Uwagi o witym yciu
Ojca Stanisawa od Jezusa Maryi Papczyskiego
Spisane w XVIII wieku przez
Ojca Kazimierza Wyszyskiego OIC
1.
Podwójny jest cel doprowadzania Sug Boych do
beatyfikacji i kanonizacji: najpierw, aby Bóg by uczczony w swych
Sugach, a nastpnie, aby wierni naladowali przykad Sug Boych w
ich witym yciu. ycie to naley udowodni jak najmocniejszymi
wiadectwami naocznych i wiarygodnych wiadków. Po informacji o
wiadectwach i z braku wiadków naocznych nastpny krok naley do
wadzy
1
.
Gdy jednak brak jest mocnych dawnych wiadectw i wydaje si,
e nie mona wyszuka i odnale innych, wówczas teologowie i
kanonici, zamiast tych informacji, potwierdzaj, e naley wierzy
wiadectwu ludzi jak najzacniejszych
2
.
W relacji b. Piotra Regalatiego,
zatytuowanej „De fama et
communi opinione Sanctitatis”, zostay zoone wiadectwa ze
syszenia przez wiarygodnych i powanych wiadków, którzy
referowali i dobrze udowodnili to, co syszeli od starszych od siebie.
Ponadto badano opinie w ksigach, skryptach, lekturach i innych
[dokumentach], powstaych na podstawie dawniejszych tradycji, w
1
Ojciec Kazimierz odwoujc si do rónych dzie, uzasadnia konieczno poszukiwania wiadków ycia
Zaoyciela marianów.
2
Castellini L., De certitudine gloriae sanstorum canonizatorum (Romae, 1618), s. 160, passus ad
Declarationem.
których przetrwaa pami o mierci Sugi Boego ponad 150 lat, o
dawnych czynach przez publiczne wiadectwa i trwajc saw
.
W innej relacji o w. Filipie Benitim, zatytuowanej „De fama
sanctitatis”, w czci o czynach sprzed 30 lat od dnia mierci
bogosawionego ma, naley mocno oprze si na wiadectwie ze
syszenia i publicznym oraz sawie [witoci] przekazanej dokadnie
przez powanych [ludzi] w dawniejszym czasie, co wystarczy do
penego i cakowitego dowodu.
Cytowa mona równie tytu dziea Franciszka de Rubeisa,
dawniej promotora wiary: „Apud materia de canonizatione
sanctorum” cz. 4, rozdz. 24, nr 31: „Jeeli zupenie brak jest
moliwoci dowodzenia bezporedniego przez wiadków, którzy
mogliby zezna na podstawie pewnej wiadomoci, naley z
koniecznoci odwoa si do poredniego domniemania, na podstawie
publicznej opinii i sawy, które stanowi bd peny dowód na
podstawie relacji dawniejszych, znanych i uwaanych za prawdziwe”.
wiadectwo o. Kazimierza Wyszyskiego o znanych mu i
zasyszanych czynach Czcigodnego Ojca Stanisawa
2. W pogrzebie Czcigodnego Ojca naszego uczestniczy o.
Antoni reformat, który by kapelanem w Kamiance u p. Pana
Kasztelana, a teraz, myl, e mieszka w Brzezinach. On moe
powiadczy, ilu byo zakonników i co mówili o witobliwoci
Czcigodnego Ojca, a take jak go lud czci i jak wszyscy obecni na
pogrzebie byli przekonani o witoci Sugi Boego.
3. Trzeba si dowiedzie, czy nie odczuwao si w kociele
adnego fetoru, poniewa Czcigodny Ojciec lea pod sam podog
w trumnie i nie przysypany ziemi ani zamurowany. Byoby to
znakiem nieomylnym jego witobliwoci. Tak jak mamy zaznaczone
w jego
w yciorysie w Protokóle, e przez 20 lat jego ciao nie ulego
zepsuciu. Jeeli o. Ambroy albo br. Franciszek czy kto inny o tym
wiedzia, trzeba przyj od nich zeznania i je zachowa. Wprawdzie z
upywem czasu ciao si rozsypao, ale stao si tak ze wzgldu na
wod, która zalaa wszystko, równo z podog kocioa, a nawet
wyej. Wtedy to ciany grobowca, które byy zbudowane z bali
pod
podog, zgniy i upadszy na trumn, skruszyy j, zgnioty te ciao,
które z powodu wody zmieszao si z botem. Za pozwoleniem
Konsystorza ja sam je z bota wydobywaem, ale ju tylko koci.
Ponad 15 lat w wodzie i bocie, przygniecione balami, [ciao] nie
mogo przecie zosta nienaruszone. O zachowaniu ciaa w stanie
nienaruszonym przez tyle lat, jest wzmianka nie tylko w protokóle, ale
opowiadali nam o tym starsi ojcowie. Wizytator naszego
Zgromadzenia - sufragan ucki, bp Rostkowski - kaza otworzy grób
Ojca Zaoyciela, zanim go wody nie zniszczyy; zobaczy ciao
Czcigodnego Ojca zachowane od zepsucia. Wtedy powiedzia:
„Pewnie bd go uwaa za witego”. Nie podoba mu si taki stan
zachowania ciaa od zepsucia, bo myla o zniesieniu naszego zakonu,
a zasta Czcigodnego Ojca nienaruszonym przez czas. Biskup ten
podobnie uczyni z naszym krucyfiksem w Skórcu: wszed na otarz
zbada, czy jest cudowny. Sam jednak, przymuszony moc Bo,
musia zezna, e krzy jest cudowny. Wydaje mi si, e o. Ambroy
wie o tym. Jeli kto inny móg by wiadkiem naocznym zachowania
ciaa Ojca Stanisawa albo przynajmniej wie na podstawie
wiadomoci od osób wiarygodnych, niech o tym zawiadczy.
4. O piesku zabitym sowem Boym przez Czcigodnego Ojca, o
czym jest wzmianka w jego yciorysie, ja sam syszaem od teje [ju]
p. Karskiej, podkomorzyny rawskiej, która póniej po mierci ma
wysza za Jaszymina. Kiedy j odwiedzaem, prawie stuletni,
schorowan staruszk, z wielk czci wspominaa naszego
Czcigodnego Ojca. wiadczya o jego wybitnej witobliwoci. A o
piesku, którego umierci sowem, tak mi opowiadaa: „Bdc mod
matk miaam pieska bardzo rozkosznego. Tak go lubiam, e jada
ze mn na jednym talerzu, na rkach go nosiam, on mi twarz liza, a
ja go caowaam. wity Ojciec Stanisaw, bo tak go zawsze w domu
Karskich nazywano, gdy by wzywany do suchania spowiedzi i
odprawiania Mszy w., zawsze mi zwraca uwag, e tak pieska
kocham. Ja jako dama wiatowa, sprzeciwiaam mu si w tym
mówic, e jest to skrupu niepotrzebny. On za wyjania:
»Waszmo Pani z tego talerza, co piesek polie, dajesz resztki
ludziom, czyli chopcom do jedzenia. Czowiek przecie jest obrazem
samego Boga, a to jest zwierz. Waszmo Pani czsto przyjmujesz
Pana Boga w Komunii w. ustami, które piesek oblizuje«. Wiele
innych nauk duchowych dawa mi w zwizku z pieskiem. Mnie
modej wówczas wszystkie wydaway si niepotrzebnymi skrupuami.
