Pro Fide Rege et Lege 08

background image

Herb Imperium Rosyjskiego

background image

Spis treści

Artur Górski – Rozwiązać partie!
Ks. Michał Poradowski – O powrót do monarchii w Polsce
Jacek Bartyzel – „Konserwatyzm” Szekspira
Marek Matera – Romanowowie
Monika Wolska – Idea sprawiedliwości u Platona
Kacper Krasicki – Powrót Króla
Mariusz Tomasz Paszkiewicz – Gdy padną słowa: Afryka Południowa…
Aleksander Popiel – O systemie zgodnym z naturą

3
5
6
9

11

13
15
17

Adres do korespondencji:

www.konserwatyzm.pl

; e-mail:

kzm@konserwatyzm.pl

Klub Zachowawczo-Monarchistyczny, ul. Żubrowa 7, 01-978 Warszawa

Konto bankowe:

Klub Zachowawczo-Monarchistyczny: 77 1240 1066 1111 0000 0006 1131

Opracowanie elektroniczne: Portal Młodzieży Prawicowej – www.xportal.pl (31 XII 2008 r.)

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 2

background image

Rozwiązać partie!

Artur Górski

im że jest król, gdy w
kraju rządzą partie?
Nikim!

K

Dzisiejsze monarchie są mo-

narchiami malowanymi. Królo-
wie panują, lecz nie rządzą. Są
makietami władców. Makieta-
mi, które dowolnie ustawiają
rządzący z ramienia partii, z
woli tłumu. To tłum odebrał
władzę królom, to partyjni bon-
zowie chcą przywłaszczyć so-
bie autorytet monarszy. Nie po-
zwólmy na to.

Nie pozwólmy, by partie

tworzyły historię narodu, by
nadal ustalały w państwie wa-
runki, które pchną państwo do
zguby. Nie dopuśćmy do bała-
ganu i anarchii, do obłudy i
chamstwa, do tyranii ludu.
Uchrońmy

społeczeństwo

przed utratą największych war-
tości materialnych i ducho-
wych. Odbierzmy partiom głos.

Jest wiele zła, które czynią

partie polityczne działające w
systemie demokratycznym. Wi-
dać to m.in. w parlamencie.
Przez swoją niezrównoważoną
działalność, wynikającą z par-
tykularnych interesów i ambicji
ich przywódców, prowadzą do
bezładu i nieporządku. Zamiast
obradować w spokoju i we
wzajemnym szacunku, bojow-
nicy partii kłócą się i wyzywają
nawzajem (mniej lub bardziej
kulturalnie). Bojkotują wza-
jemne propozycje paraliżując
prace parlamentu. Wolą podej-
mować na forum kwestie mało
istotne, gdyż w poważnych
boją się klęski swego stanowi-
ska. Nie przyznają się w tym
wszystkim ani do błędów, ani
do kłamstw. Ślepo bronią par-

tyjnej linii zalewając wszyst-
kich morzem zbędnych pustych
słów.

Prowadzą także do rozbicia

społeczeństwa na zwalczające
się, często nienawidzące frak-
cje. To nacisk grup społecz-
nych ma przyczynić się do ich
sukcesu. Jednak w rzeczywi-
stości partie nie reprezentują
narodowych interesów, lecz je-
dynie swoje polityczne aspira-
cje. Walczą o władzę dla swych
liderów, a cena tej władzy
może być każda. Bowiem ten,
kto zwycięża, może kontrolo-
wać przychody i wydatki pań-
stwa. Kto rządzi, ten dzieli.
Aby dzielić, trzeba najpierw
wygrać wybory. Partie w tym
celu dokonują wielu zabiegów
na ciele społeczeństwa. Sączą
kcyjne obietnice, deklaracje
bez pokrycia i perspektywy no-
wych lepszych czasów. Nie do-
puszczają do myśli faktu, że
czasy ładu, spokoju i dobrobytu
mogą nastąpić tylko w monar-
chii dziedzicznej.

Jeśli więc chcemy zdrowego

narodu i silnego państwa, jeśli
chcemy stworzyć prawdziwą
monarchię, musimy dążyć do
całkowitej likwidacji partii po-
litycznych. Nie zabroni się lu-
dziom, rzecz jasna, skupiać w
związkach politycznych, ale
winno się maksymalnie ograni-
czyć wpływ partii na władzę.
Jednym słowem, należy za-
mknąć przed partiami wrota
parlamentu. W zamian powin-
no się umożliwić ludziom wy-
rażanie opinii w innych, apoli-
tycznych strukturach. W Sej-
mie (jeśli nie zostanie on przez
króla rozwiązany) znajdą się

przedstawiciele poszczegól-
nych grup społeczno-zawodo-
wych, rekrutowani z cechów
czy np. korporacji. Gdy w Izbie
Niższej zasiądą reprezentanci
chłopów, rzemieślników, przed-
siębiorców, robotników czy in-
teligencji, a nie jacyś partyjni
socjaliści czy liberałowie, to
ich spojrzenie na rzeczywiste
potrzeby poszczególnych grup
społecznych i całego narodu
nie będzie zniekształcone przez
ideologie i polityczne animo-
zje. Będą mogli wyrazić swoje
autentyczne bolączki i potrze-
by, a król wysłucha je i podej-
mie odpowiednie decyzje.

W Izbie Wyższej zaś winni

znaleźć się (po części z nomi-
nacji królewskiej) ludzie posia-
dający ogólnospołeczny szacu-
nek, czy to ze względu na za-
sługi dla ojczyzny, czy też ze
względu na nieprzeciętną ma-
jętność, lub inni będący autory-
tetami moralnymi. Gdy Sejm w
monarchii winien być instytu-
cją bardziej opiniotwórczą, tak
Senat doradczą,

Jako realiści powyższe dąże-

nia nasze i próby reeksji prak-
tycznych rozwiązań odkładamy
na później, nie tracąc ich wsze-
lako z oczu. Dziś bowiem jest
naszym obowiązkiem wspierać
wszelkich konserwatystów,
którzy dążą do naprawy, choć-
by chwilowo byli w szeregach
partii. Mamy nadzieję, że nie
zarażą się trądem partyjniactwa
i – gdy nadejdzie odpowiednia
chwila – złożą partyjne sztan-
dary. Wiemy też, że gdybyśmy
my partię rojalistyczną założy-
li, byłby to prawdziwy koniec
monarchii w Polsce .

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 3

background image

Cytat

Jan Vanier

„Władza jest wielką i piękną odpowiedzialnością: osoba, która ją sprawuje, otrzymuje
od Boga światło, siłę i dary niezbędne do wykonania zadania. Dlatego odpowiedzialny
nie powinien poprzestać na zasięganiu rad ludzi, którzy powierzyli mu tę funkcję, jak
sekretarz jakiegoś zgromadzenia. Powinien w skrytości ducha szukać rady Boga i
odkrywać Boże światło w najtajniejszej głębi swego jestestwa. Głęboko wierzę w łaskę
stanu; Bóg zawsze spieszy z pomocą człowiekowi sprawującemu władzę, który w
pokorze stara się służyć prawdzie.”

„Jednym z najistotniejszych przymiotów osoby sprawującej władzę jest jasna i
jednoznaczna hierarchia ważności problemów, przy czym niektóre mają bezwzględne
pierwszeństwo; jeśli odpowiedzialny zatonie w szczegółach, może stracić wizję całości.
Niech nigdy nie traci z oczu tego, co najważniejsze. W gruncie rzeczy, najlepiej
sprawuje władzę ten, kto sam robi niewiele, ale uświadamia innym sens ich funkcji i
życia, uczy ich podejmować odpowiedzialność, wspiera, umacnia i kontroluje.”

