JanePorter
Ślubmusisięodbyć
Tłumaczenie:
Monika
Łesyszak
PROLOG
Panna
młodazniknęła,porwanazkaplicyniczymbrankaprzez
zwycięskiegowojownika.
Poppy
zerknęła z przerażeniem na Randalla Granta
inatychmiastodwróciławzrok.Caładrżałaodchwili,gdydrzwi
się otworzyły i w łukowatym portalu stanął Sycylijczyk niczym
anioł zemsty. Mimo ulgi, jaką odczuła, ścisnęła mocniej bukiet
druhny.
Zrobiłato!UratowałaSophie.
Pomogła
nie
tylko jej, ale i Randallowi, choć podejrzewała, że
szósty hrabia Langston, niedoszły pan młody, pewnie w tym
momencie nie byłby jej wdzięczny. Nikt nie lubi być publicznie
upokarzany,
zwłaszcza
na
oczach
dwustu
najbardziej
prominentnychosobistościAngliiiEuropy.
Niektórzy goście
przybyli
do Winchesteru z daleka na
ceremonię, określaną przez prasę mianem ślubu roku. Pewnie
sami tak by ją ocenili, gdyby panna młoda nie została
uprowadzonasprzedołtarzaprzezbyłegosycylijskiegokierowcę
wyścigowego.
Na
szczęściehrabiaLangstonniebyłuczuciowy.Poppydałaby
głowę, że jak zwykle zachowa kamienną twarz. Znała go lepiej
niż ktokolwiek inny. Wiedziała też, że nie jest tak nieczuły, za
jakiegopowszechnieuchodzi.
Jeszcze
raz zerknęła ukradkiem na Randalla. Wyglądał
oszałamiającowsmokingu.Dopasowanykołnierzykkontrastował
zmocnąopalonąszyjąipodkreślałpięknierzeźbionerysy.Wtej
chwili przypominał kamienny posąg, twardy, nieporuszony
iobojętny.
Poppy
przemocą stłumiła wyrzuty sumienia. Pewnego dnia
Sophie jej podziękuje. Randall pewnie też, chociaż nigdy nie
wyjawimuswegoudziałuwdzisiejszychwydarzeniach.
Pracowała
dla
niego przez cztery lata i skrycie się w nim
podkochiwała.Mimożebyłdobrymszefemizawszeoniądbał,
gdyby poznał prawdę, zwolniłby ją bez wahania, łamiąc serce.
Ale jak mogła nie zawiadomić Renza? Jak mogła mu nie wysłać
anonsuzgazety?
Sophie
niekochałaRandalla.Przyjęłaoświadczynypodpresją
rodziców, którzy uznali go za świetną partię, jeszcze zanim
dorosła. Zawarli bezduszny kontrakt handlowy, a Sophie
zasługiwałanawięcej.
Mimo
poczucia winy Poppy podziwiała brawurę Renza.
Wprawdzie straszliwie upokorzył Randalla, ale Sophie zyskała
szansęnamiłość.
ROZDZIAŁPIERWSZY
Poppy
musiałacoświedzieć.DalGrantwyczytałtozjejoczu.
Pracowała dla niego zbyt długo, by nie zauważył, że przybrała
takąminęjakwtedy,gdyzrobiłacośokropnego.
Dawno
powinien ją zastąpić kimś innym. Nie była wybitną
sekretarką, zaledwie dobrą i raczej przyzwoitą. Poza tym
potrafiłagouspokoić,kiedymiałochotękogośunicestwić,takjak
teraz. A co najważniejsze, ufał jej, najprawdopodobniej na
wyrost.
Nie
mógłjednakwycisnąćzniejżadnejinformacjiprzydwustu
osobach, wciąż siedzących w ławkach i szepczących między
sobą,zwłaszczażeojciecSophierobiłwrażeniezdruzgotanego,
aladyCarmichael-Jonespobladłajakściana.
Dzięki
Bogu
nikt z bliskiej rodziny nie widział jego klęski.
Matkaosierociłagowdzieciństwie,aojcieczmarłprzedpięciu
latytużprzedjegotrzydziestymiurodzinami.
Wziął powolny, głęboki
oddech
dla uspokojenia wzburzonych
nerwów. Uznał, że najwyższa pora wyprosić gości, łącznie
z załamaną rodziną Sophie. Potem poważnie porozmawia
zPoppy.
– Coś ty zrobiła? – zapytał, kiedy odciął jej drogę ucieczki
wmaleńkim
pomieszczeniu
zaołtarzem.
Poppy
nerwowosplotłapalce.PytanieRandallarozbrzmiewało
wjejuszachniczymechogromu.Niezapytał,czycoświe.Dobór
słówświadczyłoniezachwianymprzekonaniuojejwinie.
Umknęła
wzrokiem
w bok, żeby sprawdzić, czy ktoś nie
przybędzie na ratunek, ale kaplica opustoszała w zaskakująco
szybkim tempie, pewnie dlatego, że Randall głośno obwieścił
lodowatymtonem:
–Przepraszam
państwa za zmarnowany czas, ale wygląda na
to,żeślubsięnieodbędzie.
Kiedy
pożegnałobecnychrówniezimnymuśmiechem,wszyscy
wyszli w pośpiechu. Odprawił wszystkich oprócz niej. Nakazał
gestem, żeby została. Zamienił parę niezręcznych zdań
z krewnymi i z niedoszłymi teściami i uścisnął ręce drużbów.
Poppy spróbowała umknąć niepostrzeżenie, ale dopadł ją, kiedy
zmierzała do bocznego wyjścia. Zmusił ją do pozostania
w zakrystii, zwykle zarezerwowanej na wyłączny użytek
duchownych.
– Coś ty zrobiła, Poppy? – powtórzył już znacznie spokojniej,
obserwującjejtwarzzwężonymiwszparki
oczami.
Serce
Poppy przyspieszyło do galopu. Przerażało ją jego
badawcze spojrzenie i zaciśnięte zęby. Randall znacznie
przewyższałjąwzrostem.Bezwiednieodstąpiładotyłu,aletylko
okrok,bozarazuderzyłaramionamiotwardą,ceglanąścianę.
–Nic–wyszeptała,wpełniświadoma,że
bezczelnie
kłamie.
Sophie
zawsze twierdziła, że ceni ją za szczerość. Właśnie
dlatego Randall Grant, hrabia Langston, zatrudnił ją przed
czterema laty, kiedy potrzebowała pracy. Szukał wiarygodnej
osoby. Zapewniła go wtedy, że może jej zaufać. A teraz go
zawiodła.
–Niewierzę–odpowiedział.–Gdziemojanarzeczona?Cotu
się,dodiabła,stałoidlaczego
?
Poppy
zrobiła wielkie oczy. Randall Grant nigdy nie klął.
W żadnych okolicznościach. Stanowił wzorzec opanowania,
wewnętrznej dyscypliny i dobrych manier, przynajmniej do tej
pory.
–Nie
wiem,gdziejestSophie.Naprawdę.Nieprzypuszczałam,
żeRenzowtargnienaceremonię.
Randall
uniósł brwi. Popatrzył na nią jak na trzygłowego
smoka.
–Renzo?–powtórzyłpowoli,zrozmysłem.
Poppy
oblała fala gorąca, a potem zimny pot. Pojęła, że
popełniła błąd, wymieniając imię porywacza. Przygryzła wargę,
żebywpopłochuniezdradzićprzyjaciółkikolejnymnieopatrznym
słowem.Czułasięjakwpułapce.Wpodbramkowychsytuacjach
traciłazdolnośćlogicznegomyślenia.Potrafiłatylkopłakać.
Wielokrotnie
przeżywała takie kryzysy w szkole i na
koszmarnych letnich obozach, póki Sophie nie przybyła na
ratunek. Zaprosiła ją do siebie na wakacje. Od tamtej pory
spędzałakażdelatouniejwdomu.
Poppy
myślała, że wyrosła już z ataków paniki, ale nagle
poczułataksilnyuciskwklatcepiersiowejiwgardle,żeledwie
łapała oddech. Zbyt ściśle dopasowana kreacja druhny
w chłodnym odcieniu różu doskonale pasowałaby do smukłej
sylwetki Sophie i jej wytwornych koleżanek, ale fatalnie
wyglądała na niskiej, krągłej sekretarce. Znacznie lepiej
wyglądałabywluźniejszymfasonieiintensywniejszychkolorach,
któreożywiłybyziemistącerę.
– Chyba zemdleję – wyszeptała, półprzytomna raczej ze
strachuniżzosłabienia.
Potrzebowała świeżego
powietrza, otwartej
przestrzeni,
aprzedewszystkimdystansuodrozgniewanegopracodawcy.
– Nieprawda. Szukasz
tylko wymówki, żeby uniknąć
odpowiedzi.
–Brakuje
mipowietrza…
– To przestań paplać i zacznij oddychać. Przez nos i usta.
Otak.Jeszcze
raz.Wdech.Wydech.
Nie
mógł być na nią zły, skoro próbował ją uspokoić. Nie
chciała go rozgniewać. Usiłowała tylko pomóc. Uważała, że
dobrzy ludzie zasługują na szczęście, a Sophie i Randall byli
dobrzy,tyleżenajwyraźniejniedlasiebie.
Nie
wysłałabylistuzzawiadomieniemoślubiedoRenza,gdyby
widziała, że Sophie jest szczęśliwa. Łzy napłynęły jej do oczu,
gdy przeniosła wzrok na zaciśnięte usta Randalla. Usiłowała
kontrolowaćoddech,alenieprzychodziłotołatwo,kiedystałtak
blisko.Wysoki,wysportowanyidoskonalezbudowany,emanował
energią,którapozbawiałajązdolnościlogicznegomyślenia.
Pomyślała,żejeżeli
nie
zaczniemyślećoczymśinnym,znowu
wpadnie w popłoch. Zamknęła więc oczy i spróbowała sobie
wyobrazić, że siedzi w wygodnym fotelu w swoim małym,
skromnym mieszkanku w czymś wygodnym, na przykład
w piżamie, popija mocną gorącą herbatę z dużą ilością mleka
icukruizagryzaherbatnikiem.
–Lepiej?
–zapytałpominucie.
Poppy
otworzyła
oczy
i
napotkała
spojrzenie
złocistobrązowych oczu Randalla. Uważała, że nadają mu nieco
egzotyczny i niezwykle władczy wygląd. Teraz jednak z bliska
przypominały jej oczy lwa, w dodatku rozzłoszczonego. Ledwie
opanowaładrżenie.
–Czy
moglibyśmywyjśćnazewnątrz?–poprosiłauprzejmie.
–Oczekuję
szczerej
odpowiedzi.
–Już
ci
mówiłam…
–JesteśzCrisantim
poimieniu.Jakdobrzegoznasz,Poppy?–
dopytywałsurowymtonem.
Nie
wykonał żadnego ruchu, nie poruszył nawet palcem, ale
odnosiła wrażenie, że rośnie i potężnieje z każdą chwilą. Bił od
niego żar, jakby stała w palącym słońcu. Wzięła głęboki oddech
iwciągnęławnozdrzaświeży,męskizapach,którydziałałnanią
jaknarkotyk.
–Nie
znamgo–odparła.
–ASophie
?
Poppy
splotła dłonie tak mocno, że wbiła w nie paznokcie.
Musiałauważać,żebyniepowiedziećczegośniewłaściwego.Nie
zwykłaplotkowaćiniechciała,żebyzmanipulowałjądowydania
cudzych sekretów. Prawdę mówiąc, nie wiedziała nawet, co
właściwie zaszło tamtej nocy w Monte Carlo przed pięcioma
tygodniami.Niewątpiła,żecośszczególnego.
Sophie
nie wróciła na noc w ostatnim dniu podróży. Opuściła
Monaco zupełnie odmieniona. Pewnie większość ludzi nie
zauważyłaby tej przemiany, ale Poppy widziała więcej niż inni.
Traktowała ją nie tylko jak przyjaciółkę, ale wręcz jak siostrę,
której nigdy nie miała. Sophie dała jej oparcie, którego biedna
dziewczyna,korzystającazdobroczynnegostypendiumwszkole
Haskell’s bardzo potrzebowała. Otoczyła ją opieką od samego
początku. W końcu po latach Poppy znalazła sposobność, żeby
sięjejodwdzięczyć.NiewysłałalistudoRenzaCrisantiegożeby
storpedować ich matrymonialne plany, tylko żeby dać Sophie
szansęnaprawdziweszczęście.
Dal
usiłował opanować wzburzone nerwy. Poppy Marr
zachowywała się wyjątkowo krnąbrnie, jak nigdy. Potrafiła
napisać dziewięćdziesiąt słów na minutę, znaleźć każdą rzecz,
najgłębiej zakopaną w stos papierów albo zaginioną. Nigdy też
niekłamałaaninieprzemilczałaniczego.
To,że
teraz
trzymała coś przed nim w tajemnicy, powiedziało
mu wszystko. Współuczestniczyła w dzisiejszej katastrofie.
Oczywiście nie podejrzewał, żeby ją wyreżyserowała. Nie
posądzałjejotakwielkispryt,aleniewątpliwieznałaszczegóły,
którechciałimusiałpoznać.
– Idź spakować
swoje
rzeczy – zarządził. – Wyjeżdżamy
natychmiast.
–Dokąd?–spytaładrżącymgłosem.
–Czy
toważne?
– Owszem. Zaplanowałam
sobie
wakacje. Dałeś mi przyszły
tydzieńwolny.
–Kiedyplanowałemwłasnąpodróżpoślubną.Skoroniepolecę,
tyteżzostanieszwpracy.
–Toniewporządku–wykrztusiła,
kiedy
zdołaławydobyćgłos
ześciśniętegogardła.
Randall
popatrzył z góry w rozszerzone z przerażenia oczy
Poppy.
– Z twojej strony też, że zataiłaś przede mną informację
o Sophie i Crisantim. Zabierz
swój bagaż. Spotkamy się na
dworzeprzeddomem–rozkazał,niebacząc,żewygląda,jakby
naprawdę miała zemdleć. Nie żałował jej, bo zrujnowała jego
szansęzabezpieczenianaprzyszłość.
Poppy
z ulgą wypadła z zakrystii. Praktycznie wybiegła przed
Langston House, byle jak najdalej od Randalla. Popędziła
kręconą klatką schodową na drugie piętro do apartamentu,
z którego panna młoda i jej towarzyszki skorzystały rano, żeby
przygotowaćsiędoślubu.
Inne
druhny już zabrały swoje rzeczy. Została tylko skromna
torba podróżna Poppy oraz torebka i dwie eleganckie walizki
Sophie. Wcześniej widziała ich zawartość: kostiumy bikini,
sukienki,
spódniczki,
tuniki
i
kaftany
od
najlepszych
projektantów, kupione specjalnie na dziesięciodniową podróż
poślubnąnaKaraiby,wktórąnigdyniepojedzie.
Nogi
odmówiłyjejposłuszeństwa.Opadłananajbliższekrzesło
izakryłatwarzrękami.
Liczyła
na
to, że pewnego dnia Randall jej podziękuje, ale
pewnie nieprędko. Na razie będzie musiała mu pomóc dojść do
siebie.
Chętnie i efektywnie porządkowała zarówno papiery, jak
i
życie
biurowe.
Doskonale
układała
harmonogramy,
przygotowywała
i
wypełniała
dokumenty,
organizowała
i odwoływała służbowe podróże. Codziennie spędzała wiele
godzin na ustalaniu terminów konferencji, spotkań, posiłków
i wyjazdów. Nigdy nie narzekała. Randall nadał jej życiu sens,
wyznaczył cel. Wprawdzie przez cały czas był zaręczony
zSophie,aletodlaniegowstawałacoranozuśmiechem,gotowa
do pracy. Kochała ją. I szefa. Nie, może to za mocne słowo.
Raczej podziwiała jego nieprawdopodobną inteligencję, ciekawą
osobowość, sukcesy zawodowe i stoicki spokój, niemal
graniczący z nieczułością. To on ją uspokajał w sytuacjach
kryzysowych.
Dręczyło ją
poczucie
winy, że go upokorzyła i zraniła, ale
Sophie go nie kochała. Wychodziła za niego tylko dlatego, że
rodzice uznali go za doskonałą partię, zanim jeszcze osiągnęła
pełnoletniość.Zasługiwałanacoświęcej.Randallteż.
– Przyszedłem sprawdzić,
co
zajmuje ci tak wiele czasu –
oznajmiłodprogulodowatymtonem.
Poppy
wyprostowałasię,siłąpowstrzymującłzy.
–Potrzebowałam
chwili
naochłonięcie.
–Miałaścałepięćminut.Niezamierzamtudłużejtkwić.Cała
moja załoga na dole usiłuje rozstrzygnąć, co zrobić z setkami
prezentów
i
kompozycji
kwiatowych,
nie
wspominając
o gigantycznym torcie weselnym, przygotowanym na przyjęcie
wnamiocie.
– Rozumiem. – Poppy wstała i ruszyła w kierunku
walizek
Sophie.–Pozwólmijezanieśćnadół.
–Niech
Sophiesamasobiezałatwitransport.
–To
mojanajlepszaprzyjaciółka…
–Niepracujeszdlaniej,tylkodlamnie–wpadłjejwsłowo.–
Jeżeli zależy ci na zachowaniu posady, weźmiesz swoje rzeczy
ipójdzieszzemną.Wprzeciwnym
razie…
–Nie
musiszmigrozić.Próbowałamtylkopomóc.
– Pani Holmes zarządza domem, a ty organizujesz życie
biurowe.–Przemierzyłpokójiwskazałnamałązniszczonątorbę
podróżną.–Czytotwoja?–zapytał.Gdyskinęłagłową,podniósł
jązpodłogi.–Więcchodźmy.Samochódczeka.
Poppy
zmarszczyła brwi. Nie pozostało jej nic innego jak
podążyćzaRandallemnadółpokręconychschodach.Nadworze
czekałananichgospodyni.
– Proszę się o nic
nie martwić – zapewniła pracodawcę, ale
zaraz potem szepnęła Poppy do ucha: – Biedactwo! Jest
zdruzgotany.
Poppy
nie podzielała jej opinii. Jej zdaniem Randall nie
wyglądałnazałamanego,alepaniHolmesznałagozinnejstrony.
– Dojdzie do siebie – odrzekła bez wahania. – Dzisiejsze
wydarzenianiecozbiłygoztropu,ale
szybkoochłonie.
Czarny
austin healery z dwoma siedzeniami i podnoszonym
dachem czekał u podnóża schodów na olbrzymim, owalnym
podjeździe.RandallumieściłbagażPoppywbagażniku,poczym
otworzyłdlaniejdrzwi.
Mimo
niskiego wzrostu Poppy dosłownie opadła na nisko
umieszczone siedzenia dla pasażera. Musiała zgarnąć liczne
tiulowe falbany, przypominające spódniczki baletnic, żeby mógł
zamknąćdrzwi.
–Dziwny
strójnapodróż–mruknęłapodnosem.
–Przebierzeszsięwsamolocie.
–Wjakim
samolocie?
–Wmoim.
– Przecież kazałeś
go
przygotować na podróż poślubną –
zaprotestowała.
– Nie szkodzi. Równie dobrze może polecieć gdzie indziej niż
na Karaiby – zauważył z przekąsem, zajmując
miejsce
za
kierownicą.
–Czy
powinnamzacząćodwoływaćrezerwacje?
–Nie.Zważywszy,że
sam
ichdokonałem,najlepiej,jaksamje
odwołam.Straciłemwprawdzienarzeczoną,aleniegłowę.
–Chciałam
tylko
byćpomocna.
– Jak zwykle. Jako wyjątkowo oddana sekretarka, zawsze
działałaśwmoim
interesie.
Poppy
zaparło dech, gdy wychwyciła gorzką ironię w jego
głosie.
–Toprawda.Zawszerobiłam,cowmojej
mocy–potwierdziła
takspokojnie,jakpotrafiła.
–Dzisiaj
też?
–Co
masznamyśli?
– A jak
sądzisz? Nie udawaj, że nie rozumiesz prostego
pytania.
Dal
najchętniejmocnopotrząsnąłbyPoppy.Wiedziałaznacznie
więcej niż wyjawiła. Konsekwentnie ukrywała szczegóły spisku,
któryniewątpliwiezawiązałazjegobyłąnarzeczoną.Rozsadzała
gozłośćnietylkonaobydwieprzyjaciółki,aleprzedewszystkim
na siebie. Zawsze sądził, że zna się na ludziach, tymczasem
z łatwością wystrychnęły go na dudka, a on na to pozwolił.
Wykazałżenującąnaiwność!
Ojciec
zawsze ostrzegał go przed kobietami. Dal ukradkiem
przewracał
oczami,
świadomy
jego
braku
równowagi
psychicznej,alewtymprzypadkuprzyznałmurację.
Zacisnął dłonie
na
kierownicy, pokonując nieznaczny dystans
od Langston House do prywatnego lotniska za Winchesterem.
Naulicachniepanowałzbytożywionyruch.Niebobyłobłękitne,
powietrze ciepłe, ale nie upalne. Idealny czerwcowy dzień na
wesele. Tego ranka wszystko wydawało się doskonałe aż do
nadejściakatastrofy.
Już
sobie
wyobrażał zjadliwe nagłówki w gazetach. Media
uwielbiająsensacje,aonwprzeciwieństwiedoSophienieznosił
rozgłosu. Drażniła go fascynacja angielskiego społeczeństwa
arystokracją,
życiem
wyższych
klas
społecznych
inowobogackich.
Spędził
ostatnie
dziesięć lat na unikaniu skandali. Wrzał
gniewemnamyśl,żeznalazłsięnaglewświetlereflektorów.Gdy
wyobraził sobie skierowane na siebie aparaty lub mikrofony,
najchętniej stłukłby natrętnych dziennikarzy, choć od lat nie
odczuwałwoliwalki.
W okresie dorastania walczył tak często, że omal nie stracił
miejsca w Cambridge po wyjątkowo zawziętej bójce. Nie on ją
zaczął, ale on skończył. Nie miało żadnego znaczenia dla
dziekana ani dla ojca, że bronił dobrego imienia matki.
Stosowanieprzemocyfizycznejuznanozaprostactwo,niegodne
dżentelmena. Po przyszłym hrabim Langston oczekiwano, że
przejmie dziedzictwo i rozsławi, a nie
skompromituje rodowe
nazwisko.
Dyrekcja
szkoły przyjęła jego przeprosiny, ale ojca nie
ułagodził. Chodził jak struty przez całe tygodnie. Później, jak
zwyklewpadłwfurię,zakończonąatakiemdepresji.
Jako
chłopca Dala przerażały wahania jego nastrojów. Jako
młodzieniecciężkojeznosił,aleniemógłgoopuścić.Hrabianie
miał nikogo innego, kto mógłby sobie poradzić zarówno z nim,
jakizmajątkiemisprawamifinansowymi.Dalniewidziałinnego
wyjścia, jak zostać przykładnym synem. Poświęcił własne
pragnienianarzeczpsychicznejstabilnościojcadotegostopnia,
że wyraził zgodę na małżeństwo z kandydatką, którą ojciec
wybrałdlaniegoprzedpiętnastulaty.
Dzięki
Bogu
staryhrabianiedożyłdzisiejszegoponiżenia.Nie
wiadomo, jak by je zniósł. Na szczęście go nie zobaczył. Dal
musiałsobiesamporadzićwsytuacjibezwyjścia.Niewątpił,że
tegodokona.Wymyśliłjużnawetsposóbwyjściazimpasu.
Zerknął
ukradkiem
na Poppy. Dobra, posłuszna i ugodowa,
stanowiła idealne rozwiązanie. Wiedział też, że nie jest jej
obojętny,coułatwiałozadanie.
Rozluźniłkrawat,planującwmyślachdalszepoczynania.
Musiał ją zabrać gdzieś,
gdzie
nikt ich nie wypatrzy.
Zarezerwował miejsce na takiej właśnie odludnej wyspie na
Karaibach,aleterazniepoleciałbytamzażadneskarby.Nadal
jednakpotrzebowałmiejsca,gdzieniktimnieprzeszkodzi,gdzie
będzie mógł bez przeszkód uwieść Poppy. Przewidywał, że
wystarczykilkadni,żebyuległa.
Nagle
zobaczył oczami wyobraźni różową powierzchnię ścian
letniego pałacu w Mehkarze na tle czerwonych wierzchołków
górAtlas…–KasbahJolie.
Choć
nie
wspomniał letniej rezydencji matki od lat, teraz nie
przychodziło mu do głowy nic innego, jak obszerna, otoczona
różami willa w wielkiej posiadłości z lazurowymi basenami
iogrodami,pachnącymiróżami,lawendą,miętąitymiankiem.
Imponujący majątek dzieliło
dwie
godziny jazdy samochodem
odnajbliższegolotniskaiczteryodstolicykraju,Gili.Rezydencję
wybudowano na jednym ze zboczy, ukrytym pomiędzy stromymi
szczytami z fantastycznym widokiem na płynącą przez żyzne
dolinyrzekę.
Nie
byłtamodjedenastegorokużycia.Przypuszczał,żenigdy
nie zechce wrócić do miejsca, pełnego bolesnych wspomnień.
Terazjednakkusiłogo,żebywyruszyćnawschód,dorodzinnego
kraju i posiadłości. Nie wyobrażał sobie lepszego miejsca na
uwiedzenieipoślubienieswojejsekretarki.
Odrzutowiec
nabrał paliwa i czekał na niego na prywatnym
pasiestartowymzzałogąwpełnejgotowościizaakceptowanym
planemlotu.GdybyzdecydowałwyruszyćdoMehkaru,musieliby
wypełnićnowy,aleprzyszłobytobezwiększegotrudu.
Niegdyśtraktował
Mehkar
jak ojczyznę, tak samo jak Anglię.
Wolał wtedy tam przebywać niż w jakimkolwiek innym miejscu
naziemi.
Nie
chciał tylko budzić w dziadku fałszywych nadziei. Czekał
cierpliwienajegopowrótprzeztewszystkielata.Dalamartwiło,
że go rozczaruje. Nie zamierzał bowiem zostać na stałe.
Powinien go uprzedzić, żeby go nie zaskoczyć. Leciał tam tylko
poto,byzyskaćnaczasieizdobyćnowąnarzeczoną.
ROZDZIAŁDRUGI
Poppy przygryzła wargę, gdy sportowy samochód dotarł na
lotnisko w pobliżu Winchesteru. Zobaczyła smukły biały
odrzutowiec na granatowo-bordowym pasie startowym. Czekał,
żeby zabrać państwa młodych w długą podróż poślubną na
Karaiby.
Dopierodwatygodnietemudowiedziałasię,żeRandallposiada
własny odrzutowiec. Trzymał go w prywatnym hangarze na
wydzielonymterminaluwLondynie.Zaszokowałojątoodkrycie.
Dziwne, że nic nie wiedziała ani o samolocie, ani o oddanej mu
załodze,mimożeodlatorganizowałamupodróżesłużbowe.
– Wracamy więc do Londynu? – zapytała, gdy otwarto
elektronicznebramy,umożliwiającimwjazd.
–Czybędątamdziennikarze?–zapytałzponurąminą.
–Tak–potwierdziłasłabymgłosem.
–Więcpodżadnympozoremtamniepolecimy.
Poppy zadrżała, usłyszawszy odrazę w jego głosie. Nie znała
szefa od tej strony. Zawsze uważała go za wzór opanowania.
Rzadkookazywałemocje,ajużabsolutnienigdynieponosiłygo
nerwy. Usprawiedliwiła go jednak w przypływie szczerej
lojalności. W pełni na nią zasłużył, a tego dnia przeszedł przez
piekło.
Nie znała przyzwoitszego mężczyzny, choć, prawdę mówiąc,
nie poznała ich wielu. Podziwiała jego inteligencję, poczucie
honoru i absolutną uczciwość. Prawdę mówiąc, umieściła go na
piedestalejużprzedlaty,alezapracowałsobienapodziw.To,że
dzisiajstraciłpanowanienadsobą,nieoznaczało,żezamierzała
gozniegostrącić.
– Chyba wszędzie będą na nas czatować – zauważyła
nieśmiało.
–Niewszędzie–uciąłkrótko.
–Stądwniosek,żejużwybrałeścelpodróży?
Popatrzyłnaniąbadawczo,jakbyzaglądałwgłąbjejduszy.
–Tak–potwierdziłkrótko.
Poppyrozmasowałaramiona,żebywygładzićgęsiąskórkę.
–Czytodaleko?
–Niezbytblisko.
–Niewzięłamlaptopa–przypomniałapospiesznie,żebyukryć
swą niepewność. – Może byśmy jednak wpadli najpierw do
Londynu?
–Nie.
Poppyzmarszczyłabrwi.Nieulegałowątpliwości,żeodczytał
jej obawy. Zacisnął zęby, a w oczach zamigotały groźne błyski.
Odnosiła wrażenie, że w jakiś sposób dowiedział się, jaką rolę
odegrała w dzisiejszej katastrofie. Tłumaczyła sobie, że to
niemożliwe. Nawet uprowadzona narzeczona nie wiedziała, kto
doprowadziłdoporwania.
Randallzahamowałprzyodrzutowcuiwyłączyłsilnik.
–Możeszpłakać,ilechcesz.Wcalemicięnieżal.
–Przecieżniepłaczę.
– Dam głowę, że łzy zaraz popłyną. Masz oczy w wyjątkowo
mokrymmiejscu,Poppy.
Poppy odwróciła głowę, usilnie ignorując zniewagi. Nie winiła
Randalla za złośliwość. Podczas gdy ona osiągnęła to, co
zaplanowała, on wiele stracił. Niełatwo przeżyć tak straszliwe
poniżenienaoczachsetekludzi.
– Zawiodłaś moje zaufanie – wyrzucił z siebie niskim,
schrypniętymgłosem.
Poppyznówspojrzaławbłyszczącegniewemoczy.Zaschłojej
wustach,aserceprzyspieszyłodogalopu.
–Bardzomiprzykro.
–Więcwyznajmicałąprawdę.
–RenzozabrałSophie.
–Tyletoijawiem.Samwidziałem.Interesujemnie,dlaczego
tozrobiłidlaczegoznimposzła.Czemujestterazznim,anieze
mną?
Poppyotworzyłausta,aleniezdołaławypowiedziećanisłowa.
– Doceniam twoją lojalność. Cenię szczerą przyjaźń i troskę
obliskieosoby,aletymrazemstanęłaśponiewłaściwejstronie.
Sophie obiecała za mnie wyjść. Jeżeli wiedziałaś o jej związku
z innym, powinnaś do mnie przyjść, zamiast wystawiać mnie na
pośmiewisko tłumu. – Po tych słowach otworzył drzwi, wysiadł
iodszedłdługimi,szybkimikrokami,jakbyniemógłdłużejznieść
jejobecności.
