Teść Adolf Abrahamowicz, Ryszard Ruszkowski ebook

background image
background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

e-booksweb.pl - audiobooki, e-booki

.

background image

Adolf Abrahamowicz

Ryszard Ruszkowski

Teść

Komedia w trzech aktach

Warszawa 2012

background image

Spis treści

OSOBY

AKT I

SCENA I

SCENA II

SCENA III

SCENA IV

SCENA V

SCENA VI

SCENA VII

SCENA VIII

SCENA IX

SCENA X

SCENA XI

SCENA XII

SCENA XIII

SCENA XIV

SCENA XV

AKT II

SCENA I

SCENA II

SCENA III

SCENA IV

SCENA V

SCENA VI

SCENA VII

SCENA VIII

SCENA IX

SCENA X

SCENA XI

background image

SCENA XII

SCENA XIII

SCENA XIV

SCENA XV

AKT III

SCENA I

SCENA II

SCENA III

SCENA IV

SCENA V

SCENA VI

SCENA VII

SCENA VIII

SCENA IX

SCENA X

SCENA XI

SCENA XII

SCENA XIII

SCENA XIV

SCENA XV

SCENA XVI

SCENA XVII

SCENA XVIII

SCENA XIX

INFORMACJE

Urządzenie sceny

Uwagi i objaśnienia dla grających

Rekwizyty dla grających

KOLOFON

background image

AKT I

Pokój BALTAZARA. Umeblowanie staroświeckie, ale dostatnie:

na ścianie portrety: BALTAZARA i jego żony z lat młodszych

SCENA I

BARBARA, po chwili AGNIESZKA

BARBARA zamiata

AGNIESZKA

(wchodzi z różańcem w ręku – kończy głośno modlitwę)
O, Panie, daj wytrwać w pobożności, skromności i dobrych
uczynkach! Pozwól uchronić się w dalszej wędrówce żywota od
pokus, obmowy i wszelkich namiętności... A brata mego wyrwij
z objęć złego ducha, który go wiedzie na drogi zepsucia
i rozpusty. Amen. (do BARBARY) Barbaro, o której powrócili?

BARBARA

Panie Boże odpuść, o szóstej rano.

AGNIESZKA

O, Święty Sebastianie; o szóstej, kiedy ludzie już idą do pracy,
a pobożni wracają z kościoła, pan brat ze swoją jedynaczką
powraca z uciech krótkotrwałych tego świata zepsutego!... (do
portretu żony BALTAZARA) O, ciesz się, pobożna niewiasto, ty
prawowierna jego małżonko, że cię Najwyższy powołał; nie
patrzysz przynajmniej na trwonienie majątku i upadek twego
Baltusia! (do BARBARY) Ach, tak dalej być nie może. Skocz do
siostry Felicji i kuzynki Teci, niech natychmiast tu przyjdą,
zanim pan się przebudzi.

background image

BARBARA

Pan nie śpi; leży w łóżku: głowa obwiązana i pije szóstą
filiżankę czarnej kawy. Panie odpuść! Z cytryną. (wychodzi)

SCENA II

AGNIESZKA, WANDA

AGNIESZKA

Bodaj w czeluściach piekieł ten mecenas po same łopatki
gorzał! To jego dzieło. To on nasz cichy zakątek zamienił
w istne piekło! Ale użyje wszelkich środków, ażeby Sąd Boży
zaprowadzić. Chyba bym nie była Agnieszką Wedczyńska!
(wchodzi WANDA)

WANDA

Dzień dobry wujeneczce!

AGNIESZKA

Już wstałaś? Sądziłam, że i ty pijesz czarną kawę z cytryną...

WANDA

Dlaczego?

AGNIESZKA

(z przekąsem) Więc nie boli cię głowa po bezsennej nocy?
Masz żelazne zdrowie – jak na panienkę.

WANDA

(z zachwytem) Ach, ten bal, ten bal!... Gdybyś wiedziała, jak się
bawiłam!...

AGNIESZKA

To wymysł szatański... te bale!

background image

WANDA

O, wujeneczka za surowo sądzi. Przecież i ty bywałaś
na balach?

