Lektury romantyzm ,oprac

background image

ZEMSTA ALEKSANDER FREDRO
Utwór rozpoczyna się mottem autorstwa Andrzeja Maksymiliana Fredry, pisarza politycznego, pedagoga, historyka i aforysty z XVII w.:

Nie masz nic tak złego,
żeby się na dobre nie przydało.
Bywa z męża dryjakiew*,
złe często dobremu okazyją daje.

[*dryjakiew (z grec.) – lekarstwo]
Akt I
Scena 1Poranek, pokój w zamku Cześnika Raptusiewicza. Cześnik jeszcze w szlafmycy siedzi przy stole i przegląda jakieś papiery. Z tyłu,
za stołem, stoi Dyndalski, marszałek zarządzający domem i służbą. Cześnik czytając dokumenty, jak się okazuje papiery majątkowe
Podstoliny, zastanawia się, czy nie byłaby to dobra kandydatka na żonę.

“Dobrą żoną pewnie będzie –
Co za czynsze! – To kobieta!…
Trzy folwarki!”

Dyndalski podaje Cześnikowi śniadanie, Raptusiewicz zaś zaczyna rozmyślać także o Klarze, z którą jako jej opiekun “miałby sukces
pewny”. Wedle ówczesnego prawa takie małżeństwo byłoby dopuszczalne. Majętności Podstoliny są jednak bardziej kuszące i mimo
sugestii Dyndalskiego, że to i wiek nie ten, i choroba nóg, i kurcze żołądka, i reumatyzm, które trapią Cześnika, ten uznaje, że to nikłe
objawy starości i do ożenku jeszcze się nadaje.
Scena 2Na scenie pojawia się Papkin i kłamie jak z nut, jakich to przeszkód doznał po drodze
, jak to się pojedynkował, a naprawdę zgrał się w karty za Cześnikowe pieniądze. Pryncypał oczywiście nie wierzy żadnemu słowu swojego
sługi, ale postanawia wykorzystać jego dar wymowy i tupet. Po dłuższym narzekaniu na uciążliwe sąsiedztwo Rejenta oznajmia Papkinowi,
że nie ma ochoty rozmawiać z naprzykrzającym się mu sąsiadem i do tych rozmów wyznacza Papkina jako posła w swojej sprawie.
Wyłuszcza także sprawę ożenku z Podstoliną, mianując Papkina swym swatem.
Scena 3Monolog Papkina, któremu otwierają się widoki na Klarę. Chce przy okazji swatania Podstoliny z Cześnikiem wziąć śliczną
dziewczynę za żonę. Potem śpiewa przy gitarze.
Scena 4Papkin doczekał się Podstoliny i oznajmia jej, że wychodzi ona za mąż. Trzykrotna wdówka domyśliła się, że chodzi o Cześnika.
Papkin pyta się, jaka byłaby jej odpowiedź, gdyby okazało się, że to właśnie Cześnik stara się o jej rękę. Podstolina udziela dwuznacznej
odpowiedzi i wychodzi.
Scena 5Cześnik wpada do pokoju, bardzo zdenerwowany z powodu widoku mularzy (murarzy) naprawiających mur rozgraniczający oba
skrzydła zamku. Wysyła Papkina na czele odsieczy naprawianemu murowi. Papkin wolałby załagodzić awanturę wygłoszeniem pokojowej
ody, swego naturalnie autorstwa, ale nie ma wyjścia: musi ruszyć i zgodnie z wolą Cześnika przepędzić mularzy.
Scena 6Zmienia się sceneria, akcja dramatu przenosi się do ogrodu, gdzie znajduje się fragment nieszczęsnego muru, naprawianego przez
mularzy. W głębi znajdują się okna mieszkań Cześnika i Rejenta. Na scenie pojawiają się Klara, potem Wacław, który wyłomem w murze
wychodził zawsze na spotkania z ukochaną.Wacław wyznaje swe uczucia Klarze, aż dziewczyna musi go w tym hamować. Młodzieniec
zdaje sobie sprawę, że pozwolenia ani swojego ojca, ani stryja Klary na małżeństwo nie uzyska. Proponuje ucieczkę, na co panna nie wyraża
zgody w obawie przed potępieniem i niesławą w oczach ludzi. Dalszą rozmowę kochanków przerywają odgłosy kroków zbliżających się
ludzi.
Scena 7Nadchodzi Papkin z dworzaninem Śmigalskim i służbą uzbrojoną w tęgie kije, scenę obserwują ze swoich okien Cześnik i Rejent.
Papkin perswazją próbuje zmusić majstra z mularzami do ustąpienia, a kiedy kwiecista przemowa nie skutkuje, poleca Śmigalskiemu
zaatakować robotników, a sam wycofuje się za róg domu. Śmigalski rusza ku mularzom, widząc to Rejent protestuje, Cześnik zachęca sługi
do ataku, argumentując, że mur graniczny powinien zostać taki, jaki został kupiony. Murarze wycofują się i bójka toczy się za murem.
Rejent zagrzewa majstra do obrony, Cześnik zaś grozi strzeleniem z dubeltówki w okno sąsiada, mówiąc:

“Hej! Gerwazy! Daj gwintówkę, niechaj strzelę w tę makówkę!”

Rejent widząc, że nie są to czcze pogróżki woli zamknąć okno. Po skończonej awanturze na pusty już plac boju wkracza Papkin odgrażając
się nieobecnym wrogom i obiecuje nazajutrz spalić i zburzyć cały zamek.
Scena 8Groźby Papkina słyszy Wacław i udając przestraszonego prosi, by Papkin wziął go w niewolę, to przynajmniej życie ocali. Wacław
przedstawia się jako komisarz, czyli zarządca dóbr Rejenta. Papkin widzi w tym szczęśliwe zrządzenie losu i ma nadzieję, że Cześnik
odwdzięczy mu się oddaniem Klary za żonę, skoro tylko przyprowadzi do niego takiego jeńca. Papkin odchodzi z Wacławem.
Akt II Scena 1Pokój Cześnika, ten sam, co na początku aktu I. Cześnik przypatruje się spoza stołu wchodzącym – Papkinowi i Wacławowi.
Dzielny sługa jak zwykle rozpoczyna chwalić się swym męstwem w boju z mularzami, nie zwracając uwagi na złośliwe docinki
chlebodawcy, który widział doskonale, że Papkin całą bitwę stał z tyłu i o bohaterstwie swojego sługi od dawna ma własne zdanie. Ten zaś
rzuca na szalę najpoważniejszy atut – uprowadzenie jeńca z pola bitwy.
Cześnikowi jednak ani w głowie zatrzymywanie domniemanego komisarza Rejenta. Każe mu wracać i powiadomić swego pana, że w razie
jeszcze jednej zaczepki “wytnie kozła pod obłokiem”. Wacław jednak odejść nie chce i nieśmiało namawia Cześnika do zgody, na co słyszy:

“Ja – z nim w zgodzie? Mocium panie, wprzódy słońce w miejscu stanie, wprzódy w morzu wyschnie woda, nim tu u nas będzie zgoda”.

I rozeźlony wspomnieniem o jakiejkolwiek zgodzie z Rejentem, wychodzi.

Scena 2Wacław zostaje z Papkinem, tłumacząc mu, że mimo decyzji Cześnika w niewoli i tak zostanie. Papkin przypomina sobie, jak to brał
tysiące jeńców i rozlewał rzeki krwi, ale w tym przypadku gotów jest zadowolić się małym okupem. Upór “jeńca” jest jednak stanowczy,
więc Papkin bojąc się gniewu Cześnika postanawia wypuścić Wacława za darmo. Wacław jednak upiera się przy zostaniu.Dopiero brzęk
złota w sakiewce Wacława tłumi obawy Papkina. Wacław pokazując sakiewkę mówi “Będzie twoim…” i dopowiada: “ale darmo nikt nie
daje” – oczekuje, że w zamian Papkin pozwoli mu zostać u Cześnika. “Komisarz” Rejenta przyznaje się na dodatek do miłości do Klary, co
zupełnie wytrąca Papkina z równowagi i niszczy jego dobre samopoczucie, szczególnie, że Wacław zapowiada, że w razie zdrady poczęstuje
go kulką z wiatrówki. Wcześniej ujawnia, że naprawdę jest synem Rejenta i żąda, by Papkin sprawił, aby przyjęto go do służby u
Cześnika.Zrezygnowany bohater utarczki z mularzami martwi się ujawnionym przed chwilą rywalem i jego groźbami. Pociesza go tylko
dobrze wypchana sakiewka.
Scena 3Klara, która słyszała całą rozmowę, zgadza się na pozostanie Wacława w zamku Cześnika, uważając nawet, że może da się stryja

background image

jakoś obłaskawić, gdyż przed chwilą wraz z Podstoliną oświadczyli sobie miłość. Klara radzi Wacławowi zjednanie sobie Podstoliny
czułymi słowy i wychodzi, aby zaprosić wdówkę do kochanka.
Scena 4Wacław rozmyśla nad charakterem Klary, która raz “mdleje z trwogi”, a potem jest “wzorem męstwa”, skłania go to do
ogólniejszych refleksji na temat zmienności kobiet.
Scena 5Wchodzi Podstolina i poznaje Wacława. Ten zmieszany, nie bardzo wie, jak prowadzić rozmowę. Wacław bowiem studiując w
stolicy przybrał sobie tytuł księcia litewskiego, Radosława, aby łatwiej szukać rozrywek w wykwintnym towarzystwie. Tam poznał
Podstolinę. Teraz musi przyznać, że był to wygłup, pustota, płochość, ale nie to byłoby najgorsze: między nim a Podstoliną doszło w stolicy
do romansu, który rześka wdowa ma w pamięci i chce go odnowić.
Scena 6Ponownie pojawia się Klara, przekonana, że Podstolina postanowiła pomóc jej i Wacławowi.
Scena 7Miejsce Podstoliny i Wacława zajmuje Papkin, który nie traci nadziei na pomyślną mimo wszystko odpowiedź Klary na swoje
zaloty. Pompatycznym stylem przedstawia uczucia jakimi darzy panienkę, co na niej specjalnego wrażenia nie robi, a nawet skłania do
ironizowania z amanta. Klara przypomina, że w dawnych czasach, zanim rycerz oświadczył się damie, dokonywał wielkich czynów na
turniejach i w boju. Papkin naturalnie takich czynów we własnym wykonaniu nie może zliczyć. Szkoda, że milczy jego szabla – Artemiza,
bo mogłaby o nich zaświadczyć. Papkin oświadcza Klarze, że jest ona celem jego pragnień.Klara niby zezwala na owe dążenia Papkina, ale
żąda próby posłuszeństwa, wytrwałości i śmiałości. Nie są to łatwe – szczególnie dla Papkina – warunki: milczeć przez sześć miesięcy, żyć o
chlebie i wodzie rok i sześć dni i na dobitkę schwytać krokodyla.
Scena 8Scenę tę rozpoczyna rozpaczliwy okrzyk Papkina “Krrrokodyla!” Nie może on pojąć zachcianek panien. Post i milczenie to pół
biedy, ale schwytanie potwora jest już ponad jego siły. Te rozważania przerywa wejście Wacława, który rzucając Papkinowi sakiewkę
przypomina o milczeniu.
Scena 9W scenie tej pojawia się Cześnik, obwieszczający Papkinowi, że dziś są zaręczyny, gdyż Podstolina dała słowo. Papkin ów sukces
przypisuje sobie. Cześnik strofując swata za samochwalstwo sam się chlubi, jak zgrabnie doszedł do celu.
Papkin musi jakoś załatwić przyjęcie Wacława na służbę, lecz Cześnik nie chce o tym słyszeć, chyba żeby go Rejent chciał koniecznie
odzyskać, wtedy bowiem zatrzyma go przy sobie z przekory. Poza Raptusiewicz oświadcza, że nie będzie

“z ziemi zbierał, co Milczkowi z nosa spadnie”.

Cześnik ma zresztą ważniejszą sprawę do załatwienia – wyzwanie Rejenta na szable, u trzech kopców w Czarnym Lesie około czwartej po
południu. Papkin czując co się święci namawia Raptusiewicza, by wyzwał Rejenta pisemnie, ale Cześnik woli wysłać posłańca. Schlebia
więc Papkinowi chwaląc jego tęgą głowę i wymowę. Papkin obawiając się jakiejś hańby lub nawet otrucia broni się przed przyjęciem
poselskiej funkcji, lecz Cześnik go uspokaja, że gdyby coś mu się miało stać, to wychłosta Rejenta. Papkin niezbyt tym zapewnieniem
uspokojony, ale za to zachęcony obietnicą, że “w kieszonkę grubo wpadnie”, wyrusza na drugą stronę zamku.

Akt IIIScena 1Akcja przenosi się do części zamku należącej do Rejenta. Milczek siedzi przy stoliku w swoim pokoju i pisze skargę na
sąsiada za pobicie mularzy. Dwóch z nich stoi przy drzwiach; nie są za bardzo przekonani o doznanej krzywdzie. Rejent wręcz wymusza
oskarżenie, mówiąc, że mularzy bito i że zostali zranieni. Oni jednak zaprzeczają i twierdzą, że były to jedynie “szturchnięcia” i że zostały
po nich tylko małe zadrapania. Nie zrażony tym Rejent pisze, że mularze zostali okaleczeni i przez to pozbawienie chleba z matką, żoną i
czworgiem dzieci. Fakt, że jeden mularz nie ma dzieci, a drugi żony, wcale Milczkowi nie przeszkadza. W końcu mogą jeszcze mieć, są
młodzi… Domaga się jeszcze poświadczenia, że Cześnik nastawał na jego życie i strzelał, a przynajmniej “wołał strzelby”. Mularz
odpowiada, że wołał, ale chciał strzelać do makówki. Potem każe podpisać mało rozgarniętym fachowcom od naprawiania muru krzyżykiem
skargę, ale płacić za robotę nie chce, twierdząc, że Cześnik za wszystko zapłaci. Nieśmiałe protesty mularzy zbywa krótko:

“Idźże z Bogiem, bo się poznasz z moim progiem”

oraz dodaje żartobliwie

“Idź serdeńko, bo cię trzepnę”,

w końcu siłą wypycha ich z pokoju.. Życzy im na drogę zdrowia i zaczyna realizować plan zemsty na Cześniku.
Scena 2Do domu przychodzi Wacław, którego ojciec niecierpliwie oczekiwał. Zaczyna mu tłumaczyć, że wszystko co robi jest dla jego
dobra i jego szczęśliwej doli, że jest on jedyną jego nadzieją, ale wrogowie czuwają i chcą poróżnić ojca z synem. Wie, że serce Wacława
skłania się ku Klarze, ale nie jest to po jego myśli. Na wieść, że Wacław próbował namówić Cześnika do zgody obłudnie mówi, że jako
człowiek bogobojny o niczym innym nie marzy, ale na małżeństwo się nie zgadza.

“Być nie może żadną miarą; Cześnik burda – ja spokojny”

Na argument Wacława, że Klara nie jest winna szaleństw stryja, odpowiada:

“Czy tam winna, czy nie winna, innej waści trzeba żony, i serdeńko – będzie inna”.

Rejent poświęcał więc szczęście syna dla zemsty, a w czasach, gdy władza rodzicielska była ogromna, oznaczało to niemal wyrok. Milczek
słyszał widocznie co nieco o amorach Wacława z Podstoliną, więc w odpowiednim momencie mu o nich przypomina. Rejent nie wierzy, że
przebywająca u Cześnika Podstolina zaręczyła się z Raptusiewiczem, ale i na taką wiadomość ma odpowiedź:

“Zapytałem ją w tej mierze; a jeżeli Bóg pozwoli, przyjmie rękę mego syna”.

Wacław nie zgadza się na ślub z Podstoliną, ale ojciec nic sobie z tego nie robi. Zabezpieczył się dodatkowo intercyzą, zakładającą, że
strona, która ją zerwie, zapłaci sto tysięcy. Ani Wacław, ani Podstolina taką sumą nie dysponują, rzecz wydaje się więc postanowiona.
Wacław straszy, że Cześnik gotów jest spalić ich w złości, ale ojca to nie przeraża:

“Ha! To Cześnik wisieć będzie. Niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”.

Tym ulubionym swoim powiedzeniem zamyka sprwę, nieczuły na rozpacz i prośby syna.
Scena 3Rejent zostaje sam, zaczyna się zastanawiać, co skłonił Podstolinę do zaręczenia się z Cześnikiem. Postanawia wziąć sprawę w
swoje ręce, wydać Wacława za Podstolinę i wystrychnąć przy tym Cześnika na dudka.
Scena 4Przed obliczem Rejenta stawia się Papkin. Wchodzi ostrożnie, nieśmiało, spodziewając się widocznie jakiejś nieprzyjemności. Wita
Rejenta uniżenie, ale kiedy ten równie uniżenie odpowiada, zwąc się przy tym sługą, Papkin zmienia styl i przedstawia się dumnie:

background image

“Jestem Papkin, lew Północy, rotmistrz sławny i kawaler”.

Zdobył gdzieś wstęgi orderowe, prezentuje je gospodarzowi, chwali się swoimi domniemanymi wyczynami i żąda wina.Rejent
niezadowolony z pyszałka mruczy na stronie, że ten tylko mądry, kto cierpliwy. Podaje więc Papkinowi lampkę wina, które wysłannikowi
Cześnika wyraźnie nie smakuje. Cienkusz, napój najpodlejszego gatunku, lura – tak ocenia podany trunek. Ale to tylko pozory, gdyż chętnie
nalewa sobie następną lampkę, nie przestając jednak narzekać na wino. Na grzeczne pytanie gospodarza, co go właściwie sprowadza, Papkin
odpowiada nie licząc się już zupełnie ze słowami, przekonany, ze olśnił Rejenta swą sławą i dostatkiem:

“Więc staję tu, wiedz, niecnoto, z strony jaśnie wielmożnego Cześnika Raptusiewicza co go ranku dzisiejszego twych sługalców sprośna
dzicza, godna jednak pryncypała, w jego zamku napaść miała”.

Dopiero na słodką uwagę Rejenta, że każe go oknem wyrzucić, Papkin opamiętuje się, a gdy Milczek każe czterem służącym zaczekać za
drzwiami, ci zaś spowodują, że natręt “jak piórko stąd wyjedzie” tłumaczy, że jest zanadto żywy i przeprasza za swoje zachowanie. Jąkając
się wyłuszcza cel swojego przybycia, którym jest wyzwanie Rejenta przez Cześnika na szable. Milczek dziwi się temu ze względu na
planowane na jutro wesele Cześnika. Papkin wyjaśnia, że jedno drugiemu nie przeszkadza oraz zachwyca się zakochaniem oraz wiernością
Podstoliny. Rejent ma wszakże o tej wierności odmienne zdanie i chcąc udowodnić to wysłannikowi Cześnika, wzywa Podstolinę.
Scena 5Podstolina bez wstępów i ogródek oznajmia, że rezygnuje z małżeństwa z Cześnikiem na korzyść Wacława. Rejenta wprawia to w
zachwyt, Papkina przeciwnie. Podstolina czyniąc wyrzuty Papkinowi każe mu iść precz, Rejent jednak wstrzymuje posła, chcąc
odpowiedzieć na piśmie na wyzwanie przez Cześnika na pojedynek. Poleca Podstolinie przekazanie Papkinowi ustnej wiadomości dla
Raptusiewicza, a sam wychodzi z pokoju, aby napisać do niego list.
Scena 6Papkin zostaje sam z Podstoliną. Ze strachu przed Cześnikiem próbuje ją namówić do zmiany decyzji, ona jednak jest nieugięta.
Scena 7Wraca Rejent z gotowym listem dla Cześnika. Papkin pamiętając o czterech pachołkach za drzwiami nie bardzo ma ochotę sam
wyjść, ale w końcu to czyni. Miał trochę racji – po jego wyjściu słychać łoskot, jakby ktoś zleciał ze schodów.
Akt IV
Scena 1Akcja dramatu powraca do Cześnikowej strony zamku. Cześnik ogląda karabelę. Dyndalski trzyma dwie inne, asystuje mu kucharz
Perełka. Omawiają przygotowywania do weselnej uczty. Umawiają się, że stół ozdobią litery M. H. – Maciej, Hanna – imiona nowożeńców
oraz napis Vivat. Załatwiwszy sprawy stołu Cześnik zastanawia się, czemuż to Papkin tak długo nie wraca i stwierdza, że Rejent “siedzi jak
lis w jamie”. Dynalski pragnąc przypodobać się panu tłumaczy, że Rejent się go przestraszył. Cześnik przypomina, jakich przewag jego
szabla była świadkiem za czasów konfederacji barskiej – i pod Słonimem, i Podhajcami, i Berdyczowem, i w innych miejscach.
Scena 2Wraca Papkin, nieco poobijany, ale swym zwyczajem opowiada jak to natarł uszu Rejentowi, a że przeciwnik to podstępny, omal nie
był zmuszony wyciągać z pochwy Artemizy. Cześnik gani Papkina za kłamstwa i rad by wiedzieć, z czym naprawdę poseł wraca. Słysząc, że
sługa częstowany był winem sugeruje, iż pewnie zatrutym. Wprawia to Papkina w panikę: już go coś pali wewnątrz… Dobywa Rejentowy
list, z którego Raptusiewicz dowiaduje się o zdradzie Podstoliny. W ogromnej złości postanawia zemścić się na Rejencie.
Scena 3Zrozpaczony Papkin maca się po brzuchu w obawie przed zatruciem. Dyndalski pociesza go, ale radzi na wszelki wypadek posłać po
księdza.
Scena 4Papkin rzuca się na krzesło w przeczuciu nadchodzącej śmierci i biadoli nad rychłym końcem swojego życia. Te wszystkie
biadolenia i obawy są oczywiście znacznie przesadzone. Papkin płacząc spisuje swój testament.
Scena 5Cześnik wpada na nowy koncept, ale musi dopaść Wacława. Papkin niczym się już nie interesuje, pisząc testament.Raptusiewicz
postanawia zwabić Wacława do siebie przy pomocy sfingowanego listu od Klary do ukochanego. Pisać pod dyktando ma Dyndalski. Jest to
jedna z najzabawniejszych scen komedii. Cześnik używa bez przerwy swojego ulubionego przerywnika “mocium panie”, zaś Dyndalski
każde słowo wiernie zapisuje, krasząc przy tym papier kleksami. Mniemany list Klary zaczyna się tak:

“Proszę bardzo, mocium panie, mocium panie na wezwanie mocium panie wziąć w sposobie mocium…”

Cześnik wyrywa Dyndalskiemu papier, drze go i rozkazuje pisać od nowa. W końcu postanawia wysłać kogoś do Wacława osobiście, ale
orientuje się, że nikt go w tej części zamku nie zna. Papkin obojętnym głosem człowieka stojącego już nad grobem wyjaśnia, że owszem był
tu przecież rano Wacław i przedstawił się jako komisarz Rejenta. On, Papkin, milczał, bo dostał złoto, ale teraz i tak go to już nie interesuje,
bo

“kto już na pół w grobie stoi, twego gniewu się nie boi”.

Zamiast listu postanawia więc Cześnik wysłać do Wacława służącą Rózię, aby namówiła syna Rejenta do przyjścia niby na wezwanie Klary
i zełgała, że pana nie ma w domu. A kiedy rybka haczyk połknie, zaczajeni ludzie mają Wacława porwać i doprowadzić do Cześnika.
Papkin prosi, aby Cześnik złożył podpis na jego testamencie jako świadek, ale zdenerwowany Raptusiewicz ani myśli teraz się tym
zajmować.
Scena 6Do pokoju wchodzi Klara. Papkin wyznaje jej, że został otruty i dlatego nie może przynieść jej krokodyla, ale ma za to dla niej
sowity zapis w testamencie. Majątkiem nieruchomym nie rozporządził, bo żadnego nie miał, natomiast ruchomy podzielił następująco –
Klara miała otrzymać angielską gitarę i rzadką kolekcję motyli, będących w zastawie, zaś szablę Artemizę otrzyma ten z rycerzy, który
postawi mu pomnik na grobie. Resztę ruchomości zabiera ze sobą do trumny. Egzekutorów testamentu Papkin prosi, by żadnych jego
długów nie płacili, gdyż chce zostawić swoim braciom różnego stanu i wyznania jakąś pamiątkę po sobie.
Scena 7Przybyły właśnie Wacław jest w rozpaczy: mówi Klarze o planach swego ojca i pobycie Podstoliny w ich domu, ale Cześnika się
boi, gdyż ten zna go jako komisarza. Papkin przyznaje się, że powiedział, kim ów komisarz jest naprawdę. Klara ostrzega, że Cześnik
rozstawił hajduków z rozkazem schwytania jej narzeczonego. Wacław chce wyjść, ale w drzwiach ukazuje się Cześnik z Dyndalskim i
gromadą hajduków.
Scena 8Cześnik nieoczekiwanie dla Wacława każe mu ożenić się z Klarą. Domaga się, aby stało się to natychmiast. Będzie to dla Cześnika
owa tytułowa zemsta. Młodzi oczywiście nie mają nic przeciwko takiemu rozwiązaniu. Usatysfakcjonowany Cześnik przynagla młodych,
mówiąc, że pleban czeka już na nich w kaplicy.
Scena 9Dyndalski wciąż nie rozumie, o co miał pretensje do niego Cześnik podczas pisania listu do Rejenta. Siada i zbiera podarte kawałki
papieru.
Scena 10Do pokoju, w którym przebywa Dyndalski, wchodzi Rejent, zdziwiony, że nikogo nie może w zamku zastać, a zgłasza się na
pojedynek. Nadaremnie czekał w lesie na przeciwnika, więc sam przyszedł. Na głos krzyków

“Wiwat! Wiwat państwo młodzi!”

background image

dochodzących z kaplicy pyta zdziwiony, któż tu wesele obchodzi, bo przecież nie Cześnik z Podstoliną. Dyndalski odpowiada krótko:
Rejentowicz.
Scena 11Na scenę wkracza Cześnik i spostrzega Rejenta, postanawia jednak, że w jego domu włos z głowy sąsiadowi spaść nie może.
Cześnik żąda wymiany – Wacław za Podstolinę.
Scena 12Cały tłum dworzan i gości wychodzi z kaplicy z Wacławem i Klarą. Klara prosi stryja o zgodę i zakończenie waśni, Wacław ojca o
przebaczenie i błogosławieństwo.
Scena 13Pojawia się Podstolina, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Tłumaczy, że chciała wyjść za mąż by nie klepać biedy na starość,
gdyż majątek jej zapisany był tylko do czasu zamążpójścia Klary i teraz jej przypada. Dobre chociaż i to, że nie musi zapłacić Rejentowi stu
tysięcy za zerwanie intercyzy. Klara zobowiązuje się zapłacić tę sumę, a Rejenta prosi o zwalczenie gniewu i błogosławieństwo. Rejent
odpowiada: “Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”. Papkin z kolei upewniwszy się, że nie dostał otruty z ochotą
czeka na ucztę i drze testament.Cześnik podając rękę Rejentowi wygłasza słowa, których wcześniej za żadne skarby by nie powiedział:
“Mocium panie, z nami zgoda”. Rejent przyjmuje rękę z ukłonem. Wszyscy krzyczą “zgoda, zgoda”, co Wacław podsumowuje:

“Tak jest – zgoda, a Bóg wtedy rękę poda”.


NIE-BOSKA KOMEDIA
Motto

„Do błędów, nagromadzonych przez przodków,
dodali to, czego nie znali ich przodkowie –
wahanie się i bojaźń; i stało się zatem,
że zniknęli z powierzchni ziemi i wielkie milczenie jest po nich.”
Bezimienny

„To be or not to be, that is the question.”

Hamlet

Pierwsze motto odnosi się do klasy arystokratów, klasy, która ze względu na popełnione błędy odchodzi w przeszłość (Patrz:
CHARAKTERYSTYKA DWÓCH OBOZÓW). Drugie wyraża odwieczny hamletowski dylemat egzystencjalny, którego uosobieniem jest
w dramacie hrabia Henryk. CZĘŚĆ PIERWSZA

* * *
Wprowadzenie:
Rozważania dotyczące poety i roli poezji. Autor pokazuje tu poezję w dwojaki sposób: jako źródło cierpienia i jako błogosławieństwo.
Wskazuje tym samym na dwa rodzaje poetów:

- poetę „nieszczęśliwego”, który próbuje pogodzić życie ziemskie z poezją, nie oddaje się jej w pełni, i nie osiąga on szczęścia, ani w życiu
ziemskim ani w poezji.

„Przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty nie jesteś pięknością...”.

Poezja pokazana jest tu jako przynosząca zgubę tym, którzy jej zawierzyli:

„(...) bo jeno tych gubisz, którzy się poświęcili tobie, którzy się stali żywymi głosami twojej chwały.”

- poetę „błogosławionego”, oddanego w pełni poezji, który zespolony z poezją ma szansę przewodzenia ludowi, o takim poecie mówi, że:

„On będzie kochał ludzi i wystąpi mężem pośród braci swoich.”

* * *
Osoby: Anioł Stróż
Anioł Stróż zsyła do poety dobrą i skromna żonę, która ma mu urodzić dziecko. Bowiem: „błogosławiony pośród stworzeń, kto ma serce”.
* * *
Osoby: Chór złych duchów
łe duchy wysyłają do poety widma: kochankę (ożywiony trup kobiety), sławę (stary orzeł wypchany w piekle) i naturę („spróchniały obraz
Edenu”). Zjawy te maja omamić wyobraźnię poety i zniewolić go.
* * *
Miejsce: Wieś, w której widoczny jest kościół
Osoby: Anioł Stróż
Anioł Stróż kołyszący się nad kościołem obiecuje poecie łaskę i swoją opiekę, jeśli dotrzyma przysięgi (małżeńskiej). Miejsce: Wnętrze
kościoła
Osoby: Ksiądz, Mąż, Panna Młoda, świadkowie

Ksiądz udziela młodej parze ślubu. Po zakończeniu obrzędu Mąż pozostaje na chwilę sam w świątyni i wypowiada słowa:

„Zstąpiłem do ziemskich ślubów, bom znalazł tę, o której marzyłem – przeklęstwo mojej głowie, jeśli ją kiedy kochać przestanę”.

Słowami tymi sam rzuca na siebie przekleństwo, jeśli tylko porzuci swoją żonę. Miejsce: Pięknie przystrojona komnata weselna, bal,
muzyka
Osoby: Pan Młody, Panna Młoda, goście.
Odbywa się wesele młodej pary. Pan młody przygląda się z zachwytem tańczącej Pannie Młodej i prosi ją, aby, pomimo zmęczenia,
zatańczyła raz jeszcze, co pozwoli mu zachwycać się jej pięknym wyglądem
* * *

background image

Miejsce: Ogród i cmentarz
Osoby: Duch Zły pod postacią dziewicy
Duch zły przelatuje nad ogrodem i cmentarzem i „ubiera się” w znajdujące się tam kwiaty i wdzięki „umarłych dziewic” (pukle ich włosów,
oczy, suknię).
* * *
Miejsce: Pokój sypialny młodej pary
Osoby: Mąż, Żona, Dziewica
Mąż widzi we śnie piękną dziewicę, budzi się i spostrzega, że śpi obok żony, jednak zjawa senna nie znika. Dziewica mówi do niego, że ją
zdradził, na co on odpowiada:

„Przeklęta niech będzie chwila, w której pojąłem kobietę, w której opuściłem kochankę lat młodych, myśl myśli moich, duszę duszy
mojej...”

Mąż w ten sposób przeklina dzień swojego ślubu. Budzi się żona i jest zaniepokojona bladością małżonka. Ten jednak prosi ją o pozostanie
w łóżku, sam zaś wychodzi do ogrodu.
* * *
Miejsce: Ogród
Osoby: Mąż, Dziewica, Głos Kobiecy (głos Żony)
Mąż wyrzuca sobie ślub z kobietą, której nie kocha. Ma żal do siebie, że żył życiem przyziemnym, zaniedbując sprawy ducha:

„Od dnia ślubu mojego spałem snem odrętwiałych, snem żarłoków, snem fabrykanta Niemca przy żonie Niemce...”

Żył jako człowiek bezduszny, gnuśny, pozbawiony ideałów, teraz prosi jednak Dziewicę, aby zabrała go z sobą. Obiecuje jej, że pójdzie za
nią, kiedy tylko ona zechce. Z dala słychać wołanie Żony, która prosi Męża, by powrócił od łoża.
* * *
Miejsce: Salon
Osoby: Mąż, Żona, Dziewica
Żona opisuje przygotowania, jakie poczyniła w związku ze zbliżającym się chrztem dziecka, śpiącego podczas tej rozmowy w kołysce. Żona
wypomina mężowi, że zmienił ostatnio swój stosunek do niej i pyta się, co takiego zrobiła, że jego uczucia uległy nagłemu ochłodzeniu. Mąż
próbując odeprzeć jej zarzuty odpowiada, że przecież „powinien ją kochać”. Zrozpaczona kobieta chcąc wymusić na mężu przyrzeczenie, że
nie opuści rodziny, bierze dziecko na ręce, lecz gdy tylko padają słowa obietnicy Henryka, że i ją i dziecko zawsze kochać będzie, słychać
grzmot i gwałtowna muzykę. Po czym zjawia się postać Dziewicy, która zachęca męża do porzucenia domu i rodziny. Mąż urzeczony
widmem widzi w niej piękną kobietę, żona dostrzega jej prawdziwą, trupią i szatańską (zapach siarki) naturę. Nie zważając na błagania żony
mężczyzna odchodzi z dziewicą, Maria pada po jego wyjściu zemdlona.
* * *
Miejsce: Sala, gdzie odbywa się chrzest
Osoby: Ojciec Beniamin, Żona, mamka z dzieckiem, Rodzice Chrzestni, Goście
Goście zaproszeni na chrzest wymieniają miedzy sobą uwagi dotyczące nieobecności Hrabiego i dziwnego zachowania jego małżonki. Kiedy
Ojciec Beniamin udziela chrztu małemu Jerzemu Stanisławowi, blada i bliska omdlenia Maria podchodzi do dziecka i błogosławi je, wyraża
swoje pragnienie, żeby jej syn był poetą, co ma mu zapewnić miłość ojca, a matce – przebaczenie męża. Po tych słowach mdleje i zostanie
wyniesiona z sali. Goście również opuszczają jej dom.
* * *
Miejsce: Piękna okolica, wzgórza, lasy, w oddali widać góry
Osoby: Mąż, Dziewica
Mąż, pewien, że słusznie uczynił, podąża za widmem dziewicy.
* * *
Miejsce: Góry, przepaść nad morzem,
Osoby: Mąż, Dziewica, Zły Duch, Anioł Stróż
Podążający za Dziewicą Mąż spostrzega nagle, że oddziela go od niej olbrzymia przepaść. Widzi też, jak piękna kobieta przeobraża się w
odrażającego trupa. Lecz wciąż przypomina mu o obietnicy, jaką jej dał, że z nią pozostanie. Złe Duchy śmieją się z niego i chcą pchnąć
mężczyznę w otchłań piekła. Jednak przychodzi mu z pomocą Anioł Stróż, który każe Hrabiemu wrócić do domu i kochać swojego syna.
Anioł zjawia się w momencie, kiedy głowę Orcia polano święconą wodą.
* * *
Miejsce: Salon
Osoby: Mąż, Sługa
Mąż wraca do domu, tam dowiaduje się, że jego żona została odwieziona do „domu wariatów”. Początkowo nie chce w to uwierzyć, szuka
jej po komnatach, a kiedy nie znajduje, jedzie do domu obłąkanych.
* * *
Miejsce: Dom obłąkanych
Osoby: Żona Doktora, Mąż
Mąż podaje się za przyjaciela męża Marii i zostaje wprowadzony do pokoju, w którym przebywa chora. Wcześniej dowiaduje się od Żony
Doktora, ze kobieta jest w bardzo ciężkim stanie.
* * *
Miejsce: Pokój w domu obłąkanych
Osoby: Mąż, Żona, Doktor, Żona Doktora, głosy chorych dobiegające ze wszystkich stron
Mąż próbuje porozmawiać z chorą Żoną. Ich rozmowę co chwilę przerywają głosy obłąkanych, dochodzące z wszystkich stron: zza ścian,
sufitu, spod podłogi. Maria wyznaje mężowi, że wybłagała u Boga, by „spuścił na nią ducha poezji” i stała się poetką, a także, że ich syn
będzie w przyszłości poetą. Maria jest coraz słabsza i umiera.
CZĘŚĆ DRUGA
* * *
Wprowadzenie:
Poeta opisuje tutaj postać kilkuletniego Orcia. Chłopiec nie bawi się normalnie, jak dzieci w jego wieku. Marzy i oddaje się głębokim i
dziwnym, jak na jego wiek, zamyśleniom. Zachwycają się nim wszyscy i wróżą mu wspaniałą przyszłość: lekarz, Ojciec Chrzestny,
profesor, wojskowy. Jednak cyganka wróżąc mu z ręki odchodzi w milczeniu, a malarz przedstawia go jako małego szatana. Ojciec z kolei:

background image

„jeden milczy i spogląda ponuro, aż łza mu się zakręci i znowu gdzieś przepadnie”.

W dziecku widzi duszę skażoną poetyckim natchnieniem.
* * *
Miejsce: Cmentarz
Osoby: Mąż, Orcio
W dziesiątą rocznicę śmierci Marii Mąż i Orcio modlą się na cmentarzu. Dziecko zmienia słowa modlitwy, a upomniane przez ojca, żeby
modlił się tak, jak go nauczono, odpowiada, że słowa same cisną mu się na usta i musi je wypowiedzieć. Mówi też ojcu, że często widuje
matkę, która do niego przemawia. A kiedy wypowiada słowa, które słyszy od zjawy matki, wprawia hrabiego w rozpacz. Mąż prosi Boga,
żeby zmiłował się nad jego dzieckiem i nie zsyłał na niego przedwczesnej śmierci, którą mogą spowodować poetyckie wizje przeżywane
przez małego, nieodpornego chłopca.
* * *
Osoby: Mąż, Filozof, damy i kawalerowie
Filozof spacerujący w towarzystwie męża i innych ludzi wygłasza swój pogląd na temat przemian zachodzących w świecie
pod wpływem rewolucji
. Jego teorię chce obalić Mąż. Przyrównując te stwierdzenia do spróchniałego drzewa, które wypuszcza wprawdzie młode gałązki, ale
niedługo całe ulegnie zagładzie.
* * *
Miejsce: Wąwóz między górami
Osoby: Mąż, Mefisto, Orzeł, Anioł Stróż
Mąż dochodzi do wniosku, że na nic się zdały jego poszukiwania i dociekania, które pochłonęły całe jego dotychczasowe życie, bowiem „nie
dotarł on do końca wszelkich wiadomości” i nie posiada w sobie już żadnych uczuć: ani żądzy, ani wiary, ani miłości.
Anioł Stróż wskazuje mu drogę
, podpowiada mu, by zwrócił się pomocą do biednych ludzi. W tym czasie pojawia się jednak Mefisto, zagłusza on głos Anioła, a kiedy
znika, pojawia się wielki czarny Orzeł – zachęca on Hrabiego do podjęcia walki bez ustępstw, po raz kolejny obiecuje mu chwałę i
zwycięstwo w walce. (patrz: pierwsza część, chór złych duchów
). Mąż pozostaje sam, po krótkim monologu: „idzie się na człowieka przetworzyć, walczyć idzie z bracią swoją”.
* * *
Miejsce: Pokój
Osoby: Mąż. Lekarz, Orcio
Lekarz bada czternastoletniego Orcia, który choruje na oczy. Stwierdza, że chłopiec całkowicie straci wzrok i nie można temu zapobiec. Po
wyjściu lekarza Hrabia chce się pomodlić, ale ani Bóg, ani Szatan nie reagują na jego słowa.

