KotarskaMaja
Dracenaprzerywamilczenie01
Dracenaprzerywamilczenie
Tajemnicęmorderstwawinstytucienaukowympróbują
rozwikłaćdrAgatkaCyryl(Holmes)idrJolaKapłan(Watson).
Pomagająimniecodzienniwspółpracownicy:uczuciowa
roślinaipsotnakotkaMopka,apopiętachdepczepolicja
wyposażonawdobrechęciicudatechniki.
AgatkaCyrylwróciłazwakacjiwstanieskrajnegowyczerpanianerwowegoi
fizycznego.Wczasy„podgruszą"wtowarzystwieczterechprywatnychmężczyzn
wyczerpałydocnazapasjejsił
witalnych.Znarażeniemzdrowiaspełniałaobowiązkiżonyimatki,pilnując
ogniskaipłachtynamiotowej.Codziennieranożegnałaswoichchłopców
wypływającychnajezioroicierpliwieczekałanaichpowrót.Zracjipanicznego
lękuprzedwodątaprzyjemnośćbyłajejniedostępna.Tulącdopiersipuszkęz
gulaszemwołowym,marzyła,żebychoćrazpołówsięnieudał.
Napróżno.
Dzieńwdzieńskrobałateryby,patroszyła,smażyłaipatrzyła,jakznikająw
przepastnychżołądkachmężaisynów.Wieczorem,pouczcie,szorowałatłuste
garygrubympiaskiemiliczyładnidokońcaurlopu.Przecieżżadenkoszmarnie
możetrwaćwiecznie!
Nasyciwszysięwodą,niezmordowanizdobywcywyruszalinapodbójlasów.Jak
nazłość,wtymrokurunoleśneobrodziłowręcznieprzyzwoicie.Dumni
iszczęśliwi,ustópnajdroższejkobietyskładalikoszepełnemalin,jagódi
grzybów,poczym,syciwrażeń,udawalisięnazasłużonyodpoczynek.OdAgatki
wymagalitylkoprzyrządzaniaulubionychposiłkówiprzetwarzaniaszczodrych
darównatury.
Bezmiarucierpieńdopełniałyowady.Komary,szczypawki,pająki,mrówki.
Wszelkiepaskudztwopieniłosięwokolicyniemiłosiernieiszarąegzystencję
zamieniałowprawdziwepiekło.
Agatka,delikatnaidrobnakobietka,nieprzywykładospartańskichwarunków
życia.Zkażdymdniemczułasięgorzej,więdłaniczymroślinaprzesadzonaze
szklarninaugór.Jejprzodkowiewiekpowiekuwspinalisięnacorazwyższe
szczebleewolucji.Iterazco?Podwóchtysiącachlatmataknaglewrócićdo
punktuwyjścia?Odrzucićwkątcałydorobekpokoleń?
Przodkowiemężaprawdopodobnieulepienibylizcałkieminnejgliny.Miałw
sobiegenypierwotne,którewstycznościznaturąujawniałysięwcałejkrasie.
Obdzieliłnimisprawiedliwiesynów,iterazwszyscyczterejczulisięnatym
odludziujakrybawwodzie.Jakbynigdynieżyliwmieście,wsztywnychramach
cywilizacji.Wjednejsekundzierazemzodzieżąodrzuciliogólnieprzyjęty
sposóbbycia.Opaleni,wysportowani,tryskalizdrowiemiradościążycia.
Panidomu,znerwicowana,anemicznaiblada,niepotrafiłasprostaćrolikobiety
pierwotnej.Nieudałojejsięprzemycićnabiwaknawettakichpodstawowych
artykułówułatwiającychżycie,jakmydło,płyndonaczyń,kosmetykiczytelefon
komórkowy.Przegrałatakżebatalięokuchenkęgazową.
Nikogozatemniezdziwifakt,żeAgatkazdnianadzieńpopadaławcoraz
większąapatię,niezdolnadoucieczkianinawetdobuntu.Własnemarzenia
zredukowaładokilkupodstawowych:spaniepoddachem,kąpielwwannie,
fryzjer.Atowszystkomogłosięspełnićdopieropopowrociedodomu.Liczyła
więcdnidopowrotuicierpiaławsamotności.
Wkońcuzobojętniaładotegostopnia,żenawetniezauważyłakońcagehenny.Jak
zwykleranowytępiłarobactwownamiotachizezdziwieniemstwierdziła,że
wyciągniętenazewnątrzmateraceznikływczeluściachsamochodu.Potem
przyszłakolejnasprzętbiwakowy.Nakoniecmężczyźnidoprowadziliokolicędo
stanupierwotnegoinareszciesamochódruszył...
NatychmiastpopowrocieAgatkaskierowałakrokidołazienkiizamknęłasięna
czteryspusty.Mimoprotestównajbliższychpozostałatamprzezdługiegodziny.
Dotychczaspozbawionalustra,nawidokwłasnejwyblakłejfizjonomiipopadław
skrajnąrozpacz.
Zeszklanejtaflispoglądałyolbrzymiebrązoweoczy,osadzonewmałejgłówce,
obciągniętejzielonkawąpomarszczonąskórą.
Całościdopełniałaokropnieskołtunionaszopawłosów.Takzapewnewyglądały
słynnepomniejszonegłowy,ztąróżnicą,żeonaprawdopodobniejeszczeżyła.
Prawdopodobnie...
-Mamo,długojeszcze?Cotytamtakdługorobisz?-Arekdobijał
siędodrzwiłazienki.
-Pływam!-warknęłakochającamatkaipozostałagłuchanawszelkieprośby.
-Alenamsięchcesikać!-poinformowałDarekzasiebieibratabliźniaka.
Odczekalitrochępoddrzwiamiłazienkiipowędrowaliporatunekdoojca.
-Tato,dajpiątaka-zażądali-pójdziemydokiblawpubie.
Wpełnejzgodziezjechalinadółwindąiskierowalikrokidoosiedlowego
śmietnika.Arekwsunąłgłowędośrodkairozejrzał
sięnaboki.
-Wporządku,lejpierwszy-zachęciłbrata-jastanęnaświecy.
SzoklustrzanywybudziłAgatkęzdotychczasowegoletarguipchnąłdodziałania.
Jeżelichciałauratowaćchoćbyresztkiurody,musiaładziałaćnatychmiast.
Jejdługie,ciemneiniezwyklepuszystedotądwłosywisiałysmętniewpostaci
grubych,lepiącychsięstrąków.Myteprzezdwatygodniedaraminaturyipłukane
wjeziorze,nabrałykoloruwodorostów.Niezważającnaprotestyotoczenia,
Agatkapostanowiłanieopuszczaćłazienki,pókinieosiągniewidocznejpoprawy.
Mążisynowiemogąpoczekać,wkońcutoimzawdzięczatedwanajgorsze
tygodnieżycia,pomyślałamściwie.
Najpierwzrobiłasobieprysznic,nieżałującgorącejwodyipachnącegomydła.
Umyławłosypięćrazyinalaławodydowanny.Wsypałagarśćsolirelaksującej,
starannieunikająctejozapachuleśnymirozpoczęłakompleksowemoczenie
ciała.
Pogodziniewyszłazkąpieliniecozrelaksowanaistanęłaprzednajtrudniejszym
zadaniem.Należałocośzrobićzwłosami!Co?
Obciąć?Wyrwać?Rozczesać?Napoczątekspróbowałarozczesaćkołtun.Na
ostatecznerozwiązaniazawszejestczas-
pomyślała
smętnie.Pogodzinnejheroicznejwalcezbólemiopornąmateriąosiągnęłajaki
takirezultat.Wprawdziewumywalcepiętrzyłsięstoswyrwanychkłaków,alei
nagłowiepozostałoconieco.
Kuogromnejradościrodzinyopuściłałazienkęipowędrowaładopokoju.
Przechodząc,kątemokaujrzała,żewczasiejejprzydługiejnieobecnościw
mieszkaniuniezaszłyżadnezmiany.
Stosybagażunadalpiętrzyłysięwprzedpokoju,agłodnichłopcyczekali
niecierpliwienaprzynależnyposiłek.
Agatkaodnotowałaówfaktobojętnieizajęłasięwłasnymisprawami.Po
przeżytymszokuuczuciamacierzyńskiejeszczesięnieujawniły,anadstosunkiem
domężamusiałasiępoważniezastanowić.Wjejmózgutrzepotałysięjakieś
myśliorozwodziealboprzynajmniejseparacjinaczasprzyszłychurlopów.
Włożyłaulubionąsukienkę,zabrałatorebkę,kartękredytowąiwyszłanamiasto.
Miaławplaniewizytęwsalonieodnowybiologicznej,ufryzjeraizakupyw
eleganckimbutiku.Wogóleniewiedziała,czywrócidodomu...
Wróciła.Nanowopiękna,uczesana,obładowanatorbamipełnymiciuchów
wkroczyładomieszkaniamocnopóźnymwieczorem.Zzadowoleniem
spostrzegła,żetymczasembagażeznikłyzprzedpokoju,mążugotowałdlacałej
rodzinymakaroninawetposypałgoserem,awszyscyzachowująsiępodejrzanie
uprzejmie.Żadnychwymówek,krytykowaniaspóźnienia,piętnowania
rozrzutności,nic!
PodnieobecnośćAgatkijejmążSzymonzwołałnaradęnanajwyższymszczeblu.
Podwóchtygodniach
wspólnegowypoczynkupanowieodkryliniespodziewanie,żeichmatkaiżonanie
wyglądanajlepiej.Natleprzyrodyzmianyniezostałyzauważone,natomiastpo
powrocie-owszem:kontrastowałazotoczeniem.
-Chłopcy-zaczął-samiwidzicie,żemamanieczujesięnajlepiej.Nie
zachowujesięnormalnie.
Synowiezezrozumieniemkiwnęligłowami.
-Prawdopodobniekobietomniesłużątakiemęskiewyprawy.Sąskonstruowane
niecoinaczej.Psychicznie,fizycznie-zresztąnieważne,otymbędąwasuczyćw
szkole.
-Nienadająsiędoniczego-orzekłdobitnieDarek,któryokreszainteresowania
płciąpięknąmiałjeszczeprzedsobą.
-Tegobymniepowiedział-zaoponowałojciec.
-Zresztąodbiegamyodtematu.Sprawajesttaka:musimypomócmamiewrócić
dodawnejformy.Ulżyćwobowiązkach,wspieraćduchowo,otoczyćmiłościąi
zrozumieniem.Wtłumaczeniunapolski:napewienczasprzejmujemyjej
obowiązki.Bliźniacyzajmąsięzmywaniemnaczyńiodkurzaniem;Olekzadbao
zakupyiwynoszenieśmieci,ajaspróbujęcośugotować.
Poostatnichsłowachwszystkiedzieciwykrzywiłysięjaknazawołanie.
-Niemalekko-podsumowałtroskliwytatuś.
-Niemuszęchybadodawać,żewszystkieżyczeniamamynależyspełniaćna
bieżąco,żadnego„później"czy„potem".Myćręce,uśmiechaćsięiniesprawiać
kłopotówwychowawczych.Naczasrekonwalescencjimamyprzejmujęrolę
sędziegoikata,awszelkieprze-
winienia,jakwczasiestanuwyjątkowego,karanebędąpodwójnie.
-Aletato-jęknąłnajstarszysyn-przecieżmamywakacje!
-Wakacjemaciecorok,amatkętylkojedną.Wtejchwilimamajest
najważniejsza.Musimyzrobićwszystko,żebyjaknajszybciejwróciładodawnej,
świetnejformy.Toleżywinteresiekażdegoznas,inaczejdokońcażycianie
uwolnimysięoddodatkowychobowiązków,acotoznaczy,chybanietrzebawam
tłumaczyć?
Westchnąwszygłęboko,czterejspiskowcyzabralisiędopracy.
Olekodwaliłzakupyodrazunadwadni,młodszedziecirozpakowałytorby
podróżne.Nakoniecwszyscyzasiedliprzyprowizorycznymposiłku,z
niecierpliwościąoczekującnapowrótsprawczynicałegozamieszania.
NastępnegodniaAgatkawylegiwałasięwłóżkuprawiedopołudnia.Niemogła
sięnacieszyćmiękkościąmateraca,aksamitnągładkościąpościeliiciszą
panującąwmieszkaniu.
Wstając,zauważyłanastolikukubekzimnejkawyorazdwiepajdychlebaz
miodemiwzruszyłasięradośnie.Jaktodobrzewrócićnawłasneśmiecieimieć
przysobiewspaniałą,kochającąrodzinę.
Jakzadotknięciemczarodziejskiejróżdżkiopadłozniejcałezmęczenieize
zdwojonąenergiązabrałasiędodomowychobowiązków.Powyciągałazkątów
poutykanebrudy,włączyłapralkę,ugotowałaobiad
izabrałasiędoprasowania.Taczynnośćzawszedziałałananiąkojącoi
wzmagałaprocesymyślowe.Jakdzieckocieszyłasięosiągnięciamitechniki:
pralką,odkurzaczem,kuchenkągazowąorazlodówką.Tesameczynności
wykonywanepoddachem,wsuchymprzestronnympomieszczeniu,byłyłatwei
sprawiałyradość.Dopieroterazczuła,żeżyje.
Nasamąmyśloognisku,myciunaczyńwstawieispaniuwzarobaczonym
namiociewpadławszewskąpasjęizrezygnowałazprzygotowania
podwieczorku.Jakaśkaramusibyć!-
postanowiła.
Zamierzałaodtądwalczyćowłasneprawadoodpoczynkuwgodziwych,
cywilizowanychwarunkach.Wcodziennymżyciuteżnależałyjejsięjakieś
rozrywki:teatr,opera,wernisaże.Anajlepiejcośwłasnego,prywatnego,co
rozproszywszechobecnąnudęegzystencji...Właściwiemiaławszystko:
wspaniałąrodzinę,oddanychprzyjaciół,pracę,którąlubiła;więcdlaczegowciąż
odczuwałaniedosyt?Czasamiodnosiławrażenie,jakbyoglądaławłasneżyciew
czarno-białymtelewizorze.Nibytensamfilm,ajednakbrakujeczegośulotnego,
czegoś,cododajesmakucodzienności.Ażwkońcuzrozumiała-wjejżyciu
brakowałokolorów!
Męskaczęśćrodzinynatychmiastodkryłapozytywnezmiany,jakiezaszływ
Agacie.Zapanowałhura-optymizmiustaleniazpoprzedniegodniaposzływ
zapomnienie.Przyobiedziesiłąrozpędupanowałamiłarodzinnaatmosfera,
niezmąconażadnymincydentem.WieczoremprzykolacjiSzymonniechcący
uruchomiłbombęonatychmiastowymzapłonie.Wspomniał
tylkooobozieprzetrwania,jakicorocznieorganizująwBieszczadach,iprzystole
rozpętałosiępiekło.Niezdążyłnawetwyjaśnić,żeobózdotyczywyłącznie
chłopcówijestraczejluźnąpropozycjąnaprzyszłyrok.
Agatkawykrzyczałaswójprotestdobitnie,przesadnie,możenawetodrobinę
histerycznie,alezamierzonyefektosiągnęła.
PrzeznajbliższelataniktwtymdomuzpewnościąniewspomnioBieszczadach.
Panidomuprzezdłuższąchwilęmiotałasiępopomieszczeniuniczymtrąba
powietrzna,niszczącprzeszkodynaswojejdrodze.
Wszystkieżyweistotynabezdechuoczekiwałyszczęśliwegokońcakataklizmu.
WreszcieAgatkatrafiłanadrzwiikorytarzemodpłynęładosypialni.
Ciszapoburzytrwaładługichkilkadziesiątsekund,ażgłosodzyskałSzymon-
mimowolnysprawcazamieszania.Otarłpotzczołaigłośnowypuściłzpłuccały
zapaspowietrza.Dziecinadalsiedziałyzotwartymibuziamiioczekiwałyodojca
jakiegośwyjaśnienia.
-Takasytuacjanigdywięcejniemożesiępowtórzyć-powiedział
zdławionymgłosem.-Samidoprowadziliśmymamędotakiegostanuiterazsami
musimyjąztegowyciągnąć.
Myślopsychiatrzejakośniechciałamuprzejśćprzezgardło.
Wahałsięprzezmoment,czypodzielićsięzsynamiswymniepokojem,alepo
zastanowieniuzrezygnował.Niemógł
niszczyćichbeztroskiegodzieciństwa.Całąodpowiedzialnośćmusiałprzejąćon
-głowarodziny.
-Toniepojedziemynatenobóz?-zapytałzdezorientowanyDarek.
-Drogisynu,oddzisiejszegodniatakiesłowajakobóz,przetrwanie,ryby,biwak
sąwtymdomutabu.Zakazobejmujetakżeoglądaniefilmówprzyrodniczych,
przygodowychikorzystaniazgierkomputerowychwobecnościmamy.Jakieś
pytania?
-Tatusiu,ajakdługotopotrwa?-zaniepokoiłsięOlek.
-Niewiem,możedokońcawakacji,amożeznacznie,znaczniedłużej.Wdużej
mierzebędzietozależećodnas.Najważniejsze,żebypodżadnympozoremnie
denerwowaćmamy.
Zrozumiano?!
-Zrozumiano!-odpowiedzielichóremsynowie.
*
Agatkawpadładosypialniizmęczonausiadławfotelu.
Negatywneemocjeopadłyjużwprzedpokojuiterazpęczniałowniej
zadowoleniezwygranejbatalii.Wygrałaprzecieżbezapelacyjnie,rozbiła
przeciwnikawprochipyłiwybiłamuzgłowyniebezpiecznepomysły.Iżeby
własnymążtakierzeczy...
Itowobecnościdzieci.Prychnęłazezłości.Przecieżmogliporozmawiać
spokojnie,bezświadków,wsypialni,używajączupełnieinnychargumentów.Nie
jestwcaletakimpotworem,żebyżałowaćdzieciomprzyjemności.Mogłasię
zgodzićnaustępstwa:zoozamiastsafari,piknikwzastępstwiebiwaku,aszkołą
przetrwaniabyłaprzecieżkażdawizytauteściów.
Alemężanależysobiewychować.Teraz,kiedyodkryławsobietalentyaktorskie,
niezamierzałapoprzestaćnajednorazowymsukcesie.Stanowczominęłasięz
powołaniem.
Zadzwoniładoprzyjaciółki-pragnęławypłakaćsięnaczyimśramieniu,choćby
poprzezsłuchawkę.Sabinanadawałasiędotegoidealnie-potrafiłasłuchać.
AgatkawysłuchałagrzeczniesprawozdaniazpobytuwParyżuidopełniwszy
obowiązku,wylaławszystkieswojegorzkieżale.
-Wyobraźsobienamiotpełenrobactwa:pająki,szczypawkiijakieśtakieróżne
karaluchy.-Wzdrygnęłasięnasamowspomnienie.-AodkądArekrozsypał
cukier,pocałychdniachwalczyłamzmrówkami.Iteokropnekomary,miliony,co
jamówię,miliardy...
-MójBoże-współczułaprzyjaciółka-jaktytowszystkowytrzymałaś?!
-Tojeszczenic,wyobraźsobie,wszędziewilgoć,tłustenaczyniaiteśmierdzące
rybyzflakami...Brr...Napewnonabawiłamsięreumatyzmu.Samaniewiem,jak
dałamsięnamówićnatenwyjazd.Ajeszczegrozimiartretyzm,wnajgorszym
wypadkumalaria.Zobacz,jednanieprzemyślanadecyzjaiczłowiekmoże
cierpiećdokońcażycia.
OstatniesłowausłyszałprzypadkiemSzymonizrozumiał,żejegomałżeństwo
wisinawłosku.Postanowiłdołożyćwszelkichstarań,abyniedopuścićdo
rozstrzygnięćdramatycznychiostatecznych,isłowadotrzymał.
OstatniedniurlopuAgatkaspędziłapodtroskliwąopiekąnajbliższych.
Początkowozradościąprzyjmowałanależnehołdy,traktująctojakomiły
przerywnikcodzienności.Jednakniezwyklegrzecznedzieciiczułymążna
dłuższą
metęstawalisięmęczącyiofiararodzinnegospiskuzaczęłamarzyćopowrocie
dopracy.
Jakkażdażywaistota,doprawidłowegofunkcjonowaniapotrzebowałabodźców
ozmiennymnatężeniu.Przedłużającasięstagnacjaźledziałałananiezwykle
wrażliwyukładnerwowyAgatki.Pustegodzinyspędzała,czytającpowieści
kryminalne,awieczoramipracowiciestudiowałaOpasłytom„Toksykologii".
Dobórlekturywzbudziłniepokójmężainiepotrzebnieskomplikowałitakjuż
trudnesprawyrodzinne.Niktjakośniepomyślał,żewiedzazzakresutoksyn
bakteryjnychjestAgatcepotrzebnadopracy.
Naszczęście,każdyurlop,nawetnajbardziejkoszmarny,kiedyśsiękończy.
Wszyscyzainteresowaniodetchnęlizulgą-wreszciebędzienormalnie.
WponiedziałkowyporanekdrAgataCyryludałasiędopracy.
Pookropnymurlopieikilkudniachbezczynnościwprostniemogłasiędoczekać,
kiedyprzestąpiprogiuczelni.Żywiłajakieśdziwneprzekonanie,żedzisiejszego
dniaspotkającośnaprawdęniezwykłego.Jakmataprzyjemnośćwyglądaćico
tomabyć,niemiałabladegopojęcia.Ważnebyłomiejsceiczas.
Docisnęłagazwwysłużonejtoyocie,niełamiącjednakprzepisów.Nawetw
wyjątkowymdniunienależałokusićlicha.
Dokładniezapięćósmazaparkowałaprzedinstytutemnaul.
Podleśnej2igłębokoodetchnęłaznajomą,niepowtarzalnąatmosferą.Tęporę
rokulubiłanajbardziej.Wokółciszaispokój,niezakłócanyprzezhordy
rozwydrzonychstudentów.
Tryskającadobrymhumoremimiłościądocałegoświata,wpodskokach
pokonałasiedemschodkówiprzestąpiłaprogiszacownejinstytucji.
Stary,przedwojennybudynekposiadałtrzypiętrainakażdymznichurzędowała
osobnajednostkabadawcza.Agatkapracowaławkatedrzegenetykinaostatnim
piętrze.
Naparterzenatknęłasięnakolegęzsąsiedniejkatedry,MarianaZatopca.
-Dzieńdobry,paniedoktorze-zawołałaprzyjaźnie,posyłającmujedenze
swoichpromiennychuśmiechów.-Cotamnowegosłychaćużywieniowców?-
zapytała,spragnionanajnowszychwieści.
Takiuśmiechzdołałbyzapewnestopićlód,niestety,nadoktoranajwyraźniejnie
działał.Odburknąłcośnieparlamentarnie,skrzywiłsię,jakbyktośpoczęstowałgo
szklankąoctu,iostentacyjniezignorowałpytaniekoleżanki.
Agatkawzruszyłaramionamiiztrudempowstrzymałagestpuknięciasięwczoło.
AcomitamZatopiec-pomyślała.Wtakipięknydzieńgotowabyłapokochać
nawettegozdziwaczałegoponuraka.Wnaukowymświatkuzdarzająsięróżni
dziwacy,aletenbijewszystkichnagłowę,uznała.
Nawłasnychśmieciachspodziewałasięlepszegoprzyjęcia.
Przeskakującpodwaschodki,pognała,niczymnastolatka,natrzeciepiętro.
-Jakjasięstęskniłamzatymnaszymgrajdołkiem!
-zawołała,gdyjużucałowaławszystkichwspółpracowników,zwyjątkiem
oczywiściekadryprofesorskiej.Podtymwzględemwkatedrzegenetykipanowały
obyczajearchaiczne.Profesorowieniespoufalalisięzszeregowympersonelem.
-Rozpakujcieciastkaizróbciedobrąkawkę.Idęzameldowaćsięstarymizaraz
wracam.Tylkoniezjedzciewszystkiegośami!-
pogroziłapalcem.
Wizytawrewirachprzełożonychnienależaładoprzyjemnościizawszekończyła
sięprzydzieleniemdodatkowychobowiązków.
ProfesorMarianSmolarziprofesorMariaPodgórskarezydowaliwgabinetachna
końcukorytarza.Dopomieszczeńpodwładnychzaglądalirzadkoitylkow
naprawdęważnychsprawach.
Wydawalipoleceniatelefonicznieiodczasudoczasuwzywalikogośnadywanik.
Kuradościpodwładnych,przezwiększączęśćdniazajmowalisięwłasnymi
sprawami,dziękiczemu,wchwilachwolnychodpracy,wpokojachmłodszej
kadrynaukowejkwitłowzmożoneżycietowarzyskie.
Agatkazgłosiłaswojągotowośćdopracy,odebrałagrafikiradośniewróciłana
łonoprzyjaciół.Wnajwiększympokojubrzęczałojakwulu.
-Słuchajcie,obiecujęprzyświadkach,żekiedyzostanęprofesorem,obalęten
murdzielącynasiich.Aściślej,mnieiwas
-oznajmiła.-Pozatymbędęwasmiałastalenaoku.Czywywogólekiedyś
pracujecie?
-spytałaniewinnie.
-Odezwałasiępracoholiczka-zakpiłGrześ,zajętyprzeglądaniempismao
tematycemotoryzacyjnej.
Odkilkumiesięcypróbowałznaleźćmodelsamochodu,którycharakteryzowałby
sięniezwykleniskąceną,przyzachowanychstandardachjakościowych.Jakna
raziebezowocnie.
Prawdopodobniecośtakiegonieistniało.
-Praca,właśnietegomiprzezcałyczasbrakowało,dopieroterazczuję,żeżyję-
westchnęłaniedawnaurlopowiczka.
WszyscyzebraniobrzuciliAgatkęniedowierzającymispojrzeniami.
-Rozumiem,żestęskniłaśsięzanami-odezwałasięHalinkaMikuła-natomiast
wmiłośćdopracynieuwierzę.Ludzieniezmieniająsięwciągutrzechtygodni-
orzekłaautorytatywnie.
Agatkazjeżyłasiępodświadomie.
-Alepiłaśkiedyśpieroginadescedokrojenia,wwarunkachpolowych,bez
dostępudobieżącejwody?!-zripostowała.Nie?!
Awidzisz!Potakichprzejściachludziesięjednakzmieniają.
Zaczynajądoceniaćto,comają.Liczysięwyłączniestabilizacja.
Naukiścisłe,sterylnaczystość,żadnejimprowizacji
-zakończyła,niprzypiął,niprzyłatał.
-Tochybapomyliłaśpiętra,unaszpewnościąnieznajdzieszżadnejz
wymienionychrzeczy.Aimprowizacjatowarzyszynamwkażdejgodziniepracy.
-Możezaimprowizujemyjakąśmałąimprezę?
-wyciągnęławłaściwewnioskiIzaTetlak,niekwestionowanamissgenetyków.
Propozycjęprzyjętoprzezaklamację.Wszyscyzgodnieprzenieślisiędo
laboratorium,którezewzględunakorzystnąlokalizacjędoskonalenadawałosię
dospotkańocharakterzetowarzyskim.Drzwiodstronykorytarzazamkniętebyły
nagłuchoiabysiędostaćśrodka,należałonajpierwprzejśćprzezgłównypokój.
-Emil,otwórzbutlęzespirytusem,zrobimysobiekawępokapitańsku.
-Amożewściekłykogel-mogel?-rzuciłpomysłGrześ.-Cowynato?Skoczępo
jajkadozoologów.
-Możebyćjednoidrugie-rozsądziłaIza.-NiecodzieńAgatawracazurlopu.
Pamiętacie,naszehasłobrzmi:to,comieliśmyzrobićdziś,spokojniemożna
przełożyćnajutro.
-Noproszę,jacypotraficiebyćmili-rozczuliłasięAgatka-atakiZatopiec
zachowałsięjakostatnicham.Zawszebył
nieprzyjemny,aletymrazemtojużprzesadził.-Zrelacjonowałakolegomporanne
spotkanie.-Icojamutakiegozrobiłam;zaoczniemoże?
-Niety,tylkoJola.Jolamuzrobiła-zachichotałaHalinka.-
Obraziłsięnacałąnasząkatedrę,atyprzecieżnależyszdostada.
Musiszcierpiećzamiliony-zakończyłafilozoficznie.
-Nadalnicztegonierozumiem,coonamutakiegozrobiła,wymordowała
rodzinę?
-Onniemarodziny-sprostowałaIza-alejesteśblisko.Zrobiłacośznacznie
gorszego:naszaJolawypuściłajegoukochanegokrólika,inadodatekwchwili
niepoczytalnościprzyznałasiędotego.
-Kubusia?-zainteresowałasięAgatka.-Cojejzawiniłbiednyzwierzak?-Z
wrażeniaażprzysiadłanakrawędzistołu.
MilczącadotądJolapostanowiłabronićswojegodobregoimienia.
Zaprotestowałagwałtownieprzeciwkoposądzeniuocelowedziałanie.
-Wcalegoniewypuściłam!-zaprzeczyłastanowczo.-Samuciekł,jamutylko
dawałamjeść.Sałatę,leżaławzlewie,niecoprzywiędła,topomyślałam,żedla
królikówsięnada.Zdobregosercadawałam.Otworzyłamdrzwiczki,aon-hyc,
rzuciłsięnamnie,kilkasusówijużgoniebyło.Odrazu,cwaniak,znalazłtę
dziuręwpłocieipognałwsinądal.Nawetniemiałamcołapać.
Wypadekprzypracy.Iodrazuwielkaafera?Poszłamprzeprosić,atenwariat
krzyczał,żetobyłospecjalnieionmijeszczepokaże.
-Awidzisz?Ipocosięprzyznałaś?Wdzisiejszychczasachuczciwośćnie
popłaca-spuentowałwracającyGrześ.-Mamdwadzieściadwajajka,więcejnie
chcielidać.Starczynasześćosób?-zapytałzobawą.
-Znawiązką.
TymczasemHalinkazajrzaładoworkazcukremiwestchnęłażałośnie.Nadnie
znajdowałysięzaledwiedwiełyżeczkiniezbędnegoproduktu,cukiernicarównież
świeciłapustką.
-Niemamycukru.Możepożyczyć?
-Cośty?Dużotegopotrzebujemy-zaoponowałaJola.-Odrazuzacznąpytać,po
conamtyle?Apodiabłanamkonkurencja!
-Dobrzemówi-poparłająAgatka.-Lepiejkupić.Emil,skocznodosklepupo
„białąśmierć",przyokazjikupjeszczecośdlakontrastu,samymcukremsięnie
najemy.Najlepiejjakieśsałatkiibułki.Dzieciaki,robimyskładkępopięć
złociszów-zarządziła.
DoktorantEmilMatkiewicz,najmłodszenogiwzespole,bezszemraniawykonał
poleceniestarszejkoleżanki.
*
Zewzględunazłożoneprzygotowania,całaimprezaprzesunęłasięmocnow
czasie.Zupływemalkoholunabieraławłaściwegorytmu.Wszyscybawilisię
wyśmienicie,kiedyokołogodzinyjedenastejwtargnąłdopomieszczenia
nieproszonygość.
-Szukam...katedry...tego...genetyki-sylabizowałzkartkifacetolbrzymiej
postury,odzianywjadowicieżółtykombinezon.
Węszyłprzytymwpowietrzuiłakomiełypałnaobficiezastawionystół.-Sprzęt
przywieźliśmy-dodałjużpłynniej.-
Podpisaćtrzeba.-PodsunąłwymiętąkartkęnajbliżejsiedzącejHalince.
-ZGlasstromu?-zapytałaHalinkadlazyskanianaczasie.
-ZGlasstromu-potwierdziłnieznajomy.
-Podpisać,touprofesora-zadecydowałanajbardziejprzytomnaJola.-Emil,
zaprowadźpana.
-Cozaidiotaniezałożyłalarmu-zasyczała,kiedyzaintruzemzamknęłysię
drzwi.
Systemalarmowystanowiłablaszanapuszka,wpołowiewypełniona
gwoździami.Umiejętniezainstalowana,spadałazhukiemprzykażdejpróbie
otwarciadrzwi.Powstałyprzytymhałasmógłśmiałoobudzićumarłegoalbo
żywychprzenieśćnatamtenświat.Wkażdymraziedawałczasniezbędnydo
powrotunastanowiskapracy.Tymrazemzostalizasko-
czeninagorącymuczynku,przezobcychludzi,anadodatekgroziłaim
profesorskawizytacja.
-Sprzątać!-krzyknęłaJolanieswoimgłosem.-Mamynajwyżejpięćminutna
zatarcieśladów.Odświeżaczdoustjestwapteczce.
Ruszciesię,zamurowałowas,docholery?
Ostatniesłowanaszczęściezadziałały,wszyscyzgodniewyskoczyliwpowietrze
jaksprężyny.Wpokojuzakotłowałosię,zestołuwokamgnieniuzniknęły
niedojedzonepotrawy,szklankiimenzurkizlekkorozcieńczonymspirytusem.Nie
byłoczasunamycieisprzątanie.
-Talerzedowirówki-dyrygowałaJola.-Gdziepchaszteszklanki?!-ryczałana
Grzegorza.-Niewidzisz,żesięniezmieści,władujdolodówkizpreparatami.
Niepogryząsię.Niechktośotworzyokno,śmierdzitujakwgorzelni.
Korzystajączsytuacji,JolaKapłanszarogęsiłasiębezkarnie.
Zwyklezepchniętanamarginesżyciatowarzyskiego,dzisiajmiałaswojepięć
minut.Mogłasięwreszciewykazaćzdolnościamiorganizacyjnymiiniezwykłym
refleksem.
Zamroczonealkoholemumysływspółpracownikówniezdolnebyłydo
samodzielnegodziałaniaanioporu.
Podjejkierownictwemwszystkoszłodoskonale.Agatkaukrywałamiseczkiz
sałatkąwśródpreparatówwformalinie.Jejzdaniemwątrobapsaimózgświni
stanowiłyświetnetłodlaniedojedzonychresztek.Najważniejsze,żebyproduktów
jadalnychniemieszaćzniejadalnymi-kołatałosięwzmęczonymumyśle.
Dopodobnegownioskudoszłarównieżgłównodowodząca,broniącswoim
obfitymciałemdostępudoszafyzchemikaliami.
-Jeszczetylkowrzućcieobruszaszafęigotowe
-zawołała,pęczniejączdumy.-Aterazwszyscyidziemynadół.
Trzebazobaczyć,coprzywieźli,iprzewietrzyćgłowy.
NaschodachtroskliwiepodtrzymałasłaniającąsięnanogachAgatkę.
-Jestemtakazmęczona-powiedziałataostatniaizradościąprzyjęła
niespodziewanąpomoc.
Świeżepowietrzerzeczywiściepomogłoipokilkuminutachzespółnanowo
nabrałwigoru.WszyscyzwyjątkiemAgatkiczulisięnasiłachpodołaćnowym
obowiązkom.
-Cholera,przecieżmielitencałysprzętprzywieźćwśrodę-
piekliłsięGrzesiekDeresz.-Dodiabłaztakąorganizacją,ludziedotargania
przyjdąpojutrze,dzisiajjużnikogonieściągniemy.AtenAndrzejtocwaniak,
wiedział,kiedyjechaćdoWarszawy,onzawszepotrafisięwymigaćodroboty.
Rzeczywiście,jedynynieobecny,AndrzejPodymek,miał
niezwykłytalentdoznikania,kiedytylkoszykowałasięjakaśnadprogramowa
robota.Wtajemniczenitwierdzili,żerobitospecjalnie.
-ZostawAndrzejawspokoju-broniłakolegiIza.
-Skądmiałwiedzieć,żenamtowłaśniedzisiajzwaląnałeb.
Napodjeździerosłagórapakunkówróżnegokształtuiwielkości.
Panowiewżółtychuniformachuwijalisięjakwukropie.Poszesnastupudłach
przyszłakolejnatrzyzbitezdesekskrzynie,wielkościfortepianukażda.
Zjeżdżałyzpochylni,zjękiemlądującnatwardymbetonie.
-Panowie,ostrożnie,tylkoostrożnie-interweniowałprofesorSmolarz.-Tojest
bardzodrogisprzęt.
Natransportowcachuwaganiezrobiławiększegowrażenia.
-Taniczydrogi,stawkazawszetasama-odezwałsiętenbardziejwygadany.-
Naszasprawawyładowaćszybkoispadaćdonastępnejroboty.
-Jakto?Panowiechcąjechać,aktowniesietowszystkonagórę?
-zdziwiłsięogromnieprofesor.-Panowie,miejciesumienie-
zaapelował.
Odpowiedziałmuironicznyśmiechobumężczyzn.Sumieniewdzisiejszych
czasachmiałoswojącenę.
-Asłyszałpan,żesumienieteżmusizczegośżyć?Terazjestkapitalizm.
Zapłacicie-wniesiemy,nie-todowidzenia-uciął
dyskusjęwygadany.
-Panowiepoczekają-zawołałprofesoripobiegłporadędoświatłejkoleżanki
Podgórskiej.
WjegozastępstwiedonegocjacjiprzystąpiłaJola.
-Ilepanowiesobieżyczązausługę?-zapytałaodniechcenia.
-Czterystówy!-zawołałstarszy,aoczyzabłysłymuchytrze.
-Bezżartów,tuniekabaret.Frajerówszukajciegdzieindziej-
zasyczałanegocjatorka.-Pytamserio-ile?
-Dwieście,szefowo,ipółliterka-padłanowapropozycja.-
Taniejhonornamniepozwala.Nonie,Heniuś?
Jolaprzekazałapropozycjęzainteresowanym.Wśródgenetykówzawrzało.
Wybuchłakrótka,gwałtownadyskusja.Panieraczejprzychylałysiędo
propozycji,panowiewręczodwrotnie.
-Zrobimyściepę-doradzałaHalinka-najednąsztukęwcaleniewyjdziedużo.
Możenampotemzwrócą.
-Ktocizwróci;kto,życianieznasz?!Zresztą,niemożemyulecszantażowi,boto
jestzwyczajnyszantaż-wściekałsięGrześ.
-Niebędąnamjakieśdwanapakowanekwadratydyktowaćwarunków-nawiązał
Emildomuskularnychsylwetekpracownikówfizycznych.ObajzGrzesiem
stanowilicałkowiteichprzeciwieństwo.Smuklijaktrzcinyisłabijakkomary.
-Toco,chceciewedwóchtargaćnagórętetrzyfortepiany?Nanaswkażdym
razienieliczcie-zbuntowałasięIza.
Zniecierpliwieniprzedłużającąsiędyskusjąpracownicyfirmytransportowej
podeszlibliżej.
-Noijakbędzieztąfuchą?-zapytałtenzwanyHeniusiem.
Nimktokolwiekzdążyłzareagować,odpowiedziałaimAgatka,dotądtylko
przysłuchującasiędyskusji.Nieprzywykładoalkoholu,najbardziejzcałego
zespołuodczułaskutkilibacji.Naświeżympowietrzudoszładosiebietylko
połowicznie,czegoświadkamibyliterazwszyscy.
-1pstro!Trele-morele,głowapustajakkapusta,atletyzżarływszystkiekotlety-
terkotałajakkatarynka,ogromniezadowolonazwywartegowrażenia.
Obajatlecibezsłowawykonaliwtyłzwrot.Niepomogłynawoływania,
przeprosinyiobietnice.Samochódruszyłpełnymgazem,pozostawiajączasobą
duszącąchmurępyłu.
-Notojedenproblemmamyzgłowy-zauważyławściekłaIza.-
Ciekawetylko,cozrobimyzdrugim-wskazałanaskrzynie.-
Zawszeuważałam,żetewierszykidzieciomszkodzą,aczymskorupkazamłodu
nasiąknie,tymnastarośćtrąci.Maktośjakiśsensownypomysł?-rzuciław
przestrzeń.
-Rozpakujemywszystkonatrawniku,takielaboratoriumpodgruszą-ironizowała
Jola.
-Tojestmyśl!-zawołałradośnieGrześ.-PomysłwartNobla.
-Nagłowęupadłeśczyprzedawkowałeśkogel-mogel?-
grzeczniespytałaHalinka.
-Rozpakowaćiwnosićpokawałku-sprecyzowałGrześ.-Z
kartonamidamyradęsami.Ztychwielkichskrzyńodbijemydechyipodzielimy
naporcje.Jaksiętraficoświększego,toskoczępozoologówiżywieniowców.
Chłopakinapewnonieodmówiąpomocy,najwyżejpotemodwalimyzanich
jakąśpańszczyznę.Icowynato?
-Jesteśboski!-orzekłaIzazcałymprzekonaniem,jużznówzadowolonaz
wyborużyciowegopartnera.Przezostatniekilkanaścieminutmiałaniejakie
wątpliwości,terazsięichwyzbyła.Lepszymądrychuderlakniżsilnypółgłówek,
niemożnaprzecieżmiećwszystkiego,westchnęła.
*
Praceruszyłypełnąparą,dziewczynyzaglądałydokartonówidostosowywały
wagępakunkówdowłasnychmożliwości.
Chłopcyzajęlisięskrzyniami.
-Przydałybysięjakieśnarzędzia,młotekiprzecinak-zauważył
Emil.-Zabilitedechynaamen,pazuraminierozerwiemy.
-Widziałammłotekwkrólikarni-pośpieszyłazinformacjąJolą-;
-Takizakręcony,dowyciąganiagwoździ.Zarazprzyniosę!-
zawołałaijużjejniebyło.
Zogólnieznanychpowodówwolałanikogozżywieniowcówniepytaćozgodę,
zwłaszczaZatopca.
OdrębnyproblemstanowiłaAgatka.Zwiadomychprzyczynnienadawałasiędo
pomocy.Napodwórzuzostaćniemogła,bokręciłsiętamSmolarz.
Jolazłapaławjednąrękęprzygotowanąpaczkę,drugąpodparłaniedomagającą
koleżankęirozpoczęłamęczącąwędrówkęnatrzeciepiętro.Zamierzaław
bezpiecznymmiejscuzdeponowaćobaciężary.Niestety,wśrodkurezydowała
profesorPodgórska.
Wykazywałaniezwykłąaktywność,zaglądaładowszystkichzakamarków,
sprawniekierującakcjątransportową.OukryciuAgatkiniebyłowięcmowy,na
widokuteżzostaćniemogła.
Pijaństwowpracygroziłonaganązwpisaniemdoakt.
-Notosobiepochodzisz-szepnęłaJoladoAgatki.-Wzięlinaswkleszcze,
rozumiesz,innejradyniema.Zresztąsporttozdrowie.
WysiłekfizycznyrzeczywiściepomógłAgatcewodzyskaniuformy,popiątym
nawrocieudałojejsięwejśćnagóręsamodzielnie.Niosłanawetwobjęciach
dwakawałkistyropianuitaśmęsamoprzylepną.Zakażdymrazemwobiestrony
konwojowałająJola.
Wbrewpoczątkowymobawompracetransportoweprzebiegałyniezwykle
sprawnie.Obyłosięnawetbezpomagierówzzewnątrz.Przyużyciumłotka,
śrubokrętuiscyzorykaudałosięrozłożyćsprzętnaczynnikipierwszeociężarze
nieprzekraczającymmożliwościpracownikównaukowychpłcimęskiej.Personel
kobiecyteżposługiwałsięnarzędziamiprostymi,dzielniewspomagająckolegów.
Okołogodzinytrzeciejnapodjeździezostałytylkodeskiiresztkiopakowań.
Zmęczonyzespółzażywałzasłużonegoodpoczynku,akadraprofesorska
planowałazadanianadzieńnastępny.
Jakzadotknięciemczarodziejskiejróżdżkiotworzyłysięszczelniedotychczas
zamkniętedrzwinainnychpiętrach.Całepielgrzymkiruszyłyzwizytądo
genetyków.Zakotłowałosięprzyeksponatach,każdychciałzobaczyć,dotknąći
bodajskrytykowaćjakiśszczegół.NowysprzętZawszebudził
zainteresowanie,acóżdopieronowocześniewyposażonelaboratorium.Taka
gratkazdarzałasięrzadko.Zapanowałapo-wszechnazazdrość.Bojakto?
Wszyscychcieli,adalitylkojednym?!Niesprawiedliwość,machlojka,przekręt,
niemalżespisek.Emocjewpowietrzukotłowałysięogromne,aleniktnie
wystąpiłzpretensjamiotwarcie.Natobędzieczaspóźniej,kiedyzostaną
wyłączniewewłasnymgronie.Zmieszająrywalizbłotem,wszystkichrazemi
każdegozosobna.
Genetycynapawalisięswoimtriumfem,smakowalizwycięstwopowoliiz
namaszczeniem.Znieukrywanąsatysfakcjąśledzilipoczynaniakolejnychgości.
Oni
teżpozostawialikomentarzenapóźniej.Narazieporozumiewalisięwyłącznie
spojrzeniami.
SielankęprzerwałaprofesorPodgórska.Bezceremonialniewkroczyławsam
środekprzedstawieniaizagnałazespółdosprzątania.
-Naschodachleżącałestosyśmieci.Ktośsiępośliźnieinieszczęściegotowe.-A
teodpadkinadworzetoktosprzątnie,możeja?-piszczałaswoimokropnie
denerwującymgłosikiem,przypominającympiłowaniedeski.
Niktniemiałbynicprzeciwkotemu,żebyrazwżyciuzrobiłacośsama,bodaj
kurzewytarła.Zabrakłojednakodważnych,żebypowiedziećtogłośno.Szefowa
nieznałasięnażartach,apamięćmiaładobrą.Nawyklidoposłuchu,zgrzytając
zębami,wykonalipoleceniewtrybienatychmiastowym.
Grubopogodzinieszesnastej,zmachaniniczymdzikieosły,rozjechalisiędo
domów.
Ogodzinie5:48budynkiemuczelniwstrząsnąłupiornykrzyk,jakimścudem
wydobywającysięzgardłaistotyludzkiejpłciżeńskiej.Przeniknąłprzezściany,
odbijającsięechemwpustychkorytarzach,ażzamilkłwgłębi,wspazmatycznym
jęku.
Sprzątaczkastaławciążzmrożona,poczęściprzerażającymwidokiem,poczęści
echemwłasnegogłosu.To,coujrzała,groząprzerastałowszystko,czego
doświadczyławżyciu.
Dopieropokilkudziesięciusekundachparaliżującystrachzelżał
natyle,żezdolnabyładojakiejkolwiekreakcji.Powoliwycofałasięzapróg,
położyłanapodłodzeruręododkurzaczaismagniętakolejnąfalązwierzęcego
strachu,runęławstronęzbawczychschodów.Bylejaknajdalejstąd,byledoludzi
-podpowiadałinstynktsamozachowawczy.
Zbiegłanaparteridrżącymirękamiszarpałagrubypękkluczy.
Nareszciedrzwiustąpiłyiśmiertelniebladątwarzkobietyowiałafalaświeżego
porannegopowietrza.
Wokniestróżówkiprzyjaźniemigotałoświatłotelewizora.
Sprzątaczkawsprinterskimtempieprzebiegłaodległośćdzielącąobabudynkiiz
krzykiemwpadładopomieszczenia.
Brutalnieobudzonystróżspojrzałnaniązamglonym,nicnierozumiejącym
wzrokiem.
-Jakrany,paniLucyno,cosięstało?!-Przezskóręwyczuwał
dużekłopoty.
Woźnawyglądałajakbywłaśniezobaczyłaupiora,amożenawetdwa.Wyrzucała
zsiebiepojedyncze,oderwanesłowa,płakałaiwymachiwałarękoma,próbując
odsunąćjaknajdalejprzerażającąwizję.
-Zabili!!!Profesorkęzabili!!!Boże,Bożedopomóż!!!-jęczałarozdzierająco-
Zabili,naśmierćzabili!!!Ontamjest-morderca-
tamjest!-Szarpnęłastróżazaramię.-Niechpanidzie,szybko!
Trzebałapać,łapać...
Załkałaprzejmującoinawpółomdlałaopadłanafotel.Trzyplaśnięciawtwarz
skuteczniepowstrzymałyodpłynięciewniebyt.Ofiaraszokuspojrzałaprzy-
tomniej,zlekkąurazą;zachłanniewypiłapodanąwodęiodpowiedziałalogicznie
nadwapytania.
Zodpowiedziwynikało,żewbudynku2Apodnumeremsiedemnastymznajdują
sięzwłoki.Wtejsytuacjistróżowiniepozostawałonicinnego,jaktylko
przekonaćsięotymnaocznie.
Widząc,żemężczyznaodchodzi,Lucynkaspanikowałaponownie.Znowąsiłą
wróciładoniejgrozaprzeżytegoprzedchwiląkoszmaru.Strachwypełzałzkątów
iczekałtylkonaokazję,abychwycićjązagardłowmorderczymuścisku.Za
żadneskarbyświataniemogłaterazzostaćsama.
-Niechmniepanniezostawia!-Złapaławychodzącegowpółikurczowo
zacisnęłapalcenajegokoszuli.
Stróżuwolniłsięzuściskudelikatnie,leczstanowczo.Pozostawił
kobietęwłasnemulosowiiruszyłnaposzukiwaniazwłok,abyćmożetakże
mordercy.
Uzbrojonywporęcznąłyżkędooponskradałsięostrożnienadrugiepiętro.
Drzwiodsiedemnastkistałyotworem,napodłodzerzeczywiścieleżałyzwłoki,
napierwszyrzutokakobiece.PanWacuśpodumałchwilęwprogu,przeżegnałsię
nawszelkiwypadekirozejrzałnabokiwposzukiwaniużywych.Uspokojony
panującąwokółcisząpodszedłbliżejidelikatniedotknął
ciała.Niebyłownimaniśladużycia.Dokładnieprzyjrzałsięofierze.
-Takimyślałem-powiedziałpółszeptem.-ProfesorkaKarpińska.
Niemiałtujużnicdoroboty.Zawróciłnapięcieidrapiącsiępołysejgłowie,
dokładnieanalizowałsytuację.
-Niedobrze,zabili,ajaspał!Oj,będąkłopoty
-martwiłsięnazapas.
-1co?!-zawołałanajegowidoksprzątaczka.
-Iii,diablinadali.-Machnąłrękąiwyjąłzszufladybrązowynotesztelefonami.
Numer,którywykręcił,oznaczonodopiskiem
„alarmowy"imożnagobyłoużywaćtylkowsytuacjachkryzysowych.
-Przepraszam,żebudzę,paniekierowniku-przeprosiłnawstępiestróż-ale
mamytutrupa!
-Comipantuwyjeżdżawśrodkunocyzjakimśbełkotem!-
zadudniłowsłuchawce.
Nocnystróżupierałsięprzyswoim.
-Przecieżmówięwyraźnie-zdenerwowałsię.-Ktośzaciukał
profesorKarpińską.
KierownikWarcholiknajpierwpróbowałsobiewmówić,żemusiętotylkośni,
potemzmieniłtaktykęibezceremonialniezaatakowałrozmówcę.
-Copan,żartysobierobi?-krzyknąłgniewnie.
-Piłpan,docholery,czyco?
-JakBogakocham,paniekierowniku,kropliwustachniemiałem,atrupjestjak
amenwpacierzu.Lucynkaznalazłaprzysprzątaniu,jużcałkiemzimna.
-Ktozimny,Lucynka?!-zaryczałszef;miałjużdośćrozmowyztymbałwanem.-
Dajciejąnatychmiastdotelefonu-zażądał.
-Jesttrup,jest-potwierdziłasprzątaczkazałamującymsięgłosem.-Omało
samatrupemniepadłam.Otwieramdrzwi,aonależynapodłodze,bidulka,iani
zipnie.Totakistrachmnieogarnął...
-Zostaćnamiejscu,niczegoniedotykać,zarazprzyjadę!-padłyjasnerozkazy.
DwadzieściaminutpóźniejEugeniuszWarcholikwysiadłzsamochodu.Dokonał
oględzinmiejscazbrodniipowiadomiłosytuacjidziekana.
Policjaipogotowiepojawiłysiędopieroo8:14.Dotejporypokójdenatki
zdążyłoodwiedzićokołosześćdziesięciuosób.
Pierwsipożegnalinieboszczkęnajbliżsiwspółpracownicyorazkoledzyi
koleżankizpozostałychkatedrmieszczącychsięwferalnymbudynku.Nie
zabrakłopracownikówsąsiednichgmachów,adalszychkilkanaścieosób,
powiadomionychtelefonicznie,podążałowłaśnienamiejscezdarzenia.
Dokońcaniebyłowiadomo,ktoikiedyzawiadomiłpolicję.Z
całąpewnościąstałosiętoowielezapóźno,bymócpodjąćjakieśsensowne
środkizapobiegawczeiuratowaćmiejscezbrodniprzedzadeptaniem.Mimo
trudnegopoczątkufunkcjonariuszeostrozabralisiędopracy,zaczynającod
usunięciatłumugapiów.
PodkomisarzDariuszWojsazłapałsięzagłowęijęczałjakpotępieniec.
-Zadeptali,wszystkozadeptali,żadnychśladów.
-Śladówtoakuratniebrakuje-wisielczozażartowałtechnik.-
Odciskówpalcówteżsobienieżałowali-dodałpochwili.Z
obrzydzeniemzabezpieczałnicniewartedowody,jak:kanapkazserem,
nadgryzionejabłkoczywiechećkwiatów.Wszystkietefantybyły,naoko,dużo
świeższeodzwłok.
-Notomamyszamboizurlopunici-podsumowałkomisarzGładysz.Pochylił
sięnadciałemizbliskaprzyjrzałsięobrażeniom.-Naraziemożemysobie
pogdybać.Moimzdaniemmordercazadałofierzecioswgłowę
tępokrawędziastymnarzędziemikiedyupadłanaziemię,dokończyłsprawę
nożem.Precyzyjnycioswsercetużpodłopatką.
Skoronóżnadaltkwiłwciele,niepotrzebageniusza,żebytoodgadnąć-
pomyślałWojsa,agłośnopowiedział:
-Możeposekcjidowiemysięczegoświęcej,bonaraziemarniewidzęto
śledztwo.
RozmowiezogromnymzainteresowaniemprzysłuchiwałsięEmilMatkiewicz,
doktorantwkatedrzegenetyki.Dogabinetuofiarywśliznąłsięniepostrzeżenie,
wrazzekipąpogotowia.
Ubranywfartuchniewyróżniałsięzotoczenia.Usiadłcichutkowkącikui
bezkarniechłonąłwiedzęoperacyjną.Szczęściedopisałomuwyjątkowo,bo
nawetpowyjściulekarzyzdążył
usłyszećsporo,zanimzostałwykryty.Pofakcieuśmiechnąłsięrozbrajającoi
dobrowolnieskierowałsięwstronęwyjścia.
-Nietakszybko,kolego!-zawołałzanimpolicjant.-Popełnił
panpoważnewykroczenie.Panniemiałprawatubyć!
-Aczypanaprzełożeniwiedzą,żepanniewidział,żejatubyłem?-zapytał
niewinniedoktorant.
Dalszychpytańniebyło.
Wwąskimkorytarzutłoczylisiępracownicytrzechkatedrużytkującychbudynek,
tj.genetycy,żywieniowcyizoolodzy.
Wychodzącegodoktorantanatychmiastotoczyłtłumciekawskich.Dumnyz
wywołanegozainteresowania,Emilwłaśnierozpoczynałrelację,kiedydoakcji
wkroczylistróżeporządku.
-Proszęsięrozejść!Niechwszyscywracajądoswoichmiejscpracy.Iproszęnie
opuszczaćpomieszczeń,ażdoodwołania.
Pracownicynaukowizaszemraliniechętnieipowolirozeszlisiędosiebie.
Najszybciejwdrapałasięnatrzeciepiętroekipagenetyków,mającawswoim
groniejedynegowtajemniczonego.
Wciasnympokoikustłoczyłsięmłodszypersonelnaukowyipracownicy
techniczni.Wsumiesztuksiedem.
Pęczniejącyzdumydoktorantwyjrzałnakorytarz,odczekał
chwilkę,ażzamknąsiędrzwiwgabinetachprzełożonych,iuspokojonyrozpoczął
opowiadanie.
-Rąbnęlijąjeszczewczoraj-powtarzałzasłyszanerewelacje.-
Najpierwdostałaczymśtwardymwczachę,potemmordercawbiłjejwplecy
nóż.Takizczerwonąrączką.
-Towidzieliśmy-przerwałaAgata-mówtylkootym,czegoniesłyszeliśmy.
-Będęmówił,comisiępodoba-nadąłsięlekkoEmil,alenatychmiastwróciłdo
przerwanejopowieści.Dzisiajondyktowałwarunkiimógłbyćnawet
wspaniałomyślny.Zresztąposiadanawiedzapaliłaniczymogieńimilczenie
przekraczałojegoskromnemożliwości.
Zająłnajwygodniejszyfotel,przerzuciłnogiprzezoparcieipowolicedzącsłowa,
dobrnąłdokońcaopowieści.
-1onipodejrzewająkogośznas!-wypaliłzgrubejruryisprawdził,jakie
wrażeniewywarłyjegosłowa.-Nas,toznaczywszystkichpracownikóww
ogóle.
-Nonsens,tutajpracująsamipoważni,wykształceniludzie-
oburzyłasięHalinka.-Najłatwiejwszystkozwalićnaobecnych.
-Tonapewnoktośzzoologów!-orzekłAndrzejPodymek.-
Przecieżunichbyłojeszczegorzejniżunas.Tababatrzęsławszystkim,niczym
jakaśudzielnawładczyni,nieliczącsięzludźmi.Nadłuższąmetęniktnie
wytrzymatakiegoterroru.Sammiałemochotękilkarazyjąstuknąć-przyznał
szczerze.
-liii...-całyzespółczekałniecierpliwienaostatecznewyznanie.
Przyznaniesiędowiny,możenawetaktskruchy.
-Cowy!Chybawamnamózgipadło-zdenerwowałsięAndrzej.
-Przypominam,żetylkojajedenmamtualibi.WczorajbyłemwWarszawiei
możecieminagwizdać.
-Skądmamywiedzieć,żenaprawdębyłeś?-zasiałazwątpieniejakzawsze
sceptycznaJolaKapłan.
-Był!-stanęławobroniekolegiHalinkaMikuła.
-DzwoniładomnieBasiaLisiakipytała,dlaczegoprzysłaliśmyimtakiego
kretyna.
Dwojezobecnych-GrzesiekDeresziIzaTetlak
-niezabierałodotądgłosu,ograniczającsiędowymianyporozumiewawczych
spojrzeń.Znaczenietychsygnałówniebyłodokońcajasnedlareszty
zgromadzonych,mogłooznaczaćzarównoumizgizakochanych,jakiposiadanie
wspólnejtajemnicy.
-Coświecie?-zapytałaspostrzegawczaAgatka.
-NapewnosprzątnąłjąnaszSmolarz-zachichotałaIza.-Jeszczeniedawno
odgrażałsię,że„udusitę
babęwłasnymirękoma",pamiętacie?Wtedyjaknamsprzątnęłasprzednosa
pieniądzenaremont.
-Jesteścieobrzydliwi!-zawołałaJolanta,zajadajączapetytembułkęz
salcesonem.-Człowieknieżyje,awysobieżartyrobicie.
-Żadneżarty!-oburzyłasięAgatka.-Poprostunaukowotypujemymordercę.-
Teraz,kiedyminąłpierwszyszok,wszyscypoczulisięjakpowyjściuzkina.
Strasznyfilmdobiegłkońca,pozostałotylkolekkiemrowieniewplecachi
nieodpartachęćpodzieleniasięwrażeniamizpozostałymiwidzami.
-Pomyślciesami-dowodziłaAgatka-policjaniemanajmniejszychszansna
złapaniemordercy.Jeżelioczywiściezrobiłtoktośznaszegokręgu-zastrzegła.
-Minąlata,zanimprzeryjątouczelnianebagienko.Zatomymamywszystkieatuty
wrękach,wiemy,coigdziewtrawiepiszczy.Gdybychcieliwspółpracować
-rozmarzyłasięlekko-udostępniliwynikisekcji,wgląddoprotokółów...
-Zarazciudostępnią,czekajtatkalatka-przerwałaHalinka.-W
cudawierzysz?Policjaniewspółpracujezespołeczeństwem.
Zresztąuważamtwójpomysłzaniepoważny.Lepiejniechkażdyzajmujesię
własnąrobotą.Namnienaprzykładczekamikroskop.-Wstałaiostentacyjnie
skierowałasiędoswojegopokoju.
-1morderca-podsunąłEmil-jeślitojakiśpsychopata,szukapewnienastępnej
bezbronnejofiary.Wejdziesobiecichutko-
fantazjował-iwalnieHalinkęwtyłgłowy,potemwyjmienóżi...
-Natychmiastprzestań!-zażądałapotencjalnaofiaraigrzeczniewróciłana
miejsce.-Macierację,musimygowykryć,nimuderzyponownie!
*
Rudakotkaniespokojniekrążyławpobliżubudynku.Panującewokółzamieszanie
wywoływałowniejuzasadnionyniepokój.
Podjeżdżałysamochody,wynoszonoiwnoszonojakieśprzedmioty,acogorsza,
ażsięroiłoodobcych.
Ukrytawkrzakachbezskutecznieczekała,ażwszystkopowrócidonormy.
Wreszciezdesperowana,popychanagłodem,cichowsunęłasiędownętrza.
Zgodniezcodziennymrytuałem,pokoleiobwąchaładrzwiwszystkichpracownii
zatrzymałasięprzedpokojemgenetyków.Dzisiajtutajzjeśniadanie.
Głośnymmiauknięciemoznajmiłaswojeprzybycie,wciągnęławnozdrza
powietrzeiskierowałakrokiwprostdoJolanty.
Rozpromienionakobietanałożyłanatalerzykpokaźnąporcjęsalcesonu,postawiła
przysmakprzedzniecierpliwionymgościemiwróciładoprzerwanegoposiłku.
-Obiejesteścieobrzydliwe-wzdrygnąłsięGrześnawidoksalcesonowejuczty.-
Nierozumiem,jakmożnajeśćtakieświństwo,samechrząstkipoprzetykane
tłuszczem.Dwatysiącekaloriijakwryjstrzelił.Sobiezaszkodziszijeszczekota
zatrujesz-prorokował.
-Zazdrościsz,boonanigdynicodciebieniewzięła-odgryzłasięJola.-Mądra
kicia,mądra.-Przejechałapieszczotliwiedłoniąpozmierzwionymfuterku.
-Nieprawda!-zaprotestowałGrześ.-Bigosjadła.
Resztazespołubezstronnieprzyznałaracjękoledze.Wszyscypamiętalidobrze-
kotkajadłabigosibigosnależałdoGrześka.Z
tejokazjisporządzilinawetstosownąnotatkęzopisemdoświadczenia,dokładnie
wyszczególniającproduktywchodzącewskładpotrawy.Wyciągnęliwnioski,
opatrzylikartkęwłasnymipodpisamiidumnieprzekazalidokument
żywieniowcom.
Niestety,kuichrozgoryczeniu,sprawaminęłabezecha.
-Zauważyliście,żeMopkanigdyniechodziłanaposiłkidoofiary?-spytała
Agata.-Zwierzętaznająsięnaludziach.
Rudakotka,przezwanaMopkązracjidługiej,potwornieskudlonejsierści,
zakończyławłaśnieśniadanie.Przeciągnęłasięleniwieizadowolonazżycia
ułożyłasiędosnunawycieraczce.
Jeszczenamomentuniosłałepek,rozejrzałasięczujnie,czyktośnieczaisięz
grzebieniem,iuspokojonazasnęła.
Ekipagenetykówmiałanagłowieważniejszezajęcieniżczesaniekota.Czynność
tazresztąnosiławszelkieznamionapracysyzyfowej.Rekordzista,Emil,zdołał
doprowadzićdoładucałygrzbietiprzedniąłapę,nimpoległwnierównymboju.
Zwycięskakotkapodwóchgodzinachciężkiejpracyprzywróciłasierścidawny
wygląd,aleurażonaomijałaichpiętroprzezcałedwatygodnie.
Napozostałychpiętrachtrwałyintensywneprzesłuchaniapotencjalnych
zabójców,dlazmyłkizwanychświadkami.NapierwszympiętrzeWojsamaglo-
wałnajbardziejpodejrzanychzoologów,nadrugim,podczujnymspojrzeniem
Gładyszapocilisiężywieniowcy.Ekipatechnicznadziałałanamiejscuzbrodni,a
genetyków,zpowodubrakupersonelu,puszczononaraziesamopas.
Potrzechgodzinachciężkichzmagańzopornąmateriąkomisarzespotkalisięna
papierosieiporównaliwyniki.Byłyniemalidentyczne:niktnicniewidział,nikt
nicniesłyszał,awszyscyjakjedenmążkochalidenatkę.
-Dochrzanuztakąrobotą!-podsumowałWojsa,ciskającniedopałekwkrzaki.
Jedynąwątłąnadziejęnapopchnięciesprawydoprzodudawaligenetycy.
Policjancipostanowilipołączyćsiłyiwziąćpodejrzanychwkrzyżowyogień
pytań.Przybraligroźneminyidziarskoruszylinatrzeciepiętro.
Wejścierzeczywiściemielimocne.IdącyprzodemkomisarzGładyszjużwprogu
nadziałsięnaśpiącąkotkęizprzekleństwemnaustachrunąłnapodłogę.Bardziej
odpowłokicielesnejucierpiałagodnośćosobistafunkcjonariusza.Pozbierał
sięszybkoidladodaniasobiepowagiwygłosiłkrótkie,aczdosadne
przemówienie.Niestety,wzacietrzewieniupowiedziałokilkasłówzadużo,co
natychmiastzostałowykorzystaneprzezinteligentnychsłuchaczy.
-Żebyniebyłożadnychnieporozumień-poinformował
zgromadzonych-jesteściepaństwoświadkamiwsprawieomorderstwo.Macie
mówićprawdę,samegołefaktybezkoloryzowania.Jeżeliporaztrzeciusłyszę
hymnypochwalnenacześćzmarłej,obiecujęsolen-
nie,wsadzęwszystkichdoaresztunadwadzieściaczterygodziny.Zapewniam,że
potymniemiłymdoświadczeniuodechcewamsięwprowadzaćwbłąd
przedstawicieliorganówścigania.Zrozumiano?
Odczuciaobecnychmożnabyłopodsumowaćjednymzdaniem:zrozumiano,ale
nieprzyjętodowiadomości.
Zespół,porozumiawszysięszybkospojrzeniami,postanowiłnarazienie
wyłamywaćsięzszeregu.PierwszalitaniępochwalnąwygłosiłaJola,dalej
poszłojakzpłatka.Znieznanychpowodówwyższypersonelnaukowybez
mrugnięciaokiem,bezkonsultacji,przyjąłidentycznątaktykę.Wokółzmarłej
zapadłaczarna,nieprzeniknionakurtyna.
Zdesperowanipolicjancizbezsilnościrwaliwłosyzgłowy.