Kiedy z pierwszym mem zaszam w ci, a tene wity
Ojciec zosta pewnego razu wezwany dla odprawienia naboestwa,
mówi mi: »Nosisz teraz, Waszmo Pani, w swym ywocie pód,
któremu niech Pan Bóg bogosawi. Nie przystoi wic Moci
Pani tak
bardzo pieska piastowa, bo, bro Boe, jakie monstrum urodzisz, jak
to si z tyche przyczyn czsto zdarza niewiastom«. Ja i na to nie
zwracaam uwagi. Gdy usiedlimy do stou, a piesek by u mnie na
rkach, wity Ojciec Stanisaw rzecze: »Piesku, na ziemi«.
Zdziwilimy si, e piesek od razu zeskoczy na ziemi, chocia nie
lubi Ojca. Teraz za patrzy witemu Ojcu w oczy, jakby oczekujc
na dalsze jego rozkazy. A Ojciec powiedzia: »Piesku, zdechnij«.
Zaraz piesek upad i poruszajc nogami zdech. Wszyscy obecni byli
zdumieni, a ja z wielk bojani do nóg Ojca Stanisawa upadam i
przepraszaam, e go nie suchaam. Widzc wielki cud nad pieskiem,
byam przeraona i baam si kary od Pana Boga, e nie suchaam tak
witego Czowieka. Odtd z caym naszym domem wielce
powaalimy go, uwaajc za witego”.
Wiele innych rzeczy pani ta mówia o jego witobliwoci.
Pokazaa jego koronk z prostych, drewnianych paciorków, któr
powiesia nad swym ókiem. Mówia: „Widzi Ojciec
t koronk. Jest
koronk Waszego witego Zaoyciela. Przez ni ja i moi ludzie, a
równie obcy, wiele ask Boskich otrzymujemy. Koronka ta wielu
chorych uleczya i uzdrowia”
3
.
3
Zob. VW, n. 70.
5. O witobliwoci naszego Ojca Stanisawa wiele mi
opowiada chory rawski, pan Karski, syn wspomnianej pani.
Przyniós mi opowiadanie o tym cudzie, a take wspomina o innym.
Jako modzieniec pewnego razu wybra si w pole z psami swego
ojca. Wtedy zgin mu najlepszy i najukochaszy pies ojca. Daremnie
go szuka. „Kiedy powróciem z pola – mówi - a ojciec mój
dowiedzia si o zaginiciu psa, zrobio si w domu wielkie
zamieszanie. Nie miaem si pokaza ojcu na oczy. Cay dwór by
wielce poruszony i w nerwach. W drugim czy trzecim dniu, zapewne
duchem proroczym natchniony, wiedzc o kótniach, przyjeda
wity Ojciec Stanisaw. Gdy tylko go spostrzegem, przypadem do
niego i ca przygod opowiedziaem, i o tym, e mnie teraz ojciec
nienawidzi. Tene wity Ojciec mówi wówczas do mnie: »Synu, nie
martw
si, pies zaraz bdzie«. Przy witym Stanisawie omieliem
si i ja pokaza memu ojcu. Przywitali si. Zaczynajc rozmow, mój
ojciec ju nieboszczyk dzikowa mu, e go strapionego nawiedzi. A
tu nagle zagubiony pies radujc si, staje przed nami. Mia wideki
4
na pysku dobrze przywizane i jakby dajc zna, e si
znajdowa w ziemi, otrzsn si. Tak duo ziemi z niego wyleciao,
e my wszyscy uwaalimy to za cud, i tyle na psie ziemi mogo si
zmieci, i e biegnc dugo przez pola, nie otrzsn si z niej. Jakby
chcia da zna, e stao si to za przyczyn Sugi Boego dla
4
Wideki – rodzaj kagaca dla psa; linijka dugoci 15 cali i szerokoci 1 cala, rozwarta z jednego koca
na ksztat wideek, z przewleczonym rzemykiem ze sprzczk, suc do umocowania wyowi pyska pod
doln szczk, aby przez to przy strychowaniu nos górno nosi (J. Karowicz, A. Kryski, W. Niedwiedzki,
Sownik jzyka polskiego, PIW 1953, t. 7, s. 548).
przywrócenia pokoju w tym domu. Przecie gdyby ten pies znajdowa
si w lisiej czy bobrowej jamie, nie wydoby si z niej z widekami.
Zwykle psy, zwaszcza z widekami, zdychaj w jamie, bo nie mog
si wydoby na wierzch”. Czcigodny Ojciec proroczym duchem
natchniony, wiedzia o kótniach w domu tak przychylnym dla siebie,
i zaprowadzi w nim pokój przez odnalezienie si psa oraz pojedna
syna z ojcem. A pies tak dugo trzyma na sobie ziemi, dopóki nie
wyszo [na jaw], e wyzwolenie zawdzicza Sudze Boemu. On [o.
Papczyski] wic w tym samym domu umierci niepotrzebnego psa,
a oywi poytecznego. O tym cay ród przewietny Karskich wie i
moe zawiadczy, a take o innych witobliwych czynach. Mieli go
[o. Stanisawa] tam wszyscy za witego i szanowali. Opinia o jego
witoci wpyna na to, e owa rodzina wymurowaa sobie grób w
naszym ubouchnym kocióku w Puszczy. Spoczywaj w tym grobie:
Jarzyna, m wspomnianej pani z drugiego maestwa, ona sama i
pan Józef Karski, jej wnuk i dziedzic Luboczy. Take obraz
Najwitszej Panny nalecy do tej przewietnej rodziny, ofiarowany
przez papiea Urbana w Rzymie, zosta za pozwoleniem Konsystorza
uroczycie wprowadzony do Puszczy. Tylko z wielkiej przychylnoci
dla zakonu Ojca Stanisawa dom ten pozbawi si takiego
nieoszacowanego skarbu
5
.
5a. Syszaem równie od naszych ojców starszych, a moe od
tyche pastwa Karskich, e z okazji pogrzebu czy rocznicy, wielu
duchownych, wieckich i zakonników byo wezwanych. By tam te
5
Tame, n. 111.
