Pro Fide Rege et Lege 05

background image

Wolność gospodarcza jest potocznym określeniem liberalizmu gospodarczego. Ta koncepcja

ekonomiczna i wynikający z niej oraz realizowany w praktyce społeczno-gospodarczej program
działania jest nazywany leseferyzmem […]”

background image

Spis treści

Od redakcji
Artur Górski – Wolność gospodarcza
Jacek Bartyzel – Idea monarchiczna a „widmo demokracji”
Adam Gwiazda – Trzy po trzy, czyli monarchista w obronie demokracji
Od redakcji (do powyższego tekstu)
Juliusz S. – Monarchia - jedyne rozwiązanie dylematów pacyzmu
Aleksander Popiel – Sztuka królewska
Eryk von Kuehnelt-Leddihn – Oś Waszyngton-Moskwa
Ruch Polityki Realnej

3
4
7
9

10

11

13
15
17

Wydanie numeru: Artur Górski, Michał L.
Redakcja: Artur Górski, Adam Gwiazda, Andrzej Kaśmirowski

Adres do korespondencji:

www.konserwatyzm.pl

; e-mail:

kzm@konserwatyzm.pl

Klub Zachowawczo-Monarchistyczny, ul. Żubrowa 7, 01-978 Warszawa

Konto bankowe:

Klub Zachowawczo-Monarchistyczny: 77-1240-1066-1111-0000-0006-1131

Opracowanie elektroniczne: Portal Młodzieży Prawicowej - www.xportal.pl (1 XI 2008 r.)

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 2

background image

Od redakcji

edni się bawią w demokra-
cję, innym się wydaje, że
bawią się całkiem poważ-

nie, a jeszcze inni są niezado-
woleni, że tamci się w ogóle
bawią. My zaś spokojnie się
przyglądamy, uśmiechamy z
politowaniem oraz wyrozumia-
łością i… zwiększamy nakład
naszego periodyku. Idąc z „du-
chem czasu”, jak mawia lewi-
ca, czyli ze wzrastającą ko-
niunkturą na myśl prawicową
oraz biorąc pod uwagę per-
spektywę legalizacji Klubu i
pisma, zmieniam nieco szatę
graczną „Pro Fide, Rege et
Lege”. Niewątpliwie charakter
pisma będzie niezmienny. Na-
szym publicystycznym mie-
czem wymierzonym ostrzem
we wszystko, co lewicowe, po-
zostaje monarchizm, który jest

J

zwieńczeniem doktryny kon-
serwatywnej, oraz hasła kapita-
lizmu, który jest jedynym ra-
tunkiem dla naszej gospodarki.
„Tylko konserwatywny libera-
lizm jest prawdziwym antido-
tum na socjalizm” – głosiło
jedno z haseł w akcji wybor-
czej na rzecz kandydatów partii
prawicy – Unii Polityki Real-
nej. Popieramy!

Coś na kształt
propozycji

Pieniądze są zmorą prawie

całego społeczeństwa i robotni-
ków, a także chłopów, szcze-
gólnie inteligencji. Pieniędzy
potrzebują ojcowie na wykar-
mienie i ubranie rodziny, partie
na propagandę i agitację, pań-
stwo na opiekę socjalną i biuro-
krację. Klub też potrzebuje pie-

niędzy, potrzebuje Ciebie. Za-
tem:

jeśli jesteś młodym kon-

serwatywnym liberałem o sym-
patiach monarchistycznych,

jeśli możesz zainwesto-

wać min. 20 000 złotych [20
tys. starych złotych – przyp.
xportal],

jeśli chcesz zostać „akcjo-

nariuszem” naszego wydawnic-
twa „Pro Fide, Rege et Lege”,
to nie wahaj się. Wydawnictwo
ma dwa cele:

1) propagowanie wartości

ideologii konserwatyzmu, mo-
narchistycznej idei oraz zasad
wolnego rynku;

2) pomnażanie zysków wła-

snych dzieląc je w stosunku do
zainwestowanego kapitału.

Zapraszamy!

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 3

background image

Wolność gospodarcza

opracował Artur Górski

olność gospodarcza
jest potocznym okre-
śleniem liberalizmu

gospodarczego. Ta koncepcja
ekonomiczna i wynikający z
niej oraz realizowany w prakty-
ce społeczno-gospodarczej pro-
gram działania jest nazywany
leseferyzmem (od laisser faire
– pozwólcie działać). Według
tej koncepcji gospodarka osią-
ga najlepsze efekty, najlepiej
się rozwija, gdy przestrzegane
są następujące zasady:

W

1) pełna swoboda działania

jednostek gospodarczych (wol-
na konkurencja);

2) prywatna własność kapi-

tału;

3) brak ingerencji państwa,

organizacji politycznych czy
społecznych w stosunki gospo-
darcze;

4) regulatorem każdej dzia-

łalności gospodarczej, zarówno
ze strony producentów, jak i
konsumentów, jest wolny ry-
nek.

Koncepcja wolności gospo-

darczej narodziła się i ukształ-
towała w Anglii i we Francji w
XVII wieku. Nastąpiło to w sy-
tuacji, gdy system merkanty-
liczny okazał się niesprawny i
hamował rozwój gospodarczy
krajów. Merkantylizm stosował
reglamentację życia gospodar-
czego oraz protekcjonizm w
produkcji i handlu zagranicz-
nym.

Natomiast idea liberalizmu

gospodarczego i zastosowany
w praktyce gospodarczej lese-
feryzm przyczyniły się do
szybkiego rozwoju gospodar-
czego i kulturalnego krajów za-

chodnioeuropejskich i Ameryki
Północnej w XIX w. W następ-
stwie dały trwałą podstawę
ukształtowania się ustroju kapi-
talistycznego na całym świecie.
Mimo rozlicznych prób zaha-
mowania tego rozwoju przez
działalność monopoli, oligopoli
i nadmierny interwencjonizm
państwowy idee i zasady dzia-
łania tej koncepcji oraz wyni-
kająca z niej polityka gospo-
darcza stanowią do dzisiejsze-
go dnia najważniejszy impuls
nieustannego rozwoju kapitali-
zmu.

Szkoły kapitalizmu

Krótka charakterystyka pod-

stawowych aspektów wolności
gospodarczej jako najważniej-
szej przesłanki skutecznego
działania ekonomicznego.

Szkoła Miltona Friedmana

Stwierdził on, że najważ-

niejszą cechą wolności gospo-
darczej jest jej utylitaryzm.
Jego zdaniem, możliwość koor-
dynowania działalności milio-
nów ludzi poprzez dobrowolną
współpracę jednostek przy po-
mocy techniki wolnego rynku
opiera się na podstawowym
twierdzeniu, że obaj uczestnicy
ekonomicznej transakcji czer-
pią z niej korzyści, jeśli jest
ona obustronnie dobrowolna i
uświadomiona. Ideał gospodar-
czy Friedmana polega na do-
skonałym sojuszu wolności i
użyteczności. Ten ideał istnieje
w świecie „absolutnej, nie czę-
ściowej różnorodności, w któ-
rym nie liczą się żadne prak-

tyczne ograniczenia, w którym
sieć wymiany jest nieskończe-
nie bogata i w którym żadna
przemoc nie może być efek-
tywnie użyta” („Capitalism and
Freedom”, 1963 s. 3). Chociaż
rynek realny (wolny) nie może
nigdy do końca wyeliminować
przemocy i stworzyć warun-
ków pełnej, indywidualnej sa-
tysfakcji, jest on doskonalszy
od innych systemów, ponieważ
toleruje wielką różnorodność i
daje wszystkim równe szanse.

