Gawełek F Palma, jajko i śmigus w praktykach wielkanocnych ludu polskiego

background image

background image

Palma, jajko i śmigus

w praktykach wielkanocnych ludu

polskiego

Franciszek Gawełek

(fragmenty tekstu opublikowanego w

1911 roku)

background image

Spis treści

I.

Wstęp

4

II.

O autorze

5

III.

Wprowadzenie

6

IV.

O palmie

8

V.

O jajku

13

VI.

O śmigusie

19

background image

I. Wstęp

Wśród starych, zakurzonych książek sprzed ponad wieku, dziś trudno dostępnych, bo
w oryginale niskonakładowych i – jakbyśmy teraz powiedzieli – niszowych,

znajdują się często „perełki”. Taką jest książeczka Franciszka Pawełka pt. „Palma,
jajko i śmigus w praktykach wielkanocnych ludu polskiego”. Jest to etnograficzna
praca napisana w 1911 r. i poświęcona trzem tytułowym symbolom wielkanocnym.
Znajdziemy tu nie tylko szczegółowe omówienie źródeł tych tradycji, tkwiących w

starożytności i pogaństwie, ale także bogaty zbiór zwyczajów wielkanocnych
praktykowanych nie tylko w granicach etnicznych Polski sprzed pierwszej wojny
światowej, ale wśród narodów sąsiednich. Dowiemy się też, w jaki sposób

ewoluowały, bądź też całkowicie zmieniały postać prastare kulty drzewa
(związanego z palmą), jajka oraz śmigusa (związanego z kultem wody i ognia).

Książeczka jest – chciałoby się powiedzieć – urokliwa, choćby ze względu na styl
języka, ale i dlatego, że okiem etnografa z początku XX wieku można zobaczyć
najstarsze wierzenia Sumerów, Persów, Hindusów, Egipcjan, czy Rzymian w
postaci bardzo zwięzłej i zawężonej do trzech symboli. Choć jest to praca typowo
naukowa (zawiera mnóstwo przypisów, cytatów i bibliograficznych odniesień), to
jej treść z pewnością zainteresuje nie tylko specjalistów i warto, by szersze grono
czytelników się z nią zapoznało. Przedstawiamy więc obszerne fragmenty
książeczki, z której usunięto większość cytatów i przypisów niezbędnych
specjalistom. Dla zachowania atmosfery epoki autora zachowana została pisownia
oraz czcionka zbliżona do druków tamtych czasów. Tekst jest podzielony na cztery
części: ogólne wprowadzenie oraz trzy rozdziały – każdy z osobna poświęcony
jednemu z tytułowych symboli wielkanocnych. Przed tym dodaliśmy kilka zdań o
Franciszku Gawełce – to bardzo ciekawa, przedwcześnie zmarła, postać.

Profesjonalistom zapewne świetnie znana, ale nam laikom należy się kilka słów.

Po tej lekturze „Palmy, jajka i śmigusa” nie sposób nie zadać sobie pytania, w jakki
sposób dzisiaj obchodzimy święta wielkanocne? Niektóre ze zwyczajów
opisywanych przez Gawełka są ciągle kultywowane, inne zaś zmieniły z czasem
formę a niekiedy i symbolikę, bądź też całkiem odeszły w zapomnienie. Istnieje też

całe bogactwo innych – regionalnych i rodzinnych – zwyczajów związanych (albo i
nie!) z tymi trzema symbolami. Ich przypomnienie , lub odnalezienie pozostawiamy
Czytelnikom.

background image

II. O Autorze

Franciszek Gawełek – etnograf i bibliograf, autor wielu prac poświęconych obrzędom
ludu polskiego. W dziejach nauki polskiej zapisał się jako autor cennej „Bibliografii
ludoznawstwa polskiego" (1914 r.), a także „Bibliografii ludoznawstwa litewskiego"
(1918 r.). Urodził się 4 lutego1884 r. w Radłowie, jako czwarty syn w chłopskiej
rodzinie. Po ukończeniu szkoły ludowej trafił w 1899 r. do tarnowskiego gimnazjum.
W roku 1907 rozpoczął studia w Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przez
pięć lat studiował archeologię prehistoryczną, etnografię i antropologię. W swoich
badaniach skupiał się na regionie radłowskim. Zadebiutował w 1910r. broszurą
„Czarownik z Rząchowy w powiecie Brzeskim”, w której opisuje spotkanie z

„zapomnianym czarownikiem” – barwną postacią byłego wojaka austro-
węgierskiego, który po odbyciu służby i zwiedzeniu pół Europy wrócił do
rodzinnych stron, gdzie zajął się m.in. czarami. Sposoby jak ludziom pomagać lub

szkodzić czarownik spisywał w książeczce, do której Gawełek dotarł – z wielkim
trudem, jak sam pisze – i zawarł je w swej broszurce. Franciszek Gawełek był

współtwórcą Muzeum Etnograficznego w Krakowie i przez wiele lat skupował liczne
eksponaty, szczególnie z okolic Radłowa. W 1913 r. uzyskał doktorat na podstawie
trzech prac; jedną z nich była przedstawiana tu we fragmentach „Palma, jajko i

śmigus w praktykach wielkanocnych ludu polskiego”. Przez następne sześć lat
pracował jako nauczyciel w krakowskim gimnazjum. W roku 1919 powołany został
przez władze Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego na utworzoną specjalnie dla
niego katedrę etnografii. Katedry tej nie zdążył objąć. W sierpniu tego roku, miesiąc
przed rozpoczęciem roku akademickiego, został zaproszony na polowanie do

majątku hrabiego Tarnowskiego, gdzie nieszczęśliwie spadł z konia. Przewieziony
do Częstochowy zmarł na stole operacyjnym 9 września 1919 r.

background image

III. Wprowadzenie

Wśród licznych przesądów i zwyczajów ludowych napotykamy w iele
takich, które bardziej zwracają na siebie uwagę już to swą oryginalnością,
już też sposobem, w jaki się je praktykuje i okolicznościami, jakie im
towarzyszą. Do takich więcej interesujących zaliczam zwyczaje w
wielkanocne. Czas od środy popielcowej, albo jeszcze wcześniej, bo od
niedzieli zapustnej aż do Wielkanocy, jest bardzo zajmujący ze względu na
zwyczaje, jakie się spostrzega wśród ludu. Już chodzenie w „ostatki" z
Zapustem, kozą, Turoniem, kurkiem, Konikiem, Niedźwiedziem,
przebieranie się za Żydów, cyganów itp. jest bardzo ciekawym zwyczajem i
stanowiłoby wdzięczny temat do opracowania. Zbadać genezę tych
zwyczajów i ich związek z życiem duchowe ludu, to byłaby praca wcale

pożyteczna. Różne istnieją poglądy na pochodzenie zabobonów, przesądów,
zwyczajów i podań ludu. Jedni uważają je za zupełnie nowe, napływo we u
nas, które wniosło dopiero chrześcijaństwo, drudzy dopatrują się w nich
szczątków naszej pierwotnej w wiary, obrzędów pogańskich, inni wreszcie

chcąc pogodzić te dwa sprzeczne z sobą poglądy utrzymują, że dawne,
pierwotne wierzenia Słowian zlały się z nowymi, obcymi przesądami, które

przyszły do nas wraz z chrześcijaństwem i z tego przez asymilację w
wytworzyły się nowe pojęcia.

