1
Postacie:
Meredith Swan w wieku 3-latek. Bella Swan w wieku 20-lat. Edward Culen w wieku
Córka Belli. Córka chrzestna Córka zmarłej Renee i Charliego. 22 Lat. Brat Emmetta.
Rosalie Swan i Jaspera Hale… Siostra Rosalie i matka Meredith…
Rosalie Swan w wieku 24-lat.
Emmett Culen w wieku 23-lat.
Siostra Belli i ciotka Meredith.
Brat Edwarda Cullena.
Alice Hale w wieku 24-lat. Jasper Hale w
śona Jaspera. Wieku 24-lat.
Melani. Sis Jaspera.
Mąż Alice.
2
Prolog
Rosalie Swan:
Myślicie, że dorosłość jest prosta… To się mylicie. Ja zawsze chce
wrócić do dzieciństwa, ale nie tego, co przeżyłam z moją kochaną
siostrą Bellą. Teraz mamy „szczęśliwe” życie. Pf… chyba w snach.
Nazywam się Rosalie Swan, a moja przeszłość jest na razie dla
wszystkich zagadką. I niech tak zostanie…Chyba.
3
1.„Praca a ogólnie to życie codzienne w Nowym
Yorku…”
Bella Swan:
Obudził mnie budzik, mówiący pora wstawać i czas do szkoły…
Kurwa… Nie spałam północy, ponieważ moja córeczka Meredith
miała kolkę. No tak… Hm.. Mam córkę, ale ona ma dopiero 2
miesiące. Jest przesłodka, śliczna i w ogóle. Tylko ma mamę, a jej
ojciec nie istnieje. Niestety mam tylko skończone 17-naście lat. No
niestety trzeba ponieść karę za swoje czyny. Nie… Ja nie mówię, że
Meredith jest dla mnie czymś, czego bym nie chciała, ale pojawiła się
dla mnie za wcześnie… Moja sis mi pomaga, ale jest modelką i nie
może 24 h na dobę być czynna…Dobra koniec spania. Dziś ważny
dzień, bo piątek no i wieczorem idę do klubu z Ross. Do córki jak
zwykle Rosalie przytarga Jaspera, który i tak pisze teksty. To w końcu
może posiedzieć ze swoją chrześnicą… Zresztą zawsze mówimy z
Alice, że ona jest jego natchnieniem. Za miesiąc zaczynają się wakacje
a moje oceny nie są najgorsze…A z tym klubem to Al. Wymyśliła, że
poświstujemy to, że Rose miała wczoraj udaną sesję zdjęciową. Nasza
przyjaciółka się upiera, że w wakacje pójdę do niej na małą sesję z jej
ciuchami do nowej kolekcji. W końcu jest projektantką i to
znakomitą…Niestety Jasper upiera się, że pójdzie z nami a po prostu z
małą zostanie siostra Jaspera, która jest ode mnie o rok starsza i ma
na imię Melani…A właśnie Jazz dostał pracę w zespole „E&E Cull”. I
postanowił, że nam przedstawi swoich kumpli z zespołu w sumie on
tam tylko pisze teksty, ale sami lubią się bawić i polubili Jasperka…
Perkusista mówi na niego Wielki J. taa… dziwne, ale gwiazdy
muzyczne już tak mają…Może i to dobry pomysł. Dobra, bo się
spóźnię na autobus i mnie pani Wolter zabije lub, co gorsza obleje…
Ze szkoły wróciłam gdzieś ok. 14:20. Rosalie siedziała u
Meredith w końcu to była jej kochana dziewczynka… Czasami byłam
nawet zazdrosna. Poszłam do kuchni zrobić sobie jeść a potem
nakarmić małą tylko, że nie piersią, ponieważ miałam pewne z tym
problemy i z nerwów straciłam pokarm. Więc przerzuciłam ją na
4
butle… Bardzo nie narzekała. Kurcze jak ja ją za to kocham. Dobra ja
się najadłam idę do córci…
Małą nakarmiłam i odrobiłam lekcję do klubu mieliśmy jechać
ok. 21:00. Dochodziła 16:45. Dobra mam jeszcze troszkę czasu to
pójdę się przespać, bo pieprznę ze zmęczenia… O nie i wykrakałam.
Alice wpadła z kreacjami na dzisiejszy wieczór. Teraz to nawet
pomarzyć o śnie nie będę mogła … Za chuja pana…
- Hej, modelki czas na atrakcje…- Mały wkurzający chochlik… Nigdy
nie może sobie odpuścić…
- Ta.. Hej… A gdzie Jazz??
- Co ty zakochałaś się w nim, że tak pytasz…
- A może i tak…- Pokazałam jej język.
- Nie. Przyjdzie za godzinkę, bo musiał jeszcze się wykąpać, ubrać,
bo…
- Dobra Alice bez intymnych szczegółów…- Wiedziałam dobrze, do
czego pije. Eh.. Przed imprezą nie da mi już spokoju…
5
2. „Nowi znajomi”
Rosalie Swan:
O tak przyszła Alice już ją słyszę nawet na górze… Pewnie się
kłóci znowu z Bellą o ubranie. O matko, jakie one są…
Oczywiście to, Bella zawsze prosiła, żeby zamieszkać na dzielnicy
Brooklyn
Nowego Yorku, gdzie jest zieleń… No Alice namawiała nas,
ż
e na Manhattanie… Tak… Ja się zgodziłam z Bel przeciesz my mamy
jeszcze malutkie dziecko w rodzinie. Al. Podarowała w końcu, ale
powiedziała, że ubrania na imprezy z nią to ona wybiera… Niestety
Bella zawsze się z nią kłóci. No, ale trudno już takie są.
- Pójdę do nich i załagodzę sprawę…Co Meredith? Będziesz
grzeczna?... No pewnie, bo ty jesteś zawsze grzeczna. Ciocia później
do ciebie przyjdzie a ty teraz się prześpij słonko…- pocałowałam ją w
czoła a ona tylko się uśmiechnęła a przez jej usteczka wyleciało:
- Aa..gug…- I nie zdążyła położyć główki do spania a już
usnęła…Jaka ona śliczna. No dobrze idę do tamtych…
- Co się znowu stało?- Starałam się o to zapytać, ale one za to zaczęły
krzyczeć i w ogóle…- Zamknąć się albo przywale, bo Meredith
obudzicie a jak tak się stanie to żadna nie pójdzie… Koniec kropka.
- No dobrze, ale niech ona założy tą bluzkę i do tego te spódniczkę…
Będzie boskaaa…
- Bel zakładaj bez dyskusji a ty Al. Idź się przebrać ja zaraz uczesze
was obie a potem ty Alice mnie ubierzesz a jak przyjdzie Mel to mnie
uczesze i umaluje… Bo ona już nie raz mnie szykowała a ty w tym
czasie Bel pójdziesz posiedzieć z Meredith… To rozkaz…
- No jasne- Odparła z entuzjazmem Bella, pewnie najbardziej jej się
podobało, że dla córeczki będzie miała dziś czas…
Do naszego domu już przyszła Mel z Jasperem… Truła mu, że
też chce zamieszkać tu gdzieś nie daleko nas a najlepiej nawet na
naszej ulicy Ocean Ave … Tak my mieszkamy przy tej ulicy i mamy
dość blisko do Prospect Park. Do pracy mam różnie, ale biuro agencji
6
modelek do, którego jestem przydzielona znajduje się na Manhattanie.
Ja, Bella i Alice byłyśmy gotowe. Bel dała instrukcje Melani, co
i jak z małą. W końcu pierwszy raz ją zostawia z kimś innym…
- Spoko Bel będzie dobrze przecież Mel zna małą i wie jak się nią
zajmować…
- Tak, tak wiem, ale się denerwuje…
- Oj, przestań i choć.
- No bawcie się dobrze. A i następnym razem idę z wami.- Pow. Mel
- Tak a ja zostanę z dzieckiem- Powiedziała Bella.
Do klubu „Topes” dojechaliśmy w nie całe 15-naście minut.
Weszliśmy to już zaczynała się impreza a Jazz zaciągnął nas do jakiś
stolików… Gdzie byli członkowie zespołu „E&E Cull”…
Najprzystojniejszy jest dla mnie perkusista a dla Bell…gitarzysta i w
tym wokalista. Ta… Mamy całkiem inne gusty.
- No hej piękne…- Odezwał się miś zespołu, perkusista.
- Emmett przestań, ja jestem Edward to Emmett perkusista tu Jered
gitarzysta basowy a tam tańczy Eve nasza dziewczyna z chórku a obok
niej Heidi to też z chórku… Tam jest Jems i nas zawsze wybroni od
kłopotów i załatwia nam kontrakty…- puścił uśmiech do Bell.
- Ach… no to super a ja Mo…- Ktoś mi przerwał.
- Rose, to ty… - Znałam dobrze ten głos to był Michel z Los Angeles
gdzie wcześniej mieszkałyśmy.
- Nie… Pan musiał mnie pomylić.
- Przestań się wygł…O Bell widzę, że ty też tu jesteś. Co u was i
Mer…-Przerwała mu Al. Nie mogąc dłużej znieść go…
- Idź sobie nie widzisz, że one nie chcą wracać do przeszłości!!
Zrozum to…- Była naprawdę wkurwiona…
- Al. Uspokój się… A ty Michel wypierdalaj, bo JAK się zbliżysz i o
coś zapytasz mojej Rose lub Bell to ci nogi z dupy powyrywam…- Tak
ja i Jazz byliśmy bardzo związani po Prost może, dlatego że to on
mnie zobaczył pierwszy po tej mojej tragedii… Lecz on nigdy się tak
nie wyrażał a więc wszystkich z zespołu zaskoczył…
- Dobra to ja pójdę… I przepraszam.. Nie chciałem Rose ci o tym
wszystkim przypominać…- Teraz wstał zdziwiony Em.
7
- Chłopie lepiej spierdalaj, bo jak nie Jasper nogi to ja ci za Chwile,
co innego wyrwę.
- To pa Rose a i Bell też Cię przepraszam już wychodzę…
- Tak cześć- odpowiedziałam…
Nie wiedziałam, co się dzieje i widziałam ciemność…
Ocknęłam się na rękach u Emmetta a reszta tańczyła lub była
przy barze i gadała…Grała piosenka Inara - Vamos a la Playa
Słuchaj:
http://www.youtube.com/watch?v=CDeC9yVcp4o
- Hej malutka. Zemdlałaś i…No musze Ci coś powiedzieć. Podobasz
się mi się- Uśmiechnął się a ja już byłam jego.
- Ty mi też- Jaki on cudny….
- Powiesz mi coś?
- Hm…??
- Dlaczego tak zanegowała na tego palanta i dlaczego Jazz tak
zareagował?
- Nie ważne- Nie mogłam mu powiedzieć… Po prostu nie mogłam. Od
razu by mnie zostawił, bo by się mnie brzydził.
- Powiedz…- Nalegał.
- Może kiedyś. Teraz byś mnie zostawił a tego nie chce…
- Dobrze powiesz jak będziesz gotowa. Znaczy to, że my jesteśmy
razem?
- Pf… Jeszcze pytasz.
- To choć tu do mnie moja księżniczko… A i ty nie masz dziecka?
