Czy opłaca sie trzyma pr dko ci kr kowe?
Czy warto lata według kr ka?
Je eli wierzy Ingo Renerowi, to nie! A przecie Ingo kroczy od sukcesu do sukcesu: do
czterokrotnego tytułu mistrza wiata doł czył ostatnio zwyci stwo w pucharze HITACHI
uwa anym za mistrzostwa mistrzów. Rener doradza, w uproszczeniu, utrzymywa na
przeskoku pr dko stał , tym wi ksz , im mocniejsze warunki i ci szy szybowiec,
okre lon w zasadzie zgodnie z teori kr ka Mac Cready'go. Odrzuca jednak permanentne
zmiany pr dko ci pod wpływem chwilowych zmian odczytu kr ka. Inni - zwłaszcza
teoretycy - zalecaj co wr cz odwrotnego: nawet radykalne ci ganie i nurkowanie jako
ródło domniemanych korzy ci energetycznych.
Czy Inno Renner, gdyby tak latał, byłby jeszcze szybszy?
Rudolf Brozel, dyplomowany fizyk, jako producent wariometrów paraj cy si na codzie z t
problematyk , przeprowadził porównawcze studia ró nych przypadków, by rzuci nieco
wiatła w g szcz teorii. Twierdzi on, e klasyczna teoria pr dko ci przeskoku tylko w
ograniczonym stopniu sprawdza si w praktyce.
W poszukiwaniu u ytecznych teorii szybownik znajduje w pierwszej kolejno ci teori
przeskoku, która jest słuszna /wraz z wszystkimi konsekwencjami pochodnymi/ lecz tylko,
gdy spełnione s nast puj ce 2 zało enia:
1. Przy przej ciu z jednej fazy lotu do drugiej /z kr enia do lotu prostego/ nie
zachodz adne straty energetyczne ani czasowe.
2. Tak e w fazie przeskoku nie zachodz adne straty inne, ni wynikaj ce
wprost z biegunowej pr dko ci.
Oczywi cie wynika z tego, e teoria nie sprawdza si gdy mamy do czynienia ze stratami
mi dzyfazowymi oraz spowodowanymi przez prac dr kiem na przeskoku. A te niestety,
zachodz !
W ostatnim czasie sporo słyszy si o badaniach, cz ciowo opartych na symulacji. Niektóre z
nich wykazuj , e uparte utrzymywanie pr dko ci kr kowej nie tylko nie daje adnych
korzy ci, lecz przeciwnie, raczej zmniejsza pr dko przelotow . Inne prace zalecaj
dynamiczne ci gni cie w ka dym kominie, aby "zyska na energii".
Na razie brak nowej (na 1987 r), kompleksowej teorii zast pczej - teoria taka musiałaby by
zamkni ta w sobie, przewidywa pewne rezerwy na ewentualne niespodzianki i przede
wszystkim - musiałaby potwierdza si w praktyce. Teoria niedostatecznie potwierdzona
pozostaje hipotez .
Reasumuj c: stara teoria przelotowa ju nie wystarcza dla współczesnej praktyki. Natomiast
nowej teorii (1987), lepiej dostosowanej do współczesnych potrzeb - po prostu nie ma. W
nast pstwie tego stanu dla niektórych, szczególnie udanych wyników po prostu brak
teoretycznego uzasadnienia - pozostaj niezrozumiałe!
Powiedzmy sobie wyra nie: nowa , ulepszona teoria przeskoku musi obj star - jako
szczególny przypadek kra cowy - a ponadto musi uwzgl dni dalsze /znane lub oczekiwane/
okoliczno ci szczegółowe. W miar mo liwo ci powinna przewidywa nowe.
Z braku takiej teorii, na razie nie pozostaje nic innego jak realizowa przeloty "na
wyczucie", w przekonaniu, e post pujemy najlepiej. Lecz przeczucie bywa złym doradc
Wydaje si , e co najmniej kilku pilotów poj ło ju w czym rzecz, w oparciu o porównanie z
konkurentami lub po prostu własn intuicj .
