JERZY
TOMASZEWSKI
OJCZYZNA
nie tylko Polaków
Mnie
j
szości narodowe w Polsce w latach 1918
-
1939
Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1985
Wydanie I.
Spis rzeczy
1. Wst
ę
p 7
2. Odrodzenie państwa 12
3. Spory wokó
ł
statystyki 31
4. Ukraińcy 52
5. Białorusini 77
6.
Ż
ydzi 96
7. Niemcy 121
8. Inne narody 148
9. Rzeczpospolita wobec mnie
j
szości 172
10. Zakończenie 191
11.Bibliografia 203
12.Indeks nazwisk 207
13. Spis ilustracji 223
W polskiej tradycji politycznej, w świadomości wielu pokoleń, utrwaliło się
głębokie poczucie patriotyzmu, związku uczuciowego z ojczyzną, którą jest
Polska. Od czasu rozbiorów w końcu XVIII w. kolejne pokolenia podejmowały
walkę o wyzwolenie narodowe. Klęski orężne zwracały myśl ku wytężonej pracy
dla dobra ojczystego kraju, by stworzyć materialne i intelektualne podstawy
przyszłego zwycięstwa. Odzyskanie niepodległości w 1918 r. zdawało się być
urzeczywistnieniem marzeń. Rzeczywistość okazała się złożona; w suwerennej
Rzeczypospolitej należało usunąć niesprawiedliwość społeczną, stworzyć potęgę
gospodarczą, zapewnić gwarancję bezpieczeństwa. Było to w interesie narodu
polskiego, w interesie rozwoju kultury duchowej całej społeczności. Lecz
przecież w granicach państwa polskiego mieszkali nie tylko Polacy, znajdowały
się też liczne mniejszości narodowe:
Białorusini, Cyganie, Czesi, Karaimi, Litwini, Niemcy, Słowacy, Ukraińcy,
Żydzi. Czy niepodległa Polska była ojczyzną tylko Polaków? Czy też była — albo
mogła być — ojczyzną wszystkich jej obywateli? Czym jest ojczyzna? Znakomity
socjolog polski Stanisław
Ossowski
pisał: “Obszar jakiś staje się ojczyzną o
tyle tylko, o ile istnieje zespół ludzki, który odnosi się doń w pewien sposób
i w pewien sposób kształtuje jego obszar. Wówczas dla tego zespołu ów szmat
rzeczywistości zewnętrznej nabiera swoistych wartości, które go czynią
ojczyzną". Pojęcie ojczyzny nie jest jednak w pełni jednoznaczne. Ossowski
wprowadzał rozróżnienie ojczyzny prywatnej oraz ojczyzny ideologicznej.
Cytował w związku z tym znane słowa Władysława
Broniewskiego;
Mnie ta ziemia od innych droższa, ani chcę, ani umiem stąd odejś
ć
.
Tufaj
Wisłą, wiatrami Mazowsza
przeszumiało
mi dzieciństwo i młodość. W moim
oknie pole i topole, i ja w
i
em, że to w
ł
aśnie Polska.
Znakomity czeski aktor Jan
Werich,
który podczas drugiej wojny światowej
mieszkał w Stanach Zjednoczonych Ameryki, opowiadał czeskiemu dziennikarzowi,
Jiremu
Janouśkowi,
o znajomym pochodzącym z rodziny żydowskiej:
“W Hollywood podczas wojny poznałem niejakiego
Sakala.
Był to węgierski komik,
poprzednio żył w Berlinie i także uciekł przed Hitlerem. W Hollywood robił
filmy i działo mu się całkiem dobrze. Kiedyś szedł po Bulwarze Zachodzącego
Słońca i spotkał znajomego, który go zapytał:
»
Jak się masz?
«
Sakal
chwilę się
zawahał i powiedział:
»
Nie jest
ź
le, ale w Berlinie miałem się lepie j
«.
A ten
znajomy powiedział:
»Co ty gadasz! Masz tu dom, ogród i basen. Masz pracę. W Berlinie by na ciebie
polowali, a gdybyś został — zabili. Tak co bajesz
«
. Sakal pokiwał głową i
powiedział:
»
To masz rację, tylko że tutaj nie grywałem w ku
lk
i
«"
.
Znajome ulice, Wisła płynąca za oknem, ulica, na której odbywały się dziecinne
zabawy, to właśnie ojczyzna prywatna. Kraj ojczysty, rodzinne okolice,
krajobraz, ludzie w nim żyjący, krewni, przyjaciele i znajomi — to wszystko
miał na myśli Adam Mickiewicz tęskniący w Paryżu do Litwy,
Broniewski
piszący
o Mazowszu, Sakal wspominający Berlin oraz Werich, który po klęsce III Rzeszy
powracał do Pragi. “Patriotyzm tego rodzaju polega na osobistym stosunku
jednostki do środowiska" — pisał S.
Ossowski.
Oprócz tego posługujemy się
słowem “ojczyzna" w odmiennym znaczeniu. Myślimy nie tylko o konkretnym
terytorium, lecz także o tradycjach, o dziedzictwie ideologicznym
wykraczającym poza ów bezpośredni stosunek do rodzinnych stron. Wówczas
pojęcie ojczyzny zbliża się do pojęcia narodu. Poczucie więzi narodowej
prowadzi do świadomości obowiązku wobec ojczyzny, która jest pojęciem znacznie
rozleglejszym
od stron rodzinnych. Można urodzić się i wychować na obczyźnie,
odczuwać więź uczuciową z wioską lub miastem dzieciństwa i młodości, lecz
zarazem za swą ojczyznę w znaczeniu ideologicznym uznawać inny kraj, czasem —
jak w wypadku potomków emigrantów — odległy i nie znany. W większości wypadków
ojczyzna prywatna jest częścią składową ojczyzny ideologicznej. Przywiązanie
do stron rodzinnych prowadzi do kształtowania się patriotyzmu, do pragnienia
rozwoju kultury narodowej, rozkwitu własnego narodu we wszelkich dziedzinach
życia. Czy oznaczać to musi konflikt z narodami sąsiednimi, a zwłaszcza z
ludźmi, którzy mieszkają na tym samym terytorium, lecz mówią odmiennym
językiem, mają inne obyczaje i tradycje? Czy patriotyzm nieodwołalnie przynosi
ze sobą chęć zdławienia innego narodu, dążenie do wymazania odmiennej tradycji
i kultury? Czy jest równoznaczny z poczuciem wyłącznej wartości własnej
tradycji i pogardą dla innych? Czy w granicach jednego państwa rzeczywiście
nie mogą współżyć ludzie różnych języków, tworzący wspólnie dorobek materialny
i wzajemnie korzystający z dorobku duchowego swych narodów? Tradycją kręgu
kulturalnego, do którego należymy, wyniesioną z doświadczeń Wielkiej Rewolucji
Francuskiej, jest równość obywateli wobec prawa niezależnie od pochodzenia,
języka, wyznania, rasy i narodowości. Postanowienia takie od stuleci wchodzą
do ustawodawstwa państw europejskich. Odrodzona Polska zapisała je w
konstytucji uchwalonej w 1921 r
.,
a zasady te powtarzały wszystkie późniejsze
konstytucje naszego kraju.
W społeczeństwie polskim kwestia ta ma szczególnie duże znaczenie. Koniec
XVIII w. przyniósł upadek
państwa i dłużej niż stulecie naród polski znajdował się pod panowaniem trzech
zaborców. Ich systemy polityczne niosły ze sobą ucisk narodowy, próby
germanizacji lub rusyfikacji. Przeciwstawiało się temu nieustannie
społeczeństwo, broniące swej narodowej indywidualności. Na sztandarach
bojowników o wyzwolenie znalazło się dumne hasło “Za wolność naszą i Waszą".
Polacy zaś walczyli wszędzie tam, gdzie podnosił się bunt przeciw przemocy.
Ale pragnienie odzyskania niepodległości wiodło Polaków nie tylko pod
sztandary bojowników o wyzwolenie innych narodów. Szwoleżerowie Jana
Kozietulskiego
w wąwozie
Somosierry
znaleźli się po stronie najeźdźcy. Zasadne
więc staje się pytanie, czy zawsze miłość ojczyzny i uparte dążenie do jej
wyzwolenia szły w parze z poszanowaniem praw innych narodów? W polskiej
publicystyce historycznej często spotykamy skłonność do ukazywania naszej
przeszłości w upiększonych barwach. Ludzką rzeczą jest chęć pokazania światu
najlepszych cech własnego charakteru, dobrych zamiarów i uczynków. Pobudzać to
może uzasadnioną dumę narodową z własnych tradycji oraz osiągnięć kultury.
Lecz przecież historia każdego narodu jest procesem złożonym z rozmaitych
tendencji, wydarzeń oraz poglądów. Czy wszystko, co było i minęło, zasługuje
na aprobatę? Czy z wszystkiego możemy być dumni? Nierozsądne byłoby umacnianie
w sobie wyłącznie pozytywnych wyobrażeń o naszej przeszłości. Brak krytycyzmu
prowadzić może do utrwalenia się tradycji, które wiodły do dramatów i
tragedii, uniemożliwia przezwyciężenie spuścizny, która i dziś może okazać się
fatalna. Jan
Werich,
współtwórca sławnego teatru politycznego w Pradze, mówił:
“Jestem Czechem, nie potrafię i nie mogę być nikim innym. Ale dlatego, że
jestem Czechem, to jeszcze nie znaczy, że nie zechcę widzieć wad, które mamy.
Przeciwnie — właśnie dlatego, że
10
jestem Czechem, chciałbym, abyśmy ich nie mieli lub mieli jak najmniej".
Sądzę, że również obowiązkiem historyka jest analiza wszystkich stron
przeszłości własnego społeczeństwa. Krytyczne jej poznanie ułatwi racjonalny
stosunek do współczesności. Jednym z takich zagadnień historii oraz dnia
dzisiejszego, wywołującym nieraz namiętne spory, jest sytuacja mniejszości
narodowych w Polsce. W ostatnich latach wzrosło u nas zainteresowanie tymi
sprawami. Książki ich dotyczące cieszą się dużym powodzeniem, artykuły
wywołują liczne listy czytelników. Niejednokrotnie spotkać się można z
poglądem, że historycy zbyt mało piszą na ten temat. Nie jest to opinia
słuszna. Ukazało się wiele studiów poświęconych mniejszościom narodowym w
Polsce, a czasopisma historyczne przynosiły i nadal przynoszą wiele artykułów.
Zainteresowany czytelnik odnaleźć je może w bibliotekach naukowych. Prawdą
jest jednak, że dotychczas mało było publikacji obejmujących całość problemów
mniejszościowych w Polsce międzywojennej, przeznaczonych dla szerszego kręgu
czytelników. Jedną z poważnych przeszkód jest fakt, że badania historyków
pozwoliły dotychczas na poznanie tylko niektórych aspektów, inne natomiast
kwestie nadal oczekują na wyjaśnienie. Nadal też toczą się dyskusje. W książce
tej zamierzam w miarę systematycznie przedstawić podstawowe problemy życia
mniejszości narodowych w Polsce międzywojennej. Rozmiary pracy oraz stan badań
spowodowały, że musiałem ograniczyć się tylko do wybranych zagadnień, które
uważam za szczególnie ważne. Jakkolwiek głównym celem jest dostarczenie
czytelnikowi informacji o faktach, to przecież na każdym kroku fakty wiążą się
z koniecznością zajmowania stanowiska wobec przeszłości oraz z ocenami
wydarzeń i koncepcji. Tak jak każdy sąd historyka o przeszłości wymagają one
krytycznego zastanowienia się czytelników.
1. Odrodzenie państwa
Granice Rzeczypospolitej przed rozbiorami sięgały daleko na wschód, a na jej
obszarze mieszkała ludność mówiąca rozmaitymi językami. Bardzo często w
feudalnej Europie pod berłem jednego monarchy znajdowały się różne ludy. O
przebiegu granic oraz o przynależności państwowej decydowały wojny, układy,
małżeństwa, darowizny i spadki. Język, którym mówili chłopi, nie interesował
władców. Udział w życiu politycznym brała warstwa panów feudalnych, a zwykli
ludzie mieli pracować i zajmować się. własnymi sprawami. Stan szlachecki
rządzący w Polsce, w porównaniu z analogicznymi grupami społecznymi większości
krajów zachodniej Europy, był stosunkowo liczny. Należeli doń nie tylko ludzie
mówiący językiem polskim, lecz także — nastąpiło to przede wszystkim w rezul-
tacie unii z Litwą — szlachta innego pochodzenia. Jeszcze w XVII w. dokumenty
państwowe Wielkiego Księstwa Litewskiego sporządzano w języku białoruskim.
Stopniowo jednak następował proces
polonizacji
stanu szlacheckiego i już w
XVIII w. język polski zwyciężył ostatecznie.
Halina
Turska,
rozpatrując postępy języka polskiego w Wielkim Księstwie
Litewskim, pisała: “Najpierw proces ten objął sfery wyższe, a więc przede
wszystkim magnatów, duchowieństwo katolickie oraz zamożniejsze mieszczaństwo
większych miast. Im dalej w czas, tym użycie języka polskiego zataczało coraz
to 12
szersze kręgi i ogarnęło w końcu cały stan szlachecki, nie wyłączając drobnej
szlachty, ludności miejskiej, a częściowo także duchowieństwa ruskiego. Ta
pierwsza fala polonizacji nie dotknęła jednak wcale poddanego chłopstwa, które
nadal używało języka litewskiego lub białoruskiego. Toteż nie było w czasach
przedrozbiorowych w głębi Wielkiego Księstwa Litewskiego nigdzie zwartego
obszaru polskiego: polskie były tylko sfery wyższe i średnie. Ekspansja języka
polskiego wśród ludności włościańskiej rozpoczęła się dopiero w XIX w."
W przedrozbiorowej Rzeczypospolitej “naród szlachecki" był więc narodem
polskim. Pojęcie “szlachcic polski" określało wówczas pozycję społeczną oraz
przynależność etniczną. A ponieważ szlachta sprawowała władzę i w jej ręku
znajdowała się własność ziemska, powszechnie uważano, że Polska sięga tam,
dokąd rozciągają się posiadłości polskiej szlachty. Dodać także należy, iż we
wschodnich dzielnicach państwa w różnych okresach osiedlała się szlachta
pochodząca z regionów centralnych i zachodnich, co przyspieszało proces
ujednolicania się całego stanu szlacheckiego. Za granicą zachodnią zaś, na
ziemiach, które znalazły się pod zwierzchnictwem władców niemieckich, mówiące
dawniej językiem polskim rody szlacheckie ulegały wpływom panującej na dworze
cesarskim niemczyzny i traciły łączność z polskimi tradycjami.
Wszystkie te procesy nie dotyczyły ludu wiejskiego. Wprawdzie na ziemie
wschodnie nieraz kierowali się osadnicy chłopi,
np.
z Mazowsza, lecz z reguły
nie wpływało to na skład etniczny miejscowej ludności. Jeśli osadnictwo było
rozproszone, przybysze najczęściej ulegali z biegiem czasu wpływom otoczenia,
przyjmowali miejscowy język, nieraz także religię. Szans
ę
zachowania
odrębności mieli ci chłopi, których osadzano na wschodzie w mniej lub bardziej
zwartych wsiach lub nawet całych okolicach. Podobnie zresztą 13
działo się z osadnikami z innych krajów. Potomkowie niezbyt licznych
przybyszów z Włoch, sprowadzanych do miast poleskich przez królową Bonę, po
kilku stuleciach zachowali jedynie zmodyfikowane nazwisko o włoskim brzmieniu,
niekiedy przechowaną w rodzinnej legendzie tradycję pochodzenia. Liczniejsi
osadnicy pochodzenia niemieckiego utrzymali język wówczas, gdy osiedlono ich w
całych wsiach.
W XIX w. rozpoczął się proces społecznej i politycznej emancypacji ludu
wiejskiego. Polscy demokraci i rewolucjoniści, głoszący programy przemian
społecznych — a przede wszystkim agrarnych — podejmowali agitację w języku
ludowym. Polscy romantycy z wileńskiego środowiska Adama Mickiewicza,
zainteresowani ludową tradycją,
transponowali
wieśniacze opowieści na mowę
poetycką, a niektórzy zaczęli nawet pisać swe utwory w języku białoruskim. W
polskiej myśli politycznej panowało początkowo przekonanie, że przyszła Polska
musi odrodzić się w granicach przedrozbiorowych. Z upływem dziesięcioleci
powstawało jednak pytanie, jaką ma to nastąpić drogą. Jeśli bowiem hasła
równośc
i
ludzi wszystkich stanów traktować poważnie, to przecież nie szlachta
kresowa, lecz lud wieśniaczy powinien wypowiedzieć swą wolę. Mówił w 1868 r.
Walerian
Mroczkowski,
uczestnik powstania styczniowego, a potem radykalny
działacz demokratyczny na emigracji: “Nie domagamy się odbudowania dawnego
państwa ani praw historycznych Polski, ale pragniemy oprzeć nasze prawa
narodowe, niezaprzeczalne prawo do życia i rozporządzania sobą, na zasadzie
sprawiedliwości i wolności!" i zapowiadał szacunek dla wolności i
niezawisłości każdego ludu, niezależnie od tego, czy wchodził on w przeszłości
w skład Rzeczypospolitej.
Taka postawa była logiczną konsekwencją przyjęcia zasady równości wszystkich
ludów oraz szacunku dla tradycji narodowych. Jednakże w owym czasie bynajmniej
nie przeważała. W świadomości większej części 14
środowisk aktywnych politycznie utrzymywało się przekonanie o pierwszeństwie
polskiej kultury w stosunku do kultur innych narodów zamieszkujących wschodnie
dzielnice dawnej Polski, a stąd wyprowadzano wniosek o uzasadnionym
historycznie i moralnie polskim prawie do posiadania owych ziem. Odchodziła od
takich poglądów narodowa demokracja, która opowiadała się za kształtowaniem
ściśle narodowego państwa polskiego. Konsekwencją jej programu było po-
stulowanie na wschodzie takich granic, które by umożliwiły wchłonięcie nie
większej liczby ludności innych języków, niż można w ciągu niezbyt długiego
czasu spolonizować. Odchodzili także socjaliści, co wynikało z programu
zniesienia ucisku i wyzysku człowieka przez człow
i
eka. W ujęciu nurtu
umiarkowanego, reprezentowanego przez Polską Partię Socjalistyczną, dostrzec
można jednak próbę połączenia tradycyjnego programu granic przedrozbiorowych z
ideami socjalistycznymi, Przewidywano mianowicie rozbicie Cesarstwa
Rosyjskiego i utworzenie
sfederowanych
państw narodowych pod przywództwem
polskim. Brakowało jednak odpowiedzi na pytanie, co będzie, jeśli zainte-
resowane narody odrzucą podobne rozwiązanie. Jedynie radykalna lewica ruchu
robotniczego — Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy, Polska Partia
Socjalistyczna-Lewica,
a później Komunistyczna Partia Polski konsekwentnie
deklarowały uznanie praw wszystkich ludów. Przed 1918 r. kwestia granic w tym
nurcie politycznym praktycznie nie istniała, gdyż dominowało przekonanie, że
zwycięstwo socjalizmu umożliwi rozwiązanie wszelkich innych konfliktów, a więc
także kwestii narodowej. W latach międzywojennych komuniści akceptowali
postulat przyznania wszystkim narodom prawa do decydowania o własnym losie.
Jeśli na wschodzie ziem polskich proces emancypacji włościan oznaczał rozwój
niepolskiej świadomości narodowej — białoruskiej, litewskiej i ukraińskiej —
15
na
Z
achodzie, na ziemiach zaboru pruskiego
o
raz na
Ś
ląsku, analogiczne
przemiany wzmagały siłę żywiołu polskiego. Rozległy program terytorialny na
wschodzie wynikał z odwoływania się do praw historycznych, do tradycyjnej
przewagi politycznej i kulturalnej Polski, do cywilizacyjnej roli dworu
szlacheckiego, niemal wyłącznie polskiego. Na zachodzie natomiast — przede
wszystkim na
Ś
ląsku — najważniejszym argumentem działaczy polskich była
struktura etniczna ludu wiejskiego i miejskiego. Należało zwalcza
ć
roszczenia
zaborcy do wyższości kultury niemieckiej oraz do niesienia misji
cywilizacyjnej. Przyznanie praw obywatelskich chłopom, nadanie im własności
ziemi, rozwój gospodarczy miast wpłynęły na ruch migracyjny wzmacniający
liczebność polskiej ludności we wszystkich ośrodkach miejskich. Procesom tym
usiłowały — z reguły bezskutecznie — przeciwdziałać władze niemieckie. Jednym
z narzędzi politycznych było osadnictwo niemieckich chłopów na
wsi
wielkopolskiej i pomorskiej.
Złożone przemiany dziejowe w ciągu wielu stuleci, migracje ludności —
samorzutne oraz organizowane w postaci osadnictwa — a także
różnokierunkowe
przenikanie wpływów językowych i kulturalnych spowodowały, że na ziemiach
polskich oraz z nimi sąsiadujących wytworzyły się bardzo skomplikowane
stosunki ludnościowe. Przeważnie nie istniały granice etniczne, możliwe do
ścisłego przeprowadzenia w terenie. Na wschodzie terytoria o większości
polskiej wchodziły w postaci półwyspów, a nawet wysp, dość daleko w głąb ziem
o przewadze ukraińskiej, białoruskiej lub litewskiej. Z kolei analogiczne
półwyspy lub wyspy ludności niepolskiej sięgały na zachód. Oprócz tego w wielu
wypadkach ludność poszczególnych wiosek była mieszana pod względem języka i
wyznania. Na zachodzie ludność polska w wielu okolicach mieszkała na zachód od
przedrozbiorowej granicy Polski. Niemcy natomiast — rozproszeni lub osiadli w
zwartych grupach w
poszczegól-
16
nych
miejscowościach — znajdowali się także na wschód od tej granicy, nawet na
terytorium o większości ukraińskiej. W mniejszych rozmiarach analogiczne
zjawiska występowały na południu: na
Ś
ląsku austriackim stykały się lub
mieszały ze sobą środowiska polskie, czeskie i niemieckie, na Spiszu zaś i
Orawie w niektórych osiedlach przebiegało w złożonej postaci pogranicze
polsko-słowackie.
Dodać do tego należy, iż dość liczne środowiska nie miały na
początku XX w. ukształtowanej świadomości narodowej, ulegając nieraz przy-
padkowym wpływom zewnętrznym.
W takich warunkach powstawała Rzeczpospolita Polska pod koniec pierwszej wojny
światowej. Poczynając od 1917 r
.,
całą Europę Wschodnią i
Ś
rodkową ogarniał
wielki ruch rewolucyjny, którego rezultatem było obalenie monarchii w Rosji,
Austro-Węgrzech
i Niemczech, zapoczątkowanie budownictwa socjalistycznego na
większej części imperium rosyjskiego, utworzenie nowych państw niepodległych,
zmiany kształtu terytorialnego innych. W listopadzie 1918 r. państwo polskie
już istniało, aczkolwiek trudno byłoby określić, jakie zajmowało terytorium.
Dopiero w następnych miesiącach i latach następowały wydarzenia, które
doprowadziły do ustalenia granic i obszaru.
Kiedy 7 listopada 1918 r. powstał Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej w
Lublinie pod przewodnictwem wybitnego działacza socjalistycznego Ignacego
Daszyńskiego,
wpływy jego rozciągały się tylko na część dawnego Królestwa
Polskiego. 10 listopada powrócił z więzienia w Magdeburgu Józef
Piłsudski,
w
ciągu następnych kilku dni podporządkowały mu się rząd lubelski oraz Rada
Regencyjna, a następnie także krakowska Polska Komisja Likwidacyjna; kiedy 18
listopada Piłsudski powołał rząd
kierowany przez
Jędrzeja
Moraczewskiego,
władzy jego podlegało
zarówno
byłe Królestwo, jak i zachodnia c
z
ęść Galicji.
Zwierzc
hn
ic
two
tego rządu rozciągnęło się tak
ż
e na
nie
które
17
pograniczne gminy Spiszu i Orawy (dotąd stanowiące część ziem węgierskich)
oraz na tę część
Ś
ląska Cieszyńskiego, gdzie rządziła Polska Rada Narodowa.
Granicę zachodnią powstającego państwa polskiego nadal stanowiła dotychczasowa
granica
rosyjsko-niemiecka,
granice wschodnie zaś nie były bliżej określone.
W końcu grudnia 1918 r. wybuchło powstanie wielkopolskie, doprowadzając w
ciągu półtora miesiąca do wyzwolenia dużej części zaboru pruskiego. Naczelna
Rada Ludowa w Poznaniu nie uznała jednak formalnie zwierzchnictwa rządu
rezydującego w Warszawie, oczekując na ostateczne decyzje traktatu pokojowego.
W styczniu 1919 r. wojska czechosłowackie przekroczyły tymczasową linię
demarkacyjną
na
Ś
ląsku Cieszyńskim. Po krótkotrwałych walkach podpisano r
ozej
,
a ostateczne wytyczenie granicy miało nastąpić po przeprowadzeniu plebiscytu;
plebiscyt taki zapowiedziano także w spornych gminach Spiszu i Orawy.
Powstanie polskie wybuchło również w sierpniu 1919 r. na Górnym
Ś
ląsku, lecz
uległo niemieckiej przewadze wojskowej.
Granicę
polsko-niemiecką
ustalił w zasadzie traktat pokojowy podpisany w
Wersalu 28 czerwca 1919 r. Oprócz wyzwolonej już Wielkopolski przyznawał on
Rzeczypospolitej także część Pomorza, którą władze polskie przejmowały spod
administracji niemieckiej od 18 stycznia 1920 r. Otwarta natomiast pozostała
sprawa przynależności państwowej Górnego
Ś
ląska, Warmii i Mazur, gdzie traktat
pokojowy przewidział przeprowadzenie plebiscytów. W dalszym ciągu więc
przebieg niektórych odcinków granicy zachodniej, północnej i południowej był
niepewny.
Na wschodzie tymczasem rozgorzała wojna. We Lwowie już 18 października 1918 r.
powstała Ukraińska Rada Narodowa, która podjęła starania o przejęcie władzy z
rąk austriackich, a wreszcie 31 października dokonała zamachu stanu,
proklamując utworzenie
Za-
18
chodnio-Ukraińskiej
Republiki Ludowej. Uznały jej zwierzchnictwo władze
austriackie, a z rozkładającej się armii habsburskiej wyodrębniono formacje
złożone z żołnierzy ukraińskich, które stały się podstawą sił zbrojnych nowego
państwa. Przeciwko niemu wystąpiły
taj-ne
organizacje polskie, istniejące już
od pewnego czasu we Lwowie, i miasto podzieliło się na dwie części. Rozgorzały
zacięte walki. Na pomoc ochotniczym formacjom polskim skierowano oddziały z
zachodniej Galicji, a potem także z innych ziem polskich. Wkrótce Lwów został
opanowany przez siły polskie, a wojna
polsko-ukraińska
objęła duże obszary
wschodniej części zaboru austriackiego. W połowie lipca 1919 r. wojska polskie
dotarły nad
Zbrucz
— dotychczas graniczną rzekę między Rosją a
Austro-Węgrami.
21 listopada tegoż roku przedstawiciele zwycięskich mocarstw postanowili
przyznać Polsce terytorium między rzekami Sanem a
Zbruczem
na dwadzieścia pięć
lat, pod warunkiem nadania tej ziemi autonomii; po upływie tego czasu miał
odbyć się plebiscyt, którego celem było definitywne rozstrzygnięcie losu
spornych obszarów. Praw autonomicznych Galicja Wschodnia jednak nie
uzyskała.
Tymczasem dalej na północ, na Wileńszczy
ź
nie,
No-wogródczyźnie,
Polesiu i
Wołyniu, w miarę wycofywania się oddziałów niemieckich wojska polskie posuwały
się na wschód. Wprawdzie na zajmowanych ziemiach działacze białoruscy już
wcześniej proklamowali Białoruską Demokratyczną Republikę Ludową, lecz władze
jej nie miały dość siły, by zdobyć niezależność. Wschodnią część Białorusi
ogarnęła rewolucja socjalistyczna. Aby uchronić się przed rozszerzeniem władzy
radzieckiej na zachód, twórcy republiki białoruskiej zdecydowali się na
współpracę z Polską.
Zetknięcie się wojsk polskich i radzieckich nastąpiło w lutym 1919 r. W
kwietniu Polacy zajęli Wilno, w sierpniu — Mińsk. Zwycięskie oddziały
występowały
1
8
.
w obronie polskich ziemian, przywracały im własność majątków wywłaszczonych
przez władze rewolucyjne na rzecz chłopów. Na północy rozpoczęły się walki z
oddziałami powstającego państwa litewskiego, które pragnęło zdobyć historyczną
stolicę Litwy — Wilno. Działania polskie spotkały się ze wsparciem francuskim.
Do Polski przybyła misja wojskowa z gen.
Paulem
Hen-rysem,
przyjechały dobrze
uzbrojone oddziały wojska polskiego formowane na ziemi francuskiej.
W tym stanie rzeczy kwestią granicy wschodniej Polski zajęli się
przedstawiciele mocarstw. W grudniu 1919 r. jako tymczasową granicę wschodnią
uznali linię oddzielającą dawne Królestwo Polskie od Rosji, pozostawiając po
stronie polskiej okręg białostocki; nie przesądzało to przynależności terenów
położonych dalej na wschód. Na ziemiach wschodnich powstał — jako rozwiązanie
tymczasowe — Zarząd Cywilny Ziem Wschodnich.
Propozycje pokojowe ze strony radzieckiej pozostały początkowo bez odpowiedzi.
Kiedy zaś na wiosnę 1919 r. strona polska wyraziła zgodę na podjęcie rozmów,
piętrzyła na ich drodze rozmaite przeszkody. W kwietniu 1920 r. natomiast rząd
polski zawarł porozumienie z politykiem ukraińskim —
atamanem
Semenem Petlurą
— który organizował wojska ukraińskie przeciwko władzy radzieckiej. Petlur
ą
zrzekł się przy tym na rzecz Polski zachodniego Wołynia oraz wschodniej części
Galicji. W kilka dni później wojska polskie rozpoczęły zwycięską ofensywę na
ziemiach ukraińskich i 7 maja Edward
Rydz-Smigły
zajął Kijów.
Był to jednakże kres sukcesów wojsk polskich na wschodzie. 5 czerwca 1920 r.
armia konna
Siemiona
Bu-dionnego
przerwała front i oddziały polskie na
Ukrainie zaczęły wycofywać się. Na początku lipca ofensywa radziecka
doprowadziła do panicznego odwrotu wojsk polskich na Białorusi. 19 lipca Armia
Czerwona zajęła Grodno i posuwała się szybko w kierunku Wisły,
zbli-
20
z
ając się do Warszawy. Wówczas strona polska przyjęła propozycję rokowań,
które rozpoczęły się w Mińsku
17 sierpnia.
Tymczasem sytuacja na froncie uległa zasadniczej zmianie, 14 sierpnia bowiem
wojska polskie przystąpiły do kontrataku, osiągając sukces i powodując po-
spieszny, chaotyczny odwrót przeciwnika; 19 sierpnia wkroczyły do Brześcia nad
Bugiem. Delegacja polska w Mińsku odrzuciła więc warunki radzieckie
(m.in.
u-
stalenie
granicy według propozycji brytyjskiego polityka lorda George'a
Curzona oraz gwarancje przed ewentualnością przyszłego ataku polskiego),
licząc na sukcesy wojskowe.
