Dzień śołnierzy Wyklętych. Cywilny opór
czy III wojna? Rozmowa o "żołnierzach
wyklętych" z dr hab. Rafałem Wnukiem
Obecnie ich wszystkich wkładamy do jednego worka "żołnierzy wyklętych", gdy tymczasem spora ich część
nie chciała mieć ze sobą nic wspólnego. Jedni - WiN - walczyli o demokratyczną, związaną z Zachodem
Polskę, inni chcieli Polski zamkniętej, etnicznej i nacjonalistycznej. Bo o stworzenie takiego państwa chodziło
radykalnym nacjonalistom z Narodowych Sił Zbrojnych
Paweł Wroński: Od dwóch lat 1 marca, w rocznicę egzekucji członków tzw. IV Komendy Zrzeszenia Wolność i
Niezawisłość, czcimy "żołnierzy wyklętych". Kim tak naprawdę byli ci ludzie?
Dr Rafał Wnuk: Pojęcie ukuto w okresie, gdy tych ludzi przywracano publicznej pamięci. "śołnierze wyklęci" to byli ci,
których przez lata skazywano na zapomnienie albo pisano o nich źle jako o "leśnych bandytach".
Dziś to pojęcie jest daleko nieprecyzyjne. Jakby na siłę żołnierzy AK, NSZ, BCh, AL z czasów II wojny światowej
traktować ogólnym pojęciem "podziemie", choć między nimi istniały różnice nieprzekraczalne. Tracimy z oczu to, co
istotne: o jaką Polskę ci ludzie walczyli.
Zwycięża narracja heroiczna przedstawiająca ich jako straceńców, którzy zdając sobie sprawę z nadaremności
walki, postanowili swoje życie złożyć na ołtarzu Ojczyzny.
- Tu tkwi problem. Czynimy im krzywdę, widząc w nich ludzi, którzy bezrefleksyjnie chcieli umrzeć z karabinem w ręku,
gdy świat już nie interesował się ich walką. Zapominamy, jakie cele sobie stawiali.
Najważniejszą formacją antykomunistycznego powojennego podziemia jest Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość. Już w
nazwie miało wskazanie, że walka ma się odbywać bez przemocy. W założeniach miało być organizacją społeczno-
polityczną, która domagała się realizacji postanowień jałtańskich i poczdamskich: że w Polsce odbędą się wolne wybory,
a Polacy będą mieli prawo do określenia ustroju, jaki im odpowiada.
To zresztą był element fundamentalnego sporu w polskim podziemiu. W uproszczeniu: podziemie akowskie podzieliło się
na nurt zakładający działanie na rzecz demokratyzacji Polski w warunkach zastanych w 1945 roku oraz ruch ściśle
militarny, czyli Narodowe Zjednoczenie Wojskowe, drugą najliczniejszą organizację. NZW zakładało, że trzeba
kontynuować opór zbrojny i liczyć na wybuch III wojny światowej. Przywódcy WiN zdawali sobie sprawę z sytuacji
międzynarodowej. Nie liczyli na wybuch kolejnej wojny. Dla nich ważne było przekształcenie organizacji militarnej w
cywilną.
Obecnie ich wszystkich wkładamy do jednego worka "żołnierzy wyklętych", gdy tymczasem spora ich część nie chciała
mieć ze sobą nic wspólnego. Jedni - WiN - walczyli o demokratyczną, związaną z Zachodem Polskę, inni chcieli Polski
zamkniętej, etnicznej i nacjonalistycznej. Bo o stworzenie takiego państwa chodziło radykalnym nacjonalistom z
Dzień śołnierzy Wyklętych. Cywilny opór czy III wojna? Rozmowa o 'żołnierzach wyklętych' z dr hab. ...
http://wyborcza.pl/2029020,75248,13483112.html
1 z 4
01-03-2013 11:18
Narodowych Sił Zbrojnych.
Tylko że założenia WiN okazały się równie nierealistyczne jak rachuby na III wojnę światową.
- Nie było przestrzeni dla tego rodzaju działań. Komunistyczny aparat represji wpychał tych ludzi z powrotem do lasu.