R. W. Berwiński dowodził, że wyobrażenia ludu, jego przesądy i wiara w
upiory, przechodziły doń razem z chrześcijaństwem tysiącznemi drogami,

że te wymarzone skarby są tylko napływem obcych żyw iołów różnych
czasów, co w ykazywał na przesądach, gusłach i czarach; o
uroczystościach ludu i obrzędach, o tym ceremoniale, w yrosłym z pojęć
religijnych ludu, z jego dogmatyki, nie mów i autor, jakkolw iek z w ielu
napomknień i z całego toku rozumowania nie trudno pojąć, że i te, wedle
zdania autora, przywędrowały do nas od obcych. Wobec takich tw ierdzeń,
dwa tylko pozostają ostateczne wnioski: 1-mo albo należy przypuścić, że

był kiedyś czas, gdy umysł Słow ian był tabula rasa, na której potem
narysowały się dopiero i rozgościły potwory pogaństwa rzymskiego
przywleczone wraz z chrześciaństwem, albo też 2-do przypuścić trzeba, że
przed przyjściem owej w iary w czary, lud miał inne w yobrażenia,
które odrzucił jako przestarzałe, a przyjął nowe. Zdaje się, że już sam Berw
iński nie był zbyt pewny swego stanow iska, jakie zajął wobec badanych
przez siebie rzeczy.

Podobnie Prof. A. Brückner utrzymuje, że wszystkie polskie w ierzenia i
przesądy są pochodzenia niepolskiego, że przybyły dopiero do Polski wraz
z chrześciaństwem, zapuściły tu korzenie i rozrosły się, znalazłszy glebę
urodzajną, na której podobne pogańskie w ierzenia od czasów
najdawniejszych w ybujały, te obce przesądy i w ierzenia w yrugowały,
zmieniły zassymilowały sobie starsze, miejscowe, pogańskie, tak, że
granicy między jednymi a drugimi oznaczyć niepodobna, że w ięc i o

śladach jakiegoś pogaństwa w tych gusłach ściślej mów ić nie wolno.

Mnie się zdaje, że niektóre przesądy i zw yczaje ludowe bliżej rozpatrzone i
zestaw ione z obcymi dałyby nam niejedną cenną wskazówkę, jak tego

background image

rodzaju rzeczy badać, i jakie z tych badań odnieść może nauka polska
korzyści. Boć przecież niemożliwem się w ydaje, aby Słow ianie, jak to już w
yżej wspomnieliśmy, nie mieli żadnego kultu religijnego, żadnych podań i
tradycyi, podczas gdy wszystkie inne, współczesne im ludy to wszystko
posiadały, a jeżeli mieli, jakżeż by mogli nagle utracić to, co do niedawna
było dla nich św iętością. Zapewne, nowa w iara musiała w yprzeć starą,
ale nim się to stało, dużo czasu upłynęło i z dawnego, żywego kultu,
pozostało wspomnienie, zachowały się resztki w formie dziś tzw.
przesądów i zabobonów. Zresztą w iemy, że kościół, wprowadzając w
iarę chrześciańską, nie mógł zabraniać nowochrzczonym w ykonywania
dawnych, po przodkach odziedziczonych praktyk i obrzędów religijnych;
kościół w iedział, że łatw iej odstąpiliby od now ych dogmatów
religijnych, aniżeli od uciech i zabaw, jakie towarzyszyły ich
uroczystościom. Stąd też, niektóre dawne praktyki uśw ięcał swą powagą,
zwłaszcza zaś te, których cel pogański łatwo mógł być zamieniony na
chrześciański. Papież Grzegorz w ysyłając w 591 r. misyonarzy dla
opow iadania w iary Anglo-Sasom polecał im, by mieli wzgląd na zw yczaje
mieszkańców, by nie niszczyli ich św iątyń, ale je raczej na kościoły
zamieniali, by nie w zbraniali obchodu uroczystości i składania ofiar w
wotach, które się odbywały na cześć szatana, lecz by je zamieniali na uczty
religijne dla chwały prawdziwego Boga. Niema w ięc wątpliwości, że tym
sposobem w iele dawnych praktyk pogańskich do dziś się przechowało, w
zmienionej oczyw iście szacie.

background image

IV.

O palmie

Rola palmy, w jakiej ją dzisiaj znajdujemy, została jej nadana później, w
czasach chrześciańskich, jednak nie w iele odbiegła od swego pierwotnego
przeznaczenia. W palmie, jaką dzisiaj spotykamy wśród ludu, pośw ięcaną
w kw ietnią niedzielę, dopatrujemy się szczątków dawnego kultu drzew, a
w ogólności roślin, pośw ięconych pewnym bóstwom.

Zanim pow iemy o kulcie drzew u Słow ian, musimy przypomnieć, jaką
cześć oddawały drzewom inne narody w starożytności. Wszystkie niemal
ludy południowe przyw iązywały do posiadania pięknych ogrodów najw
iększe szczęście tak dalece, że ich Teogonia naznaczała dla dusz błogosław
ionych po ogrodach w ieczne mieszkania, w dowód czego posłużyć mogą
pola Elizejskie, Raj ziemski, Ogrody Eden i Hesperyd a później niebo
muzułmańskie.
Nierychlej potem słynęły w iszące ogrody Babylonu, jeden z siedmiu
cudów św iata, ogrody Lukullusa, Nerona, Dyoklecyana itd. Po
wszystkie w ieki i pokolenia, kw iat uchodził za w zór doskonałości,
okrasy, przyjemności, a dar jego, jest hołdem wdzięczności i tkliwego
przyw iązania.

Starożytni Buddyści utrzymywali, że człow iek pochodzi z kw iatu lotosu, i
stąd też przy modlitw ie składali odpow iednio ręce. Odw ieczne i w yniosłe
drzewa, ogromną swą postacią, użytkiem i starością, głębokie uczyniły
wrażenie na ludziach (z rąk natury w ychodzących): człow iek
porównywując bow iem słabość swoją z ich w zrostem, krótkość życia
swego z sędziwością tych olbrzymów, tuląc się przed spieką pod ich cienie,
przenikał się w tedy poniewolnie ku nim wdzięcznością i uszanowaniem, a
stąd powstały u Greków, Rzymian, Gallów, Germanów i Słow ian gaje,
równie jak cześć odrębnych drzew, którą w idzimy dotąd dla drzewa
Baobab, w zdłuż brzegów Gw inei i Senegalu. A kiedy z czasem człow iek
obserwując życie roślin, począł się zastanaw iać nad ich początkami i
spostrzegł pewne podobieństwo do życia ludzkiego, nie trudno mu już
było w tych istotach dopatrzyć się przodków zaklętych za jakieś przew
inienie w drzewo. Stąd szacunek jego jeszcze bardziej się wzmagał.

Wedle św iadectwa Cezara istniały w Gallii św ięte dąbrow y w których
druidow ie złotymi nożami podczas uroczystości ucinali jemiołę. Druidow ie
nie mieli nic św iętszego nad jemiołę i drzewo, na którem ona rośnie, a

żaden obrządek bez listow ia dębu obejść się nie mógł. Jemiołę rosnącą na
dębie uważają za dar nieba, sądząc, że Bóg ją dla tego w ybrał. Pismo św

ięte, ile razy mów i o cedrze libańskim, z niejakiem uszanowaniem o nim
wspomina.
Wiadomo z Pliniusza, ile przemożni Rzymianie dla rozłożystych platanów

background image

mieli w zględów, kiedy je zamiast wodą. mlekiem i miodem polewali.

Kiedy Kserkses w ypraw iając się przeciw Grekom, natrafił w pochodzie na
jedno z tych drzew olbrzymich, tak się w niem był zakochał, że nie tylko na
jego gałęziach zaw iesił swoje i żon swoich drogie kosztowności, ale nie
bacząc na sławę całości wojska i cel w ypraw y, dni siedm z
nieprzeliczonym gminem przy ulubionym platanie obozował i zaledw ie
szemrania zgłodniałego ludu, zdołały go oderwać od tego drzewa. Wprzód
jednak na złotym medalu wizerunek jego w ybić kazał i tenże potem całe

życie na szyi nosił.

Przesądni Rzymianie w ierzyli, iż pomiędzy rośliną a człow iekiem istnieć
może tajemniczy zw iązek; historycy opisują, że, kiedy który z cesarzów
miał umrzeć, schło drzewo laurowe, które obrzędowo zasadzał na
Kapitolu. Drzewa sadzono często na pamiątkę osób zmarłych, albo też
jakiego w ydarzenia i w tedy nabierały one osobliwszego znaczenia, jak laur
na grobie Wergiliusza, w ierzba ocieniająca grób Napoleona I. na w yspie
św. Heleny itd.