Szkoła Augusta Fryderyka
von Hayeka

Określił on pozytywny i

ewolucyjny charakter liberali-
zmu. Model ewolucji liberali-
zmu, w przeciwieństwie do
dziewiętnastowiecznego mode-
lu lozocznego Hegla, Mark-
sa czy Spencera, jest: nie za-
mknięty, lecz otwarty; nie zde-
terminowany, lecz spontanicz-
ny; nie jednorodny, lecz plura-
listyczny; nie kolektywny, lecz
indywidualny. Nowy model nie
zawiera żadnej wewnętrznej
czy zewnętrznej konieczności
dostosowania się do zasad roz-
woju, nie przypisuje historii ani
ogólnego planu, ani przezna-
czenia. Historię tworzą jednost-
ki, a nie ludzkość czy jakiekol-
wiek byty kolektywne. Jednost-
ki nie ulegają żadnemu histo-
rycznemu prawu ani żadnemu
stałemu wzorcowi zachowania,
ponieważ nic takiego nie istnie-
je, a jedyny możliwy wzorzec
ogólny powstaje w sposób nie-
przewidziany. Jednostki reali-
zują swoje cele, które są moty-
wowane subiektywnymi gusta-

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 4

background image

mi, pragnieniami, ambicjami,
co najwyżej poddane wpływom
przekonań i tradycji, w których
wzrosły, jak i instynktom
wspólnot rodzinnych czy gru-
powych. Cała siła i sens działa-
nia poddane ewolucji polegają
na tym, że jednostki uczą się
poprzez próby i błędy, poprzez
trafne i nietrafne decyzje, jak
poprawić swoją sytuację czy-
niąc życie lepszym, bardziej
wolnym i bardziej zasobnym.
Nikt za nich tego zrobić nie
może, żadne siły bezosobowe,
żadne tajemnicze byty, takie
jak: „ludzkość”, „społeczeń-
stwo” czy „klasa rządząca”,
żadna cudowna formuła cen-
tralnego planowania czy nowej
inżynierii społecznej w rodzaju
pierestrojki czy drugiego etapu
reformy. Przyszłość jest nie-
określona, a jej kształt i sens
zależy od naszych teraźniej-
szych, przeszłych i przyszłych
aktów wyboru; od tego, jak ro-
zumiemy użyteczność, szla-
chetność, niegodziwość; jak in-
terpretujemy sprawiedliwość,
wiedząc, dalej od religii, którą
wyznajemy lub zwalczamy; od
bliźnich, nauczycieli, dobrych i
złych doradców, moralnych i
politycznych

autorytetów,

świadomych i podświadomych
skłonności. Przyszłość jest wy-
padkową przypadków i regular-
ności, skoordynowanych dzia-
łań w życiu politycznym i du-
chowym, nieoczekiwanych
zdarzeń i okoliczności oraz
ludzkich wzlotów i upadków.

Szkoła Ludwika von
Misesa

Zwrócił on uwagę na zna-

czenie racjonalności gospoda-
rowania. Jako myślący i działa-
jący ludzie pojmujemy sens

działania ekonomicznego. Poj-
mując ten sens rozumiemy
równocześnie ściśle związane z
nim pojęcia wartości, bogac-
twa, ceny, kosztu. Wszystkie
one tkwią z konieczności w po-
jęciu działania. Obok nich wy-
stępują pojęcia wartościowania,
skali wartości i znaczenia, bra-
ku i obtości, korzyści i nieko-
rzyści, sukcesu, zysku i straty.

Logiczne wyjaśnienie tych

pojęć w ich systematycznym
wynikaniu z podstawowej kate-
gorii działania, a także wykaza-
nie koniecznego związku mię-
dzy nimi stanowi naczelne za-
danie ekonomii. Działając eko-
nomicznie, dokonując kalkula-
cji, uzyskujemy pewność, że
wolny rynek nie jest konwen-
cją, aktem woli czy metodolo-
gicznym zabiegiem, lecz obiek-
tywną rzeczywistością, po-
słuszną zasadom rozumu. Pie-
niężny rachunek ekonomiczny
jest intelektualną podstawą
ekonomii rynkowej.

Ekonomia i związana z nią

prakseologia nie mogą same z
siebie wydawać sądów etycz-
nych ani podejmować decyzji
politycznych. Poprzez swoje
prawa informują one, że działa-
nia na wolnym rynku prowadzą
nieuchronnie do wolności oso-
by ludzkiej, dobrobytu, harmo-
nii, skuteczności czynu i do po-
rządku, podczas gdy przymus,
interwencja rządu prowadzą
nieuchronnie do hegemonii,
koniktu, wyzysku człowieka
przez człowieka, nieskuteczno-
ści, nędzy i chaosu. W momen-
cie podjęcia praktycznej dzia-
łalności ekonomicznej od oby-
watela – twórcy etyki – zależy
wybór politycznej drogi: albo
ucisku i chaosu, albo wolności
i dobrobytu.

Szkoła Michała Nowaka,
Maksa Webera czy
Wernera Sombarta

Oni posunęli się znacznie

dalej. Doszukali się związków
liberalizmu kapitalistycznego z
religią. Max Weber twierdził,
że na początkach kapitalizmu
zabiegi rynkowe przedsiębior-
ców nie były zwykłą walką
konkurencyjną o zysk, lecz wy-
nikały z silnego odczucia obec-
ności transcendencji. W wolnej
działalności ekonomicznej wy-
korzystuje człowiek umiejętno-
ści dane mu przez Boga. Wer-
ner Sombart pisał, że cały sys-
tem religijny w mozaizmie jest
w rzeczywistości niczym in-
nym, jak kontraktem między
Panem i Jego wybranym naro-
dem, kontraktem ze wszystkimi
jego konsekwencjami i obo-
wiązkami. Zakłada on, że czło-
wieka nagradza się za obowiąz-
ki wykonane i karze za zanie-
dbania. Nagrody i kary rozda-
wane są częściowo w tym, a
częściowo w innym świecie.
Wynikające z tego faktu konse-
kwencje to po pierwsze, stałe
wrażenie strat i zysków, jakie
przynosi każde działanie, i po
drugie, powstanie skompliko-
wanego systemu buchalteryjne-
go dla każdej ludzkiej osoby.

Z kolei Nowak uważa, że w

instytucjach wolnego rynku ist-
nieje pewien ładunek treści du-
chowych, płynących wprost z
głównego nurtu chrześcijań-
skiej cywilizacji zachodniej. O
ile mechanizm etatyzmu prze-
niknięty jest duchem gnostycy-
zmu czyli podporządkowania
jednostek tajemniczemu cen-
trum osób wybranych, to ewo-
lucja wolności jest wierna du-
chowi tradycji doskonałości
człowieka i doskonałości Boga.

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 5

background image

Daje ona człowiekowi szansę
doskonalenia się. Duch kapita-
lizmu jest to duch pokory ma-

łości ludzkiej, ograniczoności,
a równocześnie zawiera on im-
puls do tworzenia, działania,

budowania i odkrywania no-
wych dróg.