Czcigodny Ojciec Stanisaw jako kto bardzo bliski i oddany temu
domowi. Po naboestwie wszyscy obecni zasiedli po modlitwie do
stou wedug polskiego zwyczaju. Czcigodny Ojciec siedzcy za
stoem, wpad w ekstaz: pozostawa nieruchomy z oczyma
wzniesionymi. Gdy [zebrani] to spostrzegli, wszyscy zamilkli, nie
omielajc si mówi ze wzgldu na szacunek do ma uwaanego za
witego. Jedni jedli, drudzy czekali na koniec tego wydarzenia. A
Czcigodny Ojciec gdy wróci do siebie, wsta, przeszed przez stó, nie
dotknwszy adnego z siedzcych, a nawet adnej z gsto
zastawionych potraw; nie poruszy ani nogami, ani habitem, a
przecie adn miar nie móg si pomieci midzy pómiskami i
talerzami. Nikt z siedzcych nie mia si odezwa do wychodzcego.
A on z nikim si nie poegna i nie rozmawia, wyszed i poszed do
swego wonicy, kaza co prdzej zaprzga wóz i odjecha do swego
klasztoru, do Puszczy Korabiewskiej, nic jeszcze nie zjadszy i nie
wypiwszy. Bracia dziwili si, e tak prdko powróci. On za zawoa
do nich: „Bracia, módlcie si za zmarych!”. Jak mi powiedziano, on
sam na dugi czas, wydaje si, e na 3 dni, zamkn si w celi i z niej
nie wychodzi.
Gdy po pewnym czasie by zaproszony do pastwa Karskich dla
suchania spowiedzi i odprawienia Mszy w., pan Karski, dziad
obecnego opata witokrzyskiego benedyktynów, wzi go osobno do
pokoju i prosi, aby powiedzia mu, co widzia i gdzie przebywa w
zachwyceniu podczas owej rocznicy czy pogrzebu i jakim cudem zza
stou przez stó wyszed. [Ojciec Papczyski] nie chcia o tym mówi,
lecz wielkimi probami przymuszony, rzek: „Powiem, lecz
zobowizuj Wielmonego Pana, aby nikomu nie wyjawia, póki ja
y bd”. Gdy tene pan obieca dotrzyma sowa, o. Stanisaw
rzek: „Byem w czycu, widziaem nieznone mki zmarych
cierpicych. Jak zza stou wyszedem i przez stó przedostaem si,
tego nie wiem. Wydawao mi si, e nic przede mn nie byo, a ja
szedem prosto po ziemi”
6
.
6. Syszaem od naszych starych ojców, e Czcigodny Ojciec
Stanisaw mia przebywa w ekstazie w czycu i nieco mk
czycowych zakosztowa. Dlatego woa do wspóbraci: „Bracia,
módlcie si za zmarych, bo mki nieznone cierpi!”. Sam te w celi
zamyka si i modli za nich, podejmujc biczowania i inne
umartwienia. Zakon swój [przecie] zaoy dla wspomagania
cierpicych w czycu. Zobowiza [wspóbraci] w Konstytucjach,
aby codziennie odmawiali oficjum za zmarych i wspomagali ich
przez Msze, modlitwy, posty i inne umartwienia
7
.
7. Syszaem od naszych starszych ojców, e w Studziannie po
odprawieniu Mszy w. wszed [o. Stanisaw] do celi, któr z
uprzejmoci dali mu tamtejsi ksia filipini. Kiedy by czas na
posiek, poszli zaprosi go do refektarza. Zastali go w ekstazie i
mylc, e umar, zamierzali pochowa po obiedzie. Powiedzia im
jednak ks. Ligenza, ówczesny przeoony tamtejszego zgromadzenia,
czowiek wielkiej witobliwoci i duchowy przyjaciel Czcigodnego
6
Tame, n. 51.
7
Tame, n. 48.
Ojca: „Dajcie spokój. Ojciec Stanisaw nie umar, wiem gdzie jest”.
By bowiem jego spowiednikiem i nierozcznym w Bogu
towarzyszem. A Czcigodny Ojciec wyszed [z celi], kaza zaprzc
wóz i przyjechawszy do Puszczy, zawoa do swych braci: „Bracia,
módlcie si za zmarych!”. Sam zamkn si w celi i podobno przez 3
dni nie wychodzi, lecz modli si do Boga za zmarych
8
.
8. y witobliwie w naszym zakonie p. br. Antoni Ciski i za
moich czasów umar, szczliwie wiedzc o dniu swej mierci.
Najpewniej od niego czy od starszych syszaem, e nasz Czcigodny
Ojciec Stanisaw by w ókwi na Rusi, gdzie szatani musieli
opanowa zamek, tak e nikt nie móg si do niego dosta. Sycha
byo w nim trzaski jakby wojsk i haasy. Podobno wszed do niego
Czcigodny Ojciec, wygna owo diabelstwo i zamek uwolni.
9. Syszaem, wydaje mi si, e od owego br. Antoniego czy od
innych naszych, e Czcigodny Ojciec Stanisaw by z królem Janem i
wojskami polskimi na Ukrainie, gdzie znajduje si wiele mogi
onierzy polegych na wojnach. Tene Czcigodny Ojciec wychodzi z
obozu modli si midzy mogiami. Podobno zabici
prosili go tam,
aby ich ratowa i poda sposób ratunku. Mówili mu: „Nas w czycu
wiksza si Rzeczypospolita znajduje anieli na ziemi, cierpicych
wielkie i nieznone mki. Zmiuj si wic, Ojcze, nad nami, znajd
sposób ratowania nas”. Std [o. Stanisaw] naradziwszy si z królem
Janem, zaoyli zakon dla wspomagania zmarych. Wspomóg w tym
równie biskup poznaski Wierzbowski, potem jeszcze wielu innych
8
N. 48
dobrodziejów i caa Rzeczypospolita, która widziaa, jak bardzo
potrzebny jest zakon na ratunek tak wielu zmarych, pod wezwaniem
Niepokalanego Poczcia Najwitszej Panny. Dlatego przyja go pod
swoj i Króla wieczyst protekcj, udzielajc cz królewszczyzny
na erygowanie tego zakonu.
10. Syszaem od starszych naszych ojców i od rónych
wiarygodnych osób wieckich, e wielu ludzi w swych przygodach i
chorobach garno si [do o. Stanisawa],
tak e miejsca, w których
mieszka, uwaali za sanktuarium. Wielu ludzi przychodzio i
przyjedao do Puszczy Korabiewskiej i doznawao ask przez jego
wstawiennictwo. Tak byo te w Górze, cho on to wszystko
przypisywa w. Rafaowi, o czym wiadcz wota, które dla
rozszerzania naboestwa do tego w. Archanioa zawiesza.