Kolejna ofensywa we wrześniu doprowadziła do zajęcia przez wojska polskie
Grodna,
Lidy,
Pińska, a na południu ziem do
Zbrucza.
Równocześnie trwały per-
traktacje pokojowe, przeniesione do neutralnej Rygi, stolicy niepodległej
Łotwy. 12 października podpisano
rozejm,
18 października ustały działania
bojowe. Traktat pokojowy między Polską a republikami radzieckimi podpisano
dopiero 18 marca 1921 r. Wytyczał on wschodnią granicę Polski oraz rozstrzygał
wiele innych problemów: m.in. Polska zobowiązała się rozwiązać wszystkie
kontrrewolucyjne organizacje na swoim terytorium (dotknęło to rząd i oddziały
wojskowe
Pet-lury),
obydwie strony zaś miały zapewnić swobodny rozwój kultury
i języka mniejszości narodowych. Francja i Wielka Brytania uznały granice
wschodnie Polski dopiero w 1923 r.
Niemal równolegle z wojną
polsko-radziecką
rozwijał się konflikt z Litwą,
której władze organizowały się również pod koniec pierwszej wojny światowej.
Nowe państwo otrzymało poparcie Francji i Anglii przeciwko
Litewsko-
Białoruskiej
Republice Rad. Litwini domagali się ziemi wileńskiej wraz z
Wilnem oraz północnej
Suwalszczyzny.
Działacze białoruscy również uważali
Wileńszczyznę
za ziemię ojczystą, zgłaszała do
21
niej też roszczenia Polska. 19 kwietnia 1919 r. wojska polskie zajęły Wilno.
Piłsudski
— sam pochodzący z ziem kresowych — świadomy był skomp
l
ikowanych
problemów związanych z tym miastem i zapowiedział
“
(
,
..)możność rozwiązania
spraw wewnętrznych, narodowościowych i wyznaniowych tak, jak sami sobie
ż
yczy
ć
będziecie, bez jakiegokolwiek gwałtu lub ucisku ze strony Polski". W praktyce
strony zaangażowane w sporze niezbyt liczyły się z wolą ludności.
Konfliktu zbrojnego nie zdołała przerwać interwencja przedstawicieli mocarstw,
którzy wytyczyli w lipcu 1919 r. linię
demarkacyjną.
Obydwie strony domagały
się terytorium przyznanego przeciwnikowi i walki trwały nadal.
Litwa brała także udział w wojnie przeciwko republikom radzieckim, lecz 12
lipca 1920 r. podpisała traktat pokojowy. Uznawał on prawa litewskie do Wilna,
Grodna i
Lidy
oraz północnej części ziemi suwalskiej. Wojska litewskie podjęły
wówczas działania przeciwko Polsce, chcąc wymusić uznanie postulowanej przez
siebie linii granicznej. Tymczasem jednak zmiana sytuacji na froncie
radziecko-polskim
pozwoliła na podjęcie ofensywy przez oddziały wojska
polskiego, które zajęły ponownie
Suwalszczyznę.
Wówczas, pod naciskiem
mocarstw, 7 października 1920 r. obydwa państwa podpisały
rozejm,
na mocy
którego ziemia wileńska pozostała po litewskiej stronie granicy. Wprawdzie —
biorąc rzecz formalnie — rozejm nie przesądzał ostatecznie przyszłych granic
państwowych, lecz mało było prawdopodobne, by podczas rokowań pokojowych
delegacja litewska zgodziła się ustąpić z Wilna.
Piłsudski miał ręce skrępowane stanowiskiem mocarstw, toteż nie mógł podjąć
żadnej akcji celem zagwarantowania Polsce spornego obszaru. Polecił więc gen.
Lucjanowi
Żeligowskiemu,
który dowodził oddziałami Polaków pochodzących z
Litwy, aby “zbuntował się", czyli pozornie wyłamał spod rozkazów sztabu
pol-
22
skiego
i pomaszerował na Wilno. 12 października Że
ligowski
powołał do życia
republikę Litwy
Ś
rodkowej, którą kierowała Tymczasowa Komisja Rządząca z nim
samym na czele. Wkrótce przerwano działania wojenne.
Spór
polsko-litewski
miała rozstrzygnąć Liga Narodów, lecz wyprzedzając
decyzje
Żeligowski
ogłosił wybory. Do Sejmu Wileńskiego weszli niemal
wyłącznie Polacy, gdyż inne narodowości przeważnie bojkotowały wszelkie akty
prawne Litwy
Ś
rodkowej, uważając ją za marionetkowy twór zależny od Polski.
Wśród posłów przeważali zwolennicy bezwarunkowego włączenia ziemi wileńskiej
do Polski. 20 lutego 1922 r. Sejm Wileński podjął w tej sprawie uchwałę, a
miesiąc później — mimo protestów dyplomatycznych Wielkiej Brytanii, Francji i
Włoch — nastąpiło zjednoczenie
Wileńszczyzny
z Polską. Pozostał jeszcze pas
neutralny dzielący Litwę od Polski, który — tym razem za zgodą Ligi Narodów —
został podzielony między obydwa państwa 15 lutego 1923 r.
Kiedy na froncie wschodnim trwały zacięte walki
,
a polskie oddziały zaczęły
ponosić klęski, nadszedł czas przeprowadzenia plebiscytów przewidzianych przez
traktat pokojowy z Niemcami. Na Warmii i Mazurach plebiscyt odbył się 11 lipca
1920 r
.,
w okresie największych niepowodzeń wojsk polskich. Ułatwiło to
znacznie propagandę organizacji niemieckich i łącznie z innymi przyczynami
wpłynęło na niewielką tylko liczbę głosów oddanych za Polską. W sierpniu
sojusznicza komisja ustaliła przebieg granicy, przyznając Polsce zaledwie
niewielkie skrawki obszaru objętego plebiscytem.
Na Górnym
Ś
ląsku, gdzie rozwinęła się na dużą skalę działalność
nacjonalistycznych organizacji niemieckich, stosujących terror wobec działaczy
polskich, w drugiej połowie sierpnia 1920 r. wybuchło następne powstanie.
Walki, w których powstańcy zdołali
osiąg-
23
n
a
ć pewne sukcesy, przerwano na żądanie komisji reprezentującej mocarstwa.
Plebiscyt na tym terenie wyznaczono na dzień 20 marca 1921 r. Nacisk
ekonomiczny i polityczny ze strony niemieckich przedsiębiorców i administracji
przyczynił się do tego, że za Polską padło tylko nieco ponad 40 proc. głosów.
Taki wynik wywołał rozbieżności w komisji, która miała postanowić o dalszym
losie Górnego
Ś
ląska. Głębszym ich podłożem były różnice między Anglią a
Francją. Wobec obaw miejscowego społeczeństwa polskiego, że decyzja okaże się
dla Polski niekorzystna, 3 maja 1921 r. wybuchło trzecie powstanie śląskie. Po
zaciętych walkach, w których powstańcy odnieśli początkowo znaczne sukcesy, w
lipcu na obszarze plebiscytowym objęła władzę ponownie komisja sojusznicza. W
październiku 1921 r. zapadło postanowienie przyznające Polsce wschodnią część
Górnego
Ś
ląska, podczas gdy część zachodnia pozostała w granicach Niemiec.
Rozbieżności w organach międzynarodowych, które miały decydować o zachodniej
granicy Polski, wynikały przede wszystkim z odmiennych koncepcji polityki
wobec Niemiec, w mniejszym zaś stopniu z ocen stosunków demograficznych.
Odrodzona Polska związała się politycznie z Francją. Francja wsparła wojskowo
i materialnie armię polską walczącą przeciwko republikom radzieckim, gdyż
politycy paryscy zainteresowani byli w obaleniu władzy, która przekreśliła
stare długi carskie wobec zagranicy. Francja była także żywotnie
zainteresowana w jak najdalej idącym osłabieniu Niemiec, zarówno pod względem
wojskowym, jak i gospodarczym. Przyznanie Górnego
Ś
ląska Polsce doprowadzić
musiało do zmniejszenia potencjału przemysłu niemieckiego, a równocześnie
zwiększało potencjalne siły państwa sojuszniczego, czyli sprzyjało Francji.
Politycy brytyjscy natomiast dostrzegali niebezpieczne dla nich skutki
nadmiernego osłabienia Niemiec w
24
porównaniu z Francją. Ich koncepcje polityczne zakładały zachowanie pewnego
dystansu wobec państw kontynentalnych, lecz zarazem skłaniały do działania na
rzecz utrwalenia między nimi równowagi sił. Wielka Brytania mogła być
zagrożona przez każde państwo
e-uropejskie,
które zdobyło niekwestionowaną
przewagę na kontynencie. Jeśli natomiast istniały tam co najmniej dwie potęgi
rywalizujące ze sobą, Londyn uzyskiwał dogodną dla siebie pozycję arbitra w
ewentualnych sporach. Całkowite rozbicie potęgi niemieckiej nie leżało więc w
interesach oraz planach brytyjskich, gdyż prowadziło do wzrostu potęgi
francuskiej. Podobnie umocnienie Polski oznaczało niebezpieczeństwo nad-
miernego wzmocnienia sojusznika, lecz zarazem konkurenta.
Ostateczna decyzja w sprawie granicy na Górnym
Ś
ląsku zapadła więc zarówno pod
wpływem wyników głosowania, efektów powstań śląskich, jak też w następstwie
rywalizacji
brytyjsko-francuskiej.
15 maja 1922 r. w Genewie Polska i Niemcy
podpisały konwencję, która uregulowała na piętnaście lat zagadnienia związane
z podziałem jednolitego dotąd okręgu przemysłowego. Postanowienia te miały
złagodzić ujemne gospodarcze skutki podziału i ułatwić stopniową adaptację do
nowych warunków; z punktu widzenia politycznego oznaczało to ograniczenie na
czas obowiązywania konwencji suwerenności Rzeczypospolitej Polskiej, gdyż
m.in.
zmiany ustawodawstwa niemieckiego były w zasadzie możliwe tylko wówczas,
gdy oznaczało to wprowadzenie praw jednolitych dla całego państwa. W dniach od
17 czerwca do 9 lipca 1922 r. Polska objęła władzę na przyznanym jej
terytorium. Zgodnie z ustawą uchwa
l
oną 15 lipca 1920 r. włączone do Polski
terytorium Górnego
Ś
ląska otrzymało prawa autonomiczne, których wyrazem było
m.in. utworzenie Sejmu
Ś
ląskiego w Katowicach; jego kompetencje dotyczyły
zagadnień finansowych, administracyjnych i prawnych.
25
W ciągu pierwszej połowy 1920 r. trwały także przygotowania — w Polsce i w
Czechosłowacji — do plebiscytów na niektórych częściach
Ś
ląska Cieszyńskiego
oraz Spiszu i Orawy. W lipcu 1920 r. rząd polski wyraził jednak zgodę, by
ostateczną decyzję oddać w ręce przedstawicieli mocarstw bez plebiscytu;
aprobował to również rząd czechosłowacki. 28 lipca zapadła decyzja dzieląca
sporne terytoria. Pozostała jedynie do rozstrzygnięcia kwestia przebiegu
granicy w okolicach podtatrzańskiej
wsi
Jaworzyna (po
słowacku
Javo
ri
na).
Przedstawiciele mocarstw ustalili ją dopiero 5 września 1924 r. na podstawie
rezolucji Rady Ligi Narodów. Jakkolwiek więc państwo polskie powstało na
początku listopada 1918 r
.,
jego terytorium i granice ukształtowały się
dopiero w lecie 1922 r
.;
sprawa Jaworzyny miała podrzędne znaczenie
praktyczne.
Proces formowania
-
się granic i terytorium był bardzo złożony. Rozstrzygnięcia
zapadały na polach bitew, w wyniku układu sił stron walczących, a także przy
stołach konferencyjnych, gdzie decydowały przede wszystkim interesy mocarstw.
W tym stanie rzeczy granice państwowe nie mogły odpowiadać granicom etno-
graficznym nawet w takim przybliżeniu, jakie byłoby możliwe w warunkach
niezmiernie skomplikowanej struktury ludnościowej wielu obszarów pogranicznych
i spornych. Wewnątrz państwa polskiego znalazły się liczne mniejszości
narodowe, tak jak ludność o polskiej świadomości narodowej lub mówiąca
językiem polskim znalazła się w krajach sąsiednich. Analogiczne problemy miały
inne państwa Europy
Ś
rodkowej.
Mocarstwa podejmujące decyzje w sprawach granicznych zdawały sobie sprawę z
rozmaitych niebezpieczeństw wynikających z faktu istnienia znacznych liczebnie
mniejszości narodowych. Doświadczenia wynaradawiającej polityki niektórych
rządów przed pierwszą wojną światową, przykłady prześladowania
Ż
ydów w wielu
krajach europejskich, obawy przed retorsjami ze
26
strony narodów dotąd uciśnionych wobec swych dawnych ciemięzców, którzy
znaleźli się w pozycji mniejszości, skłaniały do poszukiwania zabezpieczeń. W
rezultacie przy sposobności podpisywania układów pokojowych przez
Czechosłowację, Grecję, Jugosławię, Polskę i Rumunię zostały im narzucone
tzw.
traktaty mniejszościowe, które miały zagwarantować wyeliminowanie ucisku
mniejszości narodowych i zapewnić szans
ę
rozwoju mniejszościowej kultury.
Ż
ądania zapewnienia ochrony przed ewentualnymi próbami dyskryminacji w Polsce
zgłaszały organizacje niemieckie. W protokole Komisji
Międzysojuszniczej
w
Polsce, obradującej 3 marca 1919 r. w Poznaniu, znajdujemy następujące
postanowienie: “Komisja rozpatrzy żądanie wysunięte przez Niemców w celu uzy-
skania ochrony poddanych niemieckich na terytorium polskim. Ustali ona
przepisy dotyczące tej ochrony i zażąda wzajemności dla poddanych polskich
żyjących na terytorium niemieckim". W instrukcjach dla delegacji niemieckiej
na konferencję pokojową w kwietniu tegoż roku znalazło się stwierdzenie:
“(...)
ze strony niemieckiej muszą być wymagane pewne zapewnienia już w samym
traktacie pokojowym dla tych mniejszości niemieckich, które przez odstąpienie
dostają się pod obcą zwierzchność państwową".
Koncepcję międzynarodowej ochrony prawnej mniejszości poparły energicznie
także organizacje żydowskie działające w różnych krajach. Memoria
ł
Amerykańskiego Kongresu
Ż
ydowskiego z 2 marca 1919 r. podkreślał
m.in.
konieczność zagwarantowania praw do posługiwania się językiem ojczystym, na co
zapewne wpłynęły doświadczenia ustawodawstwa austriackiego, które nie uznawało
języka żydowskiego, i wyjaśniał: “W Polsce i Rumunii jest wielu mieszkańców,
którzy nie umieją mówić językiem urzędowym
(...).
Między sobą, w kole rodziny
i w swoich domach kultu używali oni języków, które dla nich mają tradycyjne
znaczenie i które oni
27
mają w głębokim poważaniu i czci. Ponadto nie należy zapominać, że jeżeli
Besarabia
i Transylwania zostaną przyłączone do Rumunii, w skład jej ludności
weszłoby
wielu Polaków, Rosjan, Ukraińców,
Rusinów
i
Ż
ydów nie umiejących
mówić po rumuńsku".
Z odmiennych pobudek interesowała się tym zagadnieniem delegacja japońska na
konferencję pokojową, która pragnęła włączyć do paktu Ligi Narodów klauzule
zapewniające równość rasową. Ta ostatnia kwestia była jednak kłopotliwa dla
pozostałych mocarstw ze względu na sytuację w koloniach, toteż ostatecznie
zrezygnowano z generalnego uregulowania praw mniejszości narodowych na rzecz
koncepcji indywidualnych traktatów. Paradoksem było, że pokonane Niemcy, gdzie
przed pierwszą wojną światową dyskryminowano mniejszości narodowe i
wyznaniowe, nie musiały przyjąć analogicznych zobowiązań.
Polska podpisała traktat mniejszościowy 28 czerwca 1919 r
.,
a jego ratyfikacja
nastąpiła w związku z ratyfikowaniem układu pokojowego 31 lipca tegoż roku.
Wbrew intencjom niektórych przynajmniej zagranicznych zwolenników układu
służył on w małym tylko stopniu ochronie praw mniejszości narodowych w Polsce,
stał się natomiast dogodnym narzędziem zewnętrznej ingerencji (zwłaszcza
niemieckiej) w kwestie polskiej polityki wewnętrznej.
Podkreślić zresztą należy, iż twórcy traktatów mniejszościowych niezbyt
orientowali się w problemach Europy
Ś
rodkowej i w rzeczywistym stanie kwestii
mniejszościowych. Charakterystyczny był
np.
komentarz wybitnego brytyjskiego
polityka
Lioyda
George'a, który należał do grona najbardziej wpływowych mężów
stanu w powojennej Europie, wypowiedziany podczas rozmowy z premierem
Rzeczypospolitej Polskiej Ignacym
Paderewskim.
Paderewski
postulował
przyznanie językowi żydowskiemu (określanemu w owym czasie w wielu dokumentach
jako “żargon") “praw języka
po-
28
mocniczego
w szkołach elementarnych, przy obowiązkowym języku wykładowym
polskim", zgodnie z intencjami cytowanego wyżej memoriału Amerykańskiego
Kongresu Żydowskiego. Według notatki z rozmowy przeprowadzonej 27 czerwca 1919
r.
“Lioyd
George
zaoponował twierdząc, że byłoby to niebezpiecznym precedensem
przyznawać prawo to zepsutemu językowi niemieckiemu (tak nazwał żargon), co
mogłoby służyć do rozpanoszenia się obcej narodowości w Polsce, zamiast
gwarantowania praw mniejszości, co jedynie traktat ma na celu. Chodzi tu
bowiem jedynie o równouprawnienie i asymilację, nie zaś o tworzenie i
akceptowanie mniejszości narodowościowych". Propozycję — wbrew stanowisku
Paderewskiego
— usunięto z projektu układu. Traktat mniejszościowy wywołał
duże rozgoryczenie w Polsce, gdyż dostrzegano niebezpieczeństwa zeń wynikające
oraz upośledzenie mniejszości polskiej w Niemczech.
Niezależnie od traktatu w dyskusja
c
h nad projektem konstytucji
Rzeczypospolitej Polskiej gwarancje praw mniejszości narodowych traktowano
przeważnie jako nieodłączny element systemu demokratycznego. Już dekret z 28
listopada 1918 r. o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego przewidywał
całkowitą równość wszystkich obywateli. Konstytucja z 17 marca 1921 r.
postanawiała: “Każdy obywatel ma prawo zachowania swej narodowości i
pielęgnowania swojej mowy i właściwości narodowych. Osobne ustawy państwowe
zabezpieczają mniejszościom w Państwie Polskim pełny i swobodny rozwój ich
właściwości narodowościowych przy pomocy autonomicznych związków mniejszości o
charakterze publicznoprawnym, w obrębie związków samorządu powszechnego".
Wprawdzie przewidziane w tym artykule związki nigdy nie powstały, lecz zarówno
inne postanowienia konstytucji, jak ustawy szczegółowe stały na straży
równości wszystkich obywateli.
Ana-
29
logiczne postanowienia przejęła bez zmian konstytuc
j
a
z 23 kwietnia 1935 r.
Zagadnienia mnie
j
szości narodowych nie mogły jednak wyczerpa
ć
ustawy.
"
Wiele —
nieraz nawet więcej niż od litery prawa — zależało od praktyki działania
administracji państwowej. Olbrzymiej wagi zagadnieniem były stosunki panujące
między różnymi narodowo środowiskami, a także wzajemne stereotypy i uprzedze-
nia. Wreszcie realne położenie całego społeczeństwa, wszystkich obywateli
niezależnie od narodowości, określały warunki ekonomiczne oraz wahania
koniunktury.
]
Podkreślić należy jeszcze jedną kwestię. Poszczególne mniejszości narodowe
znalazły się w granicach Rzeczypospolitej Polskiej niezależnie od swej woli i
aspiracji. Jedynie ludność żydowska nie formułowała programu terytorialnego,
kolidującego z zamierzeniami
powsta-
j jącego
państwa polskiego. Liczne
organizacje niemieckie w byłym zaborze pruskim oraz na Górnym
Ś
ląsku działały
natomiast na rzecz zachowania granic przed-
'
wojennych.
"
Wśród społeczeństwa
ukraińskiego przeważały ugrupowania opowiadające się albo za utworze- i
niem
niezależnego państwa ukraińskiego, albo za przyłączeniem się do radzieckiej
"
Ukrainy. Podobnie było
wśród Białorusinów. Nurty aprobujące zjednoczenie z Polską miały wpływy bardzo
ograniczone. Litwini pragnęli zjednoczenia z Litwą, Czesi i Słowacy na połu-
dniowym pograniczu — zjednoczenia z Czechosłowacją. Przed
Rzecząpospolitą
Polską stanęło więc niezmiernie trudne zadanie pozyskania lojalności
wszystkich obywateli, niezależnie od narodowości i języka ojczystego. A także
— zaspokojenia ich praw, gwarantowanych przez konstytucję oraz inne ustawy.
Powstawało pytanie: Czy odrodzona Polska będzie ojczyzną tylko Polaków, czy
też wszystkich jej obywateli?
2. Spory wokó
ł
statystyki
Pozornie wydawać się może, iż określenie liczebności mniejszości narodowych w
Polsce międzywojennej jest zadaniem nieskomplikowanym. Wystarczy bowiem wziąć
do ręki odpowiednie wydawnictwo — choćby Mały Rocznik Statystyczny — i
odszukać właściwą stronę albo też sprawdzić w encyklopedii. W rzeczywistości
kwestia nie jest tak prosta. Rozmaite wydawnictwa przytaczały liczby
zaczerpnięte bezpośrednio z wyników spisów ludności, nie poddając ich
krytycznej analizie; nie jest ona zresztą zadaniem tego typu publikacji.
Historyk nie może się jednak ograniczyć do powtarzania owych informacji, lecz
musi zastanowić się nad ich wartością źródłową; to samo zresztą powinien
uczynić demograf, socjolog i ekonomista. Każda tablica statystyczna, w tym
także zestawienie wyników spisu ludności, jest źródłem w takim samym znaczeniu
jak dokument archiwalny, wspomnienie uczestnika wydarzeń lub stara fotografia.
Badacz jest obowiązany zająć wobec źródła stanowisko krytyczne, to znaczy
zastanowić się nad okolicznościami jego powstania i ocenić, w jakiej mierze
oddaje ono wiernie rzeczywistość, w jakiej zaś mogły w nim znale
ź
ć się
rozmaite zniekształcenia, niedokładności, a czasem nawet fałszerstwa.
Metodologia nauk historycznych od dawna zajmuje
aię
zagadnieniami krytyki
źródeł i dziś mamy już
usta-l
°ny pewien kanon postępowania. Przede wszystkim
31
należy zastanowić się nad czasem powstania oraz pochodzeniem
ź
ródła; w wypadku
publikacji statystycznych, pochodzących — w Polsce — z Głównego Urzędu
Statystycznego, wynika to z in
f
ormacji podanych w wydawnictwie. Rezultaty
spisów ludności w najbardziej szczegółowej postaci ogłoszono w wydawnictwie
Statystyka Polsk
i
, prezentując we wstępie najważniejsze wiadomości dotyczące
metod opracowania. Następnie wymaga rozważenia parę pytań, takich samych,
jakie zadaje sobie historyk przy analizie każdego
ź
ródła: co twórca dokumentu
wiedział oraz co chciał przekazać adresatowi, ewentualnie, co mógł podać do
wiadomości.
W wypadku
ź
ródeł statystycznych pytania te sprowadzają się do wyjaśnienia
metod zbierania danych oraz ich opracowywania, ewentualnie do zastanowienia
się, czy instytucja zbierająca oraz publikująca informacje była zainteresowana
w określonym ich kształcie.
Na ogół panuje opinia, że Główny Urząd Statystyczny w latach międzywojennych
reprezentował wysoki poziom fachowości oraz że zmierzał do możliwie wiernego
ukazania rzeczywistości. Oznacza to uznanie, że informator — czyli twórca
ź
ródła — pragnął przekazać dokładne dane. Ustalenie natomiast, czy miał możli-
wości zebrania takich informacji oraz czy potrafił zastosować odpowiednie
metody ich opracowania, jest zadaniem nader skomplikowanym, wywołującym liczne
dyskusje wśród badaczy. Pamiętać bowiem należy, iż istniały rozmaite
obiektywne ograniczenia, których przy najlepszej woli statystyków nie udawało
się pokonać. Jeśli na przykład bywały wioski, w których wieśniacy-analfabeci
nie potrafili powiedzieć, ile hektarów liczą ich grunty (w wielu regionach
państwa nie było ksiąg hipotecznych zawierających dane o własności chłopskiej,
dla codziennych potrzeb wystarczała wiedza, gdzie przebiegają linie graniczne
między
po-
32
Podział administracyjny Polski na początku lat trzydziestych. Województwa: l.
śląskie, 2. poznańskie, 3. pomorskie, 4. łódzkie, 5. warszawskie, 6.
kieleckie, 7. krakowskie, 8. lwowskie, 9. stanisławowskie, 10.
tarnopolskie,
11. wołyńskie, 12. lubelskie, 13. poleskie, 14. białostockie, 15.
nowogródzkie, 16. wileńskie. Warszawę oznaczono kółkiem
lami
należącymi do różnych osób, utrwalona w pamięci wszystkich
zainteresowanych), wówczas dokładne przeprowadzenie spisu gospodarstw rolnych
wymagało dokonania pomiarów każdego gospodarstwa. W rezultacie informacje o
ogólnej powierzchni kraju uzyskane dzięki pomiarom geodezyjnym różniły się od
danych zebranych podczas spisów. Jeśli wiele osób nie miało
3 — Ojczyzna... 33
żadnych dokumentów i nie znało daty urodzenia
-—
znów dotyczyło to przede
wszystkim wiejskich analfabetów, a zwłaszcza osób w podeszłym wieku — wówczas
wszelkie badania nad strukturą wieku obywateli Polski musiały by
ć
obciążone
trudnym do ustalenia błędem. Niejednokrotnie więc statystycy zastanawiali się
nad rozmiarami możliwych błędów spowodowanych owymi obiektywnymi warunkami,
aby jak najbardziej dokładnie ukazać rzeczywistość gospodarczą i społeczną
Polski.
Podobnie należy zastanowić się nad możliwościami
błędów występujących podczas spisów ludności. W latach międzywojennych odbyły
się dwa takie spisy, obejmujące w założeniu terytorium całego państwa — w
latach 1921 oraz 1931; terminy wynikały z porozumień międzynarodowych.
Powszechne spisy ludności bywają przeprowadzane co dziesięć lat, w latach za-
kończonych na 0. W praktyce rozmaite względy powodują odchylenia od tych dat.
Nieraz przyczyny mają charakter techniczny, niekiedy ekonomiczny (kłopoty
budżetowe państwa), czasem zaś wynikają z konkretnych potrzeb państwowych
(np.
ostatni spis ludności w Polsce został przeprowadzony w 1978 r
.,
czyli przed
zwyczajowym terminem, by dostarczyć danych potrzebnych do opracowania planów
społeczno-gospo-
darczych).
Z punktu widzenia potrzeb powstającego państwa
polskiego niezbędne było uzyskanie możliwie dokładnych danych o zaludnieniu, i
to jak najszybciej. Tymczasem jednak przeprowadzenie spisu ludności wymagało
nie tylko opracowania jego założeń, lecz także przygotowania aparatu
technicznego. W 1920 r. trwała jeszcze wojna na wschodzie; pokój podpisano
dopiero w marcu 1921 r. Przeprowadzenie przed zakończeniem działań wojennych
spisu ludności nie miałoby większego znaczenia, choćby z tego powodu, że wielu
mężczyzn znajdowało się w szeregach armii. Sądzę, że
wy-
34
znaczona data — 30 września 1921 r. — była rzeczywiście najwcześniejsza z
możliwych. Z punktu widzenia potrzeb historyka okazała się nawet nazbyt
wczesna.
W momencie spisu ludności terytorium państwa polskiego nie było jeszcze
definitywnie ustalone. Dopiero 24 marca 1922 r. Sejm podjął uchwałę o
przyłączeniu do Rzeczypospolitej ziemi wileńskiej, a w czerwcu tegoż roku
nastąpiło objęcie przez polską administrację przyznanej przez mocarstwa części
Górnego
Ś
ląska. Parę innych zagadnień terytorialnych — lecz o stosunkowo
niewielkim znaczeniu — rozstrzygnięto w 1923 r. Spis ludności z 1921 r. nie
objął więc dwóch regionów bardzo ważnych z punktu widzenia badania struktury
ludności.
Ś
ląsk był największym skupiskiem proletariatu w Polsce, mieszkała
tam także pewna liczba ludności niemieckiej.
Wileńszczyzna
natomiast była
ziemią niemal wyłącznie rolniczą, zamieszkaną — poza Polakami — przez
Białorusinów, Litwinów,
Ż
ydów oraz niektóre inne mniejszości narodowe.
Już powyższe fakty powodują, że dane spisu ludności z 1921 r. mogą mieć tylko
ograniczoną przydatność do badania struktury społeczeństwa Polski. Oprócz tego
wskazać należy, iż w tym czasie w województwach wschodnich nie ustały
powojenne ruchy migracyjne ludności. Ogółem od listopada 1918 r. do końca 1924
r. powróciło do Polski niemal 1,3 m
i
n osób, w tym po dacie spisu niemal 350
tys.
,
przede wszystkim na teren byłego zaboru rosyjskiego. Trwała także
emigracja ludności niemieckiej z województw zachodnich. Innymi słowy, spis
uchwycił stan przejściowy, pewien moment w procesie istotnych i szybkich
przeobrażeń struktury ludności Rzeczypospolitej Polskiej. Na koniec wspomnieć
należy o dalszych przyczynach niedoskonałości zebranych materiałów. W
województwach
południowo--wschodnich
ukraińskie ugrupowania polityczne
ogłosiły bojkot spisu, nie uznając suwerenności Polski na tym obszarze; w tym
czasie mocarstwa sprzymierzone
je-
35
szcze
nie zaakceptowały formalnie granicy polskiej na wschodzie. Tym samym
stwierdzić należy, iż spis wykazał nazbyt małą liczbę ludności ukraińskiej.
Jak wynika ze sprawozdań, zdarzało się — na Polesiu — że komisarze
przeprowadzający spis niezbyt biegle władali piórem, co musiało się odbić
ujemnie na dokładności wyników. Znawcy stosunków kresowych
(np.
Konstanty
Srokowski)
stwierdzali liczne niedokładności wyników spisu w porównaniu ze
stanem rzec
z
ywistym. Znane wreszcie były przypadki, że osoby odpowiadające na
pytania zawarte w kwestionariuszu błędnie rozumiały ich treść oraz fałszywie
interpretowały pojęcia. Między innymi — co jest istotne dla badania stosunków
narodowościowych — pytanie o narodowość utożsamiano z pytani
e
m o obywatelstwo.
Z tych właśnie względów kwestionariusz spisowy w 1931 r. zawierał pytanie o
język ojczysty w przekonaniu, zapewne trafnym, że zmniejszy to możliwości
nieporozumień.
