Cel drogi życia

background image
















































1

background image

Postacie:













Meredith Swan w wieku 3-latek. Bella Swan w wieku 20-lat. Edward Culen w wieku
Córka Belli. Córka chrzestna Córka zmarłej Renee i Charliego. 22 Lat. Brat Emmetta.
Rosalie Swan i Jaspera Hale… Siostra Rosalie i matka Meredith…











Rosalie Swan w wieku 24-lat.

Emmett Culen w wieku 23-lat.

Siostra Belli i ciotka Meredith.

Brat Edwarda Cullena.










Alice Hale w wieku 24-lat. Jasper Hale w
śona Jaspera. Wieku 24-lat.

Melani. Sis Jaspera.

Mąż Alice.


2

background image

Prolog

Rosalie Swan:


My
ślicie, że dorosłość jest prosta… To się mylicie. Ja zawsze chce
wróci
ć do dzieciństwa, ale nie tego, co przeżyłam z moją kochaną
siostr
ą Bellą. Teraz mamy „szczęśliwe” życie. Pf… chyba w snach.
Nazywam si
ę Rosalie Swan, a moja przeszłość jest na razie dla
wszystkich zagadk
ą. I niech tak zostanie…Chyba.

























3

background image

1.„Praca a ogólnie to życie codzienne w Nowym

Yorku…”

Bella Swan:

Obudził mnie budzik, mówiący pora wstawać i czas do szkoły…
Kurwa… Nie spałam północy, poniewa
ż moja córeczka Meredith
miała kolk
ę. No tak… Hm.. Mam córkę, ale ona ma dopiero 2
miesi
ące. Jest przesłodka, śliczna i w ogóle. Tylko ma mamę, a jej
ojciec nie istnieje. Niestety mam tylko sko
ńczone 17-naście lat. No
niestety trzeba ponie
ść karę za swoje czyny. Nie… Ja nie mówię, że
Meredith jest dla mnie czym
ś, czego bym nie chciała, ale pojawiła się
dla mnie za wcze
śnie… Moja sis mi pomaga, ale jest modelką i nie
mo
że 24 h na dobę być czynna…Dobra koniec spania. Dziś ważny
dzie
ń, bo piątek no i wieczorem idę do klubu z Ross. Do córki jak
zwykle Rosalie przytarga Jaspera, który i tak pisze teksty. To w ko
ńcu
mo
że posiedzieć ze swoją chrześnicą… Zresztą zawsze mówimy z
Alice,
że ona jest jego natchnieniem. Za miesiąc zaczynają się wakacje
a moje oceny nie s
ą najgorsze…A z tym klubem to Al. Wymyśliła, że
po
świstujemy to, że Rose miała wczoraj udaną sesję zdjęciową. Nasza
przyjaciółka si
ę upiera, że w wakacje pójdę do niej na małą sesję z jej
ciuchami do nowej kolekcji. W ko
ńcu jest projektantką i to
znakomit
ą…Niestety Jasper upiera się, że pójdzie z nami a po prostu z
mał
ą zostanie siostra Jaspera, która jest ode mnie o rok starsza i ma
na imi
ę Melani…A właśnie Jazz dostał pracę w zespole „E&E Cull”. I
postanowił,
że nam przedstawi swoich kumpli z zespołu w sumie on
tam tylko pisze teksty, ale sami lubi
ą się bawić i polubili Jasperka…
Perkusista mówi na niego Wielki J. taa… dziwne, ale gwiazdy
muzyczne ju
ż tak mają…Może i to dobry pomysł. Dobra, bo się
spó
źnię na autobus i mnie pani Wolter zabije lub, co gorsza obleje…

Ze szkoły wróciłam gdzieś ok. 14:20. Rosalie siedziała u

Meredith w końcu to była jej kochana dziewczynka… Czasami byłam
nawet zazdrosna. Poszłam do kuchni zrobi
ć sobie jeść a potem
nakarmi
ć małą tylko, że nie piersią, ponieważ miałam pewne z tym
problemy i z nerwów straciłam pokarm. Wi
ęc przerzuciłam ją na

4

background image

butle… Bardzo nie narzekała. Kurcze jak ja ją za to kocham. Dobra ja
si
ę najadłam idę do córci…

Małą nakarmiłam i odrobiłam lekcję do klubu mieliśmy jechać

ok. 21:00. Dochodziła 16:45. Dobra mam jeszcze troszkę czasu to
pójd
ę się przespać, bo pieprznę ze zmęczenia… O nie i wykrakałam.
Alice wpadła z kreacjami na dzisiejszy wieczór. Teraz to nawet
pomarzy
ć o śnie nie będę mogła … Za chuja pana…
- Hej, modelki czas na atrakcje…- Mały wkurzaj
ący chochlik… Nigdy
nie mo
że sobie odpuścić
- Ta.. Hej… A gdzie Jazz??
- Co ty zakochała
ś się w nim, że tak pytasz…
- A mo
że i tak…- Pokazałam jej język.
- Nie. Przyjdzie za godzink
ę, bo musiał jeszcze się wykąpać, ubrać,
bo…
- Dobra Alice bez intymnych szczegółów…- Wiedziałam dobrze, do
czego pije. Eh.. Przed imprez
ą nie da mi już spokoju…



















5

background image

2. „Nowi znajomi”

Rosalie Swan:

O tak przyszła Alice już ją słyszę nawet na górze… Pewnie się

kłóci znowu z Bellą o ubranie. O matko, jakie one są
Oczywi
ście to, Bella zawsze prosiła, żeby zamieszkać na dzielnicy
Brooklyn

Nowego Yorku, gdzie jest zieleń… No Alice namawiała nas,

ż

e na Manhattanie… Tak… Ja się zgodziłam z Bel przeciesz my mamy

jeszcze malutkie dziecko w rodzinie. Al. Podarowała w końcu, ale
powiedziała,
że ubrania na imprezy z nią to ona wybiera… Niestety
Bella zawsze si
ę z nią kłóci. No, ale trudno już takie są.
- Pójd
ę do nich i załagodzę sprawę…Co Meredith? Będziesz
grzeczna?... No pewnie, bo ty jeste
ś zawsze grzeczna. Ciocia później
do ciebie przyjdzie a ty teraz si
ę prześpij słonko…- pocałowałam ją w
czoła a ona tylko si
ę uśmiechnęła a przez jej usteczka wyleciało:
- Aa..gug…- I nie zd
ążyła położyć główki do spania a już
usn
ęła…Jaka ona śliczna. No dobrze idę do tamtych…
- Co si
ę znowu stało?- Starałam się o to zapytać, ale one za to zaczęły
krzycze
ć i w ogóle…- Zamknąć się albo przywale, bo Meredith
obudzicie a jak tak si
ę stanie to żadna nie pójdzie… Koniec kropka.
- No dobrze, ale niech ona zało
ży tą bluzkę i do tego te spódniczkę
B
ędzie boskaaa…
- Bel zakładaj bez dyskusji a ty Al. Id
ź się przebrać ja zaraz uczesze
was obie a potem ty Alice mnie ubierzesz a jak przyjdzie Mel to mnie
uczesze i umaluje… Bo ona ju
ż nie raz mnie szykowała a ty w tym
czasie Bel pójdziesz posiedzie
ć z Meredith… To rozkaz…
- No jasne- Odparła z entuzjazmem Bella, pewnie najbardziej jej si
ę
podobało,
że dla córeczki będzie miała dziś czas…

Do naszego domu już przyszła Mel z Jasperem… Truła mu, że

też chce zamieszkać tu gdzieś nie daleko nas a najlepiej nawet na
naszej ulicy Ocean Ave … Tak my mieszkamy przy tej ulicy i mamy
do
ść blisko do Prospect Park. Do pracy mam różnie, ale biuro agencji

6

background image

modelek do, którego jestem przydzielona znajduje się na Manhattanie.

Ja, Bella i Alice byłyśmy gotowe. Bel dała instrukcje Melani, co

i jak z małą. W końcu pierwszy raz ją zostawia z kimś innym…
- Spoko Bel b
ędzie dobrze przecież Mel zna małą i wie jak się nią
zajmowa
ć
- Tak, tak wiem, ale si
ę denerwuje…
- Oj, przesta
ń i choć.
- No bawcie si
ę dobrze. A i następnym razem idę z wami.- Pow. Mel
- Tak a ja zostan
ę z dzieckiem- Powiedziała Bella.

Do klubu „Topes” dojechaliśmy w nie całe 15-naście minut.

Weszliśmy to już zaczynała się impreza a Jazz zaciągnął nas do jakiś
stolików… Gdzie byli członkowie zespołu „E&E Cull”…
Najprzystojniejszy jest dla mnie perkusista a dla Bell…gitarzysta i w
tym wokalista. Ta… Mamy całkiem inne gusty.
- No hej pi
ękne…- Odezwał się miś zespołu, perkusista.
- Emmett przesta
ń, ja jestem Edward to Emmett perkusista tu Jered
gitarzysta basowy a tam ta
ńczy Eve nasza dziewczyna z chórku a obok
niej Heidi to te
ż z chórku… Tam jest Jems i nas zawsze wybroni od
kłopotów i załatwia nam kontrakty…- pu
ścił uśmiech do Bell.
- Ach… no to super a ja Mo…- Kto
ś mi przerwał.
- Rose, to ty… - Znałam dobrze ten głos to był Michel z Los Angeles
gdzie wcze
śniej mieszkałyśmy.
- Nie… Pan musiał mnie pomyli
ć.
- Przesta
ń się wygł…O Bell widzę, że ty też tu jesteś. Co u was i
Mer…-Przerwała mu Al. Nie mog
ąc dłużej znieść go…
- Id
ź sobie nie widzisz, że one nie chcą wracać do przeszłości!!
Zrozum to…- Była naprawd
ę wkurwiona…
- Al. Uspokój si
ę… A ty Michel wypierdalaj, bo JAK się zbliżysz i o
co
ś zapytasz mojej Rose lub Bell to ci nogi z dupy powyrywam…- Tak
ja i Jazz byli
śmy bardzo związani po Prost może, dlatego że to on
mnie zobaczył pierwszy po tej mojej tragedii… Lecz on nigdy si
ę tak
nie wyra
żał a więc wszystkich z zespołu zaskoczył…
- Dobra to ja pójd
ę… I przepraszam.. Nie chciałem Rose ci o tym
wszystkim przypomina
ć…- Teraz wstał zdziwiony Em.

7

background image

- Chłopie lepiej spierdalaj, bo jak nie Jasper nogi to ja ci za Chwile,
co innego wyrw
ę.
- To pa Rose a i Bell te
ż Cię przepraszam już wychodzę
- Tak cze
ść- odpowiedziałam…
Nie wiedziałam, co si
ę dzieje i widziałam ciemność

Ocknęłam się na rękach u Emmetta a reszta tańczyła lub była

przy barze i gadała…Grała piosenka Inara - Vamos a la Playa

Słuchaj:

http://www.youtube.com/watch?v=CDeC9yVcp4o

- Hej malutka. Zemdlałaś i…No musze Ci coś powiedzieć. Podobasz
si
ę mi się- Uśmiechnął się a ja już byłam jego.
- Ty mi te
ż- Jaki on cudny….
- Powiesz mi co
ś?
- Hm…??
- Dlaczego tak zanegowała na tego palanta i dlaczego Jazz tak
zareagował?
- Nie wa
żne- Nie mogłam mu powiedzieć… Po prostu nie mogłam. Od
razu by mnie zostawił, bo by si
ę mnie brzydził.
- Powiedz…- Nalegał.
- Mo
że kiedyś. Teraz byś mnie zostawił a tego nie chce…
- Dobrze powiesz jak b
ędziesz gotowa. Znaczy to, że my jesteśmy
razem?
- Pf… Jeszcze pytasz.
- To cho
ć tu do mnie moja księżniczko… A i ty nie masz dziecka?
- Oczywi
ście, że nie a to by Ci w czymś przeszkadzało?- Zaczęłam być
zmartwiona,
że jak się dowie o mojej i Bell przeszłości to będzie źle…
- Nie po prostu lubi
ę dzieci. I jestem jednym z nich. Ale wolałbym
ż

ebyś całą należała do mnie i byś była dziewicą.- Pobudka koniec snu.

