1
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
2
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
ks. Jerzy Szymik
Kocham teologię!
Dlaczego?
Lublin 2009
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
3
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Tytuł: Kocham teologię! Dlaczego
Autor: ks. Jerzy Szymik
ISBN: 978-83-62147-45-8
Data wydania: 1.10.2009
Projekt okładki: Paweł Królak
Przygotowanie do wydania: Piotr Durak
Skład: Rafał Pomianek
Pierowotne wydanie: Księgarnia Św. Jacka, Katowice 1998
Niniejszy utwór, ani żadna jego część, nie może być kopiowany, reprodukowany ani zwielo-
krotniany jakąkolwiek techniką w tym drukarską, magnetyczną czy cyfrową, ani wykonywany
publicznie, wystawiany, wyświetlany, odtwarzany, nadawany bez pisemnej zgody wydawcy. Za-
brania się również obrotu oryginałem utworu lub egzemplarzami, na których utwór utrwalono
– wprowadzania do obrotu, użyczenia, najmu oryginału albo egzemplarzy zgodnie z regulami-
nem Klubu Libenter.pl.
© Copyright for Polish edition by Jerzy Szymik
Klub Libenter.pl
PROFECT Paweł Królak
ul. Związkowa 20/33, 20-148 Lublin
www.libenter.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone.
All rights reserved.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
4
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Spis treści
Słowo wstępne ............................................................................................................. ....6
Teologia w Crainie PEPSI-COLI .............................................................................. ....9
I Pytania naszego czasu .................................................................................................................. ..13
Spór wokół prawdy o Prawdzie ................................................................................ . 13
Czy trzeba być wierzącym, aby być dobrym? ......................................................... . 18
Niewierzący-praktykujący. Co zrobić? .................................................................... . 21
Ewangelia radzi młodym ........................................................................................... . 23
Wilki w owczej skórze. O sektach ............................................................................ . 27
Neognoza, czyli nic nowego pod słońcem .............................................................. . 31
Czym jest modlitwa? .................................................................................................. . 32
Kościół świętych czy grzeszników? .......................................................................... . 33
Kościół jest Wspólnotą .............................................................................................. . 37
Pielgrzymki, sanktuaria – dlaczego, po co? ............................................................ . 39
Pytanie o sens cierpienia ........................................................................................... . 44
W szkole Ciała i Krwi ................................................................................................ . 47
Czy jako naród w 95% ochrzczony wierzymy w Boga? ......................................... . 55
II W rytmie liturgii, pór roku .......................................................................................................... .59
Jak powstaje światło ................................................................................................... . 59
Wierność odpowiedzią na wierność ........................................................................ . 60
Ludu mój, wyjdź z Egiptu! ......................................................................................... . 61
Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry ......................................................................... . 64
Droga krzyżowa .......................................................................................................... . 77
Wielkanoc znaczy: Bóg JEST .................................................................................... . 83
Jak Maryja .................................................................................................................... . 85
Upili się młodym winem? ......................................................................................... . 88
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
5
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Mowa gór i język morza ............................................................................................ . 89
Wakacje Apostołów .................................................................................................... . 92
Wieniec ze słów Anioła ............................................................................................. . 93
„I oczekuję życia wiecznego w przyszłym świecie. Amen” ................................... . 96
III Na wysokości psalmu ................................................................................................................. .98
Jak drzewo u strumieni wód ..................................................................................... . 98
„Pan usłyszał głos mojego płaczu” ........................................................................... 101
„W cieniu Twych skrzydeł wołam radośnie” ........................................................... 103
O Dawidzie, czyli o sumieniu ................................................................................... 106
Powrót do Pawła ......................................................................................................... 107
A może św. Józef?........................................................................................................ 111
Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa .............................................................. 115
O Teologii, Abélardzie i rachunku sumienia .......................................................... 122
Wykaz pierwotnych publikacji zamieszczonych tekstów ...................................... 125
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Słowo wstępne
6
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Słowo wstępne
Pod jednym – wprawdzie bardzo sympatycznym, ale raczej trzeciorzędnym –
względem skojarzył mi się Autor tej książki ze świętym Augustynem. Mianowicie
w perspektywie swoich dzieł Augustyn to jakby dwaj zupełnie różni ludzie. Z jed-
nej strony jest on autorem wyrafinowanych, napisanych trudnym językiem, cenio-
nym w ówczesnych kręgach intelektualnych, dialogów filozoficznych, Wyznań czy
Państwa Bożego. Z drugiej zaś strony Augustyn to duszpasterz, który pozostawił
po sobie tomy napisanych w niezwykle prostej łacinie kazań, komentarzy biblij-
nych oraz odpowiedzi na różne problemy religijne.
Trochę podobnie jest z księdzem Jerzym Szymikiem. Gdyby ktoś skądinąd tego
nie wiedział, to z niniejszej książki na pewno by się nie domyślił, że napisał ją pro-
fesor teologii dogmatycznej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i autor wni-
kliwych badań wymiaru religijnego w dziełach literackich, m. in. autor książki na
temat metodologii teologicznych badań dzieła literackiego, również autor olbrzy-
miego, a zarazem znakomitego studium na temat teologii obecnej w dziele Czesła-
wa Miłosza.
Niniejszą książkę napisał ten „drugi” Jerzy Szymik, troskliwy duszpasterz, pragną-
cy nauczać podstawowych prawd wiary, wprowadzać w sprawdzone przez pokole-
nia i przyjęte przez Kościół formy pobożności, podejmujący różne palące proble-
my czasów współczesnych. Jest on doskonale świadom tego, że do współczesnych
ludzi należy mówić językiem prostym, nie rozwodzić się ani się nie wymądrzać.
Nie jest oczywiście tak, ażeby duszpasterzowi współczesnemu wolno było zaprze-
stać mówienia na temat trudnych prawd wiary. Ksiądz Szymik stara się jednak
również na temat prawd trudnych mówić krótko i prosto.
Że takie teksty przyciągają czytelnika, to jasne. Ale czy takie pisanie na temat
wiary nie wiąże się z jakimś ryzykiem? Przecież prawdę przedstawia się wówczas
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Słowo wstępne
7
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
w sposób niepełny, jednocześnie skrótowo i fragmentarycznie! Owszem, jest tro-
chę racji w tym spostrzeżeniu. Ale przecież ta książka jest tylko następną wśród
wielu innych dobrych książek religijnych. Ktoś poważnie traktujący swoją wiarę
zazwyczaj czytał już wiele tekstów na temat jej poszczególnych prawd, wiele in-
nych tekstów jeszcze będzie czytał. Krótkie teksty księdza Szymika, tak zachęca-
jące do czytania swoją krótkością i zwyczajnością, mają tylko w naszej wierze coś
tam odświeżyć, coś przypomnieć, zwrócić uwagę na coś, czego może się dotych-
czas nie zauważało.
A każdy znaleźć może w tej książce prawdziwe brylanty. Na przykład mnie osobi-
ście dosłownie aż trzepnęło to zdanie z pierwszej stacji Drogi Krzyżowej, że każ-
dy z nas ma – podobnie jak Piłat – władzę uwalniania lub krzyżowania drugie-
go człowieka. Albo kogóż by nie poruszyła przejmująca interpretacja cynicznego
spokoju, z jakim potępieni – ukazani w portalu katedry w Bambergu – przyjmują
perspektywę wieczności bez Boga?
Ksiądz Jerzy Szymik jest nie tylko profesorem teologii i duszpasterzem, jest po-
nadto autorem kilku tomików poetyckich. Nawet gdyby ktoś o tym nie wiedział,
nieraz na kartach tej książki poczuje poetycką duszę jej autora. Jak odkrywczo
potrafi on spojrzeć nieraz na jakiś pozornie nieważny szczegół! Jak wiele potrafi
nieraz powiedzieć w niewielu słowach!
Spójrzmy choćby, jaką metodę zastosuje on, chcąc wydobyć najbardziej niepoko-
jące przejawy współczesnej cywilizacji. Bo przecież to nie takie łatwe – bez głębo-
kich analiz i uczonych interpretacji – trafić w samą istotę rzeczy. Szymikowi wy-
starczy do tego znana reklama... Pepsi. Przypomnijmy ją sobie: „Każde pokolenie
ma swoje pragnienia...” I po kilku sekundach: „To pokolenie wybrało PEPSI!”
Przecież w tej reklamie – próbuje nam pokazać ksiądz Szymik – ukrywa się jakaś
filozofia. Niestety, filozofia beznadziei i nihilizmu. Zresztą Szymik nie chce nas o
tym przekonywać, on mówi tylko, jakie przesłanie on sam słyszy w tej reklamie:
„«Wszystko jest bez sensu». Z twojego życia, człowieku, nie będzie ani pożytku,
ani zgrozy, ani nagrody, ani kary. Nic. Twoja miłość i cierpienie nie służą ani Bogu,
ani ojczyźnie, ani ludziom, ani diabłu. Nic. Jedyne, co warto zrobić, to NAPIĆ SIĘ
PEPSI”.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Słowo wstępne
8
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Tak, kiedy głosi się Boga i Jego Ewangelię, trzeba umieć mówić również o grzechu
i ludzkim zagubieniu. Jednak w tej książce mówi się przede wszystkim o prawdach
wiary, o byciu w Kościele i o zwyczajnej codzienności naszego życia religijnego.
Mówi się rzeczy proste, znane, a nieraz tak bardzo odkrywcze.
Jacek Salij OP
Warszawa, 2 września 1998 r.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Teologia w Crainie PEPSI-COLI
9
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Teologia w Crainie PEPSI-COLI
Teologia jest piękna.
W kolejnych pokoleniach i epokach zmienia szaty, makijaż, barwę głosu. Ale po-
zostaje świeża, młoda, silna. Tak było w czasach sporów wokół poglądów Ariu-
sza i prawdy o Theotokos, tak było w czasach, kiedy za oknami klasztornych cel,
zamieszkałych przez genialnych scholastyków, rosły strzeliste sylwetki gotyckich
katedr. Tak jest również dzisiaj, w crainie pepsi-coli. Czyli w czasach, kiedy do
dobrego tonu należy robienie językowych i ortograficznych błędów, na tyle subtel-
nych, by jednoznacznie świadczyły o tym, że piszący jest o wiele bardziej biegły w
amerykańskiej wersji angielszczyzny niż w siermiężnej (przecież) polszczyźnie... O
tempora, o mores, o próżności i pustko. A jednak śmiem twierdzić, że teologia jest
tu i teraz potrzebna tak samo. A może nawet bardziej. I że nadal jest piękna.
Chcę się podzielić jednym z najważniejszych – bez żadnej przesady – odkryć mo-
jego życia i pracy. To znaczy chcę naszkicować (bo gdzież im do ostatecznego,
doskonałego kształtu...) kilka intuicji dotyczących miłości do teologii. Uważam
bowiem, iż miłość teologii może być (i, jak ufam, bywa) realizacją tej miłości,
o jaką w ogóle w życiu chodzi. Tej, która ma swoje źródło w Bogu samym. Bóg jest
wszak „wewnętrznie” Miłością, „wspólnotą Osób”, interpersonalną Miłością – jak
eschatologiczno-ostateczne samoobjawienie się Boga streszcza Nowy Testament
(1 J 4, 8. 16) – i jako taki jest Miłością dla nas. Tak zakorzeniona prawda o miłości
jest przecież kluczem do tajemnicy życia. Uprawiając teologię, przeżywając życie
w przestrzeni jej teorii i praktyki, przebywamy nieustannie w samym Centrum
Rzeczywistości, blisko Ognia...
Przed niespełna dziewięcioma laty zmarł jeden z największych teologów naszego
wieku, Hans Urs von Balthasar. Kardynał Ratzinger podczas homilii pogrzebowej,
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Teologia w Crainie PEPSI-COLI
10
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
1 lipca 1988 roku w Lucernie, przypomniał istotę życiowego dylematu von Baltha-
sara: seine Wahl schwankte zwischen Musik und Literatur (...). Faktycznie, mogłoby
się wydawać, że „wahał się” i „chwiał” w nieustannej nieumiejętności ostatecznego
wyboru pomiędzy dwoma wielkimi miłościami swojego życia: muzyką i literaturą.
Niemniej jestem głęboko przekonany, że owo schwankte nie było ostateczną praw-
dą o kształcie jego życia. Twierdzę, że to teologia była jego ostatecznym wyborem,
i ona to – jako „Teo-Logia!” – stała się pogodzeniem muzyki i literatury. Gdzież
bowiem szukać połączenia Muzyki (symfoniczności i harmonii Prawdy!) z Litera-
turą (pięknem i ciężarem Słowa!)???
To właśnie teologia jest ich syntezą, muzyką i słowem Życia.
Ale jak to wszystko ustawić, przeżywać i integrować dzisiaj? Studiujemy i uprawia-
my teologię w czasie, kiedy konsumizm i kulturowa tandeta zdają się ściągać świat
na skraj przepaści, z otchłani której zionie tragizm lub groteska – jak kto woli...
Oto jeszcze niedawno uczono nas, że pytanie o sens jest zawsze i ostatecznie w
swej głębi pytaniem o Boga. Ale pewne nurty aktualnej cywilizacji sugerują wyraź-
nie, że można się obyć bez tego pytania, że ono nie jest ważne, że da się żyć bez nie-
go. Że swobodna ironia przemieszana z cynizmem wystarczy w relatywistycznym
świecie bez pewników, kompasu i latarni morskich... Specjalnością otaczającej nas
zewsząd mass culture i jej wytworów jest przecież niezwykła na skalę dziejów ludz-
kości umiejętność spłycania podstawowych kwestii człowieczego życia, a ściślej:
udzielania materialistycznych odpowiedzi na metafizyczne pytania. Oto wideokli-
powa reklama telewizyjna zaczyna się najpoważniej: „Oczekujesz bezpieczeństwa,
Ty i Twoja rodzina...” Po czym następuje rada udzielona ze śmiertelną powagą:
„Ubezpiecz się więc w PZU”. Albo inny początek reklamówki: „Każde pokolenie
ma swoje pragnienia...” I po kilku sekundach: „To pokolenie wybrało PEPSI!”
Może się pozornie wydawać, że to wszystko już było: w Rzymie Nerona, na dwo-
rach paryskich Ludwików, moskiewskich carów i gdzie tam jeszcze. Ależ nie – od-
powiadam. Ten rodzaj połączonej inwazji ateizmu i nihilizmu jest bodaj najpotęż-
niejszy od tysiącleci. Wskazuje na to wiele symptomów, na których analizę i opis
ani tu miejsce, ani czas. „Wszystko jest bez sensu”. Z twojego życia, człowieku, nie
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Teologia w Crainie PEPSI-COLI
11
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
będzie ani pożytku, ani zgrozy, ani nagrody, ani kary. Nic. Twoja miłość i cierpie-
nie nie służą ani Bogu, ani ojczyźnie, ani ludziom, ani diabłu. Nic. Jedyne, co war-
to zrobić, to NAPIĆ SIĘ PEPSI. Nie ośmieszaj się wyimaginowanymi wyborami
między dobrem a złem. Masz wybierać między PZU a Wartą.
Że przesadzam i przekornie wyśmiewam? Być może, ale tylko trochę. Przede
wszystkim zdecydowanie odradzam obrażanie się na otaczający nas świat. Ostro-
ści widzenia musi towarzyszyć siła miłowania. W przeciwnym wypadku powięk-
szymy szeregi mistrzów podejrzenia i posępności, którzy z Dobrą Nowiną nie
mają już wiele duchowo wspólnego... Nie smutek i lęk, ale wiara i entuzjazm są
sprzymierzeńcami wartościowej teologii w każdej epoce. Również tej, która jest
uprawiana w crainie pepsi-coli... Być może największym wkładem Vaticanum II
w dzieje świata okaże się fakt, iż jeden ze swoich najważniejszych dokumentów
sobór zatytułował Gaudium et Spes (Radość i Nadzieja). Chrystocentryzm chrze-
ścijańskiej teologii uczy nas inkarnacyjnej optyki myślenia i Jezusowych postaw.
Podkreślmy jasno: istnieje konieczność nowej syntezy między wiarą i współcze-
sną kulturą. Dla dobra obydwu. Nikt w tym zadaniu teologii nie wyręczy. Powiada
polski nuncjusz, ks. abp J. Kowalczyk: „Potrzeba takich (...), którzy w otoczeniu
«wypranym» często z pierwiastka nadprzyrodzonego nie wahają się inaczej – to
znaczy nowym językiem – przepowiadać wciąż tego samego Jezusa Ukrzyżowane-
go i Zmartwychwstałego. «Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki»”.
Powiada wiedeński kardynał, Franz König: „powierzonej nam w Kościele prawdy
nie można głosić językiem wczorajszym, z epoki, która już się zestarzała dzięki
duchowej ewolucji, ale językiem dzisiejszym. (...) Nie monolog, nie mowa do sie-
bie samego, ale dialog, braterska rozmowa pomiędzy Kościołem i światem może
zburzyć mur izolacji. Dlatego tak ważne są wszelkie wysiłki zmierzające do znale-
zienia wspólnego języka. (...) nowym językiem głosić światu starą prawdę”.
Pisze we wstępie do jednego ze swoich dzieł Walter Kasper, że autentyczna „trady-
cja tybindzka”, w której stara się tworzyć swoją teologię, jest sumą trzech elemen-
tów: kościelność + naukowość + otwarcie na współczesność. Jeśli to prawda – a nie
mamy podstaw do tego, by kwestionować tezę wybitnego teologa, biskupa diecezji
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Teologia w Crainie PEPSI-COLI
12
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Rottenburg-Stuttgart – wypada życzyć wszystkim twórcom i odbiorcom teologii,
by uprawiali ją w tak opisanym modelu „tradycji z Tübingen”. Wymienione ele-
menty stanowią wierzchołki trójkąta, w przestrzeni którego możliwa jest (i tylko
tutaj!) autentyczna teologia. Właśnie ta, którą kocham. Ta, która sięga korzeniami
do synoptyków i św. Jana, Orygenesa i Augustyna, Tomasza z Akwinu i Newmana,
Bazylego Wielkiego i Rahnera, Nossola i Guardiniego. Mnie i Ciebie.
Bo teologia – co przypomniał niedawno ks. Tomasz Węcławski – „jest dla Ciebie”.
Że w crainie pepsi-coli? Tym bardziej.
Pszów, 13 lutego 1997 r.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Spór wokół prawdy o Prawdzie
13
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
I Pytania naszego czasu
Spór wokół prawdy o Prawdzie
Wolność nie polega na wolności czynienia czegokolwiek, jest ona wolnością ku Dobru, w
którym jedynie znajduje się szczęście. Dobro jest więc jej celem. A zatem człowiek staje się
wolny o tyle, o ile dochodzi do poznania prawdy, o ile ono – a nie jakiekolwiek inne siły –
kieruje jego wolą. Wyzwolenie mające na względzie poznanie prawdy, która sama kieruje
wolą, jest koniecznym warunkiem wolności godnej tej nazwy.
Kardynał Joseph Ratzinger
Każdy czas ma swoje własne radości i bolączki, osobliwe sukcesy i swoiste poraż-
ki. Ta prawidłowość sprawdza się tak w życiu poszczególnego człowieka, jak i w
dziejach ludzkości. Niektóre pytania stają się palące, nabrzmiewają aktualnością
i znaczeniem, inne gasną, wyciszają się, pojawiają się bowiem odpowiedzi nasyco-
ne niekwestionowaną powszechnie wewnętrzną oczywistością.
Przyszło nam żyć w kolejnym fin de siècle’u historii świata, w ostatniej dekadzie
XX wieku. Od początku lat dziewięćdziesiątych jesteśmy świadkami i uczestni-
kami (przez sam fakt życia stanie z boku jest niemożliwe!) sporu wokół prawdy o
prawdzie. Spór ten nie jest nowy. „Cóż to jest prawda?” – pytał przecież sceptycz-
nie już prawie dwa tysiące lat temu Piłat podczas rozmowy z Jezusem w jerozo-
limskim pretorium (J 18, 38). Dzisiaj jednak pytanie to nabiera nowego ciężaru
i oryginalnego kolorytu.
Czy każdy człowiek ma swoją własną, subiektywną prawdę i w konsekwencji jest
tyle prawd, ilu ludzi? Czy też przeciwnie, prawda jest tylko jedna – obiektywna,
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Spór wokół prawdy o Prawdzie
14
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
nadrzędna, o „ponadczłowieczym” źródle? W takich właśnie pytaniach wyraża się
sens współczesnego sporu o rozumienie prawdy. Zaś konsekwencje udzielanych
odpowiedzi są dalekosiężne. Bowiem z powyższych pytań i sugerowanych przez
nie odpowiedzi, z dwóch źródłowo i istotowo różnych koncepcji prawdy, rodzą się
dwie różne koncepcje polityki, wychowania, rodziny, a konsekwentnie dwa różne
sposoby rozumienia sensu ludzkiego życia i w ogóle człowieka jako takiego.
Chrześcijańska odpowiedź na pytanie o prawdę jest niezmienna i jasna: prawda
jest jedna i jedyna. Jest nią Słowo i Osoba Jezusa Chrystusa. On jest Prawdą. On
stał się człowiekiem po to, by dać jej świadectwo. Wolność, którą został obdarzo-
ny człowiek, nie jest tożsama z mocą tworzenia prawdy. Człowiek nie jest ani jej
twórcą, ani właścicielem, ani panem. Prawda została mu objawiona i jest mu obja-
wiana, odkrywa ją, ale nie jest on w stanie jej stworzyć, ani nad nią panować. Jest
ona bowiem wartością tak bezwzględnie Bożą, że ze swej natury wymyka się (s)
twórczym możliwościom ludzkich jednostek i społeczności. Źródła prawdy znaj-
dują się poza stworzonym człowiekiem: tkwią w Bogu. Prawda jest z Boga.
Tu ważna uwaga: chrześcijańska odpowiedź jest daleka od pychy, od pogardy dla
„nie rozumiejących” i „inaczej myślących”, daleka od arogancji pewnych siebie
„posiadaczy prawdy”. Przeciwnie. Konsekwencją chrześcijańskiej wiary w istnie-
nie obiektywnej, w Bogu zakotwiczonej prawdy jest postawa pokory (wobec Boga)
i szacunku (wobec bliźnich – poszukiwaczy). Chrześcijanin – jak każdy człowiek
– jest bowiem poszukiwaczem prawdy w drodze, czyli znajduje, ale i błą-
dzi, zbliża się do światła, ale i oddala od niego. Jednak jest przekonany, mocą swej
wiary, że to właśnie życie trzeba naginać (czytaj: nawracać) do prawdy, a nie
odwrotnie. Ponieważ istnieje Prawda, dobro pozostaje dobrem, a zło złem, nieza-
leżnie od ludzkich wyborów. Decyzje podejmowane niezgodnie z Prawdą, wbrew
jej imperatywom, powodują bardzo często stopniowe oddalanie się od niej. Zaczy-
nają bowiem funkcjonować wówczas pokrętne mechanizmy, według zasady: jeśli
ktoś nie postępuje tak jak myśli, to zaczyna myśleć tak jak postępuje.
Znane spostrzeżenie z konfesjonału: nawet najcięższy grzesznik znajduje się w
kręgu Bożego oddziaływania, jeśli w jego sercu jest obecna po stawa: „zgrzeszy-
łem, nie mam racji, Bóg ma rację; Boskie przykazanie jest słuszne, jestem słaby,
ale chcę wrócić do mocy i światła”. Najgorzej, kiedy człowiek manipuluje zasadami
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Spór wokół prawdy o Prawdzie
15
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Bożego prawa, by usprawiedliwiać własne wybory i ich konsekwencje, twierdząc,
że odkrył swoją własną prawdę. Zaczyna się równia pochyła, ponieważ następuje
blokada możliwości nawrócenia.
Warto o tym wszystkim pomyśleć, kiedy obserwujemy przetaczającą się przez Pol-
skę co jakiś czas od początku lat dziewięćdziesiątych dyskusję o aborcji (a przecież
wyjmując nienarodzonego z obszaru wspólnej troski, zdradzając jego sprawę –
zdradzamy wszystko), o mieszaniu się „czarnych” do polityki (a przecież polityka
jest nie tylko walką o władzę, ale i przedłużeniem etyki – z tej racji Kościołowi nie
wolno milczeć bez narażania się na utratę własnej tożsamości).
Sprawy te nie są marginesem problemu prawdy, ponieważ sprowadzają się one
ostatecznie do wiary lub niewiary w istnienie Prawdy. Tak sądzę. I wracam często
do dwóch tekstów powstałych na początku dekady, u początków narodzin nowych
pytań o sens prawdy. Przemyślenie tych wypowiedzi proponuję teraz wszystkim
poszukiwaczom prawdy:
„Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko
przeze Mnie” (J 14, 6). (...)
Wolność publicznego wyrażania swoich poglądów jest wielkim dobrem społecz-
nym, ale nie zapewnia ona wolności słowa.
Niewiele daje wolność mówienia, jeśli słowo wypowiadane nie jest wolne. Jeśli jest
spętane egocentryzmem, kłamstwem, podstępem, może nawet nienawiścią lub
pogardą dla innych – dla tych na przykład, którzy różnią się narodowością, religią
albo poglądami. Niewielki będzie pożytek z mówienia i pisania, jeśli słowo będzie
używane nie po to, aby szukać prawdy, wyrażać prawdę i dzielić się nią, ale tylko
po to, by zwyciężać w dyskusji i obronić swoje – może właśnie błędne – stanowi-
sko.
Słowa mogą czasem wyrażać prawdę w sposób dla niej poniżający. Może się zda-
rzyć, że człowiek mówi jakąś prawdę po to, żeby uzasadnić swoje kłamstwo. Wiel-
ki zamęt wprowadza człowiek w nasz ludzki świat, jeśli prawdę próbuje oddać
na służbę kłamstwa. Wielu ludziom trudniej wtedy rozpoznać, że ten świat jest
Boży.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Spór wokół prawdy o Prawdzie
16
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Prawda zostaje poniżona także wówczas, gdy nie ma w niej miłości do niej samej
i do człowieka. (...)
Każdy podstęp wobec drugiego człowieka, każda skłonność do używania osoby
ludzkiej w charakterze narzędzia, każde używanie słów po to, aby wpływać na in-
nych swoim zagubieniem moralnym, swoim wewnętrznym nieporządkiem – wpro-
wadza w życie społeczne atmosferę kłamstwa. Przez wiele lat doświadczaliśmy w
wymiarze społecznym, że publicznie nie mówiono prawdy – i nie dopuszczano do
jej mówienia. Istnieje przeto wielka potrzeba odkłamania naszego życia w różnych
zakresach. Trzeba przywrócić niezastąpione niczym miejsce cnocie prawdomów-
ności. Trzeba, by ona kształtowała życie rodzin, środowisk, społeczeństwa, środ-
ków przekazu, kultury, polityki i ekonomii.
(...) Wszystkie tzw. środki przekazu myśli to przecież spotęgowana ludzka mowa.
Spotęgowana mowa, która albo daje świadectwo prawdzie, albo też przeciwnie.
(...) Więc jest szczególna odpowiedzialność za słowa, które się wypowiada, bo one
mają moc świadectwa: albo świadczą o prawdzie, albo są dla człowieka dobrem,
albo też nie świadczą o prawdzie, są jej zaprzeczeniem i wtedy są dla człowieka
złem, chociaż mogą być tak podawane, tak preparowane, ażeby robić wrażenie, że
są dobrem. To się nazywa manipulacja. (...) Niby mówi się prawdę, ale się szkodzi
drugiemu człowiekowi. A więc przykazanie jest precyzyjne, kiedy mówi o świa-
dectwie przeciw bliźniemu twemu. (...)
Chrystus zobowiązał uczniów do dawania świadectwa: «Będziecie moimi świad-
kami». Będziecie świadkami prawdy. To świadectwo będzie was kosztować, tak
jak kosztowało Mnie. Przecież pamiętamy, że na tym ostatecznym, dramatycznym
także i po ludzku trybunale, Chrystus przed Piłatem zapytany, czy jest królem,
odpowiedział: «Jam się po to narodził i po to przyszedłem na świat, ażeby dać
świadectwo prawdzie». A jeżeli czytamy Ewangelię, jeżeli ją wciąż czytamy i wciąż
nad nią myślimy, to uświadamiamy sobie, że ta sprawa między prawdą a kłam-
stwem, między świadectwem prawdy, świadkami prawdy a ojcem kłamstwa, jest
jakąś sprawą pierworodną i podstawową. Człowiek jest wolny, człowiek jest wolny
także, ażeby mówić nieprawdę. Ale nie jest naprawdę wolny, jeżeli nie mówi praw-
dy. Chrystus daje na to jasną odpowiedź: «Prawda was wyzwoli». Życie ludzkie
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Spór wokół prawdy o Prawdzie
17
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
jest więc także dążeniem do wolności przez prawdę. To jest bardzo ważne w epo-
ce, którą przeżywamy. Bo zachłystujemy się wolnością, wolnością słowa i różnymi
innymi wolnościami, które z tym się wiążą. Zachłystujemy się tą wolnością, której
przedtem nam odmawiano, tak jak zresztą i wolności religijnej, choć w Polsce nie
było pod tym względem najgorzej. Ale równocześnie zapominamy o tym wymia-
rze podstawowym, że nie ma prawdziwej wolności bez prawdy. Tylko prawda czy-
ni wolnymi.
(...) Dziś czeka nas wielka praca nad mową, jaką się posługujemy. Ogromna praca.
Nasze słowo musi być wolne, musi wyrażać naszą wewnętrzną wolność. (...) Słowo
ludzkie jest i powinno być narzędziem prawdy. (...)”
Jan Paweł II, Olsztyn, VI 1991 r.
„Gdy obserwujemy rozwój wydarzeń w świecie, zauważamy ze smutkiem, że ów
opór «starego człowieka», sprzeciwiającego się Bożej prawdzie, nie słabnie. Prze-
ciwnie, potężnieje. Najbardziej rozwinięte cywilizacyjnie społeczeństwa, dawniej
chrześcijańskie, przeżywają dziś proces szybkiego poganienia. Nastawione są nie-
mal wyłącznie na doczesność. Wszelka transcendencja, wszelkie odniesienie do
Boga i do życia pozagrobowego znika im z pola widzenia. Ostateczny cel upatrują
w zapewnieniu sobie dobrobytu, nieograniczonej wprost konsumpcji i maksymal-
nym użyciu. Społeczeństwa te nie mogą ścierpieć żadnego głosu, który kwestionu-
je taki model życia i taką hierarchię wartości; który powiada, że to, co doczesne,
jest ważne, ale nie najważniejsze; który przypomina o śmierci, o Bożym sądzie i o
odpowiedzialności za popełnione czyny. Nie mogą słuchać żadnego współczesne-
go Szczepana. Nie chcą go słuchać. Jeśli się pojawia – usiłują go za wszelką cenę
uciszyć. Niekoniecznie kamieniami, powieszeniem na krzyżu, rozstrzelaniem czy
zamknięciem w obozie koncentracyjnym, choć i przed tym się nie cofają, o czym
świadczy śmierć księdza Popiełuszki czy innych współczesnych męczenników –
duchownych i świeckich”.
ks. prof. S. Wielgus, rektor KUL,
Boże Narodzenie 1991 r.
Sceptycyzm Piłata jest pociągający. Relatywizacja prawdy również, zwłaszcza przy-
brana w togę intelektualizmu. Nie należy jednak zapominać, że pełne filozoficznej
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Czy trzeba być wierzącym, aby być dobrym?
18
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
zadumy, wysoce intelektualne pytanie („Cóż to jest prawda?”) doprowadziło Piła-
ta do chwiejności o skutkach straszliwych. Od stwierdzenia „nie popełnił On nic
godnego śmierci” (Łk 23, 16) do umycia rąk „wobec tłumu”: „Nie jestem winny
krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz” (Mt 27, 24). Od sceptycyzmu do łaj-
dactwa i mordu droga – jak widać – niedaleka. Na szczęście jest możliwa posta-
wa odmienna: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (J 14, 6). Prowadzi ona nie do
krzyżowania kogoś, ale siebie. Może na tym właśnie polega najgłębszy sens wy-
zwalającej mocy prawdy – „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8, 32)?
Czy trzeba być wierzącym, aby być dobrym?
(...) pewien człowiek (...) pytał Go: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć ży-
cie wiecz ne?” Jezus mu rzekł: „Czemu nazywasz Mnie do brym? Nikt nie jest dobry, tylko
sam Bóg”.
Mk 10, 17-18
Pytanie wpisane w tytuł naszej refleksji tylko z pozoru i na pierwszy rzut oka
brzmi prosto i jasno. W gruncie rzeczy jednak zawiera w sobie problemy, na temat
których napisano całe biblioteki książek. Bo: co to znaczy „być wierzącym”? Co
to znaczy „być dobrym”? Czy nieosobowe (gramatycznie i me rytorycznie!) słowo
„trzeba” oraz spójnik „aby” (łączące w polszczyźnie zdanie nadrzędne z podrzęd-
nym) obejmują całe bogactwo i zakres relacji po między „wiarą” i „dobrem”??? Bo
na przykład (za pytajmy przekornie, aczkolwiek na pewno nie bez sensu), czy nie
jest akurat odwrotnie, tzn. czy nie trzeba być dobrym, aby być wierzącym (na-
prawdę!). Pytania można by mnożyć. Te już wyrażone niech będą ilustracją złożo-
ności i wewnętrznej komplika cji pozornie tylko prostego tytułowego pytania.
Zostawmy jednak na boku wszelkie zawiłości natury filologicznej, filozoficznej,
teologicznej. Acz kolwiek pamiętajmy o nich – by nie upraszczać nadmiernie.
Spróbujmy więc potraktować problem najzwy czajniej zdroworozsądkowo, zgod-
nie z pierwszą intuicją rozumienia, tzn. zapytać, czy sfera etyki jest zależna od na-
szej świadomie kształtowanej (wybieranej w wolności) więzi z Bogiem?
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Czy trzeba być wierzącym, aby być dobrym?
19
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Spróbujmy najpierw odpowiedzieć „nie”. Bóg, jedyny „Dobry” (por. motto, a także
Mt 19,17 i Łk 18,19) jest większy niż ludzka wiara, wszechmoc ny i suwerenny, może
więc rozsiewać ziarna dobra poza „granicami wiary”, poza Kościołem. Odpo wiedź
taka mogłaby znaleźć swoje potwierdzenie w długiej tradycji uniwersalnej myśli
teologicznej, sięgającej swoimi korzeniami samego św. Justyna Męczennika (ok.
100-167). Objawienia, które do konało się w Jezusie Chrystusie („Logosowego” –
jak mawiał, a właściwie pisał Justyn), nie wolno zacieśniać do samego chrześci-
jaństwa – twierdził wielki apologeta. Niepojęty dla człowieka i „wymy kający się”
ograniczonym, ludzkim pomysłom Bóg rozsiewa nasiona Logosu (spérmata tou
logou, logoi spermatikoi), czyli odwiecznego Słowa – Jezusa Chrystusa, tam, „gdzie
chce” (por. J 3,8). Homer i Empedokles, Sokrates i Platon, Heraklit i Arystoteles
uczestniczyli (nieświadomie!) w świetle, jakie rozniecała Najwyższa Prawda. Nie
wierząc – dodaj my... Świat bowiem – nauczał Justyn – od pierwszej iskry rozumu,
poznania i prawdy miał w sobie cząstkę Pełnego Logosu (ho pas Lógos), czyli Je-
zusa Chrystusa. Bóg semper maior – zawsze większy od naszych miar. Także od
„bycia wierzącym”.
Idea Justyna, na tysiące sposobów przetwarza na i ponawiana w ciągu następnych
kilkunastu wieków, zasługuje na najwyższą uwagę (por. choć by posoborową ideę
„kręgów zbawienia” czy teorię „anonimowych chrześcijan” Karla Rahnera). Przede
wszystkim dlatego, że uczy nas, chrześcijan, poko ry, czyli mądrości.
Ale spróbujmy teraz odpowiedzieć na tytułowe pytanie „tak”. Bo przecież w jaki
sposób mieć do stęp do dobra, będąc odciętym (niewierzącym) od źródła dobra,
od Boga (por. jeszcze raz motto)??? Bo przecież „«wiara jest początkiem naszego
zbawienia» (Fulgencjusz z Ruspe, De fide ad Petrum), fundamentem i korzeniem
wszelkiego usprawiedli wienia; «bez niej niemożliwą jest rzeczą podobać się Bogu»
(Hbr 11,6) ani osiągnąć dziedzictwo jego synów” – pouczają ojcowie Soboru Try-
denckiego w „Dekrecie o usprawiedliwieniu” (rok 1547).
Wierzymy – jako chrześcijanie – że największym nieszczęściem ludzkiego umysłu
i serca jest ateizm, pośrednio także agnostycyzm prowadzący przecież zawsze do
ateizmu w sferze moralnych wyborów („jeśli Boga nie ma, wszystko wolno” – to
z Dostojewskiego, proroka wszelkich szaleństw i zbrodni XX wieku). Ateizm jest
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Czy trzeba być wierzącym, aby być dobrym?
20
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
bowiem nieprawdą o człowieku i świecie, ostatecznie o rzeczywistości jako takiej.
A nic tak nie szkodzi dobru, nic tak nie nadwątla (niszczy, niweczy, podcina) jego
korzeni – jak nieprawda. Ateizm jest wyborem nieprawdy. Zawinionym lub nie-
zawinionym, świadomym lub nieświadomym – nie sądźmy. Zawsze jednak fak-
tycznym.