„Przed kim ukląkłem – gdzie mam się upomnieć o krzywdę mojego dziecka??
Milczmy raczej – Bóg się z modlitw, Szatan z przeklęstw śmieje”

Jednak „Głos Skądsiś” podpowiada, że przecież jego syn został poetą, czegóż więc żąda więcej.
* * *
Osoby: Lekarz, Ojciec Chrzestny, Mąż
Mąż wezwał Lekarza do Orcia około dwunastej w nocy, gdyż o tej godzinie chłopiec wstaje i mówi przez sen. Ojciec Chrzestny wyjaśnia
Lekarzowi, że matka Orcia była chora psychicznie.
* * *
Miejsce: Pokój sypialny
Osoby: Lekarz, Mąż. Ojciec Chrzestny, Służąca, Krewni, Mamka, Orcio
Zebrani w sypialni chłopca ludzie obserwują dziwne zachowanie Orcia chodzącego po pokoju i zwracającego się najpierw do otaczających
go ciemności, a potem do matki. Lekarz stwierdza, że cierpi on na rozstrojenie nerwów i pomieszanie zmysłów. Kiedy zebrani się rozchodzą
Orcio się budzi. Ojciec odprowadza syna do łóżka i obiecuje mu, że odzyska wzrok – chociaż wie, że tak nie będzie. Gdy chłopiec zasypia,
błogosławi go, bo nic więcej już mu dać nie może. Użala się nad losem dziecka i zastanawia się, gdzie się podzieje Orcio, kiedy on pójdzie
walczyć.
CZĘŚĆ TRZECIA
* * *
Wprowadzenie
Pokazany jest tłum ludzi nędznych, obdartych i pijanych, którzy wyczekują swojego przywódcy. Po chwili pojawia się, oczekiwany przez
żądnych krwi rewolucjonistów, ich wódz, Pankracy. Przemawia do nich rozumem, nie sercem, zdaje się jednak doskonale
panować nad tłumem.
* * *
Miejsce: Szałas
Osoby: Przechrzta, Chór Przechrztów, Leonard
W szałasie gromadzi się tłum wyznawców judaizmu (Żydów), którzy w celu zjednania sobie chrześcijan wyrzekli się swojej religii i przyjęli
chrzest (dlatego zwą się przechrztami). Szykują się oni jednak do zemsty na chrześcijanach: lud wymorduje swoich panów, a wtedy sam
ginie z rak przechrztów. Cieszą się już na samą myśl o zbliżającej się klęsce chrześcijan. Podczas tej rozmowy wchodzi Leonard (jeden z
najgorętszych rewolucjonistów) i wzywa przywódcę Przechrztów do Pankracego (wodza rewolucji
). Następnie obydwaj wychodzą.
* * *
Miejsce: Namiot
Osoby: Pankracy, Leonard, Przechrzta.
Pankracy wysyła Przechrztę do Hrabiego Henryka z wiadomością, że chce się z nim zobaczyć. Po wyjściu Przechrzty Leonard gwałtownie
reaguje na wiadomość o potajemnym spotkaniu. Jest przeciwnikiem układów, jednakże Pankracy nakazuje mu uwierzyć w jego słowa i
ostudzić zapał młodzieńca. Po wyjściu Leonarda wódz zastanawia się nad celem swojego działania. Osobowość Henryka wywiera na nim
niesamowite wrażenie, bo oprócz arystokraty widzi w nim poetę. Chce go poznać, dostrzegł w nim bowiem ducha
równego sobie.
* * *
Miejsce: Obóz rewolucjonistów położony na polanie w borze
Osoby: Mąż, Przechrzta, Dziewczyna, Lokaje, Kamerdyner, Chór Rzeźników, Kobieta, Bianchetti, Rzemieślnik, Chór Chłopów

background image

Mąż ubrany jak rewolucjonista (czarny płaszcz i czerwona czapka) w towarzystwie Przechrzty, który idzie z nim pod groźbą śmierci,
odwiedza obóz wroga. Podchodzą do różnych ucztujących i bawiących się grup. Wszędzie słychać opowieści przedstawicieli różnych
zawodów o tym, że za krzywdy, jakie spotkały ich z rąk ich panów chcą krwawego odwetu.
* * *
Miejsce: Inna część boru. Widoczne wzgórze z rozpalonymi pochodniami
Osoby: Mąż, Przechrzta, Dziewica, Leonard, Chór Niewiast, Chór Mężów, Zabójcy, Herman, Chór Kapłanów, Chór Filozofów,
Dziewczyny, Dzieci, Chór Artystów, Chór duchów, lud
* * *
Miejsce: Szałas
Osoby: Przechrzta, Chór Przechrztów, Leonard
W szałasie gromadzi się tłum wyznawców judaizmu (Żydów), którzy w celu zjednania sobie chrześcijan wyrzekli się swojej religii i przyjęli
chrzest (dlatego zwą się przechrztami). Szykują się oni jednak do zemsty na chrześcijanach: lud wymorduje swoich panów, a wtedy sam
ginie z rak przechrztów. Cieszą się już na samą myśl o zbliżającej się klęsce chrześcijan. Podczas tej rozmowy wchodzi Leonard (jeden z
najgorętszych rewolucjonistów) i wzywa przywódcę Przechrztów do Pankracego (wodza rewolucji
). Następnie obydwaj wychodzą.
* * *
Miejsce: Namiot
Osoby: Pankracy, Leonard, Przechrzta.
Pankracy wysyła Przechrztę do Hrabiego Henryka z wiadomością, że chce się z nim zobaczyć. Po wyjściu Przechrzty Leonard gwałtownie
reaguje na wiadomość o potajemnym spotkaniu. Jest przeciwnikiem układów, jednakże Pankracy nakazuje mu uwierzyć w jego słowa i
ostudzić zapał młodzieńca. Po wyjściu Leonarda wódz zastanawia się nad celem swojego działania. Osobowość Henryka wywiera na nim
niesamowite wrażenie, bo oprócz arystokraty widzi w nim poetę. Chce go poznać, dostrzegł w nim bowiem ducha
równego sobie.
* * *
Miejsce: Obóz rewolucjonistów położony na polanie w borze
Osoby: Mąż, Przechrzta, Dziewczyna, Lokaje, Kamerdyner, Chór Rzeźników, Kobieta, Bianchetti, Rzemieślnik, Chór Chłopów
Mąż ubrany jak rewolucjonista (czarny płaszcz i czerwona czapka) w towarzystwie Przechrzty, który idzie z nim pod groźbą śmierci,
odwiedza obóz wroga. Podchodzą do różnych ucztujących i bawiących się grup. Wszędzie słychać opowieści przedstawicieli różnych
zawodów o tym, że za krzywdy, jakie spotkały ich z rąk ich panów chcą krwawego odwetu.
* * *
Miejsce: Inna część boru. Widoczne wzgórze z rozpalonymi pochodniami
Osoby: Mąż, Przechrzta, Dziewica, Leonard, Chór Niewiast, Chór Mężów, Zabójcy, Herman, Chór Kapłanów, Chór Filozofów,
Dziewczyny, Dzieci, Chór Artystów, Chór duchów, lud
Mąż podchodzi do miejsca, w którym Leonard przemawia do buntowników, odprawia on „obrzędy nowej wiary”. Po drodze
mijają ruiny ostatniego kościoła na tych ziemiach zburzonego przez rewolucjonistów oraz zniszczony cmentarz. Leonard zapowiada ludziom
nastanie nowego porządku świata, w którym wszyscy będą równi i nikt nie będzie cierpiał. Jednakże drogą do wolności jest krwawy mord.
Mąż nie widzi w tym tłumie szans na równość, doskonałość, szczęście ludzkie, które głoszą, a zamiast tego dostrzega bałagan, pijaństwo i
rozwiązłość seksualną, a w Leonardzie - przyszłego arystokratę.
Przechrzta obawia się, że ktoś ich może rozpoznać. Hrabia nie bacząc na to zagaduje buntowników, a kiedy staje twarzą w twarz z
Leonardem, na pytanie, kim jest, przedstawia się jako morderca klubu hiszpańskiego. Kiedy orszak Leonarda odchodzi, Mąż i Przechrzta
udają się do „wąwozu św. Ignacego”. Mąż słyszy w lesie Chór Duchów
, które lamentują nad zniszczonymi świątyniami, ołtarzami i pomnikami świętych. W odpowiedzi na te żale Hrabia obiecuje, że wrogów
Chrystusa „na tysiącach krzyży rozkrzyżuje”. Kiedy obydwaj mężczyźni docierają do wąwozu, Mąż pozwala Przechrzcie odejść, sam
natomiast idzie do swoich ludzi.
* * *
Osoby: Pankracy, Leonard, grupa rewolucjonistów.
O umówionej porze, nocą, Pankracy i jego ludzie podchodzą do siedziby Hrabiego. Pankracy nakazuje wszystkim pozostać na miejscu i,
pomimo protestów Leonarda, udaje się sam na spotkanie z Henrykiem.
* * *
Miejsce: Podłużna komnata z obrazami arystokratów i herbem rodowym Hrabiego
Osoby: Mąż, Sługa, Pankracy
Hrabia Henryk rozmyśla o walce w obronie arystokracji. O dwunastej przychodzi na umówione wcześniej spotkanie Pankracy. Już na
samym wejściu zauważa on wystrój sali: obrazy arystokratów, godło oraz inne rekwizyty rodowe, i śmieje się ze szlachty. Pankracy
namawia Henryka, żeby ten zrezygnował z walki ze zbuntowanym ludem, obiecuje mu, że wówczas ocali jego i syna. Henryk odrzuca tę
propozycję, jest nią urażony, bo honor i poczucie przynależności do rodu każą mu walczyć na czele arystokracji. Żeby odeprzeć krytykę
szlachty wypowiedzianą przez Pankracego mówi o tym, co widział podczas wizyty w obozie wroga:

„patrzałem wśród cieniów nocy na pląsy motłochu, po karkach którego wspinasz się do góry – widziałem wszystkie stare zbrodnie świata
ubrane w szaty świeże, nowym kołujące tańcem – ale ich koniec ten sam, co przed tysiącami lat – rozpusta, złoto i krew”

Wypomina też wodzowi rewolucji, że on sam nie zstąpi do tego ludu, i choć jemu przewodzi, to sam nim gardzi. Pankracy mówi o swojej
wizji przyszłości, widzi rewolucję jako etap przejścia ludzkości na wyższy poziom rozwoju, bowiem z obecnego pokolenia wyrosną
następne, prawdziwie wolne, równe i panujące nad całą ziemią. Zwraca się do hrabiego jako poety, żeby zgodził się na jego propozycję. Ten
jednak powołuje się na wielkość i znaczenie rodów arystokratycznych w historii ludzkości, na co Pankracy odpowiada jak bardzo słaba była
moralność szlachty, którą rządziła niewierność małżeńska, zachłanność, fałszerstwa, brak patriotyzmu, wyzysk i okrucieństwo wobec
poddanych. Hrabia jednak przypomina też dobro, jakie czynili panowie wobec swoich sług. Pankracy i Henryk twardo stoją przy swoich
racjach, aż w końcu Pankracy wychodzi przepowiadając Henrykowi zgubę.
CZĘŚĆ CZWARTA
* * *
Wprowadzenie:
Przedstawiony jest zamek św. Trójcy spowity w gęstej mgle. Twierdza zbudowana na skalistym wzgórzu. Mgła powoli opada i wyłania się
najpierw zamek, a potem tłum rewolucjonistów do niego zmierzających.

„Dolina Świętej Trójcy obsypana światłem migającej broni i lud ciągnie zewsząd do niej, jak do równiny Ostatniego Sądu”.

background image

* * *
Miejsce: Katedra w zamku Świętej Trójcy
Osoby: Arcybiskup, Mąż, Chór Kapłani, arystokracja (Hrabiowie, szlachta)
Arcybiskup mianuje Henryka wodzem. Hrabiowie jednak szemrzą między sobą, jednak żaden z nich nie ma odwagi wystąpić jawnie i
powiedzieć o swoich wątpliwościach co do dowództwa objętego przez Henryka. Hrabia odbierając od arcybiskupa miecz prosi, by wszyscy
złożyli przysięgę, że będą bronić wiary i czci przodków oraz że się nie poddadzą. Wszyscy zebrani składają przyrzeczenie.
* * *
Miejsce: Jeden z dziedzińców zamku
Osoby: Mąż, Hrabiowie, Baronowie, Książęta, Księża, Szlachta
Hrabia, Baronowie i Książęta proszą Henryka o rozpoczęcie układów z rewolucjonistami. Jednak on ogłasza, że ukarze każdego, kto
wspomni o poddaniu się. Słowa jego przyjęte są z entuzjazmem przez tłum arystokratów.
* * *
Miejsce: Krużganek na szczycie wieży
Osoby: Mąż, Jakub
Mąż dowiaduje się od swojego sługi Jakuba, że Orcio siedząc w wieży, na progu starego więzienia, śpiewa proroctwa. Hrabia wydaje
rozkazy co do rozmieszczenia ludzi na murach, a po odejściu Jakuba zastanawia się nad zaistniałą sytuacją. Z jednej strony jest dumny, że w
jego ręce powierzono dowództwo, z drugiej zaś przeczuwa, że to już ostatnie jego chwile.
* * *
Miejsce: Komnata w zamku
Osoby: Mąż, Orcio
Po stoczonej bitwie Henryk spotyka się z synem, który prowadzi go do lochów.
* * *
Miejsce: Lochy podziemne
Osoby: Mąż, Orcio, Duchy
zamęczonych tam niegdyś ludzi
W dawnej sali tortur znajdującej się w lochach Orcio widzi, jak duchy pomordowanych kiedyś ludzi gromadzą się, by osądzić potomka ich
ciemiężycieli, możnego pana. Osoba, którą sądzą jest bardzo podobna do Hrabiego. Henryk nie widzi zjaw, słyszy tylko głosy. W końcu
bierze na ręce zemdlonego syna i ucieka, dochodzą do niego jednak jeszcze z dala głosy duchów, które mówią:

„Za to, żeś nic nie kochał, nic nie czcił prócz siebie, prócz siebie i myśli twych, potępion jesteś – potępion na wieki”.

Miejsce: Sala w zamku
Osoby: Mąż, Ojciec Chrzestny, Jakub, żołnierze, kobiety, mężczyźni, dzieci
W wielkiej sali zamkowej zbiera się tłum. Kiedy Ojciec Chrzestny, który przybył z poselstwem od Pankracego mówi, że dowódca
rewolucjonistów obiecuje, że zostawi ich przy życiu, jeśli przyłączą się do niego i uznają
„dążenie wieku”. Zgłodniała i wystraszona arystokracja przystaje na te warunki i wypowiada Hrabiemu posłuszeństwo, a kiedy on zarzuca
im życie niezgodne z normami moralnymi, chcą go związać i wydać Pankracemu. Jednakże po stronie męża stają żołnierze przyprowadzeni
przez Jakuba. Poseł widząc to ucieka. Arystokraci przeklinają wodza za wolę walki, on ich za „podłość”.
* * *
Miejsce: Okopy Świętej Trójcy
Osoby: Mąż, Jakub, Orcio
Po kolejnym odpartym ataku Jakub mówi Hrabiemu, że zabrakło amunicji. Mąż prosi go, by sprowadził Orcia, bo chce się z nim pożegnać.
Orcio oznajmia ojcu, że rozmawiał ze swoją matką, która przepowiedziała mu wkrótce śmierć. W chwilę później, pożegnany przez ojca,
chłopiec ginie od kuli. Mąż staje na czele żołnierzy i rusza do decydującej bitwy.
* * *
Miejsce: Inna część okopów
Osoby: Mąż, Jakub
Ciężko ranny Jakub, umierając, wypomina Hrabiemu jego upór w walce do samego końca. Henryk, widząc nadchodzącego wroga, wspina
się na skałę i ze słowami:

„Poezjo, bądź mi przeklęta, jako ja sam będę na wieki!”

rzuca się w przepaść.
* * *
Miejsce: Dziedziniec zamkowy
Osoby: Pankracy, Leonard, Bianchetti, tłumy rewolucjonistów, Hrabiowie
Pankracy, mimo próśb o darowanie życia, skazuje kolejno pojmanych arystokratów na śmierć. Ojciec Chrzestny, który był posłem podczas
walki, próbuje zapobiec śmierci swoich współbraci, w efekcie on również zostaje włączony do grona skazańców. Pankracy szuka wśród
pojmanych Henryka, a kiedy jeden z jego żołnierzy mówi, że widział żołnierza, który rzucił się z murów i oddaje wodzowi szablę, jaka po
tym żołnierzu została. Pankracy rozpoznaje pałasz Henryka i oddaje mu hołd jako jedynemu, który dotrzymał słowa i bił się do końca:

„on jeden spośród was dotrzymał słowa. – Za to chwała jemu, gilotyna wam”

Następnie rozkazuje zburzyć twierdzę i udaje się z Leonardem na szczyt baszty. Pankracy zdaję się być zmęczony, ale zauważa wizję, której
nie dostrzega jego towarzysz. Dostrzega na niebie sylwetkę Chrystusa z koroną cierniową na głowie wspartego na krzyżu, a jego wzrok
przewierca wodza rewolucji
na wylot. Pankracy stacza się w objęcia Leonarda i umiera z okrzykiem:

„Galilae, vicisti!” („Galilejczyku, zwyciężyłeś!”)


GRAŻYNA Mickiewicz
Powieść rozpoczyna się opisem „zapadającego w sen” zamku nowogródzkiego. Jednak spokój ten zakłóca pojawienie się u bram zamku
trzech zbrojnych rycerzy krzyżackich, żądających natychmiastowego widzenia z księciem Litaworem.
Następnie narrator ukazuje wnętrze komnaty władcy, a w niej samego Litawora, który mimo zmęczenia i późnej pory nie śpi jeszcze, lecz
nad czymś rozmyśla. Jednak nikt ze służby, nie zważając na prośby i groźby krzyżackie, nie ośmiela się niepokoić księcia. Zdezorientowani

background image

poddani postanawiają obudzić Rymwida – prawą rękę władcy. Po zapoznaniu się z faktami udaje się on na rozmowę z Litaworem. Doradca
oznajmia księciu przybycie posłów zakonnych. Wiadomość
ta wyraźnie wprowadza nerwowość w zachowaniu Litawora. Stara się on jednak ukryć ten fakt (np. niby niechcący gasi lampę, aby nie
ukazać emocji odmalowanych na twarzy) i z udawanym spokojem odpowiada Rymwidowi. W wypowiedzi swojej zaczyna od streszczenia
historii sporu, jaki prowadzi o Lidę z Witołdem – władcą litewskim. Sporne tereny są prawną własnością Litawora, gdyż wniosła je w
posagu jego żona Grażyna. Tymczasem Witołd nie chce oddać tych terenów. Po takim wstępie książę wyjawia plan zbrojnej napaści w celu
siłowego odbicia należących do niego ziem. Przygotowania do wyprawy zleca właśnie Rymwidowi. Mają być one poczynione bardzoszyb
, tak, żeby nad ranem wszystko było gotowe.Litawor skończywszy przemawiać oczekuje odejścia Rymwida. Wierny sługa jednak najpierw
chwilę milczy, a następnie w przypływie uczuć patriotycznych decyduje się przemówić, starając się mocą swojego autorytetu wpłynąć nkoa
zmianę decyzji księcia. Wskazuje na niebezpieczeństwa takiego przedsięwzięcia, m.in. możliwość okrzyknięcia Litawora agresorem i
ciemiężycielem przez mieszkańców Lidy. Sugeruje, że inaczej należałoby postąpić, tzn. że inaczej postępowali poprzedni władcy – odwołuje
się tym samym do tradycji. Radzi najpierw spróbować zjednać sobie lud i starszyznę lidzką i dochodzić swych praw bez użycia miecza.
Nieco zdenerwowany już książę odpowiada, że podjął taką decyzję, gdyż dowiedział się o wojennych przygotowaniach, jakie czyni Witołd.
Informuje sługę także, że zawarł umowę z Krzyżakami, którzy w zamian za zdobycze terytorialne mają mu pomóc w walce. Zaskoczony
tymi wieściami Rymwid otwarcie i ostro krytykuje bratanie się z Krzyżakami – śmiertelnymi wrogami Litwy. Następnie przywołuje fakty z
historii potwierdzające jego słowa, np. agresję Niemiec na Litwę. Zupełnie już zirytowany władca przerywa mu i wskazuje, że to sam Witołd
niejako zmusza go do podjęcia takiej decyzji, nie chcąc oddać mu w panowanie Lidy. Próbuje mu w zamian darować kawałek jałowej ziemi.
W tym momencie Litawor zwraca uwagę, że takie podejście cechuje całe postępowanie Witołda – zabiera on dla siebie to, conajlepsza
, bogacąc się na trudach całej ludności litewskiej. W tym kontekście młody władca żali się także na swój los: od lat najmłodszych walczy dla
Witołda, a nie ma z tego ani bogactw, ani sławy, gdyż wszystko przypisuje sobie Witołd. Litawor nie zazdrości mu jednak, ale jedynie
zaznacza, że nie pozwoli się wykorzystywać i odbierze to, co mu się prawnie należy. Uznając rozmowę z skończoną odprawia Rymwida z
rozkazami zbrojenia się, a sam układa się do snu. Zrozpaczony sługa wykonuje pańską wolę, ale wydawszy polecenia jednocześnie udaje się
po pomoc do księżnej Grażyny. Nim rozpocznie się rozmowa. narrator daje wstępną charakterystykę księżnej, m.in. pada stwierdzenie, że
jest podobnego wzrostu, co Litawor, przez co często jest z nim mylona, gdy jeździ konno. Wiadomość ta okaże się znamienna dla dalszego
rozwoju akcji. Z ważnych wiadomości dowiadujemy się także tego, że księżna odznacza się wielkimi przymiotami ducha
i niezwykłą mądrością, co pozwala jej dość często wpływać na decyzje księcia. Mając to na uwadze u niej właśnie szuka Rymwid poparcia.
Opowiada jej o zamiarach Litawora. Wiadomość ta bardzo wstrząsa Grażyną. Postanawia czym prędzej udać się na rozmowę z mężem, aby
odwieźć go od tej decyzji. Następnie widzimy scenę przedstawiającą rozmowę Grażyny z Litaworem, której treści narrator jednak nie
ujawnia, uciekając się do zabiegu polegającego na przekazaniu tego, co się dzieje „oczyma postaci”, tutaj Rymwida. W związku z tym
dowiadujemy się jedynie, że dialog był bardzo ożywiony i zakończył się pośpiesznym opuszczeniem komnaty przez księżną oraz ułożeniem
się księcia do snu. Widząc to Rymwid odchodzi i u bram zamku dostrzega giermka Grażyny odprawiającego przybyłych posłów. Oburzeni
takim potraktowaniem i podejrzewający zdradę Krzyżacy odjeżdżają, poprzysięgając zemstę. Początkowo taki obrót spraw poczytuje
Rymwid za oczekiwany rezultat rozmowy Grażyny z mężem. Wracając zaczyna się jednak zastanawiać, czy aby księżna nie kazała odprawić
Krzyżaków bez zgody Litawora, ufna, że później uda jej się przekonać księcia do tej decyzji. Myśli takie prowokuje fakt, że po rozmowie
władca zapadł w głęboki i spokojny sen, a nie zastanawiał się nad konsekwencjami oddalenia posłów. Gdy Rymwid udaje się do księżnej,
aby wyjaśnić tę sprawę nagle pojawia się giermek, który przynosi wiadomość o planowanej napaści Krzyżaków na zamek. Pyta również o
plan dalszych działań. Wiadomość ta wywołuje chwilowe zdziwienie na twarzy Grażyny, które za moment przemienia się w przerażenie,
kiedy giermek przypomina jej, że to przecież ona kazała odprawić rycerzy zakonnych, co w konsekwencji doprowadziło do napaści na
Nowogródek. Księżna szybko jednak odzyskuje zimną krew i w jednej chwili podejmuje bohaterską decyzję – nakazuje przedsięwziąć
przygotowania do bitwy, a sama udaje się do komnaty męża.Rymwid zdezorientowany ostatnimi wydarzeniami postanawia wyjaśnić
wszystko z Litaworem. Kiedy jednak udaje się do jego pokoju, okazuje się, że wódz w pełnym uzbrojeniu wychodzi, aby stanąć na czele
wojska i wyruszyć na spotkanie rycerstwu krzyżackiemu. Sługa dostrzega niepewność ruchów
, osłabienie i dziwne roztargnienie swego pana (np. przypina on szablę „po kobiecemu” do prawego boku), ale przypisuje to zdenerwowaniu
i zmęczeniu. Następnie narrator przenosi nas na pola i lasy nowogródczyzny, gdzie za chwilę rozegra się bitwa. Gdy zza wzgórz nadciągają
oddziały krzyżackie Litawor rzuca się do walki, nie udzielając rycerzom wskazówek taktycznych. W tej funkcji
zastąpić musi księcia Rymwid. Po szybkim wydaniu rozkazów rozpoczyna się walka. Litwini dostrzegają męstwo, odwagę i zawziętość
Litawora, dziwi ich jednak jego osłabienie. Tymczasem bitwa się przedłuża – do rana nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte. Gdy szala
zwycięstwa zaczyna się przechylać na stronę
Krzyżaków, nagle przychodzi im z pomocą tajemniczy czarny rycerz. W tym samym czasie Litawor otoczony przez Krzyżaków toczy bój z
komturem zakonnym, w którym ostatecznie pada od strzału z działa. Próbujący nieść ratunek Rymwid zaczyna zdejmować zbroję swego
pana, ale zostaje poproszony o porzucenie tych działań i zawiezienie do zamku. W tym momencie poznaje on, że nie jest to głos Litawora.
Spełnia jednak wolę rycerza.Wkrótce bitwa się kończy i do zamku przybywają także pozostali walczący. Brak jednak wśród nich radości i
dumy ze zwycięstwa, gdyż wszystkich zajmuje myśl, czy książę przeżyje postrzał. Niestety następnego dnia zebranemu tłumowi ukazuje się
kondukt żałobny. Brak określonych elementów charakterystycznych dla pogańskiego obrzędu pochówku władców litewskich, np. giermka
idącego za zwłokami (wciąż w pełnej zbroi z zamkniętą przyłbicą pana) budzi zdziwienie wśród ludu
. W momencie przygotowywania stosu do spalenia ciała pojawia się ów czarny rycerz, który poprzedniego dnia pomógł Litwinom w boju.
Kiedy ujawnia on swoją tożsamość okazuje się, że jest to Litawor. Zaskoczenie tłumu przeradza się szybo w radość z faktu, że widzą władcę
całego i zdrowego. On tymczasem wyjaśnia zgromadzonym, że na stosie płoną zwłoki księżnej Grażyny, która ze swojego życia złożyła
ofiarę dla ojczyzny. Następnie w geście rozpaczy rzuca się w płomienie i ginie wraz z żoną. Na tym kończy się właściwy tekst
utworu. Mickiewicz dołączył jednak jeszcze tzw. Epilog wydawcy, w którym wyjaśnia luki fabularne. Ta część utworu spełnia także funkcję
uautentycznienia przedstawionej historii, przy jednoczesnym wskazaniu na jej subiektywizm. Narracja prowadzona jest tu bowiem z
perspektywy wydawcy, który przekazuje historię o Grażynie spisaną przez jego przyjaciela oraz uzupełnia ją o relację giermka. Z owej
relacji dowiadujemy się, w jak sposób Grażyna znalazła się na placu boju. Potwierdza się domysł Rymwida, że księżna samowolnie oddaliła
posłów. Gdy okazało się, że urażeni Krzyżacy gotują
się do ataku szybko podjęła decyzję i nie budząc męża, ubrawszy jego zbroję, postanowiła stanąć na czele oddziałów litewskich. Giermek
wyjaśnia również, co działo się w zamku, po przywiezieniu rannej Grażyny. Księżna rzuciwszy się do stóp męża prosiła o wybaczenie tej
pierwszej, ale jedynej zdrady, po czym skonała. Utwór kończy się znamiennym dla wymowy całego dzieła stwierdzeniem, że historia
Grażyny jeszcze zanim została spisana, istniała w świadomości ludu litewskiego tak głęboko i mocno, że:

„pole bitwy zwą polem Litewki”

Do tekstu powieści dołączone są również tzw. przypisy historyczne, objaśniające niektóre z wymienionych w powieści miejsc, postaci,
zdarzeń. Spisane ręką samego Mickiewicza poszerzają nie tyle kontekst historyczny, co obyczajowy czy obrzędowy. Pozwalają także silniej
podkreślić obecne w samym tekście właściwym utworu niektóre mechanizmy władające historią czy państwem, np. dają historyczną
motywację dla nienawiści Litwinów do Krzyżaków pokazując, że taki stosunek do rycerzy zakonnych był wówczas powszechny.

background image

DZIADY
Późny wieczór. Przycmentarna kaplica. Mieszkańcy wsi gromadzą się, by świętować Dziady – uroczystość poświęconą duchom zmarłych.
Obrzędom przewodniczy Guślarz, to on wydaje polecenia ludowi i przywołuje kolejne przebywające w czyśćcu duchy. Najpierw rozkazuje
zgasić lampy, świece i zasłonić okna w kaplicy, tak, aby nie docierał tam nawet blask księżyca. W ciemnościach i ciszy, która zapadła
(„Ciemno wszędzie, głucho wszędzie”) wzywa „czyscowe duszeczki”, czyli dusze zmarłych, którzy za życia popełnili jakieś przewinienia i z
tego powodu nie mogą zaznać wiecznego spoczynku. Zanim to się stanie muszą odpokutować swoje winy. W tym ma im pomóc obchodzony
właśnie obrzęd Dziadów:

To obchodzimy Dziady!
Zstępujcie w święty przybytek;
Jest jałmużna, są pacierze,
I jedzenie, i napitek.

Atmosfera jest niezwykle tajemnicza, pełna napięcia.. Podkreślają ją pełne niepokoju słowa Chóru:

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?


Teraz Guślarz prosi o garść kądzieli, którą natychmiast zapala. Czynność ta łączy się ze słowami przywołującymi pierwszą grupę duchów –
duchy lekkie, które na ziemi, niczym ta spalona przed chwilą garstka kądzieli, „zabłysły” i zaraz „spłonęły”. Już po chwili Guślarz dostrzega
dwa aniołki, które pojawiły się pod sklepieniem. Aniołki to duchy dwójki dzieci – Józia i Rózi. Dzieci żalą się, że choć mogą teraz robić, co
tylko zechcą, że mają wszystkiego pod dostatkiem, to jednak „dręczy je nuda i trwoga”. A to dlatego, że droga do nieba jest dla nich,
niestety, zamknięta. Dzieci nie potrzebują oferowanych przez Guślarza słodyczy – to właśnie przez nadmiar słodyczy, beztroski na ziemi są
teraz nieszczęśliwe. Jedyne więc, o co proszą, to dwa ziarenka gorczycy i wygłaszają w kierunku zgromadzonych następującą przestrogę:

Kto nie doznał goryczy ni razu,
Ten nie dozna słodyczy w niebie.

Guślarz daje dzieciom ziarna gorczycy, o które prosiły i nakazuje duchom opuszczenie pomieszczenia.Zbliża się północ, czas na wezwanie
najcięższych duchów. Guślarz każe zamknąć drzwi na kłódki i zapala ustawiony na środku kocioł wódki. Na wezwanie Guślarza pojawia się
duch największego grzesznika – Widmo Złego Pana. Najpierw słychać jedynie głos za oknem kaplicy. Ptaki – sowy, kruki, orlice nie chcą
bowiem wpuścić ducha do środka. W oknie ukazuje się przerażająca zjawa:

Jak kość w polu wybladły;
[…]
W gębie dym i błyskawice,
Oczy
na głowę wysiadły,
Świecą jak węgle w popiele.
Włos rozczochrany na czele.

Widmo przedstawia się – to zmarły przed trzema laty dziedzic tej wsi. Błąka się teraz po ziemi, cierpiąc męczarnie głodu i pragnienia oraz
„szarpanie żarłocznego ptastwa”. Nie może nawet wejść do kaplicy na obrzęd Dziadów, tak bardzo w swym życiu zgrzeszył. Nie ma dla
niego żadnej nadziei, droga do nieba jest na wieki zamknięta, a jedyne, czego pragnie, to znaleźć się już w piekle i skończyć tym samym
morderczą tułaczkę. Stanie się to jednak dopiero, kiedy ktoś nakarmi go i napoi. Ptaki nie pozwalają jednak pomóc duchowi, broniąc do
niego dostępu. Okazuje się, że są to dawne sługi pana, które ten bez litości „pomorzył głodem”. Najpierw słyszymy opowieść Kruka –
biedaka, który bardzo głodny (od trzech dni nic nie jadł) zerwał kilka jabłek z pańskiego sadu. Zauważył to ogrodnik, a zagniewany pan
wydał wyrok: kara chłosty, której chłop nie przeżył. Dalej mówi Sowa. Ją – wdowę z małym dzieckiem dziedzic odegnał od bramy w
mroźny dzień, kiedy przyszła do niego prosić o zapomogę. Pozostawiona bez pomocy kobieta zamarzła na drodze wraz z dzieckiem.
Dziedzic zdaje sobie sprawę, że nie ma dla niego ratunku, że nikt nie jest w stanie ma pomóc:

Bo kto nie był ni razu człowiekiem,
Temu człowiek nic nie pomoże.

W związku z tym Guślarz wypowiada swoje zaklęcie, którym odpędza Widmo.Podejmuje teraz kolejne czynności mające na celu wezwanie
duchów pośrednich. Bierze na koniec laski wianek ze święconego ziela i zapala go. Przywołuje duchy tych, którzy co prawda żyli wśród
ludzi, lecz nie dla świata. I wówczas to pojawia się postać pięknej dziewczyny Zosi w „kraśnym” wianku na głowie.

Przed nią bieży baranek,
A nad nią leci motylek.

Zosia to pasterka, niegdyś najpiękniejsza dziewczyna we wsi, która zmarła, mając zaledwie dziewiętnaście lat. Piękna dziewczyna miała
wielu adoratorów, drwiła z nich jednak i nie chciała nawet słyszeć o zamążpójściu. W końcu wyznaje:

Umarłam nie znając troski
Ani prawdziwego szczęścia.

Jej karą za obojętność na uczucia innych ludzi jest samotność i nuda. Zosia jest zawieszona między niebem i ziemią, „wiatr nią jak piórkiem
pomiata” i nie może ani wzbić się pod niebiosa, ani dotknąć nogą ziemi. Dlatego nie prosi o poczęstunek, ale o to, aby młodzieńcy podbiegli
do niej, chwycili ją za ręce i przyciągnęli do ziemi. Chce poczuć ziemię pod stopami, ponieważ:

[…] według Bożego rozkazu:
Kto nie dotknął ziemi ni razu,

background image

Ten nie może być w niebie.

Guślarz, który posiada dar proroczy, oznajmia, że na nic te prośby Dziewczyny się nie zdadzą. Taki los czeka ją jeszcze przez dwa lata,
później jednak „stanie za niebieskim progiem”. Dlatego odprawia ją swoim zaklęciem. Jeszcze raz rzuca w każdy róg kaplicy garście maku i
soczewicy – poczęstunek dla zbłąkanych dusz i oznajmia koniec Dziadów. Minęła już północ, pieje kogut, czas więc zapalić lampy i świece i
otworzyć drzwi kaplicy. Nagle jednak zapada się podłoga i pojawia się niewzywane przez nikogo Widmo. Mara kieruje kroki ku Pasterce,
patrzy na nią smutnym wzrokiem
i wskazuje ręką na serce. Ma krwawą pręgę sięgającą od serca aż do stóp. Guślarz pyta ducha, czego potrzebuje, ten jednak uparcie milczy.
Guślarz zaklina go, odpędza, ale Widmo jak stanęło, tak stoi. Zwraca się zatem do Pasterki, prosząc o wyjaśnienia, dziwi się, że nosi ona
żałobę, choć jej mąż i cała rodzina cieszą się zdrowiem. Rozkazuje wziąć dziewczynę pod ręce i wyprowadzić ją z kaplicy. Widmo rusza za
nią i podąża krok w krok. Utwór kończy się słowami Chóru:

Gdzie my z nią, on za nią wszędzie.
Co to będzie, co to będzie?

DZIADY IV
Jest 2 listopada, Dzień Zaduszny. Znajdujemy się w domu Księdza. Widać nakryty stół, przy którym Ksiądz wraz z Dziećmi przed chwilą
zjadł wieczerzę. Na stole stoją dwie świece, pali się także lampa przed obrazem Najświętszej Maryi Panny, na ścianie wisi zegar. Ksiądz, ze
względu na przypadające tego dnia święto, proponuje modlitwę:

Za tych spółchrześcijan dusze,
Którzy spomiędzy nas wzięci
Czyscowe cierpią katuszee.

Nagle jednak rozlega się pukanie do drzwi i wchodzi dziwacznie ubrany Pustelnik. Dzieci są przerażone, krzyczą, że to „trup, trup! upiór,
ladaco!”. Pustelnik potwierdza, że jest „umarły dla świata”. Na pytanie Księdza, któremu się zdaje, że widział już tę osobę, mówi, że,
owszem, był tu trzy lata temu, przed śmiercią. Słowa Pustelnika są niezrozumiałe, tak samo, jak całe jego zachowanie. Pustelnik zaczyna
podkreślać, jak wielkim szczęściem jest spokojne życie, pozbawione niepokojów i tęsknot nieszczęśliwej miłości. Mówi o żarze, który
płonie w jego duszy, mimo deszczu i chłodu na dworze. Ksiądz nie rozumie nic z tych opowieści, stwierdza wręcz:

Ja swoje, a on swoje – nie widzi, nie słucha.

Dzieci zwracają uwagę na dziwaczny strój Pustelnika, wytarty, pozszywany z różnych kawałków materiału, na trawę i liście w jego włosach.
Pustelnik przestrzega je jednak przed wyśmiewaniem się z nieszczęśliwych ludzi, on sam tak kiedyś zrobił, a teraz podzielił los tamtej
wyśmianej niegdyś przez siebie kobiety.Zegar wybija dziewiątą – rozpoczyna się godzina miłości. Pustelnik mówi o książkach, które
ukształtowały jego wyobrażenia o miłości. Bierze do ręki Nową Heloizę Rousseau i Cierpienia młodego Wertera Goethego, nazywając je
„książkami zbójeckimi”:

Młodości mojej niebo i tortury!
One zwichnęły osadę moich skrzydeł
I wyłamały do góry,
Że już nie mogłem nad dół skręcić lotu.

Lektura ta sprawiła, że zaczął szukać „boskiej kochanki”, idealnej miłości. Żył w sferze marzeń, nieustannych fantazji, a uczucie, które
znalazł, uczyniło go nieszczęśliwym. Ksiądz, który dostrzega ból Pustelnika, stwierdza, że jest on:

Zdrów na twarzy, lecz w sercu głębokie ma rany.

Pustelnik funkcjonuje wręcz gdzieś na granicy obłędu – mówi o przyjacielu, który został na dworze i przynosi ze sobą gałąź jedliny, swego
„brata”, jak twierdzi. Później nazywa gałąź cyprysem i traktuje ją jako pamiątkę rozstania z ukochaną. Od niej to dostał listek maleńki, który
obficie skrapiany łzami wyrósł tak okazale. Pustelnik wierzy, że rozstanie nie było jednak ostateczne. Wygłasza teorię „bliźniaczych dusz”,
które związane przez Boga na wieki, nigdy się nie rozłączą. Jeśli wspólne szczęście nie jest możliwe na ziemi, nadzieję daje śmierć:

[…] gdy nad podłym wzbijemy się ciałem,
Złączy się znowu jedność, dusza z duszą zleje […]

Wspomina chwilę rozstania z ukochaną. Oznajmia jej, że nazajutrz wyjeżdża, dziewczyna, słysząc to mówi: „Bądź zdrów” i odchodząc,
dodaje jeszcze cicho: „Zapomnij!”. Pustelnikowi wydaje się, że Ksiądz, nie rozumie, czym jest miłość mężczyzny do kobiety – ten jednak
wyznaje, że jest wdowcem, musiał pochować ukochaną żonę. Na to Pustelnik odpowiada, że dziewczyna już jest „żywcem pogrzebioną”,
gdy tylko zawołają na nią: „żono!”. Według niego istnieją trzy rodzaje śmierci: pierwsza, pospolita, ze starości lub choroby; druga, powolna
i bolesna spowodowana rozstaniem się dwojga kochanków i trzecia – „śmierć wieczna”, wieczne potępienie za grzechy.

