Kto nadał "Żołnierzom Wyklętym" ordery
przekazane w dniu 1 marca 2011 r. przez
prezydenta Komorowskiego? Rzecz o
zamilczaniu
opublikowano: 2011-03-13 09:41:54 | ostatnia zmiana: 2011-03-13 09:47:37
KTO NADAŁ „ŻOŁNIERZOM WYKLĘTYM" ORDERY PRZEKAZANE W DNIU 1 MARCA
2011 R. PRZEZ PREZYDENTA KOMOROWSKIEGO? RZECZ O ZAMILCZANIU.
Prezydent RP nadał pośmiertnie ordery 22 „Żołnierzom Wyklętym". W dniu 1 marca 2011 r.
Prezydent Komorowski przekazał te ordery członkom rodzin osób nimi uhonorowanych.
Przekazał, ale czy również nadał? Oto jest pytanie. Odpowiedź na nie poznają tylko cierpliwi
czytelnicy, tzn. ci, którzy przebrną przez większą część niniejszego tekstu.
Zanim wyjaśnię o co chodzi z nadaniem tych orderów, pozwolę sobie, wychodząc z założenia, że o
prawdziwych i obiektywnie ciekawych bohaterach nigdy zbyt dużo, naszkicować historię dwóch
partyzantów z terenu Białostocczyzny, których powojenne dzieje znakomicie ilustrują dramatyczne i
heroiczne jednocześnie losy wielu „Żołnierzy Wyklętych". Prezydent RP nadał Im pośmiertnie Krzyże
Created with novaPDF Printer (
). Please register to remove this message.
Wielkie Orderu Odrodzenia Polski. 1 marca 2011 r. członkowie Ich rodzin odebrali te ordery z rąk
Prezydenta Komorowskiego.
Mjr Jan Tabortowski „Bruzda" i ppor. Stanisław Marchewka „Ryba"
, bo o nich mowa, byli
żołnierzami Polski Podziemnej już od 1940 r. Po wejściu sowietów w 1944 r. na ziemie polskie nie
złożyli broni. Odegrali główne role w kilku spektakularnych akcjach podziemia antykomunistycznego,
choćby w przeprowadzonym w nocy z 8 na 9 maja 1945 r. ataku na Grajewo, w wyniku którego min.
rozbito miejscowe więzienie i uwolniono ok. 80 więźniów reżimu komunistycznego. Akcją w Grajewie
dowodził "Bruzda", natomiast „Ryba" stał na czele oddziału, który z powodzeniem szturmował tam
budynek Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. I tak jak symboliczna jest data
przeprowadzenia akcji na Grajewo - przecież dokładnie wtedy Europa Zachodnia świętowała zakończenie
II wojny światowej a Związek Radziecki do tej fety czynił ostatnie przygotowania - tak symboliczne dla
historii „Żołnierzy Wyklętych" są dalsze losy „Bruzdy" oraz „Ryby". Obaj ujawnili się podczas
amnestii z lutego 1947 r. (przy czym „Ryba" zaprzestał działalności konspiracyjnej już wcześniej, w
początkach 1946 r.). Obaj próbowali znaleźć dla siebie miejsce w komunistycznej
rzeczywistości. I żadnemu z nich to się nie udało. Nie mieli
szans. Takich jak oni partia
komunistyczna skazała na zagładę. Po prostu.
