1
JAK EFEKTYWNIE SI
Ę
UCZY
Ć
?
CZĘŚĆ I
Nie ma chyba ucznia, który mógłby z ręką na sercu, w stu procentach przyznać, że
lubi się uczyć. Są rzeczy, które faktycznie sprawiają przyjemność i wówczas nauka staje się
prawdziwą kopalnią wiedzy, którą niezwykle łatwo przyswoić, ale na pewno nie tyczy się to
wszystkich przedmiotów w szkole, bo są takie, w których przypadku przyswojenie sobie
materiału jest prawdziwą katorgą i nie ma sposobu, aby nauka była wówczas sprawą prostą,
no a przede wszystkim efektywną.
Głównym problemem naszego szkolnictwa jest kładzenie zbędnego, przesadnego
nacisku na opanowanie samej teorii i to w takim wymiarze, której nie dość, że nasz mózg nie
jest w stanie przetworzyć, to nawet zmieścić. Poza tym – informacje zapamiętane na chwilę
(na przykład na sekundę przed sprawdzianem) są wykorzystywane dosłownie przez moment,
a w czasie późniejszym, już niepotrzebne, zupełnie zanikają, po czym niewiadomo, w której
szukać „szufladzie”.
„Kiedyś to wiedziałem, dostałem z tego nawet piątkę, ale teraz za żadne skarby świata
nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć” – to częsty problem uczniów, i to nawet tych
geniuszów, którzy świecą przykładem, łapiąc w dziennik same rewelacyjne oceny. Bo co się
dzieje? Spróbuję to objaśnić na pewnych przykładach.
Dla wielu z nas życie uczniowskie stanowi nie lada gehennę. Przechodzimy ją z reguły
tak samo boleśnie, jednak co poniektórzy potrafią sobie z tym radzić, przede wszystkim
dzięki odpowiedniej organizacji. Oddzielając pracę ważną od mniej ważnej, przyjemnego z
pożytecznym od czystego lenistwa, jesteśmy wszyscy w stanie okiełznać wszelkiego rodzaju
stereotypy, iż jeśli nastolatek posiada ambicje, chodzi do dobrej szkoły i chce np. połączyć
naukę z jakimiś dodatkowymi zajęciami poza szkołą, które po prostu go interesują, to nie jest
jakoby w stanie tego dokonać tak, żeby nic z tych rzeczy „nie ucierpiało”. Wszystko jest
możliwe do pogodzenia pod warunkiem, że rzetelnie przyłożymy się głównie do rzeczy
najbardziej istotnych, czyli nauki, natomiast resztę spraw można, a właściwie trzeba odłożyć
na później, co nie znaczy oczywiście, że zabraknie nam czasu, aby je wykonać również.
Chciałabym, abyście przyjrzeli się temu, co napisałam poniżej, a mianowicie sporządziłam
tutaj taki przykładowy, trochę przesadzony, bo ukazany w formie bardziej ironicznej niż
prawdziwej, ale chciałabym w ten sposób położyć nacisk na to, jak źle dysponujemy swoim
cennym, „uczniowskim” czasem, który wciąż ucieka!
Godzina szósta rano => Pobudka, wstawanie lewą nogą, czesanie, włoski na żel, w ruch idą
wszelkiego rodzaju prostownice, lokówki, karbownice, kosmetyczki, pudry, aby natychmiast
zamaskować wszelkie resztki po słabo przespanej nocy (i bynajmniej niespędzonej na nauce).
O śniadaniu nie może być mowy, ponieważ „za dwie minuty autobus”. Jeśli już, to parę
łyków wody prosto z dzbanka, ewentualnie jakaś kanapka przyszykowana „na szybkiego” z
samym masłem lub Nutellą – z reguły podłożona pod nosek przez mamusię.
2
Godzina siódma rano => W autobusie oczy się same zamykają, co jest przyczyną np.
nieodbici biletów. Problemy z samego rana.
Godzina ósma rano => Rozpoczęcie codziennej edukacji, co o tej godzinie raczej nie kojarzy
się zbyt miło. Rozmyślanie o wakacjach, studniówce, o feriach, o ostatniej fajnej randce, o
feriach, o spaniu do dwunastej w południe… Z marzeń brutalnie wyrywa albo głos belfra,
albo dzwonek – oczywiście ten na lekcję.
Godzina trzecia po południu => Większość z nas już nie funkcjonuje normalnie, szczególnie
jeśli dzień był wyczerpujący. Wracamy do domów, rzucamy plecak w kąt, dobieramy się
łapczywie do lodówki, włączamy telewizor. Trzeba przecież obejrzeć nowości.
Godzina piąta po południu => Brzuszek pełen po obiadku, można działać. Zasiadamy do
komputera, siedzimy co najmniej kolejne trzy godziny, tracąc je na bardzo ważne rzeczy, jak:
konwersacja na gg na temat nowej bluzeczki kupionej na ryneczku, ewentualnie dodanie
nowej fotki na jakimś portalu randkowym, odpisywanie na komentarze, itd.
Godzina dziewiąta wieczór => Schodzimy z komputera, bo przychodzi ktoś w odwiedziny.
Na spotkaniu spędzamy kolejną godzinę, o ile nie więcej.
Godzina jedenasta wieczór => No, ewentualnie można iść wziąć szybki prysznic, żeby znów
wrócić przed telewizor lub komputer.
