Polskie insygnia koronacyjne, regalia królów polskich – oznaki władzy, godności i stanu kró-
lewskiego królów polskich używane podczas ceremonii koronacyjnych. Były nimi: korona, jabłko,
berło, miecz.
Karol Maurras
„Państwo bez króla, to państwo bez honoru, stabilizacji, siły i chwały”
Spis treści
Andrzej Kaśmirowski – Odzyskanie niepodległości
Adam Gwiazda – Gwarancje dla dobrobytu
Tomasz G. – Czy koniec ery projektorów?
Artur Górski – Moja polemika z Majakowskim
Artur Górski – Monarchia – Republika
3
4
7
9
10
Adres do korespondencji:
; e-mail:
Klub Zachowawczo-Monarchistyczny, ul. Żubrowa 7, 01-978 Warszawa
Konto bankowe:
Klub Zachowawczo-Monarchistyczny: 77-1240-1066-1111-0000-0006-1131
Opracowanie elektroniczne: Portal Młodzieży Prawicowej - www.xportal.pl (31 XII 2008 r.)
Pro Fide Rege et Lege
Numer 2 AD 1988
Strona 2
Odzyskanie niepodległości
Andrzej Kaśmirowski
września 1917 roku
dekretem cesarzy
Niemiec i Austrii
powołana została do życia
Rada Regencyjna jako najwyż-
sza władza państwowa na tere-
nie Królestwa Polskiego. Miała
ona działać tymczasowo, do
czasu objęcia jej przez króla
lub regenta. Władzę ustawo-
dawczą pełniła przy udziale
Rady Stanu, zaś wykonawczą
przez Radę Ministrów. W skład
Rady wchodziły trzy szeroko
znane osobistości: arcybiskup
Aleksander Kakowski, książę
Zdzisław Lubomirski i hrabia
Józef Ostrowski. Rada otrzy-
mała na wpół suwerenny status,
choć nie określano szczegóło-
wo jej uprawnień wykonaw-
czych.
12
7 grudnia Rada Regencyjna
powołała gabinet, któremu
przewodniczył wybitny histo-
ryk Jan Kucharzewski. Chociaż
ów rząd był zależny od guber-
natora niemieckiego, gen. Bes-
selera, a poprzez niego od Ber-
lina, udało mu się rozwinąć
szeroką działalność w dziedzi-
nie oświaty publicznej, spra-
wiedliwości, finansów i spraw
społecznych. Od początku dą-
żył do reorganizacji i poloniza-
cji wszelkich dziedzin życia
publicznego i do położenia
podwalin polskiej państwowo-
ści. Zarówno samo jego istnie-
nie, jak patriotyzm i wysiłki or-
ganizacyjne były ponad wszel-
ką wątpliwość cenne.
Po sierpniu 1918 roku stało
się oczywiste, że Niemcy i Au-
stria poniosą klęskę. We wrze-
śniu Hindenburg i Luddendorff
poinformowali cesarza, że mili-
tarnie nie można wygrać woj-
ny. Zbliżające się załamanie
państw centralnych oznaczało
dla Rady Regencyjnej okazję
do spotęgowania aspiracji w
kierunku rozszerzenia swych
wpływów na wszystkie ziemie
byłego Królestwa Polskiego. W
szeroko rozpowszechnionym
manifeście z 7 października
1918 roku dała ona wyraz woli
narodu uzyskania pełnej nie-
podległości, odzyskania ziem
utraconych wskutek rozbiorów
i posiadania swobodnego do-
stępu do morza. Manifest ogła-
szał również rozpoczęcie przy-
gotowań do wyborów do Sej-
mu, który objąłby w pełni su-
werenną władzę.
Pomimo wysiłków i kwalifi-
kacji działających w niej ludzi
Rada nie cieszyła się popular-
nością w wielu kręgach,
zwłaszcza wśród socjalistów,
którzy myśleli raczej o jej oba-
leniu. Ich wrogiego nastawie-
nia nie zmniejszyło nawet mia-
nowanie Piłsudskiego – inter-
nowanego w Magdeburgu –
ministrem obrony. Przeciwnie,
7 listopada socjaliści i inne
ugrupowania lewicowe niespo-
dziewanie utworzyli samo-
zwańczy Tymczasowy Rząd
Ludowy w Lublinie, rzucając
wyzwanie Radzie i stwarzając
sytuację grożącą wojną domo-
wą. Mimo tych rozdźwięków
społecznych Rada Regencyjna
miała niezmiennie największe
wpływy w Wielkopolsce.