„Bruzda" po ujawnieniu zamieszkał w Warszawie. Podjął pracę i rozpoczął studia na SGH. W kwietniu
1950 r., zagrożony aresztowaniem, zdecydował się na powrót do lasu. Stanął na czele kilkuosobowej
grupy partyzanckiej, która operowała na terenach powiatu grajewskiego i łomżyńskiego. Ponieważ przez
długie miesiące dla UB pozostawał nieuchwytny, bezpieka postanowiła schwytać go przy pomocy jego
dawnego podkomendnego, czyli „Ryby". Ten, po zaprzestaniu działalności niepodległościowej w
początkach 1946 r., potwierdzonym dodatkowo ujawnieniem w 1947 r., opuścił teren Białostocczyzny i
zamieszkał w Łodzi, gdzie rozwinął prywatny interes (trudnił się handlem). Bezpieka dopadła go jesienią
1952 r. Alternatywa, przed którą „Ryba" został postawiony przez komunistów była iście diabelska: albo
zgoda na współpracę z UB w celu wydania dawnego dowódcy - „Bruzdy", albo piekło ubeckich
kazamatów i, w najlepszym wypadku, długoletnie więzienie. Dla człowieka, który od ponad sześciu lat
nie konspirował, który zaadoptował się w nowej, wprawdzie ponurej, ale zawsze jakiejś rzeczywistości,
miał rodzinę, plany na przyszłość itd., wybór, jakiego z woli UB miał dokonać, był - oceniając rzecz z
poszanowaniem prawdy życia - piekielnie trudny. „Ryba" wybrał rozwiązanie, którego ubecy nie
przewidzieli, bo przewidzieć nie byli w stanie. Mierzyli bowiem świat własną miarą, co jest często
spotykanym błędem.
Otóż „Ryba" dokonał wyboru na wierność. Pozornie zgodził się na współpracę i pomoc w ujęciu
„Bruzdy", po czym otrzymał od UB stosowne instrukcje i ruszył w białostockie na poszukiwanie swego
byłego dowódcy. Do spotkania starych towarzyszy broni doszło stosunkowo szybko. „Ryba" wyjawił
„Bruździe" cały plan nakreślony przez UB i rolę, którą w myśl koncepcji UB miał w nim odegrać.
Rolę Judasza. A tej „Ryba" grać nie chciał. Zapewne uznał, że nie ma prawa przesądzić, że jego życie
jest ważniejsze od życia „Bruzdy". Przyłączył się do grupy partyzanckiej, którą dowodził „Bruzda" i
został jego zastępcą. Musiał mieć pełną świadomość, że dokonując takiego wyboru, zamyka przed sobą
drzwi do przyszłości, a klucz do nich wyrzuca daleko za siebie. Że odwrotu już nie będzie. Że za tę
decyzję przyjdzie mu zapłacić własnym życiem. I tak też się stało. Zanim jednak dopełnił się jego los, w
dramatycznych okolicznościach zginął „Bruzda". 23 sierpnia 1954 r. partyzanci zaatakowali posterunek
MO w Przytułach. W czasie tej akcji „Bruzda" został ciężko ranny. Jego podkomendni nie mieli
najmniejszych szans, aby wynieść go z miejsca walki i uciec przed pościgiem. W tej sytuacji „Ryba"
dobił swego dowódcę i przyjaciela. Tak zginął major Jan Tabortowski „Bruzda", przedwojenny
oficer WP, kawaler orderu Virtuti Militari. Jego ciało komuniści pogrzebali w nieznanym do dziś
miejscu. „Ryba" miał wtedy przed sobą jeszcze dwa i pół roku życia. Ubecy (a dokładnie już wtedy
esbecy) dopadli Go dopiero 3/4 marca 1957 r. Ukrywał się w przemyślnie wykopanym bunkrze w
zabudowaniach gospodarskich w swej rodzinnej wsi, Jeziorku (zapewne jego miejsce urodzenia
przesądziło o wyborze pseudonimu, pod którym walczył). Został zdradzony przez swego żołnierza, który
krwią „Ryby" opłacił wyjście z podziemia bez sankcji więzienia. Osaczony w swej kryjówce przez
Created with novaPDF Printer (
). Please register to remove this message.
obławę, „Ryba" podjął walkę i zginął. Został pochowany na cmentarzu w Jeziorku. Był, tak jak „Bruzda",
kawalerem Orderu Virtuti Militari.
Jak można wnosić z przywołanych powyżej faktów, „Bruzda" i „Ryba" zginęli, bo niezwykle silnie,
można powiedzieć, że wręcz śmiertelnie mocno, byli przywiązani do idei wolności, do prawa
człowieka do wolnego życia na ziemi. Ilekroć myślę o nich i Im podobnych, przypominają mi się
końcowe, gorzkie frazy wiersza Zbigniewa Herberta „Mademoiselle Corday", z tomiku „Rovigo": [...]
cała była z mitycznych czasów / kiedy autorzy greccy albo rzymscy / przy lampce oliwnej lub świecy /
pakt zawierali i mocno wierzyli / że obrona wolności jest rzeczą chwalebną.
