Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
Jak sobie pomóc w walce z otyłością, nadwagą, cukrzycą, rakiem, schizofrenią,
chorobami serca, depresją i innymi schorzeniami współczesnej cywilizacji. Materiał oparty
wyłącznie na aktualnych, najnowszych wynikach badań naukowych. O tym jak
ograniczenie spożycia cukrów, tłuszczy zwierzęcych, czerwonego mięsa oraz
naświetlanie słońcem może pomóc na zdrowie. Błonnik, kwasy omega-3 i witamina D w
diecie. Unikanie alkoholu i papierosów. Spowolnienie starzenia. Zielona herbata i sepsa.
Konopie jako lek.
Nadmiar cukru w pokarmie powoduje wiele chorób
Dieta bogata w cukry proste, w tym glukozę oraz fruktozę może prowadzić do wyłączenia
genu, który reguluje poziom aktywnych hormonów płciowych w organizmie -
zaobserwowali naukowcy kanadyjscy. Rezultatem tego może być na przykład trądzik,
nadmierne owłosienie u kobiet, a nawet zaburzenia płodności, wynika z pracy
zamieszczonej w piśmie "Journal of Clinical Investigation". Autorzy artykułu uważają, że
ich odkrycie dostarcza kolejnego argumentu, by unikać nadmiaru cukrów prostych w
diecie i zastępować je węglowodanami złożonymi, obecnymi w produktach z pełnego
ziarna oraz w warzywach. Cukry proste, szczególnie sztucznego pochodzenia, jak
glukoza i fruktoza, są nieodłącznym składnikiem niezdrowej diety krajów rozwiniętych. Jak
dowodzą liczne badania, ma ona niekorzystny wpływ na metabolizm i układ krążenia,
przez co zwiększa m.in. ryzyko cukrzycy typu II i chorób serca.
Dla przykładu, zwykły cukier stołowy, czyli sacharoza, jest rozkładana w organizmie do
glukozy i fruktozy. Fruktoza jest głównym cukrem prostym w owocach, ale jest też
dodawana jako słodzik w postaci kukurydzianego syropu fruktozowego do napojów i
produktów spożywczych. Szacuje się, że przeciętny obywatel USA spożywa rocznie 33 kg
cukru stołowego i dodatkowo 20 kg kukurydzianego syropu fruktozowego. W badaniach
zajmowano się głównie syropem fruktozowym i podobnymi sztucznymi słodkościami.
Zarówno glukoza, jak i fruktoza są metabolizowane w wątrobie. Nadmiar tych cukrów w
diecie powoduje, że są one przekształcane przez komórki wątroby w tłuszcze. Naukowcy
z Instytutu ds. Badań nad Dzieckiem i Rodziną w Vancouver oraz z Uniwersytetu Kolumbii
Brytyjskiej badali te procesy metaboliczne w doświadczeniach na myszach oraz na
komórkach z ludzkiej wątroby hodowanych w laboratorium.
Okazało się w badaniach, że spowodowany nadmiarem cukrów wzrost produkcji tłuszczu
w wątrobie prowadzi do wyłączenia genu kodującego białko SHBG. Jest to globulina
wiążąca hormony płciowe, która kontroluje poziom aktywnego testosteronu i estrogenu we
krwi. Wyłączenie genu obniża poziom białka SHBG i prowadzi do wzrostu stężenia
testosteronu. Rozchwianie delikatnej równowagi hormonalnej w organizmie może się
objawiać zmianami trądzikowymi, zaburzeniami płodności i cyklu miesięcznego oraz
pojawieniem się cech męskich u kobiet np. nadmiernego owłosienia, zespołu
policystycznych jajników czy raka jajników. Lekarze wykorzystują pomiar poziomu SHBG
do oceny statusu androgenów, czyli m.in. poziomu wolnego testosteronu, w organizmie
badanego pacjenta. Jest to pomocne w diagnostyce zaburzeń hormonalnych. Niski
poziom SHBG obserwuje się ponadto u otyłych dzieci i dorosłych z tzw. zespołem
metabolicznym, czyli zaburzeniami w przemianie materii, które podnoszą ryzyko cukrzycy
Strona 1
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
typu II i chorób serca.
"Jak wykazały nasze badania, niski poziom białka SHBG we krwi świadczy o
rozregulowaniu funkcji metabolicznych wątroby, np. z powodu nieprawidłowej diety, na
długo przed pojawieniem się jakichkolwiek symptomów tych zaburzeń" - komentuje
prowadzący badania dr Geoffrey Hammond. Zdaniem badacza, w przyszłości można
będzie wykorzystywać poziom SHBG w wczesnej diagnostyce zaburzeń czynności
wątroby. "Można by też stosować tę metodę do sprawdzania skuteczności diety, czy
leków, których celem jest poprawa procesów metabolicznych w wątrobie" - dodaje
Hammond.
Zdrowa dieta hamuje wzrost raka prostaty
Dieta uboga w węglowodany często hamuje wzrost raka prostaty, wynika z najnowszych
amerykańskich badań, o których informuje specjalistyczne pismo "Prostate". Naukowcy z
Centrum Medycznego Uniwersytetu Duke'a oceniali wzrost guzów prostaty u 75 myszy, z
których część była na diecie ubogiej w węglowodany, część na diecie niskotłuszczowej, a
część na diecie imitującej dietę krajów dobrze rozwiniętych, tj. bogatej zarówno w
tłuszcze, jak i węglowodany. Okazało się, że gryzonie, które spożywały najmniejsze ilości
węglowodanów miały najmniejsze rozmiary guzów i żyły najdłużej ze wszystkich grup.
Najgorsze wyniki uzyskano w grupie myszy na diecie krajów zachodnich. Zdaniem
autorów pracy, efekt ten był związany z faktem, że dieta uboga w węglowodany obniża
poziom insuliny, hormonu odpowiedzialnego za metabolizm glukozy w organizmie oraz
poziom insulinopodobnego czynnika wzrostu - IGF. A jak wynika z wcześniejszych badań,
obydwa te związki mogą pobudzać wzrost raka prostaty.
"Nasze badania wskazują, że ograniczenie węglowodanów w diecie może spowolnić
rozwój raka prostaty, przynajmniej u myszy." - komentuje prowadzący badania urolog
Stephen Freedland z Centrum Medycznego Uniwersytetu Duke'a. Według niego, kolejnym
ważnym krokiem będzie przeprowadzenie podobnych badań w grupie pacjentów. Są one
planowane na przyszły rok. "Jeśli rezultaty uzyskane na myszach zostaną potwierdzone,
to może to mieć istotne znaczenie dla terapii raka prostaty. Będzie bowiem oznaczać, że
możemy wpływać na jego wzrost za pomocą czynnika, który łatwo kontrolować, tj. diety" -
konkluduje Freedland.
Brak błonnika grozi chorobami serca
Zbyt mała zawartość błonnika w codziennym pożywieniu zwiększa zagrożenie chorobami
serca i układu krążenia, stanowiąc niebezpieczeństwo znacznie poważniejsze niż
spożywanie nadmiernej ilości tłuszczów. Do takiego wniosku doszli naukowcy ze
szwedzkiego uniwersytetu w Lund. Przeprowadzili oni badania nad stanem zdrowia 28
tysiecy osób podzielonych na cztery grupy w zależności od ilości tłuszczu w codziennym
pożywieniu. Według dr Margarety Leosdottir, okazało się, że osoby z grup, które nie jedzą
zbyt dużo tłuszczu, a mimo to zapadają na choroby serca i krążenia, równocześnie
spożywają niewielkie ilości błonnika. Na tej m.in. podstawie naukowcy z Lund uznali, że to
nie nadmiar tłuszczu - jak się dotychczas powszechnie sądziło - lecz niedobór błonnika
pokarmowego stanowi główną przyczynę zapadania na choroby układu krążenia i serca.
Strona 2
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
Według aktualnej wiedzy, błonnik zapobiega też m.in. zachorowaniom na niektóre postaci
nowotworów, głównie raka jelita grubego i odbytu.
Lekarze specjaliści o leczeniu żywieniowym
Leczenie żywieniowe, czyli podawanie pacjentom, którzy nie są w stanie sami prawidłowo
się odżywiać specjalnych mieszanin odżywczych, może nie tylko pomagać w powrocie do
zdrowia, ale nawet ratować życie - uważają lekarze specjaliści. Ponad 250 osób, w tym
lekarze różnych specjalności, pielęgniarki, farmaceuci i dietetycy, dyskutowali na
sympozjum we Wrocławiu o leczeniu żywieniowym w praktyce klinicznej jesienią 2007
roku. Jak powiedziała dr Anna Zmarzły z Polskiego Towarzystwa Żywienia Pozajelitowego
i Dojelitowego, leczenie żywieniowe związane jest z problemem niedożywienia, o którym
w medycynie mówi się od lat. "30 procent pacjentów przyjmowanych do szpitala jest
niedożywionych. W trakcie pobytu w szpitalu u 70 procent stan odżywienia pogarsza się
w skutek choroby, dlatego leczenie żywieniowe jest tak istotne." - wyjaśniła.