Zamieszanie, które wówczas
nastąpiło, trwało zaledwie kilka
dni. 10 listopada, w przeddzień
podpisania zawieszenia broni,
owiany legendą Piłsudski zo-
stał zwolniony z internowania.
Skłonił on rząd lubelski do roz-
wiązania, zaś Rada Regencyj-
na, która dała podwaliny pań-
stwowości polskiej, przekazała
mu wszelkie uprawnienia.
Pierwszy legalny rząd polski
zakończył swoją działalność.
Cytat
Hieronim hr. Tarnowski
(„Dziesięciolecie niepodległości”, Warszawa 1929)
„Religia nie może być czymś od święta, musi stać się busolą na co dzień, winna być pojęta jako czynnik,
który życie świata całego, pojętego nie atomistycznie, lecz organicznie, jako całość społeczności ludz-
kich, ma przenikać i nim kierować… Nauka katolicka stała się wytyczną życia Narodu i Państwa Polskie-
go. Dzisiejsze stanowisko prawne Kościoła katolickiego, dające Mu jedynie możliwość rządzenia się wła-
snymi prawami, jest niewystarczające. Religia katolicka musi być uznana za panującą w Państwie Pol-
skim”.
Pro Fide Rege et Lege
Numer 2 AD 1988
Strona 3
Gwarancje dla dobrobytu
Adam Gwiazda
az zrodzona żądza no-
wości, która już od
dawna wstrząsa społe-
czeństwami, musiała w końcu
swą chęć zmian przenieść z
dziedziny polityki na sąsiednie
pole gospodarstwa społeczne-
go”.
R
Tak pisał Ojciec Święty
Leon XIII w swojej encyklice
o kwestii robotniczej „Rerum
Novarum”. Jego bardzo trafne
spostrzeżenie opisuje pewien
charakterystyczny dla XIX
wieku proces zmiany ustrojo-
wej, tzn. rewolucyjne bądź
stopniowe wprowadzenie de-
mokracji w miejsce Monarchii,
które dokonując się pociągało
za sobą szereg zmian w róż-
nych sferach: kulturze, gospo-
darce i świadomości społecz-
nej.
Celem niniejszego artykułu
jest odszukanie przyczyn wy-
stąpienia owych zmian w go-
spodarce i znalezienie odpo-
wiedniego zabezpieczenia in-
stytucjonalnego dla właściwe-
go jej funkcjonowania.
Socjalistyczne koncepcje
w ekonomii pojawiły się na
szeroką skalę mniej więcej
w tym samym okresie, co kon-
cepcje contract social w polity-
ce, i z pewnością są one ze
sobą powiązane. Śmiem twier-
dzić, iż demokracja zawsze
prowadzi do urzeczywistnienia
gospodarki socjalistycznej, w
mniejszym lub większym stop-
niu. Początków nieuniknionej
ewolucji od demokracji do so-
cjalizmu należy szukać w sfe-
rze, która do tej pory skutecz-
nie chroniła podstawowe wol-
ności człowieka – w sferze pra-
wa. Prawo jest – wg Fryderyka
Bastiata – zorganizowaną spra-
wiedliwością, jest „stosowa-
niem wspólnej siły w zastęp-
stwie sił indywidualnych”
w obronie trzech filarów wol-
ności stanowiących fundament
zdrowego społeczeństwa. Te
trzy filary to: prawo do życia,
wolnego działania na rzecz za-
pewnienia sobie godziwego
bytu oraz prawo do własności.
Prawa te są naturalne, a więc
przyrodzone każdemu człowie-
kowi i może on z nich korzy-
stać, pod warunkiem jednakże,
iż nie będzie to godzić w takie
same prawa innych ludzi. Lu-
dzie zorganizowani w społe-
czeństwo przekazują swoje
kompetencje dotyczące użycia
siły w obronie swoich praw
państwu. W tym sensie prawo
jest sprawiedliwością zinstytu-
cjonalizowaną.
Uderzenie w prawo było
więc ciosem w podstawy cywi-
lizacji, a było możliwe dzięki
upowszechnieniu się wśród de-
mokratycznej góry, wśród try-
bunów ludowych oraz pupili
tłumu idei pozytywizmu praw-
nego, jak nazywa ją Mirosław
Dzielski w eseju o kulturze po-
litycznej. Wedle tej doktryny
prawo leży w całości w gestii
rządzącego (władcy lub więk-
szości), jest zależne od jego
ustanowienia i może być mo-
dyfikowane w dowolny sposób.