Extra Ecclesiam nulla salus... Poza Kościołem nie ma zbawienia. Co współcześnie
reinterpretujemy: Tam, gdzie zbawienie, tam Kościół.
Wspólnota wiary w Kościele jest podstawowym źródłem naszego dobra. Sami z
siebie jesteśmy przecież grzesznikami.
Chrześcijanie to ludzie, którzy biorą na serio fakt, iż uświęca ich Święty Trójjedyny
Bóg i są sobą tylko wtedy, kiedy ich życie jest przedłużeniem we wnętrznego życia
Boga. Jaki to ma związek z konkretem naszej codziennej egzystencji, z byciem, z
działaniem, cierpieniem dla innych, z tworzeniem małych wspólnot opartych na
fundamencie prostej miłości, wspólnot, które składają się na Wspólnotę Kościoła,
można przeczuć dopiero przypomniawszy zasadę sięgającą głębi tajemnicy Boga.
Wspólnototwórcza jedność – jako dar i zadanie – znajduje swój prawzór w jedno-
ści wspólnoty Trójjedynego. Istota bycia chrześcijaninem jawi się w tym świetle
jako „bycie-wzajemnie-dla-siebie”, a wspólnota jako naturalne środowisko życia i
rozwoju Chrystuso wego ucznia. Hans Urs von Balthasar w jednej ze swoich prac
na temat communio sanctorum pisze: „Gdyby istniała definicja Boga, należałoby
ją tak właśnie sformułować: jedność jako bycie-wzajemnie-dla-siebie. Co my, w
braku lepszego słowa, określamy jako Osoby Boskie, jest warun kiem tego, że w
Bogu może istnieć czyste bycie-wzajemnie-dla-siebie”. Ono to stanowi podstawę
istoty Kościoła, specyfiki chrześcijańskiej wspólnoty, ono sprawia, że gdyby na-
leżało stworzyć defi nicję relacji międzyludzkich wzorowanych na swym źródle,
Trójjedynym Bogu, brzmiałaby ona: bycie-wzajemnie-dla-siebie.
Stanowimy system naczyń połączonych. Z Bogiem i między sobą.
Jeśli Bóg ma jakieś sposoby rozsiewania ziaren dobra, nasion Logosu, „Justyno-
wych” logoi spermatikoi – nic nam do tego: niech będzie uwielbiony.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Niewierzący-praktykujący. Co zrobić?
21
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Ale drogą do „bycia dobrym”, drogą, którą ob jawił w Panu naszym, Jezusie Chry-
stusie, jest „by cie wierzącym” we wspólnocie Kościoła, poza któ rym nulla salus.
Nie ateizm, ale wiara jest prostą i objawioną drogą do człowieczego dobra.
PS. Pytanie o wiarę (o „bycie wierzącym”) jest w sumie pytaniem o Kościół (o jego
rolę w „byciu do brym”). Zauważa kardynał Joseph Ratzinger: „Tyl ko ten, kto do-
świadczył, jak (...) Kościół dźwiga ludzi, daje im ojczyznę i nadzieję, ojczyznę,
która jest nadzieją: drogą do życia wiecz nego, tylko ten, kto doświadczył tego,
wie, czym jest Kościół zarówno niegdyś, jak i obec nie” (Wprowadzenie w chrześci-
jaństwo; podkr. J. Sz.).
Właśnie – kto doświadczył... Być może całe na sze rozważanie jest niewiele znaczą-
cą teorią. Być może dopiero egzystencjalne doświadczenie „bycia w Kościele” rzu-
ca jasny snop światła na relację pomiędzy „byciem wierzącym” i „byciem dobrym”.
I na zależność pomiędzy tytułowym „trzeba... aby”.
Niewierzący-praktykujący. Co zrobić?
Choroba, o której tu będzie mowa, atakuje różne wartości. Nie jest tylko niedo-
mogiem wiary. Rozdźwięk pomiędzy pustką serca a maskującą ją „bogatą” otocz-
ką zewnętrzną, ów rodzaj niszczącej człowieka nieprawdy (mającej „wciskać kit”
komu? Bogu? ludziom? sobie?) nie jest jedynie charakterystyczny dla wiary. Ta-
kie pęknięcie może np. wystąpić w sferze miłości. Wyobraźmy sobie dwóch sta-
rych kumpli, po których przyjaźni zostały już tylko zgliszcza. Podają sobie ręce,
prowadzą wysilone rozmowy, udają tęsknotę za sobą. Odgrywają przedstawienie,
kłamią. Albo: dzieci i rodzice w jednym mieszkaniu. Po miłości ani śladu. Ale po-
został wyrażający ją (mający ją wyrażać!) rytuał: wspólne posiłki, wspólne pienią-
dze, wspólne wakacje, prezenty. Sytuacja nieprawdziwa i przez to nieznośna. Albo:
małżonkowie. Miłość wypalona. Ale pozostało przyzwyczajenie do praktyk, które
kamuflują jej śmierć: wspólny stół, wspólne łoże, wspólny dach. „Nie miłujący”, ale
„praktykujący”...
Nie tylko wiara może więc być udawana. Zjawisko jest o wiele szersze. Wiąże się
z problemem czasu, trwania, naszego duchowego lenistwa, z brakiem pracy nad
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Niewierzący-praktykujący. Co zrobić?
22
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
wartościami. Wiąże się ze słabością ulegania wygodzie, nieprawdzie. Pozostaje pu-
sty znak pozbawiony treści.
Skoncentrujmy jednak uwagę na samej wierze. Czym ona jest w swej istocie? Jest
obejmującym wszystko planem życia i postawą egzystencjalną. Wierzyć
znaczy: mieć swą moc w Bogu, ufać Mu, budować na Nim, w Nim znajdować
niewzruszoną ostoję i treść całego życia. Wierzyć, to powiedzieć Bogu „tak” ze
wszystkimi konsekwencjami. Wiara nie jest tylko uczuciem, tylko aktem rozumu,
tylko spełnianiem praktyk, jakimś „tylko”. W wierze gra idzie o całego czło-
wieka. Jeśli nie obejmuje ona wszystkich sfer ludzkiego życia, to staje się chora,
skarlała. Obumiera i zanika.
Co robić, jeśli serce jest puste, praktyki (niedzielna msza św., sakramenty) pozo-
stały, ale mówią już nieprawdę, tzn. serce i rozum są daleko od Boga, etyka rów-
nież. Młody czytelnik będzie z pewnością skłonny odpowiedzieć: w imię prawdy
należy zrezygnować z praktyk. Starszy, być może, też... Odpowiadam: nie, to nie
jest dobre rozwiązanie. Należy z praktyk odbudować treść, którą wyrażają; dzięki
nim, poprzez nie – nigdy zamiast nich. Chrześcijańskie „praktyki” to nie magiczny
i pusty rytuał. To przestrzeń spotkania z Bogiem!! Rezygnacja z praktyk jest tylko
pozornym opowiedzeniem się po stronie dobra (tzn. prawdy). W gruncie rzeczy
będzie to ostateczne zabójstwo wiary. Należy więc wykorzystać je „do końca”, od-
kryć na nowo ich treść. Jak to zrobić?
1) przez szczerą osobistą modlitwę;
„Zaradź memu niedowiarstwu” (Mk 9,24). Wiara jest łaską. Niezasłużoną, darmo
daną. Czy nam się to podoba, czy nie – jest darem Boga. Można ją wyprosić. Pro-
szącym o chleb, rybę i jajko, Bóg nie daje kamienia, węża i skorpiona (Łk 11,11-
12). Nie jest nieczuły na prośby człowieka, ale „udziela Ducha Świętego tym, któ-
rzy Go proszą” (Łk 11,13).
2) przez oczyszczanie serca;
Bardzo często blokadą dla wiary jest grzech, życie w grzechu. Trwanie w grzechu
zabija wiarę.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Ewangelia radzi młodym
23
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
3) przez pogłębianie swojej wiedzy na tematy religijne;
Jeśli niczego w tej dziedzinie nie czytam, jeśli już nie czytam, nie pogłębiam – po-
zostanę analfabetą wiary. Wiara jest sztuką, która się rozwija i nad którą trzeba
pracować.
I bardzo ważna uwaga: ostrożnie z etykietkami. Ostrożnie z wyciąganiem palu-
cha i surowym sądem: o, ta baba bywa codziennie w kościele (praktykująca), ale
jej życie jest złe (niewierząca). Ostrożnie. Granica między wiarą i niewiarą nie
tyle przebiega między ludźmi, ile przechodzi przez serce każdego człowieka. Mam
świadomość, że również przez serce piszącego te słowa. Dlatego modlę się z po-
korą: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu. Przymnóż mi wiary” (Mk 9,24; Łk
17,5). Dlatego staram się oczyszczać moje serce. Dlatego czytuję to i owo. I ufam,
że Bóg mi nie odmówił łaski wiary. Bo kocha.
Ewangelia radzi młodym
Opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?
Mt 19, 27
Pierwszy krok
Był to czas ich ostatniej wspólnej podróży do Jerozolimy. Po drodze Jezus spotyka
człowieka, którego Ewangelia nazywa „bogatym młodzieńcem” (Mt 19, 16-22).
Rozmawiają ze sobą. Jezus proponuje: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co
posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź
za Mną!” Młody człowiek odszedł w milczeniu, zasmucony... Dlaczego? „Miał bo-
wiem wiele posiadłości” – wyjaśnia Ewangelista – i wezwanie Mistrza przerastało
możliwości jego serca, przywiązanego do rzeczy, do „dóbr tego świata”.
W chwilę później Jezus tłumaczy uczniom: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez
ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego” (Mt 19, 24). Ci zaś
„przerazili się bardzo” i wówczas padło owo, pełne niepokoju, pytanie Piotra:
„Opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?”.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Ewangelia radzi młodym
24
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Warunkiem wyboru Boga, pierwszym i zasadniczym krokiem w kierunku praw-
dziwego szczęścia – jest właśnie „opuszczenie wszystkiego”. Chodzi po prostu o
wewnętrzną wolność, o zgodę serca na to, że Bóg jest najwyższą wartością twojego
życia. Odrzuć powstający lęk: nie jest to wartość niszcząca. „Opuszczenie wszyst-
kiego” i radykalny wybór Boga nie jest decyzją na pustkę. Pójście za Nim, za Naj-
wyższą Pełnią, jest życiem w niewyobrażalnym bogactwie i obfitości. Tak brzmi Je-
zusowa obietnica, odpowiedź na Piotrowe pytanie: „Każdy, kto dla mego imienia
opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzy-
ma i życie wieczne odziedziczy” (Mt 19, 29). Bóg jest owym „stokroć” i „życiem
wiecznym”.
Ewangeliczny paradoks, a jednocześnie krok, który trzeba wykonać: opuścić
wszystko, aby otrzymać wszystko. Wówczas smutek bogatego młodzieńca zamieni
się w radość Jezusowego ucznia.
Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją
mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego.
Łk 10, 27
Będziesz miłował
Kolejne pytanie skierowane do Jezusa: „Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć
życie wieczne?” (Łk 10, 25). Zadaje je uczony w Prawie. Ale prawdopodobnie wie-
lu z nas chciałoby zadać Jezusowi tych kilka najważniejszych pytań, zrodzonych z
zagubienia, z bezradności serca, więc może rozpoznajemy drżenie własnego głosu
w słowach tamtego żydowskiego uczonego, który dotarł do granic swojej wiedzy?
I Jezus odpowiada: „Będziesz miłował...” To znaczy: wolna przestrzeń, która po-
wstaje w sercu na skutek jego oczyszczenia, „opuszczenia wszystkiego”, nie może
pozostać pusta. Trzeba ją wypełnić miłością. Chrześcijaństwo nie jest religią ma-
sochistów, nie żąda opuszczenia dla opuszczenia, ofiary dla ofiary, cierpienia dla
cierpienia. Jest ono wspólnotą wiary z Bogiem, któremu na imię Miłość. „Opuścić
wszystko”, tzn. oczyścić serce, by mocniej i lepiej kochać – taki jest sens wezwania
Jezusa.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Ewangelia radzi młodym
25
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
„Będziesz miłował...” Jak? Całym sobą, wszystkim, co się składa na twoją osobo-
wość i życie (serce + umysł + dusza + moc = cały „ty”). Żaden człowiek, żadna
rzecz nie nasyci głodu człowieczego serca. Tylko Bóg, więź miłości między Nim
i tobą – tylko to jest „godne” twoich pragnień. „Niespokojne jest ludzkie serce, do-
póki nie spocznie w Tobie” – wyraził tę prawdę św. Augustyn.
„Będziesz miłował...” Jak? „Jak siebie samego”. W Ewangelii według św. Jana Jezus
wyjaśnia bliżej, na czym polega Jego „nowe przykazanie”: „abyście się wzajemnie
miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”. Jego sposób kochania, Jego „miłość totalna”,
aż do „oddania życia za przyjaciół”, jest odtąd miarą i modelem miłości między-
ludzkiej.
Związek tych prawd z Radością jest bliski i bezpośredni. Bo powiada Chrystus: „To
wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna”
(J 15, 11).
Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
Mt 10, 39
Umrzeć, aby żyć
Zostawić za sobą sprawy i rzeczy nieważne, by być wolnym, by móc w sposób wol-
ny robić to, o co naprawdę chodzi, co jest godne pragnień ludzkiego serca: kochać.
Jeśli jeszcze nie rozumiesz, jeśli się wahasz, jeśli się boisz, jeśli... Jezus tłumaczy
jeszcze raz: utrata życia z Jego powodu, dla Niego – jest znalezieniem życia. Ewan-
gelia jest sposobem na życie, jest Dobrą Nowiną o tym, jak żyć, Nowiną, którą
dzieli się z nami Bóg, obecny w Jezusie Chrystusie.
To, czego człowiek naprawdę chce, to żyć, być, trwać, nie umierać. Do tego pra-
gnienia sprowadzają się wszystkie tęsknoty ludzkiego serca. I wydaje nam się cza-
sem – a macza w tym złudzeniu swoje palce szatan, ów „ojciec kłamstwa”, fabri-
cator fragmentorum, wielki mistrz zamąceń i półprawd – że Bóg działa przeciwko
naszemu pragnieniu życia i szczęścia. Że więzi nas w klatce, której prętami są przy-
kazania, że wymaga postaw i wyrzeczeń, które nas unieszczęśliwią, nie pozwolą
rozwinąć skrzydeł, uczynią nasze życie smutnym i niepełnym...
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Ewangelia radzi młodym
26
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Cała Ewangelia jest jednym wielkim słowem Boga o tym, że to nieprawda. Że
przykazania, krzyż, wierność Bogu nie są przeszkodą w drodze do szczęśliwego
życia, ale przeciwnie – jedynym sposobem na jego urzeczywistnienie. Nie można
tego teoretycznie udowodnić. Jest to kwestia wiary i zaufania Jezusowym słowom,
opartym na tajemnicy Jego Męki i Zmartwychwstania.
Jesteś młody i szukasz klucza do zagadki życia. To dobrze. W słowach Jezusa go
znalazłeś.
Troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego.
Łk 10, 41b-42a
TYLKO JEDNO
Słowa te kieruje Jezus do Marty, siostry Łazarza i Marii. Nauczyciel przebywa w
Betanii, w domu przyjaciół (Łk 10, 38-42). Marta uwija się „koło rozmaitych po-
sług” – notuje Ewangelista – i prosi Mistrza: „Powiedz jej [Marii], żeby mi pomo-
gła”. I wówczas słyszy z ust Jezusa: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o
wiele, a potrzeba [mało, albo] tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której
nie będzie pozbawiona”.
Potrzeba tylko jednego...
Cóż takiego zrobiła Maria, co jest ową „najlepszą cząstką”? Św. Łukasz pisze: „sia-
dła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie”. Właśnie tego potrzeba. To jest
owa wartość, to „coś”, co trzeba zabrać ze sobą w życie, czego warto się uczyć, co
należy sobie przyswoić jako owoc trwały.
Być może jesteśmy dopiero na początku drogi, być może rozumiemy na razie nie-
wiele, być może czeka nas jeszcze wiele zakrętów, upadków, życiowych zawirowań.
Być może jeszcze nie potrafimy „opuścić wszystkiego”, „miłować z całego serca”,
„stracić życie”. I Piotr, i Jan, i pozostali uczyli się tych prawd długo, opornie, z róż-
nym skutkiem...
Ale jeśli wyrobimy w sobie nawyk cierpliwego i wytrwałego „siadania u nóg Pana
i przysłuchiwania się Jego mowie” – nasze życie i los nie wymkną się z miłującej
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wilki w owczej skórze. O sektach
27
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
dłoni Boga. Jego słowo będzie nas wyrywało z uśpienia, leczyło, zawracało ze śle-
pych uliczek, syciło, prowadziło do nadziei i szczęścia.
Marto, Łukaszu, Iwono, Tomku... odłóż troski i niepokoje. Potrzeba tylko jednego.
Wybierz. Nikt cię tego nie pozbawi.
Wilki w owczej skórze. O sektach
„Nie możemy być naiwnie pojednawczy. Zbadaliśmy działalność sekt w stopniu
wystarczającym, aby móc stwierdzić, że postawy i metody działania niektórych z
nich są w stanie niszczyć osobowość, dezorganizować rodziny i społeczeństwa, i że
ich nauczanie daleko odbiega od nauczania Chrystusa i Jego Kościoła” – czytamy
w watykańskim dokumencie na temat sekt z maja 1986 roku.
CO TO SĄ SEKTY?
Sektą nazywamy grupę ludzi posiadającą własną doktrynę religijną, grupę, któ-
ra oddzieliła się od wyznania macierzystego i od innych grup z przekonaniem,
że tylko ona wyłącznie posiada zbawczą prawdę. W ten sposób definiuje termin
„sekta” cytowany dokument. Nazwa pochodzi od łacińskiego czasownika secare –
ciąć, odciąć. Sekty istnieją nie tylko w chrześcijaństwie. Nie zalicza się do nich tzw.
Kościołów wolnych (np. baptystów, metodystów). Sekty wyrosłe na gruncie chrze-
ścijaństwa posiadają często – oprócz Biblii – swoje dodatkowe „księgi objawione”
(np. „Księga Mormona” u mormonów).
Jeżeli chodzi o chrześcijaństwo, to od strony doktrynalnej sekciarskim odejściem
od jego zasadniczego pnia jest taka zmiana doktryny, taka jej metamorfoza, która
odrzuca dwa najbardziej fundamentalne dogmaty: prawdę o Trójcy Świętej i praw-
dę o Wcieleniu Bożego Syna.
Założyciele sekt to najczęściej ludzie o patologicznych osobowościach, pozbawieni
krytycyzmu wobec siebie, żądni władzy. Ich pragnienie bezwzględnej dominacji
nad innymi doprowadza prawie zawsze do przerostu uczuciowości, subiektywizmu,
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wilki w owczej skórze. O sektach
28
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
nierzadko fanatyzmu u wyznawców. Pisząc te słowa, nie mam zamiaru (ani pra-
wa) w jakiś sposób ich jednoznacznie potępiać. Od osądu prawdy serca jest Bóg,
a poza tym każdy z nas nosi w sobie jakieś patologie... Nikt nie jest bez grzechu.
Stwierdzam tylko po prostu, że założyciele sekt reprezentują często –znany w psy-
chologii – typ „chorego przywódcy”. Wiele wydarzeń (na przykład na farmie Waco
w Teksasie w 1993 r.) jest tego faktu smutnym dowodem.
DLACZEGO NIEKTÓRZY ODCHODZĄ?
Ponieważ w Kościele „czegoś” im brakuje. Często wina leży po naszej stronie, po
stronie ludzkiego wymiaru Kościoła. Jeżeli parafia nie potrafi zbudować prawdzi-
wej wspólnoty, to niektórzy „ciepło bycia z innymi” znajdują np. u Świadków Jeho-
wy... Musimy pamiętać, że jakikolwiek grzech chrześcijanina jest zawsze antyświa-
dectwem. Jesteśmy – jako Kościół – systemem naczyń połączonych, tzn. każde
nasze dobro i zło wywiera wpływ na braci.
Nie wolno jednak winą obarczać tylko Kościoła. Częstą przyczyną odejścia, a jed-
nocześnie cechą, która bodaj najbardziej razi w sekciarzach, jest pewna odmia-
na pychy, poczucie wyższości, bycie ponad tym „katolickim, grzesznym pospól-
stwem”. Sądzę, że człowiek, który grzeszy, ale tego żałuje, pragnie się zmienić, lecz
nie zawsze mu się to udaje, który wie, że jest mały przed Bogiem, nie jest tak dale-
ko od Stwórcy, jakby to się mogło wydawać. Ma on bowiem świadomość własnej
grzeszności, utrzymuje swoje życie w kierunku „na Boga”, próbuje się nawrócić,
jest pokorny wobec Boga i innych ludzi. Nie ma tu tego tak charakterystyczne-
go dla sekciarzy poczucia wyższości i nieomylności. Pycha staje się więc często
przyczyną odejścia od Kościoła – powiedzmy to jasno – który wydaje się grzeszny,
prymitywny, nie „ten”. Taki człowiek myśli: „Ja zbuduję lepszy”.
Szczególnie niebezpieczni pod tym względem są dziś w Polsce Świadkowie Jeho-
wy. Sekta ich została założona przez dziewiętnastowiecznego badacza Pisma Świę-
tego, Karola Russela. Jest to sekta typowo amerykańska, tzn. stanowi odłam ko-
ściołów protestanckich na bazie anglosaskiej, czego wyrazem są na przykład mity
o ziemskim raju. Charakteryzuje ją – doświadczamy tego – natrętny i fanatyczny
sposób głoszenia swojej doktryny, rygoryzm etyczny, skrajny subiektywizm w in-
terpretacji Pisma Świętego.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wilki w owczej skórze. O sektach
29
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Świadkowie Jehowy są groźni ze względu na swój „populizm”. Za pomocą prostych
odpowiedzi potrafią „wyjaśnić” najtrudniejsze problemy. Przeciętnie wykształco-
nemu katolikowi, którego nie zadowala odpowiedź Kościoła na najważniejsze py-
tania człowieka (bo często należą one do sfery misterium – tajemnicy!), może się
spodobać jasność, klarowność, z jaką sekciarze wykładają naukę o Bogu, zakrapia-
ną sowicie cytatami z Biblii (dowolnie i z uproszczeniem interpretowanymi). Cza-
sem też katolicy, znudzeni i „przyzwyczajeni” do swego Kościoła, będący w Nim
w przeświadczeniu o jakiejś szarości, przeciętności, łapią się na to nowe „światło”,
które wnoszą w ich życie Świadkowie Jehowy. Istnieje też znany mechanizm so-
cjologiczny: diaspora zanurzona w morzu jakiejś większości religijnej ma większe
szanse dotarcia do jednostek, bowiem jawi się jako atrakcyjna, oryginalna.
CZY SEKTY ZAGRAŻAJĄ KOŚCIOŁOWI?
Sekty stanowią poważne zagrożenie dla Kościoła, zwłaszcza te, które zdobywają
wyznawców nieuczciwymi metodami, działając w środowiskach ludzi luźno zwią-
zanych z Kościołem, wśród ludzi młodych, niedorosłych intelektualnie, uczucio-
wo, przeżywających kryzysy, niepewność, szukających drogi życia. W sytuacjach
wewnętrznego kryzysu człowiek zawsze jest podatny na pokusę następującą: ist-
nieją proste rozwiązania, istnieją proste odpowiedzi na trudne pytania.
Kościół widzi w sektach niebezpieczeństwo dla swojej służby człowiekowi. Oferu-
ją one bowiem ludziom złudne „quasi-zbawienie” (niby-zbawienie), czyli w sumie
nieprawdę. Zaniepokojenie Kościoła wynika więc z troski o człowieka.
Czy Kościół poradzi sobie z tym zagrożeniem? Tak, bramy piekielne go nie zwy-
ciężą. Radził sobie w przeszłości z zagrożeniami dużo poważniejszymi (gnoza, sa-
eculum obscurum), poradzi sobie i teraz. Przede wszystkim jednak musi mieć do
dyspozycji swój najpotężniejszy, tradycyjny środek – świętość swoich członków.
Świata bowiem nie zmienia się zaczynając od innych, najpierw trzeba zmienić sie-
bie. Dla chrześcijanina zawsze istotne jest pytanie: co muszę zmienić w sobie, aby
świat stał się lepszy? Jesteśmy odpowiedzialni za to, że ktoś z naszych braci czy
sióstr stał się Świadkiem Jehowy.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wilki w owczej skórze. O sektach
30
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Trzeba sobie jasno uświadomić, że najlepszym „lekarstwem” na chorobę sekt jest
wysoka jakość mojego chrześcijańskiego życia. Lepszego nie wymyślimy. Jeżeli
wierzymy, że Chrystus jest Prawdą i że Prawdy tej strzeże Kościół, to właśnie w ten
sposób ta Prawda najskuteczniej się broni.
Duży nacisk należy także położyć na religijne wykształcenie. Pan Bóg dał nam
rozum po to, byśmy się nim posługiwali. Wiedza religijna wśród nas jest często
bardzo mała, nic więc dziwnego, że ktoś „po kursie” i z broszurą pod pachą potrafi
wprowadzić w nasze życie religijne tyle zamieszania. Czytanie książek i czasopism
pogłębiających naszą wiedzę teologiczną jest tu nieodzowne.
JAK REAGOWAĆ?
Sekciarzom nie można odmówić praw szerzenia ich „wiary”. Każdy człowiek po-
winien posiadać swobodę głoszenia swojej „wiary” (por. dokumenty Soboru Wa-
tykańskiego II, Powszechna Deklaracja Praw Człowieka ONZ). Jednak na protest
zasługują niewłaściwe formy świadectwa, czy wręcz propagandy religijnej, natręc-
two, fanatyzm, argumentacja finansowa, zakłamywanie właściwych celów akcji
propagandowych, nietolerancja wobec „nawracanych”, brak szacunku dla ich wia-
ry, burzenie pokoju w rodzinach podzielonych przez „przeciąganie” niektórych
członków do innej wspólnoty itp.
Nie wolno traktować „misjonarzy” sekt tak, jak to się czasem robi w naszym kraju.
Słyszy się przecież o wyzwiskach, zatrzaskiwaniu drzwi, szczuciu ich psami. Taka
postawa nie ma z chrześcijaństwem nic wspólnego.
Z drugiej strony zdecydowanie odradzam jakąkolwiek dyskusję z nimi. Z moich
doświadczeń duszpasterskich wynika, że naprawdę szkoda na to czasu. Nie spo-
tkałem jeszcze – może miałem pecha? – wśród „misjonarzy” sekciarskich kogoś,
kto potrafiłby prowadzić dialog. Oni po prostu nie słuchają, nie biorą pod uwagę
cudzych argumentów, cały czas uparcie wracając do swoich twierdzeń.
Sekty są dowodem na to, jak przerost uczuciowości i subiektywizmu, niezrozumie-
nie istoty Kościoła i odrzucanie ważnej dla chrześcijaństwa roli rozumu potrafią
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Neognoza, czyli nic nowego pod słońcem
31
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
skłonić człowieka do uwierzenia w absurdy. Możliwości dialogu z przedstawiciela-
mi sekt są, niestety, małe albo żadne. Dialog z kimś, kto jest przekonany, że całko-
wita racja leży po jego stronie, jest niemożliwy. Poczucie wyższości – a społeczno-
ści sekciarskie są nim nacechowane – izoluje i nie służy zbliżeniu. Chrześcijanina
powinna jednak cechować postawa ekumeniczna, tzn. odejść nie od postawy po-
tępienia, walki, niepotrzebnych emocji. Najlepsza będzie tu postawa zdrowego dy-
stansu: grzeczne, ale i stanowcze podziękowanie za nowiny i pisma wysłanników
„nowej religii”. Dyskusja nie ma sensu, nasze najbardziej nawet logiczne argumen-
ty będą się odbijały jak groch od ściany. Jako chrześcijanie winniśmy się modlić za
„wysłanników” i za ludzi będących przedmiotem ich propagandy. W naszej pol-
skiej sytuacji, gdy mamy katechizację, liturgię, kazania, nie jest nietaktem odmo-
wa skorzystania z usług „wędrownych nawracaczy”. .Jest to wręcz naszym obo-
wiązkiem. Świadczą oni bowiem usługi złe – o czym przekonuje doświadczenie.
Dzielenie owczarni jest bowiem złem. To specjalność fałszywego proroka, czyli
drapieżnego wilka w owczej skórze – jak powiada Ewangelia (por. Mt 7, 15).
Neognoza, czyli nic nowego pod słońcem
Do powszechnej dyskusji na temat New Age warto dorzucić jeszcze jedną uwagę:
to już było, świat to już wielokrotnie przerabiał. Na przestrzeni dwóch tysięcy lat
istnienia Kościoła co jakiś czas pojawiali się ludzie, którym chrześcijaństwo wy-
dawało się zbyt prymitywne: ten Bóg, który „staje się ciałem”, ci prostacy ze świę-
tym namaszczeniem, spożywający chleb i pijący wino, te surowe i ograniczające
wolność człowieka nakazy Kościoła, te niewykształcone umysły, potrzebujące po-
uczeń ciemnych rybaków, niezdolne same dojść do prawdy i pełni.
Po raz pierwszy – i bodaj najsilniejszy – prąd ten pojawił się w II i III wieku po
Chr. Nazwano go z grecka „gnozą” (w opisowym tłumaczeniu: osiągnięcie zbawie-
nia dzięki wiedzy i poznaniu siebie), a jego postać doktrynalną „gnostycyzmem”.
Gnoza stała się wielkim problemem i wyzwaniem dla młodego wówczas Kościoła.
Gnostycy uważali się za doskonalszych i „głębszych” od chrześcijan wiernych na-
uczaniu Apostołów. Byli – we własnym przekonaniu – „wyżsi” od tłumu prostych
wyznawców Jezusa z Nazaretu, opromienieni intrygującą tajemnicą prywatnych
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Czym jest modlitwa?
32
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
objawień, wyszukanym ascetyzmem, spekulacjami teologiczno-filozoficzny-
mi. Negowali wartość stworzonego świata, człowieczeństwo Jezusa, konieczność
zbawczej interwencji Boga, realizm grzechu.
Ich nauka była równie atrakcyjna dla pewnego typu odbiorcy, jak dziś mądrość
Wschodu, medytacja transcendentalna i... New Age, słowem – jak zawsze to, co
łatwe, tajemnicze i koniecznie „nie nasze”.
Kościół II i III wieku rozprawił się z gnozą zwycięsko. Dokonał tego piórami swo-
ich wielkich apologetów i wiernością Temu, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.
Również dziś istnieje niebezpieczeństwo ucieczki do „wyższej” i „głębszej” religii,
dla której chrześcijaństwo jest jedynie „punktem wyjścia”. Również dziś grozi kult
starych bogów gnozy: przyrody (sprowadzenie całej moralności do sfery ekologii),
człowieka (który nie potrzebuje Boga, bo sam osiąga szczęście zbawienia), bez-
stresowej przyjemności. Również i naszym czasom grozi pogarda dla „wsteczne-
go” i „konserwatywnego” Kościoła. Ale chrześcijaństwo bogate doświadczeniem II
i III wieku wie, że „nowe religie” jak tamte, budowane na urojeniu i pełne utajonej
pychy konstrukcje gnostyków, przeminą jak sezonowa moda.
Kościół zaś będzie trwał, „a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16, 18). Bo jak
zapewnił Pan: „Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt
28, 20).
Czym jest modlitwa?
Istnieją tysiące odpowiedzi na to pytanie. Szczególnie prawdziwe i bardzo mi bli-
skie są te, które mówią o miłości. Że modlitwa jest „myśleniem o Bogu z miłością”,
że w czasie jej trwania „patrzymy na siebie nawzajem, Bóg i ja, i nieważne są sło-
wa”, że „jesteśmy razem” czy też „trwamy przy sobie w gęstym milczeniu”.
Jeśli modlić się znaczy kochać Boga i bezinteresownie „tracić dla Niego czas” – to
można to robić zawsze i wszędzie. Ale by tak było, potrzebne są chwile specjalnie
jej poświęcone. I to chwile regularne, stałe, wystarczająco długie, wierne.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Kościół świętych czy grzeszników?
33
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Bo jeśli modlitwa naprawdę jest miłością, to jej jakość należy mierzyć wierno-
ścią. Przecież to, czy ktoś kocha rzeczywiście (mąż żonę, matka dziecko, przyjaciel
przyjaciela), poznać po tym, czy jest on wobec kochanego wierny. Nie po czułych
słowach, chwiejnych i ulotnych emocjach, wzniosłych obietnicach, często więk-
szych niż realne możliwości, co zdarza się zakochanym. Modlitwa jednak to nie
zakochanie, to miłość.
A ktoś, kto kocha, jest przy kochanym zawsze. Wtedy, gdy pada deszcz i wtedy, gdy
świeci słońce, gdy jest „ciekawie” i wtedy, gdy bywa szaro, „nudno”. Przez miodo-
wy miesiąc i przez następnych czterdzieści lat...
Modlić się znaczy kochać Boga. Wiernie. Wtedy modlitwa – takie jest prawo dzia-
łania miłości – przemienia życie. I przynosi niezwykłe owoce.
Kościół świętych czy grzeszników?
Chrystus (...) Piotra surowo skarcił. Ale go nie odrzucił. (...) Człowiek nie przestaje być
wielkim nawet w swojej słabości.
Jan Paweł II, Przekroczyć próg nadziei,
s. 28 (podkr. J. Sz.)
Świętych czy grzeszników? Już prawie dwa tysiące lat Kościół odpowiada nie-
zmiennie jasno i stanowczo: i jednych, i drugich. A dokładniej: świętych, którzy
dzięki pojednaniu z Bogiem (a nie własnej doskonałości!) w Kościele i przez Ko-
ściół otrzymują dar przebaczenia – świętości; grzeszników, którzy znając gorycz
odejścia, nie są nigdy odtrąceni przez wspólnotę eklezjalną, ale pragną smaku po-
jednania. I otrzymują go – jako dar przemieniający ich życie ku świętości. Zba-
wienne „koło laski” zamyka się w ten sposób. Granica między świętością i grze-
chem przebiega zresztą nie tyle między ludźmi, co przez życie każdego człowieka,
czyli w gąszczu plątaniny dobra i zła, wypełniającej ludzkie serce.
Tytułowe pytanie wzbudzało, i wzbudza nadal, sporo kontrowersji. Jakim prawem
Kościół przypisuje sobie świętość, skoro tyle ofiar pochłonęły rozpalone (grzechem
przecież) na dobrych kilka wieków stosy inkwizycji? Czyżby Kościół był ślepy na
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Kościół świętych czy grzeszników?
34
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
własne potknięcia, błędy i zbrodnie swoich członków, nierzadko przywdziewają-
cych duchowne szaty? Pytania te są ważne, odpowiedzi jeszcze bardziej, dlatego
dla obniżenia temperatury wywodu i uspokojenia Czytelnika uściślijmy pojęcia.
O świętości Kościoła mówimy bowiem w różnych sensach. Spróbujmy je wyod-
rębnić i uporządkować.
KOŚCIÓŁ: ŚWIĘTY ŚWIĘTOŚCIĄ SWEGO BOSKIEGO ŹRÓDŁA
Najściślej rzecz biorąc, świętość jest przymiotem samego Boga. W języku biblij-
nym świętość nie oznacza zresztą na pierwszym miejscu doskonałości etycznej (a
takie bywa najczęściej współczesne potoczne rozumienie świętości), ale „wyod-
rębnienie z obszaru świeckości i przynależność do Boga”. W tym właśnie znacze-
niu chrześcijanie i Kościół żyją wprawdzie w świecie, ale nie są ze świata (por. J 17,
11. 14-15). Kościół jest święty, bo jest z Boga i dla Boga, należy do Jedynie Święte-
go”. Jest święty nie sam z siebie, ale z faktu uczestnictwa w świętości Boga, z faktu
ustanowienia go przez Najświętszego. Ze stwórczej woli Ojca Kościół się wywodzi,
Chrystus jest jego głową, Duch Święty go ożywia.
Św. Paweł tłumaczy: „...Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie,
aby go uświęcić, oczyścić obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobi-
ście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki,
czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany” (Ef 5, 25-27). Kościół jest
więc święty nie swoją własną świętością – podkreślmy jednoznacznie jeszcze raz –
ale świętością Boga.
KOŚCIÓŁ: ŚWIĘTY W SWEJ NATURZE
Świętość jest więc Kościołowi przede wszystkim dana. Ale i zadana jednocześnie.
Należy do jego najgłębszej istoty, do rdzenia „bycia sobą”, do jego natury. Staje się
widzialna (lub lepiej „doświadczalna”) dzięki świętości jego członków. Ale właśnie
świętość człowieka – członka Kościoła – jest możliwa tylko dlatego, że Kościół jest
święty w swej wewnętrznej „od-Boskiej” naturze. Świętość Kościoła nie jest prostą
sumą świętości jego członków. Wręcz odwrotnie: pierwsza jest źródłem drugiej.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Kościół świętych czy grzeszników?
35
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Organizm Kościoła jest święty nie dlatego, że jego członki są święte, ale ponieważ
ON jest święty – możliwa jest osobista świętość jego członków. Bóg nie jest szy-
dercą żądającym niemożliwego. Jest Zbawczą Miłością. Świętość jest dlatego „za-
daniem”, bo jest wcześniej dana, zgodnie z historiozbawczą ekonomiką Boskiego
pierwszeństwa.
Nie zmienia to w żaden sposób faktu, że doświadczalnie to właśnie osobista świę-
tość członków Kościoła jest podstawową apologią świętości Kościoła. Nie abstrak-
cja (nawet teologiczna), ale życie jest bowiem dowodem Prawdy czy – jak kto woli
– świadectwem.