Wróćmy jednak do 1 marca 2011 r., do uroczystości przekazania przez Prezydenta Komorowskiego
członkom rodzin „Żołnierzy Wyklętych" nadanych pośmiertnie ich bliskim orderów. Nie tylko rodziny
odznaczonych, ale sądzę, że wszyscy, którym pamięć o „Żołnierzach Wyklętych" jest sprawą bliską
sercu, przyjęli wiadomość o tym wydarzeniu z radością i wdzięcznością. Tym wszystkim, jak sądzę,
należy się pewne, przyjmijmy, że drobne, wyjaśnienie. Wiemy bowiem kto ordery te wręczył (a
dokładnie przekazał na ręce przedstawicieli rodzin osób pośmiertnie uhonorowanych). Ale zapewne
nie wszyscy, czy wręcz zdecydowana większość z Państwa nie wie, kto te ordery nadał. A nadał je
nie kto inny jak Prezydent RP śp. Lech Kaczyński. Odpowiednio: śp. mjr. Janowi Tabortowskiemu
„Bruździe" postanowieniem z 20 sierpnia 2009 r., śp. ppor. Stanisławowi Marchewce „Rybie" także
postanowieniem z 20 sierpnia 2009 r.
Podczas uroczystości w dniu 1 marca 2011 r. Prezydent Komorowski przekazał członkom
rodzin
odznaczonych pośmiertnie „Żołnierzy Wyklętych" jeszcze 5 (pięć)
Krzyży Wielkich Orderu
Odrodzenia Polski (jeden z nich przekazany został rodzinie Lecha Leona Beynara vel Pawła Jasienicy,
naszego sławnego dziejopisa, a w 1945 r. oficera 5 Brygady Wileńskiej AK mjra Zygmunta
Szendzielarza „Łupaszki"), w sumie (7) siedem orderów tej rangi - najwyższej po Orderze Orła
Białego. Wszystkie one nadane zostały przez Prezydenta RP śp. Lecha Kaczyńskiego!
Chwila nudnej statystyki:
Prezydent Komorowski przekazał w tym dniu jeszcze 15 (piętnaście) nadanych pośmiertnie „Żołnierzom
Wyklętym" orderów: 8 (osiem) Krzyży Komandorskich z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski i 7
(siedem) Krzyży Komandorskich Orderu Odrodzenia Polski. Spośród nich 5 (pięć), czyli w sumie 12
(dwanaście) z 22 (dwudziestu dwóch) orderów przekazanych przez Prezydenta Komorowskiego
rodzinom odznaczonych „Żołnierzy Wyklętych", nadał śp. Lech Kaczyński.
W przypadku 6
(sześciu) innych procedura przygotowawcza została wszczęta i przeprowadzona praktycznie w całości
jeszcze za czasów Jego prezydentury. Nie zdążył tylko wydać i podpisać postanowień o nadaniu tych
orderów. Uczynił to już Bronisław Komorowski. Pozostają zatem jeszcze 4 (cztery) ordery. I te cztery
ordery nadane zostały z inicjatywy własnej aktualnego Prezydenta RP. Cztery z dwudziestu dwóch
orderów przekazanych przez Bronisława Komorowskiego członkom rodzin „Żołnierzy Wyklętych"
w dniu 1 marca 2011 r.
Na oficjalnej stronie Kancelarii Prezydenta RP, pod datą 1 marca 2011 r., czytamy: Prezydent odznaczył
„Żołnierzy Wyklętych" (to tytuł informacji - przyp. G.W.). I dalej: Podczas uroczystości w Pałacu
Prezydenckim Bronisław Komorowski przekazał członkom rodzin „Żołnierzy Wyklętych" nadane
pośmiertnie Ordery Odrodzenia Polski [...]. Można tam zapoznać się także z listą odznaczonych.