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 6

background image

Idea monarchiczna a „widmo demokracji”

Jacek Bartyzel

(Specjalnie dla „Pro Fide, Rege et Lege”)

d dziesiątków lat ide-
owi rojaliści i konser-
watyści czują się zmu-

szeni dawać do zrozumienia, że
nieswojo im w „niekonserwa-
tywnym świecie”. Jednak w
Polsce Anno Domini 1989, w
Polsce „okrągłego stołu”, re-
staurowanej „Solidarności” i
licznych obietnic poszerzenia
wolności ich sytuacja jest
szczególnie trudna. Z jednej
strony bowiem, trudno nie ra-
dować się widokiem rytuału
pogrzebowego bolszewizmu –
w czym tak gorliwie rolę uczo-
nych grabarzy odkrywają sami
komuniści, z drugiej aliści stro-
ny jawi się integralnemu kon-
serwatyście mało budująca al-
ternatywa w postaci ochlokra-
tycznej i egalitarnej pod każ-
dym względem demokracji. A
kiedy zważyć jeszcze, że pra-
wie nie do rozplątania jest gor-
dyjski węzeł: jak dojść do nie-
podległości unikając „rozkoły-
sania” demosa, to nietrudno
oprzeć się podszeptowi „la-
sciate ogni speranza…

O

Pozbądźmy się od początku

złudzeń: idea demokratyczna i
to w jej najbardziej zabobon-
nym, niwelatorskim sensie, pa-
nuje dziś niepodzielnie w umy-
słach i sercach milionów ludzi,
skądinąd przywiązanych do tra-
dycyjnych form egzystencji,
wartości religijnych i rodzin-
nych. Dziwaczna w istocie syn-
teza chrześcijaństwa i demo-
kracji jawi się współcześnie –
dzięki zabiegowi utożsamiania
personalizmu z egalitaryzmem
– nie tylko jako naturalna, ale

wręcz ma w naszych warun-
kach największe widoki popu-
larności (choć niekoniecznie w
formie partii chadeckiej, raczej
bardziej jeszcze lewicowej for-
mule chrześcijańsko-demokra-
tyczno-socjalistycznej).

Cóż zatem robić, zapytać

może zdezorientowany i przy-
gnębiony, iż przypadła mu nie-
wdzięczna rola muzealnego
eksponatu, wyznawca latyń-
skiej metody życia zbiorowego.
Zwalczać a totali rodzący się w
cierpieniach demokratyczny re-
żim, odwrócić się plecami do
trywialnej rzeczywistości – od-
kopnąć na bok własny ideał
społeczny i włączyć się w
nową rzeczywistość, przyjmu-
jąc bez zastrzeżeń obiegowy
system wartości. Oczywiście
ani jedno, ani drugie i to wcale
nie z powodu, iż nie powinno
się (z oportunizmu) iść pod
prąd opinii i nastroju, lecz dla-
tego, że działając publicznie i
dla dobra własnej wspólnoty
trzeba zachować w każdych
warunkach elementarny po-
ziom wzajemnego zrozumienia.
Trzeba przeto być po części ro-
zumianym przez ludzi i trzeba
również ich rozumieć, nawet
gdy błądzą, a zwłaszcza to, że
błądząc wybierają jednak w
swym przeświadczeniu wol-
ność przeciwko tyranii.

Kiedy nie wiemy co czynić,

spróbujmy wsłuchać się w
przesłanie kierowane do nas z
otchłani wieków przez praw-
dziwych mędrców. Może
potraą dopomóc i nam w wy-
brnięciu z tego dylematu, wyjść

z mrocznej jaskini niewiedzy
na światło i opanować, na po-
czątek niechby pojęciowo, rze-
czywistość.

I oto jeden z największych i

najgłębszych, Platon przypomi-
na nam, że ustroje ewoluują
zwykle od najlepszego do naj-
gorszego. Monarchia bowiem
przeobrażała się w military-
styczną timokrację, ta w „kapi-
talizm” kupieckiej republiki. Tę
ostatnią uproszczenia ochlosu
pchały nieuchronnie w demo-
kratyczny bezład, co nie mogło
się skończyć niczym innym niż
tyranią. Zauważmy: mimo
wszystko jednak dla tego hel-
leńskiego praojca wszystkich
konserwatystów najgorszym
rodzajem ustroju nie jest demo-
kracja, lecz despocja. Zauważ-
my także, że my dziś zaczyna-
my pokonywać jeden odcinek
drogi powrotnej: od tyranii do
demokracji. Czyż zatem nie
wolno dopuścić myśli, że skoro
ustroje „psują się” w pewnym
porządku gradacji, to i poprawa
może następować drogą od-
wrotnej właśnie ewolucji? A
przecież najbardziej nawet za-
narchizowana i lekce sobie wa-
żąca boskie i naturalne prawo
demokracja stwarza większą od
despotyzmu przestrzeń wolno-
ści i otwiera pole walki o pod-
danie temu prawu porządku do-
czesnego.

W dialogu „Polityki” powia-

da Platon, że dobry ustrój po-
wstaje ze „zmieszania” monar-
chii i demokracji, tzn. pier-
wiastka autorytetu spersonali-
zowanego we władcy oraz pier-

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 7

background image

wiastka wolności wyrażającego
się uobywatelnieniem i równo-
ścią przed prawem (izonomią)
wspólnoty tworzącej polis. Ale,
powiada również Platon, są
dwie demokracje. Pierwsza
opiera się na nierządzie i swa-
woli motłochu poniewierające-
go wszystkich wyrastających
ponad tłum; druga rządzi się
prawem i uwzględnia przynaj-
mniej głos elit. Lepiej zresztą
jest żyć w słabej, ale prawo-
rządnej, demokracji niż w sil-
nej, ale kierującej się dobrem
kasty, zaprzeczającej zatem
istocie arystokracji, oligarchii.

Uporządkujmy teraz wnio-

ski. Skoro horyzont demokracji
jest nie do uniknięcia w pol-
skim jutrze, to zadaniem, obo-
wiązkiem integralnego konser-
watysty oraz rojalisty jest czy-
nić wszystko, co w jego mocy,
by:

– demokracja ta była demo-

kracją rządów prawa, a nie mo-
tłochu, i żeby służyła dobru
wspólnemu, a nie partykular-
nym interesom klas zoriento-

wanych zawsze na rewindyka-
cje i świadczenia lub takimż in-
teresom stronnictw i innych
oligopoli;

– zaszczepić tej demokracji

jak największą ilość zbawien-
nych pierwiastków duchowych,
moralnych i materialnych, skła-
dających się na tradycyjny etos
cywilizacji łacińskiej formy
„rządu mieszanego”, czyli mo-
narcho-arystokracji.

O jakie tu pierwiastki cho-

dzi, nietrudno zgadnąć. W
pierwszym rzędzie ugruntowa-
na być musi rola religii i etyki
katolickiej jako fundamentu
stanowionego w państwie pra-
wa pozytywnego. Musi zyskać
rękojmię poszanowania ludzkie
życie od chwili jego poczęcia,
dozgonność sakramentalnego
węzła małżeńskiego, prawo ro-
dziców do decydowania o kie-
runku edukacji i wychowania
swoich dzieci, prywatna wła-
sność indywidualna i rodzinna
jako główna i pierwszorzędna
forma życia gospodarczego
wolność produkowania, wy-

miany i najmu pracy, korpora-
cyjna autonomia zakładów na-
ukowych, wolność sztuki, pra-
sy i opinii publicznej. Czy
można przytomnie sądzić, że
idea dynastii królewskiej wraz
z jej sakralnym pierwiastkiem
może liczyć na zrozumienie w
społeczeństwie, które samo nie
stanie się pierwej organiczną
wspólnotą rodzin, także jako
„domowych kościołów”.

Niezależnie od tego wszyst-

kiego muszą przez cały ten –
być może mierzony życiem ca-
łych pokoleń – okres istnieć i
być słyszalne w „warstwie pro-
dukującej” narodu czysto kon-
serwatywne, nie wyłączając ro-
jalistycznych, ośrodki opinio-
twórcze mówiące nieustannie
demokracji swoje „tak, ale…
tak, ale to jeszcze nie to…”;
głoszące heroicznie pogardzaną
dziś prawdę, że demokracja bez
współistnienia z wyższym od
woli tłumu autorytetem to per-
wersja wobec wartości.

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 8

background image

Trzy po trzy, czyli monarchista w obronie demokracji

Adam Gwiazda

anim przejdę do pole-
mizowania z dwoma
głównymi tezami arty-

kułu p. Bartyzela zajmę się kil-
koma drobniejszymi opiniami
na temat konserwatyzmu i mo-
narchizmu, jakie się w nim
znalazły, a które jednak, jak się
wydaje, wymagają sprostowa-
nia.

