Artykuł pobrano ze strony eioba.pl
Miejsce Indygo na świecie
Długi tekst o religii, pieniądzu, polityce, dzieciach indygo, ADHD i Bóg wie czym jeszcze.
[Dopisane po napisaniu artykułu]
Z tego artykułu wyszło mi coś kompletnie innego niż planowałem, dlatego wiele elementów
może brzmieć chaotycznie. Jest wiele umownych faktów oraz często mogą pojawiać się
przeinaczenia. Bierze się to wszystko stąd, że skońćzyło się to na próbie zebrania wszystkich
moich myśli, a te nie są równe i poukłądane jak w umyśle zwykłych ludzi, a są bardzo luzne,
przechodzą przez siebie nawzajem i zaczynają się oraz kończą w umownych wręcz miejscach. Są
przezroczyste i skomplikowane - a opisanie tego proste nie jest. Serio. Dlatego proszę o
OGROMN wyrozumiałość podczas czytania, gdyż moje intencje są naprawdę... Hmmm czyste?
Przede wszystkim inteligentnych ludzi proszę o próbę zrozumienia mojego przekazu, a nie tekstu
artykułu. To wręcz desperacka próba przeniesienia na "papier" moich szalonych myśli. Tyle.
[Koniec dopisku]
Część pierwsza: Różnice między dziećmi indygo a zaburzeniami ADHD
UWAGA! Tekst NIE JEST tekstem naukowym i nie ma na celu takiego udawać. Tekst został
napisany, by przynajmniej niektórzy ludzie zrozumieli, dlaczego dzieci indygo są inne, a
zwłaszcza dlaczego sa porównywane do dzieci z ADHD. Pierwotnie miałem zamiar napisać
rzetelne porównanie - doszedłem jednak do wniosku iż jest to niemożliwe ze względów
kulturowych, a także wynika z mojej niewiedzy nt ADHD. Ten tekst nie ma na celu
WYJAŚNIENIA różnic - a jedynie zakomunikowania o ich istnieniu, żeby ktoś faktycznie się im
przyjrzał. Informacje nt ADHD zaczerpnięte zostały z Wikipedii. Stąd głównie pojawiają się w
cytatach.
Mniej więcej w połowie XX wieku na świecie pojawiły się tak zwane dzieci indygo, nazwane tak,
od rzekomego koloru ich aury. Dzieci te uznawane są za rewolucjonistów, którzy zmienią oblicze
świata, na lepsze, przyjazniejsze człowiekowi, a także bardziej naturalne. Z tego względu przez
naturę zostały wyposażone w szereg różnych "broni", które mają im pomóc wypełniać swój cel,
tak samo, jak żołnierze są wyposażani w karabiny maszynowe, by móc sukcesywnie zdobywać
kolejne terytoria.
Inna teoria głosi, że dzieci te mają na celu jedynie przygotowanie świata na przyjście dzieci
kryształowych, które to zaczęły rodzić się na początku XXI wieku.
Sprzeczna z tymi teoriami jest teza, według której zjawisko dzieci indygo jest wielką pomyłką, a
rzekomyme dzieći są jedynie dotknięte zaburzeniem ADHD. Wielu sceptyków, jak np. psychiatra
Russel Barkley, twierdzi, iż określenie dziecka jako indygo może spowodować opóznioną
diagnozę i terapię. Profesor David Cohen uważa, że rodzice po prostu wolą postrzegać swoje
dzieci jako wyjątkowo obdarzone, niż cierpiące na ADHD (por. Wikipedia).
W tym artykule chciałbym zgłębić nieco ten temat i porównać cechy przypisywane dzieciom
indygo z cechami dzieci, dotkniętych zespołem ADHD.
Moja teza wyjściowa głosi, że podobieństwa biorą się jedynie z przypadku, oraz próba zrównania
dzieci indygo z dziećmi z ADHD jest przejawem ignorancji. Według mnie, dzieci indygo
posiadają niektóre zachowania i właściwości jak w przypadku zaburzeń ADHD, jednak bierze się
to z faktu, iż jest im to potrzebne w celu wykonania swojej "pracy" na ziemi. Nie jest to
efektem zaburzenia, a raczej specyficznego daru, który "normalni" ludzie postrzegają jako
zaburzenie.