Przedstawione fakty powodują, że wyniki spisu ludności z 1921 r. nie są
wystarczające dla poznania stosunków narodowościowych w Polsce. Zbyt wiele
było bowiem przyczyn, które wywoływały błędy, a wszystkie niemal powodowały
umniejszenie liczby mniejszości narodowych. Toteż autorzy poważnych studiów
publikowanych w latach następnych podejmowali próby szacunkowego ustalenia
rzeczywistej struktury narodowościowej, otrzymując wyniki, które znacznie się
od
siebie różniły.
Spis przeprowadzony 9 grudnia 1931 r. miał o wiele mniej niedostatków niż spis
z 1921 r
.;
należy podkreślić, iż organa statystyczne dysponowały już dużym
doświadczeniem, pozwalającym na dobrą organizację badania oraz udoskonalenie
metod zbierania danych. Tym razem jednak pojawił się nowy problem. Otóż w
Głównym Urzędzie Statystycznym stwierdzono, że część kwestionariuszy spisowych
— niemal wyłącznie z województw
południowo-wschodnich
— miała poprawione
zapisy dotyczące języka ojczystego: zamiast pierwotnie wpisanego języka
ukraińskiego (lub
rusińskiego)
inna ręka wpisywała język polski. Piętnaście
lat później prezes Głównego Urzędu Statystycznego, wybitny demograf Edward
Szturm de
Sztrem
opublikował artykuł, w którym pisał: “Robota to była tak
brutalna, że kierownicy opracowania spisu ludności byli przerażeni i był
zamiar
nieopracowywania
w ogóle bezwartościowych danych narodowościowych dla
całego wschodu Polski. Opracowanie było dokonane tylko na kategoryczne żądanie
władz. Trzeba jednak dodać, że wyższe władze ówczesne w Polsce, zdając sobie
sprawę z bezczelnego fałszu, zabroniły publikowania materiałów
narodowościowych dla mniejszych jednostek, jak gmin i osiedli (bo tam kłamstwo
by się wydało od razu) oraz zabroniły naukowcom i innym dostępu do
autentycznego materiału spisowego". Niestety, wypełnione kwestionariusze nie
dochowały się do naszych czasów i nie mogą być wykorzystane do analiz.
Już podczas rozmowy Edward Szturm de Sztrem wyjaśnił mi dodatkowo, że
kwestionariusze spisowe zebrane na terenie powiatów, nim dotarły do Warszawy,
przechodziły przez ręce urzędników
starostw,
prawdopodobnie więc zmiany
wprowadzano na tym etapie. W rezultacie Główny Urząd Statystyczny opracował
według języka ojczystego tylko podstawowe dane dotyczące ludności, bardziej
szczegółowo natomiast opracowano i opublikowano informacje według wyznania;
pracownicy GUS uznali bowiem, że dla dużej części terytorium Polski materiały
dotyczące struktury wyznaniowej mogą być pomocne przy badaniu struktury
narodowościowej ludności.
Wokół wyników spisu ludności z 1931 r. rozgorzała zacięta dyskusja. Dziś
niewielu historyków przyjmuje bez zastrzeżeń liczby zawarte w opublikowanych
zestawieniach o strukturze ludności według języka ojczystego. Powstał
natomiast problem, w jaki sposób można 37
ustalić kierunki i rozmiary błędów oraz rzeczywistą strukturę narodowościową
ludności Polski.
Tutaj stajemy przede wszystkim przed pytaniem, jakie mogą być kryteria
zaliczenia człowieka do takiego lub innego narodu.
Data urodzenia, kolor oczu lub wzrost mają charakter obiektywny; niezależnie
od poglądów lub upodobań nie można ich zmienić, co najwyżej można starać się
ukryć i podawać informacje fałszywe. Kiedy jednak pytamy o przynależność
narodową, rozpatrujemy sferę subiektywną: poczucie związków z tradycją,
kulturą, obyczajem. Nie wiąże się to z cechami zewnętrznymi w założeniu
niezmiennymi. Nie ma możliwości obiektywnego sprawdzenia, czy człowiek
deklarujący poczucie więzi z tradycją Piasta Kołodzieja, Kazimierza Wielkiego
oraz Tadeusza Kościuszki udziela informacji prawdziwej, czy też może w
rzeczywistości za swego bohatera uznaje Bohdana
Chmielnickiego
lub Witolda
Wielkiego. Co więcej, może się okazać, iż ktoś wychowany w jednej tradycji
narodowej, w duchu określonej świadomości, z upływem lat przejdzie przemianę
psychiczną i przyjmie odmienną tradycję, czasem wręcz przeciwstawną. Znamy z
historii Polski oraz literatury podobne przeobrażenia świadomości, połączone
zazwyczaj z dramatami ludzi, którzy znaleźli się na rozstajach. Znamy także
liczne przykłady, gdy z tej samej rodziny wyrastali ludzie głęboko związani z
odmiennymi tradycjami narodowymi.
Jeśli więc datę urodzenia sprawdzić możemy na podstawie dokumentów, wzrost
ustalimy za, pomocą pomiaru, a kolor oczu przez spojrzenie, to świadomość
narodową możemy określić wyłącznie na podstawie deklaracji zainteresowanej
osoby. Osoba ta ulegać może jednak rozmaitej presji, a wówczas deklaracja bywa
fałszywa; do tej kwestii wypadnie jeszcze powrócić. Nawet jednak w możliwie
najlepszych warunkach, sprzyjających nieskrępowanym oświadczeniom
zaintere-
38
sowanych,
okazać się może, iż odpowiedź na pytanie o narodowość lub język
ojczysty (czyli język, z którym dana osoba jest związana uczuciowo; nie zawsze
jest to język używany w życiu codziennym) będzie trudna lub nawet niemożliwa.
Przede wszystkim pamiętać musimy, że świadomość narodowa jest zjawiskiem
historycznym. Rozwijała się stopniowo, obejmując rozmaite środowiska
społeczne, toteż jeszcze w okresie międzywojennym znale
ź
ć można było w Polsce
ludzi, którzy nie mogli jednoznacznie określić się w kategoriach narodowych.
Mówili wprawdzie językiem, który z punktu widzenia filologicznego wolno nazwać
polskim, białoruskim, ukraińskim, niemieckim
itd.,
ewentualnie zaliczyć do
lokalnych dialektów jakiegoś języka, lecz samych siebie nazywali w kategoriach
regionalnych. Nieraz określali się jako “tutejsi", “miejscowi", lecz także
“Poleszucy",
“Huculi",
“
Ś
lązacy" itd.
Nie zawsze takie oświadczenie oznaczało rzeczywisty brak powiązań z konkretną
tradycją narodową i kulturą. Nieraz wynika
ł
o z obawy, że władze administra-
cyjne mogą dyskryminować ludzi deklarujących inną od panującej narodowość lub
język. Bywało tak przecież w państwach zaborczych, zdarzało się w Rzeczy-
pospolitej Polskiej. Kiedy indziej — zwłaszcza w niepiśmiennych środowiskach
wiejskich — był to wstępny etap kształtowania się świadomości: odpowiadający
zdawał sobie doskonale sprawę, że nie jest
np.
Polakiem ani Rosjaninem,
rozumiał odrębność swego rodzimego obyczaju, języka oraz tradycji, lecz nie
dostrzegał jeszcze ich identyczności lub pokrewieństwa z obyczajem, tradycją
oraz językiem innych środowisk, np. białoruskich. Raczej wyjątkowo spotkać
można było programowe deklarowanie swego rodzaju kosmopolityzmu — braku
jakichkolwiek więzi narodowych.
Wreszcie istniały środowiska, które wolno nazwać pograniczem etnicznym,
ulegające wpływom
rozmai-
39
tych kultur i tradycji narodowych. Działo się tak zazwyczaj na obszarach,
gdzie stykały się rozmaite społeczności narodowe, pod wpływem codziennych kon-
taktów, przyjaźni i małżeństw. Bywało tak rów
n
ież tam, gdzie panował ucisk
narodowy i przedstawicielom jednego narodu narzucano metodami administracyj-
nymi język oraz kulturę narodu panującego.
W sumie stwierdzić możemy, że poza dominującymi liczebnie środowiskami o
sprecyzowanej świadomości narodowej istniały w Polsce grupy ludzi dopiero
kształtujących ową świadomość, znajdujących się na pograniczu różnych kultur,
dla których jednoznaczna odpowiedź na pytanie o narodowość (zawarte w kwestio-
nariuszu spisowym w 1921 r.) lub o język ojczysty (według spisu z 1931 r.)
byłaby niemożliwa lub bardzo trudna. Opublikowane wyniki spisu ludności z 1931
r. wyróżniły grupę oznaczoną jako “język tutejszy" wyłącznie w województwie
poleskim. Są natomiast podstawy, by twierdzić, że wskazane wyżej zjawiska wy-
stępowały również w innych regionach państwa, a także by wątpić w rozmiary
“tutejszości"
wykazanej
w tym jedynym województwie.
Nie mamy źródeł, które by pozwoliły określić w miarę możliwości dokładnie
liczebność wszystkich
o-wych
grup pogranicznych oraz kształtujących dopiero
swą świadomość narodową; pamiętać również należy, iż były one płynne
.
Wiele
czynników wpływało na przyspieszenie procesu kształtowania się świadomości
narodowej w latach międzywojennych, a środowiska owego “pogranicza etnicznego"
stopniowo podlegały procesom krystalizowania się postaw narodowych. W praktyce
więc we wszelkich szacunkach dotyczących struktury narodowościowej posługujemy
się zdecydowanym rozróżnieniem narodowości zamieszkujących Polskę. Popełniamy
w ten sposób błąd, lecz — jak dotąd — brak innego, lepszego, rozwiązania.
Postępując tak, należy sobie zdawać sprawę ze złożoności
za-
AD
gadnienia
oraz z przybliżonej jedynie wartości wszelkich liczb. Rzeczywistość
nie daje się sprowadzić jednoznacznie do schematu, który zmuszeni jesteśmy
często konstruować.
Po tych wszystkich zastrzeżeniach należy zastanowić się nad kryteriami
szacowania liczebności mniejszości narodowych w Polsce międzywojennej, nadają-
cymi się do praktycznego zastosowania. Należy znaleźć takie cechy, które w
warunkach polskich szły często w parze z odmiennymi tradycjami i świadomością
narodową. Punktem wyjścia muszą być wyniki spisu ludności z 1931 r
.,
tylko on
bowiem dostarczył materiałów dla całego państwa, dotyczących okresu, gdy za-
kończyły się już dawno wszystkie powojenne ruchy migracyjne. Problem, przed
którym stoimy, rodzi pytanie: w jaki sposób wyeliminować konsekwencje ma-
nipulacji spisowych i zbliżyć się do rzeczywistej liczebności poszczególnych
grup narodowych.
Najczęściej wykorzystywanym materiałem uzupełniającym lub nawet zastępującym
dane o strukturze narodowościowej jest statystyka wyznaniowa. Międzywojenne
spisy ludności uwzględniały bowiem informacje dotyczące tej sfery. Także i w
tym wypadku mamy do czynienia ze sferą świadomości ludzkiej, lecz — w
odróżnieniu od narodowości — dysponujemy zarazem pewnymi formalnymi oznakami
dotyczącymi wyznania. Na większej części obszaru państwa polskiego aktami
stanu cywilnego zajmowały się związki wyznaniowe, a tym samym rejestracja
urodzin, małżeństw i zgonów łączyła się z obrzędami religijnymi. Na ogół też —
zwłaszcza na
wsi
— presja opinii lokalnej zmuszała do podporządkowania się
religijnym obyczajom, a to oznaczało przynależność do jednego z wyznań. Bardzo
nieliczna grupa osób nie tylko faktycznie, lecz i formalnie zerwała wszelkie
więzi z religią. Najczęściej nawet ludzie niewierzący, a w każdym razie
wszyscy
tzw.
niepraktykujący,
związani byli z jakimś
wyzna-
41
niem,
z reguły z tym, w jakim ich wychowano. Innymi słowy, w większości
wypadków wyznanie łączyło się z tradycją środowiskową.
Można wprawdzie zapytać, czy podczas spisu ludności nie “poprawiano" także
danych o wyznaniu. Otóż brak jest danych, by sądzić, że podobne postępowanie
występowało w skali masowej, jakkolwiek trudno wykluczyć indywidualne
przypadki. Jednakże przy analizie w skali całego państwa, a nawet województwa,
poszczególne przykłady nadużyć nie mają większego znaczenia, gdyż mieszczą się
w granicach nieuniknionych i tak niedokładności.
Dane o wyznaniu mają tę niewątpliwą zaletę, że dysponujemy nimi w odniesieniu
do całej ludności w momencie spisu. Wyznanie nie jest jednakże identyczne z
narodowością, a więc należy starannie rozważyć możliwości oraz ograniczenia
związane z zastosowaniem tego rodzaju pomocniczego kryterium.
W tradycyjnych wyobrażeniach — lansowanych przed wojną zwłaszcza przez
narodową demokrację — przyjął się stereotyp
Polaka-katolika,
swego rodzaju
łączności wyznania rzymskokatolickiego z tradycją polskości. Nie ulega
wątpliwości, że w okresie zaborów religia katolicka obrządku łacińskiego
odegrała dużą rolę w kształtowaniu świadomości społeczeństwa polskiego oraz w
tworzeniu potocznych wyobrażeń o przeszłości i tradycjach Polski. Niektóre
doniosłe fakty z dziejów Kościoła łączyły się z ważnymi momentami z historii
państwa i weszły do skarbnicy legend narodowych. Wystarczy przypomnieć chrzest
Polski oraz obronę Częstochowy. Lecz przecież stereotyp Polaka-katolika nie
odpowiadał rzeczywistości. Przede wszystkim przypomnieć należy, iż w rozwoju
kultury polskiej w epoce Odrodzenia wielką rolę odegrały rozmaite nurty pro-
testanckie, co tak wyra
ź
nie widać w literaturze. Po drugie — co jest jeszcze
ważniejsze — w niektórych regionach tradycja polskości wiązała się z
protestan-
42
tyzmem.
Tak było na Mazurach pod panowaniem pruskim, tak było również na
Ś
ląsku Cieszyńskim pod panowaniem
arcykatolickich
Habsburgów. Na tych ziem
i
ach
książkę polską znano najczęściej pod postacią ewangelickiego kancjonału.
Pamiętać także musimy, że w granicach międzywojennej Rzeczypospolitej Polskiej
religię rzymskokatolicką wyznawali w większości Litwini i Słowacy, spory
odsetek Niemców (wg urzędowych wyników spisu z 1931 r. około 16 proc.) oraz
Białorusinów
(Cesłau
Sipović przytacza dane, iż w latach sześćdziesiątych XIX
wieku ponad 40 proc. katolików diecezji wileńskiej mówiło językiem białorus-
kim). Wyznawcy tej samej religii byli też — choć zapewne mniej liczni — wśród
Ukraińców.
Ta sama potoczna opinia wiąże obrządek greckokatolicki z Ukraińcami byłego
zaboru austriackiego, a prawosławie — wyłącznie z Rosjanami, Ukraińcami i Bia-
łorusinami dawnego zaboru rosyjskiego. Trudno jest zgodzić się z takim
ujęciem, gdyż w Polsce mieszkali także Polacy wyznania prawosławnego oraz
greckokatolickiego.
Przyjmowanie bez zastrzeżeń religii jako wyznacznika narodowości prowadzić
może więc do błędów. Spróbujmy rozpatrzyć bliżej tę kwestię, rozpoczynając od
stosunków panujących w województwach wschodnich.
Na terytorium dawnego zaboru austriackiego wśród ludności ukraińskiej panował
obrządek greckokatolicki, który w przeszłości powstał w wyniku unii między
częścią Cerkwi prawosławnej a Kościołem katolickim w Polsce. Unia wywołała
niegdyś zacięty opór ze strony ludzi związanych z prawosławiem. W XIX w. jed-
nak religia greckokatolicka stała się już wyznaniem prawdziwie ludowym, a w
końcu stulecia duchowni greckokatoliccy byli wśród narodowych działaczy ukra-
ińskich. W latach międzywojennych wyznanie to niemal symbolizowało ruch
ukraiński; metropolita
Andrij
Szeptyćkyj
— zwierzchnik duchowy
grekokatolików
43
był przez Ukraińców uznawany za wybitny autorytet narodowy. Warto wspomnieć,
że bliskim jego krewnym był generał Wojska Polskiego Stanisław
Szeptycki,
uważany i uważający się za Polaka.
Według informacji Edwarda Szturm de
Sztrema
właśnie w województwach
południowo-wschodnich
dokonywano w 1931 r. najdalej idących zniekształceń
podczas spisu ludności. Zwraca uwagę, że w okresie między spisami 1921 i 1931
r. nastąpił niebywały przyrost liczby Polaków obrządku greckokatolickiego, z
361,3 tys. do 487,0 tys. osób, czyli o niemal 35 proc. Jeśli zważyć, że już
dane zebrane w 1921 r. wywoływały istotne zastrzeżenia, trudno akceptować
wiarygodność liczb z
1931 r.
Grekokatolicy
byli także wśród Polaków, to rzecz nie ulegająca wątpliwości,
ale w zdecydowanie mniejszej liczbie. Z kolei katolicy obrządku łacińskiego
znajdowali się wśród Ukraińców. Sądzę więc, że dopuszczalna jest hipoteza, iż
liczba
Polaków-grekokato-lików
równała się w przybliżeniu liczbie Ukraińców
“łacinników".
Pogląd ten nie jest specjalnie oryginalny. W 1939 r. pisał
bowiem Franciszek
Czerwiński:
“Jedyną poważną podstawą obliczeń stosunku obu
narodowości na terenie ziemi
czerwińskiej
może być statystyka wyznaniowa.
Zdaje się bowiem nie ulegać wątpliwości, że — o ile istnieje pewna liczba
Polaków wyznania greckokatolickiego i Ukraińców wyznania rzymskokatolickiego —
to jednak cyfry Polaków i katolików obrządku rzymskiego,
Rusinów
i unitów po-
krywają się mniej więcej. Najlepszym tu dowodem jest fakt, że nie ma żadnych
kapłanów Polaków —
grekokatolików
ani Ukraińców — katolików rzymskich".
Uprawnia to do stwierdzenia, że w skali trzech województw południowo-
wschodnich (lwowskiego, stanisławowskiego i
tarnopolskiego)
liczba Ukraińców
była w przybliżeniu taka sama jak liczba osób wyznających katolicyzm obrządku
greckiego. Szacunek ten zapewne
44
jest nieco zbyt wysoki, lecz błąd o wiele mniejszy niż ten, który zawierają
opublikowane wyniki spisu ludności.
Dalej na północ — na ziemiach, które przed pierwszą wojną światową znajdowały
się pod panowaniem rosyjskim — granica między wyznaniem prawosławnym a
katolicyzmem w dużej mierze była zbieżna z granicą narodowościową. Władze
carskie, stosując brutalną przemoc, zniosły unię religijną i włączyły greko-
katolików do Cerkwi prawosławnej. Paradoksalnym tego skutkiem stała się
polonizacja
niektórych środowisk mówiących językiem ukraińskim. W miarę mo-
żliwości, uchylając się od przymusu religijnego, wieśniacy “nawracani" na
prawosławie zwracali się ku Kościołowi rzymskokatolickiemu. Było to możliwe na
pograniczu
polsko-ukraińskim,
w okolicach mieszanych narodowo i wyznaniow
e
.
Dotyczyło więc tylko niektórych obszarów, jak
np.
ziemi chełmskiej. Zdecydo-
wana większość musiała ugiąć się przed przemocą i przyjęła prawosławie, które
po upływie wielu dziesięcioleci zyskało trwały grunt w tradycji i obyczaju
wsi
ukraińskiej. W rezultacie w województwie wołyńskim zdecydowana większość
Polaków była wyznania rzymskokatolickiego, a zdecydowana większość Ukraińców —
wyznania prawosławnego. Prawosławie wyznawali także Rosjanie. Aby oszacować
liczbę Ukraińców, przyjmiemy założenie, że liczba Polaków prawosławnych równa
się liczbie
Ukraińców-katolików;
oprócz tego od ludności prawosławnej należy
odliczyć Rosjan.
W województwie poleskim sytuacja kształtowała się o wiele bardziej
skomplikowanie. Przede wszystkim przez obszar ten przebiegała granica między
Ukraińcami a Białorusinami. Po drugie, znaczna część mieszkańców została
zaliczona do “języka tutejszego". Ci,
tzw.
tutejsi, mówili miejscowymi
dialektami białoruskimi i ukraińskimi i z reguły wyznawali prawosławie.
Podobnie jak na Wołyniu możemy więc przyjąć, że
45
liczba ludności polskiej odpowiadała w zasadzie liczbie osób wyznania
rzymskokatolickiego, podczas gdy prawosławni byli to Rosjanie, Białorusini i
Ukraińcy. Rosjan zapewne nie spotykano wśród “tutejszych", gdyż zaliczali się
do nich niemal wyłącznie napływowi urzędnicy, właściciele ziemscy i inne
środowiska o ukształtowanej świadomości narodowej. Pozostaje więc skom-
plikowany problem, jak podzi
e
lić “tutejszych" między Białorusinów i Ukraińców.
Nasuwa się metoda uproszczona — przyjąć, że w powiatach, gdzie spis wykazał
ludność o języku białoruskim, ukraińskim oraz “tutejszym", w tej ostatniej
grupie proporcje między Białorusinami i Ukraińcami kształtowały się tak samo
jak wśród mieszkańców tych powiatów o sprecyzowanym języku ojczystym. Pociąga
to za sobą oczywiście duże niebezpieczeństwo błędu, lecz bez szczegółowych
badań stosunków w każdym powiecie lub nawet gminie, a takimi nie dysponujemy,
trudno byłoby o większą
dokładność.
W województwach położonych dalej na północ Ukraińców prawie nie było, lecz
część Białorusinów — i to niemała — wyznawała katolicyzm obrządku łacińskiego.
Sytuacja taka bardzo utrudnia zadanie badacza, gdyż nie można już założyć, iż
równoważyła ich liczba Polaków prawosławnych. Punktem wyjścia może być in-
teresujące studium o ludności województwa nowogródzkiego, przygotowane dla
Instytutu Badań Narodowościowych przez Józefa
Zarembę
i powielone jako tekst
poufny. Ten charakter opracowania skłania do przypuszczenia, że nie miało ono
celów
polityczno-propa-gandowych,
a zatem zasługuje na większe zaufanie niż
inne publikacje, przygotowywane z myślą o dyskusjach politycznych.
Zaremba
uważał, iż w tym województwie wśród katolików było 55 do 65 tysięcy
Białorusinów (razem z “tutejszymi"), czyli około 9 proc. ogólnej liczby
ludności białoruskiej. W województwach wileńskim i białostockim odsetek
Białorusinów-katolików
kształ-
46
tował
się wy
ż
ej, lec
z
nie mamy na ten temat bliższych informacji. Trudno
opierać się na cytowanych wyżej informacjach Sipovića, gdyż w ci
ą
gu lat, które
up
ł
ynęły od powstania Rzeczypospolitej Polskiej, na
wsi
wileńskiej postępował
proces
polonizacji.
Jedynym rozwiązaniem jest przyjęcie, iż odsetek był taki
sam jak w województwie nowogródzkim, lecz ze świadomością, że oznacza to
wykazanie nieco zbyt niskiej ogólnej liczby Białorusinów.
W dotychczasowym postępowaniu zakładałem, że zniekształceniu uległy wyłącznie
dane dotyczące ludności białoruskiej i ukraińskiej, podczas gdy informacje o
liczbie Rosjan były ścisłe. Sądzę, że założenie takie jest dopuszczalne. W
Polsce mieszkało stosunkowo niewielu Rosjan, nie stanowili więc takiego
problemu politycznego jak Białorusini i Ukraińcy, a tym samym nie było
motywów, aby stosować metody, które zmniejszały ich liczebność.
Nie można natomiast powiedzieć tego samego o liczbie Litwinów, zamieszkujących
niektóre powiaty województw wileńskiego i białostockiego, w odniesieniu do
nich jednak statystyka wyznaniowa jest nieprzydatna. Niezbędne byłyby
szczegółowe badania oparte na odmiennych materiałach. Jeśli więc przyjmuję
liczbę Litwinów zgodnie z wynikami spisu, to jedynie dla
t
ego, że nie mam
podstaw do odmiennego szacunku. Pamiętać jednak należy, iż w rzeczywistości
Litwinów w Polsce było więcej.
Liczba ludności żydowskiej uległa bez porównania mniejszym zniekształceniom.
Wiadomo jednak, iż zdarzały się wypadki, że
Ż
ydzi podawali narodowość polską
(w 1921 r.) lub język polski (w 1931 r
.),
aby zadokumentować swą lojalność w
stosunku do państwa. Spotkać można też pojedyncze informacje o
niesumienności
komisarzy spisowych, zapisujących język polski w kwestionariuszach
wypełnianych dla
Ż
ydów. Powoduje to, że wskazaną w wynikach spisu ludności
liczbę osób o
47
języku żydowskim i hebrajskim należy zwiększyć, lecz brak podstaw do takiego
szacunku. Na ogół historycy posługują się statystyką wyznaniową, traktując
dane o osobach wyznania mojżeszowego jako liczbę
Ż
ydów. Również takie
postępowanie nie jest ścisłe, gdyż trudna do ustalenia grupa osób wyznania
mojżeszowego uległa asymilacji, utraciła związek z kulturą i tradycjami
żydowskimi, lecz nie zmieniła wyznania, gdyż nie czuła więzi z żadną religią.
Oprócz nich istniało środowisko Polaków wyznania mojżeszowego — ludzi religij-
nych, lecz o polskiej świadomości narodowej. Jeśli więc w dalszym ciągu
posługiwać się będę w odniesieniu do
Ż
ydów statystyką wyznaniową, to pamiętać
należy, że
liczby te są nieco zbyt wysokie.
Kolejnym zagadnieniem jest ustalenie liczby ludności niemieckiej. Ze
wskazanych już uprzednio powodów kryteria wyznaniowe w tym wypadku nie są
wystarczające dla przeprowadzenia szacunków. Dysponujemy natomiast dodatkowymi
informacjami w postaci wyników swego rodzaju prywatnych spisów ludności, prze-
prowadzonych w Wielkopolsce i na Pomorzu w latach 1926 oraz 1934 przez
organizację
Deutsche
Yereinigung.
Pierwszy z nich wykorzystał już w 1930 r.
Hermann Rauschning
w pracy omawiającej proces osłabiania wpływów niemieckich w
byłym zaborze pruskim; materiały obydwóch znajdują się dziś w zbiorach archi-
walnych.
Dane o liczebności Niemców we wskazanych dwóch
województwach zebrane podczas spisów oficjalnych i prywatnych nieco się od
siebie różnią, co wynika choćby z tego, że przeprowadzano je w innych latach
oraz odmiennymi metodami. Nie są one jednak sprzeczne, co pośrednio potwierdza
prawidłowość przebiegu spisu z 1931 r. w województwach poznańskim i pomorskim.
Znacznie bardziej skomplikowany układ stosunków istniał w województwie
śląskim. Znajdowała się tam bowiem pewna grupa ludności o polskim języku ma-
cierzystym, która w rozmaitym stopniu ulegała wpływom niemieckim. Sądzę, że
rację ma
Restytut
Stanie-wicz,
który pisze: “Chociaż członkowie tej grupy nie
posiadali silnie ugruntowanego polskiego poczucia narodowego, to jednak
ogromna większość spośród nich nie uważała się również za Niemców, ulegając
natychmiastowej pełnej
repolonizacji
z chwilą usunięcia zależności
ekonomicznej od czynników niemieckich lub motywów niezadowolenia pchających do
obozu niemieckiego". Byli wśród tych ludzi tacy, którzy znaleźli się pod
przemożnym naciskiem niemieckiego środowiska, administracji oraz
przedsiębiorców. Byli inni, którzy ulegali wpływom dwóch kultur i tradycji:
niemieckiej oraz polskiej. Zdarzali się wreszcie i tacy, choć zapewne niezbyt
liczni, którzy “ze swej
nłjakości
ideologicznej uczynili przedmiot transakcji
ekonomicznych" — jak pisał inny historyk śląski, Eugeniusz Kopeć. Prowadzi to
w sumie do wniosku, że zapewne liczba Niemców na Górnym
Ś
ląsku powinna być
zwiększona o około 30 do 40 tys. osób.
Mniejszość niemiecka była rozproszona także w innych regionach państwa
polskiego, poza ziemiami dawnego zaboru pruskiego. Tam jednak nie stanowiła w
1931 r. istotnego problemu politycznego, toteż jest mało prawdopodobne, by
podczas spisu ludności liczba jej uległa poważniejszym zniekształceniom. Można
więc przyjąć, że opublikowane wyniki spisu odpowiadały rzeczywistości.
Obywatelami Rzeczypospolitej Polskiej byli także przedstawiciele niektórych
innych grup narodowych, zbyt mało jednak licznych, by stanowili przedmiot
bliższych zainteresowań; niektóre z nich nawet nie zostały wyodrębnione w
publikacjach spisowych. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nie dotknęły ich
celowe zniekształcenia podczas zbierania danych, toteż możemy je pominąć w
tych rozważaniach. Nieco
wię-
4 — Ojczyzna... 49
cej
uwagi wypadnie im poświęcić w dalszych częściach
książki.
Rozważania na temat wartości materiałów spisowych
oraz kryteriów oceny istniejących w nich błędów doprowadziły do szacunkowego
przedstawienia struktury narodowościowej ludności Polski. Dane te zawiera
tablica l.
Tablica l
STRUKTURA NARODOWO
Ś
CIOWA LUDNO
Ś
CI POLSKI W 1931 R.
Wg
danych
urzędowy
ch
Wg
szacunku
Narodowo
ść
w tys.
\ w
proc.
w tys.
| w proc.
Ludność ogółem
32107 Polacy
22122 Ukraińcy 4
463 Żydzi 2 761
Białorusini 995
Niemcy 739
Rosjanie 139
Inni 888
100 69
14 9 3 2
0 3
32107
20768
5145
3133
1966
784 140
171
100 65 16
10 6 2 0 1
Niezbędnych jest tutaj kilka dodatkowych wyjaśnień. Otóż wszystkie dane o
strukturze narodowościowej ludności opublikowano w wydawnictwach
statystycznych nie uwzględniając żołnierzy przebywających w koszarach; było
ich w momencie spisu 191,5 tys. Sądzić wolno, że struktura wojska była
analogiczna do struktury całego społeczeństwa, toteż w powyższej tablicy
dokonałem odpowiedniego przeliczenia, podając całkowitą licz-
^^ bę
ludności
Polski, Tym samym liczby bezwzględne
^
zawarte w tablicy są nieco wyższe od
najczęściej cytowanych, gdy pomija się żołnierzy. W następnych tablicach
podawać będę jednakże dane nie obejmujące
wojska.
Dane zawarte w tablicy l mają charakter sumaryczny, a konieczność stosowania
przybliżeń skłoniła do
za-
50
okrąglenia
liczb. W toku dalszych rozważań okaże się niekiedy niezbędne
przeprowadzenie bardziej dokładnej analizy. Ponieważ jednak w odniesieniu do
najliczniejszych mniejszości narodowych nie dysponujemy materiałami
wystarczająco dokładnymi, w tablicy tej nie było możliwości uwzględnienia
danych o mniejszościach mało licznych. Wreszcie pamiętać należy, iż stosowane
metody szacunku pozostawiają pewien margines błędu oraz pomijają rozmaite
grupy o charakterze pośrednim lub o
nieskrystalizowanej
świadomości narodowej.