Nie istnieją żadne reguły, żadne
kardynalne zasady, które nigdy
się nie dezaktualizują. Skoro
wszystko się zmienia i idzie
z postępem, to prawo i moral-
ność również. W demokracjach
czynnikiem zmian była wola
ludu wyartykułowana przez
większość wyłonioną w taki
bądź inny sposób. W okresie
większego ożywienia swobód,
np. w czasie Rewolucji Francu-
skiej, wola owa przejawiała się
bardzo konkretnie, chociażby
w postaci samowolnego wy-
znaczania cen na różne towary
przez motłoch uliczny. W za-
chodnich demokracjach parla-
mentarnych zmiany zachodziły
stopniowo – istniała potrzeba
upowszechnienia haseł postępu
w konserwatywnym z natury
społeczeństwie, ale efekt osta-
teczny był podobny: uderzono
w zasadę wolnego kontraktu,
dziedziczenia, swobodnego
dysponowania własnością. W
ten sposób stało się możliwe
poważne naruszenie głównych
zasad cywilizacji łacińskiej.
Naturalną koleją w rękach
rządu znalazły się – po części
lub w całości – liczne dziedzi-
ny życia, w których do tej pory
skutecznie dawało sobie radę
samo społeczeństwo zorganizo-
wane na zasadzie swobodnych
umów. Oczywiste jest, że skoro
rząd i administracja zaczęły ob-
sługiwać lecznictwo i szkolnic-
two, filantropię (nazywaną
„opieką społeczną”) i prze-
mysł, handel oraz rolnictwo,
w zasięgu ich możliwości zna-
lazło się dysponowanie docho-
dem narodowym (tzn. groma-
dzenie i ponowny jego
podział). Zgubne tego skutki
możemy obserwować dziś w
dowolnym kraju Zachodu. Pań-
stwo, mówiąc „każdemu we-
Pro Fide Rege et Lege
Numer 2 AD 1988
Strona 4
dług potrzeb”, dało sygnał do
walki. Walka ta toczy się o par-
tycypowanie w zyskach płyną-
cych z podziału dochodu naro-
dowego. Różne grupy, w tym
i najsilniejsza – tzw. robotnicy
wielkoprzemysłowi, toczą mię-
dzy sobą prawdziwą wojnę (jej
atrybuty opisuje Desmond
Morris) o to, aby także im do-
stało się coś z tego, co hojną
ręką rozdaje państwo. Źródłami
bogactwa przestały być praca,
oszczędność, inwestycje. Stała
się nim państwowa kiesa –
– urzędnicza łaska. Jasne jest,
że pieniądze na to nie biorą się
znikąd; aby obdarzyć wspania-
łomyślnie jedną z grup, rząd
musi odebrać innym ich wła-
sność. Bastiat nazywa to legal-
ną grabieżą i podaje jej różno-
rakie postaci. Mamy więc cła
protekcyjne, gwarancje zatrud-
nienia, zasiłki, subwencje, po-
datki progresywne. Prawdziwe
curiosum horrendum to system
podatkowy Francji. 30% podat-
ku dochodowego płaci 1% oby-
wateli, natomiast 40% obywa-
teli nie płaci zupełnie nic. Jest
to doskonałym odzwierciedle-
niem stosunków demokratycz-
nych: uboga większość przy
pomocy uchwał parlamentu
zmusza bogatą mniejszość do
płacenia na swoja korzyść, nie
zważając na to, iż uderzają w
podstawę dobrobytu.
Skoro zlokalizowaliśmy już
przyczynę usterek, należy zająć
się poszukiwaniem rozwiązań
mogących gwarantować stabil-
ny rozwój społeczeństwa.
Pierwszy postulat narzuca się
sam: skoro do kryzysu prawa
doprowadziło praktyczne za-
stosowanie pewnej filozofii
prawnej, to znaczy, że jest ona
niewłaściwa i należy ją zmie-
nić. Oto pierwszy wniosek, ale
jak uczy historia, niewystarcza-
jący. Najważniejsze jest insty-
tucjonalne zabezpieczenie sys-
temu wartości, na którym opie-
ra się trwała budowla „społecz-
nego gospodarstwa”. Tu jest
pies pogrzebany, jak mawiają
Niemcy. Jakie powinny być
prawa, wiemy od czasów Moj-
żesza. Teraz należy je zabez-
pieczyć przed powtórzeniem
się opisanych tu zgubnych
zmian.