Poppy wzięła głęboki oddech dla uspokojenia. Widziała, że
cierpi.Niezamierzałagozranić.Jemuteżżyczyłajaknajlepiej.
Nie interweniowałaby, gdyby piękna Sophie go kochała, ale nie
łączyłoichnicpróczumowymiędzyrodzicami,interesówdwóch
rodówipieniędzy.
Roztrzęsiona, otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz. Musiała
znaleźć jakieś rozwiązanie, ale jakie? Co mogła zrobić, by
naprawić szkodę? Z pewnością nie podejmie dyskusji. Pozwoli
Randallowi wyrzucić z siebie całą złość, bo ma do niej prawo.
Będzie jeszcze bardziej uległa i posłuszna niż zwykle, żeby
odczułjejskruchęiżyczliwość.
Obeszła auto, żeby wyjąć torbę z bagażnika, ale młody
człowiekwmundurzepowiedział,żeodniesiejejbagażipoprosił,
żebywsiadładosamolotu,gdziestewardessawskażejejmiejsce.
Efektywność
załogi
bynajmniej
nie
zaskoczyła
Poppy.
HelikopterRandallateżzawszeczekałwgotowościzdoskonale
wyszkolonym personelem. Dziwiło ją tylko, że korzysta aż
z dwóch własnych środków transportu lotniczego. Ich
utrzymanie musiało równie drogo kosztować jak cała kolekcja
aut. Randall uwielbiał samochody, zwłaszcza zabytkowe.
Kolekcjonowałjetakjakinnimagnesynalodówkę.
Poppyczułasięprzesadniewystrojonawsukience,którazbyt
wiele odsłaniała. Najchętniej zakryłaby szalem nagie ramiona
i zamieniła eleganckie pantofle na wygodne tenisówki. Na
szczęście nie tylko ona była nieodpowiednio ubrana. Randall
nadal miał na sobie smoking. Rozpiął tylko górny guzik białej
wykrochmalonejkoszuli.
Stewardessa powitała Poppy uprzejmie. Podprowadziła ją do
wygodnych, obitych skórą foteli przy małym konferencyjnym
stolikuizaproponowałaszampana.
– Nie, dziękuję. Nie jestem panną młodą – zaprotestowała. –
NiechciałabymsprawićprzykrościRandalowi.
–Samzasugerował,żebypaniąpoczęstować.
–Wtakimraziechętnieskorzystam.Drżęjakliść.
– Nic dziwnego po tak burzliwym dniu. Odrobina alkoholu
pomożesiępaniodprężyć.
Gdydziewczynawróciłanazaplecze,Randallipilociwsiedlido
samolotu. Trzej mężczyźni stanęli w kokpicie, pogrążeni
wdyskusji.Poppyniedostrzegłanażadnejztwarzynawetcienia
uśmiechu.
Prawdęmówiąc,Randallrzadkosięuśmiechał.Nieokreśliłaby
go mianem ponuraka, raczej spokojnego introwertyka. Tym
niemniej, gdy przemówił, wszyscy skupiali na nim uwagę.
Niestety nie mówił zbyt wiele. Wolał stać z boku, obserwować
i słuchać. Sophie uważała go za nudziarza, ale wiele kobiet
intrygowała jego rezerwa. Nadawała mu aurę tajemniczości.
Często dopytywały Poppy szeptem, jaki naprawdę jest hrabia
Langston.
– Fascynujący – odpowiadała zgodnie ze swoimi prawdziwymi
odczuciami.
Dzięki bystremu umysłowi rozwinął odziedziczone po ojcu
inwestycje, ale nie ograniczał się tylko do robienia pieniędzy.
Zasiadał w tuzinie różnych zarządów i działał w sześciu
organizacjach dobroczynnych, łącznie z kilkoma na Bliskim
Wschodzie.Stanowiłdlanichwyjątkowocennynabytek,jakoże
władał biegle wieloma językami, w tym egipskim, arabskim
igreckim.Naprawdęciężkopracował.
Sophie uważała, że zbyt wiele energii poświęca pracy. Poppy
usiłowała ją zaznajomić z jego działalnością, żeby go lepiej
zrozumiała, ale Sophie nie wykazała zainteresowania jego
rozlicznymi inwestycjami. Nastawiła tylko uszu przy wzmiance
o działalności charytatywnej, ponieważ sama pracowała
społecznie. Szybko jednak straciła zainteresowanie, głównie
dlatego, że Randall go nie odwzajemniał. Nie próbował jej
oczarować. Traktował ją jak oczywistość, jakby od dawna
należała do niego. Nie wyjeżdżał z nią na weekendy, nie
zapraszał na romantyczne kolacje. Według oceny Poppy już
przed ślubem przypominali raczej stare, znudzone sobą
małżeństwo niż parę narzeczonych. Sophie zasługiwała na coś
lepszego. Poppy miała nadzieję, że Renzo da jej to, czego
potrzebuje.Tymniemniejwywołałokropnyskandal,wkraczając
dokaplicywLangston.
Zamknęła oczy, usiłując sobie wyobrazić, co czeka jej
najbliższą przyjaciółkę. Dokąd Renzo ją zabrał? Jak teraz
wyglądajejświat?
–Wyrzutysumienia,Poppy?–wyrwałjązzadumyschrypnięty
głosRandalla.
Poppynatychmiastotworzyłaoczyiwyprostowałasię.Stałnad
nią,wysoki,postawny,eleganckiigroźny.Zawszeuważałagoza
najprzyzwoitszego, najbardziej godnego zaufania człowieka,
jakiego poznała. Teraz nie była tego taka pewna. Nie
podejrzewała wprawdzie, że mógłby ją skrzywdzić, ale nie
potrafiła
przewidzieć
jego
następnego
kroku
i
ta
nieprzewidywalnośćmocnojąniepokoiła.
Gdy stewardessa przyniosła trunek, odebrał od niej kieliszek
iwręczyłPoppy.
–Świętujemy?–zakpiłwżyweoczy.
Gdy przelotnie dotknął jej palców, serce Poppy przyspieszyło
rytm. Pospiesznie spuściła wzrok. Ledwie wydobyła głos ze
ściśniętegogardła.
–Stewardessatwierdziła,żesamzaproponowałeśszampana.
–Byłemciekawy,cozrobisz.
–Więcgozabierz.Niemamnaniegonajmniejszejochoty.
– Szkoda, że nie potrafię ci uwierzyć – stwierdził szorstkim
tonem.
Poppy zwątpiła, czy słusznie postąpiła, pisząc do Renza.
Czyżby
fałszywie
oceniła
wzajemne
relacje
między
narzeczonymi?MożeRandalljednakkochałSophie?Czyzłamała
muserce?
Bliskość Randalla nie pomagała jej skupić myśli. Doszła do
wniosku,żesłabogozna.Wniczymnieprzypominałspokojnego,
rozważnegoszefa,któryzawszeumiałzniąpostępować.
– Zatrzymaj go – zaproponował. – Ja też zaraz dostanę coś
mocniejszego. Potrzebujemy odrobiny alkoholu dla uspokojenia
nerwów.
– Nigdy nie piliśmy sam na sam. Jeżeli otwieraliśmy butelkę
wina,totylkonażyczenieSophie,żebyniepiłasama.
–Racja.Obydwojeoniądbaliśmy,nieprawdaż?
–Proszę,nieznienawidźjej.
–Trudnojąterazlubić.
–Więclepiejoniejnierozmawiajmy.
– Cztery godziny temu miała zostać moją żoną. Myślisz, że
łatwooniejzapomnieć?
Poppy bezskutecznie szukała słów pocieszenia. Ponieważ nic
sensownego nie przyszło jej do głowy, posłała mu tylko
współczującespojrzenie.
–Jestemzaszokowanyiwściekły,aleniezałamany–oświadczył
Randall. – Zachowaj współczucie dla kogoś, kto go naprawdę
potrzebuje.
–Czychcesz,żebywróciła?
–Nie.
–Takmyślałam.
–Dlaczego?
– Bo nawet gdyby stwierdziła, że popełniła błąd, nie sądzę,
żebyś potrafił jej wybaczyć ani zapomnieć, przynajmniej na
razie.
–Nielubię,jakktośrobizemniedurnia–dodał,patrzącnanią
znacząco,jakbyjąteżoskarżał.
Poppy pomyślała, że tydzień wspólnej pracy nie przyniesie im
nicdobrego.
Nadeszła stewardessa z kryształową karafką. Nalała
Randallowi kieliszek whisky i poinformowała, że centrala
zaakceptowała nowy plan lotu i odlecą za kilka minut.
Podziękował jej z ciepłym uśmiechem, jakim zwykle obdarzał
Poppy.Właśnienimpodbiłjejserce.
Niespodziewanie łzy napłynęły jej do oczu. Odwróciła głowę,
żeby nie wyczytał z jej twarzy więcej, niż by chciała. Uważnie
obserwowałludziizauważałwięcejniżinni.
– Wiedziałem, że lada chwila się rozpłaczesz – stwierdził,
wyciągającprzedsiebiedługienogi.–Dodzisiajuważałemcięza
przewidywalną osobę, ale rano mnie zaskoczyłaś. Ledwie cię
poznaję.CzywiedziałaśoCrisantim?
Poppy milczała. Każde słowo mogło ją zdradzić. Uznała, że
lepiejnieryzykowaćwpadki.
–Poppy!
Stewardessa zamknęła drzwi kabiny. Poppy najchętniej
skoczyłaby na równe nogi i pobiegła za nią, korzystając
zostatniejszansyucieczki.
– Moją narzeczoną porwano z kościoła, a ona nawet nie
krzyknęła. Ty też nie. Nie wyglądałaś na zaskoczoną
wtargnięciem Crisantiego. Nie próbuj mnie okłamywać. Nic nie
zyskasz. Za dobrze cię znam. Wyczytałem z twoich oczu
poczuciewiny,pomieszanezradością.
Poppyodstawiłakieliszeknastolik.
– Chciałabym wziąć obiecany urlop. Moim zdaniem to
niewskazane, żebyśmy w tym tygodniu razem pracowali.
Obydwojepotrzebujemywytchnieniaodsiebie.
–Nie.
–MogłabymwrócićpociągiemdoLondynu.
– Nie interesują mnie twoje życzenia. Żądam wyjaśnienia
dzisiejszychwydarzeń.Zewszystkimiszczegółami.
Głęboki, szorstki głos Randalla drażnił jej zmysły. Skupiła
uwagę na jego twarzy. Znała każdą najdrobniejszą zmarszczkę
w kącikach oczu, każdą minę. Zirytowany, zaciskał szczęki.
Kiedy rozsadzała go złość, rysy mu tężały. Zrelaksowany, unosił
lekko do góry kąciki pięknych ust… Nie! Nie pięknych! Nie
powinnatakonimmyśleć.
NawetjeśliSophiezniknęła,nadaldoniejnależał.Zostałajego
narzeczoną w wieku osiemnastu lat, ale zostali sobie
przeznaczeni już w dzieciństwie. Ich rodziny zawarły układ dla
wzajemnych korzyści. Sophie twierdziła, że jej on bardzo
odpowiada. Kiedyś wyznała Poppy, że nie liczyła na małżeństwo
z miłości. Twierdziła, że nie przeszkadza jej brak romantyzmu,
bolubiąsięzDalemipasujądosiebie.
Poppy zaschło w gardle. Czuła do niego znacznie więcej niż
zwykłą sympatię, tak wiele, że na samą myśl o nim wzruszenie
ściskałojejserce.
–Toniemojemiejsce–wyrzuciłazsiebie.–Niejamiałamza
ciebiewyjść!
–Aleodegrałaśznaczącąrolęwdzisiejszymprzedstawieniu.
–Toniebyłoprzedstawienie!
–WięcgdziejestSophie?
Pytanie zawisło w powietrzu, ciężkie i przytłaczające. Dal
widział,żePoppycierpi.Niemaljejwspółczuł.Zwyklepocieszał
jąwtrudnychchwilach,aledzisiajzasłużyłanakarę.
Ufał jej bardziej niż Sophie, z którą planował spędzić resztę
życia. Nadal nic nie rozumiał. Skoro Sophie nie była z nim
szczęśliwa,todlaczegowcześniejniezerwałazaręczyn?
Niebrakowałomuinnychmożliwości.Kobietywypatrywałyza
nim oczy. Nie kryły, że je pociąga. Wykształcone, światowe
piękności
bez
ogródek
dawały
do
zrozumienia,
że
satysfakcjonowałaby je pozycja hrabiny albo przynajmniej
kochankihrabiego,jeżelimałżeństwoniewchodziłobywgrę.
Dal pozostał jednak wierny Sophie od chwili publicznego
ogłoszeniazaręczynpięćipółrokutemu.Znaczniewcześniejich
ojcowie, hrabia Langston i sir Carmichael-Jones, zawarli
prywatne porozumienie w spawie małżeństwa swoich dzieci.
Przez pięć i pół roku Dal odmawiał sobie zmysłowych
przyjemności,
ponieważ
piękna
Sophie
Carmichael-Jones
zadeklarowała,żezachowadziewictwodoślubu.
ObecnieDalszczerzewątpił,czyszładoołtarzajakodziewica.
Zaklął pod nosem, niecierpliwie odliczając minuty od startu,
żeby móc wreszcie umknąć do małej kabiny z tyłu, służącej za
biuroisypialnię.Wyposażonojąwbiurko,obrotowyfoteliłóżko,
chowane w ścianie. Nigdy jednak z niego nie korzystał. Wolał
pracowaćniżspaćwczasielotu.Gdysamolotnabrałwysokości,
przeszedł tam, zamknął za sobą drzwi i zmienił smoking na
spodnie i lekką lnianą koszulę, odpowiednią na upały w górach
Atlas.
Dawno nie odwiedził ojczyzny matki. Nikt nie będzie go tam
szukać, zwłaszcza rodzina ojca, który spowodował schizmę. Po
wypadku, w którym jego żona zginęła przed dwudziestu trzema
laty,zerwałwszelkiekontaktyzjejbliskimi.
Przeszłość nieoczekiwanie dała o sobie znać w dwudzieste
pierwszeurodzinyDala.Świętowałwmieściezkolegami.Wrócił
do swojego mieszkania w Cambridge w fatalnej kondycji. Na
proguzastałbrodaczawtradycyjnej,białejarabskiejszacie.Nie
widział ojca matki od dziesięciu lat, ale zamiast go powitać,
odstąpiłdotyłu,świadomy,żeśmierdzialkoholemipapierosami.
Wyraźnie widział dezaprobatę w jego oczach. Zawstydzony,
ukłoniłsięsztywnoiniezręcznie.
–Witam,szejkuMehkaru–wykrztusił.
– As-Salam-u-Alaikum. Pokój z tobą – odpowiedział dziadek,
wyciągając dłoń. – Nie podasz mi ręki? Nie uściśniesz na
powitanie?–upomniałgołagodnie.
Randall zesztywniał i umknął wzrokiem w bok, zażenowany
i zagniewany. Gdzie był przez minione dziesięć lat? Gdzie
zniknęła babcia, ciocie, wujkowie i kuzyni, którzy towarzyszyli
muwdzieciństwie?Potrzebowałichpostracieukochanejmamy,
żeby przypominali mu, że w ogóle istniała. Po jej śmierci jego
ojciec zdążył do świąt Bożego Narodzenia usunąć wszystkie jej
zdjęcia i pamiątki. Zniknął gdzieś nawet wielki olejny portret
małżonków z synami ze szczęśliwych czasów, który rok
wcześniej
zawiesił
nad
szesnastowiecznym
holenderskim
kredensemwreprezentacyjnejjadalniwLangstonHouse.
Gdyby Dal nie pił przez całą noc, a poprzedniego dnia nie
wysłuchał przez telefon przykrych pouczeń ojca, inaczej by
zareagował. Pewnie przypomniałby sobie, jak bardzo mama
kochała rodziców, zwłaszcza ojca, który pozwolił jej wyjść za
przystojnego,utytułowanego,leczzubożałegoAnglika.
Tymczasem zamiast okazać radość z pojawienia się dawno
niewidzianego dziadka, w dość szorstki sposób zaprosił go do
środka:
–Jeżelimaszochotęnaherbatę,nastawięczajnik.
–Dobrze,oilenajpierwweźmieszprysznic.
Randall Grant, drugi syn, który nie powinien dziedziczyć
majątku ani tytułu, na czym mu zresztą wcale nie zależało,
prychnąłwodpowiedzi:
– Wejdź, proszę, jeśli chcesz, ale nie życzę sobie, żeby
ktokolwiekmirozkazywał,zwłaszczaty,zwłaszczadzisiaj.
SzejkMansurbinMehkarznieprzeniknionymwyrazemtwarzy
zmierzył wzrokiem swego najstarszego wnuka, Randalla
MichaelaTalala,poczymodwróciłsięnapięcieiwyszedł.
Randall został przy drzwiach z kluczem w ręku i tylko
odprowadziłgowzrokiem.
Powinien za nim pobiec, przeprosić, zapytać, gdzie się
zatrzymał,zaproponowaćwspólnąkolację,aletegoniezrobił.
Dopiero następnego ranka dostrzegł kopertę wystającą do
połowy spod wycieraczki. Znalazł w niej życzenia urodzinowe
i plik dokumentów. Dostał na dwudzieste pierwsze urodziny
Kasbah Jolie, ulubioną posiadłość mamy, służącą królewskiej
rodzinie z Mehkaru jako letnia rezydencja od trzystu
pięćdziesięciulat.
Przez następnych dziesięć lat nie wiedział, że został również
wyznaczonynanastępcętronuwMehkarze.
Obydwa odkrycia utwierdziły go w postanowieniu utrzymania
dystansu wobec rodziny matki. Nie chciał rządzić krajem ani
objąć w posiadanie pałacu, który boleśnie przypominał mu
o przedwczesnej stracie ukochanej osoby. Wystarczyło, że
w wieku jedenastu lat został spadkobiercą Langston po śmierci
starszego
brata.
Nie
potrzebował
dodatkowej
odpowiedzialności.
Poppy obserwowała, jak Dal nadchodzi. Zmienił ubranie na
ciemne spodnie i lekką brązową koszulę. Jak zwykle wyglądał
fantastycznie, tyle że nigdy do tej pory nie pozwalała sobie na
podziwianiejegoaparycji.Uważałaswojąfascynacjęjegoosobą
zanieprofesjonalnąiszkodliwą.Przystojni,bogacimężczyźninie
wybierali pospolitych sekretarek, mając do wyboru światowe
pięknościwrodzajuSophieCarmichael-Jones.
–Teraztwojakolej–zagadnął.–Jaksięprzebierzesz,wyrzuć,
proszętęprzeklętąsukienkę.Niechcęjejwięcejwidzieć.
–Gdziemojatorba?
–Wszafiewtylnejkabinie.
Zlokalizowała ją bez trudu. W środku znalazła jednak tylko
nocnąkoszulę,przyborytoaletowe,dżinsyitenisówki,ależadnej
bluzki. Westchnęła ciężko i wróciła do głównej kabiny.
Stewardessa właśnie nakrywała stół na lunch białym obrusem,
porcelanowymitalerzamizgrubym,złotympaskiem,kryształami
iplaterowanymisztućcami.
–Nieprzebrałaśsię!–zauważyłRandall.
– Nie spakowałam żadnej bluzki, podkoszulki… czy choćby
biustonosza.
–Damcijednązmoichkoszul.Stanikciniepotrzebny.Niema
tunikogopróczmnie.Obiecuję,żeniebędęzaglądałciwdekolt.
Mimo
że
nie
powiedział
nic
prowokującego,
Poppy
poczerwieniała.
–Dziękuję.Jateżniecierpiętejsukienki–wyznałaszczerze,
podążając za nim z powrotem na tył samolotu. Wybrał dla niej
białąkoszulęzniebieskimispinkami.
–Tadobrzecięzakryje–orzekł.
–Dziękuję.
Randallskinąłgłowąiruszyłkuwyjściu.Poppychciałaustąpić
mu z drogi, ale źle obrała kierunek i wpadła na niego.
Wmgnieniuokapochwyciłjąwtalii,żebyjąpodtrzymać.Gorąca
dłoń niemal parzyła jej skórę przez cienki materiał sukienki.
Wciasnympomieszczeniuwyraźnieczułakorzennyzapachjego
wody kolońskiej. Najchętniej złożyłaby głowę na jego piersi
i wciągnęła go głębiej w nozdrza. Przeraziły ją własne
pragnienia. Niewiele brakowało, żeby przekroczyła dozwolone
granicezawodowychrelacji.
– Wygląda na to, że na siebie lecimy – zażartował niskim,
zmysłowymgłosem.
– Przepraszam – wymamrotała, ale nie spróbowała zwiększyć
dystansu.
Randall przez chwilę przytrzymał ją za ramiona, po czym
opuściłkabinę,niezaszczyciwszyjejnawetjednymspojrzeniem.
Zażenowana Poppy zamknęła za sobą drzwi. Nie mogła sobie
darować, że zatęskniła za dotykiem szefa. Jak to o niej
świadczyło? Mimo sekretnego zainteresowania Randallem
zawsze była dumna ze swojej powściągliwości. Dlaczego nagle
zlekceważyłazasady?
ROZDZIAŁTRZECI
Poppy z ulgą rozpięła obcisły gorset i zamieniła niewygodną
kreację na koszulę Randalla. Lekko nakrochmalony materiał
drażnił jej sutki. Miała nadzieję, że Randall nie zauważy ich
napięcia.
Do tej pory łączyły ich serdeczne, zawodowe i koleżeńskie
stosunki, ale dzisiejszy dzień wszystko zmienił. Martwiło ją, że
zapragnęła, żeby jej dotknął. Musiała jak najszybciej stłumić
niestosowne tęsknoty. Rozpuściła włosy, włożyła wygodne
tenisówkiiwyblakłedżinsy,poczterechmiesiącachrestrykcyjnej
dietyluźnozwisającezbioder.
Podczas
jej
nieobecności
stewardessa
ozdobiła
stół
kompozycją z różowych i czerwonych różyczek w kolorze
bukietu panny młodej. Ich widok na nowo obudził w Poppy
wyrzutysumienia.
–Chybaterazciwygodniej–stwierdziłRandall.
–Otak.
–Podajmiswojerozmiary,tozamówięciparępodstawowych
rzeczy,żebyczekałynaciebie,jakwylądujemy.
–Dziękuję.Samazrobięzakupy.
–Tam,dokądlecimy,niemasklepów.
–Adokądlecimy?
–DoJolie.
–Czytojakaśletniawilla?–spytała.
W tym momencie stewardessa przyniosła sałatki. Poppy
odczekała,ażRandallweźmiewidelec,aletegoniezrobiłaniteż
nieodpowiedział.Umknąłwzrokiemwbokispuściłoczy.
– Coś w tym rodzaju – odrzekł w końcu enigmatycznie,
zwracajączpowrotemnaniąwzrok.
Gdy napotkała spojrzenie złocistobrązowych oczu, jak zwykle
zaparło jej dech. Zawsze skrycie podziwiała pięknie rzeźbione
wysokie kości policzkowe, mocną szczękę i długi nos, zdaniem
Sophie zbyt duży. Poppy uważała jednak, że nadaje mu
szlachetnywyglądRzymianinalubGreka.Odczterechlatmiała
doniegosłabość.Dotejporytrzymałaswojeuczucianawodzy.
Niemogłasobiepozwolićnanierealnerojeniatylkodlatego,że
nagle został sam. Desperacko walczyła ze sobą o zachowanie
spokoju.
– Nie za wiele mi wyjaśniłeś – zauważyła z uprzejmym,
profesjonalnymuśmiechem.–Gdzietojest?
–Zagranicą.
–Jaksięnazywanajbliższelotnisko?
–Gila.
–Niesłyszałamotakimmieście.
–TostolicaMehkaru,krajusąsiadującegozMarokiem.
– Nie możemy polecieć tak daleko! Nie mam paszportu ani
żadnych potrzebnych rzeczy prócz prawie pustej torby
podróżnej!
Randallbeztroskowzruszyłramionami.
– Sophie też nic nie wzięła, kiedy opuściła kościół –
przypomniał, mierząc ją groźnym spojrzeniem. – Nie martwisz
sięonią,prawda?
Poppy zadrżała. Ledwie go poznawała. Spokojny, opanowany
RandallGrantwrzałgniewem.
–Odpowiedz!–ponaglił.
– Nie godzę się na wyjazd za granicę. Czeka mnie mnóstwo
pracy.
–Równiedobrzemożeszjąwykonywaćnaodległość.
–Wykluczone.CaładokumentacjazostaławLondynie.Poproś
kapitana, żeby zawiózł mnie z powrotem do Londynu albo do
Winchesteru, żebym mogła do poniedziałku wykonać wszystkie
zadania,jakimimnieobarczyłeś.
–Czyżbyśsugerowała,żeprzeciążamcięrobotą?
– Nie, ale poważnie traktuję swoje obowiązki i nie chcę cię
zawieść.
–Niewierzę.
Najwyraźniej zamierzał jeszcze coś dodać, ale w tym
momencie nadeszła stewardessa. Sprzątnęła nietknięte sałatki
i postawiła przed Poppy risotto z owocami morza. Poppy
popatrzyła z odrazą na ulubione danie Sophie. Sama go nie
znosiła. Sam zapach przyprawiał ją o mdłości. Odsunęła więc
ostrożnie swoją miseczkę. Na domiar złego spostrzegła, że
Randallbaczniejąobserwuje.
– Gdybyś rzeczywiście ceniła swoją posadę, byłabyś wobec
mnie lojalna – stwierdził, gdy zostali sami. – Najwyższy czas,
żebyśwyjawiła,cowieszoSophieitymCrisantim.
Poppy w duchu przyznała, że zasłużyła na reprymendę. Przez
cały czas trzymała stronę najbliższej przyjaciółki, a właściwie
jedynej.Traktowałająjakbożyszcze.
– Od jak dawna Sophie go zna? Gdzie go poznała? – dociekał
niezmordowanieRandall.
– Nie powinieneś o to pytać, wiedząc, że Sophie jako jedyna
omniedbała…
–Twierdzisz,żejanie?
Pytanie zabrzmiało w uszach Poppy zwielokrotnionym echem.
W popłochu ścisnęła brzeg stołu. Od samego początku skrycie
podziwiała swego przystojnego, inteligentnego, odnoszącego
sukcesy szefa. Zważał na jej uczucia i wspierał ją w trudnych
chwilach.
Kiedyśzawierzyłamuswojąobawę,żezawszezostaniesama,
bomężczyźniwoląsilneipewnesiebiekobietytakiejakSophie,
przy których czują się naprawdę męscy. Roześmiał się
wodpowiedziipokręciłgłową.
– Nie porównuj się z nią, bo w ten sposób tylko krzywdzisz
siebie.IstniejetylkojednaSophieCarmichael-Jones,aleteżtylko
jednaPoppyMarr.Najważniejsze,żebyśbyłasobą.
–Niesądzę,żebytowystarczyło–odrzekłanieśmiało.
–Ażnadto,uwierzmi!
Gdy skierował na nią ciepłe, roześmiane spojrzenie, zaskarbił
sobie jej bezgraniczną wdzięczność. Wyobraziła sobie Randalla
Granta u swojego boku jako swoją ostoję, swojego partnera.
NigdywżyciubardziejniezazdrościłaSophie.
Terazwzięłagłębokioddechizapewniła:
–Zawszebyłeśdlamniebardzodobry.Prawdopodobnielepszy,
niżnatozasłużyłam.
–WięcdlaczegochronisztylkoSophie,amnienie?
– Przecież usiłowałam pomóc wam obojgu! – wypaliła bez
zastanowienia.
– W jaki sposób? – spytał podejrzanie łagodnym tonem. – Co
zrobiłaś?
Przerażona Poppy spróbowała wstać, ale złapał ją za
nadgarstek,udaremniającpróbęucieczki.Mocnozacisnąłpalce
wokół drobnych kości i przyciągnął ją bliżej do siebie.
Spróbowała oswobodzić rękę, ale był od niej silniejszy. A kiedy
zaczął okrążać opuszką kciuka wnętrze nadgarstka, delikatna
pieszczota przyspieszyła jej puls. Straciła nie tylko wolę walki,
aleizdolnośćlogicznegomyślenia.
– Powiedz mi całą prawdę – rozkazał, przyciągając ją jeszcze
bliżej,ażdooparciaswojegofotela.
Poppy popatrzyła mu w oczy. Nieoczekiwanie napotkała ich
gorące spojrzenie. Z wrażenia zaparło jej dech. Jego obecne
zachowanie nie pasowało do eleganckiego, powściągliwego
Randalla Granta, który nigdy nie okazał jej cienia osobistego
zainteresowania.
– Nie potrafię myśleć, kiedy robisz takie rzeczy – wydyszała
prawiebeztchu.–Twójdotykwprawiamniewzakłopotanie.
– Za późno na skrupuły, Poppy. Powiedz, co zrobiłaś. Nie
musiszmówić,dlaczego.Obydwojetowiemy.
Poppyzamarłazezgrozy.Czyżbysugerował…?
W tym momencie samolot wpadł w turbulencję. Randall
w mgnieniu oka przytrzymał ją za uda. Natychmiast rozpalił
wniejpożądanie.
Dotykałjejjużwcześniej.Czasamipodtrzymywałjązałokieć,
kiedy szli żwirowaną ścieżką przez park albo wprowadzał do
zatłoczonejwindy.Nigdyjednakniedotknąłjejnogi.
Przecież wielokrotnie to sobie wyobrażałam – przypomniała
sama sobie. Spróbowała go uciszyć. Nie powinna nic czuć do
pracodawcy i narzeczonego najbliższej przyjaciółki. Dałaby
sobierękęuciąć,bylebyniewprawićwzakłopotanieSophielub
Randalla. Robiła, co mogła, żeby stłumić niestosowne uczucie,
ale nie zdołała go do końca zdławić. Trzymała je na wodzy,
zachowującodpowiednidystans.
Nigdy nie podeszła za blisko, nie pochyliła się za nisko, nie
patrzyła mu w oczy częściej niż to konieczne. Ubierała się
konwencjonalnie,wręczprzesadnieskromnie,żebyniktniemógł
jej zarzucić, że eksponuje swoje atuty. Swoją drogą, nie
posiadała zbyt wielu. Nazywała go Randallem, nie Dalem jak
przyjaciele.Nienależaładoichgrona.Niemogłaryzykować,że
pod profesjonalnym wizerunkiem dostrzeże prawdziwą kobietę,
niepragnącąniczegoinnegojaktylkojegoszczęścia.Byłbowiem
bystry,bogaty,efektywny,alenieszczęśliwy.Wyglądałonato,że
nie pozwala sobie na przeżywanie emocji, co ją martwiło.
