6 OD VIII PLENUM DO VIII PLENUM (marzec 1953 rok 1956)


OD VIII PLENUM DO VIII PLENUM (marzec 1953 rok 1956)
Radziecki przywódca, który za życia prezentowany był jako charyzmatyczne uosobienie zwycięstwa i ludzkich marzeń, nie zakończył swej dziejowej misji w dniu śmierci. Następcy obarczyli go bowiem zadaniem pomocy w łagodnym przeprowadzeniu "świata postępu" przez okres zawirowań (rozpoczęty 5 marca) do pełni rozwoju "epoki stalinowskiej", Zupełnie inaczej, w nieco refleksyjny, chłodny, acz nieobojętny sposób rolę Stalina oceniono na łamach paryskiej "Kultury". "Gdy jednak zechcemy w obliczu śmierci dopatrzyć się w zmarłym najsłabszego choćby odblasku Stwórcy czytamy tam to musimy przyznać, iż razem ze Stalinem skończył swój ziemski żywot jeden z najsilniejszych charakterów świata i niezłomnych wyznawców swoistej wiary, prorok fałszywy, ale i bezwiednie i nieustannie zmuszający świat cywilizacji zachodniej tonący w głębokim kryzysie, do obudzenia i zrodzenia nowych, zbawczych idei zdolnych przeciwstawić się zabójczym wpływom z zewnątrz i przezwyciężyć upadek wewnętrzny. Może w takiej właśnie perspektywie oceniać będzie sens jego żywota daleka przyszłość"1.
Powyższa refleksja była wyrazem reakcji na zgon "wodza narodów" środowisk, które widziały w tym szansę na odwrót od komunizmu krajów pozostających pod jego panowaniem. Perspektywa ta nie miała wszak nic wspólnego z biegiem spraw w Polsce i innych państwach rządzonych przez partie komunistyczne. Nie chodziło tam przecież o jakikolwiek, taktyczny nawet "krok wstecz". Rzecz szła o przetrzymanie chwilowego szoku i naturalną kontynuację wzmacniania systemu czego z różnych powodów, jak się już wkrótce okazało,
199
w tym kształcie czynić nie było można. Tak należy postrzegać, poświęcone pamięci Stalina VIII Plenum KC PZPR odbyte 28 marca 1953 r. Oczekiwano od niego analizy zaistniałej sytuacji oraz określenia planów na najbliższą przyszłość.
Obrady otworzył Bierut, w którego wystąpieniu, przebiegającym pod hasłem: "Nieśmiertelne nauki Towarzysza Stalina orężem walki o dalsze wzmocnienie partii i frontu narodowego", odnajdziemy pełne podsumowanie drogi życiowej generalissimusa oraz skali żałoby po nim w naszym kraju, a także wytyczne dla działalności partii pozbawionej "codziennej obecności genialnego wodza". "Przestało bić wielkie, płomienne serce Józefa Stalina powiedział głęboko umiłowanego przez nas i przez wszystkich przodujących ludzi na świecie Wodza i Nauczyciela, Ojca i Przyjaciela. Zgasło potężne, twórcze i promienne życie Człowieka, który budził nadzieję i wiarę w sercach setek milionów ludzi, kierował nieomylnie naszą walką, uczył pokonywać najcięższe trudności, prowadził narody i lud pracujący po drodze wyzwolenia z ucisku, zabezpieczał zwycięstwo w walce o rewolucyjne przeobrażenia społeczne". Dalej wspomniał o zasługach zmarłego dla Polski, podkreślając jego pomoc w "odbudowie państwa w sprawiedliwych granicach" oraz osobistą sympatię, z jaką "zawsze" odnosił się do naszego kraju. Jej wyrazem było zdaniem Bieruta "ofiarowanie wielkiego i najbardziej nowoczesnego gmachu Pałacu Kultury i Nauki". W ten sposób zostało zamknięte jedno z najbardziej eksploatowanych ogniw kultu Stalina. By pokazać jak Polacy za przyjaźń odpłacali miłością, mówca często posiłkował się listami pisanymi doń przez "prostych ludzi". Oto fragment jednego z nich, którego autorkę przedstawiono jako "starszą robotnicę fabryki Iniarskiej na Dolnym Śląsku": "Nie ma komu wypowiedzieć swojego ogromnego żalu, jaki dotychczas tkwi w piersiach moich. Nie sądziłam nigdy, że tak mnie zaboli strasznie śmierć Stalina. Ja [...] która jestem bezpartyjna, ja która w niczym nie biorę udziału na tę wieść nie mogłam sobie miejsca znaleźć [...] Myślę ten cały czas, dlaczego ten ból okropny tkwi w piersiach moich za Stalinem. Czymże ten Stalin jest dla mnie? Nie umiem tego rozwiązać [...] we mnie walczą dwie wiary: jedna wiara to dawna stara mocna wiara, druga wiara to komunizm [...] I ten ciężki ból o Stalina też nie do odgadnięcia [...]".
Cytowane przez Bieruta "głosy ludu", jak i udział Polaków w uroczystościach żałobnych pozwoliły mu mówić o "całym społeczeństwie"
200
gotowym do podejmowania nowych zadań otwierających drogę do komunizmu. Żal bowiem, jakkolwiek był wielki, strata zaś niewyobrażalna, musiały ustąpić miejsca "mężnej sile zdolnej ponieść dalej ideę Lenina-Stalina". Siłę tę mówca dostrzegał w partii "stale utrzymującej stalinowską więź z masami", czujnej i gotowej do odnoszenia nowych zwycięstw. Referat zakończyło 10 haseł-tez, którym powinni pozostać wierni "bojownicy komunizmu". Nawoływały one do "wzmocnienia partii przez włączanie do niej najlepszych i najofiarniejszych", a także "umacniania jej trzonu robotniczego"; "walki o czystość, jedność oraz zwartość ideologiczną, bojową i organizacyjną szeregów partyjnych"; "pogłębiania świadomości politycznej i aktywności członków partii"; "studiowania dzieł Lenina i Stalina oraz wiązania praktyki z teorią marksistowsko-leninowską", "wzmacniania sojuszu robotniczo-chłop-skiego i sojuszu partyjnych z bezpartyjnymi"; "mobilizacji mas do zadań produkcyjnych": "wzmocnienia krytyki, samokrytyki i kontroli"; ..umacniania państwa, wojska i organów bezpieczeństwa" oraz do "strzeżenia przyjaźni z ZSRR".
Ten swoisty dekalog niezbyt często wymieniał Stalina jego duch był w nim jednak wszechobecny. Wyprowadzenie imienia wodza z programu przyszłego działania miało przecież swój głębszy sens zawarty pomiędzy rzeczywistością nowo kształtującej się hierarchii osób obozu komunistycznego a wciąż panującym jeszcze kultem zmarłego przywódcy. Gdy Bierut wygłaszał swój referat, Związkiem Radzieckim rządziło już postalinowskie kierownictwo, kształtujące w swym własnym gronie nowy porządek przywództwa i czołobitności należnej poszczególnym osobom ze-stfy- śf4ków-|rzek^odzwierciedlającej przecież ich pozycję w całym obozie. Na-hołd złożony tym wystąpieniem Gruzinowi patrzeć więc możemy przynajmniej dwojako. Po pierwsze, jako na przedłużenie rytuału obowiązującego wciąż kultu, tyle tylko, że przeprowadzającego Stalina ze sfery czynnej i osobistej działalności do panteonu zmarłych bohaterów, skąd zdolny będzie oddziaływać jedynie mocą pamięci o dawnej potędze swego imienia. Było to przy okazji o tyle wygodne, że moc ta, jej natężenie i blask zależały już wyłącznie od woli i potrzeb animatorów życia publicznego. Po drugie, pośmiertna apoteoza potrzebna była dla ukazania ciągłości władzy w bloku wschodnim oraz kontynuacji zachodzących procesów społecznych i historycznych. Albowiem tak, jak kult Stalina rozwijał się w związku z kultem Lenina, jako "genialne
201
następstwo" tego ostatniego tak teraz ranga następców generalis-simusa przez ukazanie związków z nim stawała się niekwestionowana i niedościgła. W podobnej więc stylistyce (jak przez lata łączono Stalina z jego "nauczycielem") Bierut wymieniał nazwisko "utalentowanego ucznia Lenina i wiernego współbojownika Stalina towarzysza Malenkowa", o którym powszechnie sądzono, iż zastąpi zmarłego wodza. Oczywiście "Melania" (tak nazwali nowego przywódcę jego współtowarzysze) nie mógł być od razu "genialny", ale związki z obu wodzami, którzy odeszli oraz rozmiar rzeczywistej władzy, jaki zdolny był sobie wywalczyć dawały mu w najbliższej przyszłości "patent na geniusz" i inne werbalne znamiona wielkości.
Owo "przekuwanie bólu w czyn", które miało być widoczne w warstwie ludzkiej aktywności, obejmowało także sferę wiary, iż następcy "wodza narodów" zdolni będą kontynuować jego dzieło. Tak też tłumaczyć należy często pojawiające się w marcowej propagandzie myśli, że "Stalin nie umarł naprawdę". Zostało to zresztą wprost wyrażone w referacie Bieruta. Wprawdzie mówca nie posłużył się tu zwrotem bezpośrednim, lecz cytując list anonimowej "kobiety z Lublina" powiedział: "Znajdą się tacy. którzy towarzysza Stalina zastąpią i poprowadzą jego dzieło". Sens tego pozostawał wszak jednoznaczny.
Uczestnicy uznali referat za "wytyczną pracy całej partii, wszystkich instancji i organizacji partyjnych". W tonie nie odbiegającym odeń pozostawały głosy wszystkich uczestników dyskusji plenarnej. Spośród nich wybijały się przemówienia: kierownika Wydziału Historii Partii KC Tadeusza Daniszewskiego, Wiktora Kłosiewicza, I sekretarza KW w Lublinie Józefa Kalinowskiego, jego odpowiednika z Bydgoszczy Władysława Kruczka, Ministra Bezpieczeństwa Publicznego Stanisława Radkiewicza oraz redaktora naczelnego "Nowych Dróg" Romana Werfla. Tekst referatu Bieruta oraz głosy w dyskusji opublikowano w bieżącym numerze "Nowych Dróg". Ogłoszony został również w oddzielnej broszurze wydanej w wysokim nakładzie2. Wydrukowano go też w prasie codziennej, a także w dwóch częściach 1 i 2 kwietnia nadano w ogólnopolskich audycjach obu programów radiowych. Bardziej wymownym może od słów przesłaniem plenum do Polaków był plakat reprodukowany na ostatniej stronie wspomnianego numeru organu teoretycznego PZPR. Widzimy na nim Bieruta stojącego u boku niematerialnie nieco wyglądającego Stalina. Obaj na tle rozwianych sztandarów patrzą w dal; za nimi Pałac Kultury i Na-
202
uki wówczas jeszcze w budowie na plakacie jednak już gotowy. Napis umieszczony u dołu informuje, iż "Przyjaźń polsko-radziecka to pokój, niezawisłość i szczęśliwe jutro naszej ojczyzny".
Wraz z VIII plenum kończy się na dobre ostatnia masowa kampania propagandowa wzrriągająca kult Stalina. Wraz z nią osiągnął on w Polsce swój punkt szczytowy. Bo choć formalnie obowiązywał będzie jeszcze przez długi okres, a Stalin pozostanie częstym gościem w środkach przekazu, to jednak już wówczas silnie zaznaczał się spadek tej temperatury i emocji, jaka dotąd otaczała jego osobę. Gwałtownie zmniejszyła się również objętość poświęconych mu przekazów, zubożała też ich warstwa słowna. Coraz wyraźniej bowiem niedawny geniusz stawał się formacją schodzącą z miejsc najbardziej reprezentacyjnych, przeznaczonych dotąd wyłącznie dla niego. Już wkrótce tylko wielka ilość popiersi, fotografii, książek i portretów rozsianych po całym kraju świadczyć będzie o jego dawnej świetności, blednącej pod natłokiem spraw bieżących.
