Robert Burnette & John Koster
DROGA DO
WOUNDED KNEE II
Tytuł oryginału:
"The Road to Wounded Knee"
Co. 1994 by Robert Burnette
SPIS TREŚCI:
Nowe wojny indiańskie
Nowy prezydent, nowe nadzieje
Ameryka Nixona, Ameryka indiańska
Narodziny Szlaku Złamanych Traktatów
Szlak Złamanych Traktatów - próba sił
Zajęcie Biura do Spraw Indian
Okupacja Biura do Spraw Indian
Finał waszyngtońskiego protestu
Gorąca zima 1973
Pierwsze dni Wounded Knee
Bohaterowie i dziennikarze
Ultimatum i moralne zwycięstwo
Siły federalne powracają
Niespełnio ne nadzieje
Krwawy koniec okupacji
Finał Wounded Knee
Ataki na AIM
Prawo i bezprawie
Zmiany w kraju Indian
Niepewna przyszłość
Russell Means kontra Richard Wilson
Zakończenie - od tłumacza
Chronologia
Latem 1974 roku ukazała się w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie książka, która spośród
innych, lepszych i gorszych pozycji poświęconych odradzającemu się ruchowi indiańskiemu
i wydarzeniom, które wstrząsnęły Ameryką, wyróżniała się głęboką analizą podejmowanego
problemu, atrakcyjnością formy i jeśli nie bezstronnością, to z pewnością pełnym spokoju i
rozwagi spojrzeniem na sprawy, które dzieliły na wrogie obozy nie tylko samych Indian, ale i
całą Amerykę.
Znajomość zagadnienia, trzeźwość sądów oraz wartość literacką gwarantowały osoby
autorów, ludzi obeznanych z problematyką indiańskiego aktywizmu oraz sztuką pisarską.
Robert Burnette, przewodniczący Rady Plemiennej Siuksów (Dakota) z rezerwatu Rosebud,
od ćwierćwiecza działał na rzecz swojego ludu, pełniąc między innymi przez trzy lata funkcję
przewodniczącego Krajowego Kongresu Indian Amerykańskich (NCAI), występując jako
współprzewodniczący Szlaku Złamanych Traktatów i negocjator w licznych konfliktach.
Swoją samotną walkę z Biurem do Spraw Indian opis a ł Burnette w swojej pierwszej książce
"The Tortured Americans" (Torturowani Amerykanie).
John Koster, drugi ze współautorów, to biały dziennikarz, specjalizujący się w sprawach
współczesnego indiańskiego aktywizmu i historii amerykańskiego Zachodu, piszący między
innymi dla znanego indiańskiego czasopisma "Akwesasne Notes".
Udostępniane polskiemu Czytelnikowi opracowanie, to fragmenty stanowiące około jednej
trzeciej 330-stronicowego oryginału. W ich wyborze tłumacz kierował się chęcią
przedstawienia mało znanego społeczno-politycznego tła, bezpośrednich przyczyn i
przebiegu wydarzeń z lat 1969-73, prowadzących do wybuchu najsłynniejszego
współczesnego protestu północnoamerykańskich Indian, określanego jako Wounded Knee II.
W ramach tego opracowania nie znalazły niestety miejsca omówione szeroko w oryginale
zagadnienia historyczne, społeczno-ekonomiczne i religijne, leżące u podstaw odrodzenia
indiańskich społeczności, ani też aneksy z tekstami dokumentów (Traktat Siuksów z 1868 r.,
Rezolucja o Ograniczeniu z 1953 roku), nie powinno to jednak umniejszać jego wartości
poznawczej. Pominięte fragmenty znajdą się być może w rękach polskiego Czytelnika w
przyszłości.
Minione dziesięciolecie potwierdziło w większości zawarte w książce oceny, nie straciły na
aktualności ani poruszane w niej problemy, ani propozycje przyszłościowych rozwiązań. Z
tych też względów pozycja ta powinna stanowić cenne źródło rzetelnej wiedzy oraz być
inspiracją dla wielu przemyśleń i rewizji dotychczasowych poglądów. Zapoznając się z nią ,
Czytelnik może wziąć udział w historycznym procesie Odrodzenia Indian.
Redakcja
Wstęp
NOWE WOJNY INDIAŃSKIE
Zajęcie wyspy Alcatraz w listopadzie 1969 roku przez niewielką grupkę młodych Indian
spowodowało w prasie pewne poruszenie. Część zawodowych radykałów i radykalnych
aktorek zainteresowało się na krótko wszystkim co indiańskie - głównie kobiecą modą rodem
z Francji i Hongkongu. Gdy w czerwcu 1971 roku rząd federalny odzyskał podstępem
Alcatraz, naśladowcy modnych spraw zniknęli jak mgła nad San Fr a ncisco, a młodzi
Indianie nie mieli dokąd pójść. Fakt, że wyspa stać się miała kosztownym i dotowanym
najprawdopodobniej z funduszy federalnych parkiem, zamiast finansowanym prywatnie
indiańskim centrum kulturalnym, także nie przyciągał już większej uwagi .
Prośba czterdziestu czterech pochodzących z wyboru przywódców plemiennych do
prezydenta Johnsona o "system pożyczkowy dla narodów słabo rozwiniętych" została
zignorowana przez prasę i Biały Dom.
2 listopada 1972 roku Ameryka i świat zaskoczeni zostali wiadomością tak niewiarygodną,
jak lądowanie z kosmosu. Grupa amerykańskich Indian zajęła budynek Biura do Spraw
Indian (Bureau of Indian Affairs - BIA) w Waszyngtonie, D.C. i utrzymywała go przeciwko
zmasowanym oddziałom i największej potędze na ziemi. P o raz pierwszy od czasu wojen
indiańskich wieści o zapomnianej mniejszości Ameryki stały się równie ważne jak
korespondencja o Wietnamie i nadchodzących wyborach prezydenckich.
Dla powiększenia zamieszania, amerykańscy Indianie byli równie chyba podzieleni co do
etyki i motywów tej okupacji, jak opinia publiczna. Sympatia dla Indian wzrosła, gdy władze
zagroziły użyciem siły, a wojowniczy przywódcy ślubowali zginąć w imieniu swoich praw.
Departament Spraw Wewnętrznych robił wszystko, by przedstawić swoich błądzących
podopiecznych jako armię wandali, a rząd naciskał na wybieralnych przywódców
indiańskich, by potępiali aktywistów jako pochodzących z miast bandytów i
nieodpowiedzialnych samozwańczych rewolucjonistów. Ale inni odpowiedzialni indiańscy i
biali p rzywódcy poparli okupację. Wydawało się, że każdy jest samodzielnym ekspertem w
sprawach problemów Indian. Ale fakty i cele okupacji pozostały równie tajemnicze, kiedy
protest się zakończył, jakimi były kiedy pierwsi militanci wtargnęli do budynku.
Okupac ja zakończyła się gdy prezydent zgodził się ustanowić Specjalną Federalną
Międzyagencyjną Grupę Roboczą (Special Fegeral Interagency Task Force) dla zbadania
federalnej polityki indiańskiej i indiańskich potrzeb. Grupa robocza podpisała porozumienie
wyszc z ególniające kroki, jakie miały zostać podjęte. Zalecenia grupy roboczej, oparte o
informacje dostarczone przez wszystkie zainteresowane partie i grupy, miały być dostarczone
prezydentowi do 1 czerwca 1973 r. razem z uzupełniającymi i niezależnymi stanowis kami
przedstawicieli Indian.
Część starszych Indian, którzy przeżyli pięć czy sześć dekad apatii i partactwa władz
uważała, że wszystko to jest zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe.
I miała rację.
Władze federalne złamały umowę zanim wysechł jeszcze atrament i przedstawiły
niespodziewanie w Kongresie pakiet siedmiu projektów ustaw, bez jakichkolwiek konsultacji
z Indianami zaangażowanymi w konflikt wokół BIA. Grupy okupantów, nazywane łącznie
Szlakiem Złamanych Traktatów (The Trail of Broken Treaties), mu s iały się liczyć z jeszcze
jednym złamanym traktatem. Tymczasem w rezerwacie Pine Ridge w Dakocie Południowej,
szturmowym centrum indiańskiego aktywizmu, zdenerwowani urzędnicy BIA i pochodzący z
wyborów przywódcy plemienia przygotowywali gorące przyjęcie a ktywistom ze Szlaku
Złamanych Traktatów. Urzędnicy plemienni nienawidzili aktywistów, próbujących popsuć
im ich interesy i wprawiających w zakłopotanie ich popleczników z BIA. i administracji
Nixona. Sąd plemienny zakazał członkom Ruchu Indian Amerykański c h (AIM), jądra
aktywistów, przemawianie i gromadzenie się w rezerwacie, choć było to sprzeczne z
konstytucją. Policja BIA aresztowała dwóch Indian, którzy przybyli do własnego rezerwatu,
aby wziąć udział w spotkaniu właścicieli ziemskich Siuksów Oglala. T a ki był stan " prawa i
porządku" wśród plemiennych urzędników, próbujących napiętnować opozycję jako
kryminalnych wywrotowców.
Doprowadzenie do szału przez szydzenie ze sprawiedliwości planowali drastyczne środki
odzyskania swoich praw oraz obalenie sankcjonowanej przez władze korupcji i tyranii rady
plemiennej wraz z jej przewodniczącym. Popierani w tym byli przez starszyznę plemienną,
która przez całe życie cierpiała przez pozbawionych serc biurokratów i wreszcie ujrzała
ostatnią szansę na życie - lub może na śmierć - z dumą i poczuciem godności osobistej.
Dlatego w lutym 1973 roku społeczeństwo zmęczone dziesięcioletnią wojną w Indochinach
stanęło w obliczu nierealnej możliwości partyzanckiej wojny w sercu Ameryki, prawie że w
cieniu Mount Rushmore, Świątyni Demokracji wyrzeźbionej w świętej górze Siuksów.
Kataklizm nadszedł, kiedy biała policja i szacowni obywatele hrabstwa Custer w Dakocie
Południowej zdecydowali się potraktować z przymrużeniem oka śmierć dwudziestoletniego
Indianina z ręki białego człowieka, jako niewielkie zakłócenie spokoju. Była to historia
bardzo typowa dla Dakoty Południowej, ale tym razem zakończyła się inaczej.
Zjawił się bowiem wściekły tłum Indian, domagając się równej sprawiedliwości, co
zakończyło się w rezultacie paleniem budynków i starciem z policją na ulicach noszącego
nieszczęsną nazwę miasteczka Custer. Dwa dni później rasistowska zniewaga w barze w
Rapid City doprowadziła do kolejnych zamieszek w tej stolicy antyindiańskiego rasizmu.
Pobito wielu białych, a ponad czte r dziestu Indian uwięziono.
27 lutego męczący półsen amerykańskiego sumienia przerodził się w długą marę senną z
Wounded Knee. Transportery opancerzone (APC ) i działka samobieżne krążyły po wysokiej
trawie wokół kościółka Najświętszego Serca i Szlaku Big Foota, a rakiety i świetlne pociski
przeszukiwały preriową noc. Aktywiści z AIM i ich sojusznicy wyłonili się na miejscu
ostatniej wielkiej masakry Indian w Ameryce (sprzed osiemdziesięciu trzech lat) i
zaprzysięgli zmienić świat lub zginąć. Ich żądania k o ncentrowały się na odwołaniu ze
stanowiska przewodniczącego plemiennego referendum mającym dać Oglalom szansę na
ponowne dysponowanie własnym życiem. Podczas gdy starcy modlili się, a młodzi
mężczyźni malowali swoje twarze w gotowości na śmierć, oszołomio n e społeczeństwo
trwało w niewierze.
Uzbrojeni Indianie ważący się na wyzwanie potęgi Stanów Zjednoczonych? Malowidła
wojenne w dobie bombowców B-52? Wychowani od kołyski do grobu przez pobłażliwego
Wuja Sama, dlaczego mieliby się ci ludzie zbuntować? Nawet kiedy nocne wymiany ognia
rozerwały ciemność Dakoty Południowej, kiedy postrzelono ludzi z FBI, zabito i raniono
wielu Indian, kiedy prawdziwe kule przebijały prawdziwe ciała, a nazwa Wounded Knee
błyszczała w nagłówkach prasy od Zambii po Japonię społ e czeństwo siedziało bez ruchu,
jak gdyby wszystko to był tylko western.
W erze rozczarowania władzą najbardziej szokujące stadium nadużyć, niegospodarności i
bezsensowności pozostawało poza wyobrażeniami większości amerykańskiego
społeczeństwa. Była instynktowna sympatia, dręczące uczucie, że coś rzeczywiście musi być
źle w Dakocie Południowej, ale fakty pozostawały niewidoczne spoza rozmyślnych kłamstw
rządowych funkcjonariuszy i czasem zbyt wybujałej retoryki militantów. Prawda czaiła się
pod kamienną po w ierzchnią wojennych malowideł, zbrojnych starć i prasowych
komunikatów FBI, naruszając tylko powierzchnię, jak jakiś mistyczny potwór - w
rzeczywistości jednak zbyt realny. Rząd, który ustami służył wolności, sprawiedliwości i
równości odmawiał pierwszym A merykanom wielu podstawowych uprawnień, które prawa
te miały chronić i zabezpieczać.
Od 1890 roku fakty z życia Indian były pracowicie i rozmyślnie ignorowane. Wounded Knee
stało się rezultatem tej ślepoty. Wounded Knee I, w 1890 roku, udowodniło, że Armia
Stanów Zjednoczonych chciała wymordować Indian, zniszczyć ich religijne wierzenia i
zdobyć ich ziemię. Wounded Knee II, w 1973 roku, udowadnia, że Indianie wciąż mają
odwagę i wiarę i przynajmniej część z nich woli raczej zginąć, niż poddać się kolejne m u
stuleciu biedy i łez.
Pomimo gorzkich wspomnień Indianie wierzą w "amerykański sen", w którym prawo do
życia, wolności i dążenia do szczęścia stanie się taką rzeczywistością, jaką był dla
pierwszych mieszkańców tej ziemi, zanim jeszcze przyszli ich biali, czarni i żółci bracia i
siostry.
NOWY PREZYDENT, NOWE NADZIEJE
Obraz "Indianina" nakreślony został przez groszowych powieściopisarzy w rodzaju Neda
Burtline'a, a oczyszczony, zaplanowany i spopularyzowany przez producentów z Hollywood,
bardziej zainteresowanych kończącymi się sukcesem białych opowiastkami, niż
odzwierciedleniem czegokolwiek, co miałoby związek z prawdziwą historią. Indianin był
kimś z bronią w ręce, piórami we włosach i farbami na policzkach. Kiedy był dobry, był
naprawdę dobry (Un c as, Squanto, Hiawatha, Minnehaha, Old Nokomis, Purty Redwing), ale
kiedy był zły, to był szalejącym, torturującym dzikusem. Dobry, czy zły, jego eksterminacja
była uprawomocniona i nie miał on prawa posiadać żadnego dziedzictwa poza zatęchłym
kioskiem z p apierosami.
Spokojni, inteligentni i umiarkowani przywódcy indiańscy żyli, działali i umierali w tym
samym niezrozumieniu, jakie towarzyszyło karierom takich indiańskich działaczy, jak doktor
Charles Eastman i Carlos Montezuma z początków stulecia. Abbie Hoffman i Mark Rudd
stali się ukochanymi bohaterami kontrkultury, podczas gdy Clyde Warrior i Richard Oakes
zdobyli w gazetach jedynie krótkie nekrologi. Opinia publiczna szybko zapomniała o całym
ruchu "red power" z początków lat sześćdziesiątych i to chy b a tłumaczy szok, jaki przeżył
cały kraj w 1973 roku.
Kiedy Richard M.Nixon został wybrany i zaprzysiężony jako prezydent, w obszernie
spopularyzowanym geście wybrał na komisarza do spraw Indian Louisa Rooksa Bruce'a
hodowcę bydła mlecznego ze stanu Nowy Jork o zmieszanej krwi Siuksów i Mohawków.
Bez przerwy podkreślano, że stanowisko to wreszcie objął Indianin. Dziennikarze piszący o
tym nigdy zapewne nie słyszeli o Robercie Bennettcie (Indianinie Oneida, marionetkowym
komisarzu do spraw Indian za prezyd e ntury Johnsona - przyp. M.N.), pamiętając jedynie
Ely S. Parkera (komisarza - Irokeza sprzed stu lat - przyp. M.N.).
8 lipca 1970 roku prezydent Nixon przedstawił swój program indiańskiego ustawodawstwa w
przemówieniu, które wydawało się oznaczać punkt zwrotny dla spraw Indian. Jego mowa
uznawała Indian za najbardziej uciskaną i izolowaną grupę mniejszościową w Ameryce w
każdej praktycznie dziedzinie - zatrudnienia, dochodu, wykształcenia i zdrowia - stwierdzając
bez ogródek, że warunki takie są dziedzict w em wieków niesprawiedliwości. Uznawała ona,
że ograniczenie (polityka pozbawiania Indian z rezerwatów świadczeń federalnych
zagwarantowanych traktatami - przyp. M.N.) było pogwałceniem świętych traktatów, że
miało ono katastrofalny wpływ na ograniczane pl e miona i musiała powodować u innych
plemion rozmyślne wahanie się w pozostawaniu w zacofaniu i biedzie, byle tylko nie
ryzykować ograniczenia i utraty plemiennych ziem. W swoim przemówieniu Nixon
stanowczo odrzucił politykę ograniczenia. Poparł ideę indiań s kiej kontroli, a Indian
obdarzyć miano większym zaufaniem.
Głównym zadaniem BIA była powierzona mu odpowiedzialność nad indiańskimi ziemiami i
pieniędzmi. Biuro jest faktycznie opiekunem i strażnikiem indiańskiej ziemi, indiańskich
pieniędzy i niemal wszystkiego innego. Ale Departament Spraw Wewnętrznych (którego
częścią jest BIA - przyp. M.N.) odpowiedzialny jest także za wykorzystanie krajowych
zasobów naturalnych. Stwarza to nieunikniony konflikt interesów, ponieważ minister spraw
wewnętrznych zmuszony jest wybierać między najlepszymi interesami Indian, a najlepszymi
interesami narodu, jako całości. Niewielki nawet przegląd trzystu lat wywłaszczeń czyni
oczywistym, czyj interes zazwyczaj zwyciężał.
Jednym z głównych obszarów, na których Indianie popadali w bezpośredni konflikt
wielkiego biznesu, są prawa wodne. Jego wpływy w Departamencie Spraw Wewnętrznych są
większe, niż jakiegokolwiek plenienia Indian, nic więc dziwnego, że Indianie zwykle dostają
po głowie. Konflikt ten na krótko przyciągnął uwagę o p inii publicznej, kiedy pierwszy
oddział wojenny AIM zajął 22 września 1971 roku budynek BIA. Jednym z żądań AIM było
przywrócenie na poprzednie stanowisko Williama Veedera, białego eksperta od indiańskich
praw wodnych, który miał zostać odwołany i odejść w zapomnienie.
A powód: Veeder, biały mężczyzna, robił co mógł aby bronić indiańskie prawa wodne przed
eksploatacją przez interesy prawne Departamentu Spraw Wewnętrznych. Z tego właśnie
powodu jego zwierzchnicy zdecydowali się go usunąć.
Wreszcie 8 lipca 1970 roku prezydent ogłosił ustanowienie specjalnego urzędu indiańskich
Praw Wodnych. Dla opinii i publicznej był to istotny gest dobrej woli. Dla Indian oznaczało
to, że woda, należąca zgodnie z traktatami do nich, miała zostać rzucona na arenę politycz n ą
do rozpatrzenia przez system rządowy. Z uzasadnionymi podejrzeniami Indianie spoglądali
na tę akcję jako na koniec Indiańskich praw wodnych i na kontynuację procesu okradania
Indian z ich zasobów.
Próby rozwiązania tego konfliktu interesów przez uzupełniające ustawodawstwo skazane są
na niepowodzenie. Jedynym właściwym rozwiązaniem byłoby usunięcie spraw Indian z
Departamentu Spraw Wewnętrznych i albo ( w najlepszym wypadku) ustanowienie
odrębnego departamentu odpowiedzialnego tylko przed Białym Domem, albo w najgorszym
wypadku, przeniesienia Indian do departamentu takiego jak Departament Zdrowia, Edukacji i
Dobrobytu (HEW), w którym konflikty interesów byłyby mniejsze. Ale administracja
Nixona, realizująca politykę samookreślenia, odmówiła uznania tego oczywistego faktu i
zdecydowała się na realizację idei stworzenia "Rady Plemiennej" (Trust Council) wewnątrz
Departamentu Spraw Wewnętrznych, która miałaby dokonywać wyboru między interesami
Indian a interesami korporacji i białego głównego nurtu.
Chyba n ajistotniejszym stwierdzeniem Nixona było, że należy podjąć starania w celu
zlikwidowania konfliktu interesów między plemionami Indian, a ich ustawowym opiekunem
- Departamentem Spraw Wewnętrznych. Dość zaskakujące też było, że przemówienie
zawierało fakt y cznie to, o czym Indianie krzyczeli od pokoleń i dłużej - że przy wyborze
między interesami wielkich właścicieli ziemskich i korporacji górniczych a interesami Indian
- Indianie zawsze przegrywali.
Patrząc na całość, posłanie z 8 lipca było prawdopodobnie największym pakietem obietnic,
jakie kiedykolwiek przedstawiono amerykańskim Indianom. Pozostało czekać na jego
rezultaty.
Krótko po posłaniu z 8 lipca Nixon przydzielił komisarzowi Bruce'owi czternastu wybranych
doradców, którzy mieli mu pomóc w strasznym przedsięwzięciu tworzenia i realizowania
nowej polityki indiańskiej, w stworzeniu nowego ustawodawstwa i zbudowania takiego Biura
do Spraw Indian, które stałoby się partnerem, doradcą i centralną agencją wszystkich
plemion.
Pierwszy raz od 194 lat klim at w Kongresie był nieomal doskonały dla takiej reformy,
prezydent wyraził dla niej swoje poparcie, a Indianie byli w większości pod kontrolą BIA.
Pierwszym ministrem spraw wewnętrznych Nixona został Walter Hickel, samorodny
milioner, który z pomywacza stał się pierwszym republikańskim gubernatorem Alaski.
Ochroniarze (zwolennicy ochrony przyrody - przyp. M.N.), kiedy dowiedzieli się o nominacji
Hickela, poczuli się nieszczególnie, przypominając sobie jego oświadczenia mówiące o nie
zgadzaniu się z "ochra n ianiem pozycji ochroniarzy". Indianie, którzy znali jego reputację na
Alasce, ukuli maksymę: "Jeżeli lubiłeś Custera, pokochasz Hickela".
Tym niemniej Hickel został zatwierdzony i rozpoczął swoje panowanie od przejęcia pewnych
wzorów, przynajmniej jeśli chodzi o indiańskie obrazy na ścianie, pozostałe po czasach
Ickesa i Coliera (ministra spraw wewnętrznych i komisarza do spraw Indian z okresu
Nowego Ładu prezydenta Roosvelta - przyp. M.N.).
Wbrew oczekiwaniom wielu ludzi Hickel popadł w kłopoty nie z powodu swojej niechęci do
ochroniarzy, lecz na skutek zbytniej gorliwości w kierunku ekologii, ruchu, który wybuchł z
opóźnieniem, lecz gwałtownie w 1970 roku. Ochroniarze dali Hickelowi punkty za jego
ochronę środowiska, ale nie znalazł on szczególnej aprob a ty w Białym Domu, zarówno z
powodu swoich zainteresowań ekologicznych, jak i naskutek krytykowania sztywności
Nixona oraz zbyt poufałego stosunku do młodych ludzi protestujących przeciwko wojnie.
W listopadzie 1970 roku Hickel poproszony został na spotkanie z prezydentem, które, jak
uważał, dotyczyć miało spraw budżetowych. W pół godziny później był już pozbawiony
stanowiska. Jako powód podano "brak wzajemnego zaufania".
AMERYKA NIXONA, AMERYKA INDIAŃSKA
Likwidując niezgodności w swoim gabinecie, prezydent Nixon powołał Rogera C.B.
Mortona na stanowisko ministra spraw wewnętrznych (...). Wkrótce stał się on znany z tego,
że jak napisała jedna z gazet, mając do wyboru drzewa lub kopalnie węgla, nie żałował
drzew.
- Ci, którzy chcieliby powstrzymać wydobywanie ropy czy węgla, ci, którzy pragnęliby
zakazać rozwoju energetyki jądrowej, nie są realistami - mówił.
Niedługo po dojściu Mortona do władzy na stanowisko zastępcy komisarza do spraw Indian
powołany został John O. Crow. Crow był starym biurokratą BIA, o prawie trzydziestu latach
pracy i - podobno - jednej czwartej krwi Cherokee. W latach 1942-57 pracował jako
superintendent (przedstawiciel BIA w danym rezerwacie, odpowiedzialny m.in. za sprawy
finansowe - przyp. M.N.) w czterech rezerwatach Południo w ego Zachodu, później zaś na
różnych stanowiskach w centralnym urzędzie w Waszyngtonie.
Wkrótce po objęciu urzędu przez Crowa młodsi Indianie powołani przez Nixona, zaczęli
szeptać, że obsadzono go tam, by miał oko na grupę aktywistów BIA. Z monolitycznego
niegdyś Biura nadchodzić zaczęły pogłoski o wewnętrznym konflikcie, a w większości
rezerwatów przyjmowano je jako wieści o śmiertelnej walce dwóch potworów na dnie
mrocznego stawu. Mówiono, że jest to walka sił między młodymi aktywistami (nazywanymi
Wojs k iem Bruce'a lub Brudną Dwunastką) oraz grupą starych biurokratów Crowa (Zwanej
Gangiem Zielonookich lub Mafią z Haskell, indiańskiej szkoły, którą ukończył Crow).
Wczesną jesienią 1971 roku walki te i taktyka Crowa blokowania indiańskiego postępu i
reform stały się tak uciążliwe, że Peter MacDonald, republikanin Nixona i przewodniczący
szczepu Navajo, największego plemienia w kraju, wysłał protest do Waszyngtonu. Zwrócił
on niewielką uwagę, głównie dlatego, że kilka dni wcześniej nastąpił bardziej dotkliw y
protest w postaci sześćdziesięciu aktywistów z AIM i NYIC (Krajowej Rady Indiańskiej
Młodzieży), prowadzonej przez Russella Meansa. 22 września 1971 roku gang Meansa
wyruszył ze swojej placówki w pubie Toma Jonesa i przejął kontrolę nad biurem informacyj
n ym BIA, ogłaszając nałożenie obywatelskiego aresztu na Johna O.Crowa i Wilmę Victor,
byłą dyrektorkę osławionej Szkoły Intermountain. Zwabiona reklamą telewizyjną przybyła
do oddziału wojennego Meansów i zaczęła filmować Russella i Teda już niemal od mome n
tu zajmowania centralnej klatki schodowej BIA, zanim jeszcze zostali zaatakowani i
wyciągnięci przez specjalne gliny z Waszyngtonu.
Jak gdyby dla poparcia pogłosek o walkach frakcyjnych Bruce dopilnował, aby wszystkie
oskarżenia cofnięto i posunął się aż do podziękowania Meansowi za uratowanie pracy, co
spowodowało wiele pytań dotyczących tego, kto naprawdę kierował całym show.(...)
Pomimo protestów napływających z rezerwatów, administracja Nixona, pospiesznie
realizując swoją politykę samookreślenia, posuwała się naprzód, robiąc te same błędy, które
cechowały katastrofalną administrację Johnsona. Wybranym indiańskim urzędnikom
pozwolono zawierać traktaty, pożyczać pieniądze, sprzedawać własność plemienną i
wydzierżawiać ziemie szczepowe bez konsultacji z ciałami rządzącymi własnych plemion.
Członków rad plemiennych kupowano dobrze płatnymi stanowiskami, podobnie
postępowano z ich krewnymi, wykorzystując w tym celu pieniądze federalne.
Podczas, gdy odpowiedzialni ludzie w rezerwatach gorączkowo protestowali przeciw tej
pozornej polityce samookreślenia, komisarz Bruce gorączkowo organizował Krajowe
Stowarzyszenie Przewodniczących Plemion (NTCA). Wydawało się to nielogiczne, gdyż
Indianie w ogóle nie potrzebowali jeszcze jednej ogólnokrajowej organizacji. Mi e li już
przecież następujące: (1) NCAI - Narodowy Kongres Indian Amerykańskich, który stał się
niewygodnie niezależny od BIA i najgłębiej protestował przeciwko ograniczeniom; (2) NYIC
- Krajowa Rada Indiańskiej Młodzieży, założona w 1961 roku i reprezentująca większość
indiańskich uczniów i studentów; (3) AIM - Ruch Indian Amerykańskich, założony w 1968
roku; grupa najradykalniejsza, którą BIA wolało całkowicie ignorować; (4) AAIA -
Stowarzyszenie do Spraw Indian Amerykańskich , zdominowana przez białych gr u pa,
działająca od lat dwudziestych i drażniąca wielu Indian próbami sformułowania polityki w
ich imieniu bez porozumienia z nimi.