Oddałby potrzebującemu własną koszulę, ale nie oczekiwał
niczego w zamian. Nigdy niczego od nikogo nie wziął ani nie
żądał. Żył we własnej przestrzeni, przystojny, inteligentny, ale
niesamowiciesamotny.
Sophie najwyraźniej tego nie zauważała. Uważała go za
introwertyka, samotnika z wyboru. Poppy nie podzielała jej
opinii. Intuicja podpowiadała jej, że wewnętrzna izolacja
Randallajestrezultatemwychowaniaprzezniezrównoważonego
ojca.Oczywiściezachowywałaswojeprzemyśleniadlasiebie.
–Puśćmnie,Randall–poprosiła.
– Dlaczego? Czy nie tego zawsze chciałaś? Czy nie
wyobrażałaśsobiesiebienamiejscuSophie?
Poppy zamarła ze zgrozy. Czyżby ją przejrzał? Przez tyle lat
myślała, że doskonale ukrywa swoje uczucia. Najwyraźniej go
nie zwiodła. Nie miała jednak zamiaru potwierdzać jego
podejrzeń.
–Ilewhiskywypiłeś?–spytała,modlącsię,żebyniewychwycił
drżeniajejgłosu.
– Tylko jeden kieliszek. Nie jestem pijany. Możesz udawać
obojętność,aleobojeznamyprawdę.
– Nic do ciebie nie czuję! Tęsknię za dawnym, miłym, dobrze
wychowanym Randallem Grantem – westchnęła, odwracając
wzrok.
– Taki człowiek nigdy nie istniał. Sama stworzyłaś sobie
idealny,dalekiodrzeczywistościobrazdobrego,wyrozumiałego
szefa.
–Nodobrze.Zrozumiałam.Aterazpozwólmiwrócićnaswoje
miejsce.
–Nie.Najpierwmusimyustalićparęrzeczy.
–Wielejużustaliliśmy.Uważasz,żecięzdradziłam…
–Jestemtegopewien.
–Aterazżądasz,żebymzdradziłaSophie.
–Atyniechcesztegozrobić.Widziszwniejideał,dlategoże
stanęła w twojej obronie, kiedy korzystałaś z dobroczynnego
stypendiumwlatachszkolnych.
–Przestań,proszę.
–Rozumiemwięcej,niżmyślisz.Wiem,żedorastałaśwbiedzie
i niepewności. Wierzyłaś, że musisz być doskonała lub
przynajmniej bliska doskonałości, żeby nie stracić tego, co
otrzymałaś od losu: stypendium w Haskell’s, przyjaźni Sophie,
a później posady u mnie. Sophie twierdziła, że można na tobie
polegać, bo twoja ugodowość wynika z niepewności jutra.
Powiedziałaś jej kiedyś, że użyteczność dla innych to jedyny
sposób na przetrwanie. Zostałaś więc jej opoką, a potem moją.
AleterazSophieodeszła.Zostałonastylkodwoje.
Poppypoczerwieniała.
– Mówisz tak, jakby łączyło nas coś więcej niż stosunki
służbowe. To nieprzyzwoita sugestia… i nieprofesjonalne
zachowanie–dodała,wskazującjegorękęnaswoimudzie.
–CzyzaprosiłaśRenzanamójślub?
Poppy serce podeszło do gardła. Czyżby nawiązał z nim
kontakt? Nie, niemożliwe. Z pewnością tylko zgadywał.
Zastawiał na nią pułapkę. Pod żadnym pozorem nie mogła
wyjawić żadnych szczegółów. Niech myśli, co chce, ale
potwierdzenie jej roli w dzisiejszych wydarzeniach oznaczałoby
katastrofę.
Nakazałasobiespokójzawszelkącenę,mimożedłońRandalla
nanodzeniemalparzyłajejskórę.
– Mógłbym bez trudu wyciągnąć z ciebie całą prawdę.
Wystarczyłbyjedenpocałunek.
–Przestań,naBoga!–wykrzyknęłazełzamiwoczach.–Zdaję
sobiesprawę,żeprzeżyłeśjedenznajgorszychdniwżyciu,ale
dlaczegomniedręczysz?KochamzarównoSophie,jakiciebie…
–Przerwała,przerażonawłasnąszczerością.
Zamknęła oczy i przygryzła wargi, żeby powstrzymać ich
drżenie,alełzynadalpłynęły.Niepróbowałaichnawetwycierać.
Niemiałyjużżadnegoznaczenia.
– Przegrałam – wyszeptała. – Rezygnuję z pracy. Potraktuj tę
deklaracjęjakooficjalnewymówienie.Jużdlaciebieniepracuję.
Jaktylkowylądujemy,odejdę.
ROZDZIAŁCZWARTY
Dalwkońcująpuścił.Wróciłanaswójfotel,alenadaldręczyło
go,żenicniezjadła.Patrzyłatylkoprzezoknoniczymuciśniona
niewinność, choć dałby głowę, że ponosi odpowiedzialność za
dzisiejsze wydarzenia. To przez nią wsiadł do samolotu jako
kawaler. Postanowił, że Poppy poniesie konsekwencje swego
postępowaniaiuratujegoprzedzłamaniemdanegoojcusłowa.
Mimożenigdyniełączyłagozojcembliskawięź,Dalzłożyłmu
przysięgę, kiedy leżał na łożu śmierci. Zamierzał jej dotrzymać,
co oznaczało, że potrzebował narzeczonej. Jak najszybciej. Na
szczęście Poppy była dostępna. Wprawdzie nie takiej małżonki
ojciec dla niego chciał, ale doskonale zastąpi wybraną przez
niegokandydatkę.
WtymmomenciestewardessaimieniemSadiezajrzaładonich.
Kiedy spostrzegła, że nie tknęli jedzenia, spytała, czy przynieść
imcośinnego.
– Poprosimy o talerze serów i koniecznie czekoladki –
odpowiedziałDal.
Poppy wymamrotała coś niepochlebnego pod nosem. Dal
popatrzyłnaniąspoduniesionychbrwi.
–Kiedyzjeszcośkonkretnego,apotemcośsłodkiego,inaczej
spojrzysz na sprawę i dojdziesz do wniosku, że nie chcesz ode
mnieodejśćnalotniskuwGili.
–Czemunie?Podobnotopięknykraj.
– Bez paszportu, pieniędzy ani nawet biustonosza daleko nie
zajdziesz. Mehkar nie jest tak konserwatywny jak sąsiednie
państwa,aletojednakkrajarabskiztradycyjnąmentalnością.
– W takim razie zaraz po wylądowaniu odeślij mnie
zpowrotemdoAngliiswoimsamolotem,żebyuniknąćskandalu.
–AcozrobiszpopowrociedoLondynu?
– Pojadę na wakacje, odeśpię zaległości i skorzystam
zwolności,jakądajestatusosobybezrobotnej.
–Apotemposzukasznowejposady.
–Tak.
–Czyniebędzieciciężkojąznaleźćbezreferencji?Sądzę,że
będziesz potrzebowała mojej pozytywnej opinii. W końcu
przepracowałaśdlamnieparęlat.
–Toniefair!
–To,cosiędziśwydarzyłowkaplicy,teżniebyłofair.
ZbolałaminaPoppyniemalobudziławnimwspółczucie.
– Jutro będzie lepiej – spróbował ją pocieszyć. – Jak
odpoczniesz i ochłoniesz, dojdziesz do wniosku, że przeżyłaś
tylko chwilowy kryzys i przejdziesz nad nim do porządku
dziennego.
Poppypopatrzyłananiegospodełba.
–Dziękujęzapouczającywykładzpsychologii–warknęła.
Chwilę później Sadie wróciła z dwoma talerzami pełnymi
rozmaitych serów, krakersów i owoców oraz miseczką
czekoladek.Postawiławszystkonastolikuiwyszła.
Dal obserwował, jak Poppy usilnie ignoruje przyniesione
pyszności, za którymi przepadała. Spróbował zachęcić ją do
jedzenia,alenawetnaniegoniespojrzała.Siedziaławmilczeniu
z chmurną miną. Nigdy wcześniej nie widział tej strony jej
osobowości.Ucieszyłogoodkrycie,żejednakmatemperament.
Wcześniej uważał ją za osobę bez charakteru. Obawiał się, że
Sophiewykorzystywałajejwielkoduszność.
– Nie ma sensu utrzymywać głodowej diety, skoro ślub został
odwołany. Nikt nie będzie cię porównywał do tyczkowatych
koleżanekSophie.
–Musządbaćofigurę–zaprotestowała.–Sąmodelkami.
–Denerwująmnie.
–Dlaczego?
– Nie zauważyłaś, że żyją z telefonem w ręku? Przedkładają
mediaspołecznościowenadprawdziwerelacjemiędzyludzkie.
– Praca modelki w dzisiejszych czasach polega głównie na
pozowaniu do zdjęć publikowanych w internecie. Ich dochody
zależąodilościpozytywnychopiniinaInstagramie.Imwięcejich
zbiorą, tym większą prowizję dostają. Zresztą nie wszystkie
pracują.Niektóreuwielbiająkonieimeczepolo.
–Alboraczejbogatychgraczy.
–Zdecydowaniezaniminieprzepadasz.
–PlanowałempoślubićSophie,aniejejtowarzystwo.
Poppy przez chwilę patrzyła na niego spod zmarszczonych
brwi.Dalpomyślał,żetodobrze,żenieprzypominapozostałych
przyjaciółekSophie.Podobałamusięzarównojejkrągła,kobieca
figura, niski wzrost, jak i jej naturalność. Poza tym tylko ona
jednapotrafiłagorozbawić.
– Być może na tym właśnie polegał wasz problem, że nie
akceptowałeśjejświata–stwierdziłapochwilinamysłu.–Sophie
lubi przebywać wśród ludzi. Prowadzi aktywny tryb życia. Nie
byłaby zadowolona, gdyby musiała spędzać z tobą każdy
weekendwLangstonHouse.Cobytamrobiłapocałychdniach?
Czy kiedykolwiek przyjrzałeś jej się uważnie? To jedna
znajbardziejszykownychpięknościwcałejAnglii.Światmodyją
uwielbia,atywidziałeśwniejtylkoprzyszłąproducentkęswoich
spadkobierców.
Kiedy ironiczny uśmiech zgasł na ustach Randalla, Poppy
poczuła przypływ satysfakcji, że zmusiła go do zastanowienia.
Zaraz jednak posmutniała, kiedy wstał i wyszedł do kabiny na
tyłach. Odprowadziła go wzrokiem, a kiedy bezgłośnie zamknął
za sobą drzwi, opadła z powrotem na swoje siedzenie, tak
wyczerpana,jakbyuszłazniejcałaenergia.
Z ciężkim westchnieniem potarła obolałe skronie. Ledwie
nadążała za burzliwymi wydarzeniami tego dnia. Przede
wszystkim musiała rozstrzygnąć, czy słusznie postąpiła,
składając wymówienie. Odkrył wprawdzie jej platoniczną
fascynację, co by wskazywało, że Sophie prawdopodobnie też,
aleczytowstyd?
Nadwrażliwośćoddzieckaprzysparzałajejkłopotów.Uczyniła
zniejceldrwinwszkoleHaskell’s.Dziewczynkiwyśmiewałyjej
ubóstwo, brak koordynacji ruchowej i słabą kondycję fizyczną.
Śmieszyło je jej zażenowanie, kiedy musiała zostawać w szkole
nawakacje,borodziceniemoglisobiepozwolićnazabraniejej
dodomu.Apotemnaglewspaniała,odważnaSophiestanęławjej
obronie. W mgnieniu oka położyła kres prześladowaniom.
Diametralnieodmieniłajejżyciewyznaniem,żeszanujePoppyza
uprzejmość i dobre serce. Nagle ktoś ją podziwiał, zamiast nią
gardzić.ZostałaprzyjaciółkąsamejSophieCarmichael-Jones!
Oczywiście nigdy nie ujawniła, co czuje do Randalla. Nie
pozwoliłaby sobie na taką nielojalność wobec jego narzeczonej.
Jej oddanie nikomu nie szkodziło. Wręcz przeciwnie, czyniło
zniejlepsząasystentkę.Doskonalerozumiałajegopotrzeby.
Tylkoczymogłaprzynimzostać,kiedyjejtajemnicawyszłana
jaw? Doszła do wniosku, że obydwoje czuliby się niezręcznie.
Lepiejpożegnaćgozgodnością,pókimudobrzeżyczy.Niestety
świadomość,żewięcejgoniezobaczyłamałajejserce.
Kiedy odrzutowiec zaczął zniżać lot przed wylądowaniem
w Gili, Dal wyłączył komputer, wstał i schował go do teczki.
Zdążył nie tylko odwołać rezerwacje zaplanowanej podróży
poślubnej,alesporządziłteżlistękandydatekdotytułuprzyszłej
hrabiny.
Zrobił ją wyłącznie na pokaz. Na serio rozważał tylko jedną
kandydaturę, ale gdyby poinformował Poppy, że ją jedyną widzi
w roli żony, wpadłaby w popłoch. Uznał, że lepiej łagodnie
wprowadzić ją w swoje plany. Musiał się ożenić przed swymi
trzydziestymi
piątymi
urodzinami,
które
przypadały
za
szesnaściedni.Gdybyzawiódłojca,straciłbyprawodoLangston
House,tytułuipozostałychposiadłości.Wtensposóbpozwoliłby
muodnieśćostatniezwycięstwojużzzagrobu.
W okresie dorastania ojciec fatalnie go traktował. Nie mógł
darować Dalowi, że to on przeżył, a nie jego starszy brat,
Andrew.Uważałgozaniegodnegorodowegodziedzictwa.
Kiedy poślubi Poppy, wygra ostatnią batalię i zrzuci z siebie
ciężar, który przygniatał go przez lata. Trzeba ją tylko
przekonać,żebędziewspaniałąhrabiną.
Opuścił biuro na tyłach i wrócił do Poppy. Kiedy usiadł, na
chwilęotworzyłaoczy,alezarazznowujezamknęła.Wyglądała
prześlicznie z zaróżowionymi policzkami i zmierzwionymi
włosami.
Po raz pierwszy zobaczył ją w innym w świetle, już nie jako
sekretarkę, lecz jako przyszłą żonę. Do jej obowiązków
należałoby nie tylko doglądanie gospodarstwa i wykonywanie
niezliczonych domowych zadań, ale też urodzenie mu
niezbędnychspadkobierców.
Przewidywał, że zaciągnięcie jej do łóżka przyjdzie mu bez
większegotrudu.
Wcześniej
widywał
ją
wyłącznie
w
konserwatywnych
granatowych lub brązowych spódnicach z równie nudnymi
kardiganami. Latem zamieniała sweterki na białe bluzki
z owalnymi kołnierzykami i rękawami do łokci. Nosiła niezbyt
wyszukaną garderobę. Koszula, którą jej pożyczył, znacznie
lepiej uwydatniała ponętne kształty. Miała apetyczną figurę
klepsydry z wydatnym biustem, wąską talią i zaokrąglonymi
biodrami. Nagle pożałował, że założyła dżinsy. Chętnie
obejrzałbyjąbeznich,ajeszczechętniejbezniczego.
–Czegoznowuchcesz?–mruknęła,tłumiącziewnięcie.
–Zachwilęlądujemy.
–Świetnie.
Dal dopiero teraz spostrzegł zdecydowaną linię podbródka,
świadczącąosilnymcharakterze.Ucieszyłogotospostrzeżenie.
Potrzebowałsilnejmałżonki.
–NieodeślęcięzpowrotemdoAnglii–rzuciłlekkimtonem.–
Zgodnie z umową o pracę obowiązuje cię dwutygodniowy okres
wypowiedzenia.Niewolnociodejśćzdnianadzień.Nadaljesteś
mipotrzebna.
–Doczego?
– Nie sposób równocześnie poszukiwać nowej sekretarki
inarzeczonej.
–JuższukasznastępczynidlaSophie?
– Czemu nie? Przecież mnie porzuciła. Myślałaś, że będę
rozpaczał?
– To… dosyć bezduszne podejście. W końcu dochowała ci
wiernościprzezpięćipółroku.
–Iuciekławostatnimmomencie,ajamuszęsięszybkoożenić.
– Nigdy nikogo nie potrzebowałeś, a teraz nagle nie możesz
żyćbezżony?
–Todośćzawiłahistoria.Pozwól,żeprzedstawięciskróconą
wersję. Jeżeli nie zmienię stanu cywilnego przed ukończeniem
trzydziestego piątego roku życia, stracę tytuł hrabiowski, dom
icałymajątek.Mójojciecpostawiłtakiwarunekwtestamencie.
Po jego śmierci, tuż po moich trzydziestych urodzinach,
odziedziczyłem tytuł, ale z konkretnymi zastrzeżeniami. Myślał,
że zapędził mnie w kozi róg. Usiłował mną rządzić nawet zza
grobu.
– Kiedy się o tym dowiedziałeś? W chwili odczytania
testamentu?
–Nie,chociażwtedydopieroprzeżyłbymszok.Dziwne,żenie
pomyślał, żeby mi jeszcze mocniej przyłożyć. Poznałem jego
planypodwudziestymrokużycia,aleażdotrzydziestkistarałem
sięonichniemyśleć.
–CzySophieonichwiedziała?
–Tak.Osobiściejądlamniewybrał.Nicciniemówiła?
– Na Boga, nie! Pewnie doszła do wniosku, że nie zaaprobuję
takiegoukładu.Nicdziwnego,żeuciekławostatniejsekundzie.
Najejmiejscupostąpiłabymtaksamo.BiednaSophie!
– Uważała ten układ za korzystny… do pewnego momentu.
A teraz czas nagli. Do urodzin zostało mi szesnaście dni.
Niełatwo zawrzeć korzystną umowę w tak krótkim czasie, a co
dopieroznaleźćżonę.
–Niemainnegowyjścia?
– Nie. Uwierz mi, że próbowałem. Wydałem fortunę na
prawników. W końcu przyjąłem do wiadomości, że nie istnieje
innerozwiązanie.
Poppy przygryzła wargę i odwróciła wzrok. W jej oczach
rozbłysły łzy. Siedząc w fotelu z rozczochranymi włosami
i podwiniętymi nogami, wyglądała jak uosobienie zmysłowej
niewinności. Dal z wysiłkiem przeniósł wzrok z kuszących
usteczeknajasnyowaltwarzywoprawieciemnychwłosów.
– Bardzo mi przykro – westchnęła w końcu. – Wprawdzie nie
wypada źle mówić o zmarłych, ale im więcej dowiaduję się
o twoim ojcu, tym bardziej go nie lubię. Wygląda na to, że
rozmyślnieciędręczył.
Dal nie zamierzał dłużej ciągnąć bolesnego dla niego tematu.
Niepamiętał,kiedyostatnirazdyskutowałzkimkolwiekoswoim
ojcu.
– Sam też cierpiał. Chciałbym wierzyć, że nie robił tego
zpremedytacją,że…nieodpowiadałzasiebie.
Poppywzięłagłębokioddechizwróciłananiegowzrok.
–Awięckonieczniepotrzebujesznarzeczonej–podsumowała.
–Czymyślałeśjużokimśkonkretnym?
– Tak. Sporządziłem nawet krótką listę. – Sięgnął do kieszeni
poczymwręczyłjejkartkęznazwiskami.
Poppy przestudiowała ją uważnie. Przez chwilę jej twarz nie
wyrażała żadnych uczuć. Później zrobiła wielkie oczy i szczęka
jejopadła.
–Niebawimnietwójżart–mruknęła,składająckartkęnapół
irzucającwniego.
–Nigdyniebyłembardziejpoważny.Nieuważaszżadnejznich
zaodpowiednią?
– Może pierwsze dwie, ale nie trzecią. Nie ma majątku ani
arystokratycznegorodowodu.
Dalrozłożyłpapieripoparzyłnatrzynazwiska:
SeraphinaWoolton
FlorrieGoodwin
PoppyMarr
– Ale jest inteligentna, wielkoduszna i sympatyczna –
zaprotestował.
– Może byłaby dobra dla pastora albo nauczyciela
z podstawówki, ale nie dla członka jednego z najznakomitszych
angielskich
rodów.
Potrzebujesz
godnej
małżonki,
wyrafinowanej, światowej i z właściwymi koneksjami. Tak
zadecydowałtwójojciec,cowyjaśnia,dlaczegozawarłeśumowę
zSophie.
– Te wymagania dotyczyły tylko i wyłącznie jej, a nie jej
następczyni. Rozważyłem bardzo starannie wszystkie trzy
kandydatury.
– Nie używaj tego określenia. Brzmi, jakbyś poszukiwał
pracownicy.
–BopozycjahrabinytoLangstontorodzajposady.
– Więc mnie wykreśl. Nie posiadam ani doświadczenia, ani
kwalifikacjinatostanowiskoiniezamierzamichzdobywać.
Gdy Dal wyobraził sobie, jak wypełnia obowiązki małżeńskie,
oblałagofalagorąca.
–Wszystkiegocięnauczę–obiecał.–Będęcierpliwy.
– Nie przeskoczę z twojego biura do sypialni. Najlepiej lubię
kontaktyztobąwmiejscupracy.
–ToznaczyzRandallem–prychnąłzpogardą.
– Tak. Z uprzejmym, opanowanym, dobrze wychowanym
Randallem.Dalowinieufam.
–Isłusznie.
–Ledwieciępoznaję.
–Podejrzewam,żenigdymniedobrzenieznałaś.
–Aczyktokolwiekcięzna?
–Prawdopodobnienie.
Znów zapadła cisza. W końcu Poppy przerwała ją ciężkim
westchnieniem.
–Niezdajeszsobiesprawy,jakbardzomniezasmucasz.
– Nie dramatyzuj, droga Poppy. Nadwrażliwość tylko
komplikujeżycie.
– Uczuciowość to nie wada. Prawdopodobnie myślisz w ten
sposób,botegocięnauczono.
– Nikt o tym ze mną nie rozmawiał. Moje poglądy wynikają
zwłasnegodoświadczenia.Zbytintensywneprzeżywanieemocji
rujnujepsychikęczłowieka.
–Acozpozytywnymiuczuciamitakimijakmiłość,radośćczy…
–Zobacz!WoddaliwidaćGilę–wpadłjejłagodniewsłowo.–
Jakuważniepopatrzysz,dostrzeżeszkonturynahoryzoncie.
Poppy popatrzyła na niego z dezaprobatą, po czym zwróciła
głowękuoknu.
Dalwytężyłwzrok,ciekawy,ilerozpoznapolatach.Słyszał,że
elegancka,
zabytkowa
stolica
Mehkaru
zmieniła
się
w nowoczesną metropolię. Zarejestrował tę zmianę dopiero,
kiedy dostrzegł na tle nieba dziesiątki nowych drapaczy chmur.
W drodze do lotniska przelecieli nad jeziorami, lśniącymi
basenami i oazami zieleni wśród szkła i marmurów. Kapitan
skręcił tuż przed historyczną dzielnicą z pałacem królewskim,
wktórymdorastałajegomatka.
Uwielbiała pokazywać im swoje rodzinne miasto podczas
corocznych wizyt. Przed wyjazdem do Kasbah Jolie zawsze
odwiedzali dziadka i rodzinę w Gili. Jeden z jego kierowców
zabierał ich jednym z klasycznych samochodów, za którymi Dal
przepadał. Przejeżdżali szerokimi, nieskazitelnymi bulwarami,
obsadzonymi szeregami palm w kierunku muzeów, pałaców i jej
ulubionychdzielnichandlowych.
Jako chłopiec postrzegał Gilę w kontekście historycznym
i kulturowym. Nie miał pojęcia, że turyści szukają tu również
rozrywek.DopierowCambridgeusłyszałodkolegów,żejeżdżą
tam latem, żeby ich zakosztować. Dziwiło ich, że nie spędza
wakacji w tym egzotycznym, pustynnym kraju, słynącym
znowoczesnychhoteli,restauracji,sklepówinocnegożycia.
–Niemiałampojęcia,żeGilajesttakaduża–zauważyłaPoppy
pochwili.
– W ciągu ostatnich lat poczyniono wiele nowych inwestycji.
LudnośćMehkaruuwielbiasportiswojezabawki.
–KoleżankiSophieprzyjeżdżałytunaturniejepolo.
–ASophienie?
– Nie, ale zawsze twierdziła, że chce odwiedzić Mehkar.
Powinieneśotymwiedzieć.Byliściezaręczeniodniepamiętnych
czasów–dodałaznieskrywanądezaprobatą.
–Zaledwieodpięciuipółroku.
– To długi okres dla dwudziestosześciolatki. Jeżeli nie
dyskutowaliścieopodróżachczyzainteresowaniach,tooczym?
–Niewielerozmawialiśmy,alepewnieotymwiesz–odrzekłpo
dłuższejchwili.
–Niemożeszjejotowinić.Szukałabliższegokontaktu,alenie
dopuściłeśjejdosiebie.
Dal przyznał jej w duchu rację, ale nie zamierzał dłużej
analizować
swego
narzeczeństwa
z
Sophie.
Odeszła
w przeszłość, wybrała inną drogę, więc i on powinien zacząć
planowaćswąprzyszłość.
Samolot wylądował i coraz wolniej zmierzał po lądowisku
wstronęniewielkiego,eleganckiegoterminalazeszkłaistali.
– Kobiety potrzebują słownej komunikacji. W ten sposób
nawiązujemywięzi…
–Nieinteresujemniekolejnywykładzpsychologii–przerwał
władczym tonem, jak zawsze, kiedy próbował skierować myśli
Poppynainnetory.–Niejestemwnastrojudosłuchaniaomoich
wadachiporażkach.
– Nie zamierzam ci ich wytykać. Nie uważam cię za
nieudacznika, ale mógłbyś trochę popracować nad swoją
inteligencjąemocjonalną.
Dal nie poznawał Poppy. Ku jego zaskoczeniu wykazywała
ostatnio żelazny upór. Niestety wybrała nieodpowiednią porę.
Nie zdawała sobie sprawy, jak niepewnie się czuł, wracając do
Mehkaru. Przerażała go już sama perspektywa przesiadki do
śmigłowca.Mehkarprzypominałmubeztroskiewakacjezmatką
ibratemwJolie.Nigdyniepogodziłsięzichśmiercią.Zepchnął
tylkowspomnieniadopodświadomości.Terazpowróciły.
Jak mógł uznać wizytę w Kasbah Jolie za dobry pomysł?
Powinien zostać w Langston House, odczekać, aż szum
wmediachucichnieitamuwodzićPoppy.
Ujrzał przed sobą czarny królewski helikopter z eleganckim
złotymherbem.Najegowidokbólścisnąłmuserce.Pamiętałgo
równiedobrzejaktwarzmatki.Byćmożepewnegodniabędzie
potrafiłwspominaćjąbezżalu.MożepotygodniupobytuwJolie
odzyska spokój. Jako nastolatek śnił o letnim pałacu i jego
ogrodach.Budziłsięobolały,zrzęsamimokrymiodłez.
Podwudziestymrokużycianadalmujejstraszliwiebrakowało.
Brata też, ale z mamą łączyła go bliższa więź. Stanowiła dla
niego oparcie podczas ataków choroby ojca. Andrew jakoś
potrafiłgouspokoić.Dal,młodszysyn,znacznieciężejprzeżywał
jegoniestabilność,ciągłedramatyichaos.
Nie był z siebie dumny. Nikt nie akceptował nadwrażliwego
chłopca. Ojciec przez dziesięć lat wybijał mu z głowy tę
wrażliwość. Jakoś to przetrwał. Wyrósł na silnego, stabilnego
człowiekasukcesu.
Samolotsięzatrzymał.Sadiewstałazmiejsca,żebyotworzyć
drzwi,leczDalnieposzedłwjejślady.ZwróciłsiędoPoppy:
– A więc umowa stoi – zagadnął. – Dasz mi wymagane dwa
tygodnie.Jeślipóźniejzechceszodejść,osobiścieodwiozęciędo
kraju moim samolotem. Na razie pozostaniesz do mojej
dyspozycjiprzezcałądobę,jeślibędzietrzeba.
Poppy wytrzymała jego spojrzenie. Jej własne jasno wyrażało
dezaprobatę.
– Za dużo wymagasz. Nie jestem twoją pielęgniarką, tylko
sekretarką.Pookresiewypowiedzeniazcałąpewnościąodejdę,
więcszukajnietylkonowejżony,aleteżmojejnastępczyni.
– Liczę na to, że ty mi ją znajdziesz. Wiesz, co lubię i czego
potrzebuję.Zresztąlubiszbyćpotrzebna–dodałznieznacznym
uśmieszkiem.
Poppypoczerwieniała.
–Nigdyciniczegonieodmówiłam,aleniczegowięcejodemnie
nie uzyskasz. Nie próbuj mną manipulować. Odpracuję swoje
dwatygodnieinatymkoniec.
Stawienie oporu Randallowi wymagało od Poppy odwagi i siły
woli,alegdybydobitnienieokreśliłaswojegostanowiska,trudno
byłoby mu się oprzeć. Kiedy oznajmił, że jej potrzebuje, już
zmiękło jej serce. Swojego czasu zrobiłaby wszystko, żeby
usłyszeć od niego takie słowa, ale nie teraz, gdy wykrył, co do
niegoczuje.Wykorzystałbytęwiedzędlawłasnejkorzyści.Zbyt
łatwobymubyłoniąmanipulować.
Przystojny, dobrze wychowany i bardzo utalentowany,
nieodparcie ją fascynował. Za każdym razem, gdy przekroczył
próg,odnosiławrażenie,żerozświetliłpomieszczeniesamąswą
obecnością. Uwielbiała jego sposób poruszania, marszczenia
brwi, wyraz skupienia przy czytaniu, sposób, w jaki trzymał
filiżankę…Jednymsłowemgokochała.Bezgranicznie.
Trzymanieuczućnawodzydrogojąkosztowałowokresiejego
narzeczeństwa z Sophie. Jak zdołałaby opanować zazdrość,
gdyby znalazł sobie nową wybrankę? Bez wątpienia by ją
znienawidziła.Niktnieczułbysiękomfortowowtakiejsytuacji.
Wstałazfotela,wygładziłakoszulęizałożyłazauszyniesforne,
gęstewłosy.
Dal opuszczał odrzutowiec. Odprowadziła go wzrokiem, gdy
schodziłpopięciuschodkachnaszerokikarmazynowydywanze
złotą lamówką. Zaszokował ją jego wytworny wygląd, a jeszcze
bardziejszpalermężczyznwdługichszatach,szeregizbrojnych
ikilkoromuzykówzinstrumentami.