Śledztwoutknęłowmartwympunkcie,nadomiarzłegoznikłagdzieśsprzątaczka,
któraznalazłazwłoki.WysłanydomiejscazamieszkaniaLucynyBieluń
wywiadowcabezradnierozkładał
ręce,dopierozmuszonyprzezzwierzchnikadowiększegowysiłku,zdobyładres
szwagierkinaKlecinie.Tymrazembyłtostrzałwdziesiątkę.Poszukiwana
kobietarzeczywiścieprzebywaławlokalunumerczterdzieścipięć,niestetyjej
stanpozostawiałwieledożyczenia,ponieważodkilkugodzinkoiłanerwy
alkoholem.
PaniLucynkaopowiedziałacałezdarzenieprzyjaciółceinadalszezwierzenia
najwyraźniejniemiałaochoty.
Wywiadowcapomedytowałprzezchwilęipostanowiłwnajważniejszejsprawie
poradzićsięzwierzchnika.Wkilkusłowachopisałokolicznościizapytał:
-Szefie,przywieźćjądopana?
-Apocholeręmipijanababa?!-krzyczałrozsierdzonyWojsa.-
Jutroosiódmejchcęjąwidziećusiebiewkomendzie.
Odpowiadapanzatogłową,Maczek.
NieprzyzwyczajonadoszorstkiegotraktowaniaMopkapostanowiłaposzukać
spokojniejszegomiejscadospania.
Zbiegłapiętroniżej,przezchwilęzzainteresowaniemprzyglądałasiękolorowym
taśmomzagradzającymwejściedopokojudenatki,następniepobiegłatruchtemdo
końcakorytarza.
Zatrzymałasięprzedskładzikiemzręcznikamiiskoczyłanaklamkę.Przezkilka
sekund,uwieszonałapamibalansowaławpowietrzu,ażusłyszałaciche
szczęknięcieustępującejklamki.
Wepchnęłałapęwpowstałąszparęiznikławciemnymwnętrzu.
Wskoczyłanaulubionąpółkęizatrzymałasięjakwryta.Nalegowiskuleżałjakiś
przedmiotipachniałprzerażająco.
Zeskoczyłanaziemięityłemwycofałasięnazewnątrz.Zjeżonaidrżącausiadła
naprzeciwdrzwiczekirozpoczęładługąmonotonnąpieśń,miejscami
przechodzącąwprzeciągłewycie.
Kociamuzykainietypowezachowaniezwierzątkazainteresowałopracującąw
pobliżuekipętechniczną.Policjancizobawyostanwłasnychnerwówprzegonili
rozżalonąMopkęiprzystąpilidoszczegółowegoprzeszukaniapomieszczenia.
Nawynikiniemusielidługoczekać:napółcezręcznikamiznaleźlizakrwawiony
młotekmurarski.Zapakowaliprzypuszczalnenarzędziezbrodniwto
rebkęfoliowąiprzystąpilidousuwaniatłumugapiów.NajbliżejstałaAgata
Cyryl.Okrągłymizezdziwieniaoczymawpatrywałasięwmłotek.Wjejgłowie
lęgłosięwłaśnieprzerażającepodejrzenie.
Okołogodzinyczternastejnamiejscemorderstwazaczęlitłumniezjeżdżać
dziennikarze,dotarłateżpierwszaekipatelewizyjna.
Zamordowana-profesorZytaKarpińska-należaładotakzwanychosób
publicznych.Odlatprowadziławtelewizjipopularnyprogram„Przyrodaimy",
należaładokilkunastutowarzystwistowarzyszeń,aplotkagłosiła,żemiała
kandydowaćdosejmuzramienianajważniejszejpartii.
Wobliczutaksensacyjnejzbrodnimedianiemogłypozostaćnauboczu.
Kilkugodzinneopóźnieniewynikłoznietypowegoobieguinformacji.Wieśćo
dramatycznymzdarzeniurozprzestrzeniałasięwyłączniepocztąpantoflową.
Najpierwdotarładopracownikównaukowychwszystkichuczelni,późniejwyszła
namiastoipłynąccienkimistrumieniami,jakimścudemdotarładodziennikarzy.
ZtłumureporterówwyróżniałasięjakzwykleKatarzynaSiekierska,zwanaprzez
licznychwrogówGilotynką.Górowałanadresztąinteligencją,sprytem,
bezwzględnościąi,jaksamatwierdziła,urodą.
Dziennikarkazaczaiłasięnaschodachidośćszybkoudałojejsięupolować
pierwsząofiarę,kierowniczkękatedryżywieniaprofesorIwonęKuś.Wywiadna
gorącozmiejscazbrodnistanowiłniezłypoczątek
planowanejseriiartykułów.Obiepaniezabierałysięwłaśniedodzieła,kiedy
bezceremonialniewtrąciłsiękomisarzRobertGładysz.
-Narazieniebędzieżadnychwywiadów-poinformowałsucho.-
Oficjalnykomunikatdlamediównadamywewłaściwymczasie.
Przypominampracownikomuczelniozakazieopuszczaniabudynku-dorzucił.
Wypowiedzitejtowarzyszyłygwizdyiniechętnepomruki.
Komisarzaotoczyłnatychmiastszczelnykordonżądnychinformacjiżurnalistów.Z
każdejstronypadałyniecierpliwepytania:omotywzabójstwa,okoliczności
śmierci,potencjalnychpodejrzanych...
Ponieważkomisarznieznałodpowiedzinażadnezzadanychpytań,obruszyłsię
gniewnieiwypowiedziałdwasłowa,którezakończyłyjegoudziałwśledztwie.
Stanąłnaszczycieschodówiomiótłkłębiącysięwdoletłumnienawistnym
spojrzeniem.
-Spadajcie,sępy!-wycedziłprzezzęby,natylejednakgłośno,bystaćsię
wrogiempublicznymnumerjedenwolnychmediówpolskich.
Wypowiedźtę,jużwpopołudniowychserwisach,pokazałylokalnestacje
telewizyjne.Niezabrakłorównieżostrychkomentarzy,rozgorzałydyskusjena
tematstosunkupolicjidomediów,wolnościsłowaiswobódobywatelskich.
KomisarzGładyszzadarłzezbytpotężnymprzeciwnikiemijegokarierazawisła
nacienkimwłosku.Naraziezostałwtrybienatychmiastowymodsuniętyod
prowadzeniasprawy.
AgatkaCyrylprzezcałądrogępowrotnąmyślała0młotkuzdrewnianąrączką,
starannieowiniętączarnątaśmąizolacyjną.Feralnegodniatrzymałagow
dłoniach-onaicałaresztazespołu.Niezgadzałsiętylkojedenszalenieistotny
szczegół-wcześniejniebyłumazanykrwią.
Zidentyfikowałamorderczenarzędzienapierwszyrzutoka.
Młotekbezwątpienianależałdożywieniowców,alewponiedziałkowe
popołudniezawładnęlinimgenetycy.Służyłdorozbijaniadrewnianychskrzyń
ipodważaniagwoździ.Czyktośzichgronaposunąłsiędaleji...
zabił?
Tostrasznepytaniewracałoniczymbumerang.Tworzyliprzecieżzgranyi
zaprzyjaźnionyzespół.Zawszystkichrazemikażdegozosobnagotowabyła
ręczyć.Przynajmniejtakmyślaładodzisiaj,terazniemogłabyćpewnanikogoi
czułasięztymokropnie.Potrzebowałaczasuispokoju,żebyprzeanalizowaćcałą
sytuację,wyciągnąćjakieśwnioski...
Narazieospokojumogłatylkopomarzyć.Jaknazłość,zastaładompełen
nieproszonychgości.Jużnaprogupowitałająbratowaiczworoczypięcioro
sąsiadów.Mediazdążyłynagłośnićsprawęmorderstwa,więcterazkażdyz
przybyłychchciałpoznaćszczegóły,itozpierwszejręki.
Agatkazgrobowąminązasiadławkuchnidoobiaduiprzeraźliwiewolno
uzupełniałakalorie.Wpokojumążzabawiał
gościizapowiadałrychłeprzybycieatrakcjiwieczoru.Agatcewcalesięnie
śpieszyło,niemiałacharakteruplotkarki,arozprawianieoczyjejśśmiercinie
należałodorzeczyprzyjemnych.Gorączkowoszukałajakiegośwyjściazsytuacji,
pocieszającsięmyślą,żedokuchniitakwszyscysięniezmieszczą.
Zadzwoniłdzwonek,zabrzęczałygłosywkorytarzuidokuchniwtargnęłytrzy
żądnesensacjiharpie,dowczorajprzyjaciółkipanidomu.Agatkapodicheskortą
udałasiędopokojuiposłusznieusiadłanawskazanymfotelu.
Wgłowienieśmiałokołatałajejsięmyśl,żeniektórymznajomościomnależałoby
nadaćzupełnieinnycharakter.Czyonawogólemaprzyjaciół?Wwolnymczasie,
gdyopadnąemocje,zamierzałazweryfikowaćstanposiadaniaiprzypisać
właściweokreśleniaposzczególnymosobom.Terazmiałaochotęwszystkichbez
wyjątkuwywalićnazbitypysk.
-Tomusiałobyćdlapanistraszneprzeżycie-trafniezauważyłasąsiadkazdołui
natychmiastzażądałamakabrycznychszczegółów.
-Akrew,dużobyłokrwi?-dopytywałasięstaruszkaspoddziesiątki.Caładrżąca
zemocji,słowo„krew"wymawiałazdykcjąwygłodniałegowampira.
-Mamo,naprawdęwidziałaśprawdziwegotrupa?-odezwałsięzkątaDarek,
nieopatrzniedekonspiru-jącsiebieiresztęrodzeństwa.
-Awycoturobicie?-zareagowałanatychmiastbezwzględnamatka.-Marszdo
swoichpokojów,toniesątematydladzieci.
Odprowadziłaopornepociechyistaranniezamknęładrzwi,perfidnie
ograniczającmożliwościpodsłuchiwania.Najchętniej,zajednymzamachem,
pozbyłabysiętakżeresztygości,aletoniebyłojużtakieproste.Nadniminie
miaławładzyrodzicielskiej,
ataktuizwyczajnejludzkiejgodnościprzybyszeniemielizagrosz.
Nadomiarzłegorozdzwoniłysiętelefony.OAgatceprzypomnielisobienaraz
wszyscyznajomi,nawetci,zktórymikontaktyurwałysięprzedwielulaty.Z
maniakalnymuporempytalioKarpińską.
PokilkudziesięciuminutachmęczarniwAgatcewyczerpałysiępokłady
cierpliwościipostanowiłarozwiązaćproblemkompleksowo.Zaczęłaod
wyłączeniatelefonów,następniegrzecznie,alestanowczoprzystopowałagości.
-Przepraszampaństwa,aleprzeżyłamszokiniemogędłużejnatentemat
rozmawiać-ucięłaszorstko.
-Muszęsięnatychmiastpołożyć-dodałazałamującymsięgłosem.-Szymon,
odprowadźmniedosypialni!
-Namiłośćboską,wywaltehienycmentarne!
-zawołała,kiedynachwilęzostalisami.
-Beatęteż?-upewniłsięmążwsprawiebratowejAgatki.
-Jejpozbądźsięwpierwszejkolejności.Inaczejzostaniedopóty,dopókinie
wydrzezemniewszystkichtajemnic,nawetmałżeńskich.Niemamsiłysiębronić,
muszęodpocząć,zasnąć-
zakończyłacichutko,spoglądającbezradniewielkimisarnimioczami.To
spojrzeniedziałałozawsze.
Przejętyzadaniemmążwykonałmisjęwtempieekspresowym.
NarzucającąsięzpomocąBeatęwyprowadziłprawiesiłą,reszta,mocno
obrażona,wyszłasama.
Agatkataknaprawdęniemyślałaośnie.Musiaławreszcieprzemyślećwszystko
dokładnie;scenaposce-nie,minutapominucieodtworzyćwpamięcicały
wczorajszydzień.Podejrzenie,żewśródgenetykówznajdujesięmorderca,było
niedozniesienia.
ŻeńskiodpowiednikSherlockaHolmesazabrałsiędorzeczyfachowo.Na
wielkiejbiałejkartceAgatkawyrysowałaukładwspółrzędnych.Ośpoziomą
przyozdobiłaimionamiwspółpracowników,pionowąpotraktowałajakoprzedział
czasowy.Przeznastępnedwiegodzinyuzupełniaławykresrysunkamimłotków.
Szczegółoweopisyscenzamieszczaławnotatniku.Znaczkiwmiaręupływuczasu
przypisywałacoraztoinnymosobominieubłaganiezbliżałasiędogodziny
piętnastej.
Potejgodzinieprawdopodobniedokonanomorderstwa.Ostatniąosobą,która
używałanarzędziazbrodni,byłaniejaka...Agatka.
AgatkaCyrylzwariowanyponiedziałekpamiętaładośćdobrze.
Wprawdzieokołopołudniaprzeżywałamałykryzysformy,spowodowany
nadużyciemalkoholu,aleszybkodoszładosiebie.
Władzeumysłowewróciłypokilkuminutachzaćmienia,przeznastępnegodziny
walczyłajedyniezesłabościąciała.Zwłaściwąsobiebystrościąobserwowała
otoczenie,dziękiczemumogłaterazprzywołaćzpamięcizarejestrowaneobrazy.
Pracowaliwtrzechdwuosobowychzespołach:JolaopiekowałasięAgatką,Iza
współpracowałazHalinką,aEmilzGrześkiemtworzyliekipędozadań
specjalnych.Odciskinaferalnymmłotkupozostawiliwszyscy.Najwięcej
oczywiściechłopcy,nimprzecieżrozbijalidrewnianeskrzynie.Jolanaoczach
Agatkipodważaławiekoplastikowejskrzyneczki;IzazHalin-
kąwyrywałysobienarzędziewbliżejnieokreślonychcelach.
Nadobrąsprawęwszyscybylijednakowopodejrzani.Aletowszystkodziałosię
dużowcześniej,przedbudynkiem.Ktozabrał
młoteknagórę?Kimbyłmorderca?Tepytanianadalpozostawałybez
odpowiedzi.
Pracęskończyliokołopiętnastej.Pierwszenagóręposzłydziewczyny.Zpola
widzeniaznikłteżnadzorującydziałaniazespołuprofesorSmolarz.Niosąca
pudełkozeszklanymirurkamiAgatkanastąpiłanieopatrznienadeseczkęnabitą
drobnymigwoździkami.ZłożyłakruchypakunekwręceJoliiprzystąpiłado
uwalnianiaobuwiazpułapki.Porządnaznatury,postanowiłazabezpieczyćinnych
przedpodobnąniespodzianką.Wzięłamłotekistaraniepozaginałaostrekolce,
następnieobaprzedmiotybeztroskocisnęłanatrawnikiwbiegładobudynku.
Nazewnątrzpozostalitylkochłopcyi...młotek.Nazegarzewybiławłaśnie
godzinapiętnasta...
KomisarzKarolHalwasodtygodniaspędzałurlopwmałejwioscewokolicach
BorówTucholskich.Odkryłtomiejscetrzylatatemuprzyokazjiścigania
seryjnegomordercy,iodtądcorokuspędzałtutajwakacje.Delektowałsię
przyrodą,cisząikuchniągospodyni,uktórejwynajmowałprzytulnypokoik.
Odpoczynkowisprzyjałfakt,żeniedziałałytukomórki,aliniistacjonarnej
jeszczeniezałożono.Okolicznimieszkańcyżylipowolutku,wzgodziezprzyrodą,
nieprzejmującsięzbytniotym,codziejesięwwielkimświecie.
Karolzjadłsmacznąkolacjęijakzwyklezasiadłzgospodarzamiprzed
telewizorem.Jużpierwszawiadomośćzasiaławjegosercuniepokój,akomentarz
oniewłaściwymtraktowaniumediówprzezpolicjęodebrałresztkinadzieina
spokojnyurlop.
Przezkilkaminutrozważałjeszczemożliwośćnatychmiastowegowyjazduw
Bieszczady,alepogłębszymzastanowieniupostanowiłpoddaćsięlosowi.Na
wszelkiwypadekspakowałwalizkęznajpotrzebniejszymirzeczami.
BezpośredniprzełożonyHalwasa,inspektorHenrykReszka,doskonale
orientowałsięwzwyczajachpodwładnychiwraziepotrzebypotrafiłichznaleźć
nawetnakońcuświata.Rzadkoteżmiewałwyrzutysumieniazpowodu
przerwanychurlopów.U
niegonapierwszymmiejscuzawszebyłapraca.
Ogodzinie21:05przeddomzajechałradiowózzmiejscowegokomisariatu.
Młodziutkifunkcjonariuszprzekazałustnierozkazstawieniajutroogodzinie
siódmejranowgabinecieszefa.
-MampanaodwieźćdoWrocławia-poinformowałnazakończenie.
-Nietrzeba,jestemwozem-grzeczniepodziękowałkomisarz.
-Mampanaodwieźćpańskimwozemizadbać,bypanwypoczął
należycieimógłpodjąćodranaobowiązkisłużbowe-
wyrecytowałposterunkowy.
ZrezygnowanyHalwaspoddałsięterrorowiiustąpiłmiejscaprzykierownicy
ukochanegowozu.Całądrogędrzemałnatylnymsiedzeniu,aprzedświtemzdążył
nawetzażyćkomfortuwłasnegołóżka.
Naspotkaniezszefemzjawiłsiępunktualnie,wyspany,ogolonyirozżalony.
Natychmiastpowejściudałwyraznagromadzonymuczuciom.
-Dzięki,stary!Wiedziałem,żemogęliczyćnazasłużonyodpoczynek!-przywitał
sięszorstko.
-Niemazaco!-inspektorReszkadostosowałsiędotonuprzyjaciela.-Jak
zwyklesiławyższa,anatoniemamwpływu.
PrzejmieszsprawęKarpińskiej!
-Dlaczegozawszedostajędrakizpierwszychstrongazet?
Okropnienielubię,gdymiktośbezprzerwypatrzynaręce.
-Bomaszznośnywyglądiumieszsobieradzićzmediami.Aztymostatniomamy
pewneproblemy.
-Noproszę,azawszemyślałem,żejestemnajlepszy!-zauważył
ironicznieHalwas.
-Aterazpoważnie.Niebędzieszmiałłatwegożycia.-Inspektorprzeszedłdo
konkretów.-Opróczwynikówzlaboratoriumniemamydosłownienic.Na
dodatekconajmniejdwatuzinypodejrzanych.
Rozległosiępukanie,dopokojunieśmiałowsunęlisiębohaterowiepoprzedniego
dnia,WojsazGładyszem,izajęlimiejscaprzystolenarad.Zpokorączekalina
pierwszegromy,alenaszczęścieszefskorzystałzprawałaski.
-Referujcie,panowie-zarządziłsucho-szczegółowo.Tylkofakty,nawnioski
przyjdziekolejpóźniej.
Gładyszodchrząknąłimonotonnymgłosemzacząłodczytywaćraport:
-ZwłokiZytyKarpińskiejznalezionowewtorekoświcie.
Zabójstwadokonanodniapoprzedniegowgodzinachpopołudniowych.Mamy
wynikizlaboratoriumiodlekarzapolicyjnego.Zgonnastąpiłmiędzypiętnastąa
szesnastą.Ofiarależałaprzybiurku,twarządopodłogi.Nagłowiedenatki
znajdowałasięrana,zadanaprawdopodobnietępymnarzędziem.Wplecymiała
wbitynóż,dokładniewserce.
CioswgłowęmiałpozbawićKarpińskąświadomości,śmierćzadano,wbijając
ostrzewserce,gdyleżałanieprzytomna.
Zbrodnidokonanowgabinecieofiary.Zwłoknieruszanozmiejsca.Nie
stwierdzonożadnychśladówwalki.Wchwiliatakuofiarabyłaprawdopodobnie
odwróconatyłemdozabójcy.Nanożunieznalezionożadnychodciskówpalców.
Tępyprzedmiot-
młotek,którymogłuszonokobietę,sprawcaukryłwinnympomieszczeniunatym
samympiętrze,wciasnymschowkunakońcukorytarza.Zabezpieczononanim
śladykrwi,włosydenatkiinieprawdopodobnąilośćodciskówpalców.Nóż
wyjętyzciałanigdywcześniejniebyłużywany...-Dalej!
-Spisprzedmiotówznajdującychsięnabiurkuiwtorebceofiaryjestw
załączniku2.Przeczytać?
-Nie,referujdalej!
-Dalejmamytylkojedenwielkibajzel!-wtrąciłsięWojsa.-
Klamkaażsięlepiododciskówpalców.Podłogawpomieszczeniuzadeptana
przezkilkadziesiątosób,którezdążyłytamwleźćprzednaszymprzyjazdem,tak
sięwszyscyśpieszyli,żebypożegnaćzmarłą.
-Dorzeczy,panowie!-przerwałReszka.
-Zabójstwadokonanowgodzinachpracy.Wtymczasiewbudynkubyliprawie
wszyscypracownicy,
zresztą,nadobrąsprawę,mógłtamwejśćkażdyzulicy,stróżpilnujetylkow
nocy.
-Cudownie,nieograniczonaliczbapodejrzanych!Zawszemarzyłemotakiej
sprawie-niewytrzymałHalwas.Gorzejjużtrafićniemogłem,pomyślałz
rezygnacją.
-Chciałeś,tomasz,tymrazemniebędziepochwalnychartykułówwgametach!-
złośliwieodezwałsięWojsa.
-Panowie,tylkobezosobistychwycieczek!-Reszkaprzywołał
podwładnychdoporządku.-Niejesteśmytunapikniku.-Zapalił
papierosaipoprosiłodalszyciąg.
Gładyszdyskretnieotarłpotzczoła.Nieubłaganiezbliżałsięmomentkrytyczny.
Zacząłpowoliprzekładaćkartki,szukającnatchnienialubpomocyzestrony
Wojsy,któryzeskupieniemobserwowałwielką,metaliczniebłyszczącąmuchę.
NieustannebrzęczeniezdenerwowałoHalwasa,wstałiprecyzyjnymuderze-niem
gazetyzlikwidowałźródłodźwięku...
Biednyreferentniemalpozazdrościłmuszetakiegolosu-dlaniejwszystkosię
skończyło,onmusiałsięnadalmęczyć.
-Notojeszczemamywynikiprzesłuchań.-Minawyraźniemuzrzedła.Zdawał
sobiesprawęzeznikomejwartościposiadanychdowodów.Terazmusiał
poinformowaćotymprzełożonego.-
Wszyscymówiąozmarłejwsamychsuperlatywach.Żadnychwrogów,niktnie
zauważyłniczegopodejrzanego-wyjąkał.-
Jestempewny,żewszyscykłamią,boprzecież...
-Niktniezabijaaniołów-dokończyłszefponurymgłosem.-Naraziepanom
dziękuję,zostawciemateriałynabiurku.Aha,komisarzuGładysz,pojedziepanz
Karolemwtereniobjaśniwszystkonamiejscu-zarządził.Usiadłciężkoprzy
biurkuizamyśliłsięnadczymśgłęboko.
-KiedyprzyjedzieGruszyński?-przerwałmilczenieHalwas.
-Twójpartnerjestprzecieżnaurlopie,niedługozostanieojcem,zapomniałeś?!
Dostanieszdopomocydziewczynę.
-Tożartczyweszływżyciejakieśnoweprzepisy?!-obruszyłsięHalwas.
-LidiaLarsson.Robiładoktoratnatejuczelni,znaśrodowiskoionijąznają.Jej
takłatwoniewcisnąkitu,jaknaszymspecjalistomodaniołów.Możektośw
końcupowieprawdę.
Jakośniewierzę,żebytaKarpińskabyłatakimniewiniątkiem,wkażdymrazie
mordercazpewnościątaknieuważał.
Karolzciężkimwestchnieniemprzyjąłwyrokdowiadomości.
PrzekonywanieReszki,żetonieGruszyńskibędzierodził,tylkojegożona,mijało
sięzcelem.Wyrokjużzapadł.Noicałarobotaspadnienamojągłowę,pomyślał
gorzko.
-Skądjąwytrzasnąłeś?-zapytałgłośno.-Mamytakidobrywywiadczynastąpiła
rewolucjawkadrach?Tocudzoziemka?-
starałsięzgromadzićjaknajwięcejdanychnatematnowejwspółpracowniczki.
-Przeceniasznaszemożliwości.Zgłosiłasięsama,najpierwchciałemjąspławić,
alepowyczynachnaszychorłówzmieniłemzdanie.Anazwisko,oile
dobrzepamiętam,nosipomężu,prawdopodobniebyłym.
LidiaLarssonodponadgodzinycierpliwieczekałanakorytarzu.
Dladobrasprawymogłatusiedziećimiesiąc.Wreszciedostaławielkąszansęi
niezamierzałajejzaprzepaścić.Poddrzwiamigabinetunowegoszefaczułasięna
miejscujaknigdydotąd.
Pociągałajątajemnicaichęćsprawdzeniawłasnych-jakprzypuszczała,
olbrzymich-możliwości.Dotychczasniewiodłojejsięnajlepiej.Trafiłaz
deszczupodrynnę.Uciekłaoduczelnianejrutyny,bynatychmiastutonąćw
gąszczuparagrafówistosachprotokołów.Napróżnomarzyłaopoważnych
sprawach,jaknarazieniepatrolowałanawetulic.
WieśćozabójstwieKarpińskiejpodziałałanaLidięelektryzująco.Zabłysł
malutkipromyknadzieinaudziałwczymśpoważnym.Zareagowałanatychmiast.
Zgłosiłachęćwspółpracy,przedstawiłaargumentyniedopodważeniaiterazz
niepokojemoczekiwałanadebiutwprawdziwejsprawieozabójstwo.
Gromadzonamiesiącamienergiakipiałaiszukałaupustu.
Wstępnyplanśledztwamiałajużgotowy,pozostałyjeszczedoopracowania
szczegóły.Tymoczywiściezajmiesięjużnamiejscu,planowała.Wieleteż
zależałoodwspółpracownika,alezmężczyznamizwykleradziłasobieświetnie.
OdWojsyiGładyszawyciągnęłaszeregniezbytpochlebnychinformacjinatemat
komisarzaHalwasa.Nienależałdoszczególnielubianych,aizpracąby-
wałoróżnie.Podobnomiałnaswoimkonciewieleznaczącychsukcesówikilka
równiespektakularnychporażek.
Dlarównowagizasięgnęłainformacjitakżezinnychźródełiwyrobiłasobie
wstępnąopinię.Facetnależałdotakich,cototrzebachodzićkilkakrokówza
nimi,abyniechcącynieprzydeptaćprzerośniętegoego.
Lidiaprzygotowałasięnaciężkąprzeprawę.Niezamierzaławtejsprawie
odgrywaćrolimarionetki,chciaładziałaćjawnieizobaczyćwłasnezdjęciew
gazecie.
Wreszciedoczekałasięzaproszeniadogabinetuszefa.Przywitałasię,zmierzyła
obupanówbacznymspojrzeniemi,zadowolonazwywartegowrażenia,skromnie
usiadławkąciku.
-Witamynowąwspółpracownicę-usłyszałanajwspanialszesłowanaświecie.-
Naczasprowadzeniasprawyzostałapanioficjalnieoddelegowanadonaszego
wydziału.ŚledztwoprowadzikomisarzHalwas.-Szefdokonałoficjalnej
prezentacji.
Podalisobieręceinatychmiastwrócilinamiejsca.Dziwnymtrafem,wtym
samymmomenciepoczuliwzajemną,chociażniczymnieuzasadnionąantypatię.
Tomisięwcaleniepodoba,pomyślałHalwas.Podświadomiewyczuwałkłopoty.
Te„kłopoty"miałystosiedemdziesiątcentymetrówwzrostu,blondwłosy,
niebieskieoczyiurodęmodelki.Apodtąsłodkąmaskączaiłsiędrapieżnik.
Bezzbędnychwstępów,wdużymskrócie,zreferowałsprawęioddałgłos
młodszejkoleżance.
Lidiawykorzystałaswojepięćminut,prezentującnowe,znacznieciemniejsze
obliczezmarłej.
-Karpińskanienależaładoosóbszczególnielubianych,wręczprzeciwnie,każdy,
ktosięzniązetknąłbliżej,chętniebyjąutopił
włyżcewody.Studenciprzezwalijątrafnie„Piranią",itanazwaświetnie
odzwierciedlałajejcharakter-recytowałaprzygotowanąlekcję.-Miaławielu
wrogów,lubiłapomiataćludźmiiprawdopodobniewktórymśmomencie
posunęłasięzadaleko.
-Dziękujępani.Wreszciemamyjakieśkonkrety.Naszanioł
zaczynanabieraćrumieńców,itobrzydkich-podsumował
Reszka.-Aledośćżartów,zmarłaopróczwrogów,miałatakżewielu
ustosunkowanychprzyjaciół.Naciskająnanaszewszystkichstron,żądając
wyników.Tegosamegojaoczekujęodwas.Zabierajciesiędoroboty,straciliśmy
jużitaksporoczasu.
Wypytajciedokładnie,cokomuzrobiławostatnimczasie.Ijeślimogęcoś
doradzić,zacznijcieodprofesorów,onizwyklesąmniejskłonnido
fantazjowania.Powodzenia.
*
LucynkaBieluńodespałaekscesyalkoholowewewłasnymdomui,świadoma
obowiązków,oświciepojechaładopracy.
Wpółgodzinypóźniejpodmieszkaniemświadkazjawiłsięposterunkowy
Maczek.Nieśmiałonacisnąłdzwonek,odczekał
minutkęipowtórzyłoperację,wkładającwniąwięcejserca.Niedoczekawszy
siężadnegoodzewu,zastosowałbardziejradykalneśrodki,polegającegłównie
narytmicznymuderzaniupięściąwdrzwi.
-Halo,halo,jestpanitam?!Proszęnatychmiastotworzyć-
policja!
Pokilkuminutachnakorytarzwyjrzałazdenerwowanasąsiadka-
wyliniaładamawpapilotachirozchełstanymnapiersiach,brudnymszlafroczku.
-Cosiępantaktłuczeszponocy?!-sarknęłagderliwie.-Jaknieotwiera,znaczy,
gdzieśwybyła.Traciszpantylkoczasiporządnymludziomspaćniedajesz.-I
nimzaskoczonyfunkcjonariuszzdążyłzadaćpytaniapomocnicze,zatrzasnęłamu
drzwiprzednosem.
Maczek,świadomyniespełnionegoobowiązkuiprzestraszonygroźbamiszefa,
zacząłszybkoanalizowaćsytuację,odkrył
podobieństwadodniapoprzedniegoiznadziejąwsercupojechał
naKlecinę.
WtymsamymczasiepaniLucynkaposprzątałajużpierwszepiętroizociąganiem
wdrapałasięnadrugie.Gabinetzmarłejominęłaszerokimłukiem,zamaszyście
kreślącwpowietrzuznakkrzyża.Wierzyławżyciepozagrobowe,wzbłąkane
duszeszwendającesiępozaświatachipostanowiłazażadneskarbyniewchodzić
tamsama.StrzeżonegoPanBógstrzeże,pomyślała.Narazie,kujejogromnej
uldze,niebyłotakiejpotrzeby.Drzwistaraniezabezpieczonoprzedintruzamii
paniLucynkazczystymsumieniemmogłapozostawićpokójodłogiem.
Następnegodzinyspędziłaniezwyklepracowicieiekipapolicyjnazastałająprzy
plewieniuklombu.IdącynakońcuHalwaszatrzymałsięnaschodach.
-Czytoczasemniepaniznalazławczorajzwłoki?-zapytałnawszelkiwypadek.
-Aznalazłam,znalazłam!-ciężkowestchnęłakobieta.
Strasznenieszczęście,straszne...
-Musiałtobyćdlapaniokropnywstrząs-zauważyłaLidiawspółczująco.-Może
usiądziemysobienaławeczce,wcieniu,iopowienampaniwszystkodokładnie-
zaproponowała.-Tobardzoważne-podkreśliła.-Proszęopowiedziećjakto
było,odsamegopoczątku.
Lucynkaprzysiadłanabrzeżkuławkiizaczęławyłuskiwaćzpamięciszczegóły
wtorkowegoporanku.Opowiadanieszłoopornie.Przerywałarazporaz,
wzdychała,ocierałaoczychusteczkąipolecaładuszęzmarłejboskiejopiece.
Policjancisłuchalicierpliwietegomonologu,nieprzerywalianiniepoganiali
kobiety.
-...noiwtedyodkluczyłamdrzwiodsiedemnastki,tylkogórnyzamek,bodolny
niebyłprzekręcony,zapaliłamświatłoiweszłam...
LidiaiKarolzareagowalijednocześnie,porozumielisięwzrokiemizadali
pytaniepomocnicze.
-Jestpanipewna,żepokójbyłzamkniętynaklucz?!
-Tak,bonajpierwzobaczyłam,żedolnyzamekjestotwarty,topociągnęłamza
klamkę,aledrzwinieustąpiły.
Woźnawniosładosprawysporociekawychszczegółówijedenpoważnytrop.
Mordercadysponowałkluczem!
Lidiagłośnowypowiedziałato,oczymmyślelioboje.
-Mordercapracujewtymbudynkualbomadostępdokluczy-
zauważyła.-Toznaczniezawęziobszarposzukiwań.Kluczeofiaryzostaływ
torebce.Wejśćmógłbezproblemu,alezamknąćmusiałwłasnymkluczem.Zyskał
wtensposóbsporoczasunazatarcieśladów.Cootymsądzisz?-zwróciłasięz
pytaniemdostarszegokolegi.Na„ty"przeszlibezzbędnychceregieli,z
pominięciemstosownychrytuałów.
-Wzasadziemaszrację-zgodziłsięHalwas.
-Zapomniałaśtylkododaćjednosłowo:prawdopodobnie!W
naszymzawodzienigdynicniewiadomonapewno,amarginesbłędujestbardzo
duży.Wkażdymraziepoczątekmamyniezły,obytakdalej.Lubiętakiesprawy,im
bardziejkoronkowaintryga,tymwiększeprawdopodobieństwo,żewktórymś
miejscuzaczniesiępruć.Trzebatylkoumiejętniepociągaćzanitki.
MocnoniewyspanaAgatkaniezdołałaodsamegoranarozpocząćprywatnego
śledztwa.TymrazemnaprzeszkodziestanęłaprofesorPodgórska.Wygłosiła
pogadankęwstylu:cośsięstało,alemymusimyżyćdalej,izagoniławszystkich
dozaległychobowiązków.Nadobitkę,łamiącodlatustalonezasady,osobiście
nadzorowałaprzebiegprac.Snułasiępokątach,utrudniającbezpośrednie
kontaktypersonelu.
-Diabełwniąwstąpiłczyco?-szepnęłaHalinkanauchoIzie.-
Jeślijeszczeosobiściezabierzesiędoroboty,pokropięjąnawszelkiwypadek
święconąwodą.
-Zachichotałyobie.
PracującaobokAgatkaspojrzałanakoleżankinieżyczliwieikontynuowała
rozmyślania.Mordercazpewnościąniezostawił
namłotkuodciskówpalców.Jejodciskitkwiłynasamymwierzchu,miaławięc
największąszansętrafićzakratki.
ProfesorPodgórskazmęczonanadzorowaniemodpłynęławkońcudowłasnego
gabinetuizespółgenetykówmógł
zrealizowaćpierwotneplany.
Wpierwszejkolejnościnależałozatrzećśladyponiedziałkowejlibacji.Poutykane
pokątachproduktyżywnościowezaczęływydawaćnieprzyjemnąwoń.Ze
względunanapiętyharmonogramusuniętojewrazznaczyniami.
Punktdrugibrzmiał:uzgodnićzeznania.Mielisporodoukrycia,acośprzecież
musielizeznawać.Wżadnymwypadkunienależałoprzyznawaćsiędowszystkich
grzeszków.Czasnaglił,policjanciszwendalisiępobudynkuiladachwilamogli
rozpocząćprzesłuchania.
Zebranieodbyłosięwustronnymmiejscu,przyzachowaniuwszelkichśrodków
bezpieczeństwa.Emilustawiłalarm,wzwiązkuzczymkażdapróbawtargnięcia
nieproszonychgościmusiałabyćsłyszalnawpromieniukilkudziesięciumetrów.
Genetycyzasiedliprzyokrągłymstole,mocnonadgryzionymzębemczasu,i
Grzegorzotworzyłobrady.
-Mamynasumieniudwagrzechy:pijaństwoikłamstwo.
Pierwszego,moimzdaniem,należysięwyprzećwcałości,zdrugimmożemymieć
niejakieproblemy.Niktnieuwierzy,żekochaliśmytęzołzę,nieświadomijejwad,
widzącnadodateknieistniejącezaletyzmarłej.Jakieśpomysły?-zapytałz
nadzieją.
-Najpierwustalmy,corobiliśmydojedenastej-zaproponowałaHalinka.-
Najlepiejniechkażdypodato,corobiłnaprzykładwpiątek,isprawazgłowy.
Wtensposóbniewsypiemysięzniczym.AAgatkaszukałaliteraturydonowego
projektu.
Siedziałaprzystoleigrzebała.Wszyscyjąwidzieli?
-Widzieliśmy,jakAgatkasiedziałaigrzebała!-zawołalizgodnymchórem.
-Dobra,potempracowaliśmywpocieczołaimuchaniesiada,możemymówić
całąprawdę,ażdoobrzydzenia.
-AoKarpińskiejpowiemy,żeniechcieliśmyźlemówićozmarłejprzyświeżych
zwłokach-wymyśliłaJola.-Mamyprzecieżprawodowłasnychprzekonań,
zabobonówjakichś-
nie?Będziesiępotemzmorapętaćwokolicy,pokutować,ludziniepokoić!Amy
jejdobresłowonadrogęimamyświętyspokójznieboszczką.Teraz,jakzwłoki
zabrali,tocoinnego,możemywszystkopowiedziećszczerze,bezowijaniaw
bawełnę.Icowynato?
Odpowiedziąbyłyrzęsistebrawa.Propozycjawszystkimprzypadładogustu.
-Jajużnawetzdążyłamwtouwierzyć!-zawołałaIza.-Okropniebojęsię
duchów.Teraz,jakjużmamyproblemzgłowy,możezajmiemysięjakąśpracą?
Zatydzieńidęnaurlopichciałamskończyćprzynajmniejtrzeciąpróbę.Resztęi
takzwalęnagłowęAndrzejowi.
-Mnietamwsioryba-odezwałsięAndrzej.-Jaktrzebatosięzrobi,alenie
dzisiaj.Niewiemczemu,aleniemamnastrojudopracy.Możezagramyw
brydża?-zaproponowałbeztrosko.
Agatkadotejporysiedziaławcieniu,niezabierającgłosu.
Uważnieobserwowałatwarze,szukającnanichchoćbycienianieszczerości,
strachuczyinnych,bliżejnieokreślonychoznakprzestępstwa.Święciewierzyła,
iżkażdyczynkaralnypozostawiaślady,szczególnienaobliczu.Kujejogromnej
uldze,wszyscyzachowywalisięnormalnie.Próbowaliukryćdrobne
wykroczenia,beztroskopodchodzącdotematuzbrodni.
Najwyraźniejczulisięwolniodwszelkichpodejrzeń,statystująctylkow
rozgrywającymsiędramacie.Wyglądalijakstadobaranówidącenarzeź,itona
dodatekzpieśniąnaustach.
Onajedynaposiadałatajemnicęmłotkaidladobraogółupostanowiłapodzielić
sięzobecnymiswoimciężkimbrzemieniem.
-Obawiamsię,żenaszeproblemyjeszczesięniezaczęły-
powiedziałaposępnie.Złewieścinależałoprzekazywaćstopniowo,abynie
wywołaćzbytwielkiegowstrząsu.Przybrałaodpowiednią,grobowąminę,
pragnącpodkreślićpowagęsytuacji.Niestety,zrozumianazostałaopacznie.
-Zobaczcie,pesymistka-zachichotałaHalinka.-Jedenurlopnałonieprzyrody,i
cosięzrobiłoznaszejkoleżanki;wzrokbłędny,włoszmierzwionyitengrymasna
twarzy...
AgatkazdenerwowałasięniestosownymzachowaniemHalinkiizapominająco
delikatności,wywaliłakawęnaławę.
-Chcecieusłyszećcośnaprawdęśmiesznego?-zapytałajadowicie.-Proszę
bardzo.Karpińskązamordowanomłotkiem,którymbawiliśmysiębeztrosko
całydzień!Każdyzwastrzymałwłapachnarzędziezbrodniizostawiłpiękne
odciskipalców,terazpolicjawybierzesobiejednąsztukęiumieściwwięzieniu
najakieśdwadzieścialat.
Reszta,dziękującopatrzności,będziepechowcowiwysyłaćpaczkidomamra.
Śmieszne,co?!
Wpomieszczeniuzapadłagrobowacisza,stosownadosytuacji.
KilkaosóbprzestałonagleoddychaćiAgatkazdążyłapomyśleć,żejednak
przeholowałaztymuświadamianiem.
-Skądwiesz?-pierwszyoprzytomniałAndrzej.
-Widziałam,jakgowkładalidoworka,rączkazalepionataśmą...
ireszta...Niemogłamsiępomylić.
-Cholera-terazwszyscyjesteśmynaliściepodejrzanych.Czyjestktoś,oprócz
Andrzeja,ktoniebrałtegodziadostwadorąk?-
zapytałzmartwionyGrześ.
-Jatrzymałambardzokrótko-odezwałasięIzaizamilkła,zdającsobiesprawęz
bezsensuwypowiedzi.
Prawdabyłabezlitosna-bylipodejrzaniinicniemoglinatoporadzić!
Grześpostanowiłzmienićtemat.
-Widzieliście,przysłalicałkiemnowychgliniarzy
-facetaibabkę-zakomunikował.
-Awiecie,kimjesttablondynka?-szepnęłatajemniczoJola.
-No,gadaj!Końmimamyzciebiewyciągać?!
-zdenerwowałasięHalinka.-Mamyopóźnienia,atysiębawiszwzagadki.
-Już,niepalisię!NaszapolicjantkatoLidkaLarssen,robiładoktoratuSłonia,no
wiecie,tacowyszłazaSzweda.
-Jesteśpewna?Słuchajcie,możeonabędziewspółpracować?-
zapaliłsięEmil.
-Puknijsięwłeb!-sprowadziłgonaziemięAndrzejPodymek.-
Masięzwierzaćbandziepotencjalnychmorderców?!
Statystycznierzeczujmując,jesteśmynajbardziejpodejrzani,jestnas
dziewięcioro,siedemsztukużywieniowcówitylkopiątkazoologów.Razem
równeoczko,dwadzieściajedenosób.-
Policzyłcośszybkonakalkulatorze.
-Stanowimywsumieczterdzieścidwakomaosiemdziesiątsześćprocent
potencjalnychzabójców.Liczętakżesiebie,wnocywszystkiekotysączarne.
Jeślijeszczedołożyćodciski,jesteśmynaczelewszystkichstatystyk.
-Wtakimrazie-zarządziłaHalinka-musimynajpierwprześwietlićsię
nawzajem.Niechkażdywyciągniekartkęiwpiszenajbardziejpodejrzanego
osobnikalubosobniczkę,maciepięćminutdonamysłu.
-Mnieniebierzciepoduwagę-przypomniałAndrzej-jamamalibi.-Słowo
„alibi"wypowiedziałznamaszczeniem.-Jedynysprawiedliwywśródbandy
grzeszników.
Halinkazebrałakartkiipodliczyłagłosyipodaławynikidowiadomości
publicznej.
-Smolarz-jeden,JolaKapłan-dwaiGrzesiekDeresz-cztery.
-Dlaczegoja,cosięczepiacie?!-zaprotestowałGrześ.-Nawetkuryniezabiję,
acodopieroczłowieka.
-Jesteśmężczyzną,maszwybuchoweusposobienie,mogłeśsięwściec,stuknąć
babęiteraznawetniepamiętasz-sugerowałaJola.
-Tonieon-stanęławobronienarzeczonegoIza.-Gdybytobyłazbrodniaw
afekcie,zgoda,aleKarpińskązamordowanozpremedytacją.Grzesiekniepotrafi
zaplanowaćnawetprostegodoświadczeniazmuszkamiowocowymi.
-Awłaśnie,żepotrafię!-oburzyłsięzainteresowany.-Umiemzaplanować,
wszystkocozechcę,wnajdrobniejszychszczegółach.
Zamiastodpowiedzikilkaosóbwymowniepuknęłosięwczoło.
Agatkapostanowiławziąćśledztwowewłasneręceiprzyokazjiwyjaśnićkilka
niejasnościzeswojegonotesu.Przemyślaławszystkojużwnocyiterazmogła
podzielićsięgotowymiwnioskami.Wskróciezaprezentowałazebranefakty.
-Niemogęzaprzeczyć,żejestemostatniąznanąmiosobą,któradotykałamłotka.
Dajęsłowo,żezostawiłamgonatrawniku,Jolaświadkiem.Nazewnątrzzostali
tylkonasipanowie,resztaweszławcześniej.OgodzinietrzeciejKarpińska
jeszczeżyła,bomieli-
śmymłotek.Emil,cobyłodalej?
-Pozbieraliśmytedechynajednąkupęiteżposzliśmynagórę.
Zabrałemtylkomójszwajcarskiscyzoryk.Żadnegomłotkaniebrałem,Grzesiek
teżnie.
-Czylizostałnatrawnikuimógłgosobiezabraćkażdy,nawetosobapostronna-
podsumowałaAgatka.
Potwornyhukprzerwałdalszerozważania.Wszyscyjakjedenmążrzucilisiędo
urządzeniaalarmowego.Wprogustałaskamieniaławoźna,przyciskającdłońmi
łomoczącezprzerażeniaserce.
-Jużdobrze,paniLucynko-uspokajałoszołomionąkobietęEmil.-Totylko
puszkaspadłazpółki.-Usadziłniewinnąofiaręwnajwygodniejszymfotelui
zaproponowałszklankęwody.
-Po...poproszę-wyszeptałacichutko;nakredowo-białątwarzzaczęływracać
rumieńce.Upiłakilkałyczkówiwstała,dziękujączaratunek.-Jatylkoprzyszłam
sięzapytać,czyumyćoknawtymnowympokoju?
-Dzisiajnie,najpierwmusimysamizrobićtamporządki-
oznajmiłaJola.-Proszęusiąśćiodpocząć,trzebaoszczędzaćsiły.
Ajaksiępaniczuje?
-Ajakjamamsięczuć,panidoktor?-rozżaliłasiękobieta.-
Takienieszczęścieijeszczeodsamegoranamusiałamwszystkoopowiadać
policji.
Emilowizaświeciłysięoczy.
-Unasteżniemówisięoniczyminnym-podchwycił-alejestnamlżej,bo
pocieszamysięnawzajem,apanizostałasamiutkajakpalec.Właśnieurządzamy
cośwrodzajustypy,rozmawiamyozmarłej,itonamprzynosiulgę.Paniteż
powinnaspróbować.
IpaniLucynazaczęłamówićjaknaspowiedzi,całąprawdę,łącznieze
szczegółamiporannegoprzesłuchania.
-Anajbardziejtosiędziwili,żedrzwibyłyzamkniętenaklucz-
wyznałanakoniec.
-Każdyznasmakluczedowłasnychpokoi-głośnozastanawiałasięIza.-Skąd
jeszczemożnawziąćklucz?
-Tylkozportierni,alenikomuobcemuniedadząitrzebasięwpisaćdozeszytu-
wyjaśniłGrześ,apaniLucynkapotwierdziłakiwnięciemgłowy.Dalejprowa-
dzonojużtylkorozmowę„kupokrzepieniuserc"ipaniLucynawróciładopracy
wdużolepszymnastroju.
Pojejwyjściuzarządzonopółgodzinnąprzerwęwceluzbadaniaaktualnej
sytuacjiidetektywiamatorzyrozpełzlisiępopiętrach.
*
Prawdziwidetektywiprzeprowadzaliwłaśniewizjęlokalną.
-Pokójofiaryznajdujesięprzysamychschodach,aschowek,wktórym
znalezionomłotek,nadrugimkońcuślepegokorytarza;pocoonsiętampchał?-
głośnomyślałHalwas.
-Mniezastanawia,pocowogólezabierałtenmłotek,skorozostawiłnóż-
wtrąciłaLidia.
-Młotekjestcharakterystyczny,widoczniemordercabałsię,żenaprowadzinas
najakiśtrop.
-Toczemugoniewyniósłzbudynku,tylkoukrył
wskładziku?
-Możektośgospłoszył.-Halwaskrokpokrokuodtwarzałruchyzabójcy.-
Zamknąłdrzwinaklucz,ktośszedłposchodach,wycofałsięzzasięguwzrokui
ukryłnarzędziewskładziku.Napewnozamierzałwrócićponiepóźniej,leczcoś
muprzeszkodziło.
Głośnawymianauwagsprzyjałaprocesommyślowymikierowaławyobraźnięna
właściwetory.
-Słuchaj-zawołałaLidiapodnieconanagłąmyślą.-Niewszedł
dożadnegozpokojównadrugimpiętrze,atooznacza,że...?!
-Bingo!Maswójgabinetnainnympoziomie,toprawdopodobne.Niezłamyśl-
pochwaliłHalwas.
-Męczymniecośinnego,pomyśl,facetplanujezbrodnię,przygotowałsobie
klucze,kupiłnowiutkinóż,dlaczegoniepostarałsięonowymłotek?Pieniędzy
muzabrakło,zmienił
planywostatniejchwili?
-Moimzdaniemzmieniłplany.Zwietrzyłszansęiwykorzystałjąbezbłędnie.
Ryzykował,alejaksiętemuprzyjrzećzbliska,momentkrytycznytoopuszczenie
miejscazbrodni.Zaledwiekilkasekund.Potemstałsiętylkojednymzwielu
podejrzanychizyskałkilkanaściegodzinnazatarcieśladów.Wyrzuciłciuchy,
wziąłpryszniciczekałnadalszyrozwójwypadków.
-1miałdrańszczęście,ranowrazzinnymiposzedłzadeptywaćślady.Nawetjeśli
mujakimścudemudowodnimypobytnamiejscuzbrodni,łatwosięwywinie.
Nadolestuknęłydrzwi,zaskrzypiałyschodyidopolicjantówdobiegłwyraźny
szmergłosów.
-Zauważyłaś?Tenbudynekjestszalenieakustyczny.Trudnosiętutajporuszać
bezszelestnie.Jeśliktośsłuchałuważnie,miał
dziewięćdziesiątdziewięćprocentszans,abywymknąćsięniepostrzeżenie.
Cholera,przestajemisiętowszystkopodobać.
-Zatokrystalizujenamsiępewienportretpsychologicznysprawcy:inteligentny,
bezwzględny,nieboisięryzyka.
-1manerwyjakpostronki-dorzuciłKarol.
OddłuższegoczasunaschodachsiedziałaAgatkaCyryliprzysłuchiwałasię
rozmowie.Niesłyszaławszystkiegowyraźnie,wzwiązkuzczympostanowiła
podejśćbliżej.
Najpierwweszładopokojubliźniaczek
Falskichipożyczyłaryzępapieru.Postałaprzezminutęprzylekkouchylonych
drzwiach,następnieodwiedziłakolegęLeszczykaiwyłudziłaspinaczeoraz
dwanaściekopertformatuA4.Wwynikuudanychmanewrówzbliżyłasię
znaczniedoźródłaupragnionychdźwiękówiuchwyciłapuentęrozmowy.
Szczegółoweoględzinygabinetuzmarłejnieprzyniosłyrewelacyjnychwyników,
zatopolicjantównasamąmyśloprzeczytaniuchoćbyczęścizgromadzonychtu
materiałówrozbolałagłowa.
Wpomieszczeniuznajdowałasięnieprawdopodobnailośćpapieru.Szafaz
aktamiifakturamizostatnichdwudziestulat,zasobnabibliotekapodręczna,
pokaźnailośćpracmagisterskichicałagórawszelkichszpargałów.Wszystkoto
poukładanezpedantycznąstarannością.
-Niewyglądanato,żebytuktośszperał,idealnyporządek-
wzdrygnąłsięlekkoKarol.-Napoczątekwystarczynamnotes,kalendarz,
organizer,wizytówki,tocośznumeramitelefonówitelefonkomórkowy.Po
południumusimyjeszczezajrzećdojejmieszkania,zdobyćbilingi,skontaktować
sięzrodzinąiprzyjaciółmi.Aletopotem-przyhamował.-Narazieidziemyna
dółizaczynamymaglowaćtocałepodejrzanetowarzystwo.Cotytamrobisz?-
zniecierpliwiłsię.Odpowiedźodrobinęwytrąciłagozrównowagi.
-Kwiatkipodlewam-usłyszałsłodziutkigłosikdobiegającyzkąta.-Zobacz,
jakaślicznadracena,szkoda,żebyzmarniała.
Zmarłamusiałamiećdobrą
rękędoroślin.Wiesz,żezroślinąmożnasięzaprzyjaźnićprawiejakzpsem?-
Karolniewiedział.Itaksięwłaśniepracujezbabami-zauważyłwduchu.
Rozczulająsięnadkażdympieskiem,kotkiemibadyl-kiem;bojąsiępająków,na
akcjęchodzązobstawą,mdlejąnawidokkrwiibrzydząsięprzemocą.
Takprzynajmniejtwierdzilikoledzyzkomisariatówdotkniętychdamskąplagą.-
Napewnoterazbardzotęskni.Potakiejtragediimożestracićwszystkieliście
albonawetumrzećzszoku.
-Tobyłobyrzeczywiściestraszne-zauważyłjadowicie.-
Przecieżtonaszjedynyświadekzbrodni.-Jegopokładycierpliwościwłaśniesię
wyczerpałyiczuł,żezarazwpadniewszewskąpasję.Ironiapozwalałaupuścić
niecoparyiuniknąćgroźnegowskutkachwybuchu.-Jakbędzieszdlaniejmiła,
możeszepniecinauszkoimięzbrodniarza,aletojużpogodzinach,boterazmamy
cośważniejszegodoroboty!
Niewdającsięwdalszedyskusje,pierwszyopuściłpokój.
-Ażebyświedział-obruszyłasięLidia.-Roślinymająwięcejdopowiedzenia
niżniektórzyludzie...
Natrzecimpiętrzesześciorospiskowców,kłócącsięzacięcie,typowało
mordercę.
-UlaFalska-upierałasięJola.
-Bzdura,bliźniaczkiwszystkorobiąrazem-oponowałaIza.
-Nowłaśnie,pasująjakulał:jednatłukłamłotkiem,adrugadźgała.-Wodana
kawęzagotowałasięporazpiąty.SiedzącanajbliżejczajnikaIzacojakiśczas
beztroskopstrykałaguziczkiem,ozalaniufiliżanekwrzątkiemjakośnie
pomyślała.
-Zoologówmożemywykluczyć-przerwałaspórwracającawłaśnieAgatai
zrelacjonowałazasłyszanerewelacje.-Pętlazaciskasięwyraźniewokółszyi
żywieniowców-podsumowała.
Emilwyjąłczystąkartkęiwypisałnazwiskapodejrzanychdużymidrukowanymi
literami:
1.prof.IWONAKUŚ-kierownikkatedry,wiek-podeszły,prawdopodobnie
ponad60lat,mężatka.
2.mgrKATARZYNASZERSZEŃ-pracowniktechniczny,wiek-potrzydziestce
(grubo),panna.
3.drMARIANZATOPIEC-46lat,wdowiec.
4.drDOMINIKAORŁOŃ-32lata,mężatka.
5.drDARIUSZPOTARZYCKI-38lat,żonaty.
6.drMONIKADONIEC-29lat(prawdopodobnieniewinna),mężatka.
7.FRANCISCULLEN-stypendystazMaroka,wiekok.28lat,stanrodzinny
nieznany.
-Mamytuwszystkichobecnych,czytychnaurlopieteżbierzemypoduwagę?
-Nie,zostawimyichnaraziepolicji,niechimsprawdząalibi-
zdecydowałaHalinka.ZajrzałaEmilowiprzezramięizaprotestowałażywo:-
Żadnychniewinnych,natychmiastwykreślwłasneuwagi.Twojeprywatne
sympatieniemogąmiećwpływunawynikśledztwa.
-Monikajesttakadelikatnaisubtelna-westchnąłEmil.-Kruchaiwrażliwai
zupełnieniepasujedo...
-Delikatnaczynie,jestpodejrzananarównizewszystkimi.
OgłuszyćmłotkiemidobićleżącąmogłanawetstaraKusiowa,trzebatylko
bardzochcieć.
-Niekłóćmysięodsamegopoczątku-interweniowałGrzegorz-
przypomnijciesobielepiejwszystkiehistorieonieboszczceipodejrzanych.
Każdazbrodniamaprzecieżjakiśmotyw.-
Podrapałsięwramię.-Rabunkowyiseksualnymożemywykluczyć,tomożebyć
jakiśpsychopata...
-Jakpsychopata,tonapewnoZatopiec-podsunąłAndrzej.-W
każdymraziesocjopatazniegojestnapewno.Niewiem,jakajestróżnicamiędzy
tymiod-chyłami,alezpewnościąniewielka.
Jemuzbrodniawyzierazoczu.Pozatympatologiczniegonieznoszę-wyznał.
ResztazespołuwłaśniezamierzałaprzychylićsiędozdaniaAndrzeja,kiedy
niespodziewaniewyłamałasięHalinka.
-Nicztego,wkażdymkryminaleosobniknajbardziejpodejrzanyjestzawsze
niewinnyinaodwrót.WtymświetletwojaMonikaniewyglądanajlepiej-
docięłaEmilowi.
*
PierwsząnaprzesłuchaniewezwanoAgatkę.Idącposchodach,zastanawiałasię
nadprzyczynątakiegowyróżnieniaidoszładowniosku,żejejnadmierna
ciekawośćzostałazauważonaiprawdopodobnieniewłaściwiezinterpretowana.
Postanowiłaprawieniczegonieukrywaćiwspółpracowaćzorganamiścigania
odsamegopoczątku.
-Młotek,którymzabitoKarpińską,należydożywieniowcówimyśmygotylko
pożyczyli.Naszeodciskipalcówznalazłysiętamprzypadkowoinienależynas
braćpoduwagę,chociażpozorymogąwskazywaćnanas,aletonapewnoniemy
-
wypaliłazarazodprogu.-Wtedyonajeszczeżyła,anasjużtamniebyło-
zaczerpnęłapowietrza.-Ontomusiałzrobić,kiedywszyscybyliunas,bo...
Niecooszołomionykomisarzniewielezrozumiałzprzemowyświadka.Należało
zapewneznaćsłowa-klucze.Przerwałzatemmonolog,abyzadaćzasadnicze
pytanie.
-Ktotosą„my"?-zapytałinteligentnie.-Toznaczy,proszęsprecyzować-
poprawiłsięnatychmiast-kogomapaninamyśliużywającsłów:„my",„nas";„u
nas"toznaczygdzie?
-Miałamnamyślipracownikówkatedrygenetyki,zajmujemycałetrzeciepiętroi
kawałekstrychu.Nastrychubywamyraczejrzadko,ostatnioniepamiętamnawet
kiedy,bobyłamnaurlopie.
Miałamokropnyurlopijaktylkowróciłam,tozarazzdarzyłosiętostraszne
morderstwo...
Komisarzprzerwałopowieśćgrzecznie,chociażstanowczo.
-Świetnie,wtakimrazieproszęraczejopowiedzieć,gdziepanibyław
poniedziałek.Szczegółowo,krokpokroku,icopaniwłaściwiewieotymmłotku.
Agatkawiłasięjakpiskorz,próbującukryćlibacjęalkoholową.
Własneczynnościniesprawiłyjejżadnychproblemów-
siedziała,grzebaławliteraturzeijuż.Czynnościwykonywaneprzez
współpracowni
kówwymykałyjejsięspodkontroli,zapomniałazapytać,cotakiegorobili,iteraz
byłozapóźno,należałoimprowizować.
Komisarznatychmiastzauważył,żepodejrzanakręci.
Zachowywałasięjakrasowyprzestępca:patrzyłanaboki,kluczyła,awtrudnych
chwilachtarmosiłaniezwyklebujneowłosienie.Zadawałpodchwytliwepytania,
próbującprzyprzećofiarędościany.Napróżno.Zakażdymrazemwymykałasięz
policyjnychkleszczy.
-Niewiem,corobiliinni,kiedyczytam,zapominamocałymświecie-sprytnie
wybrnęłazopresji.
Okrywszyferalnegodzinymgłątajemnicy,Agatkawypłynęłanaszerokiewodyi
ażrozpływałasięwszczerości.Naoczachpolicjantaprzeszłazadziwiającą
metamorfozę.Zamiastjednostkinieufnej,zakłamanej,zdenerwowaneji
podejrzanej,miałprzedsobąuosobienieniewinności.Osobęszczerą,
prostolinijną,patrzącąwładzyprostowoczy,nadodatekobdarzonąfenomenalną
pamięciąwzrokową.
Agatkazreferowałakomisarzowiprzebiegakcjitransportowejwczasie,w
przestrzeniizpodziałemnarole.Wnioskikońcowezachowaładlasiebie.
-Dziękuję,wniosłapanidośledztwabardzowiele,tylko...jednasprawaniedaje
mispokoju:skądpaniwie,czymzamordowanoKarpińską?-zapytał
podchwytliwieHalwas.
-Widziałam,jakpolicjanciznaleźlimłotek,resztymożnasiębyłodomyślić,dwa
plusdwarównasięcztery.
-Podwarunkiem,żemasiędodyspozycjiwszystkiedane.W
paniwypadkubyłotorównaniezjedną
niewiadomą.Denatkęzabitonożem,takabyłaoficjalnawersja,omłotkuwiedział
tylkomordercaimy.
-Ktotosą„my"?-zapytałaniewinnieAgatka,lekkoogłuszająckomisarza.
Zrozpęduzamierzałnawetodpowiedziećnapytanie,aleszybkosięzreflektował.
-Bezżartów,jatu...
-Ajanie.
-Copani„nie"?
-Niezadajępytań,nieprowadzęśledztwainielubię,jaksięzemnierobi
wariata.Szczegółyzbrodniznanesąwszystkimpracownikomtegobudynku.Nasz
kolegaEmilMatkiewiczbył
obecnyprzyrozmowachpanapoprzednikówipodzieliłsięwiedzązeznajomymi.
Tochybaniejestkaralne?Emilmówił,żejąnajpierwogłuszyliczymśtępym,a
Mopkaznalazłamłotekiwyłazprzerażenia.Niktniewyjetaksobie,bezżadnego
powodu.
Tochybajasne,nie?!Dwaplus...
-KtotojestMopka?-spytałśledczylekkołamiącymsięgłosem.
-Naszakotka,takaruda,onapierwszaznalazła...-Wtakimrazie,proszęnam
powiedzieć,gdzie
panibyłamiędzygodzinąpiętnastąaszesnastątrzydzieści-
włączyłasięLidia,bokomisarzwyglądał,jakbyzachwilęmiał
zemdleć.
Agatkazastanawiałasiędłuższąchwilęipogłębokiejanalizienieznalazła
jednoznacznejodpowiedzi.
-Właściwietowszędzie-odpowiedziałaniepewnie.
-Cotoznaczywszędzie?!-naciskałkomisarz.-Niemożepanimówićjaśniej?!
-Dokładnieotrzeciejrzuciłamnarzędzie,któreprawdopodobnieposłużyło
mordercy,natrawnikniedalekoschodów,weszłamnagórę,zjadłamkanapki,
późniejzaczęłamrozpakowywaćsprzętipokazywaćgościom,potem...
-Jakichgościmapaninamyśli?-zainteresowałasięLidia.
-No,kolegówzdołu,myślipan,żetakczęstodostajemycośnowego?Pomagać
toniechcieli,alejaktylkoskończyliśmy,tozarazprzylecieli.Wyposażenie
polskichuczelnijestkatastrofalne...
-Proszęnieodbiegaćodtematu!
UrażonaAgatkazbólemsercadostosowałasiędowymogówprzesłuchujących.
-Anakońcuzamiatałamschody.Ztychkartonówwysypałysiętakiekulki
styropianoweiktośsięmógłzabić.Ajeszczeniewiedziałam,żejużmamy
jednegotrupa.
-Karpińskateżprzyszła?
-Pośmierci?Żywateżbynieprzyszła.Jąnależałozapraszać.
-Naraziepanidziękujemy.Jeszczepaniąpoprosimy.
Natymzakończyłasięrozmowa,jednakowomęczącadlaprzesłuchujących,jaki
dlaprzesłuchiwanej.Agatkawstałaiskierowałasięwstronęwyjścia.
-Nie,nie-zatrzymałjąpolicjant-proszęwyjśćtylnymwyjściem.
Tylnegowyjścianiebyło.
Agatkajednakbezzmrużeniaokawykonałapolecenieizamknęłazasobądrzwi.
Pomieszczenieoboknosiłonazwędziupliiniewieleodbiegałoodniejroz-
miarami.Przezmalutkieokienkoprzysuficiewpadałasmugaświatła,wktórej
wirowałypojedynczedrobinykurzu.
Wypełniającepakamerępomocenaukoweznacznieograniczałymożliwośćruchu.
Agatkausiadłanarozklekotanymfotelutużprzydrzwiachizgoryczą
rozpatrywaładoznanąporażkę.Chciałaprzecieżpomóc,awyszłojakzwykle.
Komentarzedobiegającezsąsiedniegopomieszczeniazdołowałyjąjeszcze
bardziej.
-WezwijteraztegocałegoEmila,spróbujemyzniegocośwydusić.Moimzdaniem
tenfacetwieowielezadużo.AtaCyrylprzynajmniejprzezchwilęniebędzie
mataczyć-odezwałsięmęskigłos.
-Maszrację,tapchłajestwyjątkowowścibskaistraszniekręci-dorzuciłaod
siebiekobieta.
WrażliwanapunkciewzrostuAgatkaodczułaostatniąuwagęwyjątkowo
boleśnie,apodejrzeniaojakieś„mataczenie"
wywołałyostryprotestwewnętrzny.Dotychczastosłowokojarzyłojejsię
wyłączniezpolitykąipachniałodłuższymodosobnieniem.
DouszurozżalonejwięźniarkidobiegłpiskliwygłosEmila.CiałoAgatki,niczym
impulselektryczny,przeszyłanieprawdopodobna,szalenieekscytującamyśl:
Słyszywszystko!
Drżączemocjiprzysunęłauchodościanyizbłogimuśmiechemuczestniczyław
przesłuchaniu.Modliłasięwduchu,abychwilatatrwaławiecznie.Jejprośba
zostaławysłuchanawcałościiAgatkazapomnianaprzezwszystkich,siedziała
tamażdowyjściaostatniegoświadka.
ZwypowiedziIzy,GrześkaiPodgórskiejniedowiedziałasięniczegonowego.
DopieroJolaKapłanpodniosłajejciśnienie.Tawrednamałpasypałajakznut,
dobrowolnieibezprzymusuwywlekającnaświatłodziennewszystkiemniejszei
większegrzeszkizespołu.Powyczerpaniufaktówprzeszładoprzypuszczeńi
spekulacji,doszedłszyjednakdolibacjialkoholowejorazprowadzonegoprzez
genetykówprywatnegośledztwaniespodziewaniezamilkła.Prawdopodobnie
zrobiłojejsiężaldobrejzabawyispodziewanychemocji.Tymsposobem
największysekretgenetykównadalpozostałtajemnicą.