- To się mylisz. Ja nie jestem dziewicą a to, że nie mam dziecka to nie
znaczy,
że nie miałam faceta..
- Oh.. Przepraszam… Nie chciałem
- Oj dobrze chciałe
ś… Ja wychodzę powiedz innym, że poszłam gdzieś
i powiedz Jasperowi
że Mel i mała M. jedzie ze mną
- Ok. A kto to?
- Nie musisz wiedzie
ć

Wyszłam z klubu i pojechałam po dziewczyny zapakowałyśmy

się na weekend i pojechałyśmy do L.A. Chciałam wstąpić na grób

8

background image

rodziców. Zatrzymałyśmy się w hotelu i tu przenocujemy a jutro
wrócimy do N.Y w ko
ńcu mam pracę…Dziewczyny cieszyły się iw
ogóle… Ja po prostu chciałam odpocz
ąć. Od myślenia, ale wybrałam
si
ę do miasta gdzie to wszystko się wydarzyło. Niestety zawsze trzeba
wraca
ć do przeszłości.

Bella Swan:


Wróciłam po gorącym tańcu Edwardem do stolika a zaraz też

Jazz z Alice. Emmett siedział załamany.
- Co si
ę stało? Gdzie Rose?- Pytał Jazz.

Wtedy on opowiedział ich rozmowę a mnie zatkało. Wiedziałam,

dlaczego zabrała dziewczyny. Ona po prostu nie chciała być sama.
Nie miałam jej tego za złe.
- Emmett ty jeste
ś chyba jebnięty. To może, dlatego że nie znasz Rose
przeszło
ści. Musisz uważać na to, co mówisz- Powiedział Jazz.
- O co chodzi w ogóle?- Pytanie było skierowane do mnie i Jazza.
- S
ądzę, że Rosalie nie będzie na razie z tobą rozmawiać, ale kiedyś
mo
że Ci o tym opowie…
- Ta..- Teraz to ja powiedziałam.
-O bo
że Bella.- Kurwa mać.
- Kurwa, Jesika co ty tu do cholery robisz?- Odezwałam si
ę
- Przyjechałam z Michlem. A gdzie Ros?
- Daleko i id
ź już sobie.
- Ej a jak prze
żyła. No wiecie. Wróciła do normalności po tym
wszystkim. Wiecie jak co
ś to Michel nie miał wpływu na to w końcu to
wszystko jego brat odwalił. A i teraz nie
żyje a Chad siedzi w
wi
ęzieniu. Wiecie no Chad tez bardzo przeżył to o Ros i że nigdy jej
nie zobaczy. W ko
ńcu byli ze sobą dość długo.
- Koniec tego Jesiko. Id
ź już. Proszę.
- Ok.. Trzymajcie si
ę
- Chyba dzi
ś jest zły dzień
- O tak…- Wszyscy mi przyznali racje…

9

- a ten Chad to mi zagraża?- Wjebał Emmett
- Troszk
ę tak… Ale jak siedzi to raczej jest ok.

background image

- O bro wzięło Cie na maxa.- Edward a któż by inny mógł tak
powiedzie
ć
- Mówi
ę Ci Em uważaj no Rose ona jest taka delikatna…- Mówił Jazz.
- Dobra my idziemy- pow., Al.- Ale czy mogliby
ście Bellę podwieźć
potem do domu. Nie chce
żeby sama wracała.
- Ok.

Bawiliśmy się troszkę i Emmett powiedział, że u nich

przenocuje w końcu mają duży dom. A jutro zrobią imprezę. A może
Rosalie przyjdzie. No nic jutro do niej zadzwoni
ę.


























10

background image

3. „Rzeczywistość nie jest kolorowa…”

Bella Swan:

Obudziłam się w pokoju gościnnym u chłopaków…nic nie

słyszałam tylko cisze… Może zejdę na dół i zobaczę, co jest…
- No i widzisz Edward mówiłem,
że ją obudzisz… Idź ty głupku…
- Nie… Nikt mnie nie obudził…
- Uf… To dobrze a gadała
ś z Rose?
- Jeszcze nie, ale zaraz zadzwoni
ę
- To ja ci zrobi
ę śniadanie…- odparł Em.
- A ja id
ę zaprosić ludzi na imprezę…- O kurwa, ale co to będzie, z
kim zostanie mał
ą. Ja tak nie mogę
-Ok. Id
ę zadzwonić.

Po 5-ątym sygnale odebrała… Słyszałam, że jedzie

samochodem.
-Hej. Wracasz ju
ż?
-No tak
- Ej. Em i Ed robi
ą imprę u nich a że ja u nich siedzę to może byś
przyjechała, z Mel tylko, co z mał
ą
- Tak ja b
ędę a mała to już się prosi żeby zostać z jasperkiem.
- Ok.
- Papa
- No bu
źka…

Zaraz był Emmett:

- I co i co??
- No ok. b
ędzie wieczorem a ja jadę do domu się przebrać
- No dobra. Podwioz
ę Cie… I od razu do nas przyjedziesz… Proszę
- No ok. to wchod
ź

Przebrałam się, umalowałam wypiliśmy, z Emmetem cole i

pogadaliśmy… Nie przypuszczałam, że on może być tak miły…
- Bella, czy ten Chad był do
ść blisko Rosalie?
- Jak to?

11

background image

- No, bo ona powiedziała, że nie jest dziewicą czy ona z nim je
straciła…
- Hm.. Na pewno ona powinna Ci to powiedzie
ć, ale to nie z nim…
- To, z kim?
- Raczej nie mnie o tym z tob
ą gadać
- A Bella, kto to jest Meredith?
- Hm.. Obiecaj,
że nikomu nie powiesz w szczególności Edwardowi..
- No wal…
- To moja córka…
- O matko… nie no nie powiem mu wiem,
że tobie na nim zależy…
A mogłaby
ś mi powiedzieć, kto jest jej ojcem..
- Nie… Nikt tego nie b
ędzie więcej wiedział…
- Dlaczego go tak nie nawiedzisz mo
że by chciał znać swoje dziecko….
- Nie chciał o to chodzi,
że jak mu powiedziałam o ciąży to kazał mi ją
usun
ąć a ja nie chciałam… Potem uciekł i więcej go nie widziałam…-
Rozbeczałam si
ę
- Ci… Spokojnie… Nie płacz…
- Wiesz, jakie ja i Rose miały
śmy ciężkie życie?
- No nie, ale mo
żesz mi powiedzieć nikt się nie dowie…
- No to mo
że kiedyś tam pogadamy, ale na razie jedźmy do ciebie…
- No to cho
ć

Rosalie Swan:

Jechałam do domu… Pff… Wszystko zawsze się wali… A

musiałam teraz tam jechać?.. No oczywiście, bo jestem popierdoloną
blondynk
ą… Widziałam siostrę Chada była na mnie zła a później mi
wykrzyczała… Wspomnienie nadeszło jak by to była rzeczywisto
ść:

- Jak mogła
ś wyjechać… Zostawić Chada, a on teraz siedzi w
wi
ęzieniu za zabójstwo tego, co ci tamten zrobił…
- Ja naprawd
ę nie wiedziałam… Moja siostra też miała problemy my
musiały
śmy wyjechać


12

background image

- To teraz ty coś zrób… Nie wiem zapłać komuś… czy coś..
- Ja naprawd
ę nie mogę nic zrobić
- Dasz mu teraz sp
ędzić w więzieniu 5 lat…
- Nie ja co
ś wymyśle załatwię najlepszego prawnika…
- Bardzo bym ci była wdzi
ęczna…
- Dobrze. Postaram si
ę najwięcej zrobić.
- On Ci
ę kocha.. Nawet nie przypuszczasz jak..
- Dowidzenia…

Byłam mu to winna w końcu czuje coś jeszcze do niego… Był naj

fajniejszym chłopakiem na ziemi. Liczył się z moim zdaniem. A teraz
jest Emmett a je
śli mu chodzi tylko o sex… Ja nie chce być znowu
zraniona… Bo
że czy ty mnie nie kochasz czy jak…

Do domu zajechałyśmy to Jasper już był ja się z Mel

przebrałam… Pomalowałam Mel jak na modelkę przystało…
- Rose wiedziałam jak gadała
ś z Tą panią… O co chodziło?
- Widzisz chodzi o Chada jest w wiezieniu za zabójstwo i chyba ju
ż
wiesz kogo… Ona powiedziała,
że to dla mnie i żebym mu pomogła a
ja zrobi
ę wszystko, co w mojej mocy. Działać zacznę już jutro.
- No dobrze… a ty czujesz co
ś do niego?
- Nie mam poj
ęcia, ale chyba czuje coś do Ema tylko boje się, że jemu
tylko o jedno chodzi…
- Nie mo
żesz tak…
- Dobra Jazz my lecimy….
- Ok. Bawcie si
ę dobrze.

Na miejscu byłyśmy ok. 20:18. Bella wybiegła nam na powitanie

a za nią Emmett.
- Przepraszam Ci
ę Rose… Kochanie moje… Modelko… Jesteś dla
mnie najwa
żniejsza…Teraz wiem, że coś czuje do ciebie.
- Em.- I co ja mam mu powiedzie
ć. Też coś do niego, ale się boje.
- Ros pami
ętaj, co ci mówiłam- Powiedziała Mel.
- Hm… Ja do ciebie te
ż
- To bosko…Moja ksi
ężniczko
Zacz
ął mi dzwonić telefon.
- Przepraszam musz
ę.
- No jasne…

13

background image

- Tak, słucham…- odezwałam się.
- Hej Ros. Zadzwoniłem do Ciebie moja siostra mi powiedziała o
waszej rozmowie. Policja pozwoliła mi zadzwoni
ć
- A no witaj… No tak. Jak si
ę czujesz?
- Nie no w miar
ę dobrze… Cieszę się, że ten skurwiel Cię już nie
dotknie.
- Dzi
ękuje. Ty mi dałeś szczęście wiesz?- O kurwa Em się patrzy.
- Mam nadzieje dla Ciebie bym wszystko zrobił…
- Wiem o tym dobrze…
- Dobra musze ju
ż kończyć a i pamiętaj kocham Cie…
- No papa …- Odło
żyłam słuchawkę i zaczęłam ryczeć
- Kochanie, co si
ę stało?- Em był przerażony.
- Nic Emmett ja chce by
ć sama zostaw mnie…
- Nie zrobi
ę tego nigdy…
- Nie wiesz, co mówisz…
- Wiem i to dobrze.

Wszyscy się bawili a ja… byłam załamana. Mi to się zawsze

wszystko wali… Akurat teraz. Podeszła do mnie Bella.
- Sis widz
ę, że coś nie tak…
Powiedziałam jej o tych dwóch rozmowach.
- Bels ja nie wiem, co mam zrobi
ć…On to zrobił dla mnie- Płacz,
płacz…
- Przesta
ń… Pomożesz mu a potem zobaczymy…Emmett naprawdę
my
śli tylko o tobie to widać nawet teraz na Ciebie patrzy…
- O bo
że…
- To dobrze…
- No wła
śnie nie…
- Rose uwa
żaj to jest goryl, ale bardzo w tobie zauroczony bądź
zakochany…Nie mo
żesz mu tego zrobić
- Wiem- Oj wiem, dlatego podejm
ę inne środki, które mi pomogą





14

background image

4. „Głupota czy załamanie?”

