Prawa jest prawa, czy to lewa jest prawa?
Tym zagmatwanym wstępem chciałbym wszystkich czytelników wprowadzić do niniejszej
publikacji, którą niejako dla odmiany postanowiłem poświęcić na nic nie wnoszącą
podróż do równoległego świata „gdybologii”. Ta jakże niepożyteczna dziedzina nauki
może doprowadzić nas do wielu ciekawych spostrzeżeń i udowadnia nam starą tezę, że
nieważne jest jak mogło być, ważne jest to co jest. Inną ważną kwestią tej nauki jest
możliwość chwilowego oderwania się od szarej rzeczywistości, dokonania pewnego
relaksu umysłowego, co może pomóc powrócić z ochotą do bieżącej rutyny. Tak więc
przejdźmy od słów do czynów.
Obecna zachodnia cywilizacja wywodzi się bezpośrednio z Europy, natomiast My jako
mieszkańcy tych ziem, do których zalicza się również Polska mamy niewątpliwy zaszczyt
obcować na co dzień z dorobkiem cywilizacyjnym poprzednich epok. Obecnie najbardziej
namacalne dowody tego okresu mamy w zachowanej architekturze. Jednak nie
wszystkie ślady przeszłości są aż tak widoczne, a mimo to stanowią nieodzowny dowód
na to, że wszystko zaczęło się właśnie tutaj. Jedną z takich kwestii jest sprawa
podstawowej organizacji ruchu jako prawo i lewostronny. Ruch prawostronny odznacza
się tym, że jadąc do przodu trzymamy się prawej krawędzi jezdni, natomiast lewostronny
jest odwrotnością tego, czyli tym razem trzymamy się lewej strony. Sama zasada jest
bardzo jednoznaczna i obecnie prawie cała Europa stosuje ruch prawostronny. Cała za
wyjątkiem Wielkiej Brytanii i Irlandii. Jednak czy tak jest od niepamiętnych czasów, jak by
się mogło wydawać? Bynajmniej nie.
Przenieśmy się więc w bardziej zamierzchłe dzieje. Tutaj natrafiamy na spory problem
tyczący się braku źródeł mogących ustalić jak to zagadnienie wyglądało przed XX
wiekiem. Najprościej jest przyjąć, że w zamierzchłych czasach mijanie się
współużytkowników drogi wyglądało na kilka sposobów. Pierwszym jest napotkanie na
jakąś wyprawę zbrojną, która zamiast nas ominąć zgładziła naszą egzystencję i przy
okazji dorobiła się konia z wozem. Druga opcja to napotkanie na bandytów. Ta opcja jest
podobna do poprzedniej, tylko tym razem uchodzimy z życiem, niestety bez konia i wozu.
Trzecia opcja to spotkanie dwóch „cywilnych” obywateli. Wówczas wymijanie odbywało
się wg uprzejmości i zdrowego rozsądku woźniców, czy też koni, gdy woźnica okazywał
się być nie mogący podjąć decyzji. Tak koń w przeciwieństwie do auta potrafił myśleć i
uniknąć zderzenia z innym „użytkownikiem” drogi, czy obiektem stałym. Potrafił również
odwieźć do domu swojego pana, któremu jakiś z napojów zaszkodził w karczmie
dyskwalifikując go z funkcji woźnicy. W sumie przy małych prędkościach i drogach
gruntowych szerokości jednego wozu jakieś konkretne ogólnokrajowe rozporządzenia
nie były konieczne. Wszelakie zasady miały charakter lokalny i umowny.
Tą sielankę zaczęły burzyć osiągnięcia parowej kolei żelaznej. Nowy środek transportu
początkowo operujący na liniach jednotorowych ze stacjami, gdzie tory pasażerskie
1
znajdowały się blisko budynku stacji, natomiast pozostałe do celów towarowych, nie był
skazany na ogólne zasady. Również budowa drugich torów nie zawsze oznaczała
wykorzystywania linii jako dwutorowej. Często zdarzało się, że jeden tor służył do celów
osobowych, a drugi do towarowych. Jednak postępu nie da się zatrzymać i coraz
częściej linie z dwoma torami były wykorzystywane jako dwukierunkowe z osobnym
torem w każdym kierunku. Prawdopodobnie najwcześniej zastosowano to rozwiązanie w
Anglii, gdzie przyjęto ruch lewostronny. Jako, że większość zarządów kolejowych
wzorowała się na rozwiązaniach Angielskich, więc również w innych krajach
kontynentalnej Europy przyjęto takie rozwiązanie. W zasadzie jedynie Prusy i Cesarstwo
Rosyjskie zastosowały ruch prawostronny. Pozostałe kraje takie jak Francja, Szwecja,
Szwajcaria, Austro – Węgry czy Włochy zastosowały ruch lewostronny. Tutaj musimy
pamiętać, że jesteśmy jeszcze w XIX wieku, gdzie automobil jeszcze nie istniał, a
większością Europy władały monarchie. Oczywiście wówczas obszar obecnej Polski był
podzielony pomiędzy trzech zaborców, stąd i Polskie realia były zależne od zaborcy.