Agataprzezbliskokwadranszwijałasięzezłościiwymyślałatortury,jakimz
największąprzyjemnościąpoddałabywiarołomnąkoleżankę.Musiałateż
przyznaćsamaprzedsobą,żeniedoceniłainteligencjiJoli.Traktowałajązawsze
jaknieszkodliwąmarudę,zajętąwyłączniepochłanianiempokarmu.
JolaKapłanmożewnajbliższejprzyszłościstaćsięgroźnąprzeciwniczkąalbo
nieocenionymsprzymierzeńcem-odnotowaławpamięci.
PrawdziwabombapękładopieroprzyprzesłuchaniuBogusiStasiak,najbliższej
współpracownicyzamordowanej.
LidiaLarssonznałaBogusięosobiścieipostanowiłaprzeprowadzićrozmowęw
czteryoczy.NajejznakkomisarzHalwasopuściłpomieszczenie.
-Powiedzmiszczerze-zaczęłaLidia-dlaczegooniwszyscytakniecierpieli
Karpińskiejidlaczegopojejśmiercinabraliwodywusta.
Zapytanamilczaładłuższyczas,wyraźniewalczyłazsobą,wkońcubezradnie
zalałasięłzami.Lidiaobjęłakoleżankęipocieszałaciepłymi,serdecznymi
słowami.
-Coonacizrobiła?-zapytała.-Obiecuję,żetozostaniemiędzynami.
Przełamawszyopory,BogusiaStasiakrozpoczęłaopowieść:
-Mójmążmniebił-wyznałazewstydem.-Znosiłamtobardzodługo,
najbardziejsiębałam,żebyniedowiedzielisięotymwpracy.Udawałomisię
jakośukrywaćprawdę.Wkońcuzdobyłamsięnaodwagęipostanowiłamod
niegoodejść.
Przeprowadziłamsiędorodziców,anasprawierozwodowejnieukrywałam
przyczynyrozstania.Dostałamrozwód,odzyskałammieszkanieinareszcie,poraz
pierwszyodwielulat,znowupoczułamsięczłowiekiem.
Przerwałanamomentiwyjęłazkieszenisuchąchusteczkę.
-Mojaradośćtrwałakrótko-kontynuowała.-Karpińskawjakiśsposób
dowiedziałasięowszystkim.Wyraziłaubolewanieizdziwienie,że
wykształcona,inteligentnakobietadałasiętraktowaćwpodobnysposób.
Poprosiłamją,abynikomuotymniemówiła,iwtedysięzaczęło.Najpierw
przychodziłazdrobnymiprośbami:cośprzepisać,znaleźćmateriały,później
zaczęłamnietraktowaćjakwłasnąsekretarkę.Wmyślachbuntowałamsię,
chciałamsiępostawić,alewjejobecnościtraciłamcałąodwagę.
-Czyszantażowałacięjeszczewjakiśinnysposób:
żądałapieniędzy,pomocywsprawachniezwiązanychzuczelnią?
-zapytałaLidia.
-Nie,pieniędzynigdynieżądała,tobyłraczejszantażemocjonalny,wywieranie
nieustannejpresji.Niepotrafiłamsięwyrwaćzjejszponów.Nienawidziłamjejz
całejsiły,alerobiłamwszystko,czegożądała.Późniejzauważyłam,żeinnirobią
tosamo.
LidiaiAgatkazamieniłysięwsłuch.
-Jacyinni,możeszpodaćjakieśnazwiska?!
-Wszyscynajpierwwieszalinaniejpsy,apóźniejwyświadczaliprzysługi,jak
najlepszejprzyjaciółce.ProfesorSmolarztowarzyszyłjejnaodczytachi
bankietach,Zatopiecurządzał
ogródprzyjejwilli,profesorPodgórskasprowadzaładlaniejlekizeStanówi
nawettenMarokańczykrobiłdlaniejjakieśzestawie-nia.Anadwadniprzed
śmierciąAndrzejPodymekzrobiłjejstrasznąawanturę.Nieznamszczegółów,ale
krzyczałbardzogłośnoiwychodząc,trzasnąłdrzwiami,ażzadudniło.
Bogusianasekundęprzerwała,nabrałapowietrzawpłucaizdobyłasięna
szczerepodsumowanie.
-Wcalenieżałuję,żejązabili,tobyłzłyczłowiek!Jajejniezabiłam,nigdynie
potrafiępodjąćodważnejdecyzji!-zawołałairozpłakałasięponownie.
AndrzejPodymekokazałsiętwardymprzeciwnikiem.
Potwierdziłfaktsporu,natomiastnajwyraźniejpostanowiłnieujawniaćprzyczyny
gwałtownejwymianyzdań.
-Rozmawialiśmyowpływieantybiotykównazdrowiepopulacji-
zakomunikowałbezczelnie.-1towywołałoażtakieemocje?!-
zakpiłHalwas.
-Mieliśmyprzeciwnezdania,aobojemamygwałtownecharaktery.Ażebynie
byłoniedomówień,wdniumorderstwabyłemwWarszawie.
*
SalaopustoszałaiAgatkadyskretniewymknęłasięnazewnątrz.
Usiadłaprzyswoimbiurkuizanotowałazasłyszanerewelacje.
NapoczątekpostanowiłarozprawićsięzJoląiwydrzećtajemnicęzAndrzeja,bo
nieulegałowątpliwości,żetengagatekukrywałcośistotnego.Zbólemsercado
listypodejrzanychdopisaładwojegenetyków,profesorówSmolarzaiPodgórską.
Przeznastępnedwiegodzinyanalizowałafaktyisnułaprzypuszczenia.Wroli
detektywaczułasięświetnie.Powrótdodomupotraktowałajakoprzykrą
codziennąkonieczność.
Oczywiściekochałarodzinę,aleegzystowaniewśródsamychmężczyznnie
należałodołatwych.Życiemiałoobrzydliwiejednostajnyrytm.Praca-dom,
praca-dom,itakwkółko.Drobneprzyjemnościpojawiałysięrzadkoi
przelotnie.
Zajętarozważaniaminaturyegzystencjalnejnawetniezauważyła,kiedydotarłado
domu.Wjechaławindąnagóręiprzeznastępnepięćminutszarpałasięzwłasnym
zamkiem.
Szymonmiałgonaprawićpółrokutemu,alewciążbrakowałomuczasu.Na
alarmującedzwonkiniktnieodpowiadałikiedyjużstraciłanadzieję,iżudajej
sięwejśćdomieszkania,zamekustąpił.Weszłaidrżącązezdenerwowaniaręką
powiesiłakluczenahaczyku.Zpokojudochodziłyznajomedźwięki.Rodzinaw
kompleciesiedzia-
łaprzedtelewizorem.Leciałwłaśniejakiśszalenieważnymeczinawchodzącą
paniądomuniktniezwróciłuwagi.
-Dawaj,dawaj,gdzielezieszimbecylu,faul,faul!
-Cholera,cogwiżdżesz,palancie!Krowypaść,aniesędziować!
-kibicowałSzymon,dającsynom„dobry"przykład.
Agatkazajrzaładolodówki.
-Dzisiajobiaduniebędzie!-wydaławyrokipowędrowaładołazienki.Umyła
ręceizawisłaspojrzeniemnasedesie.Deskaklozetowajakzwyklepodniesiona!
Toprzelałoszalęgoryczy.Aprzecieżprosiłatylerazy,napominała,niemal
błagała.Ico?!
Zawszetosamo!Niktwtymdomunierespektujeprawkobiety!
Konieczmęskimterrorem!
Weszładopokojuibezzbędnychdyskusjiwyłączyłatelewizor.
Wkilkukrótkichzdaniachprzedstawiławłasnypunktwidzenia,iunoszącpilota,z
godnościąoddaliłasiędosypialni.
Wyczerpanaprzejściamizapadławkrótką,męczącądrzemkę.
Tropiłamordercę,przedzierającsięprzezgęstekolczastezarośla.
Dawałazsiebiewszystko,aleodległośćmiędzynimistalerosła.
Takbardzochciałaujrzećjegotwarz.Pokażtwarz,tytchórzu,pokażtwarz-
krzyczałazaodchodzącym.
-Kochanie,obudźsię-Szymondelikatniedotknąłmokregoodpoturamienia
żony.-Totylkozłysen.
AgatkawróciłazkrainyMorfeuszaniechętnie,byłaprzecieżtylkookrokod
rozwiązaniazagadkikryminalnej.Obrzuciłamężapełnymwyrzutuspojrzeniemi
dobiłagosłowami:
-Tyzawszeprzerywaszwnajważniejszymmomencie!
Lidiapodpierwszymlepszympretekstemudałasięponowniedopokojudenatki.
Korzystajączchwilowejsamotności,wykonałaszeregdziwnychi
niezrozumiałychczynności.Zzagadkowymuśmieszkiemobejrzałaolbrzymią
dracenęzkażdejstrony,zapomocątaśmydokonałakilkupomiarów,sporządziła
szkicliściaizapisałanakartcenajważniejszeparametryorazznakiszczególne.
Ukryłanotatkiwkieszeniijakbynigdynicwróciładokolegi.
-Zamknęłamoknoidrzwi,możemyjechać
-oznajmiłaizamyśliłasięnadczymśgłęboko.-Słuchaj!-
powiedziała-niemasensu,żebyśmyobojeoglądalimieszkanieKarpińskiej,jedź
tamzjakimśpolicjantem,ajazajmęsięmakulaturą-wskazaławzrokiemna
zgromadzonądokumentację.
-Pomysłdobry,tylkoniezapominaj,żetutajjawydajęrozkazy-
przypomniałKarol.
-Pamiętam,szefie,jatutylkosprzątam-podlizałasięLidia.
Wychodząc,minęlikilkarozdyskutowanychgrupek.
-Zastanawiamsię,czytutajwogólektośpracuje
-złośliwiezauważyłHalwas.
NaparapecieokiennymleżałaMopkaizażywałaulubionejkąpielisłonecznej.Na
dźwiękkrokówuniosłalekkołepekizamarławoczekiwaniu.Oceniała
niebezpieczeństwo.Niechciałojejsięopuszczaćprzy-
tulnegolegowiska,alenawszelkiwypadekprzesunęłasiębliżejkrawędzi.
Obcującnacodzieńzestudentami,byłaprzygotowananaróżneprzykre
niespodzianki.Teraznaszczęścietrwaływakacje,okresochronny.Sezon
polowańrozpoczynałsiędopieropopierwszympaździernika.Zbliżającasię
kobietaniewyglądałagroźnie,wręczodwrotnie,budziłazaufanie.
-Zobacz,tochybatenrudykotek!-zawołałaLidiaipowolizbliżyłasiędo
zwierzaka.-Jesteśnaprawdęśliczna-szeptałapieszczotliwie,gładząc
skołtunionefuterkodelikatnymi,aksamitnymigłaśnięcia-mi.Kotkapoddawałasię
zabiegomznieukrywanąprzyjemnością,wyginałagrzbietimruczałaczule.
-No,jużstarczy,typieszczocho,jutroprzyniosęcicośdobrego-
obiecałakobietanaodchodnym.
Karolprzyglądałsięczułejscencezpobłażliwymuśmiechem,komentarzcisnący
sięnaustapostanowiłzachowaćnalepsząokazję.Nadalniepotrafił
rozszyfrowaćnowejkoleżanki.Byłapięknaibezsprzecznieinteligentna,ale
wyczuwałwniejcośdziwnienieokreślonego,coś,cokazałomutrzymaćsięna
dystans.
Jolazarazpowyjściuzpracyudałasiępozakupydonajbliższegosupermarketu.
Poczyniłaniemałespustoszeniewdzialespożywczymidalejbłąkałasię
właściwiebezcelu.ZwiedzaławłaśniesektorzartykułamiAGD,kiedy
niespodziewanienatknęłasięnaIwonęKuś.
Staraprofesorkastałaprzedwystawąiniezwykleintensywniewpatrywałasięw
nożezczerwonąrączką.
Jolęszczególnieuderzyłwyrazjejtwarzy.Wyglądajakwoskowafiguraz
latarkamiwoczach,pomyślała.Alboczłowiekwtransiehipnotycznym.Todrugie
porównanieuznałazatrafniejsze.Czytakwyglądapsychopata?
Poczułanaplecachzimnydreszczstrachu.Wycofałasięniezauważonaiukrytaza
wyładowanymwózkiemobserwowałaniemąscenę.
PokilkudługichjakwiecznośćminutachKusiowadrgnęłajakzbudzonaz
głębokiegosnu.Bezradnierozejrzałasiędokoła,wykonałanapiersiach
nieznacznyznakkrzyżaizespuszczonągłowąpowlokłasiędokasy.
Jolaśledziłajączujnieizdołaładokładnieobejrzećzawartośćkoszyka
podejrzanej.Kuswojemurozczarowaniuniestwierdziłaaniśladunoża.Niepokój
mógłbudzićtylkowielkibłyszczącykorkociąg.Uruchomiławyobraźnięi
potencjalnemożliwościzastosowanianarzędziaprzeszłyjejnajśmielsze
oczekiwania.Poplecachponownieprzeleciałynieprzyjemneprądy.
Naparkingudługobiłasięzmyślami,czywracaćbezpieczniedodomu,czy
śledzićpodejrzanąażdoskutku.Nimwpakowałazakupydosamochodu,problem
rozwiązałsięsam-paniprofesorznikłazpolawidzenia.
WpokojuLidiipanowałniesamowityrozgardiasz,napodłodzewalałysięsterty
książek,czasopismiinnychpomocynaukowych.Wbrewpozorom,żadnaztych
rzeczynienależaładoKarpińskiej.Materiały
przywiezionezuczelnibezpieczniespoczywaływbagażnikusamochoduimiały
tampozostaćprzynajmniejdojutra.LidiaLarssonmiałaterazciekawszezajęcie.
PrzezmomentzastanawiałasięnawetnadreakcjąKarola,kiedyranoztajemniczą
minąoddamunieprzeczytanenotatki.Zadowolonynapewnoniebędzie,
pomyślała.Wzruszyłaramionami.Trudno,musiałazaryzykować,takaokazja
trafiasiętylkorazwżyciu.Niemogłazaprzepaścićszansynadokonanieczegoś
wyjątkowegoitak...oczywistego.Pocostudiowaćtomymakulaturyiwykonywać
tysiąceinnychniepotrzebnychczynności,kiedymożnazapytać...naocznego
świadka.
PlanLidiibyłprosty-zamierzaławydobyćzeznaniazrośliny!
Napierwszyrzutokapomysłwydawałsiędziwny,adlaniewtajemniczonych
brzmiałzgołaabsurdalnie,aleLidiawiedziała,corobi.Niechodziłooczywiście
orozmowęwogólnierozumianymznaczeniu,toznaczyprzyużyciusłów.Dzięki
zastosowaniunowoczesnychzdobyczytechniki,wXXIwiekumożnasię
porozumiećzroślinaminawieleinnychsposobów.
Nasi„zielonibracia"mająnamdopowiedzeniaznaczniewięcej,niżmożna
przypuszczać.Badanianaukowewykazały,żeroślinyświetniewidzą,słysząi
pamiętają.Potrafiąkojarzyćfakty,wyciągaćwnioskiiconajważniejsze-nie
kłamią!
Lidiawyszłazprostegozałożenia,żejeżelicośjestmożliwewteorii,należyto
sprawdzićwpraktyce.Nadszedłczas,abydoświadczenialaboratoryjne
wykorzystaćnaszersząskalę,naprzykładwkryminalistyce.
Lidiacałeżyciemarzyłaowielkim,spektakularnymsukcesie,izanosiłosięnato,
żemagowzasięguręki.Zapewneniezdołazburzyćprzestarzałychfunda-mentów
kryminalistyki,alezawszewartospróbować.
Roślinyodtysiąclecibyłyświadkamiokrutnychiczęstoniewyjaśnionychzbrodni.
JedynymświadkiemmorderstwaKarpińskiejbyładracena,problempolegałna
tym,żebyzaczęła
„mówić".Ionawłaśnieznalazłasposób.No,możeniezupełnieona-
zreflektowałasię.AmerykańskikryminologBaxterwpadł
napodobnypomysłodrobinęwcześniej.
TowłaśniepublikacjizopisemdoświadczeniaBaxteraszukałaodgodziny.
Śmiała,nowatorskahipotezapotrzebowałaoparciawliteraturze.Tomusigdzieś
być,przecieżniedawnootymczytałam-przekonywałasamąsiebie.Zwyczajna
złośliwośćprzedmiotówmartwych,nigdyniemożnaznaleźćtego,cojest
człowiekowiakuratpotrzebne-zżymałasię.Wreszcienatrafiłanaposzukiwane
materiaływteczceznapisem„Ciekawostkiprzyrodnicze".Swójtriumf
obwieściłaświatugłośnymokrzykiemradości.
Przeczytałaartykułkilkakrotnieiupewniłasięcodowłasnychprzypuszczeń.
Mglistydotychczaspomysłzacząłnabieraćrealnychkształtów.
Amerykańskinaukowiecprzeprowadziłdoświadczenie,wktórymfilodendron,
będącyświadkiemzdarzenia,bezwzględniewskazałsprawcęzamordowania
innejrośliny.Udałosięzkwiatkiem,dlaczegobyniespróbowaćzczłowiekiem?
Życiesamonapisałoscenariusz:na„oczach"dracenyzostałazamordowana
kobieta.Czyroślinawskażemordercę?OtymLidiazamierzałasięprzekonać
doświadczalnie.
Odstronytechnicznejniewydawałosiętospecjalnietrudne,wystarczyło
podłączyćdracenędoencefalografu,pokazaćjejpodejrzanychiczekaćnawynik.
Kilkaminutimordercaznajdziesięzakratkami
-marzyła.
Doszedłszydotakbudującychwniosków,Lidiapozwoliłasobienamałąprzerwę.
Wyjęłazzamrażalnikażelaznąporcjębigosuipokrzepiłanadwątlonesiły.
Chciałajeszczeskonsultowaćswójpomysłzprzyjacielem,specjalistąw
dziedzinieinteligencjiroślin
-KoląSzurkinem.Dochodziłajedenasta,otejporzeKolazwyklewracałdo
domu.
Zadzwoniłaiwkilkuzdaniachprzedstawiłaproblem.Rybkachwyciłahaczyk.
DoktorSzurkinuwielbiałnieformalneeksperymenty,lubiłteżspełniaćdobre
uczynki,szczególniekiedypomocypotrzebowałypięknekobiety.Wspólnie
przeanalizowaliwszystkiezaiprzeciw.Wnioskibrzmiałyzachęcająco:możesię
udaćiniezaszkodzispróbować!
-Kołeczka,kochany,przyjedźjaknajszybciej!
-prosiłaLidia.
KolaSzurkinoddwóchlatpracowałwInstytucieBiofizykiwMonachium.
ZpochodzeniaRosjanin,zwyboruNiemiec,samsiebienazywał
obywatelemświata.OdrokuasystowałprofesorOldzeAchmadowejwbadaniach
nadinteligencjąroślin.LidiaLarssondoskonalewiedziała,
gdzieszukaćsprzymierzeńca.Młodynaukowiecdysponowałnietylkoolbrzymią
wiedzą,ale,conajważniejsze,miałdostępdoniezbędnejaparatury.Chętnieteż
podejmowałróżne,nawetkarkołomnewyzwania,dlategobezwahaniazgodziłsię
naudział
wpolicyjnymeksperymencie.DoPolskiciągnęłagonietylkozagadka
kryminalna,aleprzedewszystkimbłękitneoczypięknejLidii.Porazpierwszy
spotkalisiękilkalattemunakongresiewPradzeiodtejporyniepotrafił
wydobyćsięspodjejuroku.
Kolazabrałsiędodziełazwłaściwąsobiewerwą.Doinstytutupojechałjużz
walizką,namiejscuspakowałpotrzebnąaparaturę,wystawiłsobiedelegacjęna
trzydniicierpliwieczekałnawłaściwymoment,abyzdobyćpodpisprzełożonej.
OlgaAchmadowa,roztargnionajakwiększośćgeniuszy,bezczytaniapodpisała
przedłożonydokument.Kolapoczułnawetniejakiewyrzutysumienia,żeoszukuje
poczciwąkobietę,iobiecałsobiepopowrociewszystkorzetelnieodpracować.
Naraziemusiałsięśpieszyć.Wypełniłjeszczekilkaniezbędnychdokumentówi
umieściłpakunkizprzyrządaminatylnymsiedzeniusamochodu.Docisnąłgazi
zatopiłsięwprzyjemnychmarzeniach.TrzynocezKleopatrąkusiłynieodpartym
czarem.
Dojechałdogranicyinatknąłsięnanieprzewidzianetrudności...
*
Wbrewopiniipewnegokomisarzapracownicynaukowiniezawszeodpoczywali,
czasemnawetprowa-
dzilibadaniawterenie.Tegodniadowyjazduszykowalisięgenetycyi
żywieniowcy.Zadaniadowykonaniamieliróżne,łączyłichwspólnyśrodek
transportu.
Początkowomiałojechaćtylkoczworogenetyków,aleAndrzej,któremuz
nieznanychpowodówzależałonawyjeździe,zdołał
przekonaćprofesorPodgórską.
-Paniprofesor,jedźmywszyscy.Częśćzrobitepomiarynacielętach,jakbyło
ustalone,amyzajednymzamachempobierzemypróbkikrwi-argumentował.-1
takniemielibyśmycorobićnamiejscu,boprzeztocałezamieszanieniktnie
pomyślałozamówieniuodczynników.
Mikrobusmiałpodjechaćpunktualnieodziewiątej,wzwiązkuzczymwszyscy
biegalijakwukropie.
-Jolka,przynieśsprzętzpiwnicy-dyrygowałGrześ.-Dodiabła,gdziejest
walizkazestrzykawkami,czywynigdyniemożecieodstawićniczegonamiejsce
-gderał,bezowocnierozkopującszafęzpomocami.Nakoniecwszystko,jakleci,
wepchnąłzpowrotemidocisnąłopornedrzwiczkinogą.-Jeszczetujesteś?
Jolanadęłasiębuntowniczoiodmówiławykonaniapolecenia.
-Zażadneskarbyniezejdęsamadopiwnicy!
-oświadczyłastanowczo.-Jeszczemiżyciemiłe.Samsiępofatygujzłaski
swojej!
-Złegolichonieweźmie-wtrąciłsięAndrzej.
-Karpińskazginęławewłasnympokoju,cokomupisane,togonieominie.Przed
losemnieuciekniesz,szkodanerwówifatygi.
-Takczysiak,niezamierzamnikomuułatwiaćzadania.Nieplanujęrobićaniza
przynętę,anitymbardziejzaofiarę.Jeśliktośjestinnegozdania-drogawolna.
-Jaztobąpójdę-nieoczekiwanieofiarowałasięAgatka.-Wedwiezawsze
raźniej.
TymrazemJoliniewypadałoodmówić,choćbyzewzględunakobiecą
solidarność.Podtrzymującsięwzajemnienaduchu,zeszłynadółipo
sforsowaniuobitychblachądrzwizagłębiłysięwmrocznymwnętrzumagazynu.
Naprowizorycznychstelażachspoczywałyprzyrządypomiarowezgatunku
odpornychnawilgoć,kurz,aszczególnieupływczasu.Wyprodukowanena
początkulatsiedemdziesiątych,służyłyjużdrugiemupokoleniugenetykówiw
najbliższymczasieniemiałyszansnaemeryturęwjakimśprzyjemnymmuzeum.
Joladziarskozabrałasiędokompletowaniawyposażenia.Agatkastaławprogui
główkowałanadczymśgłęboko.Zaaranżowałaspotkanie„samnasam"w
konkretnymceluiterazzastanawiałasię,jakzacząćrozmowę.Awłaściwieod
czego.Zjednejstronyzamierzałanapiętnowaćnagannepostępowaniekoleżanki,z
drugiejszukałasojusznikawprywatnymśledztwie.Obatewątkiponiekądsię
wykluczały.
Agatkaszukałazłotegośrodka,naraziebezskutecznie.Zrolioskarżycielajakoś
niemogłazrezygnować.Imdłużejtoroztrząsała,tymbardziejwściekałasięna
Jolę.Wrednykabel,pomyślała,przypominającsobieszczegóływczorajszej
rozmowykoleżankizzespołuzpolicją.Nastąpiłniekontrolowanywyciekemocji
iAgatkabezwstępówwywaliłakawęnaławę.
-Wcalesięniedziwię,żemaszstracha-wysyczałaprzezzęby.
Nawszelkiwypadekzastawiławątłymcia-
łemprostokątwejścia,abyoskarżonanieuciekłaprzedogłoszeniemwyroku.-Po
tym,conagadałaśpolicji,potencjalnizabójcystojąwkolejce,żebyciędopaść.
Szkoda,żetylkojedenbędziemiałsatysfakcję,resztaobejdziesięsmakiem.
Donosićnanajbliższychwspółpracownikówmożetylkozwyczajnaświniabez
odrobinyhonoru.Mamokropnąochotęosobiścieukręcićciłeb,alebrzydzęsię
przemocą!-zakończyłagroźnie.
ZaskoczonanagłymatakiemJolapatrzyłanarozwścieczonąkoleżankęszeroko
otwartymioczami.Wizjagwałtownejśmierciniezdołałajejjakośprzerazić.Na
wszelkiwypadeksprawdziłajednakstanuzbrojenianarwanejkoleżankiinie
stwierdziwszywjejdłoniachżadnegoostregoprzedmiotu,skwitowałapogróżki
beztroskimrechotem.ŚwiniazhonoremiAgatkawroligladiatorarozbawiłyją
dołez.
-Przykromi,cha,cha,cha!-parskała,bezskuteczniepróbującopanowaćatak
śmiechu-aleniewalczymywtychsamychkategoriachwagowych.Chybaże
zamierzaszmnieukatrupićśmiechem,tosięmożeudać.-Klepnęłasiępoudach,
zadowolonazudanegodowcipu.
AgatkaspoglądałanabujnekształtyJolizodrobinązazdrości.
WyglądajakZbyszkozBogdańcaiJagienkawjednym-
pomyślała.Rzeczywiście,naturahojnieobdarzyłaJolęatutamiobupłci:kobieca
urodadoskonalewspółgrałazniespotykanąsiłąfizyczną.Podochronnąwarstwą
tłuszczykuprężyłysięstalowemuskuły,wkażdejchwiligotowedoużycia.
NajejtleAgatkawypadałablado.Niewysokaiwiotkajaktrzcina,brakifizyczne
nadrabiałainteli-
gencjąiniespożytąenergią.Kompleksnatlemikrejposturyukrywałastarannie,
alenieznosiłażartównatentemat.
-Słyszałaśdowcipomrówce,którachciałarozdeptaćsłonia?-
prowokowałaJola.
AgatkawolałaopowieśćoDawidzieiGoliacie,aleniktjejniepytałozdanie.
WreszcieJolaumilkłaispoważniała.
-Przestańwtykaćnoswcudzesprawy,boktośrzeczywiściezrobicikrzywdę-
ostrzegła.-Jedentrupwzupełnościwystarczy,półtoratrupatojużlekka
przesada,niesądzisz?
TegoAgatcebyłozawiele.
-Przeprosinyalbośmierć!-zawołaławojowniczo,rzucającsięwkierunku
wyłącznikaświatła.Czarnakurtynatylkonamomentograniczyładziałania
wojenne.Oczyszybkoprzyzwyczaiłysiędopółmroku,przeciwniczkiwmilczeniu
krążyływciemnościach,czekającnaruchdrugiejstrony.
Jolapodstępniezmierzaładowyłącznika.Małymikroczkami,macającpalcami
ścianę,posuwałasięwewłaściwymkierunku.
Pociskistyropianowe,ciskaneprzezwściekłąAgatkę,nierobiłynaniejżadnego
wrażenia,chociażzdziwiłającelnośćtrafień.
Naglecośześwistemprzecięłopowietrzeiciężkiprzedmiotwyrżnąłwszafę,
czyniącspustoszeniewszklanychnaczyniach.
Jolawykonałaprzepisowypadiukryłagłowęwramionach.
-Sorry!-zawołałaAgatka.-Wyślizgnęłomisięniechcący.
-Dobra,rozejm!-krzyknęłaJolazpodłogi.
Światłozabłysłoponownie.NaburmuszonaJolaotrzepałaspódnicęiwskazała
brudnympaluchemnastertęszkła.
-Jategosprzątaćniebędę-oświadczyłasucho.-1czegotywłaściwiechcesz?!-
niewytrzymałanapięcia.-1skąd,udiabła,możeszwiedzieć,comówiłam
gliniarzom?
Agatkapodeszłabliżejistojącnapalcach,próbowałazajrzećprzeciwniczce
prostowoczy.Niestetybrakowałojejjakichśdwudziestucentymetrów.
-Słyszałamwszystko,niewyprzeszsię!-zapiszczałacienko.-
Jesteśnielojalna,wścibskaikompletniepozbawionawyobraźni.
Beztroskokalaszwłasnegniazdo.Dziwimnietylkojedno-
dodałapochwilimilczenia-dlaczegoprzemilczałaśkilkabardzoistotnych
szczegółów?Wamnezjęjakośniewierzę,miałaśwtymcel,pytaniezasto
punktów-jaki?
-Samadecyduję,cojestważne,aconie-padłapowściągliwaodpowiedź.-Nie
podobałmisięstylprzesłuchania,ajużnajmniejrolagłównejpodejrzanej.
Zresztąszkodafatygi-Jolawzruszyłaramionami
-cibeznadziejnipolicjancinigdyniezłapiąmordercy,chybażesamzakujesięw
kajdanki.-Zmęczonaprzydługąprzemowąusiadłanabańcepomlekuizajęłasię
konsumpcjąwyjętegozkieszenibatonika.Onajużswojepowiedziała,następny
ruchnależałdoAgatki.
-Widzisz,ostatniowielemyślałamotymmorderstwie.
-Jakwszyscy-wtrąciłaJola.
-Porobiłamnotatkiiwyciągnęłamstrasznewnioski
-westchnęłaAgatka.-Ciężkomirzucaćpodejrzeniananajbliższych
współpracowników,alefaktysąporażające.
Wszyscymieliokazjępopełnieniazbrodni.Wszyscyoprócznas-
sprostowała.-Niewytypowałamnaraziekonkretnychpodejrzanych,zresztąmam
nadzieję,żemordercaniejestodnas.
Wkażdymrazieniemożnategotakzostawić...Słuchaj-padławkońcukonkretna
propozycja-skoroobiejesteśmyniewinneiobunamzależynaschwytaniu
sprawcy,tomożepołączymysiły?W
tensposóbdwukrotniezwiększymyszansępowodzeniamisji.
Joladoskonalerozumiała,ojakąmisjęchodzi,alemiałaobiekcjecodoudziału
wtymprzedsięwzięciu.
-Maszciekawysposóbokazywaniazaufania-zakpiła.-Dziękujęzazaszczyt,ale
jaliczętylkonasiebie.Zresztą,skądmamwiedzieć,czymówiszprawdę?W
końcutotyostatniadotykałaśnarzędziazbrodni!
-Wypraszamsobie!-oburzyłasięobwiniona.-Ostatnidotykał
morderca!Atypopracujlepiejnadpamięcią-poradziłapojednawczo.Nie
chciałasiękłócić,kiedyrysowałasięrealnaszansaporozumienia.-W
poniedziałekbyłyśmynierozłącznejakbliźniaczkisyjamskie-przypomniała.-Od
dwunastejażdofajrantuaninamomentniestraciłamcięzoczu.Todziaławobie
strony,mogłyśmytozrobićrazemalbożadnaznas.
OstatniargumenttrafiłdoJoli.
-Naczymmiałabypolegaćtawspółpraca?-zapytałaostrożnie.
Agatkamiałajużgotowyplan.
-Będziemyśledzićipodsłuchiwaćwszystkichrazemikażdegozosobna.Potem
wspólnieomówimy
wynikiiustalimynajbardziejpodejrzanejednostki.Adalejtojużwszystko
potoczysięzgórki-zakończyłaoptymistycznie.-Aterazmów,cowiesz.
Usiadływstarychzakurzonychfotelachipółgłosemwymieniłyindywidualnie
zdobyteinformacje.
-WczorajpodpadłamiKusiowa.-Jolaopowiedziaławspólniczceospotkaniuw
supermarkecie,niepomijającdetaliorażsubiektywnychodczuć.
-Przecieżwcaleniekupiłatychnoży-powątpiewałaAgatka.
-Ależebyświdziaławyrazjejtwarzy,wyglądałaupiornie.
Zresztąwzięłakorkociąg!-upierałasięJola.-Tobardzoniebezpieczne
narzędzie,szczególniewrękachpsychopaty.-
Zabrałasiędodemonstracji.Zobacz,możnaprzecieżogłuszyćofiaręmłotkiemi
wkręcićkorkociągwrdzeńkręgowy,wiesz,tamgdziesięłączygłowazszyją,
jesttakiodpowiednidołek-dotknęłaszyiAgatki,wywołującjejżywyprotest.
-Cozamakabrycznepomysły!Mamnadzieję,żemordercaniegrzeszy
wyobraźnią.Jednojestpewne,wszyscypodejrzaniświetniesięznająnaanatomii
człowieka,jaktobiolodzy.
Dalszerozważanianatematprzydatnościumiejętnościzawodowychdocelów
przestępczychprzerwałowtargnięcieAndrzeja.
-Dziewczyny!Jesteścietam?!-krzyczałzpołowyschodów.-Pośmierćwas
posłać!Wszyscyjużsiedząwautobusie,czekamytylkonawas.
-Tylkoniepośmierć!-zaprotestowałyzgodnie,wymieniającporozumiewawcze
spojrzenia.
Paktzostałzawarty.
Błyskawicznieodnalazłypotrzebneprzyrządyipośpiesznieopuściłypiwnicę.
Miejscawpojeździezajętozgodniezezwyczajowymschematem.Zprzodukadra
profesorska,tużzanimiżywieniowcy,potemrządekpustychfoteli;całytył
stanowił
królestwogenetyków.
Spóźnialskiezostałyprzywitanegłośnymbuczeniemzirytowanychkolegów,ale
niewzięłysobietegodoserca.
UsiadłyrazemikuogromnemuzdziwieniuHalinki,zaczęłysobiecośszeptaćdo
uchaniczymnajlepszeprzyjaciółki.
Autobusruszył.Napierwszyrzutokawszystkobyłojakzwykle,aleprzy
wnikliwszejobserwacjirzucałosięwoczykilkaszczegółów.Wbrew
zwyczajowirozmowyprowadzonobardzocichoiwyłączniewewłasnymgronie,
niktnieodwiedzał
sąsiadów.Genetycyposyłalidoprzoduwymownespojrzenia,ażywieniowcy
odwzajemnialisiętymsamymdotyłu.
-Oninaspodejrzewają?!-oburzyłasięIza.-Niechlepiejzacznąszukaćusiebie.
Odpowiedziałjejzgodnypomrukaprobaty.-1jakimprawemjadądonaszej
obory,conasobchodząichproblemy!Każdysobierzepkęskrobie.
DoniedawnażywieniowcyprowadzilibadaniawWidliszkachWielkich.
Przeprowadzalitamniezwykleważnyeksperymentżywieniowyiniedopuszczali
namiejsceżadnychpostronnychekip.Zdumnychminiluźnorzucanychuwag
wynikało,żedokonalijakiegośniebywałegoodkrycia.Wynaleźlidietę-cud.W
uproszczeniupolegałotonaograniczeniużywieniazielonką,zwiększeniuudziału
pasztreściwychztajemniczym
dodatkiemX.Cudownadietadawałapodobnonadspodziewanerezultaty:
zwierzętadoświadczalnerosłyjaknadrożdżach,wymionakrówtryskały
mlekiem,anotatnikibadaczypęczniałykolumnamicyfr.Natychmiastpo
zakończeniubadańzamierzaliopatentowaćrewelacyjnyspecyfikiwspokoju
oczekiwaćnaprzyznanienagrodyNobla.Naraziezacieraliręceitęsknie
wyglądalibliskiegokońcadoświadczenia.
Dosensacjirzeczywiściedoszło,alecałkieminnegokalibru.
Bombapękłazhukiemiwjednejchwiliobróciławpyłpółrocznąpracę.
Azawiniłoborowyzdobrymsercem.
StrasznegoodkryciadokonałyMonikaDonieciKasiaSzerszeń.
Znalazłysięprzypadkowowoborzewporzekarmieniaizauważyły,żezamiast
dwóchprzyczepzielonkiprzywiezionocztery.
-PanieWojciechu,przecieżmiałpandawaćtylkodwieprzyczepyzielonki-
przypomniałykarcąco,zadowolone,żeznalazłysięwewłaściwymmiejscuwe
właściwymczasie.-Naścianiewisiharmonogram,wraziepotrzebyproszędo
niegozaglądaćalbopytać.
-Jakjabymsłuchał,cosobieróżnemądralewymyśliły,tobybiednekrówkijuż
dawnozgłodupowyciągałynogi-odparł
hardooborowy,protestującstanowczoprzeciwkowprowadzaniubezsensownych
udziwnień.-Jamammiętkieserceiżywinyskrzywdzićniedam!
-Czytoznaczy,żepanjetakkarmioddawna?!-zapytałałamiącymsięgłosem
doktorMonikaDoniec.
-Jakświatświatemkrowyzawszeżrątylesamo-padłafilozoficznaodpowiedź.
Itymsposobemżywieniowcystalisiępośmiewiskiemcałegoświatka
naukowego.Dlaratowaniatwarzypróbowalijeszczeusunąćzestanowiska
sprawcęnieszczęścia,aletymrazemzaczął
bruździćdyrektorgospodarstwa.
-Jeszczenieoszalałem,żebysiępozbywaćjedynegopracownika,którytroszczy
sięozwierzęta.Takiczłowiektoskarbipókijatujestem,panWojtuśbędzie
pełniłfunkcjęoborowego.Inawetpremięmudam-tymargumentemzakończył
wszelkiedyskusje.
Pokonaniidożywegourażeniżywieniowcyporzuciliniegościnnyobiekti
przenieśligłównąbazędoPrzytulisk.
WspomnianePrzytuliskaodwielulatznajdowałysięwstrefiewpływów
genetyków.Trudnosiędziwić,iżnowąsytuacjęodebralijakozamachna
prywatnośćiprzeszkodęwrealizacjiwłasnychcelównaukowych.Cicho,
aczkolwiekgorącokomentowaliniesprawiedliwądecyzjęprzełożonych.
WburzliwejdyskusjiniebrałudziałutylkoAndrzejPodymek.
PatrzyłuparciewkierunkuMonikiDonieciłowiłjejporozumiewawcze
spojrzenia.
Podejrzanekonszachty,wykorzystującswąpodzielnąuwagę,obserwowała
Agatka.
Namiejscuwyładowanosprzętizanimdokonanopodziałuzadań,wybuchła
wściekłaawanturapomiędzyzespołami.Poszłojakzwykleowszystkoionic.
Ktośskrzesałiskrę,adalejpłomieńrozprzestrzeniałsięsam.Nagromadzonew
ostatnichdniachemocjeprzerwałytamyirozlałysięwokółszerokąfalą
nienawiści.
Kłóconosięzaciekleoprawopierwszeństwadoziemiiinwentarza.Legendarna
polskagościnnośćposzławkąt.Gośćbyłzwyczajnymintruzem,czylipersonanon
grata.
-Niedamygłodzićnaszychkrów!-skandowałaIza,popieranaprzezpozostałych
genetyków.
-Doświadczeniomgenetykówmówimynie!-krzyczałastronaprzeciwna.-Łapy
preczodPrzytuliskikodugenetycznego!
Wykorzystujączamieszanie,MonikaDoniecdyskretnieopuściłaterenbitwyi
chyłkiemskierowałasięwkierunkupobliskiejkępydrzew.Wśladzaniąpodążył
AndrzejPodymek.Świeżymtropem,kilkadziesiątmetrówztyłu,pochylonawpół,
dreptałaAgatka.PierwszazatrzymałasięMonika,zapaliłapapierosainerwowo
podrygiwaławmiejscu.DołączyłAndrzejiobojeprzesunęlisięgłębiej,wcień
wielkiegodębu.
-Aha,ciekawe...Tajnespotkanieczłonkówwrogichobozów-
notowaławmyślachAgatka.Płećprzeciwnamożewskazywaćnaschadzkę
kochanków,amożetowspólnicywzbrodni,zresztąjednoniewykluczadrugiego.
Konfiguracjaterenuuniemożliwiałazainteresowanejpodejścienaodległość
głosu.UkrytawkrzakudzikiejróżyAgatkabyłaświadkiemdziwnej,fascynującej
pantomimy.Najpierwdwiepostacistałybezruchu,twarząwtwarzibezgłośnie
poruszaływargami.Pojakimśczasieniemrawepoczątkoworuchybohaterów
dramatunabrałyostrości,ożywionejgestykulacjitowarzyszyływybuchy
niepohamowanegogniewu.Oboje,mężczyznaikobieta,krzyczelicorazgłośniej,
niezwracającuwaginaotocznie.Doróżanegokrzewudolatywałyjedynie
zniekształconestrzępyiAgatkamogładowoliposługiwaćsięwyobraźnią,
dorabiajączakończenialubpoczątkizdań.
ZdenerwowanaMonikapróbowałaodejść,dającjasnysygnałdozakończenia
awantury.Andrzejniezamierzałtakłatwozrezygnować,miałjeszczesporodo
powiedzenia.Zatrzymałjągwałtownymszarpnięciemzaramięiostrym
rozkazującymgłosem.Uderzeniewtwarzostudziłojegorozszalałytemperament.
Namomentobojezastygliwmilczącymbezruchu.
Monikaoprzytomniałapierwsza,odeszłaszybkim,pewnymkrokiem,
niezatrzymywanaprzeztowarzysza.
Andrzejzostałsam,drżącymidłońmizapaliłpapierosaiwspartyopieńmętnym
wzrokiemwpatrywałsięwniebo.Naglebezżadnegowyraźnegosygnałuruszył
przedsiebie.
PrzejętawidowiskiemAgatkazapóźnozdecydowałasięnaodwrót.W
decydującejchwilijejdługiekręconewłosyzaplątałysięwkolczastymkrzewie.
Szarpałasiębezskuteczniejakmuchawsieci,gdypająkzbliżasięwielkimi
krokami.NawidokAgatyAndrzejstanąłjakwryty.Domyśliłsięwszystkiegoi
dopierocostłumionawściekłośćwybuchłananowo.Jakwulkanblu-znął
przekleństwami,awyglądałprzytymtakstrasznieidrapieżnie,żeadresatka
inwektywzamarławoczekiwaniunatychmiastowejegzekucji.Naszczęście
Andrzejzmęczyłsięwymyślaniem,obrzuciłszpiegapogardliwymspojrzeniemi
zagroziłnapożegnanie:
-Słuchaj,tyróżanapluskwo,niewiem,cousłyszałaś,alejeślipiśnieszkomuś
choćsłówko,wyrwęci
językrazemzmigdałkami!-iodszedł,nieoglądającsięzasiebie.
Falaprzerażeniapowoliopadałaiwkrótceosiągnęłapoziomtylkolekko
podwyższony.Odzyskawszywładzęwkończynach,Agatkakilkomawężowymi
ruchamiwyplątałasięzpułapki,poprawiłasukienkęiusiadłanatrawie.
Uruchomiłaprocesymyślowe,niedoszłajednakdożadnychkonkretnych
wniosków.
Niewiedziałanawet,czegobyłaświadkiem.Czynaprawdęzagrażałojej
niebezpieczeństwo?Wokółtoczyłasięfascynującagraoskomplikowanych
regułach.Mogładoniejwejśćlubpozostaćnauboczu.Czychwilastrachuikilka
kosmykówwłosówtozbytwysokacenaza...?Zaco?-zastanawiałasięwdrodze
powrotnej.
*
Chwiejnezawieszeniebronitrwałojużponadgodzinęiprzydobrejwoliobu
stronistniałaszansanazrealizowaniecelówbadawczych.Agatka,HalinkaiIza
podkierunkiemprofesorPodgórskiejprowadziłypomiarycieląt.Nieobyłosię
przytymbezśmiechów,piskówizachwytównadurodąmaluchów-tych
wszystkichochówiachów,którewzbudzająwkobietachwszelkiemaleństwa.
-Sątakieśliczniutkie,żemogłabymjewszystkieschrupać-
szczebiotałaHalinka,delikatniegładzącbeżowechrapki.
-Nowiesz?!-oburzyłysiękoleżanki.-Jakmożeszmówićojedzeniuprzy
zainteresowanych.Odbieraszimsłodkiedzieciństwo,toniemoralne!
-Przecieżmówiłamwprzenośni!-broniłasięHalinka.Uwagaprzyjaciółek
uraziłajądogłębi.
-Ajakwcinaciekotlety,tojestmoralne?Możetakobieprzejdzieciena
wegetarianizmzamiastwciskaćmigłodnekawałki?
-Zobaczcie,jakiemająśliczneoczyiterzęsy,długiejakwachlarze-Agatka
zręczniezmieniłatemat.
-Ztakąurodąmiałabymustópcałyródmęski.
-Chcemisiępłakać,kiedypomyślę,żemusimyimpobraćkrew.
Tojebędzieboleć.Niecierpięwidokuigieł
-wzdrygnęłasięnasamowspomnienie.-Aswojądrogą,ciekawe,gdzie
przepadlinasichłopcy?Jużdawnopowinnitubyć.
-Popatrzcie,jakieonewszystkiepodobnedotatusia-zauważyłaHalinka.
Tatuścielaczków,1250-kilogramowybuhajrasyszarole,zwanypieszczotliwie
Kajtusiem,przebywałwosobnymkojcuwsąsiednimbudynku.Zwyklełagodny
jakbaranek,dziśwykazywałwszelkieoznakizaniepokojenia.Prychał,fukałi
nerwowogrzebałwściółceprzednimikończynami.Wokolicykręciłosięzbyt
wieluludziwbiałychfartuchach.Mądryzwierzakbiałyfartuchkojarzył
bezbłędniezweterynarzem,ategoostatniegozgrubąnieprzyjemnością.Duża
liczbaweterynarzydoprowadziłaKajtusianieomaldopaniki.Miotałsięw
boksie,toczyłślinęigroźniełypałnawrogówprzekrwionymiślepiami.
Wokółkrążyłotrzechrównieprzestraszonychgenetyków.Odponadgodziny
bezskuteczniepróbowaliwykonaćniezbędnepomiaryolbrzymaipobraćpróbki
krwi.
-Totwojawina!-krzyczałnaAndrzejaGrzesiek.
-Zachciałocisięwycieczki,tosięterazbawwbohatera.-Usiadł
nabelisłomyiostentacyjnieschowałręcedokieszeni.
-Dziękuję,jeszczemiżyciemiłe-oświadczyłAndrzejizajął
miejsceobokkolegi.-Cowniegodzisiajwstąpiło?Nigdygoniewidziałemw
takimstanie.Teraznicniezrobimy,dajmymutrochęczasu,możesięuspokoi.A
wogóle,tomamtowszystkogdzieś
-podsumowałswójstosunekdoświata.
-Tomożejatymczasemprzygotujęsprzęt?-zaofiarowałsięEmilinieczekając
naodpowiedź,zabrałsiędodzieła.Otworzył
blaszanąwalizeczkę,wyłuskałzwnętrzasporychrozmiarówstrzykawkę,
umocowałigłę...
WszystkieteczynnościwykonywałtużprzednosemKajtusia.
Nawidokstrzykawkibuhajoszalałzestrachu.Niczymrozszalałybizon
zaszarżowałnaogrodzenie,omaływłosnieroznoszącwięzieniawpył.Stalowe
ruryjęknęłygłuchoiboleśnie.
Następnyatakmógłzakończyćichżywot.
Nieświadomysprawcazamieszania,Emil,zamarłwniewygodnejpoziejak
eksponatzgaleriifigurwoskowych,zafascynowanymrożącymkrewwżyłach
widowiskiem.Zuporemdzierżyłwwyciągniętejdłoniniebezpiecznyprzyrząd,
współczesną
„płachtęnabyka".
-Zejdźmuzoczu,idioto,bonaswszystkichpozabija!-ryknął
Grześipchnąłkolegęwstertęsłomy.
NagłezniknięciezagrożeniapodziałałokojąconazszarganenerwyKajtusia.
Zaprzestałszturmowaniabariery,miotałsiętylkowewnętrzukojcanawypadek,
gdybygroźnyintruzzamierzałwrócić.
Emilwygrzebałsięzesłomypozbawionyczęścigodnościwłasnejiprzyrządu,
którytakrozsierdziłbuhaja.Próbaodnalezieniasprzętuzostałaudaremniona
przezAndrzeja.
-Prędzejciłapyuschnąniżpowtórzysztengłupinumer-
wysyczałgroźnie.-Anajlepiejzejdźnamwszystkimzoczu,dladobranauki,
rozumiesz?!-Delikatniepchnąłmłodegodoktorantawstronęwyjścia.
NatęwłaśniescenętrafiłaIza.Przyjrzałasięwszystkimobecnym,zarówno
dwunożnym,jakiczworonożnym,iszybkowyciągnęławnioski.
-Przyszłamzapytać,cotutajrobicietakdługo,alejużznamodpowiedź.Trzej
mężczyźniibyk!-zachichotałazłośliwie.-
Corridaczymożeinnaformarywalizacji?
-Znalazłasięmądrala,gadaćtokażdypotrafi!Poskromgosama!
-zawołałurażonydożywegoEmil.-Zastosujeszhipnozę,amożewystarczysama
perswazja?-podpuszczał.
-Wystarczydobreserce-oznajmiłaIzaipowolizbliżyłasiędokojca.-
Odejdźcienabok,zdejmijcietebiałefartuchyipilnujcie,żebyżadnabiałazmora
niewlazładośrodka,bozaskutkinieręczę.
-Iza,niezgrywajgieroja-zaniepokoiłsięGrześ.Zabawazaczynałasięrobić
niebezpieczna.-Zasłońprzynajmniejtączerwonąbluzkę!-krzyknąłza
odchodzącą.Odpowiedziałmutylkoperlistyśmiech.
IzapodchodziładoKajtusiapowoli,aleśmiało.Przemawiaładoniego
pieszczotliwie,pragnączdobyćzaufanieprzerażonegoolbrzyma.
-Kajteczkukochany,zobacz,comamdlaciebie.
Twojeulubionejabłuszko.-Trzymałaowocwwyciągniętejdłoni.Różowe
chrapyzadrgałynieśmiało.Apetycznyzapachkręciłwnozdrzach,awidok
dziewczynyprzyjemniekoiłnapiętejakstrunynerwyzwierzęcia.Kajtekwypuścił
zpłuccałyzapaspowietrza,cozabrzmiałoniczymwestchnienieulgiiwystawił
łebnazewnątrz.Smakjabłkaprzełamałostatniebarieryirozejmzostałzawarty.
Izabezstrachugłaskałakudłatągłowęzwierza,klepałagopogrzbieciei
czochrałazauszami.
-Aterazpójdziemysiękąpać,uwielbiaszsiękąpać,tymałyzłośniku-szeptała
czule.-Przypięładrążekdokółkawnosie,otworzyładrzwiczkiipoprowadziła
buhajadołaźni.
-Chodź,chodź-zachęcała,aonszedłzaniągrzeczniejakpieseknasmyczy.
Świadkowietegocudupodążalikilkakrokówztyłu,zachowującwszelkieśrodki
ostrożności.Patrzyli,jakdrobnaistotkapolewagroźnegoolbrzymawodązwężai
szorujegrzbietszczotką.
-Dobra,terazmożeciemierzyć-pogoniłaichIza.-Kajtuśuwielbiakąpieli
nawetniezwróciuwaginawasząobecność.
Uwinęlisięszybko,nienapotykającnajmniejszychtrudności.
Nawetukłucieigłąprzeszłoulgowo,Kajtuśtylkomachnął
ogonem,jakbyodganiałnieznośnegokomara.
PoszczęśliwiezakończonejoperacjiGrześjakdługirunąłnakolanaiwygłosiłna
cześćwybrankisercahymnpochwalny.
Napomknąłcośtakżeowiecznejmiłości,ślubieibijącymsercu.
-Oświadczynywoborze?Ażtakromantycznatojaniejestem!-
zachichotaładziewczyna,zręcznieumykajączachłannymramionom.
JolaKapłansamowolnieporzuciłastanowiskopracy.Odprzyjazduuważnie
śledziłapoczynaniaIwonyKuśizauważyła,żezestarąprofesorkądziejesięcoś
niedobrego.DopodobnegownioskudoszedłprawdopodobnieprofesorSmolarz.
Jakiśczaskręciłsięniezdecydowaniewpobliżu,wkońcuzebrałsięnaodwagę,
podszedłizapytałwprost.
-Cośpaniprofesorniezadobrzedzisiajwygląda.Jakieśproblemy?Możew
czymśpomóc?
Zagadniętawzdrygnęłasięizaprzeczyłacokolwiekzagwałtownie.
-Nie,nie,skądże,żadnychproblemów,żadnych!-zawołała.
Wbiławkolegębłędnywzrokinaglezdobyłasięnaodwagę.-
Tylkotaksobiemyślę,pocotowszystko,człowiekpracuje,starasię,atunagle
Bóg,ottaksobie,zdmuchujegojakświeczkę!.
Wystarczypuknąćmłoteczkiemitrup!-zaśmiałasięhisterycznie.-Amożeto
człowiekbawisięwBoga...bawisięwBoga!-
mówiącto,bezwiednieszarpałaprofesorazaklapymarynarkiiwyczekująco
zaglądałamuwoczy.-Niechmipanpowie,czyBógjużskończył!Jamuszę
wiedzieć-muszę,inaczejoszaleję!
Niezwykłepodniecenieznikłotaksamoszybkojaksiępojawiło.
Starszapaniponowniepopadławapatię.
-Koleżanka,widzę,mocnoprzejęłasięśmierciąnieodżałowanejprofesor
Karpińskiej-zacząłdelikat-
nieSmolarz.-Jateż,tego...niemogęsięotrząsnąć...-Przerwałizniepokojem
spojrzałzaodchodzącą.Matakidziwnywyraztwarzy,jakbyczegośsię
domyślała-uznałipodążyłzaniądyskretnie.
KryjącasięwcieniuJolaruszyłażwawowpościg.Nieuroniłaanisłowaz
zagadkowegodialoguimiałaochotęnawięcej.
Zajętaśledzeniem,niepatrzyłapodnogiiwciemnymkorytarzykuwpakowałasię
najakieśprzyrządy.Zgrzytmiażdżonegoszkłaidźwiękprzekleństwzlałysięw
jedno.Jolaniewiedziałajeszcze,cozniszczyła,alenieulegałowątpliwości,że
właścicielemtegoczegośbyłZatopiec.Tengłosikrozpoznamnawetwpiekle-
pomyślaławpanice.Postanowiłanieczekać,ażdojdziedorękoczynów,i
podwinąwszyspódnicę,pognałaprzedsiebierównymświńskimtruchtem.Na
szczęściegoniłyjąwyłącznieobelgi,zktórychokreślenie„tłustakrowa"brzmiało
jakpieszczota,resztazaśmogłaurazićuszyprzysłowiowegoszewca.
DosamegoodjazduJolażywiłanadzieję,żemożeniezostałarozpoznana,ale
bazyliszkowespojrzenie,jakimprzywitałjąwautobusiekolegaMarianZatopiec,
mówiłosamozasiebie.
-Ażebyśtakspojrzałwlusterko,tywyliniałybazyliszku-
zamamrotałapodnosemidefinitywniezrezygnowałazprzeprosin.Zjejpunktu
widzenia„tłustakrowa"byłazwrotemnajbardziejobraźliwym.
LidiaiKarolspotkalisięranonaodprawieuszefa.Obojeniewyspani,leczw
skrajnieróżnychnastrojach.
Lidiapromieniałajakimśwewnętrznymblaskiemiztrudemdusiławsobie
tajemnicę.Karolpałałniechęciądocałegoświataiztrudemtłumiłrozdrażnienie.
Lidiaszybkozorientowałasięwsytuacjiipostanowiłalekkoprzystopować,żeby
nienadziaćsięnajakiśstanowczysprzeciw.
Lepiejjużpodążaćdoprzodumałymikroczkaminiżstaćwmiejscu.Wiedziałaz
doświadczenia,żewszelkienowościwtymkrajuprzyjmująsiępowoli,apolicja
niestetynienależaładowyjątków.Kopernikteżniemiałłatwo,pomyślałana
pocieszenie.
Noijeszczetowrażenietymczasowości.Dlasportupostanowiławywalczyć
własnąprzestrzeńżyciową.Swojebiurkozostawiławpoprzednimmiejscupracy
iwobecnymczułasięniejakobezdomna.Materiałydotycząceśledztwatrzymała
wsamochodzie,awiększośćczasuspędzaławpracowniczymbufecie.Po
cichutkumarzyła,żezostanietutajnadłużej,awłasnykącikmiałjejułatwić
zapuszczeniekorzeni.
Wykorzystałamoment,gdyzostalizszefemsami,iwyłuszczyłaprośbę:
-Panieinspektorze,chciałampanaprosićoprzydzieleniejakiegośstanowiskado
pracy.Biurkaalbochociaższafkizamykanejnakluczyk.
-Stanowiska,notak,gdziebytupaniąposadzić?-zastanawiał
sięgłośnoprzełożony.-Jużwiem!Proszęnaraziewprowadzićsiędopokoju
Halwasa.Jegopartnerwrócidopierozadziesięćdni.Dotegoczasunapewno
uporaciesięześledztwem.
Itakprysłypięknemarzenia.Murzynzrobiswoje,Murzynmożeodejść-
pomyślałazgoryczą.Nie
zamierzałajednakpoddaćsiębezwalki.Teraz,kiedypoznałasmakpracy
śledczej,powrótdopapierkówwydawałjejsięniezasłużonąkarą.Wniczym
przecieżnieustępowałaHalwasowi,mimobrakudoświadczeniawyciągała
identycznewnioskiinadobrąsprawęmogłarozwiązaćtęzagadkębezniczyjej
pomocy.Ponadtodysponowałaświeżościąspojrzeniaorazwiedzą,októrejnawet
komisarzowisięnieśniło,iwniejupatrywałaswojąszansę.
Powrótkomisarzaprzerwałterozmyślania.
-AndrzejPodymekrzeczywiściemaalibi-oznajmiłzżalem.-W
dniuzabójstwabyłwWarszawie.Wywołałtamnawetjakąśawanturę,dzięki
czemuzapamiętałogokilkanaścieosób.Czujęprzezskórę,żetenfacetmacośna
sumieniu,alenapewnonamniepowie.Niemamynaniegożadnegohakaiono
tymwie.
Dostałemteżinformacjenatematinnychosób,alejaknarazieniewieleznich
wynika.
-AcozmieszkaniemKarpińskiej?-zapytałReszka.Halwasskrzywiłsię
okropnie.
-Koszmar,tababamawchacieprawdziwearchiwum.Kopiategozgabinetu;
żebytoprzekopać,potrzebakilkulatituzinaludzi,najlepiejksięgowych.
Zabrałemtrochęluźnychszpargałówiczytałempółnocy,aletalekturanasnie
zainteresuje.Samerachunki,spisyitympodobnepierdoły.
-Miałajakichśkrewnych?-zainteresowałasięLidia.
-Podobnosiostrzeńca,mieszkanastałewAustralii,dotychczasniedałznaku
życia.Możepojawisięjutronapogrzebie,wkońcuczekananiegoniczego
sobiewilla.Naraziewszystkimisprawamizajmujesiępełnomocnikzmarłej.
Swojądrogą,mocnoantypatycznajednostkaipodejrzaniemałomówna.Musimy
dzisiajprzycisnąćkilkaosób,szczególnienatematichpowiązańzdenatką,
inaczejbędziemysiękręcićwkółkodośmierci.
-Życzępowodzenia,bowraziewpadkizamierzamwasrzucićnapożarcieprasy
itychwszystkichważnia-ków,którzynieustanniepopędzająorganyścigania.
Bierzciesięwięcdoroboty.Jutrochcęwidziećnabiurkujakieśkonkrety-
zakończyłReszka.
Namiejscuczekałośledczychsporerozczarowanie.Zamkniętenagłucho
pracowniegenetykówiżywieniowcówdoprowadziłyHalwasadobiałej
gorączki.
-Ajednakczasempracują-kąśliwiezauważyłaLidiainatychmiastpożałowała
nadmiernejszczerości.Doprzeprowadzeniawłasnychplanówpotrzebowała
Karolaspokojnego,zrównoważonegoiotwartegonaświat.Wobecnymstanie
nadawałsięjedyniedowyważaniadrzwi.-Napewnoniedługowrócą-
zbagatelizowałaproblem.-Zaczniemyodobecnych,potemewentualniejeszcze
razdokładnieprzeszukamypokójofiary,wycieczkowiczówzostawimysobiena
deser.
-Naobecnychakuratnajmniejmizależy-burknąłpoirytowanyKarol.
NapierwszyogieńposzłaznerwicowanaBogusiaStasiak.Dowczorajszych
zeznańdorzuciłasporociekawychszczegółów.
-Byłamuniejprzeddwunastą,zaniosłamkorespondencję.
Oświadczyła,żechcespokojniepopracować,iżądałażebyjejniktnie
przeszkadzał.Częstotakrobiła,wtedywszyscyoddychalizulgąikażdy
zajmowałsięsobą.
-Gdziewtedybylipozostalipracownicy?
-Najpierwwkatedrze,apotemtoniewiem.Pojechałamzawieźćwykazydo
dziekanatu,apóźniejudałamsięprostododomu.
Innipracownicyrównieżwykorzystaliokazjęirozpełzlisiępookolicy.Każdy
miałmożliwość,abypozbyćsiędespotycznejszefowej,motywacjiteżim
zapewneniebrakowało.Policjanciodnotowaliskrzętniekażdesłowoizmienili
miejsceurzędowania.
Mopkategodnianiedostałaśniadania.Włóczyłasiępopiętrach,wąchała,
odchodziłaiznowuwracała.Nawetdługotrwałemiauczenietymrazemnie
przyniosłorezultatu.Jedyniludzieznajdowalisięnadrugimpiętrze,aleioni
zachowywalisięnietypowo.Biegalizaaferowani,szeptalipokątachipalili
więcejśmierdzącychpapierosówniżzwykle.Wpowietrzuunosiłsięmdłyzapach
potuistrachu.Rudakotkaprzysiadłaniezdecydowananaschodach.Zawsze
mogłazjeśćśniadaniewportierni,aledomoweodpadkiipokruszonekanapkinie
należałydojejulubionychdań.Wweekendyiświętastołowałasiętamz
konieczności,ależebywzwyczajnydzień,toprzechodziłokociepojęcie.
Wprawdziepokażdymtakimpościepławiłasięwprostwpoświątecznych
przysmakach...
Westchnęłapokociemuipostanowiłajeszczetroszeczkępoczekać.Nawidok
Lidiimiauknęłaprzeraźliwieibiegiemruszyłanaspotkanie.Wbiławdziewczynę
spojrzeniepełnenadziei,miłościioczekiwania.
-O,jestmojaślicznakicia!-zawołałaradośnieLidia.-Zobacz,codlaciebie
mam!Rybkę,prostozesklepu!-Rozwinęłapapieripołożyłanapodłodze
apetycznypakiecik.Dobrzewychowanakotkanajpierwkilkarazyotarłasięojej
nogi,odśpiewałaswojenajpiękniejszemurmurandoizgodnościązabrałasiędo
konsumpcji.Nakoniecodebrałajeszczesporąporcjępieszczotizakochałasięna
zabójwtejcudownejistocie.Potemcichutkoprzysiadłapoddrzwiami,za
którymiznikłaukochanapani,izajęłasiępielęgnacjąfuterka.
WgabinecieKarpińskiejpanowałnieopisanyzaduch.Lidiaotworzyłaoknoi
troskliwieskontrolowaławilgotnośćglebywdoniczcezdraceną.Podlała
odrobinę,nawilżyłapowietrzespryskiwaczemizastanawiałasię,jakbytuzacząć
rozmowę.
PierwszyodezwałsięKarol.
-Denatkanapewnobędziezobowiązanazatakątroskliwość-
zauważyłironicznie.
-Śmiejsię,śmiej!Takobietamożenielubiłaludzi,alenapewnokochałarośliny.
Nigdyniewidziałamdorodniejszejdraceny.
Roślinybezbłędniewyczuwająstosunekludzidonichiodwdzięczająsiępięknym
wyglądem.
Karolziewnąłpowątpiewająco.
-Idęozakład,żewswoimmieszkaniuniemasznawetkaktusa-
powiedziałaLidia.
Zgadła.Odkąddwalatatemupadłaostatniapaprotka,Karolzrezygnowałz
dalszychprób.Ktośmunawetpowiedziałnapocieszenie,żewidocznieniema
rękidoroślin.Wtedyprzyznał
temukomuśrację,aleniezamierzałtegomówićprzemądrzałejpodwładnej.
-Brakujetukomputera-zauważył.-Dobryinformatykpotrafizniczego
wyczarowaćkupęinformacji.Ateśmieci-wskazałnatonypapieru-tylko
pożerająnaszcennyczas.-Usiadłzabiurkiemizobrzydzeniemwertował
przybornikzwizytówkami.
Nawstępieznalazłkilkanazwiskzpierwszychstrongazetiprzestałsiędziwić
złemuhumorowiinspektoraReszki.Jeszczejednaperełkadokolekcji.-Tababa
miałaniewąskieznajomości-
poinformowałlojalniekoleżankę.-Jeślinierozwiążemytejsprawy,wywaląnas
nazbityryj.
-Niemiałakomputera,bowydzielaneprzezniepromieniowanieźlewpływana
żyweorganizmy-rozwinęłatematLidia.
-Ciekawateoria,szkodatylko,żenieprawdziwa-obojętniesprostowałKarol.-
Podobnoniepotrafiłagoobsługiwać,zresztąmająctylupomagierów,mogłanie
umiećwielurzeczy.
-Alemiaławieżęiwolnychchwilachsłuchałasobiejakiejśfajnejmuzyki.-
Lidiauparcietrzymałasiętematudraceny.-Jeślichceszwiedzieć,roślinynależą
dokoneserówinajchętniejsłuchająmuzykipoważnej.Wiesz,Bach,Beethoven,
Mozart...
Karolmiałnagłowieważniejszeproblemy.Zamiastsłuchaćgłupot,wolał
przeanalizowaćdotychczaszdobyteinformacje.
Listapodejrzanychskurczyłasiędo
kilkuosóbiwłaśnienanichzamierzałskoncentrowaćcałąuwagę...
NagłaciszazmyliłaLidię,którauznałanaiwnie,żenadszedł
wreszciemoment,abyzagraćnajważniejsząkartą.Rozmowajakośsamatoczyła
sięwokółwłaściwegotematu,należałotylkonadaćjejbardziejoficjalny
charakter.Wgręwchodziłaprzecieżnowatorskametodaśledcza,aniejakieśtam
ciekawostkizżyciaroślin.