Przedstawione obliczenia spotykały się niejednokrotnie z krytycznymi
zastrzeżeniami. Jak dotąd jednak wyczerpującą analizę struktury
narodowościowej przeprowadził tylko Janusz
Zarnowski,
stosując nieco inne
metody obliczeń. Wyniki ich różnią się nieznacznie.
Zarnowski
ustalił bowiem
następujące odsetki poszczególnych grup językowych: Polacy 66,0 proc
.,
Ukra-
ińcy 15,3 proc
.,
Żydzi 8,6 proc
.,
Białorusini 4,3 proc
.,
Niemcy 2,6 proc
.,
in
ni«ł'u
proc. oraz “tutejsi" 2,2 proc. Wyodrębnienie Białorusinów i Ukraińców
spośród “tutejszych" zbliżyłoby jeszcze bardziej szacunki
Żarnow-skiego
do
tych, które przedstawiłem w tablicy l.
s
. Ukraińcy
Ludność ukraińska zamieszkiwała w Polsce przede
wszystkim województwa
południowo-wschodnie,
wchodzące uprzednio w skład zaboru austriackiego
— stanisławowskie, lwowskie,
tarnopolskie
— oraz
województwo wołyńskie i południową część
poleskiego, należące przed pierwszą wojną
światową do Rosji. Pewna liczba Ukraińców
znajdowała się też w niektórych okolicach
województw sąsiednich. Podstawowe dane — przy
wykorzystaniu omówionych w poprzednim rozdziale
zasad szacunku — zawiera tablica 2.
Tablica 2 LUDNO
ŚĆ
UKRAIŃSKA W POLSCE W 1931 R.
WEDŁUG SZACUNKU
Ludność ukraińska
Wojew
ó
dztwa
Ludność
ogółem w
tys.
w tys.
w proc.
calej
ludnośc
i
Polska
Stanis
ł
awows
kie
Wołyńskie
Tarnopolsk
i
e
Lwowsk
i
e
miasto Lwów
Poleskie
Lubelskie
Krakowskie
Białost
o
ckie
Inne
31916 1480
2086 1600
2815 312 1
132 24
6
5
2298 1644
16084
5113 1079
1445 872
1256 50
219 123 59
3 7
18,0 | 72,9
6
\,
54
,!^
44,6
^
16,0 19,3
5,0 2,6 0,2 i
0,0 1
52
Jak łatwo zauważyć, w tablicy tej pominąłem dane dotyczące żołnierzy
przebywających w koszarach, gdyż nie dysponujemy informacjami o ich
rozmieszczeniu w poszczególnych województwach. Niezależnie od tego informacje
takie byłyby bezużyteczne dla rozważań nad strukturą narodowościową według
województw, gdyż miejsce pobytu oddziałów wojskowych wynika z decyzji dowódców
i nie wiąże się z cechami strukturalnymi miejscowej ludności. Bardzo często
żołnierzy pochodzących z województw wschodnich posyłano do zachodnich i
odwrotnie
,
t
Czytelnik, który
weźmiedo
ręki mi
ę
dzywojenne publikacje statystyczne,
-eduważy
z pewnością, że przedstawiona tutaj tablica różni się od wyników spisu nie
tylko tym, że jest zmodyfikowana na podstawie szacunków. Zawiera bowiem jedną
kolumnę zatytułowaną “ludność ukraińska", podczas gdy publikacje spisowe
podawały odrębnie języki ukraiński oraz ruski. Różnica ta jest bardzo istotna,
gdyż
np.
według danych spisowych w województwie
tamopolskim
mieszkało 25,1
proc. osób używających języka ukraińskiego, 20,4 proc. — języka ruskiego oraz
49,3 proc. — języka polskiego. Innymi słowy: język polski był mową ojczystą
mniej niż połowy mieszkańców te.j ziemi, lecz pomimo to był najliczniej
reprezentowany.
Poza publikacjami spisowymi, w rozmaitych studiach poświęconych analizie
stosunków etnicznych w Polsce spotkać można rozważania o jeszcze innych
odrębnych grupach, jak
Huculi,
Bojkowie,
Łemkowie,
zamieszkujących górskie i
podgórskie okolice województw południowych.
Wszystkie te podziały łączą się z losami historycznymi ziem, które wchodziły w
skład państwa polskiego, a były zamieszkane przez ludność mówiącą rozmaitymi
dialektami języka ukraińskiego i wyznającą wiarę greckokatolicką lub
prawosławie. Rozróżnienie na
Rusinów
oraz Ukraińców (a zatem na język ruski
oraz
ukra-
53
iński)
mia
ł
o w istocie rzeczy charakter polityczny. Określenie “Ukrainiec" w
znaczeniu narodowości powstało stosunkowo pó
ź
no — w XIX w. Tradycyjnie posłu-
giwano się słowem
“Rusin",
lecz miało ono w przeszłości odmienne, a przede
wszystkim szersze znaczenie; obejmowano nim niegdyś także ludnoś
ć
mówiącą
językiem białoruskim. Wraz z kształtowaniem się świadomości narodowej
ukraińskiej określenie
“Rusini"
(niekiedy też
“Starorusini")
zaczęto stosować
dla środowisk, które wprawdzie podkreślały swą odrębność od Polaków, lecz obce
były narodowej ideologii ukraińskiej i — w zaborze austriackim — opowiadały
się raczej za wspólnotą tradycji oraz kultury z narodem rosyjskim. Był to nurt
zdecydowanie konserwatywny, który stopniowo tracił wpływy w społeczeństwie
ukraińskim. Podkreślić należy, iż nie było dwóch odrębnych języków —
ukraińskiego oraz ruskiego. Różnice dotyczyły koncepcji politycznych,
pojmowania miejsca i roli Ukraińców wśród społeczeństw europejskich, przede
wszystkim słowiańskich. Z punktu widzenia polityki władz polskich podział taki
przynosił znaczny pożytek. Można było bowiem przedstawiać układ stosunków w
niektórych regionach kraju w taki sposób, który by podkreślał ich mieszany
charakter etniczny; wprawdzie Polacy nie tworzyli tam większości bezwzględnej,
lecz w owej mieszaninie rozmaitych grup byli narodem najliczniejszym, jedynie
zdolnym do zaprowadzenia porządku.
Bardziej złożone problemy wiązały się z istnieniem drobnych grup regionalnych,
o zaznaczającej się odrębności obyczaju oraz dialektu. Początki tych grup się-
gają odległej przeszłości; kształtowały
\K
one w wyniku zasiedlania okolic
górskich przez l
uS(^
pść różnorodnego pochodzenia, a w rezultacie lokalne
dialekty oraz tradycje dziedziczyły elementy rozmaitego charakteru. Można
dostrzec tu analogię z kształtowaniem się
mowy, obyczajów i tradycji mieszkańców polsk
i
eg
o
Podhala.
Mówił poseł Iwan
Zawałykut
na posiedzeniu Sejmu 20 lutego 1936 r
.:
“Stwierdzam, że
Huculi,
których reprezentuję, są i zostaną Ukraińcami,
podobnie jak Kaszub, Mazur,
Ś
lązak czy góral tatrzański pozostanie tylko
Polakiem". Toczyła się cicha walka o wpływ na świadomość ludzi, zwłaszcza
znajdujących się na etapie powstawania świadomości narodowej. Ze strony władz
polskich — przede wszystkim w latach trzydziestych — dokładano starań, aby
wesprzeć te wszystkie nurty, które przeciwstawiały się ukraińskiej świadomości
narodowej. Pomimo to świadomość ta rozpowszechniała się wśród ludności
mówiącej dialektami ukra
i
ńskimi, a
W
ukraińskich^ł^lowiskaph
intelektualnych
narastało
!r
ozgoryczenie w stosunku do społeczeństwa polskiego.
Jak wynika z danych zawartych w tablicy 2, mniej więcej zwarty obszar
zasiedlenia Ukraińców obejmował
W
ojewództwa: wołyńskie, stanisławowskie i
tarnopol-skie.
W tym ostatnim jednak mieszkał także znaczny odsetek ludności
polskiej, tworzącej duże wyspy wśród wiosek ukraińskich. W województwie
lwowskim ukraiński charakter miała przeważnie wschodnia jego część. Samo
miasto Lwów było wprawdzie największym miejskim skupiskiem Ukraińców w Polsce,
ich ośrodkiem intelektualnym i politycznym, siedzibą wielu ukraińskich
instytucji oraz organizacji, lecz w stosunku do ogółu mieszkańców Ukraińcy
stanowili tam niezbyt duży odsetek. W województwie poleskim Ukraińcy za-
mieszkiwali powiaty południowe. W województwie krakowskim nieco większy ich
odsetek zamieszkiwał w powiatach
gorlickim
i nowosądeckim oraz w paru gminach
powiatów jasielskiego i nowotarskiego. Wreszcie w województwie lubelskim
Ukraińcy znajdowali s
i
ę w powiatach: bialskim,
biłgorajskim,
chełmskim, hru-
bieszowskim,
tomaszowskim
i
włodawskim.
W innych regionach państwa liczba
Ukraińców była znikoma.
55
Jeśli nawet wszystkie te rozważania o liczbie i rozmieszczeniu ludności
ukraińskiej w Polsce przyjmować należy jako orientacyjne, pamiętając o
wszystkich zastrzeżeniach formułowanych w poprzednim rozdziale, to przecież
wynika z nich niedwuznacznie, iż w granicach państwa polskiego znajdowało się
terytorium o większości ukraińskiej. Granice jego byłoby trudno ściśle
wytyczyć, gdyż wioski ukraińskie w niektórych regionach wysuwały się dość
daleko na zachód, gdzie indziej natomiast wioski polskie sięgały daleko na
wschód. Liczne wieki zamieszkiwania w jednym organizmie państwowym przyczyniły
się do przemieszania ludności. Procesy
asymilacyjne
przebiegały wprawdzie w
warunkach dominacji polskiej wielkiej własności ziemskiej oraz polskiej
administracji (do rozbiorów, potem — w drugiej połowie XIX w. — polska
administracja istniała tylko w zaborze austriackim), lecz przecież w okolicach
o przewadze ludności mówiącej językiem ukraińskim bywało również tak, że
osadnicy polscy ulegali
ukrainizacji.
Nie należy jednak tego przypisywać
polityce władz zaborczych. W Rosji władze nie uznawały istnienia narodu
ukraińskiego i zmierzały do rusyfikacji miejscowej ludności. W Galicji, po
uzyskaniu autonomii, władze lokalne miały polski charakter. W wielu regionach
ukształtowała się tradycja przyjaznego współżycia sąsiedzkiego wieśniaków
należących do obydwu narodów. Zmienić się to miało dopiero wówczas, gdy
społeczeństwo ukraińskie poczęło domagać się swych praw i napotkało
zdecydowany opór ze strony najbardziej wpływowych ugrupowań polskich; w okre-
sie międzywojennym rozwinęła się na tym gruncie ostra walka prawicowych nurtów
ukraińskich i polskich. I wówczas jednak tradycja dobrego sąsiedztw
a
nie zo-
stała całkowicie przekreślona.
\
Ludność ukraińska utrzymywała się przede w
s
zystkim z pracy na roli.
Orientacyjny szacunek wskazuje, że wśród ogółu Ukraińców w Polsce około 82
proc. sta
nowili właściciele gospodarstw rolnych oraz ich rodziny, podczas gdy do klasy
robotniczej należało około 13 proc; byli to przeważnie robotnicy pracujący na
roli. Zapewne około 2 proc. liczyła warstwa przedsiębiorców poza rolnictwem,
przede wszystkim w rzemiośle i handlu, inteligencja zaś stanowiła
prawdopodobnie około jednego procentu. Taka struktura tylko w części wynikała
z faktu, że na ziemiach zamieszkanych przez Ukraińców prawie nie było
przemysłu. Oprócz tego bowiem charakterystycznym zjawisk
o
m
Ayła
przewaga
Polaków i
Ż
ydów wśród osób
u^ymujących
się z zajęć
nierolniczych.
\
Sytuacja Ukraińców w Polsce oraz stosunki
polsko--ukraińskie
kształtowały się
pod wpływem specyfiki struktury
społeczno-zawodowej
ludności województw
południowo-wschodnich,
następstw konfliktów zbrojnych w latach 1918—1920 oraz
polityki administracji
polskiej. Zbyt słabo uświadamiamy sobie konsekwencje faktu,
że społeczność ukraińska znalazła się w granicach Polski wbrew swej woli, w
wyniku klęski wojennej. W latach międzywojennych nie dostrzegał tego chyba
nikt z Polaków zabierających głos w kwestii ukraińskiej. Przede wszystkim była
to klęska
Zachodnio-Ukraiń-skiej
Republiki Ludowej. Krótkotrwałe jej dzieje są
u nas zupełnie nie znane, a przecież państwo to nie było fikcją, zdołało w
ciągu niewielu miesięcy stworzyć armię, administrację, podjęło wstępne
działania na arenie międzynarodowej, usiłując uzyskać akceptację swego
istnienia. Wprawdzie nie zdołało tego osiągnąć, lecz przecież nawiązało
faktyczne stosunki gospodarcze z sąsiednimi krajami. W literaturze polskiej o
państwie tym pisano z reguły
ź
le, często bardzo
ź
le, ukazując wyłącznie chaos
i okrucieństwa Ukraińców, gloryfikując szlachetność i bohaterstwo Polaków.
Rzeczywistość, jak zwykle, odbiegała od schematów. Republika uległa w wojnie z
Polską, lecz przecież nie oznaczało
57
to zrezygnowania z aspiracji niepodległościowych jej działaczy oraz jej
dotychczasowych obywateli, którzy stali się obywatelami Rzeczypospolitej
Polskiej. Musieli pogodzić Się z faktami, z własną słabością, ale przecież nie
było to równoznaczne z wyrzeczeniem się marzeń. Podobnie reagowało
społeczeństwo polskie na porażki wojskowe w powstaniach narodowych, nie rezy-
gnując z nadziei na lepszą przyszłość.
Wprawdzie nie wszyscy Ukraińcy podzielali koncepcje polityczne
Zachodnio-
Ukraińskiej
Republiki Ludowej, lecz nie oznaczało to, że aprobowali
przyłączenie do Polski. Wielu opowiadało się po stronie ruchu rewolucyjnego,
za władzą radziecką. Dla nich katastrofą polityczną stał się traktat ryski,
który przeprowadził granicę między republikami radzieckimi a Polską wbrew ich
pragnieniom. Również i oni nie wyrzekali się swych dążeń, a jedynie usiłowali
je zrealizować odmiennymi drogami.
Polska uzyskała więc na wschodzie granicę traktowaną jako nienaruszalną oraz
jako gwarancję jej bezpieczeństwa, lecz zarazem otrzymała kilka milionów oby-
wateli odnoszących się do niej jak do zaborcy. Dobrze rozumiany interes
państwa nakazywał, by rozsądną polityką przynajmniej zneutralizować nastroje
wrogości.
Sytuację komplikowały ostre i coraz bardziej nasilające się antagonizmy między
polskimi i ukraińskimi organizacjami w województwach
południowo-wschod-nich.
Ziemie te były historycznie związane z Polską. W tradycjach utrwaliła się
pamięć stuleci bojów o ich zachowanie — przeciwko Turcji, Tatarom, Rosji, a
także ludowym powstaniom. Literatura piękna — przede wszystkim powieści
Henryka Sienkiewicza — kształtowała legendę Dzikich Pól oraz stanic kresowych,
których bohaterscy mieszkańcy bronili całości i suwerenności Najjaśniejszej
Rzeczypospolitej. Ta sama legenda zawierała stereotyp miłującego wolność, lecz
ż
ar
n
em prymitywnego, okrutnego i odrzucającego wszelkie
p^
58
winności
wobec ojczyzny Kozaka —
hajdamaki
i zabójcy. Zapominano, że ten sam
Sienkiewicz w niewiele lepszym świetle ukazywał postępowanie szlachty wobec
ludności Ukrainy.
Symbolem województw
południowo-wschodnich
stał się Lwów, ośrodek kultury
polskiej, siedziba instytucji naukowych, sztuki, bibliotek i archiwów. Zacięte
walki o to miasto w latach 1918—1920, w których udział brały dzieci i młodzież
polska, kontynuowały tradycję Sienkiewiczowską i umocniły uczuciowe związki
Lwowa z polskim społeczeństwem.
Rozwój ukraińskiej świadomości
narodojjtej,
odrodzenie kultury i języka
wywoływały poczucie zagrożenia wśród dużej części ludności
polsia^zwłaszcza
związanej z tradycją szlachecką. Na ziemi, którą uważano za niezaprzeczalnie i
całkowicie polską, pojawiła się nowa siła, nawiązująca do tradycji powstań
kozackich i Bohdana
Chmielnickiego.
Co więcej, siła ta zamierzała podnieść
chłopską gwarę do rangi języka literatury, administracji i szkoły, a to
oznaczało, że większa część wieśniaków wymknąć się może spod duchowej kontroli
dworu polskiego.
Powstała paradoksalna sytuacja. Z jednej strony liczne organizacje polskie
głosiły tezę o pradawnym polskim obliczu Galicji Wschodniej (którą zaczęto
nazywać Małopolską Wschodnią, by nikt nie żywił najmniejszych wątpliwości), z
drugiej natomiast w wielu okolicach Polacy żyli w nieustannej obawie przed
siłą żywiołu ukraińskiego. Znajdujemy przykłady tego w dokumentach. Przytoczę
jeden z nich. 7 września 1932 r. w
Kowlu
miejscowy starosta zwołał posiedzenie
Komitetu Porozumiewawczego Polskich Organizacji Społecznych, a w zagajeniu
dementował rozmaite pogłoski: “Plotki polityczne mają charakter wręcz
anegdotyczny. Szczytem tych ostatnich jest plotka o tym, że kilka dni temu do
Kowla
miał podchodzić cały pułk powstańców z orkiestrą (...) Istota sprawy
przedstawia się następująco.
i i 59
W powiecie grasuje obecnie kilka małych grupek bandyckich, które są skutecznie
likwidowane". Miejscowy inspektor szkolny mówił natomiast o nastrojach: “Po-
śród ludności polskiej w powiecie zaczyna panować
de-fetyzm.
Polacy
zamieszkali nielicznie wśród Ukraińców obawiają się zwycięstwa
Selrobu.
Obawy
powstają nawet wśród urzędników. Wyspy polskie w powiecie należy otoczyć jak
najtroskliwszą
opieką. Katolicy ze
wsi
Czersk,
Czerniawka,
Majdan
Hulewiczowski
często nie umieją mówić po polsku. (...) Kooperatywy są opano-
wane przez
Selrob
i szkodliwe. Wszystkich kooperatyw nie można zlikwidować,
należy do nich wejść, aby je opanować".
W społeczeństwie ukraińskim dominowały wpływy ugrupowań opozycyjnych w
stosunku do rządu polskiego, traktujących stan istniejący w latach
międzywojennych jako obcą okupację. Stanowisko takie powszechnie ujawniało się
zwłaszcza na początku lat dwudziestych. W 1935 r. polityk ukraiński
Wasyl
Mudryj,
usiłujący doprowadzić do kompromisu
polsko-ukraińskiego
i piastujący
stanowisko wicemarszałka Sejmu, mówił w rozmowie z dziennikarzem: “Całe
społeczeństwo
u-kraińskie
sta
ł
o zdecydowanie na gruncie nieuznawania
państwowości polskiej. To było zresztą naturalne. Wspomnienia niedawno co
ukończonej wojny były zbyt żywe, by mogło być inaczej. Najlepszym wyrazem
nastrojów mas ukraińskich był manifestacyjny bojkot wyborów parlamentarnych w
roku 1922. Dopiero rok następny zapoczątkowuje zmianę nastrojów". Proces
przeobrażeń postaw politycznych okazał się jednak złożony i powolny.
Najbardziej radykalny program polityczny i społeczny formułowała lewica,
reprezentowana przez nielegalną Komunistyczną Partię Zachodniej Ukrainy oraz
kilka ugrupowań legalnych, z reguły o krótkotrwałym istnieniu.
KPZU,
zwalczana
bezwzględnie przez władze, zyskała na początku lat dwudziestych wpływy nie
tyl-
60
ko
w miastach, lecz także wśród mieszkańców wsi, głosząc radykalny program
reform społecznych oraz postulat pełnego równouprawnienia narodowego. W tym
samym kierunku oddziaływały wieści napływające z
U-krainy
radzieckiej — o
rozwoju nauki i sztuki ukraińskiej, oświaty, rozpowszechnianiu języka. Na
początku lat trzydziestych jednak—pod wpływem
m.in.
informacji o
kolektywizacji rolnictwa w ZSRR — rola lewicy w społeczeństwie zaczęła się
zmniejszać. Legalne organizacje lewicowe przechodziły skomplikowaną ew
o
lucję.
Wywierała na nie silny wpływ ideologia ruchu Komunistycznego, a radykalizm
progr
an!o^ij
działań
rpo-wodował
represje władz. Wśród bardziej wpływowych
ugrupowań wymienić należy Ukraińskie Zjednoczenie Socjalistyczne — Związek
Włościański (popularnie określane jako
Sel-Sojuz),
utworzone w 1924 r. Po
połączeniu w 1926 r. z Partią Wolności Ludu przekształciło się w Ukraińskie
Włościańsko-Robotnicze
Zjednoczenie Socjalistyczne (zwane
Sel-Rob),
rozwiązane
przez władze we wrześniu 1932 r.
Stosunkowo umiarkowany program reprezentowały Ukraińska Partia
Socjalistyczno-
Radykalna
oraz Ukraińska Partia
Socjal-Demokratyczna.
Początki ich sięgały
końca XIX w. Na początku lat dwudziestych lewicowe frakcje tych partii
zjednoczyły się z ruchem komunistycznym, one same natomiast zajmowały kry-
tyczne stanowisko wobec polityki radzieckiej. Obydwie partie stopniowo
zbliżyły się do siebie i nawiązały współpracę z Polską Partią Socjalistyczną.
Pod koniec lat trzydziestych ich znaczenie zmalało.
Dużymi wpływami natomiast cieszyło się Ukraińskie Zjednoczenie
Narodowo-
Demokratyczne
(UNDO),
utworzone w 1925 r. z połączenia trzech ugrupowań, któ-
rych tradycje sięgały końca XIX w. Opowiadało się ono za utworzeniem
niezależnego państwa ukraińskiego, występując przeciwko Ukraińskiej
Socjalistycznej Republice Radzieckiej i traktując przynależność ziem
u-
61
kraińskich
do Polski oraz Rumunii jako przejściową okupację. W
UNDO
występowały rozmaite nurty, gdyż organizacja ta pragnęła występować jako
przedstawicielka całego społeczeństwa ukraińskiego w Polsce, starając się
znaleźć wspólną, kompromisową platformę dla różnych ugrupowań. Dużą rolę
odgrywała w rozmaitych związkach gospodarczych, społecznych i
kulturamo--
oświatowych.
W praktyce zdołała zjednoczyć środowiska głoszące umiarkowany
program narodowy, o tendencjach demokratycznych, odrzucające zarówno koncepcje
socjalistyczne, jak też nacjonalistyczny radykalizm.
Ten ostatni nurt reprezentowała Ukraińska Organizacja Wojskowa
(UWO)
o
charakterze terrorystycznym, działająca nielegalnie. Jej polityczną
reprezentacją była — utworzona w 1929 r. — Organizacja Ukraińskich
Nacjonalistów
(OUN).
Przeciwstawiała się
legalizmowi,
propagując walkę
zbrojną, licząc — zwłaszcza w latach trzydziestych — na konflikt
międzynarodowy. Swe nadzieje wiązała wówczas z Niemcami hitlerowskimi. UWO
była początkowo organizacją bez większych wpływów w społeczeństwie, zyskując
na znaczeniu dopiero w latach trzydziestych. Sądzić można, że umiarkowana,
nieraz kompromisowa taktyka działaczy UNDO wobec władz polskich wywo
ł
ywała
niecierpliwość wśród młodego pokolenia inteligencji ukraińskiej, pozbawionego
perspektyw pracy i zarobku zarówno w wyniku polityki władz polskich, jak i pod
wpływem wielkiego kryzysu gospodarczego. Autor anonimowego opracowania
sporządzonego na potrzeby Ministerstwa Spraw Wewnętrznych pisał w 1935 r
.,
że
około 2,5 tys. Ukraińców kończy co roku szkoły średnie i wyższe. “Urzędy pań-
stwowe są dla nich zamknięte, handel zmonopolizowany przez
Ż
ydów. (...) Często
się zdarza, że Ukrainiec z wykształceniem wyższym sprzedaje w budce papierosy
i zapałki. Bywają wypadki, że taki inteligent wraca do domu rodzicielskiego na
wieś, gdzie nie ma dl
62
niego zajęcia, gdyż gospodarstwo jest ma
ł
e i może bez trudu być uprawiane
rękoma rodziców, sióstr i braci. Wskutek warunków wyżej opisanych inteligencja
ukraińska po ukończeniu szkół wegetuje w warunkach tragicznych. Rozgoryczenie
jest tu duże. Staje się ona w tych warunkach podatna wszelkiej propagandzie
rewolucyjnej i antypaństwowej i garnie się do antypaństwowych organizacji
(...)".
Odmienna przeszłość Galicji Wschodniej oraz Wołynia spowodowała, że narodowy
ruch ukraiński roz
m
inął się przede wszystkim na obszarze trzech
va
p-
jewództw
południowo-wschodnich.
Rózh^ce
te stara
ł
a się podtrzymać administracja polska,
stawiając przeszkody na drodze współpracy Ukraińców z obu tych terenów; na
przykład poczta często nie doręczała mieszkańcom Wołynia prasy wydawanej przez
organizacje ukraińskie w Galicji Wschodniej. Przez wiele lat urząd wojewody
wołyńskiego sprawował Henryk
Józewski,
który usiłował realizować własną
koncepcję polityki wobec Ukraińców. Pod jego auspicjami powstała lokalna
partia — Wołyńskie Zjednoczenie Ukraińskie
(WUO).
W wywiadzie dla jednego z
tygodników mówił o sytuacji na Wołyniu były wojewoda lwowski Piotr
Du-nin
Borkowski:
“W stosunku do Ukraińców ta polityka przejawiła się w likwidacji
wszystkich legalnych organizacji gospodarczych i kulturalnych znajdujących się
na terenie Wołynia pod wpływami galicyjskiego UNDO. Były to więc z jednej
strony czytelnie
»
Pros-wity
«
, z drugiej kooperatywy mleczarskie i handlowe.
Organizacje te zostały zastąpione przez
»
Proswickie Chaty
«
stojące oficjalnie
pod wpływem WUO w dziedzinie kulturalnej i przez mieszane kooperatywy
pol-sko-
ukraińskie
w dziedzinie gospodarczej. (...) WUO, które jak wiadomo, składa się
z Ukraińców, słusznie nie jest uważane za jakieś stronnictwo w zachodnio-
europejskim znaczeniu, ale za wyraz woli byłego wojewody wołyńskiego".
63
Organizacje ukraińskie w Galicji Wschodniej usiłowały przezwyciężyć ten kordon
sokalski,
jak nazywano nieformalną granicę dzielącą Ukraińców w Rzeczypo-
spolitej Polskiej. Próby prowadzenia odmiennej polityki wobec sąsiednich
województw nie miały szans powodzenia na dłuższą metę.
Społeczeństwo ukraińskie mocno odczuwało ograniczenia, które dotykały system
oświaty w języku ojczystym. Przed pierwszą wojną światową szkoły z
u-kraińskim
językiem nauczania istniały tylko w zaborze austriackim, pod panowaniem
rosyjskim natomiast nauczanie odbywało się wyłącznie w języku państwowym. Na
Wołyniu i Polesiu pierwsze szkoły ukraińskie powstały dopiero podczas wojny,
pod okupacją austriacką. Stan taki przetrwał do lutego 1921 r. Lata dwudzieste
przyniosły ograniczenie szkolnictwa ukraińskiego. W latach 1911/12—1921/22 w
trzech województwach Galicji Wschodniej liczba szkół powszechnych z polskim
językiem wykładowym wzrosła z 1590 do 2247, z językiem ukraińskim natomiast
pozostała niemal bez zmian (242 oraz 246). Na Polesiu i Wołyniu w latach
1922/23—1924/25 liczba szkół ukraińskich zmalała z 61 do 29, a liczba szkół
polskich wzrosła z 1178 do 1430. W całej Polsce w latach 1922/23—1924
/
25
liczba publicznych szkół powszechnych z ukraińskim językiem nauczania
zmniejszyła się z 2996 do 2532; szkolnictwo prywatne było bardzo skromne — w
1924/25 r. istniało 26 takich szkół.
W lipcu 1924 r. Sejm uchwalił ustawę regulującą zasady organizacyjne tworzenia
i utrzymywania szkół dla mniejszości narodowych. Postanawiała ona, że pod-
stawowym rodzajem szkoły “w myśl zasady godzenia i łączenia dla zgodnego
współżycia ludności narodowo mieszanych ziem, a nie dzielenia jej, jest szkoła
wspólna, wychowująca na dobrych
obywatelnpaństwa
dzieci narodowości polskiej i
niepolskiej
we^^zajemnym
szacunku ich narodowych właściwości". Nauczanie w
64
szkołach publicznych miało odbywać się w języku polskim. O ile w obwodzie
szkolnym, w którym zamieszkiwało co najmniej 25 proc. obywateli mniejszości
narodowych, rodzice co najmniej
czterdzieściorga
dzieci zażądali nauki w
określonym języku, wówczas wprowadzano ten język jako język nauczania. O ile
oprócz tego rodzice co najmniej
dwadzieściorga
dzieci zażądali nauki w języku
polskim, wówczas zajęcia prowadzono w obu językach, po połowie wymiaru godzi
n
.
Dotyczyło to kresów wschodn
i
ch państwa oraz językowo białoruskiego,
litewskiego i u
k
raińskiego.
Intencje sformułowane w ustawie uznać można za słuszne, lecz rzeczywistość
okazała się pod niejednym względem odmienna. Przeciwko projektowi ustawy wy-
stępowali gorąco posłowie ukraińscy w Sejmie, których oburzał fakt, że
posługiwał się on określeniem “język ruski", a nie “ukraiński". Dowodzili, że
tworzenie szkół dwujęzycznych ma na celu
polonizację
dzieci ukraińskich.
Współczesny historyk, Stanisław
Mauersberg,
przeprowadził wnikliwą krytykę
tych przepisów, zwracając uwagę na nierówne określenie w nich praw obywateli
należących do różnych narodowości, a przede wszystkim na dyskryminacyjną
praktykę władz administracyjnych, które stawiały przeszkody rodzicom żądającym
nauczania w języku innym niż polski. Konsekwencją ustawy było ograniczenie
szkolnictwa w języku ukraińskim. W roku szkolnym 1927/28 istniało w Polsce 835
szkół powszechnych z ukraińskim językiem nauczania (w tym 31 prywatnych), w
roku 1936/37 liczba ich zmalała do 496 (w tym 41 prywatnych). Liczba szkół
dwujęzycznych
polsko-ukraińskich
zwiększyła się z 2121 do 2710. Ogólna liczba
dzieci korzystających z nauczania w języku ukraińskim w szkołach obydwu typów
wzrosła wprawdzie w tych latach z 346,7 tys. do 456,2, lecz liczba dzieci
pobierających naukę wyłącznie w języku ojczystym zmalała z 87,5
tysf
do 59,3
tys. Podkreślić należy, iż szkoły ukraińskie były najczęściej
5 — Ojczyzna... 65
n
i
ewielkie, o ogra
n
iczonym zakresie nauc
z
ani
a
.
