CZĘŚĆI
NAODWACHU
DOKOMUNIZMUIZPOWROTEM
RYZYKO
SILNI,ZWARCI,GOTOWI!
OPERACJA„DNIEPR”
OPERACJAMOST
CZEŚĆII
DYWIZJASZKOLNA
FACHOWIEC
MISZA
DROGADOSERCANACZELNEGODOWÓDCY
NOWEKONCEPCJE
DETERMINACJA
PRZYPADEKDUROWA
WZLOTIUPADEKPORUCZNIKAGOŁOWASTOWA
BARWNIKISPECJALNE
BOMBOWIECZKLOCKÓW
CZEŚĆIII
PRZYGOTOWANIA
OSTATNIAGRANICA
ŻOŁNIERZEWOLNOŚCI
BIAŁEPASY
INWAZJA
BANKIER
KONTRREWOLUCJA
ZEGAREKMARKIPOLIOT
POŻEGNANIEŻOŁNIERZYWOLNOŚCI
ZIEMIAOJCZYSTA
CZĘŚĆI
NAODWACHU
WartowniaKijowskiejTechnicznejSzkołyWojskPancernych,26marca1966roku
-Hejtam,żołnierzu!
-Czego?
-Gównapsiego.Wstawaj,alejuż!
Osłaniając się ramieniem przed oślepiającym słońcem, próbowałem opóźnić moment
przebudzenia.
-Miałemnocnąwartę,wedleregulaminunależąmisiętrzygodzinysnu...
-Chujzregulaminem!Wstawaj,mówię.Jesteśmyaresztowani.
Wiadomość nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Jedyne co wiedziałem, to że tracę oto
bezpowrotniedobrepółtorejgodzinynależnościzabezsennąnoc.Siadłemnatwardejławceipięścią
tarłemsobieczołoioczy.Łebmipękałzniewyspania.
Ziewnąłem, przeciągnąłem się aż zatrzeszczały stawy, głęboko westchnąłem, żeby odegnać
resztkisnu,pokręciłemgłową,starającsięrozruszaćzesztywniałykark.
-Ilenamdali?
-Tobiepiątala.
- Miałeś szczęście, Wiktor. Saszka i ja jesteśmy załatwieni na dziesięć dni, a Andriusza,
sierżant,dostałcałepiętnaście!
- Chujowe jest życie sierżanta w szkole. Zarobisz pięć rubli więcej, a zabierają tyle co
dwadzieściapięć.
-Gdziemójautomat?-zdenerwowałemsię.
-Wszystkowsztabiekompanii:automaty,pasyzamunicjąibagnety.Sierżantzarazprzyniesie
kwitynarzeczyiżywność,potemłaźnia,strzyżenie-inaodwach!
W głównym pomieszczeniu wartowni kadeci zwolnieni z zajęć przyjmowali dokumenty i
przeliczali teczki z instrukcjami. Ich sierżant wysłuchiwał utyskiwań naszego, przytakiwał ze
współczuciem.
- Oka z niego nie spuszczałem, zameldowałem się na całe gardło, chłopcy w try miga
otworzyli bramę, pożerali go wzrokiem jak te lwy. I co? Ni z gruszki ni z pietruszki dowala mi
piętnaściedni,achłopakompodziesięć.Nodobra,Kola,trzymsię!
Dołączyładonasresztachłopcówzwartyipodeskortąudaliśmysięnastrzyżenieidozimnej
kąpieli.
W„izbieprzyjęć"kijowskiegoaresztugarnizonowegopanowałaoślepiającaczystość.
- Towarzyszu poruczniku, kadet Suworow melduje się w areszcie garnizonowym celem
odbyciakary.
-He?
-Pięćdniaresztu.
-Zaco?
Cholera!-przemknęłomiprzezgłowę.Właśnie:zaco?Zacomniearesztowali?
Porucznikobdarzonyniezwykleszerokątwarząizaskakującodrobnymistopami,niecierpliwie
wpiłsięwemnieswoimimałymi,przenikliwymioczkami.
-Zaco?-ponowiłpytanie.
-Niewiem.
-Ktocięaresztował?
-Niewiem.
-Tusięszybkodowiesz-obiecałżyczliwieporucznik.-Następny!-Wszedłmójsierżant.
-Towarzyszuporuczniku,sierżantMakiejew...
-Ile?-przerwałamuwstrętnagęba.
-Piętnaściedni.
-Ktozadecydował?
-ZastępcadowódcyKijowskiegoOkręguWojskowegogenerałpułkownikCzyż.
-Zaco?
-Mieliśmysłużbęwbiurzeprzepusteknawartowni.
-Aha-uśmiechnąłsięzezrozumieniemporucznik.
Znał oczywiście, jak wszystkie trzy armie okręgu, ulubiony zwyczaj generała pułkownika
Czyża.Zawszearesztowałwartownikówzbiuraprzepustek.Ustalono,żeczynitoprzyokazjikażdej
wizytywszkole,pułku,batalionie,dywizji,nakażdympoligonie,strzelnicyiwkażdymmagazynie-
wszędzie. Ilekroć mijał punkt kontrolny, zawsze aresztował wartę, wyznaczając standardowo
piętnaściednidladowódcy,podziesięćdnidlapełniącychsłużbę,ipopięćdlaodpoczywającychw
oczekiwaniu na zmianę. Tak było od lat. Wszystkie trzy armie i wiele samodzielnych oddziałów,
pododdziałów, instytucji wojskowych i innych organizacji - wszyscy podejrzewali, że zastępca
dowódcy okręgu domaga się w ten sposób wprowadzenia dla siebie jakiejś specjalnej ceremonii
powitalnej, lecz o co dokładnie chodziło - nikt nie potrafił odgadnąć, chociaż minęły lata, odkąd
zastępcadowódcyobjąłswewysokiestanowisko.
Wprogu„izbyprzyjęć"pokazalisiędwajkapraleozłowrogimwyglądziedzikichsadystów,i
rozpoczęłasięproceduraprzyjmowania.
-Dziesięćsekund...ROZBIERAĆSIĘ!
Buty, pasy, czapki, bluzy - wszystko zostało natychmiast rzucone na ziemię. Rozebrani do
rosołustaliśmynabacznośćprzedwstrętnągębą.
- W tył zwrot! Pochylić się! Rozchylić! - Porucznik Armii Radzieckiej dokonał przeglądu
naszychzadków.
W anclu obowiązywał zakaz palenia, więc nałogowi palacze próbują czasem przemycić
kawałekpeta,zawijającgowtymceluwpapieriwpychającwtyłek.Jesttonumerświetnieznanyi
bezlitośnietępiony.
Tymczasem kaprale przeprowadzili szybką, lecz gruntowną kontrolę naszych ubrań i butów
rozrzuconychnapodłodze.
-Piętnaściesekund...UBIERAĆSIĘ!
Jeżeliniearesztowanocięwmieście,tylkowjednostcelubnaterenieszkoływojskowej,jeżeli
maszkartkiżywnościowewgarściikąpielzasobą,postarajsięwykroićpięćminut,żebyzamienić
własnebutynawiększe.Każdy,ktowie,cocięczeka,chętniesięztobązamieni.Ciutwiększebutyto
zbawieniewareszcie.Jeżelimaszdopasowaneobuwie,któreciężkosięzakłada,wówczastychparu
sekundna„Ubraćsię!"i„Rozebraćsię!"stanowczoniewystarcza.Dlategopięćdnipakimożesiębez
truduzamienićwdziesięć,anawetpiętnaście...
-Dokumentynastół!Kapral,zebraćwszystkiepasy!
Aresztowanemuniewolnomiećpasa,żebyprzypadkiemsięniepowiesił.Historiakijowskiego
odwachu odnotowuje mimo to wyczyn pewnego przedsiębiorczego i łebskiego gościa. Siedząc w
karcerze,gdziejedynymsprzętemjestprzytwierdzonydopodłogitaboret,odprułstebnowanybrzeg
własnej koszuli i sporządził sobie krótki i cienki, lecz bardzo mocny sznurek. Dokonał tego przy
zachowaniu największej ostrożności, pod nieustanną kontrolą strażników. Nasz bohater zawiązał
niewielką pętlę, której koniec przymocował do nóżki taboretu, a następnie turlał się po podłodze
dobredziesięćminut,zaciskającpowróz.Wkońcu,wbrewwszelkimprzeciwnościom,udałomusię
udusić.
-Pieniądze?Zegarki?
Takichkosztownościnigdyniezabierasiędoancla.Wiadomo,żebędąskonfiskowane,apotem
delikwentdostaniejakiśpopsutyszmelc.Skarżyćsięniemakomu.
-Odznaczenia?Cowytu,kurwa,robiciezgwardyjskimiemblematami?Myślicie,żetofestyn?
- Towarzyszu poruczniku, jesteśmy kadetami Charkowskiej Szkoły Dowódców Wojsk
PancernychGwardii.
-TopocholerępętaciesiępoKijowie?
- Przywieźliśmy sprzęt dla Szkoły Wojsk Pancernych. Odbiór sprzętu przeciągał się, więc
przydzielononasdorozmaitychsłużb:jednychdokuchni,innychdokonwojowania,anas-dobiura
przepustek...
-KapralAleksiejew!
-Takjest!
-Napoczątekdajcietychwartownikówdoopału.
-Rozkaz,towarzyszuporuczniku!
Przez wyasfaltowany, niewiarygodnej czystości dziedziniec przeprowadzono nas na drugi,
niedużydziedziniecwewnętrzny,otoczonybardzowysokimceglanymmurem.
Zdumiewałbijącywoczyład.Spiłowanebaledrewnaułożonebyływstostakdoskonały,żeich
końce tworzyły jakby wypolerowaną ścianę. Każdą kłodę należało przyciąć do standardowej
długości dwudziestu ośmiu centymetrów, za pomyłkę o centymetr lub dwa karano tu z całą
surowością. Polana przeznaczone byty do pieca kuchennego, więc precyzja piłowania nie miała
żadnegouzasadnienia,alejakrozkaz,torozkaz.
Kłody, które my mieliśmy pociąć z tą samą dokładnością, przywieziono dzień lub dwa
wcześniej. Nie zrzucono ich bynajmniej na kupę, lecz poukładano z niezwykłą pieczołowitością, a
nawet,rzecbymożna-zartyzmem.Przedewszystkimposortowanebyływedlegrubości:najgrubsze
pod spodem, najcieńsze z samej góry. Ktokolwiek układał stos, był artystą tak wyrafinowanym, że
brał również pod uwagę odcienie poszczególnych bali. Z prawej umieścił najciemniejsze, by ku
stronie lewej słoje jaśniały stopniowo, wieńcząc skraj stosu grupą klocków prawie białych. My
mieliśmy za zadanie zniweczyć ten twór artystyczny i pociąć drewno na przepisowe kawałki, a
następniespiętrzyćjezpowrotemwstos.
Na tym samym dziedzińcu spoczywał kikut całego drzewa z korzeniami o niewyobrażalnych
kształtach,
przypominającywszystko,tylkoniedrzewo.Byłatobaśniowaplecionkaniesamowitejdługości
zwojów. Pogmatwane fragmenty przybrały formy tak skomplikowane, że trudno było uwierzyć, iż
natura zdolna jest wytworzyć takie zjawisko. A jednak, przy całej złożoności splotów, jako żywo
przypominających poskręcane żmije, ów ogromny złom drzewa zachował niebywałą solidność
wszystkichelementówispoczywałtuzapewneodprzeszłodziesięciulat,sądzącpotysiącachstarych
inowychnacięćpiłą.
Wszyscy, do których nie w pełni dotarło, gdzie się znaleźli i którzy w dalszym ciągu
demonstrowali upór, otrzymywali zadanie „narżnąć drewna" - czyli, innymi słowy, kazano im
piłować ten właśnie wytwór natury. Zadanie to przydzielano zawsze pojedynczemu człowiekowi.
Wyznaczonyotrzymywałdługąikompletnietępąpiłę,któranadawałasiętylkodorobotywedwóch.
Po godzinie pojawiał się ktoś z dowództwa odwachu, żeby sprawdzić, jak postępuje robota i udać
zdziwienie,żeniewidaćefektów;karanastępowałanieuchronnie.
Gdyweszliśmynadziedziniec,jakiśżołnierzykbezskutkuusiłowałwydziabaćwpniuchoćby
jedno nacięcie. Po dwudziestu minutach zabrano go z placu pod zarzutem uchylania się od pracy.
Teraz,zależnieodaktualnegohumoruprzełożonych,zachowanienieszczęsnegodrwalauznawanoza
„uchylanie się i niesubordynację" (gdyby usiłował dowieść, że zadanie było niewykonalne), lub
„sabotaż gospodarczy i odmowę wykonania rozkazu". Po takim werdykcie, szef odwachu lub jego
zastępca mogli z biedakiem postąpić, jak im się żywnie podobało. Ten pień miał przed sobą długą
przyszłość.Jestempewien,żewciążleżywtymsamymmiejscuijakiśnieszczęśniknapróżnostara
sięgonadpiłować.
Ledwie zabraliśmy się do piłowania klocków o przepisowej długości dwudziestu ośmiu
centymetrów,wiedzęnasząwzbogaciłkolejnyinteresującyfakt.Zpoczątkuzamierzaliśmyspiłować
wszystkoipotemdopieroułożyćwedługgrubościikoloru,anakoniecpozamiataćtrociny.
-Onie,wykluczone!Unassiętaknierobi!Nakażdymkrokumusibyćporządek!
Więc po przepiłowaniu zaledwie jednej kłody zbieraliśmy trociny w garść, do ostatniej
drobinki.Miotłyniebyło,więcpoprzepiłowaniudrugiejkłodyzrobiliśmytosamo,itakdalej.
Gdy tak sobie pracowaliśmy, straż wprowadzała na plac jednego po drugim do piłowania
owegonieszczęsnegopnia.
-Narżnijtrochędrzewa,brachu...
Około siódmej dziedziniec począł wypełniać narastający harmider. Nadjeżdżały ciężarówki
zwożące z powrotem tych, którzy spędzili cały mroźny dzień na rozlicznych zadaniach w terenie.
Jedni wymieniali gąsienice w zakładach remontowych czołgów. Inni rozładowywali transporty
pociskówartyleryjskich.Wszyscybyliprzemarznięci,mokrzy,głodniiśmiertelniezmęczeni.Mimo
to kazano im sformować szyk, gdyż po pracy obowiązywała trzygodzinna musztra. Nam także
kazanoustawićsięwszyku.Tobyłwłaśniemoment,odktóregooficjalniezaczynałosięliczyćczas
odsiadkikażdemuzaresztantów-całydzieńpracyażpotęchwilębyłpoprosturozgrzewką.
KarnakompaniawKijowierozróżniatylkodwarodzajećwiczeń:musztraićwiczeniataktyczne.
Niewspominamtuoszkoleniupolitycznym,któreodbywasiędwarazynatydzieńpodwiegodziny,
z rana, przed pracą. Ale o tym później. Na razie zatrzymajmy się przy musztrze i szkoleniu
taktycznym.
Musztra trwa półtorej godziny i jest to druzgocące doświadczenie. Około stu aresztantów
gęsiego posuwa się po obwodzie dziedzińca. Nie idą, lecz z całej siły rąbią krokiem defiladowym,
unosząc nogi na niewiarygodną wysokość. Na placu poza aresztantami nie ma żadnych strażników.
Placdrżyodkrokudefiladowego.
Odczasudoczasunagankupojawiasięktóryśzkrwiożerczychkaprali.
-Hej,tytam!...Tenzwielkimiuszami!Nie,niety-ty!Widziałeśfilm„Zwyczajnyfaszyzm"?No
widzisz!Taktrzebamaszerować...Dlaczego,gołąbeczku,nieumieszmaszerować,jakciżołnierzena
tamtymfilmie?Musiszosobnopoćwiczyćkrok.
Wielkouchywychodzinaśrodekplacuićwiczy,unosząckolanadopoziomuklatkipiersiowej.
Reszta, maszerując wokoło dziedzińca, zdwaja wysiłki. Asfalt pośrodku dziedzińca jest lekko
zapadnięty w stosunku do obwodu - niewinne urozmaicenie wprowadzone z osobistej inicjatywy
towarzyszaGreczkiwczasach,gdybyłjeszczedowódcąKijowskiegoOkręguWojskowego.Jestto
pomysł genialny w swojej prostocie. Podczas deszczu i odwilży na środku placu powstaje wielka
kałuża.Nawetlatem,gdydeszczniepada,pompujesiętamwodępodpretekstemspłukiwaniaplacu.A
zatem odesłani na środek muszą maszerować w kółko po kałuży. Jeżeli znajdzie się tam pięciu na
raz, nie tylko sami siebie zachlapią po uszy, lecz bryzgami wody spod butów zmoczą też
maszerujących po obwodzie. W anclu nie ma się jak wysuszyć, gdyż ogrzewany jest tylko za dnia,
kiedyaresztancipracują,podwieczórzaś,kiedywięźniowiewracająnaoddziały,piecesąjużzimne,
akaloryferówniemawogóle.Osobiściedoświadczyłem„sadzawkiGreczki"wmarcu,kiedyzadnia
topniałśnieg,anocąścinałmróz.
Musztra odbywa się codziennie, bez względu na pogodę i temperaturę; podobnie jak inne
„środki wychowawcze". Półtorej godziny musztry, przy średniej prędkości sześćdziesięciu kroków
na minutę, oznacza w sumie 5.400 kroków, każdy z maksymalnym uniesieniem nogi i nieznośnym
wygięciem w dół podbicia stopy, bo przecież nikt nie chce trafić na środek dziedzińca. Dlatego
właśnie musztrę określa się mianem „szkolenia indywidualnego", po którym następuje „szkolenie
grupowe",czylitaktyka.
Taktyka, w odróżnieniu od musztry, nie bazuje na indywidualnym strachu, lecz na
socjalistycznym współzawodnictwie między kolektywami. Dlatego jest znacznie bardziej
wyczerpująca od musztry. Szkolenie taktyczne sprowadza się do jednej umiejętności: czołgania się
tak,bygłowaiciałoprzywierałydoziemi,wnaszymprzypadkudoasfaltu.Ręceinogimusząsię
poruszaćznajwiększązwinnością,zaścałykorpus-skręcaćiwićniczymciałojaszczurki.
Nowięcczołgamysię.Każdacelatoosobnadrużynapiechoty.
-Azymut:brzoza!Drużyna,czołgającsię...NAPRZÓD!
Stoperzostajezatrzymanydopierogdyostatniżołnierzdrużynydotrzedocelu.Jeżeliczascałej
grupy okaże się niezadowalający, to guzdrała dostanie w nocy niezły łomot. W świecie
socjalistycznymkocówaokreślaświadomość.
-Czasnawetnienajgorszy.-Ubłocona,mokraodpotu,zdyszanagromadauśmiechasięzulgą.
- Ale nie zaliczymy wam, bo ten przystojniak przez cały czas wypinał dupę i próbował iść na
czworakach,zamiastsięczołgać.
Przystojniak ma kocówę, jak w banku. Zawiódł cały kolektyw w socjalistycznym
współzawodnictwie.
- Dobra, próbujemy jeszcze raz. Drużyna - dwójkami na punkt wymarszu, bie-e-e-giem!...
Azymut:brzoza!Czołgającsię...NAPRZÓD!
-Terazmaciegorszyczas.Nocóż,ćwiczymydoskutku.
Podkoniecszkoleniadowódcakarnejkompaniilubjegozastępcasumujewyniki.Najgorszemu
oddziałowi najpierw podaje się nazwisko żołnierza, przez którego wszyscy będą musieli odbyć
kolejnąpróbę,poczympadakomenda:
-Azymut:dąb!
„Dąb" oznacza, że trzeba się przeczołgać przez sam środek placu, pokonując wodną
przeszkodę,wymyśloną
przezgenialnegoibłyskotliwegodowódcę.Tobyłagłowa,tentowarzyszGreczko!
Żywienie w Armii Radzieckiej było gorsze, niż w jakimkolwiek innym wojsku na świecie.
Nawetnaodwachu,pospędzeniuwielugodzinogłodzieichłodzie,poniesłychanychmęczarniach,
żołnierz,choćnawykłydowszelkiegogwałtu,niepotrafizwalczyćwsobieobrzydzeniadotego,co
zwie się „kolacją". Pierwszego wieczoru absolutnie nie jest w stanie tknąć tak zwanego jedzenia.
Jeszcze nie umie pogodzić się z faktem, że ma jeść nie z własnej miski, niechby i psiej, lecz ze
wspólnegokotła,zawierającegojakąśpaciajęonikłymzapachupolewkiczykapuśniaku.Leczzanim
jeszczeuczuciedojmującegogłodupokonapierwszeobrzydzenie,padakrótkakomenda:
-Powstać!Zbiórkaprzedbramą!
Poepizodziezwanymkolacją,poranaapelwieczorny.
Podsufitemkorytarza,wlodowatejmgiełce,świecąniemrawożółtawelampy.Aresztancistoją
wszyku,żadenniedrgnie.Otowieczornyapel.Wszyscyczekająnakomendę.Pokrótkimodliczaniu
padarozkaz:
-Dziesięćsekund...ROZBIERAĆSIĘ!
O, cholera! Skąd ta gwałtowna erupcja energii? To wprost nie do wiary, ale wystarczyło
dziesięć sekund, aby stu żołnierzy rozebrało się do rosołu. Prawdę powiedziawszy, wszyscy od
jakiegośczasuszykowalisiępotajemnienatękomendę.Jeszczeprzykolacji,każdyżołnierzrozpiął
sobie chyłkiem po jednym guziku na każdym mankiecie, aby, gdy padnie komenda, mieć już do
czynienia tylko z drugim guzikiem. Wszystkie guziki przy kołnierzu bluzy wyglądały na do końca
zapięte,wrzeczywistościjednakkażdybyłjużjednymbrzeżkiemwciśniętywdziurkę,dziękiczemu
wystarczyłoszarpnąćstójkę,abypięćguzikówrozpięłosięzajednymzamachem.Doświadczenieto
wielkarzeczikażdyżołnierzznawięcejtakichsztuczek.
-Pierwszyszereg-trzykrokidoprzodu-MARSZ!,Drugiszereg-WTYŁZWROT!
Oba szeregi patrzą teraz na przeciwległe ściany korytarza. Wszyscy goli. Wiatr przegania po
betonowejpodłodzegarstkęśnieżnychpłatków.
-Pochylićsię!Rozchylić!
I,podczasgdykrwiożerczykaprale,przypadłszydoziemi,chciwiegmerająwnaszychbluzach,
spodniach i brudnych kalesonach, odgrywając scenę jakby żywcem wziętą z radzieckiego urzędu
celnego, kapitan Martianow, szef aresztu, lub też jego zastępca, porucznik Kiriczek, dokonują
świętego rytuału inspekcji naszych odbytnic. Jest to wielce odpowiedzialne zajęcie. Może ktoś,
pracującwterenie,znalazł,dajmynatogwóźdźiprzemyciłgowdupie,żebynocą,nadrewnianej
pryczy,wypuścićzsiebiekrew?Zadniapilnujągostrażnicy,alenocą,chociażcelesąbezprzerwy
jaskrawo oświetlone, zawsze się może zdarzyć jakiś kłopot. Może ktoś ukrył w tyłku papierosa i
będziechyłkiempopalałwśrodkunocy?Operacjaprzeglądudupwymagaszczególnychuzdolnieńi,
o czym się przekonaliśmy, zwyczajny kapral nie jest w stanie jej przeprowadzić. Niech się kaprale
grzebią w brudnych gaciach. Należyte kwalifikacje do zaglądania w tyłek posiada jedynie oficer
ArmiiRadzieckiej.
-Piętnaściesekund...UBIERAĆSIĘ!
Aresztancirozchodząsiępocelach.Zaczynasiętoaleta.
Odwach to nie więzienie, tu nie ma miejsca na kibel. W ogóle jest ogromna różnica między
anclem a kryminałem. Władze penitencjarne mają mnóstwo czasu, aby oddziaływać na więźnia
wychowawczo. Czas, jakim dysponuje dowództwo karnej kompanii, jest ograniczony. W związku z
tym starają się one maksymalnie urozmaicić program, wykorzystując do celów wychowawczych
wszystkie potrzeby fizjologiczne człowieka. Ćwiczenie potrzeb fizjologicznych wyniesiono tu do
rangiwychowawczejiprzebiegaonopodczujnymokiemadministracji.
Gdy aresztanci rozmieszczą się już po celach, strażnicy i personel administracyjny, czasami z
samym szefem włącznie, zajmują stanowiska. Rozpoczyna się ceremoniał. Głośno szczękając
otwieranymizamkami,doceliwchodzikapralidwajstrażnicy.Więźniowiestająnabaczność,jakna
defiladzie.Kapralcelujebrudnympalcemwpierśpierwszegolepszegoaresztanta:
-Biegiem!!!
Aresztantpuszczasiępędemkorytarzamiischodami.Nakażdymzakręciestoikolejnystrażnik,
którywrzeszczy:
-Szybciej!
-Szybciej!!
-Szybciej!!!
Aresztant nie potrzebuje specjalnego dopingu. Wie doskonale, że w każdej chwili, pod
pretekstem niedostatecznej szybkości, może zostać odesłany z powrotem, czasami tuż sprzed
upragnionychdrzwi.
-Wyglądanato,gołąbeczku,żecisięażtakbardzoniechciało.No,towtyłzwrot.Doceli!
A z przeciwka już zasuwa po schodach kolejny aresztant, tylko podeszwy mu błyskają.
Skończywszy zjedną celą, kapral i strażnicy zamykają drzwi i kierują się do następnej. Często się
zdarza,żekapralwogóle„zapomni"wysłaćtegoczyowegodoustępu,aczasamipotrafiprzeoczyć
całącelę.Itakniemasiękomuposkarżyć.
Chciałbymwrymmiejscuzapewnićzcałąstanowczością,żewżadnejradzieckiejkabarynienie
doszłonigdydopogwałceniachoćbyjednejliterkiprawa.Weźmy,dlaprzykładu,czasnazałatwienie
potrzeb fizjologicznych. Najdemokratyczniejsza konstytucja na świecie - Konstytucja Związku
Radzieckiego-gwarantowaławszystkimobywatelomprawodopracy.Gdzież,jeżelinienaodwachu,
możnawpełnizakosztowaćtegoprawa?Albo,przypuśćmy,prawodonauki.Chceszczyniechcesz,
trzy godziny dziennie musisz poświęcić na naukę musztry i szkolenie taktyczne, plus parę razy w
tygodniuszkoleniepolityczne.Czywreszcieprawodowypoczynku.Co-
dziennie dowożą cię do pracy i z pracy - wykorzystaj więc ten czas na wypoczynek, albo
wypoczywaj nocą na dechach. Za to ani w Konstytucji, ani w żadnym innym zbiorze praw, nie
wspomniano choćby słowem o sraniu. Nie próbuj żądać więcej, niż ci gwarantuje Konstytucja! A
możesprzyjaszprzeciwnikomradzieckiegosystemupraworządności?
-Straż!Domnie!
Iwreszciepozałatwieniupotrzebprzychodzito,oczymaresztancimarzyliprzezcałydzień,od
chwiliprzebudzenia:
-Ciszanocna!
Znów szczęka zamek, ponownie w celi pojawia się kapral ze strażnikami. Aresztanci stają w
szeregunabaczność,dyżurnydanejcelimeldujewszechmogącemustangotowościdoudaniasięna
spoczynek.
Pada,artykułowanaledwiedostrzegalnymdrgnieniemust,prawieniesłyszalnakomenda,którą
możnawzasadzieinterpretowaćrozmaicie.Alecelachwytawlot.Zanaszymiplecami,wodległości
mniejwięcejmetra,znajdujesiękrawędźdrewnianejnary.Nakomendę,którąraczejujrzeliśmyniż
usłyszeliśmy,caładziesiątka,jakstała,rzucasiętyłemnazbiorowąpryczę,wykonującniesamowitą
ewolucję - skok w rył na dechy. Nie ma czasu, ani nawet dość miejsca na to, żeby wziąć zamach:
stoimy w zwartym szeregu i wykonujemy skok w tył, w absolutną niepewność. Cholera wie, w co
człowiekwalniegłową.Możewkrawędźnary,możewceglanąścianę,amożetrafiwżebra,łokieć,
czaszkęnajbliższegosąsiada?Wdodatku-itowłaśniejestnajmniejprzyjemne-niemamożliwości
obrócićsiętwarządonagichdesekitymsamymzłagodzićupadek.
Rozlega się łomot zderzających się głów, czyjś stłumiony jęk, ale każdy zamiera w pozie, w
jakiejopadłnanarę.Straszliwybólwplecachiwkolanie.No,aleprzynajmniejczaszkacała-tyle
dobrego. Martwą ciszę przerywają nagle odgłosy z innej celi - znak, że sąsiedzi pobierają jakieś
nauki.Kapralowi,widzicie,nieprzypadłodogustuichpierwszerozejściesięnaspoczynek.Czynas
teżtodzisiajczeka,czynie?
-Wstać!
Komendęwydanoniezwyklecichymgłosem,alecałanaszadziesiątkanatychmiastzrywasięz
pozycjihoryzontalnejdopionu.Szybciejniżdasięwymówićkomendę,stajemynabaczność,gotowi
spełnićkażdyrozkazpartiilubrządu.Wyglądanato,żetowszystkoprzeztegogrubasawlotniczym
mundurze. To przez niego ciągną nas z powrotem na nogi. To pisarz sztabowy, jak wszyscy oni -
obraza ludzkości, ale już my mu pokażemy, kiedy nadejdzie noc. Szybko się nauczy wypełniać
rozkazy!
-Ciszanocna!
Znów zderzają się ciała i słychać stłumione jęki. I znów cała cela zamiera w chwili, gdy
dziesięćciałdotknęłonary.Takiwstyd!Grubasźlewymierzył.Wykonałfantastycznyskok,tylkoże
jest za tłusty na żołnierza, zwalił się ukosem na krawędź pryczy i zastygł w bezruchu, ręce po
bokach,korpusnadeskach,alenogipozakrawędzią.Jegoobliczetoistnamaskagrozyicierpienia.
-Tytłustaświnio.Zapłaciszzatownocy.Zobaczysz,cocięczeka.
Nogigrubasausuwająsiępowolicorazniżej,iniżej,corazbliżejposadzki.Grubasmobilizuje
resztki sił, aby bez poruszenia podjąć próbę przeniesienia środka ciężkości ciała na pryczę. Kapral
cierpliwie czeka na efekt tej próby. Krew napływa grubasowi do twarzy, napina szyję i całe ciało,
próbuje niepostrzeżenie unieść nogi. Przez chwilę wydaje się, że jego tułów, wyprężony jak drut,
zdołaprzeważyćlekkougiętenogi,alenie-znówsięosuwają,astopałagodnieopadanaposadzkę.
- Powstań... Co z tobą, brachu? Spać ci się nie chce? Jest rozkaz ciszy nocnej, każdy leży jak
trzeba,atobie,widać,spanieaniwgłowie.Przezciebiewszyscymusząćwiczyć.Nocóż,chodźmy,
spróbujęcięzabawić...Ciszanocna!
Komendapadacichoiznienacka;liczysięnato,żestraciliśmyczujność.Nieznamitenumery!
Dziewięciuchłopawykonujepopisowyrzutnadechy,łomot-iwszelkiruchzamiera.
Zamek zgrzyta i natychmiast zapadam w sen z policzkiem przytulonym do nieheblowanych
desek,wypolerowanychprzeztysiąceciałmoichpoprzedników.
W pierdlu nie ma snów. Jest tylko kompletne zapomnienie, cały organizm się wyłącza. Przez
całąnocwcelipalisięoślepiająceświatło.Gołedeski.Międzydeskamiszparynatrzypalce.Zimno.
Do przykrycia każdy ma własny przemoczony szynel. Nogi też mokre. Głodu nikt czuje: minął
dopieropierwszydzień.
Ancel to nie więzienie. W więzieniu istnieje swoista społeczność. Specyficzna, ale na swój
sposób solidarna. Po drugie, w więzieniu spotyka się ludzi, którzy choć raz przeciwstawili się
przepisom, społeczeństwu, reżimowi. W anclu można spotkać tylko zastraszonych żołnierzy i
kadetów.Kadecizaśtoosobnicy,którzyzamierzajądobrowolniedołączyćdopozbawionejwszelkich
praw grupy społecznej - czyli radzieckich oficerów. Można z nimi zrobić co się chce. Wszyscy,
którzyprzebywalinaodwachuizktórymimiałempóźniejokazjępogadać,zgodnieprzyznają,żew
każdymztysięcyradzieckicharesztówwojskowychmożnabyznaczniezaostrzyćrygory,bezobawy
sprowokowaniazorganizowanegosprzeciwuzestronyaresztantów.Zwłaszczawwielkichmiastach,
gdziewiększośćaresztantówstanowiąkadeci.
Przebudziłemsięwśrodkunocy,niezzimna,inieznieznośnegosmrodudziewięciubrudnych
ciałwciśniętychwjednomałe,niewentylowanepomieszczenie.Obudziłemsięznieodpartejpotrzeby
pójścia do ustępu. To się zdarza, kiedy jest zimno. Połowa celi już nie spała. Podskakują, tańczą w
kółko.Optymiści,możliwienajcichszymszeptem,błagająprzezjudaszastrażnika,
żeby się ulitował i zaprowadził do kibla. Ale ci pozostają nieubłagani. Dobrze wiedzą, co ich
możespotkaćzanadmiernyliberalizm.Wceliniemakibla,boteżniejesttocywilnewięzienie,tylko
obiektwojskowy.Bywajątuzwizytąnajwyższeszarże.Abybyłoimmiło,zlikwidowanowszystkie
kible.Teoretyczniedyżurnyklawiszpowinienczasaminocąwyprowadzaćaresztantówpojedynczoza
potrzebą.Lecztoograniczałobyrolętakistotnychśrodkówwychowawczych,jak„toaleta".Dlatego
też próby zadośćuczynienia błaganiom osobników z cel zbiorowych przez bardziej liberalnych
strażnikówsąkategorycznietępione.
Inaczej wygląda sprawa z tymi, przeciwko którym toczy się śledztwo, albo ze skazanymi.
Wystarczy, że raz poproszą - już się ich wyprowadza. Ci z pojedynek, a więc najgorszy element,
wyprowadzanisączasemnawetwnocy.Możedlatego,żetonaogółpsychiczni,gotowinawszystko.
Ale jeżeli chodzi o cele zbiorowe, a więc normalnych ludzi, to nie wyprowadza się ich nocą do
ustępu,bostrażwie,żegrupawobawieprzedzbiorowąkarąitaknikomuniepozwolizałatwićsięw
celi.
Jestempewny,żepiosenka:
Klawiszku!
Zaprowadźmniedokibla,
Braciszku!
powstała nie w więzieniu, tylko w wojskowym areszcie. Nieważne gdzie - w Kijowie czy
Leningradzie,BerlinieczyUłan-Bator-ważne,żeodlatzaliczasiędonajpopularniejszychutworów
ArmiiRadzieckiej.
Ciężka zasuwa szczęknęła niespodziewanie. Mogło to oznaczać niepojętą łaskawość klawisza,
albo irytację nieustannymi zawodzeniami. Ci, którzy jeszcze przed chwilą przestępowali z. nogi na
nogęterazcichojakkotywskakiwalinanarę,udającżeśpią.Aleokazałosię,żetogrubaswracado
celi.Przezcałąnocsprzątałkible.
Drzwizatrzasnęłysięzhukiem.Tłuściochbyłwykończony,oczymiałczerwonezniewyspania.
Widać było, jak ciekną mu Izy i drżą pyzate policzki. Pojękując wczołgał się na drewnianą narę,
przytuliłbrudnypoliczekdotwardychdesekiwjednejchwiliutraciłświadomość,jakznokautowany.
Tymczasemcelaponowniesięożywiła.Wrazzpozostałymipodjąłemniecierpliwytaniec.
-Ścierwosztabowe!-zawyrokowałwysokibrunet.-Odlałsięwkiblu,aterazkomaruje.
-Tłustywieprz,nawetniepowąchałprawdziwejsłużby,aurządziłsięnajlepiej.
Wszyscy znowu się obudzili. Każdy pragnął snu bardziej, niż życia. Tylko sen potrafi ocalić
resztki sił. Ale spał tylko grubas. Dlatego we wszystkich równocześnie wezbrała szczególna
nienawiść. Wysoki brunet zdejmuje szynel i narzuca na głowę śpiącego. Wszyscy rzucamy się na
niego,jawskakujęnapryczęikopięwbrzuch,jakwpiłkęfutbolową.Grubasniemożekrzyczeći
tylkozcichaskowycze.Zkorytarzadobiegająkrokiklawisza.Zbliżająsiędodrzwiceli.Zwabiony
hałasem, strażnik obojętnym wzrokiem ocenia sytuację - i kroki z wolna się oddalają. Klawisz też
kadet, na pewno sam nieraz siedział. Rozumie nas doskonale i trzyma naszą stronę. Nie miałby nic
przeciw temu, by wejść do celi i samemu dołożyć parę kopniaków. Jednak to niedozwolone:
strażnikomniewolnostosowaćprzemocyfizycznej.Zabronione!
Tymczasemzrobiłasięjużpiątarano.Dopobudkizostałojakieśpółgodziny.Najcięższapora
do przeczekania. Och, nie wytrzymam! Zdaje się, że wszystkie cele już się obudziły. Pewnie we
wszystkichcelachdostająwyciskci,codalidupynaszkoleniu,alboprzypracy,albonawieczornym
apelu.
Pierwszy poranek na odwachu. Jakże wyczekiwany! Podobnie poeci nie mogą się doczekać
wschodusłońca.Alemamymniejcierpliwości,niżpoeci.
Nigdywżyciuniebiegłemtakszybko,jakprzypierwszejporannej„toalecie".Ściany,posadzki,
schody i twarze strażników tylko migały mi przed oczami, a jedyną myślą było: „Zdążyć dobiec!".
Nic na świecie nie zdołałoby mnie oderwać od tej myśli, ani znajoma twarz, ani czarne pagony
korpusu wojsk pancernych pędzące w moją stronę. Dopiero później, po powrocie do celi i
odzyskaniuoddechu,uświadomiłemsobie,żewidziałemkolegę-kadeta.Wracałbiegiemzkibla.Był
tokot,pierwszoroczniak,ztych,którzyzastąpilinaspoaresztowaniuwbiurzeprzepustek.Tomogło
oznaczać tylko jedno: że generał pułkownik Władimir Filipowicz Czyż, zastępca dowódcy okręgu,
wjeżdżając do szkoły aresztował nas, a w godzinę później, kiedy opuszczał szkołę, aresztował
następnązmianęwartowników.
Generałpułkownikbyłnaprawdętwardymgościem.Szkoda,żeinteresowałogowżyciutylko
jedno:sposób,wjakigowitają-inicpozatym.
DOKOMUNIZMUIZPOWROTEM
Kijowskiaresztgarnizonowy,29marca1966roku
Spośród miliardów ludzi zamieszkujących naszą grzeszną planetę należę do tych nielicznych,
którzyposmakowaliprawdziwegokomunizmui,Bogudzięki,uszlistamtądzżyciem.
Abyłototak.
Podczas porannego rozdziału zadań dla aresztantów, kapral Aleksiejew ogłosił, dźgając nas
palcemwwyświechtanebluzy,następującykomunikat:
-Ty,ty,tyity:obiektnumerosiem.
To oznaczało zakłady remontowo-naprawcze czołgów: ładowanie zużytych gąsienic. Praca
śmiertelniewyczerpująca,normyabsolutnienieosiągalne.
-Ty,tyitamtychdziesięciu:obiektnumerdwadzieściasiedem.
Oznaczałotostacjękolejową:rozładunekamunicji,czylijeszczegorzej.
Strażnicynatychmiastzabieraliswoicharesztantówipakowalinaciężarówki.
-Ty,ty,tyitamten:obiektstodziesięć.
To było najgorsze. Zakłady petrochemiczne. Czyszczenie wnętrza olbrzymich zbiorników.
Człowiektakprzytymprzesiąkałsmrodembenzyny,parafinyiinnychcuchnącychsubstancji,żenie
możnabyłopóźniejjeśćanispać.Żadnychspecjalnychkombinezonówniewydawano,aikąpielna
odwachuniejestprzewidziana.Alewyglądanato,żetymrazemudasięuniknąćobiektunr110.
Kapraljestcorazbliżej.Conamprzypadnie?
-Ty,tyitamtychtrzech:obiektdwanaście.Cotomożebyć?
Strażnik odprowadził nas na bok, spisał nazwiska i dał tradycyjne dziesięć sekund na
zapakowanie się do samochodu. Leciutko i zwinnie jak charty wskoczyliśmy pod brezentowy dach
nowiutkiego gazika. Póki strażnik wypełniał cyrograf na nasze dusze, szturchnąłem łokciem
cherlawego kadeta z emblematami wojsk artyleryjskich. Wszystko wskazywało na to, że jest z nas
najbardziejdoświadczony.Gdytylkousłyszałnumerdwanaście,wyraźniezmarkotniał.
-Gdzieto?
- W komunizmie, u samej Sałtyczychy* - wyszeptał, dorzucając szpetne, acz finezyjne
przekleństwo.
Ja także zakląłem, bo każdy przecież wie, że nie ma na świecie nic gorszego niż komunizm.
Wiele już słyszałem na temat komunizmu i Sałtyczychy - nie wiedziałem tylko, że nazywa się to
„obiektnr12".
Naszstrażnikpodparłsięautomatemiwskoczyłprzezburtę.Silnikprychnąłparęrazy,ztrudem
zaskoczył,poczymgazikpotoczyłsiępogładkim,przedrewolucyjnymbrukuwprostkuświetlanej
przyszłości.
Komunizm leży na północno-zachodnich peryferiach prastarej słowiańskiej metropolii, matki
rosyjskichmiast-tysiącletniegoKijowa.
Mimożezajmujesporykawałukraińskiejziemi,niejestmożliwe,abyosobanieupoważniona
mogłachoćzdalarzucićnańokiem,aninaotaczającygocztero-metrowybetonowymur.Komunizm
pozostaje ukryty w głuchym lesie sosnowym, ze wszystkich stron otaczają go wojskowe obiekty:
bazy, arsenały, magazyny. Kto zatem chciałby raz zerknąć na budowle komunizmu, musiałby
najpierw dostać się do bazy wojskowej, strzeżonej, przez uzbrojonych wartowników i złe psy
łańcuchowe.
NaszgaziktymczasemmknąłszosąwkierunkunaBrześćLitewskii,minąwszykilkaostatnich
domów, zanurkował zwinnie w niepozorny przesmyk między dwoma zielonymi płotami, z tablicą:
WJAZD-WZBRONIONY. Po jakichś pięciu minutach, gazik zatrzymał się przed drewnianą, nie
malowanąbramą,którawniczymnieprzypominaławrótjasnego,świetlanegojutra.Bramarozwarła
sięi,wpuściwszynasdośrodka,natychmiastzatrzasnęłasięzpowrotem.Byliśmywpułapce.Poobu
stronach mury wysokie na jakieś pięć metrów, za plecami drewniana lecz niewątpliwie solidna
brama,aprzednamistalowa,niewątpliwiejeszczesolidniejsza.
Naglejakspodziemipojawiłsięmłodyporucznikidwajżołnierzezautomatami.Policzylinas
czym prędzej, zajrzeli do wnętrza gazika, pod maskę a nawet pod wóz, sprawdzili dokumenty
kierowcyistrażnika.Zielonastalowazaporaprzednamizadrżałaipochwiligładkoodsunęłasięw
lewo,ukazującnaszymoczompanoramęsosnowejpuszczy,przeciętąwzdłuższeroką,równąjakstół
szosą,przypominającąpasstartowy.Zastalowąbramąspodziewałemsięujrzećwszystko,tylkonie
gęstylas.
Tymczasemgazikprułdalejbetonowąszosą.Poprawejipolewej,pośródsosen,możnabyło
rozróżnić olbrzymie betonowe konstrukcje arsenałów i magazynów, z wierzchu pokryte ziemią,
gęstoobsadzonąkolczastymikrzakami.Pokilkuminutachznówstanęliśmyprzedniewiary-
godniewysokimmuremzbetonu.Procedurapowtórzyłasię:pierwszabrama,zaniąbetonowa
śluza, kontrola dokumentów, druga brama, za nią szosa prosto w las, choć tym razem składów i
magazynówjuzniebyło.
W końcu zatrzymaliśmy się przed pomalowanym w pasy szlabanem, strzeżonym przez dwóch
wartowników. Po obu stronach szlabanu ciągnęły się głęboko w las naprężone druty, do których
poprzywiązywane były szare psy obronne. Każdy z zapałem szarpał smycz. Widywałem już różne
psy, te jednak wydały mi się jakieś niezwykłe. Dopiero znacznie później uświadomiłem sobie, że
każdypiesłańcuchowyszczeka,gdyszarpiesięnauwięzi,tezaśbestiebyłyniemalbezgłośne.Nie
szczekały - warczały tylko, krztusząc się własną śliną z nadmiaru wściekłości. Jak prawdziwe psy
wartownicze,szczekałytylkonarozkaz.
Pokonawszy ostatnią przeszkodę, gazik stanął przed ogromną czerwoną tablicą, wysokości
sześciudosiedmiumetrów,naktórejzłoteliterypółmetrowejwielkościgłosiły:
PARTIAPRZYRZEKASOLENNIE:
OBECNEPOKOLENIELUDZIRADZIECKICH
BĘDZIEŻYĆWKOMUNIZMIE!
Nieconiżej,wnawiasach,widniałpodpis:
Z Programu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, uchwalonego na XXII Zjeździe
KPZR.
Strażnik ryknął: - Dziesięć sekund! Z WOZU!!! - i, jak te szare wróbelki, wyfrunęliśmy z
wnętrzagazika,ustawiającsięwzdłużtylnejburty.Dziesięćsekund-todasięzrobić.Byłonastylko
pięciu,awyskoczyćzgazikajestłatwiej,niżwgramolićsiępooblodzonychburtach.Nadodatekw
ciąguostatnichparudniznaczniestraciliśmynawadze.
Pojawił się przed nami, obuty w lśniące oficerki, kapral o surowym obliczu i lordowskich
manierach. Należał do stałej świty dworu. Wyjaśnił coś pobieżnie naszemu strażnikowi, po czym
strażnikryknął:
-Baczność!Zakapralemgęsiego-marsz!Lewa!Lewa!
Posuwaliśmy się jeden za drugim po wyłożonej płytami i oczyszczonej ze śniegu dróżce, aż
okrążywszy piękny młodnik zatrzymaliśmy się jak jeden mąż, bez komendy - tak nas poruszył
nieoczekiwanywidok,któryroztoczyłsięprzednami.
Na leśnej polanie, w otoczeniu młodych sosenek, widniały rozrzucone w malowniczym
nieładziebudowleniezwykłejpiękności.Nigdyprzedtemanipotem,wżadnymbaśniowymfilmie,na
żadnej wystawie architektury nie zdarzyło mi się ujrzeć podobnej harmonii barw, wspaniałej
przyrodyikunsztownejarchitektury.
Niejestempisarzem,nieumiemnależycieoddaćpięknategomiejsca,wktórelosrzuciłmnie
łaskawiedawnotemu.
Nie tylko my, również nasz strażnik z otwartą gębą podziwiał niezwykły widok. Kapral,
wyraźnie nawykły do podobnych reakcji, ryknął na naszego strażnika. Ten w lekkim obłędzie
poprawił pasek automatu, sklął nas siarczyście dla porządku, po czym podreptaliśmy dróżką
wyłożonąszarymgranitem,mijajączamarzniętewodospadyisadzawki,chińskiemostkiwyginające
kociegrzbietyponadkanałami,marmurowealtanyiwyłożonekolorowąmozaikąbaseny.
Minęliśmyrozkosznemiasteczkoiponownieznaleźliśmysięwmłodniku.Kapralzatrzymałsię
na okolonej drzewami polance i rozkazał usunąć śnieg. Ujrzeliśmy klapę. W pięciu z trudem
unieśliśmyżeliwnąpokrywę.
Z wnętrza zionął przeraźliwy smród. Kapral, zatykając nos, odskoczył za zaspę. Chętnie
poszlibyśmy za jego przykładem, ale mogło to się skończyć krótką serią między łopatki. Dlatego
tylkozatkaliśmynosyiodstąpiliśmyodszamba.
Kapralzaczerpnąłhaustświeżegoleśnegopowietrzairzuciłkomendę:
-Pompaitaczkisątutaj,asad-o,tam,gdziewidać.Do18.00zakończyćoczyszczanieszambai
nawożeniesadu!
Poczymoddaliłsię.
Niebiańskie miejsce, do którego trafiliśmy, to „Ośrodek Wypoczynkowy Dowództwa Układu
Warszawskiego". Innymi słowy - obiekt numer 12. Ośrodek wypoczynkowy utrzymywano na
wypadek,gdybydowództwuUkładuWarszawskiegoprzyszłanagleochotazrelaksowaćsięwrejonie
prastaregogroduKijowa.LeczszefowieUkładuWarszawskiegobyliraczejskłonnispędzaćurlopy
nawybrzeżuczarnomorskim.Dlategoośrodekświeciłpustką.
Na wypadek wizyty ministra obrony albo szefa Sztabu Generalnego, w Kijowie była jeszcze
jedna dacza, oficjalnie zwana „Ośrodkiem Wypoczynkowym Kierownictwa Ministerstwa Obrony" -
lubobiektemnumer23.AleponieważministerobronyijegozastępcyniepojawiająsięwKijowie
częściej,niżraznadziesięćlat,dlategoitenośrodekświeciłpustkami.
W razie przybycia któregoś z przywódców KPZR lub rządu, miejski komitet partii i rada
miejska miary do dyspozycji sporo innych obiektów. Jeszcze inne ośrodki, o podwyższonym
standardzie, były w gestii obwodowego komitetu partii i obwodowej rady narodowej. Wreszcie
najwspanialszymi obiektami, bijącymi na głowę nasze wojskowe ośrodki, mogły się naturalnie
poszczycić Komitet Centralny Komunistycznej Partii Ukrainy i ukraińska Rada Najwyższa. A więc
było gdzie podejmować dostojnych gości. Dacza numer 12 najczęściej stała pusta. Nie korzystał z
niej dowódca Kijowskiego Okręgu Wojskowego, ani jego zastępcy, a to z tej prostej przyczyny, że
każdyznichmiałprawodoposiadaniaosobistegoletniska.
Aby obiekt nr 12 nie wyglądał na opustoszały, zamieszkała w nim na stale żona dowódcy
okręgu.Wobiekcie
nr 23 rezydowała jego córka-jedynaczka. Sam dowódca baletowa! z bladziami w swojej
prywatnejdaczy.
Organizacja trudniąca się zaopatrywaniem najwyższego personelu w prostytutki zwie się
oficjalnieZespołemPieśniiTańcaKijowskiegoOkręguWojskowego.Podobneinstytucjestworzono
wewszystkichokręgachwojskowych,flotachMarynarkiWojennejigrupachwojskstacjonującychza
granicą.
Personel usługujący żonie generała armii Jakubowskiego, ówczesnego dowódcy Kijowskiego
Okręgu Wojskowego, był naprawdę ogromny. Nie podejmuję się dać choćby szacunkowej oceny
liczebności. Wiem jednak, że każdego dnia do pomocy armii kucharzy, służby, pokojówek,
ogrodnikówdowozisięzanclapięciu,ośmiu,czasaminawetdwudziestuaresztantów.Dlawykonania
najbrudniejszejroboty,jakmydzisiaj.
Wśród aresztantów dacza Układu Warszawskiego cieszyła się niesławnym mianem
„Komunizmu''.Trudnopowiedzieć,kiedyidlaczegotakjąochrzczono.Byćmożezracjitablicyprzy
wjeździe,abyćmożewhołdziedlabaśniowegopięknajejotoczenia.Niewykluczone,żeprzyczyną
był fakt, iż tajemnicze oczarowanie tak nierozerwalnie splatało się z codziennym ludzkim
upokorzeniem, czyli, ujmując rzecz prozaicznie, że piękno i gówno pozostawały tutaj w ścisłym
związku.
Codogówna,tobyłogotutajpoddostatkiem.
-Głębokietoszambo?-pytauzbeckisaper.
-Ażdośrodkaziemi.
-Przecieżmoglijepołączyćrurązkanalizacjąmiejską!
-Głupcze!Sądzisz,żegenerałarmiibędziesrałwtensamkanał,coty?!Jeszcześniedorósłdo
takich zaszczytów. Taką kanalizację zaprojektowano ze względów bezpieczeństwa: jakby komuś tu
wpadłważnydokument-tocowtedy?Wrógnieśpi.Wrógmadostępdowszelkichkanałów.Poto
właśniezałożonotuobiegzamknięty,żebyuniemożliwićwypływinformacji.
-Więcwaszymzdaniemkanałinformacyjnyprowadziprzezdupygenerałów?
-Nicnierozumiesz,ciemniaku-podsumowałcherlawyartylerzysta.-Tensystemwymyślono
dla konserwacji generalskich odchodów, które, w przeciwieństwie do naszych, są bardzo bogate w
kalorie. Jaki stół, taki stolec. Jakość gówna pozostaje w ścisłej zależności od jakości pożywienia.
Gdyby jakiemuś Miczurinowi*
dać tego pierwszorzędnego nawozu, na wieki okryłby chwalą
nasząojczyznędziękibogactwuosiągniętychzbiorów.
-Dosyćgadania!-uciąłdyskusjęstrażnik.
Zawszetolepiej,jeślikonwojentemjestczołgista.Inneżycie.Cóżztego,żewiedoskonale,iż
za nadmierną łagodność wobec więźniów może sam trafić do kozy, razem z więźniami, których
dopierocopilnował.Ajednakbrat-czołgistajestowielelepszyodkolesiazpiechotylubartylerii.
Jest też nieźle, jeżeli strażnik, choćby i nie swojak, jest doświadczonym kadetem z trzeciego albo
czwartego roku. Nawet jeśli jest z innego plutonu, to na pewno sam przynajmniej jeden raz
przesiedziałsięwpace.Wie,cojestgrane.Najgorzejgdystrażnikamijestgówniarzeria,cosamanie
zaznałamamra.Ślepotrzymasięinstrukcji.Właśnietakidziśnamsiętrafił.
Wielki, z dużą paskudną gębą, na pewno z pierwszego roku. I wszystko ma na sobie nowe:
szynel, czapkę, buty. U dziadka to rzecz niemożliwa. Mógłby mieć jedną rzecz nową: szynel, albo
buty,albopas.Alejeśliwszystkomanowe,znaczysiężółtodziób.
Rekrut nosił w klapach emblematy wojsk łączności, co w Kijowie może oznaczać jedynie
wychowankaKijowskiejWyższejInżynieryjnejSzkołyRadiotechnicznej,
wskrócieKWISR.WKijowiemówisięnanich„kwis-ranci".
Nasz kwisrant wygląda, jakby miał się zaraz zbiesić z wściekłości. Znaczy, czas brać się do
roboty.
A więc rozpoczęliśmy dzień pracy w komunizmie. Jeden pompuje gówno, pozostała czwórka
wywoziśmierdzącąmaźdogeneralskiegoogrodu.Napomocnikaprzypadłmicherlawyartylerzysta,
cotowyglądałnastaregowiarusa.Robotawyraźnieprzekraczajegowątlesiły.Kiedytaszczyliśmy
wyładowane taczki, czerwieniał na gębie, jęczał, sapał - ogólnie wyglądał tak, jakby miał zaraz
wyzionąćducha.Zmniejszymładunkiemteżnicniewyszło,bodrugaparataczkowychnatychmiast
wszczęłaraban,astrażnikzagroził,żezłożynanasraportkomutrzeba.
Jednakcherlakwyraźniepotrzebowałjakiegośwsparcia,jeżeliniewczynachtoprzynajmniejw
słowach. Podczas pchania pełnych taczek o rozmowie nie było co myśleć, natomiast w drodze
powrotnej,jaknajbardziej.Celnaszychkursówleżałjakieśtrzystametrówodcuchnącegoszambai
strażnika,dlategomożnabyłonawiązaćkonwersację.
- Ty, artylerzysta, ile ci jeszcze zostało do odsiedzenia? - zagaduję, gdy już zostawiliśmy
pierwszyładunekpodrozłożystąjabłonką.
-Swojeodsiedziałem-odpowiadasłabymgłosem.-Chyba,żedzisiajwlepiądokładkę.
-Szczęściarz!-mówięzazdrośnie.-Ailecizostałodozłotychpagonów?
-Jużnic.
-Jakto?-niezrozumiałem.
- A tak to. Rozkaz od trzech dni leży w Moskwie. Jak tylko minister złoży swój bezcenny
autograf-proszęuprzejmie,złotepagony,jestemoficerem.Jakniedziś,tojutro!
Pozazdrościłemmujeszczeraz.Przedemnącałyrokczekania.CałyrokwSzkoleDowódców
Wojsk Pancernych. Rok to taki szmat czasu, że chociaż moi kumple zaczęli już odliczanie godzin i
minut,janarazieskreślałemtylkodni.
-Nieźle!Prostozpudładołaźni-inabalpromocyjny.Głupimszczęściesprzyja!
-Chybażedostaniemydokładkę-przerwałponuro.
-Wtwoimwypadkuobowiązujeamnestia.
Nicnieodpowiedział,możedlatego,żezbliżaliśmysiędostrażnikazpaskudnągębą.
Drugarundkaokazałasiędlaartylerzystyznacznietrudniejsza.Ledwiedoczłapałdopierwszych
drzew.Kiedyprzewracałemtaczkę,oncałymciałemprzylgnąłdosękategopnia.
Musiałemchłopapodtrzymać,żebysięnieosunął.Naraziedwaatutyzgrałembezpowodzenia:
animyślobliskiejpromocji,anirychłezwolnieniezanclanierozweseliłygonawetnajotę.Została
miostatniaszansanapodniesieniejegomorale.Postanowiłemolśnićgowizjąświetlanejprzyszłości,
wizjąkomunizmu.
-Słuchaszmnie?
-Czegoznowu?
-Uważasz,artylerzysto,terazjestciężko,aleprzyjdzieczas,żebędziemyżyćwtakimsamym
raju,jaktutaj,wkomunizmie.Todopierożycie,co?
-Znaczy,całyczaswgównie?
- Coś ty, nie o to chodzi - zaprotestowałem, zgnębiony jego brakiem polotu. - Mówię, że
przyjdzie taki czas, kiedy zamieszkamy w takich rajskich ogrodach, w takich ślicznych małych
miasteczkach z basenami, a dookoła stuletnie sosny, a dalej sady jabłkowe. A jeszcze lepiej -
wiśniowe.Ilewtymwszystkimpoezji...Wiśniowysad!Co?
-Dureńjesteś-rzekłznużonymgłosem.~Dureńdokwadratu,chociażpancerniak.
-Dlaczegodureń?-spytałemurażony.-Ococichodzi?
-Aktobędziewkomunizmiewywozićgówno?Terazzamknijjapę,zbliżamysię.
Pytanie było tak proste i postawione takim tonem, że poczułem, jakbym dostał obuchem w
głowę. Po raz pierwszy w życiu zadano mi pytanie o komunizm, na które nie znałem
natychmiastowejodpowiedzi.Dotychczaswszystkobyłojasne,jaksłońce.Każdypracujejakchcei
ilechce,czyliwedlewłasnychzdolności,adostajecochceiilechce,czyliwedlepotrzeb.Jeślichce
być, dajmy na to, hutnikiem, to zostaje hutnikiem. Proszę bardzo, pracuj dla dobra ogółu i siebie
samego,przecieżjesteśrównoprawnymczłonkiemspołeczeństwa.Chceszbyćnauczycielem?Niema
sprawy, nasze społeczeństwo szanuje każdy wysiłek! Chcesz być rolnikiem? Cóż może być
szlachetniejszego nad dostarczanie ludziom chleba? Czujesz pociąg do dyplomacji? - droga stoi
otworem!Alektowtakimraziezadbaokanalizację?Czymożliwe,żeznajdziesięktoś,ktopowie:
„Tak, to jest moje powołanie, to moje miejsce, niczego innego nie pragnę"? Na wyspie Utopii tę
pracęwykonywaliwięźniowie,takjakmyteraz.Noalewkomunizmieniebędziewięzień,anikarnej
kompanii, ani aresztantów. Po prostu znikną powody do przestępstw. Wszystko będzie za darmo.
Bierzcochcesz-tonieprzestępstwo,tozaspokajaniepotrzeb.Każdybierzewedleswoichpotrzeb-
otopodstawowezałożeniekomunizmu.
Opróżniliśmywłaśnietrzeciątaczkę,kiedywrzasnąłemtryumfalnie:
-Każdybędziesprzątałsamposobie!Apozatymbędąodpowiednieurządzenia!
Popatrzyłnamniezpolitowaniem.
-CzytałeśMarksa?
-Jasne-zaperzyłemsię.
-Pamiętaszprzykładzagrafkami?Jeżeliprodukujejejedenczłowiek,towykonadziennietrzy
sztuki.Jeżelitęsamąpracępodzielićmiędzytrzech-jedenprzycinadrut,drugiostrzykońce,trzeci
gnieimocujezapinki-tobędziedziennietrzystaagrafek.Stonagłowę.Tosięnazywapodziałpracy.
Imwiększyjestwspołeczeństwie
podział pracy, tym większa wydajność. Do każdej pracy trzeba fachowca, wirtuoza, a nie
amatora i dyletanta. A teraz weź taki Kijów. Wyobraź sobie, że każdy z półtora miliona jego
mieszkańcówmasamzainstalowaćwłasnysystemkanalizacyjny,pofajerancie,oczywiście.Samma
goczyścićikonserwować.Wyobrażasztosobie?!
