Emily Maguire Ujarzmić bestię ( 18)

background image
background image

EmilyMaguire

Ujarzmićbestię

PrzełożyłaHannaSzajowska

CZĘŚĆPIERWSZA

SaraClarkprzezdwaipółrokuczułasięjakdziwadło.Zaczęłosię,kiedyna
dwunasteurodzinydostałaoprawionywskóręegzemplarzOtella,iskończyło,gdy
nauczycielangielskiegopokazałjej,codokładnieznaczy„bestiaodwóch
grzbietach”.

WtymczasieprzeczytaławszystkiesztukiSzekspira,apotemzabrałasiędojego
sonetów,następnieodkryłaMarlowe’a,Donne’a,Pope’aiMarvella.Wśród
rówieśników,którzynieczytalinicopróczprogramutelewizyjnego,irodziców,
którzyskłanialisięwstronę„PrzegląduFinansowego”,Sarabyłazmuszona
ukrywaćswojeliterackiepreferencje.Chowałaantologiepoezjipodłóżkiemi
przeczytałaEmmęprzyświetlelatarki,takjakchłopcywjejwiekuczytają

„Playboya”.Przezpierwszedwalatagimnazjumbyłazangielskiegonajlepszaw
klasie,choćnieotworzyłażadnegopodręcznika.Niebyłopotrzeby,ponieważ
programzawierałkilkaznanychjejtekstów,komiksyiartykułyzgazet.

Apotem,pierwszegodniatrzeciejklasygimnazjum,SarapoznałapanaCarra.Był

niepodobnydonauczycieli,którychdotychczasspotkała.Przezczterdzieściminut
swojejpierwszejlekcjiopowiadałotym,dlaczegol&atsmaznaczeniedla
australijskichnastolatkówwroku1995.

PodczasdrugiejlekcjiSarapodniosłarękę,żebyskomentowaćcoś,copowiedział
oHamlecie.

Kiedypozwoliłjejmówić,zaczęłainiemogłaprzestać.Zostaławjegoklasieprzez
całąprzerwęnalunch,akiedyponowniewyszłanaświatłodziennieiujrzała,jak
gromadzącesięnaszkolnymboiskugrupkiuczniówobrzucająjąprotekcjonalnymi
spojrzeniami,byłacałkowicieodmieniona.

PanCarrrozpocząłaktywnąkampanię,bypodtrzymaćmiłośćSarydonauki.Chcąc
zapobiecnudzie,przynosiłjejzdomuwłasneksiążkiinapisałliścik,który
umożliwiałjejdostępdodziałudladorosłychwbibliotece.Każdapowieść,sztukai
wierszbyłydokładnieomawiane.Kiedymówił,żewiedział,iżbędziezachwycona

background image

jakimśutworem,ponieważtennależałdojegoulubionych,byłtodlaniej
największykomplement.

PodczasgdypanCarrkształtowałumysłSary,jejciałozmieniałosięsamorzutnie.
Wciągunocypojawiłysięmałe,tkliwepiersi,atakżeabsurdalnieumiejscowione
włosy.Zaczęłabudzićsięwśrodkunocyiznajdowałaprześcieradłazrzuconena
podłogę,awłasneręcezaplątanewpiżamę.

Ilekroćprzechodziłkołoniejkapitandrużynyszkolnej,wysokiiszczupłyblondyn
imieniemAlex,Sarazniewyjaśnionychpowodówzaciskałauda.Zaczęłamarzyćw
ciągudnia,jakstaćsiępiękniejszą.

PewnegoczerwcowegodniapanCarrpoprosiłSaręoradę,jakuczynićSzekspira
bardziejatrakcyjnymdlaklasy.Omawianedotejporysonetyniezdołaływzniecić
iskryentuzjazmuwnikimopróczniejiuważał,żemogłabymupomócdociec,
gdziepopełniłbłąd.ZdaniempanaCarraproblempolegałnatym,żewielesonetów
dotyczyłokwestii,którebyłyniezrozumiałedlaprzeciętnegoczternastolatka.Sara
odparła,żeprzeciętnyczternastolatekdoskonalerozumiesprawyzwiązanez
miłością,żądząitęsknotą;tojęzykichodstrasza.Przecieżcodrugapiosenkaw
radiudotyczyspraw,októrychpisałstaryWilliam,aczkolwiekwięcejwnich
pochrząkiwaniaimniejinteligencji.

Roześmiałsięgardłowoiwyciągnąłrękęwjejstronę.Gorąca,wilgotnadłoń
dotknęłajejgołegokolana.Sarawjednejchwilizauważyła,żeczołopanaCarra
błyszczy,żaluzjesąopuszczone,drzwizamknięte,ajejsercewalijakszalone.Nie
poruszyłasięaninieodezwała.

Ledwieoddychała.

PanCarrpochyliłsięnakrześleiprzesunąłdłońnaramięSary,potempozwolił,
żebyześlizgnęłasięispoczęłanajednejznigdyjeszczeniedotykanychpiersi.
Czuła,żemogłabysięrozpłakać,aleteżażmdliłojązpodniecenia.Siedziała
zupełnienieruchomozrękamiopuszczonymiwzdłużbokówipatrzyła,jak
głaszczeiugniatajejpiersiprzeztanipoliester.Złotaobrączkaślubnazabłysław
świetleichciałasięgnąć,żebyjejdotknąć,alepowstrzymałasię.Bezkońca
powtarzałjejimię,ażzaczęłobrzmiećjakmantra,jednaztych,zktórych
korzystająbuddyści,bywprowadzićsięwtrans.
Saraochsaraochsaraochsaraochsaraoch.

Dłońwślizgnęłasiępodjejbluzkę,podstanikiSaręzaskoczyłdreszcz,któryją
przeszył,kiedyjegoplaceschwyciłylewysutekiścisnęły.Ochsara.Przesunąłsięw

background image

przód,nasambrzegkrzesła,głowęopuściłnapierś,nogamimocnościsnąłjej
nogi.Musiałaprzygryźćdolnąwargę,żebysięnieroześmiać.Jakietodziwne,że
mądryiwykształconyczłowiekmógłdoprowadzićsiędotakniegodnegostanu,
zaledwiedotykającjejpiersi!

PanCarrprzestałskandowaćjejimięiwsalipanowałacisza,którązakłóciłjedynie
jegochrapliwyoddechiszelestrozpinanejbluzki.ApotemSarapoczułajęzyk
przesuwającysięposutku.Zzaskoczeniagwałtowniesapnęła.Topodnieciłopana
Carrajeszczebardziejijegogłowaprawiezniknęławjejnawpółrozpiętejbluzce,
kiedyuklęknął.Sarzewyrwałsięchichot,którypanCarrnajwyraźniej
zinterpretowałjakozachętę.OchSaraochSaraochochochochtakapiękna-Saraoch.

Rozsunąłjejnogiiukląkłmiędzynimi,głowęwciążtrzymałprzyjejpiersi,ale
ręceodsuwałyukładanąwfałdyspódnicęzszorstkiegomateriału.Sarausiłowała
sobieprzypomnieć,któremajtkiwłożyłategoranka.Miałanadzieję,żenietew
kaczuszki.GdybypanCarrzobaczył

kaczuszkinajejbieliźnie,pomyślałby,żejestdzieckiem,iwtedybyprzestał.Alei
takniezdołałbyzobaczyćbielizny,ponieważustamiprzywarłdojejsutka,jakby
byłgłodnymdzieckiem,aonamatkąociężkich,pełnychmlekapiersiach,anie
dziewczynką,któraledwiemiałaczymwypełnićstanik.Podobałosięjejuczucie
towarzyszącessaniu.Robiłtodelikatniejibardziejrytmicznie,niżsięspodziewała.
Wfilmachwszystkotowyglądałonatakieszaleńczeiniekontrolowane.Saranie
miałaspecjalniemateriałudoporównań,alepanCarrwydawałsiędobrywtym,co
robił:wssaniusutkaigłaskaniujejprzezbieliznęwidealnychodstępach.Głaskanie
issanie,głaskanieissanie.

Tempouległozmianie,kiedywepchnęłajegogorącądłońwswojemajtki.
„VCydawałosię,żeczegośszuka,ręceporuszałysiępospiesznie,pocierająci
naciskającjednoukrytemiejscepodrugim,apotemprzesuwałysiędalej.Sara
pomyślała,żewie,coonpróbujeznaleźć,izastanawiałasię,czemumaztymtyle
kłopotu.Wahałasię,czymupowiedzieć,żetoprzegapił,aledoszładowniosku,iż
niewie,jaktoopisać.

Alepotemjejciałoprzeszyłgorącydreszczikrzyknęłazzaskoczenia,wypychając
biodradoprzodu.Znówpoczułafalęgorąca,poktórejnastąpiłakolejnaijeszcze
następna,gdynieprzestawałnaciskaćsekretnegomiejsca.Niemogłapowstrzymać
dźwięku,którynarósłjejwgardle,miaławrażenie,żerozpływasiępoddotykiem
swegonauczyciela.

PanCarrodsunąłsięgwałtownie,rozpaczliwiełapiącpowietrze.OchSaraźleto

background image

takiezłeochSaraochsaratakiezleochsaraoch.

Saranigdywżyciunieczułasięlepiej.Nigdy.Zastanawiałasię,cozrobić,jakgo
zmusić,żebykontynuował.Iwreszciezdałasobiesprawę,żeręcecałyczas
trzymaławzdłużboków.

Położyłajenajegoramionach,aonpodniósłnaniąwzrok;twarzmiałściągniętą
żądząipoczuciemwiny.Ześlizgnęłasięzkrzesłaiklęknęłaprzednim,anastępnie
powolirozpięłasuwakspodni.

Odnosiławrażenie,jakbyznajdowałasiępozawłasnymciałem,przyglądałasię,jak
ręcesięgajądośrodkaichwytajątędziwną,twardą,gorącąrzecz.Zupełniejakby
opuściłjąrozsądekikontrolęprzejęłaczęśćskładającąsięzpierwotnegoinstynktu
iżądzy.

PanCarrjęknąłijegomantrastałasięszalona,nabrałaszybkości,brzmiałajak
niski,rozpaczliwypomruk.Odepchnąłjejrękęiprzezsekundęmyślała,żesię
zezłościł,alepotempowiedziałOchBożeoch-BożeochBożeiupadłnanią.Poczuła
rozdzierającybólimusiaławepchnąćdoustpięść,żebypowstrzymaćkrzyk.Po
chwilibólustał,pojawiłosięciepłoispokój.PanCarrpatrzyłjejwoczyicoś
mruczał.Dotknęłajegotwarzyiwłosów,ustawykrzywiłymusięwgrymasiei
zacząłporuszaćsięszybciej.Wreszcieostatnirazmruknąłgłośnoizsunąłsięz
niej,zostawiającposobieciepły,lepkibałagan.

Całyincydenttrwałniespełnadziesięćminut.Gdyzapinałabluzkę,słyszała
dzieciakiwrzeszczącezaoknem,dźwiękgwizdkadobiegającyzboiskasiatkówki,
uruchamianysilniksamochodu.Wzięłachusteczkęzpudełkanabiurkuiwytarłato,
costrużkamiciekłojejpoudach.

PanCarrpatrzył.Pojegoczerwonychpoliczkachsunęływielkiełzy.Sara
skończyładoprowadzaćsiędoporządku,poczympodeszłaiotarłamutwarz.

-Wszystkowporządku-powiedziała.-Niemusipanmiećwyrzutówsumienia.

-Wcaleichniemam,Saro.Iwtymcałydramat.

2

PonieważpanCarrbyłjejnauczycielem,dotegomiałżonęidzieci,absolutnienie
mógł

dopuścić,żebywczorajszyincydentsiępowtórzył.

background image

-Och-powiedziałaSara,któramyślała,żezatrzymałjąpozajęciach,byponownie
zrobilitocowczoraj.Sposób,wjakijąpocałował,kiedytylkodrzwizostały
zamknięte,to,jakprzesunął

palcamipojejwłosach,gdypytał,jaksięmiewa,jakgładziłjejudo,kiedyusiedli-
wszystkowydawałosiępotwierdzaćpoczątkoweprzypuszczenie.

-Nieobchodząmnieterzeczy.Poprostuzpanemczujęsięszczęśliwa.

-Och,Saro...-Ścisnąłjejudo.-Chciałbym,żebywystarczyłoto,żeczujemysięze
sobąszczęśliwi,aleniewystarcza.Straciłbympracę,dzieci.Mógłbymtrafićdo
więzienia.Prawoniedbaonaszeszczęście.Maszczternaścielatizgodniezprawem
niemożeszocenić,cocięuszczęśliwia.

-Cóż,prawosięmyli.-Sarazrobiłato,oczymmyślała,odkądusiedli:pochyliła
sięiucałowałazmarszczkęmiędzyjegobrwiami.-Założenie,żeniewiem,czego
chcę,jestobraźliwe.

Wciąguminionychstulecioczekiwano,żedziewczynywmoimwiekuwyjdąza
mążibędąrodzićdzieci.Pięćsetlattemuuważanobymniezazdolnądo
wykarmieniarodziny,aterazniewolnominawetdecydować,czylubięjakiegoś
faceta,czynie.Toabsurd.

-Wiem,żetosięwydajeniemądre.

-Tojestniemądre.Żałuję,żenieżyjęwśredniowieczu.Cholera,dotejpory
miałabymjużwłasnąwioskę.

PanCarrsięroześmiał.

-Zpewnościąbyłabyśbardzoszczęśliwa,gdybyśniezwracałauwagina
analfabetyzm,trądito,żeludziomcuchniezust.

Sarapoczuła,żerobisięjejcorazcieplej.Byłazawstydzona,żesięzniejśmieje,a
towywołałofalęgorąca.Alenietylkoto,takżesposób,wjakidotykałjejuda.Jego
dłońbyłatakdużajakjejdwie.Ponownieucałowałazmarszczkę,potemjegoczoło
iwreszcieusta.

-Saro...

-Społeczeństwotegonieaprobuje.Więcgonieinformujemy.

background image

-Saro...

-Wczorajprzeżyłamnajlepszydzieńwswoimżyciu.CzułamsięjakPip,kiedypo
razpierwszyidziedodomupannyHavisham.Wczorajzaszływemniewielkie
zmiany,wykutezostałopierwszeogniwołańcucha,którymniespęta.Muszęsię
dowiedzieć,jakibędziemójłańcuch.

Ciernieczykwiaty.Żelazoczyzłoto.

PanCarrzabrałrękęzjejudaiwstał.Podszedłdooknairozsunąłżaluzje,ujrzał
naprostokątnydziedziniec,kręcącgłową.

-Podczasszesnastulatpracynauczycielskiejnigdynienatknąłemsięnaucznia
choćwpołowietakinteligentnegojakty.Irzadkowidywałemkogośotakiej
urodzie.-Puściłżaluzjeztrzaskiemiodwróciłsię,żebystanąćtwarządoSary.-
Niktniemożesiędowiedzieć.

-Wiem.Wporządku.

-Niktniemożenawetpodejrzewać.

Niemogłapowstrzymaćuśmiechu.Podeszłaiprzycisnęłatwarzdojegopiersi.

-Będziemyostrożni.-Przesunęłarękomapojegoplecach,czując,jakijestdużyi
masywny.

-Ostrożniiszczęśliwi.

Przytuliłjąmocno,jakbyprzestraszony,jakbymyślał,żekurczowetrzymaniesię
jejzdołagouratować,wyciągnęłarękęipogładziłagopotwarzy.Ucałowała
kręconejasnewłosywwycięciujegokoszuli,aonjęknąłiwymówiłjejimię
ochSara.

-Jakmamdopanamówić?-Skierowałapytaniedojegoobojczyka.-Czymogę
mówićdopanaDaniel?

-Absolutnie.Niemożeszsiędotegoprzyzwyczajać.Gdybyśzwróciłasiętakdo
mniewklasie...

-Dobrze,jużdobrze.-„Wyjęłamukoszulęzespodniiprzesunęładłoniąpo
brzuchu.Skóratambyłatakamiękka.Gdybynieszorstkiewłosyponiżejpępka,
mógłbytobyćbrzuchdziecka.

background image

Miałskórętakmiękkąjakona.

PanCarriSaraumówilisięnaspotkanieposzkolenastacjibenzynowejzarogiem.
StamtądpojechalinadstrumieńToongabbie.Podczasjazdycałyczastrzymał
dłonienakierownicyipatrzył

nadrogę,aleopoezjimówiłwtakisposób,żemarzyła,bynigdyniedotarlido
celu.Zatrzymał

jednaksamochódobokstrumienia,wmiejscuzasłoniętymodstronydrogiprzez
drzewainiskiekrzaki,izrobiłzniąrzeczy,któresprawiły,żesłowastałysię
zbędne.Pieprzeniebyłouwolnionąpoezją.

Ozachodziesłońcaodwiózłjądodomu,zatrzymującsięnakońcuulicyi
ostrzegając,żebygonawszelkiwypadekniecałowałanadowidzenia.

-Niechcęiść-oznajmiłaSara.Poklepałjąoręce.

-Jestposzóstej.Twojamatkabędziesięmartwić.

Saraprychnęła.Matka,którasiedemdziesiątgodzintygodniowospędzałana
uniwersytecie,aresztęczasuwswoimgabineciewdomu,nawetbyniezauważyła,
gdybySaraniewróciłananoc.

Ojciecpracowałjeszczeintensywniejniżmatkailedwiesięorientował,żema
drugącórkę.Jejsiostrajednakniemiaławłasnegożyciaiwidziaławszystko.

OczywiścieKelly,któramiałajużsiedemnaścielat,naskoczyłananią,kiedytylko
Saraweszładodomu.

-Uczyłamsię-powiedziałaSara,ponieważwprawdzieKellyuwielbiałanagabywać
Saręoto,gdziebyła,tojeszczebardziejlubiładopytywaćsięojejonaukę.Ale
wtedyKellychciaławiedzieć,czegosięuczyła,gdzie,zkimiczemuniedałosię
tegozorganizowaćwpokojuSary,któryrodzicewyposażyliwnarożnebiurko,
lampędonauki,ergonomicznekrzesło,komputeridobrzezaopatrzonepółkiz
książkami.

-Zajmujsięwłasnymisprawami-odparłaSara,przepychającsięoboksiostry.

-Wiesz,żeniewolnocimiećchłopaka.

-Aco?

background image

Kellywywróciłaoczyma.

-Ato,żejeżelispotykaszsięposzkolezjakimśchłopakiemimamasiędowie...

-Jakmiałabysiędowiedzieć,jeślijejktośniepowie?

-Więcjestcośdoopowiadania?

-Akuratciotymopowiem.Kellywyglądałanazranioną.

-Jabymtakzrobiła.

-Jakbyśmiałaoczymopowiadać.

-Alezciebiesuka.

-Poznaswójswego-rzekłaSaraiposzładoswojegopokoju,żebymyślećopanu
Carrzeażdokolacji.

SarzeiKellyniewolnobyłospotykaćsięzchłopcami,ponieważkolidowałobytoz
ichnauką.Kiedydostanąsięnauniwersytet,znajdączasnarandki,alenanic
poważnego,nic,cozajęłobyzbytwieleczasu.Kobietaniemożerozpraszaćsięna
romanse,dopókinieustabilizujekarieryzawodowej.NieprzeszkadzałotoKelly,
którazamierzałazaparęlatzostaćprawnikiem,aokołotrzydziestkiwyjśćza
innegoprawnikaiwwiekulattrzydziestudwóchoraztrzydziestupięciukolejno
urodzićdwóchprzyszłychprawników.Niezamierzałaryzykowaćznalezieniasięw
sytuacji,gdyktośmógłpostawićjejzarzut,żejestzależnaodmężczyzny.Podobnie
jakichmatkaKellywyjdziezmąż,kierującsięzgodnościążyciowychcelów,co
byłojedynymsposobemzapewnianiasobieprzetrwaniamałżeństwaprzezczas
dłuższyniżdokońcamiesiącamiodowego,zczegozdająsobiesprawęwszyscy
inteligentniludzie.

Saraniepotrafiłazrozumieć,cotowszystkomazniąwspólnego.Miałaczternaście
lat,gładkąskóręilśniące,brązowewłosydopołowypleców.Przeczytaławięcej
książekniżktokolwiek,kogoznała,mówiłapłynniepofrancuskuitrochęgorzej
pojapońsku.Odbyłatrzystosunkiseksualne,dwarazydoświadczyłaorgazmui
byłatakzakochanaikochana,żekręciłosięjejwgłowie,ilekroćusiłowała
pomyślećoczymśinnym.Aletobyłowporządku;niemusiałamyślećoniczym
innym.Przeciętnemyślisądobredlaprzeciętnychludzi.Onaniebyłaprzeciętna.

Inigdyniebędzie.

background image

3

SzybkopoczulisięsfrustrowaniciasnymtylnymsiedzeniemwfalconiepanaCarra
itym,ileczasumarnowalinadojazdiparkowanie,toteżzaczęlispotykaćsięw
szkole.Klasabyłazbytryzykowna,oceniłpanCarr,alestaraniezbadałszkołęi
zaproponowałwieleinnychmiejscspotkań.

Byłaczytelnia,którejnigdynieużywanopogodzinachiktórądałosięzamknąć,ale
znajdowałasięnatymsamympiętrzecopokójnauczycielski,więcmusieli
zachowywaćsięcicho.

Bezpieczniejszybyłmagazynklasybiologicznej,ponieważmieściłsięwszopce
oddzielonejodgłównegobudynkuszkołyuczniowskimigrządkamiwarzywnymi,
alebrakowałotampowietrzaimiejscewypełniałnawóz,któregosmród
utrzymywałsięnaskórzejeszczewielegodzinpóźniej.

Szatniagimnastycznachłopcówbyłaidealna-zdalaodgłównegobudynku,
zamykanaizpodłogamiwyłożonymikafelkami,którezdradziłybyprzybycie
intruzówodpowiedniowcześnie,bySaraipanCarrucieklitylnymwyjściem-ale
korzystanozniejnazajęciachsportowychpolekcjach,codziennieoprócz
poniedziałków.Byłateżstołówka(pustakażdegopopołudnia,aletrudnobyłosię
doniejdostaćniepostrzeżenie)orazaudytorium(tyleżenależałoopuścićjeprzed
piątątrzydzieści,bowówczasodbywałysiętamlekcjetańca).

Codziennie,kiedysięrozstawali,panCarrmówiłSarze,gdziemasięzjawić
następnegodniapopołudniu.Wniektórednispieszyłsię,bomiałzebranie,często
sięspóźniałidwukrotniewogólenieprzyszedł.Zostawiałwłączonytelefon,żeby
wiedzieć,czyktośgonieszuka,ikilkarazymusiałwyjśćwsamymśrodku
pieprzenia,ponieważdzwoniłjakiśnauczycieliinformował,żeidziedobiblioteki,
pokojunauczycielskiegoczyinnegomiejsca,gdziepanCarrponoćmiał

przebywać.

Wniektórednidrzwibyłyzamknięte,apanCarrmiałopuszczonespodnie,zanim
jeszczeSarazdążyłaodłożyćszkolnątorbę.Winnegodzinamisiedziałujejstópi
prowadziłwykładnatematpoezji,wogóleniedotykającSarydochwili,kiedy
musiaławyjść,wtedybłagałojeszczepięćminut.Jeżelisięzgadzała,azgadzałasię
niemalzawsze,całowałjądelikatnieikochalisię.Tenjedenraz,kiedyodmówiła,
bomusiaławracaćdodomu,spojrzałnaniąwilgotnymi,szerokootartymioczyma,
jakbygouderzyła.Potemwymierzyłjejmocnypoliczek,nazwałjąpuszczalskąi
powiedział,żezadawaniesięzniątostratączasu.Zmusił,żebyuklękła,rozpiął

background image

spodnieijednąrękątrzymającjązatyłgłowy,adrugąopierającsięościanęszatni,
pieprzyłjąwustaażdowytrysku.

Ciężkoopadłanazimnekafle,piekłyjąoczyiskóragłowy,usiłowałasięnie
udławić,niezwymiotować.Zapiąłzamekwspodniachilekkopchnąłjąstopą.

-Cóż,możesziść,Saro.Wiem,żestraszniesięspieszyszdodomu.Biegnij.

Chwyciłasięjegonógipodciągnęładopozycjistojącej.Wyjęłazkieszenijego
koszulikraciastąchusteczkędonosa,rozwinęła,podniosładoust,wyplułakwaśną
substancję,którąmiaławustach,złożyłachusteczkęiponownieumieściławjego
kieszeni.

-Obrzydliwe-powiedziała,ponieważtakiebyło,aletejnocyniemogłaspaćz
żalu,żeniezatrzymałachusteczki.

NadwiegodzinykażdegodniaSaraClarkprzestawałaistnieć.Powszystkimnigdy
nieumiałarozpoznaćdokładnegomomentu,kiedytosiędziało,alezawsze
dochodziłodoprzekroczeniabariery,rozpłynięciasię,wchłonięcia.Nieistniała
granica,pozaktórąkończyłosięjejciałoizaczynałociałopanaCarra.PanCarr
wyjaśnił,żetowłaśniemiałnamyśliSzekspir,mówiąco„bestiiodwóch
grzbietach”.Kiedydwojeludzicałkowiciepogrążałosięwwyrażaniumiłości,
przestawaliistniećjakooddzielneistotyistawalisięjednością.Ponależycie
odbytymstosunkupowstawałtwórwiększyniżsumajegoczęści.Rodziłasiębestia
odwóchgrzbietach,alejednejduszy.Sarawiedziała,żetoniemetafora:gdybyktoś
zaglądałdomiejscaichtajnegospotkaniacodzienniemiędzytrzeciąapiątą,nie
zobaczyłbydziewczynkiijejnauczycielauprawiającychseks,tylkorzucającego
się,wrzeszczącegodwugłowegopotwora.Otępiałestworzenie,nieświadomeświata
pozasamymsobą,nieżywiąceżadnychpragnieńoprócztego,bybardziejstaćsię
sobąimniejwszystkiminnym.

Przezpozostałedwadzieściadwiegodzinykażdegodniaipodczasniekończących
sięweekendówzdalaodszkołySaraczułasiębardziejsobąniżkiedykolwiek,
jakbygranicejejciałastałysięgrubszeniżpoprzednio,jakbyporuszałapowietrze,
kiedyszła.Gdycoranobiegłabosodołazienki,czułakażdewłóknodywanu,który
udeptywałyjejstopy.Wgryzającsięwporannągrzankę,czułamaleńkiebruzdy
cienkiejpowierzchnikażdegozęba,któryciąłchleb.Czułakażdykubeksmakowy
pobudzanyprzezdżemtruskawkowy.Stymulacjabyłatakintensywna,żenie
potrafiłazjeśćwięcejniżpółkawałka.

Szczotkowaławłosy,myłazęby,brałaprysznic-wszystkotobyłojakmasturbacja.

background image

Zapinałastanik,myśląc:skóranamoichplecachjestgładszaniżnatwarzy.
Szturchałasię,mówiąc:„tomójpalec,tomojeżebra”.Budziłasięwnocy,boktoś
dotykałwnętrzajejud,palcejakiejśobcejosobyciągnęłyjązasutki.Kiedywsiadła
doautobusu,straszymężczyznadotknąłjejpośladkówizadrżała,jakbywetknąłw
niącałąrękę,jakbyzabrałkawałekjejduszy.

Ciałostalemiałagorące.Majtkizawszewilgotne.Cowieczórjejwłosydomagały
sięmycia,anogigolenia.Częstomiałapoobcieranekolanaidrobnesiniaki
pojawiałysię,bladłyiponowniepojawiałysiępowewnętrznejstronieudi
nadgarstków.Czasamimiałaśladyugryzieńnapośladkachalboztyłuszyi.Czuła
sięwyższaisilniejsza,chodziławiększymikrokami.Jaśniałainiemogłauwierzyć,
żewszyscy,którzynaniąpatrzą,niewiedzą.

-Niktniemożewiedzieć.-PanCarrpowtarzałtocodziennie,przed,po,anieraziw
trakcie.

Niekiedyłagodziłprzekaz,mówiąc,żechciałbypowiedziećświatu,jakieczuł
szczęście,jakiejdoświadczałekstazy.Powtarzał,żemarzyoświecie,gdzie
prawdziwanamiętnośćzasługiwałabynauczczenie,aniekarę.Kiedyindziejstawał
sięsurowy,nawetgroźny,mówiłjej,żegdybyktośsiędowiedział,onstraciłby
pracęimożenawettrafiłdowięzienia.

-Pomyślotym,kiedynastępnymrazempoczujeszchęć,żebypoplotkowaćz
przyjaciółkami.

-Janieplotkuję-odpowiedziałaSara,cobyłoprawdą,alerzeczywiściekusiłoją,
bypowiedziećkomuśotym,cosiędziało.Czułaprzymuspowiedzenianagłos:
„Kochamgo”,itoprzykimś,ktousłyszyibędziewiedział,żetoprawda.

Myślała,czyniepowiedziećJess,którąznaładłużejniżkogokolwieknaświecie,
nieliczącwłasnejrodziny.Jessmieszkaławdwupiętrowymdomu,naśladującym
stylTudorów,tużobokdwupiętrowegodomuSary,teżnaśladującegostylTudorów,
odkąddziewczynkimiałypoczterylata.Ichrodzicegralirazemwtenisaichodzili
natesamewieczorneprzyjęcia.SaraiJesszostałyprzyjaciółkaminiedlatego,że
szczególniesięlubiły,aleponieważżycioweokolicznościsprawiły,iżniebycie
przyjaciółkamiwymagałobypodjęciastanowczejdecyzji,ażadnaznichnieczuła
wystarczającejniechęcidodrugiej,żebytakądecyzjępodjąć.Alenawetgdyby
znałysięodstulat,SaraniepowiedziałabyJessopanuCarrze.Jesschichotała,
kiedysłyszałasłowo„penis”,ikrzywiłasięprzy„pochwie”.Nudziłająpoezjai
uważała,żepanCarrtopiła,ponieważzmuszałich,żebysięjejuczyli.

background image

JessSaraznałanajdłużej,alenajlepszymjejprzyjacielembyłJamieWilkes,
któregopoznałazaledwiedwaipółrokutemu,pierwszegodniawgimnazjum,na
pierwszejlekcjitegodnia-

geografii.Uczniówusadzonoalfabetyczniewsalizestołamiustawionymiw
podkowę,cooznaczało,żeClarkznalazłasiędokładnienaprzeciwkoWilkesa,
obojewdrugimrzędzie,mającyprzedsobątylkoBurtoniYatesa.Nauczycielkazał
impatrzećprostoprzedsiebie,podczasgdyrozdzielanozadanianacałyrok.Tak
więcprzezdziesięćminutJamieiSaramusielipatrzećnasiebieprzezszerokość
sali.Jamieodwracałwzrok-patrzyłwstolikalbowbok-alewciążpowracał
spojrzeniemdoSary.Uśmiechnęłasiędoniego;spojrzałwdół,potempodniósł
oczyiteżsięuśmiechnął.Kiedyrozdzielonozadania,nauczycieloznajmił,żeprzy
pierwszymbędąpracowaćwparach.Nieznającnikogo,Sarauniosłabrwii
spojrzałanaJamiego,któryzrobiłsięczerwony,poczymskinąłgłową.Przekonali
się,żedobrzeimsięrazempracujeimajątakiesamopoczuciehumoru.Pozatym
niski,chudyiastmatycznyJamiebyłnaturalnymsprzymierzeńcemsłabo
rozwiniętej,zagrzebanejwksiążkachSary.Obojetrzymalisięnaobrzeżach
klasowegożyciairazembylitamszczęśliwi.

Jamiegwałtowniereagowałnasłońce,wiatripyłkitraw.Gwałtowniereagowałteż
naSarę.

Monitorowałkażdyjejoddechinastrójiteraz,kiedywszystkieoddechyinastroje
przeznaczonebyłydlapanaCarraiznimzwiązane,Jamiewiedział,żecośsięznią
działo.

-Jesteśchora?-zapytał,kiedyprzyszładoszkoływewtorek,wszóstymtygodniu
romansuzpanemCarrem.

-Wżyciusięlepiejnieczułam.-Byłatoprawda.Poprzedniegopopołudniapan
Carrczytał

jejzPieśniisonetówDonne’a.Wyjaśnił,żemiłosnewierszeDonne’abyły
inspirowaneprzeznastoletniąuczennicę,zktórąpóźniejautoruciekł.„Wyobraź
sobie-powiedział,rozpinającSarzebluzkę-żeDonnéniekochałbyswojej
młodziutkiejuczennicy.-Zdjąłjejbluzkęistanik,nakrył

dłońmipiersi.-Cóżzastratadlazachodniejkultury.Jakżetragicznastrata”.

-Jesteścałarozpalona-stwierdziłJamie.-Jakwzeszłymroku,kiedynaobozie
miałaśgorączkę.Imaszprzekrwioneoczy.Naprawdęuważam,żepowinnaśpójść...

background image

-Nicminiejest!-Sarasięroześmiała.-Ależzciebieniańka.

-Jessmówiła,żeostatnioniewracaszzniądodomu.Myśli,żejesteśnanią
wkurzona.

-Dramatyzuje.Zostawałamtrochęposzkole.Uczyłamsięwbibliotece.

-Czemupoprostuniewróciszdodomuitamsięniepouczysz?Sarago
zignorowała.W

duchurecytowaławierszThomasaCarew,któregonauczyłasięnapamięćostatniej
nocy.

ZamierzałapowiedziećgopanuCarrowitegopopołudnia.NosiłtytułUniesieniei
miałanadzieję,żewtakiteżstangowprowadzi.Wpewnymfragmenciezcałą
pewnościąbyłamowaołechtaczce,dotegomasawzmianekopłynachieliksirach,
cozmusiłojądomyśleniaotym,jakfatalniemusicodzienniewyglądaćjejbielizna.

-Myślę,żecośpaniukrywa,pannoClark.-Jamieużyłtonupełnegofałszywej
pewnościsiebie,zktóregokorzystał,kiedykazałstarszemubratwynosićsięze
swojegopokoju,boskopiemutyłek.-Myślę,żemożezostajeszposzkole,żebysię
zkimśspotykać.

Jejsercezabiłoszybciej.

-Czemutaksądzisz?

-Niewiem.Możedlatego,żecodzienniepodczasostatniejgodzinybawiszsię
włosami.Icodwadzieściasekundzerkasznazegarek,apotemgnaszdodrzwi,
kiedytylkozadzwonidzwonek.

-Nieprawda.Uniósłbrwi.

-Wczorajpopołudniuwciągupółgodzinyczteryrazyodnowawiązałaśwarkocz.

PanCarrlubiłsiębawićjejwłosami.Czasamikorzystałzkońskiegoogonajakoz
czegośwrodzajusmyczy,pociągnięciemkierującjejgłowętam,gdziechciałją
umieścić,albojeślimiaławarkocze,używałichjakolejców.Wczorajowinął
warkoczwokółswojegofiuta,apotemrozpuścił

jejwłosyizmusił,żebyprzeciągałanimipocałymjegociele.

background image

-Ha!Czerwieniszsię.Czemuminiepowiesz?Myślałem,żejesteśmyprzyjaciółmi?

-Jamie,jesteśmy,aleto...-Sprawdziła,czynapewnonikogoniemawzasięgu
głosu.-Niktniemożewiedzieć,dobrze?

-Dobrze.

-Mówiępoważnie.Będąstrasznekłopoty,jeżeliktokolwieksiędowie.Takiez
więzieniemwłącznie.

Jamiesięroześmiał.

-Itwierdzisz,żetoJessdramatyzuje!Czemuktokolwiekmiałbyiśćdowięzienia
za...-

Zamrugał.-Nierozumiem.

-Ponieważjestemnieletnia,aonjestnauczycielem.-Niezdołałapowstrzymać
uśmiechu,chociażwiedziała,żewtymmomenciepowinnazachowaćpowagę.

-Co?Żartujesz?-Zamrugałszybko.-Żartujesz?

-Nie.CodziennieposzkolespotykamsięzpanemCarrem.Mamznimromans.

Jamiemrugałjeszczeprzezkilkasekund.Potempotrząsnąłgłowąiklepnąłjąw
ramię.

-Suka-rzekł.-Przezsekundęprawieciuwierzyłem.

4

PodczasgdypanCarrnieprzestawałostrzegaćSaryprzedwyjawieniemich
sekretu,samocierałsię-jakżepodniecająco!-ojegoujawnienie.Pewnegorazu
kazałbiurowemuposłańcowidoręczyćjejkopertępodczasdrugiejlekcji,
matematyki.Zzewnątrzumieszczononapis„FormularzzgłoszeniowyKonkursu
Mówców”.Wśrodkuznajdowałasięnotka:„Twojatwarz,wykrzywionawbliskiej
agoniirozkoszy,właśniepojawiłamisięprzedoczymanieproszona.Jestem
uwięzionyzabiurkiem,płonę”.Winnymliściku,upuszczonymnajejławkę
podczaslekcjiangielskiego,kiedygłębokosięzamyśliła,trzymającmiędzy
wargamipióro,napisał:„O,jakchciałbymbyćtympiórem”.Czasami,mijającSarę
nakorytarzach,ocierałsięojejpupęalbopiersilubszeptał

background image

obsceniczneczyromantycznesłowa,czasemjednoidrugie.

Ichromanstrwałdwamiesiące,kiedySaramiaławklasiewystąpienienatemat
EmilyDickinson,poetki,którą-jakwiedziała-panCarrpragnąłbyusunąćzlisty
lektur.Saraodebrałatojakoosobistązniewagęibyłazdecydowanananiego
wpłynąć.Kiedyjejkoledzyzklasydrzemalinatyłachsali,przekazywalisobie
liścikialboukradkiemsłuchaliwalkmanówschowanychwpiórnikach,Sarazpasją
wykłócałasięoznaczenieEmilyDickinson.PanCarrśledziłjejsłowazuwagą,od
czasudoczasuprzerywając,żebycośwyjaśnićalbozadaćpytanie.

-Niejestemprzekonanyosłusznościtwojegotwierdzenia,żeDickinsonbyła
komiczna.

Czymożemydostaćjakiśprzykład?

-Oczywiście.-Saraspojrzałamuwoczyiwyrecytowała:

CzysteSzaleństwotonajwyższyRozum-

GdyjeprzeniknąćZrozumieniabłyskiem-

AczystyRozumtoupadekwObłęd-

LeczWiększość-jakweWszystkim-

NarzucaswojeKategorie-

Przyjmijje-jesteśNormalny-

Odrzuć-czekająnaFuriata

KajdanyiKaftany-

Zuśmiechemzacząłpowoliklaskać.

-Bardzoimponujące,alemoże„zgryźliwa”byłobylepszymsłowemniż
„komiczna”?-

Pochyliłsięwprzódnakrześle.-Imamnadzieję,żerozumiesz,jakajesteś
prowokacyjna.Kajdanyjakokarazaróżnicępoglądów?No,no.

Saraczuła,żezaczynająpalićtwarz.Odwróciławzrokispojrzałanaklasę,ale
wydawałosiężenikt-zwyjątkiemJamiego,któryzszerokootwartymioczymai

background image

rozchylonymiustamiwpatrywałsięwnieświadomegopanaCarra-niezauważył
tegokomentarza.Niesłuchali,jakkujonkaSarainudziarzpanCarrdyskutująo
poezjijakiejśnieżywejlaski.Niezdawalisobiesprawy,żesąświadkamigry
wstępnej.

Sarazakończyłaprezentacjęanegdotą:

-UtwórEmilyDickinsonzostałkiedyśodrzuconyprzezredaktora,który
skrytykowałtakniekonwencjonalnysposóbużyciaznakówprzestankowych,
zwłaszczazbytczęsteużyciemyślnikówJejodpowiedźbyłabardzoprecyzyjna:
„Bomyślę,proszępana”.Czytającdziśtępoezję,czujemybicierozszalałegoserca
Emily,przyspieszonyoddech,gorącąkrewpędzącąwżyłach.Czujemyjej
gwałtownośćisamistajemysięgwałtowni.

PanCarrpodziękowałjejzapracęiwywołałnastępnegoucznia,alepolekcji
szepnął,żebyspotkałasięznimzaraznastacjibenzynowej,ichociażobojgu
zostałojeszczepółdnialekcji,ucieklinaswójstarynadstrumieniem,gdziepan
Carrwyznał,żejejreferatnapełniłgonieznośnątęsknotą.

-Niezdawałemsobiesprawy,żeEmilyDickinsonmożebyćerotyczna-rzekł,a
Sarapowiedziałamu,żejejnicniewydawałosięerotyczne,dopókiniepokazałjej,
iżwszystkotakiejest.

NastępnegopopołudniawstołówcepanCarrmiałpaskudnynastrój.OskarżyłSarę,
żecelowoprowokujegodotegorodzajuryzykownychzachowań,przezktóre
zostaniezwolniony.

Nazwałpodstępnąmanipulatorką,codoprowadziłojądopłaczu.Powiedział,żejest
brzydka,kiedypłacze,więcwstrzymywałaoddech,dopókiniezdołałaodzyskać
nadsobąkontroli.Zawstydzona,czujączawrotygłowy,przycisnęłabrzydkątwarz
dojegopiersiiosłabłazulgi,kiedypogładziłjąpowłosachiwyznał,żemu
przykro,ajesttakapiękna,iżledwiemógłtoznieść.

-Chodziomojążonę-wyjaśnił.-Wczorajpopołudniuzadzwoniładobiurai
powiedzielijej,żeposzedłemdodomu,boźlesięczułem.Płakałapółnocy.Nie
wiedziałem,cojejpowiedzieć.

Sarauniosłagłowę,stanęłanapalcachiucałowałajegousta.Rozmasowałamu
plecyipocałowałazauszami.

-Tak,mnieteżprawieprzyłapali.Głupiaprzyjaciółkamojejgłupiejsiostry
widziała,jakszłamprzezparking.Skłamałam,żemiałamprzynieśćcośpannie

background image

Wrightzjejsamochodu.Chybaminieuwierzyła...-UcałowałajegojabłkoAdama.
-Lepiejjużtakniewychodźmy.

-Prędzejczypóźniejktośnasnakryje.

-Możewtedytobędziebezznaczenia.ZrobiłkrokwtyłispojrzałSarzewtwarz.

-Jakmogłobyniemiećznaczenia?Kochamswojążonę,Saro.Kochamswoje
dzieci.Czymaszpojęcie,cobydlanichoznaczało,gdybysięonasdowiedziały?

Sarazamarła.Nigdynieprzyszłojejnamyśl,żeniepragnąłtego,czegoona.
Myślałaojegorodziniewkategoriachprzeszkody,jakoswoichrodzicachiwieku.
Zakładała,żewszystkieprzeszkodyzostanąprzezwyciężone,żemiłośćjestmakiem,
wzniesionymwiecznienadbałwany,
bezdrżeniawtwarzpatrzącymsztormomi
cyklonom.
Alejeślimiłośćoznaczałato,coczułdożony,Sarabyłasztormem.
Przeszkodą,dlaktórejniebyłomiejsca.

-Rzucamniepan?

-Czycię„rzucam”?-PanCarrsięroześmiał.-Boże,cozawyrażenie.

Saraniemogłanicnatoporadzić,znówzaczęłapłakać.

-Czemujestpantakipodły?

-Och,rozkosznie.-Przytuliłją.-Tośmiesznemyślećotym,onas,jakoczymśw
rodzajuromansunieletnich,którymógłbysięzakończyć„rzuceniem”.Jakbyśmy
moglitozakończyć,wypowiadająckilkasłówek.Chciałbym,żebytobyłotakie
proste,naprawdę.Chciałbymmócpowiedzieć„tokoniec”iżebytakbyło.Tyija
nieprzestaniemysiępotrzebować,dopókiobojeniebędziemymartwiipogrzebani.

-Ażpopiołemmójhonorwyniosłysięstanie?

-MójBoże,jesteśniesamowita.-PanCarrzłatwościąuniósłSaręiposadziłna
blacie.

Rozsunąłjejnogi,ichręcewspólniepracowałynadtym,żebyrozpiąćjegozamek
błyskawiczny,zdjąćjejmajtki,zsunąćmuspodnieiszortydokolan.-Jakto
możliwe,żezawszedokładniewiesz,copowiedzieć?Byłemtakimponurakiem,
takimpaskudnymtypem,aty,och!-Wszedłwnią.-

Och,Saro,obawiamsię,żeobrócętwój„wyniosłyhonor”wprochjeszczeprzed

background image

twoimipiętnastymiurodzinami.Mojebiedactwo,och,Boże,czyjaciękrzywdzę?

-Nie-odparła,chociażbolało.

-Krzywdzę,prawda?-Zacząłporuszaćsięszybciej.-Powiedzmi,Saro,proszę.
Krzywdzęcię,tak?

-Tak,toboli.Alemniesiętopodoba,proszępana,naprawdę.Jęknął.Skończył.

-Och,mojamaleńkaSaro.Zawszewiesz,copowiedzieć.

-Sara?-odezwałsięJamie.Byłpiątkowywieczórirozłożylisięnakanapiew
salonieuJamiego.MieliwłączoneMTV,ależadneznichnieoglądałotelewizji.
SaraczytałaPaniąBovary,aJamieprzeglądał„RollingStone”.

-Mm?-Niepodniosławzroku.OdwczorajszegoreferatunatematEmily
DickinsonJamiepowiedziałdoniejnajwyżejdwasłowa.Zastanawiałasię,czy
wreszciezamierzazapytać.

-Chceszpić?Westchnęła.

Jamiewyszedłzpokojuiwróciłzpuszkącoliitorbądoritos.Usiadłnapodłodze,
otworzył

napójipociągnąłłyk,potemotworzyłchipsyischrupałgarść.

-Nowięc.

-Co?

-TyipanCarrnaprawdę...

Sarzepodskoczyłoserce.Zamknęłaksiążkęiusiadłaprosto.

-Tak.Mówiłamci.Kiwnąłgłową.

-Myślałem...Ee,więcwy...całujeciesięiterzeczy?

-Tak.

Jamiepociągnąłnastępnyłyk.

-Zrobiłaśtoznim?Skinęłatwierdząco.

background image

-Kurwa.-Jamiewstałikopnąłwypełnionefasoląsiedzisko.-Kurwa,Sara,to...on
musimiećczterdziestkę!

-Nie.Matylkotrzydzieściosiemlat.

-Jestnauczycielem!

-Kochamysię.

Jamieusiadłipodniósłswojeczasopismo.PochwiliSarawróciładopowieści.
Czułasięzawiedziona,alewzasadzieniewiedziaładlaczego.Czegosię
spodziewała?Gratulacji?Usiłowałasobiewyobrazić,jakbysięczuławodwrotnej
sytuacji,alemyślotym,żeJamierobikobiecierzeczy,którepanCarrrobiłjej,
okazałasiępoprostuzbytdziwaczna.Byłabyzaskoczona,gdybyJamiechociaż
słyszałopewnychrzeczach,którerobilizpanemCarrem.Alewkońcuonateżo
nichniewiedziała,dopókipanCarrjejnienauczył.Kilkamiesięcytemubyła
równieniewinnajakJamie.Terazwątpiła,bycokolwiekwseksiemogłoją
zaszokować.

-Jesteśzły?-zapytałaJamiego,kiedywychodziła.Wzruszyłramionami.

-Ktojeszczewie?

-Tylkoty.Nikomuniepowiesz,prawda?

Potrząsnąłgłową.Sarzezdawałosię,żewidziałałzęzbierającąsięwjegolewym
oku,aleodwróciłsię,zanimzdołałasięupewnić.

-Dobranoc-powiedziałizamknąłdrzwi,pierwszyraznieproponując,że
odprowadzijądodomu.

5

Czasamidotegostopniabyłnauczycielemangielskiego,żedostawałaszału.Kiedy
zamykał

drzwiszatni,wymknęłosięjej,żepoprzedniegowieczoruskończyłaPaniaBovary,
iterazchciał

marnowaćcennyczasnarozmowęoksiążce.

-Możemyporozmawiaćpóźniej.Uśmiechnąłsię.

background image

-Niecierpliwa,tak?

Sarazrzuciłazramieniaszkolnątorbę.

-Weekendysątakiedługie.Doponiedziałkowegopopołudniajestempoprostu...

-Napalona?

Poczuła,żesięczerwieni.Padłosłowozrodzajutychużywanychprzezdziewczyny
dzielącesiępapierosemwtoalecie,żebyopisaćchłopaków,zktórymiobwoziłysię
wsobotniewieczory.

Saranieuważała,żebytosłowowłaściwieoddawałojejuczucia.

-Nieotochodzi.Poprostuzapanemtęsknię.

-Więcpospieszsięisiadaj.-Wskazałnaławkęznierdzewnejstali,którabiegła
przezśrodekpomieszczenia.-Mówdomnie.-Usiadłujejstóp,patrzącwgórę.-
Chcęwiedzieć,comyślałaśoEmmieBovary.

Sarawestchnęła.

-Niewiem.Trochęjejnienawidziłam,szczególnietego,jaktraktowałaswoje
dziecko,aleteżjejwspółczułam.

-Powiedzmidlaczego.

-Boszukałaczegośzdumiewającego,ekstazy.Alejejmążbyłtakimwołem
roboczym,żezakochałasięwpierwszymfacecie,któryofiarowałjejniecouczucia
iokazałsięświnią,apotemwnastępnymfacecie,strasznymtchórzu,iwydajesię,
żeimbardziejszukała,tymgorzejtrafiała.

-Itosprawia,żezasługujenatwojewspółczucie?

-Myślę,żetosmutne;nigdynieznalazłatego,czegoszukała.

-Myślisz,żeto,czegoszukała,wogóleistnieje?Saratrąciłagobutem.

-Tak.-Chwyciłjejstopę.

-Acosprawia,żenieuważaszsięzażyjącąurojeniamijakbiednaEmma?

-Pan.

background image

PanCarrzmarszczyłbrwi.

-Ach,Saro.-Zacząłrozwiązywaćjejsznurówkę.

-Niepowiedziałpan,żetęskniłzamnąwweekend.

-Nie?-Nadalrozwiązywałsznurowadło.

-Nie.

-Achcesz,żebympowiedział.-PanCarrzsunąłjejbutyiustawiłnapodłodzeobok
siebie.

-Tylkojeślitoprawda.

Powolizdjąłjejskarpetki,zakażdymrazemużywającoburąk,potempołożył
skarpetkinabutach.

-Oczywiście,żezatobątęskniłem,głuptasie.-Uniósłjejlewąstopędousti
ucałował

kolejnokażdypalec.-Przebywaniezdalaodciebietakdługojestnieznośne.-
Ucałowałwierzchstopyikostkę.-Rozdzierające.

-Nierozumiem,czemuniemożemyspotykaćsięwweekendy.Napewno
mogłabym...

Całowałjejłydkę,przesuwającsięcorazwyżej,terazprzestał.

-Jestempewien,żemogłabyś,Saro,alejabymniemógł.Żyjęwświecie
dorosłych,adoroślimająobowiązki.Zobowiązaniawobecinnychludzi.Niemogę
takpoprostuodwrócićsięplecamidorodziny,bociebienachodzichętka.

Saraprzygryzłausta.Nienawidziła,kiedymówiłdoniejtymbelferskimtonem.Co
więcej,nienawidziła,kiedywspominałoswojejrodzinie.Wiedziała,żegdzieśtam
są-śpiąwjegołóżku,jedząprzyjegostole,śmiejąsięzjegosterczącycho
porankuwłosów-alesamamyślonichsprawiała,żeczułabólwpiersi.Żałowała,
żewogóleporuszyłasprawętegocholernegoweekendu.

-Przepraszam.-Sięgnęładojegotwarzyiprzesunęławnętrzemdłonipogładkim
czole,potemposzorstkimzarościenapoliczkachiszczęce.-Zapominam,żesą
inniludzie,którzypanapotrzebują.Kiedyjestemzpanem,zapominam,żena

background image

świecieistniejecokolwiekinnego.Proszę,niechpannieprzestajecałowaćmojej
nogi.Takbardzomisiętopodoba.

-WniejKsięstwa,wemniezaśKsiążętadrzemią.Cóżtrzebawięcej?

-Uśmiechnąłsię,niepokazujączębówipochyliłgłowę.Jegowargiprzez
najkrótszymomentdotykałykolanaSary,potemponownienaniąspojrzał:-
Źródło?

-Donné.Eee,Wschódsłońca}

-Grzecznadziewczynka.-Zacząłlizaćwewnętrznąstronęjejud,podsuwając
spódniczkęcorazwyżejiwyżej.Poruszałsięwolno.Nieznośniewolno.Gdydotarł
dogóry,byłaprawiewełzach.Jęknął,namomentprzyciskająctwarzdojej
bieliznywkroczu,poczymsięodsunął.

-Zdejmijmajtki.Ispódnicę.

Wstałaizrobiła,ocoprosił,aonsiedziałponiżejiwpatrywałsięmiędzyjejnogi.

-Terazpołóżsięnaławce.Naplecachz...-Rozsunąłjejkolana.

-Nogipoobustronach.Tak.Grzecznadziewczynka.

Stalpodniąziębiła,aleSaranienarzekała.Zakilkaminutbędziewniej,awtedy
możeleżećnawetnatłuczonymszkle.

Ukląkłpolewejstronieiująłjejręce.

-Cościpokażę,Saro,ichcę,żebyśuważała.Kiedyczujeszsięsamotna...-Chwycił
jejlewądłońiumieściłdokładniemiędzynogami.-Kiedyzamnątęsknisz...-
Prawądłońułożyłjejnałechtaczce.-Chcę,żebyśzrobiławłaśnieto.

Sarazamknęłaoczyipozwoliła,żebywykonywałzaniąruchy.Tobyłyjejręce,jej
palce,aletopanCarrsprawiał,żejęczałaidrżała.Kontrolowałją,popychając,
żebyszładalej,ciągnęła,poruszałasięszybciej,zakreślałamniejszekoła.

-Jużprawietamjesteś,kochanie-powiedziałizaczęłagoprzekonywać,żenie,ale
jąuciszył.-Chcę,żebyśnaprawdęmocnozacisnęłamięśnie.Spróbujiściśnij
własnepalce.

Prawienatychmiastzaczęładochodzić,ściśnięciewywołałofale,którezmusiły

background image

mięśniedoskurczów,atewywołałykolejnefale.Usiadła,krewdopływającado
głowywprawiłapomieszczeniewruchobrotowy.Zamknęłaoczyiczekała,aż
zawrotyustąpią.Kiedyuniosłapowieki,zobaczyła,żepanCarrpatrzynaniąz
dołu,uśmiechającsięsamymiwargami.

-Cóż,uznałbymtozasukces.Dotknęłajegowargpalcem.

-Co?

-Dobrzesięspisałaś.Jużmnieniepotrzebujesz.

-Nie.-Potarładłońmiojegotwarziusta.Ześlizgnęłasięnapodłogę,ucałowałate
ustaipoczuławłasnysmak.-Potrzebujępana.Potrzebujęcię.Potrzebuję.

-Całkiemnieźleporadziłaśsobiewłasnym...

-Niechsiępanzamknie!Myślipan,żetotakisprytne,alewiem,copróbujepan
robić.Nieudasię.-Saracałowałago,mocowałasięzjegospodniami,ściągała
własnąprzepoconąbluzkę.-

Niemożepansprawić,żebymzapanemnietęskniła.Głupiorgazmtonic.Rozumie
pan?Nic.

Boże,jestpantakigłupi?Zawsze,zawszejestemsama.

Mogłabymmiećtysiącorgazmówdziennie,gdybymchciała.Aleodtegotylko
czułabymsiębardziejsamotna.Nierozumiepan?Jeślisiędotknę,toprzypomnimi,
żeniedotykampana.Niechcędotykaćanibyćdotykanaprzeznikogoinnego.
Potrzebujępana.Pana!Ico,terazchwytasz,tygłupistaruchu?

Wgłowietakpulsowałajejkrew,żewidziałajakprzezmgłę.Niedostrzegła
wyrazujegotwarzy,kiedyjąprzewrócił,aledźwięk,którywydał,wchodzącwnią,
byłprzerażający.Apotemznikłopytanie,czysiępotrzebują,wydawałosię,żenie
moglisięzsiebiewyplątać,niemogliprzestaćtrzymaćsiękurczowoiwpijaćw
siebiepazurami,niemogliprzestaćbyćjednym.KiedypanCarrzsunąłsięzniej,
dyszącitakgwałtowniełapiącpowietrze,żeSarazadrżałazlękuojegoserce,na
dworzeiwśrodkubyłociemno.

KiedySarawróciładodomu,jejmatkasiedziaławpokojuodfrontu.

-Gdziebyłaś?-zapytała,niepodnoszącoczuznadksiążki.

background image

-UJamiego.

-Niekłam,Saro.Jamiedzwoniłdociebiegodzinętemu.

Sarębolałynogiibok.Potrzebowałagorącegoprysznicaimiękkiegołóżka.
Oparłasięościanę,takdalekoodkrzesłamatki,jaksiędało,niewychodzącz
pokoju.

-Spędzałamczaszprzyjaciółmi.Niezauważyłam,żezrobiłosiępóźno.
Przepraszam.

-Twojasiostramówimi,żeodtygodnipóźnowracaszdodomu.

Sarazamknęłaoczy.Czemu,docholery,matkęnaglezaczęłoobchodzić,coona
robi?RoktemuSarazabiłaby,żebydoczekaćsiętyleuwagi,aleterazchciała
wtopićsięwścianę.Chciałabyćniewidzialnadlawszystkichopróczniego.

-Przepraszam,mamo,aleniemamnicinnegodopowiedzenia.Byłamz
przyjaciółmiizagapiłamsię.Więcejsiętoniepowtórzy.

Matkaodłożyłaksiążkę.

-Wiem,cosiętudzieje.Maszczternaścielat,próbujeszzaznaczyćswoją
niezależność.

Badaszgranicewłasnejosoby.Tocałkowiciezdrowyinaturalnyodruchdlakogoś
wtwojejgrupiewiekowej.

-Niejestemgrupąwiekową,mamo.

-Oczywiście,żenie.JesteśSarąClark.Indywidualnością.Widzęcię.-Uśmiechnęła
się.-

Jesteśindywidualnością,któramusiwidzieć,gdziesąjejgranice.Negocjujmywięc.

Wolałabymiećnormalnąmatkę,którapokrzyczałabyprzezparęminutiobcięłajej
kieszonkoweczycośwtymrodzaju.Zamiasttegowszystkomusiałobyćzrobione
tak,jaknakazywałytorobićbadania.Każdarodzicielskadecyzjabyła
podejmowanawzgodziezopiniąspecjalisty.Książka,którąmatkaczytała,nosiła
prawdopodobnietytułRodzicielstwodlazawodowców.Pewniezalecanotu:„Pozwól
dzieckunapodejmowaniedecyzji,raczejnegocjując,niżżądając.Pozwóldziecku
naniezależność”.

background image

Przyspieszyłabywszystko,zgadzającsięwziąćudziałwgrze.

-Dobrze,chciałabymwracaćdodomunajpóźniejdodziewiątejwtygodniui
dwunastejwweekendy.

Śmiech.

-Pierwszaregułanegocjacji:zawszeprośowięcej,niżoczekujesz.Odrzucamtę
ofertęiproponuję,żebyścodziennieposzkolewracałaprostododomu.Weekendy
będziemynegocjowaćodprzypadkudoprzypadku,wzależnościodtego,dokąd
idzieszizkim.

-Niemogęcodzienniewracaćprostododomu.Nauczycielodangielskiegodajemi
korepetycjepolekcjach.

-Dlaczego?

-Mamtrochękłopotów.Zostatniegoreferatudostałamtylkoczwórkę.

Matkaskinęłagłową.

-Świetnie.Uczsięzeswoimnauczycielem,alebądźwdomuprzedszóstą
trzydzieści.

-Mogęteraziśćsiępołożyć?

-Zachwilę.Musimyzdecydować,jakąponiesieszkarę.Izachowajmyproporcje.Co
twoimzdaniembędziewłaściwe?

-Myślałam,żenegocjowaniegranictobyłakara.

-Bardzozabawne.-Westchnęła.-Świetnie,jazdecyduję.Jesteśuziemionana
miesiąc.

Chodziszdoszkołyiwracaszdodomu.Przezmiesiąc.Wporządku?

-Cudownie.Itakniechcęchodzićnigdziepozaszkołą.

-Oczywiście,Saro,jestemtegopewna.Dobranoc.

Sarazaczęłasięoddalać,uważając,żebyiśćnormalnieitrzymaćsięwcieniu.
Gdybymatkazauważyła,żekuleje,albo,cogorsza,dostrzegłazadrapanianaszyi,
jejżyciebyłobyskończone.

background image

Kiedydotarładodrzwi,ukradkiemzerknęłanamatkę,tylkożebysięupewnić,czy
niczegoniezauważyła.Niepotrzebniesięmartwiła:matkapogrążyłasięjużna
powrótwlekturze.

6

Sarauśmiechnęłasię,kiedypanCarrwszedłdoklasy.Nieogoliłsiętegorankai
maleńkiewłoski,któreczęstoczułanajegotwarzypodkoniecdnia,byływidoczne.
Zchęciąbyzapytała,czymożewyrwaćjezębamialbojeogolić.

Rozbawiłjąnietylkozarost:wogólepanCarrwyglądałzabawnie.Zwyklestawiał
włosydziękiodrobinieżelu,aledzisiajleżałypłaskonaczaszce.Nosmiał
czerwony,jakbypoprzednidzieńspędziłnaplaży,oczypodkrążone.Wyglądał
staro,jakbyzbliskamiałpachniećsyropemnakaszelikulkaminamole.Niemogła
siędoczekać,kiedyzaczniemudokuczać,żewyglądajakdziad.Onzrewanżowałby
sięjejtymsamym,ponieważiSarawyglądałaokropnie.Ichniechlujnywygląd
stanowiłkonsekwencjętego,copoprzedniegowieczoruzaszłowmęskiejszatni,i
myślotymjąrozpaliła.Tryskałaradościąjużodsamegopatrzenia,jakibył
zmieniony.Spójrzcietylko,coznimzrobiłamojamiłość,myślała.Mojamiłość
jesttaksilna,żedasięjązobaczyć.

Zmusiłasię,żebyoderwaćodniegowzrok,wpatrywałasięwksiążkę,takby
wyglądało,żeśmiejesięzczegoś,cotamnapisano.Aleitakniktjejnie
obserwowałopróczJamiego,którydoskonalewiedział,dlakogoprzeznaczyła
uśmiech.Podniosławzrok,spoglądającprostowoczypanaCarra.Och!Jakmogą
byćtakzielone?Wdziałakażdycalciałakochanka,zaskoczyłojąizachwyciło,co
pewnejegoczęścimogłyzrobić,aletooczylubiłanajbardziej.Oczy,które
kompletniejąrozbierały,podjegospojrzeniemczułasięnagawsposób,którynie
miałnicwspólnegozbrakiemubrania.

Odchrząknął.

-Zanimzacznę,chcęcośoznajmić.

Och,uwielbiałateżjegogłos.Możenawetbardziejniżoczy.Taktrudnobyłona
niegopatrzećiniemócgodotknąć.Ścisnęłaudaiwbiłaspojrzeniewwierzch
ławki.

-Jakzpewnościąwiecie,dokońcasemestruzostałynamniespełnatrzytygodnie.-

Przeczekał,ażucichnąokrzykiradości,poczymkontynuował:-Cooznacza,że
musiciezemnąwytrzymaćzaledwieczternaścielekcji.

background image

Saraspojrzałananiego.Zpoważnąminąwpatrywałsięwścianęzajejplecami.

-Kiedywróciciepoprzerwie,zastaniecienowegonauczyciela,któryzpewnością
będzieuczyłtęklasęztakąsamąprzyjemnościąjakja.

Sarachciała,żebynaniąpopatrzył.Musiaławiedzieć,cotooznacza.Musiała
zobaczyćjegooczy.

-Wywalilipana?-zawołałJerryGleason.WszyscysięroześmialiopróczSary,
którabyłapewna,żewłaśnietonastąpiło.

-Niesamowite,alenie.-Uśmiechnąłsię,lecznieszczerze.-Przenoszęsiędo
Brisbane.

Wciążnaniąniepatrzył.Brisbane?Toniemogłabyćprawda.Usiłowaławziąć
głębokioddech,alezabrakłopowietrza.Najejramieniuzamknęłasięjakaśdłoń.

-Wporządku?-wyszeptałJamie.Pokręciłagłową,żenie.

-Skądtanagłaprzeprowadzka?-zapytałJamie.

-Wcalenienagła.-PanCarrskierowałodpowiedźdotylnejściany.-Żonamaw
Brisbanerodzinę.Planowaliśmyprzenosinyodjakiegośczasu.Dziśranodostałem
zwydziałupotwierdzenie,żeczekanamnienowaposada.

ŻołądekSarysięskurczył,agardłowypełniłożółcią.Zakrywającustadłonią,
odepchnęłakrzesłoiwybiegłazsali.Słyszała,jakJamiewypowiadajejimię,
potempanCarrzapytał:„Cosięst...”,aJamiepowiedział:„Typieprzonyzboku”.
Dotarładokoszanaśmieciwholu,tużnimwypłynęłozniejśniadanie.Kiedy
skończyławymiotować,przekonałasię,żeJamiestoiobok,adrzwiklasyzostały
zamknięte.

-Pieprzonyzbok-powtórzyłJamie.

-Pieprzsię,Jamie.-SaraotarłaustaiposzłaprostodoklasypanaCarra.

Razemśmypowieśćomiłosnejdoli

czytalicnegoLancelota.Sami

byliśmy,anisięobawążadną

background image

duszaniezmąci,ajenochwilami

zamiastnaksięgę,oczynaszepadną

wzajemnasiebie...izblednąjagody.

Jednasięchwilastaładlanaszdradną:

gdyśmyczytali,jakorycerzmiody

ustanalicuzłożyłuśmiechnionym,

ten,coznimterazgorzkieświęcęgody,

mychsięustdotknąłwpragnieniuszalonym.

Taksiążkaduszęnamzgubiłabiedną,

ijużeśmywdniunieczytalionym...

Saraoddałamutenkawałekpapieru.

-Coto,kurwa,jest?

-DanteAlighieri.TozPiekła,Saro.Jeszczenieczytałaś,wiem,aleprzeczytasz.
Przeczytaszto,kiedymnieniebędzie,ipomyśliszomnie.Widzisz,Francescai
Paolo...

-Nieprzeczytam.-Wyrwałakartkęzjegodłoni,podarłanadwieczęści,potemna
cztery.-

Niemogęuwierzyć,żepantorobi.

-Saro,ostatnianocbyłaszalona.Weszotym,prawda?

-Myślałam,że...Byłamszczęśliwa.Wstałiprzeczesałdłoniąwłosy.

-Spróbujzrozumieć...Zjawiamsięodziewiątejtrzydzieści,kiedyrodzina
spodziewałasięmnieodszóstej.Koszulęmampodartą.Napiersiśladypo
ugryzieniach.Całeplecycholerniepodrapane.Mojażonazaczynapłakaćinie
mogęjejpowstrzymać.Potemmoje...-Wziąłtrzygłębokieoddechy.-Dziewczynki
jeszczeniespały.Teżpłakały.Tobyło...-PanCarrprzycisnął

background image

czołodotablicy.-Musiałemdokonaćwyboru,Saro.

-Acozemną?Czyjamamwybór?Milczałzbytdługo.

-Więctotyle?-Narastaławniejpanika.Umysłgorączkowoszukałczegoś-
czegokolwiek-

comogłobyzmienićjegodecyzję.-Wszystkoto...wszystko,copan,comy
zrobiliśmy,iwszystkoto,comipanpowiedział.Niemogęuwierzyć,żeniemówił
panpoważnie.Wiem,żetak.Naszeduszesązłączone!Wemotym.Czujętoza
każdymrazem,kiedy,Boże,nawetniewiem,jaktonazwać.Alewtymjesteśmy
jednym.Wiepan,żetoprawda.

PanCarrukląkłujejstóp.Ukryłtwarznajejkolanach.Chciałagoskrzywdzić,
wymierzyćcioskolanemwszczękę,uderzyćwtwarz,kopnąćwodrażającejadra.
Nie,chciałategopragnąć.

Chciałamócgonienawidzić.

-Comogęzrobić,żebypanzostał?

Słowazostałystłumioneprzezjejspódnicę,alebyływystarczającowyraźne.

-Nic.Przykromi.

Niechciałamuwierzyć.Byłzdenerwowanyscenązeswojągłupiąrodziną.Uspokoi
się,jeślionamupomoże.Pogładziłajegotłustewłosy,marząc,żebypozwolił,by
mujeumyła.

-Wtakimrazieilemamyczasu?

Podniósłnaniąspojrzenie.

-Wciążchceszzemnąbyć?

-Ha.-Zmusiłasiędouśmiechu.

-ujeżdżamzamiesiąc.

Miesiąctodługo,żebyzmieniłzdanie.Więcejniżdługo.Saraniepodzieliłasięz
nimtąmyślą.Odważnieskinęłagłową.

-Wporządku,niemarnujmyczasunakłótnieipłacz.

background image

Zaszlochałiponownieukryłtwarznajejkolanach,tyleżetymrazemnajpierw
uniósł

spódnicę.Zarostpodrapałjejuda,ałzyjezmoczyły.

-Dziękuję,Saro,och,mojaSaro,dziękuję.Gładziłagopogłowieiczułasięsilna.

7

PrzezcałysierpieńSarabyłaprzekonana,żepanCarrzostaniewSydney.Ich
popołudnioweschadzkistałysięwyjątkowonamiętne.Niechodziłooto,czymu
wierzyła,czynie:wgłębiduszybyłaotymprzekonana.Onbyłdlaniejjak
powietrze,awszystkoinneprzypominałobiegpodwodą.

Jamietwierdził,żeżyjezłudzeniami,alebyłzabardzozazdrosny,byzdobyćsięna
obiektywizm.PozatymnieznałpanaCarratakjakona.Nierozumiał,żepanCarr
powiedział

klasie,swojejrodzinieidyrektorowito,comusiałpowiedzieć,żebymusię
upiekło.Tobyłypubliczniewypowiedzianesłowa,któreszływparzezjego
powszechnieznanymwizerunkiem.

TylkoSarawidziałajegoprawdziwejaisłyszałaprawdziwemyśli,więctylkoona
mogławiedzieć,żenicnaświecienieutrzymagozdalaodniej.

Apotem,ostatniegodniaszkoły,odbyłosięzebranieisprezentowanomu
pożegnalnyupominek-skórzanąaktówkęzinicjałamiwygrawerowanymina
rączce-aonwygłosiłmowę,wymieniłnazwęszkoły,wktórejmiałuczyć,i
podmiejskądzielnicęBrisbane,gdziesięmieściła,iwszystkowydawałosiętakie
rzeczywiste.Pierwszyrazpomyślała,żeJamiemógłmiećrację.

Zapewnepowodem,dlaktóregopanCarrnigdynieopowiadałoszczegółach
przeprowadzki,był

fakt,żetobyjązdenerwowałoitymsamymzepsułotemiłechwile,którespędzali
razem.„Niebyłabyśtakachętna”,powiedziałJamie.

AlepotempanCarroznajmił,żemadlaniejniespodziankę,izrobiłosięjejgłupio,
żewniegozwątpiła.Niespodziankataknaprawdęniebędzieniespodzianką,ale
oświadczeniem,żetylkoodchodzizeszkołyinieopuszczastanu.Będzie
deklaracją,żeoczywiścienigdyniemógłbyjejopuścić.

background image

-Jutrorano-rzekł,ściskającjejręcetakmocno,żemusiałasięskupić,by
powstrzymaćgrymas-zabioręcięzkońcatwojejulicyoósmej.

-Zobaczępanawsobotę?-Saragocałowała.-Niezłagratka.Dokądjedziemy?W
comamsięubrać?

-To,dokądjedziemy,jestniespodzianką.Włóżcośładnego.Ipowiedzmamie,że
wróciszpóźno.

Wczesnymrankiemwsobotędwudziestegoósmegosierpnia1995rokubyłodość
zimno,żebywłożyćdżinsy,alepowiedziałSarze,byubrałasięwcośładnego,więc
miałanasobiebiałąbawełnianąsukienkęplażowązmotylkamiwyszytymina
staniczkuiobrąbku.PanCarrbył

zachwycony,ucałowałwszystkiemotylkiidałjejswojąskórzanąkurtkę,by
włożyłająwsamochodzie.Nicniemówił,kiedyprowadził.Grałoradio-jakaś
stacjazpopularnąmuzykądladorosłych-inuciłkolejnepiosenki,cochwila
zerkającnaSaręzuśmiechem.Jazdatrwałokrótko.

-Niespodzianka-oznajmił,zatrzymującsięprzyZajeździedlaZmotoryzowanych
wParramatta.

-Idziemydomotelu?

-Zaczekajtu,ajasięzamelduję.

Pobiegłprzezparking,apominuciewróciłzkluczemprzyczepionymdokawałka
drewna,którytrzymałwgarści.

-Chodź,Saro,szkodaczasu.Ruszsię.

Sarapierwszyrazwżyciuznalazłasięwpokojumotelowym,aleprawienie
zarejestrowałajegowyglądu.Pomarańczowezasłony,obłażącelustroiwrażenie
wilgoci,tylkotylezapamiętałazsamegopomieszczenia.Kiedyweszładośrodka,
kazałjejzdjąćubranie,apotempchnąłnapodłogę.

-Dzisiaj-powiedział-jesteśmoja.

Zrozumiała,żenaprawdęwyprowadzasiędoBrisbane.

Przezpierwszągodzinęgryzłjejnogi.Zacząłodlewejkostki,przesunąłsięwgórę
dopiszczela,łydki,kolana,uda,apotemdoprawegoudaiwdółdokostki.Płakała

background image

ikopałagowtwarz,ażniedałosięrozpoznać,czykrewpochodziłazjejnóg,czyz
jegonosaiust.

-Nienawidzęcię-oświadczyła,kiedybyłwniej,ajegonogiocierałysięotysiące
ugryzień.

-Nieprawda.-Wysunąłsięzjękiem,tryskającnajejuda.Wtarłwszystkowjej
skórę,mieszająctozkrwią.Wylizałjądoczysta,apotemcałowałtakczule,że
znówzaczęłapłakać.

Pieściłjejpiersi,delikatniessałsutki.Nazywałaniołkiem,księżniczką,ochsaraoch.

Błagała,żebyjejnieopuszczał.

-Muszę,alewszystkobędziedobrze.-Całowałjejtwarzmiejscezamiejscem.-
dwie,
leczdwietakjakramionaCyrklapodwójne;twojadusza,jakigła
unieruchomiona,Jednakwrazz
mojąsięporusza.

-Cozakupagówna-wyszlochałaSara.-Całkowiciestuprocentowegówno.

-Sara,musisz...

Uderzyłagowtwarz,mocno,raz,drugi,trzeci.

-Poprostusięzamknij-rzekła.-Nieprzywiozłeśmnietu,żebygadać,apozatymi
takniechcęsłuchać,comaszdopowiedzenia.

Postąpiłzgodniezjejżyczeniem.Przezresztędnianiewydarzyłosięnic
przypominającegorozmowę.Nicprzypominającegocokolwiek,czegowżyciu
doświadczyła.Wcześniejszegryzienietoteżbyłonic.Jaktrzymaniesięzaręce.
Myślała,żeumrze,inieobchodziłojejto.BestiawalczyłaożycieiSarachciała,
żebyzwyciężyła.

PodkoniecdniaSaraledwiezdołałausiąść.PanCarrzaniósłjąpodprysznici
umył.Dużopłakał,alesięnieodzywał,onateżnie.

Bowłaściwiecozostałodopowiedzenia,kiedygryzienieiszarpaniesięskończyło,
akrzykiucichły?Podwiózłjąnaprzystanekautobusowywciszyizachował
milczenie,kiedyłkałaiwbijałapaznokciewjegotwarderamię.Wkońcu,zbyt
wyczerpana,żebytociągnąć,Sarawysiadłazsamochodu,aonodjechał.

CZĘŚĆDRUGA

background image

1

Jamieprzepychałsięprzeztłumnaprzyjęciu,szukającwzrokiemSary.Jesswłaśnie
wróciłazpółrocznegowypadudoEuropyznowymchłopakiemiSaraobiecała,że
przyjdzie,aleJamieprzeszukałfrontowyhol,salon,salębilardowąikuchnięinic,
abyłozawcześnie,nawetdlaSary,nazamknięciesięwjednejzsypialni.Powinien
sięuprzeć,żejąprzywiezie,tylkotakmiałbypewność,iżjegoprzyjaciółkasię
zjawi.

Przezkuchenneoknozauważył,żenazewnątrzznajdowałosiędwarazytyleludzi
cowśrodku.Tampowinienjąznaleźć.Saramiałateorię,żewkażdych
okolicznościachpalaczesąnajbardziejinteresującągrupąludzi,aponieważw
dzisiejszychczasachpalaczezawszeznajdowalinadworze,tamteżnależałojej
szukać.Twierdziła,żepalaczesąnajbardziejodjazdowizpowodudobitnego
lekceważeniawłasnegozdrowiaiśrodkowegopalcawytkniętegowstronę
politycznejpoprawności.Szczególnieteraz.Starsipalaczemieliprzynajmniej
wymówkę,że„wtedyniewiedzieliśmy”albo„rzuceniewtymwiekubymnie
zabiło”.LudziezpokoleniaSaryiJamiegoniemielinicnaswojąobronę.
Przetrwalilataedukacjizdrowotnejisponsorowanychprzezrządreklam
pokazującychczarnąsmołęwylewającąsięzrozciętychpłuc.Odchwilikiedy
zapalilipierwszegopapierosaizwahaniemunieśligodoust,palaczezpokoleniaY
wiedzieli,żewciągajądopłucnabytąpozawyżonejcenieczarnąśmierć.Sara
nauczyłasięnapamięćlistychemikaliówznajdującychsięwpapierosach,by
recytowaćjąludziom,którzymówilijejoszkodliwościpalenia:akroleina,beznen,
formaldehyd,nitrozaminy,wielopierścieniowewęglowodoryaromatyczne,uretan,
arsen,nikiel,chromikadm.Przyostatniejsylabiezaciskaławargiimruczała:
„kadmmm”.

Potemzaciągałasięgłębokoimówiła„mniam”.Lekceważeniedobrego
samopoczuciabyłosuper.

Palaczebylisuper.Rujnowanipodatkamiiwysyłaninadwór,żebykulilisięprzy
drzwiach,itakokazywalisiębardziejodlotowiniżcioróżowychpłucach
porządniccy,którzykręcilinosemnapokojach.„Aleniety,Jamie-mówiła-wiem,
maszastmęitakdalej,ipaliłbyś,gdybyśmógł,prawda?”.

Alechociażdym-wkilkuróżnychtypach-wisiałnadpodwórzem,tymrazemSara
niecieszyłasięjegoobecnością.Jamiezerknąłnazegarek:ósmaczterdzieści
dziewięć.Możliwe,żesięspóźniała.Wręczbardzomożliwe.Niepamiętałsytuacji,
żebyspóźniłasięmniejniżdwadzieściaminut.Zwykleraczejgodzinę.

background image

JamiezauważyłShelleyiJessstojącezwysokimblondynemprzybasenie.Podszedł
donichwsamąporę,żebyusłyszećmężczyznękończącegonajwyraźniej
nieprzyzwoitąopowieść.ShelleyiJessobejmowałysięiześmiechempotrząsały
głowami.JamiestanąłzaShelleyiobjąłjąwpasie.

Dalejtrzęsłasięześmiechu,tyleżeodwróciłasięlekko,bypocałowaćgow
policzek.

Powstrzymująccorazbardziejirytującąwesołość,JessprzedstawiłaJamiego
Mike’owi,aShelleypróbowałazrelacjonowaćmuhistoryjkę,którąMikewłaśnie
opowiedział.Pojawilisięwniejlokalnatelewizyjnasława,odkurzacziizba
przyjęć,alepowódtegoniemalhisterycznegośmiechupozostałdlaniegoniejasny.
Jamiewiedział,żewobecnościSary,którapatrzącnaniego,wywróciłabyoczyma,
odważyłbysiępowiedzieć,żeniewidziwtymniczabawnego.Aleniebyłojej,więc
tylkosięuśmiechnąłiczekał,ażśmiechucichnie.