-Słuchaj-zaczęładelikatnie-chciałamcipowiedziećcośbardzoważnego!-
Zrobiłaodpowiedniąpauzęiprzystąpiładowykładaniakawynaławę.-Ona
możenampomóczłapaćsprawcę-wskazałanaroślinę.-Widziałamordercęi...
nocóż...
zamierzamjąprzesłuchać!
-Słucham?!-DoHalwasawypowiedźkoleżankidotarłazpewnymopóźnieniem,
alejednakdotarła.Zareagowałmożezbytemocjonalnie,aleco,dodiabła,miał
zrobić?Pogłaskaćpogłowieiodprowadzićdoszpitala?-Jużcicałkiemnamózg
padło?!-
piekliłsię,miotającsiępopomieszczeniujakzranionynoso-rożec.Lidiaza
każdymrazemprzezornieschodziłamuzdrogi.-
Niedość,żewrobilimniewbeznadziejnąsprawę,tojeszczezamiastpartnera
dostałemnawiedzonegożółtodzioba!-komisarznieprzebierałwsłowach.
Musiałsięwyładować,ażetrafiłowłaśnienaLidię,tosamasobiewinna-
rozgrzeszyłsięwmy-
ślach.Złośćpowoliustępowałamiejscauszczypliwejzłośliwości.-Amoże
jeszczepożyczymydokompletugadającąpapugęitresowanąmałpę?-rzucił
ironicznie.
Lidiacierpliwieczekałanazmianęklimaturozmowy.
Uszczypliwościniezrobiłynaniejwiększegowrażenia.Wkońcumiałado
czynieniazdyletantem.
-Skończyłeś?-zapytałagrzecznie.-Jeślitak,topozwólmijednakdokończyć
zdanie.Nieczekającnaodpowiedź,przystąpiładowykładu:-Zprzykrością
muszęprzyznać,żepomysłzprzesłuchaniemroślinyniewyszedłodemnie.Jakiś
czastemujedenfacetzCIAwpadłnafenomenalnypomysł.
Podłączyłroślinędourządzeniapodobnegodowykrywaczakłamstw.-Zawiesiła
głoswceluzbudowaniawiększegonapięcia,alenajwyraźniejwysilałasięna
próżno.Karolodgrywał
rolęurażonego,znudzonegoizamkniętegonawiedzę.Tabajkawcalegonie
interesowałainiezamierzałtegoukrywać.
LidiaoczekiwałaodpanakomisarzaKarolaHalwasajedynieodrobinyuwagi.
Przedstawioneargumentymiałyzdziałaćcudidotrzećdojegociasnejczaszki.
-Posłuchajmnieprzezchwilę,docholery!-krzyknęłarozdrażnionajawnym
lekceważeniem.
-Dobra,dobra,nawijaj-ustąpiłkomisarz.Jakwiększośćmężczyznnielubił
wysłuchiwaćkobiet,nawetjeślirzeczywiściemiałycośdopowiedzenia.
Prelegentkastreszczałasięjakmogła.
-Nowięctengliniarzkazałjednemufacetowina„oczach"tejroślinyukatrupić
innąroślinę,potempokazałjejkilkupodejrzanychionabezbłędniewskazałana
winnego.Słyszałeś-
wskazaławinnego!Icotynato?!-zawołałatriumfalnie.
Karolniewyglądałnawstrząśniętego;spokojniezapalił
papierosaizpobłażliwymuśmieszkiemczekałnaciągdalszy.
-Wprawdziewtymdoświadczeniuofiarąbyłaroślina,aleczłowiekwcalenie
jestgorszy-gorącozapewniałaLidia.-TadracenanapewnokochałaKarpińskąi
zrobiwszystko,żebynampomóczłapaćmordercę.
-Boże!-Halwasteatralniezłapałsięzagłowę.-Wżyciuniesłyszałem
podobnegostekubzdur.Skoromasztakipociągdonauki,trzebabyłozostać
profesorem.Mogłabyśdowolimordowaćkwiatuszkialbogonićstudentów
depczącychtrawniki.Nierozumiem,pojakiegodiabłapchałaśsiędopolicji?
-Chceszwiedzieć?Proszębardzo,bosięniemieściłamwsztywnychramach
uczelni.Chciałamcośrobićnaprawdę.Naukamożepchnąćprzestarzałemetody
policyjneocałelataświetlnedoprzodu,tylkonajpierwmusząusunąćtakich
konserwatystówjakty!
Karolpodszedłdodracenyizsadystycznymzacięciemwypuścił
wjejkierunkukilkakłębówdymu.
-Noijakmyślisz,jużmnienielubi?Zapytajjąwmoimimieniu,comyślio
wpływiepalenianażyweorganizmyiczy...
Prowokacjaodniosłaskutek.
-Jesteśzagłupi,żebybyćpolicjantem.Zapewnewybrałeśtenzawód,mającna
uwadzeswojesadystyczneskłonności,alezapewniamcię,teczasyjużminęły!
Nienadążaszzawłasnąepoką!Naprawdęjesteśtakzadufanywsobie,żetegonie
widzisz?
-Chceszrozmawiaćpoważnie?Proszębardzo!Ciekawe,jaksobiewyobrażaszto
wszystkowpraktyce?Powiedzmy,żemaszrację,roślinawskażemordercęico?!
Pójdziemydosąduiprokuratorspalisięzewstydu,sędziadostanieczkawkize
śmiechu,aobrońcaoskarżonegowogóleniebędziepotrzebny.
Zejdźnaziemię,dziewczyno,albowracajdoprzekładaniapapierków.Anajlepiej
zacznijpisaćkryminały,bodoniczegoinnego...
DalszejczęścimonologukomisarzaHalwasaLidiajużniesłyszała.Trzasnęła
drzwiamiiopuściłabudynekwtempieekspresowym.Niezamierzałasię
poddawać,chciałatylkodopaśćszefa,zanimzrobitoHalwas.Wsamochodzie
jeszczerazprzemyślaławszystkodokładnie,wyciągnęławnioskiznieudanej
rozmowyiwprowadziładoplanuniezbędnepoprawki.
UwagkomisarzaHalwasaodowodachisądzieniestetyniemożnabyło
zlekceważyć.
InspektorowiReszceprzedstawiłasprawęobrazowoiwmiaręmożliwości
przystępnie.Zademonstrowałaosiągnięciaamerykańskichkolegówiwskazała
analogiezesprawąKarpińskiej.Nakoniecprzybliżyłatechniczneaspekty
doświadczeniaizadeklarowałapomocwybitnegospecjalisty.
-Panieinspektorze-przekonywała-zdajęsobiesprawę,żejeślipoznamy
nazwiskomordercy,niebędziemymiećjeszczedowodówzbrodniniezbędnych
dlasądu.Alebędziemymogliskierowaćcałynaszwysiłeknakonkretnąosobę.
Naraziemamydwudziestupodejrzanychikręcimysięwkółko.Proponuję,żeby
operacjęzdracenąprzeprowadzićwścisłejtajemnicy,niezaprzestając
jednocześnienormalnychprocedurśledczych-
zakończyłaizawisławzrokiemnaustachszefa.
Wgabineciezapadłamęczącacisza.Reszkasięgnąłpoartykuł
opisującyeksperymentBaxteraizatopiłsięwlekturze.Cojakiśczaswydawałz
siebiemruknięciatypu„niedowiary",„hm",
„ciekawe",„niemożliwe",„no,no".
Lidiasiedziałajakmyszpodmiotłąigubiłasięwewszystkichmożliwych
interpretacjachzasłyszanychdźwięków.Ponieprawdopodobniedługimczasie
padłypierwszekonkretnepytania:
-Jaksięnazywaprzyrząddobadaniareakcjirośliny?Gdzieewentualniemożna
takisprzętzdobyć?Czydracenaniejestgłupszaodfilodendrona?
Lidiastłumiłagwałtownebiciesercaiudzieliłanatychmiastwyczerpujących
odpowiedzi.
-Przyrządwykorzystywanywpodobnychbadaniachtoencefalograf.Dziś
wieczoremdoktorSzurkinprzyjedziedoWrocławiaiprzywieziezsobącałe
niezbędnewyposażenie.
Jeżelichodzionaszkwiatek,todracenawniczymnieustępujeinnymroślinom.
Wykonywanozichudziałemdużobardziejskomplikowanedoświadczenia,a
wynikibyłyrewelacyjnei...
InspektorReszkaniemiałinnegowyjściajakzgodzićsięnaprzeprowadzenie
nietypowegodoświadczenia.Wgręwchodziłypowodydalekieodnaukowo-
poznawczych.Poprostumiałnóżnagardle.Odranaodebrałjużkilkanaście
telefonówwsprawieKarpińskiejinawięcejstanowczoniemiałochoty.Wtej
chwiligotowybyłzaprzedaćduszędiabłu,jeślito
przybliżyłobyrozwiązaniezagadki.Narazie,zbrakudiabła,zdał
sięnanaukowca.Zaszkodzićniezaszkodzi,azawszemożepomóc-pomyślał
filozoficznie.
-Wtakimraziekiedypanimożeprzesłuchaćnaszego„zielonegoświadka"?-
padłopytanie,któresamowsobiebyłoodpowiedzią.
-Jutrorano!-zawołaładziewczyna,zcałychsiłpowstrzymującchęć
wycałowaniakochanegoszefa.
-Wobectegowyznaczamnajutrorozpoczęcieoperacjipodkryptonimem„Niemy
świadek"iprzypominamozachowaniutajemnicy.Jeżelidziałanianieprzyniosą
spodziewanychrezultatów,zapomnipani,żekiedykolwiekrozmawialiśmynaten
temat.Zrozumiano?!
-Takjest!-padłasłużbistaodpowiedź.
KomisarzHalwassamodzielniedokończyłprzeszukaniegabinetu,sporządził
raportiwydałdyspozycjenadzieńnastępny.
Mianowiciewyznaczyłnagodzinę9ranozebraniepersonelunaukowego„...w
celuprzeprowadzeniadziałańśledczych.
Obecnośćobowiązkowa".
SprawąnagłegowyjściakoleżankiLarssonnieprzejąłsięwcale,wręcz
przeciwnie,potraktowałjejakonieoczekiwanyuśmiechlosu.Doszefapojechał
wyłączniepoto,żebygopoinformowaćofakcieiotrzymaćprzydziałnowego
współpracownika.
NaLidięnatknąłsięnapolicyjnymparkingu.Obdarzyłagopromiennym
uśmiechemipomachałarękąprzezoknosamochodu.Karol,odrobinęzaniepoko-
jonytympojednawczymgestem,udałsięnatychmiastdoReszki.
-Jużwiesz?!-zapytał,częstującsięleżącyminastolefajkami.
Bezświadkówmoglirozmawiaćszczerzeinaluzie,wkońcubyliprzyjaciółmi.-
Apowiedziałaciwszystkooswoim„genialnym"
pomyśle?!Roślinawrolidetektywa!Śmiechuwarte!
-Będzieszmusiałszybkozmienićswójstosunekdonajnowszychosiągnięćnauki,
boodjutrazaczynacieeksperymentzdraceną.
Nieuważasz,żewtympokojubrakujerośliny?-zapytał
niewinnieReszka.
Halwasowirękazpapierosemzawisławpołowiedrogidoust.
-Chybaniechceszpowiedzieć,żezgodziłeśsięnatęszopkęz
„wykrywaczemkłamstw",przecieżztakimidowodamiwyśmiejąnaswkażdym
sądzie,anajgłośniejbędziesięśmiałmorderca.
-Słuchaj,drogiprzyjacielu,czycisiępodoba,czynie,jedziemynajednym
wózku.OdpoczątkutejaferyprzeróżneVIP-yniedająmispokoju.Połowęczasu
spędzamnabacznośćzesłuchawkąprzyuchu,poddrzwiamikoczują
dziennikarze,blokującjedynądrogęucieczki.TąkoszmarnąSiekierską
wyrzucałemzgabinetuczteryrazy.Terazzapewneczaisiępodoknem.
Zadzwoniłtelefon,Reszkaskrzywiłsięokropnie,podświadomieprzybrał
postawęzasadnicząizrezygnacjąpoddałsięprzeznaczeniu.Przezkilkanaście
minutpowtarzałnaprzemian
„takjest"i„dołożęwszelkichstarań",nakoniecwyczerpanyopadłnafotel.
Karolprzyglądałsięprzyjacielowizdośćniepewnąminą.Zanicniechciałby
terazbyćnajegomiejscu.
-Samwidzisz-przerwałmilczenieinspektor-dlaodrobinyświętegospokoju
zgodzęsięnakażdąmetodęśledczą.No,możezwyjątkiemtortur-dodałpo
chwilinamysłu.-Dowodyzdobędziemypóźniej,wystarczy,żenajpierwpoznamy
sprawcę.
WkońcuniejesteśmywniczyrngorsiodjakichśtamAmerykanów.Moglioni,
możemyimy.Iprzestańsiędąsaćjakpanienka.-Poklepałprzyjacielapo
ramieniu.-Tenmałyeksperymentwniczymciprzecieżnieprzeszkadza.Nadal
prowadziszśledztwo,pomóżdziewczynieiróbswoje.Chybasięnieboisz,żeta
małapierwszarozwiążezagadkę?
-Pracujemyrazemijeślinowemetodymająpchnąćsprawędoprzodu,niemam
nicprzeciwkonim.Chciałemtylkowyjaśnićniedomówienia.
-Nowidzisz,dogadaliśmysięjakoś.Zadzwońterazdopartnerkiiustalcie
szczegóły.Maciemałoczasu.Jutrooszesnastejtrzydzieścijestpogrzeb
Karpińskiej.Musiciesięzmieścićzprzesłuchaniaminajpóźniejdopiętnastej.
Wartoteżpokazaćsięnacmentarzu,możezdarzysięcościekawego.
Autobuszatrzymałsięprzedbudynkiemuczelnipóźnympopołudniem.
Wyładowanosprzętipracownicynaukowipowykonaniuniezbędnychczynności
zakończylipełenwrażeńdzień.Jutrzejszeprzesłuchaniaprzyjętodowiadomości
bezzwyczajowychkomentarzy.Zmęczeniewzięłogóręnadciekawością.
Naplacubojupozostałytylkonajbardziejzdesperowanejednostki.AgatkaiJola
spacerowałypodrękępopobliskimparku.Wymieniałyostatniozdobyte
informacjeidokonywałyanalizyosobowościwspółpracowników.
-Nawetniewiedziałam,żeżyłyśmywtakzakłamanymotoczeniu-wzdrygnęłasię
Agatka.-1pomyśleć,żeniektóreztychtajemnicsąśmiertelne,trzebatylko
sprawdzićktóre.
Jolaspojrzałananiązwyższością;niedotyczyłotowyłącznieznacznejróżnicy
wzrostu,aleprzedewszystkimznajomościludziiświata.Dlaniejrewelacje
koleżankiniebyłyżadnąniespodzianką.Zawszechętniewtykałanoswcudze
sprawy,coowocowałoponadprzeciętnąwiedząnatematbliźnich.
Dotychczaszdobyteinformacjezostawiaławyłączniedlasiebie,teraz,dladobra
sprawy,mogłasięnimipodzielićzprzyjaciółką.
-OddawnapodejrzewałamAndrzejaoromanszMoniką-
przyznała.-Twojeobserwacjetopotwierdzają.Bardziejmnieinteresuje,co
ukrywanaszprzystojnyMarokańczyk,Podgórska,noioczywiścieSmolarz.
Słuchaj,taKusiowazabiłaminiezłegoklina.Albobyłamświadkiempoczątków
chorobyumysłowej,alboonawiewięcej,niżnamsięśniło.Odniosłamwrażenie,
żedlaniejBógiSmolarzstanowiąjedność.JeślipytałaSmolarza,czyBóg
będziedalejzabijał,toczymiałanamyślitosamocoja?
Agatkaprzytaknęłabezsłowa.DoskonalepojmowałaintencjeJoli.
-Aleitakjestempewna,żeKarpińskąstuknąłZatopiec-
wypaliłaJola.Niemogłasięjakośpogodzić
zfaktem,żewrógpublicznynumerjedenniemaczałpaluchówwzbrodni.Ujrzała
wwyobraźniszczurząmordęzrozbieganymioczkamiiprzylepionymdowarg
pogardliwymuśmieszkiem.
Cechycharakterurównieżpredysponowałygodorolimordercy.
-Podstępny,mściwy,agresywny.Jużjaznajdęnaniegojakiegośhaka-wysyczała
mściwie.
Agatkauznała,żeczasprzejąćkontrolęnadsprawą.Wspólniczkazbytwyraźnie
kierowałasięprywatnymianimozjami.
-Zatopiectoświnia-zgodziłasię-alenaraziejesttoświnianiewinna.Nicna
niegoniemamy,nawetnajmniejszejposzlaki.
Jakoprofesjonalistkimożemyzrobićtylkojedno-zająćsięprawdziwymi
podejrzanymi.
-Aprzeczuciasięnieliczą?Kobiecaintuicjamipodpowiada...
-Dajwreszciespokójtemuprymitywowi-prych-nęłapoirytowanaAgatka-ibez
twojejzachętymamgociąglepodpowiekami.Podajmichoćjedengołyfakt
świadczącyojegowinie!
-Awidzisz!Samawidzisz,tenfacetjestzdolnydowszystkiego.
Idęozakład,żetengadnawetbyniepodałbrzytwytonącemu!
LekkoogłuszonaostatnimargumentemAgatkapostanowiładotrzećdokoleżanki
zapomocąbardziejobrazowychprzykładów.
-Piananaustachnieświadczyodrazuowściekliźnie-zaczęła.
-Aoczym?!-zareagowałanatychmiastJola.-Obrakuhigienyosobistej?!
Agatkaniezamierzałatolerowaćtakiegobrakusubordynacji.
-Ukierunkowujeszśledztwowniewłaściwąstronę.-Dźgnęłaoskarżycielsko
palcemwpokaźnybrzuchpartnerki.-Osobnikinajbardziejpodejrzanesązawsze
niewinne,inaczejpolicjabyłabycałkowiciezbędna,wystarczyłabyprofilaktyka.
Potencjalnychprzestępcówneutralizowanobyjużwprzedszkolu.-Zadowolonaz
takdługiegoibłyskotliwegowywodu,przeszładokonkretów.-Oddzisiaj
bazujemywy-
łącznienasprawdzonychwiadomościach,żadnychprzypuszczeń,wszystkie
zdobyteinformacjepoddajemywstępnejobróbce,aproduktkońcowynaukowej
analizie.Wiemydużo,aleciąglezamało,najwyższyczaszabraćsiędoroboty.-
Podrapałasiępogłowiewcelupobudzeniaprocesówmyślowychipokrótkiej
pauziekontynuowaławywód.-Klucze,skądmordercamiałkluczedogabinetu
Karpińskiej?Dajęgłowę,żeniezportierni.Dorobiłwcześniej.Czekałnaokazję
imymujądaliśmy!Obudźsię-szturchnęłakoleżankę-samawszystkiegonie
wymyślę.Zadaniedomowenanoc:ustalić,kto,gdzieikiedymógłdorobić
klucze.Jutroporównamywyniki.
PowykluczeniuulubionegoobiektupodejrzeńJolaoklapłaistraciłaconajmniej
połowęzainteresowaniadlasprawy.Miaławnosietencałyprofesjonalizmi
postanowiłaprywatnie,nawłasnąrękętropićZatopca.Ipostawięnaswoim,
choćbymgomiaławrobićwtązbrodnię,pomyślałanienawistnie.Wtensposób
pod-budowawszysięnaduchu,podreptałazaświeżozdobytąprzyjaciółką.
Okrążyływłaśnieparkporaztrzeciizmęczonespoczęłynacienistejławeczce.
Parkotejporzezaludniłsiędziećmi,psamiorazopiekunamijednychidrugich.
Dwieławkidalejjakieśszemranetowarzystwopopijałowinoowocowe.Od
czasudoczasuwykrzykiwaliwstronępańsprośneuwagi.Brakodpowiedzi
skłoniłjednegozosobnikówdopróbybezpośredniegokontaktu.Namiękkich
nogachprzebył
przestrzeńmiędzyławkami,lądującnaziemizaledwiedwukrotnie.
-Panietaksame?!-wybełkotał,nitopytając,nistwierdzającfakt.-Takieładne...
lalei,fiu,fiu...same?-czknąłsiarczyścietanimwinemiciągnąłniewyraźnie:-
Naimprezęzapraszam,aco?Winojest,kumplesą,tylkokobietniema.Jaknie
makobiet-
toniemaimprezy-nonie?
Pijanyamantniezdołałdokończyćciekawejpropozycji.Jolazerwałasięzławki,
spojrzałanaintruzazpoziomumetraosiemdziesięciuiryknęłastraszliwym,
godnymsłonicybasem.
Dobórsłów,nieprzypadkowyimocnoobraźliwy,natychmiastzniechęciłpijaczka
dozaczepek.Potykającsięowłasnenogi,umykałprzedszarżującąbabą,
odprowadzanyśmiechemkompanów.
-Afe!-zawołałaAgatkazniesmakiem,nieukrywającjednocześniepewnejdozy
podziwu.Jolawfuriiwyglądałaimponującoigroźnie.-Damanieużywatakich
wyrazów!-
dodała.
-Jaksięmaczterechstarszychbraci,toniemożnabyćdamą-
skwitowałaJola.-Odkądwypadłamzkołyski,musiałamznimiwalczyćo
wszystko:zabawki,psa,własnykącikdozabawy.Akiedybawiliśmysię
wpancerniaków,zawszegrałamrolęSzarika,rozumiesz?NigdyJankaalbo
Gustlika.-Westchnęłażałośnienasamowspomnienieciężkiegodzieciństwa.-Aż
kiedyśwdesperacjizapisałamsięnakarateidziękitemuradzęsobiewtrudnych
sytuacjach.Zbraćmiteżniemamkłopotów,rozłożyłamwszystkichnałopatkii
odtądnabraliszacunkudlakobiet.-Zachichotała.
-Nieboiszsiębandypijaków,awystraszyłaśsięZatopca?-
wyraziłazdziwienieAgatka.
-Myliszpojęcia,dziecino.Poprostudbamoreputację.
Wyobrażaszsobieplotki,jakiebynatychmiastpowstały:JolaKapłanpobiław
oborzekolegęZatopca.Wspaniałapożywkadlaznudzonychpracowników
naukowych.Jużsłyszętedocinkinatematkońskichzalotówikwestionowanie
mojejrównowagipsychicznej,itp.Aterazdzisiejszascena:JolaKapłan
bohaterskoobroniłasięprzednapaściąchuliganów.Wtakiejsytuacjiwszyscy
powiedzą-odważnababka,inicwięcej.
Miałarację.Agatkapogratulowałasobiewduchutakdoskonałegodoboru
partnerki.Dlasiebie,jużnasamympoczątku,zarezerwowałarolękierowniczą,
Jolamiałapełnićfunkcjepomocniczo-porządkowe.Nowoodkrytetalenty
wspólniczkipozwalałyzoptymizmempatrzećwprzyszłość.
Automatycznieodpadłproblembroni,nadktórymAgatkagłowiłasięwchwilach
wolnychodzajmowaniasięważniejszymisprawami.ZJoląubokumogławrazie
potrzebyporuszaćsiębezpieczniepociemnychzaułkachczyskładaćwizytyna
cmentarzachwporachzarezerwowanychdladuchów.
-Proszę,proszę-rzekła,spoglądającnaogromnąpostaćtowarzyszki-żemasz
końskąsiłę,wiedziałamodzawsze.Ależeitechnikę,todlamnienowość.Itak
powinnobyć,nienależyodkrywaćprzedświatemwszystkichatutów-
pochwaliła.-
Razemtworzymyidealnytandem.Ale,ale-odbiegamyodtematu-zajmijmysię
faktami.Zachwilęzastanienastunoc,arodzinyzpewnościąumierajązgłodu.
-Askądzamierzaszwziąćtefakty?Jaknaraziedysponujemywyłącznie
przypuszczeniami.Zresztąwkażdejplotcejestodrobinaprawdy-zauważyła
Jola,uparciewracającdoosobyZatopca.
-Maszrację-niepołapałasięAgatka.-Dlategonależyzwiększyćczujność.Tam,
gdzierozmawiajądwieosoby,jednaznasmusibyćwzasięgusłuchu.Nadal
bierzemyudziałwewspólnymśledztwie,aleniepchamysięnapierwszyplan.A
zdobytąwiedzęnależytrzymaćwukryciu.Niezamierzamzostaćnastępnąofiarą.
-Acozrobimy,jakodkryjemymordercę?-zainteresowałasięJola.-Będziemy
gołapać?
-Zastanawiamsięwłaśnienadmoralnymaspektemsprawy.
Pomyśl,Karpińskabyłaprawdopodobnieszantażystką,osobąuciążliwą
społecznie,wwolnymtłumaczeniu-zwyczajnymwrzodemnadupie.Wtakim
raziemordercajestjednocześniesprawcąiofiarą.Należynajpierwpoznać
okoliczności,apóźniejzadecydowaćoewentualnejkarze.Możewyświadczył
światuprzysługę,eliminującjednostkęspołecznieszkodliwą?
-Trele-morele-przerwałatefilozoficznewywodyJola.-Niezamierzam
pracowaćpodjednymdachem
zezbrodniarzem,nawetjeślikierowałynimszlachetnepobudki.
Karęzostawmysądowi.Zresztąnajpierwmusimygozłapać.Niedzielmyskóryna
niedźwiedziu.Toznaczy,chciałampowiedzieć:namordercy.
Agatabawiłasięwłosami,nawijałajenapaleciszarpałabezwiednie.Wjej
przypadkuczynnośćtabyłaoznakąniezwykłegowysiłkuumysłowego.
-Bowidzisz-zaczęła-właściwietochciałamztobąporozmawiaćoczymś
ważnym,alesięzagadałyśmy.Mamświetnyplan!-oznajmiłazolbrzymią
pewnościąsiebie.-
Genialnyiprostywwykonaniu
-uzupełniłaskromnie.-Jeślisięuda,będziemywiedziećtylesamocopolicja.-
NachyliłasięizaczęłaszeptaćJolidouchaszczegóły.Projektwywarłna
wspólniczcesporewrażenie,doceniłapomysł,aleteżwidziałapewne
zagrożenia.
-Naprawdęniebędzieszsiębać?Mogącięprzecieżzłapaćnagorącymuczynku!
Aresztować!Jesteśszalona!
-Notoco?Nawetjakzłapią,toitakwypuszczą-bagatelizowałasprawęAgatka.
-1takmająomniezłąopinię,chociażzupełnieniewiemdlaczego.Trzeba
zaryzykować,inaczejniczegosięniedowiemy.Wchodziszwto?Samaniedam
rady,wieszprzecież.
Wrazieczegoniewydamwspólniczkinawetnatorturach
-obiecaławspaniałomyślnie.
-Dobra,dobra,takastrachliwatojaznowuniejestem-żachnęłasięJola.-
Martwsięlepiejosiebie.Wymyśliłaśtocałkiemniegłupio,chociażmamkilka
uwag.Musimytojeszczerazprzedyskutowaćidopiąćwszystkonaostatniguzik,
bojutroniebędzie
czasunażadnepoprawki.-Agdybycoś,będęciprzysyłaćpaczkidowięzienia-
obiecałasolennie.
LidiaLarssonprzygotowaławspaniałąkolacjędladwojga,włożyła
najpiękniejsząkreacjęiniecierpliwieoczekiwałagościa.
Koladzwoniłzgranicy,żejegobagażiwschodniakcentwzbudziłyniezdrowe
zainteresowaniesłużbgranicznych.Stracił
nawyjaśnieniaponadgodzinę,ale,jakzapewniał,załatwił
wszystkoiterazmknąłjużpodziurawychpolskichdrogach.
Swójprzyjazdzapowiadałnagodzinędziewiętnastąisłowadotrzymał.
Czułepowitaniewprzedpokojuzajęłoimzaledwiekilkanaścieminut.Lidia,
świadomaobowiązkówgospodyni,uwolniłasięwreszciezniecierpliwych
ramionchłopakaizaprosiłagościanasalony.Kątemokazlustrowałaskromny
bagażKoliizdrętwiałazezgrozy.
-Asprzęt,Kola,cozrobiłeśzaparaturą?Zostawiłeśwsamochodzie?!-zapytała
znadzieją.Równiedobrzesprzętmógł
zostaćnagranicylubwprzydrożnymbarze.UroczyKolagubił
jużnietakierzeczy.NasamąmyśloutraciecennegourządzeniaLidięoblałzimny
pot.
Kolaprzezmomentpoddałsięuczuciupaniki,aleszybkowrócił
dorównowagi.
-Niedenerwujsię,kochanie,wszystkojestpodkontrolą-
powiedziałmiękko.-Przecieżwiem,jakietodlaciebieważne.
Wszystkojestwsamochodzie.
-Trzebatonatychmiastwnieśćnagórę-zarządziłaLidia.
-Apoco?Niechsobieleżywsamochodzie,przecieżniebędziemytegotargać
tamizpowrotem-jęknąłKola.
-Unaskradną!-upierałasiędziewczyna.
-Unasteż,aleprawdopodobieństwo,żedokonająkradzieżydzisiejszejnocy,jest
raczejnikłe-zauważyłlogicznie.
-Kołeczka,kochany,zróbtodlamnie!Inaczejzezdenerwowaniaprzezcałąnoc
niezmrużęoka.-Dlazakochanegomężczyznytakaprośbajestrozkazem.Kola
westchnąłcichoipierwszyruszyłdowindy.Lidiapodążyłazanim.Cztery
kartonyiwalizkapokoleipowędrowałynagórę.Młodynaukowiecwytężał
swojewątłesiły,niepozwalającLidiinażadnąpomoc.Trzymaładrzwiwindyi
każdorazowodziękowałapromiennymuśmiechem.
-Miałaśrację,niesąwcaletakieciężkie-wysapał.Ustawiłwprzedpokoju
ostatnikartonipadłwyczerpanynafotel.Myślojutrzejszymporankuodsunąłna
dalszyplan.Zzadowoleniemobejrzałzastawionystół,zawadziłwzrokiemo
drzwisypialniizabrałsiędootwieraniawina.Wieczórwedwojezapowiadał
siębardzoromantycznie.
KarolHalwaszaparkowałkilkametrówdalejizzainteresowaniemobserwował
wysiłkitowarzyszącegoLidiimężczyzny.Zdusiłwsobiewszelkieodruchy
współczuciaidokońcapozostałwroliwidza.Odczułnawetztegopowodumałą,
brzydkąsatysfakcję.Wkońcutonieonzamówiłtezabawki.
Dałparzejeszczekilkaminutnazagospodarowanieinacisnął
guzikdomofonu.Odezwałsięmęskigłosiponiemieckupoinformował,żepani
Larssondzisiajnieprzyjmuje,poczymkontaktsięurwał.
Karolniestraciłgłowy.Zadzwoniłpodpierwszylepszynumer:
-Przepraszam,żeprzeszkadzam,wynosiłemśmieciiniezabrałem.kluczy,może
panizłaskiswojejotworzyć?-
Podziękowałwylewnieijużpochwilidzwoniłdowłaściwychdrzwi.Otworzyła
Lidiainieokazawszyzdziwienia,grzeczniezaprosiłakolegędośrodka.
-Szefmnieprzysłał-usprawiedliwiłnajście.-Mamynajutroopracować
dokładnyplandziałania.Totamaszyna?-wskazałnapakunki.
-Tak.Kola,pozwóltudonas-zawołaławgłąbmieszkania.-
Poznajciesię:komisarzKarolHalwas,mójpartnerzpolicji,atodoktorMikołaj
Szurkin,mójpartnerżyciowy-wyjaśniłabezogródek.-Specjalistaodbadańnad
inteligencjąroślin-dodała.
-Miłomi-odpowiedziałKola,tymrazemporosyjsku.Całąswojąpostawą
zaprzeczałjednakwypowiedzianymsłowom.Był
wściekłynaintruzainajchętniejwykopałbyfacetazadrzwi.
-Onpowiedział,że...-próbowałatłumaczyćLidia-azresztą,przestańciesię
wygłupiaćirozmawiajciepopolsku-poprosiła.
-O,czyżbymtrafiłnaprzyjęcie?-niewinniezauważyłKarol,pakującsiędo
pokoju.
-Rozgośćsię,zarazpodamnakrycie-zatroszczyłasięgospodyni.
NaburmuszonyKolaograniczyłswojądziałalnośćdorozlewaniawina,z
premedytacjąomijająckieliszekgościa.Dialogkulałodsamegopoczątkuinawet
Karolzrezygnowałzpróbrozruszaniatowarzystwa.Poposiłkuprzystąpilido
omawianiaszczegółówakcji.
Komisarzrozłożyłnastoleplikfotografii.
-MamtuzdjęciazgabinetudenatkiAotozdjęcienaszegojedynegoświadka-
zauważyłkpiąco.
Dracenawyglądałaimponująco.Dwumetrowyokazzajmował
całyrógpokoju,tworzącwysokonadbiurkiemcośwrodzajubaldachimu.Zgóry
spływałakaskadabłyszczącychliści,przeciętychwzdłużjaśniejsząsmugą.
Kolazprawdziwąprzyjemnościąprzyglądałsięfotografii.
Niedawnaapatiaznikłabezśladu.Nawłasnymgrunciepoczułsiępewniei
zamierzałpognębićrywalawiedząniedostępnądlazwykłychśmiertelników.
Karolowicałataszopkakojarzyłasięraczejzwizytąuwróżki.
Jakzauważył,granicepomiędzynaukąajasnowidzeniembyłyniezwyklecienkie,
przynajmniejwwykonaniuSzurkina.
Młodynaukowieczniezwykłymskupieniemoglądałprzyszłyobiektbadań.
-Wspaniałyokaz-odezwałsięwreszcie.-Zauważyłemwielecech
świadczącychopozytywnymsprzężeniupomiędzypodmiotami.Więcejbędęmógł
powiedziećoczywiściedopieroprzybezpośrednimkontakcie-zastrzegłsię-ale
jużterazjestempewien,żemiędzyopiekunemaroślinąistniałastabilnanić
porozumienia.Jeżelitaroślinazarejestrowałaśmierćopiekunki,tobyćmożejuż
jutrodowiemysięcałejprawdy-zakończyłispojrzałnasłuchaczy.Lidia
wpatrywałasięwniegojakwobraz,Halwasdokonywałheroicznychwysiłków,
abynieparsknąćśmiechemwnosprelegentowi.
-Pannaprawdęwierzywpowodzenietegoeksperymentu?-
zapytał.Naglezalęgłosięwnimpodejrzenie,żeobojezLidiąrobiązniego
balona.
-Apannegujewszystko,cowymykasięmożliwościpojmowaniakomisarza
policji?-odbiłpiłeczkęSzurkin.DlanichobusalonLidiiwydawałsię
stanowczozaciasny.Początkowaniechęćzaczęłasięprzeradzaćwotwarty
konflikt.Kolabyłzazdrosny0dziewczynę,Karolniemógłsiępogodzićzutratą
kontrolinadśledztwem,Lidiawtymtowarzystwienieświadomiepełniłarolę
katalizatora.
-Dodiabła!-zirytowałsiępolicjant.-Narazietojaprowadzęśledztwoiżądam
odpowiedzinapytania.Wiem,żepańskiudział
wprzedsięwzięciujestnieoficjalnyispołeczny,alejeśliuznam,żeniewnosinic
dosprawy,rozstaniemysięwtrybieprzyśpieszonym.Zrozumiano?!
Kolawmilczeniuprzełknąłgorzkąpigułkę,zrobiłtowyłączniedlaLidii.Nałożył
natalerzyksałatkę
izgrobowąminązająłsiękonsumpcją.
Komisarzniepoprzestałnajednorazowymsukcesie.Zamierzał
zajednymzamachemwyjaśnićniedomówieniaiopracowaćszczegółowyplan
działania.
-Nieukrywam,żedotychnowinekpodchodzędosyćsceptycznie.Odpanazależy,
czyzmienięzdanie
-zwróciłsiędonaukowca.-Pytaniepierwszeibyćmożeostatnie:wjakisposób
roślinarozpoznamordercę:pozapachu,rysachtwarzy,wyczujenegatywne
wibracje?...
-Hipotezynatentematsąróżnorodne.Przyjmijmy,żeodbierająpromieniowanie
właściwedlakażdegoczłowieka.Zresztą,dlanasnajważniejszyjestfakt,że
roślinypotrafiąprzyswajaćiprzekazywaćinformację.Widzą,słyszą,czują,a
dziękirozwojowinaukipotrafiąsięznamipodzielićswoimispostrzeżeniami.
-Kolawstałidałznakpozostałym,abyposzlizanim.
-Wtychkartonachmamcośwrodzajuwykrywaczakłamstw.
Elektrodyikabledasięukryćwliściach,problemstanowiresztamaszynerii.-
Kopnąłczubkiembutanajwiększepudło.-Jeżelidoświadczeniechcemy
zachowaćwtajemnicy,trzebatojakośsprytniezamaskować.
Komisarzzezrozumieniemkiwnąłgłową,wykrywaczkłamstwpodziałałnajego
wyobraźniębardziejniżcaływcześniejszywywódKoli.Dalszeobrady
przebiegałyjużbezwiększychzgrzytówisporówkompetencyjnych.Plan
działaniazostał
ustalony,arolepodzielone.Pozostaładorozwiązaniatylkokwestia
charakteryzacjiKoli;jegoobecnośćwczasieeksperymentubyłaniezbędna,
należałojednakwymyślićcoś,żebyzbytnionierzucałsięwoczy.
-Najlepiejprześpijmysięztymproblemem-powiedział
komisarznaodchodnym.-Przedsiódmąprzyślępowasfurgonetkęzludźmi.
Załadująsprzętirozładująnamiejscu.Mamnadzieję,żeczekanas
jutrodzieńpełenwrażeń.Narazieżyczęspokojnejnocy.Cześć.
Wradiuwybiłagodzinaszósta.Jolanigdytakwcześnieniejechaładopracy.
Świtzdarzałojejsięoglądaćniejakoodkońca,kiedykładłasięspaćpo
wyczerpującejimprezie:Alewstawaćotejporze-nigdy.
NatylnymsiedzeniuleżałazwiniętawkłębekAgatkaipółgłosemudzielała
przyjaciółceostatnichwskazówek.
-Wyłącztoradio.Przytymjazgociezupełnieniemogęsięskupić.
-Otejporzepowinnosięspać,aniemyśleć.-Jolanieukrywałazłegohumoru.-
Zresztątencałypomysłcorazmniejmisiępodoba.Wczorajbyłamchyba
niepoczytalna,żedałamsięnatonamówić,aledzisiajwidzęwszystkotrzeźwoi
proszęcięostatniraz-odpuśćsobie!
Pasażerkauniosłasięnałokciuiwepchnęłagłowęmiędzyprzedniefotele.
-Pękasz?!Przecieżmówiłamcitysiącrazy,bioręwszystkonasiebie!Proszęcię
tylkooniewielkąprzyjacielskąprzysługę.Czytotakwiele?!
-Comampowiedziećpolicji,kiedyociebiezapytają?-
skapitulowałaJola.ZdwojgazłegowolałajużtrzymaćrękęnapulsieAgatkiniż
puścićjąsamopas.
-Nic,skądnibymaszwiedzieć,gdziejestem?Znamysiętylkozpracy.Niech
sobieszukająsami.-Agatkazachichotałazudanegodowcipu.-1przestańbyć
takaśmiertelniepoważna.Grajestwartaświeczki.
Zgłoszęsiędonichpopołudniuiwymyślęjakąśbajeczkę-
dodałapojednawczo.-Chybaniezostawiszmnienalodzie?!
Jolawyładowałanagromadzonązłośćnapieszympchającymsiępodkołaijuż
znaczniespokojniejszawróciładoprzerwanejrozmowy.
-Robimywszystkowedługplanu.Tylkouważajnasiebie,niemamochoty
oglądaćnastępnychzwłok.
-Spokojnagłowa.-Agatkawyjęłaztorebkigazparaliżującyizaczęła
manipulowaćprzywyzwalaczu.
-Wystarczytylkomocnonacisnąćtenguziczekiskierowaćstrumieńcieczyw
stronęwroga.TakprzynajmniejmówiłtakijedenMariusz,niemiałamjeszcze
okazjiwypróbować.
-Całkiemmnieuspokoiłaś.-Jolaniemiałanajmniejszejochotysłużyćzakrólika
doświadczalnego,zwłaszczakiedyprowadziła.
Zpewnymniepokojemobserwowaławlusterkupoczynaniakoleżanki.-Schowaj
towreszcie,bojeszczektośzobaczy-
warknęła.
Agatkazociąganiemwykonałapolecenie;miałajeszczewtorebcepistoletna
kapiszonyiporęczny,niezwykleostryśrubokręt,aleprzytomniezrezygnowałaz
demonstracji.Jolamogłabysobieubrdać,żerzeczywiściegrozijejjakieś
niebezpieczeństwo,ipopsućzabawę,nimsięnadobrezaczęła.
-Wiesz-zmieniłatematnabezpieczniejszy-przezchwilęsiębałam,żeten
mordercatoktoścałkiemobcy,żewszedłsobiedobudynku,zabiłispokojnie
wyszedłnaulicę.Aleterazjestempewna,żeonjestnasz
-oznajmiłazsatysfakcją.-Miałdorobionyklucz,młotekzkrólikarniizrobiłtow
białydzień,wmieszał
sięwtłum.Mordercaztytułemnaukowymtoplamanahonorzeuczelniimyją
zmyjemy.
Jolaosobiściewolałatuzinobcychmordercówniżjednegoznajomego,ale
argumentacjaprzyjaciółkiteżmiałajakiśsens.
Pokrętny,bopokrętny,alemiała.
-Jesteśmynamiejscu-zakomunikowała.Wysiadłaiczujnierozejrzałasiępo
okolicy.Terenbyłczysty,otejporzeporządniludziejeszczespali.-Wyłaź-
rzuciłaprzezramię.
TylnedrzwiuchyliłysifcihutkoiAgatkanakolanachwypełzłanazewnątrziW
arładoJoliiprzyjęłapostawęwyprostowaną.
Tasiępnieobieruszyłyposchodach;zprzoduAgatka,tużzaniąJola,
rozpościerającnadwspólniczkąochronnyparasolswoichbujnychkształtów.
Agatkawśliznęłasiędobudynku,Jolazawróciłanaportiernię.
-Dzieńdobry!-zawołałaradośnie.-Poproszękluczodsaliwykładowej2A.
-Adobry,dobry.Acóżtakraniutko?-zdziwiłsięportier.-Tylepracy?
-Atyle,tyle.Wczorajbyliśmywterenie,adzisiajtrzebatoodpracować-Jola
westchnęłaciężko.-Wezmętylkoprzyrządyzpakameryizarazodniosę!-
zawołała,wychodząc.
Agatkawierciłasięniecierpliwiepoddrzwiami.Rozpierałająenergiaitonowe
nieokreślone„coś",cododajeżyciukolorówisprawia,żeczłowiekzaczyna
wierzyćwewłasnemożliwości.
Wykradłalosowiprzepustkęnaniecodziennyspektakl,naktóryniezostała
zaproszona-zapewneprzezpomyłkę.Najbliższegodzinymiałypokazać,czy
ryzykosięopłaci.Czysiętokomuśpodoba,czynie-zamierzałazrealizować
plan,zJoląalbobez.
-Pośpieszsię-syknęła-bonamsięzwalinagłowęjakiśpracuś.
Iprzynieśżarcieipoduszkęzsamochodu.
Planmiałaśmiały,nowatorskiigenialnywswojejprostocie.Nimniej,niwięcej,
umyśliłapowtórzyćprzypadkowyśrodowysukces.Ztąmalutkąróżnicą,żetym
razemzamierzałasięzamknąćwkantorkudobrowolnieiwścisłejtajemnicy.
Wyznaczonenagodzinędziewiątąprzesłuchaniadawałystuprocentową
gwarancjępowodzenia.Należałotylkobyćwewłaściwymmiejscuowłaściwym
czasie.Tenwarunekwłaśniespełniła,resztazależałaodsprawnegouchaidobrej
woliprzesłuchiwanych.
Kilkakluczowychpytańwciążpozostawałobezodpowiedzi.Zaparęgodzinbyć
możezniknąostatniebiałeplamyiwtedyobiezJolązajmąsięrzeczą
najprzyjemniejszą-łapaniemmordercy.
Pracawywiadowczadawałapewnąsatysfakcję,alenadłuższąmetębyłażmudna
imęcząca.Wymagałacierpliwościisystematyczności,atychcechżadnaz
dziewczynnieposiadaławnadmiarze.Zapowiadałsiędługi,pełenemocjidzień.
PoprzednipobytwciasnymibrudnympomieszczeniuzmobilizowałAgatkędo
wprowadzeniakilkuzmiannaturyestetycznej.Starłakurze,wywietrzyła
zagrzybionąklitkęimetodyczniezabrałasiędourządzaniamiejscaczasowego
pobytu.Wymościłasiedziskopoduszkami,nastolerozłożyłaprzyborypiśmienne
oraztalerzykzprzekąską.Pozostałeproduktyżywnościoweodwinęłaz
szeleszczącychopakowań
ipodzieliłanaporcjeprzeznaczonedoszybkiejkonsumpcji.Nadobrąsprawę,do
szczęściabrakowałojejtylkodostępudoinstalacjisanitarnej.Dlatego,
dmuchającnazimne,postanowiładrastyczniezmniejszyćspożycienapojów.
RolaJoliograniczałasięwyłączniedozamknięciaiotwarciadrzwizewnętrznych
orazmonitorowaniasytuacjinazewnątrz.
Ciekawerzeczydziałysięjednocześnienawielupoziomach,więcobiemusiały
sięzdobyćnamaksymalnywysiłek,abynieuronićanikropelki.
Czasmijał,aJolawcaleniezabierałasiędoodejścia.Kręciłasiębezcelu,
udzielającprzyjaciółcesetekniepotrzebnychrad.
Praworządnaznatury,próbowałaskłonićAgatkędozejściazdrogiprzestępstwa,
zajakieuważałapodsłuchiwaniepolicji.
Oczywiściebezskutecznie,łatwiejnamówićosładouprawianiakulturystykiniż
Agatkędorezygnacjizrazpowziętychzamiarów
-pomyślałazrezygnacją.
-Dobra,spadaj!-pogoniłająAgatka.-Zamykajiznikaj!
Przyjdzieszdopiero,jakglinyodjadą,ianisekundywcześniej,choćbysięnawet
paliło,dymiłoiszczękałołańcuchami.
-Awyłączyłaśkomórkę?-Jolaporazpierwszyzdobyłasięnarozsądneijaksię
okazałoważnepytanie.
-Okurczę,zapomniałam!Alezemnieidiotka!Gdybyktośzadzwoniłto...wolę
nawetniemyślećokonsekwencjach.-
Agatkapuknęłasięboleśniewczołoijednympstryknięciemkciuka
unieszkodliwiłazdradliwązabawkę.
PowyjściuJolizablokowaładrzwiprzygotowanymiklinami,tąprostąmetodą
czyniącswojąfortecęniedo-
stępnąnawetdlaposiadaczyklucza.Dodziewiątejbrakowałojeszczesporo
czasu.Umościłasięnakanapieibezwiednieprzeniosładokrainyfantazji.Na
przemianbyłanieuchwytnymprzestępcąinieprzeciętnieinteligentnąkobietą
detektywem.Cokilkaminutwracaładorzeczywistości,staraniekontrolując
upływczasu.
Dokryjówkidochodziłystłumionegłosyzparkingu,zgrzytaniekluczywzamkui
tupotnógnaschodach.PrzezpierwszągodzinęodosobnieniaAgatkaczułasię
doskonalewcharakterzemyszypodmiotłą,potemcośzaczęłosiępsuć.Zaplątała
sięwpętliczasuiprzerażeniemrozpoznałausiebiepierwszeoznaki
klaustrofobii.Pojęcieznanedotychczaswyłączniezliteraturyzaczęłonabierać
realnychkształtów.Nieznośneduszeniewpiersiach,trudnościzoddychaniemi
zawrotygłowy.Napiłasięwodyizdesperackąnadziejąprzykleiłauchodo
ściany.Nic!
Cisza,cisza,cisza!Spojrzałanazegarek-piętnaściepoósmej.O
tejporzewszyscypijąkawę,żartująalbokłócąsięokolejnośćdyżurów-
pomyślałazrozrzewnieniem.Zawszelkącenępróbowałaniedopuścićdo
świadomościfaktu,żemarzytylkoojednym-uciecztejklatkiiwrócićmiędzy
ludzi.Kilkakrotnienabrałapowietrzawpłuca,policzyłaodstudojednegoi
rozpoczęłaoperacjęodpoczątku.
*
Policjancitakżeniewyspalisiętejnocy.Przygotowaniadoakcjirozpoczęli
wczesnymrankiem,kiedysłoneczkostałojeszczeniskonadhoryzontem.Lidia
długobudziłaKolę,najpierwsubtelnie;potem,zbrakurezultatu,zastosowała
metodybardziejdrastyczne,zatoskuteczniejsze.
Popchnęłabezwładnąkukłęwstronęłazienkiizagrodziładostępdowanny.
-Jeszczesięutopisz,mójmiły,weźzimnyprysznic-poradziłaprzyjacielsko.-
Dajęcidziesięćminut,słyszyszKolka,dziesięć!
Chybaniezapomniałeś,codzisiajrobimy?
Zamiastodpowiedzidobiegłjejuszuszumpłynącejwody.
Kola,zmęczonypodróżąiurokaminocy,wracałdorzeczywistościbardzo
niechętnie.Jedynienadziejananastępnącudownąnocdodawałamusił,do
zmierzeniasięznadchodzącymdniem.Musiałzasłużyćnadowodywdzięczności,
atowymagałosporegowysiłkuintelektualnego.Skorzystałzradyukochaneji
bohaterskoodkręciłkurekzzimnąwodą.
Wtymsamymczasiepodstępnakobietazastawiaławpokojupajęczesieci.
Wyciągnęłazszafyblondperukę,kilkaspódnic,bluzekiniecierpliwieczekałana
ofiarę.Kola,nieświadomszczegółówoperacji,wyśpiewywałpodprysznicem
arieoperoweowielkiejmiłości.Gdywyszedłzłazienki,Lidiaodrazu
przystąpiładorzeczy.
-Rozwiązałamproblemzkamuflażem.Awansowałeśwłaśnienaspecaod
rachunków.Siądzieszsobietyłemibędzieszprzeglądał
segregatorywpokojuKarpińskiej.Rutynowakontrola,nikomunieprzyjdziedo
głowywłaściwypowódtwojejobecności.
Nieźle,co?-Objęłachłopakawpół,uniemożliwiającwtenprostysposób
natychmiastowąucieczkęiwprowadziładopokoju.
-Woliszspódnicęwkwiatkiczyjednoliciezieloną?
-zapytałaniewinnie,wzmacniającchwyt.
-Onie!Niezrobiszmitego!-Kolabezradniezatrzepotał
powiekami.
-Cociszkodzi,koteczku?Przecieżwiem,żejesteśstuprocentowymmężczyzną.
Odegrasztylkomałąrólkęteatralnądlapotrzebśledztwa-prosiłaprzymilnie.
-Zróbtodlanas,koteczku.
Kolaodmowniekręciłgłowąimałymikroczkamiwycofywałsięwstronę
zbawczejłazienki,aledziewczynaniezamierzaławypuścićzdobyczy.Tymrazem
onazatrzepotałapowiekami,demonstrującnaczarnychrzęsachdwiebłyszczące
łzy.Nawięcejniemogłasobiepozwolićwobawieocałośćmakijażu.
Dwiewystarczyły.
-Zgoda,włożętesztucznewłoski,alenawięcejnielicz-
skapitulowałKola.-Spódnicyniewłożęzażadneskarbyświata.
Itakniemamdoniejodpowiednichbutów-znalazłwreszcielogicznyargument.
-1makijaż-dorzuciłasłodkoLidia,zabierającsiędodzieła,zanimofiara
otrząsnęłasięzszoku.Pokilkuminutachwytężonejpracyprzystojnychłopak
upodobniłsiędozmęczonejżyciempięćdziesięcioletniejksięgowej
nadużywającejkosmetyków.
PerukadopełniładziełaiLidianawszelkiwypadektrzymałaprzyjacielazdala
odlustra.Wbrewobiegowejopiniimężczyźnisąrównieczulinapunkcie
wyglądujakkobiety.Szczególniegdywgręwchodzidziewczynaipotencjalny
rywal.
KomisarzHalwaszjawiłsiękwadransposzóstejimilezdziwionyzastał
wszystkozapiętenaostatni
guzik.Wkorytarzupiętrzyłysiępudła,składanystolikturystycznyiświeżo
odprasowanyobrus.Tylkogospodynizachowywałasiędziwnie,wypchnęła
gościanaklatkęschodowąiszepnęłamudoucha:
-Słuchajuważnie,niemamczasunawyjaśnienia
-syczała,groźniełypiącbiałkamioczu.-Żadnychgłupichuwagnatematwyglądu
Koli-zrozumiano?
Zagadkarozwiązałasięsama.WprzedpokojupojawiłsięKolawewłasnej
osobieipatrzyłwyczekująconaKarola,gotowynanajmniejszygestlekceważenia
cisnąćperukąoziemięiwrócićdoNiemiec.
-1otowłaśniechodziło,świetnykamuflaż-przyznałKarolbezcieniaironii.-
Całąnocgłowiłemsięnadprzebraniemiwymyśliłemtylkoto-wskazał
dodatkowypolicyjnymundur-alewaszpomysłjestoniebolepszy.Niktnie
zwróciuwaginatakąniepozornąkobitkę.Księgowajakżywa.Izostawtenkarton
-przystopowałKolę-jakokobietamożesznajwyżejzabraćpodręcznąteczkę.
Resztązajmąsięmoiludzie.No,cotakstoicie
-jedziemy!-pogoniłtowarzystwo.
-Niewiemjakwy-odezwałasięLidia,kiedyzajęlimiejscawsamochodzie-
alejajestemokropniezdenerwowana.Jakpomyślę,żezakilkagodzinpoznamy
nazwiskomordercy,to...
Jolaoddałakluczeportierowiiwychodząc,omałonienadziałasięnaparkującą
furgonetkępolicyjną.Zwiadomychpowodówniemiałaochotynaprzedwczesne
spotkanie.Przyczaiłasięwcieniuiwsprzyjającymmomencieprysnęławstronę
królikarni.
Postanowiłatamsiedziećażdorozpoczęciapracy.BałasiętylkooAgatkę;
spodziewałysięstróżówprawanajwcześniejprzeddziewiątą,mogliją
zaskoczyć.Coterazmogłarobićwspólniczka?Pobudzonawyobraźniana
zawołaniepodsuwałaobrazprzyjaciółkitańczącejmazura,beztroskośpiewającej
piosenkiludowe,itd.WszystkokończyłosięzakuciemAgatkiwkajdany.
Czasmijałinaszczęścienicniewskazywałonaspełnieniesięktóregośz
czarnychscenariuszy.PowoliJolaodzyskiwałazdrowyrozsądekipowstępnym
opanowaniupanikistwierdziła,żeukrywaniesięniemanajmniejszegosensu.Jej
samochódstał
przecieżprzedsamymwejściem,apolicjazwykleniemaproblemuzustaleniem
właściciela.Szukaławgłowiepretekstu,któryusprawiedliwiłbyjejporanną
obecnośćwmiejscupracy,idoszładowniosku,żejakowolnyczłowiekma
prawoprzebywaćwszędzie.No,chybażeznajdąAgatkęalbo...drugiegotrupa,to
wtedy...
Takrozmyślając,szłasobiewzdłużogrodzeniakrólikarni.Naglecośzwróciłojej
uwagę,raczejwyczuła,niżzauważyłajakiśpodejrzanyruch.Zatrzymałasię,
ostrożniezlustrowaławzrokiemnajbliższąokolicęinatychmiastzapomniałao
nurtującychjąproblemach.Krewzaczęłakrążyćżywiej,członkinabrały
sprężystości-todałaosobieznaćwrodzonażyłkałowiecka.W
dużejkępietrawy,niecałepięćkrokówdalejsiedziałkrólikKubuś.Ulubieniec
Zatopcaiprzyczynawszystkichnieszczęść.
Nieznośnyuciekinierzatęskniłwidoczniezaprzyjaciółmi,acobardziej
prawdopodobne,zaporząd-
nymśniadaniem.Szukałznajomejdziury,przezktórąwydostał
sięnawolność.Nawidokczłowiekazamarłwbezruchu,węszącintensywnie.
Podjęciedecyzjizgatunkuzostaćczyuciekaćzajęłomuzbytwieleczasu.
WykorzystałatoJola-powolutku,prawieniezauważalnieposuwałasięw
kierunkuniezdecydowanegogryzonia.Czujnykrólikniepozwoliłjejjednakna
zbytwiele,zapobiegawczo"zwiększyłdystansireagowałtaknakażdąpróbę
zbliżenia.Nowazabawawyraźnieprzypadłamudogustu.
-Tuś-tuś,Kubusiu-wabiłasłodkoJola.-Chodźdomnie,dostaniesz
marcheweczkę.Tuś-tuś.-Przykucnęła,zerwałapęczekmleczuipowoliwysunęła
przedsiebierękęzprzynętą.
Królikzaprzestałzabawywkotkaimyszkę,wykrzywił
śmieszniemordkę,opuściłuszyinieśmiałymikicnięciamizaczął
sięzbliżaćdospodziewanegoprzysmaku.Trawnadietazdążyłamujużzbrzydnąć,
aczłowiekkojarzyłsiędobrąwyżerką.
Dystanspowolimalał,czterykroki,trzy,dwa...Wciągnął
powietrzeinatychmiastzorientowałsięwoszustwie.Niesprzedawolnościza
zwykłezielsko.Wyprężyłciałoibłyskawicznieprysnąłwbok.Wtymsamym
ułamkusekundyskoczyłaJola.
Zwinnaniczymzawodniksumoposzybowaławgórę,chwyciłakrólikaiz
głuchymłoskotemrunęłanazbitąglebę.
Jękłowcyikwilenieofiaryzlałysięwjedno.Kubuśzdobyłsięnaostatni
desperackizryw,szamotałsięjakszalonywewszystkichkierunkach,nieżałując
pazurków.Ikiedybyłjużnaprawdębliskiwolności,chwyciłagodrugapara
bezlitosnychrąk.
-Amamcię,łobuzie-zachichotałradośnieczłowiek.-Wolnościcisięzachciało,
niewdzięczniku.
MarianZatopiec,boontoprzyszedłniespodziewaniewsukursJoli,podałjej
wolnądłońipomógłpodnieśćsięzziemi.Wjegopostawieniedopatrzyłasię
cieniawrogości.Potwarzyplątałomusięnawetcośwrodzajuuśmiechu.
-Proszę-podniósłzziemikluczeipodałskamieniałejwłaścicielce.-Dziękuję
koleżancezapomocwzatrzymaniuzbiega-rzuciłiodszedł,nieoglądającsięza
siebie.
Jolaotrzepałasięzkurzuizdumienia,włożyłapogubionesandałyilekkokulejąc,
podreptaładopracy.Słowo„dziękuję"wustachZatopcaprzebiłowszystkie
wrażeniadzisiejszegodnia.
Zpolicyjnejfurgonetkiwyładowanosprzętsprawniei,jakprzypuszczano,bez
świadków.Towarzyszącyekipieportierzniknął,gdytylkonadarzyłasię
sposobność,unikającsmutnejrolitragarza.Ostatnipomknąłnagórę
ucharakteryzowanymężczyzna.
Kiedymundurowiopuściligabinet,wtajemniczonatrójkaodbyłaostatniąnaradę.
Dracenaspokojniestaławswoimkąciku,nieświadomaważnościchwili.Amoże
wiedziaławszystko,tylkoczekała,ażludziezrobiąpierwszykrok?
-Zabieramysięostrodoroboty!-zawołałapodekscytowanaLidia.-Kolka,teraz
wszystkowtwoichrękach.Odczegozaczynamy?
Aparaturępomiarowądlakamuflażuzastawionostolikiemprzykrytymprzydługim
obrusem.Nawierzchuułożonoszeregeksponatów.Wszystkorazemwyglądało
całkiemnaturalnie.
Podejrzanimielikolejnodefilowaćprzed„świadkiem"wceluidentyfikacji
zgromadzonychnastolemateriałów.NastępniedelikwentamiałprzejąćKaroli
przesłuchaćwsąsiednimpomieszczeniu.Wtensposóbzamierzaliupiecdwie
pieczenienajednymogniu,niewchodzącsobieprzytymwdrogę.
Lidiadopracowywaładetale.
-Kolka,ileczasutakaosobamusiprzebywaćwpomieszczeniu?
-Wystarcządwie,trzyminuty,alekoniecznesąprzerwymiędzynimi,minimum
pięćminut.
Kolawyraźnieodzyskałhumorichętnieprzejąłinicjatywę.
Rozejrzałsiępopokojuiwydałkilkapoleceń.Większośćznichkierowałw
stronęKarola.Zamierzałwykorzystaćswojepięćminutidaćzarozumiałemu
gliniarzowipotężnegoprztyczkawnos.Teraz,gdyeksperymentowiniegroziłojuż
zawieszenie,mógłsobienatopozwolićbezżadnychprzykrychkonsekwencji.
-Stolikpostawcietutaj,potemgotrochędosuniemy;komisarzu,proszęnarazie
odsunąćtepudłapodścianęiotworzyćokno;niezaszkodzinamodrobina
świeżegopowietrza.Ktośroztaczawokółnegatywneemocje-wypuściłnastępną
celnąstrzałę.-Naczasprzesłuchaniaproszęozachowanieciszyiwysyłaniew
eterwyłączniesygnałówdobraimiłościbliźniego.Inietrzaskaniedrzwiami-
uzupełniłjużpogwałtownymwyjściuHalwasa.
Nadszedłczasnagłównypunktprogramu.Kolazminąchirurgaszykującegosię
goarcytrudnejoperacjizacząłrozpakowywaćkartony.Sprawniewyjmował
poszczególneelementyiłączyłjewcałość.Dopasowywał,regulował,wykonując
jednocześnieszalenieskomplikowaneobliczenia.Kątemokaobserwował
dziewczynę.Jedenjejuśmiechwartbyłcałegotrudu.Lidiapatrzyłananiego
zamglonymwzrokiemizaciskałakciukizapowodzenie,pełnawiarywsukces.
Kolapodłączyłdoliściaostatnieelektrodyizbłyskiemwokuwłączyłurządzenie
pomiarowe.Pomieszczeniewypełniłcichyszelestprzesuwającejsiętaśmy,na
którejpisakkreśliłprostączarnąlinię.
-Działa-szepnąłpodekscytowanynaukowiec.-Widzisz,terazlinianiewykazuje
najmniejszychodchyleń.Naszaobecnośćniewywołujeuroślinyżadnychemocji.
Miejmynadzieję,żepoodwiedzinachpodejrzanychtosięzmieni.Powizycie
mordercypowinniśmymiećtutajlinięfalistą-wskazałpalcem.-Jajużswoje
zrobiłem,terazwszystkozależyoddraceny-zakończyłzpatosem.
-Naprawdęchciałbymwtowierzyć,alejakośtrudnomiuwierzyćw
nadprzyrodzonezdolnościroślin-odezwałsięKarol,podświadomieściszając
głosdoszeptu.Niezwykłośćchwilidziałałatakżenaniego,chociażniezamierzał
siędotegoprzyznawać.Powypaleniudwóchpapierosówwróciłwznacznie
lepszymnastroju.-Niekrzywciesiętaknamnie.Jeślionarzeczywiście
„przemówi",obiecujęjużnigdynieznęcaćsięnadroślinami.Mamnamyśli
koszenietrawy,przycinanieżywopłotuitympodobnetortury-sprecyzował.
-Przestańjąstraszyć-syknęłaostrzegawczoLidia.-Wszystkozepsujesztym
swoimgadaniem.Zajrzyjlepiejdonaszychklientówiprzygotujichdozabiegu...
NiewiernyTomasz-rzuciłazawychodzącym.
Aparaturapomiarowadziałałabezzarzutu.
-Niechsobiepopracujekilkanaścieminutnaluzieimożemyzaczynać-
zdecydowałKola.-Aterazczasnarelaks,wszyscypowinniśmysięodprężyć,
pozbyćstresuiniepewności.-Włączył
magnetofonipokójwypełniłasubtelnamuzykaCzajkowskiego.
-Niezawiedziesznas,malutka,prawda?-powiedziałcichymmiłymgłosem.-
Pamiętasz,miałaśtakądobrąpanią,kochałacię,dbałaotwojepotrzeby.Na
pewnobyłyścierazembardzoszczęśliwe.Apotemprzyszedłzłyczłowiek...-
zawiesiłnachwilęgłos-inatwoichoczachdokonałstraszliwejzbrodni.I
zostałaśsama.Amordercanadalcieszysięwolnością.Przyjdziedzisiajdociebie
itymusiszgowskazać!Rozumiesz?Jesteśnasząjedynąnadzieją.Onzabiłtwoją
panią,atymusiszsięzemścićzawasobie.Terazodpocznijsobietroszeczkę,
uspokójsięiprzygotujpsychicznie.Tobędzietrudne,aleniemożeszsięzałamać,
będziemycałyczasprzytobie.Zaraztuprzyjdziedużoludziizłyczłowiekbędzie
wśródnich.Dajnamtylkoznak,amyzajmiemysięresztą.Nammożeszzaufać!-
zakończył.
*
Halwaszradościąopuściłpokójiznówzapaliłpapierosa.Całątęhistorię
traktowałraczejzprzymrużeniemoka.Bawiłogozachowanieresztyzespo-
łu,ichwiarawmagięroślin.Przypominałotobardziejwywoływanieduchówza
pomocątalerzykaniżdziałaniapolicyjne.Onwierzyłtylkowto,cowidział,w
prawdziwe,niepodważalnedowody.Właśniewpadłamudogłowyinteresującai
odrobinęprzewrotnamyśl.Znajdowalisięprzecieżwinstytucienaukowym,
wszyscypodejrzanisposobemmyśleniabylibliżsidoktorowiSzurkinowiniż
komisarzowiHalwasowi.
Jakzachowalibysię,znającprawdęoplanowanymeksperymencie?Czyjako
naukowcypotraktowalibysprawęserio?Możezdesperowanymordercawkradłby
sięnocądobudynkuizamordowałjedynegoświadka?Ciekawateoria.
Zaskoczyłagowłasnapomysłowość.Czyżbypodświadomieulegałwpływom
Lidii?
OdkrywczerozmyślaniaprzerwałopojawieniesięniejakiejpaniKapłan.Już
trzecirazwędrowałanadół,zakażdymrazemnatrętnieprzyglądającsię
poczynaniompolicjanta.Wjejmniemaniudokonywałaobserwacjidyskretnie,nie
zwracającniczyjejuwagi.Karolodniósłzgołaodmiennewrażenie:rozbiegane,
szpiegująceoczka,podejrzanamina,stylizowananaobojętność,inadmierna
częstotliwośćwędróweknatychmiastwzbudziłypodejrzeniarasowegogliniarza.