Poza tym istnieje też wiele mniejszych grup, większość związana z różnymi grupami
religijnymi. Indianie często żartują, że już niedługo każdy Indian będzie miał swoją własną
organizację. Krajowe Stowarzyszenie Przewodniczących Plemion było jednak polityczną
koniecznością, gdyż administracja potrzebowała nie głośnika, lecz echa, marionetkowej
grupy, która zgadzałaby się z władza m i, zamiast występować przeciwko nim, jak to
zazwyczaj robiły wszystkie powyższe grupy.
Ustanowiona zgodnie z prawem Dystryktu Columbia organizacja trzydziestu sześciu
przewodniczących - statutowych członków NTCA, wybrała czcigodnego Webstera Two
Hawk, episkopalnego duchownego, jako przewodniczącego wszystkich przewodniczących
plemion w tym kraju. Pod kierownictwem Two Hawka NTCA mogło spełnić wszystkie
nadzieje pokładane w nim przez administracje.(...)
Za czasów administracji Johnsona i Nixona rady plemie nne tak się zdegenerowały, że ani
młodzi, ani starzy z rezerwatów nie mogli już wykorzystywać normalnych kanałów
komunikacji z ludźmi, którzy podobno ich reprezentowali. Wiele przewodniczących plemion,
nie zważając na potrzeby swoich ludzi, zaczęło bogacić się wykorzystując przywileje
uzyskane dzięki Johnsonowi i Nixonowi. Zamiast więc działać poprzez system, który w ich
oczach się zdyskredytował młodsi Indianie z lat sześćdziesiątych podążyli za takimi
organizacjami jak Krajowa Rada Indiańskiej Młodzieży ( NIYC), Zjednoczeni Tubylczy
Amerykanie (UNA) i Ruch Indian Amerykańskich (AIM).
Niewrażliwość członków władz plemiennych na potrzeby ich własnych ludzi, szydercze
uśmiechy i chichoty członków Kongresu, do których zwracano się o pomoc, narastająca fala
morderstw Indian, która wydawała się ogłosić 1972 rok rokiem odrodzonego ludobójstwa -
wszystko to powodowało niezadowolenie i złość młodszych Indian, a także wielu ludzi
starszych.
W styczniu 1972 roku przez kraj Indian zaczęły się rozchodzić wieści o śmierci Raymonda
Yellow Thunder, spokojnego pięćdziesięciojednoletniego kowboja-Siuksa, którego
znaleziono w kabinie ciężarówki na parkingu w Cordon, w Nebrasce. Sprawa była zbyt
straszna, zbyt typowa, żeby ją zignorować. Historia, którą opowiadano, mówiła, że mniej
więcej na tydzień przed odnalezieniem jego ciała Yellow Thunder porwany został przez
piątkę pijanych białych - czterech mężczyzn i kobietę, rozebrany ze spodni i wepchnięty nago
poniżej pasa na salę American Legion Hall w Gordon. Poskarżył się wtedy miejscowej
policji. Tydzień później, gdy znaleziono go martwego, policja stwierdziła, że musiał upaść,
uderzony w głowę, a następnie wczołgał się do kabiny ciężarówki, gdzie zmarł. Oczywisty
związek rozszerzył tylko pogłoski, uwiarygodnione jeszcze przez f akt, że siostra Yellow
Thunder została zabita w tym samym miejscu dwadzieścia lat wcześniej. Niektórzy ludzie
twierdzili, że Yellow Thunder był torturowany, przypiekany papierosami i wykastrowany.
Pewnego mroźnego poranka, w lutym 1972 roku, dwa tysiące białych mieszkańców Gordon
obudziło się, aby zobaczyć swoje ulice zatłoczone tysiąc trzystoma Indianami
przepełnionymi złością, ubranymi w tradycyjne stroje, lub okrytymi obróconymi do góry
nogami amerykańskimi flagami. Prowadzeni przez przywódców AIM Russ e lla Meansa i
Dennisa Banksa Indianie przybyli, by domagać się sprawiedliwości. Po trzech dniach hałasu i
gróźb urzędnicy lokalni i stanowi poddali się i przystali na wiele żądań AIM. Dwóch białych
zamieszanych w śmierć Yellow Thundera zostało uwięzionych, policjant podejrzany o
napastowanie indiańskich kobiet został zwolniony, a urzędnicy lokalni i stanowi obiecali
zbadać oskarżenia o dyskryminację.
W powrotnej drodze z Gordon do Pine Ridge część karawany wtargnęła do punktu
handlowego Wounded Knee, gdyż Indianie z Pine Ridge twierdzili, że oszukiwano ich tam i
znieważano od dziesięcioleci. Oddział rozwalił zarząd punktu handlowego i oddalił się z
zabytkowymi strojami, ozdobami i biżuterią wartą od pięćdziesięciu tysięcy dolarów
(szacunek FBI) do pięciuset tysięcy (szacunek właściciela). Tej nocy aktywiści i awanturnicy
w świetle ognisk odtańczyli taniec wojenny na oczach przerażonego personelu punktu
handlowego. Kiedy ktoś zapytał plemienną policję, co ma zamiar zrobić w związku z
grabieżą, naczelnik polic j i odparł niepewnie:
- Badamy sprawę.
Przywódcy AIM, szczególnie Means, zostali gorąco przyjęci w rezerwacie Pine Ridge. Dla
AIM zwycięstwo w Gordon, chociaż głównie papierowe, jeżeli chodzi o konkretne rezultaty,
było wielkim przełomem. Nie tylko biali rasiści z Nebraski dostali solidną nauczkę, ale także
mieszkańcy rezerwatu Pine Ridge wzięli miejskich militantów z AIM pod swoją opiekę,
przynajmniej czasowo.
NARODZINY SZLAKU ZŁAMANYCH TRAKTATÓW
Święty Taniec Słońca był długo zakazany przez białe władze, ponieważ stanowił centralny
rytuał starej religii Siuksów. Na początku lat sześćdziesiątych Taniec Słońca zaczął się
odradzać, a do roku 1970 stał się ponownie najpoważniejszym punktem tradycyjnych
obrzędów Siuksów. Pierwszym z działaczy AIM, którzy p o ddali się obrzędowi
przekłuwania, został Russe1l Means, a w 1971 i 1972 roku wzięli z niego przykład także inni.
Jednak w 1972 roku tradycyjny Taniec Słońca zakończył się nutą frustracji i gniewu. Ludzie
z rezerwatu Rosebud, gdzie odbywał się rytuał, wybrali na przewodniczącego plemienia
czcigodnego Webstera Two Hawka. Two Hawk był zgubą dla indiańskich działaczy, nie
tylko tych z AIM, gdyż był szefem NTCA (Krajowego Stowarzyszenia Przewodniczących
Plemion - pro rządowej organizacji wodzów plemiennych, naz y wanych przez aktywistów
"Wujami Tomahawkami" - przyp. M.N.) i natychmiast po objęciu urzędu złamał większość
obietnic poczynionych w czasie swojej kampanii wyborczej. Two Hawk obiecywał wynieść
Indian pełnej krwi do swego poziomu; zamiast tego najlepsze s t anowiska obsadził
członkami swojej rodziny oraz nie-Indianami. Złamał też obietnicę zakupu ziemi przez
wykupienie wszystkich akcji w Przedsiębiorstwie Ziem Plemiennych (TIE), pomocniczym
organie rządu plemiennego.
Tymczasem ja od wielu lat marzyłem o grupie przynajmniej dwustu Indian w Waszyngtonie,
którzy zademonstrowaliby "indiański styl" zauważalny przez Kongres i prezydenta. 17
sierpnia 1972 roku, widząc przywództwo AIM na Tańcu Słońca, otoczone przez Siuksów,
ujrzałem szansę urzeczywistnienia moich ma r zeń.
AIM założony został w lipcu 1968 roku przez Georga Mitchella i Dennisa Banksa, dwóch
Indian Chippewa mieszkających wtedy w Minneapolis. Michell, wrażliwy i raczej spokojny
mężczyzna, był rzeczywistym twórcą karty AIM, lecz później był stopniowo spychany na
dalszy plan przez jednostki bardziej przebojowe. W 1972 roku głównymi przywódcami AIM
byli Dennis Banks, Clyde i Vernon Bellecourtowie oraz Russell Means.
Banks, współzałożyciel AIM, wtedy około trzydziestoośmioletni, był rzucającą się w oczy
postacią o osobistym uroku. Dwaj Bellecourtowie, obaj po wyrokach za ciężkie przestępstwa
- za rabunek z bronią dla Vernona i za włamanie dla Clyde'a - byli odpowiednio szefami
oddziałów w Denver i Minneapolis. Clyde Bellecourt, który spędził czternaście lat w w
ięzieniu, był jednym z najważniejszych członków AIM. Vernon, który po burzliwym okresie
młodości dalej szedł już prostą drogą, pracując jako fryzjer, wstąpił do AIM później.
Means, wtedy trzydziestodwuletni, był najmłodszym z głównych przywódców AIM,
sprawiający także najwięcej kłopotu. Był Siuksem Oglala, urodził się w rezerwacie Pine
Ridge, i tam też, oraz na obszarach miejskich się wychował. Po roku bujnego życia w Los
Angeles uczynił próbę porzucenia pijaństwa i zaczął uczęszczać do college'ów - pięci u po
kolei, ale żadnego z nich nie ukończył. Po okresie pracy dla rady plemiennej w rezerwacie
Rosebud poprosił o przeniesienie do Cleveland i wkrótce został kierownikiem tamtejszego
centrum indiańskiego - Cleveland American Indian Center. Tam właśnie odkrył swój dar
organizowania pokazowych demonstracji, trafiających na pierwsze strony gazet, czego
Indianie tak potrzebowali: zajęcie "Mayflower II", w Dniu Dziękczynienia 1970 roku, krótka
okupacja Mount Rushmore w czerwcu 1971 roku i nieudana próba zajęcia B iura do Spraw
Indian 22 czerwca 1971 roku. Jego geniusz w stosunkach z opinią publiczną zdawał się
wywoływać sporą zazdrość wśród starych przywódców AIM, ale ponieważ był najbardziej
indiański ze wszystkich czterech, zarówno jeśli chodzi o krew, jak i o t e mperament i
ponieważ nigdy nie był oskarżony o żadne poważne przestępstwo, występował zwykle jako
rzecznik grupy.
Największym zwycięstwem AIM było zajęcie Gordon - "miasta whiskey" w Nebrasce, co
doprowadziło do konkretnych zmian, zamiast, jak zazwyczaj, do masowych aresztowań
połączonych z brutalnością. Ich największa klęska miała miejsce w Cass Lake, w kwietniu
1972 r. , kiedy to organizacja przybyła z bronią, aby wesprzeć plemię Chippewa, starające się
doprowadzić do wydania przez władze federalne zarządzenia nakazującego białym
kupowanie plemiennych licencji rybackich. Mieszkańcy rezerwatu poprosili uzbrojonych
ludzi z AIM, aby odjechali, a spór między różnymi grupami przekształcił się nieomal w
strzelaninę, gdyż niektórzy członkowie głosowali za odjaz dem, a inni - za pozostaniem
wbrew woli plemienia.
Wkrótce po epizodzie w Cass Lake upadek AIM wydawał się być pewnym. Means został
zmuszony do opuszczenia Cleveland na skutek prześladowań prasy i fanów baseballu,
którym się naraził. Także Banks został pozbawiony wszelkiej władzy w krajowej organizacji
i latem 1972 AIM zapadł w niespokojny sen.
Taniec Słońca w Rosebud ponownie zgromadził różnych przywódców, lecz jakoś brakowało
im powodu, który wart byłby jednej z ich demonstracji. Jedynym pomysłem wokół którego
się obracali, był protest przeciwko traktowaniu trzystu indiańskich szkieletów na
Uniwersytecie Dakoty Południowej w Vermillon i żądanie ich ponownego pogrzebu. Właśnie
wtedy, w momencie upadku ich fortuny, zasugerowałem ogólnokrajową demonstrację. Jej
plan miałem przygotowany, lecz z obawy o niepowodzenie nigdy dotąd nie podjąłem starań
w celu jego realizacji. Teraz, gdy istniało już wiele indiańskich organizacji i zbliżały się
wybory prezydenckie, czas wydawał się dojrzeć. Gdy wszystkim brakowało j uż pomysłów,
poprosiłem o głos:
- Od lat jest moim marzeniem zebrać dwustu Indian w stolicy naszego narodu i pozostać tam
tak długo, aż rząd podejmie akcję likwidacji nadużyć, dyskryminacji i niesprawiedliwości w
stosunku do naszych ludzi. Marzyłem, że zanim śmierć zamknie mi oczy, wszyscy Indianie
będą mogli chodzić po tej ziemi z dumą i godnością, zamiast wstydzić się plemiennego
rządu, który z pewnością doprowadzi nasz lud do upadku.
Jako Indianin wzywam wszystkie organizacje do złączenia się pod sztandarem Szlaku
Złamanych Traktatów i podążenia do Waszyngtonu, gdzie pokazalibyśmy światu, o co
naprawdę chodzi Indianom. Powinny więc indiańskie organizacje podjąć to wezwanie, a my
powinniśmy zachować się w tym duchowym ruchu jak najlepiej, tak jak nakazyw a li nam to
w przeszłości nasi Ludzie Wiedzy. Nikt nie powinien tam używać alkoholu i narkotyków, a
nasz plan winien obejmować pokojowe demonstracje, negocjacje i religijne obrzędy, które
pomogłyby naszym współobywatelom zrozumieć tę moc użyczoną Indianom i aby nasz Bóg
Ojciec sprawił, że cały rodzaj ludzki zrozumie, że jesteśmy istotami ludzkimi prowadzonymi
przez Wielkiego Ducha. Jeżeli zaakceptujecie te warunki realizacji wielkiej próby edukacji
opinii publicznej, wywarcia nacisku na prezydenta i Kongres, to powinniśmy poczynić wielki
postęp w imieniu ludzi, których reprezentujemy. Byłaby to nasza najlepsza godzina, gdyby
udało się nam utrzymać dyscyplinę przynoszącą owoce.
Vernon Bellecourt, będący wtedy krajowym koordynatorem AIM, wstał, podejmując
wyzwan ie:
- Wielu Indian marzyło o osiągnięciu tego celu, a AIM weźmie na siebie odpowiedzialność
za koordynację działań, zwołując spotkanie w Denver, w Colorado, aby wszystkie indiańskie
organizacje mogły wziąć udział w tym życiowym i ważnym wydarzeniu.
Inni t akże zaakceptowali ten pomysł. I tak oto w Crow Dog`s Paradise, Raju Crow Doga -
narodził się Szlak Złamanych Traktatów, przywódcy różnych grup dyskutowali nad planami i
zaczynali organizować.
SZLAK ZŁAMANYCH TRAKTATÓW - PRÓBA SIŁ
Zostałem wybrany współprzewodniczącym Szlaku, razem w Reubenem Snake, Indianinem
Winnebago, mieszkającym w Albuquerque. Byłem odpowiedzialny za zorganizowanie Indian
z obszaru Wschodniego Wybrzeża oraz ich białych przyjaciół. Do moich głównych
obowiązków należało zbieranie fundu s zy i poczynienie przygotowań w Waszyngtonie.
20 października w Dowództwie Służby Parkowej na Haines Point w dystrykcie Kolumbia, na
spotkaniu w celu uzyskania zezwoleń na planowane przez nas demonstracje, wystąpiłem z
pewną ideą, której sam byłem przeciwny. Kiedy wszedłem do budynku, odczułem panujące
tam namacalne napięcie, a wszędzie widać było umundurowanych policjantów. Sala
konferencyjna była pełna mężczyzn ubranych tak, jak gdyby oczekiwali przybycia jakichś
dygnitarzy, ale to oni sami byli dygnitar z ami. Reprezentowali siedem rodzajów policji
działającej w Dystrykcie Kolumbia, oraz wywiad, FBI i Okręg Wojskowy Kolumbia.
Moimi towarzyszami na tym spotkaniu byli Anita Collina i Ralph Ware z AIM oraz Terrence
Sidley, prawnik. Kiedy przedstawiciel Depart amentu Spraw Wewnętrznych zaczął szumieć
nad naszymi planami, moi koledzy i ja zaczęliśmy się nerwowo wiercić. Po mniej więcej
godzinie miałem już dosyć i przerwałem:
- Nie przyszliśmy tutaj spierać się z wami, nie przyszliśmy gwałcić waszych kobiet,
skalpować i robić piekła na ulicach, lecz jeśli tego właśnie chcecie, to dokładnie to
otrzymacie. A teraz siądźmy jak inteligentni ludzie i wróćmy do sprawy. Nie będę marnował
całego dnia próbując uzyskać zezwolenie na pójście tam, gdzie każdy może pójść bez ż a
dnych zezwoleń.
Wszystkim chyba ulżyło i wywiązała się otwarta dyskusja, zakończona przyjacielską nutą.
Byłem zdumiony ważnością, jaką rząd federalny zdawał się przykładać do Szlaku Złamanych
Traktatów, a zdumiałem się jeszcze bardziej, gdy policjant powiedział, że jesteśmy
oczekiwani w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych po tym spotkaniu, na konferencji ze
wszystkimi federalnymi agencjami na szczeblu ministerialnym.
Kiedy przyszliśmy na salę konferencyjną, aby spotkać się z Harrisonem Loeschem
(wiceministrem spraw wewnętrznych, kierownikiem Biura Zarządu Ziemią - BIM, jednego z
urzędów zajmujących się sprawami Indian - przyp. M.N.), znaleźliśmy tam przedstawicieli ze
wszystkich agencji federalnych odpowiedzialnych za Indian, którzy przybyli tam, aby
ponowni e przedyskutować sprawę. Atmosfera była pełna wzajemnej nieufności Loesch
słyszał, że Szlak Złamanych Traktatów został zaplanowany jako gwałtowne wystąpienie
przeciwko federalnym urzędnikom, a nie jako religijne czuwanie. Jednocześnie federalny
pracownik p o informował nas, że każdy urzędnik, którego chcielibyśmy zobaczyć, będzie
"nieobecny w mieście" na czas trwania Szlaku. Więc znowu wyjaśniliśmy, że nasze intencje
są pokojowe, ale jeżeli rząd spowoduje kłopoty, to wina za starcie będzie spoczywała na nim.
U rzędnicy zgodzili się spotkać z nami ponownie 27 października.
Biuro AIM dla Szlaku zostało założone przy 1816 Jefferson Place NW i obsadzone
ochotnikami. W miarę zbliżania się tygodnia wyborczego wśród niemal wszystkich
zainteresowanych zaczęło wzrastać napięcie. W ostatnim tygodniu października karawany
AIM zbiegły się w Minneapolis i Saint Paul. Przywódcy AIM zrobili sobie trochę reklamy,
zajmując lokalny urząd Biura do Spraw Indian w Minneapolis, przy czym cała akcja trwała
około dwóch godzin. Razem z ewakuującymi się siłami AIM budynek opuściły indiańskie
relikwie, warte jakieś 200 dolarów.
Pomiędzy mną, Meansem, Clydem i Vernonem Bellecourtem założono telefon
konferencyjny. Byłem zaniepokojony okupacją w Minneapolis, nieautoryzowanym listem
Dennisa Banksa, wysłanym do Nixona i wzmiankami o mglistych, dwudziestopunktowych
żądaniach, które przywódcy AIM widocznie wysunęli bez porozumienia ze mną lub innymi
przywódcami Indian. Po paru gorących słowach z obydwu stron uzgodniliśmy, że będziemy
trzymać się pierwotnych planów spokojnego, religijnego czuwania.
Ale wewnątrz AIM krążyły też i inne myśli. Wyprzedzająca propaganda zapowiadała wielką
liczbę Indian podążających do Waszyngtonu. Szacunki wahały się od trzydziestu do stu
tysięcy, ale zakazy drastycznie obcinały liczbę Indian w karawanach. Wielu ludzi, którzy
pragnęli wziąć udział, nie mogło sobie po prostu pozwolić na wyrzucanie pieniędzy i
jeżdżenie po kraju. Inni obawiali się stracić pracę na skutek udziału w czymś, co narażało
BIA na krytykę. Nawet Reuben Snake, współprzewodniczącym Szlaku i mój przyjaciel, nie
był w stanie przyłączyć się z powodu możliwości utraty pracy.
Krótko po zajęciu lokalnego biura w Minneapolis radio donosiło o trzydziestu - czterdziestu
tysiącach Indian kierujących się na Waszyngton. Jeden z reporterów w Minneapolis poprosił
Meansa o potwierdzenie tego. Means wybuchnął histerycznym śmiechem:
- Być może, ale nie wiem, do diabła, skąd oni się biorą. Wszystko, co tutaj mamy, to
ośmiuset ludzi.
Przywódcy AIM ślubowali zrobić ze Szlaku Złamanych Traktatów największe wydarzenie w
walce o prawa Indian od czasu Alkatraz (jedynego ostatnio protestu, w którym AIM nie
odgrywał żadnej roli) i prawdopodobnie bali się ośmieszenia, gdyby tylko garstka ludzi
ukazała się i zginęła w waszyng t ońskim tłumie wyborczego tygodnia. Także ich filozofia
różniła się od tej, którą uznawali bardziej umiarkowani przywódcy indiańscy.
- W żadnej z naszych demonstracji nie zraniliśmy jeszcze nikogo, ani nic nie zniszczyliśmy -
powiedział Means w swoim wystąpieniu pod koniec 1971 roku. - Jednak ponieważ biały
człowiek jest tak gwałtownym draniem i ponieważ tak bardzo lubi gwałt, stwierdziliśmy, że
jedynym sposobem sprawienia, aby biały człowiek nas wysłuchał, jest wywołanie w świecie
zamieszania.
Jeszcze zwięźlej wyłożył to jedynemu białemu dziennikarzowi, jakiemu kiedykolwiek zaufał:
- Miałem do czynienia z AP, UPI i wszystkimi trzema głównymi sieciami telewizyjnymi, a
jedyną rzeczą, jaką chcieli zawsze znać, było jak wielu białych poszło do szpitala, a jak wielu
- do więzienia.
Jak na ironię, kiedy AIM i jego przywódcy rozważali możliwość porażki, w stosunku między
urzędnikami federalnymi a waszyngtońską czołówką następowała odwilż. Na naszym
spotkaniu 27 października w Biurach Departamentu Spraw Wewnętrznych panowała
konstruktywna i raczej przyjacielska atmosfera. Urzędnicy federalni poprosili nas ponownie
o zapewnienie, że karawana pozostanie całkowicie spokojna i posunęli się nawet do
zaoferowania nam niewielkiej pomocy. John Crow, zastępca szefa BIA, otr z ymał z
ministerstwa zezwolenie na dostarczenie nam pewnej ilości materiałów biurowych i
opłacenie dwóch sekretarek z Biura Szlaku.
W tym samym czasie Biały Dom dał znać Ralphowi Ware i mnie, że czuli by się lepiej, jeżeli
chodzi o całą sprawę, gdyby przewodniczący NTCA (Krajowego Stowarzyszenia
Przewodniczących Plemion), czcigodny Webster Two Hawk, został zaproszony do wzięcia
udziału w Szlaku. Ponieważ Szlak Złamanych Traktatów w swych intencjach miał
odzwierciedlać potrzeby i życzenia wszystkich Indian, nawet tych, którzy znajdowali się pod
kciukiem władzy, nie miałem żadnych zastrzeżeń. Zadzwoniłem do Two Haka, a on zgodził
się otworzyć pierwsze zgromadzenie w Waszyngtonie.
Wieczorem 27 października Narodowy Kongres Indian Amerykańskich (NCAI - niezależne
"lobby" indiańskie, powstałe w obronie praw Indian przed władzami federalnymi i
Kongresem, cieszące się poparciem wielu Indian i władz plemiennych - przyp. M.N.)
zaaranżował spotkanie z szeregiem indiańskich grup interesu w audytorium BIA. Przybyło
wie l u Indian pracujących dla różnych departamentów federalnych i grup dobroczynnych.
Podczas spotkania Ramona Bennett, członkini grupy Hanka Adamsa "Przetrwanie Indian
Amerykańskich", zaczęła rozdawać kopie telegramu, który, niewiarygodne, nakazywał mi
zaprze s tać zwalczania i rozpoczęcie współpracy z Ramoną Bennett. Rzecz była podobno
podpisana przez Russa Meansa, Sida Millsa, obu Bellecourtów i Banksa. Ten
niewytłumaczalny telegram wywołał zamieszanie i w ciągu paru minut w audytorium nie
było nikogo poza gru p ą pani Bennett i tymi z nas, którzy pracowali w biurze Szlaku.
Znieważyła mnie ta głupia i rozłamliwa gra sił, więc wyraziłem to głośno w dosadnych
słowach. George Mitchell, współzałożyciel AIM i ich człowiek w Waszyngtonie, poprał
mnie, każąc pani Bennet t wyjść.
ZAJĘCIE BIURA DO SPRAW INDIAN
Większość grup kościelnych, które proponowały zakwaterowanie dla uczestników
demonstracji zmieniła swoje zamiary w ostatniej chwili; złamała dane słowo i wycofała
swoje oferty. Tak katolickie, jak i żydowskie wspólnoty religijne niespodziewanie wycofały
się ze swoich umów. Badania z naszej strony wykazały, że urząd Harrisona Loescha (Biuro
Zarządu Ziemią z Departamentu Spraw Wewnętrznych - przyp. M.N.) zawiadomiły je, aby
trzymały się z daleka od Szlaku Złamanych Traktatów.
Jedynym miejscem otwartym dla karawany pozostał Kościół Episkopalny Św. Stefana przy
16-tej ulicy. Niewielka grupa Indian z Des Moines w Iowa pozostawała tam przez tydzień,
dzieląc obiadowe stoły z biednymi staruszkami, którzy przychodzili tam na oferowane na
oferowane przez kościół dwa posiłki dziennie.
Karawana Szlaku zwaliła się do Waszyngtonu o szóstej rano, 1 listopada i została skierowana
do kościoła Św. Stefana. Gdy ludzie z AIM zaczęli narzekać na warunki, szybko rozpętało
się piekło. Przywódcy AIM krzyczeli, że właśnie przyszli ze slumsów Minneapolis i nie maja
zamiaru instalować się w Waszyngtonie wśród szczurów i zdewastowanych toalet. Oddział
AIM, za którym podążyło wielu członków karawany, wypadł z kościoła i pokazał krótki,
nieudan y marsz na Biały Dom. Marsz został szybko powstrzymany przez policję, która
próbowała skierować hordy protestujących w kierunku parku West Potomac. Jednakże ludzie
z AIM posuwali się dalej, aż osiągnęli budynek BIA. Ktoś zaproponował, aby zając budynek,
ja k o ich ambasadę w Waszyngtonie. Po krótkim starciu z policjantami pilnującymi
głównego wejścia stróże prawa zostali odepchnięci przez rój Indian i budynek został
opanowany przez AIM. W ciągu kilku godzin historia Szlaku Złamanych Traktatów przeszła
z ostat n ich stron gazet na czołówki, a stacje radiowe w całym kraju brzmiały echem
dźwięków indiańskich bębnów i wysokimi, wibrującymi pieśniami wojennego tańca
Siuksów.
Przybyłem do budynku krótko po ogłoszeniu wiadomości. Podłogi na dole zatłoczone były
setkami nastolatków oraz sporą liczbą indiańskich weteranów i dwudziestoletnich
aktywistów. Niektórzy z nich byli naiwnymi, idealistycznymi, młodymi ludźmi, inni przyszli
tam dla kawału, niewielka grupa twardo szukała tam szansy przelania na kogoś swojego
gniewu . Około pięćdziesięciu starszych trzymało wszystko w kupie, patrząc na młodych z
tolerancyjnym wzruszeniem. Były tam dzieci i niemowlęta, stary człowiek na kulach,
wreszcie paru weteranów z Wietnamu, pokiereszowanych wojennymi ranami.
Na górze, gdzie dywan y były miękkie, a dym z fajek nie zakłócał czystości powietrza,
Harrison Loesch i John Crow próbowali dogadać się z przywódcami okupacji. Oskarżenia z
obu stron padały często i gęsto. Clyde Bellecourt krzyczał, że okupacji winne są władze,
które wepchnęły karawanę do zaszczurzonego kościoła. Odparłem na to, że nigdy nie
mówiliśmy, że będziemy prosić rząd o środki. Jakiś młody punk, którego nigdy przedtem nie
widziałem, wrzeszczał, że Loesch nie opuści pokoju, dopóki Indianie nie dostana tego, czego
chcą. W tym momencie, w obliczu potencjalnego wybuchu z obu stron, zaproponowałem,
abyśmy zeszli na dół do audytorium, gdzie moglibyśmy porozmawiać spokojniej i
rozstrzygnąć nasze wewnętrzne indiańskie sprzeczki przez głosowanie. Nie sądziłem, żeby
posłużyło to i n diańskiej sprawie, gdybyśmy wszyscy powędrowali do więzienia za
kidnaping.