Godzina – północ = nowy dzień => Nagle przypominamy sobie, że „warto by było zajrzeć do
tego, co było zadane”. Ale że z reguły o tej porze już człowiek na nic nie ma ochoty, zostawia
zadania na jutro. Postanawiamy sobie, że wstaniemy wcześniej (bla, bla, bla), ewentualnie
pojawimy się w szkole trochę wcześniej, żeby od kogoś spisać zadanie.
I TAK PRZEZ CAŁE śYCIE!
Imponuje ci taki styl życia? Nie powinien bynajmniej. Myślę, że będzie to dla nas
wszystkich w jakimś chociaż stopniu motywacja do zmienienia pewnych (złych)
przyzwyczajeń.
Jak zatem efektywnie się uczyć? Tyle, ilu uczniów, tyle też metod nauki.
Niekoniecznie wszystkie ich rodzaje są dobre, aczkolwiek wszyscy jakoś musimy sobie
dawać radę – gorzej lub lepiej, bowiem większość z nas mimo wszystko przechodzi z klasy
do klasy. W gruncie rzeczy opracowanie własnego sposobu na to, by uzyskiwać dobre oceny
w szkole, nie jest aż tak trudne. Tylko potrzeba do tego celu nieco kreatywności, no i
oczywiście pomysłowości, można też podpatrzeć, jak robią to inni. Trzeba jednak wiedzieć,
ż
e każdemu opanowywanie materiału idzie zupełnie różnie, bo niektórzy pamiętają wszystko
z lekcji, nie muszą nawet spojrzeć do notatek, żeby wszystko wiedzieć, a są tacy, którzy
ś
lęczą godzinami nad książką, do tego nie potrafią się skupić, a efekty tego zakuwania są
ż
adne, czyli marne. Bo można uczyć się czegoś dwie minuty, albo dwa dni – nieistotne,
czego, w jakich warunkach i po co – jeśli nie będziemy skoncentrowani całkowicie na tym, co
mamy opanować, a i zdamy się wyłącznie na „suchą” pamięć, która bywa przecież zawodna,
a nie na rozumienie i kojarzenie faktów, próbę chronologicznego ustawiania zdarzeń, nie
damy sobie rady. I nie ma się dziwić potem, że wszystko nam gdzieś ucieknie z głowy, mimo
ż
e jeszcze rano to pamiętaliśmy dokładnie w takiej kolejności, jak było w zeszycie. Nie ma
nic gorszego!
3
Nauka może być dla każdego człowieka czymś wspaniałym. Nawet źródłem czerpania
z niej swego rodzaju radości oraz satysfakcji. Warunek jest jeden: trzeba się tym, co się
próbuje w danej chwili przyswoić, chociaż w minimalnym stopniu interesować. A więc
wystarczy chcieć poznać coś nowego, aby już mieć jakiś powód, by w ogóle do danego
materiału zajrzeć. Co jednak zrobić, gdy tego, czego musimy się nauczyć (a nie, że chcemy),
wcale nie pragniemy z całych sił wbić do swego umysłu, co więcej – przeklinając to i
uważając za zbędne, zaśmiecające niepotrzebnie naszą ograniczoną pamięć, którą
powinniśmy wykorzystywać do innych, ważniejszych celów? Ponadto, jeśli sądzimy, że to,
czego się w danej chwili „uczymy”, że nigdy tego nie użyjemy w przyszłym życiu, że do
niczego nie będzie to nam przydatne? Tu sprawa jest trudniejsza. Ale właśnie jest to tylko i
wyłącznie kwestia naszego prywatnego nastawienia. Jeśli powiemy sobie na samym wstępie:
„Po co ja to wkuwam? Przecież to jest bez sensu, nauczyciel jest głupi, że każe nam takie
bzdury wbijać sobie do głów – i tak za dwa dni nie będę już nic z tego pamiętać!”, to
wiadomo, że jeśli spędzimy kolejne dwie godziny na próbie przyswojenia danego materiału
(bo musimy), to bardziej będziemy rozmyślać nad brakiem sensu naszej dalszej nauki, niż nad
tym, żeby faktycznie raz zasiąść, porządnie przejrzeć notatki i spróbować je po jakimś czasie
odtworzyć – i wtedy nie będzie z tego żadnego pożytku. Jeśli jednak powiemy sobie na
samym wstępie: „Tak, wiem, że to jest głupie – teraz tak myślę. I wydaje mi się, że się tego
nigdy nie nauczę. Ale poświęcę temu teraz troszkę czasu, aby potem móc porobić coś innego,
dużo przyjemniejszego, nie na odwrót! Wolę teraz się trochę pomęczyć, żeby następnie mieć
naprawdę udany wieczór. A być może zajmie mi to dużo mniej czasu, niż podejrzewam? I
może akurat mi się to kiedyś przyda w życiu? Może mi się to spodoba, zainteresuje chociaż
trochę? Dobra, nie ma co narzekać – trzeba się po prostu tego nauczyć, jutro sprawdzian, a ja
jestem daleko w tyle, więc nie wolno się obijać, tylko zabrać do pracy!” – efekty mogą
okazać się piorunująco pozytywne.
Zasada najważniejsza: nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę, bo to główny
błąd! A niestety, robi tak większość ludzi. Podobnie rzecz się ma, jeśli chodzi o wykonywanie
zadań. Co zawsze mówią nauczycielki uczniom, jak już podyktują pytania na sprawdzian?