Przyczaiłsięnapółpiętrzeizgóryobserwowałpoczynaniakobiety.
Rybkanatychmiastzłapałaprzynętę.Napaluszkachpodbiegładoniestrzeżonego
obiektu,przyłożyłauchododrzwi,uniosłaprawąnogędowysokościtwarzyiz
pozycjibocianaoglądałarozbitekolano.Preteksttaksamodobryjakkażdyinny.
Prezentowałaprzytymzadziwiającewygimnastykowanie,aiwidokstanowiła
przekomiczny.
Przedstawienieprzedstawieniem,atajemnicatajemnicą-Karolzdecydowanie
wkroczyłdoakcji.NajegowidokJolazwdziękiempoprawiłapodartestopkii
wygładziłaspódniczkę.
-Och,właśniechciałamzapytać,niemająpaństwoapteczki?-
zapytała,-bezczelnieprezentującotartekolanoipodrapanedłonie.
-Niestetyniemożemypanisłużyćpomocą!-nieszczerzezmartwiłsięKarol.-
Widzę,żezdarzyłsięjakiśmaływypadek?-
kontynuował,szczegółowemaglowaniepodejrzanejpozostawiającnapóźniej.
-Złapałamkrólika!-zdumąoświadczyłaJola,wprawiająckomisarzaw
autentycznezdziwienie.
-Aha,zrozumiałemdowcip.Łapałapanizajączkaizwierzątkojakzwykle
uciekło!-podjąłżartobliwyton.
-Złapałamkrólika-sprostowałagrzecznie,leczstanowczoJola.-
Królikizając,proszępana,todwaróżnegatunkiinienależyichzesobąmylić-
pouczyła.-Obagatunkioczywiściewystępująnawolności,alejaoczywiście
łapałamkrólikahodowlanego.
Wybrałwolnośćkilkadnitemu,alegowkońcudopadłam.
Halwaszauważył,żerozmowadziwniewymykamusięspodkontroli,stracił
wątekianiwząbnierozumiał,ocotejbabiechodzi.
-Oczywiście,mapanirację-przytaknąłdlaświętegospokoju.-
Czymogęmiećdopaniprośbę?Zakilkaminutrozpoczynamyprzesłuchaniaw
pokojunu-
mersiedemnaście,proszęzłaskiswojejpoinformowaćwspółpracowników,żeby
nieopuszczalibudynku,będziemywzywaćimiennie...
Jolapolowaławłaśnienatakąinformację.Oddłuższegoczasupodejrzewała,że
cośsięświęci,terazzyskałapewność.Pognałanadół,zanimpolicjantskończył
mówić.MusiałauwolnićAgatkę,zanimzaczniesięprzesłuchanie.
Przyniosłakluczeicichutkoweszładosalki.
-Agata,Agata-zapukaładodrzwipakamery.-Toja!Wyłaź,znaszegoplanunici,
słyszysz?!PolicjasiedziwpokojuKarpińskiejiniezamierzająsięprzenosić.
Trafiłyśmyztympomysłemjakkuląwpłot-orzekłazniechęcona.-Tylezachodu,
stresówiwszystkonamarne.Otwieraj,zamierzasztamsiedziećdowieczora?
Odezwijsię,głosciodjęłozwrażenia?
-zniecierpliwiłasięwkońcu.
-Niemogęwyjąćklinów,chybasięzaklinowałynaamen-
usłyszałapłaczliwygłosAgatki.
-Odtegosą.Spróbujczymśpodważyć-poradziłaJola.Napomysłzklinami
wpadłaosobiście,przyniewielkiejtylkopomocymężabudowlańca,idotejpory
uważała,żejesttonajmocniejszypunktprzedsięwzięcia.
-Niedamrady,podajmiprzezokienkojakiśmłotekalbołom-
poprosiłaAgatka.Wtejchwilimarzyłatylkoojednym:żebynatychmiastwyjść
nazewnątrz.Wnosiemiałamordercę,śledztwo,wogólewszystkomiaławnosie.
Bezradnieszarpałaklamkę,klnącgłośnoparszywedrewienkainiewdzięczną
Jolkę,któraniespodziewanieodmówiłapomocy.
-Żadnychtakich,dopókiniezłapiąmordercy,niedotknęsiędożadnegomłotka...
iłomuteż-odparłakategorycznie.-Spróbujwyleźćoknem-zaproponowała.
Odpowiedziałjejrytmiczny,bardzogłośnyłomotdochodzącyzdrugiejstrony
barykady.WściekłaAgatkakopaławdrzwi,niezważającnahałas.Podwpływem
drgańkawałkidrewnaobluzowałysięiofiarawłasnychpomysłówopuściła
więzienie.
-Niewiedziałam,żejesteśtakąświnią!-wysyczaławkierunkuwspólniczkii
śmiertelnieobrażonaopuściłapomieszczenie.
Jolazatarłaśladyniedoszłegoprzestępstwa,oddałakluczeizrezygnowana
poczłapałanagórę.Męczyłojącośwrodzajukacamoralnego.
KoleżankaCyrylstałanakorytarzuitłumaczyłasięprzedSmolarzemze
spóźnienia.Ugodowynaogółprofesornapunkciepunktualnościmiał
przysłowiowegohopla,itymrazemwypruwałzwinowajczyniflaki.
-...isamochódstanąłminasamymskrzyżowaniu-wiłasięwtłumaczeniach
delikwentka.Nadeserczekałająjeszczepogadankaumoralniającai
przyrzeczeniepoprawy.
-Alejąmagluje-zauważyłaHalinka.-Widaćstarywróciłjużdoformy.Nic,co
dobre,nietrwawiecznie.Atakibyłostatniocichutki.
-Nieidziecienapogrzeb?-zapytałEmilnawidokkolorowychkreacjikoleżanek.
-Idziemy,przebierzemysięprzedwyjściem.Ścisłażałobaobowiązujewyłącznie
rodzinę.
-Cholerka,szkoda,żeniewpadłemnapodobnypomysł-
westchnąłEmil.-Czarnygarniturwsierpniujestszalenieniepraktyczny.
-Granatowyteż-poparłgoGrześ.Wprawdziedawnojużzrzucił
marynarkę,aledolnejczęścigarderobyniemógłzdjąćzwrodzonejskromności.
Potcałymistrugamispływałmudoskarpetek,grożącprzemoczeniem
eleganckiegoobuwia.-
Ciekawe,czymordercabędzienapogrzebie?-zmieniłtemat.-
Podobnoonizawszechodząnapogrzeby.
-Mordercawracanamiejscezbrodni,tumanie
-niegrzeczniesprostowałaIza.-Wnaszymprzypadkunigdygonieopuścił,ciągle
czaisięgdzieśzaścianą.Słuchajcie!-
zawołała-acobędzie,jeślipolicjanigdygoniezłapie,jakmybędziemydalej
żyć?
Odpowiedziałajejpełnazadumy,mrożącakrewwżyłachcisza.
Niktnadłuższąmetęniechciałpracowaćpodjednymdachemzmordercą.Czarna
wizjanajbardziejprzeraziłaHalinkę.
Zeskoczyłazestołkaiusiadłaplecamidościany.
-Jeśligoniezłapią,natychmiastprzenoszęsiędoOlsztyna!Iniechniktnieważy
sięjechaćtamzamną!
-zapiszczałahisterycznie.
-Nowiesz?!Namchybamożeszufać-oburzyłasięJola.-Mamnamyśli
oczywiściedziewczyny.Zbrodniarzemjestnapewnojakiśfacet,onizabijanie
mająwgenach.
DopokojuwróciłaAgatkaiciężkoklapnęłanakrzesło.
-Alemniewymaglował-westchnęła.-Zaledwiekilkadziesiątminutspóźnieniai
jużsądostateczny,
nawetsięczłowieknienacieszywykroczeniem.Aha,nadzisiajgórazaplanowała
praceporządkowewnowymlaboratorium.
Zjedzcie,robaczki,śniadanie,żebyściemielisiłępracować.
-Ładnemiporządkowe!-zawołałaIza.-Trzebawynieśćnakorytarzpołowę
mebliiopróżnićwszystkieregały.Nieznacieprzypadkiemjakiegośbezrobotnego
Herkulesa?-zapytałaznadzieją.
Niestetynieznali.
-Aktomówił,żeżyciejestproste-zauważyłfilozoficznieGrześ.
-Chcieliścienowysprzęt,aterazżałujeciepotuiłez.Niemaróży...
-Darujsobie!-przerwałabłyskotliwywywódJola.-Powiemwamcoś
naprawdęniesamowitego-powstępiezrobiładłuższąpauzędlawzmocnienia
efektu-Zatopiecpowiedziałdzisiaj
„przepraszam"i„dziękuję".-Dowcipnieopowiedziałaporannezdarzeniei
czekałanareakcjękolegów.
-Niemożliwe!-upierałsięGrzegorz.-Onnieznatakichsłów.-
WśródgenetykówopinienatematkolegiZatopcabyływyjątkowozgodne-
arogantpozbawionytaktuiogłady.
-Sławodaję!-zaklinałasięJola.-Nawłasneuszysłyszałam.
-Amożesięprzesłyszałaś,możepowiedział„przestraszam"i
„dzióbciskuję"-podsunąłAndrzej,rozbawiająctowarzystwodołez.
AgatkaprzysiadłasiędoJoli.
-Spakowałaścałążywność?-zapytałaodniechcenia.Jakoosobaniepamiętliwa
pierwszawyciągnęładłońdozgody.
-Tak,oczywiścieizatarłam...toznaczyposprzątałam-Jolaskwapliwiepodjęła
temat.Podsunęłaprzyjaciółcetorbęzproduktamiiprzesłałajejprzepraszający
uśmiech.-Wiesz,możerzeczywiściepowinnam„to"przynieść,przepraszam.
-Nie,miałaśrację,noszenie„tego",wtejsytuacjitoczystagłupota-również
szyfremodpowiedziałaAgatka.-Wzaistniałejsytuacjimusimy
przewartościowaćnaszstanposiadaniaipodjąćzdecydowanekrokizaradcze-
postanowiła.
Zespółgenetykówjużdawnozauważyłniezwykłązażyłośćobupańinawet
skomentowałtoodpowiedniozaplecamizainteresowanych.Terazsłuchali
dziwnegodialogumocnoskonsternowani.NajbardziejdociekliwabyłaHalinka.
PrzezcałelatakolegowałasięzAgatkąinagłeodstawienienabocznytor
potraktowałaniemaljakozdradęstanu.Rozwiązaniezagadkipostawiłasobiena
punkthonoru.
Idyllaprzystoletrwałanadal.
-Chceszkanapkę?-zachęcałaJola.-Zpieczonymschabem.
-Chętnie-przyjęładarAgata.
-Boże!-niewytrzymałtegowersaluAndrzej.-Jaksięzacznącałować,to
natychmiastzwymiotuję.
-Atypewniewoliszcałowaćmężatki?!-odgryzłasięJolainatychmiast
zrozumiałaswójbłąd.Ztakdługimjęzorem,pomyślałasmętnie,zpewnościąnie
dożyjętrzydziestychósmychurodzin.
Andrzejpociemniałnatwarzyiopuściłpokój,głośnotrzaskającdrzwiami.
-Comuodbiło?Jakiemężatki?-pytanozewsząd.
-Niewiem!Taksobiechlapnęłam-wzruszyłaramionamizapytana.
Wszystkieżyweistotymająniezaprzeczalneprawodomiłościichoćbyodrobiny
zainteresowania.Pozrelaksowaniudracenyprzyszedłczasnarudąkotkę.
Pojawiłasię"nahoryzonciewnajodpowiedniejszymmomencieinaznak
przyjaźniocierałasięonogiukochanejpani.Kręciłakółeczka,stawałasłupka,
domagającsiępieszczot.Siłąrzeczydracenaodeszłanadalszyplan.Rozpoczęła
sięsesjagłaskania,przytulaniaidrapaniazauszkami.Całejoperacji
towarzyszyłodziękczynnemruczenieuszczęśliwionejMopki.
-No,dośćtychkaresównadzisiaj-zdecydowaławreszcieLidia,znikającpo
drugiejstroniedrzwi.
PorzuconaMopkamiauczałażałośnienaznakprotestuizpremedytacjądrapała
okładzinę.Bezskutecznie.Wreszcieprzycupnęłaprzyproguiczekała,szarpana
ciekawością,żalemiprzemożnąchęciądołączeniadoukochanejopiekunki.
WpokojuKarpińskiejdokonywanoostatnichuzgodnień.
-ZacznijmyodtegoPodymka,tylkoonmaalibi-zaproponował
Karol.-Zobaczymy,conampowieonimwaszaroślinka.-
Słówkiem„wasza"delikatnieodciąłsięodpozostałych.-
Będziemyprzynajmniejwiedzieli,czytowszystkomajakiśsens.
-Dziękizaoptymizm,szaleniepodniosłeśnasnaduchu-
zdenerwowałasięLidia.-Przyślijnamtujakiegośchłopakawmundurzeizajmij
sięswojąrobotą-prychnęłagniewnie.
-Dobra,gdybyktośpytał,będęwpokojuobok.Szurkinnałożył
znienawidzonąperukę,dająctym
samymznakdorozpoczęciaeksperymentu.Odtegomomentupierwszeskrzypce
miałagraćroślina.Czasrozstrzygnie,czyspełnipokładanewniejnadzieje.A
nadziejebyłyogromne,dwiejednostkiludzkiewierzyływtoświęcie,trzecia
zamierzałazaśdołączyćdoobozuzwycięzców,kimkolwiekbybyli.
-Kolka,jakmyślisz,odkogozaczniemy?-Niechbędzietenniewinny,potem
weźmiemy
resztęnachybiłtrafił.Powpisujprzynazwiskachnumerkiilecimypokolei.
AndrzejPodymeknajwyraźniejnieczułsięwyróżnionypierwszeństwem.Wszedł
dopokojuskoncentrowanyiuważnierozejrzałsiępogabineciezmarłej.Oprócz
niegoznajdowałysiętamtylkodwiekobiety.Znajomapolicjantkaijakaśdruga,
grzebiącawsegregatorachitłukącazimpetemwprzedpotopowąmaszynędo
pisania.
-Mamdopanatylkokilkapytań-zaczęłaLidia.-Proszęsiędokładnieprzyjrzeć
przedmiotomnastoleipowiedzieć,czypanjewidziałwcześniej;możewpadły
panuwokonaprzykładwczasieostatniejrozmowyzezmarłą?
Andrzej,dlazyskanianaczasie,dokładnieobejrzałfantyipostanowiłnadal
trzymaćsiępoprzedniejwersjiwydarzeń.
PorannywyskokJoliniepotrzebniewyprowadziłgozrównowagi.Terazojego
romansiezMonikąDoniecwiedzielijużwszyscy,conieznaczy,
żedowiesięotympolicja-kalkulował.Liczyłnasolidarnośćzespołu.Wkońcu
tonieonzamordowałtędwulicowąmodliszkę,chociażbardzosięotoprosiła.I
najważniejsze-niemiał
zielonegopojęcia,ktostuknąłKarpińską.
-Niejestemwstaniezidentyfikowaćtychrzeczy,niemajążadnychcech
szczególnych.Każdyznasmatakiesameprzyborybiurowe.Przykromi,alenie
potrafiępanipomóc.
-Wtakimraziedziękujępanu,kolegabędziemiałdopanajeszczekilkapytań,
proszęprzejśćdopokojunumerszesnaście.
Gdytylkotrzasnęłyzamykanedrzwi,LidiaiKolabiegiemrzucilisiędo
urządzenia.Linianataśmiebyłaprostajakdrutinawetnamomentniezafalowała.
-Znaczy,rzeczywiścieniewinny-stwierdziłSzurkin.
-Dracenapowiedziała:niewinny-podkreśliłaLidia.
Postaciewpokojuzmieniałysięjakwkalejdoskopie.Każdemupodejrzanemu
aplikowanojednakowyzestawpytań.Notowanoodpowiedziipowyjściu
delikwentasprawdzanozapisnataśmie.
Popiątejosobiewyniknadalbyłnegatywny.Świadeknierozpoznałmordercy.
-Boże,nigdywżyciutaksięniedenerwowałam.-Lidiaodłożyładługopisi
wytarłaspoconeręcewobrus.-Nawetkiedyczekałamnawynikimatury.
-Spokojnie,prawdziwynaukowiecnigdynieokazujeemocji.
Przebadaliśmydopierodwadzieściaprocentprzypadków.Musiszsięuzbroićw
cierpliwość,zbrodniarzmożewejśćzachwilęlubzjawićsięostatni-pocieszał
Kola.-Zrobimymałąprzerwęilecimyznastępnąpiątką.
NazewnątrzczuwałaMopka.Zdążyłajużzawrzećprzyjaźńzpilnującymdrzwi
policjantemizzainteresowaniemobserwowała,jakprzyprowadzazsobącoraz
tonowychludziiwpuszczaichdownętrza.Zaktórymśnawrotemwykorzystała
okazjęicichutkowsunęłasiędopokoju.Kociaintuicjapodpowiadałajej,żejest
tutajnielegalnie,iostrzegałaprzedzbytwczesnymujawnieniem.Siedziałazatem
grzeczniepodszafąisłuchałasłodkiegogłosudobrejpani.Popodłodze
przesuwałysięróżnenogi,snułysięobcezapachy,podszafędobiegałyteż
dziwnegłosyiszmery.Szczególniejeden,cichyibrzęczący,intrygowałkotkęod
samegopoczątku.Byłtakinowy,dziwnyimruczący.Dobiegałzokolicystolika,
doktóregopodchodziliwszyscyludzie.NiemogącsięoprzećciekawościMopka
powolutku,jaknapolowaniu,popełzławkierunkuodgłosu.
Wlazłapodserwetęizbliskaobserwowałaprzesuwającąsiętaśmę.Pokilku
minutachporzuciłanużącezajęcie,odeszłakilkakrokówiułożyłasięwygodnie
zadoniczkązkwiatkiem.
Maładrzemkawyśmieniciepoprawiłajejnastrój.Kiedysięobudziła,w
pomieszczeniuznajdowałasiętylkojednaosoba.
Ściągaławłaśniezpółekwielkiesegregatory,czyniącdużohałasu.Mopka
przeciągnęłaleniwiegrzbiet,zaczepiłapazurkiodonicę,następniewdrapałasię
wyżejidrapiącbrązowąkoręwykonałacodziennymanikiur.
Brutalniepotraktowanadracenazawyłabezgłośniezbóluizareagowała
wyraźnymzafalowaniemwykresudokładniewmomencie,kiedydopokoju
wszedłkolejnypodejrzany.
Spłoszonaodgłosemotwieranychdrzwikotkawróciłagrzeczniepodszafę,nie
zdającsobiesprawyznastępstwniewinnegopostępku.
ŚwiadkowizadanostandardowepytaniaiodesłanodokomisarzaHalwasa.Jeden
rzutokanataśmęwynagrodził
eksperymentatoromwcześniejszerozczarowania.Wykresfalowałgwałtownie,
wyraźnieinadużejpowierzchni.Dopieropowyjściupodejrzanegopowoli,
małymiskokamiwróciłdonormy,osiągająclinięprostą.
-Boże,mamygo!Kola,mamymordercę!-Lidiaztrudempowstrzymywałasię
przedwykrzyczeniemtejcudownejwiadomościcałemuświatu.Niemogąc
zapanowaćnadszalonąradościązawisłanaszyiprzyjaciela,niszczącztakim
trudemnałożonymakijaż
-Mówiłem,żetotylkokwestiaczasu-odezwałsięKolaspokojnymgłosem.Rolę
wszechwiedzącegogeniuszaodgrywał
doskonale.Czegóżniezrobimężczyzna,żebyzaimponowaćukochanejkobiecie?I
jemuspadłzsercaogromnykamień,aletęinformacjęzachowałwyłączniedla
siebie.
-Dowóddowodem,akaruzelakręcisięnadal-sprowadził
asystentkęnaziemię.-Dlazachowaniupozorów,aconajważniejszedla
prawidłowościbadań,musimydoprowadzićeksperymentdokońca.-Sukces
uczcimywdomu-obiecał
skwapliwie.-Aterazspójrzwlustro.-Pocałunki„księgowej"
pozostawiłynatwarzydziewczynywyraźneślady.-Mniesiępodo-baszw
każdymwydaniu,aleniewtajemniczenimogąwyciągnąćzgołaniestosowne
wnioski-zachichotał.
-Zapięćminutkontynuujemyzabawę.
-Awiesz,czegoniemogęsiędoczekać?Chcęzobaczyćminępanakomisarza,
kiedyzobaczydowód,czarnonabiałym,iodszczekawszystkieinsynuacje
-zsatysfakcjąpowiedziałaLidia.
*
Kiedydosaliwszedłmorderca,dracenarozpoznałagonatychmiast.Zadrżała
wewnętrznieodkorzeniapoczubkiliści.
Tysiąceimpulsówprzeszyłojejtkanki.Elektrycznareakcjaroślinyzostała
natychmiastzarejestrowanaprzezurządzeniemonitorujące.Przyrządypiszące
drgnęłyizaczęłykreślićwyraźnąfalistąlinię.
Zabójcanieokazywałnazewnątrzżadnychemocji.Rozgrywałzpolicjąpartię
szachówizkażdągodzinąjegoszansanawygranąrosła.Jedynieprzez
pierwszychkilkanaściegodzinmęczyłogouczucieniepewności.Czyniepopełnił
błędu?
Zuporemmaniakaanalizowałszczegółowokażdykrok.Nie,niepopełniłbłędu,
nigdyichnierobił.Zaplanowałizrealizował
zadaniezperfekcyjnąprecyzjąiniezostawiłżadnychśladów.
Wykonałwyrokiniezamierzałwięcejwracaćdoprzeszłości.
Policjabezradniekręciłasięwkołoniczymstadozagubionychbaranów.Badali
fałszywetropyinieposunęlisiędoprzoduaniokrok.Czułsięwolnyodwinyi
kary.Nabrałwłaściwegodystansuizacząłpatrzećnasprawęzperspektywy
widza.Nawszelkiwypadekdokładnieobejrzałleżącenastoleeksponaty.Kątem
okaobserwował
kobietęgrzebiącąwdokumentacji.Czegoszuka?Poplecachprzebiegłmuzimny,
nieprzyjemnydreszcz,alenatwarzyniedrgnąłnajmniejszymuskuł.Lataćwiczeń
zrobiłyswoje.
Najbardziejbałsiępapierów,tawariatkazapisywaławszystko...
jeśliznajdąprzypadkiem...Nie,toniemożliwe,odrzucił
niedorzecznąmyśl.Itakjeszczemusielibymiudowodnić,pomyślał,atonie
będziełatwe.Niezwykłprzegrywaćpartii,wktórychstawkąbyłożycie.Własne
życie.
Działaniapolicjicałkowiciezrujnowałyambitneplanygenetyków.Wywoływani
naprzesłuchanieniewracalijużnagóręiwkrótcezabrakłomęskichrąkdopracy.
Wątłekobiecebarkinieutrzymałyzdwojonegociężaruipraceporządkowe
utknęływmartwympunkcie.
-Onitorobiąumyślnie-zauważyłaIza.-Zabraliwszystkichfacetów,ico,może
mamywetrzydygaćteszafynakorytarz?Afigę!-zawołałaiusiadłanakrześle.
JolaiAgatkaposzływjejślady.PotemIzazeszłanadółizostałysame.
-Ciekawe,dlaczegozostawilinasnasamkoniec?-zastanawiałasięAgatka.-
Ostatniobyłampierwsza,ateraz...-Rozejrzałasięuważniedookołaizaczęła
pokazywaćcośtowarzyszcenamigi.
Wskazałapalcemnaścianęiwymowniezłapałasięzauszy.
„Podsłuchująnas"-zrozumiałaJola.
-Ponichmożnasięspodziewaćwszystkiego-powiedziałagłośno.Jednocześnie
przyłożyłazwiniętedłoniedooczugestemimitującymlornetkę.
„Czynasobserwują?"-odczytałanatychmiastAgatka.
-Raczejnie-uspokoiłakoleżankę.Następniekłapnęłatrzykrotniedłońmi.„Mów
coś!".Jolaodpowiedziałaidentycznymgestemidodatkowobezradnierozłożyła
ręce.„Niewiem,comammówić".Gestkołysanianiemowlęcia:„Mówo
dzieciach".
-Naprawdęniewiem,cowyrośniezmojegoMaćka-zaczęłaJola.-Popobycie
wgospodarstwieagroturystycznymmamjaknajgorszeprzeczucia.Todzieckonie
mapodejściadozwierząt.
Jużpierwszegodniauszczypnęłagogęśipobódłbaran;drugiegospadłzkuca,a
żabywstawiepróbowałymuodgryźćpalceunóg.
Przynajmniejtaktwierdził,kiedyzpłaczemwróciłdodomu.
Kiedyugryzłagomrówka,stanowczoodmówiłopuszczaniapokoju.Natakie
dictumspakowaliśmyzmężemmanatkiiwróciliśmydodomu.Iwyobraźsobie,
żeoncałądrogęryczał,żebyśmywrócili,bomusiętambardzopodobało.Icoty
nato?
-Natojesttylkojednarada,sprawciemubraciszkaalbosiostrzyczkęiproblemz
głowy-poradziłaAgatka.
Jolawróciławmyślachdotejrozmowy,kiedyzostaławpokojusama.
Rzeczywiście,dlaczegomielibyniemiećdrugiegodziecka?Takiejmałej
dziewczynki,kropkawkropkępodobnądomamy,rozmarzyłasię.TaAgatama
czasemświetniepomysły,przyznała.Postanowiłajeszczedzisiejszejnocy
porozmawiaćzmężemopowiększeniurodziny.
-Notomamycholernyproblem-odezwałsięKolapowyjściuostatniego
badanego.Zjegoniedawnejpewnościsiebieniepozostałanawetodrobina.
Słowo„klęska"niechciałomujednakprzejśćprzezzaciśniętegardło.Zpunktu
widzenianaukieksperymentzakończyłsiętotalnymfiaskiem.Dwóch
podejrzanychojednomorderstwotoabsurd.
-Naprawdęniewiem,cosięstało,gdziepopełniliśmybłąd.-
Miotałsiębezradniepopomieszczeniu.
-Możepowinniśmypowtórzyćwszystkoodpoczątkuiporównaćwyniki.Im
większaliczbaprób,tymwiększeprawdopodobieństwo...
Lidiasiedziałaprzybiurkuzopuszczonągłową.
-Abyliśmytakblisko,takblisko.-Niepotrafiłapogodzićsięzporażką.-To
koniec,Kola,drugiejszansyniebędzie.Inspektordałmiwyraźniedo
zrozumienia,żepodpiszesięwyłączniepodsukcesem.Amycomamy?Podwójny
sukces!-zakpiła.-Amożejednaktomajakiśsens,jeżelidracenawskazała
wyraźnienadwieosoby,toprzecieżcośwtymjest.Mamyjakiśpunktwyjścia,
dwóchpodejrzanychtomniejniżdwudziestu-chwytałasięostatniejdeski
ratunku.
KolamilczałtaktownieZpunktuwidzenianaukidoświadczeniespaliłona
panewce.Lidiasnułacorazfantastyczniejszedomysły.
-Teoretyczniejesttomożliwe,aleistniejeteżdużeprawdopodobieństwo,że
żadenznichniejestmordercą.Byćmożedracenazareagowałanajakiśinny
czynnik,któregoniejesteśmywstaniebliżejokreślić-zprzykrościąrozwiał
złudzeniadziewczyny.
Lidianiezamierzałatakłatwosiępoddać.Naczystejkartcepapieruwielkimi
literamizapisałanazwiskapodejrzanych:1.MARIANZATOPIEC,doktor,lat46,
pracownikkatedryżywieniazwierząt.
2.MARIANSMOLARZ,profesor,lat61,pracownikkatedrygenetyki.
SmolarzczyZatopiec,ZatopiecczySmolarz-niepotrafiławskazaćnażadnegoz
nich.Cośjątknęło,jeszczerazprzyjrzałasięwykresom.
-Kola,zobacz!-krzyknęłapodekscytowana.-Tewykresywyraźniesięróżnią.
Pierwszy-liniałamiesięgwałtownie,częstotliwośćiamplitudawychyleńsąo
wielewiększeniżwdrugimprzypadku,tutajmamydoczynieniazrównomiernym
falowaniemnacałejdługości.Wedługciebie,któryznichjestbardziej
podejrzany?
-Moimzdaniemnaginaszfakty...
-Kola,zapomnijnachwilę,żejesteśdoktoremMikołajemSzurkinem.
PrzyjechałeśprywatniedoPolski,abypomócprzyjaciółcewrozwiązaniuzagadki
kryminalnej.Czyjeślipoproszę,żebyśniewyjawiałswoichwątpliwości
komisarzowiHalwasowi,pomożeszmi?
-Dwóchpodejrzanychtozawszemniejniżdwudziestu-zgodził
sięKola.
KomisarzHalwaszakończyłprzesłuchaniaświadkówzrezultatem,oględnie
mówiąc,miernym.Niedowiedziałsięwłaściwieniczegonowego.Miałdoczy-
nieniazludźmiinteligentnymi,którzyniepopełnialiprostychbłędówlogicznych.
Owszem,przyznawalisiędokontaktówzzamordowaną,wyświadczalijejróżne
przysługi,aleoczywiściebezinteresownie.Byłyto,jakmówili,zwyczajne
koleżeńskieprzysługi.JedynieMarokańczykFrancisCullenwyznał,iżzmarła
pomagałamuprzedłużyćwizę,zaco„byłjejdozgonniewdzięczny".Grasłów,a
możezawoalowanaprawda?-tegokomisarzniezdołałustalić.
Pokilkugodzinachtakichbezowocnychpogaduszeknawetświętemupuściłyby
nerwy.Halwasświętymniebył.Niebył
takżeidiotąidoskonalezdawałsobiesprawęzwłasnejbezsilności.Nadodatek
całahistoriazzewnątrzwyglądałabanalnieprosto.Klasycznazagadka
kryminalna:zamkniętykrągpodejrzanych,jedentrup,zbrodnidokonanow
godzinachpracy,niemalnaoczachtłumu.Ico?Niktniczegoniewidział?
Ukrywająwłasnegrzeszkiczytakżemordercę?Ofiarąpadłwilkoddawna
nękającystadoczarnychowieczek.Czystadostaniepostroniemordercyczy
prawa?Naostatniepytaniewłaśnieznalazł
odpowiedź:czarneowcezrobiąwszystko,abyuratowaćwłasnąskórę,łapanie
zbrodniarzanieleżywichinteresie.
Komisarzusiadłwygodnieijeszczerazprzeanalizowałfakty.Polewejstronie
kartkinapisał„niewinni",poprawej„winni".AlibimiałwyłącznieAndrzej
Podymek,resztępowinienwpisaćpoprawejstronie,aleopadłymuręce.Taki
wynikpokilkudniachprzesłuchańmógłzałamaćnawetoptymistę.
Odrobinęnadzieinapchnięciesprawydoprzodudawałjedynieeksperyment
Lidii,aleitutajHalwasa
spotkałzawód.Pozapoznaniusięzrezultataminiepozostawiłnaniedowarzonych
naukowcachsuchejnitki.
-Dodiabłazwaszyminaukowymibzdurami!Chceciemiwmówić,żezabilijąna
spółkę?!Jedentłukł,adrugikłuł?!AmożeonanielubiimieniaMarian?!-
ironizował.
-Świetnie,najłatwiejkrytykować-nadąsałasięLidia.-
Przedstawzatemswojerewelacyjneosiągnięcia!
-Niemamniciwłaśniedlategosięwściekam-zKarolauszłacałazłośćiresztki
energii.
-Toniekrytykujpracyinnych!Mamydwóchpodejrzanych,zajmiemysięnimi
dokładniej,możewpadniemynajakiśtrop-
próbowałagozachęcić.
-Dziewczyno,zejdźnaziemię.Skądwiesz,ocochodzitejroślinie?Możejej
któryśzMarianówoberwałliśćalbostrzepnął
popiółdodoniczki!
Kolatymrazemwyjątkowozgadzałsięzprzedmówcą,alepomnyobietnicy
poparłLidię.
-Reakcjanaobecnośćtychpanówbyłabardzowyraźnaizpewnością
nieprzypadkowa.Niezaszkodzichybawziąćobupodlupę.
-PodlupętonasweźmieReszkanaponiedziałkowejodprawie.
Zresztąróbciesobie,cochcecie,jasięidęprzewietrzyć.
*
-Chwilaminienawidzętegofaceta-zasyczałaLidia.-Z
pewnościązwalinamniecałąodpowiedzialność.Trudno,przynajmniejniebędę
musiaładłużejoglądaćtegokabotyna.
-Napewnodostanieszinnąsprawę-wyrwałsięKola.
-Dziękujęzawiaręwmojemożliwości!-rzuciłazironią.-
Zabierzsięlepiejdopakowania,przynajmniejniezraniszniczyichuczuć.
-Janietomiałemnamyśli,chciałemtylko...
-Wiem,alenierozmawiajmyjużotym.
Lidiapodeszłado'dracenyizanurzyładłoniewzielonymgąszczu,szukając
pocieszenia.Wyglądałanatakązagubionąibezradną,żegdybyroślinanadalbyła
podłączonadoaparatury,zpewnościąwyraziłabyjejwspółczucie.
Zpocieszeniemruszyłateżinnażywaistota,ocierającsięonogiLidiiimruczaąc
kojąco.
-Atycotutajrobisz,Mopeczko?-zapytałaLidia,tulącdotwarzyrudefuterko.-
Przyszłaśsiępożegnać?Kochanakicia,awiesz,żemogłaśtuzostaćzamkniętana
caływeekend?Chodź,pójdziemysobienasłoneczko.
WdzieńpogrzebumediaponowniezainteresowałysięśmierciąprofesorZyty
Karpińskiej,osobistościzażyciaznanej,cenionejijaksięokazało,niezmiernie
ustosunkowanej.Ekipyreporterskierozsypałysiępomieściewposzukiwaniu
gorącychtematów.
Najbardziejzdeterminowanidotarlitakżenamiejscezbrodni.
Niestety-napróżno.Cerberprzywejściujakkatarynkapowtarzałjednozdanie:
„Nieuprawnionymwstępwzbroniony!".
Blokowałdostępszerokąpiersią,głuchynaargumenty,obietniceizakamuflowane
po-
gróżki.Marzeniaowywiadziezewspółpracownikamizmarłejspełzłynaniczym.
Napożegnaniebłysnęłokilkafleszyipodwórzeopustoszało.
NaplacubojupozostałatylkoKatarzynaSiekierskaznieodłącznymfotografem
Leonem.Gilotynkaodlotinnychsępówprzyjęłazwyraźnąulgą.Odkądodkryła
zasadę,żewtłumiesmacznekąskitrafiająsięsporadycznie,chadzaławłasnymi,
krętyminierazścieżkami.Kierowałasięwęchem,któryzawodziłjąniezwykle
rzadko.
Niestety,ostatnionieodnotowaławiększychsukcesów.Pismo,dlaktórego
pracowała,płaciłotylkozaekstrakawałki,wzwiązkuzczymkontodziennikarki
zaczęłowysychaćwzastraszającymtempie.PosprawieKarpińskiejobiecywała
sobiewiele,toteż,niezra-żonadrobnymiszykanamizestronypolicji,spokojnie
czekałanaswojąszansę.Cokilkaminutpoprawiałamakijaż,bo,jakwiadomo,
uroda,szczególniedobrzezakonserwowana,pomagawodnoszeniusukcesów,
zarównoprywatnych,jakizawodowych.
Cierpliwośćdziennikarkizostaławkońcuwynagrodzona.Kiedywdrzwiach
pojawiłsiękomisarzHalwas,natychmiastruszyładoataku.Przywitałasięi
niewinniepoprosiłaopapierosa,potemnawiązaławesołą,niezobowiązującą
rozmowę.
KatarzynaSiekierska,postrachkomendyiprywatnywróginspektoraReszki,
wywarłanaKarolujaknajlepszewrażenie.
Bezoporudałsięzłapaćwsidłamłodościiurody.Dziewczynadziałałajakmiód
naserceibalsamnaskołatanenerwy.
Zauroczonypięknymzjawiskiemzatraciłgdzieśpolicyjnenawyki.
Zapragnąłzwierzyćsiękomuśizłasławadamyjakośumknęłamuzpamięci.I
zapewnewychlapałbyzradościąwszystko,gdybyniebrutalnainterwencjaz
zewnątrz.
Lidiawyniosłakotkęnadwóriposadziłananagrzanymmurku.
OdruchowozlustrowałaokolicęinawidokKarolazGilotynkąwpadławdziką
furię.Jaktornadowtargnęławśrodeksielankiiprzerwałaspowiedźnasamym
początku.
-Paniekomisarzu,dzwoniinspektorReszka,proszęnatychmiastpodejśćdo
telefonu!Natychmiast!
-rzuciłagroźnie.
-Tomożezachwileczkę,pankomisarzwłaśnieudzielawywiadudlaprasy-
słodkozaprotestowałapięknaKatarzyna.
-Bardzomiprzykro,alesprawajestpilnainiecier-piącazwłoki.
Alejabardzochętniezastąpiękolegę
-podjęławyzwanieLidia.
Obiepaniezmierzyłysiębadawczym,sondującymwzrokiem.
Pierwszarundawypadłaremisowo,atutymłodościiurodywydawałysięrówne.
Własnąprzewagęmogływykazaćtylkowbezpośrednimstarciu.
Lidia,pomnawpadkikomisarzaGładysza,niezamierzaładaćsięsprowokować.
Pozornieoddałapolerywalce,przybierającpostawęobronną.
-Zuwaginadobrośledztwanarazienieudzielamyżadnychinformacji-
wycedziłasucho.-Natychmiastpozakończeniudochodzeniawydamydlame-
diówoficjalnykomunikat.Miłosięrozmawiało,alemuszęwracaćdopracy.-
Odwróciłasięzwyraźnymzamiaremodejścia.
-Poczekaj!Porozmawiajmyspokojnie-odezwałasiępojednawczoGilotynką.
Postanowiłaporozmawiaćzpolicjantkąjakkobietazkobietąinawstępie
wyjaśnićwszelkienieporozumienia.-Rozumiem,żetołóżkojestjużzajęte-
mrugnęłaznacząco.-Facetwartzachodu,aleniebędziemysięoniegobić.
Właściwie,tonawetniejestemzainteresowana.
Odpowiedztylkonakilkapytańiznikamnazawszezwaszegożycia.Notojak?
Umowastoi?
-Zuwaginadobrośledztwa...
-Pożałujesztego,zobaczysz!-krzyknęłarozwścieczonaGilotynką.
Doprawdziwejawanturydoszłowpokojunumersiedemnaście.
MęskiegłosygrzmiałydonośnieipomrukiburzyLidiausłyszałajużnaschodach.
Przyśpieszyłakroku.WwalcewręczKolaniemiałnajmniejszychszans.Należało
zdusićutarczkęwzarodku,niedopuszczającdorozlewukrwi.
-Spokojnie,panowie,pierwszarundaskończona!-wtrąciłasiębezpardonowo.-
Ocoposzło?!
-Ociebie!-wysyczałKarol,przenoszącgniewnanowyobiekt.-
Mamdośćtwojegoszarogęszeniasięiwtrącaniasięwnieswojesprawy.
Przypominam,żetojaprowadzęśledztwo,ialbosiępodporządkujesz,albo
wracajdodomurazemztymswoimtresowanympajacem.
Lidiausiadłanaszerokimparapecieokiennymizzainteresowaniemobserwowała
miotającegosiękomisarza.
Przeczekała,ażemocjeopadnądoumiarkowanegopoziomu,ioznajmiła
spokojnie:
-Typowomęskisposóbmyślenia-urażonadumainiezaspokojoneambicje.
Kiedytylkotraciciegruntpodnogami,natychmiastowszystkieplaginaziemi
obwiniaciekobiety.Awystarczyodrobinasamokrytyki.
-Aciebiedokądzaprowadziłtwójtypowokobiecysposóbmyślenia?Przestaję
siędziwić,żetwójmążprysnąłdoSzwecji,musiałmiećztobącholernieciężkie
życie-wypaliłzgrubejruryKarolinatychmiastpoczuł,żeodrobinęprzesadził.
Zmieszałsięidlazyskanianaczasiesięgnąłpopapierosy.
PoLidiispłynęłotojakwodapogęsi.Poczułaprzewagęnadrozmówcąi
przeszładokonkretów.Dalszaprzepychankasłownaniemiałażadnegosensu,
szczególnieżeKola-dżentelmenażrwał
siędogłosu,atomogłosięskończyćgrubsząawanturą.
-Gwolisprostowania-mójmążnierozumiałPolakówwogóle,wzwiązkuz
czymmojeprywatnewyskokiniemiaływiększegoznaczenia.Aterazpoważnie:
jeśliszczegółyakcji„Niemyświadek"przedostanąsiędoprasy,toobojemożemy
sobieszukaćnowejpracy,wnajlepszymraziewdrogówce.Tylechciałamci
przekazać,przerywającczułesamnasamztądziennikarką.
-Rozmowa,októrejwspomniałaś,miałacharakterwyłącznieprywatnyiw
niczymniezahaczałaotematysłużbowe-
stanowczozaprzeczyłHalwas.-Acałatahecazprzesłuchiwaniemroślinyto
wyłącznietwojawpadkaimniedotegoniemieszaj.
-1tusięwłaśniemylisz!Typrowadziszśledztwoityzawszystkoodpowiadasz.
Jatujestemwyłącznienadoczepkę-przypomniałagrzecznie.
Karoljakośniepotrafiłznaleźćszybkiejodpowiedzi,Lidiawięczradościągo
wyręczyła.
-Maszpoważnyproblemdorozwiązania;taharpiabędzietamsiedziećdo
śmierci,amymusimywynieśćsprzęt,niewzbudzającniezdrowejsensacji.Kola
teżniemożezostaćtunawieki.
-Tocowedługciebiemamzrobić-aresztowaćją?
-Areszttokiepskipomysł.Lepiejudzieljejwywiadu,zaprośnarandkę,zresztą
rób,cochcesz-tylkozabierzjąnabezpiecznąodległość.Będzieszmiałokazję
dokończyćmiłąpogaduszkę,amyzKolązajmiemysięresztą.Spotkamysięo
szesnastejnacmentarzu.Ciekawe,ktoprzyjdziepożegnaćzmarłą?
Uroczystościpogrzebowezorganizowanozwielkimrozmachem.
Tłumnieprzybyliprzedstawicieleświatanauki,biznesuipolityki.Niezabrakło
reprezentantówwładzmiejskichorazkilkudziesięciuorganizacjispołecznych.
Wygłaszanomowypożegnalne,wktórychpodniebiosawychwalanozalety
profesorZytyKarpińskiejijejzasługidlapotomności.
Uroczystośćuświetniłaorkiestrawojskowa,aczerńżałobyrozpraszałyzłotem
haftowanesztandaryisetkiwieńcówułożonychnagrobie.
Zniebalałsiężar.
-Anajejgrobieaniołyniezapłaczą-zauważyłafilozoficznieHalinkaMikuła,
dyskretnieocierającpot
zczoła.Najbliżsiwspółpracownicyzmarłejstaliwgromadzie,zdalaodnotablii
obiektywówkamer.Wmiaręjaktłumyrzedły,przesuwalisiędoprzodu,by
złożyćnieboszczcenależneuszanowanie.Dopierotutaj,nacmentarzu,wpełni
dotarładoichświadomościcaławymowatragedii.Nawetmordercaprzeżegnał
sięnabożnieiuroniłłezkę,ulegającnastrojowichwili,gdyorkiestrazagrała
marszażałobnego.
*
PoniedziałekwmniemaniuLidiinosiłwszelkieznamionaferalnego.Dopieroco
pożegnałanarzeczonego,ajużzanosiłosięnanastępnerozstanie,tymrazemz
firmą.Porannytelefonodszefaniewróżyłnicdobrego.Zresztąniespodziewała
sięniczegoinnego.Eksperymentzdracenąokazałsięjednymwielkim
niewypałem.Mogłaoszukiwaćcałyświat,aleprzedsamąsobąpowinnabyć
szczera,dwóchpodejrzanychczydziesięciu,najednowychodzi.Poniosła
porażkę,całajejwiedza,zaangażowanieientuzjazmniezdałysięnanic.Szef
otrzymał
relacjęzpierwszejręki,pożałowałzpewnościązaufania,jakimobdarzył
niedoświadczonąpolicjantkę,każejejspakowaćmanatkiiwracać,skądprzyszła.
Wtejsytuacjipozostałojejtylkojednowyjście-odejśćzklasą,toznaczynie
rozpłakaćsięjakdzidziuśpostraciezabawki.
PrzedgabinetemszefaLidiapozbierałasiętrochę,zacisnęłazębyiodważnie
weszładosekretariatu.Sekretarkazajętaprzekładaniemdokumentówzwiększej
kupkinamniejszą,alboodwrotnie,obrzuciłająnieżyczliwymspojrzeniem.
-Szefczekanapaniąodgodziny!-poinformowałatonempełnymnagany.
Wzadymionympomieszczeniuobradowałokilkufacetów.
WejścieLidiinieprzerwałoożywionejdyskusji.Reszkagestemwskazał
dziewczyniemiejsceipółgłosemwydawałdyspozycjedwómwywiadowcom.
Halwasmrugnąłdoniejdyskretnie.
Podpucha?-zastanowiłasięLidia.Niemiałaczasunagłębszerozważania,bo
szefraczyłwreszciezaszczycićjąswojąuwagą.
-Odwaliłapanikawałroboty,resztazależyodwywiadowcówiodtejodrobiny
szczęścianiezbędnegownaszymzawodzie.
Lidiamilczałataktownie.Wypowiedzianesłowamogłyoznaczaćzarówno
pochwałę,jakisubtelnepodziękowaniezawspółpracę.
Radośćnaobliczuprzełożonegojeszczebardziejkomplikowałasytuację.Cieszy
się,żemniejużwięcejniezobaczy,czystałosięcoś,oczymniewiem?-myślała
wpopłochu.Naszczęścieniemusiaładługoczekaćnarozwiązaniezagadki.
Sytuacjawyglądałanastępująco.KomisarzHalwasjeszczewpiąteknadałbieg
sprawie.Zarządziłdokładneprześwietlenieżyciorysówobupodejrzanych,dzięki
czemujużwponiedziałekranonabiurkuszefaznalazłysięciekawemateriały.
-Jedenzpanówmiałwieledoukrycia,takdużo,żemógłzabić.
Jakpanimyśli,który?-zapytał.
-Smolarz!-wypaliłaLidiabezsekundyzastanowienia.
-Strzałwdziesiątkę-potwierdziłKarol.-Właściwiemieliśmydużoszczęścia,
policjant,doktórego
dotarliśmy,doskonalepamiętałsprawęsprzedlat.Naszszanownyprofesorma
bardzointeresującąprzeszłość.Mieszkał
kiedyśwmałymmiasteczkuniedalekoBydgoszczy.Czternaścielattemuzostał
oskarżony
0gwałt.Sprawęzatuszowano,pokrzywdzonapokilkudniachwycofałaskargę,
aleswądzostał.ProfesorwyjechałdoWrocławia,apokilkumiesiącachna
świeciepojawiłsięsyn.
Smolarzregularniepłacialimenty,alezpotomkiemnieutrzymujeżadnych
kontaktów.Mateżdrugiegonieślubnegosyna,czteroletniego.Tutajsytuacjajest
analogiczna,alimentyinicpozatym.Obiepaniekategorycznieodmówiły
udzieleniawyjaśnień,adoprofesoraodnosiłysięnieżyczliwie.Przyznaciechyba,
żetodziwne,żekobietyniechcąnawetrozmawiaćnatematojcaswoichdzieci?
Możewobuprzypadkachmamydoczynieniazgwałtem?Możepanprofesorjest
zwyczajnymzboczeńcem
imanasumieniuwięcejtakichgrzeszków?JeśliKarpińskadowiedziałasięo
tym,zapewneszantażowałakolegę,awtedy...
-Takiprzebiegwydarzeńwydajesiędośćprawdopodobny-
zgodziłsięReszka.-Facetmiałwieledostracenia.Utrataszacunkuśrodowiska,
możenawetwięzienie.Niestety,narazieoperujemywyłączniewsferze
domysłówiszczerychchęci:jakichkolwiekdowodówbrak-sprowadził
podwładnychnaziemię.-Wydałempolecenieścisłejobserwacjipodejrzanego.
Każdywkońcupopełniabłędy.Terazczujesiębezkarnie,przy-warowałkilka
dni,odczekał.Jeśliwtym,ocogopodej-rzewamy,jestodrobinaprawdy,to
wcześniejczypóźniejpójdziewmiasto,itobędziejegoostatnietango.
-Atendrugi,Zatopiec,teżdostaniejakiegośaniołastróża?-
wtrąciłaLidia.-Nadobrąsprawęniemożemywykluczyć,żeon...
-Niewidzętakiejpotrzeby.Naszemożliwościsąograniczone,zresztąnajakiej
podstawiemamygopodejrzewać.Statecznywdowiec,wybitnynaukowiec,aże
odludekigbur,tojużjegoprywatnasprawa.
Pokilkudniachzamętuidezorganizacjiuczelniaotrząsnęłasięzparaliżującego
bezwładuizaczęłapulsowaćwłaściwymjednostajnymrytmem.Poniedziałkowy
poraneknieprzyniósł
żadnychnowychniespodzianekiwszyscyodetchnęlizulgą.
Nawetpolicjazrezygnowałategodniazodwiedzin.
ProfesorSmolarzzwołałzebranieinakreśliłszczegółowyplanprac.Nowysprzęt
zalegałwpracowniachicośnależałoztymfantemzrobić.
-Tenbałaganniemożetrwaćwiecznie-moralizo-wałswoimzwyczajem,a
znudzonypersonelażrwałsiędodziałania.
Wszystkobyłolepszeodsłuchaniatokującegoprofesora.
-Ble,ble,ble-mruczałapodnosemAgatka.Zadaniewbrewpozoromnie
należałodołatwych.
Wytypowanepomieszczenieodlatpełniłorolęczegośpośredniegomiędzy
magazynemaskłademrupieci.Zbiegiemlat,opróczczęścizapasowych,
upychanotamwszystko,cosięmogłojeszczeprzydać.Przytrudnejsytuacji
finansowejpolskiejnaukiwyrzucanoniewiele.Czterdzieścilathistoriizalegało
pomieszczenieodpodłogiposufitiobecnepokoleniegenetyków
korzystałowyłączniezdwóchszafstojącychnajbliżejdrzwi.
Pousunięciupołamanychkrzeseł,kulawychstolikóworazsetekprzedmiotów
niewiadomegopochodzeniaizastosowania,uzyskanodostępdodawno
zapomnianychrewirów.Każdymetrpodłogicofałczasokilkalatidostarczał
nowychniezapomnianychwrażeń.
Znamaszczeniemsięgniętodonajstarszych,przezkilkadziesiątlatnieotwieranych
szaf.Muzealneeksponatybyłypokrytepokładamisfilcowanegokurzu,wolne
drobinywirowaływpowietrzu,tamującoddechidrażniącoczy.
-Musimydotrzećdookna-wykrztusiłaJola-inaczejnaswydusitazaraza.Teraz
wiem,dlaczegoniktwcześniejsiętutajniepchał
-dokończyłajużnakorytarzu.-Taarcheologiatoszalenieniebezpiecznanauka.
Dostępdooknablokowałocośniesprecyzowanego-podest,mównicaczymoże
podiumdlazwycięzców,zdanianatentematbyłypodzielone.Drewnianepudło
sporychrozmiarów,zdwomaschodkami,zarzuconestertąskołtunionychśmieci.
Napierwszymplaniepiętrzyłsięlasmetalowychwieszaków,oplątanychzwojami
wyblakłejzielonejmaterii.Wśrodekdośćstabilnejkonstrukcjiupchanorolki
brystolu,kłębkikablai...
szkieletkrowy,niecotylkowybrakowany.Dółzastawionopudłamiróżnej
wielkości,tworzącbryłębezpoczątkuikońca.
-Jaktougryźć?-zastanawiałasięgłośnoHalinka,patrzącbezradniena
doskonałytwórpoprzedników.-Najpierwchybatepudła,co?
-Samaniewiem-wtrąciłaAgatka.-Jakbypociąćszmaty,tomożechociażgóra
puści.
PrzysłuchującysięrozmowieAndrzejpowiedziałcośniepochlebnegonatemat
damskiejlogikiizdecydowanieruszył
wkierunkuprzeszkody.Odbiłsięlekko,zwdziękiem,iominął
schodki,celującwsamskrajskrzyni.
-Uważaj!-przeraźliwiezapiszczałaAgatka.Głosjejzdolnybył
strącićanioławlocie.Andrzejgibnąłsięlekko,zamachałrękami,niepotrafił
jednakprzezwyciężyćsiłyciążenia.Wylądowałwsamymśrodkuchłamu,z
trudemłapiącrównowagę.Odwróciłsiępowoli,spojrzałnaAgatkęwzrokiem
bazyliszkaiwysyczał:
-Nieróbtaknigdywięcej-nigdy!Nawetjeślistanęnagrzechotniku,minie
przeciwpiechotnej,spróchniałymmoście-
milcz!Twójgłoszabijarównieskutecznie,omałoniedostałemzawału.
Zezłościtupnąłnogąijakbyzapadłsiępodziemię.Procesowiznikania
towarzyszyłchrzęstłamanychdesek,łomotwalącychsiędekoracjiiprzeciągły
jękofiary.Czeluśćzamknęłasięzhukieminastałaprzerażającacisza.Tumany
kurzubezszelestnieosiadałynawierzchustosu,nieburzącpodniosłejatmosfery.Z
wnętrzakurhanuwystawałypożółkłekości,adołemwyciekałajakaśwyjątkowo
śmierdzącaciecz.
-Ratować!-ryknęłaniespodziewanieAgatka,agłosjejpobudził
dożycianietylkoekipęratunkową,aleiniedoszłąofiarę.Podzwałamiśmieci
cośnagleożyło,zawyłoupiornie,następniezaczęłosięmiotać,prychać,wierzgać
iwniebogłosywzywaćpomocy.Odzewbyłspontaniczny.
Wszyscyobecnirzucilisiędoprzodu,gołymirękamirwąc,szarpiąciodrzucając
nabokipogruchotanekawałkipodestu,kościipomniejszeprzedmioty.
-Mamnogę!-radośniezawyłEmil.-Cholera!Czemuontakwierzga?!
-Urwiesz,kretynie!-zaskomlałospoddesek.-Przestańciągnąć,idioto,odgóry
odkopuj.
-Nicmuniejest-zauważyłaHalinka.-Nawetwłasnypogrzebniezmieniłmu
charakteru.Gburemsięurodziłigburemumrze-
zauważyłauszczypliwie.
-Bezdusznasadystka!-zadudniłozgłębi.Zespółzaprzestałnachwilękopaniai
nasłuchiwał,
próbujączlokalizowaćposzkodowanego.Przestraszonanagłącisząofiara
zamilkłarównież.
-Hop,hop,odezwijsię!-ryknąłGrześilesiłwpłucachprostowwystającyz
rumowiskarulonbry-stolu.Efektprzeszedłjegonajśmielszeoczekiwania.
-Auuuu,mojeuszy!!!-odpowiedziałoztejsamejrury.WściekłyAndrzej
przeszedłsamegosiebie,zasypujączadziwionychsłuchaczystekiem
niewyszukanychobelg.
-Jestpodrugiejstronietejtubyizdajesię,żesłyszynasdoskonale-domyśliła
sięJola.-Andrzejku,nicsięniemartw,wrazieczegopodamyciwodę,tlen,a
nawetcośdojedzenia,leżspokojnieiczekajnaratunek.
Spodrumowiskawydobyłosięzgrzytaniezębamiiniewyraźnesłowo,któreprzy
odrobiniezłejwolimożnabyłozinterpretowaćjako„świnie".
Poodkopaniugłowydalszaakcjaratunkowaprzebiegałaowielesprawniej.
Tułówuwolnionobez
problemu,nogi,przygniecionemetalowymipoprzeczkami,sprawiłynieco
kłopotu,aleiztymdanosobieradę.
UniesionyprzezsześćparpomocnychrąkAndrzej,całyizdrowystanąło
własnychsiłach.Widokprzedstawiałniecodzienny:zakurzony,wposzarpanej
odzieży,bezprawegobuta;sypał
wokołobiałympyłem,azjegospodnikapałanapodłogęjakaśprzeraźliwie
cuchnącaciecz.
-Atoco?-zainteresowałasięniewinnieIza.
-Formalina,formalina!-krzyknął,niespodziewaniegłośno,zapytanyipognałna
korytarz.-Jesteścieświnie!-uzupełnił
wypowiedźjużzdaleka.
-Manamyślinaszwyglądczycośznaczniegorszego?-spytałaAgatka.
-Prawdopodobniebiedaczekprzeżyłszok,zachowajmysięjakludzieiw
najbliższymczasieniewracajmydotematu.Tabu.
Rzeczywiście,ratownicyniewieleodbiegaliwyglądemodofiary.
Zadaniewypełnializpełnymzaangażowaniem,nieżałujączdrowianiodzieży.
Akcjaprzeniosłasięzatemdotoalet,gdzieprzyszumiewodyplanowanodalsze
prace.
Wdamskiejtoalecierozmowyprzebiegałyspontanicznieinawesoło.Jeszczeraz
przeżywanocałezdarzenie,nieszczędzącbłyskotliwychkomentarzy.
-Cokolwiekbymówić-podsumowałaJola-Andrzejodwalił
kawałdobrejroboty.Zyskaliśmydostępdookna,awkawałkachtazawalidroga
niestanowiwiększegoproblemu.Wyniesiemywszystkoraz,dwa.
Wmęskiejtoalecie,zewzględunaobecnośćgłównegobohatera,panowaładosyć
napiętaatmosfera.Rozmowytoczyłysięwokół
przyszłości,skrzętnieomijającprzeszłośćiteraźniejszość.
Andrzejwziąłprysznic,nagołeciałowłożyłfartuchizgrobowąminązabrałsię
dopraniaodzieży.Wszelkiepróbynawiązaniadialoguucinałwzarodku.
-Spadajcie!-warczał,blokującdostępdoumywalki.Spodnieipodkoszulek
wywiesiłzaokno,slipypoosuszeniuręcznikiemwciągnąłnasiebie.Cisnąłdo
śmietnikarozmiękłąpaczkępapierosówiodezwałsięporazpierwszypoludzku:
-Dawaćfajki!-Zapalił,zadumałsięnadulotnościążyciainiespodziewanie
wyżaliłsięprzedświatem:-Wiecie,cojestwtymwszystkimnajgorsze?
Bezsilność!Żrącasubstancjalejesięczłowiekowinanajcenniejszeorganyinic
niemożnanatoporadzić!Bezradność!Bezwładkończynibandaidiotówidącana
ratunek!Icosięgapicie,zamknijcieterozdziawionepyskiidoroboty.Trutnie,
leniwehipopotamy,pasożytyludzkie!-zpasjąciskałepitetami,powoli
odzyskującdobryhumorizachwianąrównowagęducha.
Pousunięciukurzuzapomocąodkurzacza,mokrychszmatiinnychpomniejszych
wynalazków,przystąpionodoprzyjemniejszychczynności-penetracjiszaf.Jużpo
kilkuminutachdokonanokilkuepokowychodkryć.
-Cozakretynwepchnąłtucałkiemnowefiltry?-pytałaoburzonaHalinka.-No
proszę,menzurki,probówki,nawetnierozpakowane.
-Znalazłamszkiełkadomikroskopu!-piszczałaradośnieIza.-
O,rękawiczkijednorazowe,dwiepaczki.
Oprócznowiutkichrzeczywydobytonaświatłodzienneszereginnych:prawie
nowych,trochęzepsutychionieznanymprzeznaczeniu.Nadkażdymprzedmiotem
odbywałysiętargiizaciętedyskusje.
-Wywaltegotrupa-upierałsięGrześ-kiedyśpewnieniemieliczęści
zamiennych,terazjużczegośtakiegonieprodukują-
epokakamieniałupanego.
Napodłodzewyznaczonotrzykupki,naktóreskładanowyjętezszaffanty:
pierwszazawierałarzeczypotrzebne,drugaśmieci,trzecia-wszystkiepozostałe.
Trzecistosrósłniepokojącoiwłaśnienadnimtoczyłysięnajbardziejzażarte
spory.Przytakimsystemiepracywidokinazakończenieporządkóww
najbliższychdniachspadałydozera.Słabłyteżchęci.
Wkażdejszufladzieznajdowałysiękluczeróżnychrozmiarówinieznanego
pochodzenia.Potrzechgodzinachszperaniazebrałosiętegokilkagarści.
-Skądtylekluczy?-zdziwiłasięJola.-Odkądpamiętam,niewymienianotu
żadnychzamków.Ciekawe,czypasujądonaszychdrzwi?
-Tojaskoczęsprawdzić-zgłosiłsięEmilizprzyjemnościąopuściłzakurzone
wnętrze.Wróciłpokwadransie,niekryjączadowolenia.
-Czterypasują:małyjestodszafywkorytarzu,tenodpiwnicy,adwaoddrzwi
wejściowych.Corobimyzresztą,wywalamyczypodrzucićsąsiadom?
-Asprawdziłeś,czyktóryśniepasujedogabinetuKarpińskiej?-
rzuciłaAgatka.
Emilwykonałzwrotnapięcie.
-Zarazsprawdzę!-zawołałzgotowością.
-Stój,gdzielezieszkretynie!-brutalniepowstrzymałgoAndrzej.-Doresztywas
pogięło?!Naprawdęzależywam,żebyktóryśpasował?!Małowammłotka,to
jeszczekluczawamsięzachciewa?!
Tamiażdżącakrytykapodziałałanazespółtrzeźwiąco;bezsłowaprotestutrefny
towarzapakowanodoworkaiwnajwiększejtajemnicyusuniętozbudynku.
Następneznaleziskapodreperowałyniecozwarzonehumory.
Agatkawygrzebałakolekcjępodków,aJolastrusiejajo.
-Pamiętaciejajo?DostaliśmyjenasympozjumwPoznaniu,jakieśpięćlattemu.
Mówiłam,żebyzjeśćodrazu,awynie,bopamiątka.Ico,zmarnowałosię-
stwierdziłazżalem.
Emilnatychmiastzainteresowałsięjajem.Zakręciłnimpostole,potrząsnąłw
powietrzuiprzyłożyłnajbliżejsiedzącejHalincedoucha.
-Słyszysz,cośwśrodkugrzechocze,chybawyschło.Zamawiamsobiena
Wielkanoc,doświęcenia,alebędąjaja.Możeteżśmiałorobićzainstrument
muzyczny.
Uniósłjajonadgłowęipotrząsającnimmiarowo,przesuwałsiępopokoju
zgrabnienaśladująclatynoskiegotancerza.Przyostatnim„cza"jajkojakżywe
wystrzeliłowgórę,wykonałosaltowpowietrzuigwałtowniezaczęłoobniżać
parabolęlotu.
Pierwszykontaktzpodłożemprzetrwałoszczęśliwie,odbiłosięjak
piłeczka,podskoczyłoiopadłoponownie.Tymrazemostatecznie.Skorupapękła
natysiąckawałków,awnętrzetrysnęłożrącymgejzerem.Pomieszczeniezaczął
wypełniaćnieprzeciętnieśmierdzącygaz.
-Siedemlatnieszczęścia-skwitowałaJolaipierwszarunęławstronędrzwi.
Resztaposzławjejślady.Pokrótkiejszamotaniniewwąskimprzejściu,
pojedynczesztukimijałypółpiętrawostrympędzie,krzyczącostrzegawczo.
Zatrzymalisiędopieronapodwórku.Pokilkusekundachdogenetykówdołączyli
zdezo-rientowanipracownicyinnychkatedr.Ewakuacjaprzebiegłasprawnieibez
ofiarwludziach.
Agatkazachłanniełykałaświeżepowietrze,czekając,ażtętnopowrócido
właściwegorytmu.Ponastępnychkilkuminutachudałojejsięnawetzmusićlekko
przytrutymózgdodziałaniazgodniezprzeznaczeniem,tojestdomyśleniaoraz
wysnuwaniawniosków.
Wnioskiokazałysięniecoprzerażające:byłponiedziałek,późnepopołudnie,i
jeślimordercanależałdogrupy„seryjnych",stworzylimuwłaśnieznakomitepole
dodziałania.Drugitrupwisiałwpowietrzu,amożejużleżałgdzieśnapodłodze
wkałużykrwi!Wzdrygnęłasięnasamąmyślidyskretniespojrzaławokół.
Zgenetykówbrakowałosprawcycałegozamieszania-Emila-
orazprofesoraSmolarza,innezespołybyływkomplecie.
Liczenienienależałodotrudnych,napodwórzuobradowałytrzyodrębnegrupy,
przyczymdwieznichbardzonieprzychylnieodnosiłysiędogenetyków.
Śmierdzącejajowietrzałobardzopowoli,anieprzyjemnezapachypętałysięod
strychuażpopiwnice,
dezorganizującrobotęwszystkimbezwyjątku.Godzinypracyminęły
bezproduktywnieiwkońcunadszedłczaspowrotudodomu.
Przezcałydzieńnazbierałosięwielespraw,którenależałoomówićnaosobności.
AgatkazJoląudałysiędoparkuwceluwymianypoglądówiustaleniametody
działania.Znalezieniemordercystałosięproblemempalącym.Atmosferana
uczelnizaczęłarobićsięmęcząca.Wokółpracownikówkatedrygenetykizebrały
sięczarnechmury.Sprawazmłotkiemstałasiętajemnicąpoliszynela,apowstałe
plotkibrukałydobreimiękażdegozosobnaiwszystkichrazem.Znaczące
spojrzenia,złośliwedocinki,anawetjawnawrogośćtowarzyszyłyimoddnia
pogrzebu.Nadłuższąmetępracawtakichwarunkachbyłaniemożliwa.
-Pomyśl,cobędzie,jeślipolicjanigdyniezłapietegodrania?-
zapytałazdruzgotanaAgatka.-Mamyżyćipracowaćwatmosferzepotwornych
podejrzeń,wyrzucenipozanawiasspołeczeństwaakademickiego?Jesteśmy
wtórnymiofiaramitejstrasznejzbrodni.Tojużniejestzabawawdetektywów.
Musimygozłapać,żebyratowaćhonorcałejnaszejkatedry!-zakończyłazmocą.
-Głowędaję,żetoniktodnas!-zawołałaJola.-Bandadwulicowych
pawianów.Zobaczymy,copowiedzą,kiedypolicjaaresztujektóregośznich?!
Zmuszęich,żebyodszczekaliwszystkieoszczerstwa,itonakolanach.
-Zdajsię,mojadroga,napolicję,adokońcażyciabędzieszparadowaćz
piętnemmorderczyninaczole
-ucięłatenaiwnerozważaniaracjonalniemyślącaprzyjaciółka.-
Policjaodpoczątkukręcisięzawłasnymogonemimampoważneobawy,że
pozostanietakdokońca.