Kiedydziewczynysięuspokoiły,Mikewystartowałzinnąszokującąopowiastkąi
pochwiliznówgwałtowniełapalipowietrzeizanosilisięśmiechem.Mimożetym
razemJamiewysłuchał

całejhistorii,nieuznałjejzaszczególniezabawną.Podejrzewał,żegdybytoon
opowiadał,ShelleyiJessledwieuniosłybykącikiustwuśmiechu.Bawiłje
wyraźnietenmężczyzna,aniejegoprzekaz.Mikemiałopalonąskóręispłowiałe
odsłońcawłosysurfera,dotegogłos,którybeztrududałobysięsłyszećmimo
rykufal.Niebyłjednaksurferem,wkażdymrazieniezawodowym,pisywałdo
męskiegoczasopismaozasięgukrajowym,cooznaczało,żepłaconomuzajadanie
lunchuzgwiazdamipornoipiciekoktajlizsupermodelkami.Tofragmenty
wywiadów„niedopublikacji”dostarczałymuniewyczerpanegoźródła
wzbudzającychhałaśliwąwesołośćanegdot.

-JestztobąSara?-zapytałaJess,kiedyMikezamilkłnachwilę,żebyzapalić
papierosa.

ShelleywyraźniesięspięłanawspomnienieSary.OdsunęłasięodJamiegoi
spojrzałananiegokątemoka.

-Nie,niewidziałemjej-odparł,pilnując,żebyjegogłosniezdradzałzatroskania.

-Nowłaśnie,gdzietasłynnaSaraClark?-zapytałMike.Jamiewzruszył
ramionamiizastanowiłsię,czemutenmężczyzna,któregonigdyniewidział,
miałbygopytać-jego,nieukrywającegozwiązkuzShelley-omiejscepobytu
Sary.

background image

-Przypuszczam,że„słynna”SaraClarkzajmujesięterazdokładnietym,zczego
jestsłynna

-powiedziałaShelley.

TerazzkoleispiąłsięJamie.

-Cotomaznaczyć?

JesssięroześmiałaidałaMike’owikuksańcawramię.

-Iconarobiłeś?Mówiłamci,żeJamietobiałyrycerzSary.

-Cośmiumknęło.Oczymwymówicie?

MikeklepnąłJamiegowplecy.Tenzdusiłwsobieimpuls,żebyoddaćklepnięcie.

-JessiShelleyopowiadałymilegendyotwojejprzyjaciółceSarze.Ostrzegały,
żebymichprzytobieniepowtarzał,ponieważrzekomosięwkurzysz,aletak
naprawdęwiem,żepoprostumnienabierały,atyzepsułbyścałązabawę,wszystko
prostując.

Jamieuniósłbrwi,patrzącnaShelley.Wbiławzrokwziemię.

-Każdesłowotoprawda-oznajmiłaJess.

-Zobaczymy.-Mikepotarłpodbródek.-Prawdaczyfałsz:Saramieszkaw
paskudnejnorzebezmeblianijedzenia,alewszędziemastosyksiążekichłodziarkę
pełnąpiwa.

Jamiesięroześmiał.

-Toprawdawjakichśpięćdziesięciuprocentach.

-Nodobrze-przyznałaJess.-Więcmożemałóżkoijakieśjednokrzesło.Ale
miałamracjęcodobruduiksiążek.

-Domyślamsię,żetenfragment,jaktopracujenapełnyetatwrestauracjiod
czasówliceumiwciążmanajlepszewstaniewynikizangielskiegoteżjestprawdą
tylkowpołowie?

Absurdalne,aleJamiepoczułprzypływdumy.

background image

-Toakuratprawdawstuprocentach.Zajęłateżtrzeciemiejscezfrancuskiego.

-Ktośtujestmiwinienprzeprosiny-rzekłaJess,dotykającramieniaShelley.

ShelleyzerknęłanaJamiegoiuśmiechnęłasięzpoczuciemwiny.

-Ach,alenawetniedoszedłemdotego,cociekawe.-MikenachyliłsiędoJamiego
izniżył

głos.-Powiedz,czytoprawda,żetadziewczynauwodzimężczyzn,recytując
poezję?

Jamiemiałochotęsięodsunąć,alezapanowałnadodruchem.

-Zdarzałosię.

-Chociażzwyklepoprostuwchodziimówifacetowi,żezabieragozsobądodomu
-

dodałaJess.

Toteżbyłaprawda,aleJamieniezamierzałjejpotwierdzać.

-Afrancuskadrużynarugby?

JamiespiorunowałShelleywzrokiem.Przysięgłategoniepowtarzać.

-Toniebyłacała...Mikeklasnąłwręce.

-Muszępoznaćtędziewczynę.

-Niesądzę,żebyśnapodstawietychopowiastekwyrobiłsobiewłaściwezdanieo
Sarze.

-Alesąprawdziwe?

Jamiewzruszyłramionami.ObronahonoruSaryniemiałazbytwielesensu,
ponieważsamaopowiedziałabyte-igorsze-historyjki,gdybypofatygowałasię
przyjść.Chodziłotylkooto,żegdybytubyła-gdybyMikemógłzobaczyćjej
drobnekości,usłyszećokrągłesamogłoskiigłęboki,niskiśmiech-zrozumiałby,
żedowolnaliczbaskandalizującychopowiastekoSarze,słuchanieichprzezpółtora
dnia,niezbliżaczłowiekadojejpoznania.SaryClarkniedałosięopisaćw
prostychsłowach.

background image

-Wadzisz?Mówiłam!Oczekujębezwarunkowychprzeprosin,mójpanie.-Jess
połaskotałaMike’awbrzuch,aonpacnąłjąporękach,apotemchwyciłwpasiei
pocałował.Jesszachichotałaiwtuliłasięwniego,apotemjakbyzapomnieli,że
przerwalirozmowęwpołowie.

-Ach,nowamiłość-powiedziałaShelley.-Pamiętam,kiedymytacybyliśmy,w
dawnychczasach.

Jamiezmusiłsiędośmiechu.OniShelleychodzilizesobąodsześciumiesięcy,
JessiMikeprawietrzy.

-Och,chciałbymkażdezdanieakcentować,wsuwająccijęzykwusta,alewiem,że
gdybymzacząłciętucałować,mógłbymniedaćradyprzestać.

Shelleywzięłagozarękę.

-Mogłabymniechcieć,żebyśprzestał.

MikepchnąłJessnabarierkęotaczającąbasenijejręceznalazłysięnajego
pośladkach.

Boże,Sarabyłabyzachwycona.Niedarujesobie,kiedyjejpowie,żeprzegapiła
widokJess,którawreszcieporzucaswojąprzesadnąskromność.

JamiepocałowałShelley,ponieważwiedział,żetegooczekuje,apotemnie
przestawałjejcałować,bo-jakzwykle-przekonałsię,żecałowanieShelleyjest
wyjątkowoprzyjemne.

Naprawdębyławspaniałądziewczynąitworzyliznakomitąparę.Shelleypodobało
się,żelubiłsięuczyćibyłłagodny,mówiła,żeniemożesiędoczekać,kiedyJamie
skończyuniwerekizałożywłasnebiuroksięgowe,marzy,żebyzostać
kierowniczkąjegobiura,atakżekucharkąiosobistąmasażystką.Przycinałamu
włosy,ponieważtwierdziła,iżniezniosłabymyśli,żetoinnafryzjerkaz
nożyczkamiwrękumadostępdojegorozkosznychpiaskowychloków,aonnie
chciałnikogoinnegowtejroli,ponieważShelleypodczasstrzyżeniaprzyciskała
piersidojegokarkuiopowiadałazabawnehistoryjkiowszystkichtychlubieżnych
facetachztłustymiwłosami,którzyprzychodzilisiędoniejostrzyc.

-Okej,stop.-Uśmiechnęłasię,patrzącnaniegozdołu.-Nie,nie,stop,przerwa.
Ciągdalszynastąpiwnajbliższejprzyszłościiwbardziejdogodnymmiejscu.

Potarłjejszyję.NadramieniemShelleyzobaczył,żeMikeiJesszniknęli.

background image

-Moglibyśmywejśćdośrodka.Znaleźćmiłyodosobnionypokój.Shelley
zachichotała.

-Albowrócićdomnie.Mamyitatyniebędzieażdopółnocy.Jamiezadługosię
wahał.

UśmiechShelleyzbladł.Wysunęłasięzjegouścisku.

-Niechceszpójśćdomnie?

-Ależchcę.Oczywiście,żechcę.-Próbowałprzyciągnąćjądosiebie,alesię
opierała.-

Myślałemtylko,żeniechcętakdługoczekać.Gdybyśmyweszli...

-Mógłbyśmniezerżnąć,apotemwrócićnadółikręcićsiętu,czekającna
przyjścieSary.

-Cozakurewskaniesprawiedliwość.-Niemógłuwierzyć,żejesttaka
niesprawiedliwa.Tenjedenraz-tak,przyznawałsię,żebyłtotylkojedenraz-
zupełnieniemyślałoSarze.Całkiemszczerzemiałochotęnasekszeswoją
dziewczynąwjednymzobcychpokoiwtymobcymdomu,któregowłaścicielinie
znał.

-Tazazdrośćrobisięmecząca,Shell.

-Męczącesięrobitotwojezachowanie,Jamie,jakbyśtylkozabijałzemnąnudędo
czasu,ażnajdroższaSarapójdzieporozumdogłowyiporzuciswojeżycie
megadziwki,żebyustatkowaćsięutwojegoboku.

-Niezamierzamznówwysłuchiwaćtegogówna.-Ruszyłdowejścia,zatrzymałsię
iodwróciłdoShelley.-Sarajestmojąprzyjaciółką.Kiedyokazujeszjejbrak
szacunku,okazujeszgoteżmnie.

Shelleysięroześmiała,dźwięcznieigłośno.

-Och,darujsobie.JakbynazwanieSaryClarkdziwkąbyłoobraźliwe.To,
praktycznierzeczbiorąc,jejoficjalnytytuł.

Jamiewszedłdośrodka.Sprawdziłsalon,kuchnię,bawialnię,hol.Niewątpliwietu
jejniebyło.IShelleymiałaracjęcodoSary.Miałaracjętakbardzo,jakby
wślizgnęłasiędownętrzajegogłowy,przespacerowałatamiporobiłanotatki.

background image

Mikepojawiłsięponownie,wymiętyiszczęśliwy.PowiedziałJamiemu,żewidzieli
zJessShelleypłaczącąwholu;Jessbyłatamterazijąpocieszała.

-Wkopałeśsię,co?

-Taak.Chybalepiejpójdęsięzniąpogodzić.

-Czasamilepiejimpozwolić,żebysięwypłakały.

Jamieskinąłgłowąipociągnąłłykpiwa.Byłwyjątkowobeznadziejnywtakich
pogaduszkach.ZanimpodszedłdoniegoMike,kręciłsięwpobliżugrupyludzi,
którychznałzuniwerku,udając,żesłuchaichrozmowy.MikeodciągnąłJamiego
odgrupy,atenstałtuokowokozledwiesobieznanymfacetem,któryprzed
chwiląuprawiałsekszjednązjegonajstarszychprzyjaciółek.Człowiekinnego
pokrojurzuciłbycośwrodzaju:„NoijaktamstaraJesssprawiasięwłóżku?”.
Jamieniewiedział,czemupotrafiłtopomyśleć,aleniepowiedzieć.Cowyjaśniało,
dlaczegoprzyjaźniłsięwyłączniezdziewczynami.

-WięclegendarnaSarasięniepokazała?Jamiewzruszyłramionami.

-Niewidziałemjej.Możegdzieśsiętukręci.

-Wyglądaminadziewczynę,którejfacetniemożeniezauważyć.

-Tofakt.

Mikeskinąłgłowąizapaliłpapierosa.

-Wstylu„spójrztylkonatępaskudną,zaćpanąkurwę,którarzucasięnawszystko,
conosispodnie”?

-Nie!Jesspowiedziała,żetakwygląda?Mikesięroześmiałiuniósłręce.

-Jessniczegominiemówiłaojejwyglądzie.Potychwszystkichopowieściach
założyłempoprostu,że...-Przygryzłwargę,zapatrzyłsięwprzestrzeń.-Więcjak
właściwiewygląda?

Jamiezwlekałzodpowiedzią,wrzuciłprawiepełnepiwodopobliskiegokartonu,a
potemwziąłkolejnezestojącegoniecodalejpudła,otworzyłizacząłpić.Niemiał
pojęcia,jakopisaćwyglądSary.Niebyłabrzydka.Niewyglądałajakzaćpana
kurwaaniwogólekurwaczyćpunka.

background image

Niewyglądałanawystarczającodorosłą,żebystudiowaćnauniwersytecie,
mieszkaćsamotnie,pićalkohol,palićiuprawiaćseks.Miałazaskakującogłęboki
głos.

Wyglądałajakcórkamieszkającychzamiastemwykształconychludzizgórnych
warstwklasyśredniej.Wrzeczywistościbyłakimśtakim.Masaosóbokreśliłabyją
jakoniskąichudą,aleJamienazywałtośredniąbudową.Skóręmiałatakjasną,że
możnająbyłowziąćzaangielskąturystkę.Jakojedynaznanamuosobamimo
włosówsięgającychdopośladkówniewyglądałanareligijnegoświra.Włosybyły
lśniąceiprawieczarne,akiedyjezwiązywała,końskiogonrobiłsięgrubszyniż
jegonadgarstek.Jejoczybyłykurewskoprzerażające.

OczywiścieniepowiedziałtegowszystkiegoMike’owi.Poprostuwzruszył
ramionamiiodparł:

-Jestwporządku.

PoczymposzedłszukaćShelley.

2

Większośćdzieciaków,któreSaraznała,zapisywałasięnakursprawajazdyw
szesnasteurodziny.Przezcałyrokwsobotyuczyłysięprowadzićinasiedemnaste
urodzinyodbierałyprawojazdy,aposkończeniuosiemnastkidostawałyodmamyi
tatynowiutkisamochód.ZpierwszymetapemSarasobieporadziła;wwiekulat
szesnastuwciążjeszczespełniała-chociażledwie,ledwie

-oczekiwaniarodziców.Alepotemwszystkodiabliwzięliiprzezwiększośćroku
starałasięzarobićdośćpieniędzy,żebysięnakarmić,ubraćizostaćwszkole,nie
miaławięcaniczasu,aniforsynalekcjejazdy.Siedemnasteurodzinybyły
rozmazanymwspomnieniempicia,paleniaipieprzenia,poktórymnastąpiłkolejny
rokgorączkowejwalkioprzetrwanieiprzedosiemnastkązdecydowała,żelepiej
zrezygnujezprawajazdy.Dośćczęstobyłapijanaalbonaćpana,apozatymprośba
opodwiezieniebyłanajprostszymsposobemściągnięciamężczyzndojej
mieszkania.

Minusemstatusuosobybezprawajazdyokazałasiękoniecznośćpoleganiana
lokalnejprywatnejfirmieautobusowej,któracowieczórwoziłajądopracyiz
pracy.Jakojedynyprzewoźnikautobusowywtejdzielnicyniemielikonkurencji,
kierowcyniedbaliwięcoto,żebytrzymaćsięrozkładu,czasamiwręczkompletnie
goignorowali,kończączmianęgodzinęczydwiewcześniej.Wtakichsytuacjach-
kiedyjużodmroziłasobietyłek,czekającdwadzieściaminutnaprzystanku,

background image

zdawałasobiesprawę,żedziśmapecha-byłazmuszonaiśćpieszo,łapaćstopa
albodzwonićdoJamiego.Obiecałamu,żenigdy,przenigdy,niebędziejeździć
stopem,asobie,żebędzietorobićtylkozadnia.

-Cholera.-Przestąpiłaznoginanogę,żebysięrozgrzać,alestopymiała
zmęczonepopodwójnejzmianieitupaniesprawiałojejból,więcprzestała.
Obejrzałasięzasiebienaknajpęzestekami.Będziemusiałatamwrócić,żeby
skorzystaćztelefonu.Naprawdęniemiałaochotytegorobić:pojedenastejpijacy
zaczynalizachowywaćsiępaskudnie,aonawciążbyłaubranawfirmowy
mundurek,cooznaczało,żeniemożenikogokopnąćwjajaanikazaćmusię
odpieprzyć.

Wkażdymrazieniemoże,nienarażającsięnautratępracy.

-Cholera.Cholera.Cholera.-Skórzanakurtkabyławystarczającociepła,alewiatr
smagał

jejgołenogi.Obolałe,zmęczone,zimnegołenogi.Jeszczerazzaklęła,podeszła
dobrzeguchodnikaiwystawiłakciuk.

Niedługototrwało-trzyczyczteryminuty,siedemczyosiemsamochodów-
zanimzatrzymałsięprzyniejnowymodelcommodore’akombi.

-Dokądjedziesz?-zawołałkierowca.Okołoczterdziestki,ciemny,rzednącewłosy,
okularywdrucianejoprawce.Sararzuciłaokiemdownętrzasamochodu:fotelik
dladzieckaikilkaksiążeczekzobrazkaminatylnymsiedzeniu,pustapuszkapo
dietetycznejcolinapodłodzezprzodu,niebieskimiśzmuszkąwkropkizwisający
zlusterkawstecznego.

-PółnocneParramatta.Zarazzawięzieniem.Czytopanupodrodze?

-Jasne.Wskakuj.

Samochódpachniałjakdnojejlodówki,alebyłownimciepło,więcczułasię
szczęśliwa.

Prowadziłjakczłowiekprzyzwyczajonydowożeniamałychdzieci.Jechałpowoli,
aleczęstoiszybkooglądałsięnaboki,przezramięipatrzyłwlusterkowsteczne.

-Dopierozpracy?-zapytał,zerkającwbokiwdół,najejgołenogi.

-Tak.Normalniekorzystamzautobusu,alesięniezjawił.

background image

-Mimowszystkonaprawdęniepowinnaśwsiadaćdosamochodówzobcymi
mężczyznami.

Saraspojrzałananiego.Miałmnóstwozmarszczekwokółoczuitroszeńkę
zakrzywionynos.Zprzodupewnieniedałobysiętegozauważyć,aleonapatrzyłaz
bokuiwidziałaskrzywienie,pewnieodfutbolualbomożeodsquasha.Zpewnością
niepobarowejbójce;byłzbytgładkoogolony.Jakieśtrzylataibędzietomiałza
sobą.Imiałładneuszy.Małe,zgrabneuszy.

-Toznaczy...-znówzerknąłnajejnogi-mógłbymbyćmordercązsiekierąalbo
seryjnymzabójcą.

-Mógłbypan,aleniejest,prawda?

Zachichotał,zrobiłmusięodtegopodwójnypodbródek.

-Cóż,chybaraczejbymciniepowiedział,gdybymbył,prawda?Sarasię
uśmiechnęła.

-Niemusiałbypan.Mamwbudowanywykrywaczpsychopatów.-Dotknęłajego
ramienia,przelotnie,napróbę.Gwałtowniechwyciłpowietrze,potemusiłowałto
zatuszować,chrząkając.

Dotknęłagoponownie,tymrazempozwalającdłonizatrzymaćsięnajego
przedramieniu.-Widzę,żejestemcałkowiciebezpieczna.

Pierwszyrazspojrzałjejwtwarz.

-Ilemaszlat?

Musnęłarękąmiękkiewłosynajegoramieniu.

-Wystarczającodużo.Zmarszczyłbrwi,patrzącprzedsiebie.

-Gdzieskręcam?

-Wlewonanastępnychświatłach.

Prowadziłwmilczeniu.Sarazastanawiałasię,dlaczegotakpóźnowweekendową
nocjeździłrodzinnymkombipoprzedmieściach.Podejrzewała,żezmierzałdo
jednegozburdelinaSorrelStreet.Albonaprawdębyłpsychopatąszukającym
kolejnejofiary.

background image

-Dokądsięwybieraszdziświeczorem?Toznaczy,kiedyjużmniepodrzucisz.

Oblizałusta.

-Och...donikąd.

Prawiedojechali.Byłatakazmęczona,naprawdępowinnapoprostusiępołożyć.
Mężczyznaprzygryzałwargę,owielezabardzokoncentrowałsięnaprowadzeniu.

-Stańprzedtąciężarówką.

Zrobił,jakprosiła.Trzymałręcedokładnienadrugiejinadziesiątejipatrzył
prostoprzedsiebie.Czułazmęczenie,owszem,alebyłotonajsłabszezjejodczuć.
Byciekelnerkąodzierałojązosobowości;stawałasiędziewczynąwmundurku,
którauśmiechasięwyzywającododwudziestuparukolejnychfacetówpytających
ją,czyuprzejmetraktowaniegościdajejejsatysfakcjęzawodową,typowąkelnerką,
któraniewylewapiwanagłowęstarszegogościa,chociażtenszczypiejąwtyłekza
każdymrazem,kiedyprzechodziobokjegostolika,niezawodną,kompetentnąparą
rąk,którezajmowałysięwycieraniem,ustawianiem,zapisywaniemkodów
zamówieńiszorowaniem.Czternaściegodzinzamykaniasięnaświatsprawiło,że
rozsadzałająchęćotwarciasię.

-Zmierzamwypićpiwoprzedpójściemdołóżka.Teżchcesz?Mężczyzna
kurczowotrzymałkierownicędrżącymirękoma.

-Chętnie.

Paplał,kiedyotwieraładrzwi-byłwykończony,niemógłdługozostać,wdomu
czekałananiegożona-alekiedywszedł,umilkł.

Saraobserwowałajegotwarz.Poreakcjinajejmieszkaniezawszeumiała
stwierdzić,jakfacetbędziesiępieprzyć.Uniesionebrwiiskrzywienieoznaczały,że
będziejąpieprzył,jakbybył

księciem,aonapomywaczką;smutneoczyipełnelitościwestchnienia,żezostanie
małądziewczynkązerżniętąprzezdobregoopiekuna;otwartadezaprobatadlajej
brakuumiejętnościdbaniaodomstanowiłaostrzeżenie,żebędzieniegrzeczną
córeczką,którątatuśukarze;wahania,nawetstrach,żetoonabędziekierować
akcją,pokazywaćbiedakowi,iżwszystkojestwporządku.

Ulubieniprzeznią-inarazienajrzadziejspotykaniwogóleniereagowali,nawet
sięnierozglądali.

background image

Ztymileżałanaplecach,kiedytylkodrzwizostałyzamknięte,cimoglispędzićw
jejruderzedzieńinocinawetniezauważyćkoloruścianczyukładukuchni.

-Czyto...-Zamrugał.-Mieszkaszsama?

-Tak.-Saraprzeszłaobok,sięgającnaprawo,żebyzapalićświatłowsypialni,a
potemnalewo,pstrykająckontaktemwłazience.Wkorytarzo-kuchnio-saloniebyło
jużwłączone.

Mężczyznanadalmrugałwpółmroku.Naprawdępowinnapostaraćsięolampę.
Wysoką,jasnąlampędopostawieniaoboksofy.Alewłaściwewjakimcelu?Jedyne,
coturobiła,tospała,pieprzyłasięiuczyła,więcdopókiwidziałaksiążki,nie
potrzebowałazbytwieleświatła.

-Długotumieszkasz?

Sarawręczyłamupiwoiotworzyłajednodlasiebie.

-Odzawsze-oświadczyła,botakczuła.Minęłopięćlat,prawiejednaczwartajej
całegożycia.

Mężczyznaupiłłykpiwa,znatężeniemwpatrującsięwżółtąodnikotynyścianę
przednim.

-Mówiłaś,żeilemaszlat?

-Niemówiłam.-Sarazsunęłakurtkęikopnięciemzrzuciłabuty,wzdychającz
natychmiastowejulgi,jakąprzyniosłotojejstopom.-Papierosa?-zaproponowała.

-Nie,janie...-Kiwnąłgłowąwkierunkupodręcznikównaskładanymstolikudo
kart.-

Jesteśstudentką.

-Kiedyniejestemkelnerką.-Sarapadłanajednozkrzesełzapięćdolarów,
wskazującmu,żepowinienusiąśćnadrugim.Zawahałsię,zastanawiającsię
pewnie,czyrozklekotanygratgoutrzyma,potemzacząłprzysiadać,ażprzycupnął
nabrzegusiedzenia.

-Costudiujesz?

-Sztukę.-Sarazdusiłanawpółwypalonegopapierosa.Zpoczątkuuznałagozatyp

background image

nerwusa,aleterazstałosięjasne,żetoobrońca.Widziała,jakzajegomałymi
czarnymioczymaobracająsiękółkazębate:żewystarczyłobyparęgroszy,by
załatwićjejjakieśporządnemeble,mógłbyzapłacićprzynajmniejjejczesnena
uniwerku,pilnowaćodbieraniajejzpracy,kiedyzostawałatamdopóźna,żebynie
musiaławracaćsamadotegoponuregomieszkanka.

-Hej,nieobejrzałeświdoku.-Sarawstałaizrobiłatrzykroki,żebyznaleźćsięw
sypialni,apotemkolejnedwadookna.Niemusiałasprawdzać,wiedziała,żeidzie
tużzanią.

-Touliczka.-Wjegogłosiezabrzmiałagniewnanuta.-Zaśmieconauliczka.

-Cozapesymista.Patrzysznaprawdziwyskarbiec.Spójrz,mamytamkilka
materaców,jakieśopony,atotrzcinowekrzesłobyłobyurocze,gdybynie
wypchniętesiedzenie.-Saraczułaoddechztyłuszyi.-Tentelewizorwkuchni
pochodzizuliczki.Niemakoloru,alepozatymdziaławystarczającodobrze.Lubię
oglądaćwieczornewiadomości,kiedywrócędodomupopracy.Wtensposóbmam
towarzystwo.

-Niemaszrodziców?

-Każdymarodziców,głuptasie.

-Gdziesą?Czemutakżyjesz?

Saręzachwycało,żechciałjązrozumieć.Zacholeręniemiałszans,alezachwycało
ją,żechciał.Sięgnęłazasiebie,chwytającgozaręceioplatającjegoramiona
wokółwłasnejtalii.Cichomruknąłzzadowoleniaipogładziłtyłjejszyi.

-CzytałeśJaneEyre?-zapytała.

-Czyczytałem...-Wjegogłosiewyraźniezabrzmiałozaskoczenie,aleszybkosię
opanował.-Ach,tak,tak,chyba,wszkole.Dawnotemu.

-Pamiętasz,dlaczegoJaneporzucawygodęThornfiledHall,mimożezostanie
bezdomnaiwnędzy?Dlaczegodobrowolnierezygnujezestanowiskaguwernantki,
żebystaćsiężebraczką?

-Nie...-Zachichotałwjejwłosy.-Niespodziewałemsięegzaminu.Nieuczyłem
się.

-Odeszła,ponieważjejgodnośćbyławartawięcejniżfizycznawygoda.-Sara

background image

odwróciłasięispojrzaławgórę,wjegotwarz.-Idlategojatakżyję.

Och,talitośćwjegooczach!Sarazdjęłamuokulary,żebywidziećjąbez
przeszkód,iczystaszczerośćtegouczuciasprawiłajejból.Wwybuchunamiętności
pocałowałago,szarpnęłakoszulę,pasek,zamek.Chwyciłarozkoszniemiękkie
ciałowokółpasaipociągnęłagodołóżka,którejęknęłowproteście.Wiedziała,że
cuchniesmalcem,starymipapierosamiipiwem,aletenmężczyznawydawałsięoto
niedbać.

-OJezu-powtarzał.

Biegłość,zjakąjąrozebrał-łatwość,zjakązdjąłjejsukienkęprzezgłowę,nie
wplątująckońskiegoogonawzamek,wyćwiczonysposóbzdejmowaniagumkido
włosów-zrobiłananiejwrażenie.Musiałmiećcórkę,pomyślała.Mężczyźni,
którzymającórki,wiedzą,jakrozebraćdziewczynę,niesprawiającjejbólu.

Sarateżpotrafiłarobićwrażenieswoimidobrzewyćwiczonymidziałaniami:
prezerwatywawyciągniętaniewiadomoskąd,otwartajednąręką,założona,zanim
miałszansępowiedzieć,żewolałbyjejniezakładać.Apotem,dziękinieznacznemu
poruszeniubiodrami,ledwiezauważalnemunachyleniumiednicy,znalazłsięwniej.
Jegotwarznatychmiastsięzmieniła,odmienionaprzezwyraz,którysprawiał,że
Saraprzelotniekochałakażdegomężczyznę,któregopieprzyła:szok,żebyłw
środku,połączonyzwdzięcznością,iżmunatopozwalała.Uwiększościtenwyraz
twarzypojawiałsięwmomenciepenetracji,apotemprzekształcałsięwtriumflub
determinację,aletenuroczy,omiękkimbrzuchuojcieccórekpozostałzszokowany
iwdzięcznyniemaldokońca.Później,wkońcowychchwilach,byłjakwszyscy
ogarniętychęcią,żebytozakończyć,ipodwpływemtejżądzyjegotwarzstałasię
brzydka.

Sarajakzwykleprzeżyłaorgazm,ponieważwiedziała,jakdziałałojejciało,jaksię
ustawić,napinaćizwalniać,zaciskaćipuszczać,jakpowstrzymaćmężczyznęprzed
wytryskiem,dopókiznimnieskończy.PanCarr-kolejnymężczyzna,któryjako
ojcieccórekumiałrozbieraćdziewczynętak,żebyniepotargaćjejwłosów-
nauczyłjąwszystkichtychrzeczyibyłamuzatowdzięcznawkażdymdniuswego
życia.Alenauczyłjąteż,żeorgazmtonic,cośjakkichnięciealboporządnypłacz.
Dlategochoćszukałaseksujaknarkotyku,którymbył,ichociażprzeżywała
orgazmzaorgazmem,zawszemiałanadziejęnacośinnego:nastopieniesięw
jedno,stworzeniebestiiodwóchgrzbietach.Zkażdymmężczyznązakażdym
razemczekałanatenmomenttranscendencji,roztopieniesięja,którepozwalałona
wchłonięcieinnegoroztopionegoja.Takbardzochciała,żebypanCarrniebył
jedynym,którypotrafiłdoprowadzićjądotakiegostanu,aleposiedmiulatach

background image

pełnegodeterminacjipieprzeniazaczynałatracićwiarę.Obokpociłsięidyszał

kolejnymężczyzna,którypróbowałitymsięcieszył,aleostatecznieokazałsię
zaledwiedobrydozerżnięcia.

Kiedywyszedł,Sarawypaliłaostatnietrzypapierosyiwypiładwapozbawione
gazupiwa,którewcześniejotworzyła.Pchnęłanabokprzeterminowanyrachunek
zaprąd,żebydostaćsiędoŚwiatazabawy,zaniosłaksiążkędosypialni.
Przekroczyłajużpołowę,miałanadzieję,żesenprzyjdziedziświeczorem
wcześnie.Jednakczytałaniespełnagodzinę,kiedyprzepaliłasiężarówka.

Pomyślała,czybyniewstaćijejniezmienić,aleuznała,żetozadużywysiłek.
Ostatniwers,któryprzeczytała,echemrozbrzmiewałjejwgłowie:Nigdysięnie
zdarzyło,żebymiałarzeczywisty
związekzżyciem.Przezwiększączęśćnocyleżała,
nieśpiąc,słuchałatylkopiskuidrapaniaszczurówwuliczcepodoknem.

Wostatniąsobotęwieczorem,kiedymiałabyćnaimpreziezestarymiszkolnymi
przyjaciółmi,Saraniekładłasięcałąnoc,pieprzyłaosiemnastoletniego
zawodowegotancerza.W

niedzielęspała,uczyłasięizdjęłasłuchawkętelefonicznązwidełek.Wczoraj,w
poniedziałek,poszłanauniwerek,apotemdopracy,późniejuprawiałaseksz
mężczyzną,którypodwiózłjądodomu.Dopierowewtorekranoodebrałatelefoni
zostałaskrzyczanaprzezJesszanieobecnośćnasobotnimprzyjęciu.Sarębolała
głowaizachwilęspóźniłabysięnauczelnię,więcchcączamknąćustaJess,
obiecała,żespotkasięznimiwpubiepopracy.

Przezresztędniażałowałaswojejobietnicyidotarłanamiejscewzłymhumorze,
spodziewającsięnudów.Nawetniezmieniłacuchnącychroboczychciuchów.Zulgą
zauważyła,żeprzeszedłteżJamie,mniejzachwyciłająobecnośćShelley,natomiast
byłazaskoczona,żechłopakJessjestseksowny.Pożałowała,żenieznalazłaczasu,
abysięprzebrać.

-Wreszciesięspotykamy-powiedziałMike,ujmującjejdłońiskładającnaniej
pocałunek.

-Wreszcie?Wiemotwoimistnieniuzaledwieodtrzechdni.Przytrzymałjejrękę.

-Alejawiemotwoimodmiesięcy.Jesscałyczasotobieopowiada.Sarauniosła
brwi,patrzącnaJess,którapromieniała.Cóż,najlepszego.Odwróciłasiętwarządo
Mike’a.

background image

-Więcpewnieuważasz,żejestemdziwką-kujonką,któraokropnieniedbaodom.

Roześmiałsię.

-Aniejesteś?

-Odczasudoczasu.Aleniekiedy...-szarpnięciemuwolniłarękęizakręciłasięna
pięcie

-...jestemtylkoprostą,ciężkopracującąkelnerką,którarozpaczliwiepotrzebuje
szklankizimnegopiwa.

Mikeposzedłiprzyniósłjejpiwo.Saraskorzystałazokazji,żebypowiedziećJess,
jakąseksownązłapałasztukę.

-Naprawdęlubiętegofaceta-powiedziałaJess.-Całkiemseriogolubię,wiesz?

-Wspaniale-odparłaSara.-Gratulacje.

Jamieodciągnąłjąnabokinachyliłsię.

-Nawetotymniemyśl-wyszeptał.

-Niewiem,oczymmówisz.

-Sara,mówiępoważnie.Spójrz,jakaszczęśliwajestJess.Poprostuwtymwypadku
trzymajręceiwszystkoinneprzysobie.

-Aleniesposóbmusięoprzeć.Jakimcudemmamsięopanować?

-Nieżartuję.-Jamiezmrużyłoczywsposób,którymiałnadaćmuwygląd
poważnyisurowy.Saranigdymuniepowiedziała,jakasłodkabyłatamina,bo
wtedyprzestałbyjąrobić.-

Możeszmiećkażdegofaceta,jakiegochcesz.Zwyjątkiemtegojednego.

-Mogęmiećtego?-wskazałanaprzypadkowegopijakazgarbionegoprzystole.

Wreszcieuśmiech.

-Tak,Saro.

-Dzięki,mamo.-Ucałowałagowpoliczek.Zastanawiałasię,czyusiąśćiwypić

background image

piwo,któreMikepostawiłdlaniejnastole,aleniewiedziała,jaksiedzieć
naprzeciwkoseksownegonieznajomegoinieflirtować.

Wzięładorękipiwo.

-Dzięki.Aterazbardzobymchciałazostaćipogadać,aleJamiepowiedział,że
mogęmiećtegofacetatam.

-Sara!Nieto...

-Powiedziałeś,żemogę,Jamie,imamzamiartozrobić.Tylkopopatrz.

Zapadłapełnazaskoczeniacisza.Poczułaprzypływdumy,żeswoimzachowaniem
potrafiichzaszokować,aponimjeszczewiększyprzypływstrachuprzedtym,co
miałazrobić.Odwróciłasięiruszyławkierunkustołu,którywskazała.Mężczyzna
wpatrywałsięwniemalpustąszklankę.

Miałtłusteczarnewłosy,haczykowatynosiszpakowatyzarost.Saro,oSaro,
pomyślała,czemurobisztakierzeczy?Czemuniemożeszpoprostuusiąśćz
przyjaciółmi,napićsię,apotemwrócićdodomu,umyćzębyipołożyćsiędo
łóżka?Czemuzawszemuszę...

-Niezrobitego,prawda?-dobiegłjągłosMike’a.

-Niemamowy-rzekłaShelley.-Tenfacetjestokropniebrzydki.Saraniemiała
wyboru,ponieważmężczyznabyłbrzydki,aświatbył,jakibył,więc
prawdopodobnieniezdarzałosię,żebykobietychciałyznimsypiać.Sara
wiedziała,żejestładna,izdawałasobiesprawę,żeniezrobiłanic,byzasłużyćna
swojąurodę,podobniejaktenmężczyzna,abyzasłużyćnabrzydotę.Niebyłow
porządku,żemusiałiśćprzezżycieniechcianyipozbawionydotyku,kiedySara
miałacałechcenieidotykanie,jakiemogłaznieść.Apozatym:Miłośćprzemienia
wkształtpełenuroku.Sercesnom
wierzy,nietrzeźwemuoku,Stądnaobrazach
Kupidynmaskrzydła,Alejestślepy.
Tenmężczyznamiałtakąsamąszansęjakkażdy
inny,byokazaćsiętym,ktorozszczepijejduszę,bystanęłaotworem.

3

WtygodniuSaracodziennieranobiłasięzmyślami,czypozwolićsobiena
opuszczenietylkojednegodnianauniwerku.Pracowaładługoidopóźna,
imprezowałajeszczedłużej,byłazbytzmęczona,zbytskacowana,musiała
posprzątaćmieszkanie,wypraćubrania,zająćsiękolejnąpracąpisemną,którą
miałaoddać.Alewiedziała,żenawetjedendzieńnarobiłbyszkody,ponieważ

background image

wydawałobysię,żeniestałosięniczłego,ikusiłobyją,żebyznowunieiśćna
uczelnię,ażwreszciebysiętoźleskończyło.Zatemcodzienniezwlekałaswoje
zmęczone,obolałe,skacowanezwłokizłóżka,wrzucałanagrzbietnajmniejbrudne
ciuchy,potykałasięopogniecionepuszkipopiwiezpoprzedniegowieczoruiszła
dwieprzecznicedoprzystankuautobusowego.Zawszesiadałaztyłuzgłowąopartą
oszybę,znogamiułożonyminasiedzeniu,żebyniktniezająłmiejscatużobok.
Jazdatrwaładwanaścieminutikażdąsekundępoświęcałanarozmyślanie,jak,do
cholery,przetrwakolejnydzień.Wiedziała,żesiępochoruje,kiedytylkopoczuje
nawózzmączkikostnejnatrawniku.Zaśnienazajęciachgenderstudies,napewno.
Tylkocudemmogłabydotrwaćdolunchuiniezemdleć.

Icodzienniecudsięzdarzał.Nieważne,jakzmarnowanasięczuła,gdychwiejnym
krokiemopuszczałaautobus,zmiejscaodświeżałjąwidokbudynkuMilesa
Franklina.Niebyłtopięknybudynek;standardowakonstrukcjazlat
siedemdziesiątychzczerwonejcegły,czteropiętrowa,zoknamiolustrzanych
szybachzażelaznymikratami.Aletobyłjejprawdziwydom,domduchowy.

Gdybymogłasobiepozwolić,abyniepracować,spędzałabytukażdąchwilę.
Uwielbiałaczytelniędlastudentówzwytartymipomarańczowymiizielonymi
sofami,obłupanymistołamizformikiichwiejnymikrzesłami.Uwielbiałastary
srebrnysamowar,którymtylkostudencidrugiegoitrzeciegorokuumielisię
posługiwać,żebysięniepoparzyć.Uwielbiałapiskswoichtenisóweknapodłogach
pokrytychlinoleum,uporczywestukaniedrzwifrontowychoframugęwwietrzne
dni,niszępodschodamimiędzytrzecimaczwartympiętrem,gdziezawszemożna
byłozastaćJoegoD.,kupićtrochętrawy,strzelićdymka.Uwielbiałastarych
ćpunów,którymcałądekadęzajęłouzyskanielicencjatu,iuwielbiałalśniących
nowościąstudentówpierwszegoroku,którzyzażarciedyskutowalioteoriach
Barthes’aiLacana,jakbyionilśnilinowością.Aprzedewszystkimuwielbiała
zajęcia,gdzieprzeżywaławzlotyprzekonaniaowłasnejmądrościiupadki,gdy
dochodziładowniosku,żejestzupełnąignorantką.

PozostalistudenciubóstwialiSarę,ponieważchętniedzieliłasięswoimizawsze
precyzyjnymi,spójnyminotatkamiinieszczędziłapochwałorazsłówzachęty.
Czasamisypiałazeswoimikolegami,czasemzwykładowcamiiprowadzącymi
zajęcia,aletoaniniedodawało,aninieujmowałojejpopularności.Przynajmniej
tutajpieprzeniesiędlazmniejszeniastresu,uczczeniaczegośalbozabicianudy
byłopowszechne.Kolejnypowód,dlaktóregouwielbiałatomiejsce.

Marzyła,żebyzostaćnauniwersytecienazawsze:uczyćsię,nauczać,myśleć,
rozmawiaćirżnąćsię.Spaćpodeukaliptusemzawydziałemfizykiwlecieina
gąbczastejzielonejsofiewczytelniwydziałusztukiwzimie.Pićkiepskąkawęi

background image

piwozapółcenyijeśćorzeszkiorazczekoladoweciasteczkazhaszyszem
produkcjiJoegoD.Zostałojejjeszczesześćmiesięcydouzyskanialicencjatu,a
potemrokmagisterki;codalej,niewiedziała.Chociażprawiewszyscy,których
znała,twierdzili,żejestprzesądzone,iżdokonawielkichrzeczy,nikt,wtymtakże
Sara,niewiedział,cotomiałoznaczyć.

Cokolwiekrobiła,kierowałaniądeterminacja,żebyniespełniaćcudzych
oczekiwań.Aoczekiwaniatewzależnościodtego,kogosięzapytało,były
następujące:zajdziewciążęibędzieżyłazzasiłku;zostanierozpieszczaną
kochankąjakiegośbogategobiznesmena;forsownepicierozwiniesięwpełny
alkoholizmiSaraumrzewrynsztoku,ściskającpustąbutelkępodenaturacie;jej
okazjonalnezabawyznielegalnymisubstancjamistanąsięmniejokazjonalnei
wreszciedojdziedopunktu,kiedyzacznierobićnumerki,żebyzapłacićzakolejną
działkę,albozmęczysięsamodzielnąwalkązżyciemiwrócidorodziców,by
znosićichgównianewymagania,jeślipokryjąuniwersyteckidługisprezentują
tradycyjnąnaantypodachpostuniwersyteckąpodróżpoEuropie.

Pierwszeiostatniebyłośmiechuwarte,zpozostałymiflirtowałaprzezlata.Musiała
zachowaćczujność,żebyteflirtyniezmieniłysięwromanse.Musiałaciężko
pracować,żebybyćkimświęcejniżżywymbanałem.

JamieczekałnaSaręwuniwersyteckimpubieprzytymcozwyklestoliku.
Codzienniespotykalisiętunalunchu,ponieważSarachodziładobudynkuwydziału
ekonomiitylkowówczas,gdymiałanastrójnapoderwanieprawiczka,aJamie
odmówiłprzychodzeniadoczytelniwydziałusztukiprzekonany,żewszyscytam
uważaliludzistudiującychhandelzabezdusznychiniezdolnychdoczytania
literatury.

Sarakupiłapiwoipaczkępapierosów,poczymruszyławstronęJamiego,który
popijał

kawęipodjadałztalerzafrytki.

-Dzwoniłemdociebie,kiedywczorajwróciłemdodomu-powiedział.-Po
drugiej.Gdziebyłaś?

-SzalałamzAndympijakiem.-Saraucałowałagowpoliczekiusiadła.-Mówo
bezrobotnychpijakachwśrednimwieku,cochcesz,ale,cholera,potrafiąsię
zabawić.Niesądzę,żebywcałymSydneyznalazłsiępub,wktórymniepiłam,ani
ulica,naktórejniewymiotowałamalboniesikałamwczorajwnocy.Noijaktunie
kochaćfaceta,któryniepuszczabutelkinawetwtedy,kiedypieprzydziewczynę.

background image

-Jezu,Saro!-Jamiewyglądał,jakbymiałsięrozpłakać.-Czemurobisztakie
rzeczy?

Wzruszyłaramionami.

-Nostalgiedelaboue.

-Nawetniezamierzampytać,cotoznaczy,bonicmnietonieobchodzi.Wesz,żeto
tylkokwestiaczasu,zanimjedenztychfacetówpoderżniecigardło.

Sarawywróciłaoczyma.Jamieurządzałjejtensamwykładconajmniejrazw
tygodniu,chociażczasamiprzepowiadałpociskwczaszcealbopończochęwokół
szyizamiastpoderżnięciagardła.Wiedziała,żemiałrację,aleteżżenigdynie
zrozumiałbykoniecznościtakiegopostępowania.Abydoznaćnajwyższejrozkoszy,
trzebastawiaćczołośmiertelnemuniebezpieczeństwu.

-Chciałbym,żebyśprzynajmniejmiałakomórkę.Zawszetojakieśzabezpieczenie.

-Dobrypomysł.Wybacznachwilę,tylkowyjmęsobieztyłkatrochędodatkowej
kasy.

-Cóż,gdybyśniewydawaławszystkiegonawódęipapierosy...Sarapociągnęła
piwaizapaliłapapierosa,ignorującgniewnespojrzenieJamiego.

-Poważnie,całytydzieńbrałamdodatkowezmiany,aitakbrakujemipięćdziesiątki
narachunekzaprąd.Doprzyszłegotygodniauzbieram,alejeżelimnieodetną,będę
musiałazapłacićzapodłączenie...

Jamiepołożyłnastoleprzedniąpięćdziesięciodolarowybanknot.

-Trzymaszsiębudżetu?

Sarawzruszyłaramionami.Jamiecopółrokusporządzałdlaniejnowybudżetiza
każdymrazemtłumaczyłamu,żetobezsensu,bowżyciuniebędziego
realizować,aleniepotrafiłtegoprzyjąćdowiadomości.

-Cośtammusiałobyćźle...Znówobniżylicistypendium?

-Niewiem.Staleobniżają.Jestowielemniejszeniżto,codostawałamwliceum,a
jużwtedyledwiestarczałominaczynsz.Gdybyniewszystkietenadgodziny,
byłabymwtragicznejsytuacji.

background image

-Wesz,Saro,żepropozycjamamyjestaktualna.

Odkądrozeszłysiędrogijejirodziców,paniWilkesaspirowaładorolimatkiSary.
IchociażWilkesowienależelidonajbardziejhojnychludzi,jakichznała,awolny
pokójwichdomubył

większyniżcałejejmieszkanie,nigdynieczułapokusy,bywejśćdoichrodziny.
Przedewszystkimobaj,JamieiBrett,bylikiedyśjejkochankami,imyślotym,że
zostalibydefactojejbraćmi,wydawałasiękoszmarna.Pozatymbardziej
potrzebowałaprzestrzeniemocjonalnejniżfizycznej,aWilkesowienależelido
ludziodbywającychgłębokiewzruszającerozmowyprzykolacjiimówili,żeim
„zależy”.Wizja,żemoglibyszturchaćjejmózg,próbowaćzajrzećwintymne
zakamarkipsychiki,obrzydzałajejjedzenie,agdybyniejadła,wszyscyuznaliby,że
jestanorektyczką,ichcielibysięwpieprzaćwkwestięjejobrazuwłasnegociała.I
niemogłapowiedziećtegoJamiemu,ponieważchciałbyporozmawiaćzniąotym,
dlaczegoczułasięzagrożonaemocjonalnąbliskością.

-Dzięki,Jamie,alemieszkanieztwojąrodzinązrujnowałobymiżycieseksualne.

Jamiesięuśmiechnął,alesztucznie,wwymuszonysposób,któryoznaczał,żejest
sfrustrowany.

-Zastanawiaszsięczasem,żemaszspierdolonąskalęwartości?Poważnie,Saro,to
tylkoseks.

TegowłaśnieJamienierozumiał:nigdyniebyłtotylkoseks.Nawetw
najszybszym,najpaskudniejszym,najbardziejanonimowympieprzeniuchodziłoo
coświęcejniżseks.O

połączenie.Ospojrzenienainnąludzkąistotęiznalezienieodbiciawłasnej
samotnościiubóstwa.

Świadomość,żerazemmieliściemoc,bychwilowopozbyćsięwrażeniaizolacji.O
doznanie,coznaczybyćczłowiekiemnanajbardziejpodstawowym,najbardziej
instynktownympoziomie.Jakmożnatookreślićsłowem„tylko”?

Aopróczwszystkiegoistniałamożliwość,żeznajdzieinnegomężczyznętakiego
jakon.

Drugąpołowębestii,któraszarpałajejwnętrzności,kopiącirycząc.

Saradokończyłapiwoizdusiłapapierosa.

background image

-Czyabynieprowadziliśmytejrozmowyjużwcześniej?

-Tak.Zakażdymrazem,kiedymusiszprosićmnieopieniądze,boniestaćcięna
takistylżycia.

SaraszybkimruchemstrąciłapięćdziesiątkęnakolanaJamiego.

-Możeszzatrzymaćswojepieniądzeiswojeosądy,bardzodziękuję.

-Sara,przestań.Zerwałasięzkrzesła.

-Idędobiblioteki.

Wyciągnąłrękę,jegominawyrażałaubolewanie.

-Weźtepieniądze,Saro,proszę.

-Niepotrzebuję.Waśniesobieprzypomniałam,żemamgdzieśupchniętetrochę
forsy.

Jamiepodszedłdoniej,wymachującbanknotem.

-Gównoprawda.

-Nie,poważnie.Serio-odparła,wybiegajączbaru,ijeślinawetniebyłatoprawda
wtamtymmomencie,tostaniesięnią.

JamiepodszedłdodrzwiSarywłaśniewchwili,gdysięotworzyły.Wprogustał
siwowłosymężczyznawgarniturzewprążki.

-Cojest?-Mężczyznadotknąłjegopiersi.-Czemutusięczaisz?

-Nieczaję.Czy,eee,Sara...

-Tak.Przepraszam-powiedziałtamten,mijającJamiego.-Spieszęsię.

-Sara?-Jamiewszedł,zamykajączasobądrzwi.-Jesteśubrana?

-Tak.Tutaj.

Wszedłdosypialniizmiejscazacząłsiędławićwciągniętymwpłucaodorem
nasieniaipotu.Skupiłsięnapłytkichoddechach,żebyzminimalizowaćilość
wdychanychproduktówubocznychseksu.Sarależałanaboku,jejsplątanecudowne

background image

włosyzakrywałypołowętwarzyicałeramię,naktórymsięopierała.Owiniętabyła
wprześcieradłowkolorzeburgunda,któreprzylegałodowystającychkości
biodrowychiraczejpodkreślało,niżkryłomałe,okrągłepiersi.

JamieodwróciłwzrokodzmęczonejseksemSarytylkopoto,byprzeżyć
konfrontacjęzczymśznacznieokropniejszym.Napodłodzeobokjejłóżkależała
pomarszczona,zmętniałaprezerwatywa,kłąbzgniecionychchusteczeki-Jamie
miałwrażenie,żepłucamueksplodują-

schludnystosikbanknotówdwudziestodolarowych.

WpatrywałsięwSarę.

-Czytosątepieniądze,któremiałaśgdzieśupchnięte?

-Tak,upchniętewspodniachJoego.-Roześmiałasię,pokazującmulśniące,
wilgotnewnętrzeust.

Jamiedawnotemuprzestałotwarciereagować,kiedySararobiłacośpodobnego.
Wduchuczułmaleńkieokruchyszkładźgającegowserce.Takmałe,żewłaściwie
wcalenieraniły,alebyłotychułamkówtakdużo,iżwpewnymsensiesercebolało
gocałyczas,akażdynowykawalątekczyniłbóltrochęgorszym.

Zmusiłsię,byprzywołaćnatwarzwyraz,jakmiałnadzieję,przesadnegoszoku.

-Obrabowałaśtegobiednegostaruszka,którykuśtykając,opuszczałtwoje
mieszkanie?

-Jesteśdoprawdyzabawny.Taksięskłada,żeJoejestprawdziwymdżentelmenem
starejdaty.Zprawdziwąprzyjemnościąpomagającymfinansowomłodej
dziewczyniewpotrzebie,nieprosząconicwzamian.

-Cóżzaświęty.

-Niewiesznawetpołowy.Kochanystaruszeknietylkodałmidośćpieniędzy,żeby
zapłacićwszystkierachunkiztegomiesiąca,alepotempozwoliłmipieprzyćsię
przezjakieśtrzygodziny.

Czującbardzogwałtownemdłości,Jamiewyszczerzyłzębywuśmiechu.

-Cóżzabezinteresowność.

background image

-Wiem.-Ziewnęła.Wglądałanamałąidziecinną,taką,którejprzydałbysię
pocałuneknadobranocodmamy.-Szczęściarazemnie.

4

-Mamwielkienowiny.-Jessowinęławarkoczwokółpalca,uśmiechającsię
wstydliwieipatrzącwstół.

Shelleyodstawiładietetycznącolęipochyliłasięwprzód.

-Nowięc?Mów,mów.

Saraobserwowałaparęprzystolikuobok,próbującdokonaćocenyichzwiązku.
Mężczyznabyłconajmniejtrzydzieścilatstarszyniżjegotowarzyszkaipodobne
rudewłosyorazjasnaskórawskazywałynawspólnegeny,aledziewczyna
sprawiaławrażeniezahipnotyzowanej,uśmiechałasięikręciłagłową,jakbypoza
krainąmarzeńnigdyniespotkałakogośtakiegojaktenfacet.

-Sara?Słuchasz?Toważne.SaraskinęłagłowąwstronęJess.

-Tak.Oczywiście.Najwyższeskupienie.

-Okej,cóż...-Jessuśmiechnęłasię,przeniosławzrokzShelleynaSaręiz
powrotem.-

Wychodzęzamąż!

Shelleykrzyknęła,rzucającsięprzezstółichwytającJesswniezgrabnyuścisk.

-Gratulacje!Och,jakietocudowne!

-Wiem,wiem!Zapytałmniewczorajwnocyioczywiścieodrazupowiedziałam
„tak”,iniemamjeszczepierścionka,bopójdziemygowybraćrazemdziśpo
południu,aleniemogłamsiędoczekać,żebyprzekazaćwamnowinę.Ach!

-Ach!-pisnęłaShelley.

Ludziepatrzylinanie,ponieważkrzyczały,ściskałysięizrzuciłyzestołusóloraz
pieprz.W

małejkawiarnitylkoPannaMajiPanGrudzieńpozostaliobojętninawrzaski
ShelleyiJess.

background image

Mężczyznadalejmówiłcośowielezacicho,żebySaramogłausłyszeć,a
dziewczynanieprzestaławpatrywaćsięniego,jakbyniebyłstaryibrzydkiinie
nosiłokropnegokrawatuzeSnoopym.Sarapoczuładrobneukłuciezazdrości,ale
przedewszystkimbyłaszczęśliwa,gdyżznalazładowód,żeistniałaprawdziwa
miłość.Uśmiechnęłasiędonich,wiedząc,żeniezobaczylibyjej,nawetgdyby
podeszłanagaipołożyłasięnaichstole.

-Ico,Saro?

-Odebrałomigłos.-Cobyłoprawdą.Miałamnóstwodopowiedzenia,alewiększa
częśćwypowiedziwymagałabynazwaniaJessgłupią,pieprzonąidiotką,wykazała
więcdośćwrażliwości,bypowstrzymaćsięodobrażaniadziewczyny,która
przeżywałachwilębuzującej,królewskiejradości.

-Oooch,mogłabymwydrapaćcioczy,takajestemzazdrosna.-Shelleyuścisnęła
rękęJess.-

Cóż,możetenowinywreszciezdopingująJamiego.

Saraomałoniepołknęłapapierosa,któregozamierzałazapalić.

-Chcesz,żebyJamiesięoświadczył?Małżeństwo?ZJamiem?

-Co?Nieuważasz,żenamzesobądobrze?

-Boże,niemampojęcia.-Sarazamilkła,żebyzapalićpapierosa.-AleJamiei
małżeństwo?

Totakimaminsynekspodklosza.

Shelleyprychnęła.

-Węcczemu,docholery,spędzasznimtyleczasu?

Sarazastanowiłasięnadtym,aledośćprzelotnie,ponieważShelleypatrzyłananią
spodprzymrużonychpowiek.PozatymprzyjaźńSaryiJamiegobyła
skomplikowanajakwszystkiedługoterminowezwiązki.Tenzłośliwy,paskudny
komentarzwracałdoniejjakbumerang,ponieważJamiebyłowiele,wielelepszy
niżkażdyznanyjejmężczyzna.Tylkotakikruchy.Aletuiterazniemiejsceani
czas,żebyzagłębiaćsięwto,coznaczyłdlaniejJamie.

-Mamtylkonamyśli,żenamojeokosłabyzniegomateriałnamęża.Jeślicoś

background image

takiegoistnieje,aodrazuzaznaczę,żewtoniewierzę.

-Cóż,wkażdymraziemoimzdaniemjestidealny-odparłaShelley.-Imiał
całkowitąracjęcodociebie.Jesteścyniczna.

Saradostałagęsiejskórki.PotemzałatwitozJamiem,naraziewzruszyła
ramionamiizaciągnęłasiępapierosem,jakbyzupełniejejtonieobchodziło.

Późniejtegowieczoru,powieludrinkachdlauczczenianowin,Mikeodwiózł
wszystkichdodomu,wysadziłJamiego,potemShelley,wreszcieJess.

-Hej-powiedział,kiedyzostałatylkoSara.-Wskakujdoprzodu.Czujęsiętujak
jakiśpieprzonyszofer.

Mikeprowadziłzjednąrękąnakierownicy,adrugąnaudzieSary,wykorzystując
każdązmianębiegów,żebyprzenieśćdłońbliżejjejkrocza.Wyśmiałago,kiedy
wyznał,jakpragnąłjejodpierwszejchwili,gdyjązobaczył,jeszczegłośniej
zaśmiałasię,gdynazwałjąpieprzonądziwką.

ZaparkowaliprzeddomemiuciszyłśmiechSary,chwytającjąiwpychającjejjęzyk
doust.

-Przyjemniecałujesz-powiedział,kiedysięodsunęła.

Sarapocałowałagoponowniewpodziękowaniuzakomplement.Onniebyłw
całowaniutakidobry.Językmiałniezgrabnyiopadałamuszczęka.Alejednąręką
mocnotrzymałSaręzaudo,adrugąkreśliłzygzakiwzdłużjejkręgosłupa.Po
kilkuminutachzacząłgmeraćprzyzamkubłyskawicznym.

-Przestań-powiedziała.

-Nie.-Mikeprzesunąłrękę,terazobejmowałjąwtalii.Zdecydowanyton
przemawiałnajegokorzyść,podobniebardzoseksownysposób,wjakigładziłbok
jejszyi.

-Nieczujeszsięźleztegopowodu?

-Udajesz,żetysiętakczujesz?

-Janiczegonieudaję.Czujęsięświetnie.Zastanawiamsiętylko,dlaczegotynie
czujeszsięztymźle.

background image

-KochamJess.Toniesamowitadziewczyna.Alezniąniejesttakjakmiędzynami.
Przyseksiejestspięta.Zakażdymrazemmusimyurządzaćwielkieprzedstawienie.-
UjąłrękęSaryipołożyłsobiewkroczu.-Zarazwybuchnę,Saro.Bądźkumpelą,
co?

Sarazabraładłoń,apotemzdjęłazsiebiejegoręce.Niebędzie„kumpelą”.Jeżeli
mielibysiępieprzyć,todlatego,żewydałobysiętodobrympomysłem,anie
dlatego,żebłagałjąjakklientbezgroszabłagaprostytutkę.

-Dobranoc,Mike.

-Co?Nie!

-Jedźostrożnie.

PóźniejtejnocysamawłóżkuSararozważałapropozycjęMike’a.Nietyleto,co
powiedział,ilesposób,wjakitozrobił.Jakbybyłpewien,żeonanieodmówi.
Jakbydziałałnapewniaka.Jakbyłamałajakąśzasadę,niechcącsięznimpieprzyć.
Byłaprzyzwyczajonadotakiegozachowania,alenieodmienniejąirytowało.Ludzie
nierozumieliróżnicymiędzybyciemłatwąwsensierżnięciasięzkażdym,kto
poprosił,abyciemłatwąwsensienieskazywaniafacetanasześciomiesięczne
oczekiwanie,zanimzdecydujesięiśćznimdołóżka.Sarabyłałatwawtymdrugim
sensieiczułasięurażona,kiedyludzimyśleliinaczej.Jejwersjabyciałatwą
oznaczała,żeniemarnujeczasunagierki,tadrugabyłarozpaczliwiesmutnym
przypadkiemkogoś,ktoleżyiczeka,bydaćsięwykorzystaćkażdemu,kto
przejdzieobok.

Wiedziała,żeniepowinnojejzaskakiwaćzachowanieMike’a.Przezcałeswoje
aktywneżycieseksualneuwalniałaodfrustracjimężczyznzakochanychw
oziębłychksiężniczkach.KiedypanCarrwyjechał,rzuciłasięwramiona
romantyczniezaangażowanegoirozpaczliwienapalonegomężczyznyiodtamtej
porypieprzyławdzięcznychchłopcówimężów.PierwszymbyłAlexKnight

-kapitanszkolnejdrużyny,wyjątkowyuczeń,zapalonysportowiec,przywódca
grupykościelnejmłodzieżyimiaładlaniegomnóstwowspółczucia.Jego
dziewczynaLauraodmawiałaseksu,dopókiniebędziemiałaobrączkinapalcu.
AlexzradościączekałnaLaurę,alenienaseks.ItuwkroczyłaSara.

WielesięodAleksanauczyła.Naprzykładtego,żemężczyźnimogąmówićjedno,
potemdrugie,następniepostępowaćwsposóbsprzecznyzjednymidrugim
poglądemiwjakiśsposóbwciążżywićprzekonanieowłasnejintegralności.Alex
opowiadał,żekochaLauręiożenisięznią,kiedyzrobidyplom.Potemzwracałsię

background image

doSaryiwygłaszałkazanie,żejestzamłoda,byjeździćzmężczyznaminad
strumieńToongabbie,zamłoda,bywogólezadawaćsięzfacetami,iżepowinna
siębardziejszanować.Akiedyzrzuciłjużzpiersicałytenciężar,pieprzyłją,aż
gwizdało.

Alexzawszeczegośżałował.Jegotwarzciemniałazpoczuciawiny,kiedy
wzrastałaczęstotliwośćitemperaturaichspotkań.Czułsięwinny,żezdradzaLaurę,
winny,żewykorzystujedlawłasnejprzyjemnościzadurzonąwnimczternastoletnią
dziewczynkę,winnyodwróceniasięodswegoBoga.Ajednakrobiłtodalej.Pod
koniecrokuAlexpowiedziałSarze,żeLaurazalałasięnaimpreziezokazjikońca
rokuizrezygnowałazeswojegocennegodziewictwa.Wartobyłoczekaćiteraz
kochalisiębardziejniżkiedykolwieki...Wwiekulatczternastuijedenastumiesięcy
Saramiałajużzasobąromansowebzdury.

Postanowiłaprzestrzegaćzasadynarzuconejprzezmatkęiniemiećchłopaka.
Bawiłoją,kiedymówiłamężczyznomproponującymjejchodzenie,żeniemoże,
ponieważmatkauważa,iżzaangażowaniewromantycznyzwiązekprzeszkodziłoby
jejwrozwojunaukowym.Czybyłobywporządku,pytaławtedy,gdybyśmysię
tylkopieprzyli?

Doczasu,gdyskończyłaszesnaścielat,rozniosłosięotym.SaraClarkrobiła
rzeczy,którychnierobiłygrzecznedziewczynki,robiłajeumiejętnieiz
entuzjazmem.Ibyłaseksowna,cowartozaznaczyć,ponieważwiększośćdziewczyn,
którepieprzyłysięzewszystkim,copopadnie,byłarozpaczliwiebrzydka.W
okolicyażkipiałoodniekończącychsięplotekoseksualnychskandalachz
udziałemSaryClark,zktórychmniejwięcejpołowabyłaprawdziwa,aledzięki
temuutrwaliłasięjejreputacja.Najlepszymsposobemnaspędzeniesobotniejnocy
napółnocno-zachodnichprzedmieściachSydneybyłospotkaniezSarą.

Przyjmowaładowiadomości,żeopatrzonojątakączyinnąetykietką,irobiłato,co
sprawiałojejprzyjemność.Miałaniemalidealneocenynastudiach,byłapięknai
pieprzyłasięjakgwiazdaporno.Jeżeliodczasudoczasujakiśdupekuznawał,że
łatwaznaczy„niewybredna”albożeczerpanieradościzseksurównałosię
„proszeniuoniego”,musiałaztymżyć,podobniejakzfaktem,żejejrodzice
okazalisięemocjonalnierównieupośledzenijakintelektualniebłyskotliwi.

NiedostatkiinnychniemogływpłynąćnażycieSary,jeśliimnatoniepozwoli.A
niepozwalała.

Mikeniestanowiłwyjątku.Niebyłosensusięmartwić,żeuznałjązapewną
zdobycz:nietaktowyglądałoiprzekonałsięotymdziświeczorem.Następnym

background image

razem,kiedybędzieobśliniałjejtwarziprzesuwałdłońmiwzdłużkręgosłupa,
możezdecydujesięznimpieprzyć,amożenie.W

każdymraziechodziłotylkooto,nacomiałaochotę,anieoto,coondostawałlub
czegoniedostawałodksiężniczkiwpąsach,wktórejbyłzakochany.

Jamieuważał,żeskoroprzezostatnichdziesięćlatwidziałSaręwchodzącądo
różnychpomieszczeńconajmniejdwatysiącerazy,powinienbyćjużdotego
przyzwyczajony.Powinien.

Niebył.Nawetkiedyspodziewałsięjązobaczyć,gdysiedziałprzylepkimstoliku
natyłachpubu,pociągałpiwo,naktóreniemiałochoty,zastanawiałsię,czemu
poprosiłagoospotkaniewniedzielęrano,usiłowałodgadnąć,cozłegostałosię
tymrazem,iwpatrywałsięwdrzwiwściekły,żekazałamuprzyjśćodziesiątej,aza
pięćjedenastanadalsięniepojawiła,nawetwtedywidokSarywchodzącejprzez
drzwistanowiłcośfantastycznego.Zakażdymrazemprzeżywałwstrząs.Zetaka
osobamogłaistnieć-mogłaiśćwjegostronę-mogłachciećznimrozmawiać-
świadomośćtegofaktuzawszebyłaświeżaicudowna.

Pocałowałagowpoliczek,zapaliłapapierosa,rozsiadłasięwkrześlenaprzeciw,
pociągnęłałykjegopiwa,wykrzywiłasię,bobyłobezgazuiciepłe,igłośno
wypuściłapowietrze.

-Jamie,posłuchaj:musiszmicośobiecać.

-Tylkopodwarunkiem,żenajpierwprzeprosiszzato,żedomagałaśsięmojej
obecnościtutajobezbożnejgodzinie,apotemkazałaśmiczekaćpięćdziesiątsześć
minut.

-Powinieneśmidziękować.-Dmuchnęłamudymemwtwarz.-Todlatwojego
dobra.

-Dziękuję.Cotakiego?

-To,żecięostrzegam.Shelleyrozpaczliwiechcewyjśćzamąż.

-Odpieprzsię.

-Jamie,obiecajmi,żesięzniąnieożenisz.

-Jakbyistniałatakamożliwość.-Roześmiałsię.Małżeństwo!Mikemógłsobiena
topozwolić,dobiegałtrzydziestkiimiałdomnawłasność,aleJamieiShelley

background image

mielipozaledwiedwadzieściadwalata.Nawetnietraktowalisięzbytpoważnie.
Tylkoże...OstatniejnocyShelleypłakała,kiedywychodziłodniejzdomu.
Powiedziała,żejąwykorzystałinawetniezadałsobietrudu,byzniąporozmawiać
albobyćdlaniejmiłympozasypialnią.Niebyłatoprawda,Jamiezawszebyłdla
niejmiły.Chybażejejwyobrażenieobyciumiłymróżniłosięodjegokoncepcji.

Chybażespędzałaznimczas,czekając,byzrobiłcoś,conigdy,ażdotejchwili,nie
przyszłomudogłowy.

-Powiedziała,żechcewyjśćzamąż?Saraskinęłagłową.

-Powiedzmitylko,żedotegoniedopuścisz.

-Oczywiście,żenie.Janiechcę...Toznaczychcę,alekiedyś,nieterazinie...nawet
niewiem,czy...jąkocham,chyba,ale...

-Poprostumiobiecaj.Spojrzałjejwoczy.

-Dajęsłowo,żeniemazamiarużenićsięzShelley.Kiwnęłagłową.

-Grzecznychłopiec.

5

Pięćipółrokutemu,kiedySaramieszkałajeszczepoddachemswoichrodziców,
dostałapocztąkartkę.Byłpierwszydzieńpracypocztypoprzerwiezokazji
Gwiazdkiitaksięzłożyło,żewypadłnadwadniprzedszesnastymiurodzinami
Sary,więcwskrzynceznalazłosiętegodniakilkakartekadresowanychdoniej.

Pierwszaodbabcizestronymatki.Zbukietemróżowychiżółtychkwiatówi
wierszemorozkwitającejkobiecościwśrodku.DrugakartkabyłaodciociGladi
wujkaRicka.Teżzkwiatami,alenaszczęściebezwiersza,tylkoznapisem
„Szczęśliwejsłodkiejszesnastki”.Trzeciaoddziadkówzestronyojca.Mieszkalina
TasmaniiiSaranigdyichniewidziała,alecorokudostawałaodnichurodzinową
kartkęidwadzieściadolarów.Wtymroku,kujejzaskoczeniu,pojawiłsię
dodatkowybanknotpięciodolarowy.

-Hej,mamo,babciaidziadekClarkprzysłalimiwtymrokudwadzieściapięć
dolców.

Najwyraźniejrozumieją,żeteraz,kiedyjestemdorosła,potrzebujęwięcej
pieniędzy.

background image

Matkapodniosławzrokznadksiążki.

-Szesnaścielattoniedorosłość,Saro,ijeślimatoprowadzićdokolejnejdyskusji
otym,żechceszznaleźćsobiepracę,możeszodrazuprzestać.

-Poprostuchcęmiećtrochępieniędzynawłasnewydatki.Zawszemówisz,że
musimynauczyćsięodpowiedzialnościiniezależności.-Prawdabyłataka,żeSara
potrzebowałapieniędzynagrog,trawęiciuchy,którychniewybierałamama.

-Niebędęznówprzeztoprzechodzić,Saro.Kiedyskończyszuniwersytet,
znajdzieszpracę,niewcześniej.Koniecdyskusji.-Matkawróciładolektury.

NadąsanaSararozdarłaostatniąkopertę.Białakartazsamotnązłotąróżąodługiej
łodydzenapierwszejstronie.Wśrodkuschludnym,pochylonympismemwypisano
naczarno:„Słodkiejszesnastkiinigdyniezostałaś...zapomniana”.

Saraprzestałaoddychać.Chociażnieznalazłapodpisuani-sprawdziłanakopercie
-adresuzwrotnego,znałatopismorówniedobrzejakwłasne.Skreślononim
kiedyś:„Jesteśgwiazdą”i

„Świetnarobota,aleniezapominajoźródłachcytatów”.Późniejtosamopismo
tłoczyłosięnaskrawkachpapieru.„Zdekoncentrowanyprzeztwojekolana.
Samochód3.30?”i„Nieidźnatreningpiłkarski,muszęjeszczerazucałowaćtwoje
plecy...”.

Powiedziałamukiedyś,podczasuściskówiwyznańposeksie,jaksiębała,żedo
szesnastychurodzinniktjejniepocałuje.Jaksiębała,żeżadenmężczyznanigdyjej
niezechce,żezostaniebłyskotliwym,leczsamotnymnaukowcem.Będziemiała
kilkafakultetówimasękotów.

Odparłwtedy,żedoczasukiedyskończyszesnaścielat,zupełnieonimzapomni.
Oznajmiła,żenigdy,imówiłatopoważnie.

Wspomnienieonimsprawiło,żetwarzzaczęłająpalić,aoczyzaszłymgłą.
Siedziałazupełnienieruchomo,chcąc,żebydrżenienógustało,zanimmatka
podniesiespojrzenieznadksiążkiizauważy.Wpatrywałasięwkartkę,ażsłowasię
rozmazały.Takniewielesłów!Niemógł

podarowaćjejkilkuwięcej?Niemógłprzynajmniejnapisaćswojegoimienia?Nie
dlatego,żebypotrzebowałapodpisu,bygorozpoznać,aleponieważtobyłojego
imię...Niemógłjejtegoofiarować?

background image

Sarawstała,zgarniającswojeurodzinowekartkiidwadzieściapięćdolarów.

-MogępójśćdoJamiego?

Matkaspojrzaławgórę,zmarszczyłabrwi,znówwróciładoksiążki.

-Ostatniospędzaszznimmasęczasu.Jestteraztwoimchłopakiem?

Sarawykrzywiłasięnadopuszczonągłowąmatki.

-Niewolnomimiećchłopaka.

-Otóżto.

Przesunęłapalcamipozłotejróży.

-Otóżto.Mogęiść?

-Tak,Saro.Aleproszę,przebierzsię.WtakimstrojuJamiegotówpomyśleć,że
niezbytpoważnietraktujeszzasadęzabraniającąposiadaniachłopaka.

Sarazastanowiłasię,skądmatkawie,comanasobie,skorowogólenaniąnie
patrzy.ApozatymJamiepatrzyłnaniąinaczej.Mogłabysięzjawićwbieliźniei
tylkobyzapytał,czychcezagraćwNintendo.Wszystkojedno,itakniewybierała
siędoJamiego.ZamierzaławymknąćsiędoKlubuLigowegoiznaleźćkogośdo
uprawianiaseksu.Kogośstarego.Tomiałbyćjejosobistyprezenturodzinowyz
inspiracjipanaCarra.

Saranigdywięcejniemiałaodniegowiadomości.Szesnasteurodzinybyły
ostatnimi,którespędziławdomurodziców,toteżniewiedziała,czyjeszczenapisał,
ajeślitak,toczykartkinieskończyływkuchennymkoszuznierdzewnejstali.

Apotem,pewnejzimnejczerwcowejnocy,prawiesiedemlatpotym,jakją
zostawił,SarazobaczyłapanaCarra.Autobus,którymjechała,stanąłnaświatłach
trzyprzecznicedorestauracji,kiedywyjrzałaprzezoknoimignąłjej,
przejeżdżającobok.Trwałotoniespełnasekundę,tylkoprzelotnywidokgęstych
jasnychwłosówiokrytychczerniąramion,alewiedziała,żetoon.

Odwróciłasięnasiedzeniu,próbującjeszczerazgozobaczyć,jednaksamochód
zniknąłjużzarogiem.Mimotobyłapewna.Wszędziebygopoznała.

-Uhm,jasne-podsumowałJamie,kiedypowiedziałamunastępnegodnia.Udawał,

background image

żeczytaRozważnąiromantyczną.JamienienawidziłpanaCarra.Jamienienawidził
wszystkichfacetów,zktórymibyłaSara,alenajbardziejpanaCarra,ponieważbył
pierwszy.Zastanawiałasię,czyczternastoletniJamiemiałnadziejębyćjej
pierwszym.Wiedziałateraz,żekiedyśsięwniejkochał,aletosięskończyło,gdy
zaliczyłaseksznim.Niezpowoduseksu,byłwporządku,alezpowodutego,co
stałosiępóźniej.Nielubiłaotymmyśleć,więcniemyślała.

-WkażdymraziewksiążcejestosiemnastuD.Carrów,wyobraźsobie.
Zadzwoniłamdonichwszystkich.Nic.Musigoniebyćwspisie.

-Potrzebujeszpomocy.Maszurojenia.

Saraszturchnęłagopiórem.Jamiejejoddał.Sarazabrałamupióroiprzewróciła
gonaplecy.Poddałsięcałkiemłatwo,prawiesięniewyrywał,kiedyprzyciskała
munadgarstkidopodłogi.Oparłatwarznajegotwarzy,nosnanosie.Gdybybył
innymmężczyzną,dowolnyminnymmężczyzną,otworzyłabyusta,wessałajego
bladądolnąwargęiprzygniotławłasnymciężarem.

Napiąłdrobne,zwartemięśnieuwięzionychramioniwewnętrznąstronąudnacisnął
górnączęśćjejud.Gdybybyłjakimkolwiekinnymmężczyzną,zareagowałaby
uściskiem.

-Przeproś-rozkazała.

-Niemamowy.

-Niemamurojeń.Tobyłon.

-Czynieprzyszłocinamyśl,żetwojaobsesjanapunkciekogoś,kogonie
widziałaśodsiedmiulat,jestnieconiezdrowa?

-Nie.-Sarastoczyłasięzniegoizauważyła,żetwarzmusięściągnęła.Możenie
miał

dosyć.DziewczętawrodzajuShelleyRodgersmalowałyustainosiłykolorowe
spinkidowłosów,żebyzwabićfaceta,akiedyjużzostałzłapany,robiłysięszarei
bezpłciowe.

-Pojechałamdziśranodoszkoły-powiedziała,zapalającpapierosa.

-OBoże,jesteśszalona.

background image

-Chciałamtylkowiedzieć,czyktośmiałodniegowieści.Pomyślałam,żemożesię
zkimśskontaktował,jeśliwrócił.Pomyślałam,żemożenawet...-Sarawestchnęła.
Wiedziała,żeJamiemiałrację.Wariactwembyłoprzypuszczenie,żemogłabypo
prostuwejśćdostaregobudynkuzczerwonejcegłyiznaleźćgozabiurkiemw
klasiedoangielskiegoczekającegonanią.

-Wkażdymraziekiedywykończona,złairozczarowanawychodziłam,
zobaczyłamtegodzieciaka,którychowałsięnaprzystankuzpapierosem...

-Cholera,Sara,proszę,powiedz,żenie...

-Owszem.Podeszłamdoniegoipowiedziałam:„Ciwszyscy,coniekochają
tytoniuichłopców,sągłupcami”.Aonnato:„Co,kurwa?”.„ToMarlowe”,
wyjaśniłam.Achłopaknato:

„Co?”.NoiopowiedziałammuoMarlowe,jakzostałzadźganynożemwbarowej
bójce.Byłdosyćzainteresowanyiwyjaśniłam,żetenwerspojawiłmisięwgłowie,
kiedygozobaczyłam-pięknegochłopca-stojącegotamizaciągającegosię
pięknymtytoniem.Zaproponowałmipapierosa-szluga,jakgonazwał-ipaliliśmy
razem,apotempowiedziałammu,żenikotynajestnarkotykiemdwufazowym.
Wiedziałotym,uczylisięnafizyce.Jednocześnieodprężaidodajeenergii”,
powiedział.Apotemjaskomentowałam:„Jakorgazm”.Aonpotworniesię
zarumieniłija...

-Przestań!Boże,toodrażające,Saro.Ipewnienielegalne!Roześmiałasię.

-Ochłoń.Miałszesnaścielat.Całkowicielegalneicałkowicierozkoszne.-
Chłopiecbył

naprawdęrozkoszny:greckibógwwiekuszkolnymzgładkąjakuniemowlęcia
piersią,odzyskującysiływtakimtempieiztakimentuzjazmem,żenadrabiałtym
swojąniezdarność.Niebyłtym,czegoszukała,aleniktniebył.Wszyscysłużyliza
pocieszenie.

Jamieprzytuliłją.

-Maszproblem,Saro.Jesteśseksoholiczkączycoś.

-Spadaj.Zwyklesięśmiejesz,kiedyopowiadamcitakierzeczy.Cosięztobą
dzisiajdzieje?

Puściłjejramiona,aleująłjednązrąkiodwrócił.Bezsłowazacząłkreślićkołana

background image

wnętrzujejdłoni.Całepopołudniedziwniesięzachowywał.Jakczłowiekw
potrzebie.Dotykałjejizerkał

kątemoka.„Zdawałosię,żezarazcośpowie,alepotemzmieniłzdanieiodwrócił
wzrok.

-Jamie,cojest?

Puściłjejrękęipodniósłksiążkę.

-Powiedzjeszczeraz,comamrobićztąksiążką?

-Rozpoznawaćaluzjeseksualne.

