Współpraca sowiecko-nazistowska
Pierre de Villemarest
Fragment książki "Żródła finansowania komunizmu i nazimu"
Oficyna Wydawnicza "Fulmen Poland"
KOMUNIŚCI I NAZIŚCI BRATAJĄ SIĘ OD 1925
Rzut oka na rzeczywisty stan gospodarki niemieckiej
w latach 1919-1933 pozwala
zrozumieć mechanizm,
którego naprawdę skorzysta jedynie Hitler. Wszystko to
zaczęło
się w latach 1920-1924, w wyniku spekulacji
prowadzonych raz za razem na słabnącej
marce. Przemysł niemiecki pozostał jednak nietknięty, brakowało mu
jedynie kapitału,
aby wrócić na prostą drogę.
W Stanach Zjednoczonych, w Londynie, w wielu krajach,
które pozostały neutralne, nie brakowało kapitałów, które należało gdzieś ulokować.
Niemcy wydawały się pociągające - pod warunkiem, że nie upadłyby w wyniku
rewolucji lub nie rozpadłyby się w separatyzmie, który w 1919 przejawił się w wielu
prowincjach.
F.D.Roosevelt
- jeden ze spekulantów marką
Pod tym względem socjaliści niemieccy byli absolutne zgodni z wysoką finansjerą,
przemysłowcami, sztabem generalnym i nawet junkrami pruskimi. A wszyscy razem ze
Sprzymierzonymi. Stąd carte blanche dana na utrzymanie 70 tysięcy żołnierzy, a
następnie, w Traktacie Wersalskim, na Reichswehrę
w sile 100 tysięcy ludzi,
pozwalającą generałowi Gronerowi, a później Hansowi von Seeckt, na przywrócenie
porządku.
W tym czasie, to jest od 1920 do 1924, wytrawni spekulanci zaczęli pchać się
do Niemiec, gdzie inflacja doszła do tego stopnia, że jakikolwiek drobny posiadacz
silnych walut mógł zgromadzić fortunę. Na jedną markę w 1913 przypadało 15 marek w
1921, a następnie 45,7 marki w 1922. W styczniu 1923 będzie to 4279, w lipcu 84 150, a
dwakroć tyle pod koniec roku. Stąd widok arcybogatych spekulantów dźwigających
walizy banknotów, aby wykupić towary, na które przeciętny Niemiec nie mógł sobie
pozwolić. Ze swą walutą cudzoziemcy inwestowali za niską cenę w przemysł i handel.
„To wsparcie - zauważa para belgijskich historyków, J. i J.H.Pirenne
- pozwoliło na
natychmiastowe wyciągnięcie przemysłu niemieckiego z trudności finansowych. W ten
sposób, w rok po zakończeniu wojny, konkurencja niemiecka pojawiła się znowu na
rynkach zagranicznych."
Jedną z osób, które odniosły największe korzyści z pierwszych
spekulacji marką od 1921 do 1923, był Franklin Delano Roosevelt, co przypomniał w
1975 historyk A.Sutton
w pracy poświęconej Wall Street. Otóż Roosevelt założył był w
Kanadzie spółkę „United Europeen
Investors" (UEI), wyspecjalizowaną w inwestycjach
w Niemczech. Jeszcze raz biurowiec przy 120 Broadway w Nowym Jorku posłużył za
podporę do tych operacji; tam właśnie Roosevelt usadowił swą własną fundację „Warn
Spring Foundation" i tu mieli siedzibę jego wspólnicy z „UEI" (między innymi Max
Warburg), od 1917 jednego ze źródeł finansujących rewolucję rosyjską.
Wśród nich
również Wilhelm Cuno, ówczesny prezes „Hamburg-America Line" (HAPAG). Otóż w
1921 Cuno
został kanclerzem Weimaru...
Wszyscy kanclerze „germano-amerykańscy"
Związany z tym olbrzymim zespołem finansowym niemiecko-amerykańskim, Cuno
wywodził się z niemieckiej Partii Ludowej (65 deputowanych), reprezentującej wysoką
finansjerę niemiecką. Rządził z poparciem socjalistów i różnorakich liberałów z
centrum, rozpoczynając kombinacje, które wiodły dużo dalej niż aspekt, o którym mowa
wyżej.