Dodam od razu, uprzedzając wszelkiej maści nienawistników i różnych takich, że informacja
zamieszczona na stronie Kancelarii Prezydenta RP na temat przekazanych przez Prezydenta
Komorowskiego w dniu 1 marca 2011 r. orderów, nadanych pośmiertnie „Żołnierzom Wyklętym", jest
zgodna z prawdą. Może troszkę tylko jest nieprecyzyjna, może tylko jest nieco zbyt enigmatyczna i przez
to, obawiam się, może wywoływać u jej odbiorców błędny pogląd na sprawę, której jest poświęcona.
Należy oczywiście z góry wykluczyć (mam nadzieję, że szanowni czytelnicy niniejszego tekstu zgodzą
się ze mną) świadome działanie osób odpowiedzialnych za zamieszczenie przywołanej informacji na
Created with novaPDF Printer (
). Please register to remove this message.
stronie internetowej Kancelarii Prezydenta RP. Świadome w tym sensie, że dopuszczające
wprowadzenie opinii publicznej w błędne przekonanie, że śp. Lech Kaczyński nie miał
nic
wspólnego z orderami dla „Żołnierzy Wyklętych", które Prezydent Komorowski przekazał w dniu
Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych", wprowadzonego do porządku prawnego z
inicjatywy śp. Lecha Kaczyńskiego (znowu ten śp. Lech Kaczyński; chyba za dużo Jego osoby w
tym tekście, tyle że faktografia jakoś to sama narzuca), członkom rodzin osób odznaczonych.
Przyjrzyjmy się przez chwilę treści informacji zamieszczonej na stronie
internetowej Kancelarii
Prezydenta RP.
Zawarte w tytule informacji zdanie: „Prezydent odznaczył „Żołnierzy Wyklętych"" jest prawdziwe.
Zastrzegam przy tym, że użyty w nim wyraz „odznaczył" rozpoznaję jako określenie dla czynności
nadania orderów. Inaczej chyba nie można, skoro w kolejnym zdaniu informacji jej autor stwierdza,
precyzyjnie opisując w tym fragmencie tekstu co wydarzyło się 1 marca w Pałacu Prezydenckim, że
Prezydent Komorowski przekazał [...] nadane pośmiertnie ordery (słusznie rozróżniając merytoryczną
decyzję – w formie postanowienia Prezydenta RP - o nadaniu orderów od wykonawczej czynności ich
przekazania na ręce członków rodzin osób odznaczonych). Ponadto, z uwagi na okoliczności sprawy,
wyraz „odznaczył" użyty dla opisu czynności wykonawczej w stosunku do postanowienia Prezydenta RP
o nadaniu orderów byłby nieadekwatny, gdyż nikogo z odznaczonych, niestety, nie ma od
lat wśród żywych.
Zdanie „Prezydent odznaczył „ Żołnierzy Wyklętych"" jest prawdziwe dlatego, że ordery nadaje organ
konstytucyjny - Prezydent RP - a nie taka czy inna osoba sprawująca tę zaszczytną funkcję. Jednakże w
zestawieniu z zamieszczonym na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta RP opisem uroczystości z
Pałacu Prezydenckiego, pomijającym wszelkie szczegóły nadania orderów, w tym daty wydania przez
Prezydenta RP stosownych postanowień (o wskazaniu Lecha Kaczyńskiego jako tego, który realizując
uprawnienia Prezydenta RP, nadał większość z przekazanych w dniu 1 marca 2011 r. przez Prezydenta
Komorowskiego orderów, nawet nie wspominając) informacja takiej treści musiała wytworzyć mylne
wrażenie, że ordery te, bez wyjątku, nadał Prezydent Komorowski. Przyjmując z kolei, że wyraz
„odznaczył" został przez autora analizowanej informacji użyty jako zamiennik dla wyrazu „przekazał",
otrzymujemy ten sam efekt: w następstwie całkowitego pominięcia okoliczności związanych z nadaniem
orderów, odbiorcy tego komunikatu tkwią w kontrfaktycznym przekonaniu, że wszystkie ordery, o
których traktuje ten tekst, nadane zostały przez Prezydenta Komorowskiego.