KOŚCIÓŁ: WSPÓLNOTA OBDARZAJĄCA ŚWIĘTOŚCIĄ
Kościół jest wspólnotą osób scalającą swoich członków w kierunku „pionowym”
i „poziomym”. Tworzą go przecież Trójjedyny Święty Bóg i my, ludzie grzeszni.
Twardy realizm obecnego etapu historii zbawienia poucza nas (a jest w tym po-
uczeniu i ból, i nadzieja...), że Kościół nie jest „rezerwatem nieskalanych” – jest
Kościołem grzeszników.
Ale jego istotowa, „ustanowiona” (przez Boga i w Bogu) świętość sprawia, że jest
Wspólnotą Uświęcającą. Jest wręcz powołany do tej funkcji: obdarzania przeba-
czeniem, zbawieniem, świętością. Racją jego istnienia jest „trwać na usługach”
świętości, czyli zbawczej woli Boga.
Kiedy św. Łukasz, autor Dziejów Apostolskich, zamykał tak zwanym summarium
pierwszą część opisu dziejów pierwotnego Kościoła w Jerozolimie, rozpoczął ów
fragment zdaniem następującym: „Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólno-
cie (w greckim oryginale: kai te koinonia), w łamaniu chleba i w modlitwach” (Dz
2, 42). Potem, w ciągu dwudziestu prawie wieków historii świętej i grzesznej
zarazem, rożne bywały punkty ciężkości tego, co określamy w eklezjologii „sa-
morozumieniem Kościoła”.
Wspólnotę Kościoła cechuje specjalny, nowy rodzaj relacji międzyludzkich, który
mogło zainicjować dopiero Wcielenie Bożego Syna. Dlatego nigdy dość powtarzania
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Kościół świętych czy grzeszników?
36
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
(i realizowania!), że pierwszym zadaniem Kościoła jest bycie taką właśnie braterską
wspólnotą, przedłużeniem tajemnicy Wcielenia, i tworzenie tego typu wspólnot w
świecie. One to – wbrew wszelkim pesymizmom i nawoływaniom do rozpaczy –
pokazują, że braterstwo w kręgu dobra jest możliwe, że możliwa jest wzajemna
służba i wymiana darów. A wszystko po to, by spełniać funkcję communio sancti-
ficans – być „wspólnotą uświęcającą”.
KOŚCIÓŁ: WSPÓLNOTA POWOŁANYCH DO ŚWIĘTOŚCI
„Toteż wszyscy w Kościele (...) powołani są do świętości, zgodnie ze słowami
Apostoła: «albowiem wolą Bożą jest uświęcenie wasze» (1 Tes 4, 3; por. Ef 1, 4). Ta
zaś świętość Kościoła nieustannie ujawnia się i ujawniać się powinna w owocach
łaski, które Duch rodzi w wiernych; rozmaicie wyraża się ona u poszczególnych
ludzi, którzy we właściwym sobie stanie życia dążą do doskonałości miłości, będąc
zbudowaniem dla innych” – czytamy w Konstytucji dogmatycznej o Kościele (39)
Soboru Watykańskiego II.
Do świętości „serca Kościoła” (według genialnej intuicji św. Teresy z Lisieux) pro-
wadzą różnorodne szlaki – odpowiedniki różnorodności i niepowtarzalności osób
ludzkich, członków Kościoła.
I to jest właśnie cel Kościoła: by dar i zadanie stopić w jedno; by świętość obiek-
tywna (istotowa) stała się tożsama ze świętością subiektywną (każdego z nas).
Póki co, jesteśmy Kościołem jednocześnie świętych i grzeszników. Ludem Bożym
w drodze. Szemrzącym, ale i głęboko tęskniącym do Królestwa...
Kościół, rozumiany jako wspólnota powołanych do świętości, jest powrotem do
nowotestamentowej wizji. Nie należy się ani obawiać, ani też łudzić: eklezjalna
wspólnota chrześcijan będzie święta (bo Bóg) i grzeszna (bo ludzie) zarazem. Ko-
rzenie i kres Kościoła są wprawdzie Boskie, ale rzecz dzieje się na ziemi. Grzech
rodzi swoje owoce: rany, spory, podziały, niesnaski, zmęczenie sobą, łańcuchy
i skandale zła. Nie potrafimy idealnie odwzorować wewnętrznej Wspólnoty Boga.
Potrafimy się jednak o siebie troszczyć.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Kościół jest Wspólnotą
37
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Jeśli wszystkie biblijne obrazy Kościoła ukazują go jako wspólnotę wierzących
(choć grzesznych) z Bogiem (świętym) i między sobą (grzesznikami), to nie ist-
nieje żadna alternatywa dla „eklezjologii komunii ludzi świętych”, czyli rozumie-
nia Kościoła jako wspólnoty zjednoczonej powołaniem do świętości.
Wielka radość i nadzieja wzbierają we mnie, kiedy uświadamiam sobie po raz już
któryś w życiu, że mój święty Kościół nie odtrąca grzeszników, że nie jest wspól-
notą zarezerwowaną dla „bezwzględnie czystych”. Dlaczego? Bo w przeciwnym
wypadku zabrakłoby w nim przecież miejsca dla mnie.
A być może nie jest to tylko problem autora tego tekstu... Albowiem „(...) Ko-
ściół już na ziemi naznaczony jest prawdziwą, choć niedoskonałą jeszcze, święto-
ścią”, chociaż „Kościół, do którego w Jezusie Chrystusie wszyscy jesteśmy powo-
łani i w którym dzięki łasce Bożej zdobywamy świętość, osiągnie pełnię dopiero
w chwale niebieskiej” (Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele
Lumen gentium, nr 48).
Kościół jest Wspólnotą
Pojęcie koinonia – communio, oparte na Piśmie Świętym, cieszyło się w Kościele starożyt-
nym i cieszy się do dziś w Kościołach Wschodu wielką czcią. Stąd Sobór Watykański II
uczynił wiele, aby Kościół był wyraźniej rozumiany jako „komunia” i bardziej konkretnie
jako „komunia” urzeczywistniany.
Jan Paweł II, Adhortacja apostolska Christifideles laicl nr 19
Protestancki teolog, Emil Brunner, pisał w latach pięćdziesiątych w głośnej książce
Nieporozumienie Kościołów, że Kościół jest przede wszystkim wspólnotą osób
1
. Ist-
nieje, bo ludzie porwani Słowem Bożym, którym jest sam Jezus Chrystus, wchodzą
z Nim w relację osobową. Na tym polega wymiar pionowy Kościoła-Wspólnoty. Ci
sami ludzie poprzez więź z Chrystusem wchodzą w relacje osobowe między sobą.
I na tym polega z kolei wymiar poziomy Kościoła-Wspólnoty. Taka jest – zdaniem
Brunnera – istota Kościoła Nowego Testamentu: międzyosobowa wspólnota, któ-
ra ma instytucje, lecz sama nie jest instytucją...
1 Das Misswerständnis der Kirchen, Zürich 1952; por. R Winling, Teologia współczesna, tłum. z franc. K. Kisielew-
ska-Sławińska, Kraków 1990, 47-48.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Kościół jest Wspólnotą
38
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
„Kościół jest komunią” – powiedział Paweł VI, przemawiając do wiernych na za-
kończenie Vaticanum II. „Eklezjologia komunii (communio) jest ideą centralną
i podstawową w dokumentach Soboru. Co oznacza ogromnie bogate w treść sło-
wo communio w odniesieniu do Kościoła? Podstawowy sens dotyczy zjednoczenia
z Bogiem przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym. To zjednoczenie dokonuje
się w słowie Bożym i w sakramentach. Chrzest jest bramą i fundamentem ko-
munii Kościoła. Eucharystia jest źródłem i szczytem całego życia chrześcijańskie-
go. «Komunia» z Ciałem Chrystusa w Eucharystii oznacza i sprawia, czyli buduje
wewnętrzne zjednoczenie («komunię») wszystkich wiernych w Ciele Chrystusa,
którym jest Kościół” – czytamy w końcowej relacji Nadzwyczajnego Synodu Bi-
skupów z 1985 roku
2
.
Kościół jest o tyle prawdziwym znakiem (sakramentem) Jezusa Chrystusa, o ile
jest wspólnotą, communio. „Budowaniu i wzrastaniu (...) Kościoła służą (...) roz-
maite lokalne grupy, kręgi, wspólnoty rodzin, wspólnoty podstawowe, wspólnoty
modlitewne, a także inne związki i stowarzyszenia kościelne. Wszystkie one po-
magają w zakorzenieniu się i zadomowieniu wiernych w życiu (...) Kościoła”
3
. Pa-
miętamy, z jaką mocą i częstotliwością powtarzał na różne sposoby ks. Franciszek
Blachnicki: „Kościół jest Wspólnotą wspólnot”.
Odwoływania się do dokumentów Urzędu Nauczycielskiego Kościoła i głosów
teologów na razie wystarczy. Niech ich nagromadzenie i ranga pomogą zwrócić
uwagę na fakt, że na kolejnym zakręcie historii, pod koniec drugiego tysiąclecia,
na nowo odkrywamy wagę tamtych Łukaszowych słów: „...trwali we wspólnocie
(te koinonia)...” (Dz 2, 42). Oczywiście, wyrazy, które w biblijnym zdaniu oplatają
„koinonię”, są również i dziś podstawowym środkiem konstruującym jej zdrowie,
owocowanie i trwałość – nauka Apostołów, łamanie chleba i modlitwa. Ale pod
koniec XX wieku rozumiemy z jakąś nową głębią i ostrością, że jesteśmy – jako
uczniowie Chrystusa – WSPÓLNOTĄ.
Na mój sposób rozumienia tajemnicy i fenomenu Kościoła, także na moją chrze-
ścijańską i kapłańską formację, spory wpływ wywierała duchowość ruchów
2 Teksty robocze II Polskiego Synodu Plenarnego, Poznań-Warszawa 1991,21.
3 Katolicki Katechizm Dorosłych: Wyznanie wiary Kościoła, wydany przez Niemiecką Konferencję Biskupów,
tłum. z niem. M. Więcławski, Poznań 1987, 263.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Pielgrzymki, sanktuaria – dlaczego, po co?
39
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
odnowy współczesnego Kościoła. Mam tu na myśli przede wszystkim Focolare
i Światło-Życie. W obu tych ruchach kategoria „Kościoła-Wspólnoty” jest zasad-
niczym elementem kształtującym relacje z Bogiem i ludźmi. Jeżeli do tego dodamy
wspólnotowe tradycje życia rodziny, z której się wywodzę, atmosferę otwartości
wobec innych, atmosferę, w której spędziłem dzieciństwo i młodość, a także kli-
mat wspólnoty panujący w grupie przyjaciół seminaryjnych, z którymi przeżyłem
studia, to nie należy się dziwić, że moja duszpasterska praca miała taki (ufam, że
wspólnoto-twórczy nie tylko w teorii), a nie inny charakter.
Nie oceniam skutków tej pracy (za wcześnie), nie robię bilansu plusów i minusów
(to zadanie dla innych), próbuję tylko pokazać egzystencjalne źródła i teologiczny
fundament miejsca i roli, jakie w mojej wierze i pracy zajmuje kategoria Wspólno-
ty... Zjednoczyć ludzi z Bogiem i między sobą – to według mnie prawdziwa pasja,
sens i punkt ciężkości pasterskich działań.
Pojęcie „miłości braterskiej” (greckie philadelphia) zaistniało w ludzkiej rzeczy-
wistości i języku wraz z pojawieniem się chrześcijaństwa. Bo jest to ten specjalny,
nowy rodzaj relacji międzyludzkich, który mogło zainicjować dopiero Wcielenie
Bożego Syna. Dlatego nigdy dość powtarzania (i realizowania!), że pierwszym za-
daniem Kościoła jest bycie taką właśnie „filadelfijną” wspólnotą, przedłużeniem
tajemnicy Wcielenia i tworzenie tego typu wspólnot w świecie. One to – wbrew
wszelkim pesymizmom i nawoływaniom do rozpaczy – pokazują, że braterstwo
jest możliwe, że możliwa jest wzajemna służba i wymiana darów
4
.
Pielgrzymki, sanktuaria – dlaczego, po co?
Jaki jest sens pieszych pielgrzymek? Czy nie lepiej wziąć do ręki Pismo Święte
i wyjść samotnie do ogrodu? Czy nie bardziej mnie wzbogaci chwila milczącej
adoracji w pustym kościele, bez pielgrzymkowego zgiełku, zmęczenia, kurzu? Czy
nie bardziej trafi do mnie – rozluźnionego, w fotelu, z kawą pod ręką – papieskie
słowo płynące z telewizyjnego ekranu?
4 Por. D. Zimoń, Czynniki sprzyjające rozwiązywaniu konfliktów społecznych: refleksje z mediacji w Tychach (wy-
kład wygłoszony w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, 18 XI 1992 r.) 7-8 (mnp).
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Pielgrzymki, sanktuaria – dlaczego, po co?
40
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Każdy, kto kiedykolwiek spróbował wyruszyć w pielgrzymkową drogę, wie, że jed-
nak warto. Bo pielgrzymować znaczy:
— doświadczyć wartości ubóstwa, radości z ubóstwa;
Plecak, dwie pary butów, trochę prowiantu. Zależność od innych, od pogody, ko-
nieczność podporządkowania siebie i swoich planów wspólnocie, programowi ła-
miącemu ciągoty do „niczym nieskrępowanej wolności”.
— doświadczyć prawdy o realiach swego człowieczeństwa, które jest – jak to ujmu-
je jedna z definicji człowieka – przedziwnym splotem materii i ducha;
Ciało, które uwiera, jest zmęczone, głodne, spragnione, śpiące – stawia opór. Ale
jednocześnie przeniknięte duchem, zespolone z nim, jest dobre i święte. Piel-
grzymka uczy poddawać pragnienia ciała pragnieniu ducha – jak po-
wiada Pismo Święte (por. Ga 5, 16-26). A jednocześnie uczy antymanichejskiego
szacunku dla własnej i cudzej cielesności.
– poznawać prawdę, że życie jest wędrówką, że jesteśmy w drodze;
W symbolicznym, a jednocześnie namacalnym, bardzo dotkliwym i konkretnym
skrócie uczy, że nasza Ojczyzna jest w niebie.
– poznać lepiej siebie i innych;
Opadają maski, znika wszelki kamuflaż, wyrafinowane sposoby pokazywania dru-
gim swojej sztucznej twarzy. Pod wpływem fizycznego trudu, słońca, deszczu,
zmęczenia stajemy się nadzy przed sobą i innymi. Widać jak na dłoni, co w nas
małe, a co wspaniałe.
– doświadczyć solidarności;
Proste gesty, konieczność dzielenia się wszystkim. Trud i radość bycia z drugim
człowiekiem. Szkoła troski o innych, zapominania o sobie. Każdy egoizm widać
wówczas z niezwykłą ostrością.
– zanurzyć się w świat modlitwy;
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Pielgrzymki, sanktuaria – dlaczego, po co?
41
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Do jej dyspozycji są całe dnie. Odpada targowanie się z Bogiem, nie ma ważnych
spraw do załatwienia, spychających kontakt z Bogiem „na potem”.
– uczyć się, czym jest Kościół;
Uczyć się miłości do Kościoła. Bo – jak brzmi jedna z jego definicji – jest on
wspólnotą pielgrzymującego ludu Bożego. Do Domu Ojca z Chrystusem
jako głową. Jest to lud grzeszny, słaby, szemrzący, niedoskonały, kuśtykający, ale
jednocześnie święty – ze względu na Przewodnika i kierunek wędrówki, powoła-
nie, cel.
Przypominam sobie następujące wydarzenie. Sierpień 1984 roku. Po dwóch dniach
intensywnego marszu z Chorzowa docieramy na Jasną Górę. Następuje dzień wy-
poczynku, modlitwy, bliskości Obrazu i po nocnym czuwaniu ktoś stwierdza rzecz
oczywistą: „Czas do domu”. „Przecież jesteśmy w Domu” – słyszę jeszcze dziś głos
siedemnastoletniego Wacka.
Wędrować z domu do Domu. A potem wracać z Hornu do domu. Aby tu, Tam
i wszędzie uczyć się być synem.
***
Można się spotkać z zarzutem, że katolickie sanktuaria maryjne to relikt pogań-
skiego bałwochwalstwa. Nierzadko też pojawiają się głosy, że Bóg, jako istota du-
chowa, jest obecny „wszędzie tak samo”, że pątnicze miejsca kultu obrastają swo-
istym folklorem podatnym na herezję w warstwie doktrynalno-liturgicznej i kicz w
warstwie artystycznej. A to szkodzi sprawie, czyli wierze, Kościołowi, autentycznej
wierności Ewangelii. Głosów tych nie należy lekceważyć. Mogą być cenną inspi-
racją do oczyszczenia naszej pobożności z naleciałości, które mają źródło w ludz-
kiej słabości, rutynie, bezmyślności i (ostatecznie) w grzechu. Stale potrzebujemy
nawrócenia, również – a może przede wszystkim – w sferze naszej indywidualnej
i zbiorowej modlitwy. Generalnie jednak zarzuty te są niesłuszne, gdyż nie wycią-
gają wniosków z fundamentalnej prawdy chrześcijaństwa: z faktu WCIELENIA.
Słowo bowiem stało się ciałem i zamieszkało wśród nas (J 1, 14). Bóg stał
się człowiekiem. Nie było to wydarzenie abstrakcyjne, ahistoryczne. Miało miejsce
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Pielgrzymki, sanktuaria – dlaczego, po co?
42
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
za czasów panowania rzymskich imperatorów, Oktawiana Augusta i Tyberiusza,
na ściśle określonym obszarze naszego globu, mającym konkretne geograficzne
nazewnictwo: Betlejem, Nazaret, Jerozolima, Samaria, jezioro Genezaret, góra Ta-
bor itd. Dlaczego tam i wtedy, a nie np. w VIII wieku w Akwizgranie albo w 2000
roku w stanie Luizjana? Nie wie my. Bóg to wie. On jest najwyższą, miłującą czło-
wieka Mądrością.
Bóg, wchodząc w materię, w jej konkretne przestrzenno-czasowe struktury, wyko-
rzystuje ją w celach zbawczych. Już w czasach Jezusa fakt ten był powodem zgor-
szenia i odrzucenia prawdy Ewangelii: ten człowiek, syn cieśli, ktoś tak dotykalnie
konkretny, kto śpi i je, śmieje się i płacze, ma przyjaciół, za którymi tęskni, ktoś,
kto cierpi i poci się z lęku – ten człowiek jest Synem Bożym? To bluźnierstwo! –
wołali uczeni w Piśmie, „zatroskani” o duchowy poziom swoich ziomków.
Zgorszenie chrześcijaństwem jest zawsze przedłużeniem gorszenia się Chrystu-
sem. Po co sakramenty? Po co polewać dziecko wodą, jeść chleb i pić wino, wyzna-
wać swoje grzechy przed człowiekiem-spowiednikiem? Po co obowiązek niedziel-
nej mszy w murach kościoła, skoro Boga równie dobrze spotkać mogę na górskim
szlaku? Po co podporządkowywać się zasadom moralnym głoszonym przez pa-
pieża, skoro Bóg-Duch mówi do mnie we wnętrzu mojego sumienia? Po co ten
prymitywny dodatek materii do subtelności duchowej przygody wiary?
Odpowiedź chrześcijaństwa zawsze ta sama: Bóg stał się człowiekiem. I w nie-
pojęty dla nas sposób – sposób pełen szacunku Stwórcy dla materialno-ducho-
wej struktury człowieka – wprzągł materię, cielesność w jej konkretnej czasoprze-
strzenności w dzieło zbawienia. Bóg niejako „uzależnił się” przez Wcielenie od
materii. Całe funkcjonowanie Kościoła, jego Bosko-ludzki, duchowo-historyczny
wymiar jest prostą konsekwencją tego faktu. Struktura wewnętrzna Kościoła od-
zwierciedla strukturę bytową Jezusa Chrystusa, prawdziwego Boga i prawdziwego
człowieka.
Dlatego właśnie wierutną bzdurą i tragicznym nieporozumieniem w sferze pod-
staw logiki chrześcijaństwa są twierdzenia w stylu: „Jezus – tak, Kościół – nie” albo
„wspólnota Kościoła – tak, instytucja Kościoła – nie”, albo, ja się spowiadam tylko
Bogu, księdzu nie”.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Pielgrzymki, sanktuaria – dlaczego, po co?
43
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Wróćmy jednak do punktu wyjścia naszej refleksji: sanktuaria są konsekwencją
faktu, że Bóg stał się człowiekiem. To On wybiera pewne miejsca i pewien czas.
Dlaczego te, a nie inne? Nie wiemy. Bóg to wie. Dlatego Lourdes i Fatima, dlatego
Jasna Góra i Maria Zell, dlatego Święta Lipka i Kalwaria Zebrzydowska.
Warto zawierzyć do końca prawdzie o Wcieleniu Boga. Wymaga to pokory wobec
Boga, tzn. zaufania Jego – nie naszym! – pomysłom na zbawienie człowieka. Bo
tylko On wie, jak nas naprawdę uszczęśliwić, czyli zbawić. Alfred Läpple, niemiec-
ki biblista, proponuje refleksję zakończoną jeszcze bardziej prowokującym pyta-
niem:
„Orzeczenia Urzędu Nauczycielskiego Kościoła na temat Maryi, dziewiczej Mat-
ki Bożej, jakie przedłożone zostały na soborze powszechnym w Konstantynopolu
(381), w Efezie (431) i Chalcedonie (451), zachęciły chrześcijan, by już w IV w. do-
konać poświęcenia niektórych kościołów Najświętszej Maryi Pannie. O poczuciu
bezpieczeństwa, jak również o odwadze religijnej w tamtych czasach świadczy wy-
raźnie to, że sanktuaria maryjne urządzano w miejscach kultu pogańskich bogiń
matek, by uczynić z nich znak ostatecznego spełnienia ludzkich przeczuć, ale jesz-
cze bardziej znak rozstrzygającego sprostowania błędów i odrzucenia czczonych
do tej pory bogiń. Znamienną rzeczą jest, że już w V w. w kościołach maryjnych
pokazywano relikwie lub pamiątki z życia Maryi czy Chrystusa. W średniowieczu,
przede wszystkim w epoce wypraw krzyżowych, zainteresowanie problematyką
maryjną koncentrowało się na «domku Maryi» z Nazaretu. Z Palestyny przywo-
żono ze sobą kamienie, ponadto opisy owego domu, w którym żyła święta ro-
dzina z Nazaretu. Wiele maryjnych miejscowości pielgrzymkowych zawdzięcza
swe powstanie obrazom Najświętszej Maryi Panny, do których zwracano się w
chwilach największej potrzeby. Inne obrazy maryjne po tajemniczej wędrówce czy
dzięki wyraźnym znakom, że w danym miejscu chcą pozostać, przybyły tam, gdzie
w okresie późniejszym pobudowano sanktuaria maryjne. Maryjne miejscowości
pielgrzymkowe XIX i XX w. prawie zawsze powstawały po objawieniach Najświęt-
szej Maryi Panny i ich kościelnym uznaniu. Z pewnością warto byłoby bardzo
głęboko zastanowić się nad tym, dlaczego w naszych czasach Najświętsza Maryja
Panna zwraca się tak często do ludzkości”.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Pytanie o sens cierpienia
44
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Pytanie o sens cierpienia
Przez Chrystusa i w Chrystusie rozjaśnia się zagadka cierpienia i śmierci, która przygniata
nas poza Jego Ewangelią
(Sobór Watykański II, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym
Gaudium et spes, nr 22).
„Nie mówcie za dużo o cierpieniu” – wyszeptał kilkakrotnie kard. Marty, arcybi-
skup Paryża. Gasnącym głosem, na krótko przed agonią. Po dziś dzień księża fran-
cuscy powtarzają te słowa z powagą i zadumą.
Z drżeniem należy więc sięgać po pióro. Jan Paweł II pisał w Salvifici doloris:
„Cierpienie ludzkie budzi współczucie, budzi także szacunek – i na swój sposób
onieśmiela”. Człowiek jest bowiem w swoim cierpieniu nietykalną tajemnicą. Ale
jednocześnie jest coś, co każe owo onieśmielenie przezwyciężać. Tym czymś są
najgłębsze treści, perspektywy wiary, w imię której i mocą której należy się ośmie-
lić. Źródłem tej odwagi jest Krzyż – „tajemnica Bożej mądrości” (1 Kor 2, 1-16).
Odwagi dodaje również troska o tych, w których sercu, pod wpływem różnych
form własnego lub cudzego bólu, rodzi się bunt, zwątpienie, czy nawet decyzja
odejścia. „W głębi każdego z osobna cierpienia doświadczanego przez człowieka,
a zarazem u podstaw całego świata cierpień, nieodzownie pojawia się pytanie: dla-
czego?” – powiada Papież. Człowiek stawia je głównie Bogu, jako Stwórcy i Panu
świata. „I jest rzeczą dobrze znaną” - czytamy w Salvifici doloris – „że na gruncie
tego pytania dochodzi nie tylko do wielorakich załamań i konfliktów w stosun-
kach człowieka z Bogiem, ale bywa i tak, że dochodzi do samej negacji Boga”.
Potwierdzeniem tych słów jest leżący w tej chwili przede mną wstrząsający do-
kument. List niemieckiego żołnierza spod Stalingradu, wysłany na krótko przed
śmiercią nadawcy, śmiercią zimna i głodu. Adresatem jest ojciec, protestancki
pastor. Już pierwsze zdanie listu – pisanego jakby na przekór bólowi, chłodną,
klarowną niemczyzną – wprowadza w tragizm tamtego doświadczenia: In Sta-
lingrad die Frage nach Gott stellen, heisst sie verneinen (Postawić pytanie o Boga
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Pytanie o sens cierpienia
45
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
w Stalingradzie znaczy odpowiedzieć na nie negatywnie). I dalej: „Szukałem Boga
w każdym leju po bombie, w każdym zburzonym domu, wszędzie, w każdym kole-
dze, leżąc w okopach, także w niebie. Bóg się nie ukazał, choć moje serce krzyczało
do Niego. Domy zniszczone, koledzy tak waleczni i tchórzliwi jak ja, rządzi tu głód
i mord, z nieba lecą bomby i ogień. Tylko Boga tu nie ma. Nie, Ojcze, nie ma żad-
nego Boga. Wiem, że to jest straszne i nie do naprawienia we mnie. A jeśli jednak
miałby być jakiś Bóg, to tylko u Was, w śpiewnikach kościelnych i modlitwach, w
pobożnych kazaniach księży i pastorów, w dźwięku dzwonów i zapachu kadzidła.
Ale nie pod Stalingradem”.
Istnieje zawsze pokusa udzielania pouczeń łatwych i płytkich, urągających Bogu
i tajemnicy cierpiącego człowieka. Pokusa odpowiedzi w stylu Leibniza („to i tak
najlepszy z możliwych światów”), w stylu przyjaciół Hioba („zgrzeszyłeś – teraz
cierpisz karę”), w stylu dewocyjno-cynicznym („za mało w tobie zaufania Bogu”),
w wielu złych stylach zresztą. Fałszywa tonacja tych rad bierze się stąd, że udzie-
lający ich nie mają najczęściej w tym momencie rozdartych bólem ciał i dusz. Nie
dokonują też wysiłku autentycznego „współ-czucia” – w głębokim sensie tego ter-
minu. Więc słowa przychodzą łatwo i bez zahamowań. „Nie mówcie za dużo o
cierpieniu”.
Więc jak? O prawdę należy pytać Boga.
Odpowiadający Bóg nie rani cierpiącego i cierpienia wielosłowiem, nie mnoży
argumentów. Właściwie Pismo Święte nie dostarcza żadnych racjonalnych argu-
mentów i tłumaczeń. Jedyną – milczącą pełną i ostateczną – odpowiedzią Boga
jest Jezus Chrystus, „Mąż boleści, oswojony z cierpieniem” (Iz 53, 3) i Boży Syn w
jednej osobie.
Sięgnijmy jeszcze raz do ludzkich doświadczeń utrwalonych w literaturze. Żona
Fiodora Dostojewskiego pisze w Dzienniku: „Obraz Hansa Holbeina przedstawia
Chrystusa, którego ciało zdjęte z krzyża, po nieopisanych męczarniach wykazuje
już ślady rozkładu... Obraz ten wywarł na Fiodorze tak wstrząsające wrażenie, że
stanął przed nim jak skamieniały. Na jego twarzy malowało się przerażenie”. W
trzy miesiące później Dostojewski pisze Idiotę. W usta księcia Myszkina wkłada
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Pytanie o sens cierpienia
46
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
słowa: „Przecież przed tym obrazem można stracić wiarę”, „Jak wielu osłupiało na
Jego widok” – przychodzą na myśl natchnione słowa Izajasza (52, 14)...
Uderzający jest paralelizm opisanych doświadczeń żołnierza Wehrmachtu i ro-
syjskiego pisarza. Uderzające podobieństwo skutków dotknięcia cierpienia tak
ogromnego, że wstrząsa ono podstawami wiary, prowadzi do Izajaszowego „osłu-
pienia”. A jednocześnie podobieństwo to podprowadza na próg sensu, zbliża do
odkrycia, Kim jest Bóg jeśli schodzi On na samo dno otchłani ludzkiego bólu. Na
poziomie serca i wiary staje się tu możliwe usłyszenie Jego odpowiedzi na pytanie
„dlaczego?”.
Bóg odpowiada Słowem, którym jest On sam. Odpowiada z Krzyża, ze środka
własnego cierpienia. Bóg-Miłość jest odpowiedzią Boga na pytanie o sens cierpie-
nia. Pozostaje ono nieprzeniknioną tajemnicą na poziomie umysłu, ale staje się
sensem na poziomie nauki Krzyża.
Chrystus nie odpowiada wprost, w oderwaniu jakąś superracjonalną teorią nie do
zbicia. Nie odpowiada nauczaniem, ale własnym cierpieniem. Nie tłumaczy cier-
pienia, ale je przezwycięża, cierpiąc aż do końca. Schodzi w najgłębszą przepaść
cierpienia, bierze je na siebie. Lepiej: Bóg bierze je do siebie, w siebie. Pokazuje, że
najbardziej absurdalne poniżające i bezsensowne w wymiarze ludzkiej logiki cier-
pienie –jakim było ukrzyżowanie Bożego Syna i „zniszczenie” dzieła Jego ludzkie-
go życia – posiada niesłychany, nieprzeczuwalny wręcz sens zbawczy, przemienia-
jący ohydę zła i bólu w świt wielkanocnego poranka.
Odpowiedź Boga jest jednocześnie wezwaniem. Cierpiący człowiek jest zaproszo-
ny do stopienia własnego krzyża z Krzyżem w jedno, do odkrycia sensu cierpienia
na poziomie cierpienia Chrystusa, na poziomie Odkupienia. Ten związek prze-
zwycięża poczucie nieużyteczności bólu. „W moim ciele dopełniam braki udręk
Chrystusa” – pisze św. Paweł (Kol 1, 24). Odkupienie, owoc Chrystusowego Krzy-
ża, jest stale otwarte na każdą miłość, która wyraża się w ludzkim cierpieniu. Każ-
dy, najbardziej nawet niszczący, upodlający, „bezsensowny” ból – znajduje tu swój
sens. Jest to sens ofiarowany ludzkiemu cierpieniu w Krzyżu Chrystusa.
Krzyża nie wolno nadużywać jako środka pociechy dla cierpiących. Mocniej: Do-
bra Nowina jest dokładnym zaprzeczeniem bierności wobec cierpienia. Jeśli jego
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
W szkole Ciała i Krwi
47
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
sens tkwi w Miłości, to jest ono także i po to, by wyzwalać w człowieku miłość.
„Świat cierpienia nieustannie przyzywa świat miłości” – tak formułuje tę praw-
dę Jan Paweł II. „Wszystko co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniej-
szych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40) – jedno z wielu ewangelicznych świadectw
o zejściu Boga w otchłań ludzkiego cierpienia. I jeszcze jeden Boski znak sensu
i wezwania.
Dojrzała wiara wydaje zawsze owoce nadziei. Budzić nadzieję można tylko ukazu-
jąc Chrystusa. Ukazywać Go wiarygodnie można tylko naśladując. Zaś naślado-
wać Go można tylko idąc Jego krzyżową drogą. Przekleństwo krzyża przemienia
się wówczas w znak sensu i nadziei. Dla siebie i dla innych.
A wracając do cytowanego listu: mamy prawo ufać i wierzyć, że nasz Bóg, Bóg Je-
zusa Chrystusa, obejmuje z miłością w wieczności swego Królestwa tamtego dwu-
dziestolatka, konającego z głodu pod Stalingradem. W Jego ręku wszystko prze-
mienia się w dobro.
W szkole Ciała i Krwi
Człowiek dzisiaj potrzebuje wielkiego powrotu do Eucharystii. Tylko ona bowiem może
mu objawić pełnię nieskończonej miłości Boga i odpowiedzieć na jego pragnienie miło-
ści.
Jan Paweł II, Wrocław, 1 VI 1997 r.
Czyjaż nauka ponad Twoją, Mistrzu?
Katedrą jest tu chleb i krzyża drzewo.
Karmisz nas wieczną prawdą. A Twe niebo,
Ciało i Krew – zaklęte w wiersza ostrzu.
Rafael Laffon, Do Jezusa w Najświętszym Sakramencie (tłum. J. Sz.)
46. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny we Wrocławiu był głównym eta-
pem pielgrzymki Jana Pawła II do Polski w 1997 roku. W pewnym sensie – nie
tylko chronologicznym – „stacja wrocławska” stanowiła centralny, najważniejszy
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
W szkole Ciała i Krwi
48
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
odcinek papieskiego pielgrzymowania. W „pewnym sensie”, to znaczy w takim, w
jakim życie świętych i błogosławionych jest ostatecznie w swej warstwie najgłęb-
szej (bo sięgającej samych korzeni świętości) „objawieniem mocy Jezusa Chry-
stusa” (Przemówienie powitalne). Tak też właśnie tajemnica Eucharystii – czczona
i reflektowana podczas wrocławskiego kongresu – stanowi z teologicznego punk-
tu widzenia chrześcijańskie praźródło fenomenu świętości, któremu poświęcone
były dalsze etapy pielgrzymki: Gniezno (Wojciech) i Kraków (Jadwiga).
Jan Paweł II przyjechał więc głównie po to, by pochylić się nad Misterium Eu-
charystii. Co czynił także wówczas, kiedy pochylał się nad heroicznymi biogra-
fiami świętych czy też nad współczesnymi polskimi radościami bądź biedami.
Przyjechał wesprzeć cele Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego, cele,
które określił następująco już w kilka minut po dotknięciu stopą polskiej ziemi,
na wrocławskim lotnisku Strachowice: „«Zróbcie Mu miejsce, Pan idzie z nieba...»
Jestem przekonany, iż ten Kongres Eucharystyczny przyczyni się skutecznie do
poszerzenia przestrzeni życiowej dla Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, dla
Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, Chrystusa Odkupiciela świata
– w życiu tego Kościoła, który jest we Wrocławiu, w życiu Kościoła w Polsce i na
całym ziemskim globie. Chodzi tutaj o otwarcie dostępu do wszystkich bogactw
wiary i kultury, które łączą się z Eucharystią. Chodzi o przestrzeń duchową, prze-
strzeń ludzkich myśli i ludzkiego serca, przestrzeń wiary, nadziei i miłości, a także
przestrzeń nawrócenia, oczyszczenia i świętości. To wszystko mamy na myśli, gdy
śpiewamy: «Zróbcie Mu miejsce...»”.
Tę właśnie przestrzeń Jan Paweł II „poszerzał”, z jej wnętrza uczył. Były to zaiste
prawdziwe lekcje w „szkole Ciała i Krwi”, w szkole eucharystycznej. I tę właśnie
naukę – na temat Eucharystii, w przestrzeni Eucharystii i z perspektywy Euchary-
stii – pragnę w niniejszym tekście przedstawić, wstępnie przemyśleć, wydobyć jej
punkty ciężkości. Bez wielkich pretensji i przesadnych ambicji. Nauka to bowiem
przerastająca – w wielu wymiarach – możliwości, a także kompetencje niżej pod-
pisanego słuchacza (przecież tylko) „eucharystycznych wykładów” Jana Pawła II.
Naukę w „szkole Ciała i Krwi” dałoby się przedstawić – w moim przekonaniu – w
układzie czterech „lekcji”: o Jezusie Chrystusie, o wierze i wdzięczności, o ludz-
kich głodach, o wolności. A więc po kolei.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
W szkole Ciała i Krwi
49
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
LEKCJA PIERWSZA: CHRYSTOCENTRYZM
Tajemnica Eucharystii wzmacnia chrystocentryczną strukturę chrześcijaństwa. Ze
swej natury sakrament „Przenajświętszej Obecności” wspiera niejako chrystocen-
tryzm życia i myślenia tych, których już w Antiochii Syryjskiej za czasów Pawła
i Barnaby po raz pierwszy nazwano christianoi, ludźmi Chrystusa (Dz 11, 26).
Istnieje „szczególny związek pomiędzy tajemnicą Wcielenia a Eucharystią” – przy-
pomina Papież we Wrocławiu. „Słowo stało się ciałem i mieszkało między nami” –
cytuje fragment modlitwy „Anioł Pański”. Prawda ta staje się bardziej zrozumiała,
kiedy dostrzegamy „przedziwny związek pomiędzy tajemnicą Wcielonego Słowa
i Eucharystią”. Jest to związek – dodajmy – kontynuacji zamieszkiwania, obecno-
ści właśnie. Związek, którego „eucharystyczną głębię” celnie wyraża – zdaniem
Papieża – pieśń:
Bądźże pozdrowiona, Hostio żywa,
w której Jezus Chrystus Bóstwo ukrywa.