Początek XX wieku przyniósł nowy wynalazek, jakim był automobil. Oczywiście nie był
on na tyle doskonały aby stanowił konkurencję do zaprzęgów konnych ale to jak
wiadomo miało się zmienić. Mimo to niektóre miasta osiągnęły już dosyć pokaźne
rozmiary, co powodowało, że te większe musiały wydawać rozporządzenia odnośnie
zasad ruchu panującego wewnątrz. Ważnym byłoby tu napomnieć, że już wówczas ruch
w miastach był na tyle duży, że niektóre z nich pobierały opłatę za wjazd do obszaru
zabudowanego. Jak widać nie wszystkie „nowoczesne” rozwiązania są tak naprawdę
nowe. Wprowadzenie opłat za wjazd do Centrum jest po prostu powrotem do dawnych
praktyk. Jednak mimo tego rozwoju cały ruch odbywał się bardziej na pojęciu zdrowego
rozsądku niż jakichś zasad pisanych, które z uwagi na rozległy analfabetyzm nie mogły
być powszechne. Tak sprawy toczyły się przez pierwszą wojnę światową aż do lat
międzywojennych. Wówczas to motoryzacja indywidualna nabrała już takiego zakresu,
że należało coś z tym zrobić. Sprawą tą zajęły się automobil kluby, które zaczęły
stosować zestaw znaków, jak również spisano podstawowe zasady poruszania się po
drogach publicznych. W zasadzie regulacje te sankcjonowały funkcjonujące już ogólne
zasady poruszania się po drogach. W Polsce przyjęto ruch prawostronny. Jednak sprawa
nie wyglądała wówczas tak jak obecnie. Przed Polskimi władzami stanął problem
wynikający z obecności Austro - Węgier na części jej terenu. Takie miejscowości jak
Kraków czy Lwów wymagały zmiany dotychczasowych zasad, co powodowało
komplikacje w przypadku pojazdów zbudowanych do ruchu lewostronnego
posiadających kierownicę z niewłaściwej strony, jak również drzwi w autobusach
ulokowane już po niewłaściwej stronie. Zupełnie inaczej wyglądała sprawa w
Czechosłowacji, gdzie pozostał tradycyjny ruch lewostronny. Zresztą podobnie było w
Austrii. Ruch lewostronny obowiązywał również w Szwecji. Natomiast podobnie powinna
się sprawa przedstawiać w takich krajach jak Francja, czy Włochy, gdzie po dziś dzień
pociągi jeżdżą wg ruchu lewostronnego. Ale nie chcę wprowadzać czytelników w błąd,
ponieważ nie mam danych odnośnie ruchu drogowego w tych krajach w tamtym okresie.
2
Kolejne zawirowania w tym temacie przyniosła II wojna światowa. Niemiecka machina
wojenna oprócz zniszczenia przynosiła za sobą również wiele inwestycji i ujednoliceń.
Niemcy podobno nigdy jakoś nie mogli się przyzwyczaić do ruchu lewostronnego. Być
może chodziło o imperialistyczny rodowód tego rozwiązania. Faktem natomiast jest, że
wkraczając do anektowanej Austrii administracyjnie zmieniono zasady ruchu na
prawostronny, co powodowało wiele komplikacji związanych chociażby z tym, że
tramwaje były już jednokierunkowe, co powodowało wysiadanie pasażerów na środek
jezdni. Oczywiście oprócz tego były również znane już z Polski problemy z miejscem
kierowcy i drzwiami w pojazdach samochodowych. Drugim w kolejności „anektowanym”
krajem była Czechosłowacja. Tam również powtórzono trik z administracyjną zmianą z
ruchu lewo na prawostronny. Oczywiście powtórzyły się również problemy znane już z
Austrii. W Kolejnym kraju na liście, czyli Polsce ruch był już prawostronny. Jednak nie
można wykluczyć, że również inne kraje kontynentalne stosujące ruch lewostronny
zostały wówczas „przekute” na prawostronność. Pewnym jest natomiast, że po
zakończeniu II wojny światowej pozostały na subkontynencie europejskim jedynie trzy
kraje stosujące ruch lewostronny. Mianowicie Wielka Brytania, Irlandia i Szwecja.