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 4

background image

O powrót do monarchii w Polsce

Ks. Michał Poradowski

Santiago, Chile, 11 lutego 1990 r.

ormalne i prawne przy-
wrócenie Orłowi Białe-
mu jego złotej korony

jest głęboko symboliczne. Bo
chociaż nasz Orzeł Biały miał
swą złotą koronę także i w cza-
sach ustroju republikańskiego
w okresie dwudziestolecia Nie-
podległości, to jednak korona,
jako taka, jest zawsze symbo-
lem monarchii i Królestwa. Co
zresztą wcale nie przeszkadza,
że Polska od wieków nazywała
się i była w rzeczywistości
Rzecząpospolitą, czyli republi-
ką (res-publica), podobnie jak
wszystkie monarchie współcze-
sne. W ciągu całej swej historii
niepodległej Polska zawsze
była, z wyjątkiem wspomnia-
nego dwudziestolecia, monar-
chią i do tego ustroju powinna
powrócić, gdyż monarchia, tak-
że ta tradycyjnie polska, a więc
Rzeczypospolitej, ma swe wła-
ściwości, których nie należy
lekceważyć. Chodzi tutaj
przede wszystkim o pewne za-
sady prawne i moralne, które,
oczywiście, w wieku dwudzie-
stym pierwszym, do którego się
zbliżamy, choć zawsze te same
co w czasach minionych, mu-
szą być dostosowane do rze-
czywistości obecnej i z wizją o
przyszłości. „Król” to nie to
samo, co „prezydent” – nie tyl-
ko dlatego, że raz wybrany rzą-
dzi aż do swej śmierci (co ma

F

ogromne znaczenie praktyczne,
jako rządy ciągłości w polityce
zagranicznej, wewnętrznej, go-
spodarczej i kulturalnej), ale,
że jako „Pomazaniec Boży”
posiada szczególny autorytet i
wyjątkową godność, co spra-
wia, że jego rządy – mimo
wszelkich zmian politycznych,
jakie zachodzą w kraju – cha-
rakteryzuje powaga, ciągłość i
stałość. Monarchia jest bowiem
z natury swej instytucją ponad
partyjną i król nie reprezentuje,
jak Prezydent, jakiejś chwilo-
wej „większości” parlamentar-
nej czy plebiscytowej, ale cały
Naród i interesy całego kraju, a
więc Polski jako bytu histo-
rycznego. Nasze bratnie sąsied-
nie narody: węgierski i rumuń-
ski także prawdopodobnie po-
wrócą do monarchii. Oczywi-
ście, powrót do monarchii
chrześcijańskiej, jako iż Naród
Polski – choć zawsze w ciągu
swej tysiącletniej historii bar-
dzo tolerancyjny wobec innych
wyznań i przekonań – jest na-
rodem chrześcijańskim i w
swej większości katolickim.

Przywrócenie Orłowi Białe-

mu jego złotej korony trzeba
nam powitać jako znak i sym-
bol powrotu do Polski Tysiąc-
letniej, a więc do Polski chrześ-
cijańskiej, i dlatego korona ta
powinna być uwieńczona Krzy-
żem – tak jak to było zawsze w

czasach monarchii. Zanim więc
przyszły król zasiądzie w Zam-
ku, niechaj Prezydenci rządzą
w okresie przejściowym pod
symbolem Orła Białego w zło-
tej koronie z Krzyżem, czyli
niechaj rządzą po chrześcijań-
sku. Polska w tej chwili potrze-
buje nie tylko pożyczek i inwe-
stycji zagranicznych, lecz
przede wszystkim błogosła-
wieństwa Bożego i opieki Kró-
lowej Polski, Najświętszej
Dziewicy Bogarodzicy Maryi;
wszelkie jednak błogosławień-
stwa Boże idą tylko z Krzyża i
przez Krzyż, póki więc nie bę-
dzie Krzyża na koronie Orła
Białego, trudno jest liczyć na
opiekę Bożą.

Jeśli niedawno sprawdziła

się przepowiednia mnichów ty-
betańskich, że książę z Krako-
wa otrzyma trzy korony (co
dawniej było tłumaczone jako
zapowiedź przywrócenia mo-
narchii w Polsce, która objęła-
by Polskę, Litwę i Ruś), a co
okazało się być Tiarą Papieską,
możemy spodziewać się, że i
inne przepowiednie się spraw-
dzą odnośnie powrotu do mo-
narchii i że nowy „Piast” zjed-
noczy wszystkie ziemie i
wszystkie ludy dawnej Rzeczy-
pospolitej w duchu Prawdy,
Sprawiedliwości i Miłości.

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 5

background image

„Konserwatyzm” Szekspira

Jacek Bartyzel

udzysłów, którym ujęto
powyżej konserwatyzm
Szekspira, nie oznacza

zamiaru zaprzeczenia tegoż;
stanowi on wyłącznie sposób
ostrzeżenia Czytelnika, że kwa-
likacja ideowa tego rodzaju
zyskuje pełnię obywatelstwa
jedynie w odniesieniu do fak-
tów z epoki po rewolucji 1789
r., kiedy to zakwestionowane
zostały wszystkie wartości tra-
dycyjnego społeczeństwa, kie-
dy ujawniła się – jakże zgubna
dla całego rodzaju ludzkiego –
antynomia społeczna Prawicy i
Lewicy. W epoce wielkiego
Stradfordczyka wartości owe
trzymały się całkiem krzepko, a
„konserwatyzm”, czy może
wciąż jeszcze tradycjonalizm,
zdawał się być naturalną posta-
wą wobec rzeczywistości, nie-
omal instynktem albo przesą-
dem – jakby powiedział Ed-
mund Burke. I zaiste, autorowi
Hamleta nie przyszło by nawet
na myśl nazywać siebie konser-
watystą, nie tylko dlatego, że
termin taki nie był jeszcze w
obiegu.

C

Wszelako, istnieją całkiem

poważne powody, dla których
wolno posługiwać się – bez
obawy popełnienia grubego
anachronizmu – pojęciem
„konserwatyzm”, dla próby
charakterystyki poglądów spo-
łecznych Szekspira. Elżbietanki
i jakobicka Anglia nie znała
wprawdzie rozłamu na prawicę
i lewicę, nie miała nawet jesz-
cze stronnictw Whigów i Tory-
sów, ale w jej budowle społecz-
nej i w jej życiu duchowym za-
kiełkowały już zarodki wspo-

mnianej antynomii. Trzeba bo-
wiem pamiętać, że w XVI wie-
ku Królestwo Anglii wstrzą-
śnięte zostało odgórnie stero-
waną rewolucją religijną o an-
tykatolickim i antypapieskim
ostrzu. Kościół angielski nie
tylko pozbawiony został nieza-
leżności od władzy świeckiej,
ale i wyjałowiony – po odrzu-
ceniu wielu podstawowych do-
gmatów katolickich i po znisz-
czeniu struktur monastycznych
– z najwznioślejszych pier-
wiastków duchowości chrześ-
cijańskiej.

Religijna rewolucja Henryka

VIII miała też poważne skutki
w sferze społecznej. Rozprawa
z Kościołem i z zakonami po-
ciągnęła za sobą konskaty
dóbr i ziem klasztornych; ode-
brane zakonom – a przy okazji
niektórym starym rodom – zie-
mie zawłaszczyli plebejscy nu-
worisze oraz skwapliwie korzy-
stająca z antykatolickiego kur-
su ludność żydowska. Za pano-
wania Elżbiety I bezczelne roz-
pychanie się rozmaitych sel-
f-made-manów było już na-
gminne i Szekspir, choć socjo-
logicznie patrząc, jeden z nich,
patrzył na to z odrazą – respek-
tem otaczając starą arystokra-
cję.

Dla uwypuklenia w tym

choćby, tzn. religijnym, wy-
miarze antycypacji przez Szek-
spira nowożytnego konserwa-
tyzmu warto podkreślić, że
przynajmniej do tzw. spisku
prochowego (1601) był on z
całą pewnością kryptokatoli-
kiem. Rzeczony spisek, na któ-
rego czele stał przyjaciel i pro-

tektor poety, hr. Essex, za-
chwiał prawdopodobnie wynie-
sioną z tradycji domowej jego
wiarą, ponieważ drastycznie
odsłonił konikt dwóch lojal-
ności, którym bezskutecznie
pragnął dochować wierności:
wobec Rzymu, który jakoby
nakazywał mordować niewin-
nych i wobec narodowej mo-
narchii. (Nasz poeta nigdy za-
pewne nie dowiedział się, że
cały ten spisek był w rzeczywi-
stości sprawnie skonstruowaną
przez służby specjalne Elżbiety
prowokacją, mającą na celu zo-
hydzenie katolicyzmu i katoli-
ków).

Jakkolwiek było z formalną

koncesją Szekspira, z jego dzieł
widać jasno, że świat pojęć i
wartości pisarza był par excel-
lence katolicki. Nawet jeśli
składał on niekiedy dank „anty-
papistowskim” sloganom angli-
kanów, zachowywał zawsze i
armował credo łacińskie: wia-
rę w rzeczywistą i całkowitą
transsubstancjację, teologię
czyśćca, równowagę Łaski i
Zasługi w teodycei, dogmat
świętych obcowania. Często
też dawał wyraz swej odrazie
wobec purytanizmu. Przez śre-
dniowieczną teologię katolicką
uformowana była także Szek-
spirowska wizja wszechświata i
miejsca w nim człowieka. Jak
wykazał Francis Fergusson,
słynna gnoma Hamleta o arcy-
dzielności rodzaju ludzkiego
(II, 2), uważana długo za dekla-
rację renesansowego, nieomal
laickiego humanizmu, stanowi
przedłużenie ortodoksyjnej po-
chwały człowieka jako istoty

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 6

background image

stworzonej na obraz i podo-
bieństwo Boże; tworu pośred-
niego w hierarchii bytów po-
między aniołami, do których
podobien jest rozumem i „eks-
presją”, a zwierzętami, z który-
mi łączą go niskie instynkty i
żądze.