Witaj, Jezu, Synu Maryi,
Tyś jest Bóg prawdziwy w świętej Hostii.
Eucharystia koncentruje więc chrześcijanina na istocie chrześcijaństwa: na Osobie
i Wydarzeniu Jezusa Chrystusa. Ona „podtrzymuje w Kościele pamięć o Chry-
stusie (...), dokonuje zjednoczenia z Nim, budzi pragnienie i nadzieję naszego
zmartwychwstania w pełni Jego życia” (Przemówienie podczas spotkania ekume-
nicznego). Ona sprawia, że „wchodzimy w misterium Jego śmierci” – ze wszystki-
mi zbawczymi i eschatologicznymi konsekwencjami owego wejścia w tajemnicę
Chrystusowej śmierci (Homilia na zakończenie 46. MKE).
Chrystocentryzm chrześcijaństwa i Eucharystia jako centrum życia Kościoła (jako
jego „budulec”, „pulsujące serce”, „zenit” – Homilia na zakończenie 46. MKE; Prze-
mówienie do delegacji KE)... Dwie ogniskowe, które się wzajemnie wzmacniają
i – ostatecznie – utożsamiają. W tym kontekście Jan Paweł II kilkakrotnie przypo-
mniał, że to właśnie Eucharystia (a pośrednio poświęcony jej wrocławski kongres)
jest przypomnieniem i realizacją chrystocentrycznych słów z Listu do Hebrajczy-
ków (13, 8), głównego motta pielgrzymki: „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam
także na wieki” (Przemówienie powitalne, Strachowice; Słowo pożegnalne, Balice).
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
W szkole Ciała i Krwi
50
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Tak odczytuję najgłębszy teologiczny fundament papieskiego nauczania na temat
Eucharystii: Eucharystia jest bezcenna, nie do przecenienia w chrześcijaństwie
i rzeczywistości tego świata, bo „wiąże” człowieka z Chrystusem. Ojciec Święty w
kulminacyjnym momencie Przemówienia do delegacji KE cytuje słynne zdanie z
Presbyterorum ordinis: „W Najświętszej Eucharystii zawiera się całe duchowe do-
bro Kościoła, a mianowicie sam Chrystus, nasza Pascha”.
A chrześcijaństwo jest albo chrystocentryczne, albo przestaje być sobą. Dlatego
też musiały się pojawić w nauce Papieża zdania zapisane w Janowej Ewangelii (6,
68): „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” (Przemówienie
podczas nawiedzenia katedry wrocławskiej).
2. LEKCJA DRUGA: WIARA I WDZIĘCZNOŚĆ
To bardzo szczególny, ważny i interesujący aspekt papieskiego nauczania na temat
Eucharystii: Jan Paweł II mówił wielokrotnie i konsekwentnie o wierze w kontek-
ście wdzięczności i o wdzięczności w kontekście wiary. „(...) pragniemy dać wyraz
naszej głębokiej wierze w Eucharystię i naszej gorącej wdzięczności za euchary-
styczny pokarm” (Przemówienie podczas nawiedzenia katedry wrocławskiej); „Ko-
ściół (...) pragnie wobec całego świata jeszcze raz złożyć uroczyste wyznanie wiary
w Eucharystię i wyśpiewać hymn dziękczynienia za ten niewysłowiony dar Bożej
miłości” (Homilia na zakończenie 46. MKE). W pielgrzymkowym naucza niu wia-
ra i wdzięczność występowały razem nieraz w tym samym akapicie tekstu, w tym
samym zdaniu, wypowiadane prawie na tym samym oddechu... Stawiam tezę, że
fakt ten odsłania niezwykle głęboki i wielce charakterystyczny rys papieskiej myśli
i pobożności. O nim za chwilę. Na razie słów kilka o rozumieniu eucharystycznej
wiary i eucharystycznej wdzięczności, rozumieniu, jakie wyłania się z przemówień
i homilii.
Problematyka eucharystycznej wiary pojawia się w papieskim przesłaniu często,
rozważana jest – jak na niewielką w sumie ilość tekstów – dość wszechstronnie.
Podejmują ją właściwie wszystkie cytowane już „wrocławskie” przemówienia i
homilie. Papież porusza wiele wątków, dotyka różnych wymiarów rzeczywisto-
ści wiary: mówi o wezwaniu do wiary skierowanym do każdego człowieka, o
charakterystycznym dla chrześcijanina pragnieniu wyznawania wiary (również
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
W szkole Ciała i Krwi
51
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
wspólnotowym, publicznym!), o nieprzeniknionej dla umysłu i serca Tajemnicy
Wiary, która w Eucharystii osiąga swoistą kulminację misteryjności, o wierze w re-
alizm eucharystycznej przemiany i rzeczywistości... Wiara jest tu zresztą – co god-
ne podkreślenia – rozumiana szeroko, „syntetycznie” niejako, całościowo. Nie jest
ona zawężona do aktu rozumu bądź woli, ale jest ukazywana przez Ojca Święte-
go jako wszystkoobejmująca reactio człowieka na eucharystyczną actio Boga, jako
kształt życia, zawierający wszystkie konstytutywne dla bycia człowiekiem kompo-
nenty (rozum, wola, uczucia, pragnienia, wybory, decyzje itp. itd.).
Siła i żarliwość wiary, prawda „wierzącego serca” zależą w dużej mierze od „eucha-
rystycznej wdzięczności” tego samego serca... Papież w analizach treści euchary-
stycznej wiary „cofa się” do Wieczernika, dokonuje subtelnej egzegezy kilku ewan-
gelicznych tekstów (Janowych zwłaszcza). Natomiast wdzięczność jest tu raczej
dziedziną zachwytu niż dedukcji. W tej sferze Papież bardziej podziwia i śpiewa
niż analizuje i uzasadnia. Odwołuje się do ekstatycznego zdumienia Psalmu 8, do
pieśni „Twoja cześć, chwała...” (którą wieńczy homilię na zakończenie 46. MKE),
do hymnu Magnificat (Homilia na Legnickim Polu): „śpiewamy wraz z Maryją Ma-
gnificat, aby wyrazić naszą wdzięczność za dar nieustannej obecności Chrystusa w
Eucharystii”.
Jest w syntezie wiary i wdzięczności niezwykła mądrość, wielka pedagogiczna mą-
drość Jana Pawła II, twierdzę. To właściwa chrześcijaństwu mądrość życia, mą-
drość rozumienia rzeczywistości, noszącej w każdym calu i detalu ślady swego
Stwórcy. Oto bowiem wdzięczność poszerza serce, „uspokaja” wiarę, jest jej głę-
boką siłą. Daje wewnętrzną pogodę, moc. Wiara uczy życie rozumieć, czyni serce
wdzięcznym. Zaś wdzięczność jest ostatecznie, w swej głębi, synonimem szczęścia,
pokoju serca. Jeśli rozumieć świat autentycznie i do końca po chrześcijańsku.
3. LEKCJA TRZECIA: DWA GŁODY JEDEN POKARM
Eucharystia jest sakramentem głodnych, jest lekarstwem na ludzkie głody. Jan Pa-
weł II mówił o dwóch rodzajach głodu.
Pierwszy z nich, „bardziej podstawowy”, został przez Papieża nazwany „głodem
życia, głodem wieczności”. Refleksji nad jego związkami z Eucharystią zostały
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
W szkole Ciała i Krwi
52
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
poświęcone porywające fragmenty dwóch wrocławskich mów (w katedrze i na za-
kończenie MKE). Oto podtrzymywanie i rozwój ludzkiego życia na każdym jego
poziomie – przypomina ewangeliczną naukę Jan Paweł II – domagają się pokarmu
i napoju. Również „życie Boże”, „życie wieczne” rządzi się tym samym prawem.
Dlatego też „człowiek, ażeby osiągnąć życie wieczne, potrzebuje Eucharystii. Jest
to pokarm oraz napój, który przemienia życie człowieka i otwiera przed nim ho-
ryzont życia wiecznego”. W ten sposób Chrystus-Chleb Boży „życie daje światu”.
„Kto Mnie spożywa, żyć będzie przeze Mnie”, „ma życie wieczne” (J 6, 57. 54).
Głodu życia i wieczności, niezmiennie i nieustannie trawiącego człowieka, nie da
się zaspokoić czymkolwiek. Uciszy go – sycąc pragnienia ludzkiego umysłu i serca,
sycąc głód życia – tylko samo Życie i Wieczność sama. Tak dałoby się streścić pa-
pieską naukę w tej materii. Eucharystia: otwarcie horyzontu życia wiecznego, jego
zalążek, sakrament życia w Bogu.
Drugi głód, o którym mowa w tej eucharystycznej lekcji, to głód fizyczny. „W czasie
niniejszego Kongresu Eucharystycznego nie może zabraknąć naszego solidarnego
wołania o chleb w imieniu tych wszystkich, którzy cierpią głód” -usłyszeliśmy 1
czerwca we Wrocławiu. Wołanie to skierował Papież najpierw do Boga („chleba
naszego powszedniego...”), potem „do ludzi polityki i ekonomii, na których spo-
czywa odpowiedzialność za sprawiedliwy rozdział dóbr”. Ojciec Święty powracał
do tej sprawy na różne sposoby także później – w Legnicy, Kaliszu, Częstochowie.
Przywoływał „lekcję św. Brata Alberta”, odwoływał się do „międzyludzkiej soli-
darności”, piętnował „niepohamowaną chęć zysku”. Dzielenie Eucharystycznego
Chleba jest wezwaniem do tego, „by dzielić również chleb codzienny z tymi, któ-
rzy go nie mają” (Homilia na Legnickim Polu); „Eucharystia to ofiara i dar. Jako
taka domaga się odpowiedzi godnej ofiary i daru” (Przesłanie do osób konsekrowa-
nych, Częstochowa) – uczył.
Na najgłębszym więc poziomie Eucharystia jest lekiem na oba te głody. Sycąc łak-
nienie życia we wnętrzu ludzkiego serca, wyposaża je w solidarność, moc służe-
nia życiu. Papież na tej samej „wysokości” mówi o obu głodach, nie konstruując
sztucznej ich hierarchii. Są dwa, nierozerwalnie ze sobą splecione, właściwe czło-
wiekowi. Jest jeden Pokarm, który je syci, karmiąc i przemieniając ludzkie serce.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
W szkole Ciała i Krwi
53
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
4. LEKCJA CZWARTA: „SPOJRZEĆ NA WOLNOŚĆ CZŁOWIEKA W
PERSPEKTYWIE EUCHARYSTII”
Ten ważny wątek „eucharystycznej etyki” powracał dwukrotnie w nauczaniu Pa-
pieża tego samego dnia, 1 czerwca: w homilii kończącej MKE oraz w przemówie-
niu do delegacji KE we Wrocławskim Seminarium Duchownym.
„Eucharystyczna szkoła wolności” uczy „budowania ewangelicznego ładu wolno-
ści” – powiada Papież. I tłumaczy, zaczynając od pytania: „Na czym polega ów ład
wolności, wzorowany na Eucharystii? W Eucharystii Chrystus jest obecny jako
Ten, który człowiekowi służy: «Umiłowawszy swoich, do końca ich umiłował»
(J 13, 1). Prawdziwą wolność mierzy się stopniem gotowości do służby i do daru
z siebie. Tylko tak pojęta wolność buduje nasze człowieczeństwo, buduje więzi
międzyludzkie. Buduje i jednoczy, a nie dzieli! Jak bardzo tej jednoczącej wolności
potrzeba światu, potrzeba Europie, potrzeba Polsce!”
Powyższe zdania zawierają sedno papieskiej nauki udzielonej w „eucharystycznej
szkole wolności”. A na pewno jej niezwykle istotną teologicznie przesłankę: Eu-
charystia jest rzeczywistą, „intensywną” obecnością Miłującego, której przyczyną
jest bezinteresowny dar. Prawda wolności jest wprost proporcjonalna do prawdy
miłości, czyli „stopnia gotowości do służby i do daru z siebie”.
„Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” – przypomina Jan Paweł II centralną
myśl „chrystologii wolności” Listu do Galatów (5, 1). Jeśli istotny, chrześcijański
sens wolności ma kształt Chrystusowy, to również Mysterium Eucharistiae („na-
turalnie” przecież chrystocentryczne!) ma do powiedzenia coś istotnego na temat
prawdy o wolności. Byle wejść „do tej eucharystycznej szkoły wolności”, do której
zaprasza nas Kościół...
„Chrystus w Eucharystii pozostanie po wszystkie czasy niedościgłym wzorem po-
stawy «pro-egzystencji», to znaczy postawy bycia dla, dla drugiego, dla drugie-
go człowieka” – powiada Ojciec Święty, odwołując się (najprawdopodobniej) do
chrystologii Schürmanna i bp. Nossola. Chrystus jest „cały dla” Ojca, a w Ojcu –
dla każdego człowieka. I właśnie taki, eucharystyczny, „pro-egzystencjalny” Chry-
stus „uczy nas, czym jest prawdziwa wolność i jak z niej korzystać”. Teraz warto
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
W szkole Ciała i Krwi
54
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
zacytować zdanie cudowne w swej głębi i pięknie teologiczno-literackiej konstruk-
cji: „Kiedy bowiem odkrywamy, że jesteśmy powołani do dobrowolnego złożenia
siebie w darze Bogu i bliźniemu, naszą wolność przenika blask prawdy i oświetla
miłość”.
W STRONĘ EGZAMINU
Bez naiwności i złudzeń: powyższy analityczny opis nie wyczerpał nauk pobiera-
nych w „szkole Ciała i Krwi”. Są zbyt bogate, złożone, głębokie. To zaledwie mu-
śnięcie problemu. Być może potrzebny będzie też większy dystans czasowy w sto-
sunku do papieskich lekcji, potrzebna będzie wielość głosów w tej sprawie, wielość
perspektyw. Niemniej wyzwania naszego czasu i życia przeegzaminują nas z tych
lekcji na pewno.
W wielu przypadkach nie dorastamy do rangi usłyszanych słów. Ale przecież już
teraz jest rzeczą niewątpliwą, że kilka myśli z eucharystycznych lekcji zapadnie w
nas na zawsze. Choćby tylko zasadnicza linia przesłania ze „szkoły Ciała i Krwi”:
Eucharystia koncentruje nasze życie na Jezusie Chrystusie. I jeżeli obejmiemy jej
tajemnicę wdzięczną wiarą, wówczas będzie ona dla nas lekarstwem na głód i na
choroby wolności. Dlatego Papież powtarza za starą pieśnią: „Zróbcie Mu miejsce,
Pan idzie z nieba...”
Eucharystyczne lekcje wymagają uwagi. Ale też oferują sporo. Można je zresztą
przerabiać z różnych perspektyw. Na przykład zwracając uwagę nie tylko na to, o
czym Jan Paweł mówił w kontekście Eucharystii, ale także na to, o czym nie mó-
wił(!). Albo analizując sposób, w jaki Papież omija sugerowane Mu (nachalnie i z
wielu stron) mielizny (nie tylko myślowe), jak prowadzi nas w głąb, do serca chrze-
ścijańskiej prawdy, jak podkreśla, że w gruncie rzeczy chodzi zawsze o nawróce-
nie i świętość. Reszta jest ich konsekwencją. Albo też podziwiając (i ucząc się), w
jaki sposób konstruuje On przesłanie niespotykanej dziś równowagi – pozbawio-
ne obolałości, odreagowywania kompleksów i porażek – ześrodkowane na Panu
Jezusie Chrystusie. Albo obserwując, w jaki sposób Papież z rzeczy „wyssanych”
wydawałoby się już do końca: popularnych pieśni liturgicznych, cytatów z Biblii,
poezji bądź dokumentów soborowych, a też z wydarzeń dnia, aktualnej sytuacji
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Czy jako naród w 95% ochrzczony wierzymy w Boga?
55
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
„wokół ołtarza”, pogody, spraw pozornie najbardziej banalnych – wyprowadza rze-
czy świeże, genialne, twórcze...
Czasem też coś nas, wdzięcznych odbiorców jego słowa, dławi w krtani. Jak choćby
wtedy, kiedy w Zakopanem powiedział do dzieci pierwszokomunijnych, że Ciało
i Krew Chrystusa są znakiem rzeczy najświętszej: „Pan Jezus nas kocha! Pan Jezus
was kocha”. Jeśli mamy trudności ze zrozumieniem siły i wagi tych słów, pomyśl-
my, że nie wypowiada ich początkująca katechetka, ale prawie osiemdziesięciolet-
ni Papież, człowiek z taką a nie inną biografią, na styku tysiącleci.
Być może właśnie te słowa stanowiły lekcję najważniejszą. Jedną z tych, które się
zapamiętuje do końca życia.
Czy jako naród w 95% ochrzczony wierzymy w
Boga?
I w Jego objawienie się w Jezusie Chrystusie?
Nie do końca potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie umiem bowiem odpowia-
dać na ten typ pytań wtedy, kiedy są one jednoznacznie sformułowane w liczbie
mnogiej: „czy jako naród... wierzymy...” Rozumiem, że sprawa wiary, tak jak i wie-
lu innych istotnych osobowych aktów człowieka ma (musi mieć) swój wymiar
społeczny, wspólnotowy – ową liczbę mnogą, a przynajmniej taki kontekst i ta-
kież zakotwiczenie. Jest to jednak przecież ostatecznie, u korzeni, sprawa wybitnie
indywidualna. Pytanie o wiarę jest generalnie pytaniem o poszczególnego czło-
wieka, o jego osobową relację z Bogiem w kontekście – owszem, tylko i aż – spo-
łecznym, narodowym. A więc w wersji najbardziej podstawowej i najważniejszej
pytanie brzmi: czy jako człowiek ochrzczony wierzę w Boga i w Jego objawienie
się w Jezusie Chrystusie? A jeśli tak, to również: jaka jest moja wiara? I tu z więk-
szym realizmem i sensem mogę odpowiadać: jest wielka, mała, chybotliwa, żarli-
wa, krnąbrna, domagająca się nawrócenia...
W dziejach teologii zostało wypracowane rozróżnienie, które swoimi korzenia-
mi sięga św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu, a które przypomina w swoich
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Czy jako naród w 95% ochrzczony wierzymy w Boga?
56
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
publikacjach biskup Stuttgartu, Walter Kasper. Chodzi o to, że w „wierzyć” rozróż-
niamy potrójną treść: credere Deum – wierzyć, że Bóg jest, credere Deo – wierzyć
Bogu, zaufać Mu, credere in Deum – ukierunkować się na Boga, powierzyć i oddać
Mu siebie, swoje życie, w jakiś (najgłębszy) sposób „zawiesić na Nim” swój los. To
są trzy komplementarne wymiary aktu i procesu wiary. Jestem przekonany, że każ-
da autentyczna i pełna wiara musi się składać z takich właśnie trzech wymiarów-
faktorów. One się wzajemnie wspierają, uzupełniają i od siebie wzajemnie zależą.
Sprawa wiary jest więc sprawą skomplikowaną, przynajmniej w sferze jej „mierzal-
ności”. Zarówno w rzeczywistości indywidualnej, jak i narodowej te trzy wymia-
ry posiadają różne słabości, wszystkie wymagają nawrócenia. Mało: nieustannego
procesu nawracania. Niemniej tkanka wiary jest na tyle skomplikowana, że diagno-
za na temat stanu jej zdrowia wymyka się prostym odpowiedziom, typu: wierzymy
w Boga lub nie wierzymy, pokładamy ufność w Objawieniu albo nie pokładamy
itp. Bo wiara – jeszcze raz Kasper – „nie jest zwykłym aktem rozumu (uważania
za prawdę), woli (zaufania) albo uczucia, jest raczej całościowym kształtem bycia
i życiowym konceptem, który wszystkie te ludzkie siły ujmuje i w siebie włączą”.
Jest więc wiara obejmującą wszystko reakcją człowieka na akcję samoobjawienia
się Boga. Jako taka jest więc sprawą nieprostą, a poszukując odpowiedzi na pytanie
o jej stan – to moje głębokie przekonanie – należy „reflektor” poszukiwań skiero-
wać na życie poszczególnego człowieka, na moje życie – w końcu. Bowiem granica
między wiarą i niewiarą nie tyle przebiega między narodami, nawet nie pomiędzy
poszczególnymi ludźmi, co raczej przez serce człowieka. To przecież moje serce
balansuje pomiędzy zabobonem i hiperracjonalizacją, pomiędzy nieróbstwem (bo
fałszywie pojęta ufność wobec Boga to woda na młyn mojego lenistwa) i bezboż-
nym aktywizmem (bo moją żywą wiarę nieustannie podgryza deizm), pomiędzy
manicheizmem (nienawiść wobec „w-cielenia” wiary to wcale nie tak rzadka po-
kusa, prowadząca do fałszywych „uduchowień”) a ordynarnym materializmem...
Zdanie ostatnie na ten temat, myśl, która – ufam – może pomóc w „zrównowa-
żonym” poruszaniu się na indywidualno-społecznym pograniczu problematyki
wiary: nie wolno myśleć o jednostkowej indywidualizacji wiary w sposób, który
nie doceniałby jej wymiaru społeczno-narodowego; nie wolno o „masowym” wy-
miarze wiary myśleć w sposób, który nie służyłby ostatecznie jej sferze „intymnej”,
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Czy jako naród w 95% ochrzczony wierzymy w Boga?
57
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
osobowej, jednostkowej.
Co może w tym aspekcie zmienić przeżywany Wielki Jubileusz? Jubileusz może
wesprzeć moją (naszą) wiarę, przeżywaną tak w sferze indywidualnej, jak i wspól-
notowej, także narodowej. Uważam, że pomysł Ojca Świętego jest znakomity – je-
śli w ogóle wolno się tak wyrazić. Jest to zresztą idea oparta na myśleniu ogrom-
nie mi bliskim, a mianowicie na założeniu, że chrześcijaństwo w sposób istotny,
nieredukowalny – jest inkarnacyjne, jest religią „Cudu W-cielenia”. Dlatego wiara
chrześcijańska (i chrześcijańska strategia ewangelizacyjna!) nie może lekceważyć
materii, nie może nie doceniać wielorakich sposobów wspierania wymiaru nad-
przyrodzonego przez wymiar przyrodzony. Stąd Papież co roku zwołuje młodzież
na jakieś wielkie spotkanie (w konkretnym miejscu, nie tylko w wymiarze ducho-
wym!), pielgrzymuje – w sensie jak najbardziej fizycznym – po całym globie. Stąd
chrześcijaństwo, zwłaszcza jako katolickie, przypomina, że katolik ma obowiązek
(słowo niemodne, ale ważne i nie zdewaluowane w swej głębokiej treści) w nie-
dzielę uczestniczyć w Eucharystii, ponieważ tego typu wierność będzie wspierała
naszą najgłębszą, duchową więź z Bogiem. Stąd też chrześcijaństwo wykorzystuje
daty, jubileusze, miejsca pielgrzymkowe, sanktuaria, sakramentalia – cały wymiar
czasoprzestrzenny ludzkiego (interesują nas ludzie, nie bezcielesne abstrakty, bo-
wiem człowiek żywy i cały jest drogą Kościoła!) życia. Dlatego właśnie uważam, że
pomysł, by na wielką skalę świętować Rok Dwutysięczny jest ideą znakomitą, ideą
opartą źródłowo na realizmie chrześcijaństwa, na pokorze chrześcijaństwa wobec
W-cielenia, wobec ciała.
Oczywiście, skłaniam się tu jak najbardziej do wyrażonej niedawno opinii kardy-
nała Josepha Ratzingera (w jego wywiadzie-rzece z Peterem Seewaldem), że trze-
ba na bok odłożyć wszelkie magiczne oczekiwania związane być może z rokiem
2000. Chrześcijaństwo nie jest wróżbiarstwem, millenaryzmem albo neognozą.
Nic tutaj się nie stanie na zasadzie hokus-pokus, na zasadzie automatyzmu. Nie
będzie to żadne „magiczno-kosmiczne” wydarzenie. Sama data jest w gruncie rze-
czy dość przypadkowa i – na najważniejszych poziomach – tak dobra dla sprawy
ewangelizacji jak każda inna. Natomiast chrześcijaństwo ma przy tej okazji coś
bardzo ważnego do zaoferowania światu, coś istotnego do przypomnienia ludz-
kości z przełomu II i III tysiąclecia. Jest to mianowicie niepowtarzalna okazja do
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Czy jako naród w 95% ochrzczony wierzymy w Boga?
58
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
– by użyć sformułowania tego właśnie czasu – Wielkiej Promocji Osoby i Sprawy
Jezusa Chrystusa. Okazja do przypomnienia światu, że jego (świata) „od-Boska”
struktura (zakotwiczona przecież w fakcie stworzenia) jest genetycznie i finalnie
(czyli źródłowo i celowo) chrystocentryczna. I że świat albo zmierza do Chrystusa,
pamiętając że taki jest jego sens, że właśnie tutaj tkwi jego szansa, albo tragicznie
zamyka sobie furtkę do Ogrodu Nadziei – odrzucając Chrystusa i Jego Sprawę...
W ten sposób Wielki Jubileusz – uzdrawiając chrystologiczną pamięć ludzkości –
może światu pomóc, może „coś zmienić”.
„On jest prawdziwym Bogiem i Życiem wiecznym” (1 J 5,20). Wielki Jubileusz za-
prasza ludzkość III Tysiąclecia do przyjmowania stale na nowo daru Osoby i Dzie-
ła Jezusa Chrystusa. Chrześcijaństwo nie ma nic większego i nic cenniejszego do
zaoferowania przyszłości naszego świata.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Jak powstaje światło
59
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
II W rytmie liturgii, pór roku
Jak powstaje światło
Miałem wtedy chyba jakieś cztery, góra pięć lat. Były lata pięćdziesiąte, roraty w
pszowskim kościele, lampion zrobiony ręką taty. Pamiętam do dziś kolory i wzory
wycinanek ze sztywnego kartonu na jego bocznych ściankach.
Były to czasy, kiedy dzieciom chciało się jeszcze śpiewać w kościele. Wystarczyło
tylko czegoś nauczyć i już darliśmy się wniebogłosy. Prawdopodobnie fałszując
nieźle, ale Pan Bóg się tym specjalnie nie przejmował. Podejrzewam nawet – jako
teolog – że było Mu miło i gdyby nie nieubłagany rytm kalendarza liturgicznego,
przyspieszyłby Boże Narodzenie.
Podstawowe moje doświadczenie z tamtych rorat było mniej więcej takie: są na
świecie różne sposoby zapalania światła. Jeden, najprostszy, znałem z domu: wy-
starczyło przekręcić kontakt i zapalała się żarówka. Drugi, bardziej interesujący,
obserwowałem w kościele. Kościelny – nazywał się bodajże pan Sowa i to też było
frapujące dla wyobraźni malucha – za pomocą długiej „polityki” zapalał przed
mszą świece na ołtarzu.
Ale najciekawszy sposób poznałem wtedy, podczas rorat. Na początku było ciem-
no, żarzyły się tylko nasze lampiony. Wystarczyło jednak, by ksiądz zaintonował
Gloria in excelsis Deo (a robił to najdonośniej ówczesny proboszcz, ks. Pisulla)
i żeby go wsparł chór naszych zaspanych głosów, a w całym kościele robiło się od
tego jasno jak w letni dzień.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wierność odpowiedzią na wierność
60
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Pamiętam, jakim szokiem była dla mnie chwila, kiedy w parę lat później – już jako
ministrant – przyglądałem się panu kościelnemu, który w zakrystii podczas ro-
rat czuwał przy tablicy rozdzielczej. Na Gloria naciskał wszystkie możliwe guziki,
przekręcał gałki i odzierał mnie z dziecinnych złudzeń. Stawałem się dorosły, czyli
uczyłem się tzw. prozy życia.
Ale jeszcze później pojąłem, że w tamtym dziecinnym złudzeniu ukryta była ge-
nialna mądrość. I że wtedy, nie potem, miałem rację. Tak powstał wiersz, który
dedykuję tym wszystkim, w których życiu „ciemna śnieżyca i daleko do świtu”,
i którzy mają kłopoty ze znalezieniem źródła światła:
rorate coeli
w czwartym roku życia
z papierowym lampionem w ręku
zrozumiałem jak to jest
to ze śpiewania Gloria
powstaje jasność
choć na zewnątrz
ciemna śnieżyca
i daleko do świtu
czyli bez zmian
ale przyjazny obszar światła
wydarty z mroku
zachrypniętym głosem
nie na swoją chwałę
jest prawdziwy
w czasie adwentu,
czyli kiedykolwiek
Wierność odpowiedzią na wierność
„Wierny jest Bóg, który powołał nas do wspólnoty z Synem swoim, Jezusem Chry-
stusem, Panem naszym” (1 Kor 1, 9) – unoszą się nad czasem Adwentu słowa św.
Pawła. „«Odkupiciel nasz» to Twoje imię odwieczne” (Iz 63, 16), Ten, który wy-
chodzi naprzeciw człowiekowi (por. Iz 64, 4) – dopowiada prorok Izajasz.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Ludu mój, wyjdź z Egiptu!
61
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Wierność własnym obietnicom, wierność miłości, ciągłemu wysiłkowi wyrywania
człowieka z mroku – to podstawowy rys portretu Boga, malowanego przez adwen-
tową liturgię.
Temu obrazowi Nieustannie Przychodzącego odpowiada symetrycznie obraz czło-
wieka, wyłaniający się z biblijnych kart. Jego najbardziej charakterystyczną ad-
wentową cechą jest czujność. Życie w nieustannym napięciu ku Bogu. Czuwanie.
„Mówię wszystkim: Czuwajcie!” (Mk 13, 37) – woła Chrystus, zapowiadając swój
powrót u kresu czasu.
I proste pytanie: czy żyję w stanie czuwania, z uwagą ześrodkowaną na wierności
Bogu? Jeszcze prościej: czy żyję w stanie łaski uświęcającej? Najprościej: czy pod-
czas ostatniej niedzielnej mszy przyjąłem Ciało Pana w Komunii Św.? Jeśli nie – to
dlaczego?
Oczywiście, nie jestem złym człowiekiem. Mniemam, że dzięki mojemu sercu
i rękom sprawiam wiele dobra. Ale może właśnie dlatego „wszystkie nasze dobre
czyny jak skrwawiona szmata” (Iz 64, 5) – bo splątane z ciemnością? Bo towarzy-
szy im jakaś zasadnicza niewierność Bogu, jakaś sięgająca samych korzeni czło-
wieczeństwa odmowa czuwania???
„Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił” (Iz 63, 19), nie dozwól nam „błądzić z dala od
Twoich dróg” (Iz 63, 17) – prośmy z Izajaszem.
Ożyw zwiędłe liście (por. Iz 64, 5), wszak jesteś Bogiem wiernym.
Ludu mój, wyjdź z Egiptu!
Wyjście nie zatrzymuje się nigdy, gdyż jest podążaniem w kierunku Chrystusa (...). A po-
dążanie w kierunku Chrystusa nie może się obyć bel niesienia Jego hańby; idziemy w kie-
runku Jezusa, który stracił twarz.
Kard. C. M. Martini
Powrót do Europy wydaje się dziś jednym z głównych pragnień Polaków. Pro-
ponowane są tu różne drogi, w zależności od odpowiedzi na pytanie: „Czym jest
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Ludu mój, wyjdź z Egiptu!
62
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Europa?”. Szczególnie jedna z propozycji, silnie nagłośniona przez mass media,
atakuje nas zewsząd. Jest to droga pociągająca, krzykliwie kolorowa, droga na
skróty. Najłatwiej ją opisać odwołując się do wszechobecnego już zjawiska rekla-
my. Nie kwestionując jej zasadniczego sensu, nietrudno zauważyć, że miewa ona
prawie „religijny” charakter, a uprawiany w niej kult dotyczy bożków starych jak
świat: konsumpcji, pieniądza, seksualności, młodości, użycia, materii samej w so-
bie. Odwołuje się przy tym – jakże często – do tego, co w nas małe i ciemne, sze-
rząc zamęt w porządku wartości.
Czy to jest właśnie Europa? Solidarna wspólnota ludów, czerpiących żywotne soki
z dziedzictwa Ewangelii i z przetworzonych przez chrześcijaństwo najcenniejszych
wartości kultur greckiej i rzymskiej? To najwyżej „europka”. Albo – mówiąc języ-
kiem biblijnym – Egipt, czyli „ziemia obcych bogów”.
Ludu mój, wyjdź z Egiptu!
Po co? Żeby się błąkać po pustyni? Żeby całe wieki nosić jak garb ciężar kamien-
nych tablic spod Synaju? Żeby się narażać na kpiny postępowych sąsiadów? Żeby
wędrować zapatrzonym tylko w niejasny obłok i niewyraźny słup ognia, ryzykując
tak wiele dla odległej Obietnicy Nowej Ziemi? Czyż nie lepiej za cenę egipskiego
czosnku i cebuli (smakują tak bardzo, że można zapomnieć, iż cuchną) zgodzić
się na tę odrobinę ograniczeń (choćby na taki drobiazg, że Wielki Karmiciel zabija
niektóre – nie wszystkie przecież – z naszych dzieci)?
Ludu mój, wyjdź z Egiptu!
Wielki Post to w roku liturgicznym święte dni przygotowania do Wielkanocy. Od
zarania dziejów chrześcijaństwa okres ten jest związany z zakorzenioną w Piśmie
Świętym symboliką liczby „40”. Wzorem czterdziestoletniej wędrówki, która lud
Boży z niewoli egipskiej doprowadziła na święto Paschy do Ojczyzny (Joz 5,10-
12); czterdziestu dni i czterdziestu nocy, które Mojżesz spędził przed obliczem
„Chwały Pana” na górze Synaj (Wj 24,18); czterdziestodniowej drogi Eliasza do
podnóża Bożej góry Horeb (1 Krl 19,8), i wreszcie wzorem samego Pana, który
„czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana” (Mk 1,13) – Kościół
przygotowuje się do świętowania Wielkiej Nocy Zmartwychwstania długą, mozol-
ną pracą czterdziestu dni wnikania w tajemnicę Paschy Chrystusa.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Ludu mój, wyjdź z Egiptu!
63
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Odnowiona liturgia nadaje tym dniom nazwę „okresu wielkanocnej pokuty”, pod-
kreślając nierozerwalny – wpisany w sam rdzeń ewangelicznego posłannictwa –
związek pomiędzy wysiłkiem odrywania się od smutku i bezsensu grzechu a trwa-
niem we wspólnocie radości z Bogiem, pomiędzy śmiercią dla grzechu a życiem
dla Boga, pomiędzy krzyżem a zmartwychwstaniem.
Pokuta jest jednym z fundamentalnych składników stylu chrześcijańskiego ży-
cia. Jest podstawą zdrowej religijności, dowodem przejęcia się prawdą Ewangelii,
„uczenia się” Jezusa Chrystusa i więzi z Nim. Klemens Rzymski, trzeci z kolei pa-
pież, za pomocą pojęcia „pokuty” zdefiniował samą istotę chrześcijaństwa, jego
wielkość, nowość i swoistość.
„Chrześcijaństwo jest łaską pokuty” – nauczał. Jest ona bowiem postawą właściwą
zarówno wobec grzechu, jak i Boga: odwróceniem „od” grzechu – zwróceniem
„ku” Bogu. Jest podstawowym warunkiem otwarcia się na Miłość, „umożliwiają-
cym” Stwórcy i Odkupicielowi docieranie w głąb człowieczego serca, będąc darem
łaski i owocem ludzkiej wolności.
Nie wolno pokuty sprowadzać do form zewnętrznych, do obrzędowości i rytuału,
do samych praktyk. Rozbrzmiewają wówczas gromy proroków i Jezusa. Ale dzieła
pokutne, zewnętrzny wyraz wewnętrznej prawdy serca (modlitwa, cierpliwe zno-
szenie trudów życia i cierpień, dobrowolnie wybrane umartwienia), są nieodzow-
ne. Bez nich grozi chrześcijaninowi fikcyjność nawrócenia, faryzeizm innego, sub-
telniejszego rodzaju.
Swoją pełnię osiąga pokuta w sakramencie pokuty i pojednania. Ale jest ona spra-
wą całego życia, nieustannym procesem radykalnego odnawiania i odradzania
Życia, ciągłym wysiłkiem przemiany „od – ku” (grzech – Bóg).
Wielki Post tylko wtedy będzie czasem „pokuty wielkanocnej”, gdy nawrócenie
dotknie samego rdzenia osobowego życia człowieka. Chodzi o przemianę serca,
w biblijnym sensie tego słowa, tzn. tego, co najgłębsze, co stanowi istotę rozum-
nej osobowości. A serce bywa atakowane i niszczone głównie przez grzech, który
Pismo Święte nazywa „głupotą”. W świecie Biblii głupcem jest ten, kto zachowuje
się tak, jak gdyby Bóg nie istniał; nie zważa na Niego; nie uznaje Go za ośrodek
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry
64
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
wszechrzeczy. Następstwem tego jest deprawacja rozumu, utrata „busoli”, orienta-
cji, a jej konsekwencją deprawacja serca, wszelki grzech, niezdolność rozumienia
siebie, życia, świata, bałagan w hierarchii wartości, bezsens i rozpacz.