Pierwszym rzucającym się w oczy podobieństwem, jest ostry temperament oraz wojownicza
wręcz natura rzekomych dzieci indygo, co doskonale współgra z wieloma aspektami zaburzenia
ADHD jak wybuchy złości oraz impulsywność działania. Według moich obserwacji a także logiki
jasnym jest, że w przypadku dzieci z ADHD bierze się to z nadpobudliwości oraz jest
ewidentnym efektem zaburzenia, natomiast u dzieci indygo bierze się to raczej z faktu, iż świat
w którym żyją nie jest do nich przystosowany, ani one do niego. Nie zapominajmy, że indygo są
rewolucjonistami. Przybyli tu w konkretnym celu, o który muszą walczyć. Często muszą wręcz
walczyć o zachowanie swoich instynktów, zwłaszcza że wielokrotnie próbuje sie je
"przytemperowć", zrównać te dzieci z innymi. Jest to dla nich krzywdzące, więc walczą z tym. I
stąd się biorą, a może raczej mają upust, ich "negatywne" zachowania.
Dobrym porównaniem może tutaj być wspomniany żołnierz jako dziecko indygo, porównany do
mordercy jako dziecku z ADHD. Morderca pociąga za spust i zabija w jasnym celu - by zabić.
Żołnierz natomiast pociąga za spust, by pokonać swojego przeciwnika. Przeciwnikami dzieci
indygo są systemy oraz ograniczeni ludzie - przeciwko nim trzeba stosować metody, które
niektórym mogą wydać się kontrowersyjne a nawet zwyczajnie "złe". Powtarzam jednak, że
dzieci te są w stałym konflikcie ze złem tego świata. One jedyne potrafią dostrzec dobro,
dlatego nie zawsze mają inne możliwości od werbalnie siłowych, by pokonać swoich oponentów.
Pamiętać też należy, że dzieci indygo walczą z systemem, który jest w ludziach głęboko
zakorzeniony, podobnie jak religie, z którymi też walczą, jako z systemami moralnymi. Dzieci
te podążają własnym systemem moralnym opartym, paradoksalnie wręcz, na miłości. Ich celem
nie jest zdobycie władzy na świecie bądz podporządkowanie sobie ludzi. Dzieci indygo mają na
celu oczyścić ten świat ze zła, a co za tym idzie, czasem muszą uciekać się do metod, któe dla
ludzi, przepełnionych tym złem, są złe. Kwestia kontrastu - dla białęgo kontrastem jest czarne,
dla czarnego białe. Ludziom się wydaje że są biali, bo od dziecka tak im tłumaczono, przez co
mają ograniczoną percepcję. Wnioskować więc można, iż to normalni ludzie są upośledzeni i
mają zaburzenia - ale biorące się ze świata i środowiska w jakim żyją. Ważne jest też by
pamiętać, iż dzieci indygo nie walczą z ludzmi. Oni próbują ich wyzwolić, czasem wręcz wbrew
ich własnej woli. Podobne to bardzo do oswobodzania z Matriksa, z tym że tutaj, to świat który
one oferują jest piękniejszy, czystszy oraz naturalniejszy. Nie zależy im na pokazaniu kajdanów
na rękach ludzi, a raczej na zdjęciu ich. Nie jest to łatwa praca, gdyż wielu ludzi jest
omamionych tym światem. Wierzą w wartości, które nie przynoszą nic dobrego, odrzucając
wartości propagowane przez dzieci indygo.
Innym widocznym podobieństwem, jest "trudności w skupieniu uwagi (uwaga chwiejna, wybitnie
zależna od czynników afektywnych)" u dzieci z ADHD, występująca rzekomo u dzieci indygo. To
podobieństwo bierze się z pochopnego oceniania zachowań i efektów pracy - dzieci indygo są
twórcze, ich umysły ciągle tworzą. Jedna myśl tworzy kilka kolejnych. Nie przeskakują
bezmyślnie z tematu na temat - one je rozwijają poza granice, drogami o których nikt nie
myśli. Nie zajmują się "pierdołami" - zwracają uwagę na detale, zwykle przez innych ludzi
pomijane, a to właśnie małe rzeczy budują te większe. Ludzie nie są przyzwyczajeni do takiego
toku myślenia, dlatego nie doceniają jego wartości.
