All the Rage T M Frazier Prolog i rozdz 1

background image

Tłumaczenie: Smoky_

background image

Opis

Zwą mnie Rage.

Moje prawdziwe imię jest jak cień, zawsze trzyma się z tyłu, ale nie jest w

stanie mnie dogonić.

Przemykam niezauważona, ponieważ nikt nie podejrzewa, że jestem zdolna do

tego rodzaju przemocy, jaki dzień w dzień popełniam.

Zobacz, jestem dziewczyną. Dziewiętnastolatką.

I morderczynią.

To życie jest wszystkim, co znam. To wszystko, co chcę znać. To wszystko

trzyma w ukryciu gówno, które muszę zachować w ukryciu. To pozwala mi żyć

i zbyt wiele nie myśleć.

Nie rozwodzić się nad przeszłością.

Aż do niego.

Wszystko zmienia się, gdy zwyczajny chłopak staje się moim następnym celem.

I moją pierwszą miłością.

Muszę dokonać wyboru.

Jedyne życie, jakie kiedykolwiek znałam, musi umrzeć, inaczej zginie on.

Tak czy owak, ja będę tą, która pociągnęła za spust…

background image

Prolog

Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli wystarczająco kogoś kochasz, powinieneś

pozwolić mu odejść. Jeśli wróci do ciebie, to zawsze miał być twój.

To poniekąd bzdury.

Moja historia jest inna niż większość. Ja jestem inna niż większość.

Ponieważ w mojej historii, jeśli wystarczająco kogoś kochasz, powinieneś

wpierw rzucić broń.

background image

Rozdział pierwszy

Dziesięcioletnia Hope

— Nie chcę widzieć żadnych innych lekarzy — ogłosiłam, gdy

przedarłam się przez drzwi ganku Cody'ego. Powiedziałam to, jakby to była

zupełnie nowa informacja, gdy prawda była taka, że ta sama zapowiedź padała z

moich ust za każdym razem, kiedy wracałam do domu z kolejnego

bezużytecznego spotkania z kolejnym psychiatrą, który mnie nie rozumiał.

Opadłam na starą kanapkę, która odkąd mogłam sobie tylko przypomnieć,

znajdowała się na ganku domu Cody'ego. Obserwując luźną nitkę na rogu

poduszki, zaczęłam bezmyślnie zrywać wystrzępiający się szew.

— Nie łapię. Myślałem, że chciałaś iść do lekarza? — zapytał Cody.

— Tak, ale chodziło o innego lekarza. Ta wizyta była wczoraj, a ja

chciałam iść tylko dlatego, bo byłam pewna, że mam czwarte stadium raka

mózgu — poinformowałam go, jakby to była zupełnie normalna rzecz do

powiedzenia dla dziesięciolatki. — Wiesz, to ważne, by sprawdzać takie rzeczy.

Dla mnie to było normalne.

— Powinienem pytać? — zapytał Cody, pochylając się i starając się być

poważnym. — Więc to koniec? Mam zadzwonić po księdza? Czekaj, może w

twoim przypadku potrzeba egzorcysty. — Zgiął się w pół, złapał za brzuch i

śmiał się ze mnie do rozpuku.

— Miałam wszystkie symptomy — upierałam się. — Pokażę ci

czasopismo medyczne mojego taty, żeby to udowodnić.

— Okej, więc jeśli nie jesteś chora na raka…

— Przynajmniej raka mózgu — poprawiłam. — Ale nie chodzi o takich

lekarzy. Mówię o innych. Psychiatrach. Myślę, że mam dość psychiatrów.

background image

Cody wyglądał, jakby się nad tym zastanawiał. W końcu oczy mu się

zaświeciły. — Więc jeśli nie chcesz już do nich chodzić, nie przewracaj swojej

ławki, kiedy pani Carmine powie, żebyś nie dziurawiła jej swoim ołówkiem,

albo jeszcze lepiej, nie wypychaj znowu Jimmy'ego Meyersa ze szkolnego

autobusu — zakończył.

Jakby to było takie proste.

— Jimmy pociągnął mnie za włosy — upierałam się.

— Cóż, dobra część tego to, że zastanowi się dwa razy, zanim znowu to

zrobi, co nie? — Cody zawsze widział to, czego ja zobaczyć nie mogłam.