Biada, biada człowiekowi,
Którego ta śmierć zabierze!
Tą śmiercią może ja umrę, dzieci;
Ciężkie, ciężkie moje grzechy!

Ksiądz uważa, że Pustelnik nie jest zbrodniarzem, że Bóg wybaczy mu nawet te zbytnią namiętność, zapamiętanie się w uczuciu. Do
Pustelnika nie przemawia jednak ten sposób wypowiadania się chłodnego racjonalisty, o takich ludziach wypowiada się:

Nie mają oka
duszy, nie przejrzą do duszy!

Uważa, że Ksiądz musiał go kiedyś podsłuchać albo wyłudzić jego tajemnicę na spowiedzi, bowiem za dużo zaczyna rozumieć z jego
chaotycznej opowieści. Mówi, że kiedyś podsłuchał go robaczek świętojański. Dzieci myślą, że to cud, żeby z robakiem rozmawiać tak, jak z

background image

człowiekiem. Odpowiedzą Pustelnika jest opowieść o lichwiarzu, którego dusza jest zaklęta w kantorku stojącym w domu księdza. Za życia
lichwiarz był wielkim skąpcem, nie pomógł nikomu, nawet w największej biedzie. Po śmierci musi zatem odbyć pokutę jako mały robaczek,
kołatek, zamknięty w kantorku, gdzie niegdyś przechowywał swoje pieniądze.Tymczasem zegar wybija godzinę dziesiątą, pieje kur i gaśnie
jedna ze świec znajdujących się na stole. Rozpoczyna się godzina rozpaczy. Wówczas to Ksiądz rozpoznaje w Pustelniku Gustawa – swego
dawnego ucznia. Gustaw ma do nauczyciela wielkie pretensje:

Ty mnie zabiłeś! – ty mnie nauczyłeś czytać!
[…]
Ty dla mnie ziemię piekłem zrobiłeś
(z żalem i uśmiechem)
i rajem!
(mocniej ze wzgardą)
A to jest tylko ziemia!

Mówi, że wybacza mu jednak ze względu na niemalże ojcowską miłość Księdza do swego ucznia. Chce uścisnąć go jeszcze, póki to
możliwe (nim zgaśnie druga świeca). Opowiada o tym, jak niedawno odwiedził swój rodzinny dom. Ledwie go poznał – opuszczony i
zniszczony, nie zostało nic z dawnego szczęścia. Wspomina szkołę: beztroskie zabawy, pierwsze lektury, aż do chwili, kiedy spotkał „ją”,
swoją ukochaną:

Ach, odtąd dla niej tylko, o niej, przez nią, za nią!

Cóż, niestety, uczucie to przyniosło prawdziwą boleść. Wspomina najstraszniejszą chwilę, kiedy to powróciwszy z dalekiej podróży, trafił na
wesele ukochanej. Od razu podążał w miejsca, gdzie się spotykali, dotarł pod pałac, tam wśród przepychu, z towarzyszeniem muzyki i
śpiewu wznoszono toasty za zdrowie młodej pary. W pierwszej chwili, powodowany wściekłością, chciał wtargnąć na przyjęcie, jednak „bez
duszy padł” w ogrodzie. Ocknął się i płakał, leżąc na trawie:

Ach, ta chwila jak piorun, a jak wieczność długa!
Na strasznym chyba sądzie taka będzie druga!

Kolejne słowa Gustawa sugerują, że bohater popełnił wówczas samobójstwo:

Wtem anioł śmierci wywiódł z rajskiego ogrodu!

Gustaw dotąd jeszcze nie pogodził się ze stratą. Oskarża ukochaną o zniszczenie więzów, które stworzył sam Bóg, zarzuca jej niestałość w
uczuciach i zamiłowanie do bogactwa:

Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!
Postaci twojej zazdroszczą anieli,
A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!…
Przebóg! tak ciebie oślepiło złoto!

Jest rozdarty, twierdzi, że to ukochana jest winna jego wiecznym męczarniom, że to ona go zabiła, a jednocześnie ją podziwia. Popada w
coraz większe szaleństwo, w końcu wyjmuje sztylet i przebija nim swoją pierś. Zegar wybija jedenastą, kur pieje po raz drugi, gaśnie też
druga świeca – rozpoczyna się godzina przestrogi. Samobójstwo Gustawa było tylko symbolicznym gestem, bohater bowiem, ku wielkiemu
zdziwieniu Księdza, nie upada i wygląda zupełnie zdrowo. Dopiero teraz wyjawia cel swego przybycia. Wspomina, że kiedy wszedł do
domu Księdza, ten modlił się za dusze cierpiące w czyśćcu. Pyta więc, dlaczego wierząc w czyściec, zakazuje obchodzonych dotychczas
dziadów. Ksiądz twierdzi, że to pogańskie święto, dawny zabobon, który Kościół musi tępić:

[…]Dziady, te północne schadzki
Po cerkwiach, pustkach lub ziemnych pieczarach,
Pełen guślarstwa obrzęd świętokradzki,
Pospólstwo nasze w grubej utwierdza ciemnocie;
Stad dziwaczne opowieści, zabobonów krocie
O nocnych duchach, upiorach i czarach.

Ksiądz nie wierzy w duchy, Gustaw, aby udowodnić mu, że one istnieją, wzywa ducha lichwiarza z kantorka. Ten odzywa się z prośbą o
„troje paciorek”. Dopiero w tym momencie Ksiądz zdaje sobie sprawę, że Gustaw jest upiorem i pyta go, czego potrzebuje. Gustaw mówi, że
są inni, bardziej od niego potrzebujących. Pokazuje na ćmy, motyle – duchy nieczułych bogaczy, złych cenzorów, za nich nie warto nawet
się modlić. Ale są też inne, bardziej godne litości istoty, to dla nich Gustaw „ścisnął” swoje życie w te trzy krótkie godziny i na nowo przeżył
swoje cierpienia. Teraz pokutuje za swój grzech:

Bo kto na ziemi rajskie doznawał pieszczoty,
Kto znalazł drugą połowę swojej istoty,
Kto nad świeckiego życia wylatując krańce,
Duszą i sercem gubi się w kochance,
Jej tylko myślą myśli, jej oddycha tchnieniem,
Ten i po śmierci również własną bytność traci,
I przyczepiony do lubej postaci,
Jej tylko staje się cieniem.

Gustaw, jak cień błądzi za ukochaną, jego oczekiwanie skończy się wraz z jej śmiercią, wówczas to oboje połączą się w raju. Gustaw
wypowiada jeszcze ostatnie słowa przestrogi:

Bo słuchajcie i zważcie u siebie,

background image

Że wedle Bożego rozkazu:
Kto za życia choć raz był w niebie;
Ten po śmierci nie trafi od razu.

Zegar wybija dwunastą, kur pieje, gaśnie ostatnia lampa przed obrazem i wówczas Gustaw znika. Chór powtarza jego ostatnie słowa.
Część I

Pierwsza część cyklu nigdy nie ukazała się za życia autora. Wydano ją po jego śmierci w 1860 r. w Paryżu (w wydaniu zbiorowym
"Pism"Mickiewicza). Składają się na nią luźne sceny nie dające jednoznacznej całości.

Sc.1. Dziewica, przyszła kochanka, oddaje się marzeniom. W przyrodzie obowiązuje zasada płciowości, rozumianej jako miłość i harmonia.
Zatem i wśród ludzi, jeżeli dwie istoty są sobie przeznaczone, to według powszechnego prawa muszą się spotkać. Sc.2. Na obrzęd Dziadów
idzie pochód ludzi. Guślarz, powtarzając słowa "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie" prowadzi
gromadę, Chór ją powtarza.Młodzieńcy proszą dziewczynę z "Romantyczności" (tożsamą z Karusią), by na próżno nie rozpaczała po
zmarłym kochanku ("Dla niego na mszę daj, młoda wdowo, / A dla nas żywych piękne daj słowo."), a do Starca - by nie rozpaczał po
bliskich ("Weź trochę szczęścia od nas szczęśliwych, / Szukaj umarłych pośród nas żywych").Ponownie Guślarz wzywa wszystkich, "kto
rozpaczą, / Kto wspomina i kto życzy", by "ze świata mędrców" przyszli na Dziady.Dziecko, które nie pamięta, zmarłej przy jego
narodzinach, matki prosi Starca, by powrócili do domu. Lecz ten żegnając z goryczą wnuka ("Boże! (...) Pobłogosław wnukowi - niechaj
umrze młodo!") idzie na uroczystość.Młodzieniec Zaklęty snuje dziwna opowieść o rycerzu, który dobrowolnie poddał się zaklęciu w
kamień.Chór Młodzieży przypomina o prawach rządzących światem; "Zgubionymi" dlań są wszyscy, którzy "w młode lata": - byli
bezczynni, - izolowali się od otoczenia, - nie potrafili cieszyć się młodością.Do gromady dołącza Strzelec("Pieśń Strzelca") i Gustaw -
szukający miłości

"Ach, gdzie cię szukać? - od ludzi ucieknę,
Ach, bądź ty ze mną, świata się wyrzeknę!"

.Myśliwy Czarny (wyobrażenie złego ducha) kpi z wynurzeń Gustawa. Całość kończy dialog Gustawa ze Strzelcem, który zapowiada
wystraszonemu kochankowi: "Wiedz naprzód, iż gdzie stąpisz, jest wszędzie nad tobą / Pewna istota, która z oczu cię [nie] traci, / I że chce
ciebie w ludzkiej nawiedzić postaci".

Część III

Akcja tej części toczy się w Wilnie, pod Lwowem oraz w Warszawie. Mickiewicz dedykował utwór Janowi Sobolewskiemu, Cyprianowi
Daszkiewiczowi, Feliksowi Kółakowskiemu oraz wszystkim patriotom, którzy byli prześladowani.
Prolog – Widzimy celę w więzieniu, które kiedyś było klasztorem bazylianów. Była to cela Gustawa. Gdy dowiedział się, iż zostanie
uwolniony, wyznał:

Żywy, zostanę dla mej ojczyzny umarły
Po czym na ścianie celi napisał po łacinie –
Umarł Gustaw, narodził się Konrad
(Gustavus obiit, natus est Conradus).

Scena więzienna – Widzimy więźniów, którzy spotykają się w celi Konrada w wigilię. Było to powitanie nowego więźnia, Żegoty. Trafił on
do celi, mimo że nie był jednym ze spiskowców. Wszystkie te aresztowania odbyły się z rozkazu i inspiracji senatora Nowosilcowa. Jeden z
więźniów, Tomasz, zaproponował pozostałym, aby ci więźniowie, którzy nie mają rodzin, poświęcili się dla pozostałych i sam
zaproponował, iż taką grupą pokieruje. Uczestnicy spotkania opowiedzieli sobie o strasznych warunkach, w jakich byli przetrzymywani, o
złym jedzeniu, o głodzie i osłabieniu. Opowiadali o kibitkach, które wiozły dzieci na Syberię. Widzieli wśród tych ludzi swoich przyjaciół.
Żegota opowiedział zebranym bajkę o diable, który dążył do zniszczenia ziarna, które Bóg dał ludziom. Zakopał je więc w ziemi, ziarno zaś
wydało plon. Następnie wspólnie zaśpiewali pieśń nawołującą do zemsty, Konrad zaś wyznał:

Tak! Zemsta, zemsta, zemsta na wroga,
Z Bogiem i choćby mimo Boga!

Konrad, pod wpływem nagłego natchnienia, wygłosił improwizację (tzw. Małą). W jego wizji unosił się nad ziemią w postaci orła, chciał też
zobaczyć przyszłe losy Polski. Nagle nad orłem przeleciał wielki kruk.

Wielka Improwizacja – Jest to monolog Konrada, w którym zastanawiał się nad swym losem poety i artysty. Czuł się kimś wyjątkowym,
wrażliwym, gotowym do podjęcia wielkiej misji wyzwolenia kraju. Następnie zarzucił Bogu, iż nie może on dać ludziom prawdziwego
szczęścia, wezwał także Stwórcę, by oddał mu władzę nad ziemią. Na koniec nazwał go mądrością i zarzucił brak miłości. Konrad czuł się
jednością z krajem, z ojczyzną. Cierpiał za cały naród. Zbuntował się także przeciwko Bogu, nie mogąc pogodzić się z zastaną sytuacją.
Przez jego usta przemówił Szatan, nazywając Boga carem. Po tym wyznaniu Konrad zemdlał, a duchy zaczęły walczyć o jego duszę. Scena
III
– rozgrzeszenie Konrada przez księdza PiotraDo sali, w której przebywał Konrad, przybył ksiądz Piotr. Odprawił nad nim egzorcyzmy.
Duch wyznał również księdzu, iż w jednym z klasztorów Rosjanie przetrzymywali młodego Rollisona, który zastanawiał się, czy nie
popełnić samobójstwa. Gdy zły duch opuścił ciało Konrada, ksiądz nakazał mu modlić się o przebaczenie. Scena IV – widzenie Ewy
Ewa, mieszkająca na wsi pod Lwowem, miała widzenie – Maryja podała swojemu małemu synowi, Jezusowi, kwiaty, a On zasypał nimi
Ewę.

Widzenie księdza PiotraObserwujemy księdza, przebywającego na modlitwie. W jej trakcie miał widzenie – ukazały mu się kibitki jadące
na Syberię oraz siedzącą w nich młodzież. Wśród nich znajdował się tajemniczy mesjasz, o imieniu czterdzieści i cztery, który miał zbawić
kraj. Ksiądz widział też Polaków niosących krzyż, cierpiących jak Jezus i opłakiwanych przez ich matkę – Wolność. Umarły naród jednak
zmartwychwstał i uniósł się do nieba ubrany w białe szaty.

Widzenie SenatoraSą to koszmary, które dręczyły Nowosilcowa. Nagle wszyscy odwrócili się od niego, stracił ich szacunek, zaś diabły
zaczęły walczyć o jego duszę.

Salon warszawski

background image

Było to spotkanie na balu, w którym uczestniczyła cała warszawska elita. Zauważyć można podział na dwie grupy wśród obecnych na sali.
Przy drzwiach stali młodzi patrioci, zaś w środku, przy stolikach, zasiadała towarzyska śmietanka – damy, oficerowie, literaci. Tematem ich
rozmów była wyższość literatury francuskiej nad polską, wspaniałość balu i dobroć Senatora. Młoda dama z towarzystwa rozmawiającego
przy drzwiach zachęca obecnych do wysłuchania opowieści o Cichowskim. Szambelan nie chce słuchać i wychodzi. Reszta zgromadzonych
przystaje na propozycję. Adolf opowiada o tym, jak przed laty uznano, że zaginiony Cichowski się utopił. Tymczasem został uwięziony.
Poddawano go okrutnym, wymyślnym torturom (pojono opium, karmiono słonymi śledziami nie dając wody do picia, straszono). Mimo że
znęcano się nad nim, nikogo z towarzyszy nie wydał. Kiedy po latach więziennej poniewierki wynędzniały wrócił do domu, był człowiekiem
zupełnie wyniszczonym, stracił pamięć (prawdopodobnie na skutek lęku przed wydaniem przyjaciół).Elita uznała, iż historia ta zawierała
zbyt dużo wątków realistycznych i zbytnio obfitowała w drastyczne szczegóły. Damy uznały zgodnie, iż cała polska literatura jest mierna i
nie dorasta do literatury francuskiej. Nie zgadzali się z tym całkowicie młodzi stojący przy drzwiach. Według nich elita całkowicie upadła
moralnie i nie interesowała się sprawami istotnymi dla ojczyzny. Piotr Wysocki tak zakończył i podsumował dyskusję:

Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi.

Bal u Senatora
Wydarzenia rozegrały się w domu Senatora w Wilnie. Zgromadzeni na balu grali w karty i beztrosko rozmawiali. Senator Nowosilcow, a
także Pelikan, Doktor i Bajkow wspomnieli o sprawie Rollisona, który na skutek ciężkiego pobicia przez przysłuchującego go zachorował.
Senator zdziwił się także, iż ten mimo to żyje.Na salę weszła matka chłopaka, pani Rollison. Żądała od Senatora widzenia z synem lub
pozwolenia na zaprowadzenie do niego księdza. Nowosilcow udał, iż nie ma pojęcia, o czym ona mówi, ale wspaniałomyślnie obiecał, iż jak
najszybciej postara się poznać szczegóły sprawy. Rollisonowa przyjęła jego tłumaczenie i stwierdziła nawet, że jest dobrym człowiekiem. Po
wyjściu kobiety Senator wydał rozkaz, by zaprowadzić ją do syna. Doktor natomiast doradził, by w jego celi otworzyć okno i umożliwić
chłopakowi popełnienie samobójstwa. Doktor rozkazał, by księdza Piotra poniżyć, ten zaś przepowiedział mu, iż jeszcze tej nocy umrze.
Pani Rollison dowiedziała się, iż jej syn został wyrzucony przez okno z trzeciego piętra i zginął. Wpadła więc na salę podczas trwania balu,
bluźniła przeciw Nowosilcowowi, rzuciła na niego klątwę, po czym zemdlała. Tymczasem dało się słyszeć głośny trzask, po czym okazało
się, iż właśnie piorun trafił – zgodnie z przepowiednią – w Doktora i ten zginął. Okazało się, iż Rollison spadając z okna nie zginął, ale tylko
został ranny. Ksiądz, za zgodą Senatora, poszedł do sali chłopaka, a po drodze spotkał Konrada, prowadzonego na przesłuchanie. Ksiądz
wyznał Konradowi, iż widzi tajemniczą daleką podróż, w którą ma udać się Konrad, a w jej trakcie odnajdzie dziwnego męża. Żołnierz
prowadzący Konrada przerwał dalszą rozmowę.
Scena IX – Noc dziadów
Wydarzenie rozgrywają się na cmentarzu, gdzie odbędą się dziady. Pojawiły się zjawy Doktora i Bajkowa, którzy nie zaznali spokoju po
śmierci. Jedna z kobiet prosiła o przywołanie ducha jej kochanka. Guślarz uczynił to, ale bez skutku.Gdy zbliżał się dzień, Kobieta i Guślarz
zobaczyli wozy ze skazańcami wiezione na Syberię. Zauważyli, iż był tam i Konrad, ze śladami krwi na piersiach.
Ustęp

Podzielony został przez autora na części: Droga do Rosji, Przedmieścia stolicy, Petersburg, Pomnik Piotra Wielkiego, Przegląd wojska,
Dzień przed powodzią petersburską 1824, Oleszkiewicz.Mickiewicz opisywał stolicę Rosji – Petersburg, jako miasto całkowicie zależne i
bezkrytyczne wobec cara. Autor mieszkańców Petersburga nazwał „sługusami”. Pielgrzym – czyli Konrad - spotkał tajemniczego
mężczyznę, co wcześniej przepowiedział mu ksiądz Piotr. Jak się okazało, był to malarz i mistyk – Oleszkiweicz.W Pomniku Piotra
Wielkiego Mickiewicz skontrastował pomnik rosyjskiego cara z pomnikiem Marka Aureliusza w Rzymie. Rosję autor przedstawił jako kraj,
chcący militarnie podbić inne państwa i narody. Car chciał uzyskać za wszelką cenę kolejne militarne sukcesy, bez względu na ofiary i
koszty.Do przyjaciół Moskali wskazywało czytelnikowi, iż także sami Rosjanie są przez cara gnębieni, nie są do końca wolni.

KONRAD WALLENROD
Akcja Konrada Wallenroda toczy się w XIV wieku w krzyżackim zamku w Marienburgu (Malborku). Historie dotyczące wszelkich zdarzeń
mających miejsce na Litwie oraz wydarzeń związanych z walkami prowadzonymi przez Alfa w innych krajach, są w poemacie przywołane
na zasadzie retrospektywnych fragmentów wspomnień, wplecionych w rozmyślania, rozmowy, pieśni, których przestrzenią „dziania się” jest
Malbork. Dzieje głównego bohatera przedstawione są we Wstępie i w sześciu niejednorodnych częściach, z których klika mieści w sobie
także inne gatunki literackie, takie jak ballada, hymn, pieśń czy opowieść. Części wraz ze Wstępem poprzedzone zostały odautorską
przedmową, a utwór kończą objaśnienia pochodzące także od Mickiewicza.
Przedmowa
Aby czytelnik niezaznajomiony z historią średniowiecznej Europy Środkowo-Wschodniej mógł w pełni odczytać znaczenie Konrada
Wallenroda
, Mickiewicz umieścił w Przedmowie krótki opis kontaktów litewsko-krzyżackich.Pisze Mickiewicz, że Litwa tego czasu to kraj
zróżnicowany etnicznie, zamieszkały nie tylko przez rodowitych Litwinów, ale także Prusów oraz Lettów. Nieznany właściwie Europie,
dopiero w XIII wieku zmuszony ciągłymi najazdami krajów sąsiednich zaczął odgrywać poważną rolę w polityce wojennej, a nawet jak
przedstawia to Mickiewicz stał się poważnym zagrożeniem dla okolicznych państw. To, że ten słaby i tak długo obcym hołdujący kraj okazał
się nagle tak silnym, by nie tylko odeprzeć ataki Zakonu Krzyżackiego, ale także łupić Polskę i rozszerzać swoje wojenne działania aż do
brzegów Wołgi i Półwyspu Krymskiego, jest niewyjaśnioną zagadką historii. Najświetniejszym okresem historii Litwy jest czas panowania
Olgierda i Witolda, których władza sięgała od Morza Bałtyckiego aż po Morze Czarne. Jednakże zbyt gwałtowny rozwój terytorialny,
spowodował, że naród litewski nie zdołał wyrobić w sobie wewnętrznej siły, która by różnorodne jego części spajała i ożywiała. Ponieważ w
tym czasie historycznym Litwa związała się kontaktami politycznymi z Polską, która była już wówczas krajem chrześcijańskim, stojącym w
hierarchii cywilizacyjnej wyżej niż Litwa, powoli zaczęła Polska zdobywać przewagę nad silnym, ale pogańskim narodem. Przewaga ta
miała przede wszystkim charakter kulturowy – jak zauważa Mickiewicz –

Jagiellonowie i możniejsi ich wasale stali się Polakami; wielu książąt litewskich na Rusi przyjęło religią, język i narodowość ruską. Tym
sposobem Wielkie Księstwo Litewskie przestało być litewskie (...).

Obce wpływy kulturowe spowodowały, że dawne rozległe granice Litwy stały się rzeczywistymi granicami ludności litewskiej, a język
litewski został wyparty z języka elit i pozostał tylko sposobem porozumiewania się najniższych warstw społecznych. Mickiewicz
przedstawia tu Litwę jako kraj, który utonął w ogromie swoich zdobyczy wojennych, którego ranga została zmniejszona i który z pozycji
kraju podbijającego, stał się krajem kulturalnie, historycznie i gospodarczo zdominowanym. Autor podkreśla w Przedmowie, że czas
przedstawianych wydarzeń nie jest oczywiście czasem mu współczesnym:

już kilka wieków zakrywa wspomniane tu wydarzenia: zeszły ze sceny życia politycznego i Litwa, i najsroższy jej nieprzyjaciel Zakon

background image

Krzyżacki (...).

Autor zauważa, że fakt przeminięcia tych wydarzeń jest sytuacją bardzo dogodną dla twórcy – może on odtwarzać tę rzeczywistość, a nie
jest uwikłany w żadne współczesne komplikacje typowe dla czasów historycznie współczesnych. Nie stoją mu na przeszkodzie interesy
danego państwa, nie towarzyszą jego twórczości emocje właściwe przeżywaniu teraźniejszości, nie kierują nim względy związane z pewną
modą czytelniczą, z politycznymi sympatiami odbiorców. W swym analizowaniu i odtwarzaniu wypadków zamierzchłych jest więc rzetelny
i obiektywny, a historycznie dawne czasy są najlepszym przedmiotem poezji. Na taką zależność zwraca też uwagę Schiller, którego słowa są
przez Mickiewicza przywołane na zakończenie owej przedmowy:

Co ma ożyć w pieśni, zaginąć powinno w rzeczywistości.

WSTĘP
Wstęp do utworu jest poetyckim opisem Niemna jako symbolicznej granicy dwóch politycznie, kulturowo i obyczajowo odrębnych światów.
Rzeka jest tą granicą, do której w swych krwawych podbojach doszedł Zakon Krzyżacki, od stu lat nawracający północnych pogan. W
poetyckiej wizji Niemen rozdziela nieprzyjaciół – Litwę, która ukazana jest jako ogromna leśne królestwo pogańskich bogów i Zakon
Krzyżacki, którego najważniejszym symbolem jest oczywiście krzyż, którego ramiona zdają się być groźnie wyciągnięte w naprzeciwległy
pogański kraj. Poeta ukazuje te dwa światy na zasadzie kontrastu – oto z jednej strony Niemna zobaczyć można tłumy litewskich
młodzieńców odzianych w zwierzęce skóry, których bronią są łuki zakończone grotami. Po drugiej stronie rzeki natomiast Niemiec na koniu
nieruchomy stoi
, a jego atrybutami są zbroja, strzelba i różaniec. Jeden Niemiec i tłum litewskiej młodzieży to straż brzegów Niemna. Rzeka
stanowi nieprzekraczalną granicę między tymi dwoma ludami, jest znakiem wzajemnej niezgody i podziału. Tylko przyroda nie bierze
udziału w tym sporze szczególnej wagi, tylko ona pozostaje obojętna na te sztuczne podziały i tylko „gałązka litewskiego chmielu” pokonuje
zakazaną przestrzeń, tylko słowiki litewskie wiodą nadal swe śpiewne spory ze słowikami krzyżackimi. Ludzie natomiast żyją we wzajemnej
nienawiści, choć łączyła ich kiedyś ogromna zażyłość i braterstwo. Podmiot liryczny zwraca się do Niemna – wyrokuje mu, że już niedługo
wojna zniszczy otaczającą go przyrodę, wojenny huk wypłoszy ptactwo. Tylko serca dwojga kochanków pochodzących z dwóch
nienawistnych sobie państw – złączą się znowu, ale... tylko w pieśni wajdeloty.

Część I – OBIÓR
Pierwsza część utworu opowiada o wyborze mistrza Zakonu Krzyżackiego. Jest to dla narodu dzień bardzo uroczysty, dzwonią dzwony,
słychać huk tryumfalnych armat, uderza się w bębny. Krzyżaccy komturowie gromadzą się w kapitule, by z pomocą Ducha Świętego
dokonać wyboru Mistrza. Insygniami wielkiego mistrza mają być wedle tradycji krzyżackiej wielki krzyż na piersi oraz wielki miecz.
Kandydatów jest kilku, ale wśród nich najbardziej cenionym zdaje się być Konrad Wallenrod – cudzoziemiec, który podczas walk zyskał
sobie ogromną sławę. Podmiot mówiący przedstawia charakterystykę Wallenroda dokonaną przez obradujących komturów. Ogranicza się
ona do wyłożenia pewnych cech zewnętrznych, opisania zachowań bohatera. Nie tylko odwaga i męstwo, którymi wykazał się podczas walk,
są jego zaletami, ponadto zdobią go wielkie chrześcijańskie cnoty: ubóstwo, skromność i pogada świata. Właściwie niewiele wiadomo o nim,
poza zewnętrznie widocznymi cechami. Pewne jest tylko to, że bohater spędził młodość w klasztorze, stroni od dworskich rozrywek, gardzi
pochwałami. Nie wiadomo, czy jego duma i samotność są wrodzonymi cechami osobowości, czy też skutkiem bolesnych przeżyć. Mimo
stosunkowo młodego wieku ma siwe włosy, a na twarzy wymalowane cierpienie. Choć zewnętrznie nieczuły, słowa: ojczyzna, powinność,
kochanka
budzą w nim szereg gwałtownych emocji. Wzruszenie wywołuje też każda wzmianka o Litwie i wyprawach krzyżowych. Konrad
traci wówczas wesołość, zamyka się w sobie i pogrąża w nieznanych nikomu rozmyślaniach. Ma tylko jednego przyjaciela – starego mnicha
zwanego Halbanem. Tylko on jest powiernikiem tajemnic komtura. Wadą Konrada jest w opinii komturów skłonność do picia alkoholu. Pod
wpływem trunku staje się zupełnie inną osobą. Surowość zachowania ustępuje miejsca gwałtownym namiętnościom, które rozpalają
policzki, budzą w oczach złowrogie błyskawice i wywołują szloch. Wtedy zaczyna on nucić pieśni, których słów nie rozumieją jego
niemieccy bracia, ale sam charakter melodii – smutek i melancholia z niej płynące, potrafią wstrząsnąć sercami słuchaczy. Wydaje się, że
śpiewa o jakichś, nikomu nieznanych, minionych czasach i nigdy jego pieśni nie mają w sobie ani radości, ani nadziei. Często zdarza się
także, że Konrad wpada ze znanych tylko sobie powodów w wielkie uniesienie, i wówczas wzburzony i gniewny wykrzykuje bezbożne
wyrazy, grozi komuś, krzyczy na wojska. Jedyną osobą, która potrafiła opanować to wzburzenie był Halban. Uspokajanie Konrada
chłodnym wzrokiem mnicha przyrównuje narrator do uspokajania przez dozorcę rozwścieczonych lwów na igrzysku.
Część II
Część drugą rozpoczyna hymn błagalny do Ducha Świętego i Chrystusa, którym zebrani w kaplicy urzędnicy, kapłani, mnisi i rycerze modlą
się o pomoc w wyborze wielkiego mistrza zakonu. Po modlitwie zebrani udają się na spoczynek, natomiast Arcykomtur podczas nocnego
spaceru wkoło jeziora zasięga rady Halbana i innych ważnych braci. Nad ranem dochodzi ich głos pustelnicy płynący z wieży, której historię
przedstawia narrator. Dziesięć lat temu, z nieznanych mieszkańcom powodów (być może w ramach pokuty czy też z Bożego nakazu) pewna
nieznana kobieta poprosiła o zamurowanie jej w wieży. Nikt nigdy nie widział jej w zakratowanym okienku. Wiedziano tylko, że nadal żyje,
gdyż niekiedy dochodzą z wieży słowa pobożnych pieśni. Słowa, które słyszy Arcykomtur i pozostali rycerze to:

Tyś Konrad, przebóg! Spełnione wyroki, Ty masz być mistrzem, abyś ich zabijał.

Halban interpretuje usłyszane proroctwo pustelnicy jako przejaw działania niebios, jako wskazówkę Bożą, by Mistrzem Zakonu wybrać
Konrada Wallenroda. Rycerze zgadzają się i pełni radości i tryumfu z dokonanego wyboru, odchodzą. Halban rzuca im spojrzenie pełne
wzgardy i patrząc na wieżę nuci pieśń miłosną. Owa sześciozwrotkowa pieśń opowiada o miłości Litwinki do cudzoziemca. Uczucie
dziewczyny i ona sama zostają przyrównane do aktu scalania dwóch rzek – Wiliji i Niemna. I rzeka i dziewczyna są nieskazitelnie czyste,
obie przebywają w otoczeniu kwiatów. Jednakże rzeka odnajdzie wreszcie swojego „oblubieńca” – Niemen, który porwie ją gwałtownie w
swój nurt i razem zginą w morzu. Litwinka natomiast utonie w zapomnienia fali, ale smutniejsza, ale sama jedna, będzie samotnie płakać w
pustelniczej wieży.

Część III
Część trzecia rozpoczyna się opisem nadziei, które wiążą rycerze z nowo obranym Mistrzem. Ufają, że jego wcześniejsze zasługi w bitwach,
zapał i „groźne oblicze” są gwarantem niedalekich zwycięstw nad pogańskimi narodami. Oczami
wyobraźni widzą już znak krzyża nad murami Wilna, w myślach straszą swojego największego wroga – Litwę przyszłymi zwycięstwami,
które będą zasługą ich wielkiego władcy. Jednakże okazuje się, że wszelkie tego typu wizje były snute na próżno. Od wyboru Konrada na
wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego mija już rok, a on sam nie kwapi się wcale do walki. Zamiast tego stary porządek wywraca opacznie,
nakazując braciom dopełnienia złożonych ślubów zakonnych – modlitw, wyrzeczeń, postów oraz umiłowania cnót, w tym cnoty pokoju.
Zakazuje ziemskich uciech i wygód, a wszelkie wykroczenia karze bardzo surowo – przez zamknięcie w lochach, wygnanie, a nawet śmierć.
Niezrozumienie zachowania Wielkiego Mistrza wśród rycerzy Zakonu potęguje ogólna sytuacja polityczna w kontaktach z Litwą. Litwini
niemal co noc podpalają okoliczne wsie krzyżackie, łupiąc i porywając zamieszkałą tam ludność. Za natychmiastowym rozpoczęciem wojny

background image

z Litwą przemawiają też sprzyjające ku temu warunki – jest to najlepszy czas na wojnę, gdyż kraj jest osłabiony wewnętrzną niezgodą i
obcymi najazdami. Ponadto do Zakonu przyjechał książę litewski – Witold, który skłócony z Jagiełłą szuka wsparcia i opieki Krzyżaków.
Bracia zauważyli, że Konrad każdego wieczora wymyka się z zamku i przez całą noc prowadzi
pod wieżą tajemnicze rozmowy z pustelnicą. Główny tok akcji zostaje przerwany przytoczeniem pieśni zatytułowanej Pieśń z wieży.
Pustelnica w siedmiostrofowej pieśni opowiada historię swojej miłości. W pierwszej zwrotce, by zobrazować wielkość swojej rozpaczy i
ogrom wylanych w cierpieniu i goryczy łez, zastanawia się, czy to łzy płynące z jej oczu od paru długich lat są przyczyną zardzewienia kraty
okienka. Twierdzi, że każda jej łza przecieka głazy. W drugiej zwrotce mówi o tym, ze jej rozpacz i tęsknota nie są podsycane przez żadne
zdarzenia ani żadnych ludzi, a mimo to miłość i ból trwale w niej istnieją. W kolejnym fragmencie wspomina spokojne, pełne
bezpieczeństwa i beztroski dni, które spędziła w domu rodzinnym, zanim poznała młodzieńca. Wyrzuca mu niemal:

Piękny młodzieńcze! Na coś mi powiedział, że jest inne szczęście? To, o czym w Litwie nikt pierwej nie wiedział?.

Relacjonuje opowieści kochanka dotyczące Boga, aniołów, wiary, modlitwy. Z ostatniej zwrotki czytelnik dowiaduje się, że kochankiem
Litwinki był rycerz Zakonu Krzyżackiego (Krzyż na twych piersiach oczy
me weselił). Dziewczyna nie wyjaśnia jednak, co było przyczyną rozstania z ukochanym, kończy swą pieśń słowami:

Nic nie żałuję, choć gorzkie łzy leję,
Boś wszystko odjął, zostawił nadzieję.

Echo ostatnich słów pieśni budzi śpiącego Konrada. Czytelnik staje się świadkiem intymnej rozmowy kochanków. Konrad odpowiada
dziewczynie, że pamięta jej szczęśliwe życie, które wiodła w rodzinnym domu, że wie, że on jest przyczyną jej łez i bólu. Nakazuje jej, by
swoim śpiewem i przeklinała go, by ta łza, „co głazy przecieka”, spadła mu na czoło i paliła wyrzutem. „Głos z wieży” (takim określeniem
nazywa się w dialogu kochankę) przeprasza za swoją pieśń, twierdzi, że tęsknota i długie oczekiwanie na przyjście kochanka mimowolnie
spowodowały taką a nie inną treść piosenki. Kobieta twierdzi, że nie ma prawa narzekać na obecną sytuację, bo to, co razem przeżyli, było
jej największym szczęściem i choć trwało tak krótko, na nic nie zamieniłaby tej chwili.Konrad uważa, że lepiej dla niej byłoby zostać w
klasztorze, niż tu, obok niego, ale „w krainie kłamstwa i rozboju”. Litwinka odpowiada jednak, że nie mogła oddać całej duszy Bogu, póki
darzy kogokolwiek miłością ziemską, a poza tym ogromna tęsknota zmusiła ją, by zamknąć się w wieży, która znajduje się niedaleko
ukochanego. Ich sytuację pojmuje jako niewyobrażalne szczęście – nie liczyła na to, by mogli ze sobą rozmawiać i wspólnie płakać. Konrad
natomiast przedstawia w niezwykle szczegółowy sposób swoją skomplikowaną sytuację wewnętrzną. Opowiada o tym jak poświęcił miłość
do Litwinki na rzecz „krwawego przedsięwzięcia”, jak ogromnym było dla niego owo wyrzeczenie, w którym musiał dla wyższych celów
poświęcić osobiste szczęście z ukochaną kobietą. I teraz, gdy zbliża się wreszcie czas wypełnienia życiowej misji, którą stanowi zemsta na
nieprzyjacielu, mówi do kochanki:

ty mi przyszłaś wydzierać zwycięstwo.

Bo znów żadne inne sprawy poza nią, ich miłością, nie mają dla niego znaczenia, bo znowu sens jego życia zamknął się w miłości do niej.
Konrad zwierza się też kochance, że Zakon pała chęcią wojny z Litwą, a „mściwy Halban” nieustannie przypomina o przyrzeczonych
obietnicach zemsty za wyrznięte sioła i zniszczone kraje i potrafi na nowo, i z równą mocą rozbudzić w Konradzie uśpione spotkaniami z
kochanką – ogromne pragnienie zemsty. Wielki mistrz Zakonu odwleka jednak moment rozpoczęcia wojny z Litwą, by przesunąć tym
samym moment powtórnego rozstania z ukochaną. Wyrzuca sobie, że gdy był młody potrafił dla narodu poświęcić osobiste szczęście u boku
litewskiej kochanki, a teraz, choć jest już stary, gdy się ważą narodów wyroki, tak ciężko jest mu pożegnać się z codziennymi z nią
rozmowami. Na tym wyznaniu kończy się rozmowa kochanków, kolejne godziny nocne upływają w milczeniu, a nad ranem Konrad jak

duch piekielny od wrót pustelnika
Na odgłos dzwonu porannego znika.

Część IV - UCZTA
Akcja czwartej części utworu rozgrywa się podczas uczty odbywającej się w dzień świętego Jerzego - patrona zakonów rycerskich.
Komturowie przybywają do stolicy, gdzie Wielki Mistrz zakonu wyprawia z okazji tego wielkiego święta ucztę. Wśród zaproszonych gości
obecny jest też książę litewski – Witold wraz ze swoimi hetmanami, który zawiązał z Zakonem sojusz przeciwko Litwie.
Konrad jako gospodarz daje sygnał do rozpoczęcia ucztowania słowami „Cieszmy się w Panu”, które jak można się dowiedzieć z
zamieszczonych na końcu utworu objaśnień autorskich, były w owym czasie hasłem uczt zakonnych. Początkowo główny bohater wykazuje
znudzenie, z pogardą przysłuchuje się prowadzonym przy stołach rozmowom. Gdy zalega cisza, wspomina zwyczaje towarzyszące ucztom
za czasów jego młodości – wymienia pieśń jako nieodłączną część każdej uczty. Wobec tego różni śpiewacy i bardowie próbują
zainteresować mistrza swoimi pieśniami. Jedni w wychwalają męstwo i pobożność Konrada, tematyka innych pieśni to romanse pasterzy i
rycerstwa. Jednak mistrz przepędza trubadurów żądając pieśni.

dzikiej i twardej, jak hałas rogów i oręża szczęki
I tak ponura jak klasztorne ściany,
I tak ognista jak samotnik pijany.