Teraz co do urządzeń. Przypominam ci, że Marks przepowiadał zwycięstwo komunizmu z
końcem XIX wieku. Wtedy nie było takich maszyn. Czy to znaczy, że komunizm był nieosiągalny?
Terazteżniemaodpowiednichurządzeń.Toco,możeterazkomunizmteżniejestmożliwy?Kolego!
Dopóki ktoś nie wymyśli innego patentu, zawsze musi być ktoś, kto się będzie babrał w cudzym
gównie. A to, za przeproszeniem, gówno, a nie komunizm. Nawet jeżeli takie urządzenia zostaną
wynalezione,toitakktośichbędziemusiałdoglądać,czyścić.Toteżniebędzieprzyjemnezajęcie.
Trudno uwierzyć, żeby ktoś poczuł życiowe powołanie do takiej roboty. Przecież zgadzasz się z
marksistowskąteoriąpodziałupracy?Amożeniejesteśmarksistą?
-Oczywiście,żejestem-wydukałem.
- Uważaj na tego palanta, zaraz nas usłyszy. Na razie podrzucę ci kilka dodatkowych
problemówdoprzemyślenia.Ktowkomunizmiebędziegrzebałtrupy?Ogłosisięsamoobsługę,czy
raczej amatorzy będą to robić po godzinach pracy? Ogólnie mówiąc, w społeczeństwie jest od
cholery brudnej roboty. Nie można mieć samych dyplomatów i generałów. Kto będzie ćwiartował
świńskie tusze? Byłeś kiedyś w wytwórni filetów rybnych? Przywożą ryby i trzeba je natychmiast
sprawić, ręcznie, bez tych twoich mechanizacji. I co wtedy? A kto będzie zamiatał ulice i wywoził
śmieci? Dzisiaj nawet śmieciarz musi mieć odpowiednie kwalifikacje, i to niebagatelne. Albo - czy
będą w komunizmie kelnerzy? Na razie to całkiem intratny zawód, ale co będzie, gdy zostaną
zlikwidowane pieniądze? A na koniec pomyśl o tych wszystkich, którzy nie mają dziś zielonego
pojęcia o czyszczeniu obsranej kanalizacji, jak choćby nasz towarzysz Jakubowski. Myślisz, że ma
jakikolwiek osobisty interes w nadejściu dnia, gdy będzie musiał sam po sobie sprzątać własne
gówno?Przemyśltosobie!Aterazmordawkubeł,zbliżamysię...
-Zadużogadacie!Ruszaćsię,żwawo!
-Czekajno,ogniomistrzu.Towedługciebiekomunizmwogólenigdynienastanie?
Stanąłjakwryty,porażonyabsurdalnościąmojegopytania.
-Czyśtysięzchoinkiurwał?Pewnie,żenie!
- A to dlaczego? Jak ci się dotąd udało uniknąć stryczka, ty kontrrewolucyjny bękarcie? Ty
parszywa antyradziecka świnio! - to mówiąc z całej siły cisnąłem taczki o ziemię. Śmierdząca
złocistamaźrozlałasiępooślepiającejbieliśnieguigranitowejścieżce.
- A żeby ci jaja zwiędły! - splunął artylerzysta, wściekły jak nie wiem co. - Teraz jak nic
załapiemypopięćdnidokładki,zobaczysz!
-Czekaj...zdajesię,żeniktniezauważył.Przysypiemyśniegiem,prędko!
Gorączkowojęliśmyzarzucaćśniegiembrudnąplamę.Leczstrażnikjużdonaspędził.
-Palantyjedne!Cościenarobili?Pogaduszki,co?Ajazawasmamodpowiadać!Zobaczycie,
jakbędzieciecienkośpiewać.
-Czekaj,stary!...Mytozarazprzysypiemyśniegieminiktniczegoniezauważy.Taczkiciężkie
jak cholera, wypsnęły się z rąk. A ogrodowi wyjdzie tylko na dobre. Za tydzień śnieg stopnieje i
wszystkospłynie.
Alestrażnikzpaskudnągębąbyłnieugięty.
-Trzebabyłopracować,aniegadać!Zatańczyciewyjeszcze,ażwamsięodechce!
Wtedyartylerzystazmieniłton.
- Ty głupi jełopie! Najpierw odsłuż tyle co my, to będziesz mordę piłować. Składaj raport,
proszębardzo,tylkożepójdzieszznamidopaki,zato,żenieupilnowałeś.
Przyłączyłemsiędokolegi.
- Młody jesteś i głupi, i nie miałeś jeszcze prawdziwych kłopotów. W jego sprawie poszło
pismodoMoskwy,zatrzydnimianujągooficerem.Azciebiejeszczezasmarkaniec...
-Ktozasmarkaniec?Uważaj!...Przymierzyłsiędoautomatuiwrzasnął:
-Wracaćdoroboty!Alejuż!Jawasnauczęmoresu!Artylerzystarzuciłwjegostronęobojętne
spojrzenie
ispokojnierzekłdomnie:
-Idziemy.Niemacosiękłócićzbaranem...Itakgodzisiajwsadzą...Wspomniszmojesłowa.
Spacerowymkrokiemruszyliśmywstronęszamba.
-Doniesie-szepnąłkonfidencjonalnieartylerzysta.
- Nie doniesie - zaprzeczyłem. - Będzie się jeszcze trochę żołądkował, ale do wieczora mu
przejdzie.
-Zobaczymy!
-Cosięmartwisz,cosięsmucisz?Zewsijesteś?Nawieśwrócisz.Życietrzebabraćjakkonia,
zapysk.Posłuchajmnie,tyczarnareakcjo:dlaczegopotwojemukomunizmnigdynienastanie?
-Bo,tylkoniewypierniczznowutaczek,bonaszejpartiiicałemuKomitetowiCentralnemuten
twójkomunizmjestpotrzebnyjakdziurawmoście.
-Jesteśparszywymkontrrewolucyjnymoszczercą,ityle!
-Idźsiępowieś,żałosnypalancie!Aprzedewszystkimstulpyskiprzestańsiędrzeć.Niemożna
ztobąrozmawiaćpókijedziemyztowarem.Cierpliwości.Rozładujemy,tociwszystkowyklaruję.
Rozładowaliśmy.
-Nodobra.Aterazwyobraźsobie,żekomunizmnastaniejutrorano.
-Nie,toniemożliwe-przerwałem.-Wpierwtrzebastworzyćbazęmaterialno-techniczną.
-Więcwyobraźsobie,żejestjużrok1980ipartia,takjakobiecywała,wybudowałatębazę.A
zatem, co właściwie zyska na tym całym komunizmie zwyczajny sekretarz dzielnicowego komitetu
partii?No,co?Górykawioru?Przecieżkawiorumatyle,żejakbychciał,możegojeśćnawetdupą.
Samochód? Ma już dwie służbowe Wołgi i jedną prywatną w rezerwie. Opiekę lekarską? Już dziś
korzysta wyłącznie z zagranicznych medykamentów. Jedzenie, dziwki, daczę? Wszystko to już ma.
Powiem ci w zaufaniu, że dzięki komunizmowi nasz sekretarz komitetu partii w Zadupiu Dolnym
uzyskawielkąfigęzmakiem!Aconatymstraci?Adokładniewszystko.Wtejchwiliwygrzewasię
dogórybrzuchemwnajlepszychuzdrowiskachnadMorzemCzarnym.Alewkomunizmiewszyscy
będąrównijakwłaźnimiejskiej,dlategodlawszystkichnatejplażymiejscaniestarczy.Alboinny
przykład.Wiadomo,żebędzieobfitośćwszelkichdóbr.Wkażdymsklepiemożeszbraćcochceszi
ile chcesz. Załóżmy, że nawet nie będzie kolejek. Ale co to za frajda dla naszego sekretarza, jeśli
będzie musiał chodzić po te rzeczy. A po co mu to, skoro teraz miejscowa ludność wszystko
przyniesieipodetkapodnos?Nowięcnibydlaczegomawolećjutro,jakdzisiajjestowielelepsze?
Wkomunizmiestraciwszystko:daczę,osobistychlekarzy,całąświtęigoryli.
Samwidzisz,żenawetnaszczebludzielnicynieznajdziesznikogo,ktobyłbyzainteresowanyw
nadejściu komunizmu. Ani jutro, ani pojutrze. Tacy Jakubowscy i Greczkowie są tym najmniej
zainteresowani. Pamiętasz jak naskoczyli na Chiny za urawniłowkę, że niby wszyscy noszą tam
jednakowe gacie? A ciekawe jak my będziemy się ubierać w komunizmie? Będą jakieś mody? A
może wszyscy założymy więzienne łachy? Partia mówi, że nie. Jak w takim razie zapewnić
wszystkim modne stroje, skoro mają być dostępne za darmo i w dowolnych ilościach? I skąd brać
tylelisównafutradlawszystkichkobiet?ŻonaJakubowskiegocodzienniezakładainnegronostaje.
Gdybyjutronastałkomunizm-czypotrafiłbyśprzekonaćMarusię,dojarkęzkołchozu,żejejudasą
mniej ponętne niż tego zramolałego pudła? Albo że piastuje mniej zaszczytne miejsce w
społeczeństwie?Marusiatomłodadziewuchaiteżbychciałamiećgronostaje,izłoto,ibrylanty.A
myślisz, że ta stara klępa Jakubowska odda swoje futra i brylanty bez walki? Tak że przestań mi tu
wciskać balach! Sam widzisz, że się nie palą, żeby jutro nastał komunizm. Nie ma dwóch zdań.
Dlategowłaśniewymyślonopojęcieokresuprzejściowego.Leninaczytałeś?KiedyLeninobiecywał
namkomunizm?Zadziesięćdopiętnastulat!Możenieprawda?AStalin?Teżzadziesięćdopiętnastu
lat,wporywachdochodziłdodwudziestu.AChruszczow?Zadwadzieścialat.Całapartiaprzysięgała
ludziom,żetymrazemtoprawda.Ico,rzeczywiściewierzysz,żewroku1980zapanujekomunizm?
Takichuj!Amożemyślisz,żektośkażesiępartiitłumaczyćzkłamstwa?Nieodezwiesięjedengłos
protestu.
Zastanawiałeś się kiedy, mój miły czołgisto, dlaczego wszyscy nasi przywódcy mówią o
dziesięciu, piętnastu latach? Powiem ci. Bo sami chcą zakosztować życia, nie odbierając ludziom
resztek nadziei. Poza tym przez ten czas wszyscy zapomną o obietnicach. Kto dziś pamięta, co
naobiecywałLenin?Dlategokiedynadejdzie1980rok,pieszkulawąnogąniepomyśli,żeotonastał
obiecanymoment.Żepartiawinnasięrozliczyćzeswoichzobowiązań.
-Czytywogólejesteśkomunistą?
-Komunistąnie,alejestemczłonkiempartii.Czasżebyśdostrzegłróżnicę!
Zamilkłinierozmawialiśmyjużwięcejażdowieczora.
Przed zmierzchem zdołaliśmy w końcu opróżnić dół. Gdy wybieraliśmy ostatnie szufle, na
ścieżceukazałasięchuda,pomarszczonakobietawimponującymfutrzezgronostajów.Towarzyszył
jejkapral.Terazjegotwarzutraciławyrazlordowskiejpychy,nabierającrysówwsiowegoparobka.
-Uważaj-ostrzegłartylerzysta.-JeżeliSałtyczychadołożydzieńpaki,niepodskakuj.Totylko
baba.Jak
siębędzieszstawiał,raz-dwapostawicięprzedtrybunałem.
Kapralobejrzałszamboiogród,poczymzameldowałprzymilnymtonem:
-Wszystkozrobione,pilnowałemcałydzień.Uśmiechnęłasięniemrawo,podeszładodziury,
zajrzała.
-Solidniesięnapracowali,japrzezcałydzień...-nadskakiwałkapral.
-Alezaświniliścieżkęiprzysypaliśniegiem-wtrąciłnaszstrażnik.
Kapralrzuciłmuspodełbanienawistnespojrzenie.
-Którąścieżkę?-zapytałakościstażyczliwymgłosem.
-Chodźmy,proszębardzo,jawszystkopokażę.-Strażnikruszyłprzodem.Kościstadreptałaza
nim.
Zapadł zmierzch. Ścisnął mróz i strażnik miał spore trudności z odkopaniem butem płata
zmarzniętegośniegu.
-O,proszę,zasypaliimyśleli,żeniezauważę.Jawszystkowidzę!
-Którytozrobił?-zaskrzeczałajędza.
-Tamcidwaj.Myśleli,żeimsięuda,żeniktniezauważy.Mywszystkowidzimy.
- Po pięć dni każdy - syknęła jędza. - A ty, Fiodor, ty... - i twarz jej wykrzywił grymas
wściekłości.Urwaławpółsłowa,otuliłasięszczelniejfutremiszybkimkrokiemruszyławstronę
baśniowegomiasteczka.
Kapral powoli odwrócił się do naszego strażnika. Ten jeszcze nie pojął, że wpakował
wszechmocnegoFiodorajakśliwkęwszambo.
-Zabierajsięrazemztąhołotą!Tydebilu,jeszczemniepopamiętasz!
Zdumionystrażnikwytrzeszczyłoczynakaprala:przecieżchciałemjaknajlepiej...
-Spierdalaj,palancie!Alejuż!
Podreptaliśmyprecz.Omijająccudownemiasteczkomogliśmysięprzekonać,żepozmierzchu
byłojeszczebardziejbaśniowe.
Dzieci pluskały się w basenie, odgrodzone od mrozu seledynową przezroczystą ścianą, pod
bacznymokiemopiekunkiwklasycznejgranatowejsukiencezbiałymfartuszkiem.
Zastępcaszefakarnejkompaniikijowskiegogarnizonuzdążyłsięjużdowiedziećoprzyznanej
namdokładceiosobiścieczekałnanaszpowrótzkomunizmu.
PorucznikKiriczekotworzyłgrubąksięgę.
- Po pięć dni każdy. Zapisujemy: pięć... dni... aresztu... Na polecenie dowódcy okręgu... za
zła...ma...nie dyscypliny wojskowej... O, cholera! - wrzasnął nagle. -Przecież dowódca jest w
Moskwie, poleciał na zjazd partii. Ale bym się wkopał... - Zajrzał do księgi i po chwili namysłu
wstawił przed słowem „dowódcy" skrót „z-ca". - No, teraz wszystko gra. A ty, Suworow, pierwsze
pięć dni zarobiłeś od zastępcy dowódcy, i drugie pięć też od zastępcy dowódcy. Ciekawe, kto ci
dołożytrzeciepięć.-Ubawionywłasnymżartem,porucznikzarżał.
-Straż!
-Takjest,towarzyszuporuczniku!
- Zaprowadź ich do dwudziestki szóstki, na godzinkę, dwie. Niech się nauczą, że dokładka to
nietylkodłuższaodsiadka.
W kijowskim anclu cela numer 26 znana jest pod nazwą „Rewolucyjnej". Kiedyś dawno temu,
jeszcze przed rewolucją, nawiał z niej słynny oprych i gwałciciel Grigorij Kotowski. Jakiś czas
później,w1918roku,Kotowskiijegobandaprzyłączylisiędobolszewików.Następnienaosobiste
poleceniesamegoLenina,zanieocenionezasługinaturykryminalnej,rzezimieszekzostałuroczyście
pasowany na rewolucjonistę. To zapoczątkowało nieudany leninowski eksperyment oswajania
przestępczegopółświatka.
Z brawurowej ucieczki Kotowskiego wyciągnięto odpowiednie wnioski i nikt już nie zdołał
powtórzyćjegowyczynu.
Wceli26niemapryczyaniławki.Jesttylkospluwaczkawkącie.Niestoitambynajmniejdla
dekoracji: jest po brzegi wypełniona chlorem. Niby, że to taka dezynfekcja. Okno, przez które
niegdyśczmychnąłbohaterrewolucji,jużdawnozamurowano.Samacelajesttakmałaitakbardzo
przesyconachlorem,żewytrzymaćdłużejniżpięćminutzakrawanaabsolutnąniemożliwość.Oczy
łzawią,człowiekkrztusisięzbrakupowietrza,ślinawypełniausta,piersirozdzieraokropnyból.
Ledwie nas tam wpakowano, artylerzysta krztusząc się odepchnął mnie od drzwi. Chciałem je
skopać, ale chyląc czoło przed jego doświadczeniem, zaniechałem. Dużo później mogłem się
przekonać, że i tym razem miał świętą rację. Dokładnie naprzeciw naszej celi mieściła się cela 25,
przeznaczona dla tych, którym się zdawało, że w celi 26 jest nie do wytrzymania. Po wycieczce do
celi25każdybezwyjątkuodzyskiwałrównowagęipokorniewracałdoceli26.
Tymczasem do kabaryny wepchnięto trzeciego osobnika. Miałem w nosie kto zacz. Nawet nie
usiłowałem odgadywać jego rysów. Za to artylerzysta od samego początku wyczekiwał jego
przybycia.Szturchnąłmniełokciem(mówićsięniedało)iwskazałnowego.Otarłszyoczykułakiem,
rozpoznałemwnimnaszegostrażnika.
Zwyczajny aresztant nie zaczyna odsiadki od celi 21, 25 czy 26. Tylko ci, którzy zarobią
dokładkęprzechodząprzezjednąznich,aczasemprzezdwiezrzędu.
Nasz kwisrant-pierwszoroczniak wyjątkowo rozpoczął swoją epopeję od celi 26.
Niewykluczone,żewszechmocnykapralposkarżyłsięadiutantowialbozastępcydowódcy.Możliwe
też, że kwisrant zaczął podskakiwać, kiedy po zdaniu automatu i amunicji dowiedział się nagle, że
jegoplutonwracadokoszar,aonsam,zniewiadomychdlańprzyczyn,mazostaćtutaj,skazanyna
dziesięć dni pudła. A być może porucznik postanowił wsadzić go z nami dla draki, z góry
przewidująccobędziedalej.
Wbiałejmgiełcejadowitychoparównasznowykompanzaniósłsiępierwszymatakiemkaszlu.
Oczyzaszłymułzami,bezradniemacałpustkęwposzukiwaniuściany.
Nie byliśmy szlachetnymi rycerzami bez skazy i zmazy. Nie mieliśmy zamiaru mu wybaczyć.
Ktoś mógłby powiedzieć, że to nie fair bić bezbronnego, oślepionego człowieka, zwłaszcza w
chwili,gdyniespodziewasięnapaści.Takmożegadaćtylkoktoś,ktonigdyniezaliczyłcelinumer
26. Dla nas pojawienie się strażnika było zrządzeniem losu. Nie doznałem wtedy żadnych uczuć
wyższychiniechcęterazprzypisywaćsobiewzniosłychideałów.Ktotambył,tenmniezrozumie,a
ktoniebył,niemaprawabyćmoimsędzią.
Artylerzystadałznakikiedywysokistrażnikwyprostowałsięmiędzyjednymadrugimatakiem
kaszlu, kopnąłem go z całej siły między nogi. Wrzasnął nieludzkim głosem i zwinął się z
nieznośnegobólu.Wtejsamejchwiliartylerzystazcałejsiłytrzasnąłgobucioremwlewekolano.I
kiedystrażnikwiłsięnaziemi,artylerzystadołożyłmudwakopniakiwżołądek.
Skutkiem gwałtownych działań nałykaliśmy się sporo chloru. Ja wymiotowałem, artylerzysta
siękrztusił,astrażnikleżałjakdługinaziemi.Ichujznim.
Zwymiotowałemjeszczerazipoczułemzcałąpewnością,żeniedługomijużpisaneżyćnatym
świecie.Jużniczegoniepragnąłem,nawetświeżegopowietrza.Ścianyceliodpłynęłyizakołowały.
Zoddalidobiegłszczękotwieranychdrzwi,alebyłomiwszystkojedno.
Stosunkowoszybko,jaksięzdaje,odzyskałemświadomość.Obokmniewynoszononakorytarz
strażnika, wciąż nieprzytomnego. Nagle zrobiło mi się nieznośnie żal, że kiedy ocknie się na
drewnianejpryczy,niebędzierozumiał,comusięprzydarzyłowceli26.Postanowiłemtonaprawić
idobićgo,nimbędziezapóźno.Szarpnąłemsięcałymciałem,próbującpodźwignąćsięzbetonowej
posadzki.Całymójwysiłekzaowocowałżałosnymporuszeniemgłowy.
-Budzisię-powiedziałktoś,gdzieśwysokonadmojągłową.-Dajmujeszczepowąchać.
Artylerzystatrzymałsięnanogach,terazonwymiotował.Ktoścałkiembliskomniepowiedział:
-Tenjużjestoficerem,zrozkazuministraobrony.
- Rozkaz ministra przyszedł dzisiaj, ale podpisany był wczoraj - zaprotestował drugi głos. -
Czyli że amnestia obejmuje tylko wczorajszy dzień odsiadki. Dzisiaj, już po nominacji na oficera,
dostałdokładkęodzastępcydowódcyokręgu.Tegożadnaministerialnaamnestianieobejmuje.
-Niezawracajdupy!Towyjątkowasytuacja.Trzebawystąpićdozastępcydowódcyokręgu.
-Aleprzecieżontwojegoświeżoupieczonegoporucznikanigdynaoczyniewidział.Polecenie
wydałamałżonka.Apozatym,onteżjużwyjechałnazjazd.Chybaniezamierzaszzabiegaćuniej?
-Coto,tonie.Zażadneskarby!-stropiłsiędrugigłos.
-Nowidzisz.Anamocyamnestiizwolnićgoniemożemy.Wieszcobysiędziało,gdybyona
zajrzałajutrosprawdzić?Wszystkimbyłbypoukręcała!
-Coracja,toracja.
Tak się zdarzyło, że w czasie gdy nasz artylerzysta czyścił kanalizację, minister obrony
podpisałrozkazoawansowaniujegoijeszczedwustukadetówdostopniapodporucznika.Wtakich
przypadkachrozkazministrajestrównoznacznyzodpuszczeniemwszystkichwykroczeń.Leczkiedy
rozkazministrapodróżowałzMoskwydoKijowa,naszartylerzystazdążyłzałapaćkolejnąodsiadkę,
rzekomo z polecenia zastępcy dowódcy Kijowskiego Okręgu Wojskowego. I nikt nic w tej sprawie
nie mógł zrobić. Ponieważ jednak formalnie stał się oficerem, jego miejsce było na oddziale
oficerskim, oddzielonym od pospólstwa wysokim murem. Uścisnęliśmy się zatem jak bracia, jak
ludzie bliscy, którzy rozstają się na zawsze. Uśmiechnął się do mnie blado i tak jak stał, ubabrany
ekskrementami małżonki przyszłego Naczelnego Dowódcy Zjednoczonych Sił Zbrojnych Układu
Warszawskiego,marszałkaZwiązkuRadzieckiegoIwanaJakubowskiego,udałsięwstronęstalowej
bramywiodącejnaoddziałoficerski.Tymrazembezeskorty.
RYZYKO
Kijowskiaresztgarnizonowy,31marca1966roku
Ktoś mógłby sądzić, że szkolenie polityczne w karnej kompanii to najprzyjemniejsze zajęcie.
Przezpółtorejgodzinysiedzisznastołku,podsypiaszipalcemwbucieniemusiszkiwnąć.Trudnoo
lepszą formę relaksu. Pozornie! Taki pogląd może zrodzić się tylko w umyśle człowieka nie
znającego odwachu od środka, który nie został poinstruowany, jak się należy zachować podczas
szkolenia politycznego. Nieświadomemu aresztantowi owa złudna banalność może ściągnąć na
głowę lawinę kłopotów. Trafiając na pierwsze szkolenie polityczne taki żółtodziób będzie
bezgranicznie uszczęśliwiony, ale niech no tylko na chwilę przestanie uważać! Niech na moment
zapomni,gdziesięznajduje,pocoidlaczego-nieszczęściedopadniegowmgnieniuoka.
Jest wymęczony brakiem snu, dokuczliwym zimnem, wilgocią i głodem, pracą ponad siły,
ciągłymupokorzeniemizniewagą,anadewszystko-oczekiwaniemna
nadejścieczegośjeszczegorszego.Dlategouspokoiwszysięniecoirozgrzawszy,odprężasięw
jednejchwili.
Utrata czujności, nawet na moment, powoduje, że ta napięta stalowa sprężyna, którą człowiek
utrzymywałwsobieodprzekroczeniaproguaresztu,natychmiastwyrywasięspodkontroli,rozwija
wjednejchwiliiczłowiekprzestajenadsobąpanować.
Doświadczategomłodyżołnierzyknieopodalmnie.Widaćwyraźnie,żenigdydotądniebyłw
anclu.Oczyzaszłymumgłą,powiekisiękleją,zarazzaśnie...Jeszczechwila,awtulisięwbrudne,
zgarbioneplecycherlawegomarynarza.TennajwyraźniejzjechałdoKijowanaprzepustkęizarazna
dworcu zgarnęła go żandarmeria. Wygląda na to, że też zaraz kimnie. Żal mi żołnierza, żal mi
marynarza,żalmisiebie...corazcieplejwstopy...głowajaknalekkimrauszu,słyszędzwoneczki...
jakże słodko dzwonią... głowa opada mi na piersi... szyja jak z waty, nie uniesie takiego ciężaru...
trzaśnie...muszęrozluźnićkark...
Noi,skowroneczku,jużpotobie.Zamiastmiłejdrewnianejpryczyczekacięnocąśmierdzący
klozet,albokuchnia-cojeszczegorsze.Ajakjużswojeodsiedzisz,dołożącizetrzydni.Żebyśnie
śnił o kęsie komiśniaka, ani o suchych onucach, tylko o polityce naszej ukochanej partii, która
rozpościeraprzednaminowehoryzonty.Tak,tak.
Dlamnietoniepierwszyzna,odsiedziałemjużswojenaodwachu,coprawdaniekijowskim,ale
wCharkowie.Właściwietrudnopowiedzieć,któryancellepszy.Jasne,żewCharkowie„Komunizm"
jest dużo skromniejszy. Za to fabrykę czołgów budowano z rozmachem. Codziennie pracuje tam
połowa klientów karnej kompanii, i zapewniam was, że to nie piknik. A wracając do szkolenia
politycznego,tooddawnapoznałemichwszystkiesztuczki.Tumnieniktniezagnie.
Zpoczątkuniemyślałemospaniu,byłemnatozbytwygłodzony.Ojedzeniuteżpróbowałem
niemyśleć,boodtakichmyślitylkobolibrzuch.Jednarzeczgnębiła
mnieodpierwszychminutszkolenia,mianowicie-jakbytuzmienićonuce.Te,któremiałemna
nogachjużodsześciudnibyłydoszczętnieprzemoczone.Jakbyniezawijać,najednowychodzi.A
na dworze to mróz, to plucha. Zimno w nogi, mokro... Ech, żeby móc zmienić onuce... Stop! To
wielceniebezpiecznamyśl!Niewolnomyślećosuchychnogach!Takamyśltoprowokacja!Trzeba
ją natychmiast wyplenić. Inaczej wpadłeś, człowieku, po uszy. O proszę - już mi się zdaje, że mam
całkiemsucho...żenocąwysuszyłemonucenakaloryferze,chociażwceliniemakaloryferów.Teraz
są tak przesuszone, że aż zesztywniały... o jak mi ciepło w stopy... NIE!!! Ja wcale nie śpię! Dwaj
potężnie zbudowani kaprale odsuwają taborety i aresztantów, szarżują przez salę prosto na mnie.
Pieprzyć was, sukinsyny! Ja nie spałem!!! Kapral wściekle spycha mnie na bok i dalej oczyszcza
sobieprzejściemiędzysiedzącymizamną.Mimowolispoglądamdotyłu,aleuświadomiwszysobie
skalęzagrożenianatychmiastzpowrotemodwracamgłowę.Wystarczyłajednaktakrótkachwila,aby
ogarnąć wzrokiem twarze siedzących z tyłu. Twarze ludzi sparaliżowanych śmiertelnym
przerażeniem. Z pięćdziesięciu par oczu wyzierał czysto zwierzęcy strach i błaganie o litość. Na
wszystkich twarzach malowała się jedna, jedyna myśl: „Tylko nie ja! Litości!". Zapewne i na mojej
twarzywidniałprzedchwilątensamwyraz,kiedymyślałem,żetomniechcądopaśćkaprale.Boże,
jakłatwonaszastraszyć!Jakżeżałosnyjestczłowiek,którysięboi!Dojakichpodłościjestzdolny,
byletylkoratowaćwłasnąskórę!
Tymczasemkapraledopadlikadetawojsklotniczych.Siedziałwtulonywsamymkącie.Przyszły
asprzestworzyprzypominaraczejciężką,drewnianąkukłęzesznurkamizamiaststawów.Wyłączył
sięcałkowicie,jakbyoddaliłsięwinnyświat.Kapraletaszcząobrońcęojczyznywąskimprzejściem.
Głowazwisamubezwładnie,jakdzyndzelnałańcuszku.Tobyłbłąd,asieprzestworzy!Niemożna
tracićkontroli.Fatalnasprawa,
orle-sokole! Za bardzo się rozkrochmaliłeś. Teraz wsadzą cię za karę do celi „Rewolucyjnej"
numer26.Tamłyknieszchloru,ocknieszsię,apotempowędrujeszdo25,apotemdowalącijeszcze
pięćdni.Proste,jakwpyskstrzelił.
Cojest,docholery!Ilejeszczeporucznikmazamiarnawijaćonaszejukochanejpartii?Zegarka
nie ma, czy co? Mam wrażenie, że siedzimy tu już z pięć godzin, a ten nie może skończyć! Żebym
tylkomógłzmienićonuce,byłobyłatwiejwysiedzieć.
Już nie wytrzymam. Głowa mi ciąży coraz bardziej, jakby ktoś nawsadzał do środka
odważników z litego żelaza. Zimno w nogi... Żeby tak onuce... Albo żeby chociaż kaprale częściej
wywalalizsalitychcosięwyłączyli.Zawszetojakieśurozmaicenie,możebymjakośprzetrzymał.
Albożebymócwyjśćteraznamróz,dorafinerii,albodofabrykiczołgów.Tylkotecholerneonuce...
-SĄPYTANIA?
Ze stu gardeł wyrywa się gromkie: „Nie, towarzyszu poruczniku!". Zbawienie! Koniec
szkolenia!Koniec!Iniewlepilimidokładki!
Zarazpadniekomenda: DOZBIÓRKIW SZYKU-ROZEJŚĆSIĘ! PÓŁTOREJMINUTY!!!To
oznacza, że trzeba desperackim zrywem ciała i duszy rzucić się ku wyjściu, przez drzwi zapchane
cuchnącymiciałamibrudnychjakjasamaresztantów,iroztrącającichnawszystkiestrony,wypaść
nakorytarz.Tylkosięniepotknąć,bostratują!Każdychceżyć.Pokonującposiedemstopni,trzeba
wbiec na piętro, złapać szynel i uszankę. Najważniejsze to nieomylnie rozpoznać własną odzież.
Jeżeli potem okaże się, że jakiś spóźnialski dryblas nie może się wcisnąć w twój szynel, zaraz cię
namierząizałapieszkolejnepięćdni.Zakradzież.Dryblasteżdostaniepięćdnipakizagapiostwo.
Wylądujeciewjednejceli,isięokaże,ktomarację.Zszynelemiczapkąwgarścitrzebasięprzebić
pod prąd walących w górę współtowarzyszy i zbiec z powrotem na dół. A przy wyjściu już zator i
kaprale rozglądają się za ofermami. Trzeba zatem wbić się w tłum jak lodołamacz - miażdżyć,
rozbijać,kruszyć.Półtorejminutysiękończy,atywciążniestoiszwszyku,niejesteśwyrychtowany
nastodwa,czerwonagwiazdanaczapcenietkwidokładnienaliniinosa,aczapkaniesiedzinadwa
palceponadbrwiami...Kiepsko,kiepsko...
Ladachwilapadnierozkaz:ZBIÓRKAWSZYKU!Każdyzamierawnapięciu,gotównałebna
szyję rzucić się, byle tylko wykonać rozkaz... Porucznik celowo zwleka, chce sprawdzić naszą
umiejętność stawania w szyku w półtorej minuty... Czy każdy docenia rangę chwili? Czy każdy
sprężyłsięwsobie?Czykażdyjestgotówprzegryźćsąsiadowigardło?Wzrokporucznikabłądziw
bok, ale nikt nie ośmiela się zwrócić głowy, żeby przekonać się, co też mogło przyciągnąć uwagę
zastępcy szefa kijowskiej karnej kompanii. A uwagę porucznika przykuła brudna ręka w
najodleglejszym kącie sali. Ręka, która od dwóch tygodni czyściła kible, a sama ani razu nie była
wymyta.
W momencie, gdy porucznik zwraca się do zebranych ze zwyczajowym zwrotem: „Jakieś
pytania?",nacozewszystkichpiersiwyrywasięgromkie:„NIEMAPYTAŃ!"-wtymmomencieta
właśnierękauniosłasiędogóry.Wancluniktnikogoonicniepyta-wszyscywszystkowiedzą.Atu
proszę,ktościekawskimapytanie!Cośpodobnego!
Porucznik zna odpowiedzi na absolutnie wszystkie pytania. W dodatku porucznik jest władny
zniszczyć każdego, kto podobną impertynencją zakłóca mu święty spokój. Nawet po referacie byle
pierwszego sekretarza obwodowego komitetu partii nikt nie ośmieliłby się zadawać pytań. A tu nie
chodziobylepierwszegosekretarza,dysponującegomimowszystkojakośtamograniczonąwładzą.
Tutaj osobnik najniższej kategorii usiłuje zakłócić spokój samego zastępcy szefa kijowskiej karnej
kompanii!
Ten fenomen szczerze zaciekawił porucznika. Było widać, że dzięcioł nie pierwszy dzień
spędza na odwachu, więc ryzyko, na jakie wystawiał wszystkich towarzyszy niedoli nie brało się z
ignorancji.
Porucznik jest dobrym psychologiem i w mig pojmuje, dlaczego półżywy kadet-elektronik o
zapadniętychoczachpodejmujetakieryzyko:pewniezostałmutylkodzień,góradwadniodsiadki.
Tylko jeżeli teraz poślą go do fabryki czołgów, to nie zdoła, oczywiście, wyrobić normy i jak nic
obskoczy kolejne pięć dni paki, które na całe życie mogą zeń uczynić uniżonego, pokornego,
cichegopółidiotę,coodniosłobynawetzbawiennyskutekdlajegokarierywojskowej,leczkadetowi
napewnonieotochodzi.Widać,żepostanowiłzadaćpytaniewjednym,jedynymcelu:żebypodlizać
się porucznikowi i zagwarantować sobie wyjście w terminie. Lecz nie tak łatwo przypochlebić się
Wszechmocnemu! A jeżeli pochlebstwo poczytane zostanie za nachalność?... Pochlebstwo musi być
bezwzględnieoryginalneibalansowaćnagranicydopuszczalności...
Wiedzieliśmyotymdoskonale.
- Słucham was? - zagadnął porucznik z wielką kurtuazją, demonstrując tym samym szacunek
dlabrawurywłaścicielabrudnejręki.
- Kadet Antonów, piętnaście dni aresztu, do wyjścia dwa - przedstawił się dziarsko tamten. -
Towarzyszuporuczniku,mampytanie.
Zaległa złowróżbna cisza. Mucha, która dotąd grzała się za piecem przepłynęła pod sufitem,
bzycząc jak bombowiec strategiczny. Chowaliśmy głowy w ramiona, chcąc choć trochę złagodzić
cios.Gniewmógłskupićsięnagłowiekażdego.
-Słuchamwaszegopytania-rzekłporucznikipokrótkimnamyśledodał:-Bardzoproszę.
-Towarzyszuporuczniku,powiedzcieproszę,czywkomunizmiebędąareszty?
Plecy skuliły mi się jeszcze bardziej, głowa jeszcze głębiej zapadła w ramiona. Nie ja jeden
oczekiwałem
ciosu obuchem w potylicę. Tylko autor pytania stał dumny, wyprężony, wysuwając cherlawą
pierśiinteligentnymiszarymioczymawpatrywałsięprostowoczyWszechmogącego.
Tenchwilęsięnamyślał,poczymgrubewargirozpłynęłysięwdziecinnymniemaluśmiechu.
Pytaniewyraźnieprzypadłomudogustu.Wjegooczachzabłysłydiabelskieiskierki,kiedyzpełnym
przekonaniemiwiarąstwierdził:
- Areszt będzie zawsze! - i roześmiał się radośnie. Wszechmogący zerknął uważnie na
elektronikaipochwaliłjowialnie:
-Zuchchłopak!Ateraz...Aterazdmuchajdowychodka-biegiem!Iżebymisiędowieczora
wszystkobłyszczałojakpsujaja!
Zestugardełwydobyłosięwestchnieniezazdrości.
-Takjest,towarzyszuporuczniku-odparłradośnieelektronik.Czymożnawymarzyćsobiecoś
lepszego? To fakt, że po porannej ekspresowej toalecie kibel wygląda dość paskudnie, ale starczą
dwie-trzygodziny,żebygowypucowaćnamedal.Apotem?Potemprzezcałydzieńtylkomarkować,
żesiępoprawiato,cozostałozrobione.Kibeltoniebezdenne,cuchnąceszambokomunizmu!Ech,
kibelek!Toprawda,żewnocyniejestprzyjemnieszorowaćsracze,zamiastspać,alewdzieńtoco
innego:wcieple,zwygodami...
-Zbiórkadozajęć,półtorejminuty.
Runąłem przed siebie z całym impetem, rozpychając łokciami równie zdeterminowanych
współtowarzyszy.
To był wspaniały dzień. Miałem fart: wraz z niewielką grupką galerników trafiłem do
okręgowego szpitala wojskowego, gdzie nosiliśmy brudną bieliznę. Naszym strażnikiem był
czwartoroczniak, artylerzysta. Było po nim znać, że nieraz sam siedział w kabarynie. Późnym
wieczorem wyznaczył dziesięć minut przerwy. Przysiedliśmy na oblodzonych kłodach, wspierając
zmęczonegrzbietyociepłeścianypieca.Poczciwasiostrzyczka
z oddziału skórno-wenerycznego przyniosła nam cały karton niedojedzonych resztek
cudownego białego chleba. Pałaszowaliśmy go w niemym zachwycie. Nie potrafię oddać ekstazy
tamtego niezapomnianego dnia. Ale jestem pewien, że każdy z nas myślał wówczas o dzielnym
kadecie, o ryzyku, na jakie się zdobył, o precyzji kalkulacji psychologicznej, której dokonał - i w
ogóleobezgranicznychmożliwościachludzkiegoumysłu.
SILNI,ZWARCI,GOTOWI!
Ostatniedniprzedpromocją
wCharkowskiejSzkole
DowódcówWojskPancernychGwardii,
kwiecień1967roku
Buty lśniły tak, że mogłyby z powodzeniem służyć za lusterka do golenia. Spodnie
odprasowanetak,żegdybymuchaotarłasięokant,przecięłobyjąnapół.Dziśmieliśmypatrolować
ulice w mieście, Dlatego pułkownik Jeremiejew, komendant wojskowy Charkowa, osobiście
kontrolowałnaszwyglądzewnętrzny.Zpułkownikiemniebyłożartów!Najdrobniejszeuchybieniew
umundurowaniu oznaczało dziesięć dni paki. Wszyscy dawno do tego przywykli jak do ustalonej
normy.
Pułkownikkończyłwłaśnieodprawę.
-Podsumowując,normysąnastępujące:dworzeckolejowy-150wykroczeń,parkmiejski-120,
portlotniczy-80,reszta-po60.
Pułkownikniepostawiłkropkinad,,I",ale i tak każdy wiedział, że winni niewykonania norm
niezostanązmienieniopółnocy,jaktojestprzewidzianewregulaminie,leczpójdąna„długąrundę"
-innymisłowy,służbęcałonocną.Jeślinatomiastdoranapatrolniewykryjedodatkowotrzydziestu
wykroczeń, to całym składem pomaszeruje za kratki. Wylądują w tych samych celach, w których
wypoczywająichofiaryzdniapoprzedniego.Byłatopraktykapowszechnieznanainietrzebabyło
przypominaćpowyższychustaleń.
- Normy zostały wyliczone naukowo i zweryfikowane przez lata doświadczeń! Zadania są
jasne.No,tododzieła,towarzysze!
Byłemwtrzyosobowympatrolu:kapitanZadirowinasdwóch,kadetówprzedpromocją.Czas
służbywynosił480minut.Dopółnocy.Normaopiewałana60wykroczeń,czylijednozatrzymanie
coosiemminut.Innymisłowy,każdynapotkanymundurowymusibyćwinnyjakiegośwykroczenia.I
jeżeli podczas tych ośmiu godzin spotkamy tylko pięćdziesięciu dziewięciu żołnierzy, marynarzy,
chorążych i oficerów, wówczas „długą rundę" mamy jak w banku, a gdzie u diabła złapać nocą
jeszczetrzydziestu?
Owocnasłużbawpatroluzależywogromnejmierzeodcharakterujegodowódcy.Jeżelibędzie
odpowiedniosurowyipomysłowy,normędasięwykonać.
-Towarzyszusierżancie,złamaliścieregulaminmundurowy.
-Nie,towarzyszukapitanie.-Wszystko,cosierżantmanasobie,lśnijaksłońce.Widać,żenie
masiędoczegoprzyczepić.
-Przedewszystkimwykłócaciesięzszefempatrolu;apodrugiegórnyguzikwaszejbluzynie
jestzwróconykuwładzyradzieckiej.Okazaćdokumenty!
Istotnie,błyszczącyguzikzsierpemimłotemwewnątrzpięcioramiennejgwiazdyprzyszytyjest
trochękrzywo,amożeniedośćmocnoimłotniewskazywałjaknależygóry,tylkoniecowbok.Pod
takimzarzutemmożnaspisaćkażdego,niewyłączającministraobrony.
Ktopotrafiupilnować,żebywszystkieguzikimiałymłotwidealnympionie?Kapitanwielkimi
literami nabazgrał na przepustce sierżanta: „Przepustkę cofnięto o godz. 16.04 za drastyczne
naruszenieregulaminumundurowegoidyskutowaniezpatrolem".Zanotowałemnazwiskosierżantai
numerjednostki,zaświnowajcawalnąłwdachprzedkapitanemiudałsięwkierunkukoszar.Teraz
sierżant był całkiem bezbronny. Przepustkę miał unieważnioną i gdyby po drodze do jednostki
zatrzymałgojakiśinnypatrol,moglibymujeszczedołożyćSO-„samowolneoddalenie".
Pierwszego złapaliśmy w czwartej minucie. Zostało nam do złapania jeszcze pięćdziesięciu
dziewięciu-i476minut.
-Towarzyszuszeregowy,złamaliścieregulaminmundurowy.
-Napewnonie,towarzyszukapitanie.
-Niedyskutujciezszefempatrolu!
-Niedyskutuję,towarzyszukapitanie.Chciałemtylkopowiedzieć,żeniezłamałemregulaminu.
-KadetgwardiiSuworow!
-Takjest!
-Wezwaćwózpatrolowy.Mamytupoważnewykroczenie.
W czasie gdy drugi kadet spisywał personalia niebezpiecznego przestępcy, a kapitan łapał
następnegowinnego,japobiegłemdonajbliższejbudkitelefonicznej.
Tak,sierżantokazałsiębardziejdoświadczony,ugryzłsięwjęzyk,zanimnagadałgłupot.Ale
żołnierzbyłżółtodziobem.Iwłaśniezato,słoneczko,zachwilępowiozącięlimuzynązszykanami.
Wracambiegiemzbudkiiwidzę,żeobokgroźnegoprzestępcystoijużkadetwojsklotniczych,który
dopuścił się „oddania honorów wojskowych bez należytego szacunku". Ledwie szesnaście minut
służby,ajużtrzechwinowajcówwsaku.Taktrzymać!
-Towarzyszusierżancie,niemacieczapkinadwapalcepowyżejliniibrwi!
-Myliciesię,towarzyszukapitanie,dokładnienadwapalce!
-Spieraciesię?!Dokumenty!
Przynaszymkapitanieczłowieknienudziłsięaniprzezchwilę.Fajnychłop,niemaco.Acóż
to, tam w krzakach? Ani chybi zalany w trupa obrońca ojczyzny. Tak jest! Między jezdnią a
chodnikiem rósł szpaler mizernych krzaczków i tam właśnie zagnieździł się nabuzowany wojak.
Wyglądajakświnia:rozchełstanabluza,oderwanyprawynaramiennik,całapierś,butyispodniew
wymiocinach. Po czapce od dawna ani śladu. Odwróciliśmy go na plecy. A to pech! Był to kadet z
naszej rodzimej szkoły pancernej. Gwardzista, tak jak i ja. A my swojego nie ruszamy. Wszystkie
jednostkigarnizonutoczązażartewspółzawodnictwosocjalistyczne.Podżadnympozoremniewolno
wystawićnaszwankdobregoimieniawłasnejszkoły.Lotnicy,marynarze,piechociarze-miejciesię
na baczności! Ale nasz człowiek, pancerniak - nigdy! Troszkę popił i tyle. Każdemu może się
zdarzyć. Wezwany samochód dyskretnie zabiera pijanego czołgistę. Nie znalazł się, naturalnie, w
naszej statystyce, i w ogóle zabrano go tylko w obawie żeby nie złapał kataru. Ziemia w kwietniu
bywadośćzimna.
-Towarzyszuporuczniku,złamaliścieregulaminmundurowy.
Porucznikmilczyposłusznie.Wie,jaksięzachować.
-Macie,towarzyszuporuczniku,czarnerękawiczki.Powinnybyćbrązowe!
-Takjest,towarzyszukapitanie.Mojawina.
-Dokumenty!
Naszkapitanteżnosiczarnerękawiczki.Niebyłoskądwytrzasnąćbrązowych.Oficeromsięich
nie wydaje, ponieważ przemysł nie produkuje brązowych rękawiczek. Oficerowie otrzymują
ekwiwalent pieniężny na zakup rękawiczek. Radźcie sobie sami. Niestety, nie ma ich dosłownie
nigdzie.Jakmówię,przemysłradzieckiniewytwarzaanijednejbrązowejrękawiczki.Ktosłużyłw
Niemczech, przywiózł sobie stamtąd co najmniej dwadzieścia par - zapas na całe życie. A kto nie
służyłwNiemczech,wydanyjestnapastwępatrolu.PrzedwyjściemnasłużbępułkownikJeremiejew
osobiście wydaje wszystkim oficerom po parze brązowych skórkowych rękawiczek, za
pokwitowaniem, na czas trwania służby. Tylko te rękawiczki są już tak znoszone, złachane i
rozciągnięte, że oficerowi nie przystoi mieć ich na rękach. Dlatego właśnie nasz kapitan zaraz na
początkuzdjąłsłużbowerękawiczki,zwinąłjeporządnieischowałdokieszeni.NiedajBożezgubić!
- Dlaczego złamaliście regulamin mundurowy, towarzyszu poruczniku? A może rozkaz
ministraobronywasniedotyczy?
-Proszęowybaczenie.
-Odmaszerować!
-Takjest!
Nazwisko porucznika upiększa, naturalnie, naszą czarną listę. Nadejdzie pora wstąpienia do
akademii i wtedy góra przejrzy jego akta personalne. Coś podobnego! W ciągu jednego roku setki
razyzatrzymywanyprzezpatrole,iwciążzatosamoprzewinienie!Znaczy-niepoprawny!Znaczy-
trzebagozamknąć!Awygorekomendujeciedoakademii!Miejcieżtrochęrozumu!
- Towarzyszu poruczniku, złamaliście regulamin mundurowy... Macie czarne rękawiczki. Nie
czytaliście rozkazu ministra obrony? No to dlaczego go łamiecie? Może celowo? Czy z naturalnej
skłonnościdołamaniaprzepisów?
Kapitanzdjąłjednązwłasnychczarnychrękawiczekiodnotowałnazwiskoporucznika.
Do końca służby jeszcze 2 godziny i 17 minut. Na czarnej liście widniały nazwiska
sześćdziesięciujedenwinowajców.Wciemnościachrozlegająsiępijackiepomruki.Nieźlezawiany
artylerzystaczłapiechwiejnymkrokiem,wyraźnieniepomnynanasząobecność.Naszkapitanjakoś
goniespostrzegł.
-Towarzyszukapitanie,zwijamygo?
-Ee,nie,zostaw.Tojużsześćdziesiątydrugi.Zapamiętaj,Suworow,raznazawsze:limitnależy
przekraczać, ale minimalnie. To podstawowa zasada całego naszego życia. Najwyższy czas żebyś
zrozumiał,żenormyustalanenaukowosąweryfikowaneprzezżycie.Zaparęmiesięcyznowuwyślą
nasnapatroli,jeżeliterazzawyżymynormę,wlepiąnamnie60,ale65,amożei70wykroczeń.A
spróbujdobićdosiedemdziesięciu!Naszenormybiorąsięzbezmyślnościtakichwłaśnieosłów,jak
ty.Zabardzopodbijalipoprzeczkęiterazsamiwpadająwłapypatroli.
Artylerzysta szczęśliwie potoczył się dalej. Nawet nie zwrócił na nas uwagi. Jeżeli wszystkie
patrole na jego trasie już przekroczyły swoje normy, to może spokojnie dryfować głównymi
ulicami,pijany,rozchełstanyibrudny,zwyrazempijackiejarogancjinatwarzy.
Wstawionych żołnierzy, kadetów i sierżantów było coraz więcej. Wojsko już dawno poznało
specyfikęcentralnegoplanowania,dlategodowieczorachowałosiępokątach.Wtedysłabnieterror
patroli we wszystkich dzielnicach. Po prostu wszyscy starali się wyrobić normę przed czasem, aby
uchronić się przed „długą rundą". Najwytrawniejsi zawadiacy wykorzystywali krótkie „odprężenie"
dowłasnych,bynajmniejnieszlachetnychcelów.Apocząwszyodpółnocywszyscy,nawetnajbardziej
podcięci, brali ogon pod siebie. Wtedy wychodzą na łów najgłupsze, najmniej operatywne patrole,
którymcałydzieńniewystarczyłnaprzyskrzynienieodpowiedniejliczbyofiar.
Wokół nas zaroiło się od autentycznych wykroczeń, pijanych wojaków i chuliganerii. Jednak
niemieliśmykompletnienicdoroboty.Siedzieliśmynaławcepodogołoconymizliściwierzbami.
Kapitan udzielał nam lekcji taktyki niemieckich wojsk pancernych. Egzamin końcowy zbliżał się
milowymikrokami.
- Taktyka, proszę was, to najtrudniejsza dziedzina na świecie. Spróbujcie jednak napomknąć
naszymgenera-
łom, że taktyka jest bardziej skomplikowana niż szachy! Będą zaśmiewać się do rozpuku.
Tymczasem nie ma się z czego śmiać. Szachy to tylko uproszczony, powierzchowny model walki
międzyarmiami.Itonajprymitywniejszymiarmiaminaświecie.
W szachach - jak na wojnie: król jest niemrawy i majestatyczny, ale utrata króla oznacza
ostatecznąklęskę.Króljestwiernymuosobieniemsztabów,rozbudowanychiociężałych.Wystarczy
zapędzić je w kozi róg - i mat! Hetman to służba wywiadowcza w pełnym tego słowa znaczeniu.
Wszechmocna i niepokonana, stworzona po to, by samodzielnie, błyskawicznie i skutecznie
udaremniać plany wroga. Skoczek, goniec i wieża nie wymagają komentarza. Podobieństwo jest
olbrzymie,zwłaszczadokawalerii.PrzypomnijciesobiebitwępodBorodino.Pamiętaciesłynnyrajd
konnicy Uwarowa i Płatowa na tyły Bonapartego? To typowy ruch skoczka. Spójrzcie kiedyś na
mapę. Rosyjska kawaleria nie atakowała, ani nie szarżowała. Po prostu pojawiła się w pewnym
momencie na tyłach wroga. To wystarczyło. Samo jej pojawienie się powstrzymało Bonapartego
przedrzuceniemgwardiidoboju.Wpewnymsensietenmanewrprzesądziłolosachbitwy,iocałych
dalszychlosachRosji.
- Walka współczesna - ciągnął dalej kapitan - jest tysiąckrotnie bardziej skomplikowana niż
szachy. Gdybyście chcieli ustawić na szachownicy najmniejszą armię współczesną, należałoby
drastycznie zwiększyć liczbę figur. Trzeba by jakoś oznaczyć czołgi, rakiety przeciwpancerne,
artylerię przeciwpancerną i zwykłą, myśliwce, szturmowce, bombowce strategiczne, helikoptery...
Niesposóbwszystkiegowymienić.Wszystkotorazemwymagawspólnegoplanu,jednolitejstrategii
inajściślejszejkoordynacji.ToconasniestetyróżniodNiemców,tonawykarytmetycznejrachuby
gońców i pionków przy równoczesnej nieznajomości podstaw ich właściwego użycia. Niemcy,
widzicie,zaczęliznamiwojnęmającmarne3tysiąceczołgówprzeciwnaszym24tysiącom.Dzisiaj
nie brakuje rozmaitych interpretacji naszej klęski w 41 roku, a nie chcemy uznać najprostszej: że
taktyka Niemców była znacznie bardziej elastyczna od naszej. Zapamiętajcie moje słowa: jak się
zacznie ruchawka na Bliskim Wschodzie, rozpirzą nas w drobny mak. Pomimo naszej przewagi
liczebnej i jakościowej. Co za pożytek z trzech królowych, jak się nie umie grać w szachy? A
przysyłani przez nas doradcy wojskowi zwyczajnie nie potrafią grać. Taka jest prawda. Weźcie
choćbyszefakatedrypułkownikaSołouchina.DopierocowróciłzSyrii...
-Skądsiętobierze?-niemogłempowstrzymaćpytania.
Kapitanspojrzałnamnie,poczymwycedził:
-Systemjestdodupy.
Odpowiedźnasniezadowoliła,dodałwięc:
- Po pierwsze, dowódcy są wyznaczani wedle kryteriów politycznych. Nie wybiera się tych,
którzyznajązasadygry,anitych,którzyprzynajmniejpragnąsięnauczyć.Wybierasięwłaściwych
ideologicznie. Po drugie, nasz system wymaga raportów, sprawozdawczości, osiągnięć. Na tym się
opiera.Doniesieniazpierwszychdniwojnyoniszczeniutysięcyniemieckichczołgówisamolotów
byłytaknaciągane,żekierownictwokrajumusiałozmienićkryteriaocenysytuacjinafroncie.Odtej
chwili brano pod uwagę tylko to, czyje siły kontrolują dane terytorium. To z kolei wymuszało
szturmowanieiodbijaniemiast,wzgórz,przyczółków.Spróbujciejednakgraćwszachynieniszcząc
sił nieprzyjaciela, a starając się jedynie zajmować pola, nie bacząc na własne straty! Do czego to
prowadzi?Dotego,cospotkałonasnawojnie.Wygraliśmydziękitemu,żenieznaliśmylitościdla
milionów własnych pionków. Jeżeli na przykład Sztab Generalny i doradcy wojskowi ubzdurają
sobie, żeby zagarnąć terytorium Izraela nie niszcząc wpierw jego armii, to słono za to zapłacimy.
Żydziniedadząnammata,aleunicestwienieIzraelaztakątaktykąjaknaszabędziedrogokosztować.
AniedajBoże,
jeżeli kiedyś ruszymy na Chiny. Wtedy pionki nic nie pomogą. Chińczycy mają ich o wiele
więcej.
W tym miejscu kapitan splunął ze złością i kopnął pustą puszkę czubkiem wyglansowanego
buta. Puszka potoczyła się ciemną alejką wprost pod stopy podpitego sapera, który w krzakach
dobierał się do młodziutkiej dziewczyny. Głucha szamotanina w ciemnościach najwyraźniej
przypomniałakapitanowi,żewciążjesteśmynapatrolu.Ziewnąłiraptowniezmieniłtemat.
-KadetSuworow!Wnioskizdzisiejszejsłużbypatrolowej,raz-dwa!
Byłemzlekkazaskoczony.
-Dowódcaczołgumusibłyskawicznieoceniaćsytuację.No?Jakiewnioski?
- Więc... ee... zatrzymaliśmy wielu winnych... eee... podnieśliśmy dyscyplinę... dzięki wam... -
nieudolnieusiłowałemsmarowaćwazelinę.
- Nie masz nawet bladego pojęcia, Wiktor. I to ma być przyszły porucznik? Albo nie chcesz
zrozumieć,albopróbujeszmnienabrać.Słuchajuważnie,aletozostaniemiędzynami.'Wsystemie
gospodarki planowej terror jest również działalnością planową, a więc absolutnie kretyńską i
nieefektywną.Topopierwsze.Powtóre,pracowaliśmydzisiajwedlezasaddrugiejpięciolatki,awięc
lat 1937-1938. Tyle tylko, żeśmy nie puszkowali i nie rozwalali zatrzymanych. Po trzecie, gdyby
dzisiaj padł rozkaz powtórzenia drugiego planu pięcioletniego, to nie tylko bezpieka, ale każdy
radziecki obywatel rzuci się gorliwie rozkaz ten wypełnić. Tak nas wytresowano: silni, zwarci,
gotowi! I po czwarte: ani ty, Wiktor, ani ja nie mamy żadnej polisy na wypadek kolejnych planów
pięcioletnich.Żadnej!Gdybyjutropadłrozkaz,wszystkozaczęłobysięnanowo:nowyBeria,nowy
Jeżow,NKWD,icałareszta.Jedynapociecha,żenaszsekretarzgeneralnytoeunuch.Bezjaj!Aleto
nie potrwa wiecznie. Co będzie, jak go jutro wywalą i przyjdzie nowy? No, dobra, głowa do góry.
Idziemy.Nadziśkoniecsłużby.
-Towarzyszukapitanie,możepogonićtegosapera?Zgwałciją,jakbabciękocham!
-Atalaskajutrowniesieskargę,żedymałjążołnierz,itownaszymrewirze-dorzuciłmój
towarzysz.
-Tojużnienaszasprawa-uśmiechnąłsiękapitaniuniósłfosforyzującycyferblatzegarka.
Uśmiechnęliśmysięimy-zegarekwskazywałgodzinę00.04.
OPERACJA„DNIEPR”
Ukraina,lato1967roku
Nazajutrz po uroczystej promocji wszystkich dwustu świeżo upieczonych podporuczników -
najmłodszyrocznikCharkowskiejSzkołyDowódcówWojskPancernychGwardii-zgromadzonow
szykunaplacuapelowym.Tamodczytanonamrozkazministraobronyododatkowymprzeszkoleniu
wzakresienowychtechnikbojowych.
Do tej pory zawsze po promocji młodzi oficerowie otrzymywali miesięczną przepustkę.
Dopieropourlopieudawalisiędowyznaczonychdywizjiipułkówrozrzuconychpocałymświecie,
odHawanypopołudniowySachalin.Tam,gdzieministerrozkaże.
Tym razem złamano wieloletnią tradycję, a to z tej prostej przyczyny, że kilka miesięcy
wcześniej w Armii Radzieckiej wprowadzono nowy czołg T-64. Przed promocją nie było czasu na
szczegółowe zaznajomienie się z nową maszyną, program zajęć był i tak przeładowany.
Postanowiono więc przeszkolić wszystkich młodych oficerów, lecz tylko z jednej szkoły, a nie ze
wszystkich pięciu, i następnie skierować ich do tych dywizji i okręgów, które będą przezbrajane w
pierwszejkolejności.
Wartonadmienić,żenajnowszątechnikębojowąwprowadzasięzawszenajpierwdojednostek
drugiego rzutu, to jest do okręgów wojskowych: Bałtyckiego, Białoruskiego i Karpackiego. W
żadnym razie do Zachodniej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej ani do jakichkolwiek oddziałów
stacjonującychzagranicą.Tamnowątechnikęwprowadzasiępoupływiepięciudoośmiulatodjej
przyjęciawokręgachprzygranicznych.PierwszyczołgT-64trafiłdoNRDdokładniewdziesięćlat
po rozpoczęciu masowej produkcji. Kiedy zaś po raz pierwszy wspomniano na Zachodzie o tym
nowymradzieckimczołgueksperymentalnym,seryjnaprodukcjaT-64byłajużdawnozakończonai
T-64zastąpiononowymT-72.
Takapolitykamawieleuzasadnień.Przedewszystkim,wtensposóbowieleskuteczniejstrzeże
siętajemnicy,cowraziewojnyustawianieprzyjacielawbardzoniekorzystnympołożeniu.Powtóre,
ułatwia to sprzedaż przestarzałych technologii naszym sojusznikom ~ od Polski po kraje arabskie.
Dlatego sprzęt bojowy Zachodniej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej uchodził w oczach Zachodu za
witrynęnajbardziejzaawansowanychradzieckichtechnologiiwojskowych.
Mieliśmy cztery i pół miesiąca na przestudiowanie napędu, wyposażenia, elektroniki i
uzbrojenia nowego czołgu. Od 1 czerwca do 15 października 1967 roku. Z końcem września
planowanonaszudziałwwielkichmanewrach:praktycznysprawdziannabytychumiejętności.
Na wieczornym apelu, przed załadunkiem do wagonów, odczytano nam rozkaz zabraniający
wszystkim młodym oficerom noszenia podczas szkolenia mundurów oficerskich. Mieliśmy nosić
jedyniekombinezonyczołgowe.Wnaszejarmiitekombinezonyniemajądystynkcji,coniepozwala
odróżnićszeregowegoodoficera.