Loesch był trochę przestraszony, a miał do tego powody, ale awanturował się po drodze z
czerwoną twarzą. Wielu Indian, których oglądał - prawdopodobnie po raz pierwszy z życiu -
nie było członkami AIM, ale przywódcami plemiennymi i ludźmi z udokumentowanymi
krzywdami. Szczep Potawatomi z Kansas przysłał kilku członków rady plemiennej, aby
zaprotestowali przeciwko nakazom komisarza zniesienia ich rady, będącym w bezpośredniej
sprzeczności z tzw. polityką samookreślenia. Phillip Deer, inteligentny i odpowiedzialny
przywódca Indian Creek, protestował przeciwko złemu traktowaniu przez BIA jego
plemienia w Oklahomie. Wielu Indian ze stanu Waszyngton miało pretensje za stałe
gwałcenie za g warantowanych im traktatami praw myśliwskich i rybackich. Z pewnością nie
było przyjemnością dla Loescha, jako dla członka "Elks", klubu nie przyjmującego Indian i
innych nie-białych na swoich członków, znaleźć się wśród ludzi, których jego druga organiza
c ja - BIA - prześladowała od 1834 roku. A już szczególnie w okresie wyborów. W końcu
uwolniono Loescha, gdy obiecał, że będzie się starał o zapewnienie karawanie odpowiednich
warunków.
Jednym z zamiarów Szlaku Złamanych Traktatów było wyegzekwowanie od obu partii
poprawy traktowania Indian. Zanim jeszcze powstały karawany, wysłano listy do prezydenta
Nixona i senatora McGoverna. Nixon odpisał, stwierdzając dość zwięźle, że uczynił więcej
dla amerykańskich Indian, niż jakikolwiek prezydent w tym stuleciu i że nie zamierza być
osiągalny. Jak zauważył sucho jeden z Indian, nawet, jeżeli powiedział prawdę, to nie
powiedział wiele. McGovern powiedział, że będzie się starał być obecny, ale kiedy
demonstracja przekształciła się w okupację BIA wycofał się i odmówił spotkania z
przywódcami AIM, pomimo paru gniewnych telefonów od Meansa, który groził, że
przedstawi go prasie jako fałszywego liberała.
Kiedy zbliżał się dzień wyborów kandydaci wszystkich odcieni byli dziwnie milczący, jeżeli
chodzi o okupację. Wyjście do Indian mogłoby oznaczać stratę głosów wrogów Indian z
Zachodu oraz zwolenników "prawa i porządku" w ogóle, podczas gdy atak na karawanę
mógłby być bardzo źle widziany przez większość liberałów i głosujących nie-białych.
Pomijano więc sprawę całkowicie.
Rankiem 2 listopada BIA znowu działało jak zwykle. Okupanci z AIM wysłali kobiety do
uprzątnięcia bałaganu pozostałego na miejscu bójki. Loesch ze swojej strony zgodził się
zezwolić Indianom na używanie budynku, dopóki nie znajdą lepszych kwater. Zorganizował
także dyskusję między Indianami a Bradleyem Pattersonem, pomocnikiem Leonarda
Garmenta, specjalnego doradcy Nixona i Robertem Robertsonem, kierownikiem NCIO
(Krajowej Rady do Spraw Indiańskich Możliwości).
Wydawało się, że zapanował spokój, ale późnym popołudniem, kiedy Means nakazał
ludziom chronić budynek przez osobami z zewnątrz, próbowała tam wtargnąć grupa
waszyngtońskich policjantów, zaalarmowanych pogłoską, jakoby wewnątrz uwięziony był
policjant. Nastąpiła krótka bójka, pobito Indian pałkami, ale policja została szorstko i
gwałtownie wyparta. natychmiast też przyszedł rozkaz od człowieka numer dwa z Białego
Domu, Johna Erlichmana, nakazujący wycofanie gorliwych policjantów. AIM pozostał
królem na wzgórzu.
O 8:15 nowo powołany przez AIM i członków grupy Przetrwania Indian Amerykańskich
komitet kierowniczy spotkał się z Loeschem, Bradem Pattersonem i Robertem Robertsonem.
Indianie poprosili trzech białych o wyjście na czas rozpoczynającej spotkanie indiańskiej
modlitwy. O jedenastej trzej biali w yszli. Zdecydowali oni nie zaczynać akcji policyjnej,
lecz rozpocząć działania prawne w celu usunięcia Indian.
Po 196 latach oszustwa Indianie, a szczególnie przywódcy AIM nauczyli się niedowierzać
obietnicom białych. Lekcję tę można by cofać aż do "Mayflower" czy Sand Creek, ale były
też bardziej współczesne wspomnienia. W 1971 roku oddział z Minneapolis i jego sympatycy
zostali poważnie pobici w czasie ataku osiemdziesięciu szeryfów federalnych na Twin Cities
Naval Air Station, opuszczona bazę wojskową, która AIM chciał na szkołę. Ludzie z AIM
przejęli bazę i powiedziano im, że grupa negocjacyjna z biura senatora Waltera Modale`a
przybędzie o 10:00 rano. Zamiast tego po 50:00 rano przybył specjalny oddział policji i
zaatakował ich, aresztując szesnastu mężczyzn, oraz brutalnie traktując indiańskie kobiety i
dzieci. Grupa Przetrwanie Indian Amerykańskich taż ucierpiała na ich dwulicowości. w 1970
roku Hank Adams został poważnie postrzelony przez dwóch białych sportowców. Gdy
próbował wystąpić przeciwko nim , miejscowa policja oskarżyła go o próbę popełnienia
samobójstwa.
Pobudzeni tymi przykładami, Indianie robili wszystko, co było w ich mocy, aby przekształcić
budynek w fortecę. Maszyny do pisania, segregatory, lodówki i różne inne meble zwalono na
wprost rozbitych szklanych drzwi, których pilnowali młodzi mężczyźni uzbrojeni w
wykonane naprędce z zastępczych materiałów pałki.
OKUPACJA BIURA DO SPRAW INDIAN
Idea statycznej obrony nie przemawiała do mnie, więc próbowałem zainteresować
przywódców AIM inną formą protestu. Właśnie otrzymałem list odmawiający Indianom
prawa do odbycia tradycyjnych obrzędów religijnych na grobach Ira Hayesa i Johna Licea.
Hayes zasłynął ze swej roli na Iwo Jimie, Rice, Indianin Winnebago, walczył w II Wojnie
Światowej i Korei , lecz odmówiono mu pogrzebu na cmentarzu białych w Nebrasce.
Sądziłem, że apel do sadów federalnych w sprawie tej obrazy naszej wolności religijnej
sprawiłby więcej, niż zajęcie urzędowego budynku. Ale przywódcy AIM, którzy zajęli
pluszowe biuro komisarza Bruce`a i przechadzali się po nim swobodnie jak Napoleon i jego
marszałkowie, nie mieli nastroju do wałęsania się po sądach. Paru z nich wyśmiało pomysł.
Wyszedłem stamtąd ze wstrętem i zająłem się sprawa na własną rękę.
Tymczasem w budynku BIA okupacja stawała się wydarzeniem samym w sobie. Reporterzy
z całego kraju, a nawet z tak daleka, jak Rosja i Japonia, roili się, fotografowali i czekali, aż
przywódcy AIM skończą swoje prawie nigdy nie kończące się narady zamknięte i zejdą do
audytorium na konfere n cje prasowe. Widok był niezapomniany - Indianie w mieszance
narodowych strojów i wojskowej odzieży, reporterzy potykający się o splątane kable kamer
telewizyjnych, biali hippisi i inne obszarpane elementy krążące po budynku, w salach którego
spali Indiani e ; na zewnątrz zaś konna policja, krążąca złowieszczo na majestatycznych
czarnych koniach w cieniu pomnika Washingtona. Był to rodzaj wewnętrznego indiańskiego
Woodstock, z wystarczająco dużym zagrożeniem gwałtem, aby każdy odczuwał nerwowe
drżenie. Jedyny m i ludźmi, którzy nie wyglądali na szczęśliwych w związku z tym
wszystkim, byli czarni policjanci, stojący niepewnie przed głównym wejściem.
Działy się tam różne rzeczy. Means chodził w glorii udzielając wywiadów przed kamerami
wszystkich sieci cywilizowanego świata, ścigany przez grupy blondynek z magnetofonami i
fałszywymi akredytacjami prasowymi. (...) Jednocześnie fotograf z Departamentu Spraw
Wewnętrznych wałęsał się po budynku, uzbrojony w fałszywe akredytacje prasowe, robiąc
zdjęcia największych zni s zczeń, jakie mógł znaleźć, w celu późniejszego wykorzystania ich
przeciwko aktywistom.
Napływ białych hippisów i typów z ulicy zdenerwował w końcu wszystkich do takich
rozmiarów, że Vernon Bellecourt wdrapał się na podium i wykrzykiwał polecenia
wyrzucenia wszystkich białych osób, które nie miały prasowej przepustki. Indianie przyjęli to
z dobrodusznym aplauzem i garstka porządkowych z pałami i pałkami zwracając uwagę na
każdego nie-Indianina, który nie miał akredytacji.
Podczas, gdy przywódcy naradzali si ę w biurze Bruce`a, indiańskie nastolatki i starzy ludzie
siedzieli w krańcowym znudzeniu, zbyt zmęczeni, aby czuwać, oraz zbyt napięci lub w
niewygodnych pozycjach, aby spać. Monotonię przerywał biały technik medycyny o długich
ciemnych włosach i słabej b rodzie, dający wskazówki o podstawowych zasadach higieny w
tak aroganckim tonie, że zaskakującym było, iż nikt nie uderzył go w twarz. Po chwili
Bellecourt powrócił z biura Bruce`a i wygłosił przemówienie.
- Wielu zaprzedanych przywódców z rezerwatów twier dzi, że nie jesteśmy prawdziwymi
Indianami z korzeniami. Dlatego prosimy was, Indian z korzeniami, żebyście głosowali za
dwudziestoma punktami, które spisaliśmy. Obawa przywódców AIM, którzy byli głownie
miejskimi Indianami, o niebycie Indianami z korzeni a mi, urosła niemal do paranoi.
Niektórzy z aktywistów w budynku mieli małe drukowane kartki wpięte w dziurki od
guzików i głoszące "I`m a Grase Roots Person" (Jestem osobą z korzeniami).
Pod koniec dnia bojowe oddziały policji zgromadziły się przez federalnymi budynkami
otaczającymi BIA. Napięcie osiągnęło punkt szczytowy, kiedy Means przemówił na ostatniej
tego dnia niekończącej się konferencji prasowej.
- Nie widzimy żadnego powodu, aby odejść, więc zostajemy - krzyknął. Dzikie brawa i
dźwięki bębnów zagłuszyły resztę jego oświadczenia.
- Zapamiętajcie to - powiedział dziennikarzom - my Indianie nigdy nie baliśmy się umierać,
ponieważ wiemy dokąd idziemy.
Największa ze wszystkich niespodzianek nadeszła ze strony Komisarza Louisa Bruce`a,
który zdecydował się zostać przez noc w budynku razem z aktywistami, aby pokazać swoja
sympatię do ich celów i spróbować zapobiec rozlewowi krwi. Decyzja Bruce`a została
entuzjastycznie przyjęta przez aktywistów. Kiedy policjanci w pełnym oporządzeniu zaczęli
się koncent r ować pod osłoną sąsiednich budynków, oddział AIM przystąpił do pracy nas
zastępczym uzbrojeniem. Z izolowanych kabli elektrycznych robiono włócznie, krzesła i nogi
stołowe łamano na pałki, a siedzenia przerabiano na tarcze. Siły federalne przecięły wszyst k
ie linie telefoniczne z wyjątkiem linii do biura komisarza.
Około 20:30 zatelefowano do mnie od burmistrza ostrzegając, że policja zaatakuje w ciągu
dwudziestu minut, jeśli Indianie nie opuszczą budynku pokojowo. Byłem świadomy tego, że
władze dokładnie wiedzą co mówią, gdyż nigdy w przeszłości nie miały żadnych oporów,
bijąc Indian po głowach, więc poszedłem do BIA, próbując wyperswadować słabo
uzbrojonym aktywistom katastrofalne starcie z policja.
Do budynku wszedłem razem z Alvinem Josephy, starym przyjacielem i naczelnym wydawca
magazynu "American Heritage". Książki Alvina są popularne wśród Indian, a jego
poświęcenie dla Indian datuje się od dawna. Minęliśmy barykady z maszyn do pisania i mebli
i ujrzeliśmy rozerwany dach, aby kawałki dachówki mogły służyć jako pociski na wypadek
ataku. Jatki - nie budynek.
Na górze, w biurach, zgromadzili się przywódcy AIM i inni militanci: Clyde i Vernon
Bellecourtowie, Dennis Banks, Russell i Ted Meansowie, Carter Camp, nowo przybyły
członek AIM z Oklahomy, Sid Mills z Przetrwania Indian Amerykańskich, Bobby Free, Herb
Powless, a także Mad Bear Anderson i Oren Lyons od Irokezów. Gdy zacząłem mówić
spostrzegli Alvina i zapytali, co on tutaj robi.
- To mój przyjaciel, jest w porządku - odparłem.
Ale paru z nich sprzeci wiło się i został wyprowadzony na zewnątrz, gdzie pilnował go
potężny facet uzbrojony w pałę.
- Jak się nazywasz? - warknął strażnik.
- Josephy.
- Josephy? Alvin Josephy? Ten, co napisał "The Patriot Chiefs?
- Właśnie.
- Cholera, czytałem twoją książkę.. .
Alvin dogadał się ze swoim strażnikiem lepiej, niż ja z przywódcami militantów. Jeden po
drugim, gwałtownie nie zgadzali się ze mną. Obaj Bellecourtowie wyglądali tak, jakby
chcieli mnie pobić. Pohamowałem gniew i zaapelowałem do nich, aby wycofali przynajmniej
kobiety i dzieci. Na początku odmówili, lecz w końcu zgodzili się ewakuować kobiety i
dzieci oraz starców do siedziby YMCA dwa bloki dalej.
Opuściłem budynek czując się bardzo słabo i modląc się, aby Wielki Duch powstrzymał
masakrę. Kiedy zadzwoniłem z odpowiedzią do siedziby burmistrza, powiedziałem, że
Indianie odmówili wyjścia i że Means na polecenie opuszczenia budynku odpowiedział
krzycząc:
- To dobry dzień, aby umrzeć.
Następnego dnia, 4 listopada, Komisarz Bruce został wezwany z raportem do budynku
Departamentu Spraw Wewnętrznych po drugiej stronie ulicy. Jego troska o życie
demonstrujących nie zyskała mu sympatii ze strony Departamentu. Ale w miarę stopniowego
usztywniania się stanowiska władz, zaczęła przychodzić sympatia ze strony ameryk a ńskiego
społeczeństwa.(...)
Wzmocnieni i podniesieni na duchu tym przejawem publicznego poparcia, przywódcy Szlaku
Złamanych Traktatów wezwali do dyskusji na swoimi dwudziestopunktowymi propozycjami
i ośmioma żądaniami, obejmującymi usuniecie Loescha, Joh na Crow i Roberta Robertsona.
W budynku Leonard Crow Dog, młody "medicine man" z AIM, odprawiał obrzęd malowania
twarzy Indian, którzy zamierzali wziąć udział w walce z policją, którą wielu traktowało jako
walkę aż do śmierci. Russell i Ted Meansowie byli jedynymi głównymi przywódcami AIM,
których widziano z pomalowanymi twarzami. Większość z pozostałych, którzy złożyli takie
ślubowanie, stanowili młodzi studenci i weterani Wietnamu. Żaden z nich nie wierzył, że
zdołają powstrzymać trzydzieści cztery tysiące policjantów, którzy mogli być użyć
przeciwko nim, ale pomalowane twarze świadczyły o tym, że zdecydowali się przegrać z
godnością.
- Jeżeli wrócę do mojego rezerwatu ze zwieszonym ogonem, niczego tu nie uzyskawszy, to
superintendent (przedstawiciel BIA w danym rezerwacie - przyp. M.N.) trzaśnie mi drzwiami
w twarz - powiedział Russ. - Do diabła, on już to zrobił. Dlatego ci z nas, którzy maja
pomalowane twarze, ślubowali umrzeć za to, w co wierzymy.
Ale zabijanie Indian przestało być popularne w większości Ameryki, szczególnie tuż przed
wyborami. Protestu przeciwko temu, co wielu przepowiadało ze strachem jako masakrę,
płynęły listownie i telefonicznie do Białego Domu i nic się nie wydarzyło.
FINAŁ WASZYNGTOŃSKIEGO PROTESTU
Jedyną nadzieją, która powstrzymywała mnie przez dwadzieścia trzy lata aktywności, była
wiara w federalny system rządów. Historycznie rzecz biorąc to sądy podejmowały wysiłki
kontrolowania nienawidzących Indian chciwców, kiedy już wszystko inne zawiodło, zaś Sąd
Najwyższy, prowad z ący obronę praw konstytucyjnych, był jedynym i ostatnim
sprzymierzeńcem Indian. Moja wiara odrodziła się, kiedy Sąd Najwyższy Dystryktu
Kolumbia bez sprzeciwu wydał zezwolenie, aby na cmentarzu Arlington odbyły się obrzędy
przy grobach, w których spoczywa li Ira Hayes i John Rice.
W budynku BIA, znajdującym się wciąż w stanie półoblężenia, z powodu zatłoczenia, złego
wyżywienia oraz faktu, że większość ludzi nie mogła spać z powodu stałych alarmów i ciągle
istniejącej groźby ataku, panoszyły się choroby. Wielu Indian spoza AIM zaczęło być
rozczarowanymi przywództwem AIM, a w niektórych przypadkach przywódcy byli
rozczarowani sobą nawzajem. Krążyła pogłoska, że niektórzy z przywódców wymykają się
aby spędzić noc w luksusowych hotelach.
5 listopada Departament Spraw Wewnętrznych, naciskany przez Biały Dom, zaproponował
aktywistom następna umowę: ograniczone użytkowanie audytorium BIA, wykorzystanie
świetnego audytorium międzydeprtamentalnego, założenie prysznicy i wyposażenie przyczep
kempingowych, oraz spotka n ie z ministrem spraw wewnętrznych, Rogersem Nortonem .
Indianie wciąż podejrzliwi, odrzucili propozycję i zaostrzyli środki bezpieczeństwa.
Szóstego kilku członków Krajowego Stowarzyszenia Przywódców Plemion (NTCA)
przybyło do Waszyngtonu na konferencję prasową i potępiło cały Szlak Złamanych
Traktatów. Później nagle zmienili zdanie i zapewnili poparcie dla części z dwudziestu
punktów zaproponowanych przez przywódców okupacji. Tego wieczora sąd wydał dwunastu
przywódcom Szlaku Złamanych Traktatów nakazy op u szczenia budynku, grożąc w
przeciwnym razie wytoczeniem im procesów. Te nakazy sądowe przerwały strunę i
doprowadziły do masowych zniszczeń w budynku BIA. Według planu aktywistów uczestnicy
okupacji oglądali nakręcony przez Indian film zatytułowany "As Lo n g as The Rivers Flow"
(Dopóki będą płynąć rzeki). Jedna ze scen ukazywała waszyngtońska policję stanową
brutalnie traktującą indiańskie kobiety i dzieci po aresztowaniu ich za złamanie praw
rybackich. Coś trzasnęło na widowni i ludzie zaczęli krzyczeć, że jeżeli mają być bici, a
może i zabici, to najpierw zniszczą ten przeklęty budynek BIA. Mężczyźni wpadli w amok z
pałkami i młotkami, wybijając okna, roztrzaskując toaletowe miski i drąc pliki dokumentów
na strzępy. W ciągu paru minut centralny urząd BIA z o stał zasłany papierem i odłamkami
potrzaskanych mebli.
Trochę wcześniejszych zniszczeń powstało przy fortyfikowaniu budynku. Ale większość była
wynikiem spontanicznego znieważenia BIA i rządu.
Indianie znowu zaczęli przygotowywać się do walki na śmierć i życie i wszystko wydawało
się stracone. Po naradzie z personelem biura chwyciłem się ostatniej szansy i zadzwoniłem
do Białego Domu. Trafiłem na Brada Pattersona, który wysłuchał mnie uważnie i polecił
czekać w każdej chwili na telefon. Dokładnie o 4:30 rano telefon zadzwonił i podniosłem
słuchawkę. Hans Walker, Indianin Mandan z Dakoty Północnej powiedział:
- Natychmiast przyjdź do departamentu spraw wewnętrzych, tylko szybko!
Alvin Josephy i ja zerwaliśmy się jak dwaj zaalarmowani żołnierze piechoty morskiej,
którymi kiedyś byliśmy i ruszyliśmy do Departamentu Spraw Wewnętrznych. Spotkalismy
Hansa przy wejściu od C street; zaprowadził nas do właściwej sali. Do pokoju wszedł jeden z
pracowników i zapytał co można by uczynić dla powstrzymania tragedii.
- Ni ech rząd lepiej nie wydaje policji rozkazu wejścia do budynku - powiedziałem. - Indianie
w środku są silnie religijni i gotowi umrzeć. Mają tam założone ładunki dynamitu i dywany
nasączone benzyną, raczej więc wysadzą cały budynek, niż się poddadzą. Nasto l atki będą
umierać setkami. Stare kobiety i mężczyźni, którzy przybyli, żeby coś zdobyć, zostaną zabici
i będzie to międzynarodowa hańba dla USA. Jestem tu, aby prosić Biały Dom o rozpoczęcie
negocjacji i zapobieżenie rozlewowi krwi.
Alvin widział, iż oni sądzili, iż blefuję, ale widział, że jestem śmiertelnie poważny i poparł
mnie:
- Po prostu nie mogę uwierzyć, aby nocą przed dniem wyborów, w stolicy tego kraju, można
było zrobić tak głupią rzecz - powiedział. - Lepiej powstrzymajcie wszystko i skoncentrujcie
się na rozładowaniu tej tak wybuchowej sytuacji. Można to zrobić, jeżeli Indianie spotkają
się z kimś znaczącym. Muszą się spotkać z ludźmi z Białego Domu, którzy mogą
przemawiać w imieniu prezydenta. Dotąd rozmawiali tylko z funkcjonariuszami. Powinn i się
spotkać z kimś, kto może mówić bezpośrednio w imieniu prezydenta lub pana Erlichmana.
Zgodził się ze mną, że przymus mógłby doprowadzić do ogólnej rzezi po obu stronach i
nalegał, by powstrzymali wszelkie próby usunięcia siła Indian z budynku.
O 21:0 0 wybrani negocjatorzy ze Szlaku Złamanych Traktatów spotkali się z Leonardem
Garmentem, Bradem Pattersonem i Komisarzem Brucem, którzy zgodzili się przedyskutować
wszystkie punkty przedstawione przez karawanę, z wyjątkiem amnestii, która będzie
rozważana oddzielnie. Chociaż napięcie po obu stronach było nadal silne, większość Indian
w budynku westchnęła z ulgą. Głodni, zmęczeni, wielu chorych, obrońcy budynku zaczęli
wychodzić w małych grupkach, po czterech, pięciu. Wielu walczyłoby do śmierci w razie ata
k u, ale odkąd zaczęły się negocjacje, czuli, że ich rola się skończyła. Inni musieli wracać do
domu, aby nie stracić pracy. Część była rozczarowana podzielonym przywództwem różnych
grup militantów.
- Wierzyliśmy w chłopaków z AIM, dopóki nie usłyszeliśmy, ze wszystko, czego oni chcą, to
reklama i pieniądze - zauważyła pewna młoda dziewczyna. - Oni sprzedali Indian, więc
odchodzimy.
7 listopada, kiedy sprawa wyborów przestała być aktualna, Szlak Złamanych Traktatów
zgodził się opuścić budynek do godziny 21:00 we środę, ósmego listopada. Specjalna,
federalna, międzyagencyjna grupa robocza zgodziła się przestudiować wiele spraw: prawo
Indian do świadczeń federalnych, poprawę szybkości dostaw rządowych, jakość i
skuteczność programów rządowych, indiański samorzą d , kongresową debatę nad
niezbędnym ustawodawstwem indiańskim.(...)
Banks i Means mieli jeszcze w rękawie ostatnią kartę. Kiedy opuszczali budynek, oznajmili,
że AIM zabiera dokumentację BIA, którą nazwali zapisem korupcji i apatii urzędników
federalnych w umowach z Indianami. Według opowieści innych przywódców AIM,
opublikowanych później przez Jacka Andersona, Means przekonał waszyngtońska policję,
aby dała mu motocyklowa eskortę - dla zapobieżenia kłopotom - kiedy będzie wywoził
ciężarówką papiery z mias t a. Kiedy opowieść wróciła do Meansa, przyjął całą sprawę dość
kwaśno.
- Niektórzy z moich kolegów zapewnili, że ponoszę pełna odpowiedzialność za ten wyskok -
powiedział. - Oto dlaczego wysuwa się teraz przeciwko mnie tajne oskarżenia.
10 listopada Biały Dom nakazał przeprowadzenie pełnego śledztwa w sprawie zajęcia i
okupacji budynku BIA. Dla spopularyzowania sprawy i należytego pokazania rozmiarów
zniszczeń oprowadzono po budynku członków NTCA (Krajowego Stowarzyszenia
Przewodniczących Plemion). Faktu, że nie nastąpiłyby one, gdyby wykonywali oni swoja
prace poprawnie, nie ujawniono.(...)
8 grudnia minister spraw wewnętrznych (Rogers Morton) przyrzekł utrzymanie polityki
otwartych drzwi w przyjmowaniu rad wszystkich krajowych grup indiańskich w sprawie
decyzji politycznych. Dążenie Szlaku Złamanych Traktatów do usunięcia z BIA Loescha i
Crow spełniło się dwa dni wcześniej, kiedy to Biały Dom podjął ostateczną decyzje w
sprawie zwolnienia Loescha, Crow i Bruce`a.(...)
Dokumenty podpisane przez Leonarda G armenta i Brada Pattersona oraz negocjatorów
Szlaku Złamanych Traktatów były świadectwem tego, że z Indianami trzeba się układać, lub
z nimi walczyć. Tak jak Indianie przyszłości umierali w walce o zachowanie wolności, tak
współcześni Indianie wykazali, ż e gotowi są umrzeć, walcząc o jej odzyskanie.
GORĄCA ZIMA 1973
Kiedy Russell Means prowadził resztki Siuksów Oglala ze Szlaku Złamanych traktatów
przez miasto Pine Ridge, siedzibę rządu plemiennego w rezerwacie Oglalów, to mógł
zauważyć wzmożony ruch wokół kwatery policji. To nieznany Meansowi przewodniczący
plemienia Richard Wilson zapewniał sobie nakaz sądowy z plemiennego sadu Siuksów
Oglala zabraniający Meansowi lub jakiemukolwiek innemu członkowi AIM przemawianie
lub uczestniczenia w zebraniach pu blicznych.
Kiedy w Pine Ridge zebrało się Stowarzyszenie Właścicieli Ziemskich Siuksów Oglala,
Means - członek tej grupy - zdecydował się wziąć w nim udział i złożyć raport o tym, co
naprawdę wydarzyło się w Waszyngtonie. Zanim jeszcze miał szansę wygarnąć szczerą
prawdę, został aresztowany przez specjalnego urzędnika BIA, Delmara Eastmana za
pogwałcenie nakazu sądowego.
Ten nakaz był jawnym pogwałceniem Pierwszej Poprawki (do Konstytucji USA - przyp.
M.N.), ponieważ odmawiał Meansowi wolności wypowiedzi w rezerwacie, w którym się
urodził i gdzie był zarejestrowany jako członek plemienia. Zatelefonowałem do Białego
Domu żądając wyjaśnienia, dlaczego Waszyngton zezwolił urzędnikom plemiennym
pogwałcić konstytucyjne prawo Meansa. Powiedzieli, że nic o tym ni e wiedzą, ale
przyrzekli, że zwrócą uwagę na te sprawę. Następnego dnia Means został uwolniony.
Wkrótce Means pokazał się w Scotts Bluff, gdzie został aresztowany ponownie, tym razem
przez białą policję Nebraski. Oskarżył potem policje o podrzucanie mu do celi naładowanej
broni i wzywaniem go do sięgnięcia po nią.
- Chcieli mnie zlikwidować podczas próby ucieczki - powiedział.
Kiedy wyszedł zaczął agitować na temat policji i warunków więziennych w zachodniej
Nebrasce i zachodniej Dakocie Południowej, czyli w tych samych sprawach, które ja
podnosiłem w 1959 roku. Naciskany przez wielu indiańskich przywódców, senator Edward
Kennedy zgodził się zorganizować śledztwo FBI w sprawie nadużyć.
Means został człowiekiem bez ojczyzny. W jego własnym rezerwacie przewodniczący
Wilson, uzurpujący sobie specjalne uprawnienia rady plemiennej, zaczął prześladować
członków AIM i ich przyjaciół. Jedna z dziewczyn wspierających AIM musiała opuścić swój
samochód, mający nalepkę AIM i pójść po pomoc, kiedy samochód wpadł do row u . Gdy
wróciła, samochód był podziurawiony kulami i niesprawny. Wilson był tak zajęty swoją
wojną z AIM, że nie miał czasu niczego zrobić w związku ze śmiercią Wesleya Bad Heart
Bull.