Rosalie Swan:

Tak obudziłam się rano i wiedziałam co musze zrobić…NI e

mogłam wybierać pomiędzy Emim a Chadem… W sumie w do mojego
misia czuje co
ś mocnego i wiem, że bez niego moje życie teraz by nie
istniało… Lecz Chad dla mnie sobie zniszczył przyszło
ść, ale ja go o
to nie prosiłam… Kurwa. Jak si
ę coś układa to zawsze musi się
spieprzy
ć…Tak to jest w moim życiu taka reguła?
- Rosi wstawaj mam
śniadanie…- O boże to Em mój Em.
- Oj… Co ty tu robisz…
- Wiesz. Wczoraj wyszła
ś tak smutna i bym chciał cię rozweselić.
- Jeste
ś boski… Wiesz?- Jak można było się w nim nie zakochać te
dołeczki s
ą boskie, a jego postura napakowana i w ogóle. Kto go nie
zna ten si
ę boi a ja go już poznałam i znałam jego serce.
- Wiem… Ka
żdy mi to mówi…
- Jasne.
- O no daj kotku pomarzy
ć.
- Mog
ę coś zrobić?
- Jak bardzo chcesz to prosz
ę.- Pocałowałam go bardzo namiętnie…
Chciałam to zrobi
ć po raz ostatni.
- Hm… Nast
ępnym razem nie pytaj o pozwolenie.
- Oczywi
ście- Nie będzie następnego razu…
- To zjemy ty si
ę kruszynko ubierzesz, a potem może wyskoczymy na
zakupy..
- Co? Zakupy. Przeciesz ty nie znosisz zakupów.
- Wiem, ale chochlika pieprzona powiedziała,
że ty lubisz…
- Nie no… lubi
ę… Lecz dziś muszę się spotkać z kimś.- Kłamałam…
- Nie z kochankiem. No nie?
- Co
ś ty, Ciebie na nikogo bym nie zamieniła.
- Trzymam Ci
ę za słowo. To ja lece na piwo najwyżej z Edem. Później
si
ę spotkamy słoneczko.
- Oki…

15

background image

Ubrałam się w czarne rurki i do t ego śliczną bluzkę na

ramiączka w kolorze tak jakby zielonym, ale dodatkiem czarnego…
Hm… do tego baleriny… Nie… Leprze b
ędą szpilki w kolorze bluzki a
do tego bolerko czarne… Tak wygl
ądam bosko.
- No Rosalie. Trzeba to zrobi
ć
Wyszłam z domu i szłam w stron
ę mostu… Dasz radę… Jesteś kobietą
w ko
ńcu… Stanęłam przy barierce i ją przekroczyłam… Oj jak
najszybciej, bo zacz
ęłam zwracać na siebie uwagę…Skoczyłam…
- Kooocham Ci
ę Emme…- Nie zdążyłam dokończyć i już zaczęłam się
zatapia
ć, dusić i w ogóle…


Bella Swan:

Hm… Dlaczego taki korek… O matko ktoś się rzucił z mostu. W

radiu podawali:


Dziś w godzinach popołudniowych

Piękna, bląd dziewczyna rzuciła się z mostu w Nowym Yorku…

Policja ma nadzieję, że przeżyła…

Zaczynają szukać jej…

Może jeszcze nie jest za późno…

Mamy świadka możemy z nim porozmawiać

-Witam panią, czy widziała pani to zdarzenie?

- Tak…

- Może nam Pani powiedzieć?

- Oczywiście to w ogóle było dziwne. Ona płakała przekroczyła barierkę i

wyskoczyła z przerażeniem… Krzyczała coś w stylu „Kooocham Cię Emme…”

nie dokończyła, bo był już tylko plusk wody…

- To straszne…

- Dobrze to wiem.

- Dziękujemy Pani bardzo…

-Dowidzenia

- Dowidzenia…

Dziękujemy za poświęcenie czasu odezwiemy sięźniej i pozdrawiamy naszych

słuchaczów…

16

background image

O kurwa… nie to musiałbyć zbieg okoliczności… Musiał.

Wysiadłam z samochodu i biegłam do tego miejsca… Wyławiali
ciało…
- Prosz
ę mnie przepuścić
- Nie prosz
ę się przesunąć...- w tym momencie zobaczyłąm jej twarz
-Rosi… Kochanie tylko nie to…
- Pani j
ą zna?
- Tak to moja siostra…Jedyna osoba, jaka mam.
- Prosz
ę pozwolić…- Nie czkałam na formularze. Podbiegłam do niej.
- kochanie… Prosz
ę. Emmett Cię kocha ja Cię kocham. Wszyscy Cię
kochamy. Prosz
ę obudź się
- Nie… Mogłam inaczej. Kocham was- Mówiła z ledwo
ścią. Podbiegli
sanitariusze i mówili jako
ś po języku lekarskim wyłapałam tylko ” Ma
du
ża szanse na przeżycie”… Tak… Przynajmniej to. Dzwonie do
Emmetta, a pó
źniej do wszystkich… Przyjechali jak najszybciej do
szpitala, gdzie w tej chwili była Rosi…Widziałam Emmetta. Oczy
czerwone i
żadnego uśmiechu… Edward był poważny…Za to Alice
była jak trup szła daleko od wszystkich tak ona była blisko Rosalie,
one były jak siostry w sumie to one były nie rozł
ączne w domu dziecka,
gdzie mieszkały
śmy wszystkie. Jasper nie dało się nic wczytać z jego
twarzy była grobowa. Miał z Ros du
żo sekretów nawet przed Al. Oni
byli jak bli
źniacy czuli więź między sobą. Melani została w domu z
moj
ą Meredith. Moją kruszynką…Podbiegł ktoś do mnie…
- Kochanie b
ędzie dobrze..
- Wiem- wtuliłam si
ę w jego ramię.- Lecz nie mnie jest potrzebne
pocieszenie. On podszedł do Emmetta. Chciał go dotkn
ąć a on…
- Nie dotykaj mnie.- Lecz jak podszedł Jasper to bez problemu dał mu
r
ękę i poszedł za nim. Edward nie poczuł się źle, ale był zły, lecz
widziałam,
że na siebie… Alice nie zareagowała tylko dalej
my
ślała…Podeszłam do Edwarda:
- O co chodzi Emmetowi.
- Ja powiedziałem mu,
że ona pewnie nie kocha go tylko dalej tego
swojego byłego z wi
ęzienie. A ten pierdolnął mnie w pysk… Zresztą
nale
żało mi się


17

background image

- No nie przejmuj się…- Kochałam go i nie mogłam nic powiedzieć
- Dzi
ękuje, że jesteś
- Ja te
ż ci…- Wyszedł lekarz a Alice była już koło niego i wypytywała..
- Prosz
ę pani jest pani z rodziny?
- Ja jestem…- podeszłam do doktora
- Dobrze to z Pani
ą Swan jest w porządku..-Wtedy Jasper podszedł do
pana Doktora i powiedział:
- Ona le
ży tam jak warzywo a pan mówi, że jest w porządku..
- Tak… Jutro j
ą wybudzamy. Na szczęście nie była długo pod wodą i
jak dobrze pójdzie i wło
żymy ją w gips to będzie ok.
- Jak to?
- Po prostu pod wpływem upadku Rosalie tylko si
ę troszkę połamała i
zachłysn
ęła wodą
- A co dokładnie ma złamane?
- Hm… Na pewno obydwie nogi, praw
ą rękę, śebro i na pewno
obojczyk… Wiemy na 100% nie ma złamanego kr
ęgosłupa…
- No przynajmniej nie b
ędzie na wózku jeździła…
- No tak nie b
ędzie.
- Prosz
ę pana a będzie mogła wrócić do zawodu modeliki?
- Hm… My
śle, że tak…Blizn nie będzie miała. Wyjątkowo dobrze
zniosła upadek.
- To si
ę cieszę- odpowiedział Emmett- A mogę do niej wejść?
- Oczywi
ście.
- A Em przepraszam- powiedział Edward
- Spoko bro…

Emmett wszedł do Rosi a ja siedziałam pod salą z resztą

przyjaciół… Alice nie dawała żadnych oznak życia tylko piła, co
chwila kaw
ę i patrzyła na swoje nogi. Jasper o czymś myślał i raz na
jaki
ś czas pogadał z Edwardem. Ed przytulał mnie co chwila i mówił,
ż

e mnie kocha i będziemy musieli pogadać o swojej przeszłości. Ja nie

miałam na to ochoty no, ale jak się kochamy… Na razie liczy się tylko
moja córeczka, o której on nic nie wie…Hm… to wszystko b
ędzie
ci
ężkie… Tak nam mijały dni… Alice podobno słowem się do Jaspera
przez te dni si
ę nie odzywała, a Jasper zaczął normalnie chodzić do
pracy… Edward te
ż przebywał w szpitalu ze mną lub chodził do pracy,

18

background image

a większość nocy spędzałam daleko od niego i pomyślałam, że czas mu
powiedzie
ć o córce…Emmett tylko jeździł po rzeczy do domu i do
sklepu po papierosy dla siebie… Tak Em zacz
ął palić, i w ogóle się nie
odzywał praktycznie. I szpital stał si
ę jego domem jak go odsyłaliśmy
do domu to si
ę w nim upijał do nieprzytomności. Nie jadł prawie i nie
spał… On sam przypominał trupa z dobrego horroru podobnie jak
Alice…Teraz bardzo byli nie rozł
ączni… Al. Tworzyła projekty w
szpitalu i je wysyłała przez Jazza… Tak wygl
ądało nasze jak na razie
ż

ycie… Melani odwiedzała Rosi, lecz chodziła też taka zgaszona ja z

nią w szkole się trzymałam bo Emmett mi nie pozwolił sobie robić dni
wolnych…Hm… Co to dalej b
ędzie? Nic… Spokojne, smutne i
monotonne
życie…























19

background image

5. „Warto żyć… Pf… Jasne, że nie. A może?”

Bella Swan:

Czy, kiedyś znowu będzie normalnie… A co to jest normalność?

Ja już zapomniałam. Minęły dwa tygodnie, a ona dalej się nie
obudziła… Lekarze nie wiedz
ą, o co chodzi… Nie potrafią tylko
mówi
ą trzeba czekać… Jak mam dłużej czekać? Musze pogadać z
Edwardem, bo nie mog
ę dłużej tego ukrywać… Umówiłam się z nim tu
w parku przy naszym domu… Hm…
- Hej kruszynko- powiedział na wej
ściu ja nie chce tego przeciągać
- Edward ja mam dziecko…
- Co?! Jak?!
- Mam ci tłumaczy
ć ja się robi dzieci?
- Nie rób ze mnie idioty… Dlaczego nie powiedziała
ś?
- Bo my
ślałam że mnie zostawisz…
- Nigdy… Jak si
ę nazywa i mogę ją poznać
- Jasne to jest Meredith… Hm… Jest
śliczna i choć teraz do niej. Jest
z Melani.
- Ok.- Jakie to przecudowne…On jest boski…

Edward Cullen:


Powiedziała, że jest matką… Tak… Musi mi powiedzieć o swojej

przeszłości to pewne… Co miałem jej powiedzieć? Odwal się bo masz
bachora. A mo
że go pokocham tak jak ją pokochałem? Tak
przynajmniej spróbuje…

I trzymałem ją na rękach byłą śliczna jak jej mama…Tak ją też

pokocham…
- Bels… Mów o przeszło
ści…
- Ok.- Co? Tak szybko? To dobrze…- Hm… Widzisz ja i Rosi
Miały
śmy mamusię i tatusia, którzy zginęli w wypadku, a my nie
miały
śmy nikogo to dom dziecka tylko nam pozostał. Tam Rosi się
zaprzyja
źniła z Alice. Dlatego są tak związane… Ogólnie były nie

20

background image

rozłączne…Ja też się z nią przyjaźniłam, ale nie tak blisko…. Kiedy
one sko
ńczyły to Al. Wyjechała do N.Y, ale nas odwiedzała bardzo
cz
ęsto robiła swoją karierę…Ja z Rosi zostałyśmy w L.A. Tak ja tam
chodziłam do szkoły. Rosi te
ż, ale chodziła do pracy. Tak… Dziwne
ż

ycie ja wtedy zaczęłam się przyjaźnić z Jeredem był moim

chłopakiem… Uprawiłam z nim sex i w ogóle… Pewnego dnia
powiedziałam,
że jestem w ciąży a on kazał mi usunąć… Odmówiłam,
a on uciekł. Wyjechał wi
ęcej go nie widziałam wtedy wszyscy zaczęli
mnie unika
ć i w ogóle… Jak nikomu nie powiesz to ci resztę powiem,
ale to ju
ż historia Rosi….
- No problem. Milcze…
- No bo widzisz Rosi dalej chodziła do pracy. Pewnego wieczoru na
uliczce kto
ś ją zgwałcił to był brat Michela ten co go w klubie
widzieli
śmy…
- Tak tak wiem…
- No i Rosi wtedy chodziła z Chadem. Zostawiła wszystko i załatwił jej
szew kontynuacje zawodu tutaj… Teraz si
ę dowiedziała, że Chad jest
w wi
ęzień za zabójstwo tego… Jego siostra spotkała Ros i wiesz co
było. Rosalie si
ę załamała i skoczyła a teraz widzisz nasz świat…
- Moje kochane…- My
ślałem o Meredith także…- a Dlaczego Jasper
jest tak z ni
ą związany?
- Hm, bo to on znalazł Rosi po gwałcie i ona poznała z nim Al.
- Dzi
ękuje
- Za co?
- Za to,
że mnie kochasz…- Odpowiedziałem…

Emmett Cullen:

Dość mam tych szpitali… Nie wiem jak wygląda mój dom.