11. Wydaje mi si, e syszaem od kogo, moe od naszych
starszych, cho dokadnie nie pamitam, mam jednak w pamici, e
od kogo syszaem, jak Czcigodny Ojciec Stanisaw mia zwyczaj
ukrywania ask Boych otrzymywanych za jego przyczyn. Chodzio
o uzdrowienia chorych, konajcych dzieci, a podobno i umarych, bo z
takimi dziemi matki najbardziej si do niego zwracay. On za,
biorc od matek chore czy konajce dzieci, a podobno i umare,
wnosi do kocioa, zostawiwszy matki za drzwiami. Po uzdrowieniu
czy oywieniu dziecicia przez modlitw, wynosi je zdrowe i
oddawa matkom mówic: „We to dziecko i id precz. Zwodzisz
tylko, bo to dziecko byo i jest zdrowe, a ty mówisz, e chore”. A gdy
która chciaa mówi, e przyniosa chore dziecko, jeszcze bardziej j
aja. Zganione matki powracajc ze zdrowymi dziemi, nie miay nic
mówi i cudów rozgasza, aby ich bardziej nie ajano. Byy jedynie
zdumione, e o. Stanisaw mówi, i go zwodz, i twierdzi, e
przyniesione dzieci byy zdrowe. Nie miay nic mówi, tylko
cieszyy si ze zdrowia i ycia swych dzieci.
IV. Znaki witoci ycia o. Stanisawa Papczyskiego
1. Jego sawa witoci dotara do pustelników w Puszczy
Korabiewskiej. Gdy si o niej upewnili, przyjli go na ojca
duchownego. Nastpnie poddali si jego regule i rzdom, zrzekli si
na jego korzy prawa do miejsca przyznanego im przez
Rzeczypospolit i przyjli jego biay habit. wiadcz o tym
[dokumenty]
zrzeczenia i fundacji.
2. Do Puszczy Korabiewskiej przybywaj inni powodowani
trosk o zbawienie i pragnienie suenia Bogu i tu wstpuj do jego
[o. Papczyskiego] zgromadzenia. Opuszczaj ludne miasta, aby tutaj
sucha jego poucze witobliwych o Konstytucjach oraz objanie
dróg Paskich. Powiadczaj to kroniki i pisma.
3. Gdy w czasie pobytu [o. Papczyskiego] w Puszczy sawa
jego witoci si rozszerzaa, przybya do niego wdowa znacznej
fortuny, pani Podkaska z córk. Obydwie chciay si podda pod
jego duchowe kierownictwo. Tak jak on by zaoycielem zakonu pod
wezwaniem Niepokalanego Poczcia NMP, tak one ze swego majtku
chciay zaoy zakon eski Niepokalanego Poczcia NMP.
Zamierzay najpierw przygotowa si przez wiczenia duchowe do
wypenienia swego zamiaru. Chciay postawi sobie w Puszczy
domek, niedaleko klasztoru [o. Stanisawa], aby by dla nich
przewodnikiem zbawienia i aby mogy bywa w jego kociele. Jednak
Czcigodny Ojciec Stanisaw nie wyrazi zgody, aby zamieszkay tam
gdzie on, w Puszczy, biorc pod uwag ludzk opini, i odesa je do
Góry. W tym czasie p. bp Wierzbowski rozpoczyna zakadanie
Kalwarii i sprowadza róne zakony. Tam wród ludu nawiedzajcego
wite miejsca Kalwarii, znalazy odpowiedniejsze dla siebie miejsce.
[Ojciec Papczyski] wiedzia zreszt, e tam przebywa dominikanin,
o. Skopowski, czowiek wielce witobliwy, wic jemu poleci
umiowane w Duchu witym towarzyszki, proszc go, aby by dla
nich kierownikiem duchowym oraz czuwa nad ich yciem zakonnym.
One za, jako roztropne niewiasty, posusznie podday si
kierownictwu o. Skopowskiego. Pani Podkaska wraz z córk
zaoyy w Górze klasztor dominikanek i tam zostay zakonnicami.
Prowadziy bardzo witobliwy ywot, a córka pani Podkaskiej
zesza z tego wiata w opinii witoci. Po jej mierci ludzie
przybywali do jej grobu, by poleca si jej wstawiennictwu. Sam o.
Stanisaw sprowadzony póniej do Góry przez fundatora bp.
Wierzbowskiego by przez dugi czas spowiednikiem i kierownikiem
duchowym tych zakonnic. Obydwie fundatorki, matk i córk,
przygotowywa na mier. W naszym archiwum znajduje si o tym
wiadectwo spisane rk Czcigodnego Ojca
9
.
9
Tame, n. 77.
4. Król Jan III, poruszony saw witoci Czcigodnego Ojca
Stanisawa, otoczy go oraz jego zakon sw opiek, a dla zaoenia
zakonu wydzieli cz Puszczy Korabiewskiej. Dziki temu pooy
fundamenty zakonu, o czym wiadcz przywileje tego witobliwego
pana oraz akta konsystorialne potwierdzajce
te przywileje.
5. wito Czcigodnego Ojca Stanisawa znana bya caej
Rzeczypospolitej, która nie wahaa si przyj jego zakonu w
wieczyst protekcj. Konstytucje Królestwa zapewniaj uroczycie o
opiece nad zakonem i potwierdzaj fundacj w Puszczy
Korabiewskiej.
6. Biskup poznaski Wierzbowski, dostojnik wielkiej wi-
tobliwoci, póniejszy nominat na prymasa Polski, równie by pod
urokiem witoci Czcigodnego Ojca Stanisawa. Gdy dowiedzia si,
e Ojciec Stanisaw zamkn si w Puszczy Korabiewskiej, wezwa go
do prac duchowych, na pomoc Kocioowi witemu. Nie chcia
bowiem, aby tak wity i poyteczny dla Kocioa czowiek by w
Puszczy zamknity jak wiato pod korcem. Pragn go postawi na
wieczniku, aby owieca wszystkich, wic wezwa go z Puszczy jako
ma apostolskiego, do goszenia sowa Boego w Kalwarii, najpierw
przy kocióku w. Marcina, a póniej w kociele Wieczerzy Paskiej,
gdzie osiedli jego zakon. Wybra go te na swego teologa i ojca
duchownego. Powiadczaj to akta fundacji górskich i inne
dokumenty.
7. Z tego niezomnego przekonania o witoci [o. Stanisawa]
wynika równie pozwolenie ordynariusza miejsca na zaoenie
kaplicy ku czci witych Apostoów Piotra i Pawa w Warszawie,
stolicy Królestwa Polskiego, co jest powiadczone w aktach
Konsystorza warszawskiego. Ze wzgldu na zaraz, a póniej z
powodu rónych wojen pozwolenie to nie zostao zrealizowane.