AGNIESZKA

Nie przypominam sobie...

WANDA

Ręczę, że gdybyś raz poszła, miałabyś inne przekonanie. Jestem
zachwycona, olśniona!... Pierwszy raz byłam na balu i tego balu
nigdy nie zapomnę! Te salony, światła, muzyka... te panie
w przepysznych strojach, wydekoltowane (pokazuje) dotąd...

AGNIESZKA

Wandziu...

WANDA

To tylko ciocie pozapinane zawsze po szyję.

AGNIESZKA

Przestań! Pójdziesz na rekolekcje!

WANDA

(śmiejąc się) E, co tam rekolekcje! (opowiada dalej) A jak mi
panowie nadskakiwali!

AGNIESZKA

Nadskakiwali – salonowi rozbójnicy, łowcy posagowi!

WANDA

Dobijali się o pierwszeństwo tańczenia ze mną! Omal nie
przyszło do awantury!... A kotylion!... Przecudny! (nucąc
tańczy)

AGNIESZKA

Wandziu! Ja ciebie nie poznaję!

background image

WANDA

(przestaje tańczyć) Ja sama siebie nie poznaję. Czuję że jakiś
przełom nastąpił w moim usposobieniu... Żeby
wujenka wiedziała, co ja się nasłuchałam komplementów!...

AGNIESZKA

Faryzeusze!

WANDA

A co kwiatów dostałam! Jakie piękne! Róże, kamelie, fiołki...

AGNIESZKA

Moje dziecko! Kwiaty to trucizna podana w złotej czarze!

WANDA

Być może, gdyż jestem odurzona, rozmarzona!... Ach, ten
walc!... Unosił mnie jak piankę na morzu.

AGNIESZKA

A cóż ojciec?

WANDA

Ojciec grał w karty.

AGNIESZKA

A ciebie zostawił samą na sali?!

WANDA

Opiekował się mną pan Zygmunt.

AGNIESZKA

Pan mecenas?! Spodziewałam się tego! (na stronie) Tego
właśnie najwięcej się obawiałam.

WANDA

Wczoraj na balu oświadczył się o mnie!

background image

AGNIESZKA

(prędko) Ale odmówiłaś? Wandziu, królowo, odmówiłaś,
nieprawdaż?...

WANDA

O, nie; on mi się bardzo podobał – ja go kocham!

AGNIESZKA

Chryste Nazareński! Ona go kocha!... A czy ty już wiesz, co to
jest miłość?

WANDA

Wiem: to tak coś tu, koło serca...

AGNIESZKA

A czy wiesz, co to małżeństwo?

WANDA

(śmiejąc się) Jedyny środek, żeby nie zostać starą panną.

AGNIESZKA

(urażona) Wandziu!

WANDA

(całuje ją w rękę) Jak ojca kocham, nie miałam zamiaru urazić
wujeneczki.

AGNIESZKA

Dosyć! Gdyby twoje myśli były w porządku, pamiętałabyś, że

Fredzio...

WANDA

Ależ Fredzio nie stworzony na męża! Pan Zygmunt inaczej go
nie nazywa tylko hipokrytą, niebezpieczniejszym od wielu
lampartów, którzy jawnie broją.

background image

AGNIESZKA

Fredzio!!! I któż się to o nim tak wyraża? Pan Zygmunt, który
całe życie prowadził niemoralne, ten uwodziciel wdów,
mężatek, panien i sierot po nich pozostałych, ten ubóstwiany
przez kobiety z półświatka... (urywa i spuszcza oczy)...Panie,
odpuść!

WANDA

(ciekawie) Cóż to za kobiety?

AGNIESZKA

O, poznasz je, ale po niewczasie, jak również poznasz i swego
wybranego, w którego afekty nie wierz! Bo mężczyzna tak, jak
on zepsuty, nie jest zdolny żywić prawdziwego uczucia.

WANDA

On mnie kocha! Wierzę mu! Wyznał, że obecnie całym światem
i przyszłością jestem dla niego.

AGNIESZKA

Królowo, czy jesteś pewna, że nie mówił tego i Femci?

WANDA

(zdziwiona, nie dowierzając) Femci?!

