Fot. MR
Architekt Puzzli
Gdy pożegnałem się definitywnie z
Tropicielem, wydawało mi się, że
odkryłem Boga Prawdziwego. I miałem
rację… wydawało mi się.
Spod obrazu Tropiciela wyłonił się obraz
Boga, który dzisiaj nazywam
Architektem Puzzli. Ujawnia się on
najczęściej, gdy wchodzimy w czas, gdy
trzeba podejmować decyzje, które będą
ważyły na całej reszcie naszego życia.
Wtedy jesteśmy już zwykle w wieku, gdy
nie boimy się opinii naszych przodków -
co manifestowało się m. in. w obrazie
Tropiciela, ale za to stoimy wobec wzięcia odpowiedzialności za nieznaną
przyszłość. Wiarę w Architekta odkryłem w sobie, gdy zacząłem się
zastanawiać nad wyborem życia zakonnego. Miotałem się w wątpliwościach
przez dwa lata. Wciąż oczekiwałem jakiegoś jednoznacznego znaku od Boga,
by objawił mi w sposób bezdyskusyjny: chcę, byś szedł tu, albo tu… grałem z
Bogiem w swoistą grę: jeśli poznam w tym roku osobę, z którą będę chciał się
ożenić, to znaczy, że Bóg nie chce, żebym był zakonnikiem. A jak nie poznam
takiej osoby - to chce. Zakon, małżeństwo, a może samotność? Jeśli
małżeństwo, to z kim? Pytałem Boga, pytałem różnych księży… nie pytałem
jedynie samego siebie. I dopóki nie pożegnałem się z tym obrazem Boga, nie
mogłem podjąć żadnej decyzji.
Obraz świata, w jaki wierzyłem, przypominał wielką układankę z Puzzli. A Pan
Bóg był tym, który się nimi bawi. Najpierw zaprojektował sobie z nich obrazek,
potem pozwolił mu się rozsypać, a teraz sobie układa. A zadanie każdego
puzzla polega na odgadnięciu właściwego dla siebie miejsca, tak, żeby nie
popsuć całości układanki. Ale jak to zrobić?
Dominującym uczuciem jakie mi wtedy towarzyszyło był lęk przed przyszłością.
Czułem się jak Puzzel, który nie wie, gdzie jest jego miejsce. Bałem się, co
może się stać, gdy go nie odnajdę? Taki wierny Puzzel nie ucieka zwykle przed
Bogiem. Przeciwnie, ma poczucie, że to Bóg ucieka przed nim. A On chciałby
stać się wręcz marionetką w rękach Boga. Chciałby złapać niewidzialne
sznureczki przypiąć się do nich, a kluczyk wyrzucić. Chciałby, żeby Pan Bóg
pociągał za te sznureczki i żeby nic już od niego samego nie musiało zależeć.
Potem zrozumiałem, że goniąc Boga, w istocie uciekałem przed
odpowiedzialnością. Gotów byłem zrezygnować z wolności, bylebym tylko
nie musiał sam decydować i ponosić konsekwencji własnych decyzji. Podobne
nastawienie ilustruje także to dramatyczne pytanie, które czas jakiś temu do
mnie trafiło:
Trapi mnie sprawa małżeństwa. Nie chcę zabiegać o względy facetów, wolę
być atrakcyjna dla Boga, ale jak? Może właśnie Jezus chce, żebym się
przemogła, wyszła za mąż i cierpiała do końca życia służąc w sypialni, chociaż
wcale tego nie chcę. Tak, czy owak, zrobię to, co Bóg będzie chciał. Jeśli Jego
wolą jest moje zamążpójście, zacznę szukać faceta wbrew sobie. Tylko skąd
wiedzieć, co On ode mnie chce?
Wyznawca Boga Puzzli naprawdę szuka woli Bożej. Rozumie ją jednak
najczęściej, jako zaprzeczenie własnej wolności, pragnień i szczęścia. Bez
trudu dostrzeże ją w chorobie, cierpieniu, nieszczęściu, wyrzeczeniu... ale gdy
odniesie sukces, albo wygra w lotto, albo spędzi świetne wakacje - raczej nie
przyjdzie mu do głowy, że i to może jest wola Boża. Wyznawca Boga Puzzli
spodziewa się dostrzec znaki woli Bożej wszędzie, poza własnym sercem.
Widzi je w pogodzie, w zbiegach okoliczności, otwiera na chybił trafił Pismo
Święte, czyta przypadkowo napotkany fragment i wierzy, w objawia się w nim
wola Boża… nie spogląda jednak we własne wnętrze.
Dzisiaj właściwie jestem wdzięczny mojemu Bogu Puzzli. Zmaganie z nim
pokazało mi, że różne fragmenty osobistego obrazu Boga ujawniają się na
różnych etapach życia. Mają swoje zadanie i powinny potem odejść w
przeszłość. W ten sposób się rozwijamy.
Gdy udało mi się uporać z Tropicielem, ujawnił się Architekt. Pokonanie
Architekta pozwoliło mi odkryć, że odpowiedzi na pytanie o powołanie muszę
szukać w sobie, nie poza sobą. A znakiem powołania jest pragnienie mojego
serca. Było ono dla mnie zasłonięte: najpierw przez Tropiciela, przed którym
uciekałem, potem przez Architekta, którego goniłem. Gdy uwolniłem się od
Boga Puzzli - przestałem się miotać, poczułem, że mogę zrobić krok na przód i
pojawiła się jasna odpowiedź: Jeżeli chcesz, to czemu nie? Poczułem
wtedy nowy smak życia… smak decyzji.
[dzień 7] - Architekt Puzzli | Facebook
http://www.facebook.com/notes/brzytwa-po-schematach-prawdopodob...
1 z 1
2010-12-10 21:35