Przed laty rozmawiałem z prof. Aleksandrem Gieysztorem, jednym ze współtwórców programu WiN.
Tłumaczył, że komunistyczna władza dotrzymała słowa i nie stosowała represji wobec I komendy WiN. On zaś
uważał, że powinien dotrzymać przyrzeczenia i działać w warunkach pokojowych na rzecz ojczyzny, takiej,
jaką była, a niestety, była to ojczyzna opanowana przez komunistów i znajdująca się w sferze wpływów ZSRR.
- Tu dotykamy niesłychanego splotu polskiej historii. Trudności wyborów tego czasu. Członkowie I komendy WiN, tej pod
dowództwem płk. Jana Rzepeckiego, mieli szczęście w porównaniu z tragicznym losem skazanych na długoletnie
więzienie lub zamordowanych członków III i IV komendy WiN.
Pamiętajmy też, że inny był los AK-owca inteligenta w
Warszawie
, który poruszał się bez broni, od losu żołnierzy AK,
którzy już w 1944 roku musieli w samoobronie walczyć z NKWD, z obławami UB. Takich jak "Szary", Antoni Heda, którzy
rozbijali więzienia, by uwolnić kolegów, takich, którzy strzelali do prowokatorów czy szpicli UB albo członków PPR.
Dla tych ludzi władza komunistyczna nie miała oferty. Więcej, często się zdarzało, że uwolnieni po jednej amnestii trafiali z
powrotem do więzienia na mocy kolejnych wyroków. Tak się stało ze słynnym dowódcą z Powstania Warszawskiego
"Radosławem" Janem Mazurkiewiczem. Sam się ujawnił i wzywał do ujawnienia, za co był niebywale krytykowany, a
potem znalazł się w więzieniu.
Tragedia polegała na tym, że im komuniści czuli się pewniej w Polsce, tym bardziej krwawe represje stosowali.
Musimy pamiętać, że były i inne przypadki. Ludzi, którzy chcieli współpracować z władzą i z dopiero z czasem zrozumieli
jej naturę. Słynny "Ogień", Józef Kuraś, tworzył pierwszy Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Nowym
Targu. Kiedy jednak pojechał do Krakowa, usłyszał, jak ma wyglądać nowy ustrój, gdy spotkał się z doradcami z NKWD,
to wraz z całą obsadą posterunku poszedł do lasu, tworząc jeden z najsłynniejszych oddziałów. To wszystko były decyzje
trudne, niejednoznaczne.
Wskazuje się, że
Polska
była jedynym krajem, gdzie opór przeciwko komunizmowi po wojnie był tak silny.
Czy to prawda?
- Nieporozumienie. Podziemie antykomunistyczne było elementem charakterystycznym dla całego naszego rejonu
geograficznego. Jego skala także była duża. Spójrzmy na Litwę. W Polsce liczebność oddziałów ocenia się na 20 tys.
ż
ołnierzy. Ostatnim "żołnierzem wyklętym" był "Lalek", Józef Franczak, który zginął w 1963 roku, w czasie gdy już grali
The Beatles.
Na Litwie również było ok. 20 tys. żołnierzy antykomunistycznego podziemia. Tyle że
Litwa
liczyła wówczas 2,6 mln
mieszkańców, a Polska - 22 mln. Ostatni oddział UPA na sowieckiej Ukrainie został rozbity w 1960 r. Pamiętajmy jednak,
ż
e w Polsce istniała polityczna alternatywa dla WiN, NZW czy NSZ. Było nią legalnie działające Polskie Stronnictwo
Dzień śołnierzy Wyklętych. Cywilny opór czy III wojna? Rozmowa o 'żołnierzach wyklętych' z dr hab. ...
http://wyborcza.pl/2029020,75248,13483112.html
2 z 4
01-03-2013 11:18
Ludowe.
Jego przywódca Stanisław Mikołajczyk mówił o oddziałach leśnych "bandyci".
- Musiał tak mówić, skoro chciał brać udział w legalnym życiu politycznym. Wiele osób takich określeń używało, bo był to
element oficjalnego języka. Jednak już jego zastępca Stefan Korboński popierał np. "Ognia". Tam, gdzie władze
komunistyczne wstrzymały kolportowanie prasy PSL, rozpowszechniały ją oddziały WiN. WiN wzywał do głosowania na
PSL.