Metoda ta dotyczy m.in. dużej grupy chorych, którzy nie są w stanie naturalną drogą
przyjmować pokarmów, np. dlatego, że cierpią na ciężkie choroby przewodu
pokarmowego, nie wchłaniają składników odżywczych, czy są w zbyt ciężkim stanie, żeby
jeść. "Leczenie żywieniowe zajmuje się podawaniem takim pacjentom specjalnego
pożywienia, np. przez zgłębnik lub dożylnie. U takich pacjentów odżywianie daje szansę
na poprawę zdrowia i szanse na przeżycie. Tacy pacjenci bez leczenia żywieniowego,
zginą." - powiedziała dr Zmarzły. Jej zdaniem, wiedza na ten temat jest wciąż zbyt mała.
"My mówimy tu nie tylko o leczeniu szpitalnym, ale też o domowym leczeniu żywieniowym.
Pacjent, który nie jest w stanie prawidłowo się odżywiać, może w domu być żywiony przez
tzw. zgłębnik dietami przemysłowymi lub dożylnie mieszaninami odżywczymi. Takie
procedury ambulatoryjne są refundowane przez NFZ, ale ciągle zbyt mało jest lekarzy,
którzy leczą żywieniowo. Powinna to być integralna cześć terapii." - dodała.
Problem niedożywienia dotyczy szczególnie starszych ludzi, którzy "chudną, bo są po
udarze, bo nie ma kto ich nakarmić, bo jedzą zbyt mało, bo mają źle dopasowaną protezę
zębową, nie są w stanie przygotować sobie posiłków, często mają depresję wieku
starczego". "Każdy niedożywiony to osobny problem. Lekarze specjaliści powinni syndrom
niedożywienia leczyć, ale diagnozować powinni je umieć wszyscy. Ważna w pokonaniu
problemu jest edukacja społeczeństwa, która powinna zwracać uwagę na osoby w naszym
otoczeniu, aby zauważyć spadek ich masy ciała" - wyjaśniła dr Zmarzły. W leczeniu
żywieniowym wykorzystywane są leki wysokospecjalistyczne, które podawane są według
ściśle wyliczonych dawek. "Ale są też bardzo popularne odżywki jak "nutridrinki", które
można kupić w aptece. To też jest żywienie kliniczne, ale w formie doustnej suplementacji
pokarmowej, czyli to, co każdy może zrobić w domu." - dodała dr Zmarzły.
Każda ilość alkoholu szkodzi nienarodzonemu dziecku
Wbrew potocznym opiniom o nieszkodliwości małych dawek alkoholu rzeczywistość jest
tragicznie inna. Poronienie, przedwczesny poród, uszkodzenia mózgu, wady serca,
zaburzenia ogólnego rozwoju dziecka - to tylko niektóre skutki picia alkoholu (piwo, wino,
wódka) w czasie ciąży - przestrzegają eksperci, którzy weszli w skład zespołu powołanego
Strona 3
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
w ramach kampanii "Ciąża bez alkoholu". Jej celem jest uświadomienie przyszłym
matkom, że nienarodzonemu dziecku szkodzi nawet niewielka ilość alkoholu. Płód jest
bardzo delikatnym organizmem i każda kropla alkoholu jest dlań wysoce szkodliwa.
Kampanię organizuje Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych we
współpracy z Polskim Towarzystwem Ginekologicznym. Patronuje jej minister zdrowia, a
do kampanii włączyło się ponad 600 samorządów lokalnych.
Jeśli kobieta pije w ciąży alkohol, dziecko pije razem z nią, a pół godziny po spożyciu
alkoholu jego stężenie we krwi dziecka jest takie samo jak we krwi matki - podkreślają
organizatorzy kampanii. "Każda ilość alkoholu uszkadza komórki w mózgu dziecka, nie
ma takiej dawki alkoholu, którą kobieta w ciąży, niezależnie od tego, w którym jest
trymestrze, mogłaby wypić - powiedział wiceprezes Polskiego Towarzystwa
Ginekologicznego dr Tomasz Niemiec na konferencji prasowej, po pierwszym posiedzeniu
zespołu. "85 procent społeczeństwa wie, że alkohol pity przez kobietę w ciąży szkodzi
dziecku, jednak nie robi z tej wiedzy użytku. Jedna trzecia kobiet świadomie naraża swoje
dzieci na upośledzenia." - podkreślił przewodniczący zespołu ekspertów dr Krzysztof
Liszcz. Kobieta pijąca alkohol w czasie ciąży jest odpowiedzialna za urodzenie dziecka z
upośledzeniem umysłowym czy nawet jakimś kalectwem, co mnoży patologie. Jak
wyjaśnił, alkohol pity przez ciężarną powoduje wiele uszkodzeń w organizmie
nienarodzonego dziecka: układu nerwowego, krwionośnego, skrzywienia kręgosłupa,
zmniejszenie odporności na choroby, problemy z widzeniem i ze słyszeniem, w skrajnych
przypadkach - FAS (Płodowy Zespół Alkoholowy). Jego objawy to m.in. upośledzenie
wzrostu, charakterystyczne zniekształcenia twarzy oraz trwałe uszkodzenia mózgu.
Syndrom Pijanego Płodu to także wzrost liczby dzieci z ADHD, wzrost agresji, upośledzeń
umysłowych i podobne problemy.
Z tego wynikają trudności szkolne i wychowawcze - problemy z pamięcią, trudności w
uczeniu się, problemy z koordynacją ruchów, zaburzenia emocjonalne, nadpobudliwość.
Według Liszcza największe problemy dzieci dotknięte FAS i innymi zaburzeniami
związanymi z piciem alkoholu przez ich matki mają w okresie usamodzielniania. Z reguły
nie radzą sobie w życiu i trafiają do więzień, szpitali psychiatrycznych i innych zakładów
opieki. 80 proc. z nich wychowuje się poza rodzinami biologicznymi. W domach
rodzinnych często narażone są na przemoc i zaniedbanie. Według wiceprezes PARPA
Katarzyny Łukowskiej, w społeczeństwie jest silnie zakorzenione przeświadczenie, że
lampka czerwonego wina nie tylko ciężarnej nie szkodzi, ale wręcz pomaga. Jej zdaniem,
z tym mitem należy stanowczo walczyć. Łukowska podkreśliła, że w 16 procentach
wypadków źródłem tego mitu są lekarze. Wciąż też funkcjonuje fałszywe przekonanie o
dobroczynnym wpływie ciemnego piwa na laktację. Dlatego, jak zaznaczył dr Piotr
Raczyński z zespołu eksperckiego, ważne jest informowanie i przekonywanie przyszłych
matek, żeby w ogóle nie piły w czasie ciąży, a także uświadomienie tym, którzy je do tego
zachęcają, że nawet okazjonalnie wypity drink działa na dziecko toksycznie. "Chcemy też
dotrzeć do lekarzy i przekonać ich, że powinni namawiać przyszłe i potencjalne matki do
prowadzenia zdrowego stylu życia." - powiedział dr Raczyński.
PARPA zwraca uwagę, że szczególnie niebezpieczne jest picie w pierwszych dniach po
zapłodnieniu, a więc wtedy, gdy kobieta jeszcze nie wie, że jest w ciąży. Największe
uszkodzenia w komórkach przyszłego mózgu i układu nerwowego może spowodować
alkohol w pierwszych 3-5 tygodniach. System nerwowy bedzie się bowiem wykszatałcał z
wadliwych komórek. Alkohol pity w trzecim trymestrze ciąży może znacząco spowolnić
Strona 4
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
rozwój dziecka, a nawet spowodować przedwczesny poród. W przeciwieństwie do innych
wcześniaków, dziecko które miało częsty kontakt z alkoholem w organizmie matki, nigdy
tych braków nie nadrobi. Jak podaje PARPA, w Polsce co roku rodzi się na pewno około 9
tysięcy dzieci cierpiących na zaburzenia rozwojowe spowodowane kontaktem z alkoholem
w czasie okresu płodowego, w 10 procentach jest to FAS. Według Agencji, przypadki,
kiedy dziecko rodzi się już pijane, są sporadyczne, chociaż dane na ten temat mogą być
zaniżone. Poważnym problemem jest natomiast picie alkoholu przez ciężarne kobiety,
najczęściej wykształcone i wcale nie ze środowisk patologicznych, które nie zdają sobie
sprawy, że nawet sporadyczne picie może bardzo zaszkodzić dziecku w jego przyszłym
życiu.
Nadwaga poważnym problemem społecznym
Mała aktywność fizyczna społeczeństwa jest już w Polsce problemem nie tylko osób w
wieku średnim, ale także dzieci i młodzieży. Problem nadwagi dotyczy 41 procent
mężczyzn i 29 procent kobiet w Polsce, natomiast z otyłością musi zmagać się 16 procent
mężczyzn i 20 procent kobiet - poinformował dyrektor Instytutu Żywności i Żywienia (IŻiŻ)
w Warszawie, Mirosław Jarosz. Dodał, że odsetek ludzi mających problemy z wagą
wzrasta. Jarosz wraz z rzecznikiem praw obywatelskich, Januszem Kochanowskim,
podpisali "Kartę Żywienia i Aktywności Fizycznej Dzieci i Młodzieży w Szkole". Karta jest
częścią zaplanowanego na lata 2007-2016 "Narodowego Programu Zapobiegania
Nadwadze i Otyłości".
