Michał Lermontow – Zbiór nr. 3
UMIERAJĄCY GLADIATOR
I see before me the gladiator lie...
Byron
Szaleje Rzym wspaniały... Od hucznych oklasków
Rozbrzmiewa tryumfalnie szeroka arena,
A on – z przebitą piersią – na skrwawionych piasku
Leży. Krew zeń upływa. W oczach rozpacz niema...
Łaski, litości żebrzą oczy na wpół martwe:
Ale i pyszny władca, i wierny senator
Dla zwyciężonych zawsze mają serce twarde...
Czymże jest pokonany w ich oczach gladiator?
To aktor wygwizdany, skazany na wzgardę.
Leży. Krew zeń upływa. I chwile ostatnie
Mijają. Śmierć już bliska. Jeszcze tylko padnie
Na oczy promień wspomnień... Znowu Dunaj płynie,
Ojczysta ziemia w kwiatach, wolność jej na imię.
Widzi rodzinę, którą dla walki i chwały
Porzucił, widzi ojca – ten starzec zgrzybiały
Wyciąga dłoń i czeka, by go wsparł w starości,
Widzi dzieci, najmilsze owoce miłości...
Czekają, że powróci z łupem, w blasku sławy...
Daremnie! Jak zwierz leśny padł, leży bez siły,
Niewolnik, który tłumom dał chwilę zabawy...
Żegnaj, rozpustny Rzymie, żegnaj, kraju miły...
Czyż nie tak samo, Europo, stara ziemio,
Niegdyś bożyszcze wszystkich marzycielskich plemion,
Dzisiaj niesławną głowę chylisz już do trumny,
Szarpana przez zwątpienia i przez namiętności,
Zabawko w rękach dzieci – bez wiary, miłości,
Wydrwiona przez tłum nierozumny!
Nad grobem, dobywając ostatniego tchnienia,
Kierujesz oczy swe półżywe
Na młodość własną, silną potęgą marzenia,
Którą żeś dla przepychu i wiedzy fałszywej
Beztrosko przysypała pyłem zapomnienia.
Usiłując zagłuszyć męczarnie konania,
Chciwie słuchasz rycerskich, starodawnych gwarzeń,
Pieśni, legend zaklętych w ludowych podaniach
Poddając się pochlebstwom niespełnionych marzeń.
Przełożył Zbigniew Bieńkowski
Michał Lermontow – Zbiór nr. 3
MODLITWA
Nie wiń mnie z wyżyn swej wszechmocy,
Nie karz mnie duchem ani ciałem
Za to, ze mrok grobowej nocy
I serce ziemi pokochałem;
Że ludzka dusza moja rzadko
Rzeźwi się słów twych żywym zdrojem,
Że mkną ku błędom i upadkom
Z dala od ciebie myśli moje;
Że niegasnący żar natchnienia
Podskórną lawą pierś mą toczy,
Że huragany i wzruszenia
Mgłą zasnuwają moje oczy;
Że świat ten dla mnie jest za ciasny,
Że się bliskością twoją trwożę,
Że grzesznym dźwiękiem pieśni własnej
Ja się nie tobie modlę, Boże!
Lecz zagaś we mnie te płomienie,
Żar, co się gwiazdą tli w iskierce,
Oślep zgłodniałe me spojrzenie
I ukamienuj we mnie serce;
Kiedy pastwiąca się nade mną
Z piersi potęgę pieśni zrzucę,
Drogą zbawienia, drogą ciemną,
Do ciebie znowu, Panie, wrócę.
Przełożył Zbigniew Bieńkowski
Michał Lermontow – Zbiór nr. 3
EPITAFIUM
Przebacz! Czy znów się zobaczymy,
Gdy nas rozłączył los złowrogi?
Czy znów się w śmierci połączymy?
Przebacz, ach, przebacz, ojcze drogi!
Dałeś mi życie, ale szczęścia
Tyś dla mnie stworzyć już nie umiał;
Ludzie przynieśli ci nieszczęścia,
A tylko jeden cię rozumiał.
I ten jedyny, gdy ze szlochem
Nad trumną się schylano tłumnie,
Stał chłodny, niemy, z suchym okiem –
Jakby przy obcej stanął trumnie.
Ludzie, zrażeni tym spokojem,
O zatwardziałość go winili,
Jakby dożywszy śmierci twojej,
Dożył zarazem szczęścia chwili.
Ach! Cóż ich złorzeczenia znaczą?
Głupcy! Nie wiedzą bez wątpienia,
Że można dławić się rozpaczą
Bez wszelkich oznak udręczenia.
Przełożył Leopold Lewin