Pewnym rozwiązaniem mo-
że być wprowadzenie dyktatury
o charakterze liberalnym, jak
np. rządy gen. Pinocheta w
Chile. Plusy tego systemu są
duże: zlikwidowany zostaje
cały system parlamentarny, a
tym samym uniemożliwione
jest toczenie walk o pieniądze
innych w sposób legalny, przy
pomocy prawa. Prawo wraca
więc na swoje miejsce i jest
stróżem dla ludzi chcących się
bogacić, a nie narzędziem w
ich rękach. Poważne są jednak
i minusy tego systemu: stan
wyjątkowy, rządy oparte na
przymusie ekonomicznym
mogą sprawdzić się tylko na
krótką metę, krótką wobec hi-
storii, a więc kilkanaście czy
kilkadziesiąt lat. Taki stan z
wielu powodów przypomina
życie w gorączce, co czasem
dla organizmu bywa niezbędne,
ale zwykle powoduje trwałe
uszkodzenia. Niebezpieczeń-
stwo grozi także z innych stron:
dyktatury mogą w każdej chwi-
li zostać obalone przez rewolu-
cje. Ci, którzy w systemie so-
cjalistyczno-demokratycznym
czerpaliby większe profity, go-
towi są na każdą chwilę. Rewo-
lucja może powieść się tym
bardziej, że władza nie ma cha-
rakteru sakralnego, jest tylko
samym mechanizmem: samym
regnum bez chroniącego je sa-
cerdotium. Dyktator jeśli nie
jest dość silny, może zostać
obalony bądź zmieniony,
o czym świadczą liczne przy-
kłady z Ameryki, bądź co bądź
„Łacińskiej”.
Zreasumujmy: potrzebna
jest władza, która zapewni nie-
naruszalność Rządów Prawa,
która jednocześnie będzie sza-
nowana, trwała i silna. Syste-
mem spełniającym wszystkie te
warunki jest tradycyjna dla cy-
wilizacji łacińskiej Monarchia.
Prawo gwarantowane jest
w sposób doskonały przez oso-
bę panującego, jego autorytet
wypływający z sacrum władzy,
ze sfery transcendencji oraz
przez dynastię tego władcy.
Monarcha, tak jak właściciel
firmy, zostawia ją w spadku
swoim dzieciom. Własność ro-
dziny królewskiej jest widocz-
nym symbolem i gwarancją po-
wszechnego prawa własności,
tym bardziej że w nowoczesnej
gospodarce podstawą wzrostu
są właśnie przedsiębiorstwa ro-
dzinne. Interes dynastyczny
wymusza zatem tworzenie, za-
chowywanie i obronę takich
praw, które w optymalny spo-
sób kierują wysiłkami jedno-
stek dla osiągnięcia powszech-
nego bogactwa. Bogactwo oby-
wateli jest bogactwem kraju,
a więc i moich następców –
– kalkuluje z wyrachowaniem
Król, choćby był i najwięk-
szym egoistą. Oczywiście
może się zdarzyć król-idiota,
lub król-poeta, który nie pojmie
interesu dynastii, ale zazwyczaj
jest on niechlubnym wyjąt-
kiem, podczas gdy w demokra-
cji idioci i poeci trzęsą pań-
Pro Fide Rege et Lege
Numer 2 AD 1988
Strona 5
stwem, a ich rządy są normą.
Zresztą w systemie monar-
chicznym rządzi nie tylko król,
ale także tradycja i zasada mo-
narchiczna, a ta przez wieki zo-
staje niezmieniona. W ostatecz-
ności króla socjalistę można
zabić lub uwięzić, a władza za-
bezpieczona jest przez arysto-
krację. Któż to zaś zdoła zrobić
z rozszalałym Demosem?