Według dyrektora Jarosza z IŻiŻ "sytuacja zdrowotna polskiego społeczeństwa jest zła", a
przyczyną wielu chorób jest jak wiadomo nieprawidłowa waga, wynikła ze złych nawyków
zywieniowych i braku kultury fizycznej. Dlatego, jak dodał, "kluczowe jest wyrobienie
odpowiednich nawyków żywieniowych wśród najmłodszej części społeczeństwa". Za dużo
tłuszczów zwierzęcych i soli oraz słaba aktywność fizyczna wpływa niekorzystnie na
zdrowie i kondycję, o tym wie już cały świat, a powoli dociera to do polskich dycydentów.
"Obecnie ponad połowa dzieci i młodzieży w Polsce spożywa zbyt dużo tłuszczów, a
spożycie soli kuchennej, które statystycznie wynosi powyżej 12 g dziennie, powinno być
na poziomie 5 gram." - mówił Jarosz. Zaznaczył, że na te negatywne statystyki nakłada
się fakt, iż jedna trzecia dziewcząt i jedna piąta chłopców w polskich szkołach jest
zwolniona z lekcji wychowania fizycznego.
Zdaniem dyrektora IŻiŻ podpisana i ogłoszona wspólnie z RPO karta dotycząca żywienia
młodzieży w szkole powinna stać się zbiorem wytycznych dla kuratoriów i 35 tysięcy
dyrektorów szkół. "Przede wszystkim należy w końcu wprowadzić do szkolnych stołówek
jednolite, jasno określone zalecenia żywieniowe, według których przygotowywane będą
posiłki" - podkreślił. Należy dodać, że WHO zaleca teraz dla zdrowia cztery nowe grupy
pokarmowe w których produkty mięsne oraz nabiałowe nie są konieczne i mogą być
wykluczone. Poza tym karta zwraca uwagę m.in. na częstsze kontrolowanie w szkołach
wagi dzieci, zakaz reklamy i sprzedaży na ich terenie produktów żywnościowych o
nieodpowiedniej jakości i stworzenie odpowiednich warunków do ćwiczeń fizycznych i
rekreacji ruchowej dla dzieci z nadwagą.
Rzecznik Praw Obywatelskich zapewnił, że podpisana karta będzie jedną z pierwszych
kwestii, jakie przedstawi nowemu premierowi oraz ministrowi edukacji narodowej. "Jeżeli
Strona 5
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
zależy nam na zdrowiu społeczeństwa, to konieczne jest uwzględnienie profilaktyki" -
mówił rzecznik Kochanowski. "Narodowy Program Zapobiegania Nadwadze i Otyłości
oraz Przewlekłym Chorobom Niezakaźnym poprzez Poprawę Żywienia i Aktywności
Fizycznej 2007-2016" jest prowadzony pod patronatem ministerstwa zdrowia i realizuje
zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). W ramach programu przewidziane są
m.in. działania edukacyjne i szkoleniowe dla lekarzy, pracowników społecznych oraz
nauczycieli. Czas wzorem Chin zapewnić każdemu obywatelowi codzienny trening Tai Chi
lub Chi-Kung albo wprowadzić ćwiczenia Pilatesa jako obowiązkowe dla dzieci
zwolnionych z klasycznego wychowania fizycznego. Program WF w szkołach jest dobry
dla dzieci i młodzieży o dobrej sprawności i kondycji, nie nadaje się dla osób słabszych
czy dzieci specjalnej troski. Ćwiczenia Pilatesa czy Tai Chi są idealne i od nich należałoby
zacząć reformę wychowania fizycznego w szkołach podstawowych i gimnazjach.
Zdrowa dieta zapewnia sprawność umysłową
Kolejne badania naukowe wykazały, że odpowiednia dieta może zapewnić starszym
osobom sprawność umysłową. Publikację francuskich naukowców zamieszcza
amerykańskie pismo "Neurologia". Badacze z Uniwersytetu w Bordeaux zbadali ponad 8
tysięcy osób w wieku powyżej 65 lat. Eksperyment wykazał, że ci, którzy stosują tak
zwaną dietę śródziemnomorską, rzadziej zapadają na starczą demencję. Szczególnie
ważne w tej diecie są niektóre owoce morza oraz warzywa i owoce. Zmniejszają one
ryzyko pojawienia się demencji o prawie 40 procent. Zdaniem innych ekspertów podobna
dieta może też częściowo chronić przed chorobą Alzheimera. Francuscy naukowcy
przypominają, że dieta śródziemnomorska jest bogata w nienasycone kwasy tłuszczowe,
które prawdopodobnie spowalniają proces starzenia się komórek mózgowy. Dokładny
mechanizm ich działania nie jest jednak znany.
Zdrowa dieta zapobiega problemom z pamięcią
Dieta bogata w kwasy tłuszczowe omega- 3, owoce i warzywa lub w ostateczności
niektóre ryby zmniejsza ryzyko utraty pamięci i choroby Alzheimera (AD). Niestety
spożywanie kwasów tłuszczowych omega-6, powszechnych w naszej współczesnej diecie,
może zwiększać ryzyko problemów z pamięcią - informują naukowcy z Francji na łamach
pisma "Neurology". Badacze z French National Institute for Health and Medical Research
analizowali skład diety 8.085 mężczyzn i kobiet powyżej 65 roku życia. Uczestnicy
badania podczas rekrutacji do projektu nie mieli żadnych kłopotów z pamięcią. Przez 4
lata trwania badania, 183 uczestników zachorowało na chorobę Alzheimera, a 98
kolejnych na różne inne formy demencji, czyli utraty pamięci. Wyniki badania wykazały, że
ludzie którzy regularnie spożywają oleje bogate w kwasy tłuszczowe omega-3 (między
innymi olej lniany, orzechowy), mają ryzyko zachorowania na demencję aż o 60 procent
niższe w porównaniu do ludzi, którzy nie spożywają regularnie kwasów omega-3. Ponadto
ci, którzy jedzą owoce i warzywa codziennie, obniżają swoje ryzyko problemów z pamięcią
o 30 procent. Naukowcy zaobserwowali również, że jedzenie ryb zamiast innego mięsa
przynajmniej raz w tygodniu zmniejsza ryzyko zachorowania na chorobę Alzheimera o 35
procent a na inne rodzaje demencji o 40 procent. Taka prawidłowość występuje jednak
tylko u osób, które nie mają genu zwiększającego prawdopodobieństwo zachorowania na
alzheimera, genu ApoE4. Autorzy pracy podkreślają znaczenie swojego odkrycia dla
Strona 6
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
zdrowia publicznego i sugerują, że niezbędne są dalsze badania mechanizmów działania
dobroczynnych składników jedzenia. Jak wiadomo od tysiącleci dieta wegetarian bogata w
warzywa, owoce i zboża stanowi klucz do zdrowia i długowieczności, który jest aktualnie
wszechstronnie badany naukowo.
Witamina D spowalnia starzenie
Witamina D, powstająca w naszej skórze pod wpływem promieni słonecznych i obecna
głównie w świeżym mleku (takim prosto do kozy czy krowy) oraz jego niektórych
przetworach może spowalniać procesy starzenia komórek odporności i całego organizmu
- wynika z artykułu zamieszczonego na łamach pisma "American Journal of Clinical
Nutrition". Szczególnie dobrym przetworem mleka jest klarowane czyli przetopione masło,
dobrze znane w kuchni staropolskiej i słowiańskiej. Jak sugerują brytyjsko- amerykańskie
badania, wyższy poziom witaminy D w organizmie może łagodzić w organizmie stany
zapalne, które przyczyniają się do starzenia i korzystnie wpływa na materiał genetyczny
komórek odporności. Do takich wniosków doszli naukowcy z King's College w Londynie,
którzy we współpracy z naukowcami z USA przeprowadzili badania w grupie ponad 2.160
par bliźniaczek w wieku od 19 do 79 lat.
Okazało się, że kobiety z wyższym stężeniem witaminy D w organizmie miały w
komórkach odporności dłuższe końcówki chromosomów (struktur, w których upakowane
jest DNA w komórce), tzw. telomery, w porównaniu z rówieśniczkami. Telomery niczym
skuwki przy sznurowadłach chronią końce chromosomów przed splątaniem, odgrywają
ważną rolę w powielaniu DNA oraz chronią przed utratą cennego materiału genetycznego
w trakcie podziałów komórki. Z wiekiem, wraz z kolejnymi podziałami komórek, ulegają
one jednak skróceniu. Dlatego ich długość uważa się za dobry wskaźnik biologicznego
starzenia się komórek oraz całych tkanek i narządów, takich jak serce, mięśnie, kości i
naczynia krwionośne. Wcześniejsze badania wskazywały, że skrócone telomery mają
związek z częstszymi przewlekłymi procesami zapalnymi w organizmie, które przyczyniają
się chorób serca, nowotworów i ogólnie przyspieszają starzenie. Wynika to z faktu, że
komórki odporności muszą dzielić się szybciej w czasie reakcji zapalnej, a ich telomery
szybciej się skracają. Jak ocenili autorzy pracy, różnice w długości telomerów między
kobietami o najwyższym i najniższym stężeniu witaminy D w organizmie były równoważne
5-letniemu okresowi życia. Zdaniem prowadzącego badania prof. Brenta Richardsa,
odkrycie to może pomóc zrozumieć sposób, w jaki witamina D przeciwdziała wielu
schorzeniom związanym z wiekiem. Ostatnio ukazuje się coraz więcej prac naukowych na
temat dobroczynnego wpływu witaminy D na zdrowie. Oprócz dobrze znanego wpływu na
stan kości, witamina D może również obniżać ryzyko niektórych nowotworów, czy chorób
autoimmunologicznych, jak cukrzyca typu I, reumatoidalne zapalenie stawów, czy
stwardnienie rozsiane.