Dalnierobiłwrażeniazachwyconego.Sztywnowyprostowane
plecy świadczyły o ogromnym napięciu. Ku jej zaskoczeniu nie
podążył wprost w stronę helikoptera, lecz zaczekał i wyciągnął
rękę,żebypomócjejzejść.
Z zażenowaniem przyjęła jego pomoc. Nie potrzebowała jej,
żeby bezpiecznie zejść ze schodów w dżinsach i tenisówkach,
aniewbutachnawysokichobcasach,wjakichzwyklechodziła
Sophie.Mimotoująłjejdłońilekkouścisnąłdladodaniaotuchy.
Potemjąpuściłiruszyłwstronęhelikopterazezłotymgodłem
na drzwiach. Takim samym ozdobiono środek czerwonego
dywanu, po którym kroczył pośrodku podwójnego szpaleru
mężczyznwbiałychszatachizawojachnagłowach.
Poppy nerwowo zerkała na żołnierzy w hełmach, kamizelkach
izkarabinami.
–Cotozaludzie?–spytałaszeptem.
–Komitetpowitalny.
Wszyscy obecni skłaniali przed nim głowy. Poppy nigdy nie
widziała dziwniejszego powitania. Przypominało jej ceremoniał,
zarezerwowany dla angielskiej rodziny królewskiej. Nie
wiedziała, czym zaskarbił sobie tak wielki szacunek ani co
oznacza emblemat z mieczem, jagnięciem i koroną, ale nie
wątpiła, że rząd Mehkaru oczekiwał jego przybycia i zrobił
wszystko,żebyokazaćmurespekt.
Randall przystanął przy śmigłowcu, żeby powitać mężczyznę
wyglądającego na jego rówieśnika. Wymienili parę zdań po
angielsku, podali sobie ręce, a potem padli sobie w objęcia
iuścisnęlisięserdecznie.
Kiedy Randall odstąpił od niego, Poppy po raz pierwszy
zobaczyła błysk wzruszenia w jego oczach, ale tylko przez
krótkąchwilę.Zarazznówprzybrałobojętnąminę.Odprowadził
jądośmigłowca.Dopierogdyzerknęładotyłu,spostrzegłarzędy
limuzynzprzyciemnionymiszybami.
–Tobyłoimponujące–wyszeptała,oszołomiona.–Kogoznasz,
żewitającięztakąpompą?
–Króla.Toojciecmojejmamy.
Poppyzrobiławielkieoczy.
–Czylitwójdziadek–wykrztusiłaztrudem.
– Tak. Tu, w Mehkarze nikt nie nazwie mnie Randallem
GrantemczyszóstymhrabiąLangstontylkoszejkiemTalalembin
Mehkarem.
– Jesteś… szejkiem? – wykrztusiła Poppy z bezgranicznym
zdumieniem.
ROZDZIAŁPIĄTY
Poppydostałazawrotówgłowy.Zaszokowałająjużinformacja,
że Dal posiada prywatny odrzutowiec, ale wieść o jego
pochodzeniuzpanującejwMehkarzedynastiiwywołałajeszcze
większywstrząs.
Kiedy nieco ochłonęła, uświadomiła sobie, że gazety niewiele
pisały o jego matce, a śledziła pilnie każdą wzmiankę o Dalu.
Sporo czytała o jego ojcu, rodzinie z jego strony i o samym
LangstonHouse,aletylkownielicznychartykułachwspomniano
o tragicznym wypadku, w którym zginęła jego matka i brat.
Ciekawiło ją, czy piąty hrabia Langston, czy też królewska
rodzinazMehkaruzabraniałaprasiepublikacjiinformacjinajej
temat.
Zerknęła na Dala. Jego twarz przypominała kamienną maskę,
obojętną, nieporuszoną, taką samą jak wcześniej w kaplicy.
Zmartwiłjątenwidok.
–Czydobrzesięczujesz?–spytała.
–Doskonale.Lepiejniżkiedykolwiek–rzuciłdrwiącymtonem.
Poppy westchnęła i zwróciła wzrok ku oknu. Dziesiątki razy
towarzyszyła
Randallowi w podróżach służbowych. Latała jego znacznie
mniejszym helikopterem, ale nigdy tak nisko nad stromymi
górami,
poprzecinanymi
wąskimi
głębokimi
wąwozami.
Usiłowała nie patrzeć w dół, żeby nie widzieć, jak blisko
szczytówprzelatująijakbardzooddalająsięodcywilizacji.
Nie dostrzegła w dole nic prócz ciernistych krzewów i od
czasu do czasu stadek owiec i bacówek, skleconych z gliny
ispiętrzonychkamieni.
Zacisnęła palce i oddychała głęboko dla uspokojenia nerwów.
Ale jak mogła uzyskać spokój? Randall Grant, jakiego znała,
przestałistnieć,atennowystanowiłdlaniejzagadkę.
–Pamiętam,żeniechciałeśrozmawiaćoSophie…–zagadnęła
ostrożnie – ale skoro uważasz, że obydwie cię zdradziłyśmy,
chciałabymciwyjaśnić…
–Tojużbezznaczenia.Wyjaśnienieniczegoniezmieni.
– Ale czy te pytania, które zadałeś, nie będą cię nadal
nurtować? Lepiej, żebyś poznał prawdę. Poznała go w Monaco
podczasswojegowieczorupanieńskiego.Niewiemdokładnie,co
sięwydarzyło,aletambył,apotemzniknął.
–Poszłaznim?
Poppynieśmiałamuspojrzećwoczy.
– Wtedy myślałam, że wyszła na świeże powietrze albo do
pokoju poprawić makijaż. Czekaliśmy na nią w kasynie.
Popijaliśmy szampana, graliśmy w ruletkę i wyglądaliśmy jej
przezcałyczas.Zajęłamjejmiejsceoboksiebie.
–Aleniewróciła.
–Następnegorankapoprzebudzeniuzobaczyłamjąwłóżku.
–Alekiedyszłaśspać,jeszczejejniebyło.
Poppywzięłagłębokioddech.
–Nie.
–Doktórejczekałaś?
Poppy nie potrafiła rozstrzygnąć, czy lepiej przemilczeć
szczegóły, czy wyjawić je teraz, kiedy nie miały już żadnego
znaczeniapojejodejściu.
–Dopóźna–przyznaławkońcu.
–Doktórej?Dopółnocy?Dopierwszej?Dodrugiej?
Jeszcze dłużej – odpowiedziała jedynie w myślach. Pamiętała,
jak czuwała w fotelu przy drzwiach z telefonem w ręku.
Pozostałe dziewczęta dawno już spały. Poppy nie potrafiła
zasnąć. Wyobrażała sobie najgorsze. Zamierzała właśnie zejść
do recepcji i poprosić o wezwanie policji, kiedy otrzymała
wiadomość:
„Wszystkowporządku.Nieczekajnamnie.JestemzRenzem.
Idźspać”.
Poppy przycisnęła aparat do czoła. Zamknęła oczy. Nie czuła
ulgi,tylkoból.Niepocieszyłojej,żeSophiepomyślałaotym,że
sięoniąmartwi.
Czuwała do wpół do piątej. Potem zmorzył ją sen. Kiedy
obudziła się godzinę później, zastała światła wygaszone. Sophie
leżaławswoimłóżku,udając,żeśpi.
Kiedy pakowały się przed powrotem do Londynu, Sophie
zachowywała się tak, jakby nic szczególnego się nie wydarzyło.
Imożetakbypozostałodotejpory.MożewyszłabyzaRandalla
Granta, gdyby Poppy nie wysłała Renzowi Crisantiemu, byłemu
kierowcy wyścigowemu, wycinków z gazety, informując go, że
przed pięcioma tygodniami wziął do łóżka narzeczoną hrabiego
Langston.
Zrobiłaokropnąrzecz,alenicbyztegoniewynikło,gdybynie
wtargnąłdokościołainieporwałSophie.Cośmusiaładlaniego
znaczyć. On dla niej też, skoro nie zaprotestowała. Wywołała
skandal, ale przebieg wydarzeń upewnił ją, że postąpiła
właściwie. Dała Sophie szansę nie tylko na miłość, ale i na
namiętność.
– Nigdy nie wróciłyśmy do wydarzeń tamtej nocy – wyznała
zgodniezprawdą.
– Bardzo wygodne – skomentował Dal z przekąsem. –
Cokolwiekzrobicie,niedyskutujecieotym,conajważniejsze.
Helikopter zniżył lot. Poppy pochwyciła paski uprzęży
przymocowanedopasabezpieczeństwaizacisnęłananichpalce.
Naszczęścienicjejniegroziło,chociażodnosiławrażenie,żejej
światzostałprzewróconydogórynogami.
Dal napotkał jej spojrzenie, ale nie wypowiedział ani słowa.
Niemusiał.Wyczuwałajegogniew.Umknęławzrokiemkuoknu,
usiłującopanowaćnadmiaremocji.Przemknęłojejbowiemprzez
głowę, że jej list do Renza nie tylko udaremnił matrymonialne
planyDalaiSophie,aleteżzrujnowałjejwłasneżycie.
Dal zacisnął dłonie w pięści. Wrzał gniewem. Najchętniej
stłukłby Renza Crisantiego na kwaśne jabłko. Nie miał prawa
zabraćmunarzeczonej,aleSophieteżniemiałaprawaznimiść.
Z wysiłkiem odwrócił wzrok od stromego czerwonego szczytu,
żebypopatrzećnapobladłątwarzPoppy.Postanowiłjąpoślubić.
Jeszczeotymniewiedziała,aleniebędziemiaławyboru.
Pozostałą część drogi odbyli w napiętym milczeniu. W końcu
wylądowali przed obszerną, różową willą. Posiadłość otaczały
wysokiemuryzróżowegokamienia.Wyglądałajakminiaturowe
królestwo ze stajniami, stodołą, sadami, ogrodami i trzema
różnymibasenami.
Podczas gdy w Gili zorganizowano oficjalne, starannie
wyreżyserowane powitanie, tu ludzie witali ich spontanicznymi
okrzykamiaplauzu,śmiechemiśpiewem.Dalniespodziewałsię
takiegowybuchuentuzjazmu.Poppynajwyraźniejteżnie,sądząc
pojejminie.
Poppy z przyklejonym uśmiechem przyjmowała ukłony jednej
kobietypodrugiej.Wszystkienosiłydługieszatywintensywnych
kolorach. Najpierw każda z nich pokłoniła się Randallowi. Cała
służba wyglądała na zachwyconą jego przybyciem. Kilkoro
staruszków obojga płci ze łzami w oczach ściskało mu ręce.
Jednadrobna,przygarbionastarszapanikilkakrotnieucałowała
jegodłoń.Łzyspływałypopomarszczonychpoliczkach.
Randall,
wyraźnie
wzruszony,
serdecznie
ją
ucałował
i wyszeptał jej coś do ucha. Ten widok mocno poruszył Poppy.
WAngliinieokazywałnikomuzpracownikówserdeczności.Jego
nietypowe zachowanie zaciekawiło Poppy, ale zanim zdążyła
o cokolwiek zapytać, w drodze do willi sam pospieszył
zwyjaśnieniem:
–Izbabyłapiastunkąmojejmamy.Opiekowałasięmnąpodczas
wizytwJolie.Niesądziłem,żejeszczeżyje.
–Robiławrażeniebardzowzruszonej.
–Wychowałamojąmamęodkołyski.Łączyłajązniąsilniejsza
więź niż z własną matką. Przyjechałaby z nią do Anglii, gdyby
mójojciecpozwolił.
–Dlaczegozabroniłjązabrać?
Randalposłałjejdrwiącespojrzenie.
– Interesowało go tylko bogactwo żony, nie jej kultura czy
rodzina.
– Wprawdzie nie wypada źle mówić o zmarłych, ale… –
Przerwała,przemilczającpozostałączęśćzdania.
–Trudnogobyłokochać–dokończyłzaniąDal.–Aczkolwiek
nie miałem z nim zbyt dobrych relacji, kochał mojego brata.
Andrew był jego radością i dumą. Po jego śmierci nigdy nie
doszedłdosiebie.
Poppywiedziała,żemiałbrata,aleprzezczterylatawspólnej
pracy ani razu o nim nie wspomniał. Zanim zdążyła zadać
następne pytanie, wkroczyli na szerokie schody. Następnie
przeszli pod elegancką, różową arkadą na dziedziniec
z olbrzymią, błękitną fontanną. Jego mury porastały białe
i
purpurowe
bugenwille.
W
rogach
ustawiono
donice
z cytrynowymi i pomarańczowymi drzewkami. Randall otworzył
jednezdwojgaciemnych,drewnianychdrzwiwdługiejścianie.
–Ototwójapartament–oznajmił.
Wprowadził ją do salonu z rzeźbionym stropem z ciemnego
drewna.Jednąścianęzajmowałyokna.Pozostałepomalowanona
ciepły odcień khaki, zharmonizowany ze złocistozielonymi
kotarami. Sofę pokryto turkusowym aksamitem, a ustawione
obok niej fotele srebrnym jedwabiem. Lampy też zaopatrzono
w srebrzyste abażury tej samej barwy co gigantyczne
przesuwane drzwi. Randall otworzył je, żeby pokazać jej
sypialnię.
Tam też jedną ścianę zajmowały okna od podłogi do sufitu
z widokiem na góry i dolinę poniżej. Na środku stało olbrzymie
niskie łoże z nieskazitelnie białą narzutą i miękkimi, białymi
poduszkami. Obok ustawiono długą skórzaną otomanę, a przy
głowach łóżka dwie srebrzyste nocne szafki. Sufit wykonano
z rzeźbionego drewna tak jak w salonie. Na środku zwisał
srebrzyście
połyskujący
zabytkowy
żyrandol
ogromnych
rozmiarów.
Mimo prostoty umeblowania wnętrze robiło wrażenie
luksusowego. Poppy spała już w pięknych pokojach, ale nigdy
w tak wytwornym, pełnym aksamitów, jedwabi oraz mebli ze
złotymiisrebrnymiinkrustacjami.
– Jesteś pewien, że dobrze wybrałeś? – spytała. – Ten pokój
wyglądanazarezerwowanywyłącznienaużytekrodziny.
– Wszystkie sypialnie w Kasbah zostały zaprojektowane dla
członkówrodzinyihonorowychgości.
JakaśnutawtoniejegogłosuprzyspieszyłaPoppypuls.
–Odkiedytozostałamtwoimhonorowymgościem?
–Odmomentu,wktórympowierzyłemcispecjalnąmisję.
–Polegającąnaznalezieniunowejsekretarki?
– Tak. Jestem bardzo zapracowanym człowiekiem o wysokiej
pozycji społecznej. Chyba zdążyłaś to zauważyć? – dodał
zszelmowskimuśmieszkiem,odktóregomiękłojejserce.
Działał na nią tak silnie od pierwszego dnia pracy. Liczyła na
to, że w końcu zwalczy młodzieńcze zauroczenie, ale z czasem
zamiastzobojętniećczuładoniegocorazsilniejszeprzywiązanie.
– Czy mogłabym zacząć poszukiwania od jutra? – poprosiła. –
Jestemkompletniewyczerpana.
– Czy to znaczy, że nie znajdziesz siły, żeby uczestniczyć dziś
wwielkimbankieciezmnóstwematrakcjiiudziałemdygnitarzy?
Poppy nie wyobrażała sobie gorszego zakończenia trudnego
dnia.
– Jeżeli to możliwe, zwolnij mnie, proszę, z obowiązku
uczestniczeniawnapewnowspaniałej,alebezwątpieniadługiej
ceremonii.
–Dobrze.Idźspaćzarazpokolacji.Jutroczekanaspracowity
dzień. Ponieważ zostaniesz tu tylko dwa tygodnie, nie warto
tracićczasu.
Ostatnie zdanie zasmuciło Poppy. Przypomniało o rychłym
rozstaniu.Niewyobrażałasobieżyciabezniego.Przewidywała,
żeciężkojejbędzieznaleźćranomotywacjędowstaniazłóżka,
wiedząc,żegoniezobaczy.
–Wstanęwcześnie–obiecała.
– Poleciłem przysłać ci posiłek na tacy – poinformował. –
Znajdziesz tu wszystko, co potrzebne na okres pobytu – dodał,
otwierając drzwi olbrzymiej garderoby. – Któraś sukienka na
pewno będzie pasowała. Jutro jedna z pokojówek dopasuje ci
inne, a jeśli zajdzie potrzeba, sprowadzę krawcową, żeby
przygotowałaciinnestroje.
–Niepotrzebujęsłużby.Przywykłamradzićsobiesama.
–Obraziłabyśje,gdybyśodrzuciłaichpomoc.SzkoliłajeIzba,
którabardzopragniecięzadowolić.
Poppyzwestchnieniempotarłaczoło.
– Dobrze, ale nie ściągaj krawcowej. Zostanę tu krótko, a te
tunikipasująnakażdąsylwetkę.
–Brzmirozsądnie.Śpijdobrze.Dozobaczeniarano.
Gdyzostałasama,Poppyotworzyłagarderobę,żebyposzukać
koszulinocnej.Wtymmomenciektośleciutkozapukałdodrzwi
apartamentu.Chwilępóźniejwprogustanęłamłodadziewczyna
imieniem Imma. Powitała ją uprzejmie łamaną angielszczyzną
i zaproponowała, że przygotuje jej kąpiel. Poppy na próżno
usiłowała jej wytłumaczyć, że potrafi to zrobić sama. W końcu
przypomniałasobienapomnieniaDalaiwyraziłazgodę.
Dal spał dłużej niż zwykle. Ciężkie, ciemne zasłony nie
wpuszczały światła do sypialni. Po przebudzeniu był nieco
zdezorientowany. Dopiero po chwili odtworzył w pamięci
przebieg wydarzeń minionego dnia: przerwany ślub, lot do
MehkaruipodróżśmigłowcemdoKasbahu.
Wstałirozsunąłkotary.Jaskrawesłońcenatychmiastoświetliło
pokój jasnym blaskiem. Na szczęście potrójne szyby i grube,
pokryte stiukami ściany zapobiegały szybkiemu przegrzaniu.
Nawet w czasie morderczych upałów w Kasbahu zawsze
panowałorzeźwiającychłód.
Obszedł i obejrzał dokładnie pokój. Jako chłopiec mieszkał
w innym. Ten zajmował dziadek. Przeznaczono go dla głowy
rodziny. Najwyraźniej w Jolie tak go traktowano, co wprawiało
gowzakłopotanie.
Powinien zadzwonić do dziadka, żeby osobiście zapowiedzieć
swój powrót, odwiedzić pałac w Gili i wypić z nim herbatę albo
kawę.Alboteżzaprosićgotutaj.
Otworzyłdrzwiiwyszedłnajedenztarasów.Ciekawiłogo,czy
rozpozna zapachy z dawnych lat. Mimo gorąca powietrze
pachniało świeżo i słodko, jeszcze ładniej, niż zapamiętał:
tymiankiem, jaśminem i kwiatami pomarańczy. Zerknął na patio
daleko w dole, a potem na wieżę po prawej stronie. Za nią
dostrzegł, zewnętrzny mur z takiego samego kamienia jak
główna rezydencja, wysoki na pięć metrów. Od wewnętrznej
strony porastała go winorośl oraz szkarłatne, różowe i białe
bugenwille.
Kasbahnależałdojegoroduodseteklat.Zbudowanogojako
fortecę z grubymi murami obronnymi i basztami z rozległym
widokiem, żeby nikt nie podszedł do zamku niezauważony.
Wyposażonogowewszystko,cokoniecznedoprzeżyciawrazie
oblężenia.JednaknamałymDalunajwiększewrażenierobiłynie
walory obronne zamku, lecz jego tajemniczy urok. Uwielbiał
wieże, sekretne komnaty, chłodne piwnice i słoneczne tarasy
z niskimi sofami, pokrytymi jedwabnymi poduszkami. Lubił
gliniane garnki, używane do przygotowania jego ulubionych
potraw z kurczaka i jagnięciny, przyprawionych aromatycznym
szafranem,owocamiiinnymiprzyprawami.
Traktował miłą, serdeczną służbę jak członków rodziny.
Zawszewitaligociepłymuśmiechem.
Już we wczesnym dzieciństwie zauważył różnicę pomiędzy
Kasbahem a Langston House. Tam nikt się nie uśmiechał. Jego
ojciecniepozwalałsłużbienażadnepoufałości.Uznawałpodział
społeczeństwa na klasy i utrzymywał dystans od niżej
postawionych w hierarchii społecznej. Jako piąty hrabia
Langston został wychowany w poczuciu wyższości, wynikającej
zarystokratycznegorodowodu.
Dalpoczułuciskwsercu.Marzyłoucieczceodprzeszłości,ale
wtedy zawiódłby jego nadzieje. Ojciec nie planował, że Dal
cokolwiek odziedziczy, dlatego musiał dotrzymać obietnicy
założeniarodzinyprzedukończeniemtrzydziestegopiątegoroku
życia. Nigdy więcej nie złożył mu żadnej innej. Jeżeli dotrzyma
tej jedynej, uwolni się od balastu przeszłości. Jako że nie
pozostało mu zbyt wiele czasu, zamówił kawę i zadzwonił po
Poppy.
Poppy zachwycił jej apartament, ale nie wytrzymywał
porównania z komnatami Dala. Zajmowały całe drugie piętro
willi. Otaczały je z obu stron rozświetlone tarasy i patia
z pachnącymi, wewnętrznymi ogrodami. Prócz salonu i sypialni
Dal dysponował też jadalnią i biurem. Wszystkie cztery
pomieszczenia rozświetlały okna od podłogi do sufitu i oszklone
drzwi.
Wcieniueleganckiejpergoli,porośniętejkwitnącymjaśminem
stał stół do pracy wyposażony w komputer, papiery, notatnik
ipióro.
–Niebędziecituzagorąco?–zapytał,wskazującjejkrzesło
oboklaptopa.
– O tej porze jeszcze nie, ale później na pewno –
odpowiedziała.
–
Obiecuję,
że
przejdziemy
do
klimatyzowanego
pomieszczenia,zanimsięrozpuścisz.
Poppyzajęłamiejscenaniskim,drewnianymkrześlewysłanym
poduszkami.
–Jakciętupowinnamnazywać?–spytała.–Dalem?Księciem
Talalem? Izba nazywała cię szejkiem Talalem lub Jego
Wysokością.Maszmnóstwoimion.
– Nie tak znowu wiele. Moi pracownicy w Kasbahu tytułują
mnie księciem lub szejkiem Talalem. Rodzina z Mehkaru mówi
na mnie Tal, chociaż na lotnisku w Gili mój kuzyn używał
oficjalnego tytułu Jego Wysokości zgodnie z obowiązującym
protokołem.
–Któryto?
–Ostatniwkolejce,ten,któregouścisnąłem.Kiedygoostatnio
widziałem,miałsześćlat.
–Aty?
–Dziesięć.
–Odtegoczasuzdążyliściedorosnąć.
–Tak–przyznałbezcieniaradości,raczejzesmutkiem.Zaraz
potem jednak wyprostował się i uniósł głowę. – Wracając do
twojego pytania, nazywaj mnie, jak chcesz, byle nie Randallem.
Prócz ciebie używał tego imienia tylko mój ojciec, z którym nie
łączyłymniezbytserdecznestosunki.
Poppyposmutniała.
–Szkoda,żemitegowcześniejniepowiedziałeś.
– Próbowałem, ale stwierdziłaś, że Dal brzmiałoby zbyt
poufale.
– Przepraszam. Cały kłopot w tym, że nie informujesz innych
o tym, co czujesz. Gdybym wiedziała, że imię Randall budzi
wtobiebolesneskojarzenia…
–Nieszkodzi.Jakośprzeżyłem.
Poppy odczuła ulgę na widok nieznacznego uśmieszku Dala.
Zwykle skrywał za nim ból, pragnienia i inne emocje, które
uważał za objaw słabości. Mimo wszystko nie potrafiła
zapomnieć straszliwych historii o piątym hrabim Langston. Od
dawna podejrzewała, że wewnętrzna izolacja Dala wynika
zniestabilnościemocjonalnejjegoojca.
–Aczyzmamąłączyłaciębliskawięź?–spytała.
–Tak.
–Jakcięnazywała?
–Talem.
–Kimwięcjesteś?
– Dobre pytanie, panno Marr. Wkrótce do niego wrócimy, ale
na razie pora wziąć się do pracy. Ponieważ śledziłaś losy
koleżanek Sophie, proponuję zacząć od otwarcia strony
Seraphinynainstagramie.
–Nie.
–Dlaczego?
–Boobiecałamznaleźćcinowąsekretarkę,anienarzeczoną.
Stawiaszmniewniezręcznejsytuacji.
– I dobrze. Gdybyś wczoraj nie interweniowała, dziś byłbym
żonaty.
–Totylkopodejrzenia.Niemaszżadnychdowodów.
– W jaki sposób mógłbym je uzyskać? I jak naprawisz
wyrządzonąszkodę?Złożyłemojcuobietnicęiniezamierzamjej
złamać.
–Wtakimraziepotrzebujeszlepszejlisty.
Zarówno Seraphina, jak i Florrie przybyły poprzedniego dnia
na ślub. Florrie chwilowo była wolna, pomiędzy kolejnymi
zawodnikamipolo.Seraphinachodziłazkimśwprawdziedopiero
od niedawna, ale rozpowiadała naokoło, że najprawdopodobniej
to wreszcie ten jedyny. Prawdę mówiąc, to samo mówiła
wcześniejniejednokrotnie.
– Tylko Florrie nikogo nie ma. Seraphina przyprowadziła
wczorajswojegonowegoukochanegonaślub.
–Niezauważyłem.
–Nicdziwnegowtakimzamęcie.–Poppybadawczopopatrzyła
na Dala. W białej koszuli, starannie uczesany, wyglądał świeżo
i niezwykle atrakcyjnie. – Od czego zamierzasz zacząć
uwodzenie?
– Zadzwonię, wyjaśnię, że pilnie szukam żony, i zapytam, czy
interesowałabyjąpozycjahrabiny.
–Itowszystko?
– Mam jej dać formularz do wypełnienia i poprosić
oreferencje?
–Dal,nietędydrogadoszczęśliwegozwiązku.
–Odkiedytozostałaśekspertemmatrymonialnym?
Poppyzignorowaładrwinę.
– Nie spieszno mi za mąż. Zdaję sobie sprawę, że przeżyłeś
parętrudnychdni,alepococimaterialistka,któralecitylkona
tytułimajątek?
–Tylkotyleoferuję.
– Nieprawda. Jeszcze siebie. Jesteś wprawdzie upartym,
ekscentrycznym dziwakiem, ale to nie powód, żeby oddawać
wolnośćkomuś,ktocięniecenijakoczłowieka.
– Moja przyszła małżonka będzie szczęśliwsza z moimi
posiadłościami,kontemwbankuitytułemniżzemną.Jeżelitylko
urodzimispadkobierców,niechrobi,cochce.
–Niemamochotywysłuchiwaćtakichokropnychrzeczy.
– Zasłużyłaś sobie na to, skreślając własne nazwisko z listy
kandydatek.Niepowinnocięobchodzić,kogopoślubię.
–Zależyminatwoimszczęściu.Martwimnie,żeodcinaszsię
odświata.Żyjesztylkopracą.Szkodamiteż,żestraciłeśSophie.
Z drugiej strony uważam, że obydwoje zasługujecie na coś
lepszegoniżzimne,aranżowanemałżeństwo.Dziwimnie,żenie
zabiegasz o więcej. – Po tych słowach wzięła laptop, wstała
iwyszła.
Dal obserwował, jak Poppy maszeruje z laptopem w ręku,
jakby ją zranił. Nie próbował jej zatrzymać. Nie zamierzał
zrobićjejkrzywdy.Wręczprzeciwnie.Wkrótcedajejwszystko,
o czym marzy, i jeszcze więcej: męża, rodzinę, stabilizację
finansową, szacunek i prestiż. Kiedy za niego wyjdzie, ludzie
będązabiegaćojejwzględy.Zatoonnieprędkozaznaspokoju.
Zwykle bez trudu wyłączał emocje i tłumił gniew, ale teraz
ledwie panował nad sobą. Przeszedł ciężką próbę. Przeszłość
i
teraźniejszość
kolidowały
ze
sobą,
budząc
bolesne
wspomnienia.
Poprzedniego dnia wyobrażał sobie Kasbah Jolie jako oazę
spokoju. Nie przewidział powitalnych fanfar w Gili, czerwonego
dywanu,szeregudygnitarzyiwojskaaniwreszciekrólewskiego
helikoptera. Nie potrzebował uroczystej oprawy. Jego personel
załatwił śmigłowiec dla hrabiego Langston. Ani razu nie
wymienili jego tytułu z Mehkaru, bo im go nie wyjawił.
PrzypuszczalniektośzlotniskawGilipoinformowałpałacikról
zorganizowałpowitanie.
Żal ścisnął mu serce. Dziadek wiedział, że przybył do kraju,
a on znów wykluczył go ze swojego życia, wybierając górską
rezydencjęzamiastnawiązaćznimkontakt.
Czemu traktował go równie podle jak ojciec? Czyżby
odziedziczyłponimwady?Czemuniepotrafiłodpłacićdobrocią
jedynemu człowiekowi, który okazał mu serce? Przysiągł sobie,
żeprzedopuszczeniemMehkaruzałatwidwiesprawy:ożenisię
ipojednazdziadkiem.
ROZDZIAŁSZÓSTY
Poppy
zasiadła
do
pracy
przy
biurku
w
bibliotece
z belkowanym sufitem, łukowatymi oknami i wiśniowymi
ścianami.Belkisufituozdobionozłotymiornamentamiiprzybito
dostropudużymizłotymićwiekami.Całeścianyzajmowałypółki
zoprawionymiwskóręksiążkami.Wyglądałynakilkusetletnie.
Poppy odkryła ten pokój wcześniej tego ranka. Niecierpliwie
wyczekiwała
możliwości
powrotu.
Włączyła
laptop
i z zadowoleniem stwierdziła, że działa równie dobrze jak
w kraju. Szybko uzyskała dostęp do swoich plików w systemie
informatycznym. Wszystkie spółki Dala funkcjonowały w tej
samej chmurze, co ułatwiało korzystanie z komputera
wdowolnymmiejscu.
Sprawdziła pocztę i wiadomości BBC. Następnie poprosiła
kilka agencji pośrednictwa pracy o znalezienie sekretarki
oodpowiednichkwalifikacjach.
Dwie
odpowiedziały
natychmiast.
Jedna
przesłała
jej
kwestionariusz do wypełnienia, a druga obiecała po południu
dostarczyćdanekandydatek.Ponieważnarazieniepozostałojej
nic więcej do zrobienia, z braku zajęcia pomyślała o Sophie.
