- 1 -
Piotr Jaroszy ski
O C A L I
P O L S K O
Wydawnictwo Instytut Edukacji Narodowej
Lublin 2OO1
Spis tre ci:
Wprowadzenie.......................................................................................................... 2
Ocali polsko ! ....................................................................................................... 4
Nauka w kulturze chrze cija skiej ............................................................................ 9
Kultura chrze cija ska schy ku II tysi clecia -dziedzictwo czy deformacja? ............. 15
Od imperializmu do globalizmu .............................................................................. 20
Skarb kultury polskiej.............................................................................................. 30
Skarb Niepodleg
ci.............................................................................................. 38
Czy w liberalistycznej koncepcji wolno ci jest miejsce na odpowiedzialno ? ......... 41
Edukacja dla socjalizmu ......................................................................................... 47
Rola edukacji dla bezpiecze stwa pa stwa polskiego .............................................. 55
Encyklika Fides et ratio w polskich mediach: interpretacje – nadinterpretacje - deformacje
............................................................................................................................... 59
Globalizm a reforma edukacji w Polsce
1
................................................................. 69
Globalizm now religi ?......................................................................................... 76
zyki klasyczne a wychowanie Polaka .................................................................. 83
Kultura - zagro enia ze strony ideologii.................................................................. 86
Pytanie o przysz
polskich Ziem Odzyskanych .................................................... 90
Senior w rodzinie wielopokoleniowej ..................................................................... 94
- 2 -
WPROWADZENIE
W dzisiejszych czasach dominuje kulturowo nad Europ pragnienie budowy jednolitego spo ecze stwa
globalnego. Mo liwo b yskawicznej komunikacji pomi dzy lud mi, gdzie znikaj praktycznie
bariery odleg
ci, dost pno ci komputerów i internetu, powszechno ci mediów - prowadzi do
dominacji obrazu i ruchu nad my leniem i kontemplacj . Wci powtarzane, zwielokrotnione te same
wzorce, sprzyjaj upadkowi i negacji zasad moralnych, a przez sw powszechno stwarzaj pozorne
wra enie poprawno ci i normalno ci, co usypia sumienie i gasi przenikliwo my li. To wszystko
wywo uje nowe nieznane dot d problemy cywilizacyjne. Jednak pokusy totalitarne rodz si te
same co niegdy , lecz obecnie zyskuj wi kszy rozmach, opieraj si bowiem na du ych
mo liwo ciach nowoczesnej techniki. Taka sytuacja powoduje, i zarówno sterowanie psycholo-
giczne, jak i manipulacje wielkimi grupami ludzi poprzez rodki masowego przekazu s
wygodnym narz dziem w adzy.
U progu trzeciego tysi clecia mogli my pozna i do wiadczy trzech najwi kszych ideologii XX
wieku: nazizmu, komunizmu i liberalizmu. Ostatnia z nich na naszych oczach przeobra a si w
nie
w globalizm, który ogarnia swym wp ywem wszystkie dziedziny kultury, powoduj c rozbicie
narodowej to samo ci. A czyni to w taki sposób, e wielu ludzi wcale nie dostrzega nadchodz cego
zagro enia. Globalizm, opieraj c si na ideale powszechnej równo ci, prowadzi do jednego
zasadniczego wniosku, e suwerenno pa stw i narodów nie mo e ju by odniesieniem dzia
politycznych. Celem g ównym jest jedno wszech wiatowe spo ecze stwo obywatelskie.
Prezentowany zbiór esejów profesora Piotra Jaroszy skiego, który stanowi kontynuacj pracy sprzed
dwóch lat Polska i Europa, pokazuje dalsze etapy przemian spo ecznych i kulturowych na tle wia-
towej tendencji do wymazania z ludzkiej wiadomo ci fundamentów narodowych. Dlatego ju w
samym tytule ksi ki zawarte jest szczególnego rodzaju wezwanie, maj ce stanowi na dzi motyw
naszego dzia ania na rzecz budowania dobra wspólnego w Ojczy nie. Ocali polsko - to rozszerza i
niejako rze bi w asnym wysi kiem oblicze narodowej kultury. Tym bardziej nagl ce to zadanie dzisiaj
- bowiem jak wskazuje Autor - dziej cy si na naszych oczach zamach na kultur Polski,
obejmuje wszelkie dziedziny ycia spo ecznego. Rozwa aj c, na tle suwerenno ci naszego narodu, tak
fundamentalne dla kultury zagadnienia, jak: nauka, edukacja czy religia, musimy pami ta , e to od
nas zale y ich powodzenie. Nie wolno poddawa si zewsz d ogarniaj cej bezsilno ci, ta bowiem
rozbija cz owieka, a za nim ca y naród.
Ze szczególn uwag podkre la Autor rol nauki i edukacji jako tych obszarów, które s podstaw
kszta towania si w cz owieku rozumienia wiata. Upada dzi idea wiedzy d
cej do prawdy, piel g-
nowany przez ponad 2500 lat, pocz wszy od staro ytnej Grecji. Dzisiejsze rozumienie nauki to produkt
- 3 -
nieskr powanych bada , których wyniki s jedynie prowizoryczne. W konsekwencji prowadzi to do
anarchii w badaniach naukowych i postulatu wolno ci bez granic, co wida tak e w yciu
spo ecznym. Ujawnia si to z ca moc w systemie edukacji, w którym nie liczy si kszta cenie i
wychowanie, rozumiane jako doskonalenie osoby poprzez wysi ek nabywania cnót, lecz socjalizacja,
czyli takie urabianie ucznia, by w przysz
ci by przydatny do celów politycznych, gospodarczych, a
wi c uleg y, dyspozycyjny, nie przywi zany do tradycyjnej katolickiej moralno ci. Socjalizacja
przywo uje uniwersalny system warto ci i post powanie zgodnie z przyj tymi normami, lecz milczy o
tym, e ród a tego systemu i tych norm nie s obiektywne, lecz opieraj si na dora nych celach i
decyzjach.
Warto zauwa
, i „polsko " - nasza Ojczyzna i jej kultura - od tysi ca lat przekazywana, rozwijana
i broniona z pokolenia na pokolenie, domaga si dzi od ka dego Polaka z osobna pe nej pieczo-
owito ci i ofiarno ci postawy. Ka dy z nas uwik any w ró norodne relacje spo eczne mo e
skierowa do samego siebie pytanie, w jaki sposób próbuje ocali i zachowa na rzecz nast pnych
pokole przekazane mu dziedzictwo przesz
ci. Nasze dzia anie, nawet to najbardziej b ahe, jest
nierozerwalnie zwi zane z odpowiedzialno ci za jego skutek i nic nie zwolni nas od tej
odpowiedzialno ci. Dlatego ocalenie polsko ci nie jest zadaniem skierowanym do jakiej w skiej
grupy osób, ale stawia nas wszystkich w obliczu spe nienia tego obowi zku.
- 4 -
OCALI POLSKO
!
(Kultura narodowa wobec globalizmu)
Globalizm to trend cywilizacyjny, którego celem jest utworzenie na naszym globie jednego
spo ecze stwa sterowanego przez jeden rz d. Wprawdzie w ka dej wielkiej cywilizacji w adcy
aspirowali do panowania nad wiatem, niemniej jednak dopiero w XX wieku projekty te sta y si
realne.
W redniowieczu i w czasach nowo ytnych podstawowymi strukturami politycznymi by y monarchie.
Rozpocz ty pod koniec XVIII wieku ich demonta utorowa drog do budowania suwerennych pa stw
narodowych, jako pa stw obywatelskich. Mi dzy pa stwami tymi toczy a si w wielu dziedzinach
rywalizacja, nie zawsze te udawa o si utrzyma równowag si , co prowadzi o do licznych wojen,
których kulminacj by y dwie wojny wiatowe w wieku XX. Kolejna, ale ju tzw. zimna wojna, oparta
by a na konfrontacji dwóch supermocarstw, USA i ZSRS, przy wspó udziale mniej lub bardziej
podleg ych im pa stw. Upadek komunizmu pozostawi na arenie politycznej jedno supermocarstwo.
Wówczas ostro ruszy a kampania proglobalistyczna.
Przy istotnym wp ywie i zaanga owaniu Stanów Zjednoczonych globalizm nie jest w sposób
formalny zwi zany z jakim okre lonym pa stwem czy narodem, jawi si raczej jako twór
ponadpa stwowy i ponadnarodowy. Pewne jest natomiast, e globalizm w sposób zasadniczy wp ywa na
polityk , ekonomi , media, edukacj etc., wkraczaj c w sposób mniej lub bardziej jawny w
dziedziny, które warunkuj i kszta tuj niepodleg y byt pa stwowy. Ostatnim aktem suwerennych
pa stw jest zgoda na ograniczenie lub wr cz rezygnacj z w asnej niezawis
ci; przypomina to do
udzenia legalizacj rozbiorów przez polski sejm. W „oczach wiata" wszystko dzieje si zgodnie z
prawem, w oczach narodu nic nie budzi podejrze , legalizacja dokonuje si za spraw demokratycznie
wybranych parlamentarzystów. S to jednak tylko pozory.
ród wielu dziedzin dotkni tych wp ywem globalizmu znalaz y si tak e kultury narodowe. Wp yw
ten nie jest odczuwany zbyt bole nie, trudno si zatem dziwi , e tak naprawd tylko nieliczni zdaj
sobie spraw z zachodzenia tego procesu. Masy przyzwyczajone do uznawania za rzeczy wa ne (a
wr cz istniej ce!) tylko tego, co jest odpowiednio spreparowane i nag
nione przez media, nie
dostrzegaj problemu utraty w asnej kultury narodowej; o tym masowe media nie mówi , a wi c tego
jakoby nie ma. Aby dostrzega ten proces, trzeba mie jak skal porównawcz . Brak jest
rozpoznawalny przez porównanie z ca
ci bez braków, zatem obcuj c wy cznie z rzeczami
wybrakowanymi mo emy s dzi , e taka jest ich natura, a wi c e braków nie posiadaj . Kto
widzi tylko psy bez ogonów, ten b dzie przekonany, e zwierz to z natury nie ma ogona, e pies z
ogonem to jakie dziwad o; kto zna klasyk polsk tylko z wersji filmowej, ten ma zdeformowany
- 5 -
obraz polskiej kultury (niestety, jeste my obecnie wiadkami mocno niepokoj cego zjawiska w skali
masowej, bowiem to w
nie ten zdeformowany obraz jest uznawany za „normalny"). Trzeba
zaznaczy , e kultura narodowa nigdy nie by a w pe ni zasymilowana przez ca y naród czy wszystkich
obywateli danego pa stwa. Kultura narodowa jest raczej kultur elitarn , cho by z tego tytu u, e
wymaga zdobycia odpowiedniego poziomu wykszta cenia - i to w wielu ró nych dziedzinach - aby
mo na by o z ni obcowa i ni
. St d te stosunkowo niewielki procent narodu zdaje sobie w pe ni
spraw z tego, co naród jako ca
traci. A poniewa wielu s dzi, e i na polityce, na medycynie i na
kulturze zna si ka dy, wi c publiczna dyskusja nad potrzeb i wag kultury narodowej z regu y pr dko
staje si ja owa.
Dlaczego globalizm z ca premedytacj niweluje wp yw kultur narodowych na poszczególne
spo ecze stwa? W wymiarze spo eczno - politycznym kultura narodowa umacnia dane
spo ecze stwo wewn trznie, czyni je bardziej zwartym, silnym, a wi c i odpornym na zakusy
obcych. Parafrazuj c znan klasyczn sentencj mo emy powiedzie , e miastem bez murów jest
spo ecze stwo bez w asnej kultury. Je eli wi c globali ci d
do utworzenia jednego wiatowego
spo ecze stwa, to musz zdruzgota mury kultur narodowych. W wymiarze politycznym skruszenie
murów kultury narodowej otwiera swobodn drog do realizowania wizji nowego spo ecze stwa,
które ju nie b dzie narodem, a kto wie, czy jednostki wchodz ce w jego sk ad zdo aj wówczas
ocali swe cz owiecze stwo.
Poniewa przekaz kultury narodowej przez wieki opiera si na tradycji, obejmuj cej kr g domu,
szko y, pa stwa i Ko cio a, wi c niszczenie kultur narodowych musi polega na opanowywaniu tych
nie newralgicznych punktów. Najpierw wi c podwa a si warto samej tradycji jako no nika
kultury, tradycj ukazuje si w najgorszym wietle -jako co zacofanego, anachronicznego, pozbawionego
warto ci. Liczy si tylko przysz
i post p. Nast pnie trzeba wkroczy do domów. Dzi jest to nad
wyraz atwe. Globali ci nie musz kolbami wywa
drzwi ani wkrada si przez okno. Praktycznie w
ka dym domu stoi jeden lub kilka telewizorów, który niczym czo g otoczony piechot kolorowych
pism dyktuje rytm dnia, opinie, nastroje, oceny. Dom dzi ki masowym mediom jest ju zdobyty. A co ze
szko ?
Programy szkolne opracowywane s i finansowane przez zachodnich „specjalistów" i zachodnie
instytucje, takie jak OECD czy Unia Europejska. W zwi zku z tym bardzo precyzyjnie usuwa si z
tre ci nauczania, cho stopniowo, materia , który rozbudza poczucie narodowe. Eliminuje si klasyk
literatury (wieszczów narodowych) b
w ca
ci, b
przez pozostawienie jak najmniejszej ilo ci
narodowych utworów, b
poprzez rekomendacj surogatu, namiastki dzie a literackiego, czyli
obejrzenia wersji filmowej (czyt.: zast pczej). M odzie angielska nie czyta Szekspira, m odzie
grecka nie czyta Platona, m odzie polska... ogl da Trylogi , Pana Tadeusza i Przedwio nie w kinie
- 6 -
lub w telewizji. Bo jak tu obcowa z tekstem, którego... nawet poprawnie i pi knie si nie przeczyta,
po owy s ów ju si nie rozumie? Szko a ukierunkowuje uczniów na zdobycie umiej tno ci
praktycznych, bez rozwijania zdolno ci do refleksji i m dro ci. Wzorem jest umys cis y, czyli w ski
(skoro ci ni ty), ale za to zarozumia y, bo wierz cy w pot
techniki. Kultura narodowa za jako
dobro niewymierne traktowana jest jak sprawa pozbawiona warto ci (bo niemierzalna).
Instytucje pa stwowe zachowuj z kultur narodow zwi zek symboliczny, zewn trzny.
Gdzieniegdzie flaga, skromny orze , rzadko hymn narodowy, i to co najwy ej jego pierwsza zwrotka.
Instytucje pa stwowe s urz dami, które urz duj , ale nie reprezentuj majestatu sukcesji w adzy ponad
1000-letniego pa stwa i nie zabiegaj c jego dobro. Kultura urz du nie jest kultur narodow , jest
wyrazem kultury biurokratycznej ró nicowanej poziomem techniki i mentalno ci (socjalistyczna,
sowiecka, azjatycka, zachodnia). Jak e cz sto wchodz c do urz du nie czujemy, aby to by urz d
naszego kraju, urz d, który nam s
y, który chce nam pomóc, który broni naszych praw. W polskich
urz dach Polacy czuj si petentami odgrodzonymi od w adzy labiryntem korytarzy, pokoi,
nie yczliwych urz dników, sztucznych sekretarek... Przepa ta powi ksza si za granic , gdzie w
wielu wypadkach nasze placówki dyplomatyczne postrzegane s nie jako instytucje nakierowane na
udzielanie pomocy Polakom, co raczej zorientowane na penetrowanie polonijnych rodowisk dla bli ej
nie okre lonych celów.
Kurczy si te mecenat pa stwa nad dziedzictwem narodowym, które - z ma ymi wyj tkami - albo
przechodzi w r ce obce, albo te ulega likwidacji. Pa stwo w sensie instytucjonalnym przestaje
by depozytariuszem zainteresowanym kultywowaniem wielowiekowego dziedzictwa narodowego. W
gr wchodzi brak równomiernego rozlokowania placówek kulturalnych na terenie ca ego kraju, tak aby
mog y by
ywym odniesieniem ca
ci narodu i pa stwa dla dzieci, m odzie y i tych, którzy z
kultur polsk chc obcowa . Jak e nieliczne i jak rzadko rozsiane s muzea, teatry, sale
koncertowe, biblioteki. Instytucji tych by o nieco wi cej w okresie PRL-u ze wzgl du na rol
propagandow , której nie mog y jeszcze spe nia masowe media; propaganda jednak nie zas ania a
wszystkiego co narodowe, st d mo na by o odnale
lady kultury polskiej. Ale przy dzisiejszej
socjotechnice przekaz masowy mo na w ca
ci wyja owi z tre ci narodowych, nic wi c
dziwnego, e globali ci z Banku wiatowego nakazali Polsce ju w 1989 roku likwidacj 30 tysi cy
placówek kulturalnych, w tym g ównie bibliotek. Cz owiek globalny ma ogl da obrazy i s ucha s ów
podawanych przez media, a nie czyta ksi ki, które sam sobie wybierze.
Pa stwo wreszcie przesta o by zainteresowane ukazywaniem wzorcowej kultury polskiej.
Instytucje, których nazwy wskazuj na wyj tkow rol w przekazywaniu pokoleniom bogatego
kanonu polskiej kultury (Teatr Wielki, Teatr Narodowy, Teatr Polski, Galeria Narodowa), coraz cz ciej
staj si polem prywatnych eksperymentów nie najwy szych lotów, a cz sto o charakterze wr cz
- 7 -
antynarodowym, demoralizuj cym i szyderczym (vide: g
ny ostatnio casus warszawskiej „Zach ty").
Nic wi c dziwnego, e wskutek takich dzia
wygaszony zostaje duchowy i materialny zwi zek
obywateli z w asnym pa stwem jako g ówn form spo ecznego organizowania si ludzi. Nie dzieje
si to samoczynnie, lecz jest promowane przez instytucje globalistyczne, które w ten sposób
zmieniaj ukierunkowanie dzia
instytucji tradycyjnie pa stwowych. Administracja pa stwowa jest
nie tylko polem dla za atwiania prywatnych interesów, ale nade wszystko jest coraz cz ciej firm do
wynaj cia, jest przed
eniem firm mi dzynarodowych czy ponadnarodowych. Ma to swoje
konsekwencje w kulturze, poniewa przedsi wzi cia ukazuj ce bogactwo i g bi wielu dzie
wymagaj przepot nego wsparcia instytucjonalnego, na które prywatnie nikogo nie sta . Nie
wystarczy wynaj sal i zap aci za pr d, trzeba jeszcze wykszta ci ludzi zdolnych do tworzenia i
przekazywania arcydzie w ich najg bszym wymiarze. Je li w asne pa stwo nie jest zainteresowane
promowaniem kultury ojczystej, to trudno si spodziewa , aby by y tym zainteresowane pa stwa lub
organizacje obce. Jest im raczej na r
, e dane spo ecze stwo staje si coraz bardziej bezmy lnym
konsumentem i nie jest suwerennym narodem. Kto zapyta, a po co by „suwerennym narodem"? W
odpowiedzi nasuwaj si na my l s owa, które wypowiedzia pono Arystoteles, gdy zapytano go, po
co cz owiek tyle obcuje z pi knem? Trzeba by
lepym, eby zadawa takie pytanie - odpowiedzia
filozof. Trzeba by pozbawionym, przynajmniej od czasu do czasu, rozumu, aby pyta , po co
cz owiekowi rozum. Trzeba by nie w pe ni dojrza ym psychicznie, aby pyta , po co kultura
narodowa. Je eli bowiem przychodz na wiat „go y i bosy", nie umiem my le , nie umiem pisa ,
nie umiem mówi , nie umiem rozumnie s ucha i patrze - to mój rozwój osobowy, a wi c rozwój
wra liwo ci, umys u, woli, charakteru, pozwalaj cy mi na osi gni cie w
ciwej sylwetki fizycznej i
duchowej, na zdrowy kontakt z innymi lud mi, na odczytywanie rzeczywisto ci - dokonuje si przez
najbli szy i najpe niejszy kr g wiata, którym jest moja rodzina, moi rodacy, moja ojczyzna. Jak nie
istnieje j zyk w ogólno ci, lecz s j zyki narodowe, tak nie ma kultury w ogóle, lecz s kultury
narodowe. Ucz c si j zyka, który pozwoli mi na kontakt z innymi lud mi, na wyra anie siebie, na
si ganie do dzie pisanych przed wiekami, ucz si w pierwszym rz dzie j zyka ojczystego, jako dla
mnie najbli szego i naj atwiejszego. Po co mam w Polsce, gdzie mieszka 40 milionów Polaków, uczy
si najpierw chi skiego lub angielskiego? Je eli za to j zyk polski wprowadza mnie do mojej
spo eczno ci i do mojego dziedzictwa, to jest jasne, e musz ten j zyk opanowa nie byle jak, ale w
stopniu doskona ym. Potrzebuj tego nie tylko jako Polak, ale jako cz owiek, poniewa swoje
cz owiecze stwo realizuj po polsku. Dlatego troska o opanowanie ojczystego j zyka jest
podstawowym zadaniem domu i szko y. Je eli natomiast ju w latach 60. wprowadzono reform
edukacji, w której ramach zredukowano b
wyeliminowano przedmioty humanistyczne ze
szkolnictwa zawodowego (przymusowo obj to ni ponad po ow m odych Polaków), to jest jasne, e
- 8 -
chodzi o o „wyhodowanie" ludzi, którymi atwo mo na sterowa . W dobie globalizacji proces
dehumanizowania kszta cenia poszed jeszcze dalej, poniewa dzi g ówna umiej tno „literacka"
odych ludzi polega na poprawnym pisaniu poda i stawianiu krzy yka w odpowiedniej kratce. A có
mówi o g ganiu, jakie wydobywa si z garde niektórych polityków i dziennikarzy, które dopiero
po g bokim namy le mo na nazwa d wi kami artyku owanymi i zakwalifikowa jako
przynale ce do j zyka polskiego?
Globalizm w pe ni podbije wiat dopiero po ca kowitej likwidacji kultur narodowych. Albowiem
kultura narodowa jest tym najg bszym fundamentem, który chroni suwerenno poszczególnych osób w
wymiarze wewn trznym. Jest ona równie swoistym kodem, nieczytelnym dla obcych, który spaja
naród, nawet pozostaj cy w niewoli. Dlatego liczy si musimy z tym, e proces pozbawiania nas
naszej kultury ojczystej b dzie trwa a do czasu ca kowitego zniszczenia w nas polsko ci. Stosowane
i b
ró ne metody. Kultura narodowa b dzie puszczana w niepami , b dzie zaw aszczana i
deformowana, b dzie wyszydzana... To dzieje si dzi .
Poniewa kultura narodowa stoi na stra y naszego cz owiecze stwa, dlatego ka dy Polak musi
powa nie zastanowi si nad stanem obecnym i nad tym, co mo e zrobi w skali osobistej, rodzinnej,
spo ecznej, aby si nie da wyzu z w asnej tradycji i to samo ci, aby czerpi c soki z ojczystego
dziedzictwa, obroni w sobie cz owieka, w spo ecze stwie - naród, a w pa stwie - ojczyzn .
- 9 -
NAUKA W KULTURZE CHRZE CIJA SKIEJ
Zastanawiaj c si nad rol nauki w kulturze chrze cija skiej musimy najpierw wzi pod uwag
samego cz owieka. Je li bowiem nauka jest dzie em cz owieka, to rodzi si pytanie: czy i jakiej
nauki potrzebuje cz owiek?
Chrze cija ska koncepcja cz owieka ma swój wymiar teologiczny i filozoficzny. Z punktu widzenia
teologicznego cz owiek zosta stworzony na obraz i podobie stwo Boga. S owo „obraz" nosi po
grecku miano PRÓSOPON, a po acinie - PERSONA. Cz owiek nie jest ani zwierz ciem, ani
maszyn , ale person , cz owiek jest OSOB . Posiadamy wprawdzie cia o — a szereg funkcji, jakie
spe niamy, to funkcje, które znajdujemy w wiecie przyrody, zw aszcza na poziomie fizjologicznym i
zmys owym: cz owiek oddycha i pies oddycha, cz owiek patrzy i pies patrzy - ale cz owiek
oddycha i patrzy jak cz owiek, a nie jak pies.
Jest co , co sprawia, e cz owiek nawet w ni szych czynno ciach wyrasta ponad wiat przyrody.
A s przecie czynno ci wy sze, w ogóle nie spotykane w wiecie zwierz cym. Powstaje wobec
tego pytanie: co jest takiego w cz owieku, e mówimy nie tylko o jego podobie stwie do Boga, ale
równie o tym, e jest on stworzony „na obraz Boga" (ad imaginem Dei)?
w. Tomasz z Akwinu precyzyjnie odpowiada: — „... cz owiek zosta stworzony na obraz Boga nie
wedle cia a, lecz wedle tego, dzi ki czemu góruje nad zwierz tami. Dlatego w Ksi dze Rodzaju
napisane jest: Uczy my cz owieka na obraz i na podobie stwo nasze; a niech panuje nad rybami
morskimi, etc. Góruje za cz owiek nad wszystkimi zwierz tami ze wzgl du na rozum i intelekt;
dlatego w
nie: ze wzgl du na intelekt i rozum, które s niematerialne, cz owiek zosta stworzony
na obraz Boga"
1
.
Je eli wi c mówimy o wyj tkowej pozycji cz owieka w ród stworze , je li mówimy, e jest osob , to nie
ze wzgl du na cia o i zmys y, ale z uwagi na umys . To jest ten szczególny atrybut cz owieka-osoby.
Powstaje jednak w tpliwo : w jakim stanie jest nasz umys ? Czy przychodz c na wiat wszystko
wiemy i rozumiemy, bo posiadamy wiedz wrodzon , czy te droga do rozumienia jest d uga i
mudna? Sw. Tomasz wyja nia: „... primus homo sic institutus est a Deo, ut haberet omnium
scientiam, in uibus homo natus est instrui -... pierwszy cz owiek, przed grzechem pierworodnym
tak zosta ustanowiony przez Boga, e posiada wszelk wiedz , jak natury mo e posi
. Ale
wskutek grzechu pierworodnego cz owiek t wiedz straci "
2
.
Nie oznacza to, e cz owiek utraci cz owiecze stwo. Nie, nadal jeste my lud mi-osobami. Ale w
naszym poznaniu powsta y szkody spowodowane przez grzech pierworodny, przychodzimy na wiat i
nic nie rozumiemy. Te szkody trzeba naprawi . I to jest w
nie zadanie kultury, której jedn z
podstawowych dziedzin jest nauka. Zadaniem nauki jest „naprawa" i uformowanie intelektu w taki
- 10 -
sposób, aby by sprawnym narz dziem poznania i rozumienia. Przedsi wzi cie to ma wymiar ludzki,
bo rozumiej c, stajemy si coraz bardziej lud mi i coraz bardziej jeste my „na obraz Bo y". Bycie na
obraz Bo y to zadanie cz owieka w wymiarze ludzkim i nadprzyrodzonym.
Chrze cija ski obraz cz owieka to obraz cz owieka rozumnego, zdolnego do odczytywania
rzeczywisto ci. Tu powstaje kolejne pytanie: jak drog pod
ma ludzki rozum, eby poznawa
i rozumie ?
Chrze cija stwo pojawi o si w kr gu wysoko rozwini tej kultury grecko-rzymskiej. By o to
zastane dziedzictwo, w którego ramach od kilku ju wieków uprawiano nauk . Celem nauki by o
poznanie prawdy dla samej prawdy. Taki idea przy wieca zw aszcza Grekom i dlatego mieli w tej
materii wielkie osi gni cia. S twórcami wielu nauk, jak filozofia, fizyka, biologia czy matematyka.
Czy ten dorobek chrze cijanin powinien zlekcewa
i odrzuci ? By y takie zakusy. Niektórzy, jak
Tacjan czy Tertulian, mówili: po co nam wiedza Greków i pogan, skoro mamy Pismo w.?
Po co mamy szuka prawdy, skoro Najwy sza Prawda, sam Bóg, nam si objawi ? Po co nam
rozum, skoro mamy wiar ? Sytuacja by a dramatyczna, ale dziedzictwo Greków nie zosta o
odrzucone. Ci natomiast, którzy zach cali do pot pienia rozumu i nauki, zmarli poza
Ko cio em.
Na czym polega problem? Nauka, której zadaniem jest odkrywanie prawdy, jest dzie em ludzkiego
rozumu. Ale sam rozum nie jest dzie em cz owieka. Rozum ludzki pochodzi od Boga; zosta
stworzony przez Boga, i to niezale nie od tego, czy jest to rozum cz owieka wierz cego, poganina
czy ateisty. Pot piaj c rozum pot piliby my dzie o Bo e. Pot piliby my to, co najbardziej jest w
cz owieku „na obraz Bo y". Rozumu jako takiego nie wolno pot pia , bo to równa oby si z pot -
pieniem naszego cz owiecze stwa. Zwraca na to uwag
w. Augustyn: „Niech dalek b dzie od nas
my l, e Bóg gani w nas to, dzi ki czemu uczyni nas wy szymi od innych stworze . Niech dalekie
dzie od nas przypuszczenie, e musimy wierzy w ten sposób, aby wykluczy konieczno
uznania czy potrzeby rozumu; nie mogliby my przecie nawet wierzy , gdyby my nie posiadali
rozumnych dusz"
3
. Poprzez rozum Bóg nas wywy szy , wiara spe nia si za pomoc rozumu, bez rozumu
nie b dzie wiary. Nie mo na wierzy , nie maj c rozumu. Kto pot pia rozum, ten odrzuca wiar . Kult
wiary za cen bezrozumno ci jest nieporozumieniem.
Staj c wobec faktu Objawienia mo na jednak zapyta , czy potrzebna jest nauka, czy cz owiekowi nie
wystarczy samo Objawienie? Zwró my uwag na te dwa problemy. Objawienie obejmuje przede
wszystkim sprawy dotycz ce religii i moralno ci w wymiarze nadprzyrodzonym. Jest szereg dziedzin
nie obj tych Objawieniem, w których sam ludzki rozum wystarczy, aby wyrobi sobie w
ciwy s d.
Nie potrzebujemy Objawienia, aby uzna prawd zdania: 2+3=5. Nie potrzebujemy Objawienia, aby
zobaczy s
ce, ksi yc i drzewa.
- 11 -
Potrzebujemy oczu i rozumu, które pochodz od Boga. I w
nie nauka jest usprawnieniem,
wychowaniem, uszlachetnieniem rozumu, aby umia poznawa prawd tam, gdzie mo e j pozna .
Nauka jest kultur , czyli upraw rozumu (s owo „kultura" pochodzi od ac. colo, colere - uprawiam),
przysposobieniem go do poznawania prawdy. Dlatego cz owiek potrzebuje nauki, aby prawid owo
rozwin w sobie dar rozumu.
Rozumu potrzebujemy nie tylko dla poznania wiata, ale równie dla poznania samego Objawienia.
Tre ci wiary trzeba rozpozna i prawid owo zrozumie . Bóg przemawia do cz owieka za pomoc proro-
ków, którzy pos uguj si j zykiem ludzkim.
Tre tego j zyka dotyczy spraw Bo ych, ale przez odniesienie do spraw ludzkich, zawartych w
ludzkim wiecie. Jak w nauce mylne poznanie prowadzi do b du, tak mylne odczytanie tre ci
Objawienia prowadzi do herezji. Uszlachetnione poznanie, którego celem jest prawid owe odczytanie
tre ci wiary ma charakter naukowy i nosi miano teologii. Tym ró ni si teologia od mitologii, e w
odczytanie tre ci nadprzyrodzonych zaanga owany jest wykszta cony przez nauk rozum.
A zatem potrzebujemy nauki po to, aby pozna prawd o wiecie, jak i po to, by pozna
przekazan nam w sposób nadprzyrodzony prawd o Bogu.
Nauka jest poznaniem racjonalnym, metodycznym, uzasadnionym i intersubiektywnie
komunikowalnym. Chodzi o to, aby w poznaniu by o jak najmniej pomy ek i b dów.
Przyczynia si do tego dobrze wyselekcjonowany aspekt, opracowana metoda i wspólny
wysi ek spo eczny. Nauka jest bowiem efektem pracy osobistej, ale w porozumieniu i kontakcie z
lud mi.
nie ta wspó praca pozwala odkrywa prawd , jak i rozpoznawa b dy.
Rozpoznanie roli nauki w kulturze, ju w pierwszych wiekach chrze cija stwa, pozwoli o na to,
aby chrze cijanie weszli w kr g kultury zachodniej, czerpi c z jej dziedzictwa. Z kolei samo
chrze cija stwo wobec upadku wiata grecko-rzymskiego mog o wkrótce sta si spadkobierc tej
wielkiej kultury. U jej fundamentów le
o poszanowanie nauki, do której droga biegnie od
najm odszych lat poprzez szko . Obok nauki edukacja zaj a w chrze cija stwie poczesne miejsce.
Najpierw klasztory, potem szko y przyparafialne, a nast pnie szko y katedralne otworzy y drog do
coraz szerszego przekazywania i piel gnowania ró nych nauk. Jest przyk adem jak e perfidnej
propagandy, która do dzi ple nieje w umys ach wielu ludzi, obwinianie chrze cija stwa za to, e
redniowiecze by o ciemne. By o „ciemne" w pewnych okresach
4
i w pewnych miejscach, tam,
gdzie nie dotar o jeszcze wiat o chrze cija stwa, gdzie panowa o jeszcze poga stwo nie obj te
ani wcze niejszym wp ywem Rzymu, ani wiary Chrystusowej. Gdzie za pojawi si klasztor
albo ko ció , tam powstawa a szko a, aby o wieca umys y ludów nie znaj cych szko y, tam
przepisywano staro ytne ksi gi, aby przekaza je potomno ci. A wreszcie w XI wieku powstaj
- 12 -
pierwsze uniwersytety.
To w wiekach rednich, za spraw chrze cija stwa, powstaje taka instytucjonalna forma
kszta cenia i prowadzenia bada , bez której trudno sobie wyobrazi dzisiejszy, nie tylko
zachodni, ale ca y wiat. Uniwersytety to wiekopomne cywilizacyjne dzie o chrze cija stwa.
Chrze cija stwo skupi o w sobie model kszta cenia zapocz tkowany przez greck Akademi i
Lykeion, przez Islam i Bizancjum, ale dla Europy i pó niej dla wiata szko wy sz z nale nym
jej miejscem w spo ecze stwie sta si
redniowieczny uniwersytet. To by a najbardziej znacz ca
odpowied chrze cija stwa na pytanie o miejsce nauki w samym chrze cija stwie i w ca ej
kulturze.
12 maja roku 1364 Kazimierz Wielki - za zgod papie a Urbana V — wystawia dyplom za
enia
Uniwersytetu w Krakowie. 26 lipca 1400 roku król W adys aw Jagie o wydaje dokument dotycz cy
zreformowanego Uniwersytetu, w którym król powtarza za swoim poprzednikiem, Kazimierzem
Wielkim: „Niech wi c tam b dzie nauk przemo nych per a, aby wydawa a m e dojrza
ci
rady znakomite, ozdob cnót wietne i w ró nych umiej tno ciach bieg e. Niechaj otworzy si orze -
wiaj ce ród o nauk, z którego pe no ci niech czerpi wszyscy, naukami napoi si pragn cy". Tekst
ten to jest znak kultury, chrze cija skiej i zarazem polskiej. Kult nieuctwa nie nale y zatem do naszej
tradycji. Sk d zatem mimo wszystko bierze si nieufno do rozumu i do nauki? Powodów jest
wiele: rozum mo e przecie pob dzi , mo e wbi si w pych , mo e tak e wyst pi przeciwko
samemu sobie, a nawet przeciwko Bogu.
Obserwuj c dzieje nauki na przestrzeni ostatnich wieków widzimy, jak nauka stawa a si ,
zw aszcza od czasów reformacji, narz dziem najpierw walki religijnej, a pó niej walki
przeciwko religii. Po raz pierwszy u yto nauki przeciwko religii w okresie o wiecenia.
Przej ciowo by a to walka ideologiczna, ale wkrótce przerodzi a si w krwawy czyn za spraw
rewolucji francuskiej, której g ównym celem by o zniszczenie chrze cija stwa. Posypa y si g owy
cinane przy pomocy naukowo skonstruowanej gilotyny.
Jak e trafnie pisze o u yciu nauki przeciwko Bogu nasz wieszcz, Adam Mickiewicz:
„Kiedy nad naukami bezbo nik pracuje, Strze si go: jest to zbójca, który bro
kupuje".
(Nauka bezbo nych)
W XX wieku, w wiecie opanowanym przez komunizm rozpocz a si walka z religi na wszystkich
frontach. Lew Trocki, i dzi jeden z idoli socjalistycznej pseudointeligencji w Polsce, wyznawa z ca
szczero ci : „Nienawidz Boga". W tej walce z Bogiem wielk rol odgrywa a nauka. W uchwale KC
KPZR z roku 1923 sformu owano tezy dotycz ce antyreligijnej propagandy. Mia a by prowadzona w
imi
wiatopogl du naukowego. Rozpowszechnianie osi gni naukowo-przyrodniczych w szko ach,
- 13 -
klubach i bibliotekach mia o cele nie poznawcze, ale antyreligijne. Anga owano do niej najlepszych
partyjnych i komsomolskich propagandystów, inteligencj i uczonych. Trwa o to przez dziesi ciolecia.
Nawet po mierci Stalina do naukowego wsparcia ateizmu anga owano wszystkie wy sze uczelnie, a kurs
ateizmu musia a obowi zkowo przechodzi m odzie szkó rednich.
Tzw. dowody naukowe mia y obali wiar i zamieni ca e spo ecze stwo w gorliwych ateistów. Nic
wi c dziwnego, e dzi wiele terenów po by ym Zwi zku Sowieckim to nie tylko zrujnowane wi -
tynie, ale nade wszystko wypalona z wiary ziemia, ateizm gorszy od poga stwa.
Zastanówmy si zatem: czy rzeczywi cie nauka obala wiar ? Co robi , eby wiar przywróci ? Czy
nale y od nauki si odci ? Aby na te pytania odpowiedzie , nie mo na by nieukiem, trzeba rozumie ,
co to jest nauka. I ju dla chrze cijanina wy ania si zasadniczy obowi zek, aby nie ucieka od nauki,
lecz przeciwnie — poznawa j i wykorzystywa w celu szerzenia prawdy, dobra i pi kna, a tak e
(je eli zajdzie taka potrzeba) obrony w asnej wiary.
Okazuje si , e tzw. naukowy wiatopogl d to by o intelektualne fa szerstwo, a nauka do której si
odwo ywano, to nie by a nauka, lecz ideologia, która pos ugiwa a si fragmentami nauki nie dla
prawdy, lecz dla propagandy. Tzw. nauka komunistyczna by a zwyk blag , przy pomocy której
tumaniono miliony ludzi. Znale li si nawet „profesorowie", którzy j propagowali. A jak czuj si dzi ?
