Polska w połowie 2011 (M Dudek)

background image

Miałeś chamie złoty róg, ostał ci się ino sznur

- Małgorzata Dudek


[Nowy Ekran, 3-07-2011, stan państwa po pierwszym półroczu 2011]

Zrzucanie przyczyn drożyzny na ostatni kryzys, co stało się sztandarowym hasłem rządu, to
zwykły strach przed odpowiedzialnością.


Wybory parlamentarne 2007 roku miały – zdaniem Donalda Tuska - dać Polsce szansę wejścia na
ścieżkę dobrobytu, budowy kraju mlekiem i miodem płynącego, miłującego obywatela, szanującego jego
potrzeby i przekonania, by żyło się lepiej. Tak się nie stało.

Początkowo chciałam pisać wyłącznie o wpływie decyzji rządu na wzrost cen, jednak ceny nie są
jedyną bolesną konsekwencją poczynań tego rządu. Mają natomiast ogromny wpływ na znaczące
pogorszenie jakości życia w naszym kraju. Do czynników mających wpływać na jakość życia zaliczam
również podsycanie konfliktów społecznych wywołanych katastrofą smoleńską, nadużywanie władzy
przez urzędników państwowych, nieudolność w prowadzeniu inwestycji publicznych. Jeśli dołożyć do
tego fatalny i stale pogarszający się stan polskich dróg i kolei (jest rzeczą niezrozumiałą i karygodną
by w XXI wieku, kolej nie umiała sobie poradzić z falą podróżnych chcących dostać się na święta do
domów rodzinnych, turystów, z mrozem, z upałem, brudem i smrodem, bezpieczeństwem), rozbuchaną
biurokrację i trudności z uzyskaniem porady lekarza specjalisty, w tym brak możliwości leczenia

background image

na koszt ubezpieczenia wielu schorzeń, które z powodzeniem mogą zostać wyleczone lub chociaż
zaleczone umożliwiając powrót do pracy i budowanie PKB (to sposób na mnożenie niezdolnych do pracy
zastępów schorowanych ludzi, którzy – w amoku – próbują bez skutku wydostać się z zaklętego kręgu
balansującego na granicy prawa Narodowego Funduszu Zdrowia, Ministerstwa Zdrowia i poszczególnych
szpitali, lekarzy i przychodni) to otrzymamy obraz państwa zaniedbanego, zbrukanego i rozkradanego.
Proszę także zwrócić uwagę na zamykanie szkół i przedszkoli przy jednoczesnym biciu piany o politykę
prorodzinną. Ta jednak przejawia się w podnoszeniu (o 600 proc. w Warszawie) cen za przedszkola
i żłobki, obłożeniu rynku wydawniczego 8 proc. podatkiem VAT (dotychczas była to stawka zerowa),
wzrostem VAT na leki oraz odzież i obuwie dla dzieci. Więcej. To właśnie decyzją rządu odebrana została
Polakom nadzieja na to, że na starość doczekają się jakiejś emerytury.

Trefne jedno okienko, które miało ułatwić zakładanie działalności gospodarczej, horrendalnie wysokie
ceny paliw, rosnące bezrobocie i brak pomysłu na walkę z nim, wysokie koszty pracy i rosnące podatki
pośrednie, uderzające głównie w najuboższych, zapaść systemu emerytalnego i systemu opieki
zdrowotnej, fatalny stan demograficzny kraju spowodowany po trosze niską liczbą urodzeń i starzeniem
się społeczeństwa i po trosze „polityką miłości”, która nie dość, że nie zachęca Polaków pracujących
za granicą do powrotu do kraju, to jeszcze zmusza kolejnych do wyjazdu, a także szereg innych
niewymienionych tutaj zaniedbań z pogłębianiem deficytu budżetowego na czele to tylko część powodów
dla których życie w Polsce jest na tyle drogie, że trzecia część Polaków żyje w nędzy. W nędzy!