Natomiast szczegółowa analiza wydaje si niezmiernie skomplikowana, tak zło ona, e
przedstawienie jej w prostej i kompletnej postaci, bazuj cej na wykresach lub prostych
rachunkach /uwzgl dniaj cych niezmiernie zło one zale no ci/ wydaje si wr cz
niemo liwe. Nie oczekujemy wi c np. stworzenia jakiego prostego przyrz du pomocniczego
na podobie stwo kr ka lub wska nika pr dko ci przeskoku, zdolnego do pełnego
rozwi zania problemu optymalizacji przelotu.
Moim - nieco filozoficznym - zdaniem, ostatnie słowo nale y tu do pilota i jego talentu.
Mo na mu jednak nieco pomóc, wskazuj c jakie korzy ci i straty zachodz przy okre lonym
post powaniu. Spróbujmy zatem policzy co si policzy /i sprawdzi / da.
Przypadek 1: "DUSZENIE"
Dwa jednakowe szybowce przelatuj 500-metrowy odcinek w pr dzie
opadaj cym o do typowej pr dko ci 2 m/s.
Pilot "ostro ny" utrzymuje pr dko najlepszej doskonało ci 100 km/h.
Pilot "szybki" chce jak najpr dzej przeby niekorzystny odcinek, leci wi c z
pr dko ci 150 km/h. Który z nich b dzie lepszy? Prosty rachunek daje
nast puj ce wyniki:
Ostro ny: pr dko 28 m/s, czas 18 s, opadanie 0,7 + 2,0 = 2,7 m/s, utrata
wysoko ci 48,6 m.
Szybki: pr dko 42 m/s, czas 12 s, opadanie 1,7 + 2,0 = 3,7 m/s, utrata
wysoko ci 44,4 m.
Rezultat: Szybki, zgodnie ze swym przydomkiem był nie tylko o 6 sekund wcze niej, ale
jeszcze o 4 m wy ej na ko cu odcinka !
Szybki lot w opadaniu opłaca si !
Przypadek 2: "WZNOSZENIE"
Przy tych samych zało eniach jak w przypadku 1 mamy do czynienia z pr dem
wznosz cym na odcinku 250 m.
Ostro ny chce zyska jak najwi cej wysoko ci - leci z pr dko ci 80 km/h.
Szybki spieszy si , utrzymuje nadal 150 km/h i rezygnuje z okazji do
powi kszenia wysoko ci. A oto bilans:
Ostro ny: pr dko 22 m/s, czas 11 s, wznoszenie -0,6 + 2,0 = 1,4 m/s, zysk
wysoko ci 15 m.
Szybki: pr ko 42 m/s, czas 6 s, wznoszenie -1,7 + 2,0m/s = 0,3 m/s, zysk
wysoko ci 1,8 m.
W rezultacie Szybki jest na ko cu odcinka o 5 sekund wcze niej, za to
Ostro ny o 14 m wy ej. Kto z nich zyskał przewag ? Zale y to od nast pnego
komina, w którym obydwaj kr
. Gdy ustalone wznoszenie wynosi 2,8 m/s,
lepszy jest Ostro ny. Komin mocniejszy ni 2,8 m/s daje przewag
Szybkiemu.
Jakie wnioski mo emy wyci gn z tych 2 przypadków? Przede wszystkim potwierdza si
teoria przeskoku. W przypadku 1 Szybki okazał si lepszy, Ostro ny - gorszy. Nie mamy
jednak pewno ci , czy przyj ta pr dko 150 km/h była najlepsza - zale y to od nast pnego
komina. Ale z cał pewno ci Ostro ny stracił - ile, łatwo obliczy na podstawie teorii kr ka.
W przypadku 2 przewaga nie jest jednoczesna i dopiero nast pny komin rozstrzyga o
przewadze jednego z rywali.
Nasze obliczenia s całkowicie słuszne. Niestety /i w tym tkwi cały problem klasycznej teorii
przeskoku/ zapomnieli my zapyta , z jak pr dko ci obaj nasi piloci lecieli poprzednio, jak
doszli do przyj cia nowych pr dko ci, jak długo trwał manewr zmiany pr dko ci , oraz - czy
przypadkiem nie przelatywali oni z rozp du połowy nowego obszaru, zanim nie zorientowali
si , e warto pr dko zmieni . Dochodzi tu jeszcze fakt, e na ko cu odcinka musz oni
przywróci pierwotn pr dko - daje to dwukrotn zmian pr dko ci na ka dym odcinku.
