UMA
uma – streszczenie
Wypadki, które narrator
opisuje w czym , co nazywa
„kronik ”, mia y miejsce w
Oranie, francuskiej kolonii w
Algierii, w latach 40. XX
wieku. Na pocz tku narrator
daje opis samego miasta. Jest
to miasto yj ce z handlu,
zaprz tni te swoimi
interesami. To miejsce
brzydkie, pozbawione
ptaków, drzew i ogrodów.
Obywatele miasta to ludzie
nudni, poddani swoim
przyzwyczajeniom. Pracuj
ca y tydzie , by w weekend
odda si przyjemno ciom,
ale bez wi kszego
entuzjazmu. Jest to miasto, w
którym ludzie kochaj i
umieraj w sposób banalny.
Narrator zapowiada, e jego
to samo pozna czytelnik w
odpowiednim momencie
opowie ci. Jest on
mieszka cem Oranu, który
na podstawie tego, co
widzia , i zapisków innych
osób chce odtworzy
wydarzenia, jakie mia y
miejsce w mie cie.
Bernard Rieux, miejscowy
lekarz, 16 kwietnia rankiem
znajduje kilka szczurów –
jeden z nich jest martwy,
inny umiera na oczach
doktora, wyrzucaj c z
pyszczka krew. Michel,
dozorca w kamienicy, w
której mieszka Rieux,
znajduje kolejne szczury i
podejrzewa o ich
podrzucenie jakich
dowcipnisiów. Rieux ma
obchód po mie cie, po drodze
zauwa a kolejne martwe
zwierz ta, le
ce na ulicy.
Doktor dostaje telegram od
matki, w którym kobieta
informuje go, e przyjedzie
na czas nieobecno ci jego
ony (która ma wyjecha
jutro do uzdrowiska w
górach), eby pomóc mu w
prowadzeniu gospodarstwa.
Potem Rieux odprowadza
on na dworzec i egna si z
ni czule. W rozmowach z
mieszka cami miasta
(Hiszpanem i s dzi
ledczym Othonem) Rieux
bagatelizuje spraw
szczurów.
Po po udniu doktora
odwiedza Raymond
Rambert, dziennikarz.
Przyby on do Oranu, by
dowiedzie si czego o
warunkach ycia Arabów w
mie cie. Doktor zasugerowa
mu zaj cie si tematem
wychodz cych z ukrycia i
padaj cych szczurów.
Dozorca Michel jest
rozdra niony obecno ci
szczurów i czuje si z tego
powodu nieswojo.
18 kwietnia przyjecha a do
miasta matka doktora Rieux
– osoba ma a, niepozorna, o
osach przyprószonych
srebrem, o oczach czarnych i
agodnych.
Mieszka cy miasta
zaczynaj si niepokoi
szczurami, pojawia si ich
coraz wi cej, mo ne je ju
liczy w setkach, wype niaj
wi kszo kub ów na mieci.
Miejskie s
by
odszczurzania co rano
usuwa y trupy szczurów, ale
w ci gu dnia pojawia o si
ich coraz wi cej, i to w
najmniej oczekiwanych
miejscach, umiera y z
zakrwawionymi pyszczkami
tu pod stopami ludzi. Ich
liczba (jak og oszono w
radiu) 25 kwietnia wynios a
6231, a 28 kwietnia –
8000. W mie cie zacz to
postrzega ten wysyp
szczurów nie tylko jako
odra aj
anomali i
sensacj , ale tak e jako
zagro enie. Nagle jednak
szczury przesta y si
pojawia . Tego samgo dnia
jednak ludziom zacz y
doskwiera dziwne
dolegliwo ci – gor czka, silne
bóle, obrz ki szyi i pachwin,
yszcz ce oczy, wiszcz cy
oddech. Pierwsz osob , u
której Rieux to zauwa
, by
dozorca Michel. Grand,
ubogi urz dnik merostwa,
którego Rieux leczy za
darmo, wezwa doktora do
siebie. Chodzi o o jego
siada, Cottarda, który
próbowa pope ni
samobójstwo, wieszaj c si .
Rieux postanowi donie o
tym wypadku policji.
Michel czu si coraz gorzej.
Mia ogromn gor czk , na
jego ciele pojawi y si czarne
gruczo y, wymiotowa . Po
chwilowym polepszeniu
objawy powróci y i Michel
zmar 30 kwietnia w karetce
wioz cej go do szpitala,
wygra aj c sprawcom jego
choroby s owami: „Ach,
winie!” i „Szczury!”. mier
dozorcy wywo
a na
pocz tku zdumienie, a potem
strach. W tym miejscu
narrator powo uje si na
zapiski wiadka tamtych
wydarze , Jeana Tarrou,
przedstawiaj c jednocze nie
jego osob . Tarrou
sprowadzi si do miasta
kilka tygodni wcze niej i
mieszka w hotelu. Nikt nie
wiedzia , sk d przyby i w
jakim celu zamieszka w
Oranie. By to cz owiek
dobroduszny, zawsze
miechni ty, wygl da na
przyjaciela wszystkich
normalnych rozrywek, nie
c ich niewolnikiem.
Cz sto bywa u tancerzy i
muzyków hiszpa skich,
licznie przebywaj cych w
mie cie.
Zapiski Tarrou zawieraj
wiele opowie ci ma o
znacz cych, jakby ich autor
chcia zda spraw z historii
choroby patrz c przez lup .
Przytacza rozmow dwóch
konduktorów
tramwajowych, którzy
przyczyny mierci swojego
kolegi, Campsa, dopatruj
si w jego grze na pistonie w
„Orfeonie”. Szczególn
sympati Tarrou obdarza
miesznego staruszka, który
poddaje si osobliwemu
zaj ciu: codziennie wabi koty
papierkami, by pó niej z
rado ci w oczach oplu
zwierz ta. Po historii ze
szczurami staruszek by zbity
z tropu, poniewa koty
przesta y si pojawia . W
jednym z tramwajów
znaleziono szczura. Nocny
stró hotelowy powiedzia
Tarrou, e spodziewa si
nieszcz cia z powodu
pojawienia sie gryzoni – jego
zdaniem b dzie to trz sienie
ziemi.
Kolejna scenka opisana
przez Tarrou to wizyta w
restauracji hotelowej
miesznej rodzinki. Ojciec
rodziny wygl da jak sowa,
jego dzieci (Filip i Nicole) s
ubrane „jak tresowane psy”.
Ojciec nie mówi na „ty” do
cz onków rodziny, ale w
trzeciej osobie. Pó niej
dowiemy si , e cz owiekiem
tym jest s dzia ledczy
Othon, pojawiaj cy si ju
wcze niej w powie ci. Tarrou
mówi ju o dwunastu
przyk adach dziwnej
gor czki, opisuje tak e
wygl d doktora Rieux i
przedstawia go jako
cz owieka „zorientowanego
w sytuacji”. Po mierci
dozorcy Rieux zadzwoni do
swojego przyjaciela, lekarza i
sekretarza syndykatu
lekarzy Richarda. Rieux
prosi o izolacj chorych,
trzeba jednak poczeka na
decyzje w adz – prefektury.
Nazajutrz po mierci dozorcy
pogoda si popsu a, nast pi y
gwa towne opady deszczu, a
potem zrobi o si gor co.
Rieux uda si jako wiadek
na dochodzenie w sprawie
próby samobójczej Cottarda.
Grand opisuje tamte
wydarzenia. Rozmawia z
Cottardem zaledwie kilka
razy, spotka go tamtego dnia
na schodach, nios c do domu
pude ko z kred . Cottard
poprosi Granda o czerwon
kred , któr potem napisa
na drzwiach swojego domu
„Wejd cie, powiesi em si ”.
Decyzj Cottarda
umotywowa „problemami
osobistymi”, sam Cottard za
zapewni , e taki wypadek si
wi cej nie powtórzy.
Pojawia y si kolejne
przypadki choroby. O ile
prasa pisa a sporo na temat
szczurów, o tyle teraz nie
pisa a nic. Szczury umieraj
bowiem na ulicy, a ludzie w
domu.
Rieux rozmawia na temat
choroby z lekarzem Castelem
i wst pnie zidentyfikowa j
jako d um . Obaj lekarze nie
pewni tej diagnozy,
poniewa d uma znikn a z
tej szeroko ci geograficznej
lata temu.
Doktor Rieux by zaskoczony
tym, e zaraza dosi
a
miasto – podobnie jak
wszyscy mieszka cy. Z
jednej strony ludzie
odczuwali niepokój, z drugiej
– ufno : „To nie potrwa
ugo, to zbyt g upie.”
Narrator charakteryzuje
spo eczno miasta jako
„humanistów”, stwierdza, e
tego typu ludzie nie wierz w
zarazy. Chc
normalnie,
nie pod pr gierzem wojny
czy epidemii, uwa aj si za
ludzi wolnych.
Grand przychodzi z
Cottardem do Rieux i
przedstawia doktorowi dane
o zgonach: 11 osób zmar o w
ci gu ostatnich 48 godzin.
Grand opuszcza towarzyszy,
poniewa ma elazn zasad ,
e wieczorami siedzi w domu,
pracuj c nad czym
zagadkowym. Rieux domy la
si , e chodzi o jak
twórczo pisarsk . Cottard
na po egnanie poprosi Rieux
o spotkanie.
Rieux my li o Grandzie,
wyobra a go sobie jako
uczestnika jednej z wielkich
um: „To ten rodzaj
cz owieka, który w takich
razach zostaje oszcz dzony”
Rieux czyta o tym, e d uma
zabija ludzi mocnych, a
oszcz dza tych s abych.
Rieux charakteryzuje
Granda jako cz owieka
skromnego. Przed
dwudziestu laty zg osi si do
pracy w urz dzie, licz c na
rych y awans. Mimo to
pensja Granda przez lata
by a miesznie ma a.
Urz dnik nie stara si u
nikogo o poprawienie tej
sytuacji – po pierwsze z
powodu swojej skromno ci,
po drugie dlatego, e nie by
w stanie znale
odpowiednich s ów, których
móg by u
, eby poprosi o
awans czy podwy
. Grand
ma z tym ogromny problem,
jak mówi do Rieux „chcia by
nauczy si wypowiada ”.
Pod wp ywem nalega Rieux
w prefekturze zwo ano
komisj sanitarn . W ród
lekarzy poza Rieux narrator
wymienia jeszcze starego
Castela i Richarda. Zebrani
nie chc dopu ci do siebie
wiadomo ci, e chorob ,
która pojawi a si w mie cie,
jest d uma. Rieux ostrzega
zebranych, e je eli nie
podejm odpowiednich
rodków, to epidemia wybije
pó miasta. W ko cu zebrane
gremium postanowi o, e
podejmie takie rodki, jakby
choroba by a rzeczywi cie
um .
Nast pnego dnia prefektura
wywiesi a w mie cie (w
niezbyt widocznych
miejscach) afisze, opisuj ce
rodki, które maj zamiar
przedsi wzi
w adze. S to:
kontrola zaopatrzenia w
wod , dbanie o higien ,
rejestracja zachorowa ,
izolacja zara onych w
szpitalach.