Jestem tu dla niej 24h na dobę… Głupie? Nie… Kocham ją. Kocham
jak wariat… Nie My
śle o życiu bez niej… Wiem pójdę po pierścionek
zar
ęczynowy dla niej… Wróciłem za 30 minut…

21

background image

- Tak spodoba Ci się moja modelko..
- Emmettt..- Cicho powiedziała…- I koniec znów zero oznak
życia…
Ona le
ży tam jak warzywo…




Rosalie Swan:

Dziwne to… Oni do mnie mówią ja ich słyszę a oni tego nie

wiedzą… Hm… Postaram się
- Emmettt…- Tyle mogłam powiedzie
ć… I koniec

Próbę ponowiłam za pare minut, ale teraz było..

- Em… Ja Cię słyszę tylkoo ledwo mówię i Cie kooocham…- Tak!
Byłam z siebie dumna… Usłyszałam jak on płacze? Tak na pewno to
było to…
- Rosie.. Kochanie… Wyjdziesz za mnie?
- Takk…- Nic wi
ęcej nie powiedziałam…

Przybiegł zaraz z lekarzem

- panie doktorze ona mówi….
- Rosalie słyszysz mnie- zapytał doktor..
- Tak.
- Spodziewałem si
ę tego… Ona teraz powoli będzie wszystko na nowo
sobie przypominała… Na pocz
ątku poszedł słuch a następnie mowa…
Nie długo zacznie widzie
ć a potem poruszać się
- Dzi
ękuję za informacje…- Doktor wyszedł a Em zadzwonił do
wszystkich z nowin
ą
- Kochanie ja załatwi
ę ślub i wszystko będzie gotowe a ty odzyskasz
wszystko i si
ę ożenimy…
- Tak… Wiem- Mowa ju
ż nie miała dla mnie problemu… Otworzyłam
oczy i si
ę przestraszyłam… Emmett wyglądał jak trup i zaraz weszła
u
śmiechnięta Alice z takim samym wyglądem…
- Fajnie znowu jest mówi
ć, Alice?- Zapytał się Emmett… Dobrze
wiedziałam,
że Al. nic nie mówiła
- No wspaniale… A tobie Rosi?

22

background image

- Jasne, że tak tylko te usztywnienie…
- No taki urok…
- Wiem, więcej razy nie skacze… Opowiedziałam Emmetowi moją
historie i powiedział,
że załatwi prawnika Chadowi… Tak… Teraz
powinno by
ć ok. Chyba…






























23

background image

6. „Niespodzianka”

Bella Swan:

Rosi dochodziła do siebie. Minęło już dwa tygodnie od jej

„ozdrowienia”… Hm… Emmett jest nadzwyczajnie szczęśliwy a ja no
ż… Nie wiem. Cieszyłam się, że niby Edwardowi nie przeszkadza, że
mam dziecko, Rosi wraca do sił i Emmett skacze z rado
ści i załatwia
uroczysto
ść ślubną ich… Hm…Niech się żenią. Tylko, co będzie z
Chadem. Tak… Ja i Rosi o nim my
ślimy. Ona nie daje po sobie tego
pozna
ć, lecz Chad chciał dla niej jak najlepiej…Co ona mu powie?
„Cze
ść Chad wiem, że mnie kochasz, ale ja wychodzę za mąż i jestem
szcz
ęśliwa. Zapraszam Cię na ślub” Pff… Nie wiem jak to będzie…
Zobaczymy… Do tego dochodzi fakt,
że Chad wychodzi z więzienia.
Tak… Em postarał si
ę o prawnika. Dostał wyrok na 3 miesiące i w
zawieszeniu na 10 lat… Odsiedział ju
ż 3 mis. Wcześniej, a więc
powinien ju
ż wyjść. Dziś, lub w tym tygodniu dokładnie nie
pami
ętam…
- Nad czym rozmy
ślasz kruszynko moja??
- A nad czym mog
ę myśleć?
- Ja pierwszy zapytałem…- Ja zwykle…
- Tak… My
śle nad życiem…
- A masz na cos narzeka
ć? W tym życiu…
- No mam…
- Na co?- Spytał si
ę wyraźnie zaciekawiony.
- Hm… Dzi
ś mnie jeszcze nie pocałowałeś
- To da si
ę nadrobić
- Mo
żliwe- I wpił się w moje usta swoimi z taką siłą, ale bardzo
delikatnie nawet nie mog
ę tego opisać. Polizał moje Wargi swoim
j
ęzykiem prosząc o wejście. Ja oczywiście jak zwykle dałam mu
zaproszenie… Ona zacz
ął swoim językiem lekko masować mój…
- Nadrobiłem?
- Oczywi
ście…jeszcze nie…- Od razu zaczął nadrabiać z powodu
braku tlenu oderwałam Si
ę od niego- Zaliczyłeś kochanie…
- To si
ę cieszę
- Ja te
ż
- My
ślisz, że Em i Rosi będą szczęśliwi?

background image

- Oczywiście… Tylko nie wiem czy Chad im na to pozwoli…
- Oczywi
ście, iż pozwoli. Przeciesz chce żeby Rosalie była
szcz
ęśliwa…
- No w sumie…
- Nie przejmuj si
ę.
- Wiem, ale to jest moja siostra i musz
ę się o nią martwić


Rosalie Swan:

Wychodzę ze szpitala dziś… Em o mnie dba ja o jajko. Alice

wymyśliła dziś imprezę w klubie… Tak z okazji powrotu do zdrowia.
Dzi
ś wyszedł Chad z więzienia… Nikt o tym nie pamiętał tylko ja i
Alice nawet Bels my
śli, że to dopiero jutro… Cóż on już do mnie rano
dzwonił i si
ę pochwalił…Sądzę, że Al. Wymyśliła żeby on przyjechał
na t
ą imprezę… Ta… Będzie zabawnie…
- Rosi… Mam problem!- Krzyczała Alice
- Jaki chochliczku mój mały?- Wiedziałam,
że chodzi o sukienkę, czy
co
ś
- ON mnie zostawił, bo jestem za bardzo narwana… Mój cudowny
Jasper… I nie pójdzie na imprez
ę, bo ma mnie dosyć…A ja tylko
wymy
śliłam, że Chad przyjedzie i już się zgodził. Ten jak się
dowiedział wpadł w furie i ja powiedziałam,
że mam dość jak tak
reaguje na kogo
ś z twojej przeszłości. I kazał mi wypie***lać… Nie
mam gdzie si
ę podziać i jeszcze on tak się nigdy nie odzywał do
mnie…- Rozryczała si
ę, a moje serce pękało… To był dźwięk, którego
nie znosiłam… Jak on mógł…Mi nie przeszkadza Chad a jemu. Jaki
on si
ę dziwny zrobił po moim wypadku… Ja nie mogę jak jej nie
przeprosi przez trzy dni a ona dalej b
ędzie płakać to on dostanie po tej
swojej bu
źce , albo opieprz… No nie wiem na co się zdecyduje…
Hm…
Trudna decyzja…- Rosi… Co ja teraz zrobi
ę…- Płakała gorzej niż
fontanna… Bo
że…
- Kochanie na imprezie si
ę rozruszasz… Mówię Ci…

W klubie już wszyscy byli włącznie z Chadem. Tak… Trudno…

Ja i Alice weszłyśmy do pomieszczenia a tam zobaczyłyśmy jak
wszyscy rozmawiaj
ą i siedzą w loży. Już miałam zamiar do nich iść
- Zaczekaj…Cho
ć najpierw do baru…

background image

- OK…- Podeszłyśmy i był mój ulubiony barman…
- Hej Sebastian…- Powiedziałam…
- Daj nam czyst
ą
- Wow… Widz
ę, że ciężki dzień dziewczyny macie…
- No i to jak…
- Ok. trzymajcie…- Wypiły
śmy dwie butelki we dwie i to w ciągu
godziny…
- We
ź Al. Chodź tam, bo będą się denerwować…- Wstałam i
upadłam…
- Chyba Rosi si
ę ostro wstawiła- Ehe… Ona nie lepiej.
- No raczej nie inaczej- Podniosłam si
ę i w głowie mi wirowało…
- Dziewczyny obie si
ę równo upiłyście. Zaprowadzę was do Emmetta i
innych.- Dowlekły
śmy się.- Widzicie troszkę dziewczyny mają zły dzień
i za du
żo wypiły 1 litr na głowę… I to w godzinę
- O kur…cz
ątko Rosi jak ty wyglądasz a Alice nie lepiej…- Odezwał
si
ę Em.
- We
ź się od nas odwal z łaski swojej- Odpowiedziała Al. Wszyscy się
zdziwili, bo ona takich słów nie u
żywała…
- Ok… Gdzie Jasper?- Powiedział Edward…
- A nas to… Co my jego nia
ńka….
- I chyba wiadomo, kto im zepsuł humorek…- Powiedział Em.
- Wiecie, co… Tak w ogóle to hej Chad- odezwały
śmy się chórkiem.
Telefon mi wibrował a ja nadal stałam. Starałam si
ę go wyjąć Alice
mi te
ż pomagała… To nic nie pomogło, bo wyrżnęłyśmy a ja
odebrałam ten telefon…
- Hej Rosi. Wiesz ja i Al. rozstali
śmy się…- Jasper
- Wiem i si
ę ciesz, że Cie jeszcze nie wykastrowałam- Plątał mi się
j
ęzyk jak cholera…
- Ros ty jeste
ś pijana…
- No Wow… Inteligencie..
- Kto dzwoni mówiła Alice..
- Jasper ten oschły kretyn…
- Daj mi go daj…
- Trzymaj…- Usłyszałam tylko…
- Tak ja te
ż jestem upie****ona a Rosi powiedziała Ci i ja też to
wszystko o tobie My
śle… Nara…- Rozłączyła się i zaczęła się śmiać….
- Ros mam ochot
ę się wybrać na plażę
- Ok… Lecimy…

background image

- Nie… Wy nigdzie nie idziecie… Jesteście nawalone w 4 dupy…
- Hm…Wiem, ale ja ju
ż mam dość Emmett… Na wszystkich patrzeć ja
i Alice zaczynamy
żyć. Do pracy wracam za tydzień i się bardzo
ciesz
ę…- Wyrwałam mu się i usiadłam przy innym stoliku. Alice zaraz
si
ę do mnie dosiadał. Chwila ciszy… Słyszałam „Kurwa Emmett mam
nadzieje,
że jej przejdzie” mówił Ed. „ Pff… Znam Rosi… Będzie źle”
powiedziała Bels… „ Dobrze to wiem” Emmett był smutny „ Nie
wiem, o co poszło, ale czy Rosi mnie po prostu nie lubi?” Zapytał mój
były „ lubi po prostu pewnie Jazz co
ś zrobił a je to zabolało”
odpowiedziała Bels… Miała racje… Kazał si
ę jej wynosić oczywiście
powiedział to innymi słowami. My mu poka
żemy…
- Rosi idziemy do domu?- Zapytała Al.
-
śartujesz mała? Chyba tak… Nie mam zamiaru kończyć zabawy… A
tak w ogóle to troszk
ę wytrzeźwiałam a więc idę do baru po drinka
jaki chcesz?
- „Sex on the beach”. Ja poprosz
ę Rosi. A ty co bierzesz?
-„Bloody Mary” potem mo
że wezmę „ Matgerite” Nie wiem…
- Spoko id
ź już, bo chce się napić