Atoli nigdzie oficjalnie nie odnajdziemy wówczas instrukcji nakazujących "zdjęcie" Stalina z tematyki publikacji. Podobne ograniczenie stało się jednak faktem. Mimo tego wciąż jeszcze w prasie ukazywały się poświęcone mu wspomnienia i artykuły monograficzne, radio nadawało audycje wspomnieniowe, odbywały się wieczory recytacji poezji stalinowskiej, wystawy o jego życiu i inne przedsięwzięcia, których był bohaterem. Co więcej, jakby dla kontrastu z nakreślonymi przez Bieruta kierunkami rozwoju wydarzeń i miejscem w nich pamięci o Stalinie, wiosna 1953 r. stała w życiu publicznym pod znakiem rzeczywistej, urzędowej ochrony jego imienia. To wówczas odbywały się przecież liczne postępowania dyscyplinarne i karne przeciwko tym, którzy mu uchybili. Nie wiemy wreszcie, jak wiele osób straciło z tego powodu pracę, miejsce w domu akademickim, bądź też zostało relegowanych z uczelni. Na podstawie wskazań plenum oraz uchwały Sekretariatu KC rozpoczęto również masową akcję "pogłębiania wiedzy o życiu i walce Stalina". Czytelnicy gazet na bieżąco informowani byli o tym, jak ogarniała ona cały kraj, obejmując wsie, szkoły, zakłady pracy, domy kultury i jednostki wojskowe. Kontrola przebiegu tej akcji stała się w kwietniu jednym z głównych zadań wydziałów KC. Jej wyniki utrwalone w tajnym raporcie Wydziału Organizacyjnego nie prezentowały się jednak na miarę oczekiwań. Sprawozdawcy podkreś-
203
lali, że "studiowanie materiałów o życiu i działalności Towarzysza Stalina w ramach szkolenia partyjnego wykazuje w wielu wypadkach poważne braki. Wykładowcy słabo podkreślają najbardziej istotne momenty w przerabianych materiałach, nie wskazują na zadania partii i narodu polskiego w realizacji idei Towarzysza Stalina [...]". Liczbę osób studiujących w całej Polsce życiorys radzieckiego przywódcy szacowano tam na zaledwie ponad 70 tysięcy. Stosunkowo najlepiej w akcji tej wypadła Łódź, gdzie w 313 kołach organizujących studiowanie biografii skupiło się wedle raportu 6130 osób3.
Przed Wydziałem Propagandy KC stanęło także zadanie zorganizowania serii odczytów na temat "Rola Stalina w walce narodu polskiego o wolność, pokój i socjalizm", przygotowania dla lektorów edycji materiałów poświęconych "nauce Stalina o stopniowym przejściu od socjalizmu do komunizmu", fototeki o życiu radzieckiego przywódcy, jego portretów oraz plakatów żałobnych. Wszystko w trybie błyskawicznym, lecz stosunkowo niewielkich nakładach4. Jedną z ostatnich okazji do wychwalania geniuszu radzieckiego przywódcy stała się zorganizowana przez PAN sesja poświęcona Ekonomicznym problemom socjalizmu w ZSRR5.
Okres żałoby zakończyły obchody 1 maja przebiegające pod hasłem "podążania do zwycięstwa komunizmu pod sztandarem partii Lenina-Stalina mocno dzierżonym przez partyjne kierownictwo". Podczas nich ostatecznie pożegnano wodza, składając mu hołd za przybliżenie zwycięstwa komunizmu. "Przewaga sił jest po naszej stronie czytamy w okolicznościowej instrukcji KC po stronie obozu, którego twórcą był wielki Stalin, którego sztandarem jest jego nieśmiertelne imię". Polecono jednocześnie, by instancje partyjne otoczyły szczególną opieką "masy bezpartyjnych, którzy bardziej niż kiedykolwiek zbliżyli się do nas, zrozumieli nasze cele, przeżyli głęboko wraz z partią bolesne dni po zgonie Towarzysza Stalina"6. Na majowe dni przypadły także ostatnie wiersze poświęcone radzieckiemu przywódcy. To właśnie poezja najszybciej pokazała opanowanie sytuacji przez propagandę i przeniesienie ludzkiej uwagi z wodza, który odszedł, na jego następców. Oni też kryją się pod metaforycznymi obrazami świata budzącego się do życia. Pisał Arnold Słucki:
"... Jest sztandar Stalina wysoki, jest imię jego i wiek.
204
Znów zielenieje nam ziemia, wieje ciepło od rzek..."
Po obchodach "święta pracy", definitywnie kończących okres żałoby, kult Stalina, stale dotąd "obecny" w środkach przekazu, będzie nabierał coraz bardziej charakteru okolicznościowego. Jego okazyjne podtrzymywanie bardziej przypomniało rutynowe działania propagandy, aniżeli feerię słów i wzniosłych obrazów znamionujących go przez lata. Tutaj zresztą należałoby się odwołać do porządkującej ów kult stałej praktyki wymieniania przez moskiewską "Prawdę" imienia generalissimusa w artykułach wstępnych, czy też po prostu w każdym numerze pisma. Było to jakby codziennym wyrazem hołdu składanego przywódcy i miarą jego pozycji w państwie. Już wiosną jednak pojawiały się kolejne wydania tej gazety nie wspominające jego imienia. Stanowiło to ważny sygnał dla propagandy słów w państwach bloku wschodniego. Wszelkie bowiem zmiany w oficjalnie lansowanym wizerunku zmarłego wodza uzależnione były od impulsów napływających ze Związku
Radzieckiego.
Śmierć Stalina, jakkolwiek osłabiła intensywność państwowego kultu jego osoby w Polsce i w dłuższym czasie zdjęła jego nazwisko z pierwszych stron gazet, nie spowodowała jednak natychmiastowej zmiany świadomości licznych rzesz "wyznawców". Nie wpłynęła także doraźnie na przykład na porządek życia partyjnego. Podczas rozlicznych zebrań, narad i konferencji przemawiający często posługiwali się cytatami z jego dzieł, używane przez niego określenia nadal pozostawały podstawowymi narządziami symbolicznego obrazowania. Polska świata mówców nadal więc była "jedną z brygad szturmowych międzynarodowego ruchu robotniczego", pisarze "inżynierami dusz ludzkich", a fabryki "kuźniami kadr zwycięskiego proletariatu"7. Wciąż także obowiązywały podręczniki szkolne i akademickie zawierające fragmenty prac Stalina. Dotyczyło to tak prac polskich, jak i tłumaczonych z rosyjskiego. Typowym przykładem jest 276-stronicowy podręcznik historii powszechnej A. W. Jefimowa, który wedle obliczeń historyka zawiera 23 cytaty z dzieł Marksa i Engelsa, tyleż samo z Lenina i 31 z jego "genialnego ucznia". Obowiązywały tam również ustalenia, uogólnienia i interpretacje dokonane przez tego ostatniego. W 1953 r. pisze Barbara Jakubowska "polecono włączenie do pracy szkół 45 znamiennych dat. Obok święta narodowego Chin,
205
rocznicy wyzwolenia Albanii, święta narodowego NRD, święta Armii | Radzieckiej, święta narodowego Węgier, Rumunii, Czechosłowacji oraz | innych, znalazły się też kolejne rocznice śmierci Stalina". W ich | obchodach mieściły się: "uroczysty apel poranny, wydanie okolicznoś- <;? ciowej gazetki, dekoracja klas, pogadanka nauczyciela oraz lekcje P tematyczne"8. H
Początek,nowego ładu propagandowego wyznaczała otwarta w Mu- f zeum Narodow,y.m, 5 maja 1953 r., w 135 rocznicę urodzin Marksa, wystawa poświęcona klasykom "naukowego socjalizmu". W zamierzę- ;,. niu miała ona obrazować dzieje ruchu komunistycznego, akcentując ;| ciągłość rozwojową jego przywództwa. Już sam tytuł ekspozycji koń- centrował przecież uwagę zwiedzających na konsekwentnej jak h podkreślano kontynuacji dokonań starszych klasyków przez ich następców. Tytułem dygresji warto tu wspomnieć, że podczas niektórych wystąpień publicznych, by nie wymieniać po wielekroć ich : nazwisk, a jednocześnie ukazać nierozerwalną spójnię ich postaci, mówcy zastępowali je niekiedy jednym, stworzonym z pierwszych liter nazwisk wszystkich czterech, W ten oto sposób powstawał mityczny "towarzysz MELS". Jego graficznym przedstawieniem były rysunki głów Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina umieszczone na tle czerwonego sztandaru, od lat trzydziestych reprodukowane w ZSRR na plakatach, znaczkach i ilustracjach.
Wracając jednak do wystawy bystry obserwator mógł zauważyć niezwykłe akcenty złączone z nazwiskiem Gruzina. Albowiem w przemówieniu inauguracyjnym Edward Ochab, podkreślając znaczenie dzieł klasyków, na równi z pozostałymi postawił dorobek Stalina. Wspomniał także o "olbrzymim wkładzie twórczym zmarłego niedawno wodza, uwypuklającym zarówno dialektyczną jedność światopoglądu marksistowskiego, jak i jego nieograniczone możliwości dalszego, coraz to wszechstronniejszego rozwoju". W ten sposób czterej "giganci myśli" otrzymali równą rangę w dziejach komunizmu; generalissimus zaś z pierwszego, najgenialniejszego i wznoszącego marksizm na szczyty niedostępne dla innych, stał się nieoczekiwanie równy pozostałym. Co więcej, Ochab wyraźnie zanegował powszechnie wyrażaną w latach poprzednich myśl o maksymalnym rozwoju tej nauki, dokonanym za sprawą Stalina. Okazało się nagle, że ma ona przed sobą "nieograniczone możliwości rozwojowe" i nie wystarczy jedynie "walka o umocnienie dokonań największego z uczonych". Otwarcie pozostawiono
206
więc miejsce na "nowy twórczy wkład do skarbnicy marksizmu--leninizmu", którego oczekiwano od jego następców. Gdyby system polityczny w tym kształcie zdolny był bez zmian utrzymać się przez następne lata, kolejne ekspozycje z pewnością wzbogaciłyby się o dorobek nowych klasyków. Oczekiwanie na taki właśnie rozwój wypadków zdradzała ostatnia sala opisywanej wystawy. Otwierał ją portret "wodza narodów", który podniesioną ręką wskazywał drogę swym kontynuatorom. Umieszczone nad wejściem hasło przewodnie głosiło, że "Sztandar Stalina znajduje się w silnych i pewnych rękach".
Fakt otwarcia ekspozycji rozpropagowano w prasie, jej szczegółowy scenariusz rozpisany na poszczególne sale, wątki przewodnie, opisy gablot i eksponatów spoczął zaś pomiędzy partyjnymi archiwaliami9. Otrzymała ona także ilustrowany przewodnik, w którym dokładnie opisano wystrój oraz wyjaśniono znaczenie kolejnych jej izb. Autorom wystawy "nie udało się" jednak urządzić żadnej z sal tak, by nie znalazł się w niej choć ślad dokonań Stalina. Wszędzie więc można go było obserwować w postaci znanej z lat pełni kultu jego osoby, który w muzealnych eksponatach mienił się wielością swych odcieni. Obok "klasyka" odnajdujemy tam "wodza", "rewolucjonistę", "konspiratora", "żołnierza", "trybuna", "teoretyka", "dowódcę i stratega", "chorążego pokoju" i "geniusza wszechnauk". W sumie więc człowieka, którego myśl jak czytamy w przewodniku "owładnęła milionami ludzi i stała się niezwyciężoną, materialną siłą zdolną zwycięsko kontynuować jego dzieło". W pracy tej zdjęcia związane ze Stalinem stanowią ponad połowę reprodukowanych tam ilustracji10.
