Żelazny, Mirosław Granice odpowiedzialnosci

background image

- 1 -

Granice Odpowiedzialności

Mirosław śelazny




Odpowiedź typu: "wiem, dopóki nie pytasz" niewątpliwie stanowi jeden z ciekawszych

fenomenów w historii myśli europejskiej. Przyjmuje się powszechnie, że po raz pierwszy

udzielił jej w XI księdze Wyznań św. Augustyn, rozważając istotę czasu i czasowości. W

filozofii nowożytnej przyjmuje się na ogół, że odpowiedź taka staje się prawomocna w

sytuacjach, gdy musimy rozważać kwestie odnoszące się do poznania intuitywnego. Jest więc

ona na miejscu gdy pytamy: "jak smakuje woda?", "czemu Cię to tak śmieszy?", "dlaczego

uważasz, że róża jest piękna?". Odpowiadając można pytającemu dać do spróbowania wodę lub

pokazać kwiat. Czy na podobnej zasadzie - zapytuje retorycznie Jacek Filek - dałoby się

rozstrzygnąć dylemat odpowiedzialności?

Odpowiedzialność to bardzo trudne i wcale nie oczywiste pojęcie. Jestem głęboko

przekonany, że do dziś można byłoby znaleźć ludzi (na przykład wśród starszych mieszkańców

odległych wiosek), którym nie kojarzyłoby się ono z niczym, a których życie, nawet z naszego,

"nowoczesnego" punktu widzenia, mogłoby uchodzić za wzór cnót moralnych. Czy "edukując"

takiego "niewinnego prostaczka" w zakresie etyki, moglibyśmy mu wyjaśnić, czym jest

odpowiedzialność poprzez odwołanie się do określonego zjawiska, na tej samej zasadzie, na

jakiej istotę słodyczy da się wyjaśnić wkładając kostkę cukru do ust?

Oczywiście nie, gdyż odpowiedzialność, przynajmniej w takim znaczeniu, jakie nadają temu

słowu wykształceni Europejczycy, nie jest nazwą jakiegoś zjawiska, lecz tylko sposobem

wyobrażania sobie pewnych procesów zachodzących w świecie wartości moralnych. Lub może

inaczej: odpowiedzialność nie jest nazwą zjawiska koniecznego na mocy praw przyrody, lecz

tylko określeniem pewnego zachowania charakteryzującego istotę żywą, gdy zaś mówimy o

specyficznym fenomenie zwanym odpowiedzialnością moralną, istota ta musi być

równocześnie uznana za rozumną i poczytalną.

W tym kontekście dyskursywna odpowiedź na pytanie o istotę zjawiska odpowiedzialności

nie wydaje mi się nawet zbyt trudna. Kategorię "odpowiedzialny" z powodzeniem można tu

przecież zastąpić kategorią "winny". Na płaszczyźnie myślenia potocznego zapewne z

łatwością "dogadałbym się" z owym starym wieśniakiem co do tego, iż ktoś, kto na przykład

spadając ze schodów w trakcie pierwszego w życiu ataku epilepsji podciął komuś innemu nogi,

przyprawiając go o uszkodzenie ciała, nie może być uznany za winnego, winny będzie

natomiast ktoś, kto po pijanemu spowodował wypadek drogowy. Ten drugi mógł nie pić,

pierwszy nie mógł nie dostać ataku. Prostemu człowiekowi trudniej zapewne będzie

wytłumaczyć, że nie jest winny schizofrenik, który dopuścił się zabójstwa. Tu niestety często

usłyszymy odpowiedź "chory, nie chory, ja bym go powiesił". Postawa taka może być jednak

tłumaczona po prostu nieznajomością zjawiska lub trudnością jego identyfikacji:

rozstrzygnięcie, do jakiego stopnia chodzi o działanie zdeterminowane chorobą, do jakiego zaś

o złą wolę w przypadku chorób psychicznych, jest przecież o wiele trudniejsze aniżeli

wówczas, gdy rozważamy determinujące nasz los przyczyny mechaniczne lub fizjologiczne.

background image

- 2 -

Również zdefiniowanie kategorii odpowiedzialności w takim znaczeniu, w jakim używa jej

etyka filozoficzna, nie powinno sprawić nam większych kłopotów, choć w sensie

merytorycznym definicja taka nie wykroczy daleko poza opisane wyżej wyjaśnienie potoczne.

