Kaczyoski przerywa milczenie: to wynik waszej zbrodniczej polityki
Wsiedliśmy i ruszyliśmy w drogę do Smoleoska. Po drodze zorientowaliśmy się, że
tempo
jazdy jest spowalniane.
Dziś wiem, że
nasze postoje i powolne tempo jazdy były
wymuszone przez ścigającą nas delegację z premierem Tuskiem, który koniecznie chciał
dotrzed do Smoleoska przed nami
- mówi w wywiadzie dla portalu niezależna.pl prezes PiS
Jarosław Kaczyoski. Po raz pierwszy tak otwarcie i ostro mówi o tym, co działo się tuż po
katastrofie smoleoskiej, w której zginął jego brat. Kaczyoski przyznaje także, że gdy
Radosław Sikorski informował go o tragedii, ten powiedział do niego: to wynik waszej
zbrodniczej polityki.
Kaczyoski opowiada o tym, jak wyglądała droga na miejsce katastrofy. W pewnym momencie
limuzyna z Donaldem Tuskiem minęła nas i dopiero wtedy pozwolono nam normalnie
jechad. To była zresztą jakaś kompletna paranoja. Bo jeśli premier polskiego rządu ścigał się
ze mną, kto pierwszy dojedzie do miejsca katastrofy, to widocznie szczególnie zależało mu,
by się tam pokazad - mówi Kaczyoski w wywiadzie. - To, co wyrabiał wówczas pan Tusk, po
prostu nie mieści mi się w głowie - dodaje.
Kaczyoski dokładnie opisuje okoliczności, w jakich dowiedział się o katastrofie. Gdy minister
Radosław Sikorski zadzwonił do byłego premiera, ten akurat się golił. Myślał, że to jego brat
dzwoni z informacją, że już wylądowali. - Usłyszałem (...) jakiś nieznajomy glos. Chyba był to
któryś ze współpracowników ministra Sikorskiego. Później słuchawkę przejął sam minister.
Poznałem go. Nie miałem cienia wątpliwości, że stało się coś złego. Dowiedziałem się, że
doszło do katastrofy. Rozbił się samolot. Wszyscy zginęli. Powiedziałem mu:
"To jest wynik
waszej zbrodniczej polityki – nie kupiliście nowych samolotów".
Na tym rozmowa się
skooczyła - mówi Kaczyoski w wywiadzie.
Kaczyoski opowiada, że Sikorski odłożył wówczas słuchawkę, lecz po kwadransie zadzwonił
do prezesa PiS ponownie, stwierdzając "kategorycznie", że "katastrofa była wynikiem błędu
pilota". - Oznajmił mi to zdecydowanie i jednoznacznie - podkreśla w wywiadzie dla portalu
niezależna.pl Jarosław Kaczyoski, dodając, że jego myśli "były wtedy całkowicie skierowane
na Mamę", która nie przeżyłaby tej strasznej informacji.