- Oczywiście, że nie a to by Ci w czymś przeszkadzało?- Zaczęłam być
zmartwiona, że jak się dowie o mojej i Bell przeszłości to będzie źle…
- Nie po prostu lubię dzieci. I jestem jednym z nich. Ale wolałbym
ż
ebyś całą należała do mnie i byś była dziewicą.- Pobudka koniec snu.
- To się mylisz. Ja nie jestem dziewicą a to, że nie mam dziecka to nie
znaczy, że nie miałam faceta..
- Oh.. Przepraszam… Nie chciałem
- Oj dobrze chciałeś… Ja wychodzę powiedz innym, że poszłam gdzieś
i powiedz Jasperowi że Mel i mała M. jedzie ze mną…
- Ok. A kto to?
- Nie musisz wiedzieć…
Wyszłam z klubu i pojechałam po dziewczyny zapakowałyśmy
się na weekend i pojechałyśmy do L.A. Chciałam wstąpić na grób
8
rodziców. Zatrzymałyśmy się w hotelu i tu przenocujemy a jutro
wrócimy do N.Y w końcu mam pracę…Dziewczyny cieszyły się iw
ogóle… Ja po prostu chciałam odpocząć. Od myślenia, ale wybrałam
się do miasta gdzie to wszystko się wydarzyło. Niestety zawsze trzeba
wracać do przeszłości.
Bella Swan:
Wróciłam po gorącym tańcu Edwardem do stolika a zaraz też
Jazz z Alice. Emmett siedział załamany.
- Co się stało? Gdzie Rose?- Pytał Jazz.
Wtedy on opowiedział ich rozmowę a mnie zatkało. Wiedziałam,
dlaczego zabrała dziewczyny. Ona po prostu nie chciała być sama.
Nie miałam jej tego za złe.
- Emmett ty jesteś chyba jebnięty. To może, dlatego że nie znasz Rose
przeszłości. Musisz uważać na to, co mówisz- Powiedział Jazz.
- O co chodzi w ogóle?- Pytanie było skierowane do mnie i Jazza.
- Sądzę, że Rosalie nie będzie na razie z tobą rozmawiać, ale kiedyś
może Ci o tym opowie…
- Ta..- Teraz to ja powiedziałam.
-O boże Bella.- Kurwa mać.
- Kurwa, Jesika co ty tu do cholery robisz?- Odezwałam się…
- Przyjechałam z Michlem. A gdzie Ros?
- Daleko i idź już sobie.
- Ej a jak przeżyła. No wiecie. Wróciła do normalności po tym
wszystkim. Wiecie jak coś to Michel nie miał wpływu na to w końcu to
wszystko jego brat odwalił. A i teraz nie żyje a Chad siedzi w
więzieniu. Wiecie no Chad tez bardzo przeżył to o Ros i że nigdy jej
nie zobaczy. W końcu byli ze sobą dość długo.
- Koniec tego Jesiko. Idź już. Proszę.
- Ok.. Trzymajcie się…
- Chyba dziś jest zły dzień
- O tak…- Wszyscy mi przyznali racje…
9
- a ten Chad to mi zagraża?- Wjebał Emmett
- Troszkę tak… Ale jak siedzi to raczej jest ok.
- O bro wzięło Cie na maxa.- Edward a któż by inny mógł tak
powiedzieć…
- Mówię Ci Em uważaj no Rose ona jest taka delikatna…- Mówił Jazz.
- Dobra my idziemy- pow., Al.- Ale czy moglibyście Bellę podwieźć
potem do domu. Nie chce żeby sama wracała.
- Ok.
Bawiliśmy się troszkę i Emmett powiedział, że u nich
przenocuje w końcu mają duży dom. A jutro zrobią imprezę. A może
Rosalie przyjdzie. No nic jutro do niej zadzwonię.
10
3. „Rzeczywistość nie jest kolorowa…”
Bella Swan:
Obudziłam się w pokoju gościnnym u chłopaków…nic nie
słyszałam tylko cisze… Może zejdę na dół i zobaczę, co jest…
- No i widzisz Edward mówiłem, że ją obudzisz… Idź ty głupku…
- Nie… Nikt mnie nie obudził…
- Uf… To dobrze a gadałaś z Rose?
- Jeszcze nie, ale zaraz zadzwonię…
- To ja ci zrobię śniadanie…- odparł Em.
- A ja idę zaprosić ludzi na imprezę…- O kurwa, ale co to będzie, z
kim zostanie małą. Ja tak nie mogę…
-Ok. Idę zadzwonić.
Po 5-ątym sygnale odebrała… Słyszałam, że jedzie
samochodem.
-Hej. Wracasz już?
-No tak
- Ej. Em i Ed robią imprę u nich a że ja u nich siedzę to może byś
przyjechała, z Mel tylko, co z małą…
- Tak ja będę a mała to już się prosi żeby zostać z jasperkiem.
- Ok.
- Papa
- No buźka…
Zaraz był Emmett:
- I co i co??
- No ok. będzie wieczorem a ja jadę do domu się przebrać…
- No dobra. Podwiozę Cie… I od razu do nas przyjedziesz… Proszę…
- No ok. to wchodź…
Przebrałam się, umalowałam wypiliśmy, z Emmetem cole i
pogadaliśmy… Nie przypuszczałam, że on może być tak miły…
- Bella, czy ten Chad był dość blisko Rosalie?
- Jak to?
11
- No, bo ona powiedziała, że nie jest dziewicą czy ona z nim je
straciła…
- Hm.. Na pewno ona powinna Ci to powiedzieć, ale to nie z nim…
- To, z kim?
- Raczej nie mnie o tym z tobą gadać…
- A Bella, kto to jest Meredith?
- Hm.. Obiecaj, że nikomu nie powiesz w szczególności Edwardowi..
- No wal…
- To moja córka…
- O matko… nie no nie powiem mu wiem, że tobie na nim zależy…
A mogłabyś mi powiedzieć, kto jest jej ojcem..
- Nie… Nikt tego nie będzie więcej wiedział…
- Dlaczego go tak nie nawiedzisz może by chciał znać swoje dziecko….
- Nie chciał o to chodzi, że jak mu powiedziałam o ciąży to kazał mi ją
usunąć a ja nie chciałam… Potem uciekł i więcej go nie widziałam…-
Rozbeczałam się…
- Ci… Spokojnie… Nie płacz…
- Wiesz, jakie ja i Rose miałyśmy ciężkie życie?
- No nie, ale możesz mi powiedzieć nikt się nie dowie…
- No to może kiedyś tam pogadamy, ale na razie jedźmy do ciebie…
- No to choć…
Rosalie Swan:
Jechałam do domu… Pff… Wszystko zawsze się wali… A
musiałam teraz tam jechać?.. No oczywiście, bo jestem popierdoloną
blondynką… Widziałam siostrę Chada była na mnie zła a później mi
wykrzyczała… Wspomnienie nadeszło jak by to była rzeczywistość:
- Jak mogłaś wyjechać… Zostawić Chada, a on teraz siedzi w
więzieniu za zabójstwo tego, co ci tamten zrobił…
- Ja naprawdę nie wiedziałam… Moja siostra też miała problemy my
musiałyśmy wyjechać…
12
- To teraz ty coś zrób… Nie wiem zapłać komuś… czy coś..
- Ja naprawdę nie mogę nic zrobić…
- Dasz mu teraz spędzić w więzieniu 5 lat…
- Nie ja coś wymyśle załatwię najlepszego prawnika…
- Bardzo bym ci była wdzięczna…
- Dobrze. Postaram się najwięcej zrobić.
- On Cię kocha.. Nawet nie przypuszczasz jak..
- Dowidzenia…
Byłam mu to winna w końcu czuje coś jeszcze do niego… Był naj
fajniejszym chłopakiem na ziemi. Liczył się z moim zdaniem. A teraz
jest Emmett a jeśli mu chodzi tylko o sex… Ja nie chce być znowu
zraniona… Boże czy ty mnie nie kochasz czy jak…
Do domu zajechałyśmy to Jasper już był ja się z Mel
przebrałam… Pomalowałam Mel jak na modelkę przystało…
- Rose wiedziałam jak gadałaś z Tą panią… O co chodziło?
- Widzisz chodzi o Chada jest w wiezieniu za zabójstwo i chyba już
wiesz kogo… Ona powiedziała, że to dla mnie i żebym mu pomogła a
ja zrobię wszystko, co w mojej mocy. Działać zacznę już jutro.
- No dobrze… a ty czujesz coś do niego?
- Nie mam pojęcia, ale chyba czuje coś do Ema tylko boje się, że jemu
tylko o jedno chodzi…
- Nie możesz tak…
- Dobra Jazz my lecimy….
- Ok. Bawcie się dobrze.
Na miejscu byłyśmy ok. 20:18. Bella wybiegła nam na powitanie
a za nią Emmett.
- Przepraszam Cię Rose… Kochanie moje… Modelko… Jesteś dla
mnie najważniejsza…Teraz wiem, że coś czuje do ciebie.
- Em.- I co ja mam mu powiedzieć. Też coś do niego, ale się boje.
- Ros pamiętaj, co ci mówiłam- Powiedziała Mel.
- Hm… Ja do ciebie też…
- To bosko…Moja księżniczko
Zaczął mi dzwonić telefon.
- Przepraszam muszę.
- No jasne…
13
- Tak, słucham…- odezwałam się.
- Hej Ros. Zadzwoniłem do Ciebie moja siostra mi powiedziała o
waszej rozmowie. Policja pozwoliła mi zadzwonić…
- A no witaj… No tak. Jak się czujesz?
- Nie no w miarę dobrze… Cieszę się, że ten skurwiel Cię już nie
dotknie.
- Dziękuje. Ty mi dałeś szczęście wiesz?- O kurwa Em się patrzy.
- Mam nadzieje dla Ciebie bym wszystko zrobił…
- Wiem o tym dobrze…
- Dobra musze już kończyć a i pamiętaj kocham Cie…
- No papa …- Odłożyłam słuchawkę i zaczęłam ryczeć…
- Kochanie, co się stało?- Em był przerażony.
- Nic Emmett ja chce być sama zostaw mnie…
- Nie zrobię tego nigdy…
- Nie wiesz, co mówisz…
- Wiem i to dobrze.
Wszyscy się bawili a ja… byłam załamana. Mi to się zawsze
wszystko wali… Akurat teraz. Podeszła do mnie Bella.
- Sis widzę, że coś nie tak…
Powiedziałam jej o tych dwóch rozmowach.
- Bels ja nie wiem, co mam zrobić…On to zrobił dla mnie- Płacz,
płacz…
- Przestań… Pomożesz mu a potem zobaczymy…Emmett naprawdę
myśli tylko o tobie to widać nawet teraz na Ciebie patrzy…
- O boże…
- To dobrze…
- No właśnie nie…
- Rose uważaj to jest goryl, ale bardzo w tobie zauroczony bądź
zakochany…Nie możesz mu tego zrobić…
- Wiem- Oj wiem, dlatego podejmę inne środki, które mi pomogą…
14
4. „Głupota czy załamanie?”