Bad Heart Bull stoczył walkę z trzema białymi mężczyznami w barze w Buffalo Gao, w
Dakocie Południowej. 21 stycznia znaleziono go leżącego na ulicy z nożem w piersi. Białe
władze aresztowały Darolda Schnitza, trzydziestoletniego pracownika stacji obsługi i
oskarżyły go o zabójstwo.
Wilson, głowa plemienia, nie zareagował w żaden sposób. AIM jednak uważał za stosowne
ogłosić 6 lutego 1973 roku dniem żałoby. Okręgowy szef AIM, Dennis Banks, wezwał
swoich ludzi do przybycia do Custer, siedziby sądu dla Buffalo Gap. Miasteczko Custera
miało wśród Indian złą opinie, a w miarę, jak zbliżał się 6 lutego, biali mieszczanie
gorączkowali się coraz bardziej. Lyn Gladstone, dziennikarz "Rapid City Journal" napisał, że
demonstracja AIM nie odbędzie się. Chociaż przekonywano ludzi czekających na mrozie, że
nic się nie stanie, to jednak ekipa telewizyjna zaczęła przygotowania.
Zaczęły przybywać pojazdy wypełnione Indianami; Indianie wypełnili gmach sądu.
Prokurator okręgowy, łysiejący mężczyzna o nazwisku Hobart Gates, spotkał się z Meansem,
Banksem i Dave Hillem, krępym młodym Indianinem Choctaw z Salt Lake City, podczas gdy
dwustu Indian, w tym ponad połowa kobiet i dzieci, czekała na zewnatrz w padającym
śniegu.
- Zamierzam jak najdokładniej zbadać ta sprawie zabójstwa drugiego stopnia - powiedział
Gates. - Zapewniam was, że zrobię wszystko, co jest w mojej mocy, zdobędę każdego
świadka, który będzie mi mógł pomóc w sprawie zwiazanej z jego oskarżeniem.
Ale władze stanowe odmówiły zwrócenia uwagi na Indianina, który twierdził, że był
świadkiem zbrodni i może zeznać, iż było to morderstwo. Means miał już dość tej
sprawiedliwości "drugiego stopnia".
- Chce wiedzieć, dlaczego ten biały, który zabił Indianina, oskarżony został o zabójstwo
drugiego stopnia, a nie o morderstwo pierwszego stopnia, a jedynym sposobem pozbycia się
mnie stąd jest zabić mnie! - krzyknął.
I zaczęło się piekło. Ktoś powiedział, że biały policjant obraził matkę Bad Heart Bulla, ktoś
inny twierdził, że kiedy Indianie próbowali wejść do gmachu sądu, zostali brutalnie
powstrzymani przez policję. Zaczęła się walka na pięści i pałki. Indianie wewnątrz budynku
wyrwali je policjantom i zaczęli szaleć. Banks wybił okno i wyskoczył w śnieg. Means i
Dave Hill zajęli się policją w środku i powalili jedenastu z nich, zanim sami zostali pobici.
Na zewnątrz ich towarzysze próbowali wedrzeć się na schody budynku sądu, ale zostali
odparci przez policję, która używała gazów łzawiących i bojowych pałek tak w stosunku do
mężczyzn, jak i do kobiet. Znieważeni Indianie zajęli stację benzynowa, robiąc na
poczekaniu bomby zapalające. Grupa Indian przewróciła dwa policyjne samochody,
zabierając z nich rewolwery. Inni obrzucili gmach sądu kamieniami i podpalili mały
budynek.
Gdy ta nierówna walka dobiegła końca, aresztowano dwudziestu siedmiu Indian, prowadząc
ich przez zaśnieżone ulice i dym z palących się domów. Jedenastu rannych policjantów
musiało skorzystać z pomocy lekarza, a Meansa i Hilla po krótkim pobycie w szpitalu
uwięziono.
Biali w Custer byli przerażeni. Jacyś "ochotnicy" przysięgli, że zastrzelą każdego spotkanego
członka AIM, zmobilizowano Gwardię Narodową, a wokół Custer w trzech punktach
stworzono blokady na wypadek powrotu Meansa i spółki.
- To rodzaj wojny partyzanckiej - powiedział burmistrz Gene Reese. - Nigdy nie wiesz, co
oni zamierzają zrobić, ani gdzie uderzyć.
Kiedy Ramon Rubideaux, prawnik Siuksów, załatwił wpłacenie kaucji za wszystkich
uwięzionych, AIM zebrał się w Rapid City na konfrontacji z ojcami miasta i agencjami
stanowymi, dyskryminującymi Lud Lakota, Siuksów. Z powodu targów personalnych
Indianie z tego terenu p odzieleni byli na kilka grup, a AIM miał nadzieję, że uda mu się je
zjednoczyć i zrobić coś wspólnie.
Burmistrz Rapid City, Don Barnett, był wystarczająco mądry, aby spróbować zapobiec
kłopotom. Jednak chociaż AIM ogłosił Rapid City "strefa zdemilitaryzowaną" (DMZ), to
walka wybuchła po tym, jak w tawernie uderzono Indianina w głowę - ograbiono i
zdewastowano cztery bary. Czterdziestu Indian - w tym matka Bad Heart Bulla - została
aresztowana podczas ulicznych zamieszek w mieście. Groziły jeszcze większe k łopoty, gdy
stu pięćdziesięciu Indian zebrało się wokół więzienia bijąc w bębny i śpiewając. Byli
rozdrażnieni podwójną sprawiedliwością, której przykładem był fakt grożącego zabójcy
Wesleya Bad Heart Bulla maksymalnego wyroku dziesięciu lat więzienia wob e c
czterdziestu lat więzienia grożącego matce Bad Heart Bulla za bunt. Bojowe oddziały policji
uformowały kordon naprzeciw więzienia i większość czasu spędziły na próbach
powstrzymania z daleka kamer telewizyjnych.
Wydarzenia te wywołały strach w Dakocie Południowej. Biali w wielu miastach,
prawdopodobnie dotknięci wyrzutami sumienia i w ogóle nie znający się na Indianach chcieli
wiedzieć, jakiej to niewyobrażalnej zemsty może domagać się AIM za prześladowania Indian
w przeszłości. Obawa przed nową wojna i n diańska doprowadziła urzędników stanowych do
powstrzymania każdego i wszystkich Indian podróżujących w kierunku Rapid City, nie
zważając na to, że setki Indian z czterech rezerwatów jeździ tam na zakupy. Patrole stanowe
bezwzględnie zatrzymywały Indian, n a kazując im w niektórych przypadkach wrócić tam,
skąd przybyli. Patrole zatrzymywały mnie dwukrotnie, kiedy jechałem do mojej matki,
zmuszonej przebywać poza rezerwatem, w pobliżu kardiologa, gdyż w rezerwacie nie było
warunków do leczenia jej choroby serc a.
Cała ludność indiańska poruszona była tym, co wydarzyło się w Custer i Rapid City. Nawet
najspokojniejsi z Indian nie mogli patrzeć na to obojętnie.
PIERWSZE DNI WOUNDED KNEE
Poruszenie zaczęło się także w rezerwacie Pine Ridge. 21 lutego zwołana została rada
plemienna, aby rozpatrzyć na sesji oskarżenia przeciwko Richardowi Wilsonowi. Przed
rozpoczęciem posiedzenia rady Wilson przedstawił film "Anarchy - USA",
dziewięćdziesięciominutowy epos propagandowy autorstwa John Birch Society, które zdaje s
i ę łączyć amerykański ruch na rzecz praw obywatelskich z komunistycznymi przewrotami
Chinach, Algierii i na Kubie. Jaki to wszystko miało związek z AIM, nigdy nie zostało
wyjaśnione.
Pięciuset Siuksów Oglala zgromadziło się , aby wziąć udział w przesłuchaniach Wilsona, a
zamiast tego stali się oni świadkami filmu i maratońskich ataków Wilsona na ludzi, których
obsmarowując nigdy nie nazywał po imieniu.
Seria spotkań miała też miejsce w Calico nieopodal Agencji Pine Ridge. Starzy tradycyjni
wodzowie i Organizacja Praw Obywatelskich Oglalów (OCRO) zwrócili się do AIM z Rapid
City z prośbą o przybycie do Pine Ridge w celu spróbowania naprawienia sytuacji.
27 lutego wioska Wouned Knee najechana została przez uzbrojone siły Siuksów Oglala i
Ruchu Indian Amerykańskich. Dwustu aktywistów przejęło kontrolę zabudowań i zaczęło
okopywać się wokół kościoła Najświętszego Serca, białej drewnianej świątyni katolickiej,
stojącej obok grobów stu czterdziestu sześciu mężczyzn, kobiet i dzieci zabitych przez armię
podczas ma s akry nad Wouned Knee (dokonał jej na bezbronnej grupie Dakotów wodza Big
Foota 29 grudnia 1890 roku 7 Pułk Kawalerii Stanów zjednoczonych pod dowództwem
Jamesa Forsytha - przyp. M.N.).
Means przybył w pełni przygotowany na śmierć.
- Mam nadzieję, że dzięki mojej śmierci i śmierci wszystkich tych indiańskich mężczyzn i
kobiet nastąpi śledztwo w sprawie korupcji w rezerwacie, a nie ma lepszego miejsca na jego
rozpoczęcie , niż Pine Ridge - powiedział.
Stany Zjednoczone zareagowały dokładnie tak, jak przewidywał AIM, wysyłając setki
agentów FBI i szeryfów federalnych na konfrontację z Indianami trzymającymi Wouned
Knee i jedenastu tak zwanych zakładników, z których wielu było przyjaciółmi okupujących
Indian.
Funkcjonariusze otoczyli oblężone osiedle transporterami opancerzonymi (APC), które
wyglądały tak, jakby w każdej chwili miały zniszczyć Wouned Knee jednym uderzeniem.
Wozy bojowe APC były uzbrojone w karabiny maszynowe kalibru 0,50 i stanowiły
symboliczną reakcję, która wprowadziła Wouned Knee w centrum światowej uwagi. Inni
Indianie i nie-Indianie zaczęli przemykać się przez federalny kordon, dostarczając obrońcom
żywność i dodatkową broń.
Wewnątrz Wounded Knee obrońcy stworzyli radę do kierowania garnizonem. Banks był
technicznie najwyższym przywódcą AIM, ale z powodu organizacji AIM za głównego
przywódcę Wounded Knee był uważany raczej Means. Means był Siuksem Oglala,
zarejestrowanym odpowiednio w rezerwacie Pine Ridge, zaś Banks, Indianin Chippewa z
Minesoty, był obcy. Teoretycznie każdy oddział AIM j est autonomicznym i wspiera
pozostałe oddziały w przypadku wezwania. Poza Meansem i Banksem, przywódcami w
Wounded Knee byli Clyde Bellecourt, Indianin Chippewa, oraz Carter Camp, Ponca - obaj a
AIM, a także Pedro Bissonette, Indianin Oglala będący przywó d cą miejscowej Organizacji
Praw Obywatelskich Oglalów (OCRO). Leonard Crow Dog, Siuks Brule z sąsiedniego
rezerwatu Rosebud występował jako "medicine man" w oblężonym osiedlu.
Carter Camp, występujący jako przedstawiciel grupy wyjaśnił jej stanowisko. Przywódcy
AIM wiedzieli, że rząd mógłby ich zniszczyć, lecz w razie konieczności byli zdecydowani
walczyć aż do śmierci. AIM nie skrzywdzi zakładników, ale i nie uwolni ich, dopóki nie
zostaną spełnione ich zadania. Domagali się oni, aby senator Edward Kenned y
przeprowadził śledztwo w sprawie stosunków BIA i departamentu Spraw Wewnętrznych z
Indianami i handlowania ziemią z indiańskich rezerwatów; Aby senator William Fulbright
zbadał 371 traktatów złamanych przez władze; oraz aby Siuksowie Oglala mieli prawo w y
bierania własnych urzędników w wolnych wyborach.
Zamiast komentarza FBI zaczęło umieszczać worki z piaskiem i karabiny maszynowe na
dachu budynku BIA w Agencji Pine Ridge, jak gdyby w oczekiwaniu na zmasowany atak na
prawie opustoszałe miasto. W krótkim czasie rząd skoncentrował dwustu pięćdziesięciu ludzi
FBI, szeryfów i policjantów BIA z innych rezerwatów wokół Wounded Knee. Joseph
Trimback, przedstawiciel FBI w Minneapolis, w czasie zawieszenia ognia spotkał się z
reprezentantami AIM, lecz nie osiągnię t o żadnego porozumienia. Rząd dowiedział się, że
wśród zakładników znajdują się Clive Gildesleeve i jego żona Agnes, właściciele
znienawidzonego Punktu Handlowego w Wounded Knee, oraz ojciec Paul Manhard, jezuicki
duchowny z kościoła Najświętszego Serca.
P rokurator federalny William Clayton ujawnił, że władze aresztowały szesnaście osób,
próbujących opuścić wioskę w związku z kradzieżami w punkcie handlowym.
Dwaj demokratyczni senatorowie z Dakoty Południowej - James Abourezk i George
McGovern, przybyli helikopterem w dość teatralnej próbie uwolnienia zakładników.
McGovern wydawał się pozować do kamer wysiadając z kabiny i maszerując w kierunku
Wounded Knee. Na jego nieszczęście pierwszym przywódcą AIM, na jakiego się natknął, był
Russell Means, który nigdy nie zapomniał sposobu, w jaki McGovern złamał swe obietnice
podczas okupacji Biura do Spraw Indian, ani jego lat bezczynności w senackim Podkomitecie
do Spraw Indian.
- Pragnęliśmy ujrzeć senatora Abourezka - powiedział Means. - Nie pragnęliśmy ujrzeć
senatora McGoverna. Senator McGovern jest uosobieniem trzech postaci z ubiegłego stulecia
- generała Crooka, generała Sheridana i generała Custera.
Pomimo tego McGovern pozostał na całonocne negocjacje w tak zwanej strefie
zdemilitaryzowanej (DMZ) wokół Wounded Knee, a następnego dnia zakładnicy zostali
uwolnieni. Dziesięciu na jedenastu zakładników wolało pozostać nadal w Wounded Knee.
Biały Dom wysłał najpierw Ralpha Ericksona, specjalnego doradcę prokuratora generalnego.
4 marca Means powiedział:
- Nie ch cemy się już dłużej układać z nic nie znaczącymi gryzipiórkami z rządu federalnego.
Nie są wiarygodni. Nie zjawiają się na spotkania. Negocjatorzy z AIM będą odtąd spotykać
się tylko z ministrem spraw wewnętrznych i Białym Domem oraz z towarzyszącymi im k o
ngresmanami i senatorami. - Means nawiązywał do faktu, że Erickson wysyłał na układy z
AIM prokuratorów stanowych z obu Dakot, a sam pozostał w Pine Ridge.
Z początku Erickson przyjął linie umiarkowaną:
- Departament Sprawiedliwości uważa, że niezbędne jest uniknięcie reakcji zbrojnej. Nie
jesteśmy zainteresowani oskarżeniem osób, które w całą sprawę zamieszane są przypadkiem
lub z niewiedzy. Nie istnieje duch zemsty. Ale nawet, jeśli byśmy chcieli, to nie możemy
przymknąć oczu na kryminalne planowania, ki erowania i wykonania najazdu.
Próbując nadszarpnąć morale obrońców Departament Sprawiedliwości ogłosił, że Indianie,
którzy opuszczą Wounded Knee bez broni, nie zostaną natychmiast aresztowani, a sąd określi
oskarżenie w terminie późniejszym. Oznaczona nazwiskami właścicieli broń miałaby być
złożona i później zwrócona. Przywódcy AIM zinterpretowali to jako podstęp, który w
rezultacie miał pozwolić na wydanie wszystkim indywidualnych oskarżeń.
- Zdecydowaliśmy, że Indianie są dla nas ważniejsi, niż długie wyroki więzienne -
powiedział Carter Camp.
Przywódcy AIM spalili rządową ofertę w kościele Najświętszego Serca przy
aplauzie swoich zwolenników.
BOHATEROWIE I DZIENNIKARZE
2 marca do przywódców AIM dotarła wiadomość o tym, że dom Aarona DeSersa, jednego z
ich przyjaciół, stał się obiektem zamachu bombowego, a żona DeSersy została poparzona i
zabrana do szpitala. Przywódcy AIM oskarżyli o to ludzi Wilsona. DeSersa był wydawcą
"Shannon County News", małej gazety, w której chwalił AIM i potępiał Wilsona. U
rządzenia drukarskie w domu DeSersy zostały zniszczone przez ogień.
Później tego samego dnia kilku dziennikarzy przemknęło się przez blokadę szeryfów
federalnych i dowiedziało się, że niektórzy z byłych zakładników bardziej obawiają się ludzi
federalnych otaczających osiedle, niż przedtem Indian zaangażowanych w okupacji.
Do 4 marca dziennikarze zastanawiali się między sobą, próbując odpowiedzieć na
podstawowe pytania dotyczące Wounded Knee. Czy przywódcy AIM rozgrywają po prostu
grę mająca na celu zdobycie popularności, czy też są poważni? Jak wielu Indian z rezerwatu
faktycznie popiera stanowisko zajęte przez tradycyjnych wodzów i mówców z AIM?
Dlaczego władze wysyłały szeryfów i ludzi z FBI do załatwienia sprawy Indian? Jaka była
prawda o Wilsonie i je go ludziach?
Na wszystkie te pytania powinny paść odpowiedzi w czasie okupacji lub po jego
zakończeniu. Tymczasem ludzie z prasy spędzali większość czasu w oczekiwaniu na
komunikaty prasowe rządu kręcąc się po parkingu w Pine Ridge, pijąc kawę w kawiarni
prowadzonej przez nie-Indianina i polując na alkohol domowej roboty. Pomiędzy długimi
okresami bezczynności i płaceniem wysokich rachunków zdobywali wystarczająco duże
dostarczanej przez władze informacji i wynurzeń Wilsona, aby połączyć to wszystko do kup
y w szczegółowy bieżący komentarz o incydencie w Wounded Knee.
AIM zawsze miał z prasą nieszczególne stosunki, a w Wounded Knee w większości
przypadków były one jeszcze bardziej nienawistne, i to z obu stron. Dziennikarze i
pracownicy stacji telewizyjnych podporządkowali się twardemu stanowisku Departamentu
Sprawiedliwości, a niektórzy starali się być jeszcze bardziej krytyczni w stosunku do AIM,
aby nie stracić dostępu do źródłowych komunikatów prasowych rządu. Ekipy telewizyjne,
zapewniające przekaz obra z u koncentrowały się na fotograficznych scenach z Indianami w
barwach wojennych, ze strzelbami i groteskowych transporterach opancerzonych APC,
toczących się przez wysoką trawę. Jednocześnie wywierano na nie naciski, aby
przekazywany obraz sprzyjał obniżen i u napięć.
Niektórzy z przywódców AIM, od dawna tęskniący za popularnością, a jednocześnie
obdarzeni nienaganną przeszłością, weszli na drogę współpracy z dziennikarzami. Jeden bez
przerwy powtarzał opowieść koncentrującą się wokół schwytania grupy białych, którzy
tajemniczo wyłonili się wewnątrz bastionu AIM. Dwaj z nich, mężczyźni w średnim wieku,
uzbrojeni w ukryte pistolety, zaklinali się, że są urzędnikami z inspektoratu poczty. Dwaj inni
byli białymi ranczerami twierdzącymi, że szukali zagubionego by d ła. Oglalowie, pamiętając
Normana Little Brave i parę innych nierozwikłanych morderstw, obawiali się, że biali mogą
wejść do Wounded Knee z zamiarem wyeliminowania paru Indian. Po przetrzymaniu przez
noc wyprowadzono ich pod bronią z wioski i zakazano pow rotu.
- Każdy szpieg, który naruszy nasze granice, będzie potraktowany zgodnie z prawem
międzynarodowym i postawiony przed plutonem egzekucyjnym - ostrzegł Means, kiedy
odchodzili.
Gdy biali więźniowie już odmaszerowali, nadbiegł jeden z kamerzystów, który nie zdążył
sfilmować ich odejścia. Means kazał więźniom wrócić i tak długo chodzić tam i z powrotem,
za każdy został dokładnie sfilmowany.
Tego typu incydenty, a także wypadek kiedy kamerzysta pomógł Indianom zarżnąć bydło na
żywność natychmiast stawały się głośne. Prawicowi komentatorzy i rządowi urzędnicy, nie
wspominając już o rozwrzeszczanym panu Wilsonie, zaczęli wyć, że dziennikarze podburzają
Indian do gwałtu i przedłużają kłopoty.
Współpraca między AIM i prasą zakończyła się gwałtownie po opublikowaniu w magazynie
"Time" artykułu zarzucającemu dziennikarzom, że wielu z nich dało się opętać przez nazbyt
chętnych do współpracy przywódców AIM. Dziennikarze lubią myśleć o sobie jako o
twardych, cynicznych i nieugiętych w dążeniu do prawdy, nawet pomimo tego, że wielu woli
poszukiwać jej przy maksimum wygody i minimum ryzyka. Ta obraza ich obiektywizmu i
groźby ze strony rządu, połączone z długotrwałym potem w negocjacjach spowodowały
zmianę ich taktyki. W drugim miesiącu okupacji Wounded Knee ton kome n tarzy prasowych
zmienił się zasadniczo. Nie przedstawiano już Meansa i Banksa jako bohaterów cierpiących z
powodu prześladowań, lecz jako parę twardych facetów z podejrzanej dzielnicy próbujących
przejąć władzę. Prasa przeszła z jednej nierealnej skrajnoś c i w drugą, nigdy nie martwiąc
się o wyłuskanie prawdy.
Najbardziej toporne prace pochodziły od feministycznie nastawionych młodych
dziennikarek, piszących dla magazynów ilustrowanych. Zaskoczone odkryciem, że Indianie
nie mieszkają już w tipi przyjeżdżały do Wounded Knee i znajdowały Meansa rozłożonego w
wozie kempingowym i czytającego komiksy, jeżeli tylko nie robił jakiś swoich sztuczek
podczas pełnienia warty. Rozczarowanie było kompletne, kiedy tylko usłyszały go
mówiącego i zorientowały się, że jego żywy, sarkastyczny żargon niewiele ma wspólnego z
przemowami zamieszczonymi w "Touch the Earth". Co więcej, młode dziennikarki często
uważały się za awangardę ruchu wyzwolenia kobiet, zaś nieskrywany męski szowinizm
Meansa jest oczywisty dla każdego, kto s p ędził dziesięć minut w jego towarzystwie. Beret -
maskotka Banksa, noszony w stylu playboya, był jeszcze bardziej wymowny.
Wielu dziennikarzy zadziwiał także Leonard Crow Dog, "medicine man" z AIM. Dla wielu
Crow Dog stanowił pewną sensację. Crow Dog, co by o nim nie powiedzieć, jest bowiem
całkiem spokojnym Człowiekiem Wiedzy, pełnej krwi Indianinem - analfabetą, mówiącym
po angielsku z akcentem Siuksów. Wielu ludzi, białych i Indian, potwierdzić może jego moc.
AIM wpadł w pułapkę. Skoncentrowanie uwagi dziennikarzy na Wounded Knee było mu
niezbędne do zapobieżenia całkowitej klęsce, lecz w miarę trwania okupacji przywódcy AIM
zaczęli odczuwać, że za każdym razem, gdy rozmawiają z dziennikarzami, przykręca im się
śrubę.
- Oni to traktują jak przeklętą operę komiczną - denerwował się Means. (...)
Gdy gazety i ekipy telewizyjne przyniosły do domów szokujące obrazy transporterów
opancerzonych jadących wprost na grupę słabo uzbrojonych Indian, opinia publiczna
zareagowała olbrzymim wybuchem sympatii dla obrońców okupowanego osiedla. Pocztowcy
donosili o powodzi telegramów do Białego domu domagających się umiarkowania i pomocy
dla aktywistów, takiego wylewu publicznych emocji nie pamiętali nawet weterani Western
Union. (...)
Środki masowego przekazu z przyzwyczajenia już donosiły, że obie strony wzajemnie
oskarżają się o prowokowanie wymiany ognia i na tym poprzestały. Denerwowało to wielu
Indian, nie tylko w Wounded Knee. Jedna z dziewczyn Onondagów ze stanu Nowy Jork,
która spędziła w wiosce miesiąc, powiedz i ała, że według niej FBI i szeryfowie strzelali
pierwsi za każdym razem, z jednym tylko wyjątkiem.
- Siedziałam w bunkrze, rozmawiając z dziennikarzami i nagle wybuchła strzelanina. Można
było zobaczyć świetlne pociski z rządowych karabinów maszynowych kalibru 0,50,
spadające na nas ze wzgórza, więc doczołgaliśmy się do kościoła, gdzie była zainstalowana
radiostacja dla dziennikarzy. Ten dziennikarz włączył ja i powiedział, że trwa wymiana
ognia, a oni zapytali go: "Kto zaczął?" On odpowiedział: "Nie wiem, k to to zaczął". Jak on
mógł tak powiedzieć, kiedy siedzieliśmy obok siebie i razem słyszeliśmy, że federalni zaczęli
pierwsi?
Nastroje w Wounded Knee były jednak dobre. Dziennikarze z Japonii i innych krajów
przekazywali fotografie i wiadomości wspierające Oglalów i potępiające sposób, w jaki
traktował ich rząd Stanów Zjednoczonych. W całej Afryce historia ta była na pierwszych
stronach gazet. Krążyły nawet wątpliwe pogłoski o tym, że kraje arabskie zagroziły Stanom
zjednoczonym wstrzymaniem dostawy ropy, j eżeli władze nie będą się honorowo układać z
Indianami.
ULTIMATUM I MORALNE ZWYCIĘSTWO
Spokój trwał do 7 marca. Indianie okopali się wokół kościoła dwoma koncentrycznymi
okręgami rowów i bunkrów chronionych workami z piaskiem. Koktajle mołotowa
sporządzano z butelek po wodzie mineralnej - nie był to najlepszy materiał, gdyż butelki są
zbyt grube, aby się łatwo rozbijać przy uderzeniu. Posiłki wydawano w kościele
Najświętszego Serca, który dla większości obrońców był też mieszkaniem.
Między zmierzchem a świtem 7 marca na terenie Oglalów wylądował lekki, jednosilnikowy
samolot typu Cessna, uszkadzając przy tym nos i ogon. Załoga, doktor. Cummings i pilot
Paul Davids, wyładowała trzysta funtów fasoli, maki, cukru, skondensowanego mleka, oliwy,
konserwowa n ych owoców i papieru toaletowego. Większość żywności opłacona była przez
Indian z Michigan, sympatyzujących z obrońcami Wounded Knee. Samolot wystartował i
odleciał zanim jeszcze pełne światło dzienne ukazało go FBI i szeryfom na sąsiednich
wzgórzach. Naz a jutrz Cummings i Davids zostali aresztowani w swoich domach i oskarżeni
o powstrzymywanie i przeszkadzanie urzędnikom federalnym na podstawie Ustawy o
Nieposłuszeństwie Obywateli z 1968 roku. Plotka głosząca, że transportowali oni do
Wounded Knee broń był a całkowicie fałszywa, jak przyznało później FBI, ale rząd wolał nie
ryzykować.
7 marca władze federalne wystosowały ultimatum nakazujące, aby AIM i Oglalowie opuścili
Wounded Knee przed północą 8 marca. Władze wysłały na pozycje bojowe sześć
transporterów opancerzonych z karabinami maszynowymi kalibru 0,50, a także nakazały
pogotowie tuzinowi następnych w Martin, kilka mil dalej.
Wyglądało to na demonstracje siły. Przywódcy AIM zwołali w kościele zgromadzenie, aby
przygotować się na każda ewentualność.
- Przybyliśmy tu i położyliśmy na szale nasze życie, aby doprowadzić do historycznych
przemian w naszym narodzie - powiedział Means. - Rząd może nas zmasakrować, ale może
też wyjść naprzeciw naszym podstawowym, ludzkim żądaniom. W każdym wypadku będzie
to h istoryczna zmiana.
- Jesteśmy strażnikami całej Zachodniej Półkuli - i musimy o tym pamiętać - powiedział
Crow Dog. - Jesteśmy ludźmi natury, szczęśliwymi ludźmi. Biały człowiek chce to wszystko
zmienić i dlatego musimy tu pozostać. Jeśli chodzi o mnie, to nie boję się umrzeć. Jeżeli
umrę tu, w Wounded Knee, pójdę tam, gdzie są Crazy Horse, Sitting Bull i nasi dziadkowie.
Aktywiści odpowiedzieli gromkim aplauzem.
Wraz ze zbliżaniem się wyznaczonego w ultimatum terminu wzrastało napięcie.
- Nigdy nie próbowa liśmy mówić, że potrafimy obalić rząd USA militarnie - powiedział
Means - Zachowanie się rządu nie zmieniło się od Wounded Knee do My Lai i z powrotem
do Wounded Knee. Możemy tu tylko zostać na resztę naszego życia.