Był to więc rozkaz o zastosowaniu środków kamuflażu. Wprowadzanie nowych technik
bojowych zawsze jest okryte ścisłą tajemnicą. Stosuje się drakońskie środki dla powstrzymania
przecieku jakichkolwiek szczegółów z tym związanych. Dlatego nikogo nie zdziwił fakt, że
przebrano nas za szeregowych. Rzeczy nadzwyczajne wyszły na jaw nieco później. Okazało się, że
razem z nami udaje się ponad stu kierowców-instruktorów. Setka instruktorów na dwustu raptem
uczniów,topoważnezachwianieproporcji.
Druga niespodzianka czekała nas w pociągu. Ledwie ruszyliśmy - we wszystkich wagonach
odczytano rozkaz o utworzeniu 100. szkolnego pułku pancernego gwardii. Zastępca komendanta
szkoły, który rozkaz odczytał, przedstawił nam młodego pułkownika - dowódcę nowo
sformowanego pułku. Ogłoszono zarazem, że pułk liczy 92 czołgi w pierwszej linii i 19 czołgów
szkolno-bo-jowych.
Byłśrodeknocy.Pociągsunąłprzedsiebiezusypiającymstukotem.Leczniktznasniespał.I
niebezkozery.Pocoażtyleczołgów?30-40czołgówszkolno-bo-jowychstarczyłobywzupełności.
Czołgibojowewogóleniebyłypotrzebne.
Watmosferzepewnegopodnieceniapadałynatentematrozmaitehipotezy.Ktośzasugerował,
żemożewioząnasdoArabów.Sytuacjawtamtymregioniepogarszałasięzkażdymdniem.
-Fajniebybyło,chłopaki,chociażrazwżyciuskoczyćzagranicę.DoPolski,aniechbyido
takiegoJebiptu.
-Kuricanieptica,Polszaniezagranica!AleNRD,alboEgipt-czemunie.Tylkożeteraz,ztym
nowymT-64,niezobaczyszzagranicyprzezconajmniejpięćlat.
- A może naprawdę jedziemy do Arabów z odsieczą? Przeszkolą nas w try miga i rzucą
doborowypułkoficerskinanajnowszychczołgach...
-Obejdąsiębeznaszejpomocy!Czytałeś,ilemajączołgów?No,widzisz!...Itojakie!Pewnie,
żetonieT-62,alenaprzedpotopoweizraelskieShermanywystarcząwzupełności...
-No,atłumynaszychdoradców?PozatymwszystkieplanywojenneopracowałimnaszSztab
Generalny.
-Oj,dadząArabiszonyŻydkompopalić!
-Wiecie,chłopaki,ajasłyszałem,żezArabówtacyżołnierze,jakzkoziejdupytrąba.
-AŻydzi,myślisz,lepsi?Popierwszejsalwiedadządrapaka.
-Dobrzegada!
-WAmerycejużśpiewająrequiemdlaŻydów.
-Niezaszybkostawiacienanichkrzyżyk?JeślioenzetowcynieprzestanąrozdzielaćŻydówi
Arabów,niebędzieżadnegozwycięstwa.
-Jużtynicsięniemartw,nasicośwykombinują.
-Ech,żebytewojskaONZwycofalijaknajszybciej.Wtedysięzacznieprawdziwaszopka!
-Szopkaszopką-ciekawe,ktosiębędzieśmiałostatni?
Następnejnocywstrugachdeszczuwyładowaliśmysięzwagonównamałejwiejskiejstacyjce,
gdzieśwobwodzieczernihowskim.Czekałatamnanaskolumnaciężarówekzbrezentowymibudami.
Po kolejnych trzech godzinach jazdy kolumna zatrzymała się. Zeskoczyliśmy na ziemię, w opary
przedśwituiciepławąmgiełkę,wpobliżuobozowiskawsamymśrodkulasu.
O, w dupę! Nigdy jeszcze nie widziałem tylu namiotów w jednym miejscu. Ich widok
przywodził na myśl ordę Batu-chana pod murami Kijowa. Jak okiem sięgnąć, wszystkie leśne
przesiekiwypełniałystalowozielonebrezenty.Tuiówdziemigniejakaśprzecinka,azaniąznównie
kończące się szeregi namiotów pod siatką maskującą. Namioty, namioty, namioty aż po horyzont, i
dalej. We wszystkich kierunkach ta sama dwuspadzista monotonia. Dziesiątki, a może setki tysięcy
ludzi.Artylerzyści,obronaprzeciwlotnicza,piechociarze,wojskarakietowe,saperzy,desant.
Gdzieśmy,dodiaska,trafili?Cotozakoncentracja?Ocotuchodzi?
Tuż za nami ciągnęły się rzędy namiotów jakiegoś zmotoryzowanego pułku piechoty. Pułk
niezwyczajny: wszyscy po rosyjsku gadają, a więc pułk „dworski", reprezentacyjny. Piechociarze
gębymająplugaweitekstynielepsze.
-Słyszeliście,chłopy,nowydekret?NarocznicęPaździernika*będąbićnowemonety.
-Icoztego?
-Trzebaodłożyćsobiezapasik.Ponastępnejrewolucjinabiorąwartości.
Zpalarnidobiegachóralnyrechot.
Nacodzieńantyradzieckiedowcipyrozbrzmiewająnakażdymkroku.Aleniezdarzyłomisię
słyszeć takich pogaduszek wygłaszanych otwarcie i przy obcych! Albo piechota nie bała się
kapusiów,albomielikapusiów--wolnomyślicieli.
Tak czy owak, po śniadaniu postanowiliśmy wysłać do piechoty niewielką delegację.
Chcieliśmy im delikatnie wyjaśnić, że nie jesteśmy prostymi żołnierzami, lecz oficerami, choć
chwilowo bez dystynkcji. Tym sposobem już na wstępie ukrócilibyśmy wszelkie poufałości. I tylko
takmogliśmydziałać:naszczebludowódcówpułkówobowiązywałatajemnica.
W składzie delegacji byłem również ja. Piechociarze przywitali nas entuzjastycznymi
okrzykami.
-Czołemczołgiści!
-Twardenaszelufyimocnenaszedupy!
-Hej,chłopaki,wgóręptaki!
- Dajcie pancernym coś wypić! - zarządził wysoki, przystojny żołnierz. Ze wszystkich stron
wyciągnęłosiękunamzetrzydzieścimanierek,napełnionychczymśwonnymidobrzeznajomym.
Ale my byliśmy w poważnych nastrojach i odmówiliśmy poczęstunku. Widział to kto, żeby
oficerpopijałzezwykłymiżołnierzami,wdodatkuobcymi?
- Towarzysze - przemówił surowo podporucznik Ochrimienko, szef naszej delegacji. - Co
prawdaniemamydystynkcji,alewszyscyjesteśmyoficerami!
Uwagętęprzyjętogromkąsalwąśmiechu.
- A my kto jesteśmy, jak myślicie? My też oficerowie! Tylko w żołnierskich mundurach!
Pozwólcie, przedstawimy się: Kijowska Wyższa Szkoła Dowódców imienia Frunzego. Dwustu
świeżo upieczonych podporuczników. Nam też nie dają nacieszyć się naramiennikami. Wczoraj
posłaliśmy delegację do spadochroniarzy. Chcieliśmy przywołać żołdaków do porządku. Okazuje
się,żetoteżoficerowie,WyższaSzkołaWojskPowietrznodesantowychwRiazaniu.Atam,poprawej
- absolwenci Wyższej Szkoły Artylerii Przeciwlotniczej w Połtawie, stu osiemdziesięciu
podporuczników.
-Notonapijmysię!Niechtam!Waszepiechociarskie!
Wypiliśmy.
-Alecotutajrobicie,orły-sokoły?-pytamy.
-Oficjalniejesttoszkoleniewzakresienowychtechnikbojowych.Nieoficjalnie-szopkadla
uczczeniajubileuszuukochanejwładzyradzieckiej.
Wypiliśmyjeszczepojednym.Ranonienajlepiejwchodzi.Alejakośprzemogliśmy.
Więctotak!Urządzonowielkiewidowiskozokazjipięćdziesiątejrocznicy.Byliśmystatystami
doscenbatalistycznych.
-Będziebalet,jakiegoświatniewidział.Nigdyjeszczeniebyłotylewojawjednymmiejscu.
Noipokażąnajnowszetechnologie.
-Nagłównychkierunkachpójdądwiedywizjezłożonewcałościzmłodychoficerówikadry
instruktorskiej. Na drugorzędnych kierunkach będą dywizje kadetów z ostatnich semestrów -
oficerówzapięćdwunasta.Noinapozostałych-„dworskie"dywizjedoborowe.Będąwzbijaćkurz
pohoryzont,demonstrowaćliczebność,skorupęziemskąwprowadzaćwdrganiaskandowaniem.
-Amówili,żetoćwiczenia...
-Anamnie?Idalinamcud-maszynę:bojowywózpiechoty,BWP-1.Możeonimsłyszeliście?
-Jakżebynie...
Miny nam zrzedły raptownie, mimo całej wypitej wódki. Wiedzieliśmy doskonale, na czym
polegajątakiewidowiskaijakieczekająnasprzygotowania.
Tejsamejnocydoobozuprzybyłypierwszepododdziały120.RogaczewskiejDywizjiPiechoty
ZmotoryzowanejGwardii-reprezentacyjnejdywizjidowódcyBiałoruskiegoOkręguWojskowego.
Każdyokręgmatakądywizję:OkręgMoskiewski-2.TamańskąDywizjęPiechotyZmotoryzowanej
Gwardii imienia Kalinina oraz Kantemirowską Dywizję Pancerną. Okręg Karpacki -24. Żelazną
Samarsko-Uljanowską Dywizję Piechoty Zmotoryzowanej. Okręg Kijowski - 41. Dywizję Pancerną
Gwardii. Wszystkie służą wyłącznie do celów reprezentacyjnych. Znają jedynie defilady, pokazowe
ćwiczenia, uroczyste wizyty zagranicznych gości, warty honorowe. .. Wyszkolenia bojowego nie
mają za grosz. Dywizje reprezentacyjne - a jest ich w Armii Radzieckiej dziewięć - są całkowicie
niezdolne do walki. Zawsze jednak utrzymuje się je w pełnym stanie etatowym, po 12.000
doborowychżołnierzyioficerów.
Tym razem na okoliczność jubileuszu, na niezrównane widowisko zmobilizowano nawet
dywizje„dworskie",uzupełnionenowomianowanymioficeramiwcharakterzeszeregowych.
Naogromnychobszarachodbywałosięformowanieoddziałówprzeznaczonychdodziałańna
głównymkierunku.Gdzieśwpobliżumieściłasiękwaterapolowadowództwa38.Armii.Dlacelów
operacji„Dniepr"składarmiiwzmocnionoprzezdołączenienajlepszychreprezentacyjnychdywizji:
41. Dywizji Pancernej Gwardii, 79., 120. i 128. Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej Gwardii, 24.
Żelaznej Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej, a także brygady rakietowej, brygady artylerii
przeciwlot-
niczej, brygady rakiet ziemia-powietrze, 27. Brygady Artylerii Haubic Gwardii, 963. pułku
artylerii przeciwpancernej i licznych pododdziałów wspomagających, wśród nich polowej bazy
rakietowo-technicznej, armijnej bazy rakiet ziemia-powietrze, dwóch pułków łączności, pułku
inżynieryjnego oraz kilku batalionów saperskich, chemicznych, remontowych, transportowych i
innych.
Dołączono
też
kilka
wydzielonych
batalionów
piechoty
zmotoryzowanej,
podporządkowanych bezpośrednio dowódcy armii. W tych ćwiczeniach miały one zastępować
„czarneformacje"-karneoddziałyzłożonezzeków.Rzucasiejenanajtrudniejszeodcinki,wogień
walki, tam, gdzie przygotowanie artyleryjskie zawiodło albo na obszary nie rozpoznane. Z reguły
batalionykarnesą„jednorazowegoużytku".
Na okoliczność operacji „Dniepr", karne bataliony sformowano nie z zeków, lecz spośród
młodychoficerówprzebranychwżołnierskiemundury.
Równocześnie z naszą 38. Armią formowano jeszcze trzy inne. Wszystkie razem stanowiły 1.
FrontUkraiński,będącyzgrupowaniem„SiłWschodnich".
Na prawym brzegu Dniepru formowały się „Siły Zachodnie". Nie miały jednak takiej potęgi.
Niewyposażonoichwczołgiostatniejgeneracji,azaszeregowychmielizwyczajnychżołnierzy.
Wciąż przybywały nowe oddziały i sprzęt bojowy. Z każdym dniem, z każdą nocą, z każdą
godziną.Podczasprzygotowańdooperacji„Dniepr"ArmiaRadzieckakompletnieutraciłazdolność
bojową. W dywizjach „baletowych" oficerowie odegrać mieli role żołnierzy. Skąd ich brać? Nawet
gdybyzgromadzićwszystkichabsolwentówzewszystkichszkółiakademiiwojskowych-itobynie
wystarczyło. Dlatego też podjęto decyzję o odkomenderowaniu większości oficerów okręgów Za-
karpackiego,Bałtyckiego,Białoruskiego,KijowskiegoiKarpackiego.Każdyokręgtogrupaarmii.
Wyobraźciesobieterazpięćnajwiększychgruparmiipozbawionychoficerów!Acozżołnierzami?
Nawykopki.
KażdegorokuArmiaRadzieckakierujesetkitysięcyżołnierzydokopaniakartofli.Rok1967,
rokpięćdziesiątejrocznicy,byłrokiemrekordowychzbiorów.Niewielustawiasobiepytanie,skądw
ogólebiorąsięunastakieobfitezbiory.Poprostupojawiłasięmożliwośćzatrudnieniaprzyżniwach
nie setek tysięcy, ale milionów żołnierzy. Dlatego ten rok rekordów był również rokiem
rekordowego urodzaju. Nawiasem mówiąc, urodzaje są zawsze rekordowe, tylko nie ma ich komu
zebrać.
Dezynwoltura radzieckiego Sztabu Generalnego wobec oficerów i żołnierzy okręgów
wojskowych,odgrywającychkluczowąrolęobronnąwprzypadkuagresjiNATOpotwierdzałaporaz
kolejny,żemałoktowSztabieGeneralnymseriobrałtęmożliwośćpoduwagę.
Czy wiecie, jak czołgi poruszają się pod wodą? Jeśli nie - opowiem. Przede wszystkim czołg
zostajepoddanyhermetyzacji.Nawieżymocujesięrurę,któradoprowadzapowietrzedoprzedziału
bojowego kadłuba i stamtąd do silnika. Spaliny wydalane są wprost do wody. Przed zanurzeniem
kierowca czołgu nastawia specjalne urządzenie zwane żyropółkompasem na dowolny
charakterystycznypunktnaprzeciwległymbrzegu.Podwodąstrzałkaurządzeniawskazujekierowcy
właściwy kierunek. Na brzegu działa dodatkowo punkt dowodzenia, którego zadaniem jest
obserwowaćprzemieszczaniesięrursterczącychponadpoziomwody.Wraziepotrzebyobserwator
drogą radiową pomaga kierowcom trzymać kurs: „212 - bardziej na lewo, jeszcze na lewo, kurwa
twojamać!".Wrazieawariisilnikapłetwonurekzakładalinyholowniczeistojącenabrzeguciągniki
wyciągają maszynę z wody. To wszystko - cała mądrość! Jedyny kłopot w tym, że czołg, mimo
ogromnejmasy,torównieżsolidnyzbiornikpowietrza.Jegoprzyczepnośćdogruntupodwodąjest
dużo mniejsza niż na lądzie. Przy tym łożysko rzeki to nie to samo, co ubita ziemia. Dlatego
kierowanieczołgiempodwodąwymagasmykałki.Wystarczyprzycisnąćdrążeksterowniczyciutza
mocno,
a czołg obraca się gwałtownie, wyrywa nie wiadomo dokąd. Na betonie dzieje się to samo.
Kierowcyzwykleprzesuwajądrążkicałymciężaremciała.Anabetoniewystarczylekkodocisnąć,by
znarowlonyczołgwyrwałsięspodkontroli.Pamiętacie,ileichtkwiłoporowachwCzechosłowacji?
Żołnierzomwbijasiędołbów,żejeżelipodwodączołgnieposuwasiępoliniiprostej,tolepiej
nie ruszać drążków. Zszedł z kursu? Pies go jebał, niech jedzie jak chce, przy odrobinie szczęścia
wygramolisięnabrzeg.Ajeżeliruszać,tonaprawdędelikatnie.Doświadczeniczołgiścimówią,że
starczysplunąć,ijedziesz...
Kiedyśpodczasmanewrówsamwidziałemjakcałkiemprzytomnyżołnierzyk,takicotonawet
po rosyjsku coś rozumiał, ponad godzinę krążył pod wodą przeprawiając czołg przez 60-metrową
rzeczkę. Najpierw ustawił czołg pod prąd. Kazali mu odbić w lewo, a ten obraca maszynę o 180
stopni.Apotemjeździłwzdłużłożyska,nijakniemógłustawićsięwpoprzek.Dodatkowatrudność
poleganatym,żeaninachwilęniemożnazmniejszyćprędkości,zrzucićobrotów,ponieważsilnik
dławi się momentalnie. Kręcił się więc po dnie jak bą-czek i w końcu wynurzył się z wody na tym
samym brzegu, z którego rozpoczął swoją odyseję. Póki wywijał swoje obertasy, dwie kompanie
czekały na brzegu nie mogąc zacząć przeprawy, a jedna kompania która przeprawiła się wcześniej
zostałaskreślonajako„zniszczona",bowiemzostałapozbawionawsparciaogniowego.
Podczas operacji „Dniepr" tego typu wypadki były absolutnie nie do pomyślenia. Waśnie
dlategowszystkichżołnierzy-kierowcówzastąpionoinstruktoramiioficerami.
AleDnieprtoogromnaukraińskarzeka.TonieWor-sklainieKlaźma.WdodatkuprzezDniepr
przeprawiać się miały cztery regularne armie. W owym czasie armia ogólno wojskowa miała na
wyposażeniu 1.285 czołgów, zaś armia pancerna - 1.332 czołgi, nie licząc pływających czołgów
zwiadowczych.Wskładnaszegofrontu
wchodziły trzy armie ogólnowojskowe i jedna armia pancerna, a więc 5.187 czołgów. Cała ta
armadamiałazazadaniesforsowaćDnieprwściśleokreślonymczasie.Widowiskomiałoprzebiegać
naoczachPolitbiuraiznakomitychgościzagranicznych,którychPolitbiurozaprosiłospecjalniepo
to,abytrochępostraszyćstraszliwąpotęgąarmii-wyzwolicielki.
Ustalono,żewpobliżutrybunyhonorowejnietylkosameczołgiprzejadąpodwodą,alebędą
dodatkowoholowaćzasobąartylerię.
Ajeżelicośsięniepowiedzie?Jeżeliwktórymśzczołgówwodazalejesilnik?Jeżelijedenalbo
drugi ruszy z prądem rzeki? Co począć, kiedy zaczną sobie wzajemnie przeszkadzać, zahaczą się
holowanymi armatami? Co wtedy pomyślą nasi zagraniczni bracia o radzieckiej potędze zbrojnej?
No właśnie! Trzeba wszystko mieć szczegółowo przemyślane i być przygotowanym na każdą
sytuację.
Kombinowali,kombinowaliiwreszciewykombinowali.Wymościćdnorzeki.
Podczasgdytysiąceoficerówodbywałyszkolenie,tysiąceżołnierzykładłyszosęnadnierzeki
na wyznaczonych odcinkach przeprawy. Pod wodą ułożono tysiące ton konstrukcji stalowych i
stalowej siatki. Wzdłuż wstęg siatki biegły żelbetowe bariery, jak na autostradzie. Wyłożenie dna
siatką zapewniało czołgom większą przyczepność, a bariery zapobiegały zbaczaniu z kursu. Czołg
toczył się jak po torze. Takich torów skonstruowano przynajmniej setkę. Bóg jeden wie, ile w tym
celu zmarnowano stali, betonu i ludzkiej pracy. Roboty trwały kilka miesięcy, ale rezultaty były
znakomite.
Podczasoperacji„Dniepr"pięćtysięcyczołgów,zktórychwiększośćtaszczyłazasobąnahaku
ośmiotonowe działo, sforsowało rzekę bez jednego wypadku, ku wielkiemu zdumieniu wszystkich
zaproszonychbratnichobserwatorów.Takinumerbyłbyoczywiścieniedozrobieniawczasiewojny,
gdyżżadennieprzyjacielniepozwoliłby,żebynaszaarmiaprzezczterymiesiącetaplała
sięwwodzie,urządzającsobieprzejazdpodnie.Tutajnatomiastradzieccymarszałkowiemogli
spokojnieobserwowaćprzeprawę,nieblednąc,nieczerwieniącsię,nietrzęsącsięoswojegwiazdki
marszałkowskie. Wiedzieli, że nie ma prawa być żadnych nieprzewidzianych wydarzeń. Nawiasem
mówiąc, wojska pozostałych nacierających frontów przeprawiały się mostami i promami. Jest to
praktykowane,naturalnietylkotam,gdzieniewidzątegozagranicznigoście.
Kiedy pracowałem przy budowie tych właśnie tajnych podwodnych przepraw, spotkałem
kolegę,JurkaSoło-wiowa,którykończyłszkołęrokprzedemną.
-Jurek,piescimordęlizał!Toty?
-Wiktor!Sięmaszstarydraniu!
-Couciebie?Gdzieciędiabliponieśli?
-NaBiałoruś,dosiódmejpancernej.*Ażycie?Cóż,trochęjakgeneralskipagon.
-?...
-Samewężykiizakrętasy.
-Wysokozaszedłeś?
-Dowódcabatalionu.ASaszkęStarkowapamiętasz?
-Nojasne!
-Jestumnieszefemsztabu.Wszystkichoficerówzabrali,anamprzydzielilikompanię.Teraz
przez te „balety" w całym batalionie zostaliśmy tylko my dwaj. Ja dowodzę, a Saszka zarządza
sztabem.SzeregowyAbdu-chmajew!
-Takjest,towarzyszuporuczniku!
-Wezwijcieszefasztabubatalionu.
-Rozkaz!
-Aty,Wiktor,jakichzaszczytówsiędosłużyłeś?
-Jestemcelowniczym!-zameldowałemsięześmiertelnąpowagą.
Obaj wybuchneliśmy śmiechem. Istny Czechow, choć trudno orzec, kto z nas ma lepiej. On
występujewrolipułkownika,dowodzibatalionem,mapodrozkazami
setki ludzi i ogromną odpowiedzialność. Ja robię za młodszego sierżanta, kręcę korbkami
działainieodpowiadamzanic.Awkasiedostajemyporówno:obajjesteśmyporucznikami.
PrzyleciałSaszkaStarkow.Uściskaliśmysięserdecznie.
-No,jak,dowódco?-Saszkawyjmujemanierkę.-Zaprosimypancerniakanamałego?
-Polewaj!
Napiliśmy się. I jeszcze po jednym. Za moje pierwsze gwiazdki oficerskie. Za nasze przyszłe
gwiazdki.Wypiliśmyzaichbatalion.Potemzamojenowedziałokalibru125mmizanowyczołgT-
64.Potemwypiliśmyottak,zwyczajnie.Znowubyliśmyrazem.
- Jak sobie radzicie, chłopaki, z całym batalionem? Nawet przy pełnej kadrze oficerskiej nie
mamowyożadnejdyscyplinie,alewedwóch?!...
Spojrzeliposobie.Chichoczą.
-Nawetniepróbujemyutrzymaćdyscypliny.Robitozanastrojka.
-Cotychrzanisz?
- Pewnie, że tak. Oficerów, jak wiesz, pozabierali: jednych do Arabów, innych do tej waszej
szopki, część na żniwa. A w dywizjach ustanowili trybunały polowe. Co tydzień jakiegoś pajaca
skazują-idokarnejkompanii.Noisamwidzisz,pracawre.
Rzeczywiście, żołnierze pracowali bez odpoczynku. Nie powiem, żeby zasuwali nad wyraz
solidnie, ale jednak machali łopatami, póki dowódcy w zaroślach nad piaszczystym brzegiem
pociągaliżytozgwintamanierki.
-Ty,Wiktor,wpadajdonas.Zawszecośsięznajdziedospłukaniakurzu.
-Iniebądźtakizadowolony,celowniczy.Skończysię„balet",teżdadzącikompanię.Iwtedysię
przekonasz,jakwyglądakijodstronydowódcy!
Pooboziekrążątriumfalistyczneplotki.PadłIzrael!Wieczoremwkwaterzeoficerówpiechoty
wygrzebano
gdzieś spod ziemi małe trzeszczące radyjko i popędziliśmy tam wszyscy, żeby posłuchać
wiadomości. Jak to w piechocie, ożywienie było wielkie. Wypoczęli już nieco po dniu ostrych
ćwiczeń,strzelilipokilkakielichówiterazśpiewająprzyogniskubiałogwardyjskiekawałki:
Ech,jabłuszkomile,gdziesiętoczysz?JakdoCzekitrafisz-niewyskoczysz!
Astogardełpodchwytuje:
Ech,jabłuszkomiłe,toczsięwświat,WdupiemamynieugiętąwładzęRad!
-Anieboiciesię?
Oficerpiechotypatrzynamniemaślanymwzrokiem,woczachskacząmuchochliki:
- Czego mamy się bać? To działalność artystyczna. Szykujemy spektakl o tych skurwysynach
machnowcach*,tomusimypoćwiczyć.
W całej Armii Radzieckiej nie napotkałem podobnej swobody obyczajów, jak wśród elewów
KijowskiejWyższejSzkołyDowódców,noszącejdumneimięFrunzego.Innasprawa,żeabsolwenci
tejwłaśnieszkołysąwArmiiRadzieckiejrekordzistamijeślichodzioliczbęucieczeknaZachód.Z
nimiwłaśnienawiązaliśmynajlepszekontakty.
-Cisza,chłopy!Zaczynasię!
Po wstępnych trzaskach, radio odezwało się: „Towarzysz Breżniew przyjął dziś na Kremlu...
Wiadomościzfronturolnego..."
-Popamiętaciemojesłowa.Mówięwam,żecośpie-prznęło.Nasiimnadoradzali...
-Mordawkubeł,wróżbitazasrany!
AleradionieśpieszyłosięjakośzdoniesieniemonaszejwiktoriinaBliskimWschodzie:
„...Doniosłyjubileusz..."
-Mówięwam,chłopy,żetowszystkogównoprawda.„...PracownicyrafineriiTatarskiejASRR
powielugodzinach..."
-Możeiracja...„...Doniesieniazzagranicy..."
-CISZA!!!
„...WdniudzisiejszymtowarzyszFidelCastro..."
Tu już wszyscy stracili cierpliwość i kubańskiego brodacza obrzucono stekiem najbardziej
wyrafinowanych
obelg,
jakie
tylko
można
wyszukać
w
wojskowym
słownictwie
pozaregulaminowym.Pókispikerwyjaśniałjakieśszczegółyzżyciakudłategorewolucjonisty,pod
jego adresem sypały się opisy wszelkich możliwych zboczeń seksualnych, łącznie z takimi, które
poczciwemuCastronieprzyszłybynawetnamyśl.
..... do wydarzeń na Bliskim Wschodzie... zacięte walki... bohaterski opór... Gaza... El Arisz...
solidarność..."
Informacjakrótkainiezrozumiała.Aniliczb,anifaktów.Conajważniejsze,chujwie,gdzieleży
tenElArisz,naczyimterytorium,jakdalekoodgranicy.
-Maktóryśmapę?
-Możeskoczymyczołgiemdowioski?Wszkolemusibyćglobus!
-Notodawaj!Walimy!
-Jakpowiedzieli„solidarność"-tojużkoniec.Syfimogiła.
-Zchujasięurwałeś?Jakikoniec?Mamytamtysiąceczołgów,adoradcówjeszczewięcej.Nie
magdziesplunąć,żebynietrafićwktóregoś.Arabymusiałybywpierwwszystkichwykosić.
-Zamknijsięztymidoradcami.Sątacysamijaknaszdowódcadywizji.Psupodogoncałeich
doradztwo,nawetmanewrówniepotrafiąporządnieprzeprowadzić.Wszystkodlapicu!
Przywiezionoglobus.Niestety,całkiemnieduży.ElArisznanimniebyło,aisamIzraeludało
sięzlokalizowaćzwielkimtrudem.PrzewagaArabówbyłazcałąpewnościąniepodważalna,nawet
naglobusie.
AjednakinastępnegodniaradiomilczałoowyzwoleniuTelAwiwu.Winformacjachpojawiły
sięniepokojącenutki:lotnictwoizraelskiebombardujespokojnemiastaiwioski,szkołyiszpitale.To
ponownie skłoniło nas do myślenia. Kiedy się strzela do mieszkańców Budapesztu czy
Nowoczerkaska, radio nigdy nie nawołuje do „solidarności", a tu nagle rozczulają się nad
bezbronnymiArabami.Cobytomogłoznaczyć?SkorostolicaIzraelaniepadławpierwszymdniu,
ani nawet w drugim, to oznaczało, że coś szwankuje w naszym planowaniu. Szefa Sztabu
Generalnegonależałobypostawićpodsądzatakąstrategię.
Informacje radiowe były mgliste i pełne sprzeczności. Było jasne, że wojska arabskie nie
zdobyłystolicyIzraela,iżeniewkraczająnaprzedmieścia.Przecieżzarazbyotymdoniesiono.Ale
wtakimraziegdziesiępodzialiArabowie?Gdybyprzekroczyligranicę,powinnizmiejscaznaleźć
siępodmuramimiasta:całetoichpaństwomożnanakryćczapką!
-Możenasiwymyślilijakiśnumer?MożezamierzajądostarczyćArabomT-64!
- Co ty pieprzysz? Jeżeli nasi doradcy mając tysiące T-55 nie mogą załatwić tych
przedpotopowych żydowskich Shermanów, to znaczy, że im nie pomożesz. To po pierwsze. A po
drugie,tencałyT-64możnaokantdupypotłuc.Czołgjestchujowyityle!
Nadobrąsprawętakaopiniaoddawnakołatałanamsiępogłowach.Poprostuniktniechciało
tymgadać.
Z czołgiem T-64 zaznajomiliśmy się wstępnie jeszcze przed opuszczeniem szkoły, kiedy
pierwszyegzemplarz,przykrytybrezentem,dostarczonopodosłonąnocyiukrytowhangarze.Była
to tylko przelotna znajomość, ale maszyna od pierwszej chwili przypadła nam do gustu. Działo
kalibru 125 mm, najpotężniejsze na świecie. Żaden czołg nigdy nie był wyposażony w podobne.
Mało
tego, że było superpotężne, to jeszcze z automatycznym ładowaniem. Tego też nie miał żaden
innyczołg.Działocharakteryzowałosięniesamowitąprędkościąpoczątkowąpociskówiniezwykłą
szybkostrzelnością T-64 mógł strącić wieżę z innego czołgu i odrzucić ją na odległość
kilkudziesięciumetrów.Aprzecieżwieżaczołguważyosiemdodwunastuton.
Teraz poznaliśmy nieco lepiej możliwości T-64 i nasz początkowy entuzjazm ustąpił miejsca
wątpliwościom.
Superpotężnedziało,imponującekalibrem,byłobardzoniecelne.
Konstrukcję gąsienic oparto na całkiem nowych zasadach. Dotychczas trzeba było wymieniać
gąsieniceco2.000kilometrów,temiałystarczyćna10.000.Jedynykłopotwtym,żeciąglespadały.
Wyobraźciesobieboksera,któremuwdecydującymmomencieopadająspodenki.
Samsilnikwreszcie-niebyłzły.Byłpoprostufatalny.
Doobsługijednegonaszegopułkupancernegoskierowanokilkaekipmonterówiinżynierów
oraz grupę projektantów. Przybyli z Charkowskiej Fabryki im. Mały-szewa, która oficjalnie
produkujeparowozy,alenieoficjalnie-czołgi.Pracowaliwdzieńiwnocy,bardzosięstarali,alew
końcustraciliresztkinadzieinarozwiązanieproblemówwynikającychzkonstrukcjisilnika.
Następnego dnia wieczorne wiadomości położyły kres wszelkim wątpliwościom. Spiker
triumfalnieoznajmiłodecydującejklęsce,jakąponieśliizraelscyagresorzynaobszarzeElKantaryi
przełęczyMitla.
Wszystko się wyjaśniło. Skoro Żydów nazwano agresorami, oznaczało to, że zdołali wyrwać
Arabomsporączęśćterytoriumitamwłaśnietocząsięwalki.Nawiasemmówiąc,spikerzapomniał
jakoś dodać, że między Egiptem i Izraelem stacjonowały oddziały ONZ i że armia izraelska nie
mogłanadnimiprzeskoczyć.TelAwiwniedomagałsięrównieżichusunięcia.Dopókistronybyły
rozdzielone przez neutralne wojska, do walk nie mogło dojść. A więc wojska rozjemcze wycofano
przyaktywnymwspółudzialeZSRR.JakwtakimrazieIzraelzostałagresorem?
Wpodobnychsytuacjachoficerowieigenerałowie,jeżeliniesąbezpośredniozaangażowaniw
działania wojenne, nie otrzymują żadnych dodatkowych informacji. Nie wspomnę nawet o
szeregowych żołnierzach, podoficerach i prostych cywilach. Słuchaj radia, czytaj „Prawdę" - i
chwatitl Po tego typu akcjach nigdy nie analizuje się błędów, nie mówiąc już o ich publicznym
ujawnieniu. Tylko szkolenia polityczne, tylko poufne memoranda kierownictwa partyjnego.
Zrozumiale, że polityczne kierownictwo szuka usprawiedliwienia. Ale my przecież jesteśmy
zawodowcami. Nie potrzebujemy analiz politycznych, lecz militarnych: jakie były nietypowe
elementy taktyki, jak strony konfliktu zorganizowały dowodzenie, jak współdziałały różne rodzaje
wojsk,jaknastępowałoześrodkowanienagłównychkierunkach,jakspisałysięformacjemaskującei
służby dezinformacyjne, dzięki jakim wybiegom udało się uzyskać efekt zaskoczenia. Nie
otrzymaliśmy odpowiedzi na żadne z tych pytań. Jaki był rzeczywisty powód porażki, jakie
popełnionobłędy-topozostałodlanastajemnicą.
Wkrótce potem Komitet Centralny rozesłał zamknięty list do odczytania na zamkniętych
zebraniach partyjnych. Motywem przewodnim listu było: Arabowie walczą kiepsko, bo zamiast
odpierać ataki, zajmują się odprawianiem modłów. I jakoś nikomu nie przyszło do głowy, że
przecieżodpoczątkubyłowiadomo,żeArabowiewalcząkiepsko.Askorootymwiedzieliśmy,topo
cobyłowyrzucaćwbłotomiliardyrubli,tracićtysiąceczołgówisamolotów?Przecieżmożnabyło
próbować dyplomacji pokojowej. A pokój zapewniały nam „błękitne hełmy". I w jakim celu, u
diabła, żądaliśmy usunięcia sił ONZ, które osłaniały tych kiepskich żołnierzy? A w ogóle, skoro
wiedzieliśmy,żewojacyznichżadni,żemodląsięzamiastwalczyć,todlaczegonieprzedsięwzięto
środków zaradczych? A może radziecki Sztab Generalny nie wiedział, jaka naprawdę jest armia
arabska? W takim razie Sztab Generalny, wywiad wojskowy i tysiące doradców nie byli warci
złamanejkopiejki.
A może arabskich oficerów nie uczono w naszych akademiach wojskowych? Może
szczegółowychplanówwojnynieukładanownaszymSztabieGeneralnym?Jeszczejak!Wszystkie,
co do przecinka, wyszły spod piór radzieckich sztabowców. Wszystkie kierowały się radziecką
doktryną wojenną. Wszystkie wiernie naśladowały radzieckie wzorce. I radziecki pic na drążku
również. Chociaż tego nie jestem pewny. Bardzo trudno dorównać pod tym względem
niezwyciężonejArmiiRadzieckiej.
Jedyny skutek wojny arabsko-izraelskiej 1967 roku dotyczący nas bezpośrednio, to wycofanie
wszystkichczołgówT-64izastąpienieichstarymi,poczciwymiT-55.Byłytoskromnemaszyny,nie
słynęły z nadzwyczajnej siły ognia, ale waliły prosto w cel. Wież nie strącały, ale zabijały bez
większegowysiłku.Iniespadałyimspodenki.
Decyzja o wycofaniu T-64 miała swój głęboki sens. Gdyby czołg został- zaprezentowany,
okazałobysię,żeT-62niejestnajnowszymmodelemnauzbrojeniuArmiiRadzieckiej,awspaniały
T-55towogóledinozaur.PokonaniArabowiemoglibysięskarżyć,żezostaliwyposażeniwrupiecie,
azatemtonieonisąwinniklęskileczprzestarzałysprzęt.Tooczywiściekompletnabzdura.Wtym
momencie czołgi T-55 stanowiły trzon uzbrojenia radzieckich jednostek pancernych. Arabowie
dysponowalitymsamymtypem,choćwuproszczonejwersjieksportowej.T-62stanowiłyniewięcej
niż 10 procent wyposażenia, a T-64 dopiero wszedł do seryjnej produkcji, ale miał na razie masę
niedoróbekiniemógłuchodzićzapełnowartościowywózbojowy.Takczysiak,odebranonamT-64
i nie prezentowano na pokazach. Nawiasem mówiąc, produkowany w sporych seriach czołg T-64
nigdyniewziąłudziałuwdefiladzienaPlacuCzerwonym.Czyżbysięobawiano,żemożezawieść?
Dopiero zbudowany wiele lat później czołg T-72 - maszyna niewymyślna, groźna i niezawodna -
został zaprezentowany na Placu Czerwonym dokładnie dziesięć lat po niedoszłym pokazie
sześćdziesiątkiczwórki.
Kiedy dostarczono nasze pięćdziesiątkipiątki, znaleźliśmy się w głupiej sytuacji. Teoretycznie
mieliśmyspożytkowaćczasnazapoznaniesięznowymczołgiem.Potonastutrzymano,wydawano
niemałepieniądze.Alenoweczołgizabrano.Zaconamterazpłacą?
Zapytaliśmyotodowódcępułku.
-Niezwracajcieuwaginatakiegłupstwa-powiada.-Płacąwam,itonieźle?No,tosięcieszcie.
Trochę nam przeszło. Jednak to samo pytanie postawili w księgowości. Nikt nie ma prawa
wypłacać pieniędzy za nic. Oficer powinien czymś lub kimś dowodzić (a my nikim nie
dowodziliśmy},alboodbywaćszkolenie(wakademiiwojskowej,naróżnychkursachitp.).Odchwili
odzyskania naszych T-55 przestaliśmy się wpisywać do tej kategorii. Nie wiem, jak ostatecznie
poradzono sobie z tym problemem. Wiem tylko, że nadal regularnie otrzymywaliśmy wypłatę. A
figurowaliśmywrubryce„szkolenie".Więcpewniepłacilinamzapicnadrążku.Za„balet"...
Tymczasemszkolononascorazintensywniej.Dzieńpodniu,bezświątiprzepustek,szykowano
bezprecedensowy, gigantyczny spektakl. Nie mam pojęcia, ile miliardów rubli poszło na to
przedstawienie.Spróbujcieoszacowaćsami.
Zakłada się, że bezawaryjny przebieg T-55 wynosi zaledwie 500 godzin jazdy. Potem czołg
udaje się na remont generalny. Wymienia się dosłownie każdą część, pozostawiając tylko kadłub.
Instaluje się nowy silnik, nowy układ transmisyjny i sterowniczy, oprzyrządowanie. Po tych
zabiegachczołgfunkcjonujedalsze250godzin,poczymspisujesięgonastraty.Dlategoteż
większość czołgów cały swój żywot spędza w oczekiwaniu na wojnę. Czołgi stoją
„zakonserwowane", transportuje się je na platformach kolejowych. Każda godzina samodzielnej
jazdy jest zbyt kosztowna. Tylko najstarsze, dziesięcio-, piętnastoletnie egzemplarze używane są na
ćwiczeniach.
Warmiiradzieckiejczołgimiaływyznaczonąnormę-200kilometrówrocznie.Tooznacza,że
jeśli czołg spędzi cały rok w hangarach, to w następnym roku może zrobić 400 kilometrów. Za
wykorzystanienormygodzinprzedczasemdowódcamógłstanąćprzedsądemwojskowym.
Totyle,nielicząckosztówdozorutechnicznego,amunicjiipaliwa.
A teraz wyobraźcie sobie rzecz następującą: tysiące czołgów, dzień i noc uczestniczy w
manewrach, bez oglądania się na stan silników. W ten sposób, w ciągu czterech miesięcy nasza 38.
Armiazajeździławszystkieswoje1.285czołgów.Aniebyliśmyjedynąarmią...Tużprzedpokazem
odbyła się generalna wymiana sprzętu. Wycofano wszystkie czołgi, transportery opancerzone i
pozostałepojazdy,zastępującjeprawienowymi.
Na szkolenie poświęcano dwanaście godzin dziennie. Każdy element każdej fazy zbliżających
się manewrów rozpracowany został w najdrobniejszych szczegółach. Każdy żołnierz musiał znać
swojemiejsce.
Przygotowania do manewrów odbywały się na wielkim poligonie oznakowanym palikami.
Każdyżołnierz(przebranyoficer)ćwiczyłwkółkotosamozadanie:zeskoczyćztransporteraprzy
tym krzaku, dziewięć kroków naprzód, seria z automatu, jeszcze trzynaście kroków, oto mój cel,
kolejna seria, tutaj cel sąsiada z prawej, jeżeli nie trafia -ja mu pomagam. Czołg wali
przeciwpancernym...Ijeszczeraztosamo.Iodnowa.
Planowanie manewrów trwało, zdaje się, niejeden rok. Kiedy przybyliśmy na ćwiczenia,
każdemuwręczonoteczkęześciśleopisanąrolą,wktórejzaznaczonybyłnietylkokażdykrok,lecz
nawet każdy oddech: ...siedem kroków naprzód - błysk - wstrzymaj oddech - zamknij oczy - włóż
maskęprzeciwgazową-wypuśćpowietrze-krótkaseriazautomatu...
Takbyłowpiechocie,takbyłounas,wartylerii,woddziałachdesantowych.
...Czołg wynurza się z wody - przeciwpancernym przestrzelić wodoszczelną osłonę lufy -
dopływ powietrza zrzucić - odblokować wieżę i włączyć stabilizację armaty - opuścić lufę - za
brzeziną wyłonią się cztery czołgi nieprzyjacielskie - zmasowany ogień całej kompanii - mój cel:
lewyczołgztyłu-pozniszczeniuceluprzenieśćogieńnacelpoprawej-pozniszczeniuprzesuwać
ogieńdalejwprawo...
Tydzień po przybyciu do obozu każdy musiał zdać egzamin ustny ze swej roli: wszystkie
godziny, minuty, sekundy, kiedy, gdzie, który cel, odległość do celu, prędkość, kąt przesuwania się
celu.Każdyzdziesiątkówtysięcyżołnierzyznałdokładniewszystkieposunięciawroga,składjego
siłisprzętu,wszelkiejegochwytyisztuczki.
Po egzaminie z teorii zaczęły się zajęcia praktyczne. Na początek każdy indywidualnie
obchodził poligon, utrwalając sobie w głowie najdrobniejsze szczegóły. W tym stadium korpus
pancernyprzemieszczałsiępieszo.Następnierozpoczętoformowaniezałóg.
Byłonasczterech:kierowca-instruktoritrzejoficerowie-dowódca,celowniczyiładowniczy.
Znowuwyszliśmynapoligon.Niezłyspacerek,dziesięć-dwanaściekilometrów.
Dowódca:-Tuwydamrozkaz:„Cel2100wlewo,czołg,zniszczyć".
Celowniczy:-Krzyczę:„Przeciwpancerny!".
Ładowniczy:-Wrzucampociskdokomory:„Jestprzeciwpancerny!".
Kierowca:-Krzyczę:„Drogawolna!"ilekkohamuję.
Zlewej,zprawej,zanamidreptałygrupkamitysiąceludzi,każdawłasnymszlakiem.Wszyscy
powtarzali
półgłosemszczegółyzadań,wymienialiuwagiztowarzyszami,zerkalidonotatek.Narazienie
byłotojeszczezabronione.Zanaminacierałapiechota,przednamiposuwałsięchyłkiemzwiad,od
czasu do czasu „przelatywało" wsparcie lotnicze - piloci też snuli się pieszo, też ćwiczyli swoje
zadania.
Nazajutrz wszystko zaczęło się od nowa, tym razem jednak doszło formowanie plutonów i
drużyn.Odtejchwilizałogiczołgówmogłysiędzielićuwagaminietylkowewnątrz„czołgów",alei
„czołgi" mogły się porozumiewać między sobą. Następnego dnia wszystko powtórzyło się raz
jeszcze, tyle że z formowaniem kompanii. Potem nastąpiła generalna inspekcja. Dopiero później
nastąpiły właściwe ćwiczenia bojowe. Jeden dzień poświęcono na ćwiczenia kompanijne - kolejno
każda kompania musiała przejść całą trasę, na razie bez strzelania. Następnego dnia - ćwiczenia
batalionów. Potem - pułkowe, dywizyjne, armijne, na koniec całego frontu. Wszystkie poligony
staranniezasłanometalowąsiatkąikratownicamizprętówzbrojeniowych-żebyczołginiepoorały
ziemi gąsienicami. Dopiero przed samymi manewrami siatkę usunięto, a trawa odrosła w dwa
tygodnie.
Zchwiląopanowaniawszystkichzadańnadanymterenie,następowałoprzejścienainny.Wten
sposób z rejonu czernihowskiego na Ukrainie przekoczowaliś-my stopniowo na Białoruś, pod
Bobrujsk. Następnie wróciliśmy do punktu wyjścia, aby powtórzyć wszystko jeszcze raz, i jeszcze
jeden.
Tymczasem nie tylko nasz front, ale i wszystkie inne fronty zdążyły do perfekcji przećwiczyć
swojezadania.WówczasdopieroodbyłysięćwiczeniajakPanBógprzykazał,wtempie,zudziałem
kilkufrontów.Niebyłatojeszczewłaściwaoperacja„Dniepr",leczjejnamiastka,próbageneralna.
Dopieroponiejpozwolononamwrócićdoobozów,gdzienastąpiławymianasprzętubojowego.Za
nami postępowały dziesiątki tysięcy żołnierzy, zacierając wszelkie ślady po ćwiczeniach, zbierając
odpady,pogubioneprzedmioty,zasypująclejepopociskach,usuwającłuskiitropiącniewybuchy.
Apotem...
Kolumna piechoty zmotoryzowanej zmierzała znajomą przecinką w kierunku rzeki.
Równocześnie artyleria i lotnictwo kończyły przygotowanie do przerzutu pierwszego batalionu.
Zadaniebyłoproste:sforsowaćDnieprcelemuchwyceniaprzyczółkanaprawymbrzegurzekiitym
samym umożliwić przerzucenie naszego pułku pancernego i artylerii. Zaraz potem miała nastąpić
przeprawatrzecharmiiwspartajednoczesnymtaktycznymdesantemzhelikopterównatyłachwroga.
Następną fazą była budowa mostów kolejowych i przeprawa armii drugiego rzutu oraz lądowanie
dwóchdywizjipowietrznodesantowychnadalekichtyłachwroga.Potemprzeprawakolejnychdwóch
frontówistarciez„Zachodem".
Tymczasembatalionpiechotyzmotoryzowanejzbliżałsiędorzeki...
Wkroczeniebatalionudoakcjiodbywałosięzwszelkimihonorami,mimożenatymkończyła
się jego rola i nie brał udziału w dalszych manewrach. Batalionowi torowały drogę dwie brygady
artyleryjskieiosiempułkówartylerii.Łącznie612działwsparciadlajednegobatalionu.Dodatkowo
nasamymbrzegurzekiustawionopułkpancernydoniszczeniacelównaprzeciwległymbrzegu.600
dział i 100 czołgów wspomaga trzystu żołnierzy! Coś podobnego mogło się zdarzyć tylko na
pokazówcezokazjidoniosłegojubileuszu!
Rozpędzone transportery łamiąc i krusząc zarośla dały nura, wzbijając tuman wody, i ławą
ruszyły w stronę nieprzyjacielskiego brzegu, przesłoniętego dymem wybuchów. Powyrywane
pociskami pnie i konary leciały wysoko w niebo. Sypał się nieustający grad odłamków, sięgając
nawetdośrodkarzeki.
plan nakazywał, by w chwili, gdy transportery opancerzone dotrą do środka rzeki, artyleria
przeniosłaogieńwgłąbpozycjinieprzyjaciela,pozwalająctymsamymbatalionowipokonaćdrugą
częśćprzeprawyibezpieczniedotrzećdobrzegu.Transporteryprzebyłyjużpółdrogi,aleartyleria
niewykazywałażadnegozamiaruprzesunięciapolaostrzału.Przeciwnie,nasilenieogniarosło.Czy
toobserwatorzyartyleryjscyzagapilisię,czymożebatalionrozpocząłprzeprawęodwie-trzyminuty
zawcześnie,wkażdymrazietransporteryniemogłyposuwaćsiędalejizaczęłykrążyćwmiejscu,
wpadającnasiebieizmagającsięzrwącymnurtemDniepru.
Wszystkotoprzebiegałoprzedsamątrybunąhonorową,naoczachrząduizaproszonychgości.
Breżniew spojrzał w panice na ministra obrony, ten wrzasnął do mikrofonu coś, co absolutnie nie
nadajesiędodruku,icospowodowało,żeogieńartyleryjskiustałwjednejchwili.Okołotrzydziestu
luf strzelało nadal, ale główny chór umilkł. Stopniowo reszta też ucichła, pojedynczo i dosyć
nieskładnie.
Tymczasemtransporteryopancerzonedalejwykonywałypiruetynawodzie.Dowódcabatalionu
najwyraźniejbałsięwydaćrozkazdalszegoforsowaniarzeki,niewiedząc,zczymmożewyskoczyć
przeklęta artyleria. Cholera wie, co im strzeli do łba! Poza tym miał wyraźne instrukcje, by nie
przekraczać środka rzeki, nim artyleria nie przeniesie ognia. Każde działo potrzebuje na zmianę
celownika dwóch, trzech minut. W tym czasie batalion nadal taplał się w wodzie. Tak dobrze
wszystkoszłonaćwiczeniach,atumaszcilos,cozacholernaklapa...
W końcu artyleria, powoli i niemrawo, przeniosła ogień dalej od brzegu. Batalion ruszył
naprzód.Niestety,żadenztransporterówniebyłwstaniewyjechaćzwody.Podczasćwiczeńartyleria
szczyciła się przyzwoitą organizacją, teraz jednak kanonierów chyba poniosły nerwy, albo coś
jeszcze nawaliło, w każdym razie cały pas przybrzeżny rzeki, który miał pozostać nietknięty, zryty
byłlejamipopociskach.Zaczęłasięwielkaimprowizacja.Dowódcabatalionupoleciłwyskakiwaćdo
wodyidalejposuwaćsięwpław.Rzekagdzieniegdziebyłapłytka,aleniewszędzie.Nienagannyszyk
przemienił się w piekielną kotłowaninę. Dalsza realizacja scenariusza była niemożliwa, batalion
prezentowałbowiembezładnekłębowiskorakinóg...
Sytuacjęuratowałdowódcabatalionuwrandzepodpułkownika(wistocieprzebranypułkownik
Rubanow),któryryknąłniespodziewanie:
-Konieczmanewrami.Jesteśmywwalce!
Korespondenci wojskowi wychwalali później dzielnego dowódcę pod niebiosa. Jego rozkaz
szczególnie przypadł do gustu sekretarzowi Głównego Zarządu Politycznego, generałowi
Episzewowi. A dowódca batalionu wcale nie chciał się popisywać. Swoim rozkazem chciał tylko
zmusićpoprzebieranychoficerów,żebyzapomnieliowyuczonychrolach,ocałymtympieprzonym
„balecie" i zaczęli zachowywać się tak, jak im dyktował zdrowy rozsądek i doświadczenie z lat
służby. Jesteśmy w walce! Młodzi oficerowie w lot pojęli słowa dowódcy, szyki się wyrównały,
dowódcy kompanii i plutonów błyskawicznie ocenili sytuację i, po kilku minutach, dowódca
batalionu skierował swoich ludzi do natarcia z samej granicy wody, porzucając pozostałe w rzece
transportery.
Potem wszystko poszło zgodnie z planem, z jednym wszak wyjątkiem. Transportery
opancerzone wciąż tkwiły w wodzie i my, czołgiści, obawialiśmy się poważnie, czy któryś czasem
nieblokujenaszychpodwodnychprzejazdów.Jeślitak,topierwszyczołgnatkniesięnaprzeszkodę,
czołgijadącezanimzostanąunieruchomioneiwybuchnieskandaljakiegoświatniewidział.
Ale dzielny dowódca batalionu po raz wtóry uratował sytuację. Posunął się już ze swoją
piechotąsporykawałek,kiedynagleprzypomniałymusięczołgiiprzezradiostacjęnadałrozkazdo
transporterówopancerzonych,abyspłynęływdółrzeki,oczyszczająctymsamym
drogę dla czołgów. Tak więc wszystkie transportery opancerzone miały trafić w ręce wroga
albo "dostać się pod ogień nieprzyjaciela, lecz przynajmniej reszta nadciągających wojsk miała
drogę wolną. Decyzja dowódcy uratowała całe przedstawienie, ale zniszczyła jego karierę. Po
manewrachtowarzyszGreczkookreśliłjąjakobezzasadnąizdymisjonowałstaregopułkownika.
Naszeczołgiprzeprawiłysięprzezrzekębezprzeszkód,ciągnączasobąpodnieartylerięcałej
dywizji. Amunicję i artylerzystów wieziono na transporterach saperskich. Potem balet znów ruszył
pełnąparą.„Zachodni",takjaktobyłowplanie,rzucilisięwpanicedoodwrotu,ledwieujrzawszy
obłokikurzunahoryzoncie.Celepadałyjedenpodrugim,nawetkiedypociskiichnietykały,ale-co
najważniejsze-hukbyłogłuszający.
Najwyższedowództwo„Wschodu"bezbłędnieodgadłowszystkieperfidnezamysły„Zachodu"i
zastosowało odpowiednią taktykę natarcia. Krótko mówiąc, wszystko poszło aż do obrzydzenia
zgodniezplanem.
Trzy dni potem przywieziono nas do Kijowa. Defiladę pokazywano później w telewizji i w
kronice filmowej, ale dopiero po żmudnych zabiegach cenzorskich na oryginalnym materiale. W
rzeczywistościwyglądałototrochęinaczej.
Defiladaodbywałasięnalotniskuwojskowym.Napłycie,wzdłużpasastartowegostałyczołgi.
Było to największe takie skupisko w historii ludzkości. Zgromadzono czołgi czterech frontów, w
sumieponad20.000maszyn.GdybyarmieNATOodważyłysiękiedyśzebraćtyleczołgówwjednym
miejscu, to nie byłyby w stanie, bowiem wszystkie państwa zachodnie razem wzięte nie dysponują
takąliczbą.Wstrząsającefotografiebezkresnegopancernegooceanuobiegłypóźniejczołówkigazet
całegoświata.Niektórzyzachodnikomentatorzywyrażalidomniemanie,żeprawdopodobniebyłyto
plastikowemakietyczołgów.Istotnie,choćniezplastiku,stojącenalotniskuczołginieprzedstawiały
wartościbojowej.Byłytowozywykorzystywanedointensywnychćwiczeń,którejużdawnoutraciły
sprawność. Był to najczęściej surowiec wtórny dla hut. Po defiladzie część z nich powędrowała do
kijowskich zakładów naprawczych, tysiące trafiły na chińską granicę jako stacjonarne stanowiska
ogniowe, a większość skazano na przetopienie. Rok jubileuszu okazał się rokiem rekordowych
wytopówstali.
Trudno oszacować, ile kosztował ten spektakl. Licząc tylko zajeżdżone czołgi - to znaczy
pomijając koszty amunicji, paliwa, amortyzacji wyposażenia, tysięcy ton stali zbrojeniowej oraz
betonu-przypuszczalny rachuneksięgałmiliardów rubli.Narynku światowymbrytyjskiChieftain,
odpowiednik naszego T-62, osiągał cenę 210.000 dolarów. Podczas manewrów nasz 1. Front
Ukraińskizajeździłdoszczętnieponad5.000czołgówiwznacznymstopniuzużyłdalszych5.000-a
woperacji„Dniepr"uczestniczyłoconajmniejpięćtakichfrontówjaknasz.Pomnóżcietoprzezcenę
jednego czołgu i stanie się jasne, dlaczego supermocarstwo takie, jak Związek Radziecki nie
potrafiłoprześcignąćHiszpaniiwprodukcjisamochodówosobowych.
Defiladaprzebiegała,jaktosięmówi,bezzakłóceń,chociaż...niedokońca.
Zgromadzonenalotniskuoddziałyczekałynaprzybycieznakomitychgości.Wyczekiwanoich
również na trybunie honorowej. Defilada miała się rozpocząć tradycyjnie o godzinie 10.00. W
przeciwieństwie do defilad moskiewskich, przewidziano również pokaz niewyobrażalnej armady
powietrznej. Samoloty i śmigłowce miały nadlatywać z lotniska w Boryspolu, dosyć odległego od
Kijowa. Każdy przelot wyliczony był co do sekundy. Lecz Breżniew, Podgórny, Kosygin i Szelest
spóźnialisięzniewiadomychpowodów.
Nerwowość rosła z każdą minutą. Marszałek Greczko na trybunie klął pod nosem naszą
ukochanąpartię,
rząd radziecki i wszystkich członków Politbiura z osobna, śląc pod ich adresem najbardziej
wyszukane obelgi, jakie mogą sobie wyobrazić znawcy tej najpopularniejszej odmiany twórczości
ludowej. Greczko co prawda wyklinał na Breżniewa szeptem, ale ponieważ mikrofony na trybunie
włączono punktualnie o godzinie 10.00, monolog marszałka słychać było w promieniu dziesięciu
kilometrów - na całym terenie defilady. Dlatego to kijowska defilada odznaczała się
niepowtarzalnymklimatem,szczególnymrodzajemrozbawienia.
Wpółgodzinypóźniej,kiedyoddziałyuroczyściedefilowałyprzedtrybunąwielkichwodzów,
natwarzachoficerówiżołnierzyniegościłznanyztakichsytuacjiwyrazzaciętejdeterminacji.Tym
razem wszystkie oblicza rozjaśniały uśmiechy. I wodzowie uśmiechali się ze wzajemnością,
machającdożołnierzypulchnymidłońmi.
OPERACJAMOST
- Towarzysze - zagaił minister obrony. - W nowym roku 1967 Armia Radziecka podejmie
szereg niezwykle skomplikowanych i odpowiedzialnych zadań, aby uczcić pięćdziesiątą rocznicę
WielkiejSocjalistycznejRewolucjiPaździernikowej.
Pierwszym i najtrudniejszym zadaniem jest osiągnięcie ostatecznego rozwiązania
problemubliskowschodniego.ZadanietospoczywawcałościnabarkachArmiiRadzieckiej.
PięćdziesiątyrokistnieniaZwiązkuRadzieckiegostaniesięzarazemostatnimrokiemistnienia
Izraela. Jesteśmy gotowi do wykonania tego zaszczytnego zadania. W jego realizacji
przeszkadzanamjedynieobecnośćwojskONZpomiędzysiłamiżydowskimiiarabskimi.
Pouregulowaniuproblemówbliskowschodnich,wszystkiewysiłkizostanąskierowanedo
uporządkowaniaproblemóweuropejskich.Tozadanienietylkodladyplomatów.Turównież
Armia Radziecka będzie zmuszona rozwiązać masę nabrzmiałych zagadnień. Zgodnie z
decyzjąBiuraPolitycznego,ArmiaRadziecka„wyszczerzykły".Podtymhasłemrozumiemy
szereg bardzo konkretnych posunięć. Zorganizujemy bezprecedensową paradę lotnictwa w
Domodiedowie. Bezpośrednio po zwycięstwie na Bliskim Wschodzie, przeprowadzone
zostanąwielkiemanewrymarynarkiwojennejnamorzachCzarnym,Śródziemnym,Barentsa,
Północnym i na Bałtyku. Następnie przeprowadzimy zakrojone na wielką skalę manewry
„Dniepr". Demonstrację siły zakończymy w dniu 7 listopada imponującą defiladą na Placu
Czerwonym. Następnie na tle tych demonstracji siły oraz zwycięstwa na Bliskim Wschodzie
będziemymoglinakłonićkrajearabskie,żebynaparętygodnipodbylepretekstemzakręciły
kurkizropąnaftowąizawiesiłydostawydlaEuropyiAmeryki.-Ministeruśmiechnąłsię.-
Sądzę,żeEuropabędziedziękitemubardziejskłonnadopodpisaniatraktatówwwersji,którą
jejprzedłożymy.
- Czy będą jakieś spektakularne demonstracje w ramach programu kosmicznego? - zapytał
pierwszyzastępcadowódcyWojskLądowych.
Ministerobronyzmarszczyłbrwi.
-Niestety,nie.Wokresiewoluntaryzmupopełnionowtejdziedzinieskandalicznebłędy.Do
dziśmusimyzaniepłacić.Przeznajbliższedziesięćdopiętnastulatniebędziemyrobićwkosmosie
właściwieniczegonowego,jedyniepowtarzaćpoprzednieeksperymentyzpewnymimodyfikacjami.