Z

Po pierwsze

P. Bartyzel nazywa rządzącą

Polską elitę „komunistami”.
Niezorientowany czytelnik, nie
wtajemniczony w tajniki soc-
-opozycyjnej nowomowy, mo-
że pomyśleć, iż są to ludzie
wyznający ideologię marksi-
stowską i starający się wcielać
w praktyce jej zasady. Jak wo-
bec tego wytłumaczyć prowa-
dzenie rynkowych mechani-
zmów w gospodarce żywno-
ściowej, chociażby? Czy to
właśnie zalecał Marks lub cho-
ciażby Abramowski, bądź Kel-
les-Krauz? Nic podobnego.
Szanowny Autor, podobnie jak
większość opozycji, nie rozu-
mie prostego faktu, iż rząd ope-
rując sloganami leninizmu
przechodzi na pozycje neopra-
wicy (prawda, że bardzo powo-
li, ale jednak…). „Komunizm”
jest więc epitetem mającym
oznaczać zależność elit władzy
w państwach Układu Warszaw-
skiego od Rosji. Jest to faktem,
ale ze ścisłym znaczeniem po-
jęcia (o co powinni dbać kon-
serwatyści) nie ma nic wspól-
nego.

Po drugie

Ta nieszczęsna niepodle-

głość. Proszę wskazać mi, z
której to zasady konserwaty-
zmu wynikać ma dążenie do
niej w Polsce A.D. 1989. Wy-
daje mi się, iż zasady wręcz
przeczą konieczności dążenia
do niepodległości w rozumie-
niu suwerenności państwowej
za wszelką cenę. Słusznie p.
Bartyzel łączy niepodległość z
„rozkołysaniem demosu”. Dą-
żenie do niej w wydaniu pol-
skim zawsze kojarzyło mi się z
jakobińskimi rzeziami (sierpień
1831 r., 24 czerwca 1794 r.)
bądź z socjalistyczną rewolucją
(1918 r., Piłsudski et consor-
tes). Zgadzam się z Maurycym
Rajskim („Stańczyk” nr 10, s.
17), że niepodległość oznacza
nie suwerenność państwową,
ale zdolność własnej elity do
obrony swej władzy przed kon-
kurentami. Walka o nią ozna-
cza więc rywalizację nowej eli-
ty z obcą i ze starą elitą rodzi-
mą. I jeszcze jedno: skończmy
ze schematem mówiącym, że
niepodległość jest lub jej nie
ma. Tak jak uzależnienie wła-
snej elity od obcej może się
zwiększać lub zmniejszać, tak i
niepodległości może być wię-
cej lub mniej. Niepodległościo-
we dylematy p. Bartyzela nie
są więc dylematami konserwa-
tysty.

Po trzecie

Nazywanie Platona praoj-

cem konserwatystów wydaje
się być grubym nieporozumie-
niem. Przypomnijmy, że Karol

Popper upatrywał w Platonie
prekursora historycyzmu prądu
wrogiego cywilizacji łacińskiej,
której zasad bronią konserwa-
tyści. Z „helleńskich praojców”
cenię sobie bardziej Arystotele-
sa. Może więc nie jestem kon-
serwatystą, skoro Platona w
swoim drzewie genealogiczno-
-ideologicznym nie umiesz-
czam. Jednak, odwrotnie niż p.
Bartyzel, nie twierdzę, że jest
on ojcem wszystkich zacho-
wawców.

Po czwarte

Tutaj zaczynają się poważne

zarzuty. Posługując się obser-
wacjami Platona o ewolucji
ustrojów politycznych w pew-
nej kolejności p. Bartyzel
twierdzi, że powrót do – tak
upragnionych przez wszystkich
rojalistów – form monarchi-
stycznych możliwy jest w na-
stępującym odwrotnym porząd-
ku: od tyranii (rządy „komuni-
stów”), przez demokrację do
władzy królewskiej. Zaiste
dziwna to koncepcja, nie
uwzględniająca ani rewolucji,
ani innych etapów. Historia
uczy nas, że monarchie były re-
staurowane po obaleniu bądź
upadku tyranii. Tak było we
Francji: monarchia Ludwika
XVI – jakobińska demokracja
– napoleoński cezaryzm – re-
stauracja. Podobnie w Anglii
po epoce Cromwellów. Zresztą
reguły nie obowiązują historii,
można jedynie odczytywać fak-
ty i na ich podstawie formuło-
wać hipotezy.

Ja osobiście bardziej skła-

niam się tu do zdania Aleksan-

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 9

background image

dra Trzaski-Chrząszczewskie-
go, że „tak jak przed Ludwi-
kiem XVIII musiały przyjść
Dyrektoriat i Cesarstwo, tak
nim przyjdzie Mikołaj III bądź
Aleksander IV, musi być Stalin,
a po nim Woroszyłow, Blün-
cher bądź ktokolwiek inny”
(cytuję z pamięci), niż ku mgli-
stym koncepcjom spółki Plato-
n–Bartyzel. Nie mogę pojąć, po
co odbudowywać demokrację,
która jest zdecydowanie anty-
arystokratyczna i antycywiliza-
cyjna, skoro można postawić
na proces cywilizowania obec-
nej arystokracji, czy też elity
posługujące się terminologią
Parety.

Po piąte

Przekonanie o tym, jakoby

istniały dwie jakościowo różne
demokracje, jest złudą i niczym
więcej. Gdyby mogła istnieć
„demokracja rządów prawa, a
nie motłochu”, byłbym demo-
kratą, a nie monarchistą. Żadna

demokracja nie może zapewnić
prywatnej własności, partiae
potestas familiae
, gospodarki
opartej na „własności produko-
wania, wynajmu i najmu
pracy”, ponieważ oparta jest na
zasadzie suwerenności ludu.
Wszystko to są marzenia, i to
nie marzenia rojalisty, ale neo-
konserwatysty. Demokracja nie
jest niczym innym, jak mecha-
nizmem legalnej grabieży, jak
pisał Bastiat, którego „Prawo”
(„Wektory” 1988) wszystkim
obrońcom „demokratycznego
ideału” serdecznie polecam.
Tłum zawsze może „zamienić
się w tyrana i zażądać urzeczy-
wistnienia swoich kaprysów” –
pisze słusznie Le Ron – „cywi-
lizacje, które oddają władzę w
ręce tłumu, muszą upaść”. Tak
właśnie się stało w cywilizacji
łacińskiej w początkach XIX
w., a narzędziem spełnienia
woli tłumów była i jest nadal
właśnie demokracja. Skoro pra-
wo nie pochodzi od Boga czy z
natury, ale jest stanowione

przez lud, to można uchwalić i
progresywne opodatkowanie, i
zakres handlu alkoholem czy
bronią, i dopuszczalność prze-
rywania ciąży (pozytywizm
prawny). Czymże zatrzymać
legislacyjne szaleństwo? P.
Bartyzel proponuje coś, co aby
zrealizować, należy zmienić lu-
dzi w Doskonałych. Coś mi tu
pachnie gnozą…

Proponuję coś innego – nie

460 „uduchowionych” Posłów i
setkę Senatorów plus po-
wszechne prawo wyborcze, ale
jeden „dyktator” i kilkadziesiąt
arystokratycznych

rodzin,

świadomych swojego interesu
oraz interesu państwa plus
„przymus ekonomiczny”. Takie
rozwiązanie w najlepszy spo-
sób zabezpieczy prawa cywili-
zacji łacińskiej i będzie o wiele
sensowniejszym preludium po
restauracji monarchii niż jaka-
kolwiek bądź demokracja. Taki
Pinochet po polsku, tylko tro-
chę bardziej reakcyjny.