Podczas gdy w rzeczywistości fabryki zbrojeniowe, które miały być
rozmontowane, potajemnie wywożono za granicę zwłaszcza do ZSSR, Turcji i Holandii
- koalicja Cuno
prowadziła kampanię przeciw reparacjom wojennym przewidzianym w
Traktacie Wersalskim. I jakby dla pokazania niemożności płacenia, Cuno
kazał przez
dwa lata drukować banknoty z taką gorliwością, że w lecie 1923 podał się do dymisji,
aby uniknąć odpowiedzi na kłopotliwe pytania.
Jego polityka zagraniczna była taka
sama, jak jego poprzednika Josefa Wirtha, który opuścił urząd kanclerza, aby wejść do
rady „Stowarzyszenia Studiów dla Podjęcia Handlu ze Wschodem" obok Otto Deutscha
i Waltera Rathenau, współdyrektorów
trustu „AEG", jednego z trzech beneficjantów
planu Dawesa
po 1924.
Otóż „AEG" stał się jednym z głównych filarów finansowych
NSDAP, już to bezpośrednio, już to przez filię „Osram", trust lamp. Niemożliwe, aby nie
wiedziano o tym w Nowym Jorku, skoro „International General Electric", którego
dyrektorami byli Gerard Swope
(finansował Roosevelta i jego projekty New Dealu) i
Owen Young, stanowił jedną i tę samą firmę z „AEG".
Gustaw Stresemann, kanclerz na
miejsce Cuno
od sierpnia do października 1923, będzie ministrem spraw zagranicznych
aż do 1929. Był on, tak jak jego poprzednik, zwolennikiem integracji wielkiego
przemysłu pod kierownictwem państwa i współpracy z ZSSR. Prusak, protestant i
zdecydowany pangermanista, Stresemann
marzył o aneksji Austrii i zniszczeniu Polski.
Od 1914 należał on do „Niemiecko-Amerykańskiej Unii Handlowej".
Po Wirthcie,
Cuno, Rathenau
obracamy się ciągle
•
n tych samych kręgach niemiecko-amerykańskich i
w tych samych perspektywach.
Schacht: ciągłość
Stresemann
był monarchistą. Związany z Ludendorffem, podczas wojny specjalista w
sprawach marynarki wojennej, popierał on do ostatka ideę wojny na morzu lub raczej w
głębinach, dzięki łodziom podwodnym. Ożeniony z bardzo bogatą Żydówką z
berlińskich przemysłowców, był od 1919 zwolennikiem socjalizmu, który głosił
Rathenau. Ale, tak jak ten ostatni, uważał, że rewolucja powinna przyjść „od góry".
Powinna ona być sprawą elity polityczno-finansowej, międzynarodowej w swych
dążeniach, ale, aby działać, zmuszonej zdawać sobie sprawę z uczuć ludu. Aby wygrać,
wystarczyło inteligentnie wykorzystywać ludzi, partie polityczne i wydarzenia.
Krótko
mówiąc, podczas gdy od 1919 do 1932 bojówkarze nazistowscy i komunistyczni będą
ścierać się na ulicach, czasem zabijać, często łączyć przeciw Republice Weimarskiej,
pewna ciągłość polityczno-finansowa będzie istniała ponad ich głowami, na przekór
wydarzeniom.
Deus ex machina tej ciągłości był Hjalmar
Schacht, dyrektor Banku
Rzeszy. To nie przez przypadek, jesienią 1922, w siedem miesięcy po podpisaniu
traktatu w Rapallo, wyprawił on do Sztokholmu swego zastępcę Emila Wittenberga, aby
ten zasiadł obok Olofa Aschberga, Maxa
Maya, dyrektora „Guaranty
Trust" w Nowym
Jorku i obok kierownictwa sowieckiego w radzie „RusKomBank", międzynarodowej
odrośli Państwowego Banku
ZSSR.
To właśnie Schacht
usprawnił rozwój monetarny i
finansowy Rzeszy i kazał używać wykrętów, stwarzanych przez plany Dawesa
i Younga,
wobec reparacji, których oczekiwali europejscy Sprzymierzeńcy. Najpierw zainkasował
on 826 milionów dolarów, co przywróciło przemysłowi niemieckiemu siłę ekspansji.