Wysiłek pobożnego przeżywania Wielkiego Postu sprowadza się zawsze do jed-
nego: do WYJŚCIA, do podjęcia wędrówki od bożków ku Bogu. Chodzi zawsze o
to samo, o uleczenie serca z głupoty, o naukę prawdziwej mądrości, czyli o przy-
lgnięcie do Boga jako Jedynego Centrum, 0 wyrwanie życia z rozchwiania, o
przywrócenie mu należnego fundamentu, powagi i blasku.
Istota głupoty (czytaj: grzechu) nie polega bowiem na odżywianiu się egipską ce-
bulą, na przedłużaniu młodości czy na powiększaniu bankowego konta. Są to war-
tości dobre same w sobie. Tragedia człowieczego serca zaczyna się wtedy, gdy to
wszystko przesłania sens WYJŚCIA, gdy z miłości do bogów rodzi się opór wobec
Boga, gdy serce staje się głupie, tzn. już nie rozumie...
Wielką pokusą dla ludu, który opuścił Egipt, było pragnienie zatrzymania się, roz-
bicia namiotów i pozostania w nich. I to niebezpieczeństwo czyha na wszystkich,
którzy przeszli przez Morze Czerwone. „Również i my – czytamy w Hbr 13,13-
14 – wyjdźmy do Niego poza obóz, dzieląc z Nim Jego urągania. Nie mamy tutaj
trwałego miasta, ale szukamy tego, które ma przyjść”.
Niech Post będzie autentycznie Wielki. Niech czterdzieści znaczy: wytrwale, do-
głębnie, naprawdę. Wykorzystajmy pustynie naszego życia. Nad delikatną głębią
naszego serca, kuszonego nieustannie głupotą Karmiciela, rozlega się wołanie
Boga Wielkiej Nocy: Ludu mój, wyjdź z Egiptu!
Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry
Wielki Post. Czas przygotowania do uroczystości paschalnych, jako do centrum
i szczytu całego roku liturgicznego. Głównym wątkiem teologicznym tego okresu
jest wątek pokutny. Chodzi mianowicie o takie przeżycie czterdziestu wielkopost-
nych dni, o takie przemyślenie i przepracowanie własnego życia, o tak skuteczny
sposób współpracy z łaską Bożą, by w uczniu Chrystusa dokonało się prawdziwe
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry
65
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
nawrócenie, radykalna przemiana, sięgająca najgłębszych pokładów człowieczego
bytu i serca. Pismo Święte określa ten proces greckim słowem metanoia, którego
bogata treść jest sumą znaczeń takich polskich pojęć, jak: zmiana sposobu myśle-
nia i życia, przemiana wewnętrzna, pokuta, nawrócenie.
Najbardziej charakterystyczny rys wielkopostnego obrazu Boga, to Jego nieskoń-
czone miłosierdzie. Nasz Bóg to Ktoś, kogo Wszechmoc objawia się w potędze
przebaczania, w mocy stwarzania na nowo, w podnoszeniu z ruin grzechu delikat-
nych roślin ludzkiego życia i szczęścia, w przeprowadzaniu (Pascha!) ze śmierci do
życia. To Bóg, „który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich
wydał...” (Rz 8, 31). I dlatego – brzmi pełen paschalnej właśnie nadziei wniosek św.
Pawła – „...jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?”.
Największy z biblijnych poetów, żyjący w VIII wieku przed Chr., Izajasz, wzywając
rodaków w imieniu Boga do nawrócenia, wyraża tę prawdę w genialnym literacko
obrazie „dwóch kolorów”: „Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg
wybieleją” (Iz 1, 18). Jest to ulubiona metafora, po którą prorok sięga nader często:
„choćby [wasze grzechy były] czerwone jak purpura, staną się jak wełna” (1, 18);
„Ręce wasze pełne są krwi. Obmyjcie się, czyści bądźcie!” (1, 15). Bóg, który po-
sługuje się głosem Izajasza, jest władny przebarwić człowiecze serce z ciemnej,
nasiąkłej krwią czerwieni grzechu, w jasną, nieskalaną biel dobra. Konieczne jest
jednak współdziałanie człowieka. Dlatego prorok woła: „Usuńcie zło uczynków
waszych sprzed moich oczu! Przestańcie czynić zło! Zaprawiajcie się w dobrem!”
(1, 16-17). I w imieniu Boga składa propozycję tyleż tajemniczą, co pełną szacun-
ku dla ludzkiej wolności: „Chodźcie i spór ze mną wiedźcie!” (1, 18).
Właśnie tej fundamentalnej sprawie Wielkiego Postu, owemu paschalnemu przej-
ściu z czerwieni w biel chcemy poświęcić cykl rozważań. Będą to eseje, w których
chcemy wieść spór z Bogiem, spór obliczony na „metanoię” naszych serc i postaw,
i wyborów życiowych. Kolejne odcinki refleksji będą oparte na kanwie liturgicz-
nych czytań z wielkopostnych niedziel, czyli wydobyte wprost z biblijnego skarbca
oczyszczającego słowa. Dokładna analiza tych czytań pozwoliła odkryć, że w każ-
dym z nich występuje motyw góry: od Góry Kuszenia i Taboru, poprzez samary-
tańską Górę Garizim i Góry Niewiary, do Oliwnej i Golgoty, aż po opromienione
blaskiem wielkanocnego poranka łagodne wzgórza Galilei.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry
66
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Zapraszam więc do wspólnej wędrówki po świętych górach Wielkiego Postu. Czyli
do przejścia ze szkarłatu w śnieg.
GÓRA KUSZENIA
(...) wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz
ich przepych i rzekł do Niego: „Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon”.
Mt 4, 8-9
Nie sposób na temat pokusy, kuszenia i grzechu powiedzieć nic głębszego od treści,
które zawiera ewangeliczny opis kuszenia Jezusa. Słowo Boże wyrażone w fenome-
nalnej, archetypicznej literaturze. Każde drgnienie ciemnych sił w tajemnych cze-
luściach naszego serca da się sprowadzić do którejś z trzech pokus dotykających
Chrystusa: żądzy sytości, żądzy znaczenia, żądzy posiadania. Szatan wykorzystuje
drzemiący w nas lęk przed przemijaniem i śmiercią i proponuje zawsze – od sceny
z biblijnego raju począwszy – to samo rozwiązanie: pokłon antybogu. Bo – argu-
mentuje, jak to usłyszeliśmy już wcześniej – Bóg jest kłamcą czyhającym na szczę-
ście człowieka, a cześć Mu oddawana, wierność Jego przykazaniom się nie opłaca,
wpędzi człowieka w głód, w życie pozbawione blasku, w ubóstwo. Zaś odmowa
posłuszeństwa Bogu zapewni człowiekowi prawdziwe szczęście, nieprzemijalność,
przywróci życiu smak. A więc „dam ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi
pokłon”.
Takie są korzenie każdego grzechu (obojętnie, jaką przyjmuje on formę): podejrz-
liwość zasiana przez „ojca kłamstwa”, niewiara w Boski przepis na szczęśliwe życie.
Wówczas człowiek zaczyna budować swój los poza Bogiem, obok Boga lub wbrew
Bogu. Tragedią tego typu decyzji jest fakt, że przepych królestw świata widziany z
wysokości Góry Kuszenia okazuje się iluzoryczny. Pod cienką warstwą złudnych
błyskotek kryje się nagość prawdy. Jest nią rozpacz, gorycz, śmierć i wszechobec-
ny chaos, który jest zawsze dziełem szatana. Kto dotknął kiedykolwiek mrocznej
tajemnicy grzechu (czyli każdy z nas), wie, że tak jest. Ilekroć człowiek pragnie
wyzwolić się od Boga, tylekroć nie zdobywa wolności, lecz ją niszczy. A za utratą
wolności postępuje samodestrukcja. Człowiek niszczy samego siebie. Zrozumie-
nie tej prawdy, przekonanie się do niej, jest już więcej niż połową sukcesu.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry
67
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Po co pokusy? Dlaczego Bóg je dopuszcza? Dlaczego nie oszczędził ich ani nam,
ani własnemu Synowi? To pytanie znajduje się już na granicy poznawczych moż-
liwości ludzkiego rozumu. Przekracza ono naszą zdolność pojmowania tajemnic
życia duchowego i zbawczych, niepojętych planów Boga. W każdym razie św. Au-
gustyn wyjaśnia: „Życie bowiem nasze w tym pielgrzymowaniu nie może trwać
bez próby, ponieważ postęp duchowy dokonuje się wśród pokus. Ten, kto nie jest
kuszony, nie może siebie poznać. Nikt też nie potrafi osiągnąć wieńca chwały bez
uprzedniego zwycięstwa. Zwycięstwo zaś odnosi się poprzez walkę, a walczyć moż-
na jedynie wówczas, gdy się stanie w obliczu pokus i nieprzyjaciela”.
„Człowiek kuszony – tłumaczy dalej św. Augustyn – Jest wprawdzie strwożony,
ale nie pozostawiony samemu sobie”. Bowiem w Jezusie Chrystusie, prawdziwym
Bogu i prawdziwym człowieku, sam Bóg i każdy człowiek byli kuszeni przez dia-
bła. I wyszli z tej próby zwycięsko. Taki jest zbawczy sens Chrystusowych zmagań
na Górze Kuszenia i Jego solidarności z narażonym na zło losem człowieka. Jesz-
cze raz Biskup Hippony: „Jeśli w Nim jesteśmy kuszeni, to i w Nim przezwycięża-
my diabła. Uznaj, że to ty jesteś w Nim kuszony i że w Nim odnosisz zwycięstwo”.
Trwaj spokojnie i módl się – zalecają mistrzowie wschodniej duchowości chrześci-
jańskiej na czas pokusy. Rada ta jest zgodna z poleceniem Jezusa, skierowanym do
uczniów na innej z wielkopostnych gór, Oliwnej: „Czuwajcie i módlcie się, abyście
nie ulegli pokusie”. Wewnętrzne zjednoczenie ze Zwycięzcą z Góry Kuszenia (czyli
modlitwa) daje moc do odparcia ataków zła.
Skuteczna walka z niszczącym mirażem grzechu domaga się przemiany naszego
myślenia, „metanoi” właśnie. Domaga się gruntownej odpowiedzi na pytanie o to,
czym jest grzech. Jego toksyczna, śmiercionośna siła bywa bowiem dziś zakłamy-
wana, a on sam udaje niewinną zabawkę lub „konieczny wymóg współczesnego
stylu życia”. Walka ta domaga się także odbudowania w sobie biblijnej cnoty bo-
jaźni Bożej, nie strachu przed kochającym Ojcem – nie wolno tych postaw mylić!
– ale bojaźni, czyli lęku przed tym, by nie zranić Tego, z którym łączą mnie więzy
najgłębszej miłości, i zaufania, że to On ma rację.
Ponieważ nasza reakcja na propozycję Złego z Góry Kuszenia będzie zależna osta-
tecznie od tego, jaka rodzi się w nas odpowiedź na następujące pytanie: W czyim
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry
68
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
ręku jest gwarancja (recepta, pomysł, realizacja) mojego szczęścia, w ręku Boga
czy antyboga?
Odpowiedzi nie da się uniknąć. Po niej następuje głęboki pokłon. Komu?
GÓRA TABOR
Jezus zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego
zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło.
Mt 17, 1-2
Wydarzenie z Góry Przemienienia kojarzy mi się od lat z opowieścią, którą usły-
szałem z ust prawosławnego arcybiskupa, Antoniego Blooma. Posłuchajmy tej hi-
storii, opowiedzianej dawno, mądrej mądrością Ewangelii i naznaczonej pięknem
słowa, w którym pobrzmiewa pełen nawrotów i powtórzeń styl znany z kart Do-
stojewskiego i Tołstoja. Także głosy cerkiewnych śpiewów.
Pewnego dnia – opowiada abp Bloom – przyszedł do mnie człowiek, który przez
wiele lat szukał Boga. Powiedział ze łzami w oczach: „Ojcze, nie mogę żyć bez
Boga. Pokaż mi Boga”. Odpowiedziałem, że nie jestem w stanie pokazać mu Boga,
ale też nie sądzę, aby on sam znajdował się w odpowiednim usposobieniu, by Boga
widzieć. Zdumiony, zapytał, dlaczego. Wówczas zadałem mu pytanie, jakie często
stawiam tym, którzy do mnie przychodzą: „Czy znalazłeś w Piśmie Świętym ulu-
bione zdanie, które trafia ci wprost do serca, miejsce najcenniejsze spośród zna-
nych ci?”. „Tak – odpowiedział – jest to opis spotkania Jezusa z kobietą cudzołożną,
w rozdziale ósmym Ewangelii świętego Jana”. Kiedy go znów zapytałem: „A gdzie
siebie dostrzegasz w tej scenie? Czy jesteś kobietą, która uświadomiła sobie swój
grzech i stoi przed sądem, wiedząc, że oczekuje wyroku na życie lub śmierć? Czy
się utożsamiasz z Chrystusem, który wszystko rozumie i wszystko przebacza, da-
jąc jej szansę rozpoczęcia odtąd nowego życia? Czy jesteś jednym z oczekujących
z boku na werdykt Chrystusa Apostołów, pełnych ufności, że będzie to werdykt
miłosierdzia? Czy jesteś jednym z tłumu gapiów – może jednym ze starców, którzy
wiedzą dobrze, że grzeszyli i pierwsi są gotowi się wycofać, a może którymś z mło-
dych ludzi, którzy w miarę jak zdają sobie sprawę, że są grzesznikami, wypuszczają
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry
69
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
jeden po drugim kamienie z rąk, przygotowane przedtem, by je rzucić na kobietę?
W którym z aktorów tej sceny widzisz samego siebie?” Po chwili namysłu ów czło-
wiek odpowiedział: „Jestem jedynym Żydem, który nie chce się wycofać, zanim
nie ukamienuje kobiety”. Powiedziałem mu: „Oto masz odpowiedź. Nie możesz
widzieć Boga, bo jest On dla ciebie kimś zupełnie obcym...”
Nie trzeba budować namiotów na szczycie Taboru. Boga się poznaje, z Bogiem się
mieszka, z Bogiem się jest – tylko bezgranicznie kochając. Tylko w przestrzeni mi-
łości można Go spotkać. Tylko wtedy nie razi słoneczny blask Boskiej twarzy ani
świetlista biel Jego szat. Lekcja Taboru jest wieczna.
Jeśli miłość jest pasmem, w którym Bóg „nadaje Siebie”, wyraża prawdę o istocie
Swojej, człowieka i świata – to odebrać ten sygnał można tylko na tej samej często-
tliwości: kochając. Cała reszta jest tylko konsekwencją, dodatkiem lub pomyłką.
Warto wejść na wysoką górę Tabor, by zrozumieć.
GÓRA GARIZIM
W trzecią niedzielę Wielkiego Postu Jezus rozmawia z Samarytanką przy studni w
Sychar. Słyszymy: „Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze (...). Nadchodzi
godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca” (J 4,
20-21). Scena rozgrywa się w bezpośredniej bliskości świętej góry Samarytan, Ga-
rizim. Ewangelista nie wymienia jej nazwy, zakładając, że jest znana czytelnikowi.
Góra ta – jak wyczytałem – wznosi się na wysokość 880 m n.p.m. i leży na połu-
dnie od starotestamentalnego Sychem. Na Garizim wybudowano świątynię sama-
rytańską. Okoliczności jej wzniesienia nie są dziś zupełnie jasne, ale sprawowany
tam kult sięga niewątpliwie początków Samarytan, a świątynia czasów machabej-
skich, może nawet perskich. Jej zniszczenie w roku 128 przed Chr. nie położyło
kresu kultowi, który resztki wspólnot samarytańskich podtrzymują do dzisiaj.
Góra Garizim jest górą pomyłki. Jest niemym świadkiem rozmowy pochylonych
nad studnią. Przypomina wieżę Babel z Księgi Rodzaju, budowle pomieszania języ-
ków i nieporozumienia. Przede wszystkim niezrozumienia Boga, a w konsekwencji
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry
70
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
i ludzi między sobą. Garizim uczy, że Bóg jest Kimś Zupełnie Innym, że nie wolno
przykrawać Go na ludzką miarę. I że On ma własne rozwiązania dla naszych pro-
blemów. „Ani na tej górze, ani w Jerozolimie...” „Drogi moje nie są drogami waszy-
mi...” Rozmawiam o tym z kilkoma młodymi ludźmi. Boją się. A może po prostu
nie rozumieją. Próbuję tłumaczyć:
Jezus rozmawia z Samarytanką przy studni w Sychar. W cieniu Garizim. Prosi ją o
wodę. Tak jakby to On był od niej zależny. Potem ujawnia kobiecie jej tajemnicę,
ale nie upokarza jej. Nie jej pognębić, lecz wyleczyć.
Ale jednocześnie „nie troszczcie się, nie bójcie się” – brzmią stale powracające
upomnienia Pana. Z odrzucenia troski o postawienie na swoim w prawie z Bogiem
rodzi się wolność od lęku. Porzucając wszelkie ziemskie zabezpieczenia, wszelkie
rozważania, czy coś jest możliwe, czy niemożliwe, w bezwarunkowym posłuszeń-
stwie wobec „pójdź za mną”, tracąc grunt pod nogami, być postawionym w takim
miejscu, w którym odtąd można żyć jedynie dzięki wierze. Poza Garizim i Jerozo-
limą. Oto propozycja Jezusa z Sychar, oto chrześcijaństwo.
Nic tak bardzo nie przeszkadza Bogu w przeprowadzaniu nas „ze szkarłatu w
śnieg”, jak postawa znana z historii o Zosi-Samosi: „ja siama”.
Zaufanie Bogu bardziej niż samemu sobie bywa w pierwszej fazie bolesne – tra-
cimy dotychczasowe oparcie i ziemia usuwa się spod nóg. „Wiem, że Twoje słowo
jest mieczem, bo jestem rozcięty na dwoje (...) Wiem, że Twoje Królestwo jest
ziarnem, bo mnie rozdziera, gdy rośnie” – pisał ks. J. St. Pasierb. Ale przecież w
Boskiej propozycji zejścia z góry Garizim, w wezwaniu „idź, a od tej chwili już nie
grzesz”, w Jego planie wobec mojego życia, nie pobrzmiewa nuta „odejdź”. Jest to
przesłanie pełne obietnicy pokoju serca. Takie, na którym można budować na-
prawdę: „przecież wiesz, że u Mnie masz zarezerwowane miejsce, którego nikt
inny poza tobą nie będzie w stanie zastąpić. To jest miejsce dla ciebie”.
Zadają mi pytania. Odpowiadam również pytaniami. Wszyscy jesteśmy poszu-
kiwaczami. Nikt nie jest właścicielem prawdy. Na koniec jeszcze rad wracam do
rozmowy spod Garizim:
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry
71
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Kiedy zagaduje nas Bóg, nie śpieszmy się z wnioskami, nie sądźmy, że zawsze z
góry wiemy, co nam powie, czego chce. Cokolwiek to będzie, Bóg postąpi z nami
jak z kobietą przy studni Jakubowej, w cieniu Garizim. Nie chce nas pognębić, ale
wyleczyć.
GÓRA ŚLEPOTY
(...) niektórzy faryzeusze rzekli do Niego: „Czyż i my jesteśmy niewidomi?”. Jezus powie-
dział do nich: „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie:
«Widzimy», grzech wasz trwa nadal”.
J 9, 40-41
„Światło-ciemność” oraz „widzieć-być ślepym” to często spotykane w czwartej
Ewangelii pary kontrastujących ze sobą słów. Jezus tłumaczy przy ich pomocy sed-
no przesłania Dobrej Nowiny.
Wcielenie Bożego Syna oznacza sąd, który odbywa się wśród biegu historii, w chwi-
li zetknięcia się człowieka z Ewangelią lub ze znakiem zdziałanym przez Jezusa.
Kontakt świata z prawdziwym jego „światłem”, Jezusem Chrystusem, wprowadza
ów sąd (greckie krisis – stąd polskie „kryzys”) automatycznie. Automatycznie, tzn.
nie Bóg sądzi, ale człowiek siebie osądza przez fakt opowiedzenia się za Jezusem
lub przeciw Niemu. Powstaje wówczas podział między wierzącymi w to światło a
niepodatnymi na nie – prawdziwie niewidomymi. Paradoksalność sytuacji polega
na odwróceniu dotychczasowego stanu: światło otrzymują ci, którzy go dotąd nie
posiadali, a nawet byli uważani za pozbawionych zdolności widzenia. Odwrotnie
ma się rzecz z tymi, którzy według powszechnego, chętnie zresztą podkreślanego
przez siebie, mniemania byli posiadaczami światła. Okazuje się, że są ślepi...
Faryzeizm, jako ślepota na Boga, wykracza daleko poza ewangeliczne karty. Czło-
wiek jest w stanie z grzesznych odłamków swojego życia skonstruować wysoki
i szczelny, nieprzejrzysty mur, spoza którego Bóg będzie niewidoczny. Prawdziwą
Górę Ślepoty – zasłaniającą Boga, nie pozwalającą sięgać wzrokiem w bezkres ho-
ryzontu.
Największe i najciemniejsze bloki skalne tej góry mają na imię: pogarda, pycha
i nieczystość serca. Spróbujmy się im przyjrzeć przez pryzmat ich przeciwieństw,
tzn. postaw, które czynią człowieka widzącym:
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry
72
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
— Postawa szacunku. Chodzi o szacunek wobec świata, drugiego człowieka, przy-
rody. Wobec wszystkiego, co proste, ciche, małe, kruche. Wobec tego, co jest, ist-
nieje. Kto patrzy na świat bez szacunku – osuwa się w cynizm, gorycz, nihilizm,
pogardę. Nie dostrzeże za delikatną zasłoną świata jego Króla i Stwórcy.
— Pokora. Rozumiana jako poczucie własnej niewystarczalności i skończono-
ści. Człowiek pokorny, odczuwający własną niemoc, będzie pragnął wzbogacenia
i udoskonalenia. Taki człowiek jest zdolny do zdziwienia – przedsionka mądrości.
Będzie głodny prawdy, dobra i piękna. Będzie pragnął Boga. Bez pokory Bóg wy-
daje się niepotrzebny.
— Czystość serca. Nieczystość jest przekreśleniem siebie: ktoś daje siebie drugie-
mu w swej najintymniejszej tajemnicy, ale jakby poza sobą, bez intencji prawdzi-
wego i całkowitego oddania się, tzn. bez zawarcia z nim trwałego i obiektywnego
związku, „na niby”. Jest to w sumie kłamstwo, zdrada samego siebie, przekreślenie
godności własnej i drugiego. Znak sugeruje więcej niż w rzeczywistości oznacza.
Konsekwencją jest wewnętrzne zakłamanie, zabrudzenie serca, które staje się nie-
zdolne do uchwycenia czystości i pełni prawdy Boga. Człowiek jest jak pęknięte
lustro – niezdolny do odbicia światła w sposób czysty. Tylko czyste serce zdolne
jest spostrzec ślady Boga rozsiane w świecie i we własnej duszy.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą...
GÓRA OLIWNA
Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej. Wtedy Jezus im rzekł: „Wszyscy
zwątpicie we Mnie (...)”.
Mk 14, 26-27
Jezus często przemierzał pagórkowate okolice Doliny Cedronu. Na pewno nieje-
den raz modlił się w położonym na stokach Góry Oliwnej ogrodzie Getsemani.
Tak było również w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek...
We współczesnej angielszczyźnie, a zwłaszcza w jej amerykańskiej odmianie, sporą
popularność zdobył sobie zwrot take it easy. Nieprzetłumaczalny w stu procentach
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry
73
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
na język polski, oznacza mniej więcej tyle, co: bierz to lekko, nie traktuj tego ze
śmiertelną powagą, zrelaksuj się, nie przejmuj się, czy też „wyluzuj” w slangu na-
stolatków. W domyśle: skoncentruj się na tym, co przyjemne, reszta się nie liczy lub
ułoży się sama. Życie nie jest aż tak poważne jak ci się wydaje. Jest to więc anglo-
saska (czyli obowiązująca, bo amerykanizujemy się na potęgę) wersja rzymskiego
carpe diem, bardziej współczesna, bardziej w stylu kultury komiksu i z większą
chyba domieszką nihilizmu. Popularność tego powiedzenia – i analogicznych w
innych językach – jest zdaniem znawców odbiciem określonego stosunku dzisiej-
szego człowieka do świata i problemów. Język jest bowiem zwierciadłem myślenia
o życiu.
Główną atrakcją dla zwiedzających bawarskie miasto Bamberg jest romańsko-go-
tycka katedra św. Piotra. Powstała w latach 1004-1112. Katedra posiada wspaniały
zespół kamiennych figur z pierwszej połowy XIII wieku, w tzw. portalu książęcym.
Rzeźba przedstawia Sąd Ostateczny. W środku Chrystus, po Jego prawej ręce zba-
wieni, po lewicy potępieni. Właśnie ta ostatnia grupa postaci przykuwa najbardziej
uwagę odbiorcy. Żadnych śladów płomieni, żadnych narzędzi tortur, żadnych pie-
kielnych maszkar, tak charakterystycznych dla średniowiecznej wyobraźni i sztu-
ki. Wręcz przeciwnie: spokój, wykrzywione w kamiennych półuśmiechach twarze,
prowadzone jak gdyby nigdy nic rozmowy. I rozłożone w geście kojarzącym się z
bezradnością ręce Chrystusa-Sędziego, Jego pełna powagi i bólu twarz.
I wtedy następuje moment, w którym do widza dociera groza tej rzeźby. Oto przej-
ście z ziemskiego życia w wieczność piekła dokonało się dla tych ludzi niepostrze-
żenie i jakby naturalnie. Piekło rozpoczęło się dla nich już na ziemi. Polega ono
bowiem na świadomym odrzuceniu Chrystusa i na urządzeniu życia bez Niego.
Byle lekko, łatwo i przyjemnie. Bez trudnych pytań i moralnych komplikacji. Pie-
kło po śmierci jest już tylko prostą konsekwencją uczynienia siebie kalekim, to
znaczy ślepym i głuchym na Boski wymiar życia. Piekło polega na ostatecznym za-
biciu tęsknoty za Bogiem. I dlatego te rozmowy i uśmiechy kamiennych figur – nic
się przecież nie stało. Nastąpił rozbrat z Bogiem, największa tragedia, jaka może
przydarzyć się człowiekowi, a tu nic – trzymamy fason, jest dobrze.
Co ma wspólnego „luzacki” model życia (take it easy) z przejmującą wymową
tympanonu katedry w Bambergu? Może niewiele, minęło wszak 700 lat... A może
jednak sporo.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry
74
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Jezus jest na Górze Oliwnej samotny, pozbawiony współczucia, oparcia i pomo-
cy przyjaciół. Uciekli w sen, zawiodła ich wierność i posłuszeństwo, dotknęło ich
przepowiedziane zwątpienie. Są po dobrej kolacji, nie należy się więc przejmować,
problemy można przesunąć na potem. Pora na relaks. Take it easy po aramejsku
i dwadzieścia wieków wcześniej.
Dobrze, że jest tu Ktoś, kto oblany krwawym potem, wypowiada w ciemną noc
słowa, z których żyjemy: „Ojcze, bądź wola Twoja”.
GÓRA GOLGOTY
On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku
nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano (...).
J 19, 17-18
Nazwa „Golgota” (Miejsce Czaszki) odnosi się do specyficznego ukształtowania
terenu, na którym rozegrał się ostatni akt Jezusowej męki. Miejsce to było poło-
żone poza granicami ówczesnego miasta, stosownie do nakazu prawa rzymskiego,
zalecającego wykonywanie egzekucji poza terenami zamieszkałymi. To tam Bóg
wypowiedział najpełniej swoją miłość do ludzi. Na odludziu.
Każdy człowiek potrzebuje o wiele więcej miłości niż na to zasługuje. Bardzo bli-
skie są te słowa sercu i doświadczeniu człowieka. Słowa proste, lecz pełne znacze-
nia. Pod ich wpływem stają przed naszymi oczami różni ludzie, którzy są potwier-
dzeniem tej prawdy: ktoś z naszej rodziny, ktoś z kręgu naszych kolegów z pracy,
ktoś niemożliwy do zniesienia, ktoś, z kim męczymy się przez wiele godzin na
dobę. Więcej miłości niż na to zasługuje... Bardzo prawdziwe.
Również – a może przede wszystkim – są one prawdziwe w stosunku do mnie, któ-
ry piszę (czytam) te słowa... Potrzebuję miłości. Więcej niż na to zasługuję.
Bóg jest odpowiedzią na pragnienie miłości, które żyje w każdym z nas. Kocha
nas nie dlatego, że jesteśmy dobrzy, ale ponieważ On jest dobry. Ta miłość jest za
darmo.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry
75
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
W Wielki Czwartek Jezus umywa nasze nogi. To jest sens całego Jego życia i męki,
zapowiedź skutków Golgoty. Zniża się do naszych brudnych stóp, do brudu ludz-
kości, i czyni nas czystymi. Posługuje nam, abyśmy mogli zasiąść przy stole, byśmy
byli uprawnieni do bycia z Bogiem i ludźmi. My, którzy nie możemy się znieść na-
wzajem i nie pasujemy do Boga, stajemy się Chrystusowymi gośćmi. Stajemy się
czyści, pochylając się w Jego miłość. Miłość ta oznacza, że Bóg przyjmuje nas bez
zastrzeżeń, choć jesteśmy tego niegodni.
Umiłował nas do końca. Co to znaczy? To znaczy: aż do spełnienia, które przynio-
sła Golgota. Bóg doszedł w swej miłości do kresu oddania, bo „Syna swego Jedno-
rodzonego dał” (J 3, 16). Chrystus ukazał, że „nie ma większej miłości od tej, gdy
ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Miłość Ojca ukazała się w
oddaniu Syna. W oddaniu przez śmierć.
Eucharystia to właśnie ta miłość uobecniana na naszych ołtarzach. To na-
sze Wszystko. Pochylający się, miłujący Bóg. Msza św. i trwała obecność. Uczta
i krzyż. Ołtarz i tabernakulum. Chleb i wino. Ciało i Krew. Słowa składające się
na język miłości.
Ołtarz w moim kościele jest Golgotą. To znaczy miejscem, na którym Bóg wypo-
wiada najpełniej swoją miłość do mnie.
ŁAGODNE WZGÓRZA GALILEI
Nie bójcie się! Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zoba-
czą.
Mt 28, 10
Galilea. Kraina w północnej Palestynie, na zachód od Jordanu. Najbardziej na
północ wysunięta część gór zachodniej Jordanii, gór pociętych potokami, prze-
tykanych niewielkimi, pełnymi słońca i zieleni dolinami. Urodzajna gleba, zna-
ne z ewangelicznych kart nazwy miast: Nazaret, Tyberiada, Betsaida, Kafarnaum,
Kana. To tu, mimo pogardy judejskich Żydów wobec Galilejczyków, zostały wy-
głoszone zasadnicze mowy Jezusa o Królestwie Bożym. Tu dokonał On większości
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry
76
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
cudów świadczących o Jego Boskiej mocy. To również tutaj, wśród łagodnego
piękna wzgórz i gór Galilei, miały miejsce – według Mateusza i Marka – spotkania
uczniów ze zmartwychwstałym Panem.
Każde kolejne pokolenie chrześcijan sięga pamięcią i wiarą do tamtych galilejskich
spotkań. Od dwóch tysięcy lat wiara chrześcijańska jest wiarą w prawdę i realizm
Jezusowego Zmartwychwstania. Nie da się wierzyć w Boga i jednocześnie wątpić
w fakt Zmartwychwstania Jezusa. Jeśli ktoś sądzi, że wierzy w Boga, a zarazem od-
rzuca Zmartwychwstanie Jezusa, to znaczy, że nie wierzy w tego Boga, w którego
wierzą chrześcijanie.
Co składa się na treść tej wiary? Nowy Katechizm Kościoła Katolickiego mówi tak:
„Przedmiotem wiary w Zmartwychwstanie jest wydarzenie historyczne, poświad-
czone przez uczniów, którzy rzeczywiście spotkali Zmartwychwstałego, a zarazem
wydarzenie tajemniczo transcendentne (tzn. przekraczające granice doświadcze-
nia i poznania ludzkiego – J. Sz.), polegające na wejściu człowieczeństwa Chrystu-
sa do chwały Boga. Pusty grób i leżące płótna oznaczają, że ciało Chrystusa zostało
mocą Boga wyrwane z więzów śmierci i wyzwolone od zepsucia. Pusty grób i le-
żące płótna przygotowują uczniów na spotkanie ze Zmartwychwstałym. Chrystus,
«Pierworodny spośród umarłych» (Kol 1, 18), jest początkiem naszego własnego
zmartwychwstania, które dokonuje się już obecnie i polega na usprawiedliwieniu
naszej duszy (Rz 6, 4), a później będzie przywróceniem do życia naszego ciała (Rz
8, 11)” [nr 656-658].
Tylko tyle i aż tyle. Taka jest nasza wiara.
Znakiem graficznym okładki Katechizmu jest rysunek będący kopią sceny wyry-
tej na jednym z chrześcijańskich nagrobków w Katakumbach Domicilli. Nagro-
bek pochodzi z III wieku, a wymowa sceny – pogańskiego pochodzenia – została
przez chrześcijan odczytana przez pryzmat wiary. Symbolizuje ona odpoczynek
i szczęście duszy zmarłego w życiu wiecznym. Zmartwychwstały Chrystus (Dobry
Pasterz) prowadzi i ochrania wiernego (owca), dzięki swemu autorytetowi (laska).
Pociąga go ku sobie pięknem melodyjnej symfonii prawdy (flet) i pozwala mu wy-
poczywać w cieniu drzewa życia. Drzewem jest Jego odkupieńczy krzyż, którym
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Droga krzyżowa
77
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
otwiera bramę raju. Wspaniałe, starożytne, przemawiające do wyobraźni stresz-
czenie istoty chrześcijaństwa.
„Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie”, przez Jego krzyż i Zmartwych-
wstanie dokonuje się przejście ze śmierci do życia. Czyli ze szkarłatu w śnieg – jak
poetycko prorokował Izajasz.
Droga krzyżowa
Wprowadzenie
Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien.
Mt 10, 38
Można iść za Chrystusem – jak widać z Jezusowych słów – nie biorąc swego krzy-
ża. Istnieje taka możliwość, zdarzają się takie wybory: Chrystusa bez krzyża. Ale
taki Chrystus nie istnieje. Bez krzyża pójście za Chrystusem jest ułudą, grą pozo-
rów niegodną Mistrza.
Nie można zrozumieć człowieka bez Chrystusa. Nie można zrozumieć człowie-
czego bólu w oderwaniu od Chrystusowej męki. Nie zaakceptuję cierpienia obec-
nego w moim konkretnym, człowieczym losie, bez kontemplacji Jego krzyża.
Droga krzyżowa jest modlitewną kontemplacją tajemnicy dwóch krzyży: Chrystu-
sowego i mojego. Im więcej w nas ciszy, pokory, otwartości na Boże słowo – tym
większe będą jej owoce.
Stacja I
Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzę Ciebie ukrzyżować? (...)
więc wydał Go im (...).
J 19, 10. 16
Władza Piłata, choć dana „z góry”, jest rzeczywista. On ma naprawdę, jako czło-
wiek, władzę uwalniania i krzyżowania.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Droga krzyżowa
78
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Tę moc ma każdy człowiek. Władzę obdarzania innych wolnością lub krzyżem.
Wybór bywa często dramatyczny: trzeba kogoś skazać – siebie lub bliźniego, trze-
ba kogoś uwolnić – siebie lub bliźniego.
Rozmowa w pretorium jest nauką o właściwym sprawowaniu władzy, jaką dano
mi nad człowiekiem.
Stacja II
Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój
i nieci naśladuje.
Łk 9,23
Pójście za Jezusem jest równoznaczne z codziennym braniem swojego krzyża. Po-
lega na zapieraniu się siebie, na miłowaniu, które kosztuje, na działaniu wbrew
swoim korzyściom, instynktom, prawu „do” – czegoś tam... Nie istnieje inny spo-
sób naśladowania Jezusa.
Powtarzać to stale. Próbować zrozumieć. Uczyć się tych słów na pamięć. Uwierzyć,
że da się tak żyć.
I że nie warto żyć inaczej.
STACJA III
(...)głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem
dla pogan.
1 Kor 1,23
Głupstwo i zgorszenie. Dwa największe zarzuty, jakie można postawić jakiejś idei:
że jest sprzeczna z rozumem (głupstwo) oraz że jest sprzeczna z dobrem i szczę-
ściem człowieka (zgorszenie).
I ten strzęp człowieka na jerozolimskim bruku. Potwierdzenie zarzutów: to jest nie
do przyjęcia. Chrystus ukrzyżowany.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Droga krzyżowa
79
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Nie ma nic na swoją obronę. Tylko bezbronną – głupią i siejącą zgorszenie – mi-
łość Boga.
STACJA IV
A obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego (...)
J 19, 25
Stała obok krzyża. To wystarczy, żeby Ją pytać o sekrety sztuki dobrego cierpie-
nia.
STACJA V
I przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który wracając z pola
właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego.
Mk 15, 21
Niósł Jego krzyż przymuszony. Przypadkowo i niechętnie włączony w ból i hańbę.
Przypadek złamał mu dzień, być może życie. Nie wiemy, co działo się z nim przed-
tem, co było potem...
A może przypadki są przelotnymi pocałunkami Boga? Zaproszeniem do czegoś,
czego nie rozumiemy, ale co jest szansą, dotknięciem łaski?
STACJA VI
(...) nie daj, Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego,
Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stal się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata.