Prezydent czy też dyktator,
choćby był największym pa-
triotą i szefem najstabilniej-
szych rządów, nie ma osobiste-
go interesu w tym, aby nie uzy-
skiwać ze swego stanowiska
maksimum profitów. Najczę-
ściej pod koniec rządów więk-
szość wysiłków nakierowuje on
na gromadzenie majątku, czę-
sto w sposób rabunkowy dla
gospodarki. Król z oczywistych
względów nie musi tego czy-
nić. Dla republikańskich przy-
wódców władza jest okazją do
wzbogacenia się, dla Monarchy
to po prostu zawód, stanowisko
pracy, funkcja do której został
przygotowany od małego. Tak
więc w świetle tych kilku spo-
strzeżeń monarchia jawi się
jako system bardzo odpowiedni
dla narodu, który chce być bo-
gaty i chce mieć stabilną i pew-
ną ochronę zapewniającą
szczęśliwe życie w dostatku.
Należy więc system taki wpro-
wadzić, kiedy społeczeństwo
do tego dojrzeje i Bóg pozwoli.
Ale to już zupełnie inna histo-
ria, jak mawiał stary reakcjoni-
sta Kipling.
Pro Fide Rege et Lege
Numer 2 AD 1988
Strona 6
Czy koniec ery projektorów?
Tomasz G.
ngielski historyk Pa-
weł Johnson w swej
książce
„Historia
świata współczesnego. Od roku
1917 do lat 80.” zauważa, że
jedną z najistotniejszych cech
XX wieku było zamiłowanie
do inżynierii społecznej, czyli
do kształtowania rzeczywisto-
ści wg apriorycznie przyjętych
wzorów, często wymyślonych
za biurkiem przez oderwanych
od życia intelektualistów (czy
raczej pół- lub ćwierćintelektu-
alistów), a podjętych skwapli-
wie przez polityków. Było to –
innymi słowy – przymierze fi-
lozofii z szablą, jak określał
swe rządy Napoleon Buonapar-
te, sam również socjalny inży-
nier, który całą Europę chciał
urządzić tak, jak Robespierre et
consortes urządzali Francję.
A
Duch społecznej inżynierii
był w XX wieku wszechobec-
ny, przejawiając się w najroz-
maitszych projektach, utopiach
i eksperymentach. To z tego
ducha narodziła się stalinowska
kolektywizacja, amerykańska
prohibicja, „New Deal” Ro-
osvelta i Wielkie Społeczeń-
stwo Lyndona Johnsona, fran-
cuska polityka kolonialna, bry-
tyjska reforma rolna w Kenii i
nacjonalizacja górnictwa, Biała
Rewolucja w Iranie za rządów
Rezy Pahlaviego, apartheid w
RPA, totalitarna demokracja w
Szwecji kierowana przez awan-
gardę pedago-wychowawców i
opiekunów, chińska rewolucja
kulturalna, edukacyjna polityka
SPD.
Jednym z bardziej śmiałych
społecznych inżynierów był
Adolf Hitler (o Czerwonych
Khmerach również nie należy
zapominać). Szef narodowych
socjalistów nie tylko pragnął
mordować całe narody i doko-
nywać transferu całych popula-
cji na olbrzymią skalę (np.
chłopów z południowego Tyro-
lu na Krym), ale planował rów-
nież wprowadzenie poligamii
dla najbardziej zasłużonych dla
Rzeszy, wyhodowanie zboża
odpornego na zimę, zakaz pale-
nia i przymusowy wegetaria-
nizm, ożywienie cymbryjskiej
sztuki dziewiarskiej, powołanie
Pełnomocnika Rządu ds. Psów
oraz Ministerstwa ds. Zwalcza-
nia Komarów i Insektów.
Wszystko to było wyrazem
tego samego ducha socjalnej
inżynierii.
Nie należy oczywiście są-
dzić, że we wcześniejszych
wiekach śmieszne i bezczelne
urojenia ludzkiego rozumu (lub
raczej „bezrozumu”) nie pozo-
stawiały śladów, często krwa-
wych, na żywym organizmie
społecznym. Nie ulega wątpli-
wości, że nowoczesna inżynie-
ria społeczna bierze swój po-
czątek w rewolucyjnym roku
1789, którego 200. rocznicę
będą niektórzy świętować w
przyszłym roku. Rządzili wów-
czas przez jakiś okres tzw. ja-
kobini, o których umysłowości
tak pisał Hipolit Taine: „Nie
ma nic niebezpieczniejszego
niż ogólna idea w małym pu-
stym mózgu. W mózgu takim,
właśnie dlatego że jest pusty,
idea nie napotyka żadnego opo-
ru, żadnej wiedzy będącej dla
niej przeszkodą, podczas gdy
mała objętość mózgu sprawia,
że idea nie potrzebuje zbyt wie-
le czasu, aby go wypełnić”.