Wysłałajejkrótkąwiadomość:
„Wyjechałam z Dalem do Mehkaru. Gdzie jesteś? Jak się
miewasz?Dajznakżycia,proszę”.
W końcu z ciekawości zaczęła studiować profile Florrie
iSeraphinywmediachspołecznościowych.
Florrie zamieściła zdjęcie zrobione przed Langston House
w oczekiwaniu na ślub. Przedstawiało kilka dziewcząt,
uśmiechających się do obiektywu. Seraphina była śliczną
brunetką, a Florrie równie atrakcyjną i szykowną blondynką.
Według oceny Poppy ani uroda, ani elegancja nie czyniły z nich
odpowiednichpartnerekdlaDala.
Oglądanie zdjęć tak ją pochłonęło, że nie spostrzegła, kiedy
wszedł.
– Usiłujesz rozstrzygnąć, która będzie dla mnie lepsza? –
zagadnąłznienacka.
Poppypospieszniewyłączyłakomputer.
–Coturobisz?
–Sprawdzam,jakciidzie.Znalazłaśnastępczyniędlasiebie?
–Czekamnażyciorysyzjednejzagencji.Drugapoprosiłamnie
owypełnieniekwestionariusza.
–Skomplikowanego?
–Nie–przyznałauczciwie,zawstydzona,żeonimzapomniała.
–Czytoznaczy,żegowypełniłaś?
– Nie. Prawdę mówiąc, utknęłam w martwym punkcie, jeżeli
otopytasz.
– Rozumiem. Potrzebuję twojej pomocy przy szukaniu żony.
Wiem, że nie chcesz tego robić z lojalności wobec przyjaciółki,
aleSophiejużniewchodziwgrę,ajapotrzebujęnarzeczonej.
–Jakmogęcipomóc,jeżelisamsobieniepomożesz?
–Comasznamyśli?
– Nie możesz traktować kolejnej dziewczyny równie chłodno
jak Sophie. Proszę, nie proś żadnej o rękę, dopóki nie będziesz
gotówzaoferowaćjejwięcej.
Dalniewierzyłwłasnymuszom.Poppyznówstawiałamujakieś
bliżej nieokreślone wymagania. Irytowała go konieczność
prowadzenia tej nieszczerej gry. W ogóle nie rozważał żadnej
innej kandydatury prócz Poppy, ale gdyby poinformowały ją
o swoich planach, przeżyłaby załamanie nerwowe. Potrzebował
godnejzaufaniaosoby,ananiejmógłpolegać.ByćmożeSophie
wyświadczyłamuwielkąprzysługę.
– Nie bardzo sobie wyobrażam, jak sprostać większym
wymaganiom. Przede wszystkim nie wiem, co jeszcze mógłbym
zsiebiedać.
–Towarzystwo,rozmowę,śmiech,byćmożełzy…
–Tylkonieto!
Poppy westchnęła, ale kontynuowała wyliczanie, patrząc mu
prostowoczy.
–Przyjaźń,wsparcie,zachętę,szczęście.Towszystkowymaga
wysiłku i czasu, ale sprzyja wzajemnemu poznaniu i budowaniu
związków. Nie wystarczy sypnąć pieniędzmi. Prawdę mówiąc,
zwyklepogarszająwzajemnerelacje.
–Jakto?
– Pieniądze dają władzę, a zatem i nierówność. Prawdziwa
przyjaźń, tak jak i miłość, nie dba o pozycję czy prestiż, tylko
odobrodrugiegoczłowieka.
Dal nie rozumiał, dlaczego wypowiedź Poppy tak bardzo go
zirytowała. Musiał zmobilizować całą siłę woli, żeby jej nie
ofuknąć. Nie znosił uczuciowych ludzi. Poppy stanowiła jedyny
wyjątek,pewniedlatego,żewpracyzawszemógłskierowaćjej
myśli na bardziej konkretne tory. Zwykle go słuchała, ale nie
teraz.
– Przestań, proszę, zanim stracę do ciebie szacunek. Ludzie
zwykleprzeceniająrolęuczuć–dodałzironicznym,niewesołym
uśmieszkiem.
–Nawetnieużyłamtegosłowa!Bardzouważałam,żebygonie
wypowiedzieć.Niewiem,jaktomożliwe,żejeusłyszałeś.
– Prawdopodobnie przestałem słuchać, kiedy stwierdziłaś, że
pieniądzenierozwiążąproblemu.
– Kpij, ile chcesz, ale drwiny niczego nie zmienią. Musisz się
otworzyć na drugiego człowieka i naprawdę zaistnieć w życiu
tych,którzyciękochają.
–Wyglądanato,żeuważaszmniezazimnegodrania.
–Nocóż,czasamitrudnoztobąwytrzymać.
–Amimotowalczysz,żebymnieuratować.
–Tylkoprzezdwatygodnie.
– Bardzo szlachetnie z twojej strony, że usiłujesz mnie
wychowaćdlakolejnejsekretarki.
–Bardziejdlaprzyszłejżony.Sekretarkaniebędzieoczekiwać
kontaktupsychicznego.
–Zawszebyłaśtakapraktyczna?
–Biedakówniestaćnanoszenieróżowychokularów.
AjednakPoppyjenosiła.Dalnieznałwiększejidealistki.Żyła
w zupełnie innym świecie niż on, mimo że przeżyła bardzo
ciężkie chwile. Jej mama umarła na raka. Później, przed
dziesięciulatystraciłaojca.Zostałabynaświeciezupełniesama,
gdybySophieniewzięłajejpodswojeskrzydła.
– Chyba mnie nie zrozumiałaś – zaprotestował tak delikatnie,
jak potrafił. – Z moich obserwacji wynika, że uwielbiasz baśnie
itęczę.
–Zapomniałeśofajerwerkach.Teżzanimiprzepadam.Wiem,
żetrudnocitoprzyjąćdowiadomości,alemoirodzicepoznalisię
ipokochaliwszkole.Pozostalisobiewiernidokońcażycia.Byli
sobie w pełni oddani i szczęśliwi mimo choroby mamy
i wierzycieli nieustannie pukających do drzwi. A kiedy oboje
odeszli, Sophie dała mi drugi dom. Otoczyła mnie opieką
i okazała prawdziwą przyjaźń. Pojęłam, że miłość to nie tylko
romantyzm.Todobroćitroskaodrugąosobę.Właśnietakiejci
życzę. Chcę, żebyś znalazł dobrą osobę, która o ciebie zadba,
atywzamianbędzieszwobecniejlojalnyibędzieszstawiałjej
potrzebynapierwszymmiejscu.
–Jeżelitakbardzozależycinamoimszczęściu,todlaczegoza
mnieniewyjdziesz?Przecieżtonajprostszerozwiązanie.
Poppy przez chwilę milczała, jakby odebrało jej mowę.
Wkońcuprzemówiłazmienionym,schrypniętymgłosem:
– Nigdy nie zaznałam dostatku, ale rodzice bardzo mnie
kochali.Jeżelikiedykolwiekwyjdęzamąż,totylkozmiłości.Bez
niejkażdemałżeństwojestskazanenaporażkę.
Poppy wróciła do swych komnat kompletnie wyczerpana
i niemal zniechęcona. Chwilami kusiło ją, żeby dać za wygraną,
ale nie zniosłaby rozstania, gdyby nie zostawiła Dala w lepszej
sytuacjiniżobecnie.
Nie brakowało mu pieniędzy ani pochlebców. Potrzebował
tylkoszczerościibliskiejosoby,którejzależałobynanimnatyle,
żeby powiedzieć mu prawdę. Musiała go nakłonić, żeby dawał
z siebie więcej. Przez cztery lata wspólnej pracy widziała jego
dobroć, uprzejmość, cierpliwość i serdeczność. Wiedziała
jednak, że sam powinien dokonać wyboru. Inaczej odepchnie
wszystkich i pozostanie zamkniętym w sobie, nieczułym
samotnikiem,zajakiegoSophiebałasięwyjść.
Wzięła prysznic, narzuciła szlafrok i przeszła do garderoby,
żebyposzukaćjakiegośubranianakolację
Rano zobaczyła tam mnóstwo długich tunik we wszystkich
kolorach tęczy. Gładziła barwne tkaniny, aż jej uwagę przykuła
szata z zielonej gazy obszytej złotą taśmą, a potem druga
w kolorze kości słoniowej z różowymi falbanami przy dekolcie
inabrzegudługiej,wąskiejspódnicy.Wyglądałyjakdziełasztuki,
stylowo i niezwykle pięknie. Nie potrafiła zadecydować, którą
wybrać.Obejrzałajewięcjeszczeraz.
Tym razem zatrzymała wzrok na złocistej sukni z rękawami
trzyczwartezbiało-czarnymgraficznymwzoremitakimsamym
wykończeniemzprzoduinadole.Najbardziejzachwyciłyjądwa
zabawnepomponikiprzydekolciewkształcieliteryV.
– Ta będzie na pani pięknie leżała – doradził łagodny głos od
progustarannąłamanąangielszczyzną.
PoppyodwróciłagłowęiuśmiechnęłasięnawidokIzby.
–Wszystkiesąprześliczne–odrzekła.
Izba wkroczyła do środka, zamknęła za sobą drzwi, podeszła
doszafyiwyciągnęłakaftanzbiałejkoronkizkoralowymhaftem
na ramionach i lamówkami przy rękawach i brzegach w takim
samymodcieniu.
– Zaprojektowała je matka Jego Wysokości, szejka Talala.
Uważała,żepięknystrójuszczęśliwiakobietę.
– Miała wielki talent – skomentowała Poppy ze szczerym
zachwytem.
Oczystarejpiastunkirozbłysły.
–ByłanajpiękniejsząkobietąwMehkarze,onajlepszymsercu
naświecie.Którąpanidziśzałoży?
–Niewiem,którąwybrać.Proszęmidoradzić.
Izbapopatrzyłananiąuważnie,poczymprzeniosławzrokna
wieszaki. Po długim namyśle wyciągnęła długą wiśniową suknię
z wyszywanymi kwiatami, spływającymi od dekoltu w dół
ihaftowanymimankietami.
–Tomaki.Takjakpaniimię,prawda?
Poppy nie rozumiała, dlaczego łzy napłynęły jej do oczu.
Skinęłagłowąiuśmiechnęłasiędostaruszki.
–Będziedoskonała–zapewniła.
–Jakjąpaniwłoży,uczeszępanią.
–Dziękuję,niepotrzebujęobsługi.Samasobieradzę.
–JegoWysokośćprosił,żebyśmypanipomagali.Kiedypaniza
niegowyjdzie…
– O nie! To jakaś pomyłka. Jestem tylko jego sekretarką.
Obiecałammupomócwznalezieniużony,aletoniebędęja.
Przed przyjazdem do Jolie Dal opisałby Poppy jako świeżą,
naturalną i ładną dziewczynę. Teraz wyglądała prześlicznie
z rozpuszczonymi włosami i długimi, połyskującymi kolczykami
w uszach. Prosty kaftan podkreślał obfity jędrny biust
iapetycznąkrągłośćbioder.Dopierokiedyusiadła,zauważył,że
podkreśliłaoczyipomalowałausta.
–Nałożyłaśmakijaż!–stwierdziłzezdziwieniem.
–Moimzdaniemzbytmocny,aleIzbauważa,żejedzącztobą
kolację,powinnamwyglądaćjaklalka.
– Bardzo ponętna – zapewnił zgodnie ze swoimi prawdziwymi
odczuciami.–Alejeżeliźlesięznimczujesz,chętniezaczekam,
ażgozmyjesz.
Poppypoczuła,żepłonąjejpoliczki.
–Miłosięładniewystroić,ale…wyglądanato,żeIzbazadużo
sobiewyobraża.
–Cotakiego?
–
Że…
zamierzasz
mnie
poślubić
–
wykrztusiła
z zażenowaniem. – Nie podejrzewam, że jej coś takiego
sugerowałeś,ale…trudnomijąprzekonać,żetonieprawda.
–Dobrze.Porozmawiamznią–odrzekł.Niedodałtylko,żenie
natentemat.
Nadal planował zostać mężem Poppy. Znał nawet sposób
nakłonienia jej do przyjęcia oświadczyn. Kobiety uważają, że
potrzebują słów, lecz jeszcze bardziej pragną dotyku. Na razie
zrezygnował z uwodzenia, żeby nie używać jej ciała przeciwko
niej.Niewątpiłjednak,żeskapituluje.Jużnależaładoniegobez
jednegodotknięcia.Uznałjednak,żebędzieszczęśliwsza,jeżeli
uwierzy,żetoonawpadłanapomysłzostaniajegożoną.
–Dziękuję–westchnęłazulgą,gładząchaftnaramieniu.–Czy
wiesz, że wszystkie stroje w mojej garderobie zaprojektowała
twojamama?
–Naprawdę?
–Izbatwierdzi,żebyłapoczątkującąprojektantkąmody,kiedy
wyszłazatwojegoojca.
– Nie miałem pojęcia – odpowiedział po dłuższej chwili,
zdziwiony,żetakdrobnyszczegółtakmocnogoporuszył.Wiele
mówił o marzeniach zmarłej księżniczki. – Miała świetny styl.
Zawsze widziałem różnicę pomiędzy nią a innymi matkami, ale
zbytpóźnojądoceniłem.
–Szkoda,żejejniepoznałam.Musiałabyćwspaniałąosobą.
– Rzeczywiście była. Zacznijmy jeść – zaproponował
pospiesznie, żeby odpędzić tak bolesne, że aż trudne do
zniesieniawspomnienia.
Przygotowano im prawdziwą ucztę z mnóstwem sałatek,
pilawem i smażonym łososiem. Jeden z lokai kusił też Poppy
opisem ciasta z syropem miodowo-miętowym i lodami
waniliowymi. Po obfitym posiłku zamierzała zrezygnować
zdeseru,aleDalnamówiłją,żebyspróbowałaciasta,bezlodów.
Dodał,żetojegoulubionyprzysmakzgrubąwarstwąprażonych
w miodzie migdałów na wierzchu i że wcześniej wąchał je
wpiecu.
W rezultacie Poppy nie odparła pokusy. Smakowało jeszcze
lepiej niż w opisie Dala. Kiedy wsunęła ostatni kawałeczek do
ust,Dalusiadłwygodnieioznajmił,żepopołudniuzadzwoniłdo
Seraphiny.
– Zaskoczyłem ją, ale też ucieszyłem – dodał na koniec,
uważnie obserwując twarz Poppy spod spuszczonych rzęs. –
Wyznała mi, że wracając ze ślubu, pokłóciła się ze swoim
najnowszymchłopakiem.Wątpi,czyznimzostanie.
Poppyposmutniała,samanierozumiaładlaczego.Potrzebował
żony i to jak najszybciej. Jeżeli smukła wysoka Seraphina
spełniała jego wymagania, dlaczego miałby jej nie poślubić?
Wiele osób uważałoby ją za doskonałą następczynię Sophie.
Pochodziła ze znacznie bogatszej rodziny. Prasa często
zamieszczałajejzdjęciazprestiżowychimprez,wielkichprzyjęć
i pokazów mody. Powierzchowność jej zainteresowań mogłaby
stanowićproblemtylkodlakogośszukającegoduchowejwięzi.
–Todobrze–wykrztusiłazsiebiezwymuszonymuśmiechem.
– Twoja pochwała nie zabrzmiała zbyt przekonująco –
zauważył Dal. – Powinnaś być zadowolona. Wolałbym skupić
uwagęnajednejzkandydatekniżzwodzićdwie.
–NiedaszFlorrieszansy?
–Sugerowałaś,żekochakonieigręwpolo.Niebyłabyzemną
szczęśliwa.Umiemwprawdziejeździćkonno,aleniejesttomoją
pasją.
–ZatoSeraphinajeździzjednegopokazumodynadrugi.
– Nikt nie będzie oczekiwał, że będę jej towarzyszył do
MediolanuczyNowegoJorku.
–Niechceszprzebywaćstalezżoną?
– Niespecjalnie. Wystarcza mi własne towarzystwo. Zresztą
jeśli nowy chłopak ją rozczarował, bez trudu nakłonię ją do
małżeństwa.
– Nigdy nie słyszałam gorszej propozycji matrymonialnej!
Kobiety to nie towar do kupienia. Potrzebują uwagi i troski.
Ouczuciunawetniewspominam.NiedałeśSophieżadnego.Nic
dziwnego,żecięporzuciła.
Dalposłałjejkarcącespojrzenie.Najwyraźniejdrażniłagojej
szczerość,alejejpotrzebował.
–Nieznosiłamojegodotyku.
–Sophiezabiegałaouwagę!
–Wkażdymrazienieomoją.Ilekroćjejdotknąłem,zawszesię
wzdrygała.
– A czy wcześniej próbowałeś z nią porozmawiać? Czy
zapraszałeś ją na kolacje, przesyłałeś kwiaty, planowałeś jakieś
rozrywki?Nie.Zawarłeśzimny,bezdusznykontrakt.
–Takmyślałaśprzeztewszystkielata?
–Tak.
–Więcdlaczegonicniemówiłaś?
– Bo to nie była moja sprawa. Zresztą Sophie nie narzekała.
Raczej… panikowała. Myślałam, że przeraża ją rozmach
planowanejceremonii,aleczaspokazał,żeobawiałasięzwiązku
ztobą.
– Zależało mi na Sophie i to bardzo, ale widocznie nie
potrafiłem jej uszczęśliwić. Nie chciała za mnie wyjść, ale nie
mogłasięsprzeciwićrodzicom.
–Kiedysobietouświadomiłeś?Pięćipółrokutemu?
– Nie. Dopiero w zeszłym roku. Zapraszałem ją kilka razy do
teatru,nazakupy,nakolacje.Przychodziłapięknieubrana,ale…
zimnajaklód.Nawetjejuśmiechwyglądałnawymuszony,jakby
ledwietolerowałamojetowarzystwo.
Poppyrozsadzałazłość.Stwierdziła,żepieniądzewydobywają
zludzinajgorszecechy.
–Wasiojcowieniepowinniwaszmuszaćdomałżeństwawbrew
woli.
– Szczerze mówiąc, nie protestowałem. Wystarczyło mi, że
zadowoliłem ojca. W przeciwieństwie do ciebie nie szukam
miłości.
–ZatoSophieoniejmarzyła.Próbowałaoniąwalczyć.Kiedyś
słyszałamichkłótnię.Nagadalijejstrasznychrzeczy.Dosłownie
wgnietli ją w ziemię. Przypuszczam, że dlatego przylgnęła do
mnie.Wcześniejniemiałanikogo,ktotrzymałbyjejstronę.
Właśnie dlatego Poppy wysłała wycinki z gazet Renzowi
Crisantiemu, żeby dać Sophie szansę na szczęśliwy związek.
ŻyczyłagorównieżDalowi.
– W świetle twojej wypowiedzi wychodzę na potwora –
skomentowałDalzesmutkiem.
–Niechciałamcięzranić.
– Nie miałem pojęcia, że została zmuszona do przyjęcia
oświadczyn. To straszne. Nic dziwnego, że robiłaś wrażenie
zadowolonej,żeuniknęłamałżeństwazemną.
– To prawda – przyznała uczciwie. – Nikt nie powinien brać
ślubupodpresją,nawetztobą.
–Dziękuję.
– Myślę, że zdajesz sobie sprawę, że mówię to wszystko
w najlepszych intencjach, bo widzę w tobie zalety, których
Sophieniedostrzegała.
–Jakie?Napewnonietytułimajątek.
–Dajeszzsiebiewieleinnym,nieustannieihojnie.Wspierasz
rozwijającesiękraje,początkująceprzedsiębiorstwa,zwłaszcza
prowadzoneprzezkobiety.Oferujesznietylkopieniądze,aleteż
własny czas i wiedzę. Słuchasz tych ludzi i naprawdę się o nich
troszczysz.
– Dlaczego w takim razie skreśliłaś swoje nazwisko z mojej
listy?
–Bokochaszwszystkichpróczsiebie.Nawetsiebienielubisz.
Niepotrafiłabymzostaćtwojążoną,wiedząc,żenigdymnienie
pokochasz.
– Ale bym cię pragnął. Fizyczne zaspokojenie daje wiele
satysfakcji.
– To nie to samo. Wolę zaczekać na kogoś, kto poruszy dla
mniegwiazdyiksiężyc.
– Zdaję sobie sprawę, że zbyt mało oczekuję po małżeństwie,
alezkoleity,drogaPoppy,oczekujeszzawiele.
–Wolęnadmiernyromantyzmodtwojegochłodnegocynizmu.
– To, że nie wierzę w romantyczną miłość, nie znaczy, że nie
krwawię,jeślizostanęzraniony.
–Trudnouwierzyć.Nigdyniewidziałamcięzrozpaczonegoczy
załamanego.Nawetkiedystraciłeśnarzeczoną,nieuroniłeśani
jednejłzy.
–
Pewnie
dlatego,
że
odczułem
ulgę,
że
zyskałem
niespodziewaną
okazję
do
znalezienia
kogoś
bardziej
odpowiedniego.Myślę,żechciałabyśbyćtąosobą,aleniemasz
odwagiwalczyćoto,czegopragniesz.
–Niemarzęoprzyszłościztobą!–zaprotestowałażarliwie.
–Niewierzę.–Zanimzdążyłazareagować,przemierzyłpokój,
porwał ją w objęcia, przyciągnął do siebie i objął jej usta
gorącym,zachłannympocałunkiem.
Rzeczywiście od lat wyobrażała sobie tę scenę. Chodziła
wprawdzie do tej pory z kilkoma chłopakami, ale w wieku
dwudziestu sześciu lat nadal pozostała nietknięta. Zachowanie
dziewictwa przyszło jej bez trudu. Nikt nie wytrzymywał
porównania z Dalem. Nikt nie dorównywał mu aparycją,
inteligencją ani siłą. Całą sobą chłonęła słodycz pocałunku,
zapach Dala, twardość muskularnego torsu. W końcu odchylił
głowęizajrzałjejgłębokowoczy.
–Niewmówiszmi,żetegoniechciałaś–powiedział.
–Czysprawiaciprzyjemnośćupokarzaniekobiet?
– Nie próbowałem cię poniżyć. Przez wiele lat dokładałem
wszelkich starań, żeby nie wyobrażać sobie tego pocałunku –
odpowiedział.
Dal nie kłamał. Nie pocałowałby jej, gdyby nie był wolny,
aPoppydostępna.Patrzyłananiegozbezgranicznymoddaniem,
niczymdziewicaoddanawofierze…Poraziłagotamyśl.
–Czyjesteśdziewicą?–spytał.
– Nie twoja sprawa – odburknęła z rumieńcem na policzkach
igniewnymbłyskiemwoku.
–Toznaczy,żetak.
–Przestańmidokuczać!–zaprotestowałaprawiebeztchu.
Najwyraźniejwalczyłazesobą,zacojeszczebardziejjącenił.
– Nie dokuczam ci, tylko próbuję zrozumieć, dlaczego nadal
walczysz z pożądaniem. Nie masz już żadnego powodu. Sophie
odeszła.Obydwojejesteśmywolni.
–To,żeminatobiezależy,nieznaczy,żeciępożądam.
–Zaraztosprawdzimy.
Poppy wbiła w niego spojrzenie pociemniałych oczu. Widział
w nich tęsknotę za bliskością, zaciekawienie i onieśmielenie.
Trzymając ją w objęciach, wyczuwał w niej napięcie i mocny,
przyspieszony rytm serca. Doszedł do wniosku, że Sophie
naprawdę wyświadczyła mu przysługę. Doskonale potrafił sobie
wyobrazić Poppy w roli słodkiej, oddanej żony i ciepłej,
kochającejmatki.
Przytulił ją jeszcze mocniej i wsunął język w gorące, słodkie
usteczka.Objąłdłoniąjędrnypośladekiprzycisnąłjejbiodrado
swoich, żeby poczuła, jak bardzo jej pragnie. Czuł na piersi
twardość napiętych sutków, a pod palcami apetyczne, jędrne
krągłości.Przylgnęładoniego,caładrżąca,jakbyrozpaliłwniej
ogień. Jej ciche nieartykułowane westchnienia rozgrzewały mu
krewwżyłach.Najchętniejściągnąłbyzniejsukienkęiposiadłją
natychmiast.
Odmawiał sobie erotycznych przyjemności przez tak długi
czas, że niemal zapomniał, co to żądza. Nie pragnął
kogokolwiek,leczwłaśniejej,namiętnej,oddanejPoppyMarr.Im
więcej dawała, tym więcej chciał. Dziwiło go, że tak zręcznie
ukrywałaswojązmysłowośćpodbrzydkimi,biurowymiubiorami
i nieśmiałym, urzędowym uśmiechem. Teraz, kiedy jej
zasmakował,niemógłsiędoczekać,kiedyzabierzejądołóżka.
Właśnie takiej partnerki potrzebował. Nie ulegało wątpliwości,
żejązdobędzie.Pozostałotylkozdecydować,kiedytozrobi.
Z ociąganiem odchylił głowę i popatrzył w pociemniałe,
zamglone namiętnością oczy. Gdyby jej nie trzymał, pewnie by
upadła. Musiał zmobilizować całą siłę woli, żeby odzyskać
zdolnośćlogicznegomyślenia.
– Weźmiemy ślub pod koniec tego tygodnia – oznajmił. – Nie
wiem, czy zechcesz spędzić miesiąc miodowy tutaj, czy gdzieś
wyjechać.
–Cotakiego?
– Planuję skromną cywilną ceremonię. Po dopełnieniu
formalności możemy zrobić, co zechcemy: zostać tutaj albo
zwiedzićjakiśzakątekświata,wktórymnigdyniebyłaś.
–Niewyjdęzaciebie!
– Przestań walczyć z tym, co nieuniknione. Przecież tego
chcesz.
– Na jakim ty świecie żyjesz? To, że oddałam pocałunek, nie
znaczy,żeautomatyczniezostaliśmyparą.
–Alewkrótceniąbędziemy.
–Niekoniecznie.
–Całowałamztuzinchłopaków,azażadnegoniewyszłam.
– Nawet gdybyś całowała trzystu, pozostałaś dziewicą.
Pragnieszmnieinależyszdomnie.
– Nie! Nie zapominaj, że złożyłam wymówienie. Lepiej znajdź
osobę, którą zdążysz oczarować i poślubić, zanim stracisz swój
cennytytułhrabiowskiizabytkowyLangstonHouse.
Poppypraktycznieuciekładoswojegopokoju.Otworzyładrzwi
z takim impetem, że omal nie wpadła na Immę. Przeprosiła,
życzyła pokojówce dobrej nocy, a gdy została sama, długo
i niespokojnie przemierzała komnatę. W końcu padła na łoże,
odtwarzając w pamięci aroganckie słowa Dala, a potem
pocałunek…Och,jakżesłodki…
Nie, nie powinna go wspominać. Za bardzo przypominał
baśnie,któreuwielbiałajakodziecko.
Ścisłyrozdziałmiędzydobremazłem,światłemaciemnością,
pomagałjejzrozumiećświat,wktórymżyła:nieustannekłopoty
finansoweidługąwalkęmatkizrakiem.Dwukrotniemyślały,że
wygrała, ale potem choroba znów zaatakowała. W rezultacie
zmarła,gdyPoppymiałatrzynaścielat.
Potem przyszły jeszcze gorsze czasy. Ojciec nie dawał rady
godzić obowiązków zawodowych z rodzicielskimi. Za radą
przyjaciółznalazłszkołęzinternatem,któraoferowałastypendia
dlaobiecującychdziewczątzubogichrodzin.
UbóstwostanowiłonajmniejszyzproblemówPoppy.Brakowało
jej najbliższych. Kiedy myślała, że więcej nie zniesie, kochana,
silna Sophie wzięła ją pod swoje skrzydła. Przywróciła jej
nadzieję,
która
pozwoliła
jej
optymistycznie
spojrzeć
w przyszłość i wielokrotnie wydźwignęła ją z dna rozpaczy.
Dzięki niej uwierzyła w możliwość szczęśliwego zakończenia,
jeśli nie własnej historii, to przynajmniej Sophie. Dlatego
napisała do Renza, żeby uratować ją od konieczności zawarcia
bezdusznego
małżeństwa
bez
miłości.
Zdaniem
Poppy
zasługiwałanaszczęście,naprawdziwą,dozgonnąmiłość.
Jej rodzice taką przeżyli. Ojciec kochał matkę całym sercem.
Jeździł z nią na wszystkie chemio- i radioterapie i pozostawał
przy niej po zabiegach. Okazywał jej czułość i troskę aż do
samego gorzkiego końca. Kiedy zabrano ją do hospicjum,
powiedziała,żespotkałaswojegoksięciaiżyłaznimszczęśliwie.
Ich związek nie był oparty na żądzy, lecz na solidnym
fundamencie wzajemnego zaufania i szacunku. Poppy marzyła
o takim bajkowym małżeństwie. Pomysł Dala na szukanie żony
według listy kandydatek napawał ją taką odrazą, że za nic
wświeciebyzaniegoniewyszła.Ajednakjegopocałunekzrobił
naniejpiorunującewrażenie…
Zabroniła sobie go wspominać. Wyskoczyła z łóżka, nie
wiedząc, co ze sobą zrobić. Chwilę później spostrzegła przez
oknodługioświetlonybasen.
Przejrzałagarderobęwposzukiwaniukostiumówkąpielowych.
W końcu wyciągnęła czarne bikini ze złotymi koralikami na
ramiączkach i biodrach. Narzuciła nań leciutką zieloną tunikę
zgazyiruszyławdółposchodach.
Na szczęście nie zastała nikogo w ogrodzie. Ściągnęła
skórzanesandały,położyłatunikęnajednymzwieluleżaków,po
czymzanurkowaławbasenie.
Płynęła pod wodą, póki nie zabrakło jej powietrza. Odwróciła
sięnaplecyiodpoczęła,ażnapięciezaczęłopowoliopadać.
Naglespostrzegłanatarasieciemnykonturbarczystejpostaci.
Natychmiastjąrozpoznała.
Znów zanurkowała, jakby mogła się przed nim ukryć. Miała
nadzieję, że jej nie dostrzeże albo zignoruje. Prawdę mówiąc,
mocno w to wątpiła. Zbyt wiele zostało między nimi
niedopowiedzianego. Zawsze pragnęła, żeby Dal ją pocałował,
ale ten pocałunek przeszedł jej najśmielsze wyobrażenia.
Smakowałjakgrzesznapokusa.Gdybynieumknęła,oddałabymu
całąsiebie.
Dal obserwował, jak Poppy pływa. Wyglądała prześlicznie
w skąpym kostiumie kąpielowym, dojrzale, kobieco i niewinnie.