Tak wi c - z kupieckiego punktu widzenia - nasz rachunek jest, niestety, totalnie bł dny,
poniewa uwzgl dnia szeregu istotnych czynników.
A jak jest naprawd , w praktyce?
Uwa am, e przypadek 1 mo emy odło y ad acta: przy obecnym stanie u wiadomienia
pilotów z pewno ci nie wyst puje on w tak ostrej postaci. Przypadek 2, bardziej interesuj cy
rozpatrzymy pó niej, a tymczasem przyj yjmy si nast pnemu.
Przypadek 3: "WYBIERANIE"
Wybieranie jest manewrem bardzo cz sto praktykowanym w ka dym przelocie. jest
potrzebne do szybkiego i skutecznego zmniejszania pr dko ci przy wylatywaniu do komina.
Oczywi cie, przy opuszczaniu komina potrzebny jest manewr odwrotny - nurkowanie. Mo na
wi c przyj , e manewry wybierania i nurkowania wyst puj zawsze parami, a ka dy z nich
powoduje - niestety straty energii.
Nasz przypadek 3 mo na wi c zdefiniowa jako manewr zwalniania . Trudno okre lania
strat objawia si ju w samym doborze ich skali.
Rozpatrzmy wi c znów lot zespołowy dwóch jednakowych szybowców.
Dwa szybowce Mosquito lec razem w spokojnym powietrzu z pr dko ci 150 km/h.
Pierwszy pilot - nazwijmy go "BYLE WY EJ" - s dzi e napotkał komin i wyci ga
szybowiec w gór , lecz po doj ciu do pr dko ci 80 km/h dostrzega swoj pomyłk i ponownie
przyspiesza do 150 km/h, lec c w lad za swoim przyjacielem "DALEJ NAPRZÓD", który
nie dał si powodowa złudzeniom i leci nieprzerwanie dalej. Ile stracił "BYLE WY EJ" w
stosunku do "DALEJ NAPRZÓD"?
Aby okre li jego strat musimy jeszcze poczyni dalsze zało enia. Zakładamy e "BYLE
WY EJ" wybiera energicznie, aby mo liwie rychło osi gn pr dko kr enia i nie
przelecie komina, lecz z drugiej strony wystrzega si nadmiernych przyspiesze , w interesie
swego samopoczucia. W manewrze ci gania przyspieszenie wynosi 1,5 - 2,0 g., tor lotu
wznoszacego nie przekracza 20 - 30
o
, a na jego wierzchołku przy pr dko ci ok 80 km/h
piasek na pokładzie kabiny nie unosi si . Nieznaczne odchylenia od tych nie maj istotnego
znaczenia dla strat. Dopiero przy przyspieszeniu 3 - 4.5 g i k cie wznoszenia rz du 45
o
straty
wyra nie rosn . Natomiast przy niezbyt łagodnym manewrze z przyspieszeniem poni ej 1,5 g
szybowiec za daleko wlatuje w komin nie kr
c, mniejsza jest tak e wysoko samego
manewru wybierania. Tymi nietypowymi odmianami przypadku nie b dziemy si zajmowali.
Straty mo na oszacowa rozwa aj c nast puj co: Przy wyrwaniu wypór skrzydła musi
zrównowa y - oprócz ci aru szybowca - tak e sił wymuszaj c zakrzywiony tor lotu tj.
sił od rodkow . Wypór wi c wzrasta, a wraz z nim tak e opór. Przy jednakowej pr dko ci
lotu szybowiec w fazie wyrwania szybciej traci energi ni w locie prostoliniowym. Inaczej:
opadanie własne podczas wyrwania jest wi ksze ni podaje biegunowa pr dko ci lotu
prostego. Przyrost pr dko ci opadania jest tym wi kszy, im mniejsza pr dko . Wynika to z
faktu, i opór indukowany ro nie z czwart pot g pr dko ci /przy stałym przyspieszeniu/.