„Zacznijcie od tych poleceń, na które znacie odpowiedzi, a skończcie na tych, co sprawiają
wam największą trudność!” – właśnie to. I jest to prawda! Z reguły jednak uczniowie wolą
zatrzymywać się przez dłuższy czas przy zadaniu, którego nie potrafią rozwiązać, a
zaniedbują te łatwe. A czas ucieka. Zanim uporają się z podaniem odpowiedzi na owe
pytanie, spokojnie odpowiedzieliby na dziesięć innych. Przez co później wiele tracą – zamiast
mieć na przykład wpisaną trójkę czy czwórkę w dzienniku, łapią dorodną „pałę”. Tak samo
rzecz się ma, jeśli chodzi o naukę. Zbyt wiele czasu tracimy na to, co sprawia nam najwięcej
trudności, zamiast skupić się chwilowo na tym, co jest dużo łatwiejsze, aby na końcu, już
naładowani dodatkową wiedzą, która może pomóc w opanowaniu ów „niedostępnego”
materiału, powrócić i spróbować jeszcze raz „oswoić wroga”.
Aby nauka była efektywna, musi być przede wszystkim dobrze zorganizowana. A na
temat właściwej organizacji czasu przeczytasz w innej mojej publikacji pt.: „Jak mądrze
organizować sobie czas?”. Niemniej jednak, główny wniosek z niej wynikający brzmi mniej
więcej tak: „najpierw najważniejsze-pilne, potem najważniejsze-ważne, a na końcu ważne,
mniej ważne i mało ważne, ale pożyteczne”, i tak dalej. Aby się do nauki zabrać, trzeba być
również w miarę dobrym nastroju. Pomaga w tym na przykład bardzo porządne wywietrzenie
pokoju, czy uprzątnięcie miejsca pracy – czyli biurka. Jeśli zobaczymy, że panuje na nim
porządek, od razu lepiej się nam zrobi na myśl o tym, że wiemy, gdzie leżą poszczególne
książki, że nie trzeba szukać ich pomiędzy zeszytami, lub na odwrót, i tak dalej. Z takim
pozytywnym nastawieniem dużo łatwiej będzie nam się skupić na danym materiale, który
mamy przyswoić w określonym czasie.
4
Podsumowując: jak powinna wyglądać efektywna nauka? Jaka to w ogóle jest nauka
efektywna? Co nam daje? Jakie są na nią metody? Jak na długo zapamiętać różne informacje?
Jak uczyć się języków obcych, aby była to nauka naprawdę solidna? Tego i nie tylko tego
dowiesz się, czytając niniejszą publikację, aż do samego końca! Zapraszam zatem do lektury.
CZĘŚĆ II
W tej części przeczytaj, proszę, wypowiedź pani psycholog z Lubonia (koło
Poznania), Barbary Kozar, która próbuje w ten oto sposób wyjaśnić, jak powinna wyglądać
naprawdę efektywna nauka.
Polskie szkolnictwo jest na tyle źle zorganizowane, że brakuje w nim czegoś takiego, jak
kształcenie praktyczne. Każdy młody człowiek powinien wiedzieć, jak teoria sprawdza się w
rzeczywistości – a więc poznawać przeznaczenie realne przyswajanego materiału.. Nie może
być tak, że ładujemy swój mózg tysiącem różnych informacji, które nie są następnie
wykorzystywane w postaci jakichś konkretnych zadań, czy doświadczeń. Nie wyobrażam
sobie, żeby uczyć się na przykład funkcji kwadratowej na matematyce bez rozrysowania
układu współrzędnych na tablicy i umieszczeniu w nim odpowiedniej krzywej. Podobnie w
języku polskim – nie można wmawiać tylko dzieciom zasad ortografii, jeśli nie będzie się z
nimi czytało książek, robiło dyktand, czy nie zadawało prac pisemnych. I tak dalej. W
większości przypadków uczymy się wyłącznie na podstawie tego, co jest nam podane na
„gotowo”, czyli z tego, co wyczytamy z podręczników czy naszych notatek, a wcale nie
próbujemy tego w żaden sposób w naszej głowie przetworzyć, chociażby wykorzystując w tym
celu wyobraźnię. O wiele łatwiej zapamiętamy, jak wygląda na przykład cząsteczka tlenku
siarki VI, jeśli sobie zrobimy tego schemat przestrzenny, może do tego posłużyć
różnokolorowa plastelina i drewniane patyczki. Wszystko się praktycznie uda zapamiętać,
jeśli użyjemy wizualizacji. Jeśli wszystko, czego się uczymy, spróbujemy sobie wyobrazić.
Można tego dokonać chociażby czytając książkę od historii – w myślach kreując siebie na
jakąś postać, na przykład Krzysztofa Kolumba, który po kolei zdobywa poszczególne nowe
terytoria. Dzięki takiemu wyobrażeniu dużo lepiej będzie nam to wszystko spamiętać.
A teraz kilka pytań, które zadałam:
JA: Czemu nie potrafimy się efektywnie uczyć?
B.K.: Bo wszyscy każą nam się uczyć, ale nikt nas nie nauczył, jak to zrobić.
JA: Kto jest temu winien?
B.K.: Cały system edukacyjny. Jakby nie patrzeć, za granicą panują zupełnie inne zasady.
Tam ludzie uczą się tylko za pomocą praktyki. Owszem, nie wszystko jest godne
pochwalenia, ponieważ to właśnie o Polakach mówi się jako o ludziach najbardziej
wykształconych w Europie. Jednak wielu z nas nie umie posiadanej wiedzy wykorzystać do
tych celów, do której powinna być ona przeznaczona. Wiadomo, że jeśli będziemy na
przykład super obkuci na egzamin teoretyczny na prawo jazdy, ale na placu czujemy się
tragicznie, to oczywiste jest, że nie zdamy.
JA: Jaka jest więc recepta na długotrwałe przyswojenie sobie materiału?
