| 73
www.zwierciadlo.pl
72
| ŻYCIE WEWNĘTRZNE |
ZNAKI
zwierciadło 12/07
– Nie macie wrażenia, że coraz mniej ludzi naprawdę się bawi
w sylwestra? Że ulegamy raczej presji, bo trzeba się bawić, nawet
gdy nie mamy na to ochoty?
W.E.: Rzeczywiście, jakby mniej w naszym życiu
prawdziwej zabawy. Coraz więcej w niej formy, a coraz
mniej treści. Rzadko śmiejemy się z całego serca, tańczy-
my, wygłupiamy się, zajmujemy czymś radosnym na ca-
łego... To może przynieść katastrofalne skutki.
K.M.: Zabawa ma wiele funkcji. Mówi się, że dziecko
jest ojcem dorosłego. Ja bym powiedziała, że zabawa. To ona
wprowadza nas w życie, kształtuje. Im więcej zabawy, tym
szybszy rozwój. Dziecko, które się bawi, czyli jest zafascy-
nowane dotykaniem, wąchaniem, rozbieraniem i budowa-
niem, tak naprawdę intensywnie się uczy. Im więcej mą-
drych rodziców, którzy to wiedzą, tym więcej będzie
szczęśliwych dorosłych. W naszym świecie nauka i praca
są antynomią zabawy. Robimy dzieciom, a przez to i sobie
samym, wielką krzywdę.
W.E.: To, co my nazywamy dziecięcą zabawą, jest
przecież ufnym poznawaniem świata, wyrazem naturalnej
ciekawości, potrzeby kontaktu, zachwytu, fascynacji. Za-
bawa jest dla dzieci drogą do odkrywania własnego twór-
czego potencjału.
K.M.: „Tylko byś się bawił, a tu trzeba się uczyć! Ucz
się! Zostaw te bzdury!” – słyszymy od małego. Czyli wku-
waj, zapamiętuj, pracuj, męcz się. W ten sposób zabijamy
cudowne, naturalne źródło energii, które bije w naszym
ciele. Zabijamy kreatywność. A można inaczej. Np. matka
się skarży, że dziecko ma bałagan w pokoju, że żadne
krzyki nie pomagają. Nie rozumie, że dla dziecka słowo
„porządek” nic nie znaczy. Lepiej byłoby opowiedzieć mu
historię o tym, że wieczorem wszystkie lalki i misie się
kładą spać, a klocki i samochodziki jadą do zajezdni. Tam
wszystkie się przytulają i opowiadają sobie bajki. Jeśli
dziecko się nauczy, że jego pokój to piękny świat, który
ono samo tworzy, że każda rzecz ma swoje miejsce, to bę-
dzie się tak bawiło.
– „Skończyła się zabawa, zaczyna się prawdziwe życie” – mó-
wimy. Zabawa jest dziecinna, dorosłość oznacza w naszej kulturze
powagę, nie-zabawę.
W.E.: Kategoryczny podział ludzkiej aktywności
na zabawę i pracę oraz negatywne wartościowanie zaba-
wy sprawiają, że z czasem smutniejemy, poddajemy się
stresowi, zmęczeniu i w końcu chorujemy. Nadmiar powa-
gi prowadzi do rozpaczy, a rozpacz czasami zabija. Tym-
czasem zabawa to przecież jedyna aktywność w naszym
życiu, która przychodzi nam bez trudu, wręcz dodaje sił.
K.M.: To zabawa, która jest celem sama w sobie.
W niej nie chodzi o to, żeby się pokazać, coś załatwić, lan-
sować się, bywać, poznać kogoś... Coraz o to trudniej, bo
gdy człowiek gubi kontakt ze swoim źródłem życia, czyli
z dzieckiem wewnętrznym, przestaje się bawić. Bawić się
umie tylko dziecko. A bywa tak stłamszone i zbite, scho-
wane za nieprzebytym murem, który sobie budujemy
pod wpływem kolejnych zranień, że nie chce i nie umie
brać udziału w żadnej zabawie.
– Dawniej zabawa miała jeszcze inną funkcję – swoistego
wentyla bezpieczeństwa.