Rieux wybiera si do
Cottarda, o czym
poinformowa Granda.
Grand stwierdzi , e Cottard
si ostatnio zmieni , sta si
uprzejmy. Do tej pory by
zamkni ty i cichy, teraz
szuka towarzystwa z innymi,
zw aszcza z Grandem, cz sto
wychodzili razem do
restauracji. Grand uwa a, e
Cottard jest cz owiekiem,
który „ma sobie co do
zarzucenia”.
Rieux rozmawia z
Cottardem. Cottard uwa a,
e epidemia nie nadejdzie, i
niejako mu si to nie podoba.
Mówi o tym, e w mie cie
potrzeba trz sienia ziemi.
uma si nasila, Rieux
zaczyna odczuwa
zm czenie. Ludzie nie
przyjmuj go w domach tak
serdecznie, nie chc si
przyzna do choroby, s
nieufni. Szpital si zape ni ,
w szkole i przedszkolu
otwarto nowe oddzia y
szpitalne. Próbowano
sprowadzi z Pary a serum,
ale bezskutecznie. W dniu,
kiedy liczba zmar ych dosz a
do trzydziestu, w adze
postanowi y og osi stan
umy i zamkn y bramy
miasta.
II
Narrator opisuje
konsekwencje zamkni cia
miasta. Podstawow by a
„nag a roz ka istot do tego
nieprzygotowanych.”
Ludzie nie mogli
kontaktowa si z bliskimi,
których d uma zasta a poza
miastem, nie dzia
a poczta,
telefony by y ograniczone do
spraw wa nych. Jako
ciwie jedyny sposób
komunikowania si zosta
telegram, ludzie musieli wi c
ograniczy si do
jednozdaniowego
informowania swoich
bliskich o tym, co si dzieje w
mie cie. Ludzie bardzo
prze ywali t sytuacj ,
niektórzy dopiero teraz
wiadomili sobie, jak wiele
znacz dla nich ich bliscy.
Przyk adem takich osób s
pa stwo Castel. ona
doktora by a jedyn osob ,
która postanowi a
dobrowolnie wróci do
miasta podczas epidemii i
zosta tam. W innych
przypadkach mieszka cy
Oranu nie chcieli nara
swoich bliskich na miertelne
niebezpiecze stwo.
Od tego momentu d uma
sta a si spraw ca ego
miasta. Ludzie czuli si jak
wygnani, byli osamotnieni i
zrozpaczeni. Najbardziej
wygnani czuli si ludzie,
którzy nie pochodzili z
Oranu (jak np. Rambert),
nie czuli si zwi zani z tym
miastem, a d uma tam
nie ich zasta a. Byli oni
daleko od swoich domów i
tym bardziej t sknili.
Zamkni cie miasta oznacza o
wstrzymanie ruchu
poci gów, niewpuszczanie do
portu statków. Usta a
wymiana handlowa, zacz to
odczuwa problemy z
zaopatrzeniem w ywno i
bielizn , w adze miasta
prosi y o oszcz dzanie pr du,
ograniczono ruch ko owy.
Wielu ludzi posz o na urlopy
i z braku zaj cia odwiedzano
umnie kawiarnie,
restauracje i kina. K piele
morskie zostaj zabronione,
upada turystyka. Liczba
ofiar wzros a do 500 osób
tygodniowo.
Rieux nie móg kontaktowa
si z on , która nadal
przebywa a w sanatorium
poza miastem. Grand
opowiedzia doktorowi
histori swojego ycia. O eni
si m odo z kobiet o imieniu
Jeanne. M odzi bardzo si
kochali, ale z czasem
poch on a ich praca. Grand
wini si za to, e zbyt rzadko
mówi
onie, e j kocha.
Lata mija y, ich uczucie
ostyg o, a w ko cu Jeanne
odesz a.
Trzy tygodnie po zamkni ciu
bram Rieux spotka na ulicy
Ramberta. Dziennikarz chce
wyjecha z miasta i prosi
doktora o pomoc. T umaczy
si , e zostawi w Pary u
on (tak naprawd nie jest
to ona, ale nie ma to
wi kszego znaczenia), za
któr bardzo t skni.
Próbowa uzyska zgod na
opuszczenie miasta w
prefekturze, ale to nie
poskutkowa o. Prosi doktora
Rieux o wydanie
za wiadczenia o tym, e nie
jest chory. Rieux nie mo e
jednak takiego pisma wyda ,
poniewa nie jest w stanie
sprawdzi , czy Rambert jest
chory, a nawet gdyby by o to
w zasi gu jego mo liwo ci, to
przecie dziennikarz mo e od
momentu wydania
za wiadczenia zachorowa .
Poza tym wiele osób jest w
podobnej sytuacji do
Rambert, w adze nie mog
robi dla niego wyj tków.
Rieux nie uznaje racji
Ramberta, co z
ci
dziennikarza, który oskar a
doktora o to, e „ yje w
abstrakcji”.
Rieux pe en po wi cenia
opiekuje si chorymi w
szpitalu, codziennie robi
obchody, jest bardzo
zm czony. Ka dego dnia
widzi otaczaj
go mier ,
cierpienie chorych i ich
rodzin. Nierzadko musi
wyrywa zara onych z domu
si , wspomagaj c si
wojskiem i policj . W
doktorze zaczyna si rodzi
„trudna oboj tno ”.
Pod koniec pierwszego
miesi ca d umy epidemia
wzmog a si . W adze
ko cielne zorganizowa y
tydzie modlitw w zwi zku z
epidemi . W tym czasie
cz stotliwo wizyt
mieszka ców miasta w
ko ciele wzros a, cho nie
mo na mówi o wzro cie
religijno ci. Na koniec
tygodnia modlitw, w
niedziel , kazanie wyg osi
ojciec Paneloux. Paneloux z
natury by cz owiekiem
porywczym i nami tnym, i
podobne by o jego kazanie,
które zgromadzi o w ko ciele
umy. Paneloux w sposób
autorytarny przedstawia
um jako kar bosk , jako
moment próby. Nazywa
mieszka ców Oranu
grzesznikami, którzy
powinni si nawróci w
obliczu zarazy. Trudno
powiedzie , na ile i w jaki
sposób kazanie to podzia
o
na mieszka ców miasta. Na
pewno jednak u wiadomi o
im my l, e za nieznan
zbrodni zostali skazani na
niepoj te wi zienie.
Grand opowiedzia Rieux o
swojej pracy twórczej.
Urz dnik cz sto zastanawia
si nad ka dym s owem,
poniewa jego zdaniem ma to
ogromne znaczenie. Jest to
dla niego wielki k opot, bo
cz sto nie wie, które b dzie
odpowiednie. Grand czyta
Rieux pierwsze zdanie swojej
powie ci, które brzmi: „W
pi kny poranek majowy
wytworna amazonka, siedz c
na wspania ej kasztance,
jecha a kwitn cymi alejami
Lasku Bulo skiego.”
Grand traktuje to zdanie
jedynie jako szkic, chce je
poprawia i wierzy, e po
napisaniu ca ej powie ci
ludzie zachwyc si ni ,
chwal c j s owami
„Panowie, kapelusze z g ów!”
Tymczasem Rambert
bezskutecznie stara si w
urz dach o zezwolenie na
wyjazd z miasta. Gdy ju
odwiedzi wszystkie i by
pewien, e nic z tego nie
wyjdzie, zacz odwiedza
poczekalni dworcow ,
skni c za rodzinnym
Pary em.
Pod koniec czerwca
rozpocz y si upa y, a liczba
ofiar wzros a do 700
tygodniowo. Miasto ogarn o
przygn bienie. Atmosfera w
mie cie ros a, niektórzy
ludzie próbowali uciec z
miasta, byli powstrzymywani
przez andarmów. Mówi o
si o rannych, a nawet
zabitych. Postanowiono
pozabija psy i koty, które
mog y by potencjalnymi
roznosicielami pche .
Narrator ponownie powo uje
si na notatki Tarrou z
tamtego okresu. Tarrou pisze
o zawiedzionym staruszku,
który nie ma ju jak opluwa
swoich kotów. Wspomina
tak e stró a hotelowego,
który twierdzi, e
przepowiedzia taki bieg
wypadków. Mówi wtedy
wprawdzie nie o d umie, lecz
o trz sieniu ziemi, ale to mu
nie przeszkadza o. Dyrektor
hotelu by przygn biony,
poniewa podró ni opu cili
hotel, zamieszkawszy u
znajomych w mie cie. W
hotelu pozosta jedynie
Tarrou, na obiady nadal
przychodzi tam pan Othon
(cz owiek-sowa), tym razem
jednak bez ony, która
pochowa a swoj matk i
przechodzi a kwarantann .
Narrator opisuje wizyty
Rierux u starego astmatyka.
By on niegdy kramarzem, a
pewnego dnia postanowi
przesta pracowa . Od tego
momentu le y ca y czas w
ku i mierzy czas,
przek adaj c ziarna grochu z
jednego garnka do drugiego.
Tarrou nazywa go wi tym,
pod warunkiem, e „ wi to
to zespó przyzwyczaje ”.
W mie cie powsta nowy
dziennik - „Kurier
Epidemii”, zajmuj cy si
tylko tematem d umy. W
restauracjach brak
podstawowych produktów,
takich jak kawa i cukier.
Wieczorami ludzie poddaj
si swoim nami tno ciom. Na
pocz tku, kiedy wierzyli, e
jest to choroba jak wszystkie
inne, religia by a na swoim
miejscu. Ale kiedy zobaczyli,
e to rzecz powa na,
przypomnieli sobie o
rozkoszy.
Tarrou mówi w swoich
notatkach o d ugiej
rozmowie z Rieux. Rieux
czeka na Tarrou w swoim
mieszkaniu i rozmawia z
matk . Liczba zara onych
ca y czas ros a, ich dymienice
nie chcia y si otwiera przy
nakuwaniu, co sprawia o
chorym ból. Pojawi a si
nowa odmiana choroby,
uma p ucna.
Tarrou przyby do
mieszkania Rieux.
Rozmawiaj na temat
pogarszaj cej si sytuacji w
mie cie. Tarrou proponuje
siebie jako organizatora
ochotniczych oddzia ów
sanitarnych, Rieux cieszy si
na t inicjatyw i liczy na
zgod prefektury. Przyjaciele
rozmawiaj tak e na temat
kazania ojca Paneloux.
Tarrou pyta Rieux, czy
doktor wierzy w Boga, na co
Rieux odpowiada przecz co.
Rieux traktuje d um jako
nieustann walk ze
mierci , a ogromna liczba
ofiar jest dla doktora
„nieko cz
si kl sk ”.
Nast pnego dnia Tarrou
znalaz pierwsz grup
ochotników, którzy chcieli
pomaga lekarzom w opiece
nad chorymi. Narrator
umaczy przy tej okazji, e
nie chce opiewa zbytnio
bohaterstwa, pomoc ludno ci
Oranu wyda a si czym
zwyczajnym - „walka jest
czym logicznym”.