Jak patrz na swoje dzie a, podpisane ich imieniem? W jaki sposób naprawi intelektualne krzywdy
wyrz dzone bezbronnej m odzie y? Chodzi o profesorów nie tylko w Zwi zku Sowieckim, równie o
tych w naszym kraju. Odeszli od oficjalnego komunizmu, ale czy zaprzestali pos ugiwania si nauk
dla bezbo nych celów?
Te pytania, to nie s pytania retoryczne, to s pytania wr cz dramatyczne, gdy ateistycznych
profesorów przyjmuj dzi z wszelkimi honorami i splendorami uczelnie katolickie.
Nie ka dy cz owiek i nie ka dy chrze cijanin musi by naukowcem, ale jest ludzkim naturalnym
pragnieniem zna prawd . Drog do poznania toruje nauka, je li jej celem jest autentycznie prawda. Na
tej drodze pojawi si pomy ki, ale wierno prawdzie i wspólny wysi ek pozwalaj na dostrze enie i
poprawienie b du. To ten sam rozum, który rozumie wiat, zaczyna rozumie , e s tajemnice wiary,
których sam przy pomocy w asnych si nie jest w stanie zrozumie . Rozum w sposób naturalny i
racjonalny pragnie prawdziwej wiary, która przybli y go do ostatecznej i pe nej Prawdy.
W encyklice Fides et ratio Jan Pawe II pisze: „... Tomasz z Akwi-nu uznaje, e natura - w
ciwy
przedmiot bada filozofii - mo e przyczyni si do zrozumienia Bo ego Objawienia. Wiara zatem nie l ka
si rozumu, ale szuka jego pomocy i pok ada w nim ufno . Jak aska opiera si na naturze i pozwala jej
osi gn pe ni , tak wiara opiera si na rozumie i go doskonali. Rozum o wiecony przez wiar
zostaje uwolniony od u omno ci i ogranicze , których ród em jest niepos usze stwo grzechu, i
zyskuje potrzebn moc, by wznie si ku poznaniu tajemnicy Boga w Trójcy Jedynego" (43).
- 14 -
Potrzebujemy wykszta conego przez nauk rozumu, aby by bardziej lud mi, aby poznaj c prawd ,
odró nia j od fa szu i od pseudonauki. Potrzebujemy wiary, która udoskonalaj c rozum, pozwala
nam zbli
si do tajemnicy Boga. Rozum i wiara dope niaj si , za nauka, która szuka prawdy, nie
mo e by zagro eniem dla wiary. Natomiast wiara bez rozumu traci ludzkie oblicze.
Dlatego b
c lud mi wiary, nie bójmy si by lud mi rozumnymi, by pozna prawd i by jej
broni .
- 15 -
KULTURA CHRZE CIJA SKA SCHY KU II TYSI CLECIA -DZIEDZICTWO
CZY DEFORMACJA?
Prze om tysi cleci to okazja do zrobienia pewnego bilansu. Chrze cija stwo trwa od dwóch tysi cy lat, w
Polsce od ponad tysi ca. Co faktycznie zawiera kultura chrze cija ska? Jakim podlega dzi ogranicze-
niom? W jaki sposób jej obraz jest deformowany?
Patrz c na chrze cija stwo w perspektywie dwóch tysi cleci mo emy zaobserwowa nast puj ce po
sobie do zró nicowane fazy, i trzeba mie
wiadomo zachodz cych mi dzy nimi relacji oraz po-
wi za , aby zrozumie to, co dzieje si dzi . Chrze cija stwo jest religi , która przychodzi niejako ze
Wschodu (pojawia si w rodowisku judaistycznym), ale inkubacja chrze cija stwa dokonuje si w
onie kultury Basenu Morza ródziemnego, zwanej kultur zachodni . Wraz ze zmierzchem wiata
grecko-rzymskiego chrze cija stwo umacnia si najpierw w Cesarstwie Wschodnim (Bizancjum),
potem na terenach obejmuj cych Cesarstwo Zachodnie, by sta si wreszcie dziedzicem kultury
antycznej. Na Zachodzie politycznym zwornikiem wiata chrze cija skiego jest najpierw imperium
Karola Wielkiego, a nast pnie dominium cesarzy germa skich. Okres chrystianizacji Europy trwa do XV
w., by ju w XVI w. nawrócona Pomoc sta a si powodem rozpadu jedno ci zachodniego
chrze cija stwa (reformacja). W wieku XVII rozpoczyna si proces sekularyzacji Europy, ycie
spo eczno-polityczne urz dzane jest niezale nie od religii. Z ko cem wieku XVIII wraz z
rewolucj francusk sekularyzacja przybiera ostrzejsz posta zorganizowanego antyklerykalizmu
i ateizmu, pa stwo ma by urz dzane nie tylko bez Boga, ale przeciwko Bogu i przeciwko Ko -
cio owi. W tek ten podejmie „twórczo" rewolucja bolszewicka, niszcz c ko cio y i cerkwie,
morduj c duchownych, indoktrynuj c spo ecze stwo.
W XX w. ateistyczny komunizm w Zwi zku Sowieckim i liberalistyczny socjalizm w Europie
Zachodniej na ró ne sposoby sekularyzuj nasz kontynent. Zwraca na to uwag Ojciec w. w
Or dziu do uczestników Europejskiego Forum Laikatu (l 980): „Europa, tak ci le zwi zana z
wiar i kultur chrze cija sk , sta a si tak e kolebk ateizmu i nie jest obecnie w stanie odnale
swej duchowej to samo ci". Ateizm ideologiczny stanowi cy podstaw dzia alno ci pa stw i insty-
tucji mi dzynarodowych konsekwentnie realizuje wizj spo ecze stwa zsekularyzowanego. Jest to
nie tyle powrót do poga stwa, poniewa poganie wyznawali rozmaite, cho nieprawdziwe
religie; w Europie pojawi a si nowa jako w wymiarze cywilizacyjnym - spo ecze stwo bez
religii lub wprost antyreligijne.
Pod koniec II tysi clecia z uwagi na systematyczn walk antyreligijn dziedzictwo chrze cija skie
skurczy o si niepomiernie; równie jego obraz zosta w mi dzyczasie w wieloraki sposób
zniekszta cony.
- 16 -
Zastanawiamy si czasem nad Polsk i Polakami. W ponad 90% jeste my katolikami i... nie za
wiele z tego wynika. Dlaczego? Poniewa pos uguj c si (a nierzadko egzaltuj c) t statystyk ,
bierzemy jedynie pod uwag procentow liczb ludzi ochrzczonych, zapominaj c przy tym, e
ci ochrzczeni yli przez pó wieku w systemie spo eczno-politycznym antychrze cija skim, bo
takim by komunizm. Chrzest nie niweluje wp ywów cywilizacji antychrze cija skiej. Dzisiejszy
postkomunistyczny liberalizm utrzyma swe antychrze cija skie oblicze, cho zmieni metody.
Warto wobec tego zobaczy , jakim ograniczeniom i jakim deformacjom ulega i ulega obraz
chrze cija stwa.
Przeci tny cz owiek ma niewielkie poj cie o chrze cija stwie nie tyle jako o religii, ile jako typie
kultury. A przecie to w
nie chrze cija stwo by o spadkobierc kultury zachodniej (grecko-
rzymskiej), która zosta a dope niona przez Objawienie. Dla Polski przyj cie chrze cija stwa by o nie
tylko zmian religii, z poga skiej na chrze cija sk , by a to zmiana ca ej cywilizacji we wszystkich
jej dziedzinach: w edukacji i nauce (których przed chrze cija stwem w ogóle w Polsce nie by o), w
moralno ci i obyczajach, w yciu rodzinnym, w prawie i powstaniu miast. Ale dzi nasze poj cie o
pe ni blasku kultury chrze cija skiej jest niewielkie. Wyp ywa to nie tylko ze zwyk ego lenistwa,
ale nade wszystko z kierunku, jaki wyznaczony zosta przez ogólno wiatowy (globalistyczny) trend
cywilizacyjny lub po prostu: wspó czesn cywilizacj .
W nauce paradygmat, czyli wzorzec poznania naukowego, zostaje zaw ony do takiego typu
poznania, w którym nie ma miejsca na Boga ani na cz owieka jako osob (pozytywizm). Miejsce
teologii, filozofii i humanistyki zajmuje technologia i kult nauk przyrodniczych. Nauka nie pyta ju
DLACZEGO i PO CO, ale podporz dkowana jest wy cznie praktycznym korzy ciom i szukaniu
odpowiedzi na pytanie JAK czego u
. Edukacja upowszechniaj c ten wzorzec jest syste-
matycznie odcinana od dziedzictwa klasycznego, czego najdotkliwszym wyrazem jest eliminacja
greki i aciny z kszta cenia. Odcina to mo liwo
ród owego kontaktu z licz cym prawie 3 tysi ce
lat dziedzictwem zachodnim.
W moralno ci odchodzi si od etyki wychowawczej (cnoty) na rzecz swobody obyczajów;
ycie rodzinne traci najg bszy sens rodzinno ci, jakim jest ci
i wi mi dzypokoleniowa
w ramach kultury narodowej; z polityki eliminowane s zasady chrze cija skie, a tym samym i
moralne.
Sztuka oderwana zostaje od jej nadprzyrodzonego wymiaru i zamienia si w p ytki estetyzm, a
nawet tandetn dewocjonalno . A wreszcie religia zaw ana jest coraz bardziej do sfery prywatnej,
pozbawionej instytucjonalnego i spo ecznego wsparcia, o niewielkim wachlarzu propozycji wyboru
modelu ycia.
- 17 -
Chrze cija stwo postrzegane przez pryzmat takich zmian kulturowych przestaje by atrakcyjn
spo ecznie propozycj . W starciu z agresywn pop-kultur i wzorami lansowanymi przez media,
chrze cijanin zaczyna uchodzi za cz owieka niemodnego, a nawet zacofanego, albo po prostu nudnego.
Do tych ogranicze dochodz deformacje ideologiczne, których ostrze ma wymiar zdecydowanie
antychrze cija ski. Paradygmat nauki jest tak sformu owany, aby mo na by o dowie , e Boga nie ma
(materializm dialektyczny), a cz owiek od Boga nie pochodzi, lecz jest „kuzynem" ma py (ewolucjonizm).
W edukacji promuje si albo styl ycia nastawiony na tzw. konsumpcjonizm, czyli zaszczepia si
pragnienie posiadania bez granic, albo pod p aszczykiem duchowo ci do szkó wkraczaj metody i
programy sekciarskie (np. R. Steiner, Montessori).
W moralno ci nast puje gro na w skutkach zamiana chrze cija skiego mi osierdzia na tolerancj .
Prowadzi to do etyki akceptacji z a. Mi osierdzie jest pochyleniem si nad cz owiekiem os abionym
przez z o, ale który z a nie chce, natomiast tolerancja jest przyzwoleniem na z o. Ró nica jak e
istotna! W yciu rodzinnym przyst piono do konfliktowania pokole i p ci w imi indywidualnej
wolno ci. Rodzina przestaje by gniazdem i schronieniem dla jej cz onków, a tak e oaz przed
natarczywo ci
wiata. Dom staje si hotelem lub wietlic , w której g ówne zaj cie mieszka ców
polega na wspólnym ogl daniu telewizji. W polityce chrze cijanie okre lani s mianem funda-
mentalistów; wskutek tego znajduj coraz mniejsze poparcie w ród tzw. elektoratu (katolickiego!), a
c u w adzy maj w skie pole dzia ania; ich rodowisko jest nieliczne i z uwagi na osaczenie -
ma o skuteczne. Tymczasem fundamentalizm bli szy jest islamowi czy judaizmowi, gdzie rz dz lub
bezpo redni wp yw na rz dy maj duchowni, w katolicyzmie duchowni nie zajmuj stanowisk
pa stwowych, za Ewangelia nie jest traktatem o ustroju politycznym chrze cija skiego pa stwa.
Przy tak pot nych ograniczeniach i deformacjach w skali cywilizacyjnej trudno jest dzi
po
chrze cija sku, pracowa , wychowywa dzieci, kszta ci je, tworzy
rodowiska. Z e lub
zniekszta cone wzory, brak wiadomo ci i wiedzy, przerwany ci g tradycji - to wszystko sprawia, e
ycie chrze cija skie w pe ni blasku chrze cija skiej kultury jest rzadko spotykane i jest raczej do
rachityczne. atwo przerodzi si mo e w sekciarstwo albo w towarzystwa wzajemnej adoracji. A
przecie to w redniowieczu powstaj uniwersytety, bez których dzi trudno jest wyobrazi sobie ycie
cywilizowane, to w redniowieczu opracowany jest program zak adania miast w skali europejskiej, to
redniowiecze zostawia po sobie jedn z najszlachetniejszych i najczystszych odmian muzyki, jak jest
piew gregoria ski, to w redniowieczu powstaj zakony, które wype niaj luki ycia spo ecznego
pozostawione przez pa stwo, a wreszcie, to dzi ki redniowieczu uratowane zosta y dla Europy i
wiata skarby kultury grecko-rzymskiej. Architektura renesansowa, tak dzi podziwiana, wybucha
dzi ki odkryciu Traktatu o architekturze Witruwiusza, w jednym ze... redniowiecznych klasztorów.
Sztuka Micha a Anio a, Jana Sebastiana Bacha i niezliczonej plejady mistrzów - to sztuka
- 18 -
chrze cija ska, przyk ad najwy szych wzlotów ludzkiego geniuszu.
Parafrazuj c s owa Jana Karola Chodkiewicza, wielkiego hetmana litewskiego, skierowane do jego syna,
chcia oby si doprawdy powiedzie : „Dla chrze cijanina nieukiem by , to rzecz spro na". Chrze cijanin,
nie znaj c pe ni w asnego przepot nego dziedzictwa, zaczyna
dziwacznie, nie mówi c ju o
tym, e atwo go wodzi za nos. Potrzebujemy wielkiej pracy, aby ponownie si odnale na swoim
miejscu, w Polsce i w Ko ciele.
„Pracy wszelkiej, fizycznej czy umys owej, trzeba si uczy ... pracuj c. P ywa mo na si nauczy tylko
w wodzie. Tylko w niepodleg ym pa stwie mo e ogó nabiera zmys u politycznego i spo ecznego.
Jeste my nowicjuszami pod wieloma wzgl dami. Jeste my terminatorami w terminie
pa stwowym, tote napsujemy troch materia u i narobimy sporo galimatiasu, zanim si czego
nauczymy. Skróci by si wielce czas terminowania, gdyby my mieli nauczycieli nie tylko w
zbieranych do wiadczeniach! Spod czerwonego znaku p dzi ca a rzesza nauczycieli, ca e hordy
instruktorów ycia publicznego - a jak
nie mia o jeszcze st paj obok nich katoliccy nasi
nauczyciele!"
5
Tak pisa przed ponad 70. laty Feliks Koneczny. Brak nam do wiadczenia
politycznego, bo naród nasz ledwie uczy si niepodleg
ci. Ale uwaga! - uczy si pod
kierunkiem czerwonych nauczycieli.
„Je eli Ko ció polski trafi w te wy obione tradycj narodowe koleje, nie na opok trafi zaiste.
Je eli nie trafi, utrudni sobie wielce sytuacj . Wiemy na przyk ad wszyscy, e nie za atwi si
kwestii spo ecznej poza Ko cio em, i przekonanie o tym staje si coraz powszechniejsze; ale i to
pewne, e nie za atwi si jej w Polsce bez t a patriotycznego, poza Ojczyzn . Lecz czy
duchowie stwo polskie potrzebuje, eby mu przypomina mi
Ojczyzny? Doprawdy, by oby
to samo, co nosi sowy do Aten!"
6
A jednak za ma o ju sów w naszych Atenach lub mo e ukry y si gdzie na poddaszach. Warto,
aby da y o sobie zna .
„Jest w naturze polskiej sporo czynników tego rodzaju, i otwieraj si Ko cio owi w Polsce
prawdziwie wspania e mo liwo ci. Ku szczytom prowadzi trzeba i mia o i !"
7
Pomni wielkiego dziedzictwa id my mia o, byle roztropnie. Dobre intencje nie zaopatrzone w
przenikliwy rozum wi cej przynie mog szkody ni po ytku. I jednak trzeba. „Precz z
potulno ci !"
1
„... homo dicitur esse ad imaginem Dei, non secundum corpus, sed secundum id, quo homo excellit
alia animalia... Unde sequitur Genes. 1. postquam dictum est: Faciamus hominem ad imaginem, et
similitudinem nostram, Ut praesit piscibus maris, etc.: excellit autem homo omnia animalia,
uantum ad rationem, et intellec-tum; unde secundum intellectum, et rationem, quae sunt
incorporea, homo est ad imaginem Dei." (Sw. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna I, q. 3, a. l, ad
- 19 -
2).
2
w. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna I, 94, 3.
3
Ep. 120, 3; zob. Ch. N. Cochrane, Chrze cija stwo i kultura antyczna, t um. G. Pianko, Warszawa
1960, s. 391.
4
ang. okre lenie the Dark Ages - dos . ciemne wieki - oznacza okres wczesnego redniowiecza,
natomiast termin Middle Ages - rednie wieki (st d „ redniowiecze") - odnosi si zazwyczaj do
przedzia u czasowego mi dzy 1100 a 1500 r.
5
F. Koneczny, Ko ció w Polsce wobec cywilizacji, „Ateneum Kap
skie" 1914,
t. 22, s. 424. .
. . , ,-
6
ibid., s. 426.
7
ibid., s. 426.
- 20 -
OD IMPERIALIZMU DO GLOBALIZMU
W dziejach ludzko ci zaobserwowa mo na ró ne formy politycznej ekspansji. Na du skal tendencja
taka jest widoczna w wi kszo ci pa stw b
cych no nikami wielkich historycznie cywilizacji. Nad
czterema stronami wiata pierwszy mia panowa Egipt. Pó niej prawo do panowania przypisane
zosta o Asyrii i Babilonii
1
. W adcami wiata chcieli by Persowie, ydzi, Macedo czycy,
Rzymianie, nast pnie Arabowie, Mongo owie i Chi czycy, potem Normanowie, Rosjanie, Anglicy,
Niemcy.
Obserwuj c to d enie do ekspansji i dominacji zauwa
mo emy, e przybiera o ono ró ne formy.
Mog o by oparte na w adcy, na pa stwie, na narodzie (rasie), na religii, na cywilizacji, na ideologii.
Zaborczo mia a charakter imperialny — gdy pa stwo systematycznie powi ksza o swoje granice o
tereny s siednie, mia a za charakter kolonialny - gdy nowe tereny nie graniczy y z nim bezpo rednio,
lecz znajdowa y si gdzie indziej, dzieli o je morze (kolonie fenickie czy greckie) albo morze i l d,
gdy dla pozyskania nowych terenów wp ywano rzek w g b l du (Waregowie).
Ka dej ekspansji towarzyszy ch zysku czy w adania, i w takim wietle najcz ciej zjawisko to jest
interpretowane, niemniej jednak - na co rzadko zwraca si uwag — g bszy powód uzasadniaj cy, a
wr cz usprawiedliwiaj cy podbój opiera si na bazie ideowej. Mo na wyodr bni dwie g ówne linie
sankcjonuj ce ekspansj : religia i ideologia. Linie te czasem si pokrywaj , czasem krzy uj , ale czasem
wykluczaj . Nie ma tu jakiego jednego prawa, przy którego pomocy mo na by oby wyczerpuj co
okre li relacj mi dzy religi i ideologi jako racjami uzasadniaj cymi (usprawiedliwiaj cymi)
dokonywanie podbojów.
Dawne cywilizacje orientalne opiera y swój ekspansjonizm przede wszystkim na religii: w adca danego
pa stwa uznawany by za boga albo przynajmniej za kogo stoj cego bli ej boga ni wszyscy poddani.
Jego prawo do panowania nad lud mi, nad ich dobytkiem i nad ziemiami mia o uzasadnienie religijne.
Równie religijny wymiar imperializmu i kolonializmu sprawia , e ch podbojów przekracza a zwyk e
ludzkie potrzeby, a wr cz wydawa by si mog o i mo liwo ci. Gdy patrzymy na map i widzimy zakres
kszta towania si poszczególnych imperiów, to uderza nas niesamowity rozmach podejmowanych dzia
tylko przy u yciu pieszych i konnicy, jeszcze bez czo gów i bez samolotów. Ten rozmach inspirowany
by religi , która, niezale nie od mo liwo ci „technicznych" dokonania podboju (co zale
o od stopnia
rozwoju cywilizacyjnego), od razu wyznacza a perspektyw ca
ciow : opanowanie ziemi, oczywi cie
wedle posiadanego obrazu wiata.
W przypadku Macedonii i Rzymu d enie do ekspansji oparte by o na przekonaniu o wyj tkowej misji
cywilizacyjnej tych pa stw. Misji tej nadawano wymiar sakralny poprzez ubóstwiania wybitniejszych
adców. Aleksandra Wielkiego wyrocznia uzna a za syna Jowisza
2
. Jak e znamienne dla retoryki
- 21 -
imperialnej w tki zawiera przemówienie Aleksandra pod Issem przed zwyci sk bitw z Persami, gdy
zwracaj c si do Macedo czyków, wedle Kwintusa Rufusa (I w. przed Chr.), „przypomina o ich
znanym z dawien dawna m stwie. Odnie li przecie tyle zwyci stw w tak wielu wojnach w Europie, a
wyruszyli z nim na podbój Azji i odleg ych krajów Wschodu raczej nie z jego rozkazu, lecz z w asnej
woli; mówi , e s wyzwolicielami ca ego wiata, a gdy przemierz ziemie, do których dotar Herkules i
Ojciec Liber, ujarzmi nie tylko Persów, lecz tak e wszystkie inne narody. Zapewnia , e Baktria i
Indie stan si prowincjami macedo skimi. To wszystko, na co teraz patrz , to niewiele, lecz
zwyci stwo otwiera drog do wszystkiego"
3
. A zatem Macedo czycy panowa maj wsz dzie (nad
ca ym wiatem) i nad wszystkimi narodami, ich panowanie b dzie dla podbitych ludów wyzwoleniem
4
.
Oczywi cie, przekonanie o donios ej roli cywilizacyjnej Macedonii oparte jest ostatecznie na poczuciu
wy szo ci kultury nie tyle macedo skiej, co greckiej nad kulturami Wschodu i wszelkimi
barbarzy cami
5
.
Rzymianie mieli poczucie wielkiej misji religijno-cywilizacyjnej. Mowa Anchizesa w Eneidzie
Wergiliusza mia a na celu utwierdzi Rzymian w ich greckim dziedzictwie i roztacza równocze nie
przed nimi bezmierne horyzonty panowania:
„Niech inni yciem tchn ce zr czniej kuj spi e -Nie bronim! Niech w marmurze ywo
rze bi lica, Niech mowy g osz lepiej, przemiany ksi yca Mierz i wschody gwiazdy,
co w przestworze p ynie -Ty w ada nad ludami pomnij, Rzymianinie! To twe sztuki: -
Nie pokój, jak twa wola sama Naka e, szcz dzi kornych, a wynios ych ama ."
(IV, 847-854)
„ Tu regere imperia populos, Romane, memento! — Pami taj, Rzymianinie, e nad ludami ty masz
panowa !" Historia Rzymu, jak zauwa a Barrow, to wiadomy (zaplanowany) rozwój od miasta na sied-
miu wzgórzach a po Pani
wiata. Ta Pani wiata potrafi a z wrogów uczyni przyjació , a nawet ich
zromanizowa . róde pot gi rzymskiej dopatrywano si w woli bogów (Polibiusz, Cyceron, Horacy,
Symmachus). Z tym przekonaniem walczy w. Augustyn, twierdz c, e moc ustanawiania pa stwa i
adzy posiada tylko jedyny Bóg prawdziwy, i e to On da pa stwo Asyryjczykom, Persom i
Rzymianom
6
.
Islamski ekspansjonizm najwyra niej oddaje idea wi tej wojny (d ihad). Zawiera ona w sobie szereg
aspektów: religijne, militarne, ekonomiczne, polityczne. Z punktu widzenia religijnego Koran wzywa do
bezwzgl dnej walki z tymi, którzy nie uznaj jednego Boga. „Kiedy wi c spotkacie tych, którzy nie
wierz , to uderzcie ich mieczem po szyi; a kiedy ich ca kiem rozbijecie, to mocno zaci nijcie na nich
ta (XLVII,4)"
7
. Walczy nale y równie z przeciwnikami Koranu
8
. Gdy muzu manin poniesie w walce
mier , to tak naprawd nie umar , lecz yje zjednoczony w Bogu
9
. Ekspansja religijna dokonuje si przy
pomocy miecza, ma wi c charakter wybitnie militarny. Z biegiem czasu ydzi i chrze cijanie
- 22 -
uzyskuj status protegowanych ho downików, którzy zobowi zani s do p acenia daniny, ale mog
zosta przy swoim kulcie; system ten rozwin si w okresie kalifatów
10
.
Poszerzenie obszaru wp ywu religijnego wi e si z poszerzeniem dominacji politycznej i
ekonomicznej. Zdobycze terytorialne wcielane s do pa stwa arabskiego, otwarta jest droga dla handlu
i coraz wy szej zamo no ci. Nieprzyjació Boga nale y zniszczy albo sobie podporz dkowa
11
.
Proces podporz dkowywania podbitych ludów rozwija si od momentu utrwalenia politycznej
dominacji arabskiej na okre lonym terytorium.
Cesarstwo bizanty skie powsta o jako Cesarstwo Wschodnie ze stolic w Bizancjum (330), zwanym
Konstantynopolem lub Nowym Rzymem (Nea Romd). Ju od samego pocz tku wywi za a si walka
z Persj o prymat nad znanym wówczas wiatem
12
.
Cesarze bizanty scy przej li od Persów wzór z otej korony, symbolizuj cej boga-S
ce (od VII w.).
Persowie uwa ali, e bóg-S
ce koronuje ich w adc ; S
ce i Ksi yc, widoczne na obrazach w ad-
ców, by y symbolami panowania króla perskiego nad wiatem. Bizan-ty czycy, u których cesarze byli
pocz tkowo wynoszeni do w adzy przez armi , pó niej rol tak przypisali samemu Chrystusowi.
Cesarz bizanty ski, podobnie jak król perski, mia prawo do symbolu S
ca i Ksi yca, co oznacza o
jego prawo do panowania nad wiatem
13
. Okre lano cesarza, id c ladem zorientalizowanych w adców
hellenistycznych, mianem w adcy-zbawiciela (basileus soter) i na ladowcy Boga (mimetes theou).
Symbolem panowania nad wiatem by te cesarski orze , przej ty z symboliki rzymskiej (orze by
atrybutem Jowisza)
14
.
W odró nieniu od cesarzy bizanty skich Karol Wielki uznawa siebie za rz dz cego tylko Imperium
Rzymskim, a nie wszystkimi Rzymianami; tym bardziej wi c Karol Wielki nie uzurpowa sobie prawa
do rz dzenia wiatem
15
. Sytuacja uleg a zmianie, gdy Otton II o eni si z ksi niczk bizanty sk ,
Teofano. Przej to wówczas bizanty sk symbolik w adzy, a wraz z ni i aspiracje do panowania nad
wiatem. Fryderyk Barbarossa w jednym ze swych postanowie o wiadcza , e dzier y rz dy nad
wiatem z boskiego zrz dzenia
16
. Jednak w odró nieniu od cesarza bizanty skiego, który pe ni na równi
funkcje wieckie (polityczne) i duchowne (cezaropapizm), cesarz zachodni by tylko w adc
wieckim, poniewa w adza duchowna pozostawa a w r kach papie a. S ynna walka cesarstwa z
papiestwem w redniowieczu p yn a z ch ci zdobycia przez cesarzy takiej w adzy, jak posiada cesarz
bizanty ski. ,
Pa stwo Bu garów równie posiada o swojego cesarza, który uznawa si nie tylko za chrze cija skiego
adc wszystkich S owian, ale równie pragn zast pi cesarza bizanty skiego. Cesarze bizanty scy
traktowali jednak innych cesarzy jako podleg ych sobie synów, uznaj c niekiedy za braci tylko kalifów
arabskich (wcze niej tak traktowali królów perskich)
17
.
W pocz tkach drugiego tysi clecia zaczyna niepomiernie wzrasta pot ga Mongo ów. Ich w adcy
- 23 -
równie posiadaj aspiracje globalistyczne. Jak e charakterystyczna jest tre piecz ci jednego z chanów
(Gujuka, XIII w.): „Moc Wiecznego Nieba. Rozkaz panuj cego nad wiatem w adcy wielkiego pa stwa
mongolskiego. Kiedy dotrze do ludzi poddanych i ludzi nie poddanych, niechaj go s uchaj i boj
si "
18
. W tek cie tym warto wyeksponowa trzy rzeczy: moc w adcy nie pochodzi ani od ludzi, ani od
niego samego (nie jest on tyranem, samozwa cem), ale pochodzi od bogów („Moc Wiecznego Nieba");
adza panuj cego rozci ga si nie tylko nad jego w asnymi poddanymi, ale nad wszystkimi lud mi,
czyli nad ca ludzko ci („kiedy dotrze do ludzi poddanych i nie poddanych"); a wreszcie stosunek ludzi
do w adcy opiera si musi na bezgranicznym pos usze stwie („niechaj go s uchaj i boj si "). Ani
wzgl dy militarne, ani ekonomiczne, ani nawet polityczne nie mog y wystarczaj co uzasadni tak
nies ychanego roszczenia do panowania nad wiatem. Takim powodem mog a by tylko religia,
poniewa religia pos uguje si kategoriami, w ramach których Ziemia jest tylko jednym z elementów
uk adu kosmicznego. Z tego tytu u wielko Ziemi (nawet w ramach obrazu wiata) nie odgrywa
specjalnej roli, poniewa , wi ksza, mniejsza, i tak pozostaje we w adaniu bogów. Je li za w adca uznany
zostaje za wybra ca bogów, to jemu przypada w udziale panowanie nad wiatem. Faraonowie w
Egipcie, w adcy Asyrii i Babilonii, królowie perscy przypisywali sobie boskie prawo panowania nad
ziemi i lud mi, to w
nie sankcjonowa o nie tylko ich w adz we w asnym pa stwie, ale równie by o
powodem ekspansjonizmu. Z tym wi za o si charakterystyczne odwrócenie toku my lenia: co napadni ci
odbierali jako gwa t i przemoc, boski w adca uznawa za nale ne mu prawo, wi cej, jako obowi zek
odzyskania tego, co jest jego w asno ci . On nie napada , on odzyskiwa ! Z punktu widzenia
boskiego w adcy poszerzanie granic imperium nie by o wi c napa ci , ale przywracaniem stanu
posiadania, cho by okre lone tereny nigdy wcze niej do (lub danego pa stwa) nie nale
y. Ten stan
posiadania mia wynika z praw religijnych: religia panuj ca nad wiatem ma mie swój odpowiednik
polityczny — w adc panuj cego nad wiatem. Wyrazistym przyk adem takiego usankcjonowania
imperializmu jest historiozoficzne podniesienie Moskwy do rangi trzeciego Rzymu, po którym
nowego Rzymu nie b dzie, a Moskwa definitywnie zapanuje nad wiatem
19
.
Równie d enie Izraelitów, w ramach niektórych nurtów, do panowania nad wiatem ma
oparcie religijne: s narodem wybranym, uprzywilejowanym, pozosta e narody (goini), maj
im s
20
.
Obok religijnych powodów ekspansjonizmu lub imperializmu pojawia si w czasach
nowo ytnych i wspó czesnych nowy czynnik. Jest nim ideologia. Ideologia jest tworem
rewolucji francuskiej (Destutt de Tr cy), która wstrz sn a podstawami wiata zachodniego i
sta a si modelem dla kolejnych rewolucji ju na ca ym wiecie. Jej „idea y" patronuj , po
zdobyciu w adzy przez rewolucjonistów, przemianom „demokratycznym", zwanym „rewolucj
parlamentarn ".
- 24 -
Ideologia jest owocem splotu przeró nych czynników. Kszta tuje si w opozycji do religii, a
zw aszcza do chrze cija stwa. St d ideologia programowo jest antychrze cija ska albo
antyreligijna, natomiast sama zaw aszcza pewne cechy religii. Ideologia jest nie tylko progra-
mem politycznym czy spo ecznym, ale ma wymiar cywilizacyjny. Oznacza to, e zakres jej
dzia
obejmuje ca e ycie prywatne, rodzinne, spo eczne, ekonomiczne i polityczne. Tak
rozumiana ideologia staje si fundamentalizmem a rebours, jak w cywilizacji arabskiej lub
ydowskiej wszystko jest religijne, tak w spo eczno ciach zdominowanych przez jak
ideologi , wszystko jest polityczne (czyli w
nie ideologiczne). Najbardziej wyrazistym
elementem ideologizacji ycia spo ecznego jest przepot na sekularyzacja, a wi c skrupulatna
eliminacja religii z ka dej sfery ycia publicznego. Ideologia stanowi ramy dla budowania wiatowej
cywilizacji antychrze cija skiej. Jej g ównym nurtem jest SOCJALIZM. Posiada on wiele twarzy,
nawet takie, które wzajemnie si zwalczaj . Socjalizm komunistyczny na wschodzie, narodowy
socjalizm w Niemczech i socjalizm liberalistyczny na zachodzie.
W 1920 roku (19.07-17.08) przyj to podczas II Kongresu Mi dzynarodówki Komunistycznej manifest
zredagowany przez Leona Troc-kiego (podpisany równie przez Lenina, Zinowiewa i Bucharina). Znaj-
duj si tam nast puj ce sformu owania, które uwidaczniaj docelowe plany rewolucji bolszewickiej:
„Mi dzynarodówka Komunistyczna o wiadcza, e problem Rosji Sowieckiej jest jej spraw .
Mi dzynarodowy proletariat nie schowa mieczy do pochew do czasu, kiedy Rosja Sowiecka nie stanie
si ogniwem cz cym nas z sowieck federacj republik ca ego wiata"
21
. A zatem docelowo
komunistom chodzi o o utworzenie wiatowej Republiki Sowieckiej, sama Rosja by a natomiast
dogodnym, bo wówczas naj atwiejszym do opanowania pa stwem, od którego mia si rozpocz marsz
ku w adzy nad wiatem. Wst pem do tego wiatowego imperium mia y by Stany Zjednoczone Europy
22
.
Tragicznym epizodem w dziejach XX-wiecznej Europy by narodowy socjalizm w wydaniu
niemieckim. Oparty by na apoteozie rasy germa skiej poj tej jako rasa nadludzi, której jedne narody
maj s
, inne maj by w ogóle eksterminowane (sukcesywnie: ydzi, S owianie, Cyganie). Rasa
germa ska jako rasa panów mia a zdoby nale
sobie w adz nad wiatem. Albert Speer, naczelny
architekt III Rzeszy, wspomina: „Pewnego dnia, na pocz tku lata 1939 roku, [Hitler] wskaza na or a
Rzeszy, trzymaj cego w szponach insygnia w adzy, który mia wznosi si nad kopulast budowl na
wysoko ci 290 metrów: „To tutaj zostanie zmienione. Tutaj orze nie powinien ju sta nad swastyka,
dzie panowa nad kul ziemsk ! Ukoronowaniem tej najwi kszej budowli wiata musi by orze nad
kul ziemsk "
23
. Te aspiracje Hitlera potwierdza Goebels, który w swoim dzienniku pod dat 8 maja
1943 pisa : „Fuhrer daje wyraz swej niewzruszonej pewno ci, e Rzesza opanuje kiedy ca Europ .
dziemy musieli w rym celu stoczy jeszcze bardzo wiele walk, ale doprowadz one niew tpliwie do
najwspanialszych sukcesów. Od tego momentu wytyczona jest praktycznie droga do zdobycia panowania
- 25 -
nad wiatem. Kto posiada Europ , ten zdob dzie przewodnictwo nad wiatem"
24
.
Upad narodowy socjalizm, za ama si te socjalizm w wydaniu sowiecko-komunistycznym, ale nie
sko czy si liberalistyczny socjalizm. Socjaldemokraci w Europie i demokraci w Stanach Zjednoczo-
nych Ameryki posiadaj istotny wp yw na kierunek prowadzonej polityki, kszta tuj c równie
zachodni cywilizacj . Aby wprowadzi masy w b d zastosowano w Ameryce do przebieg e metody.
Mówi o tym w roku 1948 Norman Thomas: „Naród ameryka ski nigdy nie przyjmie wiadomie
socjalizmu, ale pod nazw liberalizmu przyjmie ka dy fragment programu socjalistycznego, a pewnego
dnia Ameryka stanie si narodem socjalistycznym, nie zdaj c sobie sprawy, jak to si sta o"
25
. Elity
globalistyczne realizuj plan syntetyzowania zachodniego kapitalizmu ze wschodnim komunizmem. Za
eksperymentalny model s
y Hongkong, który przeszed w r ce komunistów, zachowuj c
kapitalistyczny status ekonomiczny
26
. W Ameryce Pó nocnej nast puje proces nacjonalizacji wielu
sektorów ycia gospodarczego, natomiast o rodki naukowe od wielu dziesi tków lat przenikni te s
wp ywami lewicowych profesorów
27
.
Sk d bierze si „ wiatowy rozmach" ideologii? W przypadku religii zwi zane to by o z perspektyw
teologiczno-kosmiczn , która w ramach religii jest zrozumia a, albowiem religia wykracza „ponad"
ziemi . Nie ma jednak transcendentnego Boga ideologii; co w takim razie umo liwia, a ponadto
sankcjonuje dzia ania ogólno wiatowe?
Mo liwo ci dzia
w skali wiatowej p yn z rozwoju techniki. Coraz sprawniejsze rodki
komunikacji u atwiaj ce szybkie przemieszczanie si , jak te rozwój mediów umo liwiaj my lenie,
projektowanie a nast pnie dzia anie w skali globalnej. I w
nie ideologia rodzi si na gruncie
nowo ytnego obrazu wiata po czonego z rozwojem nowo ytnej techniki posiadaj cej wymiar
globalny. To opanowywanie Ziemi i spo eczno ci ludzkich Ziemi zamieszkuj cych jest oczywi cie
pewnym procesem, nie dokonuje si od razu, ale sukcesywnie. Rozwój techniki zdecydowanie
wp yn na przyspieszenie tego procesu.
Powstaje szereg kwestii: z jakiej racji? kto? komu daje w adz , eby on w
nie panowa nad
Ziemi ? Problem ten w cywilizacjach sakralnych by rozwi zywany przez domniemane
wybra stwo lub emanacjonizm (w adca jest po rednikiem mi dzy Bogiem i lud mi). A jak jest w
dzisiejszym zsekularyzowanym wiecie? Dzi funkcj sankcjonowania w adzy posiada DEMOS —
LUD. Demos jest tym nowym bogiem, który daje w adz .