Pragnie, by pieśń barda była odpowiednia do prowadzonego przez zakonnika-rycerza życia, by odzwierciedlała rzeczywiste dla niego
niepokoje, udręki, a także świętości. Zadanie postawione przez Konrada postanawia spełnić wajdelota -

Sędziwy starzec, który od podwojów,
Między giermkami i paziami siedział,
Prusak czy Litwin jak widać ze strojów.,

który dawniej śpiewał pieśni Prusakom i Litwinom. Wspomina on swój ciężki los, wytyka grzechy zdrajców ojczyzny, opisuje uczucie
obcości i samotności przede wszystkim tęsknoty za Litwą, które towarzyszą mu od lat na niemieckiej ziemi. Gdy oskarża zdrajców
narodowych, wszyscy goście obserwują nerwowe zachowanie księcia Witolda, którego początkowy gniew po chwili zamienia się w płacz.
To, co pozostało wajdelocie najcenniejszego to pamięć o kraju i dawnych czasach – „ubogie skarbów pamiątki”, dlatego prosi on zebranych
gości, by zechcieli wysłuchać jego opowieści. Niemcy jednak protestują, by dopuszczać do biesiady żebraków, których pieśni i tak są
zazwyczaj niezrozumiałe, wyszydzają starca. Konrad zwraca uwagę gości, że pieśń starego wajdeloty ma taką samą wartość jak składane w
hołdzie podarunki od wielkich możnych i książąt, dlatego nie powinni odmawiać starcowi złożenia w hołdzie Zakonowi przysłowiowego
„wdowiego grosza”, zwłaszcza, że gośćmi na uczcie jest przecież książę litewski, a wobec tego pieśń o rodzinnych stronach, będzie mu na

background image

pewno miłą. Następująca dalej część utworu nosi tytuł Pieśń wajdeloty i stanowi jakby wstęp do zamieszczonej następnie Powieści
wajdeloty. Pieśń wajdeloty
rozpoczyna się od opisu wyobrażeń gminnych, wedle których zjawienie się „morowej dziewicy” poprzedza
nadejście zarazy. Gdy dziewczyna skinie swą zakrwawioną chustką, wszystko uśmierca, zamienia w ruinę i groby. Jednak wajdelota
twierdzi, że gorszą od zarazy jest niebezpieczeństwo czyhające na Litwę ze strony Zakonu Krzyżackiego. Niszczy on nie tylko wioski i
poszczególne miasta czy grody – wedle wajdeloty uśmierca całe narody. W piątej strofie i w następnych opowiadający rozważa rolę i
znaczenie pieśni. Jest ona „arką przymierza”, która łączy pokolenia i spaja historyczne dzieje. Stanowi wyraz myśli, uczuć i trosk każdego
narodu, jej siła i moc są niezwykłe. To pieśń stoi „na straży narodowego pamiątek kościoła”, to w pieśni przechowywane są najważniejsze
dla każdego narodu wartości, jest ona świadectwem tożsamości narodowej każdej społeczności.Pieśń przechowuje tradycję i pamięć. Jest
niezniszczalna w przeciwieństwie do wszystkich innych przechowujących pamięć narodową dziedzin dorobku kulturalnego, jak obrazy,
które ulec mogą spaleniu czy skarby, które ktoś może ukraść. Wajdelota chciałby sprawić, by poezja poruszyła serca słuchaczy, by pod
wpływem ojczystej pieśni

Uczuli w sercach dawne serca bicie,
Uczuli w sobie dawną wielkość duszy
I chwilę jedną tak górnie przeżyli,
Jak ich przodkowie niegdyś całe życie.

W ostatniej zwrotce pieśni mówi jednak, że nie tylko dawne czasy mogą się pochwalić bohaterskimi czynami, że oto i współcześnie żyje
wielki bohater litewski, o którym właśnie będzie opowiadała jego pieśń. Słuchacze umilkli bardzo zaciekawieni, więc wajdelota zaczyna
śpiewać pieśń, która jest jednak inna niż przedstawiony powyżej patetyczny hymn i bardziej niż pieśń przypomina opowieść, gawędę (I z
hymnu stąpił do prostej powieści.
). Dlatego Mickiewicz nadaje jej tytuł Powieści Wajdeloty.Powieść Wajdeloty rozpoczyna się od słynnych
słów pytania:

Skąd Litwini wracali? – Z nocnej wracali wycieczki.

Pierwsze wersy powieści ukazują powrót do Kowna rycerzy litewskich ze zwycięskiej wyprawy wojennej. Wiozą oni bogate zdobycze,
skarby z zamków i cerkwi oraz niemieckich jeńców. Wśród pojmanych rycerzy tylko dwóch zachowuje spokój i nie poddaje się lękowi.
Jeden z nich jest „młody i piękny”, drugi „latami schylony”. Okazuje się, że są to rycerze, którzy podczas walk niemiecko-litewskich uciekli
z oddziałów niemieckich i przyłączyli się do Litwinów. W zamku zostają przyjęci przez litewskiego księcia Kiejstuta, który chce się
dowiedzieć, z jakiego pochodzą kraju i w jakich zamiarach przybyli na Litwę. Młodszy z rycerzy odpowiada księciu, że nie wie, z jakiego
pochodzi rodu, że nie zna swojego prawdziwego nazwiska, gdyż od dziecka przebywał w niemieckiej niewoli. Od tego momentu narracja
prowadzona jest w pierwszej osobie, wypowiedź jest formułowana w jego imieniu.Z wczesnego dzieciństwa pamięta tylko, że jego dom
rodzinny znajdował się na Litwie, był z czerwonej cegły, otoczony pagórkami i jodłową puszczą. Przypomina sobie, że któregoś dnia obudził
go ze snu straszny krzyk, dym pożaru i wezwanie do walki, gdyż do miasta wtargnęli Niemcy. Jego ojciec wypadł z orężem, wypadł i więcej
nie wrócił
, a jego samego porwali Niemcy. Do tej pory słyszy rozdzierający krzyk swojej matki. Od tego czasu Walter Alf – takie nazwisko
mu nadano – pozostawał w niemieckiej niewoli i pomimo faktu, że wychowywał się wśród Niemców i miał nawet niemieckie nazwisko –
zostało w nim poczucie przynależności do narodu litewskiego. Czuł się Litwinem i nienawidził Niemców. Wychowywany był na dworze
krzyżackim przez Winrycha – mistrza zakonu krzyżackiego, który obdarzył młodego Alfa ojcowskim uczuciem, kochał go jak własnego
syna. Jednakże zamiast zabaw w pałacach Winrycha wolał młody Walter spędzać czas ze starym litewskim wajdelotą, który wzięty przed
laty w niemiecką niewolę, pełnił w wojsku funkcję tłumacza. Stary Litwin zapraszał chłopca do siebie i opowiadał o kraju ojczystym,
potęgując w chłopcu uczucie tęsknoty i nostalgii. Przez dźwięk mowy ojczystej śpiewanych pieśni odbywał z dzieckiem wędrówki po
Litwie, ukazywał mu piękno litewskiego krajobrazu i podsycał tym samym nienawiść do Niemców. Początkowo nienawiść chłopca
znajdowała ujście w niszczeniu materialnych przedmiotów należących do Winrycha, w rozbijaniu zwierciadeł, rysowaniu piaskiem
błyszczących powierzchni tarcz czy pluciu na nie. Pamięta Walt jak zrywał kwiaty z brzegów litewskich i ich woń przenosiła go siłą
wyobrażeń na rodzinne łąki, ogrody. Opowiadania starca były piękniejsze nawet niż zapach litewskich kwiatów i ziół, słowo wajdeloty
potrafiło w sposób niezwykle sugestywny przedstawić szczęśliwą litewską przeszłość. Równocześnie starzec ciągle powtarzał chłopcu, że
przyczyną jego osobistych nieszczęść, jak i powolnej śmierci jego ojczyzny, jest Zakon Krzyżacki. W młodym Litwinie rosła coraz bardziej
chęć walki z Krzyżakami i wzmagała się tęsknota za krajem ojczystym. Jednak oba te pragnienia były studzone przez starego pieśniarza.
Przypominał on młodzieńcowi, że są niewolnikami i że jedyną drogą jego walki może być podstęp. Tłumaczy:

Wolnym rycerzom – powiadał – wolno wybierać oręże
I na polu otwartym bić się równymi siłami;
Tyś niewolnik, jedyna broń niewolników – podstępy.

Nakazuje mu wstrzymać swoje pragnienia ucieczki do ojczyzny, uczyć się niemieckiej sztuki wojennej, zyskiwać ufność i uznanie
Krzyżaków. Walter chciał być posłuszny radom starca, ale już przy pierwszej bitwie Zakonu z Litwinami, gdy tyko usłyszał narodową pieśń
patriotyczną, zabrawszy ze sobą wajdelotę, dołączył do litewskich oddziałów. W tym miejscu kończy się na razie monolog bohatera. Książę
Kiejstut z wielkim zainteresowaniem słuchał opowieści Waltera. Z równą ciekawością słuchała go także „piękna jak bóstwo” córka Kiejstuta
– Aldona. Narrator powieści roztacza następnie przed czytelnikiem następujący widok: w długie jesienne rozmowy, gdy Aldona z siostrami
pracuje przy krosnach, Walter opowiada jej o swojej młodości, o krajach niemieckich, o bogactwie materialnym pałaców i zamków
krzyżackich i przede wszystkim o religii chrześcijańskiej – o Bogu i Matce Boskiej. Opowieści niezwykle interesują dziewczynę, uczy się
ich niemal na pamięć i „we śnie powtarza”. Pomiędzy młodymi rodzi się miłość. Rodzące się uczucie zauważa ojciec Aldony – książę
Kiejstut, którego przytoczone myśli na ten temat dają obraz zakochanego człowieka. Oto najstarsza z jego córek, gdy pozostałe idą na
zabawę albo oddają się innym rozrywkom, siedzi samotnie, romantycznie zamyślona albo rozmawia z Walterem. Jest rozkojarzona i
nieustannie pogrążona w swych myślach. Jej roztargnienie wyraża się na przykład w tym, że wyszywa kwiat róży, który ma zielone płatki, a
czerwone listki, nici plączą jej się w krosnach. Wszystkie chwile spędza z Walterem w dolinie.Kiejstut zgadza się na małżeństwo Waltera z
jego córką. Po informacji o ich ślubie narrator zwraca się do niemieckich słuchaczy z zapewnieniem, że ślub młodych nie jest zakończeniem
jego opowieści, tak jak to ma zazwyczaj w miejsce w opowiadaniach trubadurów, do których są oni przyzwyczajeni. Typowy romans kończy
się frazą: „żyli długo i szczęśliwie”. Jednak, zauważa wajdelota, w przypadku tej pary.

Walter kochał swą żonę, lecz miał duszę szlachetną,
Szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie.

Wajdelota opisuje nieszczęścia, pożary i rzezie, których coraz mocniej doświadczała Litwa ze strony Zakonu. Walter wraz z Kiejstutem
dzielnie bronili ojczyzny, ale ich wysiłki i starania są niewiele warte wobec potęgi wrogich wojsk. Walter, znający siłę, taktykę i militarne
zdolności nieprzyjaciela, jest przekonany o rychłym zwycięstwie Krzyżaków nad Litwą. Jest tylko jeden sposób na pokonanie wroga, i choć

background image

jest to metoda skuteczna, niesie za sobą piętno hańby. Walter nie wyjawia na razie, na czym miałaby ona polegać. Wajdelota przytacza
następnie dialog między Aldoną a jej mężem. Przerażona, prosi go, by schronili się przez Krzyżakami w głębi Litwy, w lasach i górach i tym
sposobem uchronili życie swoje i przyszłych dzieci. Jednakże Walter zdaje sobie sprawę, że ewentualna ucieczka tylko opóźni tragedię, a na
pewno jej nie zastopuje. Ponadto nie wyobraża sobie tego, by zostawić ojczyznę, która jest w potrzebie na pastwę obcych wojsk. Bohater
znów wspomina o jedynej możliwości, jaka mu pozostała, ale nie chce wyjawić swojego planu małżonce. Ów sposób ocalenia ojczyzny
wydaje mu się haniebny, wstrętny i tylko w ostateczności, zmuszony koniecznością, będzie w stanie go wykonać. Ciągły widok nieszczęść,
których doznaje ukochana i upragniona ojczyzna, powoduje, że w Walterze budzi się i zaczyna dominować tylko jedno uczucie – ogromne
pragnienie zemsty. Bitwa pod Rudawą jest punktem zwrotnym w działaniu bohatera. Po powrocie z walk Walter naradza się po niemiecku z
Kiejstutem i wajdelotą, po czym wszyscy trzej zwracają na Aldonę smutne wejrzenia. Walter, najbardziej zrozpaczony, upada ze szlochem
na kolana i przeprasza za wszelkie cierpienia, których doznała przez niego żona. Mówi:

Biada niewiastom, jeśli kochają szaleńców.

Szaleńcy w jego opinii to ci mężczyźni, których życiowe powołanie wykracza poza spokój i szczęście domowego ogniska, których

Wielkie serca, Aldono, są jak ule zbyt wielkie,
Miód ich zapełnić nie może, stają się gniazdem jaszczurek.

Obiecuje, że dzisiejszy wieczór spędzą wspólnie w atmosferze dawnej, beztroskiej miłości, że na ten jeden wieczór zapomną oboje o
rozpaczy i cierpieniu oraz wszelkich innych sprawach, a jutro... Walter nie może dokończyć tego zdania, nie może dopowiedzieć, co jutro się
stanie. Aldona jest niezwykle uradowana tą obietnicą, ma nadzieję, że mąż znowu stanie się weselszy, że znikną z jego oblicza przejawy
trosk i zmartwień związanych z dobrem ojczyzny. Przez całą noc małżonkowie wspominali pierwsze wspólnie spędzone chwile, rozkwit
wzajemnej miłości, beztroskich, szczęśliwych czasów. Tylko złowieszcze słowo jutro wypowiadane od czasu do czasu przez Waltera
sprawia, że w jego oczach pojawiają się łzy rozpaczy. Nad ranem Aldona spostrzegła, że mąż wraz z wajdelotą uciekają w góry. Zabiegła im
drogę w dolinie. Walter nakazuje jej wrócić do domu, mówi, że od tej chwili jest ona wdową i na pewno odnajdzie szczęście u boku innego
mężczyzny. On zmuszony jest wyrzec się szczęścia w miłości dla dobra ojczyzny. Prosi, by czasem wspomniała go, gdyż od tej chwili
będzie zupełnie samotny. W tym momencie swego życia traci wszystko, co dotychczas kochał, sam siebie skazując na wygnanie i cierpienia.
Może kiedyś żona usłyszy w pieśni wajdelotów jego imię wypowiadane z dumą i duma ta będzie zadośćuczynieniem za cierpienia, które
przez jego porzucenie, musiała znieść.Aldona, załamana słowami męża, decyduje się na zakonne życie w klasztorze za Niemnem. Alf
odprowadza żonę do klasztoru, opowiada jej o swoich zamiarach, które czytelnikowi nadal nie są znane, i pożegnawszy się z nią, odjeżdżają
razem z wiernym wajdelotą. Stary Litwin kończy swoją powieść o dziejach Waltera Alfa następującym przypomnieniem celu opuszczenia
przez bohatera Litwy i groźbą nieszczęścia, jeśli jego przysięgi nie będą spełnione.

Biada, biada, jeżeli dotąd nie spełnił przysięgi;
Jeśli zrzekłszy się szczęścia, szczęście Aldony zatruwszy...
Jeśli tyle poświęcił i dla niczego poświęcił...

Zebrani na uczcie u Konrada goście domagają się dalszego ciągu dziejów Waltera. Tylko gospodarz przez cały czas trwania opowieści
siedział w milczeniu, wzruszony, z pochyloną głową i co chwila dolewał do kieliszka wina. Nagle jakieś gwałtowne emocje zaczynają targać
jego wnętrzem, zrywa się, nakazuje wajdelocie skończyć zaczętą opowieść, po czym wyrwawszy mu lutnię, zapowiada, że sam dośpiewa
koniec pieśni. Zarzuca wajdelocie, że to śpiewacy wlewają

(...) w duszę najsroższe trucizny,
Głupią chęć sławy i miłość ojczyzny.

Po chwili zmienia jednak zamiar i śpiewa dla słuchaczy balladę, której nauczyli go Maurowie. Ballada ta nosi tytuł Ballada Alpuhara i
opowiada o wodzu Maurów - Almanzorze, który walczył z dowodzonymi przez króla Ferdynanda wojskami hiszpańskimi. Walka między
wojskami dobiega końca, Grenada jest już prawie zdobyta, tylko na wieży Alpuhary broni się jeszcze garstka rycerzy pod wodzą „króla
muzułmanów” Almanzora. W Grenadzie panuje epidemia dżumy. Kiedy Hiszpanie zdobywają zamek, owej garstce żołnierzy wraz z
dowódcą udaje się uciec. Gdy Hiszpanie odbywają ucztę z okazji zwycięskiej bitwy, do zamku przychodzi Almanzor i oddając się w ręce
wroga, błaga o życie, obiecując wierną służbę hiszpańskiemu królowi i nawrócenie z islamu na chrześcijaństwo. Ponieważ Hiszpanie
potrafili docenić męstwo arabskiego dowódcy, następuje ceremonia wzajemnych uścisków i pocałunków. W pewnej chwili jednak gość
słabnie, upada, jego twarz ma kolor blado-siny. Z mściwym uśmiechem oznajmia Hiszpanom, że ich oszukał, że wraca z Grenady, gdzie
panuje epidemia dżumy i poprzez wylewne witanie się z nimi – zaraził ich wszystkich śmiertelną chorobą. Na zakończenie ballady Konrad
mówi, że jest to sposób zemsty Maurów, że w dzisiejszych czasach wodzowie litewscy (zwraca się tu do księcia Witolda) przychodzą, by
oddać wrogowi własną ojczyznę i tym samym zemścić się znękanym ludzie. Wzburzony Konrad każe gościom opuścić salę i zostawić go
samego.Zdezorientowani gwałtowną reakcją mistrza rycerze próbują wyjaśnić całe zajście. Są zażenowani zachowaniem Konrada w
obecności zagranicznych gości, chcą ustalić, co rozbudziło w nim tak potężny gniew, ale nie mogą znaleźć wajdeloty, którego pieśń była
właściwym powodem dziwnego zachowania Konrada i oburzenia Witolda. Niektórzy podejrzewają, że tajemniczym starcem był przebrany
Halban, który swą pieśnią chciał rozbudzić w rycerstwie chęć walki chrześcijan z pogańskimi ludami.

Część V
Część piąta Konrada Wallenroda rozpoczyna się od przedstawienia sytuacji Zakonu. Konrad nie może już dłużej zwlekać z rozpoczęciem
działań wojennych, gdyż po pierwsze zmuszają go do tego nalegania ludności, a po drugie rycerstwo pragnie zemsty nad Witoldem, który po
uczcie, dowiedziawszy się o zamiarach ruszenia Krzyżaków na Litwę, zdradził krzyżackiego sprzymierzeńca i wystąpił przeciwko
Zakonowi. Niemcy rozpoczynają walkę z Litwą. Mija jesień i zima, a do oczekujących zwycięstwa mieszkańców Malborka nie dochodzą
żadne nowiny o chlubnym toku działań wojennych. Dopiero w zimie oczom ludu ukazują się brnący przez śniegi rycerze i okazuje się, że
Wielki Mistrz, który wcześniej odnosił brawurowe zwycięstwa bitewne, teraz tak poprowadził swe wojska, że doprowadził je do
wycieńczenia i w rezultacie przegrał najważniejsze bitwy. Zdawał się nie dostrzegać pułapek zastawionych przez Witolda, zbyt długo
oblegał Wilno, skazał swoich rycerzy na śmierć z głodu, zimna lub z rąk nieprzyjaciół. Gdy nadszedł czas zakończenia działań, by nie tracić
niepotrzebnie pozostałej przy życiu liczby rycerzy, Konrad przedłużał chwilę odwrotu, a w decydującym starciu pierwszy uciekł z pola
walki, narażając dobre imię Zakonu na największą hańbę. W Malborku zbiera się trybunał złożony z dwunastu sędziów, by sądzić czyny
wielkiego mistrza Zakonu. Jeden z sędziów wyjaśnia pozostałym, że mistrz-zdrajca nie jest w rzeczywistości słynnym Wallenrodem. Kiedy
prawdziwy hrabia Wallenrod zginął w Palestynie, jeden z jego giermków (zresztą podejrzany o zabicie hrabiego), uciekł do Hiszpanii i tam
wsławił się licznymi zwycięstwami pod nazwiskiem Wallenroda, a następnie przyjął śluby zakonne i na zgubę zakonu został wybrany jego

background image

Wielkim Mistrzem. Rycerze wyśledzili także, że podczas nieumiejętnie prowadzonej wojny z Litwą Konrad spotykał się w lesie z Witoldem
oraz co noc widywał się z pustelnicą, z którą prowadził
rozmowy po litewsku. Sędziowie oskarżają Konrada o fałsz, zabójstwo, herezyją, zdradę i jednogłośnie wydają wyrok śmierci.

Część VI - POŻEGNANIE
Część szósta rozpoczyna się rozmową Pustelnicy z Konradem. Już z pierwszych wersów dialogu czytelnik odkrywa, że Pustelnica jest
Aldoną, a Konrad Walterem Alfem. Konrad przychodzi pod mury wieży, by poinformować małżonkę o wypełnieniu przyrzeczenia, o
dokonaniu narodowej misji. Wskazując na pożary widoczne na horyzoncie opisuje klęskę Krzyżaków, wychwala broniącą się Litwę.
Twierdzi, że z tej przegranej Zakon nie podniesie się przez następnych sto lat. Wyznaje Aldonie, że jest zmęczony życiem w ciągłym
kłamstwie, że nie chce się więcej mścić na Niemcach. Wspomina krajobrazy litewskie, miejsca spotkań małżonków i prosi Aldonę, by
wrócili na Litwę i wiedli życie wypełnione szczęściem i spokojem, z daleka od wojen, krwi, wybuchów, jęków zwyciężonych i chwały
zwyciężających. Aldona jednak smutnie odpowiada, że błagania męża nie mogą już być przez nią wysłuchane, że teraz jest już na to zbyt
późno, gdyż musiałaby złamać daną Bogu przysięgę, że nigdy nie opuści murów wieży. Obawia się także, że lata zmieniły tak ją samą, jak i
ukochanego i obrazy, które mają w wyobrażeniach, mogą zupełnie nie pasować do rzeczywistości, a to stanie się przyczyną ogromnych
rozczarowań. Chce, by obraz człowieka, którego kochała, pozostał na zawsze w jej pamięci takim, jakim był, gdy się poznali. Obraz
kochanka przyrównuje do wiecznego piękna zatopionego w bursztynie motyla. Twierdzi, że złączą się znowu w szczęściu i w miłości, ale to
złączenie nastąpi po śmierci – „nie na ziemi”. Błądzący bez celu nad brzegiem jeziora Konrad-Alf słyszy głos powtarzający „biada, biada,
biada”. Po chwili rozumie już znaczenie tych słów i świadomy czekającej go kary śmierci, wraca pod wieżę ukochanej, by się z nią
pożegnać. Umawia się z małżonką, że da jej znak w postaci zrzucenia z okna gałązki i zgaszenia lampki w chwili, gdy będzie musiał umrzeć.
Spotyka się także z Halbanem i prosi go, by po jego zgonie zrzucił z okna chustkę i tym samym przekazał pustelnicy wiadomość o jego
śmierci. W tym momencie dochodzą ich odgłosy zbliżających się rycerzy. Słysząc je Konrad wypija truciznę i zachęca do tego samego
starca. Ale Halban nie decyduje się na popełnienie samobójstwa. Chce po śmierci Alfa rozsławić w pieśni jego bohaterskie czyny, przekazać
światu pamięć o nim.Do sali wchodzą rycerze i oskarżając Konrada o zdradę, każą mu przygotować się na własną śmierć. Słaniając się, Alf
zrywa z siebie płaszcz wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego i depcząc go mówi rycerzom, że jest gotowy umrzeć, że jak

Samson jednym wstrząśnieniem kolumny
Zburzyć mach cały, i runąć pod gmachem.

Samson to bohater biblijny, który walczył z Filistynami. Gdy ukochana zdradziła wrogowi, że źródłem nadzwyczajnej siły Samsona są jego
włosy, Filistynowie podstępnie obcięli mu je i uwięzili bohatera. Ten jednak odzyskał dawną siłę i zgładził nieprzyjaciół, burząc gmach, w
którym się wszyscy znajdowali, sam jednak zginął także pod gruzami owego gmachu. Konrad upada i umiera.Zrzucona przed śmiertelnym
upadkiem lampa, jest znakiem dla Aldony, że jej mąż zmarł. Niemal w tej samej chwili słychać krzyk nagły, mocny, przeciągły, urwany,
krzyk oznaczający śmierć pustelnicy – Aldony.

PAN TADEUSZ
Księga I: Gospodarstwo
Pan Tadeusz rozpoczyna się słynną inwokacją:

Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie.
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.

Narrator zwraca się do Litwy, a następnie do Matki Boskiej. Wspominając ojczyznę prosi Bożą Rodzicielkę o opiekę i cudowne „powrócenie
na ojczyzny łono”. Tymczasem jednak przenosi się wspomnieniami do kraju dzieciństwa, charakteryzując specyfikę przyrody
nadniemeńskiej. Następnie zaprezentowany zostaje typowo polski dworek szlachecki. Po tym opisowym wstępie rozpoczyna się akcja
utworu. (Szczegółową analizę i interpretację „Inwokacji” znajdziesz tutaj.)Do dworku powraca po 10 latach nauki młody panicz – Tadeusz
Soplica
. Ze wzruszeniem przebiega wszystkie pomieszczenia, wspominając, jak wyglądały w czasach jego dzieciństwa. Gdy dociera do
pokoju, w którym mieszkał, ze zdziwieniem spostrzega, że naleć on musi do jakiejś młodej panienki. Zastanawiając się, kto też może tu
mieszkać, podchodzi do okna i spostrzega nieznane sobie dziewczę, które w rannej białej halce stoi pośród ogrodu. Nagle dostrzegłszy
kogoś, kogo zapewne wypatrywała, szybko wbiegła do pokoju. Gdy dostrzegła młodzieńca niezmiernie przestraszona i zmieszana szybko
umknęła, nie zważając na jego zmieszanie i przeprosiny. Tymczasem zawiadomiony o pojawieniu się gościa Wojski – daleki krewny i
przyjaciel domu, wyszedł go powitać. Opowiada Tadeuszowi, że trafił z datą przyjazdu idealnie, gdyż mają dużo gości, a stryj pragnąłby
znaleźć mu żonę. Następnie obaj panowie wychodzą razem na spotkanie Sędziemu (stryjowi Tadeusza i gospodarzowi dworku) i jego
gościom, którzy bawili w pobliskim lesie. Niedługo potem spotykają całe towarzystwo i po krótkich powitaniach wszyscy wracają do dworu.
Pod nieobecność Sędziego i Wojskiego woźny Protazy nakazał podać kolację w nieodległym zamku, dawnym dziedzictwie rodziny
Horeszków. O zamek ten Sędzia toczy spór z Hrabim, dalekim krewnym Horeszków. Następnie wszyscy zasiadają do wieczerzy zgodnie z
licznymi obyczajami litewskimi, m.in. przestrzegając kolejności zasiadania przy stole czy usługując damom. Sędzia, widząc, że zamyślony
Tadeusz nie zabawia swoich sąsiadek, wygłasza nawet przemowę na temat grzeczności. Myśl jego podejmuje Podkomorzy, który z kolei
skupia się na potrzebie pielęgnowania polskości, we wszystkich modach, a zwłaszcza w modzie na francuszczyznę upatrując wpływów
degeneracyjnych, które w ostateczności doprowadziły do utraty niepodległości. Następnie dochodzi do krótkiej rozmowy między
Podkomorzym, Księdzem Robakiem i kapitanem wojsk rosyjskich Rykowem na temat polityki, a w szczególności postaci Bonapartego.
Wymianę zdań przerywa pojawienie się wykwintnie ubranej i niezwykle urodziwej kobiety – jest to Telimena. Ona tymczasem
przywitawszy się ze wszystkimi zajmuje miejsce obok Tadeusza. Młodzieńcowi zdawało się, że rozpoznaje w niej spotkaną rano mieszkankę
jego dawnego pokoju. Patrzył więc z tym większym zainteresowaniem, a i ona nie pozostawała na te spojrzenia obojętną. W końcu zaczęła z
nim rozmowę. Tymczasem w drugim końcu stołu rozgorzał na dobre spór Asesora z Rejentem o to, czyj chart upolował zająca.
Towarzystwo podzieliło się na stronników Sokoła (pies Asesora) i Kusego (pies Rejenta). Spór stara się załagodzić Podkomorzy, proponując
urządzenie polowania na zająca pod wodzą Wojskiego. Ten jednak odmawia przewodnictwa, wykładając zgromadzonym, że zając nie jest
zwierzęciem godnym organizowania takiej wyprawy. Tym samym wyśmiewa spór Asesora i Rejenta.

Wszyscy rozweseleni odchodzą od stołów. Tadeusz prowadzi
Telimenę, o której już wie od Asesora, że jest jego ciotką. Wiadomość ta zasmuciła i rozdrażniła młodzieńca. Chciałby dowiedzieć się
czegoś więcej, nie było jednak kogo zapytać, gdyż goście udali się na spoczynek.

W końcowej partii księgi przeciwstawia narrator śpiący, a więc spokojny dworek szlachecki niepewnemu losowi żołnierzy, walczących u
boku Napoleona. Dowiadujemy się, że wielu z nich pozostawia domy rodzinne i przedziera się do Księstwa Warszawskiego, aby móc

background image

wstąpić do armii lub zostać emisariuszem. W Panu Tadeuszu takim emisariuszem jest ksiądz Robak. Istotnie pojawia się on teraz o tak
późnej porze i budzi Sędziego, aby poinformować go o czymś. Narrator nie ujawnia jednak treści rozmowy.

Księga II: Zamek
Następnego dnia od rana wszyscy zjeżdżają się na polowanie. Rozpoczyna się pogoń za zającem, która ma ostatecznie rozstrzygnąć spór o
Kusego i Sokoła. W chwilę potem przy zamku pojawia się spóźniony Hrabia. Spotykając po drodze Gerwazego, starego klucznika
Horeszków, zostaje przez niego zagadnięty o sprawę sporu z Sędzią. Hrabia zmęczony przedłużającym się procesem gotów jest sprzedać
zamek. Wieść ta jest nie do przyjęcia dla wiernego sługi. Postanawia on odwieść Hrabiego od tego pomysłu, pokazując mu zamek i
opowiadając o czasach świetności budowli, jak też rodu Horeszków. Opowiada także historię rodu, wydarzeniami z niej motywując niezgodę
między Soplicami (ród Sędziego) a Horeszkami. Stolnik Horeszko – pan zamku, początkowo przyjaźnił się z jednym z Sopliców – Jackiem,
zwanym „Wojewodą”. Gdy jednak zauważył, że zamierza on starać się o rękę jego córki, stanowczo zerwał stosunki. Kilka dni później na
zamek najechali Moskale, ale choć ich napaść udało się powstrzymać, Stolnik zginął – jak relacjonuje Gerwazy – z ręki Jacka Soplicy.
Wtedy to też sługa powziął postanowienie zemsty za śmierć pana. Udało mu się nawet wprowadzić swój plan w życie – wymordował
większość członków znienawidzonego rodu. Płomienna przemowa Gerwazego zadziałała na romantyczną i skorą do fascynacji nastrojem
grozy i nieszczęścia wyobraźnię Hrabiego. Poprzysiągł on nie oddawać zamku Soplicom. Była to jednak reakcja chwilowa, gdyż
usłyszawszy odgłosy polowania zapragnął czym prędzej dołączyć do myśliwych. Jednak kiedy mijał pobliski sad, dostrzegł w nim piękne i
młode dziewczę zbierające owoce. Hrabia obserwował dziewczynę zachwycony jej widokiem, ale kontemplację tę przerwał mu dość
brutalnie Ksiądz Robak. Kiedy Bernardyn się oddalił, znikła już również dziewczyna. Za chwilę wszyscy przybywają do dworu na śniadanie.
Zebrani podzielili się na dwie grupy: starszyzna w jednej izbie rozprawiała o polityce, a młodzież w drugiej zajmowała się lżejszymi
tematami, m.in. nierozstrzygniętym sporem Asesora z Rejentem (żaden z chartów nie wrócił z zającem). W czasie posiłku Tadeusz rozmawia
z Telimeną i dowiaduje się, że tylko przez względy przyjaźni nazywana jest ona jego „ciocią”, bowiem naprawdę nie są spokrewnieni.
Następnie Telimena opowiada, już wszystkim, anegdotę z czasu jej pobytu w Rosji. Zdarzyła się ona podczas letniej bytności w wiejskiej
daczy w okolicy Petersburga. Otóż charty sąsiada zagryzły suczkę Telimeny, która była podarkiem od księcia Sukina. Telimenę sytuacja ta
doprowadziła to do ostrego ataku nerwów. Na szczęście w tym momencie nadjechał Wielki Łowczy Dworu – Kiryłow i usłyszawszy, co się
stało szybko przeprowadził „dochodzenie”, oskarżając sąsiada Telimeny o nielegalne upolowanie kotnej łani. Mimo zapewnień
zdezorientowanego urzędnika, że zdobycz wydaje mu się być psem, Łowczy znalazł nawet świadka (policmajster), który potwierdził, iż jest
to łania. Ostatecznie charty zostały "poszły na powrozy", a urzędnik (przyznawszy się do winy) po wstawiennictwie Kiryłowa trafił na cztery
tygodnie do aresztu. Opowieść ta, mająca stanowić przykład potwierdzający tezę o czujności i surowości carskich urzędów, rozbawia gości i
dzieli ich na małe grupki, w których porusza się najróżniejsze sprawy. Telimena tymczasem coraz serdeczniej rozmawia z Tadeuszem.
Umizgi ich przerywa jednak Wojski uganiający się z packą za muchami, których jest „wybitnym znawcą”, ale i wrogiem. Za chwilę jednak
musi zająć się czymś innym, gdyż spór Asesora z Rejentem wybucha na nowo i blisko już w nim do rękoczynów. Na szczęście w ostatniej
chwili Kwestarz Robak łapie ich za ramiona i odrzuca w przeciwne kąty sali. Znudzona tymi ciągłymi kłótniami Telimena proponuje
grzybobranie. Sędziemu pomysł ten się bardzo spodobał, tak że ze swej strony zaproponował zawody – kto zbierze najwięcej grzybów
wybierze sobie partnera lub partnerkę na wieczór

Księga III: Umizg

Hrabia wracając do domu znów dostrzega tajemnicze dziewczę bawiące dzieci w ogrodzie. Zakrada się tam czym prędzej. Dostrzegłszy go
panienka chce początkowo umknąć, ale nie może zostawić dzieci. Między Hrabim o dziewczyną wywiązuje się krótka rozmowa. W trakcie
jej trwania rozwiewają się marzenia Hrabiego, który obserwując młodą panienkę myślał o niej jak o bogini, rusałce, heroinie. Ona także
czym prędzej go pożegnała i odeszła z dziećmi. Hrabia, który w rozmowie powiedział jej, że udaje się na śniadanie do dworku, postanowił
wcielić pomysł w życie. Jednak gdy dociera do siedziby Sopliców, dostrzega całe towarzystwo w pobliskim gaju. Nie wiedząc, co oni tam
robią, postanawia do nich szybko dołączyć. Tymczasem w gaiku trwa grzybobranie. Jedynie Telimena zdaje się nie być nim zainteresowana
i powoli oddala się na polanę na pobliskim wzgórzu. Miejsce to nazywa Świątynią Dumania. Kobietę spostrzega tam Tadeusz i skrada się
powoli. Jego zamiary przejrzał jednak Sędzia i ubiegł go, gdyż miał także sprawę do Telimeny – chciał porozmawiać o planach wydania
Tadeusza za Zosię, której opiekunką była Telimena. Pomysł ten niezmiernie wzburza ciotkę. Ochłonąwszy trochę zgadza się ostatecznie na
możliwość zaistnienia tego związku, ale zastrzega, że nikomu nie wolno ich celowo i natrętnie swatać. Scenę tę ogląda i szkicuje w swoim
kajecie Hrabia. Po odejściu Sędziego podchodzi on do odpoczywającej pokazując jej swoje dzieła. Tak nawiązuje się między nimi rozmowa
o sztuce, której według nich przysłużyć się może tylko zagraniczny klimat, nie zaś zamknięcie na polskiej prowincji. Ich zdaniu
przeciwstawia narrator swój opis piękna litewskich lasów.Teraz z kolei do rozmowy włącza się Tadeusz, do tej pory jedynie przysłuchujący
się. Zgodnie z jego zmysłami polski krajobraz jest równie piękny, jeśli nie piękniejszy niż włoski. Gdy wymiana zdań zaczęła nabierać
tempa, nagle zadzwoniono we dworze na obiad. Towarzystwo zbierało się do powrotu. Telimena zagadując Hrabiego ukradkiem podała
Tadeuszowi kartkę i klucz. Obiad przebiegał w serdecznej, ale i spokojnej atmosferze. Nagle przybiegł gajowy z informacją o niedźwiedziu
widzianym w lesie. Wszyscy jednomyślnie uznali, że należy zapolować i na następny dzień umówiono się na łowy, którym przewodzić miał
Wojski.