Kiedy wracałam z drinkami do stolika to Emmett mi się

przyglądał… NO, co szłam prosto? Weź się Em ogarnij i wpadł na
mnie jaki
ś koleś
- Hej przepraszam Ci
ę ślicznotko jestem Jay…
- Spoko a ja Ros.
- Ładne imi
ę
- Ta… Sory
śpieszę się a musze iść jeszcze raz po drinki.
- To ja ci i twojej kole
żance przyniosę tylko gdzie siedzicie i jakie?
- My tak siedzimy a drinki „Sex on the beach” i „Bloody Mary”…
- Oki… Zaraz b
ędę
- Spoko- Jak odchodził zrobiłam oczy i miał szcz
ęście, że nie oblałam
si
ę drinkiem… Bym go zabiła…
- O Rosi wyrywa..
- Zamknij si
ę Al… A on nie jest w moim typie.
- Nawet nie wiesz jaki Emmett był zazdrosny a Chad nawet nie…
- Spoko…- I podszedł ten palant nie powiem był nawet przystojny
przedstawił si
ę mojej przyjaciółce i poszedł do także przystojnego
kolegi…. Hm… O nie. Nie Rosalie
żadnych facetów. Masz
narzeczonego… O tak. Potem podszedł z koleg
ą

background image

-

To jest Joseph w skrócie Joe…

- Spoko…- Odpowiedziałam i nie byłam zadowolona, ale widziałam
jak Emmetta szlak trafi…Widziałam jak si
ę zbliża Jams i nikogo nie
widział oprócz nas a do tego,
że ja nie jestem zadowolona… Jams
miał troszk
ę w barach i był silny… Poszedł i tego się nie
spodziewałam..
- Hej Alice moja droga…- Wida
ć było, że tamci są zaskoczeni. Wtedy
Jams pocałował j
ą w policzek a do mnie- Kochanie jak ty wyglądasz…
Chyba za du
żo wypiłaś… Oj może Ci jakoś pomóc- pocałował mnie w
usta oczywi
ście bez języka… Udawaliśmy parę… Przed tymi
debilami… O tak… A Emmetta zatkało…
- To wy macie towarzystwo?- zapytali.
- No jak wida
ć- Odpowiedział mój wybawca…Boże, jakie
miny…Odeszli…
- Jakie wej
ście Jams…
- No boskie- pocałowałam go w policzek i przytuliłam…
- Ok… A gdzie wszyscy?
- Tam – Pokazałam mu palcem…
- A wy, dlaczego nie tam?
- Pokłóciły
śmy się nimi…
- A spoko pójd
ę do nich i jak coś przyjdę z pomocą
- dzi
ęki- odpowiedziałyśmy. I zaczęłyśmy ze sobą rozmowę
I nagle zobaczyłam jak dwie suki wyrywaj
ą Emmetta… Al. Też się
wku*wiła… O tak i to ostro… A jemu to si
ę coś pomyliło…
- Alice my spławiły
śmy tych gości a on nie zamierza… Hm… Ku*wa…
- Wiem Rosi. Ju
ż bardziej wole Jaspera od tego…
- Ja te
ż… Idziemy gdzieś?
- Powiem szczerze,
że nie mam ochoty…
- Spoko…
- To, co robimy?
- Gadamy…
- To o czym?
- Hm… Słyszała
ś, że teraz twój szef będzie wybierał swoje modelki do
moich projektów… I powiedziałam o tobie..
- To super…
- No…

background image

- On dalej się świetnie bawi a teraz się z nią liże. Jams wysłał mi sms-
a,
że powiedział mu, dlaczego musiał mnie ratować
- Czyli on chce Ci
ę zdradzić
- Ta… O ku*wa on idzie z ni
ą do łazienki a Edward do niego krzyczy z
Bels…Ja tego nie wytrzymam…
- Trudno… Wida
ć, że nie chce się z tobą żenić…- Podszedł Chad..
- Dziewczyny ja wracam do L.A…. Siostra mi karze..
- Spoko Chad. Sory,
że tak wyszło- Było mi przykro i go pocałowałam
w policzek…
- No papa….- Oczywi
ście Alice go wyściskała…
- Dzi
ęki za wieczór… Może kiedyś będzie lepszy…
- Ta…- Byłam w
ściekła, kiedy on wyszedł to nie wiedziałam Emmett
był w łazience z t
ą
- Cho
ć Alice musze iść poprawić makijaż
- Ok… - Weszły
śmy do łazienki i cisza…
- Mam nadzieje, ze poszedł j
ą przelecieć do męskiej…
- Ja te
ż
- Wiesz Alice ja za niego nie wyjd
ę… Chyba teraz mam powód… Ja
sobie podaruje facetów… Dzi
ęki Jamsowi Ci dwaj się ode mnie
odwalili.
- Ups…Emmett wyła
ź słyszałam sapnięcie i zapinanie spodni…- Wy
szedł z ni
ą. Oczywiście już ubrani… Ona poszła dalej tańczyć a on
nic… Stał…
- Ile wypiłe
ś?- Zapytała Al.
- Dwa piwa…
- Czyli przeleciałe
ś ją świadomie?
- Tak…
- To twój bł
ąd…- Mówiła Alice a ja byłam załamana…
- Rosi ja po prostu miałem dosy
ć celibatu… Nie wytrzymałem…
Przepraszam…
- Jakie głupie tłumaczenie…- Powiedziałam… I wyszłam… Al. Biegła
za mn
ą. Bella i inni jak nas widzieli byli przerażeni… Ja szłam bez
ż

adnych uczuć podeszłam do stolika ich i:

- To będzie koniec. Bels daj mi kluczyki. Pojadę przy okazji do
Jaspera po mał
ąślubu nie ma… W końcu jest wszystko Ok… Ja
wyszłam ze szpitala i Emmett nie musiał ju
ż udawać, żebym wróciła
do zdrowia…- Wtedy on podbiegł…
- Rosi przepraszam, Kochanie moje- I mnie dotkn
ął…

background image

- Nie dotykaj mnie w końcu nie wiem gdzie te ręce były…
- Rosi…
- Odwal si
ę… A Bels za 4 miesiące skończysz 18- naście lat i jak
chcesz to mo
żesz zamieszkać z Edwardem oczywiście jak nie chcesz
Ed dziecka to ja mog
ę się nią zająć
- Co
ś ty mała mieszka z nami…
- Ok.- Bels si
ę cieszyła i była przerażona…
- A co z tob
ą? Ja zostawię na razie ten dom i pojadę do przyjaciela z
Alice..
- Do jakiego?
- Hm… Kiedy
ś go poznałam mieszka w Polsce i pisał mi gdzie
mieszka i kiedy przyjad
ę … Nie miałam czasu to teraz skorzystam… W
pracy powiem, ze si
ę dalej źle czuje i nie mogę pracować przez
najbli
ższy miesiąc może dwa… A Alice będzie projekty faksem
wysyła
ć
- Ok…
- Nie Ros… Ja tego nie prze
żyje…
- Ty nie znasz mnie a ja Ciebie skarbie…
- Dobra my lecimy si
ę spakować
- Ok…

Pakowanie zajęło trzy godziny a i już dziś mamy samolot do

Warszawy… On mieszka gdzieś na Ochocie czy coś… Ulica nie
pami
ętam ma po nas przyjechać na lotnisko…napisałam karteczkę

„ Miałyśmy samolot poleciłyśmy po
mała nie zd
ążyłam skoczyć… pa :*
Kocham was i jak co
ś się wam stanie
dzwo
ń!!!

Rosi

Edward Cullen:

Tak Rosi wyszła, ze szpitala, ale wyjeżdża. Mój głupi brat ją

skrzywdził… Yhy… No, co poradzić głupi jest jak kapeć u lewej nogi.
Ja My
śle wieczorami nad córką Belli. Osobiście uważam, że jestem za

background image

młody na ojcostwo. Kocham Bellę. Naprawdę. Lecz nie mogę
zapomnie
ć, że ma córeczkę i to w dodatku cudną. Nie chce jej
skrzywdzi
ć jeszcze teraz jak Rosi wyjeżdża lub wyjechała… Na razie
jej nic nie powiem. A mo
że pokocham to dziecko? Nie wiem… Teraz
nie powiem Bels wszystkiego i jej nie zostawi
ę, ale jak wszystko się
uspokoi to zobaczymy…


7. „śycie jak to mówią


Bella Swan:

Weszłam do domu z Edwardem i byłam z jednej strony

szczęśliwa, że z nim zamieszkam, a z drugiej nie zobaczę siostry przez
jakie
ś 2 miesiące… Tak… Ona wyjechała i to z Alice. Emmett
przesadził dobrze to wszyscy wiedzieli a naj gorsze jest to,
że ona w
nim jest zakochana. Znaj
ąc Rosi nie będzie patrzyła na swoje
szcz
ęście tylko na fakty. Jak się pakowałam znalazłam karteczkę od
sis.

„ Miałyśmy samolot poleciłyśmy po
mał
ą nie zdążyłam skoczyć… pa :*
Kocham was i jak co
ś się wam stanie
dzwo
ń!!!

Rosi

Teraz to mam dowód, że wyjechała… Oczywiście… Kiedyś mi mówiła
o tym chłopaku ma na imi
ę Mateusz… Tak zdrabniała go jako Mati…
Mówiła,
że naprawdę jest śmieszny… I zachowuje się jak starszy brat.
Dokładnie ma na nazwisko: Milewski, a jego adres mam zapisany
gdzie
ś w notatniku…Hm… W Polsce powinna sobie poradzić, a
jeszcze w stolicy my w domu dziecka przeszły
śmy szkołę… Poradzą
sobie dziewczyny… Wpadł Jasper do naszego domu:

background image

- Gdzie jest Alice?!- Wręcz krzyczał. O co mu chodzi?
- Nie ma… Pojechała z Rosi do Polski do kolegi w Warszawie. Wróc
ą
za ok. dwa miesi
ące…
- Co?!
- Nie drzyj tego tak ryja!- Wykrzyczał Edward….
- Nie no sorka, ale zadzwoniłem i były pijane…
- Nie jak wyje
żdżały to na pewno wytrzeźwiały. Na razie nie będą
chciały na pewno wraca
ć po dzisiejszym…
- A co si
ę stało? – Było szczere…
- No to Emmett jak Rosi si
ę napiła z Al. To poszły gdzie indziej usiąść
i wtedy zacz
ął je ktoś wyrywać a Rosi się to nie podobało i jak wszedł
Jams i to zobaczył podszedł i pocałował Ros,
że niby są parą… Ona
mu podzi
ękowała… Jams nam wytłumaczył wszystko i do Emmetta
zacz
ęła się kleić jakaś suka… I on ją przeleciał w łazience gdzie była
Rosi i Alice si
ę pytała go ile wypił… On był trzeźwy, ale miał chęć na
tamt
ą i zrobił to świadomie. Rosi się załamała i z Alice wyjechała nie
daj
ąc po sobie poznać, że jest zraniona. Ja teraz na te 2 miesiące
wyprowadzam si
ę z małą do Edwarda… Cała historia…
- Ja pie* dole…
- No ja te
ż – powiedziałam…
- Widzisz, mo
że im to dobrze zrobi…- Powiedział Edward po długiej
ciszy..
- Nie s
ądzę…. Rosi jest kobietą nie zależną i jak ktoś jej coś zrobi jest
u niej tak jakby przekre
ślony… Ja nie wiem, co teraz będzie…
-Nie no wrócą i powinno być ok.
- Nie raczej… Jak zwiedz
ą troszkę to może powinno być spoko. Alice
przesyła
ć będzie projekty. Boje się, że zostaną tam na dłużej… Tylko
Rosi b
ędzie musiała pogadać z szefem, że po prostu zdjęcia będą
organizowa
ć jej polscy fotografii i przesyłać będą do N.Y. W końcu jej
szef ma doj
ścia…
- Ja te
ż tak Myśle.. Jak im się spodoba to będą pewnie tylko tu
przyje
żdżać na tydzień i tam wracać
- Mo
że i macie racje, ale jak ja i AL. Byśmy się pogodzili to Alice by
została, czyli Rosi tak
że.
- Nie Jasper… Znasz dobrze Ros ona jak co
ś postanowi to się stanie.
- No w sumie.
- Czyli uwa
żacie, że Emmett nie ma szansy.

