1
Przed angielskim sądem
Mohandas Karamczand Gandhi
1
pozycję rzeczywistego przywódcy indyjskiego narodu, zyskał
w dużej mierze dzięki swoim przemówieniom.
Gdy ukończył studia prawnicze w Londynie (1891), próbował we własnym kraju podjąć się roli
adwokata, tak jednak onieśmielała go sala sądowa, że nie był w stanie wydobyć z siebie słowa.
Później, gdy stał się głównym organizatorem walki o niepodległość Indii, przemawiał niemal
codziennie, często do wielotysięcznego tłumu. Ludzie, którzy go słuchali, twierdzą, że Gandhi nie
należał do błyskotliwych mówców. A jednak słuchaczy urzekał.
Mówił bez gestykulacji, powoli, spokojnie, w sposób zwięzły, jasny i prosty. Ludzie wyczuwali
ogromną siłę przekonania, która stała za jego słowami, nieustraszoność i rzetelność. Ponieważ z
autentyczną życzliwością odnosił się również do swoich przeciwników, traktując ich jako poten-
cjalnych sprzymierzeńców, często się zdarzało, że zjednywał ich dla swoich idei i potem przyłą-
czali się do jego ruchu. J. Nehru pisał o nim, że mimo nie imponującego wyglądu miał w sobie
coś królewskiego, co zmuszało ludzi do posłuchu. Z usposobienia łagodny, skromny, rozporzą-
dzał jednak olbrzymią władzą i autorytetem. Czy mówił do audytorium jedno- czy wieloosobo-
wego, jego czar działał i ludzie mieli wrażenie głębokiej z nim łączności.
Gandhi jako pierwszy w historii głosił i realizował program niestosowania przemocy, wystę-
pując w roli przywódcy narodu walczącego o wolność. Hasła życzliwości, miłości bliźniego, hu-
manizmu głoszone bywały w różnych kulturach na długo przed nim jako uniwersalnie obowią-
zujące – reprezentowali je wszakże ludzie którzy z dala trzymali się od polityki. Gandhi zmierzał
do tego, aby znaleźć metody walki pozwalające obronić się przed krzywdą bez przelewu krwi. Nie
rezygnując z walki, chciał prowadzić ją takimi metodami, które maksymalnie oszczędzają prze-
ciwnikowi cierpień, a ponadto sprzyjają likwidacji samego konfliktu i pokojowemu ułożeniu dal-
szych stosunków. Do metod przez niego zalecanych należały: masowe niewykonywanie jakiegoś
zarządzenia, masowe demonstracje, strajki, wiece, pochody, marsze. Do walki za pomocą takich
metod przystępował po uprzednim wypróbowaniu różnych środków perswazyjnych, takich jak
rozmowy, listy czy petycje. Indywidualnie podejmował długotrwałe nieraz głodówki protestacyj-
ne. Prasa co dzień wówczas donosiła o stanie jego zdrowia.
W roku 1919 Gandhi zorganizował strajk powszechny, który objął cały kraj. Przebieg jego miał
być bezwzględnie pokojowy. Kiedy jednak władze deportowały z Pendżabu dwóch lokalnych
przywódców, rozżalony tłum zabił trzech Anglików. Wówczas generał Deyer zabronił wszelkich
publicznych zgromadzeń. Gdy wbrew zakazowi, w Amritsarze na placu Dżanianwala zgromadzili
się pokojowo manifestujący ludzie, generał Deyer kazał do nich strzelać. Zginęło 379 osób, a 1137
odniosło rany. Był to moment przełomowy w stosunku Gandhiego do brytyjskich władz. Gandhi
przestał być zasadniczo lojalnym obywatelem, który w ramach systemu zmierza do wprowadze-
nia reform. Żądał teraz dla Indii pełnej autonomii: żądał, aby obca administracja opuściła kraj.
Swoje artykuły oskarżające władze ogłaszał na łamach tygodnika „Young India”, którego wydaw-
cą był S.G. Banker.
1-go lutego 1922 roku Gandhi zorganizował nową akcję protestacyjną przeciwko rządowi,
spodziewając się, że będzie ona miała charakter pokojowy. Mimo jego nieustających apeli, aby
wyrzec się metod gwałtu niezależnie od postępowania władz, doszło do krwawych rozruchów. W
miasteczku Czauri-Czaura mieszkańcy sprowokowani strzałami policji zaatakowali jej oddział i
podpalili budynek zarządu miejskiego. Zginęło wówczas 22 policjantów. Gandhi wstrząśnięty i
zawiedziony, że przeliczył się co do zdyscyplinowania mas, odwołał swoją akcję.