Doktor Castel zacz
pracowa nad produkcj
surowicy na miejscu, licz c,
e ta stworzona z mikroba
umy, która pojawia a si w
mie cie, b dzie
skuteczniejsza.
Grand zacz w sposób
naturalny pe ni funkcj
sekretarza formacji
sanitarnych. Cz
dru yn
mia a zadania
zapobiegawcze, próbuj c
wprowadzi w
poszczególnych dzielnicach
przestrzeganie zasad higieny.
Inne dru yny towarzyszy y
lekarzom w wizytach
domowych. Grand za
prowadzi rejestracj i
statystyki. Tymczasem
Grand, Rieux i Tarrou
zaprzyja nili si .
Rambert próbuje sposobów
nielegalnych, by opu ci
miasto. Najpierw szuka
bezskutecznie pomocy u
kelnerów, potem jednak
spotka u Rieux Cottarda,
który wiedzia o istnieniu
tajnej, nielegalnej
organizacji, zajmuj cej si
przemytem ludzi i towarów
przez bramy miasta. Cottard
i Rambert odwiedzaj
kawiarni , gdzie spotykaj
si z niejakim Garci ,
przedstawicielem
kontrabandy. Garcia umówi
Ramberta na spotkanie przy
Urz dzie Celnym z osob
odpowiedzialn za przemyt
ludzi, Raoulem, pó niej
Raoul umówi si z
Rambertem na zjedzenie
nast pnego dnia obiadu w
restauracji hiszpa skiej.
Tam Rambert spotka si z
kolejnym po rednikiem,
Gonzalesem. Droga do
ucieczki z miasta okaza a si
trudna, ale wydawa a si
skuteczna – kontrabanda
mia a swoich ludzi w ród
stra ników strzeg cych bram
miasta. Rambert opowiedzia
o swoich planach ucieczki
Rieux, który nie pot pi jego
zamiarów, a nawet sprzyja
osi gni ciu szcz cia przez
dziennikarza. Tymczasem
liczba chorych przesta a
lawinowo rosn
, a do miasta
przyby personel medyczny z
zewn trz – siedmiu lekarzy i
sto piel gniarek. To jednak
nie wystarcza o, nadal
brakowa o ludzi. Do
oddzia ów sanitarnych zg osi
si za namow Tarrou ojciec
Paneloux.
Rambert zaczyna mie
opoty z wydostaniem si z
miasta, kolejne osoby nie
przychodz na umówione
spotkania. Dziennikarz
poznaje stra ników Marcela
i Louisa, którzy maj mu
pomóc w ucieczce. Sprawa
jego ucieczki z miasta
przeci ga si , musi za atwia
wszystko od pocz tku.
Jeden z pacjentów
nieoczekiwanie zdrowieje.
Cottard nie wierzy w to, e
um uda si pokona ,
twierdzi, e ten cz owiek
musia by chory na co
innego. Grand proponuje
Cottardowi wst pienie do
formacji sanitarnych, ale ten
mówi, e to nie dla niego i e
dobrze mu z d um . Tarrou
daje do zrozumienia
Cottardowi, e wie o tym, e
co przeskroba . I
rzeczywi cie, gdyby nie
uma, Cottard zosta by
aresztowany – i dlatego
nie próbowa pope ni
samobójstwo.
Grand próbuje przekona
Ramberta, eby wst pi do
oddzia ów sanitarnych.
Dziennikarz jednak na
pierwszym miejscu stawia
mi
. Rieux t umaczy mu,
e walka z d um to nie
bohaterstwo, ale przejaw
ludzkiej uczciwo ci, która
polega na rzetelnym
wykonywaniu swojego
zawodu. Tarrou mówi
Rambertowi, e ona Rieux
znajduje si daleko od niego,
w sanatorium. Nast pnego
dnia Rambert zg osi si do
oddzia ów sanitarnych,
zaznaczy jednak, e b dzie
w nich s
jedynie do
swojej ucieczki z miasta.
III
Ten rozdzia opisuje
zachowanie si ogó u
spo eczno ci Oranu w
szczycie sierpniowych
upa ów i zarazem d umy.
W po owie sierpnia d uma
przes oni a wszystko. Ludzie
zacz li rozumie , e nie licz
si ju losy indywidualne, ale
wspólna historia – e d uma
dotyczy wszystkich, e nie
jest to co , od czego si
mo na odgrodzi , co
nied ugo minie. Ludzie czuli
si jak w wi zieniu,
odgrodzeni od ca ego wiata,
samotni, przestraszeni,
zbuntowani.
Zacz wia intensywny
wiatr, od d ugich miesi cy
nie spad a ani jedna kropla
deszczu. Wieczorami ulice
by y puste, ludzie nie
wychodzili z domów. D uma,
która do tej pory zebra a
najwi cej ofiar na obrze ach
miasta, zacz a przenosi si
do dzielnic wewn trznych.
Mieszka cy centrum
zrozumieli, e teraz nadesz a
ich kolej. Win za szybsze
rozprzestrzenianie si
epidemii ludzie obarczali
silny wiatr. W adze miasta
postanowi y odizolowa
dzielnice szczególnie
do wiadczone przez d um ,
co spotka o si z
niezadowoleniem ich
mieszka ców. Ci za , którzy
zamieszkiwali inne tereny,
czuli si lepsi i bardziej wolni
od odizolowanych.
W tym samym czasie wzros a
liczba po arów w mie cie.
Okaza o si , e to ludzie,
którzy powracali z
kwarantann podpalali swe
domy, chc c zabi w nich
bakcyla d umy. Gdy
pocz tkowe apele o
skuteczno ci dezynfekcji nie
poskutkowa y, podpalaczy
zacz to straszy karami
wi zienia, co by o o tyle dla
ludzi odstraszaj ce, e
nie tam (ze wzgl du na
du e skupisko ludzi)
odnotowywano najwi ksz
liczb zachorowa .
Chorowali wszyscy, zarówno
wi niowie i stra nicy, co
niejako zrówna o jednych z
drugimi. Podobna sytuacja
dotyczy a innych grup ludzi
mieszkaj cych wspólnie –
zakonników i
nierzy.
Zakonnicy jednak opu cili
klasztory i zamieszkali przy
rodzinach, a skoszarowanych
nierzy rozbito na
garnizony. W ten sposób
choroba, która na pozór
zmusi a obl onych do
solidarno ci, ama a zarazem
tradycyjne zrzeszenia i
odsy
a ludzi z powrotem do
samotno ci. Powsta wi c
zam t.
Ludzie atakowali bramy
miasta, rabowali podpalone
lub zamkni te z przyczyn
sanitarnych domy.
Og oszono stan obl enia i
wprowadzono zaciemnienia –
od jedenastej wieczorem
miasto pogr
o si w
mroku.
Dalej narrator opisuje
pogrzeby. Na pocz tku by y
one pospieszne. Zniesiono
wszelkie formalno ci.
Rodzina cz sto nie mog a
uczestniczy w pogrzebie ze
wzgl du na kwarantann . Z
czasem zacz o brakowa
podstawowych rzeczy,
potrzebnych do odprawienia
pogrzebu: trumien, p ótna na
ca uny, miejsca na
cmentarzu. Trumny sta y
wi c przechodnie: s
y
tylko podczas transportu
trupów na cmentarz. Z
czasem ludzi zacz to grzeba
w zbiorowych do ach – jeden
by przeznaczony dla
czyzn, drugi dla kobiet.
Trupy wrzucano do do ów,
przysypuj c je wapnem i
ziemi . Pod koniec zarazy
podzia ten okaza si jednak
nieistotny i trupy wrzucano
do do ów jak popadnie.
W okresie tu przed
krytycznym atakiem d umy
zabrak o osób do grzebania
trupów, by a to jednak tylko
sytuacja przej ciowa. W
okresie najwi kszego
zad umienia r k do pracy
nie brakowa o, poniewa w
mie cie panowa o ogromne
bezrobocie.
Zmiany w organizacji
pogrzebów zmieni y si na
pocz tku wrze nia, kiedy
zacz o brakowa miejsc na
cmentarzu. Do y zacz to
kopa coraz g bsze, a trupy
zwo ono noc i grzebano w
wi kszych grupach. Wkrótce
jednak zmar ych na d um
trzeba by o spala w piecu
krematoryjnym. Do
transportu trupów u yto
tramwajów.
W tym okresie podstawowe
cierpienie mieszka ców
miasta – roz ka z bliskimi,
traci o swój patos. Ludzie
zacz li zapomina twarze
swoich bliskich. Wielkie
uczucia min y, wszyscy
zacz li do wiadcza uczu
monotonnych. Po okresie
dzikiego porywu pierwszych
tygodni nast pi a niema
zgoda mieszka ców na
zaistnia sytuacj –
przystosowali si oni do
nowych warunków. Ludzie
stracili wra liwo ,
przyzwyczaili si do roz ki z
tymi, których kochaj .
uma odebra a wszystkim
si mi
ci, a nawet
przyja ni, trzeba to
powiedzie . Mi
bowiem
da odrobimy przysz
ci, a
my my mieli tylko chwile.
Ludzie utracili swoj
indywidualno , przestali
my le o w asnych uczuciach,
my leli tylko o sprawach
ogó u, czyli o d umie.
Popadli w rutyn , ich ycie
sta o si szare, monotonne.
Inaczej mówi c, nie
dokonywali ju
adnego
wyboru. D uma znios a s dy
warto ciuj ce.
IV
Wrzesie i pa dziernik.
Rieux dowiaduje si z
telegramu do lekarza,
lecz cego jego on , e jego
ukochana ma si
le. Tarrou
zamieszka u Rieux po
zamianie hotelu na dom
kwarantanny. Rieux
zauwa a u siebie oboj tno
na chorob . Jest
przem czony, pracuje
dwadzie cia godzin na dob .
Dodatkowo ludzie nie s mu
wdzi czni, poniewa jego
przyj cie zwiastuje nie
odratowanie z choroby, lecz
mier . W domach chorych
nie jest przyjmowany tak,
jak jak przed d um – jak
zbawca.
Jedyn osob w mie cie,
która nie odczuwa a
dotkliwych skutków d umy,
by Cottard. Nadal trzyma
si troch na uboczu,
utrzymywa jednak stosunki
z innymi lud mi. Szczególnie
upodoba sobie Tarrou,
którego cz sto odwiedza , a
znajomy przyjmowa go w
miar mo liwo ci. Z tego
powodu notatki Tarrou z
tego okresu skupiaj si
nie na osobie Cottarda,
pisz cy tytu uje nawet kilka
stron notatnika na ten temat
jako „Stosunki Cottarda z
um ”. Ogólna opinia
Tarrou o rentierze zamyka
si w s dzie:
„To cz owiek, który ro nie”
Optymizm Cottarda wynika
z przyj tej przej niego
ciekawej filozofii. Cz owiek
ten zauwa a, e choroby
nigdy nie cz si ze sob –
na takiej samej zasadzie gdy
teraz panuje d uma policja
go nie ciga. Cottard czuje
si blisko ludzi i odpowiada
mu to. D uma jest czym , co
czy go ze spo eczno ci
Oranu. Negatywn stron
umy zna Cottard ju
wcze niej, nie robi mu to
wi c wielkiej ró nicy.