Brak skupienia na lekcjach też nie jest efektem problemów z koncentracją. Dzieci indygo nie
chcą zajmować się rzeczami dla nich nieistotnymi oraz kształtowaniem ich na wzór innych ludzi
- dzieci indygo chcą rozwijać swoje własne talenty, a nie tworzyć nowe. Szukają spełnienia w
tym, co jest w nich od urodzenia, a nie zostało nabyte w szkole. Taka też jest natura, której są
oddane - to natura dyktuje cele oraz decyduje o przeznaczeniu. Dlatego np tygrysy polują,
antylopy jedzą zieleń, a sępy padlinę - bo tak je stworzyła natura. I tak, twórcze dzieci indygo
nie chcą zajmować się odtwórzą pracą - chcą móc być twórcze. Szkoły natomiast traktują
wszystkie dzieci jak materiał w fabryce - ukształtować, wyrobić, uformować i kazać robić to, do
czego są stworzone. To też jest część systemu, z którą dzieci indygo walczą.
Innym problemem jest próba ograniczania dzieci indygo. U dzieci z ADHD pojawia się problem
"wzmożonej ekspresji uczuć" oraz "nieopanowane, nieraz bardzo silne reakcje emocjonalne". U
dzieci indygo występuje to pod postacią silnej empatii oraz uczuciowości. Pamiętajmy też, ze
dzieci indygo zawsze kierują się intuicją oraz miłością - dlatego są emocjonalne oraz uczuciowe.
Kolejnym problemem (podczas próby przypięcia dzieciom indygo etykietki "ADHD") jest niska
samoocena. Nie wiem sąd bierze sie ona u dzieci z ADHD - ale u dzieci indygo jest ona efektem
traktowania samego siebie jako części całości - JA może i jestem mały i słaby, ale MY jesteśmy
wielcy i potężni. Dziecko inygo wierzy w siłę jedności, dlatego sprawy samego siebie odchodzą
na drugi plan. Stąd też silne uczucie emptaii u dzieci indygo - są one wrażliwe na inne
jednostki, czasem ignorując swoje, a nawet przyjmując cudze cierpienia. Można więc uznać, że
empatia to GAÓWNY argument uznający prawdziwość istnienia dzieci indygo, oraz odróżniający
je od dzieci z zespołem ADHD.
Inną sprawą jest fakt, iż dzieci indygo mają na celu zmianę świata a nie ludzi dookoła nich.
Zwykle myślą w sposób globalny, dlatego ignorują sposób, w jaki są odbierane przez ludzi.
Ważny jest dla nich cel ich obecności na tym świecie, gdyż wierzą, że wszystkie do niego dążą,
więc nie muszą się martwić o odbiór, jako że wszystkie podążają w tym samym kierunku - ku
lepszemu światu.
Na koniec warto dodać, iż dzieci z ADHD mają raczej obniżony iloraz, a przynajmniej tak wynika
z testów - dzieci indygo są raczej powyżej tego poziomu, jednak ich sposób myślenia powoduje,
iż ciężko to dostrzec, jako że od osób inteligentnych oczekuje się określonych efektów. Jak
wiadomo, testy inteligencji co jakiś czas się dostosowuje do obecnych warunków, ze względu na
efekt Flynna - nie ma jednak testów dostosowanych do dzieci indygo.
Chciałbym też dodać trzy rzeczy:
1. Dzieci indygo MOG być dotknięte ADHD - nikt tego nie wyklucza. Jednak u nich powinno
być to traktowane jako dostosowane do potrzeb narzędzie, a nie jako zaburzenie.
2. Proszę nie traktować tego tematu jako odpowiedzi na pytania. Jak wspomniałem na
początku, tekst powstał by pobierznie porównać zjawiska - a nie by wyczerpać go i dowieść
czegokolwiek. Proszę nie pokazywać mi błędów w porównaniach oraz tezach, gdyż zdaję sobie
sprawę z ich istnienia. Tekst ten nie jest pracą naukową ani efektem dogłębnych badań
naukowych. Jedyne na czym bazowałem to artykuł na wikipedii dot. ADHD, swoje
doświadczenie, oraz wybitny tekst pani Aldony Mironski, "Dzieci Indygo", dostępny w serwisie
Eioba.pl.
3. Też jestem dzieckiem indygo, stąd tekst jest oparty głównie na moje doświadczenia.
Napisałem go, gdyż wyżej wspomniany tekst pani Aldony dodał mi pewności siebie. Do tej pory
uważałem siebie jako "dziwnego", "nienormalniego". Tekst ten pokazał mi, że jestem całkiem
normalny w nienormalny sposób. Dodał mi siły i udowodnił, że to nie ze mną jest coś nie tak -
ale ze światem.