'
Pośrednie dane pozwalają
sądzić, że w rzeczywistości część szkół, które wykazywano jako szkoły z
ukraińskim językiem nauczania, była dwujęzyczna. Co więcej, w rezultacie
procesu przeobrażania szkolnictwa na terytorium o przewadze ludności
ukraińskiej najliczniejsze stały się szkoły z polskim językiem nauczania.
Według danych z 1936/37 r. w okręgach szkolnych lwowskim i wołyńskim wśród
6730 publicznych szkół powszechnych z 1036,7 tys. uczniów było 3566 szkół z
polskim językiem nauczania, liczących 588,5 tys. uczniów (w części szkół
obowiązywało nauczanie języka ukraińskiego jako jednego z przedmiotów); tylko
398 szkół z 48,1 tys. uczniów miało ukraiński język nauczania.
Z liczb tych wynika, że wprawdzie nauczanie w języku ukraińskim było stopniowo
wypierane ze szkół, lecz przez cały okres międzywojenny duża liczba dzieci
miała możliwoś
ć
nauki w języku ojczystym przynajmniej części przedmiotów.
Fragmentaryczne dane świadczą, że eksperyment
dwujęzyczności
zdał przynajmniej
w tym sensie egzamin, że w niejednej miejscowości sprzyjał zgodnemu współżyciu
dzieci i młodzieży z rozmaitych środowisk narodowych. Jeśli bowiem dzieci
ukraińskie musiały uczyć się niektórych przedmiotów w języku polskim, to inne
przedmioty obowiązywały w języku ukraińskim także uczniów Polaków. Jednakże
dyskryminacyjna praktyka władz administracyjnych w wielu wypadkach powodowała
ostre konflikty, a część dzieci i młodzieży ukraińskiej pozbawiono faktycznie
prawa nauki w języku ojcz
y
stym. W sumie więc ustawa z 1924 r. nie
rozwiązałel
zagadnień oświatowych i była przedmiotem nieustannej krytyki zarówno ze strony
ukraińskiej, jak i ze strony lewicowych środowisk społeczeństwa polskiego.
Przedmiotem ostrych sporów stała się także kwestia ukraińskich szkół wyższych.
Za czasów austriackich na uniwersytecie lwowskim niektóre wykłady prowadzono
66
w języku ukraińskim. Po powstaniu państwa polskiego język ten został z uczelni
usunięty, a działacze ukraińscy wysunęli postulat utworzenia odrębnego uniwer-
sytetu o narodowym charakterze. Wzór takiego rozwiązania dawała
Czechosłowacja, gdyż w Pradze istniały obok siebie dwa
u
niwersytety: czeski
oraz niemiecki.
Przeciwko pows
ta
niu uniwersytetu ukraińskiego opowiedziały się organizacje
polskie Lwowa, widząc w tym niedopuszczalne ustępstwo na rzecz wrogów pol-
skości. Władze państwowe rozważały projekt utworzenia uczelni ukraińskiej w
Krakowie, lecz napotkał on opór niektórych środowisk krakowskich; nie chcieli
się na to zgodzić przede wszystkim Ukraińcy. Lwów był przecież intelektualną i
polityczną stolicą zachodnich ziem ukraińskich, tam znajdowały się biblioteki
i instytucje naukowe.
W rezultacie do porozumienia nie doszło. Przez wiele lat we Lwowie działał
nielegalny uniwersytet ukraiński, z którym współpracowali wybitni uczeni.
Oprócz tego stopniowo rozbudowywano tu greckokatolickie seminarium duchowne. W
1928 r. metropolita
Szeptyćkyj
przekształcił je w Akademię Duchowną z
wydziałem teologicznym, w 1932 r. powstał wydział filozoficzny, obejmujący
m.in.
katedry historii Ukrainy oraz językoznawstwa; w 1938 r. na łamach
dziennika
“Diło"
informowano o zamierzonym utworzeniu wydziałów prawa i
medycyny. Tym samym powstawały zręby upragnionej przez Ukraińców uczelni,
przeciwko czemu namiętnie protestowała polska prawica.
Młodzież ukraińska podejmowała także studia zagraniczne, przede wszystkim w
Czechosłowacji, gdzie cieszyła się większą swobodą polityczną. W
Podebradach
istniała ukraińska akademia rolnicza; wkrótce po zamachu majowym rozważano
możliwość jej przeniesienia na Wołyń (wyjeżdżał w tej sprawie do Czechosło-
wacji jeden z wybitnych współpracowników
Piłsudskie-go
— Tadeusz
Hołówko),
lecz do tego nie doszło.
6
7
Dla ukraińskiej społeczności chłopskiej w Polsce zagadnieniem jeszcze bardziej
palącym niż ograniczenia w dziedzinie oświaty było zdobycie ziemi. Według da-
nych o największych posiadaczach ziemskich w Polsce w 1922 r
.,
zebranych przez
Wojciecha
Roszkowskiego,
wśród pięciuset osób objętych sporządzonym przez
niego wykazem było trzech Ukraińców; wśród ogółu gospodarstw rolnych o
powierzchni przekraczającej pięćset hektarów odsetek Ukraińców wynosił 1,3
proc. Na kresach wschodnich dominowała polska wielka własność ziemska; pewna —
niezbyt duża — liczba folwarków znajdowała się w rękach rosyjskich i
żydowskich. Konflikt między dworem a wsią, charakterystyczny dla dziejów ziem
polskich w XIX i XX stuleciu, był więc zarazem konfliktem między ukraińskimi
chłopami a polską szlachtą.
Reforma rolna, która stała się sztandarowym hasłem ruchu ludowego, na ziemiach
centralnej Polski oraz w zachodniej części Galicji miała konsekwencje ekono-
miczne oraz społeczne i wokół nich skupiała się uwaga stron zainteresowanych w
sporze. W województwach wschodnich przynieść musiała skutki polityczne, gdyż
znaczna — zapewne większa — część parcelowanej ziemi trafić powinna w ręce
ukraińskie. Powszechnie panowało przekonanie, podtrzymywane przez literaturę
piękną oraz legendę historyczną, że ostoją polskości na kresach była i jest
polska warstwa ziemiańska. Likwidacja dworu, pielęgnującego trady
c
je polskie,
w przeszłości wspierającego powstania narodowe, z którego wyszli znakomici
przedstawiciele kultury polskiej, oznaczać musi załamanie się wpływów
polskich, zwycięstwo “wschodniego barbarzyństwa" oraz zagrożenie niepodległego
bytu.
Przyznać trzeba, że była to w dużej mierze argumentacja słuszna. Wprawdzie nie
tylko ziemianie
re-
68
prezentowali polski żywioł na kresach, lecz oni odgrywali najbardziej aktywną
rolę, toteż ich usunięcie
o-znaczać
musiało większe możliwości rozwoju
społeczności ukraińsk
i
ej. Polityka
łoiska
stawała przed dylematem. Jedną z
możliwości
!
było kontynuowanie tradycyjnej linii podtrzymywania dominacji
ekonomicznej, społecznej i politycznej
ziemiaństwa,
by w ten sposób ograniczyć
środowiska ukraińskie. Lecz kolidowało to z dążeniami środowisk chłopskich i
robotniczych całego kraju, zarazem musiało zaostrzać antagonizmy
pols-ko-
ukrainskie.
Nie miała przecież szans polityka obliczona na
polonizację
Ukraińców, wzorowana na doświadczeniach polityki pruskiej wobec Polaków. Od-
mienna koncepcja szukania kompromisu z umiarkowanymi nurtami polityki
ukraińskiej wymagała przeprowadzenia reformy rolnej w taki sposób, by wieśniak
ukraiński nie czuł się poszkodowany i oszukany przez władze. Projekt
wychodzący z podobnych założeń przedstawił Władysław
Grabski
w 1924 r
.,
gdy
pełnił urząd premiera, lecz spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem wszystkich
ministrów. Mało też było prawdopodobne, by tak radykalne zerwanie z tradycją
zyskało poparcie organizacji polskich na kresach wschodnich. Wbrew nim zaś
żaden rząd polski nie mógł realizować swej polityki w tej części państwa.
W rezultacie kwestia ziemi pozostała pa
l
ącym zagadnieniem spornym przez cały
okres międzywojenny. Bezpośrednio po zakończeniu walk na froncie wschodnim
władze polskie rozpoczęły parcelowanie — na niewielką skalę — niektórych
opuszczonych folwarków i nadzielanie ziemią żołnierzy. Nawiązywano do Sien-
kiewiczowskiej tradycji “stanic kresowych", gdzie osadnicy mieli uprawiać
rolę, szerzyć polską kulturę oraz z bronią w ręku przeciwstawiać się wszelkim
próbom działań na szkodę Rzeczypospolitej. Efekty gospodarcze tego
przedsięwzięcia były skromne, skutki polityczne natomiast fatalne. Osadnicy w
większości znaleźli
się w konflikcie z miejscowymi wieśniakami, którzy uważali ich za
niepożądanych przybyszów i złodziei ziemi, po sprawiedliwości należącej się
miejscowym chłopom. Trudno się temu dziwić, gdyż parcelacja folwarku i
osadzanie na roli chłopów sprowadzanych z innych województw przekreślały
nadzieje żywione dotąd przez sąsiednich właścicieli drobnych gospodarstw, że
zdołają powiększyć swe działki.
Po zamachu majowym 1926 r. osadnictwo uległo zahamowaniu. Według danych z
województwa wołyńskiego (nie uwzględniających osadnictwa wojskowego) w latach
1921—1932 wśród nabywców ziemi z parcelacji 83,5 proc. należało do wyznania
innego niż rzymskokatolickie (najczęściej byli to Ukraińcy). Sądzić można, że
łączyło się to z próbami polityków związanych z obozem
belwederskłm,
którzy
chcieli pozyskać do współpracy przedstawicieli mniejszości narodowych. Zmiany
metod działania okazały się jednak niekonsekwentne
(Piłsudski
oceniał dodatnio
osadnictwo wojskowe) i wyniki polityczne pozostały ograniczone, aczkolwiek
niektóre ugrupowania ukraińskie — i nie tylko ukraińskie — skłaniały się do
szukania modus viven
d
i z nową władzą.
Wielki kryzys gospodarczy pierwszej połowy lat trzydziestych spowodował
zahamowanie w całej Polsce akcji
parcelacyjnej
i dopiero przed
wyuchem
drugiej
wojny światowej w kołach rządzących
aowróciła
myśl wykorzystania parcelacji
dla osłabienia \ środowisk
u-kraińskich.
Postulat rozwoju osadnictwa na
kresach wschodnich znajdujemy w cytowanym już poprzednio wewnętrznym
opracowaniu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 1935 r. W latach następnych
przyjęto go jako kierunek postępowania i kiedy wiosną 1939 r. Ministerstwo
Rolnictwa i Reform Rolnych opracowało wytyczne dla ustalenia wykazu folwarków
podlegających przymusowemu wykupowi w województwach
po-łudniowo-wschodnich,
na
pierwszym miejscu
wymienio-
70
no majątki należące do osób narodowości niepolskiej, formułując zarazem ogólne
zastrz
eż
enie, iż folwarki te “winny nadawać się na cele p
|
rce
l
acyjne przede
wszystkim pomiędzy ludność polską (miejscową lub osadniczą
)".
W województwach zamieszkiwanych przez chłopów ukraińskich rozwinęła się
prawdziwa wojna o ziemię, w której ze strony polskiej wykorzystywano aparat
administracyjny. Okazało się jednak, że nie jest tak łatwo pokonać upór
chłopski, przywiązanie do ojcowizny, o czym zresztą przekonała władze pruskie
w Wielkopolsce i na Pomorzu przed pierwszą wojną światową postawa chłopów
polskich. Niektóre dane zdają się świadczyć, że wbrew staraniom władz oraz
organizacji polskich obszar ziemi w posiadaniu ukraińskim wzrastał.
Niemała w tym była zasługa rozmaitych organizacji ukraińskich działających
wśród rolników. Wiedzę rolniczą szerzyło stowarzyszenie
“Silśkyj
Hospodar".
Przetwórstwem i zbytem produktów rolnych oraz gromadzeniem oszczędności i
udzielaniem kredytów zajmowały się organizacje spółdzielcze, zorganizowane w
silne związki. W organizacjach tych znajdowała pracę inteligencja ukraińska,
traktująca je jako pole działania dla dobra narodu. Spółdzielnie i organizacje
znajdowały się pod nadzorem władz administracyjnych, upatrujących w nich
słusznie ekonomiczną podstawę niezależnego życia ukraińskiego. O sile
gospodarczej i znaczeniu spółdzielczości ukraińskiej świadczyć może to, że
wiosną 1939 r. polskie spółdzielnie mleczarskie, starając się o pomoc państwa
przy sfinansowaniu zatrudnienia fachowych pracowników w mleczarniach, użyły
następującego argumentu:
“(...)
konkurencja polskiej spółdzielczości
mleczarskiej, a zwłaszcza jej centrali handlowej, na rynku krajowym z
produkcją spółdzielczości ukraińskiej jest utrudniona wskutek
nieodpo-
71
wiedniej
jakości towarów produkowanych przez siły niefachowe".
Władze państwowe usiłowały rozmaitymi metodami — nie zawsze zgodnymi z prawem
— podporządkować sobie spółdzielczość ukraińską i nie dopuścić, by zachowała
swe związki z organizacjami politycznymi. Temu
m.in.
służyły zmiany prawa
spółdzielczego. W lecie 1939 r. projektowano kolejne modyfikacje, uzasadniając
je następująco: “Projektowany dekret ma za zadanie wzmocnić nadzór organów
państwowych nad ruchem spółdzielczym, a to z tego względu, żeby ruch ten w
chwili obecnej, zważywszy jego niejednolitą strukturę narodowościową, mógł być
podporządkowany ogólnym celom państwowym". Projektodawcy mieli na myśli także
spółdzielnie niemieckie.
Wiele problemów
wsi
ukraińskiej w latach międzywojennych, a także trudne
położenie inteligencji ukraińskiej wynikało z sytuacji gospodarczej całego
państwa polskiego oraz przeszkód stojących na drodze do rozwiązania zagadnień
dotyczących wszystkich obywateli. Zacofanie gospodarcze województw kresowych
nie powstało po 1918 r
.,
lecz niepodległa Rzeczpospolita odziedziczyła je po
mocarstwach rozbiorowych. Kwestia reformy rolnej pozostała nie rozwiązana w
skali całego państwa. Stagnacja przemysłu dotykała wszystkich ludzi pracy,
niezależnie od narodowości. Katastrofalne załamanie cen artykułów
rofcych
na
początku lat trzydziestych odczuli rolnicy w
ciłym
kraju. Zjawiska te wpływały
na niezadowolenie s
p
ołeczności ukraińskiej, aczkolwiek nie wynikały ze
specyficznie nacjonalistycznej polityki władz polskich. Oprócz tego jednak
wiele innych zagadnień dotyczyło wyłącznie społeczności ukraińskiej, która
czuła się dyskryminowana, pozbawiona pełni praw obywatelskich, odsuwana od
pracy w wielu instytucjach publicznych, ograniczana w dziedzinie oświaty
itd.
Reakcją na to było — wbrew nadziejom polskiej prawicy — umacnianie się
ukra-
72
ińskiej
świadomości narodowej, czemu wyraz dawano przy rozmaitych
sposobnościach. Wewnętrzny komunikat Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 12
kwietnia 1938 r. informował
np.:
“(...)
p
o
borowi narodowości ukraińskiej,
którzy w dniu 24
liarca
rb.
jechali pociągiem z
Brzeżan
do Lwowa, n
a
każdej
niemal stacji wznosili okrzyki
»
Haj żywe Ukraina — dla
teb
idem Ukrainu
«
.
Zebrana ludność na stacjach, gdzie nie było policji mundurowej, również
wznosiła okrzyki na cześć Ukrainy. Podczas jazdy poborowi śpiewali znaną pio-
senkę ukraińskich strzelców siczowych Hej u
poli
czerwona
kałyna
pochyłyła".
Skrajne ugrupowanie, wspomniana już wcześniej
OUN,
rozwinęło działalność
terrorystyczną, zmierzając do podważenia polskiej administracji i stworzenia
stanu zagrożenia w województwach
południowo-wschodnich.
Zginęli z rąk
terrorystów znani przedstawiciele obozu rządzącego Tadeusz
Hołówko
i Bronisław
Pieracki,
jak również inni mniej znani funkcjonariusze państwowi. Nieraz
polskim właścicielom folwarków podpalano zabudowania lub stogi; zdarzało się
to także w gospodarstwach polskich osadników. Na dużą skalę akcja taka
rozwinęła się w 1929 r
.,
osiągając szczyt w lecie 1930 r. W odpowiedzi — na
polecenie Józefa
Piłsudskiego
— rozpoczęła się pacyfikacja Galicji Wschodniej,
która trwała od 16 września do 30 listopada 1930 r. Represje policyjne objęły
wielu działaczy ukraińskich, zamknięto trzy gimnazja, przeprowadzono masowe
rewizje we wsiach; przy okazji niszczono mienie i bito opornych. Poważny
dziennik ukraiński “Diło
"
podawał 27 września w artykule
pt.
Ukra
iń
ska ludność
kryje si
ę
po lasach: “Jest to zrozumiałe, jeżeli władza państwowa walczy z
elementem wywołującym niepokój i zagrażającym bezpieczeństwu publicznemu w
kraju; jeśli jednak czynniki odpowiedzialne za bezpieczeństwo publiczne
przeprowadzają akcję
pacyfikacyjną
w ten sposób, że ludność ucieka w lasy ze
strachu przed organami
73
bezpieczeństwa — to jest to co najmniej niezwykłe i niesłychane w obecnej
dobie".
Akcja
pacyfikacyjna
doprowadziła do stłumienia terrorystycznych przedsięwzięć
OUN,
przyczyniając się jednak do umocnienia jej wpływów, zwłaszcza wśród
młodzieży; nie spowodowała rzeczywistego uspokojenia nastrojów. Zbiorowe
represje wzmagały oburzenie oraz budziły przekonanie, że kompromis
polsko-
ukraiński
jest nierealny. Wydarzenia te odbiły się również głośnym echem w
świecie. Nieodpowiedzialne wykorzystanie policji i wojska do terroryzowania
własnych obywateli przyniosło hańbę politykom, którzy podjęli tę decyzję, i
zaogniło stosunki wewnętrzne.
Społeczeństwo ukraińskie znalazło się przed trudnym wyborem. W warunkach
narastającego napięcia międzynarodowego w drugiej połowie lat trzydziestych
wiele argumentów skłaniało, by przeciwstawić się państwu polskiemu. Zwolennicy
programu rewolucji socjalistycznej opowiadali się za orientacją na ZSRR.
Przeciwnicy radykalnych reform społecznych, obawiający się
m.in.
kolektywizacji, mieli do wyboru albo orientację na III Rzeszę, albo — wbrew
wszystkiemu — szukanie kompromisu z Polską. Bardziej rozważni politycy,
związani zwłaszcza z umiarkowanym nurtem
UNDO
oraz ruchem socjalistycznym,
dostrzegali groźbę ze strony hitleryzmu, toteż krytycznie odnosili się do
działalności OUN. Na tym tle w UNDO rodziła się koncepcja szukania
porozumienia z władzami polskimi o charakterze taktycznym, bez rezygnacji
\
perspektywicznego programu niepodległości.
MudrJn
mówił w cytowanym już
wywiadzie, że na
kongresil
UNDO w 1932 r. postanowiono wystąpić z programem
autonomii terytorialnej, zgodnie z umową zawartą 15 marca 1923 r. między
Polską a przedstawicielami mocarstw, z włączeniem Wołynia, Polesia i
Łemkowszczyzny.
W ostatniej chwili wobec nastrojów społeczeństwa
inicja-
74
torzy
rezolucję wycofali. W 1935 r. UNDO dostrzegła szansę podjęcia rozmów w
wypadku zrezygnowania z bezwzględnej opozycji. Doszło w
ćnv
czas do porozumienia
z rządem i politycy UNDO
zlaleźli
się w Sejmie;
wkrótce jednak okazało się, że w
|
polskich kołach rządzących stopniowo
zdobywają przewagę koncepcje nacjonalistyczne, które przyczyniły się do
niepowodzenia tego przedsięwzięcia. Krytyczne wystąpienia polityków
ukraińskich, broniących praw narodowych, pokwitował “Ilustrowany Kurier
Codzienny" w maju 1938 r. słowami: “Nie pozwolimy na to, ażeby garstka
skracho-wanych
polityków i obcych sług uzurpowała sobie prawo do
reprezentowania ludności ruskiej i narzucania tej ludności linii politycznej
wrogiej państwu polskiemu i polskiemu narodowi".
Nie sądzę jednak, by nawet wówczas nastroje skrajnego nacjonalizmu zdominowały
społeczność ukraińską w Polsce. Jak donosił służbowy komunikat Ministerstwa
Spraw Wewnętrznych, w połowie lipca 1939 r. w Kołomyi odbyła się narada
działaczy ukraińskich, z których jeden wyraził pogląd, że
“(...)
zdaniem
kierowników UNDO interes narodu ukraińskiego wymaga, by Ukraińcy stanęli
otwarcie po stronie państwa polskiego w razie wojny Polski z Niemcami".
Publiczną deklarację lojalności złożył
Mudryj
dopiero w początkach września.
Trudno byłoby dziś stwierdzić bez wątpliwości, w jakim stopniu podobne opinie
panowały w rozmaitych środowiskach ukraińskich. Rozmaite relacje świadczą, że
powołani do wojska ukraińscy żołnierze w obliczu agresji hitlerowskiej
najczęściej zachowali lojalność wobec dowódców i kolegów. Niektórzy należeli
do tych, którzy ostatni składali broń po wycofaniu się na Węgry. Nie oznaczało
to aprobaty systemu rządzenia istniejącego w Rzeczypospolitej Polskiej ani
granic ustanowionych po pierwszej wojnie światowej, lecz zrozumienie
75
faktu, iż hitleryzm stanowił największe zagrożenie zarówno dla Polaków, jak
Ukraińców.
Klęska wrześniowa oznaczała zaraze
m
klęskę tego nurtu ukraińskiej myśli
politycznej. Pod niemiecką
o-kupacją
na powierzchnię wyłonili się zwolennicy
skrajnego nacjonalizmu, żywiący złudzenia w stosunku do polityki III Rzeszy.
l
4. Bia
ł
orusini
Białorusini w Polsce mieszkali niemal wyłącznie w czterech województwach:
poleskim, nowogródzkim, wileńskim oraz białostockim. Wszystkie te ziemie przed
pierwszą wojną światową wchodziły w skład państwa rosyjskiego. Bliższe dane o
rozmieszczeniu ludności białoruskiej zawiera tablica 3.
Tablica
LUDNO
Ś
Ć BIAŁORUSKA W POLSCE W 1931 R. WEDŁUG SZACUNKU
Ludność bia
ł
oruska
Województwa
Ludność
og
ół
em w
tys.
w tys.
w proc.
ca
ł
ej
ludnośc
i
Polska
Poleskie
Nowogr
ó
dzkie
)
Wileńskie
Białostockie
Inne
31
l l
l l
26
916
132
057
276
644
807
1954 654
616 409
269 6
6,1 57,8
58,3 32,1
16,4 0,0
W województwie poleskim Białorusini zamieszkiwali przede wszystkim północną
jego część. Polacy stanowili tu niewielki o
d
setek. W województwie nowogródzkim
natomiast więcej niż trzecia część mieszkańców — a zatem odsetek znaczny —
należała do narodowości polskiej. Polacy koncentrowali się przede wszystkim w
powiecie
lidzkim
(zapewne więcej niż połowa
ludnoś-
77
ci) oraz w powiatach
szczuczyńskim
i
wołożyńskim
(gdzie prawdopodobnie
dorównywali liczbą Białorusinom). W pozostałych powiatach Białorusini mieli
zdecydowaną przewagę liczebną. Także w wymienionych trzech powiatach o
najwyższym odsetku Polaków rozmieszczenie ludności było nierównomierne. Część
wsi
miała charakter niemal wyłącznie polski, podczas gdy w pozostałych
przeważali Białorusini.
O wiele trudniej jest zorientować się w rozmieszczeniu Białorusinów na terenie
województwa wileńskiego. W samym Wilnie było ich stosunkowo niewielu;
opublikowane wyniki spisu wykazały na 128,6 tys. mieszkańców zaledwie 1,7 tys.
Białorusinów (trzecia część z nich podała religię katolicką). Brak jest pod-
staw do przeprowadzenia szacunku rzeczywistej liczby, lecz nie zmieniłby on i
tak zasadniczych relacji. Ludność białoruska zamieszkiwała niemal wyłącznie we
wsiach. Prawdopodobnie w niektórych regionach województwa tworzyła większość
ludności, lecz inne okolice miały przeważnie polskie oblicze.
W województwie białostockim Białorusini koncentrowali się przede wszystkim w
powiatach:
wołkowyskim,
grodzieńskim i bielskim (w tym ostatnim mieszkała
także pewna liczba Ukraińców); sądzić można, że na tym terenie przewyższali
liczebnie ludność polską. Mniej Białorusinów zamieszkiwało w powiatach
białostockim i sok
o
lskim; na pozostałym terytorium województwa białostockiego
było ich najwyżej tysiąc — dwa tysiące osób. Brak wystarczających danych nie
pozwala odpowiedzieć ściśle na pytanie o liczbę Białorusinów, gdyż nie wiemy,
ilu było wśród nich katolików. Nie ulega natomiast wątpliwości, że niewielu z
nich mieszkało w miastach. Największym skupiskiem był Białystok, w którym spis
ludnośc
i
ujawnił 9,6 tys. osób o języku białoruskim (na 91,1
ys.
mieszkańców);
zapewne w rzeczywistości było
icft
tam więcej, lecz nie zmieniało to
zasadniczych proporcji.
78
Odsetek Białorusinów utrzymujących s
i
ę z pracy na roli wynosił około
,92_J3rQci_
by
l
i to przede wszystkim właści
ciele_drobny
ch gospodarstw (wśród
ogółu Białorusinów stanowili około 89 proc
.).
Odsetek robotnik
ó
w wraz z
rodzinami wynosił około 7
proa
Oczywiście szacunki te nie są dokładne, wynika
z |nich jednak wniosek, iż środowiska białoruskiej inteligencji, drobnych
przedsiębiorców
itd.
by
ł
y tak mało liczne, że ustalenie ich udziału wśród
ogłłu
ludności wymagałoby wykorzystania innych materi
a
łów niż dane spisów lud-
ności.
Wśród robotników białoruskich zdecydowanie przeważali pracujący w rolnictwie
oraz w niektórych innych gałęziach związanych ze wsią
(np.
leśnictwo
iry-
bołówstwo),
dużą grupę stanowiła także
służFa
domowa. Jedynie w województwie
białostockim w rolnictwie pracowała mniej niż połowa robotników Białorusinów,
co łączyło się z istnieniem tam przemysłu włókienn
i
czego.
~"-—.—-
Liczne informacje świadczą, że poza rolnictwem Białorusini znajdowali pracę
przede wszystkim jako robotnicy niewykwalifikowani, ą w
i
ęc najgorzej płatni.
Autor bardzo interesującego przewodnika po Polesiu Michał
Marczak
pisał o
tamtejszym przemyśle: “Niestety, te nieliczne zakłady są dla
Poleszuków
niemal
bez znaczenia, mało są nimi zainteresowani, gdyż nie znajdują tam zatrudnienia
z wyjątkiem najniższych posług. Ogół robotników rekrutuje się spoza Polesia".
Podobnie z innych dzielnic Polski sprowadzano kolejarzy oraz robotników
niektórych innych gałęzi gospodarki, które mogły mieć znaczenie wojskowe.
Białorusinom bowiem — podobnie jak Ukraińcom — władze polskie nie dow
i
erzały,
upatrując w n
i
ch żywioł
hiebez-^ pTeczny
dla państwa, skłonny do sabotażu.
W strukturze społecznej ludności ziem białoruskich zachowały się godne uwagi
relikty epoki feudalnej, znane także w niektórych regionach ziem ukraińskich,
lecz
79
na mniejszą skalę.
JByły
ta podzi
a
ły stanowe; Pod pojęciem stanu historyk
rozumie wyodrębnione grupy społeczeństwa feudalnego, różniące się od siebie
przede wszystkim pozycją prawną oraz społeczną. W międzywojennej
Rzeczypospolitej różnice prawne należały do przeszłości, lecz utrzymały się w
świadomości wielu środowisk różnice społeczne.
W przedrozbiorowej Polsce ukształtowała się charakterystyczna grupa szlachty
zagrodowej, zwanej także
szaraczkową,
chodaczkową.
lub jeszcze inaczej. Byli
to ludzie należący do stanu szlacheckiego, a więc posiadający prawa polityczne
jemu przysługujące, mieli oni jednak jedynie niewielkie gospodarstwa rolne.
Zamieszkiwali z reguły całe wsie lub wydzielone ich części,
o-kreślane
m
i
anem
zaścianka. Ich sytuacja ekonomiczna przypominała raczej położenie wolnych
osobiście chłopów. Pod względem majątkowym istniała prawdziwa przepaść między
rodem na przykład Radziwiłłów a
cho-daczkowym
szlachcicem, który sam pracował
na roli. Położenie prawne wyrażało dumne przysłowie: szlachcic na zagrodzie
równy wojewodzie. W Polsce m
i
ę
d
zywojennej te same prawa obywatelskie zyskał
wprawdzie chłop, lecz nadal w wielu regionach utrzymywała się tradycja
szlacheckiej wyższości wobec “chamów".
Szlachta zagrodowa zamieszkiwała ziemie białoruskie, lecz także niektóre
okolice ziem ukraińskich, jak również Mazowsza i Podlasia. Odrębne tradycje
szlacheckie utrzymywały się z różną siłą; szczególnie trwałe okazały się w
okolicach pozbawionych możliwości rozwoju ekonomicznego. Należało do nich
zwłaszcza Polesie.
Roman
Horoszkiewicz,
znawca stosunków poleskich, pisał w 1935 r
.:
“»
Szlachta
«
stanowi tu osobną grupę społeczną. O przynależności do
m
ej nie decyduje ma-
jątek ani wykształcenie. Szlach
c
ic może być biedny, może czytać i pisać nie
umieof
Kwestią podstawową jest tylko ród.
»
Szlachcic polś
K
i
«
to określenie
zastę-
80
puje
niejednokrotnie narodowość, w ogóle całą przynależność. Czystości rodu
strzeże się pilnie. Po żonę jedzie nieraz szlachcic kilkadziesiąt kilometrów.
(.
.
.) Wyznanie nie gra u szlachty roli. Ogromna
,
wi
ę
kszoś
ć
jest jednak
prawosławna. Są jednak i wsie czysto rzymskokatolickie, jak na przykład
Osowa
w
Stolińskim.
Zresztą i w jednej rodzinie spotkać można często dziadka
wyznania rzymskokatolickiego, podczas gdy syn jego i wnukowie są prawosławni.
Pochodz
e
nie narodowościowe trudno u szlachty określić. Są r
\
dy ze środkowej
Polski pochodzące, są Mazurzy, są Małopolanie
(...),
inni wywodzą się ze
Ś
ląska czy Pomorza. Dużą grupę wśród szlachty
stanfcwią
rody tatarskie,
dzisiaj również prawosławnej re
li
gii. Wiele też jest rodów miejscowego,
poleszuckiego'
pochodzenia".