-UJaneAusten?

-Niekpij.-WzięładorękiDumęiuprzedzenieiprzerzuciłastronydopierwszej
zaznaczonej.-NaprzykładKarolinaproponujepanuDarcy’emu,żenaprawimu
pióro:Znakomicienaprawiampióra.ADarcyodpowiadawtedy:Dziękuję,ale
zawszesamsobieztymradzę.

-Tak,i?

-Boże,wyfinansiścijesteścietępi!PanDarcymówiKarolinie,żewolałbysię
masturbować,niżpozwolićjejdotknąćswojego„pióra”.

Jamierzuciłksiążkęnapodłogę.

-Niewewszystkimchodzioseks,Saro.Wgruncierzeczywwiększościspraw
chodziocośinnego.Fakt,żepotrafiszznaleźćseksualnypodtekstwcałkowicie
niewinnejksiążce,jestkolejnymdowodem-gdybymgopotrzebował-żemasz
poważnyproblem.

Sarazamknęłaswojąksiążkęipołożyłanatej,którąrzucił.

-Ato,coczyniciędzisiajtakrozkosznymtowarzyszem...czyjesttojednaztych
wielu,bardzowielurzeczy,którekompletnieicałkowicieniewiążąsięzseksem?

-Idzieszdopracyczymarnujęczas?

-Mówdomnie.

-Oczym?-Potarłoczy.Papierosowydymgodrażnił,alenigdynienarzekał.Sara

background image

wiedziałaotymijeszczebardziejgozatolubiła.

-Tymipowiedz.

Jamieprzygryzłdolnąwargę.CzołomiałzmarszczoneizdaniemSarywyglądał,
jakbymiał

sięrozpłakać.Cholera.Nienawidziła,kiedypłakał.Niewiadomowtedy,corobić.
Cholera.

-Shelleyjestwciąży.

Sarazapatrzyłasięnaniego,roześmiała,zdałasobiesprawę,żetoniejestzabawne,
zaklęła,znówsięroześmiała,apotemwstałaikopnęłasofę.

-Kurwa.

Jamiechwyciłjązanogęipociągnąłwdół.Otoczyłagoramieniem,oparłgłowęo
jejgłowę.Powiedziałagłośnocoś,co,miaławielkąnadzieje,byłooczywiste.

-Usunie.

-Nie.-Tobyłobardziejwestchnienieniżsłowo.

-Kurwa.Więcco?

-Pobieramysię.Jejtatadajenamwkładnamieszkanie.-Jamieprzycisnąłtwarzdo
ramieniaSary.Przezflanelępiżamyczułajegołzy.CholernaShelley.Saramiała
ochotępójśćtamizrobićztądziwkąporządek.Wymierzyćjejsolidnegokopaw
brzuchalbozepchnąćzjakichśschodów.Czekała,żebyJamiezerwałsięnarówne
nogiipowiedział,żeżartował,aleonpłakał,ażprzemokłagórajejspodni.

-Zawszechciałemmiećdzieci-wyszeptał.-Weszotym,Saro,zawszeto
powtarzałem,prawda?Tojestto,czegochciałem,tylkoniecowcześniej.Pewnietak
będziedobrze.Poprostumuszęprzywyknąćdotejmyśli.

Saragładziłatyłjegogłowyiprzysięgłasobie,żegołymirękomawydrzeShelley
serce.

Wyrwieje,rzucinaziemięibędzieponimskakać,ażzmienisięwkrwawąbreję.

6

background image

WpierwszymtygodniusierpniaShelleyiJamieurządziliskromnąkolacjęwswoim
mieszkaniu,żebyuczcićcudownątriplę:kredythipoteczny,zaręczynyiciążę.
Towarzystwoskładałosięzdwóchblondynek,ichświeżozłapanychfacetówiSary.

Jamieoprowadziłjąpomieszkaniuniemaltakmałymjakjejwłasne,aleznacznie
nowszym.

Usiłowaławydawaćdźwiękipełneuznaniaiudawać,żecieszysięzjegoszczęścia,
alewśrodkusięgotowała.DlaczegośtakiegoJamierzuciłuniwerekisprzedawał
usługifinansoweprzeztelefon.Zpowoduczegośtakiegomiałpodkrążoneoczy.

-Uważasz,żejestohydne,prawda?-zapytał,kiedyniezdołałazdobyćsięna
stosownyentuzjazmdlafaktu,żeoknasypialniwychodziłynarezerwat.

-Nie.Podobamisię.Jestemzazdrosna.Jestznacznieładniejszeniżmoje.Alew
końcudostajesięto,zacosiępłaci,prawda?Tomiejscejestpozazasięgiem
ubogiegostudenta.

-Uważasz,żepowinienemzostaćnauniwerku?

-Odnoszęwrażenie,żecośzmarnowałeś.

Jamieopuściłżaluzjeiusiadłnabrzegułóżka.SarasłyszałachichotShelley
dobiegającygdzieśzkorytarza.

background image

-Mamobowiązki.Niemogęstudiować,kiedymamwszystkieteobowiązki.
Później,kiedysprawysięułożą,mogęwrócić.-Jamiemówił,jakbyprzećwiczyłtę
kwestię.

Sarapokręciłagłową.

-Jamie,nieudawaj,żetegochcesz.Zostałeśwrobionyi...

-Chcętego.Wspierajmnie.

Sarausiadłaobokipołożyłamurękęnakolanie.

-Wporządku.Jeżelijesteśszczęśliwy,jateżjestemszczęśliwa.

-Tobyłoprzekonujące.

-Staramsię.

Jamiepoklepałjąpodłoniiuśmiechnąłsię,aSarazapragnęłagopocałować.Była
tochęćczystoplatonicznaalboniemalplatoniczna.CałowanieJamiegobyło
naturalneipocieszające.

Sposóbnapowiedzenie„tyjesteśwporządku,jajestemwporządku”bezwzględu
naróżnice,któreichdzieliły.Alemożeterazteróżnicestałysięzaduże.Czygdyby
pocałowałagonałóżku,któredzieliłzShelley,byłobytoprzekroczeniejakiejś
granicy?Granicy,którazawszesprawiaławrażeniemiękkiejipłynnej,ateraz
zdawałasięsztywnairestrykcyjna.

Saranienawidziłasztywnychgranic.NienawidziłaShelley.Nienawidziłażaluzjii
publicznychparków,izapachusmażonejcebuli.Pocałowałago.Trochęzadługoto
trwało.Z

otwartymiustami.Zlekkimdotknięciemjęzyka.

-Cotobyło?

-Pocałunek.Żebyświedział,jakszczerzecieszęsiętwoimszczęściem.-Sara
uważnieobserwowałajegotwarz.Czycośpoczuł?Cośmusiałpoczuć.Onaczuła
sięcałkiemrozgrzana.

-Shelleyzrobiłaponcz.Chodźsięnapić.-Jamiewyszedłzpokoju,aSarazadrżała

background image

wnieznanym,zimnympowiewieodrzucenia.

WypiłaszklankęponczuShelley.Byłzasłodki,zezbytdużymikawałkamiananasa,
któreopadłynadnoszklanki.Rzuciłauprzejmesłowonajegotematiposzłapo
butelkęjimabeama.

-Ach.Dziewczynawmoimguście.-MikedoniejmrugnąłiSaranalałamu
szklaneczkę.

-Oooch,takiemocnetakwcześnie?-zapytałaShelleyzuniesionymibrwiami,
rzucającJessprzeszywającespojrzenie.

-Och,nabourbonanigdyniejestzawcześnie.-Saraopróżniłacałąszklankę
jednymhaustem.Nieplanowałapiciawtakimtempie,alenieplanowałateż,że
pocałujeJamiegoaniżezechce,byoddałpocałunek,nieplanowała,żektośbędzie
doniejmrugałanitraktowałjąprotekcjonalnie.Nalałanastępnąporcjęi
uśmiechnęłasiędoMike’a.

-Gotowynapowtórkę?-zapytała,wskazującnajegowciążpełnąszklankę.

Uniósłjąiwypił,niespuszczającoczuzSary.

-Chodźzobaczyćnowywóz,Mike.BratShellzałatwiłdlanaspohurtowejcenie-
odezwał

sięJamie.

Sarapowiedziała,żeteżchciałabyzobaczyćnowysamochód,aleJamieją
zignorowałizabrałMike’anadwór.Zabolało.Jamienigdyjejnieignorował.Nie
mógłbyćwkurzonyzpowodupocałunku.Tobyłcholerniedobrypocałunek.

Kiedytylkomężczyźniwyszli,JessiShelleyzaczęłygadaćjaknajęte.Spójrznaten
pierścionekzbrylantemiczytoniezabawnemiećwłasnemieszkanie,jesttakie
piękne!Ajakwyposażone!Och,owyposażeniumożnabyłogadaćbezkońca.Sary
nieciekawiłowysłuchiwanie,jakieprzeszkodyShelleymusiałapokonać,by
zakupićsofę;swojąnabyłanawyprzedażyzadwadzieściapięćdolarów.

Marzyła,żebyJamieiMikewrócili,zanimumrzeznudów.Bardzosięstarałanie
byćseksistką,ponieważsamanienawidziłategotypudyskryminacji,alesmutna
prawdawyglądałatak,żedziewięćdziesiątprocentkobietwjejwiekustanowiły
cholernenudziary.Dlaporównaniaspośródmężczyznwjejwiekuzaledwie
siedemdziesiątprocentwywoływałośpiączkę.Dodajmydziesięćlatizdejmijmyz

background image

nichciuchyitrudnobyłobyznaleźćfaceta,wktórymniepotrafiłabyodkryćczegoś
interesującego.

-Powiemwam,żejednegosięniespodziewałam-mówiłaShelley-nieustannej
presji,żebytorobić.Kiedymieszkałwdomu,wystarczyłrazalbodwawtygodniu,
ateraznudzimiotoconoc!

-Nielubisztegoznimrobić?-zapytałaSara.ShelleyiJessspojrzałynasiebiei
wywróciłyoczyma.

-Nieotochodzi,Saro.Robienietegoconocjestwyczerpujące.Czasami
chciałabymsiępoprostuprzytulićipójśćspać.Tenjedenraz,kiedySarazrobiłato
zJamiem,byłtroskliwy,aleszybki.„Wydarzyłosiętodawnotemu,alenawet
biorącpoduwagęmniejsząstarannośćidłuższyczas,niemogłasobiewyobrazić,
jakimsposobempieprzenieJamiegomogłobybyćwyczerpujące.

Wszystkojedno,tagłupiadziwkazrujnowałamużycie,przynajmniejmogłabytoz
nimrobićbeznarzekania.

-Wtakimraziecorobisz?-SarazapytałaShelley.-Poprostugozostawiasz,żeby
samsięsobązajął?

Shelleypobladłaizaczęłaoglądaćswojepaznokcie.

-Jamietegonierobi.

-Napewnorobi.

-Myślę,żeShelleywieotymlepiejodciebie-wtrąciłasięJess.-Wkońcutoonaz
nimmieszka.

-Słusznie-przyznałaSara.-Mieszka.

Jamiebyłwkurzony.Poprawka.Jamiebyłwkurzonyosiódmej,kiedySarago
pocałowała,ateraz,osiódmejczterdzieścipięć,zmieniłsięwskoncentrowaną
masęwściekłości,któraprzyjęłapostaćistotyludzkiej.Saradoprowadzałagodo
szału,cozabezwstydnadziwka,starałsięzcałychsił,byniezłapaćjejzaten
końskiogoniniewyrzucićnaulicę.

Najpierwtenpocałunek.Uważał,żecałkiemnieźlesobieporadził.Oddał
pocałunek,copewnieniebyłowłaściwe,biorącpoduwagę,żewgręwchodziła
Shelley,alechciałbyzobaczyćjednegoheteroseksualnegomężczyznę,wktórym

background image

kołatałasięodrobinażycia,aktóryniezareagowałbynaSaręchoćby
instynktownie,wpierwszychsekundach.Potemodszedł.Tuzdecydowaniepostąpił
właściwie.Bógjedenwie,cobysięwydarzyło,gdybytegoniezrobił.

AleSara,tapróżna,samolubnakrowa,niemogłapostąpićjakonisobiepójść.
ZaczęłatakwyraźnieflirtowaćzMikiem,żeczułsięzawstydzonywobecJess.
UdałomusięwyciągnąćMike’anadwór,zdalaodjejmuśnięćkońcamipalcówi
sugestywnychuśmiechów,alewkońcumusielitamwrócić,akiedytylkoweszli,z
miejscazaczęłaodnowa.

-Hej,chłopaki,możecienamcośwyjaśnić?-zapytałaiJamiewiedział,żeszykują
siękłopoty,boobie,JessiShelley,powiedziały:„Zamknijsię!”.Oczywiście
zignorowałaje,wstałaipochyliłasię,opierającdłonieostół,takżepodciągnęłaT-
shirtiodsłoniłaskrawekbladejskórygórnejczęścipośladków.Jamiewiedział,że
gdybypochyliłasięjeszczeodrobinę,zobaczyłbycienkąróżowąbliznę,którawiła
sięwzdłużjejkręgosłupa.

-Jakczęsto,waszymzdaniem,normalny,zdrowyAustralijczykwalikonia?

JamiespojrzałnaShelleyizobaczył,żejestczerwonanatwarzy.Późniejmusię
dostanie.

NiechciałazapraszaćSary.Powiedziała,żemilejbyłobymiećusiebietylkoMike’a
iJess.

Spokojniej.Czułasięzagrożonaprzezsamotnekobiety,teraz,kiedysamaniebyła
samotna.

Właściwienieotochodziło:miałanakopysamotnychprzyjaciółek.Czułasię
zagrożonaprzezSaręiwsumie,czemuniemiałabysiętakczuć?

-Maciejakieśdanestatystyczne?Dlatwojegoczasopisma?-zapytałMike’a.

Niemógłdopuścić,bySarasięzorientowała,żeczułsięzakłopotany.Potrafiła
zwęszyćstrach.MikesięroześmiałispojrzałnaSaręwtakisposób,żeJamiemu
wywróciłsiężołądek.

-Niemaoficjalnychdanych,nie.-WziąłpapierosazaproponowanegoprzezSarę,
końcamipalcówmuskającjejnadgarstek.

-Wtakimrazienapodstawiewłasnejwiedzy-ciągnęłaSara,zapalającMikeowi
papierosa-

background image

osobistychdoświadczeńifaktuzarabianianażyciepisaniemomężczyznachiich
penisach.

Jamiepróbowałrzucićjejostrespojrzenie,alepatrzyłatylkonaMike’a.To
naprawdęgowkurzyło,bocomiałznaczyćtenpocałunek,jeżelipolowałana
Mike’a?Chodziłoopróbęwywołaniawnimzazdrościczypadłofiarąmyślenia
życzeniowego?Amożeraczejtenpocałuneknicdlaniejnieznaczyłijego
konsekwencjeniezaprzątałyjużjejgłówki?

-Absolutneminimumtojakieśtrzyrazywtygodniu.

-Czykolacjajużgotowa,Shell?-zapytałJamie.

-Tak,powinnabyć.Sprawdzę.-Uśmiechnęłasiędoniegoipoczułulgę.Niewiniła
gozabezceremonialnezachowanieSary,uważała,żesiedząwtymrazem.Zdał
sobiesprawę,żefaktycznietkwiliwtymrazem,aprzynajmniejpowinni,ipoczuł
sięstraszniewinny.

-Acozżonatymi?Mężczyznamiwstałychseksualnychzwiązkach?Nadaltorobią?

-Cholera,jasne.Każdyfacet,którytwierdzi,żetegonierobi,poprostukłamie.

-Niemamnicwięcejdododania.-SaraskinęłagłowądoJess,którauśmiechnęła
sięzprzymusem.

-Aty,Saro?-zapytałMike.

Jamieprawiezaskomlał,gdyobrazSary,którasiędotyka,pojawiłsięwjego
umyśle.Niebyłtonowyobraz,raczejstaryulubieniec.Tylkonormalniemiałnad
nimjakąśkontrolę,pozwalał

mupojawiaćsięwyłączniewtedy,gdysiedziałzamkniętywłaziencezodkręconą
wodą.

-Cóż,tymipowiedz-odparła.-Gdybyśmógłmiećgwałtowne,przejmującedo
szpikukościorgazmybezkońca,niedająceczasunadojściedosiebie,jakczęsto
byśtorobił?

Jamiewyszedłzpokoju.Stałwkorytarzuzczołemopartymościanę,ażpulsmu
zwolnił,aciałosięodprężyło.PotemposzedłdokuchniizapytałShelley,czy
potrzebujepomocy.

background image

-Nie.Wszystkojestjaktrzeba.Myślę,żepowinieneśtrzymaćsiębliskoSary.
Powstrzymaćją,żebysięniekompromitowała.

-Zniąwszystkowporządku.

-Twoimzdaniem.

Jamiezajrzałdokorytarza,chcącmiećpewność,żenikogoniemawpobliżu.
Słyszał

ochrypłyśmiechMike’a,atakżeniższySary.

-Cotomaznaczyć?

-Samaniewiem,Jamie.Opowiadaszmi,jakajestbystra,jakainteresującaczyco
tam,alejapoprostu...poprostujejnieczuję.Jestjakfacet.

Jamieuśmiechnąłsię,myślącowłosachSary,jejśmiechu,delikatnychstopach,
którezmieściłybysięmuwdłoni.

-Jakto„jakfacet”?

-Jest...odległa.Nieodsłaniasię,wiesz?Poprostusięupijaimówioseksie.Nie
pozwala,żebyktokolwiekjąpoznał.

-Kiedysięupijaiopowiadaoseksie,właśniesięodsłania.Takajest.Shelley
westchnęła.

-Jakietosmutne.

Jamiechciałsięzniąsprzeczać,aleniebyłpewien,czyniepodzielajejzdania.
Wzruszył

ramionami,wyjąłzlodówkikolejnepiwoiwróciłdojadalni,gdzieSaranalewała
kolejnąszklankębourbonaimówiłaoseksie.

PodczaskolacjiSarazachowywałasiębezzarzutu.KiedyJessrozgadałasięo
trudnościachutrzymaniaświeżościmięsawokniewystawowymdelikatesów,Sara
wydawałasięsłuchaćkażdegosłowa.Nawetbezcieniasarkazmuzadawałapytania.
PotemShelleyopowiedziałaoplanieoszczędnościowym,któryrozpoczęli,ijakdo
końcarokubędąmielizebranywkładnaodpowiednidom.Jamieażsięskurczył,
spodziewającsięzgryźliwościzestronyprzyjaciółki,alepoważnieskinęłagłowąi

background image

wdałasięwdyskusjęokorzyściachpłynącychzlokatyostałymoprocentowaniuw
stosunkudozmiennegoiotym,czylepiejkupićnowydom,czycośdoremontu,
jeślibędziewładnymmiejscunaprzedmieściu.

Pokolacjisiedzieliprzystoleipili,ażponczsięskończył.Shelleyzaproponowała,
żeodwieziewszystkichdodomu,skorojakojedynaniepiła.MikeiJesssię
zgodzili,aleSaraudała,żeniezrozumiałaaluzji,iodparła,żezostanieiwykończy
bourbona.Shelleywywróciłaoczyma,takbytylkoJamietozobaczył,alesięnie
sprzeczała.

-Jesteśjeszczenamniewściekły,Jamie?-zapytałaSara,kiedytylkozostalisami.

-Nie.-Oparłsięimpulsowiodgarnięciawłosów,którezasłaniałyjejleweoko.-
Strasznietrudnosięnaciebiewściekać.Udałomisięprzezjakieśpółgodziny.

-A...onmniekocha!-ŚcisnęłaramięJamiego.Rękęmiałagorącąiwilgotną.
Dyszała.

Mimowolnezerknięcienajejpiersiujawniłosztywnesutkistercząceprzezbiałą
bawełnę.ObrazSary-wilgotnej,nagiej,wijącejsiępodnim-przemknąłmuprzez
głowę.Odepchnąłgo,alebyłozapóźno.Potrafiławyczućżądzętaksamojak
strachiwtymsamymstopniująpodniecały.

-Tenpocałunekbyłcałkiemseksowny,hm?

-Boże,czasamiciężkobyćtwoimprzyjacielem.

-Bochceszmniezerżnąć,tak?-Położyłarękęnawybrzuszeniujegodżinsów.
Zawstydzonywstałiodsunąłsię,aleposzłazanim.Stanęłaprzednimiujęłagoza
ręce.-Wporządku.Teżtegochcę.Takstrasznietegochcę.

-Co?Saro,ja...-Pocałunekzamknąłmuusta.Wiedział,żetoniemożliwe,tosen,
żart.Alepocałunekwydawałsięprawdziwy.-Saro,zaczekajsekundę,ja...

-Niechceszmniezerżnąć?-Rozpinałamudżinsy.

-Nie,chcę,ale...

-Jamie,posłuchajmnie.Nigdywżyciuniebyłamtakamokra.Niemiałampojęcia,
żewogólemożebyćtakmokro.Rozumiesz?Potrzebuję,żebyśmniezerżnąłito,
kurwa,teraz.

background image

Niemógłuwierzyć,jakbardzotegopragnął.Ruszyliwstronęsypialni,aleokazała
sięzadaleko.Dywanwkorytarzubyłmiękki.Onabardziej.Obojebylicałkowicie
ubrani.Dżinsywystarczającozsuniętewdółibieliznaodsuniętanabok.Chciałjej
całyczasdotykać,bobyłatakamiękkaiotwarta,imokra,aleodpychałajegorękęi
poprowadziłagowsiebie.„Niemamydużoczasu”.Wszystkojedno,ponieważjuż
szczytował.BezprezerwatywyiJamiebyłtymzachwycony,ponieważtooznaczało,
żemógłjąodpowiednioczuć.Czućsiebie,jaksięwniąwtłacza,wypełniają.Czuć
cudowną,jakżecudownąSarę,jegoSarę.

Shelleywróciła,kiedysiedzielizpowrotemprzystole.Gdywieszałakluczena
haczykuprzydrzwiach,Sarawlałasobieresztębourbonazbutelkiprostodo
gardła.ZapaliłapapierosaiJamiezauważył,żetrzęsąsięjejręce.

-Koniecwódy-powiedziała.-Chybabędęlecieć.

-Odwiozęcię-zaproponował,myśląc:kochamcię.

-Jesteśzabardzopijany.Przejdęsię.Shelleywestchnęła.

-Zabioręcię.Chodź.Sarawstała.

-Nie,poważnie,przejdęsię.-PocałowałaJamiegowczoło,namomentobejmując
dłoniątyłjegogłowy.PotempodziękowałaShelleyzakolacjęizniknęła.

7

Mikestałwdrzwiach,pobrzękująckluczykamidosamochoduiprzestępującznogi
nanogę.

-Jamie,stary,chodźdopubu.

JamiezdecydowanieniechciałiśćdopubuzMikiem.Musiałczekaćwdomuna
telefonodSary.Samniemógłdoniejzadzwonić,boShelleychciałabywiedzieć,
czemudzwonidoSary,skorowidziałjązaledwiedwanaściegodzinwcześniej.

-Proszę,Mike,zabierzgo.-ShelleywręczyłaJamiemujegoportfel.-Zupełnie
jakbymiał

dzisiajrobaki.Doprowadzamniedoszału.

-Muszę...

background image

-Bawsiędobrze.-Shelleyucałowałagowczoło,popchnęłaizamknęłysięzanim
drzwi.

Usiedliwogródkupiwnym,pustymotakwczesnejporze,iMikejakieśdziesięć
minutspędziłnadarciuswojejpodkładkinamałekawałki,podczasgdyJamieklął
wduchu,żewychodząc,niezabrałkomórki.Usiłowałsobieprzypomnieć,gdzie
jestnajbliższabudkatelefoniczna.

-Więc,a...-MikezapatrzyłsięwprzestrzeńzalewymuchemJamiego.-Chodzio
Sarę.

Chodziliściekiedyśzesobączycośtakiego?

Jamiemuskręciłsiężołądek.

-Nie,nigdy...zawszebyliśmykumplami.

-Tak,ale...Startowałeśdoniej?

-Cokolwiektoznaczy.

Mikeobrzuciłgopogardliwymspojrzeniem.

-Pieprzyłeśją?

Jamieupiłdużyłykpiwaiprzełknąłzwysiłkiem.

-Tylko...-Odchrząknął.-Tylkoraz.Mieliśmyposzesnaścielat.Zalaliśmysię.

-Tak,i?„Wystrzałowa,co?

-Tak,pewnietak.

-Ach,stary,samnatoczekam.

Jamiesiedziałwmilczeniuprzezkolejnąminutę.Niebyłdobrywrozmowachna
intymnetematyzmężczyznami,brakowałomuinstynktu,którynajwyraźniej
wskazywałinnymfacetom,dojakiegostopniamogąsobiepozwolićnaszczerość
bezpopadaniawzniewieściałość.Alemyślopowierzchownym,płytkimMikeu
wydającymgardłowedźwiękinadSarąsprawiła,żewjegoitakniespokojnym
żołądkuzakipiałó.

-ChybaniezmierzaszstartowaćdoSary?Mikewyglądałnazaskoczonego.

background image

-Startować?Stary,myślałem,żejesteścieblisko.Niemówiciotakichrzeczach?

JeszczejakieśtrzysekundytemuJamiemyślał,żemówi.Wzruszyłramionami,
czekał.

-Obrabiamnieodmiesięcy.Niemogęuwierzyć,żenicciniepowiedziała.

-Obrabia?-Jamiewalczył,żebynieujawnićwgłosienarastającejpaniki.

-Nowiesz.Pocałunektu,uścisktam.Kusimnie.Urabia.Jamiepociągnąłpiwa.Nie
pozwoli,żebyMikezobaczył,jaktonimwstrząsnęło.ZresztąpewnieMikegada
bzdury.

-Jestembezradny,prawdęmówiąc.Onapoprostu...-Mikeudał,żezarzucawędkęi
nawijażyłkę-złapałamnienahaczyk.Jestemzdanynajejłaskę.Kiedytylko
zechce,mamniewgarściizrobię,cokolwiekmikaże.Ionateżotymwie,cwana
dziwka.

Jamiemuchciałosięwymiotować.

-CzujeszsięźlezpowoduJess?

-Tak.-Mikepotarłczoło.-Wpewnymsensie.Jessjestsłodka,aleSara,stary.
PieprzyćSaręClark!Nierezygnujesięztakiejokazjibezpowodu.

-Maszfajki?-zapytałJamieiMikewręczyłmupaczkę.Jamiezapalił,ignorując
natychmiastowyuciskwpiersi.

Mikesamzapaliłpapierosaigłębokosięzaciągnął.

-Nowięc,cochciałemcipowiedzieć.Wczorajwieczorem,uwas,robiliśmy
świństwanaoczachwszystkich.Niemieliściepojęcia!

-Umnie?-Jamiepoczuł,żedotwarzynapływamukrew.-Oczymtymówisz?

-JaiSarazabawialiśmysięprzykolacji.

Kolacja.Jamieprzewinąłwgłowietaśmę.Przykolacjinicsięniewydarzyło.Przed
kolacjąSaragopocałowałaiflirtowałazMikiem.PokolacjiShelleyodwiozła
Mike’aiJessdodomu,aSara...Boże!OczymMikemówił?

-Siedzęsobie,jempysznyposiłek,któryugotowałatwojauroczapani,inagle

background image

mamrozpiętespodnieiczujęrękęnafiucie.-Mikepotrząsnąłgłową,jakbyniedo
końcamógłwtouwierzyć.-

ToSara,gawędzioróżnychpożyczkachitakimtamgównieicałyczasobrabia
mniepodstołem.

Oczywiściesięzrewanżowałem.Kiedypoposiłkuoblizywałempalce,czułemnie
tylkosmakkurczaka,rozumiesz,cochcępowiedzieć?

-Przepraszam,muszę...-Jamiepognałdotoaletyidotarłwsamąporę,żeby
zwymiotowaćtakobficie,jakbyzwracałwszystko,cokiedykolwiekzjadłiwypiłw
życiu.Pokilkuminutachprzestałizacząłkołysaćsięnapiętach,żebyzłapać
oddech.Potemprzypomniałsobie,jakpowiedziała:„Nigdywżyciuniebyłamtaka
mokra”,iżołądekponowniemusięwywrócił.

KiedyJamiemiałszesnaścielat,niepragnąłniczegowięcej,jaktylkoobudzićsię
pewnegorankaiodkryć,żewczarodziejskisposóbstałsięwłasnymbratem.Brett
byłwszystkim,czymniebyłJamie.Silnyimuskularny,podczasgdyJamiesłabyio
łamliwychkościach;opalonyiowyrazistychrysach,Jamiezaśblady,piegowaty,z
mysimiwłosami,któresterczałyprostobezwzględunato,ileużyłmazidła.Brett
byłgwiazdąsportu,Jamiegocałeżyciezwalnianozwuefuzpowoduastmy.Noiza
Brettemszalałydziewczyny.Umiałznimirozmawiaćbezjąkaniasięipatrzeniana
własnestopy,iwiedział,cosprytniepowiedzieć,żebyskłonićjedośmiechuiżeby
patrzyłynaniego,podnoszącrozjaśnioneoczy.NaJamiegodziewczynypatrzyły
wyłączniezlitością.Czasaminazywałygo„słodkim”i„takimmiłymfacetem”,
używającsłów,którebyłydlaAustralijczykajakpocałunekśmierci.Australijczyk
miałbyćszorstki,twardy,wyrazisty.

ToBrettopowiedziałJamiemuosekretnymżyciuSaryClark.Twierdził,żeczas,by
Jamiewiedział,iżjegoprzyjaciółeczkatonajlepszadupawSydney.Oznajmił,że
Jamiejestżałosny,krążącwokółniejjakzakochanyszczeniak,kiedySararobitoz
każdymfacetem,którydwarazynaniąspojrzał.Brettwyznałzszerokim
uśmiechem,żeosobiściemoczyłwniejtrzyrazyjednejnocy.

SaraClarkjegozdaniembyłaszalona.Kompletniebezzahamowań,seksownajak
diabliwariatka.

Nieciągnęłategogównazgadaniem,zaangażowaniemizabieraniemnakolację,
któregodomagałysięinnedziewczyny.Chciałapoprostukutasa.

Jamiezpoczątkunieuwierzył.ZnałSaręlepiejniżktokolwiekinny-samatak
twierdziła.

background image

Tylenocysiedziałanajegołóżkuigadaładozachrypnięcia,ajemusztywniała
szyjaodpatrzeniananiązdołu,zmiejscanapodłodze.Opowiedziałamuo
NietzschemiWilliamieBlakeu.

OpowiedziałaoswoimromansiezpanemCarrem,otym,jakrodziceją
ignorowali,jakniemogłaspaćdłużejniżdwiegodzinybezprzerwy.Mówiłacałą
noc,spojrzeniemiałaszalone,nakręconaigenialna,sprawiała,żeczuł,jakby
wszystko,cosłyszałdotejpory,straciłoznaczenie.Nigdynieprzestawała,dopóki
przezoknoniewlewałsięblasksłonecznegoświatła.Rozglądałasięwtedy,jakby
dopierozauważyła,gdziesięznajduje,śmiałazzakłopotaniemiwymykałarazem
ześwitem,żebyzdążyćdodomu,zanimobudząsięjejrodzice.Napewnobymu
powiedziała,gdybyspałazjegobratem.Inapewnobyłwystarczającoblisko,żeby
wiedzieć,czysypiała,zkimpopadnie.Napewno.AleBrettniemiałpowodu
kłamać.WgruncierzeczyBrettjakojedynyrozmawiałzJamiemszczerze.
Traktowałgojakmężczyznę,inaczejniżrodzice,którzyuważaliJamiegoza
pięciolatkaitozrobionegozeszkła.

Jamiepopytałtrochęiodkrył,żeprzezostatnichkilkalatgównowiedział.Każdy
facet,zktórymporuszyłtentemat,wiedziałoSarze,wieluzwłasnego
doświadczenia.Jamiezacząłmyśleć,żetoniewporządku,żezostałztego
wyłączony.Czemuonustawiczniemiałkołekwspodniach,kiedySaraobrabiała
każdegofaceta?

Okazja,bywyrównaćtęniesprawiedliwość,trafiłasięwnastępnymtygodniu,kiedy
jegorodzicepojechalidoweekenddoMelbourne.Brett,zawszechętnydo
imprezowania,zaprosiłpół

uniwersytetu,żebywpadlisięnawalić.JamiezaprosiłSarę,aonasięroześmiałai
powiedziała,żejestdziesiątąosobą,któratorobi.

Zjawiłasiępóźno,samaipijana.Pachniałaperfumami,miałaumalowaneustai
spódniczkęwcielistymkolorze,którastalepodjeżdżałajejnaudach.Jamie
wykierowałjązdalaodśliniącejsięhordyipowiedział,żepiękniewygląda.
Odparła„orany”,zarzuciłamuramionanaszyję,przycisnęłasiędoniegocałym
ciałemizaczęłakołysaćsięwrytmmuzyki.Jamiegładziłjąpowłosachi
przycisnąłrękęponiżejjejkręgosłupa,apotem,pominucie,odważyłsięprzesunąć
spoconedłonienajejpośladki.Znówpowiedziała„orany”,aon„Sara,ja
naprawdę...”,poczymmocnopocałowałagowustaizapytała:„Chceszpójśćna
górę?”.

background image

DotamtejporydoświadczenieseksualneJamiegoograniczałosiędodziewczyny
poznanejpoprzedniegolata,kiedyjegorodzinawynajęłanawakacjedomwPearl
Beach.Miałasiedemnaścielat,nastroszoneblondwłosy,łydkigrubościjegoudi
tendencjędoprychania,kiedysięśmiała,czyliczęsto.Jamiemunicsięwniejnie
podobało,alechciałapoćwiczyćsekswoczekiwaniunachwilę,kiedytrafisięktoś,
kogopolubi,aJamiedoszedłdowniosku,żetocholerniedobrypomysł.

Podkoniectrzytygodniowegopobytuuścisnęłamudłoń,oznajmiła,żeniebył
całkiemdoniczego,iżyczyłamuszczęścia.

To,coJamieiSarazrobiliwjegosypialni,wniczymnieprzypominałotego,co
robiłztamtądziewczynąwletnimdomu.TozSarąbyłotakodległeodtamtej
pełnejdeterminacjikopulacjinasucho,żezdumiałagomożliwośćuznaniatych
dwóchdoświadczeńzatensamakt.

Swojeodczuciamógłopisaćtylkojakorozkoszi,coniesamowite,Sarawydawała
sięczućtosamo.

Przycisnęłatwarzdojegopiersiipowiedziała:„Ktobypomyślał?”.Iszesnastoletni
Jamieuznał,żetobyłoto,aleszesnastoletniJamiebyłidiotą.

Ijaksięokazało,byłnimteżdwudziestodwuletniJamie.

Kiedymyłtwarz,dotarłodoniego,żepowiniensamporozmawiaćzSarą,anie
bezkrytycznieprzyjmowaćnawiaręwszystko,cousłyszałodMike’a.Telefonnie
załatwiłbysprawy,musiałwidziećjejtwarz.

Drzwizostawiłaniezamknięte.Pchnąłjeiwszedłdośrodka,czującmrózna
plecachnamyśl,żekażdymógłpchnąćtedrzwiiwejśćdośrodka.

-Saro?

-Sypialnia.

Siedziałanaparapecie,palącpapierosa,zksiążkąwmiękkichokładkachotwartąna
kolanach.„Wydawałasięmałaiopuszczona,takbardzowyglądałana
zmaltretowaneiopuszczonedziecko,którymwrzeczywistościbyła.Pragnąłjej
dotknąć,byćprzezniądotykany,znówpoczućciężarjejdrobnejrękinaczłonku.
Chciałbyćdośćblisko,znówczućdymwjejwłosach,skosztowaćpotucieknącego
wzdłużkręgosłupa.Alejakmógłjejdotknąć,kiedynawetnieodwróciłasię,żeby
naniegospojrzeć,kompletnienieprzyjęładowiadomościjegoobecnościw
pokoju?Oparłsięościanę,najbliżejniej,jaksięodważył.Nadalsięnieporuszyła,

background image

nieliczącpodniesieniapapierosadoust,zaciągnięciasię,opuszczeniaręki,
wypuszczeniadymu.

-Niepowinnaśzostawiaćotwartychdrzwi.

-Pewnieniepowinnam.-Wydmuchnęładymprzezokno.

-Toniebezpieczne.

-Pewnietak.

-Każdymógłwejść.Byłabyśwpułapce.Wzruszyłaramionami.

-Jezu,Saro!Chcesz,żebyktościpoderżnąłgardło?

-Przestańbyćtakąpieprzonąniańką.Pocoprzyszedłeś?Nigdywżyciutakbardzo
niechciałnikogouderzyć.Wziąłgłębokioddech.

-Cosięstałowczorajwieczorem,Saro?

-Niepamiętasz?Musiałeśbyćbardziejpijany,niżsądziłam.-Wyrzuciła
niedopałekzaoknoiobojeobserwowali,jakpłyniewdółilądujenauliczce,
zostawiajączasobąśladdymu.

-Podpaliszcośwtensposób.Powinnaśgonajpierwzgasić.

-Tak,pewniepowinnam.

-Niezbytwielemyśliszokonsekwencjachswoichczynów,prawda?

-Niemyślęokonsekwencjachtego,gdziewyrzucamniedopałki,fakt.

-Musibyćmiło,kiedynicaniniktcięnieobchodzi.

Saramilczałaprzezbardzodługąchwilę.Bezwzględunato,jakdługotopotrwa,
bezwzględunato,jakbardzobędziesiępocił,trząsłijakiemiałmdłości,Jamie
niezamierzał

wychodzićztegopokoju,dopókiSaraniestawimuczoła.Obserwowałjejręce,
kiedyzapaliłanastępnegopapierosa.Serdelkowatepalcemałejdziewczynki
zakończoneschludnymipaznokciamipoważnejmłodejkobiety.

Niewytrzymał,oparłrękęnajejramieniu.

background image

-Saro?Proszę.

Podniosłananiegowzrokiminęmiałaprzeraźliwiesmutną.

-Przepraszam-rzekła,czubkiempalcadotykającjegopodbródka.-Niewiem,co
powiedzieć.

Jamieprzygotowałsięnanajgorsze.

-Byłodoniczego?

-Och,Boże.

-Ażtakźle?Byłemtakibeznadziejny?

Wstała,wciążdotykającjegobrody.Przezsekundęmyślał,żegopocałuje.Żołądek
musięprzewrócił.Alenie.

-Byłocudownie.Aleniepowinnodotegodojść.Będzieszmiałdziecko,nalitość
boską.

-Wiem,poprostu...

-Cholera,Jamie.-Sarapogładziłagopotwarzy.-Jestemtakąsamolubnąkrową.
Czułamsię,jakby...trudnomipatrzećnato,cosiędziejewtwoimżyciu.Musiałam
byćztobą,bliskociebie.Niemyślałamotym,cosięstaniepotem,poprostu...
Możeszmiwybaczyć?

-Niemaczegowybaczać-odparł,czując,jakżółćpodchodzimudogardła.

Najejtwarzypojawiłasięulga.Amożewyczerpanie.

-Kochamcię,wieszotym?

-Jasne.-AMike?Niemógłsięzmusić,żebytopowiedzieć.Czuł,żegoobejmuje,
głowętrzymałamunaramieniu.Poddłoniąmiałjejkręgosłup.Jakmógłbyją
zapytać,czy...uch,niechciałnawetotymmyśleć.Alewiedział,żeniezdołamyśleć
oniczyminnym,dopókisięnieupewni.

-Saro?Ee,widziałemdzisiajMike’aipowiedział...

-Mike.Orany.-MocniejobjęłaJamiego.-Będzietuniedługo.

background image

-Saro,nie,proszę,powiedzmi,żenie...

-Jeszczenie.

-Ale...

Sarauwolniłasięzjegoobjęć.

-Jamie,nie.

Niemógłtegoznieść.Niemógłtego,kurwa,znieść.Zacząłpłakać,wiedział,żeto
jąwkurzyło,ale...Boże,niemógłtegoznieść.Kurwa.

-Idźdodomu,Jamie.

-Saro,jakmożesz...

-Idźdodomu.

8

OstatniemiesiącerokuzawszebyłydlaSarypracowite.Końcowepracedooddania,
egzaminywymagająceprzygotowańiobecnościijaknajwięcejnadgodzinw
knajpiezestekami.

JedyneodprężeniestanowiłsekszMikiem,któryzjawiałsięuniejwdomucokilka
nocy,czygoprosiła,czynie.Nienarzekała,pasowałjej.Niemiałaczasuani
energiinapodrywaniefacetów.

Mikezjawiałsię,zaspokajałjąiznikał.Idealnymężczyznanatenokres.

Jamienatomiastsprawiałwrażeniezdeterminowanego,żebyukaraćjązawielki
błąd,jakipopełniła,pieprzącsięznim.Rozmawiałzniątylkowtedy,kiedy
zadzwoniła,inawetwówczaspozostawałzimnyidaleki.Jeśliwidywalisięw
towarzystwieinnych,byłdawnymprzyjacielskimsobą,alewchwiligdyzostawali
sami,znajdowałpretekst,żebywyjść.Kiedyotymmyślała,czułanieznośnysmutek
zpowodubólu,którymusprawiła,itego,żewydawałsięzdecydowanywymierzyć
zatokaręichprzyjaźni.Naszczęściemiałaniewieleczasunamyślenie,więcból,
chociaższarpiącywnętrzności,byłrzadkiiprzelotny.

WBożeNarodzenieposzłapopracydoKlubuLigowego,żebyznaleźćsobie
jakiegośmłodegoogieradoujeżdżenia,alezaczęłarozmawiaćzbramkarzem

background image

imieniemBob,któryprzyznał

sięjej,żezgłosiłsięnaochotnikadopracyprzezświęta,botolepszeniżsiedzenie
samotnie.Saręprzygniotłozrozumienieiobrzydzeniedlasamejsiebie.Całąnoc
spędziła,rozmawiającznimprzydrzwiach,ignorującszpecącytrądzik,który
pokrywałmutwarzigrubąszyję.Kiedyotrzeciejwświątecznyporanekskończył
pracę,Sarazrobiłamulodanaprzednimsiedzeniujegosamochodu,aonsię
rozpłakał.

RestauracjęzamkniętodoNowegoRoku,dorozpoczęciazajęćnauniwerkumiała
półtoramiesiąca,awszyscy,którychznała,spędzalitydzieńmiędzyświętamia
NowymRokiemzrodzinami.Ruszyłabywkurspoklubach,alebyłaspłukanai
kiedyjużzwolniłanatyle,żebytozauważyć-potworniezmęczona.Spaławięcpo
dwanaście,trzynaście,czternaściegodzindziennieitęskniłazaJamiem,
zastanawiałasię,czykiedykolwiekudasięjejwyrwaćzSydney,iodnowa
przeczytaławszystkieswojeksiążki,coniezajęłodużoczasu,ponieważmiałatylko
tedwadzieściatrzy,którezabrałazesobą,gdywyprowadzałasięzdomu.

Czytającwtensposób-bezwyznaczonegoterminu,bezplanu-przypomniała
sobie,dlaczegotakuwielbiałaliteraturę.Przypominałotorżnięcienowego
mężczyznyzeświadomością,żedoprowadzałdoorgazmuinnekobiety,alekiedyi
onadojdzie,będzietowyłączniejejprzyjemność.Otwierałasięprzedwłasnymi
książkami,asłowaweszływniąipieprzyłyjądoutratyzmysłów.

Kiedyczytała,jakEmmaBovarywierzyła,żewkraczawcoścudownego,gdzie
wszystko
będzienamiętnością,ekstazą,delirium...Saraprzypomniałasobieo
własnychnadziejachnaucieczkęodrzeczywistościpoprzezseksualnąpasjęi
oczymawyobraźnizobaczyłapanaCarraciskającegoniąprzezobskurnyhotelowy
pokój.Czuła,jakbyzerwanozjejciaławarstwęskóry,zsunęławięcspodnieod
piżamyidrażniłasięrogiemtwardejokładki,ażpoczułasięlepiej.

JakolekkiprzerywnikprzeczytałaPrzygodyHucka,aleobrazdojrzewającego
białegochłopcaitwardegoczarnegoniewolnika,nagichidryfującychnatratwie,
kazałjejstanąćnaczworakachipocieraćrękązmaltretowanąprzezksiążkę
łechtaczkę.PotemPieśniisonetyDonne’aokazałysiętaknieznośnieerotyczne,że
musiałajeodłożyć,żebyniewyrządzićsobieprawdziwejkrzywdy.Późniejwybrała
JaneEyreiprzeszłaprzezniąspokojnieażdokilkuostatnichstron,przyktórych
zaczęłasięskręcać.Jeżeliwhistoriiliteraturyistniejecośbardziejerotycznegoniż
moment,wktórymJanecałujeniewidząceoczypanaRochestera,jeszczesięnato
nienatknęła.

background image

Potem,czytającscenęzRyszardaIII,kiedyRyszarduwodziświeżoowdowiałą
Annę,Sarabyłatakarozpalona,żespadłazsofy,wywracającpopielniczkęi
uderzającmocnogłowąodeskipodłogi.Gdysiedziaławśródrozsypanego
popiołu,masującczoło,zaczęłasięzastanawiać,czyJamieniemaracji.Możejej
zainteresowanieseksembyłonienormalne,jejgłódprzesadny.Możespadaniez
mebliprzylekturzeSzekspirabyłoperwersją.Przeczytałatenfragmentponownie:
Nie,winowajcabyłatwojapiękność;

Niebyłoprzedniąucieczki;wsnachnawet

Czułem,żecałyświatbymzgładził,byle

Jednągodzinęspędzićnatwymłonie.

Nie,jejreakcjabyłazupełniewłaściwa.Każdy,ktoprzeczytałtęscenęinieczuł

podniecenia,musiałbyćmartwyodpasawdół.Ajednakchciała,żebyJamiebyłtu
itemuzaprzeczył.Chciała,żebytubył.

Taksięzłożyło,żewwigilięNowegoRoku,kiedyMikeiJessurządziliimprezęw
swoimnowymdomu,wypadałydwudziestedrugieurodzinySary.Podarowałaby
sobietoprzyjęcieispędziłanocnamieściezresztąpijanychinapalonychsingli,
aleJamiemiałbyćnaprzyjęciu,musiaławięciść.Zamierzałazaciągnąćgogdzieś,
gdzieniemógłbyuciec,izmusić,żebyznówzostałjejprzyjacielem.

AlezanimzdążyławymyślićjakiśsposóbnarozdzielenieJamiegoztym
napuchniętymstworemujegoboku,Mikezabrałjąnagórę,dooddzielnego
pokoju.Ostatnitydzieńspędziłzeswojąrodzinąimałobrakowało,żeby-jakto
ujął-„wystrzelił”.Sarazamierzałamupowiedzieć,żetoniejejproblem,alepotem
pchnąłjąnałóżkoirozdarłbieliznęwkroczu,isamateżbyłagotowawystrzelić.

-Zgadnij,cosięwydarzyłourodzicówJesswBożeNarodzenie?-zapytałMike,
kiedyskończyli.

Saraczesaławłosy.Spojrzałananiegowlustrzeiuśmiechnęłasię.

-Mmm?

-PoznałemurocząJocelynClark.-Mikestanąłzaniąipocałowałjąwszyję.

Sarapatrzyłaprostoprzedsiebie.

background image

-Pogawędziłemsobiezniąprzylunchu.

ZwyrazutwarzySarytrudnobyłocokolwiekwyczytać.Zastanawiałasię,jakdługo
zajęłobyjejzebraniepieniędzywystarczających,żebyzniknąć.Gdybysięnatym
skoncentrowała,pewnieniezbytdługo.MogłabypojechaćdoLondynu,Francjilub
NowejZelandii.Każdemiejscebyłobydobre,gdybyniktjejtamnieznał.

-Jaktosięstało,żeniewidujeszswojejmamy?Uśmiechnęłasiędojegoodbicia.

-Podobamisiętwojakoszula.Dobrzeciwniebieskim.

-Bomoimzdaniembyłanaprawdęmiła.Pytałaociebie.

-Powinieneśczęściejnosićniebieski,podkreślatwojeoczy.

-Wfyglądatrochęjakty.Maszjejoczyipodbródek.Nosmusibyćpotwoimtacie.
Niepoznałemgo.Najwyraźniejpracował.

-Jesscijąkupiła?Madobrygustdoubrań,tojejmuszęprzyznać.

-Musinaprawdęciężkopracować.Wyobraźsobie,pracawGwiazdkę!Jest
księgowymczykimśtakim,prawda?

-Specemodubezpieczeń.Ztego,cowiem,nigdywżyciuniewziąłanidnia
wolnego.Możenawłasnyślub,niejestempewna.-SaraodsunęłasięodMike’a.-
Jeżelikiedykolwieksiędowiem,żerozmawiałeśomniezmoimirodzicami,to
będziekoniec.Nietylkotegonędznegoromansiku,alewszelkichkontaktówmiędzy
nami.

Mikesięgnąłponią.

-Saro,totwoirodzice...

-Przestań!-Kilkarazygłębokoodetchnęła,trzymającprzedsobąwyciągnięteręce.
-Jeżelijeszczekiedykolwiekchceszzemnąrozmawiać,natychmiastprzestańo
nichgadać.

-Chryste,Saro,uspokójsię.Przepraszam.Chodźtu.

Wglądałnaskruszonegoipozwoliła,żebyjąobjął.

-Poprostubyłemciekawy-powiedziałjejdoucha.-Jesstwierdziła,żewyrzucili

background image

cięzpowodujakiegośskandalu.Czegośzwiązanegozseksem?Myślałem,żemoże
minęłodośćczasu.

Niemoglibyściesięjakośpogodzić?

SarawcisnęłagłowęwramionaMike’a,kurczowoprzywierającdojegociała.Fala
adrenalinyigwałtownienapięciemięśnispowodowały,żekrewodpłynęłajejz
głowyibałasię,żezemdleje.Źlezinterpretowałjejnapięcieizacząłgładzićjąpo
włosach.

-Wszystkowporządku-powiedział.-Wszystkowporządku,maleńka.-Powtarzał
towkółko,aSarakipiałazezłościiusiłowałaodzyskaćpanowanienadsobąna
tyle,żebystaćbezpomocy.

Wreszciejejpulszwolniłdopoziomuprzypominającegonormalny.

-Niczegoomnieniewiesz-odparła,spokojnierobiąckrokwtył.

-Sara?-Sięgnąłwjejstronę.Odskoczyła,trzymającręceprzedsobą.

-Niedotykajmnie.Nigdywięcej.

Podniósłręce.Gapiłsięnaniązotwartymiustamiprzezkilkasekund,opuściłręce,
zacząłjewyciągać,potemwróciłodprzeczesywaniawłosówpalcami.

-Saro,ja...

Odprawiłagoniedbałymmachnięciemiodeszła,trzymającgłowęwysoko
uniesioną.Niebędziepłakać.Toponiżejjejgodności.

Jamiewidział,jakSaraiMikesięwymykają,adwadzieściadwieminutypóźniej
zobaczył

Sarępodrywającąwielkiegoczarnegofacetaoogolonejgłowie,przyciskającądo
niegoswojerozchichotane,rozochoconeciało.TrzyminutypóźniejSaraiten
mężczyznacałowalisięprzypłocie.Jamiestarałsięczerpaćztegospektaklu
odwagę,sprawić,byjejwidok,takgładkorzucającejsięwczyjeśramiona,
wzmocniłgo.Powtórzyłsobie,żeteraz,kiedywidziałagotylkojakokolejnego
stojącegofiutawniekończącejsiękolejcestojącychfiutów,jegosytuacjasię
poprawiła.

Bolałotak,żechciałwyrwaćsobietopieprzonesercezpiersi.

background image

Aletobyłodobre.Saraoznaczałaból,Shelleypociechę.Jakdługootympamiętał,
umiał

trzymaćsięzdalekaodniejikoncentrowaćnabyciutakimojcem,najakiego
zasługiwałojegodziecko.Ajegodzieckozasługiwałonadobregoojca-każde
dzieckozasługiwałonadobregoojca.

Sarastanowiładowód,jakipopieprzonystajesięczłowiek,którymarodzicówdo
dupy.

-Jamie,maszsekundkę?-Mikeklepnąłgowplecy.

JamiespojrzałnaMike’a,ogarnąłspojrzeniemjegospoconątwarz,rozczochrane
włosyiszybkoodwróciłwzrok.

-Cojest?

-Sarasięnamniewkurzyła,napoważnie.

-Dlaczego?-zapytałJamie,starającsięniezwracaćuwaginaobsceniczne
przedstawienieprzypłocie.

-Kurwa,gdybymtojawiedział.Typowa,cholerna,nieracjonalnakobieta.Możejest
przedmiesiączką.

-Saraniemiewamiesiączki.-Kiedytesłowawyszłyzjegoust,zdałsobiesprawę,
cozniegozaświr,żeoczymśtakimmówi.ZcałąpewnościąMikepatrzyłnaniego
tak,jakbycałetozdaniewygłosiłpogrecku.Jamieuznał,żerówniedobrzemoże
towyjaśnić.-Manipulujetabletkami.Niewierzywsenstraceniapięciudnico
miesiąc,żebyczućsięjakgówno.

Mikeskrzywiłsięipokręciłgłową.

-Wiedziałem,żejesteściezesobąblisko,alenie,żegadacieotakichrzeczach.
Człowieku,tojestodrażające.

-Chodzioto,żecokolwiekjądenerwuje,tonieto,jasne?-Jamiegowłaściwenie
obchodziło,coMikeonimpomyśli.Saranajwyraźniejszykowałasiędowyjściaze
swoimnowymprzyjacielem,aJamienawetniezłożyłjejżyczeńurodzinowych.
Nigdynieopuściłskładaniażyczeńodczasutrzynastychurodzin,kiedydałjej
książkęośredniowiecznejEuropie,aonapierwszyrazpocałowałagowpoliczek.

background image

-Skoroznaszkażdynajdrobniejszyszczegółjejżycia,tomoże,dokurwynędzy,
podzieliszsięzemnąjakimiśprzemyśleniamiotym,cozniąjestnietak.

Jamiewestchnął.Saracierpiałanajakieśzaburzenieosobowości,którenie
pozwalałojejczućsięszczęśliwą,dopókinieprzysporzyłabóluikłopotówsobiei
wszystkimdookoła-tobyłozniąnietak.

-Cosięstało?-zapytał,wiedząc,żetegopożałuje.

-Tylkopróbowałemzniąporozmawiać,czemuniewidujeswoichstarych,ajej
odbiłoiwypadłazpokoju.

ToprzykułopełnąuwagęJamiego.

-Cojejpowiedziałeś?

Mikewyzywającouniósłpodbródek.

-Powiedziałem,żejestgłupia,zachowującurazęwobecwłasnejrodziny,bokiedyś
sięjejdostałozapieprzenieparufacetów...

-Cholera,Mike.Powiedziałeśjejto?

-Nietymisłowami.-Mikekopnąłpiasek.-Próbowałembyćmiły.

-Może,aleźlewszystkozrozumiałeś.Zupełnieźle.

-Więcco?Czemuichniewiduje?

-TosprawaSary.Gdybychciała,żebyświedział,tobyświedział.-Jamiebył
zadowolony,żemawystarczającąwymówkę,bytrzymaćjęzykzazębami.Nie
chciałbybyćzmuszonydoopowiedzeniatejhistorii.

-Chcępoprostuzrozumieć,czemujesttaka...czemujesttaka,jakajest.

Jamiemutopytanieniedawałospaćponocach.Ilerazymyślał,żeznalazł
odpowiedź,cośmusięprzypominałoalboonawygłaszałajakieśstwierdzenie,i
jegopewnośćznikała,zostawałztymsamymstarymstosem„może”,„zapewne”i
dużąliczbą„gdybytylko”.

-Saradokonaławprzeszłościgłupichwyborów,wciążczasemtorobi,ale...została
paskudniepotraktowana,spotkałyjągównianerzeczy.Poprostujejuwierz,kiedy

background image

mówi,żesąsprawy,októrychniemożerozmawiać.Poprostupozwóljejbyć,kim
jest.-Niechciałjużwięcejmówićinajwyraźniejniemusiał.Mike’aprzepełniał
żal,wpatrywałsięwziemięzpobladłątwarzą.

-Przeproszę.

-Niedzisiaj,dobrze?Myślę,żemiaławystarczającąporcjędramatyzmu.-Jamie
otarłłzę,którazaczęłasięzbieraćwjegolewymoku.Zdążyłwsamąporę.-Nie
psujmyjejtychkilkuostatnichurodzinowychgodzin,co?

Mikeszerokootworzyłoczy.

-Tojejurodziny?

JamieobserwowałSaręnadramieniemMike’a,patrzył,jaksięcałuje,śmieje,staje
napalcach,okręcanapięcieiwychodzi.Pragnąłjejkażdymężczyznaiwszyscy
staralisięznaleźćbliskoniejalbooniejporozmawiaćipozastanawiaćsięnadnią,a
prawdopodobnienieznalazłasięanijednaosobanaświecie,którażyczyłabyjej
wszystkiegonajlepszegowdniuurodzin.

9

OdziesiątejwieczorempierwszegodniarokuJamieleżałzwiniętynasofiez
Shelley,kiedyzadzwoniłaSara.Byławstaniehisterii.„Proszę,przyjedź-szlochała.
-Naprawdę,naprawdęciępotrzebuję”.SpojrzałnaShelleyzwiniętąwsalonie.
Miałanasobiebiało-żółtąpiżamęwsłoneczniki,któraniecałkiemzakrywałajej
brzuch,ikompletniepotarganewłosy.Dochwiligdyzadzwoniłtelefon,spędzali
wyjątkowoprzyjemnywieczór.Przytulalisięprzedtelewizorem,całowalii
wymyślaliidiotyczneimionadladziecka.Niepamiętał,żebybyłomuażtak
przyjemniewjejtowarzystwie,odkądzaczęlizesobąchodzić.Nowyrok,wszystko
zacznęodnowa,pomyślał.

Saranaprawdęmiałagłoszrozpaczonejosoby.Powiedział,żezarazprzyjedzie.

-Proszę,niemówmi,żeidzieszdoSary-odezwałasięShelley,kiedyodłożył
słuchawkę...

-Stałosięcośzłego.Muszępójść.Shelleymruknęła.

-Całyczascośsiędzieje.Toztobądziejesięcośzłego,żezostawiaszmnieo
dziesiątejwnocy,żebyiśćdoniej.

background image

-Dajspokój,Shell.Onaniemanikogoinnego.Wysunęładolnąwargę.

-Takmiłospędziliśmywieczór.Niemożepoczekaćdojutra?Jamiepochyliłsięi
ssałtęwargębędącąoznakąniezadowolenia,ażShelleyzaczęłachichotać.

-Taklepiej-rzekł,przygładzającjejkędzierzawewłosy.-Sprawdzę,czyznią
wszystkowporządku,apotemwrócę.Obiecuję.

-Cholera,jesteśzadobry,JamieWilkesie-powiedziałaShelley,alesię
uśmiechnęłaiposłałamucałusa,kiedywychodził.

Sarawyszłamunaspotkaniedodrzwiubranatylkowbieliznę,zpiwemwjednej,a
papierosemwdrugiejręce.Nieminęłosześćdziesiątsekund,aJamiesiedziałnajej
łóżkuigładził

jąpoplecach.Przezpijackiełzyopowiedziałamu,cozaszło.

MikewpadłniezapowiedzianyokołoósmejizastałjąwłóżkuzCharlesem,
facetemzostatniegowieczoru.Nie,właściwietonietak,żeznalazłichwsamym
łóżku.Raczejzapukałizostałpowitanyprzezogromnego,nagiego,czarnoskórego
faceta,którytrzymałrozchichotanąSaręnaramieniu.Mikewyrzuciłzsiebiepotok
obraźliwychsłów.Charleszaprotestowałprzeciwkoużywaniutakichwulgarnych
określeńiwalnąłgopięściąwtwarz,niepuszczającSary.Mikedokonałodwrotuz
rozwalonymnosem.CharleszapytałSarę,czysąjacyśinnibylikochankowie,o
którychpowinienwiedzieć,zanimsiębardziejzaangażują.Wodpowiedzikopnęła
gownerkiikazałamusięodpieprzyć,aonrzuciłjąnaziemię,obrzucił
wszystkimiwyzwiskami,którymiwcześniejobraziłjąMike,izłamałjednozjej
krzeseł.

-Chcemisięodtegorzygać-szlochaławpoduszkę.Miałanasobie
bladoniebieskiestringiistanikdokompletu.Jamieniepamiętał,żebyShelley
kiedykolwieknosiłastringi.Alboskompletowanąbieliznęjakiegokolwiekrodzaju.
Poprzednionosiłazwykłekolorowebawełnianemajtkiiniedobranyczarny
poliestrowystanik,aleobecniewybierałabieliznęciążową.Rozumiał,żeto
koniecznezpunktuwidzeniawygody,alestrójtenbyłokropniebrzydki.Kiedy
dzieckojużsięurodzi,kupijejtakisłodkikomplecikjakten.

-Odczegochcecisięrzygać?-JamieprzeczytałwczasopiśmieMike’a,że
mężczyźni,którychpodniecatyp„dziewczynwrozpaczliwympołożeniu”,mają
kłopotyzdominacją.Jamiezastanawiałsię,czyjestmizoginemalboczytłumiw
sobienienawiśćdokobiet,boSarawydawałamusięatrakcyjnabardziejniż
kiedykolwiek.Wielemówiące.

background image

-Rzygaćmisięchceodtego,jakmężczyźniuzurpująsobieprawowłasnoścido
mnie,ponieważprzeżyliorgazmwmoimciele.-Sararobiłagłębokiewdechypo
cotrzecimsłowie.

Jamieczułpodniecenie,alemyślał,żemożezpowodubielizny,aniesłabościczy
rozpaczy.

Gdybycośnasiebiewłożyła,mógłbysięcodotegoupewnić.Albogdybyzostała
wbieliźnie,aleprzestałapłakać.Każdaztychewentualnościpowiedziałabymuto,
cochciałwiedzieć.

-Nienawidzęmężczyzn.Nienawidzęich.Myślą,żewiedząwszystko.Mężczyźni!
Nicniewiedzą.Dobrzysątylkodojednego,awiększośćnawetwtymniejest
dobra.

-Jeżelitakbardzoichnienawidzisz,czemuspędzaszznimikażdąchwilę?-Jamie
zmusił

siędopatrzenianazdjęciewieżyEifflanadjejłóżkiem.Byłtookropnylśniący
plakatznapisem

„KochamParyż”nagórzewkolorachczerwonym,niebieskimibiałym.Paręlat
temukupiłagozapięćdziesiątcentównaszkolnejzabawie.Twierdziła,iż
przypominałjej,żejedyne,cobędziemiałazeświata,dopókinieruszytyłkaisama
goniezobaczy,toobskurne,masowoprodukowanezdjęciadlaturystów.

-Niespędzamznimikażdejchwiliinatymwłaśniepolegaproblem.Wiesz,comi
powiedziałMike?Powiedział,żeniemamserca!Możeszuwierzyć?

Jamienigdyniesłyszał,żebySaramówiłatakierzeczy.Zmieniałamężczyznjak
bieliznę.

Bladobłękitną,rozkoszną,skąpąbieliznę.Przestań.

-Oncięniezna,Saro.-Jamiepoklepałjejgładkie,bladeplecy.-Myślisz,że
pomogłoby,gdybyśnatrochęwyszła?Zabioręcięnadrinka,żebyśprzestałaotym
wszystkimmyśleć.-Jamiebyłzsiebiedumny.Jeżelipójdądopubu,będziemusiała
sięubrać.

-Cholera,jesteśdlamniezadobry,Jamie.Cozacholerniemiłyfacet.

background image

Cóż,codotegoShelleyiSarasięzgadzały.Aleczynadaluważałybygozamiłego
faceta,gdybywidziały,jakwyobrażasobie,żechwytaSaręzatyłekobiema
rękoma,przyciągadosiebie,wciskatwarzwjędrnepośladki,wsuwapalec
wskazującypodstringiiprzejeżdżajęzykiemwzdłuższczeliny?CzySaraiShelley
powiedziałaby,żejest„zadobry”,gdybywiedziały,żemaogromnąerekcję
wywołanąpocieszaniempijanej,zagubionejdziewczynybezrodziców?Musiał

wyhamować,zanimzrobisięzapóźno.

-Saro,możeszwstać?

-Dlaczego?

-Żebymógłztobąporozmawiać.Usiądź,proszę,zróbtodlamnie.Sara
przewróciłasięnaplecy.

-Możeszzemnąrozmawiać,kiedyleżę.

Takbyłogorzej.Wydawałasiętakaotwarta,ręcewzdłużboków,nogilekko
rozchyloneizgiętewkolanach.Wystawałyjejżebraikościbiodrowe.Czułsilną
potrzebę,bydotknąćwygięciajejtalii.Byłatakaperfekcyjna,żeledwiemógłnanią
patrzećizupełnieniepotrafiłodwrócićwzroku.

-Czemusięnamniegapisz?JamiepodniósłwzroknawieżęEiffla.

-Możeszcośnasiebiewłożyć?

-Dlaczego?

-Ponieważtrudnoztobąrozmawiać,kiedyjesteśprawienaga.

-Dlaczego?

-Maszszlafrokalbocoś,comógłbymcipodać?

-Szlafrok?Czytocoś,conosząpękatekobietywciąży,boniechcą,żeby
ktokolwiekwidział,jakgruboiokropniewyglądają?

Jamiewstał.

-Wychodzę.

Ujęłagozarękęipociągnęławdół.

background image

-Nie.

-Wiem,żejesteśzdenerwowana,aleniebądźpaskudnadlaShelley.

-Przepraszam.Kochaszmnie?

-Tak.

-Alenietakbardzo,jakkochaszją?

-Tocoinnego.

Ciężkoklapnęłanabrzuchiznówschowałatwarzwpoduszce.Pozwoliłsobiena
kolejneuważnespojrzenie.Skóręmiałatakągładkąibladą.Trupiobladą.
Bezkrwistą.

-Pomasujmiplecy-powiedziała.-MówiszjakMike.

-CotakiegomówięjakMike?

-Mikezawszepowtarza,żezJessjest„inaczej”.Masujmocniej.Niezłamięsię.

Jamiedocisnąłmocniej.

-Pewnieniejestemwtymtakidobryjakon.

-Nigdyniemasujemipleców.Myślę,żemasujeplecyJess,pewnietak,niewiem,
możegospytam.AtymasujeszplecyShelley?

-Czasami.Ostatniobrzuch.-Ogarnęłagofalapoczuciawiny.Jakzraniona
poczułabysięShelley,gdybywiedziała,corobił.Tylkopocieszałstarą
przyjaciółkę.Wjejłóżku.Ubranąwsamąbieliznę.Pijanąibezbronną.Tonic
złego,Shell.

-Pomasujeszmibrzuch?-Saraodwróciłasiętakgwałtownie,żeniemiałczasusię
odsunąć.

Jednąrękęmiałnajejbrzuchu,drugawylądowałanalewejpiersi.Zyskałjuż
pewność,żepodniecenie,któreodczuwał,niemiałonicwspólnegozjejrozpaczą,a
wszystkozfaktem,iżświadomiegouwodziła.

Uniósłręce.

background image

-Nie.

Chwyciłagoiumieściłajegodłoniezpowrotemtam,gdziebyły.Zabawne,
wydawałasiętakazziębnięta,jakbyniemiaławsobiekrwi,bysięogrzać,alejej
skórapłonęłaiczułsercewalącezacieklepodlewąpiersią.

Odsunąłsię.

-Wracamdodomu,doShelley.Jestwciąży,wiesz?

-Wiem.Nieodchodź.-Sarausiadłaijednympłynnym,wyćwiczonymruchem
zdjęłastanik.

Jamiewzbraniałsięprzedspojrzeniemnajejpiersi.Zamiasttegopopatrzyłna
zapłakanątwarzbezwyrazu.Tylkotajednaczęśćjejskórymiałajakiśkoloricały
skupiałsięwokółoczu,takczerwonychiopuchniętych,żeledwie
rozpoznawalnych.Właściwiecałajejgłowawyglądaładziwnie,zadużaiw
dziwnychkolorach,jaktespreparowanezdjęciawinternecie,twarzeserialowych
gwiazdumieszczonenaciałachdziewczynzrozkładówek.

-Poprosiłaś,żebymtuprzyszedłwłaśniepoto?

-Może.

Jamiewolałbyjejtakbardzoniekochać.Chciałbyumiećpoprostująspławići
wyjść.Alechciał,żebyzrozumiała,comurobi.Musiałjejpowiedzieć,żegozabija,
apotemzobaczyć,jakzareaguje,czytocokolwiekdlaniejznaczy.

-Jakmożeszuważać,żejestwporządku,jeśliużyjeszmnie,kiedybędęci
potrzebny?Mikemipowiedział,żetamtejnocy,kiedytyija...powiedział,żebył...
żedotykaliściesiępodczaskolacji.-Wyrwałmusięszlochiłzyzaczęłypłynąć
strumieniem.Nieważne.-Powiedział,żebyłaśpodniecona.Zebyłaścała...Całeto
pożądanie,Saro,Boże!Myślałem,żebyłodlamnie!

WyjęłachusteczkęzpudełkaiotarłaJamiemutwarz.

-Było,Jamie.Przysięgam.Niepowinieneśgosłuchać.Jestociebiezazdrosny.

Jamieodepchnąłjejrękę.

-Byłemtamtejnocytakiszczęśliwy.Myślałem,żenaprawdęmniepragnęłaś.

background image

-Pragnęłam.Ipragnęteraz.-Sarachwyciłajegodłońisiłąwepchnęłasobie
międzynogi.-

Czujesz?TodlamojegoJamiego.

Czuł.Czułwilgotnyżarpromieniującyprzezzbytcienkimateriał.Wilgotnyżar,
któryjejciałowytworzyłowyłączniedlaniego.Niebyłotunikogoinnego,to
musiałobyćdlaniego.O

Boże.ZamknąłoczyiskoncentrowałsięnaobrazieShelley.Dokładnietakażona,
jakiejpowinienpragnąć.Pomyślodziecku.Pomyśl,jakpoczujeszsięjutro,kiedy
Sarauda,żetonigdysięnie
wydarzyło.

-Muszęiśćdodomu-powiedział,nieprzesuwającręki.

-Musiszzostaćzemną.

Znówgopocałowałaizatraciłsięnasekundę.Potemprzypomniałsobie,że
podczasostatnichtrzydziestusześciugodzinrobiłatoconajmniejzdwomainnymi
mężczyznami.ByłdlaniejniczymiwszystkimdlaShelley.Odsunąłsię.

-Ostatnimrazem,kiedymy...powiedziałaś,żezrobiłaśto,bodenerwowałaśsię
mnąiShelley,idzieckiem,wszystkim.Inadaltakjest.Taknaprawdęmnienie
chcesz,aleniemożesz,kurwa,znieść,żektośinnychce.

-Możetakbyłozpoczątku,aleteraz...-Złożyłamokrypocałuneknajego
zamkniętychustach.-Wystarczy,żenaciebiepatrzęichcęcięzerżnąć.

Całowałją,niemająctakiegozamiaru.Miałpodpalcamijejpiersi,bardziejgorące
wdotyku,niżpamiętał,alepozatymtakiesame.Wymówiłajegoimięichwyciła
przódjegoszortów,alezałkałiodsunąłsię.

-Dlaczegoteraz?Wszystkietelata,Saro,ikiedywreszciemam...Czemurobiszto
teraz?-

Własnygłosbrzmiałmuwuszachjakgłoszałamanegoczłowieka,aletomiało
sens,boSarasprawiała,żesięrozpadał.Niedługobędziezapóźno;jeszczetrochęi
nigdynieposkładasiędokupy.

-Niewiemydlaczego.-Sarapchnęłagonaplecyiusiadłananimokrakiem.
Pozwoliłjej.-

background image

Tojakwulkan.Cholerstwodrzemieprzezlata.Ludziebudujądomydokładnieu
podnóża.-

Rozpinałamukoszulę,ściągałaszorty.-Apotempewnegodnia:bum!Taniegroźna
staragórawybuchainaglemagmazalewawszystkieteuroczehotelikiirestauracje,
istaroświeckiechatyzbali.Ipotem,aledopieropotem,wszyscymówią,żeta
katastrofawisiaławpowietrzu.Była,kurwa,nieunikniona.Zawszechodziłoo
wulkan,nigdyogórę.

Stanęła,mającgomiędzynogami,ipochyliłasięwprzód,żebyumieścićjedną
rękęnaścianienadjegogłową.Drugązsunęłastringidokolan,następnieuniosła
kolejnoobienogi,kopnięciemrzucającskrawekwilgotnejbawełnyobokłóżka.
KucnęłanadJamiem,przytrzymującsięjegoramienia.

-Wiem,żecięzraniłam,iwiem,boiszsię,żeznówtozrobię,iniemogęobiecać,że
nie.

Czasamimyślę,żeranicięsamfaktmojegoistnienia.Aleobiecujęnieudawać,że
tosięniestało,inieudawać,żenicnieznaczyło.-Zmieniłapozycjęimokrewargi
sromoweotarłysięojegoczłonka.Uniósłbiodra,wysilającsię,żebyznaleźćsięw
środku,alezawisławpowietrzu,tużpozajegozasięgiem.-Poproś,żebymcię
zerżnęła.

-Zerżnijmnie,Saro.Proszę.

Uśmiechnęłasięiopadłananiego.Będącwniej,Jamienajpierwzamknąłoczy,a
potemjeotworzył,ponieważSarasięznimkochałainiechciałtegostracić.

-Jesteśkurewskopiękny-powiedziała,ciągnącrzadkorosnącewłosynajego
piersi.-

Jesteśpięknym,cudownym,niesamowitymmężczyznąijestemzciebietakadumna.
-Przemawiałałagodnie,dotykającjegopiersiibrzucha,ześlizgującsięwdółi
unoszącnajegoczłonkuwłagodnymtempie.-Chybanigdyciniemówiłam,jaka
jestemzciebiedumna,alejestem.Będziesznajlepszymtatą...

-Szsz.Proszę,Saro,niemówo...

-Uporajsięzrealnościątejsytuacji,Jamie.-Uśmiechnęłasięiprzyspieszyła.-
Byliśmydługoprzyjaciółmiiświadomość,jakietouczuciemiećwsobietwojego
kutasa,nigdytegoniezmieniłainiezmieniteraz.Zakilkamiesięcybędziesz
żonatymmężczyznązdzieckieminadalmoimnajlepszymprzyjacielem,inadal

background image

będęchciałasięztobąpieprzyć,imożetynadalbędzieszchciałpieprzyćmnie.
Takajestrzeczywistość.

-Zawsze,zawszebędęciępragnął,Saro.To...ach!-Chciałjejpowiedzieć,żetylko
tegozawszepragnął,alesięgnęławtył,chwyciłajegojądrainiemógłmówić.

-Widzisz,zawszewiedziałam,żepewnegodniabędzieszmiałwłasnąrodzinę.
Przeżyłamszokitak,wkurzyłamsię,żetostałosiętakszybko,alezawsze
wiedziałam,żesięstanie.Jesteśopiekunem,Jamie.Zostałeśstworzonydoojcostwa.
-Iwszystkotomówiła,masującmujądraipodskakującnajegopenisie.Oddech
zacząłsięjejrwać.-Janatomiastzostałamstworzonadotego.

Jamiezrozumiał,mówiłamu,żenigdyniezostaniejegożoną,nieurodzimu
dziecka.

Oferowałamuszansenaposiadanierodziny,którejzawszepragnął,idziewczyny,
którejzawszepożądał,aleniewtymsamymdomu,nieztegosamegoźródła.Ito
byłowporządku,naprawdę.

Aleterazchciał,żebysięzamknęła,bochoćtakbardzokochałdźwiękjejgłosu,
nigdywżyciurównierozpaczliwieniepotrzebowałdojść.

-Sara-powiedziałitobyłowszystko.Wymówiłjejimię,apóźniejwszystko,co
kiedykolwiekpragnąłjejpowiedzieć,przepłynęłomuprzezkrocze.Zadrżał,
zaszlochał,apotemleżałnieruchomo.

10

PrzezstyczeńilutyJamieiSarawidywalisięrównieczęstojakzawsze,alezamiast
oglądaćfilmy,upijaćsięalbowychodzićnalunch,włazilidołóżkaSaryizostawali
tamdoczasu,gdyJamiemusiałiśćdodomu.Saręzaskoczyło,jaklubiłasięznim
pieprzyć,alejeszczebardziejłatwość,zjakązasypiała,kiedyzniąbył.Jegooddech
wjejuchu,rękawokółtalii,jegozapachidźwiękuspokajały.Wielerazymusiałją
budzić,bypowiedzieć,żeczasnaniego,aonaspędzałanoc,bezskutecznieusiłując
odzyskaćspokój,któryzabrałzesobą.

Mikezapukałdojejdrzwipodkoniecstycznia.Nosmusięwyleczyłiwróciłz
podkulonymogonem.WyznałSarze,żezaniątęsknił,asekszJessprzypominał
muczasy,kiedymiałtrzynaścielatidoprowadzałsiędowytrysku,walącgórę
poduszek.Saraniepotrafiławymyślićżadnegopowodu,żebysięznimnie
przespać,itakwznowiliromans.Wciągumiesiącaznówśmiertelniejąznudził.Nie
mogłasiędoczekaćjegoślubuwczerwcu.Nietylesamegoślubu,ilemiesiąca

background image

miodowego,którymiałjejzapewnićpełnetrzytygodnieprzerwywspotkaniachz
nim.

TrzeciegomarcaShelleyurodziładziewczynkę,którąnazwanoBianca.Saraposzła
doszpitala,zabrałażółteróżedlaShelley,cygarodlaJamiegoimaleńkibiały
czepeczekdladziecka.

Trzymałabiało-różowezawiniątko,któreJamiewepchnąłjejwobjęcia,i
próbowałapoczućcośinnegoniżzniecierpliwienie.Jamieodprowadziłjądo
przystankuautobusowego,całyczasopowiadającoskurczachiznieczuleniu
zewnątrzoponowym,karmieniachikąpielach.NiepocałowałSarynapożegnanie,
zamiasttegouścisnąłjejrękęipodziękował,żeprzyszłazobaczyćjego
„dziewczyny”.Wdrodzedodomuusiłowałaniemyślećotymgorącymruchliwym
zawiniątku,aleczułajegociężarwpustychramionach,słyszałagulgoczące
dźwięki,któreprzebijałysięprzezwarkotautobusu.Czułasięzranionai
skołowana.Wstrząśnięta,żetowydzielająceciepłoismrodekstworzeniezostało
stworzoneprzezJamiego,żepotrafiłoobciążyćjejramionaikazaćjejmarszczyć
nos,umiałouczynićJamiegoślepymnanią,niewrażliwymnajejpożądanie.

TamtegowieczoruSarazrobiłazłerzeczy.Niebezpieczne,bolesne,brudnerzeczy.
Niewróciładodomu,dopókijejciałanieopuściłapamięćdziecka.Dopókijej
skóraniezostałaotartaażdokrwi,aonaniezaczęłacuchnąćjakbezdomna
wariatka.

WpierwszychtygodniachponarodzinachBiankiJamietrzymałsięzdalaodSary.
Dzwonił

doniejcowieczór,przepraszajączakolejneopuszczonespotkanie.Dzieckobyło
nieprzewidywalne,wymagające,niedałosięgozostawić.Shelleywyczerpana,
chora,niemógłjejodmówić.Dotegopraca,domiprzygotowaniadoślubu.
Przyjdziesięzniązobaczyćprzypierwszejokazji.

Saraodparła,żeitakjestzajęta.Programstudiówmagisterskichokazałsiębardziej
wymagający,niżsięspodziewała,iokazałosię,żeczasrutynowopoświęcanyna
naukęniewystarcza.Terazosiódmejznajdowałasięwczytelniwydziałusztuki,
razemzresztąubranychnaczarnozatwardzialcówopodkrążonychoczach,pijąc
kawę,postukującnogąiklikającdługopisem.