Rosalie Swan:
Tak obudziłam się rano i wiedziałam co musze zrobić…NI e
mogłam wybierać pomiędzy Emim a Chadem… W sumie w do mojego
misia czuje coś mocnego i wiem, że bez niego moje życie teraz by nie
istniało… Lecz Chad dla mnie sobie zniszczył przyszłość, ale ja go o
to nie prosiłam… Kurwa. Jak się coś układa to zawsze musi się
spieprzyć…Tak to jest w moim życiu taka reguła?
- Rosi wstawaj mam śniadanie…- O boże to Em mój Em.
- Oj… Co ty tu robisz…
- Wiesz. Wczoraj wyszłaś tak smutna i bym chciał cię rozweselić.
- Jesteś boski… Wiesz?- Jak można było się w nim nie zakochać te
dołeczki są boskie, a jego postura napakowana i w ogóle. Kto go nie
zna ten się boi a ja go już poznałam i znałam jego serce.
- Wiem… Każdy mi to mówi…
- Jasne.
- O no daj kotku pomarzyć.
- Mogę coś zrobić?
- Jak bardzo chcesz to proszę.- Pocałowałam go bardzo namiętnie…
Chciałam to zrobić po raz ostatni.
- Hm… Następnym razem nie pytaj o pozwolenie.
- Oczywiście- Nie będzie następnego razu…
- To zjemy ty się kruszynko ubierzesz, a potem może wyskoczymy na
zakupy..
- Co? Zakupy. Przeciesz ty nie znosisz zakupów.
- Wiem, ale chochlika pieprzona powiedziała, że ty lubisz…
- Nie no… lubię… Lecz dziś muszę się spotkać z kimś.- Kłamałam…
- Nie z kochankiem. No nie?
- Coś ty, Ciebie na nikogo bym nie zamieniła.
- Trzymam Cię za słowo. To ja lece na piwo najwyżej z Edem. Później
się spotkamy słoneczko.
- Oki…
15
Ubrałam się w czarne rurki i do t ego śliczną bluzkę na
ramiączka w kolorze tak jakby zielonym, ale dodatkiem czarnego…
Hm… do tego baleriny… Nie… Leprze będą szpilki w kolorze bluzki a
do tego bolerko czarne… Tak wyglądam bosko.
- No Rosalie. Trzeba to zrobić…
Wyszłam z domu i szłam w stronę mostu… Dasz radę… Jesteś kobietą
w końcu… Stanęłam przy barierce i ją przekroczyłam… Oj jak
najszybciej, bo zaczęłam zwracać na siebie uwagę…Skoczyłam…
- Kooocham Cię Emme…- Nie zdążyłam dokończyć i już zaczęłam się
zatapiać, dusić i w ogóle…
Bella Swan:
Hm… Dlaczego taki korek… O matko ktoś się rzucił z mostu. W
radiu podawali:
Dziś w godzinach popołudniowych
Piękna, bląd dziewczyna rzuciła się z mostu w Nowym Yorku…
Policja ma nadzieję, że przeżyła…
Zaczynają szukać jej…
Może jeszcze nie jest za późno…
Mamy świadka możemy z nim porozmawiać…
-Witam panią, czy widziała pani to zdarzenie?
- Tak…
- Może nam Pani powiedzieć?
- Oczywiście to w ogóle było dziwne. Ona płakała przekroczyła barierkę i
wyskoczyła z przerażeniem… Krzyczała coś w stylu „Kooocham Cię Emme…”
nie dokończyła, bo był już tylko plusk wody…
- To straszne…
- Dobrze to wiem.
- Dziękujemy Pani bardzo…
-Dowidzenia
- Dowidzenia…
Dziękujemy za poświęcenie czasu odezwiemy się później i pozdrawiamy naszych
słuchaczów…
16
O kurwa… nie to musiałbyć zbieg okoliczności… Musiał.
Wysiadłam z samochodu i biegłam do tego miejsca… Wyławiali
ciało…
- Proszę mnie przepuścić…
- Nie proszę się przesunąć...- w tym momencie zobaczyłąm jej twarz
-Rosi… Kochanie tylko nie to…
- Pani ją zna?
- Tak to moja siostra…Jedyna osoba, jaka mam.
- Proszę pozwolić…- Nie czkałam na formularze. Podbiegłam do niej.
- kochanie… Proszę. Emmett Cię kocha ja Cię kocham. Wszyscy Cię
kochamy. Proszę obudź się…
- Nie… Mogłam inaczej. Kocham was- Mówiła z ledwością. Podbiegli
sanitariusze i mówili jakoś po języku lekarskim wyłapałam tylko ” Ma
duża szanse na przeżycie”… Tak… Przynajmniej to. Dzwonie do
Emmetta, a później do wszystkich… Przyjechali jak najszybciej do
szpitala, gdzie w tej chwili była Rosi…Widziałam Emmetta. Oczy
czerwone i żadnego uśmiechu… Edward był poważny…Za to Alice
była jak trup szła daleko od wszystkich tak ona była blisko Rosalie,
one były jak siostry w sumie to one były nie rozłączne w domu dziecka,
gdzie mieszkałyśmy wszystkie. Jasper nie dało się nic wczytać z jego
twarzy była grobowa. Miał z Ros dużo sekretów nawet przed Al. Oni
byli jak bliźniacy czuli więź między sobą. Melani została w domu z
moją Meredith. Moją kruszynką…Podbiegł ktoś do mnie…
- Kochanie będzie dobrze..
- Wiem- wtuliłam się w jego ramię.- Lecz nie mnie jest potrzebne
pocieszenie. On podszedł do Emmetta. Chciał go dotknąć a on…
- Nie dotykaj mnie.- Lecz jak podszedł Jasper to bez problemu dał mu
rękę i poszedł za nim. Edward nie poczuł się źle, ale był zły, lecz
widziałam, że na siebie… Alice nie zareagowała tylko dalej
myślała…Podeszłam do Edwarda:
- O co chodzi Emmetowi.
- Ja powiedziałem mu, że ona pewnie nie kocha go tylko dalej tego
swojego byłego z więzienie. A ten pierdolnął mnie w pysk… Zresztą
należało mi się…
17
- No nie przejmuj się…- Kochałam go i nie mogłam nic powiedzieć…
- Dziękuje, że jesteś…
- Ja też ci…- Wyszedł lekarz a Alice była już koło niego i wypytywała..
- Proszę pani jest pani z rodziny?
- Ja jestem…- podeszłam do doktora
- Dobrze to z Panią Swan jest w porządku..-Wtedy Jasper podszedł do
pana Doktora i powiedział:
- Ona leży tam jak warzywo a pan mówi, że jest w porządku..
- Tak… Jutro ją wybudzamy. Na szczęście nie była długo pod wodą i
jak dobrze pójdzie i włożymy ją w gips to będzie ok.
- Jak to?
- Po prostu pod wpływem upadku Rosalie tylko się troszkę połamała i
zachłysnęła wodą…
- A co dokładnie ma złamane?
- Hm… Na pewno obydwie nogi, prawą rękę, śebro i na pewno
obojczyk… Wiemy na 100% nie ma złamanego kręgosłupa…
- No przynajmniej nie będzie na wózku jeździła…
- No tak nie będzie.
- Proszę pana a będzie mogła wrócić do zawodu modeliki?
- Hm… Myśle, że tak…Blizn nie będzie miała. Wyjątkowo dobrze
zniosła upadek.
- To się cieszę- odpowiedział Emmett- A mogę do niej wejść?
- Oczywiście.
- A Em przepraszam- powiedział Edward
- Spoko bro…
Emmett wszedł do Rosi a ja siedziałam pod salą z resztą
przyjaciół… Alice nie dawała żadnych oznak życia tylko piła, co
chwila kawę i patrzyła na swoje nogi. Jasper o czymś myślał i raz na
jakiś czas pogadał z Edwardem. Ed przytulał mnie co chwila i mówił,
ż
e mnie kocha i będziemy musieli pogadać o swojej przeszłości. Ja nie
miałam na to ochoty no, ale jak się kochamy… Na razie liczy się tylko
moja córeczka, o której on nic nie wie…Hm… to wszystko będzie
ciężkie… Tak nam mijały dni… Alice podobno słowem się do Jaspera
przez te dni się nie odzywała, a Jasper zaczął normalnie chodzić do
pracy… Edward też przebywał w szpitalu ze mną lub chodził do pracy,
18
a większość nocy spędzałam daleko od niego i pomyślałam, że czas mu
powiedzieć o córce…Emmett tylko jeździł po rzeczy do domu i do
sklepu po papierosy dla siebie… Tak Em zaczął palić, i w ogóle się nie
odzywał praktycznie. I szpital stał się jego domem jak go odsyłaliśmy
do domu to się w nim upijał do nieprzytomności. Nie jadł prawie i nie
spał… On sam przypominał trupa z dobrego horroru podobnie jak
Alice…Teraz bardzo byli nie rozłączni… Al. Tworzyła projekty w
szpitalu i je wysyłała przez Jazza… Tak wyglądało nasze jak na razie
ż
ycie… Melani odwiedzała Rosi, lecz chodziła też taka zgaszona ja z
nią w szkole się trzymałam bo Emmett mi nie pozwolił sobie robić dni
wolnych…Hm… Co to dalej będzie? Nic… Spokojne, smutne i
monotonne życie…
19
5. „Warto żyć… Pf… Jasne, że nie. A może?”
Bella Swan:
Czy, kiedyś znowu będzie normalnie… A co to jest normalność?
Ja już zapomniałam. Minęły dwa tygodnie, a ona dalej się nie
obudziła… Lekarze nie wiedzą, o co chodzi… Nie potrafią tylko
mówią trzeba czekać… Jak mam dłużej czekać? Musze pogadać z
Edwardem, bo nie mogę dłużej tego ukrywać… Umówiłam się z nim tu
w parku przy naszym domu… Hm…
- Hej kruszynko- powiedział na wejściu ja nie chce tego przeciągać…
- Edward ja mam dziecko…
- Co?! Jak?!
- Mam ci tłumaczyć ja się robi dzieci?
- Nie rób ze mnie idioty… Dlaczego nie powiedziałaś?
- Bo myślałam że mnie zostawisz…
- Nigdy… Jak się nazywa i mogę ją poznać…
- Jasne to jest Meredith… Hm… Jest śliczna i choć teraz do niej. Jest
z Melani.
- Ok.- Jakie to przecudowne…On jest boski…
Edward Cullen:
Powiedziała, że jest matką… Tak… Musi mi powiedzieć o swojej
przeszłości to pewne… Co miałem jej powiedzieć? Odwal się bo masz
bachora. A może go pokocham tak jak ją pokochałem? Tak
przynajmniej spróbuje…
I trzymałem ją na rękach byłą śliczna jak jej mama…Tak ją też
pokocham…
- Bels… Mów o przeszłości…
- Ok.- Co? Tak szybko? To dobrze…- Hm… Widzisz ja i Rosi
Miałyśmy mamusię i tatusia, którzy zginęli w wypadku, a my nie
miałyśmy nikogo to dom dziecka tylko nam pozostał. Tam Rosi się
zaprzyjaźniła z Alice. Dlatego są tak związane… Ogólnie były nie
20
rozłączne…Ja też się z nią przyjaźniłam, ale nie tak blisko…. Kiedy
one skończyły to Al. Wyjechała do N.Y, ale nas odwiedzała bardzo
często robiła swoją karierę…Ja z Rosi zostałyśmy w L.A. Tak ja tam
chodziłam do szkoły. Rosi też, ale chodziła do pracy. Tak… Dziwne
ż
ycie ja wtedy zaczęłam się przyjaźnić z Jeredem był moim
chłopakiem… Uprawiłam z nim sex i w ogóle… Pewnego dnia
powiedziałam, że jestem w ciąży a on kazał mi usunąć… Odmówiłam,
a on uciekł. Wyjechał więcej go nie widziałam wtedy wszyscy zaczęli
mnie unikać i w ogóle… Jak nikomu nie powiesz to ci resztę powiem,
ale to już historia Rosi….