Tylko w takich umysłach mógł
się zrodzić pomysł gruntowne-
go przemodelowania Francji.
Czegóż to nie dokonywali fran-
cuscy inżynierowie socjalni,
których słownik polityczny –
jak twierdzi Taine – nie zawie-
rał więcej jak sto wyrazów.
Zmienili kalendarz wprowa-
dzając nową rachubę czasu,
wymyślili nowe nazwy miesię-
cy, „przestarzały” tydzień za-
stąpili dekadą, której ostatni
dzień pełnił funkcję dawnej
niedzieli. Pojawiły się nowe
święta, np. święto braterstwa,
w czasie którego tworzono łań-
cuchy równości, czyli coś na
kształt znanych nam łańcuchów
czystych serc. Skonstruowano
nową „religię”, wymyślano ob-
rzędy itd.
Wszyscy Francuzi mieli zo-
stać poddani przymusowemu i
jednolitemu nauczaniu i wy-
chowaniu. Saint-Just propono-
wał, żeby do 16. roku życia
wszystkie dzieci bez względu
na płeć nosiły takie same stroje
(wiemy, skąd pochodzi tak po-
pularny dziś totalitarny unisex).
Obowiązywał jeden gatunek
chleba, tzw. chleb równości
(w kolejkach po ten chleb
pierwszeństwo miały kobiety
ciężarne), jeden ton, jeden styl,
jeden język. To wówczas po-
wstał zwyczaj używania bezce-
remonialnego zaimka „ty”.
Zmieniono układ administra-
cyjny kraju, przemianowano
place i pomniki, zmieniono na-
zwiska i imiona, np. Antoine-
Pro Fide Rege et Lege
Numer 2 AD 1988
Strona 7
-Luis zmienił się w Brutusa,
Laroi w Laloi (laloi – prawo),
Leroy w Dix-Aout (10 sierp-
nia), Pierre-Gaspard w Anaxa-
gorasa, Saint-Denis we Francja.
Późniejszy nieco „Program
równości” Buonarottiego po-
stulował, żeby żadne dziecko
nie mogło nosić nazwiska swe-
go ojca, a oprócz tego żaden
Francuz miał nie opuszczać
Francji, wszyscy mieli nosić
określony jednolity strój. Po-
ziom kulturalny obywateli
chciano podnosić za pomocą
darmowych przedstawień sztuk
rewolucyjnych. Jak dalece pre-
kursorska była ta rewolucja,
niech świadczy fakt, że już
wówczas chciano przeznaczoną
do zagłady grupę społeczną ja-
koś wyróżnić. Marat propono-
wał, aby każdy arystokrata no-
sił błękitną wstążkę. Ale nie
tylko to znalazło naśladowców
w XX wieku. W książce „Per-
fekcja techniki” pisze Fryderyk
Jerzy Jünger: „Przerabianie
ludzkiej skóry miało miejsce w
czasie Rewolucji Francuskiej.
Sprawozdanie z 20 IX 1794 r.
zawiera informację o fabrykan-
cie z Liuedon, który przerabiał
skórę zgilotynowanych. Dota-
cja ze strony Zgromadzenia
Narodowego wynosiła 45.000
franków. Filip Égalité (Orleań-
ski – T.G.) miał nosić spodnie
z ludzkiej skóry. Granier de
Cassagnac posiadał egzemplarz
konstytucji z 1793 roku,
oprawny w ludzka skórę”.