background image

- Naszym zdaniem żadnej.- Powiedział Jazz.- Po prostu to
rozpieprzył…

Rosalie Hale:

Byłyśmy już w samolocie… Alice przed wejściem miała

wątpliwości, ale je sobie odpuściła. W końcu przygody to ona kocha.
O tak… To fakt…Wida
ć, że mnie kocha nawet ze mną gadała na temat
czy ja prze
żyje rozstanie z moją małą rodziną…Teraz usnęła… Jak
dolecimy na miejsce Mateusz ma czeka
ć… Hm… On nie ma rodziny,
lec z ma du
żo znajomych. Podejrzewam, że jeszcze dziś wyląduje w
jakim
ś klubie… Tak… Alice jeszcze nie odpuści…Ciekawe, co teraz
robi Emmett? Ku*wa Rosi przesta
ń. On Cię zranił, a takich rzeczy się
nie wybacza. W odpowiedzi na pytanie to pewnie pieprzy si
ę z
nast
ępną…Nie dość STOP!. Nie chce już o nim myśleć. O akurat Alice
si
ę nudzi to na pewno coś będzie do roboty…
- Hej mała. Jak si
ę spało?
- Bosko… Jasperku tylko zrób mi
śniadanko…- Przeciągała się z
u
śmiechem na twarzy. Miło było popatrzeć. Jej słowa nieco mnie
rozbawiły.
- Al. nie wiedziałam,
że płeć zmieniłam i imię. Śniadanie raczej nie
b
ędzie możliwe, bo jest praktycznie noc i trudno mi będzie je
przygotowa
ć… Mogę się Ciebie o coś zapytać?
- No jasne… Wal… I przepraszam troszk
ę mi się odleciało…
- Ok…Czy ty zamierzasz wróci
ć do Jaspera?
- Oczywi
ście, że tak. Niech tylko mu przejdzie złość i mnie przeprosi…
- To si
ę cieszę, bo naprawdę jestem z nim związana i go kocham. Jak
brata, którego nigdy nie miałam. Jednak go kocham.
- Wiesz,
że ja też- I zaśmiałyśmy się… To jest facet, który zasługuje na
moj
ą mała Alice.- Rosi, a ty coś czujesz do Emmetta?
- Czu
ć to czuje, ale on naprawdę mnie zranił. Nie chce mu
wybacza
ć… Chyba… - Dodałam już ciszej.
„Pasa
żerowie tego lotu proszę szykować się do lądowania”
- O jak szybko zleciało- powiedziała Al.

Wyszłyśmy z samolotu, a Mateusz już czekał. Podbiegłam do

niego z Alice przytuliłam i pocałowałam w policzek. Alice za to się
grzecznie przywitała i przytuliła…

background image

- Jak się leciało?- zapytał z uśmiechem.
- Znakomicie.- Wypiszczała wr
ęcz Alice.- Ja w tym czasie włączyłam
telefon i było 23 wiadomo
ści i 30 połączeń nie odebranych… Hm…
Wiadomo
ści wszystkie były od Emmetta w stylu:

„Przepraszam naprawdę.

Kocham Cię jak wariat

Moja mała

Rosi!”

Za to połączenia miałam też od innych osób:

14 połączeń od Jaspera

3 od Emmetta

4 od Jamsa

2 od Bels

3 Od Edwarda

4 od CHADA !


-Ku*wa jeszcze on si
ę mną interesuje!- O nie… Powiedziałam to na
głos…Wszyscy si
ę na mnie spojrzeli…
- O co chodzi?- zapytała moja przyjaciółka.
- A nic… Widzisz pan Emmett napisał mi 23 wiadomo
ści, a dzwonił 3
razy. Jasper dzwonił 14 razy, a Bels 2. Jams równie
ż dzwonił, Edward
i do tego Chad. Tak jeszcze on… Ja nie wytrzymam z nimi…
Zadzwoni
ę do Belli.
- Oki. To dzwo
ń…- Odebrała po dwóch sygnałach…
- Hej siostra wszyscy si
ę martwią… Siedzimy u Edwarda wszyscy i
czekamy na wasz znak
życia…
- No… Y… My ten ju
ż doleciałyśmy i teraz siedzimy na lotnisku z
Matim.
- Dzi
ęki Bogu... A Jazz chce z Tobą pogadać
- No daj go…- Alice dopytywała si
ę kogo… Chyba myślała, że
Emmetta.
- No Hej Rosi… Przepraszam Alice… Ciebie równie
ż i wracajcie…
Prosz
ę kocham was…
- Wiem ja Ci
ę kocham nawet nie wiesz jak bardzo…

background image

- Wrócicie?- zapytał z radością
- Nie ja nie wróc
ę. Może Alice wróci…Powiem Ci Jazz- Alice odeszła
rado
ść tylko teraz miała taką tęsknotę w oczach, że mi serce się
krajało…
- Dlaczego?
- Nie chce… Zo.. Zobaczy
ć Emmetta z inną w łóżku…- Powiedziałam
na jednym wydechu…
- Nie zobaczysz…
- Zobacz
ę… Nie chce Jazz. Ja ci daje Alice…- Słyszałam tylko…
- Nie Jazz ja Ci
ę kocham i wrócę z Rosi. Dobrze wiesz, że nie mogę jej
zostawi
ć samej… Może wrócę za miesiąc… I pamiętaj kochamy Cię
Papa. Pozdrów tam ich…- Pogodzili
śmy się Rosi….
- To bosko i wracaj do N.Y.
- Nie… Ciebie nie zostawi
ę
- Hm… Mi tam pasuje.
- Dobra dziewczyny ja si
ę umówiłem z przyjaciółmi na dziś i wy
idziecie ze mn
ą
- Takk!!!- Krzyczała czy piszczała Al.? Nie wiem wiem,
że chyba słuch
straciłam…
- no niech b
ędzie- Odpowiedziałam…

Byłyśmy gotowe i pojechałyśmy z Mateuszem do klubu tam już

czekali jego znajomi podeszłyśmy i:
- Przedstawiam wam pi
ękną Rosalie i jej przecudowną przyjaciółkę
Alice….
- No rzeczywi
ście są piękne- przyznał jego kolega…
- To jest Bartek, Marcin, Karolina, Patryk i Paulina, a tam ta
ńczy
Kasia ze swoim chłopakiem Kub
ą
- Fajnie was pozna
ć
-Was te
ż…- Nie znałam ich to, czym miałam gadać o pogodzie?
Zwróciłam si
ę do Alice…Ponieważ dostałam sms-a…
- Alice dostałam sms-a…
- Od kogo… Wybranka twojego serducha, zimnego jak głaz w
stawie…- Mówiła jak by wygłaszała jak
ąś filozofię… Ta jedyną jaką
ona zna filozofi
ę to była w otworzeniu Emmetta…. Nie no znowu to
samo wspominam go… Po co si
ę oszukiwać ty go kochasz Rosali
Swan! Tak, ale mózg jest u mnie wi
ększy od serca.

background image

- Albo jesteś głupia lub udajesz… Nie… ty zdecydowanie coś piłaś
…mała chochlica…Pff…- Udawałam obra
żoną, że mnie nie zaprosiła
do wylewania
żalów do kieliszka…
- I kto tu jest głupi?
- No dobra my we dwie…
- Kto jest głupi?- Wtr
ącił się Bartek czy jak tam się zwał….
- Nie wa
żne…- A ten głupek musiał podsłuchiwać. A zresztą
- Alice napisał do mnie Jasper,
że za nami tęskni i chce, żebyśmy
wracały, a szczególno
ści…TY - Tak on ją kochał…
- Nie mog
ę… Ja zostaje z Tobą…. Koniec kropka…
- Alice, Alice, Alice… Prosz
ę… Alice, Alic…- nie dała mi dokończyć
- Nie. Koniec kropka. A jak Si
ę nie zamkniesz to Cię pogryzę.
- Ludzie patrz
ą- pokazałam jej język…
- Lecz u Mateusza b
ędzie tylko on… Przegrałaś…. Blondyneczko moja
droga.- U
śmiechnęła się do mnie tym triumfalnym uśmieszkiem, ale to
jeszcze nie koniec…

8. „Nie istnieje coś takiego

jak miłość do Cullenów”

Rosi Swan:

Dzisiejszy ranek nie był taki zły w sumie nie miałam kaca. Myśle,

ż

e Alice też… W końcu nie piłyśmy dużo… Dziwnie dziś się obudziłam.

„- Rosi kochanie moje wstawaj już południe- mówiła do mnie
grzecznie Alice…
- Nie mam siły… Jestem zm
ęczona….
- Wiem, ale musisz si
ę ogarnąć masz już zdjęcia… Szef twój dzwonił i
powiedział,
że Ci nie podaruje i masz jechać na śródmieście… Sesje
zdj
ęciową masz pod pałacem kultury… Znaczy tam zbiórka, a potem
ma Ci
ę ktoś zabrać do jakiegoś studia… Wszyscy wiedzą, że nie znasz
Warszawy…” Potem musiałam w ko
ńcu o to ją poprosić:
- No dobrze… Alice?
- Hm…
- Zrobisz mnie na pust
ą lalkę Barbie?

background image

- Ty nigdy nie jesteś pusta, ale czekałam, aż mnie poprosisz-
U
śmiechnęła się od ucha do ucha i zaczęła… Jak ja się myłam
naszykowała mi ubrania, w których mam pój
ść…Umalowała mnie
lekko, ale zarazem ostro podkre
śliła moje rzęsy… Dużo pudru nie
musiałam mie
ć na twarzy…Moje włosy ułożyła jak zwykle. Hm…
Ubra
ć mi się kazała w szpilki turkusowe to oczywiste… Innych butów
mi po prostu nie pozwalała zakłada
ć jak mnie szykowała…Czarne
rurki z Housa (wczoraj jak szły
śmy obok tego sklepu i zobaczyła je na
wystawnie no i koniec…), turkusowe bolerko takie jakby sweter i
zwykła czarna bluzka z długim r
ękawem po prostu dodała mi jeszcze
dodatki czarno- turkusowe(kolczyki, pasek itd.)Do tego zrobiła mi
frencha u paznokci u stóp i dłoni… Byłam gotowa… Zaj
ęło jej to 4
godziny, ale warto było…

Sesja trwała 2 godziny. Zaproponowano mi oprowadzenie po

warszawie, ale oczywiście odmówiłam…. Ja już znam te
oprowadzania. Wróciłam, a Alice ogl
ądała jakiś film akcji i tylko była
podekscytowana… Jak mnie zobaczyła to powiedziała „ Musiałam
jako
ś zabić czas”- tak jasne… Po prostu ona lubi takie filmy a jak
jeszcze jest ekscytuj
ące coś to ona po prostu świruje…Dziś już po
prostu nie miałam na nic siły, ale w ko
ńcu chciałam iść na boską
starówk
ę. Teraz się ściemnia to powinna być cudna…Jest godzina
17:57 tak jest ciemno za oknem mieszkania:
- Alice ja chce jecha
ć na starówkę
- Ja te
ż!
- To ja zamawiam taksówk
ę