- No problem. Milcze…
- No bo widzisz Rosi dalej chodziła do pracy. Pewnego wieczoru na
uliczce ktoś ją zgwałcił to był brat Michela ten co go w klubie
widzieliśmy…
- Tak tak wiem…
- No i Rosi wtedy chodziła z Chadem. Zostawiła wszystko i załatwił jej
szew kontynuacje zawodu tutaj… Teraz się dowiedziała, że Chad jest
w więzień za zabójstwo tego… Jego siostra spotkała Ros i wiesz co
było. Rosalie się załamała i skoczyła a teraz widzisz nasz świat…
- Moje kochane…- Myślałem o Meredith także…- a Dlaczego Jasper
jest tak z nią związany?
- Hm, bo to on znalazł Rosi po gwałcie i ona poznała z nim Al.
- Dziękuje
- Za co?
- Za to, że mnie kochasz…- Odpowiedziałem…
Emmett Cullen:
Dość mam tych szpitali… Nie wiem jak wygląda mój dom.
Jestem tu dla niej 24h na dobę… Głupie? Nie… Kocham ją. Kocham
jak wariat… Nie Myśle o życiu bez niej… Wiem pójdę po pierścionek
zaręczynowy dla niej… Wróciłem za 30 minut…
21
- Tak spodoba Ci się moja modelko..
- Emmettt..- Cicho powiedziała…- I koniec znów zero oznak życia…
Ona leży tam jak warzywo…
Rosalie Swan:
Dziwne to… Oni do mnie mówią ja ich słyszę a oni tego nie
wiedzą… Hm… Postaram się…
- Emmettt…- Tyle mogłam powiedzieć… I koniec
Próbę ponowiłam za pare minut, ale teraz było..
- Em… Ja Cię słyszę tylkoo ledwo mówię i Cie kooocham…- Tak!
Byłam z siebie dumna… Usłyszałam jak on płacze? Tak na pewno to
było to…
- Rosie.. Kochanie… Wyjdziesz za mnie?
- Takk…- Nic więcej nie powiedziałam…
Przybiegł zaraz z lekarzem
- panie doktorze ona mówi….
- Rosalie słyszysz mnie- zapytał doktor..
- Tak.
- Spodziewałem się tego… Ona teraz powoli będzie wszystko na nowo
sobie przypominała… Na początku poszedł słuch a następnie mowa…
Nie długo zacznie widzieć a potem poruszać się…
- Dziękuję za informacje…- Doktor wyszedł a Em zadzwonił do
wszystkich z nowiną…
- Kochanie ja załatwię ślub i wszystko będzie gotowe a ty odzyskasz
wszystko i się ożenimy…
- Tak… Wiem- Mowa już nie miała dla mnie problemu… Otworzyłam
oczy i się przestraszyłam… Emmett wyglądał jak trup i zaraz weszła
uśmiechnięta Alice z takim samym wyglądem…
- Fajnie znowu jest mówić, Alice?- Zapytał się Emmett… Dobrze
wiedziałam, że Al. nic nie mówiła
- No wspaniale… A tobie Rosi?
22
- Jasne, że tak tylko te usztywnienie…
- No taki urok…
- Wiem, więcej razy nie skacze… Opowiedziałam Emmetowi moją
historie i powiedział, że załatwi prawnika Chadowi… Tak… Teraz
powinno być ok. Chyba…
23
6. „Niespodzianka”
Bella Swan:
Rosi dochodziła do siebie. Minęło już dwa tygodnie od jej
„ozdrowienia”… Hm… Emmett jest nadzwyczajnie szczęśliwy a ja no
cóż… Nie wiem. Cieszyłam się, że niby Edwardowi nie przeszkadza, że
mam dziecko, Rosi wraca do sił i Emmett skacze z radości i załatwia
uroczystość ślubną ich… Hm…Niech się żenią. Tylko, co będzie z
Chadem. Tak… Ja i Rosi o nim myślimy. Ona nie daje po sobie tego
poznać, lecz Chad chciał dla niej jak najlepiej…Co ona mu powie?
„Cześć Chad wiem, że mnie kochasz, ale ja wychodzę za mąż i jestem
szczęśliwa. Zapraszam Cię na ślub” Pff… Nie wiem jak to będzie…
Zobaczymy… Do tego dochodzi fakt, że Chad wychodzi z więzienia.
Tak… Em postarał się o prawnika. Dostał wyrok na 3 miesiące i w
zawieszeniu na 10 lat… Odsiedział już 3 mis. Wcześniej, a więc
powinien już wyjść. Dziś, lub w tym tygodniu dokładnie nie
pamiętam…
- Nad czym rozmyślasz kruszynko moja??
- A nad czym mogę myśleć?
- Ja pierwszy zapytałem…- Ja zwykle…
- Tak… Myśle nad życiem…
- A masz na cos narzekać? W tym życiu…
- No mam…
- Na co?- Spytał się wyraźnie zaciekawiony.
- Hm… Dziś mnie jeszcze nie pocałowałeś…
- To da się nadrobić…
- Możliwe- I wpił się w moje usta swoimi z taką siłą, ale bardzo
delikatnie nawet nie mogę tego opisać. Polizał moje Wargi swoim
językiem prosząc o wejście. Ja oczywiście jak zwykle dałam mu
zaproszenie… Ona zaczął swoim językiem lekko masować mój…
- Nadrobiłem?
- Oczywiście…jeszcze nie…- Od razu zaczął nadrabiać z powodu
braku tlenu oderwałam Się od niego- Zaliczyłeś kochanie…
- To się cieszę…
- Ja też…
- Myślisz, że Em i Rosi będą szczęśliwi?
- Oczywiście… Tylko nie wiem czy Chad im na to pozwoli…
- Oczywiście, iż pozwoli. Przeciesz chce żeby Rosalie była
szczęśliwa…
- No w sumie…
- Nie przejmuj się.
- Wiem, ale to jest moja siostra i muszę się o nią martwić…
Rosalie Swan:
Wychodzę ze szpitala dziś… Em o mnie dba ja o jajko. Alice
wymyśliła dziś imprezę w klubie… Tak z okazji powrotu do zdrowia.
Dziś wyszedł Chad z więzienia… Nikt o tym nie pamiętał tylko ja i
Alice nawet Bels myśli, że to dopiero jutro… Cóż on już do mnie rano
dzwonił i się pochwalił…Sądzę, że Al. Wymyśliła żeby on przyjechał
na tą imprezę… Ta… Będzie zabawnie…
- Rosi… Mam problem!- Krzyczała Alice
- Jaki chochliczku mój mały?- Wiedziałam, że chodzi o sukienkę, czy
coś…
- ON mnie zostawił, bo jestem za bardzo narwana… Mój cudowny
Jasper… I nie pójdzie na imprezę, bo ma mnie dosyć…A ja tylko
wymyśliłam, że Chad przyjedzie i już się zgodził. Ten jak się
dowiedział wpadł w furie i ja powiedziałam, że mam dość jak tak
reaguje na kogoś z twojej przeszłości. I kazał mi wypie***lać… Nie
mam gdzie się podziać i jeszcze on tak się nigdy nie odzywał do
mnie…- Rozryczała się, a moje serce pękało… To był dźwięk, którego
nie znosiłam… Jak on mógł…Mi nie przeszkadza Chad a jemu. Jaki
on się dziwny zrobił po moim wypadku… Ja nie mogę jak jej nie
przeprosi przez trzy dni a ona dalej będzie płakać to on dostanie po tej
swojej buźce , albo opieprz… No nie wiem na co się zdecyduje…
Hm…
Trudna decyzja…- Rosi… Co ja teraz zrobię…- Płakała gorzej niż
fontanna… Boże…
- Kochanie na imprezie się rozruszasz… Mówię Ci…
W klubie już wszyscy byli włącznie z Chadem. Tak… Trudno…
Ja i Alice weszłyśmy do pomieszczenia a tam zobaczyłyśmy jak
wszyscy rozmawiają i siedzą w loży. Już miałam zamiar do nich iść…
- Zaczekaj…Choć najpierw do baru…
- OK…- Podeszłyśmy i był mój ulubiony barman…
- Hej Sebastian…- Powiedziałam…
- Daj nam czystą…
- Wow… Widzę, że ciężki dzień dziewczyny macie…
- No i to jak…
- Ok. trzymajcie…- Wypiłyśmy dwie butelki we dwie i to w ciągu
godziny…
- Weź Al. Chodź tam, bo będą się denerwować…- Wstałam i
upadłam…
- Chyba Rosi się ostro wstawiła- Ehe… Ona nie lepiej.
- No raczej nie inaczej- Podniosłam się i w głowie mi wirowało…
- Dziewczyny obie się równo upiłyście. Zaprowadzę was do Emmetta i
innych.- Dowlekłyśmy się.- Widzicie troszkę dziewczyny mają zły dzień
i za dużo wypiły 1 litr na głowę… I to w godzinę…
- O kur…czątko Rosi jak ty wyglądasz a Alice nie lepiej…- Odezwał
się Em.
- Weź się od nas odwal z łaski swojej- Odpowiedziała Al. Wszyscy się
zdziwili, bo ona takich słów nie używała…
- Ok… Gdzie Jasper?- Powiedział Edward…
- A nas to… Co my jego niańka….
- I chyba wiadomo, kto im zepsuł humorek…- Powiedział Em.
- Wiecie, co… Tak w ogóle to hej Chad- odezwałyśmy się chórkiem.
Telefon mi wibrował a ja nadal stałam. Starałam się go wyjąć Alice
mi też pomagała… To nic nie pomogło, bo wyrżnęłyśmy a ja
odebrałam ten telefon…
- Hej Rosi. Wiesz ja i Al. rozstaliśmy się…- Jasper
- Wiem i się ciesz, że Cie jeszcze nie wykastrowałam- Plątał mi się
język jak cholera…
- Ros ty jesteś pijana…
- No Wow… Inteligencie..
- Kto dzwoni mówiła Alice..
- Jasper ten oschły kretyn…
- Daj mi go daj…
- Trzymaj…- Usłyszałam tylko…
- Tak ja też jestem upie****ona a Rosi powiedziała Ci i ja też to
wszystko o tobie Myśle… Nara…- Rozłączyła się i zaczęła się śmiać….