- Jakie posunięcia przewiduje się w sprawie Wietnamu? - zapytał dowódca
DalekowschodniegoOkręguWojskowego.
- Skuteczne rozwiązanie wszystkich problemów europejskich będzie możliwe tylko pod
warunkiem, że Amerykanie ugrzęzną tam na dobre. Uważam, że nie powinniśmy się za bardzo
śpieszyćzwyzwalaniemWietnamu.
Zebraniożywilisię,okazującwyraźnezrozumieniedlatakiegopunktuwidzenia.
-Zanimzakończymysprawyogólne-ciągnąłdalejmarszałekGreczko-chciałbymzwrócić
się do wszystkich z prośbą o przemyślenie następującej kwestii. Niezależnie od tych wszystkich
demonstracjisiły,imponującej liczbywojski ichwyszkolenia,byłoby wskazanezorganizowaćcoś
naprawdę spektakularnego, coś ekstra. Coś, czego nigdy dotąd nie było. Jeżeli więc ktoś z was,
towarzyszegenerałowie,wpadnienainteresującypomysł,proszębezzwłoczniezwrócićsiędomnie
osobiście lub do szefa Sztabu Generalnego. Z góry proszę, abyście nie mnożyli liczby czołgów,
artylerii i sprzętu lotniczego. Tego i tak będzie tyle, że nie jesteście sobie w stanie wyobrazić.
Zbierzemy i pokażemy wszystko, co mamy. Nie należy też, oczywiście, zgłaszać propozycji
ujawnienianowychtechnologii.Pokażemywszystkoto,comożemy:BWP-1,T-64,myśliwceMiG-23
iMiG-25.Możliwie,żezademonstrujemytakżeniektóreprototypywozówbojowych.Pociągatoza
sobą pewne niebezpieczeństwa, ale pokazać chyba musimy. Powtarzam jeszcze raz: potrzebujemy
naprawdęczegośniezwykłego.
Wszyscy zebrani odczytali ostatnie słowa ministra obrony jako obietnicę wysokiej
nagrodyzaoryginalnypomysł.Itakabyłajegointencja.Wszystkiewojskowemózgipodjęły
wyzwanie.Tylkocotumożnanowegozaproponować,opróczzwiększeniailościijakości?
A jednak trafiła się oryginalna koncepcja. Zrodziła się w umyśle generała pułkownika
Ogarkowa,byłegooficerasaperów.
Ideabyłaszalenieprosta.Ogarkowproponował,abypokazaćnietylkosamąpotęgęarmii,
leczito,żewspomnianapotęgaopierasięnasolidnymfundamenciewojskowegozapleczai
doskonałym przemyśle zbrojeniowym. Nie miał, naturalnie, zamiaru odsłaniać wszystkich
tajników systemu zaopatrzenia, bo i po co. Aby przekonać gości o swoim bogactwie,
gospodarz domu nie musi ujawniać wszystkich kosztowności. Wystarczy jedno płótno
Rembrandtanaścianie.
Podobnie Ogarkow zamierzał pokazać tylko jeden element, ale za to obezwładniający.
Wszystko sprowadzało się do pomysłu wybudowania w rekordowym tempie, na przykład w
ciągugodziny,mostukolejowegoprzezDniepr,anastępnieskierowanienatenmostskładów
wyładowanychsprzętembojowymikolumnpancernych.Takimostnietylkosymbolizowałby
silnezaplecze,leczponadtoudowodniłbyEuropie,żejakbyco,tożadenRenjejnieuratuje.
MinisterstwoObronyiSztabGeneralnybyłyzachwyconepomysłemOgarkowa.Tobyło
właśnieto,ocochodziło.Armianiedysponowałaoczywiściestosownymmostem,aczasudo
rozpoczęcia ćwiczeń pozostało niewiele. Te fakty nikogo jednak nie niepokoiły -
najważniejsze,żepojawiłsięupragnionypomysł.
Generała pułkownika Ogarkowa wyposażono we władzę absolutną, jak Głównego
Konstruktoraprzedwysłaniemnaorbitępierwszegokosmonauty.SamOgarkowbyłnietylko
błyskotliwym erudytą i doświadczonym inżynierem w zakresie budowy mostów. Był też
wyjątkowo wymagającym, surowym dowódcą. Przypominał pod tym względem samego
Żukowa.Tecechyułatwiałymuwykonaniezadania.Podjegobezpośredniąkomendęprzeszły
wszystkie placówki badawcze wojsk inżynieryjnych i kolejowych, jak również wszystkie
fabrykiizakładyprodukującesprzętinżynieryjny.Normalnąprodukcjętychprzedsiębiorstw
wstrzymanowoczekiwaniu,ażnadejdzierozkazzbudowaniaczegośniezwykłego.
Wczasiegdyprojektancimozolilisięnadpierwszymiszkicamiprzyszłegomostu,którymiał
sięprzydaćtylkojedenjedynyraz,wjednostkachkolejowychiinżynieryjnychodbywałasięselekcja
najmłodszych, najzdrowszych i najsilniejszych oficerów oraz najzdolniejszych i najbardziej
doświadczonych saperów. Dodatkowo przeprowadzono konkursy wśród słuchaczy ostatniego roku
szkół wojsk kolejowych i inżynieryjnych. W wyniku tych działań tysiące najlepszych oficerów i
kadetówzewszystkichzakątkówZwiązkuRadzieckiegoprzebranowmunduryzwykłychżołnierzyi
sprowadzono do Kijowa. Tu zaś sformowano z nich 1. Dywizję Budowy Mostów Kolejowych
Gwardii.
Zanim jeszcze wyjaśniło się, jaki to ma być most, dywizję poddano bezprecedensowemu
przeszkoleniu.Byłobowiempewne,żewszyscyzatrudnieniprzyjegostawianiubędąmusieli
pracowaćjakakrobacipodkopułącyrkową.
Tymczasem pierwotna koncepcja rozkładanego mostu kolejowego została odpowiednio
dopracowana. Padła propozycja, by natychmiast po zamocowaniu mostu na podporach
przepuścić na drugi brzeg maszynę do układania torów wraz z kilkoma wagonami szyn i w
równie rekordowym tempie ułożyć odcinek torów na prawym brzegu, a dopiero potem
przerzucaćeszelonywojskoweiciężkisprzęt.Tenpomysłrównieżspotkałsięzaprobatą.
Tymczasemwszystkiepracowniekonstruktorskie,zktórychkażdaosobnopracowałanad
projektem mostu, oświadczyły jednomyślnie, że w tak krótkim czasie niemożliwe jest
wybudowaniemostupontonowegoonośnościchoćbymizernych1.500ton.
Ogarkowzagotowałsięipostanowiłrzucićnaszalęosobistąreputację.Postępowałszybko
ibezbłędnie.Popierwsze,zwróciłsiędoKCzpropozycją,abytenktowymyśliodpowiedni
patentotrzymałNagrodęLeninowską.KomitetCentralnywyraziłzgodę.NastępnieOgarkow
zwołał wszystkich konstruktorów, zakomunikował im tę decyzję i zaproponował powtórne
przedyskutowanie wszystkich szczegółów. Zebrani zrezygnowali z pomysłu wysłania przez
most maszyn do układania torów i transporterów szyn. Zaniechano też równoczesnego
przejazdu kolumn pancernych i wagonów kolejowych. Ustalono, że wszystkie wagony
pokazowegoskładubędąpuste,taksamojakciężarówkijadąceobokpociągu.
Pozostałjeszczejedenproblem.Jakprzeprawićprzezmostlokomotywęważącą300ton?
Zaproponowano,
by
ciężar
lokomotywy
maksymalnie
zredukować.
Natychmiast
przystosowano do tego celu dwie lokomotywy, główną i rezerwową. Wszelkie możliwe
elementystalowezastąpionostopamialuminiowymi.Wymienionokociołparowyipalenisko.
Tender lokomotyw został całkowicie opróżniony z węgla i wody, zostawiono tylko mały
zbiornik z wysokoenergetycznym paliwem, prawdopodobnie benzyną lotniczą albo olejem
napędowym.
Aczasnieubłaganiepędziłnaprzód.Projektyszczegółowychrozwiązańmostuwykańczanojuż
w fabryce. Tam też skierowano większość oficerów 1. Dywizji Budowy Mostów Kolejowych
Gwardii, aby zaznajomili się z konstrukcją podczas produkcji. Fabryki, które przez kilka miesięcy
nie pracowały w ogóle, zostały teraz zmilitaryzowane i pracowały na trzy zmiany. Robotnikom
płacono zawrotne pensje i obiecywano, że jeżeli ukończą pracę na czas, otrzymają fantastyczne
nagrodyzrąksamegoministraobrony.
Tymczasem pierwsze elementy mostu dostarczono zgodnie z planem do dywizji i
rozpoczęło się szkolenie. Z każdym tygodniem dowożono nowe części i na kolejnych
ćwiczeniach montowano coraz dłuższy most. Z wyliczeń wynikało, że powinien wytrzymać
ciężar pustego pociągu. Jak to się sprawdzi w praktyce, tego, oczywiście, nikt nie mógł być
pewien.Wnajgorszymraziegdybymostzanadtougiąłsiępodciężaremlokomotywy,wagony
mogły zsunąć się do wody. Dlatego załogi lokomotyw i kierowcy ciężarówek (przebrani
oficerowie), które miały przeprawiać się przez most wraz z wagonami, na gwałt ćwiczyli
technikiratunkowe,stosowaneprzezpancerniakówpodwodą.
Niestety, nie można było przećwiczyć przyswojonych umiejętności, ani też sprawdzić
wytrzymałości konstrukcji, gdyż nadal brakowało kilku elementów, bez których nie dało się
przerzucićmostu.
W dniu, w którym do dywizji dostarczono dwa ostatnie pontony, rozpoczęły się
największemanewrywojskowewhistoriiludzkości.Nosiłyonekryptonim„Dniepr".
WpoprzekDniepruwrekordowymtempiewzniesionopontonowymostkolejowy,akiedy
na prawym brzegu wbijano ostatnie słupy, z lewego brzegu na most płynnie wsunęła się
lokomotywa,powoliciągnączasobądługiskładwagonów.Równocześnienamostwślizgnęła
siękolumnawojskowychciężarówek.
^Przywódcompartiiirządu,atakżelicznymgościomzagranicznym,którzyobserwowali
budowęgigantycznegomostu,nieprzyszłozwyczajnienamyśl,żemaonsłużyćtransportowi
kolejowemu.Kiedywięcnamościepojawiłasięlokomotywa,ztrybunyrządowejrozległysię
entuzjastyczneowacje.
W miarę jak lokomotywa oddalała się od brzegu, most uginał się pod jej ciężarem w
sposób coraz bardziej widoczny. Konstrukcja dotknęła powierzchni wody i ciężkie, leniwe
falepowędrowałyodmostukubrzegomrzeki.Powracającefaleuderzyływmostizakołysały
nim w jedną i drugą stronę. Naraz na dachu lokomotywy pojawiły się trzy figurki
przerażonychmaszynistów.
Żadenzgościzagranicznychniezwróciłjakośuwaginazdumiewającyfakt,żezkomina
lokomotywy nie wydobywa się dym, za to pojawienie się na lokomotywie maszynistów
wszyscyzmiejscaodnotowaliiskwitowalitenfaktwyrozumiałymiuśmieszkami.
Przerażonych maszynistów starannie wyretuszowano później ze wszystkich zdjęć i filmów
rejestrujących słynną przeprawę, lecz w chwili gdy zdarzenie miało miejsce, należało za wszelką
cenęratowaćsytuację.Całasubtelnieprzygotowanaoperacjamogłaprzeistoczyćsięwfarsę.
Kołysząca się dostojnie lokomotywa z trzema maszynistami na szczycie niepewnie
podążaładoprzodu.
-Cotamjestnadachu?-zapytałmarszałekGreczko,cedzącsłowaprzezzęby.
Pozostali generałowie i marszałkowie zachowali absolutne milczenie. Wtedy wystąpił generał
pułkownikOgarkow,którydziarskozameldował:
- Towarzyszu marszałku Związku Radzieckiego! Głęboko wzięliśmy sobie do serca
doświadczenia niedawnej wojny izraelsko-arabskiej, w której decydującą rolę odegrało lotnictwo.
Podjęliśmywzwiązkuztymśrodkimającenaceluzabezpieczeniecałejkomunikacjizapleczaprzed
atakiem powietrznym nieprzyjaciela. W razie wojny do stałej załogi trzech maszynistów dołączą
trzejżołnierzezręcznymiwyrzutniamiprzeciwlotniczychpociskówrakietowychStrieła-2.Oddziały
jeszczenieotrzymaływyrzutni,leczrozpoczęliśmyszkoleniezałóg.Obecniemaszyniścipozostająw
kabinie parowozu, natomiast obsługa wyrzutni obserwuje niebo w poszukiwaniu lotnictwa
nieprzyjaciela.
GościezagranicznioniemieliwobliczutakiejsprawnościdziałaniaSztabuGeneralnegoi
błyskawicznejreakcjinazmianywpraktycewojennej.
Ministra obrony zachwycił natomiast refleks i pewność siebie Ogarkowa, umiejętność
łganiawżyweoczy,bezdrgnieniapowiekiiwewłaściwymmomencie.
Tużpoćwiczeniachmostrozebranoioddanodoprzetopienia.1.DywizjęBudowyMostów
Gwardiirozformowanojakoniepotrzebną.Podczasrozdanianagródwszystkimprojektantom
i budowniczym, postanowiono jednogłośnie powierzyć Ogarkowowi organizację wszystkich
przyszłych tego typu przedsięwzięć. Tak właśnie narodził się Główny Zarząd Maskowania
Strategicznego (GZMS), którego pierwszym szefem został generał pułkownik Ogarkow.
Wkrótcepotemotrzymałczwartągwiazdkęiawansnagenerałaarmii.
GZMSrozpocząłswojądziałalnośćodprzejęciacałejcenzurywojskowej,następnierównież
państwowej. Niebawem opanował większość instytucji zajmujących się dezinformacją, po
czymwyciągnąłmackikuwszystkimorganomsiłzbrojnych.Jakstaraciesięmaskowaćprzed
wrogiem? Odtąd każdy budynek wojskowy, począwszy od centrów kosmicznych, poprzez
wyrzutnierakietoweibazystrategicznychokrętówpodwodnych,pokoszaryprzygranicznych
oddziałówKGB,musiałmiećosobistezatwierdzenieOgarkowa.
AOgarkowsięgajużpoprzemysłzbrojeniowy.WZSRRcałyprzemysłtozbrojeniówka.
Chcesz budować fabrykę? A, to musisz wpierw wykazać, że potrafisz zakamuflować jej
prawdziweprzeznaczenie.NoiruszyliministrowiegęsiegodoNikołajaOgarkowapopodpis.
Potęga GZMS stale rosła. Czy w radzieckiej rzeczywistości było w ogóle cokolwiek, co
niezasługiwałonakamuflaż?Czyistniałwtamtymświeciejakikolwiekobszar,wktórymnie
próbowanonabićprzeciwnikawbutelkę?
Ileż to wódki spłynęło, ile samobójstw popełniono, ilu ludzi wsadzono do więzień - i to
wszystko,zatajemnicepaństwowe.Bozkażdąbzdurątrzebauważać.Izawszelepiejwykręcićkota
ogonem. A Nikołaj Ogarkow jest głównym kontrolerem tego cyrku. Innym żyć nie pozwala i sam
haruje w pocie czoła. Trzeba Amerykanów wywieść w pole podczas strategicznych negocjacji?
Ogarkow posyła pierwszego zastępcę generała pułkownika Trusowa. Ale gdy dochodzi do
podpisaniadokumentów,tosamwchodziwskładdelegacji.
Dobrze pracuje! Otumanił łatwowiernego prezydenta USA! Chwała mu za to i honory:
stopieńmarszałkaZwiązkuRadzieckiegoistanowiskoszefaSztabuGeneralnego.
CZEŚĆII
DYWIZJASZKOLNA
Oster,Ukraina,październik1967roku
-Rzygaj!Torozkaz!
Młody, krótko ostrzyżony żołnierzyk rozejrzał się żałośnie w nadziei znalezienia pomocy.
Drużyna równie młodych i równie króciutko ostrzyżonych, przed którą stoi, nie ma dla niego
najwyraźniejanikrztywspółczucia.Jużpotygodniusłużbywpełniprzyswoilisobieżelaznąregułę
dywizji szkolnej: jeżeli jeden żołnierz nie usłucha rozkazu, ucierpi cała drużyna. A jeżeli cała
drużyna wykaże niesubordynację, wtedy sierżant wybierze sobie jednego żołnierza, który zbierze
cięgi za wszystkich. Będzie go ćwiczył „aż mu z uszu pójdzie dym", „aż da pyskiem w trociny".
Kiedyzaśżołnierzniebędziejużzdolnydosprawnegowykonywaniarozkazów,ucierpinatymjego
drużyna.Itakwkółko,całycyklpowtarzasiębezkońca.
Sposobówszkoleniajestbardzowiele.Można,naprzykład,kazaćoddziałowiwykopaćokopyw
żelbetowej nawierzchni. Norma, to 60-centymetrowy okop pojedynczy w trzydzieści minut. A kto
rozkazuniewykona,będziesięszkoliłodnowa,tytułemkary.
Krótkowłosy żołnierzyk stał twarzą w twarz z ustawioną w szyku drużyną, a w szyku już
zaczynała narastać złość, gdyż każdy wie, co go czeka, jeżeli rozkaz nie zostanie wykonany
natychmiast.
Stałem na uboczu, obserwując działalność swego zastępcy. Po trzech dniach służby jako
dowódca plutonu szkolnego, rozumiałem już dogłębnie kolejną zasadę obowiązującą w dywizji
szkolnej:niewtrącajsiędorobotysierżanta,bobędzieszmusiałwykonaćjąsam.
Astarszysierżantodczekałdlaporządkudziesięćsekund,iryknął:
- Druga drużyna, słuchać rozkazu! Szeregowy Rawdulin spóźnił się do szyku całe 13 sekund,
ponieważprzebywałwkantynie.Wszyscybiegiemmarsz!
Każdyżołnierzdywizjiszkolnejmacodzienniepoobiedziedwadzieściaminutwolnego,atakże
dziesięć minut wieczorem. Prosto z obiadu zgłodniały żołnierz pędzi do bufetu, który obsługuje
jedna ślamazarna sprzedawczyni. Pułk liczy 1.500 żołnierzy, z czego dobra połowa -najgłodniejsi,
albo najwięksi optymiści - szturmuje niewielki lokalik. Większość z nich, dostawszy się już do
pomieszczenia, nie może dopchać się do lady, ani z powrotem do wyjścia. Za sekundowe choćby
spóźnienienaapelspotykaichzakażdymrazemsurowakara,amimotoliczbachętnychdobufetu
wcaleniemaleje.Możnabysiędziwić,skądżołnierzebralipieniądzenazakupy,skoromiesięczny
żołdwynosił3ruble80kopiejek.Odpowiedźjestprosta:dzieńwdzieńprzezdwalubtrzymiesiące
żołnierz usiłował dotrzeć do bufetu, ale nigdy mu się to nie udawało. Oto cała tajemnica
oszczędności.
W chwili, o której mowa, wszystkie czterdzieści plutonów pułku stało w szyku na dziedzińcu
garnizonowym, gotowe przystąpić do czyszczenia broni. W okolicy nie było widać ani jednego
oficera,wszelkieuchybieniakorygujesierżanci,każdynaswójsposób.Zazwyczaj
w kółko uprawiali „padnij-powstań", pompki, przysiady, czasem jakaś drużyna czołga się po
dziedzińcupokrytymgrubąwarstwąświńskiegołajna.
Mój zastępca z naszywkami starszego sierżanta postanowił dziś ograniczyć się do zmuszenia
bufetowegowinowajcy,abypubliczniezwróciłto,cozjadłwbufecie-czyteżraczej:cozamierzał
zjeść. Wyrzygiwanie pokarmu często określa się w dywizjach szkolnych naukowym terminem
„ekstrakcja", przez analogię do gwałtownego wyplucia wystrzelonej łuski z komory czołgowego
działa. Sierżanci opisują tymi słowami swoje przeżycia po straszliwym pijaństwie: „Przez całą noc
męczyłymnieokropneekstrakcje"...
Wodróżnieniuodsierżanckichmimowolnychekstrakcji,ostrzyżonyżołnierzykmiałwykonać
je na rozkaz. Ponieważ jednak winowajca nie wykonał polecenia, cały kolektyw musiał naprawić
jegobłąd:
-Drugadrużyna!Pochylićsię!
Dziesięćgrzbietównatychmiastpochyliłosiędoprzodu.
-Dwapalce-lewejręki-DOUST!Oddziałbłyskawiczniewykonałrozkaz.
-Odprawej-jedenpodrugim-RZYGAĆ!
Wijąc się w konwulsjach, druga drużyna wypełniła rozkaz dowódcy i opróżniła żołądki w
całkiemprzyzwoitymczasie.
-Drużyna-dziesięćkrokówwtył-marsz!SzeregowyRawduiin!Doszeregu!Spocznij!
Sierżant odwrócił się pod pozorem wyszukiwania dla drużyny odpowiedniego miejsca na
czyszczenie broni. W tej samej chwili Rawduiin zarobił od najbliżej stojących towarzyszy dwa
mocne ciosy w brzuch. Usiłując stłumić w sobie cienki, przenikliwy jęk, runął na kolana i powoli
osunąłsięwewłasnewymiociny.
Podczas ćwiczeń sierżanci i oficerowie nigdy nie biją żołnierzy - to żelazne prawo Armii
Radzieckiej.
FACHOWIEC
287.Nowogrodzko-WolyńskaDywizjaSzkolna
PiechotyZmotoryzowanej
(dwukrotnieodznaczonaOrderem
CzerwonegoSztandaru,
orazorderamiSuworowa,Kutuzowa
iChmielnickiego),Ukraina
Aresztowanego przywieziono do pułku i zamknięto w izolatce przy wartowni. Siadł w kącie,
posępnie wpatrzony w podłogę. Sierżanta aresztowano w Omsku, o 4 tysiące kilometrów od
macierzystegopułku.
Przybyłprokuratorwojskowy.Wszczętodochodzenie.Co,jakidlaczego?Sprawajestpoważna.
Wszystko zależy od tego, jak władze zwierzchnie będą się zapatrywały na to, co zaszło, jak
zinterpretują wykroczenie. Jeśli uznają je za samowolne oddalenie, sierżant dostanie w najgorszym
raziepiętnaściedniaresztu.Jeżelizadezercję-wyrokwyniesieminimumpiętnaścielat.
Gdybysierżantaprzyskrzynionowmacierzystymokręguwojskowym,sprawębysięoczywiście
zatuszowało, gdyż między okręgami trwa ostre współzawodnictwo socjalistyczne o najmniejszą
liczbęwykroczeńinaruszeńregulaminu.Ponieważjednakzłapanogowobcymokręgu,aosprawie
dowiedziała się Moskwa, dowódcy uczynią teraz wszystko, żeby wykazać niezachwianą wolę
całkowitego wyeliminowania tego typu przestępstw. Tu jednak pojawia się kolejna sprzeczność:
jeżeli mamy do czynienia z dezercją, to dlaczego nie zameldowano o tym Moskwie sześć dni
wcześniej,zarazpozniknięciusierżanta?
Takczyinaczej-kłopoty.Itodlawszystkichzwierzchnikówsierżanta,oddowódcyplutonupo
szefaokręguwojskowego.
Sierżant nazywał się Zumarow, a dowódcą jego plutonu byłem ja. Dlatego ja pierwszy
spotkałemsięześledczym.
-Towaszsierżant?
-Mój,towarzyszupułkowniku.
-Odjakdawnauwąssłuży?
- Od ośmiu miesięcy, towarzyszu pułkowniku. Po zakończeniu szkolenia w moim plutonie
otrzymaławansnastopieńsierżantaipozostałwplutoniejakodowódcadrugiejdrużyny.
-Comożecieonimpowiedzieć?
-Towarzyszupułkowniku,jatościerwopierwszyrazwidzęnaoczy-wyznałemszczerze.
Prokuratorznałżycie,więcmojeoświadczenieniezrobiłonanimnajmniejszegowrażenia.
-Fachowiec?-zapytałtylko.
-Takjest,fachowiec,towarzyszupułkowniku-potwierdziłem.
Natymprzesłuchaniesięzakończyło.
Po mnie wezwano kolejno dowódcę kompanii, zastępcę dowódcy batalionu do spraw
politycznych, wreszcie samego dowódcę batalionu. Przesłuchanie każdego z nich też nie trwało
dłużejniżminutę.Żadendotądniewidziałprzedmiotowegosierżanta.
Jeżeliwszelkawłasnośćwkrajujestznacjonalizowana,czyliinnymisłowy,jeżeliwszystkojest
własnością państwa, wówczas właściwa każdemu człowiekowi chęć wybicia się, wyróżnienia i
poprawienia swojej stopy życiowej może się realizować jedynie w ramach aparatu państwowego,
który,taksięskłada,potrzebujewielu(zdecydowaniezbytwielu)zawodowychnotabliiurzędnikówz
wyższymwykształceniem.
Dowolnydyplomukończeniawyższychstudiówotwieradostępdorozmaitychsfer:dopartii,do
związkówzawodowych,doKomsomołu,doKGB,dosportu,doliteraturyisztuki,doprzemysłu,do
rolnictwa, do transportu - słowem, gdzie dusza zapragnie. Dlatego też w każdym społeczeństwie
socjalistycznym zaobserwować można następujący paradoks: nikt nie ubiega się o zawód, każdy
ubiega się o dyplom, wszystko jedno jaki. Oczywiście, najlepiej jeżeli to będzie dyplom z nauk
społecznych, a nie ścisłych, bo najbardziej praktyczne, gdyż najważniejszą rzeczą w karierze jest
umiejętnośćgładkiejmowy.
Wskutektego,żekażdylecistudiowaćfilozofię(marksizmu-leninizmu)ihistorię(partii),ludzi,
którzy potrafią cokolwiek zrobić własnymi rękami można u nas ze świecą szukać. Ludzie ci są na
wagę złota. Wystarczy spojrzeć, jak sobie żyją mechanicy samochodowi, ślusarze, hydraulicy,
malarze pokojowi, posadzkarze (mówię naturalnie o tych, którzy dorabiają na boku - ale kto nie
dorabia!).Śpieszęzapewnić,żeniemamnicprzeciwkonim.
W Armii Radzieckiej szczególnie poważa się ludzi, którzy potrafią cokolwiek zrobić, gdyż
system kontroli i oceny pododdziałów, jednostek i formacji jest tak obmyślony, że nie sposób go
obejśćbezfachowców.
Zważcie sami. Do pułku przybywa jakaś tam komisja. Od czego zacznie przegląd? Czym się
zainteresuje? Na pierwszym miejscu stan ideologiczny wojska: czy mamy ludzi głęboko oddanych,
czy też wdarło się jakieś ziarno rozkładu? Jak sprawdzić, czy ideologia burżuazyjna, maoizm,
nacjonalizm, syjonizm albo jakiekolwiek inne plugawe odszczepieństwo nie wywiera
przypadkiem
wpływunaradzieckiegobojownika?Bardzoprosto.Popierwsze,komisjamusiprzeprowadzić
inspekcję koszar. Czy po salach wisi dość portretów przywódców partii i rządu, czy dość jest
plakatówihaseł,krótkomówiąc,czywdostatecznymstopniurozwijasiętutajagitacjęwizualną.W
jakimstaniejestświetlica?Aizbapamięci?Agazetkikompanijne?Aściennagazetkasatyryczna?A
codziennybiuletynbojowykażdegoplutonu?
Potemnależysiędowiedzieć,corobiżołnierzwczasiewolnymodzajęć.Czymsięzajmuje?To
również jest całkiem proste zadanie: specjalnie dla komisji organizuje się koncert albo zawody
sportowe. Są też inne wymowne dowody: puchary, proporczyki, chorągiewki. Ten za osiągnięcia
sportowe,tamtenzaamatorskądziałalnośćartystyczną.
No cóż, wygląda na to, że wszystko gra. A jak tam u was z porządkiem, z przestrzeganiem
regulaminu wojskowego? Tu też żadnych problemów! Możecie do woli sycić oczy - ogrodzenia
pomalowane,ścieżkizamiecione,oknapomyte,łóżkaposłanetak,żetrudnolepiej.
Wierzciemi,jeżelidowódcapułkuumieukryćwszystkieciemnestronyiwykroczenia,któresą
na porządku dziennym i potrafi przedstawić obraz doskonalszy niż jego koledzy, ma awans
zapewniony.Najważniejsze,żebyumiejętnietuszowaćniemiłeaspekty.Wtedyrezultatówzćwiczeńi
manewrówwogóleniebędziesiębraćpoduwagę.
Aby zapewnić sobie zwycięstwo w tym nieustającym współzawodnictwie, każdy dowódca, od
dowódcykompaniiwzwyż,musidysponowaćrzemieślnikami,artystamiisportowcami,najlepiejna
poziomiepółprofesjonalnym.Dlatychfachowcówstworzonowwojskuspecjalnytermin:nazywają
się „martwymi duszami". Mimo że zarejestrowani są jako celowniczowie, amunicyjni,
radiotelegrafiści itd., zajmują się w istocie czym innym. Jedni dzień i noc klecą gazetki. Inni
brzdąkająnagitarach.Jeszczeinnibroniąhonorukompaniiwsporcie.
Zależnieodindywidualnychkwalifikacji,fachowcydzieląsięnaróżnekategorie-kompanijne,
batalionowe, pułkowe lub dywizyjne. Każdy okręg, na przykład, ma specjalne bataliony sportowe.
Zbierasiętamnajlepszychzcałegookręgu.Obowiązująwnimpodziałypół-wojskowe,naprzykład
pluton koszykarski kompanii gier zespołowych, albo pluton skoczków wzwyż kompanii lekkiej
atletyki.
Aotychwszystkichmistrzachświataimistrzacholimpijskichwogóleszkodagadać.Gdzienie
popatrzysz, z jakich klubów przyszli - wciąż tylko CWKS i „Dynamo". Wojsko i KGB. W KGB
obowiązuje podobny system. Gdyby chcieć rzeczowo komentować mecze „Dynama", to relacje
powinny brzmieć z grubsza tak: „Porucznik służby futbolowej KGB precyzyjnie podał piłkę
swojemu kapitanowi!". Czy hokeiści CWKS na turnieju w Kanadzie: „Pancerniacy wspierani przez
formacjepiechotyiartyleriiprzełamaliobronęprzeciwnikairozwijająnatarcie!".
Międzydowódcamiwszystkichszczeblitrwanieustannawalkaopozyskaniefachowców.Niżsi
oficerowieukrywająswoichnajlepszychplastykówiaktorówprzedoficeramiwyższejrangi,którzy
nieustanniebuszująpoświetlicachisalachgimnastycznychwnadzieiprzechwycenianajlepszychdla
siebie.Jesttojawnawojna,któramaswojeregułyimetody,niepisaneprawaitradycje.Starczyłoby
na całą powieść. Wymiany bezpośrednie również są praktykowane, choć najczęściej między
wyższymi dowódcami. „Dasz mi ciężarowca i gitarzystę, a ja ci dam za to malarza pokojowego i
plastyka", albo: „Towarzyszu pułkowniku, nie stawiajcie mi niskiej noty za ćwiczenia (ten rodzaj
przetargu odbywa się zwykle z obserwatorami z innej dywizji), to dam wam rzeźbiarza! Wyrzeźbi
kogo chcecie, będzie można postawić w kantynie oficerskiej Lenina, Andropowa - kogo dusza
zapragnie!".
Fachowcypracująnaakord.Obowiązujeświętazasadabodźcówmaterialnych.Płacewahająsic
w zależności od umiejętności i zaszeregowania fachowca. Czasami bywa to tak: „Zostaniecie
mistrzem olimpijskim - damy wam awans na porucznika". Bo ile kosztuje ministra obrony
wyasygnowanie jednej czy dwóch dodatkowych gwiazdek? Pewien piłkarz doszedł nawet do rangi
generała, nie odsłużywszy w wojsku ani jednego dnia. Chociaż wypada nadmienić, że nazywał się
JurijBreżniew.
Z kolei w Kijowskim Okręgu Wojskowym, w zakładach remontowo-naprawczych czołgów,
zorganizowanowarsztatprzeglądówinaprawprywatnychsamochodów.Szefowieokręgunapychali
sobiekieszeniemilionamirubli,zaśfachowcy,którzyreperowalipojazdy,cowieczórotrzymywali
przepustki. Wszyscy byli zadowoleni: i generałowie, i fachowcy, i klienci. Jakość napraw była
wyśmienita. Niestety, w końcu zakazano tego procederu. Teraz w całym Kijowie nie ma gdzie
naprawićŁady.
Nawetgdybyfachowcomwogóleniepłaconoitakpracowalibynajwydajniejjaksięda.Każdy
wolipływaćcałymidniamiwbasenie,alboodbijaćpiłeczkępingpongową,niżkopaćgłębokierowy
wupaleikurzu.Znacznieprzyjemniejjestsiedziećwciepłejkanciapieirysowaćobrazkidogazetki
satyrycznej, niż wymieniać na mrozie gąsienice czołgu. Sprawdzono to empirycznie. Na dodatek
wszyscy fachowcy otrzymują wyjątkowo długie przepustki i urlopy, oczywiście kosztem kolegów.
Właśnie to stanowi źródło rozkładu w armii. Nie jest to źródło jedyne, i z pewnością nie
najważniejsze, lecz jedno z podstawowych. Przyjmijmy, że ulicą idzie żołnierz brudny, pijany,
rozczochrany. Zauważcie, wszystkie patrole trzymają się od niego z daleka. Okazuje się, że to
osobistystolarzdowódcydywizji.Atamtenzarzyganiecokazujesiębyćosobistąsiłąrobocząszefa
sztabudywizji,najętądokopaniaprywatnegobasenu.Tychnajlepiejwogólenieruszaćiniemiećz
niminicdoczynienia!
Wróćmyjednakdosierżanta,odktóregozaczęłasięnaszaopowieść.Zzawodubyłjubilerem,i
tojubileremzdziadapradziada.Dowojskaprzyszedłwrazzkompletemnarzędzi:piłek,imadełeki
pincetek.Młodzieńcymasowoprzychodządowojskazwłasnymigitaramiibałałajkami,zpędzlamii
blejtramami.Ludzieradzieccydobrzepoznaliobyczajepanującewarmiiizachęcająswoichsynów,
abyodpierwszegodniasłużbyujawnialiindywidualnetalenty.
Zumarow popisał się tym, co potrafi natychmiast po dołączeniu do naszego pułku. Niemalże
pierwszegodniazabranogodoklubu,gdzieotrzymałrozkazwykonaniawsrebrzeminiaturyczołgu
na prezent dla przewodniczącego jakiejś komisji inspekcyjnej. Formalnie figurował w składzie
mojegoplutonu.Miałempółroku,abyuczynićzeńwzorowegosierżanta,przyszłegodowódcęT-62.
Przezcałyokressłużbyanirazusięznimniespotkałem.Natrzydziestużołnierzywplutoniemiałem
jeszczesześciutakichjakon.Aleci-malarz,skrzypek,pianistaitrzejsportowcy-przynajmniejraz,
dwarazytygodniowopojawialisięwplutonieizdołałemichczegośtamnauczyć.
KursantZumarowniepojawiłsięnawetnakońcowymsprawdzianie.Boijakże?Zajmowałsię
przecież na okrągło miniaturkami czołgów, które rzeźbił w brązie i plastiku. Test egzaminacyjny
wypełniał za niego dowódca pułku, który co rusz pytał o coś członków komisji. W wyniku tego
Zumarowzostałwzorowymżołnierzem,otrzymałstopieńsierżantaipozostałwnaszympułkujako
dowódcadrużyny,abyszkolićnowepokoleniedowódcówczołgów.Byłdowódcądrużynywmoim
plutonie,alenigdynieoglądałemgonaoczy.
Niemyślciesobie,żetylkojajedenmiałemproblemyz„martwymiduszami".Każdydowódca
plutonu miał takich sześciu albo siedmiu na swojej liście. Podziałjest sprawiedliwy i nikt nie żywi
urazy! W ten sposób szkolimy kadry dla ukochanej armii. Kiedy taki fachowiec przybywa z pułku
szkolnego do jednostki liniowej, na samym wstępie melduje uczciwie: „Nie jestem czołgistą, tylko
tenorem". A cały pułk się cieszy: „Na kogoś takiego właśnie czekamy!". W rezultacie czołgiem
dowodzice-
lowniczy, tenor zaś całymi dniami ćwiczy arie. I wszyscy są zadowoleni. Zaś o najlepszych
fachowców,takichjaknaszjubiler,pułkszkolnywalczydoostatniejkroplikrwi.Nigdywżyciunie
trafiądooddziałówliniowych!Zatrzymujesięichpodbylepretekstem,najczęściejjakonominalnych
instruktorów.
Lecz sierżant-instruktor Zumarow wpierw wpadł w oko dowódcy dywizji, a potem samemu
dowódcyarmii.Wrezultacieawansowałdoszczebladywizji,apóźniejarmii.Mógłbyzajśćjeszcze
wyżej,gdybyniedorwałgopatrol.Itojeszcze,nadomiarzłego,winnymokręgu.
Po pierwszej rozmowie z prokuratorem wojskowym uznałem, że drugiej nie będzie, skoro w
sprawiesierżantaitakniepotrafiłemnicpowiedzieć-aninajakimjestobecnieszczeblu,aniktojest
jego faktycznym dowódcą, ani ile razy tygodniowo korzysta z przepustki. A jednak drugie
przesłuchaniesięodbyło.
-Gdziejegoprzysięga?
-Niewiem.
Tegonaprawdęniemogłemwiedzieć.
Każdyżołnierzradzieckipomiesiącuszkoleniaunitarnegoskładałprzysięgę.Następowałoto
dopiero po tym, jak oddał pierwszy strzał ze swej broni. Każdy otrzymywał osobno wydrukowany
tekstślubowaniaiosobiścieskładałpodnimpodpis.Chodziłooto,bywraziepotrzebymożnabyło
dołączyćtęluźnąkartędoaktsądowychdelikwenta.
Wczasie,gdynaszplutonporazpierwszyjechałnastrzelnicę,Zumarowzawzięciemodelował
swójkolejnyczołg.
-Nieszkodzi-rzekłmuwówczasdowódcapułku.-Pójdziecieznastępnymplutonem.
Później jednak dowódca pułku jakoś zapomniał dopilnować sprawy. Ja sam, mimo że byłem
bezpośrednim dowódcą Zurnarowa, dostałem polecenie nie wtrącać się w sprawy, które mnie nie
dotyczą.
Aterazotowyszłonajaw,żeZumarownietylkoniejestżadnymsierżantem,alewogólenie
jestżołnierzem.
Nie podlega zatem jurysdykcji wojskowej. Z kolei w świetle przepisów prawa cywilnego nie
dopuściłsiężadnegoprzestępstwa-poprostuprzejechałsięzmiastadomiasta.Noioczywiścietych
osiemnastu miesięcy wojska też nie można było mu zaliczyć, jako że czas służby liczy się od
przysięgi. Krótko mówiąc, Zumarow miał wszelkie podstawy by podnieść raban: „Ja nic nie
wiedziałem. Wstąpiłem do wojska i sumiennie odbywam służbę. Dlaczego nie daliście mi złożyć
przysięgi?Toniemojawina,tylkowasza!".
Irzeczywiścierozpętałsięskandal,którytrzebabyłozdławićwzarodku.Ucierpiećmogłynie
tylkotakiepionkijakdowódcapułku,lecziosobistościwyżejpostawione.Skandalzatuszowanona
szczeblu Kijowskiego Okręgu Wojskowego. Zgodnie z regulaminem Zumarowowi zostało do
odsłużenia jeszcze sześć miesięcy. Zaproponowano mu jednak natychmiastowe przeniesienie do
rezerwyzuwaginastanzdrowia.Zumarowprzystałnakompromis.DoMoskwyposzedłraport,że
żandarmeria w Omsku istotnie zatrzymała sierżanta Zumarowa z Okręgu Kijowskiego, ale w
momencie zajścia Zumarow nie był już w służbie czynnej, gdyż został przedterminowo
zdemobilizowany. Sierżant cierpi na zaniki pamięci i z tej przyczyny nie okazał żandarmerii
stosownychdokumentów.
Zumarowowietegoświatamająszczęście.Kłopotwtym,żearmiasupermocarstwamaichzbyt
wielunastanie.
MISZA
SztabLeningradzkiegoOkręguWojskowego,początek1969roku
-Kluczyk!
- Towarzyszu szeregowy, przede wszystkim zapnijcie mundur. Zwracacie się do
podpułkownika,oficeradyżurnegoszlabuokręgu!
Szeregowypuściłmimouszusłowapodpułkownika.
-Kluczyk!-powtórzyłcicho.Najegoszerokiejchłopskiejtwarzymalowałosiętakiepoczucie
wyższości i pogardy, że oficerowi odeszła wszelka ochota by wobec bezczelnego żołnierza użyć
swejnieograniczonejwładzy.
Oficerdyżurnysztabuokręgunależydoistotwyższegorzędu.Widzącgozdalekakażdyoficer
mimowolnie prostuje się, machinalnie poprawia pas i czapkę. Teraz przed podpułkownikiem
oficeremdyżurnymstalmłodyżołnierzyk,lakicotoprzedbylekapralempowiniendrżećjakosika.
Atymczasemżołnierzykzanicmiałjegoreprymendy.
- Kluczyk - powtórzył raz jeszcze żołnierz, wyraźnie delektując się sytuacją. Specjalnie nie
mówił, o jaki klucz chodzi. Z rozmysłem też nazywał klucz „kluczykiem". Było to absolutnie
niedopuszczalnewustachszeregowego,któryzwracasiędooficera.
Wtymmomenciedogabinetudyżurnegosztabuokręguwkroczyłmajorzczerwonąopaskąna
lewym ramieniu -jego zastępca. W mig oceniwszy sytuację, major uśmiechnął się promiennie i w
podskokach podążył do wielkiej kasy pancernej. Jednym szarpnięciem rozwarł masywne drzwi. Z
setek wiszących w sejfie kluczy nieomylnie pochwycił ten właściwy i uśmiechając się przymilnie
podał go arogantowi. Ten ujął klucz w dwa palce, lekceważącym wzrokiem zmierzył oficera
dyżurnego sztabu i, strzyknąwszy śliną obok ustawionej w kącie spluwaczki, wyszedł trzaskając
drzwiami.
Urażony w swej godności dyżurny aż pobladł. Drżącym z wściekłości głosem zwrócił się do
majora,akcentująckażdąsylabę:
- Towarzyszu majorze, komuż to byliście łaskawi wydać klucz bez mojego wyraźnego
zezwolenia?Icozaklucz?
-PrzecieżtoMisza,towarzyszupodpułkowniku-wyjaśniłpośpieszniemajor.
-Jakikluczmuwydaliście?
-Kluczdogabinetupierwszegozastępcydowódcyokręgu.
-Czyście...czywy...Czywywogólewiecie...Instrukcjinieczytacie?Przecieżwtymgabinecie
sątajemnicepaństwowe...Tylkostarszyadiutantalbooficerdozadańspecjalnychmaprawo...
-AleżtoMisza...
- Gówno! Wylądujecie na odwachu razem z waszym zasranym Misza! Tylko starszy adiutant
albo oficer do zadań specjalnych może otrzymać ten klucz, i to na wyraźne polecenie zastępcy
dowódcy.Imusząpodpisaćdwakwitypobraniaklucza!Ajakcośzginie?Zdajciebrońiamunicję...-
Podpułkownikzwróciłsiędomnie:
Dowódcawarty!AresztowaćtegopieprzonegoMiszeimajora...
- Misza - oświadczył nagle major - jest zmiennikiem rezerwowego kierowcy pierwszego
zastępcydowódcyLeningradzkiegoOkręguWojskowego,generałalejtnantaParszykowa.
-O,wdupę!-Podpułkownikaażzatkało.-Toczemuodrazuniemówicie?
-Toniewszystko-ciągnąłbezlitośniemajor.-Totylkooficjalnie.Zaśnieoficjalnie,towam
powiem,żeMisza...woziMarięMichajłownąParszykowa.O!
Oficerdyżurnysztabuokręguwolnowyszedłzpokoju.
-Widzicie,poruczniku?Uczciesię.Przysyłająnamtutajrozmaitychkretynów...Przyzwyczaili
sięwtychswoichpułkachdrzećmordęnakażdego,niewdającsięwniuanse.Atujestprzecieższtab
okręgu!Tutrzebamyśleć!Robotadelikatna,niekażdypotrafi.Dobrze,żeMiszaniejestpamiętliwy...
Dopierobyśmywpadli,jakśliwkawgówno!
Przez całą noc myślałem o Miszy. Podpułkownik mógłby być jego ojcem. Zważywszy
sprawowaną funkcję był kimś więcej niż zwykłym podpułkownikiem, dowódcą batalionu, czy byle
zastępcądowódcypułku.Byłoficeremdyżurnymwsztabieokręgu!Możnacałeżyciewspinaćsiępo
śliskich szczeblach kariery i nigdy nie wdrapać się na tak zawrotne wyżyny. A tu raptem Misza.
Zwyczajny Misza. Widać, że chłopak służy w wojsku góra sześć miesięcy, a podpułkownik ma za
sobą cały szlak bojowy, do samego Berlina... Gdyby los zesłał takiego Misze do naszej dywizji
szkolnej,czołgałbysięterazprzedkapralami.
Skąd w nim ta parszywa poza? Skąd ta hardość i pycha? Jasne, że zmiennik rezerwowego
kierowcy generała Parszykowa jest kimś. Ale żeby zaraz tyle pogardy?... Przecież ten chłopak u
siebie na wsi co najwyżej rozwoził gnój. Gdzie się zdążył otrzaskać z wielkim światem? A może
wszyscyjesteśmytacyjakon?Możestającustóppiramidywładzy,zapominamyowszystkimprócz
siebiesamychi,zaślepienipotęgą,gardzimykażdym,ktojestpodnami?
Na co w takim razie pozwala sobie osobisty kucharz albo pokojówka? A co się stanie, jeśli
towarzysz Parszykow zostanie nagle generałem pułkownikiem, dowódcą całego okręgu? Na co
wtedypozwolisobieMisza?Samamyślotymprzysparzaozawrótgłowy.
Zapadłem w płytki, niespokojny sen. We śnie Misza o świńskim obliczu ścigał mnie po
bezkresnychiprzerażającychkorytarzachwładzyabsolutnej.
DROGADOSERCANACZELNEGODOWÓDCY
KijowskiOkręgWojskowy,1967rok
Każdy dowódca plutonu, batalionu albo pułku musi znaleźć sposób na wyróżnienie się, musi
pokazać się swoim zwierzchnikom w jak najlepszym świetle. W przeciwnym razie zadepczą go
młodsiibardziejprzebojowi.
Dowódca naszej dywizji wyróżniał się niecodziennym sprytem i temu prawdopodobnie
zawdzięczał awans do rangi generała. W sprawach wojskowych był kompletnym zerem, ale to w
ArmiiRadzieckiejniemiałowiększegoznaczeniaiwżadensposóbniewpływałonakarieręoficera.
Wystarcząpomysłowośćiodrobinasiłyprzebicia!Dlategonaszdowódcadywizjiumyśliłsobie,że
nie będzie opierać dalszej kariery wojskowej na pilnowaniu, czy plac apelowy jest zamieciony, a
łóżkawzorowozasłane.Naszdowódcazamierzyłcośnieporównaniebardziejoryginalnego.
Jegoplanbyłrównieprostycogenialny-zaprosićdowódcęKijowskiegoOkręguWojskowego
generałaarmiiJakubowskiego,naspotkanieznaszymioficerami.
Trwała ściśle tajna konferencja dowódców okręgów wojskowych poświęcona stanowi
gotowości mobilizacyjnej. Ściany wielkiej sali zawieszono mapami, wykresami i diagramami.
Prowadzonodyskusjęozasadniczymcharakterze.Przedstawianorozmaitesensownepropozycjejak
poprawićgotowośćbojowąiwyszkolenieoddziałów.
Obowiązywał ścisły porządek wystąpień: po trzy minuty dla dowódców dywizji i szefów
sztabów dywizji, po pięć minut dla dowódców armii, ich zastępców i szefów sztabów, a dziesięć
minut dla dowódcy okręgu, jego zastępców i szefa sztabu okręgu. Głos musiał zabrać każdy bez
wyjątku,ależadnegoględzenia-tylkouzasadnioneopiniekrytyczneikonkretnewnioski.
Kiedy przyszła kolej na naszego dowódcę dywizji, wstał z miejsca i nie patrząc w notatki
przemówił:
- Towarzysze, tego czego nam brak, to doświadczenia bojowego. Tyle lat przeżyliśmy bez
wojny, że wszystko pozapominaliśmy. Niejeden dowódca pułku nigdy nawet nie powąchał prochu.
Nie mówiąc już o dowódcach batalionów czy kompanii. A przecież mamy taką wspaniałą szansę!
Służymy pod wodzą tak wybitnego generała jak towarzysz Iwan Ignatiewicz Jakubowski, dowódcy
któryprzeszedłcałyszlakbojowy.Wmojejdywizjiodbyliśmynaradęimłodzioficerowiepoprosili
mnie: - Towarzyszu generale. Zaproście towarzysza Jakubowskiego do nas, niech nam opowie o
wojnie!...Towarzyszudowódco!Korzystamzokazji,abyprzekazaćwamprośbęmłodychoficerów
naszejdywizji!
Niemaco.Dobrzepomyślane.Zebranychgenerałóważposkręcało.Awdodatkunaszgenerał
wywinął się od konieczności wygłoszenia krytycznych opinii i konkretnych wniosków, gdyż jego
przemowęuznanowłaśniezakonkretnywniosek,itonajbardziejwartościowyzewszystkich.
-No,cóż,przyjadę-wymamrotałdrogigenerałJakubowski.-Czemunie?
Kiedydowódcaokręguopuściłsalę,zastępcadowódcyarmii,generałGelenkow,sarkastycznie
spytałnaszegodowódcędywizji,czytoabyniewjegostołekwymierzonyjestcałytenchytryplan.
Wszyscy obecni wybuchnęli śmiechem. Lecz nasz dowódca nie poczuł się urażony: generał
Gelenkowbyłnaraziejegobezpośrednimprzełożonym,adowódcadywizjinigdynieobrażałsięna
przełożonych. Taką miał zasadę, której niezawodność potwierdzał przebieg jego dotychczasowej
kariery.
Po powrocie z narady dowódca dywizji zakasał rękawy. Przede wszystkim natychmiast
przerwano wszelkie ćwiczenia bojowe. Czołgi, transportery opancerzone, działa - wszystko poszło
do przeglądu technicznego. Żołnierzy zapędzono do prac porządkowych - do czyszczenia i
malowania samochodów, do remontu baraków, do pucowania terenu. Ponad połowa dywizji
rozjechała się „na lewiznę" -jedni do kołchozów, inni do rozładunku wagonów albo do pracy w
fabrykach.
Dyrektorzy fabryk i przewodniczący kołchozów na okrągło błagają dowódców o podsyłanie
im ludzi do roboty. Nigdzie nie dość rąk do pracy: ani w kołchozach, ani w przemyśle, ani w
transporcie. Takie lewizny są bardzo korzystne dla obu stron. Dowódca otrzymuje na lewo cement,
asfalt,cegłę,stal,drewno,gwoździe,i,conajważniejsze-farbę.Dyrektoralboprzewodniczącymoże
wykazać się przekroczeniem planów, a w każdym razie wzrostem wydajności. A już sam
Włodzimierz Iljicz nauczał, że wydajność pracy jest najważniejszym kryterium zwycięstwa naszej
nowej formacji ekonomicznej. Toteż inspektorzy kontroli wiedzą, że przekroczenie planu i wzrost
wydajnościsąnajważniejsze!Kontrolaludowamapomagaćwprzekraczaniuplanów,anieutrudniać
tozadanie.
Przypuśćmy, że kontrolerzy wykryją brak dziesięciu albo dwudziestu ton farby. Gdzie się
podziała?
-Jaktogdzie?!Przecieżwubiegłymtygodniuzwiększaliśmywydajność.Niepamiętacie,czy
co?
-Ach,cholera!Rzeczywiście.Notoczemuniemówicieodrazu?
Zamoichczasównaszpułkspędzałnalewiznachconajmniejpołowęczasu.
Wtejsytuacjisiłyzbrojnemożnabyłowłaściwiezredukowaćopołowę,itobeznajmniejszego
uszczerbku dla ich zdolności bojowej. Do tego właśnie zmierzał Chruszczow. Popełnił jednak dwa
błędy: nie zapewnił wojsku w zamian większych racji, ani lepszego wyposażenia. Poza tym został
zachowanysystemocenydowódcówwszystkichszczebliwedługtego,jakpomalowanopłotywokół
koszar. Reforma Chruszczowa nie przyniosła sukcesu, gdyż armia, choć zredukowana niemal do
połowy,dalejpracowałanalewoztąsamą,codawniej,intensywnością.
Wróćmy tymczasem do naszego łebskiego dowódcy dywizji, który bez zbędnych ceregieli
wysyłaczterytysiąceżołnierzynalewiznę,dająctymsamymdowódwłasnychkompetencji:odwagi,
umiejętnościoszacowaniaryzykaipostępowaniazrozmysłem.
W zaistniałej sytuacji bowiem ani sztab okręgu, ani sztab armii nie mogły mu nic zarzucić.
Generał armii Jakubowski osobiście wyraził zgodę na złożenie nam nieoficjalnej wizyty, i tym
samymupoważniłdowódcędopoczynieniastosownychprzygotowań.
Zadania rozdzielono między wszystkich żołnierzy dywizji. Szefowi sztabu dowódca zlecił
działania lewe, to znaczy zaopatrzenie w budulec, a jego zastępcy działania prawe, to znaczy
organizacjęremontukapitalnegocałychkoszar.Samzaśwspólniezszefempionupolitycznegozajął
sięsprawąnajważniejszą-opracowaniemprzebieguwizyty.
Czasu pozostało niewiele, najwyżej dwa miesiące, a trzeba było wyuczyć się na pamięć
biografiiukochanegogenerała,wybraćnajbardziejdoniosłeipamiętneszczegółyorazprzygotować
odpowiednie pytania - z pozoru banalne, ale takie, które dadzą generałowi możliwość detalicznego
przedstawieniacobardziejheroicznychepizodówkampanii.Koniecznietrzebateżbyło
zorganizować konkurs i tą drogą wyłonić oficerów, którzy będą pytać z sali oraz grupę do
zadawania pytań pomocniczych. Następnie w obu grupach należało przeprowadzić intensywne
szkolenie. Inny konkurs wyłonił najlepszych plastyków, którym zlecono sporządzenie gigantycznej
mapyszlakubojowegogenerała,atakżeprzygotowanieupominkówodżołnierzyioficerównaszej
dywizji.Miałsięteżodbyćwielkikoncertibankiet,któregoprzygotowaniewziąłnasiebiewydział
politycznyikwatermistrzdywizji.
Taksięzłożyło,żeprzyrozdzialerólprzypadłamirolatrzeciegodubleraoficera,którymiał
powiedzieć:-Towarzyszugenerale,proszęopowiedzieć,jakpodkuliścieChurchilla!
Wszyscyznaliśmytęhistorięnapamięć.Terazmieliśmyusłyszećjązustbohatera,
PodczaswojnyWielkaBrytaniazaopatrywałaZSRRwczołgitypuChurchill.Czołgiteniebyły
jednakprzystosowanedowarunkówrosyjskiejzimyigąsieniceślizgałysięnaśniegu.Wtedyjedenz
żołnierzy brygady pancernej podpułkownika Jakubowskiego wymyślił, aby na ogniwach gąsienic
dospawać kolce, w wyniku czego zdolność manewrowa czołgów na śniegu zauważalnie wzrosła.
Tegosamegodniazameldowanodowódcyfrontu,żebrygadaJakubowskiegopodkułaChurchilla.W
stosownymmomenciedowódcafrontuzameldowałStalinowi,żepodpułkownikJakubowskipodkuł
Churchilla. Żart rozbawił Stalina, wskutek czego podpułkownik, po miesiącach służby na tyłach
frontu, został nagle Bohaterem Związku Radzieckiego i osobistym pupilem Generalissimusa.
Stopniowo, w miarę awansów Jakubowskiego, opowieść ta obrastała legendami i nabywała wciąż
nowychbohaterskichakcentów.
Dwamiesiąceprzygotowańdoprzyjęciaznakomitegogościabyłyokresem,którywspominam
najlepiejzcałejsłużbywdywizjiszkolnej.Moiżołnierzegdzieśtampracowali,nawetdokładnienie
wiedziałem gdzie. Codziennie po śniadaniu wszyscy wytypowani do zadawania gościowi pytań
zbierali się w kantynie oficerskiej na próbę: pierwsze pytanie, pierwszy dubler pierwszego pytania,
drugiepytanie,drugidublerdrugiegopytania,itakdalej.Potygodniuintensywnychpróbzaproszono
donasreżyserazteatruwKijowieirzeczdopieronabrałarumieńców.
- Nie ulega wątpliwości, że nasz dowódca okręgu jest geniuszem, ale nawet gdyby był
kompletnymkretynem,zdołalibyśmywciągudwóchmiesięcyzrobićzniegoNapoleonaBonaparte.-
Tę opinię podzielali wszyscy oficerowie biorący udział w przygotowaniach do przyjęcia
uwielbianegowodza.
Pomiesiącuprzygotowańzacząłempojmowaćprocespowstawaniakultujednostki.Stałosiędla
mniezrozumiałe,dlaczegotakgorącokochaliśmynaszychgeneralnychsekretarzy.
My, którzy szykowaliśmy spotkanie z Jakubowskim, byliśmy spontanicznymi amatorami.
Mieliśmygloryfikowaćjednegozszesnastudowódcówokręgów.Przytymdanonamdodyspozycji
zaledwie dwa miesiące i środki zarobione na lewiznach. Dajcie mi kilka lat, profesjonalistów i
swobodę dysponowania skarbem państwa, dajcie mi prawo do unicestwienia milionów
niezadowolonych~ajawamobiecuję,żezłysego,gra-sejującegonekrofilijnegopedofilastworzę
wamgeniuszawszechczasówiwszechnarodów!
Legendarny dowódca wstąpił na podium, pociągnął łyk wody, rozłożył przed sobą kartki,
przetarł chusteczką okulary, sprawdził je pod światło, przetarł ponownie, dyskretnie chrząknął,
włożyłokularynanos,wypiłjeszczełykwodyizacząłczytać.
-Towarzysze!Całynaródradzieckiza-inspi-rowanyhis-toryczny-midecyzjamizjazdupartii-
i tak dalej. Opowiadał o tym, jak to on sam siedmiomilowymi krokami... O kosmonautach
przemierzających przestrzeń kosmiczną... O pogłowiu bydła i nierogacizny, o milionach ton i
miliardachmetrówsześciennych.Potem
płynnieprzerzuciłsięnaimperialistów,maoistówisyjonistów,wrogiesłużbywywiadowczei
elementy wywrotowe, następnie z równą łatwością przeszedł do wspaniałej Armii Radzieckiej,
czujniestojącejnastraży...
Podwóchgodzinachpocząłsięzbliżaćdozakończenia:
-WaleczniżołnierzeKijowskiegoOkręguWojskowego,odznaczonegoorderemCzerwonego
Sztandaru,podobniejakżołnierzecałejnaszejarmii,nieszczędzącsił...
Bitedwieipółgodzinydukaniazkartki.Tekstu,któryitakmusieliśmyczytaćdzieńwdzieńwe
wstępniakach„Krasnojzwiezdy".Itowszystko.Nicwięcej.Żadnychpytań,żadnychodpowiedzi,ani
słowaodsiebie.
Generał zebrał notatki, dopił resztę wody z karafki, schował okulary i opuścił salę żegnany
hucznąowacją.
Setkioficerówprzygotowanychnawszystko,alenienapodobnyabsurd,klaskałojakwtransie,
unikającspojrzeńkolegów.
- Skąd się w ogóle taki wziął? - zapytałem retorycznie po pierwszym kielichu w zaufanym
towarzystwie. Nie spodziewałem się, rzecz jasna, odpowiedzi. Zresztą wydawało mi się, że znam
biografięJakubowskiegolepiej,niżonsam.Ale,jaksięokazało,myliłemsię,itobardzo.Znaliśmy
bowiemtylkoupublicznionączęśćowejbiografii.
-WyróżniłsięwbitwieoMoskwę.Zdumiałamnietanieoczekiwanaodpowiedź:
-Przecieżjegonoganawettamniepostała!
-Niemówięoroku1941,tylkoo1953.
-No,no,ciekawe!Czekamyzzapartymtchem.
-JakojedenzfaworytówStalina,naszstaryprzyjacielJakubowski,mianowanyzostałdowódcą
„dworskiej" Kantemirowskiej Dywizji Pancernej. Kiedy zaczęła się zadyma, dowódca Dywizji
Tamańskiej ociągał się, najwyraźniej nie chciał wystąpić przeciw siłom KGB i w rezultacie stanął
razem z nimi pod ścianą. Za to Jakubowski nie wahał się ani chwili. Zawsze jest gotowy wykonać
każdy rozkaz partii albo rządu. Wszystko zależy od tego, czyj rozkaz przyjdzie pierwszy. Gdyby
Beria mu rozkazał, Jakubowski z ochotą powywieszałby całe Biuro Polityczne. Ale Beria się
spóźnił... I wtedy gwiazda Jakubowskiego zajaśniała pełnym blaskiem. Przywódcy pozostali mu
dozgonniewdzięczni.