JolaprzyznałaAgatcerację.Mogłyliczyćwyłącznienasiebie.
Zmęczonewysiłkiemfizycznymzrezygnowałyzespaceruiodrazupowędrowały
wkierunkuprzytulnejławeczki.Pijakówwsąsiedztwieniebyło,mogływięc
rozmawiaćdowoli,bezzbędnychświadków.Losjednakniebyłdlanich
łaskawy.
Wszystkieławkiwzasięguwzrokuopatrzonokartkamiznapisem:„Uwaga!
Świeżomalowane".
-Notak,jaknieurokto...-skomentowałaJola.
-Człowiekowinogiwłażądosiedzenia,atuwszystkieławkipohoryzont
zapaskudzone.
Agatkazatrzymałasięijakzahipnotyzowanazaczęłasięwpatrywaćwzieloną
farbę...
-Wtedyteżmalowalinazielono-odezwałasiębezsensu.
Zatopiecmiałwłapachklucze,jestemtegocałkowiciepewna!-
oświadczyłaznienacka,wprowadzającwspólniczkęwniebotycznezdumienie.
-Tomusiałbyćon!
Oszalała?-przemknęłoJoliprzezgłowę.Ledwiesamazdołałasięodczepićod
ulubionegoobiektupodejrzeń,natychmiastpadłonaAgatkę.Epidemiajakaś?
-Tyjesteśrzeczywiścienienormalna,ajużnapewnoniekonsekwentna-
skwitowała.
Agatkanatychmiastwyprowadziłakoleżankęzbłędu-byłapoprostugenialna!
Przedniąjakżywaprzewinęłasięscenasprzedkilkumiesięcy.
Robotnicymalowaliławkiobokkatedry,takąsamązielonąfarbą.
ZbudynkuwybiegłaKarpińska,jakzwykleśpieszyłasięnawykłady.Stojącna
schodach,wydawałaostatniepoleceniabliźniaczkom,położyłakluczenaławce,
wyciągałaztorebkijakieśpapierydoskserowania.Potemsięgnęłapoodłożone
kluczei...rozpętałosiępiekło.Mokrafarba,obficienakładana,okleiłaklucze
dokumentnie.
WKarpińskąwstąpiłdiabeł,zfuriązaatakowałamalarzy,groziłaadministracji,
jadkapałjejzpyskainawetmimowolniświadkowienawszelkiwypadekzeszli
jejzdrogi.InaglejakspodziemiwyrósłZatopiec.Całkowiciedobrowolnie
zaproponowałwyczyszczeniekluczyizgrabniezażegnał
awanturę.Iwszystkotobezinteresownie!
-Słyszysz,comówię?Bezinteresownie!-ryknęłaAgatkaprostowuchoJoli,
skuteczniepobudzającjądożycia.-No,samapomyśl,facet,któryniepodałby
kropliwodyumierającemu,naglesamzadeklarowałpomoc.Itoprzytakiej
brudnejrobocie,botekluczebyłykompletnieoblepionezielonąmazią.Ona
nosiławszystkowjednympęku,służbowe,prywatne,wszystkiespiętetakim
misterniekutymbrelokiem.Odrazunasuwasiępytanie,coznimizrobił?
Wyczyścił,ico?Dorobiłiczekałnastosownąokazję?...
Poszczególneelementyukładankizaczęłydosiebiepasować.
Jolęzatkałoiprzezkilkaprzerażającodługichsekundmilczałyobie.
-Nodobra,okazjęrzeczywiściemiał-zgodziłasięJola.-Alenadalniemamy
motywu-zawszemusibyćmotyw!No,chybażewariat,wtedyniekoniecznie.
Powiedziećpolicji?
-Czyjawiem?-zastanowiłasięAgatka.-Naraziedysponujemywyłącznie
poszlakami.Niemamypewności,czyzabiłKarpińską,alezłatwościąmógł
zdobyćkluczedojejpokoju,inietylko.
Możehobbymatakie,brudneczyścić,lubipomagaćkobietomal-botylkotej
jednej.Wyprzesię,spłoszyifigęsiędowiemy.
Trzebasposobem,obserwować,śledzić,przeprowadzićwywiadśrodowiskowy-
zdecydowała.
Jolipomysłwyraźnieprzypadłdogustu,zawierałczynności,którymoddawałasię
amatorskoodlat.Lubiławiedzieć,terazmogłajeszczezdobytąwiedzę
wykorzystaćdladobraogółu.
-Zatopiec!-wymówiłatwardoiznienawiścią.-Odrazuwiedziałam,żetoon.
Kiedynamniepatrzył,czułamciarkiwkręgosłupieiwśrodkurobiłomisiętakie
dziwne„coś",nieprzyjemnetakie.-Będziemygośledzić?-ożywiłasięnagle.
Agatkamiałanawszystkogotowąodpowiedź.
-Popracy.Musimypoznaćjegorozkładdnia,nawyki,znajomych.Takierzeczy
bywajączasemszalenieprzydatne.-
Wygrzebałaztorebkinotesizapisałakilkapunktów.
-Możezamordujekogośnanaszychoczach?-rozmarzyłasięJola.
-Zgłupiałaś?!Zabićmożeibeznas.Namchodziobezkrwawełowy,każdanowa
ofiarabędzieporażkąnasząiwymiarusprawiedliwości.Niejestempewna,
czypolicjaniezamknienaswtedyzautrudnianieśledztwa.Jakieśryzykozawsze
istnieje.
Zamilkłynamoment.Wokolicypojawiłasięmatkazczworgiemupiornychdzieci
wróżnymwieku.
-Niedotykajcieławek,sąmokre.Noiproszę,maciecałełapkizielone.
Zostawciepieskawspokoju;niełamciegałęzi;Marynka,niejedztychkwiatków,
przedchwilązjadłaśpodwieczorek.-
Kobietawyraźnieniepanowałanadprzychówkiem,wołała,krzyczała,prosiła-
bezskutku.Kolorowesukieneczkiwskazywałynażeńskąpłećdiabląt.Małe
kobietki,zmęczonebieganiem,dlaodmianyzapragnęłyzawrzećbliższą
znajomośćznaszymibohaterkami,zmuszającjedosromotnejucieczki.
Konspiratorkizatrzymałysiędopierowtakzwanychciemnychrewirach,gdzie
spacerowiczomgrozilipijacy,zboczeńcyinarkomani.Natakieprzeszkodybyły
przygotowane.
-Wiesz-wyznałaJola-zastanawiamsię,czycóreczkatodobrypomysł?Ajuż
zaczęłamsięprzyzwyczajaćdotejmyśli.-
Westchnęłaciężko.
-Dobry,wszystkozależyodliczby,jednawamchybawystarczy?
Klucząctakpoalejkach,niepostrzeżeniedotarłydopunktuwyjścia.Na
uczelnianymdziedzińcunatknęłysięnadwóchfacetówwkombinezonach,
zajętychwykonywaniemskomplikowanychpomiarów.
*
SierżantKonopkozarządziłzwroto90°wceluoderwaniasięodprzeciwnika.
Natrętnaobecnośćdwóchkobiet,wniewiadomymcelukręcącychsiępookolicy,
zmuszałalipnychmierniczychdowzmożonychwysiłkówfizycznych.Minęła
właśniegodzinasiedemnastaiwywiadowcyzaczęlisięobawiać,że
obserwowanyobiektjakiścudemzdołałsięwymknąć.Zminącierpiętników
ciągalizasobąciężkisprzęt,modlącsięonatychmiastowyzachódsłońcaalbo
przynajmniejburzęzpiorunami.
Bezskutecznie.Słońcenadalświeciłojakwściekłe,adamyniepierwszejjuż
młodościzataczaływswejwędrówcecorazwęższekręgi,zakażdymnawrotem
zbliżającsiędoprzerażonychmężczyznwcelach-terazpolicjancizyskali
całkowitąpewność-
jednoznaczniepodrywczych.
Napróżnoodwracalisięplecamiizmienialimiejscapostojów.
Brakzachętyzestronypłciprzeciwnejnierobiłnapaniachnajmniejszego
wrażenia.
-Jajestemżonaty!-zdecydowanieoświadczyłsierżantiwymowniespojrzałna
podwładnego.
-Ajamamtowszystkow...nosie.Przyjaciółkinierozłączkizrobiłyostatnie
kółeczko.
Doomówieniapozostałajeszczejednapalącakwestia.
-Śledzićdraniazaczniemyodjutra,zarazpopracy-
zadecydowałaAgatka.-Musimyustalićdyżury.Daszradęwyrwaćsięzdomu
późnymwieczorem?
-Cośwymyślę,aty?
-Jamamwolnąrękę,mążzabrałchłopcówdoteściów,wrazieczegomogę
wziąćnocnedyżury.Jakmyślisz,coZatopiecrobiwnocy?
-Śpi-skwitowałaJola.-Niemożemyprzesadzaćztąinwigilacją,doranapod
jegochatąwarowaćnie
zamierzam,najwyżejdopółnocy.Potemniechsobierobi,cochce.
Wstępnieustaliłygrafiknatrzydni.PierwszazmianaprzypadłaAgatce.
Itakniezależnieodsiebiedwieekipydochodzeniowerozpoczęłyinwigilację
podejrzanych,niewchodzącsobiewparadę.Obiektyzostałyrozdzielone
sprawiedliwie,jedenpodejrzanynagrupę.
Nagłeodejściekobietpolicjanciprzyjęlizwyraźnąulgą.Pięćminutpóźniejna
schodachpojawiłsiępodejrzany-profesorMarianSmolarz.Zadaniezostało
wykonane.Obserwacjęprzejęłaekipanr2.
*
KomisarzKarolHalwaspozostawałzwywiadowcamiwstałymkontakcie
telefonicznym.
-PodejrzanywysiadłzsamochoduiwszedłdoknajpyPodPingwinem,totaka
miejscowamordownia-odebrałmeldunek.
Dwadzieściaminutpóźniejnastępnytelefon.
-Szefie,facetwypiłdwapiwazwkładkąiusiadłzakółkiem.Niewiem,ileto
będziepromili,alenapewnozadużo.
-Zdejmujemygozaprowadzeniepopijanemu?
-Nie,biorętonawłasnąodpowiedzialność-podjąłdecyzjęKarol.-Jedźcie
dyskretniezanim.Interweniowaćwyłączniewostateczności.
Profesorbezproblemówdojechałdodomuizniknąłwciemnymwnętrzu
kamienicy,skazującpolicjantównakilkagodzinbezczynności.Ponowniepojawił
siędopieroozmierzchu,wtowarzystwienieprzeciętnieotyłegojamnika.
Panipiesruszylinawieczornyspacer,zanimikrokwkrokpodążalipolicyjni
wywiadowcy.Dziwnybyłtospacer.
Marszruta,rozpoczętawpobliskimparku,zakończyłasięwokolicachrynku.
Profesordośćdługopętałsiępowąskichuliczkach,zaczepiającstojącetui
ówdziemłodekobiety.W
końcuprzyjednejzatrzymałsięnadłużej,poszeptalichwilęirozeszlisięw
zgodzie.
Śmiertelniezmęczonyjamnikrozkraczyłsięnaśrodkuchodnika,odmawiając
dalszejwspółpracy.Troskliwypanwziąłgonaręceidodomuwrócili
tramwajem.TaksięzakończyłpracowitydzieńprofesoraSmolarza.
Jolawróciładodomumocnopóźnymwieczoremiodrazuprzystąpiładoszturmu
owychodne.Sprawędrugiegodzieckaodłożyłanabardziejstosownąchwilę.
-Mamystraszniedużopracy-jęknęła,ciężkopadającnakanapę.
-Nowelaboratoriumijeszczetewykoty.
Mążwyjrzałzzagazetyiżywozainteresowałsięszczegółamipracyżony.
-Jakiekoty?Czymwysiętamwogólezajmujecie?Idlaczegopogodzinach,
płacąwamchociażzato?Zresztą,cotozapieniądze,śmiechuwarte-zaczął
swojąulubionąśpiewkę.
-Niekoty,tylkowykoty-sprostowałazimnoigrzecznie.
Okropnienielubiła,kiedyniedocenianojejpracy.Zwyklereagowaławtakich
sytuacjachbardziejżywiołowo,tymrazemmocnotrzymałasięwryzach.-Nocne
wykotykrólików-
uzupełniła.
-Czyoneniemogątegorobićsameiwdzień?Idlaczegoakuratty,innisięna
pewnowykręcili,co?-dochodziłmąż."
Jolaitymrazemniepodjęłarękawicy.
-BędziemypracowaćzAgatąCyryl,tobardzoważnedoświadczenieijestem
dumna,żemniedoniegowyznaczono.
-Takieważne,ajakośnigdyotymniewspominałaś-zauważył
Pawełpodejrzliwie.
-Botynigdyniesłuchasz,cojamówię!Licząsiętylkotwojebudowy,dostawcyi
kontrahenci.Mojakarierawcalecięnieobchodzi,nicanic!-rzuciłazwyrzutem.
-Jesteśwdomugościem,dzieckoprawiezapomniało,jakwyglądatatuś,i
uważasz,żetojestwporządku.Amnierozliczaszzkażdejminuty.Tojawna
dyskryminacja.
PotymwstępieJolarzuciłakontrolnespojrzeniewkierunkumałżonkaiz
zadowoleniemstwierdziła,żemiękniejakwosk.
Natychmiastporzuciłanapastliwyton,przybierającpozębezbronnejkobietki
opuszczonejprzezcałyświat.Tametodadotychczasnigdyniezawiodła.Jak
jeszczetrochępojęczę,możezdołamsięwyrwaćnawetnacałąnoc-
kombinowała.
MążJoli,człowiekznaturyłagodnyiugodowy,zkażdejawanturywycofywałsię
rakiem,coznacznieułatwiałopożyciezwybuchowąpołowicą.Zonieufał
bezgranicznieiniemiałnicprzeciwkojejzawodowymambicjom.Odczasudo
czasupotrzebowałtylkolekkiegodopingu.Jakoprzedsiębiorcabudowlany
niewieleznałsięnazwierzętach,aledlaświętegospokojugotówbyłuwierzyć
nawetwlatającewielbłądy.Nocnewykotykrólikówpotrafiłsobieodbiedy
wyobrazić.Oszczegóływolałnarazieniepytać.Niezadał
takżekilkuinnych,cisnącychmusięnaustapytań:jakdługotopotrwa,conato
mążtejAgatyiktobędziegotowałobiady?
Odpowiedzinatepytaniaudzieliłosamożycie.
*
Dwajwywiadowcy,udającypracownikówpogotowiagazowego,zainstalowali
sięnadziedzińcuuczelnikilkaminutprzedgodzinąósmą.Symulowaliprace
ziemneileniwierozglądalisiępookolicy.Przeznastępnychkilkagodzinmielitu
prowadzićdyskretnąobserwację.Naraziewszystkoprzebiegałowedługplanu.
Zielonyopelzaparkowałwłaśniewpobliżu,wysiadłzniegoniepozornystarszy
paniskierowałsiędobudynku.
-Obiektzostałprzejęty-zameldowałsierżantLenik.-Jedynka,możeszwracać
dobazy.
-Dzięki,zrozumiałem,bawciesiędobrze.Rzeczywiście,bawilisięjaknigdy.
Ekipagazowa
wtymodizolowanymzakątkunatychmiastwzbudziłazainteresowanie
pracownikówuczelni.Coruszpodchodziłktośzzapytaniemorodzajiskalę
awarii.NatakiejLegnickiejmoglistaćsobiecałydzieńipieszkulawąnogąby
sięniezainteresował,atuodrazucałezbiegowisko.
Klnącnaczymświatstoi,odwalalibrudnąrobotęizastanawialisię,jakiidiota
wymyśliłtakbeznadziejnykamuflaż.Wtopilisięwplenerniczymkataryniarzz
małpkąwkonduktpogrzebowy.
Poddaniciągłejpresjiotoczenia,wyrylinatrawnikusporychrozmiarówdziurę,
omijającnaszczęściewszelkieinstalacje.
Olbrzymimnakłademsiłwydobylizziemisporychrozmiarówgłaz,następnie
przystąpilidojegosystematycznegokruszenia.
Uzyskanekruszywowsypalinadnozagłębienia,poczymrozpoczęlirekultywację
terenu.
Minęławłaśniegodzinadziesiąta.
Podejrzanyzłośliwienieopuszczałmiejscapracy,wzwiązkuzczymnależało
wymyślićpretekstdlapozostaniawwyznaczonymterenie.
-Kopiemydrugidół-zarządziłsierżantlekkozałamującymsięgłosemi
zamaszystymruchemotarłpotzczoła.Nowyodcinekwykopówwyznaczył
kilkanaściemetrówdalej,podosłonązbawczegocienia.
Towarzyszmilczącokiwnąłgłową,splunąłpodnogiibezszemraniachwyciłza
łopatę.
Zmianafronturobótzostałazauważonanatychmiastzokienbudynkuijużwkilka
sekundpóźniejpojawilisiępierwsigapie.
Wgłosachbrzmiałaciekawośćpomieszanazobawą,pytanoomożliwość
zagrożeniawybuchemiewentualnenastępstwaeksplozji.
-Ależproszępaństwa,naprawdęniemanajmniejszychpodstawdoniepokoju-
uspokajałdelegacjęfałszywypracownikgazowni.
-Wymieniliśmyzawór,aterazprzeprowadzamypracekonserwacyjne,tak
przyokazji.Pocomamyjeździćdwarazy?Wszystkojestwnajlepszymporządku
-zapewniałgorliwie.
Odejściegapiówprzyjąłznieukrywanąulgą.Wścibstwopersonelunaukowego
jużterazdałoobuwywiadowcomnieźlewkośćizastanawialisiępółgłosem,jak
przetrwaćwtychekstremalnychwarunkachdogodzinyszesnastej.
Korzystajączzamieszania,tajemniczajednostkaspuszczałapowietrzezkół
peugeotanależącegodoMarianaZatopca.
Nienawykładodziałalnościdestrukcyjnej,męczyłasięstrasznie,alezawzięcie
realizowaławyznaczonycel.Zdrugimkołemporadziłasobieznacznielepiej,ina
tympoprzestała.Wycofałasięniezauważonaisprawniewtopiławotoczenie.
Gilotynkaobiecywałasobiewieleporandcezprzystojnymkomisarzeminie
zawiodłasięwkalkulacjach.Bawiłasięświetnie,aponadtobezboleśniezdobyła
materiałdosensacyjnegoartykułu.
Karolek,zajętyukrywaniemeksperymentuzdraceną,winnychsprawachsypał
bezwstydnie.Zaprosiłdziewczynędokawiarniiprzylampcekoniakuzabawiałją
anegdotkamizżyciapolicji.
Rozmowatoczyłasięwartkoinawetsięniezorientował,kiedyzahaczyłao
najnowsześledztwo.Powiedziałmożeconiecozadużo,alewybrnąłzopresjiz
twarzą,wkrytycznejchwiliżartobliwiezasłaniającsiętajemnicąśledztwa.
Wkonfrontacjizwyrafinowanąprzeciwniczkąniemiałjednakżadnychszans.W
takichmomentachKasiazręczniezmieniałatematidocieraładocelu
okrężnądrogą.Czasamizastanawiałasię,dlaczegoludzietakniechętniemówią
prawdę,iznalazłanatopytaniesetkiodpowiedzi.Każdyprzypadekbyłinnyi
wymagał
indywidualnegopodejścia.Nauczyłasiębezbłędnieklasyfikowaćrozmówców,
pływaćwmętnejwodzieiczytaćmiędzywierszami.Osiągałasukcesy
zawodowe,ponieważwysnuwałatrafnewnioski,nawetjeślinieotrzymywała
konkretnychodpowiedzi.
WpółgodzinyzdobyławięcejdanychosprawieKarpińskiej,niżpozostali
dziennikarzerazemwzięci-wtydzień.Wiedzyszokującejifascynującej.
Gilotynkaniezwykłamarnowaćdarówlosu.Jednympociągnięciempióra
obnażyłaprawdziweobliczezmarłej.Niepoprzestałanazrzuceniupomnikaz
piedestału.ZamiastwaleizasłużonychumieściłaKarpińskąwgalerii
przestępców.Pisałanagąprawdę,nieoglądającsięnanicinanikogo.
Publikacjeprasybrukowejrzadkokiedywzbudzałytyleitakróżnorodnych
emocji.Artykuł,któryukazałsięwewtorek,nadługopozostałwpamięci
czytelników.Gilotynceudałosięjednychoburzyć,drugichzaszokować,trzecich
przestraszyć.Doostatniejgrupynależałyniedawneofiaryszantażu.Zaledwieod
tygodniaspalispokojnie,pewni,żeKarpińskazabrałatajemnicedogrobu,atu
nagledowiedzielisięoistnieniupamiętnika!
Zielonynotes-produktwyobraźniautorkiartykułu-którymiał
sięstaćjęzyczkiemuwagiipunktemwyjściadonastępnychpublikacji,
niespodziewaniezapoczątkowałseriętragicznychwydarzeń.
*
Człowiek,którymiałdostracenianajwięcej,dowiedziałsięostatni.Widział
oczywiściepodawanezrąkdorąkczasopismo,słyszałkomentarze,aleswoim
zwyczajemwolałstaćzboku.Z
zasłyszanychfragmentówrozmówzdołałodgadnąćtreśćartykułu.
Nareszciektośnapisałcałąprawdęotejpodstępnejharpii,pomyślał.Poczuł
nawetpewnąsatysfakcję.Usunąłztegopadołukrwiożerczegopasożyta,
wyświadczającspołeczeństwuprzysługę.Pogardliwymspojrzeniemobrzucił
rozgorączkowanądyskusjągromadkę.Bandahipokrytów.Niemalżałował,że
ochronnympłaszczykiemokryłnietylkosiebie,alerównieżcałestadorozmaitych
kreatur.No,alenatonicjużniemógłporadzić.
Naporzuconyegzemplarzgazetynatknąłsięprzypadkiemwpalarniidyskretnie
ukryłgowkieszenifartucha.Wzaciszuwłasnegogabinetuspokojniezająłsię
lekturą.Nakamiennejzwykletwarzykolejnoodmalowałysięzdziwienie,
niedowierzanieiwściekłość.
Jednymruchemprzedramieniazmiótłzestołuwszystkieszpargałyinerwowym
krokiemzacząłsięprzechadzaćpopokoju.
Pamiętnik,jakmogłemotymniepomyśleć?Tawariatkazapisywałaprzecież
wszystko.Tejejkalendarzyki,notesiki,listyidiabliwiedzącojeszcze.Trzeba
byłozadbaćowyczyszczenietyłów.Równiedobrzemogłemzostawićwizytówkę
namiejscuzbrodni-wściekałsięnasamegosiebie.Tojużdruginiewybaczalny
błąd,najpierwmłotek,aterazto.
Naszczęściepolicjateżniczegonieznalazła.Jeszczenieznalazła!Czasdziałał
najegoniekorzyść-zda-
wałsobieztegodoskonalesprawę.Sprawamłotkawciążniedawałamuspokoju,
niepowinienbyłgozabieraćzmiejscazbrodni.Przekombinowałiomałonie
wpadł.Takiesąskutkiimprowizacji.Aleprzecieżniemógłzaprzepaścićtakiej
okazji.
Porazkolejnywróciłmyślamidotamtegodnia.Karpińskasamasięprosiłao
śmierć.Zachichotałnerwowo.Wyrokśmierciwydał
jużdawno,opracowałmetodęiczekałtylkonastosownymoment.Idoczekałsię!
Owszystkimzadecydowałwłaściwieprzypadek.Cudownyzbiegokoliczności.A
taksięzżymał,kiedyKarpińskakilkadniwcześniejpoprosiłagoozawieszenie
naścianiegabloty.Miałdośćrolichłopcanaposyłki.Odkładał
sprawęzdnianadzień,ażprawiezapomniał,kiedywidokmłotka
przekazywanegozrękidorękiprzypomniałmuoprzykrymobowiązku.To
popsułomuostatecznieitakzwarzonyhumor.
Olśnienieprzyszłonagle-dlaczegoniedziś,zapytałsamsiebie.
Wpobliżuniebyłożywegoducha.Jedenrzutokanatrawnikipodjąłostateczną
decyzję.Szybkimkrokiemskierowałsięwstronęsamochodu.Otworzyłbagażnik,
wyjąłzeschowkarękawiczkiitekturowątubęznożemkuchennym.Wszystko
fabrycznienowe,seryjneiżadnymdetalemniewskazującenawłaściciela.
Starannienałożyłrękawiczkiidyskretnierozejrzał
sięwokoło.Naraziewszystkograło.Ruszyłwstronęwejściadobudynku.W
połowiedrogizboczyłnatrawnikipłynnymruchemzłowiłmłotek.Ukryłgo
natychmiastwfuterale.Naschodachniespotkałżywegoducha,wszystkoszło
wedługplanu.
Zresztąnarazienieryzykowałniczego,jeszczemógłsięwycofać.Dopokoju
Karpińskiejwszedłbezpukania,oznajmił
celprzybyciaispokojniewyjąłzukrycianarzędziazbrodni.
Niespodziewałasięniczego!Apowinna-ktomieczemwojuje,tenodmiecza
ginie.Odwróciłasięplecamidomordercyiupierścienionądłoniąwskazała
miejscenaścianie.
Uderzył.Osunęłasięnapodłogęprawiebezjęku.Spokojniedokończyłdziełai
badawczymspojrzeniemobrzuciłgabinet.Niezamierzałzostawiaćżadnych
śladów.Tomusiałabyćzbrodniadoskonała.Pokrótkimzastanowieniu
postanowiłusunąćzpolawidzeniamłotek,którymiałzbytwielecech
szczególnych.Itobyłbłąd-niewybaczalnybłąd.Terazwidziałtozcałą
jasnością,wtedyzgubiłygoemocje.
Trefnenarzędzieukryłwtubieinakilkanaściesekundprzylgnął
uchemdodrzwi.Cisza.Wymknąłsięnakorytarziprzygotowanymkluczem
zamknąłdrzwi.Todawałomukilkagodzinnazatarciewszelkichśladów.Usunąć
fartuch,rękawiczkiioczywiściepozbyćsięmłotka.Tak,potrzebowałczasu.
Zrobiłdwakrokiwkierunkuschodówiwtedyusłyszał,żektośnadchodzizdołu.
Wtymsamymmomenciezacząłsięteżruchnagórze.Wycofałsięszybkow
najdalszyzakamarekkorytarza.
Narzędziezbrodnizaczęłomunagleprzepalaćkieszeń.Błyska-wicznadecyzjai
metalowyprzedmiotwylądowałwschowku.
Powinienbyłzostawićgowgabinecie...tyleodcisków,takwielupotencjalnych
morderców-natłokmyśliniemalrozsadzałmuczaszkę.Nascho-
dachponowniezapadłacisza.Wepchnąłzmiętypokrowieczakoszulęi
niezauważonyprzeznikogowróciłdosiebie.
Trzaskmiażdżonegoplastikuprzywróciłgodorzeczywistości.
Wyrzuciłdokubłaresztkidługopisuizpedantycznądokładnościąpoukładał
wszystkozpowrotemnabiurku.Nigdywięcejżadnejimprowizacji.
Strzepnąłzubranianiewidzialnedrobiny.Jakzwyklemiałnasobiebrązowy
garnituriskórzanesandały.Jużdawnotemuprzestałsięprzejmowaćmodą,
stawiającnawygodęiużyteczność.Miałzatowielesłabostek,którestarannie
ukrywał
przedświatem.Ludziewidzątylkoto,cochcąwidzieć-itakłatwonimi
manipulować.
Usiadłwygodnieijeszczerazprzeczytałbulwersującytekst.
Tymrazemnazimno,słowoposłowie,starannienotującwpamięci
najważniejszefragmenty.
„Zzeznańświadkówwynika,żedenatkawichobecnościczęstoposługiwałasię
zielonymnotesem-pamiętnikiem"...
„Dotychczaspolicjinieudałosiętrafićnaśladpamiętnika.Czyzostałonzabrany
przezmordercę?"-zastanawiałasięautorka.
Nakoniecapeldoczytelnikówopomocwodnalezieniunotesu,którybyćmoże
przyczynisiędoschwytaniazbrodniarza.
Odetchnąłzulgą.Sameprzypuszczenia,żadnychkonkretów.
PoczułwdzięcznośćdotejKatarzynySiekierskiej,ostrzegłagowostatniej
chwili.Wyścigtrwałnadal.Celpostawiłsobiejasny-
zniszczyćdowód,zanimdotrzedoniegopolicja.Machinalniewyjąłzszuflady
zapalniczkę.Patrzyłwpłomień,tenwidokzawszegorelaksował.Wszystkiesiły
skupiłnaopra-
cowaniuprzestępstwadoskonałego.Osukcesielubklęscezwykledecydowały
szczegóły.Tymrazemniemógłsobiepozwolićnanajmniejszynawetbłąd.
Stawkąbyłożycie.
*
Natrzecimpiętrzekipiałojakwmrowisku.Genetycy,pozbawieniświatłego
nadzoruprzełożonych,nie-śpieszniekontynuowalipraceporządkowe.Potmieszał
sięzkurzem,upał
odbierałresztkioptymizmu,leczmimotojakimścudemposuwalisiędoprzodu.
Nowelaboratoriumrodziłosięwbólach,przywtórzeciężkichwestchnieńibez
pieśninaustach.
Pracowaliramięwramię,zwalającnaEmilawszystkienajgorszeczynności,z
wynoszeniemśmieciwłącznie.Młodydoktorantpoddawałsięlosowibez
szemrania,wierzącoptymistycznie,żewkońcumuprzecieżwybaczą.W
powietrzuunosiłosiędelikatnewspomnieniestrusiegojaja.
Dziewczynywmilczeniuporządkowałyszafy,aGrześzAndrzejemsegregowali
śmieci.
-Chemikaliatrzebagdzieśoddać,jutrodowiemsięgdzie-
zaofiarowałsięAndrzej.-Atepreparatywywalamyodrazu.-
Skrzywiłsię,ładująccieknąceopakowaniadokartonu.
Wczorajszywypadekzpodestemmocnonadwerężyłwiekoweeksponatyw
formalinie,częśćwyciekłaodrazu,resztaulatniałasięsukcesywnie,rozsiewając
dokołatrudnądowytrzymaniawoń.-Notohulajdośmietnika!-zawołałdo
Emila.-Co?!
Śmierdzi?Typrzecieżlubisznietypoweperfumy-dociął
bezlitośnie.
ObjuczonywoniejącymładunkiemEmilkursowałtamizpowrotem,
rozprowadzającpodejrzanearomatypocałymgmachu.
BogusiaStasiakwracaławłaśnieztoalety,kiedywyczułanakorytarzu
niepokojący,drażniącynozdrzazapach.Zatrzymałasię,powęszyładokładnieji
zaniepokoiłasięniecobardziej.
Obecnośćekipygazowejnasunęłajejjedynemożliwewytłumaczenie-wbudynku
ulatniasięgaz!
-Gaz,gazsięulatnia!!!-ryknęłastrasznymgłosem,mobilizującnajbliższych
współpracownikówdonatychmiastowejewakuacji.
Ryzykującżycie,zatrzymałasiępiętroniżej.-Gazsięulatnia!
Uciekajcienapodwórze!-obwieściłagroźnąnowinęidlawzmocnieniaefektów
akustycznychwaliłapięściamiwkażdenapotkanedrzwi.
Wdwieminutypóźniejbudynekświeciłpustkamioddrugiegopiętrawdół.W
zamieszaniujakośniktniepomyślałogenetykach.Pracowalisobiespokojnie,
zagłuszającwłasnymhałasemdźwiękidochodzącezzewnątrz.
Rozgorączkowanytłumekbiegiemruszyłwkierunkudomniemanychpracowników
gazowni.Inimzaskoczenistróżeprawazdołaliprzyjąćpozycjęobronną,zostali
osaczeni,obezwładnieniiuprowadzeniwniewiadomymkierunku.Z
kilkunastugardełjednocześniepłynęłysłowaskargi,groźbyiżądania
natychmiastowejinterwencji.Falarąkprzeniosładwaszamoczącesięciałapo
schodach,przepchnęłaprzezwąskiedrzwiiporzuciłanaparterze.Policjanci
usłyszelizaplecamigłuchestuknięciedrzwiichrzęstoddalającychsiękroków.
-Coto,docholery,było?!-pierwszyodzyskałgłosmłodszyzmężczyzn.-Oco
tymwszystkimludziomchodzi?-zastanawiał
sięgłośno.
SierżantLenikmyślałpocichu,aleznacznieszybciej.Pogłębszymzastanowieniu
słowa„gaz"i„wybuch"nabrałygroźnegoznaczenia,ito,copodejrzewał,bardzo
musięniespodobało.Niuchnąłwielkimnochaleminabrałpewności-wbudynku
rzeczywiścieulatniałsięgaz!Uznałzastosownepoinformowaćoodkryciu
kolegę.Dalszepozostawaniewzagrożonejwybuchemstrefieniemiałosensu.
Żadenznichniepotrafiłodróżnićrurgazowychodwodociągowych,ponadtoobaj
paniczniebalisięgazu...
-Spadamy!-sierżantdałsygnałdoodwrotu.Nasztywnychnogachpodeszlido
drzwiirozejrzelisiędyskretniewposzukiwaniuniedawnychprześladowców.
Zbitaludzkagromadkastałakilkadziesiątmetrówdalej.
-Proszępozostaćnamiejscu!-krzyknąłwichkierunkupolicjant.
-Idziemyzakręcićgłównyzwór-wyjaśniłpowódrejterady.
Poudanymwstępie,niedbającjużożadnepozory,pognalizgodniewstronę
betonowegośmietnika.Tutajdopiero,ukryciprzedokiemgapiów,rozpoczęli
gorączkowąnaradę.Sytuacjabyłapoważna,niesłychanieskomplikowanaipod
każdymwzględemprzerastałaichdotychczasowedoświadczenia.Z
jednejstronygroziłaimdekonspiracja,zdrugiej,byćmoże,zagrożonebyło
ludzkieżycie.
-Niemacosięzastanawiać-odezwałsięposterunkowyMiłek.-
Dzwońdogazowni.-Niechcęmieć
nasumieniutychludzi,kiedytowszystkowyleciwpowietrze.
Cholera,całyczasmyślę,czyprzytymkopaniunierozwaliliśmyjakiegoś
przewodu.
-Bzdura-zaoponowałLenikmocnoniepewnymgłosem.-
Wtedybyśmierdziałotu,nietam-argumentował.
-Tuteżśmierdzi,nawetmocniejniżtam-zauważył
posterunkowyiwiedzionyciekawościązniknąłzabetonowymmurkiem.Wyszedł
stamtądpominuciewwyśmienitymhumorze.
-Formalina,jakbabciękocham,formalina!-piałzradościibrudnymkułakiem
ocierałcieknącełzy.-Odkryłemgłówneźródłogazu.-Zademonstrował
przełożonemuznalezisko.-
Preparatybiologiczne,niechskonam,pewnieprzeterminowane.Iotobyłotyle
krzyku!Alewalitapadlinanieziemsko!
-Dobrarobota,Grzesiu.Maszumniepiwoalboicośmocniejszego-obiecał
sierżant,zadowolony,żetanimkosztemuratujereputację.-Aterazidźiprzekaż
tympanikarzomdobrąnowinę.
Ledwomłodywywiadowcazdążyłpoinformowaćzgromadzonychoprzyczynie
zamieszania,naschodachpojawił
sięEmil.Pogwizdującradośnie,niósłwobjęciachogromnysłójz
niezidentyfikowanązawartością.Cieczwnaczyniufalowaławściekle,a
ulatniającysięaromatprzekonałostatnichniedo-wiarków.
Nieświadomwywołanegozamieszaniadoktorantprzedefilował
przedtłumem,skupiająccałąuwagęnakruchymładunku.
Dopierowdrodzepowrotnejzauważyłdziwnezbiegowisko.
Kilkanaścieparoczu
wpatrywałosięwniegogroźnie,karcąco,lodowatoinienawistnie.
-Cosięsta...-próbowałspytać,aleniezdążył.Najegoniewinnągłowęposypał
sięgradstraszliwychoskarżeń.Nieczekającnarozwójsytuacji,podałtyłyi
przeskakującpoczterystopnienaraz,dostałsięnagóręwrekordowymtempie.
-Onimyślą,żetomy!-poinformowałwspółpracowników.-
Wszystkomy!Karpińską,smródiwogólewszystkiezbrodnie...-
wyrzucałzsiebiejakzkatapulty.
-Oczymtymówisz?-przerwałatendziwnymonologAgatka.-
Stałosięcoś?
-Niewieminiepójdęsiępytać!Nawetmnieotonieproście.
Mamdość,wszystkiegomamdość!Rozumiecie?!Onitamstojąwszyscyna
dworzeizłorzeczą.Rzucilisięnamniezupełniebezpowodu.Jaknaszlinczują,to
sięprzestaniecietakgłupiouśmiechać!-warknąłzurazą.-Niktnietraktujemnie
poważnie.
Naiwnebarankiprzeznaczonenarzeź!-dodałrozżalonyiusunął
siędoswojegokąta.
-Czyktośzrozumiał,oczymonbredzi?-zapytałaHalinka.Niedoczekawszysię
odpowiedzi,postanowiłaosobiściewyjaśnićzagadkę.
Wróciłazpałającątwarząimordemwoczach.Tyluoszczerstw,skierowanych
podwłasnymadresem,niesłyszałanigdywżyciu.
-Emilmiałrację,kompletnieimodbiło!-powiedziała.
Napośpieszniezwołanejnaradzieopracowanostrategięprzetrwania.
Najważniejszypunktgłosił:
ograniczyćdziałaniazaczepnedominimum,toznaczyśmiecipakowaćwfoliowe
worki,nietupaćnaschodachoraznaczasnieokreślonyzaprzestaćwizyt
towarzyskich.
Napytanie,jakdługomatrwaćtendziwnystanzawieszenia,niepotrafił
odpowiedziećnikt.Możekilkadni,amożeznacznie,znaczniedłużej.Wariant
pesymistycznyoscylowałwokół
średniejdługościżycialudzkiego.
Agatkaniezamierzałaczekaćtakdługo.Wogóleczekanienacokolwieknie
leżałowjejnaturze.Wolaładziałać.Należałoznaleźćmordercę,nimwojna
domowarozpoczniesięnadobre.
Gromadanazewnątrzpieniłasięburzliwie,syczałaiwrzała.Poczym
osiągnąwszypunktkrytyczny,naglestraciłanaimpecie,oklapłaisflaczała.
Jednostkiawanturniczerozeszłysiędoprzerwanychzajęć.Pozorniewszystko
wróciłodonormy,aletylkopozornie.Pozostałżaliwzajemnanieufność.
Wywiadowcypolicyjnidoczekalisięzmienników.
Wykończonychfizyczniegazownikówzastąpiłaekipamalarska.
Pomniprzestrógpoprzednikówzainstalowalisięwokolicachbramywjazdowej,
zdalaodwścibskichoczu.
Wokółpanowałasennawakacyjnaatmosfera.Ruchnapodwórzupraktycznie
ustał.Policjancirozłożylisprzętileniwiesymulowalidziałalnośćzawodową.
Kilkaminutpopiętnastejdrzwiwejścioweuchyliłysiębezszelestnieiprzez
szparęwyjrzałaczarnaszo-
pawłosów,spodktórejbystreoczypenetrowałyokolicę.
Oględzinywypadłypomyślnie,ośmielonaAgatkawyszłanazewnątrzipodążyła
wkierunkuparkingu.Obejrzałasamochodyiuspokojonawróciłanagórę.Dwa
lewekołapeugeotanadalsiedziały,prawdopodobieństwo,żeZatopiecodjedzie
niezauważony,byłorównezeru.
Kilkasekundposzesnastejwiększośćpracownikówopuściłabudynek.Pozostali
tylkoobserwowaniiobserwatorzy.Pierwsizłośliwienieśpieszylisiędodomu,
drudzydostosowalisiędookoliczności.
JolazażadneskarbyniepotrafiłasobieodmówićwidokuZatopcapompującego
opony.Tobyłosilniejszeodniej.WykiwałaAgatkę,odstawiłasamochódw
bezpiecznemiejsceichyłkiemwróciłanamiejscespodziewanegospektaklu.
Wupatrzonychkrzaczkachnatknęłasięniespodziewanienaekipęmalarską.Bez
słowazawróciłanapięcie.
-Epidemiajakaśztymmalowaniem-prychnęłapodnosem.
ZnalezienienowejkryjówkiskuteczniestorpedowałZatopiec.
Wylazłnapodwórzewnajmniejstosownymmomencie,zmuszającJolędo
odwrotu.Wziętawdwaognie,pokrótkimnamyślewybrałatowarzystwoobcych.
NakonfrontacjęzwściekłymZatopcemniemiałajakośochoty.Coinnego
obserwowaćzboku,acoinnegopchaćsięgadowiwoczy.
-Panowiedługotakjeszczebędąmalować?-niezręcznienawiązałarozmowę,na
siłęwpraszającsiędotowarzystwa.
Wszystkimnaglezrobiłosięciasno.
-Ażskończymy!-niegrzecznieodpowiedziałniższyzfachowców,prezentując
żywąniechęćdozawieraniaznajomościdamsko-męskich.Zniespotykanąwtym
zawodzieenergiązabrał
siędomalowania,rozchlapującfarbęwpromieniukilkumetrów.
Jolaodsunęłasięnieznacznie,zaledwietyle,żebyuniknąćpo-plamieniaodzieży.
NaparkinguZatopieczabrałsięwłaśniedopompowaniakół.
Pracowałsprawnie,wmilczeniu,niedostarczającwidzompowodówdouciechy.
-Ładnykolor-kontynuowałarozmowęJola-taki,taki...
soczysty.Czytenodcieńmajakąśspecjalnąnazwę?-zapytała.
-Owszem,zielony!
Tematwyczerpałsięszybkoizapadłodenerwującemilczenie.
Żadnazestronniezamierzałaopuścićbezpiecznegoazyluisytuacjazaczynałasię
robićpatowa.
OdjazdzielonegopeugeotaJolaprzyjęłagłośnymwestchnieniemulgii
natychmiastuwolniłapolicjantówodswegotowarzystwa.
*
Agatkatkwiłanaposterunkujużodkilkudziesięciuminut.Żarlał
sięznieba,blachypojazdurozgrzałysięprawiedoczerwoności,awnętrzez
powodzeniemmogłospełniaćfunkcjępiekarnika.
Przezlekkouchylonedrzwiprzedostawałysiędośrodkapodmuchysuchego,
gorącegopowietrza,którenieprzynosiłoulgi.
Przyrodaobezwładnionabezlitosnąaurązapadławletarg.Liściezwisały
smętnie,ptakinieśpiewały,
awszelkierobactwoukryłosięwciemnychichłodnychzakamarkach.
Młodakobietaprzeciwnościlosuprzyjmowałazestoickimspokojem.
Uskrzydlonaduszaopuściłacielesnąpowłokęisurfowałaswobodnienafalach
wyobraźni.Fantazjadziałałajakorzeźwiającabryza,letnideszczyk,parasol
ochronny,botylkojednostkazwyobraźniąmogłaprzetrwaćskrajnieniekorzystne
warunkipogodowe;tkwićbezruchuwpojeździebezklimatyzacji,wgodzinach
wolnychodpracy.
Myślkrążyłatakżewokółbardziejprzyziemnychspraw.Agatkazjadowitą
satysfakcjąodmalowałasobieobrazZatopcapompującegokoła:wściekłego,
zlanegopotem,tryskającegonienawiściądocałegoświata.Oczadziałaupojną
wizją,zaczęławłaśnieżałować,żeniespuściłapowietrzazewszystkichkół,
kiedyobokzdużąprędkościąprzemknęłoznajomeauto.
Womdlałeciałonatychmiastwstąpiłduchpradziadkarajdowcaizpiskiemopon
ruszyławpogoń.ŚledzonyobiektrósłwoczachiprzywjeździenaMickiewicza
Agatkaniespodziewanieznalazłasiętużzanim.Wpanicewepchnęłagłowępod
kierownicę,wdalszejjeździeposługującsięwyłączniesłuchem.Odliczyła
powolidosiedmiuiponowniespojrzałanadrogę.
Jeszczerazpotwierdziłasięteoria,żeszaleńcyciesząsiętamnagórze
specjalnymiwzględami.Kilkuaniołówstróżówotarłopotzczołaiległona
zasłużonyspoczyneknaniebiańskichobłokach.
Przeprawazrozpędzonymtiremtonieprzelewki,alewszystkoskończyłosię
dobrze-samochódwidmowcałościprzejechał
skrzyżowanie.
Zatopiecmknąłprzedsiebie,zmuszającAgatkędopopełnianianiezliczonych
wykroczeńdrogowych.Minąłmost,wjechałnaSwojczycką,tużzamostem
Strachocińskimgwałtownieskręcił
wlewoizatrzymałsięprzywjeździenaterenogródkówdziałkowych
„Koniczynka".
NagłymanewrzaskoczyłAgatkędotegostopnia,żezatrzymałasiędopiero
kilkadziesiątmetrówdalej,wzatoczceautobusowej.
Wysiadłaipognałazpowrotem.Bezradniestanęłaprzywysokiej,zamkniętej
bramie,obserwującmężczyznęniknącegonakońcualejki.
Szturmnabramęzakończyłsięfiaskiem,butynaobcasachnienadawałysiędo
wspinaczki,aiumiejętnościalpinistyczneteżpozostawiaływieledożyczenia.W
czasachkiedyinniuczylisięwspinać,onabeztroskograławklasy-uprzytomniła
sobiezgoryczą.
PierwszaklęskawprawiłaAgatkęwautentycznądzikąfurię.
Zasobyenergiipowstałejakoproduktubocznywykorzystaładopenetracji
otoczenia.Zamiastkwitnąćprzywejściudopóźnejstarości,wolałaposzukać
prozaicznejdziurywpłocie.Centymetrpocentymetrzesprawdziłaszczelność
siatkipolewejstroniebramyiwłaśniezamierzałazbadaćodcinekpoprawej,
kiedyusłyszałazgrzytkluczawzamku.Naucieczkębyłostanowczozapóźno.
Strusiąmetodąwepchnęłagłowęwżywopłot,wychodzączzałożenia,żetylna
częśćciałajestznacznietrudniejrozpoznawalna.Koncepcjaokazałasięsłuszna;
krokioddaliłysięmiarowo,adźwięksilnikaoznajmiłkoniectortury.Nim
wyplątałasięzzielonejpułapki,obserwowanyobiektdawnozniknąłza
horyzontem.
Dokonująccudówzakierownicą,dogoniłagonapętlitramwajowejdziewiątkii
jużbezżadnychkomplikacjieskortowałapodsamdom.Zaparkowałaprawie
naprzeciw,przycałodobowymsklepiespożywczym,iwbrewwszelkimzasadom
opuściłaposterunekwceludokonaniazakupuniezbędnychdlażycianapojów
chłodzących.Wróciłapokilkunastuminutachizprzerażeniemujrzała
odjeżdżającegopeugeota.Cisnęłazakupynatylnesiedzenieizprzekleństwemna
uszminkowanychustachruszyławpogoń.
Tymrazemtrasawiodławprzeciwnymkierunku.Zatopieczuporemprzebijałsię
wgodzinachszczytuprzezcentrummiastawkierunkuLegnickej.
CałatawycieczkawychodziłajużAgatcedziurkamiwnosierazemzdwutlenkiem
węgla.Wykorzystująckorek,przyssałasięłapczywiedobutelkizmineralną,
dziękiczemuuniknęłaśmiertelnegoprzegrzaniaorganizmu.
PrzedmarketembudowlanymwcentrumLeśnicyzaparkowaławstanie
przedagonalnymipowlokłasiępieszoślademtropionegoczłowieka.Odchłodu
wewnętrzusklepuzakręciłojejsięwgłowie.Opartaofilarprowadziła
wzrokiemfacetawżółtejkoszuli.
Zatopieckluczyłpostoiskachwłaściwiebezcelu.Oglądał
wykładziny,kafelki,stolarkębudowlaną,niepoświęcającniczemuszczególnej
uwagi.Wkońcurozglądającsięnabokidokonałzakupukilkubutelek
przezroczystegopłynu.
NapisunaetykiecieAgatkaniezdołałaodczytaćmimosokolegowzroku.Na
wszelkiwypadekzmniejszyładzielącyichdystans.
Dwastoiskadalejpodejrza-
nynabyłkombinezonroboczywkolorzeniebieskim.Czyżbyplanowałjakiś
remont?Zalałająfalaobezwładniającegorozczarowania.Spodziewałasię
czegośfascynującego,atufiga.
Dlaczegoodwróciłsięwłaśniewtymmomencie?Przeczucieczytylkozwykła
ostrożność?Ichspojrzeniaspotkałysięnaułameksekundy-czyzdołałcoś
wyczytaćzjejoczu?Olbrzymiąsiłąwolizdołałanadsobązapanować.Omiotła
obojętnym,nieobecnymspojrzeniemczłowieka,półkisklepoweipewnym
krokiemskierowałasięwprzeciwnymkierunku.
*
JolaKapłan,pokilkuminutachkrążeniapowąskichuliczkach,zdołaławreszcie
zaparkowaćsamochód,cudemunikajączderzeniazżółtąfurgonetką,polującą
bezwstydnienatosamomiejsce.Wymianęgrzecznościzrozwścieczonym
kierowcąprzerwał,wnajprzyjemniejszymzresztąmomencie,telefonodAgatki.
Jolaniechętnieporzuciłalekkotylkoogłuszonąofiaręicierpliwiewysłuchała
wiadomościzpierwszejliniifrontu.
Agatkawręcztryskałaemocjami.Domagałasięnatychmiastowegospotkaniaw
celuomówieniapodejrzanegozachowaniaZatopca.Jejzdaniem,tylkoburza
dwóchmózgówmogładaćjakieśrezultaty.Samagubiłasięwdomysłachi
przypuszczeniach.Dlazaspokojeniaciekawościprzyjaciółkiprzytoczyłakilka
dziwnychfaktów,resztęzostawiłanadeser.
NiemalnabezdechuopisaładramatycznespotkanieokowokozZatopcem.
-Omałoniedostałamzawału!-relacjonowała.
-Przemykamsobieodfilaradofilara,jestemwłaśnienasamymśrodku,aon
nagle,niztego,nizowego,odwracasię!Patrzynamnietymswoimgadzim
wzrokiem,zodległościnajwyżejpięciumetrów.Omałotrupemniepadłamna
miejscu!Samaniewiem,jakzdołałamsięruszyć.Możejestemodpornana
hipnozę?Brr...
Żebyświdziałateoczy!Bazyliszek!Udałam,żegoniezauważyłam,inamiękkich
nogachpognałamprzedsiebie.Naszczęścienadziałamsięnatensklep
ogrodniczyiuczepiłamkwietników...
SłuchającadotądcierpliwieJola,zaczęłapowolitracićwątek,przejęławięc
prowadzenierozmowy,zadająckilkapytańpomocniczych.
-Goniłzatobą?Idlaczegoczepiałaśsiętychkwietników?Chybaniezasłabłaś?-
spytałazniepokojem.
-Niewiem,czygonił,takagłupiatojaniejestem,żebysięodwracać!-wyjaśniła
Agatka.-Akwietnikibyłymosiężneiczepiałamsięichteoretycznie.Właśnie
czegośtakiegoszukałamdlateściowej.Powiedziałamgłośnoekspedientce,że
przyjechałamspecjalniepotozdrugiegokońcamiasta,igrzebałamwtym
chłamiechybaprzezdwadzieściaminut,zmusiłamjąnawetdoprzytarganiakilku
sztukzzaplecza,jeszczenierozpa-kowanych.Kupiłamnajwiększy,zczterema
podstaw-kami.Bardzoładny.
-Tomiło,żecisięudałyzakupy-przerwałaJola
-ciekawajestemtylko,cozrobiłaśznaszympodejrzanym?
-Jestempewna,żestałtużzamną,czułam,jakwiercimidziuręwplecach.
Specjalniesięgrzebałam,
widoczniemusięznudziłotakczekaćiczekać,iwreszciesięodczepił.Na
parkingugoniema.
-Nopięknie!Zgubiłaśgo!-podsumowałaJola,niekryjącwyrzutu.
-1dobrze!-zdenerwowałasięAgatka.-MamjużtegocałegoZatopcapodziurki
wnosie.Jakgokiedyśspotkamwieczorowąporą,tojakmiBógmiły,zacznę
wrzeszczećbezostrzeżenia.Toniejestnormalne,żebytakjeździćzjednego
końcamiastawdrugi,niewiadomopoco.Oncośknuje,ajaniewiemco,ito
mnienajbardziejwkurza!
-Słuchaj,amożeonwie,żegośledzisz,ispecjalnietakrobidlazmylenia
śladów?-zastanowiłasięJola.-Tobybyłojakieśwytłumaczenie.
-Bzdura!-zaprzeczyłaAgatkazrozpędu.Następnieprzypomniałasobieprzebieg
dzisiejszegodniaistraciłanieconapewnościsiebie.-Samajużniewiem,coo
tymmyśleć,nicnierozumiem,alewszystkorazemjestmocnopodejrzane.
Musimypogadać,możerazemcośwymyślimy.Mamwrażenie,żeumknęłomicoś
bardzoważnego.Coś,cołączywszystkieelementywjednąlogicznącałość.To
co,spotkamysięzapół
godzinywtejkawiarniPodJamnikiem?
-Dobra,alezagodzinę.Mamjeszczejednąsprawęnamieście.
Jolaniechętnieuległapresji,odłożyłakomórkędoschowkawsamochodzieiz
głośnymmlaśnięciemodlepiłasięodfotela.
Nienawidziłasierpniowychupałów,wtakichdniachograniczałaaktywność
fizycznąiumysłowądoniezbędnegominimum.
Dzisiajmiaławszystkiegownadmiarzeinadodatekmusiałasięśpieszyć.
Zamknęłasamochódiszybkimkrokiempodążyławstronęrynku.Cokilkanaście
metrówdyskretnymruchemodlepiałasukienkęodspoconychud.Nienawidziła
latawmieście.
Naschodkachkościoła,jakzwykle,siedziałokilkużebraków.
Opatuleniwciemne,bezkształtnełachy,zestoickimspokojemznosili
trzydziestostopniowyupał.Popatrzyłazszacunkiemnatychdobrowolnych
męczennikówiwiedzionanagłymporywemsercasięgnęłapoportmonetkę.
Drobnapostać,siedzącanaszczycieschodów,drgnęłajakrażonaprądem.
Skurczyłasię,zapadławsobie,brzuchemprzylegającniemaldogranitowych
stopni.Obronnymgestemukryłatwarzwdłoniach.
Wystarczyłojednospojrzenie,bymatczynesercedrgnęło,dziabnięteznienacka
ostrymcierniem.Jolajaklwicazłapaławijącesięszczenięzakapturi,nie
zwracającuwaginazdziwionespojrzeniaprzechodniów,powlokłaprzebierańca
wstronęprzystankutramwajowego.
-Mamo,nocoty?Przestań,mamo!-skamlałprzestraszonyMaciek.
-Milcz!-zasyczałamatkadziwnym,stłumionymgłosem.
Wzmocniłauchwytijużbezsłowakontynuowałamarsz.Jakaśresztarozsądku
podpowiadałajej,żewobecnymstanieniepowinnaprowadzićsamochodu.
Wtramwajupanowałścisk,potwydostawałsięzumęczonychludzkichistot
wszystkimiporami.Za
duchtamowałoddechinawetnajbardziejodpornymodbierał
chęćpodróżowaniatransportempublicznym.Tylkojednaosobaniezwracałana
nicuwagi:zacięta,mrocznaiprzerażająca.
TakiejmatkiMaciekniewidziałnigdywżyciu;czasemkrzyczała,gderałai
moralizowała,alenigdyniezdarzałojejsięmilczeć.Ciszaprzedburzą
zapowiadałajakiśnieznanydotąd,straszliwykataklizm.Poddałsiętemuz
pokorą,świadomyrangipopełnionegoprzestępstwa.Dopierowmieszkaniu
rozpaczliwymzrywempróbowałumknąćdowłasnegopokoju,aleostresłowa
zatrzymałygowpółdrogi.Usiadłwewskazanymfotelu,zespuszczonągłowąi
sercempełnymtrwogi.
-Czymyztatąniedajemycijeść?!-padłypierwszepytania-oskarżenia.-Czymy
ztatążałujemycinaubrania,zabawki,rozrywkę?!
Maciekniezdobyłsięnażadnąodpowiedź,siedziałskulonyjakkupka
nieszczęściaibrudnymipaluchamirozcierałspływającepotwarzyłzy.
-Płakaćbędzieszsobiepóźniej,terazproszę,żebyśodpowiedział
mamojepytania!-matka-inkwizytornatymetapieprzesłuchanianieznałalitości.
-Dajecie-wyszeptałcichoiniewyraźnie,aleJolausłyszaładoskonale.
-Wtakimraziecorobiłeśpodtymkościołem,ubranywpodartełachy,brudnyi
zaniedbany,ztabliczką„Proszęowsparcie"?!
No,słucham!-Nieczekającnaodpowiedź,ciągnęładalejmowęoskarżycielską.
Wzbierającydotądwulkanwściekłościigoryczyeksplodowałtużnadgłową
przerażonejlatorośli.-
Swoimubioremizachowaniemmówiłeśwszystkimwokół,żejesteśbiednym,
nieszczęśliwymchłopcem.Świadomieoszukiwałeśludzi,wykorzystującich
dobreserca,azemnieiztatyzrobiłeśzłych,wyrodnychrodziców!Niewiem,
dlaczegotozrobiłeś,przecieżdawaliśmyciwszystko!-zakończyłalekko
załamującymsięgłosem.
Usiadłaciężkonakanapieiukryłatwarzwdłoniach.TegoMaciekjużnie
wytrzymał.Objąłmatkęmocnozaszyję,szepczącgorącosłowaprzeprosin.
-Mamusiu,janiechciałem,naprawdęniepomyślałem...Ja...jabyłemgłupi!To
Gracjanmnienamówił,janiewiedziałem,żetotakbardzoźle...chcieliśmy
zarobićnagry...Jaoddamwszystko...
Mamusiu,mamusiu...
Jolaobrzuciłasynazatroskanymspojrzeniem.
-Możetorzeczywiścieniecałkiemtwojawina.Możezapomnieliśmyci
powiedzieć,cowżyciujestnaprawdęważne.-
Zamyśliłasięgłęboko.-Nodobrze,konieckazania!
SłowateMaciekprzyjąłznieopisanąulgąinawetkaręprzyjąłzpokorą,bez
targowaniasięizwyczajowychprotestów.Wolał
wszystkoodtegostrasznegomilczenia.
-Szlabannakomputer,szlabannawychodzeniezdomu,konfiskata
kieszonkowegodokońcaroku
-brzmiałwyrok.-Aterazprzynieśskarbonkę.Iletegomasz?-
zapytała,kiedyMaciekprzybiegłzplastikowąkasetką.
-Siedemdziesiątdwazłoteidwadzieściagroszy
-padłanatychmiastowaodpowiedź.
Joladołożyłabanknotstuzłotowy.
-Masztutajpoleceniewpłaty-wręczyłachłopcuczerwonydruczek.-Wpiszcałą
sumę,nadolenaszadres,tobędzierodzinnydardlanaprawdębiednychdzieci.
Jutroznajdziemyadresinstytucjicharytatywnejinadamyprzekaznapoczcie.Itak
będziecomiesiąc
-postanowiła.-Pisz,ajasobieporozmawiamzmamąGracjana.
Ciekawe,czywie,jakjejsynzarabiapieniądze?-dorzuciłakąśliwie.
NawspomnienieoprzyjacieluMacieknanowozalałsięłzami.
-Mamo,proszę,niemówmamieGracjana,dobrze?-jęczał
żałośnie.-Pomyśli,żenaniegonakapowałem.Mamo?!
ProśbysynaspłynęłypoJolijakwodapogęsi.
-Jeśliktośjestkłamczuchemioszustem,równiedobrzemożebyćskarżypytą-
skwitowałazimno.
-Gracjanowizpewnościąwyjdzietonadobre!
Wykręciłaznajomynumeriwtajemniczyłaprzyjaciółkęwszczegóły
przestępczegoprocederu.Rozmowa,zmałymiprzerwaminaprzeprowadzenie
śledztwawdomuJustyny,trwałakilkadziesiątminutiprzyniosłaszereg
dodatkowychstrasznychodkryć,któreponowniewytrąciłyJolęzrównowagi.
Wdrzwiachzazgrzytałkluczidomieszkaniawszedłobładowanypapierami
Paweł.
-Znaszegosynazpewnościąwyrośnieniebezpiecznyprzestępca!-usłyszał
zamiastpowitania.
-Porozmawiajznimsam,bomnieznadmiaruwrażeńokropnierozbolałagłowa.
PrzeztowszystkoJolanaśmierćzapomniałaospotkaniuzAgatką...
Agatkaspożyładwieporcjelodów,popiłasokiempomarańczowymizirytacją
spojrzałanazegarek.Jolaspóźniałasięjużponadgodzinę.Wydzwaniaładoniej
cokilkaminut,nazmianę:razkomórka,razstacjonarny.Zajęteizajęte.Nagrała
sięnapocztęgłosową,nieszczędzącgorzkichsłówprawdy.Aprawdabyła
oczywista,szokującaismutna.Jolaniezasługiwałanawetnaodrobinęzaufania.
Udawałabratniąduszę,czarowałapięknymisłówkami,ponoćrwałasiędo
czynu...Ico?Inic!
Głupiamałpa!Nawetnaspotkanieniechciałojejsięprzyjść,bozagorąco.Do
gadaniatopierwsza,akasztanyzogniawoliwybieraćcudzymirękoma.Jedno
dobre,żepokazałaprawdziweobliczezaraznapoczątku-pocieszyłasię,
wychodzączkawiarni.
Minęławłaśniedwudziestapierwsza.Agatkastraciłanatoczekaniekupęcennego
czasu,azostawionybezopiekiZatopiecwyczyniałzapewneróżnebezeceństwa!
Możewłaśnieszukanowejofiaryalbo,cogorsza,znalazłispokojniezaciera
ślady!
Ogarnęłojądziwneprzeczucie,ba-prawiepewność,żedzisiajstaniesięcoś
naprawdęważnego!Tylkocoztego,kiedyitakniedowiesięco!
Przeanalizowałajeszczerazwszystkiezaiprzeciwsamodzielnemu
kontynuowaniuśledztwa-wynikbyłmałozachęcający.Najlepiejzrobi,jeśli
natychmiastwrócidodomu.
Wsiadładosamochoduibezzastanowieniaskręciławlewo.
Kilkaminutpóźniejpodjechałapoddom-ztym,żeniepodwłasny,leczpod
dom,wktórymmieszkałzłoczyńca.
Zaparkowałanapoprzednimmiejscuiuważniezlustrowałaokolicę.Wszystko
wskazywałonato,żeZatopiecsiedziałwchacie.Samochódstałnapodjeździe
przedgarażem,acałybudynekjarzyłsięświatłami,którerozjaśniałypółmrok
ogrodu.
Uspokojona,wbiławzrokwobiekticzekała,pewna,żenieprzegapinawet
myszy.
*
Mężczyznaprzezkilkanaściesekundukrywałsięwcieniu,zanimuspokojony
odważyłsięwyjśćnaotwartąprzestrzeń.Tylnymwyjściemwydostałsięnaulicę
iniezauważonyprzeznikogoruszyłwstronępostojutaksówek.Niezatrzymałsię
jednak.
Szybkimkrokiemdoszedłdoskrzyżowania,minąłdwieprze-czniceiskręciłw
wąską,ciemnąuliczkę.Poprawejstronie,niecowgłębi,rysowałysięwmroku
czarneprostokątygaraży.Tamteżskierowałswojekroki.
BlaszakoznaczonynumerempięćnależałdoinżynieraWitoldaKonopki.Łączyła
ichwspólnapasjainiezobowiązującaprzyjaźń.Potrafiligodzinamiskładaćstare
motocykle,niezamieniającprzytymanisłowa.Czasami,gdynachodziłagota
dziwnachandra,przychodziłtuwnocy,brałjedenzmotocykliinżynieraijeździł
bezcelu,ścigającsięzwiatrem.Dzisiajjednakprzywiodłagozgołainnasprawa.
Obojętnieminąłstojącerzędemniklowanecudaiznajgłębszego
zakamarkawywlókłniepozornymotorower.Nadzisiejsząeskapadęnadawałsię
wyśmienicie.Dopiąłkombinezon,poprawiłplecakiukryłtwarzzaszybąkasku.
Śpieszyłsię.
Zaplanowałwszystkozmatematycznądokładnością.DowilliKarpińskiej
zamierzałdojechaćdłuższą,alemniejuczęszczanądrogą.Powodzeniecałego
planuzależałoodprecyzjiitajemnicy.
Żadnych,nawetprzypadkowychświadków.
Szczęściemusprzyjało.Nigdzieniezauważyłżadnychludzi,nawetpsyszczekały
sennieibezzaangażowania.Najbliższadrzwiwejściowychlatarniażarzyłasię
tylkoostatkiemmocy,rzucającwokółanemiczneświatło.Jednymruchemzerwał
plombyikluczamiotworzyłwszystkiezamki.Całaoperacjatrwałanajwyżej
dziesięć,dwanaściesekund,coodnotowałzzadowoleniem.
Wkorytarzuzdjąłplecak,zapaliłniewielkąlatarkęipewnymkrokiemskierował
siędopracowninieboszczki.Rozkładpomieszczeńznałdoskonale,ostatnimi
czasybywałtutajczęsto,jaknajegogust-zaczęsto.Wyjąłzplecakatrzybutelki
rozpuszczalnikaistaranieoblałbiurko,regałyzdokumentamiiniewielkiozdobny
sekretarzyk.Resztęcieczywylałnadywan.
Tenpokójmusiałspłonąćdoszczętnie,areszta,jakBógda.
Zachichotałnerwowo.
ZnałKarpińskąodlat,jeśligdziekolwiekukryłateswojepamiętniki,totylkotu.
Utejcholernejbabywszystkomiałoswojemiejsce-papierdopapierka,talerz
dotalerza,pieniądzedoskarbonki,żadnychodstępstwodnormy.Zachwilęto
wszystkozamienisięwpopiółipołowęrobotybędziemiałzgłowy.
Cieniutkąstrużkępodprowadziłażdodrzwiwejściowych,zapalił
zapałkęizniknąłwciemnościach.Obejrzałsiędopierouwylotuulicy-oknona
piętrzebuchałoogniem.Odterazkażdasekundabyłanawagęzłota.Rozpoczął
sięwyścigzczasem.
DojazdnaPodleśnązająłmuponadsześćminut.Zmieściłsięwgórnejgranicy
czasu.Ukryłskuterwkrzakach.Naterenuczelniwszedłodstronyparku,dziurąw
płocieużywanąprzezstudentów.Wokniestróżówkipaliłosięświatło.Przemknął
podmuremizgiętywpółdostałsięnaschody.Tutajmusiałuważaćznacznie
bardziej.Dlapewnościściskałwdłonikrótkiłom.Jaknarazieszłoświetnie;
otworzyłzamek,zamknąłstaranniezasobąiwbiegłnadrugiepiętro.