Nędza

Miast rozwodzić się nad pojęciem nędzy, którego rząd zdaje się nie rozumieć, skupmy się na samym
zjawisku. Obrazuje je Indeks Nędzy, który mierzony jest poprzez zestawienie rocznego wzrostu cen
detalicznych i stopy bezrobocia. Już same składowe przyprawiają o ból głowy. Ceny detaliczne wbrew
propagandzie sukcesu głoszonej przez rząd wzrosły i to znacznie (dość spojrzeć na ceny benzyny i
podstawowych produktów żywnościowych). Rośnie również bezrobocie. W czerwcu, kiedy ukaże się ten
numer Gazety Bankowej, powinno oczekiwać się lekkiego spadku bezrobocia ze względu na rosnące
zapotrzebowanie na pracowników sezonowych. Jednak na dużą poprawę nie ma co liczyć. W czerwcu
bowiem skończy się rok szkolny i rok akademicki, a to oznacza kolejną falę kandydatów na bezrobotnych,
z których znaczna część nie zarejestruje się w urzędach pracy lecz spakuje walizki i wyjedzie do pracy,
np. w Niemczech.

Polski Indeks Nędzy w marcu tego roku uplasował się na poziomie 14,1 pkt i stał się najwyższym od
września 2006 roku. W rozliczeniu miesięcznym jest to wzrost aż o 0,7 pkt. To największy od dwóch lat
przyrost.

Dane GUS:
W I kwartale br. wzrost przeciętnych wynagrodzeń nominalnych brutto w sektorze przedsiębiorstw w
ujęciu rocznym był wyższy od obserwowanego w analogicznym okresie ub. roku. Przy znacznym wzroście
cen konsumpcyjnych, wynagrodzenia realne tylko nieznacznie przewyższyły poziom sprzed roku. Tempo
wzrostu nominalnych emerytur i rent uległo spowolnieniu w stosunku do notowanego w kolejnych
kwartałach ub. roku, a siła nabywcza świadczeń w systemie rolników indywidualnych była niższa niż w
okresie styczeń-marzec ub. roku.

background image

Źródło: GUS

Co napędza nędzę? Rosnące ceny? Może inflacja? Nie. Nędza jest tego skutkiem, potwornym
świadectwem dla ekipy rządzącej. Dowodem na hipokryzję, krótkowzroczność, nieudolność i znieczulicę
rządu Donalda Tuska.

Polityka prorodzinna?

To puste słowa. Chwyt wyborczy, na lep którego łapią się przy każdych wyborach młodzi zakładający
rodziny i seniorzy żyjący z nędznych emerytur. Cezary Mech na swoim blogu, w notatce pt. „Antyrodzinna
polityka ucieczką z domu starców na koniu króla” napisał:„O ile nie wprowadzimy polityki prorodzinnej
i tworzącej miejsca pracy, to przekształcimy Polskę w dom starców Europy, a dynamiczny rozwój
będą notowały jedynie przedsiębiorstwa pogrzebowe”. I w innej notatce „Polityka prorodzinna”: „Bez
zmiany podejścia do polityki prorodzinnej, Polska nie tylko nie polepszy swojej pozycji gospodarczej,
ale również nie utrzyma swojej już i tak osłabionej pozycji politycznej. W zeszłym roku w Katowicach
podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego, który odbył się pod auspicjami KE i premiera
Buzka uczestniczyłem w panelu 'Euro w Europie, euro w Polsce'. W jego podsumowaniu ostrzegłem
uczestników, przed powtórzeniem sytuacji kryzysu strefy euro. Nawiązując do nagłośnionych
wypowiedzi Romano Prodiego, który stwierdził, że spodziewał się kryzysu strefy euro wcześniej i że o
grożącym kryzysie wiedzieli 'wszyscy', zaapelowałem o wprowadzenie polityki prorodzinnej obecnie,
kiedy pokolenie wyżu 'solidarnościowego' z racji wieku może mieć jeszcze dzieci. Stwierdziłem,
że obecnie nie jestem już 'eurosceptykiem', gdyż zagrożenia przed którymi ostrzegałem już się
zmaterializowały, ale 'demografosceptykiem' ostrzegającym przed finansowymi konsekwencjami
załamania demograficznego. I dlatego obecnie głośno apeluję o wprowadzenie polityki prorodzinnej,
na której implementację jest to ostatni moment. Po to aby już za parę lat, kiedy wyż 'solidarnościowy'
już się zestarzeje i nie będzie mógł mieć dzieci, nie okazało się że o tym problemie wiedzieli wszyscy
komentatorzy i że wyrażą oni zdziwienie, że konsekwencje finansowe braku wystarczającej bazy
podatkowej nadeszły z tak dużym opóźnieniem, bo spodziewali się ich znacznie wcześniej.”