1
Mohandas Karamczand Gandhi (ur. w Porbandar 2.10.1869 – zm. w Delhi 30.1.1948). Duchowy przy-
wódca Hindusów z okresu walk o wolność, jeden z najsłynniejszych moralistów XX wieku, polityk, inte-
lektualista, wspaniały mówca. Syn zamożnego kupca, z wykształcenia adwokat po studiach w Londynie
(1888-91), przedstawiciel indyjskiej firmy handlowej w Afryce Południowej (1893-1914). Po powrocie do
Indii, przez prawie 34 lata, do chwili śmierci stał na czele walki o niepodległość i jedność swojej wielkiej
ojczyzny. Jego etyczny program „walki bez gwałtu” przyniósł mu ogromny autorytet na świecie wśród
milionów ludzi walczących o swoją niezależność i godność; a także przydomek MAHATMA – „wielki du-
chem”. Program ten oparty był na trzech głównych zasadach: nie wyrządzania zła, życia w prawdzie oraz
ascezy pojmowanej jako dążenie do maksymalnego opanowania ciała przez ducha.
2
10-go marca 1922 roku aresztowani zostali Gandhi oraz wydawca tygodnika „Young India”.
Akt oskarżenia zarzucał Gandhiemu budzenie wrogości do władz i czynił go odpowiedzialnym za
rozruchy. Podstawą oskarżenia były trzy opublikowane przez Gandhiego artykuły. 18-go marca
odbył się w Ahmedabadzie proces, na którym funkcję sędziego pełnił Anglik C.N. Broomfield.
Rozprawa zaczęła się o godzinie 12-tej, trwała jedną godzinę i 40 minut. Po odczytaniu aktu
oskarżenia sędzia zapytał, czy Gandhi przyznaje się do winy. Gandhi przyznał się do winy. Ban-
ker również przyznał się do winy.
O procesie Gandhiego w roku 1922 głośno było na całym świecie. Oskarżycielska mowa, jaką
wygłosił w sądzie, zyskała z wszystkich jego wystąpień największą sławę, ponieważ wydrukowały
ją liczne pisma, nie tylko w Indiach, ale również w Europie. Romain Rolland ogłosił wkrótce
książkę o Gandhim, w której znajduje się aforyzm: „Ludzie przez wieki całe czekają na swego
zbawiciela, a gdy się zjawia, wtedy go „krzyżują”. Gandhi zginął 26 lat później z rąk zamachowca,
własnego rodaka, gdy w Delhi chciał przemówić do zwaśnionych grup religijnych, błagając o na-
rodowe pojednanie.
prof. Ija LAZARI-PAWŁOWSKA
Gandhi
Zanim odczytam swoje oświadczenie przygotowane na piśmie, chciałbym stwierdzić, że
uważam skierowane pod adresem mojej osoby słowa Prokuratora za słuszne. Uważam, że
Prokurator był w stosunku do mnie sprawiedliwy, ponieważ prawdą jest to wszystko, co o
mnie powiedział. Nie mam zamiaru ukrywać przed Sądem, że budzenie niechęci do obecnego
rządu stało się niejako moją pasją życiową. (…)
Muszę też uznać za słuszne wysuwane wobec mnie zarzuty w związku z wypadkami w
Bombaju, w Madrasie i w Czauri-Czaura. Zastanawiałem się nad tymi wypadkami bardzo
poważnie, zatruły mi one niejedną noc – i nie mogę zrzucić z siebie odpowiedzialności za po-
tworne zbrodnie w Czauri-Czaura i za akty szaleństwa w Bombaju. Prokurator ma w pełni
rację, gdy twierdzi, że jako człowiek świadomy swojej odpowiedzialności, jako człowiek, który
zdobył wykształcenie i wiele w życiu doświadczył, powinienem był brać pod uwagę możliwe
konsekwencje każdego swojego czynu. Wiedziałem, że gram z ogniem. Podjąłem jednak ryzyko
– i gdyby mnie wypuszczono na wolność, uczyniłbym ponownie to samo. Dziś rano uświado-
miłem sobie, że postąpiłbym wbrew swoim obowiązkom, gdybym zaniechał powiedzenia Są-
dowi tego, co teraz mówię.
Pragnąłem uniknąć rozlewu krwi. Wyrzeczenie się przemocy jest pierwszym i ostatnim ar-
tykułem mojej wiary. Stałem jednak przed wyborem. Musiałem albo podporządkować się
systemowi, który wedle mego przekonania wyrządza naszemu krajowi szkodę nie do odrobie-
nia – albo dopuścić niebezpieczeństwo, że naród wpadnie w furię, kiedy dowie się prawdy z
moich ust. Z powodu tych aktów gwałtu przykro mi ogromnie.