Według Eddy, Odyn stworzył pierwszych ludzi z jesiona i olchy, drzew
północy. Prawo salickie stanow iło, że jeśli kto w yrzeknie się dziedzictwa
ojców, musi złamać sobie nad głową cztery gałązki olchy, tego drzewa uśw
ięconego tradycyą, ośw iadczając przed zgromadzeniem ludu, iż nic już nie
ma wspólnego pomiędzy nim a jego rodem.

W Indyach, skąd w yszedł kult drzew, jeszcze dzisiaj, w dniu pierwszym
maja, w Wizapur, sadzą ceremonialnie drzewo na cześć Maji, matki
bogów.
Uroczystość podobną spotykamy pod różnemi formami i nazwą u
wszystkich narodów indo-europejskich, a w w ielu miejscowościach zw
yczaj ten zachował się do czasów obecnych.

Słow ianom również znaną była cześć drzew a kult roślin wogóle był
szeroko rozpowszechniony. […] Jak szeroko rozpowszechniona była
cześć drzew u Czechów jeszcze w VIII. w., dow iadujemy się z dzieła Dra
Zibrta, pt. „Seznam povër a zvyklosti pohanskyh z VIII. vëku”. W
rozdziale szóstym: czytamy, iż pew ien ksiądz skarżył się w Rzymie, że lud
czci lipę jako bóstwo i przypisuje jej moc czynienia cudów, uzdraw iania
chorych itp. Czesi długo trzymali się uporczyw ie kultu drzew i lasów.
Jeszcze Kosmas Praski pisze, że ks.
Brzetysław II kazał rąbać i palić lasy i gaje św ięte. W XII w ieku przeciwko
tej czci powstaje „Homiliarz Opatow icki". Miasto Szczecin, główna
siedziba bożka Trzygłowa, posiadało dąb św ięty, ogromny, rozłożysty, z
obfitym cieniem i źródłem z pod niego w ytryskującem, symbolem

Trzygłowa, podobnie jak Jow isza i Zeusa, jak Perkuna litewskiego i
Jorki pruskiego, jest z pomiędzy drzew dąb, najtrwalsze i najpotężniejsze w
tym klimacie drzewo. U nas w iele było takich dębów przed nawróceniem
Mieczysława na w iarę chrześciańską, a w kilkaset lat potem pokazywano

background image

jeszcze w Warmii pod miasteczkiem Heiligenbeul dąb ogromny, do
którego pruskie i litewskie pogaństwo wędrowało. Dąb w yobrażał bożka
Trzygłowa.

Cześć, jaką oddawano roślinom, przechowała się po dziś dzień, a znalazła
swój w yraz w licznych pieśniach i obrzędach, zwłaszcza weselnych. Lud
nie tylko otaczał i otacza czcią pewne rośliny, ale wprost opiew a losy
niektórych kw iatów, jak kaliny, ruty itp. Bez roślin nie można się było
nigdy obejść: używano ich dla osiągnięcia pomyślnego lub niepomyślnego
skutku. Berw iński w ylicza 50 przeszło roślin, używanych do albo przeciw
czarom a w iek XVI zna kilka zielników czarodziejskich. Podczas sobótek,
głównych uroczys tości letnich, posługiwano się zawsze bylicą (Artemisia
vulgaris).

Pow iedzieliśmy, że Słow ianie znali kult drzew. Zachodzi teraz pytanie, czy
ten kult już na zawsze przepadł, czy też, podobnie jak rozmaitych ziół,
przetrwał do dzisiaj. Tak, przetrwał, a odnaleźć go nie trudno wśród ludu.
Wyrazem tej czci jest palma, pośw ięcana w niedzielę, nazwana Palmową,

Wierzbną, Kw ietną, lub wreszcie Różdżkową. było dla nich św iętością.
Zapewne, nowa w iara musiała w yprzeć starą, ale nim się to stało, dużo
czasu upłynęło i z dawnego, żywego kultu, pozos tało wspomnienie,
zachowa ły się resztki w formie dziś t. zw. przesądów i zabobonów.

Palmie przypisuje lud szerokie znaczenie lecznicze i czarodziejskie.
Spożywanie pączków gałązki w ierzbowej, praktykowane jeszcze po dziś

dzień wśród ludu, w celu zabezpieczenia się przed bólem gardła, znane było
już w XIV w ieku, o czem wspomina ją kaznodzieje, a Mikołaj Rej w
Postylli, w ydanej w roku 1556 w Krakow ie, w kazaniu na niedzielę 17 po
św. Trójcy, w liście 201
A. w yraźnie mów i: „W Kw ietną niedzielę, kto bagniątka nie połknął
dębowego Kristusa do miasta nie doprowadził, to już dusznego zbaw ienia
nie otrzymał".

Jak silnie tkw i w iara w moc leczniczą pączków palmy wśród ludu, w
ystarczy przytoczyć takie przykłady, jak zw yczaj dawania ich bydłu wraz z
ziemniakami, aby je zabezpieczyć przed chorobą. W okolicy Osieczan,
biegają z palmą do stajni i chlewa i mieszają nią w żłobach, aby zaraźliwej
choroby w nich nie było, krow y nią omiatają, koniom nozdrza obcierają,
aby żadnej choroby nie powąchały, poczem kładą ją na jabłoń, aby uschła i
chowają za krokiew. [Ks. Jucew icz w pracy pt. „Litwa pod względem
starożytnych zabytków, obyczajów i zw yczajów”, Wilno 1846, opisuje nam
bardzo ciekaw y sposób leczenia u Litw inów na febrę. Na karcie papieru w
ypisuje się historyę choroby, imię i nazw isko osoby chorej, poczem udaje
się z tą kartą nad brzeg rzeki. Tu trzymając w lewej ręce trzy latorośle w
ierzbowe, a w prawej wspomnianą kartkę, odczytuje się historyę choroby.
Przyszedłszy do słów:
„miał paroksyzmów", karbują ich liczbę na tegorocznem kolanku latorośli.
To się pow tarza trzy razy i ucięte kolanka tegoroczne rzucają do wody, a

background image

przeszłoroczne, wróciwszy do domu, palą".]

Prócz leczniczych, posiada palma i własności czarodziejskie. Uderzenie

palmą bydła przy w ypędzaniu go pierwszy raz w pole, ma być pomocnem
przeciw szkodliwości czarów, a krowom ma przysporzyć mleka.
Praktykuje się to zarówno wśród ludu polskiego, jak i rosyjskiego i
czeskiego. Ten sam zw yczaj aczkolw iek w innej porze, spotykamy wśród
Niemców. Wieczorem w w igilię św. Marcina przebiera się pasterz, i
chodząc od domu do domu, obdarza każdego w ieśniaka tzw. Różdżką św.
Marcina, posiadającą własności lecznicze. Różdżkę tę w iją z gałązek
brzozow ych lub palmow ych z kocankami, bardzo starannie
przyozdobionych wstążkami. Przy wręczaniu pasterz życzy, by trzody,
role i łąki były płodne i urodzajne w następnym roku. Te gałązki kładą w
ieśniacy poza drabinę żłobu, na dachu, lub też w ieszają nad drzw iami stajni,

gdyż chronią bydło przed czarami i złemi przygodami. Starodawni
Germani uważali te rożdżki za ucieleśnienie w drzew ie żyjącej duszy,
będącej bóstwem w zrostu, urodzajności i płodności.