Ga 6,14
Chlubić się wyłącznie z krzyża. To ponad ludzkie siły. Chlubić się z czego innego.
To prowadzi donikąd.
Tertium non datur.
„Wystarczy ci mojej łaski” – usłyszał św. Paweł (2 Kor 12, 9). I wybrał właściwie.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Droga krzyżowa
80
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
STACJA VII
(...) chcą mianowicie uniknąć prześladowania z powodu krzyża Chrystusowego.
Ga 6,12
Kto? „Ci wszyscy – tłumaczy Galatom św. Paweł – którzy was zmuszają do obrze-
zania”. Czyli ci, którzy nie wierzą, że jedyną drogą do zbawienia jest Chrystusowy
krzyż. Szukają dlatego innych „podpórek”.
Chrześcijaństwo nie czci cierpienia samego w sobie. Czci Boga. Ale są sytuacje,
kiedy nie wolno nie cierpieć, unikać prześladowania. Bo łączył się to ze zdradą.
STACJA VIII
Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego.
Flp 3, 18
Co to znaczy być wrogiem Chrystusowego krzyża? Czy tamte, jerozolimskie i pła-
czące, to przyjaciele czy wrogowie? Św. Paweł uczy, że wrogość wobec krzyża pole-
ga na „przyziemnych dążeniach”. Bibliści głowią się, co miał na myśli.
Wróg krzyża = dążący do rzeczy przyziemnych. Jak wiele dałoby zrozumienie sen-
su tych słów na gruncie mojego życia... Które z moich dążeń są oznaką przyjaźni,
a które oznaką wrogości?
STACJA IX
(...) by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża.
1 Kor 1, 17
Św. Paweł tłumaczy Koryntianom, że „mądrość słowa”, to znaczy przesadna troska
o cenioną wówczas formę retoryczną przemówienia, mogłaby zniweczyć „naukę
krzyża”, którą głosi.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Droga krzyżowa
81
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Troska o formę, ślizganie się po powierzchni, dbanie o poklask, aplauz. Czyli w su-
mie jakaś forma kłamstwa. Tylko prawda wyzwala. Także wtedy, kiedy jest twarda,
bolesna, wymagająca. Kiedy jest krzyżem, pod którym się upada.
STACJA X
A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebraj-
sku nazywa się Golgota.
J 19,17
To zdanie streszcza życie Jezusa, całe trzydzieści parę lat: „...dźwigając krzyż wy-
szedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki”. To zdanie jest również modelem i pro-
pozycją dla mojego życia: wierne dźwiganie, krzyż, jakieś moje Miejsce Czaszki.
Jeśli wydaje mi się to niemożliwe lub zbył tragiczne, lub tylko dla innych – to zna-
czy, że jeszcze nie rozumiem.
STACJA XI
(...) razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje
we mnie Chrystus.
Ga 2, 19-20
Owocem przybicia do krzyża jest ścisłe zjednoczenie z Chrystusem. Ta prawda
jest jak światło w tunelu. Bo o cóż więcej w tajemnicy, której na imię „życie”, cho-
dzi? Tylko o to, by stopić te dwa żyd Jego i moje, w jedno.
STACJA XII
(...) zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, żeby Go zdjąć z krzyża. Lecz Jezus zawołał dono-
śnym głosem i oddał ducha.
Mk 15, 36-37
Nie przyszedł Eliasz i nie zdjął. I Jezus skonał. Z jednej strony szyderstwo ziemi,
z drugiej strony milczenie nieba. Ostateczne spełnienie dramatycznego rozdarcia
Hioba.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Droga krzyżowa
82
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Niepojęta jest Jezusowa wiara. Prosić o taką łaskę. Umieranie jest przede mną.
I również nie pojawi się Eliasz, żeby wyrwać mnie z objęć agonii.
STACJA XIII
(...) człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. (...) z miasta
żydowskiego Arymatei (...). udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża,
owinął w płótno i złożył w grobie (...).
Łk 23, 50-53
W gąszczu ohydy i zakrzepłej krwi, ludzkie odruchy nieśmiałej odwagi, okruchy
wdzięczności. Małe dobro, czyli pierwsze przebłyski sensu tej śmierci.
Zdjął z krzyża. Zdejmować z krzyża.
STACJA XIV
(...) uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci krzyżowej.
Flp 2,8
Odwieczny wybór między zgodą i buntem, Między poniżeniem i wywyższeniem.
Między śmiercią krzyżową i życiem na niby.
Ten grób nie jest końcem. Wierzę i wiem, że to wyzwalająca prawda. A jednak
wybór posłuszeństwa budzi niepohamowany lęk. Zwłaszcza, jeśli prowadzi ono w
nieunikniony sposób do śmierci.
Bóg jest władny „powtórzyć” ludzkie życie, zmienić przeszłość, wyprowadzić życie
ze śmierci. Dlatego posłuszeństwo Jemu jest – najgłębiej i ostatecznie – wyborem
życia, zwycięstwem nad ościeniem śmierci.
STACJA XV
Jezusa Nazarejczyka (...) przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście. Lecz Bóg
wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci.
Dz 2,22-24
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wielkanoc znaczy: Bóg JEST
83
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
To zrobiliście wy, a to zrobił Bóg. Św. Piotr jest precyzyjny. Wyjaśnia: Bóg nie przy-
bija do krzyża i nie zabija. Bóg jest Bogiem życia. Nie Bóg zabił swego Syna i nie
ludzka fantazja ożywiła Jezusa. Bóg wskrzesza, zrywa więzy śmierci.
Nie istnieje równowaga między zabijaniem i wskrzeszaniem. Bóg, czyli Wszech-
moc, jest po stronie życia.
Z tej nadziei żyć. Dzień po dniu. Aż w wieczność.
Wielkanoc znaczy: Bóg JEST
Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł – zgodnie z Pismem
– za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pi-
smem; i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset
braciom równocześnie (...). Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co po-
marli. (...) w Chrystusie wszyscy będą ożywieni.
1 Kor 15, 3-6. 20.22
Wiara w Zmartwychwstanie przynosi odpowiedź na najbardziej podstawowe py-
tanie człowieka: „Bóg jest, czy też Go nie ma?”. Wielkanoc nie jest oprawionym
w folklor wspominaniem jakiegoś pradawnego cudu sprzed wieków. Chodzi tu o
fundamentalną prawdę o istnieniu Boga.
Dlaczego? Kardynał Joseph Ratzinger pisał na Wielkanoc 1978 roku w „Münche-
ner Katholische Kirchenzeitung”: „We współczesnym widzeniu świata przyjmuje
się założenie, że istnieje tylko to, co da się obliczyć, a więc, że Bóg nie działa. W
swoich granicach nauki przyrodnicze muszą być respektowane. Opierają się prze-
cież na tym, że w świecie istnieje rozumny ład – odblask stwórczej myśli Boga. Jeśli
jednak wykracza się poza kompetencje i poza granice metody nauk przyrodni-
czych, twierdząc, że Bóg działać nie może, to przeciwstawiamy temu twierdzeniu
prostą rzeczywistość: Bóg działał. Jest Bogiem. Jezus Chrystus zmartwychwstał”.
Wiara w fakt Zmartwychwstania Chrystusa jest więc ostatecznie wiarą w to, że
Bóg naprawdę JEST. I że jest potęgą zdolną sięgnąć do wnętrza ludzkiej historii.
Cud Zmartwychwstania potwierdza, że Bóg jest rzeczywiście Bogiem Abrahama,
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wielkanoc znaczy: Bóg JEST
84
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Izaaka i Jakuba – że jest Bogiem żywych (por. Mt 22, 32). Posiada autentyczną wła-
dzę nad naszym światem, nad śmiercią i życiem.
Pierwsza Wielkanoc, ta sprzed dwóch tysięcy lat, zmieniła radykalnie życie dwu-
nastu zalęknionych, wątpiących mężczyzn. Z ich wiary i mocy narodził się Ko-
ściół. Z ich wiary i mocy żyjemy. Czy jest w nas jednak ta sama – co u pierwszych
świadków – siła wiary, potęga nadziei, żar miłości? Opinia poezji, tego – jak to
wyraża ks. Janusz St. Pasierb – „proroka-sędziego”, jest surowa:
Jezus Chrystus zmartwychwstał. Ktokolwiek w to wierzy
Nie powinien zachowywać się tak jak my,
Którzy straciliśmy górę i dół, prawo i lewo, niebiosa, otchłanie,
A próbujemy jakoś przebrnąć, w autach, łożach,
Mężczyźni chwytając się kobiet, kobiety mężczyzn,
Zapadając się, podnosząc, stawiając kawę,
Smarując chleb, bo znów jeden dzień.
Cz. Miłosz, Sześć wykładów wierszem
I oto kolejne Święta Zmartwychwstania Pańskiego w naszym życiu, życiu tych,
którzy „stawiają kawę” i „smarują chleb”. W ten dzień my, chrześcijanie, christia-
noi, czyli „ludzie należący do Chrystusa”, chciejmy wyznać na przekór słabościom
i lękom: Bóg jest. Potrafi wyrwać życie z objęć śmierci. Stwarza, wskrzesza, zba-
wia.
Z tej wiary, jak ze źródła, wytryska nadzieja. Bo wtedy warto żyć. Warto w życie
wkładać całego siebie. Bo nie zostanie ono zniweczone, obrócone w bezsensow-
ny proch. Każda kropla potu, każde – najcichsze nawet – bezinteresowne dobro
nie przeminą bez śladu i owoców. Każdy – najbardziej niezrozumiały nawet – ból
układa się w śmiertelny krzyż, z którego Bóg wyprowadzi niegasnącą pełnię życia.
„Kto mówi «tak» nocy krzyża, jest już jedną nogą w chwale wielkanocnego świtu”
– pisała Kyrilla Spiecker.
Zmartwychwstanie odsłania wszechobecny sens wpisany w strukturę świata. Likwi-
duje w zarodku gorycz czającą się w zakamarkach naszej egzystencji. Bo oto oka-
zuje się, że nie istnieje ostateczna porażka. Istnieje tylko ostateczne zwycięstwo.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Jak Maryja
85
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Z tej wiary rodzi się również miłość. Jeśli Bóg JEST, i to JEST MIŁOŚCIĄ, Bogiem
żywych, to sensem życia może być tylko miłość. Naprawdę śmiertelne okazują
się jedynie te sfery naszego bytu, które są pozbawione miłości, które – pogrążone
w mroku grzechu – są odcięte od źródła życia: Boga, którego istotą jest miłość.
Tylko kochając „wprawiamy się” w sztuce wiecznego życia, uczymy się Boga i „z-
martwych-powstawania”.
Słowo o Bogu mocniejszym od śmierci, władnym wkroczyć w sam środek ludzkie-
go losu, wypowiadane jest dziś zbyt cicho w Kościele. Jakby krył się za tą postawą
jakiś wstyd, jakieś zażenowanie „niedzisiejszością” owej wiary w dobie kompute-
rów i komercji. Ale to dopiero wiara w Zmartwychwstanie, „szukanie tego, co w
górze” (Kol 3, 1), czyni życie człowieka prawdziwym. Czyni je też bogatym w nie-
przezwyciężalne zasoby ufności i umiejętności kochania.
„Ten, który Jest” (podstawowe znaczenie objawionego w Starym Testamencie
imienia Boga „Jahwe”, Wj 3, 14) w dzisiejsze Święto Życia zwołuje swój Kościół.
Wszystkich nas razem i każdego z osobna. Wzywa do wiary, obdarza ufnością,
rozpala miłość. Czy słyszysz, pośród znaków wiosny, Jego głos, głos Oblubieńca
z Pieśni nad Pieśniami, skierowany do Oblubienicy-Kościoła:
Bo oto minęła już zima,
deszcz ustał i przeszedł.
Na ziemi widać już kwiaty,
nadszedł czas pieśni,
i głos synogarlicy już słychać w naszej krainie.
Drzewo figowe wydało zawiązki owoców
i winne krzewy kwitnące już pachną.
Powstań, przyjaciółko ma,
piękna ma, i pójdź!?
Pnp 2, 11-13
Jak Maryja
Maj. Wraz z nim nabożeństwa majowe w naszych kościołach i kaplicach. Urze-
kająca czarem poezji „Litania loretańska”, coraz dojrzalsza i bujniejsza wiosna,
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Jak Maryja
86
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
wspomnienia sięgające najpiękniejszych chwil dzieciństwa... Polacy kochają tę
modlitwę, kochają swoją Królową i Matkę. Kolejne pokolenia pełne zachwytu nad
Jej wielkością i pięknem, pełne postawy zwiastującego anioła, jak w starożytnej
antyfonie brewiarzowej:
Tyś cudownie zrodziła światu Zbawiciela,
Tyś sama wykarmiła Twego Stworzyciela.
Panno przedtem i potem z świata podziwieniem,
Uczczona Gabriela wdzięcznym pozdrowieniem (...).
Pojawiła się jednak wśród nas wieść, którą potwierdzały kolejne zastępy wojażu-
jących po Europie Zachodniej: Wśród tamtejszych katolików nie ma prawie wcale
„majowego”. A i po różaniec sięgają rzadko. Mało tego, krytykują naszą pobożność
maryjną. Że niby sposób, w jaki Polacy czczą Maryję – uczuciowo, powierzchow-
nie, jakoś „po pogańsku” (bogini obok Boga?), w oderwaniu od Pisma Świętego
– nie pomaga w przezwyciężeniu wad narodowych. To znaczy bałaganu i lenistwa,
pijaństwa i tysięcy zabójstw poczętych dzieci. Z pobożności maryjnej Polaków nic
nie wynika – twierdzą. Ten kult nie wywiera wpływu na życie, na etykę, nic nie
kosztuje. Jest łzawy, ale nie są to łzy nawrócenia...
Oburzamy się. Czyż racja nie jest po naszej stronie, narodu o pełnych kościołach
i seminariach duchownych, narodu dającego światu Papieża, narodu będącego
„obustronnym przedmurzem” chrześcijaństwa? Zanim jednak uniesiemy się świę-
tym gniewem przeciw bezbożnemu Zachodowi, zdobądźmy się na szczyptę kryty-
cyzmu, czy jak kto woli – pokory. Bo może w tych zarzutach coś jest?
2 lutego 1974 r. ukazała się adhortacja apostolska Pawła VI poświęcona odnowie
kultu maryjnego. Nosi ona tytuł Marialis cultus i posiada jasno sprecyzowany cel:
pragnie pomóc uczniom Chrystusa w pogłębieniu pobożności i znalezieniu w niej
właściwego miejsca dla pierwszej chrześcijanki, jaką była Maryja, Matka naszego
Pana. Adhortacja ta jest przedłużeniem nauki Soboru Watykańskiego II na temat
miejsca Matki Najświętszej w kulcie chrześcijańskim. Historia Kościoła zna tek-
sty donioślejsze na temat problematyki maryjnej (np. sformułowania dogmatycz-
ne, mariologiczny rozdział VIII Konstytucji dogmatycznej o Kościele ostatniego
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Jak Maryja
87
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
soboru). Nigdy jednak – ani przedtem, ani potem – Kościół nie ogłosił tak boga-
tego, wnikliwego i praktycznego dokumentu na temat prawidłowego kształtu po-
bożności maryjnej.
O. St. Celestyn Napiórkowski, profesor KUL, od lat prowadzi i propaguje studia
nad Marialis cultus. W jednej ze swoich opublikowanych konferencji w ten sposób
streszcza zasadnicze wnioski Pawła VI, dotyczące maryjnej pobożności chrześci-
janina:
„1. Przeżywać Tajemnicę Boga jak Maryja,
2. Przeżywać Tajemnicę Chrystusa jak Maryja,
3. Otwierać się na Ducha jak Maryja,
4. Słuchać Słowa Bożego jak Maryja,
5. Zdumiewać się Bogiem jak Maryja,
6. Być matką duchową jak Maryja,
7. Składać ofiarę (kochać ofiarnie) jak Maryja,
8. Być pobożnym jak Maryja”.
Rzeczą najbardziej charakterystyczną tego zestawienia papieskich wskazówek, po-
wtarzającym się refrenem, są słowa JAK MARYJA. I tak, idąc za myślą Pawła VI
i sugestiami o. Celestyna Napiórkowskiego, dochodzimy do sedna sprawy. A mia-
nowicie, mamy w Polsce dobrze rozwiniętą maryjną pobożność „dwuliterową” –
modlimy się DO Maryi. Ta modlitwa, wrośnięta głęboko w duszę narodu i wyda-
jąca wiele pięknych owoców, podoba się Bogu i Matce Najświętszej. Ale cierpimy
chronicznie na brak maryjnej pobożności „trzyliterowej” – JAK Maryja, na wzór
Maryi. Pisze o. Celestyn: „Pobożność DO Maryi jest łatwiejsza, pobożność NA
WZÓR Maryi – potrzebniejsza i – niestety – bardziej zaniedbana. Trzeba ją od-
kryć – w sobie, w ruchach i wspólnotach odnowy, w wychowaniu do chrześcijań-
stwa i pobożności maryjnej. Taka jest wola Kościoła”.
Czyż krytycy naszej polskiej pobożności nie mają, przynajmniej częściowo, racji?
Czyż naród czczący w Maryi swoją Matkę i Królową, tę, którą Ewangelia przedsta-
wia jako przyjmującą życie dziecka w swoim łonie w sposób absolutnie posłuszny
wobec Bożej woli, jako cierpliwą, stałą i zapracowaną w mało efektownej ciszy
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Upili się młodym winem?
88
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Nazaretu, jako bezwzględnie wierną aż po Golgotę – może nie posiadać tych sa-
mych cech w repertuarze swoich cnót narodowych??? A sami wiemy, jak jest...
W majowe wieczory, wołając DO Maryi, uczmy się żyć JAK Maryja. W tej syntezie
tkwi tajemnica zdrowej pobożności maryjnej.
Upili się młodym winem?
„Wita mnie lęk” – zatytułował swój wydany przed paroma laty tomik wierszy ks.
Jan Sochoń. I jest w tych trzech słowach jakiś zgęszczony, metaforyczny skrót wie-
lu sytuacji życiowych, które są udziałem każdego z nas. Strach: że coś jest groźne,
zbyt trudne, męczące, niebezpieczne, raniące, że nas zniszczy, zabije, zabierze spo-
kój. Jak uczniowie ukryci za szczelnie zamkniętymi drzwiami. Został ukrzyżowa-
ny Pan, następni w kolejce do prześladowań i śmierci są właśnie oni. Jerozolima,
jak żądne krwi żarłoczne zwierzę, w każdej chwili może upomnieć się o kolejne
ofiary.
Wówczas następują Zielone Święta. Uczniowie otrzymują Ducha Świętego, któ-
ry przezwycięża ich ludzki lęk. Przestają się bać, bo doświadczają, że są w rękach
Mocniejszego, w dłoniach samej Wszechmocy. Pozornie nie zmienia się nic: nie-
bezpieczeństwo śmierci jest równie realne jak przedtem. Zresztą, prawie wszyscy
z zebranych w Wieczerniku zginą prędzej czy później w okrutny sposób. Zmienia
się jednak najważniejsze: zawartość ich serca. W miejsce lęku pojawia się nieustra-
szone męstwo. Żywa wiara, zdolna odważnie przeciwstawić się mocom tego świa-
ta.
Świat, nad którym unoszą się „języki jakby z ognia” Ducha Świętego, jest światem
Tego, który jest Miłością i jako Miłość – Wszechmocą. Taki świat jest ziemią o od-
nowionym obliczu.
Być może dlatego cytowany tekst wiersza rozwija się tak:
Wita mnie lęk
i miłość (...)
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Mowa gór i język morza
89
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Te dwie siły prowadzą walkę o władzę nad człowiekiem. Od jej wyniku zależy, w
jakiej przestrzeni żyjemy: czy za zaryglowanymi drzwiami strachu, czy na otwar-
tych dachach odwagi.
Życie nie osłonięte tarczą lęku, bez podwójnej gardy ostrożnych zabezpieczeń –
dziwi. I może zostać wykpione („pożyjesz – zobaczysz”, czyli „upili się młodym
winem”, Dz 2, 13). Ale w głębi duszy jest pragnieniem każdego. Fascynuje, pociąga.
„I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz” (Dz 2, 41).
Mowa gór i język morza
W góry i nad morze. Dwa główne kierunki naszych wakacyjnych tęsknot i wy-
praw. Wielu z nas przechowuje w pamięci jakieś niezapomniane chwile przeżyte w
Beskidach, Gorcach, Łebie czy Darłówku... Niektórzy wstawią zapewne w ostatni
„trzykropek” Adriatyk, Alpy, a może jeszcze bardziej egzotycznie brzmiące na-
zwy.
Góry i morze. Dwa wielkie symbole-obrazy w dialogu Boga z człowiekiem. „Ci,
którzy Panu ufają, są jak góra Syjon” (Ps 125, 1), „Wznoszę swe oczy ku górom:
skądże nadejdzie mi pomoc?” (Ps 121, 1), „Góry otaczają Jeruzalem: tak Pan ota-
cza swój lud i teraz, i na wieki” (Ps 125, 2) - modli się i poucza Psalmista. Dla Oj-
ców Kościoła morze było ciemną, przepastną głębią, straszną otchłanią obrazującą
królestwo szatana i demonów. Na jednej ze średniowiecznych miniatur, w dziełku
przeoryszy Herrady z Landsbergu, pt. Hortus deliciamm, Bóg wydobywa z głębiny
morskiej szatana złowionego na wędkę, przy której końcu znajduje się Chrystus
jako przynęta... W chrześcijańskiej wyobraźni trwale zadomowił się obraz Kościo-
ła-łodzi, płynącego pewnie wśród sztormów po morzu tego świata.
Góry i morze. Jeśli jest psychologiczną i duchową prawdą, że „kochającej wszyst-
ko mówi o ukochanym”, to zasada ta odnosi się szczególnie do miłości łączącej
Kościół z Chrystusem, człowieka z Bogiem – idąc tropem Pieśni nad Pieśniami
i Pawłowych porównań. A więc wędrując o zmierzchu brzegiem bałtyckiej plaży
czy ocierając pot na Czerwonych Wierchach, pamiętajmy, że przebywamy w sferze
Głosu, który od początku świata przemawiał do religijnej wrażliwości człowieka
wszystkich czasów poprzez piękno i potęgę przyrody.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Mowa gór i język morza
90
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Na kartach Pisma Świętego wygląda to tak:
GÓRY
W symbolice biblijnej są one bliższe Boga niż równiny. Skierowane ku niebu szczyty
górskie uważano za miejsca zamieszkiwania Najwyższego, którego majestat ukry-
wa się „wysoko”, za obłokami. Dlatego spojrzenie „ku górze” jest wyrazem religij-
nego zwrócenia się ku Temu, który jest „Bogiem gór” – jak Aramejczycy nazywali
Boga Izraela (1 Krl 20, 23).
Wszystkie kluczowe dla starotestamentalnej historii zbawienia wydarzenia mia-
ły bezpośredni związek z górami. Były one uprzywilejowanym miejscem Boskich
objawień, słów, ingerencji, cudów. Na górze Moria (nazwa ta oznacza: „Na wzgó-
rzu Pan się ukazuje”) miał być złożony w ofierze Izaak (Rdz 22, 2. 14). U stóp
góry Horeb rozmawiał Bóg z Mojżeszem ze środka płonącego krzewu (Wj 3, 1-5).
Na szczycie góry Synaj przekazał Jahwe Izraelitom kamienne tablice przykazań
(Wj 19). Kiedy została zdobyta Jerozolima, górę Syjon uznano za miejsce obecno-
ści Bożego majestatu. „Stanie się na końcu czasów – prorokuje Izajasz (2, 2) – że
góra świątyni Pańskiej stanie mocno na wierzchu gór i wystrzeli ponad pagórki.
I wszystkie narody do niej popłyną”. O „górskich” psalmach już wspominaliśmy.
Góra należy również do częstych i najważniejszych obrazów metaforycznych teo-
logii Nowego Testamentu. Góry w życiu Jezusa – to symboliczne kamienie milo-
we na drodze zbawiania człowieka, czyli na drodze wiodącej z ziemskiej niziny
ku niebieskiej wyżynie. Główny zrąb swojej nauki wygłosił Jezus w „Kazaniu na
Górze” (Mt 5, 1-12). Na górze również zostało wybranych Dwunastu (Mk 3, 13n).
Jezus często wstępuje „na górę, żeby się modlić” (Mt 14, 23). Przemienia się wobec
uczniów na górze Tabor (Mt 17, 1-8), śmiertelnego lęku i krwawego potu doświad-
cza na Górze Oliwnej (Łk 22, 39-46). Krzyż, narzędzie zbawienia, zostaje zatknięty
na szczycie góry Kalwarii. W Apokalipsie powraca zaś prastary obraz góry Syjon
– twierdzy niezłomnej świętości i ostatecznego zwycięstwa Boga, niebieskiego Je-
ruzalem.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Mowa gór i język morza
91
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
MORZE
Jego symbolika nie jest tak jednoznaczna i prawie krystalicznie pozytywna jak gór.
Sięga ono przecież w jakąś nieznaną, przepastną głębię, w niezbadaną otchłań, roz-
ciąga się „w dół”, przeraża hukiem fal, zagraża życiu, zwodzi pozornym spokojem
swej łagodnej powierzchni. Jest tajemniczym chaosem – podległym jednak Stwór-
cy, podkreśla Biblia, i zależnym od Niego. To Bóg, kiedy już niebo i ziemia zostały
stworzone, a „ciemność była nad powierzchnią wód” (Rdz 1, 2), „osadził ziemię
na morzach i utwierdził ponad rzekami” (Ps 24, 2). Stwórca opanował pierwotny
chaos i odtąd „bezmiar wód” może wyrażać coraz obfitsze błogosławieństwo (Rdz
1, 6n; 49, 25). Dla Jonasza i Hioba morze jest jednak rzeczywistością – tak w sferze
symbolu, jak i realiów – zagrażającą największemu dobru człowieka: życiu. „Głę-
bie oceanu” są dla nich ściśle związane ze śmiercią, ze „światem umarłych” (Jon 2,
2-7; Hi 38, 16n). Stary Testament wykorzystuje też często obraz morza dla wyra-
żenia niestałości i niewierności człowieka, który jak fala upada, wzbija się w górę
i ponownie upada... Tylko sam Wszechmogący Bóg potrafi uspokoić wzburzone
morze, wygładzić jego fale, uśmierzyć zgiełk narodów (Ps 65, 8), który jest jak huk
nieposłusznego oceanu.
Dlatego tak ogromne znaczenie dla objawienia boskości Jezusa Chrystusa ma
ewangeliczna scena uciszenia burzy na morzu czy wędrówki Mistrza po wodach
Genezaret. Tylko Bogu, którym jest Jezus, podlega ten śmiertelny dla człowieka
żywioł – uczy Biblia. W Nowym Testamencie często mamy także do czynienia z
metaforą morza jako obrazu świata i ludzkości. Sieć rybacka (Mt 13, 47), rybak
łowiący ludzi (Mk 1, 17), ryby „złe i dobre” – to konsekwencje tej właśnie symbo-
liki.
***
Góry i morze. Wpatrzeni w ich majestat, wsłuchani w ich ciszę i głos – chciejmy
zobaczyć i usłyszeć coś więcej. Może będzie to jakaś odmiana biblijnej symboliki,
a może usłyszymy – w górach i nad morzem – coś bardzo intymnego, przeznaczo-
nego tylko dla naszego serca... Może coś nowenn zrozumiemy z prawdy o naszym
życiu, zbawieniu.
Bo „kochającej wszystko mówi o ukochanym”.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wakacje Apostołów
92
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Wakacje Apostołów
Odpłynęli łodzią na miejsce pustynne (...).
Mk 6, 32
Pełnia lata. Czas polskich urlopów i wakacji. Czas słońca, zwolnienia życiowych
„obrotów”.
Warto więc wsłuchać się z wiarą w wezwanie Jezusa skierowane do przepracowa-
nych Apostołów: „Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie
nieco” (Mk 6,31). A mieli po czym wypoczywać. Jak w tym samym rozdziale re-
lacjonuje św. Marek: wzywali do nawrócenia, wyrzucali złe duchy, namaszczali
chorych, uzdrawiali, nauczali. Wir pracy porwał ich do tego stopnia, „że nawet na
posiłek nie mieli czasu”.
Znamy tę sytuację aż nadto dobrze. Spiętrzenie problemów, zadań do wykonania.
Zaciskający się wokół nas łańcuch obowiązków, spraw nie cierpiących zwłoki. Robi
się gęsto od ludzi, narasta porażające zmęczenie. Sygnał, że została przekroczona
granica, za którą praca zatraca swój wewnętrzny, twórczy sens, za którą zaczyna się
proces odczłowieczenia i pracy, i siebie.
Tej granicy przekroczyć nie wolno. Oczywiście, bywają sytuacje, iż dzieje się to w
sposób niezależny od nas. Jesteśmy zmuszeni jakąś życiową komplikacją, potrze-
bami innych, nagłym wydarzeniem. Wtedy mamy do czynienia z krzyżem, który
trzeba mężnie i ufnie przyłożyć do swoich ramion. Ale normalnie – nie wolno.
Tym bardziej, że często chodzi o sprawy wcale nie najczystsze: o ambicję („dam
sobie sam radę”), o egocentryzm („jeśli nie ja, to kto?”), o pieniądze („nigdy ich za
dużo”), o cierpiętnictwo („patrzcie, to dla was się poświęcam”). Czasem może na-
wet chodzić o subtelne zagłuszanie głosu sumienia („robić, robić i nie myśleć”).
I wtedy trzeba pójść na miejsce pustynne. I wypocząć. Bo z pracą jest tak jak z
ewangelicznym szabatem: to nie człowiek jest dla pracy, ale ona jest dla człowie-
ka. Według Bożego nakazu rozbrzmiewającego z ogrodu Eden, to ziemia ma być
poddana człowiekowi – nie odwrotnie. „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus”
– woła św. Paweł (Ga 5, 1).
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wieniec ze słów Anioła
93
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Dlatego równowaga między wypoczynkiem i pracą jest koniecznym warunkiem
odparcia pokusy bałwochwalczego stosunku do tej ostatniej. Jest też koniecznym
warunkiem otwarcia się na sens i pokój ofiarowany w Chrystusie. Człowieka bo-
wiem określa nie to, co zrobił, ale to, kim jest – głosiło chrześcijaństwo od zara-
nia swych dziejów. Dlatego też tak krytycznie odnosiło się i odnosi do haseł typu
Arbeit macht frei, „o socjalistyczne współzawodnictwo pracy”, czy do kultu „ludzi
dobrej roboty”, a dziś – ślepego biznesu.
Dlatego też tak wytrwale broniło i broni wartości życia ludzi „nieproduktywnych”
– starych, schorowanych, nienarodzonych czy czynności pozornie bezużytecznych
– medytacji, rekolekcji, chwil oddanych modlitwie, zabawie. Dlatego uczy, że ludz-
ka aktywność przeradzająca się w nadmierny aktywizm – staje się grzechem.
Czas wakacji. Może nie każdy z nas ma możliwość zrealizowania wypoczynku
właśnie teraz. Może urlop dopiero przed nami. Ale do każdego z nas odnoszą się
słowa Chrystusa z Markowej Ewangelii. Pokonuję przestrzeń dwudziestu wieków
i słyszę słowa Mistrza: „Odpocznij nieco!”
W tamtej scenie, nad Jeziorem Genezaret, posłuszni Apostołowie „odpłynęli ło-
dzią na miejsce pustynne”. A św. Marek, wierny kronikarz tego wydarzenia, dodaje
jeszcze słowo kat idian, które w nowotestamentalnej grece znaczy „osobno”. Co nie
jest bez znaczenia.
Wieniec ze słów Anioła
Nazwa „różaniec” (łacińskie rosarium) wywodzi się ze średniowiecznej poezji
i metaforyki maryjnej, wyrosłej na gruncie tzw. Marienminne – miłości do Maryi.
Ulubionym symbolem Matki Bożej w tamtych czasach była róża. Liczne rymowa-
ne wiersze maryjne, zwane „psalteriami” – ze względu na ich długość i analogie z
Psałterzem – posiadały często powtarzany refren Ave Rosa, czyli „Witaj, Różo”.
Pojęcie „różańca” wiąże się również z oryginalnym elementem średniowiecznego
stroju. Chodzi mianowicie o pewien rodzaj wieńca lub małego kółka nakładanego
jako ozdoba na głowę. Wieniec z klejnotów albo ze szlachetnego metalu, czy też ze
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wieniec ze słów Anioła
94
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
świeżych kwiatów, stanowił stały składnik świątecznego ubioru kobiet i mężczyzn.
W języku niemieckim ozdoba ta nazywała się Rosenkranz (wieniec różany), w ni-
derlandzkim – rosenhoedje (różany kapelusik), we francuskim - chapelet (kapelusz;
współcześnie Francuzi określają tym słowem modlitwę różańcową). Początkowo
wieńce takie były oznaką stanu rycerskiego, ale szybko stały się powszechną ozdo-
bą, zakładaną na uroczystości religijne i świeckie. Były wyrazem czci i symbolem
miłości. Jako poetycki rekwizyt pojawiały się często w średniowiecznych roman-
sach i pieśniach.
W XIII wieku symbolika różanego wieńca weszła w obszar kultu maryjnego. Po-
dobizny Maryi, jako wielbionej i miłowanej kobiety, były przez Jej czcicieli zdobio-
ne wieńcami z kwiatów. W tym miejscu obyczajowość styka się z legendą, która
nazwę różańca przenosi z ozdoby na modlitwę, z wieńca oplatającego statuę lub
obraz Maryi na odmówienie ku Jej czci pięćdziesięciu „Zdrowaś Maryjo”. Piękna,
popularna w średniowieczu opowieść została zapisana w niemieckim „Starym Pa-
sjonale” (Altes Passional), jednym z najstarszych zbiorów legend wieków średnich.
Oto jej treść:
„W pewnym mieście żył uczeń, któremu stworzono wszelkie warunki do uczenia
się. Jednakże lenistwo i brak zainteresowania sprawiły, że mimo surowej nauczy-
cielskiej chłosty, nie nauczył się niczego. Miał tylko w głowie światowe zachcianki.
Przy całym swoim zepsuciu przyswoił sobie jednak i zachował chwalebny zwyczaj,
aby na cześć Najświętszej Panny wić każdego dnia wieniec na Jej statuę i zdobić
nim Jej głowę. Jeśli na przykład w śnieżną zimę nie znajdował kwiatów, szukał tak
długo i odgrzebywał śnieg, aż znalazł dość zieleni, aby móc uwić wianek.
Idzie do swej figury, Naszej Pani Maryi, ziela natnie, wieniec złoży i na głowę Ma-
ryi włoży. (...) «Pani, mało dobrego we mnie, ale każdego dnia niech tyle zrobię:
wianek uwiję Tobie».
I oto zdarzyło się, że odczuł w sobie poruszenie łaski i chęć wstąpienia do klasz-
toru. Wszyscy najbliżsi i przyjaciele doradzali mu to i pomogli, aby został przy-
jęty przez «szarych mnichów», cystersów. Żył tam jak inni, według ścisłej regu-
ły, ku swemu zadowoleniu. Aż jednego dnia przechodził koło statuy Najświętszej
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wieniec ze słów Anioła
95
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Panienki i przypomniał sobie tak miły niegdyś, a teraz zaniechany, zwyczaj. Życie
klasztorne bowiem nie pozwalało szukać codziennie potrzebnych kwiatów i zie-
leni dla uwicia wieńca. Zasmuciło go to tak bardzo, że już myślał, aby opuścić
klasztor. Jednakże pewien stary mnich, któremu zwierzył swoją troskę, wskazał
mu sposób, aby mógł codziennie uwijać i nakładać Matce Bożej wieniec o wiele
milszy niż można to uczynić z kwiecia i zieleni:
«(...) jeśli chcesz życiem nowym cieszyć Maryję Królową, z szlachetnych czynów
wianek w każdy dzień niech dostanie. Wplataj weń słowa chwały, ślubuj i bądź w
tym stały, że do końca już dni swoich, gdy reguła ci pozwoli, po pięćdziesiąt Zdro-
waś Maryja codziennie będziesz odmawiać. To już będzie cały wieniec, który Ona
bardziej ceni niźli lilie, niźli róże (...)».
Młody mnich z radością przyjmuje zwyczaj poświęcania Matce Bożej codziennie
– zamiast wieńca z kwiatów czy zieleni – pięćdziesięciu Zdrowaś. I błogosławień-
stwo Boże nie każe długo na siebie czekać, bo wzrasta w cnocie i dzielności, i zy-
skuje uznanie wśród swoich współbraci.
Tak dalece, że pewnego dnia otrzymuje od opata polecenie podróży w sprawach
zakonu. Po drodze zsiada z konia na leśnej polanie, całej w przepychu lata, aby
zmówić swoje codzienne pięćdziesiąt Zdrowaś. Dwóch rozbójników upatrzyło so-
bie jego konia i skrycie za nim podążało, aby w zaroślach przy sprzyjającej okazji
go obrabować.
Kiedy mnich zaczął się modlić, zbójcy ujrzeli przy nim przepiękną, szlachetną pa-
nią, która zrywała z jego ust jedną różę po drugiej, układała je w jeden wspaniały
wieniec z pięćdziesięciu róż, po czym włożyła go sobie na głowę i znikła.