Przy niewielkiej pr dko ci lotu opadanie własne szybowca mo e wzrosn nawet dwukrotnie.
Gdy natomiast przy małej pr dko ci lotu zredukujemy przyspieszenie /przez oddanie/
poni ej normalnej warto ci +1 g, mo na opadanie własne szybowca zmniejszy , niestety
tylko chwilowo. Najlepsze byłoby w tym celu przyspieszenie rz du +0,2 g.
Powy ej pewnej, z aerodynamiki szybowca wynikaj cej pr dko ci szybowca /dla
normalnych obci e powierzchni najcz ciej powy ej 200 km/h / straty s niewielkie, mo na
wi c wybiera stosunkowo “tanio”.
Rys. 1 podaje rodzin biegunowych “pod obci eniem”, dla okre lonych przyspiesze ,
dotycz c tak e szybowca w kr eniu gdy przyjmiemy n = 1/cos
ϕ. Dla przechylenia ϕ = 48
0
mamy odpowiednio n = 1,5 g. Nietrudno sprawdzi to w locie.
W odniesieniu do pilota BYLE WY EJ z naszego przypadku 3 mo emy teraz zauwa y co
nast puje:
1. Szybowiec “idealny” /bez oporów/, jakiego oczywi cie nie ma, mógł - przy
wyrwaniu wg przypadku 3 uzyska 63 m. wysoko ci.
2. BYLE WY EJ uzyskuje o 7 m. mniej, tj. 56 m. DALEJ NAPRZÓD, cho
nadal leci z pr dko ci 150 km/h, traci mniej w odniesieniu do trasy pokonanej
przez BYLE WY EJ.
3. Skutkiem manewru wybierania, rednia pr dko lotu uległa zmniejszeniu -
wynika st d strata czasu w stosunku do DALEJ NAPRZÓD. Je eli jeszcze
uwzgl dni , e BYLE WY EJ musi teraz znowu zanurkowa , to oka e si
jeszcze, e:
4. Zanim BYLE WY EJ ponownie osi gnie 150 km/h, utraci w przybli eniu 2
razy po 7 m. wysoko ci, a jego rednia pr dko na tym odcinku spadnie do
110 km/h. Przyj to tu dla uproszczenia, e straty przy nurkowaniu i wybieraniu
a tak e czasy trwania tych manewrów s sobie równe. W efekcie BYLE
WY EJ zobaczy swego rywala /który trzyma stale stał pr dko 150 km/h /
ok. 140 m. przed sob - odpowiada to utracie 3 sekund.
5. BYLE WY EJ niedo , e znajduje si z tyłu, leci teraz po torze ni szym o
2 m. od Dalej Naprzód. Przy bardziej “twardym” manewrze wyrwania ta strata
mo e wynie nawet 10 m.!
Rys. 2 jest jako ciow ilustracj tego przypadku. Dla lepszej pogl dowo ci przyj to tutaj
bardziej “ostre” wyrwanie, z przyspieszeniem + 3 g.
Jakie wnioski mo emy teraz wyci gn z tego przykładu?
Starty spowodowane pomyłk pilota BYLE WY EJ nie wydaj si na razie tak znaczne -
ich sumaryczna wielko po osi gni ciu nast pnego komina z wznoszeniem 1,5 m/s wynosi 4
-5 sekund. Lecz BYLE WYZEJ nie powinien sobie na to pozwala zbyt cz sto. Znane s
przypadki utraty tytułu mistrza przez kilka takich bł dów lub przez jedno zb dne okr enie!
Jaka zachodzi tutaj zale no od utrzymywanej pr dko ci lotu tj. /inaczej/ pr dko ci
kr kowej?
W zasadzie, w zakresie małych pr dko ci straty energii przy wyrwaniu wzgl. nurkowaniu
/przy tych samych przyspieszeniach/ s wi ksze.
W rzeczywisto ci wielko tych strat ulega pewnej redukcji, gdy przyspieszenia realizowane
przy mniejszych pr dko ciach lotu s na ogół mniejsze. Z drugiej strony straty czasu, przy i
tak niewielkich pr dko ciach i dobrych doskonało ciach szybowców, nie maj wi kszego
znaczenia.