U nas w XV w. pasterz czynił to samo na Now y Rok. Pręty przez niego
rozdawane były św ięte i nie godziło się ich brać gołą ręką, lecz „kosmato".
Palma zatknięta za obrazy i sufity domów i chlewów, ma je chronić przed
burzami i pożarem. Czesi dla zabezpieczenia się przed piorunami trzymają
dachach netresk (sempervivum i hromove koreni) a w polach w tykają św
ięcone gałązki w ierzby, by uchronić zasiew y od gradu. Wierzą, że taka w
ierzba rzucona pod w iatr odpędza burze, rzucona zaś w płomienie,
zmniejsza ich żarłoczność. Spotykamy jeszcze i dziś gałązki zatykane na
końcach łanów, jako mające bronić plony przed gradem. Podobny zw yczaj
istniał wśród ludu i w XIV w ieku, przeciw czemu w ystępowali ostro
kaznodzieje.

Czesi w ierzą, że przy pomocy pośw ięconej w ierzby i trzech pręcików
białego orzecha można odnaleźć zaklęte skarby, jak u nas to samo osiągnie
się przy pomocy kw iatu paproci.

Na zakończenie tego, cośmy o drzewach pow iedzieli, pozwolę sobie
przytoczyć średniow ieczną legendę, tłumaczącą nam, dlaczego pewne
drzewa pewną barwę przybrały.

Gdy po śmierci Chrystusa cała natura pogrążona była w smutku, sosna
w yrzekła: „On umarł, w ięc na znak żałoby przybiorę ciemny kolor i
szukać będę miejsc odludnych”.

Winorośl w Sorrento szepnęła: „Z żalu zczernieją moje jagody a z prasy, w
której w yciskać je będą, spłynie „Lachryma Chris ti".

Wierzba babilońska posłyszawszy straszną w ieść z Golgoty, westchnęła:

„On umarł, teraz smutne moje gałęzie zw ieszać się będą zawsze ku
wodom Eufratu i płakać łzami jutrzenki".

background image

Cedr Karmelu jęknął: „On umarł, odtąd ocieniać będę tylko groby, i ani
dzikie gołębie, ani piegże nie będą słały gniazd na moich gałęziach".

Cis się odezwał: „On umarł, teraz będę rósł tylko na cmętarzach, pszczoła
pod karą śmierci nie dotknie się moich zatrutych kw iatów, ptaki w mych
gałęziach śpiewać nie będą, a w yziew y moje zarażą febrą nieroztropnych,
którzyby pod moim cieniem szukali spoczynku".

Kw iat fryzu rzekł: „On umarł, w ięc na zawsze pokryję fioletem swój złoty
kielich, i nosić będę w ieczną żałobę".

Jedynie tylko dumna topola pozostała niew zruszoną: „Cóż mnie to obchodzi
? – w yrzekła – On zmarł z powodu grzeszników, a ja jestem niew inna,
zostanę taką, jaką byłam".

I za ten brak czucia, liście topoli skazane są na ciągłe drżenie. Polskie
podania ludowe podają inny powód drżenia liści topoli, a mianow icie: gdy

żadne drzewo nie chciało użyczyć Judaszow i sw ych gałęzi na jego
zbrodniczy zamiar, wówczas topola ofiarowała mu swe konary i od tej pory,
za karę, drży przed Panem Bogiem.

Poetyczna ta legenda św iadczy o silnie wkorzenionych w szczep aryjski
panteistycznych poczuciach, pokrew ieństw ie między człow iekiem a rośliną
w poezyi Indusów, która tu znalazła swój w yraz, gdy cała natura opłakiwała
śmierć Boga-Człow ieka i wdziewała po nim żałobę".

V.

O jajku


Drugim zw yczajem w ielkanocnym o podkładzie pogańskim jest zw
yczaj św ięcenia i spożywania jaj w ielkanocnych. Już od
najdawniejszych czasów jajko odgrywa ło bardzo ważną rolę w życiu
ludzkiem. Mity indyjskie w yprowadzają początek św iata z
jednego olbrzymiego jaja.

Podanie ukraińskie opow iada, że dawnymi czasy, gdy ziemia była jeszcze
pusta, zesłał Bóg na ziemie koguta, aby ją ożyw ił. Kogut zniósł jajko, z
którego w ypłynęło siedm rzek, te zrosiły doliny i wkrótce wszystko
pokryło się zielonością, ożyw iło kw iatami, napełniło owocami.

Stosowanie jajka, jako środka oczyszczającego, znane było w medycynie
starożytnej (o czem znajdujemy w yraźne w zmianki u Ovidiusa). Ow idyusz
radzi młodzieńcow i, aby w razie choroby swej ukochanej, udał się po radę
do znachorki: „Niech przyjdzie babka, by dom i łoże oczyścić i w drżącej
dłoni niech niesie przed sobą siarkę i jaja”.

Podobnie Juwenal i inni radzą używać jajka w rożnych w ypadkach choroby.
Bardzo częs to ciało chorego obwodzono dokoła jajkiem, poczem w
ynoszono je na rozstajne drogi i w yrzucano w tem przekonaniu, że tym

background image

sposobem odrzuca się również chorobę od danej osoby. Jest to po prostu
najtańsza i najprostsza forma metody kuracyjnej tzw. „transplantatio morbi s.
mali"

Według Klemensa Aleksandryjskiego, jaja użyte do podobnej operacyi
traciły zdolność dalszego rozwoju. Jajko bow iem, jako dające początek
nowemu życiu, samo z natury rzeczy uważane było za samoistną, żywą
w stanie chw ilowego uśpienia pozostającą istotę, symbol siły
tworzącej i niszczącej, dnia i nocy, żywota i śmierci, tego przebytego

życia, które zgasło i tego nowego, które się ma zacząć i jako takie, mogło
uchodzić za dostateczą przynętę dla demona, czy ducha, od którego
człow ieka lub bydlę uwolnić należało. Zw yczaj w ynoszenia jaj
oczyszczających na rozstajne drogi, dał z czasem powód do uważania
ich jako ofiary na cześć Hekaty.

Jako siła przeciwdziałająca złym duchom, jajko używane było w kulcie
umarłych jako tzw. „coena novemdialis", tj. uczta dziew iątego dnia
zamykająca okres żałoby. Jajko wkładane nieboszczykow i do grobu (o
czem później), miało go oczyścić ze wszystkich nieprawości: w iara ta do
tego stopnia była rozszerzona, iż utrzymywano, jakoby nieboszczyk,
któremu tego nie uczyniono, zjaw iał się po śmierci, żądając od przyjaciela
ofiary.

Skoro już raz przyjęła się w iara w moc przeciwdziałającą złemu duchow i,

poczęto jajka używać nawet tam, gdzie ono było zupełnie zbyteczne, np.
przy zakładaniu nowego domu (z tem łączy się w iara w potrzebę ofiary
przy wszelkim początku, jako to: zakładaniu miast, w znoszeniu ogromnych
budowli itp. (por. Schreiber, „Twórcy bogó w, podanie o zabójstw ie brata
przy budowaniu w ieży Maryackiej itd.). Żydzi, według św iadectwa
„Tozefty" z XI w. po Chrystusie, wkładali jaja lub ich skorupy w ściany
domów, co miało je bronić przed złymi duchami. Wróżenia za pomocą jaj
rozw inęły się szeroko w Indyach, Indochinach i lndonezyi.

Jak u starożytnych, jaja mają w ielkie znaczenie i u Słow ian w obrzędach
pogrzebo w ych. U południow ych Słow ian rodzina zmarłego udaje się na
mogiłę i pozdraw ia go słowami: „Chrystus zmartw ychwstał", poczem
stacza z mogiły jajko i zakopuje je tam, gdzie się samo zatrzyma. W
Chorwacyi dotąd utrzymuje się zw yczaj kładzenia na św ieże jeszcze mogiły
jaja, jabłka i chleba dla zmarłych. W Małorosyi, każdemu, kto umiera w
Wielki Tydzień, dają do rąk jajko malowane na czerwono, a w Św ięta
Wielkanocne odpraw iają po cmentarzach nabożeństwo żałobne za dusze

zmarłych. W Brusturach w Wielki Czwartek, dzieci ubogich rodziców
otrzymują od zamożnie jszych jako jałmużnę za dusze zmarłych, perepiczki
lub pisanki.