Wróćmy jednak do społecz-
nej inżynierii. Rzeczą najbar-
dziej zabawną jest to, że już w
1726 roku ukazała się książka,
w której opisany został z proro-
czą wręcz intuicją typ ludzi bę-
dących nieśmiałym jeszcze
wcieleniem socjalnych dokto-
rów i przyjaciół ludzkości, któ-
rzy postanowili tak szybko, jak
to jest możliwe, wznieść rodzaj
ludzki na nieznane mu dotąd
wyżyny powszechnego szczę-
ścia. W czasie jednej ze swych
podróży kapitan Guliwer od-
wiedził stolicę krainy Balnibar-
bi Lagade. Dowiedział się tam,
że pewne osoby po odwiedze-
niu latającej wyspy Laputy,
pełne lotnych myśli tam naby-
tych, nabrały niechęci do spo-
sobu zarządzania wszelkimi
przedsięwzięciami w dole, że
zaczęły zastanawiać się nad
tym, jak postawić na nowej sto-
pie wszelkie sztuki, nauki, ję-
zyki i rzemiosła. Aby tego do-
konać, uzyskały zezwolenie
królewskie na ustanowienie
Akademii PROJEKTORÓW w
Lagado, a pomysł ów tak
spodobał się ludowi, że w ca-
łym królestwie nie było jedne-
go znaczniejszego miasta,
gdzie nie istniałaby podobna
Akademia. W uczelniach
owych profesorowie obmyślali
nowe zasady i metody uprawia-
nia rolnictwa i budownictwa,
a także wszystkich rzemiosł
i przemysłów; nowe instrumen-
ty i narzędzia, dzięki którym
– jak zakładają – jeden czło-
wiek będzie mógł wykonać
pracę dziesięciu, a pałac da się
wybudować w tydzień i to
z materiałów tak odpornych, że
przetrwają całą wieczność bez
naprawy. Wszystkie płody zie-
mi będą dojrzewały w każdej
porze, którą uznamy za stosow-
ną, a plon z nich zbierzemy sto-
krotnie wyższy niż obecnie (ca-
sus Łysenki). I podobna ilość
innych najszczęśliwszych ulep-
szeń. Jedyny problem w tym,
że żaden z tych projektów nie
osiągnął jeszcze pełnej dosko-
nałości, a w oczekiwaniu, że
się tak stanie, cały kraj popadł
w nędzę i leży odłogiem, domy
popadają w ruinę, a ludziom
brak odzienia i żywności. Lecz
wszystko to, zamiast ich znie-
chęcić, każe im z 50 razy więk-
szą gwałtownością walczyć
o wprowadzenie w życie swych
zamysłów, gdyż gnają ich
w równej mierze nadzieja i roz-
pacz.
Swift, choć pesymista, nie
przewidział, że Akademie
PROJEKTORÓW powstaną
także w Lillipucie, Blefuscu,
Brobdingnyg, Lapucie, Lug-
gnagg, Japonii, Wittoranii czy
Anglii, a PROJEKTORZY zaj-
mą się dosłownie wszystkim:
gospodarką, polityką, edukacją,
wychowaniem oraz kulturą i
będą projektować, projekto-
wać, projektować. Ostatnio coś
jednak zaczyna się zmieniać w
PROJEKTORACH:
jakby
mniej nadziei, a więcej rozpa-
czy, która oby pomogła im
otworzyć oczy na rzeczywi-
stość. Lud też jakby nieco
mniej wierzy w PROJEKTY
(jeśli dotychczas wierzył, to
sam sobie winien). Coraz wię-
cej ludzi dochodzi do wniosku,
że cywilizacji w której żyjemy
nikt nie zaprojektował, bo nikt
nie projektował języka, oby-
czajów, kultury ani materialne-
go bogactwa. Wiedza jaką dys-
ponują PROJEKTORZY jest
niczym w porównaniu z wiedzą
mieszczącą się w myśleniu i
działaniu milionów ludzi swo-
bodnie kooperujących ze sobą.
To co powstało, trwa i powsta-
nie w przyszłości, nie jest re-
zultatem planu (PROJEKTU)
powstałego w Centralnej Aka-
demii Projektów, ale wynika
z realizacji milionów indywi-
Pro Fide Rege et Lege
Numer 2 AD 1988
Strona 8
dualnych projektów tworzo-
nych przez ludzi na swój pry-
watny użytek i w znacznej mie-
rze bez troski, jaki mają one
wpływ na całość organizmu
społecznego. Ale wpływ ten
jest wtedy zawsze dobroczynny
i twórczy, jeśli tylko trzymać
się zasad i reguł potwierdzo-
nych przez tradycję, doświad-
czenie i zdrowy rozsądek.
Kiedy powróci pokora wo-
bec rzeczywistości i praw, któ-
re nią rządzą, a których całko-
wicie nie znamy, kiedy świado-
mość zwycięży ułomności
i ograniczoność naszej wiedzy,
wtedy skończy się era PRO-
JEKTORÓW. Oby jak najprę-
dzej.
Moja polemika z Majakowskim
Artur Górski
I
Gdzie idziesz Robotniku
W idei zdobion szaty,
Poeto bez geniuszu,
Geniuszu bez łopaty?