Z dotychczasowych obserwacji wynika, że niektóre składowe stylu życia, jak otyłość,
palenie papierosów, stres, czy brak aktywności fizycznej, mogą przyczyniać się do
skracania telomerów. Najnowsze badania rodzą natomiast nadzieję, że poprzez
zwiększenie poziom witaminy D w organizmie można by korzystnie wpływać na długość
tych struktur. Głównym źródłem witaminy D w naszym organizmie jest skóra, która
produkuje ją pod wpływem promieni słonecznych. Wśród składników diety, za najbogatsze
jej źródło należy uznać świeże mleko i jego przetwory oraz niektóre tłuste ryby. "Choć to
Strona 7
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
może wydawać się absurdalne, nasza praca sugeruje, iż promienie słoneczne, które
podnoszą ryzyko raka skóry, mogą z też spowalniać ogólne procesy starzenia
organizmu." - komentuje jeden z autorów artykułu prof. Tim Spector. Trochę słońca i to
najlepiej codziennie jest wskazane, acz nie powinno to być ostre opalanie. Naukowcy
zastrzegają jednak, że ich badania nie dowodzą jednoznacznie korzystnego wpływu
witaminy D na długość telomerów. Być może odpowiada za to inny czynnik, który ma
równocześnie wpływ na sposób produkcji i metabolizm witaminy D w organizmie,
spekulują. Prof. Thomas von Zglinicki, specjalista zajmujący się telomerami na
Uniwersytecie Newcastle, zaznacza z kolei, że długość tych struktur może być wprawdzie
uważana za informację na temat biologicznego wieku danej osoby, ale nie jest to zbyt
precyzyjny miernik. Z niektórych prac wynika bowiem, że osoby umierające w tym samym
wieku mogą mieć bardzo różne długości telomerów, podkreśla badacz. To może być
jednak związane z genetycznymi uwarunkowaniami do indywidualnej długości życia.
Waga ciała jako broń w walce z rakiem
Światowi onkolodzy podkreślają, że choć rak jest chorobą o podłożu genetycznym, przed
nowotworami może chronić zdrowy tryb życia. Wskazuje na to raport opublikowany we
Francji. Zdaniem naukowców, najważniejsze jest utrzymywanie smukłej sylwetki. Tak
zwany indeks masy ciała nie powinien przekraczać 25 punktów. Poza tym należy unikać
słodzonych napojów oraz alkoholu - nawet jak to czerwone wino w umiarkowanych
ilościach. Niebezpieczne jest jednak zawsze czerwone mięso, które trzeba zastąpić
szeroką gamą warzyw i owoców. Dobrze jest codziennie ćwiczyć, chociaż trochę, a w
przypadku młodych matek - karmić dzieci piersią. Naukowcy zaznaczają, że te zasady nie
są nowe, potwierdzają je jednak ostatnie analizy. Z drugiej strony wiadomo, że dwie
trzecie zachorowań na raka nie wiąże się ze stylem życia tylko z czynnikami
genetycznymi. Eksperci podkreślają jednak, że skoro zmiana codziennych zachowań
może zmniejszyć ryzyko pojawienia się nowotworu o trzydzieści procent, to tych prostych
zasad warto się trzymać.
Zielona herbata hamuje rozwój ciężkiej sepsy
Aktywny składnik zielonej herbaty może się okazać skutecznym lekiem na ciężką sepsę,
czyli uogólnioną reakcję zapalną w organizmie w odpowiedzi na zakażenie - wynika z
najnowszych amerykańskich badań, o których informuje pismo "PLoS- ONE". Sepsa jest
uogólnionym, zagrażającym życiu stanem zapalnym w organizmie, który może się pojawić
w przebiegu różnych schorzeń pod wpływem infekcji bakteriami, wirusami, pasożytami czy
grzybami. Sepsa to prosto mówiąc ogólne zapalenie całego organizmu, a nie jak w
typowych chorobach zapalnych, zapalenie jednego organu jak migdałki czy oskrzela.
Pierwsze objawy sepsy nie są typowe - gorączka, szybszy oddech, ogólne osłabienie,
rozbicie - dlatego nawet doświadczeni lekarze mogą mieć problem z diagnostyką tego
zespołu. Problem w tym, że sepsa postępuje szybko i w bardzo krótkim czasie może
przerodzić się w postać ciężką, prowadzącą do niewydolności różnych narządów
wewnętrznych, zaburzeń krzepnięcia krwi i do śmierci. Na całym świecie lekarze i
naukowcy nie mogą sobie poradzić z tą postacią sepsy - nawet przy zastosowaniu
najbardziej zaawansowanych technik medycznych, ponad połowa pacjentów, umiera.
Strona 8
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
Naukowcy pod kierunkiem dra Haichao Wanga z nowojorskiego Instytutu Badań
Medycznych im. Feinsteina poszukiwali roślinnych substancji, które blokowałyby związek
HMGB1, wydzielany przez komórki odporności w ostatnich stadiach ciężkiej sepsy.
Podejrzewali bowiem, że blokując działający prozapalnie HMGB1, byliby w stanie
zahamować rozwój zakażenia. W tym celu analizowali działanie składników różnych roślin
stosowanych w chińskiej medycynie. Jednym z nich była aktywna substancja z zielonej
herbaty - tzw. galusan epigalokatechiny (EGCG). Badacze podawali EGCG myszom,
które przechodziły ciężką sepsę. Dawka EGCG odpowiadała ilościom obecnym w 10
filiżankom zielonej herbaty. Okazało się, że odsetek myszy, które przeżywały zakażenie
wzrósł dzięki tej terapii do 82 proc., podczas, gdy w grupie kontrolnej, nieleczonej EGCG
wynosił 53 proc. Zdaniem dr Wanga, 25-procentowy wzrost to bardzo dużo, bo w
przypadku ciężkiej sepsy sukcesem jest nawet, gdy ocali się o 5 proc. pacjentów więcej.
Jak wyjaśnia badacz, EGCG hamuje produkcję HMGB1 i w ten sposób powstrzymuje
aktywność komórek odporności zaangażowanych w proces zapalny, będący reakcją na
zakażenie. Autorzy pracy liczą, że ich odkrycie zaowocuje w przyszłości nową metodą
leczenia ciężkiej sepsy. "Zaletą EGCG jest fakt, że jest to związek łatwo dostępny" -
podkreśla dr Wang. Badacz przypomina, że dotychczas ukazało się ponad 100 artykułów
na temat korzystnego wpływu tej substancji na zdrowie ludzkie. EGCG ma m.in. działanie
przeciwnowotworowe, o czym warto pamiętać i pić zielona herbatkę.
Rak płuc najczęstszym nowotworem
Palenie papierosów zabija, nie tylko dorosłych, ale także dzieci, nawet te nienarodzone
włonie matki. Osoby palące ziejąc dymem z papierosa narażają innych na raka płuc i
śmierć w straszliwych męczarniach. Ponad 80 procent chorych na raka płuca zgłasza się
do lekarza zbyt późno. Zaledwie co dziesiąty pacjet ma szansę na wyleczenie. Listopad
jest miesiącem Świadomości Raka Płuca, w którym lekarze przypominają, że "wczesne
wykrycie choroby to dłuższe życie". Bardzo ważne w diagnostyce nowotworów są badania
RTG klatki piersiowej lub tomografia komputerowa. Profesor Tadeusz Orłowski -
Konsultant Krajowy w Dziedzinie Chirurgii Klatki Piersiowej podkreśla, że ponad 90
procent chorych na raka płuca to palacze tytoniu. Reszta to bierni palacze, którzy nie
korzystają ze swojego prawa do wyrzucania palących ze swojego otoczenia i
zakazywaniaim palenia w swojej obecności, co jest ratunkiem. Rzucenie palenia jest
pierwszym krokiem w ograniczeniu ryzyka wystąpienia tego nowotworu. Profesor Orłowski
dodaje, że zachorować mogą również osoby niepalące, które wdychają dym tytoniowy.
Profesor Jan Skokowski, prezes Stowarzyszenia Ludzi Wyleczonych z Raka Płuca
podkreśla, że nowotwór ten w pierwszym stadium przebiega bezobjawowo. Niepokój
powinien wbudzać przedłużający się chroniczny kaszel bez jakichkolwiek innych objawów.
Co roku raka płuca umiera w Polsce blisko 21 tysięcy osób. To więcej, niż w na raka
piersi, raka jelita grubego i raka prostaty łącznie. Aktualnie w Polsce rocznie umiera około
365 tysięcy osób ogólem, rak płuc to znaczącą przyczyna zgonów z powodu wdychania
dymu tytoniowego.