-Jeszczetrochęizostaniemarszałkiem,alboiszefemSztabuGeneralnego!
-Wykluczone.Takimjakonprzydzielasięsubtelniejszezadania.Naprzykładdemoludy.
Prorocze słowa spełniły się dokładnie trzy miesiące później, kiedy generał armii Jakubowski
zostaławansowanydorangimarszałkaZwiązkuRadzieckiegoiobjąłfunkcjęNaczelnegoDowódcy
Zjednoczonych Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego. Być może porucznik, który to przewidział
wcale nie był prorokiem, tylko miał jakieś kontakty u podstaw piramidy władzy. Bo w piramidzie
wszystkojestzgórywiadome-iprzeszłość,iprzyszłośćkażdejspośród250milionówdusz.
Po tym niezapomnianym wieczorku nasz dowódca dywizji wyraźnie oklapł. Okazało się, że
niepotrzebnie. Zaraz po awansie Jakubowskiego nasz generał otrzymał przydział do sztabu Sił
ZbrojnychUkładuWarszawskiego.Dobreczyny,jakwidać,pozostająwpamięci.
Jakieś dwa dni po zmianach na szczycie Armii Radzieckiej nasz batalion otrzymał rozkaz
pilnegoprzybyciadoKijowa„celempodjęciapraczwiązanychzprzeniesieniemsprzętuzpunktów
dowodzenia".
Zawieziono nas na daczę Jakubowskiego, nie tam gdzie rezydowała jego żona, lecz do domu.
Pracamidyrygowałmłodyadiutantwasyściedziesięciużołnierzy--ogrodników.Możeciemiwierzyć
lubnie,aleistniejesłynnaogrodniczaszkoławojskowawMołdawii.Jejabsolwenciwcielanisądo
wojska,aleniepoto,byobjąćstanowiskastrzelcówalbosnajperów,leczogrodników
w licznych placówkach wojskowych. Tak to zostaje odnotowane w ich książeczkach
wojskowych.Ogrodnicysłużądwalatawpiechociealbotrzylatawmarynarce,całyczasdoskonaląc
swojeumiejętnościzawodowe.
Nasze zadanie w willi Jakubowskiego miało charakter niecodzienny. Otóż pod nadzorem
ogrodnikówwykopywaliśmynajdorodniejszedrzewa.Następnieowijaliśmyichkorzenieworkamii
przewoziliśmy je na lotnisko, gdzie oczekiwały ciężkie transportowce wojskowe specjalnie
wyznaczonedotejoperacji.
Trudno odgadnąć cel tych działań. Może żona Jakubowskiego nie chciała się rozstać z
drzewami?AmożeusuwającjeJakubowskipragnąłdaćwyrazpogardydlaswegonastępcy,generała
Kulikowa.
Mójzastępca,sierżantKochar,byłnajbardziejzaszokowanylotniczymtransportemdrzew.
-Dlaczego,dokurwynędzy,samolotami?Dalekodolotniska,korzeniesięponiszczą.Owiele
prościej byłoby koleją. Tym bardziej, że bocznica biegnie tuż koło domu. W jedną noc wszystkie
drzewadojechałybydoMoskwy.
NOWEKONCEPCJE
ArmijnawszechzwiązkowakonferencjamłodychoficerównaKremlu,Moskwa1969rok
Od dawna krążyła plotka, że generał armii Episzew, szef Głównego Zarządu Politycznego,
cierpi na daleko posuniętą sklerozę. Złośliwi utrzymywali, że kiedy odwróci kartkę zapomina, co
przedchwiląprzeczytał.
Na ogół nie wierzę plotkom, ponieważ wiem skąd się biorą. Ale w tym akurat przypadku
miałemsposobnośćprzekonaćsię,żeplotkapokrywałasięzprawdącodojoty.
Episzew wstąpił na podium, odchrząknął, łyknął wody i monotonnym głosem zaczął czytać o
historycznych decyzjach zjazdu partii, o troskach ukochanego Leonida Iljicza, o dalszym rozwoju
rolnictwaiumacnianiapotencjałuobronnego.
Na pierwsze słowa mówcy, wielotysięczna rzesza słuchaczy pochyliła się nad zeszytami i
zaczęła gorączkowo notować słowa człowieka piastującego tak eksponowane stanowiska partyjno-
rządowo-wojskowe. Ja również schyliłem głowę, udając że piszę. Nie notować, oznaczałoby
wyróżniać się na tle tysięcy zgromadzonych. Osobiście czuję organiczną niechęć do robienia
konspektów.Wtymwypadkubyłtowogóleczystyabsurd.Popierwszedlatego,żeprzemówieniei
tak miało być opublikowane we wszystkich wojskowych gazetach, a po drugie Episzew nigdy nie
mówił nic ponad to, co drukuje „Krasnaja zwiezda". Tak też było i tym razem - generał ciągnął
audytoriumwgąszczmarksistowsko-leninowskiegopustosłowia.Alenaglesłuchaczeożywilisię...
TyradaEpiszewaurwałasięwpółsłowa,poczymgenerałzacząłczytaćnanowo,odsamego
początku. „W imieniu i na prośbę..." powitał wszystkich zebranych, którzy odpowiedzieli mu
gromkimiowacjami.Każdysumiennienotowałto,cojużmiałzanotowane.
PojakichśpięciuminutachEpiszewznówzrobiłpauzęizacząłczytaćnowezdanie,absolutnie
nie powiązane z poprzednim. Słuchacze czuli, że mówca się powtarza, że przytacza przykłady,
którymijużsięposłużyłiżewykrzykujetesamehasła,któredopierocowykrzyczał.
Nagle wszyscy pojęli, w czym rzecz. Przez niedbalstwo szefów propagandy (dlaczego oni żrą
tyle kawioru?), Episzewowi wręczono dwa egzemplarze przemowy: najpierw pierwsza strona z
kopią, potem dwie drugie strony, i tak dalej. W naszej armii nikt nie czytał przemówień przed ich
publicznymwygłoszeniem.DlaczegomiałbytorobićEpiszew*?
Publiczność była zdezorientowana. Przez salę przebiegł szmer. Mówca jednak, wyraźnie
nienawykły do obserwowania reakcji słuchaczy, kontynuował lekturę. Tym sposobem odczytał
czterdzieścistronzamiastdwudziestu,każdądwukrotnie.
Ukończywszypamiętnąmowę,szefGłównegoZarząduPolitycznegozadowolonypowróciłna
swoje miejsce na podium, gdzie pośród innych ofiar starczej demencji zasiadał również minister
obrony, marszałek Związku Radzieckiego, towarzysz Greczko. Żaden z członków prezydium nie
zauważyłcozaszło.
Wieluzwasbyćmożeniedawiarytejopowieści,alemamponaddwatysiąceświadków.Wielu
z nich tak właśnie zanotowało wspomnianą mowę: z dwoma wstępami, dwoma zakończeniami i
dwudziestomapowtórzeniami,którezaczynająsięiurywająwpółsłowa.
To zdarzenie miało miejsce podczas konferencji młodych oficerów radzieckich w 1969 roku.
Towarzysz Epi-szew przez następne dziesięciolecia tkwił na swoim stanowisku. Niezmordowanie
walczył.Odważniewdrażał.Analizowałprzezpryzmatwalkiklasowej.Krzewiłwiecznieżyweidee.
DETERMINACJA
ZachodniaGrupaWojskArmiiRadzieckiej,NRD,wiosna1970roku
Generał armii Kulikow, naczelny dowódca Zachodniej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej w
Niemczech, znany był z tego, że lubił wszystko skontrolować osobiście. A to przeleciał się
helikopterem nad szosami, wyłapując radzieckie pojazdy wojskowe przekraczające dozwoloną
prędkość. A to położył się w krzakach, żeby posłuchać, o czym rozmawiają jego oficerowie w
latrynie. Najbardziej jednak lubił przebrać się w dres, wsiąść na rower i pojeździć wieczorem po
Wiinsdorf.
Była sobota wieczór, dzień wypłaty. Wszystkie piwiarnie garnizonowe roiły się od oficerów
sztabowych.Każdykorzystałzokazji,żebysięnapićświetnegoniemieckiegopiwa.Nobogdziew
ZwiązkuRadzieckimznajdziesztakipysznybrowarek?
Naczelnydowódcaprzemykasięjakduchzarzęsiścieoświetlonymioknamiknajpekipiwiarni,
agniewwnimcorazwiększy.Obcyjestmupociągradzieckiegooficeradoniemieckiegopiwa.Syty
nigdyniezrozumiegłodnego.Kulikowmiałdodyspozycjiosobistychkucharzy,wyszukanepotrawy,
piwniczkę najprzedniejszych win. Jak każdy prawdziwy komunista, byt zagorzałym wrogiem
pijaństwaizwalczałjezcałąstanowczością.
- Popijamy, co? Ja wam pokażę popijanie! - Olśniony naglą myślą, uśmiechnął się sam do
siebie,zawróciłipopedałowałdosztabu
Nie zmieniając dresu Kulikow wpadł do gabinetu. Usiadł, chwilę zastanowił się, po czym
zdecydowanym ruchem ujął słuchawkę czerwonego telefonu bez tarczy. Natychmiast odezwała się
centrala. Naczelny dowódca dmuchnął w słuchawkę jak to miał w zwyczaju, po czym władczym
tonemrozkazał:
-Uwaga!215.samodzielnybatalionsaperów:alarmbojowy!Wariantsiódmy.Szyfr2323777.
-Rozkaz!-ryknęłasłuchawka.
Pół godziny później naczelny dowódca przybył na leśną przesiekę, gdzie w pełnej gotowości
bojowejoczekiwałbatalionsaperów.KrótkąodprawęzoficeramiKulikowzakończyłpoleceniem:
- Czterdzieści pięć minut na przemarsz do Wiinsdorf, dwadzieścia pięć minut na
przeprowadzenieoperacji!Żadnychostrzeżeń!Niszczyć,ityle.Wykonać!
Podchmieleni oficerowie z wrzaskiem wyskakiwali przez okna. W ciemności szamotały się
jakieś cienie. Ryk silników czołgowych mieszał się w odgłosem gruchotanych ścian. Wszystko
dookoławaliłosięwgruzy.„Wojna!"-tosłowopulsowałowtysiącachgłówjednocześnie.
-Zawszemówiłem-krzyczałochrypłymgłosempodpułkownikwpotarganymmundurze-że
zaczniesięjakwczterdziestympierwszym!
Ciężkie buldożery wojskowe z dziecinną łatwością zgniotły kruche przeszklone pawilony.
Schludnemiasteczkowypełniłacharakterystycznawońniemieckiegopiwa.
Aranonamiejscudawnychpiwiarnistałygazonyzroślinnościąozdobną.Kompaniamaskująca
wykonała kawał dobrej roboty. Ciepły letni deszcz spłukał pył i nie było żadnego śladu nocnego
ataku batalionu saperskiego na miasteczko sztabowe. W ten sposób generał Kulikow raz na zawsze
zlikwidował pijaństwo w Wiinsdorf. Oficer polityczny z zachwytem informował Główny Zarząd
Polityczny i Komitet Centralny o bezprzykładnej kampanii antyalkoholowej nowego dowódcy
ZachodniejGrupyWojsk.
Dokładniemiesiącpóźniej,wnastępnymdniuwypłaty,szeffinansówZachodniejGrupyWojsk
ArmiiRadzieckiejwślizgnąłsięnieśmiałodogabinetugenerałabypoinformować,żewsejfachnie
mapieniędzynawypłacenieoficerompoborów.
-Noto-rzekłnaczelnydowódca-przygotujcieraport.Winnychpostawisięprzedtrybunałem!
Atakwogóle,tocosięstało?Kasjerzyrozkradli?
-Nie-odparłszeffinansów.-DotejporyotrzymywaliśmyzMoskwyjedynieznikomączęść
wymaganejkwoty.Większośćpieniędzymieliśmyzutargusklepikówwojskowychikantyn,aprzede
wszystkimzpiwiarni.Dojczmarki,żetakpowiem,krążyływobieguzamkniętym.Mywypłacaliśmy
oficerom, oficerowie zostawiali je w piwiarniach, my odbieraliśmy je z piwiarni i wypłacaliśmy
oficerom.ApiwoNiemcydostarczalinamzagrosze.
No, ale teraz w Wiinsdorf nie ma już piwiarni garnizonowych, więc oficerowie korzystają z
niemieckich, piętnaście kilometrów stąd. I dojczmarki idą tam. Wystąpiliśmy do Moskwy, ale
Moskwaniedajenampieniędzy.
Wódz zgrzytnął zębami i złapał za czerwony telefon bez tarczy. Tym razem nie pojechał
osobiścienamiejscezbiórkibatalionu.Wysłałjednegozadiutantów.Rozkazbrzmiał:„Odbudować
wWiinsdorfwszystkiepiwiarnie.Nawykonaniezadaniadwatygodnie!".
PRZYPADEKDUROWA
Dywizjaszkolna,KjowskiOkręgWojskowy,początek1967roku
Wepchnąłsobiewtyłekśledziaipokrzykiwałzegzaltacją:
-Towarzyszeoficerowie,niezbliżajciesiędomnie.Jestemsyrenka!Jestembardzowstydliwa!
Rzecz się działa na przyjęciu noworocznym, podczas konkursu na najbardziej oryginalny kostium
karnawałowy. Porucznik Durow nie odznaczał się na ogół ani szczególną błyskotliwością, ani
poczuciemhumoru,aletymrazemzawczasuobmyśliłswójsprośnynumer:jednymruchemzrzucił
gwardyjskimunduriprzyprawiłsobieogon.
Wszyscy byli zaszokowani, bez względu na stopień upojenia alkoholowego i zakodowane
przyzwyczajenie, by w Armii Radzieckiej nigdy niczemu się nie dziwić. Szef sztabu pułku opuścił
salętrzaskającdrzwiami.Resztastarszychoficerównatychmiastposzłazajegoprzykładem.
Na pierwszym zebraniu oficerskim w nowym roku, dowódca trzeciego batalionu postawił
wniosek:porucznikaDurowawezwaćprzedoficerskisądhonorowyzaznieważeniekadryoficerskiej
pułku.Propozycjępoparliszefsztabu,zastępcadowódcypułkuds.technicznych,dowódcaartyleriii
wszyscy dowódcy batalionów (oprócz pierwszego) i wszyscy dowódcy kompanii (za wyjątkiem
trzeciej). Jak łatwo odgadnąć, porucznik służył w trzeciej kompanii pierwszego batalionu. Jego
skazanie obciążyłoby konto kompanii i batalionu. Splamiłoby również jego pułk, a co gorsza
dowódcę pułku i jego zastępcę politycznego, świadcząc dobitnie o zaniedbaniach w pracy
wychowawczej.Właśniedlategozastępcapolitycznyspurpurowiałnatwarzy
—Potępićczłowieka,towarzysze,zawszejestnajłatwiej.Wychowaćgo—o,tojużzadaniedaleko
trudniejsze. Jeżeli wydamy pochopną decyzję, to możemy przekreślić karierę oficera, który być
możemaprzedsobąwielkąprzyszłość.
—Jegoprzyszłośćtociepłykątwwariatkowiezauważyłdowódcakompaniizwiadowczej.
Durow siedział W pierwszym rzędzie, wpatrzony w ciemne okno. Było mu najwyraźniej wszystko
jedno. Właściwie zależało mu tylko na tym, żeby się znowu napić. Styczeń dopiero się zaczął i do
następnej wypłaty, upragnionego trzynastego, pozostawało dramatycznie dużo czasu. W
garnizonowej kantynie, nazywanej powszechnie „Żolnierska myśl”, od dawna już nie sprzedawano
muwódkinakredyt.Każdydostawałnakredyt,alenieon.Swoistadyskryminacja.Miałwnosieto,o
czymsięmówiłonazebraniu.Czułtylko,żebebechymusięprzewracają.
Za to sprawą przejmował się dowódca pułku. To od niego zależało, czy młody oficer stanie przed
sądemoficerskim.
Jeśli dowódca powie „tak”, to oficerowie po krótkiej naradzie zdejmą z pagonów porucznika
jednągwiazdkę,aktowie,czynieusunącałychpagonów.Wtedy,eksporuczniku,możecieiśćgdzie
oczyponiosą.Rentyniedostaniecie,bościezamłodzi,przyszłośćwaszateżżadna,bościezastarzy,
żeby zaczynać życie od nowa. Dowódca dywizji, dowódca armii i dowódca okręgu zatwierdzą
decyzję sądu oficerskiego. Automatycznie. Bo kto nie uzna tej decyzji, bierze na siebie całkowitą
odpowiedzialnośćzawszystkiedalszewybrykinieobliczalnegoporucznika-alkoholika.
Jeżeli dowódca pułku powie „nie”, to porucznik będzie nadal wychowywany. Do kolejnego
incydentu. Wtedy wszystko wróci do punktu wyjścia i ponownie na porządku dziennym stanie
decyzja:„tak”,czy„nie”?
Decyzja na „tak” jest zawsze trudna do podjęcia. Przecież kariera samego dowódcy zależy od
tego, czy żołnierze umieją porządnie słać łóżka i czy ogrodzenie jednostki jest zawsze schludnie
pomalowane,aleteżiodtego,jakajestliczbawykroczeńinaruszeńdyscypliny.
Rejestr dyscyplinarny nie zawiera wykroczeń i przestępstw, tylko liczbę wymierzonych kar.
Dlategodyscyplinawpododdziałachjestnajczęściejnabeznadziejnympoziomie.Wojskozachowuje
sięjakrozbestwionahorda,adowódcówinteresujewyłączniewalkaowłasnąpozycję.Ogólnierzecz
biorąc, zwycięża ten, kto bez względu na popełniane wykroczenia w ogóle nie karze swoich
podkomendnych.
Dowódca pułku od dawna szukał okazji do wykorzystania należnej sobie władzy, lecz ten
konkretnyprzypadekwydałmusięzbytryzykowny.Dyscyplinawpułkusięgnęładna,toprawda,ale
nie byłoby rozsądnie rozpoczynać rok od takiej decyzji. A nuż jutro wydarzy się coś naprawdę
poważnego,czegowżadensposóbniedasięzatuszowaćiwyciszyć.Wtedywstatystycewidniałyby
jużdwaprzewinienia.
Z drugiej strony sprzeciwiać się prawie jednomyślnej decyzji oficerów też nie byłoby
roztropnie.Dlategodowódcawstałiposępniezabrałgłos:
—Nienależydziałaćzbytpochopnie,towarzysze.Musimyrzeczprzemyśleć.
Przemyśliwanietrwałoniedługo,bowiemjużtydzieńpóźniejnadarzyłasięokazja:szefsztabu
dywizji polecił dowódcy pułku przedłożyć papiery przodującego dowódcy plutonu, celem
wyznaczeniagonadowódcękompaniiwsąsiednimpułku.
Równodziesięćminutpotelefonie,wgabineciedowódcypułkustawilisięzastępcypolityczni
dowódcówpierwszegobatalionuitrzeciejkompanii.
— Towarzysze oficerowie! Otrzymałem rozkaz oddelegowania najlepszego dowódcy plutonu
dosąsiedniegopułku.Uważam,żeporucznikDurowspłniawymaganewarunki.Naturalnie,odczasu
doczasuzdarzałymusiędrobnewpadki,uchybienia,aleniktniejestdoskonały.Sądzę,żeporucznik
uświadomiłsobiewłasnąwinęiżenoweobowiązkiwyjdąmujedynienakorzyść.Czymamrację?
—Zaufaniedoczłowiekaczynicuda.
—Jakdostaniedowództwokompanii,tonieznajdzieczasunagorzałę.
—Jasne!Trzebachłopakowidaćszansę,bozadziobiągonaśmierć.Jaksiękomuśpowtarzana
okrągło,żejestświnią,tozaczynachrząkać!
DowódcakompaniiwystawiłDurowowidoskonałąopinię.Dowódcabatalionudodał:„Wpełni
popieramwniosek.Podpisano:podpułkownikgwardiiNiesnosnyj,d-ca1.bat.palic.”.Dowódcapułku
zatwierdził: „Zasługuje na powierzenie mu dowództwa kompanii. Pułkownik gwardii Zawaliszyn,
dowódca210.pułkupancernegogwardii”.
Zastępca polityczny wysmażył osobną opinię, w której kładł nacisk na kwalifikacje moralne i
ideologiczne Durowa: aktywny członek partii, sportowiec, społecznik — i dalej to wszystko, co
normalniepiszesięprzytakichokazjach.
Papierypowędrowałydosztabudywizji,gdziezostałyzatwierdzoneprzezdowódcę.
— Wiesz, w 210. pułku udało mi się znaleźć dla ciebie prawdziwego asa na dowódcę piątej
kompanii. Chodzący skarb. Orzeł. Doświadczony. Aktywista. Sportowiec, społecznik. Będziesz mi
wdzięcznydokońcaswoichdni.
—Wolnospytać,towarzyszugenerale,ktototaki?
—Porucznik...Ten,jakmutam...a,tak,Durow.
Pułkownikzbladł:
—Żartujecie,towarzyszugenerale?
—Atoczemu?
—TegoDurowaznamjakzłyszeląg.Mieszkamznimwjednymbloku.Aibeztegobymonim
usłyszał,znagocaładywizja.
— Czekajcie, czekajcie... Czy to ten Durow, co się porzygał z opilstwa na defiladzie
październikowej?
—Tensam,towarzyszugenerale.Apamiętacie,jakzarżnąłsilnikczołgowy?
—AtoZawaliszyn,skurwysynjeden!Chcezemniezrobićbalona.Poczekaj,bratku,zobaczymy
ktokogowydyma.
No,cóż,Zawaliszyn,daliśmytegotwojegoorlanadowódcękompanii.
—Dziękuję,towarzyszugenerale.
—Myślisz,żepodoła?
—Bezobaw.Topistolet.Pokazałjuż,cojestwart.
—Ale,ale,Zawaliszyn,jaktamuciebiezdyscypliną?Zdajesię,żecośszwankuje?
—Staramysięjaknajlepiej,towarzyszugenerale.Tenrokniezacząłsięźle.Obytakdalej.
— Wiecie cośmy uradzili w dowództwie sztabu? Żeby wobec tego nie pozbawiać was
przodującego oficera. Postanowiliśmy zostawić tego asa Durowa w twoim pułku jako dowódcę
trzeciej kompanii. Sąsiedniemu pułkowi damy dowódcę waszej trzeciej kompanii, a jego zastąpi
Durow.Niechzostanieuciebie.Niechdowodzikompanią,umacniadyscyplinę.
W ten sposób porucznik gwardii Durow został dowódcą 3. kompanii 1. batalionu 210. pułku
pancernegogwardii.Wjegożyciuniezaszłypraktycznieżadnezmiany.Tyletylko,żewzrosłyjego
pobory, a więc I intensywność pijaństwa. Już nikt nie wspominał o trybunale wojskowym. Awans
zawsze stanowi dobitny dowód zaufania zwierzchników i przekreśla wszystkie dawne przewinienia.
Anidowódcapułku,anijegozastępcapolityczny,anidowódcabatalionu,niemoglisięterazskarżyć
naDurowa,skorowszyscypokoleiwystawilimunienaganneopinie.Musielisięspodziewać,żeich
przebiegła kombinacja zostanie wykryta, ale przez myśl im nawet nie przeszło, że nastąpi to tak
szybko. Gdyby minął przynajmniej tydzień, dowództwo 210. pułku mogłoby bić się w piersi, że
Durowzawszebyłbezzarzutu,aterazzaszławnimjakaśniewytłumaczalnazmiana.
Zazwyczaj takie fortele się udają i kłopotliwy oficer ląduje w innym mieście, a nawet w innej
dywizji czy armii. Obowiązuje żelazna zasada: rozkaz podpisany — i po sprawie! Pułkownik
Zawaliszyn świetnie znał te subtelne reguły gry, tylko po prostu nie mógł dłużej czekać na lepszą
okazjępozbyciasięDurowa.Zaryzykował—iprzegrał.
Wrazzmianowaniemnowegodowódcy,dyscyplinaw3.kompaniizałamałasięcałkowicie.Na
łebnaszyjęspadałpoziomwyszkoleniaigotowościbojowej.
Tymczasemdowódcadywizji,któryanimyślałzapomniećtego,cozaszło,ilekroćzjawiałsięw
pułku, zawsze skwapliwie kontrolował trzecią kompanię. Następnie wzywał dowódcę pułku i
dowódcębatalionunadługierozmowy.Wiedział,żewkońcubędziemusiałzdjąćDurowazfunkcji,
alenaraziesięztymnieśpieszył.
Dowódcadywizjioddłuższegoczasubyłnaurlopie.Jegoobowiązkisprawowałzastępca,który
świeżowróciłzEgiptuiniezdążyłjeszczenależycierozeznaćsięwsytuacji.
Zawaliszyn i dowódca batalionu czekali na taką okazję. Postanowili działać niezwłocznie.
Durow musiał wreszcie zniknąć! Wszystko jedno gdzie — w Syrii, albo na Węgrzech, w Okręgu
ZabajkalskimalbonaDalekiejPółnocy.Wszystkojednojak—wdrodzeawansuczydegradacji.
Pootrzymaniutuzinabutelekkoniaku,szefkadrudzieliłbezcennejrady:Doakademii!
Powtórnie wystawiono nienaganne opinie przodującemu dowódcy kompanii w 210. pułku
pancernym gwardii. Dokumenty zatwierdził zastępca dowódcy dywizji, po czym przesłano je do
Moskwy.
WteczcepersonalnejDurowabyłotylkosześćopinii:
dwie wystawione gdy ukończył szkołę wojskową, dwie oceniające go jako najlepszego
dowódcęplutonuwpułku,orazdwieostatnie,zktórychwynikało,żeDurowjestobecnienajlepszym
dowódcą kompanii w tymże pułku. Opinie ze szkoły wojskowej były ogólnikowe i niejasne — ni
pies, ni wydra (w szkole nie miał po prostu okazji ujawnić swojej natury alkoholika, ponieważ
poborynatoniepozwalają,zatowszystkiepozostałebyłyznakomite.NieminąłtydzieńiDurowa
wezwanodoMoskwynaegzaminywstępnedoAkademiiWojskPancernych.
— Jak się nie dostanie — dowódca pułku obgryzał nerwowo paznokcie — to generał po
powrociedanamdopieropopalić.
—Napewnoobleje,pieprzonydegenerat.Nibyjakmiałbyzdać?
—Amożejednak?Głupimszczęściesprzyja.Każdaakademiadajegłupiemupreferencje.
—Daliśmydupy,ityle!
— Przecież miał już odpowiedni staż, żeby go awansować na kapitana. A my nic. No to w
akademiizrobiąztegoaferę.Dlaczego,zapytają,Durow,dowódcakompaniznienagannąsłużbą,nie
zostałjużdawnokapitanem?
Nazajutrz poszedł do Moskwy wniosek o awansowanie dowódcy wzorowej kompani czołgów
porucznikaDurowa,dostopniakapitana.
Durowdostałsiędoakademii.Miesiącpóźniejzostałkapitanemgwardii.
NiespodziewanakarieramusiaławywrzećwrażenienawetnasamymDurowie.Szokwywołany
zaskakującym awansem obudził w nim manię wielkości. Nie przestał, co prawda, pić, ale znacznie
ograniczył aktywność w tej dziedzinie. Teraz pił już tylko w samotności, nie tyle ze względu na
dbałośćoopinię,cozpogardydlatowarzyszy.
Jegoubogiintelektnigdyniezrodziłanijednegooryginalnegopomysłu,leczDurownadrabiał
ten brak wkuwaniem na pamięć tekstów podręczników akademickich i zaskakiwał profesorów
dokładnością,zjakącytowałmyśliwyrażoneprzeznichsamych.
Stawiano go za wzór sumiennego, kompetentnego i nowoczesnego oficera. Po trzech latach
studiów ukończył akademię z wyróżnieniem. Trzeba tu nadmienić, że na wydziale dowodzenia
AkademiiWojskPancernychniewymagatowybitnejinteligencji—wystarczyodrobinapilności.
Absolwentom, którzy kończą akademię z wyróżnieniem przysługuje prawo wyboru jednostki.
Durowwybrałswójdawnymacierzystypułk.
Zrozkazuministraobronyawansowałprzedterminowonamajoraizostałmianowanyzastępcą
dowódcy 210. pułku pancernego gwardii, tego samego pułku, w którym zaledwie trzy i pół roku
wcześniej był dowódcą najgorszego plutonu. Teraz podlegali mu nie tylko wszyscy majorzy, lecz
takżedziewięciupułkowników,wrazzszefemsztabu,szefemobronyprzeciwlotniczej,szefemsłużby
kwatermistrzowskiej,zastępcądowódcydosprawtechnicznych,drugimzastępcądowódcyiczterema
dowódcamibatalionów.
Hierarchia w Armii Radzieckiej różni się pod wieloma względami od systemu przyjętego w
armiach innych krajów. W razie zwolnienia stanowiska, zajmuje je nie oficer najstarszy stopniem,
wyróżniającysięwzorowąwieloletniąsłużbą,doświadczeniemlubrangą.Funkcjęobejmujeten,kto
wopiniinajwyższegodowództwanajlepiejspełniajejwymogi.Rezultatjestmiędzyinnymitaki,że
oficerowiewyżsistopniemczęstopodlegająbezpośredniooficeromniższegostopnia.
Oto przykład: po śmierci marszałka Greczki, ministrem obrony mianowany został generał
pułkownik Ustinow. Równocześnie z nominacją, Ustinow otrzymał awans na generała armii.
Pozostali generałowie armii, marszałkowie i głównodowodzący innych rodzajów broni, a nawet
marszałkowie Związku Radzieckiego Kulikow, Ogarkow, Sokołow, Batycki i Moskalenko oraz
admirałGorszkowzaczęliautomatyczniepodlegaćUstinowowi.
Systemtenmajednąbezspornązaletę—pozwala„swoim”pchaćsiędoprzodubezwzględuna
przepisy. „W naszej opinii ten kapitan ma najwyższe kompetencje i powinien wziąć pod swoje
rozkazywszystkichmajorów”.
I jeszcze jedno. W Armii Radzieckiej stanowisko znaczy o wiele więcej, niż stopień. Major,
będący zastępcą dowódcy pułku, ma uprawnienia znacznie większe niż podpułkownik będący
dowódcąbatalionu.
DobłyskotliwejkarieryDurowaprzyczyniłsięjeszczejedenczynnik,całkowicieobiektywny.
W drugiej połowie lat sześćdziesiątych weterani drugiej wojny, którzy nie pokończyli szkół
oficerskichiakademii,osiągaliwłaśnieszczytykarierynaszczeblubatalionów.BylitowartościowiI
zdyscyplinowanioficerowiezdoświadczeniem—jednakniemogliawansowaćwyżej,gdyżniemieli
odpowiedniegowykształcenia.PosyłanieIchteraznastudiabyłonieopłacalnezuwaginapodeszły
wiek.Wysyłanieichnaemeryturęteżniemiałosensu,ponieważporeformachChruszczowaarmia
cierpiałanachronicznybrakoficerów.
Weterani„wielkiejojczyźnianej”masowoobsadzaliszczebledowództwabatalionu—dowódcy,
zastępcydowódcy,szefasztabu
Równocześnieodczuwałosiędotkliwydeficytoficerówszczebladowództwapułku.Młodzików
nie można było awansować powyżej szczebla kompanii, więc odchodzących na emeryturę nie miał
kto zastąpić. Dlatego wielu młodych oficerów ze szczebla kompanii po akademii powracało do
shiżbynaszczeblupułku,przeskakującdwastanowiska—dowódcybatalionuijegozastępcy.Było
topowszechnezjawisko.
KiedyDurowwróciłdopułku,pułkownikZawaliszynbyłjużnaemeryturze.Zastąpiłgomłody
podpułkownikprzybyłyznadgranicychińskiej.Jednakwiększośćpozostałychoficerów,wśródnich
dowódcapierwszegobatalionupodpułkownikNiesnosnyj,dalejtkwiłanadawnychstanowiskach.
Durow był wyjątkowo mściwy. Pamiętał wszystkich, którzy chcieli go postawić przed
oficerskim sądem honorowym. Czepiał się najdrobniejszych szczegółów i obsypywał winnych
okrutnymizniewagami.Bezlitośniedołączałdoaktpersonalnychraportyowszelkichuchybieniach
oficerów,rujnującimtymsamymkarierę.
Każdy starał się nie dać Durowowi pretekstu do nagany. Stąd też w kręgach wyższej kadry
oficerskiej zaczęła krążyć fama o Durowie, jako dowódcy wyjątkowo pryncypialnym i
wymagającym. Nic więc dziwnego, że po kilku latach, będąc w dalszym ciągu majorem, Durow
mianowany został dowódcą pułku, a w następnym roku uchodząc za najlepszego dowódcę pułku w
naszejdywizji,wysłanyzostałdoSyriiwcharakterzedoradcywojskowegoprzydowódcysyryjskiej
dywizjipancernej.
Przez wiele lat miałem nieszczęście służyć pod rozkazami Durowa. Te małe, nie mrugające
oczkażmiiitencichygardłowyszeptprześladująmniepodziśdzieńwnajgorszychsnach.
Durow nie miał zielonego pojęcia o problemach armii i perspektywach jej rozwoju. Jednak
wykute na pamięć formułki z powodzeniem zastępowały mu rzetelną wiedzę. Wyrażanie
jakichkolwiek opinii odbiegających od treści podręczników, napisanych dziesięć lat przed
pojawieniem się Durowa w Akademii Wojsk Pancernych, było nie tylko bezcelowe, ale wręcz
niebezpieczne.
Jego zachowanie wobec podwładnych trudno nazwać brakiem kultury. Było to zwyczajne
chamstwo.Zdumiewałonasteż,że.Durownigdynieczytaksiążek.My,jegopodwładni,widzieliśmy
wnimjedyniezlepekokrucieństwa,nietolerancjiigrubiaństwa.Niespotkałemnikogo,ktosłużyłby
podDurowemimiałoniminnezdanie.Leczdlawyższegodowództwabyłonwzoremoficera.
Durowmiałsporoszczęścia:przezlatapobytuwSyriianirazunieprzyszłomuskonfrontować
się z przeciwnikiem i w walce wykazać sprawność dowódcy. Po Syrii jego kariera potoczyła się
błyskawicznie. Wcale się niezdziwię, gdy pewnego pięknego dnia wyczytam w gazecie, że generał
pułkownik Durow mianowany został dowódcą Moskiewskiego Okręgu Wojskowego. To właściwe
miejscedlatakichjakon.Tamtakichlubią.
WZLOTIUPADEK
PORUCZNIKAGOŁOWASTOWA
Międzykontynentalna rakieta balistyczna 8-K-84 była szczytem doskonałości. Zasięg, precyzja,
wielogłowicowyładunekbojowyzmożliwościąnakierowaniaposzczególnychgłowicnaróżnecele,
pokładowysystemwykrywaniaizagłuszaniaradiolo1acjiprzeciwnika,noi cały zestaw rozmaitych
urządzeń zabezpieczających rakietę przed wszelkimi próbami jej zniszczenia podczas lotu. Napęd
rakietyłączyłwsobiewszystkienajlepszecechysilnikównaciekłyinastałymateriałpędny.Byłto
systemkapsułowy.PaliwoiutleniaczmieściłysięWniezwykle wytrzymałych kapsułach. Materiały
pędne tankowano od razu w fabryce, po czym gotowa do odpalenia rakieta mogła stać w silosie
nawet10czy15lat.Kapsułyzawierałypaliwociekłeiciekłyutleniacz,dlategosterowaniepociskiem
wlocieiregulacjareżimuspalaniabyłyzadaniemszalenieprostym,wodróżnieniuodsilnikówna
stały materiał pędny. Dodatkową zaletą rakiety była jej odporność na ewentualny atak jądrowy w
czasie składowania w silosie. Gdyby wybuch jądrowy nastąpił przy samej pokrywie silosu, rakieta
itak nie doznałaby żadnego uszczerbku, bowiem zawieszona została na potężnych amortyzatorach
wewnątrz kontenera-wyrzutni. Całą przestrzeń między pociskiem a ścianami kontenera wypełnia
obojętny gaz, który w przypadku uderzenia spełnia rolę poduszki. Sam kontener również wisi na
amortyzatorachwewnątrzpotężnegosilosuprzykrytegoodgóry200-tonowążelbetowąpłytą.Nawet
bliskietrafieniegłowicyjądrowejniemogłobywyrządzićsilosowiżadnejszkody.
Dodatkowezabezpieczenierakiet8-K-84stanowiłoautomatycznepołączeniezsatelitamiwczesnego
ostrzegania.GdybyAmerykaniedokonalizmasowanegoatakunuklearnegopociskamibalistycznymi,
rakiety8-K-84samoczynnie,nieczekającnażadnerozkazy,wystartowałybyimnaspotkanie.Gdyby
z jakiegoś powodu ten system zawiódł, wówczas każda rakieta zareaguje na zniszczenie punktów
dowodzeniakontrolującychjejstartinastąpisamoczynnezainicjowanieuderzeniaodwetowego.
8-K-84byłaostatnimdziełemtowarzyszaKorolewa.DawałaMoskwiepoważnyatutdoręki.
Do tej pory każda rakieta startująca z podziemnych silosów całkowicie niszczyła wyrzutnię.
Najnowsza rakieta startowała nie z silosu, lecz z zawieszonego w nim kontenera, a możliwość
regulacji mocy ciągu pozwalała na dokonywanie „łagodnych” odpaleń: rakieta płynnie opuszczała
kontener,nieuszkadzającsamegosilosu.Tymsposobemwszystkieradzieckiewyrzutniepodziemne
uzyskały możliwość wielokrotnego użycia. To z kolei stawiało radzieckich przywódców w bardzo
dogodnej pozycji negocjacyjnej: od tej chwili można prowadzić rozmowy na temat redukcji liczby
wyrzutni. Ograniczając liczbę silosów jednorazowego użytku, Amerykanie ograniczają arsenał
swoichrakietbalistycznych.ZSRRnatomiastmożewyprodukowaćtylerakiet,ilewlezie,pochować
jewtunelachkolejowych,apodczaswojnyodpalaćjednązadrugąztychsamychwyrzutni!Niech
ŻyjeSALT!NiechżyjąinicjatywypokojoweZwiązkuRadzieckiegoItowarzyszaLeonidaIljicza
Breżniewaosobiście!
PorucznikgwardiiGołowastowpokochał8-K-84odpierwszegowejrzenia.Odświtudopóźnejnocy
badałtajemnicząnieznajomą.Śniłoniejwkrótkichchwilachdrzemki,akiedybudziłsięnadranem,z
radościąprzebiegałwwyobraźnilabiryntyprzekaźnikówioporników,blokówipodzespołów.
Poupływiepółrokumógłjużsnućsięmyślamipojejobwodachelektrycznychiukładachscalonych
jakpoulicachznanegooddzieckamiasteczka,gdziekażdeskrzyżowanieikażdykamieńprzypomina
jakąśhistorię.
Porucznikgwardiiopuszczałhangarrakietowytylkodlatego,żesurowyrygornakazywałcodziennie
o18.55opieczętowaćbramęIwłączyćelektronicznezabezpieczenia.
Minęłykolejnetrzymiesiące.8-K-84stałasięczęściąporucznika.
Tą rakieta była jednym z pierwszych seryjnych egzemplarzy i dlatego znajdowała się pod ścisłym
nadzorembiurakonstrukcyjnego.Dopułkurakietowegocoruszzjeżdżałakolejnaekipainżynierów.
Czasem dwóch, trzech konstruktorów, którzy całymi godzinami grzebali w silniku albo przy
głowicy. Czasem zwalało się naraz trzydziestu chłopa i wtedy na kilka dni wycofywano rakietę z
grafikugotowościbojowej.
Pewnego razu jeden z przyjezdnych zwrócił się do porucznika z jakimś banalnym pytaniem.
Usłyszawszyodpowiedź,odwróciłsięzaskoczony.Pogadalijeszczekwadrans,poczymprzyjezdny
uścisnąłdłońporucznika.
—Wiecie,poruczniku,zdumiewaciemnie.Tuzebralisięnajlepsiprojektancipociskówrakietowych.
Każdyznasnaprawdęznasięnarobocie.Tymczasemwyrozmawiacieznamijakrównyzrównym.
SkąduwastaImponującawiedza?
—Zwyczajnie.Zakochałemsięwniej.
— Posłuchajcie, poruczniku. To nie miejsce dla was. Macie analityczny umysł, macie
fenomenalną pamięć. Nie proponuję wam akademii, bo to cmentarzysko mamutów. Wykładają tam
tylkoniezdolnidosamodzielnej,twórczejpracy.Zresztąakademianiedawamnicponadto,cojuż
wiecie.Alezdrugiejstronypotrzebujeciepapierka.Wiecie,jaktounasjest:niemapapierka— nie
ma człowieka! Więc posłuchajcie mojej rady: złóżcie podanie o przyjęcie do akademii, a stamtąd
przeskoczycieraz-dwadobiuraprojektowego.Przyszłośćstoiprzedwamiotworem!
—Wielkiedzięki.
—Niestety,ostatniozmarłpewienczłowiek...Onbywaszabrałdosiebiebezżadnejakademii.Niena
takie rzeczy mógł sobie pozwolić. Kopniakiem otwierał drzwi w KC. No, ale cóż... Ale, ale,
poruczniku, chciałbym usłyszeć wasze zdanie o rakiecie. Coś więcej, niż to, że się w niej
zakochaliście.
—Możnająulepszyć.
—Chceciemidaćdozrozumienia,żepochwałybyłyprzedwczesne.Chybasięzagalopowaliście.
Porucznikzacisnąłwargiipowtórzył:
—Możnająznacznieulepszyć.
Wiedział, że bluźni, że obraża konstruktora. Nigdy dotąd porucznik nie pozwolił sobie na myśl, że
możnawrakieciecokolwiekzmienić.Nowerozwiązanieprzyszłomudogłowywtejwłaśniechwili.
Rozwiązanieolśniewająceswojąprostotą.
Każdy silos rakietowy jest tak zamaskowany, żeby żaden przypadkowy myśliwy ani satelita
szpiegowskiniewypatrzyłniczegopodejrzanego.Czasemna200-tonowejpłyciezasłaniającejwylot
wyrzutniumieszczasięskałę,którarazemzpłytąodjeżdżanabok,czasemza-sadzasięmłodnik.Ale
dwa razy w roku całe maskowanie diabli biorą. Kontrola techniczna. Przegląd rakiety, głowicy I
silosu. Dziewiczy las napełnia się rykiem silników. Rakieta wraz z kontenerem wyjeżdża na
powierzchnię,zostajepoddanawnikliwejkontroli,zbadana,obejrzana,obmacana.Rakietanadziesięć
dniwypadazgrafikugotowościbojowej.
W pułku są obowiązkowe przeglądy sezonowe, ale prócz tego zdarzają się kontrole wybiórcze —
dywizyjne,korpuśne,armijne,noicentralne.Pozatymistniejenadzórkonstruktorskiiprzemysłowy.
Przedstawiciele biur konstrukcyjnych albo zbrojeniówki przyjeżdżają do dywizji czy pułku i
wyrywkowosprawdzająstantechnicznykilkurakiet,przestrzeganiewarunkówichprzechowywaniai
eksploatacji.Tymsposobemrakietawieleczasuspędzanapowierzchni,zamiastwsilosie.Toobniża
stan gotowości bojowej Strategicznych Wojsk Rakietowych, dekonspiruje lokalizacje wyrzutni I
wystawia na niebezpieczeństwo. Poza tym nieustanne rozłączanie podzespołów rakiety niezbędne
przykontroliujemniewpływanaichżywotność.
Porucznik gwardii Gołowastow zaproponował automatyczny system kontroli wszystkich rakiet
równocześnie, bez konieczności wyjmowania ich z silosów. Pomysł polegał na umieszczeniu w
każdympunkciedowodzeniatakzwanegozamiennikatestowego—czylipoprostumakietypocisku
rakietowego. Każdego dnia makietę poddawano by kontroli. Porównanie parametrów impulsów
elektrycznychprzepuszczanychrównocześnieprzezmakietęwpunkciedowodzeniaiprzezrakietęw
silosiepozwoliłobystwierdzić,czyrakietabojowajestsprawna.
SystemzamiennikówtestowychGołowastowamógłbyćcałyczasudoskonalany.Pozainstalowaniu
ich w pułkowych punktach dowodzenia, można było pomyśleć o rozmieszczeniu ich w dywizjach,
korpusach, armiach rakietowych, w centralnych punktach dowodzenia. Każdy dowódca, łącznie z
głównodowodzącym Strategicznych Wojsk Rakietowych, mógłby nie ruszając się z miejsca
sprawdzić gotowość każdej rakiety. Zastosowanie tego rozwiązania pozwoliłoby bez trudu
zmniejszyć o dwie trzecie liczebność wojsk rakietowych. Przecież gros stanu osobowego stanowią
właśniezespołysprawdzające.
Pozawszystkim,racjonalizatorskipomysłpowinienprzynieśćwielomilardoweoszczędności.Z
tąpropozycjąGołowastowudałsiędodowódcypułku.
Dowódcabyłwyraźnieniewhumorze.
— Od tego mamy uczonych — zauważył pouczającym tonem. — A nasza chata z kraja. My mamy
czekaćiodpalićpociski,gdyprzyjdzietakirozkaz.NoIpilnowaćporządku.Askorootymmowa.
Moglibyście,towarzyszuporuczniku,zwracaćwięcejuwaginato,jakwasiżołnierześcieląłóżkai
czyszczą buty. Dziś miałem wątpliwą przyjemność widzieć waszych ludzi. Jedno wam powiem: w
całympułkujesteścienajgorszymoficerem.Towszystko.Odmaszerować!
Minąłmiesiąc,drugi.Dopułkunadeszłozawiadomienie,żearmiarozpoczynakonkursusprawnień
racjonalizatorskich.Iraptemdowódcadiametralniezmieniłnastawienie.
—Towarzyszuporuczniku,coszykujecienakonkurs?
-Nicnieszykuję,towarzyszupułkowniku.
—Atodlaczego?
— Zamiennik testowy wymaga zastosowania prawdziwych układów elektronicznych do rakiet
bojowych,tych,coleżąwmagazynie.Zakazaliścieichużycia.
—Noisłusznie!Przecieżtopodzespołyrakietbojowych!
— Tak jest, towarzyszu pułkowniku, ale mamy w pułku dziesięć rakiet bojowych i tyle samo
zestawówrezerwowychpodzespołów.Wrazieczegostarczyłbyzpowodzeniemjeden,góradwa.A
mamy dziesięć! Ja bym potrzebował jeden zestaw. Zmontuję prototyp, a po wystawie zdemontuję I
wszystko zwrócę do magazynu. Trzeba tylko zameldować w sztabie dywizji i korpusu po co go
bierzemyinaIle.
—Abeztegoniedałobyrady?
— W żaden sposób, towarzyszu pułkowniku! Przecież muszę zbudować kompletną makietę rakiety
nośnej;
—No,dobra,pieswastrącał.Aha,jeszczejedno.Ilebędzieciemiećusprawnień?
-Jedno.
—Tylkojedno?!Totyleconic.Znowuwylądujemynaszarymkońcu...Tak,czynie?!
—Towarzyszupułkowniku,tajednainnowacjaprzyniesiemiliardoweoszczędności!
-Ech,poruczniku!-machnąłbeznadziejniepułkownik.—Nicholerysięnienauczyłeś!Zapamiętaj
sobie na całe życie: pięć pomysłów za rubelka daje znacznie więcej, niż jeden, nawet miliardowy!
No,dobra,róbswoje.Lepszyrydz,niżnic.
W pierwszym dniu wystawy, gdy dowódca dywizji uświadomił sobie przeznaczenie potężnej
konstrukcjizszarychpodzespołówzkolorowymikablami,poleciłnatychmiastzamknąćekspozycję,
chociażitakniewtajemniczeniniemielitamwstępu.
Wieść o zamienniku testowym jak błyskawica przemknęła przez sztab korpusu i armii rakietowej i
poszławyżej.
Nazajutrz na wystawę przybył zastępca naczelnego dowódcy do spraw wojsk Inżynieryjno-
rakietowych.
DostojnygośćrozsiadłsięwfoteluIuważniewysłuchałsłówporucznika.Powyjaśnieniuwszystkich
zawiłościtechnicznych,porucznikzapytał:
— Towarzyszu generale, czy wyrażacie zgodę, aby po waszym odjeździe przystąpić do demontażu
zamiennika?
—Anibypoco?—generałbyłwyraźniezaskoczony.
—Zmontowałem makietę z zapasowych zestawów dla rakiet bojowych. Jutro muszę zdać wszystko
domagazynu...
—Bzdura—przerwałgenerał.—Itakjestdziesięćzapasowychzestawów.Apokiegogrzyba?Nie
wiecie? Ja też nie wiem. Przecież nasze cudeńko w ogóle się nie psuje. Zasrana asekuracja, na
każdymkrokuasekuracja!Jeszczenamwyjdziebokiem.No,alewy,poruczniku,odwaliliściekawał
solidnejroboty.Wagipaństwowej!
—Kuchwaleojczyzny!—zajaśniałoobliczeporucznika.
—Makietęopieczętowaćinikogoniedopuszczać!—poleciłzastępcanaczelnegodowódcy.
Przerośniętykapitanwskładziekomisji,togorzejniżgenerał.Generał,mimożegroźniewygląda,
nie jest upierdliwy i nie zagłębia się w szczegóły. Natomiast przerośnięty kapitan popisuje się
dociekliwością. W wojsku każdy wie: jak taki trep znajdzie się w składzie komisji, jeszcze, nie daj
Bożeniepijący,maszprzejebane.
Tydzień po zamknięciu wystawy do pułku zwaliła się nie zapowiedziana komisja z Zarządu
GotowościBojowejStrategicznychWojskRakietowych.Wpierwszymdniuinspekcjisiwykapitan,z
gatunkujaki-zaJulesemVernem— nazywamy „piętnastoletni kapitan”, wykrył w magazynie brak
jednego zapasowego zestawu podzespołów elektronicznych. Kapitan dobrze wiedział, że dziewięć
kompletów na jeden pułk wystarczy z powodzeniem, ale instrukcja stanowiła, że powinno być
dziesięć.Niedziewięć.
—Gdziedziesiątyzestaw?
—Nawystawie.
—Ktodalzgodę?
—Sztabkorpusurakietowego.Otopismo.
—Niewciskajciemiciemnoty.Stoiczarnonabiałym:
kompletmazostaćzwróconydomagazynuzarazpozamknięciuwystawy!Aileczasujużminęło?
—Zastępcanaczelnegodowódcydosprawwojskinżynieryjno-rakietowychpoleciłniedemontować
makietyażdoodwołania.
—Macietonapiśmie?
—PismoniedotarłozMoskwy.
—Niedotarło?Nototakzanotujemy.
—Gołowastow!Niechciędiabli!Niepołożyszsiędołóżka,zanimnierozbierzesztegokurestwa.Z
rana
kompletmawrócićdomagazynu!Znalazłsięwynalazcaodsiedmiuboleści!
Pocztarzadkodochodzidotajgi,ajeżeli—tozdużymopóźnieniem.
Parętygodniponalocieinspektorów,kurierprzywiózłnaraztrzykoperty.
Pierwsza zawierała rozkaz „O stanie gotowości bojowej Strategicznych Wojsk Rakietowych”.
Dokument podpisany osobiście przez naczelnego dowódcę bezlitośnie piętnował tych, którzy
używają części zamiennych do rakiet bojowych niezgodnie z Ich rzeczywistym przeznaczeniem.
Rozkazkończyłsięzaleceniem:
Za świadome obniżanie stanu gotowości bojowej wojsk rakietowych porucznikowi Golowastowi
udzielićsurowejnagany”.
Drugi rozkaz, podpisany przez zastępcę naczelnego dowódcy do spraw wojsk inżynieryjno-
rakietowych,polecałdowódcypułkuprzesłaćwtrybiepilnym„zamienniktestowydoMoskwy,aw
zamianzaczęściwykorzystanedojegobudowypobraćbrakującyzestawwmagazyniedywizyjnym.
Trzeci rozkaz, podpisany przez zastępcę naczelnego dowódcy do spraw kadrowych polecał
skierować dwóch najlepiej zapowiadających się młodych oficerów pułku na egzamin do
moskiewskiejakademii.
— Z chuja się zerwałeś? Do akademii z taką opinią? Zastanów się człowieku: świadome obniżanie
stanu gotowości bojowej wojsk rakietowych”! Ciesz się, że jesteś na wolności. Mogłeś wylądować
przedtrybunałem.
—Alezastępcadowódcypotwierdził,żemamydostaćnowyzestaw.
— Chłopie, zastanów się, co ty gadasz. Rozkaz o stanie gotowości bojowej został podpisany. Jaki
wariat będzie teraz tłumaczyć szefowi, że rozkaz jest niesłuszny?! Myślisz, że zastępca naczelnego
dowódcypomaszerujeterazwyjaśniaćco,kiedyikomupolecił?Zastanówsię!
Zamiast gadać głupoty, szoruj do magazynu, niech ci wydadzą zestaw I montuj na nowo to
gówno.Widać,znowusięprzyda.No,aleszybciutko,bowMoskwieczekają.Wszystkojasne?Todo
roboty!Igłowadogóry!Zarokpójdzieszdoakademii.
OdpowiedźnawynalazekGołowastowaprzyszłazMoskwybardzoprędko:„Wskutekwykrytychwad
konstrukcyjnychpostanowiononiekierowaćmodeludoprodukcjiseryjnej”.
— No widzisz! A ty się pchałeś do akademii. Masz na koncie jeden wniosek racjonalizatorski, i to
wadliwy,którynikogonieinteresuje.Adoakademii,jakwiadomo,posyiasięnajlepszych.Ajaktwoi
żolnierześcieląłóżkaiczyszcząbuty,co?Samwidzisz!
W następnym roku do pułku przywieziono nowiuteńki zautomatyzowany system zdalnej kontroli
rakiet strategicznych, dzieło geniuszu radzieckich konstruktorów, inżynierów, techników i
robotników.
W jednostkach Strategicznych Wojsk Rakietowych odczytano rozkaz o przyznaniu premii, kilku
Nagród Leninowskich, tytułów naukowych i medali sporej grupie twórców fenomenalnego
urządzenia.
Ten cud techniki odpowiadał wszystkim założeniom proponowanym przez Gołowastowa, tyle że
miałinnąnazwęIbyłstaranniejwykonany.Gołowastowbardzosięśpieszyłnawystawęijegomodel
niewyglądałtakimponująco.Noizasadniczaróżnica:makietaGołowastowaskładałasięzszarych
standardowych podzespołów rakiet bojowych, natomiast konstruktorzy nowego urządzenia
postanowilipomalowaćswojedziełonakolorseledynowyzbiało-czerwonymiszlaczkami.Przecież
niebędziestaćgdzieśpodgołymniebem,tylkowewnątrzpodziemnychstanowiskdowodzenia.Niech
cieszyoko!
Zastosowanie tej przełomowej technologii pozwoliło znacznie poprawić stan gotowości bojowej,
ulepszyć kamuflaż, zwiększyć bezpieczeństwo Strategicznych Wojsk Rakietowych. Poza tym dało
możliwość poważnego zredukowania ich stanu osobowego. Zbędnych oficerów skierowano jako
uzupełnienie do formacji rakietowych w Wojskach Lądowych, Marynarce Wojennej, Lotnictwie
DalekiegoZasięguiwojskachrakietowychObronyPowietrznejKraju.
PorucznikgwardiiGołowastow,jakooficerniezdyscyplinowanyinierokującychszanspoprawy,aw
dodatku ukarany naganą przez samego naczelnego dowódcę Strategicznych Wojsk Rakietowych,
zostałprzeniesionydopiechoty.
Wnaszympułkugwardyjskimuchodziłzabeznadziejnegooficera.
BARWNIKISPECJALNE
-Stabilizatorarmatyczołgowejdziałającywdwóchpłaszczyznach,wielopaliwowysilnikczołgowy,
dwuprzepływowy odrzutowy silnik lotniczy... — sekretarz odczytywał pośpiesznie, połykając
końcówki.
Ustinowmarszczyłbrwizniezadowoleniem:ciąglenieto,ocochodzi.
— Nowe francuskie przeciwpancerne sterowane pociski rakietowe, technika bombardowania z lotu
wznoszącego,barwnikipochłaniającepromieniowanieprzenikliwe...
—Stop!Cozabarwniki?
Sekretarz zaszeleścił kartkami ciężkiego tomiska, znalazł właściwą stronę i odczytał króciutki
komunikat: „W prasie amerykańskiej pojawiły się doniesienia dotyczące opracowania specjalnych
lakierówdlabombowcówstrategicznych.Lakiernaniesionynakadłubbombowcapozwałaznacznie
obniżyćpoziompromieniowaniaprzenikliwegopowstającegowskutekwybuchówjądrowych.Użycie
tegobarwnikapozwoliłobynazwiększeniewspółczynnikaprzetrwaniabombowcówstrategicznychi
ich załóg podczas lotów na dużej wysokości nad terytorium przeciwnika w warunkach wojny
jądrowej.”.
—Tojestto!—Ustinowumieściłkartkęwczerwonejtekturowejteczce.—Samochód!
Dmitrij Ustinow słynął w Komitecie Centralnym jako niezrównany znawca zagadnień
wojskowych.
Tajemnica jego sukcesu była dość banalna: Ustinow od czasu do czasu przeglądał biuletyn
wywiadowczySztabuGeneralnego.DokumentjestregularnierozsyłanydowszystkichczłonkówKC,
aleniktgonieczyta.
WsekretariacieUstinowakilkusekretarzyireferentównieustanniezajmowałosięwyszukiwaniemw
tym biuletynie króciutkich notatek z atrakcyjnie brzmiącymi nagłówkami, które następnie ich szef
przytaczałnanaradachwKC,zaskakujączebranychgłębiąswejwiedzy.
Narada w KC miała się ku końcowi. Minister obrony i szef Sztabu Generalnego wymienili
spojrzenia:zarazzaczniesiępokazwiedzy,jakzawsze.
Niemylilisię.Ustinowwstałizacząłspokojnie:
—Amerykanieopracowująlakierdlabombowców,obniżającypoziompromieniowania.
Wojskowiznalijużtreśćtejnotatki,dlategoniewywarłananichżadnegowrażenia:zwykłerutynowe
udoskonalenie, jakich co tydzień pojawiają się setki. Natomiast wśród aparatczyków partyjnych
nastąpiło wyraźne poruszenie. Wywiązała się dyskusja, w trakcie której podjęto decyzję o
opracowaniuwtrybiepilnymidentycznychbarwnikówwZwiązkuRadzieckim.
Marszałkowie opuszczali salę konferencyjną nie kryjąc irytacji. Ile czasu poszło na marne! Po co
obciążaćKomitetCentralnybzdurami,któremożnazałatwićnadużoniższymszczeblu?
Funkcjonariusze partyjni opuszczali salę konferencyjną dumni ze swego kolegi, który tak
dogłębnieidetalicznieznacałośćproblematykiwojskowej.
Polecenieopracowaniaspecjalnejfarbyotrzymałjedenzlicznychinstytutównaukowo-badawczych,
wktórymwzwiązkuztymutworzonopracowniędosprawbarwnikówspecjalnych,wskrócieBS.Po
tygodniu prac szef pracowni przedstawił obszerny raport, w którym uzasadniał konieczność
przekształcenia pracowni w Samodzielny zakład naukowo-badawczy składający się z trzech
pracowni:ds.ogólnych,ds.lotówdalekiegozasięguids.promieniowaniaprzenikliwego.Takizakład
bezzwłocznie utworzono. W jego skład weszli fizycy jądrowi, oraz specjaliści od niskich ciśnień i
temperatur.Przecieżnowylakiermiałbyćeksploatowanywłaśniewtakichwarunkach.Nowyzakład
energicznie wziął się do roboty i nieprzenikniona mgła tajemnicy państwowej pokryła całą jego
działalność.
Zarazpoutworzeniuzakładzacząłsięszybkorozrastać.Nicdziwnego!Próbyzlakieremodbywały
sięnapoligoniejądrowymnaNowejZiemi,ainstytutmieściłsięwMoskwie.Trzebabyłowtrybie
pilnymotworzyćfilięnaNowejZiemi.Pozatymdopróbznowymlakierempotrzebnebyłypotężne
komory niskociśnieniowe, symulujące warunki lotu na wysokim pułapie. Jak na złość nie było
wolnych komór, a budowa nowych trwałaby zbyt długo. Dlatego postanowiono prowadzić badania
niewwarunkachlaboratoryjnych,aleeksperymentalnych,czyliwprostnakadłubachsamolotów.Do
dyspozycjinaukowcówprzekazanodwastarebombowce,któreniemalcodziennieprzemalowywano
Itestowanofarbęwwarunkachrzeczywistych.
Pierwszebadaniawstratosferzeujawniłynoweproblemy.Lakierzaprojektowanodlabardzoniskich
temperatur I w tych warunkach zachowywał się nienajgorzej. Jednak w czasie lotu kadłub ochładza
sięnierównomiernie,awniektórychmiejscachsięprzegrzewa.
Dotyczy to zwłaszcza odrzutowych bombowców Miasiszczew M-4 i Tupolew Tu-16, których
silnikizabudowanounasadyskrzydeł.Wtychtypachsamolotówlakierodpadałcałymipłatamizaraz
po starcie. Do walki z tym niekorzystnym zjawiskiem utworzono pracownię odporności termicznej
BS.