Pracując gorączkowo militanci wznosili b arykady. Niektórzy śpiewali pieśni wojenne. Inni
chodzili wokoło z modlitwami na ustach. Wielu, jeżeli nie wszyscy, oczekiwało, że będzie to
ich ostatnia noc na ziemi. Niektórzy byli weteranami z Wietnamu i ci musieli czuć wielka
gorycz, okopując się prze d ogniem tego samego kraju, dla którego ryzykowali śmiercią w
Azji.
W całym kraju tysiące Indian i nie-Indian gotowało się do akcji. W co najmniej
dziewięćdziesięciu miejscach w całej Ameryce indiańscy aktywiści przygotowywali
wystąpienia przeciwko władzom, gdyby Wounded Knee upadło. W Los Angeles Indianie i
inne mniejszości planowali zaatakować i zająć budynek Departamentu Sprawiedliwości. W
Karolinie Północnej grupa Indian Tuscarora przeciągnęła ulicami niewielkiego miasta
wybijając okna w proteście prze c iwko sposobowi traktowania Oglalów. (W oczywistej
zemście biali jeźdźcy podpalili szkołę Tuscarorów).
Tuż przed upłynięciem terminu, w czwartek 8 marca, rząd odwołał swoje plany napaści na
osiedle. Na nieszczęście nie zdawał on sobie sprawy z niebezpieczeństwa własnego
stanowiska. Indianie pilnowali każdego federalnego posterunku z nabitymi strzelbami i
ładunkami dynamitu gotowymi do użycia przeciw bunkrom i transporterom. Przywódcy AIM
byli w stanie skontaktować się ze swoimi patrolami i odwołać na czas a taku snajperów, ale
na skutek tego, że władze i klika Wilsona zniszczyły ich linie telefoniczne, nie mogli dotrzeć
do indiańskich sił blokujących Wounded Knee w odległości kilku mil i czekających na akcję
sił federalnych, by wtedy uderzyć na nie od tyłu. Kiedy upłynął termin ultimatum, ruszyły
siły blokujące, mijając zewnętrzne barykady federalne w samochodach i ciężarówkach i obie
strony otworzyły ogień. Pociski z rządowych karabinów maszynowych i broni automatycznej
typu M-16 hulały po Wounded Knee, dziu r awiąc budynki i wzniecając tumany kurzu. Siły
rządowe nadawały szalone wiadomości, próbując dosięgnąć Meansa. Banks odparł na to, że
znajduje się on poza linią ognia, próbując powstrzymać ogień od strony Indian.
W tej zaimprowizowanej wymianie ognia ranny ch zostało dwóch Indian. Jeden z nich,
Webster Poor Bear, był wietnamskim weteranem. Jego ojciec, Enos Poor Bear, były
przewodniczący plemienia przybył do Wounded Knee i przemówił do Aktywistów i
dziennikarzy:
- Mój syn przeszedł przez Wietnam bez najmniejszego draśnięcia, a teraz otrzymał postrzał
od tych samych władz, które go tam wysłały. Uważam, że powinien dostać medal za to, co
zrobił w Wounded Knee.
Znowu rozpoczęły się negocjacje. Gdy rząd i aktywiści rozmawiali, tradycyjni wodzowie i
ich zwolennicy wydali petycję wzywającą do referendum na temat plemiennej konstytucji
opartej na Ustawie o Reorganizacji Indian z 1934 roku. ( tzw. Indian Reorganization Act,
stwarzający w okresie nowego ładu podstawy pod obecny system władz plemiennych -
przyp. M.N.) . Mieli oni nadzieję, że w ten sposób uda się zakończyć konfrontacje, zanim
jacyś Indianie lub ludzie federalni zostaną zabici.
Podczas gdy trwały rozmowy - władze przez całą noc strzelały rakietami, oświetlając zbocza
wzgórz. Rakiety te spowodowały wiele pożarów prerii, niszcząc trawę wokół osiedla i
spalając doszczętnie jeden drewniany dom. Wymiany ognia następowały każdej nocy, a
każda ze stron wystrzeliwała tysiące pocisków.
10 marca Departament Sprawiedliwości ogłosił, że okupacja w Wounded Knee zostaje
zakończona, ponieważ wiele rządowych zamiarów zostało spełnionych. Dennis Banks
triumfował.
- Odnieśliśmy moralne zwycięstwo - powiedział. - Rząd zgodził się na wycofanie swoich
oddziałów, wycofanie transporterów opancerzonych i pojazdów wojskowych. Będziemy
mieć swobodę dostępu i poruszania się tam, gdzie będziemy chcieli.
Młodzi militanci z Wounded Knee odtańczyli taniec wojenny i odprawili uroczystości
uświetniające ich triumf, składając podziękowania za to, że wciąż pozostają przy życiu.
Rząd obiecał zbadać oskarżenia przeciwko plemiennemu rządowi z ramienia BIA w Pine
Ridge oraz szereg innych skarg AIM. Indianie cieszyli się z przyznania się władz do błędów i
ich oczywistej decyzji, że życie ludzi po obu stronach jest ważniejsze, niż zachowanie tw
arzy.
11 marca, po wyjściu ze szpitala, przyłączyłem się do setki innych ludzi jadących do
Wounded Knee, aby spotkać się z tamtejszymi ludźmi i zobaczyć wszystko na własne oczy.
Byłem przerażony zmianami, jakie tam nastąpiły od czasu mojej ostatniej wizyty. Punkt
handlowy, kościół, drewniane domy - wszystko było posiekane federalnymi kulami i było
cudem, że tylko dwóch obrońców zostało trafionych. Jakość umocnień nie była najlepsza.
Część barykady i zapór wykonano z bloków żużlowych. Zamierałem na samą m y śl o tym,
co mogłoby się przytrafić komuś schowanemu za takim żużlowym blokiem, gdyby trafił weń
pocisk większego kalibru. Rozerwane odłamki były nie mniej groźne, niż kule. Wewnątrz
okręgu stał "czołg" AIM, ciężarówka U-Haul, którą aktywiści pokryli dla z amaskowania
błotem i której używali na patrolach. Każdy siedzący na silniku tego "czołgu" mógłby się
upiec żywcem, gdyby trafiła weń pojedyncza rakieta.
Gdy wyszła na jaw moja obecność w Wounded Knee przyszedł Dennis Banks i poprosił,
abym powiedział parę słów. Dość emocjonalnie powiedziałem tym, którzy się zgromadzili,
że wybieram się do Waszyngtonu, aby powiedzieć w Białym Domu, że dzień, w którym
Indianie musieli się uzbroić, aby zobaczyć wreszcie sprawiedliwość w ich własnych radach
plemiennych, był j e dnym wielkim piekłem.
SIŁY FEDERALNE POWRACAJĄ
Nieznany nikomu, przekazałem prezydenckiemu doradcy Bradleyowi Pattersonowi takie
informacje o sytuacji, jakie zebrałem od tych, których uważałem za wiarygodnych.
Wiedziałem prawie o wszystkim, co działo się w Rapid City, Rosebud i Nebrasce. Mój
własny syn był w Wounded Knee, dopóki nie został poważnie ranny. Zapytałem go, dlaczego
przyłączył się do tak niebezpiecznej działalności.
- Tato, spójrz na siebie - powiedział z przekonaniem i gniewem w głosie. - Przez dwadzieścia
lat robiłeś więcej, niż ktokolwiek inny, kogo znam, lecz nic nie zmieniło się tak, jak tego
chciałeś. Więc zdecydowałem się wziąć broń i zobaczyć, co można by zmienić w ten sposób.
Wtedy łatwo mogłem wstąpić w szeregi uzbrojonych Siuksów , ale wiedziałem, że istnieje
wielka potrzeba utrzymania jakiegoś otwartego kanału negocjacji.
Dyktatorski reżim Wilsona sprawił, że jeżdżenie po rezerwacie Pine Ridge było bardzo
niebezpieczne dla kogoś takiego jak ja, ale chciałem usłyszeć to, czym dziennikarze zupełnie
się nie interesowali - jak naprawdę czuli się Indianie. Spędziłem cały dzień, podróżując przez
Holy Rosary, Calico, Menderson położone tylko o wzgórze od Wounded Knee. Odwiedziłem
także Kyle, Wanblee. Gdziekolwiek nie pojechałem, w jakimk o lwiek domu nie byłem,
ludzie mówili, że są przeciwni administracji Wilsona i będą popierać aktywistów z Wounded
Knee.
Wieczorem, 11 marca, rozejm się załamał i siły federalne powróciły na wzgórza wokół
Wounded Knee. Ich pretekstem było zranienie agenta FBI, Curtisa Fitzgeralda. Według
doniesień prasy Fitzgerald wykrył "czołg" AIM i uznał, że został on zabrany z agencji
wypożyczającej samochody, lub skradziony. Skręcił za nim i samochód FBI oraz czołg
wymienili strzały. Samochód Fitzgeralda zdawał się wyka z ywać pięć pocisków
wychodzących na zewnątrz i jedna kulę wchodząca do środka z zewnątrz.
Federalni zrobili z nieszczęścia Fitzgeralda coś, co Ed Sulliwan nazwałby "naprawdę
wielkim show". Został on przewieziony śmigłowcem do bazy lotniczej Ellsworth w Rapid
City, z ogromnymi bandażami okręconymi wokół głowy i twarzy. Żeby było dziwniej, został
on postrzelony w przegub. I znowu, każda ze stron twierdziła, że ta druga wystrzeliła
pierwsza.
Ściganie ciężarówki U-Haul większości Indian wyglądało na pretekst do wznowienia działań
wojennych i prześladowań AIM oraz militantów Oglalów. Musiałem podzielić ten punkt
widzenia, ponieważ w dniu strzelaniny widziałem szeryfów fotografujących każdy samochód
wjeżdżający do Wounded Knee. Mój przyjaciel Abe Bordeaux i ja rozmyślnie
zaparkowaliśmy samochód niedaleko szeryfów i jedząc lunch obserwowaliśmy ich. Była
wśród nich kobieta, starająca się nie pokazać nam swojej twarzy. Była bardzo podobna do
kobiety w Wounded Knee, mającej akredytacje prasową. Widząc to wszystko z w ątpiłem,
aby rząd naprawdę chciał wszystko wybaczyć i zapomnieć.
Kiedy federalni rozpoczęli druga rundę, do Wounded Knee przybyło czterystu sojuszników.
Sześciu na ośmiu wodzów okręgowych wycofało swoje poparcie dla rady plemiennej i
połączyło się z okupantami; oznaczało to, że militanci Oglalów cieszą się trzy razy większym
poparciem wybranych urzędników własnego plemienia niż Wilson. Większość z tych, którzy
reprezentowali miejscowe okręgi, potępiło Dicka Wilsona i jego reżim i ogłosiło się wolnym
i suw e rennym narodem. Means oznajmił, że trzej Siuksowie Oglala - wódz Frank Fools
Crow, Matt Kong i Frank Kills Enemy - wyjechało do Nowego Jorku w poszukiwaniu
poparcia dla ich sprawy od organizacji Narodów Zjednoczonych.
Wódz Frank Fools Crow, sławny Człowiek Wiedzy, był centrum mocy dla tych Indian,
którzy pragnęli odrzucić Ustawę o Reorganizacji Indian (IRA) i żyć zgodnie z Traktatem
Siuksów z 1868 roku. Wysoki, przystojny, siedemdziesięcioośmioletni Frank Fools Crow, z
długimi warkoczami spływającymi mu s pod wielkiego, brązowego, kowbojskiego kapelusza,
był typowym symbolem godności tradycyjnej indiańskiej władzy i religii. Prowadzeni przez
Fools Crowa i popierani przez AIM i militantów Oglalów tradycyjni wodzowie domagali się,
aby władze układały się z I n dianami w oparciu o uroczyste traktaty, które według Sądu
Najwyższego stanowią część prawa kraju.
Wayne Colburn, szef agentów federalnych, ogłosił, że jego trzystu ludzi straciło cierpliwość
w stosunku do upartych Oglalów z placówki Wounded Knee.
- Do dia bła, jestem pewien, że potrafię zmienić ich styl życia - powiedział Colburn. - Nawet
gdyby to miało oznaczać głód, zimno, nie czytanie popołudniowych gazet, niemożność
oglądania telewizji, brak telefonów, mydła i proszku do prania, to zamierzam to zrobić.
Nikt nie miał serca powiedzieć Colburnowi, że życie bez żywności i elektryczności było już
częścią stylu życia w Pine Ridge i nie oznaczało żadnej zmiany dla większości obrońców.
Najnowsze dane wykazują (1974), że tylko około dziesięciu procent rodzin z r e zerwatu Pine
Ridge ma elektryczność, a pięć procent - bieżącą wodę. Odkąd przeciętny dochód na rodzinę
wynosi około dwóch tysięcy dolarów rocznie, a większość domów jest poniżej standardu,
bycie głodnym i zmarzniętym nie jest wcale nowym doświadczeniem.
I nny z długiej listy rządowych negocjatorów, Harlington Wood, zapewnił, że rozmowy będą
kontynuowane.
- Nie będzie prób przejęcia Wounded Knee przy postępujących negocjacjach.
Czcigodny John Adams, duchowny Zjednoczonych Metodystów z Waszyngtonu (D.C.) ar
anżował nowe spotkanie między AIM i władzami.
15 marca straszny bizzard zamiótł większość zachodniej części Dakoty Południowej,
odcinając Wounded Knee od reszty świata, chociaż barykady zostały znowu opuszczone.
Prokurator generalny William Clayton oświadczył, że rząd przywrócił trzynaście oskarżeń
przeciwko trzydziestu jeden osobom zaangażowanym w okupacje. Oskarżenia wymienione w
nakazach aresztowania obejmowały włamanie, kradzież, konspiracje i zakłócanie porządku
publicznego. Wśród wymienionych oskarż e ń nie było kidnapingu (porwania), chociaż część
byłych zakładników zeznawała na przesłuchaniach w sprawie Wounded Knee.
Gdy audycja telewizyjna ujawniła, że Indianom w Wounded Knee brakuje żywności i opału,
że nie mają już prawie insuliny dla paru kobiet chorych na cukrzycę, Jack Hushen, rzecznik
prasowy Departamentu Sprawiedliwości oświadczył, że zezwoli się Krajowej Radzie
Kościołów na dostarczenie żywności, opału i środków medycznych do wioski. O żadnym
postępie w negocjacjach nie doniesiono. (Means po w iedział współautorowi książki
Kosterowi, że cały ładunek przywieziony przez karawanę Czerwonego Krzyża stanowił ten
sam monotonny zestaw towarów, jaki otrzymywali Indianie w ramach dostaw z
Departamentu Rolnictwa.)
W rezerwacie Rosebud, dziewięćdziesiąt mil dalej, trwało nerwowe zamieszanie. Raj Crow
Doga stanowił centrum dostaw do Wounded Knee, a ciężarówki, półciężarówki, wozy
dostawcze przez cały czas, dniem i nocą, przywoziły i wywoziły ludzi. Uzbrojone straże
strzegły linii płotu w pobliżu szosy. Bez trudu można tam było spotkać młodych ludzi, którzy
twierdzili, że służą w Wounded Knee, i wymieniali się kolejno tylko ze swymi tobołkami,
aby skorzystać z prysznicu i zmienić ubranie. Przesiąkająca rządowa barykada wokół osiedla
była raczej żartem dla In d ian, którzy znali tam każdy cal ziemi.
Siedząc w dobrze znanym sklepie Abourezka w Mission, sto mil od Wounded Knee,
niemożliwe było nie zauważyć, że samochody Indian z Waszyngtonu, Oregonu, Oklahomy,
Karoliny Północnej, Illinois, Kaliforni, Nowego Jorku i wielu innych stanów przejeżdżają,
uzupełniając zapasy i kierują się z stronę federalnej okupacji. Mission było ostatnim
prawdziwie indiańskim miastem przed osiągnięciem granicy policyjnego państwa Pine
Ridge, stworzonego przez Wilsona i władze.
Jedna z grup, licząca trzydzieści siedem pojazdów, poprosiła o nocleg w Misji Św.
Franciszka, katolickiej szkole indiańskiej, położonej siedem mil od Rosebud, gdzie kumpel
Wilsona, czcigodny Webster Two Hawk, siedział wstrząśnięty w swoim pluszowym biurze,
bezsi l ny wobec używania jego rezerwatu jako punktu etapowego. Inna grupa czterdziestu
jeden wozów z Oklahomy zatrzymała się w Mission, próbując dowiedzieć się, jak dotrzeć do
Wounded Knee bez wpadnięcia na federalnych. Miejscowy oddział AIM, stworzony
dokładnie w tym celu, dał jej odpowiednie wskazówki.
A w Pine Ridge Wilson wydał swoim oddziałom specjalnym polecenie zaprowadzenia w
rezerwacie porządku i wyłapania lub wyrzucenia wszelkich osób niepożądanych, ze
zwróceniem szczególnej uwagi na przedstawicieli Krajowej Rady kościołów, którzy działali
jako łącznicy pomiędzy władzami a militantami.
NIESPEŁNIONE NADZIEJE
17 marca Harlington Wood powrócił z niespodziewanej podróży do Waszyngtonu. Plotka
głosiła, że interweniował Biały Dom. Waszyngton zaprzeczył i oświadczył, że sprawą
zajmuje się Departament Sprawiedliwości. Wood prosto z samolotu udał się pospiesznie do
kwatery AIM, gdzie czekali na niego: prawnik AIM Ramon Rubideaux i Dennis Banks.
- To wszystko, co mogłem dla was zrobić. - powiedział tajemniczo Wood. - Jeżeli znowu
będziecie mnie potrzebować, przyjadę w każdej chwili. Zależy to tylko od was.
Wood odjechał do agencji Pine Ridge, a Banks i Rubideaux zanieśli ofertę do kościoła
Najświętszego Serca.
Indianie uznali ofertę władz za wezwanie do totalnego poddania się i kapitulacji.
- Właściwie wszystko, co nam zaoferowano, to transport dla więźnia. - powiedział Means.
Oferta została odrzucona.
Wymiany ognia między Indianami i władzami stały się zjawiskiem powtarzającym się niemal
co noc. Podczas jednego z takich pojedynków Rocky Madrid, dwudziestosześcioletni
Chicano działający jako medyk AIM, został ranny.
- Biegł naprzód, nieuzbrojony, aby zobaczyć, czy któryś z naszych ludzi nie został trafiony
przez ślepy pocisk z broni M-16. Miał szczęście, że pocisk ten był ślepy. Gdy pocisk M-16
trafia w ciało, przekręca się i wyrywa ci dziurę, ale w tym przypadku rozerwał on tylko
skórę, nie przedostając się przez ścianę żołądka. Crow Dog wyjął kulę.
19 marca mieszkańcy rezerwatu Pine Ridge wręczyli superintendentowi BIA, Stanleyowi
Lymanowi petycję domagająca się referendum, które określiłoby, czy należy rozwiązać
obecny plemienny system władz, wywodzący się z Ustawy o Reorganizacji Indian (IRA -
1934) i stworzyć nową formę rządów dla Oglalów, tysiąc czter y sta podpisów na petycji
spełniało wszystkie prawne wymagania dla przeprowadzenia referendum. (Według
późniejszego śledztwa, przeprowadzonego przez senatora Abourezka, lokalni urzędnicy BIA
sfałszowali dane dotyczące ilości osób uprawnionych do głosowania, aby usprawiedliwić
odmowę podjęcia akcji, której domagano się w prawomocnej petycji.)
Tymczasem ludzie z rezerwatu Pine Ridge gotowi byli przeciwstawić się rządowej blokadzie.
Ogłosili oni, że uzbrojony oddział wymaszeruje od Wounded Knee, niosąc żywność i leki.
W Pine Ridge prawnik AIM Ramon Rubideaux oświadczył, że przeprowadzony zostanie
dwustronny atak. Ludzie z Rosebud wyruszą na Wounded Knee w sile pięciuset osób,
podczas gdy prawnicy, m.in. William Kunstler i Mark Lane, rozpoczną prawne działania,
oskarżając sposób traktowania wydarzeń przez Departament Sprawiedliwości.
Szeryfowie i agenci FBI wywierali wrażenie, najczęściej niekorzystne, na sąsiednich
społecznościach. W Hot Springs zaczęto rozpowszechniać oskarżenia, że spędzają oni swój
wolny czas zniesławiając Indian, napastując indiańskie kobiety i upijając się publicznie. W
Rushvill, w Nebrasce, dwadzieścia sześć mil od Pine Ridge, zaczęły pojawiać się podobne
doniesienia. Odkąd byłem w kontakcie z Białym Domem, doniosłem o tym Bradowi Patterso
n owi, a on poradził mi skontaktować się w tej sprawie z Kentem Frizzellem, który dowodził
siłami federalnymi na miejscu.
26 marca pięćdziesięcioletni szeryf Lloyd Grim został postrzelony w pierś i poważnie
zraniony przy blokadzie drogowej koło Wounded Knee podczas najcięższej w czasie
okupacji wymiany ognia. Usunięto go ze sceny działań.
Krążyły pogłoski, że nocą 26 marca Means i Banks wyśliznęli się z Wounded Knee, więc
grupa z Rapid City podjęła starania w celu wyjaśnienia sytuacji. Niektórzy mówili, że dwaj
przywódcy AIM uciekli na Kubę, inni twierdzili, że uczestniczą w spotkaniu w rezerwacie
Rosebud. Władze rozpowszechniały plotki głoszące, że Means i Banks powrócili ze swymi
białymi sympatykami i siłą odebrali Pedrowi Bissonette dowództwo nad garniz o nem w
Wounded Knee. Wszystkie te plotki okazały się później być śmiesznie fałszywe. Gdy paru
dziennikarzy przedostało się do Wounded Knee, odnaleźli tam Meansa, Banksa i Bissonette`a
na posterunku.
Raz powstałe plotki o różnicach poglądów nasiliły się. Senator Abourezek zarzucał, że straże
AIM zatrzymują setkę Oglalów, którzy chcieliby opuścić Wounded Knee. Rubideaux
zaprzeczał temu. Tymczasem rozgłos zdobył Marlon Brando, wysyłając uważaną za Apaczkę
aktorkę, aby odmówiła w jego imieniu przyjęcia nagrody Akademii Filmowej za film "The
Godfather" z powodu stereotypowego sposobu, w jaki filmy ukazywały amerykańskich
Indian oraz na skutek wydarzeń w Wounded Knee. (Aktorka okazała się być później córką
filipińskiego ojca i białej matki oraz Miss Amerykańskich Wampirów z Palisades Park w
New Jersey z 1971 roku.) Brando powiedział, że może osobiście pojechać do Wounded
Knee, lecz później zdecydował inaczej, wyjaśniając, że gdyby Indianie Wilsona schwytali go
i wyrzucili z rezerwatu, to opinia publiczna mogłaby u w ierzyć, że jego pomoc została
irracjonalnie odrzucona przez AIM i Oglalów.
Dramat Wounded Knee był tak poważny a intryga tak zagmatwana, że wszyscy wydali się
już zapomnieć o pierwotnym celu okupacji. Radiostacje nadawały reklamy w stylu Wounded
Knee: "Uwaga! Taka ciężarówką Indianin przejechał przez barykadę", a gazeta "New York
Daily News" skróciła w swoich artykułach nazwę osiedla do "Thee knee". Okupacja
Wounded Knee stała się wydarzeniem samym w sobie i nikt nie zastanawiał się nad jej
powodami: umow a mi dzierżawczymi, które oszukańczo pozbawiały Indian dochodów z ich
własnych ziem, nieuczciwymi punktami handlowymi, dyktatorskimi radami plemiennymi i
nepotyzmem pozbawiającym Indian pełnej krwi dostępu do jedynych istniejących miejsc
pracy, podczas gdy c złonkowie rad popierali swoich przyjaciół i krewnych.
Chociaż Biały Dom miał społeczeństwu niewiele do powiedzenia w sprawie Wounded Knee,
to władze uwikłane były w wielkie kłopoty. W drugim miesiącu okupacji indiańska grupa
taneczna mająca odbyć podróż po Europie Zachodniej dowiedziała się nagle, że Departament
Stanu zmienił jej plany. Tancerze nie byli ani militantami, ani członkami AIM lub plemienia
Siuksów Oglala, ale byli Indianami i ich obecność w Europie mogłaby zwrócić uwagę na
sytuacje w Dakocie P ołudniowej.
Po niekończących się starciach, które wydawały się rozdzierać noc Dakoty Południowej
rakietami świetlnymi i dziurawiąc jak sito każdy dom w osiedlu, rząd i okupanci zawarli
wreszcie pokojową umowę, która została podpisana 6 kwietnia (w rzeczywistości - 5
kwietnia - przyp. M.N.) przez Frizzella w imieniu władz oraz Meansa, Campa, Bissonette`a,
Crow Doga i innych w Imieniu Oglalów. Banks nie podpisał. Według opisu Władz umowa
przewidywała co następuje:
Russell Means miał poddać się aresztowaniu i wyjechać do Waszyngtonu (D.C.) na
spotkanie z przedstawicielami Białego Domu. Proces rozbrajania miał rozpocząć się
wtedy, gdy Means doniesie o rozmowach.
Aresztowanie tych, którzy mieli być oskarżeni przez sąd federalny, miało być
odłożone o 30 - 60 dni.
Nastąpić miało federalne śledztwo w sprawie Indian z Pine Ridge oraz kontrola ksiąg
plemiennych.
Departament Sprawiedliwości miał rozpatrzyć i - jeżeli okaże się to niezbędne -
bronić praw pojedynczych Siuksów Oglala przed wniesieniem rozpraw cywilnych
przeciwko bezprawnym aktom rady plemiennej i rządu federalnego.
Prezydencka komisja traktatowa miała ponownie przeanalizować Traktat Siuksów z
1868 roku.
W maju miało się odbyć w Waszyngtonie spotkanie indiańskich przywódców i
przedstawicieli białego Domu w c elu przedyskutowania problemów Indian.
- Modlę się do mojego Ojca w Niebie, podobnie jak wy do waszego Wielkiego Ducha, aby
umowa, którą mamy teraz podpisać nie była pełna pustych słów i aby obietnice zostały
dotrzymane - powiedział Frizzell wypalając fajkę pokoju z przywódcami AIM.
W ciągu kilku następnych dni nadzieje na pokój rozleciały się. Means uważał, że zgodnie z
traktatem ma zatelefonować do Wounded Knee i potwierdzić złożenie broni tylko wtedy, gdy
rozpoczną się pomyślne negocjacje. Ale personel Białego Domu twierdził, że złożenie broni
jest wstępnym warunkiem rozpoczęcia rozmów. Means odmówił wezwania obrońców do
poddania się, a Biały Dom odmówił rozmów do czasu, aż to uczynią.
- Powiedzcie im, że ostatni indiański traktat z rządem trwał wszystkiego 72 godziny -
powiedział Means opuszczając teren Białego Domu. - Władze złamały go, zanim jeszcze
wysechł atrament.
KRWAWY KONIEC OKUPACJI
Następnym celem Meansa było przesłuchanie w Podkomitecie do Spraw Indian, dotyczące
Wounded Knee i Szlaku Złamanych Traktatów. Przewodniczący, członek Izby
Reprezentantów, James Haley z Florydy, wydawał się być bardziej zainteresowany
znieważeniem Meansa, niż określeniem, po czyjej stronie leży wina za cały epizod.
- Panie Means... - powiedział Haley - pan i pańska banda błaznów podlegacie federalnym
zakładom karnym.
Means podróżował po kraju, próbując zbierać fundusze i uzyskiwać poparcie dla okupacji
Wounded Knee. Warunki jego kaucji, wynoszące dwadzieścia pięć tysięcy dolarów,
zabraniały mu powrotu do oblężon ego osiedla.
- Słyszałem, że właśnie podpisano kontrakt na moje życie - powiedział w Nowym Jorku. -
Jest to chyba najlepsza rzecz, jaka mogłaby mi się przytrafić. Uczyniłoby to ze mnie
męczennika.
W Cleveland, w Ohio, Means wezwał ochotników do wielkanocn ego marszu na Wounded
Knee.
Podczas, gdy Means jeździł po kraju, Indianie nadal przyjeżdżali i wyjeżdżali z Wounded
Knee.
18 kwietnia (w rzeczywistości było to 17 kwietnia - przyp. M.N.) trzy jednosilnikowe
samoloty nadleciały o świcie z trzech różnych kierunków nad osiedle, aby zrzucić zapasy.
Spadochrony podtrzymujące ładunki z żywnością opadły wewnątrz okręgu, a kiedy Indianie
z Wounded Knee ruszyli, aby je podnieść, z pozycji federalnych odpowiedziano ogniem.
Rządowy śmigłowiec wystartował, prawdopod o bnie w pościgu za samolotami i przeleciał
nas kościołem Najświętszego Serca, wypełnionym kobietami i dziećmi, strzelając z
karabinów maszynowych przez dach.
W kościele spał po męczącej wyprawie do osiedla mężczyzna o nazwisku Frank Clearwater.