Cóż dodać? Chyba tylko tyle, że działania prorodzinne rządu Donalda Tuska to brak działań na każdej
płaszczyźnie. Zacznijmy od tego, że dziecko w Polsce nie jest traktowane jak podatnik. Rodzice mogą
odliczyć od podatku kwotę nieco ponad 1100 zł rocznie za jedno dziecko. To nie jest ani pomoc, ani
zachęta dla osób planujących rodzinę. To mydlenie oczu. Becikowe – kolejny banał, wprowadzony

background image

wprawdzie jeszcze za czasów poprzedniego rządu, ale do dziś nie zmienione. Becikowe wypłacane
z tytułu narodzenia dziecka ma być czym? Nagrodą, rekompensatą czy pomocą w wychowaniu i
wykształceniu dzieci? Nikt nie ma pomysłu co z nim zrobić. Zabrać nie można bo idą wybory. Podnieść nie
ma z czego. Trwa zatem ta farsa i trwać będzie jak KRUS, czyli po wieki wieków.

Przedszkola i żłobki. Minister Fedak szczyci się ustawą żłobkową, która posiada tak wiele błędów, że
za rok lub dwa będziemy płakać z jej powodu. Na jej podstawie tworzone mają być placówki, które
bardziej przypominać będą przechowalnie niż miejsca, w którym maleńkie dzieci znajdą odpowiednią
opiekę podczas gdy ich matki i ojcowie będą użerać się z codziennością. Pomijam już fakt, że ustawa
zakłada finansowanie z budżetu państwa kosztów pracy legalnie zatrudnionej niani. W zestawieniu z
biurokracją związaną ze zgłoszeniem pracownika do ZUS, urzędu skarbowego i wszędzie gdzie jeszcze
jest to konieczne, tonami dokumentów, które trzeba będzie przesłać do ministerstwa, gminy czy Bóg
raczy wiedzieć gdzie jeszcze, pomysł uważam za pożałowania godny i utrudniający życie miast je
polepszać. Dlaczego po prostu nie obniżyć kosztów pracy i pozwolić tym samym rozwijać się gospodarce,
a obywatelom więcej zarabiać? Dlaczego w Polsce jeden rodzic ma problemy z utrzymaniem rodziny i bez
pensji drugiego cały domowy budżet musi wziąć w łeb? Dlaczego samorządowcy próbują o nawet 600
proc. podnosić opłaty za przedszkola i żłobki? Dlaczego zapytani (przypadek warszawskiego radnego z
SLD) czy zdają sobie sprawę z tego, że większość młodych rodziców ma kredyty na mieszkania, potrafią
odpowiedzieć „a kto im kazał brać kredyty”? Czy nikt nie zauważył, że Polska Ludowa umarła i nikt już
mieszkania nie dostaje nawet po 25 latach grzecznego czekania? W takim otoczeniu tylko patrzeć jak
kredyty na mieszkanie brać będą wyłącznie ci, którzy ich nie potrzebują. Takie podejście do ratowania
polskiej demografii uderzy prędzej czy później w rynek bankowy, który mimo że na uszach stawać będzie,
klientów nie pozyska. Nikt o zdrowych zmysłach nie szarpnie się na trzydziestoletni kredyt w kraju, gdzie
z każdym rokiem nakładane na niego będą kolejne obowiązki finansowe wobec chorego, zaniedbanego
państwa, a w perspektywie mając wizję poniżającej starości za grosze.