W.E.: Niedocenianie i hamowanie procesu poznawa-
nia świata przez zabawę, radości i otwartości, które mu to-
warzyszą, a z drugiej strony zbyt wielki nacisk na życie
w zgodzie ze sztywnymi regułami, zakazami i nakazami
powodują narastające napięcie. Najlepszym sposobem
rozładowania tego napięcia jest karnawał, czas przyzwole-
nia na odłożenie na bok ról społecznych, a także obycza-
jowych i religijnych zakazów. To przynosi ulgę, chroni nas
przed zmęczeniem, goryczą i agresją. Im mniej takich
okazji, tym więcej depresji, załamań nerwowych i chorób.
K.M.: Zostały wesela, które trwają przez trzy dni, ale te-
raz coraz więcej jest picia i jedzenia, a coraz mniej tańca i hu-
lanek, jakimi były bachanalia, noc Kupały, odpusty... Dla
zdrowia psychicznego czasem trzeba zapomnieć o kontroli.
Jesteśmy przecież na co dzień w rolach. Podczas zabawy mo-
żemy na chwilę, bezkarnie, być jakby kimś innym.
Zabawa to tylko pozornie temat prosto z pokoju dziecinnego. Historyk
Johan Huizinga w kultowej książce „Homo ludens” (łac. człowiek
bawiący się) udowadnia, że potrzeba zabawy płynie z samej istoty
człowieczeństwa i stanowi osnowę kultury, jest motorem rozwoju
człowieka i cywilizacji. Zabawa nas uszczęśliwia. A więc bawmy się,
wszak idzie karnawał. Ale czy jeszcze potrafimy? – Tatiana Cichocka
pyta
Katarzynę Miller
i
Wojciecha Eichelbergera
?
ê
Katarzyna Miller
Wojciech Eichelberger
W co my się
bawimy
Zdjęcia Zosia Zija
74 | ŻYCIE WEWNĘTRZNE |
ZNAKI
zwierciadło 12/07
?
?
zabawy. Więc nie bawią się, tylko piją. Ale pamiętam też ca-
łonocne imprezy bez jednej butelki wśród byłych alkoholi-
ków. Leczyli się z alkoholizmu, musieli się więc nauczyć ba-
wić bez alkoholu, żeby się naprawdę uratować. Można nie
pić, być tak zwanym suchym alkoholikiem, i żyć długo i nie-
szczęśliwie. Ten, kto chce odnaleźć siebie, musi się na nowo
nauczyć bawić jak dziecko, poczuć znowu radość z tego, że
żyje, że obok niego są inni. To niemal mistyczne przeżycie.
Podczas jednego z wyjazdowych warsztatów widziałam tań-
czące razem kobiety. Miały zamknięte oczy, ich ciała falowa-
ły, płynęły, jakby były roślinami albo ptakami. Panowała ci-
sza przepełniona muzyką...
W.E.: Stan mistyczny to nic innego jak pełne zjednocze-
nie się z tym, co w danej chwili robimy. W zabawie najłatwiej
go osiągnąć. Wystarczy popatrzeć na dzieci, by przypomnieć
sobie, co to znaczy być całkowicie pochłoniętym zabawą.
– Stąd przebieranie się, które w sposób symboliczny podkre-
ślało zmianę ról?
W.E.: Przebieramy się po to, żeby przez chwilę nie być
codziennym sobą, ale też po to, by zbliżyć się do tego, kim je-
steśmy w istocie. Doświadczając tego, że mogę być kimś in-
nym, zyskuję świadomość, że jest we mnie więcej niż to, co
pokazuję na co dzień. Że moja codzienna tożsamość jest toż-
samością nawykową, tymczasową. Zabawa ma więc także
swój mistyczny aspekt. Otwiera nas na naszą duchową tożsa-
mość, która nie jest ograniczona konkretnym kształtem na-
wykowego ego. Dzieci w to właśnie najchętniej się bawią: za-
mieniają się w psa, w tatę, w mamę, w smoka, w rycerza...
Możliwość stawania się wszystkim to cudowna i jednocząca
właściwość ducha, daje fantastyczne poczucie wolności i ra-
dości. Kto wie, czy to nie jest najważniejszy wymiar zabawy.
– Dlaczego więc tak rzadko się bawimy?