Jaki lud mo e da w adz globaln ? Gdy w staro ytnej Grecji w Attyce prawa obywatelskie mia o ok.
40 ty . osób g osowanie (a raczej losowanie) by o stosunkowo atwe do przeprowadzenia, je li natomiast
„lud" liczy kilka miliardów to bez wysoko rozwini tej elektroniki g osowanie jest niemo liwe. Tylko
elektronika mo e ludzko w skali globalnej po czy . Nie ma innej fizycznej ani technicznej mo liwo ci
zorganizowania milionów czy wr cz miliardów ludzi tak, aby zachowana zosta a procedura wyborcza
- 26 -
posiadaj ca przynajmniej znamiona demokracji. Dlatego przysz
globalizmu zale y od rozwoju
elektroniki, która za pomoc komputerów po czonych ogólno wiatow sieci Internetu pozwoli na
wyra anie „woli ludu".
Elektroniczny g os oddany b dzie na kandydata wirtualnego. Jak nie mo na bowiem g osowa w tak
wielkiej skali bez po rednictwa Internetu, tak te nie mo na pozna kandydatów inaczej ni poprzez j
media, w ród których najszybciej i najszerzej dost pnym jest w
nie Internet. Elektroniczny elektorat
dzie sankcjonowa w adz elektronicznych kandydatów. Kto nie we mie udzia u w „wyborach",
ten rezygnuje z wp ywu na wynik wyborczy. A wynik jest „legalny".
Obowi zkowe szkolenie m odzie y w obs udze komputera, w tym Interentu, ma na celu coraz szersze
czenie spo ecze stwa w jedn i wiatow spo eczno przysz
ci. Eksperymentalne g osowania
internetowe przeprowadza UNICEF w Kanadzie. M odzi ludzie w wieku od 6 do 17 lat przekazuj
drog internetow swoje zdanie na temat najwa niejszych praw m odzie y (Rights of Youth); to z
kolei s
b dzie za podstaw dla legalizacji takich praw jako demokratycznie zaproponowanych
(wola ludu-m odzie y). Prawa takie przypuszczalnie narusz podstawowe prawa rodziców do
wychowywania w asnych dzieci. Legaln furtk do sukcesywnego pozbawiania rodziców ich praw
rodzicielskich otwiera art. 14 traktatu ONZ, w którym stwierdza si , e m odzie ma „prawo wolno ci
my li, sumienia i religii"; nast pnie art. 17, który stwierdza, e m odzie mo e otrzymywa
jakiekolwiek informacje, a tak e e ma prawo do odpoczynku wedle w asnego zdania (art. 31). Rodzice
nie b
wi c mogli kszta towa my li, sumienia i wiary swoich dzieci, poniewa zosta o to uznane za
prywatn spraw m odych ludzi. Wzniosie brzmi ce artyku y umo liwiaj demoralizowanie dzieci i
odzie y, a rodziców czyni bezbronnymi, tzn. pozbawionymi praw rodzicielskich
28
. Co wi cej,
poszerzanie przywilejów dzieci i m odzie y uzbraja m ode pokolenie w prawo do denuncjowania
asnych rodziców. M odzi ludzie otrzymaj prawa, które dodatkowo potwierdz swoj wol , nie
zdaj c sobie sprawy ze skali zagro enia i ostatecznych konsekwencji, jakie wynikaj z demoralizacji czy
uwik ania w sekt . atwy dost p do Internetu powoduje, e rodzice nie s w stanie zapanowa nad
tym, z czym styka si ich dziecko, jakiej podlega manipulacji i jakim ulegnie moralnym zwy-
rodnieniom. Internet jako po rednik dla przep ywu niekontrolowanych informacji i obrazów jest poza
jak kolwiek odpowiedzialno ci , natomiast jako droga do wyra ania „woli ludu" czyni spo ecze stwo
wyborców pozbawionym ludzkiego oblicza.
A przecie kto rzeczywi cie rz dzi i kto rzeczywi cie jest rz dzony (wykorzystywany, sterowany,
opodatkowany). Jednak nawarstwione obrazy (image) pozornej (wirtualnej) rzeczywisto ci zas aniaj
prawdziw rzeczywisto w skali globalnej w stopniu praktycznie niemo liwym do rozkodowania dla
masowego odbiorcy i wyborcy. Globalny DEMOS - ho ubiony przez polityków, dziennikarzy i
finansistów - okazuje si najs abszym, najbardziej bezbronnym i najbardziej zmanipulowanym ze
- 27 -
wszystkich bogów. Jest po prostu - ba wanem.
Nie znamy dok adnie grup interesów, które na ró ne sposoby przecinaj w poprzek granice pa stw,
tworz c dla siebie przeolbrzymie fortuny. Nie wiemy, jakie maj prze
enia na sfery w adzy,
mediów, przedsi biorców, prawników. Jako cicho o tym, ile zarabia np. Rotschild, jakie p aci podatki,
jakie filie banków mu podlegaj i czy czasem nie s one g ównymi udzia owcami w
najpoczytniejszej prasie, radio i telewizji, które z kolei pod pozorem pluralizmu (mediów) lansuj tego,
a nie innego kandydata na prezydenta i t , a nie inn parti do parlamentu. A ten kandydat i ta partia
ma swoje mi dzynarodowe powi zania realizuj ce cele ponadpa stwowe (np. Mi dzynarodówka
Socjalistyczna).
Globalizm w sposób nieomal niesko czony oddala wp yw jednostki na w adz , tworz c równocze nie
niezwykle sugestywn iluzj wspó udzia u we w adzy. Globalizm sprzyja tworzeniu si
wiatowej oligar-
chii, która w coraz wi kszym stopniu uniezale nia si od pa stw, narodów i prawa; raczej
podporz dkowuje sobie pa stwa, rozbija narody i dyktuje prawo. Poprzez wp yw na media i edukacj
globali ci zniewalaj ludzi od wewn trz, odbieraj c na du skal umiej tno obiektywnego my lenia i
mi dzyludzkiej komunikacji. W porównaniu z dawnymi imperiami i uzurpatorami w adzy nad wiatem
globalizm jawi si jako pierwsze imperium, które nie tylko formalnie czy tytularnie, ale realnie posiada
dzie w adz nad wiatem, nad narodami i nad wiadomo ci poszczególnych ludzi. Dopiero globalizm
da to, do czego tak t skni zwyrodnia a w adza: rz d dusz.
Globalizm le y na antypodach personalizmu i cywilizacji aci skiej, do których musimy wraca . Zadanie
to jest jednak niewyobra alnie trudne. Globali ci opanowuj na coraz wi ksz skal o rodki wp ywu
gospodarczego, medialnego, edukacyjnego w poprzek pa stw, ponad narodami, sami staj si
przezroczy ci, niewidzialni. Trzeba jednak ogarnia skal zagro
i rozumie mechanizmy ich
dzia ania, broni c si oddolnie, jak tylko jest to mo liwe. Globalizm to ultratotalitaryzm ukryty za fasad
demokracji pozbawionej zasad moralnych i opacznie poj tych praw cz owieka.
1
F. Koneczny, Pa stwo i prawo w cywilizacji aci skiej, Komorów 1997, s. 48-49.
2
„Pielgrzymowanie Aleksandra do wieszczbiarni Jowisza Ammona w Libii nadarzy o mu dot d
nieznane synostwa Jowiszowego dostoje stwo. Tam, gdy bada si o zabójców ojca swego, takow
uczynny bo ek da odpowied : „Nie blu nij Aleksandrze; synem cz owieka nie jeste ." Jak si wi c
domy la mo na, hojnie i wieszczbiarni i wieszczbiarzów udarowawszy, wróci bo kiem do
domu." (Plutarch z Cheronei, ywoty stawnych m ów, t um. F. N. Gola ski, Kraków, b.d., s. 315).
3
Kwintus Kurcjusz Rufiis, Historia Aleksandra Wielkiego, Warszawa 1976, s. 70n.
4
Ta „retoryka" jest wykorzystywana przez wi kszo imperializmów.
5
Jak e symboliczn wymow ma gest, który opisuje Plutarch: „Jak szacowa uczone dzie a, st d zna ,
gdy mu przyniesiono niesko czonego szacunku skrzynk , która si by a znalaz a w skarbach
- 28 -
Dariusza, pyta si obecnych, co by s dzili by godnym, aby w ni w
? Ró ne ró nych by y
zdania, on rzek : „W
w ni Iliad Homera." Jako tak uczyni i w tym j zamkni ciu mia
zawsze przy sobie.", ywoty..., dz. cyt., s. 314n.
6
w. Augustyn, O pa stwie Bo ym, t um. W. Kornatowski, Warszawa 1977, t. l, s. 295n.
7
Charakterystyczne jest wezwanie skierowane do uczestników pielgrzymki z r. 632: „Kiedy miesi ce
wi te si sko cz , zabijajcie zwolenników wielobóstwa wsz dzie, gdzie ich znajdziecie; chwytajcie
ich; otaczajcie; zastawiajcie na nich wszelkie sid a." Cyt. za: Narodziny islamu, M. Gaudefroy-
Demombynes, t um. H. Ol dzka, Warszawa 1988, s. 406n.
8
„Zwalczajcie na drodze Boga tych, którzy was zwalczaj ... I zabijajcie ich, gdziekolwiek ich
spotkacie, i wyp dzajcie ich, sk d oni was wyp dzili..." (II, 189); ibid., s. 405.
9
„Je eli zostaniecie zabici na drodze Boga, czy umrzecie... zostaniecie zjednoczeni w Bogu", „I nie
mówcie na tych, którzy zostali zabici na drodze Boga: <Umarli!> Przeciwnie, oni s
yj cy! Lecz
wy nie jeste cie wiadomi." (II, 154); ibid., s. 406.
10
Chocia
ydzi i chrze cijanie cieszyli si prawnym zabezpieczeniem, to jednak nie by o to
równouprawnienie; w „domie islamu" muzu manie mieli by zwyci zcami. Z innego wyznania mo na
by o przej na islam, ale za odej cie od islamu grozi a kara mierci. Zob. A. Mez, Renesans islamu,
um. J. Danecki, Warszawa 1980, s. 58n.
11
„Cz owiek walczy dla upu; cz owiek walczy dla chwa y; cz owiek walczy, aby pokaza
wy szo swojego m stwa; kim jest ten, który walczy na drodze Boga? Ten, który walczy, aby
wychwalano s owo Boga, jest na drodze Boga." Narodziny..., dz. cyt, s. 405.
12
H.-W. Haussig, Historia kultury bizanty skiej, t um. T. Zab udowski, Warszawa 1980,s.39.
13
ibid., s. 193.
14
ibid., s. 205.
15
Formu a królewska Karola Wielkiego brzmia a: „ Carolus Magnus Paciflcus Imperator, Romanorum
Gubernans Imperium", ibid., s. 210.
16
„Quia divina prwidente clementia urbis et orbis gubernacula tenemus", ibid., s. 211.
17
ibid., s. 210-212.
18
S. Ka
ski, Dawni Mongo owie, Warszawa 1983, s. 211.
19
Po upadku Konstantynopola najpierw metropolita Moskwy Zozimus, a pó niej mnich z Pskowa,
Filoteusz ukazali carom religijno-polityczn wizj Moskwy jako trzeciego Rzymu, który ma panowa
nad ca ym wiatem. Zob. M. Reeves, W. Gould, Joachim of Fiore and the Myth ofthe Eternal
Evangel in the Nimteenth Century, Oxford 1987.
20
Zob. F. Koneczny, Cywilizacja ydowska, Londyn 1974, t. 1-3. 40
21
D. Wo kogonow, Trocki, t um. S. G bi ski, Warszawa 1996, s. 219-220.
- 29 -
22
Artyku napisany dla „Prawdy" nosi jak e znamienny tytu : O aktualno ci has a Stanów
Zjednoczonych Europy, ibid., s. 227.
23
A. Speer, Wspomnienia, t um. zbiór., Warszawa 1973, s. 224.
24
ibid., s. 226n.
25
D. L. Cuddy, The Road to Socialism and the New World Order, Highland City, Florida 1998,
26
ibid., s. ii.
27
ibid., s. 5.
28
K. Toth, UNICEF's latest ploy, [w:] „Catholic Insight", 9, VII, November 1999, s. 11. Warto
przypomnie , e UNICEF powsta w roku 1947, aby pomóc dzieciom -ofiarom wojny. W ostatnich
latach organizacja ta tak mocno w czy a si do dzia
przeciwko rodzinie i dzieciom, e spotka a si z
oficjaln krytyk ze strony Watykanu. W roku 1990 podczas spotkania zarz du UNICEF'u w Nowym
Jorku przedstawiciele niektórych pa stw europejskich dali, aby UNICEF by propagatorem aborcji w
krajach, w których prawo na aborcj nie zezwala.
- 30 -
SKARB KULTURY POLSKIEJ
Polska le y w Europie rodkowej. Jest pa stwem, które powsta o ponad 1000 lat temu (966 r.). Polacy
nale do plemion s owia skich. W ci gu owego tysi ca lat spo ecze stwo zamieszkuj ce Polsk
wytworzy o swoisty typ kultury, który zawiera zarówno elementy lokalne i narodowe, jak równie
uniwersalne, ogólnoeuropejskie, a nawet wiatowe.
Interesowa si (lub okazywa brak zainteresowania) mo na kultur danego narodu z ró nych powodów.
Jedni zamkni ci s we w asnej kulturze i dlatego pozosta e narody ich nie interesuj . Drudzy wr cz
nimi pogardzaj . Innym wystarcza w miejsce kultury narodowej kultura masowa. Jeszcze inni, znaj c
asn kultur , specjalizuj si w poznawaniu niektórych kultur obcych. S wreszcie tacy, którzy znaj c
kultur w asn , ciekawi s bogactwa innych kultur w tym, na ile wzbogaci mog ich kultur . S dz
osobi cie, e ka dy cz owiek inteligentny, reprezentuj cy pewien poziom wykszta cenia i wychowania,
powinien dzieli ten ostatni pogl d: wiem, kim jestem, ale ch tnie dowiem si i skorzystam z tego, co
dobre u innych.
Mo e najpierw kilka s ów o tym, co to jest kultura i co to jest naród. S owo „kultura" pochodzi z aciny i
oznacza upraw . Pocz tkowo by a to uprawa ziemi (agri culturd), pó niej zacz to mówi metaforycznie
o kulturze duszy (animi cultura, Cyceron). Kultura to by o odpowiednie wychowanie cz owieka (gr.
paideid). S owo „naród" (natio) pochodzi etymologicznie od s owa „rodzi " (nascere), niemniej znaczenie
bsze opiera si przede wszystkim na przynale no ci do jednej kultury. Naród to pewna wspólnota
dziedzicz ca i rozwijaj ca w ci gu pokole t sam kultur . Kultura narodowa jest to wi c materialny i
duchowy dorobek (dziedzictwo) pewnej wspólnoty.
Gdy mówimy o skarbie kultury polskiej, to chodzi nam w
nie o to bogate dziedzictwo
wypracowywane w ci gu pokole .
Na kultur sk adaj si 4 dziedziny: THEORIA, PRAXIS, POIESIS i RELIGIO.
THEORIA obejmuje nauk i edukacj , PRAXIS zawiera etyk , ekonomik i polityk , POIESIS
dotyczy rzemios a, sztuk pi knych i techniki, RELIGIO obejmuje wiar . Stopie i kierunek rozwoju
tych dziedzin kultury pozwala danej spo eczno ci na szerszy i wy szy rozwój cywilizacyjny. Nie chodzi
tu o ocen ró nych cywilizacji, która lepsza, a która gorsza, ale o to, co ma do zaoferowania
cz owiekowi w niej yj cemu: czy pozwala mu na bogaty rozwój, czy te skazuje na wegetacj albo
prowadzi do niebezpiecznych schorze . Przecie od spo eczno ci i cywilizacji w jakiej cz owiek yje,
bardzo wiele zale y, przede wszystkim to, kim b dzie.
Skarb kultury polskiej, b
cej efektem wysi ku wielu pokole i geniuszu wybra ców, jest skarbem
dla Polaków, dla których ta kultura by a najbli sza; ale by to równie skarb dla pokrewnych narodów
owia skich, które nie posiada y jeszcze tak wysokiej kultury; a wreszcie by to skarb dla pozosta ych
- 31 -
narodów europejskich, a zw aszcza ich elit, które otwarte by y na ró norodne przejawy kultury
wy szej. By to skarb, który poprzez niektóre dzie a nadawa ton i kierunek rozwoju cywilizacji.
Polska jako pa stwo i naród pojawia si na arenie dziejowej w drugiej po owie X wieku. Decyduj cym
momentem jest tu chrzest Mieszka, pierwszego w adcy Polski, dzi ki czemu powsta e pa stwo uzyskuje
uznany status polityczny w Europie, z drugiej za strony plemiona zamieszkuj ce Polsk zostaj
czone do dziedzictwa kultury grecko-rzymsko-chrze cija skiej. Chrzest posiada znaczenie nie tylko
religijne (wiara), ale cywilizacyjne - w czenie Polski w krwioobieg starszej cywilizacji zachodniej.
Obejmowa o ono takie sfery, jak: o wiat , nauk , prawo, moralno , sztuk , obyczajowo .
Ukonstytuowanie si z ró nych plemion s owia skich jednego narodu polskiego dokonuje si poprzez
asymilacj cywilizacji aci skiej. W tej cywilizacji poprzez twórcze jej przetrawienie w ci gu
wieków przez mieszka ców ziem Polski, rodzi si swoista kultura polska.
Niektóre aspekty kultury polskiej
Cho nie zawsze ka dy naród posiada odr bny j zyk, bo s narody mówi ce tym samym j zykiem (np.
zykiem angielskim lub hiszpa skim), albo z kolei jest jeden naród mówi cy wieloma j zykami (Szwaj-
carzy) to w wi kszo ci wypadków, przynajmniej genetycznie, j zyk jest swoisty dla okre lonego narodu.
Wielo j zyków w jednym narodzie mog a powsta poprzez polityczne zjednoczenie ró nych narodów
(Szwajcarzy), albo z kolei wielo narodów mówi jednym j zykiem wskutek ekspansji (kolonialnej)
jednego narodu (Hiszpanie, Anglicy). Polacy posiadaj w asny j zyk, jest to j zyk polski. Odnotowa
to z dum jeden z pierwszych wielkich polskich poetów XVI w., pisz c: „A niechaj narodowie w dy
postronni znaj ,/ I Polacy nie g si, i swój j zyk maj ." Znaczy to, e Polacy mówi nie w j zyku g sim,
nie g gaj , ale mówi po ludzku w asnym j zykiem. Literacki j zyk polski kszta towa si przez kilka
wieków w onie aciny. Wiadomo, e redniowieczna kulturalna Europa mówi a i pisa a po acinie. W
ró nych pisanych dokumentach aci skich pojawiaj si sporadycznie s owa zapisane po polsku
(najcz ciej imiona i nazwy miejscowo ci), a w XIII wieku, a mo e na prze omie wieku XII i XIII
wybucha przepi kna pie Bogurodzica, któr dawniej piewa o rycerstwo, a dzi wykonywana jest przy
bardzo szczególnych uroczysto ciach. W wieku XIV i XV pojawiaj si rozliczne wiersze i pie ni,
religijne i wieckie. A wreszcie w wieku XVI ja nieje blask dwóch wielkich poetów polskich, Miko aja
Reja i Jana Kochanowskiego. Ten drugi, gruntownie wykszta cony (po-
biera nauki tak e na uniwersytetach zachodniej Europy), posiadaj cy bieg znajomo
aciny i greki
oraz zapewne kilku j zyków nowo ytnych, t umaczy dzie a obce na polski, pisze poezj
aci sk , a
wreszcie odkrywa w sobie warto pisania po polsku dla Polaków. Daje temu wyraz w przepi knej
elegii do Piotra Myszkowskiego napisanej... jeszcze po acinie:
Muzo, porzu my brzegi Anienu liczne...
Dawno mi zw Karpatów szczyty niebotyczne...
- 32 -
Dawno ju zw mi góry rodzinnej krainy
w swoje rozkoszne groty i wdzi czne doliny
i ka abym piewa cudnej polskiej ziemi
przy lutni z otostrunnej rytmy ojczystemi
Za piewam, je li Polszcze pie ni zrobi s aw .
Niech e aski, druh mój, toczy boje krwawe,
Niech on Ojczyzn stroi w suty up dobyty
z którymi nie masz zgody bij c wra e Scyty.
W piórze i w Muz dobroci jest nadzieja moja.
To mój up, to mój rydwan i or , i zbroja.
(III, 13, t um. Julian Ejsmond)
zyk Kochanowskiego w odró nieniu od j zyka Reja by j zykiem bardziej wykszta conym, stoj cym na
ol niewaj co wysokim poziomie, gdy chodzi o zakres s ownictwa i poj . J zyk ten wyznaczy kierunek
rozwoju j zyka polskiego. W ówczesnej Europie Kochanowski zaliczany by do plejady najwybitniejszych
poetów.
Mówi c o j zyku polskim zwróci musimy uwag na wielkie dzie o dokonanych t umacze z j zyków
obcych. Przek ady pe ni wielk i wielorak rol w yciu ka dego narodu. Pozwalaj zapozna si z
dorobkiem innych narodów w wi kszej skali, dzie a obce dost pne w j zyku ojczystym s asymilowane
w szerszym zakresie ni orygina . Dla j zyka, który dopiero si formuje, t umaczenia pe ni rol kszta -
tuj
i twórcz . Trzeba nie lada wysi ku, aby s abiej rozwini ty j zyk odda tre ci zawarte w j zyku
wy ej rozwini tym, zachowuj c wzgl dn autonomi . J zyk polski dzi ki pracy t umaczeniowej
rozwija si pod wzgl dem zarówno syntaktycznym, jak i konceptualnym. Sta si
rodkiem
otwieraj cym szeroki dost p do wielkiej kultury klasycznej. Pod tym wzgl dem wyprzedzili my wiele
innych narodów s owia skich, które si ga y do t umacze polskich, jako bli szych i atwiejszych do
zrozumienia, ni orygina y. Tak rozwini ty j zyk polski mia istotny wp yw na urabianie kultury i smaku
narodów o ciennych. Jeden z wybitnych znawców kultury polskiej pisa : „Tak wi c nie ustawa a
kultura polska, europejska, w pochodzie zwyci skim. Ju w XV wieku zaczyna Rusin zaspokaja swój
ód duchowy u róde polskich; nie zwa aj c na ró nice wyznaniowe, na dogmaty przeciwne, t umaczy
sobie pisma buduj ce polskie, a za nimi w ko cu i wcale niebuduj ce, na j zyk w asny. Zachowuj c
zyk i pismo ruskie, pstrzy je przymieszkami polskimi; wcze nie i rych o spotykamy si z coraz
liczniejszymi polonizmami w j zyku urz dowym bia oruskim („litewskim") ju w wieku XV; pó niej
przybiera to zjawisko rozmiary wr cz potworne; tekst bywa ruski, bo formy i litery ruskie, ale my l i
wys owienie s polskie; polszczyzna to pod zewn trzn , narzucon szat rusk , co do ducha, tre ci,
stylu, formy"
1
.I dalej: „Materyalna [kultura do Moskwy] sz a drog inn : wprost z Anglii i z Holandyi, z
- 33 -
Francyi, a szczególniej z Niemiec trafia a do s obody moskiewskiej, lecz umys owa z Polski na Litw i
Ma Ru do samej Moskwy, na dwór carski i patryjarszy dociera a. Tak powsta a np. liczna, ró norodna
literatura XVII w. moskiewska z t umacze polskich"
2
.
Upadek niepodleg
ci Polski z ko cem XVIII w., gdy na oczach wiata dokonano dziejowej zbrodni
pozbawiaj c suwerenne pa stwo politycznego bytu, nie przerwa ci
ci kulturowej. Co wi cej, jak
zwróci na to uwag w ONZ papie Jan Pawe II, to kultura pozwoli a zachowa nam suwerenno
duchow . Ojciec w. mówi : Jestem synem narodu, który przetrwa najstraszliwsze do wiadczenia
dziejów, którego wielokrotnie s siedzi skazywali na mier - a pozosta przy yciu i pozosta sob .
Zachowa w asn to samo i zachowa po ród rozbiorów i okupacji w asn suwerenno jako naród -
nie bior c za podstaw przetrwania jakichkolwiek innych rodków fizycznej pot gi jak tylko w asna
kultura, która si okaza a w tym przypadku pot
wi ksz od tamtych pot g"
3
. Dzi ki tej suwerenno ci
Polska po 123 latach niewoli odzyska a niepodleg
polityczn . Otó w nie w okresie zaborów, w
wieku XIX, za wiecili swym geniuszem literackim najwi ksi po Kochanowskim poeci polscy: Adam
Mickiewicz, Juliusz S owacki, Zygmunt Krasi ski i Cyprian Kamil Norwid. Okre lono ich mianem
narodowych wieszczów. Po nich przyszli wielcy prozaicy: Henryk Sienkiewicz, Boles aw Prus,
adys aw Reymont, Stefan eromski. S owo polskie skupi o w sobie wszystkie w tki ycia naro-
dowego i pa stwowego. Znalaz o uznanie w Europie i w wiecie. Dowodem na to, niezliczone
umaczenia i na ladownictwa, a wreszcie nagrody. W sumie zdobyli my za literatur w j zyku polskim
kilka Nagród Nobla (Henryk Sienkiewicz, W adys aw Reymont i in.).
zyk polski osi gn taki pu ap rozwoju, który pozwala na wyra anie ducha narodu w sprawach
wielkich i ma ych, w tym j zyku posiadamy w asn literatur we wszystkich gatunkach, na ten
zyk przet umaczony jest zasadniczy dorobek literatury wiatowej. Henryk Sienkiewicz nie waha si
nawet powiedzie , e mowa polska to wyj tkowy dar Boga, dar, z którym tylko j zyk grecki mo e si
porówna . To jest ten wielki skarb Polaków, z którego w dalszym ci gu korzystaj bratnie narody
owia skie, rozumiej c i czytaj c po polsku.
Skarbem narodu jest m dro i wiedza oraz jej upowszechnianie. Nauka i edukacja.
Polska dzi ki przyj ciu chrze cija stwa otwiera si na szkolnictwo. Polska poga ska nie zna a szkó .
Stosunkowo szybko powstaj szko y parafialne. A wreszcie w roku 1364, a wi c prawie sze i pó
wieku temu powstaje szko a wy sza, Akademia Krakowska, wcze niej ni uniwersytety w Wiedniu,
Lipsku, 300 lat (!) przed powo aniem uniwersytetu w Berlinie, a 400 lat przed uniwersytetem w
Petersburgu. Ten polski uniwersytet ci ga ju w XV w. rzesze studentów z ca ej Europy, w tym
równie z Italii. Zas yn te wielkimi uczonymi tej miary co Kopernik i Pawe W odkowic. Królowie,
Kazimierz Wielki, a pó niej W adys aw Jagie o w akcie erekcyjnym tak pisali: „Niech wi c tam
dzie nauk przemo nych per a, aby wydawa a m e dojrza
ci rady znakomite, ozdob cnót wietne i
- 34 -
w ró nych umiej tno ciach bieg e. Niechaj otworzy si orze wiaj ce ród o nauk, z którego pe no ci
niech czerpi wszyscy, naukami napoi si pragn cy".
Polska mo e te poszczyci si wspania Komisj Edukacji Narodowej (1773). By o to pierwsze w
Europie ministerstwo o wiaty. Komisja ta, po rozwi zaniu w tym e samym roku przez papie a zakonu
jezuitów zajmuj cego si edukacj , nie dopu ci a do upadku o wiaty i zmarnotrawienia dorobku
Ko cio a. Ale w odró nieniu od Francji upa stwowiona edukacja nie zosta a wykorzystana do walki z
Ko cio em i tradycj , nie sta a si narz dziem ideologizacji m odzie y. Przeciwnie, wobec zagro
zaborczych, a pó niej pod zaborami, szko y Komisji Edukacji Narodowej, umacnia y wiadomo
narodow i kulturow Polaków. Pose (a pó niej i znany pisarz) Julian Ursyn Niemcewicz tak zwraca si
do króla: „Lud wolny, Najja niejszy Panie, o wieconym by powinien, inaczej wolno ci niewart. W
samow adztwie, gdzie nie masz prawa, ale tylko rozkazy, gdzie nie ma innego podzia u, tylko pan i
niewolnicy, rz dz cy na ciemnotach gruntuje zasady nieograniczonej swej w adzy, poni a zatem
asne cz owieka jestestwo, cie nia okr g jego wiadomo ci, przyt umia wiat o, cz owieka tylko do
boja ni i pos usze stwa sposobi, ani chce, eby umia rozwa
, bo gdyby rozwa
, poprzesta by
lepo s ucha . Cz owiek na wolnej zrodzony ziemi depcze kajdany, dusza jego, wolna wi zów, mia o
si wznosi, bo zna sw godno , zna sw szlachetno ; cz owiek wolny, przeznaczony do wszystkiego,
mog cy si ga po najpierwsze w kraju dostoje stwa, mog cy wp ywa we wszystkie cz ci rz du,
powinien przez wychowanie sta si godnym tych tak wysokich zaszczytów, bo losy Ojczyzny od niego
zawis y; prawu tylko podleg y - powinien by o wieconym, eby stanowi zbawienne prawa, powinien by
cnotliwym, eby stanowione szanowa i pe ni "
4
. Czy ten tekst nie jest aktualny i dzi ? Przecie kult
demokracji, pozbawiony oparcia w rzetelnej edukacji, jest ukryt form zniewolenia. Równocze nie,
cz owiek nie mo e by odpowiedzialny za sprawy publiczne, je li nie jest odpowiednio wykszta cony
(kompetencja) i wychowany (odpowiedzialno ).
Moralno obejmuje ycie osobiste, rodzinne i polityczne. Etyka osobista zaowocowa a u Polaków
pewnymi bardzo charakterystycznymi cechami czy w
ciwie cnotami. Nale do nich: honor, ofiarno i
szlachetno , go cinno oraz... grzeczno . O grzeczno ci nasz wielki poeta, Adam Mickiewicz, tak
pisa :
„Grzeczno nie jest nauk atw ani ma . Nie atw , bo nie na tym ko czy si , jak nog Zr cznie
wierzgn , z u miechem wita lada kogo; Bo taka grzeczno modna, zda mi si kupiecka, Ale
nie staropolska, ani te szlachecka. Grzeczno wszystkim nale y, lecz ka demu inna; Bo nie jest
bez grzeczno ci i mi
dziecinna, I wzgl d m a dla ony przy ludziach, i pana Dla s ug swoich,
a w ka dej jest pewna odmiana.
Trzeba d ugo si uczy , a eby nie zb dzi I ka demu powinna uczciwo wyrz dzi ." (Pan
Tadeusz, I, 361 -371)
- 35 -
ycie rodzinne by o specjalno ci polsk , która w czasie zaborów skupi a w sobie ycie narodowe.
Rodzina by a gniazdem wychowywania nast pnych pokole , ale równie miejscem tworzenia si
narodu poprzez kultur ojczyst i odpowiedzialno za pa stwo. yj cy pod zaborami autor pisze:
„Mawiano, e Polska sta a jednostkami. Rzec by raczej mo na, e sta a rodzin . [...] Najsurowszy
nawet s dzia przesz
ci przyzna musi, e rodzina polska spe nia a ten wielki obowi zek, e by a
najsilniejszym fundamentem obywatelskim i narodowym i e w najgorszych nawet czasach by
nim nie przesta a. Kiedy wszystko posz o w gruzy, na niej budowa o si nowe ycie, przechowa a
w sobie wiernie wszystko, co by o warunkiem i r kojmi odrodzenia"
5
. Jaka szkoda, e dzi to
ycie domowe zamiera, rodzina si kurczy, a wszechpanuj cym intruzem sta si telewizor.
W yciu politycznym warto podkre li kilka punktów. Polska by a obok Anglii najstarszym
pa stwem demokratycznym. Rozwój demokracji szlacheckiej rozpocz si od po owy XV w.,
natomiast Konstytucja 3 Maja (1791) poszerza prawa na pozosta e stany, lud i mieszcza stwo. W
tej e Konstytucji mo emy przeczyta : „Zawarowawszy tym sposobem Dziedziców przy wszelkich
po ytkach od W
cian im nale cych, a chc c jak najskuteczniej zach ci pomno enie ludno ci
krajowej, og aszamy wolno zupe
dla wszystkich ludzi, tak nowo przybywaj cych, jako i tych,
którzy by, pierwej z Kraju oddaliwszy si , teraz do Ojczyzny powróci chcieli, tak dalece: i ka dy
Cz owiek do Pa stw Rzeczypospolitej nowo z którejkolwiek strony przyby y, lub powracaj cy,
jak tylko stanie nog na ziemi polskiej, wolnym jest zupe nie u
przemys u swego, jak i gdzie
chce, wolny jest czyni umowy na osiad
, robocizn lub czynsze, jak i do póki si umówi, wolny
jest osiada w mie cie lub na wsiach, wolny jest mieszka w Polszcze, lub do Kraju, do którego
zechce, powróci , uczyniwszy zado obowi zkom, które dobrowolnie na siebie przyj ". Polska
by a pa stwem wielonarodowym (nie by o nacjonalizmu). Rzeczpospolit zamieszkiwali: Polacy,
Litwini, Bia orusini, Rusini, ydzi, Niemcy, otysze, Tatarzy, Ormianie, Cyganie. Równoprawnych
politycznie by o kilka j zyków. Unikatowy jak na owe i dzisiejsze czasy by typ unii politycznej z
Litw , unii, która przetrwa a ponad 300 lat, a któr zniszczyli obcy zaborcy. Gdy dzi ró nego
rodzaju traktaty i organizacje mi dzynarodowe zdominowane s przez j zyk interesów i polityki, to na
tym tle widzimy wyra nie, e Unia Polski z Litw mia a g bszy wymiar cywilizacyjny. W traktacie
piecz tuj cym Uni w Horodle z r. 1413 tak czytamy: „Mi
jedna nie dzia a marnie: promienna
sama w sobie, gasi zawi ci, os abia urazy, daje wszystkim pokój, czy rozdzielonych, podnosi
upad ych, g adzi nierówno ci, prostuje krzywizny, wspiera ka dego, nie obra a nikogo, i ktokolwiek
si schroni pod jej skrzyd a, znajdzie si bezpiecznym i nie ul knie si niczyjej gro by, mi
tworzy
prawa, rz dzi królestwami, zak ada pa stwa, prowadzi do dobrego stanu Rzeczpospolitej, a kto ni
wzgardzi, ten wszystko utraci..."
6
.
Polska w czasach swej wielko ci broni a Europ przed nawa nic tureck , by a tzw. przedmurzem
- 36 -
chrze cija stwa, co oznacza o obron
wiata cywilizowanego. Król W adys aw III, licz c zaledwie 20 lat,
na pro
cesarza bizanty skiego, Jana Paleologa, wyruszy , aby go broni przed Turkami, ale zgin
pod Warn w 1444 roku. Jan III Sobieski ocali w roku 1684 Wiede . Podczas zaborów i wojen
Polacy walczyli na wielu frontach wiata, a przy wieca o im has o: „Za wolno nasz i wasz ". Za
wolno Ameryki walczy Ko ciuszko i Pu aski, Anglii w czasie II wojny wiatowej bronili polscy
lotnicy.
A wreszcie jako pierwszy, Pawe W odkowic (XV w.), Polak, na Soborze w Konstancji uzasadnia , e
ka dy naród ma prawo do suwerenno ci, do jej amania nie uprawnia aden, nawet najwznio lejszy
cel (cho by religijny).
Sztuka polska, poza wspomnian ju literatur , zaja nia a równie w architekturze, malarstwie, teatrze i
muzyce. Muzyka Chopina zawieraj ca tyle elementów narodowych, a wi c ludowych i szlacheckich,
budzi podziw i jest komunikatywna nie tylko dla ludzi Zachodu, ale równie nale cych do innych
cywilizacji; zafascynowani s ni Japo czycy i Chi czycy. Do wiatowego kanonu wesz y polskie
rytmy muzyczne, takie jak: polonez, mazur, krakowiak i oberek. W sztuce polskiej odbija a si polska
dusza. Ignacy Jan Paderewski tak mówi : „ aden z narodów na wiecie nie mo e si poszczyci takim
jak nasz, bogactwem uczu i nastrojów. Na harf narodu naci gn a r ka Bo a strun bezmiar cichych
i rzewnych, pot nych i g
nych. Mamy i mi kko kochania i dzielno czynu i liryzm szerok
yn cy fal i si rycersk , waleczn ; mamy i t sknot dziewicz i m sk rozwag i smutek tragiczny
starca i lekkomy ln m odzie ca weso
. Mo e w tym tkwi czar nasz ujmuj cy, a mo e te to i wada
wielka"
7
. Mamy wielkiej s awy malarzy, jak: Che mo ski, Matejko, Brandt, Kossakowie, których
obrazy zdobi galerie wiata, równie Ameryki, a których tematyka jest zwi zana z Polsk , jej
przyrod , lud mi, dziejami.
Religi dominuj
w Polsce by o chrze cija stwo, ale rozkwita y te na jej ziemiach praktyki innych
wyzna . Zwi zane to by o z tyrn, e Rzeczpospolita by a pa stwem wielu narodów i wielu cywilizacji.
W Polsce nie by o prze ladowa religijnych, zw aszcza za w tak krwawym okresie jak reformacja
w Zachodniej Europie. Wspomniany ju Pawe W odkowic mówi : „Fides ex necessitate esse non
debet -wiara nie mo e by z przymusu". S yn li my z tolerancji, dlatego tak wielu przedstawicieli
ró nych wyzna ucieka o przed prze ladowaniami do Polski. Nasz król, Zygmunt August (XVI w.),
potrafi powiedzie : Nie jestem królem ludzkich sumie . Ju w XI wieku przybyli do Polski
prze ladowani w Niemczech ydzi, którzy z biegiem czasu tworzyli w Polsce najliczniejsz
spo eczno
ydowsk w wiecie, rz dz
si swoimi prawami, zachowuj
swoje zwyczaje,
swoj religi i swoje szko y, w tym wy sze. Polsk okre lano nawet mianem paradisus ludaeorum (raj
ydowski). W czasie II wojny tylko w Polsce obowi zywa y przepisy, e za ukrywanie yda mier
ponosi ca a rodzina polska. Z tego tytu u zgin o ok. 3000 Polaków. W tym kontek cie
- 37 -
rozpowszechniane dzi opinie o Polakach jako antysemitach s dalece nieprawdziwe i wysoce
niesprawiedliwe.
Kultury narodowe s skarbem dla tych spo eczno ci, w których ramach powsta y. Równocze nie
kultury narodowe zawiera mog w tki szczególnie pi kne i uniwersalne. Wówczas wzbogaca
mog inne narody, poniewa
adna z kultur nie jest sama w sobie doskona a i w pe ni wystarczaj ca.