Nie przesadzam. Przecież jak Polska długa i szeroka
telewizje, radia, gazety, portale internetowe
zgodnym chórem, powtarzając zapewne za informacją ze strony internetowej Kancelarii
Prezydenta RP podały (ciekawe jaką treść miał komunikat prasowy Kancelarii Prezydenta RP w
tej sprawie?), że Prezydent Komorowski odznaczył „Żołnierzy Wyklętych". Natomiast nigdzie ani
nie usłyszałem, ani nie doczytałem się wzmianki, że cokolwiek wspólnego z tymi orderami miał śp.
Lech Kaczyński, który, przypomnijmy, większość z nich nadał. Jego udział
w tym dziele,
szlachetnym i godnym uznania, zupełnie zaginął. Można to sprawdzić, wystarczy wpisać
w google np.
„Prezydent odznaczył Żołnierzy Wyklętych"" i przeczytać teksty, które pokaże nam wyszukiwarka.
Próżno w tym kontekście szukać jakiejkolwiek informacji o Lechu Kaczyńskim. Warto też sprawdzić w
wikipedii hasło: Lech Leon Beynar vel Paweł Jasienica. Jest tam on opisany jako osoba dwukrotnie
pośmiertnie odznaczona Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski (3 maja 2007 r. i 1 marca 2011 r.).
To oczywiście błąd, choć w tym akurat przypadku trudno mieć pretensje do autorów hasła. Dla
rozwiania wątpliwości wyjaśniam, że Lech Leon Beynar został odznaczony pośmiertnie Krzyżem
Wielkim Orderu Odrodzenia Polski tylko raz - postanowieniem Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego z
dnia 3 maja 2007 r. Order na ręce członków rodziny Beynara przekazał w dniu 1 marca 2011 r.
Prezydent RP Bronisław Komorowski.
Chcę podkreślić, że nie
uważam za bardzo istotne, kto personalnie nadał te ordery. Ważne, że
aktualny Prezydent RP póki co kontynuuje w tej kwestii politykę historyczną poprzednika.
Chciałbym jednak żeby ta, zapewne już ostatnia
materializacja decyzji podjętych przez śp. Lecha
Created with novaPDF Printer (
). Please register to remove this message.
Kaczyńskiego jako Prezydenta RP
nie została kompletnie oderwana od Jego osoby. Tym bardziej,
że ma ona charakter symboliczny: dotyczy wszak osób, których już z nami nie ma; odnosi się do
„Żołnierzy Wyklętych", którzy na uznanie ze strony najwyższego urzędu Rzeczpospolitej musieli
czekać 15 lat
- do czasu objęcia tego urzędu przez Lecha Kaczyńskiego. Nie ma już wśród nas
również Lecha Kaczyńskiego. Pozostała pamięć. I warto
było ów kontekst - w poszanowaniu tej
symboliki - choć w jednym zdaniu komunikatu na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta RP
zaakcentować. Ale nie zrobiono tego. I wiecie Państwo, ze smutkiem stwierdzam, że zupełnie nie
jestem tym faktem zadziwiony. A Państwo?
Grzegorz Wąsowski,
PS. Na stronie
http://
podziemiezbrojne.blox.pl, w zakładce „Jastrząb" i „Żelazny"- Obwód WiN
Włodawa, znajdą Państwo fotokopię Monitora Polskiego nr 23 z 2009 roku z informacją o
odznaczeniach nadanych przez Prezydenta RP postanowieniem z 20 sierpnia 2009 r. Pod pozycją 2 i 4
figurują tam odpowiednio: Marchewka Stanisław i Tabortowski Jan.
Zainteresował Cię artykuł?
Grzegorz Wąsowski
Adwokat, współkieruje pracami Fundacji "Pamiętamy", zajmującej się przywracaniem pamięci o
żołnierzach polskiego podziemia niepodległościowego z lat 1944- 1954.
(www fundacjapamietamy.pl
)
Created with novaPDF Printer (
). Please register to remove this message.