8. Równie dowodem nieomylnego przekonania o witoci i
doskonaoci cnót [o. Papczyskiego] jest to, e król Jan III chcia go
na teologa, a papie Innocenty XII, gdy jeszcze by nuncjuszem w
Polsce - na spowiednika. Sam o tym syszaem od czowieka
wiarygodnego, p. ks. Mireckiego, benedyktyna opata
witokrzyskiego. Dobrze zna on naszego Ojca Stanisawa i obaj
witobliwi, byli przyjaciómi w Chrystusie Panu. Gdy byem w
Rzymie ok. 1730 r., usyszaem, e opowiada on ludziom wiele
wanych wiadomoci o naszym Ojcu, wic udaem si do niego, aby
osobicie dowiedzie si o Czcigodnym Ojcu Stanisawie. Tak mi
odpowiedzia: „By to czowiek godny, mdry, witobliwy i dlatego
by teologiem króla Jana. Dwór ten bowiem wiedzia, kogo za teologa
obrano, by te spowiednikiem papiea Innocentego XII”.
9. Po mierci króla Jana III i p. biskupa poznaskiego
Wierzbowskiego, którzy bardzo cenili witobliwo Czcigodnego
Ojca Stanisawa, wielu ludzi sprzysigo si, aby wymaza jego zakon
z ziemi yjcych. Podjli starania u nowego ordynariusza miejsca,
który by nawet skonny wyrwa t now rolink. Gdy jednak zosta
bardziej poinformowany o wybitnej witoci o. Stanisawa i o jego
poytecznym zakonie wspomagajcym cierpicych w czycu,
wówczas zmieni zdanie. Nadto przegldajc dedykowan sobie
ksik Czcigodnego Ojca Stanisawa pt. Templum Dei Mysticum,
dostrzeg wielkie Boe talenty w Sudze Boym, zmieni zdanie, a
nawet swoimi przywilejami wzmocni jego zakon, o czym wiadcz
dokumenty „przywilejów wicickich”, a take pochwaa i aprobata
wspomnianej ksiki, zamieszczona przez tego biskupa na pocztku
dziea.
10. Nie mniejszego znaczenia jest opinia o witoci [o.
Stanisawa] i jego witobliwym zakonie wyraona przez nuncjusza
apostolskiego, który go aprobowa, a take jego zakon. Osobicie te
przyj profesj Czcigodnego Ojca na Regu Cnót NMP. On te
odpowiednim orzeczeniem oddali wszelkie niebezpieczestwa,
zakusy i przeladowania groce zakonowi. wiadectwem tego jest
aprobata nuncjusza apostolskiego, zamieszczona na kocu naszej
Reguy, wydrukowanej w jzyku aciskim.
11. Róne zakony znay witobliwo i prawo obyczajów [o.
Papczyskiego]. Gdy wyrusza do Rzymu, otrzyma od nich
autentyczne wiadectwa, wyraajce pochway i uznania. Równie
magnaci i moni Królestwa Polskiego przekazali listy do rónych
kardynaów, polecajc go jako pobonego ma, o duchu apostolskim,
a take jako propagatora kultu maryjnego. Listy te znajduj si w
Protokóle naszego Zgromadzenia.
12. Jego prawo i witobliwo znane byy papieowi
Innocentemu XII, który bdc jeszcze w Polsce, przekonany o jego
witobliwoci, cnotach oraz doskonaej wiedzy, obra go sobie za
spowiednika. Gdy zosta papieem przesa nuncjuszowi breve
apostolskie, aby aprobowa zakon tak witobliwego ma. Breve to
zawarte jest w aprobacie nuncjusza apostolskiego, znajdujcej si na
kocu Reguy aciskiej.
V. Relacja o duchu proroczym Czcigodnego Ojca Stanisawa
1. Król August II po swojej koronacji w Krakowie powraca do
Warszawy przez Gór. Tam w paacu zatrzyma si z rónymi
senatorami i panami na odpoczynek czy nocleg. Przedstawiciele
miejscowych zakonów skadali wizyt królowi i otrzymywali
jamun na swe konwenty. Take nasz Czcigodny Ojciec zoy
wizyt królowi jako przeoony klasztoru i zaoyciel zakonu. Na
osobnoci strofowa o co króla, moe o tak wielkie rozlanie krwi dla
otrzymania korony albo o co innego. Król si rozgniewa, ale
przekonany o jego witoci, nie mia mu si sprzeciwi. Chcc nie
chcc, przyj upomnienie. Aby nie by wicej upominany, czym
prdzej chcia si go pozby. Wezwa podskarbiego i kaza mu
odliczy ok. 30 czerwonych zotych. Okazao si, e byo ich akurat
tyle, ile lat król mia panowa. Czcigodny Ojciec wzi pienidze w
rk, wyszed z nimi do sali, gdzie wielu senatorów rozmawiao
midzy sob mówic: „Obralimy sobie tego pana za króla, i dobrze,
ale on z powodu swej tuszy dugo nie poyje”. Usysza te sowa
Czcigodny Ojciec, gdy wychodzi, i powiedzia: „Mylicie si, Moci
Panowie, król ten bdzie dugo y, tyle lat, ile da mi czerwonych
zotych”. Otworzy rk i wobec nich liczy, a e zotych nie mao
byo, wic uradowali si z tego proroctwa. Kochali króla i yczyli mu
dugiego ycia, aby zaywa pokoju pod jego panowaniem. Nawet
zanotowali liczb tych czerwonych zotych. Spenio si to proroctwo,
bo król y tyle lat, ile mu Czcigodny Ojciec przepowiedzia. Relacj
t usyszaem od ks. Dionizego, a on od osoby wiarygodnej.
2. [Ojciec Stanisaw] przepowiedzia p. ks. Wolskiemu
reformatowi, e bdzie prowincjaem. O proroctwie tym opowiada
sam ks. Wolski, gdy po swym prowincjalacie zosta wybrany naszym
komisarzem i wizytatorem; doprowadzi nasze Zgromadzenie do
doskonaoci po „rozproszeniu rostkowskim”. Opowiedzia nam o tym
osobicie i napisa wasnorcznie przy yciorysie Czcigodnego Ojca w
Protokóle. S tam sowa: „Gdy Wasz zaoyciel ujrza mnie pierwszy
raz, byem wtedy klerykiem. Siedzc zawoa mnie do siebie. Patrzc
mi w oczy, uderzy mnie rk w rami i powiedzia: „Bdziesz
prowincjaem. Proroctwo to spenio si, bo byem prowincjaem, a
teraz po Waszym rozproszeniu jestem komisarzem, aby zakon
[o.
Papczyskiego] umocni”. Wasnorczne wiadectwo zapisa w
naszym Protokóle tene ks. Wolski reformat. Powiedzia równie i to,
e „gdy to proroctwo waszego Ojca roznioso si wród studentów,
moich wspóuczniów reformatów, wród których byem najmniejszy i
najszczuplejszy, z tego powodu nazywali mnie: »prowincjaek,
prowincjaek«”.