Pochwa a, a nawet zachwyt nad kultur danego narodu, nie ma nic wspólnego ani z szowinizmem, ani z
nacjonalizmem. Szowinizm jest nienawi ci do innych narodów. Otó mi
do pewnej kultury naro-
dowej nie wyklucza podziwu dla innej kultury, tak jak zafascynowanie Mozartem nie przeszkadza lubi
Beethovena i Vivaldiego. S uchaj c z przej ciem Chopina, lubi znale ukojenie w muzyce Sibeliusa.
Nacjonalizm jest ubóstwieniem jednego tylko narodu. Z kolei brak identyfikacji z jak kolwiek
kultur narodow prowadzi mo e do sp ycenia ycia psychicznego i duchowego, grozi
roztopieniem si w masie. Kultura masowa nie pog bia i nie uszlachetnia ludzkiego ducha.
Podziw i mi
dla kultury polskiej, jakie ywi , nie s idealizacj tej kultury, a tym bardziej narodu.
Zawsze mo na bowiem doszuka si gdzie braków i s abo ci. Chodzi natomiast o pewne idea y,
pewne wzory, pewne ukierunkowanie ycia ludzkiego, które wydaj si by interesuj ce i pi kne.
Uczestnicz c g biej w kulturze polskiej, cz owiek mo e si adnie i po ludzku rozwija . A przecie o to
nie chodzi, aby my dzi ki kulturze mogli stawa si coraz bardziej lud mi.
Powy szy tekst zosta wyg oszony do nauczycieli ameryka skich w Chicago, w pa dzierniku 2000
roku.
1
Aleksander Bruckner, Wp ywy polskie na Litwie i w S owia szczyzn wschodniej, [w:] Polska w
kulturze powszechnej, red. F. Koneczny, Kraków 1918, t. l, s. 162.
2
ibid., s. 164.
3
UNESCO, 2.06.1980. (14). 52
4
Komisja Edukacji Narodowej, Wroc aw 1954, s. 426n. 54
5
W adys aw ozi ski, ycie polskie w dawnych wiekach, Kraków 1958, s. 153.
6
M. Pawlikowski, Dwa wiaty, Londyn 1952, s. 188.
7
I. J. Paderewski, My li o Polsce i Polonii, Pary 1992, s. 65.
- 38 -
SKARB NIEPODLEG
CI
Pami rocznicy odzyskania niepodleg
ci wynika z obowi zku oddania ho du tym wszystkim,
którzy przez pokolenia krwi , ofiar i duchem bili si o woln Polsk . Byli w ród nich
nierze,
powsta cy, ksi a i arty ci, by a szlachta i lud. Wielkiej odwagi, ale i wytrwa
ci potrzeba, aby nie
zw tpi , e dzie wolno ci nadejdzie, cho mija b
dni, miesi ce, lata, a nawet pokolenia.
Jak e wzruszaj ce jest pierwsze oficjalne wyst pienia Ignacego Jana Paderewskiego na ziemi
ameryka skiej. Mija a w
nie setna rocznica drugiego rozbioru Polski, a trzydziesta wybuchu
powstania styczniowego. By 8 kwiecie 1893 roku. Mistrz na obiedzie wydanym na jego cze przez
Lotus Club mówi : „Pokocha em Wasz kraj, zanim go jeszcze pozna em, a to z tej prostej przyczyny,
pozwólcie mi powiedzie , e ten kraj jest jedynym, w którym yj swobodnie tysi ce Polaków i ciesz
si wolno ci , a ka dy mój rodak mo e powiedzie to, co chce o przesz
ci i przysz
ci swego kraju bez
obawy, e zostanie aresztowany. Niedawno, gdy toczyli cie wspania walk przeciw niewolnictwu,
nasz biedny naród uczyni ostatni prób odzyskania wolno ci. Nasze losy s odmienne — Warn si
powiod o, nam nie, ale dali cie nam du o szcz cia: uwierzyli my, e nie jeste my sami"
1
. Polakom, mimo
rozbiorów i mimo powsta czych kl sk, potrzebna by a wiara, e nie s sami. Ta wiara dodawa a im
nadziei, a za nadziej sz a si a, tak potrzebna do kolejnych zrywów. Polonia w Ameryce dowiod a
wówczas, e pami ta o Ojczy nie, o swoich bliskich i rodakach, którzy zostali w kraju. Paderewski
inicjowa szereg akcji, których efektem by o zebranie olbrzymich funduszy, a gdy nadszed
decyduj cy moment, tysi ce ochotników czynem zbrojnym udowodni o swój gor cy patriotyzm.
Nie ud my si , Polska nie odzyska aby niepodleg
ci, gdyby nie jedno ca ego Narodu, jedno
wy sza ponad wa nie i podzia y polityczne, jedno , której nie oddziela y ani góry, ani oceany, by a
to jedno Polaków na ca ym wiecie.
Oddaj c im ho d, tym znanym, jak Paderewski, Sienkiewicz, Modrzejewska, Pi sudski, Dmowski,
Korfanty, Witos, i tym nieznanym, cho równie w swej ofiarno ci wielkim, patrzymy na nich
jako na wzór, który nas dzi zobowi zuje, aby my nie zaprzepa cili tego wielkiego dziedzictwa,
jakiemu na imi Polska.
Obchodz c rocznic odzyskania niepodleg
ci, musimy wyra nie rozumie , co to znaczy
niepodleg
, zw aszcza w naszej polskiej tradycji. Niepodleg
to suwerenno , a suwerenno
to samostanowienie w wymiarze politycznym i narodowym. Jako Polacy wolno mierzymy nie
anarchi , jak fa szywie zarzuca a nam propaganda zaborcza, zw aszcza rosyjska, ani te w adz
absolutn i despotyczn , jakiej nie brak by o w Prusach - ale mo liwo ci decydowania przez nas
samych o sobie. Polski idea , którego wyrazem by a Konstytucja 3 Maja, a któr jednym
poci gni ciem przekre lili zaborcy, polega na upodmiotowieniu, czyli uszlachetnieniu ca ego
- 39 -
narodu. Wolno to samostanowienie narodu, decydowanie o sobie za po rednictwem wybranych
adz. Ale w adze te maj liczy si z wol narodu i s
mu w granicach niepodleg ego
pa stwa.
Patrz c dzi na kierunek przemian, jakim poddawana jest Polska, zarówno ten bli szy pod
postaci Unii Europejskiej, jak i ten dalszy w wymiarze globalistycznym, z niepokojem
obserwujemy, jak niepodleg
traci swoje realne kszta ty: nie ma niepodleg
ci bez ziemi -
wyprzedawana jest polska ziemia; nie ma niepodleg
ci bez w asnego przemyski -
wyprzedawane s (i to za bezcen) polskie zak ady; nie ma niepodleg
ci bez w asnego prawa -
sejm ustanawia tysi ce praw, które maj udowodni , e nie mamy ju w asnych praw; o kierunku
polityki polskiej nie decyduje naród, ale politycy pos uszni wytycznym przychodz cym z instytucji
mi dzynarodowych. Niepodleg
bez w asnej ziemi, bez w asnego przemys u, bez w asnego prawa i
bez rodzimej w adzy jest fikcj . Nie takie aspiracje ma polski Naród, nie o to walczy y pokolenia.
Trzeba otworzy szeroko oczy, trzeba patrze i rozumie .
Powstaje pytanie: dlaczego publicznie nie wolno o tym g
no mówi ? Dlaczego nie wolno mówi o
zagro onej niepodleg
ci? Powsta a jaka publiczna zmowa milczenia.
Joseph Conrad, Polak, ale pisarz angielski, gdy zastanawia si nad okoliczno ciami, w jakich Polska
odzyska a niepodleg
- a by o to w pierwsz rocznic tego wielkiego wydarzenia — zauwa
: „Na
tym wiecie, gdzie wszystko przemija, nawet najbardziej uparte upiory znikaj wreszcie ze starych
domostw, z ludzkich sumie . Czy to post p o wiecenia, czy upadek wiary? W latach poprzedzaj cych
wojn upiór Polski tak ju si stawa niewidoczny, e niemo liwe by o uzyskanie najmniejszej o nim
wzmianki w gazetach. M ody Polak, przybywaj cy z Pary a, by tym ogromnie oburzony; ja
wszak e - pisze dalej Conrad - pozwalaj c sobie na to poczucie dystansu, które jest wytworem
starszego wieku, d
szego do wiadczenia i sk onno ci do medytacji, odmawia em podzielania jego
uczu . Chodzi , ebrz c o jakie s owo na temat Polski, do wielu wp ywowych ludzi - i wszyscy co do
jednego odpowiadali mu, e to wykluczone"
2
. Tak, by a wówczas wiatowa zmowa milczenia. Dzi
coraz mocniej ta zmowa milczenia dotycz ca realnej niepodleg
ci Polski znów zaczyna nas
osacza . Kto chce nas uczyni obcymi na w asnej ziemi, wrogimi wobec samych siebie. Do tego za
adne skarby nie wolno dopu ci .
Ró ne s koleje losów poszczególnych narodów i pa stw; ile narodów zanik o, ile imperiów si
rozpad o, ale Polska... Jaki los nas czeka?
Rok przed mierci i rok po wybuchu II wojny wiatowej, Igancy Jan Paderewski, ten sterany yciem
80-letni starzec z pe
werw i si wypowiedzia w Pary u i w Szwajcarii do swoich rodaków te
owa: „... wszyscy wierzymy w jedno i wiary tej nic nam nie jest w stanie wydrze :
zwyci ymy!... Polska jest nie miertelna!".
- 40 -
I my powtórzmy, oddaj c ho d bohaterom i przejmuj c na siebie odpowiedzialno za Polsk :
zwyci ymy! Polska jest nie miertelna!
Powy szy tekst zosta wyg oszony w Chicago i we Wroc awiu w 82. rocznic odzyskania
niepodleg
ci przez Polsk .
1
I. J. Paderewski, My li o Polsce..., dz. cyt, s. 51.
2
J. Conrad, The Crime of Partition (Zbrodnia rozbiorów), w: Dzie a, t. XXVIII [A], Londyn 1975.
Tekst zosta pomini ty w wydaniu polskiej edycji dziel J. Conrada.
- 41 -
CZY W LIBERALISTYCZNEJ KONCEPCJI WOLNO CI JEST MIEJSCE NA
ODPOWIEDZIALNO
?
Liberalizm, podobnie jak nominalizm, nie jest kierunkiem filozoficznym na wzór platonizmu,
arystotelizmu czy tomizmu, jest to raczej pewien rozga ziony nurt, który przecina w poprzek ró ne
kierunki filozoficzne. Z tego tytu u trudno o jednolite okre lenie, czym jest liberalizm. Tak e
analiza liberalizmu zorientowana by musi na poszczególnych my licieli. Temat: czy w liberalistycznej
koncepcji wolno ci jest miejsce na odpowiedzialno , dotyka jednej z kluczowych spraw
mieszcz cych si w kr gu problematyki zwi zanej z wolno ci . Bez odpowiedzialno ci sama wolno
stoi pod znakiem zapytania, a przecie liberalizm wolno uznaje za swe sztandarowe has o
1
.
W niniejszym referacie spróbuj pokaza , jakim deformacjom ulega lub do jakich deformacji w
rozumieniu odpowiedzialno ci mo e prowadzi koncepcja wolno ci u sztandarowych postaci
liberalizmu, do jakich bez w tpienia nale
John Locke i J. J. Rousseau. W obu wypadkach zanika
poj cie odpowiedzialno ci indywidualnej, pozostaje miejsce dla odpowiedzialno ci zbiorowej albo
zanik jakiejkolwiek realnej odpowiedzialno ci.
Filozoficzni ojcowie liberalizmu uwa ali, e wolno jest najbardziej podstawowym atrybutem cz owieka
znajduj cego si w stanie natury. John Locke pisa : „By w
ciwie zrozumie w adz polityczn i
wyprowadzi ja z jej ród a, musimy rozwa
stan, w jakim wszyscy ludzie znajduj si naturalnie, a wi c
stan zupe nej wolno ci w dzia aniu oraz rozporz dzaniu swymi maj tkami i osobami, tak jak oni uznaj za
ciwe, w granicach prawa natury nie pytaj c nikogo o zezwolenie, bez zale no ci od woli innego
cz owieka"
2
. Dopiero po wolno ci mowa jest o równo ci i o w asno ci.
A wi c wolno w stanie natury jest to stan zupe nej, czyli doskona ej wolno ci (a perfect freedom).
Doskona a wolno obejmuje dzia anie i rozporz dzanie w asnym maj tkiem i osobami. Dzia anie
to mie ci si w granicach praw natury, które obowi zuj wszystkich ludzi. Dzia anie zale ne jest od
dzia aj cego wedle jego poj cia o tym, co jest w
ciwe. Niezale ne jest natomiast od woli i zezwolenia
innego cz owieka.
Wolno w stanie natury nie jest - mówi c j zykiem dzisiejszym - permisywizmem, czyli zgod na
robienie czegokolwiek, co si komu podoba. Locke wyja nia: „Cz owiek posiada w tym stanie
niemo liw do kontrolowania wolno dysponowania sw osob i maj tkiem, nie posiada jednak
wolno ci unicestwienia samego siebie ani adnej istoty znajduj cej si w jego posiadaniu, je eli nie
wymagaj tego szlachetniejsze cele ni tylko jego samozachowanie. W stanie natury ma rz dzi
obowi zuj ce ka dego prawo natury. Rozum, który jest tym prawem, uczy ca y rodzaj ludzki, je li tylko
ten chce si go poradzi , e skoro wszyscy s równi i niezale ni, nikt nie powinien wyrz dza
drugiemu szkód na yciu, zdrowiu, wolno ci czy maj tku"
3
. Prawa natury obejmuj wi c prawo do
- 42 -
ycia, zdrowia, wolno ci i w asno ci. Z takim prawem wi e si te prawo do s dzenia i karania
ami cych te prawa, cznie z mo liwo ci pozbawienia ich ycia
4
.
Pojawia si pytanie, czy i kto jest w stanie natury? Bo przecie cz owiek przychodzi na wiat w
zorganizowanej ju spo eczno ci. Na to pytanie Locke odpowiada: „...obecnie wszyscy ksi
ta i w ad-
cy niezale nych rz dów na ca ym wiecie znajduj si w stanie natury. Jasne jest, e na wiecie nigdy nie
brakowa o ani nie b dzie brakowa du ej liczby osób znajduj cych si w tym stanie"
5
. Stan natury
obejmuje wi c w adców, którzy nie podlegaj c spo ecze stwu, podlegaj tylko prawom natury. Ale
w stanie takim znajduj si wszyscy ci, którzy moc w asnej zgody nie staj si cz onkami jakiego
spo ecze stwa. Gdy natomiast kto zgodzi si na wspólnot , to dobrowolnie przyjmuje na siebie szereg
ogranicze (praw) ustanowionych przez t wspólnot . „St d te ustaj wszystkie prywatne s dy, a
wspólnota na mocy sta ych i niezmiennych praw jest bezstronnym i jedynym rozjemc dla
wszystkich"
6
.
Wolno cz owieka w spo ecze stwie polega na podleganiu tylko w adzy powo anej na mocy zgody
przez dan wspólnot , a niepodleganiu jakiejkolwiek obcej woli i obcemu prawu. Jak wolno w stanie
natury podlega tylko prawom natury, tak wolno polityczna podlega prawom natury i prawom danej
wspólnoty
7
.
Wspólnot polityczn opart na w
ciwych zasadach jest wedle Locke'a, nie monarchia absolutna, w
której w adca stawia si ponad spo ecze stwem (i jest ci gle w stanie natury), ale spo eczno obywa-
telska. „I tak ka dy cz owiek, zgadzaj c si z innymi na utworzenie jednego cia a politycznego pod
adz jednego rz du, zaci ga wobec ka dego cz owieka w tym spo ecze stwie zobowi zanie do
podlegania postanowieniom wi kszo ci. Ta pierwotna umowa, na mocy której po czy on si z
innymi w jedno spo ecze stwo, nie posiada aby adnego znaczenia, nie by aby adn umow , gdyby
pozosta on nadal wolny i nie zaci ga
adnych innych zobowi za ni te, którym podlega w
stanie natury"
8
. Dobrowolne w czenie si do wspólnoty (umowa spo eczna) poci ga za sob
dobrowoln zgod na poddanie si g osom wi kszo ci wyra onym pod postaci uchwalonych praw.
Ta zgoda wi kszo ci ma znaczenie zgody wszystkich, poniewa gdyby opiera spo ecze stwo tylko na
zgodzie wszystkich, to twór taki by by bardzo krótkotrwa y. A zatem cz owiek w stanie spo ecznym
ogranicza sw wolno , poddaj c si prawu stanowionemu. Nast puje dobrowolne samoograniczenie
asnej wolno ci.
Jak w tym wietle wygl da problem odpowiedzialno ci? Oddanie siebie pod w adz ogó u oraz
traktowanie g osów wi kszo ci jako wi
cych mniejszo i poszczególne jednostki prowadzi do
przekazania realnej odpowiedzialno ci osobistej na odpowiedzialno wi kszo ci. W konsekwencji
jedynym podmiotem odpowiedzialnym staje si w adza, g ównie w adza polityczna. To nast pnie
prowadzi mo e nawet do totalitaryzmu, a tak e do dominacji legalizmu. Totalitaryzm ten ró ni si
- 43 -
dzie od tyranii lub rewolucji sposobem doj cia do w adzy. Totalitaryzm liberalny polega na
dobrowolnym zrzeczeniu si wolno ci na rzecz w adzy, podczas gdy tyran lub rewolucjonista do
adzy dochodzi podst pem i przemoc . W zakresie sprawowania w adzy w adza liberalna i
tyra ska traktuje spo ecze stwo w sposób odpodmiotowiony, poniewa tylko w adza jest wolna i
tylko w adza ma w adz . Wolno spo ecze stwa albo jest zawieszona (liberalizm), albo podeptana
(tyrania), ale aktualnie spo ecze stwu i jednostkom nie przys uguje. Dlatego w obu wypadkach, cho
na ró ne sposoby, nie ma miejsca na aktualn odpowiedzialno indywidualn poszczególnych
cz onków spo ecze stwa. Niemniej jednak w adza wy oniona demokratycznie jest odpowiedzialna
wzgl dem spo ecze stwa, poniewa jest aktualnie wolna, natomiast w adza tyra ska jest samowolna, a
wi c przed nikim nie jest odpowiedzialna. W adza tyra ska jest wolna i nieodpowiedzialna,
spo ecze stwo yj ce pod w adz tyra ska jest zniewolone i nieodpowiedzialne. W adza liberalna
jest wolna i odpowiedzialna; spo ecze stwo znajduj ce si pod w adz przez siebie wy onion jest
aktualnie niewolne i nieodpowiedzialne, natomiast jest wolne i odpowiedzialne przy wybieraniu
adzy.
O ile w sprawowania w adzy w tyranii decyduj ce znaczenie ma wola w adcy jakkolwiek wyra ona,
to w przypadku liberalnej demokracji, decyduje wola wi kszo ci wyra ona przy pomocy prawa
(wówczas prawa stanowionego). Oderwanie prawa stanowionego od prawa natury, przy zachowaniu
procedur demokratycznych, prowadzi nast pnie do legalizmu, czyli dyktatu prawa stanowionego, które
mo e by przeciwne prawu naturalnemu i wówczas prawo staje si zalegalizowanym bezprawiem.
Procedura (demokratyczna) rugowa mo e obiektywne podstawy (prawo naturalne) i cel (dobro)
stanowionego prawa.
Locke jednak mówi: „Spo ecze stwo polityczne istnieje tam i tylko tam, gdzie ka dy z jego cz onków
zrezygnowa ze swej naturalnej w adzy i z
j w r ce wspólnoty nie wy czaj c je d na k t ym sa-
mym mo liwo c i o dwo ania si do ust ano wio nyc h przezn ie praw"
9
(podkr. P. J.). Takie
odwo ywanie si mo e mie charakter albo pobo nego i bezsilnego yczenia, albo te przybierze po-
sta zamachu stanu, poniewa legalna w adza posiada aktualnie ca wolno spo ecze stwa i rodki
sprawowania w adzy w skali ca ego pa stwa. W adza po wyborze jest ju poza zasi giem
spo ecznego oddzia ywania.
I takie w
nie mog by konsekwencje liberalistycznej w sensie Locke'a koncepcji wolno ci.
Prowadz do statolatrii (kult pa stwa-w adzy) i legalizmu (kult prawa stanowionego). Ze wzgl du
jednak na procedur wy aniania w adzy (dobrowolno ) pa stwo liberalne zazwyczaj przeciwstawiane
jest w ca
ci pa stwu totalitarnemu. Tymczasem pa stwo liberalne mo e by totalitarne w zakresie
sprawowania w adzy. Spo ecze stwo liberalne jest wolne i odpowiedzialne w zakresie wyboru
adzy, ale przestaje by odpowiedzialne po wyborze w adzy, bo wówczas tylko w adza jest wolna,
- 44 -
a tym samym odpowiedzialna.
Jednak odpowiedzialno w adzy liberalnej zale y od tego, czy uznaje ona co , co le y poza
zasi giem jej wolno ci. Tym jest prawo naturalne. Je eli w adza liberalna uznaje prawo naturalne, to w
swoich postanowieniach wolno jej jest przez owo prawo zwi zana, a tym samym pojawia si
odpowiedzialno za zgodno postanowie z prawem naturalnym. Je eli jednak w adza liberalna
przestaje si liczy z prawem naturalnym, to wówczas znika obiektywna podstawa odpowiedzialno ci.
adza „uwolniona" od obiektywnych podstaw prawa sta si mo e w adz totalitarn , kreuj
prawo
niezale nie od dobra i podmiotowo ci spo ecze stwa. Jest to wówczas w adza wolna (bo nie kr puje
jej ani spo ecze stwo, ani prawo naturalne) i nieodpowiedzialna (nie odpowiada za dobro
spo ecze stwa, które nie jest dla niej podmiotem). Spo ecze stwo i poszczególne osoby s wolne do
wybierania w adzy, ale nie s wolne yj c pod okre lon w adz , gdy ich wolno przej a w adza.
Spo ecze stwo pozbawione aktualnej wolno ci przestaje by odpowiedzialne, tak jak zanika
odpowiedzialno osobista.
Pogl dy J. J. Rousseau s jeszcze bardziej radykalne ni Johna Locke'a. Rousseau uwa
, e
cz owiek z natury jest doskona y. Z o bierze si ze spo ecze stwa i cywilizacji, które popsu y
doskona ego cz owieka. Idea em jest takie zorganizowanie spo ecze stwa, które pozwoli oby na
odzyskanie pierwotnej doskona
ci i wolno ci ludzkiej.
W pogl dach Rousseau na temat wolno ci nale y wyodr bni dwa aspekty, jeden polityczny, drugi
religijny. W aspekcie politycznym Rousseau staje przed dylematem: jaka forma zrzeszenia broni
dzie dobra poszczególnych osób tak, aby jednostka nale c do zrzeszenia pozostawa a nadal
wolna? Rozwi zanie jakie proponuje Rousseau bliskie jest w pierwszej fazie pogl dom Locke'a,
ka dy dobrowolnie oddaje siebie ogó owi, ale w odró nieniu od Locke'a Rousseau nie ceduje
wolno ci jednostek na wybran w adz polityczn . W adza ustawodawcza jest wyrazem woli
wszystkich i dotyczy wszystkich. Oznacza to, e poszczególne osoby ceduj sw wolno nie na
jak w adz reprezentacyjn , ale na wol powszechn , w której wspó uczestnicz . Tworzenie
ustaw musi przebiega poprzez referenda. W adza wykonawcza wydaje tylko przepisy szczegó owe i
jest zale na od w adzy wszystkich obywateli (ludu). Tak poj ta demokracja ma, zdaniem Rousseau,
zabezpiecza równo i wolno wszystkich
10
.
Projekt Rousseau by projektem utopijnym, st d próba jego urzeczywistnienia nie mog a si zi ci ,
natomiast droga do jego realizacji musia a by krwawa (rewolucja francuska). Na czym polega
d? Na tym, e osi gni cie jednomy lno ci we wszystkich sprawach jest w wi kszo ci wypadków
niemo liwe, mniejszo ulec wi c musi wi kszo ci. W ten sposób zanika wolno . Równo staje
si fikcj ze wzgl du na zró nicowanie kompetencji. Ludzie, maj c równe prawo g osu, nie s w równy
sposób odpowiedzialni, poniewa nierówne s ich kompetencje. Odpowiedzialno obejmuje nie
- 45 -
tylko zakres wolno ci, ale równie tre wolno ci, która wkracza na teren wiedzy i umiej tno ci
11
.
Ale tu dotykamy g bszego problemu. O jakim „cz owieku" mówi Rousseau? Jest to cz owiek
znajduj cy si w stanie natury, którego odpowiednikiem nie tyle jest kto „dziki", yj cy poza
spo ecze stwem, ale biblijny Adam. Rousseau, mówi c o cz owieku w stanie natury, ma na my li
Adama przed grzechem pierworodnym. Ma to swoje wa kie konsekwencje. Z o w ludzkim
dzia aniu jest skutkiem grzechu pierworodnego, je li jednak paradygmatem staje si Adam przed
grzechem, stan do którego mo na doj dzi ki odpowiedniemu ustrojowi politycznemu, to pojawia si
wówczas wizja nowego cz owieka, który jest ponad dobrem i z em
12
. Do wizji takiej dojdzie pó niej
Nietzsche, ale jej zal ki s u Rousseau, a powsta y na tle spekulacji nie tyle filozoficznych, co
teologicznych. Je eli cz owiek w stanie natury jest poza grzechem, to pozostaj c w stanie wolno ci jest
poza odpowiedzialno ci , gdy wr cz nie mo e uczyni nic z ego. Apoteoza wolno ci cz owieka w
stanie natury prowadzi w konsekwencji do kultu nieodpowiedzialno ci, jako nieod cznej towarzyszki
wolno ci. Jest to uproszczona wersja pogl dów Rousseau, ale takie staje si jej praktyczne oblicze. Ten
liberalizm bardzo atwo prowadzi do libertynizmu i permisywizmu. U jego róde le y b d
teologiczny, neguj cy obecno w ludzkim dzia aniu, z racji wewn trznych (grzech), a nie
zewn trznych (spo ecze stwo), skutków grzechu pierworodnego. Liberalistyczna koncepcja wolno ci,
cho stawia w punkcie wyj cia ludzk wolno jako najwa niejsz cech cz owiecze stwa, prowadzi
do totalitaryzmu, libertynizmu i permisywizmu. S to ró ne formy zniewolenia, czy to politycznego
(totalitaryzm), czy moralnego (permisywizm, libertynizm). Tak poj ta wolno pozostawia bardzo
ma e pole dla odpowiedzialno ci zarówno indywidualnej, jak i spo ecznej oraz politycznej. Istnieje
bowiem silna tendencja i pokusa, aby wola (indywidualna lub zbiorowa) kreowa a dobro, wskutek
czego owo dobro wykreowane samo si t umaczy przez odniesienie do woli, a nie do obiektywnego,
zastanego i odczytanego uk adu rzeczy. Liberalistyczna koncepcja wolno ci stanowi zagro enie dla
prawdziwej i odpowiedzialnej wolno ci ludzkiej tak w wymiarze osobistym, jak i spo ecznym.
1
Samo s owo „liberalizm" wskazuje na istotny zwi zek tego nurtu z wolno ci : liber - wolny. Je eli
jednak liberalizm zwi za z najbli szym mu aci skim liberalis, to niewielkie b dzie tu
pokrewie stwo, bo liberalis oznacza pi kn cnot szlachetno ci i wielkoduszno ci. Cnota ta
charakteryzuje cz owieka wolnego (w odró nieniu od niewolnika), który potrafi wykorzysta sw
wolno dla najszczytniejszych celów.
2
J. Locke, Dwa traktaty o rz dzie, t um. Z. Rau, Warszawa 1992, s. 165 (II, 2,4).
3
ibid., s. 166(11,2,6).
4
Por. ibid., s. 222 (II, 7, 87).
5
ibid., s. 172(11,2, 14).
6
ibid., s. 223 (II, 7, 87).
7
ibid., s. 258n (II, 11,135).
- 46 -
8
ibid., s. 232 (II, 97).
9
ibid., s. 222 (II, 7, 87).
10
A. Peretiatkowicz, Filozofia prawa J. J. Rousseau, Kraków 1913; M. A. Kr piec, Cz owiek i prawo
naturalne, Lublin 1993, s. 75n.
11
Totalitarny aspekt demokracji w sensie Rousseau omawia J. L. Talmon, The Origins of Totalitarian
Democracy, London, I, 3.
12
Zob. H. Gouhier, Les meditations metaphysigites de Jean-Jacques Rousseau, Paris 1984., s. 11-34.
- 47 -
EDUKACJA DLA SOCJALIZMU
Od ponad dziesi ciu lat kraj nasz podlega tzw. restrukturyzacji praktycznie we wszystkich
dziedzinach. Jedn z nich jest edukacja. W jakim kierunku id te zmiany? Co one przynios ? Kto za
nimi stoi? Jakie b
nast pne pokolenia Polaków? Zanim odpowiemy na te pytania, warto
najpierw przypomnie , jak kszta towa y si ró ne koncepcje edukacji na przestrzeni dziejów, w tym
równie w Polsce.
W tradycji klasycznej, stanowi cej ci g kultury greckiej, rzymskiej i chrze cija skiej, edukacja
podporz dkowana by a nade wszystko rozwojowi osobowemu cz owieka. St d na poziomie edukacji
redniej akcent po
ony by na tzw. sztuki wyzwolone, natomiast na poziomie edukacji wy szej - na
filozofi i teologi . W czasach nowo ytnych, po reformacji, pojawia si nowa koncepcja edukacji,
zwi zana z prze omem cywilizacyjnym - na plan pierwszy wysuwa si teraz homo faber, in ynier,
który znaj c tajniki przyrody, pozwala cz owiekowi zapanowa nad przyrod , a dzi ki wynalazkom i
przemys owi - czyni ycie wygodnym i bezpiecznym; miejsce uniwersytetu zaczyna zajmowa
politechnika. Po rewolucji francuskiej pojawi a si nowa jeszcze funkcja szko y: szko a ma
wychowa obywateli pa stwa, zgodnie z obowi zuj
ideologi , cel szko y jest wi c polityczny. I
nie przez te dwa ostatnie trendy zdominowana by a koncepcja edukacji XIX i XX wieku: przez
trend POLITECHNICZNY i POLITYCZNY. Realizowanie takiego modelu kszta cenia by o u atwione z
tego wzgl du, e od rewolucji francuskiej rozpocz si proces masowego upa stwawiania szkó w
krajach zachodnich. Pa stwa wi c odgórnie, drog administracyjn mog y realizowa swoje programy
nauczania, nie pytaj c nikogo o zgod .
W niniejszym wyk adzie interesowa nas b dzie przede wszystkim aspekt polityczny edukacji. Polityka
XIX i XX wieku rozwija a si w dwóch kierunkach: pierwszy by do rodkowy i przybra posta NA-
CJONALIZMU. Niektóre narody europejskie przyj y w spu ci nie doktryn „narodu wybranego",
uwa aj c siebie za taki w
nie naród. Rozwojowi militarnemu i gospodarczemu towarzyszy o
przekonanie o wy szo ci cywilizacyjnej, które znajdowa o swoje odzwierciedlenie w apoteozie w asnej
kultury. Edukacja by a narz dziem budowania nacjonalistycznej mentalno ci w najm odszych
pokoleniach. Drugi kierunek by od rodkowy i mia charakter internacjonalistyczny, zwi za si przede
wszystkim z ideologi SOCJALIZMU. Socjalizm mia by drog prowadz
do wiatowego
KOMUNIZMU. Wariant po czenia tych dwóch przeciwstawnych sobie tendencji w postaci NA-
RODOWEGO SOCJALIZMU wypali si podczas II wojny wiatowej, po pora ce Niemiec,
podobnie jak trwaj cy d
ej sowiecki socjalizm oparty nie na narodzie, ale instytucjonalnie na
Zwi zku Sowieckim, sko czy si wraz z formalnym rozpadem tego pa stwa. Przetrwa natomiast
socjalizm mi dzynarodowy, instytucjonalnie nie zwi zany z adnym pa stwem, ale przymocowany do
- 48 -
wielu organizacji mi dzynarodowych maj cych wp yw na poszczególne pa stwa. Do powiedzie , e
na 15 krajów Unii Europejskiej w 13 rz dz socjali ci. Komunistyczne resp. socjalistyczne partie
rozsiane s po ca ym wiecie. A w kwietniu 2000 r. w Brukseli mia o miejsce kolejne spotkanie
Mi dzynarodówki Socjalistycznej. Narodowy socjalizm nie przetrwa , bolszewizm nie przetrwa , ale
socjalizm — przetrwa ! Jest dzi przewodni si
wiata zachodniego.
By oby naiwno ci s dzi
e socjalizm, posiadaj c dominuj
pozycj polityczn , nie przenika do innych
dziedzin, w tym do edukacji. Dalekosi ne plany opanowania wiata, jakie od przynajmniej 200 lat
towarzysz socjalizmowi, za jeden z podstawowych elementów uznaj w
nie edukacj .
W krajach Unii Europejskiej edukacja w dalszym ci gu idzie jeszcze drog sprzed Traktatu z
Maastricht (1993). Przypomnijmy, e w powojennej historii Wspólnoty Europejskiej (EWG, Traktat
rzymski 1957) wspó praca mia a charakter g ównie ekonomiczny. W zwi zku z tym edukacja
pozostawa a w gestii poszczególnych pa stw, realizuj cych w znacznej mierze kierunek obywatelski:
ugruntowywanie wiadomo ci narodowo-pa stwowej. Równie Traktat z Maastricht (1993) nie wa y si
jeszcze na odebranie poszczególnym pa stwom wp ywu i odpowiedzialno ci za edukacj swoich
obywateli. Niemniej jednak art. 126 otwiera furtk dla du ych wp ywów Unii, która za po rednictwem
ró nych funduszy programowych ukierunkowuje zmiany w edukacji
1
. W sposób bardziej
zdecydowany wp yw ten zagwarantowany jest przez art. 130 f-p, dotycz cy bada i rozwoju
technicznego
2
. Unia Europejska przyj a strategi wej cia w edukacj poszczególnych pa stw od
góry, czyli poprzez stworzenie takich programów, warunków formalno-prawnych i finansowych, które
umo liwi posiadanie silnego wp ywu na wy sze uczelnie i rodowiska akademickie. Nast pna faza
obejmuje zmian programów edukacji na poziomie podstawowym i rednim. Praktycznie wygl da to w
ten sposób, e podr czniki z jakich korzysta m odzie szkó podstawowych i rednich (w krajach
Europy Zachodniej), s tradycyjne, czyli takie, jakie obowi zywa y przed Traktatem z Maastricht. W
Niemczech w 9 klasie gimnazjalnej nie ma jeszcze adnej lekcji na temat Unii Europejskiej. Ale ju w
mediach tocz si dyskusje wybitnych „specjalistów", którzy proponuj odej od niepotrzebnego
balastu historii i dziedzictwa kulturowego.
Dyskusje te wzmacniane s przez mod m odzie ow na tzw. anti-kulturel, w których o miesza si , a
wr cz zohydza wielkie postacie, jak cho by Szekspir czy Goethe. Po Traktacie amsterdamskim
(1998/9), który w wi kszym stopniu ni Traktat z Maastricht czyni z Unii scentralizowane pa stwo
ponadnarodowe, nie ulega w tpliwo ci, e Unia po
y sw ciep d
na ca ej edukacji we wszystkich
pa stwach Unii i na ka dym szczeblu. Inaczej nie utworzy si bowiem nowej wiadomo ci europejskiej i
nie utworzy nowego europejskiego obywatela. Jest to jednak proces d ugofalowy, który po drodze b dzie
musia pokonywa szereg barier wynikaj cych z lokalnej tradycji.
Po odzyskaniu niepodleg
ci przez Polsk w 1918 roku, po 123 latach zaborów, uwaga rodziców,
- 49 -
nauczycieli, pedagogów, polityków skupi a si na problemie w
ciwego ukierunkowania edukacji.
Chodzi o przecie o scalenie narodu rozbitego pomi dzy ró ne obce wp ywy. Takie zadanie wzi
musia a na swoje barki szko a. W jednym z przedwojennych periodyków pedagogicznych mo emy
przeczyta wypowied dr J. Dobrzy skiego, oddaj cego dobrze nastawienie ówczesnego pokolenia:
„Trzeba pomy le o pa stwie, jego przysz
ci ideowo ci: Polska to bariera, której s siednie narody
albo musz si op aci , albo j rozwali . Zadaniem Polski - osi gn stanowisko mocarstwowe,
uczyni , aby si wszystkim w niej dobrze dzia o. Naród, który chce
, a nie wegetowa , musi czego
pragn ; dalecy od zakusów zaborczych, je eli jednak nie b dziemy niczego pragn , do niczego
, to zapragn inni - zagarn Polsk "
3
. M ode pokolenie wychowywane by o w tym w
nie
duchu, mi
ci do Polski wielkiej i niepodleg ej.
Po II wojnie wiatowej kraj nasz utraci niepodleg
i sta si cz ci tzw. bloku sowieckiego.
Obowi zuj
ideologi tego bloku by komunizm, który stanowi zasad organizacji ycia
politycznego, ekonomicznego i kulturalnego. Presji tej ideologii zosta a poddana równie edukacja.
Rzecz jednak interesuj ca! Edukacja ta z jakich nie do ko ca jasnych powodów zachowa a
stosunkowo wysoki poziom zarówno gdy chodzi o program nauczania, jak i o wymagania wobec
uczniów. Natomiast wtr ty ideologiczne by y stosunkowo atwe do identyfikacji. Wprawdzie
obowi zywa a zasada: „patriotyczny w formie - socjalistyczny w tre ci", to jednak elementy
patriotyczne w edukacji by y obecne. O poziomie nauczania mogli przekona si emigranci z czasów
PRL-u, których dzieci zazwyczaj nie mia y k opotu w szko ach zagranicznych, a raczej uderza niski
poziom szkó zachodnich, zw aszcza publicznych w porównaniu z poziomem szkó polskich.