Nieufno , jaka towarzyszy
teraz mieszka com Oranu w
stosunku do siebie nawzajem
(ka dy mo e przecie zarazi
inn osob d um ) zna on
ju , poniewa jako osoba z
haniebnym czynem na
sumieniu obawia si
donosów ze strony innych.
Cottard rozumie doskonale
ludzi, którzy yj w my li, e
uma mo e im nagle
po
r
na ramieniu i e
w chwili kiedy cz owiek
cieszy si , i jest jeszcze
zdrów i ca y, ona szykuje si
mo e, eby to zrobi (...)
Strach wydaje mu si mniej
ci ki do ud wigni cia, ni
wówczas gdy odczuwa go
zupe nie sam.
W dalszej cz ci swoich
notatek Tarrou relacjonuje
wydarzenie, jakiego
do wiadczy on i Cottard.
Cottard zaprosi Tarrou do
Opery Miejskiej na Orfeusza
i Eurydyk , oper gran
przez trup , która
przyjecha a do Oranu i z
powodu d umy zosta a
przymusowo zatrzymana w
mie cie. Podczas wystawiania
sztuki aktor graj cy
Orfeusza zas ab . Ludzie
wstali i zacz li wychodzi z
opery. Tak e tutaj dotar a
ju d uma.
Rambert spotka si z
Gonzalesem i stra nikami.
Marcel i Louis zaprosili go
do siebie. Dziennikarz musia
czeka na ucieczk jeszcze
dwa tygodnie, a zacznie si
stra przy bramie Marcela i
Louisa. Przez te dwa
tygodnie Rambert pracowa
wyj tkowo intensywnie.
Rieux ostrzeg go, e s dzia
Othon zwróci uwag na jego
kontakty z kontraband .
Rambert zamieszkuje w
ma ym domku hiszpa skim.
Rozmawia ze star
Hiszpank . Wszystko ju jest
gotowe, s umówieni na
pó noc. W ostatniej chwili
jednak Rambert zmienia
zdanie i decyduje si
pozosta w mie cie. Chce
dzieli z uwi zionymi ich los,
solidaryzuje si z
cierpi cymi. Nie chce by
szcz liwym egoist .
Pod koniec pa dziernika
doktorowi Castelowi uda o
si wyhodowa serum,
postanowiono dokona
pierwszej próby na synku
dziego Othona, Filipie,
który by w stanie
beznadziejnym. Lekarze
podali mu serum, potem
obserwowali ca y czas malca,
który umar w m czarniach,
cho walczy z chorob
ej ni inni.
Paneloux, który tak e
obserwowa umieranie
ma ego Filipa, zmieni si od
tamtego czasu. Zacz
przygotowywa rozpraw
pod tytu em „Czy kap an
mo e radzi si lekarza”,
pewne swoje przemy lenia z
ni zwi zane chce wyg osi
podczas kazania, na które
zaprosi tak e doktora Rieux.
Na drugim kazaniu ojca
Paneloux nie by o ju tak
du o osób, ko ció zape ni
si w trzech czwartych.
Wynika o to ze specyficznego
stosunku mieszka ców
Oranu do religii. Obywatele
miasta byli bardziej
zainteresowani zabobonami
– nosili medaliki, talizmany,
które mia y ich uchroni
przed d um , bardzo modne
sta y si przepowiednie, ale
ma o osób uczestniczy o w
nabo
stwach.
Drugie kazanie ojca
Paneloux znaczenie ró ni o
si od pierwszego. Ojciec
Paneloux nie przedstawia
ju d umy jako kary za
grzechy, ale raczej jako
wyzwanie, w którym
sprawdza si nasze
cz owiecze stwo. Zach ca do
walki z zaraz . Nie mówi ju
„wy”, ale „my” - nie oskar
swoich s uchaczy o nic, ale
uto samia si z nimi. Mówi
o cierpieniu niewinnych,
którego nie da si nijak
uzasadni , ale trzeba je
zaakceptowa , wyzby si
egoizmu w imi trudnej
mi
ci do Boga. Zdaniem
uchaj cego kazania Rieux
Paneloux w niektórych
miejscach zbli
si w
kierunku herezji. Po wyj ciu
z ko cio a m ody diakon
powiedzia jezuicie, e jego
rozprawa raczej nie uzyska
imprimatur – w adze
ko cielne nie zgodz si na
jej druk.
Wkrótce po tych
wydarzeniach Paneloux
przeprowadzi si –
zamieszka u starej
gospodyni, na której zrobi
e wra enie. Gdy zapad na
chorob o dziwnych
objawach
(najprawdopodobniej by a to
uma), nie pozwoli kobiecie
wezwa lekarza. Kiedy dosta
si do szpitala, jego stan by
ju ci ki. Umar szcz liwy,
z krucyfiksem w r ku, a na
jego karcie napisano
„przypadek w tpliwy”.
Wszystkich wi tych.
Och odzi o si , wia zimny
wiatr. Ale w tym roku nie
chciano my le o zmar ych.
Nie byli to ju ci opuszczeni,
do których przychodzi o si
wyt umaczy raz na rok. Byli
intruzami, których chce si
zapomnie .
Liczba zmar ych przesta a
rosn
, wykres d umy
ustabilizowa si . Przyczyny
tego faktu dopatrywano si w
serum doktora Castela. Na
um zmar doktor
Richard. Wszystkie gmachy
yteczno ci publicznej poza
prefektur zosta y
zamienione na szpitale i
lazarety.
Szerzy a si d uma p ucna.
Chorzy umierali znacznie
szybciej, w ród krwawych
wymiotów.
Towary pierwszej potrzeby
zacz y by sprzedawane po
horrendalnie wysokich
cenach. Doprowadzi o to do
rozwarstwienia
spo ecze stwa - biedni ludzi
zacz li cierpie g ód, podczas
gdy bogatym niczego nie
brakowa o. Nastrój w
mie cie by napi ty, co
dobrze oddaje historia
zawarta w zapiskach Tarrou.
Tarrou mówi w nich o tym,
jak z Rambertem i
Gonzalesem odwiedzili w
niedzielne popo udnie obóz
odosobnienia mieszcz cy si
na stadionie miejskim.
Pocz tkowo w tego typu
osobach panowa
rozgardiasz, potem ludzie
poddali si bezczynno ci,
zapanowa a mi dzy nimi
wzajemna nieufno . W
obozie spotkali pana Othona;
tam Tarrou po raz pierwszy
us ysza , jak s dzia wymawia
imi swojego zmar ego syna.
Dawny butny i sprawiaj cy
rodzinie przykro ci prawnik
sta si cichym, przej tym
losem swoich dzieci
cz owiekiem.
Zbli
si koniec listopada,
och odzi o si jeszcze
bardziej. Tarrou towarzyszy
Rieux w odwiedzinach u
starego astmatyka, wyszli
razem na taras i Tarrou
opowiedzia doktorowi
histori swojego ycia.
Dzieci stwo mia szcz liwe,
rodzice go kochali. Jego
ojciec by zast pc
prokuratora generalnego,
dzi ki czemu rodzinie
powodzi o si pod wzgl dem
finansowym. Nie by to
cz owiek wybitny, ale w
oczach Tarrou na pewno nie
y. Mia dziwn pasj –
doskonale zna na pami
rozk ad jazdy Chaixa.
Tarrou to bawi o i czu
podziw dla ojca z powodu
jego doskona ej pami ci.
Ch opiec prze
szok, gdy
pewnego dnia, w wieku
siedemnastu lat, uczestniczy
w rozprawie ojca. Najlepiej
zapami ta z tej rozprawy
winowajc , którego widok
poruszy go do g bi. Jego
ojciec wywalczy dla
oskar onego kar
mierci i
by osobi cie obecny podczas
egzekucji. Tarrou
wiadomi sobie, e ojciec
czyni to ju wielokrotnie –
za ka dym razem, gdy
wstawa wcze niej do pracy.
Straci do niego szacunek i
uciek z domu. Pó niej
odwiedza matk , a po
mierci ojca zabra j do
siebie, a ona tak e zmar a.
Od momentu ucieczki z
domu Tarrou chcia za
wszelk cen walczy ze
mierci . Walczy w ró nych
konfliktach europejskich,
wda si w polityk , by
jednak przeciwny zabijaniu i
wszelkiej przemocy. Tarrou
jest zdania, e ca y wiat jest
zad umiony, e ludzi ogarn
sza mordowania i nie mog
post powa inaczej.
Uwa
, e ka dy cz owiek
nosi w sobie d um
i trzeba by bardzo
ostro nym, eby nikogo „nie
zarazi ”.
Tarrou ca y czas próbuje
osi gn
wi to i szuka
wi tych na ziemi.
Zastanawia si razem z
doktorem Rieux, czy
mo liwa jest wi to bez
Boga – skoro oni obaj w
niego nie wierz . Przyjaciele
id wyk pa si w morzu,
aby odpocz
przez chwil
od swoich trosk.
Przysz a ostra zima
(grudzie ), a bakcyl d umy
zdawa sie nie ust powa .
dzia Othon zosta
omy kowo przetrzymany
ej w obozie
kwarantanny, po interwencji
Rieux wypuszczono go. Po
kilku dniach postanowi tam
jednak wróci jako ochotnik
– uwa a, e w ten sposób
dzie bli ej swojego
zmar ego synka. Rambert
przemyca za po rednictwem
stra ników listy do ony.
Nadchodzi Bo e Narodzenie,
smutne i bez wyrazu.
Prezentami ciesz si tylko
najbogatsi. Pod wystaw
sklepu z zabawkami Rieux i
Tarrou spotykaj p acz cego
Granda – w dzie Bo ego
Narodzenia przypomnia
sobie o Jeanne, o ich
zar czynach przed sklepem i
nie by w stanie opanowa
emocji. Grand upada na
ulicy, zarazi si d um
ucn . Rieux postanawia
leczy go u niego w domu. Na
pro
chorego pali r kopis
jego ksi
ki, licz cy 50 stron,
a zawieraj cy tylko pierwsze
zdanie, przepisywane i
przerabiane na mnóstwo
sposobów, z uwagami. Serum
Castela sprawia, e Grand
wraca do zdrowia. Tego typu
przypadki zdarzaj si w ród
innych chorych. W mie cie
pojawiaj si
ywe szczury, a
statystyki oznajmiaj cofanie
si choroby.
V
Mieszka cy miasta z
ostro no ci przyjmowali
informacje o cofni ciu si
choroby. Mimo to po raz
pierwszy od rozpocz cia
epidemii zaczynali si
zastanawia , co b
robi
po jej zako czeniu. Mo na
by o spotka u miechni tych
ludzi na ulicach – w
mieszka ców Oranu wst pi a
nadzieja na pokonanie
choroby. Si a d umy
zdecydowanie spada a, cho
zdarza o si , e zabiera a
ludzi z zaskoczenia. Taki by
przypadek s dziego Othona,
który niespodziewanie zmar ,
zaraziwszy si d um w
obozie kwarantanny.