- Ros mam ochotę się wybrać na plażę…
- Ok… Lecimy…
- Nie… Wy nigdzie nie idziecie… Jesteście nawalone w 4 dupy…
- Hm…Wiem, ale ja już mam dość Emmett… Na wszystkich patrzeć ja
i Alice zaczynamy żyć. Do pracy wracam za tydzień i się bardzo
cieszę…- Wyrwałam mu się i usiadłam przy innym stoliku. Alice zaraz
się do mnie dosiadał. Chwila ciszy… Słyszałam „Kurwa Emmett mam
nadzieje, że jej przejdzie” mówił Ed. „ Pff… Znam Rosi… Będzie źle”
powiedziała Bels… „ Dobrze to wiem” Emmett był smutny „ Nie
wiem, o co poszło, ale czy Rosi mnie po prostu nie lubi?” Zapytał mój
były „ lubi po prostu pewnie Jazz coś zrobił a je to zabolało”
odpowiedziała Bels… Miała racje… Kazał się jej wynosić oczywiście
powiedział to innymi słowami. My mu pokażemy…
- Rosi idziemy do domu?- Zapytała Al.
- śartujesz mała? Chyba tak… Nie mam zamiaru kończyć zabawy… A
tak w ogóle to troszkę wytrzeźwiałam a więc idę do baru po drinka
jaki chcesz?
- „Sex on the beach”. Ja poproszę Rosi. A ty co bierzesz?
-„Bloody Mary” potem może wezmę „ Matgerite” Nie wiem…
- Spoko idź już, bo chce się napić…
Kiedy wracałam z drinkami do stolika to Emmett mi się
przyglądał… NO, co szłam prosto? Weź się Em ogarnij i wpadł na
mnie jakiś koleś…
- Hej przepraszam Cię ślicznotko jestem Jay…
- Spoko a ja Ros.
- Ładne imię…
- Ta… Sory śpieszę się a musze iść jeszcze raz po drinki.
- To ja ci i twojej koleżance przyniosę tylko gdzie siedzicie i jakie?
- My tak siedzimy a drinki „Sex on the beach” i „Bloody Mary”…
- Oki… Zaraz będę
- Spoko- Jak odchodził zrobiłam oczy i miał szczęście, że nie oblałam
się drinkiem… Bym go zabiła…
- O Rosi wyrywa..
- Zamknij się Al… A on nie jest w moim typie.
- Nawet nie wiesz jaki Emmett był zazdrosny a Chad nawet nie…
- Spoko…- I podszedł ten palant nie powiem był nawet przystojny
przedstawił się mojej przyjaciółce i poszedł do także przystojnego
kolegi…. Hm… O nie. Nie Rosalie żadnych facetów. Masz
narzeczonego… O tak. Potem podszedł z kolegą…
-
To jest Joseph w skrócie Joe…
- Spoko…- Odpowiedziałam i nie byłam zadowolona, ale widziałam
jak Emmetta szlak trafi…Widziałam jak się zbliża Jams i nikogo nie
widział oprócz nas a do tego, że ja nie jestem zadowolona… Jams
miał troszkę w barach i był silny… Poszedł i tego się nie
spodziewałam..
- Hej Alice moja droga…- Widać było, że tamci są zaskoczeni. Wtedy
Jams pocałował ją w policzek a do mnie- Kochanie jak ty wyglądasz…
Chyba za dużo wypiłaś… Oj może Ci jakoś pomóc- pocałował mnie w
usta oczywiście bez języka… Udawaliśmy parę… Przed tymi
debilami… O tak… A Emmetta zatkało…
- To wy macie towarzystwo?- zapytali.
- No jak widać- Odpowiedział mój wybawca…Boże, jakie
miny…Odeszli…
- Jakie wejście Jams…
- No boskie- pocałowałam go w policzek i przytuliłam…
- Ok… A gdzie wszyscy?
- Tam – Pokazałam mu palcem…
- A wy, dlaczego nie tam?
- Pokłóciłyśmy się nimi…
- A spoko pójdę do nich i jak coś przyjdę z pomocą…
- dzięki- odpowiedziałyśmy. I zaczęłyśmy ze sobą rozmowę…
I nagle zobaczyłam jak dwie suki wyrywają Emmetta… Al. Też się
wku*wiła… O tak i to ostro… A jemu to się coś pomyliło…
- Alice my spławiłyśmy tych gości a on nie zamierza… Hm… Ku*wa…
- Wiem Rosi. Już bardziej wole Jaspera od tego…
- Ja też… Idziemy gdzieś?
- Powiem szczerze, że nie mam ochoty…
- Spoko…
- To, co robimy?
- Gadamy…
- To o czym?
- Hm… Słyszałaś, że teraz twój szef będzie wybierał swoje modelki do
moich projektów… I powiedziałam o tobie..
- To super…
- No…
- On dalej się świetnie bawi a teraz się z nią liże. Jams wysłał mi sms-
a, że powiedział mu, dlaczego musiał mnie ratować…
- Czyli on chce Cię zdradzić…
- Ta… O ku*wa on idzie z nią do łazienki a Edward do niego krzyczy z
Bels…Ja tego nie wytrzymam…
- Trudno… Widać, że nie chce się z tobą żenić…- Podszedł Chad..
- Dziewczyny ja wracam do L.A…. Siostra mi karze..
- Spoko Chad. Sory, że tak wyszło- Było mi przykro i go pocałowałam
w policzek…
- No papa….- Oczywiście Alice go wyściskała…
- Dzięki za wieczór… Może kiedyś będzie lepszy…
- Ta…- Byłam wściekła, kiedy on wyszedł to nie wiedziałam Emmett
był w łazience z tą…
- Choć Alice musze iść poprawić makijaż…
- Ok… - Weszłyśmy do łazienki i cisza…
- Mam nadzieje, ze poszedł ją przelecieć do męskiej…
- Ja też…
- Wiesz Alice ja za niego nie wyjdę… Chyba teraz mam powód… Ja
sobie podaruje facetów… Dzięki Jamsowi Ci dwaj się ode mnie
odwalili.
- Ups…Emmett wyłaź słyszałam sapnięcie i zapinanie spodni…- Wy
szedł z nią. Oczywiście już ubrani… Ona poszła dalej tańczyć a on
nic… Stał…
- Ile wypiłeś?- Zapytała Al.
- Dwa piwa…
- Czyli przeleciałeś ją świadomie?
- Tak…
- To twój błąd…- Mówiła Alice a ja byłam załamana…
- Rosi ja po prostu miałem dosyć celibatu… Nie wytrzymałem…
Przepraszam…
- Jakie głupie tłumaczenie…- Powiedziałam… I wyszłam… Al. Biegła
za mną. Bella i inni jak nas widzieli byli przerażeni… Ja szłam bez
ż
adnych uczuć podeszłam do stolika ich i:
- To będzie koniec. Bels daj mi kluczyki. Pojadę przy okazji do
Jaspera po małą… ślubu nie ma… W końcu jest wszystko Ok… Ja
wyszłam ze szpitala i Emmett nie musiał już udawać, żebym wróciła
do zdrowia…- Wtedy on podbiegł…
- Rosi przepraszam, Kochanie moje- I mnie dotknął…
- Nie dotykaj mnie w końcu nie wiem gdzie te ręce były…
- Rosi…
- Odwal się… A Bels za 4 miesiące skończysz 18- naście lat i jak
chcesz to możesz zamieszkać z Edwardem oczywiście jak nie chcesz
Ed dziecka to ja mogę się nią zająć…
- Coś ty mała mieszka z nami…
- Ok.- Bels się cieszyła i była przerażona…
- A co z tobą? Ja zostawię na razie ten dom i pojadę do przyjaciela z
Alice..
- Do jakiego?
- Hm… Kiedyś go poznałam mieszka w Polsce i pisał mi gdzie
mieszka i kiedy przyjadę … Nie miałam czasu to teraz skorzystam… W
pracy powiem, ze się dalej źle czuje i nie mogę pracować przez
najbliższy miesiąc może dwa… A Alice będzie projekty faksem
wysyłać…
- Ok…
- Nie Ros… Ja tego nie przeżyje…
- Ty nie znasz mnie a ja Ciebie skarbie…
- Dobra my lecimy się spakować…
- Ok…
Pakowanie zajęło trzy godziny a i już dziś mamy samolot do
Warszawy… On mieszka gdzieś na Ochocie czy coś… Ulica nie
pamiętam ma po nas przyjechać na lotnisko…napisałam karteczkę
„ Miałyśmy samolot poleciłyśmy po
mała nie zdążyłam skoczyć… pa :*
Kocham was i jak coś się wam stanie
dzwoń!!!
Rosi
”
Edward Cullen:
Tak Rosi wyszła, ze szpitala, ale wyjeżdża. Mój głupi brat ją
skrzywdził… Yhy… No, co poradzić głupi jest jak kapeć u lewej nogi.
Ja Myśle wieczorami nad córką Belli. Osobiście uważam, że jestem za
młody na ojcostwo. Kocham Bellę. Naprawdę. Lecz nie mogę
zapomnieć, że ma córeczkę i to w dodatku cudną. Nie chce jej
skrzywdzić jeszcze teraz jak Rosi wyjeżdża lub wyjechała… Na razie
jej nic nie powiem. A może pokocham to dziecko? Nie wiem… Teraz
nie powiem Bels wszystkiego i jej nie zostawię, ale jak wszystko się
uspokoi to zobaczymy…
7. „śycie jak to mówią”
Bella Swan:
Weszłam do domu z Edwardem i byłam z jednej strony
szczęśliwa, że z nim zamieszkam, a z drugiej nie zobaczę siostry przez
jakieś 2 miesiące… Tak… Ona wyjechała i to z Alice. Emmett
przesadził dobrze to wszyscy wiedzieli a naj gorsze jest to, że ona w
nim jest zakochana. Znając Rosi nie będzie patrzyła na swoje
szczęście tylko na fakty. Jak się pakowałam znalazłam karteczkę od
sis.
„ Miałyśmy samolot poleciłyśmy po
małą nie zdążyłam skoczyć… pa :*
Kocham was i jak coś się wam stanie
dzwoń!!!
Rosi
”
Teraz to mam dowód, że wyjechała… Oczywiście… Kiedyś mi mówiła
o tym chłopaku ma na imię Mateusz… Tak zdrabniała go jako Mati…
Mówiła, że naprawdę jest śmieszny… I zachowuje się jak starszy brat.
Dokładnie ma na nazwisko: Milewski, a jego adres mam zapisany
gdzieś w notatniku…Hm… W Polsce powinna sobie poradzić, a
jeszcze w stolicy my w domu dziecka przeszłyśmy szkołę… Poradzą
sobie dziewczyny… Wpadł Jasper do naszego domu:
- Gdzie jest Alice?!- Wręcz krzyczał. O co mu chodzi?
- Nie ma… Pojechała z Rosi do Polski do kolegi w Warszawie. Wrócą
za ok. dwa miesiące…
- Co?!
- Nie drzyj tego tak ryja!- Wykrzyczał Edward….