Tak więc proszę unikać idiotycznych komentarzy.
Część druga: rozwinięcie tekstu "Dzieci Indygo"
Pierwotnie tekst miał się skończyć kilka linijek wyżej, jednak doszedłem do wniosku że warto go
przedłużyć o kilka ciekawych faktów. Przede wszystkim, po krótce opisać naszych wrogów. To
znaczy - oni nie są dla nas wrogami. To my jesteśmy dla nich wrogami. Oni nas nie lubią, bo
myślą że walczymy z nimi. Nie rozumieją że walczymy z ich systemami. Albo rozumieją, i boją
się, że jak ich systemy się zawalą, oni mocno gruchną o ziemię. Oj mocno...
Generalnie są dwie grupy ludzi, którzy nas nienawidzą:
1. Politycy
2. Przywódcy religijni.
Dlaczego akurat oni? Już wyjaśniam.
Ad.1 Politycy. Co wyróżnia typowego polityka? Mam na myśli takiego, który wysoko zaszedł.
Wyróżniają go pieniądze, oraz fałsz. Politycy używają fałszu, by zdobywać pieniądze. Nie jest
tak? Kłamią ile wlezie, by zdobyć jak najwięcej pieniędzy, przekupiają tych, którzy im się
sprzeciwią. I teraz pojawiamy się my - dzieci indygo. Fałszem się brzydzimy, pieniądze
wyśmiewamy. Przybyliśmy tu po to, by zmienić oblicze tego świata. Chcemy, by ludzie
zrozumieli wartość sumienia i miłości, a odrzucili wartość pieniądza. Politycy to ludzie puści
uczuciowo. Zależy im tylko na pieniądzach. Wiedzą, że mozemy ich zniszczyć - siła pieniędzy
nigdy nie przebije miłości, bo to jedyne, czego kupić nie można. Wiedzą też, że jesteśmy
jedynymi, których nie można ot tak po prostu przekupić. Oczywiście my też żyjemy na tym
świecie i pieniędzy potrzebujemy - ale to się skończy. Nie chcemy dojść do władzy, więc nie
mogą nam w tym przeszkodzić. Ale mogą przekupić innych ludzi, by nas zatrzymali. Jak do tej
pory się tak jeszcze nie stało. Mam wrażenie że są zbyt zajęci liczeniem pieniędzy by dostrzec
nas jako problem (dla nich), a może po prostu myślą że mogą kupić wszystko i z jak urośniemy
zbyt wysoko to nam podetną korzenie. Osobiście mało mnie to martwi. To oni się powinni
martwić. Nas nie pokonają. Jest nas za dużo...
Ad.2 Przywódcy religijni. I tutaj robi się o wiele ostrzej. Można powiedzieć, że walczymy tą
samą bronią - miłością. Sęk w tym, że miłość jest w nas, oni jedynie używają tego jako
swojego narzędzia. Zgadnijcie do czego... Oczywiście. Do robienia pieniędzy. Jeśli oczywiście
chcecie, mogę dawać wam setki przykładów - ale czy to ma sens? Czy naprawdę ktoś jeszcze
wierzy, że ci transwestyci z watykanu wierzą jeszcze w Boga? W Boga, którego sami wymyślili?
Czy naprawdę podążają ścieżkami, które sami wytyczyli, zaklinając że to Bóg im je dał? Ja nie
mówię tutaj o proboszczach na parafiach czy klerykach w seminarium, ja mówię tutaj o głowach
kościoła - arcybiskupach, papieżach i "elicie" kościoła chrześcijańskiego. Popatrzcie na pałace,
jakie sobie budują. Czyż to nie sam Bóg, którego wielbią, powiedział im, że będą żyć w "nędzy i
ubóstwie, albowiem w Bogu bogaci będą"? Jak o miłości mówić może człowiek, który tradycyjną
miłość kobiety i mężczyzny sprzedał za celibat? Nie wmawiajcie mi ze celibat jest dziełem Boga.
To na którymś soborze go ustanowiono. I nie, nie po to, by być bliżej Boga. A po to, by uniknąć
problemów z dziedziczeniem... Jak o miłości może mówić człowiek, który za wszelką cenę
nawraca innych ludzi, nie szanując ich wiary? Był tu o tym artykuł. Ten, o misjonarzach.
Polecam poszukać i poczytać...