Jestem więc tutaj, oczekując bynajmniej nie łagodnej, lecz najcięższej kary. W pogodzie du-
cha poddam się najcięższej karze, jaką mi można wymierzyć za to, co wedle prawa stanowi
umyślne przestępstwo, a co w moich oczach jest niezaprzeczalnym obywatelskim obowiąz-
kiem. (…)
(Następnie Gandhi odczytał przygotowane na piśmie oświadczenie):
Winien chyba jestem wyjaśnienie zarówno własnemu narodowi, jak i opinii publicznej An-
glii, dla której uspokojenia postępowanie to w pierwszym rzędzie zostało wdrożone, jak to się
stało, że z gorliwego lojalisty i człowieka współpracującego z rządem zmieniłem się w zdecy-
dowanego rzecznika odmowy współpracy. Sądowi zaś powinienem wyjaśnić, dlaczego przy-
znaję się do winy – winy, jaką stanowi budzenie niechęci do rządu, za którym stoi prawo.
Swoją działalność publiczną zacząłem w roku 1893 w południowej Afryce w okolicznościach
nader niekorzystnych. Pierwsze moje zetknięcie z tamtejszymi władzami nie było fortunne.
Stwierdziłem, że jako człowiek i jako Hindus pozbawiony jestem praw. Ściślej mówiąc, stwier-
dziłem, że nie posiadam praw jako człowiek, ponieważ jestem Hindusem.
Nie dałem się tym jednak wyprowadzić z równowagi. Przyjąłem, że tego rodzaju traktowa-
nie Hindusów stanowi wypaczenie systemu, który w istocie swej jest dobry. Zaofiarowałem
3
rządowi swą dobrowolną i uczciwą współpracę; krytykowałem go co prawda, gdy dostrze-
gałem błędy, ale nigdy nie pragnąłem jego obalenia.
Dlatego też, gdy w roku 1899 Imperium było zagrożone przez poczynania Burów, pospie-
szyłem ze swą pomocą, organizując ochotniczy oddział sanitarny i biorąc udział w szeregu
akcji. Podobnie w roku 1906 podczas powstania Zulusów zorganizowałem oddział sanitarny i
byłem w nim czynny aż do stłumienia „rebelii”. W obu wypadkach zostałem odznaczony me-
dalami i wyróżniony w oficjalnych sprawozdaniach. Za swoją działalność w południowej
Afryce otrzymałem z rąk lorda Hardinga złoty medal Kaiser-i-Hind. Gdy w roku 1914 wybu-
chła wojna między Anglią a Niemcami, stworzyłem w Londynie oddział sanitarny z przeby-
wających tam Hindusów, przeważnie studentów, którego działalność zyskała uznanie władz.
Wreszcie, gdy w roku 1918 na konferencji w Delhi lord Chelmsford wydał specjalną odezwę w
sprawie rekrutacji, usiłowałem kosztem własnego zdrowia stworzyć oddział w Khedzie i
działałem tak długo, aż nie przyszły dyspozycje, że już nie trzeba więcej rekrutów. Podczas
wszystkich tych akcji kierowałem się wiarą, że tego rodzaju usługi dopomogą moim rodakom
w uzyskaniu statusu pełnego równouprawnienia w ramach Imperium.
Pierwszego wstrząsu doznałem w związku z ustawą Rowlatta
2
, ustawą wydaną po to, aby
naród nasz całkowicie pozbawić wolności. Uważałem, że jestem zmuszony do podjęcia ener-
gicznej akcji przeciwko tej ustawie. Potem nastąpiły straszliwe wydarzenia w Pendżabie, ma-
sakra na placu Dżanianwala, zmuszanie ludzi, aby pełzali po ziemi, publiczne chłosty oraz in-
ne aż niewiarygodne upokorzenia. Stwierdziłem ponadto, że Premier nie dotrzymał obietnicy
danej wyznawcom islamu w Indiach co do integralności Turcji oraz świętych miejsc islamu.
Podczas kongresu w Amritsarze w roku 1919 walczyłem – wbrew zastrzeżeniom moich przyja-
ciół – o kontynuowanie współpracy z rządem i popierałem reformy zaproponowane przez pa-
nów Montagu i Chelmsforda. Czyniłem to w nadziei, że Premier dotrzyma słowa danego in-
dyjskim wyznawcom islamu, że naprawione zostaną krzywdy w Pendżabie, że wprowadzone
zostaną reformy, które jakkolwiek ograniczone i niezadowalające, zapoczątkują jednak okres
nadziei w życiu Indii.