Po roku 1989 nadzieje milionów Polaków na budowanie suwerennego pa stwa obj y równie
edukacj . Chodzi o przede wszystkim o odzyskanie pi knych polskich wzorów, obyczajów,
ocenzurowanej i zubo onej literatury, chodzi o o przywrócenie w pe ni polskiej szko y z jej najlepszymi
tradycjami. Tymczasem dzia ania posz y w innym kierunku. Rozpocz si proces kosmopolityzacji
polskiej szko y w stron socjalistycznego europejskiego internacjonalizmu, i to niezale nie od tego,
czy u w adzy by a lewica czy prawica. Wynika o to z polityki podporz dkowywania Polski
strukturom europejskim. Proces integracji Polski z Uni Europejsk od pocz tku lat 90. obj w
ramach fazy dostosowawczej równie edukacj . Realizowano programy dostosowywania polskiego
szkolnictwa zawodowego i technicznego do standardów funkcjonuj cych w pa stwach Unii Europej-
skiej, co mia o u atwi integracj systemu i struktury polskiego szkolnictwa ze strukturami szkolnictwa
w pa stwach Unii. Realizowano te zmiany w ramach ró nych programów, jak: TEMPUS, TESSA,
TERM, SOCRATES etc. Programy te obj y ca reform edukacji w Polsce zarówno co do tre ci,
jak i kadr, a tak e metod. Reforma by a realizowana za pieni dze Unii Europejskiej i pod jej
dyktando
4
.
- 50 -
W ten sposób w adze pa stwowe, niezale nie od tego czy rz dzi a lewica czy prawica, realizowa y i
realizuj program Unii Europejskiej. Jest w tym jaka nies ychana nadgorliwo i zupe ny brak ambicji.
Oddano edukacj w r ce obce, to znaczy oddano dusz polskiego narodu obcym, bo edukacja
kszta tuje przecie dusz , a kszta tuj c dusz tworzy albo nie tworzy narodu. Ju nie w asne
pa stwo, ale mi dzynarodowa struktura przygotowuje nam edukacj zarówno pod wzgl dem
programu, jak i metod, kadry i mechanizmów administracyjnych. Rzecz paradoksalna, w krajach Unii
Europejskiej wcale nie ma jednolitego systemu edukacji. Okazuje si bowiem, e „systemy
wiatowe pa stw europejskich maj silnie zró nicowane struktury organizacyjne uzale nione od
warunków ekonomicznych, historycznych, politycznych i spo ecznych". Co wi cej, przewa a
tendencja decentralizacyjna
5
. Nie ma wi c w krajach cz onkowskich Unii Europejskiej jednolitego,
ponadpa stowego systemu edukacji, kraje te, jak dotychczas, maj w asne systemy edukacyjne. Czy
w takim razie Polska wyprzedzi a „Europ " i dobrowolnie podda a si nowemu, ponadpa stwowemu
modelowi jako królik do wiadczalny? Mo e brukselscy projektanci chc na Polsce wypróbowa takie
rozwi zania, które wciela b
w innych krajach europejskich posiadaj cych swoj w asn , siln
tradycj ?
Unia Europejska budowana jest w oparciu o metody zaczerpni te z cywilizacji bizanty skiej. Na
czo o wysuwa si tu przerost prawa i administracji. Jednak tre , która wype nia te ramy nie jest
bizanty ska, cho by ze wzgl du na gwa townie post puj cy sekularyzm (ze wiecczenie); Bizancjum
natomiast by o pa stwem religijnym. Jaka jest wobec tego tre ideowa promowana w Unii
Europejskiej? T tre ci jest - socjalizm.
Na czym polega istota socjalizmu? Przede wszystkim na zabsolutyzowaniu spo ecze stwa. Jest ono
czym wy szym od poszczególnego cz owieka, cz owiek jest tylko cz ci spo ecze stwa, ale tak
cz ci , któr spo ecze stwo po prostu tworzy. St d nazwa „socjalizm" od socius (spo eczny). Gdy
komunizm k adzie nacisk na wspóln (communis) w asno , tak socjalizm k adzie nacisk na spo ecze -
stwo. Spo ecze stwo, zdaniem socjalistów, tworzy cz owieka we wszystkim, a wi c równie
niszczy wszystko, co dominacji spo ecze stwa si przeciwstawia. Oczywi cie przez spo ecze stwo
praktycznie nale y rozumie w adz . W adza spo eczna staje si absolutem, nad którym nie mo e by
nic wy szego.
Czy mo na si dziwi , e w socjalizmie najbardziej znienawidzony jest Bóg jako ten, od którego
pochodzi ka dy cz owiek? Bóg jako konkurent w adzy spo ecznej musi by wyeliminowany, czy to
fizycznie i wprost (socjalizm sowiecki), czy po rednio i w sposób wyrafinowany (zachodni
liberalizm). Po Bogu znienawidzone jest to, co cz owiek posiada wprost od Boga: sumienie, wedle
którego cz owiek odró nia realne dobro od z a, i prawo naturalne, które sk ania cz owieka ku
realizowaniu siebie poprzez rodzin i naród. Socjalizm odrzuca Boga, sumienie, rodzin i naród.
- 51 -
Realizuj c ten sam program, cho przy pomocy ró nych metod, socjalizm wschodni po czy si z
zachodnim. Warto wobec tego zobaczy , jak w wybranych punktach, edukacja zachodnia zara ona jest
socjalizmem.
W szkole tradycyjnej by y ró ne przedmioty, takie jak: chemia, fizyka, matematyka, j zyk polski,
geografia, historia, filozofia, religia etc. Reforma wprowadza nowy podzia . Odchodzimy od
przedmiotów, a stopniowo wprowadzane jest tzw. kszta cenie blokowe oraz tzw. cie ki
edukacyjne. Poniewa oba wyra enia maj posta metafory (blok, cie ka), a komentarz wyja niaj cy
jest zbyt ubogi – przez pewien czas trudno by o zrozumie , o co tu chodzi. A wreszcie uda o si
odnale pewien interesuj cy lad. Ju to by o, ju by o przerabiane! W „Przyjacielu szkolnym",
rocznik 1928, znajduje si bardzo ciekawy artyku dotycz cy reformy szkolnictwa w pewnym
siednim kraju. Reforma ta mia a miejsce w roku 1923, w jej ramach zlikwidowano tradycyjne
przedmioty, a w ich miejsce wprowadzono tzw. kolumny (praca, natura, spo ecze stwo). Metod
okre lono mianem z
onej, a jej celem by o aktywizowanie ucznia tak, aby sam u
sobie obraz
wiata w pewien logiczny system. Skutkiem tej reformy by a eliminacja wielu przedmiotów,
poszatkowanie pozosta ych, gwa towne obni enie poziomu edukacji. Reforma da a tak fatalne efekty,
e wkrótce z niej zrezygnowano i przywrócono dawne przedmioty. Otó krajem, w którym
dokonano tej reformy by oczywi cie ZSRS. Ale reforma nie by a oryginalnym tworem sowieckim.
Zosta a importowana z Zachodu. Sta a za ni my l Ferriere'a, Cosineta, Decrolyego i Deweya. W
Zwi zku Sowieckim ju w roku 1918 wprowadzono takie eksperymentalne rozwi zania, jak eliminacja
egzaminów i odej cie od zada domowych. W roku 1928 John Dewey by w ZSRS i stwierdzi , e
sowiecka o wiata jest modelem dla Zachodu. W roku 1919 Artur Calhoun propagowa ide , e rodzina
jest przestarza form pierwotn , która musi by zast piona przez pa stwo, dlatego to pa stwowa edu-
kacja powinna zast pi rodzin . W roku 1930 Charles Potter zauwa
, e edukacja pa stwowa oparta na
ideach humanizmu zwyci y religijn , dzi ki temu e szko a publiczna (pozostaj ca w gestii pa stwa)
ma do dyspozycji wi cej dni ni niedzielna szko a parafialna. W roku 1934 pojawi o si has o critical
thinking, my lenia krytycznego. Chodzi o o to, eby kokietuj c dzieci i m odzie mo liwo ci
przeprowadzania samodzielnej krytyki zastanych pogl dów podwa
to, co stanowi stabilno kultury
klasycznej (w tym chrze cija skiej). Krytycyzm pozbawiony g bszej wiedzy i poczucia
odpowiedzialno ci ma niewielki po znawczy wymiar, pozwala natomiast na odrzucenie wszelkich,
jak e wa nych dla wychowania i rozwoju dziecka, autorytetów: rodziców, nauczycieli, mistrzów, a
nawet religii (Objawienie). Szczególn rol w stosowaniu ideologii socjalistycznej w edukacji odegra
ynny matematyk i filozof Bertrand Russel. Pisa on w roku 1951: „... psycholog spo eczny przysz
ci
dzie dysponowa wieloma klasami, w których na dzieciach b dzie wypróbowywa ró ne metody
tworzenia niewzruszonych przekona , np. e nieg jest czarny. Wkrótce osi gni te zostan ró ne rezultaty,
- 52 -
najpierw oka e si , e wp ywy domu s zawad ... Gdy ta technika zostanie udoskonalona, ka dy rz d,
który b dzie mia wp yw na edukacj d
ej ni przez jedno pokolenie, b dzie móg kontrolowa
spo ecze stwo
bez
wojska
i
bez
policji."
(The
Impact
of
Science
upon
Society).
Natomiast William Glasser propagowa niezwykle gro
z punktu widzenia moralnego,
wychowawczego i spo ecznego metod cognitive dissonance (dysonans poznawczy). Jej istota polega na
stawianiu dziecka w sytuacji imaginatywnego wyboru, którego efektem ma by preferencja do z a,
nast pnie relatywizm moralny, a pó niej ca kowity subiektywizm. Metoda ta czyni potworne
spustoszenie zarówno w psychice dzieci, jak i w ca ym spo ecze stwie, które traci wspóln
orientacj , co dobre, a co z e. Bez takiej za wspólnej orientacji nie mo na ju mówi o
spo ecze stwie, które powi zane jest dobrowolnymi i duchowymi relacjami. Metoda „dysonansu
poznawczego" polega na postawieniu cz owieka wobec zmy lonego wyboru, który rozszarpuje
sumienie. Np. kogo z rodziny wyrzucisz z 3-osobowej ódki, je li w ódce przebywa 6 osób? Czy
ukradniesz co , co ocali ludzko ? itp.
Rozbite masy spo eczne staj si
atwym narz dziem manipulacji, zw aszcza dla mi dzynarodowych
gigantów z dziedziny mediów, biznesu i polityki (globalizm). Masami tymi daje si sterowa przy pomo-
cy najnowszych osi gni nauki. Pisze o tym Zbigniew Brzezi ski: „W spo ecze stwie
technetronicznym g ówny trend b dzie bieg w kierunku skutecznego wykorzystania najnowszych
technik komunikacji w celu manipulowania emocjami i kontrolowania rozumu... Ludzkie istoty b
coraz bardziej plastyczne i podatne na manipulacj ... coraz bardziej dost pne s biochemiczne rodki
umo liwiaj ce kontrolowanie cz owieka... a tak e chemiczna kontrola umys u... rozwijana jest te
sie elektronicznej informacji pa stwowej. Projektowany model sieci informacyjnej najlepiej pasuje
dla Japonii, Zachodniej Europy i Stanów Zjednoczonych, ale móg by stanowi podstaw dla powszech-
nego programu edukacji, przyj cia powszechnych standardów akademickich". (Between Two Ages).
Czasem niektórzy politycy zdobywaj si na szczero , mówi c, e chodzi tu ostatecznie o walk mi dzy
socjalizmem i chrze cija stwem. W oficjalnych dokumentach UNESCO mo emy przeczyta , e chodzi o
zast pienie Boga i religii, pluralizmem warto ci i dialogiem. Jeden z „humanistów" (P. Brandwein
pisze, e ka de dziecko, które wierzy w Boga jest chore umys owo (1981). Inny „humanista" (J.
Dunphy) twierdzi, e walka o przysz
ludzko ci musi by wygrana w szkole, jest to walka pomi dzy
gnij cym chrze cija stwem, a now wiar humanizmu, humanizm zwyci y (1983)
6
.
Ten mi dzynarodowy, ponadpa stwowy i ponadeuropejski socjalizm jest tre ci wype niaj
programy
i metody edukacji w Ameryce Pó nocnej, wkracza do krajów Unii Europejskiej, jest w coraz wi k-
szym stopniu obecny w Polsce
7
.
Co robi ? Jak si broni ? S ró ne drogi. Najpierw nale y zacz od w asnego podwórka, czyli od
- 53 -
asnej rodziny. Trzeba rozmawia z dzie mi, czego i jak ucz si w szkole. Trzeba przegl da
zawarto podr czników, zw aszcza z zakresu nauk humanistycznych (polski, historia, nauki
spo eczne etc.). Nale y zmieni nauczycieli lub szko , je li demoralizuje i nie kszta ci dzieci. W
miar mo liwo ci nale y porozumie si ze rodowiskiem i zak ada w asne szko y, których celem
jest wychowanie i solidna nauka. Nale y równie w cza si w prace spo ecznych gremiów maj cych
wp yw na szko (rady rodzicielskie itp.). A wreszcie nale y by aktywnym spo ecznie i politycznie.
Wybory do samorz du czy do parlamentu to okazja do zdobycia szerszego wp ywu na edukacj w
Polsce, czy to na poziomie lokalnym, czy te krajowym. Mo liwo ci dzia ania jest wiele, a sprawa jest
pierwszej wagi. Je eli bowiem nast pnego pokolenia Polaków nie wychowamy i nie wykszta cimy,
jak na Polaków przysta o, to nie b dzie kto mia broni Polski i naszego Narodu. Nasi wrogowie dawno
ju zorientowali si , e kto ma m odzie , ten ma przysz
. I nie artuj . Dlatego do
my
wszelkich stara , aby im naszej m odzie y nie odda , aby nast pne pokolenie Polaków... by o
Polakami.
1
„Wspólnota przyczynia si do podnoszenia poziomu o wiaty zach caj c pa stwa cz onkowskie do
wspó pracy i, je li jest to konieczne, wspieraj c i uzupe niaj c ich dzia alno , jednocze nie ca kowicie
respektuj c odpowiedzialno pa stw cz onkowskich za tre ci nauczania, organizacj systemów
wiatowych i ich ró norodno kulturow i j zykow ", art. 126.
2
„...Wspólnota podejmuje nast puj ce dzia ania uzupe niaj ce dzia alno pa stw cz onkowskich: a)
realizowanie programu bada , programów rozwoju technicznego i programów do wiadczalnych
poprzez wspieranie programów wspó pracy z i pomi dzy przedsi biorstwami, o rodkami badawczymi
i szko ami wy szymi.", art. 130g.
3
„Przyjaciel szko y", 5 marca 1928, VII, nr 5, s. 151. 76
4
W „Monitorze Integracji Europejskiej" wydawanym przez Biuro Pe nomocnika Rz du ds.
Integracji Europejskiej oraz Pomocy Zagranicznej mo emy zapozna si ze sposobem korzystania z
funduszy unijnych w sferze edukacji: „Tempus 1993 - wsparcie dla projektów dotycz cych
modernizacji programów nauczania i programów studiów, oraz podnoszenia kwalifikacji nauczycieli
akademickich w dziedzinach o priorytetowym znaczeniu dla powodzenia rz dowego programu
reform gospodarczych (m.in. ekonomia i zarz dzanie, nowe technologie, ochrona rodowiska) oraz
integracja Polski z krajami Unii Europejskiej (studia europejskie, nauczanie j zyków obcych). [...]
wsparcie unowocze nienia programów edukacyjnych, wzbogacenia programów studiów w ramach
wy szych uczelni oraz podwy szanie kwalifikacji nauczycieli akademickich w priorytetowych
obszarach strategicznie wa nych dla reform spo eczno-ekonomicznych". „[Program TERM] -
wsparcie dla przygotowania kadr i wzmocnienie instytucjonalne (program umo liwia pracownikom
wiaty zdobycie odpowiednich umiej tno ci, wiedzy, do wiadcze oraz korzystanie z doradztwa
- 54 -
mi dzynarodowego i sprz tu technicznego); wzmocnienie instytucji zarz dzaj cych o wiat -
Ministerstwa Edukacji Narodowej i kuratoriów; zdefiniowanie standardów i stworzenie systemu
egzaminów pa stwowych w oparciu o normy europejskie", s. 183-4.
5
J. Osiecka, Mechanizmy funkcjonowania o wiaty oraz nak ady rz dowe na edukacj w wybranych
krajach europejskich, Warszawa 1995, s. In.
6
Zob. D. L. Cuddy, A Chronology of Education with Quotable Quotes, w: „The Florida Forum",
May 1993.
7
Warto przypomnie , e reforma edukacji by a „konsultowana" z OECD.
Dla naszej to samo ci opartej na g bokim patriotyzmie i wierze najnowsza, globalna wersja
socjalizmu dzia
b dzie niezwykle wyniszczaj ce. Bo w
nie destrukcji ulec maj te dwa
podstawowe cywilizacyjne filary, które nam pozwalaj by nie tylko Polakami, ale po prostu lud mi.
- 55 -
ROLA EDUKACJI DLA BEZPIECZE STWA PA STWA POLSKIEGO
Edukacja posiada wymiar uniwersalny we wszystkich dziedzinach kultury. W ka dej dziedzinie, je li
naprawd chce si co osi gn , trzeba by odpowiednio wyedukowanym. Dotyczy to zarówno nauki,
jak i etyki, ekonomii, polityki, sztuki, rzemios a czy religii. Niezale nie bowiem od predyspozycji,
zdolno ci, talentu, a wr cz geniuszu, je li zabraknie edukacji, to ca y ten potencja , jakim cz owiek
zosta obdarowany, nie rozwinie si w pe ni i stosunkowo szybko wyga nie.
Obok edukacji, której celem jest umo liwienie rozwoju ró nych predyspozycji czy talentów, jest te
zestaw umiej tno ci, które cz owiek powinien posi
jako cz owiek, np. umiej tno liczenia czy
higiena osobista. Ale s te kwestie natury spo ecznej, cz owiek yje i rozwija si dzi ki temu, e nie
jest sam, ale e jest w rodzinie, w mie cie, w narodzie, w pa stwie. St d jawi si potrzeba edukacji
cz owieka do ycia spo ecznego. Szczególn rol odgrywa tu edukacja dla bezpiecze stwa pa stwa.
Jakie aspekty wchodz tutaj w gr ? S owo „edukacja" posiada podwójny kontekst, a mianowicie jeden
dotyczy wychowania, a drugi -nauki. Je li wi c mówimy o edukacji dla bezpiecze stwa pa stwa, to
trzeba mie na wzgl dzie z jednej strony wychowanie, z drugiej - nauk .
Wychowanie dla bezpiecze stwa pa stwa
Wychowanie to oparte by musi na uwypukleniu roli pa stwa niepodleg ego dla dobra yj cych w nim
obywateli. W gr wchodzi tutaj wyrobienie szerszego spojrzenia ni w asne interesy czy interesy lo-
kalne. Polak musi umie patrze na Polsk jako ca
. Tylko bowiem Rzeczpospolita zintegrowana i
niepodleg a gwarantuje zabezpieczenie praw mieszkaj cych w niej obywateli. Rozbicie dzielnicowe,
zabory, komunizm wi za y si z prze ladowaniami Polaków w postaci pozbawiania ich w asno ci,
zamykania w wi zieniu, torturowania, zsy ania na Syberi , szafowania wyrokami mierci, zakazami
pos ugiwania si mow ojczyst , prze ladowaniem polskiej kultury. Polak nie obroni swych praw
ludzkich i narodowych, je li b dzie my la w kategoriach prywatnych czy lokalnych, jako kto
miejscowy albo tutejszy, a nie jako Polak. Tego ucz nas 1000-letnie dzieje. I w
nie wychowanie
Polaków do traktowania niepodleg ego pa stwa jako najcenniejszego klejnotu jest podstawowym
zadaniem rodziny i szko y.
W sposób szczególny idee takie promowa musi elita polska, ludzie utalentowani i wybijaj cy si czy
to w nauce, czy w polityce, czy w sztuce. Wzorem powinni tu by wielcy Polacy yj cy w wieku XIX i
w pierwszej po owie wieku XX. Ich osi gni cia, cz sto na miar
wiatow , by y okazj do
zaznaczania swej polsko ci i przypominania wiatu o prawie polskiego narodu do w asnego pa stwa.
Dzi ki temu m ode pokolenia nie tylko mog y by odpowiednio wychowywane w domu (gdy
szko a by a w r kach obcych), ale równie mog y czerpa pi kne wzory z osi gni i postaw ludzi
wybitnych.
- 56 -
Jak dzi wygl da wychowanie? Zmiana modelu rodziny - z wielopokoleniowej na dwupokoleniow ,
zatrudnienie obojga rodziców - sprawia, e rodzina nie ma dla siebie czasu, a w zwi zku z tym wy-
chowanie dzieci w wi kszo ci wypadków schodzi na dalszy plan, przestaje by rozumiane i
cenione. Szko a w ci gu ostatnich lat wydosta a si z indoktrynacji komunistycznej - dla której
odpowiednio spreparowany patriotyzm by tylko stacj w drodze do internacjonalizmu - i wesz a na
drog permisywizmu i kosmopolityzmu, a wi c postawy amoralnej i anarodowej. Zatwierdzony
obecnie nowy program edukacji nie jest dzie em rdzennie polskim, ale zosta przygotowany na
zlecenie i wedle wytycznych Unii Europejskiej i OECD. Rola niepodleg ego pa stwa polskiego nie
odgrywa tu ju znacz cej roli, nacisk po
ony jest na regionalizm (tzw. ma a ojczyzna) oraz na
obywatelsko (przewrotnie uto samian z patriotyzmem). Ideowo Polak ma si identyfikowa z
lokalnym rodowiskiem i regionem, prawnie - poddany ma by mi dzynarodowemu prawu
stanowionemu poza Polsk lub w uzgodnieniu z centrami obcymi.
Takiemu systemowi edukacji wtóruj media, które coraz bardziej przechodz w r ce zagraniczne.
Nie ma w nich miejsca dla kultury polskiej, natomiast obrazu Polaka kreowanego przez media nie
powstydziliby si nasi zaborcy: Polak to cz owiek ograniczony, ksenofob, faszysta.
Równocze nie w zastraszaj cym tempie skurczy y si elity polskie. Wi kszo lansowanych autorytetów
szczyci si ilo ci i rozmaito ci obelg rzucanych pod adresem Polaków. W efekcie m ode pokolenie
osaczone przez szko , media i te tzw. autorytety musi ba si i wstydzi w asnej polsko ci, przestaje
rozumie i ceni ten klejnot niepodleg ego pa stwa. Bo po co m odemu cz owiekowi niepodleg e pa stwo
polskie, je li by Polakiem to wstyd, a u Niemców czy w Stanach jest lepiej. Najbardziej przera aj ce
jest to, e antypolonizm sta si nieomal oficjaln doktryn ca ej struktury pa stwa polskiego,
antypolonizm nabra mocy instytucjonalnej. wiadomo ludzi wyzbytych polsko ci i dumy z tego, e
Polakami, czyni nasze pa stwo bezbronnym, stawia je otworem przed zakusami obcych, którzy
dobrze pilnuj interesów, ale w asnych. Je eli szko a nie b dzie wychowywa do mi
ci Ojczyzny,
je eli media — i to w tej chwili — nie przestan sia nienawi ci do Polaków, to dni nasze s policzone.
Na nic zdadz si granice i karabiny, je li nie b dziemy Polakami.
Nauka dla bezpiecze stwa pa stwa
Obok wychowania, kluczow rol w zabezpieczaniu pa stwa, odgrywa nauka. Mo na tu mówi z
jednej strony o naukach humanistycznych, dzi ki którym w sposób odpowiedzialny wzrasta mo e
wiadomo spo eczna budowana na prawdzie.
Rola tych nauk polega na coraz precyzyjniejszym ukazywaniu tego, kim jest cz owiek, jaki jest cel
jego ycia, jak rol odgrywa w jego yciu rodzina i przynale no narodowa, dlaczego tak wa na
jest moralno ; nauki humanistyczne dotycz wi c podstawowych zasad i celów ludzkiego ycia. Z
drugiej strony s tzw. nauki cis e albo szczegó owe, których szczególnym odga zieniem jest
- 57 -
technologia. Nauki te ukazuj i pozwalaj na wzbogacenie tego wszystkiego, co nazywamy rodkami do
ycia. Szczególn rol odgrywa dzi wyp ywaj ca z technologii - technika. Bezpieczne pa stwo to
pa stwo stoj ce na wysokim poziomie cywilizacyjnym. Na ten poziom sk ada si w
ciwe odczytanie
zasad i celów (nauki humanistyczne) oraz dostarczenie i porz dkowanie rodków (nauki cis e). Jak
problem ten wygl da w pa stwie polskim?
Humanistyk odziedziczyli my po komunizmie zrujnowan , poniewa kadra naukowa nie kierowa a
si prawd , lecz ideologi . Na wielk skal rozwijana by a pseudonauka dla celów ideologicznych i
w oparciu o autorytet Marksa i Lenina. W zwi zku z tym wi kszo ci prac z dziedziny humanistyki nie
da si dzi czyta , budz na przemian zgroz i miech.
Na do wysokim poziomie natomiast sta y nauki cis e ze wzgl du na mniejsze mo liwo ci
ideologizacji. W pierwszej po owie lat 80. Polska zajmowa a 15 miejsce w „Science Citation Index"
1
.
Równocze nie jednak rozpocz si wówczas bardzo silny zewn trzny „drena mózgów", czyli
emigracja osób z wy szym wykszta ceniem.
Proces ten by szczególnie niebezpieczny zwa ywszy na fakt, e w Polsce tylko ok. 7% spo ecze stwa
posiada wy sze wykszta cenie, gdy przeci tna w Europie Zachodniej wynosi ponad 20%. Wydawa o
si , e po roku 1989 dzia ania b
sz y w kierunku uzdrowienia sytuacji, a wi c umocnienia tego, w
czym byli my silni, a zmiany tego, w czym byli my chorzy. Sta o si odwrotnie. Podczas gdy Niemcy
po zjednoczeniu zwolnili z pracy ok. 5 ty . profesorów politruków, to w Polsce nic takiego si nie
sta o, politrucy si przepoczwarzyli w post-modernistów i libera ów. Uciekli do przodu przed
odpowiedzialno ci za ok amywanie kilku pokole Polaków. A dzi kieruj katedrami i zasiadaj w
gremiach decyduj cych o rozdziale funduszy. Czy w takich warunkach odrodzi si mo e naprawd
polska humanistyka, której konsekwencj by oby powstanie polskich elit? Raczej jest to ma o
prawdopodobne.
Od roku 1989 rozpocz to systematycznie obni anie nak adów na nauk . Gdy w roku 1981 nak ady te
wynosi y 1,8%, to w roku 1992 ju tylko 0,8%, a obecnie wynosz ok. 0,5% PKB. W Niemczech wy-
datki te wynosz prawie 3%, przy czym jest wiele dodatkowych pozarz dowych róde finansowania.
Wedle opinii specjalistów zarówno polskich, jak i zagranicznych, taka polityka finansowa jest
faktycznie eutanazj nauki polskiej. Przy obecnym tempie bada i rywalizacji technologicznej
stopie finansowania nauki w Polsce praktycznie eliminuje Polsk z dalszych rozgrywek.
Objawia si to z jednej strony w pog biaj cym si zacofaniu, z drugiej za strony obok
zewn trznego drena u mózgów pojawi o si zjawisko drena u wewn trznego. Polega on na odp ywie
najzdolniejszych m odych ludzi z wy szych uczelni do bardziej intratnych miejsc pracy. Na skutek tego
powstanie tzw. luka pokoleniowa, zjawisko dla uczelni bardzo gro ne
2
. W normalnych warunkach
uczelnia opiera si na trzech pokoleniach naukowców: asystenci, adiunkci, profesorowie.
- 58 -
W momencie gdy zabraknie m odszego pokolenia (asystenci, adiunkci) dojdzie do sytuacji, e
profesorowie odejd na emerytur i nie b dzie mia ich kto zast pi , nie b dzie mia kto uczy i kto
prowadzi bada naukowych.
Takiej polityki w stosunku do nauki polskiej nie mo na nazwa ani europejsk ( rednia norma
europejska wynosi ponad 2% PKB), ani polsk , gdy w naszej tradycji nauka cieszy a si zawsze
wielkim szacunkiem. Jest to natomiast polityka zbrodnicza.
odzie bez wychowania i g bszych ambicji, naród pozbawiony w asnych elit, pa stwo bez zaplecza
rodzimej my li humanistycznej i technicznej - to ju nie b dzie bezpieczna i niepodleg a Rzeczpo-
spolita, to b dzie, mówi c j zykiem dobrze nam znanym z okresu zaborów - Hinterland (kraina na
zapleczu). Tak traktowali wówczas Galicj Austriacy, jako ród o surowca, taniej si y roboczej i
przymusowej (a przy tym dochodowy) rynek zbytu
3
. Dzi Polska ma by Hinterlandem Europy
Zachodniej. Jak w takich warunkach mo na mówi o bezpiecze stwie pa stwa? Kto i kiedy za to
odpowie?
1
„Przegl d narodowej polityki naukowej i technicznej. Polska", OECD 1996, KBN 1997,s.21.
2
„Bia a ksi ga. Polska — Unia Europejska. Nauka i Technologia", Warszawa 1996, s. 16.
3
F. Koneczny, Warunki pracy kulturalnej w Polsce porozbiorawej, [w:] Polska w kulturze powszechnej,
Kraków 1918, t. l, s. 405.
- 59 -
ENCYKLIKA FIDES ET RATIO W POLSKICH MEDIACH: INTERPRETACJE –
NADINTERPRETACJE - DEFORMACJE
Og oszenie na jesieni 1998 roku encykliki Fides et ratio spotka o si w Polsce z pewnym odzewem w
mass mediach. W ró nych dziennikach, a tak e w niektórych tygodnikach pojawi y si na ten temat
krótsze informacje oraz szersze artyku y. Ze wzgl du na wag encykliki nie bez znaczenia jest, czy i
jak fakt ten zostaje odnotowany przez media. Wiadomo przecie , e jedynym rodkiem, który
dotrze mo e równocze nie do wielkich rzeszy, s tylko masowe media. I tylko media mog
spe ni masow funkcj opiniotwórcz . Problem reakcji medialnej na encyklik jest wi c interesuj cy
z dwu punktów widzenia: tego kto mówi i co mówi. Kto mówi, jest wa ne nie ze wzgl du na
kompetencj , a co mówi, nie ze wzgl du na prawd czy s uszno , ale ze wzgl du na to, e kto i
co zostaje nag
nione. W ten bowiem sposób kszta towana jest masowa opinia publiczna. Opinia
ta reaguje przede wszystkim na tzw. fakty prasowe.
Do rodków masowego przekazu nale y zaliczy nie tylko wysoko-nak adowe dzienniki, ale równie
presti owe, cho o ni szych nak adach, tygodniki, poniewa tygodniki te urabiaj opini tzw. elit, które
za po rednictwem dzienników, radia i telewizji formuj opini masow .
Analiza zawarto ci przekazów medialnych ma inny charakter ni analiza tekstu naukowego. W gr
wchodzi bowiem szereg dodatkowych, ale istotnych aspektów. Zatem stanowisko w sprawie encykliki
z punktu widzenia nie tyle filozoficznego, co medialnego: jak i jakie tre ci filozoficzno-teologiczne
rezonowa y w mediach?
Przegl daj c ró ne dzienniki i tygodniki, obejmuj ce okres od og oszenia encykliki a po dzi dzie ,
mo na stwierdzi , e w stosunku dowagi zawartych tam tre ci encyklika odbi a si bardzo s abym
echem. W wa niejszych, ogólnopolskich tytu ach pojawi y si artyku y jeden, dwa a najwy ej trzy razy.
Oznacza to, e encyklika nie wywo a medialnej dyskusji. Artyku y ukazywa y si w pa dzierniku,
listopadzie i grudniu 1999 roku. W 2000 roku przesta a by ju faktem medialnym, przestano na jej temat
cokolwiek pisa . A poniewa jednym z praw mediów jest: powtarza , powtarza a do ludzi dotrze,
to encyklika mia a bardzo s abe prze
enie spo eczne, nie sta a si takim faktem w wiadomo ci
masowej, jakim jest w rzeczywisto ci.
Spróbujmy przyjrze si teraz samym artyku om po wi conym encyklice. W wi kszo ci wypadków
zosta a ona potraktowana z nale nym szacunkiem zarówno ze wzgl du na osob jej autora, jak i rang
samego dokumentu. Jednak na amach postkomunistycznego dziennika przebija ton kpiarski i
lekcewa cy, nie wolny od ró nych dygresji
1
. W innym dzienniku silono si na dowcip i anegdoty,
tyle e nie na temat (pój cie biskupów do opery mia o by rzekom odpowiedzi na encyklik )
2
.
Artyku y mo na podzieli na czysto informuj ce, referuj ce oraz analityczno-dyskusyjne.
- 60 -
W artyku ach czysto informuj cych podane s podstawowe dane oraz g ówne w tki encykliki,
najcz ciej zaczerpni te z oficjalnych skrótów watyka skich. W artyku ach referuj cych zawarto
encykliki mamy do czynienia z nagromadzeniem stosunkowo du ej ilo ci cytatów, bez próby ich
parafrazowania i komentowania, podawane s tak e krótkie opinie tzw. autorytetów. Natomiast w
artyku ach analityczno-dyskusyjnych rozwa ane s niektóre w tki encykliki w dobranym przez autora
artyku u kontek cie. Niew tpliwie, najciekawsze s te ostatnie, gdy to one wywo uj szereg
problemów, nad którymi mo na si zatrzyma . Z drugiej jednak strony tego typu artyku ów jest
bardzo ma o. A to ponownie wiadczy o tym, e encyklika tak naprawd nie poruszy a nie tylko
mediów, ale równie tzw. elit. To zastanawiaj ce, mamy tylu teologów, tylu filozofów, a dyskusja w
mediach by a ladowa. By mo e na usprawiedliwienie mo na powiedzie , e same media
ci gni ciem tego tematu nie by y specjalnie zainteresowane, i st d tak ma o g osów na temat encykliki.
Pozostaje nam wobec tego przyjrze si temu materia owi, jaki jest i jaki uda o si pisz cemu te s owa
zebra .
jakie naczelne pytania podniesione przez encyklik . Pytania te zogniskowane s wokó g ównych
rozdzia ów: „Objawienie M dro ci Bo ej", „Credo ut intelligam", ,Intelligo ut credam", „Relacja mi dzy
wiar i rozumem", „Wypowiedzi Magisterium Ko cio a w dziedzinie filozofii", „Wzajemne
oddzia ywanie teologii i filozofii", „Potrzeby i zadania chwili obecnej". Jak do tych pyta
ustosunkowuj si ró ni autorzy w swoich wypowiedziach i komentarzach? Oczywi cie, encyklika liczy
150 stron, w kilkustronicowych komentarzach i refleksjach musz znale si skróty. Warto wi c
zobaczy nie tylko co jest poruszane, ale i co nie jest poruszane.
W „Go ciu Niedzielnym" (1.11.98) wydrukowany zosta tekst wyg oszony oficjalnie podczas prezentacji
encykliki w Rzymie, 15 pa dziernika 1998
3
. W tek cie tym, po krótkiej charakterystyce sytuacji
umys owego i ideowego rozdarcia wiata ko ca XX wieku, autor podkre la rang encykliki, która jest
wezwaniem do wielkiej solidarno ci intelektualnej filozofów, teologów, przedstawicieli nauk
przyrodniczych i twórców kultury, co pozwoli „wnie w trzecie tysi clecie wielkie dziedzictwo
kulturowe, decyduj ce o specyfice gatunku ludzkiego"
4
. Nast pnie autor ukazuje, jak dzi krytyka idei
wieceniowych biegnie z pozycji gloryfikowania literatury, co poci ga za sob odrzucenie w ogóle
prawdy, jako ideologicznego reliktu. Taka postawa, zdaniem autora, jest nieupowa niona, gdy prawda
posiada ci gle aktualn warto .
Autor prezentacji podkre la, e encyklika Fides et ratio zawiera mocne akcenty nadziei i optymizmu,
poniewa uwypuklone zostaj ludzkie zdolno ci poznawcze, którymi Bóg nas obdarzy , za wiele
tajemnic poznajemy dzi ki misji Jezusa Chrystusa
5
. Autor pisze: „W encyklice dominuje przes anie
nadziei i optymizmu. Jest ono szczególnie cenne we wspó czesnym do wiadczeniu rozpaczy, beznadziei,
pustki aksjologicznej. Wymaga jednak wyj cia poza wcze niejsze granice systemów filozoficznych"
6
.
- 61 -
Nast pnie autor stara si uzasadni , dlaczego Ko ció broni racjonalnej refleksji, która wychodzi daleko
poza granice naszego do wiadczenia. Odpowiadaj c, wskazuje, jak cennym dziedzictwem by o
poszukiwanie arche przez staro ytnych Greków i jak t tradycj przej o i rozwin o chrze cija stwo,
czaj c w ni równie rozwój nauk szczegó owych. Nauka nowo ytna i wielkie systemy
filozoficzne powsta y, zauwa a autor, w kr gu wp ywów my li chrze cija skiej
7
. Odej cie od
wielkich pyta ludzkich jest okaleczeniem natury i kultury cz owieka, jest sprowadzeniem cz owieka
tylko do roli konsumenta lub producenta. Encyklika natomiast wzywa do solidarno ci ducha, aby
przezwyci
pesymizm i „aby strzec tych warto ci, które odegra y decyduj
rol w kulturowym
rozwoju istot opatrzonych dumnym mianem animal rationale"
8
.
W wywiadzie udzielonym KAI pewne w tki zawarte w rzymskiej prezentacji zosta y rozszerzone
9
.
Wraca problem o wiecenia. Autor stara si ukaza nie tylko negatywne, ale i pozytywne strony
wiecenia (nie by o nihilistyczne, kierowa o si wiar w cz owieka, w jego rozum, w rozwój
spo ecze stwa). W zwi zku z tym nie waha si powiedzie : „Ja osobi cie dostrzegam wspólnot
warto ci mi dzy krytycznie poj tym dziedzictwem O wiecenia a broni
warto ci aksjolo-gi
chrze cija sk "
10
. Z tego dalej p ynie wniosek, e wrogiem chrze cija stwa nie jest o wiecenie, lecz
jedno i drugie maj wspólnego wroga, a mianowicie g ównym wrogiem krytycznie poj tego dzie-
dzictwa o wiecenia i chrze cija stwa jest dzisiaj postmodernizm. To z kolei otwiera mo liwo ci
sojuszu mi dzy przedstawicielami nauk przyrodniczych i my li chrze cija skiej".
W innym miejscu autor przybli a pole spotkania umys ów solidarnie szukaj cych prawdy. Pisze:
„Papie , z racji swojej funkcji nie rozdaje etykietek, nie wymienia nikogo po imieniu - co by oby
pretensjonalne - ale ukazuje bardzo szeroki nurt, gdzie jest miejsce na wielk solidarno
umys ów, jako alternatyw zagro enia nihilizmem i pustki aksjologicznej"
12
. A zatem Ojciec
w. wskazuj c na pozytywn drog szukania prawdy nie okre la bli ej ani nurtu filozoficznego,
ani nie wymienia filozofów po imieniu, by oby to bowiem, jak okre la autor, „pretensjonalne".