Mistrz definicji filozoficznych, Rudolf Eisler, na określenie odpowiedzialności (hasło

Zurechnung, jego zdaniem synonimiczne z Verantwortlichkeit) przytacza następującą,

przynajmniej dla mnie zadowalającą, definicję: "Dające się osądzić przypisywanie osobie

czynu, jako wynikającego z jej wpływu, zwłaszcza zaś z jej woli, zamiaru, charakteru lub

usposobienia (odpowiedzialność zewnętrzna, psychologiczna i podlegająca karze)" (Rudolf

Eisler, Handwörterbuch der Philosophie, Berlin 1922, s. 776).

Uważam, że kłopot nie polega więc na niemożności określenia, czym jest odpowiedzialność

i co jej podlega. W tym względzie wystarczy się odwołać do uniwersalnego klucza, jakiego

dostarcza Kantowska tr zecia ant ynomia czystego r ozumu. Zgodnie z j ej lit erą

odpowiedzialności podlegałyby działania wynikające z przyczynowości wolności, nie

podlegałyby jej zaś te, które są efektem przyczynowości determinującej. Oczywiście powyższe

rozróżnienie zawsze miało wymiar czysto ramowy: jeśli bowiem można sobie łatwo wyobrazić

oddziaływania naszego ciała na zjawiska zewnętrzne, będące wyłącznie efektem przyczyny

determinującej (jak w owym ataku epilepsji), to działań dających się jednoznacznie

zidentyfikować jako wyłącznie efekt wolnego wyboru podmiotu wyobrazić sobie nie sposób. Z

tego względu nigdy ostatecznie nie rozstrzygnięto, w jakim sensie, gdy idzie o czyn jednostki,

winna jest sama jednostka, w jakim zaś "winne" są jej zdrowie, społeczeństwo, z którego

wyrasta, rodzina, która ją wychowała, wreszcie prawa biologii i fizyki.

W czasie, gdy Kant formułował trzecią antynomię, jedno wszakże wydawało się jasne:

oddziaływania będące efektem determinującego wpływu czynników zewnętrznych to procesy

zachodzące zgodnie z prawami przyrody, utożsamianymi z mechaniką. Przyczynowość

wolności dotyczy tu z kolei samorzutnych oddziaływań istot żywych, wśród których należało

jeszcze wyróżnić świadome i dobro-wolne, a nie tylko samo-wolne działania istot żywych i

rozumnych.

Taki był sens słynnej sentencji z Krytyki czystego rozumu, umieszczonej potem na grobie

filozofa: "Niebo gwiaździste nade mną, a prawo moralne we mnie." Niebo oznaczało nie tylko i

nie dosłownie nieboskłon, rozciągający się nocą nad naszymi głowami. Było ono alegorią

wszelkich zjawisk zachodzących na mocy determinującego mechanizmu praw natury - zjawisk,

za które nie jesteśmy odpowiedzialni nawet wówczas, gdy jednym z ogniw owego

determinującego łańcucha staje się nasze ciało lub nasza psychika.

Prawo moralne we mnie to z kolei najwyższa formuła działania wolnego, ale zarazem

rozumnego, identyfikowana przez Kanta z imperatywem kategorycznym.