AGNIESZKA

Ona go kocha.

WANDA

I ja także!

AGNIESZKA

Ona stateczniejsza od ciebie, ona może... może... umiałaby go
naprowadzić na drogę cnoty...

WANDA

background image

I ja to potrafię. Miałam wzór z mojej mamy,
która umiała doskonale kierować ojczulkiem.

AGNIESZKA

Jako dobra chrześcijanka, odstąpisz Femci Zygmunta.

WANDA

(figlarnie) Ale pod warunkiem, że ją kocha; inaczej, jak
wujeneczkę kocham, nie ustąpię.

AGNIESZKA

(zła) Pamiętaj, będziesz miała na sumieniu Femcię i Fredzia!

WANDA

(śmiejąc się) Wie wujeneczka co? Połączcie Femcię z Fredziem.
Zgoda? (AGNIESZKA oburza się) No, a teraz uciekam, bo
zaraz nadejdzie formalnie się oświadczyć. (odchodząc, szepce
pieszczotliwie) Mój Zygmuś... (całuje AGNIESZKĘ i wybiega)

SCENA III

AGNIESZKA, potem JÓZEF, FELICJA, EUFEMIA

AGNIESZKA

(z komiczną desperacją, mówi grobowym głosem): Mój
Zygmuś!!! (zwracając się do obrazu) O, w porę cię powołał
Najwyższy!... (wchodzą JÓZEF, FELICJA, EUFEMIA)

FELICJA

(tęga, żywa; mówi dobitnie i stanowczo) (Do męża w drzwiach)
Uważaj, moje nogi!

AGNIESZKA

(idąc naprzeciw) Felicjo, co się stało?

background image

FELICJA

Wiem: adwokat już po słowie. W całym mieście o tym mówią. Ja
i Femcia dowiedziałyśmy się o ósmej rano, w kościele, podczas
cichej mszy. Wybuchnęłyśmy tak gwałtownie, że aż
ksiądz Sebaldy to spostrzegł: musimy iść jutro do spowiedzi...
Femciu, siadaj, jesteś zmęczona, złamana! (do JÓZEFA)
Dziuniu! (oglądając go) A gdzież twoja książka do modlenia?

JÓZEF

(stary, szczupły, mówiący jowialnie. Ze strachem) Zgubiłem.

FELICJA

Ty wrogu własnej rodziny, wszystko gubisz po drodze żywota:
rozum, majątek – a obecnie każda rzecz z rąk ci wypada.
(grożąc mu dobitnie) Poczekaj, rozmówimy się w domu! (do
AGNIESZKI wskazując męża) O, widzisz, on się uśmiecha! I to
w chwili, kiedy adwokat porzucił naszą córkę! (do męża) Czego
się śmiejesz?!

JÓZEF

Nie śmieję się wcale, to już taka twarz.

FELICJA

Ale jesteś spokojny.

JÓZEF

Jako pobożny katolik, przyjmuję ten cios z pokorą...

FELICJA

Inny ojciec, gdyby mu kto córkę bałamucił...

JÓZEF

Najpierw; on jej nie bałamucił – a potem: nie mogę go
procesować, bo to adwokat, a wiadomo, że z takim...

FELICJA

background image

(przerywając) No dosyć już, dosyć! Jak zaczniesz mówić, to i do
jutra nie skończysz.

EUFEMIA

(podstarzała melancholijnie) Proszę mamy, szkoda słów, to
człowiek nie dla mnie. Ile razy zaczęłam z nim rozmowę
o miłości, on zawsze mówił tylko o kodeksach i paragrafach.
Och, to nieznośne! (z westchnieniem) Miłość nie
zna paragrafów i kodeksu. Miłość to ołtarz!

FELICJA

(z namaszczeniem) Nie dziecko! Miłość to kropielnica, do której
każdy z powagą się zbliżać powinien.

EUFEMIA

Zresztą, być żoną adwokata, który każdej, nawet nieczystej
sprawy musi bronić z obowiązku i kłamać całe życie... On
kłamie przed trybunałem, kłamie, gdy się oświadcza, kłamie
przed ołtarzem, wiecznie kłamie. Ha... ha... ha!... (śmieje się
spazmatycznie i upada na fotel)

AGNIESZKA

Femciu! Barbaro, wody!