3. Pastwu Trzciskim w Staropolu zachorowaa córeczka. Bya
ju w agonii, czym smucili si bardzo jej rodzice. Dotara jednak do
nich wiadomo, e o. Stanisaw idzie z Puszczy, do Jeruzala.
Zasmuceni rodzice wysali sug z prob, aby o. Stanisaw ich nie
min, ale odwiedzi, gdy przeywaj wielki smutek. A o. Stanisaw
powiedzia do sugi: „Nie mam czasu wstpi, bo id do Jeruzala z
kazaniem czy moe ze Msz w. Powiedz pastwu, aby nie martwili
si o t córeczk, gdy ona nie umrze, ale wyzdrowieje. Niech jednak
nie auj odda jej w swoim czasie na sub Bo. Natomiast druga
córka, która teraz jest zdrowsza, umrze”. Wszystko to rzeczywicie
sprawdzio si: umierajca wyzdrowiaa, a zdrowsza umara po
cikiej chorobie. Ta za, co wyzdrowiaa, gdy dorosa, powicia si
subie Boej, zgodnie z przepowiedni Ojca. Zostaa dominikank w
Piotrkowie i tam ya witobliwie.
4. yje w Górze s. Otolia Cetlerówna, dominikanka. Jako osoba
wiecka zamierzaa wstpi do zakonu dominikanek. Przyprowadzono
j do o. Stanisawa, aby zbada prawdziwo jej powoania i czy
wytrwa w zakonie. Gdy j zobaczy, powiedzia, e bdzie dobr
zakonnic i wytrwa w swym powoaniu. Zostaa wic przyjta do
zakonu. Cho wiele innych nie wytrwao, a i ona moga mie okazj
do wystpienia, to jednak pozostaa, tak jak przepowiedzia Ojciec.
Jest ju w podeszym wieku i prowadzi witobliwe ycie u
dominikanek. Sama siostra Otylia, a take jej wspósiostry z konwentu
mog powiadczy to wszystko
10
.
5. [Ojciec Stanisaw] przepowiedzia te proroczo, e wielka
kara spotka tych, którzy bd przeladowa i krzywdzi jego zakon.
Na wielu to si ju sprawdzio, bo albo rodziny wymieraj, albo
przeladowcy przeywaj wielkie dowiadczenia.
10
Tame, n. 59.
Podstaroci w Zatorze najeda na nasze granice w Puszczy i
wyrzdza wiele krzywd; nawet pobito jednego z naszych ksiy.
Przeciwnik ten do takiej doszed ndzy, e go robaki toczyy, o czym
wiadcz akta w zamku sochaczewskim, a take skargi w Konsystorzu
Warszawskim i ekskomuniki rzucone na tego przeladowc.
Pewien kapan przeszkadza w zaoeniu naszego klasztoru w
Golinie. Zosta jednak miertelnie zbity przez szatanów. Bdc ju
prawie w agonii, opamita si i cudownie uleczony, w kazaniu
publicznie wyzna sw win i z przeladowcy sta si propagatorem
naszego zakonu. W archiwum naszego Zgromadzenia znajduje si
kazanie przez niego napisane i wygoszone w uroczysto Nie-
pokalanego Poczcia NMP. Wie o tym wydarzeniu jest znana w
okolicach Golina.
wiea jest pami o tym, co wydarzyo si p. panu
Franciszkowi Opackiemu, wacicielowi dóbr Biernika, ysowoli i
Wólki Zatorskiej koo Puszczy, gdzie znajduje si nasz klasztor.
Jegomo ten by przez naszych kaznodziejów i spowiedników
wzywany do odmiany ycia niezbyt przykadnego. Ju samo
naboestwo szerzone w Puszczy oraz nazwa zakonu przypominay
mu o koniecznoci odmiany swawolnych obyczajów. Paa wic tak
nienawici ku naszym zakonnikom
,
e nie jedynie ustnie, gdzie tylko
móg ly zakon, ale nawet swych parobków poubiera w biae dugie
suknie i do karczmy z dziewkami razem ich zapdza i kaza im gra i
taczy, woajc: „Dalej, marianie, w taniec”. Wkrótce doszed do
tego, e go wydziedziczono, susznie czy niesusznie pozbawiono
fortuny. Musia nawet ebra o chleb, a nawet czsto w naszych
klasztorach znajdujc poywienie, mówi: „Ojcowie, to ze wzgldu na
was Bóg mnie tak ciko pokara”. Równie innym mówi:
„Doszedem do takiej biedy z powodu przeladowania tych ojców”.
Wreszcie zmiowa si nad nim bratanek i z miosierdzia wzi go do
siebie. [Opacki] zapad jednak w tak chorob, e robaki go ywcem
toczyy, na co patrzylimy wasnymi oczami i o czym syszelimy.
Mona byoby wspomnie o wielu innych, ale nie wypada ze
wzgldu na szacunek dla rodzin, bo i tak jest to jeszcze w wieej
pamici. Wystarczy stwierdzi, e speniaj si przepowiednie
Czcigodnego Ojca.
Pewien kapan opuci nasz zakon przed aprobat i z nienawici
szarpa dobre imi Czcigodnego Zaoyciela i Zakonu. Przeladowa
nas gdzie móg. Póniej, gdy by proboszczem w Ostroce, pokóci
si ze swym kolatorem. Doszo do tego, e kolator kaza mu oczy
wyupa. [Kapan] chodzi prowadzony przez innych, proszc o chleb
i opakiwa swoj win, e nasz zakon przeladowa. Wiadomo o tym
w caym dekanacie wareckim i Archidiakonacie Warszawskim.
6. Zmary nasz o. Joachim by socjuszem o. Stanisawa i
penomocnikiem w rónych sprawach. W wielu jednak rzeczach
sprzeciwia si Zaoycielowi i nie wszystko czyni zgodnie z jego
rozkazem. Gdy by posany do Rzymu dla aprobaty Konstytucji, nie
stara si tego zaatwi i wydawszy pienidze przeznaczone na t
spraw, powróci z niczym. Zmienia te inne postanowienia bdcego
ju w staroci Zaoyciela. Uraony tym Czcigodny Ojciec
przepowiedzia ks. Joachimowi: „W wielu rzeczach, ojcze, jeste mi
przeciwny, ale w zamian w staroci twej da ci Bóg grzebyk, który
bdzie ci czesa”. Przez ten grzebyk Czcigodny Ojciec na mnie,
chocia jeszcze nie byem na wiecie, wskazywa, w swym proroczym
duchu, tak to mi si wydaje. Ojciec Joachim oblók mnie w Rzymie w
habit. Tam te ju zaczem staruszka upomina z powodu maych
uchybie. Gdymy powracali z Rzymu, p. br. Mikoaj, jego socjusz,
by bardzo obciony rónymi rzeczami niesionymi z Rzymu.