Paradokslanie niektórzy
obywatele miasta w
momencie poprawy sytuacji
zdecydowali si na prób
ucieczki. Ceny towarów
spad y. Przywrócono
normalne o wietlenie,
zapanowa a powszechna
rado . Niektórzy jednak nie
byli w stanie si cieszy z
powodu prze ywania mierci
najbli szych lub niepokoju
dotycz cego przebywaj cych
w zamkni tych obozach.
Symbolicznym wydarzeniem
by o pojawienie si na ulicy
kota. Tarrou ucieszy si na
my l o staruszku, który
znowu b dzie móg odda si
swojemu zwyczajowi plucia
na zwierz ta.
Powolne odchodzenie d umy
tylko jednego cz owieka
wprowadza o w pop och: by
to oczywi cie Cottard.
Odk d statystyki zacz y
spada , rentier cz sto
odwiedza Rieux pod
ró nymi pretekstami, eby
dowiedzie o jego zdanie na
temat rozwoju choroby. Gdy
Rieux opowiada o
optymistycznych
prognozach, Cottard
smutnia . Jego nastrój by
zmienny, czasami odcina si
od wszystkich i nie wychodzi
ze swojego mieszkania. W
dniu og oszenia przez
prefektur komunikatu o
otwarciu bram, które mia o
nast pi dwa tygodnie
pó niej, Cottard znikn .
Dwa dni pó niej spotka
Tarrou na przedmie ciach i
zaci gn go na spacer. W
rozmowie z Tarrou Cottard
daje wyraz swojego
ogromnego zaniepokojenia
my
, e d uma odejdzie,
jednocze nie rentier ca y czas
liczy na to, e tak si jednak
nie stanie, a je li nawet tak,
to wszyscy zaczn
ycie „od
zera”. W pewnym momencie
na drodze pojawili si dwaj
funkcjonariusze, który
próbowali zatrzyma
Cottarda. M czy nie uda o
si uciec..
Dwa dni pó niej
nieoczekiwanie na d um
zachorowa Tarrou. Rieux za
namow matki postanowi
zostawi go w domu i razem
zaopiekowali si chorym.
Mimo to Tarrou zmar .
Rieux bardzo prze
mier
przyjaciela. Nast pnego dnia
dosta wiadomo o mierci
ony; przyj to ze spokojem.
Serce Rieux przepe nia ból,
czu , e przegra z d um .
Bramy miasta w ko cu
otwarto, czemu towarzyszy a
rado i zabawa ca ego
miasta. Do Oranu wróci o
normalne zycie –
przywrócono normalne
kursowanie poci gów i
statków, ludzie, którzy z
powodu d umy nie widzieli
si miesi cami, mogli si w
ko cu spotka . Do Oranu
przyjecha a ukochana
Ramberta.
Okazuje si , e to Rieux jest
narratorem utworu. Jako
mieszkaniec Oranu i
uczestnik tragicznych
wydarze stara si
przekaza je w sposób jak
najbardziej obiektywny.
Uczestniczy we wszystkich
wydarzeniach osobi cie i
wszystkie uczucia
zbiorowo ci, które opisywa ,
by y tak e jego udzia em.
Jedyn osob , z której
uczuciami Rieux nie móg si
zidentyfikowa , by Cottard
– cz owiek o samotnym
sercu. Kiedy Rieux
przemierza ulice miasta,
zatrzyma go policjant.
Okaza o si , e z domu
Granda kto strzela do t umu
– by to Cottard. Zosta
schwytany przez policjantów.
Pod domem Rieux spotka
Granda, który powiedzia
mu, e napisa do Jeanne i
zacz na nowo zdanie swojej
powie ci. Doktor na koniec
odwiedza swojego starego
pacjenta, astmatyka, który w
sposób zdystansowany
odnosi si do wydarze w
mie cie.
Ko cowe refleksje Rieux
dotycz natury cz owieka.
Doktor Rieux napisa swoje
opowiadanie, bo nie chcia ,
aby ludzie, których straci ,
zostali zapomniani. Chcia
wiadczy na korzy
zad umionych i wyci gn
z
ca ej zarazy nauk : e w
ludziach wi cej rzeczy
zas uguje na podziw ni na
pogard .
Wiedzia jednak, e
zwyci stwo nad d um nie
jest ostateczne. Rado
umów ciesz cych si z
odej cia d umy jest zawsze
zagro ona. Bo „(...) bakcyl
umy nigdy nie umiera i nie
znika (...) Nadejdzie by
mo e dzie , kiedy na
nieszcz cie ludzi i dla ich
nauki d uma obudzi swe
szczury i po le je, by
umiera y w szcz liwym
mie cie.”
UMA- OPRACOWANIE
uma - czas i miejsce akcji,
narracja
Czas akcji
Akcja powie ci rozgrywa si
w Oranie, algierskim mie cie
portowym od 16 kwietnia
którego roku w latach
czterdziestych (autor nie
podaje ostatniej cyfry daty,
w to miejsce stawia kropk ,
w ksi
ce jest mowa o roku
194.) do oko o po owy lutego
nast pnego roku, obejmuje
wi c dziewi miesi cy. Czas
akcji obejmuje historie
rozwoju d umy – od
momentu pojawienia si
pierwszego szczura do
rado ci z opanowania
choroby. Daty s o tyle
istotne, e d uma rozpocz a
si na wiosn , a zako czy a w
zimie – niskie temperatury
spowodowa y zanik choroby.
Miejsce akcji
Oran, miasto, w którym
rozgrywa si akcja, jest
prefektur francusk
(Algieria by a wtedy koloni
francusk ), miastem
handlowym, poch oni tym
interesami. Miasto jest
dziwne, mimo e znajduje si
tu nad morzem, to jest
odwrócone od zatoki -
jedynie z jednego miejsca
mieszka cy i tury ci mog
widzie b kitne fale. To
miejsce brzydkie,
pozbawione ptaków, drzew i
ogrodów. Obywatele miasta
to ludzie nudni, bezmy lni,
poddani swoim
przyzwyczajeniom. Pracuj
ca y tydzie , by w weekend
odda si przyjemno ciom,
ale bez wi kszego
entuzjazmu. Jest to miasto, w
którym ludzie kochaj i
umieraj w sposób banalny.
Narracja
uma jest ciekawie
skonstruowana pod
wzgl dem narracji.
Podstawowym narratorem
jest mieszkaniec miasta,
uczestnik opisywanych
wydarze , który swoje
zapiski ujmuje w form
kroniki. Mówi on cz sto w
pierwszej osobie liczby
mnogiej („my”), identyfikuje
si z obywatelami Oranu. Ich
uczucia s tak e jego
uczuciami. Pod koniec
powie ci dowiadujemy si , e
za postaci narratora
ukrywa si Rieux. Co
ciekawe, przez ca powie
narrator mówi o doktorze
Rieux w trzeciej osobie. W
ten sposób w partiach
narracyjnych poznajemy
pogl dy Rieux, który prze
ju d um i tworzy swoj
kronik , a w wypowiedziach
Rieux w toku akcji –
pogl dy, uczucia i rozterki
Rieux, jakie mia podczas
zarazy.
Narrator wielokrotnie
ujawnia swoj obecno w
toku powie ci. Wyst puj
liczne zwroty do czytelnika,
narrator jest osob o
konkretnych pogl dach, nie
tylko zdaje spraw z faktów,
ale tak e interpretuje je.
Cz sto pojawiaj si u niego
elementy charakterystyki
postaci, gdy mówi
bohaterach swojej kroniki.
czynienie narratorem
ównego bohatera powie ci
to ciekawy i znacz cy zabieg.
W ten sposób doda Camus
realno ci przedstawionych w
umie wydarze . Kolejnym
zabiegiem maj cym s
obiektywizmowi s cytowane
przez Rieux zapiski Tarrou,
który jest niejako drugim
narratorem. To znany w
literaturze zabieg – cz sto
zdarza o si , e ksi
ki by y
wydawane jako rzekome
zapiski, pami tnik, dziennik
danego bohatera. W
przypadku D umy mamy
dwa takie „ ród a” – kronik
Rieux oraz zapiski Tarrou.
Próba nadania utworowi
pozorów realno ci przy
pomocy specyficznej narracji
stoi w sprzeczno ci z
odrealnieniem
przedstawionych wydarze .
uma - znaczenie tytu u
uma mo e by rozumiana
w utworze jako:
1) D uma jako choroba - jest
to dos owne znaczenie
wynikaj ce z przebiegu
powie ciowych zdarze .
2)D uma jako pot ny,
nieobliczalny kataklizm
spadaj cy nieoczekiwanie na
ludzi - przyczyn jego nic nie
umaczy, a jego si y nikt nie
jest w stanie przewidzie .
Jest symbolem zagro enia
cz owieka, bezradno ci
wobec zywio u. Podkre la
krucho i nietrwa
ludzkiego losu, którego
scenariusz mo e u
nierzewidywalna w swym
dzia aniu si a natury.
3) D uma jako wojna - wiele
szczegó ów wskazuje na
podobie stwo d umy do
drugiej wojny. Stan
obl enia miasta, roz ka z
bliskimi, segregacja ludno ci,
odosobnienie chorych,
kremacja zw ok - nasuwaj
skojarzenia z
do wiadczeniem ostatniej
wojny. Równie
niebezpieczny jak ten
wywo any przez si y natury,
jak równie ten stworzony
przez cz owieka (kataklizm.
4) Dzuma jako z o tkwi ce w
cz owieku i w wiecie -
"Ka dy nosi w sobie d ume,
nikt bowiem na wiecie nei
jest od niej wolny, mokrob
jest czym naturalnym"
mówi Tarrou, twierdz c e
cz owiek jest w swej naturze
y. Nosi w sobie z o, którego
bakcyl ujawnia si przede
wszystkim w sytuacjach
ekstremalnych, w chwilach
szczególnego zagro enia.
Dobro , wielkoduszno
jakie potrafi okaza to wynik
waliki, któr prowadzi z
samym sob . W gruncie
rzeczy skazany jest na z o i
na walke ze z em. Z a nie
mo na unicestwi
ostatecznie, zwyci stwo nad
nim jest chwilowe,
tymczasowe, nigdy nie
wiadomo kiedy ponownie
"D uma obudzi szczury i
po le je by umiera y w
szcz liwym mie cie" bo
"bakcyl d umy nigdy nie
umiera i nie zanika. Mo e
przez dziesi tki lat pozosta
piony".
5) D uma jako absurd - "Co
to jednak znaczy d uma? To
zycie ot i wszystko".
Jest to nasza rzeczywistos ,
której w aden sposób nie
jeste my w stanie
zracjonalizowa bo wype nia
absurd. Jest ci giem
tragicznych zdarze , które
pog biaj nasz samotno i
poczucie obcosci wiata.