Dlatego codziennie przychodziłam do jego domu.

Dlatego był moim najlepszym przyjacielem.

— Więc? — zapytał. — Mów. Co powiedział ten nowy lekarz? —

Rozerwał opakowanie KitKata. Mojego ulubionego.

Usiadł obok mnie, a jego kolano uderzyło mnie w udo. Oderwał sobie

połowę batonika, a drugą podał mi.

— Dzięki — odpowiedziałam, biorąc wielki kęs. Przeżuwałam i

pozwoliłam, by czekolada osiedliła się w moim organizmie, jednocześnie

zastanawiając jak najlepiej odpowiedzieć na pytanie Cody'ego. — Usłyszałam,

jak lekarz powiedział moim rodzicom, że jestem… inna?

— Ba! — odpowiedział Cody, klepiąc się dłonią w czoło. Trącił mnie w

ramię. — Prawdopodobnie to najgłupsza rzecz, bo każdy już o tym wie.

Pokręciłam głową i zacisnęłam wargi. — Nie. Sposób w jaki powiedział

to dr Klondike brzmiał bardziej na "dziwną".

Cody zmarszczył nos i postukał się palcem wskazującym po brodzie. —

Co dokładnie powiedział? Spróbuj sobie przypomnieć.

Przygryzłam kciuk, ale w chwili, kiedy zdałam sobie sprawę, co zrobiłam,

wyciągnęłam go z ust i usiadłam na rękach.

Starałam się przypomnieć sobie słowa lekarza, a Cody cierpliwie czekał

na moją odpowiedź. Nigdy mu się nie śpieszyło i nigdy mnie nie poganiał, tak

background image

jak robili to moi rodzice i lekarze. Miałam wrażenie, jakby rodzice mieli

ograniczoną ilość czasu na rozwiązywanie moich problemów, a gdy nie udało

im się to w wyznaczonym czasie, rezygnowali, by się przegrupować i zaczynali

od nowa, gdy ponownie zrobiłam coś, co wzbudzało ich niepokój.

Cody miał poziom cierpliwości, do którego nigdy nie mogłam dosięgnąć,

ale na moje szczęście, mój najlepszy przyjaciel posiadał jej tyle, że starczyło dla

nas dwojga.

W końcu sobie przypomniałam. — Powiedział, że jestem odmienna, bo

jestem emocjonalnie niewartościowa i odłączona od większości ludzi, czy —

machnęłam ręką w powietrzu — coś w tym kierunku. — Uszczypnęłam się w

grzbiet nosa, żeby przypomnieć sobie więcej, ale byłam już u tylu lekarzy, że

wszystko zaczęło się mieszać. — Acha! — Uniosłam do góry palec. — Mogły

być też użyte słowa "emocjonalnie opróżniona". — Wzięłam kolejny kęs

batonika i odchyliłam się do tyłu na kanapce, patrząc na wentylator ze złamaną

łopatką, która drgała, bo utknęła w wolno i piskliwie obracającym się kole.

Kolejny tydzień. Kolejny lekarz. Kolejna niewygodna rozmowa z

zupełnie obcą osobą. Kolejny wyraz niepokoju i strachu w oczach moich

rodziców, gdy mówili, że coś było ze mną nie w porządku i nie wiedzieli, co

było tego przyczyną, więc nie mogli mnie wyleczyć.

Cody pokręcił głową i powiedział z pełnymi ustami: — Obojętna.

— Co?

Przełknął. — Myślę, że powiedział, że jesteś obojętna. Nie inna.

— Co to w ogóle znaczy? — zapytałam, podciągając nogi do piersi. Cody

był tylko o rok ode mnie starszy, ale czasami czułam się, jakby to było sto lat.

Posiadanie wszechwiedzącego najlepszego przyjaciela nie było fajne,

zwłaszcza, kiedy chciał wyjaśnić mi role recyklingu, za każdym razem, gdy

przejeżdżała Zielona Ciężarówka

1

, albo rysował mi schemat cyklów wodnych,

1

Green Truck to w Stanach prywatny zakład recyklingowy.

background image

gdy nadeszła burza. Jednak, kiedy chodziło o mój zwichrowany mózg, mądrość

Cody'ego przydawała się.