Pisząc o polityce prorodzinnej, której w Polsce nie ma nie można zapomnieć o dzieciach nieco starszych,
młodzieży i studentach. Wystarczy przejść się po księgarniach i policzyć ile kosztuje komplet książek dla
pierwszaka podstawówki, ile do gimnazjum, a ile do liceum. Bezpłatna i powszechna edukacja kosztuje
rodziców rocznie co najmniej kilka tysięcy złotych na jedno dziecko. Ale to przecież zrekompensuje tysiąc
złotowe becikowe wypłacone przy urodzeniu pociechy, a w następnych latach 1100 złotowe odliczenie od
podatku, nad którym i tak już ubolewają rządzący.
Studenci od lat biją się z rządem o ulgi. I mają rację. Miejsc w akademikach jak na lekarstwo, ceny
jak z kosmosu. Ale przecież wolny rynek! Można wynająć „na mieście”. Za ile? Za całą pensję tatusia,
pod warunkiem, że ma tylko jednego studenta na utrzymaniu, inaczej zostaje waletowanie. I jeszcze
dodatkowe ograniczenia, by młodzież za mądra nie wyrosła. Wolno „za darmo” studiować jeden kierunek,
za drugi trzeba sobie zapłacić. Jeszcze nie, ale za chwilę tak będzie. Ktoś może wytoczyć armatę i zarzucić
mi, że nie mam racji, bo państwo polskie kształci młodych ludzi „za darmo” a oni potem wyjeżdżają.
Zapytam zatem dlaczego wyjeżdżają? Może zamiast odbierać studentom szansę na rozwój stworzyć im
takie warunki życia w kraju by nie chcieli wyjeżdżać? Byłoby to z korzyścią dla wszystkich. Dla młodych,
dla starych, dla budżetu w końcu. Ktoś ten PKB musi przecież budować, tworzyć miejsca pracy, podnosić
status kraju na arenie międzynarodowej i dbać o zachowanie tożsamości narodu polskiego. Pozwolić na
masowe wyjazdy za chlebem to jak pozwolić wykrwawiać się państwu.

Odrobina statystyki. Główny Urząd Statystyki podaje, że w końcu I kwartału br. liczba ludności Polski
wyniosła 38204 tys. osób, tj. o 29 tys. więcej niż przed rokiem oraz o 4 tys. więcej niż w końcu 2010

background image

r. Na skutek wzrostu w skali roku liczby zgonów oraz przy zbliżonej do notowanej w okresie styczeń-
marzec ub. roku liczbie urodzeń żywych, przyrost naturalny był niższy niż przed rokiem. Saldo migracji
zagranicznych na pobyt stały pozostało ujemne na poziomie ok. 1 tys. (wobec 0,7 tys. w analogicznym
okresie ub. roku).