Poniewa o. Joachim nie dawa mu odpowiedniego do ciaru
posiku, czsto go upominaem: „Ojciec nie ma mioci, a bez niej
nasz zakon nie utrzyma si zupenie”. Kiedy inne uchybienia
dostrzegem, zaraz staruszka jak grzebykiem czesaem. Musia mnie z
nieboszczykiem Mikoajem osobno wyprawi, a sam rozstawszy si z
nami, wróci wozem pocztowym. Gdy za wróciem do Polski,
spostrzegaem jego opieszao w przestrzeganiu obserwancji witej.
Czsto go upominaem: „Ojcze, nie tak w Rzymie siebie
przedstawiae, a teraz si zaniedbujesz”. W wielu sprawach
susznych i sprawiedliwych strofowaem go. Doszo do tego, e
niesprawiedliwie przeciga dopuszczenie mnie do profesji, chocia
zawsze miaem gosy pozytywne. Ponad pó roku miaem przeduony
nowicjat.
Czeszc staruszka, musiaem go waciwie przynagli, aby mnie
do profesji dopuci; zaprosiem rodziców i braci na moj profesj do
Puszczy. Gdy przybyli i przywieli to, co do kuchni i piwnicy na ten
akt naleao mie, o. Joachim, chcc nie chcc, musia mnie do
profesji przyj, a tak dugo niesusznie zwleka. Po profesji chcia
mnie nieukiem zrobi i nie mylc o studiach dla mnie i innych,
wyznaczy do wice. Gdy mnie nigdzie na studia nie chcia posa,
upomniaem si o nie. Nie przystoi bowiem by kapanem bez
studiów i jest rzecz niebezpieczn podejmowa si spowiadania bez
odpowiedniej wiedzy. Musiaem go wic przemylnie doprowadzi do
tego, e zorganizowa dla nas studia. W wielu sprawach go
przestrzegaem, prosiem i strofowaem ze wzgldu na dobro naszego
Zakonu i dla odsunicia tego, co szkodzio obserwancji zakonnej.
Interweniowaem, ilekro spostrzegem podejmowanie tego, co
szkodliwe, zapobiegajc rónym machinacjom i wspomagajc w tym,
co dobre. Po skoczonych studiach wyznaczy mnie na magistra
nowicjuszy, ale przeszkadza w ich wychowywaniu. Zamiast czuwa
nad nimi, byem przez niego odrywany do prac w parafiach. Wiele mu
si przeciwstawiaem w niewaciwych dla zakonu przedsiwziciach,
tak e wypowiedzia o mnie przeklestwo: „Nie uroniesz”. Wiadomo
kademu, e nie spenio si na mnie to zorzeczenie, bo byo
niesuszne. Widzc wreszcie, e zamyla przeksztaci nasz Zakon i
sam uczyni si jego zaoycielem, a pami o waciwym zaoycielu
ukry, musiaem uda si do Rzymu, aby zapobiega tym wszystkim
nowinkom. On wprawdzie wszelkimi sposobami usiowa
przeszkodzi, ale nie osign zamierzonego skutku. W Rzymie te
byem dla niego grzebykiem, bo i tu w tajemnicy przede mn usiowa
zaatwi dla naszego Zgromadzenia dokumenty, które przyniosyby
wielkie zamieszanie w Zakonie i oddaliyby od nas dobrodziejów z
powodu naszej chwiejnoci. Sam Bóg jednak odkry w Rzymie te jego
machinacje, i im przeszkodziem.
Kiedy po powtórnym wybraniu na urzd przeoonego zakonu
rozmawiaem o tych utarczkach ze swymi starszymi ojcami,
powiedzieli, e zapewne spenio si proroctwo Czcigodnego Ojca
Zaoyciela. Przepowiedzia on o. Joachimowi, sprzeciwiajcemu si
mu, e „w staroci da ci Bóg grzebyk, który bdzie ci czesa za to, e
jeste mi przeciwny”. To on zaniedba, e zaraz po mierci witego
ma nie rozpocz si jego proces beatyfikacyjny wobec ordynariu-
sza miejsca, i wszelk pami o naszym Ojcu tumi. Proroctwo o tym
grzebyku pamita jeszcze o. Pawe. Nie trzeba tego tai, bo adwokat
od spraw witych ju wie ode mnie i twierdzi, e bdzie to stanowi
podstaw do wyjanienia, dlaczego zaniedbano proces tak
witobliwego zaoyciela. Pomoe to w procesie, a równie stan si
jawne w witych Jego ukryte sprawy Boskie.
Nb
.
Pewnego razu jechaem do Piotrkowa przez Lubochni do
Zawad, a z Zawad do Luboczy. Nocowaem midzy Zawadami a
Lubochni, nie pamitam ju w której wsi. Nie byo tam waciwej
karczmy, tylko w chaupie przyjmowano. Zaprowadzili mnie do niej
ludzie, a karczmarz mnie z ochot przyj na noc, konie umieciwszy
w sieni. Gdy si dowiedzia, e jestem marianinem, powiedzia mi:
„Mój ojcze, ja u Was chleb jadem”. Gdy zapytaem, jak to byo,
odpowiedzia: „Suyem za chopca u Waszego Zaoyciela, o.
Stanisawa, i przy mnie umar ten wity Ojciec. Przy mnie te
wczeniej posya do Rzymu o. Joachima i narzeka na niego, e nie
zaatwi w Rzymie tego, co mia polecone. Przynieli za z Rzymu
biae kapelusze, a o. Stanisaw zapyta, co to takiego. Ojciec Joachim
odpowiedzia, e w Rzymie w takich kapeluszach zakonnicy chodz.
Ojciec Stanisaw wzi je, kaza mi przynie siekier i porba te
kapelusze. A do o. Joachima powiedzia: »Ojcze
Joachimie, dla
mioci Boskiej, prosz ci, aby nic nie odmienia z mojego
postanowienia«”.
Wiele mona byoby si dowiedzie, gdyby ten czowiek jeszcze
y, a kto go odszuka. Ja go widziaem i rozmawiaem z nim jakie
16 lat temu, a on mia wówczas okoo pidziesiciu. Mówi mi: „Po
mierci o. Stanisawa, o. Joachim bardzo mnie wypytywa, abym mu
powiedzia, gdzie o. Stanisaw chowa pienidze. Ja jednak adnych
pienidzy nie widziaem i trudno byo mi o nich mówi, a tylko
niewinnie mnie obito”.
wiadectwa te trzeba byoby piknie przez kogo z naszych
przepisa duymi literami i w eleganckim stylu, bo ja za wzgldu na
odjazd poczty pisz w popiechu. Najlepiej byoby napisa po acinie i
da do przeczytania ordynariuszowi miejsca lub jego urzdowi, aby
zachci go do gorliwszego wszczcia procesu tak znakomitego Sugi
Boego. Trzeba, abymy nie byli tacy jak nasi poprzednicy, którzy
swego Zaoyciela, odznaczajcego si wybitnymi cnotami i
witoci, zaniedbali. Nie powiadomili wadzy kocielnej, co
powinni uczyni zaraz po jego mierci, jak to jest w zwyczaju
Kocioa w stosunku do mów schodzcych z tego wiata w opinii
witoci. Koció po rozpoczciu procesu natychmiast przyznaje
dekretem tytu „Czcigodny”, chociaby beatyfikacja czy kanonizacja
odbya si po stu czy wicej latach.