Pomieszczenie bogactwa znamion kultu właśnie w muzealnych izbach zdaje się mieć znaczenie symboliczne. Odtąd bowiem coraz częściej tam właśnie znajdzie się miejsce dla niepodzielnie do niedawna panującego w środkach przekazu zmarłego wodza. Stamtąd też pamięć o nim wydobywana będzie przy okazji rocznic i świąt państwowych. Sama wystawa zresztą była swoistym znakiem, pozbawionego stabilnych podstaw personalnych, okresu przejściowego rozpoczętego śmiercią Stalina. Nie było już rzeczywistego czynnika porządkującego życie społeczne w krajach komunistycznej dominacji zabrakło człowieka decydującego w sposób arbitralny o wyrazie tamtejszej rzeczywistości. Rodziło się więc pytanie, czy propagandowo podtrzymywana pamięć o nim zdolna będzie wypełnić tę lukę, czy okaże się ona przydatna jego następcom, czy wreszcie znajdzie się w radzieckim kierownictwie
207
człowiek zdolny zmonopolizować szeroki zakres decyzji, wyjść z cienia Stalina i zająć miejsce przeznaczone dotąd wyłącznie dla niego? Jeżeli bowiem na okres poprzedzający XX Zjazd KPZR spojrzymy jako na okres walki na szczytach władzy w ZSRR o dominującą pozycję w państwie i obozie, to dostrzec musimy również wypływające z niej kwestie przyszłego kształtu systemu oraz mechanizmów go tworzących. W pytaniu o wynik tej walki kryła się również niewiadoma co do dalszych losów tak kultu, jak i przyszłej formuły apoteozy kolejnych przywódców.
Śmierć Stalina nie stała się w Polsce impulsem do szybszych zmian politycznych. Wręcz przeciwnie, próbą zagłuszenia własnego niepokoju, podjętą przez lokalne władze komunistyczne, było wówczas przyspieszenie sowietyzacji kraju, charakteryzujące się wzrostem aktywności aparatu represyjnego i uderzeniem w struktury najsilniej dotąd opierające się dyktaturze monopartii. Przykładowo, wydarzenia z marca 1953 r. nie wpłynęły na zahamowanie procesu kolektywizacji rolnictwa. Nadal też trwały oficerskie procesy "odpryskowe" związane z przygotowywanym od 1951 r. pokazowym procesem Władysława Gomułki i Mariana Spychalskiego. Wiosną 1953 r. aresztowano również marszałka Michała Rolę-Żymierskiego, zarzucając mu współpracę z wywiadami państw zachodnich (choć przez wiele lat najprawdopodobniej współpracował z radzieckimi służbami specjalnymi). Kilkanaście miesięcy później zaś przed sądem stanął generał Grzegorz Korczyński. 22 września 1953 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał na 12 lat więzienia biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka. Trzy dni później wymierzono w polski Kościół jeszcze silniejszy cios. Oto 25 września aresztowano kardynała prymasa Stefana Wyszyńskiego. Jak się okazało jego więzienie miało trwać ponad trzy lata. Gęsto sypały się także wyroki śmierci w procesach "szpiegów", "band dywersyjnych" i "kułacko-terrorystycznych".
Działań tych nie przyhamowały nawet informacje dochodzące spoza wschodniej granicy. W początkach kwietnia zwolniono tam przecież aresztowanych w styczniu lekarzy polikliniki kremlowskiej, oskarżonych o "stawianie fałszywych diagnoz i uśmiercanie swych pacjentów". 10 lipca poinformowano zaś "o zbrodniczej antypartyjnej i antypaństwowej działalności Ł. P. Berii", skutkiem czego plenum KC KPZR pozbawiło go członkostwa partii i wszelkich sprawowanych funkcji. Obydwie sprawy, skierowane przeciwko wieloletniemu współ-
208
pracownikowi Stalina, pośrednio uderzały także w jego pośmiertny status. Im bardziej bowiem krytykowano byłego szefa Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych, tym silniej eksponowano znaczenie "kolektywnego kierownictwa" przeciwstawionego (choć jeszcze nie dosłownie) osobistym rządom Stalina. "Po raz pierwszy piszą historycy wprowadzono do oficjalnego języka kategorię kultu jednostki. Przypomniano, że sformułowania tego użył Marks, który przeciwny był zabobonnemu uwielbianiu autorytetów w ruchu komunistycznym. Stalinowi oddaje się jeszcze cześć (w artykule o sprawie Berii, drukowanym w "Prawdzie" R, K.), choć nazwisko jego pojawia się już tylko raz"11.
Wedle oficjalnego komunikatu Berię rozstrzelano 23 grudnia 1953 r,8 wraz z tym faktem wyczuwalne stało się osłabienie podstaw utrzymujących kult Stalina. Tym bardziej było to widoczne, że również poza granicami Związku Radzieckiego zachodziły wydarzenia osłabiające wartość i trafność jego analiz sytuacji międzynarodowej. Oto bowiem podpisany 27 lipca w Panmundżonie rozejm kończył trzyletnią wojnę koreańską, co wraz z jej kresem obalało stalinowską tezę o stałym zaostrzaniu się walki klasowej w skali światowej oraz konieczności stałej i pełnej gotowości "obozu socjalistycznego" do wzięcia w niej udziału. Nikt oczywiście publicznie nie ogłosił kresu obowiązywania tej doktryny, lecz zaczątki działań odprężeniowych oraz nowy ton retoryki radzieckich przywódców wskazywały na modyfikację kierunków ich polityki. Ważnym sygnałem do uelastycznienia polityki gospodarczej w skali całego bloku stało się, obok wydarzeń w Czechosłowacji, czerwcowe powstanie berlińskie rozpoczęte, nomen omen, w Alei Stalina. Wysunięte podczas niego hasła głosiły nie tylko żądania posunięć prowadzących do podniesienia poziomu życia ludzi, lecz zawierały także elementy rozliczenia z przeszłością widoczne w okrzykach dotyczących Stalina. Sformułowane w brutalny, wulgarny często sposób, daleko odbiegały w swej treści od fraz kultowych głoszących jego chwałę. Nową politykę gospodarczą proklamowano w tym samym czasie na Węgrzech, również w ZSRR zdecydowano się dokonać "pewnych korekt" w tej sferze. Ich wykonawcą miał zostać Nikita Siergiejewicz Chruszczow wybrany we jyiześniu I sekretarzem KC KPZR. Coraz silniej ukazywał się bowiem oczom władz fatalny stan ekonomiki państw komunistycznych, rosło też społeczne niezadowolenie spowodowane niezaspokojeniem najbardziej elementarnych po-
trzeb życiowych. Przy nadal głoszonej słuszności pryncypiów systemy' w jego ramach należało szukać nowych rozwiązań. Do rangi nadrzędnej urastało więc zdefiniowanie zaistniałej sytuacji, znalezienie winnego jejf spowodowania i poinformowanie o tym "szerokich mas". Na Kremlu rozpoczął się "czas analiz i poszukiwań". Rozpoczynała się "odwilż".^
W Polsce jednak wszelkie zmiany torowały sobie drogę powoli i z trudem. Wprawdzie wydarzenia radzieckiej sceny politycznej a szczególnie arsztowanie i stracenie Berii, znalazły swe odbicie w prasiej ale w opinii wielu historyków "odwilż" zaczęła się w naszym kraj* dopiero jesienią 1954 r. Jej przejawami stały się: listopadowa naradi centralnego aktywu PZPR, podczas której skrytykowano kierownictw za "izolację od szerokiego aktywu", zwolnienie z aresztu przetrzymywanego tam od 1951 r. Władysława Gomułki (13 grudnia) orai rozwiązanie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego powodujące roszady personalne w powstałych na jego miejce: Komitecie do Spraw Bezpieczeństwa Publicznego i Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, Te ostatnie posunięcia przyspieszone zostały nadawanymi od września przez Radio Wolna Europa audycjami zbiegłego w poprzednim roka na Zachód wicedyrektora X Departamentu MBP Józefa Światły. Jego opowiadania nie tylko zaniepokoiły polskie władze, lecz także stały się prawdziwymi rewelacjami dla społeczeństwa potęgując jeszcze wzrastające z wolna niezadowolenie. Opowieści przedstawiciela aparatu ucisku, mówiącego z bezwstydną otwartością o kłamstwie, zbrodni i władzy Stalina nad Polską wyraźnie dynamizowały ewolucję myślenia Polaków o porządku panującym w ich państwie.
Te odgórne procesy zapoczątkowane jesienią 1954 r. poprzedzone zostały już w czerwcu VI Zjazdem Związku Literatów Polskich. Przemówienie jego prezesa, Leona Kruczkowskiego, zapowiadało rozszerzenie powszechnie obowiązującej twórców formuły realizmu socjalistycznego o enigmatycznie nieco brzmiącą "każdą twórczość o humanistycznej ideowości". Przy zachowaniu dawnych kanonów sygnalizowano więc gotowość uelastycznienia panujących rygorów. Już rok wcześniej, podczas odbytego w październiku (2930), ostatniego przed II zjazdem, IX Plenum KC PZPR, zadeklarowano pierwsze zmiany w polityce ekonomicznej. Trudno powiedzieć na ile zasygnalizowane tu ruchy ze strony władz stanowiły reakcję na ogólne trendy liberalizacyjne w całym "obozie", na ile zaś były własną, ograniczoną oczywiście, próbą wyprzedzenia społecznych niepokojów. Jakkolwiek
210
bowiem w sprzężeniu decyzji centrum politycznego z wyczuwalnym niezadowoleniem "mas" tkwiło źródło "odwilży", to jednak jej rzeczywiste korzenie sięgają ludzkiej świadomości. Wszelki ruch w sferze społecznej możliwy jest przecież jako skutek odczuwania własnego położenia oraz chęci jego zmiany. Jej nieuchronność w miarę upływu czasu stawała się coraz bardziej widoczna.
Gdzie w tym stanie rzeczy było miejsce dla Stalina patronującego dotąd wszelkim posunięciom w skali państwa oraz jakości życia ludzkiego przedstawianego w propagandzie jako godne, dostatnie i ewoluujące w stronę dobrobytu? Można zaryzykować twierdzenie, iż wraz z rozwojem propagandy "kolektywnego kierownictwa" w sposób istotny i rzeczywisty zmniejszały się możliwości funkcjonowania kultu jego osoby. Nie sposób było przecież oderwać wskazań dawanych przez niego za życia komunistom od coraz częściej krytykowanych "niedociągnięć w pracy partyjnej", "niewłaściwego doboru ludzi", czy nawet języka propagandy (jako wyrazu "oderwania się propagandystów od szerokich mas"). Ta nowa retoryka panowała już podczas obradującego w dniach 1017 marca 1954 r. II Zjazdu PZPR. Delegaci zabierający głos rzadko wymieniali nazwisko Stalina. Co więcej, przyjęta formuła kolegialności zarządzania, podchwycona natychmiast przez środki przekazu, tworzyła wielki kontrast z niepodzielnie do niedawna panującą w opisach wszelkich wydarzeń i dokonań postacią generalis-simusa.Wychwalany przez goszczącego na zjeździe Chruszczowa Bierut nie został też nazwany, jak było to przyjęte dotąd, "uczniem Stalina", pozostając jedynie "wypróbowanym kierownikiem KC PZPR i rządu"12. Funkcje, które "wódz proletariatu" pełnił w starym obrazie świata, przejmowane były stopniowo przez inne wartości, osoby i nakazy, nie mniej wszak kategoryczne od poprzednich pomieszczonych w jego imieniu.
Kult Stalina z wolna wygaszany doraźnymi wymogami polityki oraz zmianami obyczajowymi rozbijającymi gorset "moralności socjalistycznej", coraz wyraźniej stawał się anachronizmem, przeszkadzającym zarówno władzy, jak i społeczeństwu w realizacji własnych aspiracji. Dogmatyzm "nauki stalinowskiej" oraz obligatoryjność zawartych w niej wskazań i interpretacji, a także rygorystyczna kontrola ich przestrzegania blokowały władzy swobodę manewrów, zmniejszając zakres możliwości reagowania na zmieniającą się rzeczywistość. Skoro więc nie było już przywódcy, osobiście strzegącego własnej pozycji, od
211
elastyczności jego następców i ewentualnego oporu społecznej materii zależał nowy kształt relacji pomiędzy podmiotami i przedmiotami życia państwowego. Równie silnie, choć w zupełnie innej skali odczuwało tę sytuację społeczeństwo. Operetkowego, ale i symbolicznego dla tych czasów wymiaru nabierają obrazy młodzieży słuchającej jazzu i tańczącej wyklęte tańce "imperialistyczne" w salach szkół i domów kultury udekorowanych portretami Stalina. Konstrasty powodowały coraz szersze otwarcie na nowe treści, zmniejszały też pola rzeczywistego oddziaływania kultu, przechodzącego w sferę wartości wciąż istotnych, lecz nie tak silnie wpływających na zbiorowe emocje.