Od redakcji

(do powyższego tekstu)

o tak, ale jeśli nie ma
tyranii, jak twierdzi
Autor polemiki, to co

obalać w celu restauracji mo-
narchii? Jeśli nie ma tyranii i
monarchii, to pewnie jest de-
mokracja? Demokracji wg Au-
tora także nie ma. To co jest,
system przejściowy? Między
czym a czym? Można założyć,
jak uczynił to p. Bartyzel, że
system naszego kraju (choćby
nie chcieli tego komuniści czy
my z innych względów) powoli

N

się demokratyzuje. W tym
miejscu odwołuję sz. czytelni-
ka do „Biuletynu Monarchi-
stycznego” (kwiecień 1989, nr
3).

Nazwa elity rządzącej w

każdym systemie jest umowna.
Można ją również nazwać: ary-
stokracją. Autor zapomina o
pewnej istotnej kwestii: w każ-
dym społeczeństwie wytwarza
się elita rządząca (arysto-
kracja). W systemie autorytar-
nym (np. postkomunistycznym)

„arystokracja” ma jedynie tę
przewagę nad demokratyczną
„arystokracją”, że jest bardziej
trwała i stabilniejsza. Nie pod-
lega ciągłym rotacjom. Autor
nie bierze też pod uwagę faktu,
że nie wszystkie elity dają się
cywilizować w czasie na tyle
szybkim, by proces ten był ko-
rzystny dla narodu. Nie ozna-
cza to oczywiście, że obecna
władza musi być w tym proce-
sie oporna.

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 10

background image

Monarchia – jedyne rozwiązanie dylematów pacyfizmu

Juliusz S.

acznijmy nietypowo od
postawienia

kilku

wstępnych pytań. Skąd

się wzięli pacyści? Dlaczego
pokój światowy nie jest w ce-
nie? Jak łatwo się zorientować,
oba pytania dotyczą bezpie-
czeństwa państwa i jego prze-
trwania w zmieniających się
warunkach.

Z

Zdaje się, że fenomen od-

mowy służby wojskowej ma
także bezpośredni związek z
powszechnym obowiązkiem,
obrony państwa. Zauważmy
przy tym: prekursorami idei
uzbrojenia narodu byli francu-
scy jakobini. Ich hasło: „ojczy-
zna w niebezpieczeństwie” sta-
nowiło przykrywkę naturalnej
dla ruchu rewolucyjnego żądzy
podboju. W epoce monarchi-
stycznej taka mobilizacja lud-
ności nie byłaby możliwa. W
czasach przedrewolucyjnych,
gdy armia składała się z pospo-
litego ruszenia szlachty, żołnie-
rza zaciężnego lub ochotników
(armia zawodowa), ludzie nie
narzekali na wojsko. Po prostu
nie mieli ku temu istotnych po-
wodów. Mieszczanie i chłopi
sarkali co prawda na dragonady
i rosnące podatki przeznaczone
na wyposażenie armii, jednak-
że ich samych nikt nie ciągał
na wojnę. Osoby i mienie pod-
danych władcy pozostawiali w
spokoju. Nie robili tego z wro-
dzonej im dobroci. Daleki je-
stem od takiej supozycji, cho-
ciaż trudno całkowicie wyklu-
czyć podobne motywy. Sądzę,
że monarchami kierowało
wówczas racjonalne przekona-
nie, że dobrze wojować będą

tylko ci, którzy sami chcą się
bić. Króla nie trzeba było prze-
konywać, że interes publiczny
(potrzeba utrzymania silnej ar-
mii na wypadek koniktu) wy-
maga podporządkowania nie
dążeniom części męskiej popu-
lacji do ryzyka, walki i – last
but nor least
– agresji. Szef
państwa ZDAWAŁ SOBIE
sprawę z tego, że prowadzenie
wojny przy pomocy zawodow-
ców nie stoi w sprzeczności z
naturalnymi dążeniami rolni-
ków, kupców i rzemieślników.
Wojaczka musiała oderwać te
grupy ludności od ich tradycyj-
nych zajęć i pozbawić zarobku.
Również kobiety musiały na
tym stracić, zmuszone zająć
opuszczone miejsca pracy i po-
dwoić tym samym wysiłek. Z
dokonanego wyliczenia widać
więc, że władcy dążąc od stwo-
rzenia silnej armii zawodowej,
bardzo skutecznie popierali in-
teresy społeczeństwa. Dopiero
sukcesy demokratyzacji znisz-
czyły to sprzężenie zwrotne,
obtujące w dobroczynne na-
stępstwa. Wyznawcy demokra-
cji uznali zawodowa armię za
instytucję zagrażającą rządom
większości. Począwszy od ja-
kobinów, a skończywszy na
bolszewikach, w myśl idei po-
wszechnego obowiązku zaczę-
to zmuszać do noszenia broni
mężczyzn czujących do niej
wstręt. Jak się można było spo-
dziewać, odruch sprzeciwu
przerodził się w końcu w
otwarty bunt. Oto są głębokie
przyczyny pacyfizmu wśród
młodzieży, których połowiczne
środki, w rodzaju zastępczej

służby poborowych, nie usuną.
Jedynie stopniowy powrót do
wojska zawodowego ograni-
czyłby zasięg pacyfizmu do
grona nieszkodliwych marzy-
cieli.

Gdy wiemy już, na czym

polega istota pacyfizmu, zasta-
nówmy się jeszcze nad proble-
mem nurtującym każdego
obrońcę pokoju. Dlaczego po-
mimo jednomyślnych deklara-
cji o pożytkach płynących z po-
koju i zgody nisko cenię sobie
pokój? Dla ułatwienia spróbuj-
my zadać sobie dodatkowe py-
tanie: co skłania rządy do kon-
tynuowania wyniszczających
wojen? Nasuwa się prosty
wniosek: rządzący zostali zmu-
szeni do postępowania w myśl
zasady „cena nie gra roli”,
gdyż od zwycięstwa w wojnie
zależało ich być albo nie być.
Zachowywali się więc, jak roz-
rzutni właściciele stawiający
wszystko na jedną kartę. Zmia-
na na gorsze i tym razem doko-
nała się za sprawą rosnącej de-
mokratyzacji. Sądzę, że demo-
kratyzacja pozbawiła nasze
państwa faktycznych gospoda-
rzy kraju (monarcha) i wstawi-
ła w jego miejsce kcyjnych
(lud, naród, klasa robotnicza,
partia). Jednym słowem, znikła
jednostka osobiście odpowie-
dzialna za bezpieczeństwo pań-
stwa. Demokratyczna odpowie-
dzialność grupowa jest w isto-
cie iluzoryczna, a jednostki po-
noszące jej cząstkę skłonne są
przedkładać prestiż instytucji,
którą reprezentują, nad rzeczy-
wiste interesy kraju. I chociaż
historia zna prestiżowe wojny

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 11

background image

(o sukcesję) prowadzone przez
monarchów, to nie było one
zbyt liczne. Pojęcie bezwarun-
kowej kapitulacji z rzadka po-
jawiało się w dokumentach dy-
plomatycznych starych monar-
chii. Beznadziejność naszej sy-
tuacji polega na tym, że wojny
toczą się między narodami

(dawniej między władcami) z
udziałem całych narodów (nie-
gdyś: armii zawodowych). Mo-
ralny regres w stosunkach mię-
dzypaństwowych, datujący się
od czasów Ligi Narodów, wy-
maga od nas dokonania nie-
zbędnych zmian. Nie żądamy
dosłownego powrotu do cza-

sów Świętego Przymierza, któ-
re – nie każdy sobie zdaje z
tego sprawę – dawało Europie
sto lat pokoju i wolności. Spró-
bujmy jednak na nowo sformu-
łować zasady, które przyniosły
sukces półtora wieku temu.
Trudu tego podjęli się w PRL
właśnie MONARCHIŚCI.