Chora Polska

Krótkowzroczność rządu nie przejawia się jednak wyłącznie w liczeniu pieniędzy, których nie chce
przeznaczyć na utrzymanie przy życiu narodu polskiego. To jest również problem zatrzymania w kraju
lekarzy pediatrów (większość świeżo upieczonych lekarzy tej specjalizacji pakuje walizki i szuka dla siebie
miejsca np. w Wielkiej Brytanii, gdzie wynagradza się lekarzy za leczenie pacjentów, a nie za liczbę
przyjętych chorych) oraz specjalistów innych dziedzin. Choćby geriatrów (ciekawe ilu ich Polsce jest?).
Brak opieki pediatrycznej to jeden z powodów, dla którego wielu młodych rodziców decyduje się na życie
w innym kraju. Podobnie jest z geriatrią. Ta specjalizacja, w dobie starzenia się społeczeństwa, zaczyna
być niezmiernie potrzebna. Nie słyszałam jednak by rząd przygotował jakiś plan, który zakładałby
zachęcanie adeptów sztuki medycznej do wybierania tej akurat specjalizacji. Rząd nie ma żadnego planu,
ani wobec geriatrów, ani wobec pediatrów, ani wobec stomatologów. Wie natomiast jak upodlić kolejne
grupy zawodowe obiecując im podczas wyborów gruszki na wierzbie by potem wyłgać się z obietnicy lub
w odpowiednim momencie wymyślić temat zastępczy, który zatuszuje manifestacje, protesty i strajki. W
Polsce Donalda Tuska nie myśli się o ludziach. Myśli się wyłącznie o dorwaniu się do władzy na kolejną
kadencję. Tu, nad Wisłą, pozwala się dzieciom (i dorosłym również) umierać, jeśli choroba,na którą
zapadły nie mieści się na liście chorób urzędników z NFZ. Skazuje się wielokrotnego mistrza floretu na
powolne konanie na raka odmawiając mu możliwości leczenia i na pociechę przyznając 600 złotową rentę
by sam sobie mógł sfinansować... co? Sznur by się powiesić? Tu również, w Polsce, z powodzeniem
przeszczepia się narządy stulatkom. Czyli można! Można ratować ludzkie życie bez względu na koszty i
bez względu na – jakże lubiane przez NFZ określenie – rokowania na wyzdrowienie. Gdzie jest
człowieczeństwo? Czy urzędnik z NFZ ma status Boga by decydować kto będzie żył, a kto nie?
Czy „skuteczna” i „praworządna” Julia Pitera nie dokopała się jeszcze do stosów papierów
dokumentujących nadużywanie uprawnień pracowników NFZ?

Cud na Wisłą

Politycy lubują się w porównywaniu Polski do Hiszpanii. Porównajmy zatem. W Polsce jeden wózek
inwalidzki to 5 ton nakrętek od plastikowych butelek – takich np. po Coca Coli. Cała Polska zbiera
nakrętki by jakieś dziecko za sprzedane nakrętki mogło dostać wózek inwalidzki. W Hiszpanii każdy
niepełnosprawny dostaje wózek w ramach ubezpieczenia.
W Polsce sprzęt ratujący zdrowie i życie w szpitalach kupują ludzie. My kupujemy rzucając pieniądze do
puszek Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W Hiszpanii zajmują się tym szpitale.
W Polsce średnia pensja wystarcza na zapłacenie raty za kredyt mieszkaniowy i zrobienie opłat za prąd,
czynsz, wodę, telefon i innych. Często nie wystarcza już na jedzenie i ubranie. Koszty życia wynoszą
nierzadko więcej niż 100 proc. pensji. Jak żyją Polacy, jak sobie radzą? Dorabiają na czarno lub przy
odrobinie przyzwoitości biorą dodatkowe prace, zlecenia, zarywając noce i tracąc szansę na życie
prywatne, rodzinne. W Hiszpanii koszty życia stanowią zaledwie od 35 do 50 proc. Resztę Hiszpanie
przeznaczają na oszczędności, zabawę, podróże etc. Kryzys w Hiszpanii przypomniał o oszczędzaniu.
Przejawiał się zmniejszeniu zainteresowania kredytami na korzyść lokat bankowych.
Resztę pominę milczeniem. Nie kopie się leżącego.

background image


Podatki

Co zrobić gdy kryzys gospodarczy niszczy przedsiębiorców i tym samym wpływy do budżetu – z podatków
– spadają? Podnieść podatki. Tak myśli rząd Donalda Tuska. I podnosi podatki. O cenach benzyny szkoda
już nawet pisać. Znakomitą jej część stanowi akcyza, podatek i inne daniny.