Pojawiło się bardzo wiele innych szczegółowych problemów, do rozwiązywania których
powoływano kolejne grupy specjalistów, zespoły badawcze i laboratoria. Rok po uruchomieniu
całego projektu uznano za celowe skupienie wszystkich prac pod egidą jednej potężnej instytucji
naukowo-badawczej. Otrzymała ona nazwę — ONRBS, czyli Ośrodek Naukowo-Rozwojowy
BarwnikówSpecjalnychprzyMinisterstwiePrzemysłuChemicznego.
Mniejwięcejwtymmomencieodnotowanokonkretneefekty-wyprodukowaniepierwszychpróbek
lakierów,rzeczywiścieobniżającychpoziompromieniowania.
NatwórcówBSzwaliłasięlawinapremii,orderów,medali,tytułównaukowych.
Produkcję lakierów powierzono specjalnie w tym celu budowanemu kombinatowi pod
Nowosybirskiem, oraz drugiemu, rezerwowemu, pod Saratowem. Lakier umieszczono na ściśle
tajnejliścieśrodkówpodnoszącychskutecznośćradzieckichbombowcówstrategicznych.
Co prawda, pozostała jeszcze do rozwiązania cała masa problemów, w szczególności
wodoodporności BS. W zetknięciu z wodą lakier tracił z miejsca wszystkie właściwości ochronne.
Każdy opad deszczu lub śniegu zmuszał do przemalowywania samolotów. Przemalowywanie
musiałomiećteżmiejscepokażdymstarcie,gdyżnapowierzchnikadłubapodczaslotugromadzisię
wilgoć,którapoparugodzinachpozbawiasamolotjegoatomowejosłony.
Trzeba sobie w tym miejscu wyobrazić radziecki bombowiec strategiczny M-4. Długość — 50
metrów, rozpiętość płata — 52 metry. Wyobrazić sobie naraz całe radzieckie lotnictwo dalekiego
zasięgu,jegodywizje,korpusy,polarnelądowiskailotniskastrategiczne.
Wszystkie te samoloty trzeba było przemalowywać po każdym deszczu i po każdym starcie!
Ręcznie! Bo przy użyciu rozpylacza farba również traciła swe właściwości. Było też wiele innych
problemów. Do ich rozwiązywania utworzono GZBS — Główny Zarząd Barwników Specjalnych.
Podporządkowano mu oba kombinaty i trzy instytuty naukowo-badawcze: trwałości barwników,
instytutrozwojutechnologii,któryzajmowałsięprojektowaniemurządzeńorazinstytutorganizacji
produkcji.Instytuttechnologiczny,pozawszystkiminnym,pracowałteżnadzagadnieniemobniżenia
kosztówwłasnychprodukcjibarwnika.
Specjalistów nowej gałęzi przemysłu szkolono w dwóch specjalnie utworzonych w tym celu
technikachikilkuuczelniachpolitechnicznych.
Wkrótce po utworzeniu Głównego Zarządu, w Moskwie zwołano ściśle tajną wszechzwiązkową
naradę poświęconą problematyce barwników specjalnych. Obrady toczyły się w Wojskowej
Akademii Obrony Chemicznej. Przybyli przedstawiciele Ministerstwa Obrony, Sztabu Generalnego,
Dowództwa Lotnictwa Wojskowego i Dowództwa Lotnictwa Strategicznego, przedstawiciele
przemysłu chemicznego, lotniczego, jądrowego. licznych instytutów i ośrodków naukowo-
badawczych.
Dyskusja miała burzliwy przebieg. Ktoś próbował policzyć koszt jednego kilograma lakieru i
uzyskał fantastyczny rezultat. Ktoś inny proponował wzniesienie specjalnych hangarów dla całego
lotnictwadalekiegozasięgu.Przedstawionoprojektygigantycznychbudowli25-metrowejwysokości.
Proponowanospecjalnefolie,mającechronićwrażliwylakierprzedniepogodą.Ktośinnywystąpiłz
pomysłem, by malować samoloty nie po każdym deszczu, a tylko przed rozpoczęciem działań
zbrojnych.SztabGeneralnyzdecydowanieodrzuciłtęsugestię.Zwróciłuwagę,żeistniejąkonkretne
poszlaki dzięki którym obce służby wywiadowcze oceniają, czy zaczęły się przygotowania do
prawdziwej wojny, czy tyłko do kolejnej demonstracji siły. Gdyby wróg uzyskał informację, że na
wszystkich lotniskach zaczęto równocześnie przemalowywać wszystkie bombowce strategiczne,
mógłbywyciągnąćztegofaktudalekoidącewnioski.
W sumie było dużo zamieszania, sporów, argumentów i kontrargumentów, rzeczowych i
absurdalnychpropozycji,jednakdyskusjanajwyraźniejznalazłasięwślepymzaułku.Iwtymwłaśnie
momencie do prezydium dotarła odręczna notatka: „Mam szereg zasadniczych propozycji w kilku
kluczowychkwestiach.Proszęoudzieleniegłosu.StudentIVrokuM.Kasatonow”.
Ustinowzmarszczyłbrwi.Studencinatejsali?Wyjaśnionomu,żechodzitylkoojednegostudenta,
który,Interesującsiębarwnikamispecjalnymi,zgłosiłszeregistotnychudoskonaleńtechnologiiBS.
Na mównicy pojawił się młody człowiek w wymiętej flanelowej koszuli w kratę i staroświeckich
drucianych okularkach na spiczastym nosie. Sala w ogóle nie zwróciła na niego uwagi. Każdy
przekonywał sąsiadów do własnego, jedynie słusznego rozwiązania. Ale student był dość
natarczywy, postukał palcem w mikrofon I odczekał, aż sala zwróci się ku mównicy. Widząc, że
zebranigotowisągowysłuchać,zacząłprostozmostu:
— Zadanie: bombowiec M-4 w obszarze powietrznym Stanów Zjednoczonych. Barwnik pochłania
100% promieniowania przenikliwego. Wyobraźmy sobie, że udało się taki uzyskać. Pułap 15.000
metrów.KilometrodSamolotueksplodujestandardowagłowicajądrowapociskurakietowegoNike
Hercules,trotylowyekwiwalent10kiloton.Pytanie:cosięstaniezbombowcem?
Odpowiedź: fala uderzeniowa zgniecie go na placek. Wniosek: barwnik specjalny jest potrzebny
bombowcomStrategicznymjakumarłemukadzidło!
Nasalizawrzało.
Dla ogromnych rzesz darmozjadów, BS od dawna był Cudowną studnią bez dna. Główny Zarząd
jeszczeniePowstałnadobre,ajużoplotłagomisternasiećsklepówzaŻółtymifirankami,kantyn,
zamkniętych ośrodków wypoczynkowych, uzdrowisk I indywidualnych domków letniskowych
(toksycznaprodukcja!).Ilużludziobroniłodoktoraty!IlewręczononagródIorderów!Ilerautówna
tokonto!Ijakwspanialesiężyło!Nakażdymkrokupreferencje,ulgiitaryfyspecjalne.Jakbynie
było — resort atomowy. Mieszkasz sobie luksusowo za zielonym płotem, a dookoła ochrania cię
tysiąc wartowników z psami. Istny raj, żyć nie umierać! Jakie osiedla pobudowali! Czysto,
wysprzątane, wokoło sosnowy las, żadnych chuliganów, żadnych kolejek. Dzieci uczą się w
specszkołach: wyselekcjonowane grono nauczycieli, baseny, stawy, korty, stadiony. I nagle — bęc!
Wszystkoznika!
Ale argumentacja młodego człowieka była prosta i niepodważalna. Nie ma sensu opracowywać I
doskonalić osłony samolotu przed jednym czynnikiem oddziaływania, skoro nie istnieje osłona
przed innymi zagrożeniami - ani falą uderzeniową, ani potężnym impulsem elektromagnetycznym,
niszczącymwszystkiepokładoweurządzeniaelektroniczne.
Tegosamegodniaogodzinie21.00ztreściąwystąpieniastudentaKasatonowazapoznałsięKomitet
Centralny.Ogodzinie21.03GłównyZarządBarwnikówSpecjalnychprzestałistnieć.
Jakoś nikt nie miał ochoty napomknąć, że prace trwały 11 lat I pochłonęły miliardy rubli. Że
wszystko wzięło się z chęci pochwalenia się znajomością zachodnich nowinek technologicznych
przez towarzysza Ustinowa. Że zaczęło się od małej notatki w amerykańskiej prowincjonalnej
gazecie. A ściślej: od pomysłowości jakiegoś producenta farb I lakierów, który zdecydował się na
niekonwencjonalnychwytreklamowy.
BOMBOWIECZKLOCKÓW
Zdarzyłosiętouschyłku„wielkiejojczyźnianej”.Dobrylosspadłprostoznieba.
Amerykański bombowiec strategiczny Boeing B-29 dokonał przymusowego lądowania na ziemi
radzieckiej.SuperfortecauczestniczyławnalocienanaszegowspólnegowrogaJaponię1,ostrzelana
w walce, zdołała dotrzeć do najbliższego lądowiska w Baranowsku, niedaleko Ussuryjska.
Uszkodzenia nie były zbyt poważne, pociski z działek japońskiego myśliwca, przedziurawiły
skrzydła w kilku miejscach, w wyniku czego bombowiec utracił sporo paliwa. Dowódca samolotu
miał do wyboni: albo lądować na oceanie, oddając załogę na żer rekinom, albo dociągnąć do
wiernego sojusznika, załatać dziury, uzupełnić zapas paliwa i po paru dniach wziąć udział w
kolejnychnalotachnaJapończyków.
WtenotosposóbnajlepszybombowiecstrategicznyświataznalazłsięnaterytoriumZSRR.
Wiadomość o tym przemknęła w oka mgnieniu z Ussuryjska na Kreml, pokonując 10.000
kilometrów i wszystkie bariery biurokratyczne. Józefowi Wissarionowiczowi zameldowano o
Incydencie w trakcie narady. Stalin polecił, aby na sali pozostali tylko członkowie Biura
Politycznego,przekazałimnowinęizchytrymuśmieszkiempoprosiłowyrażenieopinii.
Członkowie Biura Politycznego byli jednomyślni — pod byle pretekstem przetrzymać bombowiec
przeztydzień,abydaćspecjalistomczasnazaznajomieniesięzjegokonstrukcją.
- A gdybyśmy tak w ogóle nie zwrócili bombowca naszym sojusznikom? — rzucił Wielki Wódz i
Nauczyciel,sięgającpofajkę.
—Mogąsiępoczućurażeni,towarzyszuStalin—ostrożniezaoponowałMołotow.
—Mogąwstrzymaćdostawy—dodałKaganowicz.-AcopoczniemybezStudebakerów?
Amerykańskie ciężarówki zaopatrywały całą potężną Armię Czerwoną. Wszyscy, od szeregowego
pomarszałka,zgodnieuważaliStudebakerazanajlepszypojazdwojskowy.SłynnerosyjskieKatiusze
—wyrzutniepociskówrakietowychBM-13montowanogłównienatychwozach.Artyleriaradziecka
była najpotężniejsza na świecie, ale jej podstawowym ciągnikiem i transporterem amunicji była
właśnie amerykańska ciężarówka. Poza tym sojusznicy dostarczali wiele innego sprzętu — od
środkówłącznościidżipów,pomyśliwceAiracobra,transporteryopancerzoneiczołgi.
Dostawy mogły zostać wstrzymane w każdej chwili. Mając to na uwadze, członkowie Politbiura z
wielką ostrożnością opowiedzieli się przeciwko propozycji zatrzymania bombowca. Jedynie Bena
siedziałcicho,starającsięodgadnąć,wktórąstronęskłaniiasięopiniaWielkiegoNauczyciela.
Nauczycielskarciłprzesadnąostrożnośćtowarzyszy:
—Wszystkowskazujenato,żeniebawemzdusimyNiemcy.No,acopotem?Jakmamyzwyciężyć
Anglię i Amerykę nie mając bombowca strategicznego? Alianci jakoś to przełkną — dorzucił
cmokając fajeczkę. — Najpierw się zdenerwują, ale wkrótce o wszystkim zapomną. A bombowiec
trzebaskopiowaćcodojoty.Najdalejzarokmalatać.
BenaenergiczniepoparłStalina,apozostaliczłonkowieBiuraPolitycznegoskwapliwieprzyklasnęli
decyzji. Wszyscy aż nazbyt dobrze znali podstawową zasadę Wodza i Nauczyciela: przyjaciół i
sojuszników trzeba traktować jak kobietę — im częściej bijesz, tym bardziej kocha. Lecz w głębi
duszykażdyszczerzewątpił,czysojusznicyprzełknąitężabę.
Ajednakprzełknęli.Amerykańskazałogapowróciładokrajubeznajlepszegobombowcanaświecie.
Strona radziecka nawet nie zadała sobie trudu złożenia jakichkolwiek wyjaśnień. Nie oddamy - i
kropka.
Lend-leasu nie wycofano, gdyż amerykańscy dyplomaci przyzwyczaili się do dyskutowania
bieżącychproblemówniewiążącichzkwestiądostawwojskowych.
Szefem ekipy kopiującej B-29 został najlepszy radziecki konstruktor lotniczy Andriej Tupolew.
NowyradzieckibombowiecstrategicznynazwanonajegocześćTu-4.
Do wykonania zadania wyznaczono sześćdziesiąt cztery biura konstrukcyjne i instytuty naukowo-
badawcze,którychzadaniepolegałonasporządzeniuwiernejreplikisilników,dobraniustosownego
paliwa, skopiowaniu systemu nawigacji, mechanizmów celowniczych, zewnętrznej i wewnętrznej
sieci łączności, I tak dalej. Koordynację działań powierzono członkowi Biura Politycznego
towarzyszowi Lawrentijemu Berii, a jego głównym konsultantem technicznym został konstruktor
samolotówJakowlew.BenarozumiałStalinajakniktinnyiwiedział,jakmudogodzić.
WodbudowanejfabrycesamolotówwWoroneżupośpieszniezmontowanonowąhalę,wktórej,los
zdarzył, dwadzieścia dwa lata później podjęto nieudaną próbę skopiowania Concorde”a, również
nadającmuimięTupolewa:Tu-144.
B-29 rozmontowany został na tysiące drobnych elementów, które rozesłano odpowiednim
ministerstwom, departamentom, biurom projektowym i Instytutom badawczym z poleceniem
dokładnego odtworzenia każdego szczegółu i podjęcia w ciągu dziesięciu miesięcy masowej
produkcji. Właśnie dzięki tej układance osobnych podzespołów i elementów, radziecka kopia B-29
zawdzięczanazwębombowieczklocków”.Odtejporywszelkienieudanekonstrukcjesamolotowe,
zwłaszcza kopie modeli zagranicznych, nazywano nieoficjalnie „samolotami z klocków”.
NajsłynniejszymjestoczywiścieTu-144,dlawtajemniczonych—„Konkordskl”.
Trudności wystąpiły już na samym początku procesu kopiowania B-29. Przede wszystkim, trzeba
byłozrezygnowaćzmetrycznegosystemumiar.Tupolewwiedziałdoskonale,żejeżelimaszynama
byćskopiowana,totrzebająskopiowaćwewszystkichszczegółach,codojednegonitu,codośrubki,
nakrętki, bolca. Wystarczy obniżyć masę każdego nitu o dziesięć miligramów, a zmniejszy to
wytrzymałość całej konstrukcji, gdyby zaś wagę nitu zawyżyć — mogłoby to odbić się na masie
całegosamolotu.
Radzieckie przedstawicielstwa handlowe w Kanadzie, Anglii I USA zaczęły kupować przyrządy
pomiarowe, na początku w niewielkich ilościach, żeby nie budzić podejrzeń. Zaczęto też pilnie
szkolić tysiące inżynierów, techników I robotników w zakresie dokonywania pomiarów w calach,
stopachifuntach.Zrównąintensywnościąszkolonotysiącezałógiwielotysięcznypersonelobsługi
naziemnej,inżynieryjnyItechnicznydoobsługisetekprzyszłychnowychbombowców.
— Ile galonów paliwa potrzeba, przy normalnym zużyciu i bezwietrznej pogodzie, na przelot
tysiąca mil na wysokości 30 tysięcy stóp? — oto pytanie do radzieckich asów przestworzy i
profesorówAkademiiLotniczej.
Podczasgdynowysystemmiarzapuszczałkorzeniewradzieckimprzemyślelotniczym,wyłoniłsię
nowy, nie mniej skomplikowany problem: jak utrzymać tajemnicę? Każdy, kto wykazywał choćby
cień znajomości angielskiego systemu miar i wag mógł być, w opinii NKWD, namierzony przez
wrogajakoosobamającadostępdotajemnicypaństwowej.
—Hej,Masza,nalejmipółpintykwasu!
Inazajutrzczłowiekznikanazawsze.
Wszyscy,którzywowymczasiemielikontaktzTupolewem,zwracaliuwagęnajegopogodny
nastrój i niemal beztroski stosunek do całej sprawy. A staruszka gryzła zawiść. Kochał B-29 I
nienawidziłzarazem,starającsiętoukryćprzedotoczeniem.Mechanicznekopiowanienapawałogo
niesmakiem, który pokrywał maską obojętności. W owym czasie Tupolew nie miał z niczym
problemów,nawetnajtrudniejszezadaniarozwiązywałzmarszu.
W pokryciu lewego skrzydła superfortecy znaleziono niewielki otwór. Żaden z ekspertów od
aerodynamikiIwytrzymałościkonstrukcjiniemiałpojęciapocholerętadziurka.Niepasujedoniej
żadnarurkaaniprzewód,niemateżanalogicznegootworuwprawymskrzydle.Eksperciorzekli,że
dziurkęwyborowanofabrycznymwiertłem,takjakpozostałeotworynanity.Wszystkowskazywało
na to, że wywiercono przez przypadek, a potem nie zasklepiono. Poproszono o opinię głównego
konstruktora.
—Amerykańskisamolotmaotwór?
—Ma.
—Topochujzawracaciegłowę?Kazanowykonaćdokładnąkopię.
NalewymskrzydlewszystkichbombowcówstrategicznychTu-4pojawiłasięmaleńkadziurka,
wywierconanajcieńszymwiertłem...
Wewnątrz samolotu od kabiny pilotów do stanowisk tylnych strzelców biegnie wąski tunel, którym
można się przeczołgać przez całą długość komory bombowej. Od środka został pomalowany na
kolor jasnozielony. Biuro projektowe długo mozoliło się nad dokładnym dobraniem koloru.
Odcinekkońcowyrurydługościkilkumetrówjest,niewiedziećczemu,biały.Możeżołnierzykowi,
którytomalował,poprostuskończyłasięzielonafarbainiechciałomusiędrałowaćdomagazynu?
Ale rozkaz był: kopiować dokładnie, dlatego wszystkie radzieckie bombowce nie tylko mają
dwukolorowy tunel, ale wręcz wyliczono, i to w calach, gdzie przebiega granica jasnozielonej i
białej farby. Następnie proporcje kolorów zamieszczono we wszystkich instrukcjach malowania
wnętrzabombowca.
TymczasemdwanastępneB-29wykonałyprzymusowelądowanienaterytoriumradzieckim.Okazało
się,żeniemajądziurekwskrzydleiżejedenmatunelcałyjasnozielony,adrugibiały.Znówpytania
dogłównegokonstruktora:—Corobić?
Tupolewumiałzachowaćzimnąkrew.Kazanoskopiowaćbombowiec,którywylądowałpierwszy.Co
donastępnychniebyłożadnychpoleceń.Notodorobotyinietrućdupy!
Liczba problemów stopniowo malała. Wszyscy przyzwyczaili się do standardowej odpowiedzi
głównegokonstruktora:mabyćtak,jakwpierwszejamerykańskiejmaszynie.Niktjużniezawracał
głowy. Przy okazji powstała taka oto anegdota: „Jakie gwiazdy należy umieścić na statecznikach
seryjnieprodukowanychsamolotów—białeamerykańskie,czyczerwoneradzieckie?”.Dopieroto
pytanie zapędziło Tupolewa w kozi róg. Jeżeli się zrobi amerykańskie — można dostać kaesa jako
wrógludu.Jeżelizaśczerwone,topopierwszesamolotniebędziewiernąkopią,jakrozkazano,apo
drugie, może Wódz Naczelny będzie sobie życzył użyć bombowców przeciwko Ameryce, Anglii
albo Chinom właśnie z amerykańskimi znakami rozpoznawczymi. Podczas całej żmudnej operacji
kopiowaniapytanieogwiazdybyłojedynym,zktórymTupolewzwróciłsiędoBeru,tłumacząc,że
jesttozagadnieniewykraczającepozazakreskompetencjiprojektanta.Berłarównieżniewiedział,co
robić. Nie zwykł był stawiać pytań samemu Stalinowi. Wzniósł się na sam szczyt władzy właśnie
dlatego,żenapodobieństwopsa,potrafiłprzewidziećżyczeniaswegoPanaiwszystkochwytałwlot,
wpółsłowa,bezpytania.Powiadają,żeBerłaopowiedziałStalinowiogwiazdachwformiedowcipu,
by po śmiechu Wodza poznać, które gwiazdy należy wymalować. W ten sposób rozwiązano ostatni
problemIrozpoczętomasowąprodukcję.
Złoty deszcz spadł a wszystkich uczestników projektu bombowca z klocków”. W krótkim czasie
wręczono pięćdziesiąt siedem nagród Za wkład w rozwój techniki bojowej”. Bena, Tupolew i
JakowlewotrzymaliprócztegoOrderyLenina.
Brat mojego ojca, który wiele lat później opowiedział mi tę historię, otrzymał order Wyróżnienie
Honorowe” za udział w projektowaniu tylnego stanowiska ogniowego. Ochrzczono je dźwięcznym
imieniemArgon.
ZArgonemzetknąłemsię21latpóźniej.
Jesienią1967,zarazpoćwiczeniach„Dniepr”,mojądywizjęskierowanodobudowyzamaskowanych
schronów dla bombowców. Sztab Generalny zapewne wyciągnął wnioski ze smutnej lekcji Wojny
SiedmiodniowejIpodjąłkrokimająceuchronićflotępowietrznąodzaskakującychatakówlotnictwa
nieprzyjaciela.Wszystkoodbywałosię,jakzwykle,nawariackichpapierachibezpomyślunku.
Sztab Generalny zlecił wysłanie wielu dywizji do robót ziemnych, ale zapomniał przydzielić
odpowiedniąilośćmaszynipaliwa.Nocąchwytałypierwszeprzymrozki,awdzieńdwatysiąceludzi,
cały nasz pułk, dziabały zmarzniętą ziemię tępymi łopatami. Przydzielono nam jeden zdezelowany
spychacz, który mimo wszystko robił więcej, niż cały pułk. W każdym z szesnastu okręgów
wojskowych przynajmniej jedna dywizja przez całą zimę dłubała zamarzniętą glebę... Można było,
naturalnie, zabrać się do tych robót na wiosnę, kiedy ziemia odtaje, no, ale sprawy związane z
bezpieczeństwempaństwaniemogączekać!
Pewnego ranka, gdy nasi pancerniacy pobrali łopaty z magazynu i leniwie grzebali wokół
bombowcówstrategicznych,lotnicyzakończyliporannąodprawęi,poodprawie,jakkażetradycja,z
pieśniąnaustachodmaszerowalidosamolotów.
W armii utarł się zwyczaj, że pododdział w bezpiecznej odległości od naczalstwa wyśpiewuje
niecenzuralne teksty. Dowództwo słyszy melodię i głośny tupot nóg, ale nie odróżnia
poszczególnychsłów.
Tużoboknasprzedefilowaładrużyna,któranamelodiępieśni:
Sztandarpułkuzałopotałnadgłowa-a-ami,
Naszdowódcamaszerujewbójprzedna-a-ami!
śpiewałazabsolutnieniewzruszonymiminami:
Sztandarpułkupterdzielonywdupiema-a-amy,Apodupczyćnigdyniezapomina-a-amy!
Kolejnadrużynawykazałasięwiększąinwencjątwórczą:
Napokładziekrzyk,zadyma:
ZnówniedziałaArgon.Nima,
Nimazwiadu,klopsznalotem-
Chujmuwdupęzabarotem!
Kiedy żołnierze i sierżanci rozpełzli się po bombowcu, ostrożnie poczęstowałem jednego z
nichpecikiem(nalotniskuobowiązujezakazkurzenia).
—Słuchajno,kolego,Argontotylnestanowiskoogniowe?
—Ano.
-Widziałem,naTu-4..
— Nie szłyszałem o tej maszynie. Ale jest na bombowcach Tu-16, Ił-28 i Tu-95. Zresztą na innych
pewnie
też...
—AtoniebyłczasemArgon-M,albo...
-Nie,nie.Zwyczajnie,Argon.
—Ico,nadalmawszystkieśrubkicalowe?
—Nietylkośrubki,alecałąelektronikę.
—?
—Zerżnęli,widać,zwrażejmaszynyjedendojednego.Całybombowieczrobilizelementów
kupionych niby dla lotnictwa cywilnego, albo rąbniętych gdzieś za granicą, albo zerżniętych. No i
trochętrzydziestoletnichpodzespołów.Mówięci,bombowieczklocków!
CZEŚĆIII
PRZYGOTOWANIA
Od pewnego już czasu w Czechosłowacji narastało napięcie. W związku z tym w naszej dywizji
przed terminem, zakończono szkolenie podoficerów. Świeżo upieczonych sierżantów porozsyłano
natychmiastdojednostekbojowych-naichmiejsceprzyszlirezerwiściZnazwydywizjiusuniętoczłon
„szkolna", staliśmy się 287, Nowogrodzko-Wołyńską Dywizją Piechoty Zmotoryzowanej. Ukraina,
począteklata1968roku
Czortjedenwie,cosiędziałoztransporteramiopancerzonymi.Wstandardowymwyposażeniu
każdegopułkupiechotyzmotoryzowanejznajdowałosię31czołgów,6haubic,18moździerzyi103
transportery opancerzone. Liczba czołgów, haubic i moździerzy zgadzała się, za to transporterów
mieliśmyzaledwie40.
Coświsiałowpowietrzu.WbratniejCzechosłowacjiszykowałsiępodobnyscenariusz,jakna
Węgrzechwroku1956.Awięcprzyjdzienampośpieszyćzbratniąpo-
mocą. Tylko ciekawe jak, skoro w pułku piechoty zmotoryzowanej brakuje podstawowego
sprzętu,jakimsątransporteryopancerzone?
Po trzecim kielichu zapytałem o to kapitana, którego znałem jeszcze ze szkoły wojskowej, a
któryobecniebyłzastępcąszefasztabudosprawmobilizacji.
Kapitan spojrzał na mnie chytrze, odchrząknął, opróżnił szkło, zagryzł kawałkiem ogórka i
spytałznienacka:
-Awiesztywogóle,pocomamywpułkutransporteryopancerzone?
-Jaktopoco?Regulaminprzewiduje,żepowinniśmymieć103nastanie.
-Błąd.Mamytransporterywpułku,ponieważrazdorokuuczestnicząwdefiladziewKijowie.
Dodefiladypotrzebatrzydzieścisześćwozówitylenaszpułkposiada.Czterypozostałetorezerwa.
Kapitan wyczuł, że nie wyjaśnił mi wszystkiego wyczerpująco, dlatego zadał mi pytanie
pomocnicze:
-Wieszilepułkówpiechotyzmotoryzowanejliczynaszokręg?
-Skądmamwiedzieć!
-No,alewprzybliżeniu.Mniejwięcej,naoko?
- Na oko... dwie armie pancerne i dwie ogólno wojskowe ... to by było... dziewięć dywizji
pancernychiosiemdodziesięciudywizjipiechotyzmotoryzowanej.
-Zgadzasię!
-Czyliokoło36pułkówpancernychi32do40pułkówpiechotyzmotoryzowanej.
- Słusznie. Ze wszystkich 36 pułków piechoty zmotoryzowanej naszego okręgu tylko nasz
dysponujeczterdziestomatransporteramiopancerzonymi.Resztaniemaanijednego.
-Pieprzysz!-żachnąłemsię.
-Wcalenie.
Wiedziałem, że kapitan zna się na rzeczy, że nie zmyśla. Wiedziałem też z całą pewnością, że
dwa inne pułki naszej dywizji nie mają transporterów opancerzonych. Ale mimo wszystko nie
mogłemuwierzyć,żenaszpułk
jestjedynymwcałymokręgu,którydysponujetymiwozami.
-Togdziesą?-zapytałemwkońcu.-WJebipcie?Toznaczy,wIzraelu?
-Tamteż,aleniezawiele.Zauważ,żeIzraelzagarnąłsporonaszychczołgówiartylerii,ale
nietransporterów.
-ZnaczywwojskachUkładuWarszawskiego?
- Tak, ale też nie za dużo. Zauważ: Pepiki prawie całe uzbrojenie mają od nas, ale akurat
transportery robią własne, według czeskiej technologii, którą sprzedali też Polakom. A Rumuni,
nędzarze,wożąpiechotęzwykłymiciężarówkami.
-Notogdzienaszewozy?
-Anigdzie.-popatrzyłnamniebadawczoipowtórzył:-Nigdzie!Wogóleichniema.
-?...
- Tak, tak, kolego. Zastanów się: ile wyprodukowaliśmy przed wojną i w czasie wojny? Ani
jednego.Korzystaliśmyzwozówamerykańskich.
- Zgadza się - przyznałem. - M-3, półgąsienicowe. Były jeszcze jakieś inne, kołowe, też
amerykańskie.
-No,tonastępnepytanie:iletypówtransporterówopancerzonychwyprodukowaliśmywsumie
razem?
-Sporo!BTR-40,BRDM...
-Nie,tesięnieliczą.Topojazdyzwiadowcze,anietransporteryopancerzonezprawdziwego
zdarzenia.
-Notak-zgodziłemsię.
-IBTR-50teżsięnieliczy.
Toprawda,BTR-50teżnie.Wspaniałypojazd.Chybauznano,żeażzadobrydlanas.Nakażdy
pułkprzydzielonozaledwiepojednym,dowyłącznegoużytkudowódcypułkujakowózdowodzenia,
więctrudnogouznaćzatransporteropancerzonypiechoty.Nazywasięteżstosownie:BTR-50PU*-
„Pływający Dowodzenia". Wprawdzie szef sztabu pułku, dowódca artylerii i dowódca służby
zwiadowczej to też „dowodzenie", ale nawet w warunkach bojowych poruszają się zwykłymi
ciężarówkami.Coprawda,wDywizjiTamańskiejjestjedenpułkwcałościwyposażonywBTR-50,
ale cała armia wie, że pułk ten, jak wszystkie dywizje „dworskie", nigdy nie uczestniczy w
prawdziwychmanewrach,ajedyniewparadach.
- Nie liczymy też BWP* - ciągnął kapitan. - Po pierwsze dlatego, że są nowe, a po drugie -
BWP to nie to samo co BTR" i nie zapewni transportu piechoty w warunkach bojowych. W BWP
wyposażono tylko wybrane jednostki piechoty. A co z pozostałymi jednostkami? No więc, jeszcze
raz:iletypówtransporterówopancerzonychwyprodukowaliśmywcałejnaszejhistorii?
-Dwa-odpowiedziałemzewstydem.-BTR-152iBTR-60P.
-Czytywogólemaszpojęcie,cotojesttransporteropancerzony?
Niestety,miałem.BTR-152byłwogólepierwszymradzieckimtransporteremopancerzonym-
seryjną ciężarówkę ZIS-151 obudowano płytami pancernymi. ZIS-151 miał być wierną kopią
słynnego amerykańskiego Studebakera. Jednak w niewielkim stopniu posiadł zalety oryginału, a
mówiąc wprost, okazał się do niczego. Po dołożeniu dodatkowych pięciu ton opancerzenia
przypominaławszystko,tylkoniewózbojowy.BTR-152źlesięporuszałwterenie,byłniezwrotny,
wolny, miał słaby pancerz. W dodatku produkowała go ta sama fabryka, która kleciła ciężarówki
ZIS-151 i która borykała się z niezliczonymi problemami, A to bratnie Chiny na gwałt potrzebują
ciężarówek, a to bratnia Indonezja, albo bratnia Korea, czy bratnia Albania. Rosja też potrzebuje
środkówtransportu:trwazagospodarowywanienieużytków,toznówrozbudowahydroelektrowniw
Bracku.
Drugiradzieckitransporteropancerzony,BTR-60P,miałzastąpićpierwszy,chociażwłaściwie
niebyłoczegozastępować,skorowiększośćradzieckichdywizjiitakdysponowałanimwyłączniew
teorii.
Nowytransporteropancerzonymiałkształttrumny.Niemówiłosięoniminaczej,jak„trumna
nakółkach".
Zracjiniedoborówolejunapędowego,BTR-60P,takjakijegopoprzednik,wyposażonyzostał
w silniki benzynowe. Dlatego w razie trafienia nieprzyjacielskim pociskiem palił się szczególnie
jasnym płomieniem. Paliwo nie było zresztą jedynym mankamentem. W czasie gdy konstruowano
BTR-60P,ZSRRniedysponowałnaprawdęmocnyminiezawodnymsilnikiembenzynowym,wobec
czego w wozie zainstalowano dwie jednostki napędowe z normalnych kołchozowych ciężarówek
GAZ-51. W ten sposób BTR-60P wszedł do użytku z dwoma silnikami, dwoma gaźnikami,
podwójnym sprzęgłem, dwoma układami transmisyjnymi, dwoma alternatorami, i podwójnym
rozrusznikiem. Wszystkim tym mechanizmom daleko było do niezawodności. Więc ilekroć
następowała desynchronizacja silników, co zdarzało się nagminnie, jeden silnik dławił drugi.
Wówczasnależałonatychmiastjedenznichodłączyć,skutkiemczego12-tonowatrumnanakółkach
ledwiezipiała,napędzanasilnikiemomocy90konimechanicznych.
Litera „P" w nazwie BTR-60P oznacza „Pływający". Kształt trumny zapewnia pojazdowi jaką
taką wyporność, ale wóz pływa tylko teoretycznie. Transporter rześko zanurza się w toni i nawet
nieźle utrzymuje się na powierzchni, ale nie jest w stanie o własnych silach wydostać się na brzeg.
Jego niewydolne silniki mogą napędzać albo koła, albo pędnik wodny - a nie jedno i drugie
jednocześnie. Przy samym brzegu śruba nie spełnia już swego zadania, a koła nie mają jeszcze
dostatecznej przyczepności. A więc najmniejsza nawet rzeczka pozbawia piechotę środków
transportu.
BTR-60 produkuje fabryka samochodów w Gorkim, ta sama która obsługuje cywilny sektor
gospodarkina-
rodowej. Wszystkie bez wyjątku taksówki pochodzą z tych zakładów, nie wspominając o
limuzynach nomenklatury. A co z dostawami dla bratniego Egiptu, bratniego Chile, bratniego
Sudanu,bratniejSomaliiiwieluinnychbratnichkrajów?AfabrykawGorkimjesttylkojedna.
-Nototrzebawybudowaćwięcejfabryk!
Kapitanskwitowałtęuwagęuśmiechemniepozbawionymdrwiny.
-Jakbymożnabyło,tobysięzrobiło,aleponieważjestjakjest,trzebakupowaćodWłochów.
Jakdotądniezbudowaliśmysamodzielnieanijednejfabrykisamochodów.
Musiałemprzyznaćmurację.Zwiedziłemwswoimżyciujednąradzieckąfabrykęsamochodów
i wywarła na mnie wielce niekorzystne wrażenie. Linię produkcyjną skonstruowano w Ameryce w
roku 1927, po czym sprzedano Niemcom, którzy przez okres przedwojenny i całą wojnę
eksploatowali ją niemal do całkowitego zużycia. W roku 1945 ten zdezelowany sprzęt
przetransportowanodoZwiązkuRadzieckiegoirozpoczętoprodukcjęMoskwicza.Perspektywiczny
plan rozwoju fabryki Moskwicza nie przewidywał wymiany urządzeń przed rokiem 2000. A co
później-zobaczymy.Jestjednakwysoceprawdopodobne,żepadłkolejnyrekord.
-NotojakwtakimraziewyzwolimybratniąCzechosłowację?
- Jak zwykle na chama! W oddziałach pierwszego rzutu, w NRD, w Polsce i w okręgach
przygranicznychmamy,rzeczjasna,transporteryopancerzone.Atutaj,natyłach,wdrugiej,trzeciej
linii,mamytylkorobićdużohałasuiogólniemanifestowaćpełnągotowość.
-Ajeżelinaprawdędojdziedowojny?JeżeliAmerykaniebędąinterweniować?
-Niechcięotogłowanieboli!Niktniebędzieinterweniował.Oniwszystkozniosą.Imwięcej
naszego chamstwa, tym większa ich cierpliwość. Pewnie obrzucą kamieniami nasze ambasady, a
potemnaprawiąnawłasnykoszt.Codokopiejki.Noinastąpitradycyjna
poprawa stosunków międzynarodowych, a po tygodniu wszystko pójdzie w niepamięć. No,
dobra.Terazstrzemiennego-idoroboty.Jutromobilizacja.
Mobilizację1968rokuprowadzonootwarcie,bezcieniakamuflażu.Najpierwprasadoniosłao
wielkich manewrach, potem do udziału w nich powołano rezerwę, a gdy manewry się zakończyły,
rezerwapozostaławkoszarach.
W ciągu kolejnych miesięcy odbyły się wielkie ćwiczenia Strategicznych Wojsk Rakietowych,
następniećwiczeniaMarynarkiWojennej,WojskObronyPowietrznejKrajuiSiłPowietrznychoraz
niezliczone odrębne ćwiczenia armii i dywizji Wojsk Lądowych. Po nich nastąpiło szkolenie wojsk
łączności, podczas którego sprawdzono wszystkie elementy dowodzenia wielką armią.
Przeprowadzono też szkolenie służby tyłów, przerzucając w rejon granic zachodnich tysiące ton
amunicji i dziesiątki tysięcy ton paliwa. Wreszcie na terenie Czechosłowacji przeprowadzono
ćwiczenia dowódczo-sztabowe. Wszyscy dowódcy do szczebla batalionów, a w niektórych
przypadkach nawet kompanii, ćwiczyli w terenie swoje zadania na wypadek inwazji. Z zewnątrz
musiałotowyglądaćimponująco.
Odśrodkawyglądałoniecogorzej.
Proces pełnej mobilizacji w każdej armii to przede wszystkim postawienie w stan gotowości
wszystkich pododdziałów, jednostek i związków, po drugie - formowanie nowych, po trzecie -
przeszkolenieichizgranieogólnejgotowościbojowej.
Proces wprowadzania stanu gotowości przebiegał w naszej dywizji właściwie bez większych
zgrzytów.Wokresiepokojuwiększośćradzieckichdywizjimazredukowanąkadrę.Dlaprzykładu,w
każdym działonie zamiast siedmiu artylerzystów jest tylko dwóch: dowódca i celowniczy. W razie
mobilizacjiwakatyuzupełniasięrezerwistami.Nawetjeżeliżołnierzrezerwyniesłużyłwwojskuod
dobrychdziesięciulat,topokrótkimszkoleniuuznajesięgozawpełnizdolnegodowalki.Dotyczy
to piechoty, wojsk pancernych, saperów i tak dalej. W znacznie gorszej sytuacji są jednostki
łączności, obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, zwiadu i broni chemicznej. Tu żołnierz
wykonuje zadania samodzielnie i jest zdany na własne umiejętności. Dlatego nawet po czterech
miesiącachszkoleniateformacjewciążniebyłygotowedowalki.
W terminologii oficjalnej dywizje ze zredukowanym stanem osobowym określa się mianem
„skadrowanych". Złośliwi mówią o nich „skastrowane". W naszym batalionie pancernym, na
przykład,nakażdyczołgprzypadałotrzechżołnierzyzamiastczterech(brakowałoładowniczych).Z
chwilądołączeniaładowniczegodozałogi,czołgbyłnatychmiastgotowydowalki.Wpozostałych
batalionach pancernych - siedem w dywizji - na każdy czołg przypadał tylko jeden żołnierz:
kierowca. Podczas mobilizacji wszystkie nieobsadzone stanowiska, a więc celowniczych,
ładowniczych, dowódców czołgów, a nawet starszego sierżanta i dowódców plutonów, obejmowali
żołnierze rezerwy. Wszyscy też - prócz dowódców plutonów - zakończyli swoją służbę pięć do
dziesięciu lat wcześniej, często w czołgach innego typu. Dowódcy plutonów natomiast nie służyli
nigdyinigdzieioniczymniemielizielonegopojęcia-nietylkooczołgach,współczesnejtechnicei
taktyce,aleowojskuwogóle.Dowódcyplutonówtopoprostuniedawnistudenci,którzynastudiach
mielizajęciazwojskaiwrazzdyplomemuzyskalistopieńpodporucznikówrezerwy.
Jednak największym problemem była piechota. Nie tylko dlatego, że stopień „skadrowania" w
czasie pokoju jest znacznie wyższy, niż gdzie indziej. Nie dlatego również, że do piechoty trafiają
najgorsiżołnierze,którzyczęstonieznająjęzykaswoichdowódcówanikolegów.Poprostupiechota
wogóleniemasprzętu.Dywizjapiechotyzmotoryzowanejpowinnadysponować410transporterami
opancerzonymi, nasza miała ich czterdzieści -i to wyłącznie w pułku reprezentacyjnym. Wiele
pułków miało po trzy albo cztery transportery opancerzone do celów ćwiczebnych. W pozostałych
pułkach,dywizjachiarmiachwogóletakichwozówniebyło.
Cóż, w ostateczności można przewozić piechotę ciężarówkami. Ale ciężarówek też nie było.
Ciężarówek zgromadzonych w naszym zetenie* wystarczyło dla dwóch batalionów. Trzeci batalion
wyposażono w transportery opancerzone, zaś sześć pozostałych batalionów musiało czekać na
dostawywozówzmobilizacji.
Wszystkie radzieckie samochody cywilne figurowały w centralnej ewidencji wojskowej.
KupującsamochódmarkiWołga,obywatelbyłpouczony,żejegowózmożezostaćwkażdejchwili
zarekwirowany do celów wojskowych. To samo dotyczyło wywrotek, taksówek i cystern. Każda z
nich była wciągnięta do specjalnego rejestru, by w razie mobilizacji trafić do armii. W okresie
mobilizacji cała gospodarka narodowa staje w miejscu, ponieważ wszystkie pojazdy - traktory,
buldożery,dźwigi,koparki-wędrujądowojska.
Trudno powiedzieć, kto wpadł na ten obłędny pomysł. Choć przepis obowiązuje od dawna, w
latach trzydziestych i czterdziestych nie rzucał się tak w oczy. Wtedy nawet w okresach
powszechnego głodu istniały jakieś mobilizacyjne rezerwy żywności, a główną siłą pociągową na
wsi był koń. Jednak w latach sześćdziesiątych, kiedy nie było już żadnych rezerw żywności {co
dobitnie zademonstrowano całemu światu w październiku 1964 roku), a koń przestał się liczyć w
gospodarce narodowej, szaleństwem było zabierać naraz wszystkich mężczyzn i wszystkie pojazdy.
Ci,którzyplanująprzyszłąwojnę,najwyraźniejmusząliczyćnaBlitzkriegzużyciemsiłnuklearnych
-albopogodzićsięzporażką,jeżeliwojnapotrwadłużejniżmiesiąc.
Do dywizji zaczęły napływać środki transportu z mobilizacji. Była to, ogólnie mówiąc, jedna
wielkakpina.Pojazdytetrafiłydowojskadawnotemu.Większość
nowiutkich wozów najpierw odstawia się do zetenu. Po dziesięciu łatach kieruje się je do
eksploatacji,aichmiejscewmagazynachzajmująnowepojazdy,prostoztaśmy.Potrzech,czterech,
czasem pięciu latach bezlitosnego zarzynania w najgorszych warunkach terenowych, samochody
przestają się nadawać do dalszego użytku. Wtedy wędrują do transportu cywilnego i rolnictwa.
Jednocześnie każdy wóz nadał pozostaje w rejestrze wojskowym i w przypadku mobilizacji musi
zostaćzwróconyarmii.
Wroku1968,przedinwazjąnaCzechosłowację,zaopatrzononaswpojazdywyprodukowanew
latach 1950-1951. Za ich żywota Malenkow zastąpił Stalina, Chruszczow Malenkowa, a Breżniew
Chruszczowa; Związek Radziecki dokonał skoku w kosmos, wystrzelił sztucznego satelitę i Jurija
Gagarina,apowykorzystaniuwpełnielementuzaskoczeniaizdobycznejtechnologiiponiemieckiej,
zaniechał udziału w wyścigu kosmicznym. Przez cały ten czas leciwe maszyny trwały na
posterunkachwoczekiwaniunaswójdzień.Iterazwybiłaichgodzina!
Powydaniutakiego„sprzętubojowego"piechociezabronionowyłaniaćsięzlasu.Naszosachi
polach odbywały się jedynie ćwiczenia załóg pancernych, artylerii i jednego reprezentacyjnego
batalionutransporterówopancerzonych.Całaresztastałanaleśnychprzecinkachipolanach.Zorbity
okołoziemskiej mogło to wyglądać groźnie. Ale nie z ziemi. Dowództwo wojskowe obawiało się
wystraszyć
miejscową
ludność
naszym
widokiem:
ospałych,
niedoszkolonych
i
niezdyscyplinowanych żołnierzy, tkwiących w starych, zdezelowanych pojazdach, wypacykowanych
nawszystkiekolorytęczy.
Należywtymmiejscuoddaćsprawiedliwośćradzieckimdowódcomwojskowym-żadnaztych
dywizji „dzikusów" nie pojawiła się nigdy w Europie, a w Związku Radzieckim nie wychodziła za
dnia na otwarte tereny. Za to samo ich istnienie dawało Związkowi Radzieckiemu sporą przewagę.
Amerykańskiwywiadodnotował
potężnekolumnypancernenadrogachinieprzeliczoneoddziałypiechotypochowanewlasach.
Tak też w istocie było, ale była to piechota zdezorganizowana, nie-subordynowana i niezdolna do
walki.
Po pierwszym etapie mobilizacji - uzupełnienia stanu osobowego „skadrowanych" jednostek -
rozpocząłsięetapdrugi:formowanianowychpododdziałów,oddziałówizwiązkówtaktycznych.
Wciążnapływalinowirezerwiści,awrazznimi„nowe"środkitransportu.Jednostkirozrastały
się i pewnej pięknej nocy padł rozkaz, by się rozdzielić. Zastępca dowódcy dywizji stawał się
dowódcą nowej dywizji, a zastępca szefa sztabu - szefem sztabu „dywizji drugiej kolejności
formowania", używając oficjalnego nazewnictwa. Tej samej nocy dowódcy batalionów zostali
dowódcami pułków, a dowódcy kompanii - dowódcami batalionów. Nieszczęściem było to, że
dowódcy plutonów, absolwenci cywilnych uczelni, którzy nigdy nie oglądali prawdziwego wojska,
zostawali przy tej okazji dowódcami kompanii. A sierżantów rezerwy awansowano na dowódców
plutonów.
Po przepołowieniu każda dywizja i każdy pułk na nowo podejmują proces uzupełniania stanu
osobowego, tym razem jeszcze starszymi rocznikami rezerwistów i jeszcze starszym parkiem
maszynowym.Udziałrezerwistówprzekraczawkońcupoziomkrytycznyiarmiatraciswojeoblicze.
NiemiałotonaturalniemiejscawdywizjachwyznaczonychdozajęciaCzechosłowacji,ajeśli
nawet, to w stopniu bardzo ograniczonym. Mimo wszystko z przerażeniem stwierdziliśmy, że z
naszej dywizji, która tymczasem przekształciła się w dwie dywizje, zaczyna stopniowo ubywać
najlepszychludziisprzętu.Zesformowanychznajwyższymtrudemzałógczołgowychwycofywano
żołnierzysłużbyczynnej,zastępującichrezerwistami.
W ciągu kilku dni otrzymaliśmy rozkaz odesłania dwudziestu z czterdziestu naszych
transporterówopancerzonychdoKarpackiegoOkręguWojskowego.Następne-
godniadotegożokręguprzeniesionodwunastunaszychmłodszychoficerów.Późniejwszystko
potoczyło się lawinowo. Każdy dzień przynosił kolejne nowiny: zabierają wszystkich kierowców
czołgów, zabierają wszystkich radiotelegrafistów, zabierają szefów sztabów. Był to nasz drugi
miesiącwlesie.Rezerwistówprzybywało.Dyscyplinaspadała.Wpoczątkachczerwcaotrzymaliśmy
rozkazpowołaniasądupolowegowkażdejdywizji.Przypuszczalnieliczba„dzikichdywizji"wzrosła
jużnatyle,adyscyplinazracjiodejściazawodowychoficerów,sierżantówiżołnierzytakspadła,że
byłorzecząniemożliwąrządzićtącałąhałastrąinaczej,niżpoprzezsądypolowe.
Trybunały szybko przywróciły porządek, ale na stan wyszkolenia oddziałów niewiele mogły
poradzić.Ćwiczeniaodbywałysięcodziennie.Wnaszympułkutymczasemwynikłynoweproblemy.
Po odesłaniu połowy transporterów, zostało nam już tylko dwadzieścia. Po dwa przydzielono
dowódcom 2. i 3. batalionu. Pierwszemu batalionowi pozostało szesnaście. Rozdysponowano je po
bratersku - jeden dla dowódcy batalionu i po pięć na każdą kompanię. Kompania liczy
siedemdziesięciu sześciu chłopa. Transporter opancerzony zabiera teoretycznie piętnastu ludzi, nie
licząckierowcy,czylidlawszystkichpowinnostarczyćmiejsca.Wpraktycejednak,jedentransporter
opancerzony otrzymuje dowódca kompanii, z którym jedzie jego zastępca polityczny, sanitariusz,
drużynacekaemówzpotężnymzapasemamunicjiistarszysierżantzcałymdobytkiemkompanii.
Natrzypozostałeplutony,podwudziestudwóchludziwkażdym,pozostałyczterywozy-jeden
nakażdyplutonijedendoużytkuzbiorowego.Fakt,żewogniuwalkiplutonyidrużynyrozpierzchną
się na wszystkie strony, nikogo nie niepokoi. Chwilowo nie ma czasu myśleć o wojnie: trzeba
troszczyć się o to, jak rozlokować ludzi w transporterach. Dodatkowych pojazdów, nawet ostatnich
gruchotów,niktnamnieda.Boskądjewziąć?Zresztąnaszpułkitakmanajlepszewyposażenieze
wszystkichtrzecharmiiokręgu.Trzebatodocenić.
Tak więc w transporterze opancerzonym przeznaczonym na piętnastu ludzi, musieliśmy
pomieścićszesnastu.Niejesttakźle!Naćwiczeniachwozisięjeszczewięcej,bywałożeitrzydziestu!
Z tym że ćwiczenia, a warunki bojowe to zupełnie różne sprawy. W warunkach bojowych każdy
transporter opancerzony przewozi, oprócz stałego uzbrojenia i wyposażenia piechoty, jeden
granatnik RPG-7 z dziesięcioma granatami. Dziesięć granatów to dwie spore skrzynie. Do tego
dwadzieścia granatów ręcznych F-1, czyli kolejna skrzynka. I karabin maszynowy SGMB z dwoma
tysiącami naboi, czyli jeszcze dwie skrzynki. Transporter opancerzony musi też wieźć dwie
dodatkowe beczki paliwa, które zawiesza się na górze, i kolo zapasowe, które umieszcza się na
pancerzu,przezconieotwierasięjedenwłaz.Pozatymkażdyżołnierzwieziekarabinsamoczynny,
erkaem albo granatnik. Przydział amunicji wynosi 300 naboi na automat i 1.000 naboi na erkaem.
Każdy żołnierz ma także dwa granaty, bagnet, maskę przeciwgazową, gumowy kombinezon
ochronny, gumowe buty przeciwpromienne i rękawice, szynel i pałatkę, zmianę bielizny,
pięciodniową rację żywności, manierkę, saperkę oraz opatrunek osobisty i indywidualny pakiet
przeciwpromienny. Kiedy się to wszystko zapakuje do wozu, nie zostaje miejsca nawet dla jednej
osoby,acodopierodlaszesnastu.Kiedyśbyłolepiej,botransporteryopancerzonestaregotypunie
miałypancernychdachówimożnabyłoukładaćżołnierzywarstwami,jakwiejskiedziewkinawozie
przy żniwach. Po Węgrzech zaprzestano produkcji wozów tego typu... Teraz wszystkich szesnastu
trzebaupchnąćprzezjedenwłazdownętrzawozu.
Nie jest to łatwe zadanie, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę tusze rezerwistów. Takie
wsiadaniemożetrwaćiczterdzieściminut.Jeżelicośsięnaglezdarzy,maszynasięprzewrócialbo
zacznie płonąć, nikt prócz kierowcy i dowódcy, których stanowiska są oddzielone, nie ujdzie z
życiem.Acodopieromówićobitwie.
Jakzatemoddychają,ściśnięciniczymśledziewbeczce?Zdrowyżołnierskipomyślunekznalazł
rozwiązanie. Wszyscy zakładają maski przeciwgazowe, odkręcają pochłaniacze z filtrem, a rury
wystawiają przez otwarty właz i otwory strzelnicze. Latem w masce przeciwgazowej nie jest może
zbytprzyjemnie,zwłaszczagdyzewszystkichstronnapierająnaczłowiekaczyjeśplecy,tyłki,buty,
kolbyilufy-alezawszetolepiejmiećczymoddychać.
Podczas ćwiczeń bojowych, zwłaszcza w obecności zamorskich attache, wszystko wygląda
zupełnieinaczej.Alecoinnegopokaz,acoinnegożołnierskarzeczywistość.
Któregoś dnia późnym wieczorem, po odbyciu codziennej porcji ćwiczeń w ładowaniu
żołnierzydotransportera(nainnećwiczenianiebyłoczasu)otrzymałemrozkaznatychmiastowego
stawienia się w sztabie Karpackiego Okręgu Wojskowego. Moje stanowisko miał objąć dowódca
pierwszego plutonu, podporucznik rezerwy, Kiedy usłyszał, że awansuje na dowódcę kompanii,
popatrzył niewesoło na transportery, na rezerwistów, których sierżanci z wielkim trudem
wyłuskiwaliprzezotworywłazów,poczymgwizdnąłprzeciągleisiarczyściezaklął.
OSTATNIAGRANICA
PrzekształcenieKarpackiego
OkręguWojskowegoweFrontKarpacki,
ZachodniaUkraina,sierpień1968roku
-Ziarnozaczniesięwysypywaćzkłosów,jakzbożejeszczepostoinapolach.
-Coonisobiemyślą,cinagórze?
- Myślisz, że im łatwo? Czesi wciąż nie dają pretekstu żeby wystąpić w ich obronie.
Komunistówniemordują,żadenczekistaniezawisłnalatarni.Przedkimichmamybronić?Niema
jakwejść.
- Powinniśmy myśleć przede wszystkim o sobie, o własnym kraju, a nie przejmować się
pieprzonymiPepikamialboopiniąświatową.Czaswkroczyć,ityle.
-Tojużbezciebiewiedzą-czas,czynieczas.
- Gówno tam wiedzą. Jak nasze wojska w ciągu tygodnia nie wkroczą do Czechosłowacji, to
koniecznami.
-Atodlaczego?
- Dlatego, że zboże się wysypie, bo nie ma go kto zebrać z pola. Z kołchozów pozabierali
wszystkich chłopów i wszystkie ciężarówki. A jak nie sprzątniemy zboża, wszystko się zacznie
dokładniejakwsześćdziesiątymczwartym.
-Amerykanienampomogą!-wtrąciłpewnysiebieadiutantszefasztabu.
-Ajaknie?
-Pomogą,pomogą,niemająwyjścia!
- Widziałeś, ilu ludzi zmobilizowano? W 1964 zebraliśmy przynajmniej część plonów. Teraz
niezbierzemy.AwszystkichnasAmerykanieniewykarmią.
-JużtysięoAmerykanówniemartw.Sąbogaci,żarciamająpotąd.Starczydlawszystkich.
Jednak wątpliwości, czy aby Amerykanie nas wszystkich wyżywią pozostały. W rozmowach
uporczywiepowracałostwierdzenie,żeczaskończyćtebzduryipuścićchłopównażniwa.
- A gdyby tak puścić wojsko na pola, a Czechosłowację wyzwolić później, w październiku,
albo,powiedzmy,wlistopadzie?
- To by dopiero była klęska. Koniec z potęgą radziecką i osiągnięciami socjalizmu. Musimy
wkroczyćteraz.Inaczejwszystkosięzałamieiniebędzieczegobronić.
-Czesimówią,żebudująterazsocjalizmzludzkątwarzą.
-Tojestwrogapropaganda-przerwałzastępcapolityczny.-Socjalizmmatylkojednątwarz!
Burżuazja, towarzysze, wymyśliła teorię konwergencji, sprzeczną z zasadami marksizmu. A jak
wiadomo:jednymchujemdwóchnaraznieprzelecisz.
Pamiętacie, jak pewien antyradziecki element wysmażył pamflet na nasz ustrój: „Jeden dzień
IwanaIwanowicza"czy„IwanaTrofimowicza"-jużdokładnieniepamiętam.*Icoztegowynikło?
Wywrotowcy różnej maści podnieśli łby. Kolportowali te oszczerstwa. I zaczął się ferment,
zwątpieniewsłusznośćpolitykinaszejpartii.Naszczęścieudałosiętoopanowaćwzarodku.Inaczej
ktowie,jakbysiętowszystkoskończyło.
Trudno było nie przyznać mu racji. Osobiście nie czytałem o wspomnianym Iwanie, bo o
egzemplarz było dziwnie trudno, ale dobrze pamiętam, że książka wywarła na opinii publicznej
wstrząsającewrażenie.
- No, a co takiego wydumali nasi czescy towarzysze? - pytał dalej zastępca polityczny. -
Całkowicieznieślicenzurę!Otworzylinaościeżbramypropagandzieburżuazyjnej!Każdydrukuje,
co chce! Do czego to doprowadzi? Do konwergencji? Bzdury! Do kapitalizmu. Wpływom
burżuazyjnym wystarczy najmniejsza szczelina. Zaraz potok przerwie tamę, runie jak powódź i w
migzniszczycałysystem.Myśmyjużmielitakąszczelinę,naszczęściepartiapotrafiłajązatkać,nim
byłozapóźno.AwCzechosłowacjitojużniejestszczelina-toistnypotop!Należygonatychmiast
powstrzymać. Co to za konwergencja, kiedy każdemu wolno mówić, co mu się podoba? To nie
konwergencja,toczystejwodyburżuazyjnaanarchia!
Z tym również nie sposób było się nie zgodzić. Jeżeli w przeszłości cały system omal nie
załamał się przez jedno głupie opowiadanko, to co dopiero będzie w warunkach całkowitego
zniesieniacenzury?Trzeciejdroginiema.JeżeliistniejeKomitetCentralny,toobowiązujepolityka
partii. Organa stoją na straży KC, a cenzura stoi na straży linii politycznej partii. Rezygnacja z
któregokolwiekelementuoznaczaupadekcałegosystemu.Bezrobocie,kryzysygospodarcze,skoki
cen,inflacja-otocoznaczyparszywykapitalizm.Jakatumożebyćmowaokonwergencji?
- Mówcie dalej, prosimy, towarzyszu pułkowniku -wołano z tylnych rzędów. Nowy
„polityczny",wodróżnieniuodswegopoprzednika,mówiłrozsądnieiprzekonująco.
- Socjalizm to system o strukturze uporządkowanej jak diament, i jak diament trwały. Lecz
wystarczy jeden fałszywy ruch szlifierza, aby zniweczyć strukturę diamentu. W Czechosłowacji ten
fałszywy ruch już nastąpił. Diament kruszy się na kawałki. A przecież jest organiczną częścią
składowącałegoobozusocjalistycznego.Diamentświatowegosocjalizmumożeulecrozpadowi.Zły
przykład jest zaraźliwy! Jeżeli burżuazja zatriumfuje w Czechosłowacji, myślicie, że Węgrzy nie
pójdąnatychmiastzaprzykłademCzechów?
Odpowiedzieliśmy okrzykami oburzenia. Szef sztabu trzeciego batalionu uśmiechnął się
chytrze,poczymspokojniezapytał:
- Ale kiedy ruszymy, towarzyszu pułkowniku? Od dawna jesteśmy gotowi spełnić nasz
internacjonalistycznyobowiązek.
Dowódcyniezakłopotałotopytanie,chociażoczywiścieniemiałnanieodpowiedzi.
-Zawszepowinniśmybyćgotowi!
Zaprzeprowadzenietegospontanicznegowiecunagrodziliśmydzielnegozastępcępolitycznego
hucznąowacją.
ŻOŁNIERZEWOLNOŚCI
Huragan przeniesień, przegrupowań, przęformowań i uzupełnień stanu osobowego . zagarnął
również mnie i przerzucił do 2. batalionu 274. pułku 24. Samarsko-Uljanowskiej Berdyczowskiej
ŻelaznejDywizjiPiechotyZmotoryzowanej(trzykrotnieodznaczonejOrderemCzerwonegoSztandaru,
jak również orderami Suworowa i Bohdana Chmielnickiego) wchodzącej w skład 38. Armii
KarpackiegoOkręguWojskowego.
Jakże przejmujący jest widok zmiany warty przed Mauzoleum! Setki razy bywałem na Placu
Czerwonym, a wciąż brak mi słów podziwu dla prezencji warty honorowej. Zawsze mnie tam
ciągnie.Mógłbymgodzinaminapawaćsiętymwidokiem.