Pod względem ekonomicznym, rozmiarów gospodarstw, a także kulturalnym szlachta
nie odróżniała się od sąsiedniej ludności chłopskiej. Pielęgnowała natomiast
odmienne tradycje i obyczaje. Od czasów królów polskich pr
z
echowywano
dokumenty nadań i przywilejów; część z nich pochłonęły wprawdzie wojny i
pożary, lecz pozostała pamięć, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Poczucie
wyższości wobec “chamów" wpływało na podkreślenie odrębności od Białorusinów i
Ukraińców, których utożsamiano z chłopami. Nie oznaczało to jednak, by
szlachcic tym samym był Polakiem. Badacz tradycji szlacheckiej, Stanisław
Dworakowski,
pisał:
“Od poczucia odrębności stanowej szlachty w stosunku do chłopów słabsze jest
jej poczucie związku narodowego i wyznaniowego z Polską".
Jakkolwiek silne było przekonanie o wyższości stanowej szlachty wobec chłopów,
to przecież zamieszkując te same gminy, należało szukać rozmaitych form
współpracy, a nieraz zawierać kompromisy wynikające z obowiązujących norm
prawa. Horoszkiewicz pisał:
“W gminach, w których mieszka szlachta, wójtami są przeważnie szlachcice, inne
natomiast stanowiska
obsa-
6 — O
j
czy
z
na... 81
dza
się przy pomocy specjalnego klucza. Przy wyborach do rad gminnych umówione
cyfry mandatów przypadają na szlachtę i chłopów".
Egzotyzm
stosunków stanowych, zachowanych w tradycji i codziennym obyczaju,
przyciągał uwagę zewnętrznych obserwatorów i skłaniał do opisywania przede
wszystkim postaw skrajnych, zjawisk najbardziej malowniczych. Lecz przecież w
okresie międzywojennym postępował szybko proces rozkładu tradycyjnych więzi
stanowych na rzecz umacniania się więzi klasowych i narodowych. Proces ten był
zwłaszcza zaawansowany w społeczności ukraińskiej, toteż poufne memorandum w
sprawie szlachty zagrodowej na wschodzie Polski, opracowane przez Towarzystwo
Rozwoju Ziem Wschodnich w 1938 r
.,
stwierdzało: “Narodowościowo panuje tutaj
dzisiaj wielkie zamieszanie. Szlachta podzieliła się na Polaków i Ukraińców, i
to tak, że w jednej miejscowości rodziny tego samego nazwiska należą jedne do
jednej narodowości, drugie do drugiej". Zdaniem autorów memorandum spośród
szlachty zagrodowej zaczęła wyrastać “najbardziej bojowa inteligencja
ukraińska".
Horoszkiewicz
zaś pisze:
“(...)
gdy zastanawiamy się nad tym, jak
daleko proces przeobrażeń jest posunięty w każdej z powyższych grup,
stwierdzamy, że najmniej procesowi temu uległa szlachta poleska, której wy-
starczają jeszcze pojęcia stanowe. Na wyższym poziomie jest szlachta
podkarpacka, która właśnie kształtuje swą narodowość. Następnie idzie szlachta
Wileń-szczyzny,
ustabilizowana już w przynależności narodowej. Najwyżej stoi
szlachta
podolsko-wołyńska,
która zatraciwszy
stanowość
przeszła już prawie
wyłącznie na pojęcia narodowe".
Oczywiście, wszystkie te rozważania dotyczyły szlachty jako całości, zmierzały
do uchwycenia głównych tendencji przeobrażeń. Ze środowisk szlacheckich ziem
białoruskich wywodzili
s^ę
w latach międzywojennych ludzie związani z
polskaf
tradycją narodową, lecz także
82
działacze białoruscy
o
raz litewscy, jak również komuniści, przeciwstawiający
się zdecydowanie przeżytkom szlacheckiej świadomości stanowej. Wśród
Białorusinów i Litwinów nierzadko spotykamy nazwiska zasłużone dla narodu
polskiego, jak choćby Mickiewicz czy
Kbś-ciuszTto.
Władze polskie dostrzegały
szans
ę
związane z owymi szlacheckimi tradycjami i w latach trzydziestych
wsparły ruch, który doprowadził do utworzenia Związku Szlachty Zagrodowej.
Organizacja ta miała na celu umocnienie łączności szlachty z polskością, a
zwłaszcza oddziaływanie na młode
pokoleniel
Miało to jednak także swą drugą
stronę. Podtrzymyw
a
nie szlacheckiej tradycji, łączącej się z pogardą dla
“
c
hamów", zagrażało antagonizowaniem środowisk chłopskich i przeciwstawianiem
ich polskości.
Niewielkie znaczenie
i
społeczne miało utrzymywanie się w niektórych okolicach
tradycji mieszczańskich. Horoszkiewicz pisał: “W
^.obryniu
czy w
Motolu
miesz-
czanie
Kułbiedż
(...) czy Palto (...) pamiętają dobrze, że ich przodków taż
sama królowa Bona na Polesie sprowadziła". Zachowały się nazwiska włoskie,
choć uległy
białorutenizacji,
a ich posiadacze przeważnie czuli
się Białorusinami.
Białorusini, podobnie jak Ukraińcy, znale
ź
li się w gran
i
cach Rzeczypospolitej
Polskiej przeważnie wbrew swej woli i pragnieniom. W latach 1917—1920 rozwinął
się ruch na rzecz władzy radzieckiej. Podczas wojny z Polską, gdy tereny,
które potem na mocy traktatu ryskiego weszły w sk
ł
ad państwa polskiego,
z
najdowały się po wschodniej stronie frontu, powstawały rozmaite lokalne
ośrodki władzy, w skład których wchodzili chłopi białoruscy. Niektórzy potem
udali się na wschód, na ziemie radzieckiej Białorusi, większość jednak
pozostała w rodzinnych wsiach, gdzie znajdowały się ich gospodarstwa. Pamięć o
systemie, który dopuścił chłopa do udziału w sprawowaniu rządów, była trwała.
Pamiętano również, że przez krótki czas “chłopska"
mo-
83
wa
białoruska awansowała
^
do roli
j
ęzyka urzędowego. Zza wschodniej granicy
dochodziły informację o powstawaniu białoruskich szkół, wyższych uczelni
,"
utworzeniu Akademii Nauk w Mińsku, do której weszli niemal wszyscy
najwybitniejsi intelektualiści białoruscy lat dwudziestych, także ci, którzy
poprzednio opowiadali się za niezależnym państwem białoruskim. Granica
państwowa dla ludzi miejscowych nie stanowiła nieprzebytej zapory. W
pogranicznych wioskach polskich niemal z każdej rodziny ktoś przebywał dłuższy
lub krótszy czas w ZSRR; znano doskonale tajemne przejścia w lasach i bagnach,
gdzie żadne straże nie mogły zatrzymać wędrowców. Wieści przenikające ze
wschodu przyczyniały się
doJsodtrzymywania
radykalnych sympati
i
w białoruskich
ś
rodowiskach wiejskich oraz wśród inteligencji, czemu nie mogła przeszkodzić
żadna
kontr-propaganda
władz i organizacji polskich. Dopiero w latach
trzydziestych — wraz ze zmianą polityki narodowościowej pod wpływem koncepcji
Stalina, a także w związku z kolektywizacją
wsi
radzieckiej — wpływy
radykal
n
ej lewicy zdawały się maleć.
Nie mniej ważną tradycją polityczną z lat 1917—1920 była pamięć o zakończonych
niepowodzeniem próbach utworzenia Białoruskiej Demokratycznej Republiki Lu-
dowej. Grupa działaczy reprezentujących tę ideę już w końcu 1915 r. utworzyła
w Wilnie tajny Białoruski Komitet Narodowy, a następnie — pod koniec pierwszej
wojny światowej — usiłowała wykorzystać poparcie okupacyjnych organów
niemieckich. W grudniu 1917 r. w okupowanym Mińsku odbył się zjazd białoruski,
który powołał organ wykonawczy; stał się on zalążkiem władz projektowanego
państwa. Niemcy podjęli próbę wykorzystania dążeń wyzwoleńczych narodów
podbitych przez Rosję
/
umożliwiając utworzenie zależnych od siebie
biał
or
uskich, litewskich i ukraińskich organów władzy —
-
podobnie jak w
Warszawie powołali do życia Radę Regencyjną, która miała być
zacząt-
84
kiem
Królestwa Polskiego. Okazało się jednak,
żezyi-miary
białoruskie szły
dalej, niż akceptowali
A^)k
u-
panci.
Wkrótce zresztą nastąpił kres
administracji niemieckiej i ci działacze białoruscy, którzy odrzucali kon-
cepcję władzy radzieckiej, zaczęli szukać możliwości współpracy z powstającym
państwem polskim. Liczyli na to, że zgodnie z deklaracjami Józefa
Piłsudskiego
uda się doprowadzić do utworzenia Białorusi złączonej unią z Polską,
.
posiadającej nie sprecyzowany
blliej
zakres wewnętrznej samodzielności.
Rozmowy w
tjm
duchu prowadzili politycy bliscy
Piłsudskiemu,
kt
ó
ry mówił w
maju 1919 r. dziennikarzowi francuskiemu:
,,(...)
sądzę, że Białorusini i Polacy porozumieliby się bardzo łatwo; z
Litwinami byłoby to trudniejsze".
Rzeczywistość przekreśliła złudzenia Białorusinów. Okazało się, że projekty
unii lub federacji służyły jedynie jako taktyczna przynęta, by wzmocnić siły
zwalczające rewolucję rosyjską. Wkrótce wielu rozczarowanych działaczy
zwróciło swe nadzieje na wschód, widząc w powstającej radzieckiej Białorusi
szansę na rozwiązanie kwestii narodowej. Niektórzy udali się do Mińska —
stolicy radzieckiej Białorusi i siedziby najważniejszych instytucji
politycznych oraz intelektualnych. Inni pozostali w Polsce, przeważnie wiążąc
się z ruchem komunistycznym. Polityka narodowościowa władz polskich
zniechęcała Białorusinów do jakiejkolwiek współpracy. Pisał więc w 1933 r.
Seweryn
Wys-łouch,
historyk i działacz społeczny zainteresowany kwestią
białoruską: “Wynikiem takiego stanu rzeczy była absolutna niewiara i niechęć w
stosunku do państwowości polskiej ze strony Białorusinów, niechęć, na której
żerowała umiejętnie prowadzona polityka
filo-sowiecka".
Wysłouch
pisał to w
przekonaniu, że po zamachu majowym powstały możliwości zasadniczego
zreformowania stosunku władz polskich do mniejszości narodowych, dodawał więc:
“
Kto nie umie się zdobyć na szacunek i dobrą wolę w stosunku do Białorusina,
85
Litwina, Żyda lub Ukraińca, ten nie ma prawa reprezentować państwa polskiego
na terenach przez tę ludność zamieszkiwanych". Jednak i w tych słowach dzi-
siejszy czytelnik dostrzec może złudzenie, iż Białorusini — i nie tylko oni —
gotowi są wyrzec się własnych aspiracji pod warunkiem, że administracja polska
będzie ich sprawiedliwie traktowała.
Społeczeństwo polskie w latach międzywojennych nie dostrzegało olbrzymiej,
wręcz rewolucyjnej przemiany w społeczności białoruskiej pod wpływem wydarzeń
pierwszej wojny światowej oraz rewolucji. Białorusini przestali być masą w
większości bezwolną i nieświadomą, swego rodzaju “materiałem etnograficznym"
dla swych sąsiadów, jak ujmowali to niektórzy działacze polskiej narodowej
demokracji. U
j
awniły się społeczne i narodowe aspiracje społeczeństwa
białoruskiego oraz wola samodzielnego rozwiązywania problemów. Tymczasem
polscy politycy i pisarze w dalszym ciągu traktowali wieś białoruską jako
rezerwat prymityw
i
zmu, jako środowisko egzotyczne, które ulegnie w krótkim
czasie
polonizacji.
Nastroje niechęci wobec państwa polskiego oraz antagonizm
w stosunku do dworów ziemiańskich wynikał — według tych wyobrażeń — z
oddziaływania sił zewnętrznych. Jeden z publicystów, Władysław
Wydżga,
uznawał
białoruskich posłów na Sejm za “Moskali poprzebieranych w białoruskie
świtki".
Polskie czasopismo wydawane w
Piń-sku
stwierdzało zaś w 1927 r
.:
“(...)
ruch
białoruski w dzisiejszej formie to nie jest normalny ruch narodowy, to jest
raczej
wal^
wpływów polskich z wpływami wschodu
(...)".
^
Takie poglądy dalekie były jednak od rzeczywistości lat międzywojennych.
Trze
ź
wą opinię wypowiadało inne pismo, lecz dopiero w styczniu 1939 r
.:
“Skoro
jest język białoruski, który ma za sobą pomniki historyczne i literackie,
skoro są ludzie, którzy tym
ję-
86
zykiem
mówią w swym życiu codziennym, to musi istnieć i istnieje problem
białoruski".
Lekceważenie faktu, iż naród białoruski nie tylko istnieje, lecz ma własne
aspiracje polityczne, powodowało fatalne następstwa, a przede wszystkim
przek
r
eślało jakiekolwiek szans
ę
na porozumienie z
gitrtiami
reprezentującymi
społeczeństwo białoruskie. Najbardziej wśród nich wpływowe były ugrupowania
lewicowe. Podczas wyborów do Sejmu na początku lat dwudziestych zaskakujący
dla wielu obserwatorów sukces odniosły na ziemiach białoruskich Polska
Part
i
a.Socjalistyczna oraz Polskie Stronnictwo Ludowe “
W
yzwolenie". Był to
jeszcze okres, gdy niekt
ó
re
ś
rod
o
wiska białoruskie łączyły nadzieje z
umiarkowaną lewic
ą
polską oraz ze środowiskami bliskimi
Piłsudskiemu.
O
bydwie
partie wysuwały hasła reform społecznych oraz równouprawnienia narodowego, a
to musiało znaleźć żywy oddźwięk wśród białoruskich wieśniaków. Wkrótce
~]ea
5
ak"
Białorusini coraz bardziej usamodzielniają się politycznie. Wzrastały
wpływy Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi, organizacja ta jednak z
powodu swej nielegalności miała szczególnie utrudnione warunki działania,
ograniczające jej zasięg społeczny. Nic dziwnego, że kiedy w czerwcu 1925 r.
grupa posłów białoruskich — a wśród nich Bronisław
Tarasz-kiewicz
— wydzieliła
się w Sejmie w odrębny klub sejmowy pod nazwą Białoruska
Włościańsko-Robotni-
cza
Hromada,
a następnie przystąpiła pod tą nazwą do tworzenia białoruskiej,
radykalnej społecznie partii politycznej, zyskała olbrzymi sukces. Hromada
stała się prawdziwym fenomenem politycznym. W początkach 1927 r. liczyła
przeszło 100 tys. członków, aczkolwiek ciągle jeszcze nie wyszła z okresu
kształtowania swoich struktur. Zwiastowała zagrożenie dla polskiej admini-
stracji, toteż w styczniu 1927 r. została rozwiązana, a wielu działaczy
trafiło do więzienia. W 1928 r. odbył 87
się wielki proces, zakończony wyrokami skazującymi czołowych polityków
białoruskich na więzienie.
Likwidacja
Hromady,
a także wspomniane już wyżej osłabienie wpływów ruchu
rewolucyjnego w latach trzydziestych wpłynęły na rozbicie lewicy białoruskiej.
Przyczyniły się do tego także działania władz, które w ten sposób uprzedzały
ewentualność pojawienia się nowej, potężnej partii białoruskiej.
Drugim nurtem politycznym, który zyskał istotne wpływy wśród Białorusinów,
była chrześcijańska demokracja. Początki jej sięgały okresu przed pierwszą
wojną światową. Przypomnieć warto, że 29 czerwca 1907 r. kardynał
Merry
d
c
l
Val, sekretarz papieża Piusa X, w liście do katolików w Rosji wyraził zgodę na
używanie w parafiach języków białoruskiego i ukraińskiego. Otworzyło to przed
duchownymi katolickimi narodowości białoruskiej możliwość utrwalania ojczys-
tego języka wśród wiernych we wsiach. Oddziaływanie chrześcijańskiej
demokracji osłabiał jednak fakt, że wyłoniła się ze środowiska katolickiego i
że jej czołowym działaczem był katolicki duchowny,
ks.
Adam
Stankiewicz,
gdy
tymczasem większość Białorusinów wyznawała prawosławie.
Białoruska chrześcijańska demokracja, w odróżnieniu od Hromady, zajmowała
krytyczne stanowisko wobec radzieckiej Białorusi. Odwoływała się do koncepcji
zawartych w encyklice
Rerum
nov
a
rum, wysuwając na plan
pierwsz^łwtłkę
z
ustrojem kapitalistycznym o sprawiedliwo
ś
ć społeczną oraz o prawo małych na-
rodów do stanowienia o własnym losie. Uznawała wprawdzie własność prywatną,
postulowała jednak podział wielkich majątków między chłopów, a także
przekształcenie wielkich przedsiębiorstw we własność społeczną. Rozwijano
szczególnie postulaty dotyczące polityki agrarnej, sprzyjającej rozwojowi
drobnych gospodarstw. W porównaniu z polską chrześcijańską demokracją
Biało
r
usini byli więc bardzo radykalni, co 88
ściągnęło na nich potępienie wileńskiego arcybiskupa Romualda
Jałbrzykowskiego.
Stało się to jedną z przyczyn przekształcenia się tej partii
w 1936 r. w Białoruskie Zjednoczenie Ludowe, które można porównać z radykalnym
nurtem polskiego ruchu ludowego.
Białoruskie Zjednoczenie Ludowe również zajmowało krytyczną postawę wobec ZSRR
i odrzucało współpracę z komunistami, ale jednocześnie zdecydowanie prze-
ciwstawiało się polityce władz polskich na ziemiach białoruskich; podjęło
natomiast próbę zbliżenia się do legalnej lewicowej opozycji polskiej.
Likwidacja Hromady ułatwiła wzrost wpływów chrześcijańskiej demokracji, a
potem Białoruskiego Zjednoczenia Ludowego, gdyż zabrakło najbardziej popular-
nego rywala. Niemniej jednak wielu działaczy lewicowych zachowało swe pozycje
w rozmait
y
ch organizacjach białoruskich, takich jak na przykład Towarzystwo
Szkoły Białoruskiej, Białoruskie Tow
a
rzystwo Naukowe czy Białoruski Bank
Spółdzielczy. Stopniowo jednak ich możliwości działania malały,
m.in.
w na-
stępstwie systematycznych represji władz polskich. Mimo to nie powstała żadna
poważna organizacja białoruska, która głosiłaby program kompromisu z państwem
polskim. Wprawdzie w latach trzydziestych działały niezbyt liczne grupki o
obliczu prawicowym, niektóre nawet przyznające się do narodowego socjalizmu
(inicjatorami byli działacze, którzy zerwali z
Hromadą
lub chrześcijańską
demokracją), lecz nie zyskały one oparcia w społeczeństwie i pozostały margi-
nesem białoruskiego życia politycznego w Polsce. Z tych środowisk wywodzili
się później ci przedstawiciele społeczności białoruskiej, którzy w latach
okupacji hitlerowskiej podjęli kolaborację z Niemcami i byli
współodpowiedzialni za przestępstwa wojenne.
W programach wszystkich ugrupowań białoruskich ważne miejsce zajmowały
postulaty dotyczące rozwoju oświaty w języku ojczystym.
89
Przed pierwszą wojną światową szkolnictwo białoruskie nie istniało, gdyż
władze rosyjskie traktowały język białoruski jako lokalną gwarę rosyjską.
Wprawdzie próbowano organizować szkoły nielegalne, lecz akcja ta, skutecznie
zwalczana przez policję, nie przybrała większych rozmiarów. Podczas okupacji
niemieckiej powstały pierwsze szkoły białoruskie, lecz takimi były tylko z
nazwy, gdyż brakowało białoruskich nauczycieli, a także podręczników. Dopiero
w 1918 r. Bronisław
Taraszkiewicz,
znany później jako uczony, polityk i poeta,
wydał w Wilnie pierwszą białoruską gramatykę, przeznaczoną w zamyśle autora
dla szkół.
Na początku 1919 r. znaczna część ziem białoruskich została zajęta przez
wojska polskie i podporządkowana Zarządowi Cywilnemu Ziem Wschodnich. O
okresie tym pisze Stanisław
Mauersberg:
“Polityka polska w okresie rządów
Sztabu Generalnego i Zarządu Cywilnego Ziem Wschodnich zmieniała się w
sprawach szkolnictwa białoruskiego, oscylując od jednego do drugiego krańca.
Szkoły białoruskie utworzone przez Niemców najpierw zlikwidowano, nauczycieli
zwolniono, mienie szkolne skonfiskowano na rzecz szkół polskich. Następnie
zalecono, aby otwierać szkoły białoruskie wszędzie tam, gdzie ludność tego
sobie życzy. Jednakże lokalne władze
oświato^fszukały
niejednokrotnie różnych
pretekstów, aby odmownie załatwiać prośby ludności w tej sprawie".
Zmiana polityki nastąpiła w ciągu krótkiego istnienia Litwy
Ś
rodkowej. W
rządzie tego państewka powstał Wydział do Spraw Szkolnictwa Białoruskiego,
kierowany przez
Taraszkiewicza.
Powstały białoruskie szkoły powszechne, a
także seminarium nauczycielskie, Znaczną część tych szkół zamknięto po
przyłączeniu Litwy
Ś
rodkowej do Polski.
Według danych obejmujących większą część ziem zamieszkanych przez Białorusinów
w granicach Polski w 1918/19 r. było 346 powszechnych szkół
biało-
90
ruskich. W 1924/25 r. Główny Urząd Statystyczny informował o jednej prywatnej
i 22 publicznych szkołach białoruskich. Po wprowadzeniu omawianej już
us
tawy~z~
1924 r
.,
dotyczącej szkół dla mniejszości narodowych, pozostały w
1925/26 r. trzy szkoły powszechne z językiem białoruskim oraz 19 dwujęzycznych
polsko-białoruskich.
Była to prawdziwa katastrofa, przeciwko czemu podnosiły
się ostre protesty działaczy białoruskich. W wyniku usilnych starań udało się
osiągnąć pewną poprawę. W 1928/29 r. w Polsce istniały 23 szkoły powszechne
publiczne i trzy prywatne z białoruskim językiem nauczania (łącznie miały 2103
uczniów) oraz 52 szkoły publiczne dwujęzyczne z 6104 uczniami. Innymi słowy —
8207 dzieci miało możliwość pobierania nauki, przynajmniej częściowo, w
ojczystym języku. Istniały także trzy gimnazja (w
Wilnc,
Nowogródku i Kl
o
cku),
liczące łącznie w 1929/30
i
. czterystu uczniów.
'
Lata następne przyniosły starania władz o likwidację szkół białoruskich oraz
zawziętą walkę organizacji białoruskich o ich uratowanie. Jednym z argumentów
przeciwko szkołom białoruskim był zarzut niskiego poziomu nauczania.
Argumentowano również, że są one
rozsadnikiem
idei rewolucyjnych i
antypaństwowych. W rezultacie w 1937/38 r. pozostało tylko pięć szkół
powszechnych polsko-białoruskich, 44 szkoły, w których białoruski język był
jednym z przedmiotów nauczania, oraz jedno białoruskie gimnazjum. Zaledw
i
e 766
uczniów mogło pobierać naukę w języku białoruskim w szkołach powszechnych, a
157 — w szkole średniej w Wilnie. Białorusini — poza Cyganami — znajdowali się
w ten sposób w najgorszym położeniu ze wszystkich mniejszości narodowych w
Polsce.
Należy zwrócić uwagę na fakt, że niemal nie istniało białoruskie szkolnictwo
prywatne. Wynikało to stąd, że społeczność białoruska należała w Polsce do
najuboższych. Szkoły prywatne wymagały finansowania,
91
tymczasem uczniowie przeważnie nie mieli środków na wnoszenie niezbędnych
opłat, a brakowało zamożnych mecenasów, którzy zapewniliby odpowiednie sumy.
Bardzo dotkliwą przeszkodę stanowił brak kadr nauczycielskich. Nie udało się
stworzyć systemu kształcenia nauczycieli białoruskich, co następnie ułatwiło
niewyrażanie
zgody przez władze na tworzenie szkół prywatnych.
Zwalczanie szkolnictwa białoruskiego wynikało z przekonania, że
ł
atwo będzie
doprowadzić do
poloni-zacji
wieśniaków kresowych. W łagodnej postaci wyrażał
podobne przekonanie znakomity publicysta konserwatywny Stanisław
Mackiewicz,
który postulował bierne, choć przychylne obserwowanie powstawania świadomości
i kultury białoruskiej oraz ułatwianie asymilacji tam, gdzie jest to możliwe.
Sądził bowiem, że własne siły białoruskie są słabe, a wszelkie zwalczanie ich
może tylko umocnić nastroje niechętne wobec Polski. Dalej szedł radykalny
nacjonalista Wojciech
Wasiutyński,
pisząc: “Białorusini narodem nie są. Mogą
się nim stać przy wielkim wysiłku (...) z naszej strony. Uznawanie
Białorusinów za naród lub dopomaganie
im^flo
"
Tego, by się jako naród
wyodrębnili, jest doktrynerstwem (...) poświęceniem dla doktryny przyszłości
Narodu Polskiego".
To prawda, że szkoły w ojczystym języku były ważnym środkiem rozbudzan
i
a
świadomości narodowej. Nic dziwnego, że walka o nie toczyła się z uporem obu
zainteresowanych stron — organizacji białoruskich oraz administracji polskiej.
W latach międzywojennych było jednak zbyt późno, by rzeczywiście skutecznie
przeciwdziałać rozwojowi białoruskiej oświaty. Słusznie bowiem zauważał
białoruski publicysta Vin-
ceś
Sava na łamach wileńskiego lewicowego pisma
“Poprostu"
w 1935 r
.:
“(...)
szkoły białoruskie, pomimo krótkotrwałego
istnienia, pozostawiły po sobie w
spo-
92
łeczęnstwie
pewien mit, który nie zaginie". Szkoła P
°l
s
ka_Jbiyła
dla
społeczeństwa białorusk
i
ego
^
obca, a język polski — pomimo bliskiego
pokrewieństwa — n
i
e był zrozumiały dla dzieci bez uprzedniej nauki. Toteż
wyniki nauczania w polskich szkołach wiejskich były bardzo złe; nauczycielka z
takiej właśnie szkoły zauważała na podstawie własnego doświadczenia:
“(...)
wszak przychodząc do szkoły nie znają (dzieci białoruskie —
J.T.)
ani jednego,
literalnie ani jednego słowa polskiego". Przypominają się w tym miejscu Sy
z
y-
f
owe prace Stefana
Zeromskiego,
który ukazuje nauczanie w szkole wiejskiej
zaboru rosyjskiego.
Nasuwa się jeszcze jedna uwaga, która stawia znak zapytania nad realnością
nadziei na
polonizację
wsi
białoruskiej. W ciągu wielu dziesięcioleci władze
rosyjskie nie tylko narzucały nauczanie w języku “państwowym", lecz także
uni
e
możliwiały druk jakichkolwiek
Jękstffw
w języku białoruskim. W urzędzie i
cer-kwi
panował język rosyjski. Wszelkie pr
z
ejawy życia
"
publicznego wymagały
znajomości języka
^
rosyjskiego, rosyjskie było
także^
wojsko. A przecież wbrew
temu wszystkiemu w drugiej połowie XIX w. zapoczątkowane zostało odrodzenie
kultury białoruskiej, którego nie zdołały zahamować represje. Rozważaniom o
łatwości
polonizacji
Białorusinów przeczyły też przytaczane nieraz przykłady
procesów przeciwnych. Edward
Woyniłłowicz,
ziemianin polski z okolic Mińska,
wspominał, że po uwłaszczeniu chłopów i utracie pańszczyźnianej siły roboczej
ziemianie sprowadzali stałych robotników przeważnie z austriackiego
Ś
ląska.
“Rzecz dziwna jednak, że ci przybysze z okolic piastowskich ogromnie prędko
ulegli wpływowi
asymilacyjnemu
ludności miejscowej i w drugim już pokoleniu
mowę białoruską przyjęli".
Dla chłopskiej Białorusi kwestia ziemi odgrywała nie mniejszą rolę niż dla
Ukrainy. Wszystkie organizacje białoruskie na pierwszym miejscu postulatów
93
społecznych stawiały parcelację majątków ziemiańskich. Było to zagadnienie tym
ważniejsze, że kiepskie przeważnie ziemie, niezbyt sprzyjające warunki klima-
tyczne oraz z reguły prymitywna technika uprawy roli nie pozwalały osiągać
wysokich plonów/W
o
jewództwa
)
północno-wschodnie
wyróżniały się w Polsce
najniższymi plonami z hektara, a więc rozmiary gospodarstwa niezbędne dla
utrzymania rodziny kształtowały się wyżej niż na większej części terytorium
państwa. W skrajnych wypadkach gospodarstwo o powierzchni przekraczającej
nawet 50 ha — a więc powyżej granicy uznawanej zazwyczaj jako próg, od którego
zaczynała się wielka własność ziemska — z trudem tylko mogło utrzymać liczną
rodzinę, gdyż dużą część gruntów zajmowały piaski lub moczary. Toteż w tych
właśnie województwach stosunkowo najczęściej pojawiał się na
wsi
głód.
Wojewoda poleski, Wacław
Kos-tek-Biernacki,
pisał w grudniu 1937 r
.:
“Specyficzne warunki Polesia, nie spotykana nigdzie nędza wiejska i miejska,
nędza
»
posiadaczy
«
, nie kwalifikowanych jako bezrobotni, a jedzących już od
grudnia mieloną korę, korzonki i
wjuny
do końca lipca, nędza wielogłowych
rodzin miejskich bez dachu i zarobków, kalek, zasłużonych
aiwoww,
nie dadzą
się porównać z najbardziej upośledzoną nędzą wielkich i mniejszych ośrodków w
Polsce".
W latach trzydziestych coraz częściej głodowali także mieszkańcy wsi na
Wileńszczy
ź
nie i rząd musiał podejmować akcję pomocy dla nich. W tych warun-
kach osadnictwo polskie wywoływało powszechne oburzenie i gorące protesty ze
strony chłopów, którzy traktowali ziemię folwarczną za należną im po spra-
wiedliwości. Tymczasem zaś wielu polityków polskich uważało, że zwłaszcza
Polesie jest krainą, gdzie są wszelkie dane, by zorganizować na dużą skalę
osadnictwo ubogich chłopów z innych województw. O skutkach takich
przedsięwzięć pisał cytowany już
Wydźga:
94
“Stosunek ludności białoruskiej do ludności polskiej jest na ogół dobry
względem dawnych tutejszych mieszkańców, a więc szlachty zaściankowej i
ziemian, jest nieprzychylny względem nowo przybyłych osadników wojskowych i
kolonistów cywilnych. Chłop białoruski uważa ziemię folwarczną za pewien
rodzaj współwłasności całej wsi".