Spychając kult Stalina na dalszy plan (nie rezygnując jednak zeń) i zastępując go nowymi, skanonizowanymi formułami, mimochodem otwierano wolne pola dla swobodniejszej dyskusji (najczęściej w zamkniętych kręgach środowiskowych), dotyczącej drobnych fragmentów rzeczywistości. Już jesienią 1953 r. stołeczni literaci, wspierani przez redakcję "Życia Warszawy", na zebraniu lokalnego oddziału ZLP poddali krytyce istniejące podręczniki szkolne. W tym samym czasie, za zachętą Wydziału Prasy KC, na walnym zebraniu Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich rozpoczęto dyskusję poświęconą prasie. Wypowiedziano się podczas niej przeciwko zbyt małej samodzielności piszących i skostniałości form publicystycznych. To listopadowe wydarzenie stało się niewątpliwie początkiem ewolucji prasy polskiej, obejmującej z wolna nową, nieporuszaną dotąd tematykę. Wkrótce rozpoczną się prawdziwe batalie toczone przez poszczególne redakcje ze schematyzmem i jednostronnością w opisie świata. Tytułem przykładu wymieńmy tu rozpoczętą w 1954 r. przez "Po Prostu" walkę o poprawę warunków socjalnych i bytowych studentów, czy też wcześniejszą kampanię krytyki nadmiaru "czujności" w przyjmowaniu na studia podjętą przez "Życie Warszawy".
Ale pomimo pękających z wolna sztywnych ram polskiego stalinizmu postępujące zmiany nie były bynajmniej jednoznacznie postrzegane przez społeczeństwo. Zmiany postaw niektórych ludzi, bądź też przemiany ogólnych trendów życia publicznego traktowane były nierzadko jako koniunkturalne lub w najlepszym wypadku niewiele znaczące. Ze szczególną nieufnością i sarkazmem przyjmowały je kręgi kontestujące szary porządek codzienności. W swym dzienniku, pod datą l lutego 1954 r. Leopold Tyrmand napisał między innymi: "Od śmierci Stalina różne skurwysyny przebąkują tu i ówdzie, że oni chcieli inaczej,
212
że to nie ich wina, że aczkolwiek mogło się wydawać to i owo, to jednak w istocie to oni właściwie dużo lepiej i przyzwoiciej niż by się na pozór mogło wydawać. Odwieczna zabawa zaczyna się na nowo. Każdy funkcjonariusz Zła robi wszystko, aby przedstawić się światu jako agent Dobra w łonie Zła"13. W wielu przypadkach jednak zmiany postaw, sposobu myślenia i własnego stosunku do świata miały okazać się trwałe.
Mimo postępującego "rozmywania" tematu stalinowskiego w prasie, sam Stalin pojawiał się jeszcze, przy okazji świąt państwowych oraz rocznic związanych z jego imieniem. W grudniu 1953 r. przyznano, po raz pierwszy bez patrona, Międzynarodowe Nagrody Stalinowskie. Laureatem jednej z nich został wówczas Leon Kruczkowski. Komentując to wydarzenie autorzy publikacji koncentrowali się przede wszystkim na światowym znaczeniu nagród, spychając w cień tego. którego nosiły imię. Podobnie nieczęsto mówiono o nim podczas przypadającej w styczniu następnego roku 30 rocznicy śmierci Lenina. Cytowany wyżej Tyrmand zwrócił uwagę na zamieszczony z tej okazji w "Prawdzie" artykuł Bieruta zatytułowany Leninizm sztandar walki o socjalizm. "Stalin wzmiankowany dwa razy napisał w dzienniku Dwa razy. W dziesięć miesięcy od czasu, kiedy każde dzieło z dziedziny pszczelarstwa miało więcej Stalina w tekście niż pszczół. Gdy każda rozprawa o wojnach punickich musiała wykazać w nich udział
Stalina".
Pierwsza rocznica śmierci stanowiła okazję do nieco obszerniejszego przypomnienia w prasie sylwetki radzieckiego przywódcy. I tak na przykład "Trybuna Ludu" przyniosła wraz ze zdjęciem informację o budowanym w Warszawie pałacu jego imienia oraz darach załóg fabrycznych dla tej budowy, a także artykuł wstępny pod tytułem Pamięć wiecznie żywa. Stanowi on jakby bilans roku przeżytego bez zmarłego wodza, odnotowując fakt, iż nauki Lenina i Stalina (wciąż jeszcze występujących razem) "święciły nowe tryumfy we wszystkich dziedzinach życia". Krótko, w dość powściągliwych słowach, nakreślono też zasługi Gruzina dla Polski. Następnego dnia omówiono również przebieg uroczystości rocznicowych w Polsce i poza jej granicami. Ich formy pozostały niezmienione, zmniejszyło się jedynie bogactwo wątków, w które obfitował dotąd jego kult. Nieszczerze jednak, wobec skromności tych obchodów, wyzierającej spoza komentarzy, brzmią słowa o "tysięcznych rzeszach ludzi", jakie wzięły w nich
213
i
udział. Wart podkreślenia jest także fakt, iż w opisach liczby uczest^ ników zgromadzeń używano słowa "tysięczne", nie zaś jak zwykle "milionowe", co pokazuje opadnięcie emocji otaczającej osobę Stalina^ wyczuwalne w tonie prasowych enuncjacji. Podobnie zresztą pisane*; i w innych gazetach oraz periodykach. Kolejna rocznica natomiast przeszła już prawie bez echa. "Trybuna" odmierzyła ją na przykład jedynie niewielkim zdjęciem "wodza narodów" i pięcioma zaledwie: linijkami podpisu. Trzecia rocznica przypadająca po XX zjeździe KPZR nie była już czczona. Miejsce Stalina zajmą wówczas w gazetach fotografie zrehabilitowanych przywódców KPP.
Nie inaczej wyglądało to w przypadku obchodów kolejnych urodzin (sic!) zmarłego wodza. Wprawdzie w ich treści można było wyczuć początkowo nutę ciepła i miękkości, z jaką zwykło się mówić o kimś, kto zrobił dla nas wiele dobrego. Jednocześnie wszakże pojawiały się wzmianki mówiące, iż "na zawsze opuścił on nasze szeregi". Pamiętamy przecież, że gdy umarł pisano, iż "będzie z nami zawsze". Wraz z odchodzeniem w przeszłość bałwochwalczego kultu, na miejsca przeznaczone dla jego przedmiotu zaczęły powracać z wolna inne symbole, zastępowane dotąd jego imieniem. Równolegle nastąpiła gwałtowna erozja propagandowej postaci Stalina. Wydzieliły się z niej nieautonomiczne dotąd pojęcia takie jak: "Armia Radziecka", "Związek Radziecki", czy też "przyjaźń między narodami". Zaczęły one funkcjonować w przekazach zupełnie samodzielnie, bez magicznego, a widocznego dotąd, spojenia z osobą generalissimusa. Co więcej, wyparły ją nawet z miejsc, w które jak zapewniano przez lata wpisana została "na zawsze".
W marcu 1953 r. Wiktor Sukiennicki komentujący dla RWĘ sprawy radzieckie, zapowiadał epokę walki o sukcesję po zmarłym przywódcy. Powiedział wówczas między innymi: "Powstanie pytanie, czy Stalin po śmierci nie stanie się kozłem odpuszczenia za wszystkie grzechy? Czy na niego zastępca przyszły nie zwali wszystkich win, czy ten Stalin, który za życia był deifikowany, czy on także będzie deifikowany po śmierci"14. Słowa te wówczas mogły się wydawać niedorzecznością. Kult bowiem, rozrośnięty do niespotykanych rozmiarów, zdawał się nie mieć kresu w czasie i przestrzeni. Jednakże już najbliższe miesiące przybliżyły odkrycie wielu niewiadomych zawartych w cytowanym komentarzu.
Najlepszym przykładem upadku, jaki w opisanym okresie stał się
214
udziałem Stalina może być podręcznik ekonomii politycznej wydany w ZSRR już po jego śmierci. W 1955 r. przedrukowano go również w Polsce. Jak wiadomo ostatnia publikacja radzieckiego przywódcy, Ekonomiczne problemy socjalizmu w ZSRR, powstała między innymi w związku z tocząca się od lat, z małymi przerwami, w środowisku radzieckich ekonomistów dyskusją nad przyszłym, podręcznikowym wykładem marksistowskiej ekonomii. Ustalenia dokonane przez autora Ekonomicznych problemów natychmiast po wydaniu jego pracy przyjęto też za obowiązujące dla redaktorów podręcznika. Nie mogło być przecież inaczej. Jednakże od chwili śmierci Stalina do momentu wydania książki zmieniło się na tyle wiele, by jego wskazania nie krępowały zanadto jej twórców. Co więcej, w przedmowie do niej nazwisko "wodza narodów" nie zostało wspomniane ani razu bądź to w kontekście dyrektyw, rad czy "bezcenności" uwag zawartych w jego dziełach. Prawdziwą rewelację, wyrażoną wprost, otrzymujemy jednak we wstępie, gdzie czytamy między innymi: "Wielki współbojow-nik i uczeń Lenina J. W. Stalin wysunął i rozwinął szereg nowych tez ekonomii politycznej, opierając się na podstawowych pracach Marksa, Engelsa i Lenina, którzy stworzyli prawdziwie naukową ekonomię polityczną"1S. W powyższym zdaniu zawarto więc ostrożną supozycję, iż dokonania tego pierwszego niewiele miały wspólnego z "prawdziwą nauką", a także model przyszłej hierarchii klasyków. Zdecydowanie na czoło wysunął się w niej Lenin, jego do niedawna "genialny uczeń", z pozycji pierwszego teoretyka, kontynuatora oraz interpretatora dokonań pozostałych spadł zaś na pozycję czwartego, zdolnego jedynie przetwarzać dorobek innych. W zestawieniu z poprzednio przypisywaną mu wielkością nie było już poza tym przestrzeni dla dalszej degradacji. Kolejnym krokiem więc, zupełnie prawdopodobnym w tej sytuacji, mogło być wykluczenie go z komunistycznego panteonu. Rozmiary tej ekspulsji Stalina z pozycji "geniusza" i "największego z klasyków" dobrze zobrazuje również porównanie jego biogramu wydrukowanego już po XX zjeździe w drugim wydaniu Wielkiej Radzieckiej Encyklopedii, z hasłem zamieszczonym w jej pierwszej edycji z lat 1926194716.
W innych też niż początkowo sądzono warunkach przyszło realizować uchwałę dotyczącą nadania imienia Stalina Pałacowi Kultury i Nauki (wraz z otaczającym go placem). W chwili gdy umierał radziecki przywódca, rozpoczynano wznoszenie pierwszych pięter szkieletu bu-
215
dowli. "Józef Stalin często powtarzali wówczas partyjni lektorzy kochał nasz naród swym całym, szlachetnym, najbardziej ludzkim sercem. Bolało go, gdy słyszał o strasznych zniszczeniach naszej stolicy i dlatego osobiście od pierwszych dni wyzwolenia interesował się postępami pomocy, którą z jego polecenia zorganizowano dla naszej stolicy [...] Obdarował nas hojnie, podzielił się największymi osiągnięciami radzieckich architektów w dziedzinie budownictwa miejskiego, ofiarując ludowi warszawskiemu i całemu narodowi piękny Pałac Kultury i Nauki. W nawale spraw ogólnoświatowych znalazł czas i sam osobiście czuwał nad projektami radzieckich architektów opracowujących plany Pałacu"17. Pałac Stalina, jako symbol przyjaźni i braterstwa, obok imienia swego legendarnego patrona, sam z wolna obrastał legendą, wchodząc do tematyki gawęd snutych przez młodzieżowych instruktorów podczas wakacyjnych kolonii i obozów18. Na półtora roku przed ukończeniem budowy na łamach prasy zabrał głos Józef Sigalin w jednej osobie naczelny architekt stolicy oraz kierownik planu Placu Stalina. W kwiecistych słowach opisał wielkość terenów otaczających budynek, z których największy właśnie Plac Stalina -położony centralnie, od ulicy Marszałkowskiej liczył 350 metrów długości i 80 szerokości. Pozostałe boki budowli miały otaczać trzy inne place, przy czym najważniejszy był położony po przeciwnej stronie Placu Stalina. Jego rozmiary planowano tak, by 700-tysięczne zgromadzenie bez tłoku mogło tam trwać kilka godzin. Wygląd skwerów harmonijnie skomponowano z mającym stanąć u wejścia do pałacu pomnikiem jego patrona. Sigalin wyróżnił też trzy przełomowe momenty budowy, z których naczelne miejsce przyznał zakończeniu w 46 rocznicę Rewolucji Październikowej szkieletu konstrukcji wraz z iglicą. Ona właśnie stała się przedmiotem pierwszego z masy dowcipów, jakie o pałacu opowiadali sobie złośliwi warszawiacy. "Po co pałacowi iglica? pytano Żeby go Polacy nie mieli w dupie" padała dobitna odpowiedź19.