Skończył swoją połówkę KitKata, a papierek zwinął w kulkę i rzucił

przez ganek do śmietnika, jakby trafiał piłką do koszykówki w obręcz. Chybił

na tysiąc mil. Kulka odbiła się od ściany i poleciała na drugi koniec

pomieszczenia.

Cody był do niczego w koszykówce. O wiele lepiej szedł mu baseball.

— Oznacza to, że nie czujesz rzeczy, które czują inni ludzie. Na przykład,

pamiętasz, kiedy oglądaliśmy ten film, który twoi rodzice zabronili nam

oglądać? Ten, w którym na końcu kobieta zostaje przejechana przez pociąg?

— Tak — odpowiedziałam. Przypomniałam sobie, jak kombinowaliśmy,

żeby ominąć blokadę rodzicielską. Kiedy film się kończył, Cody odwrócił się

ode mnie, ale było za późno. Zobaczyłam, jak płakał. Kobieta została uderzona

przez pociąg, zaraz po tym, jak powiedziała, że nie miała raka. Potem umarła. I

takie było zakończenie. — Oni nawet nie pokazali najfajniejszej części, kiedy

rzeczywiście została przejechana. Pokazali tylko samochód i jej kapelusz

unoszący się w powietrzu.

Cody spojrzał na mnie, jakbym właśnie potwierdziła jego punkt widzenia.

— Może to był po prostu głupi film i tylko ja zrozumiałam, jak głupi on

naprawdę był — powiedziałam, kręcąc się na kanapce.

— Dobra, może to nie jest najlepszy przykład, ale po prostu staram ci się

wyjaśnić, co mieli na myśli psychiatrzy — odpowiedział Cody, klepiąc mnie po

czubku głowy. — Ale jeśli chodzi o mnie — pokręcił powoli głową — myślę,

że schrzanili.

Usiadłam prosto. — Czemu tak mówisz? — Mogłam być obojętna, jeśli

chodziło o smutek, ale gniew zawsze był żywy i miał się dobrze, a przede

wszystkim aż mnie świerzbiło, żeby go uwolnić. Napotkałam złotobrązowe oczy

Cody'ego, a on przesłał mi megaszeroki uśmiech odsłaniający zęby.

background image

Cody był jedyną osobą, która potrafiła uspokoić mój gniew, odkąd się

rozpoczął. Nie umieli tego ani moi rodzice, ani psychiatrzy, ani doradcy w

szkole. Żadnemu z nich nie udało się to, co mógł sprawić jeden głupkowaty

uśmiech Cody'ego.

— Idiota — powiedziałam, rzucając w niego poduszką.

Uchylił się. — Schrzanili ze skurczeniem ci głowy

2

. — Zrobił przesadny

ruch ramionami, wyciągając je daleko od siebie, jakby czubkami palców starał

się dotknąć przeciwległych ścian. — Bo jest tak gigantyczna jak nigdy! —

Zmierzwił mi włosy ręką, przez co mój kucyk rozwalił się i kurtyna blond

włosów wpadła mi do oczu.

Cody wybuchnął przypływem niekontrolowanego śmiechu. Jego ciemne

włosy, prawie tak długie jak moje, również zasłoniły mu twarz, kiedy chwycił

się za brzuch i zjechał z kanapki, śmiejąc się histerycznie, dopóki nie potoczył

się w prawo na drzwi, ocierając ramię na postrzępionym kawałku aluminium. —

Cholera — syknął przez zęby. Uniósł się na łokciu i wyciągnął rękę do góry,

aby sprawdzić uszkodzenia. Stróżka jasnoczerwonej krwi kapała z rany pod

rękawem koszulki i spływała w dół do gniecenia łokcia.

Zerwałam się i uklękłam obok niego, unosząc jego łokieć wyżej, żeby

zobaczyć zdrapanie. — Wszystko w porządku? — zapytałam.

Cody spojrzał na mnie i odgarnął włosy, które wpadały mu do oczu.

— Tak, nic mi się nie stało — odpowiedział, wstając z podłogi.

Wyciągnął ręce i pociągnął mnie za sobą. — To tylko małe skaleczenie.

Cody i ja zawsze byliśmy tego samego wzrostu, do ubiegłego roku, kiedy

zaczął rosnąć jak na drożdżach. Wyglądało na to, że nawet nie zdawałam sobie

sprawy, jak wysoki się robił, dopóki nie musiałam wygiąć głowy do tyłu, żeby

spojrzeć mu w oczy. Jego czoło było zmarszczone, jakby poczuł brzydki zapach.