W odróżnieniu od społeczności ukraińskiej Białorusini nie stworzyli w Polsce
tak rozwiniętego systemu organizacji spo
ł
ecznych i gospodarczych. W pewnej
mierze wpływał na to prymitywizm stosunków gospodarczych, w jakich się
znajdowali. Spółdzielczość ukraińska mogła zyskać swą pozycję nie tylko dzięki
wysiłkowi wielu działaczy społecznych, poświęcających swą pracę organizowaniu
producentów rolnych, lecz także — a może nawet przede wszystkim —
Azięki
temu,
że ci producenci dysponowali nadwyżkami
f&»-warowymi
systematycznie
przeznaczanymi na sprzedaż. Rolnicy białoruscy, przeciętnie rzecz biorąc,
produkowal
i
mniej, a w niektórych okolicach — zwłaszcza na Polesiu — dużą rolę
zachowała produkcja naturalna, w której nadwyżki nie przeobrażały się w towar.
Nie powstały więc jeszcze warunki społeczne i ekonomiczne umożliwiające rozwój
spółdzielczości na większą skalę. Niskie dochody rolników powodowały, że
brakowało funduszów na sfinansowanie rozmaitych innych
^
dz
i
edzin działalności.
W rezultacie nieliczne organizacje i instytucje białoruskie z trudem utrzymy-
wały się na powierzchni, przeciwstawiając się nie tylko naciskowi
administracyjnemu, lecz także biedzie.
5.
Ż
ydzi
W odróżnieniu od dotychczas omawianych mniejszości ludność żydowska nie
przeważała w żadnym regionie państwa, rozproszona była niemal we wszystkich
województwach. Rozmieszczenie jej przedstawia tablica 4. Znajdują się w niej
dane o liczbie ludności wyznania mojżeszowego oraz o tych, którzy podali język
żydowski lub hebrajski jako ojczysty. Liczebność ludności żydowskiej, w
znaczeniu osób, które miały żydowską świadomość narodową, mieści się między
tymi
dwoma wielkościami.
Zwraca uwagę fakt, że w województwach pomorskim i poznańskim, a także w
śląskim liczba Żydów była stosunkowo niska. Wynikało to prawdopodobnie z
asymilacji w c
i
ągu XIX w. części Żydów w zaborze pruskim oraz emigracji innych
na tereny zaboru rosyjskiego. Po powstaniu Rzeczypospolitej Polskiej Niemcy
wyznania mojżeszowego emigrowali na zachód, toteż niewielu tylko pozostało w
Polsce.
Względy praktyczne, jak również świadomość zniekształceń statystyki językowej
skłaniają do pr
z
yjęcia za podstawę dalszych rozważań danych o ludności wy-
znania mojżeszowego. W takim bowiem tylko układzie dysponujemy informacjami o
strukturze zawodowej i społecznej. Przede wszystkim podkreślić należy kon-
centrację ludności żydowskiej w miastach. W skali całej Polski aż 27,3 proc.
mieszkańców miast należało do żydowskich gmin wyznaniowych, co stanowiło 76,4
proc.
96
»
ogółu ludno
ś
ci tego wyznania. W wielu miasteczkach województw wschodnich i
centraln
y
ch większość ludności stanowili
Ż
ydzi. Podstawowe
|
dane o stosunkach w
poszczególnych województwach
Z
awiera tablica 5.
Nie jest wprawdzie zgodne z rzeczywistością twierdzenie, iż Żydzi w Polsce nie
zajmowali się w ogóle rolnictwem, należy jednak stwierdzić, iż odsetek ży-
dowskich rolników był niewielki. Tak na przykład w województwie poleskim
istniało kilka
wsi,
w których przeważały gospodarstwa należące do
Ż
ydów, lecz
w całym województwie gospodarstw takich było ogółem
Tablica 4
LUDNO
ŚĆ
ŻYDOWSKA W POLSCE W 1931 R. WEDŁUG SPISU LUDNO
Ś
CI
Ludność
wyznan
i
a
mojżeszowego
Ludność
zna
ją
ca język
żydow
s
ki l
hebrajsk
i
Wo
j
ew
ó
d
z
tw
a
Ludno
ść
ogółe
m (w
tys.)
w
tys.
w
proc.
ca
ł
ej
lud-
nośc
i
w tys.
nosci
ca
ł
ej
lud-
w
proc.
Polska 31
9
16 3114 m.
Warszawa 11
7
2 353
Warszawskie 2 529 219
Łódzkie 2 632 379
Kieleckie 2 936 317
Lubelskie 2 465 314
Białostockie 1644 197
Wileńskie 12
7
6 111
Nowogródzkie 1057 83
Polesk
i
e 1132 114
Wołyńskie 2 086 208
P
o
znańskie 2107 7
Pomorskie 1080 3
Ś
ląskie 1295 19
Krakowskie 2 298 174
Lwowskie 3127 342
Stanisławowskie 1480
140
Tarnopolskie
1600
134
9,8
30,1
8.7
14,4
10,8
12,7
12,0
8,7
7,9
10,1
10,0
0,3
0,3
1,5
7.6
10,9
9,5
1
8,4
2733
333
215
359
305
260
195
109 77
113
206 3
2 7
128
233
109 79
8.6
28,4
8,5
13,6
10,4
10,5
11,9
8,5 7,3
10,0
9,9 0,1
0,2 0,5
5,6 7,5
7,4 4,9
W
7 — O
j
czyzna...
Tablica
LUDNO
ŚĆ
WYZNANIA MOJ
Ż
ESZOWEGO W MIASTACH W 1931 R. WEDŁUG WOJEWÓDZTW
Województwa
Ogólem
ludno
ść
miast
(w
tys.)
W
we
wszys
miasta
ch
w tys.
tym
ludn
e
mojżes
tkich
w
proc.
ogó
ł
u
m
i
esz-
ka
ń
ców
ssę
wyzna
ń
zoweg
o
w
m
i
ast
a o
ludno
ś
ć
powyż
ej 20
tys.
w
proc.
ogólu
miesz
kańcó
w
l
a
ch
l ——————
»
20 tys. l
mniej w
proc. ogó
ł
u
mieszkańców
Polska 8 731 2 381 m.
Warszawa l 172 353
Warszawskie 582 173
Łódzkie l 104 345 w tym
m. Łódź 605 202
Kieleckie 750 226 w tym
m. Częstochowa 117 26
Lubelskie 434 190 w tym
m. Lublin 113 39
Białostockie
"***nnn^
153 Wileńskie 261 76 w
tym m. Wilno 195 55
Nowogródzkie 103 44
Poleskie 149 73
Wołyńskie 253 124
Poznańskie 838 7
Pomorskie 348 3
Ś
ląskie
418 16 Krakowskie 580
143 w tym m. Kraków 219
57 Lwowskie 776 258 w
tym m. Lwów 312 100
Stanisławowskie 295 103
Tarnopolskie
272 94
27,3 26,4
30,1 30,1
29,7 17,5
31,2 31,5
33,4 33,5
30,1 25,3
22,2 21,9
43,8 38,3
34,5 34,7
38,6 40,0
29,1 28,2
28,2 28,2
42,7 42,4
49,0 51,9
49,0 49,5
0,8 0,9 0,9
0,8 3,8 4,2
24,7 27,7
26,0 25,8
33,2 32,&
32,1 31,9
34,7 40,3
34,6 39,3
28,8 X 35,2
30,1 X 41,7
X
48,5 X 36,9
32,0 X 42,6
46,0 48,7
.
0,7 0,9 2,8
21,3 X 34,5
X 30,9 34,0
zaledwie 936. Nie różniły się one przeważnie od gospodarstw białoruskich lub
polskfch.
W całej Polsce utrzymywało się z rolnictwa
zallawie
4 proc. Żydów;
byli to przeważnie właściciele
dfrobnych
gospodarstw, stosunkowo niewielu
pracowało jako robotnicy rolni. We wspomnieniach Ireny Kowalskiej czytamy o
żydowskich rolnikach ze
wsi
Skryhiszyn
w województwie lubelskim:
“(...)
gospodarstwa różnej wielkości można by scharakteryzować (...) na
biedniackie,
średniackie,
a także kułackie. Część gospodarstw nie była w stanie całkowicie
utrzymać swych właścicieli. Gdyby zastosować obecne pojęcia, nazwalibyśmy ich
chłopami-rze-mieślnikami,
chłopami-sklepikarzami,
chłopami-leśnika-
mi"
98
Wśród największych posiadaczy ziemskich — według cytowanych już badań W.
Roszkowskiego
— znalazło się trzynastu
Ż
ydów; majątek żadnego z nich nie
dorównywał posiadłościom polskich rodów arystokratycznych. Przede wszystkim
jednak
Ż
ydzi utrzymywali się z pracy w zawodach
nierolniczych.
Podstawowe dane
o ich strukturze zawodowej i społecznej zawiera tablica 6.
Jak widać z przedstawionych danych, przytłaczająca większość
Ż
ydów utrzymywała
się z przemysłu oraz handlu, przy czym przeważali właściciele małych zakładów,
nie zatrudniający pracowników najemnych. Z punktu widzenia ekonomicznego
nazywamy to gospodarką
drobnotowarową.
Innymi słowy, byli to przeważnie drobni
kupcy oraz rzemieślnicy. Należy jednak zaznaczyć, że między samodzielnym
producentem a robotnikiem występowały rozmaite przejściowe formy zarobkowania.
Wielu rzemieślników zachowało samodzielność w tym sensie, że pracowało we
własnym mieszkaniu, w ustalonym przez siebie czasie, lecz wykonywało
zamówienia przedsiębiorców — zazwyczaj kupców — z powierzonych sobie surowców.
W latach wielkiego kryzysu gospodarczego zdarzało się (nie tylko zresztą wśród
rzemieśln
i
ków żydowskich), że majster zwalniał czeladników, nie
Tablica 6 LUDNOŚĆ WYZNANIA MOJŻESZOWEGO W 1931 R. WEDŁUG
Ź
RÓDŁA UTRZ
Y
MANIA I
STANOWISKA SPOŁEC
Z
NEGO
Samo-
d
z
ieln
i
zatrud
niając
y si
ł
y
najemne
Samo-
dzieln
i
nie
zatru-
dn
i
ają
cy sil
najem-
nych
Praco-
wn
i
cy
umysłow
i
Robot-
nicy l
chału-
pn
i
cy
Ź
ródł
o
utrzy-
mania
Og
ó
łem
(w
tys.)
w
tys
.
w
pro
c.
w
tys
.
w
pro
c.
w
tys
.
w
pro
c.
w
tys
.
w
pro
c.
Og
ół
Ro
ln
Pr
ze
Ha
n
i
kr
ed
Ko
n
a
ka
cj
,
Oś
w:
ku
lt
i
Sł
uż
l
do
mi
In
ne
em
ict
wo
mys
ł
del
i
yt
i
uni
-
ł
l
at
a i
ara
ba
owa
3114a
b
125a
l 313
1140
139
73
23
301
b
23
4
18
13
7
60
4
X
14
7,5
14,
4
10,
5
5,3
2,9
1,4
X
4,7
186
1
80
654
936
113
34
X
43
5
9
,
6
4
,
4
9
,
8
2
,
8
1
,
4
6
,
X
1
4
,
,
8
,
0
8
1
3
6
3
20
7
2
49
57
5
34
X
59
6,6
1,6
3,7
5,0
3,6
46,
6
X
19,
6
65
9
23
47
3
87
17
4
23
34
21,
2
18,
4
36,
0
7,6
12,
2
5,5
100
,0
11,
3
a) W tym 2 tys. os
ó
b na dożywociu
b) W tym 151 tys. osób nieokreślonej pozycji społecznej
miał bowiem dla nich pracy. Ci zaś, pozbawieni nadziei na inne zatrudnienie,
otwierali własne warsztaty, które utrzymywały się w dużej mierze z tego, że
dawny
pryncypał,
gdy miał więcej klientów, zlecał im wykonanie części
zamówień. Zdarzało się, że właściciel niewielkiej fabryki włókienniczej
zamykał przedsiębiorstwo i zwalniał robotników. Następnie wydzierżawiał
poszczególne maszyny, najczęściej swym dawnym pracownikom, którzy teraz
występowali formalnie jako samodzielni wytwórcy. W rzeczywistości wykonywali
towar z powierzonego materiału, na zlecenie przedsiębiorcy. Fabrykant nie
musiał opłacać składek ubezpieczenia społecznego, nie troszczył się o czas
pracy ani
100
o to, że mogło brakować zamówień. Ryzyko bezrobocia oraz inne kłopoty
przerzucał na
T
yki formalnie samodzielnych drobnych wytwórców
,^
rzeczywistości
ludzi całkowicie od niego zależnyc
h
.
W handlu detalicznym znaczna część “przedsiębiorstw" mieściła się w kioskach,
piwnicach, w pomieszczeniach bez okien, “nie posiadających ani wyglądu, ani
charakteru pokoju" — jak określała to ustawa, nakładająca na wszystkie
przedsiębiorstwa obowiązek wykupywania
tzw.
świadectwa przemysłowego, czyli
uprawnienia do otwarcia i prowadzenia zakładu; koszt zależał od szczegółowo
określonych cech.
Charakterystycznym zjawiskiem była daleko posunięta koncentracja
Ż
ydów w
niektórych zawodach. Robotnicy żydowscy pracowali przede wszystkim w przemyśle
odzieżowym (36,1 proc. ogółu robotników
Ż
ydów oraz 44,3 proc. zatrudnionych w
tej gałęzi), w mniejszym stopniu w przemyśle spożywczym (11,7 proc. robotników
Ż
ydów), włókienniczym (10,9 proc.) oraz metalowym i maszynowym (5,1 proc
.).
Znajdowali pracę przeważnie w małych zakładach, często o charakterze
rzemieślniczym. W całej Polsce na tysiąc robotników pracujących w dużych
zakładach przemysłowych przypadało trzynastu Żydów, w małych natomiast — dwu-
stu
Ż
ydów. W pewnej mierze zjawiska te wynikały z faktu, że największe
przedsiębiorstwa przemysłowe koncentrowały się na Górnym
Ś
ląsku, gdzie
Ż
ydów
mieszkało niewielu. Koncentracja robotników żydowskich w małych zakładach
pracy jest pomimo to uderzająca.
Analogiczna koncentracja w niektórych zawodach występowała wśród
rzemieślników. Na przykład rzemieślniczą produkcją mydła zajmowali się niemal
wyłącznie
Ż
ydzi (93 proc. utrzymujących się z tej pracy). Szczególnie wielu
rzemieślników żydowskich było wśród krawców (147 tys. osób utrzymujących się z
tej pracy, czyli 55 proc. ogółu), szewców (136 tys. osób, 42 proc. ogółu) i w
rzemiosłach spożywczych (109 tys. osób, 51 101
proc. ogółu). Wielu
Ż
ydów trudniło się kowalstwem, ślusarstwem oraz
złotnictwem.
W Warszawie dość liczną, zwartą i solidarną grupę zawodową
tworzyli tragarze.
Wiele było przyczyn takiej koncentracji w niektórych zawodach oraz rodzajach
przedsiębiorstw. Należy tu powiedzieć, iż od zarania państwa polskiego
Ż
ydzi
przybywali zapraszani przez monarchów do osiedlania się w miastach, co miało
przyspieszyć rozwój handlu i rzemiosła, a zarazem stworzyć przeciwwagę dla
mieszczaństwa niemieckiego. Ustawodawstwo Polski szlacheckiej zezwalało
jedynie szlachcie na posiadanie ziemi.
'W
okresie
z
aborów— zwłaszcza w
.;
pierwsze j połowie X
I
X w. —
-
wprowadzano w pos
z
czególnych państwach normy
prawne ograniczające
Ż
ydom swobodę wyboru miejsca zamieszkania oraz zawodu
.)
To
wszystko powodowało, że utrwalała się tradycja zarobkowania jedynie w
niektórych dziedzinach. Tak
np.
we wspomnianej już
wiosc^ifijkryhiszyn
gospodarstwa rolne żydowskie mogły powstać dopiero po uwłaszczeniu chłopów.
Dołączyły się do tego obyczaje oraz powinności religijne. Nakaz święcenia
soboty w religii mojżeszowej był zawsze o wiele bardziej rygorystyczny niż
obowiązek przestrzegania odpoczynku niedzielnego w większości wyznań
chrześcijańskich. Znawcy
Talmudu
— zbioru ustalonych tradycją przepisów
postępowania oraz ich interpretacji przez uczonych — dyskutowali nad
okolicznościami, w jakich możliwe jest naruszenie świętości dnia sobotniego.
Usprawiedliwieniem generalnym była konieczność ratowania życia ludzkiego,
zakaz natomiast dotyczył na przykład przyniesienia wody ze studni lub
rozpalenia ognia w piecu; nawet zapalenie papierosa w sobotę uznawano za
występek przeciw nakazom religii. W tej sytuacji wierzący
Ż
yd musiał w sobotę
powstrzymywać się od pracy zarobkowej, a
pra-
102
cować
w niedzielę zakazywały
us^rwy.
Trudno sobie wyobrazić wielki zakład
przemys
ło
wy, zatrudniający robotników rozmaitych wyznań, kl
e
ry dostosowuje swe
funkcjonowanie i organizację do rozbieżnych nakazów religijnych. Praca w małym
warsztacie, w którym zarówno właściciel, jak pracownicy wyznawali tę samą
religię, umożliwiała podporządkowanie się wszystkim jej przepisom. Konieczność
świętowania dwóch dni w tygodniu odbijała się ujemnie na zarobkach ludzi wie-
rzących.
Stosunkowo niewielu
Ż
ydów należało do warstwy
•
najbardziej zamożnych
przedsiębiorców, decydujących o gospodarce kraju. Jak wspomniałem, wśród
największych posiadaczy
.
ziemskic
h
'
W Polsce było ich trzynastu. Znacznie
trudniej jest ustalić udział
Ż
ydów w wykazie 137
,
osób zajmujących wybitne
pozycje w świecie kapitału poza rolnictwem; jeśli posłużyć się bardzo zawodnym
brzmieniem nazwisk i znajomością dziejów poszczególnych rodzin, wówczas
otrzymamy jedenaście nazwisk; jest to niewątpliwie zbyt wysoki szacunek.
Większy był natomiast udział
Ż
ydów wśród drobnej
burżuazji,
właścicieli małych
i średnich fabryk, przedsiębiorstw handlowych, drobnych finansistów
itp.,
czę-
sto o znaczeniu lokalnym. Zwłaszcza w małych miastec
z
kach województw
wschodnich oraz w niektórych regionach województw centralnych wyrastały
fortuny budzące podziw i zazdrość sąsiadów innych wyznań i narodowości.
Niektórzy małomiasteczkowi przedsiębiorcy potrafili wykorzystać powiązania
rodzinne oraz znajomości w innych państwach i organizowali handel z zagranicą.
Wprawdzie ich działalność była nie bez znaczenia także w skali całego państwa
polskiego, gdyż — szczególnie w latach trzydziestych — sprzyjała równoważeniu
bilansu płatniczego Polski, lecz przecież ci małomiasteczkowi potentaci nie
mieli wpływu ani na politykę
103
gospodarczą państwa, ani na działalność administracji. Ich majątek — w
porównaniu z kapitałami, jakimi dysponowały wielkie spółki akcyjne — był
niewielki.
W stosunku do ogólnej liczby ludności żydowskiej w Polsce warstwa drobnych i
średnich kapitalistów była wprawdzie niewielka, lecz dzięki swej przedsię-
biorczości i energii dawała się powszechnie dostrzec i nieraz wywoływała
niechęć wśród chrześcijańskich konkurentów, przenoszoną na całą ludność
żydowską. Wymienianym niekiedy symbolem bogactwa w Polsce międzywojennej była
rodzina
Szereszowskich,
posiadająca dom bankowy oraz kapitały ulokowane w
rozmaitych przedsiębiorstwach. Nie należy jednak mylić bogactwa rodzinnego z
wpływem na gospodarkę kraju. We współczesnym społeczeństwie kapitalistycznym
wszystkie niemal największe przedsiębiorstwa decydujące o potędze ekonomicznej
przybierają formę spółki akcyjnej.
WS^od
potentatów — prezesów i dyrektorów
największych^spółek
—
Ż
ydów było niewielu.
Społeczeństwo żydowskie ziem polskich witało powstanie państwa polskiego na
jesieni 1918 r. z nadziejami, lecz także z obawami. Nadzieje — zwłaszcza w
zaborze rosyjskim — wiązały się z przekonaniem, że demokratyczna
Rzeczpospolita zniesie wszystkie przepisy dyskryminujące Żydów i doprowadzi do
ich rzeczywistego i pełnego równouprawnienia. Wielu robotników i rzemieślników
należało do partii socjalistycznych lub z nimi sympatyzowało, toteż deklarację
Tymczasowego Rządu Ludowego w Lublinie, kierowanego przez wybitnego polityka
socjalistycznego Ignacego
Da-szyńskiego,
witali jako zwiastuna nowego,
lepszego porządku społecznego. Gwarantem przemian zdawała się być osoba
naczelnika państwa — Józefa
Piłsudskiego,
uważanego powszechnie za
przedstawiciela lewicy.
Również w zaborze austriackim część działaczy żydowskich współdziałała z
polskimi organizacjami
nie-
104
podległościowymi,
toteż
niepyiległość
powitano jako wyczekiwaną zmianę na
lepszeł
Żydzi znale
ź
li się wśród żołnierzy i oficerów legionowych, oddając
życie za wolność wspólnej ojczyzny.
Ś
rodowiska ortodoksyjne — zgodnie z nakazami
Tal-mudu
— ustosunkowały się
lojalnie do państwa polskiego. Stara mądrość ludowa skłaniała jednak do obaw
przed każdą zmianą, gdyż może ona przynieść nowe, nie znane dotąd problemy i
niebezpieczeństwa. Niepokój wywoływał fakt, że w niektórych kołach spo-
łeczeństwa polskiego uzyskał wpływy nacjonalizm narodowych demokratów,
kierujący się
m.in.
przeciwko
Ż
ydom.
Rozmaite wydarzenia potwierdzały realność obaw. 22 listopada 1918 r
.,
po
wycofaniu się z Lwowa oddziałów ukraińskich, rozpoczął się pogrom, w którym
zginęło — według raportu sporządzonego przez wysłanników Ministerstwa Spraw
Zagranicznych — co najmniej stu pięćdziesięciu Żydów, spalono przeszło pięć-
dziesiąt domów i zrabowano ponad pięćset sklepów.
Raporf^stwierdzał:
“
(...)
działy się rzeczy straszne
(...).
Z bólem stwierdzamy, że znalazła się pewna
ilość oficerów, która brała udział w mordach i rabunkach". W połowie maja 1919
r. Ministerstwo Spraw Zagranicznych otrzymało sprawozdanie o zaburzeniach
przeciw
Ż
ydo
m
na ziemi rzeszowskiej, które objęły m.
in. Tyczyn
,^
Kolbuszową,
Mielec,
Rozwadów.
Dokument informował: “Rozruchy wybuchły najpierw w mieście
Rzeszowie, w dniu 3
bm.,
a bezpośrednim powodem wybuchu były niedomagania na
tle
aprowizacyjnym,
spowodowane w znacznej części przeludnieniem miasta przez
napływ obcych z różnych powiatów, zwłaszcza rodzin żydowskich ze
wsi
okolicznych. Z
niedomagań aprowizacyjnych
skorzystały elementy o niskich
instynktach i spowodowały rabunek mieszkań i sklepów żydowskich". 6 i 7
czerwca 1919 r. wybuchły — na
mniej-
105
szą
skalę — zamieszki w Krakowie. Podczas walk na froncie wschodnim notowano
wypadki rozstrzeliwania dużych grup
Ż
ydów, podejrzewanych o współpracę z
przeciwnikiem. Międzynarodowy rozgłos wywołało rozstrzelanie
Ż
ydów w
Pińsku
5
kwietnia 1919 r. Bywało, że ofiarą oskarżenia o szpiegostwo na rzecz Armii
Czerwonej padał rabin, jakkolwiek religijne środowiska żydowskie zdecydowanie
przeciwstawiały się wszelkim nurtom ideologii socjalistycznej.
Wszystkie te wydarzenia odzywały się echem w prasie światowej, kompromitując
powstające państwo. Władze polskie podejmowały energiczne działania, chcąc
uniemożliwić przejawienie się nastrojów antysemickich. Podłożem ich były
często konflikty społeczne między miastem a wsią, gdyż w okresie dotkliwych
niedostatków towarów ludność chłopska zwracała się przeciwko kupcom, których
uważała za spekulantów magazynujących towary i żerujących na niedostatku ludzi
pracy.
Duże
znaczeaiemiały
także różnice wyznaniowe i związane z nimi odm
i
enności
obyczajów. W katolickich środowiskach lat międzywojennych występowały często
nastroje nietolerancji wobec innych wyznań oraz wobec obyczajów kolidujących z
przykazaniami kościelnymi lub nawet z wzorcami postępowania propagowanymi
przez księży. W popularnej prasie katolickiej ukazywały się artykuły i notatki
pełne pogardy i obrzydzenia do innych wierzeń i obyczajów; kierowane były
przeciwko ewangelikom, mariawitom, innym wyznaniom chrześcijańskim, a
zwłaszcza przeciw
Ż
ydom. Nietolerancja prowadziła nieraz do bojkotu
towarzyskiego innowierców, izolacji uczniów w szkołach
itp.
Potęgowała
następstwa konfliktów ekonomicznych i różnic narodowych, w skrajnych
sytuacjach sprzyjając ekscesom antysemickim.
Obawy lub nadzieje nie wpływały na zasadniczy stosunek społeczności żydowskiej
do państwa polskiego — przeważnie pozytywny lub co najmniej lojalny.
106
Miały natomiast znaczenie
dlaff
formułowania koncepcji dotyczących miejsca
Ż
ydów w Rzeczypospolitej.
Ukształtowało się kilka głównych nurtów
politycz' nych,
zróżnicowanych w
zależności od stosunku do
u-stroju
społeczno-ekonomicznego
oraz do przyszłości
Żydów. Tradycyjny światopogląd reprezentowała partia
Agudas
Jisroel,
której
celem było pielęgnowanie zasad religijnych w życiu społeczeństwa żydowskiego.
Oczekiwano przybycia Mesjasza, co mogło nastąpić w każdej chwili, lecz także i
w odległej przyszłości. Obowiązkiem każdego
Ż
yda była gotowość na wypadek
,
gdy
Zbawca odbuduje Królestwo Izraela.
Tymczasemnale"
1
żało
troszczyć się o byt
codzienny, przestrzegać nakazów religii, podporządkować się prawu państwowemu;
zachowując lojalność w stosunku do władzy, bronić interesów społeczności
żydowskiej. Inne kwestie nie interesowały zwolenników orientacji
konserwatywnej.
Zdecydowanymi przeciwnikami konserwatystów były dwa inne nurty ideowe,
głoszące konieczność znalezienia rozwiązania problemów żydowskich we współ-
czesnym świecie niezależnie od Mesjasza. Nurt socjalistyczny
.>
vidział
perspektywę jedynie w przeobrażeniach
społeczno-ustrojowych
i odrzucał
światopogląd religijny. Dostrzegał społeczne podłoże antagonizmów narodowych,
w tym także antysemityzmu. Zapewnienie rzeczywistego równouprawnienia wymagało
zniesienia wyzysku człowieka przez człowieka, czyli likwidacji systemu
kapitalistycznego. Wówczas znikną przyczyny, które wywołują ucisk narodowy i
nienawiść. Na ogół wyobrażano to sobie w sposób dość uproszczony, oczekując
niejako automatycznego usunięcia konfliktów narodowych wraz z powstaniem
ustroju socjalistycznego;
doświadczenia następnych dziesięcioleci dowiodły, że takiego automatyzmu nie
ma, że likwidacja ekonomicznych podstaw ucisku i nierówności narodowej — jak-
kolwiek konieczna — nie rozwiązuje jeszcze wszystkich problemów. Z koncepcji
socjalistycznych
wynika-
107
ło
przekonanie, że istnieje wspólnota podstawowych interesów wszystki
c
h ludzi
pracy niezależnie od narodowości w kwestii najważniejszej — przebudowy systemu
społeczno-ekonomicznego.
Rozwiązanie kwestii narodowej — w tym kwestii
żydowskiej — było możliwe w wyniku wspólnego działania w kraju, gdzie
mieszkali robotnicy różnych narodów.
Nurt socjalistyczny był podzielony wewnętrznie, gdyż różne ugrupowania
opowiadały się za odmienną strategią i taktyką w walce o przemiany ustrojowe.
Niektórzy
Ż
ydzi — razem z Białorusinami, Niemcami, Polakami, Ukraińcami i
przedstawicielami innych narodów — należeli do Komunistycznej Partii Polski
oraz jej części składowych — Komunistycznej Partii Zachodniej Biał
o
rusi i
Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Przec
i
wn
ic
y komunistów chętnie
podkreślali udział Żydów (a także Białorusinów i Ukraińców) w partii, pragnąc
wykorzystać uczucia nacjonalistyczne i dowieść, że komunizm był reprezentowany
w Polsce jedynie przez “obcych". Propagandę w tym kierunku prowadziły
zw
ł
aszcza ugrupowania nacjonalistyczne oraz niektóre koła katolickie. Pisano
więc w 1934 r. w “Rycerzu Niepokalanej": “Bolszewiz
m
bowiem opiera się na
systemie gospodarczym
Ż
yda Marksa".
W rzeczywistości niezbyt wielu
Ż
ydów należało do partii komunistycznej,
podobnie zresztą jak niezbyt wielu Białorusinów, Polaków i Ukraińców. Ruch ko-
munistyczny był nielegalny i siłą rzeczy jego możliwości bezpośredniego
oddziaływania pozostawały ograniczone. Jednakże propaganda prawicowa
przedstawiała z reguły wszelkie dążenie do przebudowy systemu społeczno-
ekonomicznego jako wyraz komunizmu inspirowanego przez międzynarodowe
sprzygiężenie
żydowskie.
Znacznie większe wp
ł
ywy w żydowskich środowiskach robotniczych miał Bund —
partia o koncepcjach zbliżonych do programu Polskiej Partii Socjalistycznej, z
108
/
kt
ó
rą nieraz współpracowała. Nazwiska wybitnych przywódców
Bundu
— Wiktora
Altera
i Henryka
Erlicha
— pojawiały się również na łamach polskiej prasy so-
cjalistycznej. Niektórzy
Ż
ydzi należeli do PPS, lecz wpływy jej w latach
międzywojennych ograniczały się najczęściej do środowisk ulegających
asymilacyj-nym
wpływom kultury polskiej. Kwestia ta zresztą nie jest do dziś
bliżej znana. Pisał
np.
9 grudnia 1938 r. wojewoda białostocki w sprawozdaniu
miesięcznym:
“(...)
dotychczas wszystkie obchody urządzane przez PPS w Białymstoku miały
oblicze wybitnie żydowskie, a to z uwagi na to, że wśród ludności
chrześcija
ń
skiej niewielu jest sympatyków PPS, a natomiast Żydzi licznie
obsyłają
imprezy PPS". Przypuszczać wolno, że pod tym względem utrzymywały się
znaczne różnice regionalne.
Drugim nurtem przeciwstawiającym się konserwatyzmowi był syjonizm, który
powstał w końcu XIX w. W odróżnieniu od nurtu socjalistycznego syjoniści za-
patrywali się pesymistycznie na możliwość położenia kresu nacjonalizmowi.