Zw yczaj wkładania jaj do trumny, jako środka oczyszczającego,
praktykowany bywa jeszcze i w czasach dzisiejszych. W ,,Ludzie" z r. 1909,
na s. 35 czytamy notatkę Dra W ł. Kosińskiego, z której się dow iadujemy,

background image

że w Maniow ie, w iosce ruskiej nad granicą węgierską matka włożyła
dziecku do trumny jajko. Na zapytanie sędziego, w jakim celu je tam
włożyła, odpow iedział wójt: ,,żeby się dziecina miała czem baw ić". W

„Czasie" z r. 1861, nr. 51 czytamy, że umarłemu włożono do trumny
oprócz różnego gatunku ziarna, jak żyto, jęczmień, ow ies, tatarka, proso,
konicz i rozsada, także miód i jajo, kawałek słoniny i kiełbasy i nakryto

książką do modlenia.

Jak dawniej ten zw yczaj wkładania jaj do trumny, był szeroko
rozpowszechniony, przekonują nas o tem w ykopaliska. W kijowskiem
muzeum, wśród przedmiotów pochodzących z mogilnika słow iańskiego
przedchrześciańskiej doby, rozkopanego przez W. Chwojkę i S.
Mazarakiego, w pobliżu wsi Browarek, pow iatu Hadziackiego (gub.
Połtawska), oglądać można malowane kurze jajo. Również bardzo starą,
bo z IV w. po Chrystusie pochodzącą pisankę znaleziono w trumnie
kamiennej w Herrnsheimie pod Wormacyą, obok zwłok dziewczęcia i
monet, wskazujących na czas około 320 po Chrystusie. W Monumenta
Poloniae historica, w t. IV. na s. 601, czytamy, że gdy syn Alberta, sędziego
z Pruśnic do ósmego roku nie mógł chodzić, matka jego Beatrix zaniosła
go do grobu św. Jadw igi i modliła się do św iętej o w yzdrow ienie
dziecka, stał się istotnie cud.

Zw yczaj urządzania w Wielki Tydzień ofiar oczyszczających na grobach
zmarłych, zwłaszcza u południow ych Słow ian, naprowadza nas na
stw ierdzenie faktu, że Słow ianie istotnie w porze w iosennej obchodzili św
ięto umarłych, podobnie jak w Grecyi i dawnej Italii. Tak w Italii w

miesiącu lutym, tym, według objaśnienia starożytnych, miesiącu
„oczyszczeń", obchodzono św ięto Feraliów albo Parentaiiów, pośw ięcone
czci i łagodzeniu gniewu zmar łych przodkó w, którzy w tym czasie mieli
opuszczać mogiły i snuć się po św iecie. Podobnie było w Grecyi
starożytnej. Na Rusi, według św iadectwa

„Stogłowu" w W. Czwartek lud w ywoływał duchy.

Kaznodzie je polscy XIV i XV w ieku stale napomina ją w iernych, by już raz
zaprzestali tych praktyk pogańskich karmienia dusz w Wielki Czwartek. „W
W. Czwartek nie umywają po w ieczerzy mis – pow iada kaznodzieja – a
niektórzy zostaw iają umyślnie na nich resztki potraw – karmią się niemi w
nocy dusze umarłych, lub demon, zwany ubożę, którego chowają po domach
dla szczęścia i mienia". W innem miejscu nie ogranicza kaznodzie ja tego zw
yczaju do w ieczerzy w ielkoczwartkowej, a tw ierdzi ogółem że się we
czwartek zostaw ia ostatki w ieczerzy dla demonów, zwanych ubożami. Obie
wersye – pow iada prof. Brückner mają słuszność : dusze zmarłych
częstowano rzadziej, raz lub kilka razy, np. na w iosnę i jesień, lecz ubożę, t.j.
pionka (skrzata lub latawca) przebywającego stale przy domu, należało co
dzień lub co tydzień uraczać.

Obyczaj zostaw iania resztek czwartkowej w ieczerzy dla „ubożą" był w
Polsce ogólny; czytamy w ięc w „Postępku prawa czartowskiego" z r.

background image

1570: „gdy się (chłopce) stanie, jako w ierzy, mów i czartu ku czci modlitw
y, miece swoje włosy (jest to rzeczyw iście zabytek pogaństwa) na ogień,
ofiary czyniąc, we czwartek po w ieczerzy zostaw ia potraw i zjada to w
nocy nie w iem kto". W
„Sejmie piekielnym" (w yd. 1622) opow iada nocny Lelek: ,, We czwartków

dzień po w ieczerzy broję troje dziw y. Ludzi straszę... Przeto warzy
ubogiemu we czwartki nie dają, tak z naczyniem niepomytem to dla nas
chowają". W

„Czarownicy powołanej" również z tym samym zw yczajem się
spotykamy. Ciekawe przykłady tegoż zw yczaju mamy u Czechów. Znany
jezuita i patryota czeski, Balbin (Miscellanea historica 1681) opow iada o
sobie, jak rolę Daniela wobec kapłanów Bela naśladował. Ks. Wacław
Klugar opow iada w Katechizmie (r. 1745) „kterak u son, seda mych
rodicuv u vecer ctvrtecm a sobotni na misach nechâvali.. dcera (jeho)
pravila: tato, jste li pak vy hospodarem nebo jinsiho hospodaficka mänie?
Jâ to snim a nic nenechâm.
Takyjest to strâvila, nâdoby umyła a spat se polożila za pec". Michał z
Janowca (kaznodzieja XV w.) użycza następującego, ważnego przyczynku.
W Wielką Środę, mów i on dosłownie, trzeba parafian upominać, by nie
palili stosów, tzw. gromadek, wedle obrządku pogańskiego, na pamiątkę
dusz sobie miłych (Prof. Brückner). Według O. Kolberga na Pokuciu przez
cały W. Tydzień płoną ognie na polach, co zapewne ma chronić
mieszkańców przed powracającemi duszami. Zw yczaj ten, jak mi opow
iadano, istniał do niedawna. Dopiero w ostatnich czasach, z powodu
nadużyć, jakie się często działy, został zniesiony.

U nas, w Krakow ie, jeszcze po dziś dzień istnieje zw yczaj obchodzenia św

ięta umarłych, we w torek po Wielkanocy. Jest to t. zw. Rękawka. Nie będę
się tu zastanaw iał nad samą nazwą tej uroczystości. Chodzi mi o sam fakt
istnienia zw yczaju i jego znaczenie. Naw iasem wspomnę tylko, że
Łepkowski nazwę tę uspraw iedliw ia okolicznością, iż tam ręce łapiących
główną odgrywają rolę.

Podobnie prof. Rostafiński. Jaja gotowane – mów i Łepkowski – główną
tu odgrywa ją rolę. Rzucane z kopca wskazują, że to obrzęd pogrzebow y,

pamiątka śmierci założyciela grodu. To Dziady nagrobne, tryzna słow
iańska, ukraińska i litewska chautura, stypa pogrzebowa, panichida
ruska. Istnieje nawet tenże sam obyczaj (i pod tęż samą porę) na
Białorusi, u Serbów, Słow ian nadelbiańskich i Rosyan, zwany tam
Radownicą , Radunicą, Raditelskoj i Raduńcem. Jajecznica i jaja przy
tych ucztach na mogiłach, a tłuczenie jaj i tarzanie ich po kurhanach jest
w obrzędach ow ych koniecznością nieodzowną. Zaduszki takie, jak jak
to już wspomnieliśmy w yżej, przypadają wszędzie u w ymienionych
ludów na w iosnę, około czasu Wielkanocy. Prastara praktyka z jajami
od Słow ian zapewne przeszła do Gruzinów Kaukazu, gdzie również
spotykamy praktyki religijne na grobach umarłych. Podobnie Żydzi
Polski, Litw y i Kaukazu po pogrzebie krewnych zw ykli spożywać jaja,
przyniesione przez kogoś z postronnych, nie tyle na znak smutku, ile