Filozofowie Oświecenia byli jeszcze w tej komfortowej sytuacji, że wychodząc z założenia

uniwersalności mechanicystycznego modelu determinizmu w odniesieniu do zjawisk przyrody,

determinizmowi temu przeciwstawiali przyczynowość wolnego, rozumnego (lub

bezrozumnego) działania. To ostatnie podlegało odpowiedzialności w aspekcie prawa:

moralnego, jurysdycznego oraz politycznego (w koncepcjach Oświecenia naród stawał się

także wolnym podmiotem i również można było orzekać o jego winie).

background image

- 3 -

Filozofia praktyczna, ugruntowana na modelu tworzonym przez tę antynomię, utraciła swą

aktualność już na początku dziewiętnastego wieku. Okazało się wówczas, że zasady mechaniki

nie dostarczają bynajmniej praw wyjaśniających w sposób uniwersalny zjawiska przyrody -

choćby tylko nieożywionej. Tym samym stracił znaczenie jeden z członów antynomii - ten, w

którym mówiło się o determinizmie. W konsekwencji koncepcja przyczynowości wolności

przeciwstawiana przyczynowości mechanicznej, taka, jaką preferowała jeszcze filozofia

Oświecenia, straciła swe ontologiczne uzasadnienie. Światy przyrody i wolności, które chyba

po raz ostatni w historii ludzkiej myśli udało się tu sprowadzić na wspólną płaszczyznę, bodaj

właśnie przez antynomię, tym razem rozeszły się definitywnie.

Sytuacja, w jakiej znalazła się współczesna filozofia praktyczna (mam tu na myśli filozofię

moralności, prawa i polityki), z pewnego punktu widzenia mogłaby więc uchodzić za

absurdalną. Z jednej strony wszelkie nauki prawne wciąż opierają się na kryterium rozróżnienia

działań wolnych i działań zdeterminowanych, przy czym podkreśla się, że tylko te pierwsze

podlegają odpowiedzialności. Rozróżnienie tego, co wolne, od tego, co zdeterminowane, ma

jednak wymiar czysto praktyczny: określone jest przez formułki i ustalenia, często stanowiące

uogólnienie obserwacji (na przykład w medycynie, zwłaszcza w psychiatrii). Równocześnie na

płaszczyźnie czystych nauk przyrodniczych, zwłaszcza w fizyce teoretycznej, kategoria

oddziaływania determinującego w tym sensie, jaki powszechnie akceptowano w Oświeceniu,

straciła rację bytu, a przynajmniej wymiar uniwersalności. W ten sposób na najważniejsze

pytanie filozofii praktycznej: "do którego poziomu mikrostruktury świata można mówić

wyłącznie o oddziaływaniach zdeterminowanych, a od którego już o działaniach wolnych?"

nauka współczesna nie tylko nie udziela nam w miarę zadowalającej odpowiedzi, ale nawet nie

potrafi jasno sprecyzować obszaru, na którym powinno być ono zadane (co jeszcze w

Oświeceniu było możliwe).

Powyższy stan rzeczy musiał oczywiście w sposób znaczący odbić się na naszym sposobie

rozumienia pojęcia odpowiedzialności. Pojęcie to w dalszym ciągu zachowało swoje

podstawowe, aczkolwiek bardzo "anachroniczne" znaczenie w naukach prawnych.

Anachroniczne, bo z jednej strony uznaje się tu bezwzględną konieczność pociągania podmiotu

do odpowiedzialności za skutki działań wolnych (czyli takich, od których podmiot mógł się

powstrzymać), z drugiej zaś nie tylko nie udaje się rozstrzygnąć, jakie jest ostateczne kryterium

odróżniające działania wolne od zdeterminowanych, ale najczęściej podkreśla się, że kryterium

takiego być może w ogóle nie da się ustalić. Współczesne prawo dla swego uzasadnienia

rzadko już poszukuje korzeni metafizycznych - ich miejsce najczęściej zajmuje argumentacja

pragmatyczna, nawiązująca do koncepcji umowy społecznej.

W dziedzinie moralności kategoria odpowiedzialności staje się jeszcze bardziej

"podejrzana". Wprowadzając ją praktycznie musielibyśmy przyjąć jeden z dwu skrajnych

modeli: albo Jaspersowską koncepcję sytuacji granicznych, gdzie winni jesteśmy zawsze i

praktycznie za wszystko, albo Nietzscheańską deklarację aktywnego nihilizmu, w ramach

której kategorię odpowiedzialności odrzuca się w ogóle, gdyż świat wiecznego stawania się jest

"konstytutywnie niewinny".