Kula trafiła go w głowę i poważnie zraniła. Ogłoszono rozejm i Clearwater został zabrany do
szpitala w Rapid City. Rannych było także sześć innych osób. Gdy nadeszła wieść o śmierci
Clearwatera, indiańscy negocjatorzy poprosili o czterodniową przerwę i rozejm w dniu 25
kwietnia, aby go pochować. Rada Siuksów Oglala, marionetkowy rząd Wilsona, natychmiast
odmówiła pogrzebania Clearwatera w rezerwacie Pine Ridge, ponieważ nie był on Siuksem.
Na innym froncie Vernon Bellecourt i grupa maszerujących Indian i nie-Indian została
zablokowana czterdzieści dziewięć mil na wschód do Pine Ridge przez Delmara Eastmana,
oficera policji BIA, który oświadczył, że rada plemienna Siuksów Oglala posiada nakaz
sądowy zabraniający maszerującym wstępu do rezerwatu. Maszerujący zawrócili w ięc do
Rosebud.
W Kalifornii, zniechęcony zbieraniem funduszy wśród ludzi, których prywatne sprawy
Indian wydawały się niewiele interesować, Means wygłosił ogniste przemówienie na
Uniwersytecie w Los Angeles (UCLA). Po ośmieszeniu studentów college`u, którzy przyszli
z drogimi aparatami fotograficznymi, aby sfotografować "waszego znajomego lokalnego
militanta" oświadczył, że zamierza powrócić do Wounded Knee, aby pochować ciało Franka
Clearwatera i jeżeli władze będą próbować go powstrzymać, to mogą oczek i wać walki.
Krótko po tej mowie jego kaucja została odwołana. Został aresztowany przez FBI po
zatrzymaniu na autostradzie w los Angeles
Z ludźmi Wilsona wokół Wounded Knee aktywiści przygotowali się na najgorsze.
Buddy LaMonte był trzydziestojednoletnim weteranem armii, jedynym synem spośród
ośmiorga dzieci pani Agnes LaMonte. Chociaż nie był członkiem AIM, to on i jego matka
zaproponowali Meansowi mieszkanie, gdy powrócił on z okupacji BIA, u nich też
przyjmował wszystkie telefony.
- (Buddy ) chciał pojechać do Wounded Knee, żeby być ze swoimi ludźmi - mówiła pani
LaMonte. - Zanim odszedł, powiedział: "Mamusiu, kupię ci trailer (dom na kołach), żebyś
miała gdzie przyjechać". Byłam chora na serce i na cukrzycę, więc nie chciałam, żeby myślał
w domu o mnie, kiedy ja mogłam umrzeć w każdej chwili, a on był jeszcze młodym
mężczyzną. Więc powiedziałam: "A co z tobą, gdzie ty będziesz mieszkał?", a on odparł:
"Będę podróżował, nie martw się o mnie". Ale swoim siostrzeńcom i siostrzenicom
powiedział: "Jeżeli mi się coś przytrafi, to chcę być pochowany w Wounded Knee". Miał
astmę, bez przerwy kaszlał - mówiła pani LaMonte. - Przez cały czas, gdy tam był, posyłałam
mu dropsy mentolowe.
27 kwietnia, po obrzuceniu Wounded Knee gazem łzawiącym, Buddy LaMonte wyłonił się z
podziemnego bunkra, kaszląc i dusząc się. Indianie nasłuchujący policyjnego radia usłyszeli
głos, który według nich był głosem szeryfa: "Jeden wyłazi z tamtego bunkra. Bierzcie go.
Jest dobrym celem." Ciężki ogień karabinu maszynowego rzucił Buddy LaM o nte`a na
ziemię. Zanim ktokolwiek do niego dotarł, był martwy.
Procesja pogrzebowa Clearwatera została skierowana do Rosebud, gdzie rodzina Crow Doga
zaoferowała ziemię na jego grób. Natomiast ostatnia wola Buddy LaMonte`a została
spełniona. Został pochowany w Wounded Knee, w pobliżu grobów ofiar masakry z 1890
roku, ze sztandarem na trumnie i trzema salwami wystrzelonymi nad jego grobem przez
militantów Oglalów.
Pani LaMonte, ze łzami spływającymi po twarzy, błagała AIM i militantów Oglalów, aby
zakończyli starcie, zanim ktoś następny zostanie zabity.
7 maja AIM i Oglalowie zaczęli składać broń i zakończyli siedemdziesięciodniową
konfrontację. Dzień przed poddaniem się Crow Dog i Carter Camp poddali się Wayneowi
Colburnowi i zabrani zostali do Rapid City do aresztu i na rozmowy. Kent Frizzell
zatelefonował do mnie z prośbą, abym przyjechał do Wounded Knee z dwoma agentami FBI
i spróbował odszukać osiem grobów, które według pogłosek miały się tam znajdować.
Aktywiści, którzy mówili o tych grobach, uważali , że zawierają one ciała Indian
zamordowanych przez białych osadników lub ludzi Wilsona. Siły federalne i Wilson sądzili,
że zawierają one osoby, które uznano za zaginione. Grobów tych nigdy nie odkryto.
Gdy przybyliśmy do Wounded Knee w poniedziałek, 7 maja, nikt nie pilnował blokady
drogowej AIM, a w centrum wioski wydawało się być opuszczone.
Ktoś powiedział, że Crow Dog chciał się ze mną wiedzieć, więc poszedłem do drewnianego
domu, gdzie znalazłem Leonarda leżącego ciężko chorego. Po krótkiej rozmowie powiedział
mi, że chciał ze mną mówić z dala od ludzi federalnych. Weszliśmy do domu. Crow Dog
powiedział, że chce już odejść, ale chciałby także pozostać ze swymi ludźmi, aż do czasu,
gdy poddadzą się następnego dnia. Poradziłem mu, aby szedł natychmias t i skończył to
wszystko. Pojawił się Ramon Rubideaux, który miał towarzyszyć w podróży Carterowi
Campowi, wiec Crow Dog przyłączył się do nich. Ze wszystkich praktycznych względów
Wounded Knee II skończyło się.
Chociaż wielu Indian wewnątrz wciąż posiadało broń, nigdzie nie widać było Dennisa
Banksa. Zapytałem jednego z facetów, gdzie jest.
- Odszedł - odpowiedział po prostu mężczyzna.
Później dowiedziałem się, że Banks i sześćdziesięciu innych militanów uciekło nocą,
próbując przedostać się przez szczelny pierścień sił federalnych i ochotników. Czternastu
aktywistów zostało schwytanych z różną bronią. Inni zniknęli bez śladu.
Federalni oficerowie byli zaskoczeni, gdy przybyli zebrać broń ułożoną porządnie wewnątrz
wioski. Znaleźli małą kupkę zabawkowych łuków i strzał, trochę automatycznej broni M-16,
rzeźbione drewniane repliki strzelb i osiem rozlatujących się dwudziestek dwójek. Nigdzie
nie odnaleziono karabinów maszynowych, broni szturmowej i dalekonośnych sztucerów
myśliwskich z teleskopowymi lunetk ami.
Wśród dwudziestu ośmiu ludzi załadowanych do szkolnego autobusu i zawiezionych do
Rapid City na spotkanie z magistratem było czterech dziennikarzy z sieci CBS. Jedynymi
głównymi przywódcami, których brakowało byli: Means, już w więzieniu okręgowym
Minnehaha, oraz Banks, który przepadł jak szary duch.
Ruiny wypalonego punktu handlowego przypominały mi spalone tipi po masakrze z 1890
roku, a pakunki porzuconych gratów wyglądały jak okryte kocami ciała, której tamtej
mroźnej nocy pozostawił w śniegu 7 Pułk Kawalerii. Kiedy tak spoglądałem na otwarty teren
wokół Wounded Knee, wydawało mi się, że wędruję w przeszłość.
O ośmiu grobach szybko zapomnieli wszyscy, tylko nie ja. Przysięgłem nie skończyć
poszukiwań, dopóki nie wyjaśnię tajemnicy i pamiętałem łzy matki jednego z Oglalów,
osiemnastoletniego chłopaka, który gdzieś zaginął jak nigdy przedtem. Poszukiwanie grobów
zostało jednak rozmyślnie odłożone do czasu, gdy w kwietniu 1974 roku władzę objąć miała
objąć nowa administracja plemienna.
FINAŁ WOUND ED KNEE
Po zakończeniu okupacji wodzowie prowadzeni przez Fools Crowa zaczęli przygotowywać
się do rozmów, które nastąpić miały w dniach 17 - 18 maja z wyznaczonym przez prezydenta
delegatem. Ponieważ sam w 1955 roku obroniłem sprawę roszczeniową Siuksów przed
sądem przez usunięcie niekompetentnego prawnika i zawrócenie sprawy na właściwe tory,
byłem szczególnie zainteresowany negocjacjami w sprawie Traktatu z 1868 roku, który
stanowił podstawę naszych roszczeń. Zdecydowałem się uważnie śledzić negocjacje .
Siły rządowe starały się powetować swoja moralną klęskę w Wounded Knee przez
wykorzystanie dla właściwych celów zniszczeń wioski i domów Oglalów. Dziennikarzom
zaproponowano wycieczkę po osiedlu, prawdopodobnie jak w przypadku BIA, troskliwie
wskazując na zniszczenia kościoła, zdewastowane meble i przypadki kradzieży. Z Meansem
w izolacji, Campem, Bissonette`m i Crow Dogiem w więzieniu oraz Banksem ukrywającym
się najprawdopodobniej w Kanadzie nie było pod ręka nikogo, kto mógłby zaprzeczyć tym
oskarżeni o m. Lecz, co najdziwniejsze, kiedy zwiedzałem wioskę w trakcie opuszczania jej
przez grupę AIM, zanim jeszcze wkroczyły władze, większości tych zniszczeń nie
zauważyłem. Kościół i niektóre budynki były podziurawione z zewnątrz przez rządowe
karabiny maszyn o we kalibru 0,50, a jeden drewniany dom spłonął od rządowej rakiety.
Jedynymi, oprócz tych, zniszczeniami, które widziałem, były ruiny punktu handlowego,
worki śmieci i resztki szkieletów rzeźnego bydła, którego nie można było oczywiście usunąć
pod ogniem karabinów.
17 maja o dziewiątej rano zgromadził się duży tłum oczekujący przyjazdu delegatów
prezydenckich pod przywództwem Bradleya Pattersona. Kiedy przybyli, poproszono
wszystkich z wyjątkiem Pattersona o pozostanie w śmigłowcu. Wodzowie chcieli zadać mu
kilka pytań dotyczących uprawnień, z jakimi przyjeżdża i nie uczynili tajemnicy z
niezadowolenia z obecności w jego towarzystwie ludzi z BIA i Departamentu Spraw
Wewnętrznych. Patterson odpowiedział wodzom mówiąc, że prezydent nakazał wszystkim
negocjat o rom złożyć sprawozdanie ze spotkania.
Tradycyjni przywódcy rozpoczęli spotkanie modlitwą Siuksów. Później zaczęli przemawiać
Indianie wyjaśniając, jakie skutki dla rezerwatu i tradycyjnych ludzi miał rząd tego typu, jak
Wilsona. Pani Bobby Greenberg, prawnik, w milczeniu słuchała skarg Indian. Głównym
zarzutem było, że wodzowie i inni Oglalowie mają wstręt dla marionetkowej rady plemiennej
BIA i są przygotowani do uczynienia wszystkiego, co okaże się konieczne dla przywrócenia
władz plemiennych pochodzeni a indiańskiego.
Wszyscy obecni Indianie, od Fools Crowa do pani LaMonte wyrażali taką wolę i mówili, że
Ustawa o Reorganizacji Indian z 1934 roku nic nie mówi na temat formy rządu, co oznacza,
że Narodowi Siuksów zarezerwowano prawo do samorządu. Jeden po drugim przywódcy
zwracali uwagę na petycję z tysiącem czterystoma podpisami, wzywając ministra spraw
wewnętrznych do przeprowadzenia referendum w sprawie zmiany plemiennej konstytucji. Ja
także wezwałem władze do wyrażenia zgody i przeprowadzenia referend u m dotyczącego
władz plemiennych.
W czasie spotkania uchwalono szereg rezolucji. Wezwano władze do wypełnienia
traktatowych zobowiązań, do zawieszenia w czynnościach rządu Wilsona do czasu
zakończenia śledztwa oraz przeprowadzenia śledztwa w sprawach Indian na pełną skalę. Inna
rezolucja wzywała prezydenta do ustanowienia prezydenckiej komisji traktatowej dla
zbadania realizacji traktatowych zobowiązań. Rezolucja ta podkreślała między innymi, że
Komisja Roszczeń Indiańskich (Indian Claims Commision) marnow a ła miliony dolarów na
zapewnienie Indian o istnieniu tych traktatów i opłacanie plemionom wynajmu białych
ekspertów mających zeznawać przeciwko władzom. W całym świecie nie ma drugiego
takiego sądu jak ICC, który używając rządowych pieniędzy przeciwko rządowi graniczy z
komedią. Fakt, że w skład komisji wchodzą tacy ludzie, jak Arthur Watkins, sławny z
nienawiści do Indian były senator z Utah, śmieszność tę pogłębia. Gdyby całą tę farsę
zastąpiła komisja traktatowa, Ameryka zyskała by sławę na uczciwości, a podatnicy
zaoszczędziliby pieniądze.
Prezydencka grupa negocjacyjna wyjechała, żeby ocenić to, co usłyszała, przyrzekając, że
spotka się z nami ponownie 30 maja. Zamiast tego przysłano tylko list, dostarczony przez
szeryfa Mattowi Kongowi, przewodniczącemu radu traktatowej. List, na firmowym papierze
Białego Domu, był obrazą inteligencji Siuksów. Kwestionował on potrzebę istnienia komisji
traktatowej, a faktycznie stwierdzał, że nie widzi on w ogóle takiej potrzeby.
Traktatowa rada wodzów wyznaczyła siedmiu ludzi, aby odpowiedzieli na ten list.
Odpowiedź w pełni wyjaśniała, w oparciu o przepisy prawa, praktyczna niezbędność
prezydenckiej komisji traktatowej i skierowana była bezpośrednio do wiadomości
prezydenta.
Na początku lata w związku ze sprawą Wounded Knee oskarżonych było czterystu
dwudziestu ośmiu ludzi. Większość z nich dzięki umiarkowanym kaucjom znajdowała się na
wolności, lecz sumy ustanowione dla faktycznych lub wyimaginowanych przywódców
okupacji były astronomiczne - sto dwadzieścia trzy t y siące dolarów dla Russella Meansa,
sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów dla Pedra Bissonette`a, oskarżonego już o bójkę z
urzędnikiem federalnym będącym po służbie, trzydzieści pięć tysięcy dolarów dla Crow
Doga. Zespół prawniczy AIM, kierowany przez Ramona R u bideaux przez cały miesiąc
pracował nad wydostaniem przywódców AIM i Oglalów z więzienia i umożliwienia im
publicznego wyłożenia swoich racji.
Siedmiu czy ośmiu przywódców protestu znajdowało się w więzieniu przez blisko miesiąc,
zaś Means, aresztowany jako pierwszy z głównych przywódców, przebywał tam trzydzieści
dziewięć dni. Warunki zwolnienia go za kaucją zakazywały mu powrotu do rezerwatu lub
opuszczenia Dakoty Południowej.
Wkrótce po uwolnieniu go, Means zarzucił szeryfom wandalizowanie wioski i próbowanie
zrzucenia winy za to na aktywistów. Ale nikt z prasy nie interesował się nim za bardzo,
dopóki nie miał w ręku broni i jego oświadczenie zyskało dużo mniejszy rozgłos, niż
najmniejszy jego gest podczas okupacji Wounded Knee.
W Pine Ridge, pod nosa mi znajdujących się tam wciąż urzędników federalnych, działali
zuchwale "goons" Wilsona. Z szybkością stu mil na godzinę ścigali oni na Szlaku Big Foota
ciężarówkę wioząca Indianki, dopóki nie osiągnęła ona Pine Ridge i nie zatrzymała się
naprzeciwko post erunku policji.
- Goons Wilsona są za nami - krzyknęła jedna z kobiet do przechodzącego szeryfa.
- Nie nazywaj ich "goons" - odparł szeryf.
- Oni grozili nam bronią. Czy zamierzasz coś zrobić w związku z tym? - zapytała Indianka.
- No cóż, najpierw muszę usłyszeć ich wersję całej tej historii. - odpowiedział szeryf.
W lipcu kościół Najświętszego Serca, który przetrwał karabiny maszynowe i rakiety okresu
dwumiesięcznej okupacji, został doszczętnie spalony. Ludzie z rezerwatu, którzy popierali
AIM twierdzili, że zrobili to ludzie Wilsona. Dziury po federalnych pociskach kalibru 0,50,
które widać było na kościele, stanowiły milczące oskarżenie władz. Niektórzy uważali, że
pożar spowodowany został podpaleniem mającym ukryć oskarżające zniszczenia bitewne.
Wie l kokalibrowe karabiny maszynowe nie są raczej używane w niewielkich, wewnętrznych
zamieszkach.
Ojciec Paul Manhart, jezuicki duchowny z kościoła powiedział, że zostaje w Wounded Knee
i będzie zbierał fundusze na odbudowę kościoła. Pani LaMonte, sama prawie pozbawiona
środków do życia, powiedziała, że mu pomoże.
- Jadę do Wounded Knee modlić się za wiele - powiedziała. - Będę się także modliła nad
grobem Franka Clearwatera. Pani Clearwater powiedziała mi, że chciałaby tu zamieszkać,
aby być blisko miejsca, w którym to wszystko się wydarzyło, a ja powiedziałam jej, aby
przyjechała i żyła razem ze mną, żebyśmy mogły być razem ze sobą. Widzicie, Indianie nie
mają wiele, ale jeżeli w ogóle coś mamy, to lubimy się tym dzielić.
ATAKI NA AIM
Z początku ludzie z Pine Ridge i Rosebud całkowicie popierali cele AIM, nawet jeżeli mieli
wątpliwości co do jego metod. Ale wielu było przerażonych zniszczeniami w Wounded
Knee, tak obszernie i entuzjastycznie rozgłaszanymi przez rządowych urzędników. Żaden z
dziennikarzy n ie wydawał się być wystarczająco bystry, aby uświadomić sobie, że większość
zniszczeń stanowiła rezultat walk, oraz że samochody wywożące śmieci czy gaszące pożary
nie były ludziom dostępne pod bezpośrednim ogniem ciężkich karabinów maszynowych i M-
16.
- N ie jesteśmy głupi - powiedział Means jednemu dziennikarzowi. - Jak moglibyśmy być tak
tępi, żeby zrobić cos takiego naszym ludziom, którzy nas popierali.
Środki masowego przekazu zaatakowały AIM i wszystkich indiańskich aktywistów w to
krytyczne miejsce. Jedna z publikacji, "wysmażona" przez dwóch dziennikarzy z agencji UPI
po ich wyprawie do rezerwatu, miała być chyba próbą zrzucenia raz na zawsze z
dziennikarzy rządowych oskarżeń o zbytnie sprzyjanie militantom. Ten klejnot
nieobiektywnego dziennikarstw a cytował obszerne trzy źródła: białego ranczera, karmiącego
swoje bydło indiańską trawa w oparciu o wyjątkowo korzystna umowę, katolickiego księdza
z misji wspieranej pocztowymi przekazami pieniężnymi przez listę naiwniaków i nie kogo
innego, tylko samego Dicka Wilsona. W całym artykule nie było ani jednego słowa
jakiegokolwiek przywódcy AIM. Jedynym oświadczeniem kogoś, kto nie był zainteresowany
możliwie największym poniżeniem AIM, było stwierdzenie Ramona Rubideaux; "Dick
Wilson powinien być postawiony pod murem i rozstrzelany!".
Kiedy niezależny dziennikarz zapytał uprzejmego zazwyczaj Rubideaux o ten cytat UPI,
Rubideaux odparł:
- Jest on oczywiście wyjęty z kontekstu, to tylko niewielka część tego, co powiedziałem. Ale
tak właśnie uważam. Dick Wilson jest dyktatorem.
Ale incydentem, który zredukował sympatię dla AIM do najniższego poziomu było
postrzelenie Clyde1a Bellecourta. Carter Camp, aktywista aresztowany za postrzelenie został
wybrany na konwencji w Oklahomie przewodniczącym AIM na kilka dnia przed rzekomym
oddaniem przez niego strzału z trzydziestki ósemki w brzuch Bellecourta.
Postrzelenie nastąpiło w rezerwacie Rosebud, gdzie Camp, Bellecourt, Means i inni aktywiści
przebywali z przyjaciółmi. Od paru miesięcy przywódcy AIM byli zaniepokojeni, ponieważ
sądzili, że ktoś znajdujący się wysoko w strukturze AIM jest informatorem. Jednego
rządowego szpiega, Chicano pozującego na Indianina, ujawniono już wcześniej. Ale kolejne
wypadki zdawały się potwierdzać, że inni informatorzy nadal pozostają na wolności, a z
szeregu przyczyn podejrzenie padło na Campa.
Dla innych przywódców AIM Camp był postacią stosunkowo mało znaną, chociaż większość
z nich była znajomymi - choć nie zawsze przyjaciółmi - od trzech, czterech lat. George
Mitchell, współzałożyciel AIM, patrzył na Campa z ukosa i uważał go za nadmiernie
gwałtownego zapaleńca.
- Nikt o nim nie słyszał przed Szlakiem Złamanych Traktatów - przypominał Mitchell po
postrzeleniu. - Zdaje się, że mówił, że był w wojsku kierowcą czołgu, a wychował się w Ka
lifornii.
Między innymi Mitchellowi nie podobał się błyskawiczny refleks Campa przy sięganiu po
broń przy najmniejszej prowokacji. Już przedtem groził paru ludziom, w tym jednej z
prawnych opiekunek Szlaku, i to bez szczególnego powodu. Nieudane wysiłki innych
przywódców, zmierzające do usunięcia go, lub poddania kontroli, wskazywały na jedna z
największych słabości AIM - brak wewnętrznej dyscypliny.
25 sierpnia, podczas pobytu w Rosebud, Camp wykonał swój numer z bronią w stosunku do
klienta stacji obsługi w Mission, w Dakocie Południowej i został aresztowany przez
policjanta BIA. Szybkość, z jaka powrócił na ulicę, dosłownie w parę godzin, wzmogła
podejrzenia innych przywódców AIM. 26 sierpnia Camp pokłócił się z Clydem
Bellecourtem, a dobrze zbudowany Indianin Chippewa odebrał Campowi broń i wyrzucił go
z kwatery AIM.
Następnego dnia Camp powrócił razem z dwoma przyjaciółmi do domu, w którym spali
Bellecourt i Means. Camp wezwał Bellecourta, aby wyszedł na zewnątrz. Chwilę później
Means i inni w domu usłyszeli pojedynczy strzał, a Bellecourt wpadł do środka trzymając się
za brzuch, z krwią przeciekająca mu przez place. Means i inni natychmiast zabrali go do
szpitala baptystów w Winner, dużym mieście białych w rezerwacie. Po czterogodzinnej
operacji lek a rze usunęli z jego ciała pocisk kalibru 0,38. Kula nie naruszyła żadnych
życiowych organów z wyjątkiem trzustki.
Tymczasem Camp, ni uzbrojony, został zatrzymany przez policję. Oskarżono go o napad z
niebezpieczna bronią.
Bellecourt był leczony przez doktora Constance Pinkermana, anestezjologa o krwi Indian
Cherokee i Choctaw, oraz przez Crow Doga, który jako "medicine man" AIM zajął się nim,
kiedy już biali lekarze usunęli kulę. Biały chirurg, który tego dokonał, donosił, że
otrzymywał gniewne telefony o d białych, którzy krytykowali go za uratowanie życia
Bellecourt owi. Administracja szpitala rozważała później usunięcie poważnie rannego
przywódcy AIM, ale została powstrzymana protestami personelu medycznego.
Inni przywódcy AIM, w tym Russell Means i Vern on Bellecourt, trzymali w szpitalu straż w
obawie przed możliwością jeszcze jednej próby morderstwa. Means ogłosił, że postrzał
stanowił część federalnego spisku mającego na celu zabicie lub zdyskredytowanie
przywódców AIM.
- Wiedzieliśmy o zbliżaniu się tego, ale nie oczekiwaliśmy, że nastąpi to aż z tak bliska. -
powiedział.
Ci, którzy wycofali się z AIM, rozczarowani tym wszystkim, tłumaczyli to sobie jako jeszcze
jedną kłótnię o pieniądze i władzę.
W drugim dniu szpitalnego czuwania Means i Bellecour t zostali aresztowani za udział w
awanturze w sądzie Okręgu Custer, która poprzedzała Wounded Knee. Means został
odwieziony do okręgowego sądu hrabstwa Custer na przesłuchanie. Domagał się tam, aby
jego kaucja, wynosząca piętnaście tysięcy dolarów, został a zredukowana; został tam jednak
aresztowany ponownie i dołożono mu jeszcze do kaucji dziewięćdziesiąt tysięcy dolarów. W
końcu obniżono ją do dziesięciu tysięcy dolarów i Means został zwolniony za kaucją. Stał
wtedy w obliczu maksimum stu osiemdziesięciu lat więzienia za incydenty w Wounded Knee
i Custer, a jego oskarżenia obejmowały włamanie, kradzież, napad, opór wobec urzędników
federalnych, podpalenie, posiadanie nierejestrowanej broni, kradzież pojazdu
samochodowego i konspirację.
Ponieważ Means, obaj Bellecourtowie i Camp, czyli ostrze zbrojnego protestu, zostali
wyłączeni z obiegu, Leonard Garment, prawnik z Białego Domu, zdecydował się odwołać
zapowiedziane wcześniej na wrzesień spotkanie z przywódcami tradycjonalistów i AIM.
Clyde Bellecourt przys zedł do siebie po przydługim pobycie w szpitalu i odmówił zeznań
przeciwko Campowi mówiąc, że spędził w zakładzie poprawczym i więzieniu czternaście i
pół roku i nie mógłby tego zrobić nikomu innemu. Ale Krajowa Rada Kościołów cofnęła
Campowi kaucję za os k arżenia związane z Wounded Knee, więc i tak trafił do więzienia.
Postrzał i wynikłe z tego aresztowanie nie tylko ułatwiły rządowi ignorowanie obietnicy
spotkania się z przywódcami Indian, ale odstręczały także wielu Indian i nie-Indian, którzy
wcześniej sprzyjali AIM. Kilka grup z Nowego Jorku, które przyrzekły ustnie, że wspomogą
finansowo AIM, wycofało swoje oferty natychmiast po ogłoszeniu wiadomości o postrzale.
W Dakocie Południowej George McGovern przygotował się do senackich wyborów 1974
roku i at a kował AIM jako "narwanych artystów, którzy eksploatują problemy Indian dla
egoistycznych potrzeb" oraz "gwałcicieli prawa". Oskarżył on też AIM, że twierdząc, iż
działają oni w duchu doktora Martina Luthera Kinga (odrzucającego przemoc przywódcy
ruchu mur z yńskiego z lat sześćdziesiątych - przyp. M.N.), znieważają jego pamięć. Choć
mogło to stanowić nawiązanie do podróży czcigodnego Ralpha Abernathy (następcy doktora
Kinga, zastrzelonego przez zamachowca - przyp. M.N.), to było to oświadczenie karkołomne,
g d yż żaden z przywódców AIM nie powoływał się nigdy na ducha doktora Kinga.
Uznanymi bohaterami AIM byli zawsze Indianie - Tecumseh, Crazy Horse, Sitting Bull,
Wódz Józef i setki innych, którzy w przeszłości zginęli w walce o wolność Indian.
Nawiązanie do d o ktora Kinga było fałszywą piłką, nędzną próbą pozyskania głosów białych
konserwatystów przez służenie ich obawie przez AIM oraz uprzedzeniem wobec Indian i
czarnych.
PRAWO I BEZPRAWIE
Podczas, gdy inni prawnicy i przywódcy AIM rywalizowali o popularno ść, cały ciężar
faktycznych komplikacji prawnych wynikających z oskarżeń przeciwko aktywistom w
Wounded Knee spadł na zespół prawników kierowany przez Ramona Rubideaux (Wounded
Knee Legal Defense / Offense Team). Rubideaux, który służył jako negocjator po d czas
okupacji Wounded Knee i był na krótko aresztowany za posiadanie pistoletu kalibru 0,38, był
nie mniej interesująca postacią, niż niektórzy z bronionych przez niego militantów. Cichy,
smutnooki mężczyzna, mający przodków Siuksów i Francuzów, dzięki ws p aniałemu
wzrokowi był podczas II wojny światowej obserwatorem na niezwyciężonych na włoskim
froncie nocnych samolotach P-61. Zwolniony jako porucznik, został usunięty z sali tanecznej
w Dakocie Południowej, ponieważ był Indianinem. To właśnie, jak mówił, z adecydowało o
tym, że poświęcił się karierze prawnika i zaczął studiować prawo w Waszyngtonie.
Niezależnie
od członkostwa w licznych zwykłych klubach i organizacjach białych businessmanów , poświęcał się coraz
bardziej indiańskiemu aktywizmowi i indiańskie j religii.