Odsiódmejdodziewiątejkłócilisię,czySlessornaprawdębyłmodernistą,aHope
geniuszemczynudziarzem.Czasamipomagalisobieprzyukładaniuplanówprac
pisemnychalboformułowaniupunktówdodyskusji.Jedlipolaneczekoladą

background image

herbatniki,ciasteczkazhaszemalboorzeszkipodkradzionezuniwersyteckiego
baru.Odziewiątejżyczylisobieszczęścia,całowalisię,przelotniealboserio,i
udawalisięnaswojezajęciaalbospotkania.Wporzelunchudokonywali
przegrupowania,zjadalito,cozostałozporannejsesji,iznówtrochęsiękłócili.Po
południumielikolejnezajęcia,wczesnywieczóroznaczałnaukęwbibliotecealbo
przepisywaniepracwpracownikomputerowej,poczymSarałapałaautobusprosto
dopracy,gdziezajmowałasiękelnerowaniemdodziesiątej.Jamiedzwoniłco
wieczórojedenastej.Rozmawialiparęminut,apotemSaraznówsięuczyła.
Przeważniekładłasięokołotrzeciejizasypiałaprzedświtem.Wweekendyspała,
uczyłasięinikogoniewidywała.

Właściweniemiałaczasu,żebyspędzaćgozJamiem,aleitakirytowałająi
rozpraszałajegoprzeciągającasięnieobecność.Wtrzecimtygodniuzaczęłasię
gubićwlekturzeinawykładachprzyłapywałasięnamarzeniachnajawie.Doszła
downiosku,żewięcejczasutraciła,wyobrażającgosobie,niżgdybynaprawdę
spotkalisięnagodzinkę.Niemogłamutegooczywiściepowiedzieć,bozrobiłby
sięckliwy.Zamiasttegoprzeztrzykolejnewieczorynieodbierałatelefonui
trzeciejnocy,czternaścieminutprzedpółnocą,stanąłwdrzwiachwkoszulii
krawacie,cuchnącyzasypkądlaniemowląt.

Odtygodniniktjejnietknął.Todlategochciałosięjejpłakać,kiedyJamie
pocałowałjąwszyję,dlategosekswydałsięjejbolesnywswejintensywności,
dlategomusiałaugryźćsięwjęzyk,żebypowstrzymaćsięodpowiedzeniaczegoś
głupiego,kiedypóźniejleżaławjegoramionach.

-Chybanaprawdęzamnątęskniłaś-odezwałsię.

-Och,cóż-odparła.

KiedyBiancaskończyłamiesiąc,JamieiShelleysiępobrali.Nieodbyłasię
pierwotnieplanowanawystrzałowaimpreza,ponieważszczęśliwaparakiepsko
stałazpieniędzmiibyławyjątkowozmęczona.Shelleymiałanasobiebladoróżową
jedwabnąsuknięikwiatywewłosach.

Sarapomyślała,żewyglądałacałkiemładnie.Jamieczęstosięuśmiechał,ale
główniedoswojejcórki,którapodczascałejceremoniispaławramionachmatki.
Przyjęcieodbyłosięwsalinależącejdokościoła,zdrobnymiprzekąskamii
beczkowymwinem,októrezadbalirodzicepannymłodej,orazsprzętemgrającym
wynajętymprzezrodzicówpanamłodego.

Podczasprzyjęcia,kiedyShelleywyszłanakarmićBiance,JamiezaciągnąłSarędo

background image

magazynkunazapasy.

-Dlaciebie.

Wręczyłjejczarnepudełeczko.Wewnątrzznajdowałasięzłotaobrączka.Sara
wpatrywałasięwniąbezwyrazu.Jamiewyjąłobrączkęzpudełka,uniósłprawą
dłońSaryiwsunąłjąnapalec.

-Zobacz,wyglądapięknie.

-Kupiłeśdwiewceniejednejczycośwtymstylu?-zapytałaizmiejscatego
pożałowała.

Przesunęłapalcamipogrubejzłotejobrączce.-Pocoto?

-Chciałemcipokazać,żeślubniezmieniatego,codociebieczuję.Saramiała
wrażenie,żezaczęłasiędusić.

-Wiem.Niemusiszmidawaćślubnejobrączki.Ludziezauważą.Jamiepocałował
jejrękę.

-Niktniezauważy,jeżelibędzienaprawejręce.Zresztątożadnaślubnaobrączka,
to...-

Uśmiechnąłsię,jeszczerazpocałowałjejpalecserdeczny.-Niejest
wygrawerowana,Saro.Jestjakmy,jakto,conasłączy.Piękna,silnaibezimienna.

Saraomałoniezwymiotowałasześciukieliszkówmozelskiegowina,którewypiła.
Jamiebyłczasemtakimrzewnymdupkiem.Alechociażtensentymentalizm
przyprawiałjąomdłości,jegooczysprawiły,żepoczułasmutekiniepotrafiłabyć
okrutnaanisarkastyczna.

-Chodźtu.-Złapałagowpasieiprzyciągnęładosiebie.-Mówiłamci,jakświetnie
wyglądaszwtymgarniturze?-Pocałowałagowszyjęnadkołnierzykiem.

-Nie,Saro,muszęwracać...

-Zaminutę.-Rozpięłamuspodnie.-Pragnęcię.

-Jakmożeszbyćtakakurewskoniedelikatna?Niemogętegorobićna,och,Saro,
nie.

background image

-Cśś.-Wyjęłajegojużtwardegoczłonkaiobrabiałagowdłoniach,aJamie
całowałjąwszyjęipodniósłspódnicę.ZzadrzwisłyszałaOnlyYouistukot
wysokichobcasównakafelkachpodłogi,bezosobowyszmerczterdziestuosób
prowadzącychdwadzieściarozmów.

-Sara,tonaprawdęniewporządku-szepnąłjejdouchaJamie,kiedyodsunęłana
bokmajtkiiwprowadziłagowsiebie.Upadłanapudłozpapieremtoaletowymina
chwilęsięrozdzielili.Potemwszedłwniąponownieipoprostusiępieprzyli,oboje
całkiemubrani,obojezezwykłymizłotymiobrączkami,obojeprzygryzający
wargi,żebypowstrzymaćkrzyk.Zacząłsięszybkikawałekihałaszsalistałsię
głośniejszy,kiedybutynaobcasachiciężkieskórzanebutydogarniturówzaczęły
walićwparkiet,akilkuopitychpiwemmężczyznusiłowałośpiewaćzzespołem.

Dusznymagazynekcuchnąłwybielaczem.Sara,jużlekkopodpita,zorientowałasię,
żewidzijakprzezmgłę.Zamknęłaoczy,alewtedypoczuła,jakbyszybkoskądś
spadała,więcjeotworzyła.Jamiemiałczerwonątwarz,potkapałmuzeskronina
jejsukienkę.Uśmiechnąłsię,właściwebyłtogrymas,idotknąłjejtwarzymokrą,
gorącądłonią,takżepoczułanapoliczkuzimnąobrączkęizagryzłamocnowargi,
mocno,mocno,żebypowstrzymaćwycie,kiedyprzetoczył

sięprzezniąorgazm.

Jamiewyszedłpierwszy,kiedyjużsprawdziła,czyniemaodciskuszminki,
mokrychplamaniinnychwymownychśladów.Sarausiadłanapudleizlizałakrew
zwnętrzawargi.Wstrząsnęłotoniąmocniejniżcokolwiekinnegoodbardzo
dawna.ZpewnościąbardziejniżrżnięciesięzJamiemdotejpory.Znienacka
ogarnęłojąnieznaneuczucie,cośprawdziwego,jasnegoigłębokiego.Niemiłość,
alecoścholerniepodobnego.Coś,cotrochęprzypominałomiłość,kiedybyło
dostatecznieciemnoikiedyprzekręciłosięgłowęnabokizmrużyłooczy.Poczuła
toizrozumiała,żemakłopoty.

Pieprzeniesiędlaprzyjemnościbyłotrudną,niebezpiecznągrą.Szczególniedla
kobiet,którychciałazostałyspecjalniezaprojektowanetak,bywmanewrowaćjew
przywiązanie.Sarawiedziała,jaktodziała:gwałtownefaleadrenalinyi
testosteronutworzącepożądanie,delikatnyszumdopaminy,niezawodnie
pojawiającysięjakpopapierosie,apotemcałatarozkosznaserotonina.Akiedy
byłanatymcudownymnaturalnymhaju,władzęprzejmowałpierwotny,liczący
trzymiliardylatinstynktistawałasięzaledwieściskającą,zasysającąmaszynądo
kopulacji.

Wybornespazmyorgazmuoznaczałypoprostusposóbnawywołanieskurczów

background image

szyjkimacicyiwessaniespermyjakodkurzacz.

Wbłogichchwilachpotym,gdydrżenieustało,zaczynałanapływaćoksytocyna,
zatruwającjejkrewtąsamąsubstancjąchemiczną,którawywołujeprzywiązanie
matekdodzieci.Imczęstszewystawienienajejdziałanie,tymmocniejszawięź.
BiologicznychwytzapewniającyprzetrwaniegatunkuuSarydziałałgenialnie.To
właśnieczułaterazdoJamiego.Niemiłość,poprostuchemiczneuzależnienie
wywołanemiesiącamizażywanianarkotyków.Przysięgłasobie,żezmniejszy
dawki.

11

Zpowodukaca,którypozwoliłjejwstaćzłóżkasporopoczwartejpopołudniu,
SaraspóźniłasięnaobchodyurodzinJamiegowpubie.Kiedytamdotarła,Mikei
Jamiebylijużnawpół

pijani,ichstolikwogródkupiwnymzaśmiecałypusteszklankiipełnepopielniczki.
Jamiewyglądał

gównianieiSaramutopowiedziała.

-Spróbujspaćwnocypopółgodzinyizobaczymy,ktobędziewyglądałgównianie.

Powinnaśusłyszeć,jakgłośnopotrafiwrzeszczećmójdzieciak.DziękiBogumama
zgodziłasięwziąćjąnadzisiaj.Shellijajesteśmywykończeni.

-Biedak.-Saraucałowałagowczołoizwalczyłachęćprzesunięciasięniżej,
pocałowaniagowusta.WyprostowałasięipoklepałaJamiegoporamieniu.-
Zawszemożeszzostaćumnie,gdybyśpotrzebowałprzerwy.

-Nieróbtego,stary-ostrzegłMike.-DerazyspędziłemnoczSarą,wogólenie
spałem.-

Chwyciłjąwpasieiposadziłsobienakolanach.Palnęłagoobiemarękomai
ześlizgnęłasięzjegokolannakrzesło.

-Cojest?Dziewczynysąwwiniarni,odprężsię.Jamieodchrząknął.

-Tak,alejatujestem.

-Wiesz,żeniepotrafimyzSarąutrzymaćrąkprzysobie.-Mikewykonał
gwałtownyruchdoprzodu,chwyciłtwarzSarywdłonieipocałowałjąwusta.

background image

-Boże,chybaprzydałbysięwammomentnaosobności.-Jamiewstał.-Drinki?

Obojezłożylizamówienia,akiedyodszedł,SarauderzyłaMike’aporęce,która
ukradkiemsunęłapojejnodze.-Cosięztobądzieje?Jesteśnaglewolnyi
zapomniałeśmipowiedzieć?

-TotylkoJamie.

-Ikażdy,ktopostanowiprzejśćsięwtympublicznymmiejscunajruchliwszego
dniatygodnia.Czasamijesteśdurny.

Mikeponowniepołożyłjejrękęnaudzie.

-Minęływieki,Saro.Niedługoeksploduję.

-CzytywogóleuprawiaszsekszJess?

-Rzadko.Apozatymtonietosamo.Onanierobitegocoty,niewie,colubię.

Sarawywróciłaoczyma.

-Więcczemujejniepowiesz?Amożejapowinnam?Utniemysobiebabską
pogawędkęidamjejparęrad,jakmacissaćfiuta,żebyśnieobmacywałpublicznie
jejprzyjaciółek.

-Cosięztobą,kurwa,dzieje?

Nieodpowiedziała.Właśniezdałasobiesprawę,żeMikeiJamiestanowilicałyjej
intymnyświat.Ostatniopieprzyłakogośinnegoprawieczterymiesiącetemu,
podczasswoichurodzin.AMike’aniewidziałaodponadmiesiąca,cooznaczało,
żeprzezcałytenczasuprawiałasekstylkozJamieminikiminnym.Jaktosięstało,
docholery?

-Todlatego,żesiężenię?-TonMike’abyłtakprotekcjonalny,żemiałaochotę
wymierzyćmupoliczek.

-Wiesz,żemnietonieobchodzi.

-Jasne,ale...-Mikepogładziłwewnętrznąstronęjejnogi.-Tojużzakilka
miesięcy.Możetrochęciodbija?Możenawetjesteśzazdrosna?

-Nie.

background image

-Toco?Maszchłopakaczyjak?

-Nie.

-Toczemujesteśtakazimna?

-Niejestem.Byłamzajęta.Jeżeliznajdęczaswtygodniu,spotkamysięiurządzimy
dymanko.Wporządku?

-Jezu,jesteśtakkurewsko...

-Drinki.DziękiBogu!-SaraodwróciłasiędoMike’aplecamiipomogłaJamiemu
postawićszklanki.Potemwypiłaobadrinki,swójiMike’a,dwomapotężnymi
haustami.

-Oj!-powiedziaładoMike’a.-Chybamusiszpójśćpowięcej.

-Głupiadziwka-rzekł,alewstałiruszyłdobaru.

-Ocochodziło?-zapytałJamie.

-Jestwkurzony,boodjakiegośczasutegonierobiliśmy.

-Och.-Jamiepociągnąłpiwa.-Ee,jakdługo,odkąd...Spojrzałananiego.Wbił
wzrokwdziuręwblacie.Martwiłoją,żewyglądanatakiegozmęczonego,ito,
jakiestresującezrobiłosięjegożycie.Chciałagopocałowaćjaknależy,wusta,ale
poprzestałanakolejnymklepnięciuwramię.-Wystarczającodługo,żeby
podejrzewał,żeukrywamgdzieśchłopaka.

Jamiezerknąłnaniązniespokojnymuśmiechem.

-Aukrywasz?

-Cóż,tyjesteśchłopakiem.

-Tak,aletonietosamo.

-Zwyjątkiemsytuacji,kiedytojesttosamo-odparłaSarazaskoczona,żeto
powiedziała,itym,żeniespodziewanieścisnęłojąwgardle.

-Och.-Uśmiechnąłsię,zaczerwienił,zerknąłprzezramię,apotemznówpopatrzył
jejwoczy,ponowniesięuśmiechnąłizmarszczyłbrwi.-Jestemtwoim
chłopakiem?

background image

-Nie.Absolutnienie.Pojęcianiemam,skądcitoprzyszłodogłowy.

-Sara!-Jamiekuksnąłjąwramię.Oddałamuizauważyła,żenieuciekłprzed
ciosem,pochyliłsię.Spodobałosięjejtakżeto,żenieprzeciągnąłtegodłużejniż
trzeba,oparłsięojejramię,apotemodsunął,zmierzyłjąwzrokiemiodgarnąłjej
kosmykwłosówztwarzy.

-Nierozumiem,comówisz-powiedział.

-Jateżnie.

-Aleitakmisiępodoba.

-Mnieteż.-Kulawjejgardlesiępowiększyła.Chciała,żebyMikesiępospieszył,
potrzebowałanastępnegodrinka,alechciałateż,żebyniewracał,bo...Boże,cosię
zniądziało!

Chciała,żebyMikeniewracał,bomogłabybyćsamazJamiem.Kompletnie
zmiękłainiechcącystałasięmonogamicznazpowoduJamiego.Podziewięciu
latachniemalcodziennychkontaktównaglepragnęłaichwięcej.

-Jestempijana,wiesz.

-Niejesteś.

-Jestem.Nawalona.Niepowinieneśsłuchać,cowygaduję,kiedyjestempijana.

-Itakniesłuchamtego,cowygadujesz.Jatylkowykorzystujęcięseksualnie.

JegouśmiechoszołomiłSarędotegostopnia,żechwyciłagozakołnierzyk,
przyciągnęładosiebieipocałowaławusta.

-Saro!-Wyrwałsięiobejrzałprzezramię,potemzerknąłnadjejramieniem,
wrócił

spojrzeniemdojejtwarzy.-Czyprzypadkiemwłaśnienieochrzaniłaśzacoś
takiegoMike’a?

-Tak.Cholera.Tak,owszem.Przepraszam.Niewiem,cosięzemnądzieje.

Przyglądałsięjejprzezkilkasekund.Zmrużenieoczuuwydatniłoworki,wyglądał
natrzydziestkę.

background image

-Cośsięzmieniło,prawda?Międzynami?

-Niewiem.Ja...Tak,takmyślę...Może.Czuję,że...-Zauważyła,żeMikezmierzaw
ichstronęzdrinkami.WestchnęłainachyliłasiębliżejdoJamiego.-Później
dokończymy.Obiecuję.

MikeusiadłobokSary,stawiającprzedniątacęzczteremaszklaneczkamibourbona
inatychmiastwkładającjejrękępodspódnicę.

-Wlewaj.

Sarawypiła,rozmawiałazJamiemonieistotnychsprawachipozwoliła,żebyręka
Mike’atrafiładojejmajtek.Pamiętała,żekiedyśtakierzeczysprawiałyjej
przyjemność,alenieumiałasobieprzypomniećdlaczego.PalecMike’abyłszorstki
iuporczywy,nieprzestawałsięporuszać,choćnieczułapodniecenia,aJamie
siedziałtużobok.Zastanawiałasię,jakczujesięJamie,wiedząc,żepalec
wskazującyjegokolegipowoliwbijałsięwjejciało,iczywiedział,żechciałato
przerwać,aleniemogłazebraćdośćenergii,bytozakończyć.

WktórymśmomencieprzyłączyłysiędonichShelleyiJess.Sarabyłazadowolona,
ponieważMikewyjąłzniejpalec.Shelleyzaczęłaopowiadaćotym,jakiema
problemyzprawidłowymkarmieniemBianki.Saręzdegustowałatadyskusjao
popękanychsutkachizainfekowanychprzewodachmlecznych,aleJamiesięgnął
przezstółipoklepałShelleyporamieniu,mówiąc:„Świetniesobieradzisz,Shell”,
aonasięuśmiechnęła,pochyliłaipocałowałago.Mokrypocałunekzotwartymi
ustami.Saraniemogłaniezauważyć,jakdużebyłyjejpiersiijakładniewyglądała
teraz,kiedypozbyłasięreszteknadwagipociąży.

Saraczułasięjaknegatywnabohaterkawfilmiedlanastolatkówzlat
osiemdziesiątych.

Dziewczynazdługimiwłosami,wobcisłejbluzce,którauwodzichłopakatej
dobrej,alenakońcugotraci,ponieważjestpłytkaitandetnainiestanowi
konkurencjidlasłodkiej,oświeżowyszorowanejtwarzydziewczynyzzasadami.

DotknęłaramieniaJamiego,zajrzałamuwoczy.

-Zagramywpokera?

Skinąłgłowąikiedyjużskończyłnaprawdędługi,jaksięwydawało,pocałunekz
Shelley,wszedłzaSarądopubu.Kiedyznaleźlisięwśrodku,chwyciłagozarękęi
pociągnęłaobokautomatów,anastępnienatyły,dobaruzwinem.Byłato

background image

najbardziejodosobnionacześćpubu,atodlatego,żekiepskooświetlonaibez
stołówdobilarduczyautomatówdopokera.Nieliczącparusamotnychpijakówi
barmanki,SaraiJamiebylitamsami.Wepchnęłagodolożywkącienajdalszymod
drzwiiwślizgnęłasięnamiejsceobokniego.

-Taklepiej,co?Wzruszyłramionami.

-Lepiejzczym?

-Dlanas.Niktnastuniezobaczy.

-Słusznie.Świetnie.

Saręjegogłosprzejąłchłodem.

-Cosięstało?

Stukałwstółkońcamipalcówiniepatrzyłnanią.

-Jamie?Cojest?Zrobiłamcoś,cocięzdenerwowało?Prychnął.

-Jesteśniesamowita.

Sarapoczułasięzupełniezagubiona.Półgodzinytemuprzyznałasiędo
bezprecedensowegoatakunieproszonejmonogamii,aonbyłmilutki,ciepłyimiał
szklisteoczy.Cosprawiło,żestałsięnagletakizimny?Nakryłajegodłonie
własnymi,powstrzymująctoirytującebębnienie.

-Możeszmiwyjaśnić?

Znówprychnął,odtrącającjąichowającręcedokieszeni.

-Właśniewidziałem,jakktościwsadzałpalce,nalitośćboską.

-A,to.

-Wiesz,jaksiępoczymśtakimczuję?Położyłagłowęnajegoramieniu.

-Tak.Przepraszam.

-Powiedziałaśmi,żejużznimniesypiasz.

-Nie,powiedziałam,żeostatnioznimniespałam.Niemówiłam,żewięcejtegonie

background image

zrobię.

Inietwierdziłam,żeniepozwolęmusiędotknąć.

Jamiewestchnął.

-Musisztorobićnamoichoczach?

-MusiszczulićsięzShelleynamoichoczach?

-Jestmojążoną.

-Nienawidzętego,żejesttakaładnaimatewielkiecycki,imożeztobąspaćkażdej
nocy.

Janigdyztobąnieśpię.Inigdyniegapiszsięnamojecycki.

-Jesteśpijana.

-Mówiłam.Aterazpozwolisz,żebymcidałaporządnyurodzinowypocałunekczy
nie?

UstaJamiegopozostałysztywne,uściskniechętny,aleSaraniepoddawałasię,
gładząctył

jegoszyiiskubiącjegowargi,ażpoczułareakcjęjegociała.Pocałowałjąmocnoi
długo,przerywającdopiero,kiedywsunęłamurękęzapasek.-Niegrzeczna.

-Wrócimydomnie?Westchnął.

-Niemogę.Biancajestwdomuz...

-Jasne.-Usiadłaprosto.

-Niebądźtaka.Zapaliłapapierosa.

-Jaka?

-Totyniechciałaśsięwiązać.Totynalegałaś,żebymciągnąłtozShelley.

-Tak,wiem.

-Chybaże...tocośmiędzynami...możeczasnarenegocjacje.

background image

-Toznaczy?

Jamieująłjejrękęipodniósłdoust.

-Mówiłaśprzedtem,żesytuacjasięzmienia.Myślę,żechceszczegoświęcej,i
wiem,żejategochcę.Myślę,żepowinniśmyotymporozmawiać.

Mniejwięcejoczymśtakimmyślała.Alesłysząc,jaktomówi,widzącnapięciew
jegooczach,zamarła.Nigdywżyciuniepotrafiłabytegozrobić.

-Myślę,żejestnamdobrze,jakjest.

Jamiepuściłjejdłoń,zacisnąłustaiskinąłgłową.

-Zostawięją,Saro.Jeżelimniezechcesz,zostawięją.

-Nie.

-Saro,ja...

-Nie.

Zaczęłymudrżećusta.

-Alepowiedziałaś,żesytuacjasięzmienia.Powiedziałaś,żechcesz,żebybyło
inaczej.

-Przepraszam,Jamie,aleniemówiłamnictakiego.Nicsięniezmieniło.Źlemnie
zrozumiałeś.

Ponownieskinąłgłowąispojrzałjejprostowtwarz.Miałoczyjaktenbezdomny
jednonogiżebrakbłagającyludziopieniądzenadenaturatprzedknajpą,wktórej
pracowała.Gdybywpatrywałsięwniąjakieśdwiesekundydłużej,możebysię
złamała.Aleniezrobiłtego.

-Przepraszam.-Przepchnąłsięobok,wplątującsięwnogiSary,kroczemiałna
wysokościjejtwarzy.-MuszęzabraćShelleydodomu.Trzebabędzienakarmić
Biance.

-Okej.Zobaczęcięniedługo?

-Cozaróżnica?-odparłizniknął.

background image

Sararuszyładogłównegobaru.Zamierzałasięupićwtakimstopniu,żebynie
przejmowaćsiętym,cowłaśniezaszło.Upićwystarczająco,żebynieprzejmować
siętym,kogozabierzedodomu,doswojegonędznegomieszkanka.Upić
wystarczająco,byzapomnieć,jakabyłażałosna.

Obokstołówdogrypanowałtakitłok,żeniechcącnikogoprzypadkiemoparzyć,
musiałatrzymaćpapierosanadgłową.Toteżbyłoryzykowne,bojejwyciągnięta
rękaznajdowałasięnawysokościwielutwarzy.Ajednakwartobyłosiępomęczyć;
mieszankapotu,hałasuipapierosówdziałałakojąco.Przypomniałajej,żenależała
dodziewczyn,którelubiątłokibliskośćobcych.

Jamiebyłbytuchory.Dostałbyatakuastmy.

-Doprawdy,Saro,postępujeszwyjątkowonierozważnie,palącwtakimmałym
pomieszczeniu-ktośodezwałsięwprostdojejucha.

Saraznałatengłos.Znała,bobrzmiałechemwjejgłowieprzezosiemdługichlat.
Znała,bostanowiłcholernąścieżkędźwiękowąjejżycia.Szumiałjejwuszachjak
krew.Nie,tobyłoprawdziwe,szumkrwi,waląceserce.Wszystkietedźwiękibyły
realnei,coniesamowite,realnybyłtakżejegogłos.

Wułamkusekundy,któregopotrzebowała,żebysięodwrócić,zebrałasięwsobie,
byprzetrwaćgrozęchwili,gdygozobaczy.

-Kurwa-powiedziała,gdyjejnarządywewnętrznesięroztopiły,amięśnie
zmieniływgalaretę.Byłtam.Stałdokładnieprzednią,wystarczającoblisko,żeby
godotknąć.-Ożeżkurwa.

-Niemapotrzebyprzeklinać,Saro.Czemuniedopaliszswojegoohydnego,
rakotwórczegopetanazewnątrz?-Głowąwskazałdrzwi.

Wpatrywałasięwniego.Oczymiałdokładnietakie,jakzapamiętała:takzielone,że
obcypodejrzewalisoczewkikontaktowe;takrozumiejące,żeczułasięodkryta,
odsłonięta,odartadonagawkażdymsensie.Kiedyśmupowiedziała„masztakie
zieloneoczy”,aonodparł„nietakzielonejaktwojeserce”.

-Chodź.Otrząśnijsię.-Ruszyłwkierunkudrzwiiposzłazanim,aleniemiała
wrażenia,żezdołałasięzczegokolwiekotrząsnąć.Ledwiemogłaoddychać.

Zatrzymałsię,kiedyzeszlinadółzewnętrznymischodami,więciSarastanęła.
Usiłowałapowiedziećcośsensownego,aleniemogłamyślećoniczyminnym
oprócztego,żekiedywymówił

background image

jejimię,zabrzmiało,jakbywypowiedziałjenagłosjakopierwszyczłowiekna
świecie.Chciałacofnąćsiędotegomomentu,takbymócjeszczerazusłyszeć:
„Doprawdy,Saro”.

-Niechnonaciebiespojrzę.-Kręciłgłowąjakkrewny,któryostatniowidziałją,
gdydopierozaczynałachodzić.Westchnął,uśmiechnąłsię,przeczesałpalcami
włosy.-MałaSaraClark.

-PanCarr-powiedziała.

Roześmiałsię,odsłaniającdrobne,białezęby.

-Czyjesteśmywszkole?

-Och.Cóż.-Saraklepnęłasięwczoło.Czułasięjakczternastolatka.

-Daniel,proszę.Iprawdęmówiąc,niejestemjuż„panem”,ale„doktorem”.

-Ooo!Jestempodwrażeniem.DoktorCarr.-Drażniłasięznim,byukryćfakt,że
rzeczywiściebyłapodwrażeniem.Niechodziłootytuł.Wszystkorobiłonaniej
wrażenie:mowaiwłosy,zachowanie,oczy,zęby,ciuchy.Byłtakkurewsko
imponujący,żenierozumiała,pocomiałbychciećtracićczasnarozmowęznią.
Pocowogólesiętuzjawił?

Czytałjejwmyślach,jakzawsze.Wyjaśnił,żeprzeprowadziłsięzpowrotemdo
Sydneymniejwięcejroktemu,mieszkałwRosehillibyłdyrektoremszkołydla
chłopcówwParramatta.

-Kurwa!-powiedziałaiobojesięroześmiali.-Myślałam,żedyrektorzysą
kompletniestarzyipomarszczeni.

-Są.

-Toniemożeszbyćdyrektorem.Jesteśzbytpiękny.Poczerwieniałiprzezułamek
sekundySarazobaczyłagotakiego,jakibyłwtedy:zczerwonątwarzą,spoconego,
umęczonego.Zobaczyłasiebiepodnim.

-Aty...cóż,nieprzypuszczałem,żemogłabyśjeszczewyładnieć,ale...-Dotknąłjej
ramienia.-Jesteśtusama?

-Co?-Wpatrywałasięwjegorękę.Dużą,ciepłąimiękką.Paznokciemiał

background image

wymanikiurowaneiidealnieczyste.Żadnychzastarzałychwżerów,głęboko
osadzonegobruduwpęknięciachdłoni,inaczejniżwiększośćmężczyzntutaj.Jak
smakowałabyjegoskóra?Jaksól,kredaczykrew?

-Jesteśtutajsama?

-Och.Nie,przyszłamz...-Saraniemogłasięskoncentrowaćnaniczymoprócztej
rękinajejramieniu.Powinnabyłacośzauważyćalbosobieprzypomnieć,może
powiedzieć.

-Zchłopakiem?-Opuszkipalcówucisnęłygórnączęśćjejramienia.Żałowała,że
niejestgrubsza,miałbywięcejciaładowbijaniapalców.Żałowała,żeniejest
obwisła,wtedychwyciłbyjąpełnągarścią,zamiastpodszczypywać.

-Zprzyjaciółmi.Przyszłamzprzyjaciółmi.

-Amasz...?-Potarłleweoko.Sarachciałaszarpnąćgozarękę,przyciągnąćdo
siebieissaćtepalce,jedenpodrugim.-Czymaszchłopaka?

-Nie.

-Tocudownie.

-Tak.Jaktwojażona?

-Jesteśmyrozwiedzeni.

-Och.-Wielkisupełwjejżołądkuzacząłsięrozluźniać.Nawetniewiedziała,że
gotamma,dopókiniepoczułaulgizwiązanejzjegorozplataniem.-Niewiem,co
powiedzieć.

Powiedziałabymci,jakaniewiarygodnieszczęśliwasięczuję,alezapewnebyłoby
toniestosowne.

-Nie.-Danielsięuśmiechnął.-Byłobycudownie,gdybyśtopowiedziała.

-Jestemniewiarygodnieszczęśliwa,żejesteśrozwiedziony.Zejesteśrozwiedziony
ijesteśtutaj.

-Naprawdęcieszyszsię,żemniewidzisz?-zapytał.Wokółoczuimiędzybrwiami
niespodziewaniepojawiłymusięzmarszczki.-Myślałem,żemożeszmnie
nienawidzić.

background image

Położyładłońnajegoczole,żebyrozprostowaćtebruzdy.Nowebruzdy.Powstałe
jakoskuteknieznanychwydarzeń,oddzieleniespędzonegoczasu.

-Nienawidziłamcięzato,żemniezostawiłeś.Wziąłjązarękęitrzymał.Uścisnął.
Puścił.

-Przepraszam.Myślałem,żetobędzie...Przepraszam,Saro.

-Wporządku-odparłaiteraz,kiedywrócił,rzeczywiściebyłowporządku.

Spojrzałnaniązgóry,zrozchylonymiustami,zczubkiemjęzykawystającym
spomiędzyzębów.

-Masznajpiękniejsząskórę,jakąkiedykolwiekwidziałem.Wciążchcęjejdotykać.

-Odkądtoprosiszopozwolenie?

Zamknąłoczyipogładziłjejramię.Kiedyspojrzałnaniąponownie,oczymiał
szkliste.

-Czywspomniałem,żejesteśtakpiękna,żezapieramidech?

Przerwaliimtrzejmężczyźniwbiałychstrojachdokręgli.PrzyjacieleDaniela.
Albokoledzy.Albocoś.Saraniemogłasięskupićnatym,comówił.Byłtaki
szacownyiuroczy,alekiedywymieniałzmężczyznamiuściskdłoni,Sarze
przypomniałosię,żepierwszyorgazmprzeżyładziękistaraniutejwłaśniedłoni.
Dźwiękjegogłosusprawiał,żechciałazamknąćoczyizdjąćzsiebieubranie.
Kręciłosięjejwgłowiejakjakiejśbohaterceromansu,któramdlejezakażdym
razem,gdyzbliżasięprzystojny,potężnieumięśnionybohater.Całakrew
gwałtownieodpłynęłajejdogenitaliów,głowęzostawiającwypełnioną
powietrzem.

Danielwłaśniepowiedziałcośzabawnego.Zorientowałasię,ponieważmężczyźni
wybuchnęliśmiechem.Żlesięczułaztym,żeniesłyszałajegowypowiedzi,bonie
zapamiętałagojakoszczególniezabawnego.Zawszebyłzbytzasadniczy,żebybyć
zabawnym.Możesięzmienił.

Minęłoosiemlat.

MężczyźnipoklepaliDanielapoplecach,kiwnęligłowamidoSaryiwrócilitam,
skądprzyszli.Danielodwróciłsiędoniejizacząłwyjaśniać,kimbyli,czymsię
zajmowaliidlaczegomusiałbyćdlanichmiły.Cośosiecipowiązaństarych

background image

kumpliianachronicznymsystemieszkolnejadministracji.Ożeżkurwa,pomyślała
Sara,niechmówicałąnoc,całytydzień,wiecznie.

-Niesłyszyszanisłowaztego,comówię.

-Słyszę.Tylkonierozumiem.Przepraszam.Ująłjejobieręce.

-Tonietwojawina.Niesądzę,żebympowiedziałcośsensownego.Myślałemo
tobiekażdegodniaprzeztylelatiterazstoiszprzedemnąiniepotrafięnawet
jednegozdaniasformułowaćtak,jakbymchciał.

Ręcemiałgorąceigładkie,uwielbiałaje.Pamiętała,jakbardzopodniecałoją
przyglądaniesię,kiedyprowadziłlekcję,sposób,wjakiprzyużyciurąkcoś
podkreślał,dźgałpowietrzealbokreśliłpalcamikółka.Uwielbiałato,żewszyscy
patrzylinajegoręce,aoneznałysekrettego,cokryłosiępodjejubraniem.ASara
znałajegosekrety.Każdeścięgno,plamkęimięsieńukrytepodgarniturem,tylko
żewtedynienosiłgarniturów,aledżinsy,T-shirtyiczarnąskórzanąkurtkę,którą
czasamipozwalałponosićSarze,gdyodwoziłjądodomu.

Ledwiepotrafiłaznieśćmyśl,żezwiekiemmógłsięzmienićnietylkopod
względemdoborugarderoby.Żemogąistniećzmarszczkiczyplamyodsłońca,
którychniewidziała,albomożejegomięśniesflaczałybądźstałysiębardziej
zwarte.Czyprzybrałnawadze?Trudnopowiedziećprzeztewszystkieciuchy,które
miałnasobie,alekiedyśobejmowałachybawęższątalię.Mógłmiećgdzieśnową
bliznęjakta,którąonasamamiałanaplecach.Chciałaskierowaćnaniegoświatłoi
smakować,dotykać,ugniataćkażdączęśćjegociała.

-Znówniesłuchasz-rzekł,ściskającjejręcemocniej,niżbyłotokonieczne,żeby
zwrócićnasiebieuwagę.Boże,toteżpamiętała.Brutalnośćtychrąk.Tendencjędo
nadużywaniasiły.

Niedbałeokrucieństwo,zjakimszczypał,dźgałczydrapał.Przyjemność,którą
czerpałzdoprowadzaniajejdopłaczuizmuszania,bybłagała.Pamiętała,żekiedy
ostatniogowidziała,omałojejniezabił.Zapomniałajuż,jakąwymówkąuraczyła
rodzicówdlawyjaśnieniaswojegostanu.Pamiętałażal,któryczuła,gdyzbladły
ostatniesińceijejciałopowróciłodonormalnegostanu.

-Saro?-Ścisnąłdośćmocno,byzamrugała.-Denerwujęsięprzezciebie.Powiedz
coś.

-Miażdżyszmiręce.

background image

-Och!-Puściłjejdłonie,apotemszybkoująłponownieiprzesunąłpalcamipo
kostkach.-

Zapomniałem,jakiemaszdrobnekości.Będęmusiałuważać,żebycięniepołamać.

Zapóźno,kurwa,pomyślała.

-Możeszmnieodwieźćdodomu?-zapytała.Danielpoprowadziłjąnaparking.

-Usiłowałemcięodnaleźć,odkądwróciłemdoSydney.-Otworzyłdrzwi
srebrnegobmwiwskazałjejsiedzeniepasażera.-Wyprowadziłaśsięzdomu.

-Tak.

-Iniemacięwksiążcetelefonicznej.

-Ciebieteżnie.Uśmiechnąłsię.

-Dyrektorszkołytoidealnyceltelefonicznychdowcipów.Jakątymaszwymówkę?

-Zależyminaprywatności.

-Rozumiem.Todlategojesteśtakamałomówna?

-Tożadnamałomówność,toszok.Iniecoprzerażenia.Nieodezwałsię,dopókinie
wyjechalinadrogę.

-Boiszsięmnie?

Saraodwróciłasięwjegostronę,byodpowiedzieć,ipoczuła,żeznówpogrążasię
wmarzeniach.Cotakiegosprawiało,żeniemogłaoderwaćodniegowzroku?
Właściwieniebył

przystojny,jeślioczywiściezawzorzecurodyprzyjmiesiętychciemnowłosych
niepokojącychbohaterówopermydlanychzobrzmiałymiwargamii
zmarszczonymibrwiami.Kiedyzobaczyłagopierwszyraz,pomyślała,żewygląda
jakBillyIdol,ponieważmiałpostawioneblondwłosyinosił

czarnąskórzanąkurtkę.Takieodniosłapierwszewrażenie,alekiedypodeszła
bliżej,zorientowałasię,żezupełnienieprzypominałBillyIdola.Niebyłpodobny
donikogo.Chociażwszyscyuważali,żetak,bojegotwarz,ciałoisposób
poruszaniasięprzywodziłynamyślgwiazdyfilmuirockowychpiosenkarzy.

background image

-Boże,przeraziłemciętak,żezaniemówiłaś.

-Cośwtymrodzaju.Kiedyjesteśmyrazem,ogarniamnieszaleństwo.Zapadamsię
wświatfantazji.Samasiebieniepoznaję.Tomnieprzeraża.

-Wiesz,comnieprzeraża?-Danielzerknąłnanią,apotemprzeniósłspojrzeniez
powrotemnadrogę.-Spędzenieresztyżyciawtakżałosnymstanie,wjakim
upłynęłomitychostatnichosiemlat.Spędzenieresztyżyciabezkobiety,którą
kocham.

-Och.

Wszystko,czegopragnęła,sprowadzałosiędomarzenia,żebypanCarrwróciłdo
niejiwyznał,jakązdalaodniejczułrozpacz.Wyznał,żemusijąmiećteraz,
zawszeinawieki.Żebyon,tylkoon,wypowiedziałsłowapowtarzaneprzeztak
wielumężczyzn,którzyjejnieobchodzili.

Mogłajedyniepowiedzieć„och”.

Zapytałoadres,podjechałpodjejdom,odprowadziłjądodrzwiiodrzucił
zaproszenie,żebywejść.Niepocałowałjej,aleprzycisnąłwewnętrznąstronędłoni
dojejtwarzyidługotakstał.

-Chcęcięjutrowieczoremdokądśzabrać.

-Mampracę.Zabrałrękę.

-Przyjadępociebieosiódmej.

-Naprawdęmuszę...Odchodził.

-Siódma-zawołałprzezramię.

PrzezosiemlatSarażyłazpustką,którejnicniemogłoporuszyć.Animężczyźni,
aniwódka,aninarkotyki,aniwiedza,aninadzieja.Żyłazniątakdługo,żepustka
stałasięcechąjejosobowościdającąprzewagę,twardość,umożliwiającą
wchodzeniewintymnąrelację,gdytymczasempozostawaładaleka,azarazem
namiętnainiewzruszeniespokojna.Zbudowałaswojeżyciewokółznajdującejsięw
centrumświatadziuryokształcieDanielaCarra.Inagletenbrakzostałtakpo
prostuwypełniony.Przepełniony.Wylewałsiępozagranice.

Terazpojawiłasięnowapustka,aleniewniej,tylkowokółniej.Pierwszyrazodlat

background image

czułasięfizyczniepodatnanazranienie.Maleńkiemieszkaniewydałosię
przepastne,skrzypiącełóżkoogromne,asofachciałająpołknąć,kiedysięnaniej
schroniła.Żadnegobezpieczeństwaanipociechy.Wszystkieprzestrzeniebyły
niezmierzone,ponieważonichniewypełniał.Pragnęła,żebyprzyszedłije
powiększył.Miałanadzieję,żewkrótcetosięstanie.

CZĘŚĆTRZECIA

1

Sarazadzwoniładopracy,żejestchora,istałaprzeddomemoszóstejtrzydzieści.
Danielpodjechałoszóstejczterdzieścipięć.Podczasjazdyzapytałuprzejmie,jak
jejminąłdzień,alepozatymsięnieodezwał.Saraniemiałanicprzeciwciszy,
mogładziękitemumedytowaćnadjegoudami.Wiedziała,żepodmodnie
workowatymi,lnianymi,beżowymispodniamimięśnienapinałysięiodprężały
przykażdymhamowaniuiprzyspieszeniu.Wiedziała,żekręconeblondwłosy
pokrywającejegonogirzedły,apotemkończyłysięwpołowiewysokości
wewnętrznejstronyud.

Skóratambyłabladaimiękkajakudzieckaireagowałanałaskoczącyjąjęzyk
gęsiąskórką.

Podczasdziesięciuminut,którychDanielpotrzebował,żebydojechaćdoParramatta
iznaleźćmiejscedoparkowania,Saradoprowadziłasiędobezgłośnego
szaleństwa.

-Meksykańskajestokej?-zapytał,kładącrękęwdolnejczęściplecówSaryi
prowadzącjąalejkąnatyłach.

-Tak-powiedziała,jakbytomiałojakieśznaczenie.Restauracjaokazałasię
ciemnainawpółopustoszała.Usiedliwnarożnejlożyobokzdjęciachihuahuaw
sombrero.Danielzamówił

dzbaneksangriiiszklankęszkockiej,apotemzwróciłsiędoSary,marszczącbrwi.

-Czytomalowidłonatwarzyjestnamojącześć?

-Och,tak,taksądzę.

-Wyglądaszlepiejbeztego.Pospolitedziewczynysięmalują,pięknymniejestto
potrzebne.

background image

Sarawzruszyłaramionamiiwzięładorękimenu,alekiedytylkozamówili,poszła
dodamskiejtoaletyistarłacałąszminkę.Gdywróciła,dotknąłpalcemjejwargi
uśmiechnąłsię.

-Gdziebyłeśprzeztewszystkielata?-spytała,kiedydziobalijedzenie.

-A,wielkiepytanie.Krótkaodpowiedźbrzmi,żenapółnocy.-Danielpociągnął
łykszkockiej.Byłzdenerwowanyczyzawszepiłdokolacjiszkockązwodą?Sara
czułafizycznyból,żetegoniewie.

-Czemuniepodaszmidługiejodpowiedzi?Znówpociągnąłdrinka.

-Wporządku.PrzeprowadziłemsiędoBrisbane,uczyłemangielskiegoihistorii
współczesnejwkoszmarnieniedoinwestowanejszkolepublicznej,ukończyłem
doktorat,dawałemkorepetycjedzieciomimigrantów,prowadziłemmęskągrupę
modlitewnąwlokalnymkościele,nauczyłemsięjeździćnanartachimówićpo
francusku,zabrałemrodzinęnawycieczkępoAmerycePółnocnejiEuropie
Zachodniej,patrzyłem,jakmojamatkaumieranarakapiersi,przeprowadziłemsię
doKempsey,rozkręciłemprogramwyrównawczydlanastolatkówzbiednych
rodzin,zdobyłemnagrodęobywatelską,świętowałemdwudziestąpiątąrocznicę
ślubu,zacząłemuprawiaćjogging,nauczyłemsięgotować,rozwiodłemsię,
przeprowadziłemdoSydney,zdobyłemetatwprestiżowymcollege’udla
chłopców,szukałemdziewczyny,októrejmyślałemcodziennieprzezostatnich
osiemlat,znalazłemtędziewczynę,usiadłemnaprzeciwniejiwypiłemszkocką.

Koniec.

Sarazdałasobiesprawę,żewstrzymywałaoddech.Wbiławzrokwblatstołuiprzez
kilkasekundgłębokooddychała.Niemogłasięzmusić,żebynaniegospojrzeć.

-Teraztwojakolej-powiedział.Sarapopatrzyłanaswójtalerz.

-Szkoła,pracakelnerki,uniwerek,nigdzieniebyłam.Nuda.

-Hm,niewspomniałaśochłopakach.Przeztewszystkielata,amówimyookresie
dojrzewania,niebyłożadnychromansów,żadnychprzygód?

-Nicwartegowspomnienia.Jedzeniemiwystygło.-Odepchnęłatalerzirozejrzała
sięwposzukiwaniupopielniczki.

-Tusięniepali,Saro.

background image

-Wiem.Awidzisz,żebympaliła?

-Widzę,żeszukaszpopielniczkiitrzęsieszsięjakprawdziwynałogowiec.

Sarazamarła,zdającsobiesprawę,żefaktyczniedrżąjejramiona.

-Uwielbiamsposób,wjakisięporuszasz.Myślę,żezawszebędęzabierałciędo
miejsc,gdzieniewolnopalić,żebymócpatrzeć,jaksięwijesz.-Uśmiechnąłsiędo
niejwąskimiwargamiimusiałapołożyćręcenakolanach,żebyopanowaćich
drżenie.Nachyliłsiędoniej,obiedłoniepłaskooparłnastole.-Poczułaśsię
skrępowana?

-Nie,wcalenie.Nachyliłsiębardziej.

-Jesteśczerwonanatwarzy.

Saraprzycisnęładłońdopoliczka,płonął.

-Gorącotutaj.

Przysunąłsięjeszczebardziej,takżeprawiewstałzkrzesła,iująłwdłoniejej
podbródek.

-Twojatwarzmadokładnietakisamkolorjakpodczasorgazmuimasztaksamo
zarumienionąszyję.

Sarapoczułakroplepotuspływająceposkroniach.Usiłowaławymyślićcoś
zabawnegoiciętego,alepotrafiłamyślećtylkoojednym:Nigdysięnieczerwienię,
włóżkuaninigdzie.Nawetkiedywdziesiątejklasiewygrałabiegprzełajowy,nie
miałaczerwonejtwarzy.Jamiepowiedział

wtedy,żejestbezkrwista,ipowtórzyłtowzeszłymtygodniupotym,gdykochali
sięgodzinamiwjejdusznymmieszkaniu,przyzamkniętychoknach.

SarapróbowałaoderwaćspojrzenieodzielonychoczuDaniela,aletrzymałją
mocnozagłowęiodsunięciesięwymagałobyruchunatylegwałtownego,że
przekraczałjejmożliwości.

Wszystkoprzekraczałojejmożliwości.Siedziała,milczącowpatrującsięwteoczy,
iczuła,jakżarzkońcówpalcówDanielarozprzestrzeniasięodczubkajej
podbródkaprzezpoliczkiinosorazczołoiwdół,naszyjęipierś.

background image

-Gdziepracujesz?-zapytałDaniel,puszczającjejbrodęiodchylającsięnakrześle.

-WWesternSteakhouse.Zatłuszczonadziurapodrugiejstronierzeki-odparła,
jakbytobyłanormalnacodziennarozmowa.

-Brzmifascynująco.Jakdługosiętymzajmujesz?

-Odkądwyprowadziłamsięzdomu.

-Czyli?

-Jakieśsześćlattemu.

-Chodziłaśwtedydoszkoły.-Zmarszczyłbrwi.-Dlaczegoopuściłaśdom?

Sarabałasiętegopytanianawetwnormalnychokolicznościach,atetakieniebyły.
Zwyklekłamała,alejemuniepotrafiłaskłamać.Gdybymupowiedziała,czułby
litość,ategobyniezniosła.

-Tocałahistoria.Zostawmyjąnapóźniej.-Uśmiechnęłasię,jakbychodziłoo
nagrodę,naktórąwartoczekać.

Danielskinąłgłową,alewyglądałnazdenerwowanego.Żebypoprawićnastrój,
Sarazapytałagoolekcjefrancuskiego,naktórechodził.Zadałapytaniepo
francuskuiwnagrodędostał

sięjejoślepiającyuśmiech.Byłniązachwyconyipromieniałapodwpływemtego
zachwytu.

Myśląctylkoopodtrzymaniutegoblasku,opowiedziała,jakpojegowyjeździez
SydneyzaczęłasięcodziennieposzkolespotykaćzAleksemKnightem,twierdząc,
żenalekcjefrancuskiego.

Musiałapotemuczyćsięprzezpółnocy,żebyjejwynikiusprawiedliwiałygodziny
spędzanerzekomonakorepetycjach,ataknaprawdęnapieprzeniu.

Wpatrywałsięwniąprzezkilkasekund.Kiedysięodezwał,głosmiałcichy.

-Tonajbardziejwstrząsającarzecz,jakąwżyciusłyszałem.Czujęsięchory.

-Co?Dlaczego?-Roześmiałasię.-Jakbyśniewiedział,żenastolatkispędzajączas
przeznaczonynanaukę,pieprzącsięnatylnychsiedzeniachsamochodów.

background image

-Nieoto...Byłaś...-Danielprzesunąłdłońmipowłosach.-AlexKnightbył
kapitanemszkolnejdrużyny.ByłprzewodniczącymMłodychChrześcijan!Oślizgły,
małygówniarz.-

Pociągnąłdużyłykszkockiej.-Zdawałaśsobiesprawę,żeto,corobił,było
nielegalne?Aon?

-Żartujesz?

-Gdybymwiedział,żechłopieczdwunastejklasyromansujeznieletnią
dziewczynką...

-Daniel!-Sarachwyciłagozarękęiprzestałperorować,żebyspojrzećnajejrękę.
-Alexmiałsiedemnaścielat.Delattymiałeś?

-Nieoto...

-De?

-Trzydzieścicoś.

-Trzydzieściosiem.Mójdrugikochanekmiałodwadzieściajedenlatmniejniż
pierwszy,azatemwmoichoczachbyłkompletnymdzieciakiem.-Saraścisnęła
jegodłoń.-Prawdęmówiąc,byłnajmłodszyzewszystkichfacetów,zktórymi
spałamwroku,gdyodszedłeś.

-Zewszystkich...Cotymówisz?Byliteżinni?

-Oczywiście.

-Ja...cholera.-Potarłoczy,wciągnąłpowietrzeprzezzęby.-Duinnych?

Szalałzzazdrości.Zachwyciłojąto.

-Niemampojęcia.Straciłamrachubę.

-Ale...

-Aleco,Danielu?Ocochodzi?

-Byłaśtakabystra.Takainteligentna.-Zamknąłoczy.

-Zabawnasprawazrozumempoleganatym,żemężczyźnimajątendencję,bygo

background image

niedostrzegać,kiedynosimykrótkiespódnice.

-Zamknijsię,Saro.

Danielodmówiłprzejrzeniamenuzdeseramiiwniespełnagodzinępoprzyjściu
znówsiedzieliwjegosamochodzieijechalizpowrotemdodomu.Sarakilkarazy
zaczynałamówić,alejejnatoniepozwolił.Zakażdymrazem,gdyotwierałausta,
zdejmowałlewąrękęzkierownicyiunosił.„Nie”tojedyne,copowiedział.

Kiedyznajdowalisięjednąprzecznicęodjejmieszkania,zjechałnaopustoszały
parkingprzyboiskudosiatkówki.

-Okej,posłuchaj.-Wyłączyłsilnikiwciemnościachodwróciłsiędoniejtwarzą.-
Jestemniesamowicieporuszonytym,comidzisiajpowiedziałaś.

-Najwyraźniej.-Sarazapaliłapapierosa.

-Musiszpalićwmoimsamochodzie?

-Jeżelicisiętoniepodoba,możeszodwieźćmniedodomu.Właściwie-Sara
otworzyłaokno,strzepnęłapopiółnaasfalt,zamknęłaoknoispojrzałanaDaniela-
itakmożeszmniezabraćdodomu.Mamdosyć.

-Powiedz,jakmamsięczuć,Saro.Wszystkietelataspędziłem,wierząc,że
mówiłaśpoważnie,kiedytwierdziłaś,żejestemjedynymmężczyzną,któregow
życiupokochasz.

Zignorowałemfakt,żebyłaśdzieckiemłaknącymuwagi,którezawszemówiłoi
robiłoto,comiałomisprawićprzyjemność,czytegochciało,czynie.
Zignorowałemfakt,żebyłaśzbytnaiwna,byzrozumieć,coznaczykogośkochać
i...

-Przestań!-Sarawalnęłapięściamiwdeskęrozdzielczą.-Cozabzdury.Każde
słowo,którekiedykolwiekcipowiedziałam,mówiłampoważnie.Kochałamcię,
Danielu.Kurwa,takbardzociękochałam.

-Gdybyśmniekochała,nierzuciłabyśsięprostowramionategochłopaka.

-Niemogęuwierzyć,żetoodciebiesłyszę.-Saraodwróciłasię,żebynaniego
spojrzeć,podwijającnogipodsiebie.-Pamiętasz,jaksięzemnądrażniłeś,że
byłamtakanapalona,ajanienawidziłamtegosłowaizeskromnąminkąmówiłam:
„Ochnie,poprostuzatobątęskniłam”

background image

czycośwtymstylu.-Zobaczyła,żeprzeztwarzDanielaprzemykauśmiech,co
dałojejodwagę,bysięgnąćidotknąćjegoramienia.-Martwiłamsię,żecośjestze
mnąniewporządku.Zenormalnedziewczynkinierobiąsiętakiemokre,że
kochankowieśmiejąsię,kiedyichdotykają.Martwiłamsię,żeuznałeśmnieza
dziwkęalbozakogośodrażającego,bozawszebyłamtakaspragnionaciebie,
spragnionaseksu.Alekiedyzapytałam,czycośjestzemnąnietak,zacytowałeś
JohnaWilmotai...

-Bogdybyśrozkoszswojamniejkochała,niebyłabyśdlamnieparą.

-Tak.Itesłowabyłydlamnietakimpodarunkiem.Wiedzieć,żemojepragnienie
niejestczymśpotwornym,żekażdy,ktomyślał,żeniepowinnamchciećtak
bardzo,takczęsto,niebył

mniewart.

-Niezdawałemsobiewówczassprawy,żetwojepożądanieniebyłojednostkowe.

Założyłem,żetennienasyconyapetyt,którytakpodziwiałem,miałaśtylkonamnie.

Sarazacisnęłausta.Poczułapotizorientowałasię,żecałątwarzmawilgotną.
Kiedywcześniejwyszłazmieszkania,zadrżaławreakcjinazimnewieczorne
powietrzeisklęłasamąsiebie,żewłożyłatakąkusąletniąsukienkępodkoniec
kwietnia.Aleterazupałjądusił.Złośćizakłopotaniezawszedziałałynanią
rozgrzewające

-Danielu,proszę,niezrozummnieźle.Zapierwszymrazem,kiedymniedotknąłeś,
cośuruchomiłeś.Dosłownie.Ledwiemiałamświadomość,żemamciało,apotem,
bum,mojeciałokrzyczy,cieknie,boliidrżyprzezcałyczas.Idziękitobie
uznałam,żetowporządku.Pokazałeśmi,corobićztymżarem,potrzebąijak
kurewskoniesamowiciemogęsięczuć.-Jegoramiędrżałopodjejdłonią.Ścisnęła
mocniej.-Problempolegałnatym,żewyjechałeś,niewyłączająctegoczegoś.

-Boże,Saro.-Głosmiałrówniedrżącyjakramię.-Niewiedziałem.Niezdawałem
sobiesprawy,że...nietegosiępotobiespodziewałem.Nigdybymniewyjechał,
gdybym...Boże,nietakiejciebiesięspodziewałem.Sarawymacałarączkęautomatu
isprawdziła,żezostałaustawionanaparkowanie,potemzwolniłaręcznyhamuleci
uklękłaobokniego.Całyświatbyłmokry.Taniapoliestrowasukienkaprzywarła
jejdoplecówipiersi,potściekałponogachitworzyłkałużepodkolanami.Włosy
przykleiłysiędokarku,czoła,uszuipoliczkówTwarzmiałamokrąimokreusta.

Wyraźnieczuła,żewilgoćmiędzyjejnogamijestgęstszaibardziejgorąca.

background image

Mieszałasięzwilgociązespoconychudipotemspływającymzbrzucha.

Apotempoczuła,jakmokrajestjegoszyjaimokreustapodjejwargamiotwierały
sięiwciągałyjąwsiebie.UstapanaCarra.WargipanaCarra.Jegojęzykizęby,
ostreinieprzyjemne,imokre,mokre,mokre.Poczułakrewiprzezjejciało
przepłynęłafalarozpoznania.Byłjedynymmężczyzną,którycałowałtak,że
bolało.

Sarapamiętałapierwszyraz,kiedyjąugryzł.Miaławtedyczternaścielatisiedzieli
wjegosamochodzie,kazałsięjejodwrócić,żebywziąćjąodtyłu.Uznała,żeto
dziwne,niewidziećjegotwarzy,gdyjestwniej,idziwnebyłoteżzupełnie
odmiennewrażeniewywołanekątem,podktórymwszedł,dziwneiprzyjemne.
Wkrótcedyszałaiunosiłasięnadnimiopadała,akiedyprzeżyłorgazm,ugryzłją
mocnowramię.

-Chcętylkociebie.-Sarapoomackuszukałajegorozporka.-Zawszecię
chciałam.Żałuję,żekiedykolwiek...

Danielugryzłjąwpoliczek.

-Idźdotyłu-powiedział,alenieczekał,żebygoposłuchała.Chwyciłjązabiodrai
nawpół

popchnął,nawpółrzuciłponadznajdującąsiępośrodkukonsoląnatylnesiedzenie.
Pchnąłjąnabrzuchipodciągnąłsukienkędobioder.Sarasięgnęłazasiebie,żeby
godotknąć,alezłapałjązanadgarstkiiprzytrzymałobarazem.Potemoznajmił,że
jestniemożliwa,igłębokozatopiłzębywjejprawymudzie.Sarakrzyknęłazbólui
pożądania.Danielznówjąugryzłigryzł,gryzł,gryzł,ażobaudaopływałypotem,
ślinąiznaczyłajekrew.Niezdjąłjejbielizny,niepozwoliłsięodwrócić,niedałsię
pocałowaćanidotknąć.Gryzłjąjeszczeijeszcze,ażwkońcutakpłakała,żemiała
kłopotyzezłapaniemtchu.

Apotemnagleprzestał,przeniósłsięnaprzedniesiedzenieiodwiózłjądodomu.
Prosiła-

błagała-żebyzniąwszedł.Kiedyodmówił,znówpłakałaipytała,czymogłabyw
takimraziepojechaćdoniego.Albomożemoglibyzostaćnadworze?Czy
mogliby,proszę...

-Muszęzostaćsam,Saro.Tenwieczórniewypadłdobrze.Zupełnienietak,jak
planowałem.

background image

-Danielu,proszę,proszę,niezostawiajmnie.Wszystkomisięmieszai...

Wysiadłzsamochodu,przeszedłnajejstronę,otworzyłdrzwiichwytającjąza
ramię,wyciągnąłnazewnątrz.Saratrzymałasięgokurczowo,usiłującgo
pocałować,aleudałosięjejtylkoobślinićjegonieruchomypodbródek.Odepchnął
jądośćmocno,byusiadłanaczwartymczypiątymstopniu.Kiedywstała,
wślizgiwałsięnasiedzenie.

Potemodjechał,zostawiającjądrżącąizakrwawionąnaśrodkuulicy.Właśnietak,
jakjązostawiłwszystkietelatatemu.

2

Jamiewiedział,żemusipostępowaćzSarąostrożnie.Dwadnitemuprawie
powiedziała,żegokocha,aonbyłtakuszczęśliwiony,żenaciskałzamocnoi
stchórzyła,wycofałasię.Musiał

pamiętać,żeSaranigdysięnieangażowała,przerażałająutratatakwielkimtrudem
okupionejniezależnościiżelepsiodniegoniezdołalijejzdobyć.Czekałnanią
tylelatiteraz,kiedyprawiedoniegonależała,zasadniczeznaczeniemiało,by
umiałopanowaćradośćipozwolićjejpodjąćtrop.

Postanowiłzostawićjąwspokojunaparędni,bynieuznała,żesięprzesadnie
zaangażował.

Mądrośćmetodypolegającejnawycofaniupotwierdziłasię,kiedynadrugidzień
zadzwoniładoniegodopracyibłagała,żebyprzyszedł.„Takmiprzykro,żesię
pokłóciliśmy-powiedziała-

naprawdęcięterazpotrzebuję”.Udałomusięukryćuśmiechnaczaswystarczająco
długi,byprzekonaćszefa,żemapotwornybólgłowyimusiiśćdodomu.

KiedytylkoSaramuotworzyła,wiedział,żecośjestbardzoniewporządku.Była
czerwonanatwarzy,atosięSarzenigdyniezdarzało.Twierdziła,żetozpowodu
gorącegodnia.

-Niejestgorąco,Saro.-Jamiedotknąłjejczoła.Płonęła.-Chybacięrozkłada.
Czujeszsięchora?

-Czujęsiędobrze.Czemumnieniepocałowałeś?

Całującją,Jamieteżpoczułgorąco.Zdjąłkoszulęsobie,potemjej.Brzuchiplecy

background image

miałarówniegorącejakczoło.

-Dlaczegoniejesteśnauniwerku?Jesteśchora,tak?-zapytał,alejedyną
odpowiedzią,jakiejsiędoczekał,byłdotykjejjęzykawuchu.Idącdosypialni,
rozpiąłdżinsy,zdjąłSarzestanik,całującjejpiersi,kopnięciemzrzuciłmajtki,
położyłsięzniąnałóżkuipociągnąłzagumkęjejspodnioddresu.

-Zaczekaj.-Usiadła.-Wyłączświatło.

-Co?Dlaczego?-Wprowadzenieumysłuwstan,którypozwalałmusprostać
sytuacji,gdybyłzSarą,należałodotrudnychzadań.Popierwsze,musiał
zapomnieć,żenajprawdopodobniejjestnajgorszymkochankiem,jakiego
kiedykolwiekmiała,podrugie,musiałzapomniećożonieicórce.

Potrafiłuzyskaćtenskomplikowanystanwyparciawyłączniewtedy,gdywpełni
skupiałsięnatym,jakodbierałjądotykiem,jakpachniała,jakwyglądała.
KoncentrującsięnafizycznejobecnościSary,podniecałsiętakbardzo,żenie
mogłygopowstrzymaćnawetlękprzedniepowodzeniemaniciężkiegokalibru
poczuciewiny.Iotobyłtwardyjakskałaigotowy,aonazakłócamutenstan.

-Poprostuczułabymsięswobodniejprzyzgaszonymświetle.

MówiłajakShelley.Niedobrze.Niedaradytegozrobić,jeżelibędziemyślało
Shelley.

Wydarzeniamusiałysięszybkotoczyćalboowładnienimpoczuciewinyido
niczegoniedojdzie.

Jamiezrobiłdwakrokidowyłącznika,powtarzającsobie,żeodpowiedninastrój
siępojawi,kiedyznajdąsięwłóżku.Pozatymnadalbędziedośćjasno,żebymógł
jąwidzieć,ponieważoknonadłóżkiemwpuszczałodośrodkaświatłosłoneczne.
Alekiedypstryknąłwyłącznikiem,Saraspuściłażaluzje.Wpokojupanowałytakie
ciemności,żeledwierozróżniałjejsylwetkęnałóżku.

-Czemuniemogęnaciebiepatrzeć?-Macałnaoślepitrafiłnajejbiodrawciąż
okrytemiękkątkaniną.

-Cśś.Skończmnierozbierać-powiedziała,przyciągającgodosiebie.

Jamieniepotrzebniesięmartwił.Sarabyławyjątkowapodkażdymwzględem,ale
przedewszystkimzpowodutego,jaksięprzyniejczuł.Wświeciezewnętrznym
Jamiewidziałsięjakoniewystarczającego.Zamały,zachudy,zbytniecierpliwy,

background image

zbytpasywny.Przerażałogo,żektośdostrzeżefakt,iżjestzbytsłabyipełen
wątpliwościjaknamężaiojca.Całyczasbyłpewien,żepowiniemusięnogai
wyjdzienajawjegonieudacznictwo.AlekiedykochałsięzSarą,czuł,żewszystko
byłojaktrzeba.Jamiebyłtaki,jaktrzeba.SaraiJamie,tołatwe,idealneisłuszne.

-Saro?-zapytałpotem,kiedyleżałazgłowąnajegopiersi.-Powiedziałabyśmi,
gdybycościsięstało?

-Mmm.

-Czytoznaczytak?Wymamrotałacośwjegopierś.

-Nierozumiemcię.

Westchnęłaiuniosłagłowęnatyle,byzłożyćpocałuneknajegopodbródku.

-Czydziewczynaniemożemiećparuchwilspokoju,żebynacieszyćsiępoblaskiem
szaleńczegoorgazmu?

Jamiewiedział,żeczegośunika,aleitakniezdołałpowstrzymaćuśmiechu.Shelley
niemiewałaorgazmówpodczasstosunku,aproszę,Saramaszaleńcze.Zapewnił
jejtychkilkaminutpożądanejciszy,apotemspróbowałponownie.

-Zostałaśwkońcuwpubieizalałaśsięwtrupa?

-Nie,wyszłamniedługopotobie.

-Mamnadzieję,żenieszłaśsamadodomu.

-Niestresujsię,mamo.-Dotknęłajegotwarzypalcami.-Ktośmniepodwiózł.

-Facet?-Tak.

-Mike?Mówiłaś,żeniebędzieszsięznimwięcejwidywać.Owionęłogozimne
powietrze,kiedyusiadła.

-Proszę,niezaczynaj.

Jamieteżusiadłispojrzałjejwtwarz,chociażwtychciemnościachtaknaprawdę
nicniewidział.

-Niczegoniezaczynam,Saro.Poprostupróbujęporozmawiać,atyjesteśstrasznie
tajemnicza.

background image

-Niezamierzamtegoznosić,Jamie,naprawdęniemogę.Poprostuwyjdź,jeżeli
zamierzaszzachowywaćsięjakdupek.

Naglezdałsobiesprawę,żetokłótnia.Niezorientowałsię,żesięzbliża,alenagle
łup,bum,znajdowałsięwśrodkukłótnizSarą.Sięgnąłpojejrękę.

-Zawszewszystkomimówiłaś,aterazcośukrywasz.Czujęsię,jakbymciętracił.

Saraodsunęłaramię.

-Niemiałamświadomości,żemniezdobyłeś.

-Wiesz,ocomichodzi.

-Nie,niewiem.

Jamiemuzrobiłosięniedobrzeodchłoduwjejgłosie.Niewątpliwiejątracił,ale
cokolwiekpowiedział,tylkopogarszałosytuację.Musiałsięwycofaćnabardzo
znaczącąodległość,zanimonaodsuniesięodniego.

-Nieważne.Przepraszam.Chodźmycośzjeść,dobrze?

-Byłobyfajnie-odparłaciutcieplejszymtonem.

Zażegnawszykryzys,Jamiewstałiwłączyłświatło.Zacząłsięubierać,myśląc
tylkootym,jakboleśniedotknęłagojejzłośćiżewprzyszłościbędziemusiał
bardziejuważaćnato,comówi.

-Pójdziemydopubuczy...-Podniósłwzrokznadguzikówkoszuliikątemoka
zobaczył

Sarę.Gdybyspojrzałsekundępóźniej,spodnieoddresubyłybypodciągnięte,ale
terazstałaschylona,zwypiętymtyłkiemispodniaminawysokościłydek.Jamie
patrzył.Odkolandomiejsca,gdziezaokrągleniepośladkówprzechodziłowuda,
jejskórabyłapurpurowa.Saraprzezsekundępatrzyławpodłogę,apotempowoli
sięwyprostowała,stającplecamidościany.Chociażniewidziałjużtyłujejud,nie
potrafiłodwrócićwzrokuodmiejsca,wktórymprzedchwiląsięznajdowały.

-Przestańsięgapić.-Sarapodciągnęłaspodnie,ponowniesięschyliłaipodniosła
stanik,apotemkoszulkę.

Jamienieumiałprzestaćpatrzećnamiejscepotychzmaltretowanychkawałkach

background image

ciała.Nicdziwnego,żebyłarozgorączkowanainieprzytomna.Aleczemumunie
powiedziała?Jakmogłacośtakiegoprzednimukrywać?Cozapotworność,myśl,
żeleżałapodnim,udając,żedobrzesiębawi,kiedywrzeczywistościmusiałoją
koszmarnieboleć.

-Cosięstało?-zdołałzapytać,kiedysiadałanabrzegułóżkaiwkładałaskarpetki.

-Nic,czympowinieneśsięprzejmować.

Nicczympowinien...czynaprawdęwłaśniepowiedziała,żetonic,czympowinien
sięprzejmować?Poprosił,żebypowtórzyła,copowiedziała.Itak,tobyłoto:„To
nic,czymmusiszsięprzejmować”.

Zacząłpłakać.

-Zostajeszzgwałcona,pobitaimamsiętymnieprzejmować?

-OJezu!-Sarawstałaigoobjęła.-Och,nie-powiedziała,pociągającgona
łóżko.-Ochnie,Jamie.Niemogęuwierzyć,żeotympomyślałeś.Janie...tonie
byłonicwtymrodzaju.O

Boże.Przepraszam,żecięprzestraszyłam,niechciałabym,żebyś...-Pocałowałago
wpoliczek.-

Dlategoniechciałam,żebyśtozobaczył.Zawszemyśliszonajgorszym.

Jamiepoczułfalęulgi.Apotemnagleobrzydzenia.

-Pozwoliłaś,żebyktościtozrobił?

-Tylkotakwyglądają.-Saraoglądaławłasnedłonie.-Topoprostumaliny.Wiesz,
żełatworobiąmisięsiniaki.

Tylkomaliny.Łatworobiąsięsiniaki.Nieprzejmowaćsię.Cóżzapociecha.Sara
pozwoliłakomuś,żebygryzłjejnogidośćmocnoidośćdługo,byspowodować
takciężkieobrażenia.Cozapsycholrobicośtakiegodziewczynie,zpozwoleniem
czybez?

-CzytobyłMike?

Sarapotrząsnęłagłową.Ustazacisnęłatakmocno,żezbielały.Białeustaw
czerwonejtwarzy.Jejnaturalnekoloryzostałyodwróconejaknanegatywie.

background image

-Muszęwiedzieć,ktocitozrobił.

Saraszerokootworzyłausta,warginabierałykoloru,gdyukładałajewO.

-Niczegoniemusiszwiedzieć.Doceniamtwojątroskę,aleteraz,kiedyci
wyjaśniłam,żeniemasięczymmartwić,przyszedłczas,żebyśzostawiłtentematw
spokoju.

Jamiespróbował.Wytrzymałosiemsekund.

-Więctocoś,cosprawiaciprzyjemność?Byciezjadanąwczasieseksu?

Sarawyszłazpokoju.Jamiekilkakrotnieuderzyłsięwczołoiposzedłzanią.
Siedziałaprzykuchennymstolezpapierosem,udając,żeczytaksiążkę.

-Zapytałemtylkodlatego,żemożenastępnymrazemzechcesz,żebymcięuderzył
czycośwtymstylu.Możepoprostunieumieszczerpaćzbytwielkiejsatysfakcji,
kiedystaramsiębyćdelikatnyimyślęotwojejprzyjemności,podczasgdy
naprawdęchciałabyśdostaćporządnelanie.-

Jamienienawidziłsamegosiebie.Gadałjakmarudna,histerycznababa.Widoktych
purpurowychuduruchomiłwjegomózgujakiśprzełącznikiJamieniewiedział,
jakgowyłączyć.

Niepodniosławzrokuznadksiążki.

-Naszespotkaniacałkowiciemniesatysfakcjonują,Jamie.

Spotkania?Wjejustachzabrzmiałotojakprzypadek.Jakbyprzypadkiemwpadlina
siebie,kiedyobojebylinadzy,askorojużsięnasiebienatknęli,przyokazjizdarzył
sięseks.Czyznaczyłotodlaniejtylkotyle?Byłpoprostukolejnymkutasem,który
miałjądymać?AjeślitymwłaśniebyłJamie,kimwtakimraziebyłtendrugi
mężczyzna?Czyakt,któryspowodowałuniejtesiniaki,teżnazwałabytylko
„spotkaniem”?

-Mamnadzieję,żeprzynajmniejużyłaśprezerwatywy.Facet,któryrobi
dziewczyniecośtakiego,jestpewnie...

-Nie,żadnejprezerwatywy.-Sarapodniosławzrokiuśmiechnęłasię,poczym
wróciładolektury.Jamiepodszedłiwyrwałjejksiążkęzrąk.Saramrugnęłatrzy
razy,potemjejtwarzzastygławplastikowąmaskę.

background image

-Nieużywałaśprezerwatywy?

-Niebyłopotrzeby.Niezerżnęłamgo.

-Nie...więccozrobiłaś?

Sarawyjęłamuksiążkęzrąk,otworzyła,włożyłazakładkęiumieściłanastole.

-Tonietwojasprawa.

-Jeżeliuprawiaszseksbezzabezpieczenia,tomojasprawa.Roześmiałasiębez
śladuwesołości.

-Ależproszę,możesznakładaćgumę,zanimzaryzykujeszzarażeniesię,kiedy
mniepieprzysz.Alepiejpoprostuwogóletegonieróbmy.

Byłobardzoźle.Nietylkodlatego,żetopowiedziała,aleponieważzrobiłatoz
takimspokojem.Jakbybyłojejwszystkojedno,wtęczywewtę.Byłobardzo,
bardzoniedobrze.Usiadł

nakrześleobokiująłjejdłonie.

-Jeżeliterazsięzamknę,wybaczyszmi,żezachowałemsięjakgłupifiut?

Saraspojrzałaponadjegoramieniem.Zauważył,jakiemiałaczerwoneoczy,a
zawszeobecnecieniepodnimiwyglądałynaciemniejszeniżzwykle.Musiał
dosłownieugryźćsięwjęzyk,żebyprzestaćjąprzesłuchiwać.

-Niejesteśgłupimfiutem.-Ponowniepopatrzyłamuwoczy.-Jesteśuporczywie
zrzędliwymwrzodemnatyłku.

-Przestanę,przysięgam.

-Nieprzestaniesz.Zrzędzisz,odkądsiępoznaliśmy.-Uśmiechnęłasię.-Poprostu
przestańbraćwszystkotakosobiście,okej?

background image

Nigdynieczułtakbezgranicznejwdzięczności.Mógłbyćwiecznieszczęśliwy
wyłączniedziękisiletegouśmiechu.

-Spróbuję.

-Wiem.-Pocałowałagoicałagoryczostatniejpółgodzinysięrozpłynęła.Potem
byłajużzwykłąsobą,śmiałasię,opowiadałaświńskiedowcipyizadużopaliła.

Jamieteżstarałsięzachowywaćnormalnie.Alepodspodemkryłsercecałew
purpurowychsińcach.Takichjaksińcepodjejoczyma.Jaksińcenajejnogach.

Sarażałowała,żepoprosiłaJamiego,byprzyszedł.Myślała,żejegoobecność
przyniesieulgę,auwaga,jakąjejpoświęci,będzieidealnymantidotumna
wspomnieniezębówDaniela.

ZwyklekiedyJamiesięzniąkochał,czułaciepłoispokój,aledziśjegonieśmiałe,
pełnewahaniapocałunkiiostrożnepchnięciasprawiły,żezrobiłosięjejdusznoi
poczułasięsamotna.Chciałananiegowrzasnąć,żebyniebyłtakiostrożny,tak
cholernieopanowany.

Zacisnęłazębyiskoncentrowałasięnapieczeniuud,gdyocierałysięo
prześcieradło.

MyślałaozębachDaniela.Złośliwych,ostrych,drobnych.Potemoróżowych
dziąsłach,zktórychwyrastały,iowargach,zaktórymisiękryły.Myślałaojego
mokrych,czerwonychustachztymizłymi,białymizębamiiszorstkim,gorącym
językuiotym,żepewnegodniateokrutne,piękneustabędąjącałącałować,lizaći
gryźć.Jamiegrzeczniejąpieprzył,aonamyślałaoDanielu.Kiedyobojedoszli-
Sarapierwsza,zgłowąpełnąustDaniela,apotemJamie,zustamipełnymiimienia
Sary-poczuła,żewjakiśsposóbokradłaJamiegoiwtymmomenciezrozumiała,
żenigdynieudasięjejmiećichobu.

Niemiałapojęcia,cozrobi.DanielCarrdopadłjątak,żeniepotrafiłanormalnie
myśleć.

Odkądponowniepojawiłsięwjejżyciu,mokryżarsączyłsiękażdymporemjej
skóryizatraciławszelkirozsądek.Ostatniejnocyzrobiłabywszystko,ocokolwiek
bypoprosił,alewłaściwieonicnieprosił.Dzisiajotrzeźwiłjąbóliprzeraziłasiła
własnejtęsknoty.Dzisiajbyławnajwyższymstopniuniepewnasiebie.

Przeztrzeciączęśćswojegożyciazachowywałagowpamięciisercujakojedynego

background image

człowieka,któregomogłabykochać.Każdyzsetekmężczyzn,zktórymibyła,
zostałdoniegoporównanyiżadenmuniedorównał.Wyborukierunkustudiów
dokonałapodwpływemledwieuświadomionegomarzenia,żeonwróci,awtedy
Sarazrobinanimwrażenieswoimoczytaniem.

Nawetjejpragnienie,bypodróżować,wykiełkowałozjegodawnowygłoszonego
poglądu,żeoglądanieświatatonajlepszaedukacja,jakączłowiekmożezdobyć.

AjednakbyłakimświęcejniżEliząDoolittlewłasnejprodukcji.Intensywnośćjej
inicjacjiseksualnejigłębokastrata,którejdoznała,kiedyjązostawił,wymusiłyna
niejanalizęsiłykryzysuwiekuśredniego,podczasgdybyłajeszczedzieckiem.
Uczyniłojątosilną,samoświadomąiniezależną.Ichociażjejprzedwczesną
dojrzałośćseksualnąwywołałapotrzebaznalezieniazastępstwadlaDaniela,szybko
zdałasobiesprawę,żemaprawdziwytalentdoseksu.Wbadaniuirozwojutego
wrodzonegouzdolnieniaodnalazłaprawdziwąradość.Jejżyciebyłowłaśnietakie
zjegopowodu,alewciążstanowiłojejprywatnąwłasność.

OddającsięDanielowi,musiałabytowszystkoodrzucić.Jakbywzięładorękiigłęi
wbiławramię,mówiąc:hej,tojestto.Chcębyććpunkąichcę,żebyresztamoich
dninaziemitobyłydniwypełnionedragami,idopókitaksięczuję,nie
przeszkadzami,jeśliumrę,zostanęsplugawionaalbozniszczona.Nigdyniepojadę
wczterystronyświata,niebędęmiałarodzinyanikariery,nigdyjużniezobaczę
rodziców.Niejestemognistąkuląpotencjału,któraczeka,żebyznaleźćdlasiebie
miejscewświecie.Jestemniczyminiepragnęnicoprócztegoszczęściaitego
bólu,itejnicości,pustki,miłości.

OddaniesięDanielowioznaczałobypoświęcenieJamiego.CzyżyciebezJamiego
byłowogólemożliwe?Odkądzaczęładorastać,istniał,abyudzielićjejschronienia
podczasnajgorszychburzizłagodzićostrekrawędzieżycia.Bezprzyjaciół,bez
chłopaków,bezrodzicówprzeżyłacałkiemspokojnie,ponieważJamiezadbało
całąresztę.Bezniegonawetniewiedziała,kimjest.