- Nie no sorka, ale zadzwoniłem i były pijane…
- Nie jak wyjeżdżały to na pewno wytrzeźwiały. Na razie nie będą
chciały na pewno wracać po dzisiejszym…
- A co się stało? – Było szczere…
- No to Emmett jak Rosi się napiła z Al. To poszły gdzie indziej usiąść
i wtedy zaczął je ktoś wyrywać a Rosi się to nie podobało i jak wszedł
Jams i to zobaczył podszedł i pocałował Ros, że niby są parą… Ona
mu podziękowała… Jams nam wytłumaczył wszystko i do Emmetta
zaczęła się kleić jakaś suka… I on ją przeleciał w łazience gdzie była
Rosi i Alice się pytała go ile wypił… On był trzeźwy, ale miał chęć na
tamtą i zrobił to świadomie. Rosi się załamała i z Alice wyjechała nie
dając po sobie poznać, że jest zraniona. Ja teraz na te 2 miesiące
wyprowadzam się z małą do Edwarda… Cała historia…
- Ja pie* dole…
- No ja też – powiedziałam…
- Widzisz, może im to dobrze zrobi…- Powiedział Edward po długiej
ciszy..
- Nie sądzę…. Rosi jest kobietą nie zależną i jak ktoś jej coś zrobi jest
u niej tak jakby przekreślony… Ja nie wiem, co teraz będzie…
-Nie no wrócą i powinno być ok.
- Nie raczej… Jak zwiedzą troszkę to może powinno być spoko. Alice
przesyłać będzie projekty. Boje się, że zostaną tam na dłużej… Tylko
Rosi będzie musiała pogadać z szefem, że po prostu zdjęcia będą
organizować jej polscy fotografii i przesyłać będą do N.Y. W końcu jej
szef ma dojścia…
- Ja też tak Myśle.. Jak im się spodoba to będą pewnie tylko tu
przyjeżdżać na tydzień i tam wracać…
- Może i macie racje, ale jak ja i AL. Byśmy się pogodzili to Alice by
została, czyli Rosi także.
- Nie Jasper… Znasz dobrze Ros ona jak coś postanowi to się stanie.
- No w sumie.
- Czyli uważacie, że Emmett nie ma szansy.
- Naszym zdaniem żadnej.- Powiedział Jazz.- Po prostu to
rozpieprzył…
Rosalie Hale:
Byłyśmy już w samolocie… Alice przed wejściem miała
wątpliwości, ale je sobie odpuściła. W końcu przygody to ona kocha.
O tak… To fakt…Widać, że mnie kocha nawet ze mną gadała na temat
czy ja przeżyje rozstanie z moją małą rodziną…Teraz usnęła… Jak
dolecimy na miejsce Mateusz ma czekać… Hm… On nie ma rodziny,
lec z ma dużo znajomych. Podejrzewam, że jeszcze dziś wyląduje w
jakimś klubie… Tak… Alice jeszcze nie odpuści…Ciekawe, co teraz
robi Emmett? Ku*wa Rosi przestań. On Cię zranił, a takich rzeczy się
nie wybacza. W odpowiedzi na pytanie to pewnie pieprzy się z
następną…Nie dość STOP!. Nie chce już o nim myśleć. O akurat Alice
się nudzi to na pewno coś będzie do roboty…
- Hej mała. Jak się spało?
- Bosko… Jasperku tylko zrób mi śniadanko…- Przeciągała się z
uśmiechem na twarzy. Miło było popatrzeć. Jej słowa nieco mnie
rozbawiły.
- Al. nie wiedziałam, że płeć zmieniłam i imię. Śniadanie raczej nie
będzie możliwe, bo jest praktycznie noc i trudno mi będzie je
przygotować… Mogę się Ciebie o coś zapytać?
- No jasne… Wal… I przepraszam troszkę mi się odleciało…
- Ok…Czy ty zamierzasz wrócić do Jaspera?
- Oczywiście, że tak. Niech tylko mu przejdzie złość i mnie przeprosi…
- To się cieszę, bo naprawdę jestem z nim związana i go kocham. Jak
brata, którego nigdy nie miałam. Jednak go kocham.
- Wiesz, że ja też- I zaśmiałyśmy się… To jest facet, który zasługuje na
moją mała Alice.- Rosi, a ty coś czujesz do Emmetta?
- Czuć to czuje, ale on naprawdę mnie zranił. Nie chce mu
wybaczać… Chyba… - Dodałam już ciszej.
„Pasażerowie tego lotu proszę szykować się do lądowania”
- O jak szybko zleciało- powiedziała Al.
Wyszłyśmy z samolotu, a Mateusz już czekał. Podbiegłam do
niego z Alice przytuliłam i pocałowałam w policzek. Alice za to się
grzecznie przywitała i przytuliła…
- Jak się leciało?- zapytał z uśmiechem.
- Znakomicie.- Wypiszczała wręcz Alice.- Ja w tym czasie włączyłam
telefon i było 23 wiadomości i 30 połączeń nie odebranych… Hm…
Wiadomości wszystkie były od Emmetta w stylu:
„Przepraszam naprawdę.
Kocham Cię jak wariat
Moja mała
Rosi!”
Za to połączenia miałam też od innych osób:
•
14 połączeń od Jaspera
•
3 od Emmetta
•
4 od Jamsa
•
2 od Bels
•
3 Od Edwarda
•
4 od CHADA !
-Ku*wa jeszcze on się mną interesuje!- O nie… Powiedziałam to na
głos…Wszyscy się na mnie spojrzeli…
- O co chodzi?- zapytała moja przyjaciółka.
- A nic… Widzisz pan Emmett napisał mi 23 wiadomości, a dzwonił 3
razy. Jasper dzwonił 14 razy, a Bels 2. Jams również dzwonił, Edward
i do tego Chad. Tak jeszcze on… Ja nie wytrzymam z nimi…
Zadzwonię do Belli.
- Oki. To dzwoń…- Odebrała po dwóch sygnałach…
- Hej siostra wszyscy się martwią… Siedzimy u Edwarda wszyscy i
czekamy na wasz znak życia…
- No… Y… My ten już doleciałyśmy i teraz siedzimy na lotnisku z
Matim.
- Dzięki Bogu... A Jazz chce z Tobą pogadać…
- No daj go…- Alice dopytywała się kogo… Chyba myślała, że
Emmetta.
- No Hej Rosi… Przepraszam Alice… Ciebie również i wracajcie…
Proszę kocham was…
- Wiem ja Cię kocham nawet nie wiesz jak bardzo…
- Wrócicie?- zapytał z radością…
- Nie ja nie wrócę. Może Alice wróci…Powiem Ci Jazz- Alice odeszła
radość tylko teraz miała taką tęsknotę w oczach, że mi serce się
krajało…
- Dlaczego?
- Nie chce… Zo.. Zobaczyć Emmetta z inną w łóżku…- Powiedziałam
na jednym wydechu…
- Nie zobaczysz…
- Zobaczę… Nie chce Jazz. Ja ci daje Alice…- Słyszałam tylko…
- Nie Jazz ja Cię kocham i wrócę z Rosi. Dobrze wiesz, że nie mogę jej
zostawić samej… Może wrócę za miesiąc… I pamiętaj kochamy Cię …
Papa. Pozdrów tam ich…- Pogodziliśmy się Rosi….
- To bosko i wracaj do N.Y.
- Nie… Ciebie nie zostawię…
- Hm… Mi tam pasuje.
- Dobra dziewczyny ja się umówiłem z przyjaciółmi na dziś i wy
idziecie ze mną…
- Takk!!!- Krzyczała czy piszczała Al.? Nie wiem wiem, że chyba słuch
straciłam…
- no niech będzie- Odpowiedziałam…
Byłyśmy gotowe i pojechałyśmy z Mateuszem do klubu tam już
czekali jego znajomi podeszłyśmy i:
- Przedstawiam wam piękną Rosalie i jej przecudowną przyjaciółkę
Alice….
- No rzeczywiście są piękne- przyznał jego kolega…
- To jest Bartek, Marcin, Karolina, Patryk i Paulina, a tam tańczy
Kasia ze swoim chłopakiem Kubą…
- Fajnie was poznać…
-Was też…- Nie znałam ich to, czym miałam gadać o pogodzie?
Zwróciłam się do Alice…Ponieważ dostałam sms-a…
- Alice dostałam sms-a…
- Od kogo… Wybranka twojego serducha, zimnego jak głaz w
stawie…- Mówiła jak by wygłaszała jakąś filozofię… Ta jedyną jaką
ona zna filozofię to była w otworzeniu Emmetta…. Nie no znowu to
samo wspominam go… Po co się oszukiwać ty go kochasz Rosali
Swan! Tak, ale mózg jest u mnie większy od serca.
- Albo jesteś głupia lub udajesz… Nie… ty zdecydowanie coś piłaś
…mała chochlica…Pff…- Udawałam obrażoną, że mnie nie zaprosiła
do wylewania żalów do kieliszka…
- I kto tu jest głupi?
- No dobra my we dwie…
- Kto jest głupi?- Wtrącił się Bartek czy jak tam się zwał….
- Nie ważne…- A ten głupek musiał podsłuchiwać. A zresztą…
- Alice napisał do mnie Jasper, że za nami tęskni i chce, żebyśmy
wracały, a szczególności…TY - Tak on ją kochał…
- Nie mogę… Ja zostaje z Tobą…. Koniec kropka…
- Alice, Alice, Alice… Proszę… Alice, Alic…- nie dała mi dokończyć…
- Nie. Koniec kropka. A jak Się nie zamkniesz to Cię pogryzę.
- Ludzie patrzą- pokazałam jej język…
- Lecz u Mateusza będzie tylko on… Przegrałaś…. Blondyneczko moja
droga.- Uśmiechnęła się do mnie tym triumfalnym uśmieszkiem, ale to
jeszcze nie koniec…
8. „Nie istnieje coś takiego
jak miłość do Cullenów”
Rosi Swan:
Dzisiejszy ranek nie był taki zły w sumie nie miałam kaca. Myśle,
ż
e Alice też… W końcu nie piłyśmy dużo… Dziwnie dziś się obudziłam.
„- Rosi kochanie moje wstawaj już południe- mówiła do mnie
grzecznie Alice…
- Nie mam siły… Jestem zmęczona….
- Wiem, ale musisz się ogarnąć masz już zdjęcia… Szef twój dzwonił i
powiedział, że Ci nie podaruje i masz jechać na śródmieście… Sesje
zdjęciową masz pod pałacem kultury… Znaczy tam zbiórka, a potem
ma Cię ktoś zabrać do jakiegoś studia… Wszyscy wiedzą, że nie znasz
Warszawy…” Potem musiałam w końcu o to ją poprosić:
- No dobrze… Alice?
- Hm…
- Zrobisz mnie na pustą lalkę Barbie?