Tym szybciej za nastpuje beatyfikacja czy kanonizacja, gdy
proces zostanie wszczty jak najszybciej po mierci kogo uwaanego
za witego. Wówczas mona te znale wicej naocznych
wiadków jego cnotliwego ycia. Do tytuu „Czcigodny” nie s
wymagane cuda, lecz przekonanie o witoci i cnotach oraz
prowadzenie ycia witego. Jeeli za s cuda, to mog by
pomocne, zwykle potwierdzaj je wiadkowie naoczni czy wiarogodni
wiadkowie ze syszenia.
Przesyajc ojcu rektorowi do Wilna yciorys naszego
Czcigodnego Ojca, moe dobrze byoby przepisa i to, co ja tutaj
podaj jako „znaki witobliwoci ycia”, i mona je najpeniej
wykaza na podstawie autentycznych dokumentów. Nie trzeba mu
natomiast posya tego, co napisano o cudach i duchu proroczym, bo
to potrzebne jest tylko do procesu, gdyby nie mona byo odnale
wicej wiadków. wiadków za mona jeszcze odszuka: stary
Bierniewski w Górze, ludzi w Pcawiu, Czersku, w parafii
subikowskiej i gdzie indziej; równie w Zatorze koo Puszczy, w
Korabiewicach, w ukowie koo Jeruzala, w Miedniewicach koo
Wiskitek, w owiczu, w Skierniewicach. Wszyscy zakonnicy niech
szukaj i notuj, cokolwiek dobrego usysz, spisuj osoby, które
mogyby przekaza wiadomoci. Gdyby mieli 65 lat czy 70, to
musieliby zna o. Stanisawa, bo mieli wtedy 15 czy 20 lat.
W przyszym miesicu przel dokadniejsz informacj.
Adwokat od spraw witych wskae, jak naley w tych sprawach
postpowa wobec ordynariusza miejsca. Nie mona nic zaczyna w
Rzymie, dopóki na miejscu wszystko nie bdzie porzdnie
zakoczone. Zaczynajcie ju czynnoci wstpne, aby nie ociga si z
tym dugo, dopóki ja jestem w Rzymie i zanim nie zdziecinniej i nie
strac pamici wiadkowie yjcy, bo wówczas ich wiadectwo nie
bdzie miao znaczenia.
Nie tak dawno we Woszech, ju za obecnego Ojca witego,
niejaki o. Pawe zaoy nowy zakon pasjonistów, czyli Mki
Paskiej. Dopiero po jego mierci zakon ten bardzo wzrasta, a Ojciec
wity aprobowa go w 3 lata po mierci zaoyciela. Ju im nawet
koció i miejsce wyznaczy, przede wszystkim dlatego, e ywa i
wiea jest pami o witoci i cnotach tego zaoyciela i e jego
naladowcy bardzo zabiegaj o jego proces beatyfikacyjny, cho
adnego cudu, jak dotd, nie udowodnili. Wskazuj jedynie, e y
witobliwe i skutecznie gosi sowo Boe w Kociele.
A nasz Zaoyciel odznacza si witoci, nauk, cnotami
teologalnymi i heroicznymi, darem proroctw i cudów oraz pracami dla
Kocioa Boego, a jest przez nas dotd zaniedbywany. Jak nam
wiadomo, starsi nasi otrzymali swoj „zapat” za owo zaniedbanie.
Dlatego wity zakon, zaoony przez naszego Ojca na wiksz cze
Maki Boej i dla tak potrzebnej przysugi zmarym, nie rozwija si.
Skoro wic Pan Bóg wyniós Najprzewielebniejszego Ojca na urzd
przeoonego generalnego Zgromadzenia, zechciej w tej sprawie
wspópracowa w staraniach o rozpoczcie procesu Zaoyciela i
Patriarchy swego, aby Pan Bóg bogosawi w szczliwym
sprawowaniu rzdów. Ja za, chocia saby i stary, bd równie
pracowa, ile mi si i zrcznoci stanie.
Takie procesy nie odbywaj si bez znacznych wydatków.
Trzeba wic na róne sposoby si poleca monym, aby swymi
jamunami dopomagali nam w prowadzeniu procesu. Zapewne
pierwszym promotorem do pobonej kwesty bdzie Jegomo Pan
Magnuszewski, wojski czerski, który jest wielkim dobrodziejem
naszym i czcicielem Czcigodnego Ojca naszego Zaoyciela. Znajd
si take inni, których serca Pan Bóg skoni ku temu przedsiwziciu.
Bdzie nad tym czuwa Opatrzno Boa, której wielkim czcicielem
by nasz wity Ojciec. Ona nie opuci, lecz wsawi sug swego.
Nam te trzeba na serio przyoy si do tej sprawy, bo chodzi o
cze Niepokalanego Poczcia NMP, ratunek dany zmarym
cierpicym w czycu. Rozszerzymy zakon ustanowiony dla tych
celów. Chodzi równie o zagrodzenie drogi nowemu patriarsze
nowych pseudomarianów.
Tu, w Rzymie, zaczynaj popiera go dominikanie, a s bardzo
potni i na mnie jak przez szpary patrz. Jednak ojcowie jezuici
bardzo nam sprzyjaj i spodziewaj si szczliwego zakoczenia
naszych spraw. Pobudzaj nas do wysiku, aby tak wity zakon
Niepokalanego Poczcia, tak potrzebny zmarych, móg si rozwija i
aby jawnie przeciwstawi si przeciwnikom Niepokalanego Poczcia
NMP. Niech Najprzewielebniejszy Ojciec rozkae naszym
wspóbraciom modli si i stara, eby si to powiodo.
Wielu jest tutaj propagatorów Niepokalanego Poczcia, ale
wszyscy twierdz, e owa cze rozszerzaaby si najbardziej przez
zakon noszcy ten tytu. Wszyscy wic s nam yczliwi i nas
zachcaj, co daj, Panie Boe, Amen
11
.
11
To ostatnie zdanie przepisane z Prot. Wet., bo w tekcie o. Wyszyskiego jest zniszczone.