Niemiałapojęcia,jakwyglądałobyżyciewświeciebezJamiego.

AleżyłajużbezDanielaCarraizupełniesięjejtoniepodobało.

Zadzwoniłotrzeciejipowiedział,żeprzyjedzieponiąoósmej.Przezramię
spojrzałanaJamiego,któryudawał,żeniesłucha.

-Muszępracować.

-Niechceszmniezobaczyć?

background image

Jezu!MiałcudownygłosigdybyJamiegoniebyłowpokoju,powiedziałabymuto.

-Jużwczorajwzięłamwolne.Muszępójśćalbo...

-Wporządku,przyjadępociebie.Októrejkończysz?

Saraprzycisnęłarękędoust.Powinnamupowiedzieć,żebyzostawiłjąwspokoju,
żezadzwoni,kiedybędziewolna.Zeteżmiałtupet,bydzwonićdzisiajpotym,co
poprzedniegowieczoruzrobiłzjejnogami.Powinnamupowiedzieć,żeniemoże
sięznimwięcejwidywać,ponieważprzynimtracinajmniejszystrzępekambicji.

Powiedziałamu,żekończyodziesiątej,ipodałaadres.Świadomafaktu,że
Jamiemuzwysiłkuczerwieniejąuszy,wyszeptała,żeniemożesiędoczekać,bygo
zobaczyć.Żałosnytekst;kiedytylkogowygłosiła,pożałowała,alejemusię
podobał.

-Wtakimrazieprzyjadęwcześniej-odparł.

3

Danielwszedłdorestauracjiodziewiątejtrzydzieści,usiadłprzybarzeizamówił
szkocką.

Sarauśmiechnęłasię,asercejejzatrzepotałojakzawsze,kiedygowidziała.Kiwnął
jejgłową,alenieuśmiechnąłsięaniniepomachał.Nicjejtonieobchodziło.Był
tamibyłpiękny.

Kończyłazmianęwaurzeskrępowania.Pracowaławknajpiezestekamiodsześciu
lat,alekiedynaniąpatrzył,miaławrażenie,żewszystkostajesięnowei
skomplikowane.Ztrudemudawałosięjejzapanowaćnadgłosem,zachowaćrytm
krokuirównowagę.Trudnobyłoniechichotaćiniepotrząsaćwłosami.Trudno
byłouniknąćwrażenia,żegrałatylkorolęwfilmie,wktórymkelnerkazostaje
wyrwanaznudnej,poniżającejwegetacjiprzezprzystojnegostarszegomężczyznę,
któryprzyglądasięjejzdrugiegokońcasaliizakochuje,patrząc,jakwłosyspadają
jejnaoczy.

Kiedyzegarwybiłdziesiątą,SaramiałajużtorbęnaramieniuiskinęłanaDaniela,
żebyposzedłzanią.Nieprzebrałasię,niewpadłapogadaćzchłopakamiwkuchnii
niewypiłapiwazinnymikelnerkami,takjaktozwyklerobiłapozakończeniu
zmiany.Kiedywyszlinaparking,zatrzymałasięipocałowałago,aonprzyjąłtoze
zniecierpliwieniemizpomrukiemwepchnąłjądosamochodu.Jechałz
przerażającąszybkością,lekceważącwszystkieświatłanaskrzyżowaniach.

background image

Prowadziłtakniebezpiecznie,żeSara,któraniespecjalnieobawiałasięfizycznego
bólu,błagała,byprzestał.

Zjechałzdrogiiruszyłwdółstromymnieutwardzonymzjazdem,zatrzymującsię
zpiskiemoponwsamymśrodkubuszu.Sarasłyszałaszumpłynącejwody,co
wskazywałobynarzekę,alejechalizadługo,żebymogłatobyćParramatta,a
drogędostrumieniaToongabbiepoznałaby.

-Gdziejesteśmy?-odpięłapasiodwróciłasięwjegostronę.

-Niechnaciebiespojrzę!-powiedziałDanielijużcałowałjąmocnowusta.
Całowałjąztakąsiłą,żeprawiestraciłaprzytomność.Wdusiłjejgłowęw
siedzenie,nosmiażdżyłajejjegokośćpoliczkowa.Całowałją,przyciskająccałą
twarzdojejtwarzy,alekiedypróbowałapociągnąćgonasiebie,wycofałsię.

-Cudowniebyłopatrzeć,jakpracujesz-powiedział,dysząc.-Stałmiprzez
czterdzieściminut.

-Stanąłciodprzyglądaniasię,jaksprzątamstoliki?

-Otak.Tywciasnej,przykrótkiejsukienceitychohydnychbucikach.Ijeszczeten
identyfikatorzimieniem.Bożedrogi!Nigdytaksobieciebieniewyobrażałem.
Dziewczynazidentyfikatorem.

Spojrzaławdół,napłaskie,białeszmaciakinagumowejpodeszwie.Miałrację,
byłybrzydkieijejnogiwydawałysięwnichchudszeikrótszeniżnormalnie.
Powinnabyłajednaksięprzebrać.

Danielpociągnąłjązakołnierzyk.

-Zawszemiałemsłabośćdotychsukienek.Straciłemdziewictwozkelnerką,wiesz?

Saraodchrząknęła.

-Nie,niewiedziałam.

-Każdyzchłopakówprzeżyłzniąpierwszyraz,byłamiejscowądziwką.Pamiętam,
żekiedyśzerwałemjejidentyfikator...Paula.Pewnieniepamiętałbym,jakmiałana
imię,gdybynietaplakietka.

-Jeżelipróbujeszmniewjakiśsposóbobrazić,wolałabym,żebyśpowiedziałto
wprost.

background image

Straszniemnienudząopowieścipanawśrednimwiekuotym,jakdokazywałza
młodu.-Saraopadłanasiedzenieizaczęłapatrzećprzezokno.

-Ach,nie-powiedziałnajcieplejszym,najsłodszymgłosem,jakiwżyciusłyszała.
-

Obraziłemcię,achciałemcięskomplementować.

Całkowitazmianatonunieźlemuwychodziła.Należaładoelementówmetody,
którąstosował,żebyjąkontrolować.Odzimnegoprzechodziłdosłodkiego,
pełnegozłości,okrutnego,uprzejmegoijeszczerazodpoczątku.Sarajakoosobaz
naturyzrównoważonaczułasięzdezorientowanatakąchwiejnością,ajemu
dokładnieotochodziło,zamierzałosłabićjejmożliwościobrony.Jakby
jakiekolwiekmiała.

-Chciałempowiedzieć-ciągnął-żenawetwtymobrzydliwymstroju,zmarnymi
włosamiitłustąskórą,nawetkiedywyglądaszjaknajgorzej,atakwłaśnieteraz
wyglądasz,wciążjesteśnajbardziejponętnąkobietąnaświecie.

Saranadalsiedziałaodwróconadookna.Wiedziała,żewyglądaokropnie,inie
chciałasłuchaćfałszywychkomplementów,nierozumiałatylko,dlaczego
świadomiejądręczył.

-Och,mojaSaro.-Jegoustaotarłysięotyłjejszyi,ucho,żuchwę.

Niesłońcemjesttenpromień,cozoczujejpada;

Czerwieńjejwargmaodcieńbledszyniżkorale,

Przybieliśniegupierśjejwydajesięśniada

Saraoparłasięoniego,wjednejchwiliwszystkomuwybaczając.SonetySzekspira
stanowiłytłocałegoichromansu.Wczasielekcjibędącychdlaniejpubliczną
torturączytałczasemnagłos,akażdesłowobrzmiało,jakbynapisałjespecjalnie
dlaniej.Najbardziejlubiłsonetosiemnasty:

Doczegocięprzyrównać?

Dodniawpełniłata?

Jesteśodniegobardziejiświeża,istała”.

background image

Terazwydawałsięoklepanyisztuczny,alebyćmożetylkodlatego,żestałsię
frazesem,napisemnakartcezżyczeniamiunoszącymsięnadżonkilami,wysoką
trawąidziewczynąotwarzyukrytejpodrondemwielkiego,białegokapelusza.
KiedySzekspirgopisał,byłoryginalnyipełenszczerości,itakteżodebrałago
Sara,gdysłyszałatekstporazpierwszy.Spojrzałnaniązdrugiegokońcaklasyi
poczuła,jakczerwieniąsięjejpoliczki,kiedyrecytuje.„Facetmajaja.Szkoda,że
namkażeprzerabiaćtewszystkiegównianemiłości-srości”-szepnęławtedyJess.
Saraniemogłasobieprzypomnieć,coodpowiedziała,alezrobiłatozagłośnoi
przerwałczytaniezwyrzutemwoczach.„Chciałabypanicośpowiedziećcałej
klasie,pannoClark?”.Sarapotrząsnęłagłowąprzerażona.PanCarrkazałjejzostać
polekcjiiwygłosiłwykładoprzeszkadzaniu.Powiedział,żenieszanujegojako
nauczyciela.Potemjąpieprzył,aonawkółkorecytowałasonet.„Żebyśnigdynie
zapomniała”-powiedział.

-Comamzrobić,żebyśznowuzaczęłazemnąrozmawiać?

-Niewiem,czychcęztobąrozmawiać.Niewiem,cochcęztobąrobić.

-Copowiesznadrinkawmoimmieszkaniu?Sarapoczuła,żemaochotęsię
rozpłakać.

-Dobrze.

Mieszkanieznajdowałosięnapiętnastympiętrzeprawienowegobudynkuw
Rosehill.SaraniechciałapatrzećnanicopróczDaniela,alezmusiłasiędo
uprzejmychuwagnatematbłyszczącejdrewnianejpodłogizdesek,marmurowej
łazienkiibardzoszerokiegobalkonu.Zdziecinnympodnieceniempokazywał
lodówkęzurządzeniemwytwarzającymlódipalisandrowepółkinaksiążki,które
zajmowałycałąścianęwsalonie.Zupełniejakbymiałosiemnaścielatipierwszy
razmieszkałpozadomem.Wtedyzdałasobiesprawę,żeprawdopodobnie
rzeczywiściepierwszyrazmieszkałsam,ipoczułaprzypływopiekuńczości.Objęła
gowpasieipocałowaławpoliczek.

-Możemyteraziśćdołóżka?Danielsięzaśmiał.

-Nie,niemożemyiśćdołóżka,Saro.Prawiesięnieznamy.

-Głupiegadanie.-Saracałowałagowszyję,corazwyżej,ażdoszładoucha.-Nikt
nieznamnietakjakty.Niepozwoliłabymciwczorajzrobićtego,cozrobiłeś,
gdybyśmysięprawienieznali.

-Popierwsze,Saro,niepozwoliłaśmitegozrobić.Niemiałaśwyboru.

background image

-Totytaksądzisz.-Wetknęłamujęzykwucho.

-Apodrugie-Danielodsunąłsięodniejokrok,nadaltrzymającręcenajejtalii-

wczorajszywieczórstanowiłwłaśniedoskonałyprzykład,dlaczegoniemożemy
iśćdołóżka.Przytobietracęnadsobąkontrolę.

-Nieproszę,żebyśnadsobąpanował.

-Dlamniejestbardzoważne,żebyśmyzrobiliwszystkotak,jaktrzeba.Nietakjak
ostatnimrazem.

Saraprzyciągnęłago,znówprzywierającdoniegociałem.

-Będzieowielelepiej.Tymrazemjamogęcipokazaćparęrzeczy.

-Jezu,Saro!-Danielodepchnąłją,ażprzewróciłasięnastolikdokawy.Wydawało
się,żetegoniezauważył,zdejmowałksiążkizpółekimruczałcośdosiebie.Kiedy
znowusiędoniejodwrócił,miałwrękuskórzanytomwielkościksiążki
telefonicznej.Wskazałnasofęobok.-

Siadaj.

Sarazrobiła,jakkazał.

-Czytojednaztwoichfantazji?Chcesz,żebymczytałaciopowieścibiblijne,zanim
będziemysiępieprzyć?Amożetybędzieszjeczytać,kiedyja...

Danielpołożyłrękęnajejustach.

-Zamknijsię.Chcęcicośpokazać,wtedybędzieszmogłastwierdzić,jakdobrzesię
znamy.

ZabrałrękęiSarapokazałamujęzyk,alenicjużniepowiedziała.Otworzyłksięgę
nakolanachizauważyła,żetonieksiążka,alealbumzezdjęciami.Otworzyłgona
zdjęciuślubnym,młodaparananimwyglądałananajszczęśliwszą,jakąSara
kiedykolwiekwidziała.Uśmiechalisię,aleniedoaparatu,tylkodosiebie
nawzajem,mielisplecioneręce.Onzjasnymiwłosamidoramion,w
jasnoniebieskimsmokingu.Onawpowłóczystejbiałejsuknizwiankiemkwiatów
nagłowie.Transparentnadichgłowamigłosił:„GratulacjedlaDanny’egoiLisy”.

-Danny?

background image

-WtedybyłemDannym.

Milczeli,gdySaraprzewracałastrony.Niemogłauwierzyć,żekiedyśwyglądałtak
gładkoiświeżo.Jaksurferalbokochającyplażęhipisnierób,aona,jegożona,
byłapięknamimopodkręconychwłosówiniebieskiegocieniadopowiek.

-Ilemiałeślat?

-Zamało.-Skrzywiłsię,coujawniłogłębokiebruzdywokółoczu.-Niecałe
dziewiętnaście.

Saraodliczyłalata.

-Wiesz,żeożeniłeśsięczterylataprzedtem,nimsięurodziłam?

-Okurwa-powiedziałDaniel,cojąrozśmieszyło,chociażniebyłowtymnic
śmiesznego.

Saradalejprzewracałastrony.Lisazbardzodługimiwłosamileżącanaplażyw
żółtymbikini.Danielnaplażywczerwonychkąpielówkachnapinającymięśniejak
kulturysta.Lisawkaratedzeprezentującadoobiektywudyplom.Danielwtodze
absolwentaobejmującyLisęramieniem.Stronazastroną,nanichzłotapara.W
miaręjakSaraprzewracałakartki,włosyLisystawałysiędłuższe,jegokrótsze.

-Popatrz-powiedziałDanieliodsunąłjejrękę.Wpośpiechuprzerzuciłstrony.-
Mojedziewczynki.ToAbbeywczerwonymkapeluszuiClairetam,przydrzewie.
ZrobioneweWłoszechparęlattemu.Ostatnienormalnewakacjespędzonerazem.

Sarapatrzyła.Dwieszczupłejasnowłosenastolatkiwjaskrawychstrojach
narciarskichuśmiechałysiękpiąco.MłodszaClairewyglądałamniejwięcejna
szesnaścielatimiałaoczyDaniela.Obiebyłybardzoładne.Saranicdonichnie
czuła,niemiałyzniąnicwspólnego.

Zamknęłaalbumiodłożyła.

-Dobrze,rozumiem.Myślisz,żenieznamciędobrze,boniewiedziałam,jakżyjesz
zdalaodemnie.Alesięmylisz.Ostatnichosiemlatspędziłam,stawiającczoło
realnościfaktu,żemaszrodzinę.Nigdymnietonieobchodziłoidalejmnienie
obchodzi.

-Naprawdęnicnierozumiesz.Sarazacisnęłapięści.

background image

-Mogęzapalić?

-Nie.Westchnęła.

-Będziemysięniedługopieprzyć?

-Nie.

-Czegochcesz?

-Chcę,żebyśzrozumiała,żenieporzuciłemrodzinydlaszybkiegonumerkuani
krótkiegogorącegoromansu.Toniejestkryzyswiekuśredniego,czasowa
niepoczytalność,kaprys.Tomojeżycie.-Danielująłjejdłonieiścisnąłmiędzy
swoimi.Jegogłosstałsięledwiesłyszalnymszeptem.-Nigdyniebyłem
ryzykantem,Saro.Kiedypierwszyrazkochałemsięztobą,złamałemprawo.Wtedy
teżpierwszyrazzdradziłemżonę.Kiedyztobąbyłem,zawszetoodchorowywałem,
myślącocórkach,Lisie,omojejpracyioBogu.

-Przestańsięzachowywaćztakącholernąwyższością.Nowięcjesteśstarszy.Coś
tampoświęciłeś.Bosiępopłaczę!-Sarawyjęładłoniezjegorąkiwyciągnęłaz
torebkipapierosy.Niezwracającuwaginajegoprzymrużoneoczy,zapaliłaiod
razupoczułasięlepiej.-Pan,paniemiły,religijnyojczerodziny,znalazłsobiena
paręmiesięcychętną,kochającąiposłusznąseksualnąniewolnicę.Potempan
spierdoliłiżyłsobiejakomiły,religijnyojciecrodzinyprzezosiemlat.

Kiedytyjeździłeśnazagraniczneurlopy,szusowałeśnanartachipieprzyłeśżonę,
jatudorastałam.

Niejestemjużczternastoletniądziewicą.Widziałamwięcej,niżbyśuwierzył.Toteż
skończtemelodramatycznepierdoły.Chceszmniealbonie.Wszystkoinnewyjdzie
zczasem.

Danielpatrzyłnaniąprzezpełnychdziesięćsekund.Potemwyjąłjejzręki
papierosa,podszedłdooknaigowyrzucił.Kiedysięodwrócił,uśmiechałsię.

-Jesteśniesamowita.Toznaczy...-Podszedłiukląkłujejstóp-Jesteśniesamowita,
Saro.

Ciąglezwalaszmnieznógtym,jakajesteśpiękna,mądraiodważna.Jakmam
zachowaćrównowagę?

-Niemaszjejzachowywać.Zachowywanierównowagijestdlaresztyświata,dla

background image

mniemusiszzwariować.

-Wiem,myślisz,żetobezsensu,alemuszęwiedzieć,czyczujeszto,coja,zanim
pozwolę,żebytosięstało.Opieraniesiętobie,kiedyjesteśtakachętna,to
najtrudniejszarzecz,jakąwżyciurobiłem,więcproszę,nieutrudniajmitego
jeszczebardziej.

-Nierozumiem.-Sarawzruszyłaramionami,aonwsposóbirytującyiczarujący
zarazemodpowiedziałjejwzruszeniemramion.

-Muszępokazaćcicośjeszcze-powiedział,wracającdopółekzksiążkami.

-Taknaprawdęinteresujemnietwójkutas.

-Przestańtakmówićalbozadzwoniępotaksówkę.-Podałjejzmiętą,żółknącą
kopertę.-

Spójrznato.

Saraprzewróciłaoczyma,alewzięłakopertęiwyjęłazniejniedużyplikzdjęć.
PierwszebyłooficjalnąszkolnąfotografiączternastoletniejSarywgranatowej
plisowanejspódniczce,białejbluzceigranatowejmarynarce,zdługimiwłosami
splecionymiwdwawarkocze.DalejdwazamazanezdjęciaSarygrającejwpiłkęw
sportowymstroju.Najednymzdjęciuwyrzucałaramionawgórę,świętując
zwycięstwo,nadrugimbiegławstronęobiektywu,wykrzywiająctwarzwkierunku
niewidocznegoprzeciwnika.NanastępnymSaranaszkolnychzawodach
pływackich.

PrawieidentyczneJamienosiłwportfelu,aletuJamiezostałwycięty,takżewidać
byłotylkojegodłońopartąnamokrymramieniuSary.Jezu,coonbynato
wszystkopowiedział?

Wzięłaostatniezdjęcieiskrzywiłasię.Kiedynależaładokomitetuwydającego
szkolnyalbum,panCarrbyłichopiekunemichciałzrobićkilkazdjęćzespołuprzy
pracy,żebyumieścićjenawewnętrznejstronieokładki.Saraipozostałaczwórkaz
komiteturobiligłupieminy,wystawialijęzyki,zamykalioczy.PanCarrwypstrykał
wtedypewniecałąrolkęfilmu,aimsięzdawało,żesątacyzabawni,robilizezai
przystawialisobienawzajemośleuszynadgłowami.Zdjęcie,któretrzymałateraz
wręku,nienależałodotychgłupich,którepamiętała.PrzedstawiałoSarę:siedziała
przystoleredakcyjnym,włosyopadałyjejluźnonaramię.Skupionanaułożonych
przedniąwycinkach,nieświadomaobecnościaparatuustawionegopodtakim
kątem,żewidaćbyłotrójkątróżowejbieliznymiędzyjejchudymi,swobodnie

background image

rozchylonyminogami.

Położyłazdjęcianapodłodzeprzedsobą.

-Zostałyzrobione,zanimmy...Daniel,tojestchore.

-Wiem.KiedyLisamnieznimiprzyłapała,dostałaszału,straszyła,żezadzwonina
policję.

Powiedziałemjejprawdę,żeciękochałem,aletojątylkobardziejrozwścieczyło.
Myślę,żemimotegocałegogadaniaomolestowaniuiwykorzystywaniuczuła
zwyczajnązazdrość.

-Wyrzuciłacię?Danielpotrząsnąłgłową.

-Nie,byłabardzorozsądna.Zaproponowałaosobnesypialnieileczenie
psychiatryczne,ajaprzyjąłemtozwdzięcznością.Psychiatrapomógłmibardziej,
niżmogłemsiętegospodziewać.

Opowiedziałemmuwszystkootobie,oromansieizdjęciach,ofantazjach,o
wszystkim.Wtedyspytałmnie,czyjestemgotówpodjąćdecyzjęizostawićte
wspomnieniazasobą.Powiedział,żejeżelinaprawdęchcęuratowaćmałżeństwo,
muszępozostawićprzeszłośćzasobą.Zdałemsobiesprawę,żetegoniechcę.
PoszedłemdodomuipowiedziałemLisie,żeodchodzę,żebycięodnaleźć.
Oczywiściedziewczynkistanęłypojejstronie,tozrozumiałe.Obiepowiedziały,że
jeżelichodzionie,niemająjużojca.

-Daniel...-Sararozumiałaterazniecowięcej.Rozumiała,żepoświęciłwięcejniż
ona.

Rozumiała,żeprzeztopragniegojeszczegwałtowniej.Przesunęładłońmipojego
twarzy,powłosach,wdółkarkuiporamionach.-Kochamcięirozumiem,co
poświęciłeś,aleprzeszłośćtoprzeszłość,terazmożemybyćrazem.Wysunąłsięz
jejobjęć.

-Dlamniejestważne,żebyśmyzrobilitodobrze.Jeżelimniekochasz,pozwolisz
mitozrobićtak,jaknależy.Poczekasz.

Westchnęłaispojrzałanarozłożoneprzedniązdjęcia.

-Czylico,zrobiłeśje,żebywalićprzynichkonia?

background image

-Myślałem,żepomogąmipozbyćsiętychmyśli,żebymniemusiał...Alesięnie
udało.

Nadal...poszedłemdopastoraipowiedziałem,żemamobsesjęnapunkcieinnej
kobiety.Zedręczymniepokusapopełnieniacudzołóstwa.Kazałmisięmodlićo
odpuszczenieiwięcejuwagipoświęcaćżonie.

-Zrobiłeśtak?-Myślonimzinnąkobietąprzyprawiłająodreszcze.Wdodatku
jegożonabyłatakaładna,dużoładniejszaniżSara.

-Próbowałem.Nicztegoniewyszło.KiedyLisaijasiękochaliśmy,zawsze
myślałemotobie.Czułemsięjeszczegorzej,boniebyłatobą,izostawałem
niezaspokojony,czułemwstyd,żejązdradzam,nawetmyślą.Kochałemjąito,co
czułem,budziłowemniezłość.Ciąglemyślałem,żetoprzejdzie,żetokryzys
wiekuśredniegoczycośwtymrodzaju.Alenieprzechodziło.Byłocoraz
mocniejszeimocniejsze.Ażwreszciesamezdjęciaprzestaływystarczać.

-Jakdługotrwało,zanimspróbowałeśmnieuwieść?

-Niewiem.Kilkamiesięcy.

-Próbujęsobiewyobrazić,cobymwtedyzrobiła,gdybymwiedziała,cosiędzieje.
Pewnieczułabymobrzydzenie.

-Jaczułem.

-Alenieczułamobrzydzenia,kiedymniedotknąłeś.Itobyłokompletne
zaskoczenie.

-Boże,byłemtegodniaprzerażony.Gdybynasprzyłapanoalbo,cogorsza,gdybyś
zaczęłakrzyczeć.-Danielprzysunąłsięipocałowałjąwpoliczek,jegousta
zamarłynachwilę,poczympocałowałjąmiędzypoliczkiemaczołem.-Byłem
takioszołomiony.Siedziałaśtam,tużprzymnie,czułemzapachtwoichwłosówi...
och...-Wtuliłtwarzwjejwłosy.Czekaławciszy,żebymówiłdalej.-Oszalałem.
Doprowadzałemsiędotakiejgorączkitakdługo,żetozdawałosięnieuniknione.
Wjednejchwilisłuchałem,jakmówisz...

-TobyłSzekspir,prawda?-Sarapogładziłatyłjegogłowy,pogrążającsięwe
wspomnieniach.Czułazapachkredynajegorękachisłyszała,jakpiłkatenisowa
uderzawoknoklasy.

-Tak.Rozmawialiśmy,ajamyślałemotym,jakietobyłobyuczuciedotknąćtwojej

background image

skóry.

Patrzyłemnatwojekolano,takblisko,myślałem,żemógłbympoprostusięgnąć,
wyciągnąćodrobinęrękę,iwtedybymwiedział.Wiedziałbym,jakietouczucie
dotknąćtwojejskóry,itobywystarczyło.

-Izrobiłeśto-wyszeptałaSara.

-Atynieuciekłaśzkrzykiem-odpowiedziałszeptemDaniel.

-Chociażgdybymwiedziała,żejesteśonanizującymsięzboczeńcem
podglądaczem,nigdyniepozwoliłabymsiędotknąć.

-Aleterazjużwiesz.Ipozwalaszmisiędotykać.

-Terazjestzapóźno.Zostałamdotknięta.Danielpopatrzyłjejprostowoczy.

-Odtamtegodniaaninachwilęniezaznałemspokoju.

-Jateżnie.Byłamcałytenczasrozgorączkowana.Szukamsposobów,żebysię
ogłuszyć,dziękitemumogęzapomnieć.Pijęowielezadużo.Uprawiamseks,aż
przestajęcokolwiekczuć.

Bioręlekizwiotczającemięśnie.Jeżelirobięwszystkietetrzyrzeczynaraz,czasem
udajemisięzasnąćwnocy,aprzynajmniejmójumysłprzestajenaparęgodzin
pracować.-Saraniemogłasiępowstrzymać,żebyniepochylićsięiniepocałować
Danielawusta.-Tylerazyzasypiałamtylkopoto,żebyśnićotobie.Kiedysię
budziłam,czułam,jakbycośbyłonietak.Jakbymojaskórabyłazaciasna.

-Boże,wiem,Saro,wiem.

Niemogłategodłużejznieść.Rzuciłasięnaniego,przywierającdojegoust.
Opierałsięprzezmoment,potemjęknąłiprzewróciłjąnaplecy.Dotykałjej
wszędziejednocześnie.Włosy,szyja,uda,podciągnąłjejsukienkęnadbiodra.Był
głodnąpadlinożernąbestiązgrzytającązębamiidrącąjąszponami,jakbybyła
martwa.Wydawałdźwięki;wydobywałysięzpiersiigłębigardła.

Sarawalczyłazjegociężarem,uwolniłajednąrękęnatyle,żebysięgnąćwdółi
rozpiąćmuspodnie.Dalejdarłjejszyjęzębamiidrapałbrzuchpaznokciami.
Chwyciłajegopenisaizaczął

poruszaćsięwprzódiwtyłwjejdłoni.

background image

-Kochamcię,Danielu-powtarzaławkółko,aonruszałsięwjejrękuiszarpał
ciało.

Naglepodniósłgłowę,spojrzałjejwoczyiuderzyłjąmocnowtwarz.

-DobryBoże,Saro!Dlaczegoniepozwoliszmitegozrobićjaknależy?Dlaczego
niepozwalasz,żebymtraktowałcięzszacunkiem?

Sararozumiała,żeniemógłwiedzieć,jakśmiesznebyłotopytanie.Nierozumiał,
żegryzieniejejnógibiciepotwarzynieoznaczałomniejszacunkuniż
satysfakcjonującyobiestronyseks.Niewiedziała,dlaczegojątoekscytowało,
podczasgdykażdynormalnyczłowiekbyłbyprzerażony.Widziałapokrętnąlogikę,
wypaczonąmoralnośćiniebezpiecznesamousprawiedliwianie.Poprostujejtonie
przeszkadzało.

-Niechcę,żebyśmnieszanował.Chcę,żebyśmniezerżnął.Otworzyłustaszeroko
jakdoryku,aległos,którysięwydobył,przypominałbolesnyskowyt.Sturlałsięz
niejnapodłogę.

-Cholera-dyszałitrzymałsięzapierś.Żałosna,zranionabestia.-Niezrobimy
tego,Saro.

Nietak.

Sarausiadła.Trzęsłysięjejręce.

-Skurwysynzciebie,wiesz?

-Taksiętonieodbędzie.-Niepatrzyłnanią.

-Dobrze.-Sarawstałaiznówwzięłasięwgarść.Patrzyłananiegoprzezcałyczas,
bojącsię,żenigdyjużnaniąniespojrzy.-Powiedzmi,jaksięodbędzie.

-Przestanieszsiępuszczać,przestanieszubieraćsięjakkurewkaizachowywać,
jakbymbył

nowąodskoczniąodtwojegoprawdziwegożycia.Dostanęodpowiedzinawszystkie
pytania,któreciebiedotyczą.

-Awtedy?Wtedybędziemyuprawiaćseks?

-Kiedyzobaczę,żejesteśgotowasięwłaściwiezaangażować,przyjdzieszi

background image

zamieszkaszzemną.

Sarazaśmiałasię.

-Zamieszkam?

-Tak.-Wydawałosię,żedopieroterazsięzorientował,żejegowiotczejącypenis
wystajezespodni.Wydobyłzsiebiekolejnydźwięk,jakzwierzępowoliumierające
nawiejskiejdrodze.-Dotegoczasuniebędziewięcejdotykania.Tozbyttrudne.

Saraprzyjrzałamusię.Byłstary,żałosny,wymięty,nikczemny.Trzydnitemu
wróciłdojejżyciaijużwydawałrozkazy.Stawiałwarunki,którebyłyarbitralnei
bezsensowne.Byłprzekornyikłótliwy.Chciałagonienawidzić.Chciałamu
powiedzieć,żebywsadziłsobieswojeregułyirozkazywtęstarą,zbereźnądupę.
Nie,niechciała.Pragnęłazrobićwszystko,cokaże,dwarazylepiej,niżżądał,żeby
potembyłniązachwyconyiżebykochałjąidotykałjejjużzawsze.

-Dobrze-powiedziała.-Zagramwto.

4

KiedyJamiewpadłparędnipóźniej,Sarawiedziała,żemusimupowiedziećo
Danielu.

Spędzenieznimdniaimilczenienatematczegośtakiejwagibyłobyniemożliwe.
Alezanimmogłachoćbyrozważyćkwestięrozmowy,musiałarozładować
napięcie.Frustracjaseksualnabyładlaniejnowymodczuciemizupełniesięjejnie
spodobała.JeżeliDanielchciałbawićsięwjakieśdziwacznegrywoczekiwanie,
miałdotegoprawo,aleSaraniezamierzałarezygnowaćzeswojejnajwiększej
przyjemności.

-Cozamiłepowitanie-rzekłJamie,kiedypopchnęłagonaścianę.

-Tęskniłamzatobą.-WyjęłamuT-shirtzespodniiprzesunęładłońmiwgórę,po
brzuchuipiersi.-Mamwrażenie,żedawnocięniewidziałam.

-Dlamnietozawszezbytdługo.-Jamiezdjąłkoszulkęprzezgłowęirzuciłna
podłogę.-

Myślęotobiecałyczas,wieszotym?

-Wiem.Jateż.-Alenawetmówiącto,myślałaoDanielu.

background image

Sarawiedziała,żeJamiewyrwałsięodpieluch,karmieniaipłaczuiniebędzie
nawetwprzybliżeniutakpobudzonyjakona.Zaprowadziłagonasofę,skończyła
rozbieraćiwzięłaczłonkadoust.PróbowałaprzestaćmyślećoDanielu,alenie
mogła.Pozwoliłamyślompłynąćswobodnie,wyobraziłasobie,żetoDanielbyłw
jejustachirękach.Doprowadzałagodoszaleństwa,szlochał,takabyławtym
dobra.Żałowałkażdegodnia,któryspędziła,doskonaląctechnikęzinnymi
mężczyznami.

Gwałtowniezatrzymałająrękapołożonanaczole.

-Przestań.

Spojrzaławgóręzadyszana.Jamiemiałnawpółprzymknięteoczy,skórę
zaróżowioną.

-Chodźtutaj.

Sarazdjęłaubranie,niespuszczającoczuzerekcji,któramogłanależećdo
każdego.Tofiutapotrzebowała.Nieważne,okimmyślała,kogopragnęłaalboza
kimtęskniła.Musiałapoprostumiećgowsobie,potrzebowała,żebyjej
rozgorączkowane,niecierpliweciałodoświadczyłoinwazji.Musiałazostać
wpieprzonazpowrotemwrzeczywistość.

Alejednakmiałotoznaczenie.Pierwszyrazwżyciumiałoznaczenie,zkimbyła,
jejciałowiedziało,żetomaznaczenie,iabsolutnieniechciałowspółpracować.
Jamiebyłnaprawdędzielny.

Saraniemogłazrozumieć,jakimcudemwytrzymałniezliczonepoprawkipozycji,
trzyzmianymiejscaidługieokresypełnegodeterminacjidyszeniaprzerywanego
nerwowymipoleceniami.

MożemyślałopracyalboShelley,albooczymśinnym,cogopowstrzymywało.
Saranaprawdępodziwiałajegowytrwałośćisamokontrolę,alewszystkookazało
siędaremne.DanielCarruwięził

orgazmwjejwnętrzuitylkoonmógłgostamtądwydobyć.

-Nieczekaj,poprostukończ-rzekłazgnębionaiobolała.

-Cosięstało,Sar?Corobięźle?

Sarapowiedziała,żebyłcudowny,żeproblemleżałpojejstronie.Zacisnąłszczęki.

background image

-Spróbujemyczegośinnego.

Wypróbowalitrzykolejnepozycje,wróżnymtempie.Saraponowniestwierdziła,
żenicztegoniebędzie.

-Wporządku.-Wyszedłzniej.

-Nie.-Pociągnęłagokusobie.-Tykończ,wszystkowporządku.

-Pozwól,żebymciępolizał.

-Jamie,nie.-Sarauważałaseksoralnyzacoś,cosiędaje,anieotrzymuje,
wyjaśniłamutojużwcześniej,żeczujesięwówczasjakspodek,zktóregochłepcze
mlekołapczywykociak.Zepasywnośćbyłajakumieranie.

-Proszę,Sar.Pozwólmispróbować.-Jamieukląkłnapodłodzemiędzyjejnogami
ipotarł

wnętrzejejud.Jegokutascelowałwnią,czerwonyirozzłoszczony.-Jeżeliuznasz,
żetowstrętne,przestanę.Proszę.

Saraprzewróciłaoczyma.

-Jakchcesz.

Jamieodsunąłprzepoconągrzywkęzczołaizniknąłmiędzyjejudami.
Natychmiastpoczułasięniekomfortowoipróbowałasięwyślizgnąć,alechwyciłją
zabiodraiprzytrzymałnamiejscu.

Pokilkuminutachzaczęłasięzastanawiać,czynienazbytpospieszniewykluczyła
tenaktzeswojegożyciaseksualnego.Kilkakolejnychminutizorientowałasię,że
gorączkowołapiepowietrzeizaciskadłonienaramionachJamiego.Przypomniała
sobie,jakjejpowiedział,żeShelleybyławłóżkustraszniedespotycznaiże
orgazmymiewaławyłączniepopobudzaniujęzykiem.Sarawduchupodziękowała
Shelley,apotemstraciłakontrolęnadprocesamimyślowymi.Przezkrótki,
szczęśliwymomentzapomniałaoDanieluiszybkoznikającejmożliwości
niezależnegożycia.

Przespalipopołudnieprzytulenidosiebienapodłodzewpokoju.Saraobudziłasięi
zobaczyła,jakJamieotwieraoczy,mrugainiepewnie,senniesięuśmiecha.
Zrewanżowałasięuśmiechem,usiadłaizapaliłapapierosa.Niemogłategodłużej
odkładać.

background image

-Muszęcościpowiedzieć.

Chwyciłjąwtaliiipodciągnąłsiędopozycjisiedzącej.-Tak?

-Chodziofaceta,zktórymwychodziłamwtedywieczorem.WzrokJamiego
stwardniał.

-Gryzonia?

-Tak.Myślę,żemożebyć...

-Psychiczny?

-...czymświęcejniżprzelotnymromansem.Myślę,żemożesięztegozrobić
poważnasprawa.

Jamiespojrzałjejprostowoczy.Wyrazjegotwarzyniezmieniłsięaniodrobinę.

-Wkażdymraziechciałam,żebyświedział.Wpatrywałsięwniąprzezpełnych
pięćsekund.

-Jasne.-Wziąłodniejpapierosyizapalił.Bardzozłyznak.-Cóż,towstrząs.

-Wiem.

-Borozumiesz,przezwszystkietelatausiłowałemcięzdobyć.Nietylkoja.Stada
facetówpróbowałycięzdobyć.Wszyscybyliśmytacygłupi,uganiającsięzatobą,
traktująccięuprzejmie,okazującszacunek,aniprzezchwilęniepodejrzewaliśmy,
żetaknaprawdępragnęłaś,żebymężczyznachciałcisolidniedołożyć.-Zaciągnął
siępapierosem,jakbypaliłpaczkędziennie.Głosmiałśmiertelniespokojny.-
Żałuję,żemiwcześniejniepowiedziałaś,Saro.Obojgunamoszczędziłobytomasy
kłopotów,prawda?Całyczaszastanawiałemsię,czyrobięcośźle,iokazujesię,że
faktycznie.Zamałociękrzywdziłem.

-Tonietak.

-Nie.Poprosuniejestemtym,kogopragniesz.

Sarazacisnęłausta,boniemogłanieskłamaćiniemogłaobracaćnożawjego
ranie.

Przyniosłaimpopiwie.Jamieopróżniłswojewniespełnaminutę.Sarapodałamu

background image

następneikolejnegopapierosa.Zobaczyłaciepłybłyskwjegooczach.To
wystarczyłojakodowód,żeniezmroziłagokompletnie.

-Chciałabym,żebyśniebyłtakiwrogonastawiony.

-Ajakipowinienembyć?

-Mógłbyśmniewspierać.Mógłbyśbyćmoimprzyjacielem.Prychnął.

-Chcesz,żebymcipogratulował?

-Słuchaj,Jamie.Byćmożeniejesttocoś,cochciałbyśusłyszeć,alezapewniam
cię,żetonajwiększykomplement,jakikiedykolwiekwygłosiłam.Jakoprzyjaciela
cenięcięmilionrazybardziejniżjakokochanka.Jakokochanekjesteśelementem
bardzodużejiniekoniecznieprestiżowejgrupy,jakoprzyjacieljesteśtymjedynym.

MaskaJamiegopękła.Przygryzłusta,przesunąłrękąpooczach.

-Alejednakniejestem,prawda?Terazmaszkogoś,ktojestkimświęcejniż
kochankiem.

-Jeszczeniewiem,kimonjest.Aleniejesttobą.-Sarapołożyłamugłowęna
ramieniu,objąłją.-Apozatymtyteżkogośmasz.Ożeniłeśsię,maszdziecko,
rodzinęicałe...Maszcałetożycie,ajatylkomarzenia,pracęiseks.Możechcędo
kogośnależeć.

-Ja...chybaczułem,żenależyszdomnie.Przeztychkilkamiesięcyczułem,że
jesteśmyprawdziwąparą.Spędzamyrazemczas,jesteśmynajlepszymi
przyjaciółmi,praktyczniemożemykończyćposobierozpoczętezdania.Ikochamy
się.Bojakajestróżnicamiędzytym,comamy,adojrzałymzwiązkiem?

-Tymipowiedz.Totycowieczórwracaszdodomu,dodojrzałegozwiązku.

Znówzapadłowmilczenie.Sarachciaławyrzucićzsiebiewszystkonaraz,ale
Jamietakzdenerwowałsięinformacją,żebyłktośjeszcze,iżpowiedzeniemu,kim
tenktośjest,mogłobydoprowadzićgodoostateczności.Pozatymniewyglądałona
to,byjejzwiązekzDanielemnabierałtempa.Jeżelisytuacjabędziesięrozwijaćjak
dotejpory,miniezestolat,zanimzdecydujesięnaseksznią.Sarauznała,że
publicznanominacjaDanielaCarranamiłośćjejżyciamogłapoczekać
przynajmniejdoczasu,kiedydojdziedosiebieijązerżnie.

WtejprzedłużającejsięciszyJamiesięubrał,aSarasiedziałanapodłodzei

background image

patrzyła.Kiedyusiadłnasofie,żebyzawiązaćsznurowadła,uklękłaizaczęła
całowaćjegoramionaidłonie.

Odgoniłjąmachnięciemizachichotał,aonazawiązałamusznurówki,gdy
tymczasemgładziłjąpogłowie.

-Awięc-ująłjejręce-kimjesttenwyjątkowoszczęśliwyczłowiek?

Cholera.Jejplan,żebymuniemówić,opierałsięnazałożeniu,żeniezapyta.Nie
mogłamuskłamać.Cholera.

-Niedługobędzieszmógłgopoznać.Obiecuję.

-Będziezabawnie.-Jamieuniósłjejdłoniedoustikolejnoucałował.-Jaksię
nazywa?

Cholera.Cholera,cholera.Saraodchrząknęła.

-Daniel.

Jamieprzezchwilęmilczał.Rozpaczliwietrzymałasięnadziei,żeniebędzie
pamiętał,żenieskojarzy.Wstrzymywałaoddechdochwili,kiedyponowniesię
odezwał.

-Danieljaki?

Sarawdrapałasięnasofęobokniego,otoczyłjąramieniem.Objęłagowpasiei
uścisnęła.

-Carr-powiedziałamiękko.Kolejnapauzabeztchu.

-Przypuszczam,żeCarrtoraczejpospolitenazwisko,alejednaktodziwaczny
zbiegokoliczności.

-Jamie.-Saraczułasmaktegoimienia,kiedyjewymawiała.Smakowałojaksól.-
Toniejestzbiegokoliczności.

Ramię,którejąobejmowało,zesztywniało.Zupełniejakbyzamarłwtejpozycjina
wieki.

Saraprzywarładoniegotakciasno,żeniemogłaodwrócićgłowy,byzobaczyć
jegotwarz.Mogłająsobiejednakwyobrazić,nieruchomąinapiętąjakresztajego

background image

ciała.

-Saro-powiedziałJamie.Jegobicepspulsowałnawysokościjejszyi.-Powiedz
mi,żetobyłżart.

-Wróciłdlamnie.-Czułasię,jakbypołknęławielkiłykmorskiejwody.Odsoliw
ustachibrzuchudostałamdłości.Chciałamóczobaczyćjegotwarz.Myślałaotym,
jaksięczuła,kiedyDanielpokazałjejzdjęcia,przyktórychonanizowałsięprzez
osiemlat.Zastanawiałasię,czytakismutny,budzącygrozęperwersmógłbyćwart
zniszczeniaJamiego.Aleniemiałoznaczenia,czybyłowarto,topoprostuistniało.

Jamiezabrałrękę.Wstał,podszedłdooknaiwbiłwniepięść.Szkłobyłostarei
brudne.

Rozpadłosięnazabójczowyglądającekawałki,każdydośćduży,byprzebić
ludzkieserce.Jamiewziąłswojąkurtkęiowinąłwokółkrwawiącejdłoni.Potem
zabrałportfelikluczezestolikadokawyiwyszedł.

5

Potym,jakJamiewybiłszybęuSary,poszedłdodomuipokłóciłsięzShelley.
Zadałamucałkowicieuzasadnionepytanie,cotakiegostałomusięwrękę,ale
chociażwiedział,żejesttocałkowicieuzasadnionepytanie,wżadensposóbnie
mógłudzielićrozsądnejodpowiedzi.

Powiedział,żebyprzestałagoprześladować.Powiedział,żemadośćtegociągłego
zrzędzeniaipodejrzliwychspojrzeń.Powiedział,żesiępobrali,aletonieoznacza,
żemusijejsięopowiadaćztego,corobiwkażdejsekundzieprzezcałydzień.Atak
jestnajlepsząformąobrony.

Shellyzauważyła,żepytanie,dlaczegozalewakrwiącałąkuchnię,niejestw
żadnymwypadkuzrzędzeniem.Powiedziała,żeniechcewiedzieć,corobiłwkażdej
sekundzieprzezcałydzień,tylkocorobiłwchwili,kiedysięskaleczył.Jamie
rzuciłprzekleństwoiwyszedł.

Niesposóbwygraćwkłótni,kiedysięwie,żeniemasięracji.Niemożna
powiedziećwłasnej,miłej,zaniepokojonejinieskończeniecierpliwejżonie,że
broczysiękrwią,ponieważkobieta,którąsięubóstwia,kobietadroższaciniż
własnedziecko,kobieta,którącałeżyciestarałeśsięuszczęśliwić,kochainnego
mężczyznę.JakmógłbypowiedziećShelley,żechceumrzeć,boSarakochakogoś
innegotak,jakonkochaSarę?Iniepoprostukogośinnego.Iniepoprostuinnego
mężczyznę.Sarakochałaokrutnego,sadystycznego,manipulującegoniąprzestępcę.

background image

Sarakochałatego,ktodokonałspustoszeń,któreJamiestarałsięnaprawićprzez
ostatnichosiemlat.

Shelleyprzyszładoniegopojakiejśgodzinie.Usiadłaprzynimiodwinęłajego
niezdarniezabandażowanąrękę.

-Myślę,żenietrzebabędziezakładaćszwów-powiedziała,dotykającczubkami
palcówposzarpanejkreskizzakrzepłejkrwi.-Przestałokrwawić.

-Przepraszam-odezwałsięJamie-tobyłouSary.

-Wiem.Dzwoniła.Poczułuciskwżołądku.

-Icoona...?

-Chciałasprawdzić,czydotarłeścałododomu.Martwiłasięociebie.

Saramartwiłasięoniego.Cóż,tobyłocoś,prawda?Niezbytwiele,ale
przynajmniejnieobojętność,awyobrażałsobie,żetowłaśnieczuła.

-Cosięstało?Mówiła,żesięposprzeczaliście?

Sarapowiedziała,żesięposprzeczali.Ciekawysposóbujęciacałejsytuacji.
Sprzeczka.

Sugestia,żeistniałajakaśróżnicazdań,żemożnabyłowyrazićpoglądyi
wynegocjowaćrozwiązanie.Nazwanietegosprzeczkąpomniejszałojejznacznie,
zmieniałowcoś,comożnarozwiązaćiprzezwyciężyć.SaraiJamiepoprostusię
posprzeczali.

-Czymożeszmiotympowiedzieć?Proszę.

-Tak...chodzioto...spotykasięzjednymfacetemion...niejestdlaniej
odpowiedni.

-Toco?Sarazawszejestzjakimśnieudacznikiem.

-Tymrazemjestinaczej-powiedziałJamie,bardzostarającsięnierozpłakać.-On
jąkrzywdzi.

-Och.-ShellypogładziłaJamiegoporęce,starannieomijającskaleczenie.-To
znaczyfizycznierobijejkrzywdę?

background image

Jamieniewidział,jakwytłumaczyćsiniakiSary.Mógłjeopisaćzewszystkimi
intymnymiszczegółami,alewtedyShellychciałabywiedzieć,skądotymwie,aon
raczejniemógłjejpowiedzieć,żewłaśniedziśsięzniąpieprzyłprzeztrzy
godzinyiżezakażdymrazem,kiedydochodził,zmieniałpozycję,żebypatrzećna
jejskatowaneuda.TakwięckiedySaraniemogłaskończyć,bomyślałao
mężczyźnie,któryjejtozrobił,Jamiepowstrzymywałorgazm,myślącdokładnieo
tymsamym.

-Jestposiniaczona.

-Posiniaczona?Cholera.Niewyobrażamsobie,jakSaramożecośtakiegoznosić.
Comanatentematdopowiedzenia?

-Mówi,żegokocha.-Jamiezacząłpłakać.

-Ocholera.-Shellypocałowałagowpoliczek,pogłaskałapogłowieiprzycisnęła
mocnodopiersi.-Takmiprzykro,kochanie.Takmiprzykro.Wszystkobędzie
dobrze.

Jamiewiedział,żetoniejestwporządkupozwalać,byżonaleczyłajegozłamane
serce.Alezdrugiejstrony,cobyłowporządku?

PojakimśczasieBiancaobudziłasięizaczęławrzeszczeć.Wspólniezmienilijej
pieluchę,poczymShelleyusiadłanałóżku,żebyjąnakarmić,aJamiepołożyłsię
nabokuinaniepatrzył.

-Niemogęuwierzyć,żejązrobiliśmy-powiedziałJamie,gładzącwątłewłoski,
którepróbowałyokryćwciążmiękkączaszkęBianki.-Niemogęuwierzyć,żejest
nasza.

-Jateżniemogęuwierzyć.Niemogęuwierzyć,żemamtęmałądziewczynkę,inie
mogęuwierzyć,żemamciebie.CodzienniedziękujęBoguzawasoboje.

-Tak,pewnie.Zemnietodopierodarniebios.

Shellypołożyładłońnajegodłoni,obojeprzytrzymywaliterazgłówkęBianki.

-Jesteściedaremniebios,oboje.

PóźniejtegowieczoruJamieopowiedziałShelleyopanuCarrze.Wysłuchała,jak
wykrzyczał,cotenpotwórzrobiłSarze,poczymprzygotowaładlanichpo
filiżanceherbatyizaczęłatłumaczyć,dlaczegoJamieniemiałwtejsprawieracji.

background image

Przedewszystkimto,cosięzdarzyło,niebyłotaknaprawdęmolestowaniem
seksualnym.

CzternastoletniaSaraniebyłaniewinnymdzieckiem.Nalekcjachzrolimediów
zawszedrażniławszystkichwykładamiodziecięcychniewolnikachwafrykańskich
kopalniachdiamentów,oksiężachpedofilach,oobrzezaniudziewczynekwSomalii
itysiącuinnychprzejawachniesprawiedliwości.Ciągleopowiadała,żetrzebadać
głospozbawionymgłosuibronićtych,którzyniemogąsiębronićsami,idać
poczuciesiłykrzywdzonymiciemiężonym.Biorąctowszystkopoduwagę,czy
możnauczciwiepowiedzieć,żemiałainklinacjedodemaskowaniamężczyzn,
którzyrobilitocopanCarr?Toznaczy,gdybypanCarrjązaatakowałczynawet
wykorzystałswojestanowisko,żebyniąmanipulować,czyniesprawiłobyjej
wielkiejprzyjemnościwymierzeniemusprawiedliwościwimieniuwszystkich
molestowanychdziewczynek,któreniemiałytyleodwagicoona?

-Możezabardzosiębała,żebytozrobić-powiedziałJamie,rozpaczliwiełapiąc
siętejmyśliiwpełnizdającsobieztegosprawę.-Możesiębała,żezachowasię
gwałtownie.

Shelleywtoniewierzyła.ChodziłakiedyśtotegosamegokościołacopanCarr,
któryuczył

tamwszkółceniedzielnejipomagałprowadzićzajęciaklubumłodzieżowegow
piątkowewieczory.

Jegocórkiprzechwalałysię,żeichojciecbyłłagodnyiwszystkouchodziłoimna
sucho.Wszkolebyłotaksamo.Nigdyniepodniósłgłosuaniniestukałwbiurko,
kiedyklasarozrabiała.Kiedynadzorowałrozgrywkisportowe,zawszepodkreślał
potrzebęuczciwegowspółzawodnictwaiprzestrzeganiareguł.Naochotnika
pracowałjakodoradcawuczniowskimtelefoniezaufania.

Krótkomówiąc,byłjednymznajłagodniejszych,najmilszych,najmniej
onieśmielającychmężczyzn,jakichkiedykolwiekspotkała.

-Jesttaksamoniezdolnydomolestowaniaseksualnegozużyciemprzemocyjakty
-

powiedziała.

Jamiespojrzałjejwoczy.

-Amożejestem?Czytaktrudnotosobiewyobrazić?

background image

-Tak.Jesteśłagodnyażdoprzesady.Dlategociękocham.Podniósłzabandażowaną
rękę.

-Niezawsze.

Shelleyodwróciławzrok.

-Tak,dobrze.Maszrację.-Pociągnęłałykherbaty,wciążpatrzącnaprzeciwległą
ścianę.-

Azatemtoona.Toonaprowokujeprzemoc.Zmieniaporządnychmężczyznw
zwierzęta.

-Shelley!-Sięgnąłprzezstół,chwyciłjązabrodęiodwróciłjejtwarztak,żeby
patrzyłananiego.-Nieważsięjejobwiniać.Inieważsięporównywaćmnieznim!

-Dlaczegonie?Najwyraźniejobajzachowujeciesięprzezniąjakwariaci.

Jamiemiałochotęjąspoliczkować.Powstrzymałsię,aletrzymałjąmocnoza
podbródek.

-Gdybyświdziała,cojejzrobił...teuszkodzenia,któreon...Tenfacettocholerne
zwierzę!

Jejudawyglądająjakprzepuszczoneprzezmaszynkędomięsa.Ugryzieniaisiniaki
odkolandobioder!Gdybyśtowidziała,teżbyłabyśwystarczającowściekła,żeby
wybićszybę.

Shelleyodsunęłajegorękę.

-Chybabędęmusiałauwierzyćcinasłowo-powiedziała,wstająciodwracającsię
doniegoplecami.-Ponieważniewyobrażamsobie,żebymwnajbliższej
przyszłościmiałaokazjęobejrzećudaSary.Bowłaściwiepocomiałabymto
robić?

Jamiepozwoliłjejwyjść.Niezostałojużnicdopowiedzenia.

Myślałotymprzezwiększączęśćnocy.Shelleyprzytoczyłakilkatrafnych
argumentów,alenierozumiałanajważniejszego.Tak,Sarabyłarozwiniętanad
wiekioczywiściepanCarrmiałkilkazalet,aletożadneusprawiedliwieniew
sytuacji,gdymężczyznanajegostanowiskuwykorzystujedziewczynę,którejsię
wydaje,żejestbardziejdorosłaniżwrzeczywistości.Nauczycieluprawiającyseks

background image

znieletniąuczennicąjestniewporządkupodkażdymwzględeminictegonie
usprawiedliwia.

Tylkocoztego?Onagokocha.Kimkolwiekjest,cokolwiekzrobi,Saragokochai
zawszegokochała.Zawszemówiła:„Onjesttymjedynym,Jamie,jedynym,o
którymmarzę,któregopotrzebujęipragnę”.Twierdziłatak,kiedymiała
czternaścielatiświeżozmiażdżoneserce,twierdziła,kiedymiałalatszesnaściei
właśniestraciładachnadgłową,potemkiedymiałaosiemnaście,pieprzyłasięze
sławamizpierwszychstrongazetidawałakoszamilionerom,awreszcieniecały
miesiąctemu,kiedyleżałanagaicałowałapierśJamiego.„Gdybynieon,
myślałabym,żebyłonamnajlepiej,jaktylkomożebyć”.Uważałatoza
komplement.

Tobyłkomplement.Byćdrugimnajlepszymwśródtysięcy,zająćdrugiemiejscapo
bogu.

Zwłaszczapobogu,któryniezjawiałsiępohołdyprzezdługichosiemlat.Bogu,
któryporzucił

najwierniejsząwswojejtrzódce,kiedybyłjejnajbardziejpotrzebny.

Saracierpiałaprzezswojąwiaręioddanie.KiedyDanielCarrspędzałczasw
słońcuQueensland,Saręzaskoczyłsztorm,uderzałaoskały,żebypęknąći
otworzyćsię.Kiedymężczyznajejżyciabawiłsięzdziećminaplaży,Sara
pracowałanadwiezmianywobskurnychrestauracjach,żebypozwolićsobiena
mieszkaniewrozpadającymsiębudynku.Kiedyonprowadziłzajęciaz
angielskiegodlanowejgrupypełnychuwielbienianastolatek,Sarazażywała
pigułki,traciłaczasirobiłaskrobanki.Akiedyonuczyłwszkółceniedzielnej,
Saradawałaodtyłuobcymfacetomnaparkingachiwzaułkach.

Akiedydziałosiętowszystko,Jamietrzymałsiędzielnie,starałsięprzetrwać,
utrzymywał

jąprzyżyciuiczekał,ażnadejdziejegoczas.Nigdynieprzyszłomudogłowy,że
robitowszystkodlaDanielaCarra,żedbaoSarę,bybyławdobrymstanie,kiedy
onwróciizażądajejdlasiebie.Agdybynawetotymwiedział,itakniemiałobyto
żadnegoznaczenia.Jamiedbałonią,bojąkochał,ikochałją,boniemógłjejnie
kochać.Nawetgdybynigdygoniepocałowała,gdybynigdysiędoniegonie
odezwała,nadalzrobiłbywszystko,cowjegomocy,żebyczułasięszczęśliwai
bezpieczna.

Nicniemogłotegozmienić.

background image

6

DanielzabrałSarędoparkuParramatta,ponieważbyłjasny,ciepłydzień-nie
odwiedzał

parkuodpowrotudoSydneyroktemu-ichciał,żebynaraziewidywalisię
wyłączniewmiejscachpublicznych.Saraubrałasięjaknajskromniej,ograniczając
swojewysiłkidotego,żebyniewyglądaćbrzydko.Ciemne,niebieskiedżinsy,
bladoniebieskibliźniak,tenisówki.Zaplotławłosyizwiązałaniebieskąwstążką,
którąspecjalniekupiła.

Siedzielioboksiebie,niedotykającsię,naławcestojącejprzodemdorzeki.Sara
obiecałapowiedziećmuwszystko,ocozechcezapytać.Niemogłasiędoczekać,
żebywszystkozsiebiewyrzucić,niedlatego,bylubiłaopowiadaćoswoim
nędznymżyciu,aledlatego,żeimszybciejuporająsięzcałymtymuzupełnianiem
wiedzyipoznawaniemsię,tymszybciejDanieljejdotknie.

-Zilomamężczyznamibyłaś?-chciałwiedzieć.

-Wieloma.

-Saro,obiecałaś,żebędzieszzemnąszczera.Westchnęła.

-Jestem.Niewiem.Byłyichsetki.

Danielwpatrywałsięwnią,najwyraźniejczekając,iżpowie,żeżartowała.Patrzyła
naniego,niedającsięzawstydzić.

-Rozumiem.Huznichkochałaś?

-Żadnego.Zmrużyłoczy.

-Żadnego?

-Tylkociebie.

Twarzmuzłagodniałaiprzezchwilęmyślała,żemożejąpocałuje,aleontylko
skinąłgłowąipytałdalej.

-Sypiaszzkimśwtejchwili?

-Tak,tylko...tylkozJamiem.Właściwietodośćpoważnei...okej,kochamgo,ale

background image

niewsposób...niejestemzakochana.Znamgoodzawszei...Toskomplikowane.

Danielzamknąłoczy.

-Wyjaśnijmito.

-Jestmoimnajlepszymprzyjacielemiwłaściwiezawdzięczammużycie.Jesttaki
wersetuDickinson:Rozmowaztobąbyłamischronieniem.Towłaśnieczujędo
Jamiego.Alezrobiłdzieckotejgłupiejdziewczynieisięzniąożenił,chociaż
kochamnie,aja,cóż,jakochamciebie.

Powiedziałammuotobiei...-Sarazadrżałanatowspomnienie.-Nieprzyjąłtego
dobrze.

-Chcę,żebyśprzestałaznimsypiać.

-Niemożeszoczekiwać,żebym...

-Dowidzenia,Saro.-Danielwstał.-Zadzwoń,kiedybędzieszgotowapodjeśćdo
tegopoważnie.

-Daniel,nie!-Chwyciłagozarękęipociągnęła.-Przestanę,obiecuję.
Przepraszam.

Usiadł,strącającjejrękęzramienia.

-Jestktośjeszcze,okimpowinienemwiedzieć?Potrząsnęłagłową.

-Grzecznadziewczynka.Aterazchcęsiędowiedzieć,coztwojąrodziną.

Sarazacisnęłaręce.

-Mojamamajestprofesoremekonomii.Tatajestspecemodubezpieczeń,który
pracujeśredniopięćsetgodzintygodniowo,kalkulującstatystyczne
prawdopodobieństwoniewypłaceniażadnegoodszkodowaniaiuniknięcia
konsekwencjiprawnych.Kellyjeststarszaodemnieotrzylata.Ostatnio,kiedyo
niejsłyszałam,studiowałaprawonaUniwersytecieNowejPołudniowejWalii.Sara
zapaliłapapierosa,aDanielprzesunąłsięnadalekikoniecławki.Kiedyrobiłcoś
takiego,miałaochotęgokopnąć.„Właściwiemiałaochotękopnąćgochoćbypo
to,żebygodotknąć.

-Poznałemtwojąmatkęnaspotkaniurodzicówznauczycielami.Byławspaniałajak

background image

ty,aletakaobcesowa,taka...

-Zła?

Danielsięroześmiał.

-Pamiętam,żepomyślałemcośpodobnego.Piałemzzachwytu,jakajesteś
cudownai...

-Pieprzyliśmysięwtedy?

-Nie,niepieprzyliśmy.-Danielwykrzywiłsię,żebyzademonstrowaćniesmak.
Bywał

sprośny,aleniemógłznieśćtego,conazywał„tandetnymsłownictwem”.
„Pieprzyć”,„fiut”,

„cycki”i„wyrwać”byływykluczone.„Pierdoleniejejcipykutasem”wjakiśsposób
miałowiększąklasę.-Alebyłemtobązafascynowany.Chybatrochęzabardzo
podkreślałem,jakajesteśfantastyczna.

-Powiedziałeśjej,żejestemfantastyczna.-Sarazdeptałapapierosaiprzesunęłasię,
żebyznówbyćbliżejniego.

-Tak,aleonamówiłaotobiejakocudzymdziecku.Wypowiadałasięnatemat
metodprowadzenialekcjiiosiągnięćintelektualnychizaznaczyła,żechociażjesteś
bystra,marnujeszinteligencjęnaczytanieromantycznychśmieci.

-Całamama.

Danielskręciłgórnączęśćciałatak,żepatrzyłSarzeprostowoczy.

-Zasugerowałemtwojejmatce,żeczytanieromantycznychpowieścijestzupełnie
normalneudziewczynkiwtwoimwieku,aleodparła,żegdybytoodniejzależało,
niemarnowałabyśczasunalekcjetakiejakmoje.Gdybytoodniejzależało,nie
uczyłabyśsięoniecelowychkoncepcjachwrodzajudekonstrukcjialbo
etnocentryzmu,niezajmowałabyśsięteżekspresjąiinterpretacją.

Wedługtwojejmatkipowinienembyłuczyćciępisaniajasnych,zwięzłych
wypracowań,ityle.

Miałcudownygłos,alechciała,żebyprzestał.Chciała,żebyjąpocałował,dotknął

background image

jejidał

dozrozumienia,żejestowiele,znacznielepszaniżwszystkieznanemuosoby.

-Kiedywyszła,mogłemmyślećtylkootym,jakbardzojesteśpodatnanazranienie.
Zedziewczynkatakświadomaświatajakty,zmatkąotakmartwymsercu,będzie
dostępnadlakażdego,ktookażejejnajlżejszyśladuczucia.

Sarapoczułauciskwgardle.Usiłowałamupowiedzieć,żebysięzamknął,ale
słowauwięzłyjejwgardle.Odkaszlnęłaiuniosłarękę,bynakazaćmuciszę.

-Dobrzesięczujesz?

-Wporządku.Możeszsięnachwilęzamknąć?

-Okej.-Pojakimśczasiekontynuował:-Chciałemtylko,byświedziała,że
rozumiem,ocochodziztwojąmamą.Rozumiem,żemusisznienawidzićjejzaten
chłód.Alemogłabyśteżspojrzećnatojakja.Gdybyniebyłatakaoschłainie
pozbawiałacięmiłości,możenierozkładałabyśnógztakąłatwością.

Cośwniejpękłoipolałysięłzy.Danielkucnąłprzednią,twarzmiałzmarszczoną
ztroski.

-Doprowadziłemciędopłaczu.Przepraszam.-Wręczyłjejgranatowąchusteczkę.-
Niemiałempojęcia,żetakciętozdenerwuje.

-Gównoprawda,Daniel.Celowopieprzyszmiwgłowie.Ostatniopowiedziałeś,że
niemogłeśsięopanować,żepróbowałeśmisięoprzećiniemogłeś.Terazmówisz,
żeświadomiemniewykorzystałeś.Niewiem,comammyśleć.

Przezchwilęmilczał,kołyszącsięnapiętachiprzyglądającsięSarze,która
próbowałaodzyskaćspokój.Kiedyjejoddechwróciłdonormy,odezwałsię
ponownie,patrzącjejprostowoczy.

-Snułemmarzenia,próbowałemsięoprzeć,zdecydowałemsięspróbować,apotem
zmieniłemzdanie,późniejpoznałemtwojąmatkęiznówzmieniłemzdanie,
następniemodliłemsięipostanowiłemzostawićcięwspokoju.Postanawiałemraz
to,razto,itakwkońcuwykorzystałemtwojąwrażliwość.Alegdybymtegonie
zrobił,zrobiłbytoktośinnyinajprawdopodobniejnieczułbynic,tylkomiałby
świadomość,żekorzystazokazji.Kochałemcięiwciążkocham.Itylko
podkreślam,żeposiadanietakichrodzicówsprawiło,żełatwiejprzyjęłaśmniedo
swojegożycia.

background image

Saraprzejrzałagoizobaczyłaczarnesercemanipulatora.Serce,którejąkochałoi
któreonakochała.Zapaliłapapierosa,dmuchającmudymemprostowoczy.
Wzdrygnąłsię,alenieodsunął.

-Czydlategoodeszłaśzdomu,Saro?Ponieważtwoirodzicebylizbytzasadniczy?

Ponieważbylitacyzimni?

-Nie.Zsurowościąmogłabymżyć.Przynajmniejdoczasuskończeniaszkoły.

-Więccosięstało?

-Opowiemci-zgodziłasię.-Aleniepodniecajsięzabardzo,niezamierzam
więcejpłakać.

-Myślisz,żelubię,kiedypłaczesz?-Tak.

-Cóż,możetrochę-odparłbezśladuzawstydzenia.-Aleprzedewszystkimchcę
wiedzieć,cobyłotakokropne,żenasześćlatpowstrzymałocięodwidywania
rodziny.

-Zostałamzgwałcona.Rodzicetegoniezaaprobowali.-Sarawzruszyła
ramionami,jakbyciałomogłoprzekonaćmózg,żeniemasiętuczym
denerwować.

-OChryste.Kochanie,ja...-Danielpołożyłręcenajejkolanach,alezanimjeszcze
jejmózgzdążyłzarejestrowaćprzyjemnośćjegodotyku,zabrałje.-Powiedzmi,
cosięstało.

Saraprzesunęłajęzykiempozębach,jakbyostrzyłanóż.Zdumiewające,jaką
satysfakcjęprzynosiłaświadomość,żeteżmożegozranić.Oblizałausta,czując
smaknieobecnejkrwi,którakiedyśtambyłaiznówbędzie.

-Towszystko-odparła.-Szczegółymożeszsobiewymyślić,jeżelichceszmieć
coś,przyczymbędzieszwaliłkonia.

-Jesteśniemiła,Saro.Nawetjaknaciebie.-Wstałipodszedłdobrzegurzekiz
rękomagłębokowkieszeniach.Sarazmiejscapoczułaskruchę.Niemógłnic
poradzićnato,żejąranił,takbardzochciałjąpoznać,iżniemógłsię
powstrzymać,niepotrafiłbyćwobecniejuprzejmyinieszczery.

-Przepraszam!-zawołała.-Proszę,wróćiusiądźzemną.Opowiemciwszystko,

background image

cozechcesz.

Wolnopodszedłzpowrotemdoławkiiusiadł.

-Jakmożemybyćrazem,jeśliniezdradziszmiswoichtajemnic?

-Wiem.Przepraszam.Opowiemci.

-Wszystko,dobrze?

-Tak.-Sararozejrzałasięipoczułarozczarowanie,żeparkbyłopustoszały.
Czasaminieobecnośćbywabardziejduszącaniżcokolwiekinnego.Wsłoneczną
sobotępublicznyparkpowinienbyćpełendzieci,mam,psówifrisbee.Niepowinna
tupanowaćciszajakwdomupogrzebowym,człowiekniepowinienmiećwrażenia,
żemógłbywrzeszczećiwrzeszczeć,inieusłyszałbygoniktopróczkaczek.

Zrobiłagłębokiwdech.

-Miałamszesnaścielat.ByłaimprezawdomuuJamiego...

-Jamiego,zktórymterazsypiasz?Znałaśgowtedy?

-Tak,tyteż.JamieWilkes.Byłwnaszejklasie.Właściwietobyłaimprezajego
brataBretta,dlategochciałampójść.

-LubiłaśBretta?

-Otak,Brettjestwspaniały.Spałamznimparęrazy,alezasadniczobyliśmypo
prostunaprawdędobrymikumplami.Chciałampójśćnatęimprezę,bomielibyć
wszyscyjegokumplezuniwerku,więcmiałabymcośwrodzajuzimnegobufetuze
starszymifacetami.

Danielsięzmarszczył.

-SypiaszzJamiemijegobratemjednocześnie?

-Nie!Nieprzerywaj.

SkinąłgłowąiSarawróciładoopowieści.

-Więcwszyscycifacecisięzamnąuganiają,podajądrinki,papierosyiskręty,
prosządotańcairzucajątewszystkieteksty.Niespieszyłamsię,trzymałamsię
Jamiegoizastanawiałam,naktóregosięzdecydować,atunagleJamiezaczynado

background image

mniestartować.No,przytulasięiopowiada,jakświetniewyglądamitakierzeczy.Z
początkudziwniesięczułam,byłsłodkiiwogóle,aletotylkomałyJamie.A
późniejprzestałobyćdziwnieizaczęłobyćpodniecająco,boodwiedzałamjego
sypialniętysiącerazyimyśloseksietamwydałamisiętakazboczonaiświńska.
Zaczęłamfantazjować,jakpatrzę,kiedysięspuszczanaswojeplakatyze
Spidermanemijakpieprzęgonapodłodze,patrzącwgóręnafosforyzujące
gwiazdki,któremanasuficie.

Poszłamnacałość.Ibyłozupełnieinaczej,niżmyślałam.Wcaleniedziwnie,
czułamsięniesamowicie.Chcępowiedzieć,żepraktyczniebyłprawiczkiem,więc
zdarzyłsiępoprostuszybkinumerek,alezJamiem.Moimnajlepszym
przyjacielem,wiesz?Isposób,wjakinamniepatrzył...

Boże,niktnigdytaknamnieniepatrzył.Ztakimuwielbieniem.

-Zaczekaj-przerwałDaniel.-Jataknaciebiepatrzę.Jacięuwielbiam.

Sarapoczuła,żesiędusi.

-Możeszmiprostupozwolićtopowiedzieć?

Zmarszczyłbrwi,linienaczolewyglądałynagłębszeniżzwykle.

-Wporządku.Alewrócimydotegopóźniej,obiecuję.

Saraskinęłagłową,wiedząc,żewjejopowieścibyłobardzowielerzeczy,do
którychonzechcepóźniejwrócić.Prędzejumrze,niżzdołazaspokoićDaniela.

-Jamieposzedłprzynieśćnampiwoipapierosy.Niebyłogozminutę,kiedydrzwi
sięotworzyły.Niepatrzyłamwtamtąstronę,poprawiałamwłosyipowiedziałam:
„O,jakszybko”,czycośwtymrodzaju,atengłos,nieJamiego,mówi:„Słyszysz
to,stary?Czekananas”.Odwróciłamsięiwdrzwiachstoitychdwóchfacetów.
Powiedziałamim,żeJamiezszedłtylkopopiwo,myślałam,żepojmąaluzjęisię
zmyją,alezamknęlidrzwiiwyłączyliświatło,i...-Sarazamknęłaoczyiskupiłasię
naoddechu.Wszystkowporządku.Wporządku,wporządku,wporządku.

Wszystkozniąwnajlepszym,kurwa,porządku.

-Saro?Dobrzesięczujesz?Otworzyłaoczyiuśmiechnęłasię.

-Wporządku.Byłamwciemnościztymidwomafacetami,którychprzelotnie
kojarzęzimprezy.Jedenznichbyłnaprawdęwielki,takisterydowytyp.Tendrugi

background image

wtypiefutbolistyinaprawdęprzystojny.Winnychokolicznościachnapewnobym
toznimzrobiła.Alemartwiłamsię,żejeśliJamiewróciizastanieichwpokoju,
pomyśli,żeichzaprosiłam,izdenerwujesię.Jamienieczujesięwtakichsytuacjach
pewnie.

Powiedziałamim,żemusząwyjść.Roześmialisięitennasterydachrzuciłcośo
tym,jakźlesięczuje,żeonijegokumpelsąjedynymizpaczki,zktórymisięnie
pieprzyłam.Powiedziałammu,żemampotemuważnypowódijestohydną,
chamskąświniąiżebylepiejtrzymałsięodemniezdaleka.Pchnąłmnienałóżkoi
byłamtakazaskoczona,żeprzezsekundęnicniezrobiłam.

Potemzaczęłamtłucgopięściamiinogamiipowtarzać,żebysięodpierdolił.
Zawołałkumplaiprzytrzymalimiręcenadgłową,anogirozsunęli.Zaczęłamsię
trochębać.Wrzeszczałam,żebysięodpierdolili,imiałamnadzieję,żeJamiewróci,
zanimcośzrobią.

UrwałaispojrzałanaDaniela.Czołomiałbłyszczące,policzkijaskraworóżowe.
Skinął

głową,żebymówiładalej.

-Wkażdymrazie-wzruszyłaramionami-Jamiewrócił,dopierokiedykończyli.A
kiedywrócił,musiałsięznimibić,więcoboje,Jamieija,byliśmyposzkodowanii
następnegoranka...

-Obiecałaśopowiedziećmiwszystko.

-Coniebyłojasne?DwajmężczyźnizgwałcilimnieipobiliJamiego.

-Toskutek.Chcęwiedzieć,cosięstało.Saraniemogłananiegospojrzeć.

-Muszęzapalić.

-Śmiało-odparłiSaramimowolniepodniosłagłowę,bowjegogłosiezabrakło
irytacji,którązawszereagował,gdysięgałapopapierosa.

-Jasne.-Sarazapaliła.-Więctenwiększyfacet,Barry,podsunąłmidogóry
spódnicęizerwałmajtki.Naprawdępodarł,byłyzniszczone.Potem...wepchnąłsię
wemnie,naprawdęmocnoitobolałotakbardzo,żekrzyknęłam,iźlesięstało,bo
tenfacet,którytrzymałmniezaręce,uderzyłmniewusta,bolałonawetbardziej
niżto,corobiłBarry.Krzyczałam,mimożeustamiałampełnekrwi.Apotemten
koleś,którymnieuderzył,włożył...włożyłmitodoustija...

background image

-Włożyłcitodoust?

-Wieszco!Swojego.

-Swojego,Saro?Czyjesteśmywszkolepodstawowej?

-Kurwamać!-Ledwiemogłaoddychać.-Włożyłmidoustpenisa.Włożył,ajago
ugryzłam,naprawdęmocno.Znówmnieuderzyłipomyślałam,żemogęsię
zadławićwłasnąkrwiąizębami,alenicmnietonieobeszło,bobyłamtaka
szczęśliwa,żegozraniłam.

Barryskończył.Pomyślałam,żetotyle,najgorszesięskończyło,ajawciążżyję.A
wtedyten,któregougryzłam,powiedziałBarry’emu,żechcemnieporządnie
przelecieć.Znówwrzasnęłam,chybawołałamJamiego,alecałeustamiałam
rozwalone,więcniewiem,jaktobrzmiało,iprzewrócilimnie,ipoczułamrękęna
tyległowy,wpychalimitwarzwmateraciwiedziałam,cochcielimizrobić.
Wstrzymałamoddechitylkomiałamnadzieję,żezemdlejęiniebędęniczego
czuła.

Oczywiściedlanichtożadnazabawa,jeżelijestemnieprzytomna,dlategociągnęli
mniezawłosyijeszczebili,wylalimipiwonagłowę.Znówzostałamzgwałcona,
tymrazemanalnie,tobyłoznaczniegorszeniżtamtopoprzednie.Jakbymnie
rozrywali.Mimożebardzosięstarali,kilkarazytraciłamprzytomność.Myślałam,
żeumieram.Miałamhalucynacje,zdawałomisię,żemojamatkastałanadłóżkiem
izawołałamdoniej,apotemspojrzałamjeszczerazitobyłJamie,tylkoniestał
takpoprostu,alewrzeszczał,ipotemusłyszałambrzęktłuczonegoszkłai
zrozumiałam,żeniemamhalucynacjiiżeJamiewłaśniestłukłbutelkęnagłowie
Barry’ego.

Saraprzerwała,żebyzdusićpapierosaizapalićkolejnego.NiepatrzyłanaDaniela,
alesłyszałajegooddech.

-Jamiemuudałosięwyrzucićichzpokoju.Tylkożegopobili...Biedak.On
wypłakiwał

sobieoczy,alejapowszystkimbyłamcałkowiciespokojna.Powtarzał,żejestemw
szoku,alenie,wkażdymrazieniesądzę.Czułamtylkozdumienie,żenadalżyję,
pragnienie,chciałamzapalić.

Jamiemnieoczyściłibyłamzawstydzona,żewidzimniewtakimstanie;robił
wszystkojednąręką,bodrugawisiałamubezwładniezboku.Trzymałręcznik
międzymoiminogami,płakałinieprzestawał,ajapoprostumyślałam:czemu

background image

musieliprzyjśćitozrobić?Czemutedupkimusiałyprzyjśćizniszczyćidealnie
udanywieczór?ChciałamzrobićJamiemupierwszegowżyciufrancuza,ateraz
ustamiałamtakrozwalone,żebezużyteczne.PowiedziałamtoJamiemu,aonpo
prostuzacząłwyć.Nigdywżyciuniesłyszałamnictakpotwornegoizachciałomi
siępłakać,aleniemogłam,zamiasttegozwymiotowałamidziękitemumiałcoś
konkretnegodozrobienia,więcprzestałwydawaćtendźwięk.

Danielodchrząknął.

-Wezwaliściepolicję?

-Nieprzyszłonamdogłowy.Spędziłamtęnoczamkniętawpokoju,anastępnego
dniaJamieiBrettzorganizowaligrupęidołożylifacetom,którzytozrobili.
Naprawdępaskudnieichpoharatali,połamalikościiwszystko.Byłamszczęśliwa.
Miałamuczucie,żetosprawiedliwość.

RanoJamieodprowadziłmniedodomu.Niemieliśmydaleko.Chciałzemnąwejść,
alewystarczającoźlesięczułamzpowodutego,wcosięprzezemniewpakował.
Niechciałamgonarażaćnakolejną,jakwiedziałam,paskudnąscenę,kiedyczułby
sięzobowiązanymniebronić.Noiwidziałam,żejestpoważnieranny,kazałammu
iśćdolekarzaiobiecałamzadzwonićpóźniej.

Weszłamdokuchniicałatrójkasiedziałaprzyśniadaniu,każdezczęścią
niedzielnejgazetyitalerzempłatków.Ipomyślałam:cóżzaidealnascenka.Cóżza
idealna,szczęśliwarodzinka,tylkojajestemtakapopaprana.Miałamnasobie
kurtkęJamiego,którazasłaniałamojezmaltretowaneramiona,alenogiitwarz
miałamcałezafajdane.Wiedziałam,zanimjeszczektokolwieknamniespojrzał
albosięodezwał,żeniejestemjużelementemtejsceny.Alboraczej,żenigdynie
byłam,dlanichzawszebyłamzabardzopochrzaniona,nawetbezrozwalonego
nosaiwybitychzębów.