Wspaniałomyślne działania rządu w dziedzinie podatków doprowadzają do zubożenia najbiedniejszą
część społeczeństwa polskiego poprzez nałożenie na nich – ostatecznych płatników – wyższego podatku
VAT. Na książki, na leki, na żywność, na ubrania, na wszystko. Dodatkowo, w ramach walki z szarą
strefą, funduje się kolejnym grupom zawodowym obowiązek posiadania kas fiskalnych. Od 1 maja ten
obowiązek spadł m.in. na lekarzy i prawników. Kolejny martwy przepis. Nie zdarzyło mi się od tej pory
dostać paragonu od lekarza z prywatnego gabinetu. Nawet z taksówkarzem, który kasę fiskalna ma od
kilu lat mogę się zawsze dogadać – bez paragonu wychodzi taniej.

Od lat mówi się tylko w ministerstwach i w sejmie o podatku od darowizny. Mówi się, nie robi. Mówi się
również, by uporządkować w końcu sprawę podatku za przekazaną na cele charytatywne wyprodukowaną
a nie sprzedaną żywność. I też nic. Przykład piekarza, który za dobre serce został okrzyknięty przestępcą
gospodarczym ponieważ nie zapłacił za chleb przekazany bezdomnym podatku. Najpierw ten chleb
upiekł, a potem dał bezdomnym i stał się złodziejem. Ciekawa logika. Sprzedając na Allegro przeczytane
książki też powinnam odprowadzić podatek. Za wynajem mieszkania, rozumiem. Ale za używane książki
sprzedawane za bezcen?

Podatki zżerają społeczeństwo jak nowotwór. Dosłownie. Pamiętam słowa Donalda Tuska, kiedy w
ubiegłym roku ogłaszał podwyżkę podatku VAT. Zapewniał, że podwyżka nie dotknie lekarstw. Podatek
jednak wzrósł i wynosi obecnie 8, nie 7 proc. Może to wydawać się niewielką podwyżką. I zapewne
jest niewielka dla tego kto nie ma problemów egzystencjalnych. Dla emeryta utrzymującego się z 900
złotowej emerytury, schorowanego i często samotnego 10 złotych ma wielkość dywanu. Za dychę
potrafi przeżyć kilka dni, czasem tydzień. Niemożliwe? Co jada na obiad, na

śniadanie

, kolację? Nie jada.

Kilka kromek chleba raz dziennie lub raz na dwa dni. Jak jest lepszy miesiąc to i herbatę – gorzką – do
chleba. Wzrost ceny za lekarstwa nawet o jeden punkt procentowy (w rzeczywistości wzrost był wyższy)
powoduje jeszcze ciaśniej zaciśnięty pas i pogłębiające się uczucie poniżenia.

Bezrobocie

Umarły stocznie. Umierają kopalnie, FSO w Warszawie. Umierają dziesiątki firm małych i średnich, które
nie poradziły sobie z kryzysem i nie doczekały się wsparcia (nie koniecznie finansowego) ze strony
własnego państwa. Można powiedzieć – normalne. Kryzys oczyszcza rynek ze słabych i nieudolnie
zarządzanych spółek by rosnąć mogły te silne. Firmy powstają, upadają a świat dalej się kręci. Fakt. Czy
jednak nie wydaje się dziwne, że rząd miast pomagać przedsiębiorcom budującym PKB rzuca im pod nogi
kłody?
Cztery lata temu ówczesny poseł Platformy Obywatelskiej, Janusz Palikot zabrał się, przy pomocy
szeregu rekwizytów, do budowania „przyjaznego państwa”. I zbudował jedno okienko. Przedsiębiorcy
przetestowali i wrócili do tradycyjnej metody, czyli rajdu po wszystkich możliwych urzędach.
Raport Banku Światowego Dooing Business 2011 uplasował Polskę na 70 miejscu wśród 183
przebadanych krajów w rankingu gospodarek ułatwiających prowadzenie biznesu. Nagłówki gazet

background image

grzmiały: „Polska gorsza niż Samoa”. Co tu komentować?