Następnie otrzymał redukcję rocznych spłat reparacji wojennych. Potem znienacka
zdewaluował markę i w ten sposób wykupił za bezcen marki znajdujące się za granicą,
wykorzystawszy wcześniej dolary i inne środki dla prosperity Niemiec, które pozwalały
sobie na gospodarkę wojenną. Kredytodawcy i inwestorzy amerykańscy nie stracili nic.
Z czasem przyznali się do tego, ponieważ uczestniczyli w tych przedsięwzięciach.
Komuniści i naziści bratają się
Ani bojownicy komunistyczni, ani ci z NSDAP nie mieli, oczywiście, pojęcia o tych
kombinacjach. Ich przywódcy atakowali „międzynarodową plutokrację" bez ujawniania
jej gier. Ale nigdy przywódcy nazistowscy nie potępili polityki Rapallo. I nawet
korespondencje odnalezione w 1945, opublikowane w Londynie, ale przemilczane, co
ciekawe, w prasie europejskiej, wykazują na
przykład, że Goebbels i Hitler ubolewali
nad awanturami, które przeciwstawiały sobie komunistów i nazistów.
Pierwszy z nich
podkreśla, bez ogródek, w „Liście otwartym" z datą 1925: „W rzeczywistości komuniści
nie są naszymi wrogami." Trochę później napisze on: „Lepiej byłoby skończyć w
bolszewizmie, niż znosić niewolnictwo kapitalizmu."
Jeżeli chodzi o Hitlera - który po
1933 żądał, aby zostawiono otwarte drzwi do NSDAP komunistom, którzy chcieliby do
niej wstąpić - pisał on w tym samym czasie: „W naszym ruchu (socjalistycznym) łączą
się dwie skrajności: komuniści z lewicy i oficerowie oraz studenci z prawicy(...) To
zbrodnia, że przeciwstawiają się oni sobie w walkach ulicznych. Komuniści są
idealistami socjalizmu." Stalin i system sowiecki fascynowały Hitlera, tak samo jak
Stalin będzie zafascynowany Hitlerem po 1933.
Ze swej strony Ernst Niekisch, jeden z
przywódców niemieckiej kompartii
w latach dwudziestych i wschodnioniemieckiej partii
komunistycznej po 1945, pisał już w połowie lat dwudziestych to, co można powtórnie
przeczytać w jego pracy „Entscheidung" (Decyzja), opublikowanej w 1930, w
Wydawnictwie Oporu (Widerstand
Verlag) w Berlinie: „Aby zdobyć swą niepodległość,
Niemcy muszą przeciwstawić się Europie(...) Będą one w stanie zrobić to same tylko
przez sprzyjanie rosyjsko-azjatyckiemu naporowi na Europę."
Jeżeli chodzi o Karola
Radka, ze swej strony wygłosił on w 1923, jako reprezentant Kominternu, swój znany
dyskurs: „Leo Schlageter
- pielgrzym nicości", który był apologią terroryzmu
niemieckiej skrajnej prawicy i ofertą
przymierza przeciwko Traktatowi Wersalskiemu,
złożoną nacjonalistom Weimaru. Bojownicy niemieccy wchodzą więc na scenę, nie
troszcząc się, że kości zostały rzucone. Ponad polem ich bitwy, którym jest Bawaria,
Berlin, Hamburg, Ruhra, nawet ponad oficjalną walką w Europie między „faszyzmern" i
„antyfaszyzmem", przywódcy obu „przeciwstawnych" frakcji nie zaprzestają dialogu,
już to potajemnie, już to otwarcie.
Dialog Niekisch-Goebbels
Na przykład w 1925. Z jednej strony Młodzi Konserwatyści i czasopismo „Pierścień",
stojący za Mollerem
Van den Bruck; „Stalowe Hełmy"; ocaleni z korpusów
ochotniczych z obszarów niemiecko-bałtyckich; z pięć tuzinów jeszcze tajnych
organizacji pochodzących z „Consula" i grupy „Rossbach"; Grupy Szturmowe nazistów.
Z drugiej - lewicowi socjaliści, komuniści i siatki agenturalne ZSSR. Lecz oto Josef
Goebbels dyskutuje spokojnie z Ernstem Niekischem
o wspólnych punktach między
jednymi i drugimi, w obecności pisarza Ernsta Jungera, który żyje jeszcze w momencie,
gdy piszę niniejszą książkę.