DorobionymkluczemotworzyłgabinetKarpińskiejiodetchnąłzulgą.Ostatniakt
dramatu-pomyślał,rozlewającrozpuszczalnik.
Wychodząc,włączyłdoprądugrzałkęipołożyłnapodłodze,tworzącwten
sposóbprosteurządzeniezopóźnionymzapłonem.
Potrzebowałczasu,żebybezpiecznieopuścićbudynek.Zbiegł
piętroniżej,otworzyłokno,przełożyłnogiprzezparapet,mocnouchwyciłłodygi
dzikiegowinainiespodziewanieszybkoznalazł
sięnadole.Łomzgłuchymłoskotemwylądowałnabetonowychpłytach,burząc
harmonięnocnychdźwięków.Nienadajęsięnakaskadera-zakląłpodnosem.
Podniósłsięciężkoziemi,pozbierałpogubioneprzedmiotyilekkokulejąc,
zniknąłwciemnościach.
Nocnystróżjakzwykleotejporześledziłlosybohaterówargentyńskiegoserialu.
Przezotwartenaościeżoknowdzierałysięodgłosynocy.Kojącebrzęczenie
świerszczycochwilaprzerywałyprzeraźliwekociewrzaski.
Początkowegniewnepomrukiiprychnięciaprzeszływzajadłąregularnąwojnę,a
towarzyszącybezpośrednimstarciomjazgotmógłwyprowadzićzrównowagi
nawetświętego.
Stróżzpewnościądomianaświętegoniepretendował.Chwycił
miotłęiruszyłdoboju,kierująckrokikuzakoluścieżki.Gdydotarłnamiejsce,
bitwazostałajużrozstrzygnięta.Pokonanykocurschroniłsięnadrzewoiz
bezpiecznejodległościprodukowałdźwięki
0uciążliwejtonacji.Zwycięzcadziarsko,znastroszonąsierścią,patrolował
okolicę.Stróżpodszedłdodrzewaikońcemmiotłypróbowałdosięgnąćnocnego
wyjca.Niestety,próbasięniepowiodła,achytryzwierzakwdrapałsięwyżeji
terazzwysokościdrugiegopiętrawywrzaskiwałswojeżaledoświata.
Człowiekniedawałzawygraną;podniósłzziemipatykijużzamierzałsiędo
rzutu,kiedywśrodkowymoknieniespodziewaniezabłysłoświatło;zamigotało,
zgasło,byposekundziepojawićsięnanowo.
-Złodziej,kurdemol!-zachrypiałdozorca.-Ty...wmordękopany!Złapię,to
wszystkiegnatypoprze-trącam.Nogizdupypowyrywam...
Wjednejsekundziezapomniałostarymwroguiilesiłwnogachpognałdo
stróżówkipokijbejsbolowy
ikluczedogmachu.
Skradałsięposchodachostrożnie,wkażdejchwiligotowydoobronylubataku.
Jegonozdrzadrażniłzapachrozpuszczalnika.
Kilkaschodkówprzedcelemzaczaiłsięiwskupieniunasłuchiwał.Wokół
panowa-
łaniczymniezmąconacisza.Ośmielony,zapaliłświatłonakorytarzuizajrzałdo
mrocznegopomieszczenia.Napodłodzeżarzyłasięniewielkaczerwonakula.
Pożar!!!
Zadziałałinstynktownie:zerwałześcianygaśnicę,odbezpieczyłiskierował
dyszęwkierunkuźródłaognia.Dokładniewtymsamymmomenciekulanagle
urosła,pękłaidrapieżnejęzoryogniazaczęłygnaćwewszystkichkierunkach.
Smaganestrugamipianywiłysię,zmieniałykierunek,bywkońcuzniknąćpod
białąpierzyną.Mimobłyskawicznejakcjiratunkowejogieńzdołał
strawićzasłony,dywaniczęśćarchiwum.Pokójwypełniłsięgęstym,gryzącym
dymem,wyganiającdzielnegodozorcęnazewnątrz.Terazdopiero,zczystym
sumieniem,powiadomiłozajściustrażpożarnąipolicję.
PożarwdomuKarpińskiejdogorywał.Naulicystałydwiejednostkistraży
pożarnejiradiowózpolicyjny.Bystrysierżantpodotarciunamiejscezdarzenia
skojarzyładreszniedawnoprowadzonymśledztwemipowiadomiłcentralę.Do
komisarzaHalwasawiadomościopożarachdotarłyniemaljednocześnie.
Zwierzwychyliłsięznoryizaatakowałwnajmniejoczekiwanymmomencie,
pomyślał.Jednegobyłpewny-
mordercazacierałślady!
ZadzwoniłdoLidiiipostawiłnanogicałąekipędochodzeniową.
Potempróbowałskontaktowaćsięzludźmipilnującymipodejrzanego.
Bezskutecznie.WXXIwiekutelefonynadaldziałałyodczasudo
czasu.Spróbowałzestacjonarnegoiwreszcieuzyskał
połączenie.
Wywiadowcyniezauważyliniczegopodejrzanegowzachowaniuprofesora
Smolarza.Ichzdaniem,prowadził
niezwykleunormowanytrybżycia:pracapogodzinach,potemknajpa,domi
wieczornyspacerzpsem.No,możetylkospacerróżniłsięniecood
wczorajszego.Dwierundkipoparku,potemodprowadziłjamnikadodomui
samotniekontynuował
przechadzkę.Dokładniepowczorajszejtrasie.
-Facetmaniezłąkondychę-zauważyłsierżant.
-Zasuwaćkilkakilometrówzwypchanymplecakiemnagrzbiecie,apotem
jeszczeprzezdwiegodzinyzabawiaćsięzpanienką.Chciałbymbyćwtakiej
formie,kiedyskończęsześćdziesiątkę.
-Nieinteresująmniepańskieprzemyślenia,sierżancie!-
niegrzecznieprzerwałkomisarz.-Pytałempana,gdzieobecnieznajdujesię
podejrzany?
-Oddwóchgodzinprzebywawmieszkaniupewnejmłodejkobietynaulicy
Szewskiej-padłasłużbistaodpowiedź.-
Prawdopodobniewcelachrozrywkowych.
Raportwywołałżyweniezadowoleniekomisarza.
-Dwiegodzinyzprostytutkątochybaodrobinęzadługo,nieuważacie,
sierżancie?Daciegłowę,żenieopuszczałmieszkaniatejkobietynawetna
sekundę?!
SierżantOlinek,napodstawiewłasnychdoświadczeń,teżuznał,żeto
zdecydowaniezadługo.Profesorniewyglądałnatakiego,cotonieliczysięz
forsą.Natrętnepytaniaprzełożonegodałymusporodomyślenia.Czyżby
wydarzyłosięcośnieprzewidzianego?
-zastanawiałsięgorączkowo.Przecieżgoniezgu-
bili?!Amoże?-przeleciałomuprzezgłowęstrasznepodejrzenie.
-Kołonasnieprzeszedł,chybażebybyłodrugiewyjścietowtedy...-jąkałsię.
-Toidźcienagóręisprawdźcie!Nacoczekacie,docholery?!
-Mamytamwejść?Beznakazu?
-Bez!Odtęgamaciegłowęnakarku,żebysięniąposługiwać!
Czekamnawiadomość!Tylkoszybko!
Długołomotalidodrzwi.Wkońcuprzezwąskąszparęwyjrzałamocno
roznegliżowanadziewczynaiobrzuciłaprzybyłychniechętnymwzrokiem.
-WydziałdoSprawNieletnich-zakomunikowałsierżant,ajegokolegabez
słowamachnąłodznaką.-Otrzymaliśmyzgłoszenie,żewtymmieszkaniudoszło
dodeprawacjinieletniej.
Gdzieśztyłulekkouchyliłysiędrzwi.Sąsiedzijakzwykleczuwali.
-Proszęwejść,niebędziemyrozmawiaćnakorytarzu-
zaproponowałakobietaniezbytgościnnie,głosempełnympretensji.
Bezzaproszeniawpakowalisiędosypialni.
Przerażonystarszyfacetszarpałsięnieporadniezespodniami.Z
koszulązdołałjużsięuporać.Nałóżkuipodłodzewalałysięjakieśskórzane
rekwizytyniewiadomegoprzeznaczenia.
-Dowodyosobistepoproszę!-zażądałstróżprawa.-Jeżelitapanijest
niepełnoletnia,niechciałbymbyćwpańskiejskórze-
postraszyłfaceta.
Mężczyznazbladłjeszczebardziejizacząłtłumaczyćłamiącymsięgłosem:
-Panowie,uwierzcie,janaprawdęniewiedziałem,żetapanijestniepełnoletnia!
Przezmyślminieprzeszło...Przysięgam!Jatylko...
Dziewczynazwyrazemniesmakucisnęłanastoliketuizdokumentami.Policjant
obejrzałdowód,porównałzdjęciezoryginałemidłuższąchwilęmedytowałnad
legitymacjąstudencką.
-Noproszę,studentka!-zawołałzudawanymzdziwieniem.-
BeataGrzyś,dwadzieściadwalata.Acopanistudiuje-
seksuologię?-zapytałuszczypliwie.
-Niepanainteres,costudiuję!-dziewczynaodzyskałaanimusz.-
Proszęwyjśćalbozłożęnapanówskargę.-Żyjemywwolnymkrajuikażdymoże
robićwdomu,comusiężywniepodoba.
-Panteżnanaszłożyskargę,profesorze?-sierżantniemógł
sobieodmówićdrobnejzłośliwości.-Zdajesię,żeprzerwaliśmykorepetycje,ito
wnajciekawszymmomencie.
-Nie,janie,skądże!Panowie,błagam-niemówcienikomu...
Jestemskończony,skończony-jęczał.
-Wszystkowporządku!-zameldowałpolicjantnatychmiastpoopuszczeniu
podejrzanegolokalu.-Ptaszekaninamomentnieopuściłklatki,zabawiałpewną
miłąstudentkę.
-Dojasnejcholery,nicniejestwporządku!-usłyszałipołączeniezostało
przerwane.
AgatkatwardowarowałaprzeddomemZatopca.Akcjaobserwacyjnaprzedłużyła
sięponadwszelkie
granice.Zdrętwiałyjejnogi,bolałkrzyż,ażołądekipęcherzbrutalnie
dopominałysięoswojeprawa.Wsąsiednichdomachjednopodrugimgasły
światła,aobserwowanawillaświeciłazkażdejstronyjakneon.Tenpodłygad,
zapewnenazłośćAgatce,niezamierzałudaćsięnaspoczynek.
Wkońcusiłynaturyzmusiłyjądoopuszczeniaposterunku.
Niczymwicherpognaładopobliskiejpizzerii,gdzieskorzystałazsanitariatuiz
czystymsumieniemwrzuciłacośnaruszt.Nazewnątrzniezaszłyżadnezmiany.
Odrazuwidać,żetegopasożytaniedotknęłypodwyżkienergii-
zauważyłazpewnązazdrością.Uniejwdomupanowałypodtymwzględemostre
rygoryikażdygasiłświatło„zaogonem".Niechciałojejsięwracaćdo
samochodu.Zaczęłasięprzechadzaćwzdłużulicy.
Mimodośćpóźnejporypanowałjeszczesporyruch.Narogustałarozbawiona
grupkamłodzieży,właścicielepsówspacerowalizeswymiczworonogami,aw
cieniuwielkiegokrzakacałowałasięzakochanapara.Zaczwartymnawrotem
Agatkazatrzymałasięidyskretniezajrzaławgłąbogrodu.Z
oddalidobiegałycichedźwiękimuzyki.
Wiedzionanagłymimpulsempchnęłafurtkęirozejrzałasięwposzukiwaniu
kryjówki.Przecięłatrawnikiprzycupnęłazakamiennąobudowąfontanny.Stąd
doskonalewidziałacałyfrontwilli.Wduchupogratulowałasobieświetnego
pomysłuizastygławoczekiwaniu.Niewidzialnadlaciekawskichoczu,mogła
spokojnierealizowaćzadanie.
Czaswlókłsięwżółwimtempie.Napróżnowbijaławzrokwjasnyprostokąt
werandy-wewnętrzudomuniezaobserwowałanajmniejszegoruchu.Zatona
zewnątrzkwitłożycie:najpierwtużobokprzemknąłszczur,potemkrwawąucztę
rozpoczęłykomary.Doskonałydotądpunktobserwacyjnyokazałsiękomarzą
jadłodajnią.Skądsiędodiabławzięłotyletegorobactwa?-zastanawiałasię
Agatka.Półgodzinytemuwcaleichniebyło.Amożebyły,tylkodobrzeukryte?
Puszczonaswobodniemyślwzbiłasięnawyżyny,zatoczyłaogromnykrągi
opadając,zahaczyłaoZatopca.Zatopiecteżbył,ajakbygoniebyło!-
natychmiastznalazłaanalogię.Naglezalęgłasięwniejcałkiemnowaintrygująca
myśl.Amożegowcaleniema,tylkochce,żebywszyscymyśleli,żejest?!
Zostawi!samochódwwidocznymmiejscu,światławoknach,włączony
telewizor.Tobyłotakieproste,żeażniewiarygodne.Czyżbydałasięzwieść
pozorom?
Zatrzęsłasięzoburzenianatakąbezczelnośćipostanowiłaprzekonaćsię
naocznie.Bezcieniażaluopuściłapechowestanowiskoiruszyłanaobchód
wokółwilii.Zjakichśpowodówwolałazacząćodtyłudomostwa.Jaksięszybko
okazało,właścicielposesjidbałtylkootrawnikprzeddomem.Resztaogrodu
tworzyłatrudnądoprzebyciadżunglę.Puszczonasamopasroślinnośćpieniłasię
nieprzyzwoicie,szczelniezapeł-
niającwszystkienisze.Poziemipełzałyzielonewnyki,przestrzeniepomiędzy
drzewamizarastałykrzaki-wwiększościkolczaste,oczymAgatkaboleśniesię
przekonała.Ajakbytegobyłomało,wszędziezwieszałysięjakieśpnącza.
Niezrażonaprzeszkodami,parładoprzodupowoli,alesystematycznie.
Orientowałasięnaplamyświatła.Wreszciepierwszyprzystanek.Ukrytawcieniu
muruostrożniezajrzałaprzezokienkodopiwnicy.Zauważyławąskikorytarzyki
niewielkifragmentschodów,aniśladuczłowieka.
Wiatrzaszeleściłwliściachirozdmuchałnawszystkiestronybujnączuprynę
Agatki.Kędziorypchałysiędojejoczuitamowałyoddech.Sprawnymruchem
zgarnęłaztwarzyniesfornekosmykiispięłaspinką.Uwolnionaodczarnej
kurtynyuniosłagłowęi...ujrzałanaścianiezłowieszczycień.Zastygław
męczącymoczekiwaniu,niezdolnadoucieczki,spętanaparaliżującymstrachem.
Wreszcieodzyskaławładzęwzdrę-
twiałychczłonkach,odwróciłasięzszybkościąłasicy,cieńnaścianiezachybotał
zajejplecami.Przedsobąujrzałajedynieniekształtnąplamęzieleni.Totylko
wyobraźniaspłatałajejgłupiegofigla.Ztrudemzłapałaoddech.Umysłniechętnie
zaprzestałtworzeniadramatycznychwizjiitylkogłupiesercenieprzytomnie
tłukłosięożebra.
-Aniechtowszyscydiabliwezmą!-zaklęłapółgłosem.-
Spokojnie-dodawałasobieotuchy-stresskracażycie.Przeztegocholernego
Zatopcapożyjękilkamiesięcykrócej!
Jejtrudprzyniósłznikomeefekty.Narazieniepodejrzałaniczego.Ztyłuświeciło
siętylkowoknienapoddaszu,natomiastoszklonytaraswyglądałzachęcająco.
Bezszelestniepokonałaschodkiiprzezszparywżaluzjizajrzaładopokoju.
Telewizorryczałnacałyregulator,wgłębi,nafotelu,ujrzałaniewyraźnyzarys
ludzkiejsylwetki.Przykleiłanosdoszyby,aleztegomiejscaniemogładojrzeć
niczegowięcej.
Cichutkoprzemknęłanaprzeciwległykoniectarasuistającnaczubkachpalców,
przylgnęładojasnejszczeliny.
Niesłyszałazbliżającychsiękroków.Poprostunagleuświadomiłasobie,żestoi
tużzanią.Odwróciłasię,żebyspojrzećwtwarzmordercy...
Niedałjejnajmniejszychszans.Precyzyjnycioswgłowę...
Upadłabezjęku.Krewcienkąstrugąspływałanamarmurowepłytki.
Przeciągnąłciałowcieńiporzuciłpodkrzakiemjałowca.W
obecnejsytuacjiukrywaniezwłokniemiałożadnegosensu.Całymisternie
ułożonyplanrunąłwgruzy.Czynnikludzkiokazałsięjakzwykle
nieprzewidywalny.
Dodiabła,zakląłwduchu,powinienzaufaćpierwszemuprzeczuciu.
Popołudniowespotkanieniebyłoprzypadkowe,dał
sięzwieźćpozorom.GłupiutkaAgatkaodegrałanajlepsząrolężycia.Ostatnią,ale
najlepszą-pomyślałzwściekłością.Szkodatylko,żepublicznośćspóźniłasięna
ostatniakt.Aleprzyjadą,przyjadąnapewno.Niemiałzłudzeń,przeztęidiotkę
grozimudożywocie.Terazmógłtylkouratowaćwolność.Wszystkietemyśli
przewinęłysięprzezprecyzyjnyumysłwułamkusekundyinatychmiastwyrzucił
jepozanawias.Przeszłośćniemogłarzutowaćnateraźniejszośćiprzyszłość.
Szybkimkrokiemwszedłdodomuidogranatowejtorbypodróżnejzaczął
pakowaćnajcenniejszeprzedmioty,przepustkidowolności.Nowatożsamość
kosz-
towaładrogo,bardzodrogo.Spojrzałnazegarek,dałsobietylkokwadrans;
potemzapewnedomieszkaniawkrocząłowcy.Kiedyprzyjadą,będziejużdaleko,
wogóleprzestanieistnieć.
Zwściekłościązatrzasnąłdrzwi.Zostawiałwszystko,ocotakbezwzględnie
walczył-pieniądze,karierę-latatytanicznejpracy.
Dniadziewiątegosierpnia2005rokuzmarłdlaludzkościMarianZatopiec-
wielokrotnymorderca.Niezbytpiękneepitafium,aletrudno.Zakilkadninarodzi
sięnanowo.Nowatwarz,nowenazwiskoiczystakartoteka-otowartowalczyć
dokońca.
Wrzuciłtorbęnaprzedniesiedzeniesamochoduiprzeznikogoniezatrzymywany
dojechałdocentrummiasta.Nagonkaprawdopodobniejeszczenieruszyła.Nowy
planjaknaraziedziałałbezzarzutu.ParkingprzedDworcemGłównym-tutaj
rozstałsięzsamochodem-ostatnimogniwemłączącymgozprzeszłością.
Bolesnąstratęzrekompensowałsobieprzynajbliższymbankomacie.Pobrałsutą
zaliczkęnapoczetprzyszłegożycia,azbędnekartykredytowecisnąłdokoszana
śmieci.Niebędąmuwięcejpotrzebne.
MarianZatopieczniknąłwczeluścidworcaiudałsięwostatniąpodróż-do
nowegożycia.
*
LidiapierwszawpadładogabinetuKarpińskiej.Krztuszącsiędymem,rzuciłasię
naratunekdracenie.Dotejczęścipokojupłomienienaszczęścieniedotarłyi
szansanauratowanieroślinybyłaspora.Liczyła
siękażdasekunda.Nadludzkimwysiłkiemtargaładonicęwstronędrzwi,
zachrypłymodczadugłosemwzywającpomocy.
Karoljednymszarpnięciemotworzyłoknoirzuciłsięjejnaodsiecz.Samnie
wiedział,conimkierowało.Prawdopodobniepodświadomiezdawałsobie
sprawę,żealbowyciągnieobie,albożadnej.Życieludzkiebyłoprzecież
nadrzędnąwartością,ażycierośliny?Nocóż...
Brutalnymszarpnięciemprzepchnęlidracenępoprzezwąskiedrzwi.Drewniana
donicaniewytrzymałatejoperacji,rozkładającsięnaczynnikipierwsze,ale
głównabohaterkawyglądałanacałąizdrową.
-Wiesz,tyjesteśnaprawdęnienormalna!-powiedziałKarol,kiedyoboje
przestalijużzanosićsiękaszlem.-Ryzykowaćżyciedlakupyzielska!-z
niedowierzaniemidezaprobatąpokręcił
głową.
Lidianieodpowiedziałanazaczepki.Naklęczkachgrzebaławszczątkachdonicy.
Wtajemnymschowkuodkryłasporychrozmiarówbrulion.Gorączkowo
odwracałakartki,ażtrafiłanawłaściwąstronicę.Poznałanazwiskomordercy!
-Ajednaknampowiedziała!-zawołałatriumfalnie.Przeddomemmordercy
bezszelestniezaparkowałyczteryradiowozy.Czarnesylwetkipolicjantów
rozsypałypookolicy,systematyczniezaciskającoczkaobławy.Niestetyprzybyli
zapóźno.Domświeciłpustkami,anatrawnikuleżałozakrwawioneciałokobiety.
*
Dopierosiedzącwbezpiecznejkryjówce,pozwoliłsobienarozliczeniez
przeszłością.Niełatwopogodzić
sięzklęską,szczególniekiedyspadanaczłowiekaznajmniejoczekiwanejstrony.
Nerwowoprzemierzałwielki,zprzepychemurządzonypokój-jegonowydomna
najbliższychkilkatygodni,możenawetmiesięcy.Musiałczekać,aższumwokół
sprawyniecoucichnie.Tobezczynneczekaniedoprowadzałogodobiałej
gorączki.
Awszystkoprzez'kobiety,toonezawszestawałynaprzeszkodzie.Najpierwżona,
potemKarpińska,ateraztatrzecia.
AnawetlubiłtęCyryl-uprzejma,pogodnaijakaśtakabezinteresownieżyczliwa
dlacałegoświata.Ktobypomyślał,żemadrugą,fałszywąnaturę.Zresztąone
wszystkiesątakie,bezwyjątku-uznałzniezachwianąpewnością.
Wróciłmyślamidopoczątkówswojegomałżeństwa.Barbarateżnapoczątkubyła
inna.Tobyłotakzwane„małżeństwozrozsądku".Zawarliukład,onzapewniał
jejopiekęitowarzystwo,wzamianoczekiwałspokojuizabezpieczenia
materialnego.
Małżeństwoprawiedoskonałe.Dziękiniejwyrwałsięzeslumsów,mógł
studiować,pracowaćiniemartwićsięojutro.
Miałwłasnywóz,eleganckąwillęiwyrozumiałążonę.Doczasu!
WypadeksamochodowyBarbaryzniszczyłdotychczasowąsielankową
egzystencję.Szpital,długotrwałarehabilitacjaiwkońcuwózekinwalidzki
pozostawiłyśladynajejpsychice.
Zaczęłabyćnieznośna,kapryśna,wymagaładlasiebiestałegozainteresowaniai
poświęceń,doktórychniebyłzdolny.Wkrótcejejjedynymhobby,dającym
radośćżycia,stałosiępsychiczneznęcanienadmężem.Czerpałaztegojakąś
chorą,sadystycznąprzyjemność.Wiedziała,żejejnieopuści,bowrazznią
porzuciłbytowszystko,doczegotakbardzosięprzywiązał-
pieniądzeipozycjęspołeczną.
Samnieposiadałnic,byłnikimizdawałsobieztegosprawę.
Cierpiałniemalfizycznemękiicodziennieprzedzaśnięciemzabijałjąwmyślach
natysiącesposobów.Zamieniławspólneżyciewpiekłoistałosięjasne,żejedno
znichmusiodejść-
odeszłaBarbara.
Jakzwykle,wsukursprzyszedłmuprzypadek.ZnajomiBarbarypodarowalijej
naurodzinypsa-szczeniakadoga.Barbarazakochałasięwnimbezpamięci,
otrząsnęłasięzapatiiiwreszciezaczęławychodzićnazewnątrz,nadługie
spacerywtowarzystwienowegoprzyjaciela.Nawłasnenieszczęścienie
zrezygnowałazprzyjemnościdręczeniamęża.
Szczeniakrósłjaknadrożdżachiwkrótceprzypominałsporegocielakaosilelwa
imózguleminga.Barbarawierzyła,żezczasemproporcjesięwyrównają.Na
razie,gdyniemogłazapanowaćnadjegotemperamentem,wiązałasmyczdo
oparciawózka.
Spacerowalitakkilkarazydziennie.Najbardziejlubiłaspaceryoświcie-nie
byłowtedyludziiniktnieoglądałjejkalectwa.W
ładnąpogodęzapuszczałasiędaleko,ażzamost.Zeszczytuwału
przeciwpowodziowegoobserwowałabudzącysięświatiwtychszczególnych
momentachbyłaprawieszczęśliwa.
Zaplanowałwszystkozzegarmistrzowskąprecyzją.Prosto,alegenialnie.I,co
najważniejsze,miałalibi.WracałzsympozjumwOlsztynie.
DziękidwómprzesiadkomzdążyłnapośpiesznywPoznaniuizaoszczędził
prawiedwiegodziny.Kiedy
opuszczałbudynekwrocławskiegodworca,nadworzepanował
jeszczezmrok.Wsiadłdoautobusu.Wysiadłdwaprzystankiprzedcelem,dalej
poruszałsiępieszo,minąłdomiruszyłślademżony.
Barbaręodnalazłnaprzybrzeżnejłączce.Piesprzywitałgoradosnym
skomleniem,żonakrzywymuśmiechem.Nieprzejął
sięjejfochami;oddzisiajzamierzałkochaćcałyświat.Przywitał
sięuprzejmieitroskliwiezająłżoną.Przywiązałsmyczdoporęczyipowoli
pchałwózekstromąścieżką.
Właściwemiejsceznajdowałosiękilkadziesiątmetrówdalej.
Wybrukowanebrzegistromoopadałydowody.Zatrzymałsięipodniósłzziemi
grubypatyk.Dogzamerdałradośnieogonemwoczekiwaniuzabawy.Panspełnił
tenadzieje,cisnąłpatykdalekodowody,apiesbezzastanowieniarunąłzanim.
WoczachBarbarydojrzałprzerażenieicośjeszcze,alenigdyniedowiedziałsię
co.Wózekstoczyłsiępopochyłości-itakzostał
wdowcem.
Nieszczęśliwywypadek-powiedziałpolicjant,kiedyoficjalniewróciłdodomu.
Zwłokijużwyłowiono.Przerażonypiestuliłsiędojegonóg.Popogrzebie
Barbaryoddałgodoschroniska.Jakpowiedziałznajomym,zwierzakzabardzo
przypominałmuzmarłą.
IwówczasjakzłyduchpojawiłasięKarpińska.Pechchciał,żewracałatym
samympociągiem.Widziałagowsiadającegodoautobusu.Wysłuchałajego
wersjiwydarzeńiwyciągnęławłaściwewnioski.Zaskoczyłagopytaniem,nie
potrafiłsklecićwiarygodnejodpowiedziiwtedyzyskałapewność.Początkowo
niechciałazbytwiele,alezczasemżądałacorazwięcej.
Przekroczyłagranicęidlategomusiałaumrzeć.
IwtedynascenęwkroczyłaAgatka.Widziałazawieleidlategomusiałaumrzeć...
Najpierwzaczęłasłyszećdźwięki,niewyraźne,szeleszczące,nibyszemranie
strumyczkapożwirowympodłożu.Zczasemgłosyzaczęłynabieraćsensu,
układaćsięwsłowaizdania,którekiedyśznała.
Powielupróbachodważyłasięwkońcuotworzyćoczyipierwszyrazodwielu
dnispojrzałanaświatprzytomnie.Szarysufit,jasnyprostokątokna,kobietaw
różowymszlafroku.
Wszystkorazemobceijakieśtakiebardzodalekie.
Wmomenciekiedywłaśniepróbowałasobieprzypomnieć,cowłaściwietutaj
robi,ktośnaglezgasiłświatło.Bezwładniezapadłasięwczarnytunel,wirując
wokółwłasnejosi.Następnepowrotyprzebiegałypodobnie,ztym,żeświatło
paliłosięcorazdłużej.
-Witamywrealnymświecie-powiedziałmłodymężczyzna,uśmiechającsięod
uchadoucha.-Długopanikazałanasiebieczekać.Mamnadzieję,żetymrazem
zostaniepaniznaminadłużej.-Usiadłnataborecie,tużprzyłóżkuiuważnie
zbadałpulschorej.
Agatkamilczałazawzięcie.Układaławłaśnieostatniepuzzledręczącejją
łamigłówki,ito,cosobieprzypomniała,wprawiłojąwewściekłość.
-Zaaliaania?-wyrzuciłazsiebiedręczącepytanie,patrząclekarzowiprostow
oczy.-Abięaania!-nadmiaremocjiidłuższaprzerwawużywaniuaparatumowy
zrobiłyswoje-lekarzniezrozumiałanisłowa.
-Spokojnie,proszęnicniemówić,musipaniterazbardzodużoodpoczywać.
Agatkaanimyślałamilczeć,musiaławiedzieć,itojuż.Zuporempowtarzała
swoje„zaali",ażwezwanaprzezlekarzapielęgniarkazrobiłajejzastrzyk
uspokajający.Bardzobolesny.
Spotkaniezrodzinąprzebiegłoniesamowiciełzawo.Czterejnajbliżsimężczyźni,
wbrewwcześniejszymustaleniomrozkleilisięprzyłóżkuchorejipokilku
minutachzostaliusunięciprzezpersonelmedyczny.
Agatcenadmiarwzruszeńniezaszkodziłtylkodlatego,żepoostatnichprzejściach
nabrałaniesłychanejodporności.Dozdrowiawracaławrekordowymtempie.W
łóżkutrzymałjątylkookropnybólgłowy,ujawniającysięprzykażdym
gwałtowniejszymruchu.Niestwierdziłausiebiezanikówpamięci,ruszała
wszystkimikończynami,zmysłyteżdziałaływnormie.No,możezwyjątkiem
zmysłusmaku,aleto,jakpodejrzewała,mogłobyćwynikiemwpływuszpitalnej
kuchni.
Ucieszyłasięstraszniewidokiemznajomychtwarzy,aletołzawepowitanienie
bardzoprzypadłojejdogustu.Byłaciekawatyluspraw:cochłopcyjedlina
obiad,jaksiębawiliudziadków,noijeszczekilkurzeczy,októrechciałazapytać
męża.Oraztonajważniejszepytanie,któredręczyłojąodczasuodzyskania
przytomności.Ico?Inic?Tylkołzyiłzy!Noprzecieżwkońcunicjejniejest,za
kilkadniwyzdrowiejeiwszystkoznowubędziejakdawniej.
*
Jolaprzychodziładoszpitalacodziennie.Całymigodzinamiprzesiadywaław
poczekalni.Znajomapielęgniarkaprzeczącokręciłagłową-rannawciążnie
odzyskałaprzytomności.
OdczasuwypadkuJolaniemogłasobieznaleźćmiejsca.Winiłasięzazaistniałą
sytuację.NawaliłaiprzezniąAgatkaomałoniestraciłażycia.Gdybywtedy
pojechałanaspotkanie,wszystkopotoczyłobysięinaczej.Gdyby!Niepotrafiła
cofnąćczasu.
Najchętniejzamieniłabysięzprzyjaciółkąmiejscami,wzięłanasiebiecałybóli
cierpienie.Tastrasznaniepewnośćbyłaniedozniesienia.Odciągłego
zmartwieniaschudłakilkakilogramów,ajejtwarzzapomniałacotouśmiech.
Dzisiajporazpierwszyotrzymaładobrąwiadomość-Agatkaodzyskała
przytomność.Obładowanaprezentaminatychmiastpojechaładoszpitala.Tuż
przeddrzwiamizderzyłasięzwychodzącąlekarką.
-Panidokogo?!-usłyszałagroźnepytanie.
-Wodwiedziny!JadopaniAgatyCyryl,tuleży,wtympokoju-
wskazałapalcem,żebyniebyłożadnychwątpliwości.
-Wiem,gdzieleży,alewpuszczamytylkonajbliższąrodzinę-
poinformowałalekarkasucho.-Proszęprzyjśćzakilkadni.
Jolaniemogłaczekać.MusiałazobaczyćAgatkę:teraz,natychmiast,dziś...
Powiedziećjejwszystko,wyjaśnić,błagaćowybaczenie...
-AlejajestemsiostrąAgatki,toprzecieżnajbliższarodzina!-
odpowiedziałazuchwale.
Lekarkaspojrzałazniedowierzaniem,próbującwyłowićjakiekolwiek
podobieństworodzinne.Jużotworzyłausta,abycośpowiedzieć,kiedy
młodziutkapielęgniarkaodwołałajądochorego.Machnęłarękąiszybkim
krokiempodążyładosalinumerjeden.
Jolazostałanakorytarzusama.Nabrałapowietrzawpłucaizdecydowanym
ruchemweszładosali.Agatkależałanaśrodkowymłóżkupolewejstronie.
NajejwidokJoliścisnęłosięgardło.Maleńkafigurkaprzyjaciółkiginęłapod
szpitalnąkołdrą.Drobna,woskowatwarzwbiałymturbaniebardziejpasowała
doporcelanowejlalkiniżżywegoczłowieka.
NawidokgościaoczyAgatkizapłonęłyżywszymblaskiem.
Wreszciedowiesięwszystkiegozpierwszejręki.Ignorującsłowapowitania,
zadaładręczącejąoddawnapytanie:
-Złapalidrania?!
-Zwiał-grobowymgłosemoznajmiłaJola.
-Zabijędrania!-zgrzytnęłazębamichora.
-Jagozabiję!-spontaniczniezadeklarowałasięJola.
Pierwszelodyzostałyprzełamane.Przysiadłanabrzeżkupościeliigorączkowo
szukałajakiegośneutralnego,najlepiejpogodnegotematurozmowy.
Agatkaniechciałarozmawiaćopogodzie-żądałafaktów.
Wszyscyobchodzilisięzniąjakześmierdzą-
cymjajkiem,napytaniaodpowiadającpokrętnieikarmiącjąjakąśprzetrawioną
papkąinformacyjną,jakobyodpowiedniądlajejstanuzdrowia.Miałatego
serdeczniedość.Bezwzględnieprzyparłaprzyjaciółkędomuruizmusiłado
szczegółowegozrelacjonowałaostatnichwydarzeń.
-NajpierwpodpaliłdomKarpińskiej,potempojechałdoinstytutuispaliłjej
gabinet,aletylkotrochę,bozdążyliugasić-
opowiadałaJola.-Potemwróciłdodomui...-tutajnamomentsięzawahała,nie
wiedząc,jakdelikatnieominąćproblem.
-Teszczegółyznamzautopsji,możeszmówićdalej-popędziłająAgatka.
Wkażdejchwilispodziewałasięwizytylekarza,cozwiastowałodefinitywne
zakończeniewizyty.Wolałakażdąprawdęoddręczącejniepewności.
-PotempojechałnaDworzecGłównyizniknąłjakkamfora.
Znaleźlitamjegosamochód,alesamegoZatopcaniktniewidział.Wysłalizanim
listgończy,pokazywaliwtelewizji.
Moimzdaniemwcaleniebyłdosiebiepodobny.Aha,oskarżyligoteżo
zabójstwożony!-uzupełniłaJolachaotycznąrelację.-
Karpińskapodobnocośprzewąchałaidlategomusiałsięjejpozbyć.
Agatkazadumałasięnadniesprawiedliwościąpanującąnaświecie.Szumowiny
zawszewypływająnawierzch,aporządniludzieleżąwszpitalachalbona
cmentarzu.
-Zobaczysz,złapiągo,dostaniedożywocie!-pocieszyłająnatychmiastJola.-
Zobacz,przyniosłamcikilkadrobiazgów-
zmieniłatemat.Zprzepastnejsiat-
kizaczęławyjmowaćproduktyspożywcze,kosmetyki,puchowąpoduszeczkę.
Przysłoikuzbigosemzastanowiłasięniecoizwahaniemodłożyłagonabok.-
Bigosraczejnie,jesteśpewnienadiecie?
-Mamchorągłowę,nieżołądek-dawaj!-burknęłaAgatka.
-Alezimny,tutajniemagdziepodgrzać-lekkobroniłasięJola.
Bigoszabrałaprzezprzypadek,ponieważstałnatejsamejpółcecomus
jabłkowy,iterazuważała,żejednakmożezaszkodzić.
-Jednąłyżkę-Agatkaposzłanakompromis.Przełknęłapotrawęizulgą
stwierdziła,żezmysłsmakumajednakwporządku.
Nadalniecierpibigosu!
PoopuszczeniuszpitalawJolęwstąpiłynowesiły.Podjęłanajważniejszą
decyzjęwżyciu:postanowiłazawszelkącenęodnaleźćtegołobuzaZatopca,
zabićprawienaśmierćioddaćpolicjiwstaniemocnouszkodzonym.
Umysłuwolnionyoddręczącychjąprzezkilkaostatnichdnikoszmarówdziałał
jasnoiprecyzyjnie.Pierwszywnioseknasunąłsięsam:Zatopiecniebyłgłupi-
jeślizostawiłsamochódprzeddworcem,tochciał,żebywszyscymyśleli,że
wyjechał.
Gdziemożnasięlepiejukryćniżnawłasnychśmieciach,gdzieznasiękażdykąt,
masięprzyjaciół,rodzinę.
Ostrozabrałasiędodzieła.
Aktualnychznajomychnaraziesobieodpuściła,policjanapewnojużtambyła.
Należałodotrzećznaczniegłębiej,możenawetdoczasównieszczęśliwego
dzieciństwa,bojednegobyłapewna:tenzwyrod-nialecmusiałmieć
nieszczęśliwedzieciństwo,skorowyrósłnatakiegodrania.
Dopracyzabrałasięmetodycznie.Krążyłaodosobydoosoby,oddomudodomu,
corazbardziejzagłębiającsięwprzeszłość.Niebyłotołatwe,ludzieniechętnie
przyznawalisiędoznajomościzmordercą.Wkońcujednakpostawiłanaswoimi
wpiątkowepopołudniepojawiłasięwkolebceZatopca-domu,wktórymsię
wychował.
Zakazanydomwzakazanejdzielnicy.
Przezciemnąbramędostałasięnazamknięteztrzechstronpodwórze;dopiero
tutajznajdowałysięwejścianaposzczególneklatkischodowe.Numerówklatek
nigdzieniebyło,miejscowiitakorientowalisięświetnie,aobcychnikttutajnie
lubił.
Przekonałasięotymjużpokilkuminutach.
Wśrodkuśmierdziałogrzybemiuryną.Napółpię-trzenacałejszerokości
schodówleżałpijak.Bełkotałpodnosem,niepodejmującżadnychpróbzmiany
pozycjinastojącą.Musiał
jednakcośkojarzyć,bokiedyprzechodziłanadnim,próbowałjejzajrzećpod
sukienkę.Zostałzatosurowoukarany.
Wwiększościmieszkańniktnieodpowiadał,choćwyraźniesłyszałagłosypo
tamtejstronieiczułaspojrzeniapadająceprzezwizjer.Gdyweszławyżej,
słyszałaskrzypienieuchylającychsiędrzwi.
Wreszciewdrugiejklatcedopisałojejszczęście.Młoda,schludniewyglądająca
kobietawyraźniemiałaochotęzkimśpogadać.NawzmiankęoZatopcu
odpowiedziałapytaniem:
-Apanimożezgazetyalboztelewizji?-Zjejoczuwyzierałanieposkromiona
ciekawość.
-Właśniezbieraminformacjenajegotemat.-Jolaniepotwierdziłaaninie
zaprzeczyła.-Panigoznała?
-Właściwiesłabo,Zatopcewyprowadzilisięstąd,kiedymiałamkilkalat,ale
dużoonichsłyszałam.Wiepani,tumieszkająsamiswoiikażdywie,codrugiw
garachgotuje.
-Zkimrozmawiasz,Gabryśka?-dobiegłzwnętrzazachrypniętygłos.
-Mójstarysięobudził-szepnęłanaglespłoszona.-Zpaniązgazety-rzuciław
głąbmieszkania.
Pokrótkiejchwilitużzaniąpojawiłsięrozczochranyfacetwsamychgaciach.
Delikatnieodsunąłżonęizimpetemzatrzasnął
drzwi,omaływłosniemiażdżącJolitwarzy.Przynastępnychwizytachbyłajuż
ostrożniejsza.Nawstępieanalizowaładrogęodwrotu,dziękiczemuuniknęła
pogryzieniaprzezpsaipróbyzrzuceniazeschodów.Niestety,byłytojedyne
sukcesy.Wtejdzielnicyrzeczywiścienielubianoobcych,szczególniejeślipytali
osprawy,którymiinteresowałasiępolicja.
Zrezygnowanausiadłanapołamanejławceizapaliłapapierosa.
Wpobliżupodrachitycznymdrzewkiemsiedziałastaruszkanawózku
inwalidzkim.Onateżzamierzałasobiezapalić.Wyjęłazkieszenifartucha
pogniecionyniedopałekibezsukcesupstrykałazapalniczką.Jolazauważyłate
zabiegi,podeszłabliżejipoczęstowałastarowinkępapierosem.Użyczyłateż
ognia.
-Dziękuję,dziecko.Czekasznakogoś?-zapytałababcia,uśmiechającsię
przyjaźnie.WykorzystałanieuwagęJoliiwpakowaładokieszenisporyzapas
fajek.
-ChciałamdowiedziećsięczegośorodzinieZatopców,awłaściwieoMarianie,
aleniktniechcezemnągadać-poskarżyłasięJola.-Strasznienerwowiludzietu
mieszkają-zauważyłazgoryczą.
-Ostrożnościnigdyzawiele,obcytozawszekłopoty-
potwierdziłarozmówczyni.-Milczenietozłoto-dodałaizachłanniezaciągnęła
siędymem.Zakrztusiłasię,zaniosłaokropnymkaszlem,potemdługołapała
powietrze.-Mocne!-
zdołaławydyszeć,jakbynausprawiedliwienie.
Jolaniebardzowiedziała,jakjejpomóc.
Wkońcuoddechsięwyrównał,pomarszczonepowiekiopadłynaoczyizgardła
siedzącejwydobyłosięchrapliwesapanie-oznakasnu.
Notokonwersacjaskończona,pomyślałaJola,przydeptałapetainapalcach
ruszyławstronębramy.
-AManiusiatojaznałam,bardzozmyślnychłopak-dobiegłojąztyłu.Obejrzała
się.Staruszkasiedziałanafoteluwyprostowana,pełnaenergii,wblado-
błękitnychoczachbłyskałyiskierkiironii.
Jolazawróciła,przycupnęłacichutkoobokiwyciągnęławstronęsąsiadki
rozpoczętąpaczkę.Towarwcałościprzeszedłzrękidoręki.Niepadłożadne
słowoitaksobierazemsiedziaływmilczeniu.
Tymrazemkobietaniezasnęła;uważnielustrowałanowąznajomąiwidocznie
oględzinywypadłypozytywnie,boodezwałasiępierwsza:
-Tobyłdziwnychłopak,niepasowałdotejdzielnicy:czytał
książki,majstrowałwynalazki,chodził
wieczniezamyślonyinieobecny.Innynajegomiejscubysiętunieuchował,ale
onpotrafiłsięprzystosować-znalazłsobiesilnychprzyjaciół.-Zamyśliłasię,
cofającpamięciądoodległychczasów.-BraciaBarszczetrzęślicałądzielnicą,
podichskrzydłamibyłnietykalny.Początkowowszystkichdziwiłataichpaczka:
największełobuzyBarszczeiMilekRudzikprzyjaźniłysięztakimmięczakiem.I
jeszczezanimibiegałgarbatyHenioBogorian.-Przerwała,bowichstronębiegł
możesześcioletniszkrab.
-Babciu,babciu!-wołał.-Tatuśmówi,żebybabciaszładodomubrać
lekarstwo.
-Aidźtydodiabła!-wyraźniezdenerwowałasięstarucha.-Niebędziemijeden
zdrugimmówił,comamrobić.-Zaszuraławózkiemigniewniewygrażała
pięściaminiewidzialnymwrogom,bomaluchjużdawnowziąłnogizapas.
-Ładnegomapaniwnuczka-odezwałasięJola,żebyprzerwaćniezręczne
milczenie.
-Ajakiontamwnuczek!Przysłaligozostrzeżeniem.Niepodobaimsię,żez
paniąrozmawiam,ityle.
Jolawyraźniesięstropiła.Niemiałazamiarunarażaćmiłejstarszejpanina
nieprzyjemnościipowiedziałajejtootwarcie.
Humorstaruszcenatychmiastsiępoprawił,zmarszczkinaczolezłagodniały.
Wyraźniespodobałajejsiętadziewczyna.
-Tutajnieoniwydająrozkazy!-wyjaśniłaznieukrywanądumą.
-Mampięciusynówijedenastuwnukówidlategomożnamnietylkoprosić-
rozkazywaćnigdy!Naczymtoskończyłyśmy?-
wyraźnieuznała,żepowiedziałajużzbytwiele,ipostanowiłazmienićtemat.
-Natym,żetworzylidziwnąpaczkę-przypomniałaJola.Onatakżewolała
rozmawiaćoprzeszłościniżoteraźniejszości.
-Anowłaśnie,ludzietakmyśleli,aletaknaprawdętoonbył
mózgiemcałejbandy,botobyłabanda.Napadalinasklepy,okradalipociągiico
tamjeszcze.Ażwkońcuwpadli,braciaBarszczeiMilekRudziktrafilido
poprawczaka,aManiuśjakośsięwykręcił.Ciągaligopokomisariatach,alesię
wykręcił-
kumpleniewydali.
-1cobyłdalej?
-Dalej?Jaktowżyciu,wszystkosięrozpadło.Milekutopiłsięwgliniance,
Barszczeznowutrafilidokicia,Zatopcesięwyprowadzili,agarbatyHeniuś
Bogorianzostałksiędzem.Dlakalekitonajlepszerozwiązanie-westchnęła
współczująco.
-Apóźniej,poprzeprowadzce,przychodziłtutaj,możeodwiedzałkolegów,
przyjaźniłsięzkimś?
-Podobnobogatosięożenił,zjakąśstarsząkobitą,znalazłsobielepszych
przyjaciół.Onzawszepotrafiłsięprzystosować.Z
miejscowychtochybatylkozIrkiemBociębąmielijakieśinteresy.TenIrekzostał
marynarzemizamieszkałgdzieśnadmorzem...Dajmijeszczezapalniczkę-
poprosiłapochwili.-
Dzieciniepozwalająmipalić,mówią,żetoszkodzi.Mamosiemdziesiątsiedem
lat,comijeszczemożezaszkodzić?
Zamknęłaoczyizapadławzasłużonądrzemkę.
WizytapolicjinieprzypadłaAgatcedogustu.Najzwyczajniejwświecieczułasię
głupio.Miałaobecniewieleczasunamyślenieiwnioski,dojakichdoszła,nie
należałydobudujących.Niemacoowijaćwbawełnę,zachowałasięjakostatnia
kretynka,wlazłamordercyprostowłapyi,jakpodejrzewała,ostropomieszała
szykipolicji.Musząbyćnaniąwściekli.Nawszelkiwypadekpostanowiła
symulowaćpogorszeniestanuzdrowia,awmomentachkrytycznychratowaćsię
omdleniem.
Napoczątekpomogło.Przyszliwedwoje,cisami,conauczelni,Lidiaiten
przystojnykomisarz.Zachowywalisięgrzecznieitaktownie-tylkopytania,
żadnychwyrzutów.
Nawszystkoprzyjdzieczas-Agatkaniedałasięnabraćnateplewy.Narazie
postanowiławspółpracować.Krokpokrokuopisałazdarzeniaferalnegodnia,na
koniecbohaterskoprzyznającsiędobłędu.
-Wiem,niepowinnambyłapchaćsięnatentaras,aleprzyfontanniecholernie
cięłykomary.
Lidiaztrudempowstrzymałasięodkomentarza.GłupotaAgatkibyławprost
rozbrajająca.
Karolściśletrzymałsięzaleceńlekarza:żadnychstresów,najwyżejkwadrans
rozmowy.Osiemminutjużminęło,achorazdradzałapierwszeoznaki
zniechęcenia.Należałosiępośpieszyć.
-Askądpaniprzyszłodogłowy,żebyśledzićakuratZatopca?-
zadałdręczącegoodpoczątkupytanie.
-PokluczachKarpińskiej!-usłyszałinamomentcałkiemsiępogubił.Na
szczęścieAgatkaraczyłauzupełnićskąpąwypowiedź.Wkilkuzdaniachopisała
całąhistorię.-Pozatym-
kontynuowałazwerwą-odpoczątkuwydawałnamsięmocnopodejrzany.
Użycieliczbymnogiejwyraźniejąstropiło.Odpoczątkustarannieukrywała
udziałJoliwcałejimprezieiterazomałosięniewygadała.Zakaręuszczypnęła
siępodkołdrą.
-TypowaliśmywkatedrzepotencjalnychmordercówiwypadłonaZatopca-
inteligentniewybrnęłazsytuacji.
Ztegowszystkiegostraciłaochotęnadalszezwierzenia.Jęknęłacichoi
bezwładnieopadłanapoduszkę,jednoznaczniedającpolicjantomsygnałdo
opuszczeniasali.
-Omaływłos!-westchnęłagłośno,gdytylkozostałasama.
Długijęzorodzawszestanowiłjejpiętęachillesową.Nadomiarzłegopodłożyła
sięsama,wystarczyłatylkolekkazachętazzewnątrz.Wobecnościpolicjii
psychiatryszczerośćniepopłaca.
DzisiajAgatkadosłowniezatrzymałasięnakrawędziprzepaści.
Wbrewrozsądkowiniezrezygnowałazpojmaniamordercy.
Dotkliwaporażka,zamiastzniechęcić,podrażniłatylkojejambicję.Zamierzała
złapaćdraniaosobiście,zawszelkącenę.
Przystosowałaplanydoaktualnychmożliwości.Jolaodgrywaławtychprojektach
kluczowąrolę.Wszpitaluzałożyłacentrumkoordynacyjne,aJolastanowiła
ruchomyorganterenowy.
Szarpanawyrzutamisumieniaprzyjaciółkabezszemraniapoddawałasię
psychicznemuterrorowi.Znosiłacodzienniepracowiciezdobyteinformacjei
razempoddawałyjeszczegółowejanalizie.
-Byligliniarze-poinformowałaAgatkawchodzącąJolę.
-1co?-zapytałaJola.Dodolnejszufladydyskretniewsunęłazakazaneprodukty
żywnościowe.-Woliszptysiaczyfaworki?
-Ptysia.Bardzogrzeczniepytaliowszystko.-Agatkapalcemwybierałakremze
środka,szerokieotwieranieustsprawiałojejpewnątrudność.-Zapomniałamim
powiedziećotwojejroliwtejspawie,więcbądźtakmiłainiewyprowadzaj
policjizbłędu.
Pycha,ciekawe,dlaczegomamnibybyćnadiecie?Jestcośnowego?
-Niewiele,awłaściwienic.RozmawiałamzżonąjednegoBarszcza,Mariusza-
siedzązbratemwpudle,chybawStrzelcachOpolskich,jużdwalataijeszczez
pięćimzostało.-
Jolawestchnęłaciężkoiusiadłanaokrągłymtaborecie.Brakwyraźnych
postępówwśledztwieodbierałjejcałąenergię.
Siedziałaapatycznaibezwiedniewiązałasupłynapaskuodsukienki.-Niemam
żadnychnowychpomysłów-skapitulowała.
OdpomysłówwtymtandemiebyłaAgatka.Długieszpitalnegodzinyprzeznaczała
wyłącznienaplanowanie,iwtychplanachniemogłozabraknąćprzyjaciółki.
Przydzielałajejcoraztonowezadania,nigdyniepytającozdanie.
Tymrazembyłopodobnie.
-Znajdziesztegomarynarza-podpowiedziałatonemnieznoszącymsprzeciwu.
-Jaktosobiewyobrażasz?„Gdzieśnadmorzem"toraczejmałoprecyzyjnyadres.
Agatkapomyślałaowszystkim.
-Sprawdziłamtelefony.Nadmorzemiwokolicachznalazłamażtrzech
Bociębów-oznajmiłaradośnie.Zjednegoprawdopodobniecieszyłabysię
znaczniemniej.Jolamiałanatentematcałkowicieodmiennezdanie,alecóż,nie
mogłaprzecieżmartwićchorej.Lekarzzabronił.Dalszerewelacjezwarzyłyjej
humordoreszty.-Imionawprawdziesięniezgadzają,aletonicnieszkodzi,
telefonymogąbyćzarejestrowanenaczłonkówrodziny.Zresztąwszystkiego
dowieszsięnamiejscu.
PoostatnichsłowachwgłowieJolizapaliłasięlampkaalarmowainatychmiast
zgasłazalanawyrzutamisumienia.Niechbędzie,pojedzieiwyśledziosobiście.
-PojedzieszwpiątekpopracypośpiesznymdoSzczecina,tammieszkapierwszy
zBociębów.PotemWejherowoiewentualnieGdańsk.Połączeniasprawdziszna
miejscu.-1ostatnigwóźdźdotrumny:-Aha,teadresyniesązabardzodokładne,
niechcielimipodaćnumerówmieszkań,ochronadanychitakietambrednie.
Jakośsobieporadzisz,przecieżniewszyscymieszkająwblokach
-dodałaAgatkanapocieszenie.
*
DoSzczecinaJoladotarławczesnymświtem,wściekłainieprzytomnaz
niewyspania.Przezcałąpodróżnawetprzezsekundęniezmrużyłaoka.
LiniaWrocław-Szczecinoddawnacieszyłasięzłąsławą.Odczasudoczasu
jakiśpodróżnybezwidocznejprzyczynywysiadał
wbiegu,anapadyikradzieżebyłynaporządkudziennym.
TymrazemJolanawłasnejskórzeprzekonałasię0prawdziwościzarzutów.
Zaczęłosięnatychmiastpoodjeździepociągu.Prawdziwipasażerowiejużdawno
zdążylizająćmiejscaiulokowaćwalizy,alenakorytarzachnadalpanował
ożywionyruch.Podejrzanetypyozakazanychmordachmiotałysiębezcelutami
zpowrotem.Odczasudoczasuktóryśzaglądałdoprzedziału,uważnielustrując
podróżnychiichbagaże.
-Sąwolnemiejsca?-zapytałwysoki,potężniezbudowanydrabinieczekającna
odpowiedź,zniknąłtaksamoszybko,jaksiępojawił.Otakichjakoniczęsto
rozpisywałysięgazety,nadającimszumnąnazwę„gangówkolejowych".Pobicia
ikradzieżetowizytówkapolskichkolei.
Trudnosiędziwić,żezprzyczynynieproszonychgościwwagoniepanowała
nerwowaatmosfera.Wprzedzialejaknazłośćsiedziałysamekobiety,nielicząc
dzieci.Dwiezakonnice,babciazwnukami,JolaiPrzynęta.
PrzynętąochrzciłaJolastarszą,eleganckoubranąpanią,obwieszonązłotem
niczymchoinkawsupermarkecie.Osobatasiedziałanajbliżejdrzwiiprzykażdej
wizyciegroźnychgościprzyciskaładopiersiogromnątorebkę.Gangsteromnajej
widokkapałaślinaizapewneczekalitylkonasposobnąchwilę,abyschrupać
smacznykąsek.
Spaniewtejsytuacjirównałosięsamobójstwu.Zamiastczekaćnanapad,Jola
wolaładziałać.Skórzanympaskiemzwiązałauchwytydrzwi.Terazruchnależał
doprzeciwników.
Niebylizadowoleni.Szarpalidrzwi,rzucalimięsem,wkońcuodeszli.
Szczecinprzywitałazogromnąulgą.
Wczesnaporaniezachęcaładoskładaniawizytnieznajomym,natomiastświetnie
nadawałasiędospożywaniaposiłków.Z
takimzamiaremJolaprzestąpiłaprógdworcowegobaru.W
lokalutymzjakichśtajemniczychpowodówniepodawanośniadań.Właścicielpo
długichnagabywaniachzgodziłsiępodgrzaćpierogi,choć,jakzaznaczył,otej
porzepierogówniepodawano.Wokółkręciłosięsporoklientówiwszyscyjak
jedenmążzamawialipiwo.
Zwiedzaniemiastaograniczyładogodzinyio9:01stanęłaprzedwłaściwym
blokiem.Niestety,blokiem!
Spośród38numerówjedenoznaczonybyłdopiskiem-tłumaczprzysięgły.Tacy
ludzieprzyzwyczajenisądowizytobcychizapewnenierzucąsłuchawkąnim
skończyzadawaćpytanie,pomyślała.
Wcisnęłaósemkę.Miłymęskigłoswyraziłżal,żeniejestposzukiwanąosobą,i
zaproponowałwciśnięciedziewiątki,dziewiątka-siedemnastki...Bocięba
mieszkałpodnr32,niestetyniebyłto„ten"Bocięba.
NawłaściwegoBociębętrafiładopieropodostatnimadresem,wGdańsku.
Mieszkałwzadbanymdomkunaperyferiachmiasta.
Drzwiotworzyłasympatyczna,tlenionablondynkaipopierwszychsłowach
wyjaśnieniazaprosiłaJolędownętrza.Jolazafundowałajejstarannie
przemyślanąhistoryjkę,popartąogromnymsłojemmioduakacjowego.
-Jakwspomniałam-kontynuowałaprzyherbacie-przyjechałamwdelegację,z
Wrocławia.Znajomy
poprosiłmnieoprzysługę,alezapomniałamadresuistądtewszystkiepytania.
Miałamprzekazaćprezentidowiedziećsię,coztąobiecanąmapą.
-Alejanicniewiemomapie-stropiłasięgospodyni.-Właściwiewcalenie
znamkolegówmężazWrocławia,japochodzęstąd.Acotozamapa,może
spróbujęposzukać?Wiepani,mążjestnamorzu,ajaniebardzosięorientujęw
jegosprawach.
-MapaKanałuPanamskiego,takaduża,poangielsku-wyjaśniłaJola.
PaniBociębamocnozmieszana,wyraziłażalzpowodubrakumapyiobronnym
gestemprzesunęłasłójzmiodemwstronęgościa.
-Nie,nie,wżadnymwypadku-zaprotestowałaJola.-Poprostuwpadnęprzy
najbliższejokazji.Kiedyspodziewasiępanipowrotumęża?
-Niestetynajwcześniejzadwamiesiące.Możezostawipanitelefon,toja
natychmiastzadzwonię,jakmąż...
-Ależproszęsobienierobićkłopotu,tojużpanowiezałatwiąmiędzysobą.-Jola
pożegnałasięiwyszła.
Noiklops!Totalnefiaskobezsensownejimprezy.Dotakichwnioskówdoszła
Jola,spacerującpopustejplaży.
Odczasudoczasuschylałasię,zbierającdrobnemuszelki.Ostryporywistywiatr
potęgowaćpesymistyczneuczucia.Przytrzecimfalochroniepodjęłaostateczną
decyzję-koniec.
Całetośledztwoodpoczątkuniemiałosensu.Policjajakkrajdługiiszerokina
próżnoszukałamordercy,aonechciałydokonaćtegosame.Jakimsposobem?
NawetjeśliZatopiecprzyjechałdoGdańska,tomiałjużstookazji,byprysnąćw
morskądal.
Icomamterazzrobić-rzucićsięwpław?-pomyślałazgoryczą.
Koniecijuż!
TeraznależałotylkojakośdelikatniezakomunikowaćdecyzjęAgatce.
Delikatnośćniezdałasięnanic.Agatkaobraziłasięśmiertelnie.
ZerwałazJoląwszelkiestosunki,zabraniającjejraznazawszeprzekraczania
progówszpitala,asalinumer3wszczególności.
Przedtemwygłosiładługąoskarżycielskąmowę,bezlitośnieobnażając
prawdziweobliczebyłejprzyjaciółki.
Bladedotychczaspoliczkichorejnabrałyceglastejbarwy,aoczyświeciły
niezdrowymblaskiem.Nakoniecjęknęłarozdzierającoiteatralnymgestem
opadłanaposłanie.
Jolaniewiedziała,czypowinnawtejsytuacjiwyjść,czymożezostać.Wkońcu
podjęładecyzjęinapalcachopuściłapokój.
Choranapewnopotrzebowałaspokoju.Wjejstaniekażdywstrząsgroził
nieprzewidywalnymikonsekwencjami.Mogłanaprzykładzapaśćwśpiączkęalbo
dostaćzapaleniamózgujakciotkaGenowefa.Przeraziłasięnasamąmyślotakiej
ewentualności.
-Polakzawszemądryposzkodzie-przypomniałasobiestareprzysłowie.
Zupełnieniepotrzebniezaczęłatentemat...Zatydzień,dwa,możewtedy...Czuła
siępodle,alenaprawdęniemiałasiłyciągnąćtegodłużej.
Nakażdegowżyciuprzychodzitakachwila,żemawszystkiegopoprostudość.
Takbędzienajlepiejdlanichobu.Agatkateżtokiedyśzrozumieimożewtedy
wybaczy...
Wymownaciszatrwałajuż,zdaniemAgatki,wystarczającodługo.Ofiaraz
pewnościąskruszałaiczekateraznajakiśgestpojednawczy.Zamierzałabyć
łaskawa,wkońcukażdymaprawodochwilisłabości.
Poprawiłasięnapoduszceidyskretniezerknęłaspodrzęs.W
zasięguwzrokuniezauważyłażadnejżywejistoty.Uniosłasięnałokciachi
strasznepodejrzeniezamieniłosięwpewność.
Jolauciekła!
Zostawiłaśmiertelniechorąprzyjaciółkęipoprostuwyszła.Tawiadomość
ogłuszyłająjakmłotpneumatyczny.Tegosięniespodziewała.Kantemdłoni
otarłatymrazemprawdziwąłzę-
żalu,wściekłościibezradności.
*
KasiaSiekierskazradościąwróciładosprawyKarpińskiej.Toprzecieżdzięki
niejosiągnęłasukceszawodowy,i,cosobieceniłaznaczniebardziej,osobisty.
Pewienuroczykomisarzzawróciłdziewczyniewgłowie,auzyskanie
wzajemnościbyłotylkokwestiączasu.
Gilotynkanienależaładoosóbnieśmiałych,zpokorączekającychnauśmiech
losu-onadziałała.Zaaranżowała
„przypadkowe"spotkanie,azadzierzgniętanićsympatiiszybkooplątałaichna
dobre.Wpa-
dławewłasnesieci,nieżałująctegoaniprzezmoment.Bylidlasiebiestworzeni.
Uwielbiała,gdyszeptałjejdoucha„Kasieńko",wogólelubiłagosłuchać!Jak
niktumiałaprzeganiaćtroski,pocieszaćwniepowodzeniach,atychKarolowi
Halwasowiniebrakowało.
SprawaZatopcautknęławmiejscu,zbrodniarzprzepadłjakkamieńwwodę.W
ogóleschrzaniliwszystkoodsamegopoczątku;fałszywytrop,przezco
0małoniezginąłczłowiek.Przełożeniniepogłaskaligozatopogłowie,onie.
ZeswoichkłopotówzwierzałsięKasi,pokawałeczkuopowiedziałowszystkich,
nawetnajbardziejtajnychszczegółach.Itaksprawaokryptonimie„Niemy
świadek"
ujrzałaświatłodzienne.
Wystarczyłotylkozłożyćukładankęwcałośćiprzelaćsłowanapapier.Przez
kilkagodzinGilotynkawalczyłazesobą.Czymaprawowykorzystaćpoufne
informacje?W
końcużyłkadziennikarskazwyciężyła.Potajemniezaniosłatekstdoredakcji.
Sprzedałsięświetnie.
Poopublikowaniuartykułuwdomurozpętałosiępiekło.Karolekwściekłsię
bardziej,niżmogłaprzypuszczać.Nadidealnymdotądzwiązkiemprzetoczyłasię
burzazpiorunamiigradobiciem.Potemnastałokilkacichychdniiwreszcie
upragnionazgoda.Byliprzecieżdlasiebiestworzeni.
Echasensacyjnejpublikacjiodbiłysięszerokimkręgiemiprzezdługiczas
destabilizowałynietylkożycieprywatneKarolaHalwasa,aleipracękomendy.
Nowatorskąmetodąśledczązainteresowalisięzwierzchnicy,dziennikarze,a
nawettajnesłużbyspe-
cjalne.Wszyscynarazpragnęlipoznaćszczegółyizobaczyćnawłasneoczy
niezwykłąroślinę.
LidiaiKarolspotkalisięnaparkinguirazemweszlidobudynku.
-MaciesięzameldowaćodziewiątejuinspektoraReszki,oboje-
rzuciłzanimidyżurny.
-Wiemy.
-Notomamyprzechlapane-zauważyłaLidia,rozkładającmokryparasolwkącie
przyoknie.
Karolpodszedłdobiurkaizirytacjąspojrzałnależącątamkartkępapieru.
Centralnączęśćzajmowałrysunekkaktusasplecionegowuściskuznagim
mężczyzną.Napispodspodemgłosił:„Miłośćnieznagranic!".Zmiąłpapieri
cisnąłkulkąwplecynajbliżejsiedzącegokolegi.
Miałdośćgłupichdowcipów.Poprzednimrazemwywiesilinadrzwiachtoalety
transparent:„Powierzmiswojątajemnicę,ajutroprzeczytaszoniejwgazetach.
Dyskrecjagwarantowana".
TymrazemżądłoironiiwymierzonebyłowLidię.
Odczasupublikacjiartykułuzkoniecznościstanęlipotejsamejstroniebarykady.
Nieszczęsnyprzeciekdoprasyzaważyłtakżenajejkarierze.
Karolodczuwałcośwrodzajuwyrzutówsumienia,coobjawiałosięniezwykłą
dlaniegotroskąodobresamopoczuciekoleżanki.
Popublikacjiartykułupolicjazostałazmuszonadozwołaniakonferencji
prasowej.NapożarciedziennikarzomrzuconooczywiścieLidię.Przyczyny
znalazłysięconajmniejdwie:świetnienadawałasiękozłaofiarnego,ponadto
onajednaznałasięnabotanice.
SprawaKarpińskiej,przezostatnietygodnieniezmienniegoszczącanapierwszych
stronachdzienników,siłąrzeczyzeszłanadalszyplan.Zdewaluowałasię.Cały
impetzainteresowaniamediówskierowałsięnasensacyjnąmetodębadawczą.