Nadwaga i otyłość u kobiet zwiększają ryzyko raka
Nadwaga i otyłość u kobiet w średnim wieku i późniejszych latach zwiększają ryzyko
zachorowania na raka, wynika z zakrojonych na dużą skalę badań nad czynnikami
Strona 9
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
sprzyjającymi chorobie nowotworowej wśród kobiet (tzw. Million Women Study). Według
dr Gillian Reeves z uniwersytetu oksfordzkiego, która nadzorowała badania, otyłość lub
nadwaga tkwi u podłoża choroby nowotworowej u około 6 tysięcy przypadków (5 %) na
ogólna liczbę 120 tysięcy nowych zachorowań rocznie wśród kobiet w wieku 50-64 lat.
"Nadwaga ma znacznie większy wpływ na ryzyko zachorowania na niektóre odmiany raka
niż na inne, zwłaszcza piersi i narządów i rodnych, które stanowią dwie trzecie spośród 6
tys. dodatkowych przypadków zachorowań." - cytuje dr Reeves agencja PA. Połowa
zachorowań na raka wyściółki macicznej i jednego z typów raka przełyku u kobiet
spowodowana jest nadwagą, twierdzą naukowcy. Wobec kobiet z nadwagą zachodzi
większe prawdopodobieństwo zachorowania na raka innych narządów i białaczkę.
W badaniach sfinansowanych przez czołową organizację charytatywną Cancer Research
UK analizowano 45 tysiecy przypadków zachorowań na raka na ogólną liczbę ponad 1
mln kobiet, u których wykryto chorobę nowotworową w ostatnich 7 latach. W celu
oszacowania ryzyka zachorowania na raka u kobiet z nadwagą naukowcy zestawiali tzw.
indeks masy ciała będący wypadkową wzrostu i wagi z przypadkami zachorowania na
raka w tej grupie kobiet. Ustalono, iż związek indeksu z chorobą nowotworową
uzależniony jest od tego, w jakim kobieta jest wieku. Nadwaga i otyłość zwiększa
prawdopodobieństwo zachorowania na raka piersi dopiero po menopauzie, zaś wyższe
prawdopodobieństwo zachorowania na raka jelit występuje przed menopauzą. Inne
badania z roku 2007, przeprowadzone przez World Cancer Research Fund stwierdziły, iż
"przekonywujące dowody" wskazują na to, iż nadwaga i generalnie sposób odżywiania się
może być czynnikiem sprawczym sześciu różnych pospolitych odmian raka m. in. piersi,
jelita i trzustki. Otyłość została zidentyfikowana jako jedna ze społecznych plag, które
zagrażają Brytyjczykom. Do 2050 r. połowa dorosłej populacji i jedna czwarta dzieci ma
cierpieć na nadwagę.
Kotynina - piętno dzieci palaczy
W moczu dzieci palaczy stężenie jednego z groźnych produktów rozkładu nikotyny jest
pięć razy wyższe niż stężenie tego związku w moczu dzieci osób niepalących - wynika z
najnowszych badań. Chodzi o kotyninę, która może szkodzić sercu i naczyniom
krwionośnym, podnosząc ciśnienia krwi i przyspieszając puls - podkreślił jeden z autorów
badań, dr M. P. Wailoo z brytyjskiego University of Leicester. Kotynina jest tylko jednym z
wielu potencjalnie szkodliwych związków, dostających się do organizmu wskutek kontaktu
z dymem tytoniowym. Bierne palenie naraża dziecko na kontakt z kotyniną na bardzo
wczesnym etapie życia. Młody organizm może nie mieć wówczas pełnej zdolności do
pozbywania się toksyny. Wailoo i jego współpracownicy zmierzyli ilość kotyniny w moczu
71 dzieci palaczy i 33 dzieci rodziców niepalących. Badane niemowlęta miały zaledwie od
10 do 12 tygodni. Średnio stężenie kotyniny było 5,58 raza wyższe u dzieci, których
przynajmniej jeden rodzic palił, niż u tych, które nie stykały się w domu z dymem. Na
poziom kotyniny w moczu niemowlęcia najsilniej wpływał fakt, gdy paliła matka -
zauważają autorzy badania. Naukowcy stwierdzili też, że poziom kotyniny podnosił się
zwykle u dzieci śpiących w jednym łóżku z palącym rodzicem. Podobnie wpływała
chłodniejsza pogoda, przy której rodzice prawdopodobniej częściej palą w domu.
Szczegóły w piśmie "Archives of Disease in Childhood".
Strona 10
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
Przeciętny palacz wypala dziennie 16 papierosów
Jak wiadomo z badań, 23 proc. dorosłych Polaków deklaruje palenie papierosów, czyli
liczba aktywnych palaczy w Polsce wynosi 7 mln osób - wynika z sondażu Estymatora.
Wśród mężczyzn palaczy jest 28 procent, wśród kobiet - 19 procent. Najwięcej palących
jest wśród osób w wieku 40-49 lat, gdyż pali 30 procent z nich. Raport z badań wskazuje,
że bycie palaczem znacząco zależy od wykształcenia: wśród osób z wykształceniem
zawodowym mamy 30 procent palaczy, ze średnim - 22 procent a z wyższym - już tylko 17
procent. Osoby palące papierosy to jednocześnie osoby bardziej nerwowe i bierno-
zależne, łatwe w sterowaniu poprzez reklamę i manipulację. Odsetek palaczy rośnie wraz
z zamożnością: wynosi 22 proc. dla osób mających dochód gospodarstwa domowego do
1000 zł, 25 procent dla dochodów 1-2 tys. zł, 23 procent dla dochodów 2-3 tys. zł i 29
procent dla dochodów 3-4 tys. zł. Jednak dla osób o najwyższych dochodach (dochód
gospodarstwa domowego powyżej 4 tysięcy zł) odsetek palaczy gwałtownie maleje i
wynosi tylko 20 procent Jak wiadomo wśród klientów szpitali i poradni psychiatrycznych
odsetek palaczy należy do najwyższych i sięga 95 procent pacjentów, tak że cieżko jest
znależć osobę leczącą się psychiatrycznie, która jest niepaląca.
Statystyczny polski palacz - według Estymatora - wypala dziennie 16 papierosów.
Mężczyzna pali przeciętnie 18 papierosów dziennie, a kobieta 14 papierosów. W sumie,
w skali rocznej przeciętny polski palacz wypala więc około 6 tysięcy papierosów. Cała
7-milionowa populacja palaczy wypala zatem w skali rocznej 42 miliardy sztuk
papierosów. Warto pamiętać, że z tej rzeszy palących jest główna, bo 95 procentowa
klientela pacjentów poradni i szpitali psychiatrycznych, szacowana na 1,2 - 1,5 miliona
osób w Polsce. Średnia cena paczki papierosów to 6 zł. Osoby palące wydają na ten cel
średnio 141 zł miesięcznie, czyli 1,7 tys. zł rocznie. W sumie roczne wydatki na papierosy
wynoszą więc w Polsce 12 miliardów złotych. Badania metodą ankiety pocztowej
przeprowadzono na ogólnopolskiej, całkowicie losowej próbie 6567 dorosłych osób, w tym
1517 palaczy, w okresie od 1 lipca do 2 listopada 2007 roku.
400 osób tygodniowo umiera na raka płuc!
Wedle stanu na 2007 rok, 400 osób tygodniowo umiera w Polsce na raka płuca. Aż 96
proc. chorych na ten nowotwór to czynni a reszta to bierni palacze. Tylko co dziesiąty
pacjent ma szansę na całkowity powrót do zdrowia - alarmują uczestnicy debaty, która
odbyła się warszawskim Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc. Dyrektor Instytutu oraz
konsultant krajowy w dziedzinie chorób płuc prof. Kazimierz Roszkowski-Śliż podkreślał,
że chociaż efekty leczenia raka płuca w naszym kraju poprawiają się, to jednak tylko 10
proc. chorych ma szansę na całkowite wyleczenie (w USA o 50 proc. więcej). Jak mówił, u
18 proc. pacjentów nowotwór wykrywa się we wczesnym stadium. Profesor zaznaczył, że
jest to wynik niezadowalający, ale zbliżony do europejskiej średniej, a nawet wyższy niż w
Wielkiej Brytanii i na Węgrzech.
"Ostatnio obserwujemy spadek wczesnych rozpoznań raków płucnych. Jest to związane
nie tylko z poziomem medycyny, ale również z pewnymi rozwiązaniami systemowymi,
które zniechęcają lekarzy do wykonywania wczesnych diagnoz." powiedział prof.
Roszkowski-Śliż. Wyjaśnił, że chodzi o tzw. kapitacyjny system opłacania lekarzy
podstawowej opieki zdrowotnej, zakładający, że lekarz otrzymuje pieniądze za chorego,
Strona 11
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
który jest pod jego opieką, a nie za poradę medyczną. Zdaniem profesora, zniechęca to
lekarzy do "dogłębnej diagnostyki chorych". Dyrektor Instytutu podkreślał, że lekarze nie
prowadzą identyfikacji grup ryzyka, do których należą m.in. ludzie palący papierosy, w
wieku powyżej 40 lat oraz z rodzin, w których wykryto nowotwory. - U takich osób
najmniejsze objawy ze strony układu oddechowego powinny skłaniać do tego, żeby
myśleć o raku płuca, a nie uspokajać się rozpoznaniem np. procesu infekcyjnego,
wdrażać leczenie antybiotykiem - powiedział.