Na Rubideaux a, który był dobrze zorientowany w tym, jak się maja sprawy w
konserwatywnej Dakocie Południowej, spadła niewdzięczna rola bufora między
antyindiańskimi białymi z Dakoty Południowej, a często antybiałymi przywódcami AIM.
- Miałem do czynienia z paroma maniami wielkości, ale AIM - to szczyt - powiedział
Rubideaux.
Dodał, że nie bardzo lubi niektórych swoich podopiecznych. Banks, jak mówił, jest najlepszy
i najbardziej skłonny do porozumienia się z całej bandy.
- Jest człowiekiem o bardzo szerokich horyzontach. Widzę przez nim wielka przyszłość.
Means jest uczciwy, ale także zbyt wojowniczy. Zorganizowałem mu obiad, na którym miał
przemówić do businessmanów z Rapid City, a on powiedział, że jeżeli do 1976 roku nie
odzyskamy Czarnych W z górz, to on odbierze je z bronią w ręku. Ludzie, nie można mówić
takich rzeczy w Dakocie Południowej, przecież ci faceci także mają broń! Już myślałem, że
ktoś zastrzeli nas od razu na miejscu!
Tymczasem w rezerwatach trwały prześladowania ludzi z AIM. W lipcu Clarence i Vernal
Cross oraz William Spotted Eagle spali w zaparkowanym samochodzie. Zostali obudzeni
przez policję BIA i w trakcie aresztowania ich indiański policjant strzelił dwukrotnie do
Vernela Crossa, a następnie obezwładnił środkami chemiczn y mi. Jego brat Clarence został
poważnie ranny i zmarł w kilka tygodni po strzelaninie. Sprawa nie zyskała prawie żadnego
rozgłosu.
Typ prawa i porządku, jaki musieli tolerować ludzie z Pine Ridge można by podsumować
cierpieniami pani Agnes LaMonte, której syn został zabity w Wounded Knee.
W drugiej połowie września biała policjanta z hrabstwa Custer wtargnęła bez sprzeciwu ze
strony policji BIA do rezerwatu i rozpoczęła aresztowania wszystkich podejrzanych o udział
w podpaleniach w Custer w lutym. Jedną z córek pani LaMonte zabrano prosto z mieszkania.
Biała policja, działając w rezerwacie nielegalnie, nie pozwoliła jej nawet założyć butów przez
wywleczeniem jej do więzienia. Pani LaMonte mniej martwiła się o oskarżenia niż o to, że
jej córka mogłaby zostać pobita lub zgwałcona przez białych policjantów - obawa częsta w
Pine Ridge. Jej córka została później zwolniona za kaucją.
21 października pani LaMonte i jej siostra, panią Jenny Leading Fighter, siedziały w
samochodzie na znaku stopu w mieście Pine Ridge. Samochód z trzema przypuszczalnymi
bojówkarzami Wilsona uderzył ich samochód w bok, raniąc obie kobiety. Pani Leading
Fighter przebywała dwa dni w szpitalu. Pani LaMonte odmówiła zabrania jej do szpitala i
poprosiła o odwiezienie jej do domu. Policja z abrała z samochodu napastników trzy strzelby,
a w bagażniku znaleziono jeszcze pięć dalekonośnych strzelb, wyposażonych w teleskopowe
lunetki. Trzej mężczyźni zostali uwolnieni bez żadnych oskarżeń.
- Myślę, że było to rozmyślne - powiedziała o kolizji pani LaMonte. - Oni wszyscy byli
bojówkarzami. Pili całe popołudnie.
- Jeżeli to my weźmiemy broń, to natychmiast wezmą nas do więzienia - powiedziała nagle
jedna z jej córek. - Ale oni - nie, zostaną na wolności, tak jak tym razem.
Wiele innych incydentów i prześladowań było mniej subtelnych. Na kilka tygodni przed
wypadkiem pani LaMonte dziewięcioletnia Mary Ann Little Bear została trafiona w twarz
pociskiem rewolwerowym, kiedy jadąc z ojcem samochodem opuszczali miejsce spotkania
rady plemiennej. Jej ojci e c pojechał do Pine Ridge i poskarżył się policji BIA wskazując na
dom, z którego padł strzał. Wewnątrz znajdowało się trzech zwolenników Wilsona. I znowu
nie było aresztowań. Mary Ann Little Bear straciła jedno oko.
W maju, tuż po zakończeniu okupacji, Frank Fools Crow, siedemdziesięciu ośmioletni
"medicine man" zaprzyjaźniony z AIM, był śledzony, kiedy wyjechał ze swego domu.
Samochód z trzema sympatykami Wilsona uderzył w tył samochodu Fools Crowa, kiedy
wjeżdżał na stację benzynową.
Severt Young Bear, znany sympatyk AIM, tak często był budzony w nocy przez strzały
skierowane w jego dom, że musiał prosić przyjaciół o conocną wartę z naładowaną bronią.
Policja BIA nigdy nikogo nie spostrzegła.
Bez żadnych aresztowań, bez żadnych oskarżeń. Dosłownie tuziny takich i podobnych pobić,
niszczenia własności i gróźb zbyt licznych aby je wymienić. Ale punkt zwrotny nadszedł
wraz z zabiciem Pedro Bissonette`a.
Bissonette, trzydziestotrzyletni były bokser z klubu Golden Gloves, był przywódcą
Stowarzyszenia Praw Obywatelskich Oglalów (Oglala Civil Right Association), które
zaprosiło AIM do Pine Ridge, przyspieszając okupację Wounded Knee. Wielu ludzi
znajdowało się pod wrażeniem jego uprzejmości, ale najprawdopodobniej z powodu swojego
zaangażowania musiał nie raz m ieć do czynienia z plemienną policją. 17 października został
zastrzelony przez policję BIA na blokadzie drogowej.
Według policji BIA został zabity, gdy sprzeciwiał się aresztowaniu go w oparciu o dwa listy
gończe, jeden z Wounded Knee, a drugi związany z wystrzałem w powietrze podczas
awantury w barze.
Wersja aktywistów, krążąca wśród ludzi z rezerwatu mówiła, że Bissonette był ścigany przez
policje BIA, która strzelała do niego. On także oddał strzał i uciekł. Później, jak mówili
Indianie, został schwytany przechodząc przez blokadę drogową. Aktywiści oskarżali, że
policja przewróciła go i oddała siedem strzałów w jego pierś. Radykalny obrońca Mark Lane,
współpracujący z AIM, mówił, że widział rany w piersi Bissonette`a, i że zostały one
oddzielnymi wystr z ałami z pistoletu. Ale doktor W.B. Brown, patolog, który przeprowadził
oględziny ciała w Scotts Bluff, w Nebrasce, powiedział, że śmierć spowodowana została
przez pojedynczy strzał z broni krótkiej.
- Znalazłem siedem ziaren - powiedział doktor Brown. - Były to odłamki, a nie kule
karabinowe czy pistoletowe. Siedem ziaren to normalny ładunek w tego typu naboju.
Około czterdziestu osób zgromadziło się nad trumna Bissonette`a spoczywającą w tipi
naprzeciw domu jego matki, trzy mile od Pine Ridge. Rząd ubiegał się o nakaz sądowy
zabraniający przywódcom AIM udziału w pogrzebie, ale sędzia federalny odmówił. Na
żałobnej mszy rzymskokatolickiej matka Pedra, Suzie, siedziała obok Russella Meansa i jego
braci - Teda, Dale`a i Billa. Dennis Banks, który powrócił już do Stanów Zjednoczonych,
otrzymał od Delmara Eastmana, specjalnego urzędnika z policji BIA, zakaz wstępu do
rezerwatu pod groźba natychmiastowego aresztowania. Procesja pogrzebowa Indian
skierowała się więc ku granicy rezerwatu, aby Banks mógł spojrzeć n a ciało Pedra. Usiadł na
chwilę obok otwartej trumny, wpatrując się w twarz Bissonette`a, zmian procesja ruszyła
dalej.
Trzy dni po śmierci Bissonette`a dwóch policjantów BIA zatrzymało samochód wypełniony
młodymi Siuksami. W trakcie przepytywania osób znajdujących się wewnątrz obok
przejechał szybko drugi samochód, z którego padły strzały. Obaj policjanci BIA zostali ranni.
Samochód z napastnikami uciekł. W ciągu następnych kilku dni szereg policjantów BIA
donosiło, że ich domy były ostrzeliwane.
10 list opada Philip Little Crow, zwolennik AIM, został pobity na śmierć przez rzekomego
zwolennika Wilsona, którego oskarżono o zabójstwo. 15 listopada Pat Hart, przyjaciel
Bissonette`a, został postrzelony w brzuch przez nieznanego snajpera, a jego operacja trwała
dziesięć godzin. 20 listopada Allison Little Fast Horse, piętnastoletni sympatyk AIM, został
odnaleziony martwy, w przydrożnym rowie, z kula w sercu.
ZMIANY W KRAJU INDIAN
W całym kraju Indian coś się działo. W połowie sierpnia Departament Sprawiedliwości
ogłosił powstanie Biura Indiańskich Praw (Office of Indian Rights), specjalnego działu
Departamentu Sprawiedliwości, dla ochrony i pielęgnowania obywatelskich praw Indian.
Urzędnicy Departamentu Sprawiedliwości, pozornie pragnący podtrzymać rozpadający się
frazes mówiący, że gwałt jeszcze nigdy niczego nie rozwiązał, twierdzili, że Biuro
Indiańskich Praw działało już na długo przed Wounded Knee. W rzeczywistości jego genezy
można by równie dobrze poszukiwać w czasach, kiedy Ojciec Theodore Hesburg h
zrezygnował z funkcji przewodniczącego federalnej Komisji Praw Obywatelskich, a szereg
innych urzędników wydało oświadczenia krytykujące politykę praw obywatelskich
stosowana w stosunku do Indian.
Większość aktywistów nie złożyła zbyt wielu akcji w nowym Biurze Indiańskich praw. Jego
kierownik, Carl Stoiber, zbadał wiele skarg przeciwko bojówkarzom Wilsona zaraz po
Wounded Knee nadużycia, których skargi te dotyczyły, nie uniknęły. Ramon Rubideaux
stwierdził stanowczo, że Biuro Indiańskich Praw jest podob n a do reklamowej wystawy
próba stłumienia słusznego śledztwa przez pozarządowe źródło.
Ale nadchodziły też i inne zmiany. 16 sierpnia 1973 roku Izba Reprezentantów
przegłosowała głosami czterysta cztery do trzech odwołanie katastrofalnej w skutkach
polityki ograniczania Menominee ze Stanu Wisconsin, kroku o który spokojni Indianie
ubiegali się - bez skutku - od czasu ciemnych dni administracji Eisenhowera.
- Chodziło o to, by uczynić Indian tak białymi, jak to tylko możliwe, a następnie zerwać z
nimi stosunki na szczeblu federalnym - powiedział Lloyd Meeds, demokrata ze stanu
Washington. Dodał on, że faktyczne rezultaty doprowadziły Indian Menominee "na skraj
katastrofy".
Źródła kongresowe stwierdzały, że kroki w kierunku odwołania ograniczenia innych plemion
mogą być trudniejsze, ponieważ ziemie innych ograniczanych plemion zostały rozdzielone
pomiędzy poszczególnych członków tych plemion; Indianie Menominee byli zorganizowani
jak korporacja, a ich plemienne ziemie pozostały mniej więcej nie tknięte.
22 gr udnia decyzja w sprawie Indian Menominee została oficjalnie podpisana przez
prezydenta Nixona. W pisemnym oświadczeniu stwierdził on, że decyzja ta stanowi wyraźne
odejście od polityki przymusowego ograniczania plemiennego statusu Indian. Dodał też, że
In d ianie Menominee nie poddali się ograniczeniu dobrowolnie, oraz że wyraża swoje
uznanie dla plemienia i jego przywódców za "przekonanie i upartość w posługiwaniu się
narzędziami procesu politycznego". Nie wspomniał on, że Indianie Menominee i inni starali s
ię odwołać ograniczenia przez prawie dwadzieścia lat przed Wounded Knee II.
We własnym stanie kongresmana Meedsa obrońcy federalni rozpoczęli w Sadzie
Najwyższym starania w celu zakazania wędkarstwa sportowego w Puyallup River, co
umożliwiłoby miejscowym Indianom zdobycie odpowiedniej ilości ryb na pożywienie.
Departament Myślistwa Stanu Waszyngton upierał się przy swoim zakazie indiańskiego
rybołówstwa sieciowego pstrąga stalowogłowego, dając zgorzkniałym Indianom bodziec do
pytań, czy ryba ta przybyła d o Ameryki na "Mayflower". Sądy stanowe utrzymywały, że
wędkarstwo sportowe pozostawia tylko tyle ryb, ile niezbędne jest do przetrwania gatunków.
Obrońcy ludu Puyallup starali się odwrócić dziwaczna logikę, która stawiała prawo bogatych
białych do zabijani a ryb dla zabawy przed traktatowymi prawami Indian do jedzenia.
W rozległym rezerwacie Indian Navajo przywódcy plemienni odzyskali wreszcie kontrolę
nad władzami szkolnymi do stopnia, który pozwalał na odrzucenie przestarzałych
regulaminów, zakazującym dziewczętom noszenia spodni, nawet jeżeli musiały jeździć
godzinami nieogrzewanymi autobusami szkolnymi. A w Oklahomie, gdzie konserwatywne
władze szkolne wyrzucały ze szkół indiańskich chłopców odmawiających obcięcia długich
włosów, rodziny tych chłopców za c zęły domagać się przekazania im funduszy, które
kongres przeznaczył na dotacje dla szkół publicznych, które kształciły Indian. Indiańskie
rodziny zarzucały, że fundusze te są marnowane w szkołach, w których zakazuje się
Indianom swobodnego wyrażania ich k ultury.
W Nowej Anglii zmiany następowały po cichu, tak że zauważalne były tylko dla Indian i
potomków Pielgrzymów. Od 1970 roku, kiedy to Means rozpoczął swoja karierę i
zapoczątkował nową indiańską tradycję przez szturmowanie okrętu "Mayflower II" i kopanie
piasku na skale Plymuth, Dzień Dziękczynienia stał się Narodowym Dniem Żałoby Indian,
dniem, w którym przybywali oni do Plymuth i mówili dziennikarzom i rodzinom z
"Mayflower", że wcale nie czują się wdzięczni za przybycie białego człowieka. W 1971 ro k
u Indianie maszerowali spokojnie w drobnej mżawce, ale zostali wykorzystani przez
wietnamskich weteranów do demonstracji przeciwko wojnie. W 1972 roku, na kilka tygodnie
po Szlaku Złamanych Traktatów, Indianie z Nowej Anglii szturmowali "Mayflower II", po d
obnie jak Means w 1970 roku, zrywając flagi i skacząc po skale Plymuth.
Ale w 1973 roku wydarzyło się cos nieoczekiwanego, bowiem rodziny z "Mayflower", które
przez trzy ostatnie Dni Dziękczynienia desperacko starały się lekceważyć wrzeszczących,
skaczących i zrywających flagi i szturmujących statek Indian, teraz zmieniły sposób
postępowania. Zaprosiły one Indian na uroczystości kościelne do Kościoła Pierwszej Parafii,
gdzie Indianin Passamacuoddy, Wayne Newell, wygłosił kazanie.
- Myślę, że błogosławieństwa, które Bóg dał nam wszystkim, zostały przez nas zepsute, tak
że to, co kiedyś było błogosławieństwem, dziś stało się rzeczami, które być może zniszczą
ten Naród, jeżeli ponownie nie rozważymy ich wartości - mówił Newell w czasach, gdy w
całym kraju zac z ęto odczuwać pierwsze wstrząsy kryzysu energetycznego.
Cokolwiek by wtedy nie myśleli potomkowie Pielgrzymów, to jednak słuchali pokornie.
W grudniu 1973 roku, kiedy zbliżała się rocznica Wounded Knee, działo się naprawdę wiele.
5 grudnia Senat przeprowadził ustawodawstwo ustanawiające komisję do Przeglądu
Amerykańskiej Polityki Indiańskiej (American Indian Policy Review Commision) w celu
przestudiowania prawnego i historycznego podłoża unikalnych stosunków pomiędzy
Indianami a rządem federalnym i przygo towania zasadniczej reformy w tej dziedzinie.
Prawodawstwo to, przesłane następnie do Izby Reprezentantów, przedstawione zostało przez
senatora Abourezka. Przewidywało ono komisję złożoną z przedstawicieli obu izb Kongresu
(niższej - Senatu i wyższej - Izby Reprezentantów - przyp. M.N.) oraz pięciu członków
indiańskiej społeczności.
Jak na ironię, kiedy Abourezek przedstawił tak potencjalnie ważne prawodawstwo,
McGovern, w Dakocie Południowej, opowiadał białej społeczności w stanowych college`ach,
że indiańskie traktaty są świstkami papieru. Wystąpienie McGoverna ignorowało także
istnienie działającej od 1964 roku Komisji Roszczeń Indiańskich (ICC).
Przez cały 1973 rok Biuro do Spraw Indian stanowiło cel ataków ze wszystkich stron, od
Means i Banksa do senatorów Kennedy`ego i Barry Goldwatera, ale rzadko spotykały się z
odpowiedzią. Było tak, ponieważ od grudnia 1972 roku, kiedy to minister spraw
wewnętrznych Roger Morton zmusił do rezygnacji Louisa Bruce`a i jego zastępcę Johna
C.Crowa, BIA było hydrą bez scentralizowanej władzy. Przez cały ten rok w roli
przewodniczącego występował Marvin Franklin, nafciarz z Oklahomy, mający niewiele
związków z Indianami, ale wiele związków z republikanami. Franklin oświadczał często i
publicznie, że nominacja taka mogła b y wywołać kolejne powstanie na skalę Szlaku
Złamanych Traktatów.
W grudniu 1975 roku, prawie w roku po usunięciu Bruce`a i Crowa, na dające trzydzieści
sześć tysięcy dolarów rocznie stanowisko komisarza do Spraw Indian zaprzysiężony został
trzydziestoczteroletni Indianin Athabasca z Alaski, Morris Thompson. Był on młodym
lokalnym kierownikiem BIA w Juneau, czwartym Indianinem i najmłodszym człowiekiem na
tym stanowisku. W całym kraju Indianie zatrzymali się aby prześledzić i ocenić jego
wystąpienie.
Jego pierwsza konferencja prasowa nie wydawała się być dobrą wróżba. Thompson
stwierdził, że chciałby się spotkać ze wszystkimi Indianami, mającymi "uzasadnione",
odpowiedzialne zamierzenia, ale powiedział też, że będzie się opierał też na radach takich
uznany c h grup, jak NTCA. Nowy komisarz uchylił się od powiedzenia, czy uważa AIM za
pomoc czy przeszkodę w działaniach na rzecz konstruktywnych przemian. W sumie nie
wyglądało to na nic nowego.
NIEPEWNA PRZYSZŁOŚĆ
Biały Dom nigdy nie spotkał się z tradycyjnymi przywódcami Indian na ponownych
negocjacjach w sprawie Traktatu Siuksów z 1868 roku. Leonard Garment, pełnomocnik
Białego Domu, wysyłany zazwyczaj na rozmowy z opornymi Indianami, odszukał ustawę
Kongresu, która w 1871 roku zlikwidowała zawieranie trak t atów z narodem Indian.
Zawiadomił tradycjonalistów i militantów Siuksów, że od tamtej pory nie negocjuje się już
traktatów i poradził im rozmawiać z różnymi komisjami kongresowymi. Tradycjonaliści
Siuksów odparli, że nie prosili o negocjowanie nowych trak t atów, lecz zaledwie o
wypełnienie tych, które obecnie obowiązują. Ale w tym czasie strzelby milczały już tak
długo, że Waszyngtonowi znowu zaczynało być coraz trudniej wysłuchiwać spraw
dotyczących Indian.
Co więcej, rządowi trudno było nie zauważyć spadającej po kapitulacji popularności AIM. Jedna z przyczyn
tego zjawiska, oprócz niewątpliwego załamania psychologicznego, był brak natychmiastowych rezultatów.
Niezależny od zlikwidowanej rady traktatowej Garmenta senator James Abourezek przeprowadził 16 cz e rwca
przesłuchanie w Rapid City. Abourezek, demokrata z Dakoty Południowej, którego rodzina prowadziła dom
towarowy, był znany ze swoich sympatii dla Indian i krytykowania Biura do Spraw Indian.
Jednym ze świadków zeznających przed Abourezkiem był Russell Means, zwolniony właśnie
za kaucją po trzydziestu dziewięciu dniach spędzonych w więzieniu.
- Departament Sprawiedliwości nie robi nic - powiedział Means. - Sytuacja jest równie zła,
jak przed okupacją, a to może tylko dać cierpiącym Indianom dodatkowe powody do
ryzykowania swoim życiem.
Innym świadkiem był Charles Red Cloud, siedemdziesięcioletni tradycyjny starzec.
- Do rezerwatu, z przeznaczeniem dla naszych ludzi, przychodzi wiele pieniędzy. Nikt nie
wie, co się z nimi dzieje. Nasi ludzie są biedniejsi niż kiedykolwiek. Tutejsi ludzie chcieliby
wiedzieć, skąd wziąć następny posiłek. Nie maja żadnej przyszłości.
Poza porozumieniem, że Indianie są niezadowoleni z tego, co dzieje się po Wounded Knee,
Abourezek wyrobił sobie także pogląd na to, jak działa BIA. Dostęp na przesłuchania
strzeżony był przez groźnych umundurowanych policjantów BIA, siedzących w czterech
samochodach i robiącym zdjęcia Indianom przychodzącym zeznawać.
- To jedna z najwymowniejszych rzeczy, jakie widziałem - powiedział Abourezek. - Ludzie
boja się tu zeznawać, są zastraszenie przez policjantów BIA. Senator wywalił indiańską
policje i skonfiskował jej film.
Zbadał on także parę osobliwości na liście osób uprawnionych do głosowania w Pine Ridge.
W roku 1969 było tam trzy tysiące sto czterech uprawnionych do głosowania. Kiedy
sympatycy AIM podpisywali petycję w sprawie zmiany plemiennej konstytucji, sądząc, że
maja niezbędną liczbę podpisów BIA ogłosiło, że w 1973 roku było tam dziewięć tysięcy
pięćset osiemnastu uprawnionych wybor c ów. Ponieważ rezerwat zamieszkuje tylko około
jedenaście tysięcy osób, a granica wieku uprawniającego do głosowania wynosi wciąż
dwadzieścia jeden lat, liczba ta uderzyła Abourezka jako szczególnie niezwykła. Wyciągnął z
tego oczywisty wniosek.
- Wygląda na to, że BIA podwyższa i obniża ilość osób uprawnionych do głosowania kiedy
chce. W tym przypadku BIA jest prawem samo dla siebie. Gdyby ktokolwiek we władzach
zauważył te różnice podczas okupacji, to układ pokojowy mógłby uratować życie Franka
Clearwatera i Buddy LaMonte`a.
Carl Stoiber z Departamentu Sprawiedliwości powiedział na przesłuchaniu, że od
zakończenia okupacji Wounded Knee złożonych zostało pięćdziesiąt pięć skarg na
pogwałcenie praw obywatelskich. Większość dotyczyła prześladowań i brutalności ze strony
indiańskiej policji Dicka Wilsona lub jego bojówkarzy. Trzy sprawy przekazano
Waszyngtonowi do rozpatrzenia, dwadzieścia jeden jest w trakcie rozpatrywania, a pozostałe
odrzucono lub umorzono. Przewodniczący Dick, odczytując przygotowane wcześ n iej
oświadczenie stwierdził pobożnie, że nic nie wie o żadnych prześladowaniach czy brutalności
ze strony policji, a wszystko to wina chciwych białych ludzi. (...)
Obrońcy AIM zarzucali, że rząd posługuje się wybiórczo kodeksem karnym, oskarżając
przywódców AIM i militantów Oglalów, ale nie bojówkarzy Wilsona oraz biernie przygląda
się prześladowaniom aktywistów przez zwolenników Wilsona i białe władze spoza
rezerwatu. W świetle braku reakcji na pobicia i ataki snajperów w rezerwacie Pine Ridge
wyglądało na to, że prawnicy z Wounded Knee są na dobrej drodze, ale próba udowodnienia
"prześladowania w złej wierze" nie powiodła się, gdyż obrońcom AIM zezwolono
przedstawić tylko pięciu z dwudziestu świadków i to osłabiło sprawę.
Pomimo niezgrabnych działań rządu i panującej wśród urzędników federalnych epidemii
choroby milczenia, Ruchowi Indian Amerykańskich nie powodziło się najlepiej. Sprawa
indiańskich aktywistów nie zyskiwała na braku wewnętrznej spójności. Wyglądało na to, że
nikt naprawdę nie wie, kto c o robi i dokąd zmierza AIM.
George Mitchell, teoretyk na wygnaniu, wyjaśniał w retrospekcji, że tworzył konstytucję
AIM i inne jego dokumenty tak, aby każdy oddział AIM był autonomiczny. Zrobił tak, aby
zapobiec dokładnie tym walkom frakcyjnym i działaniom w osobistym interesie, które
rzeczywiście usunęły go z AIM. Inni przywódcy AIM, z sobie tylko znanych powodów,
lekceważyli troskliwe plany Mitchella i stworzyli całą sieć krajowych biur, które
doprowadziły do powstania nadętych osobowości i wielkiego zam i eszania. Po postrzeleniu
Clyde Bellecourta Carter Camp został usunięty ze swego tytularnego stanowiska
przewodniczącego i zastąpiony przez Johna Trudella, młodego Siuksa Santee, weterana
marynarki wojennej. Trudell był jednym z przywódców koalicji Indian, którzy prowadzili
akcję na Alkatraz po opuszczeniu wyspy przez Richarda Oakesa. Dziennikarze, którzy byli
na Alkatraz, pamiętali go jako spokojnego, uprzejmego młodego człowieka, który czasem
wolał pozwolić innym kierować sobą, niż sprowokować kłopoty. W o parciu o jego
indywidualna osobowość uważano go za jednego z najlepszych ludzi w AIM, ale niewiele się
o nim słyszało. Prasa wolała cytować Meansa, Banksa i Vernona Bellecourta, tak jakby
każdy z nich był jedynym przywódcą AIM.
Tak więc kiedy Means ubiegał się o urząd w Pine Ridge, Vernon Bellecourt ślubował w
Minneapolis przekształcić AIM w "organizację wychowawczą", mająca uczyć białych ludzi o
pięknie indiańskiej kultury. W kilka tygodnie po tej pacyfistycznej w intencjach mowie
Verna, w Tuscon, w Ariz o nie, ukazał się Banks i przysiągł skierować zmasowany ogień
przeciwko rurociągowi na Alasce.
- Odpowiedź Indian na alaskański rurociąg biegnący przez indiańską ziemię uczyni z
Wounded Knee piknik skautów - powiedział Banks. - Obecna sytuacja sprowokowana została
przez przemysł naftowy, aby mógł on przejąć kontrolę nad cenami i zwiększać swoje
dochody.
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Banks ogłaszał wojnę z rurociągiem, Means stawiał
się w Waszyngtonie, D.C., w Krajowym Klubie Prasowym, grożąc obchodo m dwusetlecia
kraju.
- Jeżeli do 1976 roku sprawa traktatów nie zostanie sprawiedliwie załatwiona, planowane
przez białych Amerykanów święto urodzinowe stanie się świętem nieszczęśliwym -
powiedział.
Nie był to temat nowy. Means powiedział to samo podczas okupacji BIA, a Vern Bellecourt
w parę tygodni po Szlaku Złamanych Traktatów wystąpił z groźbami "zapalenia zniczy na
urodzinowym torcie Ameryki". Ale Wounded Knee i wypadki, które nastąpił, uwiarygodniły
te groźby, tym bardziej, że po czwartym lipca 19 7 6 roku miały nastąpić tygodniowe
obchody setnej rocznicy najdumniejszego święta Indian - Ostatniej Placówki Custera (25
czerwca 1876 roku połączone siły Siuksów i Czejenów rozgromiły nad rzeka Little Big Horn
oddział generała Custera - przyp. M.N.).
W kil ka tygodni po wystąpieniu Meansa, Banks - także w Waszyngtonie - wydał
proklamację wzywająca Indian do trzymania się z daleka od barów podczas świat Bożego
Narodzenia.
- Wraz ze zbliżaniem się świąt białego człowieka narastać będzie nacisk na Indian w całych
stanach zjednoczonych, aby kontynuowali samozagładę przy pomocy whisey białego
człowieka - powiedział. - Alkohol jest główna przyczyną dziesiątkowania i niszczenia Indian.
Bojkotujcie bary białego człowieka i inne źródła tej niszczycielskiej trucizny.
Tymczasem popularność organizacji w świecie Indian zmieniała się gwałtownie, osiągając
apogeum w pierwszych dniach okupacji Wounded Knee i nadir (najniższy punkt) po
postrzeleniu Clyda Bellecourta. Jesienią 1973 roku bardziej konwencjonalni przywódcy wyp
r acowywali nowy sposób patrzenia na AIM widząc go takim, jakim jest - nie duchowym
przewodnikiem czy krajowym lobby, ale ochotniczą armią ze wszystkimi zaletami i wadami
wojskowej organizacji.