W efekcie ko cowym wa niejsze s stary energii. Dla ilo ciowego okre lenia tych start
trzeba by dokona dokładnych oblicze .
Odwrotnie ma si sprawa dla du ych pr dko ci przeskoku. Starty czasu s tutaj znaczne,
poniewa przy wyrwaniu ka dorazowo maleje pr dko rednia. Natomiast straty energii
pozostaj stosunkowo małe.
Jakie to ma znaczenie dla przelotu klasycznego z kr kiem i dla przelotu w stylu delfina? Jako
pierwszy warunek nale ało by odzwyczai si od "twardego" stylu zmian pr dko ci, aby
utrzyma straty na niskim poziomie /patrz rys.1/.
A jakie s wnioski dla przelotu, dla kr enia i przeskoku?
Obowi zuje tu zasada: poniewa ka da zmiana pr dko ci powoduje okre lone straty, nale y
maksymalnie ograniczy ilo tych zmian.
W naszych dotychczasowych rozwa aniach przyjmowali my, e przy wyrywaniu nadal
lecimy po prostej. W praktyce cz sto próbuje si przej do kr enia. Lecz jedno okr enie
trwa ok. 20 sekund tj. 4-5 -krotno czasu manewru wyrwania. Gdy manewr okazuje si
chybiony, ł czna strata czasu na wyrwanie i okr enie wynosi ok. 25 sekund.
Poniewa na ogół w momencie wyrwania nie mo na jeszcze dokładnie przewidzie naszych
dalszych poczyna , nie b dzie bł dem przyj cie, e ustalony obliczeniowo okres 4- 5 sekund
to tylko mniejsza mo liwa strata, natomiast najbardziej prawdopodobna strata rednia mo e
wynie ok. 10 sekund. Przyj cie zwi kszonej straty wydaje si uzasadnione tym wi cej, e
wyst puj tu jeszcze inne niebagatelne i nie daj ce si wykluczy starty czasu na reakcj
sterów. Po tych rozwa aniach nie mate w tpliwo ci , e liczb wykorzystywanych kominów
nale y ograniczy do minimum.
Kiedy opłaca si wyrwa ?
Spróbujmy policzy , jak długi musiałby by odcinek lotu przez oczekiwany komin, aby
starta spowodowana przez wyrwanie została skompensowana. Wrócmy zatem do przykładu 3
i przyjmijmy dodatkowo , e BYLE WY EJ faktycznie napotyka na pr d wznosz cy o
pr dko ci 1,5 m/s i przelatuje przeze z pr dko ci 80 km/h, podczas gdy DALEJ NAPRZÓD
nadal utrzymuje 150 km/h.
Wykonuj c manewr wyrwania BYLE WY EJ traci 5 sekund w stosunku do DALEJ
NAPRZÓD. Zdawałoby si , e wystarczy teraz odrobi t strat przez mniejsze opadanie
własne lub wi ksze wznoszenie. Lecz sprawy maj si inaczej, gorzej! DALEJ NAPRZÓD
ma przecie dalsz przewag , gdy leci o 70 km/h szybciej ni BYLE WY EJ, który marudzi
80 - k . Musimy tutaj porówna czasy i wysoko ci obu szybowców.
Rys. 3 przedstawia tory lotu i wzgl dne pozycje na ko cu odcinka. BYLE WY EJ pozostaje
o
dH powy ej toru lotu DALEJ NAPRZÓD, ten jednak przybywa do celu o dT wcze niej.
Obaj piloci s sobie równi, gdy DALEJ NAPRZÓD dla odrobienia straty wysoko ci w
stosunku do kolegi musi kr y w nast pnym kominie tyle sekund, ile miał nad nim przewagi
w czasie.
St d mamy równanie:
/1/ dH = 1,5 m/s * dT - przy czym wznoszenie w nast pnym kominie przyj to na
1,5 m/s
Poniewa BYLE WY EJ leci z pr dko ci opadania ok. 0,7 m/s, dla zapewnienia zało onego
wzniesienia 1,5 m/s pr dko pionowa powietrza w kominie musi wyno i 2,2 m/s. W tych
warunkach DALEJ NAPRZÓD lec c z pr dko ci 150 km/h i opadaniem własnym 1,7 m/s
ma tylko 0,5 m/s wznoszenia. Pr dko lotu BYLE WY EJ wynosi 22 m/s, DALEJ
NAPRZÓD 42 m/s.