K.M.: Bo to wymaga wyłączenia kontroli, a tego się
boimy. Nie chcemy, by ktoś nas wyśmiał, okpił, wykorzy-
stał. W zabawie musimy się jednak odkryć, „pokazać
brzuszek”. Jeśli tego nie zrobimy, tylko udajemy. Jeśli nie
jesteśmy w stanie pozbyć się powagi związanej z ego, to
się nie pobawimy. Tylko wzrośnie nasza frustracja.
W.E.: Pewnie dlatego współczesne formy zabawy stają
się coraz bardziej autystyczne. Popatrzmy na to, co dzieje
się w klubach. Alienacja, brak kontaktu. W tej wersji zaba-
wa jest swoim zaprzeczeniem, staje się przedłużeniem i na-
sileniem naszego codziennego uciekania i chowania się.
Gdzie tu otwarcie, dzielenie się, radość?...
– ...więc wspomagamy się używkami?
W.E.: Odwołanie się do używek – oczywiście z umiarem
– jest częścią zabawy, pomaga uwolnić się od sztywnej fasa-
dy i pokazać siebie innych, prawdziwszych, stąd słynne in vi-
no veritas. Często jednak w rozpaczliwym poszukiwaniu
utraconej zdolności do zabawy sięgamy po narkotyki, adre-
nalinę, upijamy się. Chcemy przebić tę skorupę, którą odgra-
dzamy się od świata, od innych i od siebie. Ale zabawa ma tę
właściwość, że nie da się jej wymusić. Wymuszona chemią
zabawa najczęściej zamienia się we własne zaprzeczenie; za-
miast dawać radość, przygnębia i męczy, zamiast zbliżać
– oddala, a nawet rani.
K.M.: Udowodniono, że człowiek pod znacznym wpły-
wem alkoholu czy narkotyków nie asymiluje doświadczeń.
Rozszczepia się na tego moralnego i tego, który się upił i sza-
leje. A potem ten moralny się wstydzi i się odcina od tego
drugiego, nie chce mieć z nim nic wspólnego. To, czego do-
świadczamy pod wpływem narkotyków czy alkoholu, pozo-
staje na trzeźwo zamknięte – dostęp do tego miejsca mamy
tylko dzięki używkom. To jeden z powodów uzależniania się.
– Niektórzy po alkoholu nie patrzą przyjaźnie...
K.M.: W tym sensie też in vino veritas: to są ludzie psy-
chicznie stłamszeni, depresyjni, mają zablokowany potencjał
Dla zdrowia psychicznego czasem trzeba
zapomnieć o kontroli. Jesteśmy przecież
na co dzień w rolach.
Podczas zabawy możemy
na chwilę, bezkarnie, być jakby kimś innym
Urok zabawy polega na tym, że łatwo w niej zgubić egoistycz-
ną, oddzieloną perspektywę. Na pewnym etapie zabawy zni-
ka potrzeba porównywania, oceniania, robienia wrażenia itp.
Zastępuje je cudowne poczucie bezpieczeństwa i wolności.
Mówiłaś o psychicznym pokazywaniu miękkiego brzucha.
W zabawie bywa, że to jest rzeczywisty nagi brzuch, bo wte-
dy często dążymy do tego, żeby się rozebrać. Pojawia się to
naturalnie w zabawach dzieci. Dorośli je rytualizują i grają
np. w rozbieranego pokera. Oczekujemy od zabawy tego, że
stworzy możliwość uwolnienia się także od konwencji i zaka-
zów związanych z intymnością i bliskością. Tylko w zabawie
możemy się spotkać blisko z obcą osobą, zatańczyć z kimś,
kogo nie znamy, a nawet przytulić się do tej osoby i przeży-
wać uczucia zwyczajowo zarezerwowane tylko dla bliskich.
Ten rodzaj zabawowych doświadczeń dostarcza bardzo poszu-
kiwanego przez wielu uczucia wolności i otwarcia.
W języku religii można by powiedzieć, że człowiek,
który się bawi i cieszy, jest bliżej Boga. Tymczasem
ê
76 | ŻYCIE WEWNĘTRZNE |
ZNAKI
zwierciadło 12/07
Cierpienie, wina i smutek nas zamykają,
sprawiają, że skupiamy się na sobie.