Drugim po katolicyzmie

czynnikiem pozwalającym upa-
trywać w dziele Szekspira an-
tycypację ideowego konserwa-
tyzmu jest jego głęboka pogar-
da dla demokracji. Ciekawost-
ką dla polskiego Czytelnika
może być fakt, iż genetycznie
materiału historycznego do
ukazania absurdu rządów ludu
dostarczył Szekspirowi polski
„wynalazek” elekcji viritim.
Echa tej procedury pobrzmie-
wają np. w scenie 5 aktu IV
„Hamleta” kiedy to do Elsyno-
ru… „Wpadł Laertes […] /
herszt tałałajstwa, które zwie
go panem, / Jakby świat dziś
dopiero miał się zacząć, / Jakby
tradycje stare zapomniano, /
Wrzeszczą: my wybieramy?
My! Laertes! / Czapki, języki,
dłonie chmurom głoszą: / Laer-
tes! Niechaj żyje król Laertes!”
(przeł. W. Chwalewik). Nawia-
sem mówiąc, ta groteskowa
tłuszcza daje się dziecinnie ła-
two rozbroić sprytnemu tyrano-
wi Klaudiuszowi.

Uroszczeniom demosu prze-

ciwstawia Szekspir wizję ładu
hierarchicznego, będącego
wiernym i logicznym odwzoro-
waniem naturalnego porządku
wszechświata. Wizja ta ukształ-
towana została pod wpływem
wciąż panującej w umysłach
ludzi renesansu – mimo odkryć
Kopernika – kosmologii Ptole-
meuszowej. Tak wyobrażony
wszechświat był budowlą pio-
nową, złożoną ze sfer przeźro-

czystych kul, z których najwyż-
sza i najodleglejsza, zwana pri-
mum mobile, obracała się naj-
prędzej i nadawała ruch innym,
znajdującym się wewnątrz jej
obwodu. Hierarchiczną tę ar-
chitektonikę dopełniał obraz
Ziemi, jako umieszczonej po-
środku wirujących sfer nieru-
chomej bryły, która oglądana z
jakiegokolwiek bądź zewnętrz-
nego punktu patrzenia, zawsze
znajdowała się w dole, co wy-
rażał słynny biblijny topos „pa-
dołu”, a w poezji Szekspira sło-
wo cellerage (ciemnica). Ana-
logonem pionowej budowy ko-
smosu była hierarchiczna struk-
tura społeczna. Chyba najpeł-
niej wyraził Szekspir ideę ta-
kiego ładu oraz jego ścisły
związek z porządkiem kosmosu
w sławnym monologu Ulissesa
z tragikomedii „Troilus i Kre-
syda” (I, 4).

Z tyrady Ulissesa, jak i z

wielu innych ustępów dzieł
Stradfordczyka wnosić może-
my śmiało, że trzecim składni-
kiem jego „konserwatyzmu”
było głębokie przywiązanie do
idei jedynowładztwa, znajdują-
cego pełnię sensu w instytucji
religijnej monarchii. Osoba
króla – zwierzchnika, wodza i
pasterza ludzi, była dla niego
nieodzownym warunkiem hie-
rarchicznego ładu organicznego
społeczeństwa, składającego
się z wielostopniowej drabiny
stanów naznaczonych swo-
istym powołaniem i sobie wła-
ściwymi powinnościami. W ta-
kim pojmowaniu scalającej i
regulującej funkcji pasterza na-
rodu było oczywiście także za-
kodowane dziedzictwo schola-
stycznej teorii jedynowładztwa.

Król jest z istoty swojego

powołania strażnikiem Ładu,

którego korzenie tkwią w trans-
cendencji, w ustanowionym
wolą Stwórcy prawie moral-
nym. Ale tragedie, komedie, a
zwłaszcza kroniki historyczne
Szekspira, obtują przecież w
postaci królewskich tyranów,
zbrodniczych i podstępnych –
jak Ryszard III czy Klaudiusz –
lub tchórzliwych i kapryśnych
– jak Ryszard II. Byłażby za-
tem prawdziwa głośna przed
laty teza Jana Kotta o Wielkim
Mechanizmie wplatającym w
tryby zbrodni każdego władcę,
jako clou „historiozoi” Szek-
spira? Nic bardziej błędnego od
tej jawnie prezentystycznej in-
terpretacji rozhisteryzowanego
ex-stalinowca. Zbrodniczy
władcy to u Szekspira nie
kwintesencja władzy monar-
szej, ale jej radykalne zaprze-
czenie. Bywa bowiem tak, że
naturalny ład (order) ulega za-
kłóceniu wskutek bądź to kata-
strof żywiołowych w kosmosie,
bądź immanentnych działań
ludzkich, biorących się z naru-
szenia równowagi „humorów”
w duszy ludzkiej. Wyzwolone z
uwięzi woli etycznej namiętno-
ści wzbijają wielu osobników
w stan pychy, prowadząc i do
destrukcji porządku społeczne-
go, i do autodestrukcji (słynny
okrzyk Ryszarda III „Króle-
stwo za konia!”, kończący jego
nędzny żywot w grzęzawiskach
równiny Tamworth). Ale ten
żywioł zła poczyna się właśnie
dzięki przyjęciu zgubnego
mniemania niżej stojących o
ich uprawnieniu do kwestiono-
wania piramidy społecznej i le-
gitymizmu prawowitej władzy.
Awanturnicze i żądne władzy
indywidua (w dramatach Elż-
bietańskich nazywano je często
wprost „Makiawelami”) czują

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 7

background image

się uprawnione do transforma-
cji ról społecznych, a ich gwał-
towne wzloty i nie mniej gwał-
towne upadki wyzwalają nie-
uchronnie „rewolucje” w całym
kosmosie. Również i to zjawi-
sko najplastyczniej uwydatnia
metaforyka monologu Ulissesa.

Zauważmy, że źli królowie

to u Szekspira bez wyjątku
uzurpatorzy, a zatem święto-
kradcy Boskiego Pomazania.
W przeciwieństwie do bohate-
rów Marlowe’a nie odnajdzie-
my u Szekspira nigdy śladu
aprobaty dla ich „woli mocy”,
czy choćby rzekomo bezna-
miętnego „obiektywizmu”; co
najwyżej ton współczucia dla
jednostek, które w ogromie ich
zbrodni nie zdołały zagłuszyć
do końca głosu sumienia (np.
Makbet). Nawet zupełnie wy-
jątkowa postać Bolingbroke’a,
ukazanego potem jako roztrop-
ny król Henryk IV, zostaje uka-
rana nieustannymi zamachami
baronów na jego z kolei wła-
dzę, za pozbawienie korony i
życia prawowitego poprzedni-
ka – i to mimo okoliczności ła-
godzących w postaci krzywdy,
jaka go od Ryszarda II spotka-
ła.

Ale, co najważniejsza, histo-

ria królów nigdy nie zamyka
się, wbrew Kottowi, w trybach
Wiecznego Powrotu zbrodni-
czego Mechanizmu. Zło rozpę-
tane przez uzurpatorów może
przybrać rozmiary nieobliczal-
ne; spustoszenie – w każdym
sensie – może być niezmierzo-
ne. Jednak gdy minie pewien
szczytowy punkt rozpętania sił
chaosu i destrukcji, świat i kró-

lestwo muszą wrócić do natu-
ralnej równowagi, ponieważ
obłęd i groza nocy jest unnatu-
ral – przeciwna naturze. Żaden,
najbardziej mroczny i posępny
dramat Szekspira nie kończy
się armacją zła czy choćby
biernym przyzwoleniem na pa-
nowanie sil chaosu, nawet jeże-
li przywrócony porządek miał-
by być tylko chwilowym wy-
tchnieniem w nieubłaganej
walce ze złem. Szekspir był pe-
symistą, ale właśnie w sensie
chrześcijańskim, tzn. nie łudził
się, że zło nie pochodzi z wnę-
trza duszy ludzkiej, zawierają-
cej obok substratu nadprzyro-
dzonego dobra także demonicz-
ny pierwiastek zła. Ten pesy-
mizm, który nie prowadził nig-
dy do dialektyki nihilizmu ani
do „makiawelskiego” quasi-re-
alizmu, uwidocznił się również
w tym, że śmierć w jego trage-
diach ponoszą zawsze ci boha-
terowie, którzy najbardziej za-
służyli się w walce z szatanem;
którzy – jak Hamlet czy Korde-
lia – doszli do takiego stanu au-
tokreacyjnej samowiedzy, że
pojęli i przyjęli na się, zadaną
im przez Boskiego Reżysera,
rolę PURYFIKATORA spusto-
szonego królestwa ziemi,
oczyszczającego je ze zgnilizny
i trądu zła. I chociaż bohatero-
wie ci giną, to jednak ich misja
nie pójdzie na marne. Burza
uspokoi się, pąki zakwitną na
uschniętych drzewach, Jałowa
Ziemia zacznie na powrót ro-
dzić. Wprawdzie ich następcy i
egzekutorzy ich woli (Fortyn-
bras, książe Albany) nie dora-
stają do tego samego poziomu

duchowego i etycznego co oni,
ale zabezpieczą przynajmniej
ciągłość życia, pozwolą wyło-
nić się nowym siłom zdolnym
odpierać kolejne ataki Złego.
W ostatnim okresie twórczości
Mistrza ze Stradfordu zwłasz-
cza młode księżniczki – Miran-
da, Perdyta, Maryna i Imogena
– uosabiać będą nadzieję wy-
zwolenia i odrodzenia; zwycię-
stwo ducha nad materią, wznio-
słego piękna nad prostacką
brzydotą Kalibana.