Nie ma w tym nic dziwnego! To przecież sama śmietanka, najlepsi z najlepszych, artyści
musztrydefiladowej,lepiejwyszkoleniniżgimnastycyradzieccynaolimpiadę.
Ich pułk stacjonuje na Kremlu. Cały pułk KGB! Przejdźcie się kiedyś od strony Ogrodu
Aleksandrowskiegoipoliczciepiętrawichkoszarach.Napierwszyrzutokadwa,alekiedysiębliżej
przypatrzeć, okazuje się, że cztery. Okna są po prostu bardzo wysokie i na każde przypadają dwa
piętra.Teczterypiętrawystająponadmurkremlowski.Aileniewystaje?TerazwejdźcienaKremli
obejrzyjcie koszary od strony Carskiego Dzwonu. Zobaczycie wówczas, że nie jest to zwykły
budynek, lecz ogromna czworoboczna twierdza z dziedzińcem wewnętrznym. Teraz wyjdźcie
ponownie przez Wrota Troickie do Ogrodu Aleksandrowskiego i spróbujcie krokami zmierzyć
długośćbudowli.Samiwidzicie,żezmieścisiętamnietylkopułk,aleicośznaczniewiększego.
Albo wybierzcie się na niedzielny spacer w okolice Kremla: zobaczycie, ilu tych chłopaków
kręcisiętambezcelu.Adowódcapułkumożezwolnićnaprzepustkęnajwyżejpięćprocentżołnierzy
jednocześnie. Taka zasada obowiązuje dowódcę zwykłego pułku, ale pułk kremlowski nie jest
zwykłym pułkiem. Zresztą nawet jeśli dowódca wypuszcza do miasta co dwudziestego ze swoich
sokołów, żeby trochę sobie polatali, to ilu ich jest na Kremlu? A jeżeli to, co widzimy, to nie pięć
procent,tylkodwaalbotrzy-toilusiedziwkoszarach?
Zuchy te przechadzają się dumnie tam i z powrotem, zadzierają nosa. I słusznie. Wcześniej
strzeglijednegoIljicza,aterazdwóch.*Mająwspanialemundury:szynel,czapka,oficerki-wszystko
ze specjalnych przydziałów. Na niebieskich naramiennikach złocą się litery: GB. Zaraz, zaraz!
Dlaczego nie KGB, tylko samo GB? Już wyjaśniam: K oznacza Komitet, a komitet nie brzmi
wystarczająco solidnie. Lepsze byłoby MGB, Ministerstwo. Ale najlepiej samo GB.
Gosbiezopastnost'!-BezpieczeństwoPaństwowe-krótkoidobitnie.Znacznielepiej,niżtewszystkie
ministerstwaikomitety,zKomitetemCentralnymwłącznie.
A więc - sam kwiat, najlepsi z najlepszych. Kompletny pułk, tylko bez czołgów i artylerii.
Czołgizresztąsąitakniepotrzebne-muryKremla,dziękiBogu,trzymająsięmocno.
No, dobrze, a jeżeli coś się wydarzy, jeżeli wybuchnie jakaś ruchawka, na przykład rewolta
czołgistówwymierzonawleninowskiKC.Cowtedy?
O to się, bracie, nie kłopocz: w odwodzie czeka stworzona na taką właśnie ewentualność
Dywizja im. Feliksa Dzierżyńskiego, z czołgami, z artylerią, ze wszystkim co potrzeba. Nosi co
prawda nazwę Dywizji Wojsk Wewnętrznych, ale wcale nie podlega Ministerstwu Spraw
Wewnętrznych. Po prostu KGB różnie się przyodziewa. To prawdziwi przebierańcy! Zresztą, od
kiedytoochronanaszychukochanychprzywódcówmiałabyspoczywaćwrękachMSW?Zawszebyła
przywilejemKGB.PotoprzecieżstworzonoKomitet.Takpodająwszystkiepodręczniki:naosobiste
polecenie i dla osobistej ochrony Lenina. A towarzysz Roj Miedwiediew utrzymuje, że ochrona
naszegoukochanegoWłodzimierzaIljiczaskładałasięzdwóchdoczterechosób!Widaćzapomniał
oDywizjiim.Dzierżyńskiego.Aprzecieżsamadywizjaszczycisięchlubnąkartąswojejhistorii:18
tysięcychłopanastrażyjednegoLenina!Strzelcyłotewscyteżsiętymszczycą,iMoskiewskaSzkoła
Wojskowaim.RadyNajwyższej,iKremlowskaSekcjaCekaemów.
Wszystko - doborowe oddziały. Najlepsi z najlepszych. Po trzykroć sprawdzani. Przodownicy
pracy,aktywiści,sportowcy.
Poza Dywizją im. Dzierżyńskiego KGB ma jeszcze inne pułki i dywizje. Wszystkie grupują
najlepszychżołnierzy.AleopróczzwyczajnychwojskKGBsąjeszczeWojskaŁącznościRządowej
KGB. Jak liczne? Ho, ho! Łączność ze wszystkimi ministerstwami i departamentami, ze wszystkimi
republikami,obwodamiirejonami,wszystkimipoligonami,ośrodkamibadańkosmicznych,
więzieniami, obozami, zakładami, fabrykami, kopalniami, okręgami wojskowymi, armiami,
korpusami i dywizjami oraz - oczywiście! - z bratnimi partiami socjalistycznymi. Łączność,
łączność, łączność. Kable, centralki, maszyny szyfrujące i deszyfrujące, stanowiska podsłuchowe.
Wszystkotowymagawykwalifikowanejobsługiiochrony-azatemludzi,ludziijeszczerazludzi.
Najlepszych,rzeczjasna.Tamczłowiek,chcącniechcąc,nasłuchasiętajemnic.Ciężkonaduchu,a
paryzustniewolnopuścić,aniniemajaknawiaćdoAmeryki,anisiępowiesić.
Ilużdotejrobotypotrzebażołnierzy!AtojeszczenieArmiaRadziecka,nawetnieMinisterstwo
Obrony,choćtowłaśnieonipodsłuchująiraportują,cosiędziejewMinisterstwieObrony.
Na tym nie koniec. Najsilniejszym ramieniem KGB są Wojska Ochrony Pogranicza. Mają
dziewięć przygranicznych okręgów wojskowych. Dziewięć armii WOP KGB wyposażonych w
czołgi,śmigłowce,artylerię,okrętywojenne.
To dopiero elita! Przecież straż graniczną ustanowiono właśnie po to, by uniemożliwić
obywatelom opuszczanie naszego wspaniałego kraju. A samego strażnika nikt nie pilnuje! Stoi na
samej granicy. Krok w bok - i już jest po drugiej stronie. Dlatego do dziewięciu okręgów KGB
kierujesiętylkonajlepszychznajlepszych.-Wszyscy,którzyzjakichśprzyczynniewylądowaliwtej
gigantycznejformacji,trafiajądoWojskWewnętrznych.ToteżjeszczenieArmiaRadziecka.Chociaż
mająswojepułki,dywizje,czołgiiartylerię.
-Corobicie,chłopaki?
-Pilnujemywięźniów.
-Przyjemnezajęcie!Odpowiedzialne.Adużowasjest?
-Całamasa!Zjednegotylkodekretuonasileniuwalkizchuligaństwem,zapuszkowaliśmyw
ciągu ostatnich dziesięciu lat 8.000.000 ludzi. A jest jeszcze sporo innych dekretów i paragrafów, z
którychteżidziesięsiedzieć.Noipotemtrzebatyletegotałatajstwaupilnować.
-Pewniebierzecietylkonajlepszych?
-Mowa!Musząbyćniekarani,taksamoichrodziny.Noiodporninawrogąpropagandę,żeby
sięwkontaktachzwięźniaminiewypaczyli.
-Gdzietakichznajdujecie?
-Jakośsobieradzimy.
Nowięcci,którzynietrafiajądowojskKGB,anidoWojskWewnętrznych-ciwłaśniewstępują
wszereginiezwyciężonej,legendarnejArmii.
W skład każdej szanującej się armii wchodzą trzy rodzaje sil zbrojnych. Ponieważ Armia
Radziecka szanuje się bardziej niż jakakolwiek inna armia na świecie, w jej skład wchodzi pięć
rodzajówwojsk.
PozaWojskamiLądowymi,SiłamiPowietrznymiiMarynarkąWojenną,istniejąjeszczeWojska
ObronyPowietrznejKrajuiStrategiczneWojskaRakietowe.
Ponadto są jeszcze Wojska Powietrznodesantowe. Choć nie stanowią odrębnego rodzaju sił
zbrojnych,podlegająbezpośrednioministrowiobrony.Adowodzinimigenerałarmii,podobniejak
WojskamiLądowymi.
Same Wojska Powietrznodesantowe, to osiem dywizji. W tym czasie cała armia brytyjska
liczyła cztery dywizje. Słownie: cztery! Trzy stacjonujące w Niemczech, jedna na terytorium
Zjednoczonego Królestwa. Kiedy człowiek porówna te proste dane, wpajany nam wizerunek
agresywnegoNATOprzestajebyćoczywisty.
Do Wojsk Powietrznodesantowych też dobiera się najlepszych, najodważniejszych, najbardziej
oddanych, świadomych i sprawnych fizycznie. Jakże inaczej! Skoki ze spadochronem w każdą
pogodę,wdzieńiwnocy,działanianatyłachwrogaprzeciwkochronionymobiektom.Atowszystko
w warunkach całkowitego odcięcia od własnej armii, bez dostaw amunicji, paliwa, żywności, bez
możliwości ewakuowania rannych. Spadochroniarze muszą dobijać swoich rannych kolegów, aby
dostawszysiędoniewoliniezdradziliplanówicelówoperacji.
Ktosięniedostałdodesantu,idziedoStrategicznychWojskRakietowych.Tamteżchcątylko
najlepszych. Pytanie brzmi: ilu takich superżołnierzy potrzebują formacje Strategicznych Wojsk
Rakietowych? W sumie to trzy armie, każda armia składa się z trzech-czterech korpusów, każdy
korpus z kilku dywizji. Jak widać, tracą sens jakiekolwiek porównania liczby dywizji z armią
brytyjską.
Po tym, jak w wojskowych komisjach uzupełnień wyselekcjonuje się najlepszych do Wojsk
Rakietowych, przychodzi kolej na Wojska Obrony Powietrznej Kraju. Wymagają bez porównania
większej liczby żołnierzy, ale tylko najlepszych. Obrona Powietrzna Kraju to walka z satelitami, z
międzykontynentalnymi rakietami balistycznymi i pociskami manewrującymi, z bombowcami
strategicznymi. Wojska Obrony Powietrznej Kraju dzielą się na trzy rodzaje broni: lotnictwo,
artylerięprzeciwlotniczą(konwencjonalnąirakietową)orazradiolokację.LotnictwoWojskObrony
PowietrznejKrajudysponujenajlepszymimaszynami,najszybszymimyśliwcamiprzechwytującymi.
Oddziałyradiolokacyjneobsługujątysiącenajróżniejszychurządzeńradarowych,strzegącychnieba
dzieńinoc.Iwreszciesąoddziałyrakietowe.
Wszystkietetrzyrodzajewojsksąskoncentrowanewdwóchokręgach:OkręguMoskiewskim
WOPKiOkręguKaspijskimWOPKzsiedzibądowództwawBaku.Każdyzaśokręgstanowigrupę
armii Wojsk Obrony Powietrznej. Niezależnie od dwóch wspomnianych okręgów, istnieje kilka
niezależnych armii obrony powietrznej podległych bezpośrednio Naczelnemu Dowództwu Wojsk
ObronyPowietrznejKraju.
Następne w kolejności Siły Powietrzne. Lotnictwa wojskowego nie należy mylić z lotnictwem
WojskObronyPowietrznejKraju,zktóryminiemawłaściwienicwspólnego.Składasięzszesnastu
armiipowietrznych,trzechkorpusówlotnictwastrategicznego(dalekiegozasięgu)isześciudywizji
wojskowegotransportulotniczego.Wskładkażdejarmiiwchodzisześćdywizji,akorpusylotnictwa
dalekiego zasięgu liczą po dwie do trzech dywizji. Nie trzeba chyba uzasadniać, dlaczego Siły
Powietrznemusządysponowaćnajlepszymiżołnierzami.
NastępnajestMarynarkaWojenna.Ogromna.Wjejskładziezaśpiechotamorska,gdziekryteria
naboru są podobne jak w Wojskach Powietrznodesantowych. Marynarka dysponuje też kolosalną
liczbą rakiet strategicznych, a obsługujący je marynarze muszą spełniać takie wymagania, jak w
StrategicznychWojskachRakietowych,amożeiwyższe.Przecieżwystrzelenierakietyzatomowego
okrętu podwodnego jest operacją bez porównania bardziej skomplikowaną, niż z klasycznego
podziemnegosilosu.MarynarkaWojennamateżwłasnąobronęprzeciwlotnicząipotężnelotnictwo
morskie, niezależne od Sił Powietrznych i Wojsk Obrony Powietrznej Kraju. Naturalnie,
najważniejszą rzeczą jest, żeby do marynarki trafiali ludzie najinteligentniejsi, o dużej wiedzy,
odwadzeibystrości,silniitwardzi.
CałaresztatrafiadoWojskLądowych.
Najlepszychznichwysyłasięzagranicę.ŻebyniepsulireputacjiwEuropie.Żebywyzwolone
narody mogły podziwiać swoich wyzwolicieli! A ilu żołnierzy trzeba rozesłać po wyzwolonej
Europie?Oj,niemało.
Weźmy, dla przykładu, RFN z ich krwiożerczą Bundeswehra, którą w Związku Radzieckim
straszonowszystkich,odprzedszkolapodomystarców.RewanżystowskaBundeswehraliczyłasobie
dwanaście dywizji, łącznie z czołgami, piechotą zmotoryzowaną, strzelcami górskimi, desantem.
Dwanaściedywizjizgrupowanychwtrzykorpusy.Armii-żadnych.
Przeciwko tym dwunastu dywizjom wystawialiśmy pięć armii lądowych i jedną armię
powietrzną. Tych sześć armii nosiło łączną nazwę Zachodniej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej.
Niezależnie od nich istniały: Północna Grupa Wojsk Armii Radzieckiej w Polsce, Centralna Grupa
Wojsk Armii Radzieckiej w Czechosłowacji oraz Południowa Grupa Wojsk Armii Radzieckiej na
Węgrzech.Wewszystkichczterechgrupachwojskoczywiściesaminajlepsiludzie.
Młodzi żołnierze, którzy z jakichś powodów nie zakwalifikowali się do setek tysięcy
najlepszychznajlep-
szychskierowanychdowyzwolonejEuropy,trafialidosiłlądowychstacjonującychnaobszarze
ZwiązkuRadzieckiego.Trzebapowiedzieć,żeitobylibardzodobrzyżołnierze,choćmożenietak
dobrzy jak ich koledzy z GB, Wojsk Obrony Pogranicza KGB, Wojsk Wewnętrznych MSW, Sił
Powietrznych, Strategicznych Wojsk Rakietowych, Wojsk Obrony Powietrznej Kraju, Marynarki
Wojennej,ZachodniejGrupyWojskArmiiRadzieckiej,CentralnejGrupyWojskArmiiRadzieckiej,
PółnocnejGrupyWojskArmiiRadzieckiejczyPołudniowejGrupyWojskArmiiRadzieckiej.
Wojska Lądowe Armii Radzieckiej to szesnaście okręgów, innymi słowy - szesnaście
regularnych armii! Każda z nich wymaga rekrutacji i uzupełniania stanu osobowego. Liczebnie ani
Chiny,aniAmeryka,aniwogóleżadeninnykrajniemożesięznimirównać.
Ale jak utrzymać w stanie gotowości tę największą armię świata, skoro brakuje ludzi przy
żniwach?
Wojska Lądowe mają własne formacje powietrzno-desantowe. Noszą takie same mundury ale
podlegają bezpośrednio dowództwom okręgów. Ich oficjalna nazwa brzmi: wojska specjalnego
przeznaczenia,wskrócie-Specnaz.
Wojska Lądowe mają też własne lotnictwo, czyli brygady śmigłowców szturmowych. Są też
formacje rakietowe Wojsk Lądowych. Kryteria doboru? Bardzo zbliżone do Wojsk
Powietrznodesantowych, Wojsk Obrony Powietrznej Kraju, Sił Powietrznych czy Strategicznych
WojskRakietowych.
Dopiero po uzupełnieniu stanu osobowego tych wszystkich formacji, wielokrotnie przebrane
resztkitrafiajądojednostekpiechotyzmotoryzowanejidywizjipancernych.
Transport rekrutów dociera do dywizji. Najlepszych natychmiast zabierają do wydzielonego
dywizjonurakiettaktycznych.Togłównasiłauderzeniowadywizji.Sześćwyrzutni,zktórychkażda
możesamodzielniepowtórzyćtrzyHiroszimy.
Kolejna selekcja - i następni wybrańcy zasilają wydzielony dywizjon samobieżnych wyrzutni
rakiet ziemia-powietrze. Potem dobiera sobie ludzi wydzielony batalion zwiadowczy. Zrozumiale:
najlepsi - do zwiadu. Z pozostałych najlepsi idą kolejno do wydzielonego dywizjonu artylerii
przeciwpancernej i wydzielonego batalionu łączności. Bez nich żadna dywizja nie mogłaby brać
udziałuwwalce.
Potychwszystkichwydzielonychbatalionachidywizjonachprzychodzikolejnadywizyjnypułk
obronyprzeciwlotniczej.Bezobronyplottrudnoprzetrwaćnapoluwalki,notopowinnitampójść
najlepsiznajlepszych.
Potymnastajeczasdoboruuzupełnieńdlapułkuartylerii.Nieprzypadkowośpiewasię:
Mądralawartylerii,Fircykwkawalerii,Leniuchweflocie,Agłupekwpiechocie!
No,właśnie.Kiedyjużwszystkichrozgarniętychzabiorądoartylerii,pozostałychwysyłasiędo
pułkówpiechotyzmotoryzowanejidoczołgów.
Nieszczęściepoleganatym,żekażdypułkmawłasnąkompanięzwiadu,własnąkompanięplot,
własnąbaterięalboidywizjonartylerii,baterięlekkichwyrzutnirakietowych,kompanięłącznościi
takdalej.Każdaznichbierzedosiebie,oczywiście,tylkonajlepszych...
Dokonałem inspekcji swojej kompanii gwardyjskiej, zagryzłem wargi i nie powiedziałem ani
słowa.Niewezwałemoficerównarozmowę.Niepogadałemzpodoficerami.Nieudałemsięteżna
spotkaniezdowódcamisąsiednichkompanii.Przyjrzałemsiępoprostumojejkompanii,ityle...
Po spotkaniu z kadrą oficerską, obyczaj nakazuje dowódcy dokonać odbioru pojazdów i
uzbrojenia kompanii, następnie sprzętu kwatermistrzowskiego i amunicji. Ale nie poszedłem do
parkumaszynbojowych.
Poszedłem wprost do kantyny oficerskiej noszącej obiecującą nazwę „Gwiazdka". O którą
gwiazdkę chodzi: o tę z nieba, czy o tę na naramiennik, czy o czerwoną na pierś, dokładnie nie
wiadomo.
Wetknąłem rubla więcej cycatej kelnerce, żeby przyniosła szkło i gorzałę, bo oficerowie
oficjalnieniepiją.Flaszkęumieściłempodstołemiwlewałemsobiepomałymzamiastlemoniady.
Dowieczorawysączyłemjąpomalutkuwsamotności,cotylkopogłębiłostanmojejdepresji.Pojaki
chuj,myślałem,wogólewymyślonotenparszywysystem?Ktogowymyślił?Jakniekombinować,a
na polu walki znajdą się tylko czołgiści i piechota. No bo przecież nie rakietowcy ani KGB! Moi
gwardziściwogóleniegadaliporosyjsku.Nierozumielijęzykaswegodowódcy!Niemoglisięteż
porozumieć między sobą, gdyż kompania stanowiła zlepek rozmaitych narodowości. Tych, którzy
rozumieli po rosyjsku piąte przez dziesiąte już dawno zabrano do artylerii albo do zwiadu. Co, do
diaska,miałemznimipocząć?
Zamówiłem jeszcze jedną flaszkę. Dosiadło się do mnie dwóch kapitanów piechoty. Może
zwyczajnieszukalitrzeciegodokieliszka.
-Płacze...znaczy...nowy.
-Każdytaksamozaczyna.
Byłytoostatniesłowa,jakiedomniedotarły.
Ocknąłem się w moim transporterze dowódcy. Nasz pułk poderwał alarm bojowy. Kolumna
ruszyła przed siebie. Bratni naród Czechosłowacji zwrócił się z prośbą o internacjonalistyczną
pomoc.
Dwa dni wcześniej nadszedł tajny rozkaz do wiadomości oficerów, dotyczący formowania
Frontu Karpackiego i Frontu Centralnego. Nasz Front Karpacki powstał w oparciu o struktury
KarpackiegoOkręguWojskowego
i kilka polskich dywizji. Głównodowodzącym mianowany został generał pułkownik Bisiaryn.
Wskładfrontuweszłyczteryarmie:dwieogólnowojskowe13.i38.,8.ArmiaPancernaGwardiii
57. Armia Powietrzna. Tego samego dnia 8. Armia Pancerna Gwardii i część sił 13. Armii
rozpoczęły dyslokację z naszego frontu na terytorium południowej Polski, gdzie ich stan
uzupełnionopolskimidywizjami.
Nasza 38. Armia, z którą uczestniczyłem w manewrach nad Dnieprem, pozostawała wciąż na
Ukrainieiwyglądałonato,żewkroczydoCzechosłowacjizterenówradzieckich.
Tegoż dnia usłyszeliśmy o utworzeniu Frontu Centralnego pod dowództwem generała
pułkownika Majorowa. W jego skład wchodziły struktury sztabowe Okręgu Bałtyckiego, oddziały
Bałtyckiego Okręgu Wojskowego, Zachodniej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej z NRD, Północnej
GrupyWojskArmiiRadzieckiejzPolski,orazkilkawybranychdywizjipolskichiniemieckich.Poza
tym 11. i 20. Armia Gwardii, 4. Armia Pancerna Gwardii i 37. Armia Powietrzna. Front Centralny
rozwijałsięnaobszarachNRDiPolski,nazachódodKrakowa.
Późniejdowiedziałemsię,żenaterytoriumwęgierskimutworzonoFrontPołudniowy,którynie
wkroczył do Czechosłowacji, lecz jedynie osłaniał tyły grup uderzeniowych. Do Czechosłowacji
weszłazatoGrupaOperacyjna„Balaton",większaniżarmia,alemniejszaniżfront:dwieradzieckie
dywizje,plusdorzuconedlaurozmaiceniajednostkibułgarskieiwęgierskie.
19 sierpnia o świcie oficerom odczytano tajny rozkaz o utworzeniu Naczelnego Dowództwa
Operacji „Dunaj". Głównodowodzącym został generał armii Pawłowski, a jego stanowisko
dowodzenia mieściło się gdzieś w południowej Polsce, zapewne w pobliżu granicy z
Czechosłowacją. Naczelnemu Dowództwu Operacji „Dunaj" podlegały Front Centralny, Front
Karpacki,GrupaOperacyjna„Balaton"iwcharakterzeczwartego,niezależnegoelementu,dwie
dywizjepowietrznodesantowe
gwardii. Na pierwszy dzień operacji, aby zapewnić sukces lądowania sił desantowych, do
dyspozycjigenerałaPawłowskiegooddanojeszczepięćdywizjiwojskowegotransportulotniczego.
Alarm bojowy w naszym pułk ogłoszono o godzinie 23.00. Tajnymi kanałami informacji po
wszystkich frontach, armiach, dywizjach, brygadach, pułkach i batalionach rozesłano umówione
hasło:„WYBIŁAGODZINA".Natensygnałwszyscydowódcymielirozpieczętowaćjedenzpięciu
posiadanych tajnych pakietów. Cztery pozostałe należało w obecności szefów sztabów spalić bez
otwierania.Planoperacjirozpracowanowpięciuwariantach.Zchwilązatwierdzeniajednego,cztery
pozostałemusiałybyćbezzwłoczniezniszczone.
Tysiąceotwieranychrównocześniekopertzawierałyjednobrzmiącądyrektywęministraobrony,
nakazującą dowódcom wszystkich szczebli rozpoczęcie realizacji operacji „Dunaj" według planów
„Dunaj-Kanał"i„Dunaj-Kanał-Globus".
Rozpoczęłosięwyzwalanie.
BIAŁEPASY
Ostatnipostójprzedgranicąpaństwową,przedmieściaUżgorodu
Szefsztabubatalionuobrzuciłmnieciężkimspojrzeniemirozkazał:
-Powtórz!
Wyprężyłemsięnabacznośćistrzelającobcasamiwyrecytowałem„Instrukcjęwzakresie
współdziałaniawojskwramachoperacji«Dunaj»".
-Białypas,toznakrozpoznawczynaszychwojskorazsiłsojuszniczych.Wszelkisprzęt
bojowy produkcji radzieckiej i sojuszniczej bez pasów podlega neutralizacji, w miarę
możności bez użycia ognia. W przypadku napotkania oporu ze strony czołgów i wozów
bojowych bez białych pasów, należy je bezzwłocznie niszczyć bez ostrzeżenia i bez
dodatkowegorozkazuprzełożonych.
W razie kontaktu z oddziałami NATO, natychmiast wstrzymać akcję i nie strzelać bez
wyraźnegorozkazu.
Szef sztabu podążył dalej wzdłuż szeregu oficerów, nakazując to temu, to owemu
powtarzaćnagłostę
samąinstrukcję,którąwszyscymieliśmyjużoddawnawykutąnablachę.Wreszciezakończył
przegląd,wystąpiłnaśrodekplacuizamknąłapelsłowami:
- Towarzysze oficerowie! Nie strzelać do wojsk NATO wcale nie znaczy okazywać brak
stanowczościideterminacji!Wmomencie,gdynaszczołgnapotkaichczołg,plutonlubkompania
natychmiastrozwijaszykbojowy.Wmiaręmożnościbezużyciaogniamaciezepchnąćichzzajętego
terytorium.Naszymzadaniemjestopanowaniejaknajwiększegoterenu.Późniejniechjużdyplomaci
ustalają,którędymaprzebiegaćgranicamiędzyCzechosłowacjąWschodniąaZachodnią.Jest
sprawą honoru, aby Socjalistyczna Republika Czechosłowacji Wschodniej była większa od
Czechosłowacji
Zachodniej. Jeżeli zacznie się strzelanina, nie tracić głowy. Zawsze lepiej się wycofać o kilometr,
dwa.Nie
szukaćzaczepki,boioniniemająochotynaawanturę.Jeżelijednakdojdziedokonfrontacji,bądźcie
przygotowaninanajgorsze.
Szef sztabu trzepnął się witką wierzbową po zakurzonym bucie i głosem cichym, lecz
wyraźnym,dodał:
-Każdybydlak,któremustrzelidogłowyprzeskoczyćnadrugąstronę,albodoZachodnich,
mabyćzlikwidowanynamiejscu.Nakażdąpróbęusunięciabiałychpasówidezercjidoprzeciwnego
obozu macie odpowiedzieć natychmiastową egzekucją. Prawo wymierzania kary przysługuje
każdemuzwas.-Naglezmieniającton,ryknął:-DOWOZÓW!
Rzuciliśmysiędoswoichpojazdów,przyktórychkręcilisięsierżanciiżołnierze,kończąc
gorączkowo ostatnie przeglądy. A z drugiego końca kolumny truchtem zbliżała się ku nam
spora grupa żołnierzy i podoficerów, którzy właśnie otrzymali instrukcje od oficera spec-
wydziału KGB. Kapusie zawsze odbierają instrukcje na osobności. Tutaj jednak, przed samą
granicą, wydział specjalny otrzymał najwyraźniej jakieś nowe polecenia, które natychmiast
należałoprzekazaćkapusiom.Dookołaotwartepola,wdodatkuniemachwilidostracę-
nia.Gdziesięmielischować?Jedynymwyjściembyłoudzielenieinstrukcjinaoczachcałego
batalionu. Łatwo się domyślić sensu przekazanych poleceń: żołnierze otrzymali prawo
zabijanianas,oficerów,gdybyśmyzaczęliścieraćbiałepasyzczołgów.
Puściłem się biegiem, widząc kątem oka, że wszyscy moi koledzy oficerowie robią to
samo. Każdy chciał dobiec do kolumny zanim kapusie wtopią się w brunatno-zieloną masę
wojska,dobrzesobieichobejrzećizapamiętać.
Otoioni!Jużrozdzielająsięnamniejszegrupki,każdabiegniedowłasnejkompanii.Znajome
twarze.O,cholera!Tenczarniawy?!Dogłowybyminieprzyszło,żetodonosiciel.Przecieżchyba
nawetnieznarosyjskiego.JakimcudemKGBznalazłoznimwspólnyjęzyk?No,jużpowszystkim.
Kapusie wtopili się w gęstą masę żołnierzy. Ich towarzysze zdają się nie mieć zielonego pojęcia o
przyczynachichnieobecności.Żółtodzioby,wdodatkumówiąróżnymijęzykami.Niewielewogóle
rozumiejąztego,cosiędzieje.AleKGBniejestażtakiegłupie.Czekiścibylizmuszenizgromadzić
kapusiów w szczerym polu. Dlatego KGB wezwało tylko niektórych. Głowę dam, na przykład, że
mójstrzelec-telegrafistajestichinformatorem.Ajednakniepobiegłpoinstrukcje!Możeotrzymałje
wcześniej, a może któryś z uczestników zebrania miał go dyskretnie poinformować, o czym była
mowa. Ilu jest ich w kompanii? A w batalionie? A tuż koło mnie? Kim są ci, z którymi jemy ze
wspólnegokotła,grzejemysięprzytymsamymognisku,iktórzybezwahaniawpakująmiserięw
plecy,gdytylkozauważącieńwątpliwościwmoichoczach?
Tymczasem inna zwarta grupa żołnierzy i podoficerów oderwała się od transportera
zastępcy dowódcy batalionu do spraw politycznych. Rozbiegają się do swoich wozów. To
również kapusie, ale innej kategorii. Legalni. Słudzy partii. Mają oficjalnie wyznaczone
obowiązki. W każdym plutonie złożonym z trzydziestu żołnierzy i podoficera znajdują się:
sekretarz Komsomołu z dwoma zastępcami, agitator plutonowy, redaktor „Biuletynu
bojowego". W każdej drużynie na siedmiu żołnierzy przypada jeden korespondent
„Biuletynu". Część żołnierzy plutonu obowiązkowo należy do rady kompanii lub do grupy
agitacyjnejkompanii,albodokolegiumredakcyjnegokompanii.Jeżelitylkopotrafiąwydukać
zdziesięćsłówwłamanymrosyjskim,wtedykażdezwymienionychstanowiskstoiprzednimi
otworem. Od tej chwili stają się ludźmi „politycznego", ludźmi partii. Słuchają głosu partii.
Partiazaś,uszami„politycznego"baczniewsłuchujesięwichopinienamójtemat,natemat
moichtowarzyszyimoichżołnierzy.Terazpatrzącnaicharoganckiegębymogłembeztrudu
odgadnąć, że właśnie partia poleciła im zastrzelić bez ostrzeżenia każdego oficera, który
ośmieliłbysięzmazywaćbiałepasy.
Oto już ostatni samotny człowiek zbliża się od strony wozu szefa propagandy pułku. Biegnie
szybko, nie tak szybko jednak, aby zatracić poczucie własnego dostojeństwa. Ma dziewiętnaście lat,
regularne rysy, prawidłową postawę, prawidłowe myśli i prawidłowy przedziałek. Nazwiska takich
jak on zazwyczaj figurują na tablicy honorowej w jednostce, takich wybiera się do prezydium na
poważnychzebraniach.Tokandydatnaczłonkanaszejwielkiejpartii.Wcałejkompaniimamtylko
jednego takiego. To osobny rozdział. Ma szczególną rolę do spełnienia. Stanowi specjalny
bezpośrednikanałinformacyjnywprostdopułkowegopolitruka.Tokolejnyczłowiekupoważniony
dostrzeleniamiwplecy,gdybykapusiomprzytrafiłsięmomentzawahania.Strzelałbyteżdotajnych
i jawnych kapusiów KGB, gdyby zawiedli. Oczywiście, tylko wtedy, gdybym ja sam o sekundę
spóźniłsięzichrozstrzelaniem.
Kandydatnaczłonkanaszejwielkiejpartiiwgramoliłsiędomojegowozuizająłmiejscez
mojejlewejstrony.Zprawejradiooperator(tajnykapuśKGB),zprzoduagitatorkompanii-
ramiępartii.Ruszyliśmywdrogę.
INWAZJA
Przezcałąnocmaszerująceoddziałynieprzerwanymstrumieniemmijałynaszetransportery1
czołgi.Nadranem,mimorosy,pojazdynaszepokrywałatakgrubawarstwapyłu,żeniebyłowidać
aniznakówrozpoznawczych,aninumerów.Wojskozaśwciążmaszerowałoimaszerowało.
Weterzecochwilapowtarzałsiętensamrozkaz:„Zewrzećszyk!".Wszyscyświetnieznaliśmy
zasady: w marszu odległość między wozami bojowymi - 100 metrów; między sprzętem
pomocniczym - 50 metrów. Tak więc jedna dywizja osiąga w marszu długość 150 kilometrów. Tu
zaś,nawąskimodcinkugranicyradziecko--czechosłowackiejmaszerowałyażdwiearmie,wsumie
jedenaście dywizji. Poza tym przemieszczały się pododdziały wspomagające oraz rezerwy Frontu
Karpackiego.
Ustalone normy wzięły w łeb. Gdyby ich przestrzegać, nasze wojsko wkraczałoby do
Czechosłowacjiprzeztydzień,alboidłużej.
„Zewrzeć szyk! Zewrzeć szyk!" Kategorycznym poleceniom towarzyszyły wiązanki
wyszukanychobelgipogróżek.Ogodzinie08.20przyszedłrozkazdowódcy
FrontuKarpackiego,żebyspychaćzszosywszystkieunieruchomionepojazdy,niezależnieod
ichtypuifunkcji.Dorowówpoleciałysetkiczołgów,ciągnikówartyleryjskich,samochodów
ześciśletajnymsprzętemszyfrującym.W79.DywizjiPiechotyZmotoryzowanejzepchniętoz
szosysamobieżnąwyrzutnięrakietową,którejsilnikodmówiłposłuszeństwa.
O godzinie 09.30 dowódca 38. Armii wydał rozkaz usunięcia z kolumny wszystkich
wozów naprawczych, celem pozostawienia ich na terenie radzieckim. Dzięki temu kolumny
uległy znacznemu skróceniu. Dziesięć minut później analogiczny rozkaz wszystkim trzem
armiomwydałdowódcaFrontuKarpackiego.
My tymczasem tkwiliśmy na poboczu, przepuszczając pierwszy rzut. Śmigłowce
dowódców zawisły ponad gęstymi chmurami pyłu. Dowódcy dywizji, armii, generałowie i
oficerowie sztabu pierwszej linii poganiali z góry bezradnych dowódców pułków i
batalionów.
WpołudniedołączyłyhelikopterygenerałówzesztabuNaczelnegoDowództwaOperacji
„Dunaj". W trybie natychmiastowym odwoływano dowódców pułków, a nawet dywizji,
których oddziały nie wytrzymywały tempa i nie stosowały się do groźnego polecenia:
„Zewrzeć szyk!". Kolejne wozy bojowe lądowały w rowach. Z kolumny wycofano oddziały
saperskie, chemiczne i medyczne. Ale mimo wszystko tysiące czołgów dalej stało na
terytoriumradzieckim,czekającchwili,kiedybędąmogływjechaćwwąskigórskiprzesmyki
wypełnićswąszlachetnąmisję.
O godzinie 15.00 nasza dywizja otrzymała nareszcie rozkaz do wymarszu w kolumnie.
Nawierzchnia szosy była w tak opłakanym stanie, że absolutnie nie dało się przestrzegać
przepisowego tempa marszu. Cały świat wypełnił się rykiem silników w nieprzeniknionych
tumanach.Kurzunosiłsiętakgęsty,żepojazdymusiałyjechaćzwłączonymiświatłami.
Pod wieczór nasz pułk dotarł do granicy państwowej, ale wówczas kazano ustawić
maszynynapoboczu,abyprzepuścićodwodydowódcyfrontu.
Dzięki temu przymusowemu postojowi udało nam się zjeść kolację. Kilka tygodni
wcześniej, podczas ćwiczeń, wzdłuż całej trasy przyszłego przemarszu ustawiono polowe
punktyżywienia.Tuwłaśniezaczęłysiędziaćcuda.
Punkty żywienia dysponowały niesamowitą mocą przerobową, w kilka minut mogły
obsłużyćtysiąceludzi.
Pierwszym zaskoczeniem byty niebywale wystawne stoły z wielką rozmaitością
zagranicznych frykasów. Ogłoszono, że od tej chwili aż do końca operacji, wojsko żywione
będzie wyłącznie produktami zagranicznymi dostarczonymi przez rządy USA, Francji,
Kanady,Australiiorazinnych„sojuszników".
Kiedy nadchodził świt drugiego dnia wyzwalania, nasza kolumna opuściła wreszcie pyliste
drogi radzieckie i weszła na porządnie utwardzone drogi słowackie. Tumany kurzu, które nas
prześladowałyprzezbliskodwiedoby,pozostałypostronieradzieckiej,zatoterazzastąpiłyjątłumy
rozgorączkowanych ludzi. Ciskano w nas kamieniami i zgniłymi jajami, pomidorami i jabłkami.
Rzucano na nas obelgi i przekleństwa, ale im bardziej gęstniał tłum, tym obficiej zastawione były
stoływpunktachżywienia.Byłtowynikprecyzyjnejkalkulacjipsychologicznej.SłowaBonapartego
o trafianiu do serca żołnierza przez żołądek nie poszły w zapomnienie. Żywność była pierwszej
jakości.Nigdywżyciunieoglądaliśmytylukolorowychnalepekznapisamiwewszystkichjęzykach
świata.Wnaszymmenubyłtylkojedenproduktradziecki:wódka.
Wszystkim oficerom przypominano bez przerwy, że muszą krzewić w swych oddziałach
duchabojowego.Niebyłojednaktakiejpotrzeby.Popierwszedlatego,żesierżanciiżołnierze
nie mieli w ogóle pojęcia, dlaczego tu są i po co, a po drugie - dzięki obfitości żarcia -
wszystkichażrozpierałoodenergii.
Większośćpodoficerówmojejkompaniirozumiałajakotakoporosyjsku.Rekrutowalisię
głównie z odległych terenów Polesia i z elektrycznością, na przykład, po raz pierwszy
zetknęlisięwłaśniewwojsku.Onichniebyłocosięmartwić.Dopieropopięciuczysześciu
godzinach przeprawy przez rozjuszony tłum, jeden z nich zauważył, że tablice rejestracyjne
mijanych samochodów różnią się od tych, które widywał do tej pory. Zwrócił się z tym do
mnie.Odpowiedziałemmupytaniemnapytanie.Kazałemwyliczyćzpamięciwszystkieznane
mu republiki. Sierżant należał do bystrzejszych, dlatego jednym tchem wymienił Białoruś,
Ukrainę, Litwę, Polskę, Francję i Uzbekistan. Wówczas powiedziałem, że w niektórych
republikach pojazdy są wyposażone w inne tablice, niestandardowe - i na tym stanęło.
Pozostalipodoficerowienawetniezwróciliuwaginatenszczegół.
Zżołnierzamiradziłemsobiejeszczeprościej.Wszyscypochodzilizinnegoświata,zgórskich
kiszłaków i odległych pastwisk reniferów. Nie rozumieli nie tylko mnie, ale i siebie nawzajem.
Wszystkie narodowości wymieszano dokładnie, w myśl szczytnej zasady umacniania wzajemnej
przyjaźni.Znalitylkodziesięćkomend:„Padnij!",„Powstań!",„Wprawo!",„Wlewo!",„Naprzód!",
„Wtył!",„Biegiem!",„Wtyłzwrot!",„Ognia!",„Hura!".
Na kolejnym postoju w lesie, przy kolacji, postanowiłem spełnić polecenie zastępcy
politycznegoijeszczebardziejpodnieśćmoralepodwładnych.
Wlazłem na skrzynkę oznaczoną napisem MADE IN USA, uniosłem nad głowę puszkę
zawierającągulaszwołowy,cmoknąłemzuznaniemizawołałem„Hur-raaa!".Wodpowiedzizsetek
gardełwyrwałosiępotężne,radosne:„HURRAAA!".
Amerykańskigulaszbyłrzeczywiścieznakomity.
BANKIER
508. Samodzielny Batalion Rozpoznawczy 6. Równieńskiej Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej
Gwardii(odznaczonejorderamiLenina,CzerwonegoSztandaruiSuworowa),centrumPragi,sierpień
1968roku
Lenin był rzeczywiście genialny - myślał z podziwem dowódca batalionu, major Żurawlew. -
Zająć banki, pocztę i telegraf, stacje kolejowe i mosty... Wszystko świetnie, ale jednego nie sposób
pojąć:czyżbyniktprzednimnienatoniewpadł?
Majorsplunąłnastertęteczekwypchanychpobrzegipieniędzmiikopnąłjednązezłością.
Przedwczoraj rano 508. Samodzielny Batalion Rozpoznawczy 6. Dywizji Piechoty
Zmotoryzowanej Gwardii 20. Armii Gwardii Frontu Centralnego wkroczył jako pierwszy na ulice
uśpionejjeszczePragi.Batalionpozostawiłwtyleswójpododdziałkwatermistrzowskiikom-
panię nasłuchu radiowego, dzięki czemu mógł szybko posuwać się naprzód. Znacznie
zdystansował straż przednią i siły główne dywizji. Zadanie batalionu brzmiało jednoznacznie i
kategorycznie:zająćwszystkiemostyiutrzymaćdoczasuprzybyciagłównychsił.
Dowódca batalionu, major Żurawlew, znał na pamięć wszystkie arterie komunikacyjne miasta.
Przez bite cztery miesiące batalion przygotowywał się do wykonania zadania, ćwicząc na mapach i
makietach.Szefsztabubatalionuposiadałkompletzdjęćwszystkichskrzyżowańnatrasieprzemarszu.
Przed operacją „Dunaj" przeprowadzono ćwiczenia dowódczo-sztabowe, w ramach których cała
dwudziestka oficerów batalionu odwiedziła Pragę i autokarem objechała swoje przyszłe szlaki
bojowe.
Z wieży prowadzącego czołgu Żurawlew z prawdziwym zainteresowaniem oglądał niezwykłe
miasto.Wtemnafasadziezabytkowegogmachudostrzegłolbrzyminapis:BANK.
Żurawlewświetnieznał podziałzadańmiędzy poszczególnejednostkidywizji ibyłabsolutnie
pewien,żeprzyrozdzialerólpoprostuzapomnianoobankucentralnym.Całytenterenmiałzostać
zajęty przez 6. Dywizję Gwardii, nie miały tu stacjonować żadne inne oddziały. Żurawlew zaklął
siarczyścienaniefrasobliwośćdowództwaitrąciłnogądrzemiącegoradiotelegrafistę,któryniespał
przeztrzynoce.
-Kodowanepołączeniezszefemsztabudywizji!Pokilkusekundachtelegrafistaodpowiedział:
-Szefsztabudywizji,kryptonimradiowyGil-4,nakanalezamkniętym,proszęmówić.
Żurawlewwcisnąłguziknadawania,nabrałpełnepłucapowietrzaiprzemówił:
- Gil-4, tu Kursk, kwadrat 21341: bank. Postanawiam: zajmuję bank z kompanią głębokiego
zwiaduipierwszympancernymplutonemrozpoznawczym.Mójzastępcakontynuujepierwotne
zadaniezużyciem
transporteraopancerzonegoidrugiegoplutonurozpoznawczego.TuKursk.Odbiór.
- Kursk, tu Gil-4. W porządku. Tu Gil-4. Koniec. Bez odbioru. - Po tej krótkiej odpowiedzi
odbiornikzamilkł.
MeldujączmianępierwotnegoplanuŻurawlewżywiłwgłębiduszynadzieję,żeszefsztabunie
wyrazi zgody, albo że zleci zajęcie banku komuś innemu - na przykład jego zastępcy. Dlatego
otrzymawszy odpowiedź zaklął ponownie na partactwo dowódców i posłał wiązankę wymyślnych
wyzwiskpodadresemwszystkichstojącychwyżejodniego-odszefawywiadudywizjipocząwszy,a
kończącnadowódcyFrontuCentralnego.
- Kursk-2, tu Kursk - zwrócił się na otwartym kanale do swego zastępcy. - Kontynuować
zadaniezKurs-kiem-5iKurskiem-42.Kursk-3iKursk-41,kierunekwlewo,szykbojowy!
Trzy czołgi pływające PT-76 natychmiast skręciły, nie wytracając prędkości. Kompania
głębokiegozwiaduopuściłapojazdyipodążyłazanimi.Resztakolumnyszybkozniknęłazarogiem,
napełniająculicęrykiemsilnikówizgrzytemgąsienic.
Major Żurawlew niemal nieświadomie sięgnął po Kałasznikowa, przestawiając dźwignię
bezpiecznika-przełącznika rodzaju ognia na pozycję „ogień ciągły", a następnie wcisnął guzik
radiostacjiiwrzasnął:
-Zastępcaszefasztabu!
-Takjest!
-Zablokowaćwejścieczołgami.Ustawićjedenwpodwórzuidwawzdłużulicy.
-Dowódcykompanii!
-Takjest!
- Piątą grupę rozpoznawczą przekazać pancernym, z resztą zająć obiekt. Nie ruszać żadnych
papierów!Ktoruszy,kulawłeb!Wykonać!
Każdadywizjapancernaidywizjapiechotyzmotoryzowanejmawswoimskładziewydzielony
batalion rozpoznawczy. W skład takiego batalionu wchodzi obowiązkowo kompania głębokiego
zwiadu.Jestnajmniej
liczna,alezatonajlepiejwyszkolonazewszystkich143kompaniiibateriidywizji.Kompania
głębokiego zwiadu służy do prowadzenia działań dywersyjnych na tyłach wroga, niszczenia jego
sztabów, porywania sztabowców i zdobywania tajnych dokumentów. Ten doborowy pododdział
składasięznajlepszych,najsilniejszychżołnierzy,podoficerówioficerów.
Kompania zwiadu rzuciła się ku głównemu wejściu i kolbami karabinów zaczęła walić w
żeliwnąkratęosłaniającąszklanedrzwi.Zadrzwiamipojawiłsięwiekowystróżwszarymuniformie.
Z przerażeniem patrzył na wściekłe twarze walących w kratę żołnierzy. Spojrzał za siebie. Znów
przeniósł wzrok na nieproszonych gości, ale więcej się nie oglądał i otworzył im bez dalszego
wahania.
Kompaniawpadładodudniącegoechemwnętrzairozpierzchłasięposchodachikorytarzach.
Dowódcybatalionustanąłprzedoczamisłynnyobraz„SzturmnaPałacZimowy".
Dziesięćminutpóźniejwholugłównymzgromadzonocałypersonelbanku,głównienocnych
stróżów. Żurawlew odebrał im wszystkie klucze, kazał ich zrewidować i następnie zamknąć w
stróżówce.Dowódcabatalionuobszedłpotemwszystkiepomieszczeniaizapieczętowałjekartkamiz
napisem: JEDNOSTKA WOJSKOWA NR 66723. Masywne sejfy zabezpieczył tajną pieczęcią: 508.
BATALION ROZPOZNAWCZY. Następnie osobiście sprawdził stanowiska wart wewnątrz i na
zewnątrzbudynku,poczympowróciłdoczołgu,abyzameldowaćowykonaniuzadania.
Połączeniebyłonatychmiastowe.
-Gil-4,tuKursk.Bankzajęty.TuKursk.Odbiór.
-Dobrarobota-odparłszefsztabu,ignorująckryptonimy.-Siedźcietamteraz,dopókiwasnie
zluzują.Pułkpancernyzjawisięzaparęgodzin.
-Aletransporterybeznaszejpomocynieutrzymająmostów-zaoponowałbłagalnieŻurawlew
otwartymtekstem.Niemiałochotysiedziećwbanku.Jakbyzginęły
jakieśpapiery,będzienaniegoijeszczegorozstrzelają.Próbowałwięcwszystkichsposobów,
żeby ściągnąć do banku kogoś na swoje miejsce, na przykład szefa sztabu batalionu, a samemu
ruszyć na most. Banku nie mógł odpuścić. Mogłoby to mieć fatalne następstwa. Kozła ofiarnego
zawsze się znajdzie. W tej sytuacji byłby nim właśnie dowódca batalionu rozpoznawczego.
Pozostawało więc dalej siedzieć w banku. Podręcznik rozpoznania traktuje takie sytuacje
jednoznacznie:zadanieprostszeiłatwiejszenależyprzydzielićzastępcy,skomplikowaneiryzykowne
wziąćnasiebie.Pozatymszefsztabudywizjipotwierdziłwłaśniezaleceniapodręcznika:
-Kursk,tuGil-4.Chujzmostami.Trzymaćbank.Bezodbioru.
Dowódcabatalionuwyłączyłradiostacjęizakląłszpetnie.Gdzieśniedalekorozległysięstrzały
zKałasznikowa,awśladzanimitrzyseriezczegościęższego.Odgłosbyłstłumiony,aledowódca
batalionuitakbezbłędnierozpoznał-SGM*.WidoczniegdzieśnamostachCzesiużyliautomatów,
naconasiodpowiedzieliogniemcekaemów.Potemznówwszystkoucichło.
Naodgłosstrzelaninytuiówdzieukazałysięwoknachzdumione,zaspanetwarze.Widocznie
wkroczenie do miasta kilku batalionów rozpoznawczych nie zostało zauważone i mieszkańcy
pobudzili się dopiero na odgłos strzałów. Przed czołgiem dowódcy stanęła jakaś starsza kobieta,
zmierzyłagowzrokiemiodeszłabezsłowa.Cięćwyposażonywszczotkęstanąłprzyinnymczołgu.
Przyglądałsięzzaciekawieniem.
Trzebapamiętać,żearmiaczechosłowackamiałanawyposażeniudokładnietakiesameczołgi.
Poza tym zwiadowcy noszą zamiast mundurów kombinezony w barwach ochronnych, pozbawione
insygniów i wszelkich znaków rozpoznawczych. Dlatego prawdopodobnie nikomu z okolicznych
mieszkańców nie przyszło nawet do głowy, że to nie wojsko czeskie. Poza tym pamiętajmy, że
wszelkie oznakowania, czerwone gwiazdy, symbole gwardyjskie, białe lampasy i inne ozdoby
umieszcza się tylko na czołgach oddziałów reprezentacyjnych przed defiladą. Maszyny bojowe -
czołgi i transportery opancerzone - nie mają żadnych znaków identyfikacyjnych z wyjątkiem
trzycyfrowych numerów taktycznych na pancerzach i w niektórych przypadkach znaków
rozpoznawczych dywizji: maleńki romb, jelonek, liść dębu. Na tę szczególną okazję oprócz
wspomnianychznaczkówczołgimiaływymalowanewzdłużiwpoprzekszerokiebiałepasy.Tepasy
właśnie zainteresowały starszawego ciecia z blizną na lewym policzku. Dłuższy czas bacznie
przypatrywałsięczołgowi,następniezadałjakieśpytaniesiedzącemunagórzeżołnierzowi.Żołnierz
oczywiście nie zrozumiał pytania, ale na wszelki wypadek bez słowa schował się w głębi czołgu i
zatrzasnąłklapę.Cięćpostałjeszczechwilę,poczymodszedłzdumiony,wzruszającramionami.
Zurawlew,któryobserwowałcałąscenęzoknabanku,nakazałzbiórkęwszystkichoficeróww
holugłównym.
- Teraz się zaczną pytania: co to jest, po co my tutaj. Rozkazuję posyłać wszystkich w pizdu,
alboijeszczedalej.Po56rokumamwtychsprawachdoświadczenie.Zrozumiano?
- Tak jest! - odkrzyknęli dziarskim chórem oficerowie. Zurawlew zauważył jednak, że
najmłodszyoficerczwartejgrupygłębokiegozwiadumajakieśwątpliwości.
-Ocochodzi?
- Towarzyszu majorze, a co z instrukcją zarządu politycznego: „Każdy żołnierz radziecki -
dyplomatąiagitatorem"?
-Niechzastępcapolitycznyagitujenamoście,zatomupłacą!-warknąłdowódcabatalionu.-A
pókigotuniema,wszystkichciekawskichposyłaćnachuj!-Jednakuświadomiwszysobie,żejego
słowawmigdotrądoniepowołanychuszu,dodałtonembardziejpojednawczym:
- Strzeżemy obiektu o szczególnym znaczeniu. Dopóki nie przybędą posiłki, nie ma sensu
wdawaćsięwdyskusjęzmiejscowymi.Plutonpancernybędzietuladachwila.Wtedymożemypodjąć
działalnośćagitacyjną.
NagledoholuwbiegłsierżantProchorow,zastępcadowódcyplutonu.
-Towarzyszumajorze!Czołgi!Bezznakówrozpoznawczych!
-Jakityp?
-Pięćdziesiątkipiątki!
-Batalion,przygotowaćsiędowalki!
Doprzewidywanegomomentunadejścianaszegopułkupancernegobrakowałodobrejgodziny.
Na żadną inną pomoc nie było co liczyć. Żurawlew z niechęcią patrzył na pierwszy nadciągający
czołg.Jegopancerzczołowynienosiłnawetśladubiałejfarby.
Kompaniarozpoznawczagłębokiegozwiaduukryłasięwgmachubanku,zaśtrzylekkieczołgi
zwiadowczetypuPT-76przygotowałysiędopowitaniaCzechówpociskamiprzeciwpancernymi.No,
toponas-pomyślałzesmutkiemdowódcabatalionu.-Pocholerętaksięrwałemdoprzodu?
PT-76 to lekki czołg zwiadowczy, pływający, a więc pozbawiony potężnego pancerza i
ciężkiegouzbrojenia.WobecT-55jestcałkiembezbronny.Nadodatekbatalionzostałrozdzielonyna
części,coostatecznierozstrzygałoowynikustarciaznadciągającączeskąkolumną.
Lufa PT-76 lekko się obniżyła. Zaraz padnie strzał. Może chociaż rozpieprzy celowniki na
pierwszymczołgu,albounieruchomiwieżę.
Żurawlewwnagłymodruchuwcisnąłguzikradiostacji:
-Niestrzelać!
Może,pomyślał,udasięzagraćnazwłokę.Spróbujemygadu-gadu-anużzjawiąsięnasi.Może
Czesi,pierwsinieotworząognia?
Istotnie wyglądało na to, że czeski czołg wcale nie zamierza atakować. Jego lufa wciąż
wycelowana była w niebo. Dowódca stał we włazie wieży. Czołgi zbliżały się dość szybko,
wykrzesującgąsienicamiiskryzwiekowychbrukówulicy.Kolumnazdawałasięniemiećkońca,zza
roguwyłaniałysięwciążnoweczołgi,napełniająculiczkęduszącymsmrodemspalin.
-Towarzyszumajorze,tochybanasi!
-Pewnie,żenasi!Patrzciejakiemająbrudnekombinezony!
-Cojestdocholery?!Przyjechalizawcześnie!
-Czołem,chłopaki!
-Czołem,wyzwoliciele!-Czołgjadącynaczelezjechałnachodnikistanął,otwierającdrogę
kolumnie.
Żurawlewześwitąnatychmiastruszyłwjegokierunku.
Zwieżywyjrzałarozlana,bezczelnainieopisaniebrudnatwarz.Kombinezonjejwłaścicielabył
na wskroś przesiąknięty smarem. Ruski. Mógł mieć około czterdziestki, czyli nie zwykły żołnierz,
alediabliwiedząjakienaramiennikikryłpodkombinezonem.Możejakiśprzerośniętyporucznik?A
możemłodypułkownik?Trudnoorzec.Skorosiedziałwczołguprowadzącym,mógłbyćdowódcą
batalionu albo i pułku. W kombinezonie wszyscy wyglądają jednakowo, jak w łaźni. Można
opierdzielićkażdego.
- Czego się, kurwa, włóczysz po bratnim kraju bez białych pasów, jak jakaś pieprzona
kontrrewolucja?
-Myzodwodów.Mielinasnieprzysyłać,alejaksięwkońcuzdecydowali,tozabrakłobiałej
farby-wyjaśniłbrudaszprzepraszającymuśmiechem.
-Jełop.Małobrakowało,apizdnąłbymwciebieprzeciwpancernym.Dobrzeżepogębiewidać,
żeśRuski.Noitenobsranykombinezon.Mógłbyśchociażnapierwszymczołgunasmarowaćjakiś
pasek!
Brudasspojrzałzpogardąnaczołgizwiadowców:
-Wsadźsewdupętakierady...
Przechodnie w zdumieniu przysłuchiwali się tej obcojęzycznej konwersacji. Najbardziej
przenikliwiwyczuli,żecośtujestnietak.Tymczasemczołokolumnyzatrzymałosię,atyłydobijały,
zajmującpozycjewpoprzektorówtramwajowych.
-Przyjechałeśmniewspierać?-zapytałŻurawlew.Kocmołuchzezdumieniauniósłbrwi.Jak
większość
radzieckichdowódcówbyłniewychowany,toteżniewysiliłsięnawetnaodpowiedź.Żurawlew
splunąłiposzedłprecz.
- Co za jedni? - darł się w słuchawce szef sztabu dywizji. - Pierwsze nasze czołgi mają
wkroczyćdoPragizatrzydzieściminut!
Dowódca batalionu wyłączył radiostację, wezwał swoich przybocznych i udał się z powrotem
celemstwierdzenia,kimsąnowoprzybylipancerni.
-Słuchajcie,chłopaki,niejesteścieprzypadkiemzszóstejgwardyjskiej?
-Nie,myztrzydziestejpiątej.
-Gdziewaszdowódca?
-Toten-powiedziałmłodyżołnierz,wskazującnabrudasa,zktórymŻurawlewodbyłwłaśnie
miłąpogawędkę.
-Jakistopień?Nazwisko?
-TomajorRogowoj,zastępcadowódcypułku.Żurawlewponowniezbliżyłsiędobrudasa.
- Towarzyszu majorze - zaczął, tym razem oficjalnie. - Jestem dowódcą batalionu
rozpoznawczego6.DywizjiGwardii.Sztabinformuje,żewaszpułkzająłniewłaściwepozycje.
Brudas gwizdnął. Największym błędem, jaki może popełnić dowódca, jest doprowadzenie
wojska nie tam, gdzie trzeba. Słowa Żurawlewa wywarły spodziewany efekt. Czołgista pośpiesznie
rozłożyłprzedsobąmapę.Wsamymśrodkumapywidniałaczerwonaowalnaram-
ka z czarnym napisem: 35. DYWIZJA PIECHOTY ZMOTORYZOWANEJ. Nieco wyżej
nagryzmolone były słowa: „Zatwierdzam. Szef Sztabu 20. Armii Gwardii generał Chomiakow". A
zatemniebyłonajmniejszychwątpliwości.Czołgitrafiłygdzietrzeba.
-Dobra,przejmujbank-powiedziałŻurawlew.-Jestnatwoimterenie.Wyglądanato,żetoja
dałemdupy.
- Nic o tym nie wiem. W moim rozkazie nie ma mowy o zajmowaniu banku. Telegraf -
owszem,centralatelefonicznateż,aleobankuanisłowa.
-Skorojestnatwoimterenie,tomusiszgozająć.Jagoniepotrzebuję.Nacholeręmibank!Ja
mamrozkazzająćmosty.
-Zajęciemostównależydobatalionurozpoznawczego-pouczyłgokonfidencjonalniebrudas.
-Amyprzychodzimyjakowsparcie.
Znów wskazał na mapę. Zakreślony obszar obejmował również mosty. Nie było żadnych
wątpliwości.
-Słuchaj,atenwaszbatalionrozpoznawczyteżniemapasównaczołgach?
-Chybatak,boco?
-Wtakimrazienaszebatalionydopierocopostrzelałysięnamoście.
-Pieprzysz!
- Mówię ci! - Żurawlew gorączkowo rozwinął swoją mapę, chcąc sprawdzić na czym polega
błąd.Aleinajegomapiewidniałczerwonykrągobejmującycałecentrummiastawrazzmostami.
Górązaśbiegłidentycznynapis:„Zatwierdzam.SzefSztabu20.ArmiiGwardiigenerałChomiakow".
Mapy różniły się tylko tym, że u Zurawlewa wypisano 6. Dywizję Piechoty Zmotoryzowanej
Gwardii,anie35.
Dowódcy zaklęli jak jeden mąż. Sztab armii powierzył to samo zadanie dwu dywizjom, przy
czymjednaztychdywizjiniemiałaznakówszybkiejidentyfikacji!
- Pokaż no swoje zdjęcia - powiedział brudas, wykładając własne fotografie miasta. Zestawy
zdjęćbyłyidentyczne.Widniałynanichtesameskrzyżowania,ustawionewtejsamejkolejności.
-Aledlaczegominęliśmysięzwaszymbatalionemrozpoznawczym?-dziwiłsięŻurawlew.-
Przecieżmusieliiśćtąsamątrasą.