Czas przebywania w kominie jest równy długo ci odcinka / rednicy komina/ dzielonej przez
pr dko wznoszenia. Ostatecznie mamy wzór na przewag uzyskanej wysoko ci w kominie
BYLE WY EJ nad DALEJ NAPRZÓD:
/2/ dH = D/(22 m/s) * 1,7 - D/(42 m/s) * 0,5 - gdzie D
jest długo ci odcinka w kominie.
Strat czasu BYLE WY EJ oblicza si po prostu jako ró nic czasów przebywania w
kominie, powi kszon o strat czasu spowodowan przez wyrwanie.
/3/ dT = D/(22 m/s) - D/(42 m/s) + 5s.
St d szukana długo odcinka D dla warunku dT = 0 wynosi 230 m. Czas przebywania w
kominie wynosi dla BYLE WYZEJ ok. 10 sekund. Do rzadko ci nale tak obszerne kominy,
je eli nie bra pod uwag szlaków kumulusowych !
Straty spowodowane przez wyrwanie s niebagatelne: przy wyrwaniu z przyspieszeniem 3g /
zamiast 2g / całkowita strata wynosiłaby ju nie 5 a 9,5 sekundy a komin potrzebny dla
skompensowania tej straty musiałby mie rednic 440 m co odpowiada ok. 20 sekundom
lotu prostego z pr dko ci 80 km/h !.
Okoliczno ta zdaje sie uzasadnia wysok opłacalno lotu stylem delfina w du ych
obszarach wznoszenia.
Straty pod lup .
Odpowiedzi na pytania postawione na wst pie wskazuj równie , e latanie powolne staje si
opłacalne natychmiast, gdy tylko przyjmiemy e straty na zmiany pr dko ci s równe zeru.
Matematycznie nie stanowi to adnych trudno ci, lecz jest sprzeczne z rzeczywisto ci .
Skre laj c 5 sekund w równaniu /3/ otrzymamy D = 0.
Po wi caj c nieco trudu dalszym obliczeniom stwierdzimy e potrzebna długo odcinka z
wznoszeniem / rednica komina/ jest proporcjonalna do straty czasu.
Nasz eksperyment potwierdza wi c klasyczn teori przeskoku, według której opłaca si
lecie wolno we wznoszeniu. Niestety, straty zwi zane ze zmianami pr dko ci s
nieuniknione i to jest słabym punktem starej teorii przeskoku.
Podobne wnioski nasuwaj si , gdy uwzgl dnimy "czas martwy" /opó nienie wariometru i
działa pilota/ na pocz tku ka dego komina, jak to czyni si przy próbach symulacji.
Zachodzi tu pytanie : jaka jest wielko martwego czasu ? Zale y ona w znacznym stopniu od
samego pilota. Wydaje si , e rzeczywiste czasy martwe s raczej do du e, co mogłoby by
uzasadnieniem dla rzeczywi cie osi ganych pr dko ci przelotowych.
Dochodzimy do wniosku, e opłaca si redukowa straty czasu do minimum przez "mi kki"
styl latania, bez wysokich współczynników przeci enia i efektywnego, stromego wyrwania,
szczególnie w słabych warunkach, dla których znaczenie strat jest wi ksze. Szczególnie
dotkliwe s przy tych pr dko ciach straty czasu.
Wydajesi równie , e trzeba skorygowa star reguł nakazuj c opu ci komin gdy
chwilowe u rednione wznoszenie spadnie poni ej spodziewanego wznoszenia pocz tkowego
w nast pnym kominie.
Niniejsze rozwa ania tylko cz ciowo uwzgl dniaj ce rzeczywiste warunki lotu z pewno ci
nie wystarczaj dla rozwi zania postawionych tu zagadnie . Dla wypracowania rzeczywi cie
u ytecznych reguł nale ałoby uwzgl dni szerszy zakres pr dko ci wznoszenia z
przynela nymi /wg. klasycznej teorii przelotu/ u rednionymi pr dko ciami przeskoku.