W perspektywie filozofii prawa problem jest więc stosunkowo prosty do rozstrzygnięcia:

granice odpowiedzialności formułują przepisy, ustalone na bazie umowy społecznej. W etyce

background image

- 4 -

sytuacja staje się o wiele bardziej złożona, gdyż podmiot ma być swym własnym sędzią.

I tutaj stajemy wobec fundamentalnego pytania: czy ktoś, komu - jak by powiedział Lévinas

- twarz skrzywdzonego nie przeszkadza być podłym, może być za to odpowiedzialny?

Osobiście sądzę, że chyba jednak nie. Brak sumienia jest dla dolegliwością do pewnego

stopnia analogiczną do krótkowzroczności lub wady serca. Jest nieszczęściem, tym

tragiczniejszym, że dotyka nie tylko tego, komu przypadło w udziale, ale również tych, z

którymi ten ktoś się styka.

Pytanie o odpowiedzialność moralną w istocie sprowadzałoby się więc do pytania: czy jesteś

w stanie być swym własnym sędzią. Jeśli tak, to wówczas zawsze jesteś odpowiedzialny sam

przed sobą, zyskując przywilej ustawicznego poczucia winy, a więc nieszczęścia. Jeśli nie, to ta

Twoja niemożność przybiera formę kalectwa - za skutki kalectwa zaś odpowiedzialnym być nie

można. Chyba że się je samemu spowodowało.

Bez względu na to, jaką przyjmiemy linię interpretacyjną, próba ostatecznej odpowiedzi na

pytanie o sens zjawiska odpowiedzialności musi się wiązać z możliwością odpowiedzi na

pytanie o istotę zjawiska wolności. Tu natomiast, przynajmniej w perspektywie czysto

metafizycznej, sytuacja wygląda beznadziejnie.

"Czy można bezkrytycznie przystać na zastany stereotyp myślowy, wedle którego wolność

jest warunkiem odpowiedzialności?", "Czy rzeczywiście wolność jest tu czymś wcześniejszym,

czego spełnienie umożliwia odpowiedzialność?" - zapytuje Jacek Filek.

To oczywiście bardzo ważne pytania, zaś odpowiedź na nie uwarunkowana jest już przez

sposób ich postawienia.

W perspektywie metafizycznej, czysto dyskursywnej, odpowiedzialność na pewno jest

fenomenem wtórnym w stosunku do wolności: działanie niewypływające z przyczynowości

wolności odpowiedzialności nie podlega. Problem w tym, że jakkolwiek nauki teoretyczne nie

dostarczają nam ostatecznego kryterium wyróżniającego tak zwane działania wolne, to nauki

praktyczne żądają od nas, abyśmy dokładnie sprecyzowali okoliczności i mechanizmy

pociągania do odpowiedzialności. Jakie więc mamy prawo kogokolwiek do niej pociągać,

skoro nie wiemy, czy w ogóle jego działania wypływały z przyczynowości wolności?

T ut aj odwoł uj emy si ę do r ozst r zygni ęci a, j eśl i wol no użyć t a ki ej nazw y,

ogólnopragmatycznego. W bardzo wielu sytuacjach potrafimy przecież intuitywnie, mocą

uogólnienia pewnych doświadczeń określić, czy jakieś działania żywych istot podlegają

możliwości wolnego wyboru, czy też nie. Wiemy na przykład, że nie ma sensu winić kota za to,

ż

e upolował ptaka - w tym wypadku uznajemy, iż postępowanie zwierzęcia determinował zew

natury niezależny od wyboru. Ale wiemy też, że kota można uczynić "odpowiedzialnym" za to,

iż na przykład samowolnie buszuje w szafce z jedzeniem.

Również w przypadku człowieka, jedynej znanej nam istoty rozumnej i poczytalnej,

przytoczenie a posteriori przykładów zachowań wolnych i nie-wolnych, a więc podlegających i

background image

- 5 -

nie podlegających odpowiedzialności, bardzo często nie przysparza nam żadnych trudności.