W końcu wszyscy oni są przesiąknięci doktrynami
Fiechtego, Hegla, Nietzschego, Spenglera. Junger
dorzuca tylko do ich aspiracji do
totalitaryzmu socjalistycznego nadzieję, że po imperiach (czyli wielkich całościach
ekonomiczno-politycznych) dojdziemy w końcu do jakiegoś rodzaju państwa
światowego. Jakie ma odtąd znaczenie nazizm czy bolszewizm? Tylko te adaptacje,
dostosowane do danych ludów!
Nacjonal-bolszewizm
Poza tym Republika Weimarska, z socjalistami u władzy, która ukrywa przed opinią
publiczną to, co się
dzieje w Rosji sowieckiej, popiera propagandę, która obciąża
Ententę, a szczególnie Francję, odpowiedzialnością
za hiperinflację rujnującą
niemieckie klasy średnie, a z większości robotników robiącą bezrobotnych.
W ten
sposób, przez urazę, gniew i resentyment, masy, które do tej pory były nieufne w
stosunku do komunizmu i tak samo wobec pierwszych falang nazizmu, zaczną się
stopniowo przechylać nie w stronę rozumnych nacjonalistów centrum
monarchistycznego lub chrześcijańskiego, lecz w stronę nazizmu. Intelektualna
mniejszość jest w tym momencie pociągana przez „nacjonal-bolszewizm", co wyraża
równie dobrze Niekisch
(aby ułatwić zbliżenie do sowietyzmu wojskowych i
nacjonalistów niemieckich), jak jego przyjaciel hrabia Reventlow
i jego czasopismo
„Der Reichswart", którego powiązania z Radkiem w 1919 już widzieliśmy.
W 1923
Niekisch
podkreśla z zachwytem, jak bardzo doktryny komunistyczna i nazistowska są
„z istoty najbardziej skutecznymi przejawami nieprzejednanego fanatyzmu
antyrzymskokatolickiego(...) Gdyby od tej chwili, setki milionów rosyjskich fanatyków
tej tendencji i osiemdziesiąt milionów Niemców tego samego typu połączyło się,
porządek ustanowiony w Wersalu zawaliłby się jak domek z kart(...) Wschód kryje w
sobie potężne imperium germańsko-słowiańskie."
Moskwa podtrzymuje swe obietnice
Marzono o tym imperium germańsko-słowiańskim w Weimarze. Sfery
wielkoprzemysłowe wyobrażały sobie, że jego motorem będzie ich siła i technologia.
Reichswehra
uważała, że nie ma potrzeby obawiać się Armii Czerwonej. Politycy, jak
Stresemann, że rodzący się nazizm jest tylko instrumentem, którego jak kleszczy można
użyć w chwili, gdy trzeba będzie uśmierzyć rewolucję na ulicach.
Zresztą Moskwa
podtrzymywała już swe obietnice, a Weimar swoje, gdy w marcu 1920 brygady Erhardta
i Loewenfeldta
zajęły Berlin i ogłosiły kanclerzem Wolfganga von Kappa, naówczas
gubernatora Prus Wschodnich. Rząd schronił się w Dreźnie, a potem w Stuttgarcie.
Sztab generalny, z Hansem von Seeckt, odrzucił użycie żołnierzy „przeciw innym
żołnierzom". Ci ostatni defilowali w Berlinie wznosząc swastyki, „ten stary symbol
indogermański, który oznacza głębokie zaangażowanie wobec germańskości, przeciwko
wszystkiemu, co jest obce tej rasie".
Związki zawodowe w sile 9 milionów członków
ogłosiły strajk generalny. Ze strony komunistycznej przeróżni prowodyrzy już rozdawali
broń. Na szczęście, z braku poparcia ze strony mas niemieckich, pucz Kappa
załamał
się. Lecz gdyby mimo wszystko komuniści podchwycili ten pretekst, aby przejąć
władzę?