Warto na koniec zauważyć,

że wrażliwość autora „Burzy”
na piękno i sacrum misterium
monarszego owocowała raz po
raz aluzjami do więzi duchowej
łączącej królów z artystami; re-
gnum z artyzmem, a nawet
znalazła prawdopodobnie wy-
raz w symbolice samego bu-
dynku teatru Szekspirowskie-
go. (Prawdopodobnie, boć
przecie nie wiemy dokładnie,
jak wyglądał „The Globe”). Jak
twierdzi znawca teatru Elżbie-
tańskiego, Kernodle, scena ta,
będąc jednocześnie zyczną i
metazyczną „sceną” kosmosu,
wyobrażała w swojej fasadzie
zamek, tron, łuk triumfalny i
posiadała zawieszony nad nią
stały baldachim w królewskich
błękitno-złotych barwach r-
mamentu. Ten czytelny topos
ewokował myśl, iż w centrum
kuli ziemskiej, jaką „był” Szek-
spirowski „teatr świata”, jest
zawsze nieruchomy i majesta-
tyczny punkt, z którego zgro-
madzony naród czerpie nigdy
niewyczerpaną życiodajną moc
– TRON.

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 8

background image

Romanowowie

Marek Matera

I. WIELKI KSIĄŻE CYRYL – PIERWSZY EMIGRACYJNY CAR

Zanim prześledzimy życie i

losy w. ks. Cyryla oraz jego ro-
dziny, przypominamy że dyna-
stia Romanowów wygasła w li-
nii męskiej w 1730 r., a obecny
Dom Cesarski wywodzi swój
ród od dynastii Ołdenburgów,
panującej w Królestwie Danii.
Założycielem rodu był Adolf
ks. Holstein-Gottorp, młodszy
brat króla duńskiego Chrystia-
na III, od którego otrzymał w
1544 r. w dziedziczne władanie
księstwo holsztyńskie na Got-
torp.

Prapraprawnuk Adolfa, ksią-

żę Karol Fryderyk (+1739)
ożenił się w 1725 r. z Anną Ro-
manówną, starszą córką cara
Rosji Piotra I Wielkiego. Ich
syn Karol Piotr Ulryk został
wyznaczony na następcę tronu
rosyjskiego w 1742 r., a w
1762 r. zasiadł na tronie pod
imieniem Piotra III. Przybrał
nazwisko Holstein-Gottorp-Ro-
manow. Dynastia ta panowała
w Cesarstwie Rosyjskim do
1917 r., czyli do momentu, kie-
dy rewolucja lutowa zmusiła
ostatniego cara Mikołaja II do
abdykacji. Rodzina carska po-
zostawała do lipca t.r. w Car-
skim Siole w areszcie domo-
wym. Następnie została prze-
wieziona do Tobolska na Sybe-
rii. Po upadku rządu Kiereń-
skiego i wkroczeniu Armii
Czerwonej do Tobolska Miko-
łaj II wraz z rodziną znalazł się
w rękach bolszewików, którzy
pod koniec kwietnia 1918 r.
wywieźli ich do Jekaterynbur-
ga. Tutaj z 16 na 17 lipca 1918

r. dokonano ponurej zbrodni:
zamordowano cara Mikołaja II,
jego żonę, córki oraz syna
strzelając do nich z broni palnej
i dobijając bagnetami. W po-
dobny sposób zgładzono jesz-
cze kilkunastu członków cesar-
skiej rodziny. Jednakże wielu
innych uniknęło tragicznego
losu i zdołało uciec za granicę.
W gronie tych osób znalazł się
w. ks. Cyryl i jego rodzina.

W. ks. Cyryl (ur. 1876 r.) był

synem w. ks. Włodzimierza,
który był bratem cara Aleksan-
dra III (patrz: tablica genealo-
giczna). W młodości tzw. gie-
l-adiutant cara, czyli osobisty
adiutant, walczył z Japończy-
kami pod Port Artur 1904–
1905. W 1905 r. poślubił Wik-
torię Melitę, wnuczkę królowej
Wlk. Brytanii Wiktorii. Ślub
zawarto bez zgody cara Miko-
łaja II, co spowodowało jego
gniew. Należy tu przypomnieć,
że Wiktoria Melita była po roz-
wodzie z w. ks. heskim Erne-
stem Ludwikiem, a rodzinę ce-
sarską obowiązywał kodeks,
który określał, że członkom
domu panującego nie wolno
żenić się z rozwódkami. Jeśli
jest to konieczne, to tylko za
aprobatą cara.

W. ks. Cyryl wielokrotnie

krytykował cara za chwiejność
charakteru, brak zdecydowania
w podejmowaniu decyzji oraz
wyrażał pogląd, że car Mikołaj
II nie potra kierować tak wiel-
kim państwem, jakim było Im-
perium Rosyjskie. W wyniku
takiego postępowania oddalono

z dworu w. księcia i jego mał-
żonkę, co wykorzystali podró-
żując po Europie. W Niem-
czech przyszła na świat córka
Maria (ur. 1907 r.), a we Fran-
cji druga córka Kira (ur. 1909
r.). Po wybuchu wojny w. ks.
Cyryl wraz z rodziną powrócił
do Rosji. Otrzymał dowództwo
pułku, którą to funkcję piasto-
wał do lutego 1917 r. W czerw-
cu tego roku opuścił Rosję i z
brzemienną żoną zamieszkał w
miasteczku Borga w Finlandii,
która w owym czasie była jako
Wielkie Księstwo częścią Im-
perium Rosyjskiego. Tu urodził
się w. ks. Włodzimierz, przy-
szły dziedzic rosyjskiego tronu.
W. ks. Cyryl i jego rodzina
szczęśliwie uniknęli prześlado-
wań ze strony bolszewików.
Finlandia obroniła się przed na-
porem komunizmu, a dzięki
wydatnej pomocy wojsk nie-
mieckich ogłosiła niepodle-
głość w 1920 r. Jednakże te
trzy lata spędzone w bardzo
ciężkich warunkach (niekiedy
brakowało żywności i opału)
wyryły niezatarte ślady w umy-
słach i sercach dostojnej fami-
lii. Po ustaniu działań wojen-
nych cała rodzina poprzez
Niemcy i Szwajcarię dostała
się do Francji, a następnie osie-
dliła się w miasteczku St.
Brieuc w willi Couer Argonide
na Półwyspie Bretońskim. W
1922 r. w. ks. Cyryl proklamo-
wał się głową Cesarskiego
Domu Romanowów, a 13 wrze-
śnia 1924 r. w manifeście wy-
danym w Koburgu ogłosił się

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 9

background image

carem–imperatorem Wszechro-
sji. Zmarł w 1938 r. Jego żona
Wiktoria Melita zmarła w 1936

r. Bretońscy artyści, których
była patronką, uczcili jej pa-
mięć wystawieniem pomnika w

St. Brieuc.

II. Wielki książę Włodzimierz – spadkobierca rosyjskiego tronu

Urodził się 30 sierpnia 1917

roku w miasteczku Borga koło
Helsinek w Finlandii. Naukę
podstawową pobierał w domu,
gdzie nauczył się kilku języ-
ków – w tym rosyjskiego i an-
gielskiego. Następnie ukończył
Gimnazjum Rosyjskie w Pary-
żu; potem rozpoczął studia na
Uniwersytecie w Londynie,
lecz przerwał je po śmierci ojca
w 1938 roku. W Anglii praco-
wał też jako zwykły robotnik
pod nazwiskiem Michałow. Był
zatrudniony w zakładach meta-
lurgicznych Stamford, Lincoln-
shire aż do wybuchu wojny. W
ten sposób chciał zapoznać się
z warunkami pracy i życia lu-
dzi prostych.