Wspomnieliśmy jednak wcześniej o planowanym wystawieniu przed głównym wejściem do budynku wielkich rozmiarów pomnika Stalina. "Zaplanowano go jako kilkunastometrowy monument wieńczący dwa pomniki znajdujące się po bokach pisze autorka monografii PKiN-u [...] Figura Stalina z oczywistych względów nie mogła być ani mniejsza, ani równa pozostałym pomnikom. Wiadomo było, że powinna je przewyższać. Aby tego dokonać w miarę naturalny sposób
216
postanowiono wznieść betonową trybunę, nad którą umieszczono by dopiero posąg [...] W 1954 r. ogłoszono konkurs. Zestaw projektów został przedstawiony w salach Muzeum Narodowego. Do konkursu zgłosili się: Franciszek Strynkiewicz, Xawery Dunikowski, Alfons Karny, Marian Wnuk oraz Alfred Jesion. Z niewiadomych względów Alfons Karny nie dostarczył projektu na pokaz, a na czas pokazu gdzieś zniknął. Za to Alfred Jesion przedstawił dwa warianty: Stalin patrzący w dal oraz pozdrawiający [...] Najbardziej ekscentryczny był projekt Xawerego Dunikowskiego, obok którego uczestniczący w pokazie Berman i Motyka przeszli z niesmakiem, udając, że go nie zauważyli. Trudno było nie zwrócić uwagi na pomnik z grubo ciosanych wielkich bloków granitowych: Wielkie zbudowane z bloków nogi, wielkie buty deptały ziemię. Postać z pełną piersią powietrza wydęła lekko policzki, obojętna i groźna i pluła, pluła na cały świat. Jedynie Cyrankiewicz parsknął śmiechem. Przez dłuższy czas nie wiadomo było co zrobić z projektami. Sprawę rozwiązał XX Zjazd KPZR"20. Z ostatnim zdaniem autorki wypada jednak się nie zgodzić. Sprawa rezygnacji z wystawienia generalissimusowi pomnika w stolicy musiała bowiem zostać przesądzona znacznie wcześniej. Wszak pałac oddano do użytku blisko rok przed wspomnianym zjazdem. Zresztą nigdy wokół tego zamysłu nie przejawiano zbytniego entuzjazmu. Anegdota głosiła, iż sam Dunikowski niechętny był swej pracy twierdząc, że kilkunastometrowy posąg rodzi konieczność wyrzeźbienia wielkich spodni. To jego zdaniem należało do obowiązków krawca, a nie rzeźbiarza. Faktem jednak jest, iż pomnik Stalina nigdy nie stanął w Warszawie. Zasługę tę w rozmowie z Teresą Torańską Jakub Berman przypisał nie tyle XX zjazdowi, co sobie osobiście21. Warto także tu dodać, że Polska była jedynym krajem "demokracji ludowej", który nie wystawił monumentu "wodzowi narodów". Nie będzie jednakże przesadą przewrotne twierdzenie, iż Pałac Kultury i Nauki jego imienia jest największym i najtrwalszym pomnikiem, jaki mu gdziekolwiek wystawiono. Imię to do dziś widnieje na frontonie tego budynku.
21 lipca 1955 r. podpisano protokół o przekazaniu przez rząd ZSRR Pałacu Kultury i Nauki imienia Józefa Stalina władzom polskim. W wygłoszonych z tej okazji przemówieniach padało wiele słów o przyjaźni między narodami oraz o symbolizującym ją budynku. Przemawiający zdawali się jednak nie zauważać symbolu jakim było nazwisko jego patrona. Nie powoływali się również na nie zabierający
217
głos podczas akademii z okazji 22 lipca, inaugurującej Salę Kongresową. Ani Bierut pierwszy w jej historii mówca ani też dziesięciu kolejnych przemawiających, nie włączali Stalina do treści swych wystąpień. Szczególnie zaś rzucało się w oczy, iż nowy sposób traktowania jego osoby firmowali ludzie, którzy do niedawna z każdym swym działaniem łączyli imię generalissimusa samych siebie nazywając jego uczniami. To także dla wprawnego obserwatora mogło stanowić sygnał dogasającego już, choć nie odwołanego jeszcze kultu. Była dopiero pełnia lata 1955 r.
Sygnałem tych zmian i swoistym probierzem sytuacji okazał się Poemat dla dorosłych Adama Ważyka wydrukowany przez "Nową Kulturę" w numerze z 21 sierpnia tego roku. Rezonans jaki wywołał znamionował, że uderzenie było celne, świadczył też na korzyść tej części prawdy jaka została w nim opisana. Pozostając w żywym kontraście z twórczością opiewającą romantyzm i patos wielkich budów socjalizmu, spotkał się też z silną krytyką ze strony obrońców niesionych przez nią wartości22. Władze zareagowały na druk poematu usuwając Pawła Hoffmana ze stanowiska redaktora naczelnego pisma. Od marca 1955 r, trwały już podobne spory dotyczące prozy, zapoczątkowane wydaniem powieści Ilji Erenburga23. Od jej tytułu właśnie "odwilżą" zaczęto nazywać cały ruch polityczny, społeczny i intelektualny dojrzewający po śmierci Stalina.
W środowisku warszawskim istotnym czynnikiem ożywiającym atmosferę intelektualną był Klub Krzywego Koła, inaugurujący swoją działalność wiosną tego roku, w prywatnym mieszkaniu Ewy i Juliusza Garzteckich. Wprawdzie szczyt jego działalności przypadł na czasy popaździernikowe, jednakże istotny tu wydaje się fakt, iż powstał on właśnie w okresie poprzedzającym przełomowy rok 1956. Również partyjne zebrania instancji wszystkich szczebli zaczęły często przypominać prawdziwe dyskusje, które nie obywały się bez pytań niewygodnych dla władz, a nurtujących szeregowych członków tej organizacji. Już wtedy pojawiały się głosy krytyki nadmiernej gorliwości w gloryfikacji Stalina w Polsce. Prawda o zbrodni nierozerwalnie sprzęgniętej z jego imieniem nie funkcjonowała jednak jeszcze w publicznych wystąpieniach pracowników aparatu, lektorów oraz "mas partyjnych" pomimo coraz większej liczby ludzi opuszczających więzienia. Opisywane trzylecie doskonale obrazuje całą degrengoladę, jaka stała się udziałem kultu Stalina. Od bezgranicznego, strzeżonego przez
218
państwo i jego aparat przymusu jeszcze wiosną 1953 r, po gwałtownie słabnący i niezauważalny w środkach przekazu już u schyłku tego okresu. W "świecie przedstawień" o funkcjonowaniu rzeczy i zjawisk decydowały władze partyjne. W zadeklarowanej rzeczywistości Polski tych lat przynajmniej teoretycznie istniały więc one tak długo, aż odgórną decyzją zostały usunięte z życia publicznego. Decyzja taka oznaczała przy tym całkowity niebyt dla ludzi i przedmiotów jej podlegających, W przypadku kultu jednak sytuacja przedstawiała się dość dziwnie. Choć oficjalnie nikt go nie odwołał, w rzeczywistości nie funkcjonował on już nawet w szczątkowej postaci znanej nam z lat poprzednich, był kategorią czasu przeszłego i zdematerializowaną formą zbiorowej pamięci. Wyparty ze środków przekazu i życia publicznego dożywał swych dni w atmosferze kłopotliwego milczenia. Nie przerwały go nawet publikowane od końca tego roku tezy dyskusyjne poprzedzające XX Zjazd KPZR. Dopiero jego wyniki w sposób diametralny zmienią panującą sytuację. Staną się one obligatoryjne również w Polsce.
Zjazd rozpoczął obrady 14 lutego 1956 r. "Spodziewaliśmy się pisze studiujący wówczas w Moskwie syn członka Biura Politycznego KC PZPR Romana Zambrowskiego że [...] będzie ważnym wydarzeniem, ale bieg wypadków przeszedł wszelkie nasze oczekiwania. Wygłoszone przez Chruszczowa sprawozdanie KC zawierało wiele ciekawych i nowych tez, między innymi o możliwości zapobiegania wojnie. Ale od pierwszych dni byliśmy nieprzyjemnie zaskoczeni brakiem oznak kultu Stalina. Na rozpoczęcie zjazdu uczczono jego pamięć chwilą milczenia, wymieniając go jednym tchem z Gottwaldem i Tokudą. Wodza całego światowego ruchu komunistycznego Chrusz-czow przyrównał do dwóch przywódców partii poszczególnych krajów: Czechosłowacji i Japonii! W następnych dniach było jeszcze gorzej. W swym przemówieniu A. Mikojan wyraźnie podważył nieomylność prac Stalina, a zwłaszcza Ekonomicznych problemów socjalizmu w ZSRR. To się po prostu nie mieściło w głowie. Nie mieliśmy oczywiście pojęcia o rozbieżnościach w łonie kierownictwa KPZR. Kiedy Łazarz Kaganowicz mówiąc na zjeździe o nowej doktrynie KPZR, użył znanych słów Stalina o możliwościach zapobieżenia wojnie (jeśli narody świata wezmą sprawę pokoju w swoje ręce i będą jej broniły do końca) bez zwyczajowego powołania się na Stalina, odebraliśmy to jako przejaw bezgranicznej jego głupoty"24. Wszystko, co
219
zostało opisane wyżej stanowiło jednak zaledwie zapowiedź wydarzeń nocy z 24 na 25 lutego. Oto bowiem na zamkniętej sesji zjazdu^ poprzedzającej zamknięcie jego obrad, przywódca KPZR wygłosił swój słynny później "tajny referat". Unikając generalnych ocen systemu, lawirując pomiędzy wydarzeniami trzydziestolecia rządów Stalina zaatakował jego cechy osobiste, które jak powiedział spowodowały "wypaczenie leninowskiej linii partii" oraz "gwałcenie norm moralności i ustaw radzieckich", czego przejawem był masowy terror zwrócony przeciwko członkom partii. Nie dokonując jednak analizy mechanizmów zbrodni zastąpił ją pojęciem "kultu jednostki", które zrobiło olbrzymią karierę w licznych późniejszych opracowaniach pisanych przez partyjnych historyków. Kult ten zdaniem Chruszczowa -ukształtowany stopniowo, stał się "na określonym etapie źródłem całego szeregu niezmiernie poważnych i ciężkich wypaczeń zasad partyjnych, demokracji partyjnej, praworządności rewolucyjnej". Mówca wziął też w obronę członków kierownictwa partii izolowanych jak twierdził od podejmowania decyzji i terroryzowanych przez demonicznego autokratę. Prawdziwą tragedią, według niego, stal się jednak fakt. iż wszystko co Stalin robił wynikało z jego opinii, że należy to czynić "w interesie partii, mas pracujących, w imię obrony zdobyczy rewolucji"25.
Przemówienie Chruszczowa wywołało prawdziwy szok.