B.K.: No oczywiście myśleć o tym i rozumieć to, czego się uczymy w danej chwili. Trzeba
robić wszystko, aby wiedzieć, co się czyta, żeby nie było to „czytanie jałowe”, bez
zastanowienia i skupienia. W dalszej kolejności, jeśli zależy nam na tym, żeby nie zapomnieć
tych informacji, które już przyswoiliśmy, musimy zadbać o to, abyśmy je wciąż używali,
wykorzystywali – za każdym razem pod względem praktycznym.
5
JA: Co to znaczy „pod względem praktycznym”?
B.K.: No, na przykład nauka historii. Poczytamy kilka razy podręcznik – dajmy na przykład
tematykę II wojny światowej. Po oswojeniu się z nowymi informacjami, warto jest, aby je
wszystkie poukładać w głowie i zapamiętać na długi czas, jeśli uznamy, że są one na tyle
ciekawe, że chcemy je lepiej poznać. Wówczas dobrze jest poszerzać wiedzę, czytając książki
historyczne, oglądając filmy o tej tematyce, zdjęcia, wystawy, biorąc udział w spotkaniach,
wycieczkach z przewodnikiem, rozmawiając z weteranami, którzy wojnę przeżyli, czy
kolekcjonując jakieś cenne rzeczy z tego czasu. To jest kształcenie praktyczne, które jest
kluczem do sukcesu.
JA: Jak sprawić, żeby polubić to, czego się w danej chwili uczymy?
B.K.: Trzeba uświadomić sobie, po co to robimy. Musimy wiedzieć, że jeśli daną rzecz
przyswoimy, to urośniemy nie tylko w swoich oczach, ale także innych ludzi. Zdobędziemy
szacunek, bo ludzie wykształceni są dużo bardziej cenieni. Posiadanie wszelkiego rodzaju
papierków, dyplomów czy certyfikatów pomaga w życiu – w zdobyciu pracy, w rozmowach
towarzyskich – ludzie z większą wiedzą uważani są za dużo bardziej inteligentnych, w
związku z czym rozmowa z takim człowiekiem wydaje się być na poziomie i prowadzić do
konkretnego celu. Ludzie tak naprawdę chcą przebywać z ludźmi mądrymi, bo można się od
nich wiele nauczyć.
JA: A czy ludzie nie boją się mądrych ludzi?
B.K.: Jeśli się boją, to znaczy, że ich szanują i czują przed nimi respekt. Ale w wielu
przypadkach pozory mylą i okazuje się, że mądrzy ludzie są równie fajni i rozrywkowi co ci,
co mniej wykształceni. I że równie miło można spędzić z nimi czas.
JA: Dlaczego zatem osoby mądre, które po prostu potrafią się w dobry sposób uczyć, nazywa
się kujonami? Przecież to obraźliwe.
B.K.: Słów takich używają ci najbardziej leniwi, którzy najwięcej zazdroszczą innym ocen,
popularności i łatwości w przyswajaniu nauki.
JA: Czyli „kujoni” wcale nie są kujonami?
B.K.: Z reguły nie. To po prostu ambitni ludzie, którzy chcą coś osiągnąć w życiu. I mają
swoje pasje. Taką pasją może być właśnie nauka czegoś. I nie jest tak, że ludzie tacy są
równie dobrzy we wszystkim. Są dziedziny, w których czują się dużo silniejsi. Jeśli uczą się
czegoś z pasji, to nie można mówić o nich, że są kujonami! Każdy ma swoje własne pasje i
nikt nie powinien w to ingerować.
JA: A więc dziękuję bardzo za rozmowę.
B.K.: Dziękuję również.
CZĘŚĆ III
A oto fragmenty różnych publikacji, które pojawiły się w prasie bądź w książkach na
ten temat.
1. Opieranie sensu życia na szkole i nauce zdarza się wśród nastolatków znacznie częściej, niż
to sobie wyobrażasz. (…) Wykształcenie to podstawa naszej przyszłości i szkoła rzeczywiście
powinna być na liście priorytetów, ale nie można też pozwolić, aby zawładnęła całym życiem.
Uczeń, którego obsesją jest zdobywanie dobrych stopni, często zapomina, że najważniejsze
dla niego powinno być zdobycie wiedzy, a nie samych szóstek. Tysiące nastolatków na całym
ś
wiecie dowiodło, że można osiągnąć bardzo wiele w szkole, a jednocześnie utrzymywać
równowagę między nauką a przyjemnościami. Na szczęście, nasza wartość nie zależy od
samych piątek i szóstek. (…) To, jaki masz stosunek do nauki, też może bardzo znacząco
6
wpłynąć na kształt twojej przyszłości. Doświadczenie Kristy pokazuje, jak bardzo opłaca się
mieć plan dotyczący nauki: „Gdy byłam w pierwszej klasie liceum, zapisałam się na
intensywny kurs historii Stanów Zjednoczonych. Kurs ten trwał rok i zaliczywszy go,
miałabym szansę zdać egzamin państwowy, co od razu dałoby mi wstęp na wyższą uczelnię.
Przez cały rok szkolny wykładowca zarzucał nas pracami domowymi. Trudno było wytrzymać
to tempo, lecz byłam zdecydowana dobrze sobie radzić na tych zajęciach i zdać egzamin.
Mając taki cel, łatwo było wkładać wielki wysiłek w każde zadanie związane z tymi zajęciami.