Ludzka egzystencja jest
gro na i bezsensowna.
uma spada przecie na
mieszka ców miasta niczym
si a fatalna.Szukaj c jej
przyczyn mo na uzna , e
jest to kara za grzechy. Taki
pogl d zostaje jednak
obalony. Umieraj ludzie,
których taka wersja "nie
obejmuje" (dziecko s dziego,
Torrou, ona doktora). wiat
przedstawiony przez Camusa
zape niony jest lud mi
cych marionetkami w
kach lepego losu. Nie ma
on oparcia w opatrzno ci
boskiej.Trudno by si
dopatrze w nim sfery
sacrum. Niebo okazuje si
by puste. Bóg nie troszczy
si swoje dzieci, czyli go nie
ma, yciem na ziemi rz dzi
przypadek. Cz owiek w
swym nieszcz ciu jest zdany
sam na siebie, towarzyszy mu
rozpacz, samotno .
uma - problematyka
utworu
Wkrótce po wydaniu D um
okrzykni to manifestem
nowego humanizmu
ukazuj cym nowe zadania
stoj ce przed lud mi, którzy
prze yli piek o wojny.
Powie mówi o prostej
ludzkiej solidarno ci i
moralno ci, bez patosu i
wielkich s ów, i dlatego
trudniejszym. ycie to ci
a
walka z wci
obecnym z em.
Wydarzenia z powie ci dziej
si za ka dym razem, gdy o
nich czytamy..
Wielo narratorów, a wi c i
zmiana punktów widzenia
ukazuje trudno w
odnalezieniu wspólnoty,
trudne zrywanie p t
samotno ci przez bohaterów.
Pisarz ukazuje wielo
reakcji ludzi na ró ne
sposoby dotkni tych tym
samym nieszcz ciem. Jakby
chcia przez to powiedze , e
uma dotyczy wszystkich i
ka demu zagra a, bez
wzgl du na pochodzenie
spo eczne, wykonywany
zawód czy pogl dy
polityczne. Jest jak
powietrze, którym wszyscy
oddychamy. Wyzwala ró ne
reakcje – mo e prowadzi do
moralnej degrengolady lub
wzbudzi solidarn pomoc,
bo przecie wszyscy s
zagro eni. Mo e przyczyni
si do jeszcze gorliwszego
wype niania swoich
obowi zków. Indywidualny
ratunek nie ma sensu, jest
nieludzki.„W po owie XX
wieku i w perspektywie
do wiadcze nowego
barbarzy stwa D uma
podnosi jeszcze raz problemy
wzbudzane przez skandal z a
w wiecie stworzonym przez
Boga, przeprowadza
dyskusj z religijn
koncepcj
wiata. Z
podwójnym ostrzem
polemicznym: adna
instancja nie nadaje yciu
przedustawnego sensu i nie
wi ca regu post powania;
cz owiek sam buduje
moralno opart na
wspó czuciu, na poczuciu
wi zi z drugim, tak
podstawowej, jak
podstawowa jest wspólnota
losu istot miertelnych,
cierpi cych i kochaj cych.”
Wed ug Camusa cz owiek
zbuntowany to ten, który nie
zgadza si na rzeczywisto .
Nie wierzy w adne
rewolucje, bowiem rewolucja
to zdrada buntu. U wi ca
morderstwo w imi
sprawiedliwo ci, jest
uwik ana w zbrodni i terror.
A przecie nie o to chodzi.
Bunt to prosty moralny
odruch pe en wspó czucia dla
bli niego.
Rewolucjonistom wydaje si ,
e osi
li co naprawd
wielkiego i dobrego.
Cz owiek zbuntowany wie, e
nic dobrego z tego nie
wyniknie. Tak zawsze by o w
historii ludzko ci – przemoc
deprawuje. Najwa niejsze to
nie zgadza si na krzywd
drugiego cz owieka bez
wzgl du na czas, miejsce i
podl dy polityczne.
Tak w
nie post puj
bohaterowie powie ci,
zw aszcza dr Rieux i Tarrou.
Buntuj si przeciwko
rzeczywisto ci, nie zgadzaj
si na ni . Ale nie organizuj
z tego powodu adnego
przewrotu. Sumiennie
wykonuj swoje zadania,
pomagaj ludziom, nie godz
si na ich krzywd . Nie
ogl daja si na efekty swojej
pracy, bo wtedy
prawdopodobnie by
zaprzestali dzia
. S
efektywni, ale nie efektowni.
uma jako powie -
parabola
um mo na okre li jako
powie -parabol
(przypowie ). Podstawow
cech tego gatunku jest to, e
wydarzenia i wiat w niej
przedstawione s pretekstem
do g bszych przemy le , do
przekazania uniwersalnych
prawd o ludzkiej egzystencji.
Mniej wa ne s
przedstawiane wydarzenia,
istotniejsze jest ich „drugie
dno” - znaczenie
metaforyczne czy
alegoryczne, wnioski natury
filozoficznej czy moralnej,
które wynikaj z tre ci.
W D umie Camusa
znajdziemy nast puj ce
cechy paraboli:
1. Obecno motta
Mottem utworu jest cytat z
Dziennika zarazy Daniela
Defoe: Jest rzecz równie
rozs dn ukaza jaki rodzaj
uwi zienia przez inny, jak
ukaza co , co istnieje
rzeczywi cie, przez co
innego, co nie istnieje
Motto wskazuje na to, e
tre utworu odnosi si do
innego sensu, sensu
przeno nego,
metaforycznego.
2. Mo liwo przeno nego
rozumienia zjawiska d umy
uma mo e by rozumiana
dos ownie jako choroba, ale
tak e metaforycznie jako
wojna, kataklizm, absurd czy
o, tkwi ce w cz owieka. Na
ten temat czytaj wi cej w
artykule: D uma – znaczenie
tytu u.
3. Brak konkretyzacji
czasowej
Jak podaje narrator na
pocz tku utworu, akcja
powie ci rozgrywa si w
latach 40. XX wieku. Autor
nie podaje ostatniej cyfry
daty, w to miejsce stawia
kropk , w ksi
ce jest mowa
o roku 194.
4. Ograniczenie przestrzeni
Akcja powie ci rozgrywa si
w zamkni tym Oranie. Z
tego powodu narrator
praktycznie nie podejmuje
tków nie zwi zanych
bezpo rednio z miastem.
Ca y wiat przedstawiony
umy ogranicza si do tego
jednego miejsca.
5. Pokazanie
archetypicznych postaci
Bohaterowie D umy
reprezentuj pewne postawy.
Doktor Rieux to cz owiek
oddaj cy si bez reszty walce
z d um w imi wype niania
swojego powo ania. Tarrou
reprezentuje postaw
czennika, osoby gotowej
do po wi ce w imi walki ze
em. Rambert to cz owiek,
który pocz tkowo nie chce
nic zrobi dla innych, potem
jednak zmienia swoj
postaw . Ojca Paneloux
mo na czyta jako typowego
przedstawiciela Ko cio a,
który pocz tkowo traktuje
um jak kar za grzechy,
potem jednak zmienia swoje
pogl dy, wyra aj c
konieczno przybrania
odpowiedniej postawy
chrze cija skiej w obliczu
cierpienia. Grand – cz owiek
walcz cy z d um poprzez
zwyk prac . Cottard –
cz owiek korzystaj cy na
nieszcz ciu innych.
Na temat bohaterów czytaj
wi cej w artyku ach: D uma
- bohaterowie.
3. Aspekt moralny,
dydaktyczny utworu
Wszystkie postaci
wyst puj ce w utworze
mo na ocenia pod wzgl dem
moralnym. Od konkretnych
bohaterów zale y, jak
postaw przyjm w obliczu
umy. W sytuacji
zagro enia ycia sprawdza
si ich moralno .
7. Podporz dkowanie
wszystkich w tków i
motywów g ównemu
tematowi utworu
W powie ci wszystkie w tki
dotycz d umy i s z ni
zwi zane. Akcja utworu
obejmuje histori epidemii –
od momentu pojawienia si
pierwszego szczura do
otwarcia bram miasta. Ca y
utwór opisuje histori
choroby i ró nych bohaterów
miasta, inne tematy nie s w
utworze poruszane.
8. Liczne fragmenty
filozoficzno-refleksyjne
W utworze znajdziemy sporo
fragmentów, w których
podejmowany jest problem
sensu ludzkiego istnienia,
sensu d umy i natury
ludzkiej.
uma – bohaterowie
Bohaterowie D umy -
wiadomo ci wst pne
Bohaterowie D umy s
zdecydowanie podzieleni pod
wzgl dem szczegó owo ci ich
opisania w utworze.
Zdecydowanie
pierwszoplanowym
bohaterem jest narrator
powie ci, doktor Rieux.
Dok adnie przedstawieni
zostali tak e: Jean Tarrou,
Raymond Rambert, Jospeph
Grand, Cottard, ojciec
Paneloux.
Do postaci drugoplanowych
zaliczy mo na: doktora
Castela, s dziego Othona,
Gonzalesa. Postaci kobiece
odgrywaj w powie ci
bardzo ma rol , s s abo
zarysowane. Niewiele wiemy
o onie i matce doktora
Rieux czy pani Othon, inne
kobiety nie pojawiaj si w
toku akcji, s tylko
wspomniane: ona Granda
Jeanne, narzeczona
Ramberta, pani Castel.
adna z postaci kobiecych
nie jest samodzielna,
przedstawiona zosta a jako
partnerka czy osoba bliska
którego z bohaterów...
Camus w konstrukcji postaci
drugoplanowych zastosowa
ciekawy zabieg. Praktycznie
ka
z nich wyposa
w
jak charakterystyczn ,
odró nialn cech , co
sprawia, e ci bohaterowie
tak e s ciekawi. S dzia
Othon to „sowa”, cz owiek
bardzo skrupulatny.
ciciel hotelu zas yn z
tego, e „przepowiedzia ”
nadej cie d umy. ona Rieux
jest osob chorowit i
delikatn , jego matka –
dobr . Staruszek
wspominany w zapiskach
Tarrou to dziwak. Autor
nada wi c po trochu cech
niemal ka demu bohaterowi.
Camus zdecydowanie i
oszcz dnie kre li swoje
postaci. Oprócz wielu innych
cech ukaza ich s abo ci, bo
te najwi cej mówi o
cz owieku.
Wszystkie postaci powie ci,
zarówno pierwszo- jak i
drugoplanowe s ukazane z
perspektywy ich reakcji na
zaraz . W ten sposób Camus
pokaza ró ne reakcje ludzi
na d um , a patrz c ogólniej
– na ka de z o, które
przychodzi do cz owieka z
zewn trz.
Doktor Bernard Rieux –
charakterystyka
Bernard Rieux jest lekarzem
w Oranie, g ównym
bohaterem oraz narratorem
powie ci. Jego wygl d tak
opisuje Tarrou: „Wygl da
na trzydzie ci pi lat.
redniego wzrostu. Mocne
ramiona. Twarz niemal
kwadratowa. Oczy ciemne i
lojalne, ale szcz ki wystaj ce.
Du y i regularny. Czarne
osy obci te bardzo krótko.