Nie widzisz, że świat płonie,
Że aniołowie śpią?
Chodź raz pójdź w inną stronę!
Lewa zbryzgana krwią.
II
Gdzie idziesz Robotniku
Spragniony swej wolności?
Człowieku animuszu,
Odwago bez mądrości.
Proletariackie dłonie,
Co gardziel świata tną
Choć raz pójdź w inną stronę!
Lewa zbryzgana krwią.
III
Gdzie idziesz Robotniku
Pieśnią rozdarty w szyku?
Artysto bez fetyszu,
Boże nagiego bruku
Zostaw historii konie,
Niech dalej same mkną
Chodź raz pójdź w inną stronę!
Lewa zbryzgana krwią.
IV
Na berło króla spojrzyj
Ty marnotrawny synu.
Odłóż Marksy, Engelsy,
Dość rewolucji czynu,
Oddaj jemu koronę
Nie tobie nosić ją
Teraz pójdź w prawą stronę!
Ona nadzieją twą.
Pro Fide Rege et Lege
Numer 2 AD 1988
Strona 9
Monarchia – Republika
Artur Górski
Monarchia jest silną i niesporną władzą na-
czelną stanowiącą reprezentację narodu i pań-
stwa.
Republika to ustrój służący rządzącym, po-
dobnie jak każda dyktatura, bo wolę narodu
wyraża większa lub mniejsza liczba karierowi-
czów.
Monarchia jest stałą, niezależną od zmieniają-
cych się sympatii wyborczych władzą gwarantu-
jącą trwałość rządów, harmonię i ład.
W republice podczas wyborów partie poli-
tyczne prowadzą do rozbicia społeczeństwa.
Dzieje się tak, ponieważ każda z nich ma swoje
interesy, które nie są ani interesami narodu ani
państwa, lecz jedynie jej partykularnymi intere-
sami.
W monarchii niezmienność i dziedziczność
władzy oraz przygotowanie do niej niemal od
kołyski są najsilniejszymi elementami uchylają-
cymi wpływ natury osobistej i gwarantującymi
powodzenie w kierowaniu państwem.
W republice rządzą niefachowcy. Stanowi-
ska najbardziej eksponowane zajmują ci, którzy
przy pomocy demagogii i frazesów potrafią
uzyskać dla siebie największe poparcie, lub ci,
którzy realizują interesy grupowe karmiąc tłu-
my pustymi obietnicami (prezydentem może
zostać np. hydraulik lub piosenkarz).
Król – stojąc ponad społeczeństwem – jest sę-
dzią–mediatorem, który łagodzi istniejące kon-
flikty, będąc piastunem tradycji państwowej.
Ustrój republikański sprzyja dezorganizacji
społeczeństwa, pobudza i zaognia przejawy
walk klasowych, a tym samym nie gwarantuje
społeczeństwu trwałej i spokojnej egzystencji
oraz rozwoju.
Król bierze zawsze za żonę „liberalną dziewi-
cę” dając wszelkie wolności w gospodarce i
funkcjonowaniu władzy lokalnej.
Republika to zawsze mniejsza lub większa
kolektywizacja, nacjonalizacja, biurokracja i
etatyzm.
●
Do zadań króla należy realizacja polityki zagranicznej oraz ochrona państwa przed ewentual-
nym agresorem poprzez naczelne dowództwo nad silną i nowoczesną armią.
●
Do zadań króla należy czuwanie nad przestrzeganiem moralności i zachowaniem wszelkich in-
nych dogodnych warunków potrzebnych do funkcjonowania wolnego rynku oraz całego, opartego
na zasadach organizmu społeczeństwa.
Cytat
Hieronim hr. Tarnowski
Przemówienie z 10.03.1924 r.
„W pojęciu naszym istotny postęp ludzkości nie może polegać na przeskokach, ekspery-
mentach, próbach, a tym mniej na burzeniu jej dotychczasowego dorobku. Nie może on
być zrywaniem z przeszłością, jej zaprzeczeniem i przeciwieństwem, lecz jej logicz-
nym, konsekwentnym rozwojem ku dobru i prawdzie. Nowe formy i warunki życia nie
mają wynikać z przewrotu form dawnych, nie mają panować na gruzach przeszłości,
lecz z tej przeszłości, jak drzewo, z pnia się rozrastać”.
Pro Fide Rege et Lege
Numer 2 AD 1988
Strona 10