Księga IV: Dyplomatyka i łowy
Księgę rozpoczynają wspomnienia narratora o pięknie lasów litewskich i zwyczajów z nimi związanych, w tym polowania. Następnie
przenosimy się na podwórze Sopliców, gdzie wyrusza wyprawa na niedźwiedzia. Wszyscy byli tak zajęci sobą, że nikt nie obudził smacznie
śpiącego Tadeusza. Robi to dopiero tajemnicza nieznajoma i zaraz znów znika. Tadeusz zaś udaje się na zebranie do karczmy Jankiela.
Tu toczy się dyskusja na różnorakie tematy polityczne: o Napoleonie, o zbrojeniach Polaków, o dawnych czasach wolności szlacheckiej.
Bernardyn Ksiądz Robak postanawia wykorzystać to zebranie i opowiedzieć o sukcesach Napoleona, a także przybliżyć wspomnienia
wielkich polskich wodzów, np. gen. Dąbrowskiego, który to podobno zażywał tej tabaki, którą Robak zebranych w karczmie częstował. Jest
to zresztą tabaka specyficzna, gdyż na jej przykładzie nawiązuje Ksiądz do ważnych dla Rzeczpospolitej wydarzeń. Sama zawartość
pochodzi spod Jasnej Góry, gdzie mistrzowsko wyrabiają ją bracia paulini. Zaś na dnie tabakiery znajduje się scena przedstawiająca
Napoleona na czele armii. Tak od tabaki przechodzi Ksiądz płynnie do postaci cesarza, przywołując jego rzekomy zwyczaj zażywania tabaki
przed każdą ważniejszą bitwą. Bernardyn chce w ten sposób pozyskać nowych ludzi do sprawy – wykłada zgromadzonym, iż nie wystarczy
biernie na Napoleona czekać, trzeba się przygotowywać i zbroić. Niestety rozmowa zostaje przerwana, gdyż Ksiądz dostrzega za oknem
Tadeusz i podąża za nim.Następnie narrator daje opis niebezpiecznego i nieprzebytego fragmentu lasu, zwanego matecznikiem, w którym
zwierzęta mogą czuć się bezpiecznie, gdyż żaden człowiek tam się nie zapuści. Jeśli jednak zwierzę wyjdzie z matecznika, tak jak
niedźwiedź, na którego polowano, ma niewielkie szanse. Rozpoczynają się łowy. Po wytropieniu zwierza przez ogary strzelcy, mimo
zakazów Wojskiego, czym prędzej rzucają się naprzód. Zastraszony niedźwiedź broni się usilnie. W końcu rzuca się do ataku na dwóch
ostatnich z obławy – Hrabiego i Tadeusza. Zaatakowani równocześnie oddają dwa strzały, niestety niecelne. Na szczęście poprawiają ich
Rejent, Asesor i Gerwazy tak, że niedźwiedź pada martwy tuż przed Hrabią. Na zakończenie łowów Wojski odgrywa pieśń na rogu.
Tymczasem na nowo wybuch spór Asesora z Rejentem, tym razem o to, kto ustrzelił zwierzę. Wojski zaczyna opowiadać o podobnym
zdarzeniu, które przytrafiło się jego znajomym Domejce i Dowejce. Jednak przerywa mu i spór szybko rozsądza Gerwazy, wyjmując kulę z

background image

mózgu niedźwiedzia. Okazuje się, że wyszła ona z jego strzelby, ale strzelił Ksiądz Robak, gdyż Gerwazy spanikował bojąc się zranić przy
okazji Hrabiego. Wszyscy wznoszą więc toast za zdrowie Bernardyna, mimo ze go z nimi nie ma, gdyż oddalił się równie szybko i
niespodziewanie, jak przybył. Po skończonym posiłku jeźdźcy wracają do domu. Wojski kończy historię o dwóch sąsiadach, tłumacząc, że
wszystkie ich niezgody wynikały z podobieństwa nazwisk. Raz na przykład Dowejko, pomylony z Domejką, oberwał od wroga tego
ostatniego. W końcu, będąc w takiej sytuacji, jak Asesor i Rejent, zdecydowali się strzelać do siebie z odległości niedźwiedziej skóry.
Wojski miał być sędzią pojedynku. Dzięki jego konceptowi udało się przyjaciół zachować przy życiu, a nawet pogodzić. Rozciął on bowiem
skórę niedźwiedzią na cienki, ale bardzo długi pas, na którego końcach ustawił strzelców. Ostatecznie wrogowie nie tylko się pogodzili, ale
poślubili wzajemnie swoje siostry, podzielili majątek na pół, a na pamiątkę sporu zbudowali karczmę, którą nazwali „Niedźwiadek”.
Opowieść Wojskiego wzbudziła ogólną wesołość, zwłaszcza ze w jej trakcie dostrzeżona zająca i spuszczona nań Kusego i Sokoła.
Rezultatem tego przedsięwzięcia był powrót obydwu psów bez upolowanego zająca, który umknął im w las. Zgromadzeni zaczęli więc
śmiać się i dowcipkować zarówno z Asesora, jak i z Rejenta.
Księga V: Kłótnia\
Po zakończeniu uczty Telimena zastanawia się nad przyszłością jej ewentualnego związku: z Hrabią lub z Tadeuszem. Ostatecznie
postanawia podsunąć Hrabiemu Zosię. W tym celu woła do siebie dziewczynę zajętą karmieniem ptactwa i informuje ją, że czas już
wydorośleć i zyskać ogładę towarzyską. W tym celu postanawiają, że Zosia zostanie przedstawiona gościom bawiącym w Soplicowie na
wieczerzy po polowaniu. Telimena pełniąc obowiązki pani domu zapoznaje Zosię kolejno ze wszystkimi. Jednym z pierwszych
powracających z łowów jest Tadeusz. Spotkanie z Zosią wywołuje zmieszanie młodzieńca, poznaje on w niej bowiem mieszkankę dawnego
swojego pokoju i osobę, która zbudziła go rano na polowanie. Dostrzega swój błąd, tzn. fakt, że za tajemniczą nieznajomą uznał Telimenę.
Uczucia młodzieńca nie uchodzą uwadze ciotki. Dlatego też w trakcie przygotowań do posiłku zagaduje go o powody zachmurzenia i
zdenerwowania. Zignorowana przez niego w rozdrażnieniu zaczyna mu czynić wyrzuty. Tadeusz poirytowany jej zachowaniem oddala się i
krążąc wokół dworu trafia do Świątyni Dumania. Tam zastaje załamaną Telimenę, która w pewnym momencie zaczyna biec, padać i miotać
się. Tadeusz myśląc, że z rozpaczy popadła w obłęd śpieszy na ratunek. Zachowanie jej jest jednak spowodowane dużo bardziej prozaicznym
faktem – siedzącą na kamieniu obeszły mrówki i zaczęły kąsać. Wspólne zabiegi w celu usunięcia owadów zbliżyły kochanków do siebie,
tak że znów zapanowała między nimi zgoda. Intymny nastrój przerwał dzwonek wzywający na wieczerzę. Tadeusz i Telimena powrócili
więc do dworu z dwu różnych stron, aby nie wzbudzać podejrzeń. Wieczerza, znów odbywająca się w zamku za sprawą Protazego,
przebiegała w wyjątkowo pochmurnej i milczącej atmosferze. Myśliwi obawiali się ośmieszenia, gdyż nie żaden z nich, ale ksiądz ustrzelił
niedźwiedzia. Asesor z Rejentem żywo w pamięci mieli także ostatnią porażkę ich chartów. Hrabia, który był być może świadkiem sceny
między Tadeuszem i Telimeną celowo nadskakuje we wszystkim Zosi, aby wzbudzić zazdrość w Telimenie. Ta zaś kokietuje Tadeusza, co
jemu wydaje się obecnie nazbyt obcesowe. Zaczyna też krytyczniej na nią patrzeć – dostrzega niedostatki urody i próby ich tuszowania
makijażem.Wojski niezadowolony z ogólnego milczenia zabiera głos w kwestii zasad wspólnych posiłków, m.in. mówiąc o konieczności
konwersacji. Następnie Sędzia wznosi toast za Bernardyna, przeznaczając mięso niedźwiedzie dla klasztoru. Skóra zaś decyzją
Podkomorzego trafia się Hrabiemu. Jednak zamiast spodziewanej radości przypomina to Hrabiemu o dziejach rodowych, a więc także i o
sporze dotyczącym zamku. W tym momencie w komnacie pojawia się Gerwazy, który wieczorem miał zwyczaj nakręcania zegarów i teraz
również nie zamierzał z niego zrezygnować. Jego niezwykle hałaśliwe zabiegi poirytowały Podkomorzego, który nakazał słudze Horeszków
oddalić się. Ostatecznie wywiązał się spór między Gerwazym a Protazym; kłótnia o mało co nie przerodziła się w bójkę. Hrabia wyzwany
przez Tadeusza na pojedynek oddala się wraz ze sługą. Rozeźleni goście nie pozwalają im jednak na to – ostatecznie wywiązuje się bójka.
Gerwazy osłaniając siebie i pana wielką ławą uchodzi z „pola boju”. Wkrótce też wychodzą goście.Nocą urażony Hrabia wraz ze swoim
sługą snując plan zajazdu na dwór Sopliców, który ma położyć kres sporowi o zamek. Z pomocą ma przyjść pobliska szlachta z zaścianka
Dobrzyńskiego. Po wstępnych ustaleniach Hrabia udaje się na spoczynek, a klucznik na czaty, ale wkrótce także zasypia.
Księga VI: Zaścianek
Następnego dnia rano ekonom Sopliców obserwuje wzmożony ruch na drodze do zaścianków. Postanawia udać się do dworu, aby się czegoś
więcej dowiedzieć. Tymczasem tam Sędzia tworzy właśnie pozew sądowy przeciw Hrabiemu i Gerwazemu, oskarżający ich o zniesławienie
i napaść na uczestników wczorajszej biesiady. Woźny Protazy czym prędzej udaje się z pozwem do zamku. W dworku zaś pojawia się Ks.
Robak, który wskazuje na niewłaściwe zachowanie Telimeny, mającej w końcu stanowić wzór dla Zosi. Ostro krytykuje także wczorajszą
kłótnię i nakłania Sędziego do zmiany stanowiska i zgody. Motywuje to m.in. prośbą brata Sędziego, ojca Tadeusza, który poprzez
małżeństwo syna z Zosią chciałby zgodzić zwaśnione rody. Wskazuje także na „ogólnonarodową” potrzebę spokoju, gdyż wojna o
wyzwolenie Polski jest już blisko. Wiadomość ta niezwykle ucieszyła Sędziego. Rozmawiają dalej o planach wzniecenia pod wodzą
Sopliców powstania, które pomogłoby zbliżającym się wojskom Napoleona. Konieczna jest jednak zgoda z Hrabią, gdyż za nim pójdzie do
powstania większość szlachty. Ostatecznie gospodarz zgadza się na współpracę, ale pod warunkiem, że to Hrabia pierwszy przyjdzie go
przeprosić. Robak nieco uspokojony opuszcza dwór.W tym samym czasie Protazy zakrada się z lekkim przestrachem do zamku. Ostatecznie
nie zastaje tam nikogo poza przybyłym właśnie Księdzem. Widząc ślady zbrojenia udają się na poszukiwanie służby, aby dowiedzieć się
czegoś o zamiarach Hrabiego. Wiadomo jednak tylko tyle, że udał się on zbrojnie do zaścianku Dobrzyńskiego.
Następnie daje narrator opis zaścianka: wyglądu, imion i zwyczajów jego mieszkańców. Dobrzyn zamieszkuje zubożała szlachta, która musi
pracować na swoje utrzymanie. Głową rodziny jest Matyjasz Dobrzyński. Mieszka w domu, który dawniej był dworem obronnym. Sam
Maciek to doświadczony i znakomity żołnierz, który niemało wroga położył Rózeczką, jak nazywał swoją karabelę. Obecnie uznawany jest
przez mieszkańców za osobę najlepiej znającą się na wszystkim i potrafiącą trafnie doradzić, choć porad udzielał rzadko. Do niego też udało
się poselstwo Horeszków. Podczas gdy obrady trwały, pod dom Maćka ściągnęła niemal cała okoliczna szlachta ciekawa wyniku rozmów.
Księga VII: Rada
W domu Maćka trwa narada. Głos zabiera Bartek, zwany Prusakiem. Opowiada on jak w 1806 r. wraz z wojskami francuskimi przepędzali
Niemców z Wielkopolski. Proponuje tak również teraz dołączyć z powstaniem do wojsk Napoleona przeciw Rosji. Czeka jednak na opinię
Maćka. Ten próbuje ostudzić zapały – pyta, jak daleko są wojska, ile ich jest itp. Zebrani nie wiedzą nic na ten temat, ale jeden przez
drugiego rwą się do walki. Bartek Prusak stara się zracjonalizować ich zapędy, tłumacząc, że muszą znać więcej konkretów, bo inaczej nikt
się do nich nie przyłączy. Następnie swoje poglądy wykłada Buchman, który wskazuje na ideologię rewolucji, tzn. w prostych słowach
wykłada założenia Rousseau o władzy, która pochodzi z mocy ludu, a nie Boga. Przerywają mu jednak żywo zwolennicy szybkiego ataku.
Rada zaczyna dzielić się na dwa stronnictwa. Głos zabiera szlachcic ze Skułoby. Wskazuje on, że klucznik Gerwazy zebrał tu nie tylko
samych Dobrzyńskich, ale i okoliczną szlachtę: Terajewiczów, Mickiewiczów, Stupułkowskich, itp. Chcą oni również wziąć głos w
naradzie. Wybucha spór o to, kto ma być marszałkiem powstania – Dobrzyńscy chcą nim uczynić Maćka, ale okoliczna szlachta się nie
zgadza.W momencie zaogniania się sporu pojawia się Gerwazy i zaczyna przemowę, w której tłumaczy, po co zgromadził ich w Dobrzynie.
Na początku wskazuje na zbliżającą się wojnę z Rosją i na konieczność walki w niej. Za chwilę przytacza również słowa Robaka, mówiące o
tym, że trzeba wpierw oczyścić ojczyznę ze śmieci, jednak interpretuje je opacznie, wskazując na Sędziego jako przykład takiego „śmiecia”.
Od razu zyskuje niemal powszechną aprobatę. Obrony Sędziego podejmuje się jedynie Bartek Prusak. W podobnym tonie wypowiada się
także Jankiel, który proponuje odłożyć przygotowania do wiosny, bo nie wcześniej wybuchnie wojna i zaprasza wszystkich do swojej
karczmy, aby świętowali z nim, gdyż urodziło mu się kolejne dziecko. Wszyscy ochoczo podchodzą do tych planów, ale Gerwazy zamierza
się Scyzorykiem na Jankiela i wypędza go z obrad. Kontynuując swoją płomienną przemowę sprytnie akcentuje utarczki, jakie miały miejsce
między Sędzią a zebranymi. Tak grając na uczuciach ludzkiej nienawiści, gniewu i zazdrości przekonuje szlachtę do projektu zajazdu. W
tym momencie milczący dotychczas Maciek ostro wyrzuca szlachcie takie postępowanie, nazywa ich nawet głupcami i wypędza ze swojego

background image

domu. Słowa te studzą ogólny entuzjazm, ale właśnie w tej chwili Hrabia wjeżdża do zaścianka, więc wszyscy wychodzą go powitać. W
atmosferze ogólnego pijaństwa zapada decyzja o napaści na Soplicowo.
Księga VIII: Zajazd
Tymczasem w Soplicowie goście po wieczerzy wychodzą na ganek oglądać osobliwe zjawisko, jakim jest ukazanie się komety. Wojski i
Podkomorzy opowiadają o wcześniejszych widzianych kometach i o wydarzeniach (Targowica, odsiecz wiedeńska), które zwiastowały.
Wierzono bowiem, że kometa wróży zawsze albo wojnę, albo kłótnię. Dlatego też Wojski nie jest zadowolony, że ukazała się nad
Soplicowem, zwłaszcza że po wczorajszej bójce mają poważnych wrogów. Mówi także, iż być może udałoby się rozwiązać spór między
Tadeuszem a Hrabią, ale mu przerwano. Zaczyna opowiadać historię o tym, jak w podobnej sytuacji znajdował się kiedyś Rejtan. Opowieść
pozostaje jednak nieskończona, dlatego że Sędzia żegna się z zebranymi, gdyż ktoś bardzo serdecznie prosi o możliwość widzenia się z nim.
Goście rozchodzą się do miejsc noclegu.Tadeusz nie idzie od razu spać, ale udaje się do komnaty Sędziego, gdyż chce jeszcze dziś z nim
pomówić. Czekając aż stryj skończy poprzednią rozmowę zerka przez dziurkę od klucza. Widzi jak Sędzia wraz z Robakiem płaczą i
ściskają się jak bracia. Okazuje się bowiem (tego Tadeusz nie słyszy), że Bernardyn postanowił ujawnić swoja tożsamość – jest to Jacek
Soplica
, brat Sędziego i ojciec Tadeusza. Opat klasztorny pozwolił mu ujawnić się, gdyż jego misja w każdej chwili może skończyć się
śmiercią. Udaje się on do Dobrzyna, aby stłumić rozruchy wywołane przez Gerwazego. Po tym krótkim wyznaniu znika, wyskoczywszy
przez okno. Za chwilę do komnaty Sędziego wchodzi Tadeusz. Mówi o swoich zamiarach udania się na granice Księstwa Warszawskiego,
gdyż wyzwał Hrabiego na pojedynek, a zwyczaj ten jest zabroniony na Litwie. Zaczyna żegnać się, gdyż postanawia prosto stamtąd
przyłączyć się do wojsk Napoleona, m.in. dlatego, że taka była pierwotna wola jego ojca. Stryj odgaduje jednak, że nie to jest prawdziwym
powodem wyjazdu, a przede wszystkim pośpiech – Tadeusz postanawia bowiem wyjechać już jutro rano. Zaczyna uspokajać młodzieńca
obiecując podjąć się próby zeswatania go z Zosią. Tadeusz jest jednak przekonany, że Telimena nie odda mu jej ręki. Upór synowca zaczyna
drażnić Sędziego tak, że nakazuje mu małżeństwo z Zosią i kończy rozmowę.Wyszedłszy z komnaty stryja Tadeusz spotyka Telimenę.
Kobieta zaczyna mu robić wyrzuty za to, że jej unika, że nią gardzi. Mimo zapewnień, że tak nie jest, Telimena żąda dowodu miłości.
Tadeusz nie jest zaś przekonany, czy może powiedzieć, że ja kocha. Ostatecznie Telimena zaczyna mu się narzucać, m.in. chce jechać za
nim do Księstwa. Dochodzi do kłótni, w rezultacie której wszelkie związki między nimi zostają zerwane. Tadeusz mimo zagniewania
wiedział, że skrzywdził Telimenę, a sobie odebrał drogę do szczęścia, czyli do Zosi. W rozpaczy myśli nawet o samobójstwie – w tym celu
biegnie nad staw. Widząc to Telimena, mimo szczerego gniewu, biegnie, aby mu przeszkodzić. Tymczasem brzegiem tegoż stawu
przejeżdża Hrabia. Dostrzega Tadeusza i daje rozkaz do ataku – wiążą młodzieńca [kto?] i prowadzą
do dworu. W tym momencie rozpoczyna się zajazd. Na spotkanie Hrabiego wybiegają wszyscy ze dworu. Damy przerażone perspektywą
rozlewu krwi przerażone piszczą i mdleją. Zaskoczony tym Hrabia obiecuje im, że do rozlewu krwi nie dojdzie i czyni Sopliców swoimi
więźniami, każąc zamknąć ich we dworze. Po chwili dociera szlachta po wodzą Gerwazego, ale nie mogąc dostać się do dworu inaczej
przypuszcza szturm przez kuchnię. Tam gotujące się potrawy studzą zapał przybyłych, a zaostrzają apetyt. Gerwazy widząc, że nie dostanie
się do Sędziego postanawia choć zmusić Protazego, aby uznał aktem Hrabiego za właściciela zamku. Ten pozornie zgadza się na to, aby
wzbudzić zaufanie, po czym umyka obławie. Tymczasem szlachta skora do użycia swej broni „morduje” po kolei zwierzęta na ucztę
wieczorną w zamku. Ostatecznie w końcowej scenie wszyscy zapadają w głęboki, pogłębiony alkoholem, sen.

Księga IX: Bitwa
Następnego dnia rano wszyscy agresorzy budzą się związani i obezwładnieni przez żołnierzy rosyjskich, wezwanych zapewne przez
Asesora lub Jankiela. To na pomoc Sędziemu przybyła okoliczna szlachta: Podhajscy, Birbaszowie, Hreczechy, Biergele. Związanych
buntowników każe major Płut zakuć w dyby i pozostawić na deszczu. Tymczasem Sędzia próbuje ułożyć się z Rosjanami, aby całą sprawę
załatwić polubownie – bez angażowania sądu i władz. Ostatecznie Major żąda tysiąca rubli za głowę, aby zgodził się puścić Dobrzyńskich.
Sędzia próbuje się targować i przekonać Płuta, że niewiele zyska aresztując napastników. Tamten zirytowany powołuje się na nowe prawa,
które pozwolą być może nawet na karę w postaci zesłania do pracy na Syberii. Zaczyna nawet grozić Sędziemu, że i na niego znajdzie haka,
co wywołuje kłótnię. Spór przerywa pojawienie się Robaka, Maćka Dobrzyńskiego przebranego za chłopa, Bartka Prusaka, Mickiewicza i
Zana. Zwykle ponury Bernardyn tym razem aż promienieje radością – gratuluje Majorowi złapania szlachty i proponuje zorganizowanie
uczty z tej okazji. Zadowolony i rozochocony Major proponuje po posiłku tańce, na co przyklaskuje Ksiądz Robak. Zakonnik sugeruje też,
że warto by dać trochę wódki także wojskom pilnującym więźniów, na co z kolei przystaje Płut. Sam Major udaje się na poszukiwanie
tancerki, ale gdy staje się zbyt natarczywy i bez pozwolenia całuje Telimenę w rękę zostaje spoliczkowany przez Tadeusza. W tym czasie
Robak podaje młodzieńcowi broń i karze strzelać, co też Tadeusz robi. Strzał okazuje się niecelny, ale wśród Rosjan wybucha panika.
Wywiązuje się regularna walka między szlachtą (w tym uwolnieni Dobrzyńscy) a Moskalami. Jest to bitwa bezładna i niedowodzona –
próżno bowiem kapitan Rykow pobiegł do stodoły, aby stamtąd dowodzić. Szlachta tymczasem dobywszy broni ukrytej na wozie Księdza
Robaka ostro stawia opór wojsku rosyjskiemu. Stary Maciek, niezdolny do otwartej walki jeden na jednego, postanawia usunąć się z placu
boju, ale mocno atakowany przez Gifrejtera stacza z nim zwycięski pojedynek. Niestety jest przez to jeszcze bardziej atakowany tak, że z
pomocą musi mu przyjść Kropiciel. Sam jednak omal nie przypłacił tej pomocy życiem, gdyż stracił broń. Wtedy z pomocą obydwu
przychodzi Gerwazy. Ostatecznie zwycięstwo należy do szlachty. Wesela nie podziela jednak Robak, który wie, że trzeba jeszcze rozbić
oddział zgromadzony wokół Rykowa. Nie jest to zadanie łatwe – Rosjanie posiadają broń, zaś szlachta w większości tylko miecze, dlatego
też nie może się zbliżyć do wroga. Rykow odniósłby niewątpliwie zwycięstwo, gdyby nie Konewka Dobrzyński, który zaczaiwszy się w
pokrzywach wprowadził zamieszanie i rozbił zwarte szeregi oddziału. Resztę dokończyła szlachta. Rykow ze zmniejszonymi siłami ucieka
do ogrodu, gdzie od strony zamku zostaje zaatakowany przez oddział Hrabiego. Niestety Moskale są jeszcze dość silni – powalają kilku
ludzi Hrabiego i zamierzają się na niego samego. Widząc to przerażony Klucznik pędzi na ratunek, ale uprzedza go Robak, który zostaje
postrzelony kulą przeznaczona dla ostatniego z Horeszków. Ksiądz ranny oddala się instruując walczących. Jego plan doskonale zrozumiał
Tadeusz i z daleka, zza drzewa strzela do Rosjan. Widząc to Rykow sugeruje Majorowi, aby stanął do pojedynku z młodzieńcem, bo inaczej
ich wszystkich wybije. Ostatecznie Płut wysyła do walki Rykowa, a Tadeusza zastępuje Hrabia, mający do kapitana osobistą zniewagę, gdyż
to właśnie Rykow napadł rano na zamek i podstępnie obezwładnił jego ludzi. Do pojedynku jednak nie dochodzi, gdyż Płut nakazuje
jednemu ze swoich żołnierzy zastrzelić Tadeusza i mimo że tamten chybia, szlachta traktuje to jako zdradę i naciera na Moskali. Znów
wywiązuje się regularna walka. Tymczasem Wojski i Protazy wymyślają fortel, dzięki któremu ostatecznie udaje się przechylić szalę
zwycięstwa na korzyść Litwinów. Przewracają oni bowiem na Rosjan wielką wieżę drewnianą służącą do wyrabiania serów, tzw. sernicę,
pod którą bronił się oddział Rykowa. Większość żołnierzy pada lub zostaje ranna. Resztę dobija Gerwazy, któremu życie ratuje Robak –
widząc, że zamierza się na Klucznika siedmiu strzelców naraz w momencie strzału przewraca go na ziemię. Ostatecznie rozbitemu niemal
całkowicie Kapitanowi proponuje Podkomorzy poddanie się, co też za chwilę ma miejsce i

„taki miał koniec zajazd ostatni na Litwie.”

Księga X: Emigracja. Jacek
Tuż po skończonej bitwie nad Soplicowo nadciągają burzowe chmury. Jest to dobry znak dla szlachty, gdyż ostra nawałnica pozrywała
mosty i dzięki temu nikt dziś się nie dowie o bitwie we dworze. Tymczasem w komnacie Sędziego trwają narady. Kapitan Rykow zgadza się
nie oskarżać nikogo sądownie i zeznać, że przybyli do Soplicowa przypadkiem. Proponuje jednak przekupić Płuta, aby ten nic nie wygadał,
jednak Gerwazy zapewnia, że on nic już nikomu nie powie. Na dociekania Rykowa przyznaje się, choć nie wprost, do zabicia Majora. Od

background image

Księdza Robaka dostaje rozgrzeszenie, gdyż czyn ten popełnił dla dobra społecznego. Chwilę potem Podkomorzy ogłasza szlachcie, że
najbardziej aktywni uczestnicy walk musza udać się na emigrację do Księstwa Warszawskiego. Tym ocalą pozostałych, którzy przed
obliczem władzy obarczą winą za bójkę ich i Majora Płuta. Teraz z kolei Sędzia zajmuje się Tadeuszem. Przed obliczem rannego Księdza
oznajmia, że Telimena zgodziła się oddać młodzieńcowi Zosię, która również jest z tego faktu bardzo zadowolona. Jednak Tadeusz nie chce
pętać woli Zosi, gdyż nie wie, na jak długo przychodzi mu opuszczać rodzinne strony. Postanawia prosić ją o rękę dopiero po swoim
powrocie, jeśli nadal sędziego chciała. Słysząc to Zosia wręcza mu na drogę obrazek św. Genowefy z relikwią (fragmentem płaszcza) św.
Józefa, patrona zaręczonych. Widząc tak smutne dla obojga pożegnanie również Hrabia rozczula się i po pierwsze godzi się z Tadeuszem, a
po drugie wyznaje swe uczucia Telimenie. Biorąc jednak przykład z Tadeusza postanawia wyjechać i poświecić miłość dla ojczyzny. W
chwilę później w wielkim pośpiechu emigranci opuszczają Soplicowo. Nie może z nimi udać się Robak, gdyż jest zbyt ciężko ranny. Prosi
Sędziego, żeby wezwał plebana i Gerwazego i sprowadził do niego. Gdy wszyscy są już w pokoju Robaka zaczyna się jego spowiedź –
bernardyn wyznaje przed klucznikiem, że jest Jackiem Soplicą słowami

Jam jest Jacek Soplica.

Prosi o wysłuchanie jego spowiedzi i być może o przebaczenie. Opowiada następnie dobrze znane Gerwazemu dzieje miłości Jacka i Ewy,
sprzeciwu Stolnika i jego zabójstwa. Przekazuje tę relację jednak trochę inaczej niż funkcjonowała ona w pamięci Klucznika – akcentując
swoje krzywdy, nieuczciwe zachowanie się Stolnika wobec niego – np. udawanie, że o miłości dwojga nie wiedział, aby nie zrazić Jacka do
siebie, gdyż jego popularność okazywała się m.in. przy głosowaniu na sejmikach. Wskazuje także na nieudane próby zapomnienia,
wyjechania gdzieś. Podczas jednej z takich prób postanowił pożegnać się, licząc, że może w chwili wzruszenia pozwoli on na małżeństwo.
Tymczasem on zaczął rozmawiać o małżeństwie Ewy ale z kasztelanem witebskim. Przepełniło to czarę goryczy i uraziło dumę szlachecką
Jacka tak, że poprzysiągł zemstę. Bernardyn przysięga jednak Gerwazemu, że nie był w zmowie z Moskalami, którzy napadli na Stolnika, a
jedynie przejeżdżał tamtędy. Niestety widząc z jaką butą Stolnik stanął na progu po odparciu ataku ożyły w nim dawne urazy i bez
zastanowienia wypalił z broni zabijając głowę rodu Horeszków. Wysłuchawszy tych zwierzeń Gerwazy przebacza, choć zaznacza, że ręki
nie może mu uścisnąć. Ksiądz prosi jeszcze, aby zechciał wysłuchać go do końca, gdyż dziś umrze, bo choć rana niewielka, to poruszyła
dawniejszą i wdała się gangrena. Opowiada wiec swoje losy dalej. Uznany za zdrajcę przez Polaków, zaś za sojusznika przez Rosjan uciekł z
ojczyzny, aby nie dać się zrusyfikować. Chcąc odkupić swe winy wobec Horeszków zaopiekował się córką Ewy – Zosią, gdy matka jej
zmarła na Syberii. Zaś aby zmazać opinię zdrajców z rodu Sopliców pracował dla kraju, jako żołnierz a następnie emisariusz, od wielu lat
planując powstanie, które przyśpieszył i skazał na niepowodzenie Gerwazy. Nie ma on jednak żalu do Klucznika. Gerwazy wzruszony taką
postawa opowiada, że również Stolnik umierając zrobił znak krzyża w kierunku Jacka, co znaczyło, że mu przebacza, ale w gniewie stary
sługa nigdy nikomu o tym nie powiedział. Uradowany tą wiadomości Jacek czeka w spokoju na księdza, gdy przybywa posłaniec z
wiadomością, że Napoleon wyrusza na Rosję. W chwilę później Robak umiera.
Księga XI: Rok 1812
Księga rozpoczyna się apostrofą sławiącą ów tytułowy 1812 rok. Wiosną tego roku wkraczają do Rosji wojska Napoleona. Oddziały polskie
stacjonują m.in. w Soplicowie. Po gościnnym przyjęciu i krótkich rozmowach wszyscy zmęczeni udają się na spoczynek. Jedynie Wojski
wciela się w rolę kuchmistrza i przygotowuje uroczysty obiad dla gen. Dąbrowskiego oraz potrójne zaręczyny. Następnego dnia uroczystości
rozpoczynają się od obchodów święta Najświętszej Panny Kwietniowej. W kaplicy gromadzi się wiele ludności, gdyż poza chęcią modlitwy
chcą oni również zobaczyć sławnych wojskowych goszczących w Soplicowie.Po mszy Podkomorzy przemawia do zgromadzonych. Mówi o
wyzwoleniu Księstwa i Korony przez Napoleona, ale także o losach Jacka Soplicy. Dokonuje on pełnej, bo również urzędowej ekspiacji i
nobilitacji bohatera, gdyż informuje publicznie o przyznaniu Jackowi orderu kawalera Legii Honorowej. Odznaczenie zostaje zawieszone na
grobie zmarłego. Następnie Sędzia zaprasza wszystkich na ucztę do dworu.Tymczasem na progu dworu siedzą, rozmawiając i popijając
miód, dwaj byli wrogowie – Gerwazy i Protazy. Patrząc na Tadeusza i Zosię snują refleksje o tym, jak dziwnie zakończył się spór o zamek.
Natomiast między młodymi niejako ponawiane są zaręczyny. Tadeusz chcąc być pewnym miłości Zosi, pyta ją, czy nadal chce zostać jego
żoną. Oczywiście otrzymuje odpowiedź twierdzącą, po czym oboje udają się w stronę dworu, gdzie Rejent z kolei swojej narzeczonej
pomaga w toalecie.Nagle Rejent zostaje wezwany przez Wojskiego, który dostrzegł w ogrodzie zająca. Pojawia się tym samym kolejna
sposobność do rozstrzygnięcia sporu z Asesorem. Kusy i Sokół poddani zostają próbie, dzięki której udaje się zakończyć sprawę.
Zwycięstwo odnoszą oba charty, co jest dodatkowo okolicznością miłą i satysfakcjonującą obie strony. Następuje długo oczekiwane
pojednanie, do którego, jak informuje narrator, miał się przyczynić sam Wojski hodując specjalnie na tę okazję zająca, aby stanowił łatwą
zdobycz. Fakt ten pozostaje jednak tajemnicą i pozwala zachować przyjaźń między dawnymi wrogami.Natomiast w sali jadalnej
zgromadzeni goście witają wchodzących Tadeusza i Zosię, podziwiając urodę młodej panny, która rozkwita w pełni dzięki połączeniu z
prostotą tradycyjnego litewskiego stroju. Jeden z pułkowników nawet wyjmuje szkicownik i zaczyna rysować Zosię. W tym momencie
Sędzia rozpoznaje w nim Hrabiego i wita go serdecznie. Za chwilę pojawia się druga para narzeczonych: Tekla Hreczeszanka i Asesor, który
już dość dawno odkochał się w Telimenie. Ostatniej pary nie mogą się wszyscy doczekać, gdyż Rejent poszukuje pierścionka, który zgubił w
czasie szczucia zająca, a jego narzeczona nadal nie ukończyła toalety.
Księga XII: Kochajmy się
Wojski pełni obecnie obowiązki marszałka dworu, dbając, aby gościom nie uchybiono w żaden sposób. Dlatego też m.in. odpowiednio
rozsadza gości przy stole. W tym czasie Tadeusz i Zosia według zwyczaju usługują włościanom, dla których stoły zastawiono przed
dworem. We dworze tymczasem zebrani goście zachwycają się serwisem obiadowym Wojskiego, pytając jednocześnie, cóż za sceny on
przedstawia. Wojski czuje się tym samym zobligowany do opowiedzenia całej historii sejmików polskich, gdyż sceny z takich obrad
umieszczone są na sprzętach. Po skończonej opowieści serwis zostaje wreszcie wykorzystany – pojawia się w nim całe mnóstwo potraw,
podanych w niezwykle kunsztowny sposób – układają się one w krajobraz różnych pór roku. Zachwyca to niezmiernie gen. Dąbrowskiego,
który gratuluje Wojskiemu talentu. W trakcie posiłku pojawiają się kolejni goście. Najpierw Sędzia przyprowadza Maćka Dobrzyńskiego,
który rad jest, że może zobaczyć najprzedniejszych wodzów polskich. Sam Dąbrowski i inni poznają Maćka i wspominają jego „poczynania”
z Rózeczką. Zebrani opowiadają o innych Dobrzyńskich, przebywających w Królestwie Polskim. Chwilę potem pojawia się Gerwazy ze
swym Scyzorykiem, którego rozmiarami wszyscy się zachwycają. Jedynie gen. Kniaziewicz jest w stanie dobrze nim władać. Toteż jemu
Gerwazy ofiarowuje swoja broń. Przez cały ten czas Maciek pozostaje milczący i markotny, a gdy wreszcie decyduje się odezwać, krytykuje
naiwną wiarę w pomoc Napoleona. Wskazuje, że Polsce potrzebny jest wódz-Polak. Wywołuje to nerwowe szepty wśród zebranych.
W tym momencie pojawia się ubrany z francuska Rejent wraz z narzeczoną – Telimeną. Dostrzegłszy go Maciek rzuca nań ostre, karcące
spojrzenie oraz określa go mianem głupca. Chwilę potem, bez pożegnania, wraca do swojego zaścianka. Tymczasem Hrabia robi wyrzuty
Telimenie i gotów jest pojedynkować się z Rejentem. Jednak kobieta odciąga go na stronę i każe się decydować: jeśli weźmie z nią dziś ślub,
to porzuci dla niego Rejenta. Hrabia dostrzega, jak bardzo się pomylił oceniając Telimenę. Nie chce się z nią żenić, ale obiecuje też nie
przeszkodzić jej w poślubieniu Rejenta. Aby jednak ukarać Telimenę zaczyna zalecać się do Podkomorzanki. Goście bawią jeszcze chwilę
we dworze, a następnie wychodzą na dziedziniec. Tymczasem Tadeusz radzi się Zosi w kwestii uczynienia wolnymi ich przyszłych
poddanych. Decyzja ta wpłynie bowiem na ich położenie materialne – będą zmuszeni prowadzić żywot ziemiański. Zosia zapewnia, że jest z
tego powodu bardzo rada. Słysząc to Gerwazy proponuje, aby chłopów uszlachcić, czym nie narazi się ich na nałożenie ogromnych
podatków. Przy czym zauważa, że sytuacja materialna nie pogorszy im się znacznie, gdyż pilnował on ostatnich skarbów rodu Horeszków i
że teraz należą one do Zosi. Toteż Tadeusz czym prędzej ogłasza poddanym decyzję, za co otrzymuje ich dozgonną wdzięczność. Wszyscy

background image

wpadają w radosny nastrój, współweseląc się z narzeczonymi. Za chwilę jednak uwaga wszystkich skupia się na muzykantach, a przede
wszystkim na Jankielu, który jest powszechnie uznany za najlepszego cymbalistę. Zawstydzony Żyd nie chce jednak początkowo zagrać, ale
ulega prośbie Zosi i rozpoczyna swój niezwykły koncert. Spod pałeczek wydobywają się dźwięki Poloneza Trzeciego Maja. W pewnym
momencie rytm zostaje zmącony jakąś fałszywą nutą, którą jako Targowicę rozpoznaje Gerwazy. Dalej już zgodnym rytmem wygrywa
Jankiel znaną wojsku piosenkę o niedoli żołnierskiej, aby zakończyć dźwiękami „Mazurka Dąbrowskiego”.

Po koncercie Jankiela Podkomorzy daje sygnał, że

„Poloneza czas zacząć”.

Podkomorzy z Zosią prowadzą w sposób mistrzowski pierwszą parę. Przyszłą panna młoda jest jednak rozchwytywana także przez innych
tancerzy i kończy tańce dopiero, kiedy złączy się w parę z Tadeuszem. Powszechna wesołość nie dotyczy tylko jednej osoby – Saka
Dobrzyńskiego, dawnego konkurenta Zosi, na śmierć w niej zakochanego. Utwór wybrzmiewa atmosferą radości, wesela i ucztowania. Zaś
ostatnie słowa narratora niejako uautentyczniają relację, czyniąc z podmiotu mówiącego świadka opisanych wydarzeń.