Niejednokrotnie jak wspominali później uczestnicy tego posiedzenia przerywały je padające z sali okrzyki zgrozy, oburzenia, czy też szloch wywołany napięciem nerwowym. "Wydarzenia XX zjazdu napisał historyk legitymizowały poszukiwanie zmian i reform, uprawomocniły najbardziej krytyczne sądy o przeszłości. Otwierały możliwość stawiania wielu pytań od nowa. Impuls szedł z najważniejszego miejsca w międzynarodowym ruchu robotniczym i dlatego miał taką siłę"26. Rzeczywiście, wydarzenia rozgrywające się w Europie Wschodniej, pomimo ograniczoności krytyki Stalina zawartej w referacie, ulec miały również w jego efekcie gwałtownej dynamizacji. Pytania jakie sobie wówczas stawiano dotyczyły także powodów, dla których radzieckie kierownictwo zdecydowało się na ten krok oraz istotnego znaczenia tego ze wszech miar ułomnego rozliczenia z przeszłością. "Co może oznaczać tajne potępienie Stalina na zamkniętym posiedzeniu Zjazdu KPZR, przy publicznym podkreśleniu na tymże zjeździe, że polityka KPZR zawsze była słuszna, a więc że słuszna była
220
również polityka Stalina, który stał na czele partii i państwa przez trzydzieści lat, aż do swej śmierci"27 zastanawiał się pierwszy po odnowieniu stosunków dyplomatycznych ambasador Jugosławii w Związku Radzieckim. Prawdopodobnie niewielu skłonnych było wówczas postrzegać tę sprzeczność w kategoriach dialektyki dosłownie przyjmując uwagi zawarte w referacie Chruszczowa.
Decydując o upowszechnieniu tego dokumentu na zamkniętym posiedzeniu radzieckie władze pragnęły zapewne ograniczyć obieg zawartych w nim informacji. Z tego też powodu tekst udostępniono jedynie przewodniczącym zagranicznych delegacji przybyłych na zjazd. Ci zaś jego główne tezy ustnie przekazali swym współtowarzyszom. Mówiąc o ograniczoności_pbieguJgz r^ęJferaJii_Chruszczo^ajnamy na myśli nie tyle jego utajnienie (bo nie o nie przecież, jak się wydaje, chodziło) przed członkami partii komunistycznych, ile o nadanie ewentualnym dyskusjom normujących je ram i nie wykraczanie w nich po/a użyte w nim sformułowania. Różna była droga przenikania raportu poza granice ZSRR. W Polsce jego tekst znalazł się z pewnością już w marcu. Stefan Staszewski twierdził, iż stało się to w kilka dni po VI Plenum KC PZPR, które obradowało 20 marca; odbiorcą zaś miał być nowo obrany po śmierci Bieruta pierwszy sekretarz KC Edward Ochab. Podczas obrad plenum, goszczący na nim Chruszczow zapoznać miał zebranych z treścią swojego lutowego wystąpienia28. Jednakże już 10 marca "Trybuna Ludu" przyniosła na trzeciej stronie artykuł redakcyjny pod zbieżnym z tytułem mowy radzieckiego pierwszego sekretarza nagłówkiem O kulcie jednostki i jego następstwach. Mogłoby to świadczyć, iż w Warszawie jej treść wcześniej aniżeli twierdził Staszewski poznała większa liczba osób.
"Artykuł Trybuny pisze Wiesław Władyka w analizie kultu jednostki wykraczał poza tezy referatu Chruszczowa, zwracał uwagę na pewne ogólniejsze cechy systemu stalinowskiego"29. Wraz z krytyką Stalina pośrednio dotknięto bowiem również wielu składników porządku życia publicznego ostatnich lat. "Kult jednostki czytamy we wspomnianym artykule to przekonanie, że wszystko, co dzieje się w społeczeństwie jest dziełem w pierwszym rzędzie jakiejś wybitnej jednostki, że ta jednostka posiada niemal wyłączność na poznanie prawdy o wszelkich zagadnieniach oraz o kształtowaniu w oparciu o tę prawdę wszelkich dziedzin życia społecznego". Dalej zanegowano działania płynące z takiego sposobu myślenia jako nie odpowiadającego
221
rzeczywistości, czego dowodem miała być walka jaką zdaniem autora artykułu podjęła z nim KPZR przekonana o jego fałszywościi "Wybitne jednostki kontynuowano oczywiście odgrywają poważną rolę w historii, w życiu społeczeństwa. Są wprawdzie jednostki, które oddają się na usługi sił wstecznych, sił reakcji i zacofania". Te jednak jak dowodzono tylko na krótko zdolne są zahamować rozwój społeczeństwa. Albowiem o znaczeniu jednostek świadczy zgodność ich postępowania z interesami mas i prawami historii, "o tyle, o ile ich działalność znajduje oddźwięk w masach ludowych, pobudza do działania, mobilizuje do walki i pracy setki tysięcy i miliony łudzą1 pracy". Twierdzi się tam bowiem, iż rządcą rzeczywistości są masy, ich dziejowe posłannictwo głosi zaś marksizm. "Kult jednostki kontynuowano jest głęboko sprzeczny z duchem socjalizmu, który przecież odrzuca wszelkie samowładztwo i autokratyzm, dąży do oparcia stosunków na równości, wolności i braterstwie wszystkich ludzi. Józef Stalin odegrał wybitną rolę po śmierci Lenina w okresie socjalistycznego budownictwa w Związku Radzieckim [...] zajmował słuszne stanowisko w walce przeciwko poglądom trockistów i bucharinowców, o zbudowanie socjalizmu w jednym kraju, o socjalistyczną przebudowę, o uprzemysłowienie [...] podstawę zwycięstwa ZSRR w walce z najazdem hitlerowskim [...] W tym okresie Stalin zdobył sobie szczególny autorytet i popularność. Stopniowo jednak w latach trzydziestych Stalin zaczai wynosić się ponad partię, narzucać partii swą wolę, swe jednostkowe decyzje. Kult jednostki prowadził do braku kontroli nad organami władzy, zarówno kolegialnej kontroli od góry [...] jak i braku kontroli społecznej. Doświadczenie KPZR wykazało więc dobitnie, że przy decyzjach jednostkowych, choćby wybitnej jednostki łatwo o decyzje fałszywe, lub wręcz szkodliwe [...] kult jednostki zastępował coraz bardziej te niezbędne cechy zwartości i dyscypEny szeregów partyjnych wdrażaniem ślepej wiary we wszechmądrość jednego człowieka, wychwalanego ponad wszelką miarę, z niemałym często uszczerbkiem dla prawdy [...] Kult jednostki posiada jeszcze i tę szkodliwą stronę, że ma tendencję do upowszechniania się [...] w poszczególnych dziedzinach myśli i działalności, w poszczególnych terenach pojawiają się jednostki decydujące na skalę danej dziedziny wiedzy, danego województwa, czy powiatu. Powstaje swoista drabina, hierarchia jednostek decydujących". Artykuł kończy się konstatacją, iż "skutki kultu jednostki dały się odczuć w całym międzynarodowym ruchu rewolucyjnym także
222
i u nas". Zapowiada też "wielki proces reedukacji naszej partii". Wieńczy go zaś nadzieja, iż w tym nowym dziele cały ruch robotniczy wróci na "leninowską drogę" bo choć kult wyrządził wiele szkód to jednak okres jego panowania był przecież czasem sukcesów
komunizmu.
Tekst ten z perspektywy czasu może być oceniany jako istotny dokument recepcji wyników XX zjazdu w Polsce. Tezy w nim zawarte staną się także poważnym materiałem dla odnośnego fragmentu wystąpienia Gomułki na październikowym VIII plenum. Jednakże już wówczas, w marcu, natychmiast został zauważony przez czytelników. Pod datą jego druku Mieczysław Jastrun napisał w swym dzienniku: "Dziś po raz pierwszy w pismach ujemna ocena późniejszej działalności Stalina, Po raz pierwszy piszę to nazwisko bez trwogi"30. Kto wie, może właśnie przez pryzmat "wyzwolenia od strachu" postrzegać powinniśmy siłę "tajnego" referatu Chruszczowa?
Dla polskiego społeczeństwa jedynym źródłem wiedzy o tym, co stało się w Moskwie, jeśli nie liczyć plotek, była prasa drukująca w ślad za "Trybuną Ludu" artykuły potępiające "kult jednostki". Jeszcze w marcu jednak decyzją władz partyjnych radziecki tekst raportu udostępniono do czytania w gmachu Komitetu Centralnego w Warszawie początkowo tylko członkom KC, później zaś przetłumaczone na język polski numerowane jego egzemplarze wedle relacji Staszewskiego otrzymali pierwsi sekretarze Komitetów Wojewódzkich, nieznający języka rosyjskiego członkowie KC oraz ich zastępcy. "Jeden egzemplarz dostał też Komitet Warszawski" wspomina Po pewnych wahaniach uzgodniłem z paroma członkami egzekutywy, że referat jest ważnym dokumentem, który powinni znać wszyscy. Oficjalnie oznajmiliśmy, że wydrukujemy 3 tysiące numerowanych egzemplarzy, nieoficjalnie drukarzom kazaliśmy drukować 15 tysięcy z powtarzającą się numeracją, drukarze jeszcze sobie dodrukowali na własną rękę i pieczęć milczenia wokół raportu Chruszczowa została złamana". Wkrótce też jego tekst czytany był na otwartych zebraniach podstawowych organizacji partyjnych. Polska była przy tym jedynym krajem radzieckiej dominacji, w którym znalazł się on w powszechnym obiegu. Wiktor Kłosiewicz tak oto po latach skomentował tę sytuację: "[...] w innych krajach socjalistycznych uznano za niesłuszne rozpowszechnianie po XX zjeździe treści tego referatu, natomiast u nas były w partii siły w tym zainteresowane, by referat był omawiany na otwartych zebraniach partyjnych [...] W dodatku tekst tego referatu został
223
i*.
powielony w dużym nakładzie i można go było nabyć po odpowiedniej cenie m.in. na bazarze Różyckiego" 31. Pamięć wielu ludzi przechowała nawet czarnorynkową cenę tej publikacji wedle moich rozmówców wahała się ona od 300 do 1000 złotych. Jacek Kuroń pamięta na przykład, iż było to 500 złotych32 choć w tym przypadku podobna rozpiętość wartości stanowi tylko pozorną sprzeczność. Ceny zależały zapewne od czasu i miejsca sprzedaży. Wszakże już wkrótce, przytłoczony bogactwem wydarzeń i publikacji, referat Chruszczowa przestał tak bardzo emocjonować Polaków.
Wiosną 1956 r. był on jednak prawdziwą sensacją (zarówno w kategoriach politycznych, jak i literackich), autentycznym wydarzeniem i szokiem dla wielu ludzi. Odzierał bowiem z nierzeczywistego i ponadludzkiego wymiaru postać tak powszechnie gloryfikowanego Stalina, kładąc jednocześnie kres kultowi jego osoby. Często zaś był także kresem wiary i złudzeń co do sukcesu tak bliskiego jak by się mogło wydawać zwycięstwa spraw szlachetnych, których orędownikiem mianowano niegdyś właśnie zmarłego przywódcę. Wbrew wysiłkom oficjalnych środków przekazu u części zakłócił też harmonijny dotąd obraz sprawiedliwego i słusznego systemu. Otworzył również drogę nieskrępowanej żadnymi przymiotnikami prawdzie. I choć nie ta była celem wystąpienia Chrus/czowa, to ono właśnie umocniło w ludziach jej potrzebę. Jeżeli wiec nawet rozbudzone wówczas nadzieje nie miały się spełnić w najbliższym czasie, to jednak pęknięcie w monolitycznym systemie komunistycznej dyktatury miało okazać się trwałe, Atmosferę sensacji, oczekiwania na dalszy rozwój wypadków, plotki oraz indywidualnych emocji odtwarzają zapiski cytowanego już wcześniej Jastruna. Pod datą 21 marca zapisał on: "Potwierdzenie wiadomości o naradzie niejawnej w Moskwie, na której Chruszczow ocenił ostatni okres (? R, K.) działalności Stalina jako zbrodniczy. Konsekwencje tego będą musiały być nieobliczalne i ze wszech miar pożądane". Tydzień później dopisał jeszcze w tej sprawie: "W pismach mówi się otwarcie o zbrodniach Stalina. Trybuna Ludu nazywa go zbrodniarzem i prowokatorem [...] W powietrzu czuć wolność. Ja sam czuję się odrodzony. Pisać! Pisać! Prawie wszystko można już powiedzieć"33. Jakkolwiek ostatnie słowa pisarza uznać możemy za nadzwyczaj osobiste, przesadzone i przedwczesne, to jednak ludzie czynni w tamtym czasie odczuwali, iż (oczywiście w ówczesnej skali ocen) żyli już w innym kraju34.