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 12

background image

Sztuka królewska

Aleksander Popiel

arto powiedzieć o
osobie panującego i
jego stosunku do

reszty społeczeństwa. Tutaj bo-
wiem, jak w soczewce, skupia-
ją się egalistyczne atomizmy.
Być może oświetlenie sprawy
przez nieuprzedzonego obser-
watora przyczyni się do
oczyszczenia atmosfery podej-
rzeń wobec monarchii właści-
wej dla społeczeństw demokra-
tycznych. Proponuję więc na
chłodno rozważyć pewne re-
sentymenty. Proszę o chwilę
cierpliwości, a okaże się, że na-
sze obawy nie mają podstaw.

W

Zarzut 1

„W monarchii zdajemy się

na przypadek. O tym, kto bę-
dzie rządził, decyduje los.
Trzeba temu zapobiec przez
wybór głowy państwa.”

Czy na pewno zmiana jest

uzasadniona? Zauważmy: po-
rządek dziedziczenia władzy w
monarchii nie budzi z reguły
sporów i emocji, ponieważ oso-
ba następcy nie podlegała dys-
kusji. Który z piastunów wła-
dzy wzbudza więcej kontro-
wersji: ten kto zawdzięcza ją
wyrokom losu, czy ci, co posie-
dli ją dzięki sile wojska, popar-
ciu mas lub przekupstwu? Nie
czekając na odpowiedź, przy-
pominam o stosownej formule
monarchistów „Umarł król,
niech żyje król!”

Zarzut 2

„Następcy są najczęściej

próżniakami żywionymi na
koszt państwa.”

Zdarza się i tak. Jednakże z

reguły następca tronu otrzymu-
je staranne wychowanie i od
najmłodszych lat wciągany jest
w bieg spraw państwowych.
Daje mu to niezwykłą przewa-
gę nad ludźmi, którzy tylko
przez jakiś czas trudnią się po-
lityką. Dla przyszłego władcy
realna polityka i praca zaczyna
się w młodości.

Zarzut 3

„Osoba władcy wyniesiona

przez okoliczności nie ma oka-
zji dla wykształcenia właści-
wych form postępowania z
ludźmi.”

Czym jest dzisiejsze wojsko,

lepiej nie mówić. Nie zawsze
jednak tak było. A właśnie w
wojsku książę uczy się odpo-
wiednich form. Wyszło szydło
z worka – powiedzą demokraci
i nie będą mieli racji. Porządne
wojsko to świetna szkoła wy-
konywania i wydawania rozka-
zów. A wszakże zdolność natu-
ralnego zachowania się wobec
podwładnych należy do podsta-
wowych zalet szefa państwa.
Przywódcy demokratyczni po-
zbawieni są z reguły zręczności
w obchodzeniu się z ludźmi.
Alternatywę dla armii stanowi
jedynie przebywanie w otocze-
niu licznej służby. Oprócz mo-
narchy również arystokracja
przechodziła podobną eduka-
cję. Dlatego też często określa-
no ją mianem naturalnej elity
władzy.

Zarzut 4

„Swoiste prawo do rządze-

nia, jakie posiada władca, musi
skłaniać do arogancji.”

Władca „z urodzenia” nie

musi potykać się z konkuren-
cją. Brak konkurencji oznacza,
że władcy obca jest atmosfera
rywalizacji (przeważnie wielo-
letniej i pełnej zawiści) o naj-
wyższe stanowisko. Dzięki
temu stać władzę na szlachet-
ność i niewymuszoną łaska-
wość.

Zarzut 5

„W trakcie dorastania na

osobę następcy spływają kolej-
ne dobrodziejstwa, zaszczyty,
na które nie zasłużył. To nie-
sprawiedliwe.”

Czy na pewno? Zapomina

się w takich przypadkach, że
zaspokajając jego zachcianki
odbieramy mu ochotę do reali-
zowania wygórowanych ambi-
cji. Gdy obejmuje on władzę,
wszelkie możliwe honory już
posiada. Wie, że nic nadzwy-
czajnego go nie czeka. Pozosta-
je mu sumienne wypełnianie
obowiązków głowy państwa,
zawierających się w jednym
słowie: sprawiedliwość.

Zarzut 6

„Większość znanych wład-

ców to uosobienie przeciętno-
ści. Nie ma w związku z tym
kim się zachwycać.”

Niesłusznie. Czyż nie widać,

że geniusz na tronie bywa istną
plagą dla kraju? Przykłady są
odstraszające: Fryderyk Wielki,
Piotr Wielki, Ludwik XIV, Ka-

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 13

background image

rol XII… Na szczęście dla lu-
dów genialni władcy są rzadko-
ścią. Ktoś powiedział: ludy,

które odrzuciły króla z Bożej
łaski, otrzymały w zamian
władców z odpustu Bożego.

Owo przekleństwo ciąży już
nad nami od stu lat. Wystarczy!

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 14

background image

Oś Waszyngton–Moskwa

Eryk von Kuehnelt-Leddihn

zy istnieje coś takiego,
jak oś Waszyngton-
–Moskwa? Przecież

konikty i napięcia między
Wschodem a Zachodem są nie-
zaprzeczalnym faktem. W cią-
gu ostatnich czterdziestu lat do-
chodziło niekiedy do wojen lo-
kalnych („zastępczych”) i starć
między państwami należącymi
do jednego i drugiego obozu.
Sami Amerykanie dwukrotnie
używali swoich wojsk przeciw
krajom należącym do „czerwo-
nego imperium”: Korei i Wiet-
namowi. Ale to tylko jedna
strona medalu. Jest i druga. De-
mokratyczne idee Rewolucji
Francuskiej, do których z taką
pogardą odnosili się Ojcowie
Założyciele, zaczęły silnie
wpływać w 1828 roku na kli-
mat polityczny Ameryki. Wal-
ter Lippman powiedział, że „ja-
kobinizm stał się popularnym
credo amerykańskiej demokra-
cji”. Z kolei komunizm jest w
znacznym stopniu konsekwen-
cją idei demokratycznych. W
efekcie istnieje wyraźny zwią-
zek pomiędzy „demokraty-
zmem”, który tak głęboko prze-
paja amerykańską mentalność,
a komunizmem. Było to ewi-
dentne w czasie II wojny świa-
towej i tuż po niej – zanim
amerykańso-sowiecki miesiąc
miodowy dobiegł końca – i
znacznie przerosło oczekiwania
Henryka Wallace'a, marzącego
o „Stuleciu Szarego Człowie-
ka”. W anglo-amerykańskiej
historii lewicowa tradycja ma-
jąca swe korzenie u Tomasza
Baine'a, angielskich levellerów
i diggerów, a nawet jeszcze

C

wcześniej u Wata Tylera, Jana
Bulla i lollardów. Nic dziwne-
go, że wielki irt między Wa-
szyngtonem a Moskwą miał so-
lidne ideologiczne fundamenty
i pewien urok dla szerokiego
ogółu.

To co dzieli ZSRR i Amery-

kę, to tradycja starsza niż
współczesna ideologia demo-
kratyczna: to wiara w wolność
jednostki. Nowy Testament
mówi o wolności, nigdy o rów-
ności, która należy zarówno do
demokratycznego, jak i socjali-
stycznego wokabularza. Habe-
as Corpus Act jest szerszy niż
Francuska Rewolucja. Samuel
Johnson mawiał, że do praw
wyborczych nie przywiązuje
żadnej wagi, natomiast Habeas
Corpus Act ma dla niego zna-
czenie podstawowe.