BALLADYNA
Do chaty Pustelnika, który zamieszkiwał w lasach nad jeziorem, przyjechał władca zamku – Kirkor. Pytał on starego, którą z dziewcząt ma
poślubić. Pustelnikiem tym był król Popiel III, który kiedyś rządził królestwem. Był to czas bardzo szczęśliwy dla mieszkańców, ale król
został pozbawiony tronu przez swego okrutnego brata, Popiela IV. Od tamtej pory w królestwie zaczęło się źle żyć, lud był gnębiony i
prześladowany. Pustelnik wiedział, czemu taka tragedia spadła na jego królestwo. Opowiedział Kirkorowi historię królewskiej korony.
Korona, którą nosił Popiel IV, nie była prawdziwa. Autentyczna została zakopana przez Pustelnika w lesie, chciał on ją bowiem uchronić
przed swym złym bratem. Kirkor bardzo się tą opowieścią przejął i obiecał Pustelnikowi, że będzie walczył o sprawiedliwość, postara się też
odzyskać tron dla Popiela III, który jest prawowitym władcą. Pustelnik, chcąc się odwdzięczyć Kirkorowi, dał mu radę, by jego żoną została
prosta dziewczyna z ludu.Goplana – wodna nimfa i władczyni jeziora Gopło – zakochała się w Grabcu – wiejskim chłopie, zakochanym z
kolei w Balladynie. Goplana postanowiła zdobyć Grabca i w tym celu uknuła szatański plan, wydając niezbędne polecenia swym sługom –
dwom leśnym duszkom – Skierce i Chochlikowi. Chochlik miał zawrócić Grabca z drogi wiodącej go na spotkanie z ukochaną Balladyną,
Skierka natomiast miał zepsuć most, by w ten sposób wpłynąć na decyzję Kirkora. Złamana deska w mostku zmusiła go bowiem do
zatrzymania się przed chatą wdowy, w której Kirkor spotkał jej dwie córki – Alinę i Balladynę. Goplana chciała, by w ten sposób jego
uwaga skierowała się na Balladynę oraz by to ona została jego żoną.Kirkor - zgodnie z planem powziętym przez nimfę – znalazł się w chacie
wdowy i zobaczył tam jej dwie piękne córki. Był tak zauroczony ich urodą i wdziękiem, że nie wiedział, którą z nich ma wybrać na swą
żonę. Ich matka, posłuchawszy podpowiedzi Skierki, zaproponowała mu więc, by pojął za żonę tę z nich, która pierwsza przyniesie z lasu
pełen dzban malin. Kirkor przystał na tę propozycję z ochotą i panny ruszyły w las. Okazało się, iż Alina jest lepsza od swej siostry i ma w
dzbanie więcej malin niż Balladyna. Ta zaś, by nie przegrać konkursu i by zdobyć serce i rękę Kirkora, zabiła siostrę, zabierając jej dzbanek
z malinami. Świadkiem tego zdarzenia był jednak Grabiec, który został zamieniony przez Goplanę w wierzbę. Ponadto na czole zabójczyni
pozostało niezmywalne, krwawe znamię, którego Balladyna nie mogła się w żaden sposób pozbyć. Ciało Aliny znalazł Filon, zakochany w
niej pasterz, który pocałował dziewczynę w martwe usta. Balladyna wróciła zaś zwycięsko do domu, oznajmiając matce i Kirkorowi, iż
Alina uciekła z innym mężczyzną. W nagrodę, tak jak zostało już wcześniej postanowione, została żoną Kirkora, jej rodzinna chata została
natomiast spalona. Wkrótce po ślubie Kirkor wyjechał na wojenną wyprawę, a jej celem było przywrócenie na tron Popiela III. Balladyna
zaś została na zamku sama, coraz bardziej oddalając się od swych dawnych bliskich. Nie tylko wydała rozkaz, by od bram zamku wyrzucić
jej znajomych ze wsi, ale również własną matkę nazwała mamką. Uczyniła to przed Kostyrem, dowódcą straży u Kirkora. Nie pozwoliła
również, by do zamku wszedł Grabiec, który już odzyskał swą ludzką postać. Kirkor zaś, ponownie korzystając z rady Pustelnika,
postanowił przesłać żonie zapieczętowaną skrzynię, nakazując jednocześnie, by jej nie otwierała. Był to dla Balladyny test lojalności.Do
Pustelnika udała się również Balladyna, która chciała, by ten pomógł jej wyleczyć krwawe znamię na jej czole. Ten zaś powiedział jej, iż
znamię może zetrzeć tylko zmarła Alina. Przestraszona Balladyna uciekła. Goplana, nimfa z jeziora, która tak bardzo wpłynęła na historię
Aliny i Balladyny, postanowiła zamienić swego ukochanego Grabca w karcianego króla. Na głowę zaś włożyła mu koronę Lecha, tę samą, o
której opowiadał Pustelnik. Goplana znalazła ją rzekomo w lesie. Tak przemieniony Grabiec, jako król, odjechał do zamku Kirkora, w
towarzystwie Skierki i Chochlika, aby tam wziąć udział w uczcie. Jak się okazało, zbrodniczą tajemnicę Balladyny poznał Kostryn, który
podsłuchał rozmowę swej pani z Pustelnikiem.Do zamku zaś przybył Gralon, posłaniec przywożący dla Balladyny zapieczętowaną skrzynię
od Kirkora. Kostryn zaś zasugerował żonie swego pana, iż tamten może coś wiedzieć o jej przeszłości, po czym z mieczem rzucił się na
niego. Balladyna, pomagając mu, wbiła Gralonowi miecz w plecy.W czasie jednej z zamkowych uczt, na salę wdarła się ubrana w łachmany
wdowa, mająca do córki wielki żal, iż ta o niej zapomniała. Balladyna na oczach wszystkich wyparła się swej matki i kazała ja wyrzucić za
drzwi, choć na zewnątrz panowała burza i lał deszcz. Goniec przyniósł do zamku wiadomość, że Kirkor zwyciężył nad Popielem IV. Lud
chciał zwycięzcę ogłosić swym nowym królem, Kirkor zaś oponował proponując, że nowym królem winien zostać właściciel korony Lecha.
Był on bowiem przekonany, iż jest ona własnością Popiela III. W rzeczywistości natomiast Goplana podarowała ją Grabcowi. Balladyna
nagle zemdlała, gdyż ukazał jej się duch zmarłej, zamordowanej przez nią siostry.Kirkor powiedział Pustelnikowi, iż ma zamiar ogłosić w
Gnieźnie, że ten, kto ma prawdziwą koronę Lecha, zostanie królem. Do Pustelnika zaś przybyła wdowa, która usiłowała się powiesić na
drzewie, lecz złamała się pod nią gałąź. Pustelnik obiecał jej, że gdy tylko zostanie ponownie królem, od razu ukarze jej córkę. Balladyna,
która dowiedziała się, iż koronę Lecha posiadał Grabiec, zabiła go nocą, by ją zdobyć i by zostać nową królową. Podobny pomysł miał też
Kostryn, lecz Balladyna okazał się od niego sprytniejsza i szybsza. Kostryn spotkał ją, gdy ta już wracała z sypialni Grabca, po dokonaniu
mordu. W pośpiechu zapomniała jednak zabrać ze sobą korony, w czym ubiegł ją Kostryn.Kirkor natomiast, zdając sobie sprawę z tego, iż
korona została skradziona, zagroził zemstą każdemu, kto się z nią pokaże. Balladyna więc, wespół z Kostrynem, postanowili uknuć kolejny
morderczy plan. Postanowili zamordować Pustelnika, by tylko oni mogli skorzystać z korony Lecha. Goplana, zdając sobie sprawę z
konsekwencji swych poczynań, odleciała z kluczem żurawi na północ, na zawsze opuszczając jezioro Gopło. Pod murami Gniezna zaś
Kirkor przygotowywał swoich żołnierzy do walki. Wtem goniec przyniósł mu wiadomość, iż Pustelnika znaleziono powieszonego przez
nieznanych morderców przed jego chatką. Balladyna i Kostryn, którzy dokonali tego morderstwa, postanowili wyruszyć przeciwko wojskom
Kirkora. Przekupili część jego żołnierzy, a Kirkor zginął z rąk Kostryna. Wkrótce potem morderczą parę powitano na zamku jako
panujących nowych władców. Balladynie to jednak nie wystarczyło. Postanowiła otruć Kostryna, by cała władza znalazła się w jej rękach.
Otruła go więc chlebem, którym obywatele witali ich jako nowych panujących. Prawo, które obowiązywało w królestwie, nakazywało, by
nowo obrany król wydał wyroki nad zbrodniarzami. Obowiązku tego musiała również dopełnić Balladyna. Przed królową zaczęli więc
ustawiać się kolejni oskarżyciele. Jednym z nich był zamkowy lekarz, który stwierdził, iż Kotryn został otruty. Zażądał, by na truciciela
wydano sprawiedliwy i surowy wyrok. Kolejnym z oskarżycieli był Filon, który chciał, by ukarano morderczynię Aliny. Wdowa zaś
poskarżyła się królowej na swą wyrodną córkę, prosząc o jej ukaranie. Gdy dowiedziała się jednak, iż za wypędzenie matki grozi kara
śmierci, nie zdecydowała się wypowiedzieć jej imienia, nawet na torturach, którym ją poddano. Wkrótce na nich zmarła.
Balladyna, zgodnie z obowiązującym prawem, za każdą z tych zbrodni wydała wyrok śmierci. Tym samym wydała wyrok na samą siebie i
umarła rażona piorunem.

background image

KORDIAN
PRZYGOTOWANIE

Przygotowanie ma miejsce w nocy 31 grudnia 1799 roku. Miejsce akcji jest Chata sławnego niegdyś czarnoksiężnika Twardowskiego w
górach Karpackich – przy chacie obszerny dziedziniec. Występują następujące osoby: Czarownica, Szatan, Astaroth, Diabły, Gehenna,
Mefistofel, Twór (czyli Joachim Lelewel), Chór Aniołów, Archanioł. Na wybrane miejsce przylatują czarownice i diabły i wprawiają w ruch
wiekowy zegar i rozpoczynają nowy rok. Pojawiają się najznakomitsze postaci diabelskiego światka: Szatan, Mefistofeles, Astarot i inni.
Pierwszy z nich Szatan zapowiada nadejście wielkiej chwili dla pewnego narodu, który się podniesie, zwycięży i zginie. W podtekście
chodzi mu o Polaków. Wówczas Mefistofeles radzi, aby stworzyć tej nacji przywódców, a sam inicjuje modlitwę za zmartwychwstanie
narodu. Nagle na scenie pojawia się ogromny kocioł, z którego wyłaniają się po kolei stwarzani przez Szatana przywódcy powstania
listopadowego, którzy odegrają istotną rolę w jego wznieceniu, a później – zgodnie z koncepcją Złych Mocy – doprowadzą do jego klęski.
Do każdego z nowych tworów diabły mają inne składniki mieszanki, by jeszcze bardziej podkreślić różnice między wojskowymi i
cywilnymi dowódcami powstania. Pierwszym jest Józef Chłopicki – dyktator w pierwszej fazie powstania. Okazuje się być konserwatystą za
starym do walki, nie dysponuje umiejętnościami strategicznymi, energią i zdecydowaniem, przy pomocy których wykorzystałby siłę ludu,
więc izoluje się od powstańców. Drugi to prezes rządu powstańczego i minister spraw zagranicznych tegoż rządu książę Adam Jerzy
Czartoryski – przypominający bardziej dyplomatę, niż przywódcę narodowego zrywu niepodległościowego. Jest za bardzo ostrożny, nie
potrafi realnie ocenić szans walczących Polaków. Kolejnym okazuje się być generał Jan Zygmunt Skrzynecki – jeden z następców
Chłopickiego. On także nie stanowi wzoru wodza zrywu rewolucyjnego. W jego zachowaniu widać cechy tchórza, flegmatyka, osoby
bardziej pasywnej, niż działającej (poruszał się jak rak). Nie dziwi wiec fakt, iż został usunięty ze stanowiska dowódcy właśnie za
nieudolność. Ostatnim jest ostatni dowódca powstania Jan Krukowiecki. Każdy pamięta generałowi to, że poddał się, nim walka dobiegła
końca. Po pertraktacjach z Rosjanami podpisał w 1831 roku akt kapitulacji Warszawy.Oprócz przywódców z kotła wychodzą również: Julian
Ursyn Niemcewicz i Joachim Lelewel. Tego pierwszego nazywa się pogardliwie eunuchem oraz słowami: Poeta-rycerz-starzec-nic, co
potwierdza jeszcze bardziej i uwypukla szkodliwość jego twórczości, zniechęcającej do walki, jak również jego konserwatywne poglądy. Z
kolei Lelewel – członek Rządu Narodowego - okazuje się być gadułą, dysponującym ograniczonym zapleczem słów i nie potrafiącym
przekazać nic wartościowego. Wolał perorować, niż zdecydować się na walkę. Scenę kończy interwencja Sił Niebieskich. Pojawiają się
aniołowie. Bez chwili wahania przepędzają zgromadzenie czarownic i diabłów. Na scenie pojawia się Archanioł, który prosi Boga o
zmiłowanie nad konającą Polską.

PROLOG
Występują w nim trzy osoby prezentujące różne koncepcje literatury narodowej: Pierwsza, Druga i Trzecia Osoba Prologu. Prolog stanowi
polemikę Słowackiego z Mickiewiczem. Pierwszą Osobą Prologu jest autor Pana Tadeusza: tutaj jako propagator idei poezji
mesjanistycznej, niosącej sen i pociechę. W rzeczywistości tylko usypia naród swoimi teoriami, ślepo i wbrew rozsądkowi licząc na cud
zmartwychwstania, który przecież nie nastąpi. Pierwsza Osoba prosi Boga o zesłanie na zmęczonych walką Polaków ukojenie, a sama
zobowiązuje się dostarczyć im swoją poezję odrobinę łagodności. Mickiewicz został opisany jako człowiek pyszny, zadufany w sobie i
przekonany o swojej racji: Jestem duch Apokalipsy […], Jestem pierwszy… i ostatnim będę…. Uważa się za proroka, Mesjasza, wręcz
następcę Boga, jego ziemskiego wysłannika. Z kolei Druga Osoba Prologu przedstawia poglądy charakterystyczne dla przeciwników tez
głoszonych przez ludzi skupionych wokół Mickiewicza. Nie boi się skrytykować ideowego przeciwnika. Zachęca do walki, podjęcia
zbiorowego, zbrojnego czynu, do działania. Druga Osoba posuwa się nawet do nazwania Mickiewicza tureckim derwiszem, czyli kimś, kto
kręci się wokół własnej osi, nie czyniąc nic nowego. Warto zauważyć, że poglądy te nie są tożsame z tezami Słowackiego, który – choć
negował bierność i zachowawczość – to jednak nie posuwał się do zaprzeczenia sensowności poezji i poety. Trzecia Osoba Prologu to głos
samego Juliusza Słowackiego. Przepędziwszy swych poprzedników, zapowiada ona pogodzenie zwaśnionych stron. Mówi o rychłym
pojawieniu się nowej idei i poezji, które pobudzą naród do walki, które porwą do działania uśpionych.

Akt I
Scena I
Akcja rozgrywa się na dziedzińcu wiejskiego domku. Widać go z jednej strony sceny, ponieważ z drugiej strony mamy ogród. W tej scenie
występują trzy osoby: piętnastoletni Kordian, stary sługa Grzegorz oraz piękna Laura. Kordian rozmawia przed swoim domem ze sługą
Grzegorzem. Okazuje się bardzo wrażliwym chłopcem, który przez swą uczuciowość nie potrafi przystosować się do twardych reguł
rządzących światem. Choć ma dopiero piętnaście lat, przeżył już bardzo wiele. jego przyjaciel popełnił samobójstwo, a dziewczyna, którą
obdarzył uczuciem – nie odwzajemnia jego sympatii. To wszystko sprawia, że Kordian nie umie wyznaczyć sobie celu w życiu, nie potrafi
okiełznać swoich marzeń, odnaleźć się. Wygłasza monolog, w którym uwidacznia się swoista „choroba wieku” pokolenia romantyków. Jest
przekonany o bezsensie życia, znudzony wszelkim działaniem, które i tak postrzega za bezcelowe i pozbawione sensu. Jego serce wypełnia
egzystencjalna pustka, a stan swojej duszy porównuje do jesiennej przyrody, która go otacza. Choć stary Grzegorz usiłuje przekonać go do
jakiegoś działania, skierować jego myśli na pozytywną drogę, jego starania okazują się bezsensowne. Opowiedziane przez niego trzy
historie-przypowieści (bajka O Janku, co psom szył buty; wspomnienia Grzegorza o słynnej bitwie pod piramidami podczas egipskiej
wyprawy Napoleona w latach 1798-1799; historia młodego oficera oddziałów polskich Kazimierza, które pod wodzą Napoleona brały udział
w wyprawie moskiewskiej 1812 roku, a potem dostały się w niewolę) nie wywierają na Kordianie większego wrażenia. Mimo iż z początku
okazuje zainteresowanie sensem opowieści, to jednak wszystko to jest pozorne. Chłopiec ponownie poddaje się melancholii. Scenę kończy
wołanie Laury. Dziewczyna wzywa do siebie Kordiana.

Scena II
Miejscem akcji jest ogród w rodzinnej posiadłości Kordiana. Występują trzy osoby: Kordian, Laura oraz stary Grzegorz. Po zejściu z koni
Kordian i Laura pozostawiają zwierzęta pod opieką Grzegorza a sami udają się na spacer po ogrodowej alei. Rozmawiają o uczuciu, jakim
młody Kordian obdarzył starszą Laurę. Okazuje się, że kobieta traktuje swego adoratora z lekceważeniem, szczyptą szyderstwa i nie traktuje
jego awansów poważnie, mając dla niego tylko pewną odmianę macierzyńskiej cierpliwości. Nie pomaga nawet monolog Kordiana o miłości
i samotności - Laura zimna i nieprzejednana. Nie zamierza związać się z chłopcem, nie będzie jego „pokrewną duszą”. Gdy Laura odjeżdża z
Grzegorzem, smutny Kordian postanawia popełnić samobójstwo. Nie chce już więcej słuchać drwiących uwag ukochanej. Scena III

Miejscem akcji jest pokój Laury w rodzinnej posiadłości Kordiana.
Występują trzy osoby: Laura, Panna (pokojówka) oraz stary sługa Grzegorz.

W nocy Laura, siedząc samotnie w pokoju, nie może zapanować nad dziwnym przekonaniem o zbliżającej się tragedii. Zaniepokojona o
Kordiana, który mimo późnej pory nie wrócił z przechadzki, zaczyna wyrzucać sobie złe potraktowanie chłopca, którego winą było tylko to,
że obdarzył ją pierwszym, młodzieńczym uczuciem. Aby odegnać złe myśli, Laura zaczyna czytać wiersz Kordiana, wpisany w jej
pamiętniku. Lektura powoduje jeszcze mocniejszą falę wyrzutów sumienia z powodu słów wypowiedzianych podczas popołudniowej
przechadzki. Gdy do pokoju wchodzi pokojówka, kobieta dowiaduje się, że Grzegorz jeszcze nie jadł kolacji. Domyśla się, że sługa udał się

background image

na poszukiwanie panicza. Scenę kończy widok pędzącego konia bez jeźdźca (Laura widzi to z okna) i pojawienie się Grzegorza, który wpada
do jej pokoju z krzykiem: Nieszczęście! Oh nieszczęście! panicz się zastrzelił!

Akt II
Rok 1828. Wędrowiec
Scena I
Miejscem akcji jest James Park w Londynie. Występują dwie osoby: Kordian i Dozorca.

Kordian siedzi pod drzewem w James Parku (park wokół pałacu Św. Jakuba) w Londynie. Oddaje się rozmyślaniom nad sensem ludzkiego
życia, wspomina nieudaną próbę samobójczą, po której została mu blizna na czole (po nieudanym strzale). Rozważania przerywa mu
miejscowy Dozorca, który zaczyna z nim dyskusję o mocy pieniądza we współczesnym świecie. Anglikowi udaje się przekonać Kordiana, że
światem rządzą monety i banknoty, że nie ma większej siły sprawczej. Można za nie kupić, np. miejsce w parlamencie czy sławę, ale ich
moc nie sięga tam, gdy chodzi o szacunek innych.
Scena II
Miejscem akcji jest nadmorskie miasteczko Dover w Anglii. Występuje Kordian. Kordian siedzi na nadmorskiej skale i czyta fragmenty
tragedii Szekspira Król Lear. Pozostając pod zachwytem książki, odkłada ją na bok i wygłasza pochwałę talentu angielskiego
dramatopisarza. Potem oddaje się we władanie myśli, że przepaść pomiędzy literaturą a rzeczywistością jest nie do przebycia. Idealny świat
poezji nie pokazuje tego, co widz dookoła.

Scena III
Miejscem akcji jest najpierw willa we Włoszech, a później droga publiczna. Występują dwie osoby: Kordian i Wioletta. Podczas pobytu we
Włoszech Kordian nawiązuje romans z piękną Wiolettą, która zapewnia go o głębokim uczuciu. Aby sprawdzić, czy jej słowa są prawdą,
Kordian postanawia wystawić Wiolettę na próbę: opowiada jej wymyśloną historię o swoim bankructwie i złotych podkowach konia, a ona
co chwilę zmienia swój stosunek do niego i decyzję, czy z nim pozostać, czy odejść. Szybko okazuje się, że dziewczynie zależy tylko na
klejnotach, jakimi obdarowywał ją Kordian. Wioletta zostaje zdemaskowana jako egoistka pragnąca jedynie luksusu, a nie szczerego
uczucia. Gdy w drodze okazuje się, że koń Kordiana zgubił złote podkowy (a był to jedyny powód, dla którego kobieta wyruszyła z nim w
drogę) - Wioletta opuszcza Kordiana. Bohater wygłasza zdanie zakładające brak miłości na świecie, którą zastąpiła pogoń za pieniądzem.

Scena IV
Miejscem akcji jest pałac papieski w Watykanie. Występują cztery osoby: Szwajcar, Papież, Papuga i Kordian. Kordian jest na audiencji u
papieża. Jego pragnieniem jest uzyskanie błogosławieństwa dla Polski i Polaków, wyniszczonych przez zło rozbiorów. Przynosi przywódcy
kościoła garść ziemi ze swej ojczyzny: ziemi, kędy dziesięć tysięcy wyrżnięto / Dziatek, starców i niewiast, lecz Papież nie chce słuchać o
sytuacji Polaków. Zbywa go rozmową o rzeczach przyziemnych, zachęca do zwiedzenia zabytków, a w kwestii najbardziej interesującej
Kordiana radzi posłuszeństwo prawowitemu władcy - caratowi i ciągłą modlitwę do Boga. Ojciec Święty jeszcze bardziej kompromituje w
oczach Kordiana autorytet głowy Kościoła, gdy grozi, że rzuci klątwę na Polaków, jeśli jeszcze raz zorganizują powstanie. Ta wizyta
upewnia Kordiana w poczuciu, że nikt nie interesuje się losem Polaków.

Scena V
Miejscem akcji jest szczyt Mont Blanc, najwyższej góry a Alpach i w Europie. Występuje Kordian. Kordian wygłasza swój słynny monolog.
Scena ta stanowi punkt kulminacyjny całego dramatu. Bohater przechodzi przemianę z zagubionego nastolatka w człowieka przekonanego o
nieograniczonych możliwościach: Jam jest posąg człowieka na posągu świata. Kordian, zdając sobie sprawę o spoczywającym na nim – jako
na Polaku – obowiązku walki o ojczyznę – i decyduje się na walkę w obronie narodu, choćby za cenę własnego życia.Swój program zawiera
w haśle Polska Winkelriedem narodów!, w którym nawiązuje do legendarnego XIV-wiecznego bohatera szwajcarskiego Arnolda
Winkelrieda, który w bitwie z Austriakami miał chwycić kopie rycerzy i skierować je wszystkie na siebie. Choć zginął, to tym bohaterskim
czynem spowodował wyrwę w szeregach wroga i przechylił szalę zwycięstwa na stronę Szwajców. Kordian dochodzi do wniosku, że Polska
ma być XIX-wiecznym Winkelrieda dla wszystkich uciśnionych narodów Europy. Mimo iż zostanie pokonana boleśnie przez Rosję, to
jednak zapoczątkuje zryw niepodległościowy i zainspiruje całą Europę. Nie należy skupiać się na biernym cierpieniu (jak w III części
Dziadów), ale na walce czynnej. Po wypowiedzeniu ostatnich słów Kordian rzuca się na chmurę, która z Mont Blanc przenosi go o Polski.


Akt III
Spisek koronacyjny
Scena I
Scena I rozgrywa się na placu przed Zamkiem Królewski w Warszawie, gdzie wystawiono ozdobne rusztowanie z okazji koronacji cara
Mikołaja I. Występują: Pierwszy z Ludu, Drugi z Ludu, Pierwszy Młodzieniec, Drugi Młodzieniec, Szewc, Szlachcic, Żołnierz, Garbaty
Elegant, tłum gapiów.

Na Placu Zamkowym zebrał się spory tłum. Tworzą go ludzie różnego stanu, którzy komentują wydarzenia związane z koronacją cara
Mikołaja I na króla Polski. Wszyscy mają nadzieję, że zobaczą cara oraz jego dygnitarzy, że będą mogli podyskutować na temat ich wyglądu
i stroju. Scena ta dobrze oddaje nastroje, jakie panowały w społeczeństwie polskim w związku z koronacją. Ważnym momentem jest decyzja
kilku gapiów, którzy decydują się uczestniczyć w tańcach i powszechnym pijaństwie, zorganizowanych na ulicach Warszawy z okazji
koronacji.
Scena IIMiejscem akcji jest wnętrze katedry św. Jana w Warszawie.
Występują: Cesarz (czyli Car), Prymas, polscy dygnitarze oraz rosyjscy generałowie. Trwa koronacja cara Mikołaja I w katedrze na króla
Polski. Rosjanin przysięga zachować konstytucję Polski.

Scena IIIMiejscem akcji jest ponownie Plac Zamkowy.
Występują: Pierwszy z Ludu, Drugi z Ludu,, Szlachcic, Szewc, Stojący na Kolumnie, Nieznajomy, tłum. Car wychodzi z katedry do ludu
zgromadzonego na Placu Zamkowym.
Tłum powoli rozchodzi się do domów, cały czas komentując historyczny moment w dziejach Polski. Szlachcic twierdzi na przykład, że car
nie będzie wierny konstytucji Polski, mimo złożonej przed chwilą przysięgi. Z kolei Szewc woli nie przepowiadać przyszłości, a skupić się
na komentowaniu bieżących spraw, np. zabójstwie dziecka przez księcia Konstantego, który rozganiając tłum potrącił matkę z berbeciem, a
ta wypuściła je z rąk na bruk. Po zapadnięciu zmroku tłum rzuca się na sukno, którym przykryto estradę, rozdziera je i zabiera dla siebie
kawałki ładnego materiału. Ludzie zbierają się przy wystawionych na ulicę beczkach z winem. Nagle między pijącymi pojawia się
Nieznajomy. Nakłania śpiewem, by zebrani oddali się bierności i poddali alkoholowemu upojeniu i umożliwili w tym czasie, by ktoś zemścił
się na zaborcy. Przerażeni ludzie rozchodzą się do swych domów.

background image

Scena IVScena ma miejsce w lochu w podziemiach kościoła św. Jana w Warszawie, w miejscu pochówku królów.
Występują: Prezes, Szyldwach, Ksiądz, Podchorąży (Kordian), Pierwszy z Ludu, Drugi z Ludu, Drugi ze Spiskowych, Strzec, Pierwszy ze
Spiskowych, inni spiskowcy. W lochu podziemi kościoła św. Jana, w nocy po ceremonii koronacyjnej zbierają się zamaskowani spiskowcy
pod przywództwem Prezesa (analogicznie w historii był nim Jan Ursyn Niemcewicz). Hasłem umożliwiającym wejście do podziemi jest
“Winkelried”. Podchorąży zachęca innych spiskowców do zamachu na cara i jego rodzinę. Konieczność tę motywuje krzywdami, jakich
doznała Polska od Rosji. Nie przekonuje jednak Prezesa i Księdza, którzy zdecydowanie przeciwstawiają się planowi zamachu, prezentują
postawę zachowawczą, skupiają się na konsekwencjach carobójstwa i królobójstwa (car był przecież teraz królem Polski!).W pewnym
momencie do podziemi chce wejść człowiek, nie znający hasła. Spiskowcy mordują go i kopią mu grób, a potem postanawiają głosować nad
propozycją zamachu na cara, wysuniętą przez Podchorążego. Wyniki są jednoznaczne. Większością 5 do 150 projekt zostaje odrzucony, co
bardzo rozczarowuje wnioskodawcę. Nagle zrywa maskę z twarzy i wiadomo już, że to Kordian! Rozgoryczony, rozgorączkowany wybiega
z podziemi zapewniając, że skoro nikt nie chce mu pomóc - sam zabije cara, poświęci życie dla dobra ojczyzny.

Scena VAkcja rozgrywa się w komnatach Zamku Królewskiego.
Występują: Kordian, Imaginacja, Strach, Widmo, Diabeł, Car. Panuje noc. Kordian kroczy między pustymi salami Zamku Królewskiego,
uzbrojony w bagnet i karabin. Jest wyznaczony do nocnej warty. Widać, jak próbuje dojść do drzwi sypialni cara. Chce dokonać zbrodni, ale
Strach i Imaginacja, będące projekcją duszy bohatera (w której odbywa się walka między obowiązkiem moralnym, poczuciem misji i
odpowiedzialności za ojczyznę, nałożone przez sumienie, i instynktem samozachowawczym, nakazującym mu ocalić własne życie, a nie
poświęcać je w imię walki o wolność) nie pozwalają mu. Nagle, zmęczony ciągłą wewnętrzną walką, pada zemdlony pod drzwiami. Dźwięk
jego upadającego ciała budzi Cara, który rozkazuje zastrzelić Kordiana, po uprzednim sprawdzeniu, czy nie jest obłąkany.

Scena VIScena dzieje się w szpitalu dla obłąkanych.
Występują w niej: Dozorca, Doktor (Diabeł), Kordian, Pierwszy Wariat, Drugi Wariat, Wielki Książę, Żołnierz.

Kordian znalazł się w szpitalu wariatów, aby zgodnie z zaleceniem cara zbadano jego zmysły, czy są zdrowe, czy może cierpi na chorobę
umysłową. Szpital odwiedza Szatan pod postacią Doktora. Aby dostać się do sali Kordiana, wręcza Dozorcy dukata (który zaczyna się palić,
co jest dowodem szatańskiej mocy przybysza). Dowiaduje się od niego, że Kordian leży rozgorączkowany, lecz jego umysł nie przypomina
umysłu osoby obłąkanej. Doktor siada przy łóżku Kordiana i rozmawia z nim, prowokując do wymiany zdań na tematy historiozoficzne,
filozoficzno-teologiczne i etyczne. Tajemniczy przybysz wyznaje, że wyszedł z sypialni cara przed północą, czyli przed pojawieniem się
Kordiana.Potem Doktor pokazuje Kordianowi dwóch wariatów. Jeden twierdzi, że jest krzyżem na którym umarł Chrystus, a drugi ma ciągle
podniesioną rękę, ponieważ myśli, że podtrzymuje nią sklepienie niebieskie, przez co ocala świat przed zagładą. W ten sposób medyk, a tak
naprawdę Szatan pragnie skompromitować wierzenia Kordiana, zasugerować, iż jego idee (chrześcijańska idea ofiary oraz niezwykła moc
jednostki) są tak samo bezsensowne i nieprawdziwe, jak urojenia chorych. Rozmowę przerywa nagłe pojawienie się księcia Konstantego z
żołnierzami, który nakazuje wyprowadzić Kordiana na śmierć. Doktor znika bez śladu, a tytułowy bohater dramatu zostaje wyprowadzony
na warszawki plac Saski.

Scena VIIMiejscem akcji jest plac Saski w Warszawie,
Występują Chór, Wielki Książę, Car, Kordian, szef sztabu Kuruta, Wojsko, Lud.

Car i Wielki Książę Konstanty robią przegląd wojsk zgromadzonych na placu Saskim, gdy sześciu żołnierzy wprowadza Kordiana. Wówczas
Wielki Książę grozi więźniowi śmiercią przez rozszarpanie przez cztery konie pędzące w różnych kierunkach. Zmienia jednak zdanie, chcąc
jeszcze bardziej popisać się pomysłowością i brutalnością przed Carem i wojskiem. Rozkazuje ustawić piramidę z karabinów zakończonych
bagnetami, a Kordianowi wsiąść na konia i przeskoczyć przeszkodę. Gdy bohater wykonuje polecenie, zaskarbia sobie sympatie i zyskuje
szacunek wśród zebranych żołnierzy i ludu, a Konstanty popada wręcz w euforię. Wielki Książę mówi, że daruje mu życie i nakazuje swym
ludziom odprowadzić Kordiana do łóżka.Gdy bohater oddala się z placu, Car mimo jego zwycięstwa po cichu rozkazuje generałom zwołać
sąd wojskowy i wydać wyrok śmierci na Kordiana.

Scena VIIIAkcja rozgrywa się w celi klasztoru, zamienionej na więzienie.
Występują: Grzegorz, Kordian, Ksiądz oraz Oficer.

Po wtrąceniu do więzienia Kordian czeka na egzekucję. Rozmawia w celi z Księdzem i Grzegorzem, który martwi się o los swego panicza.
Modli się za niego i obiecuje nazwać swojego wnuka jego imieniem. Kordian wyspowiada się Księdzu, który daje słowo, że zasadzi w
swoim ogrodzie różę i też nazwać ją imieniem Kordiana. Bohater, przekonany o tym, że nawet gdy umrze, nie zniknie z pamięci ludzi,
zaczyna przygotowywać się do egzekucji. Zdaje sobie sprawę, że zostanie rozstrzelany i nic nie zmieni jego losu. Czuje niesmak myśląc o
postępowaniu swych rodaków, którzy martwię się tylko o siebie, a nie obchodzi ich los ojczyzny. Mimo wszystkiego, co go spotkało złego,
nadal wierzy w sens ofiary złożonej przez jednostkę z własnego życia w imię dobra narodu. W swoim monologu zapowiada zmarłym
bohaterom, że wkrótce do nich dołączy: O zmarli Polacy, Ja idę do was! Po pożegnaniu z Grzegorzem, którego nazywa ojcem, wychodzi
posłusznie w asyście żołnierzy.

Scena IXMiejscem akcji jest pokój w Warszawskim Zamku Królewskim.
Występują Car, Wielki Książę Konstanty.

Podczas rozmowy Cara i Wielkiego Księcia w Zamku Królewskim czytelnik dowiaduje się, że Konstanty próbował przekonać brata, by
darował życie Kordianowi. Gdy nie doszli do porozumienia, ich dyskusja przerodziła się we wzajemne wypominanie grzechów
popełnionych w przeszłości. Car przypomina Konstantemu gwałt i morderstwo szesnastoletniej Angielki, a ten z kolei grozi buntem. W
końcu Car, bojąc się utraty tronu, podpisuje ułaskawienie, które Konstanty natychmiast każe dostarczyć na plac Marsowy – miejsce
egzekucji Kordiana. Car komentuje zachowanie brata słowami: Mój brat…już Polakiem. Scena ostatnia (X)
Miejscem akcji jest plac Marsowy.
Występują: Pierwszy z Ludu, Drugi z Ludu, Trzeci z Ludu, tłum, z daleka widać postać Kordiana stojącego przez plutonem.
Akcję komentują zgromadzeni na placu Marsowym widzowie, przybyli na egzekucję niedoszłego zabójcy Cara – Kordiana, który nie
wypowiada żadnego słowa. Na początku ceremonii oskarżony zostaje pozbawiony szlachectwa. Jego szabla zostaje złamana, co równa się z
największą zniewagą. W tym czasie pluton przygotowuje się do wykonania rozkazu. Gdy wszystko już jest zapięte na ostatni guzik -
Kordian nie wyraża zgody na zawiązanie oczu. Oficer daje znak do rozpoczęcia egzekucji…

Nagle w oddali pojawia się Adiutant pędzący konno na Plac Marsowy z ułaskawieniem dla Kordiana, ale oficer dający rozkaz do wystrzału
nie widzi go. Podnosi w górę rękę na znak przygotowania się żołnierzy do otwarcia ognia... W ten sposób kończy się akcja dramatu.

background image

Śluby panieńskie - streszczenie
Akt 1
Scena 1-Jan oczekiwał rano pod drzwiami swego pana, Gustawa, na jego powrót do domu z nocnych hulanek.
Scena 2 – Radost chciał wejść do pokoju Gustawa. Nie chciał go jednak wpuścić Jan, który twierdził, iż panicz jeszcze śpi. Gdy Radost
nalegał, Jan tłumaczył, iż Gucio zasłabł w nocy i wcale nie spał. Radost nawet mimo tego chciał się zobaczyć z krewniakiem. Wtedy Jan
przyznał, że czeka na Gucia, by go wpuścić przez okno, gdy ten będzie wracał z nocnej wyprawy.
Scena 3 –Gucio, ubrany w strój do konnej jazdy
, wszedł do pokoju przez okno. Narzekał przy tym na fatalną pogod.
Scena 4 –Radost z płaczem wyznał, iż nie jest zadowolony z wielce niestosownego zachowania Gustawa. Ten natomiast przyjął rady stryja z
przepraszającym uśmiechem, czym go całkowicie rozczulił. Gucio powiedział, że jego nocne wyprawy motywowane są potrzebą rozrywki i
zabawy, których w tym wiejskim dworku wcale nie ma. Radost stwierdził, iż taka postawa może sprawić, że nie uda mu się poślubić Anieli.
Gustaw stwierdził jednak, iż z pewnością małżeństwo dojdzie do skutku, bowiem obie rodziny o tym marz.
Gucio pochwalił się stryjowi, iż noc spędził na balu przebierańców w karczmie Pod Złotą Papugą. To również wzbudziło niezadowolenie u
Radosta. Gustaw, nie biorąc do siebie narzekań stryja wyznał, iż dla niego najlepszą szkołą życia jest zabawa w towarzystwie innych ludzi, o
bardzo różnych temperamentach i charakterach, bo w ten sposób można nabrać potrzebnego w życiu doświadczenia. Gustaw zaproponował
ponadto stryjowi, by tej nocy wybrali się na zabawę razem.
Radost nie był jednak zbyt tą propozycją zachwycony. Przypomniał ponadto Guciowi, że obiecał przecież się poprawić. Gustaw mimo to
prosił o pozwolenie, bo to miał być już ostatni raz. Zagroził jednocześnie, iż jeśli nie otrzyma pozwolenia, to i tak pojedzie konno. Słysząc to
Radost pozwoli na wyprawę, a ponadto – zatroskany jego stanem zdrowia – dał mu swój powozik i ciepły płaszcz. Poradził mu też, żeby się
trochę przespał, bo jest bardzo blady. Gucio odparł na to, iż bladość mówi kobiecie o wielkim uczuciu ze strony mężczyzny. Gustaw w
końcu obiecał się poprawić i poszedł się położyć.
Scena 5 – Albin, z chustką w ręku, bardzo przeżywał swą miłość do Klary. Widzący to Radost poradził mu, by odrzucił smutek i
sentymentalne żale i był bardziej radosny, bo inaczej z pewnością zniechęci do siebie ukochaną. Albin stwierdził jednak, iż rada ta jest
nietrafiona. Uznał też, że Radost tylko się z niego śmieje.Radost spieszył się, chciał bowiem pojechać do swojego domu. Albin powstrzymał
go jednak, gdyż opowiedział mu o sekretnych ślubach panien - Klary i Anieli. Postanowiły one, że nigdy nie wyjdą za mąż. Radost chciał
pocieszyć młodego człowieka. Uznał też, iż takie śluby mogą tylko zmobilizować Gucia do zdobycia Anieli. Albin pozostał sam i nie
rozumiał, czemu Radost się cieszył.
Scena 6 – Nadeszły Klara i Aniela. Albin na widok Klary tylko westchnął, ta jednak uznała, iż nie jest to powitanie wystarczające. Albin
zarzucił, iż Klara nie ma dla niego żadnych pozytywnych uczuć. Klara zaczęła się przekomarzać z Albinem, czyniła to żartobliwie, on jednak
cały czas rozmawiał z nią poważnie. Jego słowa wyrażały ból cierpiętnika z miłości. Po chwili, użalając się nad swym losem, odszedł od
panny.
Scena 7 –Aniela powiedziała Klarze, że nie powinna tak dręczyć biednego Albina, którzy rzeczywiście bardzo cierpiał. Klara uznała jednak,
że próbuje tylko zrealizować śluby. Przypomniała też przyjaciółce, jak niestali w uczuciach mogą być mężczyźni, jak często nadużywają
kobiecej dobroci. Namówiła też przyjaciółkę, by powtórzyły swe śluby – do śmierci będą nienawidzić mężczyzn. Potem zaczęły rozmawiać
o Gustawie, który postanowił się ożenić – bo mu się nudzi.
Scena 8 –Albin z ukrycia przyglądał się Klarze, ciężko przy tym wzdychając. Pani Dobrójska udzielała tymczasem pannom rad dotyczących
postępowania i zachowania. Zwracała im uwagę, by zachowały zawsze należną gościom grzeczność. Klara i Aniela zaczęły potem
rozmawiać o Gustawie. Okazywał on nieustannie swe znudzenie wiejskim, spokojnym życiem i sielską atmosferą. Nagle Klara zaczęła
rozbić piruety, Albin zaś szybko podbiegł ku niej, by ją ratować przed zderzeniem z krzesłem. Klara nie była tym zachwycona, bowiem jego
ciągła adoracja zaczęła ją już nudzić. Stwierdziła też z pewną dawką ironii, iż mężczyźni stale dominują nad kobietami. Dobrójska zaś
uznała, iż obie płcie mają swoje wady i zalety.
Scena 9 – Gustaw przyszedł do pań i od niechcenia zaczął z nimi rozmawiać. Klara z ironią wypowiedziała się o tych mężczyznach, którzy
nudzą się pobytem na wsi. Dobrójska i Aniela starały się ją nieco strofować, ale bez efektu. Klara nadal ostro dyskutowała z Guciem,
świadomie dążąc do zaostrzenia konfliktu. Gustaw jednak udawał całkowicie obojętnego. W pewnej chwili nawet zasnął na swoim krześle.
Klara bardzo się z tego powodu oburzyła, uznała to za lekceważenie swej osoby i razem z innymi opuściła salon. Scena 10 –
Radost był zrozpaczony postawą Gucia. Słysząc to, młodzieniec obudził się. Prosił go, by starał się być rozsądnym choć przez kilka dni.
Gustaw obiecał się poprawić, podziękował za wszystkie dobre rady. Po chwili też – już całkiem wybudzony ze snu – z werwą opuścił pokój,
by zacząć starania o rękę Anieli.
Akt 2
Scena 1 – Trwała rozmowa o ostatnim zachowaniu Gucia, który zaczął być bardzo radosny, co bardziej przypomniało głupkowate
pajacowanie. Radost chciał go jakoś usprawiedliwić, nie chciał dopuścić, by Dobrójska oskarżała bratanka o egoizm. Radost przyznał też, że
bardzo tego młodego człowieka kocha. Powiedział, iż jego głupoty wynikają raczej z nieśmiałości. Nie był zadowolony, że Gucio nadużywał
jego dobroci.
Dobrójska uznała, iż jest to psucie młodego Gustawa i panien, które – sprzecznie z wolą opiekunów – ślubowały wieczne staropanieństwo.
Stwierdziła, że jest to typowa dziecinada, wynikająca ze złej lektury, a panienki z czasem same zrozumieją, iż była to wielka głupota.
Scena 2 – W monologu Radost przyznał, iż jest całkowicie bezradny wobec wybryków Gustawa.
Scena 3 –Gustaw doszedł do wniosku, iż jego zachowanie jest bardzo dobre i był z siebie zadowolony. Niepokoiła go tylko niechęć, jaką
okazywała mu Aniela. Ta pewność siebie nie wpływała kojąco na jego stryja, który ostro go skrytykował za ostatnie zachowanie wobec pań.
Gucio – jak zazwyczaj – bardzo podziękował stryjowi za napomnienie, a ten szybko mu wybaczył. Młodzieniec poskarżył się też, iż wiejskie
rozmowy bardzo go nudzą. Stwierdził ponadto, iż mam bardzo mało tematów do rozmów z Anielą. Scena 4 –
Gucio zaczął teraz bardzo się starać, by przypodobać się Anieli. W rozmowie z ukochaną przeszkadzała mu jednak Klara, która ciągle się
wtrącała. Próbował więc ignorować jej obecność. Mimo to doszło między nimi do sprzeczki, a Klara przyznała, że mężczyźni są wiarołomni.
Jej zdaniem dążą do uzyskania ręki kobiety dopóty, dopóki ulega ona ich namowom, darzy uczuciem, a gdy to się zmieni, szukają od razu
nowego obiektu do miłosnego podboju. Gustaw próbował się dowiedzieć, czy Klara wie o tym z własnego doświadczenia i skąd jej pewność
w tej kwestii. Panny odpowiedziały zgodnie, iż wiedzę o tym czerpały z książek. Gucia zaś powiedział, iż twierdzenia takie mają sens tylko
wtedy, gdy oparte są na własnym doświadczeniu. Klara broniła jednak swego zdania. Gdy zaś dowiedziała się o tym, że Albin wyjawił
Guciowi treść jej ślubowania, powtórzyła swe słowa i szybko odeszła.
Scena 5 – Gucio starał się dyskretnie zbadać, czy postawa Anieli wobec niego wypływa z owego ślubu. Ta uznała, iż nie wierzy w szczerość
mężczyzn i ich prawdziwe uczucia. Gucio starał się przekonać ukochaną, iż w jego przypadku jest odwrotnie. Nie przyniosło to jednak
oczekiwanego efektu, zaś Aniela jeszcze raz przyznała, że jest stała w poglądach.
Zdesperowany Gucio ukląkł przez Anielą błagając ją, by zmieniła zdanie, ta jednak nie zwróciła nawet na to uwagi i odeszła.
Scena 6 – Gucio znajdował się jeszcze w pozycji klęczącej, gdy nadeszła Klara. Wyśmiała go, on jednak udał, że nie słyszy i nie
odpowiedział. Wyznał jednakże przed Klarą, że kocha Anielę, porosił ją też o pomoc. Chciał, by ta nakłoniła przyjaciółkę do zmiany zdania
oraz opowiedziała jej o tym, jak bardzo Gucio się zmienił i jak ja kocha. Klara pozornie była temu życzliwa i pozytywnie wobec tych próśb
nastawiona, po chwili jednak nie mogła zapanować nad wybuchem śmiechu. Zaczęła szydzić z przebiegłości mężczyzn orz z tego, iż chcą
panować nad kobiecymi uczuciami, by je zniewolić.