Następnegodniawyobraźnięczytelnikówrozpaliływiadomościzpogranicza
faktówifikcji.Wsensacyjnychartykułachwprostzaroiłosięod„mówiących
roślin",„zielonychszpiegów"iinnych,czasamidośćdziwacznychokreśleń,
świadczącychraczejowybujałejfantazjiniżrzetelnejwiedzyautorów.Do
dracenyKarpińskiejnadobreprzylgnęłanazwaDra-Kaukutaprzezmedia.Wten
sposóbwyróżniałasięspośródmilionówinnychdracen,stającsięczymś
wyjątkowymigodnymzobaczenia.
LidiaLarssonzdnianadzieńniespodziewaniestałasięosobąniezwykle
popularną.Wpublikacjachprasowychzyskałamiano
„zaklinaczkiroślin"i„nadzieipolskiejkryminalistyki".
Wszystkorazemzaowocowałozaproszeniemdoznanegoprogramutelewizyjnego.
Lidiawkilkusłowachopowiedziałaoswojejpracy,potemciekawiei
przystępniewprowadziłatelewidzówwświat,októrymniemielidotądpojęcia-
światinteligentnychroślin.
-Zreasumujmy-odezwałasięprowadzącaprogramOlgaBorem.
-Dowiedzieliśmysięwłaśnie,żeroślinymyślą,czująibiorąaktywnyudziałw
naszymżyciucodziennym.Czyniewydajesiętopani-zwróciłasiędoLidii-
odrobinęprzerażające?
-Wręczprzeciwnie,uważam,żetojestwspaniałeiekscytujące.
Dlaczegomielibyśmysiębać?Przecieżukładroślina-człowiekfunkcjonujeod
zaranialudzkości,inicsiępodtymwzględemniezmieniło.Totylkomy,ludzie,
nauczyliśmysięlepiejrozumiećświat,którynasotacza.
-Uspokoiłamniepani.Proszęnamjeszczepowiedziećkilkasłównatemat
swojejpracyzawodowej.Pracujepaniwpolicji;jakiesąmożliwości
wykorzystania„inteligentnychroślin"wkryminalistyce?
-Teoretycznie,wprzyszłości,nieograniczone-odparłaLidia.-
Obecniepoczynionodopieropierwszedelikatneprzymiarki.
Przednamijeszczeogrompracy.Naukowcynacałymświeciekażdegodnia
dokonujązadziwiającychodkryć,doskonaląmetodybadawcze.Możejużniedługo
każdyznasbędziemógł
porozmawiaćzeswojąulubionąrośliną?-Uśmiechnęłasiętajemniczo.
Widowniawstudiuwydałazsiebiegłośnypomrukzdziwieniainiedowierzania.
Lidiazadowolonazwywartegowrażeniakontynuowałaswobodnie:
-Narazieżadnapolicjanaświecieniejestgotowanatakiezmiany.Zrobiliśmyw
tymkierunkujedyniemaleńkikroczek.
Musielibyśmynajpierwzrewolucjonizowaćcałynaszsystemprawny,bokto
brałbydzisiajpoważnieroślinęzeznającąwsądzie?-zakończyłaefektownie.
Znowudostałarzęsistebrawa.
-Dziękuję-powiedziałaprezenterka.-Moimipaństwagościembyłapanidoktor
LidiaLarsson.
Przeznajbliższągodzinęnaszgośćbędzieodpowiadaćnapaństwatelefonypod
numerem...
Programmiałolbrzymiąoglądalność,apoaudycjirozdzwoniłysiętelefonyz
pytaniamiodtelewidzów.
*
Halwasowiprogramsiępodobał,aleopiniepozostałychkolegówbyłybardziej
sceptyczne.Zdaniezwierzchnikamielipoznaćzachwilę.Nadmiernyrozgłosnie
służyłsprawie,którautknęławmartwympunkcie.
Karolspojrzałnazegarek.
-Doegzekucjipozostałynamjeszczetrzykwadranse.Idziemynakawęczy
udajemy,żepracujemy?
-Wnaszejsytuacjinicjużnamniemożezaszkodzić.Idziemynakawę.
Bufetotejporześwieciłpustkami.Zajęlistolikprzyoknie.
Rozmowajakośsięniekleiła.Obojebylimyślamicałkiemgdzieindziej.
Lidiamiałapełnąświadomość,żejejpięćminutwłaśniedobiegłokońca.
Huśtawkafortunyzaczęłaszybkoopadaćwdół,ciągnączasobąniedawną
gwiazdę.
-Wieszco,szefzpewnościąurwiemiłebzatętelewizję-
odezwałasię.-Alenieżałuję-bawiłamsięnaprawdęświetnie.
Szczególniepoprogramie.Przezgodzinęodpowiadałamnapytaniatelewidzów.
Mówięci,ludziesąniesamowici.Dwatelefonybyłynaprawdęodlotowe.
Karolwmilczeniupiłkawę,razporazpotakującgłową.
-Słuchaj,pewnastaruszkapodejrzewała,żesąsiedzizatruwająpowietrzewjej
mieszkaniu,ponieważtrzykolejneroślinyuschływtajemniczychokolicznościach.
Żądała,abypolicjainterweniowała,zanimbędzienapóźno.Zadałamniewinne
pytanie,jakczęstopodlewaładenatki,atamilutkaosóbkawzamianobsypała
mnieobelgamiiobiecałazłożyćskargęuprezydenta.Lidia'nadgryzłapączeki
kontynuowałaopowieść:-
Niezdążyłamjeszczeochłonąć,kiedyzadzwoniłazazdrosnażona,
podejrzewającamężaoromanszktórąśzeswoichprzyjaciółek.Ponieważgrono
podejrzanychbyłodośćszerokie,postanowiłapoprosićmnieopomoc.Aha,
zapomniałamnadmienić,żezdradymiałymiejscewczasienieobecnościżony,w
małżeńskiejsypialni.-Zachichotała.-Aterazdochodzimydosedna:wsypialni
stałapalma,ulubienicapanidomu.Resztysiępewniedomyślasz.
-Nieźle.Jaknaswywalązroboty,założymywłasnąagencjędetektywistyczną,
reklamęjużmamy.-Halwaszerknąłnazegarek.-Zaczteryminutygodzinazero,
zbierajsię,dzisiajlepiejniedrażnićstarego.
Sekretarkaszefawyglądała,jakbywłaśniedostałaniestrawności.
Zresztąwyglądałatakzawsze.Karolnigdyniepotrafił
rozszyfrowaćnastrojówtejkobiety.Powinnagraćwpokera,pomyślałprzelotnie.
Szefdlaodmianywydawałsięwwyśmienitymhumorze.
Przyczynamidobregonastrojuniezamierzałnaraziedzielićsięzprzybyłymi.
Napsulimuostatniotylekrwi,żenależałaimsięostrareprymenda.Jadłsałatkę
jarzynowąwprostzesłoika,nieprzerywającaninamomentprzeglądania
meldunków.Tensystemdawałsporąoszczędnośćczasu,ategoinspektorowi
zawszebrakowało.Wreszcieskończył.Odłożyłnabokostatnidokumentistaranie
otarłustachusteczką.
-Najpierwpani-zadaniespecjalne.Proszęnatychmiastusunąćzsali
konferencyjnejtęDra-Kęczyjakjejtam.Jaksłyszałem,mapanidotego
dostatecznekwalifikacje-zauważyłironicznie.
Lidiaspokojniepoddałasięprzeznaczeniu.
-Czymamjąodwieźćnauczelnię?-zapytałaoddrzwi.
-Niechwraca,skądprzyszła.Mamdośćwszystkichciekawskichtypów,
włóczącychsiępokorytarzach.Tokomendapolicji,anieogródbotaniczny!Na
copanijeszczeczeka,proszęwykonaćpolecenieinatychmiastpopowrocie
zameldowaćsięumnieosobiście.
Lidiazespuszczonągłowąopuściłagabinetszefa.
-Terazkolejnaciebie,zwróciłsięReszkadoHal-wasa.-Nieurwęciłbatylko
dlatego,żejesteśmibardzopotrzebny.-
Staraniewydzieliłplikdokumentówiprzesunąłwstronępodwładnego.-Mamy
dwanowesygnaływsprawiezamordowaniaKarpińskiej.Nareszciecośdrgnęło.
-Z
zadowoleniemzatarłręce,zabębniłpalcamioblatstolikaiuważnieprzyjrzałsię
przyjacielowi.Karolniewyglądałnaszczególnieprzejętegousłyszaną
informacją.-Bochybanadalprowadzisztęsprawę?Amożesięmylę,może
woliszpracowaćwtelewizji?!
OdpowiedźnatopytaniewdużejmierzezależałaodReszki.
Karolpostanowiłbohaterskowypićpiwo,któregonawarzyłaKasieńka.Albo
prowadzętęspra-
węzLidią,albowcale,powziąłpostanowienie.Głośnozaśzapytał:
-CzyLidiaLarssonzostałaoficjalnieodsuniętaodsprawy?
-Dlaczegomiałazostaćodsunięta?-inspektorudałzdziwienie.-
Przecieżtoświetnapolicjantka!Musisobietylkoustalićpriorytety-mrugnął
porozumiewawczo.-Dobra,dośćtychdemonstracjiprzyjaźni,bierzciesięserio
doroboty.Zapalił
kolejnegopapierosaisięgnąłpozielonąteczkę.-Mamydwaniezależnesygnały,
obazWrocławia.Popierwsze,jakiśfacetwidziałZatopcawychodzącegoz
kamienicynaKościuszki.
Poszukiwanyodjechałczerwonymmotocyklem,świadekniezdążyłzapisać
numeru.
-Facetjestwiarygodny?-zapytałHalwasbezentuzjazmu.-
Poprzedniomieliśmykilkasetekpodobnychinformacji,wszystkiefałszywe.
Pokażdymapelupolicjidospołeczeństwatelefonywprostsięurywały.Oprócz
ludzidobrejwolidzwoniliżartownisie,jasnowidzeiwariaci,zktórychcodrugi
podawałsięzaZatopca.
Częśćtychinformacjibrzmiałacałkiemprawdopodobnieinależałojesprawdzić.
Wymagałotoczasu,siłiśrodków.
Wyłowienieztakiejilościmateriałuprawdziwejinformacjigraniczyłozcudem.
WtymświetlesceptycyzmKarolawydawał
sięuzasadniony.
-Tymrazemwyglądatocałkiemobiecująco-odparłReszka.-
ŚwiadekznałZatopca,kiedyśpodobnopracowalirazem,itwierdzi,żemimo
brodypoznałgonatychmiast.Porozmawiaszsobieznimnażywo,będzietuza
kilkaminut.Późniejprześwietlicielokatorówwskazanejkamienicy,tylko
ostrożnie,żebynikogoniespłoszyć.Porozmawiajzdzielnicowym,zresztą,sam
wiesz,conależyzrobić.-Położyłmłodszemukoledzerękęnaramieniu.-
Tylkotymrazemniewygadajwszystkiegoswojejpanience-
ostrzegłpoprzyjacielsku.
-Tasytuacjanigdysięniepowtórzy-obiecałwinowajcazpełnymprzekonaniem.
KilkadniwcześniejKarolprzeprowadziłzKasieńkąpoważnąrozmowę.
Wspólnieustalilizasadywspółżycia,nienaruszająceprawżadnejzestron.Odtej
poryżadnatajemnicaniemiałaopuścićprogówsypialni,chybażezainteresowana
uzyskaspecjalnepozwolenie.
Dziennikarkanatychmiastpostanowiłaskorzystaćzprecedensu.
PrzygotowaławłaśniedrugączęśćartykułuokulisachśmierciKarpińskiej.Z
niewinnąminkąpodsunęłatowszystkoukochanemu.
-Nicztego-usłyszałaniespodziewanywyrok.
-Cenzorrekwirujetekst,treścituzawartesąszkodliwespołecznie.
Zrobiłasmutnąminkę,woczachbłysnęłyjejłezki.Karolekzmiękłjakwosk,
objąłdziewczynęwpółidelikatniepogładził
włosy.
-Później,pozamknięciusprawy,napiszesznajlepszyartykułwżyciu,obiecuję.
Wiesz,żezawszedotrzymujęsłowa...
Dopokojuweszłasekretarkaidyskretnieszepnęłaszefowikilkasłównaucho.
-Cholera,teżsobiewybraliporę.Proszęichwprowadzićdosalikonferencyjnej
-zadecydowałReszka.
-NiechmnienaraziezastąpiMroczek,przyjdęza
jakieśdwadzieściaminut.Musimysięstreszczać-zwróciłsiędoHalwasa.-
Drugitropteżjestobiecujący-pewienantykwariuszdostałdowycenymały,ale
bardzocennydrobiazg.Przypadeksprawił,żetowłaśnieonkilkalatwcześniej
sprzedałtosamocackopewnejpaniodziwacznymnazwisku.Sprawdziłwspi-
sach:kobietanazywałasięBarbaraZatopiec,aponieważnaszświadekczytuje
gazety-natychmiastzadzwoniłnapolicję.Namarginesiemuszęnadmienić,że
naszantykwariuszodpewnegoczasubardzolubipolicję.Miałpewnekłopotyz
prawem,ateraz,żetakpowiem...zbierazasługi.Resztęznajdzieszwraporcie.
Swojądrogąciekawe-prawda?Najpierwdługo,długonicinagledwasygnały
wciągudwóchdni.IobazWrocławia.
Karolzastanawiałsięwłaśnienadtymsamym.
-Wyglądanato,żefacetpoczułsiębezpiecznieiodważyłsięzrobićnastępny
krok-powiedział.-Alboodwrotnie-gruntzacząłmusiępalićpodnogami.
Ukrywasięwmieściealbookolicy,aletakistanniemożetrwaćwiecznie.Jeśli
upłynniafanty,toznaczy,żepotrzebujeforsy.Pytanie-naco?Zycieuciekiniera
drogokosztuje.Nowedokumenty,operacjaplastycz-na,wyjazdzagranicę...
-Mamnadzieję,żepowienamotymosobiście.
Dwajtragarzezpolicyjnymiodznakamiwnieślidoniczkęzdracenąnadrugie
piętroiprawieucelutrafilinaniespodziewanąprzeszkodę.Drzwidopokoju
blokowałszczupłymężczyznawbiałymfartuchu.
-Noniewiem,panowie,noniewiem.Napewnonietu!Możetamwkącie?-
wykonałrękąniezdecydowanygest.
Policjancibezsłowapostawiliciężartużustópniezdecydowanegoczłowieczkai
oddalilisięzgodnością.Oniswojezrobili.
Operacjiprzyglądałsiętłumstudentów,którymwyznaczononadzisiajtermin
egzaminówpoprawkowych.Okrążylidoniczkęgęstym,pulsującymemocjami
pierścieniemciał.Spotkałichzaszczytobcowaniazlegendą.Wszyscyjakjeden
mążsięgnęlipokomórki,abypodzielićsięinformacjązeznajomymi.
-Beata,słuchaj,alenumer!-nadawałpryszczatymłodzieniec.-
Właśnieprzywieźlitę„gadającąroślinę",nowiesz,Dra-Kę,serio,nie
ściemniam.ZabierzpodrodzeSzymkaiJowitę.Nadrugimwzoo-zakończył
zagadkowo.
Lidialedwieprzepchnęłasięprzezpodekscytowanytłumek.
-ProfesorLudwikSypek-przedstawiłsięstarszypan.-Następcatragicznie
zmarłejprofesorKarpińskiej-wyjaśnił.UjąłLidiępodrękęiwprowadziłdo
świeżowyremontowanegogabinetu.-1otymwłaśniemówiłemprzeztelefon,za
chwilębędziemytumielitłumgapiów.Niejesteśmynatoprzygotowani.Może
jednakpolicjaprzyjmiedarowiznęoduczelni?-zapytałznadzieją.
Myteżniejesteśmy,pomyślałaLidia,aleniepowiedziałategogłośno.
-Atutajwgabinecie?-zaproponowała.Dawnykątświecił
pustkami,ajakzdążyłazauważyć,wpomieszczeniuniebyłoanijednegokwiatka.
Profesorzmieszałsięwyraźnie.
-Wiepani,wstydsięprzyznać,aleniemogęznieśćmyśli,żeonabędziemisię
całymidnamigapićnaplecy.Itakniejestmiłatwo,tengabinetiwogóle...
Jeszczejeden,którymacośdoukrycia,zauważyłaLidia.Notomasz,człowieku,
problem,pomyślałabezcieniawspółczucia.
WstałaipodałaSypkowirękęnapożegnanie.
-Niestety,muszęwracaćdopracy.Napewnopansobiejakośporadzi.
Nakorytarzutrwałaniezwykłabitwa.Zjednejstronytłumstudentównapierałna
stojącąpoddrzwiamidracenę,zdrugiejdoktorBogusławaStasiakwłasnąpiersią
odpierałaataki,chroniącniezwykłąroślinęprzedstratowaniem.Zwyklełagodnai
nieśmiała,tymrazemzaskakiwaładeterminacją.Walczyłajaklwicawobronie
młodych.
Lidiizaświtałpomysłnadobryuczynek.LubiłaBogusię,aleniepotrafiła
przedrzećsięprzezmur,którymtaodgrodziłasięodświata.Zatymmurem
hodowałaswojekompleksyifobie,corazbardziejoddalającsięodludzi.
Potrzebowałanatychmiastprzyjacielaiodrobinępewnościsiebie.
Lidiauśmiechnęłasięradośnie,bowłaśnieznalazłarozwiązanie,którepowinno
zadowolićwszystkiestrony.WróciładogabinetuSypka.
-Panieprofesorze,właśnierozwiązałampańskiproblem!-
zawołałaoddrzwi.-Nimprzejdędosedna,muszępanuzdradzićtajemnicę,o
którejniepisałyżadnegazety-namomentzawiesiłagłos.-Profesorcały
zamieniłsięwsłuchichłonąłjakgąbkakażdenastępnesłowo.-Wczasie
eksperymentuzdracenądokonaliśmy,niezależnieodprowadzonegośledztwa,
pewnegoodkrycia.Jednazbadanychosóbposiadaniezwykłezdolności,potrafi
nawiązaćkontaktzroślinąbezudziałusprzętu-szepnęłaLidiakonfidencjonalnie.
-Zaobserwowaliśmyniezwyklesilnepozytywnesprzężenie.Naszspecjalista
powiedział,żetakiezdolnościmajednaosobanamilion.Toszczególnydar,który
należyuszanować.Wiepanoczywiście,kogomamnamyśli?
Profesorniemiałzielonegopojęcia,okimmowa,alebardzochciałsię
dowiedzieć.Machinalniezdjąłokularyioddłuższegoczasuwycierałszkłapołą
fartucha.
Lidiauznała,żeczasjużnafinał,inaczejszkłomprofesoragrozicałkowita
zagłada.
-Zdradzętopanuwnajwiększejtajemnicy-ściszyłagłosdoszeptu.-ONA
wybraładoktorStasiak!
-WybraładoktorStasiak?-powtórzyłprofesorbezwiednie,opatrując
wypowiedźolbrzymimznakiemzapytania.-Przezcałąrozmowępróbował
odgadnąćtożsamośćtegofenomenunatury,alewymienionenazwiskoanirazunie
przyszłomudogłowy.-
PaniBogusia,nigdybymnieprzypuszczał.Totakaskromnakobieta,
powiedziałbymnawet,niepozorna...
-Taktojużbywazgeniuszami-spuentowałaLidia.-My,zwyczajniludzie,
częstoulegamypozorom,nadającoglądanymzjawiskomniewłaściweznaczenie.
Niestety,częstokrzywdzącedlabliźnich.
Profesorpootrząśnięciusięzszokupotrafiłznaleźćsięelegancko.
-Oczywiścienaszakatedrachętniewystąpizdarowiznąnarzeczpanidoktor
Stasiak!-zawołałzentuzjazmem.-Mamnadzieję,żepanidoktorzgodzisię
zabraćroślinędodomu.Uczelniaoczywiściezapewnitransportizałatwi
wszelkieformalności-
obiecywałgorąco.
Deszczlałnieprzerwanieodkilkudni.Wtakąpogodęnikomuniechciałosię
pracować.Przerwaśniadaniowagenetykówprzeciągnęłasięnieprzyzwoicie.
-Grzybysą!-zakomunikowałznienackaGrześ.-Przywożąpociągami-uzupełnił
lakonicznąwypowiedź.
Potejinformacjiatmosferaniecosięożywiła.Grzybylubilizbieraćwszyscyz
wyjątkiemAndrzeja,którypreferowałgotoweprzetworyidolasujeździł
wyłączniedlatowarzystwa.
-Tomożepojedziemynategrzyby?Kiedyśwkońcuprzestaniepadać-
zaproponowałaHalinka.
-Gdzie?-zainteresowałsięEmil.
-Dolasu,dziecino,grzybyrosnąwlesie-grzeczniewyjaśniłaJola.Pomysłz
grzybobraniemwyraźnieprzypadłjejdogustu.-
Możewsobotę?
NiezrażonyEmilpowtórzyłpytanie:
-Dolasu,tylkogdzie?
-NajlepiejodrazudopaniHaneczki.Pamiętacie,ostatniobawiliśmysię
świetnie.
Ubiegłorocznegrzybobranierzeczywiścienależałodoudanych:las,ogniskoi
zabawadobiałegoświtu.Nawetbrakgrzybówniezepsułnikomuhumoru.
AndrzejiMonikaDoniecspędziliwlesiecałąnocinikomujakośnieprzyszłodo
głowy,żebysięonichmartwić.Aletobyłodawnoijużnigdyniewróci.
Wszyscyzebranipomyśleliwidocznieotymsamym,bonastrójdziwnieoklapł.
-BezAgatkitakjakośnijako-odezwałasięIza.-Boże,kiedytowszystkosię
skończy,jajużnaprawdęniemamsiły.Ciąglejakieśpretensje,wszyscypatrząna
siebiewilkiem.TerazjeszczetaaferazeSmolarzem.
ProfesorSmolarzniespodziewaniezdecydowałsięprzejśćnaemeryturę.Tanagła
decyzjaspowodowałalawinęplotek,domysłówispekulacji.Najbardziej
złośliwi,powołującsięnaartykułSiekierskiej,twierdzili,żemiałcośwspólnego
zzamordowaniemKarpińskiej.Genetycystanęlimuremwobronieswojego
profesoraichłodnedotychczasstosunkimiędzykatedramiuległygwałtownemu
zlodowaceniu.
Siedzeniebezsensumęczyłotaksamojakpraca,nadodateknieprzynosiło
żadnychefektów.PierwszazerwałasięJola,opłukałakubekpoherbacieizminą
pokutnicywciągnęłanagranatowąsukienkębiałyfartuchupstrzonysetkądziur.
Resztaposzławjejślady.
KtośenergiczniezastukałdodrzwiiwpokojupojawiłasięBogusia,promiennai
tryskającażyczliwościądocałegoświata.
-Cześćpracy!-zawołałaodprogu,obdarzajączebranychuśmiechem,któryod
kilkudninieupuszczałjejoblicza.
Przyczynytejbłyskawicznejmetamorfozybyłyogólnieznane.
ProfesorSypeknienależałdoosóbdyskretnych.
Todziałałamagiadraceny.
-Cześć!-odpowiedziałazawszystkichIza.-Dzisiajprzyjmujemytylkodobre
wiadomości-zastrzegłazgóry.-1niejedziemynagrzyby-dodałatrochębez
związku.
-Jednadobra,adruganijaka-zaszczebiotałaBogusia.-Najpierwnijaka:
chciałampożyczyćpaczkęszkiełeknakrywkowych,atakwogóletodzisiaj
wypisująAgatkędódomu-tojesttadobra.
Szczegółowewyjaśnieniazagłuszyłonieziemskiewycie,wkręgach
wtajemniczonychmogąceuchodzićzaoznakiradości.
-Wiedziałam,żesięucieszą-powiedziałaBogusiadosamejsiebiei
bezszelestniewymknęłasięnazewnątrz.Szkiełkapożyczysobiepóźniej.
-JutrojedziemydoAgatki!-wrzeszczałaHalinka.-Upiekędlaniejptysiowcaz
jeżynami,wielkiegojakkołomłyńskie.
Jolapopierwszymspontanicznymakcieradościucichłanagleipodejrzanie
straciłahumor.Podeszładooknaizamglonymspojrzeniemwpatrywałasięw
ścianędeszczu.
-Niestety,jestemjużumówionanajutro-usłyszaławłasnygłos.
Lidiazogromnąulgąstwierdziła,żedobreuczynkiczasamizostają
wynagrodzone.Topórwiszącyodrananadjejgłowąokazałsięzwyczajnym
straszakiem.Nadalpracowaławpolicji,prowadziłasprawęKarpińskiejina
dodatekotrzymałasamodzielnezadanieogromnejwagi.
Karolprzekazałjejdobrąnowinęszorstkoinatychmiastzapędził
dopracy,aściślejmówiącdomyślenia.
-Postawsięnamiejscumordercy-zażądał.-Cobyśzrobiła?
-Zostałamwmieścieczywyjechałam?
-Zostałaś.
LidiazastanowiłasięnadpołożeniemZatopca.
-JeżelizostałweWrocławiu,toznaczy,żemaświetnąmetę-
zasugerowała.-InaczejzwiałbynadrugikoniecPolski,zbytdużeryzyko
przypadkowegospotkaniazludźmi,którzygoznają.
-Wkońcuwylazłznory;jakmyślisz,dlaczego?
-Właściwieprzychodząmidogłowydwierzeczy:realizujedalszączęśćplanu
alboktośwymówiłmukwaterę.
Karolkombinowałpodobnie.Prywatnieskłaniałsięraczejdopierwszejopcji.
Zatopiecprzystąpiłdotrzeciejrundy.Pierwszązdecydowaniewygrał,drugą
zremisował,trzeciawłaśniesięrozpoczęła.Opowodzeniuoperacjidecydował
czasiumiejętnośćprzewidywaniaposunięćprzeciwnika.
Obatropywyglądałyobiecująco,dlategorozdzielilisiły.Karolpojechałna
Kościuszki,Lidiazajęłasięhandlarzemdziełamisztuki.
Antykwariat,botakinapiswidniałnadwejściem,bardziejprzypominał
składowiskorupieciniżprzybyteksztuki.
Zakurzonerekwizytywalałysiępowszystkichzakątkachciemnegownętrza,
zniechęcającpotencjalnychklientówjużodprogu.Prawdziwyhandelodbywał
sięzaciężkązielonąkotarą,wjednymzprzytulnychgabinetów.
Wysoki,otyłymężczyznazaprosiłLidięnatyłysklepu.
Zachowywałsiębezzarzutu,aleitaksprawiałwrażenieprzyczajonego
drapieżnika.Nadodatekpociłsię.Lidiazniesmakiemobserwowałakroplepotu
perlącesięnajegoczole.
-Kawę,herbatę,możecośmocniejszego?-zaproponował
grzecznie.
Lidiapodziękowała,wyjęłaztorebkinotesiprzystąpiładoprzesłuchania.Szło
imopornie.Jaksięszybkozorientowała,facetmiałmałodopowiedzeniana
interesującyjątemat,natomiastdużodoukrycia.Szczególniepytaniadotyczące
interesówwywoływałyjegożywąniechęć.Swobodniewypowiadałsięjedynieo
sztucejakotakiej.Konkretneprzedmioty,aszczególnieichpochodzenieirodzaj
transakcjiwywoływaływświadkuatakikaszluinawrotyamnezji.Nazło-dzieju
czapkagore,pomyślałaLidia.
Podwóchkwadransachzabawywkotkaimyszkęmiałaserdeczniedość.
PoinformowałaotympanaHaczykadośćdosadnie.
Ostrzeżenielubgroźba,wzależnościodinterpretacji,odniosłopewienskutek.
Świadekczęściowoodzyskałpamięći,conajważniejsze,przeszedłdo
konkretów.Postawiłnablaciestolikaniewielką,kunsztownierzeźbionąszkatułkę
izasypał
gościagrademinformacji.Odziełachsztukimógłmówićgodzinami.Ofacecie,
któryprzyniósłfant,wiedziałznaczniemniej:wysokiszczupłyblondyn,po
trzydziestce,bezznakówszczególnych.Lidiazdecydowanieprzerwałamonolog;
systempytanie-odpowiedźwydawałsięodpowiedniejszy,ajużnapewno
szybszy.
-Czytenczłowiekprzychodziłtujużwcześniej?-zapytała.
-Skąd,pierwszyrazwidziałemgościanaoczy.
-Aten?-ZaprezentowałaświadkowizdjęcieZa-topca.
-Nie-zaprzeczyłbezchwiliwahania.-Całkiemobcyczłowiek.
-Tojestmążkobiety,zktórąrobiłpaninteresy.Nigdyniebył
obecnyprzytransakcjach?-Lidiaświadomieużyłaliczbymnogiej,a
antykwariuszautomatyczniepotwierdziłjejpodejrzenia.
-Nie,onazawszeprzychodziłasama.
Lidiabezbłędniewychwyciłasłówko„zawsze"inatychmiastposzłazaciosem,
niedającdelikwentowiczasunaochłonięcie.
-Toznaczy,żehandlowaliściewielokrotnie-bardziejstwierdziła,niżzapytała.-
Jakośzapomniałnampanotympowiedzieć,alemożemyszybkonaprawićten
błąd.Poproszęodokładnyopiszakupionychprzedmiotów,przypuszczalną
wartość,datytransakcjiiadresymiejsc,gdziemożnaterzeczysprzedaćbez
zwracanianasiebieuwagi.Amożedysponujepanfotografiami?
Zasypanylawinąpytańświadekjakośstraciłchęćdodalszejwspółpracyz
policją.Oklapłispociłsięobficie,mimochłodupanującegowpomieszczeniu.
-Tobyłotakdawno,naprawdęniepamiętam-zasłoniłsięamnezją.
Pamiętasz,pamiętasz,pomyślałaLidia.Pamiętaszkażdyszczegółtych
nielegalnychtransakcji.Żebyłynielegalne,niemiałanajmniejszychwątpliwości.
Słod-
kimgłosemwytłumaczyłapanuHaczykowi,jakajestróżnicapomiędzy
niepamięciąautrudnianiemśledztwaorazmiędzyświadkiemaoskarżonym.
Widoczniemiaładużąsiłęprzekonywania,bohandlarzodrazuzgłosiłchęć
współpracy.
-Musiałbymposzukaćwrachunkach-odezwałsięszybko.-
Pogrzebaćwarchiwum,totrochępotrwa.
-Wtakimrazieniebędępanuzabieraćcennegoczasu-
oświadczyłaLidia.-Zagodzinęzgłosisiędopanawywiadowca,mamnadzieję,
żeniewrócizpustymirękoma.Nakoniec-
dodała,wstając-chciałampanaprosićotrzyrzeczy:dyskrecję,lojalnośći
natychmiastowytelefon,gdybycośsięzaczęłodziać.
-Oczywiście,tak.-Westchnąłgłęboko.-Zrobię,cowmojejmocy.Tylkojateż
chciałbymprosićodyskrecję,wmoimzawodziereklamazestronypolicjiniejest
milewidziana-dodał
zprzepraszającymuśmieszkiem.-1proszęszepnąćzamnąsłówkoinspektorowi
Reszce.
-Nieomieszkam.
WtymsamymczasieKarolHalwaszasięgałinformacjinatematmieszkańców
domu,wktórymwidzianoZatopca.Rozmowazeświadkiemniewniosłado
sprawynicnowego.Dokomisariatówrozesłanoaktualnyportretpamięciowy
sprawcyizaleconodyskretnąobserwacjeokolicy.
Miejscowydzielnicowyudzieliłkilkucennychwskazówek.
Dostarczyłspislokatorówiwskazałdwapodejrzaneadresy.
Policyjnykomputerdorzuciłjeszcze
jednonazwisko.Sporojaknajednąklatkęschodową,pomyślał
Halwas.Napisałnakartcetrzynazwiska:1.MARTAORCZYK-drobne
kradzieże,prostytucja.2.PIOTR
MIARCZYK-fałszerstwadokumentów,paserstwo.
3.ROBERTPIASECKI-pobicia,kradzieżzwłamaniem.
PrzytejczynnościzastałagoLidia.Ostrożnieusiadłanabrzegukrzesłaizdjęłaz
nógprzemoczoneadidasy.
-Okropnydzieńiokropnyfacet-podsumowała.PokrótcezapoznałaKarolaz
przebiegiemrozmowyzeświadkiem.-Narazienicrewelacyjnego,alemożesię
cośztegowykluje.Facetnapewnożałuje,żetakbezmyślniezdecydowałsięna
współpracęznami.Terazniemawyjścia.Zawiadominas,jeślicośzaczniesię
dziać,aledlapewnościpoślijmudopomocyjakiegośbystregochłopaka.Ajak
tamuciebie?
-Nijak.
*
Następnydzieńprzyniósłpierwszedrobnesukcesy.
Antykwariuszrozpoznałnawskazanychzdjęciachklientaodszkatułki.Facet
mieszkałnaKościuszkiinazywałsięRobertPiasecki.Jegoteczkależałana
biurkuinspektoraReszki,aonsamdawałswoimpodkomendnymostatnie
instrukcje.
-Takjakmówiłem,ztympanemporozmawiamysobiepóźniej.
Narazieobserwacjaprzezcałądobę.Iżadnejprasy-zastrzegł
groźnie-botymrazemnaprawdęcośwamzrobięznogami.
OdtejchwiliRobertPiaseckistałsięnajpilniejstrzeżonymczłowiekiemw
mieście.Krokwkrokpodążalizanimpolicyjniwywiadowcy.
Lidiabyłapewna,żewcześniejczypóźniejdoprowadziichdomordercy.
Joladotarłado"mieszkaniakuzynkiwpóźnychgodzinachpopołudniowych.
Rzuciłanałóżkopękatątorbęizażądałaherbaty.Iwonazajętabyłapakowaniem.
Aściślejmówiąc,wywlekałazszafróżneczęścigarderobyirzucałatowszystko
nałóżko.
-Jakmyślisz,wziąćpiżamęczykoszulęnocną?Wogólemusiszmipomóc,bo
samaniepotrafięsięnaniczdecydować-
westchnęła.-Wieczoramimająbyćtańce,wdzieńzabiegi,nakasęchorych
oczywiście,ajeszczespacerypoplaży,kawiarnie.Iwyobraźterazsobie,na
każdąokazjęinnakreacja.-Buziajejsięniezamykała.
Jolazrobiłasobieherbatę,wróciładopokojuirozpakowałaprzywiezione
manatki.
-Zacznijodtego:dres,polar,kurtkaortalionowaiszlafrok.
Ciągleniemogęzrozumieć,pocopchaszsięnadmorzejesienią.
Otejporzejesttamobrzydliwiezimnoiśmiertelnienudno.
Znowudostanieszkorzonkówityle-prorokowała.
-Nieprawda-zaprotestowałakuzynka.-Grażynabyławzeszłymrokuiwróciła
caławskowronkach.Spacerowałasobiepoplażach,niepotykającsięnakażdym
krokuostadapółnagichludzkichfok,schudładwakiloiprzestałojejstrzykaćw
kolanach.Ina
dodatekprzywiozłacaływórsuszonychgrzybów.Możnasuszyćwkotłowni
pensjonatu,tylkotrzebadaćpalaczowipółlitra-
zakończyłatriumfalnie.
-Dobra,dobra,porozmawiamynatentemat,kiedywrócisz.Dajmilepiej
instrukcjęobsługitegocałegokramu.
Jolanaczasnieobecnościkuzynkiobiecałazająćsięmieszkaniem,atonie
należałodorzeczyprostych.
Dwalatawcześniejwpodobnejsytuacjidopuściłasiękarygodnychzaniedbań,w
wynikuczegozaginął(bezpowrotnie)dwumetrowypytonAsik.Iwonabardzo
ciężkoprzeżyłastratę,pocieszającsiętylkomyślą,żeulubieniecznalazłnową
kochającąrodzinę.Jolaukryłaprzedniąswojąpesymistycznąwizję,związanąz
rurąkanalizacyjną.Wkońcuwężeświetniepływają...
PotychtraumatycznychprzeżyciachIwonkanawetnadzieńnieopuszczała
mieszkania.Wkońcupodwóchlatachpoświęceńzapragnęłajednakchoćby
odrobinyrelaksu.Jolananieszczęściebyłajejjedynąrodziną...
-Tylkoniekramu,tosążywe,czująceistoty-prychnęłaurażonawłaścicielka.
Iwonapoprostukochałaprzyrodępodkażdąpostacią.
Mieszkanietonęłowzieleni,doniczkizkwiatamistałynaparapetach,podłogach,
afantastycznepnączapełzałynawetposuficie.
Wdomuniebrakowałoteżprzedstawicieliświatazwierzęcego;kotOskar,
kanarkiDorianiZuziaorazkilkatuzinówbezimiennychrybekwymagałystałej
troskliwejopieki.TozadaniezostałopowierzoneJoli.
-Teżsobiekupiędrespopowrocie-zakomunikowałaIwona,dopinajączamek
bluzy-chociażtoniewmoimstylu.Obiepanienosiłytensamrozmiar.-Tylko
trzynumerymniejszy-dodałazłośliwie.-Oskarku!-zawołaładokota.-Nie
poznaszpanipopowrocie.BądźgrzecznyisłuchajciociJoli.Niedrażnij
Doriankaiżebyminiebrakowałożadnejrybkiwakwarium,bodokońcażycia
będzieszżarłsuchąkarmę.
ZdegustowanaJolaostentacyjniewyglądałaprzezokno.
-Zobacz,cisekciarzeznaprzeciwkazrobilisobiegeneralnyremont-rzuciła
Iwona.-Jasięciebiepytam,skądnatobiorą.W
naszymkościeleodlatprzeciekadachinikogotonieobchodzi.
Brakfunduszyikoniecrozmowy.Atychstaćnawszystko-
mruknęłazzazdrością.
-Tozmieńwyznanieiprzestańwreszciegadaćjaknawiedzonadewotka.W
końcu,sądzącznazwy,oniteżwierząwBoga,ażeinaczej,totylkoiwyłącznie
ichsprawa.-Jolaconajmniejodrokuwysłuchiwałaodkuzynkirewelacjio
„Bogorianach"izdążyłasobiewyrobićnaichtematcałkiemodmiennezdanie.
Iwonanapropozycjękuzynkiażzatrzęsłasięzoburzenia.
Należaładowszystkichmożliwychorganizacjikościelnychimiałainformacjez
pierwszejręki.
-1tusięmylisz,mojadroga.-Dziabnęłapalcempowietrzedwacentymetryod
okaJoliiprzystąpiładokontrataku.-Nazywająsię„Bogorianie",aletonieod
Boga,tylkoodnazwiskazałożyciela.TenBogoriantopomiotszatańskinarodzony
złonaKościoła.Wy-
słannikSzatananaziemi.Judasziodstępcawiary.Obowiązkiemwszystkich
chrześcijan...
WiadomośćwstrząsnęłaJolątak,żenachwilęstraciławładzęwczłonkach.Po
głowietłukłysięjejtabunyrozpędzonych,skotłowanychmyśli,zbliżałosię
olśnienie.Napewnosłyszałajużgdzieśtonazwisko.
-Tymniewcaleniesłuchasz!-doleciałskądśzoddalizirytowanygłoskuzynki.
Bogorian,Zatopiec,Bogorian,Zatopiec-wszystkozaczęłosięukładaćw
logicznącałość.
-Słucham,słucham,tylkoniedokońcazrozumiałam,comówiłaś
-odezwałasięwkońcu,ztrudemwydobywającsłowazzaciśniętegoemocją
gardła.
-Anibytakawykształcona-kpiłaIwona.-Jużniewiem,jakmożnamówić
jaśniej.TenBogorianbyłkiedyśksiędzemkatolickim,późniejzdradziłChrystusa
izałożyłwłasnąsektę.
Dlategojesttakiniebezpieczny,rozumiesz?!
-CzyonmanaimięHenryk?
-Adiabliwiedzą,jakmanaimię.Razgonawetwidziałamosobiście,taki
przygarbiony,przyczajonywsobie.Bardzonieciekawapostać.
Razkozieśmierć!Jolaodważnienacisnęłaguzikdzwonka.
Drzwiotworzyławysoka,szczupłakobietaociemnychwłosach,mocnojuż
przyprószonychsiwizną.
-JadoAgatki-wydukałaJola-niewiemtylko,czyonazechce...
-Ależproszę,proszę!Synowanapewnosięucieszy.Straszniesięnudzi
biedactwo-szepnęładama
konfidencjonalnieibezzbędnychceregieliwprowadziłagościadosypialni
chorej.
Agatkasiedziaławłóżku,wspartaplecamiostospoduszekiciekawiełowiła
odgłosydochodzącezkorytarza.Rozpoznałagłosprzyjaciółkiipoczułacośna
kształtulgi,obficieprzetykanejnićmisatysfakcji.Nienależaładoosób
zawziętychimocnożałowałasłów,którewygłosiłapodadresemJoli.Terazsię
pogodzą.DasięprzeprosićinamówiJolędoponownejwspółpracy-
kombinowała.Poprawiłanagłowieżółtąperukęiuśmiechemprzywitała
wchodzącą.
-Cześć!-odezwałasięJola.
-Cześć!-odpowiedziałaAgatka.-Fajnie,żewpadłaś.Nawetniewiesz,jakieto
leżeniejestmęczące.-Westchnęła.-Jakwyzdrowieję,każępomalowaćsufitna
kolorowo,konieczniezwzorkami.
Otworzyłysiędrzwiistarszapanipostawiłaprzedgościemfiliżankęherbatyi
talerzykzmakowcem.
-Bawciesiędobrze-powiedziałainapaluszkachopuściłapokój.
-Teściowa-wyjaśniłaAgatka.-Bardzozyskałaprzybliższympoznaniu-dodała
zlekkimzdziwieniem.-Możenawetsięzaprzyjaźnimy,lepiejpóźnoniżwcale.
-Ajaksięterazczujesz?
-Świetnie,nawetjużtrochęchodzę.Odczasudoczasukręcimisięwełbie,ale
topodobnonormalne.Włosyteżjużodrastają,patrz!
ZamaszystymruchemściągnęłaperukęipokazałaJoliczarnygęstymech.
-Jużsięnawetzaczynajązwijaćwloczki-usłyszałakomplement.
Agatkapieszczotliwieprzejechałapalcamipogłowieizobrzydzeniemcisnęła
sztuczneowłosienienakomodę.
-Paskudztwo-wykrzywiłasięokropnie.-Dostałamwprezencieodbratowej.
Przejętarolągospodyni,postanowiłarozruszaćwyraźniespiętegogościa.
Historyjkaoperucebratowejnadawałasiędotegoznakomicie.
-Mojabratowaszalenielubiszpanować-zaczęła.-Mójbratjakimścudem
zdołałsięprzyzwyczaićdojejdziwactw,resztarodzinyniemiałatyleszczęścia.
Beatazjakichśpowodówpostanowiłabłysnąćurodąprzywiększejwidownii
wybraładotegoceluwielkanocneśniadanie.Wparowaładopokojuwy-strojona
wperukęikapelusikwkształciepiramidy.Efektprzeszedłjejoczekiwania,
większościodjęłomowę,awujekMichałdostałześmiechuatakuślepejkiszkii
wylądowałwszpitalu.-Zachichotała.-Beatkazpłaczemuciekładodomuinikt
więcejniedostąpiłzaszczytuoglądaniabratowejwrolisobo-wtóraMarylin
Monroe.Odtejporyżółtaperukapowracaławyłączniewdowcipachrodzinnych.
Niktsięnawetniedomyślał,żeBeatkanigdyniezrezygnowałazmarzeń,przeszła
tylkodokonspiracji.Kiedyprzyszłatuprzedwczorajiwyciągnęłazpudełkaswój
skarb,prawieoniemiałamzezdziwienia.Ogromniesięwzruszyłamtymdowodem
sympatii.Przeztylelatmusiałosiębiedactwobardzodoniejprzywiązać.
Przyjęłamzgrzeczności,pobawiłamsiętrochę,ajakwyzdrowieję,odniosęjejz
powrotem.Niechma.Tak,prawdziwychprzyjaciółpoznajesięwbiedzie-rzu-
ciłanieopatrznie.-Acotamnauczelni?-zmieniłaszybkotemat.
Jolanatychmiastchwyciłarzuconekołoratunkowe.Tematpracywydawałsię
tematemneutralnym.
-Robimytrzeciepowtórzenie,badaniaporównawcze8Awogólewypadłyz
planów,azmrożeniemczekamynaciebie.
-Tomożetrochępotrwać.-Agatkawyraźnieposmutniała.-
Leczenie,potemrehabilitacja,apotemjeszczemuszęzłapaćtegocholernego
Zatopca!-Wjejgłosiepojawiłysiętwardenuty.
-Widzę,żeciwcalenieprzeszło-orzekłaJola.Odpoczątkurozmowywahała
się,czypodzielićsięzchorąostatnimodkryciem.Terazwyzbyłasięobaw.
Agatceprędzejzaszkodzibrakwiadomościniżichnadmiar.
-Atobiebyprzeszło?!-prychnęłagniewnieAgatka.-Szlagmnietrafia,kiedy
leżęwłóżku,ataparszyważmijapełzanawolnościibezkarniełamieprawo.
Nagminniełamie.
Jolauśmiechnęłasiępodnosem.Toznowubyładawna,zwariowanaAgatka.
Wszystkodobre,cosiędobrzekończy.
-Teżciopowiemfajnąhistoryjkę-zaczęła-tylkoonawcaleniejestśmiesznai
jeszczeniemazakończenia.
-Eee...-żachnęłasięAgatka.
-Jakniebędzieszprzerywać,tomożerazemwykombinujemyjakiśmocnyfinał.
Słuchaj,aniepożałujesz.
Poprawiłachorejpoduszkęiustawiłakrzesłobliskołóżka,bymiećokona
przyjaciółkęiprzerwaćnatych-
miast,gdybycośbyłonietak.Zemocjaminigdyniewiadomo.
-Dawno,dawnotemuwubogiejdzielnicyżyłsobiekalekichłopiecimieniem
Henryk-zaczęła.-Jaksięzapewnedomyślasz,lostakiegodzieckaniebyłgodny
pozazdroszczenia.
Samotny,wyrzuconypozanawiasdziecięcejspołeczności,spędzałczasna
ukrywaniusięprzedprześladowaniamizestronystarszychchłopców.Itakmijał
dzieńzadniembeznadzieinapoprawęlosu.Ażtuktóregośdnianiespodziewanie
błysnął
płomyczeknadziei-ba,promyczek-stałsięcud!GarbatyHenioznalazł
przyjaciela,przyjacielaipotężnegoprotektorajednocześnie.Zpodwórzowego
pariasastałsiękimśwrodzajuordynansaniepisanegoprzywódcymłodocianych
przestępców.
Zyskałdostępdonajtajniejszychplanów,szacunekotoczeniai-
conajważniejsze-nietykalnośćosobistą.MałyHenioporazpierwszywżyciu
uwierzył,żejesttakimsamymchłopcemjakinni.
Agatkasłuchałaopowiadaniazrosnącymzainteresowaniem.
Oczybłyszczałyjejgorączkowo,anapoliczkachwykwitł
ceglastyrumieniec.Wiedziała,kimbyłtenchłopiec,i,conajważniejsze,znała
jegoprzyjaciela-nazywałsięMarianZatopiec.
-Minęłokilkalat-kontynuowałaJola-ijaktobywawżyciu,chłopcydoroślii
każdyposzedłwłasnądrogą.HenioBogorianponowniezostałsam.Aleniebyłto
jużtenprzerażony,zaszczutydzieciak,leczmłodymężczyzna,świadomywłasnych
zaletiograniczeń.Podługimnamyślewybrałkarieręduchownego.
Tutajjegokalectwotakbardzonierzucałosięwoczy,aprzyodrobiniewysiłku
mogłonawetstanowićatut.Itak
przeznastępnychkilkanaścielatBogoriangorliwiesłużył
Kościołowi.NauczyłsięgłosićsłowoBożeibezresztywładaćludzkimi
duszami.Takidartomajątek-powiedziałkiedyśbiskup,oczarowany
wystąpieniemmłodegoksiędza.Bogorianpotraktowałopinięprzełożonego
dosłownie.NaukipobranekiedyśuZatopcanieposzływlas.KsiądzHenryk
uznał,żeczaszacząćpracowaćnawłasnyrachunek.PorzuciłKościół,alenie
sutannę.Stanąłnaczelezgromadzeniareligijnegoonazwie
„Bogorianie".Aterazdochodzimydosednanaszejopowieści.
SiedzibaBogorianmieścisiędokładnienaprzeciwkamienicymojejkuzynki.A
jakiwidokzokna!-Jolaażcmoknęłazzachwytu.-Tosąfakty-podsumowała.-
Nadesermamyrównaniezdwiemaniewiadomymi:czyZatopiecszukał
schronieniauprzyjacielazdawnychlaticobyzrobiłBogorian,gdybydojego
drzwizapukałdawnydobroczyńca?
Agatkaanalizowałacośintensywnie,skubiącprzytymzaciekleświeżowyklute
włoski.Przeszłośćzwiązałatychdwóchludzinazawsze,tegobyłapewna.Jeden
dałdrugiemunoweżycie,ategosięniezapomina.Zatopiecdoskonalezdawał
sobieztegosprawę,wiedziałteż,żepotym,cozrobił,niezostałomuzbytwielu
przyjaciół.WreszcieusiadłaiutkwiławJoliświdrującespojrzenie.
-Nadrugiepytaniemożemyśmiałoodpowiedziećpozytywnie.
Jeślitendrańzapukałdobramy,zpewnościązostałprzyjęty,itozotwartymi
ramionami.Jolka,ontamjest!Wiem,żetamjest!-
zachrypiała,drapieżniechwyciłaprzyjaciółkęzarękęiścisnęłanadspodziewanie
mocno.
-Teżtakmyślę-powiedziałaJolaspokojnie.-Notomapecha.
Loschciał,żeprzeznajbliższetygodnieopiekujęsięmieszkaniemkuzynki.Od
czasudoczasumogęzerknąć,cosiędziejezamurem.Jakcośodkryję,
powiadomimypolicjęipokrzyku.Wcześniejsięnieda,beznakazunikttamnie
wlezie,tylkospłosząptaszka.
-Naprawdęzrobisztodlamnie?-Agatkanieukrywaławzruszenia.-Słuchaj,już
dawnochciałamcięprzeprosićzatamto,wiesz...Wcaletakniemyślałam...ja
tylko...
-Niemasprawy.JateżmamporachunkizpanemZatopcem-
zasyczałaJola.-Pożyczmilepiejlornetkę,przyjrzęsiętemuzbliska.
-Lornetkę?Słuchaj,BoguśLawinamalunetę,wiesz,takądopodglądanialudzi.
Oglądagołepanienkiwblokunaprzeciwko.
-Co,jeszczejedenzboczeniec?
-Raczejdewiant,alemniejszaztym,przyciśnijgotrochę,topożyczy.Będziesię
wypierał,aleniedajsięspławić.Kiedyśsamsięwygadałprzywódce,potem
zaprzeczał,alesątacy,cowidzieli.Zresztą,samadoniegozadzwonię-
postanowiłaAgatka.
Copewienczasdrzwiuchylałysięlekkoidopokojuzaglądalikolejnowszyscy
członkowierodziny.Zamienializchorąkilkasłówiznikali.
-Sprawdzają,czydobrzesięczuję-wyjaśniłaAgatka.-Miłe,choćnieco
krępujące.
Obdarzonazajęczymsłuchem,napierwszyodgłoskrokówprzybierałapozycję
horyzontalnąiudawałaosobęidealniezrelaksowaną.
Tymrazemdosypialniweszłateściowa.
-Kochanie,czasnawieczornąporcjęleków-przypomniała,dająctymsamym
znaćgościowi,żeporakończyćprzydługąwizytę.
Agatkaczulepożegnałaprzyjaciółkę,naodchodnymwciskającosłupiałejJoli
garśćlekarstw.
-Zajmijsiętymdyskretnie-mrugnęłafiluternieokiem.-Nadłuższąmetęrośliny
odtegochorują.
Niebyłożadnychwątpliwości-Agatkazdrowiałanapotęgę.
BoguśLawinanietylkolunetępożyczył,aletakżedowiózłnamiejscei
zamontował.Iwcaleniewyglądałnadewianta,poprostuinteresowałsiężyciem
innychludzi.
Jolaprzyjęławyjaśnieniezezrozumieniem,postanawiająctylkoszczelniej
zasłaniaćwieczoramiokna.Teżmieszkaławbloku.
Natychmiastpowyjściukolegizajęłasięmaskowaniemprzyrząduoptycznego.W
tymceluprzysunęładooknapiętrowystojaknakwiaty,opróżniłaśrednipoziomi
wwolnemiejscewsunęłalunetę.Obejrzaładziełowłasnychrąkistwierdziłaz
zadowoleniem,żekamuflażdziałabezbłędnie.Nietracącwięcejczasuprzysunęła
miękkiekrzesłoirozpoczęłaobserwację.
Zciekawościązlustrowałaokolicę.
RezydencjęBogorianaotaczałwysokimurzcegłyklinkierowej.
Naprzeciwległymkońcuwidniaławielkaszarabrama.Bliżej,tużprzyulicy,
znajdowałasięniepozornafurtkazdomofonem.
ZoknatrzeciegopiętraJolamiaładoskonaływidoknafrontowąibocznąścianę
olbrzymiegogmaszyska,lunetaobejmowałateżsporączęśćogrodu;natomiasttył
budynkupozostawałpozawszelkąkontrolą.
Wbrewpoczątkowymprzypuszczeniomnazamkniętejposesjidziałosiędużo.
Szczególnieoświcieiozmierzchu.Podjeżdżałyolbrzymiesamochody,gromady
ludziwnosiłyiwynosiłyjakieśpaki.Pracawrzałajakwmrowisku.
TrzeciegodniaJoliudałosięrozpoznaćsamegoprzywódcęsekty.Ubranywcoś
jakbyskrzyżowaniesutannyzpeleryną,zwysokościschodówkierowałpracą
podwładnych.Minęmiał
wielkopańskąijednocześnienatchnioną,cowpołączeniuzułomnąsylwetką
nadawałomunimbświętości.Odbierałhołdyodwyznawców;Zatopcajednak
wśródnichniebyło.
Joliciężkobyłopogodzićpracęzawodowąznadliczbowymiobowiązkami.
Jesienneszarugiskutecznieutrudniałyobserwację,toteżcałynadchodzący
weekendpostanowiłaspędzićwmieszkaniukuzynki.
Rozmowęzmężem,niewtajemniczonymwsprawę,rozłożyłanadwieraty.
Wpiątekpóźnymwieczoremzadzwoniładodomuzinformacją,żezpowodu
późnejporyprzenocujenamiejscu.Wsobotęranopojawiłasięwdomuize
zbolałąminąprzyznałasiędootruciakotaIwony.
-Tomojawina,niepowinnammudawaćtychresztek,aleskądmiałamwiedzieć,
żemutakzaszkodzi.JeśliOskarzdechnie,Iwonanigdymitegoniewybaczy-
jęczała.-Dammutelekarstwa-tuzaprezen-
towałaopakowanie-ibędęgoobserwowaćprzeznoc;jeślisiępogorszy,
pojedziemydokliniki.
-Możeprzywiezieszgodonas?-zaproponowałwielkoduszniePaweł.
-Jaksobietowyobrażasz?-zaoponowałaJola.-Ciekniemuzdwóchkońców,
zresztąkotyprzywiązująsiędomiejsca,takapodróżmożegonawetzabić.
ItakJolapostawiłanaswoimiradośnieopuściładom.Chorobękotazamierzała
przedłużyćjeszczenaniedzielę.
Podrodzezrobiłaniezbędnezakupy,rzuciłatorbęwkuchniiniecierpliwie
przypięłasiędolunety.Wsamczas,bozamuremrozgrywałasięfantastyczna
scena.Trzechrosłychmężczyznpróbowałowprowadzićdospecjalnejprzyczepy
rozszalałegokonia.Skądsiętamwzięłotopięknezwierzę?Jolaniemiała
zielonegopojęcia.Możemieszkałtamzawsze,amożeprzywieźligorano.
Ogierbiłkopytami,stawałdęba,odskakiwałnabok,dającpiękneistraszne
widowisko.Nimzatrzasnęłysięzanimdrzwiczkiprzyczepy,zdołałnieźle
poturbowaćprześladowców.Całemuzamieszaniuprzyglądałsięzokientłum
rezydentów.Wielkigurupojawiłsiędopieropozakończeniuprzedstawienia,
uniósłręceiprawdopodobniepobłogosławiłodjeżdżających.
Tegodniamiałnasobieprostąszarąsuknię,przepasanąbłękitnąszarfą,ana
głowieczapeczkęzokrągłymdenkiem.
PrzeznastępnekilkaminutnicsięniedziałoiJolapostanowiławykorzystać
przerwęnaprzygotowanieobiadu.Wkuchniczekałająprzykraniespodzianka.
Korzystajączesposobności,Oskarzeżarłcałąrybęiwiększośćparówek.Zdołał
teżwporęwycofaćsięzpolawalki,unikającprzykrychkonsekwencji.
Jakbytegojeszczebyłomało,odezwałsiędzwonekprzydrzwiach.Jolaz
przerażeniemrozpoznałagłosPawła-niemogłaudawać,żeniemajejwdomu.
Rzuciłasiędopokojuiwprzypływiegeniuszuowinęłastojakzlunetąkocem,a
nawierzchnarzuciłafoliowypokrowiec.
Zbijącymsercemwpuściłamęża.
TajemniczyobiektnatychmiastwzbudziłzainteresowaniePawła,który,cotu
ukrywać,itakpodejrzewałżonęojakieśniecnepraktyki.
-Atocotakiego?-zapytał.
-To?Iwonaukorzeniajakąśrzadkąroślinętropikalną.Bezdostępuwody,
powietrzaipromieniultrafioletowych-odparłaprzytomnieJola.-Samajestemj
ciekawa,cototakiego,alepodżadnympozoremniewolnotamzaglądać-
wyjaśniła,gotowabronić
pakunkuwłasnąpiersią.Naszczęścieniebyłotakiejpotrzeby,mążzadowoliłsię
wyjaśnieniem.
Niebezpieczeństwoprzyszłozcałkieminnejstrony.
-Aha.Słuchaj,wpadłem,bozostawiłaśwdomutokocielekarstwo.Ajaksię
czujebiednyOskarek?-zapytałznienacka.
-Naszczęścieśpi,sentonajlepszelekarstwo.Jaknazłośćpodłyzdrajca
przybiegłwpodskokach
obejrzećsobiegościa.Zatrzymałsięjakwrytynaśrodkupokoju,stanąłna
szerokorozstawionychłapach,wygiąłgrzbiet,wybałuszyłoczyibluznąłna
podłogę
zawartościążołądka.Wielkieobżarstwonajwidoczniejniewyszłomuna
zdrowie.Uciekłiwkorytarzupowtórzyłoperację.
-1tojuższóstyrazdzisiaj-poskarżyłasięJola.Przyniosłapapierizabrałasiędo
sprzątania.Natenwidokwrażliwymężczyznanatychmiastopuściłprogi
mieszkania.Byłauratowana.
*
Iwreszcie,wsłonecznyniedzielnyporanek-stałosię!
Podejrzeniezamieniłosięwpewność-JolazobaczyłaZatopca.
Naprawiałmotocyklnaplacykuprzedbudynkiem.Potemwstałirozmawiałz
jakimśmężczyzną.Jolapoznałacharakterystycznegesty,chóditwarzniezdarnie
zamaskowanązarostem.
Przezbliskogodzinęniespuszczałagozoka.Wtymczasieobiektobserwacji
skończyłnaprawęiwykonałrundkęhonorowąpoplacu.Następniezostawił
motorprzybocznejfurtceiznikłwgmachu.
Jolazadrżałazemocji-czuła,żetozdarzysiędzisiaj.
Musiałasięprzygotować.
Przebrałasięwzielonydresiwygodneadidasy.Dozapiętejnapasiesaszetki
wsunęłanotes,portfelitelefonkomórkowy.Nakoniecdowąskiejpłóciennej
kiszkinasypałakociegopiaskuicałośćzanurzyławwodzie.
Byłagotowa.
Oczekiwanieprzeciągnęłosiędopóźnychgodzinwieczornych.
Zapadłzmrok.Wreszciezbrodniarzzdecydowałsięopuścićkryjówkę.Przez
bocznąfurtkęwyjechałnaulicęizniknąłzazakrętem.
WtedydoakcjiwkroczyłaJola.Zamknęłamieszkanieicichozeszłaposchodach.
Wprawejdłonitrzymałaociekającywodąworek,wlewejdużąbiałąkopertę.
Przecięłajezdnię,podeszładodrzwiczekiwsunęłapodnierógkoperty.
Rozejrzałasięnabokiiniezauważonaprzeznikogoumknęławcieńgęstego
jałowca.
Czekaładługiedwiegodziny.
Wreszciezoddalidobiegłodgłossilnikaimotocyklzatrzymałsięnapodjeździe.
Odzianywskóręmężczyznaustawiłmaszynę,zdjąłkaskiodruchowoschyliłsię
poprzesyłkę.Niespodziewanysilnycioswtyłgłowypozbawiłgoprzytomności.
Joladziałałabłyskawicznie.Ujęłaofiarępodbokiiuprowadziławkierunku
pobliskiegoskweru.Ułożyłaciąglebezwładneciałonaławceidlapewności
wmontowałastopęwięźnia,niczymwokowy,wozdobneoparcie.
Wreszciemogłatrochęodetchnąć.Pozostałydozrobieniatylkodwierzeczy:
poinformowaćpolicjęiobwieścićAgatcedobrąnowinę.
ZajętaszukaniemwizytówkiLidiiLarssonJolanaułameksekundyosłabiła
czujność.Towystarczyło!Zimnepalcezacisnęłysięnajejgardle.
Mordercaniedoceniłdeterminacjiprzeciwniczki.Jolawniczymnie
przypominaładelikatnejikruchejAgatki.Jednymszarpnięciemwyrwałasięz
uściskuisamazadałamiażdżącycios,którymzmiotłanapastnikazławki.
Upadkowitowarzyszył
chrzęstłamanejkościiokropny,bolesnyokrzyk.
Jolawstałaibezemocjiprzyjrzałasięwijącemusięzbólumężczyźnie.Jego
lewanoga,wygiętadziwacz-
nie,nadaltkwiłauwięzionawoparciuławki,podczasgdyresztaciała
spoczywałanaziemi.
-Niekrzycz!Módlsięlepiej,żebypolicjaprzyjechałaszybko-
wysyczałaprzezzaciśniętezębyiwróciładoprzerwanegozajęcia.Znalazła
wizytówkępolicjantki,wybrałanawetdwiepierwszecyfry,alepochwili
wahaniawystukałanajpierwnumerAgatki.
-Złapałamdrania!-krzyknęłaradośnie.-Właśnieczekamynaprzyjazdpolicji.
Wszystkowporządku,opowiemcijutro.Pytaszotekrzyki?Nictakiego,Zatopca
rozbolałanoga.Zresztą,pocomunoga,jakitakbędziesiedział!-Zachichotała
nerwowo.-Tocześć,muszękończyć.
Pierwszyradiowózprzyjechałpokwadransie,Lidiadziesięćminutpóźniej.
Mordercazeskortąpolicyjnąodjeżdżałwłaśniedoszpitala.
NaplacubojupozostałatylkoszlochającaJolaKapłan.Lekarzstwierdziłuniej
silnyszokpourazowyipodałśrodkiuspokajające.Oprzesłuchaniuświadkanie
mogłobyćmowy.
Wciążpowtarzałacośonapaściipiaskudlakota.Wyjaśnienieintrygującej
zagadkimusiałopoczekaćdojutrzejszegoprzesłuchania.
WnocyzmieszkaniaIwonyznikłaluneta,kwietnikwróciłnadawnemiejsce,a
jakaśpracowitaniewidzialnarękawypastowałanawetpodłogi.Wtajemniczeni
nabraliwodywusta,apolicjausłyszałastaranieprzemyślanąhistoryjkę.
Brzmiałotomniejwięcejtak:JolaKapłanopiekowałasięmieszkaniemkuzynki.
Karmiłazwierzęta,
podlewałakwiatkiigrzeczniewracaładodomu.Ażtupewnegodniakot
zachorowałnażołądekipaniKapłannadwadniprzeniosłasiędomieszkania
kuzynki.Pechchciał,żewniedzielnywieczóropiekunkaodkryłabrakpiasku,
niezbędnegodokociejkuwety.
Niezważającnapóźnąporęwybrałasiępopiaseknapobliskąbudowęiwłaśnie
wracaładodomu,kiedyzostałazaatakowanaprzezjakiegośtypa.
Tutajzeznanianiecosięgmatwały.Ofiarajakimścudem(niepamiętaszczegółów)
zdołałasięobronić,zatonapastnikleżałnachodnikubezżycia.Zdjęta
współczuciemJolaprzeniosłanieprzytomnegomężczyznęwbezpiecznemiejscei
udzieliłamupierwszejpomocy.Przyświetlelampyrozpoznaławnapastniku
poszukiwanegoprzezpolicjęMarianaZatopcaipowiadomiłaorganyścigania.
Tymczasemzbrodniarzponowiłatak,aletaknieszczęśliwie,żespadłzławkii
złamałnogę.
-Przecieżtojednawielkalipa-zawyrokowałKarol,kiedyLidiaskończyła
odczytywaćprotokółprzesłuchania.-Niewierzęwanijednosłowo.
-Jateżnie,aletojużniejestnaszasprawa-zawyrokowałaLidia.
-Mordercasiedzizakratkami,sprawazamknięta.Atakprywatnie,tochciałabym
jednakpoznaćcałąprawdę.
-Jednojestpewne,znowuubiegłanasamatorka.
-Amatorkaalboamatorki.
*
Minęłokilkamiesięcy.
JolaKapłanodebrałanagrodęzapomocwujęciuniebezpiecznegomordercy.
Nikomu,opróczAgatki,
niezdradziłaszczegółówtamtejnocy.Nagrodęprzeznaczyłanacele
charytatywne.
AgatkaCyrylwyzdrowiałaiponowniepodjęłapracęnauczelni.
Wwolnychchwilachuczęszczanakurskarate.
LidiaLarssonzostałaprzeniesionanastałedowydziałuzabójstw,nadal
współpracujezkomisarzemHalwasem.
KatarzynaSiekierskaopublikowałakilkasensacyjnychartykułówotematyce
kryminalnej,odniedawnaprowadziteżwłasnyprogramwtelewizji.
MarianZatopiecpokrótkimprocesiezostałskazanynadożywotniepozbawienie
wolności.
Tęwiadomośćjakopierwsząpodaływszystkieserwisyinformacyjne:
„Wczorajwpóźnychgodzinachwieczornychzamordowanyzostałznany
wrocławskibiznesmenWiktorMałmaga.
Niezidentyfikowanysprawcawypchnąłswojąofiaręzoknadwunastegopiętra
apartamentowca,będącegowłasnościątragiczniezmarłegobiznesmena.Z
nieznanychprzyczynmordercawśladzaofiarąwyrzuciłnazewnątrzsiedem
roślinpokojowych,wtymbliskodwumetrowąpalmę.Zpogromuuratowałsię
jedynieniewielkikaktus,przeoczonyzapewneprzezmordercę-szaleńca"...