Jest jednak coś, co dostojników kościelnych od politykw odróżnia - świadomość. Ooo tak,
Watykan wie już o nas. Nie mówi na nas nic złego - on chce zburzyć nasz "dom", czyli "ruch
kulturowy New Age". Nie, nie religię New Age. Ruch kulturowy. Oni biorą nas za sektę. Boją się
naszej psychomanipulacji. Zastanawiam się, czy oni celowo z nas robią fanatyków religinych,
czy są zbyt głupi by zrozumieć, że nam nie chodzi o wyznawanie jakiegoś Boga ani w bawienie
się w dogmaty i wyznania. Nam chodzi tylko o to, by ludzie byli dobrzy dla siebie nawzajem.
Nie nawracamy nikogo na New Age. Nie reklamujemy się na murach, nie wznosimy sobie
pałaców, nie przymilamy się ludziom. Po prostu jesteśmy, ale pod swoją nazwą. Ale im to
przeszkadza. Boją się nas. Wiedzą, że posiadamy i rozdajemy za darmo coś, co oni dawno
sprzedali za pieniądze, pałace i wpływy - miłość. Tą prawdziwą, człowieka do człowieka. Między
wszystkimi ludzmi, nie między kobietą a mężczyzną. I przede wszystkim do człowieka - a nie
do pieniądza. Jakby się nad tym dłużej zastanowić, to jest to samo, co miłość do Boga - jako
naszego STWÓRCY. Człowiek jest stwórcą człowieka, czyż nie?
Ale jak wspomniałem, ich miłosć nie obchodzi. Liczą się tylko pieniądze. Jeśli ludzie zaczną NAM
wierzyć, odejdą od nich, a to ludzie są ich siłą, jako że od ludzi biorą się pieniądze. Stąd się
biorą pomysły Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacji o nazywaniu nas "szatańsko-
gnostycznym ruchem New Age". Zastanawiam się, dlaczego CPP przeciwdziałając
psychomanipulacji sama stosuje takie metody... może dlatego, że to sataniści wierzą, iż nie ma
Boga, a każdy człowiek jest Bogiem? Tacy ateiści na sterydach...
Jedno jest pewne - nic nas nie powstrzyma. Jesteśmy niczym fala świeżej wody, zalewająca
wielkie szambo złożone z pieniędzy. Oni lubią to szambo, nie chcą czystości. Swoją czystość
sprzedali... chcą nas zatrzymać. Nie rozumieją, że teraz to tylko cieniutki strumyczek wpływa
do ich szamba. Cieniutki strumyczek, który mogą zatamować. Ale doczekają się. Przyjdzie
jeszcze czas, w którym to my zatriumfujemy. Bo nic nie zatrzyma miłości.
I jeszcze jedno. My nie walczymy z ludzmi. Naprawdę. My walczymy z systemami. Z
bezdusznym pieniądzem, który zatruwa sumienia ludzkie. Jesteśmy trochę jak religia, wierzymy
w coś - w miłość. Ale prawdziwą...
Swoją drogą, na koniec dodam jeszcze jedno. Pamiętacie jak Bóg zapowiedział przyście nowego
mesjasza? Może miał nas na myśli... ;-) Ale cóż, jestem ateistą... ^^
Część Trzecia: Solucja
Tekst rozwinąłem o drugą część, a teraz dodaję trzecią, jako solucję, czy podsumowanie. Jednak
jestem zbyt leniwy, by od początku pisać coś, co już napisałem ;-) Więc jedynie skopiuję i
trochę poprawię komentarz, który dałem tutaj: http://www.eioba.pl/a2530/kara_smierci (moja
solucja z karą śmierci nic nie ma wspólnego, ale podczas pisania komentarza coś mnie
natchnęło i wręcz spłodziłem bardzo IMHO piękny tekst ;-))
Wierzę, że jeśli wszyscy ludzie by chcieli, można by stworzyć świat idealny, taki w którym nie
ma złych ludzi. I nawet wiem co konkretnie trzeba zrobić. Trzeba się pozbyć:
1. Pieniądza - przyznacie mi chyba rację, że większość zbrodni bierze się właśnie z tego?
2. Miłości wiążącej - tutaj mogę wywołać wiele kontrowersji, ale pomyślcie - czy nie lepiej by
było, gdyby ludzie byli dobrzy dla siebie nawzajem? Kobiety dla mężczyzn, mężczyzni dla
kobiet, wszyscy nawzajem dla siebie. Świat były wręcz idealny! A dlaczego by nie? Jedyne co
blokuje tę ideę to chęć posiadania, chciwość i żądza - a ta bierze się z pieniądza... Generalnie
chciałbym powiedzieć, że miłość jako taka jaka występuje w małżeństwie w ogóle nie istnieje.