Usta ukowate, wargi pe ne i
niemal zawsze zaci ni te.
Wygl da troch na
sycylijskiego ch opa ze swoj
opalon skór , czarnym
osem i ubraniami zawsze
w ciemnych kolorach, w
których jest mu jednak
dobrze. Chodzi szybko.
Zst puje z chodnika nie
zmieniaj c kroku, ale
najcz ciej na przeciwleg y
chodnik lekko wskakuje. Jest
roztargniony przy
kierownicy swego auta i
cz sto zostawia strza ki
kierunkowe uniesione, nawet
ju po zakr cie. Zawsze z
go g ow . Wygl da na
cz owieka zorientowanego w
sytuacji.”
Wygl d zewn trzny Rieux
wiadczy o jego cechach
charakteru. Opalenizna i
wyraziste rysy twarzy to
objaw si y fizycznej i
psychicznej, któr b dzie
musia wykorzysta doktor w
walce z d um .
Roztargnienie podczas jazdy
wskazuj na cz ste
zamy lanie si bohatera.
Rieux jest osob , która od
pocz tku do ko ca walczy z
um . Jest przy tym bardzo
czujny, my li racjonalnie. To
on jako pierwszy widzi
zagro enie w chorobie i
przekonuje innych lekarzy i
adze miasta o konieczno ci
wprowadzenia odpowiednich
rodków zaradczych. W
swojej pracy, która podczas
epidemii bardzo go
wyczerpuje, jest wytrwa y i
zaci ty. Nie traktuje siebie
jako bohatera czy g osiciela
jakiej ideologii. Uwa a, e
walka z d um to tylko
kwestia uczciwo ci
(„uczciwo to jedyny sposób
walki z d um ”)
i e „Najwa niejsze to dobrze
wykona swój zawód”.
Jego motywacja walki z
um nie jest tak e
religijna. Riex nie wierzy w
Boga.
„gdyby wierzy we
wszechmog cego Boga,
przesta by leczy ludzi
zostawiaj c Bogu t trosk .
Ale poniewa nikt na wiecie,
nawet Paneloux, cho s dzi,
e w Boga wierzy, nie wierzy
w niego w taki sposób,
poniewa nikt nie poddaje si
ca kowicie, on, Rieux, my li,
e tu przynajmniej jest na
drodze prawdy, skoro walczy
przeciw wiatu takiemu, jaki
jest.”
W innym miejscu za Rieux
powie: „Nie mam
upodobania do wi to ci.
Obchodzi mnie, eby by
cz owiekiem”.
Nieprawd jest jednak, e
jest to cz owiek, który walczy
z d um nie patrz c na
tragedie poszczególnych
ludzi. Rieux traktuje swój
zawód jako powo anie,
którego sens widzi i w
którym chce wytrwa mimo
przeciwno ci: „Kiedy
wybra em ten zawód, by to
wybór w pewien sposób
abstrakcyjny; bo chcia em
by lekarzem, bo jest to
zawód jak ka dy inny, jeden
z tych, który wybieraj
odzi ludzie. Mo e tak e
dlatego, e nastr cza
szczególne trudno ci dla syna
robotnika jak ja. A potem
zobaczy em jak si umiera.
Czy pan wie, e s ludzie,
którzy nie zgadzaj si na
mier ? Czy s ysza pan
kiedy kobiet krzycz
„Nigdy!” w chwili mierci?
Ja s ysza em i zrozumia em
wtedy, e nie b
si móg
do tego przyzwyczai . By em
wówczas m ody i zdawa o mi
si , e moja niech godzi w
porz dek wiata. Potem
stawa em si bardziej
skromny. Po prostu nie
jestem wci
przyzwyczajony
do widoku mierci.”
Walka z d um jest dla
Rieux wyczerpuj ca i
niemaj ca ko ca. Rieux
zdaje sobie spraw ze swojej
bezsilno ci wobec choroby,
która z nim wygrywa. Do tej
pory by przez chorych
traktowany jako wybawiciel,
teraz w obliczu d umy
mieszka cy Oranu traktuj
go jako zapowied
mierci
najbli szych. W swojej pracy
przypomina Syzyfa,
mitologicznego bohatera,
któremu Camus po wi ci
jeden ze swoich esejów - Mit
Syzyfa. Camusa szczególnie
interesuje moment, w
którym Syzyf, po nieudanym
wtaczaniu kamienia na gór ,
schodzi w dó , wiadomy
tego, e kolejna próba i tak
nie przyniesie skutku. Mimo
to podejmuje si wysi ku po
raz kolejny. Postawa
doktora, który uparcie
walczy z d um mimo
wiadomo ci konieczno ci
swojej przegranej jest
podobna do syzyfowej.
Rieux mo na okre li jako
cz owieka do wiadczonego
przez cierpienie. D uma nie
jest pierwszym tego typu
do wiadczeniem dla
bohatera. Na kartach
powie ci dowiadujemy si , e
jego rodzina mia a k opoty
finansowe, z którymi musia a
si boryka . Prze ywa
bole nie rozstanie z on i
cierpienie zwi zane z jej
mierci . Jest to mier
paradoksalna – kobiecie nie
grozi a zaraza, która
zdziesi tkowa a miasto, a
mimo to umar a pod koniec
epidemii w dalekim
sanatorium.
Mo na zaryzykowa
stwierdzenie, e Rieux jest
jedyn postaci powie ci,
która nie musia a zmieni
swojej postawy w obliczu
umy. Rieux nie musia
konfrontowa swojego
sposobu my lenia ze
wiadomo ci zagro enia –
przyjmowa postaw tak jak
zwykle.
Rieux jest osob
po wi caj
si dla szcz cia
i ycia ludzi, nie zapomina
jednak tak e o swoim
szcz ciu osobistym. Jest to
cz owiek zdolny do mi
ci i
przyja ni. G boko
przywi zany do ony, bardzo
prze ywa rozstanie z ni
oraz jej nieobecno przy
nim podczas epidemii.
Zaprzyja nia si z Tarrou i
bardzo bole nie prze ywa
jego mier . Do wiadczywszy
tak ogromnego cierpienia
Rieux zdaje sobie spraw , e
jest ono wpisane w ludzk
egzystencj . Mimo to nadal
chce si mu przeciwstawia ,
pami taj c o tym, e „w
ludziach wi cej rzeczy
zas uguje na podziw ni na
pogard ”
Jean Tarrou –
charakterystyka
Jean Tarrou to
skomplikowana i niezwykle
bogata posta D umy,
posta , której losy i
charakter poznajemy
stopniowo.
O bohaterze pocz tkowo
wiemy niewiele. Nie jest
obywatelem Oranu,
przyjecha do miasta na
kilka tygodni przed
wybuchem epidemii.
Zamieszka w hotelu w
centrum miasta, co sk oni o
Rieux do my li, e jest to
cz owiek zamo ny. Narrator
okre la Tarrou jako
„m odego m czyzn , o
ci kiej sylwetce, o twarzy
masywnej i porytej,
zamkni tej szerokimi
brwiami”
Tarrou by osob obc w
mie cie, ale wszyscy szybko
go polubili z powodu jego
dobrego usposobienia.
Odznacza si od w ród
mieszka ców tym, e lubi
sp dza czas na rozrywkach.
By to cz owiek dobroduszny,
zawsze u miechni ty,
wygl da na przyjaciela
wszystkich normalnych
rozrywek, nie b
c ich
niewolnikiem.
„Spotykano go we wszystkich
miejscach publicznych. Od
pocz tku wiosny zjawia si
cz sto na pla ach, p ywaj c
du o i z widoczn
przyjemno ci ”.
Szczególnie upodoba sobie
tancerzy hiszpa skich,
których cz sto odwiedza .
Tarrou jest drugim obok
Rieux kronikarzem epidemii,
narrator powo uje si na jego
zapiski. Zawieraj one wiele
opowie ci ma o znacz cych,
jakby ich autor chcia zda
spraw z historii choroby
patrz c przez lup .
Szczególn sympati Tarrou
obdarza miesznego
staruszka, który poddaje si
osobliwemu zaj ciu:
codziennie wabi koty
papierkami, by pó niej z
rado ci w oczach oplu
zwierz ta. Po historii ze
szczurami staruszek by zbity
z tropu, poniewa koty
przesta y si pojawia . To
Tarrou tak e jest wnikliwym
obserwatorem s dziego
Othona i jego dzieci. Taki
sposób pisania wiadczy o
wra liwo ci Tarrou, nieco
ironicznym, artobliwym
charakterze oraz otwarto ci
na ludzi, ich potrzeby,
uczucia i dramaty.
Od pocz tku znajomo ci
Tarrou i Rieux mi dzy
czyznami zawi zuje si
ni porozumienia. To Tarrou
jest organizatorem
oddzia ów sanitarnych.
Mimo e jest w mie cie
ciwie kim obcym, chce
bezinteresownie pomóc
mieszka com, bez zb dnego
patosu czy pod
a
ideologicznego. Bardzo
anga uje si w swoj prac ,
nios c ogromn pomoc
Rieux.
O przesz
ci Tarrou
dowiadujemy si podczas
jednej z jego rozmów z
Rieux. Dzieci stwo mia
szcz liwe, rodzice go
kochali. Jego ojciec by
zast pc prokuratora
generalnego, dzi ki czemu
rodzinie powodzi o si pod
wzgl dem finansowym. Nie
by to cz owiek wybitny, ale
w oczach Tarrou na pewno
nie z y. Mia dziwn pasj –
doskonale zna na pami
rozk ad jazdy Chaixa.
Tarrou to bawi o i czu
podziw dla ojca z powodu
jego doskona ej pami ci.
Ch opiec prze
szok, gdy
pewnego dnia, w wieku
siedemnastu lat, uczestniczy
w rozprawie ojca. Najlepiej
zapami ta z tej rozprawy
winowajc , którego widok
poruszy go do g bi. Jego
ojciec wywalczy dla
oskar onego kar
mierci i
by osobi cie obecny podczas
egzekucji. Tarrou
wiadomi sobie, e ojciec
czyni to ju wielokrotnie –
za ka dym razem, gdy
wstawa wcze niej do pracy.
Straci do niego szacunek i
uciek z domu. Pó niej
odwiedza matk , a po
mierci ojca zabra j do
siebie, a ona tak e zmar a.
Od momentu ucieczki z
domu Tarrou chcia za
wszelk cen walczy ze
mierci . Walczy w ró nych
konfliktach europejskich,
wda si w polityk , by
jednak przeciwny zabijaniu i
wszelkiej przemocy. Tarrou
jest zdania, e ca y wiat jest
zad umiony, e ludzi ogarn
sza mordowania i nie mog
post powa inaczej.
Uwa
, e ka dy cz owiek
nosi w sobie d um
i trzeba by bardzo
ostro nym, eby nikogo „nie
zarazi ”. Tarrou ca y czas
próbuje osi gn
wi to i
szuka wi tych na ziemi.
Zastanawia si razem z
doktorem Rieux, czy
mo liwa jest wi to bez
Boga – skoro oni obaj w
niego nie wierz .