W 1938 roku w wydanym

przez siebie manifeście ogłosił
się

carem-imperatorem

Wszechrosji oraz głową Domu
Cesarskiego. Potwierdził także
wszystkie prawa i statuty obo-
wiązujące w rodzinie cesar-
skiej. Deklaracja została przy-
jęta krytycznie przez emigrację
rosyjską, lecz nie budził wątpli-
wości fakt, że w. ks. Włodzi-
mierz, jako najbliższy kuzyn
ostatniego cara Rosji, jest jedy-
nym prawowitym dziedzicem
rosyjskiego tronu.

We wrześniu 1939 roku w.

ks. powrócił do St. Grieuc,
gdzie pozostał do 1944 roku w
areszcie domowym. W lipcu t.r.

został wywieziony przez Niem-
ców do Rzeszy, a następnie do
Austrii. Podczas wojny krążyły
pogłoski, że Hitler przez swego
emisariusza proponował w.
księciu objęcie tronu rosyjskie-
go, lecz w. ks. zaprzeczał, aby
miały miejsce jakiekolwiek
kontakty ze znienawidzonym
wrogiem.

W 1946 roku w. ks. przybył

do Hiszpanii, gdzie gościł u
siostry swej matki, księżniczki
Beatrycze, małżonki hiszpań-
skiego infanta Don Alfonsa. W
1948 roku ożenił się z Leonidą,
ks. Bagration-Muchrańską, cór-
ką Jerzego ks. Tyisu, który
jest w prostej linii potomkiem
dawnych władców Gruzji. Mał-
żeństwo to, mające charakter
dynastyczny, podniosło prestiż
w. księcia i zostało entuzja-
stycznie przyjęte przez rosyjską
społeczność mieszkającą w Eu-
ropie Zachodniej i Stanach
Zjednoczonych Am. Płn.

Po wyjeździe z Hiszpanii w.

ks. Włodzimierz większą część
czasu spędzał w swej willi w
St. Brieuc, gdzie poświęcił się
życiu rodzinnemu, kładąc
szczególny nacisk na wycho-
wanie jedynego dziecka, córki
Marii.

W. ks. Maria urodziła się w

1953 roku w Madrycie. Uczyła
się języka angielskiego, a w
wieku 19 lat przybyła do An-

glii, aby na Uniwersytecie w
Oxfordzie studiować język ro-
syjski. W 1976 roku w Dinard
we Francji niedaleko od ro-
dzinnego domu wzięła cywilny
ślub z ks. Franciszkiem Wilhel-
mem Hohenzollernem, człon-
kiem pruskiej rodziny królew-
skiej. Po narodzinach jedynego
dziecka tej pary, syna Jerzego,
księciu Franciszkowi Wilhel-
mowi zaproponowano przejście
na prawosławie oraz przyjęcie
tytułu księcia-małżonka wraz z
imieniem Michała, w. ks. Rosji.
Książe, czując się bardziej
Niemcem niż Rosjaninem, od-
rzucił tę propozycję. Obawiał
się także, że jako książę-małżo-
nek pełniłby drugorzędną rolę
u boku Marii. Zgodził się więc
na rozwód i rezygnując ze
swych praw powrócił na łono
pruskiej szlachty.

W. ks. Jerzy urodził się w

1981 r. w Hiszpanii. Został
ochrzczony w Ambasadzie
Greckiej w Madrycie i jest wy-
chowywany w wierze prawo-
sławnej. Po rozwodzie rodzi-
ców powrócił wraz z matką do
Francji i zamieszkał w domu
dziadka w St. Brieuc. W. ks.
Włodzimierz przygotowuje go
do objęcia w przyszłości po
matce sukcesji do tronu rosyj-
skiego.

(Jest to fragment przygotowywanej do druku w wyd. „Pro de, Rege Et Lege” książki Marka

Matery pt. „Monarchowie i Pretendenci”)

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 10

background image

Idea sprawiedliwości u Platona

Monika Wolska

zytelnik Platona w ża-
den sposób nie powi-
nien zaufać w pełni

swojej intuicji i doświadczeniu
przy deniowaniu pojęć pod-
stawowych i to nie tylko dlate-
go, że dopasowanie denicji
nowożytnych do antycznych
standardów może okazać się
fałszywe lub zwodnicze. Nie
decydując się na pokorną wę-
drówkę przez epoki i na mozol-
ną rekonstrukcję zapomnianych
sensów, rychło stwierdzimy, że
w kręgu literatury i znaczeń
starożytnych poruszać możemy
się tylko po omacku, lub też
(jak często bezsilna złość dyk-
tuje ignorantom) zaczniemy o
zburzonych światach opowia-
dać rzeczy niestworzone i do-
prowadzać elastyczność pojęć
do granic absurdu. Wszystko,
co związane z pojęciem pań-
stwa, tak obrosło kontekstem
lozocznym, historycznym i
socjologicznym

ostatnich

dwóch wieków, że wydaje się
niemal nieprzekładalne na ję-
zyk starożytnych. Trzeba na
nowo wychować swoją wy-
obraźnię, dokonując operacji
myślowej przypominającej tro-
chę odkopywanie warstwy po
warstwie starożytnego miasta.
Na próżno będziemy szukać
pewnych wieści o nim w „hi-
storiach podręcznych” dostoj-
nych łub potocznych naszych
narodów. Prędzej znajdziemy
je w spisie mitów i zaklęć
metazycznych ludzkości, w
kanonie wartości luksusowych
i elitarnych, jak lozoa i po-
ezja, przeczuwalnych i dostęp-
nych jedynie dla nielicznych.

C

Przy podejmowaniu próby zro-
zumienia lozoi politycznej
Platona trzeba mieć ciągle na
uwadze, że podejmujemy nieła-
twą wędrówkę od złożonego,
ale opisywalnego zjawiska, ja-
kim jest państwo–instytucja
(utrwalonego w pewien racjo-
nalny sposób w świadomości
każdego) do zjawiska ponadin-
stytucjonalnego, którego przy-
bliżony opis umożliwiła wy-
obraźnia genialnego lozofa.
Odbywamy zatem podróż do
źródeł Zasady. Sformułowana
przez Platona stanowi początek
lozoczno-historycznego dys-
kursu o celu i sposobie istnie-
nia państwa. Pytanie o sposób
istnienia państwa nie jest pyta-
niem o politykę, tak jak ją dzi-
siaj rozumiemy, jako zestaw
pewnych przepisów o gwaran-
towanej skuteczności. Pojęcie
to w mentalności greckiej jest
niesłychanie bardziej pojemne i
nie istnieje właściwie sfera
ludzkiego działania, która jest
zeń wyłączona. Pytanie o spo-
sób istnienia państwa, o prawa
i powinności obywateli jest py-
taniem o sposób istnienia w
ogóle. Państwo dla Greków
było wspólnotą obywateli rzą-
dzących się bez tworzenia od-
rębnego stałego aparatu wła-
dzy. Świadomość uczestnictwa
w polis oznaczała możliwość
poznania i współuczestnictwa
w wartościach poprzez religię i
sztukę, posługiwania się sło-
wem. Państwo stanowiło stały i
jedyny układ odniesienia. W
nim tylko człowiek mógł zaist-
nieć publicznie, dowieść swo-
ich racji, przekonać się, czy zy-

skają uznanie. Mógł zdobywać,
najogólniej rzecz biorąc, wie-
dzę o świecie, a więc o swojej
polis, bo ona właśnie zakreślała
granice poznania. Mógł poznać
kryteria uczciwości, pracowito-
ści, rzetelności, wierności. Da
się z tego wyciągnąć konse-
kwentny wniosek, że państwo
tworzyło człowieka… Był to
pewien układ zastany, wobec
którego obywatel winien za-
chować szacunek i zabiegać o
jego nienaruszalność. Bez nie-
go człowiek stawał się kaleką.
Nie posiadał ani przeszłości,
ani teraźniejszości. Nie znał
obyczajów, norm, tradycji. Nie
posiadał tożsamości. W rzeczy
samej nie znaczył nic. Polis
oznaczała wyposażenie abso-
lutne. Była hierarchią i syste-
mem, gwarantką ładu wszech-
rzeczy. Polityka była, przede
wszystkim, sposobem ochrony
trwałości tego ładu. Politycy
mieli służyć mu i pielęgnować
go. Zabiegać o ład mogą tylko
ludzie tegoż świadomi. Ludzie
świadomi ładu wszechrzeczy to
lozofowie. To oni mogą oto-
czyć troskliwą opieką materię
tak delikatną i ważną, jaką jest
państwo. To oni – według Pla-
tona – powinni nauczać innych
i zajmować się polityką, zabez-
pieczać to, co istnieje, przed in-
wazją różnego rodzaju „kcji,
marzeń, konstrukcji hipotetycz-
nych czy wyspekulowanych
projektów”. Polityka jest spo-
sobem obcowania z transcen-
dencją. Sprawiedliwe jest to, co
występuje w obronie tego, co
wieczne.