Byliwszoku,alejazachowałamspokój.Powiedziałamim,cosięstało,izapytałam
mamę,czymogłabymnieodwieźćdoszpitala.Powiedziała„nie”.

Danielgwizdnął.

-Powiedziała„nie”?

-Powiedziała„nie”.Powiedziała,żetaksięwstydzi,żenawetniemożenamnie
patrzeć.

Tatadodał,żebędęchodziładoszkołyzinternatem.Zapytałamgo,czypójściedo

background image

szkołyzinternatemuodpornimnienagwałt,aonnato,żemamprzestać
dramatyzować.Kellyoznajmiła,żetoniemożliwe,żebymzostałazgwałcona,bo
wszyscywiedzą,żenikomunieodmawiam.Mamazapytała,czytoprawda,aja...-
Saraprychnęła-powiedziałam,żeprawdaiuprawiałamnierazseks,alemoim
zdaniemfeministkazestarejszkołyjakonapowinnadostrzecróżnicęmiędzy
swobodąseksualnąabyciemzmuszonymdorżnięciawdupę,kiedyktośrozwalaci
twarz.

Danielroześmiałsięzszokowany.

-Podziwiamcię,Saro.Naprawdę.Jesteśkobietąnajwyższej,światowejklasy.Jesteś
boginią.

SaraiDanielrozmawialicałepopołudnie,siedzącnaławce,spacerującwzdłuż
brzegu,apotemleżącnaplecachipatrzącwchmury.Opowiedziałamu,jakmama
Jamiegozabrałajądoszpitala,podałasiebiejakonajbliższąrodzinęizapłaciła
wszystkierachunkizaleczenie,jakBrettiJamiepomoglijejznaleźćmieszkaniei
pracę,imeblezdrugiejręki.Podobałojejsię,żeDanielnazwałJamiego
bohateremitwierdził,iżzachowałasięzhonorem,opuszczającdom,zamiast
zostaćidaćsięponiżaćtymludziomoograniczonychumysłach.

Odwiózłjądodomukilkagodzinpozmroku.Podwpływemcałkowicienowego
doświadczenia,mówieniaotym,comanasercu,ibrakureakcjiwpostaci
zaskoczeniainiesmakukręciłosięjejwgłowie.Gdybypotrzebowała
potwierdzenia,żejejfascynacjaDanielemjestczymśnietylkoseksualnym,dzisiaj
byjeznalazła.Tobyłocoświęcejniżseks,alewciążmiałocharakterzasadniczo
fizyczny.Nawetkontaktznimnapoziomieemocjonalnymsprawiał,że
przechodziłyjąciarki.Ilekroćśmiałsięzczegoś,copowiedziała,albokiwał
głowąwsposóboznaczającypełnezrozumienie,jejmięśniedrgały,sygnalizując
rozpoznanie.Pragnęłagofizycznie,aleniebyłatotasamażądzanapodstawowym
poziomie,którączuławobecinnychmężczyzn.Niechodziłoorozładowanie
napięciaseksualnego,chodziłoostworzeniebestiiodwóchgrzbietach.

Zanimwysiadłazjegosamochodu,zadałapytanie,któremęczyłojąodkilku
ostatnichgodzin.

-Danielu,kiedyopowiadałam,cosięstało...kiedyopisywałam,comizrobili,co
czułeś?

Zmarszczyłbrwi.

-Żałowałemcię.Sarakiwnęłagłową.

background image

-Ale...coz...?

-Zczym?

Zamknęłaoczyiwzięłagłębokioddech.

-Zdawałomisię,żemożesprawiłocitoprzyjemność.Trochę.Wtensamsposób,
wjakiodczuwaszpewnąprzyjemność,kiedypłaczę.

-Spójrznamnie,Saro.-Zrobiłato.Oczymiałwielkieimokre.-Uważam,żeto,co
zrobili,byłonikczemne.Sercemipękazpowodubólu,którywycierpiałaś,i
bezdusznegozachowaniatwojejrodziny.Alezdrugiejstrony-dotknąłgrzbietujej
dłoniczubkamipalców-wszystkowtobiemniepodnieca.Jeżelipodniecenie,gdy
opisujeszswojezakrwawioneuda,czynimniechorymizdeprawowanym,to,Boże
dopomóż,jestemchoryizdeprawowany.

-Takwłaśniemyślałam.-Saraotworzyładrzwi,pochyliłasięipocałowałagow
czubekgłowy.-NiechBógmiwybaczy,żeciękocham.

7

Sarażyładladnia,wktórymDanielznówjejdotknie.Prawiecodzienniezabierałją
nakolację,odwoziłpopracyalbowpadałnadrinka,alenigdynawetniepocałował
najejdobranoc.

Zaczęłaopuszczaćzajęcia,bogdybyprzestałachodzićdopracy,wylądowałabyna
ulicy,amusiałaznaleźćczas,żebygowidywać.

Telefondzwoniłnieustannie.Nieodbierała.Niemusiałasięobawiać,żeprzeoczy
telefonodDaniela:nigdyniedzwonił,ponieważwiedział,żegdybychciałznią
porozmawiać,musitylkozaczekaćpięćminut,aonazadzwonidoniego.Dzwoniła
wśrodkudnia,żebyopowiedziećozajęciach,naktórychbyła,albooksiążce,którą
właśnieskończyłaczytać,dzwoniławieczorem,żebyusłyszećjegogłosprzed
wyjściemdopracy,dzwoniławśrodkunocy,boskoroonaniemogłaprzezniego
spać,chciała,żebyionbyłobudzony.

Pewnejbezsennejnocyoglądałafilmdokumentalnyogłębinachoceanu.Fragment
poświęconorybie,któraznajdowałapartneranacałeżycie,samiecłączyłsięz
samicąiżebyprzeżyć,zasysałjejkrew,wzamianzapewniającjejstałydopływ
nasienia.Tobyłanajseksowniejszarzecz,jakąSarawżyciusłyszała.Zadzwoniła
doDanielaiopowiedziałamuotym.

background image

Wykpiłją.

-Problemzczerpanieminformacjiztelewizjipoleganatym,żekarmiąciętymi
seksownymifakcikami,aleniczatymnieidzie.Weszotejrybietęjednąrzeczinic
więcej.Czyjeślisamicaumiera,samiecteżumiera,czymożesięodłączyć?Jeżeli
samiecumiera,czysamicamusiwieczniepływaćzgnijącymizwłokami,któreją
obciążają?Cosiędzieje,kiedyzostajezapłodniona?Czytendopływsiękończy?
Czy...

-Jezu,Daniel!Kogotoobchodzi?

-Mnie.Założęsię,żenawetniewiesz,jaksiętarybanazywa?

-Guzikmnietoobchodzi.Należędopokoleniapreferującegonatychmiastową
satysfakcję,pamiętasz?Chcęwiedziećtylkoto,conajciekawsze.Całąresztę
zostawiamnaukowcom.Dajmiszybkie,seksowne,egzotycznefakty.

Danielsięroześmiał.

-Jesteśrozkoszna.Aterazidźdołóżka,jużpóźno.

-Jeszczenie.Chcęporozmawiać.

-Orybie?

-Czemunie?Oczymkolwiek,nieważne.Chcętylkosłyszećtwójgłos.Opowiedz
miooceanie.

Przezchwilęmilczał.Myślał,amożewyciągałzpółkiwsaloniejednązeswoich
encyklopedii.Kiedyzacząłmówić,głosmiałniskiiochrypły.

-Ocean-powiedział-jestświatemsamymwsobie.Wielkierówninyciągnącesię
nadnie,długiełańcuchygórskiewznoszącesiękupowierzchni,przecięte
głębokimidolinami.Sątamaktywnewulkanywybuchającetakgłęboko,żemyna
górzenigdysięotymniedowiemy.Oceantopułapka.Chłodnyikojący,więc
zapuszczaszsiędalej,wchodziszgłębiej.Apotemnieżyjesz.Wodajesttaka
podstępna.Jeżelisięoparzysz,jestcigorącoalboczujeszból,uleczycię,ukoii
uspokoi.

Alemożeteżzamrozićcięnaśmierćalbozagotowaćtwojeciało.Zmiażdżyćcię
alboudusić.-

background image

Zamilkł,apotemzapytał:-Nudzęcię?

-Nie,proszę,mówdalej.

-Dobrze,Saro.-Kolejnapauza.-Możesztodlamniezrobićizdjąćmajtki?

-Oczywiście.-Zsunęłaje,aonciągnąłopowieść.

-Zarłaczbiałyniemanaturalnychwrogów.Szerokorozstawionezębypozwalają
mubeztruduciąćtwardeciałoikości.Niektórerekinymająteżzębydługieiostro
zakończone,żebymogłyprzytrzymaćofiarę,kiedysięwniąwgryzą...Zmysłymają
zintegrowane:czująisłyszącałymciałem.Kiedyrekinyuprawiająseks,gryząsię
niemalnaśmierć.

-Daniel,czytytoczytasz?-Saraczułaisłyszałagocałymciałem,chciałago
śmiertelniegryźć,mieszaćjegokrewzwłasnąipłynąćzprądem.

-Cśśś.Wyobraźsobiekrokodylawbagnie,udaje,żeśpi,aletaknaprawdęcię
obserwuje,wyobrażamsobiewyraztwojejtwarzy,kiedywyskoczyztyłuizatopi
zębywtwoimłatwopoddającymsięciele.Krokodylerzucająofiarąpodczas
jedzenia,wykonujączabójczeobroty.

Połowękościmiałabyśstrzaskaną,zanimbestiawybawiłabycięztejmęki,
rozbijającczaszkęoskałę.

Czułasięrozgorączkowana,chciałaznaleźćsięwoceanierazemznim.Wbagnie
albowjeziorzeczypieprzonymstrumieniu.Potrzebowałaochłody,wilgoci,
ukrytychskałiskarbów.

Potrzebowałaciosów,ugryzieńibrakupowietrza.

-Cojeszcze?-zapytałaDaniela,któregogłosnabrałopisywanychcech.Stałsię
wilgotnyimroczny.Słyszałapluskającewokółniegoryby.

-Błękitnaośmiornicamarozmiarpiłkidogolfa.Kiedygryzie,zpoczątkuczujesz
mdłości.

Zaczynaszwidziećjakprzezmgłę.Poparusekundachślepniesz.Traciszzmysł
dotyku.Niemożeszmówićaniprzełykać.Trzyminutypóźniejnastępujeparaliżi
przestajeszoddychać.

Saraczułatruciznępłynącąiwypełniającąjejżyły.Trzyminutyibyłobypo

background image

wszystkim.

-Taknaprawdęfascynującesąwiększeośmiornice.Możeszsobiewyobrazićte
wszystkieprzyssawki,Saro?Wyobraźsobiejednoczesnessanieiwykręcanie,
wodorosty,któreoplatającikostki.Icałyczaswodawypełniacigardłoipłuca.
Opadasznadnoiczujeszzadowolenie,masznadzieję,żetojużniedługo.

Sarabyłaślepainiema.IstniałwyłączniegłosDanielaidźwiękkończyn
uderzającychowodę,wrażenieobecnościoślizgłychgadzichstworzeńrojącychsię
tużobok.CzuławsobiemackiipowiedziałaDanielowi,jakietouczucie.
Opowiedziałamuossaniuiskrętnymruchuwewnątrzwłasnegociałaijakwodapo
prostutryska.Onteżtryskał,dodał,aonawyznała:„Tonę”.

Potemwszystkoucichło.PowoliSaraodzyskaławzrokizdolnośćmyślenia.
Poczułasięzawstydzona,siedzącsamotniewkuchniwśrodkunocy,zkablem
telefonicznymowiniętymwokół

taliiirękąwciśniętąmiędzyudami.

-Daniel.-Słyszałajegooddech,alezdawałosię,żeminęłycałegodziny,zanimsię
odezwał.

-Miałaśorgazm,prawda?

-Tak.Aty?

-Więctociępodnieca?Morskiestworzenia?

Sarazawahałasię,próbujączinterpretowaćjegoton.Drażniłsięznią?

-Jesteśzabardzozawstydzona,żebyodpowiedzieć?-Głosmiałpełenzłości.

-Tymniepodniecasz.Czemutakdziwniesięzachowujesz?

-Podnieciłaśsięmyśląopieprzonejrybie.Ohyda.Chybasiępochoruję.

SarawytarłarękęobrzegT-shirtu.

-Przestań.Przezciebieczujęsięokropnie.

-Doprawdy,Saro.Mamochotęzwymiotować.Jesteśchorądziewczynką...

-Hej!Teżsiępodniecałeś!Słyszałam...

background image

-Czytakawłaśniejesteś?Lubisz,żebymężczyźniwpychaliciwcipężywe
stworzeniai...

Saraodłożyłasłuchawkęipłakała,płakała,płakała.Następnegodniaranoznalazła
poddrzwiamikartkę.Wewnątrzręczniewypisanywiersz:

Przynęta,JohnDonne

Pójdźzemną,zostańmojąmilą,

Izbynamwspólnednizłociło

Dnostrugpiaszczyste,wktórychprędki

Nurtzanurzymyswojewędki.

Nagrzejesięwnettońszemrząca-

Bardziejodoczutwychniżsłońca.

Przezwodykryształoweszyby

Będąciępodziwiałyryby.

Gdyzechceszzażyćwniejkąpieli,

Będziemytłumyrybwidzieli,

Jakmknąmiłośniewtwojąstronę,

Chętniejłowiąceniżłowione.

Słońceczyksiężycprzyćmiątwoje

Rybichiludzkichsercpodboje,

Lecznieubędzienamwidoku:

Tybędzieszźródłemświatławmroku.

Niechinnymarzniezwędkąwdłoni

Istopyraninadnietoni,

background image

Niechajzapuszczagęstesieci

Albozdradzieckiesidłakleci,

Niechajzuchwaleinieczule

Wygarniarybyskrytewmule

Lubjedwabnymibłyskotkami

Nieszczęsnerybieoczymami-

Choćproceduratoprzyjęta,

Tyśsamawsobiejestprzynętą:

Ryba,conaniąsięnieskusi,

Mądrzejszabyćodemniemusi.

Nieznałategoutworu,alezorientowałasię,żepierwszewersypochodząz
Marlowe’a.

Zatemtoparodia,aleczydlategoDanieljąprzysłał,ocomuchodziło?Tomiała
byćparodiadramatyzmuichmiłościujętawsłowaDonne’aparodiującego
Marlowe’a?Czytałateksttylerazy,żenauczyłasięnapamięć.Powinnaodczytaćz
niegowiadomość.Zawierałoczywistąaluzjędoichtelefonicznejrozmowyimoże
niemiałnamyśliniczegowięcej:uznawałerotyzmmorza.

Przeprosiny.Aleczywtakimraziewidziałsiebiejakopoetę,ająjakoprzynętę,na
którąsięzłapał,podczasgdyinnimądrzejsimężczyźniuciekli?Czyzatembył
głupcem?Tyśsamawsobiejestprzynętą.Czytoznaczyło,żeuważałjejzdolność
uwodzeniazawrodzoną,podczasgdyinnekobietymusiałymarznąćzwędkąw
dłoni}
AmożeDanielpodkreślałsplendorinamiętność,któremogątkwićw
codziennychsprawach?Użyciemetafizycznegokonceptu,abyprzedstawić
najbardziejpodstawoweludzkiedoświadczenia?Kryłasięwtymtakże
gwałtownośćzezdradzieckimisidłamiistopamiporanionyminadnietoni.Daniel
sprawił,żesięuwikłała,niemówiącanisłowa.

Zadzwoniładoniegoioznajmiła,żejeślipróbujeprzeprosić,powinienzrobićto
poprostu,ajeślimiałnamyślicośinnego,teżpowinienpoprostuprzyjśćito
powiedzieć.

background image

Roześmiałsięmiękko.

-Wybrałemtenwiersz,ponieważjegotematwydawałsięstosowny,alewszystko,
cochciałemciprzekazać,zawierajądwapierwszewersy.

Saraspojrzałanapoplamionykawą,zgniecionykawałekpapieruiodczytałate
linie,chociażznałajenapamięć.

-Mówiszpoważnie?-zapytałazwielkimstrachem,żeznówsięroześmiejei
odłożysłuchawkęalbooznajmijej,żejestodrażająca.

-Niemówięrzeczy,którychniemyślę.

-Czyliwczorajwieczoremteżmówiłeśpoważnie?

-Tak,zwymiotowałem,kiedytylkoodłożyłemsłuchawkę.Potemprzepisałemten
wierszizawiozłemdociebie.Siedziałempodtymidrzwiamicałąnoc,słuchając
twojegopłaczu.

Zrozumiałem,żenaszarozmowatelefonicznastałasiętympunktemzwrotnym,na
któryczekałem.

Urządziliśmydziwacznyseksprzeztelefon,odktóregosiępochorowałem,apotem
jedynym,czegopragnąłem,byłopowtórzenietego.Zdałemsobiesprawę,żemina
topozwolisz.Jeżelimożemywywołaćwsobieobrzydzenieidoprowadzićsię
nawzajemdopłaczu,iwciążrozpaczliwepragnąćbyćrazem...Saro,pójdźzemną,
zostańmojąmiłą,iżbynamwspółnednizłociło.

-Dobrze,tak,dobrze.-Saraznówpłakała.-Alepotrzebujętrochęczasu.Muszę
wypowiedziećmieszkanie,porozmawiaćzprzyjaciółmi,muszę...cóż,masęrzeczy.
Potrzebujęprzynajmniejdwóchtygodni.

-Maszjeden-rzekłDaniel.-Zostawięcięwspokoju,żebyśzrobiłato,comusisz,a
zatydzieńprzyjadęicięzabiorę.

8

MinąłtydzieńiSaraniczegonieuporządkowała.Wwyznaczonymprzezniego
dniu,wsobotę,wpatrywałasięwścianęipaliła.Całydzieńspędziłanarozmyślaniu
otym,żetojejścianyinawetjeślipożółkłe,zodpadającąfarbąibrudnymiśladami
odpaluchów,należądoniejiniktinnyniemawobecnichżadnychpraw.O
dziewiątejtrzydzieściprzypomniałasobie,żemieszkaniebyłowynajęte,azatem

background image

ścianynienależałydoniej,stanowiływłasnośćwynajmującego.Pojedenastu
godzinachżałobypoczymś,conieistniało,Saraczułaszaleństwo.Ubrałasięw
cokolwiekiposzładonajohydniejszegobaruwParramatta.

Miejscezapełnialimotocykliściiprzyszlimotocykliści,hałaśliwipijacy,kiwający
głowamićpuniidilerzynarkotyków,którzyzachowywalicałkowitątrzeźwość,
żebynapewnoniedaćsięnikomuoszukać.Kobietbyłoniewiele,żadnanie
zdołałabysięruszyćzmiejscabezpomocy.

Wszyscy,którzymoglicokolwiekwidzieć,wpatrywalisięwSaręzwrogościąlub
pożądaniemalbomieszankąjednegoidrugiego.Usiadłaprzybarzeobok
motocyklistyzsiwiejącymkucykiemibrodą.Nawetniestarałsięudawać,żenie
gapisięnajejpiersi,aniukryćszyderczegouśmiechu.

Sarazamówiłatequile.Motocyklistazapłacił.Nakostkachlewejrękimiał
wytatuowaneKURWA.

-Ktojesttąkurwą?

Podstawiłjejprzedoczyprawąpięść.ZYCIE,przeczytała.

-„Kurważycie”?Cotomaznaczyć?Chceszbyćmartwy?Tołatwoosiągnąć,jeśli
sięnaprawdęchce.Amoże„kurwa”jestwtymkontekściepozytywnymsłowem?
Zycietokurwa,botakcholerniekochaszjepieprzyć?

Motocyklistawydawałsięjejniesłyszeć.SkinąłnabarmanaiprzedSarąpojawiła
siękolejnatequila.Wypiła.

-Dziękuję.Alenaprawdęmyślisz,żezamierzamsiępieprzyćzjakimś
neandertalczykiem,którytatuujesobienawłochatychłapachbezsensownefrazydla
twardzieli,tylkodlatego,żekupimiparędrinków?

Nabarzepojawiłsiętrzecidrink.

-Potrafiszwogólemówić?-zapytałaSara.-Niejesteśgłuchoniemyczycoś?

-Przezpierdolonegadatliwecipyjaktyżałuję,żeniejestem.Saręprzeszyłdreszcz.

-Nocóż,topoprostuniegrzeczne.Pójdęjuż.Dziękizadrinki.Wyszłaszybko,
drżączoczekiwania,czującmdłościzestrachu.

Gdydocieraładonarożnikapubu,usłyszałałomotdrzwi,apotemciężkie

background image

niespiesznekroki.

Zwolniła,alesięnieobejrzała.Krokisięzbliżyły.Najejszyizacisnęłasięrękaio
małoodrazuniemiałaorgazmu.

Pchnąłjąnaprzemysłowypojemniknaśmieci,twarządoprzodu.Ustamidotknęła
zimnegometalu,podpoliczkiemmiałacoślepkiego,aleciepłego.Zapach
gnijącychwarzywikociegomoczupodszedłSarzedogardłaipoczuławzbierające
torsje.Cośprzebiegłopojejlewejstopieiprzypomniałasobiegigantyczne
szczury,którewidziałaprzemykająceprzedśmietnikiemnazewnątrzrestauracji.

-Powiedz,dlaczegotakasłodkadziewczynkajaktyprzychodziwtakiemiejscei
startujedotakiegofacetajakja?

Trzymałjejgłowęwsilnymuchwycie,kiedywięcotworzyłausta,żeby
odpowiedzieć,wypełniłjegorzkismaktego,cozostałorozlanenabokpojemnika.

-Chciałamtylkowspokojuwypićdrinka-powiedziała,starającsięnieotwierać
ust.-Nicnieporadzę,jeżelijakiśtłustystarydureńłudzisię,żejestemnim
zainteresowana.

Odciągnąłjejgłowędotyłu,apotemwalnąłniąośmietnik.

-Wiesz,corobięzespryciarami,dziewczyno?

Sarasplunęłakrwią.Spadłajejnapodbródekistrużkąpociekłanapierś.

-Pieprzyszjeswoimowłosionymkutasikiem?

-Zpoczątkiemtrafiłaś.-Poczułazimnenocnepowietrzenatylnejczęścinóg,kiedy
podciągałjejspódnicęiopuściłmajtki.Chrząknąłipchnął,aSaraprzygryzła
język.Niespodziewałasiętakbrutalnegoipełnegowejścia.Łzystrumieniem
popłynęłyjejzoczu,mieszającsięztym,coznajdowałosięnabokupojemnika.
Czułametalibrud,icoś,cokiedyśmogłobyćchili.Słyszałazoknanadich
głowamibrzększklanekikobietękrzyczącą,żeCarlostopierdolonaciota.Kilka
metrówdalej,zaśmietnikiem,ryczałysilnikimotorówlokalnychtwardzieli.Nad
tymwszystkimgórowałopochrząkiwanieicmokanieciałauderzającegoociało.

Skończyłiwyszedłzniejrównieniedbale,jakwszedł.

-Szczęśliwa?-zapytał,zapinającspodnieigwałtowniedysząc.

background image

-Wekstazie-oparłaSara.

Podciągnęłabieliznę,otarłatwarzrękawem,apotemzwymiotowałanajegobuty.

WniedzielęwieczoremSarawybrałasiędomiejscowegoKlubuLigowego,gdzie
grupa„dolatsiedemnastu”świętowałaodniesionetegodniazwycięstwo.Jej
początkowymcelembyłtrener,tłustyfacetoczerwonejtwarzy,któremubrakowało
przednichzębów,alezwymiotowałwbarzeizostałwykopany,zostawiającSarę
samnasamzdziesiątkąnadmierniepodnieconychszesnastolatków.Następnego
dniaranoobudziłasięzpulsującągłową,bólemszczękiiotartymidożywego
mięsaudami.Nazagłówkujejłóżkaudrapowanoczteryzabłoconefutbolowe
skarpetki,aprześcieradłaokazałysięcuchnąceisztywne.Żałowała,żeniepamięta,
skądsięwzięłyskarpetkiiplamy,alejejpamięćotamtejnocykończyłasięw
momencie,kiedyzamazanagrupachłopcówniosłajądomieszkania.

Poszłanauniwerek,aleniemogłasięskupić,spędziławięcranek,ćwiczącna
uniwersyteckiejsaligimnastycznej.Okołodwunastejzemdlałaiupuściłahantlena
stopęjakiegośmuskularnegofaceta.NastępnieSaraimuskularnyfacetchwiejnym
krokiemudalisiędogabinetupielęgniarki,gdziejegostopazostałaobandażowana,
aSarzepowiedziano,żemaniedowagęihipoglikemię.Potemmuskularnyzabrał
Sarędoswojegoakademikaiuprawiałzniąseks.Saraponowniezemdlaław
trakcie,afacetbyłnatylemiły,żeprzestał,ipoczęstowałjąsokiemjabłkowym,
żebymogłakontynuować.

Resztętygodniawpodobnysposóbzapełniłaobsesyjnymizachowaniami
obliczonyminausunięciewszelkiejmyśli.Wciągudniazaliczałakolejnebaseny,
skakałaprzezpłotki,szorowałapodłogiisufity,czytałaMdłościSartre’apo
francuskuibraładodatkowezmianywknajpiezestekami.Wnocypieprzyła
najokropniejszychfacetów,jakichzdołałaznaleźć.Wtygodniuzaliczyłaseksz
jednorękimchodzącymoddrzwidodrzwizprośbąowsparcie,kierowcątaksówki,
którypowszystkimodwiózłjądodomuiskasowałpełnąstawkęzakurs,idość
znanymstarzejącymsięgraczemwfutbol,któryprzezcałyczas,kiedysię
pieprzyli,kazałjejskandowaćswójsportowypseudonim.Wpiątkowąnoc,chcąc
naprawdędojśćdogranickompulsywnieuprawianegoobrzydliwegoseksu,poszła
dogejowskiegobaruwpółnocnymSydney.Zanimpadładołóżkaodziewiątejrano
wsobotę,zrobiłalodadwómgejomiobciągnęłatrzeciemu.

Zprzygnębieniemzdałasobiesprawę,żewtrakciezasypianiawciążmyślałao
Danielu.

Tydzieńmaniakalnychzachowańniepomógłinadalpożądałategoabsurdalnego

background image

starca.Marzyła,żebycośwziąć,jakiślek,którywyleczyłbyjązpotrzebykontaktuz
nim.Zażyławszystko,cowpadłojejwręce,inadalgopragnęła.Wostateczności
sięgnęłanawetpotabletki,którychprzysięgławięcejnietknąć,tych,któreprawieją
zabiły.

JakosiedemnastolatkachodziłazdidżejemimieniemTodd,którymiałbrudne
pomarańczowedredyiciałowyrzeźbioneprzezsamegoBoga.Sarawzięłapierwszy
raz,ponieważwsunąłjejtabletkępodjęzyk,kiedysięcałowali.Połknęłaimogła
tańczyćprzyjegostolemikserskimprzeztrzydzieścigodzinzrzędu.

Pigułkistałysiękoniecznością.Zbliżałysięegzaminykońcoweimasanaukiw
połączeniuzpracąkelnerkioznaczała,żesenbyłrzadkimiprzelotnymluksusem.
Saraniemogłasobiepozwolićnatetabletki,ponieważledwiewystarczałojejna
czynsz,więcniepierwszyinieostatnirazwżyciuzaczęłaselekcjonować
mężczyzn,zktórymisypiała.Nigdyniebyłytotransakcjewprost,nigdydokładnie
prostytucja.Poprostuzamiastwybieraćfacetaznajbardziejuroczymtyłkiemalbo
takiego,któryniesamowiciesięporuszał,wybierałatychpotrafiącychzałatwićjej
dragi,zanimichzaliczyła.

Zaczęłapotrzebowaćtableteknawetdotego,żebywstaćranozłóżka.Pozwalała
wówczasToddowiijegobrudnymgłośnymkumplomzostawaćwjejmieszkaniu,
bochciałazawszemiećpodrękąkogoś,ktobydałjejnarkotyki.Wszystkodoszło
dotakiegoetapu,żewnocynaogół

musiaławyrzucaćkogośzeswojegołóżka,aleczasembyłazbytzmęczonaipo
prostuspałaobokciałajakiegośzaćpanegonieznajomego.

Pewnejnocyuczyłasiędopóźnaizsypialnidobiegłjąodgłos,jakbyktośdusił
kota.

Potykającsię,weszładopokojuwściekła,żecośjejprzeszkadza,ikurewsko
wyczerpana,mimożetegodniawzięławięcejtabletekniżzwykle.Toddbyłw
łóżkuznagą,łysąkobietą,którejzlewegoramieniasterczałaigła.Sarazamknęła
drzwiitejnocyspałanasofie.

NastępnegoranawyznaławszystkoJamiemu,któryzpomocąojcaibratausunął

nielegalnychlokatorówzjejmieszkania.PotemJamiesiedziałzSarąprzezdwa
dni,kiedyklęła,pociłasięiwymiotowała.Gdynajgorszeminęło,gotowałdlaniej
ikarmiłją,akiedyzaczynałapanikować,gładziłjąpowłosachiczytałnagłos
notatkizlekcji,żebynieopuściłasięwprzygotowaniachdoegzaminów.Nawet
zapłaciłjejczynszzatydzień,wktórymbyłazbytchora,żebypracować.Przysięgła

background image

mu,żenigdywięcejniezrobisobieczegośtakiego.

Alewtymtygodniuzcałychsiłpróbowałazrobićwłaśniecośwtymrodzaju.
Zażyłateróżowetabletkiwnadziei,żedziękinimpoczujesięjakwtedy,kiedynie
obchodziłojąnicpozanowąporcjąpigułek.Oczywiścieniezadziałało.Ani
tabletki,anitrawa,anikoka,aniseks,aniwódaniemogłysprawić,żebyprzestała
pragnąćDaniela.Terazwidziała,jakabsurdalnabyłasamatamyśl.Jeżeliosiemlat
poszukiwańzatraceniawmężczyznachinarkotykachniezabiłojejpragnienia
Daniela,jedenpieprzonytydzieńteżniemiałszans.Trzebabyłotozaakceptować.
Wbićigłęwramię.Alenajpierwmusiałasięprzespać.

Obudziłojąuporczywestukanie.Potykającsię,dotarładodrzwiwejściowych,
wciążwmającymbyćprzynętądlaciotstroju,któryskładałsięzeskórzanejminii
złotegostanika.WprogustałDaniel,oczymiałbłyszcząceitwarzzarumienioną.
ChwyciłSaręzaramionaimocnopocałował,wciskającjątyłemweframugęi
przywierającdoniejcałymciałem.

-Boże,jesteścudownawdotyku-zamruczałjejwusta.-Jesteśgotowa?

Sarazrobiłakrokwtyłiotarławargi,próbującwziąćsięwgarść.Wpatrywałsięw
nią.

-Dopieroprzyszłaś?

-Niewiem.Któragodzina?-Wciążczułaoszołomieniepocałymtymgównie,
którezażyłapoprzedniejnocy.Dobrzebyłogowidzieć,aleniewielebrakowało,by
straciłaprzytomność.

Danielwepchnąłjądośrodkaizamknąłdrzwi.Jegooczyprzesunęłysiębadawczo
popokoju,potemprzymrużonespoczęłynaniej.

-Wschodziłaśwtym?

Sarastanęławpozie,którąuznałazaseksowną.

-Podobacisię?

-Odrażające.Icośnasiebierozlałaś.

Spojrzaławdółisięroześmiała.

-No,patrzcietylko.Niezauważyłam.Takiesięmapamiątkipoobciąganiufacetom

background image

wciemnychuliczkach,nonie?

Pięśćtrafiłająwdolnączęśćpodbródka,aSarapoleciałaprzezkorytarzi
wylądowałanapodłodzewkuchni.Ostrożnieusiadła,rejestrującbólwlewym
biodrzeiłokciu.Danielstanąłnadnią.Saraprzyjęłajegowyciągniętąrękę,ale
kiedynawpółsiępodniosła,puściłjąiztrzaskiempadłanakuchennekafle.
Podciągnęłasięnakolanaispojrzałananiegowsamąporę,byzobaczyć,jakjego
butwchodziwkontaktzjejprawymramieniem.Ponownieupadłaitymrazem
zostaławpozycjileżącej,płaczącnapodłodze.

Danieltrąciłjąstopą.

-Wstawaj.

-Pierdolsię.Kopnąłjąwżebra.

-Wstawaj.

Sarausiadła,opierającsiędlarównowagiokuchennąławę.Danielkucnąłprzednią
iująłjązabrodę.

-Zażywałaśnarkotyki?-zapytałtakimgłosem,jakbybyłjejojcem.Jakbybyłjej
cholernymnauczycielem.

-Jasne-odparła.-Jakwszyscy,co?

Danielpotrząsnąłjejtrzymanąwdłoniachgłową.

-Cozażyłaś?

-Tylko,ee,tylkotrochęecstasyi,aa,cośnapoprawienienastrojui,och,trochę
trawy,noiwypiłammorzewódki.

-Jesteśdośćtrzeźwa,żebyzemnąrozmawiać?

-Aczemumiałabymchciećztobąrozmawiać?Jesteśpieprzonympsycholemi
katem.Poprostulubiszmniebić.-Zaczęłapłakać.-Gadaszcałetogówno,jakto
mniekochasz,jakcinamniezależy,alepotemmniekrzywdziszidoprowadzaszdo
płaczu,izostawiaszsamąnacałytydzień.

-Komuzrobiłaślaskę?

background image

-Niesłuchaszmnie?Skończyłamztobą!Nieodpowiadamwięcejnatwojepytania.
Możeszsięodpieprzyć!

Danielpochyliłsięidelikatniepocałowałjąwusta.Potemwyjąłchusteczkęiotarł
Sarzetwarz.Rozpłakałasięjeszczebardziej,aledalejjącałowałiwycierałjejnos,
pókiniepoczułasięwyczerpana.Potempomógłjejułożyćgłowęnaswoich
kolanachigładziłjąpowłosach.

-Przepraszam.Wtejchwilitwójstanniepozwalanarozmowę.Najwyraźniejnadal
jesteśpodwpływemczegośiniepowinienemoczekiwać,żebędzieszmówićz
sensem.

-Niepowinieneśoczekiwaćczegokolwiek,skoromnieskatowałeś.Głaskałjąpo
głowie.

-Nieprzesadzaj,ledwieciędotknąłem.Najwyraźniejwzięłaścoś,cowzmacnia
wrażenia.

Poprostuleżtuiuspokójsię.

Sarależałacicho.Toprawda,żewciążbyłanahaju,prawieniespałaipocałym
tymstresiecierpiałapewnienawyczerpaniezpowodunadmiaruadrenaliny,alenie
miałaurojeń.Stłukłją,nieprzesadziła.

Pojakimśczasiekazałjejdoprowadzićsiędoporządku.Kiedywróciła,po
prysznicuiubranawpiżamę,wręczyłjejkubekkawyitalerzgrzanekzdrożdżową
pastąvegemite.

-Wyglądasz,jakbyśodtygodnianiejadła.

Sarawzięłato,copodał,iusiadłanapodłodze,zbytobolała,żebyzająćmiejscena
drewnianymkrześle.Usiadłobokiwziąłztalerzakawałektostu.

-Niejestemgotowa,żebyztobąpójść-powiedziałaSara,kiedyDanielmiałpełne
usta.

Przełknąłiuśmiechnąłsiędoniej.

-Nieprzyjmujęodmowy.

-Nieodmawiam.Mówię,żetosięniewydarzydzisiaj.Mamsprawydozałatwienia.

background image

-Niemogęnatopozwolić,Saro.Tentydzieńbyłdlamnieswegorodzajupiekłem.

Nienawidziłemtego,żejestemzdalaodciebie,alepocieszałemsięmyślą,że
przygotowujeszsię,żebyzemnąbyć.Aterazsiędowiaduję,żewłóczyłaśsięBóg
wiegdzieiBógwiezkim.

-Nieobiecywałam,żebędęcnotliwa.Totynaochotnikazgodziłeśsięna
abstynencję,nieja.

-Nictakiegoniemówiłem.Powiedziałem,żeniebędęztobąsypiał,dopókisiędo
mnienieprzeprowadzisz,iżewtymczasietymaszprzestaćsiępuszczać.Ja
używałem,ilesiędało.

Odłożyłaniedojedzonykawałekgrzanki.

-Mówisztak,żebymniezabolało?

-Nie,gdybymchciał,żebycięzabolało,zrobiłbymcośtakiego.-Daniel
uszczypnąłjąnawysokościłokciapowewnętrznejstronie,gdzienaprawdębolało.

Odsunęłaramię.

-Iuprawiałeśwczorajwnocyseks?-Tak.

Sarawzdrygnęłasię,jakbyponowniejąuszczypnął.

-Zkim?

Potrząsnąłgłową.Zmarszczyłczołoimiędzybrwiamipojawiłysiętrzygłębokie
pionowezmarszczki.Czasamipatrzyłnanią,jakbynadalbyłauczennicą,młodą,
bystrąitakpełnądlaniegopodziwu,żekażdewypowiedzianeprzezniegosłowo
byłodlaniejprawem.Czasamitakwłaśniesięczuła.Cóż,proszępana,oczywiście
możemniepanpocałowaćioczywiściemożemniepantamdotknąć,jeżelimapan
ochotę.Itak,proszępana,jeżelipantwierdzi,żetoprawda,totakjest,ijeżelipan
twierdzi,żetojestwporządku,musibyćwporządku,izawszeuważałam,żeźlejest
pozwolićmężczyźnie,byzębamiotworzyłmiżyły,żebymwykrwawiłasięna
śmierć,aleskoropantwierdzi,żepowinnam,tosięzgadzam.

-Odpowiedz.Zkimsiępieprzysz?-Zmusiłasię,żebywytrzymaćjegospojrzenie.

-ZmłodąkobietąimieniemTricia-powiedział.-Międzyinnymi.

background image

-Między...-Saraprzycisnęłarękędopulsującejprawejskroni.-Ilomainnymi?

-Wybieramspomiędzykilku.Zależy,wjakimjestemnastrojuiktojestdostępny.I
ilechcęwydać.

Czuławzbierającewgardlewymioty.Przełknęła.

-Pieprzyłeśprostytutki?

-Tak,Saro.

-Całytenczas...-Sarawstała,potykającsię,wpadładołazienkiizwymiotowałado
toalety.

Kawałeczekgrzanki,któryzjadła,pojawiłsięniestrawiony.Wypiłatrochęwody
prostozkranu,zwymiotowałajązpowrotemdoumywalki,ponowniesięnapiła,
umyłatwarziwróciładoDaniela.

Siedziałpoturecku,patrzyłnaniązdołu.

-Dobrzesięczujesz?

-Totylkokac.-Usiadłaizapaliłapapierosa,chcącpozbyćsiękwaśnegosmakuw
ustach.-

Imusiszzatopłacić,co?

-Takiegodokonałemwyboru.Niechcęspędzaćcałychmiesięcynastaraniachi
kolacjachzkobietą,żebyzapewnićsobieseksnawieczór.-Danieluśmiechnąłsię
konspiracyjnie.-Dogodnerozwiązaniedoczasu,gdybędęmiałusiebieswoją
dziewczynę.

Saraobserwowałagopoprzezdym.Byłtakcholerniespokojny.Byłtakkurewsko
pewnysiebie.Musiałazachowaćtenstrzępgodności,któryjejzostał.

-Coznimirobisz?-odezwałasięznajwiększąobojętnością,najakąumiałasię
zdobyć.

-Uprawiamseks.

-Poprostuzwykłyseks?Roześmiałsię.

-Cokolwiektoznaczy.

background image

-Jakiesą?

-Tonormalnekobiety,którepoprostuwykonująswojąpracę.

-Jakwyglądają?Jakwyglądałatazostatniejnocy?

-Tlenionablondynka,ładneciało,młodszaodemnie,alestarsza,niżtwierdziła.

MaskaobojętnościSaryzaczynałasięrozpadać.Walczyła,żebyzapanowaćnad
głosemidrżeniemrąk.

-Ładneciało?Cotoznaczy?Dużecyckiidługienogi?

-Tobezznaczenia,Saro.

-Owszem,maznaczenie,żewybieraszkurwy,którewyglądająjaktwojażona.To
naprawdęwielemówiące,żewybierasztakie,któresązupełniedomnie
niepodobne.

Wstałipodszedłdookna.

-Zacznęprosićochude,brzydkiebrunetki,jeżelitocipoprawinastrój.

Zignorowałatęzniewagę.

-Nalegam,żebyśztymskończył.

-Niemaszprawanalegać.-Walnąłpięściąwzabitepłytąokno,apotemodwrócił
się,żebyspojrzećjejwtwarz.-Myślisz,żemaszwładzę,alenie.Mogęcięwziąćw
dowolniewybranymmomencie,poprostupodnieśćcięizanieśćdodomu,atam
związać.Jużnigdyniezobaczysznikogoopróczmnie,dośmierci.

-Proszę.Otojestem.Weźmnie.

Danielodwróciłsiętwarządookna,opierającczołoodyktę.Saramówiła
poważnie:naprawdęchciała,byjąporwał.Chciała,bywybórzostałodsuniętypoza
sferęjejmożliwości.

Chciałapoczućpełnąwolnośćbyciawczyimśposiadaniu.

-Miałemnadzieję,żeniebędęmusiał.Miałemnadzieję,żepójdzieszzemną
dobrowolnie,żezechceszpójść.

background image

-Chcę.-Sarapodeszładoniego,pocałowałatyłświeżoogolonejszyi.-Problemw
tym,żestworzyłamtożycie.Niejestwspaniałe,alemoje.Jakwtejpiosence,wiesz,
zrobiłamtoposwojemu,myway.

-WersjaSexPistols,zakładam?

-Ajestinna?

-Kochamcię.

-Kochamcię.Czemutotakietrudne?Czemuniemożemypoprostuzesobąbyć?
Czemuniemożemy...niemożemyskończyćztymgadaniemipoprostubyć
szczęśliwi?

-Niechcę,żebyśbyłaszczęśliwazkimkolwiekopróczmnie.-Danielsięodwrócił.
Płakał.-

Chcę,żebyśzrezygnowałazeswojegomałegożycia.Chcę,żebyśniczegonie
miała.Chcę,żebyśbyłacałkiembezradna.Chcę,żebyśbyłaprzestraszona,złamana
idrżącazestrachu.

Sarateżpłakała.

-Pieprzonyromantykzciebie.

-MałaSaraClark.-Przesunąłswoimizadbanymipaznokciamipobokuszyi.-
Myślę,żeobojemieliśmydośćtegonapięcia,tejwalki.Powiedzmiteraz:
zamierzaszprzyjśćizemnązamieszkać?Będzieszmoja?

-Powiedziałam,żetak.Potrzebujętylko...

-Nie.-Paznokciewbiłysięwciało.-Żadnegoczekaniadłużej.

Saraspojrzałamuwoczyizapragnęła,żebybyłtrochędelikatniejszy,trochę
słabszy.

Wiedziała,żeonchciałjątwardszą,silniejszą.Właściwiezabawne,bokażdy
mężczyzna,któryangażowałsięwzwiązekzSarą,mówiłjejwktórymśmomencie,
żeniejestwystarczającomiękka.

Niewiedziała,czytoDanielwydobywałzniejmiękkość,czysambyłtaktwardy,że
onawydawałasięmiękkawporównaniuznim.

background image

-MuszęsięzobaczyćzJamiem.

-Rozumiem.Wrócęwieczorem.-Danielpocałowałjąwczołoizniknął.

9

Wsobotęrano,trzytygodniepotym,gdyJamieostatnirazwidziałSarę,zadzwonił
Mikeipoprosił,żebyprzyszedłdopubu.Powiedział,żemusząporozmawiaćo
Sarze.Jamieniechciał

rozmawiaćoSarze,chciałrozmawiaćzSarą,aleskoroprzestałaodbieraćtelefon,
uznał,żerozmowaoniejzMikiemmusiwystarczyć.

-Chcęwiedzieć-zacząłMike,kiedyusiedliwlożyprzykilkupiwach-cotakiego
zrobiłem,żesięwkurzyła?

-Niesądzę,żebyśzrobiłcokolwiek,cobyjąwkurzyło.

-Toczemu,docholery,niechcemniewidzieć?Czemunieodbieratelefonu?

-Niebędziesięwidywaćanirozmawiaćznikimopróczfaceta,wktórymjest
zakochana.

Mikewpatrywałsięwniegoprzezkilkasekund.Potemwypiłpiwo,zapalił
papierosa,wypił

jeszczetrochę,apotempodrapałsięponosie.

-Jakiegofaceta?

-Tegostaregopierdziela.Myślionimpoważnie.Prawdziwamiłośćitakietam.

Mikewyglądałnazdeprymowanego.

-Kiedytosięstało?

-Byłajeszczedzieckiem.

-Co?

Jamiewzruszyłramionami.

-Nic.Chybawmojeurodziny.Myślę,żeposzłaznimdodomuwmojeurodziny.

background image

-Jasne,więctobyło...zaledwiemiesiąctemu.Pieprzyłemjąprzezsześćmiesięcy,
niemożetakpoprostumnierzucićdlajakiegośniespodziewanegoprzybysza.

Jamiesięroześmiał.

-Jasne,ktopierwszy,tenlepszy.

Mikezmarszczyłbrwi,jakbywiedział,żepadłofiarążartów,aleniezorientował
się,wktórymmomencie.

-Cóż,tak.Obojepieprzyliśmysięnaboku,alecałaresztatojednorazowenumerki.
Sześćmiesięcytodlanasdługiokres.MnieiSaręłączycośwyjątkowego,
zaangażowaliśmysię.

Jamieprzestałsięśmiać.Cośbyłobardzoniewporządku.Spodziewałsięwyznań
Mike’a,jakijestnapalonyalbozły,żeSaraniepostarałasięodobrąwymówkę.
Spodziewałsięprzekleństwinarzekania.Mikebyłnaprawdęzdenerwowany.Ico,
kurwa,miałoznaczyćjakieś

„zaangażowanie”?

-Eee,jakiegorodzajujesttozaangażowanie?Mikenachyliłsięprzezstół.

-KilkamiesięcytemuJesspojechałanatoszkoleniezpracyiSarazemną
zamieszkała.

Spędziliśmyrazemdwadniitobyło...-Mikeprzeorałwłosypalcami.-Jamie,
stary,tobył

najlepszypieprzonyweekendmojegożycia.Zrobiliśmytowkażdympokoju,w
każdejpozycjiznanejludzkości,apotemwynaleźliśmyparęnowych.Pozwoliłami
robićrzeczy,którerobiłemtylkozwysokoopłacanymiprofesjonalistkami.-
Przerwał,żebypociągnąćpiwa.-Rozmawialiśmyotym,jakświetniejestznaleźć
kogoś,ktolubitakiedziwactwa.Kiedypodrywaszkogośnieznajomegodlaseksu,
niemożesztakpoprostuprosićo...notak,wkażdymraziezgodziliśmysię,żeto,
conasłączy,jestwyjątkoweiżeodtejporyzachowamymonogamięprzy
wymianienaturalnychwydzielinciała.

JęzykprzysechłJamiemudopodniebienia.Gdybynimporuszył,otworzyłbyusta,a
potemkrzyczałby,krzyczałiniezdołałbyprzestać.Aletylkopytającouniósłbrwi.

-Nowiesz-powiedziałMike,drapiącsięwszyję-ustaliliśmy,żeprzestaniemy

background image

używaćprezerwatywpodwarunkiem,żezawszebędziemyichużywaćzinnymi
ludźmi.Wiem,żetobrzmijakośpochamsku,ale...Było...mówiętoznajwyższym
niesmakiem,aletobyłonaprawdęromantyczne.Trzebamiećdokogoświelkie
zaufanie,żebywdzisiejszychczasachniekorzystaćzochrony.JaiSaradzielimyto
zaufanie,stary.

JamiewpatrywałsięwtwarziszyjęMike’a,którydrapałsięprzezcałyczas,kiedy
mówił,iterazmiałskóręwczerwonepasy.DlaMike’aSarabyłarojem
pełzających,rojącychsięowadów.

Dokonałyinwazjipoprzezgenitaliaizagnieździłymusiępodskórą,wyjadając
wnętrzności,blokującdrogioddechowe,skubiącbrzegiserca.Biednydrańmógł
szarpaćsiępazuramiażdożywegomięsa,mógłzdzieraćsobieskóręiniezdołałby
sięjejpozbyć,ponieważtkwiłatakgłęboko.Dostawałasięczłowiekowidosamego
rdzenia.Kiedyrazsiętamznalazła,niedałosięjejpozbyćbezcholerniepotężnych
zniszczeńwkonstrukcjinośnej.

-Cóż,nieprzyjmujętegodowiadomości.Jeżelichcetozakończyć,wporządku,ale
musiprzynajmniejsamamitopowiedzieć.Niepowinienemsłyszećtegogównaod
ciebie.-Mikepotarł

nosrękąsześćczysiedemrazy.-Zamierzamdoniejpojechaćizażądać,żebyze
mnąporozmawiała.Niezamierzamakceptowaćtegogówna.

-Niebędziecięsłuchać.Powinieneśzobaczyćtegofaceta.Majakieśstolatijest
naprawdęgładki,naprawdękurewsko...zimny.Sarastraciładlaniegorozum.

Mikepociągnąłnosem,potarłgo,podrapałsięwszyję.

-Poznałeśgo?

Jamieprychnął.-Tak.Byłmoimnauczycielemangielskiegowdziewiątejklasie.
Naszymnauczycielemangielskiego.MikegapiłsięnaJamiego.

-Jajasobierobisz?

-ZapytajJess.ZapytajjąopanaCarra.Opowieci,jaknaglespieprzyłwśrodku
roku.IjakmniejwięcejwtymczasieSaraprzestałajeśćizaczęłapić,palići
pieprzyćwszystko,conosispodnie.

Mikenieuwierzył.Jamieopowiedziałmucałąhistorięalboprzynajmniejtyle,ile
samoniejwiedział.PodkoniecMikerozważałzamordowanieDanielaCarra.

background image

Jamienieprzejmowałsięewentualnymikłopotami,naruszeniemprywatnościSary
czyobronąjejhonoru.Byławniebezpieczeństwie,aponieważJamiedostałzakaz-
podgroźbąrozwodu-widywaniasięzniąsamnasamiskoronieodbierałaod
niegotelefonówaniznimnierozmawiała,Mikechybanajlepiejnadawałsiędo
tego,bypomócJamiemuuratowaćSaręprzedniąsamą.

-Chodźmy.Będziemysiędobijać,dopókinasniewpuści-rzekłMike.

Jamierozważałpostąpieniewtakiwłaśniesposóbmniejwięcejmilionrazy.Nie
zrobiłtego,boniechciałsięrozwodzić-niewtymmomencie.Istniałoteżpewne
niebezpieczeństwo,jeśliczłowiekzjawiałsięuSarynieproszony.Ostatnimrazem
Mikedoczekałsięnagiegoolbrzymaizłamanegonosa.PodałMike’owitendrugi
powód,niewspominającopierwszym.

-Icoztego?-zapytałMike.-Itakniemamyszansnaspokojnąrozmowę,prawda?

Jamiesięzawahał.PotrzebazobaczeniaSarypiekłagojakoparzenie,aleniechciał
jejwkurzyć.Zjawieniesiębezzaproszeniajązirytuje,azjawieniesiębez
zaproszeniazMikiemwręczjąwkurzy.PozatymMikebędziepodkreślałswoje
prawo,żebyjejdotykać,Jamiebędziemusiał

siedziećiwmilczeniupatrzeć,jakręceMike’awędrująwszędzietam,gdzie
powinnyznajdowaćsięjegoręce.

-Moglibyśmyspróbowaćjeszczedoniejzadzwonić-zasugerował.

Mikewalnąłwstółpięściami,wysączyłresztępiwaichwyciłkluczykiod
samochodu.

-Pieprzyćto.Poprostupójdziemyizniąporozmawiamy.

-Spróbujęjeden,ostatniraz.Mikeznówwalnąłwstół,alesięniesprzeczał.
Przygryzłwargęidrapałsięporamionachkluczykami,patrząc,jakJamiewybiera
numer.

Jamieniespodziewałsię,żeSaraodbierze,chodziłomuraczejoprzeciągnięcie
sprawy.

Pospieszyłsię,podającMike’owiwszystkieteinformacjeprzekonany,żenajlepiej
jeststworzyćarmięprzeciwstaremuCarrowi,alezacząłjużwtowątpić.Musiał
braćpoduwagęShelley,chociażgdybypojechałspotkaćsięzSarąwtowarzystwie
Mike’a,taknaprawdęniezłamałbyzłożonejobietnicy.Alegdybypojechałz

background image

MikiemzobaczyćsięzSarą,niebyłobyokazjidoporządnejrozmowy.Aona
znienawidziłabyJamiegozawplątaniewtoMike’a.Samsięzatonienawidził.

Tylkożepotrzebowałgodo...och,kurwa.Możnatakciągnąćbezkońca.

-Halo?-GłosSary,zachrypniętyiniecozniecierpliwiony.Jamieprawieupuścił
telefon.

Żołądekzmieniłmusięwzupę.

-Daniel?-zapytała.OchBoże.

-Toja,Sar.Zawahanie.

-Cześć.Couciebie?

-Martwiłemsięociebie.Wszystkowporządku?-Zamierzałwszystkojej
wygarnąć.Mikegestykulowałjakszalony.Jamieodwróciłsięiwyjrzałnaparking.

-Tak.Chciałamdociebiezadzwonić.Zabawne,żedzwonisz,bozamierzałam
dzwonićdociebiezajakieśpięćminut.

-Dzwoniłemcałytydzień,Saro.

-Och.-Usłyszałszczęknięciejejzapalniczki.-Słuchaj,możesztuprzyjechać?
Muszęsięztobązobaczyć.

-Teraz?-zapytał,zapominającoShelley,Mike’uicałejreszciepozbawionej
znaczenia.

Pamiętałtylkoomiękkiejskórze,niebieskichoczach,stopachpodatnychna
łaskotanie.-Mogęprzyjechaćodrazu.

-Byłobyidealnie.

-Jadę.-Jamiesięrozłączyłoszołomionysukcesem.

-Dobrarobota,przyjacielu.-MikekuksnąłJamiegowramię.Jamiezacząłuderzać
siętelefonemwczoło.Kiedyprzestał,musiałbiec,żebydogonićMike’a,któryjuż
wsiadałdosamochodu.

Chociażminęłopołudnie,Saraotworzyładrzwiwswojejróżowejflanelowej
piżamie.

background image

TakichworówpodoczamiJamienigdyuniejniewidział.Ziemistaskóra,popękane
wargi,brązowysiniaknadprawąbrwią.Byłaniechlujnainiewiarygodnie,
przytłaczającośliczna.

-Coonturobi?-zapytała,spoglądającponadramieniemJamiego.-Mike,cotytu
robisz?

Mikewysunąłsiędoprzodu,odsuwającJamiegonabok.

-Niemożeszprzynajmniejudawać,żecieszyszsięnamójwidok?

ChwyciłaJamiegozarękęiprzyciągnęłagodosiebie.Wmieszkaniuunosiłsię
kwaśnyzapach,jakbysiępochorowała.Jamiepocałowałjąwczoło.Zakwiliła,co
byłobardzodziwne,potemchwyciłagomocniej.

-Czemugoprzyprowadziłeś?Muszęporozmawiaćztobąwczteryoczy.

-Możeszniemówićomnie,jakbymniestałtuobok?

Sarawestchnęła,puszczającJamiegoiodwracającsiędoMike’a.

-MuszęporozmawiaćzJamiemsamnasam.

-Czemumniespławiasz?

-Naprawdęniemamczasunawyjaśnienia.

-Toznajdź.Zasługujęnawyjaśnienia.

SaraodwróciłasiędoJamiegoizrobiłaminę,potempodeszładoMike’ai
położyłamuręcenaramionach.Byłatakniska,żemusiałajewyciągnąćnacałą
długość.

-Maszrację.Rzeczywiściemusimyporozmawiaćiobiecuję,żeporozmawiamy,ale
nieteraz.TerazmuszępomówićzJamiem,samnasam.

MikezdjąłdłonieSaryzramioniuścisnął.Pochyliłsięipocałowałjąwusta.
Oddałapocałunek,przyciskającsiędoniego.DokładnietegoJamiemiałnadzieję
uniknąć:byciaświadkiemwzruszającegopołączeniakochanków.

-Mike,proszę-odezwałasiętymgłosem„przelećmnie”.-Zostawnasnakilka
godzin,okej?Kiedywrócisz,poświęcęcicałąswojąuwagę.

background image

Mikeskinąłgłową,dotykającjejtwarzywsposób,którymożnabyopisać
wyłączniejakoczuły.

-Obiecaj,żemnieznówniespławisz?

-Obiecuję.

-Nodobrze,mała.-Mikeznówjąpocałował,potempodszedłdoJamiegoiklepnął
gowplecy.-Jadędopubu.Wracamzaparęgodzin.-Otworzyłdrzwiiwyszedłz
szerokimuśmiechem.-

Bądźciegrzeczni,dzieciaki.

SaraiJamiestali,patrzącnasiebie,dopókinieusłyszeli,żeMikezapalasilnik.
WtedyJamieobjąłjąizacząłpłakać.

-Och,hej!Och,niepłacz.Jamie,proszę,przestań.-Saraucałowałagowszyjęi
twarz.Niepotrafiłstłumićłkania.Byłapoprostutaka...Boże,nieistniałytakie
słowa.Byławszystkim.-

Skończtebzdury.-Odsunęłasięiotarłamutwarzrękawempiżamy.-Chodźtui
porozmawiajzemną.

Usiadłzniąnasofie.Sofie,którąznalazłdlaniejnawyprzedażyipomógłzanieść
dodomu.

Sofie,naktórejwypiłtysiącepiw,odbyłmilionyrozmówinieuprawiałzadużo
seksu.SofieSary.

WmieszkaniuSary.ZuśmiechemSaryidłońmiSary,któreodwracałyjegodłonie.

-Nietrzebabyłoszyć?-zapytała.

Jamiepotrząsnąłgłową,odwracającsiędooknaiwidząc,żezostałozabitedyktą.
Był

ciekaw,czyzrobiłatosama,czyCarrtozrobił.

-Maszpojęcie,jakszalałem?-odezwałsięJamie.

-Przepraszam.Jeżelipoprawicitosamopoczucie,jateższalałam.

-Jedyne,copoprawiłobymisamopoczucie,towiadomość,żezerwałaśztym

background image

starym,jakmutam...

Saraprzygryzłausta.Wyglądałanazmęczoną;biednemaleństwo.Bógjedenwie,
cotenpotwórjejrobił.

-Miałamnadzieję,żetrochęprzywykłeśdotejmyśli-powiedziała.

-Nigdysięztymniepogodzę.Jestdlaciebiezły.Sarzebłysnęłyoczy.

-Myliszsię.Jestźle,kiedyniejestemznim.Czujęsięźle.Kochamgo.Czemunie
możeszsięcieszyćmoimszczęściem?

-Poprostuniemogę.

-Spróbuj!-Saraścisnęłajegoręce.-Jesteśtakisamolubny,Jamie.Maszcałą
rodzinę.Janigdynikogoniemiałam.Terazmam,atyjesteśzłyipaskudny.

Byłzłyipaskudny.AlenietyledlaSary,iledlakażdegoczłowiekanaświecie,
któryniebył

Sarą.SzczególnieShelleysięobrywało.Mimojejnadludzkiejtolerancjicałyczas
siękłócili.Niedalejjakwczorajzapytała,czemujesttakigderliwy,skorotoona
mapopękanesutki,opuchniętekostkiiniedosypia.Jamieprzypomniałjej,żeonteż
paręrazywstawałwnocyuspokoićdzieckoicodziennienaosiemgodzinmusiał
chodzićdopracy.Apotemdodał,żejejpopękanesutkiiopuchniętekostkitoidla
niegożadnaatrakcja.Shelleypłakałaprzezgodzinę,aJamieusiłował

zrozumieć,cosięznim,docholery,dzieje.Zdałsobiesprawę,żechoćbynie
wiadomojaksięstarał,faktybyłytakie,żepatrzyłnaShelleyiniewidziałtego,co
chciałwidzieć,toznaczySary.

Niemógłprzestaćmyślećotym,żegdybyShelleyniezaszławciążę,niemusiałby
sięzniążenićimógłbypoślubićSarę.Brakowałowtymlogiki,boa)Sara
zainteresowałasięnimdopierowtedy,kiedyzamieszkałzShelley,więcgdybynie
taciąża,byćmożewcaleniezaczęłabyznimsypiać;b)Saraniechciaławychodzić
zamążic)nawetgdybySarazechciaławyjśćzamąż,tonigdyzaJamiego,
ponieważniekochałago„wtensposób”.Zwykleczerpałpociechęzfaktu,żeSara
nikogoniekochała„wtensposób”,aleterazwłaśniekogośpokochałaiJamieczuł
sięodsunięty,adotegodręczyłygoabsurdalnemyśli.NienawidziłShelleyi
nienawidziłsiebie,nienawidziłDanielaCarraiczasaminienawidziłnawetBianki.
NigdyniezdarzałomusięnienawidzićSary,alemiałświadomość,żepewnie
powinien.

background image

-Przeprowadzamsiędoniego-powiedziałaSaranibypogodnymtonem,jakiego
ludzieużywają,przekazujączłewieści,gdychcą,żebyuznanojezadobre.

-Kiedy?

Wymamrotałacoś,cozabrzmiałojak„dzisiaj”.

-Kiedy?-zapytałponownie.Odpowiedziaławyraźniej.

-Dzisiaj.

-Dzisiaj.-Jamiezapatrzyłsięnajejpalce.Paznokciemiałaobgryzionedomięsa
jakon.

AleSaranigdynieobgryzałapaznokci,zawszejeprzycinałaiopiłowywała,tak
żebynakońcukażdegoznajdowałsięidealnybiałypółksiężyc.

-Właściwiedzisiajwieczorem.

-Dzisiajwieczorem?

-Tak,więc...muszęsięspakować,muszębyćgotowa.

-Musiszbyćgotowa.-Jamiedalejwpatrywałsięwtepostrzępionepaznokcie.
Paznokcieosobyniespokojnej,sfrustrowanej,bezsilnej.Paznokcieosoby,która
ledwiesiętrzyma.

-Przestańpowtarzaćwszystko,comówię!Jamiepodniósłwzrok.

-Niezdawałemsobiesprawy,żetorobię.

-Notak...-Sarazpółuśmiechemspojrzałamuwoczy.-Dobrzesięczujesz?

-Jasne.Aczemubynie?

Wtedygopocałowała.Miękko,słodko,takdelikatnie,takciepło.Przeztylelat
marzyłotakichpocałunkach.Przyglądałsięjejsiedzącejwklasieimyślał,że
mogłabydotknąćjegopodbródka,pochylićsięzlekkorozchylonymiustami.
Obserwował,kiedygraławpiłkęnożną,uczestniczyławbiegachprzełajowychi
pływałanazawodach,iwyobrażałsobie,cojejnaturalna,radosnaenergiabędzie
oznaczaładlamężczyzny,któregopokocha.Widziałmężczyzn,którzyją
obmacywali,szarpaliipopychali,iwyobrażałsobie,jakodmienniebyjątraktował.

background image

Przysiągł,żejeślijąbędziemiał,nigdyniepotraktujejejostro.Jeżelikiedykolwiek
takmusięposzczęści,nigdy,przenigdyjejnieskrzywdzi,nawetwakcie
namiętności.

Rozmarzonebolesnelataokresudojrzewaniaszybkominęłyiterazbyłmężczyzną,
imiał

Saręwielerazy.Wielerazynawielesposobówiwciążjejniezranił,chociaż
rozumiał,comężczyzndotegoskłaniało.Sarakontrolowałaichswoimizbyt
miękkimiwłosami,sprytnymiustamiinienasyconącipą.Sprawiała,żejej
mężczyźniczulisięwdzięczniizarazemwykorzystani.

Byłatakanonszalancka,takcholerniearogancka,żeczłowiekchciałjązmusić,by
traktowałagopoważnie.Wzbudzałainstynktownąpotrzebępokazaniajej,żetrafiła
nakogośrównegosobie,żejestsięsilniejszym,lepszymczłowiekiem,jakiego
jeszczeniespotkała.Człowiekiem,któryjązmusi,żebytoonabłagała.Kiedy
miałosięjąwramionach,chciałosięwiedzieć,żechoćkryjesięzazbroją
wyuzdanejtechnikiiwrzaskiem,jestwniejpodziw.Tobyłabardzo,bardzosilna
potrzebaiJamieczułjąteraz,jakzawszekiedygodotykała.

Jamiejednakróżniłsięodinnychmężczyzn.Swojąuprzywilejowanąpozycję
zawdzięczał

temu,żeznałją,kiedybyłaodważna,słodkaidobrzeodżywiona.Znałją,zanim
wszystkosiępopieprzyło,itostanowiłoistotnąróżnicę.Właśniedlategonigdyby
jejnieskrzywdził,nigdyniepozwoliłby,żebyjegożądzaalbopróżnośćprzejęły
kontrolę.Jegopocałunkizawszemiałybyćwłaśnietakie-dokładnietakie-
ponieważbezwzględunato,jakomamiłjątenbydlak,prawdziwamiłośćniebyła
samolubnaaniokrutna.Prawdziwamiłośćniepowinnaranićkochanejosobyi
upuszczaćwiaderkrwizkochanka.

-Dlaczegomusisztozrobić?-zapytałJamie,nadaljącałując.

-Takpoprostujest.

Jamieznówzacząłpłakać,aonajakbytegoniewidziała,chociażwiedział,że
zauważyła.Poprostunienależaładodziewczyn,którezwracająuwagęnaból.Nie
przestałagocałować,masowaćdolnejczęścijegopleców,apotemskórynad
paskiemdospodni.Masowałaicałowała,ignorującgorącełzy,któreprzyklejały
jejrzęsydojegopoliczków.

-Dokądcięzabiera?

background image

-Niedaleko.

Jamiepłakał,zdejmującjejpiżamę,pomagającjejzwłasnymubraniem,całującją
delikatniepodczasrozpinaniaguzików,zdejmowaniarękawówizsuwaniabielizny.

-Będęmógłsięztobąwidywać,prawda?

Saraodpowiedziałagwałtownymnabraniempowietrza.Wślizgnęłasiępodniegoi
Jamiewszedłwnią,chociażnaprawdęnieotomuchodziło.Przelotnieprzeraził
sięmyślą,żetoostatniraz,kiedysięzniąkocha,aleobawaszybkouleciała.Świat
tobyłociałoSaryzaciskającesięwokół

jegociała.Wszystko,coniebyłonią,wymykałosięzrozumieniu,aleintuicja
mówiłamu,żegdzieśnakońcuznajdująsięodpowiedzi.Zpewnościąta
niewysłowionapotrzebamiałacelwykraczającypozafizycznespełnienie.Z
pewnościąmusiałistniećsensżyciaczytajemnicaosiągnięciawewnętrznego
spokoju,czykluczdojejserca,któreczekałonaniegogdzieśnakońcu.

Nienastąpiłoobjawienie.Zaledwienazbytprzelotneuczuciespokoju,apotembyła
Sara,równieniezgłębionajakzawsze,uśmiechającasiędoniego,gładzącajego
łopatkiiplecy.Zapytał,czychce,żebywyszedł,iodpowiedziała„nigdy”.

-Saro,zapytałemwcześniej,czybędęmógłcięwidywać...

-NicnaświecieniepowstrzymamnieprzedwidywaniemmojegoJamiego-
powiedziała,alejejciałostężałopodnim,atonbyłzupełnienietaki.Znówtenniby
pogodnyton.

-Więcnicsięniezmieni?

Cisza.Smutnookaciszaostężałymuścisku.

-Saro?

-Sytuacjasięzmieni.Jakinaczejmiałobytomiećsens?

background image

Jamiepoczuł,żesiękurczyiwypadazniej.Próbowałwcisnąćsięzpowrotem,ale
byłozapóźno.NigdywięcejnieznajdziesięwcieleSaryClark.Zdałsobiesprawę,
iżniematoażtakiegoznaczenia,wkażdymrazieniewporównaniuzperspektywą,
żemógłbyjejwięcejniezobaczyć.Z

przyjemnościązrezygnowałbyzseksunazawsze,gdybytooznaczałomożliwość
rozmowyzniąprzynajmniejcodrugidzień.

-Więctegojużwięcejniebędzie?

-Tegojużwięcejniebędzie.-Sarapołaskotałagowplecy.-Jednazniewielu
rzeczy,zaktórąbędętęsknić.

-Jasne.

-Toprawda.Właściwiewszystko,zaczymbędętęsknić,torzeczy,którerobięz
tobą.-Jejoczysięrozszerzyły,zwilgotniały,mrugnęła.-Maszjakiekolwiek
pojęcie,jakjesteśdlamnieważny?Kiedymyślę,żeniebędęcięmiała,ledwie
mogęoddychać.Patrzysznamnieżałośnie,czujeszsięodrzuconyigodny
współczucia,ichybanierozumiesz,żerezygnacjazciebiebędzienajtrudniejszą,
najbardziejbolesnąrzeczą,jakąkiedykolwiekmusiałamzrobić.

Jamieodsunąłsięodniej,odpychającciepłopochlebstwairozważającukrytepod
nimzimneprzesłanie.„Niebędęcięmiała,rezygnacjazciebie,wszystko,zaczym
będętęsknić...”.

-Nigdywięcejcięniezobaczę,prawda?-powiedział,podnoszącubranie,składając
wcałośćswojefizyczneja.

-Nigdyniemównigdy-powiedziałaSaraiokropniesięzaśmiała.

-Tobyłopożegnalnepieprzenie?

-Myślałam,żewiedziałeś.

Jamiezmusiłsię,bynaniąspojrzeć.Nagą,bezwstydniewyciągniętą.Zapalała
papierosa,jakzawsze.Jużnigdywięcejtegoniezobaczy.

-Myślałem,żetopożegnaniezpieprzonympieprzeniem.Niewiedziałem,żeto
pożegnaniezewszystkim.Udanego,kurwa,życia.Niemiałempojęcia,żejesteśdo
tegostopniaszalona.Niemiałempojęcia,żedlajakiegośstaregowariata,którycię

background image

tłucze,zamierzaszzrezygnowaćzdziesięciulatprzyjaźni.

Wzdrygnęłasię,potempotrząsnęłagłową,jakbychciałaoprzytomnieć.

-Zobaczymysię,Jamie.Poprostubędziemysięwidywaćrzadziej.Spotkaniabędąo
wielesłodsze,boowielerzadsze.

Przezchwilęmyślał,żezaczniewrzeszczeć.Odwróciłsięisięgnąłpobuty
zadowolony,żemusisięskoncentrowaćnarozplataniupospiesznierozwiązanych
sznurowadeł.

-Wporządku,Saro.Poprostuzapiszmitelefoniadres,zadzwoniędociebieza
kilkadni.

MożeShelleyijabędziemymogliwpaśćnakolację,kiedyjużsięzadomowisz.

-Jamie,niesądzę...

-Tak,teżniesądzę,żebyShelleymiałaochotęnatowarzystwonauczycielaw
średnimwieku.Poprostuwpadnęiwypijemydrinkaczycoś.

Saradotknęłajegoramienia,alenadalwpatrywałsięwewłasnestopy.

-Chybalepiej,żebymsamadociebiezadzwoniła.Niesądzę,żebyDaniel...

-Tak,jasne,świetnie.Zadzwoniszdomnie,jakchcesz.-Butymiałwłożone.
Brakowałopowodów,żebyprzeciągaćwizytę.-Todozobaczeniapóźniej.Dzięki
zanumerek.-Wstał.

-Jamie!-Saraskokiemznalazłasięprzednim,naga,rozognionawściekłością.-
Jakmożeszbyćtakispokojny?

-Niewiem.Jakmożeszbyćtakaokrutna?

Sarawyciągnęładoniegoręce,alezszedłjejzdrogi.Rozsypałbysię,gdybygo
dotknęła.

-Niemogęcipozwolić,żebyśtakwyszedł.

-Czemunie?Przecieżtonienazawsze?Przecieżbędziemysięwidywać.
Zadzwoniszdomnie.-Jamieruszył.Krokzakrokiem,następnykrok.

-Tak,tak,zadzwonię,Jamie.Wiesz,żeciękocham,prawda?Wiesz,żezadzwonię,

background image

kiedytylkobędęmogła?

Jejgłosjużwydawałsięodległy.Jużstałasięwspomnieniem.Więcej,
wspomnieniemmarzenia,którekiedyśmiał.Miłego,kiedytrwało.

10

Sarawzięłaprysznicwwodzietakgorącej,żeledwiemogłająznieść.Kacbył
gorszyniżrano,miejscapouderzeniachikopniakachDanielazaczynałypulsować,
adotegoniemogłaprzestaćsiętrząść.Gorącawodamiałająuspokoić,ale
poczułasięjeszczebardziejchora.Weszłaspodprysznica,zwymiotowała,chociaż
niemiałaczym,ochlapałatwarzzimnąwodąiubrałasię.

Piłakawęidygotała,starającsięwziąćwgarśćnatyle,byzacząćpakowanie,kiedy
wrócił

Mike.

-Jasnacholera,ależzatobątęskniłem-powiedział,obejmującją.-Cosięstało,
mała?

Zimnociczyco?

Sarawyślizgnęłasięzjegouścisku.

-Wszystkowporządku.Niemamtylkozadużoczasu,więc...

-Rozumiem.-MikeusiadłnasofieispojrzałnaSarę.-Cosiędzieje?

-Zczym?

-Znami.

-Och,cóż,nic.Kiedyśsiępierzyliśmy,teraztegonierobimy.Twarzprzelotniemu
sięściągnęła,aleszybkosięopanował.

-Jamiepowiedział,żesięzkimśzwiązałaś.Westchnęłaiusiadłaobok.

-Tak.

-Toprawda,żejesttwoimstarymnauczycielem?

SkinęłagłowąiMikeklasnąłjęzykiem.Nawyk,którysprawiał,żeSarachciałamu

background image

tenjęzykodciąć.ZapaliłpapierosaizaproponowałgoSarze.Odmowniemachnęła
rękąisamawzięłajednego.

-Jamietwierdzi,żefacetciętłucze.

-J...-Sarzezacisnęłosięgardło.Odblokowałajebolesnymkaszlnięciemi
spróbowałaponownie.-Trudnomuzdobyćsięnaobiektywizm.Źletowszystko
odbiera.

-Kto?Jamie?

-Tak.

Mikepatrzyłnaniąprzezdymzmrużonymioczyma.

-Unikaszodpowiedzi,Saro.Czytenfacetciębije,czyjak?

-Nie.

OczyMike’azacisnęłysiętakmocno,żeprawiezniknęły,adolnawargadrżałajak
uniegrzecznegodziecka.

-Asiniakanaczoledorobiłaśsiępewnie,gdyuderzyłaśsięodrzwi?

Saraopanowałachęćzakryciasiniakadłonią.

-Niemampojęcia,skądsięwziął.Miałampiekielnytydzień.

-Jasne,mniejszaztym.-Mikepochyliłsię,żebyzdusićpapierosawprzepełnionej
popielniczce.-Więcjesteśztymfacetemnapełenetatitooznacza,żeznami
koniec?

-Tak.

Mikepodrapałsięwszyjędośćmocno,bypojawiłasięróżowalinia.

-Naglewierzyszwmonogamię?

-Wcalenie.Dalejbędępieprzyć,kogozechcęikiedymisięspodoba.Tylko
ponieważwkwestii„kto”zawszeonbyłnapierwszymmiejscu,ajeśliznim
zamieszkam,„kiedy”będzieoznaczaćcałycholernyczas,niewidzę,jakmiałabym
znaleźćczasalboochotęnapieprzeniesięztobączykimkolwiekinnym.

background image

-Oszalałaś.

-Nazywajto,jakchcesz.Kochamgo.Jestwszystkim,czegokolwiekpragnęłam.

-Świetnie,straszniesię,kurwa,cieszę.

Sarasięgnęłapojegorękę,odciągającjąodgardła.Bałasię,żewprzeciwnym
raziemógłbywygrzebaćtamsobiedziurę.Dłońmiałgorącąilepką,twarz
poznaczonączerwonymiibiałymiplamami.Pierwszyrazzdałasobiesprawę,że
siedzącynaprzeciwniejmężczyznamiałuczucia.

-Przepraszam,Mike,alenaprawdęmammnóstwodozrobienia.Muszęsię
spakowaćizadzwonićdobiuranieruchomości,i...

KujejzdumieniuoczyMike’anapełniłysięłzami.Zacisnąłpowieki,alełzyspod
nichwyciekły,rzęsyzatrzymałyniektóre,leczionepochwiliwyrwałysięna
wolnośćiwsiąkaływzarostnajegoszczęce.Saraodniosławrażenie,żejeśli
zobaczydziśjeszczejednegopłaczącegomężczyznę,togozamorduje.

-Mike...-Nieznalazładlaniegosłowapociechy.Nawetgonielubiła.Jedynym,co
ichkiedykolwiekłączyło,byłaskłonnośćdogwałtownegoseksu.Kiedybył
całkowicieubrany,słaby,szlochający,chciałatylko,żebyzniknął.

-AgdybymzostawiłJess?-zapytał,przyciskającoczygrzbietamidłoni.

-Tośmieszne.Weźsięwgarść.

Spojrzałnaniąwtakisposób,żepoczuła,jakskórajejcierpnie.

-Myślę,żeciękocham,Saro.Niechciałem,alekocham.Niemogęuwierzyć,że
zamierzasz...

Sarazrobiłajedyne,coumiaławymyślić,żebyzmniejszyćtonieznośnenapięcie.

Wpakowałamusięnakolanaipocałowałago.Pocałowała,jakbybylidawno
rozdzielonymikochankami,którzyspotykająsięwśrodkustrefydziałań
wojennych,jakbyniekochałaDaniela,jakbynietęskniłaboleśniezaJamiem,jakby
jejciałoiduszaniebyływstrzępachpotygodniuparszywegoseksuitęsknotyz
rodzajutychzmuszającychdoobgryzaniapaznokci.

MikenalegałnapożegnalnepieprzenieiSarauznała,żemożenawetpoprawijejto
nastrój.

background image

Mikewchodzącywniąbrutalnieikrzyczącysprośnościbyłkojącypotraumie
brązowychoczuJamiegoproszącychocoś,czegoniemogłamudać.

Sarazawszeinstynktowniewiedziała,żesekszkimś,kogosiękocha,jest
nieskończeniebardziejbolesnyniżnawetnajbardziejwyczerpującyseksz
mężczyzną,któryniccięnieobchodzi.

Alenagledostrzegłanoweiprzerażającekonsekwencjetegoraczejprozaicznego
spostrzeżenia.

Jeżelisekszkimś,kogokochała,sprawiał,żeczułasięzranionaiprzestraszona,a
sekszosobądominującąiperwersyjnąpowodował,żekompletnietraciłakontrolę
nadwłasnymciałem,cosię,docholery,stanie,kiedywreszciezerżniejąDaniel
Carr?

Będziejakwtedywszkole,tylkożetymrazembezprawnych,moralnychczy
społecznychbarier,którebyichpowstrzymywały.Niebędziepowodów,żeby
przestać.Ponownieprzypomniałasobiedzieńwpokojuhotelowym,jakmyślała,że
tamumrzeinicjejtonieobchodziło,dopókirobił

zniąróżnerzeczy.Trwałotoosiemgodzin.Usiłowałasobiewyobrazić,cobysięz
niąstałopodwóchdniachsamnasamwpokojuzDanielem.Potygodniuz
pewnościąbyłabytylkokupkąlepkiegokurzu.MożewłaśnietowyczułJamie.
Możedlategopatrzyłnanią,jakbyjużbyłamartwa.

Rozległosięciężkiewaleniewdrzwi.

Mikeotworzyłoczy,aledalejsięwniąwciskał.Sarawstrzymałaoddech.Łomot
trwał.

Mikeprzestałsięruszać.

-Totwojedrzwi?

-Cśśś-powiedziała,przyciskającramionadotyłkaMike’a,żebyutrzymaćgow
bezruchu.