- Chuj wie! Może z ich trasą też było coś nie tak? Obaj dowódcy pognali do wozów, aby
powiadomić naczalstwo o nieporozumieniu. Tymczasem sztab zdążył się już sam zorientować, że
osiem miesięcy wcześniej, kiedy opracowywano w najdrobniejszych szczegółach plany całej
operacji, popełniono niejeden kardynalny błąd. Kolumny różnych dywizji, armii, a nawet frontów
wymieszałysięjakgrochzkapustą,akoordynacjawwielupunktachpoprostuprzestałaistnieć.W
eterze panowała istna kakofonia. W słuchawkach przekrzykiwały się „Bławatki", „Kupidyny",
„Słowiki" i „Symferopole", wszystkie na tych samych częstotliwościach. Sztab dowódcy Frontu
Centralnego wydał polecenie, żeby nie otwierać ognia do pojazdów bez białych pasów. Widocznie
się połapali, że nie dla wszystkich starczyło białej farby. Może dostali już informacje, że czołgi
radzieckieostrzeliwująsięnawzajem.
Minęło dobre pół godziny zanim Żurawlew zdołał się wreszcie połączyć ze sztabem dywizji.
Otrzymał rozkaz pozostania na miejscu. Poinformowano go, że w tym dniu nie otrzyma posiłków,
gdyż pułk pancerny gdzieś się zawieruszył i chyba w ogóle ominął Pragę. Wszelka łączność z
pułkiemzostałazerwana.
Żurawlew ponownie wybrał się do kocmołucha z 35. Dywizji. Dowiedział się, że tamten nie
może porozumieć się ze swoim dowództwem. Wszystkie kanały łączności są kompletnie
zakorkowane. Żurawlew nakreślił mu ogólny obraz sytuacji i zaprosił do siebie do banku „na
kieliszekherbatki".
-Aidźżedodiabłaztymbankiem!Lepiejsamwpadnijdomniewieczorkiem.Mamcośekstra,
wsamrazdlazwiadowcy.
Ztymsięrozstali.
Przyjaźńmiędzyradzieckimioficeramizawiązujesięgłówniewtakichokolicznościach...
Tymczasemulicezaroiłysiętłumem.Młodziistarzy,mężczyźniikobiety,wszyscykierowali
siędoradzieckichczołgów.
-Pocościetuprzyjechali?
-Niktwasnieprosił!
- Potrafimy sami rozwiązać swoje sprawy! Żołnierze zupełnie nie wiedzieli, co odpowiadać.
Najczęściejwogóleniepróbowali,znielicznymiwyjątkami.
-Przyszliśmywasbronić.
-AmerykaniezNiemcamichcąwaszagarnąć.Zapomnieliściejuż,cotowojna?
-Totrzebabyłoprzyjść,jakzacznązagarniać!Oficerowie,zwłaszczacizpionupolitycznego,
ruszyli
wtłum,alebezwidocznychsukcesów.
-Przecieżtowaszrządnaswezwał.
-Nazwisko!Nazwiskotegoczłonkarządu?
-Towarzysze!!!
- My nie twoi towarzysze! - Zastępca polityczny oberwał w mordę. Sięgnął po pistolet.
Żołnierzewyciągnęligoztłumu.
-Faszyścijebani!
-Towyjesteściefaszyści!
-Zagłodziliściewłasnykraj,aterazchcecie,żebywszyscydookołateżzdychalizgłodu!
-Toprzejściowetrudności.Sytuacjaulegniepoprawie.
-Abezwasjużdziśbyłabyświetna.
-Wynochastąd!IzabierajcieswojegoMarksaiLenina!
-Spokój,obywatele!
-Spierdalaj!
-Obywatele!Swoimnierozważnympostępowaniemstawiaciezdobyczesocjalizmunaskraju...
- Trzeba było wpierw wypróbować ten wasz socjalizm na szczurach. Każdy szanujący się
naukowiecbytak
zrobił.AwaszLenintodureń,nieznalsięnanauce,izamiastnaszczurach...
-NiemacieprawatakmówićoLeninie!-Napoczerwieniałymobliczupolitrukawylądowało
zgniłejajo.
Na tyłach kolumny dyskusja przybierała jeszcze żywsze formy. Młodzież bombardowała trzy
ostatnieczołgikamieniami,zmuszajączałogidokryciasięwśrodku,anastępniełomamiprzebijała
przytwierdzonedopancerzabeczkizpaliwem.Wchwilępóźniejprzedostatniczołgkolumnyzaczai
dymić,ponimnastępny.Padłystrzały.Tłumodsunąłsięodczołgów,aletylkonamoment.
Dwie załogi na próżno usiłowały zdusić ogień brezentem, podczas gdy trzeci czołg kręcił
energiczniewieżą,próbującstrącićmłodzieńców,którzynańpowłazili.Dwaplutonypancerniaków
przedzierałysięprzeztłumzodsieczą.
-Zdrogi!Pociskiwczołgachzacznąwybuchać!
-Faszyścizasrani!
Żurawlewstałwokniebankuiprzyglądałsięwszystkiemuzezłośliwąsatysfakcją:-Pocholerę
wdająsięwdyskusję?Przyszliwyzwalać,todoroboty!Toniekółkopolityczno-wychowawcze.
CzołgizwiadowczebatalionuŻurawlewateżstałynaulicy.Jednaktłumsiędonichniedobierał.
Żołnierze rzetelnie wykonywali jego polecenia, opieprzając równo wszystkich, na prawo i lewo.
Albo ten styl trafiał Czechom do przekonania, albo nie chcieli rozmawiać w taki sposób, albo po
prostuzrozumieli,żewrzucaniumięsemmusząuznaćwyższośćnieproszonychgości.Dość,żenikt
jakośniegarnąłsiędostojącychprzedbankiemPT-76.Doawanturiszamotaninydochodziłotylko
w kolumnie T-55, przede wszystkim tam, gdzie politrucy ze szczególną gorliwością usiłowali
przekonaćtłumotym,czegosaminierozumieli.
-Stalinizm,kultjednostkijakotaki-toprzypadkowezjawiskawnaszejhistorii!
- Akurat! Przez trzydzieści lat na pięćdziesiąt mieliście stalinizm. A ile lat z ostatnich
dwudziestuprzeżyliściebezkultu?BezkultuLenina,Chruszczowaiinnych?
-AdlaczegowtakiejAmeryceniemakultujednostki?1nigdyniebyło?
-WAmeryce,towarzysze,jestimperializm.Tojeszczegorsze!
-Askądwiesz,żegorsze?Byłeśtam?
-Dlaczegowkażdymkrajusocjalistycznymjestkultjednostki,odKubyiAlbaniipoKoreęi
Rumunię?Nibyróżnekraje,różnywnichkomunizm,akultjednostkiwszędzietakisam.Wszystko
zaczęłosięodLenina...
-NieobrażaćLenina!Leninbyłgeniuszemludzkości!
-Toonwasnauczyłwłamywaćsiękomuśdodomuniepytającozgodę?
-Lenintopedał!
-Milczeć!
Jakiś staruszek z kozią bródką złapał oficera politycznego za guzik, kręci w jedną i drugą
stronę.
-Awysiętakniepodniecajcie.CzytaliścieLenina?
-Jasne,żeczytałem.
-AStalina?
-No...no...tego...
- A widzicie, dobry człowieku! To poczytajcie jednego i drugiego i policzcie, ile który razy
używa słowa „rozstrzelać". Wyjdzie wam bardzo ciekawa statystyka. Widzicie, laskawco, Stalin w
porównaniu z Leninem był żałosnym dyletantem. Włodzimierz Iljicz Lenin był zdeklarowanym,
zwyrodniałymdoszpikukościsadystą.Takim,cotosięzdarzaraznatysiąclecie!
-AjednakLeninniezlikwidowałtyluniewinnychludzi,coStalin!
- Bo historia nie dała mu dość czasu. W porę usunęła go ze sceny. Pamiętajcie, że Stalin
poszedł na całego dopiero po dziesięciu-piętnastu latach władzy absolutnej. A Lenin rozpoczął z
dużowiększymimpetem.Jakbypożyłdłużej,trzydzieścimilionówzamordowanych
przez Stalina to byłoby małe piwo. Stalin nigdy nie podpisał rozkazu o zabijaniu dzieci bez
sądu.ALenin?Lenintozrobiłodrazu,wpierwszymrokusprawowaniawładzy.Możenie?
-AlezaStalinazabijanodziecitysiącami.
-Toprawda,towarzyszupułkowniku,świętaprawda.Tylkowymieńciemiznazwiskachociaż
jedno dziecko, które na rozkaz Stalina rozstrzelano bez sądu. No? Milczycie, łaskawco? Lenin,
powtórzę raz jeszcze, był najbardziej krwiożerczym zwyrodnialcem w historii ludzkości. Stalin
przynajmniej usiłował ukryć swoje zbrodnie, Lenin - nigdy. Stalin nigdy nie wydal publicznie
rozkazu wymordowania jeńców. A Lenin mordował otwarcie jeńców i dzieci. I nie miał
najmniejszychskrupułów.Lenina,towarzyszupułkowniku,trzebaczytaćuważnie!
-AleprzecieżwypotępiacienietylkoLeninaiStalina.WysięodcinacienawetodMarksa.
- Co za różnica, Marks czy Marchais? Pewnie, że żaden z nich nie wzywał do eksterminacji
milionów niewinnych. Ale przecież Lenin, i tym bardziej Stalin w swoich przedrewolucyjnych
pismach też tego nie robili. U Lenina słowo „rozstrzelanie" pada dopiero po Rewolucji
Październikowej, a w dziełach Stalina nie pada ani razu. Musicie się zgodzić, łaskawco, że
komunizm, z ludzką twarzą czy bez, nieuchronnie prowadzi do kultu jednostki. Nieuchronnie!
Pewnie,żejakkomunizmnastanieweFrancjialboweWłoszech,tomasoweegzekucjeniezacznąsię
odrazu.Aledoczasu!Jeżeli,jaknasuczyMarks,komunizmwkońcuzwyciężywwiększościkrajów
rozwiniętych, to kult nastanie obowiązkowo. Zawsze się znajdzie jakiś Mao albo Fidel, albo Stalin,
albo Lenin. I kultu trzeba będzie bronić terrorem. Im większa była wolność, tym silniejszy będzie
terror.Waszeideesąpiękne,alewteorii.Wpraktycemożnajeludziomnarzucićjedyniezapomocą
czołgówiwyćwiczonychosłów.Takichjakwy,towarzyszupułkowniku!
-Ty...ty...tyjesteśelementantyradziecki!
-Awy...wyjesteściemarksista-leninista,cosiętłumaczynajęzykludzki:dzieciobójca!
Zgniłypomidorrozbiłsięnadaszkuczapkipodpułkownikaizalepiłmucałątwarz.
Tłumznówzacząłnapierać.Gdzieśwsąsiedztwierozległysięstrzały.Lekkiwietrzykodrzeki
przyniósłswądpalonejgumy.
Gdyby nie ogrom odpowiedzialności, służbę w banku można by uznać za niezłe zajęcie. Jest
ubikacja,umywalniazbieżącąwodą(cinaulicyniemająanikropli),budynekduży,okratowany.Nie
dolatują tu kamienie ani zgniłe jajka. A co najważniejsze - można się porządnie zdrzemnąć po tylu
bezsennychmiesiącach.OdpierwszegodniawwojskuŻurawlewzrozumiał,żeżołnierzowiniktnie
wynagrodzibrakusnu.Zdołaszukraśćparęgodzin-twojeszczęście,ajaknie,toniktciichniedaw
prezencie.TymczasempierwszanocwPradzezanosiłasięnabardzoburzliwą.Żurawlewrazjeszcze
sprawdziłwarty,wyjrzałzpiętranakipiącemiasto,poczymległnakozetcewgabineciedyrektora.
Aleniedanemubyłozasnąć.
Pojakichśdziesięciuminutachdogabinetuwpadłjegoosobistykierowca,sierżantMalechin,z
meldunkiem,żegrupauzbrojonychCzechówchcerozmawiaćzdowódcą.Żurawlewzłapałautomati
ostrożniewyszedłnaulicę.Przedwejściemdobanku,międzydwomaczołgamizwiadowczymi,stała
furgonetka z okratowanymi oknami, a dwóch Czechów z pistoletami w kaburach wykłócało się z
wartownikiem.
-Przecieżtokonwojenci.Przywieźlipieniądze.
Żurawlewowistraszniechciałosięziewać,atymczasemcidwajzpistoletamiusiłowalimucoś
wytłumaczyć.Pochwilizjawiłsiętrzeci,któryotworzyłprzeddowódcąbatalionuteczkęwypchaną
paczkamipieniędzy.Potempokazał,żecałafurgonetkajestpełnatakichteczek.
- Bank jest zamknięty! - wyjaśniał cierpliwie dowódca. - Jest i pozostanie zamknięty. Do
odwołania.Zatrzymałemtuwaszychkolesiów,alepotemichpuściłem.Takibyłrozkaz.Apieniędzy
przyjąćniemogę.
Trzejzpistoletamiodbylidłuższąnaradę,poczymsprawniewypchnęlizfurgonetkistosteczek
wprost na schody banku. Jeden wykrzyknął chyba coś obraźliwego, po czym furgonetka znikła za
rogiem,ostrymklaksonemtorującsobiedrogęwtłumie.
Żurawlew zaklął tak, jak jeszcze dzisiaj nie klął i polecił warcie wnieść wszystkie teczki do
środka.
Pokwadransieepizodzteczkamipowtórzyłsię.Tymrazemdowódcabatalionuzrezygnowałz
dyskusji i w milczeniu wskazał palcem drzwi banku. Konwojenci zwalili swój cenny ładunek na
podłogęiodjechalibezsłowa.Żurawlewledwiezdążyłzanotowaćnumerrejestracyjnywozuiliczbę
teczek.
Następnie przed bankiem zaroiło się od czarnych furgonetek z okratowanymi oknami. Stosy
walizek,teczek,skórzanychworkówzpieniędzmirosływzastraszającymtempie.
Konwojenci z reguły nie żądali pokwitowań. Każdego, który żądał, major Żurawlew słał do
diabłarazemzcennymtowarem.Pochwiliwahaniaciskaliwszystkonajednąkupę.
Trudno było pojąć, skąd napływa taka masa pieniędzy. Przecież w dniu wyzwalania kraj był
całkowiciesparaliżowany.Możepieniądzepochodziłyzpoprzedniegodnia,albozewcześniejszych
utargów?
Kiedy dobrze po północy odjechał ostatni wóz, góra na środku holu przypominała piramidę
egipskązpodręcznikahistorii.
Rozumiejączagrożenie,Zurawlewtużpozmierzchuobsadziłswoimizwiadowcamiposterunki
wokółbanku.Wśrodkuzostałsam.Takbyłobezpieczniej.
Ospaniuniebyłomowy.
Przez całą noc Zurawlew snuł się po gmachu z ogromnym pękiem kluczy, od depozytu do
depozytu,otwierał
kolejnepancernedrzwiistalowekraty,zamykałjenanowoikładłnanichswojepieczęcie.
Niesamowicie jest błądzić samotnie po zakamarkach olbrzymiego banku! Czegóż tu nie było!
Żurawlewnatykałsięnasztabyzłotaoznakowanesierpemimłotem,alboczeskimilwami,nazłote
płytki z długimi numerami seryjnymi i inskrypcją „999,9", i tysiące rozmaitych monet. Lecz
najciekawszebyłybanknotyzagraniczne.
Pieniądze jako takie nie zrobiły na nim większego wrażenia. Zafascynowały go przedziwne
rysunki i niepowtarzalna gama kolorów. Całe godziny spędził na studiowaniu podobizn królów i
prezydentów, królowych i kwiatów, i w miarę jak je poznawał, stawały mu przed oczami zarysy
jakiejśnieznanejcywilizacji.
Wciągutrzydziestudwóchlatżyciazdążyłzobaczyćkawałświata:byłnaSyberii,naDalekim
Wschodzie,wKazachstanieizakołempolarnym.StudiowałnaakademiiwMoskwie.Brałudziałw
defiladach na Placu Czerwonym i w wielu wielkich manewrach. Jako dwudziestolatek, jeszcze w
stopniu sierżanta, trafił do Budapesztu, w sam środek piekielnych walk o wyzwolenie bratniego
narodu. Później służył po całym terenie Związku Radzieckiego. Służył dobrze. Wyjechał za to do
NRD, a teraz do Czechosłowacji. Miał okazję zobaczyć więcej, niż zdecydowana większość 245
milionów jego współziomków. Znacie kogoś, kto był w dwóch krajach? A- Żurawlew - proszę
bardzo,jestjużwtrzecim!
Raz jeszcze przestudiował rysunki na szeleszczących banknotach i poczuł dziwny niepokój.
Banknotyświadczyłyoistnieniużyciacałkiemmunieznanegoiniezwykłego.Każdyznichprzebył
długą drogę zanim wylądował w piwnicach praskiego banku, w rękach radzieckiego oficera-
wyzwoliciela Aleksandra Żurawlewa. Wkrótce znów rozpierzchną się na cztery strony, wrócą do
swej tajemniczej cywilizacji, a major Żurawlew wciąż będzie stać na straży wszystkich uczciwych
ludzi świata. Zostanie podpułkownikiem, może i pułkownikiem, potem przejdzie na emeryturę i
będzieopowiadaćpionierom
barwneepizodyzeswejniezwykłejbiografi.Pionierzybędąkiwaćgłowamizpodziwem:byłw
trzechkrajachzagranicznych!
Żurawlew ocknął się na odległe i donośne walenie. Przetarł oczy i pośpieszył otworzyć
masywne drzwi. Wszedł podpułkownik Woronczuk, szef wywiadu dywizji. Niebo na wschodzie już
sięprzejaśniało.Powietrzepachniałomiłymchłodem.
-Proszę,wejdź.
Woronczuk był do niedawna dowódcą batalionu rozpoznawczego, zaś Zurawlewjego
pierwszym zastępcą. Tuż przed operacją, wskutek licznych przetasowań i przesunięć, obaj
awansowaliojedenszczebel.Leczawansnienaruszyłichwieloletniejprzyjaźni.
-No,jaktam,bankierze?Jaktambatalion?Jeszczenienawiał?
-Ci,cosązemną,jakośnie.Aleresztaposzłazpolitycznym.Aonichnicniewiem.
-Politycznegojużniema.Odwiezionydoszpitala.Ranodostałcegłąwczachę.
-Agitował?
-Agitowałsamizachęcałpozostałych.Dlategosporoznichoberwałonamostach.
-Aktotamstrzelałnadranem?
-NajpierwCzesizaczęlistrzelać.Późniejpostrzelałysiędwanaszebatalionyrozpoznawcze.W
35.Dywizjiniewystarczyłobiałejfarby,więcczęśćtwoichsokołówzaczęładonichpruć,zgodniez
instrukcją.Naszczęścietonieczołgiszłynaczele.Aleitaktwojechłopakipostrzeliłydwóch.Jeden
oberwałsolidnie.
-Spłuczeszgardło?Dlatowarzystwa?
-Nie,Sasza,dzięki.Zagodzinęmambyćzmeldunkiemudowódcydywizji.
-Kiedymniezmienią?
- Chuj wie! Pułk pancerny pomylił drogę, do tej pory nie mamy z nim kontaktu. Dwa pułki
piechoty zmotoryzowanej utknęły na szosie. Artyleria i kolumna zaplecza zostały w tyle. Na całą
nasządywizjętylkojedenpułk
piechotyzmotoryzowanejtrafiłdomiastajaknależy.Samzresztąwidzisz,jakitubajzel.Przez
omyłkęweszłodoPragisporojednostek,którewogóleniemajątunicdoroboty.Pobłądziliinie
wiedzą,corobić.Wyjśćzmiastateżniemogą.Urwałsiękontaktradiowy.Istnypożarwburdelu!
-No,towypijmy.Mamcośdossania,żebyzabićzapach.
-Nodobra,alenajednejnodze.Polewaj!
- Osiem miesięcy szykowali sztaby i dowódców, cztery miechy ćwiczeń, a te palanty dalej
swoje!
-GdybyCzesidaliognia,byłobygorzejniżnaWęgrzech.
-Nasidobrzewiedzieli,żeCzesiniebędąstrzelać.TonieWęgrzy.Zauważyłeś,żejakczołgi
zwyczajnie stoją, to Czesi wcale się nie buntują? Zadyma zaczyna się dopiero, jak wyskakujemy z
propagandą.
-Pewnie,żezauważyłem.Swoimsurowozakazałemwszelkichpogaduszek.Żadnegobratania.
Opierdalaćwszystkichrówno,.jakleci.
-Ztymostrożnie.Jaksiępolitycznidowiedzą,możeszbeknąćzaniewystarczającąagitację.
-Wiem,wiem.Narazieswojegopolitycznegospławiłem.Jakbatalionsiępodzielił,wysłałem
gonamosty.
- Tak czy owak, uważaj. Rano pogadaj z paroma Czechami, dla świętego spokoju. Żeby cię
żołnierzeniezakapowali.
-Możeiracja.
-Czołgiściztrzydziestejpiątejmająnaciebieoko.Mogąsypnąć.Azresztą,usiebieteżmasz
kapusiów.
-Wieszktórzy?
-Fominzdrugiejgrupy.ZczołgistówŻebrak.
- Tak myślałem. Zdaje się, że Fomin zwąchał się ze specjalnymi. No bo Żebrak to chłystek
politruka.
-Gariejew,zrozpoznaniaradiowego.
-Onimwiem.
-JeszczeKurakiniAchmadulinnadziewięćdziesiątprocent.
-Wiesz,takmyślałem.Tylkoniebyłempewien.
-Noitwójosobistykierowca.
-Pieprzysz!
-Klasyka.
-Maszcośkonkretnego?
- Nie, ale czuję przez skórę. Mam nosa. Nigdy się nie omyliłem. Uważaj, Sasza, bataliony
rozpoznawczerojąsięodkapusiów.Tocałkiemlogiczne.Inaczejbyćniemoże.
-Jeszczepomaluchu?
-Dobra,aletoostatni.
-Trzymsię,Kola!Notocyk!
Nazajutrz zalew teczek z forsą wyraźnie osłabł, zaś po dwóch dniach ustał całkowicie. Nie
ustawało jednak nękające Żurawlewa poczucie odpowiedzialności. Dobrze wiedział, jak trudno
czasemrozliczyćsięzjednegorubla,atuwholupiramidaszmalu,noitepiwnicepełnezłota,monet
ibanknotów.Gdybyzjawiłasięjakaśkomisja,nawetrokubyniestarczyłobytorozliczyć.Ajeżeli
czegośbrakuje?Jakmasięrozliczaćztychteczek?Ktowie,iletamjestmilionów?Sporaczęśćnie
była nawet opieczętowana. Straszliwe wizje zdawania tego całego majątku spędzały Zurawlewowi
senzpowiek.Straciłapetyt,pobladłiwogólewyglądałfatalnie.
W mieście nadal wrzało. Towarzysze Żurawlewa pod gradem kamieni i obelg gasili czołgi,
rozpędzali buntowników, próbowali lokalizować podziemne radiostacje, agitowali, apelowali,
odpierali lawiny wyzwisk. Każdy, kto wiedział, gdzie jest i co robi Żurawlew, szczerze mu
zazdrościł.Przydomek„Bankier"przylgnąłdoniegonadobre.Aonzdnianadzieńcorazbardziej
zazdrościłtym,którzybylinaulicach.
Trzy razy dziennie osobisty kierowca dowoził mu jedzenie: fantastyczne amerykańskie
konserwy,pachnącychleb,wspaniałefrancuskiemasło.
-Trzebacośzjeść,towarzyszumajorze.
-Dobra,zjeżdżaj.
- Towarzyszu majorze, powiedzcie, na co macie apetyt, przyniosę wam, co chcecie.
Zaopatrzeniowcymajątylezagranicznegożarcia,żemożnazwariować.Czegośtakiegoludzkieoczy
niewidziały.
-Dobra,dobra,zmiataj.
-Towarzyszumajorze,mogęzapytać?
-Cotakiego?
-Towarzyszumajorze,pozwólcieskoczyćczołgiemdwieulicestąd.
-Apoco?
-Tamjestapteka.Abezczołgualbomniepatrolzwinie,alboCzesirozwaląmiłeb.
-Nacociapteka?Tryprazłapałeś?
- Nie, towarzyszu majorze. Chciałbym kupić trochę prezerwatyw. Wezmę i dla towarzysza
majora.
-Janiepotrzebuję.Atobiepoco?
Kierowcauśmiechnąłsięchytrzeipokazałwypchaneteczki:
- Tej forsy nikt nie liczył. Prawy bak mam pusty. Można by załadować parę milionów w
prezerwatywy i wrzucić do baku. Nikt się nie połapie. Wiecie, ile forsy wchodzi w jedną
prezerwatywę?Tosięrozciąga,o...
-Tyszmato!-Żurawlewchwyciłpistolet.-Rzućautomat!Twarządościany!Warta,domnie!
-Cowy,towarzyszu,jatylkotakżartowałem.
-Zamknijsię,kanalio!
Późnym wieczorem do banku przedarł się transporterem gąsienicowym szef sztabu dywizji z
trzemacywilamiieskortą.
-Cosiętuuciebiedzieje,Żurawlew?-wycedziłniezadowolonyszefsztabu.
- Towarzyszu podpułkowniku, melduję posłusznie, że aresztowałem kierowcę Malechina za
usiłowaniegrabieży.
-Towarzyszesiętymzajmą.Gdziegotrzymasz?
Zurawlewpoprowadziłichkorytarzemdogłównegoholu.Wszyscytrzejstanęlijakwryci.
-Gdziejestradiostacja!Szybko!
-Kierowcęzamknąłemwtamtympokoju.
-Radiostacja,niekierowca!-przerwałmugrubiańskomłody,ostrzyżonynajeża„towarzysz".
Żurawlewazmienionobłyskawicznieibezzbędnychceregieli.
Półgodzinypotymjak„towarzyszom"udałosięnawiązaćkontaktzeswoimzwierzchnictwem,
przed bank zajechały dwa kolejne transportery BTR-50PU, wypchane oficerami i cywilami.
Zurawlew resztę nocy spędził na zewnętrznym posterunku przed bankiem. Nie wpuszczono go już
więcejdośrodka,nawetdoubikacji.
Nazajutrz bladym świtem przed gmachem stawił się batalion pancerny 14. Dywizji Piechoty
Zmotoryzowanej,stanowiącyczęśćodwodówdowódcyarmii.
Dowódca batalionu pancernego wręczył Żurawlewowi rozkaz podpisany osobiście przez
dowódcę20.ArmiiGwardii,którynakazywałŻurawlewowinatychmiastwycofaćzmiastapodległy
mubatalion.
Zurawlew odetchnął z ulgą. Ale na tym nie koniec. W rozkazie powiedziano, że ta część
batalionu, która strzegła mostów, została czasowo wyjęta spod dowództwa Żurawlewa. No więc
kłopotzgłowy!Awyprowadzeniejednejkompaniigłębokiegozwiaduijednegoplutonupancernego
niebyłotrudnymzadaniem.
Przygotowania zajęły raptem dziesięć minut. Zurawlew ustawił swoich chłopców w szyku,
sprawdził stan ludzi, sprzęt i amunicję. Ryknęły silniki czołgów... W tym momencie na schodach
bankupojawiłsięostrzyżonynajeża„towarzysz".
-Hejtam,majorze!Zaczekajcie!
Bezczelność„towarzyszy",zwłaszczaokazywanaoficeromwobecnościżołnierzyisierżantów,
zawszejestirytująca,lecz,oczywiście,niemożnategodaćposobiepoznać.
-Słucham?
-Podpiszcieto,majorze.-„Towarzysz"podałŻurawlewowikartkępokrytąkolumnamiliczb.-
Niebójciesię.Wszystkojestwnajlepszymwporządku.Nasichłopcysprawdzalicałąnoc.
Żurawlew podpisał papier nie czytając. Skąd miał wiedzieć, ile czego było w tym banku?
Młodzieniecuśmiechnąłsię.
- Macie, majorze, na pamiątkę. - I pogrzebawszy w wypchanej kieszeni marynarki, wręczył
Żurawlewowidużązłotąmonetęzprofilemstarszejkobietywkoronie.
KONTRREWOLUCJA
Batalion rozpoznawczy 6. Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej Gwardii. Północne przedmieścia
Pragi,pierwszedniwrześnia1968roku
Motocyklspaliłsiępodczaspopijawy.Kiedyczyszczonobroń,ktośprzyniósłczeskąśliwowicę,
iplutonzwiaduprędkosięzniąrozprawił.
Zaraz zrobiło się raźniej. Poszły w ruch szmaty. Po przemarszu broń zawsze dokładnie
przecieramybenzyną.Jesttometodasurowozabroniona,alebardzoskuteczna.
Po oczyszczeniu broni nastąpiła przerwa na papieroska. Paliliśmy koło wiadra z benzyną.
Celowniczy z pierwszej drużyny wrzucił peta do kubła i benzyna zapłonęła wesoło. Zastępca
dowódcyplutonu,starszysierżantKolaMielników,kopnąłpłonącykubeł.Chłopcypowitalitosalwą
śmiechu. Kubeł spadł na motocykl, którego bak był akurat otwarty. Stamtąd przecież ściągano
benzynę do czyszczenia broni. Ciąg dalszy trwał sekundę. Z motocykla pozostał tylko czarny,
okopconyszkielet.
Stan upojenia alkoholowego kompanii był na tyle powierzchowny, że natychmiast się ulotnił.
Sprawa cuchnęła nie tylko spaloną gumą i farbą, ale i sądem wojskowym, a nawet batalionem
karnym.
Zastępca dowódcy plutonu sposępniał, odszedł na stronę i usiadł pod drzewem, ściskając
dłońmigłowę.
Pierwszyodzyskałrezondowódcapierwszejdrużyny.Rozejrzałsiędokoła,upewniłsię,żenie
mawpobliżuoficerówaniżadnychobcychirozkazał:
-Pluton!Wdwuszeregu-zbiórka!Wyrównać!Baczność!Uwaga,słuchaćcomówię!
Plutonbyłprzerażonytym,cosięstało.Słyszącwładczyton,ustawiłsięwszykusprawniejniż
zwykle.Jedyniezastępcadowódcyplutonudalejsiedziałpoddrzewemzobojętniałynawszystko.
- Uwaga - powtórzył sierżant. - Czeski samochód osobowy marki Skoda, kolor
ciemnogranatowy, z trzema Czechami w środku, podjechał niespodziewanie w naszym kierunku.
Rzucilibutelkęzapalającą.Akuratczyściliśmybroń,więcniemogliśmyjejużyć.Zastępcadowódcy
plutonujednakniestraciłgłowyijednegoznapastnikówtrzasnąłprzezłebsuwadłemcekaemu.To
był blondyn. Czesi natychmiast prysnęli. Jasne? Zastępca dowódcy to swój chłop, nie możemy
zostawić go na lodzie. Powinien iść do cywila, a zamiast tego odwala internacjonalistyczny
obowiązek.
Plutonzamruczałzaprobatą.
- Powtarzam: Skoda, ciemnogranatowa. Trzech facetów. Rzucili butelkę. Zastępca dowódcy
trzepnął jednego suwadłem cekaemu. Spieprzyli. Aha, jeszcze jedno! Tablica rejestracyjna była
celowo zapaćkana błotem. I ostatnie: przyjedzie speckomisja badać sprawę. Będą nas chcieli zagiąć
na szczegółach. Niczego nie zmyślać! Powtarzać tylko to, co powiedziałem. Co do reszty - nie
pamiętam,niewidziałem,niewiem,niezwróciłemuwagi.Zrozumiano?
-Takjest!
-Rozejśćsię!
- Kola, chłopie, nie przejmuj się. Może wszystko się jakoś ułoży. Lepiej wyślij najlepszego
zwiadowcędodowódcykompanii,niechzameldujeotychCzechach.Plutonowikażtymczasemzająć
pozycję,żenibyspodziewamysiędrugiegoataku.
Godzinępóźniejnamiejscepostojuplutonuprzybyliwszyscyoficerowiekompanii,zdowódcą
włącznie. Po zbadaniu terenu, dowódca kompanii polecił wszystkim żołnierzom stawić się na
rozmowę. Stanął jakieś 30 metrów od grupy i każdemu kolejnemu żołnierzowi zadawał po trzy-
czterypytanianaosobności.
Następniedowódcawezwałsierżantazpierwszejdrużyny.
-Nareszciesłońce,cosierżancie?
-Takjest,towarzyszukapitanie.
-Podwieczórpewnieznowusięrozpada.
-Bardzomożliwe,towarzyszukapitanie.-Sierżantnierozumiał,doczegozmierzakapitan.-
Nudnojuż.Ciągletendeszczideszcz.
-Nudno-przyznałkapitan.-Więcpowiadasz,żeprzyjechaliSkodą?
-Takjest!
-Agdzieśladyopon?Ziemiajeszczewilgotna.
Kapitanbyłrównieżzwiadowcąiniebyłołatwowyprowadzićgowpole.Alezdrugiejstrony,
niechciałmiećplamywkarciewłasnejkompanii.
-Słuchajno,sierżancie.Tamgdzieściezapalilitenkubełigdziewleciałnamotocykl,ziemię
trzebaprzekopać.Mawyglądać,jakbyzasypanotamnaoliwionegałganypoczyszczeniu.Iwydeptać
mituwszystkodokoła!Pozatymtrzymaćsiętejwersji.
-Rozkaz,trzymaćsiętejwersji!
-Astarszemusierżantowipowiedzcie,żebyniespuszczałnosanakwintę.Skoropalnąłwłeb
kontrrewolucjonistę,toniemapowodudozmartwienia.
Wnastępnychdniachanikomisja,aniinspektorspecjalnyniepojawilisięwplutonie.Widocznie
itakmielidośćzajęć.
Natomiastdowódcakompaniiwysmażyłraportobojowychstratachwłasnychponiesionychw
starciuzezbrojnymelementemkontrrewolucyjnymnasłużbieimperialistycznychwywiadów.
Dowódcabatalionuobróciłraportwrękach,poczymuśmiechnąłsię:
- Zgoda, wszystko ci podpiszę, tylko raport musisz przepisać od nowa. Dodaj jeszcze, że na
motocyklu leżał granatnik przeciwpancerny RPG-7W. Numer seryjny podadzą ci w 2. kompanii.
JeszczewPolscetedurnieutopiłygowbagnie.
Kapitanchciałzaprotestować,alenapotkawszywzrokdowódcybatalionutylkoburknąłponuro:
-Takjest!
Następnieraportpowędrowałzwykłądrogąsłużbową.Zkażdejkolejnejinstancjiodsyłanogoz
poleceniemkolejnegoprzepisania.
KiedydotarłdodowódcykwatermistrzostwaFrontuKarpackiego,którypodpisywałwszystkie
raporty o stratach wojennych, z tekstu wyłoniła mu się jakaś cud-maszyna stworzona na bazie
motocykla zwiadowczego M-72. Wehikuł ten był wyposażony w cekaem i granatnik
przeciwpancerny, miał dwa noktowizory na aktywną podczerwień, celownik-dalmierz, radiostację
typu R-123. Pojazd był chyba przystosowany do działania w warunkach polarnych, gdyż leżały na
nim dwa nowe baranie kożuchy, a z tyłu była doczepiona dwustulitrowa beczka czystego spirytusu.
Niestety,całetodobrospłonęłowstarciuzkontrrewolucjonistami.
Generałobracałraportwdłoniach.
-Zwrócićgo,niechprzepiszą...Maciejeszczecościekawego?
-Tak,towarzyszugenerale.W128.Dywizjitransporteropancerzonyspadłzmostu.
-Wstarciuzkontrrewolucjonistami?
-Dajcie,podpiszę.
A zastępcę dowódcy plutonu, starszego sierżanta gwardii Mielnikowa, uhonorowano medalem
zazdecydowanąpostawępodczasodpieraniaatakukontrrewolucji.Pisalinawetonimwgazetach!
ZEGAREKMARKIPOLIOT
OkoliceKoszyc,początekwrześnia1968roku
W pierwszych dniach wyzwalania, kiedy wojska prawie stale były w marszu, nasz batalion
spędziłnocwpobliżumałegomiasteczka,wktórymbyłajakaśniedużafabryczka.
Rankiemokazałosię,żefabryczkabyłagorzelnią.Wnocyczułemwpowietrzuówszczególny
aromat, inni oficerowie też z pewnością nie pozostali nań obojętni. Jednak wszyscy byliśmy tak
zmęczeni,żeprzypierwszejsposobnościusnęliśmywjednejchwili.
Żołnierze jednak nie usnęli i nie marnowali czasu. Gorzelnia, podobnie jak wszystkie
pozostałe czeskie zakłady była w tamtych dniach nieczynna. Nocą jednak mieszkańcy
miasteczka, oczywiście celowo, wskazali naszym żołnierzom drogę do fabryczki, usłużnie
otworzylibramęinauczyliobsługiwaćstosownekurki.
Nim nadszedł ranek, wszyscy żołnierze batalionu byli na gazie. Gwoli sprawiedliwości
stwierdzićnależy,żeżadennienawaliłsięjakstodoła.Wiedzielidoskonale,żewtedyjużtylko
krokdotrybunału,asądpolowydziaławedługprawstanuwojny.Więcniebyliurżnięci,tylko
wstawieni.
Dowódcabatalionunatychmiastwycofałcałąkolumnęzprzeklętejokolicy.Poinformował
przełożonych o gorzelni, którą natychmiast wzięto pod specjalną straż. Na najbliższym
postoju przeprowadzono gruntowną rewizję. Okazało się, że wszystkie możliwe pojemniki,
dosłowniekażdyprzedmiotzdolnypomieścićciecz,byłypełnealkoholu-manierki,kanistry,
menażki, nawet termofory w batalionowym punkcie pierwszej pomocy. Zarekwirowany
alkoholbezlitośniewylanonaszosę.Oficerowiezajęlimiejscakierowcówwozówbojowychi
kolumna ruszyła w drogę. Oczywiście, zabrakło oficerów do wszystkich pojazdów, wskutek
czegoniejedentransporteropancerzonyprzemierzałbratnikrajwężykiem.
Koło obiadu żołnierze wytrzeźwieli. Następną noc batalion spędził w polu z dala od
terenów zamieszkałych. A rano większość żołnierzy znowu była na ewidentnym rauszu.
Ponownieprzeprowadziliśmystarannąrewizję,lecznieznaleźliśmyniczego.Wzasadzienie
maniczdrożnegowtym,żeżołnierzodczasudoczasusobiegolnie.WinstrukcjachArmii
Radzieckiej nie ma słowa o prohibicji. W warunkach bojowych żołnierzowi nawet
przysługujeprawodowypiciadlakurażu.
Problempolegałnatym,żenaszasytuacjazbliżonabyładowarunkówbojowych,jednak
mieliśmydospełnieniafunkcjęczystodyplomatyczną-rozganiaćludzi,którzynieprosilinas
owyzwolenie.Takiejmisjiniewypadałopełnićwoparachalkoholu.Gdybymachinawrażej
propagandywykryła,że400radzieckichżołnierzyspełniazaszczytnąmisjępoddominującym
wpływemalkoholu,mógłbywyniknąćztegoniezłyskandal.
Nazajutrzhistoriasiępowtórzyła,dwadnipotemrównież.
Trafchciał,żecałaagenturaKGBipartiibyłyodsamegopoczątkuzamieszanewwycieczkę
pogorzałęiterazsprzysięgłysię,byniezdradzićlokalizacjicudownegoźródełka.Nawiasem
mówiąc, w Czechosłowacji wszystkie sługusy partii i KGB podwinęły pod siebie ogony i
wcale nie rwały się do pisania raportów. Rzecz zrozumiała w sytuacji, gdy każdy ma broń i
łatwo oberwać zbłąkaną kulę, albo nocą wpaść przypadkiem pod czołg. Porachunki
załatwianoszybko,bezoglądaniasięnabarieryjęzykoweiróżniceinteresów.
Dowódcabatalionuteżnieśpieszyłsięzmeldowaniemosytuacji.Składasztakiraport-i
zaraz ściągasz sobie na głowę masę kłopotów. Wolał sam wytropić źródło pijaństwa. Zlecił
namznalezienietegogówna.
Jednobyłojasne-zapasytrunkusąogromne,conajmniejjedenżołnierskikubekdziennie
na głowę, a żołnierzy 400. Batalion stale się przemieszczał, co oznaczało, że alkohol
podróżował razem z nami. Musiał być ukryty gdzieś w pojazdach. Tylko gdzie?
Przeszukaliśmywszystko,milimetrpomilimetrze.Sprawdziliśmynawet,czyniewlanogow
oponytransporterówopancerzonych.Alenie.
Gdyby regularne pijaństwo odchodziło tylko w mojej kompanii, miałbym poważne
kłopoty,aleponieważwewszystkichkompaniachdziałosiętosamo,mogłemspaćspokojnie.
Sprawa alkoholu dręczyła mnie wyłącznie jako wyzwanie intelektualne - gdzie oni, u licha,
mogągotrzymać?
Postanowiłem za wszelką cenę zlokalizować schowek. Mniejsza o koszta! Na ich pokrycie
miałemtylkojedenprzedmiot-złotyzegarekmarkiPoliot.Byłatomojajedynacennawłasność.Bo
icóżmożemiećnawłasnośćradzieckiporucznik,pozazegarkiemigrzebieniem?
Zegarekbyłpoprostuwspaniały.Jużdawnozauważyłem,żepewientelegrafistazplutonu
łącznościprzyglądamusięzdużymzainteresowaniem.
Wporzeobiadowej,kiedywpobliżupolowejradiostacjiniebyłożywejduszy,amójradiowiec
sam dyżurował w namiocie, wszedłem do środka. Odwiedziny dowódcy kompanii w punkcie
łącznościbatalionusąwydarzeniemniezwykłym.Bezsłowaodpiąłemzegarekiwyciągnąłemwjego
stronę. Popatrzył nie mając odwagi go wziąć. Czekał, czego zażądam w zamian. Jako telegrafista
musiałchoćtrochęmówićporosyjsku.
-Potrzebujęspirytusu.-Odchyliłemgłowęwtył,jakczłowiekwlewającywsiebiealkohol.
- Rozumiesz? -Pstryknąłem się kilka razy w szyję. Kiwnął głową. Rozumie w czym rzecz,
chociażmuzułmanin.Jaksięzdaje,mimonakazówKoranu,codzienniezażywaleczniczegonapoju.
-Dziesięćlitrów,kapujesz?-pokazałemmudziesięćpalców.-Dziesięć.
Złapałzegarekirzekłkrótko:
-Weczerem.
-Nie-powiedziałem.-Potrzebujęteraz.Poobracałzegarekioddałmigoniechętnie:
-Tereznemogę.
Schowałemzegarekdokieszeniiwolnoposzedłemdowyjścia.Odwróciłemsięznienacka.
Żołnierzspoglądałzamnązgłębokimsmutkiemwoczach.Wetknąłemmuzegarekwdłoń:
-Samsobiewezmę.
Kiwnąłgłową.ZawinąłPoliotawchusteczkęiukryłwcholewiebuta.Szepnąłmidoucha
jednosłowo,któregozpoczątkuniezrozumiałem.
Przed wyprawą do punktu łącznościowego obiecałem sobie, że nikomu nie wyjawię, jak
wpadłem na trop alkoholu. Aby się więc nie zdradzić, nie pobiegłem do sztabu natychmiast,
tylkoodczekałemkilkagodzin.Podwieczórzastukałemdowozudowódcy.
-Towarzyszupułkowniku,niewypilibyściezemnąszklaneczkispirytusu?-Byłotoz
mojejstronyszczytowechamstwo.Alewybaczyłmiwjednejchwili.
- Gdzie?! - ryknął i, zrywając się na równe nogi, wyrżnął głową w stalowy dach. -
Gdzie,dokurwynędzy?
Uśmiechnąłemsię:
-Wchłodnicach.
Każdy transporter opancerzony ma dwa silniki. Ponieważ oba pracują w bardzo trudnych
warunkach,zaopatrzonesąwdoskonałesystemychłodzeniaipojemnechłodnice,którelatem
napełnia się zwykłą wodą. Żołnierze zastąpili ją alkoholem. Popijali co wieczór, wchodząc
podwozypodpozoremdokonywanianapraw.
Dowódcazmiejscazwołałcałybatalion,przeszedłwzdłużkolumnyiosobiścieodkręcił
kurkichłodnicwewszystkichpojazdach.Polesierozszedłsięniezrównanyaromat.
Nazajutrzradiotelegrafistę,któryzdradziłsekret,znalezionowkrzakachpobitegoprawie
na śmierć. Natychmiast przewieziono go do szpitala. Lekarze orzekli, że obrażenia są
wynikiemnapaścikontrrewolucjonistów.
Minęłojeszczeparędni,innezdarzeniaprzyćmiłysprawęspirytusuiprzyszedłdomniekolega
radiotelegrafistyzmoimzłotymPoliotem.
-Towasz,towarzyszuporuczniku?
-Mój-odparłem.-Dziękuję.Alegdzieściegoznaleźli?
-Zdajesię,żeukradłgowampewienżołnierz.
-Izatogotakzałatwiliście?Spojrzałmibaczniewoczy:
-Zatoteż!
POŻEGNANIEŻOŁNIERZYWOLNOŚCI
Koszyce-Praga,wrzesień1968roku
Alarmogłoszonookołopiątejnadranem.
W lesie było piekielnie zimno. Nic tylko spać i spać, z nosem wtulonym w kołnierz szynela.
Wygramoliłemsięspodciepłegopłaszcza.Wgłowiehuczałopowieczornejbalandze.Pieszkulawą
nogą nie przejął się alarmem. W ciągu miesiąca dyscyplina spadła do katastrofalnie niskiego
poziomu.
Wzakamarkachpamięciztrudemodszukałemtekstprzygotowanejnatakąokolicznośćkwestii.
Cichym głosem, bez złości, wyrecytowałem ją wprost do ucha sierżanta, który sprytnie udawał, że
śpi. Poskutkowała finezja formy. Sierżant zerwał się na równe nogi i ruszył wzdłuż śpiących
żołnierzyipodoficerów,klnąciczubkiembutarozdzielająckopniaki.
Kiedy o świcie budzą mnie po nocy przespanej w zimnym lesie, jestem wściekły. Nie wiem
dlaczego.Mamnakońcujęzykanajmniejwyszukaneprzekleństwa.Lepiejwogóleniewchodzićmi
wdrogę!Gdyjednaksta-
nąłem oko w oko z pierwszym przebudzonym żołnierzem, pohamowałem się. W jego oczach
dostrzegłem wściekłość jakiej dotąd nie znałem. Żołnierz był brudny, nie ogolony, od tygodni nie
widziałciepłejwody.Przezramięmiałprzerzuconyautomatichlebakpełenamunicji.Nadepnijmu
tylkonaodcisk!Zastrzelibezwahania.
Zarządzonozbiórkęoficerów.Szefsztabupułkuodczytałrozkazybojowe.Naszadywizjamiała
zostać natychmiast przerzucona z 38. Armii Frontu Karpackiego do 20. Armii Gwardii Frontu
Centralnego.MieliśmyprzebyćsetkikilometrówipodwieczóruformowaćszyknapółnocodPragi,
celemosłaniania20.ArmiiGwardii.Wszystkiepojazdygąsienicowe-czołgi,ciągnikiartyleryjskie,
ciężkie transportery opancerzone - miały zostać na miejscu. Ruszaliśmy w drogę bez ciężkiego
sprzętu,używającjedyniepojazdówkołowych.
Rozkaz był niezrozumiały nawet dla naszego szefa sztabu. Nie było jednak czasu na dyskusje.
Szybkosformowanokolumny,nadwłazamidowódcówzaczęłypojawiaćsięmałebiałechorągiewki
- sygnał gotowości do wymarszu. W drodze obowiązuje zakaz używania sygnałów radiowych.
Sygnalistapierwszegopojazduzakręciłchorągiewkąnadgłowąizdecydowanymgestemwskazałna
zachód.Znówruszyliśmywnieznane.
Powodówdotroskibyłoażnadto.Jeżelisiłęczołgówoznaczymyjakojeden,tosiłapiechoty
zmotoryzowanej jest przy niej zerem. Ale to jest zero, które z jedynki czyni dziesiątkę. Połączenie
piechotyzmotoryzowanejzczołgamidajeniezwyciężonąsiłę.Tymczasemmypruliśmynaprzódw
swoich „trumnach na kółkach", zostawiwszy czołgi daleko w tyle. Bez czołgów, bez tej jedynki,
byliśmywłaśniezerem-chociażcałkiempokaźnychrozmiarów.Pytanie:komuipocotopotrzebne?
Zwłaszcza,żeposuwaliśmysiębezpułkowejartylerii,cobywskazywałonato,żeniekierowanonas
dowalki.Doczegowtakimrazie?CzywrejoniePragiwciążbyłozamałowojska?
Podczas krótkich postojów, kiedy żołnierze tankowali i naprawiali pojazdy, my, oficerowie,
gromadziliśmysięidzieliliśmynajgorszymiobawami.Żadenniemiałodwagigłośnowypowiedzieć
tychstraszliwychsłów:„Demoralizacjaarmii".
Ach,żebyCzesizaczęliwreszciedonasstrzelać!
W naszych oddziałach, zwłaszcza z Frontu Karpackiego, służyło podówczas wielu oficerów,
którzy w 1956 roku byłi na Węgrzech. Za wyzwolenie Węgier Armia Radziecka płaciła własną
krwią. W Czechosłowacji cena była wyższa. Płaciliśmy rozkładem, całkowitym upadkiem morale.
Gdydoczłowiekastrzelają,sytuacjajestprosta.Niemaczasunamyślenie.Ktodługomyśli,szybko
ginie.
W pierwszych dniach wyzwalania Czechosłowacji wszystko szło planowo - oni rzucali
pomidorami, my strzelaliśmy w powietrze. Wkrótce jednak to się radykalnie zmieniło. Nie mam
pojęcia,czybyłatostrategia,czyzjawiskospontaniczne,alestosunekludzidonasnaglesięocieplił.
Stalisięuprzejmi,anaszewojsko,wychowanewcałkowitymodcięciuodświata,absolutnieniebyło
na to przygotowane. Między okolicznymi mieszkańcami a żołnierzami tworzyły się bardzo
niebezpiecznewięziporozumienia.
Z jednej strony Czesi zrozumieli chyba, że większość naszych żołnierzy nie ma zielonego
pojęcia, gdzie się znaleźli i po co. Miejscowi, zwłaszcza na wsi, nieoczekiwanie zaczęli okazywać
nam współczucie. Ten brak wrogości zrodził w umysłach szeregowych nieufność wobec naszej
oficjalnejpropagandy,bocośtuniepasowało.Praktykawsposóboczywistyprzeczyłateorii.
Zdrugiejstrony,wśródżołnierzyszerzyłsiępogląd,żekontrrewolucjajestdobrodziejstwem,
gdyżpodnosistopężyciowąludności.Żołnierzeniemoglipojąć,dlaczegotakipięknyidostatnikraj
trzeba silą ściągać w stan ubóstwa, w jakim my sami żyjemy. Pogląd ten wyznawali szczególnie
żołnierzeradzieccyprzybylidoCzechosłowacjizNRD.Tamtejszedoborowejednostkirekrutu-
ją się bowiem głównie z Rosjan, a Rosjanom w ZSRR powodzi się mniej więcej dwa razy
gorzej niż moim ziomkom na Ukrainie, a już o wiele gorzej niż ludziom w Azji Centralnej i na
Kaukazie,gdziecotrzeciarodzinamasamochód.
Wnaszychdywizjachdrugiegorzutu,złożonychgłówniezżołnierzypochodzącychzrepublik
kaukaskich i azjatyckich, demoralizacja dopiero się zaczynała. W dywizjach pierwszego rzutu,
przybyłych z Zachodniej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej, była już mocno zaawansowana. Dla
RosjankontrastmiędzypoziomemżyciawCzechosłowacjiiZSRRbyłszczególnieuderzający.
Doceludotarliśmywśrodkunocy.Potwierdziłysięnajgorszedomysły.Naszymzadaniemnie
miało być odpieranie naporu zachodnich czołgów, ani gromienie zajadłych kontrrewolucjonistów.
Mieliśmy, w razie potrzeby, zneutralizowć żołnierzy rosyjskich, których wycofywano z obszaru
Czechosłowacji.
20. Armia Gwardii stacjonowała w NRD, w rejonie Bernau, niedaleko Berlina. Naturalnie, w
absolutnejizolacjiodmiastaijegomieszkańców.SłużyłotamwielumoichkolegówzCharkowskiej
Szkoły Dowódców Wojsk Pancernych. To najlepsza armia Zachodniej Grupy Wojsk. Do Pragi
wkroczyłajakopierwszaiterazmiałajakopierwszaopuścićCzechosłowację.
Dziwnytobyłwymarsz.Sztandary,sztabyiwiększośćstarszychoficerówwycofywanodoNRD.
RównocześniezBałtyckiegoOkręguWojskowegoskierowanodoBernaudziesiątkitysięcynowych
żołnierzy i oficerów. Natomiast większość byłych żołnierzy i podoficerów 20. Armii Gwardii
odesłano z Czechosłowacji wprost na granicę chińską. Na reedukację. Wyzwolicieli wysyłano
masowo,całymieszelonami,jakaresztantówpodnasząstrażą.
AzeZwiązkuRadzieckiegonadciągaływagonyświeżychposiłków.Żołnierzyskierowanychdo
zaszczytnej
służbywCzechosłowacji.Odrazuumieszczanoichwkoszarachzawysokimimurami.Smutna
lekcjawyzwolenianieposzłanamarne.Każdyznaszrozumiał,żeżebyniewiemcosiędziało,przez
najbliższe dziesięć lat nikt nie skieruje nas do wyzwalania kraju, w którym żyje się lepiej niż w
ZwiązkuRadzieckim.
ZIEMIAOJCZYSTA
ZachodniaUkraina,okoliceMukaczowa,12października1968roku
Nasze dywizje opuszczając Czechosłowację wyglądały, jak uchodzące przed pościgiem
niedobitki pokonanej armii. Żałość brała na widok nie kończących się kolumn brudnych czołgów,
wyniszczonych barbarzyńską eksploatacją i wielomiesięcznym brakiem obsługi technicznej. Nasze
pułkiteżsięprzerzedziły.JeszczewCzechosłowacjiwieleplutonówikompaniiprzeformowanona
bataliony wspomagania i odesłano wprost nad granicę chińską. Wielu żołnierzy przedterminowo
odsyłanododomów.Wniejednymczołguzcałejzałogizostałtylkokierowca,ityle.
Ojczyznawitałanasfanfarami,poczymrozmieszczałacałymipułkamizakolczastymidrutami.
Kwarantanna! Mieli nas za zadżumionych. Jacyś obcy inżynierowie pobieżnie sprawdzali sprzęt
bojowyiocenialinaprędce:doprzeglądu...remontkapitalny...kasacja...kasacja...kasacja...
Nas równie pobieżnie badali lekarze: zdolny do służby... zdolny... zdolny... Jeszcze inni
gorączkowogrzebaliwnaszychaktachiwydawalibłyskawicznedecyzje:granicachińska...granica
chińska...granicachińska...
Rytm ten niespodziewanie uległ zakłóceniu. Nasz przetrzebiony pułk ustawiono w poprzek
leśnej przecinki stanowiącej główną drogę dojazdową do naszego łagru-obo-zowiska. Szef sztabu
pułkuodniechceniaodczytałszeregrozkazówMinisterstwaObrony,dowódcyokręguwojskowegoi
dowódcy armii. Nagle, jak spod ziemi, zjawiła się straż i postawiła przed frontem pułku jakiegoś
chłopaka. Wyglądał na dwadzieścia lat. Zdumiało mnie to, że był bosy. Tamta jesień w Karpatach
byłacoprawdawyjątkowociepła,alecojesień,tojesień.Aonbezbutów.
Trudnobyłozwygląduodgadnąć,czytożołnierz.Miałnasobiewojskowespodnie,alezamiast
polowejbluzynosiłchłopskąkoszulę.Stałprofilemdonasimrugałoczamikrótkowidza,patrzącw
dal, na odległe błękitne szczyty Karpat. W lewej ręce trzymał żołnierską menażkę, prawą zaś
przyciskałdopiersimałezawiniątkowszmatce,najwidoczniejbardzodlaniegocenne.
Szefsztabugłośnoidobitnieodczytałzkartkiniesławnąhistorięnaszegobohatera.Dowojska
powołano go przed rokiem. Podczas przygotowań do wyzwalania Czechosłowacji postanowił
wykorzystać sytuację do ucieczki na Zachód. Jednakże w wyniku rozlicznych przetasowań trafił do
jednej z „dzikich dywizji", które do Czechosłowacji nie wjechały. Wówczas to, z automatem w
garści, udał się w góry. Kilkakrotnie usiłował przedrzeć się przez granicę. W górach spędził trzy
miesiące,aległódwypędziłgozlasuisamzwłasnejwolioddałsięwręcewładz.Terazmaponieść
karę.Wczasachpokoju,takimjakon,karęwymierzasięwodosobnieniu.Ponieważjednakbyliśmy
wstaniewojny,adywizjawinowajcydawnozostałarozwiązana,miałzostaćukaranyprzedfrontem
naszegopułku.
Kiedy szef sztabu kończył czytanie wyroku, do dezertera zbliżył się od tyłu kat - niewysoki,
krępymajor
KGB.Krótkiecholewkiwygodnychbutówopinałymutłustełydki.
Nigdy jeszcze nie widziałem, jak wymierza się karę śmierci i wyobrażałem to sobie zupełnie
inaczej. Ciemna cela, warstwa trocin na ziemi, mroczne arkady, promyk światła. W praktyce jest
inaczej: leśna przecinka pokryta wspaniałym dywanem purpurowych liści, złociste pajęczyny,
krystalicznyodgłoswodospaduinieogarnioneleśnepołacie,zalanejesiennymsłońcem.
Akcja rozwijała się przed nami jak na scenie, gdy widownia gryzie wargi, wbija paznokcie w
oparcia foteli i w milczeniu patrzy, jak śmierć wolnymi krokami zachodzi wybraną ofiarę od tyłu.
Wszyscyjąwidządoskonale.Zwyjątkiemtego,którymaumrzeć.
Ktośpowiedział,żeczłowiekzawszeczujebliskąśmierć,alechybatonieprawda.Naszżołnierz
nieczułniczego.Stałrówniespokojnyjakprzedchwilą;słuchał,amożenawetiniesłuchał,słów
wyroku. Jedno było oczywiste - nie podejrzewał, że może dostać kaesa. A już przez myśl mu nie
przeszło,żewyrokzostaniewykonanynatychmiastpoogłoszeniu.
Dzisiaj,polatach,mógłbymsobieprzypisaćjakieśszlachetneemocje,któremnąwtedytargały,
aletaknaprawdęnieczułemwtedynic.Stałemi,jaksetkiinnych,patrzyłemnażołnierzaiczającego
sięzanimkata.Zastanawiałemsię,czyżołnierzsięodwróciiczykatwystrzelinatychmiast,czynie.
Szef sztabu zaczerpnął powietrza, po czym dobitnie i uroczyście, jakby czytał komunikat
rządowyowystrzeleniupierwszegokosmonauty,wyrecytowałkońcowąkwestię:
-WIMIENIUZWIĄZKU...
Katgładkoibezgłośniezarepetowałbroń...
-SOCJALISTYCZNYCH...
Zwinniejakkot,majorKGBzbliżyłsięjeszczeodwakrokiistanąłwrozkrokudlauzyskania
lepszejrównowagi.Byłterazometrodnieszczęśnika.Zdawałosię,żeskazanymusisłyszećoddech
swegokata.Lecztennadalniczegonieprzeczuwał...
-REPUBLIK...
Katwyciągnąłdoprzoduprawąrękę,takżemuszkapistoletudotykałaniemalkarkużołnierza...
-RADZIECKICH...
Lewąrękąkatścisnąłprzegubprawej,abyutrzymaćpistoletwbezruchu...
-SKAZAŁ...
Złowieszczytrzaskpojedynczegowystrzałusmagnąłmniejakbiczempoplecach.Skuliłemsię.
Zacisnąłempowiekijakznieznośnegobólu,alezarazznówotworzyłem.
Martwyżołnierzgwałtowniewyrzuciłobieręcenadgłowęiwykonującostatniwswoimżyciu
niewiarygodny skok wzwyż, jakby chcąc chwycić się chmur, odrzucił głowę do tyłu tak, jak nigdy
nie zrobi tego żywy człowiek. Echo wystrzału potoczyło się wolno w głąb lasu, przechodząc w
dziwaczneujadanie.
Ciało żołnierza opadało bardzo powoli, jak liść klonu w bezwietrzny jesienny dzień. Równie
niespieszniekatodsunąłsięwbok,ustępującmiejscapadającymzwłokom.
-...NAKARĘŚMIERCI.
Katsprawniewyciągnąłmagazynekzpistoletuijednymszarpnięciemwyrzuciłzkomorydrugi,
niepotrzebnyjużnabój.Domartwegozbliżyłosiępięciużołnierzyzłopatamiipłachtąbrezentu.
Żołnierzleżałunaszychstóp,wpatrzonyniewidzącymwzrokiemwotchłańnieba.
* Iwan Miczurin - rosyjski sadownik, twórca nowatorskich metod hodowlanych. „Zasługi
Miczurinadlanaukirosyjskiejiświatowejsąolbrzymie.Udałomusięmianowicie-pierwszemuw
świecie - skrzyżować jadalne jabłko z jadalną gruszką i wyhodować nowy, odporny na mrozy
niejadalnyowoc.Udowodniłwtensposób,żewszystkieteoriegenetycznesąniesłuszne."-cytza:W.
Jerofiejew,„Moskwa-Pietuszki",Kontra,Londyn1976,przypisN.Stavisky'ego.[przyp.tłum.].