background image


Scena 7 – Gustaw szybko zrozumiał, iż Klara zastawiła na niego pułapkę. Doszedł do wniosku, iż by osiągnąć życzliwość Anieli musi
wcielić w życie jakąś intrygę.
Scena 8 – Gdy Gucio zobaczył Albina, który ciągle płakał nad swym tragicznym losem odrzuconego kochanka, doszedł do przekonania, iż to
on jest źródłem błędnych wyobrażeń panien co do miłości, istoty uczucia i mężczyzn. Poradził więc Albinowi, by się zmienił i przestał być
tak uległy wobec Klary.
Scena 9 – Albin błagał Klarę, by obdarzyła go choć odrobiną uczucia. Ta natomiast zarzuciła mu nadopiekuńczość, co było dla niej
nieznośne. Zaczęła się śmiać z jego wyznań, stwierdziła też, iż nie zmieni swego postępowania. Albin zaś szybko przyznał, iż rada Gucia
była słuszna i nie powinien pokazywać ukochanej swej uległości. Słyszała to Klara i bardzo się oburzyła. A gdy Albin zapytał ją, jakie ma
życzenia, nakazała mu odejść. Gdy została już sama, przyznała, że jest wewnętrznie rozbita i nie wie, czy ma go kochać, czy nienawidzić.
Akt 3 –
Scena 1 –Gustaw wyznał Anieli, iż kocha inna kobietę, choć o takim samym jak ona imieniu. Aniela, choć z początku zaskoczona, szybko
zaoferowała Guciowi rolę przyjaciółki i powiernicy. Gucio wyznał, iż Radost nie zgadzał się na ten związek, gdyż kiedyś pojedynkował się z
ojcem jego wybranki. Pomoc Anieli miałaby polegać na tym, iż kiedyś jawnie odmówi mu swej ręki. To miałoby natomiast pomóc w tym, że
stryj nie nalegałby już na ten związek. Gustaw wyznał dalej, iż sytuacja ta jest dla niego tak bardzo męcząca, iż pragnie popełnić
samobójstwo.
Aniela była tak przerażona tym wyznaniem, iż zgodziła się na wszystko, byleby tylko odstąpił od planów zabicia się. Gucio poinstruował
więc ją, by grali swe role – on będzie zakochany w niej, a ona wobec tych starań obojętna. Gucio bardzo jej za pomoc podziękował.
Scena 2 – Radost usłyszał ostatnie słowa tej rozmowy i bardzo się na nie ucieszył. Gucio zaczął grać rolę przyłapanego na gorącym uczynku
winowajcy i wmawiał Anieli, iż stryj słyszał całą rozmowę i był na niego wściekły. Gucio próbował nakłonić stryja, by ten grał rolę
rozgniewanego opiekuna, ten zaś myśląc, iż jest to kolejny figiel młodzika, zagniewany opuścił pokój.
Scena 3 –Aniela była zdziwiona i przerażona tym, jak gwałtowanie zareagował Radost. Nie była pewna, czy stryj słyszał całą rozmowę.
Gucio stwierdził, iż nawet gdy nie słyszał całej rozmowy, to i tak się domyśli, o co chodzi i udaremni całą intrygę.
Chcąc wszystko naprawić postanowił porozmawiać z Radostem, Anieli zaś nakazał go unikać.
Scena 4 – Aniela myślała o wyznaniu Gucia, iż kocha inną kobietę. Stwierdziła, iż tak gorące uczucie nie może być mistyfikacją.
Scena 5 –Aniela wyjawiła Klarze powierzony jej przez Gucia sekret. Ta uznała, iż Gucio wzbudził w przyjaciółce pozytywne uczucia.
Aniela stwierdziła jednak, iż nienawidzi mężczyzn serdecznie, nie może jednak zawieść pokładanych w niej nadziei, bo Gustaw jest w
naprawdę trudnej sytuacji. Aniela postanowiła sekret wyjawić jeszcze tylko swej matce. Rozmowę przerwało wejście Radosta. Na jego
widok Aniela szybko wybiegła z pokoju. Gustaw, który się wkrótce pojawił, też szybko wyszedł. Radost zaczął go jednak gonić.
Scena 6 – Radost prosił Gucia o wyjaśnienia. Ten wykręcał się, uznał bowiem, iż nie miało to żadnego znaczenia. Gdy stryj zaczął mimo to
naciskać na odpowiedź, Gucio zagroził, że wyjedzie. Gdy Radost to usłyszał, szybko ustąpił.
Gustaw wyznał stryjowi, że Albin kocha Anielę, a tylko pozornie udaje, iż pragnie Klary. Gdy stryj pytał o to, jak idą starania o rękę Anieli,
Gucio mówił o magnetyzmie serc i prosił o cierpliwość, bo z pewnością uda mu się zaprowadzić ukochaną przed ołtarz. Stryj na to przystał.
Akt 4 –
Scena 1 – Gustaw zaczynał rozmawiać sam ze sobą. Jan zaś w tym czasie – na jego polecenie - owijał mu rękę chustką. Miało to wyglądać
jak opatrunek, a było potrzebne Guciowi do dalszej intrygi.
Scena 2 – Widząc, iż nadchodzi Albin, Gucio odesłał Jana. Jak się okazało, Albin przyszedł, by prosić Gucia o radę – jak ma postępować
wobec swej wybranki. Gucio wyznał, iż słyszał, jak Klara mówiła, iż kocha Albina. Obiecał mu, iż doprowadzi do ich ślubu, ale pod
warunkiem, że przyjaciel będzie spełniał jego prośby i polecenia. Albin zgodził się bez namysłu. Zaczął się jednak wahać, gdy pierwsze
polecenie od Gucia nakazało mu, by udawał miłość do kogoś innego. Albin stwierdził, iż miłości nie potrafi nikt udawać i nie jest to
możliwe. W końcu zgodził się, by przez jeden dzień udawać obojętnego i nie wzdychać do ukochanej.
Gdy Albin odszedł, Gucio był bardzo z siebie zadowolony. Uznał, iż nawet jeśli Klara nie pokocha Albina, to i tak się nim zaciekawi (stanie
się bowiem całkiem inny niż każdego dnia), co pozwoli Guciowi powoli podbijać Anielę.
Scena 3 – Gustaw w rozmowie z Anielą wyznał jej, iż udało mu się załagodzić stryja, który niewiele z ich rozmowy słyszał. Następnie
poprosił ją, by pomogła mu napisać list do ukochanej, ponieważ sam ma skaleczoną rękę i nie może tego zrobić bez jej pomocy. Aniela z
początku czuła się skrępowana, gdyż miała pisać miłosne wyznanie Gucia. Wyznała też mu, iż nie wierzy w szczere i wieczne uczucie.
Gustaw oponował, według niego istniały bowiem dusze dla siebie stworzone, które się zawsze połączą, bez względu na przeszkody. Pokusił
się też o wyznanie, iż Klara w końcu spotka mężczyznę, którego pokocha i zmusi ją to do złamania swych ślubów. Jego zdaniem miał to być
Radost. Powiedział też, iż sprawa tego mariażu jest już załatwiona i nie ma od tego odwrotu. Według Gucia małżeństwo to ułożył ojciec
dziewczyny, który był chciwy na pieniądze starego Radosta. Aniela w końcu zgodziła się pisać w imieniu Gucia, ten wiec poszedł po papier i
pióro. Aniela została sama i stwierdziła, iż łatwo jest nienawidzić mężczyzny, gdy kobietę zdradzi, gdy zaś jest dla niej miły, to łatwo go
kochać.
Scena 4 –Aniela powiedziała Klarze o rzekomo planowanym małżeństwie jej i Radosta. Z początku Klara nie chciała temu wierzyć, potem
jednak doszła do wniosku, iż jej ojciec był do tego zdolny. Klara postanowiła poradzić się więc pani Dobrójskiej. Postanowiła też, że – by
uniknąć tego związku – gotowa będzie pójść do klasztoru lub wyjść za Albina.
Scena 5 –Gustaw wrócił do Anieli i wręczył jej przybory do piania. Dziewczyna powiedziała mu, iż musiała zdradzić Klarze plany dotyczące
jej małżeństwa z Radostem. Gustaw zaś wyznał Anieli po chwili, iż z pewnością kocha się w niej Albin, który wzdycha do Klary tylko dla
pozoru. Prawdopodobnie – zdaniem Gucia – zmienił obiekt swych uczuć, gdyż Klara była dla niego zbyt oschła i niedostępna. Gucio zaczął
dyktować Anieli czułe słowa swego listu. Aniela co chwilę chciała przerwać pisanie, młodzieniec jednak skutecznie zachęcał ją do
kontynuowania. Gdy Gucio zaczął dyktować fragment mówiący o jej niechęci wobec niego, postanowiła zamienić słowo nienawidzi na
sprzyja. Po chwili, pod wpływem nagłego przypływu uczuć, Gucio wyznał Anieli swą miłość, szybko jednak się otrząsnął i wytłumaczył, że
były to uczucia, które chciałby skierować do adresatki listu. Poprosił Anielę o pomoc w doborze odpowiednich słów, które wyraziłyby jego
miłość.Aniela usłyszała, iż ktoś się do nich zbliża, postanowili więc dokończyć pisanie później. Aniela została sama, pogrążona w smutku i
melancholii, zauroczona stylem Gucia.
Scena 6 – Pani Dobrójka dowiedziała się od Klary o zamiarach małżeństwa dziewczyny z Radostem. Zastanawiała się, co o tym myśleć.
Zamiar ten potwierdziła Aniela, która widziała sprzeczkę stryja z bratankiem.
Dobrójska postanowiła jednak jeszcze spytać o wszystko ojca Klary. Scena 7 –
Dobrójska rozmawiała z Klarą o tej sytuacji. Uznała, iż jeśli to ojciec tak postanowił, to małżeństwa nie da się uniknąć. Stwierdziła, iż
decyzję tę ojciec mógł podjąć, gdy zobaczył, jak źle traktuje ona Albina. Nagle pojawił się Radost i rozmowa została przerwana.
Scena 8 – Radost zaczął rozmawiać z Klarą. Ta wyznała mu, iż jeśli zostanie wydana za maż wbrew swej woli, to będzie tak krnąbrna i
złośliwa, jak tylko można być, będzie też dręczyć swego męża dopóki jej starczy sił. Radost, nie zdając sobie sprawy z tego, iż padł ofiarą
intrygi, zaczął się z panną przekomarzać, ta zaś uważała, iż mówi on o ich sytuacji po ślubie. Radost żartował nawet, iż nadaje się na pana
młodego. Gdy odchodził, obiecał jej, iż sprowadzi do niej Albina. Klara zaś pozostała w przekonaniu, iż Radost rzeczywiście stara się o jej
rękę.
Scena 9 –
Aniela zwierzyła się Klarze, iż wzbierały w niej gorące uczucia do Gustawa, gdy ten dyktował jej miłosny list do swej ukochanej. Klara

background image

natomiast nie słuchała uważnie, miała bowiem swój wielki problem. Pocieszało ją tylko to, że był jeszcze Albin. Gdy powiedziała o tym
przyjaciółce, dowiedziała się, iż Albin rzeczywiście kocha Anielę, a nie ją. Utwierdziło to Klarę w przekonaniu o niestałości mężczyzn.
Chciała usłyszeć od Anieli, iż potwierdza złożone ślubowanie, ta jednak nie dała jej odpowiedzi. Po rozmowie obie panny poszły na obiad.
Akt 5 –
Scena 1 –
Radost był bardzo zdziwiony, iż przy obiedzie każdy był obrażony na kogoś i siedział smutny. Dziwiło go też, iż Dobrójska zdawała się być
na niego obrażona. Nawet Albin siedział spokojny i nie wzdychał do Klary. Radost uznał, iż musiała to byś sprawka Gucia, ten jednak do
niczego się nie przyznał.
Scena 2 – Albin uznał, iż efekty jego odmienionego zachowania są zadziwiająco pozytywne. On nawet nie zerkał na Klarę, zauważył jednak,
iż ona zaczyna ku niemu spoglądać. Gucio pochwalił wytrwałość Albina, zalecił mu też, by w dalszym ciągu postępował w ten sposób. Jego
zdaniem zmiękczy to Klarę tak bardzo, że wkrótce staną przed ołtarzem. Scena 3 –
Do salonu wbiegła Klara, widząc jednak, iż przebywa w nim – obok Albina - też Gucio, udała, iż szuka Anieli. Gucio zauważył jej
zmieszanie, powiedział o tym, Albinowi i polecił mu, by ten usiadł z boku i spokojnie czekał. Gustaw natomiast obiecał mu, iż z nią
porozmawia. Podszedł do Klary i zaczął z niej kpić, nazywając ją swą stryjenką. Widząc, iż zaczęła płakać wyznał jej swą miłość do Anieli.
Powiedział też, iż nie jest pewniej jej uczuć. Klara zaś wyznała mu, iż Aniela też coś do niego czuje. Klara również poprosiła go o radę i
pomoc. Gucio spytał ją, co czuje do Albina. Ta wyznała, iż jest mu przychylna, mimo że do niedawna nim gardziła. Gucio powiedział jej, iż
jest bardzo niekonsekwentna w swych uczuciach, co zawsze zarzucała mężczyznom.
Po chwili Gustaw wyszedł, zostawiając Klarę i Albina samych.
Scena 4 –Klara zrozumiała szyderstwo, jakie w swych ostatnich słowach zawarł Gucio i zaczęła się żalić Albinowi. Ten z początku nic nie
odpowiadał. Po chwili Klara poprosiła go o pomoc i opowiedziała mu o planowanym małżeństwie jej i Radosta. Albin nie mógł tego znieść,
wybiegł zagniewany i zaczął grozić Radostowi. Klara bezskutecznie chciała go zatrzymać przekonana, iż ten go zabije.
Scena 5 –Radost dowiedział się od panien o całej intrydze i bardzo się rozgniewał na Gucia. Zaczął go szukać, chcąc wszystko wyjaśnić.
Jeszcze większy gniew wzbudził w nim Albin, który chciał się z nim pojedynkować. Dobrójska i Aniela chciały powstrzymać Radosta, by w
przypływie gniewu nie skrzywdził bratanka.
Scena 6 – Aniela, myśląc że jest sama – mówiła do siebie, iż jest jej przykro, że Gucio odejdzie i o niej zapomni, a ona zostanie całkiem
sama i smutna. Wtem pokazał się Gucio i spytał Anielę, czy go kocha. Gdy ona to potwierdziła, on też wyznał jej miłość i wyjaśnił, iż to on
był autorem intrygi. Stwierdził jednak, iż się opłaciła, gdyż połączyła obie pary.
Scena 7 – Radost znalazł w końcu Gucia i wyraził, jak bardzo był niezadowolony z jego zachowania. Zażądał wyjaśnień. Gustaw powiedział
mu więc, iż ten kocha z wzajemnością Anielę. Radost pytał dalej, m.in. o pojedynek. Gucio jednak wspomniał o balu maskowym i stryj
szybko zamilkł.
Scena 8 – Albin powiedział Radostowi o jego rzekomych planach małżeńskich wobec Klary, po chwili jednak na jaw wyszło, iż była to
tylko rozpoczęta przez Gucia intryga. Dobrójksa zrozumiała cel intrygi młodzieńca i zgodziła się na jego małżeństwo z jej córką. Radost
ponownie poprosił Gucia o wyjaśnienia, ten jednak tylko grzecznie podziękował stryjowi za pomoc i przestrogi.

ZAMEK KANIOWSKI Seweryna Goszczyńskiego
O Zamku Kaniowskim Seweryna Goszczyńskiego mówiłem w innym miejscu.*** Artykuł z tego powodu umieszczony w
jednym z pism warszawskich oburzył wielu czytelników. Wzruszano litośnie ramionami, kiedy prawiłem o talencie tego
znakomitego pisarza. Dotychczas uwłaczają mu niektórych krzywe zdania. Z przywar wysłowienia, nie wszędzie tak, jak by
może na rzecz rymotwórczą wypadało, gładko i starownie okrzesanego; z niedbałości w wielu miejscach na czystość i
wytwór polszczyzny wzięto u nas pobudkę do odsądzenia poematu Goszczyńskiego od wszelakiej niemal cześci. Taki sam
los, z takich samych pobudek spotkał Marię Malczewskiego. Atoli dostatecznie tego wypowiedzieć nie mogę, jak
nieopatrzny jest ten sąd - tym boleśniejszy, tym nieopatrzniejszy, że narodowej chwale pod tym względem najchlubniejsze
wydziera zaszczyty. Przyznaję: Goszczyński nie ma poprawnej, wytwornej dykcji Mickiewicza i Zaleskiego, ale ma owo
rozległe pojęcie i ten rozmysł artystowski, tę bujną, płonącą, ognistą fantazją, która go stawia w równej mierze z obudwoma
wspomnionymi pisarzami. Gdzie się tylko duch wyraża, szanujmy go, poważajmy. Gdzie jest natchnienie poetyckie, tam
wnikajmy w treść, w istotę rzeczy, na resztę mniej dbając. - Po wyjściu na widok publiczny Zamku Kaniowskiego zlecił
przed rokiem Seweryn Goszczyński mojemu staraniu ogłoszenie drukiem swoich poezji lirycznych, które teraz dopiero
wydane być mogą. Obecnie pracuje on nad nowym poematem: Polak w jasyrze.
Dzienniki periodyczne dzielą częstokroć na kawałki, co jednym zawodem odbyć trzeba. To samo stało się z moim artykułem
o Zamku Kaniowskim. Podzielono go na tyle cząstek, że w końcu nikt nie zrozumiał autora. Zresztą i na drukarskich,
wykrzywiających istotę rzeczy nie schodzi pomyłkach. Z tej przyczyny umieszczam tu treść Zamku Kaniowskiego z małymi
odmianami dla pokazania na oko czytelnikowi, że układ wzmiankowanej powieści, dziwny i fantastycki, ma prawdziwe,
poetyckie zalety z sprawności w wywodzie i prowadzeniu rzeczy.
Kozak Nebaba urodził się w Białozorze na Ukrainie, niedaleko Smiły. Tam pierwsze lata jego młodości upływają. Była to
sztuczka żwawa, śmiała - jak się o nim stary lirnik w tej powieści wyraża. Burzliwe, hajdamackie życie jego zaczyna się od
złośliwej pustoty. Trzeba wiedzieć, że była w tej samej wsi dziewczyna cierpiąca lekkie na umyśle obłąkanie. Ksenia
wychodziła każdej nocy nad brzeg pięknego, rodzinnego jeziora przeciwko nieziemskiemu kochankowi, rozumiejąc, że na
odgłos jej śpiewu przybędzie w postaci ognistego latawca, niby meteoru przelatującego po jasnym niebie. Wiara w takie
duchów z ziemiankami związki była wtenczas dosyć pospolita na Ukrainie. Łatwo też, jak wiele innych niestworzonych
baśni, chwytała się głów zabobonnej prostoty. We wsi wiedziano o tym. Lecz Nebaba nie należał do rzędu łatwowiernych.
Przyrzekł, i bodaj czy nie założył się, że diabła na schadzce dostrzeże. Dla własnej więc i rówienników rozrywki udaje się o
tajemniczej godzinie nad brzeg jeziora i wmawia w Ksenia, jakoby był owym kochankiem, za którym tak długo tęskniła.
Ksenia daje temu wiarę: uwierzywszy, nie opiera się chęciom Nebaby. Związek ten, tak ściśle zaczęty, trwał zapewne przez
czas niemały, póty przynajmniej, że go wyświecił przed wiejską drużyną skutek przynoszący wszędy dziewiczej skromności
niesławę. Ksenia rozkochała się namiętnie w swoim zwodzicielu. Już na pokątnych nie przestaje schadzkach, ale wiedziona
instynktem miłości, silniejszej nad samo obłąkanie, już go i w tłumie rozeznawać i śledzić nawet zaczyna. Stąd nieznośne dla
Nebaby od wiejskiej młodzieży przymówki; stąd dotkliwa uczucie wstydu, stąd myśl zatarcia śladów występnego czynu i
pierwsza zbrodnia. Topi Ksenią. - Dostały mu się od natury: uroda, dowcip, wspaniała ochota do wszystkiego i miłość
ojczystych swobód: ale razem tym zaletom przeciwne, nieukrócone namiętności: zawziętość w uprzedzonej myśli, duma,
niestatek i burzliwość. Charakter niepospolity, na wpół dziki, gwałtowny. Taki jest bohatyr tej powieści. Lecz dodać
winienem, że wszystkie te sprawy na lat kilka rzecz poematu uprzedzają.

background image

Ksenia jednak nie zginęła. Szczęśliwym trafem prędko z wody wyratowana powraca do życia, ale zwiększone tym
wypadkiem obłąkanie w pospolitym u gminu rozumieniu nie zostawuje żadnej już wątpliwości co do związków tej kobiety z
piekłem. Od tej chwili można Ksenią uważać jako ofiarę wywołaną do życia dla dręczenia winowajcy najboleśniejszą kaźnią,
to jest przymileniami obrzydłej kochanki.
Tę topielicę pojął i wystawił autor w duchu miejscowych uprzedzeń. Nic się ważnego nie działo na Ukrainie, czego by
nadzwyczajne nie przepowiedziały jawiska. Bunt ukraiński, który tam zowią koliszczyzną, a szczególniej rzeź humańska
miały być także nadprzyrodzonymi uprzedzone widziadłami, między innymi przez dziwną, obłąkaną kobietę, która
klaszcząc, hucząc i niezrozumiale bełkocząc, z rozwianym włosem, w podartej odzieży, jak Sybilla, przebiegała sioła
Ukrainy. Goszczyński wplątał w powieść swoją takie mniemanie. Ksenia jak w początkach swego obłąkania, tak i następnie
to po lasach tułała się, to nad brzegami wód na noc całą siadała, myślą napowietrznego goniąc kochanka, z wzrokiem ku
niebu na gwiazdy obróconym, wedle wyobrażeń ukraińskiego ludu, jakoby spadające gwiazdy były złymi duchami. Taką ona
piosnką wzywa kochanka:
Wypłyń, wypłyń zza obłoku!
Po błękitnym przeleć niebie!
Ja, kochanka, wzywam Ciebie!
W lasów ciszy, w nocy mroku.
Ho-hop! ho-hop! wzywam Ciebie! itd.
Lecz wróćmy się do osnowy poematu. - Czy to, że Nebaba chciał odjąć się niemiłym wspomnieniom, czyli też, że mu srodze
dokuczały przymówki szatańskich miłostek, bądź co bądź ojczyste porzuca siedlisko. Przypadek zaprowadza go do Kaniowa,
gdzie męska postać i przymioty zjednały mu najprzód względy u starszych, a potem przełożeństwo nad przydwornym
kozactwem w zamku starosty kaniowskiego. Tam także młoda dziewczyna, Orlika, pociągnęła ku sobie serce atamana
Kozaków, bo któryż Kozak nie położył wszystkiego starania, wszystkiej chęci i myśli swojej, żeby się podobać pięknej
kobiecie? Ale już to tak przypadło Nebabie z przeciwnego losu, że miłość same nieszczęścia, na koniec zginienie przynieść
mu miała. - Rządca tego zamku, Polak, powziął był równą skłonność ku Orlice. W nim miał Nebaba przemożnego, choć
mniej szczęśliwego spółzalotnika, ponieważ rzeczywiście Orlika uczuć rządcy nie dzieliła. Rzecz poematu zaczyna się od
następnego zdarzenia:
Bratu Orliki zlecono straż nocną około szubienicy. Według dawnych tamtejszych zwyczajów, gardłem karany bywał, spod
czyjego dozoru zginął trup powieszonego winowajcy. Szyldwach, zwabiony śpiewem znajomej dziewczyny, zbiega z
stanowiska w pobliskie zarosić. Tymczasem porywają wisielca z szubienicy za rozkazem rządcy zamku. W jakim zamiarze?
Domyślić się można. Tak więc pan rządca umyślonym fortelem dostaje w moc swoje brata tej, która była przedmiotem i
celem jego namiętnej skłonności. Zniewala ją do uczynienia wyboru między śmiercią haniebną brata i prędkim zamęściem.
Niedługo wahała się Orlika: niedługo opierała się w samotnej rozmowie życzeniom obrzydłego rządcy. Przyrzekł przebaczyć
mniemaną winę bratu, byle na ślubny związek zezwoliła. Przeto zostaje jego żoną dla ocalenia brata. Braterskiemu
przywiązaniu poświęca miłość, spokojność, szczęście. W tej okoliczności umieścił autor katastrofę poematu.
Wszystkich zdziwiły tak prędkie zaślubiny rządcy z Orlika, która tego samego dnia jeszcze przed zachodem słońca umrzeć
by wolała niż zostać Polką. - Chłopiec, wracający do zamku z torbanem, uwiadomił Nebabę o całym zdarzeniu. Oburzył się
ataman. Pozostaje mu tylko wzięcie zemsty z wiarołomnej kochanki i szczęśliwszego, jak mniemał, Lacha, gdyż nie znał
skrytego powodu, którym ją rządca zamku swojej woli posłuszną uczynił. Owczesne niepokoje i zawichrzenia wnętrzne
Ukrainy, toż bliskość obozu Szwaczki, który przodkował kaniowskim powstańcom, nastręczały mu do tej zemsty łatwą
sposobność. Przeto ku wieczorowi, opuściwszy zamek, przeprawia się przez Dniepr na drugą stronę. Tu niepojęte dla
mieszkańców Kaniowa, dziwne widmo Kseni, uważane od gminu jako znak bliskiej klęski, ukazaniem się swoim na scenie
burzliwego życia Nebaby wznawia w jego umyśle zapomniane od lat kilku wspomnienia, przydając do obecnych cierpień
niepokoje trwożnego sumienia, gorycz i kaźń przeszłości. A jednak ta nieszczęsna kobieta jednego tylko żąda uściśnienia! Za
jedne przymilenie kochanka dałaby życie swoje. Krzyk i klaskanie opętanej, a prędzej myśl uwolnienia się od napaści
nienawisnej Kseni, bodajby gwałtowną jej śmiercią, zatrzymują Nebabę. Szalona zbliża się i odbiera od Kozaka uderzenie
pięścią, co, zdruzgotawszy jej skronie, powinno było położyć kres życiu mniej nadzwyczajnej istoty. - Ale Ksenia żyje
jeszcze! Zadana rana tylko odrazy jej przyczyniła. - Nebaba na drugiej stronie rzeki łączy się ze Szwaczką: następnej zaś
nocy obóz powstańców znowu przechodzi na ziemię polską, gdzie w nadbrzeżnych Rosi lasach obrabują sobie stanowiska. -
Opisanie obozu Szwaczki przypomina niektóre Rembrandta malowidła. Widok ten okazały dzikością silnie zajmuje
imaginacją czytelnika. Grupy dobrze uszykowane, rysunek trafiany, koloryt zgodny z rzeczą: wiele prawdy, wiele talentu.
Starość Szwaczki czyni go już ociężałym, a nałóg pijaństwa nieczynnym. - Dzbanek zazwyczaj nad marsową przenosił
sprawę. Tymczasem położenie powstańców staje się coraz trudniejsze, krytyczniejsze. Zguba ich niedaleka, bo oddział
Polaków, ściągnionych przez ostrzeżonego rządcę kaniowskiego zamku, wtargnął już w przyległe lasy i coraz bliżej ściska
Kozaków. Nebaba, zniecierpliwiony nieczynnością Szwaczki, zgromadza powstańców, staje na ich czele i porzuciwszy w
lesie niewytrzeźwionego starca posuwa się naprzód ku Kaniowowi. Lecz jeszcze dzień jeden odwleka zgubę zamku. Dla tym
pewniejszego osiągnienia zamiarów zemsty umyślił był Nebaba zakraść się w cieniach następnej nocy pod mury Kaniowa i
dostać go przemocą, rozumiejąc, że ufność rządcy, położona w żołnierzach polskich, którym zlecił baczenie i śledztwo
poruszeń w obozie Szwaczki, wszelką z tej strony bojaźń oddaliła. W czym tak dobrze począł sobie, że nie postrzeżony
przemknąwszy się przez polskie czaty, rozsypał swoich Kozaków po zaroślach, tuż pod samym miastem, żeby za nadejściem
nocy gotowi byli lecieć do szturmu. Traf przygodny zrządził, że ten zamiar nie doszedł do skutku. Przeciwnie, wszystko
mściwemu Nebabie niepochybną zgubę niesie. Orlika, rządczyni gmachu kaniowskiego, nic mogąc przywieść dłużej na sobie
zmuszenia, co tak boleśnie najtkliwszą jej skłonność rozdzierało, nie mogąc się odjąć żalowi i rozpaczy, uniesiona srogą dla
rodu panów zwierzchnich i gwałciciela nienawiścią, umyśliła zabić męża i dopełniła tego czynu w nocy, krwawy zamiar
osłoniwszy kłamliwym przymileniem niewieściej czułości. Wytrzeźwiony Szwaczka, gdy po-strzegł, że go niewierne
kozactwo porzuciło, co w skok leci do Kaniowa i uprzedzając Nebabę nagradza swoje niedbalstwo podburzeniem
tamtejszych chłopów. Nebaba tymczasem, postrzeżony w ukryciu swoim od polskiego szpiega, który pod zmyśloną postacią
starca, żebraka czy dudarza, tajemniczym zjawieniem się i zniknieniem swoim, bardziej zaś jeszcze niemiłą z minionych lat

background image

powieścią, serce jego tak boleśnie zakrwawił, już odtąd zostaje pod ścisłym Polaków dozorem. Ku wieczorowi zbiera
swoich. - Wyruszają. - Dwaj żołnierze polscy przebrani po kozacku, świadomi języka, łączą się z nimi. Noc coraz bardzie)
ciemnieje. Jeden z przebranych szpiegów ofiaruje chęć swoje przewodniczenia po błędnych drogach. Naprowadza ich
manowcami na oddział Polaków. Drugi wystrzałem znak daje. W okamgnieniu hufiec Nebaby otaczają liczniejsi
nieprzyjaciele. Zaczyna się bitwa; wtem postrzeżono pożar zamku. Szwaczka już go był dobył, zapalił i wewnątrz uganiając
się za rządczynią, którą zbrodnia obłąkała, zginął razem z nią samą i większą swoich częścią pod stropami przetlałego
gmachu.
Szeroka na niebie łuna czerwonego blasku płomieni przyświeca Nebabie. Rozpacz kieruje jego uderzeniami i nowych sił mu
przyczynia w pojedynkowych zapasach z mężnym Polakiem, który, utraciwszy pałasz, zrazu ustępuje natarczywości
przeciwnika, lecz po chwili kruszy jego szablę i tej szczątkami liczne rany mu zadaje. Nurzający się we własnej krwi ataman
Kozaków słyszy głos Kseni, która od dawna tej bitwie z boku się przypatrywała. Nie broni jej przystępu; owszem, wedle
przemożności swojej w takim położeniu, zmyśla obojętność dla ukarania zadaniem nowej rany nienawisnego widziadła,
zesłanego jakby z podziemnych krain na kaźń za przeszłe jego grzechy. Po czym sam utraca zmysły i dostaje się w moc
Polaków. Oddział jego zniesiony. Polacy spieszą ku ruinom zamku. Żadna pomoc uratować by go nie zdołała. Lecz
zwycięzcy chcą i mogą ukarać sprawców takiego spustoszenia, których wzięli w niewolę. Gruzy zamku przemieniły się w
warsztat katowski. Do sprawiedliwości przydano okrucieństwo wbiciem na pal ponad bramą zamku żywego jeszcze Nebaby.
Innych uszykowano w biesiadujące niby grupy, żeby na placu łupieskiej sprawy swojej wśród wolnych płomieni konali.
Nebaba na palu wbity tyle miał jeszcze przytomności, że mógł widzieć wszystko, co się koło niego działo. Wówczas to nową
oszpecona raną wysuwa się z gruzów Ksenia, przybliża się, wspina na pal i całuje kochanka ostatnim, śmiertelnym
pocałowaniem, którym mu na wieki usta zamyka. Nebaba kona: niedługo skonać musiała i Ksenia, bo jej zwłoki widziano w
bliskości tego miejsca.
Taka osnowa poematu Seweryna Goszczyńskiego. - Charaktery jego nie są tak szlachetne, jak w powieści Malczewskiego,
ani tak zajmujące sytuacje. Inna też rzecz, inny zawód. Wielkie jednak masy ogarnął! Zresztą co tylko w scenicznym
działaniu, w akcji dramatycznej z pierwiastków swoich przed naszymi oczami się rozwija, rozplata, niepochybnie utworem
jest i sprawą prawdziwego artysty, prawdziwego poety. Piękny fragment, piękna scena, szczęśliwie skreślony charakter tej
lub innej osoby zajmą na chwilę i chwilowe wzbudzą oklaski: lecz tylko całość głęboko pomyślana, głębokim rozmysłem
artystowskim nigdy zapomnieniu nie ulegnie. Nadać ruch masom, rozwikłać działanie - w tym całe misterstwo geniuszu.
Genetyczna, ruchoma być musi jak umiejętność, tak poezja. Ten genetyczny, rodzajowy charakter postrzegam w poemacie
Goszczyńskiego: z tej przyczyny nie waham się policzyć je do rzetelnych ozdób literatury polskiej, nie zbijając bynajmniej
słusznego zarzutu niepoprawności, owszem, rozciągając go nawet dalej do samego tej powieści układu, gdzie rzecz,
osobliwie ku końcowi, nie tak jasno i zrozumiale wyłuszczona, jak by życzyć należało. Znać pośpiech tu i owdzie, znać
skwapliwość: a z tego zawsze rodzą się nieszykowność, ustyrki, zboczenia.
Powie kto: "nie godziło się prostego Kozaka wysadzać na bohatyra poematu!" - W czym atoli nie masz nic przeciwnego
zamiarom autora. Kozaków, jakimi byli w istocie, stawia przed oczy nasze. To jedynie miał na celu, tego dokazał. Bohatyrem
poematu może być nie tylko Kozak, ale nawet żebrak, włóczęga. Komuż rześka postać tego Nebaby w kosztownej burce, w
wytwornym atamańskim stroju, komuż się nie podoba? Któż go wśród hajdamackiej czerni nie rozróżni z dumy na czole, po
oblicza krasie? Jak sam zwierzchni Pan polski tak przed panem hardy, duszą był dziewcząt i wieczornic. Ten czarny wąsik
jego, co nad różowymi zwija się ustami, ten wzrok, co przy brwiach ciemnych tak raźnie odbija, ten kształt postawy spiętej
burką, co się tak wydaje w wspaniałym pochodzie, jak maszt bajdaku lecącego w zawód z wiatrem po Dnieprze! Nie
prawdziwyż to wizerunek? Nie zajmujące, nie trafne schwycenie rysów narodowych i charakterystycznej fizjonomii
narodowej? - "Szczęśliwa, którą zaczepi uprzejmie: szczęśliwsza, którą uściśnie; najszczęśliwsza, której wstążeczkę w
sełedec zaplecie". To w milczeniu rozmyśla o zemście i miłości, to przygania Szwaczce ostrymi słowy, że leniwy i opój,
wreszcie towarzyszów przeciwko niemu podburza i w zapłacie za dzielną wymowę gnuśnemu starcowi przełożeństwo
odbiera! Dzikie, leśne serce jego. Popędliwy, niesforny, zuchwały, mściwy, zakochany, w uniesieniu nie czyniący sobie
żadnego zmuszenia, okrutny. Z duszą i ciałem taki sam, jakimi byli rzeczywiście owi Kozacy, o których wiemy z wieści i
dumek.
Żadną miarą, zdaniem moim, niechaj kto mówi co chce, tej hajdamackiej czerni z literatury polskiej (jak niegdyś z
społeczeństwa podnioślejszym zapewne sercem niż mądrą polityką) wypłaszać nie powinniśmy. To nieodrodne plemię
dzikich stepów potrzebne zdaje się naszej poezji, jak przedtem w usługach Rzeczypospolitej odganiało od dziadów naszych
postrach tatarskich i nogajskich najazdów. - Ów Szwaczka z czarnym na twarzy szramom, u którego wąs długi zwiesza się na
pierś obrosła, ów ociężały rozbójnik na Siczy, ów stary opój w powieści Goszczyńskiego źleż wydany albo nietrafiony
doskonale, kunsztownie? - Niechaj nas ten gbur nie obraża. Bo to rzadki oryginał i wpośród pierwotworów flamandzkiej
szkoły zabrałby niepoślednie miejsce.