- Ty nigdy nie jesteś pusta, ale czekałam, aż mnie poprosisz-
Uśmiechnęła się od ucha do ucha i zaczęła… Jak ja się myłam
naszykowała mi ubrania, w których mam pójść…Umalowała mnie
lekko, ale zarazem ostro podkreśliła moje rzęsy… Dużo pudru nie
musiałam mieć na twarzy…Moje włosy ułożyła jak zwykle. Hm…
Ubrać mi się kazała w szpilki turkusowe to oczywiste… Innych butów
mi po prostu nie pozwalała zakładać jak mnie szykowała…Czarne
rurki z Housa (wczoraj jak szłyśmy obok tego sklepu i zobaczyła je na
wystawnie no i koniec…), turkusowe bolerko takie jakby sweter i
zwykła czarna bluzka z długim rękawem po prostu dodała mi jeszcze
dodatki czarno- turkusowe(kolczyki, pasek itd.)Do tego zrobiła mi
frencha u paznokci u stóp i dłoni… Byłam gotowa… Zajęło jej to 4
godziny, ale warto było…
Sesja trwała 2 godziny. Zaproponowano mi oprowadzenie po
warszawie, ale oczywiście odmówiłam…. Ja już znam te
oprowadzania. Wróciłam, a Alice oglądała jakiś film akcji i tylko była
podekscytowana… Jak mnie zobaczyła to powiedziała „ Musiałam
jakoś zabić czas”- tak jasne… Po prostu ona lubi takie filmy a jak
jeszcze jest ekscytujące coś to ona po prostu świruje…Dziś już po
prostu nie miałam na nic siły, ale w końcu chciałam iść na boską
starówkę. Teraz się ściemnia to powinna być cudna…Jest godzina
17:57 tak jest ciemno za oknem mieszkania:
- Alice ja chce jechać na starówkę…
- Ja też!
- To ja zamawiam taksówkę…
Na miejscu byłyśmy za jakieś 45 minut, bo były korki… Wysiadłam
z moją przyjaciółką i zaniemówiłam. Zaczął padać śnieg…
- To chyba dla nas mała Alice.- Uśmiechnęłam się do niej…
- No oczywiście…- Dzwonił do mnie Jasper.
- Hej Jazz..
- Siemka. Jak się bawicie?
- Bosko jesteśmy na starym mieście.
- To fajnie, Ros… Błagam Cię wracajcie…- Wtedy pomyślałam jak
bardzo brakuje mi Bels i Meredith… Bałam się, ze Edward ją
skrzywdzi, a obiecałam jej „ śaden facet Cię nie skrzywdzi póki ja
ż
yje” Tak te słowa jej powiedziałam…
Smutno mi, iż je tak
zostawiłam.
- Dobrze Jaz jutro wrócimy…- Alice spojrzała na mnie pytająco…
- Tak to super…
- Musisz coś dla mnie zrobić…
- Ok… Mów
- Jedz do Bels i zapytaj czy wszystko w porządku. Ja mam dziwne
przeczucie. I powiedz jej, że wracamy!!! Buziaczki…
- Buziak dla Ciebie i Al.- Rozłączyliśmy się…
- Wracamy? Czy Ci się szare komórki przegrzały?
- No raczej.. Wracamy! Tylko choć jeszcze pochodzić…
Chodziłyśmy i wydurniałyśmy się... Al. Bardzo chciała iść nad Wisłę.
Takiemu chochlikowi się nigdy nie odmawia… Zaszłyśmy i było
pięknie nad wodą stała syrenka, a w oddali było widać pięknie
oświetlony most. Pomyślałam, ze Belss na pewno by się spodobało i
poprosiłam przechodnia, żeby nam po prostu zrobił pare zdjęć… Był
bardzo miły…Gdy przejrzałam fotki wybrałam trzy najładniejsze. Na
pierwszym się przytulałyśmy i się uśmiechałyśmy. Na drugim
całowałam Alice po policzku. Trzecie zaś było takie szczęśliwe.
Wysłałam i napisałam pod zdjęciami. „Kocham was i tęsknimy :*”
Myślałam, że to koniec wrażeń, ale Alice powiedziała, że chce jechać
do mieszkania i obejrzeć jakiś horror… Tak lubiłyśmy się razem bać…
Znaczy nie to, że lubimy się trząść, ale po prostu lubimy razem
oglądać takie filmy ja do tego komedie, a Alice akcji… Bella za to
kocha romansidła… Tak wyrównywałyśmy się… Dojechałyśmy do
domu.
- Rosali co byś powiedziała na „Klątwe” i to wersje japońską…
- Chyba Cię pokręciło… Ja dwa lata temu to chciałam obejrzeć i do
tej pory boje się być w ciemności sama…I tak całej nie obejrzałam, bo
zaczęłam krzyczeć i wyłączać…
- W którym Momencie skończyłaś? Ja obejrzałam całą, ale do dwójki
się nie tknęłam… I to obejrzałam wersje Amerykańską…
- Ja też, a doszłam do momentu jak ta wyskoczyła na tą dziewczynę w
łóżku. Jak wynurzyła się z pod tej kołdry…
- A wiem i było widać jej twarz… Do tej pory mi się to śni po
nocach…
- Wiem o czym mówisz. A więc co oglądamy?
- Oj dawaj „Klątwe”… Proszę
- Dobra, ale będę mieć koszmary, a to jeszcze na faktach
autentycznych to ja zdechnę w nocy…Ta Kayako… Oj…
- To włączam…- Szybko włączyła i się do siebie przytuliłyśmy. Jak
było bardzo strasznie to darłyśmy się i zamykałyśmy oczy. Nas żadne
horrory nie ruszały znaczy prawie… Klątwa była jednym z nich…Był
moment filmy, ze ta Kayako szła po schodach i widać było trupią rękę
( jej rękę) Jak szła na góre i wtedy wibracje…
- Aa… Ku*wa Ros… Zapal światło! Kayako po nas przyszła!!!
- Wiem nie chce się z Tobą rozstawać. Wyłącz ten film! To tylko
dzwoni Bels…
- Belo!- wyrwała mi telefon z ręki Alice
- Chcesz, żebyśmy tu na zawał walnęły lub coś gorszego…- W tym
Momocie wiatr trzasnął drzwiami od balkonu…- A jednak ona
przyszła- Al. Zaczęła płakać i się do mnie przytulać. Ja jej zabrałam
telefon…A z niego krzyczała Bels:
- Nie dziewczyny! Co tam się dzieje… Ktoś was zabija?- Tak chyba
wyobraźnia…
- Przestań Ali Ce to wiatr! Przepraszam Bello, ale oglądałyśmy
horror i był straszny moment- Ja też w oczach miałam łzy…
- O boże… Nawet nie wiesz jakie sobie scenariusze w myślach
układam…
- Co się stało?
- Tak właściwie dostałam sms-a i chciałam podziękować. Siedzę u
Edwarda i on mi właśnie powiedział, ze mnie zostawia… Dostałaś sms
i tam jest wszystko opisane…
- Jeszcze dziś będziemy w domu…
Bella Swan:
Siedziałam z chłopakami i dostałam MMS-a od Ros gdzie się
ś
wietnie bawią… Pokazałam to Edkowi i Emmetowi… Wpadł wtedy
Jazz:
- Dziewczyny jutro wracają i jest bosko!
- Jak wszystko się układa to musze Ci coś Bello powiedzieć. Nie mogę
dłużej udawać. Ja cię nie kocham i jestem za młody na ojcostwo…
Przepraszam.
- Wiedziałem, ze ją zranisz…- Powiedział Jazz, ze złością i mnie
przytulił…
- To ty udawałeś?
- Tak… I przepraszam, ze Cię wykorzystałem tu nawet mi nie o to
chodziło… To było po prostu zauroczenie-„Wykorzystałem” no tak
spędziliśmy pare nocy razem… Wzięłam telefon napisałam sms-a i
zadzwoniłam do Ros… Odebrała dopiero po trzecim sygnale i:
- Belo- Zaczęła Ros przerażona…
- Chcesz, żebyśmy tu na zawał walnęły lub coś gorszego…- W tym coś
trzasnęło…- A jednak ona przyszła- Al. Zaczęła płakać i była
przerażona. Ja wykrzyczałam a Jasper się na mnie spojrzał pytająco…
- Nie dziewczyny! Co tam się dzieje… Ktoś was zabija?- Tak chyba
zaraz Jazz dostanie zawału i ja, a jak patrzyłam na Emmetta to on
również…
- Przestań Alice to wiatr! Przepraszam Bello, ale oglądałyśmy horror
i był straszny moment- Ja byłam już załamana. Widziałam je
zgwałcone i zabite…
- O boże… Nawet nie wiesz jakie sobie scenariusze w myślach
układam…
- Co się stało?
- Tak właściwie dostałam sms-a i chciałam podziękować. Siedzę u
Edwarda i on mi właśnie powiedział, ze mnie zostawia… Dostałaś sms
i tam jest wszystko opisane…
- Jeszcze dziś będziemy w domu…- Rozłączyła się a do mnie podbiegł
Emmett. Jasper stał jak zaczarowany…Ja wyglądałam jak trup…
- Bello! Co się stało Ros?
- Nic… Oglądały horror i ja zadzwoniłam w nie naj lepszym
momencie… One oglądały horror Jaz po, którym Rosi boi się
ciemności. Teraz jak wrócą to nie będą się rozdzielać a jak słyszałam
to Alice się popłakała jak usłyszą trzaśnięcie drzwi.. Powiedziały, ze
jeszcze dziś będą…
- To dobrze, ale one teraz będą przerażone. O boże.. A ja już się
bałem…
- Ja też- Odparł Emmett…
- To my lecimy Em. Papa. A ty jesteś śmieciem Edward-
powiedziałam…I wyszliśmy…Ja wybuchłam nie opanowanym
płaczem. Co ja teraz zrobię?
9. „Atak złości i paranoja”
Rosalie Swan:
Byłam po prostu zła, a raczej wściekła… Alice nie wiedziała o co
chodzi i na razie nie chciała się mnie pytać… Leciałyśmy samolotem i
ja zasnęłam… Śniło mi się, że byłam na plaży z Bellą i Alice… To był
najpiękniejszy sen… Było nam wesoło jak nigdy… W tym śnie Bels
była przeszczęśliwa i to mnie najbardziej cieszyło… Obudziłam się i:
- Kayako!- Krzyknęłam…
- Nie no ja myślałam, że nie wyglądam, aż tak odrażająco- Udawała
obrażoną…
- Przepraszam…
- Rosi ty popadasz w paranoje…
- Wiem i ty też…
- Rosalie powiedz, dlaczego dziś wracamy.
- Edward rzucił naszą Bels. Powiedział „ Jestem za młody na ojca”
znaczy coś w tym stylu…
- Zabije go…
- Nie to już moja robota.
- Wiesz, że Ciebie i Bellę kocham. Nie przypuszczasz nawet jak…
- Przypuszczam… Pewnie kochasz tak nas jak my Ciebie…
- Możliwe.
Doleciałyśmy do N.Y. i od razu pojechałyśmy do pana Cullena
zimne serce… Do tego bydlaka… Tak nie przesadzam. Wyszłam z
samochodu i kazałam Alice zostać na dworze…Wpadłam do nich do
domu.
- Ty małpo… Wyłaź, albo Cię zabije…
- O co ci chodzi Rosalie?- Udawał niewiniątko…
- O co mi chodzi? Kto zostawił moją siostrę…- Weszła Alice i:
- Rosi troszkę się boje sama być na dworze…
- Dobrze kochanie- Byłam miła, a jak na niego znowu spojrzałam to
byłam strasznie zła… Chwyciłam, co miałam pod ręką, czyli
pogrzebacz i mocno go uderzyłam w głowę… Rozwaliłam mu łuk
brwiowy… Na pewno jeszcze będzie miał siniaka do tego, gdy
wychodziłam to on był przerażony stanęłam w drzwiach z Alice
- A bym zapomniała… Obiecałam Belli, że nie będzie cierpiała przez
chłopaka… Nie dotrzymałam obietnicy. Więcej się nie zbliżysz do niej.