Gdy zbójcy napadli na mnicha, by zabrać mu konia, chcieli się dowiedzieć, kim
była piękna pani. Mnich nic jednak o niej nie wiedział, ponieważ tylko oni sami
widzieli tę cudowną postać. W końcu pojął, co się stało, że to Najświętsza Panna,
Królowa Maryja dała ten znak. Pełen radości, oddawał chwałę i Jej, i Bogu. Potem
wyjaśnił wszystko zbójcom i głosił im łaskę Chrystusa, która stała się jego udzia-
łem i wyrwała go z grzechu, podobnie jak teraz winna i ich nawrócić.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
„I oczekuję życia wiecznego w przyszłym świecie. Amen”
96
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Na te słowa i przez ów cudowny znak, zbójcy zastanowili się nad sobą i ogarnięci
skruchą nawrócili się. Towarzyszyli mnichowi do klasztoru i sami zostali dobrymi
i pobożnymi braćmi” (tłum. E. Misiołek).
Od połowy XIII wieku słowo „różaniec” odnosi się już wyraźnie do modlitwy zło-
żonej z pięćdziesięciu „Zdrowaś Maryjo”. Cytowana legenda – pochodząca z tego
okresu – upowszechnia tę nazwę.
Kiedy w październikowe wieczory trzymamy w dłoniach paciorki różańca, nawią-
zujemy do najlepszej tradycji naszych europejskich, trzynastowiecznych przod-
ków. Do tych, których porwała Marienminne – miłość do Maryi.
„I oczekuję życia wiecznego w przyszłym świecie.
Amen”
Człowiek się zaczyna, ale nigdy nie kończy. Z samej swej natury, w swej najbardziej
wewnętrznej konstrukcji, mającej źródło w Bogu – potrzebuje wieczności. Każda
inna nadzieja, „nie-wieczna”, jest dla niego zbyt miałka, niewystarczająca.
Wszystkie systemy filozoficzne i ideologie, które odzierają człowieka z wieczno-
ści, niszczą go poprzez zniszczenie jego nadziei. Jeśli człowiek umierając staje się
śmieciem, to znaczy, że można go uważać za śmieć również za życia.
Natomiast jeśli człowiek jest wieczny, jeśli śmierć nie jest jego ostatecznym kre-
sem, to fakt ten opromienia również jego doczesne życie, nadaje mu nieskończoną
– bo wieczną – wartość.
Jeśli człowiek sprzeniewierza się niebu, jeśli neguje jego realność i płynącą stąd na-
dzieję, to zadaje w ten sposób cios ziemi. Negacja nieba jest spustoszeniem ziemi
i spłaszczeniem człowieka. Jeśli przyszłym pokoleniom obiecuje się ziemski raj,
a poszczególnym jednostkom śmierć i nic więcej, to nic się nikomu nie obiecuje.
Powstaje zaklęty krąg rozpaczy.
Człowiek nie odnosi żadnej korzyści z przyszłości, która jest tylko i wyłącznie
przyszłością, która nie wyrasta z teraźniejszości, która nie jest z nią połączona
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
„I oczekuję życia wiecznego w przyszłym świecie. Amen”
97
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
związkiem ścisłym, koniecznym, naturalnym. Dla czekającego na taką przyszłość
każda chwila jest za długa. Teraźniejszość zaś, będąca tylko teraźniejszością, poza
którą jest wielkie nic – staje się beznadziejna. Nicość, na którą człowiek czeka, wy-
sysa sens z teraźniejszości i czyni ją nie do zniesienia.
Tylko perspektywa wieczności może zjednoczyć dziś i jutro, teraźniejszość z przy-
szłością.
Ci, którzy zabierają człowiekowi prawdę o niebie, nie podarowali mu ziemi. Wręcz
przeciwnie: uczynili ją pustą, ciemną, wypełnioną rozpaczą. Negacja nieba jest
negacją ziemi.
To prawda o wieczności człowieka, o życiu wiecznym, sprawia, że życie jako takie
staje się bogate, wolne, płodne, piękne. I warte człowieka, dziecka Wiekuistego.
Godne cierpienia i miłości.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Jak drzewo u strumieni wód
98
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
III Na wysokości psalmu
Jak drzewo u strumieni wód
PYTANIE O SZCZĘŚCIE
Tworzywem refleksji będzie Psalm 1, otwierający Psałterz, tę najbardziej modli-
tewną z ksiąg Pisma Świętego. Psalm 1, będący poetyckim wyrazem biblijnej nauki
o człowieku, jest jednocześnie jedną z pereł literatury wszystkich czasów – dzięki
symetrycznej konstrukcji formy oraz głębi i znaczeniu podjętego tematu. A jest
nim problem ludzkiego szczęścia. Na czym ono polega? Kto to jest człowiek szczę-
śliwy?
Czy istnieje związek szczęścia człowieka z jego stosunkiem do Słowa Bożego? Ści-
sły i zasadniczy – brzmi odpowiedź Psalmisty, a jej treść prześledźmy w tłumacze-
niu Cz. Miłosza:
1.
Szczęśliwy, kto nie chodził za radą bezbożnych
i na drodze grzeszników nie postał,
i w gromadzie naśmiewców nie siedział.
2.
Ale w prawie Pańskim ma upodobanie
i naukę Pańską bada w dzień i w nocy.
3.
I będzie jak drzewo zasadzone u strumieni wód,
które wydaje owoc, kiedy jest jego czas,
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Jak drzewo u strumieni wód
99
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
i którego liść nie usycha.
A cokolwiek zacznie, powiedzie się.
4.
Nie tak bezbożni, nie tak.
Ale są jak plewy, które wiatr wymiata.
5.
Przeto nie ostoją się bezbożni na sądzie
ani grzesznicy w zgromadzeniu sprawiedliwych.
6.
Albowiem poznaje Pan drogę sprawiedliwych,
a droga bezbożnych zaginie.
DWIE DROGI
Psalm jest opisem dwóch dróg, dwóch wariantów życia, dwóch postaci – człowie-
ka sprawiedliwego i bezbożnego. Opis ten obywa się bez ścisłych definicji, wyko-
rzystując natomiast obrazowy język przenośni.
Kim jest człowiek sprawiedliwy (szczęśliwy)? Jakie są najbardziej charakterystycz-
ne rysy jego portretu? Psalmista kreśli najpierw tę sylwetkę od strony negatywnej,
tzn. pokazuje, kim nie jest, a dokładniej – czego nie robi. Okazuje się, że człowiek
sprawiedliwy nie ma nic wspólnego ze środowiskiem bezbożnych, unika ich, od-
cina się zupełnie od ich stylu życia.
Czasowniki „chodzić”, „stać”, „siedzieć” wyrażają całokształt jego życiowych „ru-
chów”, jego postępowania. Otóż w żadnej z postaw, które przybiera w życiu, w
żadnej sferze swojej egzystencji, nie skłania się on ku środowisku zła, tzn. ku bez-
bożności, grzechowi, szyderstwu. Człowiek sprawiedliwy nie ma w ogóle punktów
stycznych z bezbożną radą, drogą, gromadą. Tego w żadnym wypadku – ani gdy
chodzi, ani gdy stoi lub siedzi, tzn. nigdy – nie robi.
A co robi? Tu symetria tekstu – pozornie – załamuje się. Bowiem od strony pozy-
tywnej Psalmista pokazuje nie tyle to, co mąż sprawiedliwy czyni, ale to, co kocha.
Przedmiotem jego miłości jest słowo Boże („prawo Pańskie”, „nauka Pańska” – to
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Jak drzewo u strumieni wód
100
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
biblijne synonimy słowa Bożego). To w nim ma upodobanie, bada je w dzień i w
nocy. Kontemplowanie słowa Pańskiego jest czynnością, która go absorbuje bez
reszty, na której koncentruje wysiłek serca. To w tej sferze – domyślamy się – cho-
dzi, przystaje, siada, czyli tu i teraz tym żyje. Miłość do słowa Pańskiego, a w kon-
sekwencji do jego Boskiego Autora, tworzy środowisko, w którym ów człowiek
tkwi. Psalmista definiuje więc męża sprawiedliwego nie przez wyliczankę jego do-
brych uczynków, ale przez opis tego, co go pociąga, przez opis jego upodobań, jego
miłości.
Dlatego będzie on jak drzewo. Obraz to niezwykle sugestywny w kulturowo-ge-
ograficznym kręgu Bliskiego Wschodu, gdzie psalm powstał. Na terenach spalo-
nych słońcem, pozbawionych drzew, gdzie woda jest rzadkim skarbem, obraz zie-
lonego i owocującego drzewa jest szczególnie wymowny. W roślinie pulsuje życie,
bo jej korzenie mają dostęp do życiodajnej wody. W świetle całości tekstu rów-
nież szczegóły tej metafory są łatwo czytelne: wodą jest słowo Boże, korzenie – to
„upodobanie” w nauce Pańskiej i „badanie” jej. Psalm nie jest naiwnym moralite-
tem, nie obiecuje natychmiastowego, magicznego owocowania.
Miłość i przylgnięcie do słowa przyniosą na pewno owoce, ale w porze właściwej,
wybranej przez Boga, tzn. „kiedy jest jego czas”.
Zaraz potem przystępuje autor do malowania portretu człowieka bezbożnego.
Kreśli obraz unoszonych wiatrem plew. Bo bez związku z Bogiem, bez zakorzenie-
nia w życiodajnym strumieniu słowa – człowiek usycha, traci wewnętrzną wagę
i ciężar, staje się bezwartościową plewą, łatwą do zniszczenia. „Droga bezbożnych
zaginie”. Nie trzeba tutaj specjalnej interwencji Bożej, Boskiego gniewu, kary itp.
Nie, taka jest po prostu wewnętrzna struktura człowieka, takie prawo rządzi ludz-
ką egzystencją. Ma ono swój początek w fakcie stworzenia, w „konstrukcji”, jaką
Stwórca nadał człowiekowi. Bez związku z Tym, z którego pochodzi wszelkie ży-
cie, nie ma życia, owoców. Pozostaje tylko śmiertelna lekkość plew, podatność na
pozbawienie znaczenia, na byle wiatr...
Przed tobą, człowieku – uczy psalm – wybór. Przed tobą dwie różne drogi, dwa
diametralnie różne sposoby życia. Twoje życie domaga się rozstrzygnięcia. Nie jest
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
„Pan usłyszał głos mojego płaczu”
101
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
to wybór ślepy, prowadzący do nieznanych konsekwencji. Jest to świadoma decy-
zja na los drzewa lub los plewy. Albo – albo. Dobro lub zło, prawda lub nienawiść,
przylgnięcie do Słowa lub wędrówka drogą bezbożnych, drzewo lub plewy, życie
lub śmierć.
PRZED TOBĄ SŁOWO
Przed tobą Wcielone Słowo Boga. Tylko z Nim, przez Niego i w Nim istnieje do-
stęp do zbawienia, szczęścia, życia. Dostęp do strumieni wód, czyli do zielonych
liści i owocowania. Najważniejsze jest w twoim życiu owo fundamentalne zorien-
towanie całego siebie na Słowo Boże, czyli w najgłębszym, chrześcijańskim sensie,
na Chrystusa. Religijność nie jest w pierwszym rzędzie produkowaniem dobrych
uczynków. Czyn i owoc przyjdzie sam, „kiedy jest jego czas”. Pod warunkiem, że
korzenie wchłaniają żywą wodę. Esencją życia męża sprawiedliwego – w konse-
kwencji: szczęśliwego – jest wzrastanie u strumieni wód.
Czy żyję ze Słowa? Ile czasu i energii poświęcam na to, by Ono mnie odżywiało
i syciło?
Psalm 1 stoi u wrót Psałterza jako zachęta do modlitwy, do refleksji nad kształ-
tem własnego życia. Przed tobą Słowo. Miej w Nim upodobanie, badaj Je w dzień
i w nocy, bądź drzewem zielono-listnym i owocującym. Tu znajduje się klucz do
szczęścia, a Pan cię „pozna w zgromadzeniu sprawiedliwych”.
„Pan usłyszał głos mojego płaczu”
Psalm 6
Nie karć mnie, Panie, w swym gniewie
i nie karz w swej zapalczywości.
Zmiłuj się nade mną, Panie, bom słaby;
ulecz mnie, Panie, bo kości moje strwożone
i duszę moją ogarnia wielka trwoga;
lecz Ty, o Panie, jakże długo jeszcze...?
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
„Pan usłyszał głos mojego płaczu”
102
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Zwróć się, o Panie, ocal moją duszę,
wybaw mnie przez Twoje miłosierdzie,
bo nikt po śmierci nie wspomni o Tobie:
któż Cię wychwala w Szeolu?
Zmęczyłem się moim jękiem,
płaczem obmywam co noc moje łoże,
posłanie moje skrapiam łzami.
Od smutku oko moje mgłą zachodzi,
starzeję się z powodu wszystkich mych wrogów.
Odstąpcie ode mnie wszyscy, którzy zło czynicie,
bo Pan usłyszał głos mojego płaczu;
Pan usłyszał moje błaganie,
Pan przyjął moją modlitwę.
Niech się wszyscy moi wrogowie zawstydzą i bardzo zatrwożą,
niech odstąpią i niech się zawstydzą!
Nie jest to psalm łatwy. Mowa w nim o Bożym gniewie i zapalczywości (w. 2).
A my, ludzie Nowego Testamentu, mamy przed oczami przede wszystkim obraz
Boga – Miłosiernego Ojca... Nie jest łatwy również dlatego, że autor modlitwy nie
ma jasnego pojęcia życia pozagrobowego. Wątpi w życie po śmierci (w. 6). A my
przecież wiemy, że nie Szeol („podziemne życie cieni”), ale radość zmartwych-
wstania i wieczny, pełen szczęścia Dom Ojca – Niebo... Psalmista wprowadza bar-
dzo smutny temat w naszą modlitwę. Czy nie lepiej zająć się czymś bardziej pocie-
szającym? Psalm nie jest łatwy także dlatego, że domaga się od odmawiającego go
istnienia w nim samym doświadczenia wielkiego cierpienia. Kto tego nie przeżył,
prawdopodobnie nie zrozumie...
Tym bardziej więc jest to psalm dla ludzi dotkniętych cierpieniem choroby. A poza
tym: to przecież Pismo Święte! Co chce nam ten psalm powiedzieć? Albo lepiej: co
Bóg chce nam powiedzieć przez to właśnie swoje słowo?
Psalmy są wielkim wzorcem modlitwy chrześcijańskiej wszystkich czasów (korzy-
stał z nich Chrystus). Sięgając do porównania z dziedziny muzyki, można powie-
dzieć, że są „instrumentem” posiadającym dwie główne „struny”. Na nich autorzy
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
„W cieniu Twych skrzydeł wołam radośnie”
103
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
wygrywają Bogu swoją modlitwę. Jedna struna to uwielbienie Boga, druga to
skarga wobec Niego. Radość i cierpienie. Obie dotyczą podstawowego daru, jaki
człowiek otrzymał od Boga. Darem tym jest życie. Jeśli z życiem dzieje się dobrze
(zdrowie, pomyślność, święto), człowiek dziękuje Bogu i wielbi Go. Jeśli życie wy-
myka się człowiekowi (choroba, niebezpieczeństwo, trwoga) – skarży się Bogu,
prosi Go o pomoc, modlitwa wypełnia się płaczem i jękiem.
Uwielbienie i skarga – to dwie strony tego samego medalu, który świadczy o głę-
bokiej religijności autorów Psałterza, o wiązaniu każdej sytuacji życiowej z Bo-
giem.
Modlitwa Psalmu 6 jest „grana” na drugiej strunie, na strunie bólu i skargi. Jest
gorzką modlitwą człowieka, którego „kości są strwożone”, który męczy się już swo-
im jękiem, co noc obmywa łzami łoże. Cierpi ponad miarę... Prosi o uleczenie (w.
2).
Czy ten psalm płynie też z mojego serca, tzn. czy idę z moim cierpieniem do Boga?
Czy staje się ono bolesną pieśnią śpiewaną przed Nim i dla Niego? Tylko z Nim i w
Nim moja choroba ma sens, wartość. Czy moje cierpienie staje się w jakiś sposób
tworzywem mojej modlitwy? Oto, co znaczy zrozumieć muzykę tego psalmu...
W każdym przypadku owocem będzie to, co wpisane zostało w końcowe wiersze
Psalmu 6:
(...) Pan usłyszał głos mojego płaczu;
Pan usłyszał moje błaganie,
Pan przyjął moją modlitwę.
Bezsilność bólu zmienia się w twórczy akt modlitwy. Zwycięża Bóg i nadzieja. A
my na dnie cierpienia otrzymujemy Boży Pokój.
„W cieniu Twych skrzydeł wołam radośnie”
Styczeń roku 1997. Kościół Akademicki KUL. Trwa Tydzień modlitw o jed-
ność chrześcijan. Jest środa, 22 stycznia, piąty dzień tygodniowej modlitwy. Te-
mat: „Pojednanie z samym sobą” wyrasta z żyznej gleby biblijnego słowa, czyli
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
„W cieniu Twych skrzydeł wołam radośnie”
104
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
z fascynującego zestawu biblijnych czytań: Rdz 32, 24-30; Ps 63, 1-8; Kol 3, 12-17;
Łk 7, 44-50. Rozpoczynam homilię.
Złotą klamrą spinającą nadobfitość treści zdaje się być psalmiczny refren: „W cie-
niu Twych skrzydeł wołam radośnie” (Ps 63, 8). Głębia tego wersetu, jak główna
nić ściegu, przewija się przez wszystkie czytania mszalne. W dniu, w którym roz-
myślamy o pojednaniu z samym sobą, mało, w którym modlimy się żarliwie o tę
właśnie łaskę: pojednania ze sobą jako ważnego i niemożliwego do pominięcia
składnika pojednania z Bogiem. W imię Chrystusa. Pamiętamy o zaczerpniętym
z Drugiego Listu do Koryntian haśle Tygodnia modlitw: „W imię Chrystusa... po-
jednajcie się z Bogiem” (2 Kor 5, 20).
W cieniu Twych skrzydeł wołam radośnie...
Oczywiście, „cień” jest tu niewątpliwie synonimem bezpieczeństwa, wytchnienia.
Człowiek Bliskiego Wschodu, prażony nieustannie mocnym, nielitościwym słoń-
cem, łączy naturalnie ochłodę ze szczęściem. W cieniu jest mu dobrze. Ta sym-
bolika jest istotna dla prawidłowej hermeneutyki psalmicznego refrenu. Jej echo
znajdujemy w I Modlitwie Eucharystycznej, gdzie mowa o locus refrigerii, „miej-
scu ochłody”. Stąd więc spod skrzydeł cherubów ocieniających Arkę Przymierza,
z orzeźwiającego cienia, który daje Boska opieka, płynie radość, a w konsekwencji
zdolność do „radosnego wołania”. A tymczasem dzisiaj, tutaj, we wschodniej Pol-
sce, sroga zima, wielki mróz... Więc już dla nas, mieszkańców chłodnej północy,
psalmiczna metafora nabiera także innych znaczeń, jest bardziej wieloznaczna –
być może dzięki temu jeszcze głębsza – niż dla Izraelity. Oto radosne wołanie do-
bywa się z chłodnego cienia, które to miejsce jest nie tylko (jak dla mieszkańca
krain biblijnych) osłoną przed skwarem, ale też miejscem „chłodnym”, przestrze-
nią trudu, nieefektownego ukrycia, miejscem tyleż błogosławionym, co niepro-
stym dla człowieka.
W cieniu Twych skrzydeł wołam radośnie. Sporo o tym w liturgii słowa, gdzie
piękno słowa idzie w zawody z jego głębią. Sporo tu wskazówek na temat radości
płynącej z wnętrza biblijnego Cienia, z pojednania ze sobą samym... Po kolei.
Fragment Księgi Rodzaju, a w niej scena walki nad potokiem Jabbok (Rdz 32, 25-
33). Jakub zmaga się z Kimś – z Aniołem, z Bogiem samym. W skrzącym się od
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
„W cieniu Twych skrzydeł wołam radośnie”
105
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
mądrej autoironii wierszu pisał kiedyś na kanwie tej sceny ks. Janusz St. Pasierb
(utwór nosi tytuł Jakub):
chodzę po Rzymie kulejąc
od ławki do kamienia
czasem piekący ból
zmusza mnie do głębokich pochyleń
udaję wtedy że coś poprawiam przy butach
przypomniałem sobie że Leszek też kulał
i że to chyba jest wszystko
co księżom w pewnym wieku
pozostaje po walce z aniołem
Tak bywa, przyznajmy. Ale samemu Jakubowi, w tamtej biblijnej scenie, pozostało
przecież jeszcze coś z owoców walki – nie tylko zwichnięty staw biodrowy: nowe
imię, błogosławieństwo.
Bóg – zmaganie z Nim, Jego błogosławieństwo, Jego obecność, Jego moc są źró-
dłem Nowego Imienia. Jeśli jest się z Nim (nawet jeśli to sporo kosztuje, nawet jeśli
jest się z Nim w sposób bolesny, w zmaganiu) – rodzi się NOWE.
W trzecim rozdziale Listu do Kolosan św. Paweł podaje katalog cnót, które służą
sprawie pojednania (Kol 3, 12-13). Oto one, wymienione przez natchnionego au-
tora w jakiejś wewnętrznej euforii, jakby w obawie przed zapomnieniem którejś,
na jednym oddechu: serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokora, cichość, cierpliwość,
znoszenie się nawzajem, wybaczanie wzajemne, wdzięczność, miłość, napomi-
nanie. Owocem tych cnót jest Chrystusowy pokój ludzkiego serca – uczy Paweł.
Dobrze, dobrze – myślę. Ale jakżeż one wszystkie trudne pod pozorną powłoką
prostoty, jakże – chciałoby się rzec – mało polskie... Jakże daleko z tego zbioru ele-
mentów fundamentu pojednania do buty, do demagogii, do poczucia posiadania
racji jedynej i niepodważalnej. Jakże daleko z wnętrza Pawłowego Listu do arogan-
cji i podziału. Daleko do niszczących odmian smutku.
Na koniec scena zapisana w trzeciej Ewangelii (Łk 7, 36-50). Trwa uczta u fary-
zeusza Szymona, pęka flakonik alabastrowego olejku, płyną łzy. Obecny jest Bóg
sam, który w Jezusie odpuszcza grzechy kobiecie, prowadzącej w mieście życie złe.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
O Dawidzie, czyli o sumieniu
106
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Jak poucza nas ewangeliczna perykopa, dokonuje się tu odpuszczenie grzechów
mocą Miłości.
Posłuchajmy, co Jezus powiada do mnie, świadka tej sceny. „Szymonie, widzisz tę
kobietę? Kocham ją, odpuszczam jej grzechy. Ona mnie kocha. W tej więzi, w tej
miłości, która nas łączy, ginie grzech. Ty patrzysz na to wszystko okiem niechęt-
nym. W błysku twego spojrzenia mieszają się zgorszenie i groza, pretensja i chłód.
To różne twarze grzechu, który jest w tobie. Pojednaj się ze sobą i z Bogiem. Wi-
dzisz tę kobietę? Będziesz szczęśliwy jak ona”.
Tyle rozumiem z mszalnych czytań. Wiem, to tylko czubek lodowej góry. Ale już
nawet to wystarczy, by rozniecić kilka świateł po stronie pojednania, przeciw po-
działom. Nowe imię Jakuba, Pawłowy katalog łagodności, tajemnica Bożego prze-
baczenia, objawiona słowem i gestem Jezusa...
Pojednanie z samym sobą wędruje ostrą granią. Znajduje się na chybotliwej kra-
wędzi równowagi między akceptacją swego losu, swojej inności, osobowości, nie-
powtarzalnego kształtu życia a niezgodą na własny grzech. Owa chybotliwa kra-
wędź szczęśliwie biegnie w cieniu Twych skrzydeł. Stamtąd mogę wołać radośnie.
O Dawidzie, czyli o sumieniu
Przypadek Dawida jest tzw. klasyką. To znaczy doskonale odsłania strukturę grze-
chu w różnych jego fazach. A także mechanizm nawrócenia.
Dawid jest znakomitym żołnierzem i wodzem, uwielbianym królem i kochanym
powszechnie człowiekiem. Ale powodzenie i potęga usypiają. Rozum i serce wy-
jątkowo łatwo obrastają wówczas „tłuszczem”... Dawid zaczyna pędzić wygodne
życie, a na wojnę wysyła innych. Gdzieś w tym momencie przestaje kontrolować
główną nić własnego życia. Zaczynają się dziać rzeczy przypadkowe – tylko pozor-
nie. „Przypadkowo” zauważa kąpiącą się Batszebę. Zauroczenie pięknem okazuje
się silniejsze od obezwładnionego lenistwem sumienia. Kobieta zachodzi w ciążę.
Potem sytuacja coraz bardziej się komplikuje i zapętla. Zło rozwija się lawinowo.
Dawid morduje wiernego przyjaciela i własnego oficera w jednej osobie. I nagle
okazuje się, że prawy, bojący się Boga Dawid, stoczył się na dno... Nie wystarczyło
obcinanie kuponów od dokonanego w młodości dobra.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Powrót do Pawła
107
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Włoski biblista, kardynał Martini, komentując te wydarzenia, próbuje dotrzeć do
korzeni Dawidowego grzechu. Twierdzi, że wygoda życia, niepohamowane pra-
gnienie rozrywki i nowości, ucieczka od zasad moralnych, pogoń za seksualnością
bez barier, mają swą przyczynę w tym, że „człowiek lęka się przyznać do własnego
rozproszenia i oddaje się temu, co uniemożliwia refleksję nad sobą”.
Ratunkiem dla Dawida jest kontakt z prorokiem. Tu rodzi się opamiętanie, żal,
zrozumienie wielkości popełnionego zła. Zaczyna się powrót do prawdy. Podda-
nie się mocy światła pochodzącego od Boga słowa (prorok Natan) przebija skoru-
pę zła.
Kto jest wyrocznią dla moich wyborów, czynów, linii życia? Bóg czy ja sam? Bóg
obecny w słowie Biblii i Kościoła czy moje własne pomysły na życie? Czy tro-
pię funkcjonujące we mnie subtelne sposoby zagłuszania prawdy? Skąd bierze się
„tłuszcz”, którego fałdy obrastają moje serce i rozum?
Modlił się przed ośmiuset laty ormiański mnich, Nerses Sznorhali: „Przychodzę
do Ciebie z wiarą, jako słuchacz słowa Życia. Udziel mi więc łaski, abym jak należy
budował na Tobie, Skało nieporuszona, aby, gdy powieją wichry złego i spadną po-
toki próby, fundamenty mojego domu nie zostały zdruzgotane, jak dom głupiego,
zbudowany na piasku”.
Sumienie – to delikatny instrument. Warto przy jego obsłudze korzystać z rąk
Konstruktora i Mistrza.
Powrót do Pawła
Paweł skonfrontował Ewangelię z poglądami ludzi żyjących w ówczesnym świecie, na wy-
brzeżach morza, gdzie rozkwitały harmonijne świątynie, poświęcone przez najsubtelniej-
sze umysły bogini mądrości. Dialog przerwany w Atenach miał być w przyszłości znowu
nawiązany, aby stworzyć samą osnowę cywilizacji Zachodu. Ten dialog trwa. Od równin
rosyjskich do równin Ameryki, od Szkocji do Południowej Afryki, konfrontacja Sokratesa
ze świętym Pawłem, to podstawowy dialog myślącej ludzkości. Palestyńskie judeochrze-
ścijaństwo skupiało się wokół Świątyni, która miała spłonąć, tak jak właśnie spłonął Rzym
Nerona. Paweł umiera, odkrywszy kosmiczne znaczenie Krzyży, pomiędzy tymi dwoma
symbolicznymi pożarami.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Powrót do Pawła
108
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Tak pisał przed laty Jean Steinmann, kreśląc duchowy portret Apostoła Narodów.
Jeden z egzegetów protestanckich następująco sprecyzował rolę św. Pawła w dzie-
jach pierwotnego chrześcijaństwa: Paweł schrystianizował ówczesne pogaństwo,
a chrześcijaństwo pozbawił rysów uniemożliwiających jasne odróżnienie go od
judaizmu.
Otóż to. Pora na pytanie wprowadzające w sam środek problemu, a mianowicie,
czy w procesie Nowej Ewangelizacji nie chodzi właśnie o nową wersję Pawłowych
dokonań? To znaczy o chrystianizację współczesnego neopogaństwa i o nadanie
dzisiejszemu chrześcijaństwu jasnych, przejrzystych rysów, które pozwolą odróż-
nić je wyraźnie od tego, co tylko zewnętrznie i pozornie podobne do Ewangelii,
od przeróżnych ruchów i filozofii oferujących człowiekowi pseudozbawienie (hu-
manizm ateistyczny, New Age, odmiany deizmu, „religijny” kult bożków wolności
i demokracji)???
Jeśli tak, to św. Paweł jest modelowym przykładem ewangelizatora, a pochylanie
się nad jego tekstami, pracą, osobowością – znakomitą szkołą dla ewangelizują-
cych dzisiaj.
Bibliści i historycy są zgodni w opinii, że działalność św. Pawła miała decydujący
wpływ na fantastyczny wprost rozwój chrześcijaństwa po śmierci i Zmartwych-
wstaniu Chrystusa. Jakie jest wyjaśnienie tego niezwykłego wpływu jednostki na
dalsze losy ludzkości? Dlaczego tak się stało?
Odpowiedzi udzielano rozmaitych. Swego czasu uczeni niemieccy (Lipsius, De-
litzsch) lansowali pogląd upatrujący źródeł Pawłowych sukcesów w jego związ-
kach z etyką Starego Testamentu. Oto w dobie dekadencji moralnej starożytnego
świata – twierdzili – Paweł przypomniał staczającej się ludzkości wymagania mo-
ralne czerpiące swe żywotne siły z przesłania Starego Testamentu. Stworzył w ten
sposób prąd równoległy do filozofii stoików, ale o głębszej i trwalszej podbudo-
wie.
Badacze późniejsi zwracali uwagę na fakt, że obok swoistej starotestamentalnej
kontynuacji, etos głoszony przez Pawła różni się jednak zasadniczo od moza-
izmu i nakazów proroków. Usiłowali więc wyjaśnić zagadkę Pawłowego sukcesu
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Powrót do Pawła
109
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
w oparciu o powiązania Apostoła z kulturą helleńską. Próby te były podejmowa-
ne w podwójnej postaci: skrajnej, upatrującej w paulinizmie pierwszą hellenizację
chrześcijaństwa (Pfleiderer, Holsten, Henrici) oraz umiarkowanej, przyjmującej
wpływy helleńskie w ograniczonym zakresie i na niektóre tylko punkty doktryny
Apostoła (Harnack, Schweitzer).
Na tym tle pojawiał się raz po raz problem stosunku św. Pawła do historycznego
Jezusa z Nazaretu. Pisał Steinmann: „Jak różny jest on od swego mistrza! Jezus
mówił po aramejsku, Paweł po grecku. Jezus był człowiekiem przyrody i pól, Pa-
weł to człowiek miejski. Jezus całym sercem był przywiązany do Galilei, Paweł
jest kosmopolitą. Jezus był nieufny wobec intelektualistów i rabinów, Paweł jest
rabinem”. Jakkolwiek byśmy dziś oceniali tego rodzaju dywagacje, jest faktem, że
na początku naszego stulecia zrodził się pogląd, że Paweł dla żadnego ze swych
zasadniczych twierdzeń nie znalazł podstawy w nauce Jezusa... Nieporozumienie
było momentami posunięte aż tak daleko, iż część uczonych mniemała, że Paweł
od początku całkowicie i świadomie uniezależnił się od Chrystusa. W Niemczech
rozległo się wówczas hasło: Los von Paulus (Odwrót od Pawła), w Anglii zabrzmiał
odzew: Back to Christ (Powrót do Chrystusa).
Fałszu tego typu myślenia nie trzeba już dzisiaj nikomu udowadniać. Z kilkuset
poświęconych Jezusowi Chrystusowi cytatów, które można wydobyć z pism Paw-
łowych i odeprzeć nimi błędny zarzut, wystarczy wybrać dwa: „Postanowiłem bo-
wiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to
ukrzyżowanego” (1 Kor 2, 2) oraz „Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus” (Flp 1,
21). Pawłowe zasługi dla chrześcijaństwa są budowane na żywym, historycznym,
ukrzyżowanym i zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie. Paweł działa zawsze jako
kontynuator Jezusowej myśli. Nie on jest twórcą chrześcijańskiego uniwersalizmu
i koncepcji chrześcijańskiej wolności, ale nim tylko – bardziej niż innymi – owład-
nął wiew powszechności i wyzwolenia Jezusowej Ewangelii. Przemyślał i zrozu-
miał Mistrza. Postawił na tę kartę własne życie. I zrobił to z iskrą geniuszu.
Odtąd każde nowe odrodzenie chrześcijaństwa, każda nowa jego adaptacja do
zmieniających się miejsc i czasów, będą szły po linii, jaką Paweł wyznaczył.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Powrót do Pawła
110
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Ks. biskup K. Romaniuk w monografii poświęconej życiu i dziełu św. Pawła szuka
również klucza do zrozumienia Pawłowego geniuszu. Zwraca uwagę na sprawy
następujące:
1. Fenomen Pawła z Tarsu stanowi przede wszystkim dzieło Bożej łaski. Klucze
pochodzenia wyłącznie ludzkiego nie nadają się do rozszyfrowania tej osobowo-
ści. Ale łaska zakłada naturę. I wielkość natury św. Pawła polega na pełnym i mą-
drym poddaniu się „uderzeniu łaski” w scenie pod Damaszkiem.
2. Osobowość Pawła, pokłady jego serca i umysłu:
a) pełne, absolutne, wytrwałe zaangażowanie w każde podejmowane dzieło;
b) odwaga (Paweł stale ryzykuje i dla sprawy Chrystusa wychodzi naprzeciw róż-
norodnym niebezpieczeństwom);
c) niewyczerpane wprost pokłady energii witalnych (Paweł trzykrotnie okrąża bli-
sko połowę ówczesnego imperium rzymskiego, planuje, realizuje, jest w nim nie-
ustanny ogień, który stale i świadomie w sobie podsyca).
3. Na pograniczu sfery łaski i własności natury należy umieścić zdolności organi-
zacyjno-przywódcze Pawła. Pojawia się najczęściej na krótko, porywa ludzi, zakła-
da gminy, rozgrywa dobrze wiele personalnych pojedynków.
Św. Paweł z pewnością nie należał do tzw. łatwych charakterów. Było chyba do-
kładnie odwrotnie. Ale geniusz jego świętości i skuteczności oddziaływania po-
legał na tym, że potrafił całą paletę cech swojej osobowości wprzęgnąć w służbę
Ewangelii.
Współpraca z łaską Bożą w dziele ewangelizowania wymaga pracy nad własnym
charakterem. Zdolności organizacyjne, konsekwencja i stałość, pracowitość, wy-
siłek obliczony na dalekosiężny efekt – to cechy, których my, Polacy, nie mamy w
nadmiarze. A warto pamiętać, że radykalny wybór Chrystusa i służba Ukrzyżo-
wanemu to nie tylko sfera pobożnych gestów i świętych deklaracji, ale zwyczajnie
ciężka robota, żmudna, odważna, wierna współpraca z łaską.
Dlatego refleksje te dedykuję nam wszystkim – tym, którzy chcą na tej ziemi być
wierni nakazowi Chrystusa: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię” (Mk 16, 15).
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
A może św. Józef?
111
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Św. Pawłowi warto się przyglądać wnikliwie i z różnych stron. Zwłaszcza warto
pod ewangelizacyjnym kątem czytać Dzieje Apostolskie i Pawłowe listy – niezrów-
nany w swojej sile i pięknie splot Boskiego natchnienia i ludzkiej pasji głoszenia
słowa.
A może św. Józef?
„Określając Boga imieniem «Ojciec», język wiary wskazuje przede wszystkim na
dwa aspekty: że Bóg jest pierwszym początkiem wszystkiego i transcendentnym
autorytetem oraz że równocześnie jest dobrocią i miłującą troską obejmującą
wszystkie swoje dzieci. (...) Jezus objawił, że Bóg jest «Ojcem» w niezwykłym sen-
sie; jest Nim nie tylko jako Stwórca; jest On wiecznie Ojcem w relacji do swojego
jedynego Syna, który wzajemnie jest Synem tylko w relacji do swego Ojca: «Nikt
nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce
objawić» (Mt 11, 27)”.
To słowa spisane z Katechizmu Kościoła Katolickiego (239-240). Mówią one rzecz
niezwykłą, a jakże istotną dla chrześcijaństwa, stanowiącą rdzeń Objawienia, fun-
dament „Ojcze nasz...”, najważniejszej modlitwy braci Chrystusa: Bóg jest Ojcem
„wewnątrz siebie” (wobec Syna) i „na zewnątrz siebie” (wobec nas, świata). A pre-
cyzyjniej: Bóg jest Ojcem „na zewnątrz siebie”, bo jest Ojcem „wewnątrz siebie”.
Czyli, że do istoty bycia Bogiem należy życiodajna miłość, która dając Siebie, jest
początkiem każdego życia.
Język wiary, określając Boga Ojcem, czerpie z ludzkiego doświadczenia. Każdy
człowiek ma jakieś doświadczenie własnego ojca i relacji z nim, choć bywają owe
doświadczenia bardzo różne, nieraz skomplikowane i niejednoznaczne.
Bóg chce, byśmy Go w Jego Ojcostwie naśladowali. Oczywiście „nikt nie jest ojcem
tak jak Bóg” (KKK 239). I to z wielu względów. I ontycznych (jako stworzenia nie
jesteśmy twórcami życia, jesteśmy tylko jego przekazicielami), i etycznych (gdzież
nam, grzesznym i ograniczonym, porównywać się do czystej bezinteresowności
dawania Wszechmogącego Ojca). Niemniej jest się tym prawdziwiej tatą (w sensie
duchowym i fizycznym), im bardziej bycie ojcem jest podobne do Boskiego Ojco-
stwa.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
A może św. Józef?