Demokratyczny folklor do

dziś wpływa na amerykańską
politykę, zwłaszcza zagranicz-
ną. Od czasu, jak w USA uzna-
no, że wolne wybory, rząd re-
prezentowany i stale rozszerza-
nie zakresu praw wyborczych
to coś, co przyniosło krajowi
korzyści, amerykańscy idealiści
pragną rozpowszechniać swoje
szczęście na całym świecie.
Niestety ich pragnienia mają
wiele wspólnego ze zjawiskiem
nazywanym przez Niemców
Ferstenliebe, czyli z miłością
do tych, którzy pod względem
geograficznym znajdują się
najdalej (przeciwieństwem do
tej miłości jest Nächstenliebe,
czyli miłość do tych, którzy są
najbliżej).

Tak się składa, że w sowiec-

kim imperium rządzący (np. w

konstytucji) popierają przynaj-
mniej na papierze: republika-
nizm, demokrację, społeczną i
rasową równość, emancypację
kobiet, postęp i rozwój techni-
ki. Robi to wrażenie na Amery-
kanach, choć przyznają oni, że
ten godny podziwu program
nie został jeszcze w pełni zre-
alizowany. Z pewnością jednak
mówią Sowieci tym samym ję-
zykiem, co ich amerykańscy
kuzynowie. Można więc z nimi
dyskutować. Jak powiedział
kiedyś Wallace: „Oni mają de-
mokrację ekonomiczną, a my
mamy polityczną”. Czyż USA i
ZSRR nie walczyły razem od
1945 roku z kolonializmem?
Czyż nie prowadziły szlachet-
nej rywalizacji pod hasłem:
„Będę bardziej antykoloniali-
styczny niż ty”?

Dzisiaj najbardziej widocz-

na zbieżność amerykańskiej i
sowieckiej polityki zagranicz-
nej występuje w odniesieniu do
południowej półkuli. W RPA
od 1976 roku realizowany jest
program mający na celu stop-
niową eliminację apartheidu.
Trzeba pamiętać, że aby stwo-
rzyć system apartheidu, wyda-
no w Pretorii niezliczoną ilość
ustaw, praw, zarządzeń i regu-
lacji. Dlatego jego rozmonto-
wanie jest bardzo skompliko-
waną operacją, co czyni sytu-
ację w RPA diametralnie od-
mienną od tej, jaka istniała nie-
gdyś na amerykańskim Połu-
dniu. Mimo to wielu Ameryka-
nów i Europejczyków pragnie
wywołać w RPA ciężki kryzys
gospodarczy, który tak mocno
dotknąłby biedniejszą (i.e.

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 15

background image

czarną) część ludności, że zde-
sperowana podjęłaby niemal
beznadziejną próbę rewolty.
Szlachetni marzyciele z pół-
nocnej półkuli – w imperium

sowieckim, w zachodnioeuro-
pejskich demokracjach, a na-
wet w amerykańskim rządzie –
pragną, aby inni umierali w
imię ich idealistycznej ideolo-

gii. Można chyba mówić o
zbieżności celów Waszyngtonu
i Moskwy.

O autorze

ryk von Kuehnelt-Led-
dihn urodził się w 1908
roku. Mając 20 lat był

korespondentem w Moskwie.
Studiował nauki polityczne,
prawo i teologię. Doktoryzował
się w 1937 roku na uniwersyte-
cie w Budapeszcie. Od 1935
roku wykłada historię i japoni-
stykę, socjologię i nauki poli-
tyczne w angielskich i amery-
kańskich collegach. W 1947
roku powrócił do Austrii i
mieszka w Lans (Tyrol). Jest
współpracownikiem wielu
pism europejskich i amerykań-
skich, m.in. „Critecn” i „Zeit-
buehe” (RFN) oraz „National
Review” (USA). Jest Kawale-
rem Zakonu Maltańskiego.

E

Dla Kuehnelt-Leddihna za-

chodnie demokracje, narodowy
socjalizm i bolszewizm są róż-
nymi przejawami tej samej no-
woczesnej cywilizacji maso-
wej. Dla jego myśli podstawo-
we jest rozróżnienie między
wolnością (tak jak ją rozumieli
w Anglii whigowie-arystokra-
ci) a równością czyli zglajszto-
waniem praktykowanym w de-
mokracjach. Amerykańską de-
mokrację zalicza Kuehnel-
t-Leddihn do obozu wolności
jedynie o tyle, o ile stworzona
przez arystokratów konstytucja

amerykańska ogranicza demo-
krację. Ta antydemokratyczna
tradycja jest jednak w USA nie-
zbyt silna, co wg niego czyni
realnym zagrożenie przez rządy
motłochu i w konsekwencji
przez totalitaryzm.

Korzenie narodowego socja-

lizmu tkwią wg Kuehnelt-Led-
dihn w Rewolucji Francuskiej.
Narodowy socjalizm oznacza
reductio ad absurdum wszyst-
kich idei 1789 roku i dlatego
jest najbardziej nowoczesną
formą demokracji. Republika
Weimarska, będąc bardziej po-
stępowa niż Cesarstwo za Bi-
smarcka, utorowała drogę naro-
dowemu socjalizmowi. Do du-
chowych poprzedników naro-
dowego socjalizmu zalicza Ku-
ehnelt-Leddihn Marcina Lutra,
którego myśl wsparła rozwój
nowoczesnej demokracji. Ta
krytyka Lutra wiąże się też z
ogólnym antyprotestanckim i
antypruskim nastawieniem Ku-
ehnelt-Leddihna. Uważa on, że
„dziećmi” Rewolucji Francu-
skiej są również pruski nacjo-
nalizm i militaryzm, stanowią-
ce odejście od prawdziwej tra-
dycji niemieckiej, którą uosa-
biają Kabsburgowie.

Dla Kuehnelt-Leddihna

sprzeczność między wolnością

a równością jest na Zachodzie
rozstrzygana na korzyść rów-
ności, a ze szkodą dla wolno-
ści, co sprawia, że demokra-
tyczna republika prowadzi do
tyranii (wyjątkiem jest Szwaj-
caria). Podkreśla on stanowczo
różnicę, jaka zachodzi między
liberalizmem a demokracją. Są
to dla niego dwie całkowicie
odmienne zasady. Prawdziwy
liberalizm ma wg niego korze-
nie w chrześcijaństwie.

Kuehnelt-Leddihn jest wro-

giem współczesnej kultury
miejskiej, równouprawnienia
kobiet, powszechnego prawa
wyborczego i powszechnej
oświaty.

Jedynym ratunkiem dla Eu-

ropy zagrożonej przez totalita-
ryzm, czyli zinstytucjonalizo-
wane rządy motłochu, jest znie-
sienie systemu partyjnego i
ustanowienie monarchii stano-
wionej. Mając na myśli Zachód
pisał: „Dla prawdziwego totali-
taryzmu lepiej się nadaje pano-
wanie owej pozbawionej obli-
cza przeciętności niż rzekoma
dyktatura proletariatu pod egi-
dą wysoce ek-………… [tutaj
tekst się urywa – przyp. xpor-
tal]

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 16

background image

Ruch Polityki Realnej

a swojego patrona i mi-
strza uważają Stefana
Kisielewskiego, a pan

Kisielewski się od tego miana
nie odżegnuje. Od dziesiątków
lat przecież, m.in. na łamach
„Tygodnika Powszechnego”
manifestuje, że jest za kapitali-
zmem i to wolnorynkowym.