224
Atolu jakby wbrew logice rozwoju sytuacji, próbowano manipulować przebiegiem zebrań partyjnych poświęconych raportowi szefa KPZR. "Któregoś dnia wspomina Andrzej Burda wezwał mnie do siebie sekretarz KW Stanisław Bębenek i poinformował, że tekst referatu Chruszczowa w języku polskim można będzie odczytać na wspólnych zebraniach członków partii (pracowników naukowych i studentów) unikając przy tym dyskusji szczegółowej. Natomiast dopuszczono możliwość udzielania odpowiedzi na postawione pytania. Pamiętani ten wstrząs, jaki powoli ogarniał słuchaczy, gdy przygotowany lektor głośno i powoli odczytywał tekst raportu Chruszczowa. Panowało głuche milczenie, ozwal się nawet w pewnym momencie płacz starej towarzyszki, twarze niektórych z młodzieży w trakcie czytania pewnych fragmentów okrywały się bladością [,..]"35. Nie wszyscy jednak boleli nad treścią referatu, który obok rzeczywistego oddziaływania na wydarzenia w kraju stał się jednocześnie przedmiotem anegdot. Na przykład w Warszawie pisze Kuroń "mówiono, że są dwa bestsellery: jeden Zły Tyrmanada, drugi Zły Chruszczowa [...]", Przeważała jednak atmosfera zbiorowych i indywidualnych rozrachunków z własną przeszłością. Jedni robili to w zaciszu własnych domów, inni na zebraniach partyjnych głos wyważający poruszane w samokrytykach racje otrzymała w tym czasie prasa.
Po "Trybunie Ludu", która rozpoczęła akcję obrachunku z kultem, ślady głębszej jego analizy i to w kategoriach systemowych odnajdujemy w tekstach coraz bardziej bojowego "Po Prostu". "Kult jednostki czytamy w jednym z artykułów redakcyjnych kult Stalina przerodził się w system, w którym wykształciło się wiele elementów obcych ideologii marksistowsko-leninowskiej, takich jak dyktatura jednostek powiązanych często w koterie na rozmaitych szczeblach, paraliżowanie demokratycznych zdobyczy, ograniczenie ludowładztwa, elementy pogardzania masami"36. W tym samym niemal czasie w rozmowie z samym sobą próbę odbudowy wartości po "trzęsieniu ziemi" podjął Władysław Machejek. "Stalin brutalny pisał Stalin nie liczący się ze zdaniem nawet Politbiura, Stalin chorobliwie podejrzliwy [...] Czystki [...] Łagry dla komunistów [...] Stalin, który nie przygotowywał Kraju Rad do wojny, bo wierzył Hitlerowi. Stalin dopisujący sobie pochwały [...] Starczy żeby dostać ataku serca? Ludzie dostawali ataku serca [...] Ja, marny proch, nie mogę się rozgrzeszyć słodką niewiedzą o mechanizmie procesów przeciw czołowym przywódcom ruchu re-
15 - Natchnienie miiionow.-.
225

wolucyjnego, kiedy procesy te zaczęły powtarzać się prawem serii [...] ?i: niewiedzą o łagrach w ZSRR [] niewiedzą o wywózkach Polaków na ; Sybir [...] Wiedziałem, czułem, a mimo to nie krzyczałem [...] Jeśli to ; wszystko prawda, co mówi się o wadach Stalina, to słusznie je Chruszczow obnażył [...] A co zrobią ze Stalinem? Stalin zostanie we właściwych proporcjach w słusznym miejscu. Obecnie doczekał się właściwej oceny jako człowiek, a symbolem rewolucji przestał być wraz ze śmiercią"37. Autor nie określił jednak, miejsca przynależnego byłemu "wodzowi narodów" w przyszłości. Nikt wówczas nie wiedział jeszcze, czy przypadnie mu w udziale niebyt i zapomnienie, czy też odzyska kiedyś choć część dawnych przywilejów. W toku swego wywodu "tajny" referat nie był przecież do końca konsekwentny.
Spory i dyskusje dotyczące kultu Stalina wykraczały jednak daleko poza Polskę, która w sposób szczególny skupia tu naszą uwagę. Polska bowiem wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, stała się drogą przerzutu referatu na Zachód. Plotka głosi, iż jeden z pracowników" ambasady USA w Warszawie za dużą sumę pieniędzy kupił jego egzemplarz od wysokiego funkcjonariusza partyjnego. Przekaz ten bywa jednak wyśmiewany, skoro można było nabyć wspomniany tekst za znacznie niższą sumę na bazarze. Być może jednak Amerykanom chodziło tu o pewność źródła, z którego ów pochodził. Staszewski utrzymywał natomiast, iż osobiście "jeszcze ciepłe egzemplarze" wręczył warszawskm korespondentom "Le Monde". "Herald Tribune" oraz "New York Times'a", którzy mieli je przekazać na Zachód. Jedna wersja nie wyklucza tu jednak drugiej. Fakt przedostania się raportu Chruszczowa poza "żelazną kurtynę" nie przeszkodził jednak władzom radzieckim przeczyć autentyczności opublikowanego tam przekazu. Ten bowiem przestał być tajemnicą dla świata, gdy 4 czerwca 1956 r. ogłosił go amerykański Departament Stanu. Ta data wyznacza też wzrost natężenia dyskutowania raportu w kręgach sowietologów i wśród członków partii komunistycznych świata zachodniego. Te ostatnie zdradzają jednak wielkie podobieństwo do pojęć, którymi operowano w krajach radzieckiej dominacji. Z rzadka tylko stawiano problem tak, jak uczynił to amerykański dziennik "Daily Worker" w marcu tego roku. "Kolektywne kierownictwo twierdziło napisano tam że gloryfikacja Stalina doprowadziła do kultu, w którym wszyscy uczestniczyliśmy; nie wyjaśnili jednak dlaczego to robiliśmy"38. Postawy jakie zajmowali komuniści wobec potępionego Stalina oraz
226
zjawisk, których to potępienie było symbolem były trojakie. Z jednej strony oznaczały pełną zgodę na to potępienie, z drugiej zaś krystalizowały się wokół obrony krytykowanego i obrzucania krytyków mianem ..kłamców i siewców niezgody pomiędzy bratnimi partiami". Wystąpiła również postawa trzecia, upowszechniona później głównie w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, polegająca na odnajdywaniu uznanych za pozytywne elementów biografii Stalina i przemilczaniu innych lub też roztapianiu ich w powodzi nic nie znaczących słów. Taka właśnie wykładnia "prawdy" obowiązywać będzie przez lata również w oficjalnych polskich publikacjach. Kult odejdzie tam w niepamięć, zbrodnia zastąpiona zostanie pojęciem "błędów i wypaczeń" pozostanie zaś Stalin we wcieleniu pogromcy hitleryzmu, ostatnim, jakie w szczątkowej postaci ocaleje z czasów apoteozy jego osoby.
Kiedy jednak latem 1956 r, świat chłonął sensację, jaką był raport Chruszczowa, sytuacja w Polsce coraz mniej przypominała schematy przez lata utrwalane w komunistycznych środkach przekazu. Zataczająca coraz szersze kręgi wolność słowa obejmowała w publikacjach prasowych nierzadko problemy stanowiące do niedawna tematy tabu. Wczesną jesienią po raz pierwszy w polskiej prasie pojawiło się pojęcie stalinizmu w znaczeniu systemu ukształtowanego za rządów generalis-simusa i uznanego za "jedna z najbardziej totalnych rewizji marksizmu"39. Gwałtowne zderzenie społecznej potrzeby prawdy i godności życia z porządkiem komunistycznej rzeczywistości nastąpiło jednak już w czerwcu tego roku w Poznaniu. Hasła wysuwane przez manifestantów nie tylko wyrażały ich stosunek do Stalina, lecz domagały się także nierzadko rozliczenia jego "polskich pachołków". Wydaje się bowiem, iż kult jego osoby, jako zjawisko przykuwające społeczną uwagę, ostatecznie ustąpił miejsca radykalnym żądaniom demokratyzacji życia w państwie. Tutaj też ostatecznie rozeszły się drogi społeczeństwa i tych, którzy zakres zmian pragnęliby ograniczyć wyłącznie do potępienia Gruzina jako sprawcy wszelkiego zła. Jego krytyka przestała zastępować rzeczywiste zmiany, stając się jedną z ważniejszych równorzędnych kategorii życia publicznego, funkcjonując równolegle z kwestią oceny wykonania planu 6-letniego, sytuacji rolnictwa, warunków życia społeczeństwa, stosunków polsko-radzieckich, czy też ogólnych kwestii praworządności. Nie jest więc rzeczą przypadku, iż pomiędzy tymi zagadnieniami w ciągu spraw do rozliczenia, uregulowania i uzwględnienia w partyjnych analizach znalazła się ona
227

'iii
w przemówieniu wygłoszonym przez Władysława Gomułkę podczas VIII Plenum KC PZPR w październiku tego roku. Było to ostatnie słowo partii i szczyt krytycyzmu, na jaki zdobyto się w tym środowisku w stosunku do Stalina i kultu jego osoby.
"Kult jednostki powiedział Wiesław to określony system sprawowania władzy, to określona droga zdążania do socjalizmu, przy stosowaniu metod sprzecznych z socjalistycznym humanitaryzmem, z socjalistycznym poczuciem wolności człowieka, z socjalistycznym poczuciem praworządności [...] Kultu jednostki nie można sprowadzać do osoby Stalina. Kult jednostki to pewien system, który panował w Związku Radzieckim i który przeszczepiony został do wszystkich bodaj partii komunistycznych, jak też do szeregu krajów obozu socjalizmu, w ich liczbie i do Polski. Istota tego systemu polega na tym, że wytworzona została jednostkowa, hierarchiczna drabina kultów. Każdy taki kult obejmował określony obszar, na którym funkcjonował. W bloku państw socjalistycznych na szczycie tej hierarchicznej drabiny kultów stał Stalin. Przed nim chylili głowy nie tylko inni przywódcy KPZR i kierownicy Związku Radzieckiego, lecz tak samo kierownicy partii komunistycznych i robotniczych krajów obozu socjalistycznego. Ci ostatni, tj. pierwsi sekretarze komitetów centralnych poszczególnych krajów zasiadali na drugim stopniu drabiny kultu jednostki, oblekali się znowu we władcze szaty nieomylności i mądrości [...] Nosiciel kultu jednostki na wszystkim się znał, wszystko umiał, wszystko rozstrzygał, wszystkim kierował i o wszystkim decydował na obszarze swego działania. Był on najmądrzejszym człowiekiem, niezależnie od tego, jaką wiedzę, jakie zdolności i jakie osobiste zalety posiadał. [...] System kultu jednostki kształtował mózgi ludzkie, kształtował sposób myślenia działaczy partyjnych i członków partii. Jedni wierzyli i byli przekonani, że jedynym bezbłędnym interpretatorem nauki marksistowskiej i jedynym człowiekiem, który ją prawidłowo rozwija i wzbogaca jest Stalin. Wszystko więc, co nie jest zgodne z jego myślami i wskazówkami musi być szkodliwe, musi pociągać za sobą odstępstwo od marksizmu-leninizmu, musi być herezją. Inni mając nawet wątpliwości byli znowu przeświadczeni, że każda próba publicznego wyrażania swoich myśli nie tylko niczego nie zmieni, lecz sprowadzi na nich przykre konsekwencje. Jeszcze innym było wszystko obojętne poza drogą, która może ich zaprowadzić do wygodnego stołka, lub stołek taki zabezpieczyć". Mówca przestrzegał dalej przed stawia-
228
niem znaku równości pomiędzy kultem i autorytetem jednostki. Różnica między nimi polega jego zdaniem na tym, że pierwszy zniekształca, drugi zaś wspomaga rozwój socjalizmu. Pierwszy, jako łamiący ludzkie charaktery i zasady praworządności socjalistycznej należy zwalczać, drugi godzien jest poszukiwania. "Z tym systemem kontynuował skończyliśmy, względnie kończymy na zawsze. Należy wyrazić słowa wielkiego uznania dla XX Zjazdu KPZR, że tak walnie pomógł nam w likwidowaniu tego systemu". Znamieniem jego końca miały być w jego opinii wyniki prac powołanej w przyszłości partyjnej komisji, której zdaniem byłoby zbadanie problemów poruszonych przez sekretarza w omówionym tu wystąpieniu40.