Problem w tym, że owe obserwacje a posteriori, obojętne, czy na poziomie doświadczenia

potocznego, czy - powiedzmy - badań psychologicznych, zawsze muszą odnosić się do

konkretnego przypadku. I jakkolwiek często już na pierwszy rzut oka ich wynik jest zupełnie

jednoznaczny, to przecież zdarzają się też wypadki, gdy nawet najbardziej doświadczeni

psychiatrzy nie są w stanie rozstrzygnąć, czy jakiś czyn badanego pacjenta był efektem

wolnego wyboru, czy też choroby lub specyficznego uwarunkowania organizmu. Czy na

przykład uczynki ekshibicjonisty powodowane są popędem biologicznym, czy też stanowią

efekt wolnego wyboru uczynku sprawiającego przyjemność? Psychiatra stwierdziłby, że nie

jest tu możliwa żadna stanowcza odpowiedź i że wszystko zależy od konkretnego przypadku.

Wydaje się, że z przytoczonych powyżej powodów należy raczej odrzucić kategorię

odpowiedzialności jako fenomenu pierwotnego. W jej miejsce należałoby wprowadzić

kategorię odpowiedzialności opartej na praktycznym czy też intuitywnym rozpoznaniu zakresu

wolności postępowania. Bez takiego pierwotnego, chociażby nawet prowizorycznego

rozpoznania, przypisywanie jakiejkolwiek odpowiedzialności byłoby niemożliwe.

Wszystkie powyższe dywagacje w żadnym stopniu nie odnoszą się do zagadnienia

kluczowego, jakim jest ostateczne rozstrzygnięcie, w jakiej mierze zjawiska zachodzące w

ś

wiecie są efektem przejawiania się jakiejś przyczynowości wolności samej w sobie, w jakiej

zaś determinizmu. Rozwikłanie powyższego dylematu umożliwiłoby odgórne rozstrzygnięcie

całego szeregu bardzo istotnych kwestii, w tym właśnie kwestii odpowiedzialności. Nie wydaje

się jednak, abyśmy w ogóle byli w stanie je uzyskać.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
afelazny granice+odpowiedzialno 9cci e5ws7kxfyn757nnmfiyf43kvvpqgauoab45mwsi E5WS7KXFYN757NNMFIYF43
granice ciagow odpowiedzi
Gdzie szukać prawdy o człowieku, Czy i w jakim stopniu znajdujesz odpowiedź na to pytanie w 'Granicy
granice ciagow odpowiedzi
D19200619 Rozporządzenie Ministra Kolei Żelaznych o odwołaniu zawieszenia na kolejach okręgów Warsz
granice ciagow odpowiedzi
D19190460 Rozporządzenie Ministra Kolei Żelaznych w sprawie zniesienia należności za przewóz towaró
D19210666 Rozporządzenie Ministra Kolei Żelaznych z dnia 31 października 1921 r o przedłużeniu term
D19190350 Rozporządzenie Kierownika Ministerstwa Kolei Żelaznych o wprowadzeniu odpowiedzialności k
D19210092 Rozporządzenie Ministra Kolei Żelaznych z dnia 3 lutego 1921 r w sprawie zmiany postanowi
D19210487 Rozporządzenie Ministra Kolei Żelaznych z dnia 1 sierpnia 1921 r w przedmiocie zmiany pos
D19210566 Rozporządzenie Ministra Kolei Żelaznych z dnia 20 września 1921 r w przedmiocie odwołania
D19190515 Rozporządzenie Ministra Kolei Żelaznych o wprowadzeniu odpowiedzialności kolei za zaginię
D19200758 Rozporządzenie Ministra Kolei Żelaznych z dnia 9 grudnia 1920 r o odwołaniu zawieszenia n
Mirosław Żelazny Prawda w etyce i prawda w estetyce
Mirosław Żelazny
Mirosław Żelazny Prawda w etyce i prawda w estetyce
D19200205 Rozporządzenie Ministra Kolei Żelaznych w sprawie przedłużenia terminu ważności postanowi
D19200052 Rozporządzenie Ministra Kolei Żelaznych w sprawie przedłużenia terminu ważności postanowi

więcej podobnych podstron