Ciemne włosy lśniły w świetle lamp. Najchętniej natychmiast
dołączyłby do niej, przyciągnął ją do siebie i dokończył to, co
zaczęli. Wcześniejszy pocałunek omal nie doprowadził go do
szaleństwa. Pamiętał, z jaką pasją go oddawała. Pół godziny
późniejnadalcałypłonął.
Z trudem odparł pokusę wskoczenia do wody i porwania jej
w objęcia. Przysiągł sobie, że nie dotknie jej przed ślubem.
Późniejbędziejąobsypywałpięknymipodarunkami.Zapewnijej
bezpieczeństwo i stabilizację i da mnóstwo rozkoszy. Ale
najpierwwezmąślub.
ROZDZIAŁSIÓDMY
Poppy spędziła następny ranek na czytaniu niezliczonej ilości
podań i referencji. Przeprowadziła selekcję kandydatek.
Odrzuciła te o miernych kwalifikacjach i wytypowała dwie
najlepsze.
Potem
przejrzała
pocztę
internetową.
Dostała
kilka
wiadomościodzatroskanychwspółpracownikówibardzośmiałą
propozycję od amerykańskiej dziennikarki. Prosiła o krótką
rozmowę telefoniczną lub wiadomość tekstową. Zapewniła, że
redakcja dobrze jej zapłaci, zamieści informacje od niej jako
pochodzące z anonimowego źródła i zapewni absolutną
dyskrecję, żeby nie wprawiać w zakłopotanie pana hrabiego.
Poppynatychmiastskasowałalisty.Zamierzaławłaśniewyłączyć
laptop,kiedynadszedłmejlodFlorrie:
„Dziś Rano Dal napisał, że załatwił dwa miejsca w loży
królewskiej na turniej Gila Open w Mehkarze. To fantastyczna
propozycja, ale teraz nie odbiera telefonów. Bądź tak miła
ipodajmiszczegóły.Jaksięczujenaszpięknyhrabia?Kochane
biedactwo!”
Poppy nie wierzyła własnym oczom. Przeczytała tekst dwa
razy.
Dal nawiązał kontakt również z Florrie! Mało tego! Kusił
pasjonatkę polo biletami na prestiżową imprezę. Sprytne
zagranie,alejakżeirytujące!Przecieżpoprzedniegowieczorato
jąuwodził!
Wstała i wmaszerowała na piętro z laptopem pod pachą.
Zapukała i wkroczyła do jego pokoju, nie czekając na
zaproszenie.
–Mamnadzieję,żejesteśubrany,boczekanasmnóstwopracy
–zaanonsowałaodprogu.
Dal leżał wyciągnięty na kozetce w salonie z książką w ręku.
NawidokPoppyodłożyłksiążkęiusiadł.
–Jakiej?–zapytałleniwie.
– Ciągle dostaję mejle, dotyczące twoich interesów. Ludzie
wciążtraktująmniejaktwojąsekretarkę.
– Bo nadal nią jesteś. Jakaż to pilna sprawa cię sprowadza?
Wyglądasznabardzospiętą.
PoppyzdecydowałanieujawniaćtreściwiadomościodFlorrie.
Uznała, że lepiej, jeżeli sam poinformuje ją o zaproszeniu na
zawody. Przygryzła wargę, żeby nie powiedzieć czegoś, czego
mogłabypożałować.Odczekałachwilę,ażjejsercezwolnirytm.
W końcu, kiedy mogła zaufać sobie, że nie zacznie krzyczeć,
poinformowałatakspokojnie,jakpotrafiła:
– Tylko dlatego, że pracowałam dla ciebie przez cały ranek.
Zrobiłam znaczące postępy w szukaniu mojej następczyni.
AtobiejakidąposzukiwaniazastępstwadlaSophie?
–Lepiej,niżprzypuszczałem.
–Naprawdę?–rzuciłalekkimtonem.
–Jasne.Przecieżciępocałowałem.
–Nieotopytałam.Jakciposzłozpozostałymikandydatkami?
–Ichniecałowałem,główniezpowoduodległości.
–Acałowałbyśwszystkietrzy,gdybyśmógł?
–Oczywiście.
Poppyzacisnęłaręcewpięści.Rozgniewałją.
–Dlaczego?
– Ponieważ wzajemny pociąg to podstawa dobrego związku,
a po naszej dyskusji doszedłem do wniosku, że rzeczywiście
zasługujęnatotwojenieuchwytne„więcej”.
–Dlaczegonieuchwytne?Człowieknaogółwie,czegopragnie.
–Aletrudnotoująćwoferciematrymonialnej.
–Przestań!Denerwujeszmnie.
–Samamniezachęcałaśdowiększejotwartości.
–Odnoszęwrażenie,żespecjalniesięzemnądroczysz.
–Dlaczegomiałbymtorobić,zwłaszczateraz,gdyzostałonam
zaledwietrzynaściewspólnychdni?
Poppy posmutniała na myśl o rychłym rozstaniu. Zacisnęła
zęby,żebyniejęknąćzżalu.
– Będzie mi ciebie brakowało – dodał łagodnym tonem. –
Bardziej,niżprzypuszczasz.
Poppyuśmiechnęłasię,żebyukryć,jakcierpi.
– Więc mnie dzisiaj nie potrzebujesz? Nie wyznaczysz mi
żadnegozadania?
– Weź sobie wolne po południu. Odpoczynek dobrze ci zrobi.
Poczytaj, popływaj albo zwiedź posiadłość – zasugerował
zciepłymuśmiechem,jakbydbałojejpotrzeby.
Poppydoszładowniosku,żetotylkopozory.Gdybynaprawdę
się o nią troszczył, nie rozpaliłby jej zmysłów namiętnym
pocałunkiem. Zawsze pragnęła jego bliskości, ale nie w sensie
fizycznym.Zmocnobijącymsercemruszyłakuwyjściu.Przezte
wszystkie lata usiłowała sobie wyobrazić, co by czuła, gdyby ją
pocałował.Terazjużwiedziałainigdyniezapomni.
Przystanęłatużprzydrzwiachizwróciłananiegowzrok.
–Och!Byłabymzapomniała!Florriekazałacipodziękowaćza
biletynameczpolowGili.Prosiopodanieszczegółów.–Potych
słowach z nieszczerym, wściekłym uśmiechem wymaszerowała
zpokoju.
Dal słuchał odgłosu kroków Poppy na marmurowej posadzce.
Jegoułożona,uczesanawścisłykoczekizapiętapodsamąszyję
sekretarka odeszła bezpowrotnie. Zastąpiła ją namiętna,
porywcza piękność, która bez wahania wyrażała swoje opinie.
Zawsze lubił z nią pracować, mimo chwilowych załamań
i kryzysów psychicznych, wynikających z braku wiary w siebie.
Jego zdaniem należała do najlepszych osób, jakie znał. Od
początku ją szanował, ale teraz również patrzył na nią
z prawdziwą przyjemnością. Chętnie też się z nią droczył, żeby
wprawić ją w zakłopotanie. A najbardziej cieszyło go, że drży
wjegoramionach.
Po wieczornym pocałunku nie spał prawie przez całą noc.
Pragnął jej do bólu. Właśnie dlatego tego ranka rozmyślnie
trzymał ją na dystans. Czekała go kolejna długa, bezsenna noc.
Wolałunikaćdodatkowejpokusy.
Nie ulegało wątpliwości, że Poppy nie odpowiada jego
rezerwa. Niewątpliwie zdenerwowała ją też wiadomość od
Florrie.
Dal uśmiechnął się nieznacznie. Biedna Poppy! Celowo
poinformowałFlorrie,żePoppypomożejejzałatwićbilety,żeby
jąrozdrażnić.Niepostąpiłzbytszlachetnie,aleumiałzdobywać
to,naczymmuzależało.Achciałpięknej,odważnejizadziornej
Poppy, która bez wahania stawiała mu opór, szczerze z nim
rozmawiała i sprawiała, że czuł się jak mężczyzna, nie jak
maszyna.
Poppy wzięła kąpiel, cała w nerwach przed nadchodzącym
wieczorem. Kiedy indziej cieszyłaby ją perspektywa zjedzenia
kolacji sam na sam z Randallem Grantem, ale szejk Talal
w
najmniejszym
stopniu
nie
przypominał
angielskiego
dżentelmenazjejwyobrażeń.Robił,cochciał,całowałją,kiedy
przyszła mu ochota, i lekceważył wszelkie zasady dobrego
wychowania.
PopowrociedosypialniprzejrzałakaftanyułożoneprzezImmę
na łóżku. Odrzuciła zielony i granatowy. Czarny uznała za zbyt
smutny mimo ozdoby z naszytych srebrnych i błękitnych
koralików. Wybrała śliwkową kreację z kremowymi i złotymi
akcentami.Spróbowałazwiązaćgęstewłosywkońskiogon,ale
wyglądały zbyt nonszalancko do wizytowej sukni. W końcu
rozczesałajeizpowrotemrozpuściła.
Imma przeprowadziła ją przez trzy kondygnacje chłodnej
wieżynaoświetlonyzachodzącymsłońcemtaras.Poppynigdynie
widziała ładniejszej aranżacji. Mimo że do zmroku pozostała
jeszcze godzina, otoczone murem patio już oświetlały wysokie
świece.Nabocznychstolikachustawionosrebrnelatarnie.Przy
ścianach stali służący z tacami, pełnymi napojów i przystawek.
Trzeci, niski mężczyzna trzymał w pogotowiu złożony szal na
wypadekchłodu.
Cała sceneria wyglądała nie tylko luksusowo, ale wręcz
romantycznie, choć Poppy nigdy nie przyznałaby tego przed
Dalem, żeby nie wbić go w jeszcze większą dumę i nie
utwierdzać w jego kuriozalnych matrymonialnych planach. Nie
zamierzałazaniegowychodzić.
Dal wyszedł z sąsiedniej wieży mniej więcej minutę po niej.
Włożyłeleganckieciemnespodnieitakąsamąkoszulę,rozpiętą
pod szyją. Ciemny cień zarostu na twarzy i szelmowski błysk
wokunadawałymuzawadiackiwygląd.
Wziął z tacy dwa obsypane na brzegach cukrem kieliszki ze
schłodzonym, różowym koktajlem. Wyglądało na to, że tego
wieczora postanowił pokazać swą najbardziej czarującą stronę.
Podziękowaławięczuśmiechemispróbowałalodowategonapoju
zdominującąnutąmartini.Smakowałbosko.Wyczuławnimsok
z granatów, grejpfrutów, wódki i czegoś jeszcze. Później ujął ją
pod łokieć i wprowadził przez olbrzymi dach do odosobnionej
alkowy, ocienionej żywopłotem z jaśminu z widokiem na góry.
Tam wyciągnął z kieszeni czarne, aksamitne pudełeczko. Poppy
wstrzymała oddech na jego widok. Niewątpliwie pochodziło od
jubilera.
Czyżby…Nie,niemożliwe…–myślałagorączkowo.
– Jak dotąd nie obsypywałem cię podarunkami – zagadnął. –
Uznałem,żenadeszłaodpowiedniapora.Mamnadzieję,żecisię
spodobająizarazjezałożysz.
Skoro użył liczby mnogiej, na pewno nie kupił jej pierścionka.
Nie wiadomo dlaczego, doznała rozczarowania. Przecież nie
oczekiwała oświadczyn. Czemu więc zmartwiło ją, że ofiarował
jej jakąś inną biżuterię? Uchyliła wieczko, z trudem
powstrzymującnapływającedooczułzy.Wśrodkuznalazłaparę
długich
kolczyków,
jakie
nosiły
tylko
gwiazdy
ekranu
i księżniczki. Bezwiednie naliczyła osiem dużych owalnych
brylantów pośrodku każdego i całe tuziny mniejszych w złotej
oprawie.
– Och, Dal! – westchnęła. – Modlę się, żeby nie były
prawdziwe.
Dalrobiłwrażeniezgorszonego.
– Przenigdy nie dałbym nikomu imitacji! – zaprotestował
gorąco.
–Wtakimraziemusiałykosztowaćfortunę.
– Zasługujesz na nią. Zresztą stać mnie na taki wydatek.
Pozwól, że zobaczę, jak wyglądają na tobie. Nie założyłaś dziś
żadnejbiżuterii.
– Te srebrne kolczyki, które Izba przygotowała dla mnie
wczoraj,niepasowałybydodzisiejszegostroju.
– Właśnie dlatego zadbałem o to, żeby dzisiaj ci ich nie
naszykowała.
Poppy powstrzymała błogie westchnienie, kiedy poczuła na
małżowinie ciepło jego palców. Gdy założył drugi, lekko
potrząsnęłagłową,żebyusłyszeć,jakcichutkodzwonią.
– Uważam, że to za drogi prezent. Założę je dzisiaj, ale nie
mogęichzatrzymać.
– Nie próbuj mi ich oddać. Zamierzałem sprawić ci
przyjemność,aniedawaćpowóddokłótni.
–ByćmożeFlorrieczySeraphinaszalałybyzradości…
–Bezwątpienianieodrzuciłybyprezentu.
–Jawolałabymprawdziwezainteresowanie.
–Okazałemcijewczoraj.Zamiastsięnamniezłościć,obejrzyj
zachódsłońca.Popatrztylko,jakipięknywieczór.
Poppy odwróciła się, żeby spojrzeć na dolinę. Zachodzące
słońcezabarwiłoczerwonegórynaróżowo,fioletowoizłoto.
–Rzeczywiścieprzecudny–przyznałapochwili.
–Tak.Żałuję,żetakdługozwlekałemzpowrotem.Dobrzetu
znowubyć.
Poppy ponownie zwróciła na niego wzrok. W eleganckiej
czarnejkoszulijegoskóraioczynabrałyjaśniejszegozłocistego
koloru.Dziwne,żezawszeuważałagozatypowegoAnglika.Tu,
w Mehkarze, emanował tajemniczością i gorącą, południową
zmysłowością.
–Niewiedziałem,jakzniosępobyttutajbezAndrewimamy–
wyznałpochwilimilczenia.–Nigdynieprzyjechałemtubeznich,
aletyułatwiłaśmipowrót.
–Czyzamierzaszodwiedzićdziadkawtrakciepobytu?
–Powinienem,alejeszczeniezaplanowałemwizyty.
–Dlaczego?
– To skomplikowana historia. Nie wiem nawet, od czego
zacząć. Niegdyś traktowałem to miejsce jak dom. Nagle znikło
z mego życia wraz z ludźmi, którzy mnie otaczali. Nie dość, że
straciłem mamę i brata, to jeszcze także dziadków, kuzynów,
ciocieiwujków.Niepotrafięwyrazićswojegobólu.
–Ktocięodnichodciął?Ojciecczydziadek?
Dalodgarnąłwłosyzczoła.
–Czytomajakiekolwiekznaczenie?
– Może to szaleństwo, ale liczę na to, że jeśli poznam twoją
przeszłość,lepiejcięzrozumiem.
Dalposłałjejnieprzeniknionespojrzenie.
–Pogrzebałemwspomnienianawielelat.Niewiem,czywarto
donichwracać.
–Pogrzebanewspomnieniatopogrzebaneuczucia.Naprawdę
niechcesznicczuć?
–Nie,aletynajwyraźniejtak.Awięcposłuchaj:tamtegolata
jedenastego lipca zakończyliśmy rok szkolny i zaczęliśmy
wakacje. Mama jak zwykle przyjechała po nas. Jechaliśmy na
lotnisko, żeby tu przylecieć, kiedy ulegliśmy wypadkowi, który
zabrałmibrataimamę.
–PlanowaliściewakacjewJolie?
– Zawsze przylatywaliśmy tu w ostatnim dniu nauki. To była
nasza tradycja. Z niecierpliwością wyczekiwaliśmy podróży,
przynajmniejja.Andrewwolałzostaćwdomuzojcemtegolata,
alemamanalegała,żebywyruszyłrazemznami.Dziadekchciał
zobaczyćswojegonajstarszegownuka,przyszłegospadkobiercę.
Jabyłemtylkodrugimsynem,zwyczajnymchłopcem,swobodnym
iraczejwrażliwym.Jegośmierćwszystkozmieniła.
– Oczywiście – wtrąciła ze współczuciem. – Tak więc
zdecydowałeś,żetuniewrócisz?
– To ojciec zerwał kontakty z rodziną mamy. Po pogrzebie
przezdziesięćlatniewidziałemnikogozMehkaru.
–Dlaczego?
– Obwiniał ją o wypadek i rozszerzył swoje pretensje na całą
rodzinę.
–Czytoonazawiniła?
– Nie. Kierowca drugiego samochodu nie uważał na drogę.
Podobno rozmawiał przez telefon. Przejechał skrzyżowanie na
czerwonym świetle i doprowadził do zderzenia czołowego
znaszymautem.Mamazmarłanamiejscu,Andrewwszpitalu.Ja
przeżyłemzkilkomaranamiisiniakami.
– Biedny twój dziadek! Stracił córkę i wnuka właśnie w dniu,
wktórymoczekiwałichprzybycia.Musiałciężkoprzeżyćstratę.
–Napewnoniebyłomułatwo.Mojababcia,jegożona,zginęła
wwypadkukilkamiesięcyprzednaszym.Niecierpliwiewyglądał
naszejwizyty.
– Nigdy nie szukał z tobą kontaktu od dnia pogrzebu? Skoro
miałeś wtedy jedenaście lat, od tego czasu minęły dwadzieścia
dwalata.
–Przyjechałdomnie,alegobrutalnieodtrąciłem.Chociażtoja
zawiniłem,nieprzeprosiłemgoiniewynagrodziłemzniewagi.
–Dlaczego?
–Samniewiem.
– Nie wierzę. Musisz znać powód. Ja też chciałabym go
poznać.
–Żebyzyskaćdodatkowydowód,jakizemniezimny,nieczuły
drań?
Poppyposłałamukarcącespojrzenie.
–Nie.Ponieważodkryłamwtobiewrażliwość,tyleżegłęboko
ukrytą. Właśnie dlatego usiłuję zrozumieć, dlaczego tak dobry
człowiekodtrąciłkogoś,kogoniewątpliwiebardzokochał.
Dalniecierpliwiewzruszyłramionami.
– Właśnie dlatego, że go kochałem, nie potrafiłem zrozumieć,
dlaczegozostawiłmniewAnglii.Nieznosiłemtegokraju.Wstyd
przyznać, ale nienawidziłem również własnego ojca mimo
świadomości jego problemów psychicznych. Nie potrafił
zapanowaćnadsobą.
– Ale ty potrafisz. Wyciągnij rękę do zgody. Odwiedź dziadka,
przeproś,wynagródźmuprzykrości.Nieulegajfałszywejdumie.
Okażskruchę,bopewnegodniaonodejdzieiwtedybędziejużza
późno.
Dal długo milczał. Dopili swoje napoje i obserwowali grę
światełicieninawierzchołkach,różowyizłotyblask,stopniowo
blaknący i zmieniający barwę nieba na lawendową i szarą. Po
długim milczeniu Dal popatrzył na nią z nieznacznym
uśmieszkiem.
–Jesteśjedynąosobą,którausiłujemimówić,comamrobić.
– Możesz być naprawdę dobrym człowiekiem, jeżeli tylko
zechceszspróbować.
–Brzmiokropnienudno.
–
Lubię
nudnych
mężczyzn.
Szukam
kogoś
zupełnie
zwyczajnego,zkimmogłabymusiąśćnasofieprzedtelewizorem
irazemoglądaćulubionyprogram.
–Szybkobycizbrzydło.
–Nie,jeżeliwybrałabymcościekawego.
– Przedstawiłaś oglądanie telewizji niemal jak fantastyczną
zabawę.
Poppynigdywcześniejniesłyszałaodniegotegosłowa.Często
mówił o obowiązkach, dyscyplinie, odpowiedzialności, ale nigdy
anisłowemniewspomniałorozrywce.
–Jużsięzmieniłeś–zauważyła.–Wniczymnieprzypominasz
samegosiebiesprzedkilkudni.
– Wygląda na to, że musiałem. Randall Grant był zimnym
draniem.
–CzyDaljestlepszy?
–Wkażdymraziepróbuje.
Poppyzerknęłananiegospodrzęs.Zadrżała,gdyodwzajemnił
i wytrzymał jej spojrzenie. Nie odwrócił wzroku, nawet kiedy
jedenzestewardówzaprosiłichdostołu.
– Dlaczego wcześniej nie spróbowałeś? Dlaczego nie podjąłeś
wysiłkudlaSophie?
–
Trudno
powiedzieć.
Przypuszczalnie
dlatego,
że
wprzeciwieństwiedociebieniewydobyłazemnielepszejstrony
mojejnatury.
SłowaDalamocnoporuszyłyPoppy.Zbytmocno.Budziłwniej
zbyt silne uczucia. Kiedy tracił czujność i otwierał przed nią
duszę, czuła z nim silną więź. Zdecydowanie za mocną. Jak
mogłabyodejść,kiedystawałsięjejcorazbliższy?
Jeden ze stewardów podszedł do nich i wypowiedział cicho
parę zdań po arabsku do Dala. Dal odpowiedział, po czym
zwróciłsiędoPoppy:
– Muszę odebrać telefon. Nie potrwa to długo. Skrócę
rozmowę do minimum. Weź sobie, proszę, jeszcze coś do picia.
Zachwilędociebiedołączę.
Tak jak obiecał, wrócił za mniej niż dziesięć minut. Poppy
czekała na niego przy pięknym stole z różowym obrusem
izapalonymibiałymiświecami.
–Czywszystkowporządku?–zagadnęła.
– Tak. Dzwoniła Florrie. Przylatuje do Gili na turniej polo.
Zadała mi kilka pytań na temat imprezy i stosownego stroju do
królewskiejloży.
–Nieprzypuszczałam,żezostanieszkonsultantemwsprawach
mody!
Dalpochyliłsiękuniejzszelmowskimuśmieszkiem.
–Przemawiaprzezciebiezazdrość.
–Nie.
–Niepowinnaśbyćzazdrosna.Poprosiłemcięorękę.
– Nie. Zadecydowałeś, że weźmiemy ślub, a to zasadnicza
różnica.
–Czydlategoodrzuciłaśmojąpropozycję?Czegooczekujesz?
Romantyzmu?Kwiatów?Wieczorówprzyświecach?
W tym momencie Poppy przypomniała sobie, że już
zorganizował dla niej romantyczną kolację przy świecach
izbukietemróżnastole.
–Sporządziłeśbardzokrótkąlistę–odrzekła.–Radziłabymci
rozważyć więcej możliwości, również spoza kręgu koleżanek
Sophie. Weź pod uwagę osoby, które chciałyby zostać w domu,
jeśćztobąkolacjelubpoczytaćwieczoremksiążkęprzytobie.
–Niepotrzebujęniani,Poppy.
– Nie, tylko kobiety z biodrami i łonem. – Kiedy nie
zaprotestował, poniosły ją nerwy: – Nawet nie spróbowałeś
poszukać
odpowiedniej
życiowej
partnerki.
Wypisałeś
wpośpiechuwszystkienazwiska,jakienapoczekaniuprzyszłyci
dogłowy.
– Twoje wpisałem dlatego, że pasujemy do siebie. Ledwie
toleruję większość ludzi, a twoje towarzystwo nie tylko
aprobowałem,aleilubiłemprzezminioneczterylata.
– I jeszcze się dziwisz, że nie przyjęłam oświadczyn! Lepiej
skupmyuwagęnapierwszychdwóchkandydatkach.Niemożesz
uwodzić równocześnie Florrie i Seraphiny, kiedy zostały ci
zaledwiedwatygodnie.SkoroFlorrieprzyjeżdżadoGili,spróbuj
ją nakłonić do małżeństwa. Dam głowę, że kiedy usłyszy, że
jesteś nie tylko hrabią Langston, ale i księciem, wyskoczy ze
skóry,żebynatychmiastzłapaćcięnamęża.
–Nieprzypuszczałem,żezostanietwojąfaworytką.
– Wręcz przeciwnie. Uważam ją za najmniej odpowiednią
partnerkędlaciebie.
–Dlaczego?
– Bo… – Przerwała, niepewna, jak ująć w słowa, że nie zna
bardziej niestałej w uczuciach dziewczyny niż ona. – Nie robi
wrażenia osoby gotowej do założenia rodziny – dokończyła
ostrożnie.
–Możejeszczeniespotkaławłaściwegomężczyzny.
–Byćmoże–mruknęłaPoppybezprzekonania.
– Co jeszcze o nich wiesz? Która dałaby mi więcej
przyjemności? Nie. Przede wszystkim, która byłaby lepszą
matką?
–Żadna.Obydwiesązbytegocentryczne.
– To zabrzmiało dość zgryźliwie. Nie potrafisz powiedzieć
onichnicdobrego?
Poppyzacisnęłazębyiuniosłagłowę.
–Seraphinauwielbiamodę.Wkażdymsezoniewydajenanowe
kreacjedwadzieściatysięcyalbojeszczewięcej.
–Prosiłemoprzedstawienieichpozytywnychstron.
– To nie wada. Zawsze prześlicznie wygląda. I bardzo dba
o
zachowanie
smukłej
sylwetki.
Nie
jada
słodyczy,
węglowodanów ani mięsa. Stosuje płynną dietę. Pije jakieś
zielonekoktajleipreparatyoczyszczające.
–Więcnieskosztujerazemzemnąstekuczypasztetuznerek?
Poppy zmarszczyła brwi, usiłując sobie przypomnieć, czy
kiedykolwiek widziała Seraphinę jedzącą porządny posiłek.
Prawie zawsze miała w ręku butelkę albo saszetkę z jakimś
napojemozapachupietruszki,cytryny,ogórkaiimbiru.
–Onie!Zemdleje,ledwiepoczujeichzapach.
–AFlorrie?
–Prawdopodobniedałabysięskusić.
–Todobrawiadomość.
–Tak–mruknęłabezentuzjazmu.
Florrie nie byłaby dobrą ani wierną żoną. Zmieniała
kochanków jak rękawiczki. Przeskakiwała z łóżka jednego
zawodnikapolododrugiego.
DalnajwyraźniejwyczułniechęćPoppy.
– Wyjaśnij wreszcie, co masz przeciwko Florrie – zażądał. –
Gdybymnieznałcięlepiej,myślałbym,żejesteśzazdrosn,aboto
tychciałabyśzostaćmojąhrabiną.
Oczywiście miał rację, ale Poppy za skarby świata nie
przyznałabysiędozazdrości.
–Naszczęściedobrzewiesz,żeniemamtakichambicji.
–Dlaczego?
– Bo irytuje mnie, że kusisz pieniędzmi i majątkiem, jakby
materialnewartościdecydowałyojakościzwiązku,anieuczucie,
dobroćiszacunek.
–CzygdybymniebyłhrabiąLangston,tylkopastoremzparafii
wCotswolds,rozważyłabyśmojąpropozycję?
–Aczyjakoskromnyduchownybyśmniekochał?
– Nie wiem, co odpowiedzieć. Nie wierzę w miłość. To ułuda
zmyślonawdwudziestymwiekuprzezreklamowychgigantówdla
nakręceniakoniunktury.
–Wierutnebzdury!
–Zatonamiętnośćjestzawszeautentyczna.
– Nie wyjdę za mąż tylko po to, żeby iść z kimś do łóżka.
Gdybymzechciała,mogłabymdoznaćfizycznejsatysfakcjichoćby
zaraz.
–Zkim?
Poppyuniosłagłowęiodważniespojrzałamuwoczy.
–Ztobą–odparłabezwahania.
Dalowi zaparło dech. Stracił zdolność racjonalnego myślenia.
Widok zarysów ponętnego biustu Poppy nie sprzyjał jej
odzyskaniu. Oczy lśniły jak gwiazdy, policzki zabarwił lekki
rumieniec. Nie widział w niej śladu zażenowania. Ledwie ją
poznawał.Kiedystałasiętakpewnasiebieiprowokująca?
Odmawiał sobie zmysłowych przyjemności przez pięć i pół
roku, żeby być eleganckim, dobrze wychowanym człowiekiem,
jakiegoSophiepragnęła.
Ale Sophie odeszła, a Poppy budziła w nim pierwotne żądze,
dzikieigwałtowne.Polatachdobrowolnejabstynencji,kiedynic
nie czuł i nikogo nie pragnął, pożądał kogoś do bólu. Cierpiał
męki niezaspokojonej namiętności za dnia i nocą. Wystarczyło,
żezaobserwował,jakPoppyprzygryzapełnąwargę,żebyzaczął
sobiewyobrażać,jakwodziponiejkoniuszkiemjęzyka,pókinie
otworzy ust. Całowałby ją w usta, piersi i jeszcze niżej, aż
zaczęłabybłagaćowięcej.Marzyłotym,żebynależaładoniego.
– Nie masz pojęcia, co chciałbym ci zrobić – wyszeptał
schrypniętymgłosem.
–Nicztego.Niejesteśwmoimtypie.
– Nie masz swojego typu, Poppy. Odkąd dla mnie pracujesz,
nawetznikimniechodziłaś.
– Nieprawda. Trzy lata temu miałam chłopaka. Całkiem
miłego…doczasu.
–Jakdługo?
–Niepamiętam.
–Stądwniosek,żeniedłużejniżtrzytygodnie.
– Nie. To znaczy tylko, że zostawiłam za sobą przeszłość
i patrzę w przyszłość. I nie oddam jej komuś, kto wyznaje inne
wartościniżja.Takizwiązekbyłbyskazanynaporażkę.
–Mimożeobudziłemtwojezmysły?
Poppy spłonęła rumieńcem. W oczach zamigotały gniewne
błyski.
–Tobezznaczenia.Owszem,zależyminatobie,apocałunek
sprawiłmiprzyjemność,aletojeszczeniepowód,byrezygnować
zwolnościimarzeń.
ROZDZIAŁÓSMY
Po powrocie do pokoju Poppy nie mogła zasnąć ze
zdenerwowania.Założyławięckostiumiposzłapopływać.Ciepła
woda nieco złagodziła ból napiętych mięśni. Przepłynęła dwa
razybasenpodwodą,apotemobróciłasięnaplecy.
Kiedy usłyszała skrzypienie, otworzyła oczy. Ujrzała Dala
siedzącegoustópjejleżakawtymsamymstroju,wktórymjadł
kolację, co oznaczało, że nie planuje pływania. Postanowiła
zignorowaćjegoobecnośćwnadziei,żesobiepójdzie.Odwróciła
się z powrotem na brzuch, udając, że go nie zauważyła
idopłynęładoprzeciwległegobrzegu.
Po nawrocie napotkała jego nieprzeniknione spojrzenie.
Wolałaby zobaczyć jeden z ironicznych uśmieszków. Nawet
szyderczy śmiech rozładowałby napiętą, trudną do zniesienia
atmosferę. Wsparła ramiona o wyłożony kafelkami brzeg
basenu,wyciągnęłanogiprzedsiebieizawołała:
–Czegochcesz?