Jedno z nich było szczególnie czasochłonne. Prowadzący kurs kazał wszystkim uczestnikom
obejrzeć cykl filmów dokumentalnych o wojnie secesyjnej i napisać wypracowanie na temat
każdego odcinka. Odcinków tych było dziesięć, każdy trwał dwie godziny. Jeśli było się
zaangażowanym uczniem, trudno było znaleźć na to czas, ale dokonałam tego. Oddałam
pisemną pracę i wtedy stwierdziłam, że jestem jednym z niewielu uczestników kursu, którzy
obejrzeli ten cykl. W końcu nadszedł dzień egzaminu. Wszyscy byli zdenerwowani, atmosfera
ciężka. Egzaminator ogłosił: Zaczynamy! Wzięłam głęboki oddech i rozerwałam kopertę z
testem wielokrotnego wyboru. Z każdym pytaniem odzyskiwałam pewność siebie. Znałam
odpowiedzi! (…) Potem każdy z nas miał napisać esej. Nerwowo otworzyłam kopertę z
tematami i szybko je przeczytałam. Jeden dotyczył wojny secesyjnej. Wybrałam go i mogłam
wykazać się wiadomościami zarówno z zajęć, jak i z lektur oraz filmu. Po zakończeniu
egzaminu byłam spokojna i pewna siebie. Kilka tygodni później dostałam pocztą
elektroniczną wiadomość – zdałam!”.
Fragment pochodzi z książki pt.: „7 nawyków skutecznego nastolatka”, Sean Covey,
Poznań 2002.
2. Słuchanie muzyki (zwłaszcza klasycznej) poprawia koncentrację, usprawnia pamięć i
rozwija inteligencję. Może też uspokajać albo pobudzać. Muzyka działa zarówno na psychikę,
jak i samopoczucie fizyczne. Dzieje się to za sprawą rezonansu wibracyjnego. Jej dźwięki
wprawiają w drżenie miliardy komórek nerwowych, co korzystnie oddziałuje na organizm.
Dodaje energii. Wstawanie do szkoły zapewne nie jest tym, co twoje dziecko lubi najbardziej.
Aby mu ułatwić pobudkę, włączaj muzykę pop. Z badań wynika, że uczniowie, którzy
codziennie rano słuchali piosenek w wykonaniu np. Britney Spears czy Kylie Minogue, byli
pełni energii w ciągu dnia. Zmniejsza stres. Jeśli twoje dziecko denerwuje się czekającym go
testem, włącz muzykę o niskim brzmieniu, która pomoże mu się uspokoić. Dziecko słucha, a
jego oddech i tętno zwalniają, napięcie przemija. Takie skutki przynosi słuchanie muzyki
barokowej, np. „Canon & Gigue” Pachelbela albo utworów jazzowych Paula Wintera i
Kenny’ego G. Stres doskonale łagodzą też chorały gregoriańskie. Tego typu muzykę włączaj
dziecku nie tylko przed egzaminem, ale i na co dzień – przed snem. Pomaga się skupić. Aby
poprawić koncentrację i zwiększyć efektywność uczenia się, pozwól dziecku słuchać muzyki
klasycznej (np. „Cztery pory roku” Vivaldiego, koncerty Bacha i Mozarta). Bogactwo
instrumentów wykorzystywanych przez kompozytorów i szczególne wibracje dźwięków
ułatwiają skupienie myśli. Rozwija wyobraźnię. Zachęcaj do słuchania optymistycznej muzyki
instrumentalnej. Pobudza ona prawą półkulę mózgową odpowiedzialną za twórcze myślenie.
Może to być np. „Symfonia Pastoralna” Beethovena czy „Giant Steps” saksofonisty
jazzowego Johna Coltrane’a. Te kompozycje mają szczególny układ rozwijający wyobraźnię.
Co to jest efekt Mozarta? Specjaliści od muzykoterapii szczególne właściwości przypisują
muzyce Mozarta. (…) Muzyka Mozarta ma czyste brzmienie, doskonałą formę i wysoką
częstotliwość dźwięku – zgodną z rytmem pracy serca. Don Campbell, autor książki „Efekt
Mozarta dla dzieci”, przekonuje, że ci, którzy słuchają Mozarta są zdrowsi, stają się
mądrzejsi, spokojniejsi, lepiej zorganizowani, a nawet bardziej romantyczni. Przypisuje
muzyce tego kompozytora ogromny wpływ na koordynację pracy obu półkul mózgowych i
poprawę funkcjonowania mózgu.
7
Fragment pochodzi z artykułu pt.: „Włącz dziecku muzykę – pomożesz mu w nauce”,
„Świat kobiety”, Warszawa – marzec 2004.
3. Egzaminy do gimnazjum lub liceum to dla dzieci ogromny stres. Niektóre tak bardzo to
przeżywają, że nie są w stanie się uczyć. Wtedy do akcji powinni wkroczyć rodzice.