-Sara!-odezwałsięgłosDaniela.-Otwórzdrzwi.RamionaSaryopadłynaboki.

-Och,Boże.Toon.Mike,to...

-Możepoczekać,cholera.-Mikeznówzacząłsięporuszać.

background image

-Zdajeszsobiesprawę-krzyknąłDaniel-żeosobastojącanaklombiemoże
zajrzećdokładniewoknotwojegopokoju?

-Och,Boże-powiedziałaSara.

-Kurwa!-Mikewyszedłzniej.-Kurwa,toniemożliwe.Niewiarygodne,poprostu,
kurwa,niewiarygodne.Cozachorygnójszpiegujeludzi,którzysiępieprzą?
Pierdolonyzboczeniec.-Mikewciągałszorty,wrzeszczącobelgiwstronędrzwi.

Saraniebyławstaniesięporuszyć,żebypowstrzymaćMike’aprzedpodejściemi
otwarciemdrzwi.Byłotakźle,żeniemogłaanidrgnąć,anisięodezwać,objęłasię
tylkoramionamiiczekała,żebyDanielwszedł.

TwarzDanielabyłapozbawionawyrazu.ZanimniepewniestałMike,purpurowy.

-Niemożesztakpoprostuwejśći...

-Ubierajsię.-GłosDanielabyłtakspokojnyicichy,żeSarazaczęłasię
zastanawiać,czyprzeżyjetęnoc.Wstałaizaczęławkładaćbieliznę.

-Zakogotysię,kurwa,masz?-zapytałMike.

-Lepiejsobieidź,Mike.Przepraszam.

-Niezostawięcięsamejztymkutasem.

DanielprzelotniezerknąłnaMike’a,poczymjegowzrokwróciłdoSary.

-Chcecięprzedemnąchronić.Urocze.

-Dupekzciebie,stary.-Mikeusiadłnasofieizałożyłręcenapiersi.-Nigdzienie
idę.

Danielwzruszyłramionami.

-Pospieszmysięispakujmytwojerzeczy,żebyśmymogliruszyć.

-Daniel,ja...

Uciszyłjąspojrzeniemwsposóbopanowanyprzeznauczycieli,chwyciłzaramięi
poprowadziłkorytarzem.

-Idziemy.

background image

-Przestańjejrozkazywać!-Mikewstał.-Niejestpieprzonymdzieckiem.Saro?
Zamierzaszgosłuchać?

DanielwywróciłoczymanaużytekSary.

-Rozumiem,żeJamiebyłdlaciebiedobrymprzyjacielem.Aleto...-wskazał
Mike’a.-

Czemumiałabyśpozwalać,żebytenślicznychłoptaścięposuwał?

-Cóż,toteżprzyjaciel,wporządku?Chciałamsiępożegnać.Danielpopatrzyłna
Mike’aiprychnął.

-Mamnadzieję,żeniemaszzbytwieluprzyjaciółdopożegnania.Będziesz
wyczerpana,zanimzabioręciędodomu.

-Hej!-Mikedrapałsięporamionachjakćpun.-Sara?Oczymonmówi?

-Och.-Danieluśmiechnąłsię,wzburzającitakzmierzwionewłosySary.-
Zakładałem,żewiedziałoJamiem.Widziałem,żezjawilisięrazem,imyślałem,że
każdymiałswojąkolej.

Myślałem,żesiędogadali.

SarazrobiłaminędoDaniela,chcącmupokazać,żeniejestzachwyconatakim
zachowaniem.Uśmiechnąłsięrozkosznie.Poczuła,żesięrozpływa,inachyliłasię,
bygopocałować.Tęskniłazanim,odkądwyszedł.Awłaściwieniewyszedł,tylko
kręciłsięwokół

budynkuijąszpiegował.Tęskniłazanimikochałago,byłaszczęśliwa,żewkońcu
jązabiera.

Pocałowałago,wplątującpalcewjegowłosy.

-Sara!-Miketupnął.-PieprzyszJamiego?Czytenpierdolectowłaśniemówi?
Tak?

Robiszto?

-Tak.Toznaczyrobiłam-powiedziała,patrzącDanielowiwoczy.Jechałaznim
dodomu.

background image

Nareszcie,nareszciemiałagomieć.Czemujeszczetustała,kiedymogłabyćw
jegołóżku?Ichłóżku.

-Typarszywa,małazdziro.Jesteśkompletnie,kurwa,bezserca.Danielroześmiał
się,odgarniającjejwłosyzczoła.Potemmocnopocałowałwusta,awtlekrzyczał
Mike.Pocałunektrwałitrwał,ażwreszcieniemogłaoddychać.Kiedyjużbyła
pewna,żezemdleje,Danieljąpuścił.

Mikezniknął.

CZĘŚĆCZWARTA

1

Danielnieodzywałsięwsamochodzie.Sarateżnicniemówiła.Zastanawiałasię,
cozniązrobi,kiedydojadądodomu.Dom.DomDaniela.DomDanielaiSary,nie
DanielaiLisyczyDanielaijegorodziny.Byliwdrodzedojegodomu,aon
zamierzałpozwolićSarzetamzostaćiniktnigdyjejgonieodbierze.Złościłsięna
nią,alenadalchciał,żebymieszkaławjegodomu,idlategoSaramogłabyz
radościąwytrzymaćwszystko.

Kazałjejwziąćprysznicipatrzył,chcącmiećpewność,żewyszorowałakażdycal
swegociała.Niedotknąłjej,nielicząctego,żezaprowadziłspodprysznicado
sypialni,apotemczerwonymisatynowymiwstążkamiprzywiązałjązakostkii
nadgarstkidosłupkówłóżka.

Rozłożyłnapoduszcejejociekającewodąwłosy.Kiedyskończył,cofnąłsięi
skinąłzsatysfakcją.

-Jesteśtakapiękna,mojaSaro.-Rozebrałsię,niespuszczajączniejoczu.

-Niemusisztegorobić.Chcętubyć.Jestemgotowatubyć.Niemusiszmnie
związywać.

-Tylkonatrochę,kochanie.

-Czytokara?ZaMike’a?-Saręośmieliłaniemożnośćporuszeniasię.Ekscytujące
wrażeniebyćkontrolowaną,niemóczrobićtego,copowinna,czyliwalczyćalbo
uciekać.

Zwolnieniezdziałania,odpowiedzialnościipodejmowaniadecyzjibyło
wyzwalające.

background image

-Myślałem,żedesperacjapopychającaciędorozkładanianógdlatakiegochudego
dzieciakabyławystarczającąkarą.-Nagiukląkłobok,takżejegoczłonekwstanie
erekcjidźgałjąwucho.-Widziałem,jakcitorobił,Saro.Widziałemwtymoknie,
jakjegochudytyłekpodnosisięiopada,widziałemtwojemiotającesiękostki.
Stałemtamnazewnątrzipatrzyłem,iczułemsmutek,żeupadłaśtaknisko.

Saraodwróciłagłowę,żebyschwytaćgowusta,alepołożyłjejrękęnaczolei
zmusił,żebyleżałaprosto,patrzącsięwsufit.Usiadłnaniejokrakiem,lewąręką
trzymałwmiejscujejgłowę,aprawązająłsięswoimczłonkiem,przesuwając
dłoniąwgóręiwdół.Walczyłazwięzamiiwpiłysięwjejciało,alejeślinawetto
zauważył,niezareagował.

-Zdumiałomnienieto,żetozrobiłaś,ależetakszybko.Zaledwieparęgodzin
temucięwidziałemitylkopółgodzinywcześniejbiednyJamiedałzsiebie,co
mógł.Odrazuprzeszłaśdorzeczyiprzyznaję,żetomniepodnieca.-Mocniej
oparłsięojejczoło,ajegoruchystałysięszybsze,kolanawbijałysięwjejżebra.-
Stałemnazewnątrzipatrzyłem,jaktedzieciakicięwalą,myślałem,jakibyłem
niemądry,płacączaseks,kiedytyzaliczałaśmasykochanków.-Głoszaczął

mudrżeć,oddychałnieregularnie.-Tylkomypotrafimysięzaspokoić,prawda
kochanie?O

Chryste.Tylkozesobąbyliśmyzaspokojenii-ach-iobojemożemyzedrzeć
genitalia,pieprzącwszystko,cosięrusza,i-ochochochBoże-tonigdynie
wystarczy,jeżeliniebędziemyrazem.

Och,dobryBoże.

Wydawałosię,żecałyciężaropierasięnajejczole,iSarasięobawiała,żemógłby
stracićkontrolęizmiażdżyćjejczaszkę.Powiedziałamuotymistraciłkontrolę,
wcisnąłjejgłowęgłębokowmaterac,znówwzywającBoga,itryskałjejnatwarz.

Czasmijał.OczyściłSaręinapoiłszkocką,aleniepozwoliłwypićwody.Usiadłna
jejpiersiachizapaliłpapierosa.Kiedychciałapociągnąć,odparł,żekiedyskończą.
Niewyjaśnił,kiedytonastąpi.Gdynarzekałanabólgłowy,dałjejdwiebiałe
kapsułki,dopopiciazapewniającszkockąprostozbutelki,akiedypowiedziała,że
maskurczwnodze,rozmasowałją.Niechciał,żebySaramówiła,iniemiałanic
przeciwtemu.Nieustanniesięmasturbował,przerywająctylko,bysięnapić,zapalić
albonakarmićSarętabletkamizalkoholem.Zakażdymrazemspuszczałsięnanią,
nigdywniej,istaranniewszystkowycierał.Potemkładłsięobokinachwilę
zasypiałzramieniemprzerzuconymprzezjejpierśizgiętyminogamiułożonymi

background image

najejnogach.Saratrochępodsypiała,aleniezbytmocno.Budziłjądźwiękjego
głosualbowibracjełóżka,kiedynadniąkucałitorturowałswojąnieustannie
odnawiającąsię,bezdotykowąnamiętnością.

Czasmijałibłagała,żebywniąwszedł,pocałowałalbopozwoliłsiępocałować.
Niemogłaznieśćbliskościbezzbliżenia.Podwpływemwysiłków,żebysię
uwolnić,zwewnętrznejstronyramionpociekłajejkrew.Zlizałtękrew,otarłjejłzy
inapoiłszkocką,aleniepozwoliłsiędotknąćanijejnieuwolnił.

Kiedymusiałaskorzystaćztoalety,rozwiązałjąizaniósł,czekałtużpoddrzwiami,
żebyzanieśćjązpowrotemdołóżkaiznówzwiązać.Poprosiła,bytymrazem
poluzowałwstążki.

Zacisnąłjemocniej.Zemdlała.

Apotemsięocknęłaioncałowałjąpotwarzy.

-Kochaszmnie?-Pochylałasięnadniąwzbierającafala.

-Takbardzo.

-Porfiriamniewielbiła;sercenabrzmiałozaskoczeniemiwciążwzbierało,gdyw
rozwagę
brałem,couczynić.Wtejchwilibyłamoją,moją,jasny,czystyideałi
dobro:wiedziałemjuż,co
zrobićzjejwłosami.

-Zamierzaszmnieudusić?

-Nie,jeśliniezacznieszpanikować.-RękaDanielazamknęłasięnajejgardlei
Sarausiłowałacośpowiedzieć,aleniemogła.Rozluźniłuścisk.-Jeżelibędziesz
sięszarpać,udusiszsię.

Tocałkiemproste.Aterazbądźgrzecznądziewczynkąileżspokojnie.

PonowniepołożyłjejdłońnaszyiiSarazamknęłaoczy,poczułaspokój
przychodzący,gdybraktlenu,tu,podpowierzchniągłębokiego,zielonegomorza.
Wszedłwniąitakdobrzebyłoczuć,żewniejpływa.Walczyła,byzachować
świadomośćiskupićsięnawrażeniachpłynącychpoprzezjejuda,nasłowach,
którewcałowałwjejwłosy.Ajednaktrudnobyłogozrozumieć,trudnoskupić
umysłnatym,comówił.Wciążodpływałazprądem,ajegoostresłowa
przyciągałyjązpowrotemizmuszały,bytrwała.Starałasię,takjakjejkazał,
trzymaćgomocno,jakbyjegoczłonekbył

background image

gałęziązwisającąnadwodospademigdybymogłaschwycićmocno,nieutonęłaby.
Gdybygoobjęłaiodpowiedniomocnochwyciła,byłabyuratowana.Kończyny
miałasparaliżowane,więctrzymałasięodwewnątrz,wiedzącjednocześnie,żeto
podstępiżewciągającgogłębiej,tonieznacznieszybciej.

Apotemzrozumiała,żeumiera,bokiedyzmusiłasiędootwarciaoczu,zobaczyła
tylkoczerńiniesłyszałajużprowadzącegojągłosuDaniela.Widziałaczerńi
słyszałają,szumnicościnietylkowokółniej,aleiwniej.Stałasięniczym,unosiła
sięwniczym,nicniesłyszała.Apóźniejwzalewieświatłabyławszystkim,czuła
wszystko,słyszaławszystko.Zostałaprzeciętanadwojeikiedyjejciałootwarłosię
ażdokońca,Danielkrzyknąłiupadłnanią,iSarateżkrzyknęła,ponieważświatło
stałosięzbytjasneiżarzbytgorący,iskurczeniechciałysięskończyć,nawetgdy
zsunąłsięzniejiznówpozwoliłjejoddychać.Jakgdybywcisnąłswojegorące
palcedusicielaprostowzakończenianerwów,ajejciałoprzeżyłoszok,bonie
zostałozaprojektowane,byktośdotykałgonieosłoniętegoskórą.Kiedykonwulsje
ustały,rozwiązałją,aonazwinęłasięwkłębekmiędzyjegonogamiizasnęła
głębokimsnemniewinnych.

SaraobudziłasięnapodłodzewkuchniDaniela.Chrapałobokniej,lewąnogę
przerzucił

przezjejbrzuch,ugniatającżebra.Poczułaświeżąmiłośćtryskającązmiejscatak
przepełnionego,żebolało,kiedyzalewałojetowciążnapływająceuczucie.
DelikatniezsunęłanogęDanielaiwyślizgnęłasięspodniego.Mruknąłiprzewrócił
sięnabok.

Niebardzomogłasięzorientować,jakimsposobemskończylinakuchennej
podłodze,ponieważwspomnieniawjejumyślebyłyzamazane.Ostatnieklarowne
dotyczyłoumieraniaiponownychnarodzin,apotemistniałotylkokilkaostrych,
brutalnychobrazów,którewydawałysięczęściąjakiegośdziwnego,
ponarkotycznegosnu.ZtrudemprzeszłanadśpiącymDanielem.

Wszystkojąbolało.

Znalazłakawęiwłączyłaekspres,mającnadzieję,żehałasizapachdelikatniego
obudzą.

Kiedyotworzyłalodówkę,wróciłapamięć:zgłodnieliiprzyszlituzjeść.Coś
odciągnęłoichuwagę

-skupilisięnasobienawzajem-tylkoniewie,jakdawnotemu,ponieważSara
czuła,żesłabojejzgłodu.Znalazławzamrażalnikupaczkęcroissantówiwrzuciła

background image

jedokuchenkimikrofalowej.

-Corobimojadziewczynka?

Odwróciłasięiuśmiechnęła,odczegozakłułyjąsuche,popękaneusta.Daniel,z
zamglonymioczymairozczochrany,wyciągnąłręceinogiipodniósłsię,żeby
rozprostowaćplecy.

Nastąpiłgłośnytrzaskijęknął.

-Rozpadamsię-rzekł,wstającikręcącgłowąnaboki.Trzask,potemznówtrzask.
-Kawa!

Jesteścudowna!-Objąłjąilekkopocałował.Bolałyjąwargi,aleoddała
pocałunek,mocno.

-Szykujęcroissanty.

Danieluśmiechnąłsięirozejrzałpokuchni.Mikrofalówkabrzęknęłairoześmiał
się.

-Tam?Będąokropneirozmiękłe.

Sarawyciągnęłatalerz.Croissantybyłyokropneirozmiękłe,aletylkosię
roześmiałipomógłjejnałożyćnaniemasłoidżem.Zanieślikawęibrejęz
pieczywanabalkonznajdującysięztyłu,podrodzeowijającsięwobrusyzszafki.

-Jakmyślisz,któragodzina?-zapytałaSara,patrzącnaciemnenieboi
nieoświetloneoknabudynkunaprzeciwko.

Danielwzruszyłramionamiiwygiąłszyjęwtył,żebyspojrzećnazegarwśrodku.

-Dziesięćpoczwartej.Cholerajasna,musieliśmyspaćgodzinami.Nicdziwnego,
żeboląmnieplecy.

Saraprzypomniałasobie,żezegarwsypialnipokazywałszóstączterdzieścisześć,
kiedyDanielpierwszyrazjązwiązywał.

-Jakijestdzień?

Roześmiałsięipłatkiciastawypadłymuzust,poczymwylądowałynakolanach
Sary.

background image

Przezchwilępatrzyłananiezdezorientowanaizmieszana.Wszystkobyłogorące,
migotliwe,pachniałojegoskórąibrzmiałojakjegośmiech.

-Wtorek,kosmicznykadecie.

-Och.-Zauważyła,żemiałnabrodziedżem,sięgnęłaiwytarłagopalcem.-Cosię
stałozniedzieląiponiedziałkiem?

Danielzłapałjązarękęiwłożyłpokrytydżemempalecdoust,ssałdłużej,niżbyło
tokonieczne,żebygooczyścić.

-Zniszczyliśmyje.

Weszładośrodkapopapierosyizadrżała,gdykuśtykając,przeszłaprzez
mieszkanie,oglądałojakmiejscezbrodni.Aksamitnapoduszkawkolorzeburgunda
zostałarozdarta,jejwypełnieniewalałosięnapodłodzesalonu.Kremowydywan
byłwkilkumiejscachpoplamiony.

Naścianiewholu,wpobliżulistwyprzypodłogowej,widniałkrwawyślad
wielkościikształtujejręki.Właziencelustrozostałostłuczone,podobniedrzwi
prysznica,któreroztrzaskałysięnamilionkawałeczkówzupełnieniepodobnychdo
długich,lśniącychodłamkównaumywalce.Właziencenieznalazłakrwi,ale
wyczułaintensywnysmródwymiocin.Odszukałaswojepapierosywsypialnii
usiadłanałóżku,żebyzapalić.

Sarazrzuciłazsiebieobrusibadałaciało,szukającśladówniedawnychekscesów.
Czarnesińcepowewnętrznejstronienadkolanamibladłyiprzechodziływszarość,
dalejażdokosteksięgałyławicewyglądającychjakudzieckastrupówizadrapań.
Brzuchbolałprzydotyku,alenaokowydawałsięwporządku.Zebramiała
posiniaczone,skórępolewejstronieotartą.Piersipokrywałypurpuroweiczarne
plamy,akiedypochyliłasięwprzódisprawdziławlustrze,odkryłamalinki
biegnącepoprawejstronieszyiażdoucha.Naszyiwidniałyteżczarneślady
palcówidotknęłaichzczcią,podziwiając,cozrobiłicoprzetrwała.

-Myślałem,żemnieopuściłaś.-Danielusiadłnaginabrzegułóżkaiwyjął
papierosazezmiętejpaczki.

-Nigdy.Odkądtopalisz?-zapytałagoSara,zastanawiającsię,jakeleganckoto
robił.

-Ostatniosamsiebiezaskakujędziwnymipragnieniami.Rzeczy,którychnigdyw
życiuniepotrzebowałeminiepragnąłem,naglenabierająkluczowegoznaczenia.-

background image

Leżałwpoprzekłóżkazgłowąnajejbrzuchu.Sarazauważyła,żejegociałobyło
stosunkowonienaruszone.Niewielkieotarciatuitam,alenic,comożnaby
porównaćzjejwymęczonąskórą.

-Comizrobiłeś?-zapytała,gładzącgopoczole.Danieldmuchnąłjejdymemw
twarz.

-Comasznamyśli?

-Niewielepamiętam.

-Ach,myślałem,żetakbędzie.Szkoda.Dobrzesiębawiliśmy.

-Niewątpię.Pamiętam,jakmyślałam,żeumieram,apotemcoś,conosichyba
medycznąnazwęorgazmurdzeniowego.Jakbymmiaładodatkowyzestaw
zakończeńnerwowych.Cotobyło,docholery?

Danielwręczyłjejniedopałek,aonagozdusiła,kiedyprzewracałsięnabok,żeby
patrzećjejwtwarz.

-Szalonedni,tak?

-Mmm,pewnietak.

-Używałaśkiedyśprzyspieszaczy?Azotanuamylu?

-Tak.Didżej,zktórymsiękiedyświdywałam,byłwciągniętywtogówno.
Dostawałamodtegomałpiegorozumuitowniedobrysposób.Alewtedycałyczas
byłamnaamfieiniesądzę,żebymieszankawypadłakorzystnie.

-Jezu,Saro.-Danielzmarszczyłbrwi;ściągnęłysięwjednąlinię.-Wkażdym
razieto,czegodoświadczyłaś,stanowinaturalnyekwiwalentwdychaniaazotanu
amyluwmomencieorgazmu.Ograniczyłemcidopływtlenuikoramózgowa
poszłaspać,przestającograniczaćrejonymózgu,którestymulujądoznania.

-Udusiłeśmnie,żebymmiałamocniejszyorgazm.

-Zasadniczotak.

-Och.-Saradotknęłaobolałejszyi,zerkającwlustro,żebyznówzobaczyć
pozostawioneprzezniegoczarneśladypalców.

background image

-Niemówtylko„och”.Powinnaśbyćpodstrasznymwrażeniem.Opanowanietej
technikikosztowałomniemasępieniędzy.Jestuważanazacośwyjątkowego.

-Agdybymumarła?

Danielobnażyłzębyiodezwałsięgardłowymgłosem.

-Poderżnąłbymsobiegardłoipowoliwykrwawiłsięnadtwoimizwłokami.

Sarauniosłajegogłowęiześlizgnęłasię,żebyleżećobokniego.Przykryłją
swoimikończynami.Musiaławalczyćzjegojęzykiem,żebycośpowiedzieć.

-Gdybymuważała,żeżartujesz,stwierdziłabym,żetonaprawdęchore.Alewiem,
żemówiszpoważnie,iniemalchcę,żebyśtozrobił.Niemalpragnę,żebyś
wykrwawiłsięnaśmierćnadmoimiwciążciepłymizwłokami.Chcę,żeby
wyłamalidrzwiiznaleźlicięnamniezpodciętymgardłem,amnieuduszoną,z
włosamisztywnymiodtwojejzaschniętejkrwi.Kiedynasrozdzielą,wyrwąmi
trochęwłosów,którezostanąprzyklejonedotwojejrany,więcczęśćmniezostanie
wtobienazawsze.Naszekomórkirazemsięrozłożą.

Danielokryłjejtwarzpocałunkami.

-Jesteśzła.Sprawiasz,żechcęrobićnajokropniejszerzeczy.Spójrz,coztobą
zrobiłem!

-Acozemnązrobiłeś?Niewielepamiętampotymbrakutlenu.Toznaczy
pamiętamfragmenty,alezamazane.

Danielusiadłisięgnąłpopapierosy,zapaliłpojednymdlakażdegoznich.

-Poczęstowałemcięszkockąiśrodkamiuspokajającymi,apotemgwałciłemprzez
dwadni.

-Niemusiszmniefaszerowaćdragamianiwiązać.

-Aletotakaświetnazabawa.Mimożezbytłatwouszkodzićciskórę.Wystarczy
bylecoijużkrwawisz.

-Nawetniemiałamszansysprawićbólutobie.Twojanienaruszonaskóranapełnia
mnieniesmakiem.-TlącysiępapierosSaryzwisłnadjegoudem.-Mogę?

-Nicztegoniebędzie,jeżelipytaszopozwolenie,Saro.

background image

Wepchnęłamupapieroswciałoiwstrzymałaoddech,kiedyzesztywniałjego
znajdującysiękilkacaliobokczłonek.Pomijającerekcję,Danielwogólenie
zareagował.Saraodsunęłapapierosa,pozostawiającplamęnagiejczerwonejskóry
ismródspalonychwłosów.Miałgrubąskórę,będziemusiałabardziejsiępostarać.
Powinnabyłagoprzytrzymaćipoliczyćprzynajmniejdopięciu.Nie,powinna
wpychaćniedopałek,dopókinieszarpnienogąwtył,łzyniewypełniąmuoczui
niezadrżygłos.

-Naprawdękręcicięból?-zapytała,pochylającsię,żebypocałowaćoparzoną
skórę.

-Nieból,twojeskrępowanie.Lubię,kiedysięboisz,aleitakcośrobisz,ponieważ
takbardzomiufasz.Lubięwstrząsodkryciawidocznynatwojejtwarzy,kiedy
doświadczaszczegośporazpierwszy.

Saraprzypomniałasobiewszystkieswojepierwszerazyznimcałeżyciewcześniej.
Poczułasmutekzpowoduzmarnowanegoczasu;tobyłomiejsce,wktórym
powinnaprzebywaćodzawsze.

2

Dni,którenadeszły,byłyodkrywaniemibadaniem.Zamazanymzarysemkończyn,
wyszeptanychsłówicieni.DlaSarybyłotoodkrywanie,doczegozostało
stworzonejejciało.

Ramionaistniały,byutrzymywaćjejciężarponadDanielem,ręce,bychwytać,
ściskać,gładzićiokładaćpięściami.Gardło,żebyryczećiwyć.

Danielpowiedziałjejpewnejnocy,któramogłabyćporankiem,żeplanowałtood
lat.Jejkornepoddaniebyłowszystkim,czegokiedykolwiekpragnął.Wreszcie
oddałamuswojedziewictwo.

-Pozbawiłeśmniedziewictwalatatemu-przypomniałaSara.

-Byłaśwtedydziewicąwewspółczesnymznaczeniutegosłowa.Aleniebyłaś
prawdziwądziewicą,niewklasycznymznaczeniu.Tymrazemcięmam.

-Klasyczneznaczenie?Jakdziewicaskładanawofierze?-Sarzepodobałosię
brzmienietegozwrotuiznówmusięoddała.Wziąłjąpowoli,botrudnoimbyło
sięruszać.Całegodzinypóźniej,niezdolnyzmusićociężałychczłonkówdo
dalszegodziałania,Danielkontynuował,jakbynicimnieprzeszkodziło.

background image

-Słowo„dziewica”pochodziodgreckichiłacińskichsłówoznaczających
mężczyznęikobietę.Oznaczaosobęandroginicznąlubtaką,któracałanastawiona
jestnasiebie.Wczasachstarożytnychużywanogo,byopisaćkobietęalboboginię
takąjakDiana,którabyłasama.Kobietę,któraniezgadzałasięnależećdo
mężczyzny.

-Jakja.

Danielprzewróciłsię,przygniatającją.

-Tydziewicą,zwszystkimitwoimimężczyznami.

Sarapróbowałasięuśmiechnąć,aleniebyławstanie,niemogłateżmówić.Bolała
jąszczęka.

-Ironia.

-Historia.Terazmamcięnawłasność.-Danielznówbyłwniej,alenieporuszał
się.

Odpłynęła.

Prawieniesypiali.Kiedysmródilepkośćnasienia,krwiipotustałysięprzemożne,
potykającsię,szlipodprysznicinaoślep,bezsilnie,przesuwalipocielemydłem.
Saramiałaociężałeramiona,bolałyjąplecyiszyja.Danielnarzekałnabólkościi
kolan.Razempadalinałóżko,podłogę,sofę,balkon,aleniemoglidłużejspaćani
odpocząć,boobojezaczynalibuzować.

Przestałosiętowydawaćprzyjemne,stałosięprzykrąkoniecznością.Saraznów
byłauzależniona.

Oszołomiona,nawpółdrzemiąc,przyjmowałagowciążodnowatylkopoto,by
poczućsięnormalnie.

-Cholera,Daniel,cozpracą?-Nazewnątrzbyłojasnoiobudziłasięzuczuciem,
żeznajdujesięnietam,gdziepowinna.

-Co?-Miałzamknięteoczy.Trzymałrękęnajejnosieilewympoliczku.

-Muszęzadzwonićdopracy.Muszę...

-Dzwoniłem.Powiedziałem,żemaszkrytycznąsytuacjęrodzinnąibędzieszpoza

background image

stanem,dopókiichniezawiadomisz.Niemusiszsięmartwić.

-Acoztwojąpracą?

-Wziąłemwolne.Czterytygodnie.

Saraodsunęłajegodłońispróbowałausiąść.Zatrudne.Opadłazpowrotemna
materac.

-Co...?

Danieluchyliłpowieki.Oczymiałbardziejczerwoneniżzielone.

-Urlopdlazałatwieniasprawosobistych.Powiedziałemim...Boże,umieramz
głodu.

Powinniśmywstać.Cośzjeść.

-Coimpowiedziałeś?

UstaDanielaledwiesięporuszyły.Sarawiedziała,żetouśmiech.

-Powiedziałemim,żemamosobistykryzys,zktórymmuszęsięuporać.
Przypuszczam,żewszyscysąprzekonani,żemiodbiło.

Saraprzewróciłasięnabok,jejgłowawylądowałanajegopiersi.

-Gdybymoglicięterazzobaczyć,takakoncepcjabyłabyusprawiedliwiona.
Wyglądaszokropnie.Jakbyśmieszkałwkartonie,piłdenaturatijadłśmieci.

-Atywyglądaszjaksześciotygodniowezwłokićpunkiuzależnionejodcracku,
którazmarłanasyfilis.

-Pieprzęcię.

-Poproszę.

Jakimśsposobemdałaradę.

Sarazaczęłakrwawićibyłaprzerażona,potemzafascynowana.Niemiała
miesiączkiodszesnastegorokużycia.Pojawieniesiękrwiprzypomniałojej,żenie
brałatabletek,iwymusiłoprzerwęwtejniepowstrzymanejdeprawacji.Zmusiła
Daniela,żebywyszedłdoapteki,iczekałapodprysznicem,ażwróci.Był

background image

zakłopotanyiniespokojny,mężczyznawśrednimwiekuzpodbitymokiemi
podrapanymipoliczkamipodającyjejpięćpudełektamponów,boniebyłpewien,
którenależałokupić.

Miałnasobieczarne,lnianespodnieiciemnozielonąkoszulkępolo.Powiedział,że
nadworzebyłosłonecznie,alechłodno.Kiedyostatnionosiłubranie?Saranie
pozwoliłamuniczegozdjąć.Samawłożyłagrubeszareskarpety,różowemajtkii
podkoszulekorazgranatowydres.Pobyciunagoprzeztydzieńokrycieciała
okazałosięseksualnątorturą.Bawełnianabieliznaocierałasięoniąjaknieśmiałe
palce,gumkiskarpetekmocnotrzymaływkostkach.

Danielkupiłświeżychlebiszynkę,kiedybyłnazewnątrz,toteżstaliterazprzy
kuchennymblacieipakowalidoustpospieszneprzygotowanekanapki.Długo
ignorowaneapetytyzostałypobudzoneiprzeszliprzezkuchnięjakburza,pożerając
stęchłeherbatnikiinawpółzamrożonysernik.Potempiliczerwonewino,ażSara
zwymiotowałaiDanielpołożyłjądołóżka.

ŚniłaoJamiemiobudziłasięzeszlochem,wołającgo.Danielbyłporuszony,
słyszącimięJamiegowypowiadaneztęsknotą,usiadłizapaliłztwarząmrocznąi
pełnąlęku.Saraprzysięgła,żetobyłszalony,poplątanysenoniczym,mieszanka
obrazówbezznaczenia,którezwróciłjejpijanymózg.Opowiedziałamusenz
poprzedniejnocy,opladzekrólików,którazmusiławszystkichwSydneydo
pozostaniawdomach,dopókiwładzenieuporająsięzproblemem.Sara-Saraze
snu-

jednakwyszłaizostałazaduszonaprzezkróliczki.Danielroześmiałsięi
powiedział,żejeststuknięta.

Skłamałamu,ponieważdzisiejszysenbyłniepokojącożywyiniezwyklespójny.

PrzyglądałasięJamiemu,któryzakładałnaszyjępętlęzesznurazaczepionegoo
wentylatornasuficie.Krzyczałaikrzyczała,żebyzszedł,przestał,żeprzeprasza,że
byłaślepa,samolubnaigłupia,iproszę,proszę,proszę,zejdźstamtąd.Jamie
spojrzałnaniąniewidzącymioczymaikopnął

krzesło,naktórymstał.Obudziłjąodgłosjegopękającegokarku.

MimozapewnieńiopowieściokrólikachDanielbyłpodekscytowany.Zdjąłubranie
iusiadł

nałóżkupoturecku,patrzącnaSaręzgóry.Szturchnąłjąwucho,potemwszyjęi
wbrzuch.

background image

Uśmiechnęłasięipozwoliłamuuderzyćsięwtwarziszczypaćwpoliczki.Nie
zareagowałanawet,kiedypociągnąłjązawłosytakmocno,żepoczułapieczenie
skórynaczole.Zachowywałsięjakdziecko,którepopycha,szturchaidrażnisięze
zwierzątkiem.Ijakdzieckonierobiłtegozokrucieństwa,alezciekawości.Chciał
sprawdzić,jakdalekomożesięposunąć,zanimonamuodda.

Niewidzącreakcjizjejstrony,zmęczyłsięswojązabawąispróbowałSarę
rozebrać.Kiedypowiedziała„nie”,aondalejpróbował,uderzyłagopięściąw
twarz.Togopodnieciło:usiadłzdalaodniejizacząłsiępobudzać.Poprosił,żeby
opowiedziałamuoJamiem.Akonkretniechciał

wiedzieć,corobiliwłóżku.Próbowała,alesłowautknęłyjejwgardleizamiast
tegoopowiedziałamuowszystkichtychmężczyznach,którychniekochała,
zaczynającodchwili,kiedyDanielsięwyprowadził.Niedoszłanawetdoswoich
szesnastychurodzin,kiedywestchnąłicałysięupaprał.

-Jesteśnaprawdęzdeprawowany-stwierdziłaSara.

-Totydziałasznamniedeprawująco.-DanielprzycisnąłrękędoustSary.Mówił,
kiedyonaoczyszczałająjęzykiem.-Czujęsiępoprostuperwersyjnie,będącprzy
tobie,apotemmówiszmi,żerobiłaśtewszystkieokropne,rozpustnerzeczy.Jesteś
jeszczedzieckiem,amiałaświęcejkochankówniżjakobietprzezcałeżycie.
Jesteś...oczymmyślisz?Musiszopowiedziećmiowszystkim,oczymmyślisz,
wszystko.

Sarapociłasięwswoimpolarowymdresie.Niebyłatakaromantycznajakon,nie
mogłamusięprzyznać,żemyślałaotym,czyJamiejeszczekiedykolwieksiędo
niejodezwie.Przypuszczała,żeDanieluznałbyjejmyśliinieuczciwośćwtej
kwestiizaznaki,iżgokochała.Możeitak.Amożechciałapoprostuzachowaćcoś
dlasiebie.Szalupęratunkową,wktórejsięschroni,kiedyDanielkompletnieją
przytłoczy.

-Myślałam,żemożeszbyćreinkarnacjąmarkizadeSade’a-powiedziała.

-Ochtak?

Sarawidziała,żebyłzaintrygowanyprzywołaniemdoichłóżkatakiegopotwora.

-Kiedymiałamsiedemnaścielat,czytałamonimksiążkęipokazałamniektóre
fragmentyJamiemuiJess,byliprzerażeni.Uznali,żebyłjakszatanczyktośtaki.
Pamiętam,żenawetwtedymyślałamotobie.Podniecałagomyśloznieprawieniu
znaczniemłodszejkochankiitwierdził,żeobiektpożądanianależypoddawać

background image

przemocy,ponieważkiedyzrezygnujezobrony,przyjemnośćbędziewiększa.

DanielpołożyłsięobokSaryidrapałją,zakreślającniedużekręgiwokółjejpępka.

-Czemujakosiedemnastolatkaczytałaśtakierzeczy?Kiedyjabyłemwtymwieku,
czytałemdetektywistycznekomiksy.

-Facet,któregopoznałamwklubieGoth,myślał,żejeślitoprzeczytam,będęmoże
bardziejotwarta,żeby„spożyćjegozestalonąesencję”.Wzięłamksiążkęizwiałam.

-Itymnienazywaszzdeprawowanym!

-Byłatamhistoriaomężczyźnie,któryzamknąłkobietęwlochuijejniekarmił.
Stalejąobserwował,badającjejciało,kiedyprzechodziłaprzezkolejnestadia
wygłodzenia,izabawiającsięsamzesobąwjejobecności,alepozwoliłsobiena
orgazmdopiero,gdyumarła.Brzmijakcoś,cotymógłbyśzrobić.

Danielzostawiłwokółjejpępkaognistykrąg.

-Niezrobiłbymczegośtakiego.Zupełnieźlemniezrozumiałaś.

-Doprawdy?

-Czujęsięobrażonytymporównaniem.Niejestemzłymczłowiekiem,Saro,
naprawdę.

Zapytajradęszkolnąalbokomitetkościelnynarzeczzbiórkifunduszy.Zapytaj
rodzicówmoichuczniów.Wszyscyzamniezaręczą.

-Ach,aletotylkokamuflaż.JakTedBundynoszącynarękugipsalbozabójcaz
popołudniowychfilmów,któryzawszejestprzebranyzadoręczyciela.Kobietyci
ufają,bojesteścichyiwycofany,wyglądasz,jakbyprzerażałacięsamamyślo
seksualnymzwiązku,rzeczjasnapozamałżeństwemzaaprobowanymprzezBoga.
Hedonistyczny,pieprzącydziwkiseksualnynikczemnikwprzebraniudelikatnego
bogobojnegodyrektora.

-Toniejestprzebranie,Saro.Tymwłaśniejestem.

-Gówno,togra.Nazewnątrz,wrealnymświecie,odgrywasztegogodnego
szacunkupanawśrednimwieku,akiedywchodziszzemnądośrodkaizamykasz
drzwi,zmieniaszsięwpotwora.

background image

Aleniktbytegoniepodejrzewał,prawda?Janigdyniepodejrzewałam,kiedybyłeś
moimnauczycielem.Myślałam,żejesteśprzystojnyipewniewracaszdodomu,
żebywkażdąsobotęwieczoremuprawiaćmałżeńskisekspodkołdrą.Myślałam,że
jestpannaprawdęmiłymczłowiekiem,panieCarr.

-DoktorzeCarr.Dziękuję,pannoClark.-Mocnodźgnąłjąpalcemwpępek.-
„Wiesz,żetakiwłaśniebyłem.Przedtobą.

-Jasne,maładziewczynkacięzdeprawowała.Jesteśohydny.

-Aletoprawda.To,jakciękocham,to,jakciępragnę,twojaobecność,twojeciało
itwójśmiechwzbudzająwemniechęćznalezienianowychsposobów,żebyztobą
być.Chcęzedrzećciskóręizobaczyć,cojestpodspodem.Nietylkozobaczyć,ale
skosztować,dotknąćipowąchaćto,cosiępodniąznajduje.

Danielpocałowałjąniespodziewanieczule.Delikatneustakontrastowałyz
okrutnympaznokciemwbijającymsięjejwbrzuch.Zignorowałatendyskomforti
oddałapocałunek.PokilkuchwilachDanielzacząłpojękiwać,alenadalniezabierał
rękizjejbrzucha.Pocałowałagomocniejizareagował,wpychającczłonekwjej
okrytepolaremudo.

-Jasne-odparłaSara,przerywająccałowanie.-Tojajestemzdeprawowana,takjak
jacięzmuszam,żebyśocierałsiękutasemomojąnogę.Czemusięnieprzyznasz,
żejesteśzboczonymperwersem?

Przestałsięoniąocierać.Leżałobokzdłoniąspoczywającąpłaskonajejbrzuchui
uśmiechałsięwsposób,którysprawiał,żewyglądałjednocześniebardzostaroi
bardzouroczo.

-Uważałem,żeuprawiamwymyślnyseks,kiedyrobiliśmytozLisaranozamiast
popołożeniusiędołóżka.Potemzdarzyłamisięwzimowepopołudniemiłośćz
malutkąuczennicąiwszystkosięzmieniło.Otworzyłsięcałyświatmożliwości.Nie
istniejemiejsce,działanieczypora,któreztobąwydawałybysięniewłaściwe.

-Kochamcię.

Danielwbiłpalecwjejpępek.

-Czemutorobisz?

Roześmiałsięiwbiłpalecmocniej.Sarazaczęłapłakać.Niezpowodufizycznego
bólu-wkońcutylkowpychałpalcewjejpępek-aleponieważzrozumiała,żeon

background image

zawszedostanieto,czegochce,choćbynawetuważałasięzanajsprytniejszą.

Dziabnięcie.

-Przestańmniedźgać!Czemujesteśtakiwstrętny?

-Jeżeliniepodobacisięto,corobię,powinnaśmniepowstrzymać.-Danielznów
jądźgnął.

„Wygrał.Uderzeniemodtrąciłajegorękęiwspięłasięnaniego,kolanami
przytrzymującmuramiona.Pozwoliłjejmyśleć,żemiałagopodkontrolą,mniej
więcejprzezpółsekundy,apotemprzetoczyłsięnaSaręiwykręciłjejręceza
plecy.Twierdził,żelubi,kiedyonawalczy,ipróbowałamuwyjaśnić,żetonie
zabawa,alezagłuszałją.Powiedziałacośjakby„przestań”iniemal

„proszę”,alezabrzmiałotojakjęk.Wymierzyłjejpoliczekikazałprzestać
zachowywaćsięjakdziecko.Zażądał:„Powiedzmi,czegochcesz”.Niemogłasię
odezwać.Ponowniejąspoliczkowałioznajmił:„Musisztopowiedzieć,boinaczej
sięniedowiem”.Biłjąpotwarzy,ażmogłatylkopopiskiwać,iwtedy,poprostupo
to,bynaprawdęniąwstrząsnąć,zszedłzniejiusiadłnabrzeżkułóżka,zupełniejej
niedotykając.

-Proszę-powiedziałaSara.

-Proszęoco?-Wydawałsiębardzo,bardzodaleki.

Proszęoco?Pomyślała,żezemdleje.Proszę,dotknijmnie.Proszę,zostawmniew
spokoju.

Proszę,Danielu.Proszę.Proszę,zróbzemnąto,corobisz,żezapominam,więcnie
czujęsiętakźle,proszę,niebądźtakiwstrętny,proszę,zróbtak,żebymznów
straciłaprzytomność,albomniezabij,albopocałuj.Proszę,nieróbmikrzywdy.Jej
głos,kiedyznówsięodezwała,byłczystyidonośny.

-Proszę,pozwólmizadzwonićdoJamiego.

Wpatrywałsięwnią,ażsiępoddałaizamknęłaoczy.Wtedywstałiwyszedł.

Saraodczekaławsypialnikilkaminut,akiedyniewrócił,wstałaiposzłago
szukać.

Mieszkaniebyłopuste.Zjechaławindąnadół,naparking,isprawdziła,żeniema

background image

jegosamochodu.

Wwindziewdrodzenagóręjakaśkobietawkapeluszuprzeciwsłonecznym
zapytała,czySaradobrzesięczuje.Wiedziała,żeniewydobędziezsiebiegłosu,
więctylkoskinęłagłowąizakaszlała,akobietaodwróciławzrok.

WmieszkaniuSarazorientowałasię,czemukobietabyłazatroskana.Jejwłosy
stanowiłyczarnąplątaninę,pojedynczepasmasterczałyjaksklejonealbo
nażelowane.Twarzmiałachorobliwiebladąiupstrzonączerwonymiplamami,
żółtymisiniakamiipurpurowymiworami.

Ubranabyławróżowypodkoszulekigranatowespodnie,jejramionapokrywały
czerńigranat.

Wyglądałajakćpunkaalbogwiazdarocka.Gdziesiępodziałtenzdrowy,
tajemniczyblask,którymiałsiępojawiaćuzakochanych?

Danielzniknął.

Sarawzięłapryszniciogoliłanogi,pachyiliniębikini;byłaohydniekłująca.
Umyławłosyinałożyłaodżywkę,rozczesaławszystkiekołtunyistaranniezaplotła
warkocz,wiążąckoniecczerwonąwstążką.Podumywalkąznalazładettoli
ochlapałanimcałeciało,zaciskajączębyzbólu,kiedypieniłsięnamilionach
skaleczeńiotarć.

Apartamentbyłzaśmiecony.Półtorejgodzinyspędziłanasprzątaniu,apotem
ponowniemusiaławziąćprysznic,bopoczułasiębrudna.Zasłałałóżkoczystymi
prześcieradłamiinawetzerwałatrochękameliizdonicynabalkonie,iustawiłaje
wwazonienastolejadalnym.

Danielanadalniebyło.Minęłycałegodziny.

Wypaliłatrzypapierosy,apotempodniosłasłuchawkęiwykręciłanumerJamiego.
OdebrałaShelley,nazwałaSarękurwąiodłożyłasłuchawkę.Sarawypiładwieduże
szklankiwildturkeybezloduizapaliła,obserwującfrontowedrzwi.Potemznów
zadzwoniładoJamiego.Shelleyjejpowiedziała,żejeżeliznówzadzwoni,wstąpio
wydaniezakazukontaktów.Sarawypiłakolejnegodrinkaiwykonałakolejny
telefon.

-Wsamą,kurwa,porę!

-Niekrzycznamnie,Mike.

background image

Usłyszała,jakwypuszczapowietrze,usiłujeuspokoićoddech.

-Straszniesięmartwiłem.Nicciniejest?

-Wszystkowporządku.WidziałeśJamiego?

-Gdziejesteś?

-UDaniela.JakJamie?

-Sara,dziecino,tęsknięzatobąimartwięsię,tenfacettopieprzonypsychol.Chcę
sięztobązobaczyć.Proszę.

-Naprawdęmuszęwiedzieć,cozJamiem.Westchnął.

-Jestzdruzgotany.Aczegosięspodziewałaś?Kompletniemuodbiłoicodziennie
spotykasięzpsychiatrą.Ijestnatychlekach,poktórychcałyczasśpi.

Sarazmusiłasię,żebysięodezwać.

-Możeszsięupewnić,żewie,żegokocham?

-Nie,Saro,niema,kurwa,mowy.

Zaczęłapłakaćibłagaćgo,alewtedyotworzyłysiędrzwifrontowe.NogiDaniela,
ręceDanielatrzymającetyleróż,żeniewidziałajegogłowy.Odłożyłasłuchawkęi
różeDanielaspłynęłynajejłzy.

DanielzareagowałanasmutekSarystanem,któryzpoczątkuuznałaza
współczucie.Bałasięgniewu,kiedysiędowie,żetęskniłazaJamiem,alejegogłos
pozostałcichyisłodki.Zasypałjąróżami,pocałunkamiisłowamipociechy.
Zrozumieniem.Dopierocałegodzinypóźniej,kiedymusięwypłakałaiwyznała
sekretyswojejduszy,zrozumiała,żejąpodpuszczał.

-Biednekochanie-rzekł.-Jesteśtakaniespokojnaztymimieszanymiuczuciami.

Saraniemogłaodpowiedzieć.Leżałapodnim,przygniatałją.Tylepłakała,że
bolałojągardło,aoczymiałaopuchniętetakbardzo,żeniedałosięichotworzyć.
Jegospokójbyłdarem.

Daremjakróże,któreprzyniósł.Róże,któreotaczałyichnakuchennejpodłodze.

-Uważam-ciągnąłDaniel-żepowinnaśodejść.

background image

-Nie-wychrypiałaSara,jejoczywypełniłysięświeżymiłzami.

-Tak,Saro.Uważam,żetakjestnajlepiej.JeżelitylemyśliszoJamiem,powinnaś
odejśćibyćznim.Jeżeliniechcesztubyć,jeżeliniechceszbyćzemną,niebędę
cięzatrzymywał.

-Nie.

-Nie?Co„nie”,Saro?Nawetniezadałemcipieprzonegopytania!Coza„nie”?

-Nie,niechcęodchodzić.Poprostuodpowiadam„nie”nawszystko,comówisz.
Niemammieszanychuczuć.Kochamcię.Niechcęodchodzić,niezamierzam
odchodzić.Nigdy.-Mówieniesprawiałojejból,alekiedyjużwydusiłazsiebiete
słowa,poczułasięlepiej.Danielznówzacząłjącałowaćipodparłsięnałokciach,
więcnacisknajejżebraipierśzelżał.

-Wporządku,Saro-powiedział.-Alejeżelikiedykolwiek,kiedykolwiekdowiem
się,żewidziałaśJamiegoalboznimrozmawiałaś,tobędziekoniec.

-Koniecczego?

Danieluniósłsięnakolana,zawisłnadniąokrakiem.Podniósłróżęiprzytrzymał
przedsobąpochylonynadpiersiąSary.Jednymgwałtownymruchemdźgnąłwjej
szyjękolcem.Dośćmocno,bypojawiłasięizaczęłasiępowiększaćróżowakropla
krwi.UpuściłkwiatnabrzuchSaryizamknąłoczy.

-Dźgnieszmniekolcemróży?-Sarasiliłasięnabeztroskiton,czuławewnętrzny
sprzeciw,jakaśjejczęśćzdecydowanienielubiładramatyzowania.Alepozostała,
większaczęść-ta,którawidziała,żewjegoprzypadkutocoświęcejniż
dramatyzowanie-wygrała.Jejsłowazabrzmiałysłaboibojaźliwie.

-Nietknęcięnawetpalcem,mojekochanie.OdwiozęciędodomuJamiego.Złożę
wamobojgunajlepszeżyczenia.Apotem...-Naciągniętympalcemprzejechał
gwałtowniepogardle.

Kropelkakrwisięrozmazała,wyglądałoto,jakbypodciąłsobiegardło.

Sarawiedziała,żenigdygonieopuści.Niedlatego,żebysiębała,żeDanielsię
zabije-

groźbabyłaraczejirytującaniżprzerażająca.Mimożedopuszczałsięmanipulacji,
byłokrutnympsychotycznymdraniem;nawetkiedymiałnaszyibrudnąstrużkę

background image

krwi,nawetkiedyjejgroziłitwarzmiałzohydzonąokrucieństwem,nawetwtedy
pragnęłagoikochała,iniemogłasiępowstrzymać,żebymutegoniepowiedzieć.
Nawetkiedywbijałwjejciałoróżanekolceiwaliłjejgłowąopodłogę,nazywając
kapryśnąidiotką,potrafiłatylkomówić„tak”.

3

Intensywnościdwóchpierwszychtygodniniedałosięutrzymać.Obojebyli
fizyczniewyczerpani.Wponiedziałekwtrzecimtygodniustaliprzedlustremiz
podziwempokazywalisobienawzajemobrażenia.Saranaokobyłamocniej
uszkodzonaniżDaniel,alezapewniłją,żekościbolągobardziej,niżpotrafiłaby
sobiewyobrazić.ObiecałSarze,żebędziesięzniąprzezjakiśczasobchodził
delikatnie,żebypozwolićotarciomisińcomnależyciesięwygoić.Onaobiecała
Danielowi,żepozwolimuspaćdłużejniżtrzygodzinyzrzęduiprzestanie
oczekiwaćakrobacjizakażdymrazem,kiedysiękochali.

Saramartwiłasię,cozrobi,kiedyDanielwrócidopracy.Nietylkobyła
bezrobotna,aleopuściłazadużozajęćnauniwerku,żebydokończyćsemestr.
Musiałazaczekaćdoprzyszłegoroku,bypodjąćnaukę.

-Możeszbyćmojąniewolnicą-powiedziałzadowolony.

-„Waśnietegozawszechciałam-odparłaiobojewiedzieli,żetożadensarkazm.

Pierwszegodnia,kiedyDanielwróciłdopracy,Saradzwoniładoniegopiętnaście
razy.Popowrociedodomuzastałjąnaprogunagąizeszklankąszkockiej.
Zamknąłdrzwi,przekręcił

zamek,odłożyłkluczeiteczkęnastółwprzedpokoju,powiesiłmarynarkęna
wieszakuprzydrzwiach.Niepatrzącnanią,wziąłzaoferowanegodrinkai
wykończyłdwomapotężnymiłykami.

Poodstawieniuszklankinastół,odwróciłsiędoSaryizmierzyłjąspojrzeniemz
górynadół.

Twarzmiałbardzoczerwoną.

-Niezapytaszmnie,jakmiminąłdzień?

-Niebardzomnietoobchodzi.Poprostusięcieszę,żewróciłeś.Zrobiłakrokw
jegostronę,alepowstrzymałją,wyciągającrękę.

background image

-Mójdzień,Saro,byłabsolutniekurewskookropny.Tobyłnajgorszy,kurwa,
dzieńmojegożycia.-Zamknąłoczyirozpiąłpasek.-Awiesz,czemubyłtak
kurewskookropny?-Spojrzałnanią,wysuwającpasekzeszlufek.-Ponieważ
wymaganoodemnie,żebymkoncentrowałsięnabudżecieiprocedurach
porządkowych,kiedyjakaśgłupiutka,samolubna,bezmyślnapannicawydzwaniała
domniecopółgodzinyzesprawozdaniamiostanieswojejcipy.

Sarawytrzymałatospojrzenie,alemiałaświadomość,żepasekświszczęikołysze
sięwzdłużjegoboku.

-Tęskniłamzatobą.

-Tak,wiem.Powiedziałaśmiotymjużconajmniejdwadzieściarazy.Saranabrała
odwagi.

-Atyanirazu,tydraniu,och!-Skórzanypaswciąłsięwjejbrzuchiupadłana
kolana.-

Powinieneśbyćwdzięczny,żetakciękocham.Powinieneśuważaćsięza
szczęściarza...uch.-Tymrazempasopadłnajejramiona.Zaczęławstawać,aleją
pchnąłnaplecyiwymierzyłmocnyciosmiędzyuda.

Gorącyoślepiającybólprzeszyłjejkroczeażdobrzucha.Zaczęłapłakaćiukląkł
przyniejzpaskiemspoczywającymnaudach.

-Czytobolało?

-Oczywiście,żebolało.

-Zakażdymrazem,kiedydzisiajdomniedzwoniłaś,tobyłojakbiczowanie
mojegokutasaitowpomieszczeniupełnymludzi,kiedynicniemogłemzrobić,
żebyzmniejszyćtenagonalnyból.-Uniósłpasiuderzyłjąwuda.-Naprawdę
zachowałaśsiękompletniebezmyślnie.

-Aletęskniłeśzamną?Todlategoprzeżywałeśtakąagonię.

-Tak,Saro.-Uderzyłjąpasemwbiodra.-Przebywaniezdalaodciebiesprawiło
minieznośnyból,twojenieustannetelefonywzmogłycierpienie.Czytocię
uszczęśliwia?

Potrząsnęłagłową.Danielrozepchnąłjejuda,uniósłpasigwałtownieopuścił.

background image

-Myślę,żejednakuszczęśliwia,Saro.Myślę,żepoprostusięnademnąznęcasz.

Znówpotrząsnęłagłowąiznówuderzyłjąpasem.

-Powiedzcoś.

Wbiłapaznokciewdłonie,odwracającuwagęodprzeszywającegobólumiędzy
nogami.

Zachwycałająjegowściekłość,tendowódprzedłużającejsięobsesji,aletak
gwałtowniepragnęłasięznimkochać,żeniezamierzałaprzedłużaćjegofurii.

-Niewolniktwój-wyszeptała-cóżwkażdejgodzinieidobieMamczynić,jaknie
czekać
twojegoskinienia?

-Och,Saro.-Danielpochyliłgłowęipocałowałjejpłonącekrocze.-Mówdalej,
proszę.

-Czasmójjestwartcoś,jeślipoświęcamgotobie;Służby-jeślityżądaszodemnie
służenia.Nieśmiemkarcićzegara,gdyzbytwolnozmierzaKuporzetwego-taką
nadziejąsięłudzę

-Powrotu;arozłąkagoryczswąuśmierza.Tylkotylepamiętam.Nie!Nie
przestawaj,proszę,nie,dobrze,dobrze,ach!O,skorojestemnatwezawołanie,Daj
ścierpiećwolnośćtwą,mnieodebraną;
Tycierpliwości,znieśkażdewyzwanieBez
skargnaranęprzezciebiezadaną.

Danielusiadł,ocierającustawierzchemdłoni.

-Mieszaszsonety,Saro.Toniewystarczy.

-Nauczęsięichjaknależy.Jutrocałydzieńbędęsięuczyć.Iniebędęcizawracać
głowywpracy,obiecuję.Aleproszę,proszę,proszę,Danielu,zabierzeszmnieteraz
dołóżka?

Przyglądałsięjejprzezdługąchwilę.

-Zatemdobrze.Alejutrocięsprawdzę,możeszbyćtegopewna.

SarastudiowałaSzekspirainiedzwoniładoDanieladopracy,aleitakwróciłdo
domuwokropnymnastroju.Prawiegodzinęmusiałagonakłaniać,żebyjej
dotknął,apotem,kiedyzaczął,niemógłprzestać.Przedpójściemspaćzwiązałjej

background image

nadgarstkinadgłowąiprzywiązałlewąnogędoprawej,bymiećpewność,żeprzez
całąnoczostanieobokniego.Chociażwogóleniespałazpowodumaksymalnie
niewygodnejpozycji,spędziłacudownąnoc,słuchającjegooddechu,wspominając
czasy,kiedyjegonieobecnośćniepozwalałajejzasnąć.

Wniektórednipracowałdopóźnaikiedywreszciewracałdodomu,niemal
rozdzierałjąwgorączkowymszale,winnebyłzpowrotemwcześnieiprzepełniała
gochęćpowiedzeniajej,jakbardzotęsknił.Paręrazyspóźniłsiędopracy,bonie
mógłsięzniąrozstać,dwukrotniepłakał,wychodząc.Częstospisywałdlaniejlistę
zadańdorealizacjidanegodniaiostrzegał,żewrazieniewypełnieniaobowiązków
poniesiekonsekwencje.

Lubiłatelisty,oprócz„zmienićpościel”i„sprzątnąćłazienkę”pisał„zrobić
drzemkęwpołudnie”albo„zjeśćtabliczkęczekolady”.Czasamidodawał„zrobić
to,coskłoniciędouśmiechu”.Razcelowozignorowałajegocodziennepolecenia,
mającnadzieję,żeukarzejązapomocąwłasnegociała,aleokazałosię,żekarąza
nieposłuszeństwobyłzakazdotykaniagoprzezdwadzieściaczterygodziny.Potym
zawszerobiłato,ocopoprosił.

KiedyDanielszedłdopracy,Saradoświadczałasamotnościtakintensywnej,że
prawiepragnęła,bynigdyniewrócił.Zanimponowniepojawiłsięwjejżyciu,
większośćczasspędzałasamawswoimmieszkaniuinigdysiętakźlenieczuła.
Frustrującebyłoodkrycie,żezakochanaczułasiębardziejsamotna,niżgdyżyła
samotnie.Frustrującebyłoodkrycie,żeilekroćpoczułasięsamotna,myślałao
Jamiem.Anajbardziejfrustrującebyłoto,żezostawiławiadomościdlaJamiegou
każdejosobyzjegorodziny,każdegoprzyjaciela,któregonazwiskozdołałasobie
przypomnieć,iurecepcjonistkiuniegowpracy,aonnieoddzwonił.Myślała,żeby
wysłaćdoniegolist,alewyraźniechciał,byzostawićgowspokoju.

Potrzechmiesiącachpogodziłasięzfaktem,żeJamieniezapełnipustki,która
pojawiłasięwjejpiersizakażdymrazem,gdyDanielwychodziłdopracy,iżetak
powinnobyć.Jamienależał

doprzeszłości,aprzeszłośćitakniebyładobra.TerazmiałaDanielaibył
wszystkim,askorobył

wszystkim,niepowinnazaniczymtęsknić.

WieczoraminazmianęwybieraliksiążkizpokaźnejkolekcjiDaniela,żebyjesobie
czytać.

Czasamiczułasięjakzpowrotemwjegoklasie,tyleżeobojepiliczerwonewinoi

background image

paliliwczasierozmowy,akiedy,conieuniknione,odkładaliksiążkę,żebysię
kochać,moglihałasowaćdowoli.

Saralubiłaprowokowaćgoostentacyjnymprezentowaniemzdobytejwiedzyi
opiniami,któresobiewyrobiła,odkądjązostawił.Kontrowersyjneokazałysię
Wichrowewzgórza:Danielbył

przekonany,żetonajwspanialszahistoriamiłosna,jakazostałanapisana,Saręto
rozwścieczyło.

-TagłupiaCatherineniepoznałabyprawdziwejmiłości,nawetgdybydostałaod
niejwtwarz,achciałabym,żebytaksięstało,botejdziewczynienależysię
porządnypoliczek.Twierdzi,żeonaiHeathcliffdzieląduszeitympodobnegówno,
apotemzwiewaiwychodzizategośmieciaLintona.Jeżelichceszrozmawiaćo
wspaniałychgotyckichhistoriachmiłosnych,tooJaneEyre.

Masztudziewczynę,którejtożsamość,samoprawodoistnienia,byłaatakowana
przezcałeżycie,aonanietylkozachowujepoczucietożsamości,alerobito,
zdobywającmiłośćtrudnego,dominującegomężczyzny.Toznaczniebardziej
romantyczneniżgłupiaCatherine,którapozwala,byHeathcliffmiałnaniątaki
wpływ,żewpewnymmomenciezaczynasięuważaćzaniego.

-AlemiłośćmiędzyCatherineiHeathcliffemjestbezwarunkowa-sprzeczałsię
Daniel.-

JanepotrafioddaćsięRochesterowidopierowtedy,gdyzostajeukaranyzaswoją
przeszłość.Jestoślepionyipoparzony,poniżony-nawetpobożny.ACatherinewie,
żeHeathclifftobestia,ikochagozato.Niechce,żebywyrwanomupazury.

Saramusiałaprzyznać,żetopotężnyargument,aledyskusjadostarczałatyle
zabawy,żecelowowybierałateksty,któregwarantowałyimróżnicęopinii.Gorąco
gardłowałaprzeciwJądruciemności,któreDanieluważałzadziełosztuki,i
wprawiłagowprzerażenieoświadczeniem,żeSylviaPlathbyłabardziej
uzdolnionąpoetkąniżTedHughes.ZatoprzywiązałSarędokrzesłaiodmawiał
uwolnienia,dopókinienauczysięnapamięćwszystkichwierszyzUrodzinowych
listów.

Trzymałjątakcałydzieńicałąnoc.Zmoczyłasięibłagałagoopapierosy,
szlochała,aleniepoprosiła,żebyjąuwolnił.Kiedywreszciejąrozwiązał,
powiedziała,żenienawidziTedaHughesabardziejniżkiedykolwiek,aDaniel
roześmiałsięinazwałajągłupiądziewczynką,leczwjegooczachwidziała,żebył
zniejdumny.

background image

NieliczącokazjonalnychwyprawdosklepówalbonakolacjęzDanielem,Saranie
wychodziła.PrzezwiększośćdninierozmawiałaznikimopróczDaniela.Czułasię
wyłączonazeświataipopadławobsesjęnapunkciewiadomości.Codzienniebiegła
dopakistańskiegosklepuspożywczegonaroguikupowała„Telegraph”i„Herald”
oraz„Australian”.Cotydzieńczytała

„Bulletin”i„Time”oddeskidodeski.

Danielwramachżartuprzyniósłdodomu„Cosmopolitan”.Powiedział,żeSarajest
takobeznanawbieżącychwydarzeniach,żezaczynałczućsięgłupi.Zasugerował,
żebywięcejczasupoświęcałanaczytanieotym,Jaksprawdzić,czytoPan
WłaściwyczyPanWłaśnieNaTeraz”.

KiedySaraiDanieljużnatłuklisięzwiniętymwrulonpismempogłowach,razem
jeprzeczytali,chichoczączewskazówek,jakurozmaicićnudneżycieseksualne.

-Och,najwyraźniejwszystkorobimyźle-doszedłdownioskuDaniel.-
Powinniśmywięcejczasupoświęcaćnagręwstępnąizainwestowaćwświecei
zmysłowetkaniny.

-Cóż,mówią,żeświatłoświecdziałakorzystnie.Pomagaukryćnieatrakcyjne
zmarszczki.

-Hm,stanowczopowinniśmywtakimraziepostaraćsięoświece.Twojekurze
łapkisąokropne,Saro.

Saraodwróciłastronęzpełnymniesmakuprychnięciem.

-Nigdynierozumiałam,ocochodziztągównianązmysłowością.Borozumiesz,
jeżelichceszsiępieprzyć,toczemutegopoprostuniezrobić?

-Niektórzytwierdziliby,żetonudne.Wkażdymraziezdecydowanienienależysz
dotypudziewczyn,któreleżąpłaskonaplecachigapiąsięwsufitnakryte
prześcieradłem.DziękiBogu.

-Nieotomichodziło.Sekspowinienbyćpełennapięciaiagresywny.Powinienbyć
surowy.Jeżeliwiesz,żekogośpragniesz,czemumiałbyśsobiezawracaćgłowę,
marnującczasnazapalanieświec?

-Ponieważoczekiwaniemożebyćsłodkie.Historianaszegozwiązkupowinnabyć
wystarczającymdowodem.Nieceniszgobardziej,botakdługonasiebie

background image

czekaliśmy?

-Zupełnienie.Nieżałujeszstraconegoczasu,podczasktóregomogliśmybyć
razem?

-Boże,Saro,tak.Każdejminuty.

KtóregoświeczoruSarawyszłaspodprysznicaiznalazłaDanielależącegowłóżku
zotwartymczasopismem.Oddrzwiwidziaławypisanytłustymdrukiemtytuł
artykułu:„Zawalczonajkorzystniejszywyglądnaplażę!”itowarzyszącemu
zdjęcienacałąstronę:zbliżeniedamskiegokroczaledwieprzykrytego
przejrzystymibiałymistringami,prezentująceefektpełnegowoskowania.Daniel
niewiedział,żeSaratambyła,żewidziałajegozmrużoneoczyiuchyloneusta.W
milczeniuwycofałasięzpokoju,zastanawiającsię,czytakczułasięjegożona,
kiedyprzyłapałagozezdjęciamiSary:pełnaodrazydlajegopożądaniagładkiego,
młodegociałainiesmakudlasiebie,żeniezapewniamutego,czegopotrzebował.

NastępnegodniaSarapojechaładosalonuwSydneywspomnianegowartykulei
czuławyłączniedeterminację,kiedysięrozebrała,amężczyznaimieniemNicki
rozsmarowałgorącywosknacałymjejciele.

PopowrociedomieszkaniaSarastanęłanagaprzedwysokimlustrem.Niepoznała
samejsiebie.Niechodziłotylkoobrakwłosów,alemiesiącepozostawaniaw
zamkniętychpomieszczeniach,miesiąceniedojadaniainiedostatkusnu.Żadnych
wartychwspomnieniapiersi,żadnychbioderaniud.Bezjakichkolwiekzaokrągleńi
owłosieniawyglądałajaknowonarodzonedzieckoalboobcy.Składałasię
wyłączniezniebieskawozabarwionejskóryizbytwielkichoczu.

Próbowałazobaczyćsiebietaką,jakązobaczyDaniel,próbowałaokreślić,co
takiegowtymniebyciegopociągało.Uważała,żejestzdeformowanaiwygląda
upiornie.Niemogłazrozumieć,cosprawiało,żetegopragnął.

Tejnocyuzyskałaodpowiedź.Danieloszalał.Oświadczył,żestanowiławyzwanie
dlajegopoczuciaprzyzwoitościisamokontroli,żeprzygotowanieprzeznią
własnegociaławtensposóbbyłozachowaniemkurwy,więcjakiegotraktowania
mogłaoczekiwać,żeudającniedorosłą,błagałago,bybyłdlaniejojcem,
kontrolowałją,karał,żeofiarowałamusięjakczystepłótnoiniepowinnaczuć
zaskoczenia,iżchciałzostawićnanimznak,żejejnienaturalnagładkość
sprowokujenienaturalnąbrutalność,żebyłaokrutna,prowokującgododziałań,
którychpożałuje,żezasługujenapogardę,manipulującwtensposóbjego
pragnieniami,żejestgenialna,wiedząc,czegoonpotrzebujebezsłowazjego

background image

strony,żejejspostrzegawczośćihojnośćgozawstydzają,żebyłacudowna,boska,
niemożliwiedoskonała,żejegomiłośćdoniejjestniedoopisania.

Następnegorankaledwiemogłachodzić,alezdołaładowlecsiędolustra,gdzie
stała,uśmiechającsiędosiebie,dopókitwarznierozbolałajejtakbardzojakreszta
ciała.Wczorajbyłaarktycznymkrajobrazem:lodowapustka,nicość.Danielją
ożywił.Zębamiipaznokciami,pasamiisprzączkami,zapałkamiiszkłemnadałjej
fakturęikolor.Jegomrok-najgorszeztego,czymbył-

zostałzapisanynaniej.Cieszyłoją,żezostałataknaznaczona.

4

ApotempewnegopiątkowegopopołudniaDanielniewróciłdodomuzpracy.Nie
chcącgoirytować,gdybysięokazało,żetylkozapomniałzawiadomićopóźnym
zebraniu,Saraczekaładosiódmej,zanimzadzwoniłanajpierwdoniegodobiura,
potemnakomórkę.Wobuwypadkachodezwałasiępocztagłosowa,podobniejak
przyokazjistulubwięcejtelefonów,którewykonałaprzeznastępneczteryipół
godziny.

Ojedenastejtrzydzieściwszedłdrzwiamifrontowymi,minąłsalon,gdziesiedziała
napodłodze,szlochając,iposzedłdołazienki.Sarapobiegłazanim,aledrzwibyły
zamknięte.

-Gdziebyłeś?-zawołała.

Żadnejodpowiedzi.Stałaisłuchałaprysznica.Kiedywodaprzestałapłynąć,
spróbowałaponownie:

-Dobrzesięczujesz?Otworzyłdrzwiiwyszedł.

-Wporządku.-Obszedłjąiudałsiędosypialni.Czującpanikęwiększą,niżkiedy
goniebyło,poszłazanim.

-Cosięstało?

Siedziałnałóżku,wycierającstopy.

-Zupełnienic,Saro.-Niepatrzyłnanią.

-Taksięmartwiłam.Niemogłamsięztobąskontaktowaćiniewiedziałam...

background image

-Poszedłemnakilkacichychdrinków.Cichychjesttusłowemkluczowym.Po
prostuniemogłemznieśćmyśliopowrociedodomuikoniecznościwysłuchiwania
twojegonieustannegogadaniaprzezcaływieczór.-Wstałipowiesiłręcznikna
zagłówku.-Więcsięzamknijalbobędęzmuszonywrócićdopubu.

Saraprzyglądałasię,jakodsuwakołdręiwłazidołóżka.Tegorankadałsię
ponieśćemocjomprzypożegnaniuipieprzyłjąwkorytarzumimootwartychna
ościeżdrzwiwejściowych.

Wchwiliorgazmuugryzłagozamocnoimusiałzmienićkoszulęzpowoduplamy
krwinakołnierzyku.Wschodzącwreszcie,powiedział:„Zastanawiamsię,czy
kiedykolwiekbędęwstaniespojrzećnaciebieiniechciećcięzjeść”.

Sararozebrałasię,wyłączyłaświatłoiwślizgnęłasięobokniego.Kiedy
próbowałagopocałować,mruknąłzniecierpliwionyizwinąłsięwkłębeknaskraju
łóżka.

-Daniel?Dlaczegotakijesteś?Westchnął.

-Mówiłemci.

-Denerwujecięmojenieustannegadanie.

-Tak,itwojaziemistatwarzorazkościstytyłek.

Sarawiedziała,żeużywaobelgjakonarzędzia,któreodwróciuwagęodtego,co
sięnaprawdęstało.Conieumniejszałojejbólu.Wzięłakilkagłębokichoddechów.

-Chciałbyś,żebymodeszła?

-Tak,dobrypomysł.Idźizawracajgłowęktóremuśinnemuztwoichkochanków.
Jestempewien,żewśródtychtysięcyznajdziesięprzynajmniejjeden,który
przyjmiecięnanoc.

-Okej,dośćtego.-Sarazapaliłalampkęnocną,przeszłanadjegociałemikucnęła
przyłóżku,patrzącnaDaniela.-Powiedzmi,cosię,kurwa,stało,albonaprawdę
odejdę.

-Wporządku,Saro.Chodźtu.-Przerzuciłnogiprzezbrzegłóżkaiwyciągnąłdo
niejręce.

Topniejąc,pozwoliła,żebypodciągnąłją.Zaczęłagocałować,aonsięroześmiał,

background image

chwyciłjąwpasieiuniósłzpodłogi.-Poprostuniemożeszprzestać,co?

Wyniósłjązsypialniprzezkorytarz,minąłkuchnięisalon,szedłwzdłuż
wejściowegoholu.

Sarakopałagoikrzyczała,alepozostałniewzruszony.Otworzyłwejściowedrzwii
tamjąupuścił.

-Nie...-zaczęła,aledrzwisięzamknęły.

Natympiętrzemieściłosięjeszczetylkojednomieszkanieistałopuste,aleitak
znalazłasięnaterenieogólnodostępnymiupokarzającowyraźniewidoczna,gdyby
ktośwcisnął

niewłaściwyprzyciskwwindzie.Spędziłanocskulonaprzydrzwiach,nagai
przerażona.

KiedynadszedłporanekiDanielotworzyłdrzwi,byłazbytwyczerpana,żebywstać
albosięodezwać.

-Och,Saro-powiedziałichwyciłjąwramiona.Zaniósłdołóżka,gdzierozpłakał
sięprzytulonydojejbrzuchaibłagałoprzebaczenie.

-Wczoraj-wyjaśnił-zostałemwywleczonyprzedradęiotrzymałemoficjalne
ostrzeżenie.

Niewłaściwezachowanieiniezadowalającedziałania,powiedzieli.Zażądałem,żeby
sprecyzowaliswojezarzuty.-Załkał.-Nieuwaga.Spóźnienia.Zaniedbanywygląd,a
zwłaszcza...-znówzałkał-

siniakiiotarcianatwarzynadającemiwyglądosobymającej„częstegwałtowne
wymianyzdań”.

-Przykromi.

-Musimyprzestaćrobićto,corobiliśmy.Musiszsięuspokoić.

-Postaramsię.-Jużmiałaztymkłopot.Jegogłowanajejbrzuchu,łzy,dotykpo
długiejzimnejokropnejnocywystarczyły,bypragnęłarozedrzećmupierś.

-Nigdytakiniebyłem.Byłemżonatyprzezdwadzieściapięćlatiniedorobiłemsię
anijednejranynatwarzy.Izpewnościąnigdyniespóźniłemsiędopracy,bonie

background image

mogłemprzestaćlizaćdupyswojejżonie.

-Więctowszystkomojawina?

Usiadłiprzytrzymałjejtwarzwdłoniach.

-Nietwoja,nasza.Straciliśmykontrolę.Boże,przedewszystkimwłaśniedlatego
wyjechałem.

-Tak,cóż,tymrazemniewyjeżdżasz.Niema,kurwa,mowy.Uspokoimysię,
Danielu,obiecuję.Niebędęcięgryźćanidrapaćidopilnuję,żebyśmiłoiwcześnie
trafiałdołóżka,żebyśnastępnegodniamógłsięskupić.Ibędęranotrzymaćdupęz
dalekaodtwojegojęzyka,więcnigdysięjużniespóźnisz.

-Dziękuję.-Pocałowałjąwusta,przesuwającrękomawzdłużkręgosłupa.-He
mamczasu,zanimbędęmusiałznówbyćwpracy?

-Czterdzieścidziewięćgodzinczycośtakiego.Danielznalazłsięwniejwkilka
sekund.

WponiedziałekranoSaraobserwowałajegowysiłki,żebyukryćpurpurowysiniak
napoliczkuikrwaweśladynaszyizapomocąjejpodkładu.

-Toniemożetaktrwać-oznajmiłswojemuodbiciu.Wyszedłdopracy,niemówiąc
dowidzenia.

Niepozwoliłjejsiędotknąć.Warczałipowstrzymującowystawiałręce,jeśli
choćbysięoniegootarła.Prawiesięnieodzywał,akiedytorobił,topoto,by
powiedzieć„zamknijsię”albo

„trzymajsięodemniezdaleka”.Mimotopróbowała,bocoinnegomogłazrobić?

StarożytniGrecywierzyli,żewchwilistworzeniakażdaludzkaistotaskładałasięz
dwóchoddzielnychosóbzłączonychwspólnymciałem,sercemiumysłem.
Rozzłoszczony,żestworzeniatebyłycałkowiciezadowolonesamezesobą,a
zatemniemiałyczasuaniszacunkudlabogów,Zeusrozdarłje,rozdzielająckażdą
całośćnadwiepołowy.Odtamtejporyistotyludzkiebyłynieszczęśliweisamotne,
błąkałysiępoplaneciewposzukiwaniuswoichpołówek.Wszystkieczułysię
niezadowoloneipuste,dopókinieznalazłyosoby,którajedopełniała.Każdyczuje
sięniezaspokojonyipusty,dopókinieodnajdzieosoby,któragodopełni,akiedy
odpowiedniaosobazostajeznaleziona,niepotrzebująniczegoinnego.Żadnej
pracy.Żadnejrodziny.Żadnychbogów.

background image

Sarawierzyławgreckichbogówniebardziejniżwchrześcijańskiego,aleistotatej
opowieściwydawałasięjejidealnieprawdziwa.Wmiłościniechodzioszczęście
anibezpieczeństwo.Niechodziowspólnotęzainteresowańidzielenieżyciowych
celów.Szacunek,uprzejmość,przywiązanieniemiałyzmiłościąnicwspólnego.
Miłośćtokrewpłynącawżyłachwposzukiwaniuwłasnegoźródła.Ciało,które
krzyczy,bypołączyćsięzinnymciałem.Głębokowkościachodczuwane
zrozumienie,żenieistniejenicoprócztego.

SaraprzeztydzieńusiłowałazmusićDaniela,żebysiędoniejodezwał.Próbowała
poezji,kazań,bielizny,nagości,błagania,krzyków,wrzaskówiłkania.Codziennie
dopóźnazostawałpozadomem,akiedywracał,zamykałsięnakluczwsypialni.
Podkoniectygodniaśladynajegoszyiitwarzyzbladły,alewyglądał,jakby
postarzałsięodziesięćlat.Napięcieujawniałosięuniegopodoczamiinaczole,w
sposobie,wjakiobwisłymuramiona.Pogarszaniesięjegostanufizycznego
dodałoSarzeotuchy:umierałbezjejdotyku.

Apotemwsobotniąnocwogóleniewróciłdodomu.Niespałacałąnoc,
obserwowaładrzwi,wybierałajegonumer,mówiłasobie,żeladachwilasięzjawi.
Wduchuwidziałagozemdlonegowrynsztoku,roztrzaskanegowewraku
samochodu,obrabowanegoipobitego,wramionachkobietyowyglądziejego
żony,pobudzanegoprzezprostytutkęonienaturalniewielkichpiersiachibez
przednichzębów,siedzącegosamotnienaławcewparku,szlochającegona
podłodzewłasnegobiura,wwięziennejceli,pływającegotwarząwdółwzatoce,
unicestwionego.

OdziewiątejranowniedzielęjegokluczobróciłsięwzamkuiDaniel,potykając
się,wszedł

domieszkania.Oparłsięoframugę,zwysiłkiemsięgnąłdokieszeni,żebywyjąć
portfel,upuścił

klucze,uderzyłsięwgłowę,zakląłiczknął.WnętrznościSaryzmieniłysięw
płynnąmasęizaczęłatonąćwtym,coczuła.

Podniósłwzrok,kiedydoniegodopadła,twarzmiałwykrzywionąiugięłysiępod
nimnogi.

Skuliłsięwkąciemiędzydrzwiamiwejściowymiastołemwholu.Saraupadłana
niego,akiedypróbowałjąodepchnąć,zaczęłabićgopięściamiiwyrywaćmu
włosyzgłowy.Rozszlochałsię,żebyzostawiłagowspokoju,irozdarłamu
paznokciamipoliczki,nosibrodę.Splunęłamudooka,akiedyprzestałwalczyć,

background image

chwyciłaupuszczoneprzezniegokluczeirozorałamutwarz.Jejwłasnaczaszka
stałasiębronią,którarozwalałamukościpoliczkoweinos.Jegołzyułatwiały
sprawę,twarzwydałasatysfakcjonująceplaśnięcie,kiedywymierzyłamupoliczek.
Ramionająbolały,widziałajakprzezmgłę,narękachiwustachmiałakrew.Biła
dalej.