Papie , zdaniem autora, chce stworzy ,jak now Rzeczpospolit ludzi „strzeg cych sensu".
Tych, którzy zamiast wybiera
atw ucieczk w irracjonalizmy, solidarnie - mimo dziel cych
ich ró nic - b
tworzy i otacza horyzont prawdy i sensu"
13
.
Spróbujmy zatrzyma si nad kilkoma w tkami przedstawionej tu wypowiedzi.
Autor eksponuje rol o wiecenia zarówno od strony negatywnej, jak i pozytywnej. Od strony
negatywnej o wiecenie jawi si jako przeciwnik wiary w imi rozumu. Od strony pozytywnej ze
wzgl du na mimo wszystko optymizm i respekt dla cz stkowej cho by prawdy mo e zawrze
sojusz z chrze cija stwem przeciwko wspólnemu wrogowi, jakim jest postmodernizm z jego
ca kowit negacj prawdy. Jest rzecz ciekaw , e Ojciec w. w swojej encyklice mówi o
pozytywizmie i neopozytywizmie, ale nie mówi wprost o o wieceniu. A to jest zastanawiaj ce.
- 62 -
Dlaczego? Dlatego e po bli szej analizie mo emy si przekona , e to nie o wiecenie rzuci o
wyzwanie wierze w imi rozumu. Sta o si to ju wcze niej, jest charakterystyczne dla pó no red-
niowiecznego nominalizmu, a tak e dla reformacji. To nominalizm uderza w mo liwo
poznania istoty, substancji i przyczyn, a w ten sposób odcina rozum od mo liwo ci poznania
Absolutu. Znane s te inwektywy, jakimi Luter obrzuca rozum, filozofi , Arystotelesa i w.
Tomasza
14
. Nowo ytna geneza zwrócenia rozumu przeciwko wierze wi e si z krystalizowaniem
nowo ytnej koncepcji nauki, co ma miejsce nie w o wieceniu, ale w pó nym redniowieczu i u po-
cz tków nowo ytno ci. Rozum odci ty od poznania substancji i przyczyn czyni wiar bazuj
na
zasadzie przyczynowo ci czym irracjonalnym. Gdy chodzi natomiast o pozytywn propozycj
sojuszu, to warto zwróci uwag , e ka dy sojusz tzw. „arabski" ( czy nas wspólne zagro enie) jest
ryzykowny, poniewa w dalszym ci gu opozycja mi dzy o wieceniem i katolicyzmem, i to w
sprawach istotnych, pozostaje. Mamy bowiem do czynienia z inn koncepcj cz owieka: w
chrze cija stwie cz owiek jest osob , w o wieceniu cz owiek jest maszyn (l'homme machine); w
chrze cija stwie Bóg jest Bogiem osobowym w Trójcy Jedynym, w o wieceniu pojawia si kult
bezosobowego rozumu. To s ró nice istotne, które w rodowisku zwolenników kultu nauk
przyrodniczych nie zanik y. Decyduje o tym punkt wyj cia i stosowana metoda, która nie pozwala
przyrodnikom na doj cie do innej koncepcji cz owieka, a có dopiero mówi o koncepcji Boga?!
wieceniowa nadzieja i optymizm budowane s wi c na ca kowicie odmiennych od
chrze cija stwa podstawach. Co wi cej, chrze cija stwo traktowane jest przez o wiecenie jako
ówny wróg post pu, którego nale y zniszczy intelektualnie fizycznie. Jak wiemy dzie o takie
podj a rewolucja francuska.
Jest te druga kwestia, na któr warto zwróci uwag . Omawiany autor zdecydowanie podkre la, e
Ojciec w. zach caj c do filozofowania w poszukiwaniu prawdy i wskazuj c pozytywn drog nie wymie-
nia adnego filozofa po imieniu. Co wi cej, autor nie wskazuje na istotny zwi zek mi dzy encyklik Fides
et ratio a encyklik podejmuj
ten sam problem, tyle e pod koniec wieku XIX. By a to encyklika
Leona XII Aeterni Patris, do której Jan Pawe II w swojej encyklice si odwo uje (57). Oba te w tki s ze
sob po czone. Wiemy bowiem, jak prze omow rol w rozwoju filozofii i teologii chrze cija skiej
XX wieku odegra a wspomniana encyklika Leona XIII. A w
nie Leon XIII przypomnia , jak wa ne
miejsce w kwestii relacji mi dzy wiar i rozumem, teologi ! filozofi zajmuje w. Tomasz z Akwinu. I
nie jest rzecz niezwykle donios , e w ponad 100 lat po tamtej encyklice, a pod koniec wieku XX
Jan Pawe II imiennie podkre la „nieprzemijaj
nowo my li w. Tomasza z Akwinu" (43-44); imi
w.
Tomasza wymienione jest a 23 razy! Powstaje wobec tego pytanie: dlaczego w oficjalnej prezentacji
w Rzymie, jak i w wywiadzie dla ogólnopolskiej agencji katolickiej KAI imi Tomasza nie pojawi o si
ani razu? Nie zosta a wymieniona encyklika Leona XIII, nie zosta wymieniony Tomasz i nie zosta a
- 63 -
wymieniona podstawowa rola filozofii bytu w dociekaniu prawdy.
Inny autor w jednym z tygodników przedstawia swoje rozwa ania w artykule pt. Wiara i
rzeczywisto
15
. Poza przytoczeniem ogólnie znanych informacji formu uje szereg tez, nad którymi
mo na si b dzie zatrzyma . Uwa a on, e encyklika mimo elementów krytycznych nie jest krytyk
wspó czesnej filozofii. Jest to natomiast „dokument wewn trzko cielny, po wi cony g ównie
opisowi stanu umys ów ludzi wierz cych i odpowiedzialnych za kszta t kultury wiary"
16
.
Gdy chodzi o spraw pierwsz , to warto przypomnie , e Ojciec w. wprost mówi, e rozdzia
mi dzy filozofi a chrze cija stwem osi gn w ubieg ym stuleciu swoje apogeum (46), natomiast
w wieku XX kryzys racjonalizmu doprowadzi do nihilizmu. Wiek XIX i XX sk adaj si na tzw.
wspó czesno . Czy wobec tego nie mamy w encyklice do czynienia z bardzo ostr krytyk
wspó czesnej filozofii?
Druga teza jest przeciwstawna pogl dowi g oszonemu przez wcze niej omawianego autora, który
twierdzi , e encyklika apeluje o „solidarno umys ów szukaj cych prawdy i sensu", a nie tylko
do chrze cijan. Kiedy si gniemy do encykliki, to przekonamy si , e Ojciec w. nie zwraca si tylko
do biskupów Ko cio a katolickiego, ale równie do filozofów i wyk adowców filozofii (103, 106),
do teologów (105), do odpowiedzialnych za formacj kap anów (105), do naukowców (106), a
wreszcie - do wszystkich! (107). W takim razie ta encyklika z pewno ci nie jest tylko dokumentem
wewn trzko cielnym, zakres jej adresatów, podejmowany problem i dramatyczny apel - wskazuj ,
e jest to co znacznie wi kszego. Redukowanie encykliki do dokumentu we-wn trzko cielnego
grozi uczynieniem jej tekstem hermetycznym o zaw onym kr gu odbiorców.
Drugi problem, na który warto zwróci uwag , dotyczy miejsca w. Tomasza i tomizmu w
filozofii. W odró nieniu od poprzedniego autora, tym razem sporo jest na temat Tomasza i
tomizmu. Autor pisze: „Zarówno Sobór Watyka ski II, jak i obecna Encyklika, wskazuj c na
Tomasza jako na wzór, nie przes dzaj kszta tu, jaki ma przybra wci przecie
ywy i
dynamiczny proces odczytywania jego my li. Nie przes dza, jaki tomizm jest dobry:
transcendentalny, lowa ski czy egzystencjalny. Jedno jest pewne, nie mo e to by tomizm
«ideologiczny»"
17
. Na dwie kwestie warto zwróci w tej wypowiedzi uwag . Po pierwsze, Ojciec
w. nie tylko wprost nie ustosunkowuje si do ró nych tomizmów, ale w ogóle nie wymienia
owa „tomizm"! Mówi natomiast o nieprzemijaj cej nowo ci w. Tomasza z Akwinu. Czy jest
wobec tego jakie kryterium ustosunkowywania si do ró nych tomizmów? Jest kryterium
po rednie, je eli bowiem Ojciec w. powiada, e to byt powinien stanowi przedmiot bada
filozofii, a nie poznanie (5), to trzeba zobaczy , który tomizm ma za przedmiot byt, a który, pod
wp ywem ró nych nowo ytnych idealizmów, ma za przedmiot poznanie. I wówczas
otrzymamy odpowied .
- 64 -
Tak odpowied mo emy znale w wywiadzie udzielonym przez innego autora w jednym z
dzienników. Okazuje si , e w odpowiedzi na encyklik Leona XIII Aeterni Patris najwi kszy
wp yw na tzw. tomizm mia Józef Kleutgen. Reprezentowa on suarezja ski rodzaj tomizmu, w
którym dominowa esencjalizm i sylogistyka oparta na abstrakcyjnych predykatach. To w efekcie
doprowadzi o do werbalnych rozwi za , a sam filozofi neoscholastyczn uczyni o ja ow . Ale
przecie by te taki nurt interpretacyjny, w którego ramach wydobyto ca oryginalno my li
w. Tomasza, gdzie podkre la si aspekt egzystencjalny i m dro ciowy. I taka w
nie filozofia,
zachowuj c swoj autonomi , jest bezcennym skarbem dla teologii
18
.
W tym samym dzienniku inny filozof powiada: „Jan Pawe II wskazuje na konieczno uprawiania
egzystencjalnej, realistycznej metafizyki, i cho explicite nie u ywa w tek cie encykliki terminu
„realizm", to jednak ca y ten dokument jest przenikni ty, je li tak mo na powiedzie , trosk o
poczucie realizmu, któr zagubi a wspó czesna filozofia"
19
.
Jest te druga kwestia dotycz ca tzw. tomizmu ideologicznego. Autor artyku u we
wspomnianym tygodniku ostrzega nas przed to-mizmem ideologicznym, o którym w czasie II
Soboru Watyka skiego pisali i od którego si odcinali profesorowie J. Kalinowski i S. Swie-
awski. Warto zajrze do tej ksi eczki, w której wiele mówi si o tom zmie i jego ró nych
odmianach. Mówi wi c: „Nie chodzi tutaj o to, by by tomist , czy o to, by by nowoczesnym,
lecz o to, by by filozofem i trwa w prawdzie. Nawi zujemy do wi tego Tomasza i
inspirujemy si nim o tyle, o ile trwa on w prawdzie"
20
. A wi c podkre lona jest prawdziwo ciowa, a
nie personalna strona my li w. Tomasza. Natomiast s owo „ideologia" pojawia si tylko raz i to w
formie przymiotnikowej: „Jako e tomi ci uwa ani byli, niezale nie od tego, czy ich tomizm mia
charakter autentyczny czy nieautentyczny, za autorów doktrynalnych i ideologicznych podstaw
pó nego redniowiecza, w. Tomasz jest niejako odpowiedzialny za inkwizycj i jej wszystkie
ynne wyroki skazuj ce, za jej dobrze znane procesy, za t umienie prawdziwej wolno ci
my lenia"
21
. Wydaje si , e autor artyku u we wspomnianym tygodniku nie odró nia poj cia
ideologii od poj cia doktryny. Prof. Swie awski ostrzega przed ideologizacj tomizmu, jaka mia a
miejsce w pó nym redniowieczu, a nie przed tym, co dzia o si z tomizmem po encyklice Aeterni
Patris. W XX wieku nie by o tendencji do uczynienia z jakiejkolwiek wersji tomizmu
ideologii. Ideologia jest bowiem programem przemian spo eczno-politycznych i stanowi cech
charakterystyczn takich utopii, jak komunizm, nazizm czy liberalizm. Ale tomizm w XX wieku
nigdy nie mia zakusów ideologicznych, poniewa nie d
do zdobycia w adzy. Ostrzeganie
dzi przed tomizmem ideologicznym jest powa nym nadu yciem, poniewa budzi natychmiast
skojarzenia z antyludzkimi, totalitarnymi ideologiami XIX i XX wieku. A przecie
aden tomizm w
naszym stuleciu takich ideologicznych aspiracji nie mia .
- 65 -
Jest jeszcze jeden autor, o którym warto wspomnie , poniewa przez d ugie lata by
sztandarowym marksist wczesnych lat PRL-u. Dzi jest ateist , ale pisze w pobo nych pismach.
W swoim artykule „Ma a uwaga do wielkiej encykliki" przedstawia g ówne zasady pogl dów w.
Tomasza na temat relacji wiary do rozumu, stosunek Ko cio a do nauki i filozofii, problem relacji
mi dzy wiar i rozumem w encyklice Fides et ratio w kontek cie sytuacji wspó czesnej
filozofii, a wreszcie wysuwa pewn trudno dotycz
rozumienia wolno ci. Ca
sformu owana jest przy pomocy do oryginalnej stylistyki o zabarwieniu archaicznym (szyk
zda ). Przyjrzyjmy si pierwszemu zdaniu: „ e wiecki rozum jest naturalnym wrogiem i
niszczycielem wiary, jest to doktryna spotykana wprawdzie w my li chrze cija skiej, lecz na
obrze ach jej nurtu g ównego, przynajmniej przed czasami Lutra..."
22
. Zdanie to, do
efektownie skonstruowane, zawiera tyle przekr ce , e nie wiadomo od czego zacz . Najpierw
wprowadzona zostaje jaka nowa kategoria „ wieckiego rozumu", której ani w staro ytno ci, ani w
redniowieczu nie by o, pojawia o si natomiast poj cie „rozumu naturalnego" (nie wzmocnionego
Objawieniem) lub „m dro ci poga skiej" (przedchrze cija skiej). Nast pnie zastrze enia wobec ro-
zumu wysuwali Tacjan (ur. 120), który uwa
, e m dro Greków doda a tylko oryginalne
dy do m dro ci zawartej w Pi mie w., Tertulian (155-230), który mówi : credo quia
ineptum, credo aula impossibile. To nie by y wówczas obrze a my li chrze cija skiej, ale
powa ny problem, z którym nale
o si upora . I tutaj wk ad czy to Justyna M czennika, czy w.
Augustyna by bezcenny. W tym wypadku odwo ywanie si od razu do w. Tomasza z Akwinu
nosi znamiona pewnej ironicznej z
liwo ci. I przed czasami Lutra problem relacji wiary do
rozumu by problemem powa nym, do przypomnie list papie a Grzegorza IX skierowany do
teologów Uniwersytetu Paryskiego, aby nie wprowadza ba wanów filozofii do wi tyni Pana
23
.
Komicznie te brzmi parafraza stanowiska Tomasza w sprawie relacji wiary i Objawienia do rozumu
i filozofii, ale nie b dziemy si tym zajmowa . Przeczytajmy teraz kolejny fragment cytowanego
artyku u: „Zauwa
trzeba, e autor [czyli Ojciec w.], gdy mówi o wierze, ma na my li wiar w
sensie postawy umys owej, czyli przyzwolenia umys u na co , co mo na wyrazi w formie asercji
zda . Cytuje wprawdzie w zako czeniu (par. 105) wi tego Bonawentur , który ostrzega nas
przed wiar , co nie jest skojarzona z mi
ci , pokor , pobo no ci , lecz spraw w
ciw
encykliki jest konfrontacja rozumu i wiary jako w adz równoleg ych (jedno wiary i mi
ci,
wypada zaznaczy , by a pot piona przez Ko ció w bulli przeciw Quesnelowi z 1713 r.; przedtem
pot pi a t doktryn Sorbona; powód by wyra ny: wiar nale
o uzna za cnot samodzieln ,
osobn , w przeciwnym razie sama doktrynalna tre Objawienia stawa aby si ma o wyra na)"
24
.
W tym wywodzie uda o si autorowi pomiesza kilka spraw. Wiara nie jest kwesti li tylko
postawy umys owej wyra onej w zdaniach asertywnych, poniewa wiara nale y do porz dku
- 66 -
aski. Rozum i wiara to nie s dwie ró ne w adze poznawcze, w adz jest tylko rozum, natomiast
wiara jest aktem intelektu, który sk ania si do uznania za prawd tre ci objawionych za
spraw woli. Wiara suponuje udzia i rozumu, i woli, ale jej podmiotem jest intelekt, poniewa jej
przedmiotem jest prawda
25
. Nie jest natomiast w adnym wypadku wiara jak oddzieln w adz
poznawcz , jak chce tego autor omawianego artyku u.
Ostatni problem, jaki nale
oby jeszcze podnie w zwi zku z omawianym artyku em, dotyczy
kwestii wolno ci. Autor pisze tak: „Przyznaj , e jedna sprawa, obecna w encyklice, budzi mój opór. Czy-
tamy (par. 13), e «wolno nie wyra a si w dokonywaniu wyborów przeciw Bogu. Czy mo na
bowiem uzna , e autentycznym przejawem wolno ci jest odmowa przyj cia tego, co pozwala na
realizacj samego siebie». Jest to, jak rozumiem, odwo anie si do augusty skiej zasady, wedle której
wolno nie polega na zdolno ci wyboru mi dzy dobrem a z em, lecz na faktycznym wyborze dobra.
Trudno mi pogodzi t doktryn z samym elementarnym do wiadczeniem wolno ci i z uznaniem
odpowiedzialno ci naszej za z o, które czynimy. Nie wiem nawet, jak t doktryn pogodzi z inn , w tej e
encyklice wyra on , i z o moralne «jest ran zadan przez cz owieka wyra aj cego w sposób
nieuporz dkowany swoj wolno » (par. 80). Wydaje si , e to ostatnie wyra enie zak ada, i czyni c z o,
korzystamy, cho by w sposób niszczycielski, z wolno ci"
26
. To zestawienie cytatów z encykliki zwi zane
jest z wolno ci , ale dotyczy dwóch ró nych spraw. Pierwsza sprawa zwi zana jest nie tyle ze w.
Augustynem, co z tym, e akt wiary jest najwa niejszym wyborem cz owieka, „w nim bowiem wolno
dochodzi do pewno ci prawdy" (13). Tu chodzi o wybory w perspektywie ostatecznej racji wszelkiego
dobra, a tak racj jest tylko Bóg. Nie ma takiego dobra, w którego imi mo na by odrzuci Boga
cego racj wszelkiego dobra. Natomiast w czenie w tok papieskiego rozumowania domniemanej
tezy Augustyna przeczy temu, co czytamy w Katechizmie: „Wolno , dopóki nie utwierdzi si w pe ni w
swoim najwy szym dobru, jakim jest Bóg, zak ada mo liwo wyboru mi dzy dobrem a z em, a wi c albo
wzrastania w doskona
ci, albo upadania i grzeszenia." (KKK 1732) Na poziomie dóbr
partykularnych pojawia si wolno wyboru mi dzy dobrem i z em, gdzie z em jest wybór dobra, które
nas nie doskonali, lecz niszczy. I w
nie tego dotyczy drugi cytat.
Wydaje si , e autor przypisuj c Ojcu w. swoj wersj pogl du w. Augustyna, e nie ma
faktycznie wyboru mi dzy dobrem i z em, lecz jest tylko wybór dobra, wpad w paradoks, którego,
niestety, sam jest twórc .
Media robi du o szumu, a to, co zaszumi, yje krótko. Taki los podzieli a encyklika Fides et ratio.
Niestety, bez dyskusji i wyja nie posz y w wiat, nawet do milionów, ró ne dziwne rzeczy. Ich prostowa-
nie dokonuje si na kongresach, w których bierze udzia kilkadziesi t albo kilkaset osób. Do milionów
zazwyczaj to ju nie wraca. A szkoda.
Miejmy jednak nadziej , e niektóre problemy zostan wyprostowane, a równie dyskusja nad
- 67 -
encyklik na nowo si zawi e. Nam, profesorom, nie wolno si zra
, liczymy na odpowiedzialny
odzew dziennikarzy.
1
„W 150-stronicowej rozprawie papie , zwracaj c si do biskupów Ko cio a katolickiego, t umaczy im
relacj mi dzy wiar i rozumem oraz mi dzy filozofi i teologi ." Albo: „o. Rydzykowi i ca ej Rodzinie
Radia Maryja, w tym licznym parlamentarzystom warto zadedykowa s owa papie a: „Wiara,
pozbawiona oparcia w rozumie, skupi a si bardziej na uczuciach i prze yciach, co stwarza zagro enie,
e przestanie by propozycj uniwersaln .", Aleksander Frydrychowicz, Wiara i rozum, „Trybuna",
16.10.98,8.5.
2
„Ka dy wchodz cy na briefing w Episkopacie otrzymywa pi knie wydan - równolegle z wydaniem
watyka skim - encyklik . Prelegenci sypali anegdotami. O. Schulz nawi za do encykliki, referuj c
program najbli szej konferencji Episkopatu. Poinformowa , e biskupi udaj si do opery. - Biskupi
zaszczyc oper swoj obecno ci . A opera zaszczyci biskupów - doda po chwili, stwierdzaj c, e jest
to przyk ad postulowanej przez Papie a pog bionej wspó pracy wiary z filozofi i sztuk jako elemen-
tem rodowiska kulturowego cz owieka." Sz. Ho ownia, Mi dzy wiar filozofi i sztuk , „Gazeta
Wyborcza", 16.10.98, s. 4.
Mo e to i dowcipne, ale nie na temat, poniewa encyklika nie dotyczy ani opery, ani sztuki.
3
Abp J. yci ski, Solidarno umys ów szukaj cych prawdy i sensu, „Go Niedzielny",
(Azymut), 1.11.98, s.
4
ibid.
5
ibid., s. 2.
6
ibid.
7
ibid. .
8
ibid.
9
Wspólnota sensu. Rozmowa z arcybiskupem Józefem yci skim, KAI, 27.10.98, s. 8-11.
10
ibid., s. 9.
11
ibid.
12
ibid., s. 10.
13
ibid., s.ll.
14
Luter pisa : „Rozum to jest najwi ksza k... diabelska; z natury swojej i sposobu bycia jest
szkodliw k...; jest prostytutk , prawdziw k..., diabelsk k... ze art przez wierzb i tr d, któr
powinno si zdepta nogami i zniszczy j i jej m dro ... Rzu w jej twarz plugastwo, aby j
oszpeci . Rozum jest utopiony i powinien by utopiony w chrzcie... Zas ugiwa by na to, ohydny, aby
go wrzucono w najbrudniejszy k t domu, do wychodka." Wraz z pot pieniem rozumu sz o
pot pienie filozofii, zw aszcza Arystotelesowskiej. O Arystotelesie Luter mówi tak: Jest to smarkacz,
którego nale y umie ci w chlewie lub w stajni dla os ów, oszczerca bezwstydny, komediant,
- 68 -
najsprytniejszy uwodziciel umys ów. Gdyby nie by istnia ciele nie, uwa
bym go bez
skrupu ów za prawdziwego diab a." A w innym miejscu pisa : „Arystoteles jest wiecznym
przedmurzem papistów. W stosunku do teologii jest tym, czym ciemno ci s d a wiat a. Etyka jego
jest najgorszym wrogiem aski." Dosta o si równie
w. Tomaszowi, który, zdaniem Lutra, nie
zrozumia nawet jednego rozdzia u z Ewangelii, jak równie z Arystotelesa. Dosta o si te filozofii:
„Nale y uczy si filozofii tak jak uczymy si czarnoksi stwa, a wi c po to, aby to zniszczy ; jak kto
szuka b dów, aby je odrzuci ." Rozum przeciwstawia si wierze, zatem cz owiek wierz cy
powinien go zabi i spali . Tak postaw , niezale nie od bogatego s ownictwa, okre la si mianem
antyintelektualizmu. Zob. J. Maritain, Three Reformers. Luther - Descartes - Rousseau, London
1950, s. 30-34.
15
J.A. K oczowski, Wiara i rzeczywisto , „Tygodnik Powszechny", 15.11.99, s. l, 11. 98
16
Ibid.,s,1.
17
ibid., s.11.
18
Filozofia s
ebnic teologii, rozmowa z O. prof. M.A. Kr pcem, „Nasz Dziennik", 24-25.10.1998, s.
11.
19
wiat potrzebuje Prawdy, wywiad z prof. V. Possenti, „Nasz Dziennik", 16.12.98, s. 9. 100
20
J. Kalinowski, S. Swie awski, Filozofia w dobie Soboru, t um. M. C. Gawrysiowie, Warszawa 1995, s.
142.
2l
ibid., s. 149-150.
22
L. Ko akowski, Ma a uwaga o -wielkiej encyklice, „Tygodnik Powszechny", 22.11.98,s. 1.
23
Zob. E. Gilson, Etudes de la philosophie medieval, Strasbourg 1921, s. 44-46.
24
„Ma a uwaga...", art. cyt. s. 5.
25
„est actus intellectus, secundum quod movetur a voluntate ad assentiendum: procedit autem
hujusmodi actus a voluntate, et ab intellectu; et ideo oportet, uod tam in voluntate sit ali uis habitus,
quam in intellectu, si debeat actus fidei esse perfectus [...] credere autem immediate est actus
intellectus; quia objectum hujus actus est ve-rum, uod proprie pertinet ad intellectum; et ideo
necesse est, guodfides, uae est proprium principium hujus actus, sit in intelectu sicut in subjecto. " S.
Th. II-II, 4, 2c. Por. Katechizm Ko cio a Katolickiego, Pozna 1994, s. 142-184.
26
„Ma a uwaga...", art. cyt, s. 5. 104
- 69 -
GLOBALIZM A REFORMA EDUKACJI W POLSCE
1
Jednym z najwa niejszych czynników determinuj cych kierunek zmian w najbardziej podstawowych
dziedzinach ycia, takich jak ekonomia, polityka, media, i to nie tylko w Polsce, ale i w wielu innych
krajach -jest globalizm. Samo s owo global liczy sobie ponad 400 lat, ale takie neologizmy jak
„globalizacja" czy „globalizowanie" pojawi y si dopiero w latach 60. naszego stulecia. Jednak
dopiero w latach 90. „globalizm" staje si s owem-kluczem, który pozwala okre li kierunek zmian
cywilizacyjnych dokonuj cych si w wiecie u progu III tysi clecia
2
. Dziedzin , która w coraz
wi kszym stopniu ulega presji globalizmu jest równie edukacja. Gdy wi c dzi dyskutujemy nad
reform edukacji w Polsce, to warto wzi pod uwag nie tylko ró ne spory mi dzypartyjne czy has a
propagandowe, ale w
nie coraz bardziej zarysowuj cy si wp yw globalizmu.
owo „globalizm" pochodzi od aci skiego s owa globo, -ar , które znaczy „zaokr gla ", „tworzy
kul ". St d „globus" to kula, a taki kszta t ma te imitacja naszej planety, dlatego w szkole' na lekcji geografii
pos ugujemy si globusami. Gdy mowa jest o globalizmie, to chodzi o ziemi jako zamieszka przez
cz owieka, a wi c o tzw. wiat. Globalizm to by by taki „ wiatowizm", st d po francusku mówi si o
„mon-dializmie" (le monde, wiat). Globalizm oznacza bardzo siln tendencj do tego, aby na globie
ziemskim utworzy jedn spo eczno ludzk , której nie dziel granice geograficzne, ekonomiczne,
spo eczne, polityczne, kulturalne czy narodowe
3
.
Na pierwszy rzut oka mo na by s dzi , e idea taka posiada bardzo stare korzenie. Bo przecie globalistami
do pewnego stopnia byli stoicy, a mo e nawet i chrze cijanie. A jednak mi dzy stoicyzmem i chrze ci-
ja stwem zachodzi ró nica istotna. Stanowisko stoików okre la si mianem kosmopolityzmu. W idei
kosmopolityzmu podkre li nale y aspekt spo eczny, stoicy uwa ali si za obywateli wiata nie
skr powanych adn ojczyzn czy pa stwem. W tym sensie kosmopolityzm przeciwstawia si
patriotyzmowi (mi
ci ojczyzny). Chrze cija stwo jako religia uniwersalna (katholikos, powszechny) jest
ponadkosmopolityczne, bo cho otwarte jest na wszystkich ludzi, to ze wzgl du na transcendentnego Boga
(b
cego jako Stwórca wszelkiego bytu „ponad" kosmosem), którego wszyscy ludzie s dzie mi. Stoicy
natomiast uwa ali, e bóg jest „wewn trz" kosmosu (panteizm).
Wspó czesny globalizm nie jest prostym przed
eniem stoicyzmu ani tym bardziej chrze cija stwa.
Albowiem opiera si na nowych za
eniach wywodz cych si z my lenia utopijnego. Celem utopii, któ-
ra jako swoisty gatunek literacki i filozoficzny rozprzestrzenia si dopiero od pocz tku XVI w., by o
zaprojektowanie wizji szcz liwego spo ecze stwa, pocz tkowo w kategoriach czysto fikcyjnych, a z
biegiem czasu przybieraj cego coraz bardziej kszta t programu politycznego. Zagubiona na oceanie
wyspa stawa a si pa stwem, kontynentem, a wreszcie ca ym wiatem. Globalizm wyrasta z takiego
nie my lenia utopijnego, do którego istoty nale y ch uczynienia wiata i ludzko ci
- 70 -
szcz liwymi. Droga do tego biegnie poprzez ulepszenie stosunków spo ecznych, poprzez rozwój
ekonomiczny, rozwój naukowy i techniczny oraz poprzez doskonalenie wspó pracy mi dzynarodowej,
która doprowadzi ma do powstania jednego rz du, paneuropejskiego, a nawet — wiatowego. Gdy
jeden z duchowych ojców rewolucji francuskiej Saint-Simon (1760-1825) na prze omie XVIII i XIX
w. nawo ywa do powo ania paneuropejskiego rz du, to wcze niej, bo ju w wieku XVII Jan Amos
Komensky (1592-1670) ideowy patron dzisiejszego UNESCO, wzywa do powo ania wiatowego
parlamentu. Cho wi c s owo „globalizm" robi karier dopiero w latach 90., to idee globalistyczne
kr
nad Europ i nad wiatem od kilku ju wieków.
Jaka jest rola szko y najpierw w my leniu utopijnym, a nast pnie w globalizmie? Utopie nowo ytne
przenikni te s my
, e jednym z g ównych sposobów na poprawienie ycia cz owieka na ziemi
jest nauka poj ta u ytkowo, a nie teoretycznie. Franciszek Bacon (l 561-1626) w utopii zatytu owanej
„Nowa Atlantyda" przedstawia prototyp nowej uczelni, ró nej od redniowiecznych uniwersytetów;
jest to „Dom Salomona", w którym dominuj nauki cis e, za uczeni stanowi korporacj
uzupe niaj cych si specjalistów. Je li wi c dzi przyk ada si tak wielkie znaczenie dla post pu
techniki, to ma to swoj genez w
nie w filozofii Franciszka Bacona. Jednak obok wysoko
kwalifikowanych specjalistów s te szersze masy, które nale y obj edukacj .
Wiadomo, e w Europie po upadku Imperium Rzymskiego rol o wiatow przez d ugie wieki pe ni
Ko ció katolicki. Pierwsze kroki w kierunku upa stwowienia szkolnictwa pojawi y si wraz z reforma-
cj . Ro ne od amy protestanckie da y od w adz pa stwowych dofinansowania w asnych, a zbyt
kosztownych szkó , bez których z kolei trudno by o zachowa ci
danego od amu (sekty)
4
. Istotny
jednak prze om nast pi w czasach rewolucji francuskiej, gdy najpierw zamkni to wszystkie szko y a
nast pnie otworzono, ale ju jako pa stwowe. Szko a nie tylko sta a si pa stwowa, szko a sta a si
programowo wiecka, a wr cz ateistyczna. Poprzez edukacj rozpocz si proces budowania
spo ecze stwa zsekularyzowanego.
Ale w pocz tkach XIX w. droga do edukacyjnego globalizmu by a jeszcze odleg a. Pojawi a si wr cz
tendencja przeciwna. Pa stwo przejmuj c kontrol nad edukacj przyst pi o do budowania narodu.
Ale uwaga! S owo „naród" by o rozumiane na dwa sposoby. Francuzi szli w kierunku spo ecze stwa
obywatelskiego, naród to obywatele, których ca e ycie jest wype nione funkcjami publicznymi, do
których w
nie przysposabia szko a. Pa stwo urabia o ludzi na obywateli, którzy uzyskuj c status
suwerena mieli pe ne prawo wybierania w adzy pa stwowej. W adza i obywatele stanowili wewn trzn ,
dope nia j
i wy aniaj
si z siebie jedno . Ich wewn trznym spoiwem by a obywatelsko
nabieraj ca cech religii cywilnej (Rousseau)
5
. Na rodowo w tym uj ciu to pa stwowa obywatelsko ,
narodowo wytwarza pa stwo, jest to twór sztuczny. Drugie poj cie narodowo ci pojawia si u
Niemców, którzy odwo uj si do j zyka, tradycji kulturowej oraz rasy (Fichte, Herder). Zadaniem
- 71 -
szko y sta o si nacjonalizowanie edukacji poprzez eksponowanie niemieckiej historii i niemieckiego
zyka (cesarz Wilhelm). Jest to nacjonalizm, w którym w procesie edukacji ukazuje si wy szo
danego narodu nad innymi. Model niemiecki zarazi Anglików, ale tak e i Francuzów. Sta si baz
dla imperialnej ideologii kolonializmu, a tak e powodem rywalizacji militarnej i ekonomicznej.
Doprowadzi o to do I wojny wiatowej, która cho zako czy a si kl sk Niemiec, nie postawi a jednak
tamy nacjonalizmowi, a nawet rasizmowi germa skiemu, który zaowocowa wybuchem II wojny
wiatowej
5
.
Po wojnie powsta y dwa obozy, jeden tzw. komunistyczny, podporz dkowany ZSRS, a drugi
demokratyczny zwi zany z Europ Zachodni i USA. Rasizm i nacjonalizm uznano za g ówne
ród o z a i nieszcz
w wiecie. Pocz tek lat 90. to upadek komunizmu i rozpad ZSRS. Polska
przechodzi spod orbity wp ywów sowieckich i ideologii komunistycznej pod orbit wp ywów
ameryka skich i zachodnioeuropejskich wyznaj cych ideologi tzw. liberaln . A poniewa w latach
90. ujawnia si szczególny rozkwit globalizmu, to Polska, nale c ju do wiata zachodniego temu
wp ywowi musi by poddawana. Dlatego w
nie warto zobaczy , jak globalizm coraz bardziej
wp ywa na zmian systemów edukacji w krajach zachodnich, równie w Polsce.
Globalizm ko ca XX wieku przybra oblicze nade wszystko ekonomiczne i medialne. Globalizm to
globalny rynek, to swobodny przep yw kapita u, towarów i ludzi sprzedaj cych swoje umiej tno ci. Pole
narodowych ekonomii kontrolowanych przez rz dy pa stw coraz bardziej si kurczy, na plan pierwszy
wysuwaj si mi dzynarodowe korporacje. Drugim wsparciem globalizmu s mass media, które bez
problemu opl tuj ziemski glob, nie zwa aj c na granice pa stw czy kontynentów (chodzi tu o
pras , radio, telewizj , a tak e Internet). Globalizm ekonomiczny i medialny coraz bardziej
uniezale nia si od pa stw, a raczej uzale nia pa stwa od siebie. Same za pa stwa wchodz w sie
mi dzynarodowych organizacji o charakterze zarówno regionalnym, jak i wiatowym, trac c w
coraz wi kszym stopniu suwerenno . O ile np. w roku 1909 by o 37 mi dzynarodowych organizacji
pa stwowych i 176 - pozarz dowych, to w roku 1984 tych pierwszych by o 365, a tych drugich -
4615
7
. Umowy mi dzynarodowe podpisywane na lata wi
dane pa stwa i ich struktury niezale nie
od tego kto i jaka partia w danym momencie rz dzi, a raczej ró nica mi dzy partiami sprowadza si li
tylko do retoryki przedwyborczej. Niektóre organizacje s nie tylko mi dzynarodowe, ale nawet
aspiruj do statusu superpa stwa, jak np. Unia Europejska.
W takim stanie rzeczy trudno przypuszcza , aby poszczególne pa stwa prowadzi y ca kiem
suwerenn polityk edukacyjn . Ingerencja organizacji mi dzynarodowych mo e mie charakter nie
tylko bezpo redni, ale równie po redni. Wida to wyra nie na przyk adzie Unii Europejskiej, która
kwesti edukacji przez d ugi czas wyra nie pozostawia a w gestii poszczególnych pa stw. W
Traktacie z Maas-tricht mo emy przeczyta , e „Wspólnota przyczynia si do podnoszenia poziomu
- 72 -
wiaty, zach caj c pa stwa cz onkowskie do wspó pracy i, je li to konieczne, wspieraj c i
uzupe niaj c ich dzia alno , jednocze nie ca kowicie respektuj c odpowiedzialno pa stw cz on-
kowskich za tre ci nauczania, organizacj systemów o wiatowych i ich ró norodno kulturow i
zykow " (art. 126). Dalszy ci g artyku u 126 i 127 wskazuje na szeroki zakres owego „wspierania i
uzupe niania", co ju jest realizacj polityki edukacyjnej Unii jako Unii i w interesie Unii. Na ten
cel kierowane s olbrzymie strumienie finansowe w ramach ró nego rodzaju programów. Nie ulega
tpliwo ci, e w programach tych zanikaj elementy kultur narodowych.
Pa stwa narodowe trac c kontrol nad ekonomi i mediami, trac te kontrol nad edukacj . Jest ona
poddawana albo lokalnej i ma o znacz cej inicjatywie, albo ulega na wielk skal wielorakiemu pod-
porz dkowaniu organizacjom mi dzynarodowym, które za po rednictwem finansów forsuj takie a
nie inne programy. Szczup
rodzimych rodków sprawia, e co aktywniejsi i zdolniejsi uczniowie
i naukowcy w czaj si w nurt programów mi dzynarodowych. W ten sposób spo ecze stwa
pozbawiane s najbardziej narodowo-twórczej warstwy. Doprowadzi to na dalsz met do
wynarodowienia ca ych spo ecze stw.