Na miejscu byłyśmy za jakieś 45 minut, bo były korki… Wysiadłam

z moją przyjaciółką i zaniemówiłam. Zaczął padać śnieg…
- To chyba dla nas mała Alice.- U
śmiechnęłam się do niej…
- No oczywi
ście…- Dzwonił do mnie Jasper.
- Hej Jazz..
- Siemka. Jak si
ę bawicie?
- Bosko jeste
śmy na starym mieście.
- To fajnie, Ros… Błagam Ci
ę wracajcie…- Wtedy pomyślałam jak
bardzo brakuje mi Bels i Meredith… Bałam si
ę, ze Edward ją
skrzywdzi, a obiecałam jej „
śaden facet Cię nie skrzywdzi póki ja
ż

yje” Tak te słowa jej powiedziałam…

Smutno mi, iż je tak

zostawiłam.
- Dobrze Jaz jutro wrócimy…- Alice spojrzała na mnie pytaj
ąco…

background image

- Tak to super…
- Musisz co
ś dla mnie zrobić
- Ok… Mów
- Jedz do Bels i zapytaj czy wszystko w porz
ądku. Ja mam dziwne
przeczucie. I powiedz jej,
że wracamy!!! Buziaczki…
- Buziak dla Ciebie i Al.- Rozł
ączyliśmy się
- Wracamy? Czy Ci si
ę szare komórki przegrzały?
- No raczej.. Wracamy! Tylko cho
ć jeszcze pochodzić
Chodziły
śmy i wydurniałyśmy się... Al. Bardzo chciała iść nad Wisłę.
Takiemu chochlikowi si
ę nigdy nie odmawia… Zaszłyśmy i było
pi
ęknie nad wodą stała syrenka, a w oddali było widać pięknie
o
świetlony most. Pomyślałam, ze Belss na pewno by się spodobało i
poprosiłam przechodnia,
żeby nam po prostu zrobił pare zdjęć… Był
bardzo miły…Gdy przejrzałam fotki wybrałam trzy najładniejsze. Na
pierwszym si
ę przytulałyśmy i się uśmiechałyśmy. Na drugim
całowałam Alice po policzku. Trzecie za
ś było takie szczęśliwe.
Wysłałam i napisałam pod zdj
ęciami. „Kocham was i tęsknimy :*”
My
ślałam, że to koniec wrażeń, ale Alice powiedziała, że chce jechać
do mieszkania i obejrze
ć jakiś horror… Tak lubiłyśmy się razem bać
Znaczy nie to,
że lubimy się trząść, ale po prostu lubimy razem
ogl
ądać takie filmy ja do tego komedie, a Alice akcji… Bella za to
kocha romansidła… Tak wyrównywały
śmy się… Dojechałyśmy do
domu.
- Rosali co by
ś powiedziała na „Klątwe” i to wersje japońską
- Chyba Ci
ę pokręciło… Ja dwa lata temu to chciałam obejrzeć i do
tej pory boje si
ę być w ciemności sama…I tak całej nie obejrzałam, bo
zacz
ęłam krzyczeć i wyłączać
- W którym Momencie sko
ńczyłaś? Ja obejrzałam całą, ale do dwójki
si
ę nie tknęłam… I to obejrzałam wersje Amerykańską
- Ja te
ż, a doszłam do momentu jak ta wyskoczyła na tą dziewczynę w
łó
żku. Jak wynurzyła się z pod tej kołdry…
- A wiem i było wida
ć jej twarz… Do tej pory mi się to śni po
nocach…
- Wiem o czym mówisz. A wi
ęc co oglądamy?
- Oj dawaj „Kl
ątwe”… Proszę
- Dobra, ale b
ędę mieć koszmary, a to jeszcze na faktach
autentycznych to ja zdechn
ę w nocy…Ta Kayako… Oj…

background image

- To włączam…- Szybko włączyła i się do siebie przytuliłyśmy. Jak
było bardzo strasznie to darły
śmy się i zamykałyśmy oczy. Nas żadne
horrory nie ruszały znaczy prawie… Kl
ątwa była jednym z nich…Był
moment filmy, ze ta Kayako szła po schodach i wida
ć było trupią rękę
( jej r
ękę) Jak szła na góre i wtedy wibracje…
- Aa… Ku*wa Ros… Zapal
światło! Kayako po nas przyszła!!!
- Wiem nie chce si
ę z Tobą rozstawać. Wyłącz ten film! To tylko
dzwoni Bels…
- Belo!- wyrwała mi telefon z r
ęki Alice
- Chcesz,
żebyśmy tu na zawał walnęły lub coś gorszego…- W tym
Momocie wiatr trzasn
ął drzwiami od balkonu…- A jednak ona
przyszła- Al. Zacz
ęła płakać i się do mnie przytulać. Ja jej zabrałam
telefon…A z niego krzyczała Bels:
- Nie dziewczyny! Co tam si
ę dzieje… Ktoś was zabija?- Tak chyba
wyobra
źnia…
- Przesta
ń Ali Ce to wiatr! Przepraszam Bello, ale oglądałyśmy
horror i był straszny moment- Ja te
ż w oczach miałam łzy…
- O bo
że… Nawet nie wiesz jakie sobie scenariusze w myślach
układam…
- Co si
ę stało?
- Tak wła
ściwie dostałam sms-a i chciałam podziękować. Siedzę u
Edwarda i on mi wła
śnie powiedział, ze mnie zostawia… Dostałaś sms
i tam jest wszystko opisane…
- Jeszcze dzi
ś będziemy w domu…

Bella Swan:

Siedziałam z chłopakami i dostałam MMS-a od Ros gdzie się

ś

wietnie bawią… Pokazałam to Edkowi i Emmetowi… Wpadł wtedy

Jazz:
- Dziewczyny jutro wracaj
ą i jest bosko!
- Jak wszystko si
ę układa to musze Ci coś Bello powiedzieć. Nie mogę
dłu
żej udawać. Ja cię nie kocham i jestem za młody na ojcostwo…
Przepraszam.
- Wiedziałem, ze j
ą zranisz…- Powiedział Jazz, ze złością i mnie
przytulił…
- To ty udawałe
ś?

background image

- Tak… I przepraszam, ze Cię wykorzystałem tu nawet mi nie o to
chodziło… To było po prostu zauroczenie-„Wykorzystałem” no tak
sp
ędziliśmy pare nocy razem… Wzięłam telefon napisałam sms-a i
zadzwoniłam do Ros… Odebrała dopiero po trzecim sygnale i:
- Belo- Zacz
ęła Ros przerażona…
- Chcesz,
żebyśmy tu na zawał walnęły lub coś gorszego…- W tym coś
trzasn
ęło…- A jednak ona przyszła- Al. Zaczęła płakać i była
przera
żona. Ja wykrzyczałam a Jasper się na mnie spojrzał pytająco…
- Nie dziewczyny! Co tam si
ę dzieje… Ktoś was zabija?- Tak chyba
zaraz Jazz dostanie zawału i ja, a jak patrzyłam na Emmetta to on
równie
ż
- Przesta
ń Alice to wiatr! Przepraszam Bello, ale oglądałyśmy horror
i był straszny moment- Ja byłam ju
ż załamana. Widziałam je
zgwałcone i zabite…
- O bo
że… Nawet nie wiesz jakie sobie scenariusze w myślach
układam…
- Co si
ę stało?
- Tak wła
ściwie dostałam sms-a i chciałam podziękować. Siedzę u
Edwarda i on mi wła
śnie powiedział, ze mnie zostawia… Dostałaś sms
i tam jest wszystko opisane…
- Jeszcze dzi
ś będziemy w domu…- Rozłączyła się a do mnie podbiegł
Emmett. Jasper stał jak zaczarowany…Ja wygl
ądałam jak trup…
- Bello! Co si
ę stało Ros?
- Nic… Ogl
ądały horror i ja zadzwoniłam w nie naj lepszym
momencie… One ogl
ądały horror Jaz po, którym Rosi boi się
ciemno
ści. Teraz jak wrócą to nie będą się rozdzielać a jak słyszałam
to Alice si
ę popłakała jak usłyszą trzaśnięcie drzwi.. Powiedziały, ze
jeszcze dzi
ś będą
- To dobrze, ale one teraz b
ędą przerażone. O boże.. A ja już się
bałem…
- Ja te
ż- Odparł Emmett…
- To my lecimy Em. Papa. A ty jeste
ś śmieciem Edward-
powiedziałam…I wyszli
śmy…Ja wybuchłam nie opanowanym
płaczem. Co ja teraz zrobi
ę?


background image

9. „Atak złości i paranoja”

Rosalie Swan:

Byłam po prostu zła, a raczej wściekła… Alice nie wiedziała o co

chodzi i na razie nie chciała się mnie pytać… Leciałyśmy samolotem i
ja zasn
ęłam… Śniło mi się, że byłam na plaży z Bellą i Alice… To był
najpi
ękniejszy sen… Było nam wesoło jak nigdy… W tym śnie Bels
była przeszcz
ęśliwa i to mnie najbardziej cieszyło… Obudziłam się i:
- Kayako!- Krzykn
ęłam…
- Nie no ja my
ślałam, że nie wyglądam, aż tak odrażająco- Udawała
obra
żoną
- Przepraszam…
- Rosi ty popadasz w paranoje…
- Wiem i ty te
ż
- Rosalie powiedz, dlaczego dzi
ś wracamy.
- Edward rzucił nasz
ą Bels. Powiedział „ Jestem za młody na ojca”
znaczy co
ś w tym stylu…
- Zabije go…
- Nie to ju
ż moja robota.
- Wiesz,
że Ciebie i Bellę kocham. Nie przypuszczasz nawet jak…
- Przypuszczam… Pewnie kochasz tak nas jak my Ciebie…
- Mo
żliwe.

Doleciałyśmy do N.Y. i od razu pojechałyśmy do pana Cullena

zimne serce… Do tego bydlaka… Tak nie przesadzam. Wyszłam z
samochodu i kazałam Alice zosta
ć na dworze…Wpadłam do nich do
domu.
- Ty małpo… Wyła
ź, albo Cię zabije…
- O co ci chodzi Rosalie?- Udawał niewini
ątko…
- O co mi chodzi? Kto zostawił moj
ą siostrę…- Weszła Alice i:
- Rosi troszk
ę się boje sama być na dworze…
- Dobrze kochanie- Byłam miła, a jak na niego znowu spojrzałam to
byłam strasznie zła… Chwyciłam, co miałam pod r
ęką, czyli
pogrzebacz i mocno go uderzyłam w głow
ę… Rozwaliłam mu łuk
brwiowy… Na pewno jeszcze b
ędzie miał siniaka do tego, gdy
wychodziłam to on był przera
żony stanęłam w drzwiach z Alice

background image

- A bym zapomniała… Obiecałam Belli, że nie będzie cierpiała przez
chłopaka… Nie dotrzymałam obietnicy. Wi
ęcej się nie zbliżysz do niej.
Tej ju
ż dotrzymam z pewnością… A ty Emmett wcale nie jesteś taki
zły…
- Dzi
ęki… pa Rosi.
- Pa- Powiedziały
śmy równocześnie.
Wyszły
śmy i nie patrzyłyśmy za siebie… Skierowałyśmy się do domu,
do Belli.
- Hej skarby moje!- Wszyscy do nas podbiegli i zacz
ęli całować,
przytula
ć, a Bella się rozpłakała…Wybełkotała tylko
- Wy mnie kochacie…
- Oczywi
ście jak mogłaś w to wątpić
- Nie wiem.