Jest to sztuczne ograniczanie biorące się z przekonania, że mężczyzna został stworzony dla
kobiety, a kobieta dla mężczyzny. A tak nie jest. Ludzie zostali stworzeni dla siebie nawzajem.
Razem powinni się rozwijać i budować wspólnoty. Aączenie ludzi w małżeństwa oddziela ich od
wspólnot społecznych, a to pogłębia wręcz nienawiść oraz burzy ideę miłości w ogóle. Miłość też
jest darem - jeśli można się z niej cieszyć kochając jedną osobę, to czyż nie można się z niej
cieszyć kochając wszystkich?
3. Religie - jak wspomniałem, Boga nie ma. Religia nakłania do miłości do Boga.
Ukierunkowuje miłość, i to w jedną stronę. To jest po prostu złe. Ilu katolików byśmy mieli,
gdyby był zakaz chrzczenia i w ogóle wychowywania dzieci zgodnie z którąś religią? Wpajania im
od kołyski że wszystko zawdzięczają Bogu? Po co to komu?
I wiecie co...? To wszystko. te trzy elementy są kluczem, który zniewala ludzkość i zaszczepia
w niej zło. Popatrzcie, każdy powstał w szczytnym celu: pieniądz, by ułatwić wymianę towarów,
miłość by zbliżać mężczyzn oraz kobiet, oraz religia, by pielęgnować tradycje i wychowywać
ludzi w dobrym systemie moralnym. Ale to nie działa. Żaden z tych trzech elementów nie działa
jak należy: pieniądz powoduje chciwość, miłość fałsz, a religia wojny religijne. Bierze się to
stąd, że to wszystko systemy - małżeński, pieniężny i religijny. Systemy, ze sztywnymi
zasadami ustalonymi odgórnie, które ma się stosować do wszystkich sytuacji. Sytuacje są
różne, tak jak różni są ludzie. Nie można ustalić zasady dla każdej jednej sytuacji, ta jak nie
można zaprogramować kalkulatora, by zamiast obliczać, wyszukiwał wyniki wszystkich obliczeń
w bazie danych.
Trochę to przypomina budowę domu. budując z cegieł mamy prostą drogę - kładziemy cegłę na
cegle. Między nie wlewamy beton, dzięki czemu wszystko się trzyma kupy. Sęk w tym, że cegły
nie rosną na drzewach, a i pod ziemią się ich w takiej formie nie znajdzie. Cegły muszą być
zrobione. Uformowane i wypalone z gliny. Dopiero wtedy się nadają do budowy domów. I ludzie
też są takimi cegłami w obecnym świecie, z których próbuje się budować wspólnoty. Ale to nie
działa. Człowiek nie jest bezduszną gliną, którą można uformować, ani nie jest jednolitym
kamieniem, który można wyciosać by otrzymać kształt. Zawsze coś pójdzie nie tak, zawsze
wyjdzie nierówność, zawsze... i zawsze... i zawsze... skutkiem czego nigdy nie otrzymamy
JEDNEJ idealnej cegły, a próba zdobycia wystarczającej ilosci cegieł jest wręcz ABSURDALNA.
DLATEGO też nasze społeczeństwo się wali, dlatego pojawiają sięzłodzieje, mordercy, politycy,
przywódcy religijni i nauczyciele w szkołach. Nie, to nie żart - nauczycieli też wliczam do tej
grupy. Dlaczego? Bo oni przyjęli rolę uformowania dzieci w cegły, które mają spełniać swoje
zadanie. To oni próbują z nas zrobić właśnie takie bezduszne kamienie, gładko przycięte, równo
pasujące. Ale oni sami nie są równi, oni sami są niedoskonali.