Zakładamy tedy, że przed-

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 11

background image

miotem „Państwa” nie jest
przedstawienie konkretnych
rozwiązań, ale skierowanie
uwagi na związek praktyki po-
litycznej z etyką, z zagadnie-
niami moralności. Obcesowe
stwierdzenie Poppera w roz-
dziale „Totalitarna sprawiedli-
wość”, że kryterium moralnym
(u Platona) jest interes państwa,
nie mija się w wprawdzie ze
słusznością, ale jest nieścisłe.
Nie ma nic złego w podporząd-
kowaniu interesu obywateli in-
teresom państwa, jeżeli jest ono
wartością powszechnie akcep-
towaną. Państwo platońskie
jest nie tylko wartością akcep-
towaną i adorowaną, ale wręcz
w pewien sposób uświęconą.
Każde miejsce zajmowane w
nim jest miejscem dobrym.
Każda pozycja i rola w społe-
czeństwie jest sposobem na
własną lepszość. Samodosko-
nalenie i zachowywanie godno-
ści w robieniu tego, „co komu
przynależy”, jest jednym z kry-
teriów platońskiej sprawiedli-
wości. Takiej, czy innej formie
politycznego ustroju zawsze
przypisany jest pewien porzą-
dek. Nie jest rzeczą obywatela
w ów porządek ingerować.
Państwo jest symbolem związ-
ku człowieka z transcendencją i
przygotowuje mu w niej jakieś
określone, stałe i oczywiste
miejsce. Zmiana, naruszenie
równowagi puszcza w ruch

„machnę chaosu”, jest wykro-
czeniem przeciwko prawom
Rozumu. Takie rozumienie
ładu społecznego i kosmiczne-
go nie jest zaprzeczeniem waż-
ności człowieka. Sprawiedli-
wość nie może być pobłażliwa.
Potoczne rozumienie równości
zakłada, że człowiek sam z sie-
bie jest równy najwyższym.
Równości nie ma i nie będzie –
odpowiada Platon. Demokracja
nie jest ustrojem naturalnym,
gdyż w dobrach elitarnych par-
tycypują wszyscy, bez względu
na to, czy mają o nich jakiekol-
wiek pojęcie. Nierówność jest
prawem natury, prawem jak
najbardziej sprawiedliwym, bo
uwzględniającym nienaruszal-
ne prawo proporcji, bowiem
wszystko we Wszechświecie
posiada swoje miejsce. Sprawą
mądrości jest władać, rządzić,
królować. Przez sojusz mądro-
ści i władzy może dokonać się
ulepszenie, uporządkowanie
całego społeczeństwa. W do-
brym społeczeństwie ludzie
prędzej będą mogli zbudować
swój porządek duchowy.

Państwo nie jest jednak

„władzą określoną miarą ludz-
ką”, ale systemem wartości,
drogą, sposobem, Zasadą.

Współcześnie utożsamiamy

sprawiedliwość z praworządno-
ścią, z równością obywateli
wobec prawa. Antyczne pojmo-
wanie sprawiedliwości kojarzy

się bardziej z cnotą, z właści-
wością duszy, z pewną jej
„trwałą dyspozycją” do osądza-
nia dobra i zła, do przestrzega-
nia proporcji. Nie czynienie do-
raźnie takich czy innych wybo-
rów jest, według Platona – zna-
mieniem człowieka sprawiedli-
wego, ale także prawością
usposobienia i pokorą wobec
Prawdy, pokorą wobec Absolu-
tu.

Arystoteles pojęcie sprawie-

dliwości uspołeczni, osadzi
mocno w kryteriach stosunków
międzyludzkich. Platon przyj-
muje stanowisko nieprzejedna-
nego maksymalisty i idealisty,
Pełne pojęcie o zasadach mogą
mieć ludzie uczeni. To oni, w
odpowiednio pomyślanym sys-
temie edukacji, mogą do abso-
lutnego pojęcia sprawiedliwo-
ści wychowywać. I tylko taka
intencja, jak służenie prawdzie,
jest intencją sprawiedliwą. Ona
daje państwu szansę osiągnię-
cia równowagi, mocy i trwało-
ści. Filozofowie mogą osądzać,
co w rzeczywistości społecznej
jest najcenniejsze i czemu nale-
ży podporządkować rzeczy
mniej ważne. Autorytet lozofa
(choć także autorytet w ogóle)
jest w myśli platońskiej sumie-
niem państwa. Do niego, jako
uosobienia sprawiedliwości
właśnie, można się odwołać.

Cytat

Jan Vanier

„Odpowiedzialny powinien troszczyć się oto, co inni myślą, lecz nie może stać się
więźniem cudzych poglądów. Odpowiada przed samym Bogiem i nie ma prawa do
kompromisów, do trwania w kłamstwie ani służenia nieprawości”.

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 12

background image

Powrót Króla

Kacper Krasicki

Spoleczno-ideowe przyczyny restytucji monarchii we Francji w 1815 roku.

Wedle potocznej opinii po-

wrót dynastii św. Ludwika do
Francji był spowodowany wy-
łącznie klęską armii napoleoń-
skich i krachem despotycznego
Bonapartyzmu w ogóle. Demo-
kratyczno-lewicowa propagan-
da utrzymywała, że Burbono-
wie powrócili do Francji „na
bagnetach” wrogich armii, że
zainicjowali „biały terror” (no-
tabene biały terror byt niczym
w porównaniu do ludobójstwa
popełnianego przez rewolucjo-
nistów w Wandei), jednym sło-
wem dynastia, która kładła
podstawy kultury europejskiej,
uważana była za zdradziecką i
nikczemną. Zrozumiałym jest,
że – zwłaszcza w naszym kraju
– legenda napoleońska i jego
kult jest szczególnie silny i
atrakcyjny. Jednak prawda leży
gdzie indziej.

Na powrót Ludwika XVIII

(brata męczeńsko zamordowa-
nego Ludwika XVI) złożyło się
podwójne bankructwo „Wiel-
kiej” rewolucji. Po pierwsze,
gdy rewolucja – by zachować
swe zdobycze terytorialne –
zdecydowała się na despotycz-
ną dyktaturę (jest to zresztą ce-
chą immanentną każdej rewo-
lucji), po drugie, gdy Cesar-
stwo rozpoczęło wojnę o całą
Europę, oczywiście nie rezy-
gnując z demagogicznych haseł
rewolucyjnych. Dodajmy, że na
przestrzeni całej historii Francji
krew francuska nie była bar-
dziej szafowana niż w czasie
rządów napoleońskich. Po la-
tach doktrynerstwa i wyrzeczeń
Francuzi nie widzieli innej al-

ternatywy oprócz monarchicz-
nej. Krąży niesprawiedliwa
opinia, że Ludwik XVIII „ni-
czego nie zapomniał i niczego
nie zrozumiał”. W istocie mo-
narcha wybaczył nawet brato-
bójcom (np. Fouchemu), nie
mówiąc o pomniejszych prze-
ciwnikach i karierowiczach po-
litycznych. Ludwik XVIII
uczynił wszystko, by doprowa-
dzić do zgody narodowej, uni-
kał jątrzenia i moderował na-
stroje. Wycofanie się wojsk ob-
cych z terytorium Francji oraz
umocnienie się pozycji francu-
skich w świecie – to wszystko
zasługi monarchii św. Ludwika.

Ówczesne społeczeństwo

doskonale wyczuwało wszyst-
kie te czynniki i w większości
poparło Burbonów; zauważmy,
że car Rosji i król Prus byli nie-
chętni starej dynastii francu-
skiej. Byli skłonni poprzeć pre-
tensję pasierba Bonapartego
Eugeniusza de Beauharnais.

Nieporozumieniem

jest

przecenianie roli szlachty w
dziele odbudowy monarchii.
Stare elity nie były czynnikiem
liczącym się społecznie. Ary-
stokracja głęboko przeorana
przez rewolucyjny kataklizm
oraz zdemoralizowana syste-
mem „bata i marchewki” stoso-
wanym z lubością przez Napo-
leona, nie odegrała w tym okre-
sie takiej roli, jaką się jej za-
zwyczaj przypisuje.

Siłami popierającymi mo-

narchię było chłopstwo i część
mieszczaństwa. Nie bez przy-
czyny włościanin sprzyjał re-
stauracji królestwa: terror re-

wolucyjny skierowany był
przede wszystkim przeciwko
chłopu, chłopu przywiązanemu
do wartości tradycyjnych, ufa-
jącemu swojemu proboszczo-
wi. Tego wszystkiego właśnie
nienawidziła logika i doktry-
nerstwo rewolucyjne.