background image

raczej jako symbol zmartw ychwstania po śmierci. Nie mniej ważną rolę
odgrywa jajko w obrzędach weselnych różnych ludów, jak n. p.
Malajczyków, gdzie każdy z gości weselnych otrzymuje bukiet kw iatów
sztucznych strojny we wstęgi i jajka czerwone. U Rusinów w pierwszym
dziesiątku XIX w. jajkami ubierano korowaj, poczem zjadało je młode

małżeństwo. W Radomskiem narzeczona przesyła narzeczonemu po
Wielkanocy pisane kraszanki, śmigusem zwane. Jako symbol
oczyszczający i chroniący przed złą mocą spotykamy jajko u cyganów
siedmiogrodzkich, gdzie mąż, chcąc ustrzedz żonę od niepłodności,
przebija otwór z obu stron jajka i wdmuchuje zawartość jej w usta, w Rosyi,
gdzie wszyscy, którzy w jakikolw iek sposób zatrudnieni byli przy
narodzinach, muszą się oczyścić wodą, do której wrzucają chmiel, jajo i ow
ies. Zaw ieszanie skorup jaj u sufitu spotykane dość często w chatach ludu
polskiego ma je zapewne ochronić przed mocą nieczystą. Jajko posiada
jeszcze i inną własność, a mianow icie ma pomagać człow iekow i do
osiągnięcia bogactwa. Kto chce posiąść inkluz (tj. pieniądz, który raz w
ydany zawsze wraca do właściciela) ma jajo od czarnej kury włożyć za
krokiew, a włożywszy, nie myć się przez dziew ięć dni i przez tyleż dni nie
odmaw iać pacierza. W dziew iątym dniu zrodzi się inkluz.

Wspomnieliśmy już poprzednio, iż jajku przypisywano moc oczyszczającą,
która to moc w czasach chrześcijańskich w zmaga się jeszcze przez
kościelne pośw ięcenie. Dawne św ięto w iosenne ku czci zmarłych zostało
przeniesione na chrześcijańską Paschę i zlało się z nią niejako w jedną
całość. Oficyalnem zaś św iętem umarłych jest dziś, jak w iadomo, dzień
zaduszny.

Wiara w zjaw ienie się duchów w porze w iosennej nie znikła jeszcze,
owszem napotyka się ją bardzo często. W Wielki Piątek odbywają
nieczyste duchy schadzki i wspólne zabaw y, zbierając się zw ykle na Łysej
górze a w iara ta tak jest silnie zakorzenioną, że trudno nawet spotkać w
ieśniaka lub w ieśniaczkę, któraby coś nie słyszała o Łysej górze i nie w
iedziała o życiu i ucztach czarownic. W Gruzyi W. Czwartek uważany
bywa za dzień czarownic, w okolicach Niemiec – pierwszy maja jako tzw.
Walpurgisnacht. Pamięć o nocy czarownic zachowuje się wśród ludu
niemieckiego, osobliw ie zaś w tych stronach, gdzie niegdyś żyły słow
iańskie plemiona, z czasem uciemiężone i starte. Długi czas jeszcze po
narzuceniu tym pogańskim ludom chrześcijaństwa kapłani dawnej w iary
starali się zachować jej zw yczaje i św ięta. Jednem z św iąt takich był
dzień pierwszy maja. Ażeby obchodow i jego przeszkodzić, otaczano gaje
św ięte i uroczyska chrześcijańskiemi strażami.
Zgromadzeni poganie dla odpłoszenia ich, przebierali się w dziwotworne
postacie i wpadali na nie z wrzaskiem, ogniem i łoskotem. Chrześcianie,
naw ykli w idzieć we wszystkich obchodach sprawę szatańską, uciekali,
biorąc to za zjaw isko piekielnych duchów, poczem lud swobodnie
odbywał swoje obrzędy.

Wiedźma i dyabeł, pow iada p. Klinger, moce piekielne, są chronologicznie

background image

późniejszą zamianą krw iożerczych i złośliw ych umarłych, chw ilowo
w yrywających się na wolność i korzystających z niej gorączkowo.
Przyjąwszy to tw ierdzenie, łatwo zrozumiemy znaczenie jajka w
ielkanocnego. Posiada ono siłę oczyszczającą i broni żyw ych przed
powracającymi w tym czasie złymi duchami na ziemię. Jajko miało być
niby metaforą błyskaw icy i słońca, a zatem odżywczych sił przyrody i jako
takie nazywane było błyszczącem, złotem lub czerwonem. Litewska
zagadka tak określa jajko: „rozbiłem lód (skorupę), znalazłem srebro
(białko), rozbiłem srebro, znalazłem złoto (żółtko).

Pozostaje nam jeszcze pow iedzieć o jajku jako pisance. Że pisanki są
bardzo stare, o tem nie wątpimy. Znajdujemy je na grobowcach
starożytnych, w w ykopaliskach itd.

Jajo malowane w połow ie czarno, w bachicznych i orficznych misteryach
znamionuje już to dzień i noc, już to śmierć i życie, już teraźnie jszość i
przyszłość. Jest ono tam symbolem tellurycznego organizmu, jakby
oznaczeniem siły tworzącej i niszczącej zarazem. Spotykamy się z niemi w
pitagorejskich naukach. Mamy je w indyjskiej kosmogonii, w mitach
egipskich, u Fenicyan, Chaldejczyków, Persów. Na rzeźbach grobów
rzymskich i greckich, jako najpowszechniejszy symbol śmierci się pow
tarza. Mnóstwo przykładów przytoczyćby można w ykazujących, iż już w
najodleglejszych czasach używano pisanek jako godła przebytego życia i
tego nowego, co się ze śmiercią zaczęło. Mity, rzeźby, malowania, a nawet
jaja w ypalone z gliny, znajdywane w grobach rzymskich, greckich i słow
iańskich, mogłyby posłużyć tutaj za w ymowny dowód tego tw ierdzenia.

Skorupy jaj farbowanych mają także swe znaczenie. W Krakowskiem, we
wsi Wola Filipowska, w yrzucają je za chałupę i do ogródka w tem
mniemaniu, że w pierwszym razie urośnie z tego macierzanka a w drugim
bukszpan. W Galicyi wschodniej Rusini wrzucają je do wody dla
Rachmanina i św ięcą potem dzień dwudziesty, który się nazywa

Rachmański Wełykdeń.
Dwudziestego bow iem dnia skorupy dopłyną do krainy Rachmanów,
a wówczas i tam jest św ięto.

I w Polsce od najdawniejszych czasów znano pisanki. W przypiskach do
Kroniki W. Kadłubka, w kodeksie Eugeniańskim tejże kroniki, w ydanym
przez
A. Przezdzieckiego, znajdujemy w yraźną wzmiankę o pisankach. Mistrz
Wincenty w yrzucając Polakom ich niestałość, pow iada, że się baw ią ze sw
ymi panami (królami), jak z malo wanemi jajkami. Co do pochodzenia
pisanek, lud przypisuje im bardzo dawne pochodzenie. W siedleckiem iud
w ierzy, że pisanki powstały z kamieni, którymi zadano śmierć Św.
Szczepanow i. Na koniec musimy jeszcze wspomnieć o sposobie
przyrządzania dziś pisanek. Pisanki nazywają się rozmaicie. Ufarbowane na
jeden kolor, czy to przez gotowanie, czy przez moczenie w pewnym barw
iku, noszą nazwę malowanek , kraszanek lub byczków. Jeżeli na tem

background image

jednos tajnem tle w yskrobany jest deseń, to jajko nazywa się skrobanką lub

rysowanką. Wreszcie, jeżeli jajko zdobi różnokolorow y deseń, przez
pokrycie woskiem pewnych jego części a następnie gotowanie w
barwnikach, to zow ią ie pisanką a sposób malo wania – pisaniem.
Poznawszy w ten sposób rodzaje i odmiany pisanek przypatrzmy się
sposobow i ich przyrządzania, czyli jak się im nadaje pewne barw y.