Dwunastolatki odkładają naukę na ostatnią chwilę. Kończy się to tym, że kilkanaście dni
przed egzaminem ilość materiału do powtórzenia wydaje się paraliżująca, co potęguje jeszcze
lęk przed sprawdzianem. Dlatego odpowiednio wcześniej usiądź z dzieckiem i opracujcie
wspólnie plan nauki: tydzień na matematykę, tydzień na język polski, itp. Pamiętaj też, że
mózg dziecka nie jest w stanie efektywnie pracować dłużej niż godzinę. Twój syn lub córka
koniecznie powinni więc przeplatać intensywną naukę chwilami odpoczynku. Ważna jest
chwila relaksu! Pomóż dziecku wprowadzić tę zasadę w życie i co jakiś czas sama wyciągaj je
np. na półgodzinny spacer. Możesz także zaproponować, by co drugi dzień uczyło się z
kolegą. Taka wspólna nauka jest mniej stresująca. (…) Jeśli twoje dziecko zjadają
egzaminacyjne nerwy, wytłumacz mu, że sprawdzian nie jest ani końcem świata, ani
ostateczną kontrolą wiadomości. Podkreśl, że w każdym egzaminie ważny jest element
szczęścia. (…) Koniecznie stwórzcie listę trzech lub czterech szkół, do których dziecko postara
się dostać, jeśli egzamin do jednej z nich mu się nie powiedzie. Jeśli masz w domu ambitnego
ucznia, gotów jest uczyć się niemal bez przerwy. Kategorycznie zabroń mu nauki w nocy – to
jest czas przeznaczony na odpoczynek i regenerację, a nie ślęczenie nad książkami. (…) Jeśli
twoje dziecko bardzo się denerwuje, możesz spróbować:
- ziołowych herbatek (np. z melisy czy pierwiosnka lekarskiego);
- łagodnych tabletek uspokajających (np. Kalms, Persen, czy kropli walerianowych – a to
wieczorem!);
- włożyć pod poduszkę szyszki chmielu (to na pewno ułatwi dziecku głęboki i odżywczy sen);
- aromaterapii (np. olejków z lawendy, werbeny, szałwii muszkatołowej czy też neroli);
- odstresowujących kąpieli w ziołach (np. z dodatkiem kwiatu lipy trójlistnej, mięty
pieprzowej, hyzopu, męczennicy cielistej, marzanki wonnej czy arcydzięgła);
- „sycących” układ nerwowy pokarmów, np. orzechów, kakao, czekolady lub magnezu w
tabletkach;
- technik relaksacyjnych, np. seansów głębokiego oddychania lub świadomego rozluźniania
mięśni.
Fragment pochodzi z artykułu pt.: „Kiedy uczeń denerwuje się przed egzaminem”,
„Naj”, Warszawa – marzec 2004.
4. Razem z dzieckiem wybierzcie miejsce, gdzie najwygodniej będzie mu odrabiać lekcje.
Może to być biurko w jego pokoju lub, jeśli woli, stół w jadalni. Pod warunkiem jednak, że nic
nie będzie rozpraszało jego uwagi (telefon, włączony telewizor). Przygotujcie wszystko, co
jest niezbędne do prac ucznia: długopisy, kredki, gumkę, temperówkę. Na osobnej półce
powinny stanąć, obok podręczników, także słowniki, a może i globus. Ułóżcie plan odrabiania
lekcji, a później przestrzegajcie ustalonej pory. Wszystko jedno, czy będzie to zaraz po
przyjściu ze szkoły czy godzinę po obiedzie. Takie postępowanie nauczy dziecko
systematyczności i pozwoli mu znaleźć czas na inne zajęcia. Zaproponuj mu, aby zaczynało od
najtrudniejszych zadań, kiedy nie jest jeszcze zmęczone. Sprawdź, czy pociecha wszystko
rozumie. Jeśli ma problemy, pomóż je rozwiązać lub poproś o pomoc korepetytora. Nigdy
jednak nie odrabiaj za ucznia lekcji. Chwal dziecko za włożony wysiłek i systematyczność.
Fragment pochodzi z artykułu pt.: „Odrabianie lekcji: koszmar czy przyjemność”,
„Świat kobiety”, Warszawa – październik 2000.
8
5. Wiele dzieci na początku nie potrafi się skupić w czasie lektury. Ustal więc taką porę, kiedy
maluch się wycisza. (…) Nie zmuszaj jednak dziecka do uważnego słuchania, bo zmienisz
przyjemność w obowiązek. Czytanie zawsze musi kojarzyć się z radością (…).
Fragment pochodzi z artykułu: „Wielka przygoda z książką”, „Świat Kobiety” – maj
2004.
9
CZĘŚĆ IV
Jako pełnoprawni członkowie Unii Europejskiej, mamy również przywilej
swobodnego poruszania się niemal po wszystkich krajach tejże organizacji, a także
podejmowania pracy za granicą. I nie tylko o Europę tutaj chodzi. Gdziekolwiek nie
wybierzemy się w podróż życia – nigdzie nie znajdziemy dla siebie miejsca, nie znając
choćby podstawowych zwrotów w jakimś języku. Poza tym nauka języków to po prostu
moda, swego rodzaju wyścig szczurów – im znasz więcej, tym jesteś lepszy. Dla wielu to
także hobby, pasja – są też tacy, którzy chłoną je niczym ryba powietrze. Jan Paweł II w
wolnych chwilach, których miał przecież tak mało, zamiast odpoczywać i relaksować się –
zasiadał do „wkuwania” słówek w jakimś nowym języku – szczególnie, jeśli jechał do
jakiegoś nieznanego mu jeszcze kraju na pielgrzymkę. Ferdek Kiepski, samiec o cechach
typowo męskich – chciałoby się powiedzieć: „wadach”, startując na prezydenta Polski też
wziął się za naukę angielskiego. Znajomość języków obcych to swego rodzaju prestiż. Są
jednak niezawodne sposoby, aby wszelkiego rodzaju nauka nie szła na marne, a wbite raz do
głowy słówka i gramatyka zostały w niej na długo. I tutaj pragnę się z nimi podzielić, wraz z
moją osobistą oceną tychże metod.
Wypisać słówka do zeszytu – codziennie po konkretną ilość i tego się konsekwentnie
trzymać. Następnie odczytywać je na głos i spróbować zapamiętać. Potem pozwolić
się komuś przepytać.