Do ingerencji w sprawy edukacyjne w czaj si organizacje o charakterze gospodarczym i
ekonomicznym. Do nich nale y OECD (Organizacja Wspó pracy Gospodarczej i Rozwoju), która
powsta a z przekszta cenia OEEC, organizacji zajmuj cej si administrowaniem pomocy udzielonej
Europie Zachodniej, g ównie Niemcom (ponad po owa funduszu) w ramach planu Marshalla. Ju w
roku 1968 OECD powo o „Center for Educational Research and Innovation" („Centrum bada nad
edukacj i innowacj "). Nic wi c dziwnego, e we wst pie do projektu reformy systemu edukacji
(tzw. pomara czowej ksi eczki) mo emy przeczyta : „Projekt reformy zosta tak e omówiony przez
ekspertów Organizacji Wspó pracy Gospodarczej i Rozwoju na spotkaniu w Warszawie oraz w
trakcie 61 Sesji Komitetu Edukacji OECD w Pary u"
8
. Udzia takich organizacji w opiniowaniu
narodowych programów edukacyjnych wynika z dwóch powodów: po pierwsze, edukacja
przyporz dkowana jest okre lonemu rynkowi pracy, który w
nie ma charakter ponadnarodowy i
zmierza w kierunku globalizmu, edukacja musi by dostosowana do potrzeb rynku; po drugie, idee
narodowe sta mog na przeszkodzie otwarcia si spo ecze stw na taki rynek, dlatego poprzez
system edukacji trzeba te idee stopniowo zaciera . Wynarodowienie edukacji narodowych jest wi c
istotnym elementem dzia
zmierzaj cych do globalizmu lub jego form przej ciowych.
W jaki sposób te tendencje mo na zaobserwowa w reformie edukacji przeprowadzanej w Polsce? Warto
przypomnie , e po tzw. upadku komunizmu polska szko a czeka a przede wszystkim na odk amanie
tre ci nauczania, zw aszcza w naukach humanistycznych. Nic takiego nie nast powa o, zacz to
natomiast mówi o zmianie metod i o wprowadzeniu minimum programowego. W efekcie wyborów
parlamentarnych w roku 1993 prace nad reform zosta y spowolnione, przyspieszono je po kolejnych
- 73 -
wyborach z roku 1997, by w roku 1998 zatwierdzi reform edukacji. Trudno powiedzie , aby
odpowiada a ona aspiracjom Polaków utrzymywanych przez pokolenia w stanie zak amania. Reforma
posz a w kierunku globalistycznym, do którego faz wst pn jest integracja europejska. A oto w jaki
sposób mo na wy apa wp yw globalistycznych trendów w obecnym programie edukacji.
Przedmiotami buduj cymi wiadomo narodow jest j zyk polski i historia. S ów „narodowy" albo
„patriotyczny" nie da si jeszcze w ca
ci wyeliminowa . One musz si jeszcze pojawia , aby nie
budzi protestu, ale odpowiednio rozcie czone. W celach kszta cenia j zyka polskiego czytamy:
„rozbudzanie motywacji czytania i rozwijanie umiej tno ci odbioru dzie literackich i innych tekstów
kultury - tak e audiowizualnych, a poprzez nie przybli anie rozumienia cz owieka i wiata;
wprowadzanie w tradycj kultury europejskiej i narodowej" („Podstawa programowa kszta cenia
ogólnego dla szkó podstawowych", cele edukacyjne). Kultura narodowa pojawia si na ko cu, bez
specjalnego wyró nienia, po wielu innych s owach. W ród lektur powinny si znale : „Utwory
prozatorskie i poetyckie wprowadzaj ce w polsk tradycj i wspó czesno literack — stosownie
do mo liwo ci i potrzeb ucznia". Bogata i wyró niaj ca si tradycja literatury narodowej zosta a
po czona z odnarodowion literatur wspó czesn . To s tylko dwa fragmenty, w których pojawia
si poj cie kultury narodowej.
W dziale „Historia i spo ecze stwo" zwróci nale y uwag najpierw na samo powi zanie historii
ze spo ecze stwem, w czym wida nalecia
ci marksistowskie. W „Celach edukacyjnych" mo emy
przeczyta : „Rozwijanie poczucia przynale no ci do grupy rodzinnej, spo eczno ci lokalnej, grupy
etnicznej, narodu, pa stwa, spo eczno ci europejskiej i wiatowej"
9
. A wi c przynale no
narodowa jest jedn z siedmiu równorz dnych typów przynale no ci, jest wtopiona w te
przynale no ci jak gdyby nigdy nic. „ wiadoma postawa patriotyczna i obywatelska motywuj ca do
odpowiedzialnego uczestnictwa w yciu spo ecznym i publicznym. Odrodzenie szacunku do
asnego pa stwa". S owo „patriotyczna" jest uto samione ze s owem „obywatelska", poniewa
dalsze specyfikacje dotycz
ycia spo ecznego i pa stwowego, a korelatem patriotyzmu jest nade
wszystko „ojczyzna". W ród tre ci na 14 punktów wyró nia si punkt 10 - moja ojczyzna - w
który wt oczono wa niejsze wydarzenia dla losów narodu pa stwa polskiego oraz najwa niejsze
elementy polskiego dziedzictwa kulturowego. W punkcie 14 symbole i wi ta narodowe znalaz y
si razem z symbolami mi dzynarodowymi. Gdy chodzi o sztuk , to w ród tre ci na 14 punktów
dwa tylko dotycz kultury polskiej, ale te wraz z obc : „Ró norodno muzyki ojczystej, w tym
regionalnej i muzyki innych narodów i regionów wiata" (7). „Warto muzyki klasycznej,
rozrywkowej i ludowej" (8)
10
.
W gimnazjum w odniesieniu do j zyka polskiego tak samo ubogie cele edukacyjne jak w programie
podstawowym. Podobnie zadania nauczyciela i szko y. Historia Polski nie jest wyodr bniona. W
- 74 -
wychowaniu do ycia w rodzinie - nie ma mowy o piel gnowaniu w rodzinie polskiej kultury; w
ramach wychowania obywatelskiego zadaniem szko y jest kszta towanie w
ciwej postawy
uczniów wobec god a i hymnu pa stwowego
11
. W ród „Tre ci" narodowi i pa stwu po wi cono tylko
jeden punkt.
Program edukacji jest faz przej ciow do wynarodowienia Polaków na rzecz zachowa w kierunku
globalizmu.
Literatura ojczysta, dzieje ojczyste, sztuka ojczysta wyrasta y z polskiej gleby, eby karmi
Polaków, rozwijaj c i uszlachetniaj c w nich uczucia, wyobra ni , pragnienia, wol i my l. Z tej
kultury w programie zostaje tyle, aby nie doprowadzi do wychowania Polaków na Polaków. W
przysz
ci poci gnie to za sob szereg konsekwencji, które rzutowa b
zarówno na ycie spo eczne,
jak i na rozwój osobowy cz owieka. Do najwa niejszych nale
b dzie poczucie alienacji (brak
identyfikacji z okre lon i odpowiednio bogat wspólnot - poniewa ludzko nie jest wspólnot , a
regiony s za ubogie) oraz podatno na manipulacj (in ynieria spo eczna w mediach i polityce).
Edukacja bazuj ca na globalizmie doprowadzi do poszerzenia p ytko wykszta conych mas i do
zaw enia grup specjalistów pozbawionych jednak kultury ogólnej. Specjali ci nie b
prawdziw
elit oddan spo ecze stwu, raczej pe ni b
funkcje us ugowe dla w adz i mi dzynarodowych
korporacji. Natomiast spo ecze stwo pozbawione elit zamiast stawa si narodem, a wi c wiadom
siebie i blisk sobie wielopokoleniow spo eczno ci , coraz bardziej stawa si b dzie bezkszta tn
mas .
Przeciwstawienie si globalizmowi w edukacji jest dzi wyzwaniem dla wszystkich, którym le y na
sercu troska o personalistyczny wymiar rozwoju cz owieka i prawdziwie ludzkie relacje w spo e-
cze stwie. Globalizm instrumentalizuje cz owieka, a spo eczno przemienia w tzw. zasoby
ludzkie (human resources). Warto widzie te zagro enia ju dzi , trzeba si im roztropnie i odwa nie
przeciwstawia . Antidotum dla globalizmu stanowi wykszta cenie oparte na uniwersalnej kulturze
klasycznej i mi
do kultury ojczystej. Sapere auso! Nie bójmy si by m drymi!
1
Artyku ten jest przedrukiem z czasopisma „Cz owiek w Kulturze", nr 12/1999. Wyd. Fundacja
„Lubelska Szko a Filozofii Chrze cija skiej".
2
Zob. M. Waters, Globalization, London and New York 1995, s. 1-3.
3
ibid., s. 3. 108
4
F. Koneczny, Uwaga o szkolnictwie pa stwowym, [w:] Napór Orientu na Zachód, Lublin 1999, s.
88n.
5
A. Green, Education, Globalization and the Nation State, London and New York 1997, s. 133.
6
ibid., s. 136n. 110
7
ibid.,s. 155.
- 75 -
8
Reforma systemu edukacji. Projekt, Warszawa 1998, s. 7.
9
ibid., s. 114. 114
10
Ministerstwo Edukacji Narodowej o reformie programowej. II etap edukacyjny. Kszta cenie
blokowe, Warszawa 1989, s. 26.
11
Ministerstwo Edukacji Narodowej o reformie programowej. III etap edukacyjny. Kszta cenie
blokowe, Warszawa 1989, s. 26.
- 76 -
GLOBALIZM NOW RELIGI ?
Pocz tek trzeciego tysi clecia chrze cija stwa jest okazj do refleksji nie tylko nad chrze cija stwem, ale
równie nad najgro niejszym niebezpiecze stwem, jakie obecnie zawis o nad chrze cija stwem i nad
wiatem. Tym zagro eniem jest globalizm.
Poj cie globalizmu jest kolejnym z serii s ów posiadaj cych charakter wybitnie ideologiczny. Nale
do nich: komunizm, socjalizm, liberalizm, modernizm, postmodernizm. Ostatnim z serii jest w
nie:
GLOBALIZM
1
.
Zazwyczaj gdy mowa o globalizmie zwraca si uwag przede wszystkim na aspekt polityczny i
ekonomiczny. Mówi si wi c, e ustanowiony zostanie jeden wiatowy rz d, który zabezpieczy
pokój na wiecie i jeden wiatowy rynek, który zapewni wszystkim dostatek i dobrobyt. Jednym
owem, globalizm to wielka szansa dla ludzko ci, nios ca pokój i dobrobyt.
Gdy jednak przygl damy si bli ej temu zjawisku, to zaczynamy dostrzega wiele nowych aspektów i
wiele nowych szczegó ów. Fasada ka dej ideologii brzmi optymistycznie i dobrodusznie, wiadomo
bowiem, e malum numquam amatur nisi sub ratione boni ( w. Tomasz z Akwinu, S. Th.\ co w
lu nym przek adzie mo na odda tak: z o zawsze uwodzi pod pozorami dobra. Taka humanitarna
tarcza toruje drog globalizmowi, dzi ki czemu globalizm z coraz wi ksz nieust pliwo ci przenika
do wszystkich dziedzin ycia spo ecznego: do mediów, do edukacji, do nauki, do obyczajowo ci, do
sztuki. Przenika g adko, ale i bezwzgl dnie.
Co sk ada si na tak niezwyk y post p globalizmu? Wydaje si , e decyduje o tym kilka elementów.
Przede wszystkim utorowane zosta y drogi dzia ania. Do nich nale media, które dzi ki technice
(komunikacja satelitarna, Internet) umo liwiaj szybki kontakt i szybkie oddzia ywanie w skali globalnej.
Umo liwione to jest równie przez funkcjonowanie organizacji i instytucji o charakterze ju nie tylko
mi dzynarodowym, ale ponadnarodowym, czyli po prostu wiatowym. W gr wchodz tu przede
wszystkim organizacje polityczne (np. ONZ zjej agendami: UNESCO, UNCTAD, UNICEF, UNRA,
WHO), organizacje ekonomiczne (WTO) lub finansowe (Bank wiatowy) oraz szereg innych
organizacji ponadnarodowych o charakterze mniej lub bardziej oficjalnym (np. Klub Rzymski, Rada
Stosunków Zagranicznych, Bilderberg etc.)
2
. A wreszcie od strony politycznej koniec zimnej wojny i
upadek ZSRS i ca ego obozu komunistycznego, dzi ki czemu kraje te stan y otworem dla wp ywu
globalistów. Globali-styczne organizacje ponadnarodowe sytuuj si coraz bardziej ponad
suwerennymi pa stwami i ich demokratycznie wybranymi rz dami, oddzia uj c odgórnie na kierunek
ycia spo eczno-politycznego. Ludzie wybieraj swoich przedstawicieli do parlamentu, parlament wy-
ania z siebie rz d, a rz d nie realizuje ani programu spo ecze stwa, ani parlamentu, ale wytyczne,
które przychodz z organizacj i ponadnarodowych. Oblicza si , e rz dy poszczególnych pa stw
- 77 -
utraci y na rzecz organizacji ponadnarodowych ok. 40% wp ywu na w asne pa stwo. Innym
niepokoj cym zjawiskiem jest fakt, e w wielu krajach (np. w Polsce) konstytucja gwarantuje
nieponoszenie odpowiedzialno ci pos ów przed wyborcami, pose szuka poparcia wyborców przed
wyborami, ale po wyborach ju ich nie reprezentuje, lecz najcz ciej partyjne lub oligarchiczne
interesy. W ten sposób demokracja staje si fikcj , jest fasad potrzebn do globalnej manipulacji
owami, bez których spo ecze stwa, jak na razie, nie mog si obej . Za t fasad natomiast kryje
si pewna cywilizacyjna wizja, której nie mo na zbagatelizowa .
Powstaje pytanie: czy zwornikiem tej wizji jest tylko polityka lub tylko ekonomia? Czy mo e co
bszego, jak na przyk ad ideologia? A mo e religia? Mo e globalizm jest zwi zany z religi , która
wp ywa na now koncepcj
wiata, cz owieka, rodziny, spo ecze stwa i Boga? A to z kolei rzutuje na
swoiste podej cie do polityki, ekonomii, edukacji, mediów etc. Spróbujmy wobec tego spojrze na
globalizm z perspektywy religijnej.
Religi , która nadaje ca y rozp d globalizmowi, jest NEW AGE. Celem New Age jest zbudowanie
raju na ziemi. W New Age nie ma miejsca na transcendencj osobow cz owieka i na zwi zanie
sensu ycia cz owieka z transcendentnym, osobowo poj tym Bogiem. Dla New Age globalizm jako
ideologia istotnie ukierunkowana na opanowanie ca ego wiata (na co wskazuje cho by nazwa
„globalizm"), jest najlepszym polityczno-ideologicznym prze
eniem, które zaopatrzone w media,
edukacj i ekonomi — rodki globalnego oddzia ywania - mo e realizowa krok po kroku swoje cele.
Korzenie New Age si gaj z jednej strony redniowiecznych herezji, z drugiej za g boko zanurzone
w religiach i mitologiach orientalnych. Poj cie Nowej Ery, Nowej Epoki, Nowego Wieku zwi zane
jest z herezj Joachima z Fiore (1135-1215), który podzieli dzieje na 3 epoki: epoka Ojca, epoka
Syna (Chrystusa), epoka Ducha wi tego. Pierwsza epoka zwi zana by a ze Starym Testamentem,
druga - z Nowym Testamentem, natomiast trzecia ma nadej i b dzie to epoka postchrze cija ska.
Poczynaj c od reformacji a po dzie dzisiejszy kreowana jest przez ró nych „proroków" idea nowych
czasów jako zaprzeczenie chrze cija stwa, zw aszcza chrze cija stwa reprezentowanego przez
Rzym. Nowa epoka ma ogarn zarówno religi , jak i polityk , sztuk , moralno , a wi c ma
prowadzi do ca kowitej zmiany kultury i cywilizacji. Cho herezja Joachima z Fiore zosta a
oficjalnie pot piona na IV Soborze Latera skim, to jednak jego my l by a szeroko propagowana
ju od renesansu, a tym samym stawa a si bardzo wp ywowa. Szczególnie zara liwy by
schemat trzycz ciowego podzia u dziejów oraz poj cie nowo ci. Joachim u ywa takich okre le ,
jak nova religio czy nova ecclesia. Joachimem inspirowali si Paracelsus, Guillaume Postel,
Tommaso Campanella, Nostradamus, Jakub Boehme, a pó niej zwi zki maso skie i para-
maso skie (np. ró okrzy owcy), twórcy rewolucji francuskiej, a tak e XIX-wieczni socjali ci
3
. Z
drugiej strony New Ag osadzony jest bardzo mocno w orientalnym panteizmie, który przenika
- 78 -
na Zachód za po rednictwem teozofii. Helena Blavatzky, jedna z g ównych twórczy teozofii,
kszta tuje swoje pogl dy w oparciu o religi Indii i Egiptu, Annie Besant si ga po wiedz
tajemn z Tybetu, Alice Ba-iley, za
ycielka Lucis Trust, propaguje ewolucjonizm po czony
z reinkarnacj
astrologi . Medytacja ma u atwi osi gni cie globalnej wiadomo ci posiadaj cej
znamiona boskie. Rudolf Steiner, ucze H. Blavatzky, przekszta ca teozofi w antropozofi
4
.
Czym wobec tego jest New Age od strony teologiczno-metafizycz-nej? Jest to zdepersonalizowany
PANTEIZM: wiat zostaje ubóstwiony, a bóstwo to nie jest osob . Z tego tytu u religia
globalizmu jest u swych podstaw ca kowitym zaprzeczeniem chrze cija stwa, albowiem
chrze cija stwo opiera si na transcendencji Boga wzgl dem wiata i wszelkiego bytu, a tak e
na tym, e Bóg jest osobowy. Nie mo e by donio lejszych ró nic ni w
nie te dwie: negacja
transcendencji i personalizmu, których za adn cen nie mo na zbagatelizowa , ulegaj c
podnios
ci s ów czy wielkich hase . Ró ne religie i ró ne ideologie maj ca e zestawy
wznios ych sformu owa , a jednak dziedzinami, które maj obiektywnie okre li podstawy wiary,
filozofia i teologia, dziedzin w adnym wypadku tych nie zast pi tak popularna i nieomal
wszechw adna dzi neomitologia. A poniewa New Age jest panteizmem, to tym samym neguje
transcendencj Boga, która oznacza, e Bóg nie uto samia si ze wiatem ani nie jest cz ci
wiata. Zaprzecza temu, e Bóg jest Osob , twierdz c, e jest wi zk energii psychicznej czy
rozproszon
wiadomo ci , neguje tak e kreacjonizm — prawd , e wiat powstaje z niczego,
moc woli Bo ej.
Religia le ca u podstaw globalistycznej ideologii przenika do ró nych dziedzin ycia
spo ecznego i nie zatrzymuje si w prywatno ci, tak jak tego da si od chrze cija stwa (has o:
miejsce Ko cio a jest w zakrystii - pochodzi od Goebelsa). New Age jest bardzo ekspansywny i
bardzo wp ywowy, polityka, ekonomia, edukacja coraz bardziej poddawane s presji i kontroli
rodowisk zwi zanych z tym neopoga skim ruchem. Jest to mo liwe dzi ki wykorzystaniu tzw. de-
mokratycznych procedur dochodzenia do w adzy. Zwolennicy New Age zajmuj wysokie
stanowiska pa stwowe i mi dzynarodowe, by nast pnie, odgórnie i legalnie (!), narzuca
spo ecze stwu okre lony kierunek cywilizacyjny. Równocze nie kontekst religijny nie jest spe-
cjalnie nag
niany, natomiast propaguje si szereg s ów, których korzeni tzw. opinia publiczna nie
jest zdolna zobaczy . Do takich s ów nale y w
nie „globalizm".
Jak ju wspomniano, z ruchem New Age zwi zani s wp ywowi pracownicy ONZ, dla których
zajmowanie urz du umo liwia legalne realizowanie wyznawanej przez nich doktryny.
Szczególnym przyk adem jest wysoki urz dnik ONZ (asystent sekretarza generalnego od 1948 do
1984), Robert Muller, który tak pisze: „W skali uniwersalnej, ludzko szuka zjednoczenia z tym,
co „boskie", wkroczenia do wy szej formy ycia. Hindusi nazywaj nasz Ziemi Brahma lub Bóg,
- 79 -
bo s usznie nie dostrzegaj ró nicy mi dzy nasz Ziemi , a tym, co boskie. Ta prosta staro ytna
prawda powoli znów jawi si ludzko ci... gdy wkraczamy w nasz wiek kosmiczny i stajemy si tym,
czym zawsze chcieli my by : planet Boga"
5
.
Orientalne korzenie New Ag , jakie wida wyra nie w ruchu teozo-ficznym z prze omu XIX i XX w. (M.
Blavatzky, A Besant, R. Steiner), zaowocowa y równie na polu edukacji. Nowa edukacja ma istotne
znaczenie nie tylko w odrzuceniu zachodniego dziedzictwa klasycznego (Grecja, Rzym,
chrze cija stwo), ale równie w promowaniu nowej wizji cz owieka, wiata i Boga. Panteizm tej wizji
jest wszechdominu-j cy. Szczególnie wp ywowa okaza a si szko a Waldorfowska, której pomys odawc
by Rudolf Steiner, jeden z najwi kszych wspó czesnych teozofów i antropozofów
6
. Duchem New Age
przenikni ty jest te program Marii Montessori, na któr powo uje si wspomniany ju R. Muller.
Ten by y pracownik ONZ ju jako rektor Uniwersytetu dla Pokoju, na konferencji, której temat brzmia :
„W poszukiwaniu prawdziwego rozumienia Pokoju" (1989) stwierdzi , e potrzebna jest nowa, globalna
edukacja dzieci ku naszemu globalnemu domowi i ludzkiej rodzinie. Nale y jednak i dalej,
kontynuowa Muller, w stron edukacji kosmicznej (!), o której mówi religie i teoretycy pedagogiki,
jak Maria Montessori; potrzebujemy nauczania holizmu, ukazuj cego zwi zek kosmosu z nasz planet
7
.
Niezwykle gro nie brzmi wypowiedzi innych wp ywowych osób, które powo uj c si na prywatne
wizje o charakterze demonicznym, propaguj ide depopulacji ziemi. Nadmiar ludno ci traktowany
jest jak rosn cy rak w organizmie, którego trzeba bezwzgl dnie si pozby , gdy w innym
wypadku rozsadzi ca y organizm. Co wi cej, odpowiedzialno ci za dzia ania depopulacyjne, które
obj maj po ow ludzko ci, obarcza si „boga", natomiast ludzie s tylko pos usznymi
wykonawcami: ,He selects, we destroy - On [bóg] wybiera, my niszczymy"
8
. Patrz c na skal
propagowania w wiecie aborcji, eutanazji, zwi zków homoseksualnych, rodków
antykoncepcyjnych przez rz dy i organizacje mi dzynarodowe a tak e media trudno uzna to za
wynik prywatnych inicjatyw poszczególnych osób czy instytucji. To s dzia ania o charakterze
globalnym, zwi zane z najwa niejszymi instytucjami politycznymi wiata.
Zwi zek New Ag z biznesem wida bardzo wyra nie w Ameryce. Organizowane s seminaria dla
menad erów pracuj cych dla tak pot nych firm, jak: Ford, Procter & Gamble, TRW, Polaroid, Pacific
Telesis Group czy Budget Rent-a-Car. Szkolenia maj za zadanie „podnie
wiadomo " i
„zmieni osobowo " dzi ki zastosowaniu odpowiedniej psychotechnologii. Organizatorem tych
spotka s przedstawiciele New Age
9
. Program szkolenia menad erów nosi miano Large group
awarness trainings (LGAT), czyli „trenowanie wiadomo ci w du ych grupach", a informacje na ten
temat pojawiaj si oficjalnie w prasie
10
.
Jednym s owem, wielkie firmy posiadaj ce swoje przedstawicielstwo w ro nych krajach i na
ró nych kontynentach, d
ce do opanowania rynku w skali globalnej, posi kuj si metodami
- 80 -
„psychologicznymi" zdobytymi dzi ki wspó pracy ze rodowiskami New Ag . Te ostatnie
opracowuj sposoby pozwalaj ce na opanowywanie wiadomo ci, dzi ki czemu mentalno New
Age przenika do ró nych warstw spo ecznych i do ró nych narodów. Biznes, media i tzw. muzyka
odzie owa maj wymiar coraz bardziej globalny, s wi c doskona ym pasem transmisyjnym
pozwalaj cym na upowszechnianie metod i tre ci zwi zanych z New Age. Równie wielkie
akcje charytatywne organizowane s bardzo cz sto pod znakiem New Age, zw aszcza za
koncerty Live aid. St d i tre ci piosenek, i promowana symbolika nawi zuj w sposób
synkretyczny do ró nych kultów, w tym równie kultów satanistycznych.
Organizacj , która ma sta na czele Nowego Porz dku wiata (New World Order), jest ONZ. O
misji tej organizacji wypowiada si wspomniany ju R. Muller, który w ksi ce o prowokacyjnym
tytule, nawi zuj cym do Starego Testamentu, The New Genezis - Shaping a Global Spirituality,
pisze, e ONZ osi ga wymiar duchowy, a pokój, sprawiedliwo , pe nia i harmonia zale
b
ostatecznie od rz du kosmicznego. Oznacza to — kontynuuje Miiller - e ONZ musi kierowa si
prawami o charakterze naturalnym, ewolucyjnym, boskim, uniwersalnym; wiele z tych praw
znajduje si w wielkich religiach i przepowiedniach; ka dy zwolennik Teilharda de Chardin
odkryje, e ta nowa duchowo jest kolejnym krokiem w ewolucji
11
. Ezoteryczne pod
e instytucji
takiej jak ONZ budzi musi najwy sze zdumienie, równocze nie trzeba by realist i bra to pod
uwag , zw aszcza je eli jest si zwi zanym z cywilizacj
aci sk , gdzie funkcjonowanie instytucji
publicznych ma inny wymiar. W cywilizacji aci skiej organizacje polityczne nie mog by
kryptoko cio em, a zasady funkcjonowania pseudoreligi .
Wydaje si , e tak intensywnie rozwijaj cy si dzi globalizm stanowi zagro enie dla narodów
wiata, ze wzgl du nie tylko na lokalne konsekwencje w sferze ekonomicznej czy politycznej, gdy
narusza si suwerenno poszczególnych, historycznie ukszta towanych wspólnot - ale nade
wszystko z racji duchowo-religijnych. Globalizm jest tylko fasad dla najbardziej wp ywowej
dzi herezji, jak jest New Age. Panteizm i antypersonalizm, tak charakterystyczny dla tego nurtu,
jest tym wyró nikiem, który pomimo wznios ych hase odwo uj cych si do pseudoduchowo ci,
powinien by ostrze eniem dla ludzi my
cych, a zw aszcza dla chrze cijan. Nowy Porz dek
wiata, Nowa Epoka, Matka Ziemia - to nowy powrót do starych b dów, to reorien-talizacja
Zachodu, który wskutek upadku filozofii klasycznej i post puj cej dechrystianizacji (równie w
wymiarze teologicznym) jest coraz bardziej bezbronny zarówno w warstwie ideowej, jak i
spo ecznej. Potrzeba wi c pog bionej refleksji filozoficznej i teologicznej nad globalizmem,
aby dok adniej ukaza jego niebezpieczne oblicza. Takie jest zadanie intelektualistów zachodnich,
a zw aszcza filozofów chrze cija skich.
Z drugiej strony globalizm stanowi wyzwanie dla osób duchownych, które z racji sakramentu
- 81 -
kap
stwa, jak i pe nionych instytucjonalnie funkcji, s odpowiedzialne przed wiernymi za
zachowanie nienaruszonego depozytu wiary i pomoc w kroczeniu w
ciw drog
ycia, która
prowadzi do prawdziwego celu. Osoby duchowne s odniesieniem dla szerokich rzesz wiernych, s
odniesieniem miarodajnym i potrzebnym szczególnie dzi , gdy wi kszo publicznych, „maso-
wych" odniesie i autorytetów okazuje si zwyk fikcj . O ile na intelektualistach (filozofach,
artystach, publicystach) spoczywa odpowiedzialno bezpo rednio trafiaj ca do w szego grona
odbiorców, o tyle osoby duchowne musz by czytelnym i zrozumia ym znakiem ukazuj cym, w
kogo naprawd nale y wierzy , kto jest Drog i Zbawieniem. Globalizm, oparty na orientalnej
herezji panteistycznej, nawet z elementami satanistycznymi, stanowi zaprzeczenie chrze cija stwa.
To trzeba rozumie i o tym trzeba wiadczy . Kto wie, czy u progu III tysi clecia nie przechodzimy
jednego z najwi kszych przesile w historii ludzko ci. Trzeba my le i trzeba by odwa nym, ale
równie -ostro nym.
1
Warto od razu wyja ni genez tego s owa. Globo, -ar , to po acinie „zaokr gla ", st d „globus"
oznacza kul . S owo global" pojawi o si w wieku XVI, ale powszechne u ycie s ów „globalizm"
czy „globalizowanie" to dopiero lata 60. XX wieku. Natomiast prze om lat 80./90. to gwa towne i jakby
oficjalne uruchomienie procesów globalizacyjnych na skal
wiatow . Zob. M. Waters, Globalization,
London and New York 1995, s. 1-2.
2
Spis wa niejszy organizacji, ibid., s. xiii-xiv. 118
3
M. Reeves, W. Gould, Joachim of Fiore and the Myth ofthe Eternal Evangel in the Nineteenth
Centuty, Oxford 1987.
4
Zob. G. H. Kah, The Demonie Roots ofGlobalism, Lafayette, Louisiana 1995, s. 15n. 120
5
Cyt. za: Ron Rhodes, The Culting of America, Oregon, 1994, s.156.
6
O kulisach funkcjonowania takich szkól zob. M. Kayser, P.-A. Wagemann, Uczyli my w szkole
Waldorfowskiej. O historii i praktyce pewnej pedagogicznej utopii, t um. M. S. Szyma ski, Warszawa
1998.
7
Cyt. za: Dennis L. Cuddy, The Florida Forum. Protecting and Preserving Flori-da's Families,
May 1993. Special Edition, s. 32.
8
Barbara Hubbard, Manualfor Co-Creators of the Quantum Leap, s. 60-61, cyt. za: G. K. Kah, The
Demonie Roots..., dz. cyt. s. 124-125. Pani Hubbard wspó tworzy a „Komitet Przysz
ci" (Comittee for
the Future", 1970), nale y do zarz du „Stowarzyszenia Spo ecze stwo Przysz
ci" (World Future
Society), w roku 1984 by a nominowana na wiceprezydenta USA z ramienia Partii Demokratycznej; jest
te za
ycielk „Centrum Nowego wiata" (New World Center) w Waszyngtonie, a tak e jest doradc w
ameryka skim Senacie, ibid., s. 115n.
9
ibid., s. 157.
- 82 -
10
Cyt. za: J.J. LeBar, Cults, Sects, and the New Age, Huntington, Indiana 1989, s. 161.
11
New Genesis — Shaping a Global Spirituality, New York 1970, s. 73.
- 83 -
ZYKI KLASYCZNE A WYCHOWANIE POLAKA
Wspó czesny Polak rozumie, e warto uczy si j zyków obcych, takich jak angielski, niemiecki czy
francuski. Wiadomo, jak znajomo przyda si mo e w kontaktach z cudzoziemcami zarówno to-
warzyskich, jak i zawodowych. Ale po co uczy si staro ytnej greki lub aciny, skoro tymi j zykami
nikt nie mówi? Owszem, mo e to by jakie hobby albo przedmiot specjalistycznych studiów, ale nie
przedmiot kszta cenia powszechnego.
A jednak jest chyba zastanawiaj ce, e przez tyle wieków j zyki klasyczne, czyli greka i acina,
stanowi y przedmiot kszta cenia ogólnego, e jeszcze przed II wojn
wiatow w polskich
gimnazjach klasycznych przez 8 lat uczono aciny, nawet po l0 godzin tygodniowo (!). Dzi wydaje si
to wprost niewyobra alne, jak równie bezcelowe. Czy rzeczywi cie jednak by o pozbawione sensu?
Nauczanie obcego j zyka ma dzi na wzgl dzie przede wszystkim komunikacj mi dzyludzk , st d
metodyka nauczania ma charakter jak najbardziej praktyczny. Chodzi o to, eby jak najszybciej
opanowa podstawowe s ownictwo i najprostsze zwroty. „Cze . Cze . Jak leci? W porz dku." „Hi. Hi.
How are You? I'm fine." Otó , nauka j zyków klasycznych mia a nieco inne i g bsze cele. By y to
cele kulturowe i wychowawcze.
Poznanie staro ytnej greki i aciny otwiera o przed uczniem niezmierzone skarby literatury, i to o
charakterze ród owym. Czytaj c w oryginale Homera, Eurypidesa i w. Augustyna ucze
poznawa
ród a kultury zachodniej i móg si po nich swobodnie porusza . Smaku orygina u
nie zast pi najlepsze nawet t umaczenie. A poniewa kultura grecka i kultura rzymska leg y u
podstaw kultury zachodniej, wi c poprzez kontakt z dzie ami ród owymi ucze sam nabiera cech
zachodnich, i to niezale nie od tego, do jakiego narodu nale
i jaki by jego j zyk macierzysty.
W efekcie wykszta cone spo ecze stwo europejskie, mimo dziel cych je z racji narodowych
ró nic, posiada o wspólne — klasyczne - zakorzenienie, i ono to sprawia o, e kto by lub nie by
Europejczykiem. Decydowa y tu wzgl dy natury kulturowej, a nie etnicznej, za kultury
narodowe rozwija y si poprzez nieustanny i ywy kontakt z kultur klasyczn . A zatem nauka
greki i aciny otwiera a dost p do róde kultury zachodniej, które wp ywa y na kszta towanie
psychiki, wra liwo ci, sposobu my lenia, jak i na budowanie jednego europejskiego ducha.
Narody europejskie kontaktowa y si ze sob poprzez odniesienie do wspólnych poj greckich i
aci skich. Ka da cywilizacja musi mie podstawowe odniesienia do takich kategorii, jak:
Prawda, Dobro i Pi kno. Otó , znaczenie tych kategorii w cywilizacji zachodniej by o analizowane
i dopracowane w j zyku greckim i aci skim. St d mimo ró nic narodowych Europejczycy
bazuj cy na wykszta ceniu klasycznym potrafili si rozumie . Mickiewicz urodzi si w Zaosiu,
kszta ci w Wilnie, wyk ada w Lozannie i Pary u; Polaka rozumieli Litwini, Szwajcarzy i
- 84 -
Francuzi. Mieli my bowiem wspólne odniesienie do Prawdy, Dobra i Pi kna.
Obok budowania w nas europejsko ci, j zyki klasyczne pe ni równie
mudn rol wychowawcz .
Je eli wychowanie polega na zaszczepieniu w cz owieku ró nych cnót, a zw aszcza czterech cnót
kardynalnych, jak: roztropno , sprawiedliwo , umiarkowanie i m stwo, to nauka greki i aciny
jest tu niezwykle pomocna, a wr cz nieodzowna. Zadania tego nie spe ni poznawanie jedynie
zyka ojczystego.
Roztropno jest usprawnieniem rozumu, polega na umiej tno ci wynalezienia skutecznego, ale i
godziwego rodka, który doprowadzi nas do celu. Tym, co pomaga nam odró nia rzeczy, s
nazwy. Otó terminologia moralna albo pochodzi z j zyków klasycznych - i wówczas jest jasna,
albo jest rodzima i wówczas cz sto zdarza si , e jest m tna, a przynajmniej chwiejna lub
niekonsekwentna. J zyki klasyczne przywo uj j zyki narodowe do porz dku. Gdy kto jest
skuteczny, ale nie przebiera w rodkach, to naprawd nie jest m dry (sapiens), jak to dzi
mo emy cz sto us ysze , jest natomiast dora nie sprytny, a na dalsz met jest „g upi" (stultus).
drzec (sofos) wie, e do prawdziwego celu nie dojdzie si przez pod
, e przyjdzie kiedy
zap aci cen za oszustwo i k amstwo, a cz owiek poniewczasie przekona si , e by g upcem. Gdy
w j zyku polskim spryt zaczyna zlewa si z m dro ci , to znaczy, e wypadamy z orbity
cywilizacji zachodniej i tracimy rozum, a wraz z nim morale. Wtedy ten, kto zna grek lub acin ,
mo e wróci do róde i szybko naprawi b d. Kto j zyków klasycznych nie zna, tego nie
uratuje polski, ani angielski, ani niemiecki. Bo wspó czesne j zyki europejskie s coraz bardziej
chore. Sprawiedliwo polega na... cuique suum (jak krótko i jak trafnie!), oddaniu tego, co
komu si nale y. Ju w punkcie wyj cia kultura europejska odcina si od tzw. mentalno ci
Kalego, a wi c uznawania za sprawiedliwe tylko tego, co mnie si nale y. Nale y si
wdzi czno tym, którym co si zawdzi cza. Je eli przebiegniemy kluczowe s ownictwo
abstrakcyjne j zyków europejskich, to oka e si , e wi kszo terminów pochodzi albo z
greki, albo z aciny: forma, matematyka, substancja, inercja, atom, geografia, muzyka etc., etc.
Kto nie zna j zyków klasycznych, ten nie tylko nie u wiadamia sobie, jak g boko zakorzeniony
jest poprzez j zyk w kulturze greckiej i rzymskiej, ale ponadto nie czuje do ko ca w asnego
zyka, w którego zasobie znajduje si tyle s ów obcych! Ten brak wiedzy i brak
sprawiedliwo ci (wzgl dem antyku) m ci si okrutnie, bo cz owiek nie znaj c greki i aciny musi
mie k opoty z p ynnym i pe nym pos ugiwaniem si w asnym j zykiem. Tak! To nie arty, to
prawda. Narodowe j zyki europejskie wyrasta y na grece i acinie i w pe ni si od swych róde nie
oderwa y. Nie tylko szereg s ów zosta o zapo yczonych z greki i aciny, ale równie ró nego
rodzaju konstrukcje stylistyczne (figury), które wzbogaca y i podnosi y poziom j zyków
narodowych. W momencie gdy edukacja narodowa pozbawiona jest ywego (!) odniesienia do greki i
- 85 -
aciny, upada kultura j zyka ojczystego. Widzimy to dzi , jak niski poziom reprezentuj niedouczeni
politycy i dziennikarze, jak okropnym j zykiem si pos uguj , a jak wielka spoczywa na nich
spo eczna odpowiedzialno . Jeden z najwybitniejszy filologów klasycznych prze omu XIX i XX w. -
profesor Kazimierz Morawski odnotowa : ju po pierwszym zdaniu (polskim) poznam, czy autor uczy
si aciny. Albowiem brak aciny wp ywa na ba agan zda i pomieszanie sensów, kto zna acin ,
temu atwiej porz dkowa polskie zdania, kto zna grek , ten nie boi si trudniejszych s ów. W taki
oto sposób sprawiedliwo przypomina: jeste my d
nikami, nieustannymi d
nikami greki i aciny.
Kto o tym zapomni, ci gle p aci b dzie wysok cen .