Kierownik Kliniki Chirurgii warszawskiego IGiCHP i konsultant krajowy w dziedzinie
chirurgii klatki piersiowej prof. Tadeusz Orłowski mówił o potrzebie uświadomienia
pacjentom, że badania profilaktyczne powinny być przeprowadzane z ich inicjatywy.
"Jeżeli każdy będzie czekał, aż go skieruje lekarz opieki podstawowej na zdjęcie (RTG
klatki piersiowej - PAP), to się może nie doczekać i to się może źle skończyć. (...)
Wystarczy, żeby każdy wypalił dziennie jednego papierosa mniej i w ciągu miesiąca
spokojnie by zaoszczędził na zrobienie zwykłego zdjęcia klatki piersiowej, a gdyby przez
rok odkładał tego jednego papierosa i palił zamiast 20 - 19 to mógłby sobie zrobić nawet
tomografię klatki piersiowej" - powiedział prof. Orłowski. Uczestnicy debaty podkreślali, że
główną odpowiedzialnością za wysoką zachorowalność na raka płuc obarczony jest
przemysł tytoniowy oraz kolejne rządy, które - zdaniem dyskutantów - nie są
zainteresowanie ograniczeniem produkcji i dystrybucji papierosów. Rak płuca to
najczęściej występujący nowotwór na świecie. Choroba zdiagnozowana we wczesnym
stadium daje aż 80 procent szans na wyleczenie. Zwalczanie nałogu palenia tytoniu oraz
zmniejszanie narażenia na wdychanie dymu tytoniowego - to główne założenia profilaktyki
tego nowotworu. Badanie RTG klatki piersiowej i tomografia komputerowa pozwalają na
wykrywanie wczesnych stadiów choroby.
Rak nie lubi szczupłych
Masa ciała jest bronią w walce z rakiem. Naukowcy twierdzą, że prawidłowa masa ciała
jest skuteczną bronią w walce z rakiem. Ich globalny raport dowodzi, że przestrzeganie
kilku prostych zasad dotyczących stylu życia znacznie zmniejsza ryzyko powstania
nowotworów. Rekomendacje Światowego Funduszu Badań nad Rakiem są zrozumiałe dla
każdego: przede wszystkim należy wystrzegać się nadwagi. Poza tym trzeba unikać
alkoholu i czerwonego mięsa, a także słodzonych napojów. Dobrze jest codziennie
ćwiczyć, a w przypadku młodych matek - karmić dzieci piersią. Naukowcy zaznaczają, że
te zasady nie są nowe, potwierdzają je jednak najnowsze analizy. Z drugiej strony
wiadomo, że dwie trzecie zachorowań na raka nie wiąże się ze stylem życia, tylko na
przykład z czynnikami genetycznymi. Eksperci podkreślają jednak, że skoro można zrobić
cokolwiek, by uchronić się przed nowotworami, to zrobić to warto.
Możliwie niska, ale nie nazbyt niska masa ciała zmniejsza ryzyko zachorowania na
nowotwory - wynika z międzynarodowych badań przeprowadzonych przez World Cancer
Research Fund. Naukowcy w ciągu pięciu lat przeanalizowali siedem tysięcy wcześniej
przeprowadzonych badań, by uzyskać najpełniejszy, jak dotąd, obraz związków między
stylem życia a zagrożeniem nowotworami. Okazało się, że szczególnie duże znaczenie
ma nadmiar tkanki tłuszczowej. Najzdrowszy zakres BMI, czyli indeksu masy ciała
określającego proporcje wagi do wzrostu wynosi od 18,5 do 25. Okazało się jednak, że im
bliżej 25, tym wyższe jest ryzyko zachorowania na choroby nowotworowe - toteż najlepiej
Strona 12
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
trzymać się dolnej granicy normy.
Także inne elementy stylu życia wpływają na zagrożenie nowotworami. W wieku dorosłym
lepiej unikać słodkich napojów, alkoholu oraz wysoko przetworzonego mięsa - kiełbasy,
bekonu i szynki. Czerwonego mięsa nie należałoby jeść więcej niż pół kilograma
tygodniowo, a alkoholu pić więcej niż okazjonalne dwa drinki dziennie (kobiety połowę)
maksimum. Zdaniem autorów badań, odpowiednie zmiany stylu życia mogłyby zapobiec
przynajmniej trzem milinom z 10 milionów zachorowań na nowotwory, do których dochodzi
co roku na całym świecie - zwłaszcza rakowi piersi i jelita grubego. Całkowite usunięcie z
diety mięsa wszelkiego rodzaju, papierosów i alkoholu może nawet zdziesiątkować plagę
raka.
Byli palacze chronią się przed rakiem płuc
Byli palacze mogą uchronić się przed nowotworem płuc stosując specjalną kurację
witaminową. Płuca palaczy uszkodzone przez nikotynę mogą zapoczątkować rozwój
nowotworu nawet jakiś czas po tym, jak dana osoba całkowicie zrezygnuje z palenia,
jednak naukowcy z uniwersytetu w Teksasie odkryli, że kuracja pochodnymi witaminy A
pozwala ograniczyć rozwój nowotworów w tkance płuc. Ryzyko zachorowania na
nowotwór płuc utrzymuje się na wysokim poziomie nawet po rzuceniu nałogu i nigdy nie
spada do poziomu osób niepalących, zaś prawie połowę wszystkich przypadków
nowotworów płuc stwierdza się także u byłych palaczy. Dużo witaminy A znajduje się
między innymi w marchewce i innych czerwonych warzywach.
Ekspozycja na słońce może obniżać ryzyko raka
Ekspozycja na promienie słoneczne i związany z nią wzrost poziomu witaminy D w
organizmie mogą obniżać ryzyko inwazyjnego raka piersi o połową - zaobserwowali
naukowcy z USA. Jak podkreślają autorzy pracy na łamach pisma "American Journal of
Epidemiology", zależność ta dotyczy wyłącznie kobiet o naturalnie jasnej karnacji.
Najnowsze odkrycie potwierdza wyniki wcześniejszych badań wskazujących, że witamina
D może obniżać ryzyko kilku nowotworów, w tym raka piersi. Naukowcy z Centrum Badań
nad Rakiem Północnej Kalifornii, Uniwersytetu Południowej Kalifornii oraz Uniwersytetu
Wake Forest przebadali 1788 kobiet z niedawno wykrytym rakiem piersi oraz 2129
zdrowych kobiet. Pacjentki były w wieku od 35 do 79 lat, należały do różnych grup
etnicznych i miały różne odcienie skóry. Pigmentację skóry mierzono przy użyciu
przenośnego reflektometru po wewnętrznej stronie ramienia, tj. w miejscu chronionym
przed promieniami słonecznymi oraz na czole wystawionym na działanie słońca. Na
podstawie tych badań oceniano naturalny kolor skóry pacjentek oraz ich ekspozycję na
słońce czyli różnicę w pigmentacji między jednym i drugim miejscem na skórze.
Okazało się, że wśród kobiet o naturalnie jasnej karnacji skóry, te, które nie chorowały na
raka piersi, miały znacznie częstszy kontakt z promieniami słonecznymi niż kobiety
cierpiące na ten nowotwór. Naukowcy obliczyli, że dzięki większej ekspozycji na słońce
ryzyko inwazyjnego raka piersi, tj. takiego, który daje przerzuty do innych organów,
spadało o połowę. Zdaniem autorów pracy, ekspozycja na słońce pomaga obniżać ryzyko
raka piersi poprzez zwiększenie produkcji aktywnej witaminy D w organizmie. "Efekt ten
Strona 13
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
jest słabiej widoczny u kobiet z ciemną karnacją prawdopodobnie dlatego, że słońce
wywiera u nich mniejszy wpływ na produkcję witaminy D w skórze" - komentuje
prowadząca badania dr Esther John. Kolor skóry jest czynnikiem, od którego w dużym
stopniu zależy to, ile witaminy D produkuje nasz organizm pod wpływem promieni
słonecznych. Osoby z ciemną karnacją wytwarzają w czasie kąpieli słonecznych nawet 10
razy mniej tej witaminy niż osoby o jasnej skórze.
Jak podkreślają naukowcy, nadmierna ekspozycja na słońce nie jest jednak dobrym
pomysłem na profilaktykę raka piersi ze względu na duże ryzyko raka skóry. Ale nie jest to
na szczęście wyłączne źródło witaminy D dla naszego organizmu, który może ją
otrzymywać również wraz ze składnikami diety, jak tłuste ryby, mleko, produkty z pełnego
ziarna oraz z preparatami witaminowymi. - Dlatego jeśli przyszłe badania potwierdzą
najnowsze obserwacje, zwiększenie spożycia witaminy D może być najbezpieczniejszym
sposobem prewencji raka piersi - podkreśla biorący udział w badaniach dr Gary Schwartz.
Jak powszechnie od lat wiadomo, najlepsza ekspozycja trwa 2-3 razy dziennie po około
20-25 minut lub jednorazowo około godziny, ale w godzinach porannych.