FELICJA

(do AGNIESZKI) Pst! To przejdzie. (bierze córkę za rękę)

AGNIESZKA

(do JÓZEFA) Tak się przeraziłam!...

JÓZEF

Ja nie. Ona wnet otworzy oczy i powie: „Gdzie jestem?”
Felunia odpowie: „Przy boku kochającej matki”
i finita la comedia! (śmieje się)

EUFEMIA

(otwierając oczy) Gdzie jestem?

background image

JÓZEF

(zadowolony) A co?!

FELICJA

(do EUFEMII) Jesteś przy boku kochającej matki.

JÓZEF

(uradowany, głośno) Finita la comedia.

FELICJA

A to co?!

JÓZEF

(zmieszany) Eh, nic...

EUFEMIA

(przesadnie) Mam ból głowy.

AGNIESZKA

Królowo, przejdź do mego pokoju, zażyj antypiryny.

EUFEMIA

(całując AGNIESZKĘ w rękę) Dobrze wujeneczko! (do matki,
całując ją) Bądź spokojna, mamo: jeżeli miałam żywsze uczucie
dla niego, dziś zmieniło się ono w pogardę. (wychodzi na prawo)

SCENA IV

Ciż, prócz EUFEMII, zaraz potem TEKLA

FELICJA

(przystępując gwałtownie do męża) Słuchaj!... Ona go kocha!
Ona się nam starzeje! Posagu!... Posagu!...

background image

JÓZEF

Duszko! Skąd wezmę? Włożyłem ostatni kapitalik
w przedsiębiorstwo, jeżeli się uda...

FELICJA

(z ironią) Tobie się co uda! Tobie, wrogu własnej rodziny. Czyż
twój mózg...

JÓZEF

(przerywając) Feluniu! Idziesz jutro do spowiedzi...

FELICJA

I ty musisz pójść. Może się Bóg zlituje nad twoją głową.
(wchodzi Tekla – nadzwyczaj czuła, mówi płaczliwie)

TEKLA

Więc to prawda? Wandzia idzie za adwokata?

FELICJA

Niestety!

AGNIESZKA

Jesteśmy w rozpaczy.

TEKLA

Więc go przeniosła nad mego kochanego Fredzia, który nie
skalał swego żywota ani jednym wybrykiem młodości, który
kochał ją całą siłą młodzieńczego uczucia!
Niedobra dziewczyna!

JÓZEF

(na stronie) Ta baba wiecznie płacze!

FELICJA

Moje drogie! Pamiętajcie, że żyjemy na łasce Baltazara. Jeśli
dopuścimy do małżeństwa Wandzi z mecenasem, będziemy

background image

zgubione. Pan mecenas postara się o to, aby Baltuś swoją
familię usunął na szary koniec, nie troszcząc się, jaki los nas
spotka.

AGNIESZKA

(wzdychając) Niewdzięczny, za moją troskliwość i opiekę nad
domem.

TEKLA

Albo ja... Ile łez wylałam!

FELICJA

Wy uważacie się za pokrzywdzone?! A cóż ja mam mówić?!

AGNIESZKA

(złośliwie) Ty, Feluniu, królóweczko, w czepku się urodziłaś! Od
iluż to lat Baltuś pokrywa wasze bankructwo?!...

FELICJA

A ty od ilu lat mieszkasz u niego i żyjesz jak księżna?

AGNIESZKA

(udaje, że nie słyszy) A Tekla połowę biżuterii po nieboszczce
nie zabrała?

TEKLA

(z płaczem) Już nic nie mam, tylko stary zegarek z łańcuszkiem,
który mój robak, Fredzio, zmuszony był zastawić.

AGNIESZKA

Nie zapominaj, że jesteś tylko daleką nasza krewną i tylko
dzięki naszej protekcji Baltuś kształcił Fredzia.