Jakie zaś były podstawy ide-

owe rojalistów francuskich AD
1815? Kontrrewolucjoniści kie-
rowali się określonym zespo-
łem zasad. Była to spójna wizja
świata, koherentna, nawzajem
się uzupełniająca – w wymia-
rze ziemskim, ale i boskim. Re-
wolucja zachwiała harmonijną
zależnością między jednostką a
zbiorowością. Nieskończony
dystans dzieli dobro od ko-
nieczności. Dlatego dla myśli-
cieli monarchistycznych warto-
ści chrześcijańskie wysunęły
się na czołowe pozycje. Zało-
żeniem głównym była wiara w
destrukcyjny wpływ rewolucji
na jednostkę, społeczeństwo,
państwo, cywilizację – wresz-
cie w szerszym, nie ziemskim
wymiarze na cały wszechświat.
Ratunkiem przed zamętem i
karą Bożą uosabianą przez re-
wolucję była odnowa chrześ-
cijaństwa i Kościoła powszech-
nego. Chateaubriand nie wahał
się stwierdzić, że i gdyby mu
wykazano, iż chrześcijaństwo
niezgodne jest z wolnością,
wyrzekł by się chrześcijaństwa,
bo nie mogła by być religia
prawdziwą bez wolności. W
myśl zasady: „polityka, która
nie jest religią, jest niczym”.

Myśliciele kontrrewolucyjni

postrzegali jako karę Bożą ka-

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 13

background image

taklizm rewolucyjny; zdawali
sobie sprawę z dekadencji
świeckiego, oświeceniowego
stylu życia i wiary. Widzieli w
tych zjawiskach oznakę zbliża-
jącego się końca cywilizacji.
Monarchiści przewidywali, że
demokracja nie znosi żadnej
wyższości, demokracja jest
równością absolutną: „równość
zaś absolutna suponuje całko-
wite poddanie równości i tym
stwarza najuciążliwszą niewo-
lę”.

Triumf monarchii legitymi-

stycznej łączył się z triumfem
cywilizacji europejskiej, był
przezwyciężeniem kryzysu sa-
moświadomości społeczeństw
Europy. Dlatego też powrót
Burbonów miał wówczas zna-
czenie ogólnoeuropejskie –
była to sprawa całej Europy.
Na odwrót, ich upadek impli-
kował koniec wszystkich tro-
nów i dynastii, co – notabene –
w zasadzie nastąpiło.

Paradoksalnie monarchia

św. Ludwika nie skończyła się
wraz z abdykacją Karola X ani

z chwilą śmierci hr. de Cham-
bord – ostatniej nadziei legity-
mistów. Monarchia arcychrześ-
cijańska upadła wraz ze ścię-
ciem Ludwika XVI.

Bluźniercze targnięcie się na

pomazańca Bożego oraz brak
zdecydowanej kontrakcji mo-
narchicznej (jeszcze) Europy
były – z perspektywy dwustu
lat – początkiem końca rycer-
skich, honorowych ideałów sta-
rego świata.

Cytat

Jan Vanier

„Istotnymi przymiotami życia wspólnotowego jest umiejętność prowadzenia dialogu z
władzą i posłuszeństwo.”

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 14

background image

Gdy padną słowa: Afryka Południowa…

Mariusz Tomasz Paszkiewicz

ielu nas jest, którzy
w krajach cywiliza-
cji zachodniej iden-

tykujemy się z szeroko poj-
mowaną prawicą polityczną.
Coraz więcej. To radosne. Nie
wszystkim jednak spośród nas
wystarcza wiedzy, dociekliwo-
ści, odwagi intelektualnej i
konsekwencji, by bronić na-
szych poglądów wówczas, gdy
wytaczane są kamienie probier-
cze. Należy do nich np. stosu-
nek do religii, do prywatyzacji
lecznictwa i ubezpieczeń spo-
łecznych, stosunek do kary
śmierci oraz prawa obywateli
do posiadania broni palnej, a
także stosunek do państwa
Izrael oraz do Południowej
Afryki. Skąd ten wrzask na le-
wicy, gdy poruszane są te spra-
wy? Dlaczego tak trudno nam
przeforsować je w parlamen-
tach?

W

Spróbujmy się zająć ostatnią

z nich. Wiadomo powszechnie,
że wśród stu sześćdziesięciu
kilku krajów i kraików istnieją-
cych na świecie jedynie około
trzydziestu jest uważanych za
demokratyczne i liberalne. Są
to kraje cywilizacji zachodniej
oraz te, których konstytucja
oraz praktyka polityczna wzo-
rowana jest na zachodniej.

Pozostałe sto kilkadziesiąt

państw – to kraje totalitarne
bądź autorytarne, rządzone
przez monopartie lub junty
wojskowe. Kraje, w których
zachodnia procedura wyborcza
jest w ogóle nie znana lub jest
jej karykaturą. Kraje, w któ-
rych ludzie boją się nawet mó-
wić o prawach obywatelskich,

o wolności prasy, zgromadzeń
etc. Na lewicy nikt nie widzi
problemu…

W większości spośród tych

krajów dominujące grupy ple-
mienne lub rasowe uciskają lub
wręcz biologicznie wyniszczają
współobywateli. Lewica nie
widzi problemu… Dlaczego?
Dlaczego ONZ, UNESCO itp.
zbiurokratyzowane, a hałaśliwe
„ciała”, a także liczne lewico-
we media i organizacje, zajmu-
ją się wyłącznie tym źdźbłem:
Izraelem i RPA, a nie widzą
„belki” – nie widzą, jakim jest
cały dzisiejszy świat?

Oczywiście dlatego, że same

nim są. To po pierwsze. Po dru-
gie dlatego, że Izrael i RPA są
krajami prozachodnimi, kraja-
mi cywilizacji zachodniej, za-
szczepionej na obcej i wrogiej
im ziemi. Krajami gospodarki
rynkowej, wolności słowa,
zgromadzeń i stowarzyszeń. Po
trzecie zaś dlatego, że w grę
wchodzi „mistyka rasy”, o któ-
rej ciekawie pisał Aleksander
Małachowski w „Diasporze”.
Otóż w ogromnej większości
krajów dzisiejszego świata co-
dziennie Arab uciska i zabija
Araba, Azjata – Azjatę, a Mu-
rzyn – Murzyna. Lecz gdy
krzywdę wyrządza człowiek
biały – o.., to już całkiem co in-
nego… Jest to zakłamanie, na
które wielu ludzi jest podat-
nych.

Wśród ok. 50 krajów Afryki,

skupionych w OJA i tworzą-
cych w ONZ największą regio-
nalną grupę nacisku, solidarnie
i nieustannie gardłującą o RPA
– żaden, dosłownie żaden nie

może być uznany za demokra-
tyczny, liberalny i wolnorynko-
wy. Na kontynencie afrykań-
skim żyje jeden tylko naród:
afrykanerski. Jego ojczyzną
jest RPA. Afrykę zamieszkują
także plemiona murzyńskie.
Jest ich ponad tysiąc.

W procesie dekolonizacji

kontynent został podzielony na
państwa, często arbitralnie i
przypadkowo. W każdym z
łych państw żyje od kilku do
kilkuset rozmaitych plemion,
jak np. w Zairze, gdzie jest 450
plemion, których członkowie
często nie potraą się ze sobą
porozumieć inaczej, aniżeli po
francusku, jeśli – oczywiście –
ten język znają. O historii tych
plemion można powiedzieć
przede wszystkim to, że pełna
jest ludobójczych wojen ze
wszystkimi sąsiadami, a o dniu
dzisiejszym, że nasycony jest
rasistowską nienawiścią wobec
kilku przynajmniej plemion
współzamieszkujących kraj. W
ten lub inny sposób (na ogół w
ten inny) władzę w każdym z
państw afrykańskich zagarnęło
jedno najbardziej wojownicze
lub najzaradniejsze, choć nie
zawsze najliczniejsze plemię,
tyranizując wszystkie pozosta-
łe. Takim właśnie dominują-
cym plemieniem w Etiopii są
Amharowie, w Kenii – Kikuju,
w Zimbabue – Maszona, w
Ghanie – Aszanti, a w Ruan-
dzie – Bahutu, którzy zdobyli
tę pozycję dopuszczając się w
latach 1959–64 ludobójstwa na
jasnoskórym, chamickim ple-
mieniu Watussi. Świat mil-
czał…

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 15

background image

Był odwrócony w inną stro-

nę. Wiadomo, w jaką. Tu cieka-
wostka: „United Nations Chro-
nology” z 1968 r., odnotowują-
cy poczynania ocjalnych ciał
ONZ w tym właśnie pamięt-
nym roku, poświęca takim
sprawom, jak: Rodezja, Nami-
bia, Apartheid, dekolonizacja,
Izrael czy Wietnam prawie całą
swoją objętość: kilkadziesiąt
stron, zaś sowieckiej inwazji na
Czechosłowację: jedną stro-
nę… Świat był odwrócony od
Czechosłowacji – europejskie-
go kraju o tysiącletniej, wspa-
niałej historii, który został
tchórzliwie rzucony na pastwę
sowieckiemu niedźwiedziowi.