Palenie zwiększa ryzyko łuszczycy
Palacze częściej chorują na łuszczycę i przebiega ona u nich ciężej - informuje "American
Journal of Medicine". Łuszczyca jest chorobą, w której naskórek zbyt szybko rogowacieje i
się łuszczy. Na skórze powstają czerwone, łuszczące się plamy - choroba może
ustępować i nawracać, niekiedy trwa całe życie. Czasem towarzyszy jej łuszczycowe
zapalenie stawów. Wyniki badań naukowców z Harvard Medical School w Bostonie oraz
University of British Columbia w Vancouver, przeprowadzonych w ciągu 14 lat na 79
tysiącach pielęgniarek potwierdziły związek pomiędzy paleniem a podwyższonym
ryzykiem zachorowania na łuszczycę. W sumie zachorowało 887 pielęgniarek - w
przypadku palących ryzyko było wyższe o 78 proc. niż wśród niepalących, natomiast dla
osób, które rzuciły palenie - o 37 procent wyższe. Im więcej papierosów wypalała badana
osoba, tym wyższe było ryzyko. Także bierne palenie, na przykład w dzieciństwie,
zagrażało wystąpieniem łuszczycy. Wydaje się, że toksyny zawarte w dymie
papierosowym mogą wpływać na część układu immunologicznego związaną z łuszczycą.
USA: wzrost zachorowań na choroby weneryczne
W ostatnich dwóch latach to jest 2005-2006 znacznie wzrosła w USA zachorowalność na
najczęściej spotykane choroby weneryczne - poinformowali przedstawiciele federalnej
służby zdrowia.
Wzrosła liczba zachorowań na syfilis i rzeżączkę oraz zakażeń chlamydią. O chorobach
tych lekarze zobowiązani są informować władze federalne. W 2006 r. zanotowano w USA
358 366 przypadków rzeżączki, przy czym państwowe Centrum Zwalczania i Prewencji
Chorób (CDCP) szacuje, że prawdziwa liczba zachorowań była co najmniej dwukrotnie
większa. Takie są skutki nachalnej polityki purytańskich chrzescijan, którzy zwalczają
rozdawanie kondomów dla ubogiej ludności, głównie kolorowej celem ich politycznej i
społecznej marginalizacji.
Na syfilis zachorowało w 2006 roku aż 9.756 osób, z czego większość to
Strona 14
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
homoseksualiści. Zarejestrowano też 1.039.911 przypadków zakażenia chlamydią,
chociaż w rzeczywistości, zdaniem CDCP, było ich około 2,8 miliona. Na choroby
weneryczne Afroamerykanie zapadają znacznie częściej niż biali. W wypadku rzeżączki
proporcja zachorowań Murzynów w stosunku do białych wynosi aż 18 do 1, infekcji
chlamydią 8 do 1, a syfilisu - 6 do 1. Konieczne są zmiany w polityce prewencyjnej, zakaz
prowadzenia kampanii zwalczania prezerwatyw przez szkodliwe w swych poglądach
organizacje chrześcijańskie, które dążą do wywołania epidemii chorób wenerycznych.
TBE i schizofrenia mają cechę wspólną
Związek między psychiatrycznymi objawami wirusowego zapalenia opon mózgowych
przenoszonego przez kleszcze (TBE) a objawami schizofrenii znaleźli naukowcy z
Karolinska Institutet w Sztokholmie. Odpowiada za nie ta sama substancja o nazwie kwas
kynureninowy, która jest obecna w płynie mózgowo- rdzeniowym ludzkiego mózgu. Jak
powiedziała uczestnicząca w badaniach dr Lilly Schwieler we wtorkowym wywiadzie dla
szwedzkiej telewizji publicznej, odkrycie to stwarza szansę na opracowanie środków
skuteczniej leczących zarówno TBE, jak i schizofrenię. Zespół badawczy kierowany przez
prof. Georana Engberga i doc. Sophie Erhardt odkrył związek zachodzący pomiędzy
neuropsychiatrycznymi objawami wywoływanymi przez wirusową chorobę TBE a chorobą
psychiczną, jaką jest schizofrenia. Tym łącznikiem obu schorzeń jest kwas kynureninowy.
Jest to organiczny związek chemiczny, występujący normalnie w niewielkim stężeniu w
ludzkim płynie mózgowo-rdzeniowym. U osób zarażonych TBE jego stężenie gwałtownie
rośnie. Wysoki poziom kwasu kynureninowego występuje także u chorych na
schizofrenię. W obu wypadkach wpływa to na pamięć, możliwości koncentracji oraz
powoduje zmiany w osobowości.
Naukowcy ze Sztokholmu analizując skutki choroby TBE opierali się m.in. na wynikach
badań przeprowadzonych na Litwie, gdzie choroba ta występuje częściej niż w Szwecji.
Uznali, że u pacjentów z TBE podobne do schizofrenii objawy występują jeszcze długo po
zakażeniu. Stwierdza się je wyraźnie u ponad jednej trzeciej chorych. Według Lilly
Schwieler, wyniki badań jej zespołu pozwalają mieć nadzieję, że stosunkowo niedługo uda
się opracować specyfik powodujący obniżenie poziomu kwasu kynureninowego w płynie
mózgowo- rdzeniowym. Będzie to miało ogromne znaczenie dla leczenia pacjentów z
obydwoma schorzeniami, ale w pierwszym rzędzie ze schizofrenią, którą staje się coraz
częstszym zjawiskiem, dotykającym głównie ludzi młodych. Całkiem możliwe, że objawy
tak zwanej schizofrenii, to zaburzenia bedące skutkiem dawnego zakażenia poprzez
ukąszenie kleszcza przenoszącego wirus. Mogłoby to doprowadzić do uznania
schizofreników za ofiary błędów lekarskich i zbędnego leczenia psychotropowego, które
jest mało efektywne i daje jak dotąd dużo nieprzyjemnych skutków ubocznych.
Dziecięca depresja coraz groźniejsza
Depresja i stany depresyjne u dzieci stanowią coraz poważniejszy problem. Według
najnowszych badań nawet 40 procent dzieci w szkołach podstawowych nie ma poczucia
sensu życia, a 30 procent przyznaje się do myśli samobójczych. Wyniki statystyk
wskazują, że 89 procent dzieci depresyjnych doświadcza myśli samobójczych, a 13
Strona 15
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
procent dzieci ma za sobą podejmowane próby samobójcze. Dane z ostatnich lat
pokazują, że rozpowszechnienie zaburzeń depresyjnych u dzieci wzrasta, a średnia
wieku, w którym się pojawiają, jest coraz niższa. Jak wiadomo, jedną z przyczyn zaburzeń
psychicznych u dzieci jest palenie papierosów i/lub picie alkoholu przez matkę w czasie
ciąży.
"Częstą przyczyną depresji u dzieci jest postawa odrzucenia i zachowania kontrolujące
rodziców - wyjaśnia Beata Dutczak z Uniwersytetu Gdańskiego. - Warto zwrócić uwagę
również na inne elementy. Jednym z nich mogą być postawy rodzicielskie, a szczególnie
ich percepcja przez dzieci." Dr Krystyna Kmiecik-Baran, psycholog z Uniwersytetu
Gdańskiego zwraca uwagę, że dla zdrowia psychicznego dzieci istotny jest status
ekonomiczny rodziny, który zapewnia poczucie bezpieczeństwa. "Rodzice przenoszą na
dzieci swoje niepokoje, dotyczące obaw przed utratą pracy, że nie będzie za co kupić
jedzenia, ubrań. Dzieci boją się głodu, boją się, że rodzice zaczną pić alkohol. Określone
warunki życia dają dzieciom poczucie bezpieczeństwa. Wielu rodziców nie zapewnia tego
swoim dzieciom i to nie dlatego, że są źli, ale dlatego, że żyjemy w takich, a nie innych
warunkach ekonomicznych - tłumaczy dr Kmiecik-Baran. - Nie twierdzę, że dziecko z
rodziny w gorszej sytuacji ekonomicznej automatycznie popadnie w depresję, ale należy
pamiętać, że ono zawsze potrzebuje oparcia w świecie dorosłych. W sytuacji, gdy go nie
otrzymuje, po pewnym czasie może to zachwiać jego poczuciem sensu życia. A jeśli ten
stan utrzyma się dłużej, może prowadzić do depresji, a w skrajnych przypadkach nawet do
samobójstwa".
Dr Wioletta Radziwiłłowicz z SWPS i UG bada konsekwencje psychospołeczne depresji
wieku rozwojowego. "Depresja może współwystępować z zaburzeniami lękowymi,
zaburzeniami zachowania, specyficznymi trudnościami w nauce - mówi dr Radziwiłłowicz -
Wpływa na funkcjonowanie poznawcze. Zaburzenia koncentracji uwagi i spowolnienie
psychoruchowe zakłócają proces uczenia się, co obniża samoocenę i osiągnięcia
naukowe, akademickie". Współwystępowanie tych zaburzeń stanowi ryzyko nawracania
depresji w okresie dorosłości. Przebyta w okresie dorastania depresja może przyczyniać
się do zakłócania relacji z rówieśnikami, później również z małżonkami, zaburzenia w
pełnieniu ról społecznych i zawodowych oraz powodować obniżenie satysfakcji z życia,
dodaje badaczka. Dlatego depresję trzeba leczyć już od najwcześniejszych objawów.