Umiarkowanie i m stwo to cnoty, które maj nam pomóc w panowaniu nad uczuciami. Nasza
owia ska emocjonalno jest pi kna pod warunkiem, e zostanie wysublimowana ( acina!), czyli
uszlachetniona dzi ki pracy rozumu. Emocjonalno mo e by powodem zaburzenia, a nawet chaosu
(greka!) wewn trznego, który rzutuje na sposób dzia ania, a równie mówienia (b
pisania). By o
takie przys owie greckie: s owo wylatuje wróblem, a wraca - wo em. atwo pod wp ywem emocji co
powiedzie , ale wr cz niemo liwe jest to cofn , bo nawet gdy odwo amy to, co powiedzieli my, to i
tak ju posz o w wiat. Równie za szybko dzi si drukuje, Horacy radzi , aby z wydaniem poezji
poczeka 9 lat, bo dopiero po takim czasie wida wszystkie jej mankamenty. Greka i acina osi gn y
pewien racjonalny spokój w my leniu i w uczuciach. Wida to po doborze s ów i po u ytych
konstrukcjach zdaniowych, cznie z najpe niejsz form wypowiedzi, jak jest okres. Czytaj c
teksty greckie lub aci skie cz owiek si wycisza, zaczyna my le i g biej prze ywa . Jaka to
ró nica w porównaniu z gazetow szarpanin , trajkotaniem wielu stacji radiowych czy
pstrokacizn telewizyjnych obrazów. Uczucia to cenna rzecz, ale na w
ciwym miejscu, na
pewno za nie mog zdominowa (znowu acina) naszych wypowiedzi, bo potem ich ryku nikt
nie wyg uszy.
Znajomo j zyków klasycznych nie tylko otwiera nam oczy na przebogate dziedzictwo kultury
greckiej i rzymskiej, ona nas kszta tuje, czyni bardziej Polakami i lud mi. Nie spotka em
nikogo, kto
owa by, e uczy si kiedy greki lub aciny, za poznane i pokochane skarby z
Hezjoda, Ajschylosa, Cycerona czyni i dzi cz owieka bardziej dostojnym. Greka i acina to nie
tylko j zyki, to budulec najszlachetniejszych pok adów naszej duszy.
Dlatego wielcy Polacy przypominali: „Disce puer latinam, ego te faciam Mo ci Panie - Ucz si ,
ch opcze, aciny, a b dziesz kim ".
- 86 -
KULTURA - ZAGRO ENIA ZE STRONY IDEOLOGII
Dostrzegaj c dzi negatywne skutki panuj cej w Polsce po wojnie ideologii (czy to na polu
ekonomicznym, czy politycznym), nawet nie zdajemy sobie sprawy, do jakiego stopnia upad a
kultura polska. Co wi cej, nie wiemy, e proces ten by dok adnie zaplanowany. A pod noszenie
upad ej kultury nie dokonuje si natychmiast, lecz trwa przez pokolenia, i to przy za
eniu, e w
tym kierunku prowadzone s dzia ania, a nie podtrzymywany jest zastój lub dalsza degradacja.
Najgorszy jest stan, w którym brak nam porównania, bo wówczas wydaje si nam, e tak jak jest, jest
ca kiem w porz dku. atwo o porównanie w sprawach prozaicznych, przyziemnych, atwo
stwierdzi , które buty s lepsze, którym samochodem wygodniej si jedzie, ale w dziedzinie
kultury nie jest to takie proste.
We my jedn z najpi kniejszych i najszlachetniejszych sztuk, jak jest teatr. Teatr rozpocz si
przed mniej wi cej dwoma i pó tysi cem lat w Grecji, jego esencj jest tragedia. Na scenie stoi
cz owiek i do nas mówi, s owo dociera do nas bezpo rednio, ywe i pe ne sensu. Ów cz owiek
mówi np. tak:
„Ojcze, najwy szym darem aski bogów Jest niew tpliwie u cz owieka rozum. [...]
Bo kto jedynie sam sobie zawierzy, Na swojej mowie polega i duszy, Gdy go ods oni ,
pustym si oka e.
Cho by by m drym, przystoi m owi Ci gle si uczy , a niezbyt upiera .
Widzisz przy rw cych strumieniach, jak drzewo, Które si nagnie, zachowa konary, A zbyt
oporne z korzeniami runie.
Tak e i eglarz, który zbyt naci gnie agle i folgi nie daje, przewróci ód , b dzie p yn
uczepiony deski.
Ust p ty przeto i zaniechaj gniewu, Bo je li wolno s dzi mnie, m odszemu,
Mniemam, e taki cz owiek najprzedniejszy, Który op ywa w rozum z
przyrodzenia;
Je li tak nie jest - a i to si zdarzy, Niechaj rad dobrych zbyt lekko nie wa y."
Te s owa wypowiada Hajmon do swego ojca Kreona, w sztuce Eurypidesa, zatytu owanej
„Antygona" (683-723). Jak pami tamy, w
nie Hajmona gra kiedy w latach m odzie czych
Karol Wojty a.
Przez dwa i pó tysi ca lat kultura zachodnia wzbogaca a si o dzie a dramatyczne zarówno te
greckie, rzymskie, jak i redniowieczne, a potem wi kszo narodów europejskich doczeka a si
swoich mistrzów. Doczekali my si i my: Mickiewicz, S owacki, Krasi ski, Wyspia ski — to s
loty najwy sze.
- 87 -
W czasie rozbiorów, jak i w okresie mi dzywojennym teatry polskie t tni y yciem, wystawiaj c
klasyk obc i polsk . Zdawano sobie bowiem spraw , jak wielk rol w utrzymaniu poziomu
ducha narodu odgrywa w
nie teatr. Przespacerujmy si wobec tego dzi po teatrach stolicy
Polski, przeczytajmy tytu y sztuk: Dom wariatów, Mr Love, Odchodzi m czyzna od kobiety,
Zwi zek otwarty, Alicja w krainie szachów, Janek W drowniczek Mi Tymoteusz i Psiu cio,
Elvjs, Metro, Zgaga, Alpejskie Zorze, Pokojówki, Z r czki do r czki
1
. Oczywi cie jest i klasyka
zarówno obca, jak i polska, jeden z teatrów wystawia dzie a wszystkie Szekspira, jest to karykaturalny
zlepek cytatów z ró nych sztuk tego wielkiego autora. Inny teatr wystawia arcydzie o Juliusza
owackiego którego akcja osadzona jest w prehistorii Polski: aktorzy je
na motocyklach,
widocznie chodzi o to, eby zatru nasze dzieje i zbezcze ci pami wieszcza; a obecnie w Teatrze
Polskim w zwi zku ze zbli aj cymi si
wi tami Bo ego Narodzenia przygotowywana jest sztuka, w
której szydzi si z Matki Boskiej. Pytamy wi c: w jakich czasach yjemy? w jakiej cywilizacji? w
jakim kraju? Azali to naprawd Polska? •
Zazwyczaj ludzie doci ni ci bie cymi potrzebami i trudno ciami, pozbawieni dobrego wykszta cenia i
wyrobionego smaku - nie zdaj sobie sprawy, e najistotniejszym punktem walki cywilizacyjnej, eko-
nomicznej, politycznej jest nie co innego, jak w
nie KULTURA. Kultura jest bowiem tym
najczulszym i najbardziej ludzkim punktem, ku któremu wszystko prowadzi, jest tym soczystym
owocem pe nym ziaren, dla którego ro lina pobiera soki, przyobleka si w li cie, wypuszcza kwiaty.
Z natury wszystko co jest w cz owieku, poczynaj c od najprostszych czynno ci fizjologicznych a
ko cz c na aktach duchowych, ukierunkowane jest na jeden cel -jest nim kultura. Jak zwierz ta roz-
wijaj si ku pe ni swoich sprawno ci, ku zdobyciu odpowiedniego umi nienia, skóry, sylwetki, tak
w przypadku cz owieka istnieje naturalna inklinacja do rozwoju w nim kultury. Bo to stanowi istot
cz owieka i po to cz owiek yje. Jest du o zamieszania z okazji zdobywania pokarmu, ubierania si ,
mieszkania, ale celem -jest zawsze kultura.
ycie spo eczne mo na tak ustawi , e ludzie b
yli dla w
ciwego sobie celu, a wi c dla kultury,
albo mo na przechwyci ten cel, zabra go sprzed oczu ludzi, aby ludzie kr cili si w kó ko i yli
bez sensu. Istota ka dego totalitaryzmu i ka dej ideologii sprowadza si w
nie do tego, e
cz owiek pozbawiany jest realnego celu ycia. My w dalszym ci gu od czasu wprowadzenia
komunizmu w Polsce uczestniczymy w systemie, który spo ecznie pozbawia nas celu ycia, bo
odbiera nam kultur .
Ci, którzy zdobyli w adz polityczn w Polsce po wojnie, doskonale zdawali sobie spraw z
kluczowej roli kultury. Podbi dane spo ecze stwo, to ostatecznie zniewoli jego dusz , a wi c
zaw aszczy jego kultur . Równocze nie opanowanie kultury danego narodu przez obcych
sprawia, e naród ten przestaje postrzega w asn niewol .
- 88 -
To przecie kultura otwiera oczy cz owiekowi na wiat, je li wi c naród traci w asn kultur , to i
traci wzrok.
posuni cia czysto administracyjne, ale s i bardziej wyrafinowane. Pierwsze ministerstwo
kultury powo
nie kto inny jak W odzimierz Lenin. Po co? Po to, eby administracyjnie
podporz dkowa nowej ideologii ca e ycie kulturalne. To ministerstwo kultury dokonuje
nominacji na dyrektorów placówek kulturalnych, takich jak teatry, muzea czy biblioteki, to
ministerstwo kultury zarz dza finansami, jednym da, innym nie da. Niejaki Krasucki, sekretarz
generalny Komunistycznej Partii Francji, wprost przyznawa , e w walce klas kultura nie jest
terenem neutralnym, rodzajem Szwajcarii politycznej, ale jest elementem ogólnej walki, której
celem jest transformacja spo ecze stwa. Z kolei przedwojenny w oski komunista, Antonio
Gramsci, nawo ywa , aby ujarzmi aktywno kulturaln , uczyni j zale
od polityki i
ministerstw. Ale nie tylko, twierdzi jeszcze, e nie wystarczy zaw adn ministerstwami, nale y
jeszcze podbi umys y, ami c znaki i symbole, przy których pomocy ludzie si porozumiewaj ,
by nast pnie zaszczepi w nich nowe sposoby my lenia i dzia ania, zgodne z now ideologi
2
.
W roku 1919 w Dusseldorfie og oszono szereg regu pomocnych dla przeprowadzenia rewolucji.
Mo emy tam przeczyta , e nale y opanowa
rodowisko krytyków sztuki oraz kierownictwa
muzeów, spowodowa upadek norm moralnych, wciskaj c pornografi i obsceniczno do gazet,
ilustrowanych tygodników i ksi ek. ledz c dzi po tylu latach zawarto wi kszo ci mediów,
widzimy, e tamta rewolucja jeszcze si nie sko czy a, e tamte dyrektywy nadal obowi zuj :
obsceniczono i upadek norm moralnych. A dlaczego tak wa ni s krytycy sztuki? A dlatego, e oni
urabiaj masow opini na temat dzie sztuki i twórców, zarówno dawnych, jak i nowych. Dlaczego tak
wa ne s muzea? — bo muzeum jest oknem w przesz
, mo na przesz
ukaza wspania i
buduj
, a mo na kar owat i obc . Dlaczego tak wa ne s biblioteki? A dlatego, e masowy
czytelnik korzysta z bezp atnej biblioteki, cho nie wie, e ksi gozbiór jest ideologicznie
selekcjonowany. W jednej z dzielnicowych, ale naukowych bibliotek Warszawy znale mo na
wszystkie dzie a Marksa i Lenina, ale ani jednej ksi ki Ojca Profesora Kr pca.
Potrzebujemy kultury, która z jednej strony nas samych buduje do pe ni cz owiecze stwa, z drugiej za
- otwiera nam oczy. Jedno idzie w parze z drugim: kultura buduj c nas, otwiera nam oczy. To jest naj-
bszy wymiar bycia cz owiekiem. Arcydzie a kultury zachodniej buduj i otwieraj oczy, dlatego
ka de pokolenie ich potrzebuje, aby wyrasta na ludzi. Ka de pokolenie musi przej przez
Ajschylosa, Sofokiesa, Eurypidesa, Szekspira, Mickiewicza, S owackiego, Wyspia skiego, aby nie
skar owacie i aby nie by
lepym. Je eli dzi jeste my w dalszym ci gu tego pozbawieni, to znak,
e antyludzka ideologia, niezale nie od takich czy innych nazw, jeszcze si nie sko czy a, to
znak, e rozdawanie stanowisk i kreowanie autorytetów dokonuje si nadal wedle dawnego klucza,
- 89 -
obejmuj cego nawet koligacje stalinowskie.
A my jeste my Polakami, my rozumiemy, e cz owiek potrzebuje kultury autentycznie ludzkiej, a nie
totalitarnej, nawet je li ta ostatnia stroi si dzi w piórka wolno ci i demokracji. I dlatego ca y nasz
wysi ek i ca e nasze serce wk adamy w to, aby t kultur ludzk w naszym narodzie, i nie tylko,
bo korzystaj z naszej pracy równie inne narody, odbudowywa . To jest ten motyw przewodni
Lubelskiej Szko y Filozoficznej, i tego, jako kolejne pokolenia uczniów, nauczyli my si od
naszego Mistrza, Ojca Profesora Kr pca.
Wierz , e w naszych sercach nadal mieszka kultura polska. Trzeba tylko, aby ten ar buchn
omieniem, aby ogrza i o wieci tylu naszych ci gle jeszcze zagubionych rodaków, w kraju i
na wiecie. A gdy odzyskamy nasz kultur , odzyskamy wszystko. Bo taka jest pot ga kultury
polskiej, e wznosi ku Bogu, buduje prawdziwie ludzk solidarno , a gdy trzeba, zagrzewa do
boju. B
my wi c Polakami i nie pozwólmy odebra sobie tego najcenniejszego skarbu.
1
Zob. „Informator Kulturalny Stolicy", nr 11 (35), repertuar na listopad 1999.
2
„Revue de la politique francaise",42, 499, 1998, s. 24n.
- 90 -
PYTANIE O PRZYSZ
POLSKICH ZIEM ODZYSKANYCH
Stosunek do ziemi w ró nych cywilizacjach
Rozpad Zwi zku Sowieckiego, a co za tym idzie i bloku komunistycznego, nast pnie zjednoczenie
Niemiec, a wi c i wzmocnienie ich pozycji w Europie, kierunek integracji Europy w ramach tzw. Unii
Europejskiej - istotnie rzutuj na przysz
Polski jako pa stwa i na przysz
Narodu Polskiego. W
sposób szczególny zagro ona jest suwerenno - ze wzgl du na podporz dkowywanie Polski
prawu i w adzy obcej (umo liwione przez now Konstytucj i zasady integracji z UE). W ród wielu
ró nych zagro
na polu ekonomii, edukacji, kultury etc. — na jedno z czo owych miejsc wysuwa si
zagro enie realnej utraty tzw. Ziem Zachodnich (Odzyskanych).
Mówi c o Ziemiach Odzyskanych mo na bada historyczne prawa Polaków do tych ziem, mo na pokaza
aktualny status prawny (jak broni w asno ci ziemi), mo na analizowa
wiadomo polskiego spo e-
cze stwa w tych sprawach (niestety, posiadaj cego s ab orientacj ), a wreszcie mo na przyjrze si
dalekosi nym planom niemieckim. Ale poza tymi problemami jest jeden, który stanowi swego rodzaju
aszczyzn dla przeprowadzania bardziej szczegó owych analiz. Jest nim mianowicie problem stosunku
do ziemi jako ziemi.
Do ziemi podchodzi mo na na wiele sposobów. Ziemia to ywicielka, która dostarcza pokarmu
rodzinie. Ziemia to równie ojcowizna, która zabezpiecza trwa
rodziny lub rodu na wiele pokole .
Ziemia to fizyczne pod
e pa stwa. Ziemia to ywicielka narodu.
Ziemia to obszar ekspansji. Ziemia to towar — przedmiot handlu i spekulacji. W zale no ci od tego,
jak traktuje si ziemi , pojawia si inne nastawienie zarówno osobiste, jak i instytucjonalne. Ale od
czego zale y to nastawienie? Czy jest to kwestia indywidualnych zró nicowa , mody, koniunktury,
polityki, ideologii, religii? Wydaje si , e w ród ró nych czynników najwa niejszy jest ten
najmniej dostrzegalny i traktowany jako nieomal co naturalnego - cho natur nie jest. Stosunek do
ziemi zale y przede wszystkim od typu cywilizacji, do jakiej kto nale y.
Mongo owie zas yn li w redniowieczu jako bardzo sprawni wojownicy i administratorzy. W
pewnym okresie utworzone przez Czyngis-chana i jego nast pców pa stwo by o najwi kszym
pa stwem wszechczasów
1
. Feliks Koneczny Mongo om przypisuje wytworzenie jednej z
najbardziej znacz cych cywilizacji nazwanej przeze cywilizacj tu-ra sk . Do istoty tej cywilizacji
nale
podbój ziem i poszerzanie granic imperium. Co przez ludy podbite odbierane by o jako
napad i rozbój, to w poj ciu Mongo ów by o usankcjonowane religijnie i zwyczajowo. Uwa ano
mianowicie, e Niebo powierzy o rodowi Czyngis-chana misj zjednoczenia ca ego wiata, nad
którym ten ród ma panowa
2
. Wymowna by a te tre piecz ci, zachowana w li cie do papie a
Innocentego IV, a wykonana przez ruskiego rzemie lnika, Ku
: „Moc Wiecznego Nieba.
- 91 -
Rozkaz panuj cego nad wiatem w adcy wielkiego pa stwa mongolskiego. Kiedy dotrze do
ludzi poddanych i ludzi nie poddanych, niechaj go s uchaj i boj si "
3
. A zatem w cywilizacji
tura skiej ca a ziemia jest w asno ci panuj cego rodu mongolskiego na skutek wyroków si
boskich. Najazdy to nie napady, ale sprawiedliwe odzyskiwanie w asno ci rodowej. Ziemia i ludzie to
asno panuj cego.
W cywilizacji bizanty skiej g ównym podmiotem ycia spo ecznego jest scentralizowane pa stwo.
Pa stwo yje z zaborów, upów i administracyjnie ci ganych danin. Oficerowie otrzymuj ziemi na
podbitych terenach, a tubylcy na niej pracuj . upie cze podej cie do ziemi sprawia, e potrzeba
coraz to nowych ziem z tubylcami, aby pa stwo mog o si utrzyma
4
.
Inaczej rzecz wygl da w przypadku cywilizacji ydowskiej. Ko-neczny zwraca uwag , e wyst puje tu
tendencja sprowadzania wszelkiego maj tku do statusu maj tku ruchomego. Pisze: „Niestety, spopula-
ryzowa a si zasada cywilizacji ydowskiej, jako wszelka w asno nawet materialna nieruchoma,
ziemia i domy, winna by prawnie i obyczajowo ruchoma i to jak najbardziej, e tedy nale y protegowa
wszystko, co mo e prowadzi do cz stej zmiany w
ciciela. Nazywa si to „przyspieszeniem obrotu
asno ci " i zdo ano ju wmówi w ogó naszej inteligencji, jako jest to znakomitym rodkiem
podnoszenia dobrobytu (lecz czyjego?). W cywilizacji aci skiej rzecz ma si przeciwnie."
5
. A zatem
w cywilizacji ydowskiej dominuje podej cie do wszystkiego jak do towaru, duch handlu wsz dzie
daje o sobie zna , równie w przypadku ziemi. Handel ziemi nabiera nawet charakteru spekulacyjnego.
A co to znaczy, e „w cywilizacji aci skiej rzecz ma si przeciwnie?" Otó , w cywilizacji aci skiej
ziemia jest w asno ci prywatn poszczególnych osób w obr bie danej rodziny. Rodzina monogamicz-
na potrzebuje oparcia we w asnym maj tku. Feliks Koneczny pisa : „Idea em ekonomicznym
cywilizacji aci skiej jest w asno nieruchoma; a ogólniej mówi c, jak najmniejsza ruchomo
mienia, czyli jak najwi ksza sta
i trwa
maj tku w r ku tej samej rodziny. Wszystko, co
atwia ci
e przechodzenie mienia z r k do r k, przeciwne jest naszej cywilizacji"
6
. A zatem w
cywilizacji aci skiej w asno prywatna ziemi by a stabilizatorem i gwarantem realizowania praw
rodziny. W ten sposób w asno prywatna ziemi nabiera wymiaru moralnego, a wr cz
personalistycznego. „... w asno ziemska daje najwi cej niezawis
ci duchowej [...] nawet
najubo szy rolnik, gdy zap aci podatek, jest królem na swym gruncie; mo e si zamkn przed ca ym
wiatem; mo e by zawsze sam sobaj nikomu nie musi podlega i nikt do niego nic nie ma. Ten
sobiepan jest po prostu sam sob — póki trwa i panuje ko o niego cywilizacja aci ska. [...] Cywilizacja,
oparta na personalizmie, musia a doj do wywy szenia w asno ci ziemskiej, do oparcia na niej
wszelkich honorów w pa stwie i spo ecze stwie. Pod tym wzgl dem idziemy ladem poprzedniczki
naszej, cywilizacji rzymskiej"
7
. A zatem w asno ziemska chroniona przez cywilizacj
aci sk w
najwy szym stopniu zabezpiecza tak charakterystyczn dla cz owieka jako osoby - suwerenno , a
- 92 -
równocze nie stanowi trwa e oparcie dla rodziny. W naszej polskiej tradycji zarówno szlacheckiej, jak i
ch opskiej, mi
do w asnej ziemi by y niezwykle charakterystycznym rysem.
Maj c na wzgl dzie cztery odmienne podej cia do ziemi w ró nych cywilizacjach mo emy zastanowi
nad cywilizacyjnym statusem naszych Ziem Zachodnich. Zosta y one odzyskane wskutek dzia
wojennych mocarstwa kieruj cego si zasadami cywilizacji tura sko-bizanty skiej. Wskutek ekspansji
wojskowej wschodnie ziemie Rzeczypospolitej przesz y na w asno republik radzieckich, a dawne
ziemie polskie przy czono do kraju. Niemniej jednak — zgodnie z zasad tura sko-bizanty sk - Polacy,
przesiedleni ze wschodu, na Ziemiach Zachodnich nie byli w
cicielami, lecz dzier awcami lub po
prostu pracownikami w PGR-ach. Ziemie te odzyskano nie dla Polaków, ale dla bloku
komunistycznego. Znakiem tego jest fakt, e Polaków na tych terenach bardziej komunizowano ni
ziemie polonizowano. Upadek ZSRS i komunizmu sprawi , e zmieni si typ cywilizacji, w którego
ramach funkcjonuje ycie polityczne w Polsce. Niestety, nie nast pi powrót do w
ciwej nam
cywilizacji aci skiej, lecz weszli my w now mieszank cywilizacji bizanty skiej z cywilizacj
ydowsk . Polega to na tym, e zalegalizowane i propagowane przez pa stwo i instytucje
ponadpa stwowe (bizantynizm) jest traktowanie ziemi jako towaru (judaizm). W mediach coraz
cz ciej pojawiaj si ró nego rodzaju autorytety, pos uguj ce si j zykiem polskim, które nawo uj
do zmiany mentalno ci: ziemi si nie kocha, kocha si pieni dze, które mo na uzyska dzi ki jej
sprzeda y.
Niesie to za sob szereg konsekwencji. W skali osobistej Polacy trac grunt (w sensie dos ownym)
zabezpieczaj cy ich suwerenno duchow . W skali rodzinnej polskie rodziny ze wzgl du na niski
status ekonomiczny nie mog konkurowa w zakupie ziemi z cudzoziemcami, a wi c w dalszej
perspektywie traci b dziemy gniazda rodzinne. W skali narodowej, miliony Polaków nie b
posiada y ziemi, na której dalej b
mieszka , a wi c przydzielony nam b dzie status parobków. W
skali pa stwowej grozi nam dezintegracja niepodleg ego pa stwa, ze wzgl du na gro
utraty
olbrzymich obszarów (nie ma pa stwa bez ziemi).
Dla Polski i dla Polaków brak powrotu do zasad cywilizacji aci skiej staje si
miertelnym
zagro eniem. To zagro enie wynika te z faktu tysi cletniej tendencji naszych zachodnich s siadów do
ekspansji na wschód, a wyra aj cej si w znanej formule Drang nach Osten. Nie bez znaczenia jest
równie to, e wiele z tych ziem by o przed wojn w posiadaniu Niemców. Natomiast Polacy teraz
tam mieszkaj cy nie s a tak uczuciowo zwi zani z ziemi , poniewa zostali przymusowo
przesiedleni z ziem wschodnich.
Trzeba pami ta , e je eli proces utraty ziemi przez Polaków b dzie bieg w tym kierunku, w
jakim realizowane s procesy integracyjne z UE, to utrata ziemi b dzie procesem
nieodwracalnym, przynajmniej na kilka wieków. I nawet je li ziemia zakupiona przez
- 93 -
cudzoziemców b dzie dalej jednostk spekulacyjn , to Polacy w znikomej cz ci b
mogli
wzi udzia w tej grze, ze wzgl du cho by na post puj ce ubóstwo.
Ko ció katolicki, tak bardzo odpowiedzialny za losy polskiego narodu i wiadom znaczenia
niepodleg
ci pa stwa dla katolicyzmu, w czy si niezwykle energicznie w proces utrwalania
polsko ci na Ziemiach Odzyskanych. Prymas Tysi clecia nie raz na ten temat si wypowiada i
przypomina naszemu narodowi, nie tylko kim jest, ale i co posiada, a co mo e straci . W roku
1957 we Wroc awiu Prymas mówi : „W jednym z wywiadów napisa em kiedy dla prasy zagra-
nicznej, e powrót Polski na Ziemie Zachodnie, do ojcowizny piastowskiej, jest wyrazem
sprawiedliwo ci Bo ej i ostrze eniem dla krwawych narodów. Polska przez wieki tutaj wsiewa a,
a niwa jej zosta a zniszczona przez nieprzyjació . Lecz dobry Bóg skruszy ich dzie o i
ponownie nas tu sprowadzi , aby my mogli wsiewa nowe ziarno w oddane nam ziemie."
8
.
Mija y lata, polsko tych ziem wydawa a si niezaprzeczalna, a jednak Prymas w roku 1970 we
Wroc awiu ostrzega : „Wo amy z ziemi po wiekach przywróconej macierzy! Mo e oswoili cie
si z tym faktem, mo e jest to dla nas zbyt oczywiste, mo e to ju nikogo nie dziwi. Czy jednak
jeszcze na to nie za wcze nie?"
9
Có za roztropne i dalekosi ne ostrze enie!
Warto, aby dzi osoby odpowiedzialne za Ko ció i pa stwo, wzi y sobie to przes anie i to pytanie
Prymasa Tysi clecia do serca. Bo gdy zagro ona jest ziemia, zagro ony jest Polak, jego rodzina i
Naród Polski.
1
„W okresie najwi kszego zasi gu terytorialnego [imperium] obejmowa o, poczynaj c od wschodu:
Kore , Mand uri , Chiny, kraje Azji Po udniowo-Wschodniej, Mongoli , Syberi Po udniow ,
Tybet, Turkiestan Wschodni i Zachodni, Afganistan, Iran, Irak, cz ciowo Kaukaz i Ma Azj ,
stepy ukrai skie i nadwo
skie, nie licz c ziem zwasalizowanych, jak ksi stwa ruskie, królestwo
Armenii, Gruzji, su tanat seld ucki i wiele innych w ró nych cz ciach imperium." (S. Ka
ski,
Dawni Mongo owie, Warszawa 1983, s. 203).
2
ibid., s. 209.
3
ibid., s. 211.
4
Feliks Koneczny, Prawa dziejowe, Londyn 1982, t. 2, s. 194n.
5
ibid., s. 200.
6
F. Koneczny, Cywilizacjia ydowska, Londyn 1974, t. 3, s. 269.
7
F. Koneczny, Prawa dziejowe, dz. cyt., s. 199.
8
Stefan kardyna Wyszy ski, Nauczanie spo eczne 1946-1981, Warszawa 1990, s. 87.
9
ibid., s. 408.
- 94 -
SENIOR W RODZINIE WIELOPOKOLENIOWEJ
Pytanie o rol seniora w rodzinie wielopokoleniowej nie jest pytaniem atwym, g ównie ze wzgl du na
to, e zmianie ulega sam model rodziny a wraz z nim tak e samo poj cie seniora. Jak zwykle, w przy-
padkach trudnych, trzeba dokona pewnych rozró nie .
Na wsi mamy w dalszym ci gu przewag rodzin wielopokoleniowych, trzy-, cztero-, a nawet
pi ciopokoleniowych. W mie cie natomiast rodziny s najcz ciej dwupokoleniowe. W takim stanie
rzeczy kontakt dziadków z m odszym pokoleniem jest w mie cie do sporadyczny, natomiast na wsi -
nieustanny. Inaczej wygl da rola kobiety (babci), a inaczej m czyzny (dziadka). Inna jest relacja
dziadków do w asnych dzieci, a inna do dzieci ich dzieci, czyli wnuków. Rola seniora w rodzinie
wielopokoleniowej zale y wi c od tego, czy mieszka razem z ca rodzin , czy osobno, czy jest kobiet ,
czy m czyzn , czy ma na uwadze w asne dzieci, czy te wnuczki. S jednak pewne zadania wspólne
babci i dziadka, na wiosce i w mie cie; na nie w
nie, zw aszcza wobec ró norakich zagro
, trzeba
zwróci uwag .
Dlaczego zmianie ulega model rodziny? Bierze si to przede wszystkim z racji polityczno-
ideologicznych. Socjalizm, komunizm, liberalizm - ideologie, które od dwustu co najmniej lat dosz y
do w adzy nie tylko w Europie, ale i w wi kszo ci pa stw wiata, s ideologiami istotnie
antyrodzinnymi. W komunizmie rodzina traktowana jest jako anachronizm charakterystyczny dla
ustroju kapitalistycznego, dlatego walka z kapitalizmem jest nade wszystko walk z rodzin .
Spo ecze stwo ma sta si jedn wielk rodzin , gdzie nie wiadomo, który m czyzna jest tatusiem, a
ka dy na pewno jest wujkiem. Wyrazem komunistycznego podej cia do rodziny by a architektura
blokowa. Mieszkania nie nadaj si do ulokowania w niej rodziny wielopokoleniowej, a nawet s
trudno ci, aby mog a w niej mieszka rodzina dwupokoleniowa, tworz c w asne gospodarstwo. Do lat
70. budowano w Moskwie mieszkania bez kuchni! By a jedna sto ówka na ca y blok. A wiemy, e
rodzin spaja ognisko domowe, czyli kuchnia, w której przygotowywane s posi ki i spo ywane
wspólnie przez wszystkich cz onków rodziny. Zlikwidowano kuchnie, a tak e normalne sto y, za
którymi mo na zasi
. W miejsce sto ów pojawi y si tzw. awy, a wi c niskie stoliki, przy których
nie zje si obiadu, cho by dlatego, e ma o na nich miejsca a pochylaj c si
ciskamy
dek.
Fizycznie zacz to wymusza mod na posi ki poza domem. niadanie i obiad w szkole lub w
zak adzie pracy, kolacja w barze mlecznym.
Liberalizm atomizuje spo ecze stwo, kreuje styl ycia indywidualny. Dziadkowie mieszkaj w domu
starców, rodzice maj w asne mieszkania (i ewentualnie zmienili ju partnerów), a m odzi ludzie
bardzo szybko opuszczaj dom. W niektórych krajach zachodnich ju liceali ci mog otrzyma kredyt
mieszkaniowy i wyprowadzi si z domu. Wi zi mi dzypokoleniowe, a nawet wewn trz pokoleniowe
- 95 -
ulegaj erozji. Ka dy yje po swojemu, a przynajmniej tak mu si wydaje. Albowiem ponad g owami
pojedynczych osób lansowany jest gromadny model ycia przy u yciu mediów, edukacji i ca ej
socjotechniki. Wype niony stadion i supermarket obrazuj efekt socjotechnicznego sterowania
indywiduami, które wpadaj w masow pu apk . Ostatecznie wi c i komunizm, i liberalizm, stanowi
odmian socjalizmu, gdzie jednostka i rodzina roztapia si w masie.
A przecie tradycji polskiej obcy jest zarówno komunizm, jak i liberalizm, nasza tradycja to
rodzina wielodzietna i wielopokoleniowa, w której senior otaczany jest szacunkiem i w której ma on
do ko ca wiele zada do spe nienia. Dlatego rozumiej c zagro enia rodziny p yn ce z ideologii,
musimy przypomnie i na nowo odczyta rol seniora w polskiej rodzinie.
Senior jest ywym wiadkiem historii rodzinnej. W t histori nikt lepiej nie wprowadzi najm odszego
pokolenia ni babcia lub dziadek. Senior nie tylko zna histori rodziny, ale równie b
c na emeryturze
mo e wi cej czasu po wi ci wnukom ni rodzice, którzy najcz ciej s zapracowani. Dziecko trzeba
jednak od pierwszych miesi cy przyzwyczaja do obecno ci dziadków, do szanowania ich i s uchania.
Je eli w pierwszych latach ywych ludzi zast pi telewizor, to trudno liczy na to, e dziecko i
odzieniec b
dziadków s ucha i szanowa . Ale to od rodziców i od dziadków zale y, co i kto
pojawia si przed oczami dziecka. M ody cz owieczek puszczony samopas wpada w sid a nowoczesnej
socjotechniki, której celem jest wyrwanie dzieci rodzinom. Zagro enie takie mo e by w du ej mierze
zniwelowane poprzez skierowanie uwagi dziecka na najbli szych i tych, którzy yj (ciotka, wujek,
kuzynostwo), i tych, którzy odeszli (pradziadkowie). Cz onkom rodziny trzeba nada swoist rang z
tytu u nale enia do rodziny, a nie posiadanego wykszta cenia, zamo no ci, czy wykonywanego
zawodu.
Rodzina jest cz ci rodziny rodzin, czyli narodu. Senior musi patrze szerzej na ycie cz owieka
ni tylko przez pryzmat w asnych losów czy losów swojej rodziny. Senior powinien rozumie , e prze-
sz
ka dej rodziny ginie w pomrokach dziejów ca ego narodu. Któ to wie, kto by moim pra, pra,
pradziadkiem? A kto pra, pra, prababk w XV czy w XVI w.? A przecie kto by , gdy ja sam
stanowi kolejne ogniwo w ci gu pokole . Senior w sposób szczególny powinien wi c dba o
narodowe wychowanie wnuczków. Powinien troszczy si o adn polszczyzn domowników, o
dobre obyczaje, o poznanie ojczystych dziejów, narodowej kultury i pi kna polskiej ziemi. S
temu
opowie ci i rozmowy, g
na lektura i muzykowanie, wspólne wyprawy do parku, do muzeum, do
teatru lub opery, a tak e wycieczki krajoznawcze podczas wakacji. Je eli natomiast dziadkowie wol
zajmowa si pieskiem, a dzieci wolny czas sp dzaj przed telewizorem, to oczywi cie nie ma mowy o
wychowaniu do polsko ci i o przekazaniu dziedzictwa kultury ojczystej. Wówczas senior nie powinien
si dziwi , e w asne wnuczki go unikaj lub si z nim nudz , albo wr cz nastawione s wrogo. Przekaz
kultury ojczystej wymaga odpowiedniego klimatu, atmosfery, któr wytworzy mo e tylko dom.
- 96 -
Istotn cz ci
ycia cz owieka jest religia. Ostateczny sens naszego istnienia nie jest bowiem zwi zany
ani z rodzin , ani z narodem, ani z pa stwem, ani ze wiatem, ale z Bogiem. Wspó czesne ideologie
jednak u swych podstaw ateistyczne. Ruguj religi z ycia publicznego, staraj c si nawet zaw adn
naszym sumieniem. W Zwi zku Sowieckim powszechna ateizacja stanowi a podstaw dzia
pa stwa
w ka dej dziedzinie ycia, poczynaj c od polityki, poprzez media, szko , a ko cz c na rodzinie.
wi tynie równano z ziemi , zamieniano na magazyny lub lazarety, duchownych zamykano w
wi zieniach, mordowano lub zsy ano na Syberi . Dziadkowie byli tymi, którzy uczyli po kryjomu
ma e dzieci modli si . Trudno by o ich zastraszy , poniewa jako starsi niewiele mieli do stracenia,
nie bali si o prac , bo byli ju na emeryturach, byli m drzejsi od redniego pokolenia poddanego
procesowi ideologicznego prania mózgów. Wielka by a rola dziadka lub babci pod zaborami i w
komunizmie, to oni troszczyli si o religijne wychowanie dzieci.
W obecnej sytuacji rola ta nadal jest aktualna, cho sposoby ateizo-wania dzieci i m odzie y uleg y
zmianie. M odzi ludzie odci gani s od wiary poprzez styl ycia lansowany w mediach, równie szko a,
cho s w jej programie lekcje religii, nie troszczy si zbytnio o w
ciwe wychowanie swoich
podopiecznych. Senior powinien wp ywa swoim autorytetem i przyk adem na post powanie wnuków,
roztropnie ostrzegaj c przed konsekwencjami kierowania si z ymi wzorami. Przypominanie o
codziennym pacierzu, o Mszy w. o spowiedzi i Komunii w., le y praktycznie bardziej w gestii
dziadków ni zaj tych prac rodziców. Dzieci i m odzie pozostawione same sobie zostan bardzo szybko
zdemoralizowane i ulegn ateizacji.
ycie ludzi starszych zmierza ku naturalnemu ko cowi. Koniec ten dotyczy jednak biologicznej
strony naszego ycia, a nie duchowej. Wiara ukazuje now perspektyw
ycia. Dla ludzi starszych ich
asne dzieci oraz wnuki s tymi, które pozostan , gdy oni ju odejd . Nie mo na udawa , e jest si
odym, gdy ju jest si osob starsz . yje si tylko raz, to znaczy, e kolejne etapy ycia cz owieka ju
nie wróc , nie wróci dzieci stwo, które min o, nie wróci m odo . Ale zostaj po nas m odsze
pokolenia. Nie mo na udawa dzidziusia, gdy ma si 70 lat, nie mo na by egoist , gdy trzeba si
dzieli . Cho zbli a si czas odej cia, trzeba by m drym patrz c daleko w przysz
. Cyceron w
dialogu „O staro ci" pisa : „Rolnik cho by nie wiem, jak stary, zapytany, dla kogo sadzi te drzewa,
bez wahania odpowie [a wie, e nim one wyrosn , jego ju nie b dzie]: Dla bogów nie miertelnych,
których wol jest, bym nie tylko dziedziczy , ale równie przekaza co od siebie potomnym."
Takie jest zadanie seniora: przekaza dziedzictwo rodu, narodu, kultury i wiary potomnym, tym
najbli szym i tym dalszym. Dopiero wówczas ycie na ziemi osi gnie swój naturalny sens, dopiero
wówczas cz owiek nie
uje, e
, a inni dzi kuj mu za to, e
.