Z

Jednym z liderów RPR jest

Janusz Korwin-Mikke, rocznik
1942, zawsze nienagannie
ubrany (jak na konserwatywne-
go liberała przystało), w garni-
turze z kamizelką i w muszce.
Pan Korwin-Mikke studiował
cybernetykę, matematykę, pra-
wo i psychologię, choć nie
wszystkie z tych kierunków
ukończył. Do 1964 roku, po
tym jak ze swym listem do par-
tii wstąpił Jacek Kuroń i Karol
Modzelewski, Janusz Korwin-
Mikke urządził mały wiec, za
co został aresztowany. Po wyj-
ściu okazało się, że z uczelni
zginęły jego papiery. W tej sy-
tuacji, czekając aż się odnajdą,
do 1968 roku przeważnie grał
w brydża, zdobywając nawet
tytuł mistrza krajowego. W
marcu 1968 roku znów go za-
mknięto, co jednak miało ten
dobry skutek, że znalazły się
jego dokumenty i po odzyska-
niu wolności mógł wznowić
studia. W 1969 roku ukończył
naukę i rozpoczął pracę w In-
stytucie Transportu Samocho-
dowego, potem pracował dla
UW. A w 1977 roku prowadził
prywatne seminarium z udzia-
łem studentów Uniwersytetu
oraz Politechniki pod nazwą:
„Prawica – liberalizm – konser-
watyzm” – i od tego czasu po-
ważnie zajął się organizowa-

niem ruchu konserwatywnych
liberałów.

Na przełomie 1978 i 1979

roku utworzył podziemną
Ocynę Liberałów, którą opo-
zycja nazywała z przekąsem
JOLA – jednoosobowa ocyna
liberałów. Faktycznie, oprócz
pana Korwin-Mikke pracami
wydawniczymi zajmowało się
jeszcze dwóch ludzi. Później, z
czasem ruch zaczął zyskiwać
więcej sympatyków, choć zda-
rzały się też i kłopoty. W Sierp-
niu '80 Janusz Korwin-Mikke
pojechał do Szczecina, skąd je-
den z przywódców strajku wy-
rzucił go, bo przywiezioną bi-
bułę sprzedawał (inaczej kon-
serwatywny liberał postępować
nie może) zamiast ją rozdawać.
Jesienią 1981 roku milicja ro-
botnicza chciała usunąć go ze
Zjazdu „Solidarności”, bo kol-
portował własny list z krytyką
Stefana Bratkowskiego, co
uznano za fakt niedopuszczal-
ny. W marcu 1982 roku zaś
wpadł z całym nakładem „No-
wej klasy” Dżilasa i został in-
ternowany. Po czterech miesią-
cach zwolniono go, a nieco
później – po uniewinnieniu po-
przez sąd – odzyskał cały skon-
fiskowany nakład książki.
Ocer SB odwiózł mu „Nową
klasę” ciężarówką do domu.

Na kongresie SD Janusz

Korwin-Mikke rozrzucił ulotki,
nawołując do rozbicia partii na
liberalną i chadecką. W 1982
roku – protestując przeciwko
głosowaniu przez posłów SD
za ustawą o przymusie pracy –
wystąpił ze stronnictwa. 15 li-
stopada 1987 roku doprowadził
do zawiązania Ruchu Polityki

Realnej. W 1988 roku otrzymał
zaproszenie na Kongres Mię-
dzynarodówki Liberalnej do
Pizzy. We wniosku paszporto-
wym napisał: w rubryce „przy-
należność partyjna”: „Ruch Po-
lityki Realnej” – „udział w
kongresie Międzynarodówki
Liberalnej”. Paszport dostał od
ręki.

Konserwatywni liberałowie

działają głównie we Wrocławiu
(o odchyleniu monarchistycz-
nym), w Poznaniu (o skrzywie-
niu narodowym) oraz w Krako-
wie i Warszawie. Nie powołali
swej partii, choć myśleli o Par-
tii Konserwatywno-Liberalnej
lub Partii Liberałów „Prawica”.
W środowisku umiarkowanych
liberałów – np. gdańskich czy
krakowskich – uchodzą za sza-
lejących liberałów–teoretyków,
których teorie zupełnie nie
przystają do sytuacji w Polsce.

14 listopada 1987 roku

czternastu z nich utworzyło
Ruch Polityki Realnej (RPR),
który zgodnie ze statutem dzia-
ła na terenie całego kraju, a
jego uczestnikiem może zostać
każdy, kto ukończył 23 lata.
Prawomyślności uczestników
RPR strzeże Straż Ruchu, która
może, ale tylko jednomyślnie,
za głoszenie opinii sprzecznych
z „Deklaracją” lub „Progra-
mem” usunąć z ruchu każdego
uczestnika.

Za naczelną wartość uczest-

nicy RPR (m.in. Stefan Kisie-
lewski) uznają wolność.

W „Deklaracji” stwierdzili:

„Nie chcemy doprowadzić do
ujednolicenia postaw; sądzimy,
że Ruch będzie pepinierą róż-
nych ugrupować politycznych

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 17

background image

mieszczących się w tradycyj-
nym kręgu konserwatystów, li-
berałów, ludowców monarchi-
stów i narodowców”.

W „Programie” zaś napisali:

„Dążyć będziemy do odbudo-
wania podstawowych wartości
naszej kultury i cywilizacji ła-
cińskiej; praw i zasad moral-
nych, godności, honoru, praw-
dy, wolności, własności pry-
watnej i odpowiedzialności”. O
fundamencie dodali: „Kultura
nasza jest katolicka, a cywiliza-
cja chrześcijańska”. O ułożeniu

władz: „Władze powinny zo-
stać zdecentralizowane i usta-
wione tak, by się wzajemnie
kontrolowały i ograniczały”. O
gospodarce: „Działalność go-
spodarcza winna być prowa-
dzona w oparciu o prywatną
własność środków produkcji
osób fizycznych lub ich związ-
ków”.

– Liberalizm konserwatyw-

ny – dodaje Janusz Korwi-
n-Mikke – jest po pierwsze mo-
ralny (bo dając jednostce mak-
simum wolności, domaga się

od niej w zamian odpowie-
dzialności za swe czyny), a po
wtóre – jest niezwykle skutecz-
ny, zapewniając dobrobyt po-
wszechniejszy niż to potraą
uczynić inne systemy. Nato-
miast wszelka ingerencja pań-
stwa w życie obywateli świad-
czenia społeczne, zakazy i na-
kazy prowadzą do stępienia
ostrza konkurencji między jed-
nostkami, osłabiając tym sa-
mym instynkt samozachowaw-
czy i zmniejszający mobilność
całego systemu.

Unia Polityki Realnej

Nasz Reagan jest młodszy!

Janusz Korwin-Mikke

SENATOREM!

Pro Fide Rege et Lege

Numer 2 (5) AD 1989

Strona 18


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pro Fide Rege et Lege 09
Pro Fide Rege et Lege 03
Pro Fide Rege et Lege 07
Pro Fide Rege et Lege 02
Pro Fide Rege et Lege 04
Pro Fide Rege et Lege 06
Pro Fide Rege et Lege 08
FIDE Trainers Surveys 2012 05 01 Viacheslav Eingorn R p vs B p
FIDE Trainers Surveys 2015 05 29 Alexander Beliavsky Modern Reti
FIDE Trainers Surveys 2013 05 22, Karsten Müller Endgames with Rook and minor piece against Rook an
FIDE Trainers Surveys 2015 05 29 Jeroen Bosch The Transfer into the Pawn Ending
FIDE Trainers Surveys 2012 05 01 Viacheslav Eingorn Non Standard Positional Play
FIDE Trainers Surveys 2016 05 28 Miguel Illescas Invisible morphology of the chessboard A homage to
FIDE Trainers Surveys 2016 05 28 Jovan Petronic Two Rooks Lift & Swing
FIDE Trainers Surveys 2011 05 16 Jeroen Bosch Queen Power or Power of the Masses
FIDE Trainers Surveys 2017 05 19 Miguel Illescas Working with Computers
FIDE Trainers Surveys 2011 05 16 Jeroen Bosch Rook & Pawn vs Two Minor Pieces
FIDE Trainers Surveys 2013 05 21, Jeroen Bosch Training and Solitaire Chess
FIDE Trainers Surveys 2010 05 31 Alexander Beliavsky A Practical Ending

więcej podobnych podstron