Tej już dotrzymam z pewnością… A ty Emmett wcale nie jesteś taki
zły…
- Dzięki… pa Rosi.
- Pa- Powiedziałyśmy równocześnie.
Wyszłyśmy i nie patrzyłyśmy za siebie… Skierowałyśmy się do domu,
do Belli.
- Hej skarby moje!- Wszyscy do nas podbiegli i zaczęli całować,
przytulać, a Bella się rozpłakała…Wybełkotała tylko
- Wy mnie kochacie…
- Oczywiście jak mogłaś w to wątpić…
- Nie wiem.
Wróciłyśmy do domu i powróciłyśmy do normalnego stylu życia…
To znaczy, ze ja chodziłam do pracy, Bella do szkoły, a Meredith
skończyła już roczek i przesiadywała dużo czasu u Jaspera… Jak
przychodził Edward to tak wyglądało:
Puk! Puk! Ja otwieram on uniemożliwia mi zamknięcie swoją nogą.
Mówi:
- Daj mi z nią pogadać…
- Nie ma mowy- Znajdywałam wtedy sposób do zamknięcia domu…
Minęło siedem miesięcy i okazało się, że Bella jest w ciąży z
Edwardem. My oczywiście nic mu nie powiedziałyśmy. Za dwa
miesiące Bella urodzi synka, Jeremiego… Tak, śliczne imię… Alice
dostała pie*dolca i kupuje pełno rzeczy dla małego… Teraz ona
będzie chrzestną matką, a ojcem chrzestnym nie wiemy, kto
zostanie…Hm… Na razie to nie jest ważne. Dziś Bels jedzie
powiedzieć Edwardowi. W końcu to jego dziecko…Chce, żeby mały
znał ojca, ale nie chce Edwarda w swoim życiu. Dziwne? Nie… Ja i
Bela unikamy rozmów o Cullenach. Nie lubimy mówić o tym jak nas
zranili. Często widuje w parku Emmetta ze swoją dziewczyną… Irną…
Tak. Przedstawiła mi się bezczelnie i powiedziała, że z Emmetem
spodziewają się dziecka. I dobrze ja może go kocham, ale fakty zawsze
są ważniejsze… Ja i Alice już nie boimy się „ Klątwy” Nawet często ją
oglądamy (wszystkie części oczywiście)… Jasper zachowuje się w
miarę normalnie… Edwarda nie spotykam, ale Irna mówiła, że
spotyka się z jej siostrą. Nie wiem jak się ta nazywa… Jane, czy jakoś
tak…To jest na razie nasze życie…
Bella:
Jadę do Edwarda, ale nie jestem pewna czy dobrze robię… Na tyle
siedzi moja córeczka w foteliku… Jest już troszkę ciemno… Hm…
Trudno. Słyszałam, że Edward ma narzeczoną Jane… Tak…
Myślałam, że do siebie wrócimy, ale on mnie nie kocha i nigdy nie
pokocha… O nie! Jakiś debil jedzie pod prąd. Prosto na mnie! I błysk
ś
wiatła… Ja byłam przytomna, ale zaczęłam tracić wody. O k**wa!
Nie tylko nie to! Jeszcze Meredith ma rozbitą główkę…
Pojechałam do szpitala karetką… Okazało się, że poroniłam… Nie
miałam siły żyć. To dla mnie koniec szczęścia… Słyszałam tylko, że
ten palant był pijany i nie żyje tak jak moje dziecko…
10. „Koniec szczęścia, teraz tylko cierpienie”
Rosalie Swan:
Zadzwonili do mnie ze szpitala, że Bella tam leży i mają przykre
wieści. Mam natychmiast się tam zjawić… Pojechałam z Jasperem i
Alice…
- Co jest panie doktorze?!- Krzyczałyśmy z Alice…
- Pańska siostra żyje, ale poroniła. Nie powiedzieliśmy jej tylko jednej
rzeczy.
- Słucham?
- Córka panny Belli nie żyje… Główka jej się całkowicie otworzyła i
się wykrwawiła…- Nic więcej nie słyszałam to było dla mnie koniec
wszystkiego… Czy Bóg, aż tak może nas nie kochać… Czy dzieci z
sierocińca nie mogą być szczęśliwe… Osunęłam się po ścianie i
płakałam… Alice poszła z lekarzem powiadomić Bellę o tym nie
szczęściu…Jasper usiadł na podłodze obok mnie i przytulał, a nawet
płakał ze mną… Tak… Facet potrafi płakać…Taki facet jak on potrafi
wszystko…
Powiadomiliśmy wszystkich o pogrzebie… Włącznie z Edwardem i
Emmetem… Postanowiłam do nich pójść osobiście… Nie byłam
pomalowana, tylko miałam na sobie wszystko czarne… Czarne szpilki,
rurki, bluzkę, kurtkę i wyglądałam strasznie…Otworzył Edward:
- Ej, Emmett chyba Rosi przyszła cię błagać, żebyś do niej wrócił-
Zaczął się ze mnie śmiać z tymi ich dziewczynami. Emmett pozostał
poważny.
-Zamknij się Edward i tak nie mam siły mówić- Łza mi spłynęła, a i
tak z trudnością mówiłam, każde słowo…
- Rosi, co się stało?- Zapytał Emmett i chciał przytulić ja się
odsunęłam i byłam przerażona. Czym? Wszystkim… Nie chciałam,
ż
eby ktoś mnie dotykał takie przyzwolenie mieli moi najbliżsi- Ros? Co
jest?- Edward był dalej uśmiechnięty…
- Wiesz jak Bella jechała tu…- Płakałam…- Chciała Ci powiedzieć, że
jest w 7 miesiącu ciąży…- Uśmieszek się zmył z jego twarzy-
Wiedziałam, że cos się stanie ja to czułam… Jakiś wariat pijany
poszedł z nią na czołowe… Bella żyje, ale poroniła…- Łkałam. Nie
mogłam mówić – To nie wszystko. Meredith rozwaliła sobie główkę i
Się wykrwawiła… Tak ten mój mały aniołeczek…- Patrzyli na mnie
jak na wariatkę…- Nie przyszłam tu, żebyś wrócił do Bell. Tylko
przyjdź na pogrzeb jak chcesz… Widzisz jak wyglądam?
- tak, ale Ros to jest nie prawdopodobne…
- Tak… Proszę bardzo myśl tak dalej… Nie musisz być na pogrzebie…
Ja płacze codziennie… 24h na dobę… Alice tak samo… Bella
zamknęła się w sobie. Mówi, ze się nie nawiedzi… Chodzi biała jak
ś
ciana… Nie potrafię jej pomóc. W szczególności sama nie daje sobie
rady.. To tyle… Pogrzeb jest o 11:45 w kościele tym koło nas…
ś
egnajcie…- Wybiegłam płacząc… Ja już nie chce tego życia…
Byliśmy w kościele… Bella byłą na prochach i nic nie mówiła…
Od wypadku prawie nic nie jadła. Ja cały czas płakałam i przytulałam
się do Alice… Ona była także załamana. Jasper przytulał Bella. Nie
uwierzycie, ale on płakał… Tak… Zobaczyłam w oddali Edwarda,
Emmetta i ich dziewczyny… Ja się uspokoiłam… Ceremonia była
piękna… Dwie trumienki stały przy ołtarzu, a ja nie wiedziałam, ze
jestem w rzeczywistości…
Kiedy na cmentarzu chcieli już wkładać trumny do dołu to ja
rzuciłam się na trumienkę Jeremiego… Płakałam
- Nie! O boże one są takie młode! Ja nie chce żyć…- Alice z Jazzem
mnie odciągała… Wszyscy patrzyli i popłakiwali. Oprócz tej całej
czwórki… Była nawet mama i tata Emmetta… Okazało się, że ten
doktor, co powiedział mi o śmierci Meredith to był ich ojciec. Tak
Esme i Carlis płakali za swoim wnukiem w przeciwieństwie do syna…
- Rosi spokój… Przestań- Alice płakała i mnie uspokajała… Jazz
przytulał dalej naszą Bels… Ona w tym czasie straciła
przytomność…Podbiegłam do niej i jeszcze bardziej płakałam.
Okazało się, że Bella popadła w śpiączkę…
11. „7 lat później”
Rosalie Swan:
Wiecie skąd wracam? Ze szpitala… Dziś podjęto decyzje, ze Bella
się nie obudzi i odłączyli ją od wszystkiego… Idę parkiem…
Zapłakana, Alice idzie za mną z 5 metrów… Również płacze… Nie
zgadniecie kogo widzą moje oczy… Szczęśliwego Emmetta z żoną i ich
dziećmi… Idą za rękę uśmiechnięci… Za nimi idzie Jane i Edward…
Zobaczyli mnie…Przeszłam obok nich a Edward mnie złapał za ręke…
- Nie przywitasz się?
- Nie mam zamiaru…
- Rosalie minęło 7 lat, a ty dalej płaczesz za dziećmi…
- Nie za dziećmi…- Podbiegła Alice i mnie przytuliła… Powiedziała
jedno….
- Dziś Bellę odłączono od aparatury… Straciłyśmy wszystko…-
Poszłyśmy nie odwracając się… Smutne nie? Nie to nie koniec
naszego nieszczęścia… Po dzisiejszym dniu Alice i ja podjęłyśmy
decyzje, że się do nich wprowadzę…
Epilog:
Rosalie Swan:
Minęło dużo czasu od śmierci moich bliskich… Zostałam na tym
ś
wiecie tylko z Al … Dlaczego? Bo Jasper nie zniósł tej tęsknoty i
rzucił się z balkonu… Tak… Melani wyjechała. Nawet nie wiemy
gdzie… Jest dorosła. Ja i Alice sprzedałyśmy ich dom i
wprowadziłyśmy się do kawalerki… Spałyśmy razem, bo inaczej nie
usnęłyśmy.. Ja zrezygnowałam z pracy. Teraz pomagam Alice w
projektach, ale nie wychodzę praktycznie z mieszkania… Wyglądamy
strasznie. Naszym celem było szczęście, które umarło… Nie mamy nic
na tym szarym świecie…
Alice Hale:
Jestem wdową po Jasperze… Tak… Nie mam życia prywatnego…
Nie przepadam za mówieniem i nie robię tego często… śyje teraz
tęsknotą i cierpieniem. Tak jak Rosali. Mamy tylko siebie. Tak
zostanie do śmierci jednej z nas… Jak jedna umrze to druga weźmie z
niej przykład…
Emmett Cullen:
W gazetach pisało o śmierci tylu osób w jednej „rodzinie”… Tak u
nich już zmarł Jeremi, Jasper, Bella i Meredith… Kocham Rosalie, ale
mam rodzinę. Nie zrezygnuje z tego… Słyszałem też, że Rosali wcale
się nie odzywa, a Alice tylko służbowo… To są teraz dwa trupy…
Edward Cullen:
Jak by tu powiedzieć? Mam cudną żonę i dziecko… Tak urodziło
mi się… Tęsknie za Bels, ale nikomu nie powiem, ze jednak coś do niej
czułem… To zostanie głęboko w moim sercu…
KONIEC…