Wówczas to Moskwa podtrzymała na nowo swe obietnice. Emisariusze
przywieźli tę oto instrukcję, rozpowszechnioną przez partię komunistyczną:
„Rewolucyjny proletariat nie ruszy małym palcem dla jakiejś republiki
demokratycznej,
która jest tylko przejrzystą maską dyktatury burżuazji. Weimar odetchnął.
Von Seeckt: „Wyciągnąć rękę do Rosji"
Jeżeli było tysiące ofiar, w tym stu zabitych, to dlatego, że przywództwo regionalne
kompanii Ruhry i Saksonii odrzuciło rozkazy i usiłowało lokalnie utrzymać władzę z
bronią w ręku. Sterroryzowana ludność — opowiadała Margarete
Buber-Neumann —
przyjęła z entuzjazmem pacyfikacyjne oddziały von Seeckta.
18 marca, gdy pucz Kappa
ostatecznie załamał się, szef Reichswehry
ogłosił proklamację: „Ośmielony
wydarzeniami "Spartakus" uważa, że jest znowu w stanie przejąć władzę. Tak samo jak
w przeszłości, Reichswehra
znajdzie się w pierwszej linii, aby złamać próbę
ustanowienia u nas bolszewizmu..."
Opinia publiczna była uspokojona. Nie miała ona
pojęcia o tym, że Moskwa dała już zalecenia przeciwne temu, co insynuował von Seeckt
i że ten ostatni gra zresztą od długiego już czasu ręka w rękę z Moskwą. Dowodzi tego
fakt, że na miesiąc przed puczem Kappa
zwołał on jako szef „Truppen-Amt" („Dyrekcji
Oddziałów" - eufemizm dla nazwania sztabu generalnego) tajne zebranie około setki
wyższych oficerów, za wiedzą i z udziałem wysłannika ministra Noskego, pod
pretekstem przeciwstawiania się presji Sprzymierzonych, wymierzonej w Reichswehrę.
Sztab generalny odrzucił wydanie licznych oficerów oskarżonych o ździerstwa podczas
wojny. Wątpiono, czy Ententa zdecydowałaby się z tego powodu na akcję militarną, ale
trzeba było przewidzieć taką możliwość i przygotować środki oporu przeciw jej
kontyngentom, oczekując całkiem innej reakcji: „Ponieważ w międzyczasie - podkreślił
von Seeckt
-rozpoczniemy ofensywę przeciw Polsce, aby wyciągnąć dłoń do Rosji
Sowieckiej. Bolszewicy w istocie bardzo się ustatkowali. Są oni teraz prawie tak na
prawo, jak większość niemieckich socjalistów, jeżeli nie bardziej jeszcze..."
Korespondent Trockiego
Hans von Seeckt
był pewny siebie. Od 1919 nie przerwał powiązań utrzymywanych z
Trockim za pośrednictwem tureckiego ministra Enver Paszy, który stał się jego
zaufanym od czasu, gdy von Seeckt
był dowódcą frontu wschodniego i frontu na
Bałkanach. Enver Pasza przekazał mu zresztą list, z datą 20 sierpnia 1920, w którym
Trocki prosił o dostawy zmagazynowanej broni precyzyjnej, którą Niemcy winne były
zniszczyć w 1919, zgodnie z żądaniem Sprzymierzonych. Znaczy to, że Trocki wiedział
dużo o sytuacji w Niemczech i o mentalności sztabu generalnego w Berlinie.
Co więcej,
młody major Kurt von Schleicher, doradca polityczny von Seeckta, pułkownik Max
Bauer, szef Drugiego -Oddziału i pułkownik Walter Nikolai, jego doradca do spraw
tajnych, pozostawali ciągle w powiązaniach z Leninem. Hrabia Brockdorff-Rantzau,
zamieszany w latach 1917-1918 w finansowanie bolszewików, który odrzucił w 1918
podpisanie warunków rozejmu, służył im za przekaźnik w samej Moskwie.
W tym
samym czasie, jak podaje historyk polsko-amerykański Adam B.Ulam, Lenin pokazywał
w swym otoczeniu, aby uzasadnić swe życzenie przymierza z Berlinem, list od
Maksyma Gorkiego, w którym pisarz oceniał alians niemiecko-sowiecki jako
„konieczny". Alians ten był na dobrej drodze. W dziewięć miesięcy po owym sierpniu
1920, w maju 1921, podpisano pierwszą umowę handlową na dużą skalę między oboma
państwami. Marsz w stronę Rapallo nabierał rozpędu. Rozpoczął się on więc dużo
wcześniej, zanim Sprzymierzeni na Zachodzie okazali „zaskoczenie" wówczas, gdy
traktat ów został podpisany w kwietniu 1922.