Pomyślała,żemogłabygozabić,iczułastrach,aleniemogłaprzestać.Cały
tydzieńtraktowałjąchłodnoiteraztopniała,zmieniającsięwlodowemorze.
Łokciezastąpiłypoharataneręceipoleciałamuświeżakrewznosa.Rzuciłasięna
niegocałymciałem.Oczymiałnawpół

otwarte,patrzyłnanią.Czułasię,jakbyobserwowałasamąsiebie.Śledziławłasny
kościstyłokiećprzelatującyprzezdzielącąichprzestrzeńilądującynajegotwarzy.
Słyszała,żekrzyczy.Byłatakaprzerażona.Niemogłaprzestać.Rozdarłamu
zakrwawionąkoszulęizcałejsiły,najakąmogłasięzdobyć,dźgnęłakluczamiw
brzuch.Niedrgnął.Saraznalazłasiłę,bypchnąćmocniej.Jejbicepsydrżałyjaku
ćpuna,któryniedostałdziałki.Koncentrującsięnaswojejdłoni,zauważyła,że
kostkimadożywegootarteodpocieraniaojegoweekendowyzarost.

Wfizycznościjestuczciwość.Sarazawszepotrafiłapoznaćprawdęomężczyźnie
poprzezjegociało.Bladykrągnapalcuserdecznymzdradzaniewiernegomęża.
Robotnikudającymakleragiełdowegoniemógłukryćpiegowatychodsłońca
ramionizniszczonychpracąrąk.Facet,którypowiedział,żeuprawiasporty
ekstremalne,wzbudziłjejśmiech,kiedypóźniejdotknęłajegozwiotczałych
pośladkówizobaczyłaświatłoksiężycaodbijającesięodbiałejjakliliaskóry.Ailu
mężczyzntwierdziło,żenieobchodziichwygląd,apotemwsypialnizdumą
prężyliprzedniąsuperwielkiebicepsyimegawyćwiczonemięśniebrzucha?

Wwyrażaniufizyczności,wrozdzieraniuciałaimieszaniusięjegopłynówjest
uczciwość.

Sarazawszewiedziałarzeczy,doktórychDanielnieumiałprzyznaćsięgłośno.
Wiedziała,odkądwepchnąłsięwjejniedojrzałeciało.Przezcałyczas,gdy
wyrzucałzsiebieprzeprosiny,wyjaśnieniaiusprawiedliwienia,jegoprawdziwa
naturajakszalonagrzmociłajejciało.Aterazmupokazywałazębamiipazurami,
żebylitacysami.Bylijednym.

Jegorękazamknęłasięnajejdłoniibyłopowszystkim.

Freuduważał,żesublimacjapragnieńodpowiadazapowstaniecywilizacji.
Najbardziejpodstawowe,najbardziejanimalistycznepotrzebybyłytłumionei

background image

energię,którąwinnymwypadkuzmarnowanobynahedonizm,powściąganoi
przekierowywano.Innymisłowy,powiedziałSarzeDaniel,zamiastuprawiaćseks,
ludziebudowalikatedryimiasta,inarody.

-Naświeciedośćjesttychwszystkichrzeczy,nieuważasz?

-Więcej,niżpotrzeba.

5

PiętnaściepopiątejwpiątkowepopołudnieJamieabsolutniesięniespodziewał
SaryClarkwchodzącejdojegobiura.SaraClarkprzechodziłaprzezjegopróg
tylkowjegosnach,alenawetwtedynieprzezprógbiura.

Byłaznaczniechudszaniżwsnachitakżebardziejubrana.Wogólewyglądała
inaczej.Nastarszą,mniejszą,bardziejzmęczoną.Pokonaną.Alemusiałchybaźleją
odbieraćalbodokonywał

projekcji,boSaraClarknigdywżyciuniebyłapokonana.

Pokonana,stara,zmęczona,chuda,wszystkojedno.Mogłabymiećwężezamiast
włosówikrewtryskającązoczu,awciążbyłabynajpiękniejszym,cowidziałod
ponadroku.Wpatrywałsięwdwutygodniowewykazysprzedażynaswoimbiurkui
koncentrowałnaoddychaniu.

-Nikogoniebyłoprzybiurkunadole,więcpoprostuweszłam.-Staławdrzwiach
ipomyślał,żemiałazdenerwowanygłos,aletoprzecieżniemożliwe.-Czytow
porządku,żetujestem?-Mówiła,jakbybyłaprzestraszona,aletoteżniemożliwe.
SaraClarkniebywałazdenerwowanaaniprzestraszona.Jamieuznał,żeznów
dokonujeprojekcji.Sambyłcholernieprzerażony.

Trzynaściemiesięcyidwanaściedni.Tengnójmusiałzniąskończyć.Musiała
zostaćwyrzuconanaulicęidlategowróciła.Wiedział,żerzuciłapracę,ponieważ
poszedłdorestauracji,żebyjąodszukać.Próbowałteżznaleźćjąnauniwersytecie.
Wszystkoponadroktemu.

-Domyślamsięwtakimrazie,żeniecieszyszsię,żemniewidzisz?-Sarazaczęła
płakać.

ParaliżJamiegoustąpił.CierpiącaSarawywoływaławnimodruchpodobnydo
instynktu,jakiprzejawiamatkabroniącawłasnegodziecka.Wiedział,żejestsłabą,
kiepskąiżałosnąnamiastkąojca,okropnymmężemiwogólenieudacznikiem,ale

background image

jedno,copotrafił,icozrobiłby,nawetwydającostatnietchnienie,toopiekowaćsię
Sarą.

Objąłją,wzdrygającsię,kiedykońcamipalcówprzejechałpozbytwyczuwalnym
kręgosłupie,ajegożebrazderzyłysięzjejżebrami.Wdotykuokazałasięinna,niż
pamiętał,itoniepamięćgozawiodła.Jamiemógłbyzapomnieć,jakabyław
dotykuSaraClark,tylkowobliczukońcaczasu.Dokładniepamiętał,jakodbierałją
dotykiem:kościstą,gładkąiciepłą.Isprawiaławrażeniezbytlekkiej,jakbyciężka
rękamogłajązmiażdżyć.Zawszewydawałasięwłaśnietakaiterazteż,tylko
bardziej.Bardziejkoścista,gładsza,cieplejsza,lżejsza.Czylinietosprawiało,że
wydawałamusiędziwna.Cośinnego,coś,coniemiałonicwspólnegozdrobnymi
kośćmiiniemożliwiebladą,zawszegorącąskórą.

Próbowałsięodsunąć,żebyzobaczyćjejtwarz,aleprzywarłamocno,drżałajak
wyrzuconyzgniazdaptaszek,któregoskrzydłaniestałysięjeszczedośćsilne,by
gounieść.Byłazranionaipełnalęku,dlategowydawałamusiętakanieznana.
Jamiezawszemiałświadomość,jakłatwojązłamać,aleteraz,kiedydrżaławjego
ramionachimoczyłamukoszulęłzamiiwydzielinąznosa,jużzostałazłamana.

-Usiądź.-Próbowałwysunąćsięzjejramion,aletrzymałasięmocno,więcmusiał
nawpół

iść,nawpółzataczaćsięwtyłzkurczowouczepionągoSarą,apotemopuścićjąna
krzesło.Nierozluźniłaciasnegouchwytu.-Przestańjużpłakać.Wszystkow
porządku.Nochodź.-Uwolnił

jednąrękęiodgarnąłwłosy,którewysunęłysięzjejwarkoczaiprzykleilydo
policzka.

-Jamie,ochBoże.Takbardzoztobątęskniłam.Potrzebowałamcię,ateraz
wszystkotaksiępochrzaniło.Rozumiem,dlaczegoniechciałeś...wiem,żebyłeś
wściekły,ale,Jamie,bywałeśwściekłyjużwcześniejiwcześniejrobiłamgłupstwa,
alezawszemipomagałeś.Dlaczegonie...-

Sarapuściłajegoramiona,kryjąctwarzwdłoniach.

Byłaokrokodhisterii,cogoprzestraszyło,ponieważSarędałosięokreślić
jedyniejakospokojnąibeznamiętną.

-Musiszprzestaćpłakać,Saro,nierozumiemcię.-Jamiepogładziłjąpotwarzy,a
potemporamionachiwydawałdźwięki,któreuważałzapocieszające.Dźwięki
tegorodzajuwydawałaShelley,kiedybudziłsięzeswoichkoszmarnychsnów.Sara

background image

nadalpłakałaitrzęsłasię.Jamiezaczął

sięzastanawiać,czybyłanajakiślekach.

Nagleucichłaiwstała,odpychającgo.

-Dość.Jeżelibędętakpłakać,jeszczemipęknąpieprzonekanalikiłzowe.-
Podeszładooknaiwyjrzała,ocierająctwarzrękawem.Jamiezauważył,żemiałana
sobiebiałykardigan.

Bardzodziwny,zrodzajutychrobionychręcznienadrutachkaftaników,wktóre
ubieraliBiance,kiedynadworzewiałchłodnywiatr.

Odchrząknęłakilkarazy,opierającczołooszybę.

-Najwyraźniejświetneciidzie.Maszwidoknarzekęiwszystko,co?Topewnie
przyjemniepatrzećcałydzieńnaszybkopłynąceścieki?

-Taa,przedwczorajwidziałem,jakwyłowilizwłoki.

-Niewidziałeś.

-Nie,niewidziałem.

Sarazpowrotemusiadłaprzyjegobiurkuizapaliłapapierosa.

-Wtymbudynkuniewolnopalić,Saro.

-Wżadnymniewolno,prawda?Chcesz,żebymsięwywiesiłaprzezoknoczycośw
tymrodzaju?

Potrząsnąłgłową.

-Więcjaksięmiewasz,SaroClark?

-Ajakwyglądam?

-Jakprzechodzonegówno-powiedziałiSarasięroześmiała.-Tęskniłemzatobą,
Sar.

Czekałemnatentelefon,którymiobiecałaś.

-Co?-Zmarszczyłabrwi.-Dzwoniłamdociebiesetkirazy!

background image

-Nie,niedzwoniłaś.Kiedy?

Wróciładookna,uchyliłaje,strząsnęłapopiółzpapierosa,potemzamknęła.Kiedy
znówodwróciłasiędoniego,popoliczkachponownieciekłyjejłzy.

-Dzwoniłamcałyczas,przynajmniejzpoczątku.Zostawiłamwiadomościu
Mike’a,utwojejmamy,uBretta.PróbowałamporozmawiaćzShelley,aleona...
cóż,niemogęjejwinić.

Wstałipodszedłdookna.Musiałlepiejwidziećjejtwarz.

-Saro,jeżelidzwoniłaśtylerazy,todlaczegoodchodziłemodzmysłów,martwiąc
sięociebie?

-Jezu,Jamie,niktciniepowiedział?Cozakurewskie...acozwiadomościami,
któretuzostawiałam?

Jamiepoczuł,żewracająmdłości,iskupiłsięnamigającymniebieskimznaku
„parking”poprzeciwnejstronieulicy,żebyzachowaćrównowagę.

-Wiadomościami?

Otworzyłaoknoiwyrzuciłaniedopałek.

-Dwadzieściaczycośkołotego.Pewniewięcej.

Jamieusiadłizacisnąłręcewsposób,jakipokazałmuterapeuta.Miałskupićswoje
uczucia,panikęigniewmiędzydłońmi,apotemjeuwolnić,odwracającdłonie
wnętrzemdogóry.Darujtosobie,Jamie,odpuść.

-Gdziezostawiałaświadomości?

-Utejopryskliwejsukirecepcjonistki.

CzemuAngiemiałabymuniemówić,żeSaradzwoniła?Angienawetnieznała
Sary.Tylkożepewnieoniejwiedziała,ponieważcowtorekchodziłazShelleyna
jogę.Jamiezacisnąłręcetakmocno,żeprzemknęłamuprzezgłowęmyślo
łamiącychsięnadgarstkach.

-Twierdzisz,żeShelleywiedziała,żepróbujeszsięzemnąskontaktować?

-Cholera.-Sarakopnęłaścianę.-Tak,kurwa,wiedziała.Skupwściekłość.Sciśnij

background image

międzydłońmi.Totylkokulka.Spłaszczją.

Kontroluj.Trzynaściemiesięcyidwanaściednipróbowałasięznimskontaktowaći
wszyscy,którychznał,spiskowali,żebyutrzymaćjązdalaodniego.Opanujgniew,
niepozwól,
żebyonopanowałciebie.Trzynaściemiesięcyidwanaściednijego
życiazostałozmarnowanychwbóluinieszczęściu.

Kątemokazobaczył,żeSaraidzienaukosprzezpokójiwspinasięnajegobiurko.
Zdawałomusię,żesiadapoturecku,aleniemógłbyćpewny,ponieważ
koncentrowałsięnarozpaczyizdradzie,iutraconejnadziei,stłumionejiściśniętej.
Kontrolowałswojeuczucia,oneniekontrolowałyjego.

-Modliszsię?OdnalazłeśBogaczycoś?

-Rozmawiałaśzmojąmamą?RozmawiałaśzBrettem?

-Tak,iztwoimtatą.Ocochodziztympokręconymściskaniemrąk?

-Tozterapiibehawioralnej.Muszęścisnąćzłeuczuciamiędzydłońmi,apotem
mogęjeuwolnić.

-Cozakupagówna.Dajmiręce.

Tobyłakupagówna.Rozluźniłdłonieipozwolił,żebySarajeujęła,jegoręce
znalazłysięwjejdłoniach.Podziałałotoznacznielepiejniżkażdaztechnik,
którychgonauczono.KiedySaraprzycisnęłakońcepalcówdojegoskóry,panikai
gniewodeszły.Jakietomiałoznaczenie,żecierpiałbezkońcazpowodu
samolubnegointryganctwaswoichnajbliższychinajdroższych?Jakietomiało
znaczenie,żeponadrokzeswegożyciaprzeżyłbezSary,kiedyonacałyczasgo
pragnęła,potrzebowała,wzywała?Kompletnieżadnego,ponieważbyłatuterazi
nieliczyłosięnicwięcej,iniebędziesięliczyćnigdy.

-Boże,jakdobrzecięwidzieć-powiedziałJamie.-No,aleniemazawieledo
oglądania.

Jaktenstaryciętraktuje?

Uśmiechnęłasię.

-Jakkrólową.

-Wspaniale,cieszęsię.-Jamienieudusiłsiętymisłowamitylkodlatego,że

background image

udawał,iżtojedenzjegokoszmarówiwkażdejchwilijejgłowamożepęknąći
gorącakrewtryśnienabiurko,krzesłoijegociało.

GłowaSaryniepękła.

-CokolwiekmyśliszoDanielu,powinieneświedzieć,żemniekocha.Kochamnie
tak,jakkochałbykażdy,Jamie.Nawetty.

JamieprzezmomentszczerzeżałowałDanielaCarra,którymusiałznosićpoważny
bólserca,jeślikochałSarętakbardzojakJamie.Potemspojrzałnajejsineustai
współczuciedlategodraniazniknęło.Sarawyglądałajakdwunastoletniaćpunka.

-Jeżelitakdobrzeciętraktuje,toczemuwyglądaszjakśmierć?Czemuzjawiaszsię
tuzpłaczem,roztrzęsiona?

Zeszłazbiurkaiprzyokniezapaliłanastępnegopapierosa.Przezkilkaminut
wpatrywałasięwnadchodzącąnoc,aJamiejąobserwował.Wydawałosię,żenad
czymśsięzastanawia.

DwukrotnienawpółodwracałasiędoJamiegozotwartymiustami,alezaciskała
wargiiwracaładookna.Jamieczekał,boniewiedział,coinnegomógłbyzrobić.
SondowanienigdynaSaręniedziałało.Mogłoraczejsprawić,żepoczułabysię
naciskana,awtedyuciekłabysiędosarkazmualbozaczęłażartowaćinigdybysię
niedowiedział,cosięstało.

Imdłużejczekałisięprzyglądał,tymbardziejwzrastałjegostrach.Byłaziemista,
wychudła,zabiedzona.Nawetpogwałcieniewyglądałatakźle,więcto,copróbuje
mupowiedzieć,musibyćnaprawdęokropne.Możliwe,żeznówjestnaprochach
alboczymśgorszym.Skądmożnawiedzieć,comógłbyzrobićtakichory
pojebaniecjakDanielCarr?MożehandlowałheroinąalbosprzedawałSaręswoim
zblazowanymprzyjaciołomintelektualistom.Możebyłachora.Wyglądałanachorą.
Jamiemuszybciejzabiłoserceiścisnąłrazemdłonie.

Wtelewizjiwidywałludziowyglądzieofiarobozukoncentracyjnego
opowiadających,żetomożespotkaćkażdego.Aonaniebyłapoprostukimkolwiek
-byłaSarąClark-skoromowaowysokimryzyku.Jamiespojrzałnajej
wyniszczonąsylwetkęciężkoopierającąsięoszybęiprzypomniałsobie,jak
dobrzesięczuł,tryskającwniej,mieszającjejwydzielinyzwłasnymi.

Wydawałosiętakieważne,bynicichniedzieliło,bynieistniałyżadnebarierydla
ichintymności.

background image

PrzypomniałsobieMike’amówiącego,jakdzieleniepłynówciałabyłow
dzisiejszychczasachnajwyższymdowodemzaufania.Widział,żerękaSarydrżała,
kiedyponosiłapapierosadoust,izdałsobiesprawę,iżbardzoniewielerzeczyna
tymświeciemogłosprawić,żebySaraClarkwyglądałanatakprzestraszoną,słabą,
byszlochałaitrzęsłasię.

Działaniaikonsekwencje;codajesz,dociebiewraca,imyślisz,żecośtakiego
nigdycisięnieprzydarzy,aletachorobaniedyskryminuje-jedynybezpieczny
sekstoabstynencja-apotemponuryżniwiarzpodcinacinogiipadająteżładne
dziewczyny,amiłośćniezapewniaochronyipięknośćniezapewniaochronyiza
każdymrazem,kiedyidzieszzkimśdołóżka,idzieszdołóżkazjegopartneramii
ichpartnerami,iichpartnerami,aleSarazawszebyłaostrożna,nieliczącsytuacji,
gdymogłastwierdzić,żefacetbyłczysty.

-Boże,Jamie,tonajokropniejszarzecz.Nigdyniemyślałam,żecośtakiego
mogłobymniespotkać.-Odwróciłasięiuśmiechnęła,miałwrażenie,żepatrzyna
zwłoki.-Uzależniłamsięodmiłości.

KiedySarawygłosiłatooświadczenie,Jamieukląkłujejnóg,objąłjąwtaliii
rozpłakałsię.

Zostawiłamuwtymtęsamąswobodę,jakązawszemupozostawiała.Jamiemu,gdy
pokrywał

przódjejsukienkiłzamiismarkami,przyszłonamyśl,żenigdynieodtrąciłago
fizycznie.

Uświadomiłsobietakże,żewidywałSaręwsukiencetylkonaślubachiimprezachi
wówczasbyłatoobcisłaseksownaszmatka,anieżółtasukienkaplażowa,tym
skromniejsza,żeuzupełnionaeleganckim,białymkardiganem.Sytuacjawyglądała
dużogorzej,niżmyślał.

-Ocochodziztąsukienką,Saro?-Uniósłmokrątwarzispojrzałnanią.

Uśmiechnęłasię,auśmiechprzeszedłmetamorfozęwgrymasizpowrotemw
początkowyuśmiech.

-Podobacisię?

-Atobiesiępodoba?

-Danielmijąkupił.Jemusiępodoba.

background image

Jamienienawidziłuśmiechu,jakimiałateraznatwarzy,więcwdusiłtwarzwjej
brzuch.

-Jezu,Saro.Zjawiaszsiępotakimdługimczasieiwyglądasztakźle.Myślałem,że
złapałaśjakąśpieprzonąchorobę,atymimówisz,żejesteśtakazakochanaiżeon
ciękocha,ajanierozumiem,bojeślibyciękochał,nieubierałbycięwjakieś
głupiestrojedlamałejdziewczynkiipilnowałby,żebyśjadła,niepaliłatyle,inie
doprowadzałbyciędopłaczu.-Jamiewiedział,żegada,comuślinanajęzyk
przyniesie.Jakietomiałoznaczenie?Całataterapia,antydepresantyilekitłumiące
zdenerwowanieoraztaśmyrelaksacyjnedziałałytylkowówczas,gdySaryniebyło
wpobliżu.Łatwobyłowziąćsięwgarść,kiedyzniknęłazpowierzchniziemi.Albo
raczejkiedytaktwierdzono.Aleterazstałatutaj,wyglądałajakstatystkazPowrotu
żywychtrupów
ikompletniego,kurwa,nieobchodziło,czypaplał,hiperwentylował
alboczyniszczyłjejcholerną,głupiąsukienkę.

Saragładziłagopowłosach.

-Wiem,żetobrzmiokropnie,aletowszystkoniemadlamnieznaczenia.Nigdynie
miałoznaczenia,wcosięubieram,cojemiczymamodpowiedniowysokipoziom
żelaza.Jeżelimiałamczęściowonormalneżycie,totylkodlatego,żetyniedawałeś
mispokoju.

-Itobyłotakiezłe?-zapytałJamie,czującprzeszywającybólpolewejstronie.
Zacząłsięzastanawiać,czymożnamiećzawałwwiekulatdwudziestuczterech.

-Nie,byłocudowne.Zawszeczułamsiękochana,nawetkiedywiedziałam,żenato
niezasługuję.Gdybyniety,nieprzeżyłabymokresudojrzewania.

Bólniecozelżał.

-Ale?

-Ale...-Sarawestchnęła.JejrękawysunęłasięzwłosówJamiegoiwylądowałamu
naramieniu.Zakaszlała,ponowniewestchnęłaimówiładalej.-Nigdyniebyłamtą
wrażliwąistotą,zaktórąmnieuważałeś.Kochałamcięzato,żesięomnie
troszczysz,alezawszeczułamsię...

odosobniona.Zawszeodczuwałamtępotrzebę,żeby...popychaćwszystkojak
najdalej.Siebie.Tymniepowstrzymywałeś,tużzanimdoszłamdoskraju.Daniel
mnieniepowstrzymuje.Wiążemiręceinogiirzucawprzepaść.

-Och.-Jamiezastanowiłsię,czyjesttępy.Jak,docholery,to,copowiedziała,

background image

mogłobyćkomplementemdlaniegoalboDaniela?Wjejustachzabrzmiałoto,
jakbymiaławybórmiędzyopiekunkądodzieckaapsychopatą.Ipomijająctę
kwestię,jeżelikochałategopsychopatę,apsychopatakochałją,dlaczegoszlochała
naramieniuniańki?Czemuniebyłagdzieśzpsychopatą,żebywbijanojejwdłonie
gwoździeczyrobionoinneokropnerzeczy?

-Czytoprawda,żeciodbiło,kiedyodeszłam?-zapytałaSara.

„Odbiło”tojednozmożliwychokreśleńtamtegostanu.Innymbyłobytwierdzenie,
żekompletnie,całkowicieitotalniestraciłwolężycia.Niebyłopotrzebyobciążać
tymSary.

-Byłemdośćzdenerwowany.

-Niewiedziałam,coczujesz,Jamie.Przepraszam.Bólwbokubuchnąłpłomieniem.

-Saro,wiedziałaś,żeciękochałem.Mówiłemciotymcałyczas.

-Myślałam,żechodzioto,żelubiłeśzemnąspędzaćczas,lubiłeśmniepieprzyći
niechciałeś,żebymspędzałaczasczypieprzyłasięzinnymifacetami.Myślałam,że
towłaśniemiałeśnamyśli,mówiąc,żemniekochasz.Niewiedziałam...nie
rozumiałam,jaktrudnojestkręcićsięprzezcałydzieńzuczuciem,żebrakujeci
połowyciała.

-Czyli,eee...czyliterazrozumiesz,czymjestmiłośćzpowodu...zjegopowodu?

SaraznówzaczęłagładzićJamiegopowłosach,aleniebyłotojużkojące.Miał
wrażenie,żestarasięwtensposóbuspokoićsamąsiebiejakludzie,którzy
przesuwająmiędzypalcamipaciorkiróżańcaalboobgryzająpaznokcie.Jakon
zaciskałręce.Jamiepoczuł,żepołączeniemiędzynimizostałopoważnie
naruszone.Pierwszyraz,odkądsięzjawiła,przyszłomunamyśl,żemożejej
nieobecnośćokazałasiędlaichzwiązkuczymświęcejniżkrótkąprzerwą.Coś
zostałozniszczoneisamfaktjejobecności,kontaktjejskóryzjegoskórąnie
wystarczył,żebytonaprawić.

-Nierozumiałam,żemiłościniemożnaokiełznaćjakżądzy.Zmiłością,jeżeli
podążyszzajejwezwaniem,jeżelisięjejpoddasz,wszystkotylkosiępogarsza.Im
więcejmasz,głębiejsiępogrążasz,tymwięcejpotrzebujesz.-Sarzezałamałsię
głosiprzerwała,żebymrugnięciempozbyćsięłez.-KiedyDanielazemnąniema,
czujętęrozdzierającąpotrzebę,żebyznimporozmawiać.

Wtedydzwonięigdytylkousłyszęjegogłos,muszęgozobaczyć.Kiedygowidzę,

background image

muszędotknąć.

Potemgodotykamitoniewystarcza,więcsiękochamy.Adokądzmierzasię
potem?Botowciążniewystarcza.Znaleźćsięwjegołóżkutomniejniżnic.Czuję
się,jakbymumierałazgłodu.

Jamiezerwałsięnarównenogiichwyciłjązaramiona.

-Saro!Tynaprawdęumieraszzgłodu!Przerażaszmnie.Musiszwrócićdo
rzeczywistości,bo,kurwa,umrzesz.

Uśmiechnęłasięsamymiwargami.Spokojnie,jakbyrozumiała,zgadzałasię,
akceptowała.

Uśmiechnęłasięwtenzrezygnowanysposóbimówiładalejgłosemzachrypłymod
nadmiarudymuialkoholu,niedostatkuwodyisnu.

-Próbowaliśmy.Przezkrótkiczaswszystkobyłonormalnie.Nocóż,nietakjaku
mniedawniej,jakwtedy,kiedymnieznałeś.AlenormalniejakuciebieiShelley.
Bawiliśmysięwdom,żyliśmy,jakbyśmybyliczęściąświata.Alekiedyjesteśmy
razem,cośsiędzieje.Tojak...synergia?

Istniejenadmiarmocy,wpowietrzuznajdujesięzadużoenergii.Nawetnieumiem
ciwyjaśnić,coznaczykochaćkogośtakbardzo.

Jejoczybyłynajsmutniejsząrzeczą,jakąJamiewidziałwżyciu,alemimotochciał

wymierzyćjejpoliczek.Czynaprawdęmyślała,żeprzestałjąkochać?Albobyła
taksamolubna,żejejtonieobchodziło?Prawdopodobnietkwiłazamkniętawe
własnymsuperspecjalnymzłudzeniuoszczególniezwartychgranicachinawetnie
przyszłojejdogłowy,żetojakżedramatycznepojawieniesięwżyciuprzyjaciela
możebyćdlaniegotrudne.Miłośćniezmieniłajejażtakdalece,żebyzaczęła
myślećokimśpozasobą.

ZadzwoniłtelefoniJamiepodszedłgoodebraćświadomy,żetonapewnoShelley
chcewiedzieć,czemuwciążjeszczesiedziwbiurzeo-zerknąłnazegarek-
cholera,oszóstejczterdzieścipięćwpiątkowywieczór.Jamiepoczułsię
zawstydzonyłatwością,zjakąskłamał

Shelley,alezulgąusłyszałwłasny,jakżespokojnygłos.Porozmawiałzniąkilka
minut,obiecał,żewrócidodomu,kiedytylkoznówzostanieprzywróconałączność
ztącholernąsiecią,żebymógł

background image

skończyćsprawozdanie,powiedział,żejąkocha,iodłożyłsłuchawkę.

-Naprawdęjąkochasz?-zapytałaSara.

-Tak,naprawdę.Powinnaświdzieć,jakdomnielgnie.

-Aczymniewciążkochasz?

Jamieusiadłnapodłodzeiująłjązaręce.

-Zawszebędęciękochał.

Uśmiechnęłasięizsunęłanakolana,usiadła,krzyżującprzedsobąchudełydki.

-Pamiętasz,jakmówiłeś,żetocośinnego?ZekochaszShelleyimniewodmienny
sposób?

Jamieskinąłgłowązdumiony,żemogłaotymmówić,jakbychodziłoohistorię
starożytną,jakbydałosięrzeczomówićiprzeanalizowaćbeznatychmiast
pojawiającegosiębólu,bezosobistegozaangażowania.

-Teraztorozumiem.Kochaszją,bojestbezpiecznaitowydałocisięatrakcyjne,
ponieważpotrzebowałeśochronyprzedtym,coczułeśdomnie.Samataksięteraz
czuję.Czuję,żepotrzebnemischronienieprzeduczuciemdoDaniela.

Jamiepokonałfalężalunadsamymsobą.

-Saro,sytuacjajestzupełnieinna.Danielciękocha.Tymnieniekochałaśidlatego
potrzebowałemochrony.

SarapołożyłarękęnakolanieJamiego.

-Ktotwierdzi,żecięniekochałam?

Nakilkadługichsekundstanęłomuserce,apotemzaskoczyłozkolejnym
bolesnymszarpnięciempolewejstronie.

-Tak,alejednaktobyłocoinnego,zgadzasię?

Skinęłagłowąiwyrazjejtwarzypowiedziałmu,żetocośtakbardzoodmiennego,
iżnawetniepotrafiłategowyartykułować.To,coczuładoDanielaCarra,ito,co
kiedyśczuładoJamiego,nienależałodotejsamejkategorii.Nieumiałasobie
nawetwyobrazić,żemogłabyczućdoJamiegotakąnamiętność,pożądaniei

background image

oddaniejakdlatamtegoinnegomężczyzny.

-Przyszłaśtu,bopotrzebowałaśkogoś,ktoochroniłbycięprzedtobąsamą?

-Chybatak...ja,janiewiem,corobię.-Odetchnęłaizaczęłapłakać.-Mojeżycie
niemiałotakwyglądać.Tonietakmiałobyć.

Jamieniemógłbybardziejsięzniązgodzić.Kiedydrobnaciemnowłosa
dziewczynkaśmiałospojrzałamuwoczyprzezszerokośćsalinalekcjigeografiiw
siódmejklasieiuśmiechnęłasięwtakisposób,żezabolałogooduciskuwgardle,
odrazuwiedział,jakpowinnobyć.Powinienbyłsięniąopiekowaćidbać,żeby
nigdyniecierpiała,niebyłasmutnaaniprzestraszona.Onawzamianmiałazawsze
gokochaćinigdynieranić,niezasmucaćaninieprzerażać.GdybyJamielepiejsię
niąopiekował,żadneznichnieznalazłobysięwtejsytuacji.Wszystkopotoczyło
sięfatalnie.

Sarasięwycofała.Otoczyłakolanaramionamiiopartaplecamiościanępłakała
wystarczającomocno,byzłamaćmuserce.Tyleżewcześniejzostałoroztrzaskane
namilionkawałków.Przyglądałsięjej,aonawydawałasięnieświadomajego
obecności,oczymiałaotwarte,aleskupionenaczymś,czegoJamieniepotrafił
dostrzec.Niemógłznieśćmyśliotym,comogławidzieć,jakieobrazytańczyływ
jejumyśle,kiedytakwpatrywałasięwprzestrzeń.

Zamiasttegospojrzałnajejnogi.Tenogizawszegofascynowały,bochoćkrótkie,
potrafiłynaprawdęszybkosięporuszać.WszkoleSarazawszewygrywaław
biegachzdziewczynamiodłuższych,silniejszychnogach.Wjedenastejklasie
zaczęłanosićtekróciutkie,czarneszortysportowe,któreledwiezakrywałyjej
tyłek,ikiedypanO’Gradyupomniałją,żenienosiwłaściwychstrojów
sportowych,urządziłałzawąscenęipowiedziała,iżniejestłatwosamejsię
utrzymywać,gdychodzisiędoszkoły,ijeślichce,bynosiłategłupiestroje
sportowe,będziemusiałsamjedlaniejkupić,amożewoli,żebyprzeznastępne
parętygodnimusiałazrezygnowaćzjedzenia?PanO’Gradyprzeprosiłza
nieporozumienieiSarzepozwolononosićteszorty.Jamiewiedział,żetak
naprawdękosztowaływięcejniżdotowanaszkolnaspódnica,aleSarzepodobało
się,jakwszyscychłopcy,częśćdziewczyniwielunauczycielipatrzyłonanią,gdy
miałajenasobie.TobyłodobrewspomnienieonogachSary.

ZłewspomnienieonogachSarytomieszaninakrwi,piwainasienia,którąJamiez
nichstarł,gdyzostałazgwałcona.Zdarzyłosiętojakieśsześćmiesięcyprzed
incydentemzesportowymiszortami.Pamiętał,jaksiędławił,kiedyjąwycierał,
gdyleżałanieruchomaimilcząca,akiedywszedłdołazienki,żebywypłukać

background image

myjkę,musiałzwymiotowaćdoumywalki,ipołączeniewymiocinzmazią
ściskającązmyjkibyłonajokropniejsząrzeczą,jakąwżyciuwąchał.Dorana
pojawiłysięsińceijejnoginiebyłyjużbiałe,alenakrapianebrązowo,czarno,
niebieskoipurpurowo,zczerwonąszramątuiówdzie.Kiedyjąodprowadzałdo
domu,jakaśstarszapanispacerującazshihtzuzatrzymałasię,bysprawdzić,czy
Saradobrzesięczuje.KiedyJamiejązapewnił,żewszystkowporządku,starsza
panispojrzałananogiSaryipopatrzyłanaJamiegowtakisposób,żepoczuł
zadowolenie,iżniemiałanasmyczyowczarkaalzackiego.

Następnedobrewspomnienie:podczasichromansuSarawprawiałagowzachwyt
przeróżnymirzeczami,którerobiławłóżku.Uwielbiałassaćjegoczłonka,byćna
górze,lubiła,gdybrałjąodtyłuinastojąco.Nicztegotaknaprawdęnie
odbiegałoodnormy,alemożnabytakpomyśleć,gdymiałosięzażonęShelley.
JamieiSarazrobilitochybawkażdejpozycji,jakaistniała,alenajbardziejlubił,
kiedyonależałapodnim,oplatałanogamijegoplecyiściskała,jakbypróbowała
zmiażdżyćmukości.

Dzisiajjejnogiiresztaciaławyglądałyjakuszkieletu,byłpewien,żegdybygo
ścisnęła,nicbyniepoczuł.Skórawyglądała,jakbymogłasięrozedrzećod
niewłaściwegopotarcia.

Papierowa,zprześwitującymiprzezniąniebieskimiżyłamijakustarychludzi.Sara
miałasiedemsiniaków,któremógłzobaczyć.Większośćzaczynałajużżółknąć,
zatemmusiałymiećprzynajmniejparędni,alenaprawejgoleniwidziałdużą,
niemalczarnąplamę,którawyglądałanaobrzmiałąiświeżą.Jamieprzykryłją
rękąipoczułwydobywającysięstamtądżar.

-Corobisz?-Saraprzestraszyłagopytaniem.

-Czytoboli?-Nacisnąłciemnemiejscewewnętrznączęściądłoni.-Tak.

-Jaktosięstało?

Wyprostowałanogi,rękaJamiegopłynnieprzemieściłasięprzytymruchui
wylądowałanajejkolanie,znaczniechłodniejszymwdotykuniżtaposiniaczona
goleń.

-Niejestempewna.Znajdujęteśladyiniepotrafięsobieprzypomnieć,skądje
mam.-

Uniosłaspódnicęiwskazałaczerwonyznaknaszczyciewewnętrznejczęści
prawegouda.-Spójrznato.Bolijakcholerainiepamiętam,skądsięwziął.

background image

JamienacisnąłznakpalcamiiSarasięwzdrygnęła.Niechodziłoojakieśmałe
zadrapanieczysiniak,aledługąnacal,lśniącą,czerwoną,wypukłąpręgę.Ktoś
przypaliłdrogocenneciałoSary,aonanieprzypominałasobie,jaktosięstało.W
sposobie,wjakiodsłoniłaprzednimtomiejsce,byłocośtakżałosnego,jakby
chciałagratulacji,bodowiodła,żeonateżmożemiećbliznymiłości.Wtensposób
faceciporównująurazypogrzewfutbolalbomatkipokazująsobierozstępy.

Jamiezawszebyłwykluczonyztegorodzajukonwersacji,aletęsytuacjępotrafił
zrozumieć,ponieważSarawidziała,jakkiedyśzłamałrękęiżebra.Izcałą
pewnościąbyłytourazyzwiązanezmiłością.

-Czyonczęstokrzywdzicięwtensposób?-Jamieniepotrafiłspojrzećjejw
twarz.NieprzestawałgładzićinaciskaćpręgiichociażSaręwyraźnietobolało,
niepowstrzymałago.

-Otak,chyba.Aletonie...niejestemjakąśmaltretowanąkobietą,nicztychrzeczy.
Obojetorobimy.Obojezapominamy,żeciałomapewneograniczenia.Jakoś...
zatracamysięwsobie.

Ostatniozłamałammudwapalce.Niezdawałamsobiesprawy,żeściskałammu
dłońtakmocno.

Madużeręce.Silnepalceznaprawdę...wielkimikostkamiijapoprostu...
powiedziałlekarzowi,żezatrzasnęłymusięnaręcedrzwiodsamochodu,alekarz
stwierdził,żetomusiałybyćciężkiedrzwi.-Sarawydałazsiebiestłumiony
dźwięk.-Bojęsię,żegozabiję.Zostawiłdlamnierodzinę,zanimjeszczewiedział,
czybędziemógłmniemieć.Ateraz...zwolniligozpracy,zpracy,którąuwielbiał.
Ciąglesięspóźniałalbonieprzychodził,alboz...zrezygnowałdlamniezcałego
życia,ajagozabijam.

Jamiezobaczył,żemiałanasobiebiałemajtkiwstokrotki,dokładnietegosamego
kolorucosukienka.JegorękaznajdowałasięjużnagórnejczęściudaSary,więc
niemusiałspecjalniesięwysilać,żebymusnąćczubkiempalcażółtybrzeżek.Tylko
milisekundakontaktu,takszybkiegoilekkiego,żeniemogłazauważyć,ale
wystarczyło,bygorozpalić.Przemieściłdłońokolejnymilimetr,więcspoczywała
naudzie,alepalcezwisałynadukwieconymkroczem.Niedotknął,tylkopoczuł
powietrzeponadnią,iwyobraziłsobie,przypomniał,jakabyławdotyku.

Kiedypatrzył,pozostawałwzawieszeniuisłuchał,zaskoczyłagoerekcja.Minęły
całemiesiące,odkądcośtakiegozdarzyłomusiębezpoważnychpracręcznych.
Shelleybyławyrozumiała,winiłazoloft,którybrał,inieznużeniepracowałanad

background image

ożywieniemtegosmutnegomałegokoleżki,alerzadkoudawałomusięcokolwiek
więcejniżpodniesienieflagidopółmasztu.

JeżelimyślałoSarzeimasturbowałsię,czasamirobiłsięnaprawdętwardy,ale
dojściedoorgazmuzajmowałotyleczasu,żeniechciałomusiętymzajmować.

Saraopowiedziałamu,jakDanielusiłowałwycofaćsięzichszalonegowspólnego
życia,aonadostałaszału.Tamtegowieczoru,powiedziała,złamałaDanielowinos,
kośćpoliczkowąiczteryżebra.Zrobiłamuwpoliczkudziurę,któranigdycałkiem
sięniezagoiła.Zabiłabygo-tak,drobnaSarabygozabiła,choćbyłapijanai
zrozpaczona-gdybyniezdołałjejpowstrzymać.Nieskrzywdziłjej.Poprostu
trzymałzarękę,dopókisięnieuspokoiła,apotempojechałdoszpitala.

Jamiesłyszał,comówiSara,alezainteresowaniesiętymwszystkimprzekraczało
jegomożliwości.Nietylkoniepamiętał,kiedymiałpoprzedniąerekcję,aleteżta
byłanajbardziejuporczywa,jakamusiękiedykolwiekzdarzyła.Wepchnąłrękę
międzyudaSaryirozsunąłjejnogi,bymócjejwygodniedotykać.Spojrzałana
jegorękęiskrzywiłasię,alemówiładalejipozwoliłaJamiemupieścićsięprzez
majtkiwstokrotki.Wiedział,żepozwoli,bozawszepozwalałamężczyznomrobićz
niąto,czegochcieli.

-Kiedywyszedłzeszpitala,byłzmieniony-ciągnęłaSara.-Powiedział,że
udowodniłam,iżopórjestbezcelowy.Dodał,żeniezostałonic,comogłobynas
ochronićprzedsobąnawzajem.

Przekroczyliśmytęlinię.Ukłułagoudrękawjejgłosieipoczułniesmakdosiebie,
żejąwykorzystuje.Zabrałrękę,przycisnąłjąmocnododrugiejdłoni,koncentrując
sięnaobrzmiałychoczachSary.

-Cozagówno,Saro.Niemażadnejlinii,ajeślinawet,niemazasadygłoszącej,że
niemożnajejprzekraczaćtamizpowrotemtylerazy,ilecisięspodoba.

Zamknęłaoczyizacisnęławargi,robiącgłębokiwdech.Jamiemupodskoczyło
serce.

Rozpoznał,żezbierałasiły,sięgaładowewnętrznychzasobów.Słuchałagoi
rozważała,przygotowywałasię,żebyzrobićto,cotrudne.Jamiechwyciłjązaręce.

-Przekonałcię,żeniemaszwyboru,aletonieprawda.JesteśSarąClark!Jesteś
silniejszaniżon,silniejszaniżmiłośćczynamiętność,czy...jesteśnajsilniejszą
osobą,jakąznam.Niemożeszzrezygnowaćzwłasnegożycia,bozakochałaśsięw
niewłaściwymfacecie.Walczztym,Sar.

background image

Możesztopokonać.Pomogęci.Uwolniszsięodniegoibędzieszmiałażycie,na
jakiezasługujesz.

Damcije,Sar,dam.

-Brzmiwspaniale.-Otworzyłaoczy,uniosłajegoręcedoustizłożyłanakostkach
suchypocałunek.-Aleproblemwtym,żekiedyjestemzdalaodniego,niechcę
miećżadnegożycia.

Zasłużonegoczynie.

Jamiezdałsobiesprawę,żeniemógłjejuratować.NigdyniemógłuratowaćSary
Clarkprzedniąsamąiimbardziejpróbował,tymmocnejsambyłpopieprzony.
Bezsensujestbyćmiłymfacetem.Tobyłojejprzeznaczenie:pieprzyćibyć
pieprzonąprzezkażdegodupkawtymkraju,itowłaśniezrobiła,poczymwróciła
dopunktustartu-zpierwszymdupkiem,któryjąwykorzystał.

Sarawciążmówiła.Cieszyłasię,żetuprzyszła,bozanimtęskniła,aleteżdlatego,
żerozmowaoDanielupomogłajejwyjaśnićsytuację.PorokuzDanielemczułasię
jakwpułapce,obawiałasięprzyszłości,aleterazJamiezaproponowałjejucieczkę
ijużwiedziała,żewcaletegoniechce.Pragnęławytchnieniaodszaleństwaswojej
miłosnejafery,toprawda,alejeślimiałobytooznaczaćcałkowitybrakDaniela...
cóż,jakośprzetrwatoszaleństwo.Przetrwa?Nie,przyjmie.

Jamieoparłręcenajejudach,szerzejrozsunąłnogiiukląkłmiędzynimi.
Przerwałaswojeżałosnechaotycznegadanie.

-Jamie?

-Pochylsię.

Usłuchałaizsunąłzniejsweter.Sukienkaniemiałarękawów,trzymałasięna
kokardkachnaramionach.

-Jamie?

-Tak?-Unikałjejwzroku,gdyrozwiązywałtroczeknalewymramieniu.

-Cotyrobisz?

-Słucham,gdymiopowiadasz,jakajesteśzadowolona,odrzucającwłasneżycie
dlastarzejącegosiępedofila.-Rozwiązałprawąkokardkęiprzesunąłrękomapo

background image

jejnagichramionach.

Sukienkabyłacieniutka,apiersiSarytakmałe,żewiedział:opadnie,gdytylkoona
sięporuszy.

Oczekiwaniesprawiło,żestwardniałjeszczebardziej.

-Niepototuprzyszłam.

Jamiewiedział,żeniezniesiedłużejoczekiwania.Pewniedlatego,żeczekałnaSarę
przezdziesięćlat.Towyczerpałobycierpliwośćkażdego.Poruszyłgóręsukienkii
gładkozsunęłasiępopłaskiejpiersi,zatrzymującsięnakolanach.Piersiibrzuch
Sarypokrywałyśladypougryzieniach.

WjegoumyślepojawiłsięobrazSary,którależynagonatrawieatakowanaprzez
dzikiegopsa.

Zakręciłomusięgłowie.

-Słyszałeśmnie,Jamie?Przyszłamtuztobąporozmawiać.ZebraSarywbijające
sięwjegowłasnezawszebyłypodniecające,aleterazwyglądałanapoważnie
chorą.Jamiezacząłsięzastanawiać,czyjeślisiędoniejprzyciśnie,niezrobijej
krzywdy.Przysiadłnapiętachiprzesunął

palcamipojejklatcepiersiowej,aSarasięwniegowpatrywała.Zdałsobiesprawę,
żemusiwyglądaćjakwariat,gdytakucamiędzyjejnogamiioglądażebra.Zdał
sobiesprawę,żebył

wariatem.

-Nienawidziszgadania,Saro.Ajanienawidzęwysłuchiwaniacałegotegogówna,
jakstraszniezostajeszzranionaijakajesteśnieszczęśliwa,alenaprawdęniemożesz
goopuścić.

„Wiesz,jakbardzociękocham.Oszalałem,kiedyodeszłaś,postradałempieprzony
rozum,aletyprzyszłaśtu,ponieważźlesięczujesz.Bochcesz,żebystarydobry
Jamiesprawił,żewszystkiezłeuczuciaznikną.Spodziewaszsię,żezmuszęsiędo
uśmiechu,otręciłzyzpoliczków,uzasadniętwojągłupotę,uściskampo
przyjacielsku,apotemwrócędodomuizwalęsięwskarpetkę.

Saranicniemówiłainieruszałasię.Jamiewstałipodszedłdobiurka.Zdjąłkrawat
ikoszulę,powiesiłjenaoparciukrzesła.Usiadł,uważając,żebysięnieoprzećinie

background image

pognieśćkoszuli,poczymzdjąłbutyiskarpetki,umieszczającjeporządnieprzy
krześle.Wstając,pozbyłsięspodniiostrożniepołożyłjenasiedzeniu,naoczach
Saryzsunąłbokserkiiułożyłnawierzchu,naspodniach.Kiedystałjużnagi,
zwróciłsiędoniejiprzywołałskinieniem.

-Chodźtu.

Sarakiwnęłagłowąiwstała,sukienkazsunęłasięnapodłogę.Nieopierałasię,
kiedyzdejmowałzniejteidiotycznemajtkiirzucałwkąt,naidiotycznąsukienkę.
CiałoSarybyłocałkowiciebezwłoseiwiedział,żeniepowiniensiędziwić.Ten
bydlak,któregokochała,lubiłjądręczyćzagłodzonąiwywoskowanądostanu
sprzedokresudojrzewania.Jamiezauważył,żewłosymiałazwiązaneżółtą
wstążką.Pociągnąłicisnąłniąprzezpokój.

-Tobolało-powiedziałaSara.Jakbywyrwaniekilkukosmykówbyłobardziej
bolesneniżprzypalanie,gryzienieczyoblewanieciałagorącymwoskiem.-Czemu
chcesztozrobić?

-Ponieważniemożnaztobąrobićniczegoinnego,Saro.Pogładziłagopowłosach
iszyi.

-Mógłbyśzemnąporozmawiać.Tęskniłamzarozmowaztobą,Jamie.Zawsze
twierdziłeś,żeprzykładamzadużąwagędoseksu.Kiedyśpowiedziałeś,że
zrezygnowałbyśzseksu,gdybytooznaczałowięcejczasunarozmowę.Pamiętasz?

-Pamiętam-Jamieodsunąłjejręceodswojejgłowy,przytrzymałramionaw
górzeipokierowałnią,żebypołożyłasięnaplecach.-Izobacz,dokądtomnie
doprowadziło.

Niewydałażadnegodźwięku,kiedysięwniąwepchnął.Wjejoczachmalowałsię
wstyd,bezradnośćismutnaczułość.Należaładoniegowtakisposóbjaknigdy
przedtem.Świadomość,żemógłbyjązranić,zawszesprawiała,iżbyłzdecydowany
tegonierobić,aleterazjejbezbronnośćwywołaławnimkonsternację.To,że
pozwalałamuzrobićzesobącośtakiego,byłoodrażające.Ajeszczewstrętniejsze,
żepozwoliła,bydoznałategotylerazy,odwielumężczyzn.Poprostuleżałai
dawałasiępieprzyć,jakgdybybyłaniczym!

Antydepresantdałmusiłę,żebypowtarzaćtoipowtarzać.Ruchfrykcyjnysprawiał
muból,onabezwątpieniaprzeżywałamęki.Leżałanieruchoma,wmilczeniu
patrzącwgórę,naniego,gdyrobiłtocorazmocniej.Tylkołzyspływającepo
policzkachświadczyły,żewogóleżyje.Zamknął

background image

oczy.

-Przepraszam,żecitozrobiłam-powiedziała.-Przepraszam,żezmusiłamcię,
żebyśmnieznienawidził.Niezdawałamsobiesprawy.Nierozumiałam.Kocham
cię.Wiem,żetodlaciebieżadnapociecha,aleitakchcę,żebyświedział.

-Cicho-rozkazałibyłacicho.Pchnąłmocniej,głębiej,szybciej.Mięśnieud
płonęłyiniedługozabrakniemutchu,alewiedział,żetoprawiekoniec.Niebyłow
tymprzyjemności,tylkobolesnapotrzeba,żebyzakończyć.Iwtedysięstało.Upadł
najejkanciastemałeciało.

Pokilkuminutachjegooddechwróciłdonormy.Uniósłsięnałokciachiotworzył
oczy.

Patrzyławprostnaniego.

-Lepiejsięterazczujesz?-zapytała.

Jamiezobaczyłzmarszczkiwokółjejoczu,żółtyodcieńskóry,popękanewargii
sterczącekościpoliczkowe.Oczy,czerwoneizałzawione,odkądweszła,aleteraz-
ochBoże,zarazzwymiotuje-płakałaprzezniego.Terazonbyłtymdupkiem,który
jąwykorzystał,bezlitosnymmężczyzną,któryniepotrafiłdostrzec,że
potrzebowałapomocyiochrony,niekolejnegopieprzenia.Biedna,małaSara
najmniejpotrzebowałakolejnegokutasa,kolejnegoniedbałegointruza.

Zszedłzniej,zapominając,żejestnabiurku,inawpółspadł,nawpółzlazłna
podłogę.

Usiadłzramionamiwokółkolan,ześciśniętymirazemdłońmi.Ruszałasięztyłu
zanim,aleniepotrafiłsięzmusić,żebypodnieśćwzrok.Niechciałwidziećjej
posiniaczonychkolan,pogryzionychpiersi,stanowczowysuniętejszczęki.
Pierwszyraz,odkądpoznałSarę,niechciałnaniąpatrzeć,rozmawiaćzniąanijej
dotykać.Jakbymógł,kiedyzniszczenia,którebyzobaczył,byłyjegodziełem?

-Jamie?

Wstrzymałoddech,skupiłsięnaswoichrękach.Usłyszałwestchnienie,apotem
kliknięciezapalniczki.ZapachpapierosówzawszebyłdlaniegozapachemSary.Ile
torazywdychał

dolatującydoniegodym,gdyjegociałodochodziłodosiebiepostosunkuznią?
Jegomózgjeszczenieruszył,czułspokójiwdzięczność,którezjawiłysięz

background image

zapachemdymuiseksu.

-Skrzywdziłemcię-powiedziałJamie.

-Tak,cóż,przeżyję.-Jejdłońzamknęłasięnajegoramieniu.Zimna,sucharękana
gorącej,mokrejskórze.Gorącejimokrejpowysiłku,którywłożył,byją
seksualniewykorzystać.Głosmiałanienaturalniewysoki.-Myślę,żew
ostatecznymrozrachunkuitakwygrywasz.Wciążjesteśnajlepszymprzyjacielem,
jakiegokiedykolwiekmiałam.Pewniebyłeśmiwinientrochęcierpienia.

Niepotrafiłodpowiedzieć.Nicmuniezostało.Ramięmiałzimnewmiejscu,gdzie
spoczywałajejręka.Dymjużnienapływałmudooczu.Przezkilkasekund
wpatrywałsięwswojedłonie,apotemwstał.StanąłwdrzwiachipatrzyłnaSarę
idącąprzezrecepcję.Długotrwało,zanimprzyjechaławinda,alenieodwróciłasię
iniespojrzałananiego,nawetniedrgnęła.Patrzyłaprostoprzedsiebie.Winda
przyjechałaiSaraweszładośrodka.Przezpółsekundypatrzyłananiego,zanim
drzwisięzamknęły.WtejsekundzienatwarzySarymalowałasięcałajejhistoriai
patrzenienaniąbyłoponadludzkiesiły.

6

GdybywróciładoDaniela,odrazubywiedział.Nawetniemusiałabypodchodzić
dośćblisko,bypoczułnajejskórzezapachinnegomężczyzny.Danielwiedziałby,
żebyładotykana.

Spojrzałbynanią,aonanieodezwałabysię,niewestchnęłaaniniepłakała,ale
wiedziałby.ApotemznalazłbyJamiegoioderwałmugłowę.

Niemogławrócićdodomu,chociażboleśniezanimtęskniłaitakbardzo,bardzo
żałowała-

takniewiarygodniebardzo-żewogóleposzłasięzobaczyćzJamiem.Nie
potrafiłaznieśćcierpieniaDanielaanijegożądańipytań.Niepotrafiłamuskłamać.
Niepotrafiłaznieśćbitwy,któraniewątpliwiebysięrozpętała,gdybypowiedziała
prawdę.Niepotrafiłaznieśćjegogniewu.

Niemogładopuścić,żebyJamiezostałzranionyjeszczebardziej.

Szłabezcelu.Świadomaobecnościludzi,miękkiegopośpiechurzekii
energicznegowarkotuChurchStreetwpiątkowywieczór,nieczułasiętegoczęścią.

Niemiaładokądpójść.

background image

KiedySaraniemiaładokądpójść,szładoJamiego.Niemiaładokądpójść.

Wpadławzasadzkę.Szukającbezpiecznegomiejsca,któreznała,weszłaprostow
pułapkę.

Jamieją-co?Obracałatowgłowiebezkońca,kiedytymczasemwiatrsmagał
ciężkimioddeszczugałęziamiooknaniechlujnychmieszkańnaSorrelStreet.
Kiedydzieciakinadescewyśmiewałysięzniejzdalekaikiedykierowca
ciężarówkikrzyknął,żebyschowałasięprzeddeszczem,zastanawiałasię,co
takiegozrobiłjejJamie.Pogrzebałagdzieśprzerażenie,żejestsamapodczas
ciemnej,mokrejnocy,iszła,próbujączrozumieć,czemuczułasiętaka
zdruzgotana.

KiedySaramiałaosiemnaścielat,przeżyłaromansznaśladowcąAlistaira
Crowleya,którypotrafiłdojśćtylkowówczas,gdyleżałaidealnienieruchomo,nie
mrugnąwszynawet,iudawałamartwą.Zpoczątkuwydawałosiętoekscytujące,
szybkostałosięfrustrujące,azaczwartymczypiątymrazempoprostunudne.Było
trochęchoreitrochęponiżające,alenigdy,przenigdynieczułasiępotymtakźle.
Anipotym,jakMikewkładałjejpalce,rozmawiajączżonąprzeztelefon,po
robieniulaskiToddowi,kiedysprzedawałkokęzoknasamochodu,czyobciąganiu
wujkowiJess,Rodgerowi,podstołemnakolacji.

Tylumężczyznichłopców,twarzy,kutasów,rąk,ust,języków.Delikatnych,
brutalnych,kochających,bezosobowych,szybkich,wolnych,wpotrzebie,
obojętnych,przystojnych,brzydkich,młodych,starych,trzeźwych,uchlanych,
zboczonych,złośliwych,kładzeniasię,wstawania,podścianą,pod,nad,przy,z
tyłu,zprzodu,wiązania,ciągnięciazawłosy,rozwalaniałóżka,tłuczeniaszyb,
biciapotwarzy,lizaniaucha,łaskotaniarzęsamiikrzyków,imiłości,inienawiścii
nigdySaraniechciałazniknąćzpowodutegojak,dlaczegoigdziebyładotykana.
Zpowodutego,przezkogobyładotykana.

Jamiejejniezgwałcił.Zostałazgwałconajużwcześniejiwiedziała,jaktobyło.Nie
miałonicwspólnegozseksem.Nawetnajbardziejbrutalny,okrutny,
najgwałtowniejszyseks,nawetseksDaniela,wniczymnieprzypominałgwałtu.
Gwałtiseksróżniłysięodsiebiejakrabunekpodgroźbąnożaizłożeniedotacjina
rzeczulubionej,podnoszącejnaduchuorganizacjicharytatywnej.

Saraodebrałaswójgwałtjakokradzieżzpobiciemprzezparęulicznych
opryszków,którymdałabyswojepieniądzezdobrejwoli,gdybytylkoładnie
poprosili.Nigdynieuważałatychdwóchkundlizapartnerówseksualnych:tobyli
uzbrojenibandyci.

background image

Pomyślała,żetym,cotakbardzobolałowzwiązkuzJamiem,byłojegozimne
opanowanie,niezaangażowaniesięwnamiętnyakt.Sarapatrzyłamuwoczyitam,
gdziespodziewałasięznaleźćprzyjaźń,zobaczyłazimno,gdziezapamiętała
miłość,znalazłagorycz.Jejciałoniebyłoważne,zrujnowałjąwewnętrznie,anikt
nigdyniezrobiłjejtegowcześniej.Czyistniałbólgorszyniżten?

Szłacałewieki.Zobaczyłaprzedsobąprzystanekiusiadłanachwilę,wpatrującsię
wdrogęistarającsięwymyślić,copowinnazrobić.Częśćjejchciaławrócićdo
biuraJamiegoispojrzećmuwtwarz,przekonaćsię,żeźleodczytałajegozimnoi
okrucieństwo.Częśćchciałaumrzeć.Zupełnieniechciała,żebytoJamieumarł,i
dlategoniemogłapójśćdodomu,doDaniela.

-Podwieźćcię?

Saraskupiłasięnaplamieprzednią.Mężczyznawychylałsięzoknasamochodu.

Potrząsnęłagłowąwjegostronę.

-Możewtakimraziepoprostusięprzejedziesz,co?-Drzwisamochoduotwarte,
zamknięte.Byłodwóch,nie,trzechmężczyznstojącychnaścieżce.

-Nie-powiedziała,alekiedytozrobiła,zrozumiała,żecimężczyźniniesłuchają.
Byłociemno,mokroinieczułaniczegopozaprzerażeniemprzedbyciem
dotykaną.Miaładość:biegła,biegłaibiegła.Nieprzestałabiecjeszczedługopo
tym,gdyjużsięupewniła,żemężczyźniodjechaliznaleźćłatwiejsząofiarę.Zdała
sobiesprawę,żejeśliprzestaniebiec,upadnie,awątpiła,bymogłaponowniewstać.

TrzyulicedalejstałdomJessiMike’a.Nielubilijej,wiedziała,alegdybypadła,
pomoglibyjejwstać.Gdybypoprosiłaoschronieniedorana,prysznic,żebyzmyć
zapachgoryczyJamiegoprzedpowrotemdodomu,niebylibyzachwyceni,ale
powiedzieliby„tak”.

Przedfrontowymidrzwiamizatrzymałasię,walnęławniepięściątrzyrazy,a
potemupadła.

KiedySaratworzyłaoczy,patrzyłanazdjęcieJessiMike’awdniuślubu.Byław
ichsypialni,wichłóżku,naga.Przeżyłachwilępaniki,cozrobiłbyDaniel,gdyby
siędowiedział,gdziejest,potemprzypomniałasobiewszystko,cosięstało,i
panikazmieniłasięwtępąrozpacz.

-Jess?-zawołałazaskoczonaochrypłościąwłasnegogłosu.Deszcz,przypomniała
sobie,ipłacz.-Mike?-Wygrzebałasięzłóżkairozejrzaławposzukiwaniuswoich

background image

ubrań.

-Nareszcie.-Mikestanąłwdrzwiach.-Myślałem,żeprześpiszcałydzień.

Sarazerknęłanazegarprzyłóżku.Dwanaściepojedenastej.

-Mojeciuchy?

Mikespojrzałnajejciałoiażsięskurczył.

-Wpraniu.Będzieszmusiaławłożyćcośmojego,dopókiniewyschną.

-CośodJessbyłoby...

-Jesssięwyprowadziła.

-Och.-Sarazaczęłasięzastanawiać,czemuMikeniepatrzynaniądłużejniżprzez
sekundę.Nieprzeszkadzałojejto.Gdybytknąłjąchoćpalcem,zaczęłabykrzyczeći
nigdynieprzestała.

-Weźprysznic-powiedział,podającjejręcznik.-Potemcięzłożymydokupy.

Gdybymiałasiłę,roześmiałabysię.Najczarniejszymomentwjejżyciu-pieprzone
dno-ioto,kogomiaładopomocy.Mike’aLeytona,zawodowegochama.Przeszła
przedjegospuszczonymioczymawstronęłazienkiipomyślała,żeżyciejużnigdy
jejniezaskoczy.

SaraznalazłaMike’awkuchni.Usiadłaobokniego,aonnapełniłkubekparującą
czarnąkawą,spojrzałjejwoczyiwziąłzarękę.

-Cosięztobądzieje,Saro?Cierpisznajakieśzaburzeniałaknienia?

Zamknęłaoczyipociągnęłałyk.Oparzyłajęzykipodniebienie,alekawakojąco
spłynęładogardła.

-Niestetytonictakolśniewającego.

-Czemuzemdlałaśnamoimfrontowymganku?

-Szukałamazyluwdomumojejnajstarszejprzyjaciółki.Spojrzałnaniąponad
swoimkubkiemkawy.

-Jessniemieszkatuodmiesięcy.

background image

-Wkońcucięprzyłapała,hę?

Mikeskinąłgłową,zapalającpapierosa.Sarawyrwałapaczkęzjegorąkiteż
zapaliła.Niewiedziała,cosięstałozjejpapierosami.Pewniezniszczyłysięnatym
deszczu.AlbomożezostawiłajewbiurzeJamiego.Tak,tobyłoto.Wdziałajew
duchu,biało-niebieskapaczkależącanajegobibularzu,aobokczerwona
zapalniczka.

-Okazujesię,żenaprawdęzaniątęsknię.Niewiesz,comasz,dopókitegonie
straciszitakietam.

-Ach,więctodlategoniepróbowałeśmnienapaść.Tęsknisz.Mikezaciągnąłsię
papierosem.Spojrzałjejwoczy,skrzywiłsięispuściłwzroknastół.Ciszasię
przedłużała.Sarapoczuławkręgosłupielodowateukłucie.Jeżeliwdawnych
czasachbyłowMike’ucoś,colubiła-

opróczseksu-tojegootwartość.Wymijające,niezgrabnemilczenieniebyłow
jegostylu.

-Niepodrywamcię.Doceniam,żeniepróbowałeśmnieprzelecieć,naprawdę,i
uważam,żetosłodkie,żejesteśtakilojalnywobecJess,nawetjeżeli...

-Saro!-Mikechwyciłjązanadgarstki.-Nieotochodzi!Jezu!-Przełknąłz
trudem,jakbycośutknęłomuwgardle.UwolniłnadgarstkiSaryiponownie
spojrzałjejwoczy.-Czyoglądałaśsięostatniowlustrze?

Pokręciłagłowąnadjegoniesmakiem.

-Och.Zapomniałam,żelubiszkrągłości.

-Nie,Saro,tonie...-Mikezakryłoczyiwestchnął.-Niepoznałemcię,kiedycię
zobaczyłem.Jużmiałemdzwonićnapolicję,żebyprzyjechalizabraćpobitego
dziesięciolatka,któryleżyumnienaprogu.Bojęsięciebiedotknąć,żebycięnie
złamać.Nierozbierałbymcię,gdybynietwojeciuchy,przemoczoneibrudne,i
musiałemspróbowaćcięosuszyć...drżałaśi...-Mikeznówprzełknął,nasekundę
zamykającoczy.-Cocisięstało?Czytotenstarytakcięurządził?

-Nie.Właściwieniewiem.Jeżelimasznamyślisiniakiiresztę,totak,Danielje
zrobił,aleniedlategotujestem.Nieonjestpowodem,dlaktórego...poszłamdo
biuraJamiego.

FiliżankaMike’aztrzaskiemwylądowałanastole.Wmilczeniupatrzyli,jakkawa

background image

wsiąkawbladoniebieskiobrus.JeżeliJesskiedykolwiekwróci,niespodobasięjej
taplama.

-Cosięstało?-Mikenachyliłsięnadcałymtymbałaganem,żebywziąćpapierosy.

Sarazacisnęłakolanaażzabolało.

-Nicdobrego.Źlemniezrozumiał,on...-WzięłapapierosaodMike’aizaciągnęła
się.-

Sprawiałwrażeniebardzozmieszanego.

Mikeodebrałjejswojegopapierosa.

-Takwpływasznaludzi,Saro.Przekraczaszwszystkiegranice,łamieszwszystkie
ograniczeniailudzieniewiedzą,corobić.AJamie...Boże,tenbiednygnojeknigdy
jużniebyłtakisam,odkądodeszłaś.Musiałmiećkrótkiespięciewmózgu,kiedy
pojawiłaśsięznikąd.-MikewręczyłSarzepapierosa.-Skrzywdziłcię?

Skinęłagłową.

-Czywie,żecięskrzywdził?-zapytał,aSaraznówskinęłagłową,zastanawiając
się,czykiedykolwiekjeszczebędziewstaniemyślećoJamiembezwspomnienia
bólu,kiedyzerwałjejzwłosówżółtąwstążkę.

Zadzwoniłtelefon.Mikezerknąłnaniego,potemwzruszyłramionamiiwróciłdo
Sary.

Pogładziłjąpopoliczkukońcamipalców.

-BiednaSara-rzekłprzywtórzeupartegobrzęczenia.-Biednedziecko.

TelefonumilkłiSarazdałasobiesprawę,żemiałanapiętebarki.Rozluźniłaje,
zamknęłaoczy,pozwoliłagłowieopaśćnaramięMike’aiwdychałazapachjego
płynupogoleniu.

Przemknęłajejprzezgłowęszalonamyśl,żetodzwoniłDaniel,żejakoś
dowiedziałsię,gdziebyła,ichciałjejpowiedzieć...Telefonznówzaczął.

-Boże,jużdobrze!-MikeostrożnieuniósłgłowęSary,klepiącjądelikatnie,gdy
wstawał,isięgnąłposłuchawkę.Saraobserwowałagoimyślała,żetonapewno
Daniel,botylkoondzwoniłbytakuporczywie,dopókirozmowaniezostanie

background image

odebrana.Tylkoonmógłwypełnićpokójnapięciemipoczuciem,żechodziocoś
pilnego,itonawettamniewchodząc.

Rozległsiętrzask,głośniejszyibardziejgłuchy,niżkiedyMikeupuściłfiliżankę.
Głośnyigłuchyodgłos,zjakimdziewięćdziesięcio-kilogramowydorosły
mężczyznapadanakolananapodłogęzdesek.Potemzcichszym„brzdęk”
wylądowałaobokniegosłuchawka.ApotemMikekrzyczałdokładnietesame
słowa,któreSarawrzeszczaławduchuodwczorajszegowieczoru.

-Jamie!-wyłMike.-Nie,Jamie!Nie,nie,nie,nie,nie!

7

Ledwieprzeżyłapogrzeb.Kilkarazysięprzewracałaiżałowała,żeMikebyłtam,
żebyjązłapać.Wśrodkudrapałyiszarpałyjąpazuramizwierzęta,chciałasię
rozbićijewypuścić.Kiedyzobaczyłatęcholernąskrzynię,wktórejbył,poczuła
pewność,żepowinnająroztrzaskać,otworzyćwłasnączaszką,alezostała
powstrzymanaprzezludzi,którzynierozumieli,żeJamiechciałby,żebytozrobiła.
„Niemożeszjejkontrolować?”-powiedziałktośiMikechwyciłjąmocnieji
pocałował

wczoło,cotylkopogorszyłowewnętrznedrapanie.KtośkazałMike’owizabraćją
dodomu,cowydawałosięniewporządku,bojakieśdzieckowyłogłośniejniż
ona,alebyłazbytzmęczona,żebywalczyć.

Mikeodwiózłjądosiebiedodomu,posadziłprzykuchennymstoleiwyszedłpo
parębutelekbourbonaiwięcejpapierosów.Kiedywrócił,oznajmił,żeniewie,co
robić,pozostałochybatylkosięupićimówićprawdę,aSarazaczęłasię
zastanawiać,dlaczegonigdyniezauważyła,jakimądrybyłMike.

-Kilkalattemu-powiedziałakrótkopootwarciudrugiejbutelki

-jednegofacetaponiosło.ByłNowyRok,obojebyliśmynieprzytomniijakoś
zdołał

przepchnąćmojągłowęprzezdrzwikabinyprysznicowej.Twarzmiałam
opuchniętą,czerwoną,czarnąipurpurowąprzeztydzień.Przezpięćdnichodziłam
takdopracy.Zjednymokiemkompletniezamkniętym.Pięćpieprzonychdniiani
jednaosobaniezapytała,czydobrzesięczuję.

Potemkolejnytydzieńzżółknącymisiniakami,paprzącymisięoczyma.Nic.-
Solidniepociągnęłazbutelki.-Jamiewracazrodzinnychwakacji.Twarzmamjuż

background image

prawiekompletniewyleczoną.

Spogląda...-Znówpopiła.-Jamiespoglądanamnieraz.Natomaleńkierozcięcie
podokiem,nabladożółtysiniaknapoliczku...Płakał,kurwa.

-Nigdyniewidziałemfaceta,którymiałbytakąsłabośćdodziewczynyjakondo
ciebie.

-Zadużą.-Głupidrań.

Pili,ażsiępochorowaliirazemstraciliprzytomnośćnapodwójnymłożuMike’a.
Kiedysięobudzili,leżelioboksiebie,trzymającsięzaręceipatrzącwsufit.

-Kiedyzamierzaszwrócićdoswojegostaruszka?-zapytałMike.

-Chcesz,żebymzniknęła?-zapytałaSara.

-Możeszzostać,ilechcesz,aleuważam,żeniepowinnaś.Zycieidzienaprzód.Nie
możeszwieczniesięprzednimukrywać,nieważne,jakjesteśsmutna.

Przewróciłasięnabokispojrzałananiego.Mikemiałoczyprzekrwioneodwódyi
płaczu.

-Niedługopójdędodomu-powiedziała.-Kiedypoczujęsiętrochęsilniejsza.

-Uważam,żepowinnaśprzynajmniejdoniegozadzwonić.Zawiadomićgo,gdzie
jesteś,żeniccisięniestało.

-Jeżelimupowiem,gdziejestem,przyjedzietuicięzabije.

-Izkimśtakimchceszspędzićżycie?

-Czychcę?Nie.Taksamoniechcęspędzaćznimżycia,jakJamieniechciał...
czasamiitak,itakmaszwszystkospieprzone,pozostajetylkokwestiajakiwjakim
tempie.

-Boże!-Mikeodwróciłsiędoniej.Jegozdenerwowaniebyłooczywiste,wylewało
siękącikamioczuiwpadałowbruzdynatwarzy.-Mówiszteduże,wielkie,
rozdzierającerzeczyijesteśtakaspokojna.Anijednejłzy,nawetdrżeniagłosu.
Jakbywszystko,cosięterazdzieje,byłorównienudnejakcałareszta.Jesteśjak
robot.

background image

-Poczułbyśsięlepiej,gdybympłakała?Czytobycięuszczęśliwiło?

Westchnął.

-Acomojeszczęściemiałokiedykolwiekwspólnegoztobą,Saro?

Saraprawiesięrozpłakała.Zamiasttegoprzyciągnęłagodosiebieipocałowała.

SekszawszebyłjejlekarstwemnawszystkoichociażDanieljązatokarcił,aJamie
destrukcyjnieużyłseksuprzeciwniej,nadalczuła,żemawartość.Samotność,
strachipoczuciestratyniebyłystanamiintelektualnymi,którymmożnazaradzić
przezrozmowęczyanalizę.Tobyłystanyfizyczneiukojenieuzyskiwałosiętylko
środkamifizycznymi.

StrataJamiegoobjawiałasięuSarywrażeniemnagości.Nawetprzykrytakocami
czułasięzbytodsłonięta,jakbynaskórzemiałazadużopowietrza.Wpadałoze
świataprzezdziuręwkształcieJamiego.CiałoMike’anachwilęjąosłoniłoi
zmusiło,bypoczułacośopróczbólu.

Dobrze,żetobyłMike,ponieważwiedział,dlaczegoprawieniemogłasięruszać,
dlaczegojejnogiiramionatrzymałysięgokurczowo,dlaczegozaczęłachlipać,
kiedyprzestałobejmowaćjązaszyję.Wiedział,ponieważznałJamiego,iwiedział,
jakimzimnyminieustępliwymuczuciemjesttęsknotazanim.

Trzymalisięwobjęciachiszeptalisobieróżnerzeczy,tenonsensowneiteważne.
SaraprzypomniałasobiecośzMallarmégoiwyszeptałatesłowaMike’owido
ucha,aonjęknął,jakbyzrozumiał.Późniejzapytał,copowiedziała.

-Lachairesttriste,hélas,etj’ailutousleslivres-powtórzyłaSara,tulącgoz
całychsił.-

„Ciałojestsmutne,niestety,iprzeczytałemjużwszystkieksiążki”.

-Amen-skończyłMike.

Saraobudziłasięwcześnieiwłożyłarzeczy,któreMikedlaniejwyprałiwysuszył.

Potrząsnęłanimnaprzebudzenie.

-Idziesz?-Zamrugałnawpółzamkniętymi,sklejonymioczyma.Kiwnęłagłowąi
usiadł,pocierająctwarz.

background image

-Zobaczęcięjeszcze?

Sarasiadłaobokiwzięłagozarękę.

-Niewiem.

Odwróciłjejdłońinacisnąłkostkiodwewnętrznejstrony.

-Uważajnasiebie.

-Tyteż.-Pocałowałagowpoliczek,uścisnęłajegoręceporazostatniispokojnie
wyszłazsypialni.Gdyzamknęłysięzaniądrzwi,zaczęłabiec.

ZnalazłaDanielanasofie,nagiego,jeślinieliczyćparyczarnychskarpetek.
Policzkipokrywałmuzarost,twardyiniemalbiały.Podlewymudemleżałapaczka
solonychorzeszków.

Oczymiałzamknięte.Zgiętawłokciurękacelowaławścianęnadjegogłową.
Drugazwisałazsofy,opuszkipalcówmuskałypodłogę.

-Daniel?Niedrgnął.

NapodłodzewkałużywymiotówleżałafotografiaSary.Kwasżołądkowywyjadł
jejtwarz,zostawiająctorszzaledwieniewyraźnymcieniemgłowy.Obokstała
popielniczkazniedopałkiembalansującymidealnienabrzegu,atakżebutelka
wódki,pusta,ibutelkaszkockiej,pustawdwóchtrzecich.

Saraprzeszłanadnimiiujęłajegorękę.

-Danielu?-Pierwszyrazzrozumiała,coznaczymiećsercewgardle.Jej
blokowałotchawicęiwciskałosięwpodniebienie.Napierałonazęby.

Rękęmiałbezwładnąizimną.Oddychając,koncentrującsięnaoddychaniu,Sara
pamiętała,byużyćpalcawskazującego,aniekciuka,gdydotkałajegonadgarstka.
Serceopuściłogardłoinapełniłouszyswoimrozpaczliwymdudnieniem.Ręka
trzęsłasięjejzabardzo,żebysięnacośprzydać.Ontylkopróbujemnie
przestraszyć,pomyślała.MożeJamieteżchciałtylkotego.Saranacisnęłamocniej
nadgarstekDaniela,jeszczemocniej,potemsiępoddałaipociągnęłazarękę.

Zimna,białarękadrgnęła,potemodsunęłasięizostałaprzyciągniętadociała.

Sarapoczuła,jakwszystkowniejwzbiera.Wszystkoto,copowiedziałMike,to,

background image

nadczymjegozdaniempowinnazapłakać,sprawy,nadktórymijegozdaniemnie
potrafiłazapłakaćiktórejejnieobchodziły,wszystkosięnaniązwaliło.Myślała,
żejestsparaliżowana,aleniemiałaracji,byłatylkoznieczulonaiterazznieczulenie
zaczynałosłabnąć,ranykrzyczały.

Kilkagodzinpóźniejprzestałapłakaćnatyle,bypodnieśćgłowę.Jejoczyspotkały
jegowzrokijęknąłzulgiismutku.Saraodpowiedziała.Ichciałasiępołączyłyi
minęłowięcejczasu.

-Kochaszmnie-odezwałsięDanieliSaranieodpowiedziała,ponieważtoniebyło
pytanie.

Tonigdyniebyłopytanieiodpowiedź„tak”lub„nie”niczegobytuniezmieniła.

Czaszatemzaakceptowaćpewnefakty.Tenżałosny,staryczłowiek,cuchnący
moczemiwymiotami,byłpierwszy.Jegorealnośćbyłapaskudniejszaizarazem
słodsza,niżwcześniejprzyznała.Nikczemniejszaibardziejludzka.Alestanowiła
jejwłasnośćwniemniejszymstopniuniżkiedykolwiek.

-Ktośumarł-powiedziałamu.

-Aleniety.Nieja.

-Nie-przyznałaSara.-Toniewporządku,prawda?

-Nigdyniebyło.

Drugifaktbyłważniejszyitrudniejszydoprzyjęcia.Przeztychdwadzieściasekund,
kiedymyślała,żeDanielnieżyje,czułastrach,odrazę,aleteżwjakimśodległym,
niezbadanymzakątkusiebiewiedziała,żepotrafibezniegożyć.Wiedziała,żeta
ciemna,skomplikowana,wniewyjaśnionysposóbpięknaplątaninabyławyborem.
Nieprzeznaczeniem.Mogłaodejść,kiedytylkochciała.Jeślizamierzałazostać,
będziemusiałatozrobićzeświadomością,żeżycieznimjestmożliwościąjednąz
miliona.Alezdrugiejstronyżycietostałyzanikmożliwości.Niektórezostają
skradzionewrazzżyciemludzi,którychkochasz.Innewypuszczasięzrąkzżalem,
niechęciąigłębokim,bardzogłębokimsmutkiem.Rekompensatązażycia
nieprzeżytejestupojnaradośćpłynącazeświadomości,żeżycie,któremasz-tui
teraz-jesttym,którewybrałeś.Kryjesięwtymmocinadzieja.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Maguire Emily Ujarzmić bestię (1)
Piekna ujarzmia bestie Eloisa James
Maguire Emily Ujarzmić bestię
Prezentacja 18
podrecznik 2 18 03 05
9 1 18 Szkolenie dla KiDów
Planowanie strategiczne i operac Konferencja AWF 18 X 07
Przedmiot 18 1
18 piątek
AutomatykaII 18
18 Badanie słuchu fonemowego z uzyciem testu sylab nagłosowychid 17648 ppt
18 poniedziałek

więcej podobnych podstron