Barwniki otrzymuje lud zw ykle z roślin. Na kolor żółty gotują jaja w
łupinach cebuli, w odwarze z kory dzikiej jabłoni, lub w pączkach kw iatu
knieci błotnej (caltha palustris); na brunatny w brazylii, lub moczą w
wodzie stojącej w w ydrążeniu pnia dębowego; na fioletow y w listkach
kw iatu ciemnej malw y (Altea rosea); na zielony – w kotkach osiki z
ałunem, w listkach jemioły lub żyta młodego; na pomarańczow y – w
krokusie (Carthamus tinctorius); na czarny – w korze z olchy i młodych
liści klonu czarnego (Acer tabaricum); na czerwony – w odwarze z
robaczków „czerwcem" zwanych.

Pisanki sporządzane bywają najczęściej przez kobiety, rzadziej przez
mężczyzn... Pisanie polega na nakładaniu wosku na jaje przy pomocy szpilki,
igły ze złamanem uchem, lub patyczka rozłupanego na końcu, gdzie
osadzona jest cieniutka rurka blaszana, cienki pieniążek lub koniec

sznurowadła.
Desenie, jakie spotykamy, bywają zazw yczaj w ykonyw ane dowolnie, „z

własnej głow y" a nie z jakichkolw iek wzorów. Z form pojedynczych,
prostych, w yrodził się powoli ornament złożony, tchnący bogactwem formy.
Z rozkrojonego jabłka na połówki powstał deseń „w jabłuszka", dzwonek
polny dał „dzwoneczki", sosna „sosenki" itd.

VI. O śmigusie


Trzecim, również bardzo dawnym, bo do czasów przedchrześcijańskich
odnieść się dającym zw yczajem, jest zw yczaj oblewania się wodą w drugi
dzień Wielkanocy, zwany pospolicie śmigusem albo dyngusem. Pomijając
kwestyę filologiczną co do samego w yrazu śmigus i dyngus, czy jest on
pochodzenia niemieckiego, jak chcą niektórzy czy jakiego innego,
konstatuję w tym zw yczaju fakt użycia samej wody, w czem dopatruję się
przeżytku dawnego kultu tegoż żyw iołu. Prof. Brückner uważa śmigus, jak
inne tego rodzaju praktyki ludowe za pozostałość po kolonistach
niemieckich; może jednak raczej należy je uważać za jeden z pozostałości,
ale nie niemieckich, lecz dawnych, pogańskich. A nawet, żebyśmy przyjęli,

że przyszły one do nas z Niemiec, to przecież i w Niemczech nie były nowe,
ale utrzymały się tam z dawnych czasów. Zw yczaj bow iem oblewania się
wodą jest znany u różnych ludów, a jeżeli w różnych krajach zachował się
jako zabytek kultu wody, to dlaczegóżby się nie miał zachować u nas.
Znając konserwatyzm naszego ludu, nie trudno nam stw ierdzić, że w iele w
dzisiejszych przesądach jest pogańskiego, że lud nie tak łatwo pozbywa się

background image

starych naw yknień i zmienia swe przekonania. Ze źródeł XV w ieku –
słowa prof. Brücknera – da się stw ierdzić, jak dalece lud i na polu w
ierzeń jest konserwatywny, jak mało zmieniają się, nawet w przeciągu
pięciu w ieków, pojęcia i zw yczaje w pewnem stadyum rozwoju, jak próżne
są nakoniec usiłowania Kościoła walczącego od w ieków a na darmo z
gusłami. A w ięc jasno tu mamy stw ierdzony konserwatyzm ludu;
przyjąwszy teraz, że Słow ianom znany był kult wody, co stw ierdzają
wszyscy historycy kultury, trudno przypuścić, by się ten kult nie
przechował do XIV w ieku, to jest do czasów kolonistów, a następnie, by nie
dotrwał aż do naszych czasów. Wszak już kaznodzieje w ieku XV grożą
klątwą tym, którzy się baw ią igrzyskami „zw yczajem pogańskim, co się zw
ie dyngus". W rękopisie zaś do pow yższych słów dodano na boku ,,a
przecież mistrz w Racionale pozwala to, gdyż dyngusy nie są bez
mistycznego znaczenia".
Zatem, gdyby dyngus u nas był czemś nowem, zaszczepionem dopiero
przez Niemców w w ieku XIV, to na pewno kaznodzieja w ieku XV nie
nazywałby go zw yczajem pogańskim i nie w ystępowałby przeciw niemu,
jak w ystępował przeciw w ielu innym przesądom (superstitiones), ale
pow iedziałby wprost:
„zaprzestańcie tej obcej dla nas zabawki, porzućcie ją". Notatka, „dyngusy
nie są bez mistycznego znaczenia", upewnia nas w naszem tw ierdzeniu,
że śmigus, dyngus, jest zabytkiem kultu wody, że dzięki w zajemnemu
oblewaniu, uczestnicy zyskują duchowe oczyszczenie się, odradzają się.

Ponieważ często zdarzały się w ypadki zatonięcia, w ięc też stale zakazywano
urządzania śmigusa; zakazywał go Michał z Janowca, statuty biskupa
poznańskiego, Andrzeja Łaskarza (zm. 1426 r.): ,,Dingus prohibetur". W
części pierwszej t. V. „Starodawnych prawa polskiego pomników"
(Kraków 1878) ogłoszono uchwały synodu dyecezyi Poznańskiej, odbytego,
jak się zdaje w r.
1420; w uchwałach tych znajdują się postanow ienia przeciw niektórym
zw yczajom zabobonnym, praktykowanym naówczas w dyecezyi. Czytamy
tam między innymi: „Dingus prohibetur" w art. XXXIV.: „Zabraniajcie,
aby w drugie i trzecie św ięto w ielkanocne mężczyźni kobiet a kobiety
mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja i inne podarunki, co pospolicie
się nazywa dyngować, ani do wody ciągnąć"... Z dalszych dziesiątków
tegoż w ieku posiadamy dość obfite w iadomości o oblewaniu w
ielkanocnem u nas.

Przypatrzmy się teraz, jak się inni pisarze zapatrują na śmigus, a następnie,
jakie woda ma zastosowanie w ceremoniałach ludu. Hanusz spow inowaca
obyczaj owego oblewania wodą w Wielkanoc ze skandynawską czcią
Thora i z słow iańskiem bóstwem w iosny Pogodą, w ykazując istnienie
takiegoż zw yczaju z tąż samą myślą w lndyach i Persyi. Kazimierz Szulc
(w rozpraw ie o ludow ych bałwochwalczych uroczystościach) odnosi

śmigusy do czci trackiej Atesa, bóstwa słońca i bogini ziemi Kybeli.
Grainert (Studya nad podaniami) w idzi początek zw yczaju w pogańskiem

św ięcie Nii, czyli Niw y, żony Peklenca, w itającej na w iosnę ziemię w

background image

towarzystw ie pachołka swego Dyngusa.
Marcinkowski zastanaw ia się nad tożsamością śmigusa u nas i nad
Gangesem, gdzie należy do obrzędów św iąt w iośnianych, które tam lluli
nazywają.
Karłow icz wreszcie pisząc o śmigusie nie w ypow iada swego zdania co do
jego pochodzenia, mimo, że mu przyznaje bardzo stare pochodzenie.

Najsnadniejszą drogą w badaniach takich – mów i Łepkowski – jest
zgodzenie się z Marcinkowskim na pewnik, iż cyw ilizacya pogańska
ludów słow iańskich miała równie, jak cyw ilizacya innych ludów
starożytnych, jedną tradycyę nauki ezoterycznej, przechowaną w micie
religijnym społecznym. Mit religijny zaginął częściowo a odnaleźć go
można w różnych praktykach obyczajow ych ludu, przestrzeganych nieraz
jakby relikw ie św iętej przeszłości.