2

Teraz pewnie zastanawiacie się o co tu chodzi. A chodzi o to, że psychiatra potocznie po angielsku to shrink,

co może oznaczać też kurczenie się.

background image

— Co? — zapytałam, robiąc krok do tyłu, w przypadku, gdybym to była

ja. Może dodatkowa cebula na moim superdługim hot-dogu na obiad to nie był

dobry pomysł.

— Mogę cię o coś zapytać? — zapytał, co było głupie, ponieważ było to

pytanie jak każde inne.

Spojrzałam na niego w sposób, który przekazywał tę myśl, zacisnęłam

usta i przewróciłam oczami.

Cody machnął na mnie ręką. — Dobra, więc, co poczułaś, kiedy wstałaś z

kanapy i podeszłaś do mnie?

— Nie rozumiem — powiedziałam i teraz była moja kolej, żeby

zmarszczyć czoło.

Skinął na swoje ramię, a potem na zadrapanie, gdzie zaczął już zasychać

pęcherzyk krwi.

— Kiedy się skaleczyłem, podeszłaś tu, żeby zobaczyć, czy coś mi się

stało. O czym myślałaś, gdy to robiłaś?

Wzruszyłam ramionami. — Nie wiem. Chyba chciałam tylko zobaczyć

krew i upewnić się, że wszystko w porządku — odpowiedziałam, zastanawiając

się, dokąd to wszystko prowadziło.

— Widzisz? — Powiedział Cody, jakby chciał udowodnić swój punkt

widzenia, którego ja wciąż nie rozumiałam.

— Co mam widzieć? — zapytałam, gryząc wnętrze policzka.

Cody zamachał rękami w powietrzu, jakby odpowiedź była oczywista, ale

ja wciąż jej nie znałam.

— Ba! Nie ma mowy, żebyś była tak obojętna, jak powiedział ten

szarlatan. Nie ma mowy, że nie posiadasz żadnych uczuć. Bo gdyby tak było,

nie obchodziłoby cię, czy zrobiłem sobie krzywdę, prawda? Ludzie, którzy nie

dbają o innych, lub którzy nie mają uczuć, nie upewniają się, czy z ich

przyjacielem jest wszystko w porządku. Więc masz już odpowiedź. Ten doktor

jest idiotą, a my możemy wrócić do gier video.

background image

Cody nie do końca miał rację, ale nie kłopotałam się przypominaniem mu,

że oprócz moich rodziców, reagowałam w ten sposób tylko na niego. Przecież

musiało się liczyć to, że spośród wszystkich ludzi na świecie, troszczyłam się

tylko o tę trójkę.

Tydzień wcześniej, nasz starszy sąsiad spadł z roweru przed naszym

domem. Z fascynacją patrzyłam przez okno w salonie, jak zmagał się ze swoją

wyraźnie złamaną nogą, dopóki nie zatrzymał się jakiś samochód, żeby mu

pomóc.

Mi osobiście nawet nie przyszło do głowy, żeby mu pomóc. Ani razu.

Ta myśl, pomysł, że byłam uszkodzona, wywołał gniew rosnący w moim

wnętrzu, a ten gniew spowodował, że zawartość kredensu mojej mamy

wylądowała na podłodze.

— Musisz pamiętać, że jesteś inna, nie zepsuta. My tylko jedynie cię

odrobinę naprawimy. Rób tak, aby inni nie widzieli w tobie tej odmienności. —

Puścił mi oko, coś, co często robił w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Ilekroć

próbowałam odwzajemnić się tym samym, mrugałam tylko kilka razy, bo nie

potrafiłam zamknąć tylko jednego oka w tym samym czasie.

Cody podszedł do telewizora i zaczął instalować dwa kontrolery do

systemu gier.

— Mamy jakiś początek, prawda? Troszczysz się o mnie, więc to, co

powiedział lekarz nie jest prawdą. Powiedziałbym, że to wystarczający postęp

na dzisiaj.

— Pewnie — zgodziłam się, siadając po turecku przed kanapą.