112
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Trudne? Na pewno. Ale możliwe. I tu proponuję św. Józefa jako bohatera dalszej
części tego tekstu, a także zmianę gatunku literackiego. Z teoretycznych wyżyn
teologicznego dyskursu zejdźmy mianowicie w praktyczną przestrzeń odpustowe-
go kazania. Zostało ono wygłoszone w majową niedzielę, w katowickim Józefowcu
i w Chorzowie. Ku czci świętego Józefa. Podaję je z niewielkimi zmianami, z na-
dzieją, że warto, bo od kogóż się uczyć naśladowania Ojcostwa Bożego, jak nie od
niego, Józefa z Nazaretu, Stróża Odkupiciela?
***
Wiem że twoje Słowo jest mieczem
bo jestem rozcięty na dwoje
Wiem że ofiaruję prawdziwe Ciało i Krew
z buntu mojej krwi i mojego ciała
Wiem że twoje Królestwo jest ziarnem
bo mnie rozdziera gdy rośnie
Wiem że jesteś Światłem
bo nic nie widzę
Wiem że jesteś Drogą
nie wiem dokąd idę
Wiem że jesteś Życiem
przecież umieram
To wiersz autorstwa księdza Janusza Stanisława Pasierba. Ale przecież, przyznaj-
my, mógłby go równie dobrze napisać św. Józef. Podobnie jak bohaterowi wiersza,
jemu także Bóg dotkliwie skomplikował życie. Bóg był dla niego jak miecz, jak
rozdzierające ziarno, jak oślepiające światło... Św. Józef był przecież żonaty, ale ni-
gdy „nie poznał” żony – skorzystajmy z delikatności języka Biblii – wychował ma-
łego Jezusa, ale nie miał własnego dziecka; jest człowiekiem największego formatu,
ale nawet Ewangelie o nim milczą albo wspominają jednym zdaniem zaledwie,
szeptem jakby.
Słyszeliście z pewnością w waszym kościele dziesiątki, może już setki kazań osnu-
tych wokół postaci św. Józefa. Wiadomo: patron parafii, więc tak to zazwyczaj
bywa. A jednocześnie, przyznajmy, św. Józef to ciągle postać tajemnicza, frapują-
ca. Sławny nieznajomy – ciągle jeszcze.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
A może św. Józef?
113
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Chciałbym zaproponować nam wszystkim, byśmy się przyjrzeli niektórym cechom
św. Józefa, wybranym rysom jego ewangelicznego portretu. Takim zwłaszcza, któ-
re są, w moim przekonaniu, ważne na dziś, których nam (wydaje się...) brakuje,
które są „mało współczesne”, czy też – rzekłbym – „mało polskie”.
Oto – na przykład – ojcostwo. Żyjemy, zdaje się, akurat w czasach (obym się my-
lił), w których obowiązuje model i kult „mężczyzny – wiecznego szczeniaka”. Ideał
mężczyzny to sprawny seksualnie partner, partner – nawet nie mąż, a już na pew-
no nie ojciec, wyrośnięty dzieciuch raczej, potrafiący wyciskać życie jak cytrynę.
Tymczasem św. Józef uczynił ze swego życia służbę, więcej: złożył je w ofierze Ta-
jemnicy Wcielenia. Dokonał rzeczy wielkiej, niezwykle trudnej: przekształcił swo-
je ludzkie powołanie do małżeńskiej i rodzinnej miłości w ponadludzką ofiarę z
siebie, ze swego serca, talentów, życia. I właśnie w tym wymiarze, w ten sposób –
jak uczy Jan Paweł II w Redemptoris Custos – „całym swym życiem pokazywał, jak
należy rozumieć ojcostwo, zarówno w jego czasach, jak i dzisiaj”.
Kim bowiem jest ojciec? To ten, który posiada rozwagę i siłę, niezbędne do zara-
dzenia wszystkim potrzebom tych, których kocha i których zrodził – rodziny. Oj-
ciec to ktoś, kto ma odwagę podejmowania trudnych decyzji, kto ryzykuje sobą,
bierze na siebie brzemię odpowiedzialności. Ktoś, kto potrafi podporządkować
własną „chłopięcą” wolność misji mężczyzny, którą obdarzył go Bóg. Ktoś, kto
stwarza „z siebie” (to znaczy rzucając samego siebie na szalę Sprawy) dobry klimat
dla rozwoju własnego dziecka. Ojciec to ktoś, kto „czyni cień”, ochrania przed ża-
rem tych, których Bóg powierzył jego miłości.
Może właśnie słowo ODPOWIEDZIALNOŚĆ jest tu akurat najważniejsze. Taki
jest Józef: odpowiedzialny. Pokazuje, że małżeństwo należy rozumieć jako dar z
siebie, że gdzieś tu tkwi najgłębszy wymiar małżeńskiej miłości, że ono się roz-
padnie jak domek z kart, kiedy zostanie pozbawione dawania siebie. Pokazuje, że
ojcostwo i macierzyństwo są większe od prostych funkcji biologicznych...
Święty Józef jest zresztą mistrzem w wielu cnotach pokrewnych ojcostwu, wspie-
rających trud bycia odpowiedzialnym za miłość i życie.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
A może św. Józef?
114
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Oto bowiem Józef, który w niezrównanym stopniu posiadł umiejętność przebywa-
nia w cieniu, w milczeniu głębokim, wieloletnim, bez blichtru, bez robienia hałasu
wokół siebie.
Oto Józef wierny, stały, cierpliwy. Czyli wyposażony w cnoty człowieka naprawdę
mocnego, silnego wewnętrznie. A te biorą się tylko z więzi z Bogiem.
Oto Józef czysty, zdolny do ofiary. Mężczyzna, który nie pomylił miłości z pożą-
dliwością.
Oto Józef delikatny, dyskretny wobec kobiety, z którą dzieli życie, wobec tajemnicy
jej życia.
Oto Józef pracowity, pogodzony z prozą życia, czyli wyposażony w cnoty, które
raczej nie występują w Polsce w nadmiarze.
Oto Józef, który głęboko wierzy Bogu i w Boga, i który – jako taki – wspiera wiarę
żony.
Oto w końcu Józef – mistrz dobrej śmierci, konający w bliskości Jezusa i Maryi.
Bardzo to wszystko dziś cechy niepopularne, dalekie od „głównych szlaków”,
„trendów” i „nagłośnień”. Cechy nierzadko wręcz atakowane. Raczej należałoby
(według wcale niemarginalnych wzorców) docierać do szczęścia na skróty. Przy-
kłady? Proszę bardzo:
– zamiast kontemplacji – narkotyk,
– zamiast miłości – seks,
– zamiast uciążliwej odpowiedzialności – egotyczna przyjemność.
Symboli tej tendencji jest sporo. Sądzę, że nie najgorszym jest telewizyjny pilot.
Jeśli mnie coś nudzi: pstryk, zmieniam kanał. Zmieniam błyskawicznie mecz pił-
karski na film, film na kabaret. I według tego samego modelu: pstryk, zmieniam
żonę, auto, kanał życia, kiedy tylko mi ono spowszedniało. I kiedy ogarnia mnie
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa
115
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
piekielna nuda. Byle bez wymagań, byle łatwo. Anglosasi, którzy dyktują nam od
pewnego czasu wzorce zachowań powiadają take it easy – bierz to lekko, wyluzuj
się, na miłość boską nie bądź taki zasadniczy!
I Józef, twierdzę, może być odtrutką na trucizny naszego czasu. Odtrutką może być
jego harmonijna osobowość, harmonia, której źródłem jest bliskość Jezusa i Ma-
ryi. Trucizny bowiem – powiedzmy to bez paniki i czarnowidztwa, za to z koniecz-
nym realizmem – rzeczywiście nam grożą. Skąd się biorą? Najczęściej z naszej sła-
bości, z poczucia bezpowrotności i doświadczenia przemijania. Człowiek (każdy
z nas) w swej grzeszności i materialności sądzi, że aby żyć, trzeba użyć. I wówczas
życie staje się zużyciem... To nieprawda, powiada chrześcijaństwo. Szczęście jest
naprawdę możliwe, ale leży o wiele głębiej.
I właśnie święty Józef ma do zaproponowania autentycznie chrześcijański sposób
na życie. Spełnienie, tłumaczy, bierze się z bliskości Jezusa i Maryi.
Mąż sprawiedliwy – mówi o nim Pismo.
Oby o każdym z nas mogli to samo powiedzieć ludzie i Bóg. Amen.
***
„Z pewnością (...) postać Józefa z Nazaretu nabiera dla Kościoła naszych czasów
szczególnej aktualności w związku z nowym Tysiącleciem chrześcijaństwa” (Jan
Paweł II, Redemptoris Custos, nr 32).
Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa
W roku 112 po Chr. z rzymskiej Bitynii nad Morzem Czarnym został wysłany
do stolicy imperium list, który trwale zapisał się w dziejach chrześcijaństwa. Jego
autorem był wielkorządca prowincji, Pliniusz, zwany Młodszym, a adresatem ce-
sarz Trajan. Bezpośrednim powodem zredagowania listu były wątpliwości rzym-
skiej administracji, zarządzającej rubieżami cesarstwa, co do sposobów trakto-
wania tych, „których lud nazwał chrześcijanami” – jak czytamy. Skala zjawiska
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa
116
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
przerastała możliwości oceny i decyzji Pliniusza. Jest w Bitynii – pisze – coraz
więcej ludzi, a liczba ich rośnie od kilkudziesięciu lat, którzy „w oznaczonym dniu,
świtem, mieli zwyczaj zbierać się i na przemian śpiewać hymn Chrystusowi jakoby
bogu (Christe quasi deo)”. Co robić? – pyta Pliniusz.
Odpowiedź Trajana: zwalczać...
W wyniku tej korespondencji fala okrutnych represji wobec wyznawców Chrystu-
sa ogarnęła wiele prowincji imperium. Nie było to jednak niczym nowym. Histo-
ryk Swetoniusz w swoich Żywotach cezarów, pisząc o czasach Nerona (54-68 po
Chr.), zanotował: „chrześcijanie jako wspólnota ludzi nowego i zgubnego zabobo-
nu byli okładani karami tortur”.
Tak to się zaczęło. Wśród prześladowań, w morzu przelanej krwi, rodziła się, har-
towała i pogłębiała wiara w prawdę i zbawczą moc kilku – pozornie zwyczajnych
– słów. Słów cenniejszych od życia. Słów, które powtarzamy przez wieki podczas
każdej niedzielnej Eucharystii. W tej samej wierze, z tą samą – gotową do ofiary –
miłością: „Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa”.
Zdanie to należy do najstarszych i najbardziej podstawowych treści Nowego Te-
stamentu (Rz 10, 9; 1 Kor 12, 3; Flp 2, 11) i chrześcijańskiego wyznania wiary, sta-
nowiąc ich centrum. „Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa”, promieniując na
całość Credo, wyznacza kształt wszelkich innych wypowiedzi wiary.
W liturgię wpisane jest modlitewne wołanie pierwszych wspólnot chrześcijańskich
– Marana tha. Ten aramejski zwrot oznacza „Przyjdź, Panie nasz” i dwukrotnie
pojawia się na kartach Nowego Testamentu (1 Kor 16, 22; Ap 22, 20). Wyraża tęsk-
notę za Chrystusem, prośbę o Jego obecność, modlitwę o łaskę zbawienia. Wyraża
w sumie treści najważniejsze dla tych, których od połowy I wieku po Chr. świat
nazywa, chrześcijanami (greckie christianoi – ci, którzy są „Chrystusowi”, ludzie
należący do Chrystusa). Tym najważniejszym jest On, nasz Pan – Jezus Chrystus.
Proponuję, byśmy słowo po słowie spróbowali na nowo zgłębić sens zdania, które
stanowi klucz do naszej wiary: WIERZĘ W JEDNEGO PANA, JEZUSA CHRY-
STUSA
5
.
5 Wiele z zawartych tu myśli zawdzięczam Elementom chrystologii ks. T. Węcławskiego.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa
117
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
WIERZĘ W... JEZUSA...
Co to znaczy? Jaki sens kryje się w tym wyznaniu?
Imię Jezus, które przyjął ten konkretny człowiek, Jezus z Nazaretu, było stosunko-
wo częstym imieniem izraelskich mężczyzn. Hebrajskie Jehoszua (w formie skróco-
nej Jeszua) oznacza „Bóg jest zbawieniem”. Kiedy jako chrześcijanin wypowiadam
słowa „wierzę w Jezusa”, wtedy wyrażam prawdę następującą: zawierzam siebie
temu konkretnemu człowiekowi, Jezusowi, wierzę w prawdę Jego życia, słów, po-
staci, wierzę w realizm Jego historycznego istnienia, w realizm Jego prawdziwego
człowieczeństwa. Ufam bezgranicznie temu konkretnemu człowiekowi, który żył
w określonym czasie i w określonej przestrzeni. Wyznaję, że się urodził, pracował,
nauczał, tęsknił, miał przyjaciół i wrogów, głosił królestwo Boże, kochał, cierpiał,
umarł. „Bóg Go wskrzesił” (Rz 10, 9), żyje w chwale. Był prawdziwym człowie-
kiem, nie był jedynie Bogiem „udającym” człowieka.
„Wierzę w Jezusa” znaczy: wyznaję Jego ludzką zwyczajność („doświadczonego we
wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu” – Hbr 4, 15) i nadzwy-
czajność („nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia” –
J 7, 46). Mój Zbawiciel, moje Wszystko – jest człowiekiem... Jakaż niesłychana, fa-
scynująca prawda o człowieczeństwie kryje się w tej prawdzie wiary. Jakie pokłady
zaufania, szacunku, podziwu wobec tych, którzy – tak jak Jezus – też są ludźmi...
Niemniej dopóki zawierzenie Jezusowi sprowadza się do podziwu dla Jego czło-
wieczeństwa albo dla Jego wyjątkowej pozycji w dziejach świata, albo nawet dla
Jego niezwykłej religijności i pracowitości, nie możemy jeszcze mówić o pełni
chrześcijańskiej wiary. To dopiero poziom, jak byśmy dziś powiedzieli, Jesus pe-
ople, kultu „superstara”, „rewolucyjnego rzecznika ubogich”.
„Wierzę w Jezusa” nie wystarczy. Potrzebna jest wiara w to, iż jest On Chrystu-
sem.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa
118
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
WIERZĘ W... JEZUSA CHRYSTUSA
Co to znaczy? Jaka treść jest zawarta w tak sformułowanym wyznaniu wiary?
Greckie słowo Christos (Namaszczony, Pomazaniec) jest odpowiednikiem hebraj-
skiego Masziah (Mesjasz). Kiedy Jezusa nazywam Chrystusem, wówczas wyznaję
wiarę w to, iż Jezus z Nazaretu, konkretny człowiek żyjący w określonym czasie
i określonej przestrzeni, był i jest Chrystusem. To znaczy, że w Jezusie z Nazaretu
rozpoznaję Chrystusa, wierzę, że w Nim jest dany ludziom obiecany przez Boga
Mesjasz. W Nim dopełniają się dzieje Boga z ludźmi. I to w stopniu przekracza-
jącym najśmielsze oczekiwania narodu wybranego, w stopniu przewyższającym
mesjańskie wizje proroków Starego Testamentu.
Bowiem wiara chrześcijańska dostrzega w Chrystusie nie tylko Pomazańca Bo-
żego, posłańca Niebios, jakiegoś „nad-proroka”, ale Drugą Osobę Trójcy Świętej,
samego Boga. Wyraża to najpełniej biblijny tytuł „Syn Boży”, przyznany Jezusowi
z Nazaretu.
W ten sposób tytuł „Chrystus” prowadzi moją wiarę do tajemnicy sięgającego sa-
mego Boga początku Tego, którego nazywam Jezusem Chrystusem. Również do
Jego „zasiadania w chwale po prawicy Ojca” - jak głosi dalsza część Credo. Tytuł
ten ujawnia więc nadprzyrodzoną godność Jezusa, realizującą w nadobfitości – w
stosunku do Starego Przymierza – zbawczą obietnicę Boga.
Jezus Chrystus to nie połączenie imienia z nazwiskiem, to nie dwa imiona, których
można używać zamiennie, bez konsekwencji dla sensu wiary. Jezus Chrystus to już
pełna – choć skrótowa – formuła wiary chrześcijańskiej, która oznacza: „wierzę,
że ten Jezus jest obiecanym przez Boga Chrystusem”. W Nim, w Jego osobie, życiu
i dziele, Bóg udziela samego siebie człowiekowi.
Wierzę w Jezusa, który jest Chrystusem... To wyznanie prowadzi chrześcijanina do
uznania w Jezusie Chrystusie Pana człowieczego losu i życia, historii świata, całej
rzeczywistości stworzonej.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa
119
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
WIERZĘ W... PANA, JEZUSA CHRYSTUSA
To znaczy: wierzę, że Jezus, który jest Chrystusem -jest Panem. W jakim sensie?
Czyim Panem?
Istnieje realne niebezpieczeństwo, że na nasze rozumienie tytułu „Pan” (greckie
Kyrios) będą się negatywnie nakładały różnego typu błędne skojarzenia języko-
we. Jest rzeczą ważną, by je sobie uświadomić, nazwać i wyeliminować z obszaru
wiary. Pierwsze z nich dotyczy współczesnego sposobu posługiwania się słowem
„pan”, do którego nie przywiązujemy żadnego głębszego znaczenia. Jest to w języ-
ku potocznym formuła grzecznościowa, należna dorosłym mężczyznom: „Panie
Kowalski, niech pan pozwoli...” Nie taki, oczywiście, sens posiada to słowo w od-
niesieniu do Jezusa Chrystusa. Drugie skojarzenie, funkcjonujące już w obszarze
ściśle chrześcijańskiego języka, dotyczy stosunkowo niskiej rangi, jaką w dzisiej-
szym słownictwie religijnym zajmuje zwrot „Pan Jezus”. Uważa się powszechnie,
że jest to pobożna formułka na użytek dzieci i „prostaczków”. „Poważni” chrześci-
janie unikają jej z zakłopotaniem i najchętniej zastępują mocniej brzmiącym we
współczesnych uszach tytułem „Chrystus”.
Trzecie skojarzenie – bodaj najgroźniejsze dla prawidłowego odczytywania sensu
tytułu „Pan” – odwołuje się do naszego, ukształtowanego przez czasy nowożytne,
wartościowania relacji międzyosobowych. Odczuwamy sympatię dla wszystkie-
go, co demokratyczne i partnerskie, alergię na wszystko, co pachnie feudalizmem
i zależnością. Tytuł „Pan” trąci wobec tego myszką i prowadzi myśl do zakodowa-
nej w nas drugiej części członu: wasal, poddany, niewolnik.
Niebezpieczne to pułapki... Żeby dotrzeć do zawartej w tytule Kyrios treści wiary,
trzeba więc sporo dawki wysiłku i dobrej woli, trzeba „powrotu do źródeł” ewan-
gelicznych i językowych. Teologiczny sens tytułu sięga bowiem samego rdzenia
chrześcijańskiej odpowiedzi na pytanie o to, kim jest – istotowo i zbawczo – Jezus
Chrystus?
Słowo Kyrios występuje w greckim przekładzie Starego Testamentu jako tłuma-
czenie, odpowiednik imienia Jahwe, ponieważ nie wolno było wymawiać tego naj-
świętszego z imion. W ustach pierwszych chrześcijan był to więc wyraz największej
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa
120
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
chwały i adoracji okazywanej osobie Jezusa Chrystusa. Wyrażał bowiem następu-
jącą prawdę wiary: oto w Jezusie stoi przed nami Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba,
Mojżesza i proroków. W Nim przychodzi Boże panowanie, w Nim pojawia się
Bóg. I jeszcze bardziej jednoznacznie: On sam posiada istotę Bożą, jest Bogiem.
Wyznanie to, możliwe tylko w Duchu Świętym (1 Kor 12, 3), wywoływało sprze-
ciw i prześladowanie ze strony synagogi.
Ale nie tylko. Również ze strony Rzymu. W czasach narodzin chrześcijaństwa ty-
tuł „pan” przysługiwał cesarzowi rzymskiemu jako władcy świata. Wyrażał jego
„boskość”, podstawę ładu i porządku imperium. „Jezus Chrystus jest Panem” było
więc burzeniem tej hierarchii. Stąd sprzeciw i prześladowanie ze strony pogań-
skich cesarzy. Trudno się dziwić, skoro sens wyznawania Kyriosa był zaiste rewo-
lucyjny. Oznaczał bowiem, że to Jezus Chrystus jest prawdziwym władcą świata,
a chrześcijanie są wolni od władzy innych panów. On jest Panem naszym, moim
(mocno podkreślane w aspekcie osobistego, owocującego zbawczo przyjęcia orę-
dzia Ewangelii), wszechświata, wszystkiego. „Poddał Mu wszystko, nic nie zosta-
wił nie poddanego Jemu” (Hbr 2, 8).
W treściowym bogactwie jeszcze jeden znaczeniowy niuans domaga się przemy-
ślenia. Nie tylko bowiem „Jezus jest Panem”, ale i „Pan jest Jezusem”. Oznacza to,
że w Nim otrzymujemy odpowiedź na pytanie: „Kim i jaki jest nasz Pan Bóg?”.
Odpowiedzi udziela Nowy Testament. Bóg-Pan jest nie tylko władcą na wysoko-
ściach, ale i w uniżeniu – jest wszechpotężnym i wszechwładnym sługą wszystkich.
Jest bezwzględnie wierny człowiekowi, ponieważ jest bezwzględnie wierny sobie.
Dlatego jest Panem w najwyższym i najczystszym znaczeniu tego słowa. Jedynie
prawdziwym, jedynym na prawdę. Jezus ukazuje, czym jest panowanie Boga. Nie
jest to tyrania, ale miłość. Jako taki Pan ma prawo stawiać bezwzględne wymaga-
nia. „Albowiem ile tylko obietnic Bożych, wszystkie są «tak» w Nim” (2 Kor 1, 20).
„Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć
samego siebie” (2 Tm 2, 13).
Taki Bóg, objawiony w Jezusie Chrystusie, jest naszym Panem. Naszym począt-
kiem i kresem. Nie mamy innego, On jest właśnie Jedyny”.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa
121
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
WIERZĘ W JEDNEGO PANA, JEZUSA CHRYSTUSA
Liczebnik „jeden” oznacza tu przede wszystkim jedyność, wyłączność Chrystuso-
wego panowania. Jako chrześcijanin wyznaję więc, że tylko On jest Panem, tylko
On jest podstawą i celem – moim, naszym, całej rzeczywistości. Tylko w Nim ob-
jawia się w pełni to, do czego przeznaczony jest człowiek i świat w swym najgłęb-
szym powołaniu, to znaczy sam Bóg i życie we wspólnocie z Nim. Tylko z Jezusem
Chrystusem i tylko przez Jego moc jest osiągalne życie wieczne i zbawienie. „Tylko
Tyś jest Panem” – śpiewamy w eucharystycznym hymnie Gloria – „gdyż nie dano
ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawie-
ni” (Dz 4, 12).
„Jednego” – to również wyraz wiary Kościoła w wewnątrzosobową jedność Jezusa
Chrystusa. Złożony z dwóch natur, jest „jeden i ten sam”. Zjednoczone natury ist-
nieją w nierozdzielnej osobie tak, że Jezus Chrystus jest Kimś jednym.
W Jezusie Chrystusie, naszym Panu, zespalają się ze sobą niebo i ziemia, duch
i ciało, Bóg i człowiek. W Nim jednoczy się cała rzeczywistość bytu. Najdobitniej
i przepięknie została ukazana owa jedność w dwoistości w słynnym fragmencie
Listu do Efezjan, autorstwa św. Ignacego Antiocheńskiego (+110 r. po Chr.):
JEDEN
jest tylko lekarz
cielesny a zarazem i duchowy
zrodzony i nie zrodzony
istniejący w ciele Bóg
w śmierci Żywot prawdziwy
z Maryi i z Boga
najpierw cierpieniu podległy a potem niecierpiętliwy
Jezus Chrystus, Nasz Pan
***
Na koniec – „wierzę w”. „Jeśli ustami swoimi wyznasz i w sercu swoim uwierzysz”
- powiada św. Paweł (Rz 10, 9). Sprawa niby oczywista, ale – jak wszystkie sprawy
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
O Teologii, Abélardzie i rachunku sumienia
122
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
„niby-oczywiste” – umykająca naszej uwadze. „Wierzę w” – to nie tylko: „uznaję za
prawdę, że...”, czyli wymiar czystego intelektu. To – również, a może przede wszyst-
kim – wymiar egzystencji, konkretu mojego życia. Wierzę, czyli całe swoje życie,
to wszystko, co mnie stanowi, zawierzam Bogu. Moją przeszłość, teraźniejszość
i przyszłość, moje tęsknoty i nadzieje, moje plany i decyzje, moje bóle i radości,
cały proces „układania” swojego życia. To źródło i sens mnie samego. Moje „wie-
rzę” jest pryzmatem, przez który oglądam, oceniam, wartościuję: siebie, innych,
cały świat.
Jeśli chcemy poprawnie zrozumieć, co znaczy „wierzyć”, musimy sięgnąć do Biblii.
Według świadectwa Pisma Świętego „wierzyć” to nie tylko „uznawać coś za praw-
dziwe” albo „zaufać”. Podkreślmy: też, ale nie tylko. Stary Testament dla określenia
wiary używa hebrajskiego słowa aman. Oznacza ono w pierwszym rzędzie tyle, co
być zupełnie pewnym, bezpiecznym, godnym zaufania. Nasze liturgiczne „amen”
to echo owego biblijnego słowa. Wierzyć w jednego Pana, Jezusa Chrystusa – to
mówić Mu „amen”, to umacniać i ugruntowywać się w Nim, wrastać swoim ży-
ciem w Jego osobę i słowo, uznać Go za jedyną rację i jedyny sens życia. Innymi
słowy, wierzyć – to przyjąć Jezusa Chrystusa jako swego jedynego Pana i być Mu
posłusznym.
Fakt, że można i da się tak wierzyć, jest łaską i zbawieniem, ponieważ w tak rozu-
mianej wierze człowiek znajduje oparcie i cel, treść i spełnienie – i w ten sposób
wyzbywa się poczucia bezcelowości, bezsensowności i porażającej pustki swego
życia. W tej wierze może ze spokojem zaakceptować siebie, bo został zaakceptowa-
ny przez Boga. Został przecież przyjęty i przeznaczony na syna Bożego, aby mógł
współuczestniczyć w naturze i osobie Jedynego Syna Bożego.
Taka jest istota Ewangelii – Dobrej Nowiny.
O Teologii, Abélardzie i rachunku sumienia
(...) jak nie da się uczyć pływania bez wody ani studiować medycyny bez kontaktu z cho-
rymi, tak też nie można się nauczyć teologii bez przeżycia duchowego, jakim ona sama
żyje.
J. Ratzinger, Czym jest teologia?
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
O Teologii, Abélardzie i rachunku sumienia
123
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Po zdaniu wpisanym w motto tegoż tekstu kardynał Ratzinger zaznacza wyraźnie,
by uniknąć jakichkolwiek niejasności: „Nie jest to wcale wymówka pod adresem
teologów świeckich, których bogate życie wewnętrzne często nawet zawstydza nas,
kapłanów”. Powtarzam powyższe w tym samym celu: by uniknąć jakiegokolwiek
nieporozumienia.
A problem istnieje, i to bardzo poważny. Jak studiować (uprawiać, rozumieć, prze-
żywać, „wykorzystywać”) teologię, by jej wykład i proces przyswajania nie podle-
gały „akademickiej neutralizacji”, by nie wysysały z niej „przeżycia duchowego”
właśnie, czyli, by nie doprowadzały jej do stanu wyjałowienia, kiedy to już prze-
staje ona być sobą, a staje się własną antytezą. Kiedy przestaje być „na usługach
wiary” – parafrazując tytuł książki bp. Nossola.
Na początku XII wieku Pierre Abélard wyprowadził teologię z pomieszczeń klasz-
torno-kościelnych i przeniósł jej „uprawianie” do sali wykładowej. Sądzę, że było
coś niesłychanie symbolicznego w tym wydarzeniu. Okazało się bowiem – a tłu-
my studentów z całej Europy były tego dowodem – że teologia ma się nieźle w
chłodnej przestrzeni „akademickiej neutralności”. Wprawdzie sam Mistrz Piotr,
choć oskarżany o wieloznaczną chrystologię, modalizm, sabelianizm, pelagianizm
i kilka innych herezji, choć za życia doczekał się potępienia swoich teorii na sy-
nodach w Soissons (1121) i Sens (1140), to jednak często podkreślał podstawowe
znaczenie miłości, jaką winna budzić w grzeszniku męka Chrystusa. Być może
dlatego Régine Pernoud, autorka jego głośnej biografii, opatrzyła swą książkę mot-
tem zaczerpniętym z pism Gastona Bergera: „Na ziemi są tylko dwie rzeczy cenne:
pierwszą jest miłość, drugą, daleko za nią, inteligencja”. W poemacie przypisywa-
nym powszechnie Abélardowi czytamy: O ros! O vanitas! Cur sic extolleris? (O,
różo! O, próżna! Czemuś tak chełpliwa?)... No właśnie – właśnie on, entuzjastycz-
nie przyjmowany przez studentów błyskotliwy logik i dialektyk, ma spore trudno-
ści z pogodzeniem geniuszu inteligencji z dojrzałością miłości, „chełpliwości róży
rozumu” z prawdą prozy życia. Może tu należy szukać odpowiedzi na pytanie o
źródła jego naukowych niepowodzeń?
Ale zostawmy dwunasto wieczne komplikacje paryskich scholastyków. Nie uprasz-
czajmy też, nie czyńmy z Abélarda kozła ofiarnego, odpowiedzialnego za wszelkie
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
O Teologii, Abélardzie i rachunku sumienia
124
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
niebezpieczeństwa grożące teologii. Przecież w następnych stuleciach nadal było
rzeczą oczywistą, że teologię można naprawdę studiować wyłącznie w kon-
tekście odpowiadającej jej praktyki duchowej, to znaczy wtedy, kiedy jest się go-
towym do pojmowania jej jako wyzwania życiowego. J. Ratzinger twierdzi wręcz,
że „w pełni dopiero po Soborze Watykańskim II doszliśmy do tego, że teologię da
się też studiować czysto po akademicku, jak jakiś egzotyczny przedmiot, który się
poznaje” (tylko!).
Czy to ostatnie twierdzenie jest słuszne? Nie wiem. Ale na pewno może ono być
dobrym punktem wyjścia do czegoś, czego nie waham się nazwać „rachunkiem
sumienia teologa”. Bo jeśli dyscyplina, którą poznajemy, jest rzeczywiście scientia
fidei (Leon Wielki), scientia sui generis (Alfons Nossol), „mówieniem słowem Bo-
żym po ludzku” (Marie-Dominiąue Chenu), „mową o Bogu” (Max Seckler) – czyli
ostatecznie nie „Nauką o bogu”, ale „nauką o Bogu” – to implikacje takiego jej ro-
zumienia są dość oczywiste. Dlaczego? Bo misterium Boga nie da się „akademic-
ko zneutralizować”. Bóg jest Miłością, a ta jest zawsze stronnicza – bierze stronę
kochanego.
Dlatego wejście w świat teologii domaga się (metodologicznie!) kilku spraw pro-
stych i starych jak chrześcijaństwo, jak religia w ogóle. Trzeba je odważnie nazwać
po imieniu: modlitwa, nawrócenie, miłość.
Dlatego ze wzruszeniem przepisuję wiersz zmarłego w 1993 r. ks. Janusza Pasierba,
historyka sztuki i teologa:
Ojciec pisał rylcem na tablicy z głazów
Syn pisał palcem na kurzu po ziemi
Duch Święty pisał płomieniem na wietrze
moje nieszczere serce stuka
to samo słowo
Miłość
Czynię te słowa swoimi. Brzmią jak program. Wykładam bowiem trynitologię,
zdarza mi się także pisać. Aby to robić dobrze, winienem swoje nieszczere serce
uczyć wystukiwania Miłości.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wykaz pierwotnych publikacji zamieszczonych tekstów
125
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
Wykaz pierwotnych publikacji
zamieszczonych tekstów
• Teologia w crainie pepsi-coli, „Initium”, 29 (1996/97) s. 7-9.
• Spór wokół prawdy o Prawdzie, [w:] Z tej ziemi. Śląski kalendarz katolicki na rok
1996, red. E. Babuchowska, J. Drób, Katowice 1995, s. 72-75.
• Czy trzeba być wierzącym, aby być dobrym?, „Gość Niedzielny”, 72 (1995) nr 7,
s. 7.
• Niewierzący-praktykujący, „Tęcza”, 1991, nr 8, s. 17.
• Gaudę Fest ‘92 (Program duchowy), „Gość Nie dzielny”, 69 (1992) nr 27, s. 11
(Ewangelia radzi młodym).
• Wilki w owczej skórze. O sektach, „Gość Niedzielny”, 70 (1993) nr 25, s. 7.
• Neognoza, czyli nic nowego pod słońcem, „Gość Niedzielny”, 68 (1991) nr 19, s.
9.
• Modlić się znaczy kochać, „Gość Niedzielny”, 72 (1995) nr 19, s. 3 (Czym jest mo-
dlitwa?).
• Kościół świętych czy grzeszników?, [w:] Problemy współczesnego Kościoła, red. M.
Rusecki, Lublin 1996, s. 127-132.
• Teologiczno-egzystencjalne podstawy eklezjologii komunii. Kościół jest Wspólnotą,
[w:] K. Gabryś, B. Witor-Binioszek, J. Kurek i in., „Na przystanku pod naszą jabło-
nią”. Sześć lat formacji, modlitwy i świętowania w małej grupie, Katowice 1993, s.
84-89 (fragment: Kościół jest Wspólnotą).
• Pielgrzymki i sanktuaria Maryi, „Przegląd Powszechny”, 112 (1995) z. 7-8, s. 57-
63 (fragment: Pielgrzymki sanktuaria – dlaczego, po co?)
• Pytanie o sens cierpienia, „Gość Niedzielny”, 68 (1991) nr 9, s. 1, 3.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wykaz pierwotnych publikacji zamieszczonych tekstów
126
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
• Dwa głody, jeden Pokarm, „Więź”, 40 (1997) z. 8 (466), s. 69-79 (W szkole Ciała
i Krwi).
• Czy jako naród w 95% ochrzczony wierzymy w Boga...?, „Trzecie Tysiąclecie”, 1
(1997) z. 1, s. 71-73.
• Jak powstaje światło, „Gość Niedzielny”, 68 (1991) nr 50, s. 6.
• Wierność odpowiedzią na wierność, „Gość Niedzielny”, 68 (1991) nr 48, s. 3.
• Ludu mój, wyjdź z Egiptu!, „Gość Niedzielny”, 68 (1991) nr 7, s. 1, 6.
• Szkarłat i śnieg. Wielkopostne góry, „Gość Niedzielny”, 70 (1993) nr 9, s. 1, 7; nr
10, s. 8, 9; nr 13, s. 11; nr 14, s. 8; nr 15, s. 8.
• Droga krzyżowa, „Gość Niedzielny”, 69 (1992) nr 15, s. 1, 8.
• Wielkanoc znaczy: Bóg jest, „Gość Niedzielny”, 68 (1991) nr 13, s. 1.
• Jak Maryja, „Gość Niedzielny”, 68 (1991) nr 18, s. 1.
• Upili się młodym winem?, „Gość Niedzielny”, 69 (1992) nr 23, s. 1.
• Mowa gór i język morza, „Gość Niedzielny”, 70 (1993) nr 26, s. 8, 9.
• Wakacje Apostołów, „Oaza”, 2 (1993) nr 8, s. 11.
• Wieniec ze słów anioła, „Gość Niedzielny”, 68 (1991) nr 40, s. 7.
• „I oczekuję życia wiecznego w przyszłym świecie. Amen”, „Gość Niedzielny”, 68
(1991) nr 47, s. 7.
• Jak drzewo u strumieni wód, „Gość Niedzielny”, 68 (1991) nr 51/52, s. 5 (frag-
ment).
• „Pan usłyszał głos mojego płaczu”, „Apostolstwo chorych”, 62 (1991) nr 9, s. 6-7.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109
Wykaz pierwotnych publikacji zamieszczonych tekstów
127
Kocham teologię! Dlaczego? – ks. Jerzy Szymik
• O Dawidzie, czyli o sumieniu, „Gość Niedzielny”, 70 (1993) nr 31, s. 7.
• Powrót do Pawła, „Gość Niedzielny”, 70 (1993) nr 4, s. 7, 10.
• A może św. Józef? Wokół problemów ojcostwa, [w:] Z tej ziemi. Śląski kalendarz
katolicki na rok 1999, red. M. Jakimowicz, J. Drób, Katowice 1998, s. 39-42.
• Maranatha – przyjdź, Panie nasz, „Gość Niedzielny”, 69 (1992) nr 48, s. 1, 7; nr
49, s. 7; nr 50, s. 7; nr 51/52, s. 4 (Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa).
• O teologii, Abélardzie i rachunku sumienia, „Causa Nostra”, 2 (1994) nr 4, s. 1,
13.
Wlascicielem tego egzemplarza ebooka jest Piotr Bulanda - piterson3@poczta.onet.pl - NrKlub: 109