Narracja z czasów PRL, a także ta, którą przedstawiali postkomuniści, mówi o wojnie domowej. Przypomina o
ewidentnych zbrodniach wojennych popełnionych przez żołnierzy podziemia. Są przypadki mordów na
chłopach białoruskich, na śydach, na cywilach dokonanych przez oddziały leśne.
- I to też jest problem, który utrudnia dyskusję. Ja tych przypadków nie neguję, powinniśmy je badać. Tylko zwróćmy
uwagę, że "czas krwi" nastał w Polsce nie w 1945 roku, ale już w 1939. Gdy przypatrzymy się dziejom polskiego
podziemia w latach okupacji hitlerowskiej, łatwo natkniemy się na przypadki bratobójczych starć, nieuzasadnionych
represji czy po prostu pomyłek. To niestety była brutalna wojna, w której ginęli niewinni ludzie.
To, że AK czasami strzelała nie do tych, co trzeba, nie dezawuuje wielkiego znaczenia tej organizacji.
Mam wrażenie, że obecne obchody są zdominowane przez narodowców i organizacje kibiców, którzy z
"żołnierzy wyklętych" uczynili swój sztandar i czują się teraz podobnie wyklęci.
- Jeśli tak by się stało, byłoby bardzo niedobrze. Służyłoby to raczej budowaniu tożsamości plemiennej, by jakaś grupa
mogła się zjednoczyć przeciwko komuś innemu.
Antykomunizm zawarty w przesłaniu "żołnierzy wyklętych" jest atrakcyjnym sztandarem, pod którym mogą jednoczyć się
radykalne środowiska. Nie wolno zapominać jednak o celu owej antykomunistycznej mobilizacji w kraju, w którym
przecież komunizm upadł niemal ćwierć wieku temu. Tu tkwi istota manipulacji. Chodzi o to, aby przedstawić "żołnierzy
wyklętych" jako znak sprzeciwu wobec obecnej Polski, kraju dla niektórych uwikłanego w komunizm albo
niesuwerennego. Mam zresztą głęboką nadzieję, że w tym kierunku to święto nie będzie ewoluować.
A czemu powinny służyć te obchody?
- Refleksji nad historią. Ukazywaniu jej złożoności. Każda tego rodzaju rocznica powinna mieć w sobie potencjał
jednoczący wokół wspólnej wartości, powinna służyć zgodzie obywatelskiej.
Zdaję sobie sprawę z kompletnego ahistoryzmu pytania, ale czy twórcy WiN zaakceptowaliby współczesną
Polskę?
- Członkowie I komendy, ludzie lewicowej wrażliwości, z pewnością tak. Powiedzmy inaczej: akceptowaliby współczesną
Polskę, bo byłaby jakiś spełnieniem ich ideałów. Zresztą zwróćmy uwagę, jak wielu byłych działaczy i żołnierzy
antykomunistycznego podziemia uczestniczyło w ruchach demokratycznych w latach 70.-80., np. w ROBCiO (Ruchu
Dzień śołnierzy Wyklętych. Cywilny opór czy III wojna? Rozmowa o 'żołnierzach wyklętych' z dr hab. ...
http://wyborcza.pl/2029020,75248,13483112.html
3 z 4
01-03-2013 11:18
Obrony Praw Człowieka i Obywatela), jak wielu znalazło się w "Solidarności" w Komitetach Obywatelskich.
*Rafał Wnuk - dr hab., prof. KUL, badacz historii powojennego podziemia, redaktor "Atlasu polskiego podziemia
niepodległościowego", pracownik Muzeum Historii II Wojny Światowej
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl -
http://wyborcza.pl/0,0.html
© Agora SA
Dzień śołnierzy Wyklętych. Cywilny opór czy III wojna? Rozmowa o 'żołnierzach wyklętych' z dr hab. ...
http://wyborcza.pl/2029020,75248,13483112.html
4 z 4
01-03-2013 11:18