— Nie możesz się tak bardzo przejmować tym, co jest normalne, a co nie

— powiedział Cody. Chciałabym, żeby to było takie proste, ale moi rodzice byli

zdeterminowani, by mnie wyleczyć. Niekiedy czułam się bardziej jak

eksperyment pod mikroskopem, a nie ich dziecko.

background image

Wiedziałam, że nie byłam normalna i doktor nie musiał mi o tym mówić.

Natomiast moi rodzice nie musieli wydawać ani dolara, by poinformował ich o

tym specjalista.

— Ale moi rodzice martwią się o mnie. Dlatego zabierają mnie do

każdego psychiatry stąd do Gruzji, aby dowiedzieć się, co jest ze mną nie tak.

— Ale zabierają cię do niech tylko z powodu złości, prawda? — zapytał

Cody. — Nie chodzi o inne rzeczy. Wieczne zamartwianie się, że jesteś chora,

bakterie, brak snu, to nie dlatego zabierają cię do lekarza. Chodzicie do nich,

kiedy robisz się naprawdę wściekła. — Skinęłam głową, dobrze wiedząc, że to

mój gniew i to, co robiłam, gdy miałam "epizod" spędzało im sen z powiek.

Cody skończył instalować kontrolery i podał mi jeden. Włączył konsolę

do gier i mały ekran telewizora ożył w jasnych, animowanych kolorach. —

Więc myślę, że odpowiedź jest prosta.

— Tak? — zapytałam. — Jaka odpowiedź.

Spojrzenie Cody'ego skupiło się na małym zielonym ludziku. Jego język

wysunął się z jednej strony ust, gdy Cody koncentrował się. Jego łokieć o cal

minął moją twarz, gdy dramatyczni manewrował kontrolerem w powietrzu. —

Hm. Nauczę cię, jak udawać.

— Udawać? — zapytałam. — Co udawać?

— Wszystko. Emocje. Po pierwsze, gdy poczujesz, że musisz uwolnić

furię, że dławisz się własnym gniewem, znajdziemy sposób, żebyś to zrobiła, ale

z dala od twoich rodziców. Cokolwiek będziesz robić, nie pozwól, by to

zobaczyli. Co z oczu, to z serca.

To mogło zadziałać.

Sugestia Cody'ego była trudna do zrealizowania, ale nie tak do końca

niemożliwa.

— Okej, doktorze Delacroix. Co z innymi rzeczami? — zapytałam

zaciekawiona tym, co jeszcze miał na myśli.

background image

Ludzik Cody'ego podskoczył w powietrzu i chwycił się za gardło, kiedy

stracił życie. Rozbrzmiała smutna muzyka, gdy spadł na dół ekranu. Zaraz

potem ożył mój różowy ludzik i zastąpił go.

Nie miałam już ochoty grać. Położyłam kontroler na podłodze i

odwróciłam się przodem do Cody'ego, a on zrobił to samo.

— Co z obojętnością?

— To też możesz udawać — odpowiedział z o wiele większą pewnością

siebie, niż ja czułam.

— Jak? — zapytałam.

— Nauczę cię — odparł, biorąc mnie za rękę. — Kiedy w filmie umiera

pies, jesteś smutna i robisz taką minę. — Cody skrzywił się dramatycznie, co

doprowadziło mnie do śmiechu.

— A gdy na końcu rycerz ratuje księżniczkę, jesteś szczęśliwa i robisz

taką minę. — Wyszczerzył się i zatrzepotał rzęsami, jakby sam był księżniczką.

— Jesteś głupi — powiedziałam, żartobliwie uderzając ją w ramię.

— To prawda — przyznał. — Ale jestem też poważny. Nauczę cię, jak

udawać. Możemy to zrobić. — Uścisk jego ręki wzmógł się. Spojrzałam na

niego, a jego uśmiech wyprostował się do prostej kreski. — Będziemy

prowadzić listę wszystkich rzeczy które pomogą i skreślać te, które nie

zadziałają. Będziesz ją nosić przy sobie i za każdym razem, kiedy coś namiesza

ci w głowie, wszystko, co będziesz musiała zrobić to odczytać listę. — Cody był

naprawdę poważny. — Razem nam się uda — obiecał. — Zawsze.

— Razem — powtórzyłam, ale tylko z malutką częścią jego pewności

siebie.

— Dobrze. Cieszę się, że to załatwiliśmy. — Złapał swój kontroler i

kciukami zaczął naciskać przyciski.