Zatruty jadem obłąkanej, za-

ciekłej nienawiści rasowej Ara-
bów i Murzynów – świat raz na
zawsze zwrócił swoje oczy w
jedną tylko stronę: Izraela i
Afryki Południowej. Jak zosta-
ło powiedziane wyżej, przyczy-

ną tego, prócz „mistyki rasy”,
było nieczyste sumienie wobec
własnych obywateli oraz niena-
wiść do świata zachodniego.
Czwartą przyczyną jest zwykła
zawiść nieudaczników, których
niepowodzenia są zawsze
usprawiedliwiane koloniali-
zmem czy syjonizmem. Izrael
udowodnił, że nawet bez ropy
naftowej pustynia może stać się
ogrodem. Udowodnił również,
że maleńki naród dzięki swej
dzielności, zdolności i pracowi-
tości potra, jak za czasów
Mojżesza – powstrzymać stu-
milionowe arabskie Morze
Czerwone. Zaś RPA, kwitnąca
gospodarczo wbrew sankcjom i
osamotnieniu, do której bram
pukają co roku rzesze Murzy-
nów z całej Afryki w poszuki-
waniu pracy, dostatku i bezpie-
czeństwa – jest solą w oku
wszystkich tych okrutnych,
ograniczonych i skorumpowa-

nych plemiennych autokratów,
którzy w 30 lat po dekoloniza-
cji doprowadzili swoje kraje do
ruiny, a obywateli do głodu i
rozpaczy. I nie miniony dawno
kolonializm jest winien dzisiej-
szej dekadencji „krajów zwija-
jących się”. Dowodem Etiopia,
która nigdy nie była kolonizo-
wana

(Mussolini

był

epizodem), zaś dzisiaj należy
do kilku najuboższych krajów
świata.

Na takim właśnie szerokim,

światowym, a przynajmniej
kontynentalnym, tle rozpatry-
wać należy święte prawo naro-
du afrykańskiego do tej ziemi
obiecanej, którą sam Bóg upo-
sażył i dał mu, aby ją sobie
czynił poddaną. Prawo zaś to
jest historycznie udowodnione,
moralnie słuszne, gospodarczo
zasłużone i rozumne a politycz-
nie i militarnie – pewne.

Cytat

Jan Vanier

„Najlepszym odpowiedzialnym jest ten, kto przyjmuje swą odpowiedzialność jako
misję powierzoną mu przez Boga i opiera się na Bożej sile i darach Ducha Świętego.
Będzie czuł się ubogi i pozbawiony zdolności, ale zawsze będzie działał w pokorze dla
dobra innych. Ludzie obdarzą go zaufaniem, gdyż wyczują, że on sam pokłada zaufanie
nie w sobie ani własnej wizji, lecz w Bogu; odczuwają, że nie stara się niczego
udowadniać, nie szuka niczego dla siebie, jego wizji nie ograniczają mu problemy
osobiste, a on sam jest gotów usunąć się w cień, gdy tylko upłynie jego czas.”

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 16

background image

O systemie zgodnym z naturą

Aleksander Popiel

Monarchia w lozoi politycznej Adolfa Bocheńskiego.

la Adolfa Bocheńskie-
go jakość systemu po-
litycznego określana

była przede wszystkim przez
kompetencję sprawujących
władzę. Ta zaś zależała od war-
tości zasad, na których opierały
się rządy, oraz jakości elity po-
litycznej. Stąd też wg Bocheń-
skiego monarcha, jako kierow-
nik życia politycznego, przed-
stawiał większą wartość niż
niejeden dyktator czy też de-
mokratycznie wybrany prezy-
dent. Duże kompetencje mo-
narchy przypisywał Bocheński,
wychowaniu, które otrzymuje
każdy następca tronu. Wiedząc
bowiem, że w przyszłości bę-
dzie sprawował najwyższy
urząd, przygotowuje się on już
w młodości do właściwego wy-
pełniania obowiązków pań-
stwowych. Również całe jego
wykształcenie koncentruje się
głównie na kwestiach państwo-
wych. Wg Bocheńskiego prze-
ciwieństwem monarchy są lu-
dzie, którzy w swym życiu
przygotowywali się do innych
zajęć niż rządzenie krajem.
Dyktator czy też prezydent byli
wcześniej ludźmi niepolitycz-
nymi i stanowisko rządowe jest
dla nich najczęściej najwyż-

D

szym szczeblem niekompeten-
cji.

Zasada monarchiczna wg

Bocheńskiego jest naturalna,
gdyż opiera się na powszech-
nym zwyczaju. Bocheński
wskazuje na proces przekazy-
wania władzy w monarchiach,
który uderza swoim podobień-
stwem do przechodzenia ojco-
wizny w ręce spadkobiercy.
Państwo i jego instytucje dosta-
ją się następcy tronu niby po-
siadłość ziemska albo przedsię-
biorstwo przemysłowe. Porzą-
dek dziedziczenia wtedy tylko
jest kwestionowany, gdy osoba
następcy nie posiada kwalika-
cji umysłowych czy moral-
nych. Jednakże ilość niezdol-
nych do sprawowania władzy
w rodzinach królewskich jest
znikoma. Dziedziczność, cho-
ciaż wprowadza przypadko-
wość w porządek przekazywa-
nia władzy – daje silną podsta-
wę dla stabilnych rządów. Do-
datkowo przypadkowość chro-
niona jest przez powagę religii
– wszakże w wyroki boskie
człowiek nie powinien ingero-
wać.

W związku z tym, że interes

króla utożsamia się z interesem
państwa, musi on dobierać so-

bie urzędników możliwie naj-
lepszych, ponieważ niepowo-
dzenie państwa spada bezpo-
średnio na niego. Dlatego też
istnieje tendencja do oddawa-
nia najwyższych stanowisk lu-
dziom kompetentnym. Tutaj
również występuje analogia z
instytucjami pozapaństwowymi
w rodzaju przedsiębiorstw pry-
watnych. Właścicielowi rmy
opłaca się bowiem zatrudniać
fachowców, gdyż od tego zale-
ży powodzenie nansowe
przedsiębiorstwa.

Monarchia gwarantuje rów-

nież stałość władzy. Nie ma
czegoś gorszego niż ciągłe
zmiany na najwyższym stano-
wisku, idące w parze z uktu-
acjami polityki. Z tego punktu
widzenia rację miał cytowany
przez Bocheńskiego G. Corne-
vallis: „Może się zdarzyć, że
jakaś monarchia nie jest dobrze
rządzona, ale jest rzeczą nie-
możliwą, aby dobrze rządzona
była republika”. Monarcha
dzięki nieusuwalności i długo-
ści sprawowania władzy daje
wystarczające gwarancje stało-
ści w polityce wewnętrznej i
zagranicznej.

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 17

background image

Cytat

Adolf M. Bocheński
„Ustrój a racja stanu”

„Nie trzeba jednak sądzić, że kwestia jakości to tylko i wyłącznie zagadnienie
osobistych zalet monarchy czy prezydenta. Jakże często zdarza się bowiem, że człowiek
nawet bardzo mało wybitny, posiada zbawienne znaczenie dla państwa przez urząd,
który nadaje mu pewne doniosłe cechy. Wystarczy tu przytoczyć takiego Ludwika XIII
który osobiście nie będąc człowiekiem uzdolnionym, przysłużył się niezwykle Francji i
stworzył wielkie panowanie dzięki autorytetowi, który zapewniała mu zasada ustrojowa
i którym poparł Kardynała Richelieu.”

Pro de Rege et Lege

Numer 2 (8) AD 1990

Strona 18


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pro Fide Rege et Lege 05
Pro Fide Rege et Lege 09
Pro Fide Rege et Lege 03
Pro Fide Rege et Lege 07
Pro Fide Rege et Lege 02
Pro Fide Rege et Lege 04
Pro Fide Rege et Lege 06
FIDE Trainers Surveys 2013 08 31, Jovan Petronic Expect the Unexpected
FIDE Trainers Surveys 2014 08 01, Boris Avrukh Exchange sacrifice
FIDE Trainers Surveys 2013 08 31, Jovan Petronic Expect the Unexpected
FIDE Trainers Surveys 2011 08 28 Andrew Martin Meaningless Moves
FIDE Trainers Surveys 2013 08 31, Andrew Martin Modern games
FIDE Trainers Surveys 2012 08 31 Uwe Bönsch The recognition, fostering and development of chess tale
FIDE Trainers Surveys 2013 08 31, Jovan Petronic Expect the Unexpected
FIDE Trainers Surveys 2017 08 31 Iossif Dorfman Outpost on c file
FIDE Trainers Surveys 2012 08 01 Susan Polgar Is there luck in chess
FIDE Trainers Surveys 2010 08 01 Artur Jussupow Lessons from the Champions
FIDE Trainers Surveys 2012 08 01 Susan Polgar When is it OK to play g4

więcej podobnych podstron