Niejednoznaczne
święto skomplikowanej historii
Te święto jest
niejednoznaczne. Odnosi się do skomplikowanej historii i niestety
wywołuje obecnie wiele sporów. Można odnieść wrażenie, że
bardziej jest potrzebne politykom dla osiągania bieżących
celów, niż jest faktycznym pochyleniem nad przeszłością. Pod
rozwagę podaję kilka cytatów:
"Pamiętajmy, że Armia
Krajowa i politycy niekomunistyczni byli podzieleni, jak się
zachować wobec nowej powojennej polskiej państwowości.
Bynajmniej nie wszyscy z nich wzywali do dalszej walki zbrojnej,
do dalszego składania młodego życia w ofierze za wolność
Polski. Wielu oczekiwało porzucenia leśnych kryjówek i
włączenia się w odbudowę kraju i normalne życie w imię
patriotyzmu.
Sporu, kto miał rację już ostatecznie nie
rozstrzygniemy. Zwłaszcza, że była jeszcze racja trzecia: tych,
którzy dobrowolnie chcieli budować Polskę komunistyczną i się
z nią utożsamiali.
A po drugie, mam silne wrażenie, że
takie święta jak Dzień Żołnierzy Wyklętych przechwyciły
dziś środowiska prawicowe spod znaku antykomunizmu po
komunizmie. Wykluczające ze wspólnego świętowania tych, którzy
mają inny pogląd na historię, widzą czarne strony powojennego
podziemia i jego bohaterów - takich jak "Ogień" - i
inaczej rozumieją patriotyzm, zwłaszcza u progu XXI w.". -
http://www.polityka.pl/kraj/opinie/1524863,1,swieto-zolnierzy-wykletych.read#ixzz1o9DGHQnq
"Tak
jak niemal każda wojna domowa była to wojna bratobójcza.
Poborowy ze wsi, a później wybitny historyk Franciszek Ryszka
znalazł się jako sierżant w Ludowym Wojsku Polskim na
Białostocczyźnie i walczył ze zbrojnym oddziałem, w którym
znajdował się jego brat. Ryszka dowiedział się o tym dużo
później Na Podlasiu występowała czasem wieś przeciwko wsi.
Jedni brali ziemię z reformy rolnej, a drudzy zabijali
mierniczych
Oficerowie „leśni”, oficerowie
„komunistyczni”
Tegoroczne obchody Dnia Żołnierzy
Wyklętych sprawiały wrażenie, jakoby dowódcami po jednej
stronie byli szlachetni oficerowie przedwojennego wojska i AK, po
drugiej komuniści i ubecy - jednym słowem zdrajcy. To kolejny
mit. Po stronie komunistycznego rządu także walczyli oficerowie
tego samego przedwojennego wojska, którzy wrócili z niemieckiej
niewoli, z Zachodu bądź nawet byli w AK.
Generał
Gustaw Paszkiewicz był bohaterem wojny z bolszewikami w 1920 r.
Trzykrotnie odznaczony wówczas Virtuti Militari. Brał udział w
kampanii wrześniowej 1939 r., potem w II Korpusie we Włoszech
dowodził brygadą pancerną. Wrócił do kraju w 1945 r. i objął
dowództwo dywizji, która walczyła z podziemiem na
Białostocczyźnie. Władza zaufała mu na tyle, że mianowała go
szefem Wojewódzkiego Komitetu Bezpieczeństwa, który koordynował
działania wojska, UB i milicji oraz władz regionalnych.
Niektórym historykom o zbyt ciasnych widocznie horyzontach
postępowanie Paszkiewicza do tego stopnia nie mieści się w ich
szymlu patriotyzmu, że oskarżyli go - bez żadnych dowodów - o
współpracę z NKWD. To bardzo łatwo zwalnia od myślenia Brat
Paszkiewicza Wilhelm, także oficer WP, zginął w 1940 r. w
Charkowie od kuli NKWD.
Gustaw Paszkiewicz zmarł w
1955 r. Został pochowany na Powązkach, a na jego grobie widnieje
taki sam krzyż, jak na uczczonych 1 marca grobach jego
przeciwników z 1946 r. Dziwny zaiste symbol dla "komunistycznego"
generała
Generał Brunon Olbrycht był legionistą,
walczył w 1920 r. W latach 30. jak wielu polskich żołnierzy
dostał rozkaz burzenia cerkwi ukraińskich. W kampanii
wrześniowej został wzięty do niewoli. Zwolniony ze względu na
stan zdrowia, natychmiast zgłosił się do AK. W 1945 r. zgłosił
się do komunistycznego wojska i został dowódcą Warszawskiego
Okręgu Wojskowego, którego oddziały walczyły z "leśnymi"
na Mazowszu
Generał Stefan Mossor, także były
legionista, dowodził po wojnie oddziałami, które przeprowadzały
akcję "Wisła" - masowe wysiedlanie ludności
ukraińskiej z Bieszczadów". -
http://wyborcza.pl/1,75515,11273451,Zolnierze_wykleci_czy_raczej__jak_polscy_chlopi_zabijali.html#ixzz1o9FSSXcI
czytelnik
(2012-03-04 12:56:20)
|
|