Zacytowany wyżej fragment przemówienia Gomułki ostatecznie zamykał okres werbalnych rozliczeń z przeszłością. Dokonana zaś przez niego analiza "kultu jednostki", czerpiąca aparat pojęciowy z referatu Chruszczowa, stała się podstawą późniejszych partyjnych dyskusji i opracowań dotyczących tego okresu. Stąd też, nawet w pracach historycznych pisanych u schyłku PRL-u przez historyków tego środowiska, odnajdziemy w miejsce rzetelnego opisu i analizy wypadków słowa o "atmosferze kultu jednostki", zrozumiałe i tłumaczące się w latach pięćdziesiątych, zaciemniające jednak rzeczywistość historyczną trzydzieści lat później. Pojęcia takie bowiem ani nie pomagają poznać natury systemu komunistycznego w danym przedziale czasowym, ani też nie zbliżają do wyjaśnienia udziału kultu Stalina w jego tworzeniu. Są też wynikiem tego samego ograniczenia (choć na innym poziomie), które nakazywało w roku 1956, w miejsce analizy systemowej, mówić o "kulcie jednostki i jego następstwach" winę za "wypaczenia" słusznego i zwycięskiego porządku ustrojowego składając na barki jednego człowieka. Czym innym wreszcie jest kult Stalina odnoszący się do rzeczywistego biegu wydarzeń, form zaangażowania społeczeństwa i ludzkiej indywidualności, aparatu partyjnego i państwowego, terroru oraz sposobu myślenia o świecie od "kultu jednostki" pojęcia ułomnego, o defensywnym charakterze, używanego wyraźnie dla interpretacji przeszłości bez sięgania do dogłębnej krytyki fundamentów
komunizmu.
Komentując wystąpienie Gomułki należałoby zwrócić uwagę na nieco ostrzejszą krytykę "kultu jednostki" od tej poczynionej przez Chruszczowa. "Wiesław" w potocznej opinii nie utożsamiany z "okresem błędów i wypaczeń" mógł sobie na to pozwolić tego
229
zresztą oczekiwano od niego. W tej właśnie przestrzeni, pomiędzy ludzkimi oczekiwaniami odsłonięcia prawdy o latach minionych, aparatem pojęciowym "tajnego referatu" oraz osobistą wiarą mówcy w słuszność systemu, zawierało się jego przemówienie. Krytyka Stalina, a także "błędów" władzy spowodowanych jego złym wpływem na Polskę wraz z oficjalnym odcięciem się od nich była logicznym następstwem wydarzeń zapoczątkowanych XX Zjazdem KPZR. Jednocześnie zaś należało poprowadzić ją tak, by nie naruszać perspektyw rozwojowych komunizmu. Skoro bowiem ten w opinii Gomułki był trwałym dobrem, a "kult jednostki" jego przejściowym "wypaczeniem", naturalna stawała się wyartykułowana przez niego wprost możność usunięcia dziedzictwa przeszłości i powrót do "leninowskich norm". Wyraźnie więc rysują się tu kontury koniecznej krytyki zaszłości potrzebnej dla stworzenia pierwszemu sekretarzowi nowego rodowodu politycznego, nie sięgającego "okresu błędów i wypaczeń", a wyrastającego wprost z "odwilży" i świadomości mas. Równocześnie jednak z potępieniem kultu i jego konsekwencji dostarczała ona obligatoryjnych tez dla przyszłych dyskusji, zmniejszała też groźbę rzeczywistej i pochodzącej z partyjnych kręgów rewizji podstaw panującego systemu. Jakże bowiem podważać tę jednoznacznie pozytywną wartość, jaką się stał (zawsze był?) po usunięciu obcych mu jak twierdzono "praktyk kultu jednostki". Przemawiający domagał się zastąpienia ich "autorytetem", łącząc w tym pojęciu prawość i zasługi płynące ze służby "twórcom procesu historycznego". Zdawał się nie dostrzegać jednak sposobów, jakimi należałoby go budować. Na ich szukanie brakło wszak czasu. Po wyrugowaniu Stalina z życia publicznego otwarła się bowiem wolna przestrzeń, którą natychmiast należało zapełnić symbolami adekwatnymi do nowych czasów i wyzwań jakie stawiały. Dla Gomułki zaś kwestia "autorytetu" nierozerwalnie wiązała się z "zaufaniem", jakim masy powinny bezzwłocznie obdarzyć kierownictwo partyjne, za jedyną rzeczywistość biorąc słowa wypowiedziane owego październikowego dnia. Te zaś, wyrastające z "partyjnej" analizy sytuacji dokonanej przez mówcę, unikające otwartej konfrontacji z życiem stanowiły przecież zalążek nowego, rządzącego się własnymi prawami "świata przedstawień". Wczytując się bowiem dokładnie w treść jego przemówienia nie sposób uniknąć konstatacji, iż mimowolnie zapewne, mówiąc o władzy pierwszego sekretarza dał on krytykę przyszłego czternastolecia własnych rządów. W tym kontekście szcze-
230
gólnie celne wydają się być słowa Krystyny Kersten:"Jeżeli mitologiczne słowo kult zastąpimy właściwym słowem władza dojdziemy do
istoty sprawy"41.
Na zakończenie przywołajmy jeszcze dwa zdarzenia. Oto 21 października 1956 r. na wspólnym posiedzeniu Rad Narodowych wojewódzkie] i miejskiej w Stalinogrodzie jednogłośnie zdecydowano o powrocie miasta do dawnej nazwy. Datę 16 listopada nosiło zaś pismo Ministra Szkolnictwa Wyższego informujące księdza profesora Szczęsnego Dettloffa o przywróceniu mu katedry uniwersyteckiej. Te fakty stanowią chyba najlepszą puentę kultu Stalina w Polsce.
Przypisy
1 W. Bączkowski, Józef Stalin, "Kultura" (Paryż) 1953, nr 4, s. 17.
2 B. Bierut, Nieśmiertelne nauki towarzysza Stalina orężem walki o dalsze wzmocnienie partii i Frontu Narodowego, Warszawa 1953.
3 AAN, Oddz. VI, ALP, sygn. 237/YIII-5, k. 30, także: sygn. 237/YII-133, k. 34-95,
4 Ibid., sygn. 237/YIII-5, k. 23-32. Portrety Stalina miano wydać w nakładzie 5 tysięcy sztuk, plakaty w liczbie 50 tysięcy.
5 "O Trwały Pokój o Demokrację Ludową" 1953, nr 10. Podczas tej sesji odbytej 17 kwietnia w Warszawie referaty wygłosili: Stanisław Arnold (Praca J. W. Stalina: Ekonomiczne problemy socjalizmu a niektóre zagadnienia historii Polski), Włodzimierz Brus (Znaczenie pracy J. Stalina dla badania ekonomiki okresu przejściowego), Stefan Ignar (O zniesieniu przeciwieństwa między miastem a wsią), Oskar Lange (O dwóch rynkach światowych), Zygmunt Modzelewski (Znaczenie pracy J. W. Stalina: Ekonomiczne problemy socjalizmu w ZSRR dla rozwoju nauki).
6 AAN, Oddz. VI, ALP, sygn. 237/Y-6.
7 Patrz np. ibid., sygn. 237/V-6.
8 B. Jakubowska, op. cit., s. 239-240, 247.
9 AAN, Oddz. VI, ALP, sygn. 237/VIII-57, k. 28-155.
10 Marks-Engels-Lenin-Stalin. Wystawa publikacji. Przewodnik po wystawie, Warszawa 1953.
11 Z. Rykowski, W. Władyka, op. cit., s. 53.
12 Materiały II zjazdu patrz: "Nowe Drogi" 1954, nr 3.
13 L. Tyrmand, Dziennik 1954, Warszawa 1988, s. 159.
14 J. Nowak-Jeziorański, op. cit., t. l, s. 106.
15 Ekonomia polityczna. Podręcznik, Warszawa 1955, s. 16.
16 A. C. Vinograde, Will Stalin Became a Non Person?, "Index on Censorship" 1985, vol. 14, nr 6, s. 15-17. W pierwszym wydaniu biogram Stalina liczył 87 kolumn tekstu i 14 pełnostronicowych fotografii, w drugim 10 kolumn tekstu i l fotografię, w trzecim z 1976 r. 5 kolumn i małe zdjęcie.
231
17 "Pogadanki propagandysty" 1953, nr 12, s. 1-8.
18 Z. Strzemięcki, Przed otwarciem obozów i kolonii letnich dla młodzieży, "Biuletyn Aktywisty TPPR", 1955, nr 2, s. 22.
19 Ten dowcip opowiadało mi kilku moich rozmówców. Inne patrz: Dowcip surowo wzbroniony. Antologia polskiego dowcipu politycznego, Toruń 1990, s. 42-43.
20 G. Stankiewicz, Jak powstal Paląc Kultury i Nauki "Res Publica" 1990, nr 3, s. 30., J. Morawski, Podrzutek, "Przegląd Tygodniowy" 1990, nr 29.
21 T. Torańska, Oni, Warszawa 1989, s. 160.
22 "Trybuna Ludu" 1955, nr 245; "Życie Literackie" 1955, nr 44-46.
23 I. Erenburg, Odwilż, Warszawa 1955.
24 A. Zambrowski, Byłem synem czerwonego dygnitarza. Dojrzewanie, Pilą 1990, s. 113.
25 N. S. Chruszczow, op. cit., Warszawa 1956.
26 Z. Rykowski, W. Władyka, op. cit., s. 45.
27 V. Micunović, Dziennik moskiewski 1956, Warszawa 1988, s. 12.
28 T. Torańska, op. cit., s. 379-383.
29 Z. Rykowski, W. Władyka, op. cit., s., 46.
30 M. Jastrun, Dziennik. Wybór z lat 19557960, Londyn 1990, s. 40.
31 W. Kłosiewicz, Gdy wieje wiatr historii, Warszawa 1987, s. 91-92.
32 J. Kuron, Wiara i wina. Do i od komunizmu. Warszawa 1990, s. 95.
33 M. Jastrun, op. cit., s. 41 i dalsze.
34 Rozmowa z Ryszardem Turskim przeprowadzona 2 kwietnia 1991 r.
35 A. Burda, op. cit., s. 303.
36 "Po Prostu" 1956, nr 15.
37 W. Machejek, Moje trzęsienie ziemi, "Życie Literackie" 1956, nr 15.
38 The Anti-Stalin Campaign and International Communism, New York 1956.
39 J. Kossak, R. Turski, W. Wirpsza, Za czy przeciw socjalizmowi, "Po Prostu" 1956, nr 40.
40 "Nowe Drogi" 1956, nr 10, s. 39-41.
41 K. Kersten, Historia polityczna Polski 19441956, Warszawa 1986, s. 104.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
04 Rozdział III Od wojennego chaosu do papieża matematyka
DYSKUSJA ROZWOJU POJĘĆ W FIZYCE OD TEORII KLASYCZNYCH DO KWANTOWEJ
od kwasu 3 nitroftalowego do LUMINOLU
Od pierwszego telefonu do drugiej randki
CODN Czerska WF od planu kierunkowego do planu wynikowego
Dr Jacques Benveniste Od pamięci wody do biologii numerycznej

więcej podobnych podstron