Ocena: „Sposób najprostszy, dla tych najbardziej leniwych. Metoda nudna i żmudna,
daje słabe efekty. Daję dwójkę!”
Wypisać słówka wraz z tłumaczeniem i spróbować zaśpiewać je w ulubionej melodii,
ale tak, by każdy takt i rytm się zgadzał z oryginałem. Dzięki temu łatwiej powrócimy
do zapomnianych wyrazów, które wiemy, że w „naszej” piosence się pojawiły.
Ocena: „No, trzeba powiedzieć, że jest to sposób. Nie trzeba pięknie śpiewać, żeby
coś tam sobie wynucić. Trochę wymaga to jednak umiejętności oraz dużo czasu na
ułożenie takiej melodii. Daję trójkę.”
Wyszukać w Internecie osobę, z którą moglibyśmy popisać e-maile w jakimś języku,
który chcemy polepszyć. Należy zadbać o to, by kontakt był stały, a także o to, by
nasze wypowiedzi nie były „suche” w stylu: „How are you today? I’m fine”, tylko
nieco bardziej rozbudowane, ambitne. Dzięki temu stracimy mnóstwo czasu na
szukaniu słówek w słowniku, które jednak zostaną nam w głowie na długo. Polecam w
tym celu serwis www.sharedtalk.com.
Ocena: „To mój typ. Nic lepiej nie pomaga w nauce jak właśnie żywa komunikacja, i
to najlepiej z osobą, która również jest na podobnym etapie, co my. A nawet, jeśli
język, w którym z nią piszemy, jest jej językiem narodowym, to zawsze może nas
poprawić. Faktycznie, słówka szukane przy tej okazji w słowniku zostają długo w
naszej pamięci z tego względu, że były długo szukane – i tu pada też odpowiedź na to,
dlaczego lepiej korzystać ze słowników tradycyjnych, nie zaś elektronicznych, które za
nas szukają. Daję piątkę!”.
Wypisać pewną ilość słówek. Odczytać je na głos – raz. Następnie nagrać je na
komórkę lub kasetę i słuchać ich parę razy w ciągu dnia do czasu, aż się utrwalą.
Wieczorem przejrzeć notatki i zobaczyć, które słówka nie zostały jeszcze zapamiętane
i te podkreślić, by je nagrać ponownie – po to, aby wszystkie były w jednym miejscu.
Potem wystarczy już tylko je słuchać kilkakrotnie – do poprzednich, zapamiętanych
również warto jeszcze powrócić.
10
Ocena: „Rewelacja! Wykorzystujemy tu wszystkie niemal zmysły: wzrok, słuch, mowę!
Wszystko złączone w jedno daje znakomite efekty! Daję sześć!”.
Wypisać słówka, których chcemy danego dnia się nauczyć i je zapamiętać. Każde
umieścić na osobnej karteczce – w obcym języku, i osobno jej tłumaczenie po polsku.
Karteczki wymieszać i po kolei wyciągać każdą, dopasowując do niej tłumaczenie.
Ocena: „Metoda dość dobra, wymaga bowiem logicznego myślenia, a nie biernego
zapamiętywania informacji. Ze względu na to, że wymaga trochę pracy i czasu na
przeprowadzenie, daję czwórkę!”
Ponieważ, jak już mówiłam, metody na naukę są różne, każde są praktycznie dobre,
więc żeby uzyskać przykładowy przekrój wśród różnych uczniów – od tych bardzo
ambitnych, po tych przeciętnych – postanowiłam spytać kilkoro z nich o to, jak i czy w ogóle
się uczą.
•
Magda: „Generalnie to uczyć się nie lubię. No, bo tak jest. Ale na dobrych ocenach mi
zależy. Więc, gdy wiem, że ma coś być jutro – sprawdzian, odpytka, czy kartkówa,
uczę się dzień wcześniej. A ponieważ mam wtedy, że tak powiem, nóż na gardle,
nauka idzie mi szybciej, bo wiem, że nie ma się co zastanawiać i rozmyślać o innych
rzeczach, tylko zabrać się do roboty!”
•
Ania: „Mam dobrą klasę, więc wszyscy się nawzajem motywujemy – niestety,
przybiera to czasami postać tak zwanego wyścigu szczurów, ale przynajmniej dzięki
temu poziom jest jako tako utrzymany. Niestety, w podstawówce i gimnazjum byłam
zawsze pierwsza w klasie, a teraz jestem gdzieś przy końcu, mimo że uczę się wciąż
tak samo dużo. Moi rodzice tego nie rozumieją, że jest mi ciężko, że nie mam czasu
już praktycznie na nic, więc czasami mam ochotę to wszystko porzucić i wygarnąć im
wszystko, ale z drugiej strony wiem, że uczę się dla siebie.”
•
Aneta: „Do szkoły, na niektóre lekcje, przychodzę z dyktafonem. Na przykład na
historię, geografię czy matmę. Oprócz tego uważam i słucham. Potem, jak wracam do
domu, odsłuchuję jeszcze raz. Później czytam w książce, podkreślam najważniejsze
rzeczy i robię ponowne, tym razem poukładane notatki. I to zawsze tego samego dnia,
co był wprowadzony temat. Później, każdego dnia, czytając notatki, odsłuchuję znów
nagrania i tak to wszystko samo w głowie zostaje. Jak dla mnie to naprawdę idealny
sposób na spamiętanie wszystkiego!”