— Ale co z…? — zapytałam, pół zdanie wyszło jako szept.

Jego kciuki zawisły nad kontrolerem. Dokładnie wiedział, o co mi

chodziło, bez konieczności dokończenia pytania. — Tylko dlatego, że chcesz

background image

coś zrobić, nie oznacza że powinnaś to zrobić — powiedział, powtarzając to

samo zdanie, co zawsze, gdy rozmawialiśmy na ten temat. — Czy to się

pogarsza?

Kiwnęłam głową. Wpatrywał się w telewizor, mój różowy ludzik zawisł

w połowie skoku. Cody mocno zacisnął oczy i westchnął. Po kolejnym

przyciśnięciu przycisku, zaczął grać na nowo, jakby nic się nie stało. Wszystkie

znaki niepokoju zniknęły. Nie patrząc na mnie, odpowiedział: — Z tym też

sobie poradzimy. Obiecaj mi tylko, że nikomu nie powiesz. SZCZEGÓLNIE

swoim rodzicom. — W końcu spojrzał na mnie, kiedy mój różowy ludzik

skończył jak jego zielony. — Mówię serio. Jeśli twoi rodzice, albo ktokolwiek

inny dowie się o tym, nie pomoże ci już żaden psychiatra… oni cię zamkną.

— Wiem — odpowiedziałam. Google powiedział mi to samo.

Cody wyciągnął rękę, splatając swoje palce z moimi. Ulga spłynęła na

mnie kojąco, jak aloes na oparzenie słoneczne. — Tak długo, jak cię mam,

będzie dobrze — powiedziałam.

Cody kiwnął głową. — Obiecuję, że nie pozwolę, żeby cię zabrali, ale ty

musisz obiecać, że nikt poza mną nie będzie o tym wiedział. — Ścisnął moją

rękę. — Musisz obiecać. Powiedz to.

— Tylko ty — zgodziłam się. — Obiecuję. — Myśl o zabraniu mnie nie

przeszkadzała mi tak bardzo jak fakt, że straciłabym Cody'ego.

— Razem — powiedział ponownie z kolejnym uściskiem ręki. Błysnął

jednym ze swoich superbohaterskich uśmiechów zanim znowu chwycił

kontroler i wrócił do gry.

Nie wiedziałam, czym była miłość, ale sądziłam, że to co czułam do

Cody'ego było najbardziej zbliżonym do miłości uczuciem, na jakie było mnie

stać. Wiedziałam na pewno, że nie miałam zamiaru go zawieść.

Może gdybym naprawdę dobrze nauczyła się udawać, zmartwione twarze

rodziców w końcu zmienią się w szczęśliwe miny na zdjęciach, które wiszą w

korytarzu.

background image

Zdjęć z czasów, zanim się urodziłam.

Mama i tato odłożyli własne życia na bok, aby pomóc swojej sprawiającej

kłopoty córce. Spotkania z lekarzami, bezsenne noce z zamartwiania się o mnie,

porozumiewawcze spojrzenia nad stołem, gdy myśleli, że nie widziałam. Ale

widziałam.

Zawsze.

Były to powody wraz z setkami innych, dlaczego nie mogli dowiedzieć

się prawdy.

Nie chciałam myśleć, co by zrobili, gdyby dowiedzieli się, że ich jedyna

córka… pragnęła zabijać.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
22 All the rage clothes and fashion
A picnic table is a project you?n buy all the material for and build in a?y
TO ALL THE GIRLS I LOVE?FORE
herb miasta, All the city Tarnowskie Góry
repty, All the city Tarnowskie Góry
All the Way with Gauss Bonnet and the Sociology of Mathematics
Laughing All the Way
Ordunek Gorny, All the city Tarnowskie Góry
111220191028 bbc tews 51 all the trimmings
Tarnowskie Góry w 1766 roku, All the city Tarnowskie Góry
Leave Out All The Rest
337.esej, From all the translations of R
Inkubus Sukkubus All The Devil's Men
Asimov, Isaac All the Troubles of the World(1)
Brutal Reality a o prolog rozdz 10 by lumottu
All the Bridges Rusting Larry Niven
Rude Girl Prolog rozdz 6 By Untouched nienarszona Beta Cassandra874
baden powell all the things you are

więcej podobnych podstron