Reichswehra
z Armią Czerwoną przeciw Polsce
Nowy etap w lecie 1920: von Seeckt
zabrania przejazdu przez Niemcy transportów broni
i amunicji wysyłanych przez Paryż do Polski, przeciwko której naciera Armia Czerwona.
„
Polska jest naszym śmiertelnym wrogiem - pisze von Seeckt
memorandum do swych
podwładnych — Rosja sowiecka uderza nie tylko w nią, ale jednocześnie i przede
wszystkim we Francję i Wielką Brytanię. Jeżeli Polska załamie się, całą budowla
Wersalu runie. Możemy się uwolnić z kajdan Ententy przy pomocy Rosji sowieckiej, nie
stając się zresztą ofiarami bolszewizmu. Von Seeckt
powiedział to wyraźnie Radkowi, w
trakcie tajnego spotkania, zgodnie z tym, co pisał do niego wówczas generał-major
Rudiger von der Goltz: „Z chwilą, gdy zyskamy przyjaźń rosyjską (sic!) i w ten sposób
olbrzymią, przyjazną sferę ekonomiczną na wschodzie Europy, wszelki blok będzie
bezsilny."
Reventlov
żąda w tym momencie „współpracy z Moskwą, aby zniszczyć
całość państwa polskiego".
Ludzie ci żyli wspomnieniami roku 1772, kiedy to Polska
stała się ofiarą zbliżenia między Prusami i Petersburgiem, i wspomnieniami Bismarcka
w minionym stuleciu. Nie rozumieli oni, że ZSSR nie był Rosją, lecz centrum
rewolucyjnego ekspansjonizmu, ciągnącego zyski z państw, do którego wyciąga rękę
bojownika oddanego swojej sprawie. Hitler popełnił ten sam błąd w 1939. Spadkobiercy
socjalizmu i liberałowie będą jeszcze powtarzać ten błąd od 1969. Paryż zdawał się
wtedy nie widzieć nic. Londyn usiłował „zastąpić porozumienie z Francją
porozumieniem z Niemcami", gorąco upragnionym przez Downing
Street i Skarb
angielski. Ale ten cios Albionu w plecy Paryża przychodzi za późno i nie w porę - tajna
niemiecka misja wojskowa była już potajemnie w ZSSR.
Reichswehra
w Moskwie od marca 1921
I rzeczywiście, generał Otto Hasse, major von Schleicher, kapitan Fritz Tschunke
omawiają w tym czasie z Radkiem, z Leonidem Krasinem, naówczas komisarzem do
spraw handlu i przemysłu, z generałem Lebiediewem, szefem sowieckiego sztabu
generalnego, miejsca lokalizacji, gdzie kapitały, maszyny, technicy i instruktorzy
niemieccy będą produkować materiały i kształcić oficerów dla armii obu krajów.
I to już
w marcu 1921, dwa miesiące przed pierwszą oficjalną umową handlową, która będzie
parawanem. W tym czasie każe się wierzyć nacjonalistycznym i nacjonal-
socjalistycznym
bojownikom Weimaru, że Reichswehra
jest ochroną przeciw
„Spartakusowi", zaś bojownikom komunistycznym, że ZSSR jest niezniszczalną
podporą przeciwko „faszyzmowi". Ani „Volkische
Beobachter", pismo partii
nazistowskiej, ani przywódcy „Consula", ani Ernst Roehm
i jego przyjaciele, którzy
właśnie przeszli masowo do NSDAP, nie występują przeciwko tej polityce dla naiwnych.
I nie bez racji: w tym czasie są oni „zasilani" z „czarnej" kasy Reichswehry.
W grudniu
tegoż roku stała komisja niemiecka instaluje się w ZSSR na dwa lata. Jej specjalistami
od uzbrojenia (w tym dwoma z firmy „Junkers") „opiekuje się" major A.D. von
Niedermayer, zwany Neumann i
podpułkownik Schubert. Dyplomata Ago von ...