Wydawać by się mogło, że w kwestii ruchu lewo i prawostronnego sytuacja
ustabilizowała się już na dobre. Jednak mimo to lata 60-te przyniosły kolejną
niespodziankę. Otóż Szwecja postanowiła przejść z ruchu lewo stronnego na prawo
stronny. Z pozoru prosta decyzja okazała się ciężka do przeprowadzenia ale mimo to
zmianę wprowadzono z sukcesem. Bardzo pomocne okazały się wówczas okulary ze
strzałkami przypominającymi o konieczności trzymania się innej strony jezdni. Równie
ciekawe, choć z drugiej strony mocno dezorientujące okazały się strzałki na pasach
ruchu. Przez pewien czas jeździło się po prostu strzałkom na przekór jadąc w
przeciwnym do wskazywanego kierunku. Obecnie mamy już XXI wiek i nikt nie wyobraża
sobie jazdy bez ogólnie przyjętej zasady precyzującej stronę po której mamy jechać.
Pomimo wcześniejszych niejasności i obecności w kontynentalnej europie zarówno
ruchu prawo jak i lewostronnego z czasem dominującym stał się ten pierwszy. Korzyści
płynące z tego rozwiązania są znaczne, ponieważ pozwalają na bezproblemowe
korzystanie z pojazdów drogowych niemal w całej Europie. Niemal, ponieważ nadal
pozostaje Wielka Brytania i Irlandia. Jako, że Irlandia nadal jest wyspą, więc
zastosowanie tam ruchu lewostronnego nie powoduje znacznych komplikacji podczas
opuszczania wyspy. Do niedawna również Anglia była w takiej pozycji. Jednak to się
zmieniło po otwarciu tunelu pod kanałem La Manche. Spowodowało to zalew dróg
Angielskich przez samochody prawostronne, a drogi Kontynentalnej Europy przez
lewostronne. Oprócz problemów technicznych typu pogorszona widoczność w
lusterkach, brak wyczucia środka drogi czy oślepiających świateł przystosowanych do
innych warunków pojawił się znacznie większy. Mianowicie ludzki organizm, który przez
lata był przyzwyczajany do jazdy po prawej lub lewej stronie, a nagle cały świat został
postawiony na odwrót. To może się wydawać proste jednak w rzeczywistości tak nie jest.
Jest to na tyle poważny problem, że pojawiają się już pierwsze nieśmiałe opinie o
konieczności przejścia na ruch prawostronny również w Anglii. Oczywiście jest to
3
obecnie znacznie trudniejsze, niż chociażby w latach 60-tych gdy dokonywała tego
Szwecja ale nie jest to nie wykonalne.
Tak więc wiemy już jak to mniej więcej wyglądało na przełomie dziejów. Teraz proponuję
cofnąć się w przeszłość i pouprawiać trochę gdybologii. Co by było, gdyby II Wojny
Światowej nie było? Pomijając całkowicie inne granice Polski wylądowalibyśmy w
okresie, gdzie jeździmy po prawej stronie, natomiast sąsiednia Czechosłowacja po lewej.
Proste przekraczanie granicy wiązałoby się z analogicznymi komplikacjami jak ma to
miejsce w Anglii i Francji. Tylko tym razem to my bylibyśmy w mniejszości. Być może
wówczas również Polska przyjęłaby ruch lewostronny? W sumie niewiele brakowało aby
właśnie tak było. Proszę sobie wyobrazić lustrzane odbicie obecnego świata. Czekamy
na autobus patrząc w prawo a nie w lewo. Drzwi do autobusu znajdowałyby się po jego
lewej a nie prawej stronie. Przechodząc przez jezdnię patrzylibyśmy prawo – lewo –
prawo, a nie lewo – prawo – lewo. I mówilibyśmy wówczas, że to ruch lewostronny jest
jedynym właściwym.
4