Dopóki nie zostanie to zrobione, dyskutowana teoria pozostanie hipotez , chocia nawet
sprawdzaln w niektórych punktach. Now , rzeczywist i kompleksow teori przelotu trzeba
dopiero wypracowa .
Odno nie zagadnie otwartych postawionych na wst pie: w przypadku 2 z du ym
wznoszeniem w przewadze raczej b dzie pilot SZYBKI, tak e gdyby kominy nie były
szczególnie mocne. W przypadku 1, przy opadaniu jego efektywna przewaga jest jeszcze
wi ksza.
Na koniec pozostaje do wyja nienia sprawa, czy nasze pi kne obliczenia s prawdziwe.
Przedstawiona teoria biegunowej pod działaniem przyspieszenia jest słuszna, chocia nie jest
słuszne uproszczone twierdzenie, e biegunowe pod przyspieszeniem s zgodne z
biegunowymi przy ró nych obci eniach powierzchni. Nie jest tak dlatego, bo masy
szybowca w obu przypadksch s znacznie ró ne.
Ja osobi cie po tysi ckro uzyskałem w locie potwierdzenie tych wniosków w postaci
wskaza mojego wariometru EC. Dla mnie s one prwdziwe.
Odno nie obliczenia strat przy przy wyrwaniu: Frank Irving dokonał przeliczenia
analogicznych przypadków /tory lotu, pr dko ci/ absolutnie inn metod i doszedł do
podobnych wniosków /OSTIV/. Ró nice kilku procent wynikaj z nieco odmiennych zało e .
Potwierdzenie wyników dotyczy tylko strat wysoko ci, pozostaj straty czasu . By mo e ich
ilo ciowe wielko ci mogłyby jeszcze by zmienione, lecz sam fakt, e straty przy wyrwaniu
s dotkliwe, nie budzi adnych w tpliwo ci.
Jak zatem post powa na przekoku ?
Z pewno ci byłby bł dem gdyby my zarzucili cał teori kr ka. Na przykładzie 1 widzimy,
jak wiele traci si przez powolny lot w opadaniu. Czy jednak przy wznoszeniu trzeba
zwalnia , a nie tylko przyspiesza przy opadaniu? Nie jestem całkiem pewien twierdz cej
odpowiedzi na to pytanie.
Z pewno ci ja sam w zawodach leciałbym szybciej w opadaniu. Zwalniałbym jednak tylko
w bardzo silnych wznoszeniach, lub dla koniecznego podreperowania małej wysoko ci.
Natychmiast po opuszczeniu komina u góry próbowałbym oprze si pokusie utrzymania
wysoko ci i niezwłocznie zwi kszy pr dko .
Jednego nauczyłem si ju dzisiaj, podobnie jak wielu innych pilotów: twardego wyrywania
i ostrego nurkowania.
W pewnej sprzeczno ci z powszechn skłonno ci do wiary w komputery pozostaje
zagadnienie nadrz dne: nasz wska nik pr dko ci przeskoku jest lepy! Nie wie on np. e
szybowiec wła nie dolatuje do chmury, pod któr musi by komin. Nie wie, e po chwilowo
wzmo onym opadaniu nast pi pot ny kopniak w gór . Wie o tym pilot, dlatego nie zwi ksza
ju pr dko ci. Wie on tak e, np. e przekracza du y obszar opadania mi dzy dwoma szlakami
chmur - a nie tylko chwilowy poryw opadaj cy - i dlatego leci szybciej. Czyni to co uwa a za
słuszne, ignoruj c cz sto chwilowe odmienne sugetie wska nika przeskoku. Oznacza to, e
kr ek lub wska nik pr dko ci przeskoku jest jednak niezb dny. Oczywi cie musi to by
przyrz d dobry i dobrze skompensowany, aby informacje były prawdziwe. Bez takiego
przyrz du prawie nikt nie potrafi oceni , czy leci z wła ciw pr dko ci .
Ostateczna decyzja co do pr dko ci nale y jednak zawsze do pilota !