–Ciebie.
–Alejacięniechcę.
–Kłamczucha!
Niski, schrypnięty głos Dala sprawił, że zadrżała. Odruchowo
ścisnęła kolana. Nie mogła sobie pozwolić na prowokowanie go
otakpóźnejgodzinie.
Dokładaławszelkichstarań,żebysięodprężyć.Zamknęłaoczy.
Oddychała powoli i głęboko, błagając go w myślach, żeby
zostawiłjąsamą,leczgdyotworzyłaoczy,nadaltamsiedział.
– Mogę ci udowodnić kłamstwo – zagadnął. – Nie możesz
wiecznieuciekaćodprawdy.
Poppy posłała mu lodowate spojrzenie, po czym zanurkowała.
Płynęłapodwodą,dokądstarczyłojejpowietrza.Kiedyzerknęła
ukradkiem w stronę leżaka, już nie dostrzegła Dala. Odczuła
ulgę, ale bardzo krótką. Chwilę później zauważyła bowiem stos
jegoubrańobokswoich,azarazpotemDalatużzasobą.
–Corobisz?–spytałaprawiebeztchu.
–Dołączyłemdociebie.
–Nago?
– Nie. W spodenkach – odrzekł, przyciągając ją do siebie tak
blisko,żedotknęłapiersiamiszerokiego,muskularnegotorsu.
Wstrzymała oddech, kiedy duże dłonie objęły ją w talii. Kiedy
poczuła twardy dowód jego pożądania, otworzyła usta
igwałtowniezaczerpnęłapowietrza.BliskośćDalasprawiałajej
wielką przyjemność. Tym niemniej usilnie walczyła z pokusą.
Tłumaczyła sobie, że cukier też jest słodki, a mimo to szkodzi
zdrowiuifigurze.
–Przestań.Toniebezpiecznazabawa–ostrzegła.
–Przecieżpragnieszryzyka,aletakiego,którecięniezniszczy
– wyszeptał jej do ucha, a potem pocałował w szyję. – Wiesz
przecież, że nie zrobię ci nic złego, tylko nauczę tego, czego
zawszechciałaśzasmakować.
–Naprzykładczego?
–Tego–odpowiedział,spuszczającgłowę,żebymusnąćjejusta
lekkim, zapraszającym pocałunkiem, tak słodkim, że poprosiła
owięcej.
Dalniepotrzebowałlepszejzachęty.Natychmiastobjąłdłonią
jejpierś,równocześniepogłębiającpocałunek.
–Czynadalutrzymujesz,żepożądanieniemaznaczenia?
– Ma, ale tylko w miłości – wydyszała wśród przyspieszonych
oddechów.
–Możeszpożądaćkogoś,kogoniekochasz.
–Jabymniepotrafiła.
Dal spostrzegł, że oczy jej pociemniały. Spuścił więc głowę
jeszcze niżej i objął ustami sutek. Poppy odruchowo przylgnęła
do niego, żeby lepiej czuć szorstkość włosków na piersi. Dal
oplótł sobie jej nogi wokół bioder i wsunął dłoń między jej uda.
Rozpalił w niej taki ogień, że omal nie zaprotestowała, kiedy
cofnąłrękę.
– Kiedy posiądę cię w noc poślubną, będzie trochę bolało, ale
tylkozapierwszymrazem–ostrzegł.
– Nie wyjdę za ciebie. Nie kupisz mnie ani nie uwiedziesz –
wydyszała, równocześnie przyciskając biodra do jego bioder
wposzukiwaniujeszczebliższegofizycznegokontaktu.
– Może i nie kupię, ale właśnie uwodzę – odparł, wznawiając
słodkie,intymnepieszczoty.
Kiedy znowu ją pocałował, żarliwie oddała pocałunek. Kilka
minutpóźniejjużkrzyczałazrozkoszy,porazpierwszywżyciu.
Wsparła później głowę o jego pierś, oszołomiona i wyczerpana.
Dal ułożył ją wygodnie, żeby odpoczęła. W końcu zebrała siły,
żeby
go
odepchnąć.
Zawstydzona
własną
słabością,
potrzebowaładystansu.
–Jakipierścionekbyśchciała?
Poppy zamrugała powiekami. Jeszcze do końca nie ochłonęła
ponieziemskichdoznaniach.
–Pierścionek?–powtórzyłapółprzytomnie.
–Jutrocigodam,awprzyszłymtygodniu,tydzieńprzedmoimi
urodzinami, weźmiemy ślub. Lepiej nie czekać do ostatniej
chwili.
– To najmniej romantyczne oświadczyny, jakie kiedykolwiek
słyszałam.
– Dałem ci romantyzm wczoraj przy kolacji. Przed chwilą
udowodniłem, że nieodparcie ciągnie nas do siebie. Wystarczy
zalegalizowaćzwiązek,żebydalejżyćnormalnie…
–Chybaoszalałeś!–wpadłamuwsłowo.
–Niewykluczone.Torodzinnaprzypadłość.
–Niemówtakichrzeczy.Towcaleniejestzabawne.
Poppy po raz pierwszy usłyszała o chorobie ojca Randalla od
gospodyni w Langston House przed kilkoma laty. Pani Holmes
chciała, żeby Poppy zrozumiała, dlaczego szóstemu hrabiemu
Langston tak bardzo zależy na zachowaniu kontroli nad sobą.
Zjejwypowiedziwynikało,żepiątyniepotrafił.
–Mówięserio.Mójojciecbyłpsychiczniechory.
–Wiem.
–OdSophie?
–Nie.Przypuszczam,żeniemiałapojęciaojegochorobie.Od
paniHolmes.Dzieńpopogrzebietwojegoojcakazałeśmiwrócić
doLondynu.Wtedypoprosiła,żebymprzytobiezostała.Uznała,
że potrzebujesz bratniej duszy. Tylko ja wchodziłam w grę.
Wszystkichinnychodstraszyłeśodsiebie.
– Znów wychodzę na potwora – westchnął ciężko. – Sophie
nazywałamnielodowatymmonstrum,atysięśmiałaś.
– Żeby się nie rozpłakać – wyznała, spuszczając wzrok. – Ale
niejestemPięknąanityBestią.Niemogęcięuratować…
–Nieproszęcięoratunek,tylkoorękę.
– Na jedno wychodzi. Nie zależy ci ani na mnie, ani na
założeniu rodziny. Usiłujesz tylko ratować tytuł i majątek. Czy
naprawdętakciężkobyłobycijeutracić?
–Tak.
–Dlaczego?Niepotrzebujeszwięcejpieniędzy.Wyglądanato,
że o zaszczyty też nie dbasz. Skoro tyle odziedziczyłeś
w Mehkarze, po co ci jeszcze Langston House? Większość
twoich inwestycji nie jest w żaden sposób powiązana
zposiadłością,atytułtotylkotytuł.
Dobrze,żeotozapytała.Dalbyłbyzdziwiony,gdybytegonie
zrobiła.Najejmiejscuteżpróbowałbyzaspokoićciekawość.
Majątek nie przynosił znaczących dochodów i faktycznie nie
zależało mu na tym, żeby tytułowano go hrabią, ale uważał
Langston House za swój dom. Przede wszystkim kierowało nim
poczucieobowiązku.Wbijanomujedogłowycodziennieoddnia
pogrzebu matki i brata, Viscounta Andrew Ulricha Mansura
Granta,którypowinienzostaćszóstymhrabiąLangston.
Andrew nie traktował ciążącej na nim odpowiedzialności jak
balastu. Przyjął do wiadomości, że pewnego dnia poślubi kogoś
dla korzyści majątkowych, nie z miłości. Dal, wrażliwy
intelektualista,wedługojcaniebyłjegogodnymnastępcą.Piąty
hrabia Langston robił, co w jego mocy, żeby go zmienić, nawet
gdybymiałotozłamaćobydwu,coniemalnastąpiło.
– W wieku jedenastu lat zrozumiałem, że moja jedyna misja
poleganaznalezieniuodpowiedniejżonyispłodzeniunastępców.
Nie jednego, lecz najlepiej kilku zapasowych, gdyby pierwszego
spotkało coś złego, bo wypadki się zdarzają. Matki giną, starsi
bracia umierają w szpitalach podczas operacji. Dzieci nie
traktowano jak małych istotek do kochania, lecz jako polisy
ubezpieczeniowe.Irytujące,alekonieczne.
Żonyteż.Wyznaczonoimrolęklaczyzarodowych.Niemusiały
byćpiękneaninawetmiłe,tylkozdroweibogate.Pokaźnyposag
stanowiłichnajważniejszyatut.Grantowieodstupięćdziesięciu
latnapełnialisakiewki,żeniącsięzzagranicznymiksiężniczkami:
greckimi, amerykańskimi, niemieckimi i wreszcie, w przypadku
matkiRandalla–arabskimi.
Takie bezduszne podejście do rodziny w dzieciństwie
szokowało i oburzało Randalla. Po latach pouczeń i żelaznej
dyscypliny zobojętniał na wszystko prócz obowiązku. Uwierzył,
żekiedygowypełni,przestaniegoprześladowaćświadomość,że
niedorównujepierworodnemu.
–MojapozycjawMehkarzeniczegoniezmienia–dodał.–Od
dniaśmiercimamyibratazdawałemsobiesprawę,żeżyjętylko
poto,żebyprzedłużyćródGrantów.Tomojejedynezadaniena
tymświecie.
–Tonajgorszewyznanie,jakieodciebiesłyszałam.
Dalwzruszyłramionami.
– Wypełnię daną ojcu obietnicę nie po to, żeby uratować
posiadłośćczyzyskaćspadek,leczpoto,byzrzucićtobrzemię
ze swoich barków. Nie pozwolę, żeby nadal mi ciążyło. Jestem
zupełnie innym człowiekiem niż mój ojciec. Nie wyobrażasz
sobie, jak bardzo pragnę lepszej przyszłości. Przy tobie ją
zyskam.
– Słyszę tylko o twoich pragnieniach, a co z moimi? Czy
wwaszymświeciekobietyznacząniewięcejniżprzedmioty?
– Oferuję ci stabilizację i poczucie bezpieczeństwa, których
potrzebujesz.
–Nieprawda.Odbieraszmiwolnośćimożliwości.
–Zabioręcięwciekawemiejsca,pokażęświat.
– Nie interesuje mnie zwiedzanie. Chcę małego, wygodnego
domkuzogródkiem,żebymmogłasadzićkwiatki.
–Isiedziećnasofieprzedtelewizoremzmężem,którybędzie
ciętuliłicałował.
–Tak.
–Niepotospędziłaśzemnąminioneczterylata,żebyoglądać
meczezjakimśtłustym,łysiejącymtypem.
– Nie wyjdę za łysego ani za grubasa, ani tym bardziej za
fanatykapiłkinożnej,tylkozakogoś,ktobędziezamnąszalał.
–Toniemożliwe.
–Dlaczego?
– Bo zostaniesz moją żoną. Zapewnię ci takie życie, o jakim
marzysz…ojakimobydwojemarzymyalbojeszczelepsze.
– Więcej stracę, niż zyskam. Nie zostanę twoją hrabiną ani
księżną. Owszem, mam do ciebie słabość, ale nigdy nie
zazdrościłamSophie.Nadalniechcęzająćjejmiejsca,bowiem,
że nigdy nie pokochasz nikogo prócz siebie. Po prostu nie
potrafisz.
ROZDZIAŁDZIEWIĄTY
Poppyoświcieusłyszaławarkotśmigłowca.Wstałaipodeszła
do okna akurat w odpowiednim momencie, żeby zobaczyć
wzlatujący w górę czarny helikopter ze złotymi emblematami.
Najpierwdostrzegłapilota,achwilępóźniejwypatrzyłaDalana
tylnymsiedzeniu.Natenwidokrozbolałojąserce.Dokądleciał?
Idlaczegozostawiałjątutaj?
Przeżyła okropną noc. Nie mogła zasnąć po okropnej walce
zDalemwbasenie.Nagadałamuprzykrychrzeczyinatychmiast
tegopożałowała.Najchętniejposzłabydoniegoiprzeprosiła,ale
dumaiinstynktsamozachowawczyzatrzymałyjąwłóżku.Gdyby
poszła przeprosić, prawdopodobnie później by go pocałowała,
agdybypoczuładotykjegowarg,zapragnęłaby,żebyjejdotknął
i przytulił. Wtedy byłaby zgubiona. Nie, nie mogła pozwolić mu
wygrać.Niechodziłootransakcjęfinansową,tylkoojejprzyszłe
życie, o wierność wartościom, które wyznawała. Pragnęła
nadziei, wiary, miłości i rodziny. Dal dałby jej tylko potomstwo,
nicwięcej.Dlategozostaławswojejsypialnimimoświadomości,
że go zraniła. Zależało jej na nim i to bardzo, ale nie mogła
pozwolić,byzrujnowałjejżycie.
Aletenostatniwieczór…
Z głębokim westchnieniem wsparła głowę o szybę i zamknęła
oczy. O ile oświadczyny Dala brzmiały fatalnie, o tyle jej
odpowiedźjeszczegorzej.
Dokądterazpoleciał?Cosobiemyślał?Coplanował?
Ubrała
się,
przeszła
do
salonu
swego
apartamentu
i zadzwoniła po kawę. Tym razem w progu stanęła Izba, nie
ImmaczyHayek.
–DokądTalalwyruszył?–zapytała.
–DoGili.
–Najakdługo?
– Na trzy, może cztery dni na jakiś wielki turniej sportowy,
chybapolo.Nielubipanipolo,pannoPoppy?
Poppyledwiewydobyłagłosześciśniętegogardła:
– Niespecjalnie. W każdym razie nie tak bardzo jak niektóre
mojeznajome.
Pojęła,żepoleciałdoGilinaspotkaniezFlorrie.Nagleopadła
zsił.Czułasiętakchora,żezrzuciłaubranieiwróciładołóżka.
W trzecim dniu po wyjeździe Dala około północy Poppy znów
usłyszaławarkothelikoptera.Odczułaulgę,azarazponiejból.
Niepożegnałsięznią,nieprzysłałwiadomości,choćobsesyjnie
sprawdzałaskrzynkępocztową.Aleterazwróciłdodomu.
Chwilę później uświadomiła sobie, że pomyślała o jego
rodzinnejrezydencjijakoodomu.Podciągnęłakocdoramion,ale
nadaldrżała,zarównozzimna,jakizestrachu.
Czy oświadczył się Florrie, a może, nie daj Boże, poślubił ją
podczaspobytuwGili?
Usiłowała z powrotem zasnąć, ale nie mogła. Minęło pół
godziny, potem drugie. W końcu koło pierwszej nie wytrzymała.
Wstała, założyła jasnozielony szlafrok i poszła do komnat Dala
piętrowyżej.Zapukaładodrzwi,alenieodpowiedział.Delikatnie
nacisnęła więc klamkę i cicho przeszła przez salon do sypialni.
Zastałajejdrzwiotwarte.Weszładośrodka,alezobaczyłatylko
pustepościelonełóżkoizapalonąnocnąlampkę.Chwilępóźniej
spostrzegła,żedrzwibalkonowesąotwarte.
–Dal?–szepnęła.
ChwilępóźniejDalstanąłwdrzwiach.
–Cosięstało?–zapytał.
–Niemogłamspać.Martwiłamsięociebie.
–Jakwidzisz,zemnąwszystkowporządku.
–JakbyłowGili?
–Dobrze.
–Cotamrobiłeś?
–Odwiedziłemrodzinę.Niemalzapomniałem,jakajestliczna.
–Czyzdołałeśspędzićtrochęczasuzdziadkiem?
–Tak.
–Czybyłeśnameczupolo?
–Wstąpiłemnachwilę.
Czemu nie obejrzał całego? Co w takim razie robił? Czy
spotkałsięzFlorrie?Czyzaprosiłjąnarandkę?Czypocałował?
Zabroniła sobie dalszych tego rodzaju rozważań. Gdyby
próbowała wyobrazić sobie przeróżne scenariusze, chyba by
oszalała.
–Wyjechałeśnatrzydni–wytknęłaoskarżycielskimtonem.
– Miałem różne sprawy do załatwienia – odparł, wzruszając
ramionami.
Poppy pomyślała, że związane ze ślubem, ale nie wyraziła
głośno swych podejrzeń. Zacisnęła ręce w pięści tak mocno, że
wbiłapaznokciewdłonie.Bólrozsadzałjejserce.
–Czymogęwczymśpomóc?
– Nie. Wykonałaś świetną robotę. Dostałem dane pięciu
kandydatek. Agencja pracy w Londynie zadzwoni do nich,
przeprowadzi
rozmowy
kwalifikacyjne
i
wytypuje
najodpowiedniejszą.
GdyoczyPoppyprzywykłydociemności,dostrzegła,żeDalstoi
zeskrzyżowanyminapiersiachramionami,opartymuskularnym
ramieniem o framugę. Włożył tylko ciemne, luźne spodnie od
piżamy. Lubiła nie tylko patrzeć na tę wspaniałą, umięśnioną
sylwetkę, ale też pracować z tak inteligentnym, efektywnym,
pomysłowymszefem.Chętniesięodniegouczyłaisłuchałajego
koncepcji.Nowasekretarkabędziemiałaszczęście,zyskująctak
przyzwoitego,dzielnegoiwyrozumiałegopracodawcę.
–Wyglądanato,żemojaroladobiegakońca–podsumowała.
– Tak. Prawdopodobnie już pod koniec tygodnia kogoś
zatrudnimy.Wszystkoidziepomojejmyśli.
–Czyposzukiwanieżonyrównież?
–Tak.
–Czyjużustaliłeśdatęślubu?
–Niechcęwszystkiegozostawiaćnaostatniąchwilę.
–Dotwoichurodzinpozostałodziewięćdni.
–Dlategoplanujęślubzatrzylubczterydni.
–Świetnie–zdołaławykrztusić,chociażgorzkożałowała,żedo
niegoprzyszła.
Wolałabynieusłyszećtejwiadomości.Łamałajejserce.Lepiej
byzrobiła,gdybyzaczekaładorana.Łzynapłynęłyjejdooczu.
–Jakminęławizytaudziadka?
–Doskonale.Wartobyłotuprzyjechaćchoćbytylkopoto,żeby
gozobaczyć.
–Czyzaznajomiłeśgozeswoimiplanamimatrymonialnymi?
–Tak.
–Coonnato?
– Powiedział, że szanuje mnie za spełnienie danej ojcu
obietnicy i ma nadzieję, że moja przyszła małżonka przyniesie
zaszczytrodzinieispołeczeństwuMehkaru.
–Przedstawiłeśmują?
–Jeszczenie.Poznająnaślubie.Tomójwybór.Niezabiegam
ojegoaprobatę.
Poppy zamilkła na chwilę. Spróbowała sobie wyobrazić Dala
zdziadkiem,władcąpaństwa.
–Jakijest?–dopytywaładalej.
–Potężny,spokojnyipełengodności.
–Łatwobyłoznimrozmawiać?
–Napoczątkunie,alezczasemprzełamaliśmylody.Postarzał
się. Ma zmartwienia, jak my wszyscy – dodał, wchodząc do
środka.
–Czegodotyczątwoje?
–Mamjejużprawiezasobą.Zrobiłem,conależało.Szkodami
tylko, że niepotrzebnie straciłaś przeze mnie noc. Wreszcie
odzyskałemspokój.Mogęlżejoddychać.
Poppy ciekawiło, co go uspokoiło i czy dał już Florrie
pierścionek zaręczynowy, ale nie śmiała zapytać. Znalazła mu
nowąsekretarkę.Wkrótceprzestaniedlaniegopracować,aDal
zostaniemężemFlorrie.
–Byłomiprzykro,żeopuściłeśmniebezpożegnaniaianirazu
nie przysłałeś wiadomości – wyszeptała. – Przypuszczam, że
postanowiłeśmnieukarać.
– Skoro nie planujemy wspólnej przyszłości, uznałem, że
najwyższaporastworzyćdystans,coułatwirozstanie.
–Czydlategoosiągnąłeśspokójduszy?
– Nie. Dlatego, że uzyskałem odpowiedzi na nurtujące mnie
pytania. Wiele usłyszałem o ojcu. Dziadek niejednokrotnie
proponował mamie, że zabierze ją z powrotem do domu, żeby
wybawićjąznieudanegozwiązku.Zawszeodmawiała.Uważała,
że mąż jej potrzebuje i że skrzywdziłaby go, zabierając mu
dzieci.Dlategozostała.
–Nieszczęsna!
–Teżtakmyślałem,aledziadekwyjaśnił,żegokochałaitylko
ona potrafiła sobie z nim radzić. Tak jak ty ze mną – dodał po
chwilizniewesołymuśmiechem.
–Niejesteśpotworem.
–Onteżniechciałbyć.
–Cierpiałnazaburzeniaosobowości,któreciebieniedotknęły,
nanapadydepresjiimanii.Nieodziedziczyłeśponimchoroby.
–Alemojedziecimogąjąodziedziczyć.
Poppynareszciezrozumiałajegomotywy.Nigdywcześniejnie
przyszło jej do głowy, że dręczy go tajona obawa o zdrowie
potomstwa.Zasmuciłojątoodkrycie.
–Albonie–spróbowałagopocieszyć.
– Od dwudziestego roku życia wypatrywałem symptomów:
wahań nastrojów, euforii, załamania, strachu i rozpaczy. Nic
takiego nie nastąpiło. Przez wszystkie te lata nie czułem
absolutnienic,nawetnapogrzebieojca.Myślałem,żetodobrze.
–Czydlategowszystkichodtrącałeś?
– Nie widziałem innego sposobu na przetrwanie. Od
najmłodszych lat ćwiczyłem umiejętność opanowywania emocji.
Nie znalazłem innego sposobu radzenia sobie z żałobą ani
zpresjąodpowiedzialnościniedoudźwignięcia.
– Na twoje barki rzeczywiście spadł wielki ciężar, ale nie
jesteśsam.Maszludzi,którymnatobiezależy.
Na długi czas zapadła ciężka, przytłaczająca cisza. Serce
Poppywaliłojakmłotem,jakbyprzebiegłabardzodługidystans.
Wkońcupodniósłnaniąwzrokizajrzałgłębokowoczy.
– Powiedz, dlaczego do mnie przyszłaś? Żądam całej prawdy,
bezżadnychwykrętów.
Poppy odwróciła wzrok. Nie potrafiła myśleć o niczym innym,
jaktylkoonim.Potrzebowałago.Iponadwszystkopragnęłago
wspierać.
–NieżeńsięzFlorrie–wyszeptaławkońcu.
Nadal nie odpowiadał, tylko patrzył na nią tak, jakby
przeglądałjąnawskroś.
–Wiem,żemożebyćjużzapóźno–dodałaniemalbeztchu–
ale chcę ci dać inną możliwość. Nie powinnam była skreślać
swojego nazwiska z twojej listy. Jeżeli ktokolwiek w ciebie
wierzy,towłaśnieja.
–Przecieżniechciałaśwyjśćzamążbezmiłości.
– I nie wyjdę. Obydwoje wiemy, że od dawna cię kocham –
wyznałazełzamiwoczach.
ROZDZIAŁDZIESIĄTY
Poppy ubrała się przed godziną. Teraz czekała na przybycie
Dala.Nigdyniewidziałarówniepięknejkreacjijakdopasowana
na biodrach, prosta długa suknia z grubym złotym kołnierzem.
Wokółdekoltu,nagorsecieidługich,szerokichrękawachjakod
królewskiegopłaszcza,naszytozłotegwiazdki.Wpodpiętewłosy
wpleciono złote pasemka, a z uszu zwisały długie kolczyki
z brylantami. Ledwie poznała samą siebie w lustrze. Po raz
pierwszywżyciuwyglądałajakksiężniczka.
Jaktomożliwe?Jakdotegodoszło?
Gdyby tak bardzo nie kochała Dala, spakowałaby rzeczy
i umknęła, obojętnie dokąd. Przemierzała nerwowo prywatny
dziedziniec. Nie potrafiła usiedzieć spokojnie, kiedy dręczyły ją
mieszane uczucia: strach, radość i nadzieja. Kochała Dala,
a równocześnie obawiała się, że da z siebie wszystko… a co
dostaniewzamian?Czykiedyśjąpokocha?Czyintymnawięźjej
wystarczy?
Miałanadzieję,żefizycznabliskośćwpewnymstopniuzastąpi
jejkontaktpsychiczny.Żałowała,żeniedoszłodozbliżeniaprzed
ślubem. Przynajmniej wiedziałaby, jak panować nad swymi
uczuciami.
Prosta ceremonia ślubna polegała na złożeniu przysięgi
małżeńskiej i wymianie obrączek. Żadnej muzyki czy fanfar.
Podpisywaniedokumentówzajęłoznaczniewięcejczasu.
Poppy z trudem powstrzymywała łzy. Tłumaczyła sobie, że
niepotrzebnie spodziewała się czegoś więcej. Dal nigdy nie
zadeklarował, że mu na niej zależy. Poślubił ją z konieczności,
z braku czasu na poszukiwanie innej wybranki, żeby zachować
tytułyiposiadłości.
A ona? Wyszła za niego, żeby go nie stracić, choć nigdy nie
zdobyłajegoserca.
– Masz taką minę, jakbyśmy uczestniczyli w pogrzebie, a nie
wzaślubinach–zauważyłDal.
–Przepraszam.Postaramsięprzybraćgodnywygląd,jaktylko
przebrniemyprzeztepapierzyska.Odnoszęwrażenie,żejestich
wyjątkowodużo.
–Zgodziłaśsięnatowpełniświadomie.
–Owszem,alemogłamprzyjśćwdżinsachipodkoszulku.Izba
chciała, żebym wyglądała atrakcyjnie, ale przesadziła ze
strojem.
–Tojagowybrałem.Wtejsukniikolczykachbrałaślubmoja
mama.
Zawstydziłją.Oczyjąznowuzapiekły.
–Niemiałampojęcia–wyszeptała.
– Moja rodzina wolałaby, żebym poślubił cię w Gili, w pałacu
królewskim,zuroczystąoprawą,alechciałemspędzićtendzień
tylko z tobą. Po tym całym cyrku w Langston House uważałem,
żetodobrypomysł,aleterazwtowątpię.
–Poślubiłeśmnie,ponieważniemiałeśinnegowyboru.
–Nie.Dlatego,żeciebiewybrałemjakopierwszą.
–Niemusiszmniepocieszać.
– Mówię prawdę. Sama zachęcałaś mnie do otwartej
komunikacji.Czywtouwierzysz,czynie,zrobiłemtodlaciebie.
Poppyprzygryzładolnąwargę,żebypowstrzymaćjejdrżenie.
Nie wierzyła, że Randall coś do niej czuje. Przez te wszystkie
lata pracowała u jego boku. Nigdy nie przekroczył granic
zawodowej uprzejmości. Nic nie wskazywało na osobiste
zainteresowanie.Mimotozostałjejmężem.Podpisałdokumenty
ispełniłswójobowiązeknatydzieńprzedterminem.
– Co teraz? – spytała. – Zagramy w bilard czy w ping-ponga?
Amożewróciszdopracy?
Randallprzezchwilępopatrzyłnaniąuważnie.
–Naprawdęjesteśzasmucona.
–Tak.Możesztoobrócićwżart,ale…
Nie zdołała dokończyć. Pochwycił ją w ramiona i zamknął jej
ustadługim,zachłannympocałunkiem.Rozbudziłwniejtaksilną
tęsknotę za bliskością, że rozbolało ją serce. Chciała go
zatrzymaćprzysobie,jakrównieżochronić,arównocześniebała
się, że rozczaruje go w noc poślubną. Dręczyła ją obawa, że
szybkostracizainteresowanieipożałuje,żewziąłjązażonę.
Daluniósłgłowęipogładziłjąpomokrympoliczku.
–Skądtełzy,mojapłaczko?–zapytał.
–Przeżyłamdziśtyleemocji,żetrudnominadnimizapanować
–wyznała.–Dziwimnie,żetyjesteśtakspokojny.
–Mężczyźnienieprzystoipłakaćnawłasnymślubie.
Wreszcie zdołał ją nieco rozbawić. Uśmiechnęła się w końcu
przezłzy.
– No! Już trochę lepiej – orzekł. – Izba by nam nie darowała,
gdybyśmyzniszczylitwójmakijażprzedzaffą.
–Cototakiego?
– Weselny korowód – wyjaśnił, gdy dobiegło ich bębnienie,
apotemdźwiękikobzyirogów.–Mamnadzieję,żenieliczyłaś
na grę w ping-ponga, bo wesele wraz z bankietem potrwa do
późnawnocy.
Dal jakimś cudem zdołał bez wiedzy Poppy ściągnąć do
Kasbahupięćdziesięciukrewnych.
Dowiedziałasiępóźniej,żezorganizowałimlotdopobliskiego
miasta i tam zakwaterował. Ukrył tam też orkiestrę, tancerki
brzucha i tancerzy o wyglądzie wojowników z płonącymi
mieczami. Podczas kiedy ubierano, czesano i malowano pannę
młodą,jegoludzieustawilinaobszernymtrawnikuwszystko,co
potrzebnedozorganizowaniawystawnegoarabskiegowesela.
Zaffawyciągnęłaichzwilliiprzeprowadziłapozewnętrznych
schodach na tereny zielone. Po chaotycznym, hałaśliwym
i barwnym pochodzie nastąpiła kolejna ceremonia. Państwa
młodych wprowadzono na platformę, zwaną kosha, i posadzono
na pluszowych, dekorowanych krzesłach. Po toaście wszystkim
gościompodanokielichyiwznieślitoastzaichzdrowie.
Następnie przemówił imam królewskiej rodziny. Pouczył ich,
żeby szanowali się nawzajem. Potem Poppy i Dal ściągnęli
obrączkizprawychdłoniinałożylijenaserdecznepalcelewych.
Później wstali i zatańczyli pierwszy taniec. Kiedy muzykanci
zagralidrugąmelodię,dołączyładonichrodzinaDala.
Poppy przedstawiono wielu osobom. Uścisnęło ją i ucałowało
tyluludzi,żeniezapamiętałanikogopróczkuzyna,którypowitał
ichnalotniskuwGiliidziadkaDala–królaMehkaru.Złożyłamu
głęboki ukłon. Nie znała protokołu, ale bardzo ją wzruszyło, że
władca zaszczycił ich swą obecnością. Dla staruszka grubo po
osiemdziesiątcepodróżmusiałabyćokropniemęcząca.