Właśnie w zabawie najprędzej
doświadczamy miłości, radości i wolności,
czyli podstawowych atrybutów boskości
?
nasza powszechna religijność nie potrafi tego uznać. Kul-
turowe rozszczepienie na zabawę – pracę, na dzieciństwo
– dorosłość jest wszechobecne, lecz szczególnie widoczne
w sposobie praktykowania religijności. Wina, spuszczo-
na głowa, grzech, pokuta, smutek dominują. Stąd dylema-
ty: czy śmierć traktować jako tragiczny, majestatyczny ko-
niec wszystkiego, czy jak w Ameryce Południowej tańczyć
i bawić się z nią? Czyż powodzenie Halloween w Polsce
nie jest poszukiwaniem umiaru w smutku i patosie?
– Jako dziecko usłyszałam od księdza, że w niebie jest jak
w kościele. Poczułam, że nie chcę do nieba...
W.E.: Kiedy pierwszy raz zobaczyłem w amerykań-
skim filmie rozśpiewany i roztańczony kościół, byłem
w euforii. W zabawie najprędzej doświadczymy miłości,
radości i wolności, czyli podstawowych atrybutów bosko-
ści. Cierpienie, wina i smutek nas zamykają, sprawiają, że
skupiamy się na sobie. W takim stanie nie sposób zrozu-
mieć tego, co najważniejsze.
K.M.: Mamy taką piosenkę: „Umarł Maciek, umarł,
już leży na desce, jakby mu zagrali, ruszyłby się jeszcze,
bo w Macieju taka dusza, jak zagrają, to się rusza...”.
W.E.: Dusza potrzebuje zabawy. Ciało potrzebuje rado-
snej duszy. A radość jest także najlepszą formą modlitwy, co
czyni nas zdolnymi do zachwytu nad życiem i światem. W ta-
kim zachwycającym świecie zamieszkujemy na stałe dzięki
wytężonej cichej medytacji. Lecz to zabawa jest, bardziej niż
jakiekolwiek inne ludzkie doświadczenie, bliższa Nieba.
– Dlaczego w takim razie zabawa jest dla wielu ludzi tak
zagrażająca?
K.M.: W człowieku od zarania jest i radość, i lęk. Ma-
my w sobie część pełną radości i mocy, ale i tę pełną bez-
radności, niepokoju. Łatwiej jest podporządkować sobie
kogoś, odwołując się do tej ciemnej strony.
W.E.: Zabawa zbliża nas do tego, co w nas prawdziwe,
dzięki czemu stajemy się silniejsi, odważniejsi, bardziej auto-
nomiczni. Wtedy nie jest tak łatwo nami manipulować. Jeśli
identyfikujemy się tylko z naszą nawykową fasadą, to żyje-
my w lęku, że ktoś odkryje, że król jest nagi. Wtedy moż-
na łatwo nami sterować. Im więcej w nas lęku, tym bardziej
jesteśmy zewnątrzsterowni. Pięknie pokazuje potencjał zaba-
wy i ducha mój ulubiony bohater literacki Grek Zorba, gdy
w obliczu katastrofy dzieła swego życia – tańczy.
K.M.: „Jaka piękna katastrofa” – mówi.
W.E.: Tańcząc, odwołuje się do tego, co w nim najgłęb-
sze. A z tego punktu widzenia ta katastrofa nie jest taka waż-
na. Fajnie było budować – pięknie się rozwaliło. Wszystko
jest tańcem, więc tańczymy dalej. Zabawa leczy nas nie tyl-
ko z rozpaczy, ale i z nienawiści, agresji i paranoi – bo najle-
piej wyraża uniwersalną zasadę miłości. Dlatego jak powie-
dział Zorba: Zanim młodemu człowiekowi dasz karabin
do ręki, naucz go tańczyć. Gdy w cudownym zwierciadle za-
bawy ujrzymy piękno życia, piękno innych i nas samych, to
nawet wtedy, gdy trzeba będzie wziąć karabin do ręki, nie bę-
dziemy go używać przeciwko życiu, lecz w jego obronie.
c
Tatiana Cichocka