TEKLA

(zawsze z płaczem) O mój Boże, wierzyłam jak w ewangelie, że
mój robak ożeni się z Wandzią.

background image

FELICJA

Jeszcze nie stracone! Wystąpimy z całą siłą, składając w ręce
Baltusia wszystkie dowody oskarżające adwokata.

AGNIESZKA

Józefie, królu, ty musisz coś wiedzieć o jego życiu. – –

FELICJA

(machnąwszy ręką) Dajcież pokój! On by kiedy co wiedział!...

JÓZEF

O, za pozwoleniem! Kiedy zaczął bywać u nas, jako niby
konkurent Femci...

WSZYSTKIE

Cóż?

JÓZEF

Wszyscy mówili, że to najpopularniejszy człowiek w mieście.

FELICJA

Obrońca łotrów i zbrodniarzy!

JÓZEF

To jego obowiązek.

FELICJA

Stawać w obronie mordercy, który strzelał do własnej żony!

AGNIESZKA

(przerażona) I zabił ją?!...

FELICJA

Święty Sebastian czuwał; rewolwer nie wypalił.

TEKLA

background image

(z płaczem) Chwała Bogu!

JÓZEF

I uwolnił ją, dowiódłszy, że niedobra żona może doprowadzić
męża... męża... do... (miesza się pod wzrokiem żony)

FELICJA

(ostro patrząc no niego) Do czego? Dziuniu, ty wrogu własnej
rodziny, stajesz w obronie po stronie człowieka, który nie mając
nic, żyje nad stan, urządza śniadania, obiady, kolacyjki i to
wszystko na rachunek bogatego ożenienia!... Człowieka, który
prowadził romanse, gdzie tylko swoje grzeszne kroki
skierował... Ty bronisz takiego człowieka!!!

TEKLA

On jeszcze gotów od mego robaka zażądać zwrotu zegarka z
łańcuszkiem.

AGNIESZKA

Królowo! Odbierze, odbierze! Fredzia nienawidzi; inaczej go
nie nazywa, tylko obłudnym ananasem, głupią szkodliwą foką.
(wchodzi Fredzio)

background image

ISBN (ePUB): 978-83-7884-193-7
ISBN (MOBI): 978-83-7884-194-4

Wydanie elektroniczne 2012

Na okładce wykorzystano fragment obrazu „Dama z klejnotami” Władysława Czachórskiego (1850–
1911).

WYDAWCA
Inpingo Sp. z o.o.
ul. Niedźwiedzia 29B
02-737 Warszawa

Opracowanie redakcyjne i edycja publikacji: zespół Inpingo

Plik cyfrowy został przygotowany na platformie wydawniczej

Inpingo

.

background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

e-booksweb.pl - audiobooki, e-booki

.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Teść Adolf Abrahamowicz Ryszard Ruszkowski ebook
Teść Adolf Abrahamowicz Ryszard Ruszkowski ebook
Ciurkiewicz czy Dziurkiewicz Adolf Abrahamowicz ebook
Dobry numer Adolf Abrahamowicz ebook
Jego zasady Adolf Abrahamowicz ebook
Po burzy Adolf Abrahamowicz ebook
Adolf Chrystus Dychotomia ludzkich dążeń Ryszard Krupiński ebook
Ciurkiewicz czy Dziurkiewicz Adolf Abrahamowicz ebook
Pupil pupila Adolf Abrahamowicz ebook
Pupil pupila Adolf Abrahamowicz ebook
Adolf Chrystus Dychotomia ludzkich dążeń Ryszard Krupiński ebook
Mąż z grzeczności Adolf Abrahamowicz ebook
Po burzy Adolf Abrahamowicz ebook
Mąż z grzeczności Adolf Abrahamowicz ebook
61 Słownik psychologiczny Leksykon ludzkich zachowań Agata Jankowiak Ryszard Krupiński ebook
Życiorysy niepoprawne Ryszard Katarzyński ebook
biznes i ekonomia w 80 zadan dookola excela zaawansowane funkcje arkusza kalkulacyjnego w cwiczeniac
informatyka mathcad od obliczen do programowania ryszard motyka ebook
(ebook english) Antony Sutton Wall Street and the Rise of Adolf Hitler (1976)

więcej podobnych podstron