- Do tej pory mogliśmy tylko apelować do władz na wszelkie możliwe sposoby, a potem usiąść i czekać bez
nadziei na to, że cokolwiek się wydarzy - powiedział jeden z członków krajowego kongresu Indian
Amerykańskich (NCAI) - teraz możemy zawsze grozić, że wezwiemy AIM jako ostatnią deskę ratunku.
Pod koniec roku nadal p ozostawało tajemnicą, dokąd zmierza Ruch Indian Amerykańskich.
RUSSELL MEANS KONTRA RICHARD WILSON
Odkąd Russell Means powrócił z Cleveland do swojego domu w rezerwacie Pine Ridge i
ogłosił, że będzie kandydował na przewodniczącego, pomiędzy nim i Wilsonem zaczął się
konflikt. W listopadzie 1972 roku, podczas Szlaku Złamanych Traktatów, Wilson powiedział
dziennikarzowi z "Minneapolis Tribune":
- To banda renegatów - nic, tylko banda pasożytów. Tutaj, w Pine Ridge, żyją kosztem moich
biednych ludzi. To społeczne wyrzutki. Ich bezprawie, ich taktyka gwałtu, wyrabia nam
wszystkim złą opinię.
AIM-owi było zapewne bardzo przykro, że wyrabia złą opinię panu Wilsonowi, gdyż mógł
on to zrobić oczywiście bardzo dobrze sam. Nadużywanie przez niego plemiennych
funduszy, zarządzaniem plemieniem bez budżetu, gwałceniem przez niego plemiennej
konstytucji poprzez odmawianie zwoływania spotkań rady zgodnych z prawem plemiennym
oraz grupa tzw. Goons - bojówkarzy, których utrzymywał dla zastraszenia oponentów
wywoływały sprzeciwy nawet najspokojniejszych Indian.
Pierwsze spotkanie między Meansem a Wilsonem zakończyło się, kiedy pięciu pomocników
Wilsona otoczyło przywódcę AIM na parkingu w Pine Ridge i próbowało go pobić. Means
przerwał ich kordon i uciekł. 27 lutego, dwa dni po incydencie na parkingu, uzbrojone siły
Siuksów Oglala i uchu Indian Amerykańskich zajęły wioskę Wounded Knee.
Wilson, główny cel tej inwazji, kompletnie oszalał. Zaczął namawiać swoja rodzinę i
przyjaciół do wstąpienia do policji i przysięgał, że zebrawszy osiemset strzelb, pójdzie i
zetrze w pył "pajaców" z AIM. Jego groźbami nikt się nie przyjmował. Zanim jeszcze
zaczęła się okupacja Wounded Knee, ślubował osobiście obciąć Meansowi warkocze. Później
mówił, że kiedy złapie Meansa, to ogoli mu gło w ę, ubierze w kobiecą suknię i wyrzuci poza
granice rezerwatu tak, żeby już nigdy więcej nie wrócił. Kiedy indziej przysięgał, że
wyrzuciłby wszystkich okupantów z Wounded Knee, gdyby tylko dostał pozwolenie z
Waszyngtonu. Kiedy jeden z dziennikarzy zapytał Meansa co sądzi o jego groźbach, Means
odparł spokojnie:
- Nie potrafię skomentować bredzeń pijanego paranioda.
Tymczasem Wilson nadal namawiał do gwałtu. W Pine Ridge kadłubowa rada Wilsona,
pozbawiona sześciu z ośmiu przewodniczących okręgów wchodzących w jej skład,
wydawała kolejne rezolucje. Przede wszystkim wzywano policjantów BIA o usunięcie z
rezerwatu wszystkich, którzy nie są członkami plemienia. Oznaczało to, że duchowni,
próbujący pokojowo rozwiązać konflikt musieliby odejść. Wilson scharakteryzował Krajową
Radę Kościołów jako "narkomanów i handlarzy prochami".
- Jeżeli ich dostarczają, to - do diabła - z pewnością je biorą - powiedział.
Druga rezolucja czyniła AIM odpowiedzialnym za wszystkie akty gwałtu. Był to czysty
wybiec polityczny, mający pokazać, że wszystkie grupy Indian reprezentowane przez
Wilsona są przeciwne AIM-owi.
Próbując uspokoić Wilsona i doprowadzić do zakończenia okupacji rząd federalny zezwolił
siłom Wilsona zająć stanowiska wokół Wounded Knee. Niewielu Indianom zależało na
stłumieniu Wounded Knee, więc większość ochotników Wilsona stanowili biali ranczerzy,
którym najbardziej odpowiadało utrzymanie w Pine Ridge status quo. Każda próba reform
zagrażała ich tanim zezwoleniom na wypas bydła na indiańskiej ziemi.
Kiedy okupac ja dobiegła końca, wodzowie pod przewodnictwem Fools Crowa zaczęli się
przygotowywać do spotkań, które 17 i 18 maja miały się odbyć z delegatem prezydenta. W
tych dniach oczekiwania na spotkanie z Białym Domem prześladowania Oglalów przez
policję Wilsona t rwały nadal. Za każdym razem, gdy spotykałem się z tradycyjnymi
przywódcami Siuksów w obozie Fools Crowa, donoszono o kolejnych napadach,
popełnianych często przez ludzi, którzy jako przedstawiciele prawa przysięgali bronić
innych.
Żaden z dziennikarzy nie wydawał się być wystarczająco obiektywny - lub odważny - aby
opublikować oskarżenia przywódców AIM, którzy zarzucali władzom i ludziom Wilsona
rozmyślne zaśmiecanie wioski, niszczenie własności i powiększanie rzeczywistych
rozmiarów zniszczeń bitewnych w celu zdyskredytowania AIM i aktywistów Oglalów. Dla
tych, którzy byli zbyt głupi, aby pojąć o co chodzi urzędnikom federalnym, którzy
oprowadzali wycieczki po zaśmieconych ulicach i zrujnowanych domach pod ręka był Dick
Wilson, który wyjaśniał:
- To błazny! Włóczęgi! W ten sposób mieszkają!
W połowie września Russell Means ostatecznie ogłosił, że będzie się ubiegał przeciwko
Dickowi Wilsonowi o stanowisko przewodniczącego plemienia Siuksów w rezerwacie Pine
Ridge.
Czy to w rezultacie Wounded Knee, czy te ż odrodzenia się indiańskiej dumy, w całej
Ameryce następowały pozytywne zmiany. Jedna z najważniejszych, zarówno lokalnie, jak i
w skali całego kraju, był upadek Webstera Two Hawk (ugodowego przewodniczącego NTCA
- przyp. M/N.). Wystąpiłem przeciwko niem u o urząd przewodniczącego plemienia w
rezerwacie Rosebud. Wielu ludzi, kiedy to usłyszało, powiedziała Two Hawkowi prosto w
twarz, że nie chcą nawet podpisywać jego petycji nominalnej. Sierpniowa pierwsza runda,
która ograniczyła początkowych siedmiu kand y datów do dwóch finalistów, wykazała, że
Two Hawk pozostaje za mną z tyłu, gdyż to właśnie my obaj zakwalifikowaliśmy się do
drugiej rundy. 23 października pokonałem go prawie trzystoma głosami.
Tymczasem w rezerwacie Pine Ridge Means kontynuował swoją kampanię przedwyborczą.
Kandydaci pojawiali się i odpadali z zadziwiająca szybkością. Kiedy 27 listopada ustalono
ostateczny regulamin wyborów, kandydaci zobowiązani zostali do uzyskania przed 21
grudnia trzystu podpisów uprawniających do umieszczenia ich na z wisk na liście wyborczej.
Pozostało ich wtedy pięciu, choć wczesna jesienią kandydatów było jeszcze trzynastu.
Gdy dziennikarze zapytali Meansa o rezultaty Wounded Knee, podał on przykłady
przyspieszenia budowy domów oraz fundusze na budowę dwujęzycznej szkoły. Wcześniej
Dick Wilson oskarżał, że Wounded Knee to zahamowanie indiańskiego rozwoju, ale rzeczą
udokumentowaną jest, że do jesieni 1973 roku rząd wybudował w Pine Ridge pięćdziesiąt
nowych domów.
22 stycznia 1974 roku odbyła się pierwsza tura wyborów, która ograniczyła listę kandydatów
na przynoszące piętnaście tysięcy dolarów rocznie stanowisko przewodniczącego plemienia
do dwóch - Russella Meansa i Dicka Wilsona. Oficjalne wyniki brzmiały: Means - 667
głosów, Wilson - 511, a Gerald One Feather - 3 67. Means triumfował:
- Jestem zwycięzcą! - ale twierdził, że wybrani przez Wilsona organizatorzy i tak sfałszowali
wyniki wyborów.
Źródła AIM mówiły o 930 głosach na Meansa, 624 na One Feathera i 540 na Wilsona. Means
miał wątpliwości co do przyszłości
- Bez ingerencji zewnętrznych obserwatorów - mówił - ludzie z Pine Ridge doświadczą
kolejnych dwóch lat policyjnego państwa Wilsona.
Ale Brad Patterson z Białego Domu odmówił przysłania specjalnego zespołu dla zapewnienia
prawidłowości wyborów, aby nie oskarżono administracji o "manipulowanie".
5 lutego ogłoszono wyniki badań prywatnej firmy księgowej, zaangażowanej przez
Departament Spraw Wewnętrznych do zbadania ksiąg plemiennych w Pine Ridge.
Stwierdzały one, że zapisy rachunkowe są tak nieuporządkowane, iż firma nie jest w stanie
ani potwierdzić, ani zaprzeczyć oskarżeniom AIM o korupcję rządu Wilsona.
7 lutego wybory wysunęły Wilsona przed Meansa. Od początku zwolennicy AIM i inni
Oglalowie zarzucali przekupstwo. Mówili, że zwolennicy Wilsona namawiają do głosowania
nie-Indian, przeszkadzają głosującym na AIM oraz urzędnikom w dotarciu do urn. Pijacy
pokazywali kolegom ożywcze, dwudziestodolarowe rachunki płacone za oddanie głosu na
Wilsona. Policjanci BIA przyjeżdżali z sąsiednich okręgów i wrzucali d o urn pliki głosów
bez rejestrowania się. Okręg Potato Creek miał czterdzieści głosów zarejestrowanych, a
osiemdziesiąt trzy oddane.
Przez cały dzień Means odnosił sukcesy w oddalonych okręgach. Jednak ostateczny wynik
brzmiał: 1709 głosów na Wilsona i 1530 głosów na Meansa. Wilson - pierwszy, któremu od
1935 roku udało się zwyciężyć powtórnie w wyborach ogłosił, że jest to sukces prawa i
porządku i wyjechał z rezerwatu na uroczystości do Rapid City. W dniach jego tryumfu
napastowano zwolenników AIM i ich r odziny, starym ludziom głosującym za Meansem lub
innymi przeciwnikami Wilsona grożono bronią i polecano wynosić się z rezerwatu.
Dziennikarze odnaleźli Meansa w jego rodzinnym okręgu Porucupine. Orle pióro w jego
warkoczach trzepotało jak lekkie płatki śn iegu.
- Nie wierzę w ponowne obliczenia - powiedział Means. - Rząd wykorzystał wszystkie swoje
atuty, żebym tylko nie wygrał tych wyborów. Ale uważam, że nawet przy takich rezultatach
wyborów Ruch Indian Amerykańskich odniósł ogromne zwycięstwo. Prasa bez przerwy
twierdziła, że jesteśmy bandą dwustu outsiderów, którzy w 1973 roku zajęli Wounded Knee.
Te tysiąc pięćset głosów, według tych nielegalnych wyborów, sprawdziło, umocniło i
usprawiedliwiło istnienie AIM w rezerwacie Pine Ridge.
ZAKOŃCZENIE - OD TŁUMACZA
Od wydarzeń opisanych w książce Roberta Burnette`a i Johna Kostera do momentu
przetłumaczenia jej fragmentów na język polski upłynęło dziesięć lat. W tym czasie wiele się
wydarzyło w kraju amerykańskich Indian, a świat nieraz jeszcze słyszał o problemach
trapiących indiańskich mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Na ekranach telewizorów w
krajach sześciu kontynentów pojawiali się kolejno: czerwonoskórzy demonstranci z letnich
miesięcy 1976 roku; tradycyjni wodzowie i młodzi działacze przybyli w 197 7 roku do
Genewy na konferencję poświęcona ludobójstwu i dyskryminacji tubylców na całym
amerykańskim kontynencie; tysiące amerykańskich mężczyzn, kobiet i dzieci
uczestniczących w 1978 roku w Najdłuższym Pochodzie z San Francisco do Waszyngtonu i
protestu j ących pod Białym Domem przeciwko krzywdzącym ich projektom ustaw;
przedstawiciele tubylczych plemion przemawiający w nowojorskiej siedzibie ONZ i
genewskiej Komisji Praw Człowieka; Indianie i Indianki przedstawiające wstrząsające
świadectwa bezprawia i pr z eśladowań Tubylczych Amerykanów w trakcie przesłuchań IV
Trybunału Russella w Rotterdamie w 1980 roku; indiańscy mówcy i ich przyjaciele przy
różnych okazjach demaskujących przed światem rasizm i wyzysk w "demokratycznych
"Stanach Zjednoczonych.
Minęło również piętnaście lat od powstania AIM - Ruchu Indian Amerykańskich. Obecnie
nie jest to już ta sama "największa, najbardziej postępowa i radykalna" - jak pisał w 1973
roku "Przekrój" - organizacja indiańska w Stanach Zjednoczonych, ale nadal jej akcje i głosy
przywódców - choć nierzadko kontrowersyjne - spotykają się z żywym oddźwiękiem
indiańskiej społeczności, są uważnie analizowane przez przedstawicieli władz i obserwowane
nie tylko przez opinie publiczną Ameryki Północnej, ale także przez sympatyków i przyjaciół
AIM w wielu innych krajach i regionach świata.
Przez piętnaście lat historii tego Ruchu zmieniały się warunki jego działania, zmieniali się
ludzie. I chociaż wielu wojowniczych bohaterów wydarzeń z przełomu lat 60-tych i 70-tych
nadal prowadzi aktywną działalność i liczy się nie tylko na indiańskiej scenie politycznej, to
coraz częściej do głosu dochodzi także nowa generacja. Rośnie bowiem pokolenie nowych
indiańskich przywódców, którym uda się być może wyciągnąć właściwe wnioski z burzliwej
his t orii współczesnego ruchu indiańskiego i pokierować nim zgodnie z pragnieniami ich
ludzi, ku lepszej przyszłości tubylczych ludów i narodów. Być może uda im się też zyskać
sympatię białych ludzi, którzy jak dotąd nie rozumieją Indian sprzeciwiającym się de c yzjom
i zamierzeniom władz.
Jak piszą autorzy książki: " Wielu ludzi ma wrażenie, że wszyscy indiańscy aktywiści to
niebezpieczni lewacy, poszukujący sławy karierowicze lub nieprzystosowani mąciciele.
Niezależnie od błędów popełnianych przez niektóre jednostki, wystąpienia aktywistów z
ostatnich lat wskazują na to, iż kierowali się oni indiańskim nacjonalizmem, czyli
umiłowaniem przez Indian własnych ludzi i tradycji".
Szlak Złamanych Traktatów i okupacja Wounded Knee nie były ostatnimi spektakularnymi
wystąpieniami protestujących pierwszych Amerykanów. Pomimo wielu starań i
zachodzących przemian większość stojących przed amerykańskimi Indianami na początku lat
70-tych problemów pozostała aktualna do dziś. Szereg konfliktów nawet zaostrzyło się i w
obecn e j sytuacji nie widać większych szans na ich rozwiązanie. Pojawiły się też nowe
problemy i punkty zapalne, bowiem kłopoty i zagrożenia płynące z kryzysu gospodarczego,
zanieczyszczenia środowiska, niebezpieczeństwa nuklearnej zagłady i wzrostu konserwatyzm
u amerykańskiego społeczeństwa nie mogły pozostać bez wpływu na warunki życia i nastroje
indiańskiej społeczności w Stanach Zjednoczonych. Nie może to jednak oznaczać powrotu do
beznadziejności i apatii, które cechowały większość Indian przed pierwsza poło w ą naszego
stulecia, a dążące ku szczytnym ideałom postępu społeczeństwa Ameryki i innych krajów nie
powinny już dłużej tkwić w obojętności.
Dlatego i teraz nie trąca swojej aktualności postulaty sformułowane na końcu książki przez
jej autorów, którzy piszą: "Stany Zjednoczone muszą powstrzymać bezustanne próby
ukrywania poważnych przestępstw popełnianych przez indiańskich przywódców na
odpowiedzialnych stanowiskach, przez pracowników BIA zainteresowanych jedynie
czerpaniem zysków ze swojej pracy, przez pr z edsiębiorstwa i korporacje eksploatujące
indiańską ziemię, wodę i minerały. Indianie pragną kontroli nad swoim przeznaczeniem,
swoją własnością i plemiennym rządem i życzą sobie, aby prezydent i Kongres opiekowali
się ich ziemią do czasu, aż będą gotowi d o określenia swojej własnej przyszłości, upewnieni
uchwalonym przez Kongres prawodawstwem gwarantującym, że żadne ograniczenia nie będą
miały miejsca bez zgody zainteresowanych plemion."
Według autorów, prezydent winien w celu poprawy sytuacji zalecić Kongresowi przyjęcie
zupełnie nowej ustawy indiańskiej, zmieniającej przestarzałe prawa. Jej treść powinna
sygnalizować, że obywatele USA (za takich przecież uznano Indian w 1924 roku) domagają
się między innymi:
likwidacji BIA i ustanowienie odrębnego Departamentu do Spraw Indian lub innego
niezależnego urzędu federalnego obsadzonego przez przedstawicieli indiańskich
społeczności i odpowiedzialnych przed nimi;
ustanowienia prawa, które stawiałoby przed pochodzącymi z wyboru urzędnikami
plemiennymi i władzami federalnymi obowiązek rozliczania się przed plemionami z
zarządzania plemienna własnością i funduszami oraz zapewniałyby prawidłowość
przeprowadzania wyborów do indiańskich władz;
przyznania plemionom swobody w decydowaniu o takiej formie rządów, które byłyby
zgodne z tradycja historyczną i wola większości członków danego plemienia oraz
stworzenia możliwości odwołania się w razie konfliktu od niezależnych sądów;
przyznania Indianom większych uprawnień w decydowaniu o własnych sprawach i
zarządzaniu posiadanymi przez nich zasobami przy jednoczesnym zagwarantowaniu
dotychczasowej pomocy federalnej i środków na rozwój gospodarczy i społeczny.
" Prawa te - piszą autorzy - pozwoliłyby zapobiec 98% poważnych sytuacji, które mogłyby
wywołać gwałt i personalne krzywdy polityczne. Indianie przestaliby się obawiać ograniczeń,
nowa era prowadziłaby do kulturowej dumy i ekonomicznego rozwoju, a Indianie mogliby
włączyć się do społeczeństwa zachowując swe unikalne dziedzictwo.
Amerykanie musza uświadomić sobie, że Indianie są ludźmi pragnącymi utrzymać swoja
kulturę, a jednocześnie w pełni zrozumieć ideę dążenia przez białych ludzi ku doskonałości.
Wielki Duch nie bez powodu chronił swoje czerwonoskóre dzieci przed zagłada: Indianie
mają umiejętność życia zarówno w duchow y m, jak i w naturalnym świecie bez ich
eksploatowania. I tego musimy nauczyć naszych braci.
Oczekujemy pomocy, abyśmy także mogli cieszyć się owocami tej ziemi. Nie musimy
nadużywać naszej ziemi i jej zasobów, nie musimy zatruwać powietrza i wody ani
podejmować ślepego i nierozumnego wyścigu za zyskiem, co może prowadzić do katastrofy
dla wszystkich żywych stworzeń. Musimy odrodzić wiarę, samodyscyplinę i zaufanie, że cały
rodzaj ludzki może żyć w harmonii z naszym Stwórcą.
Od ponad wieku Indianie próbują wzbogacić białych ludzi, którzy pozostają głusi na skutek
chciwości, przesądów i apatii. Indianie tak długo wołali o pomoc, aż zostali zmuszeni do
gwałtu, aby zwrócić uwagę na swoja potrzebę przetrwania. Lecz Indianie uważali zawsze, że
pożądanie, miłość i nienawiść powodują dość gwałtu, aby był on niezbędnym warunkiem
zmian społecznych. Dlatego wzywamy wszystkich dobrych i uczciwych ludzi do poparcia
sprawy Indian przez rozmowy ze znajomymi i sąsiadami i zapewnienie ich pomocy w
rozwiązywaniu problemów, k t óre władze stwarzają Indianom."
"Nadszedł czas akcji", brzmią ostatnie słowa autorów, niczym echo tysięcy głosów i serc
naszych czerwonoskórych braci.
"Pomóżcie nam wyprzedzić kolejne Wounded Knee."
Marek Nowocień
Marzec 1983
CHRONOLOGIA
1778 - Kongres Kontynentalny podpisuje pierwszy indiański traktat z Narodem Delawarów.
Jak większość z trzystu siedemdziesięciu następnych, został złamany w ciągu kilku lat.
1830 - W oparciu o proces Worcestwer-Georgia Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych
uznaje plemiona Indian za suwerenne narody mające prawo do zarządzania własnymi
prawami wewnętrznymi.
1834 - W Departamencie Wojny zorganizowano Biuro do Spraw Indian.
1849 - Biuro do Spraw Indian (BIA) przeniesione zostaje z departamentu Wojny d o nowo
powstałego Departamentu Spraw Wewnętrznych.
1851 - Rada Traktatu z Laramie określa tereny myśliwskie różnych plemion prerii.
1868 - Stany Zjednoczone podpisują Traktat Siuksów (Sioux Treaty of 1868, zwany także
Traktatem z Laramie) przyznający Siuksom Teton Czarne Wzgórza i uznający, że do zmiany
traktatu niezbędna jest większość trzech czwartych głosów członków (mężczyzn) plemienia.
1871 - Kongres kończy zawieranie traktatów z Indianami jako suwerennymi narodami. Odtąd
wszystkie konwencje nazywane będą "umowami" (agreements).
1877 - Stany Zjednoczone odrzucają Traktat Siuksów z 1868 roku po rażącym złamaniu go
przez armię i osadników, prowadzącym do Ostatniej Placówki Custera. Stanom
Zjednoczonym nie udaje się jednak uzyskać niezbędnej do zerwania liczby podpisów
pomimo grożenia Indianom: "podpiszcie lub zginiecie z głodu".
1879 - Jeden z sądów w procesie Standing Bear-Crook decyduje, że Indianin ma takie same
prawa konstytucyjne, jak nie-Indianin.
1880 - Decyzja w sprawie Crow Doga ustanawia federaln e sądownictwo w indiańskich
rezerwatach w przypadkach siedmiu głównych przestępstw - morderstwa, gwałtu, włamania
itp. BIA tworzy indiańskie siły policyjne.
1887 - Ustawa Davesa o Podziale Gruntów (The Daves Allotment Act) rozbija Wielki
Rezerwat Siuksów i wiele innych, przyznając "dodatkowe" 9surplus) ziemie białym.
Ponownie nie uzyskano wymaganej liczby plemiennych podpisów.
1924 - Wszyscy amerykańscy Indianie, niezależnie od tego, czy pragnęli tego, czy nie, staja
się obywatelami Stanów zjednoczonych. Po opodatkowaniu indywidualnych gruntów trwa
przejmowanie indiańskich ziem przez białych.
1926 - Raport Merriama zarysowuje indiańskie ubóstwo, bezrobocie, brak opieki medycznej i
wykształcenia.
1934 - Ustawa o Reorganizacji Indian (The Indian Reorganization Act), przepchnięta jako
część Nowego Ładu, stwarza obecną formę władz plemiennych. Ustawa zostaje uznana tylko
dlatego, że wielu tradycjonalistów protestuje przeciwko niej bojkotując referendum.
1942 - Stany Zjednoczone zajmują pięć tysięcy mil kwadratowy ch (1295000 ha) rezerwatu
Pine Ridge na poligon wojskowy.
1944 - Utworzony zostaje Krajowy kongres Indian Amerykańskich (National Congress of
American Indian - NCAI) jako indiańskie lobby.
1950 i następne - Rozpoczyna się polityka przesiedlania Indian do miast. Na całym
Zachodnim Wybrzeżu i Środkowym Zachodzie powstają indiańskie dzielnice nędzy.
1953 - Odwołuje się prawo zakazujące Indianom kupowania wódki poza rezerwatem. Wokół
suchych rezerwatów rozprzestrzeniają się białe miasta whiskey.
1953-54 - Rozp oczyna się polityka ograniczania, pozbawiająca rezerwaty świadczeń
federalnych. Ograniczane rezerwaty zazwyczaj staja się obszarami katastrofy ekonomicznej.
1955 - Publiczna Służba Zdrowia przejmuje od Biura do Spraw Indian odpowiedzialność za
zdrowie Indi an.
1960-63 - Prezydent John Kennedy rozciąga na rezerwaty federalna pomoc mieszkaniowa,
zwiększa pomoc materialną i pomaga obalić projekt o dziedziczeniu gruntów (Heirship Bill).
(Ustawa ta zezwolić miała indywidualnym Indianom z rezerwatów na sprzedaż swoich
działek nie- Indianom, ale nie doszła do skutku dzięki prezydentowi Kennedy`emu
naciskanemu przez indiańskich działaczy z NCAI, którego przewodniczącym był w tamtym
okresie współautor książki, Robert Burnette - przyp. M.N.).
1961 - W Nowym Meksyku pows taje pierwsza ogólnoindiańska grupa protestujacej
młodzieży - Krajowa Rada Indiańskiej Młodzieży (National Indian Youth Council - NIYC).
1968 - Kongresowe śledztwo w sprawie indiańskiej edukacji stwierdza "narodową hańbę".
1968, lipiec - Dennis Banks i Geo rge Mitchell organizują w Minneapolis Ruch Indian
Amerykańskich (American Indian Movement - AIM).
1969, listopad - Grupa aktywistów z San Francisco pod nazwa Indianie Wszystkich Plemion
zajmują wyspę Alkatraz w celu udramatyzowania indiańskich problemów i stworzenia
centrum kulturalnego.
1970, 8 lipca - Prezydent Nixon wygłasza mowę, w której odrzuca ograniczenia i
prześladowania. Jednak korupcja w rezerwatach nadal kwitnie.
1970, listopad - Russell Means, przywódca AIM inicjuje indiańską tradycję przez zajęcie
"Mayflower II" i niepokojenie rodzin wywodzących się od przodków przybyłych do Ameryki
na tym statku w Dniu Dziękczynienia.
1971, maj - Russell i Ted Meansowie, Clyde Bellecourt, Mitchell Zephier oraz Sylvester
Smells zostają aresztowani za odbywanie modlitewnego czuwania na szczycie Mount
Rushmore w Czarnych Wzgórzach.
1971, maj - Siły federalne usuwają z Alkatraz ostatnich okupantów. Zajmują oni opuszczona
bazę wojskową, skąd ponownie zostają wyrzuceni.
1971, maj - Policja silą wywozi Indian z Chicago, usuwając ich z zamieszkałego przez nich
parku.
1971, 22 września - Russell i Ted Meansowie przewodzą sześćdziesięciu Indianom z AIM i
NIYC w krótkiej, szorstko zlikwidowanej, próbie okupacji urzędu Johna Crowa, zastępcy
komisarza do Spraw Indian, w Wasz yngtonie
1971, jesień i zima - Indianie Onondaga wraz z przyjaciółmi powstrzymują budowę drogi nr
81 przez ich rezerwat w pobliżu Syracuse, w stanie Nowy Jork.
1972, luty - tysiąc trzystu Indian prowadzonych przez Russella Meansa i Dennisa Banksa
zajmuje Gordon w Nebrasce, protestując przeciwko upokorzeniom i zamordowaniu
Raymonda Yellow Thunder.
1972, kwiecień - Dochodzi do rozłamu w kierownictwie AIM podczas sporu dotyczącego
użycia broni w Cass Lake, w Minnesocie.
1972, 1-8 listopada - Przywódcy AIM i in ni działacze przekształcają pokojowy Szlak
Złamanych Traktatów w gwałtowną okupację budynku Biura do Spraw Indian w
Waszyngtonie. Zajmują go przez tydzień i odchodzą z dokumentami i 66500 dolarami
wypłaconymi przez Biały Dom.
1973, 6 luty - Means i Banks p rotestują w Custer, w Dakocie Południowej, przeciwko
zabiciu Wesleya Bad Heart Bull. Wybucha walka, a Indianie podpalają trzy budynki i niszczą
dwa policyjne samochody.
1973, 27 lutego - Przywódcy AIM i ich 200 uzbrojonych zwolenników zajmują pod groźbą
użycia broni Wounded Knee w celu udramatyzowania ubóstwa, korupcji i prześladowań w
Pine Ridge.
Powrót do początku strony
Powrót do strony głównej