•
Dominik: „Główną rzeczą, to poukładać sobie codzienne obowiązki. I oczywiście
obowiązki umieścić przed rozrywkami, które zawsze zostawiam sobie na wieczór.
Dzięki trzymaniu się swojego grafika jestem w stanie nad wszystkim zapanować i
nigdy nie czuję, że mam nóż na gardle”
•
Michał:: „Nie cierpię się uczyć! W gimnazjum to może jeszcze się uczyłem, ale w
liceum to jadę tylko na ściągach. Ale to nie są takie zwykłe sobie ściągi. Na początku
to chowałem do rękawa, długopisu, piórnika, pod kartkę lub zeszyt pod tyłek, ale z
czasem to zawodziło, bo każdy tak robił i łatwo było to zczaić. Nauczyłem się tak
pisać drobno ołówkiem, że w jednej kratce na kartce z zeszytu potrafiłem zmieścić
cztery zdania. I to tak, że tylko ja mogłem je odczytać, bo dla innych były to zwykłe
sobie bazgroły. I tylko ta metoda jest dla mnie niezawodna! śadne tam ściągi, bzdury i
takie tam!”
•
Asia: „Jestem typem wzrokowca, więc najlepiej uczę się, gdy coś bezpośrednio widzę.
Dlatego uwielbiam robić różnego rodzaju tabelki, drzewka, rysunki, mapy myśli, ale
sama, bo gdy ktoś zrobi to za mnie, to ja już nic z tego nie rozumiem. Najlepszą
metodą na zapamiętanie na przykład historii czy geografii jest wizualizacja, czyli
wyobrażanie sobie siebie pośród czegoś, co wydarzyło się w przeszłości, jako
bohatera – też daje dobre efekty, by wszystko spamiętać”
11
CZĘŚĆ V
W tej części przedstawiam kilka propozycji, które można wdrożyć w życie – i to już
dziś! Są to bardzo proste zadania do wykonania za każdym razem, gdy będziesz musiał się
czegoś ważnego nauczyć.
* Zrób eksperyment i już w tym samym dniu, w którym dowiesz się o jakimś sprawdzianie,
ustal, co którego dnia musisz zrobić, aby przerobić cały materiał na czas w ten sposób, żeby
móc to wszystko jeszcze raz przynajmniej porządnie powtórzyć. Zobaczysz, jakie to łatwe i
ile ci to przyniesie korzyści. Nie znudzisz się tak bardzo, nie będziesz się czuł przytłoczony
nadmiarem nowych informacji, a wszystkiego nauczysz się… na czas!
* Za każdym razem, gdy dostaniesz za zadanie coś zapamiętać w danej kolejności, spójrz na
swój pokój i na przedmioty, które się tam po sobie znajdują. Teraz, gdy już pamiętasz
kolejność owych przedmiotów, spróbuj skojarzyć każdy z nich z daną informacją, którą masz
zapamiętać. A więc, na przykład musisz zapamiętać ciąg słów: „jajecznica, buty, szczotka,
komputer, karma dla psa, koc”. W pokoju zaś po kolei znajdują się: „dywan, szafka, biurko,
okno, legowisko dla psa, tapczan”. Dywan możesz skojarzyć z jajecznicą na tej podstawie, że
kładziesz na nim od czasu do czasu gorącą prostownicę do schłodzenia – jajecznica również
jest gorąca. Szafkę z butami – nie ma chyba wątpliwości. Biurko ze szczotką – to miejsce,
gdzie możesz się swobodnie upiększać. Okno z komputerem – ponieważ powinno padać na
ekran dużo światła. Legowisko dla psa z karmą – chyba jasne. Podobnie też z kocem i
tapczanem. To tylko banalne przykłady, ale idea tego była taka, aby uświadomić tobie, w jaki
sposób robić takowe połączenia na zasadzie skojarzeń w dużo bardziej „poważnych”
sprawach.
* Nauczyłeś się już tego, co chciałeś? Przetwórz teraz te informacje i rozłóż na czynniki
pierwsze. Usiądź w fotelu, zamknij oczy i w wyobraźni swej udawaj, że jesteś na przykład
geografem i odróżniasz różne rodzaje minerałów po kolorze czy twardości – tylko na
podstawie „suchych” informacji oraz fotografii, które zdążyłeś już pewnie w podręczniku
zobaczyć. Tak rób ze wszystkim.
* Podziel swój materiał w książce czy zeszycie na rzeczy, których musisz się nauczyć oraz na
te, których możesz, ale w dalszej kolejności. Oddziel je różnymi kolorami. Teraz w części
„ważnej” zrób selekcję i wyłap tylko pojedyncze słowa, które oddają cały sens zdania i
zakreśl je jakimś widocznym, odblaskowym kolorem. Zrób to po to, aby tylko czytać owe
frazy, nie tracić zaś czasu na czytanie pełnych zdań. Chodzi o to, aby znać ogólny jego sens,
nie zaś pełną jego treść. Na przykład w zdaniu: „Bolesław Chrobry został królem Polski w
1025 roku i od tego czasu Polska stała się ważnym krajem w Europie”, wystarczy podkreślić:
„Chrobry, królem, 1025 roku, Polska, ważnym, Europie”. Oczywiście, najlepiej jest to jeszcze
bardziej ograniczyć, ale ważne jest też, aby połapać się, o co w tym wszystkim chodzi.
KURS PT.: „JAK EFEKTYWNIE SIĘ UCZYĆ?”
OPRACOWAŁA MARTA AKUSZEWSKA, REDAKTOR
PORTALU eSzkoła.pl (KONTAKT:
m.akuszewska@eszkola.pl)
12