Statystyka: W I kwartale tego roku umocnił się wzrost w ujęciu rocznym przeciętnego zatrudnienia w
sektorze przedsiębiorstw. W końcu marca liczba bezrobotnych była nieco wyższa niż przed rokiem, ale w
porównaniu z poprzednim miesiącem odnotowano sezonowy spadek
bezrobocia. Tak źle nie było dawno. To, że przybywa bezrobotnych nie jest jeszcze tak przerażające,
ale zestawienie tego z zapaścią demograficzną i masowymi wręcz wyjazdami młodych ludzi do pracy za
granicą jest symptomem powolnej śmierci państwa polskiego.

Źródło: GUS

Źródło: GUS

background image


Ceny

Podwyżka VAT była wyjątkowo perfidnie ogłoszona. Donald Tusk zapewniał, że podwyżka VAT nie
wpłynie na ceny podstawowych produktów spożywczych. Być może są tacy, którzy uwierzyli, że wzrost
ceny paliwa nie będzie miała odzwierciedlenia w cenach. Jasnym jednak stało się, że początek roku
2011 przyniesie spore zmiany w budżetach domowych, głównie tych najskromniejszych. I już wiosną
media rozpisywały się na temat zakupów Jarosława Kaczyńskiego i jego zakupów w osiedlowym sklepie.
Zarzucono mu, że wybrał drogi sklep, że zawartość koszyka nie oddaje zmian jakie zaszły na rynku
i w końcu, że Kaczyński przesadza ponieważ od kiedy oddał władzę Platformie Obywatelskiej wzrost
był nieznaczny. Znaczny czy nieznaczny jest odczuwalny, a przecież w całym tym happeningu udział
wziął jedynie chleb, kawałek kurczaka, ziemniaki, jabłka i jeszcze jakieś drobiazgi. Wszak nie samymi
kurczakami i jabłkami człowiek żyje.

Z danych GUS: W I kwartale tego roku obserwowano przyspieszenie tempa wzrostu cen towarów i
usług konsumpcyjnych – dynamika w ujęciu rocznym była najwyższa od IV kwartału 2008 r. Największy
był wzrost cen związanych z transportem, żywności i napojów bezalkoholowych oraz cen w zakresie
towarów i usług związanych z mieszkaniem. Szybciej niż w IV kwartale 2010 roku rosły ceny produkcji
sprzedanej przemysłu, w tym w przetwórstwie przemysłowym. Utrzymał się niewielki wzrost cen
produkcji budowlano-montażowej.

Źródło: GUS

Ceny żywności i napojów bezalkoholowych w I kwartale tego roku były wyższe niż w grudniu ubiegłego
roku o 4,6 proc. GUS zanotował znaczny wzrost cen cukru (o 58,9 proc.), mąki (o 11,1 proc.), warzyw (o
7,7 proc.), owoców (o 7,6 proc.) oraz pieczywa (o 4,9 proc.). Wyższe były ceny mięsa (przeciętnie o 4,0
proc., w tym drobiu – o 18,6 proc., mięsa wołowego – o 4,9 proc., mięsa wieprzowego – o 1,3 proc. oraz
wędlin - o 0,4 proc.). Więcej niż w grudniu płaciliśmy za ryż (o 2,7 proc.), oleje i pozostałe tłuszcze oraz
ryby (po 2,5 proc.), a także artykuły w grupie „mleko, sery i jaja” (przeciętnie o 1,4 proc., w tym mleko
– o 2,7 proc., jaja – o 1,5 proc. oraz sery – o 1,1 proc.). Wzrosły ceny napojów bezalkoholowych (o 1,8
proc., w tym kawy – o 3,2 proc.). Niższe w porównaniu z grudniem ubiegłego roku były ceny obuwia (o
4,1 proc.) oraz odzieży (o 1,8 proc.).