Jednym z najważniejszych czynników w terapapii antydepresyjnym jest zdrowa dieta i
dużo ruchu na świeżym powietrzu, dobra atmosfera w domu, wykluczenie pijaństwa i
nikotynizmu z najbliższego otoczenia oraz włąsciwa ilość światła dziennego w czasie
pracy i nauki.
Optymistyczny mózg
Myśląc o przyszłości, ufamy zazwyczaj, że będzie szczęśliwa, nie zaś zła. Częściej
spodziewamy się długiego życia w zdrowiu, niż obłożnej choroby na starość. Jak dowodzą
najnowsze badania, w naszym mózgu istnieje niewielka sieć neuronów, która odpowiada
za optymistyczne nastawienie mózgu do tego, co wydarzy się w przyszłości - informują
naukowcy na łamach "Nature". Optymistyczne nastawienie do przyszłości to cecha wielu
osób. Często taki optymizm nie ma żadnej podstawy w otaczającej nas rzeczywistości, a
skrajna jego postać może prowadzić do lekceważenia niebezpieczeństwa. Najlepszy jest
umiarkowany optymizm. - Taka umiarkowana optymistyczna iluzja pomaga w lepszym
Strona 16
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
dostosowaniu się do teraźniejszości i twórczym myśleniu o przyszłych celach - piszą
naukowcy. W badaniach opublikowanych na łamach najnowszego "Nature" Elizabeth A.
Phelps z New York University wraz z zespołem badaczy postanowiła sprawdzić, w jaki
sposób mózg nastawia się optymistycznie do życia. W tym celu naukowcy zastosowali
technikę badania mózgu zwaną funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI).
Badanym kazano myśleć o wydarzeniach optymistycznych (wygranie nagrody) lub
pesymistycznych (rozpad romantycznego związku). W tym czasie badano ich mózgi.
Naukowcy odkryli, że kiedy myślimy o czekających nas pozytywnych wydarzeniach, w
naszym mózgu uaktywnia się jądro migdałowate. Jest to stara ewolucyjnie struktura
mózgu, odpowiadająca m.in. za kontrolę emocji. Aktywny był również obszar zwany
dziobową przednią korą zakrętu obręczy. Wiadomo, że istnieje związek pomiędzy
depresją a zaburzonym funkcjonowaniem tego obszaru. Jak piszą badacze, im bardziej
optymistyczne nastawienie wykazywała dana osoba w swoim codziennym życiu, tym
większą aktywnością odznaczał się ten obszar mózgu. - Zrozumienie natury optymizmu
jest ważne, ponieważ związany jest on z fizycznym i psychicznym zdrowiem. Pesymizm z
kolei często wiąże się z depresją - piszą badacze. Myśli pozytywne jak już od tysiącleci
twierdzą filozofowie i szamani rozwijają i pobudzają te części mózgu, które są
odpowiedzialne za wiele patologii takich jak depresje, jeśli nie są odpowiednio używane.
Związek mózgu z układem odporności
Do tej pory uważano na Zachodzie, że układ nerwowy nie ma bezpośredniego wpływu na
czynność układu odporności. Najnowsza praca naukowców z USA obala ten dogmat.
Okazuje się bowiem, że mózg utrzymuje bliskie kontakty z układem immunologicznym,
wysyłając polecenia, które kontrolują rozwój stanów zapalnych, będących podłożem wielu
poważnych chorób. Informację na ten temat podaje serwis internetowy EurekAlert.
Zdaniem autorów badań, zrozumienie ścisłego związku między układem nerwowym a
układem odporności może zaowocować nowymi metodami leczenia schorzeń
rozwijających się na bazie nasilonych stanów zapalnych, jak choroby autoagresywne, czy
sepsa - poważna infekcja ogólnoustrojowa. Potierdza się stara prawda głoszona przez
szamanów o wpływie wysiłku umysłowego na stan zdrowia.
Historia badań, którymi kierował dr Kevin Tracey, dyrektor Feinstein Institute for Medical
Research, zaczęła się ponad dwie dekady temu, około 1986 roku. Neurochirurg leczył
wówczas dziewczynkę poparzoną przez wrzątek i walczącą o życie z powodu
ogólnoustrojowego zakażenia, czyli sepsy. Sepsa jest spowodowana zbyt silną reakcją
zapalną w organizmie w odpowiedzi na ogólne zakażenie. Jest groźna dla życia - w
samym USA każdego roku ciężka sepsa rozwija się u 750.000 pacjentów, z czego
215.000 umiera, niezależnie od tego, jak bardzo lekarze starają się ich uratować. Mała
pacjentka dr Tracey'a nie wygrała walki z infekcją, a lekarz zaczął dociekać dlaczego tak
się stało.
Lata badań zaowocowały odkryciem, że mózg przesyła informacje do układu odporności
za pośrednictwem nerwu błędnego i neuroprzekaźnika o nazwie acetylocholina. Okazało
się, że nerw błędny, który łączy mózg z różnymi narządami wewnętrznymi, jak serce,
narządy oddechowe i znaczna część przewodu pokarmowego, pełni ważna rolę w kontroli
procesów zapalnych. Pod wpływem stymulacji wysyła on do układu odporności sygnały,
Strona 17
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
które mają powstrzymać produkcję szkodliwych związków prozapalnych. Dr Tracey
wykazał następnie, że pobudzając nerw błędny można wyciszyć nadmierną stymulację
układu odporności prowadzącą do przewlekłych stanów zapalnych.
Badacz liczy, że w przyszłości metoda ta znajdzie zastosowanie w leczeniu wielu
schorzeń, których podłożem jest zbyt silna reakcja zapalna w organizmie. Zalicza się tu
m.in. choroby autoagresywne, w tym chorobę Crohna czy reumatoidalne zapalenie
stawów, jak również chorobę Alzheimera, której towarzyszą procesy zapalne w mózgu
oraz groźną dla życia sepsę. Dr Tracey zaprezentował swoje odkrycie Dalai Lamie, który
żywo interesuje się neurobiologią i związkami między mózgiem a resztą ciała. Badacz jest
także autorem książki zatytułowanej "Fatal Sequence" która opisuje dwojaką naturę
układu odporności, który z jednej strony broni nas przed infekcjami, a drugiej przyczynia
się do rozwoju wielu groźnych schorzeń.
Holandia popiera stosowanie konopi jako leku
Rząd Holandii będzie popierać opracowanie leku na bazie konopi - poinformowało
holenderskie ministerstwo zdrowia. W roku 2003 Holandia stała się pierwszym krajem
świata, w którym można na receptę kupić w aptekach konopie jako środek łagodzący ból,
mdłości oraz przeciwko utracie apetytu u pacjentów cierpiących na raka, AIDS oraz
stwardnienie rozsiane. Stosowane są jako środek paliatywny, nie usuwający przyczyn
choroby. - Stosowanie konopi w celach medycznych musi stać się normalnie
zarejestrowanym środkiem - oznajmił w oświadczeniu minister zdrowia Ab Klink, dodając,
że chce dać szansę holenderskiej firmie na opracowanie leku na bazie konopi.
W Holandii dozwolone jest "rekreacyjne" palenie marihuany i jej sprzedaż w niektórych
kafejkach. Marihuana to wysuszone kwiatostany z niewielką domieszką liści konopi.
Państwo zezwala też na uprawę w warunkach laboratoryjnych specjalnych odmian konopi
na potrzeby aptek. Rząd ma nadzieję na opracowanie leku na bazie substancji z tej
rośliny przez holenderską firmę farmaceutyczną Echo Pharmaceuticals - podało
ministerstwo zdrowia. Według oświadczenia opracowanie leku może potrwać kilka lat,
ponieważ trzeba zbadać i wyważyć odpowiednio proporcje między jego skutecznością a
bezpieczeństwem pacjentów. Jak podał rzecznik ministerstwa, w Holandii z zakupu konopi
na receptę korzysta kilka tysięcy osób. Do celów medycznych używa ich 15 tysięcy.
Zaopatrują się w nie raczej w kafejkach niż w aptekach. We wrześniu Echo
Pharmaceuticals podało, że wprowadzi na rynek dostępne na receptę tabletki zawierające
aktywne składniki konopi.
W 2005 roku w Kandzie, jako pierwszym kraju świata, dopuszczono do obrotu
produkowany przez brytyjską firmę GW Pharmaceuticals Plc lek na bazie konopi dla osób
cierpiących na stwardnienie rozsiane. Zgodę na stosowanie pod kontrolą doustnego
sprayu Sativex, produkcji GW, wydano w USA w zeszłym roku. W Europie, jak
poinformował w lipcu producent, zgodę uzależniono od dalszych badań klinicznych.
Konopie w celach medycznych były używane od kilku tysięcy lat. Podobno nawet królowa
Wiktoria używała ich do łagodzenia bólów menstruacyjnych. Jak pisze agencja Reutera,
stosowania ich zaprzestano ze względu na brak standaryzowanych preparatów. Wypadły
one z łask na rzecz silniejszych, syntetycznych środków. Według części lekarzy konopie
zwiększają jednak ryzyko wystąpienia depresji i schizofrenii oraz uzależnień.
Strona 18
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
Na podstawie wspomnianej w tekście literatury oraz ogólnodostępnych publicznych
informacji elektronicznych w tym doniesień PAP o odkryciach naukowych opracował:
Prema Dharmin
Strona 19