Tarrou by cz owiekiem,
który otwarcie walczy z
um przez ca e ycie – i
poniós w tej walce kl sk .
Jego walka polega a na
eniu do specyficznie
pojmowanej wi to ci – czyli
do doskona
ci moralnej.
Joseph Grand
Joseph Grand to skromny,
pracowity urz dnik
merostwa. Jego wygl d
zewn trzny tak opisuje
narrator: „d ugi i chudy,
ywa w ubraniu, które
kupowa zawsze za wielkie, w
udzeniu, e b dzie si nosi
ej. Zachowa jeszcze
wi kszo z bów w dolnych
dzi
ach, ale za to straci
by górnej szcz ki. Dzi ki
temu u miech, który unosi
przede wszystkim górn
warg , pogr
jego usta w
cieniu. Je li doda do tego
portretu krok seminarzysty,
sztuk przemykania si pod
cianami i prze lizgiwania si
przez drzwi, zapach piwnicy
i dymu oraz skromn min ,
trzeba przyzna , e mo na go
by o wyobra
sobie gdzie
indziej ni przy biurku. (...)
Mo na by powiedzie , e
ycie Granda by o w
pewnym sensie wzorowe”.
Wygl d zewn trzny Granda
wiadczy o jego cechach
charakteru. Jest to po trosze
dziwak, po trosze
nieudacznik. Rieux
charakteryzuje Granda jako
cz owieka skromnego. Przed
dwudziestu laty zg osi si do
pracy w urz dzie, licz c na
rych y awans. Mimo to
pensja Granda przez lata
by a miesznie ma a.
Urz dnik nie stara si u
nikogo o poprawienie tej
sytuacji – po pierwsze z
powodu swojej skromno ci,
po drugie dlatego, e nie by
w stanie znale
odpowiednich s ów, których
móg by u
, eby poprosi o
awans czy podwy
. Grand
ma z tym ogromny problem,
jak mówi do Rieux „chcia by
nauczy si wypowiada ”.
Urz dnik próbuje walczy ze
swoim problemem, marzy
bowiem o napisaniu
powie ci, która zachwyci
wszystkich. Pisz c j
urz dnik cz sto zastanawia
si nad ka dym s owem,
poniewa jego zdaniem ma to
ogromne znaczenie. Jest to
dla niego wielki k opot, bo
cz sto nie wie, które b dzie
odpowiednie. Ca y czas
pracuje nad pierwszym
zdaniem swojej powie ci,
które brzmi: „W pi kny
poranek majowy wytworna
amazonka, siedz c na
wspania ej kasztance, jecha a
kwitn cymi alejami Lasku
Bulo skiego.”
Grand traktuje to zdanie
jedynie jako szkic, chce je
poprawia i wierzy, e po
napisaniu ca ej powie ci
ludzie zachwyc si ni ,
chwal c j s owami
„Panowie, kapelusze z g ów!”
Prosty urz dnik nie wyjdzie
niestety poza to jedno
poprawiane na wiele
sposobów zdanie.
Grand jest
scharakteryzowany w
powie ci jako osoba dobra,
uczynna. „Nale
do ludzi,
równie rzadkich naszym
mie cie jak gdzie indziej,
którzy zawsze maj odwag
dobrych uczu . Jego
nieliczne zwierzenia
wiadcz o dobroci i
przywi zaniu, do czego
cz owiek nie mie si
przyzna w naszych
czasach.”
I rzeczywi cie, poznajemy go
w chwili, gdy pomaga
swojemu s siadowi
Cottardowi, uniemo liwiaj c
jego zamach samobójczy.
Grand pracuje jako
sekretarz formacji
sanitarnych, próbuj c
jednocze nie nie
zaniedbywa pracy w
merostwie oraz pisania
powie ci.
Istotna jest relacja Granda z
jego on . Grand bardzo j
kocha, jest do niej ogromnie
przywi zany, mimo e
kobieta odesz a do innego.
Wini si za to, e zbyt rzadko
mówi
onie o swoich
uczuciach. Wzruszaj ca jest
scena, gdy podczas wi t
Bo ego Narodzenia urz dnik
zaczyna p aka przed
wystaw sklepow .
Grand jest wi c osob , która
marzy o zrealizowaniu
swoich idea ów (mi
,
twórczo artystyczna), ale
nie ma do tego rodków. Nie
zra a si tym jednak i
pracuje zapami tale. My
c
o Grandzie Riueux wyobra a
go sobie jako uczestnika
jednej z wielkich d um: „To
ten rodzaj cz owieka, który w
takich razach zostaje
oszcz dzony”
I rzeczywi cie, urz dnik
zapada na d um , ale
zdrowieje.
Rieux chce, aby traktowa
Granda jako bohatera:
„Tak, je li to prawda, e
ludziom zale y na tym, by
bra za przyk ad i wzór tych,
których nazywaj
bohaterami, i je li trzeba
koniecznie, by jaki bohater
znalaz si w tym
opowiadaniu, narrator
proponuje w
nie tego
nieefektownego i skromnego
bohatera, który mia tylko
dobre serce i pozornie
mieszny idea .”
Raymond Rambert
Raymond Rambert jest
dziennikarzem, który znalaz
si w Oranie tu przed
wybuchem epidemii i zosta
tu przymusowo zatrzymany.
Jest to cz owiek energiczny,
porywczy, domagaj cy si
uznawania jego praw, mo na
nawet powiedzie , e cechuje
go egozim. Nie jest w stanie
pogodzi si z izolacj ,
bardzo t skni za ukochan
kobiet . O stosunku
Ramberta do niej wiadczy
fakt, e mimo e nie s
ma
stwem, mówi o niej,
e jest jego on . Mo emy
wi c domy la si , e czy o
ich g bokie uczucie. T skni
nie tylko za on , ale w ogóle
za rodzinnym Pary em.
Wzruszaj ce s sceny, gdy
przesiaduje na dworcu,
ogl daj c plakaty z Pary a,
wiedz c, e aden poci g nie
przyjedzie i nie zawiezie go
do domu. Dziennikarz czuje
si w mie cie wyobcowany i
samotny.
Rambert wierzy w szcz cie
jednostki i d
y do
osi gni cia go. Jest to
cz owiek, który wszystko w
swoim yciu postawi na
jedn kart , i uparcie d
y
do osi gni cia zamierzonego
celu. Dlatego w pierwszych
miesi cach d umy próbuje
za wszelk cen wydosta si
z miasta. Pocz tkowo
próbuje osi gn
to drog
dyplomatyczn – chodzi od
urz du do urz du i domaga
si wypuszczenia z miasta.
umaczy, e nie jest
mieszka cem Oranu i
dlatego powinno si mu
umo liwi powrót do domu.
Nie rozumie, e wiele osób
jest w podobnej co on
sytuacji, chce, eby dla niego
jedynego zrobiono wyj tek,
co jest kolejnym
wiadectwem jego egoizmu.
Gdy oficjalne rodki nie
skutkuj , Rambert próbuje
wydosta si z miasta
nielegalnie. Odznacza si
przy tym nies ychan
wytrwa
ci – gdy kolejne
spotkania nie dochodz do
skutku, nie zra a si i
zaczyna ca procedur
zdobywania kontaktów od
nowa.
Jego postawa w stosunku do
umy zmienia si w toku
akcji powie ci. Pocz tkowo
uwa
, e poniewa nie jest
st d, to d uma go nie
dotyczy, nie jest jego spraw ,
i nie chcia wst pi do
organizacji sanitarnych,
mimo namów Granda i
Tarrou. Uwa
, e jest to
niepotrzebne bohaterstwo.
Zarzuca Rieux ideologizm.
Zmieni jednak zdanie, gdy
dowiedzia si , e doktor
Rieux, ten, który przecie
ca y swój czas po wi ca
zad umionym, ma on ,
któr kocha i od której jest
roz czony. Mo liwe, e w tej
nie chwili Rambert
uto sami si z doktorem
Rieux, zacz rozumie , e
mo na chcie osi gn
asne szcz cie, a mimo to
próbowa pomaga innym.
Jego przemiana nie by a
jednak gwa towna, lecz
stopniowa. W momencie
przy czenia si do
oddzia ów sanitarnych
zaznacza wyra nie
Grandowi, e b dzie
pomaga do momentu swojej
ucieczki z miasta i ca y czas
organizuje przemyt.
Anga uje si bardzo w
pomoc sanitarn , po wi ca
temu mnóstwo swojego czasu
i energii. Mimo tak d ugich
prób wydostania si z miasta,
w ostatniej chwili rezygnuje
z ucieczki. Argumentuje to
nast puj co: „Mo e by
wstyd, e cz owiek jest sam
tylko szcz liwy” Rambert
wyzwoli si wi c ze swojego
egoizmu, a do tego na koniec
osi gn to, czego pragn –
prze
i spotka si z
ukochan , która ca y czas na
niego czeka a. Przeszed wi c
prób d umy, a jednocze nie
osi gn osobiste szcz cie.
Cottard
Rentier Cottard jest postaci
bardzo zagadkow ,
wyró niaj
si na tle
innych. Poznajemy go w
chwili, kiedy Grand i Rieux
ratuj go od pope nienia
samobójstwa. Pó niej
wychodzi na jaw, e dopu ci
si go, poniewa pope ni
jakie przest pstwo. Do tej
pory
na uboczu, w
obawie, e zostanie
schwytany przez policj .
uma zupe nie zmieni a
jego ycie. Czas epidemii to
nie moment na ciganie
przest pców, wszystkie
by s zaj te
przeciwdzia aniem
rozprzestrzenianiu si
choroby. W tym momencie
Cottard od ywa, nie musi si
ju obawia o swój los.
Zaczyna prowadzi bardziej
intensywne ycie
towarzyskie, ma dobry
humor, ubiera si elegancko,
odwiedza restauracje.
Tarrou okre la go jako
„cz owieka, który ro nie”
Dlaczego tak si dzieje?
Maj c co na sumieniu
Cottard czu si wyobcowany
ze spo ecze stwa, ci
o na
nim pi tno zbrodni, ba si
schwytania przez policj . Z
powodu wybuchu epidemii
strach sta si udzia em
wszystkich, a zwyk e
zbrodnie przesta y mie
znaczenie. Narrator tak pisze
o Cottardzie: S owem,
uma mu dogadza. Z
cz owieka samotnego, który
samotnym by nie chcia ,
czyni wspó winowajc .
Strach, który prze ywa
wcze niej sam, strach o
asne ycie, jest teraz
udzia em wszystkich, sta si
norm . Dlatego w
nie
Cottard jest szcz liwy.
Oznaki zako czenia epidemii
Cottard przyjmuje z wielkim
niepokojem. Pocz tkowo nie
chce uwierzy w to, e
choroba si sko czy. Gdy
staje si to faktem, wariuje,
zabarykadowuje si w swoim
mieszkaniu i strzela do ludzi.
Ostatecznie zostaje
schwytany przez policj .
Cottarda mo na uzna za
cz owieka, którego pokona a
uma. Cho prze
, zosta
zwyci ony przez w asny
strach przed kar .