background image

W okresie styczeń-marzec tego roku ceny związane z mieszkaniem wzrosły o 2,8 proc. Podrożały usługi
kanalizacyjne (o 5,3 proc.), zaopatrywanie w wodę (o 4,0 proc.) oraz wywóz nieczystości (o 3,8 proc.).
Podwyższono również ceny nośników energii (o 3,7 proc.), w tym znacznie energii elektrycznej (o
6,8 proc.). Więcej niż w grudniu ubiegłego roku roku płacimy również za opał (o 2,6 proc.), energię
cieplną (o 2,3 proc.) oraz gaz (o 1,2 proc.). Ceny związane z wyposażeniem mieszkania i prowadzeniem
gospodarstwa domowego wzrosły o 1,4 proc.
Artykuły i usługi związane ze zdrowiem podrożały w stosunku do grudnia 2010 roku o 1,8 proc. Więcej
płacono za usługi sanatoryjne (o 3,1 proc.), stomatologiczne (o 2,7 proc.), lekarskie (o 2,5 proc.),
szpitalne (o 1,7 proc.) oraz artykuły farmaceutyczne (o 1,5 proc.).
Ceny w zakresie transportu wzrosły w okresie styczeń-marzec tego roku o 2,6 proc. Znacznie podrożały
paliwa do prywatnych środków transportu (o 4,1 proc.), w tym olej napędowy – o 6,6 proc., benzyny
silnikowe – o 3,5 proc. oraz gaz ciekły – o 3,0 proc. Wyższe były również opłaty za usługi transportowe
(o 2,0 proc.). Nieznacznie niższe były natomiast ceny samochodów

osobowych

(o 0,1 proc.). Mniej niż w

grudniu 2010 roku płaciliśmy też za towary i usługi związane z łącznością (o 0,5 proc.).

To jednak dopiero początek złych wieści. Działania rządu Donalda Tuska zaczniemy odczuwać znacznie
silniej pod koniec roku i w latach następnych. Posunięciem, które udławi polskie społeczeństwo za 15 –
20 lat będzie zamach na OFE. Nie można również zapomnieć, że wzrost cen i znaczące pogorszenie się
jakości życia połączone z emigracją młodych ludzi znajdzie wkrótce odbicie w rynku finansowym, który
i tak już bardzo ostrożnie podchodzi do kredytowania gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. Jeśli
wzrost cen będzie postępował w tym tempie, pensje nie wzrosną znacząco, a rząd nie zacznie myśleć o
przyszłych pokoleniach to zakup mieszkania na kredyt może okazać się luksusem dostępnym nielicznym.

Artykuł został po raz pierwszy opublikowany w Gazecie Bankowej nr 6/1122 z czerwca 2011 roku,
pod tytułem "Biedarząd". Dziś przedrukował go również portal Bankier.pl tytułując "Rząd unika
odpowiedzialności za drożyznę".

Oryginalny

tytuł artykułu: "Miałeś chamie złoty róg, ostał ci się ino sznur"



"Miałeś chamie złoty róg, ostał ci się ino sznur", Małgorzata Dudek, Nowy Ekran, 3-07-2011



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Polska w liczbach 2011 GUS
Polska w liczbach 2011 GUS
Przyroda polska 11 2011 Buduja ekologiczny dom ze slomy i gliny Ochrona przyrody
I N S T R U K C J A marzec 2011, Filologia Polska
filologia polska specjalnosc ogólna 2011 2012
filologia polska minimum programowe dla studentów MISH 2011 2012
Homilia księdza PATRIOTY-17.04.2011, Smoleńsk i Polska, Polska
Poetyka Zestaw zagadnień 2011, Filologia polska, Poetyka
filologia polska specjalnosc wiedza o kulturze 2011 2012
program lit po 1989 roku 2011, Rozrywka, FILOLOGIA POLSKA, FILOLOGIA POLSKA, DRUGI ROK
Program zajęć adl 2011, HLP - pozytywizm i Młoda Polska
Pakiet Edukacyjny o Prezydencji, Polska Prezydencja UE 2011
Teoria III 2011 2012, Filologia polska, Teoria literatury
filologia polska specjalnosc logopedia 2010 2011 (dla rozpoczynajacych I rok)
INTERWENCJA POLSKA W ROSJI W I POŁOWIE XVIIw
Prokuratura w połowie eksperymentu Nasz Dziennik, 2011 03 03

więcej podobnych podstron