Podniósł ją z klęczek i uniósł jej głowę, żeby ją dokładnie
obejrzeć. Choć spłonęła rumieńcem pod jego badawczym
spojrzeniem,spostrzegła,żemarówniepiękne,złocistobrązowe
oczy jak Dal. Na myśl o tym, że Dal będzie tak samo wyglądał
w podeszłym wieku, uśmiechnęła się bezwiednie. Surowe rysy
starca natychmiast złagodniały. Nie odwzajemnił uśmiechu, ale
posłałjejciepłespojrzenie,wypowiedziałkilkazdańpoarabsku
iucałowałjąwobapoliczki.
–Dziadekwitacięwrodzinie–przetłumaczyłDal.–Wierzy,że
przyniesiesznambłogosławieństwoiwieleradości.
Późnymwieczoremuniósłjejdłońdoustiucałował.
– Nasza tradycja nakazuje, żeby państwo młodzi wyszli
pierwsi.Gościebędąkontynuowaćzabawę–poinformował.
Chwilę później ruszyli ku wyjściu przy akompaniamencie
bębnów, rogów i okrzyków aplauzu wszystkich zgromadzonych.
Głęboko poruszona Poppy zamrugała powiekami, żeby Dal nie
spostrzegł,żepłaczewdniuswojegowesela.
– To było wspaniałe – wyszeptała. – Ceremonia przeszła moje
najśmielszewyobrażenia.Dziękuję.
Dalmocniejuścisnąłjejdłoń.
– Chyba nie myślałaś, że zakończę ten dzień bez uroczystej
oprawy?
–Samaniewiem.Prawdopodobniejednaktak–wyznała.
Zatrzymałjąwcieniunaschodach,przytuliłiczulepocałował.
Natychmiastzmiękławjegoobjęciach.Gdywsunąłjęzykmiędzy
jej wargi, rozchyliła je i zamknęła oczy, by chłonąć całą sobą
wszelkiemożliwedoznaniawtęczarownąnoc.
Poniżej w ogrodzie hałas narastał. Nadal grała muzyka.
Rodzina Dala tańczyła i gawędziła w kolorowych namiotach.
Naglecośzasyczałoihuknęłonadichgłowami.Poppyotworzyła
oczyiujrzałakarmazynowe,złote,zieloneisrebrnebłyskinatle
granatowego nieba. Na ten widok zaparło jej dech. Ten dzień
przynosiłsameniespodzianki.
–Czytokolejnatradycjatwojejkultury?–spytała.
– Nie. Zorganizowałem ten pokaz specjalnie dla ciebie, żeby
sprawić ci przyjemność. Kiedyś wspomniałaś, że lubisz
fajerwerki.
Poppy odebrało mowę. Pomyślał o niej! Nawet jeżeli nie
wypowiedział
słów,
o
których
marzyła,
zadbał
o
jej
samopoczucie.
–Dziękuję–wyszeptała,stającnapalcach,żebygopocałować.
Po
zakończeniu
widowiska
wiwatowała
wraz
ze
zgromadzonymi na trawniku gośćmi. Dal, wyraźnie zadowolony
ze swojego pomysłu, wyglądał niemal chłopięco z radosnym
uśmiechem.Poppypomyślała,żewpełnizasłużyłnaaplauz.
Weszłaznimnagórędojegopokoju,któryodtądmielidzielić.
Zatrzymał ją na tarasie przed wysokimi, szklanymi drzwiami,
wziął na ręce i przeniósł przez próg do sypialni, oświetlonej
tuzinamimigoczącychświec.
Poppyzesztywniała,nerwowozerkającnałoże.Dalwyczułjej
mocny,przyspieszonyrytmserca.
– Nie bój się – próbował ją uspokoić gładząc po ciepłym,
zaczerwienionym policzku. – Nie czeka cię nic strasznego.
Zresztą nie od razu pójdziemy do łóżka. Najpierw zmienimy
ubrania, wypijemy szampana i zjemy coś słodkiego. Wyszliśmy
zprzyjęcia,zanimpodanodeser.
Poppy tylko nieznacznie skinęła głową. Dala nie dziwiło jej
oszołomienie nieoczekiwanym przebiegiem dnia. Żałował, że jej
nie uprzedził, co planuje. Chciał jej sprawić niespodziankę,
a tylko ją zasmucił, gdy myślała, że poprzestaną na formalnej,
cywilnej ceremonii. Zrozumiał, jak wiele potrzebuje w sferze
emocjonalnej, co go zmartwiło. Mógł ją obdarowywać pięknymi
rzeczami, dać jej do ręki kartę kredytową bez limitu, ale nie
potrafił stworzyć uczuciowej więzi, jakiej potrzebowała.
Przysiągłsobiejednak,żebędziepróbowałzewszystkichsił.
– Otworzę szampana, a ty idź do sypialni. Izba pewnie już
czeka,żebypomóccisięprzebraćwwygodnyszlafrok.
Widok własnego odbicia w lustrze wprawił Poppy w spore
zakłopotanie. Zwiewny, prawie przejrzysty kaftan z bardzo
głębokim dekoltem, naszywany kręgami brylancików i złotych
koralików nie zakrywałby praktycznie niczego, gdyby nie
kunsztownedrapowanianaramionach.
–Izbo,niemogęiśćdoniegoprawienago!–zaprotestowała.
–Jaknajbardziej.JegoWysokośćsamprzywiózłtenstrójzGili.
Kazałgouszyćnazamówienie,specjalniedlapani.Bardzopanią
kocha.
– Nieprawda. Ożenił się ze mną wyłącznie z braku czasu na
szukanielepszejkandydatki.
– Niejedna chętnie by za niego wyszła, ale wybrał panią na
żonęimatkęswoichdzieci.
Właśnie.Przedewszystkimnamatkębezcennychnastępców–
pomyślała Poppy z ciężkim sercem. Posłała Izbie przelotny,
nerwowyuśmiechiwyszła,zanimdoresztystraciłaodwagę.
Podczas jej nieobecności Dal przygasił światła. Czekał na nią
na
swoim
olbrzymim
tarasie.
Skinął,
żeby
podeszła.
Onieśmielona jego gorącym spojrzeniem, nieskończenie powoli
ruszyławjegokierunku.
–Chybabędępotrzebowałategoszampana–wyznała.
Dal usiadł z kieliszkiem w ręku na niskiej otomanie. Drugi
postawiłnastolikuobok,poczympoklepałpoduszkęoboksiebie.
–Topodejdźisamasobieweź.
Kiedy w końcu zajęła miejsce obok niego, natychmiast upiła
dwadużełyki.
–Powoli,bocizaszkodzi.
–Mówiłeś,żebędziebolało.
–Taksłyszałem,alenigdynieposiadłemdziewicy.
–Podobnomężczyźnilubiąbyćpierwszymi.
–Chybabardzoniepewnisiebie.
–Niezmartwiłobycię,gdybymmiałakogośprzedtobą?
–Aczyciebiemartwi,żemiałeminne?
–Tak–przyznałauczciwie.
Dalowioczyrozbłysły.Pochyliłgłowęiobjąłjejustapowolnym,
zmysłowympocałunkiem.Poppyprzylgnęładoniego,spragniona
bezpośredniej bliskości tak jak wcześniej w basenie. Kiedy
poprosiła,żebyzdjąłkoszulę,odpowiedział:
–Samamijązdejmij.
Podczas gdy drżącymi rękami rozpinała guziki, posadził ją
sobie na kolanach. Mimo że od lat odmawiał sobie erotycznych
przyjemności, nie przyspieszał rozwoju wypadków. Walcząc
z narastającą żądzą, długo całował ją, pieścił i uspokajał, by
rozproszyćjejobawy.Dopierogdyjejoczypociemniały,apoliczki
zabarwił rumieniec, wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka, by tam
kontynuować słodkie, czułe pieszczoty. Nigdy nie widział
piękniejszejkobietyniżPoppy–jegożona,jegoradość.
Leżałapóźniej,wyczerpanaispełniona,jakbyzabrałjądoraju.
–Takbardzociękocham,żeażmnieserceboli–wyszeptałaze
łzamiwoczach.
Kiedy popatrzył na nią, wstrzymała oddech w oczekiwaniu na
odpowiedź, ale z jego ust nie padły słowa, których oczekiwała.
Dal długo patrzył na nią w milczeniu. Następnie pochylił głowę
iczulejąpocałował.
–Myślę,żetobyłwyjątkowywieczór–odpowiedział.
– O tak, magiczny – potwierdziła, starannie ukrywając
rozczarowanie.
Dalprzyciągnąłjądosiebieizarazzasnął.
Poppy mimo wyczerpania nie mogła spać. Ochroniła Dala,
oddałamucałąsiebie,aleprzewidywała,żeniebędziejejłatwo
żyćzczłowiekiem,nieumiejącymokazywaćuczuć.
Obudziły ją promienie słońca w szparze pomiędzy ciężkimi
zasłonami.Poleżałachwilęnaplecach,wspominającnieziemskie
doznania minionej nocy. Pamiętała dokładnie każdy gest, każde
dotknięcie,pocałunekiwkońcugorący,twardyciężarciałaDala.
Wyciągnęła rękę, żeby sprawdzić, czy nadal koło niej leży, ale
wymacałatylkozimneprześcieradło,cooznaczało,żemusiałjuż
dawnowstać.
Nigdywżyciunieprzeżyłanicrówniepięknego.CiągnęłaDala
do siebie, chwytała pełnymi garściami, wciąż niesyta jego
bliskości. Pragnęła wszystkiego: jego ciała, duszy i serca.
Dlatego wyznała mu miłość. Nie zyskała jednak poczucia
bezpieczeństwa.Prawdęmówiąc,pofizycznympołączeniuczuła
siębardziejsamotnaniżkiedykolwiekwcześniej.
Zobaczyła go dopiero późnym popołudniem. Znalazł ją pod
parasolem przy basenie, gdzie czytała książkę. Pocałował ją,
usiadł i przeprosił, że zostawił ją samą na cały dzień. Najpierw
organizowałrodziniebezpiecznypowrótdoGili,apotemwynikły
problemy w londyńskim biurze i musiał je zażegnać przez
telefon.
Poppy dopiero w tym momencie zauważyła, że założył
tradycyjną, narodową białą szatę. Dostrzegła też inne zmiany.
OdwylotuzWinchesteruobserwowałastopniowątransformację
skrytego,
uprzejmego
Randalla
w
bardziej
otwartego,
cieplejszego człowieka. Zaczął się uśmiechać, żartował
iwreszciekochałsięznią.
–GdziedawnyRandallGrant?–zapytała.
–Tęskniszzanim?
–Niespecjalnie,aczkolwiekznacznielepiejgoznałam.
– To tylko jeden z moich wizerunków. Tu jestem bardziej
odprężony i znacznie szczęśliwszy. A ty? – zapytał, zanim
pocałowałjąwusta.
– To piękne miejsce, ale bardzo odludne. Dziś czułam się tu
bardzosamotna.
–Przepraszam.Myślałem,żeskończęwcześniej.–Wycisnąłna
jej ustach kolejny pocałunek, po czym wstał. – Idę się wykąpać
i przebrać. – Poprosiłem o przysłanie nam do pokoju napojów
ijakiejślekkiejprzekąski.Jeszczenicdzisiajniejadłem.
Poppyprzytrzymałagozarękę.
– Co się stało w biurze? Czy mogłabym w czymś pomóc? –
spytała.
Dallekkouścisnąłjejdłoń,alezarazpuścił.
– To nic poważnego. Jeden z urzędników wszystko załatwi,
a wkrótce dostaniemy kogoś, kto cię zastąpi. – Po tych słowach
odszedł,powiewającbiałymiszataminiczympustynnywojownik.
Poppy poczuła się jak znudzona konkubina, niemająca innych
zadań, jak tylko czekać na swojego pana i władcę, żeby go
zadowolić.Nieodpowiadałajejtakarola.Pracowałaznimwiele
lat w zdrowym, partnerskim układzie. Na czym teraz będą
polegaćjejobowiązki?
Wstała i poszła do swojego pokoju. Gdy wróciła, wykąpana
iprzebrana,Dalzapytał:
–Gdziezmieniłaśubranie?
–Usiebie.
–Jakomojażonapowinnaśspaćrazemzemną.Myślałem,że
każeszsłużbieprzenieśćdomnieswojerzeczy.
– Skąd mogłam wiedzieć, skoro mi nie powiedziałeś? Tu
wszystko jest dla mnie nowe. Musisz zadbać o lepszą
komunikację.
–Czyżbymcięrozczarował?
– Wyszedłeś przed moim przebudzeniem – wyjaśniła tak
spokojnie, jak potrafiła, żeby nie wszczynać konfliktu w drugim
dniumałżeństwa.–Niezostawiłeśkartkianiniepoinformowałeś,
kiedywrócisz.
–Bosamniewiedziałem.
– W Anglii komunikowałeś się ze mną znacznie lepiej. Chyba
wolałambyćtwojąsekretarkąniżżoną.
–Naprawdę?
–Niechcę,żebyśwykluczyłmniezeswojegożycia.
– Nie grozi ci to. Zostałaś centrum mojego świata. – Na
potwierdzenie ostatniego zdania pochwycił ją w ramiona,
przewrócił na łóżko i obdarzył tak słodkimi, intymnymi
pocałunkami, że wbiła mu palce w ramiona i wykrzyczała
wekstaziejegoimię.
Późniejpołożyłsięobokniej,objąłjąramienieminakryłdłonią
jejpierś.
–Bardzociępragnę,alezaczekamdojutra,żebyniesprawić
cibólu.
Poppy skinęła głową, zadowolona, że nie widzi jej łez. Nie
przypuszczała,żetaktrudnobędziekochaćczłowieka,którynie
odwzajemnia jej uczuć. Po dzikim wybuchu namiętności czuła
pustkę.
Dal obrócił ją na plecy, odgarnął kosmyk włosów z mokrego
policzkaizajrzałgłębokowoczy.
–Cociętrapi?–zapytał.
–Nic–skłamała.
–Niewierzę.Jakośdziwniezamilkłaś.
Poppy popatrzyła przez chwilę w milczeniu na pięknie
rzeźbionerysy.
–Czytakwyobrażałeśsobiemałżeństwo?–zapytała.
– Przeszło moje najśmielsze oczekiwania – zapewnił
z uśmiechem. – Jesteś nie tylko moją przyjaciółką, ale
ikochanką.
–Napewnonieżałujesz,żewziąłeśmniezażonę?
–Nie.Aty?
Poppynieodrazuodpowiedziała.
–Nie,aletrochętęsknięzakrajem.
–Zaczymnajbardziej?ZaWinchesteremczyzaLondynem?
–Zamoimmieszkaniem.
–Dlaczego?
–Bo…dobrzejeznałam.Czułamsiętambezpiecznie.
– Teraz tu jest twój dom. Obiecałem, że zadbam o ciebie.
Musiszwiedzieć,żejesteśprzymniebezpieczna.
Poppy zamknęła oczy i skinęła głową, żeby nie wyczytał z jej
oczu,coczuje.Dawałjejwielerozkoszy,aletoniewystarczyło.
Brakowało jej tego, czego najbardziej potrzebowała – miłości
ipewności,żejestdlakogośwyjątkowainiezbędna.
ROZDZIAŁJEDENASTY
Przez następny tydzień Dal całe dnie spędzał w biurze,
podczas gdy Poppy wędrowała po Kasbahu w poszukiwaniu
zajęcia. Poprosiła, żeby pozwolił jej ze sobą pracować jak
dawniej, ale odmówił, przypominając, że nie jest już jego
sekretarką,leczżoną.
Po tej rozmowie jeszcze bardziej zwiększył dystans. Dopiero
wieczorami wracał. Ciepły, serdeczny i spragniony, brał ją
w objęcia. Zawsze dbał o to, by doznała satysfakcji, ale nic
więcejniedawał.Długie,samotnedniłamałyjejserce.
– Niedługo wyjedziemy do Gili, poszukać domu – oznajmił
wdziewiątywieczórpoślubie.
–Zamierzasztamzamieszkać?–spytała,zaskoczona.
– Dobrze byłoby mieć dom w stolicy, nowoczesny albo
zabytkowy,jeżeliwoliszklasycznąarchitekturę.
–DlaczegoniewAnglii?
– Planuję dzielić czas pomiędzy dwa kraje, żeby moje dzieci
poznałyobiekultury.
–Będąteżmoimidziećmi–przypomniałacichutko.
–Ależoczywiście.Naszymi.
Poppyniemiałapewności,czynaprawdętakmyśli.
Nie spała tej nocy. Podjęła brutalną, ale niezbędną decyzję.
DałaDalowito,czegopotrzebował.Uratowałajegodziedzictwo.
Teraznadeszłapora,żebychronićsiebie.Ranogoopuści,alenie
z płaczem, tylko spokojnie i godnie. Tym razem nie zadba
oniego,leczzabezpieczywłasnąprzyszłość.
Gdy wkroczyła do jego gabinetu, Dal nawet nie uniósł głowy
znad dokumentów. Patrzyła na niego ze smutkiem i miłością.
RozpoznaładawnegoRandallaGranta,całkowiciepochłoniętego
pracą. Uniosła do góry torebkę i torbę podróżną, ale nie
wypowiedziała ani słowa. W końcu zerknął na nią spod
zmarszczonychbrwi.
–
O
co
chodzi?
–
rzucił
krótko
z
nieskrywanym
zniecierpliwieniem,jakzwykle,gdyktośmuprzeszkadzał.
– Zamierzam wyjechać – oświadczyła. – Obiecałeś, że mnie
zwolnisz, jak tylko znajdziesz nową sekretarkę. Już od tygodnia
pracujedlaciebiewLondynie.
– Co ci przyszło do głowy, Poppy? Nie jesteś już moją
pracownicątylkożoną.
– Nie liczę na to, że mnie zrozumiesz, ale proszę, załatw mi
przelot do Gili. To małżeństwo służy tobie, ale mnie nie. Jeżeli
choć trochę obchodzi cię mój los, odeślij mnie z powrotem do
Anglii.
–Wykluczone.
–Więccinamnieniezależy.
–Zależyiwłaśniedlategocięniepuszczę.
– To znaczy, że mnie nie słuchasz. Nie żałuję, że za ciebie
wyszłam. Dzięki temu zachowałeś tytuł, posiadłość i ziemię, ale
janiejestemtuszczęśliwa.Terazproszęoto,czegopotrzebuję.
Zwróćmiwolność.
Dalzdołałzachowaćkontrolęnadsobątylkodziękidwudziestu
latomżelaznejdyscypliny.PodszedłdoPoppyzkamiennątwarzą.
– Zawsze cię słucham uważnie – zapewnił z całą mocą. –
Nawetwnocy,kiedymyślisz,żeśpię,słyszętwójoddech,twoje
szlochanie…
– Dlaczego w takim razie nie próbujesz mnie spytać o powód
płaczuczypocieszyć?
– Weszłaś w zupełnie nowe środowisko, w nieznany świat.
Sądziłem,żepotrzebujeszczasunadostosowanie.
–Nie!Mamgoażzadużo,alenicwięcej.Tociebiemibrakuje.
Ciebie! – powtórzyła z rozgoryczeniem, gdy podszedł i stanął
okrokodniej.
–Przecieżcodzienniezasypiamprzytobie.Tulęcięprzezcałe
noce. Rano nie odchodzę daleko. Ilekroć mnie potrzebujesz,
możeszmnieznaleźćwkażdejchwilitakjakdzisiaj.
–Tominiewystarczy.Przepraszam,jeżelicięuraziłam,aleto
prawda.
Dal nigdy nie widział jej zagniewanej. Nie wiedział, jak sobie
zniąporadzić.Jejpobladłatwarzprzypominaławoskowąmaskę.
–Ludzieczasamizawodzą.Tonieuniknione.Wybacz,jeżelicię
rozczarowałem.
–Potrafięznieśćdrobnerozczarowania.Nieszokująmnie,ale
życie w związku małżeńskim z człowiekiem, który mnie nie
kocha,toniemaltragedia.
– Nie rozumiem, dlaczego czujesz się przy mnie tak
niepewnie…–zacząłostrożnie.
– Z powodu twojego milczenia i obojętności. Nie widzisz dla
mniemiejscawswoimżyciupozałóżkiem.
–Niedramatyzuj.
– Oczywiście mnie wyśmiejesz, ale przynajmniej coś czuję
i stać mnie na to, żeby wyrazić swoje potrzeby. Potrzebuję
człowieka, który by mnie kochał, dzielił ze mną radości i troski
ipotrafiłcośdlamniepoświęcić.Tymczasemodpoczątkudbasz
tylkoowłasnepotrzeby.Popełniłambłąd,liczącnato,żepotrafię
z tym żyć. Proszę, wypuść mnie, póki pozostało nam jeszcze
trochęgodności.
–Wolęstracićgodnośćniżciebie.
–Jużmniestraciłeś.
–Nie.Zraniłemcię,alewszystkomożnanaprawić.
–Nieciebie.
– Nie jestem maszyną. Nie wymagam naprawy – wpadł jej
w słowo, zgrzytając zębami. – Może cię zaszokuję, ale twoje
słowabolą.Zniosęjednakkażdyból,jeżeliwzmocninasdowalki
owspólnąprzyszłość.
Poppyodwróciłagłowęiwykrzywiłausta.
–Niechcęztobązostać.
–Niewierzę.Poczterechlatachznajomości…
–Dochodzędowniosku,żewcalecięnieznałam.
– Raczej siebie – skorygował z bólem serca. Do tej pory nie
dopuszczał do głosu silnych uczuć takich jak gniew, smutek czy
rozpacz.Terazcierpiałmęki.
– Od początku znałam swoje potrzeby. Za każdym razem
odrzucałam twoje oświadczyny, bo wiedziałam, że nie dasz mi
miłości,októrejmarzę.
–Próbujęzewszystkichsił.
– To za mało. Zadzwoń po helikopter – poprosiła ze łzami
woczach.–Będęczekaławogrodzie.
Poppy wyszła do ogrodu z twarzą mokrą od łez. Nagadała
Dalowiokropnychrzeczyniepoto,żebygozranić,tylkodlatego,
żeby
zrozumiał,
że
złamał
jej
serce.
Nie
odgrywała
przedstawienia. Zamierzała czekać na śmigłowiec choćby kilka
dni, póki Dal nie pojmie, że na serio postanowiła go opuścić.
Usiadłanaławceipostawiłabagażnaziemi.
Pół godziny później Dal wyszedł z Kasbahu z wielką, czarną
walizką. Przemierzył trawnik i zajął miejsce obok niej. Nie
zaszczyciła go nawet jednym spojrzeniem. Dal jako pierwszy
przerwałmilczenie:
–Śmigłowiecprzylecizapięćminut–oznajmił.
–Świetnie.
–OdrzutowiecnabrałpaliwaiczekawGili.
–Dziękuję.
– Musiałem wypełnić plan lotu. Jako cel podróży podałem
Londyn.
–Doskonale.
–Dobrzewiedzieć,żecokolwiekzrobiłemtakjaknależało.
Poppyobrzuciłagowściekłymspojrzeniem.
– Wcale mi cię nie żal – warknęła. – Jesteś dorosły. Odnosisz
sukcesy zawodowe. Przywykłeś do wzlotów i upadków. Szybko
dojdzieszdosiebie.
– Z tobą nie zawarłem umowy, tylko związek małżeński.
Wybacz, jeżeli cię skrzywdziłem. Twoje szczęście znaczy dla
mniewszystko.
–Totylkosłowa.
– Czy nie ich właśnie najbardziej ci brakowało? Czułych
słówek,miłosnychzaklęć?
–Niepotrafiszichnawetwypowiedzieć!
– Kocham cię, Poppy. Nawet jeśli wyznanie miłości ciężko
przechodzi mi przez usta, to nie znaczy, że jej nie czuję.
Spędziłem większość życia, tłumiąc uczucia, żeby mną nie
rządziły,alenikogoniepragnąłemtakjakciebie.
–Wsypialni.
– Nie tylko. Chcę, żebyś była moją partnerką, przyjaciółką,
matkąmoichdzieci.
–Czyliniezbędnychspadkobierców.
– Nie. Upragnionych członków rodziny. Będziesz wspaniałą
matką,ajazrobięwszystko,żebybyćdobrymojcem.Zpoczątku
niebędziemiłatwo,alewszystkiegosięnauczę.
– Nigdy wcześniej nie wspominałeś o rodzinie, nawet podczas
narzeczeństwazSophie.
– Pewnie dlatego, że nie wyobrażałem sobie z nią życia. Ale
ztobąpotrafię.Tysprawiłaś,żezapragnąłemczegoświęcej.
WoczachPoppyrozbłysłyłzy.Odwróciławzrok.
–Zapóźno,Dal.Skrzywdziłeśmnie.
– Wiem i bardzo żałuję, ale nie powinno cię to dziwić. Znałaś
mnieoddawna.
–Alezbytpóźnouświadomiłamsobie,żenigdysięniezmienisz,
żezawszebędzieszpragnąłmniejniżja.
– Gdybym zadawalał się byle czym, wziąłbym sobie za żonę
jedną z tych głupiutkich panienek, którym wystarczy majątek
i pozycja. Nie wybrałbym wymagającej partnerki i nie
dokładałbymstarań,żebydorosnąćdojejwymagań.–Kiedynie
skomentowała jego wypowiedzi, dodał sfrustrowany: – Kimże
byłbymbezciebie,Poppy?
– Hrabią Langston i księciem Mehkaru – odpowiedziała po
długiejprzerwie.
– Już nie. Nie tylko ciebie stać na wielkie gesty.
Zrezygnowałemzhrabiowskiegotytułuimajątku.Kosztowałoto
więcej zachodu, niż przewidywałem, ale już wszystko
pozałatwiałem.Właśnienadtympracowałemodnaszegoślubu.
– Wtedy, kiedy wspomniałeś o problemach w londyńskim
biurze?
–Tak.
–Aleprzecieżożeniłeśsię,żebyzabezpieczyć…
– Swoją przyszłość przy tobie. Nie wyobrażałem sobie życia
bez ciebie, moja słodka Poppy. Nie potrzebuję zaszczytów ani
posiadłości,tylkociebie.
–Więcpocobyłtenpośpiech?
– Żeby dotrzymać danej ojcu obietnicy. I dotrzymałem. Teraz
jestemwolny.
Poppyumknęławzrokiemwbok,niezdolnapowstrzymaćłez.
– Nie umiem pięknie mówić, ukochana, ale jesteś moją drugą
połówką, moim sercem, duszą, rodziną i przyszłością. Nie
opuszczaj mnie, proszę, a jeśli postanowiłaś wyjechać, zabierz
mniezesobą.
– Nie polubiłbyś mojego ciasnego, zagraconego mieszkanka.
Ledwiestarczatammiejscadlamniejednej.
–Jeślibędzietrzeba,schudniemy.
Poppywreszciesięroześmiała.
– Sam nie wiesz, co mówisz. Przywykłeś do wielkich
rezydencji,służbyiwygód.
–Zrezygnowałemztegowszystkiego.
–AjakąpozycjęzajmujeszobecniewMehkarze?
–Nadaljestemksięcieminastępcątronu.Pewniepowinienem
citopowiedziećwcześniej.Pośmiercidziadkazostanękrólem.
– Och, Dal! Mam nadzieję, że długo pożyje? Na weselu
wyglądałzdrowo.
–Jaknaosiemdziesięcioczterolatka.
–Todobrze.
Dalprzezchwilępatrzyłnaniąbadawczo.
– Przyjęłaś tę wiadomość lepiej, niż przewidywałem – orzekł
wkońcu.
– Musisz wiedzieć, że nie bardzo chcę zostać królową.
WolałabymprzytulnydomekwCotswolds…
– Z kanapą i telewizorem. – Uśmiechnął się i pocałował ją. –
Obiecuję,żecigokupię.Telewizorteż.
–Kpiszsobiezemnie?
– Absolutnie nie. Usiłuję cię tylko przekonać, że cię słucham
ibiorępoduwagętwojepotrzeby.
Poppyprzewróciłaoczami.
–Jesteśniemożliwy.
– Wiem. Ale czy nie to właśnie ci się we mnie najbardziej
podoba?
EPILOG
Talal został koronowany w gorący lipcowy dzień niemal
dziesięćlatpoślubiezPoppy.
ChoćpałacwGiliposiadałklimatyzację,słabospełniałaswoje
zadanieprzytłumiegościwypełniającymsalębankietową.Poppy
oddychała z trudem. Nie przeszkadzała jej złota suknia, uszyta
z najlżejszego jedwabiu, tylko spuchnięte kostki i ogromny
brzuchwdziewiątymmiesiącuciąży.
Na szczęście wiedziała, czego się spodziewać. Oczekiwała
czwartego dziecka. Jak zwykle tuż przed porodem narastał
w niej lęk przed wszelkimi możliwymi komplikacjami, mimo że
urodziła już trzech zdrowych, grzecznych synków. Chłopcy
zrównąniecierpliwościąjakonawyczekiwaliprzyjścianaświat
jedynejsiostrzyczki.
Poppy usiłowała zachować godną postawę, gdy Dalowi
nakładano koronę, ale nie przychodziło jej to łatwo.
Przedwcześniepoczułaskurcze,podobniejakprzedpoprzednimi
porodami.Dlategoprzypuszczała,żejeszczeniezacznierodzić.
Zarazjednakodeszłyjejwodypłodowe.
Gwałtownie zwróciła głowę w stronę Dala. Nie pamiętała,
żeby jęknęła czy westchnęła. Mimo to doskoczył do niej
natychmiastiotoczyłjąramieniem.
–Cosięstało?–dopytywałzniepokojem.
– Odeszły mi wody – wyszeptała, świadoma, że obserwuje ją
ponad dwustu zgromadzonych. – O wiele za wcześnie. Powinna
przyjśćnaświatdopierozadwatygodnie.
– Widocznie nikt jej nie uświadomił – zażartował z ciepłym
uśmiechem,odktóregozmiękłojejserce.
–Przykromi,żezaburzyłamceremonię.
– A mnie nie. Nie mogę się doczekać jej narodzin. Wiesz, jak
bardzochciałemmiećcóreczkę.
Poppy znowu dostała skurczów. Gwałtownie zaczerpnęła
powietrzaichwyciłaDalazaramię.
–Jejnajwyraźniejteżspieszno,żebycięzobaczyć–wydyszała.
Dalotoczyłjąramieniem,żebyjąpodtrzymać.
– Wcale mnie to nie dziwi. Jeśli odziedziczyła charakter po
mamie, to będzie zapalczywa, lojalna i bardzo kochająca.
Kochamcię,królowoPoppy,bezgranicznieiszaleńczo.
–Cosięstałozmoimstabilnym,przewidywalnymAnglikiem?
– Obawiam się, że odszedł. I my też już pójdziemy, bo nasza
małaksiężniczkagotowaladachwilaprzyjśćnaświat.