IRYDION Zygmunta Krasińskiego
Irydion” – dramat historyczno-filozoficzny Zygmunta Krasińskiego w 4 częściach, z Wstępem i Dokończeniem. Dzieło
powstawało w latach 1834-36 (I redakcja zniszczona przez poetę – 1832-33). Wydany bezimiennie w Paryżu w 1836,
wznowiony w Poznaniu w 1851 i 1858. Wydany pod nazwiskiem autora w Paryżu w 1862 roku, w pierwodruku dedykowany
„Marii”, tj. J. Bobrowej. Dramat rozgrywający się głównie w III wieku n.e.; stanowi bardzo kunsztowną kompozycję
historyczną i historiozoficzną, obfitującą w sceny, które obrazują rozpad – pod naporem barbarzyńców – imperium
rzymskiego w dobie cezariańskiej, starcie pogaństwa i chrześcijaństwa, pomieszanie kultów religijnych Wschodu i Zachodu;
znalazła tu odbicie szczególna wrażliwość roamantyka-historiozofa na konflikty rozmaitych kultur, na starcia ludów z
różnych kręgów cywilizacyjnych (ujawniona też w „Agaj-Hanie”) oraz na schyłkowe piękno rozkładu i klęski.
Historiozoficzną perspektywę śmierci wielkiej epoki narzuca od razu pierwsze zdanie Wstępu, zawierającego prehistorię
bohatera i obraz sytuacji: „Już się ma pod koniec starożytnemu światu – wszystko, co w nim żyło, psuje się, rozprzęga,
szaleje – bogi i ludzie szaleją. W Wiecznym Mieście Irydion, syn Greka Amfilocha (z Południa) i kapłanki Odyna Grimhildy
(z Północy), wychowany przez ojca na mściciela krzywd Grecji i ludów podbitych, spiskuje przeciw Rzymowi, pragnąc

background image

doprowadzić do jego obalenia. Cel, do którego zmierza, i metoda, którą obiera, stawiają go wobec samych tragicznych
wyborów, zmuszając do niszczenia i posługiwania się bronią podstępu: spiskuje przeciw cezarowi Heliogabalowi, którego
jest zausznikiem, i poświęca, by go usidlić, cześć ukochanej siostry, Elsinoe, podejmuje działania przeciw szlachetnemu
Aleksandrowi Sewerowi, przyjmuje pozornie religię chrześcijan, by pchnąć ich do postępków sprzecznych z nakazami
ewangelicznymi, składa zemście w ofierze odwzajemnioną miłość do chrześcijanki Kornelii. Gdy wszystkie te poczynania
nie przynoszą spełnienia upragnionej zemsty, ofiarowuje nieśmiertelność swej duszy („Mnie Rzym, tobie duszę moją”)
towarzyszącemu mu nieustannie i nie pozwalającemu zapomnieć o podjętych zobowiązaniach nieśmiertelnemu starcowi –
Masynissie – wcieleniu wiecznego Szatana. Po wielu perypetiach jednak Irydion za wstawiennictwem Kornelii będzie
zbawiony, ale ma udać się na północ, do „ziemi mogił i krzyżów”, tj. do Polski, gdzie po przejściu męczeństwa,
zmartwychwstanie „z pracy wieków” i stanie się „wolnym synem niebios”.
Idea „Irydiona” została określona przez konflikt Przeznaczenia i Opatrzności, Szatana i Boga, zemsty i miłości. U podstaw
dramatu ukryta jest paralela pomiędzy Grecją a Polską i Rzymem a Rosją carów, toteż Słowacki ujmie krótko prawdę
utworu, w którym katastroficznemu przeczuciu zagłady towarzyszy optymistyczne proroctwo upadku „stolic tyranów”:
„Irydion, czyli o zwaleniu się Petersburga”.
Uwikłany w dwoisty stosunek do idei zemsty i bezwzględnej zagłady wroga, uczynił Krasiński Irydiona postacią tragiczną>
Konflikt tragiczny zbudowany został na kolizji nieuchronnej zagłady Rzymu, wynikłej z organicznego biegu dziejów, i
czynu Irydiona, który próbuje samowolnie przyspieszyć ten naturalny proces. W dramacie triumfuje znamienny dla
Krasińskiego bierny tragizm klęski.
W drugiej, po „Nie-Boskiej komedii”, „tragedii chrześcijańskiej” wkracza Krasiński świadomie – śladem swego ulubionego
myśliciela, P.S. Ballanche’a, twórcy tzw. szkoły mitologicznej – w sferę opowieści mitycznej, tworząc rodzaj sagi
bohaterskiej, symbolicznej historii człowieka szamoczącego się między Przeznaczeniem a Opatrznością; jej założenia
wyjaśniał obfity komentarz autorski, organiczna część utworu. Jak wykazał S. Treugutt, „wysoki styl” dramatu, operujący
przede wszystkim estetyką wzniosłości, umożliwia pogodzenie tkwiących w nim sprzeczności; stąd też koturnowość,
posągowość, monumentalizacja, emfaza, retoryczność i operowość, przepych nagromadzonych rekwizytów kultury i wiążący
się z tym estetyzm – co wszystko nieraz budziło zastrzeżenia krytyki.
Dramat wielokrotnie był wystawiany w Polsce, swoją prapremierę miał w 1902 roku w Krakowie. Był tłumaczony na
niemiecki, czeski, serbsko-chorwacki, francuski, rosyjski, bułgarski, hebrajski, włoski, angielski i estoński.
(źródło: Literatura Polska. Przewodnik encyklopedyczny. Pod redakcją Juliana Krzyżanowskiego, od 1976 roku Czesława
Hernasa. Warszawa 1984. Autorka hasła: Maria Janion)

Powieść ukraińska", powieść poetycka w 2 pieśniach Antoniego Malczewskiego, pierwsza manifestacja tego gatunku w

Polsce, powstała w

Warszawie 1824 (być może zaczęta już na Wołyniu), wydana tamże w 1825, dedykowana Julianowi Ursynowi Niemcewiczowi. Tradycja
czytelnicza i badawcza wiąże genezę warstwy fabularnej utworu z tragiczną śmiercią G. Komorowskiej, pierwszej żony Szczęsnego
Potockiego, porwanej w 1771 na rozkaz oburzonego mezaliansem teścia, aby wymusić zgodę na unieważnienie małżeństwa. Malczewski
przetworzył wydarzenie wg wzorca powieści poetyckiej W. Scotta i Byrona, przenosząc akcję w XVII w. Uhistorycznienie fabuły,
powiązanie jej z najazdem tatarskim stanowi wyraz scottowskiego historyzmu (podobnie jak erudycyjne przypisy, poświadczające wierność
historycznego obrazu) i rodzimych bojów o narodowość literatury; nosicielem tych tendencji jest wątek Miecznika, autentyczny
Komorowski, który przyjął odszkodowanie za śmierć córki, uległ bowiem w "Marii" heroizacji: Miecznik to polonus strzegący kresów
Rzeczpospolitej, po stracie dziecka szukający pocieszenia w żarliwej religijności. Elementy byronowskie łączą się z wątkiem Wacława,
który po zamordowaniu żony przez ojca, dumnego Wojewodę, staje się mizantropem, skazanym nieuchronnie na rozpacz i zemstę. Oba
wątki spaja los Marii, której postać ma jeszcze pewne rysy sentymentalizmu. W wątku Wacława skupia się na wskroś romantyczna
problematyka współczesna utworu, wyrażającego bezsilność człowieka wobec niesprawiedliwych praw świata, w którym nie może znaleźć
swego miejsca, bezsens istnienia, gdy wszystkie wartości okazują się złudne bądź nieosiągalne. Dla przekazania nowych znaczeń, obcych
oświeceniowemu przekonaniu o harmonijnym ładzie metafizycznym i społecznyn, poeta zerwał zastane konwencje klasycystyczne epiki:
skupił uwagę nie na wydarzeniach zewnętrznych, ale na wewnętrznych przeżyciach bohaterów, kompozycji nadał charakter fragmen-
taryczny, przejrzystemu prowadzeniu akcji przeciwstawił zasadę tajemnicy, psychologicznej (milczenie Wojewody, charakterystyka osób nie
wprost, ale poprzez symptomy) i metafizycznej (Pacholę - postać z innego planu istnienia); w języku zastąpił ekspresję retoryczną realizmem
psychologicznym (indywidualizacja języka postaci). Utwór jest powieścią poetycką jednocześnie historyczną i współczesną; narrator
nawiązuje kontakt z przeszłością poprzez niezmienną kulturę ludową (Kozak, Pacholę) i równie niezmienny pejzaż ukraińskich stepów,
interpretowany lirycznie. "Maria", jest nie tylko pierwszą, ale i najbardziej złożoną artystycznie polską powieścią poetycką, stanowi
oryginalną, niezależną od Mickiewicza, propozycję epiki romantycznej. Z racji artystycznej prekursorstwa nie wywarła - mimo licznych
wydań - większego wpływu na późniejszy rozwój gatunku, stając się jedynie źródłem cząstkowych naśladownictw (np. "Wacław"
Słowackiego), m.in. w wyzyskaniu poetyckich walorów ukraińskiego pejzażu. Nie zrozumiana przez pierwszego recenzenta, F.S.
Dmochowskiego, została „odkryta" i oceniona wysoko przez M. Grabowskiego ("Myśli o literaturze polskiej", „Dziennik Warszawski"
1828) i M. Mochnackiego ("O literaturze polskiej w wieku XIX" 1830). Przełożona na języki: francuski, rosyjski, niemiecki, czeski, serbsko-
chorwacki, włoski, łotewski i angielski (we fragmentach na białoruski i ukraiński), stanowi podstawę dramatu K. Majeranowskiego "Domy
polskie w XVII wieku.
(źródło: Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny. Komitet redakcyjny pod przewodnictwem Juliana Krzyżanowskiego, od 1976
Czesława Hernasa. Warszawa 1984.



FAUS GOETHE
„Fausta” otwiera dedykacja, która ma charakter inwokacyjny, ale tylko w części. Autor zwraca się w niej do zjaw, mar i duchów przeszłości,
rozumianych jako przyjaciele, miłości, dawno przebrzmiałe sprawy i czasy. Zatem tak naprawdę zwraca się do przeszłości w szerokim
znaczeniu tego słowa. Dedykuje „Fausta” swoim przyjaciołom. I konstatuje, że to, co odeszło, kiedyś wróci. Bliższa jest mu rzeczywistość
miniona, nieobecna. To, co realne, jest dalsze – mówi dojrzały człowiek – niż to, co jest obecne we mnie jako wspomnienie. Jest to
arcyznany topos w literaturze światowej, pojawiający się nawet u Homera. Twórczość poetycka jest domeną

pamięci

, przedmiotem jest to, do czego ma się już dystans. Dystans jest warunkiem twórczości, aby tworzyć, trzeba się oddalić od naporu
aktualności.
PROLOG W TEATRZE
Kolejny wstęp, tym razem rozegrany między

Dyrektorem

, Poetą tragicznym i Wesołkiem przed widownią, gdy kurtyna się jeszcze nie

podniosła. Dyrektor zwraca się do swoich towarzyszy z pytaniem, czy powiedzie mu się w Niemczech jako

dyrektorowi

teatru. Można

background image

potraktować ten fragment jako gest autobiograficzny. Niemniej rozterki postaci dotyczą nie tylko kurateli teatralnej samej w sobie, ale także

jakości

i wagi wystawianych na deskach teatru sztuk. Goethe wyraża tu lęk, czy literatura większa od tej spod znaku jarmarku ma szanse znaleźć
zrozumienie i przychylność u prostych ludzi. Następnie wyraża nadzieję, że gra Poety ściągnie publiczność. Stawia na ilość widzów. W
słowo wchodzi Wesołek, prezentując inne podejście do grania – dla niego najważniejszy jest kontakt z tłumem, błazeństwo, komedia;
reprezentuje sztukę niską, ludyczną. Poeta zaś reprezentuje

styl

wysoki. Gardzi masami i kulturą masową. I tak rozprawiają sobie o istocie teatru.
PROLOGUS W NIEBIE
Bohaterami tej sceny są: Pan Bóg, Zastępy Niebieskie, Mefistofeles i trzej Archaniołowie: Rafael, Gabriel i Michał. Chwalą oni świat i
słońce. Do akcji wkracza Mefistofeles i kontruje peany archaniołów swoim posępnym wywodem na temat marnej

kondycji

człowieka w

świecie

. Ale tak naprawdę przychodzi po to, by spotkać się z Bogiem. Ten pyta Mefista o Fausta i zakłada się z diabłem o jego duszę. Jest to

zakład

o fundamentalną wartość duszy, istnienia człowieczeństwa, dobroć. Czy uda się ocalić podstawową wartość – to naczelne pytanie dramatu
Goethego. W ten zakład zaangażowany jest cały wszechświat, a Bóg jest w nim gwarantem porządku. CZĘŚĆ PIERWSZA TRAGEDII
NOC

Miejsce akcji:
Zastajemy Fausta w swojej pracowni, która opisana jest jako czarna izba gotycka, co przywołuje od razu atmosferę średniowiecza. Ma ona
jednak charakter czysto umowny – nie ma detali średniowiecznych; jest to tylko wskazanie, że historia mitu o Fauście zrodziła się na
przełomie średniowiecza i renesansu. Owa umowność średniowiecza przypomina konwencję teatru kukiełkowego.
Czas akcji:Nie jest to przypadkowy dzień, ale noc Wielkiej Soboty – noc Zmartwychwstania/Śmierci, tuż przed rezurekcją. Jest to pierwsza
niedziela po pełni marcowej, symbol odnowy życia. Życie zostało skontrastowane ze śmiercią – jest to symbolika regeneracji, nie tylko
natury, ale i moralności.
Faust niespokojny siedzi na krześle przy pulpicie i rozmawia sam ze sobą. Ledwo otworzy usta, już się skarży. Monolog ten jest mocno
steatralizowany i konwencjonalny. Bohater dochodzi w nim do ponurych wniosków: mówi, że starał się zgłębić naukę, chciał wejść do
samego wnętrza, źródła, esencji rzeczywistości. Ale poznanie jest niemożliwe, czuje się odgrodzony od mądrości autentycznej, swoich
studentów wodzi za nos – sam nie zna odpowiedzi. Nie można przecież uczyć, jeśli samemu się czegoś nie wie. W dodatku konstatuje, że
rozminął się z losem i prawdziwym życiem, zwątpił w rozum, gardzi nim wręcz. Niczego się nie dorobił, nie ma nawet szacunku, a
zdobywanie wiedzy przypłacił odcięciem od świata, brakiem życia osobistego, posiadania rodziny, brakiem samorozwoju w postaci podróży.
To lament nad przegranym życiem, które minęło na darmo. Nie jest w stanie posiąść istoty rzeczy. Ta noc jest dla Fausta pełna decyzji.
Pierwszą z nich jest odrzucić rozum. Postanawia skierować się ku światu magii, o czym świadczy przywołany jako symbol Nostradamus.
Mówi o księdze z tajemnymi znakami, w których dopiero pozna głębię wiedzy – wywołując duchy. Następnie Faust otwiera księgę, jego
wzrok pada na znak Makrokosmosu. Ten świat dla niego żyje jak organizm. Niestety, to oglądanie ma dlań charakter spektaklu – patrzy na
to, ale nie przeżywa. Jest to odwieczny problem patrzenia z zewnątrz i uczestniczenia wewnątrz. Zarazem ta scena ma bajkową konwencję –
Faust przewraca kartki i widzi znak Ducha

Ziemi

, a coś się dzieje ze światem. Duch tworzy życie jako ciągle odnawiający się płaszcz Boga.

Ta sfera Mikrokosmosu jest mu bliższa. Natura niejako przykrywa Boga. Tu ujawnia się panteizm Goethego: Bóg jest tożsamy z naturą. Ten
moment dziania się potwierdza niejako kolistość izby, co nie jest wpisane w tekst, ale znalazło się w didaskaliach. W tym krótkim momencie

pomieszczenie

ma charakter kosmosu, odbija go. Faust wzywa Ducha przez wypowiedzenie zaklęcia. Pojawia się on w czerwonym

płomieniu. Po wymianie słów Duch potępia Fausta, po czym znika. Do izby wkracza Wagner, asystent, którego wizyta nie jest miła
Faustowi. Gdy pomocnik znika, Faust wpada w rozpacz z powodu swojej klęski, przerażenia, postanawia wypić sporządzoną przez siebie
truciznę (w końcu jest alchemikiem), ale dzwony, których dźwięk roztacza się po okolicy, przypominają mu symbolikę zmartwychwstania.
Znów zgadza się na swój los człowieczy, wraca ku ziemi, życiu. Zgadza się dalej żyć. Przypomina sobie szczęście wiary dziecinnej. PRZED
BRAMĄ

Ta scena należy do tych napisanych według konwencji teatru kukiełkowego. Oznacza to tyle, że znajdujemy się w sytuacji i przestrzeni
skrojonej w pewien określony sposób: bohaterowie tej sceny to zwykli przechodnie, którzy wybrali się na spacer w Wielką Niedzielę.
Spotykamy czeladników, żaków (czyli studentów), służące, mieszczankę, żebraka (który pełni tu rolę swojego rodzaju lirycznego
komentatora akcji), staruchę i żołnierzy. Wśród nich pojawiają się Faust i Wagner. Główny bohater i jego sługa rozmawiają. Przedmiotem
ich dysput są

ludzie

, których mijają i postawy wobec tychże: Faust nie pogardza ludem, chce być mędrcem i daleko mu do wzgardy. Inną postawę przyjął
Wagner: z racji, że jest niżej urodzony i ma status półinteligenta, pogardza ludźmi. Oprócz tego Wagner uważa alchemika za swego mistrza,
chciałby się wedrzeć we wszystko, dodatkowo jeszcze jest optymistą, nie doszedł jeszcze do zwątpienia i zgorzknienia swego zwierzchnika.
Faust jest pełen wątpliwości w działania ludzkie, gardzi Wagnerem. Marzy o locie spod znaku Ikara i Leonarda da Vinci. Na zdziwienie
Wagnera mistrz odpowiada, że ma w sobie pewną dychotomię, dualizm. W tym miejscu Goethe puszcza

oko

do czytelnika: to sugestia autora, przypomnienie o odwiecznym ludzkim zmaganiu, o dwóch siłach zobrazowanych jako para koni
zaprzężona do jednego rydwanu – jeden jest siwy, drugi kary, zaś woźnica uosabia wolę. Konie wyrażają siły, które szarpią człowiekiem,
walczą ze sobą, raz dominuje jedna, raz druga, bez pierwszej nie ma drugiej, a woźnica, czyli wola jest tą, która panuje nad całością. W
pewnym momencie Faust spostrzega psa, czarnego pudla. Wagner bagatelizuje jego pojawienie się, w końcu zabierają psa ze sobą.
PRACOWNIA
Po spotkaniu z psem i przygarnięciem go pudel znajduje się z Faustem w pracowni. Alchemik zabiera się do

tłumaczenia

Ewangelii św.

Jana. Otwiera księgę i na samym początku natrafia na – według siebie – przeszkodę: frazę „Na początku było Słowo”. Ważny jest tu

język

,

bowiem to greka, a po grecku „słowo” to logos. W takiej optyce logos – słowo – jest Bogiem. Tak też rozumie je Faust grzmiąc, że przed
słowem nie może się ukorzyć. Jest niezadowolony z tego brzmienia, zatem zmienia je na „myśl”, rezygnuje i decyduje się na „czyn”. Jest to
postępek heretycki, bowiem zrywa on z dogmatyką, credo wiary. Czyn zaś został związany z

aktywnością

, zmianą, stawaniem się. Jest aktem, tworzeniem się, czymś w

ruchu

.W międzyczasie Faust zajęty jest uciszaniem psa, który szczeka, wyje, kręci się po pracowni. Sytuację komentują duchy znajdujące się w
krużganku. Faust używa zaklęcia, które miałoby uspokoić pudla, jednakże efekt jest przeciwny: zwierzę przeobraża się, znika, by po chwili
zza pieca wyszedł Mefistofeles, wśród oparów mgły, przebrany za wędrownego nauczyciela. W czasie rozmowy Mefistofeles przedstawia
się; okazuje się, że diabeł został więźniem Fausta. Alchemik nie chce go wypuścić z pracowni, mimo próśb Mefista. Ten w końcu oferuje
Faustowi

rozrywkę

w postaci szatańskich sztuczek. W ten sposób usypia swego obecnego pana i wymyka się z pracowni. PRACOWNIA
Ta scena to ciąg dalszy wątku wcześniejszego. Bohaterami są ponownie Faust i Mefistofeles. Jest to kluczowa scena dla dramatu, bowiem w
niej właśnie dochodzi do kontraktu między człowiekiem a diabłem. Faust czuje niedosyt

świata

, a Mefisto da mu to, czego chce mistrz. Kiedy nastąpi moment spełnienia Fausta, ma on wypowiedzieć formułę „Chwilo, trwaj!”. Faust nie
życzy sobie tej chwili spełnienia. Mefistofeles zaś żąda od Fausta jego duszy, bycia na każde skinienie po śmierci. Tu można się zastanowić
nad tradycją takiego

pragnienia

. Starożytny Grek chciał osiągnąć stan harmonii, który powinien trwać, pełne zaspokojenie. Człowiek faustowski zaś nie wierzy w harmonię.
Nic mu nie wystarczy. Można go określić mianem ekspansywnej osobowości. Poszukuje stale czegoś na zewnątrz siebie. Reprezentuje pęd

background image

do konsumpcji.
PIWNICA AUERBACHA W LIPSKU
Malowniczy moment obyczajowy, odpowiadający życiu studenckiemu. Biorą w nim udział Fuks, Barwiarz, Flaszka i Starszy. Fuks ściąga na
siebie gniew swawolnym zachowaniem, pijany śpiewa piosenki. Prym wiedzie jednak Barwiarz, porywając knajpiane towarzystwo. Wtem
wchodzą Faust i Mefisto, ten ostatni nakazuje alchemikowi, aby zwrócił uwagę, na czym polega prawdziwa

zabawa

, na czym polega

życie

. Diabeł popisuje się przed kompanami sztuczkami i obejściem, wyczarowuje wino. Faustowi jednak nie podoba się klimat zabawy i
kierunek, w którym ona zmierza. I w istocie, Mefisto zostaje rozpoznany, ale w momencie, gdy mężczyźni mają się na niego rzucić, ten
rzuca kolejny urok, po czym znika z Faustem, a zaklęcie przestaje działać.
KUCHNIA CZAROWNICY
Wprowadzenie w postaci didaskaliów rysuje następującą scenę: koczkodany ważą czarodziejską miksturę w ogromnym kotle. Scenografia
znowu odwołuje czytelnika do

pamięci

o przestrzeni teatralnej, bowiem ściany udekorowane są rekwizytami odsyłającymi do właścicielki lokum, czyli czarownicy. Poza
koczkodanami w pomieszczeniu znajdują się główni bohaterowie, dołącza do nich wiedźma. Następuje odmłodzenie Fausta, a Mefisto
zabiera go, by pokazać mu jak wieść

życie

bez trosk. Faust spostrzega w zwierciadle piękną kobietę, budzi w nim pożądanie, jednak diabeł sugeruje, że lepiej ujrzeć taką żywą, a nie w
lustrze.
ULICA
Odmłodzony Faust mija na ulicy Małgorzatę, czternastoletnią

dziewczynę

, po czym proponuje jej, że odprowadzi ją, ale ona odmawia – nie

pozwala jej na to skromność, dobre

ułożenie

i wychowanie, po czym hardo odchodzi. Faust rzuca sobie wyzwanie, że będzie miał właśnie tę

dziewczynę. Mefistofeles stwierdza, że trudno ją będzie posiąść, bo jest wierząca i cnotliwa. Faust rozkazuje Mefistofelesowi, aby ten
przygotował

prezent

.

WIECZOREM
Małgorzata wspomina spotkanie z Faustem. Podczas gdy dziewczyny chwilowo nie ma w

pokoju

, wchodzą Mefistofeles i Faust. Pojawia się fragment erotyczny, gdy Faust odsuwa zasłonę łóżka Małgorzaty. Ona zaś, po ich
niezauważonym wyjściu, odkrywa klejnoty, które zostawił w jej skrzyni Faust. Przymierza biżuterię, zachwyca się, niedowierza, gdyż sama
jest biedna.

PROMENADA
W tej scenie okazuje się, że matka Małgorzaty oddała klejnoty księdzu, dziewczyna zaś wspomina je razem z darczyńcą. Faust chce jeszcze
piękniejszego prezentu dla Małgosi.
DOM SĄSIADKI

Marta to sąsiadka Małgorzaty, kumoszka, opuszczona przez męża, za którym tęskni. Właśnie jej lament rozpoczyna tę scenę. Po chwili
odwiedza ją Małgosia, mówi o klejnotach ofiarowanych jej powtórnie. Marta radzi jej, aby nie mówiła o tym matce i przychodziła je
przymierzać do niej. Wchodzi Mefistofeles i kłania się Małgorzacie jakby była osobą z wyższych sfer. Oznajmia, że mąż Marty nie żyje;
Faust także miał być tego świadkiem (kłamie, Mefisto być może nie). Umawiają się na wieczór w ogrodzie. Mefisto wychodzi.
ULICAFaust zarzuca Mefistofelesowi kłamstwo, ale on odpowiada mu, że sam nie jest święty, bo chce zbałamucić Małgorzatę.
OGRÓD
W tej scenie biorą udział cztery osoby – Małgorzata, Marta, Faust i Mefisto. Małgorzata spaceruje po ogrodzie wraz z Faustem, zaś Marta
próbuje wybadać Mefista w kwestii sercowej, sugeruje małżeństwo. Jest to kolejne spotkanie Fausta i Małgorzaty. Dziewczyna wie, że jest
prosta i ma świadomość, że Faust stoi wyżej. Alchemik znajduje miejsce do samotnych schadzek. Potem następuje scenka z kwiatkiem, z
którego wróży sobie Małgorzatka. Faust oszukuje ją, że to wielka miłość, dla której zrobi wszystko.
ALTANKA
Dochodzi do schadzki Fausta i Małgorzaty. Przeszkadza im Mefisto, potem Marta. Faust chciałby odprowadzić

dziewczynę

, ale

ta odrzuca propozycję, po czym, gdy już odejdą, załamuje ręce nad swoim

zachowaniem

niedoświadczonej osóbki.

LAS I JASKINIAFaust dziękuje Duchowi Ziemi za piękno

natury

i możliwość poznawania świata. Za bardzo oddalił się od chrześcijaństwa, by dziękować Bogu. Bohater mówi o spokoju Małgorzaty, który
przerwał, Mefistofeles zaś, który pojawia się w międzyczasie, o cielesności bohaterki. Spotykają się tu dwie postawy wobec miłości:
idealizm Fausta i cynizm Mefista. Faustowi wydaje się, że to wielkie uczucie, kładzie nacisk na stronę duchową miłości, zaś jego kompan
reprezentuje drugie podejście do uczucia, czyli od strony fizyczności. Jest przy okazji pełen ironii i szyderstwa względem postawy Fausta.
POKOIK MAŁGORZATKI
Małgorzata siedzi przy

kołowrotku

i nuci piosenkę. Można wspomnieć w tym momencie o inspiracji tym fragmentem, który stał się

pretekstem dla utworu „Małgorzatka przy kołowrotku” Schuberta.
OGRÓD MARTY
Małgorzata chce wyciągnąć od Fausta poglądy na temat wiary, obawia się o jego stosunek do Boga. Faust próbuje wyjść z twarzą z sytuacji,
nie zdradzić za wiele, kluczy: odpowiada dziewczynie pytaniem, czy można zmierzyć wiarę, czy jesteśmy w stanie kategorycznie stwierdzić,
że wierzymy lub nie bez cienia wątpliwości? Bóg jest dla Fausta jednym z pięknych, intensywnych uczuć ludzkich, zatem ma charakter
ulotny. Z drugiej strony Bóg jest dla niego wszechogarniający, zatem na pewno nie można stwierdzić ortodoksyjnego stosunku do Absolutu.
W tym momencie znajdujemy kolejne potwierdzenie panteizmu Goethego. Małgosia czuje się źle przy Mefiście, nie podoba się jej, budzi
odrazę. Czuje, że nie może się przy nim modlić, że mniej kocha Fausta. Jednakże umawia się z oblubieńcem na schadzkę, dostaje od niego
nawet flakonik z miksturą, która miała uśpić matkę, ale okazuje się, że to trucizna, która ja uśmierca.
U STUDNI
Małgosia i Bietka rozmawiają o zhańbionej Barbarce, której kochanek uciekł, a z którym zaszła w ciążę. Spotka ją za to
potępienie, także w społeczeństwie. Małgorzata źle ocenia Basię, a sama jest w podobnej sytuacji.
WIEŻA BRAMNAMałgorzata modli się do Matki Boskiej Bolesnej, zrozpaczona wzywa ratunku. Prawdopodobnie już wie, że jest w ciąży.
NOC
Przed

domem

Małgosi pojawia się rozgoryczony Walenty – jej brat, żołnierz. Zło w sensie społecznym już się stało, a wcześniej tak był z niej dumny.
Zaczaja się na kochanka siostry, ale zostaje pchnięty nożem przez Fausta, który ucieka z Mefistem. Walenty przepowiada dziewczynie los
prostytutki – tak jej bluźni umierając.
KATEDRAMałgorzata na nabożeństwie, za nią stoi Zły Duch. Chór śpiewa „Dies Irae” (Dzień Gniewu). Duch streszcza los dziewczyny,
powoduje u niej jeszcze większe poczucie winy. Wypowiedzi Małgorzaty przeplatane są zwrotkami pieśni, co daje efekt zdynamizowania
sceny. Na końcu mdleje.
NOC WALPURGIIRozgrywa się w

Górach

Harcu, bohaterami są Faust i Mefisto oraz przedstawiciele przeróżnych stanów. Wszystkich łączy uczestnictwo w sabacie czarownic, który
okaże się spotkaniem wielu poznanych już w czasie lektury postaci. Scena ma charakter gry teatralnej. Do analizy potrzebna wiedza o
kulturze epoki, zasygnalizujmy tylko motyw teatru w teatrze, rozwinięty w scenie następnej.
SEN NOCY WALPURGII, CZYLI ZŁOTE GODY OBERONA I TYTANII

background image

Ta scena ma wydźwięk czysto teatralny, jest po prostu dramatem w dramacie; więcej: jest dramatem szczególnym, bowiem w nim właśnie
dochodzi do rozmowy poszczególnych bohaterów sztuk Szekspira. Wspomnijmy chociażby postaci ze „Snu nocy letniej” i „Burzy”.
POCHMURNY DZIEŃ. POLE
Faust dowiaduje się, że Mefisto ukrywał przed nim prawdę o losach Małgosi, która została wrzucona do więzienia. Mefisto śmieje się z
kompana, drwi z jego

pragnienia

dotarcia do końca rozumu wskazując, że właśnie znaleźli się w takim momencie. Faust żąda, aby Mefistofeles za pomocą własnych sztuczek
pomógł mu wyciągnąć Małgorzatę z więzienia.
NOC. OTWARTE POLE
Epizodyczna scena informuje, że jeźdźcy w postaci Fausta i diabła galopują na karych koniach w stronę

miasta

. Po drodze spostrzegają

ruch

przy miejscu straceń, przygotowywania do procesu.
WIĘZIENIE
Faust chce wydostać Małgosię z więzienia, lecz Małgosia go nie poznaje, jakby była w transie, szalona. Z przerażenia utopiła swoje dziecko.
Gdy pokazuje się Mefisto, odmawia kategorycznie wyjścia, wie, że on czyha na jej duszę. Mefisto woła: „Potępiona”, na co odpowiada Głos
z

góry

: „Zbawiona”
Małgosia odrzuca skruchę, skłania się do Boga, żałuje, ale dla powierzchownego diabła jest potępiona.
Podstawowy

problem

„Fausta”, czyli

zakład

Boga i Mefista nie zostaje rozstrzygnięty. Los jest jeszcze otwarty. Druga część dramatu obfituje w całkiem nowe

przygody, zanim

zakład

się rozstrzygnie

.

Pomiędzy romantyzmem, a realizmem – „Czerwone i czarne” Stendhala
Czerwone i czarne to mundur i sutanna, to dwie Francje - Francja Napoleona i Francja Burbonów, która brutalnie wyparła tamtą. Powieść
Stendhala, pisana tuż przed 1830 rokiem, cudownie oddaje atmosferę tej nowej Francji, owo przemieszanie dorobkiewiczostwa i
niezastygłych jeszcze marzeń o dawnym honorze. Ucieleśnia je Julian Sorel, chorobliwie ambitny indywidualista, parweniusz chcący
dokonywać czynów wielkich i wzniosłych. Młody człowiek pełen sprzeczności, w którym walkę prowadzą dwie osobowości, ta z czasów
napoleońskich i ta opowiadająca zmianom zachowania ludzi w epoce Francji po restauracji. Julian Sorel nie jest klasycznym bohaterem
romantycznym. W epoce uczuć, w czasach triumfu serca nad „szkiełkiem i okiem”,

bohater

Stendhala wydaje się być racjonalistą. Analizuje

nieustannie swoje zachowanie, każdą myśl i postępowanie rozbiera na czynniki pierwsze. Myślenie przedkłada nad porywy serca, rozum nad
uczucia. Zresztą każde uczucie przeżywane przez Juliana wydaję się być przez niego dokładnie przemyślane i zaplanowane. Wszelkie jego
decyzje zostają najpierw drobiazgowo opracowane, wielokrotnie zakwestionowane i na powrót akceptowane. Tocząc nieustanny dialog z
samym sobą Sorel dokonuje czegoś na kształt własnej psychoanalizy, zagłębia się w pobudki swojego postępowania i racjonalizuje je, aby
kierować swoimi reakcjami, doznaniami, pragnieniami. Jest świadomy samego siebie, nie ma w nim romantycznej chęci widzenia w swoim
sercu, poznania tego co nie poznane. Dla Juliana wszystko poddaje się ocenie rozumu, zwłaszcza on sam, nie ma tu miejsca na romantyczną
namiętność, czy szaleństwo, każda myśl i czyn są wynikiem przemyślanego procesu twórczego Juliana. Stendhal bawi się konwencją
wikłając nieromantyczną postać Juliana Sorela w jak najbardziej romantyczny romans z Panią de Renal. Pomimo tego, że romans ten dla
Juliana był początkowo tylko ambicją, przemyślanym działaniem prowadzącym do osiągnięcia celu, jakim było rozkochanie w sobie kobiety
z wyższej od niego klasy społecznej, stał się w końcu niezwykle romantyczną opowieścią. Doceni i zrozumie po raz pierwszy to uczucie w
chwili gdy przyjdzie mu pożegnać się z życiem. Miłość uderzy go nagle, ale nie będzie już czasu aby się nią cieszyć. Stendhal opisuje
rozterki wewnętrzne młodego człowieka,

który

jest przekonany, że gra tylko wyznaczone przez siebie samego role, które później

skrupulatnie ocenia. Jednakże, jak przekonujemy się podczas dalszej lektury, Julian gra tak dobrze, że oszukuje nawet samego siebie. Jego
hipokryzja sięga tak dalece, że uważając siebie za mistrza obłudy i reżysera swojego wizerunku, który bezbłędnie operuję swoimi
odczuciami, sam nie zdaje sobie sprawy w co brnie. Jego pobyt w domu merostwa to pasmo kłamstw i udawania, to ukrywanie swoich
przekonań, w imię wyższych racji, które Julian umiejętnie wmawia samemu sobie. Tej samej zasady Julian trzyma się w seminarium
duchownym i domu markiza de la Mole. Narzuca sobie model postępowania, uczestniczy w politycznych rozgrywkach, co raz zakładając to
inną maskę, w końcu uwodzi Matyldę, córkę markiza. Pozostaje jednak obcy i temu środowisku, jaki był obcy wcześniejszym. To
wyobcowanie i bunt przeciwko rzeczywistości maja rysy bohatera romantycznego, ale brakuje w nich jakiejś nuty tragizmu, nie
współczujemy Sorelowi, bo nie potrafi przeciwstawić tej rzeczywistości przeciw której się buntuje innej drogi, innego światopoglądu, innych
zasad i wartości. Jest to ślepy bunt, trochę hamletowski, trochę pokierowany wyrachowaniem. Upodabnia to Juliana nie do bohaterów
romantycznych, ale do bohatera filmu „Utalentowany pan Replay” Anthonego Mingueli, który posługuje się podobnymi metodami co Julian.
Sorel nie jest jednak szalony, jest człowiekiem czynu marzącym o wielkich rzeczach, który dostosowuje się do reguł gry środowisk w jakie
trafia. Daleko Julianowi do postaci choćby Mkbeta, który pogrąża się w moralnym rozpadzie, lecz nierobi tego rozmyślnie, jest tylko
nieszczęśnikiem, który nie był w stanie ocenić swojego postępowania. Na pierwszy rzut oka bliżej Julianowi do Niccolo Machiavellego,
autora „Księcia”, który mówi: „trzeba być lwem i lisem”, zresztą Julian zdecydowanie bardziej woli być lisem. W każdym swoim uczynku
dopatruje się ważniejszych racji, niż zwykła przyzwoitość. Stosuje prosty schemat: plan – wykonanie, w każdej materii życia, czy to
odnośnie uczuć, czy zachowania. Nic nie jest u niego przypadkowe, każde słowo rozważone jest na tysiąc sposobów i jeśli jego zachowanie
wydaję się być romantyczne, to jednak pobudki tego zachowania były jak najbardziej racjonalne. Z drugiej strony wyrachowanie, jakim
chełpi się sam przed sobą Sorel, można nazwać naiwnym. Jeśli człowiek łudzi się, że zna samego siebie i że w każdym momencie jest w
stanie ogarnąć uczucia rozumem, to w końcu musi doznać rozczarowania. Julian chyba w końcu uświadomił sobie, że to nie on był panem
swojego losu, ale to los zadecydował o tym kim się stał. Ostatnie decyzje Juliana i jego czyny, w tym nieudana próba morderstwa świadczą o
tym, że nikt nie może nieustannie funkcjonować w stanie stałej samokontroli, że zaćmienie jasności osądu swojego postępowania i precyzji
owego myślenio-działania może przydarzyć się każdemu. Gdy Julian staje w obliczu śmierci i rezygnuje z możliwości apelacji, na chwile ma
w sobie coś z bohatera romantycznego. Jego postanowienie jest o tyle nielogiczne i szaleńcze o ile na reszcie prawdziwe. Może wreszcie
uświadomił sobie, że nie dokonał w życiu niczego wielkiego, że żył upodobniając się do ludzi, którymi gardził. Walczył z nimi ich bronią,
hipokryzją i obłudą, silniejszy o świadomość, że to maska. Czy jednak nie oszukał samego siebie? Czy nie przegrał swojej szansy? Przecież
całe życie poświęcił, aby się wyróżnić, dokonać czegoś heroicznego, może więc te ostatnie akty woli były zadośćuczynieniem, próbą
odzyskania godności, ostatnim buntem, który może po raz pierwszy nie był frazesem.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Omówienie lektur, Romantyczność Adama Mickiewicza, "Romantyczność" Adama Mickiewicza jako
Omówienie lektur, Romantyczność Adama Mickiewicza, "Romantyczność" Adama Mickiewicza jako
73. MANIFESTY ROMANTYZMU - oprac, Romantyzm
Lista lektur romantyzm
Omówienie lektur, Romantyczność - Mickiewicza, “Romantyczność” Adama Mickiewicza
lektury romantyzmu
Omówienie lektur, Romantyczność - A. Mickiewicza jako , Romantyczność A Mickiewicza jako manifest p
Historia literatury polskiej lektury romantyzm
spis lektur romantyzm
lista lektur z romantyzmu (prof Kalinowska)
Oprac. lektury Kubuś Puchatek(1), Lektury 1-3
Beniowski-wstęp Ossolineum, FILOLOGIA POLSKA - UMCS-, II ROK, Romantyzm-polska, Lektury streszczenia
Lektury na egzamin, HLP - romantyzm
vademecum (2), FILOLOGIA POLSKA - UMCS-, II ROK, Romantyzm-polska, Lektury streszczenia
romantyzm - lekturki, sluby, Aleksander Fredro „Śluby panieńskie”

więcej podobnych podstron