Sęk w tym, że każdy człowiek RODZI się doskonały. Każdy człowiek ma swoje umiejętności i
talenty, z którymi się rodzi, każdy człowiek jest idealnie pasującym elementem układanki, który
należy wpasować na swoje miejsce, dzięki czemu będzie mógł pełnić swoją rolę. Niestety, tę
układankę ktoś próbował ułożyć kłądąc każdy klocek w nieswoje miejsce, a jak któryś nie
pasował, przycinał go by trafił na swoje miejsce. Tekst "Gdy sobie pomyślę jaki ze mnie
inżynier, boję się iść do lekarza" bierze się właśnie stąd - z klocków przyciętych tak, by
pasowały, zamiast spełniać swoją rolę. Jak się go czyta pierwszy raz, wydaje się nawet
zabawny, ale on jest wręcz doskonałym przykładem jak zgniły jest system, na którym stoimy.
Bo ten inżynier, może powinien być lekarzem? A może mechanikiem? A może najlepiej by się
wpasował jako murarz? Nie wiemy i nigdy się nie dwiemy, bo posyłając dzieci do szkół z góry
skazujemy je na nieudolne formowanie.
Proszę mnie nie zrozumieć zle - edukacja jest dobra, ważna i potrzebna. Ale i ona ma się
odbywać w odpowiedni sposób. Nie formować dziecka by pasowało do drogi - formować drogę,
jaką dziecko ma kroczyć, by szło tam, gdzie jego przeznaczenie.
Jest coś jeszcze. Informacje na ten temat mam naprawdę... rozmyte, bo czytałem o tym dawno
temu i nie wiem gdzie (jak ktoś ma linka to bardzo proszę o podanie). Pewnego razu, w
Ameryce, powstało miasto, w którym ludzie żyli bez pieniędzy i bez małżeństw (w tym
wypadku religia ma niewielkie znaczenie). Powstało ono jako eksperyment rządu USA. Po
okresie próbnym zostało zamknięte, gdyż dowiodło, że system opierający się na wolnej miłości
między ludzmi działał o wiele lepiej niż wszystkie znane nam systemy, zbudowane na pieniądzu
bądz religii. Ludzie żyli dla siebie nawzajem, a nie dla pieniędzy. Byli pełni szczęścia i radości z
pracy, a nie z posiadania. Kochali się i uprawiali seks z kim chcieli, nie było wstydu między
nimi ani intymności, a dzięki temu byli bardzo bliscy sobie. Każdy pracował dla każdego,
niczym jedna, wielka rodzina. Nikt nic nie kradł, bo nie miał po co. I wszyscy byli naprawdę
radośni. Co więcej, zazielenili spory obszar nieużytków oraz zbudowali duże miasto. Więc? Da
się? DA! Tylko trzeba CHCIEĆ!
Ale nie ma co tego się spodziewać po dzisiejszych czasach... Bo wszyscy chcą. Pieniędzy.
Teraz krótkie podsumowanie. Dzieci indygo nie są wybitne. Nie są w jakiś sposób uzdolnione.
Dzieci indygo mają jedynie świadomość tego, czym są. Opierają się systemom, które niszczą
ludzi. Stąd bierze się chęć doskonalenia swoich talentów i rozwijania samych siebie. Dlatego
mają problemy w szkołach - są jak kamienie uciekające spod dłuta kamieniarza, czy może
raczej za twarde, by zostały ociosane. Mają to samo co wszyscy, ale jako jedyne chcą tego
bronić. Bo wiedzą, że to doprowadzi do lepszego świata, wręcz utopii. Bo utopia nie jest
miejscem, gdzie każdy żyje w dostatku i ma to co chce - utopia jest miejscem, gdzie każdy ma
to co potrzebuje i się z tego cieszy. Bez żądzy. Bez zysków. Bez... pieniędzy. Ale z miłością i
radością.
AMEN!
Ps. Jeśli widzicie jakieś literówki, proszę zgłosić. W edytorze Eioby nie działa SpellCheck z FF, a
pisałem pierwotnie w notatniku. Z góry dziękuję.
Autor: Max King the Atheist
Artykuł pobrano ze strony eioba.pl
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
najpiekniejsze miejsce na swiecie edukacja globalna 148 6810Systemy emerytalne na świecie10 Nie oddam Cię za nic na świecieciagly niepokoj na swiecieNajbardziej niebezpieczne oprogramowanie na świecie11 Hitachi Mu Chip najmniejszy na świecie chip RFIDnajwspanialszy partner na swieciestatystyka chłodnictwo na świecieNajwiększe pożary w enrgetyce na świecieEtapy rozwoju transportu na swiecie i w Polsce2?ntra logistyczne na świecie2 Ruch turystyczny w Polsce i na świecieNajlepszy aparat cyfrowy na świeciewięcej podobnych podstron