Słow ianom znany był zarówno kult ognia, jak i kult wody. Słow ianie czcili
wody i w fantazyi swej zapełniali je rusałkami, w iłami itp.; dziękując za

jakieś otrzymane dobrodziejstwo wrzucali do wody srebrne monety, co
było również zw yczajem i w lndyach. Kosmas i Nestor wspominają o
darach, jakie składano wodom w ogólności. O czci wody u Litw inów pisze
Narbutt i do niego też odsyłam po szczegóły.

Oblewanie się wodą znane było w Indyach, znane u Persów i innych. U
Czechów zwało się Oblevacka. Dr. Zibrt pisze o czci wody u Czechów:
Zakazy składania ofiary, robienia wróżb, pow tarzają się w uchwałach
synodów, a jednak kult wody był tak głęboko zakorzeniony, że przeżytki
jego do dziś dnia istnieją w zabobonach ludow ych. Ciekaw y obrządek
opisuje Burchard z Wormacyi z w ieku XII. W czasie suszy dziewczęta
oprowadzają małą dziewczynkę nagą. Napotkawszy roślinę, zwaną blekot
(belisa) w yrywa ją małym paluszkiem prawej ręki, przyw iązuje sobie do

małego palca prawej nogi i tak wlecze ją do rzeki. W rzece roślinę topią, a
dziewczęta gałązkami, które trzymają w rękach, pokrapiają nagą

towarzyszką, a potem odprowadzają do wsi, prowadząc nawspak rączym
śladem. Taki sposób ściągania potrzebnego deszczu do dziś dnia istnieje.
Na dowód przytacza Zibrt zw yczaj ludow y w Tyrolu wzajemnego
polewania się wodą przez dziewczęta i chłopców, dalej perperyę

nowogrecką, peperugę bułgarską, dodolę serbską, topolyę w ielkoruską, oraz
obrzędy z Lazarem na Kaukazie.

Wracając do kultu wody u nas, o którym wspomnieliśmy już na samym
początku, że istniał u nas w XIV w ieku, przypatrzmy się dzisiejszym

background image

praktykom ludow ym. Woda uchodzi zawsze za symbol oczyszczający, stąd
też nawet ogień, który jest samą czystością, zbrukany przez zetknięcie się ze
św iatem, musi się oczyszczać w wodzie: gdy woda wre, to on właśnie

kąpiąc się w niej, w ywraca takie koziołki. Ogień w ymieciony z pieca
piekarskiego należy przeżegnać i postaw ić przy nim garnek z czystą wodą,
bo się w niej będzie ogieniaszek czyścił. Uroki można odpędzić od chorego
tylko przy pomocy wody, do której należy wrzucić 9 węgli i uważać, czy
węgle syczą i czy poszły na dół, lub pływają po pow ierzchni. Wodą tą
należy natrzeć puisa, czoło i piersi, a następnie w ypić pewną dozę. Wodą
polewa się każde nowokupione bydlę, by je zabezpieczyć przed chorobami
i „złym w zrokiem", wodą obmywa się oczy przy pierwszem zobaczeniu
jaskółki na w iosnę, aby były zdrowe, woda, według w iary ludu ma zw
iązek z św iatem zaziemskim a wrzucone doń skorupy jaj dopłyną do
krainy Rachmanów i zw iastują umarłym św ięto zmartw ychws tania, w
wodzie obmywa się dusza po w yjściu z ciała i stąd to w sąsiedniej chacie,
gdzie leży umarły, nie pijają wody z rana.

A czemże jest zw yczaj puszczania w ianków na wodę, jeśli nie uw
ydatnieniem tej w iary w moc wody, która jako mająca styczność z krainą
duchów, ma w ywróżyć dziewczynie jej przyszłość. Dziew ica
puszczając swój w ieniec na wodę, składa w nim niejako swój los, składa w
nim nadzieję, w przekonaniu, że się nie zaw iedzie, że życzenia jej zostaną
odgadnięte. Wiadomo, że człow iek pierwotny, żyjący na łonie natury, tylko
z tą naturą miał do czynienia. On w niej w idział wszystko i ona mu też
wszystkiego użyczała, a czując swą od niej zależność, był wobec niej
zobow iązany. Więc też ubóstw iał siły przyrody i starał się zawsze tak

postępować, by niczem i nigdy nie obrazić Bóstwa. Stąd to wstępując
razem z przyrodą w now y okres życia, w nową porę roku, człow iek w
idział jej odnaw ianie się, w idział oczyszczanie z brudów zimy i sam starał
się podobnie odnow ić, oczyścić na duszy i ciele, by podobnie jak ta jego
opiekunka, rozpocząć życie nowe.

Cześć dla wody do tego stopnia jeszcze dziś się zachowała, że lud uważa
wprost za grzech wrzucać do wody coś nieczystego. Woda nie tylko na
ludzi, ale i na martwą przyrodę, jak drzewa, może w yw ierać swą moc
zbaw ienną. W Tomicach, w pow. Poznańskim, jeżeli drzewo owocowe
przes tało rodzić, trzeba pójść na Resurekcyę, i nie oglądając się, w
milczeniu przynieść wody św ięconej, pokropić drzewo, zapukać
trzy razy do pnia i pow iedzieć :

„Wstawaj! Przyszedł czas, że musisz nosić owoce”. Od tego czasu drzewo
będzie miało owoce.

Nie tylko u nas, ale i u innych Słow ian kult ten jeszcze żyje. Wedle
Bogdanow icza, lud na Białej Rusi dotąd czci religijnie „jeziera,
kładziezi i istocznicy", a woda źródlana „żywa" uznaje się za ważny

środek lekarski.

Reasumując to wszystko, cośmy dotychczas pow iedzieli o wodzie,

background image

przychodzimy do wniosku: w iara w oczyszczającą moc wody, datująca się
od najdawniejszych czasów, doszła do nas w różnych formach, a między
innymi i w śmigusie. Woda oczyszcza żyw ych, jak ogień czyści dusze

umarłych, a jako mająca styczność z krainą pozaziemską, wróży niekiedy
człow iekow i jego przyszłość. Oto, co w krótkości dało się w ysnuć z
naszych w ierzeń i zw yczajów ludow ych, odnoszących się głównie do
Wielkanocy. Przechowują się te zw yczaje odw ieczne, chociaż oddawna
myśl ich zw ietrzała. Jedność wewnętrznego życia człow ieka z przyrodą, ta
sympatya ze wszystkiem, co go otacza, zawiązała się jeszcze na
Wschodzie, na łonie tej olbrzymiej kreacyi, gdzie człowiek w ydaje się
porównaniu z nią, niby ów robaczek kołysany w kielichu mitycznego
lotosu.


Kraków, 1911.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Opowiadanie o ubiorach zwyczajach i obyczajach ludu polskiego, Kraków 1863
przedstawienia na Wielkanoc, WIELKANOCNE OBYCZAJE POLSKIE, WIELKANOCNE OBYCZAJE POLSKIE
Praktyczne obliczanie potgi Polski i jej ssiadw 18
263 ks Marcin Sieńkowski, „Czysta praktyczna wiara rozumowa” w polskich przekładach „Krytyki praktyc
Kultura religijna wiejskiego ludu polskiego
Kryteria doboru lokalizacji nowych elektrowni węglowych – praktyczne podejście w warunkach polskich
D19210762 Ustawa z dnia 2 grudnia 1921 r w przedmiocie wykonywania praktyki lekarskiej w Państwie P
Pawlik Anna konspekt z praktyk WIELKANOC
Praktyczny podrecznik jezyka polskiego dla Ukraincow s
Cinciała Andrzej Przysłowia, przypowieści i ciekawsze zwroty językowe ludu polskiego na Śląsku, w k
Z Teorii i Praktyki Dydaktycznej Jezyka Polskiego T 23
Bezpieczeństwo energetyczne Polski oczami naukowca i praktyka
polski w praktyce 06 2009art

więcej podobnych podstron