Wróciłyśmy do domu i powróciłyśmy do normalnego stylu życia…

To znaczy, ze ja chodziłam do pracy, Bella do szkoły, a Meredith
sko
ńczyła już roczek i przesiadywała dużo czasu u Jaspera… Jak
przychodził Edward to tak wygl
ądało:
Puk! Puk! Ja otwieram on uniemo
żliwia mi zamknięcie swoją nogą.
Mówi:
- Daj mi z ni
ą pogadać
- Nie ma mowy- Znajdywałam wtedy sposób do zamkni
ęcia domu…

Minęło siedem miesięcy i okazało się, że Bella jest w ciąży z

Edwardem. My oczywiście nic mu nie powiedziałyśmy. Za dwa
miesi
ące Bella urodzi synka, Jeremiego… Tak, śliczne imię… Alice
dostała pie*dolca i kupuje pełno rzeczy dla małego… Teraz ona
b
ędzie chrzestną matką, a ojcem chrzestnym nie wiemy, kto
zostanie…Hm… Na razie to nie jest wa
żne. Dziś Bels jedzie
powiedzie
ć Edwardowi. W końcu to jego dziecko…Chce, żeby mały
znał ojca, ale nie chce Edwarda w swoim
życiu. Dziwne? Nie… Ja i
Bela unikamy rozmów o Cullenach. Nie lubimy mówi
ć o tym jak nas
zranili. Cz
ęsto widuje w parku Emmetta ze swoją dziewczyną… Irną
Tak. Przedstawiła mi si
ę bezczelnie i powiedziała, że z Emmetem
spodziewaj
ą się dziecka. I dobrze ja może go kocham, ale fakty zawsze
s
ą ważniejsze… Ja i Alice już nie boimy się „ Klątwy” Nawet często ją
ogl
ądamy (wszystkie części oczywiście)… Jasper zachowuje się w
miar
ę normalnie… Edwarda nie spotykam, ale Irna mówiła, że

background image

spotyka się z jej siostrą. Nie wiem jak się ta nazywa… Jane, czy jakoś
tak…To jest na razie nasze
życie…

Bella:

Jadę do Edwarda, ale nie jestem pewna czy dobrze robię… Na tyle

siedzi moja córeczka w foteliku… Jest już troszkę ciemno… Hm…
Trudno. Słyszałam,
że Edward ma narzeczoną Jane… Tak…
My
ślałam, że do siebie wrócimy, ale on mnie nie kocha i nigdy nie
pokocha… O nie! Jaki
ś debil jedzie pod prąd. Prosto na mnie! I błysk
ś

wiatła… Ja byłam przytomna, ale zaczęłam tracić wody. O k**wa!

Nie tylko nie to! Jeszcze Meredith ma rozbitą główkę

Pojechałam do szpitala karetką… Okazało się, że poroniłam… Nie

miałam siły żyć. To dla mnie koniec szczęścia… Słyszałam tylko, że
ten palant był pijany i nie
żyje tak jak moje dziecko…




10. „Koniec szczęścia, teraz tylko cierpienie”


Rosalie Swan:


Zadzwonili do mnie ze szpitala, że Bella tam leży i mają przykre

wieści. Mam natychmiast się tam zjawić… Pojechałam z Jasperem i
Alice…
- Co jest panie doktorze?!- Krzyczały
śmy z Alice…
- Pa
ńska siostra żyje, ale poroniła. Nie powiedzieliśmy jej tylko jednej
rzeczy.
- Słucham?
- Córka panny Belli nie
żyje… Główka jej się całkowicie otworzyła i
si
ę wykrwawiła…- Nic więcej nie słyszałam to było dla mnie koniec

background image

wszystkiego… Czy Bóg, aż tak może nas nie kochać… Czy dzieci z
sieroci
ńca nie mogą być szczęśliwe… Osunęłam się po ścianie i
płakałam… Alice poszła z lekarzem powiadomi
ć Bellę o tym nie
szcz
ęściu…Jasper usiadł na podłodze obok mnie i przytulał, a nawet
płakał ze mn
ą… Tak… Facet potrafi płakać…Taki facet jak on potrafi
wszystko…

Powiadomiliśmy wszystkich o pogrzebie… Włącznie z Edwardem i

Emmetem… Postanowiłam do nich pójść osobiście… Nie byłam
pomalowana, tylko miałam na sobie wszystko czarne… Czarne szpilki,
rurki, bluzk
ę, kurtkę i wyglądałam strasznie…Otworzył Edward:
- Ej, Emmett chyba Rosi przyszła ci
ę błagać, żebyś do niej wrócił-
Zacz
ął się ze mnie śmiać z tymi ich dziewczynami. Emmett pozostał
powa
żny.
-Zamknij si
ę Edward i tak nie mam siły mówić- Łza mi spłynęła, a i
tak z trudno
ścią mówiłam, każde słowo…
- Rosi, co si
ę stało?- Zapytał Emmett i chciał przytulić ja się
odsun
ęłam i byłam przerażona. Czym? Wszystkim… Nie chciałam,
ż

eby ktoś mnie dotykał takie przyzwolenie mieli moi najbliżsi- Ros? Co

jest?- Edward był dalej uśmiechnięty…
- Wiesz jak Bella jechała tu…- Płakałam…- Chciała Ci powiedzie
ć, że
jest w 7 miesi
ącu ciąży…- Uśmieszek się zmył z jego twarzy-
Wiedziałam,
że cos się stanie ja to czułam… Jakiś wariat pijany
poszedł z ni
ą na czołowe… Bella żyje, ale poroniła…- Łkałam. Nie
mogłam mówi
ć – To nie wszystko. Meredith rozwaliła sobie główkę i
Si
ę wykrwawiła… Tak ten mój mały aniołeczek…- Patrzyli na mnie
jak na wariatk
ę…- Nie przyszłam tu, żebyś wrócił do Bell. Tylko
przyjd
ź na pogrzeb jak chcesz… Widzisz jak wyglądam?
- tak, ale Ros to jest nie prawdopodobne…
- Tak… Prosz
ę bardzo myśl tak dalej… Nie musisz być na pogrzebie…
Ja płacze codziennie… 24h na dob
ę… Alice tak samo… Bella
zamkn
ęła się w sobie. Mówi, ze się nie nawiedzi… Chodzi biała jak
ś

ciana… Nie potrafię jej pomóc. W szczególności sama nie daje sobie

rady.. To tyle… Pogrzeb jest o 11:45 w kościele tym koło nas…
ś

egnajcie…- Wybiegłam płacząc… Ja już nie chce tego życia…

Byliśmy w kościele… Bella byłą na prochach i nic nie mówiła…

Od wypadku prawie nic nie jadła. Ja cały czas płakałam i przytulałam
si
ę do Alice… Ona była także załamana. Jasper przytulał Bella. Nie
uwierzycie, ale on płakał… Tak… Zobaczyłam w oddali Edwarda,

background image

Emmetta i ich dziewczyny… Ja się uspokoiłam… Ceremonia była
pi
ękna… Dwie trumienki stały przy ołtarzu, a ja nie wiedziałam, ze
jestem w rzeczywisto
ści…

Kiedy na cmentarzu chcieli już wkładać trumny do dołu to ja

rzuciłam się na trumienkę Jeremiego… Płakałam
- Nie! O bo
że one są takie młode! Ja nie chce żyć…- Alice z Jazzem
mnie odci
ągała… Wszyscy patrzyli i popłakiwali. Oprócz tej całej
czwórki… Była nawet mama i tata Emmetta… Okazało si
ę, że ten
doktor, co powiedział mi o
śmierci Meredith to był ich ojciec. Tak
Esme i Carlis płakali za swoim wnukiem w przeciwie
ństwie do syna…
- Rosi spokój… Przesta
ń- Alice płakała i mnie uspokajała… Jazz
przytulał dalej nasz
ą Bels… Ona w tym czasie straciła
przytomno
ść…Podbiegłam do niej i jeszcze bardziej płakałam.

Okazało się, że Bella popadła w śpiączkę






11. „7 lat później”

Rosalie Swan:

Wiecie skąd wracam? Ze szpitala… Dziś podjęto decyzje, ze Bella

się nie obudzi i odłączyli ją od wszystkiego… Idę parkiem…
Zapłakana, Alice idzie za mn
ą z 5 metrów… Również płacze… Nie
zgadniecie kogo widz
ą moje oczy… Szczęśliwego Emmetta z żoną i ich
dzie
ćmi… Idą za rękę uśmiechnięci… Za nimi idzie Jane i Edward…
Zobaczyli mnie…Przeszłam obok nich a Edward mnie złapał za r
ęke…
- Nie przywitasz si
ę?
- Nie mam zamiaru…
- Rosalie min
ęło 7 lat, a ty dalej płaczesz za dziećmi…

background image

- Nie za dziećmi…- Podbiegła Alice i mnie przytuliła… Powiedziała
jedno….
- Dzi
ś Bellę odłączono od aparatury… Straciłyśmy wszystko…-
Poszły
śmy nie odwracając się… Smutne nie? Nie to nie koniec
naszego nieszcz
ęścia… Po dzisiejszym dniu Alice i ja podjęłyśmy
decyzje,
że się do nich wprowadzę

Epilog:

Rosalie Swan:

Minęło dużo czasu od śmierci moich bliskich… Zostałam na tym

ś

wiecie tylko z Al … Dlaczego? Bo Jasper nie zniósł tej tęsknoty i

rzucił się z balkonu… Tak… Melani wyjechała. Nawet nie wiemy
gdzie… Jest dorosła. Ja i Alice sprzedały
śmy ich dom i
wprowadziły
śmy się do kawalerki… Spałyśmy razem, bo inaczej nie
usn
ęłyśmy.. Ja zrezygnowałam z pracy. Teraz pomagam Alice w
projektach, ale nie wychodz
ę praktycznie z mieszkania… Wyglądamy
strasznie. Naszym celem było szcz
ęście, które umarło… Nie mamy nic
na tym szarym
świecie…



Alice Hale:

Jestem wdową po Jasperze… Tak… Nie mam życia prywatnego…

Nie przepadam za mówieniem i nie robię tego często… śyje teraz
t
ęsknotą i cierpieniem. Tak jak Rosali. Mamy tylko siebie. Tak
zostanie do
śmierci jednej z nas… Jak jedna umrze to druga weźmie z
niej przykład…

Emmett Cullen:

W gazetach pisało o śmierci tylu osób w jednej „rodzinie”… Tak u

nich już zmarł Jeremi, Jasper, Bella i Meredith… Kocham Rosalie, ale

background image

mam rodzinę. Nie zrezygnuje z tego… Słyszałem też, że Rosali wcale
si
ę nie odzywa, a Alice tylko służbowo… To są teraz dwa trupy…

Edward Cullen:


Jak by tu powiedzieć? Mam cudną żonę i dziecko… Tak urodziło

mi się… Tęsknie za Bels, ale nikomu nie powiem, ze jednak coś do niej
czułem… To zostanie gł
ęboko w moim sercu…

KONIEC…










Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dziwne Drogi Zycia Jiddu Krishnamurtiego
Numerologia - Liczba drogi życia
Szczęście oraz cel i sens życia w literaturze romantyzmu i p, Szkoła, Język polski, Wypracowania
WIBRACJA DROGI ŻYCIA, Numerologia
DZIWNE DROGI ŻYCIA JIDDU KRISHNAMURTIEGO
Liczba drogi życia(1), Numerologia
Co przyniesie nowy rok numerologiczny o wibracji 3 ki dla 1 ki z drogi życia
Numerologia Liczba drogi życia
Co przyniesie nowy rok numerologiczny o wibracji 3 dla 2,, 2z20 3, 3z12 z drogi zycia(1)x
Sens i cel ludzkiego życia Alfred Michalak
Jaki jest cel twojego życia Zwiedzenie w Kościele Pana Jezusa Chrystusa
Szczęście oraz cel i sens życia w literaturze romantyzmu i p (2) DOC
cel życia - by pracujac nad soba czynic swiat lepszym, Terapia Maxa Gersona
Poczucie jakości życia osoby z cukrzycą jako cel terapeutyczny, prace

więcej podobnych podstron