Załamało się wszystko, na co liczyłem. Przyrzeczenie dane wyznawcom islamu nie zostało
spełnione. Pendżab nie otrzymał zadośćuczynienia za zbrodnie w nim dokonane, a większość
winowajców nie tylko nie została ukarana, ale pozostaje nadal na służbie; niektórzy pobrali
dodatkowe pieniądze z indyjskiej kasy, a inni otrzymali nawet nagrody. (…)
Doszedłem do bardzo przykrego przekonania, że związek z Anglią uczynił nasz kraj zarów-
no pod względem politycznym jak gospodarczym słabszym jeszcze, niż był on kiedykolwiek
przedtem. Indie pozbawione broni nie mogą stawiać oporu żadnej agresji, nawet gdyby
chciały podjąć walkę zbrojną. Jest tak źle, że niektórzy z naszych najświatlejszych ludzi twier-
dzą, że trzeba całych pokoleń, zanim Indie uzyskają status dominium.
Kraj został doprowadzony do takiej nędzy, że nie może już bronić się przed klęskami głodu.
Mieszkańcy miast niewiele wiedzą o głodujących masach Indii, które stopniowo tracą zdolność
do życia. (…) Największe zło polega jednak na tym, że ani Anglicy ani współdziałający z nimi
Hindusi zatrudnieni w administracji nie zdają sobie w ogóle sprawy, że biorą udział w prze-
stępstwach, które tu próbowałem opisać. (…)
Przychylności nie można wykrzesać za pomocą ustaw. Jeżeli ktoś nie odczuwa sympatii dla
jakiejś osoby lub systemu, winien mieć prawo dać pełny wyraz swojej antypatii – o ile nie sto-
suje przy tym metod gwałtu ani do takich metod nie zachęca. Jednakże paragraf na podstawie
którego pan Banker i ja jesteśmy oskarżeni, należy do tych, które już samo wzmaganie anty-
patii uznają za przestępstwo. Zbadałem kilka przypadków podciąganych pod ten paragraf i
wiem, że jego ofiarą padli najlepsi spośród indyjskich patriotów. Dlatego uważam to za przy-
wilej, że zostałem oskarżony właśnie z tego paragrafu.
Próbowałem w krótkich słowach podać przyczyny swojej niechęci do rządu. Nie mam w so-
bie nic z nieżyczliwości dla któregokolwiek z urzędników. A tym bardziej dla osoby Króla.
Uważam jednak, że jest cnotą odczuwać niechęć do rządu, który – biorąc rzecz globalnie –
przyczynił Indiom więcej zła niż wszelkie dawniejsze systemy. Indie stały się pod brytyjskim
2
Tak zwana ustawa Rowlatta (rok 1919) przedłużała ograniczenia wielu swobód obywatelskich wprowa-
dzonych podczas I wojny światowej również na okres pokoju.
4
panowaniem bardziej bezbronne niż były kiedykolwiek przedtem. Ponieważ takie jest moje
przekonanie, uważałbym za grzech odczuwanie sympatii dla tego systemu.
Tak jest, uważam, że wyświadczyłem przysługę Indiom oraz Anglii, wskazując odmowę
współpracy z rządem jako wyjście z nienaturalnego stanu, w jakim oba kraje się znajdują.
Według mego przekonania odmowa współpracy ze złem jest tak samo obowiązkiem, jak
współpraca z dobrem. W przeszłości akcje tego rodzaju miały postać programowego stosowa-
nia przemocy. Podjąłem się jednak wykazać ludziom Indii, że stosowanie przemocy zwiększa
jedynie ilość zła – ponieważ zło utrzymuje się tylko na skutek przemocy. Kto zaś podejmuje
walkę bez stosowania przemocy, winien wziąć na siebie karę za odmowę współpracy ze złem.
Dlatego stoję oto tutaj, aby żądać dla siebie najcięższej kary i poddać się jej z radością – żą-
dać kary, która ma mnie spotkać za to, co wedle prawa jest przestępstwem umyślnym, ale co
mnie wydaje się być najświętszym obowiązkiem obywatela. Panu, Panie Sędzio, pozostaje do
wyboru, zrezygnować ze stanowiska i zerwać w ten sposób ze złem, jeśli pan czuje, że prawo,
nad którym pieczę Panu powierzono, jest niesprawiedliwe, i że ma Pan przed sobą niewinnego
człowieka – albo wydać na mnie najsurowszy wyrok, jeżeli Pan wierzy, że system oraz prawo,
które Pan reprezentuje, są dla narodu tego kraju dobre i że ja zatem swoją działalnością szko-
dziłem publicznemu dobru.
Magazyn RAZEM