Sądzili, że antysemityzm rodzi się tam, gdzie
Ż
ydzi są rozproszeni wśród
innych narodów. Jedyne rozwiązanie widzieli w utworzeniu odrębnego państwa
żydowskiego i zorganizowaniu masowej emigracji
Ż
ydów ze wszystkich krajów, w
których żyli. W latach międzywojennych zwyciężyło przekonanie, że państwo
takie powinno powstać na obszarze Palestyny, wówczas pozostającej pod
administracją Wielkiej Brytanii. Ruch syjonistyczny zmierzał więc do uzyskania
zgody władz brytyjskich na wzrost liczby imigrantów do Palestyny, organizował
ruch wychod
ź
czy z poszczególnych krajów, zbierał środki finansowe i starał się
umożliwić przygotowanie zawodowe kandydatom na osadników w Palestynie.
Ruch syjonistyczny rozwinął się między innymi pod wpływem narastania
antysemityzmu i stanowił nań reakcję. Znajdował drogę do tych środowisk, które
109
odrzucały lub nie wierzyły w możliwość przebudowy socjalistycznej
społeczeństwa, nie chciały jednak pogodzić się z istniejącymi warunkami. W
odróżnieniu od konserwatystów, którzy tradycje żydowskie ujmowali wyłącznie w
świetle religii, syjonizm był ruchem politycznym świeckim (co nie
przeszkadzało zresztą udziałowi w nim niektórych rabinów) i spoglądał na
społeczność żydowską jako na odrębny naród. Dla konserwatystów nie istniało
pojęcie języka narodowego. Był język ksiąg świętych oraz rozważań
filozoficznych — hebrajski, był też język dnia powszedniego, rozmów rodzinnych
oraz dyskusji zawodowych — żydowski. Socjaliści uznawali za język ojczysty
ten, którym na co dzień posługiwali się ludzie pracy, a więc język żydowski.
Powst
ał
a w nim bogata literatura, dzieła naukowe, rozwiną
łgtt-4
eatr oraz
prasa. Syjoniści — którzy w marzeniach widzieli połączenie się
Ż
ydów z całego
świata we wspólnym państwie — uznawali konieczność wspólnego języka, a takim
mógł być jedynie hebrajski, związany z tradycjami odległej przeszłości. Na co
dzień, ze względów praktycznych, aprobowali posługiwanie się językiem
żydowskim oraz polskim, zdając sobie sprawę z faktu, iż większość Żydów pol-
skich nie włada biegle językiem hebrajskim. Co więcej, język ten należało
dopiero odrodzić, dostosować do potrzeb świata współczesnego, przekształcić go
z mowy Starego Testamentu i
Talmudu
w język powszedni. W latach
międzywojennych proces ten był zaawansowany, w Polsce mieszkali pisarze
tworzący swe dzieła w języku hebrajskim.
Również ruch syjonistyczny był wewnętrznie zróżnicowany. Na lewicy stały
ugrupowania opowiadające się za stworzeniem w Palestynie socjalistycznego pań-
stwa żydowskiego; największy wpływ zyskała partia
Poalej
Syjon Lewica. Na
drugim biegunie ukształtował się syjonistyczny nurt konserwatywny. Wewnątrz 0-
gólnej
Organizacji Syjonistycznej odróżniał się nurt
110
ukształtowany w Galicji, bardziej umiarkowany (wybitną w nim postacią był
krakowski rabin Abraham
Ozjasz
Thon),
a także nurt bardziej radykalny, pocho-
dzący z dawnego zaboru rosyjskiego (czołowym przedstawicielem był
Izaak
Grunbaum).
W latach trzydziestych odłączyła się partia
syjonistów-
rewizjonistów,
o radykalnie nacjonalistycznym programie, głosząca konieczność
walki zbrojnej o stworzenie państwa żydowskiego w Palestynie. Przywódca jej,
Włodzimierz
Za-botyński,
propagował hasło masowej emigracji
Ż
ydów do
Palestyny, tworzył nielegalne siły zbrojne walczące z Anglikami i Arabami,
szukał taktycznego porozumienia z tymi rządami, które pragnęły zwiększenia wy-
chodźstwa żydowskiego. Umożliwiło to pod koniec trzydziestych lat współpracę
syjonistów-rewizjonistów^Ł.
władzami polskimi, które udzieliły wsparcia
programowi emigracyjnemu na arenie międzynarodowej, a nawet potajemnie
umożliwiły szkolenie wojskowe kadr przygotowujących się do walki w Palestynie.
Terenem rywalizacji między ugrupowaniami żydowskimi stały się gminy
wyznaniowe. Ich organizacja
o-pierała
się na ustawie, a tradycyjny zakres
działania wykraczał poza kwestie czysto religijne. Podstawowym zadaniem gminy
wyznania mojżeszowego było zapewnienie warunków do wykonywania obowiązków
religijnych, czyli utrzymanie synagogi, cmentarza, szkoły religijnej,
zapewnienie wynagrodzenia dla rabina, ewentualnie dla innych osób wykonujących
czynności religijne. Oprócz tego jednakże każda gmina — zgodnie z tradycją —
troszczyła się o swych ubogich członków. Podstawą finansową były przede
wszystkim składki wiernych, lecz oprócz tego gmina miała prawo posiadać własny
majątek. Pochodził on z rozmaitych darowizn i fundacji, które otrzymywały
zwłaszcza gminy liczne, gdzie mieszkali także zamożni, pobożni
Ż
ydzi.
W rezultacie gminy wyznaniowe, zwłaszcza największe, prowadziły rozmaite
instytucje, jak
np.
szpitale, l
ii
apteki, finansowały szkoły, także świeckie, pomagały bezrobotnym
itd.
Wszystko
to nosiło wprawdzie charakter charytatywny i łączyło się z obowiązkami
religijnymi, lecz miało olbrzymie znaczenie dla każdego
Ż
yda, niezależnie od
jego stosunku do religii. Nic więc dziwnego, że wybory do zarządu gminy
interesowały nie tylko ludzi wierzących. Co więcej, niektóre ugrupowania
żydowskie — przede wszystkim Bund — miały nadzieję, że gminy wyznaniowe uda
się przekształcić w coś w rodzaju autonomicznej, narodowej organizacji,
reprezentującej
Ż
ydów polskich. Toteż rozwinęła się ostra walka polityczna
syjonistów i zwolenników
Bun-du
przeciwko konserwatystom o wpływy na zarządy
gmin żydowskich.
"
Władze administracyjne wspierały najczęściej
Agudas
Jisroel
—
zrówno
dlatego, że odrzucały ideę autonomii narodowej, formułowaną przez
partie świeckie, jak też dlatego, że konserwatyści, którzy głosili bez
zas
t
rzeżeń lojalność wobec rządu, byli
najwygodniejszym
dlapSństwa
ugrupowaniem żydowskim.
Charakterystycznym dla społeczności żydowskiej zjawiskiem był stosunkowo niski
odsetek analfabetów. W 1931 r. wśród osób wyznania mojżeszowego w wieku pięciu
lat i więcej umiało czytać i pisać 79,7 proc
.;
dla ludności w wieku dziesięciu
lat i więcej wska
ź
nik ten wynosił 82,8 proc. Dla całej ludności Polski odsetki
te były niższe: 69,6 proc. oraz 72,4 proc. Jedynie wśród osób wyznań
ewangelickich udział osób umiejących pisać i czytać kształtował się wyżej
(83,3 proc. oraz 86,8 proc
.).
Należy jednak wzią
ć
pod uwagę, że ewangelicy
zamieszkiwali przede wszystkim regiony o najlepiej rozwiniętym systemie
oświatowym.
Tradycyjna szkoła żydowska miała charakter religijny. Nauczanie czytania i
pisania wynikało z przepisów ustalonych w zbiorze norm obowiązujących
wszystkich wierzących. Nakazywały one przede wszystkim, by każdy ojciec uczył
syna Tory, a także zobowiązywały ro
dziców do posyłania dzieci
/
Bo szkoły lub zatrudniania nauczyciela domowego. W
zaborze rosyjskim prawo zezwalało
Ż
ydom na utrzymywanie własnych szkół wyzna
'
niowych,
które objęły tam większość dzieci żydowskich;
w końcu XIX w. jedna taka szkoła
(cheder)
przypadała na 28 dzieci w wieku
szkolnym. W zaborze austriackim ustawodawstwo przewidujące powszechny
obowiązek szkolny uznawało
chedery
za instytucje wyłącznie religijne; przepisy
szczegółowe umożliwiały połączenie nauki w szkołach publicznych z zajęciami
religijnymi w
chederach.
Wprowadzenie powszechnego obowiązku szkolnego w niepodległej Polsce zmusiło do
zreformowania nauczania w chederach, aby nauka w nich mogła być uznana za
wypełnienie nakazów ustawy. Zreformowane chedery uwzględniały zarówno naukę
przedmiotów świeckich, jak i religijnych; pod pewnymi warunkami uczęszczanie
do nich traktowano jako wypełnienie obowiązku szkolnego. Oprócz tego istniały
tradycyjne
szkoły-religijne,
nie zapewniające nauki świeckiej. Dzieci uczę-
szczały do nich równolegle do nauki w publicznych szkołach powszechnych, co
powodowało olbrzymie przeciążenie uczniów.
Szkoły religijne prowadziły nauczanie w języku żydowskim oraz hebrajskim.
Mieściły się one przeważnie w bardzo prymitywnych pomieszczeniach, bardzo czę-
sto w prywatnym mieszkaniu nauczyciela —
mełame-da.
Dominowały w nich wpływy
Agudas Jisroel, a pozostałe ugrupowania polityczne z reguły je zwalczały z
powodu zacofania, prymitywizmu i fatalnych warunków higienicznych.
Szkoły publiczne prowadziły nauczanie w języku polskim. Te z nich, do których
uczęszczały zarówno dzieci żydowskie, jak też innych wyznań, mogły
dostosowywać niektóre zasady organizacyjne do wymagań religii mojżeszowej
(np.
zwalnianie dzieci w sobotę). Powstawały również szkoły przeznaczone wyłącznie
dla dzieci
wy-
8 Ojczyzna
113
znania mojżeszowego, a rozkład zajęć opracowywano wówczas tak, aby soboty oraz
święta religijne pozostały wolne. Analogicznie przedstawiały się stosunki w
publicznych szkołach średnich. Niektórzy politycy żydowscy starali się o
wprowadzenie do szkół publicznych języka hebrajskiego, lecz bezskutecznie.
Oprócz tego rozwinęło się prywatne szkolnictwo żydowskie, uwzględniające
m.in.
języki żydowski i hebrajski. Stan jego ulegał zmianom. W 1922/23 r. istniało
195 prywatnych szkół powszechnych; w 113 z nich nauczano w języku żydowskim, w
71 — w hebrajskim, pozostałe zaś były dwujęzyczne
(polsko-żydowskie,
pol-sko-
hebrajskie
lub
hebrajsko-żydowskie).
Stopniowo język żydowski ustępował
hebrajskiemu i w 1937/38 r. z 452 prywatnych żydowskich szkół powszechnych z
niepolskim językiem nauczania w 162 obowiązywał hebrajski, w 114 polski oraz
hebrajski, w siedmiu żydowski i hebrajski; szkół z
'^Bj^ae
m żydowskim było 57,
a z polskim oraz żydowskim 112. W szkołach średnich ogólnokształcących
natomiast panował hebrajski;
w dziesięciu wyłącznie, w 38 razem z językiem polskim.
Oprócz tego istniały szkoły z polskim językiem nauczania, w których pobierała
naukę młodzież żydowska. W 1938/39 r. było takich średnich szkół ogólno-
kształcących 81.
W latach trzydziestych do systemu oświatowego coraz silniej przenikały
nastroje nietolerancji wyznaniowej i narodowej skierowane przeciwko
Ż
ydom.
Szerzyła je narodowa demokracja, która organizując napady na
Ż
ydów,
posługiwała się także dziećmi. Informował na przykład komunikat dzienny
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 12 kwietnia 1938 r
.,
że w Kowalu
“Stronnictwo Narodowe zorganizowało demonstrację antyżydowską, w której wzięły
też udział dzieci w wieku szkolnym. Starostwo Powiatowe we Włocławku skazało 3
inicjatorów tej demonstracji na grzywnę po 50 zł z zamianą na 5 dni aresztu".
114
Głosy nawołujące do nietolerancji rozle
w
y się również z kół kościelnych.
Pierwszy
polskr^synod
plenarny w Częstochowie uchwalił m.in. postulat, aby
“młodzieży nie narażano na szkody religijne i moralne przez niestosowną
koedukację, przez łączenie młodzieży katolickiej z żydowską i przez
powierzanie wychowania młodzieży katolickiej nauczycielom innowiercom".
Zdarzało się zorganizowane działanie rodziców, inspirowanych przez proboszcza
przeciwko nauczycielowi innego wyznania, kończące się nierzadko odwołaniem
nauczyciela. Cierpieli także ewangelicy.
Szczególnie ostre konflikty rozwinęły się na wyższych uczelniach. Organizacje
prawicowe w latach trzydziestych corocznie organizowały burdy i napady na
studentów
Ż
ydów; kończyły się one nieraz tragicznie. Podczas jednej z takich
akcji zginął napastnik, student
Wacławski.
W rocznicę tego wydarzenia
“narodowi" studenci zorganizowali w wielu uczelniach krwawe rozprawy ze swymi
kolegami narodowości żydowskiej. Jednym z nieustannych powodów zatargów była
sprawa
tzw.
trupów żydowskich. Prawicowe organizacje
.
domagały się,
aby^
gminy
żydowskie dostarczały na potrzeby uczelni medycznych tyle zwłok, ilu było stu-
dentów
Ż
ydów, traktując to jako warunek dopuszczenia ich do zajęć praktycznych
z anatomii. Podniesiono postulat wprowadzenia odrębnych ławek dla studentów
Ż
ydów; ci, którzy odmawiali podporządkowania się temu “gettu ławkowemu", byli
przedmiotem napaści. Poważny miesięcznik katolicki, wydawany przez Towarzystwo
Jezusowe, zamieścił w 1938 r. artykuł
ks.
Wincentego
Granata,
zatytułowany:
Narodowo
ś
ć Chr
y
stusa i getto ławkowe, w którym znalazło się stwierdzenie:
“(...)
czy w niektórych wypadkach »getto« może być nakazane przez naukę
chrześcijańską? Sądzimy, że tak". Studenci protestujący przeciwko wprowadzonej
na salach wykładowych segregacji słuchaczy nie zajmowali miejsc w ławkach,
lecz stali pod ścianami.
Solidaryzo-
115
wało
się z nimi wielu studentów innych narodowości. Na dowód solidarności
niejeden z wybitnych uczonych również nie siadał podczas wykładów, lecz
przemawiał stojąc.
Rezultatem tych przedsięwzięć był szybki spadek odsetka studentów wyznania
mojżeszowego na uczelniach polskich z 20,7 proc. w 1925/26 r. do 10 proc. w
1937/38 r. Były wypadki — jak w Szkole Głównej Handlowej — że “narodowcy",
bezpośrednio przed wybuchem drugiej wojny światowej, nie dopuścili ani jednego
Ż
yda do studiów. Zamożniejsi wyjeżdżali na studia za granicę, ubożsi mieli
faktycznie zamkniętą drogę do nauki.
Wyłącznie żydowski charakter miały studia
talmu-dyczne.
Niektóre ośrodki
zdobyły międzynarodową sławę wśród wiernych wyznania mojżeszowego. Do naj-
starszych należało miasteczko Mir
wwojwaództwie
nowogródzkim, gdzie w połowie
XVIII w. pobierał nauki sławny filozof Salomon
ben
Majmon.
Tradycyjne formy
nauczania u miejscowych rabinów przekształciły się około 1817 r. w uczelnię
talmudyczną
—
Jeszybot Mirski.
Niedługo przed wybuchem drugiej wojny światowej
miał on około czterystu studentów; wśród nich znajdowali się także absolwenci
uniwersytetów polskich i zagranicznych, kontynuujący studia filozoficzne.
Już w latach międzywojennych powstała inna sławna w kołach konserwatywnych
uczelnia — Jeszybot Mędrców Lublina, gdzie studiowało około trzystu osób.
Uznawano go za twierdzę Agudas
Jisroel,
a wśród świeckich działaczy żydowskich
stał się przedmiotem ostrej krytyki. Wybitny publicysta
S.L.
Schneiderman
pisał: “Tu wojujący kler otoczył się szańcem, zbudował twierdzę przeciw
świeckości,
a młodzieńcy w pilśniowych kapeluszach — niby żołnierze w
lśniących hełmach — są tu ćwiczeni i przygotowywani do boju. Z tych murów nie
wyjdą już bezradne, głupkowate
klerki,
ograniczające się do udzielania ślubów
i
rozstrzy-
116
gania sporów rytuału — co wolno i czego nie
wohro.
Rabini z
Jeszybotu
Lubelskiego będą po
miasteczKach
palić na stosach biblioteki heretyckie,
pilnym okiem baczyć na wszystko i odważnie pukać do drzwi władz. Stąd rzuci
się na miasteczka żydowskie chmura czarnej szarańczy, aby wysysać biedotę i
ciemięży
ć
ją".
Znaczny rozwój prywatnego szkolnictwa żydowskiego był możliwy dzięki
działalności organizacji zakładających i utrzymujących szkoły. Oświata
religijna znajdowała się pod wpływami politycznymi Agudas Jisroel. Szkoły z
hebrajskim językiem nauczania tworzyła także stosunkowo mało wpływowa
ortodoksyjna partia
Mizrachi.
Większość szkół hebrajskich należała do or-
ganizacji
“Tarbut",
związanej z ruchem syjonistycznym. Szkoły o żydowskim
języku nauczania znajdowały się z reguły pod kierownictwem Centralnej Ży-
dowskiej Organizacji Szkolnej, utworzonej przez partie robotnicze,
odrzucającej naukę religii. Socjalistyczny charakter szkół powodował, że
napotykały one liczne przeszkody ze strony władz państwowych.
Społeczność żydowska w Polsce powołała do życia
.
także liczne inne
organizacje — oświatowe, kulturalne, naukowe, sportowe, gospodarcze. W życiu
naukowym zdobył uznanie Żydowski Instytut Naukowy w Wilnie, znajdujący się pod
wpływami ugrupowań socjalistycznych. W Warszawie działał Instytut
Judaistyczny, zbliżony do kół konserwatywnych. W obydwóch instytutach
pracowali wybitni uczeni, zwłaszcza historycy, filozofowie i socjologowie;
niektórzy z nich wykładali równocześnie na uniwersytetach państwowych. Polska
stała się dzięki tym uczelniom i instytutom, reprezentującym rozmaite nurty
ideologiczne, ośrodkiem żydowskiej myśli naukowej o znaczeniu światowym.
Sportem zajmowało się zrzeszenie
Makabi,
na które wpływ wywierał ruch
syjonistyczny. W licznych miastach i miasteczkach istniały spółdzielnie
zrzeszające rzemieślników oraz kupców. Szczególnym rodzajem orl
i?
ganizacji
były Kasy Bezprocentowe, przeważnie zrzeszone w Centrali Kas
Bezprocentowych. W 1937 r. działało ich około 750. Kasy te miały charakter
organizacji charytatywnych. Zakładały je organizacje żydowskie dzięki
funduszom otrzymywanym z zapisów spadkowych, dzięki pomocy otrzymywanej od
amerykańskich stowarzyszeń żydowskich, ze środków gmin wyznaniowych. Celem ich
było udzielanie drobnych pożyczek kupcom i rzemieślnikom, przede wszystkim
dlatego, aby umożliwić im wykupienie świadectw przemysłowych, uprawniających
do prowadzenia sklepu lub warsztatu. Rosnące zapotrzebowanie na owe pożyczki
świadczyło o pogarszaniu się położenia
drobno-mieszczaństwa
żydowskiego
..^
Partie polityczne,
rozmaiteSTUWarzyszenia
religijne, organizacje działające
dosłownie we wszystkich dziedzinach życia tworzyły skomplikowaną sieć
organizacyjną, której poszczególne ogniwa często ze sobą rywalizowały,
niekiedy zaś współpracowały. Społeczność żydowska w Polsce wyróżniała się ze
wszystkich mniejszości narodowych mnogością i złożonością swych instytucji
społecznych, zaciętością sporów między reprezentantami nurtów:
konserwatywnego, nacjonalistycznego i socjalistycznego.
W latach trzydziestych znaczenie tych organizacji wzrastało. Nacjonalistyczne
ugrupowania polskie nasiliły swą propagandę skierowaną przeciw
Ż
ydom, w
skrajnych wypadkach doprowadzając do pogromów. “Narodowcy" usiłowali
doprowadzić do bojkotu żydowskich kupców, głosząc hasło “Swój do swego po
swoje" i organizując pikietowanie sklepów. W niektórych miejscowościach
przygotowywali pogromy, posługując się lud
ź
mi ze środowisk przestępczych.
Akcje te nabierały charakteru rasistowskiego, gdyż nacjonaliści zaczęli tropić
także pochodzenie poszczególnych osób i organizowali nagonkę na tych, których
przodkowie byli wyznawcami religii mojżeszowej. Celem ataków stali się
118
m.in.
wybitni polscy pisarze Antoni
Słonimski
i Julian
Tuwim.
Inspirowano
akcje na rzecz usunięcia
Ż
ydów lub osób pochodzenia żydowskiego z rozmaitych
i
nstytucji i organizacji. Organizatorzy wiecu w styczniu 1937 r. pisali w
ulotce: “Musimy z każdego zakątka P
o
lski wysłać pisemne protesty do Dyrekcji
Polskiego Radia w Warszawie z żądaniem natychmiastowego zwolnienia wszystkich
Ż
ydów zatrudnionych w Polskim Radiu".
Brutalne prześladowania zostały potępione przez Kościół, lecz niejeden z
księży należał do Stronnictwa Narodowego i brał udział w propagowaniu jego
haseł.
Ks.
Jan
Rostworowski
pisał w “Przeglądzie Powszechnym" w 1936 r
.:
“Chociażby bowiem wszelkie prześladowanie Żydów nie pociągało za sobą
fatalnych pod każdym względem następstw, jest zupełnie sprzeczne ze
sprawiedliwością i z Chrystusową miłością bli
ź
niego i dlatego w żadnym
katolickim programie miejsca mieć nie może"; dalej jednak uzasadniał celowość
izolowania i bojkotowania Żydów. Prymas Polski
ks.
August
Hiond
pisał zaś w
tym samym czasie w liście pasterskim: “W stosunkach kupieckich dobrze jest
swoich uwzględniać przed innymi, omijać sklepy
żydowskte-f
żydowskie stragany
na jarma
r
kach, należy zamykać się przed szkodliwymi wpływami moralnymi
żydostwa,
oddzielać się od jego
antychrześcijańskiej
kultury, a zwłaszcza
bojkotować żydowską prasę i żydowskie demoralizujące wydawnictwa". Katolicki
“Przewodnik Społeczny" przytaczał te słowa i komentował, że
“(...) ź
ródłem
zepsucia, zgnilizny,
znieprawienia
są w Polsce
Ż
ydzi", lecz pomimo to nie
należy ich bić, zabijać ani niszczyć ich mienia. Tego rodzaju deklaracje na-
bierały dwuznacznego charakteru i w kołach “narodowych" traktowano je jako
poparcie dla zwalczania
Ż
ydów. Celem formułowanym w rozmaitych wystąpieniach
stała się emigracja Żydów z Polski.
Pod koniec lat trzydziestych do tej koncepcji
przy-
119
chylały
się także koła rządzące. W maju 1938 r. Rada Naczelna Obozu
Zjednoczenia Narodowego — organizacji, która miała stać się masowym oparciem
dla rządu, jednocząc społeczeństwo polskie pod hasłami nacjonalizmu —
stwierdziła w uchwale: “Rozwiązanie kwestii żydowskiej w Polsce może być
osiągnięte przede wszystkim przez jak najbardziej wydatne zmniejszenie liczby
Ż
ydów w państwie polskim. (...) Odnosząc się z życzliwością do idei budowy
państwa żydowskiego w Palestynie, stwierdzamy jednocześnie, że kraj ten uznać
należy za główny kierunek emigracji żydowskiej".
Różnorodne formy nacisku, prześladowania ze strony “narodowców" przyczyniały
się do pogorszenia i tak trudnego położenia ubogich środowisk żydowskich. Roz-
budowany system organizacji
ułaAwaaLffizajemne
udzielanie pomocy. Z
Ż
ydami
współdziałały nieraz ugrupowania lewicy polskiej. Tak na przykład
robotnicy-
so-c
j aliści pomagali swym żydowskim towarzyszom przy zwalczaniu bojówek
narodowych demokratów, napadających na bezbronnych sklepikarzy. Hasła
antysemickie docierały jedynie do niektórych środowisk polskiego
społeczeństwa, przede wszystkim do ludzi o prymitywnym spojrzeniu na świat.
\
6. Niemcy
Wśród dotychczas omawianych mniejszości narodowych Niemcy byli społecznością
najmniej liczną;
w żadnym województwie w 1931 r. nie stanowili znaczniejszego odsetka,
aczkolwiek działalność niektórych ich organizacji wywoływała poważny niepokój
władz polskich. Zamieszkiwali przede wszystkim terytoria, które przed pierwszą
wojną światową wchodziły w skład Niemiec, oraz województwo łódzkie; w innych
regionach tworzyli mniejsze wyspy ludnościowe. Rozmieszczenie ich przedstawia
tablica 7.
Ludność niemiecka województw zachodnich w części pochodziła od osadników
miejskich i wiejskich sprowadzonych przez polskich władców oraz szlachtę w
Ś
redniowieczu, a także w okresach późniejszych. Analogiczne osadnictwo
rozwinęło się również w innych regionach ziem polskich. Wielu przybyszów
asymilo-wało
się w środowisku polskim i tylko
rtótewiska
przypominały o
pochodzeniu przodków. Przykładem takiego procesu były dzieje
Bambrów,
czyli
kolonistów sprowadzonych w pierwszej połowie XVII w. z okolic
Bam-berga
do
wsi
należących do miasta Poznania. “Koloniści, żyjąc w innym środowisku, wśród z
biegiem czasu coraz liczniejszej polskiej ludności wiejskiej i polskich
wpływów miejskich, nie mogli zbyt długo utrzymać swej odrębności. Szczególnie
szybki skok
polonizacyj-ny
nastąpił w latach 1860—1880. W dobie
bismarckow-
skiej
Bambrzy
występowali już przeciwko pruskiej
po-
121
Tablica 7
LUDNO
ŚĆ
NIEMIECKA W POLSCE W 1931 R. WEDŁUG SPISU LUDNO
Ś
CI
Ludność
niemieck
a
Wojewód
z
twa
Ludność
og
ó
łem
(w tys.)
w tys.
w proc.
ogółu
ludnośc
i
Polska 31916 780 m. Warszawa 1172 2
Warszawskie 2 529 74 Łódzk
i
e 2 632
155 K
i
eleckie 2936 8 Lubelskie 2465
'^**^łfi^
Bia
ł
ostockie 1644 7
Wołyńskie 2 086 47 Poznańskie 2107
193 Pomorskie 1080 105
Ś
ląskie 1295
130 Krakowskie 2 298 9 Lwowskie
3127 12 Stanisławowskie 1480 17
Tarnopolskle
1600 3 Pozostałe 3465
2
2,4 0,2
2,9 5,9
0,S 0,6
0,4 2,3
9,2 9,7
10,0 0,4
0,4
1,1 0,2
0,1
lityce
germanizacyjnej
na odcinku szkolnictwa. Właśnie szkoła i Kościół
odegrały największą rolę w procesie
polonizacji
Bambrów.
Należy tu jednak
zaznaczyć, że nie przewidywany wprawdzie, lecz dość znaczny wpływ na
polonizację
Bambrów, na ich poczucie solidarności z Polakami miała zapewne
prowadzona na terenie zaboru pruskiego silna i bezwzględna akcja skierowana
przeciw ludności polskiej.
Bambrzy,
wrośnięci już w wiejską społeczność
polską, solidaryzowali się z nią w oporze stawianym dążeniom
germanizacyj-nym
władz pruskich" — pisała Maria
Paradowska.
Inni osadnicy jednak w mniejszym
lub większym stopniu zachowali poczucie odrębności narodowej.
122
Największa fala osadników napłynęła w XIX w. na obszary znajdujące się pod
panowaniem pruskim; był to rezultat planu stopniowej germanizacji
zaigłych
ziem. Przybywali więc urzędnicy, nauczyciele, policjanci i inni reprezentanci
państwa, a oprócz nich — zwłaszcza pod koniec XIX w. — organizowano na dużą
skalę osadnictwo rolne i przemysłowe, by w ten sposób
zmajoryzować
miejscową
ludność polską i doprowadzić do całkowitego zniemczenia ziem zaboru pruskiego
i
Ś
ląska.
W pozostałych zaborach proces osadnictwa niemieckiego miał odmienny charakter
i stosunkowo małe nasilenie. W zaborze austriackim realizowane początkowo
próby germanizacji za pomocą osadnictwa przyniosły niewielkie wyniki. W
drugiej połowie XIX w. przybywali wprawdzie na te ziemie urzędnicy rozmaitych
narodowości zamieszkujących monarchię habsburską, lecz dość często wiązali się
z otoczeniem i ulegali powoli asymilacji. Z rodzin przybyszów pochodził
niejeden z wybitnych przedstawicieli polskiej kultury, jak choćby Jan Matejko,
wywodzący się z rodziny pochodzenia czeskiego. W niektórych regionach
odrębność narodową zachowała część osadników wiejskich, przede wszystkim
zamieszkałych w zwartych grupach, w całych wsiach.
W związku z rozwojem łódzkiego okręgu przemysłowego i upadkiem tego przemysłu
we wschodnich częściach Prus oraz Saksonii Niemcy licznie napłynęli do zaboru
rosyjskiego. Przybysze poszukujący pracy — zapraszani i popierani przez władze
autonomiczne Królestwa Polskiego — przyczynili się do rozbudowy pro
' dukcji
przemysłowej, a następnie część z nich przesiedliła się w region Białegostoku.
Było wśród nich także wielu
Ż
ydów. Oprócz tego przed uwłaszczeniem, w
pierwszej połowie XIX w
.,
niektórzy ziemianie sprowadzali rolników z Niemiec i
osadzali ich jako ludzi wolnych, obowiązanych jedynie do płacenia czynszu,
123
Niemców liczebność środowisk
burżuazyjnych
oraz in-
teligenckich kształtowała się nieco wyżej niż wśród
ewangelików. Odsetki z kolei możemy wykorzysta
j^
dla
ustalenia liczb bezwzględnych; dane te zawiera
"t
ablica
8.
Wprawdz
i
e dane przedstaw
i
one w tej tablicy mają
Tablica 8 SZACUNEK STRUKTURY
SPOŁECZNO-ZAWODOWEJ
LUDNO
Ś
CI NIEMIECKIEJ W POLSCE W 1931 R.
w Ludność
w
proc. Grupy
społeczno-zawodowe
og
ół
em P
10
'--
lud-(w
tys.) w tys.
og
0
'"
ności
lud-
mg
. nośc
i
mlec-kiej
Ogó
ł
em 31916 780 2,4 100,0
Rolnictwo 19347 462 2,6 59,2 Samodzielni zatrudn
i
ający
siły najemne 1339 91 7,3 11,7 Samodzielni nie zatrudnia-
jący sił najemnych 14 838 280 2,0 35,9 Pracownicy
umysłowi 37 2 6,6 0,3 Robotnicy 2816 68 2,6 8,7
Ogrodnictwo, rybactwo, leśn
i
ctwo 234 7 3,4
"
0,9
''~"
Górnictwo i przemysł 6178 185 3,2 23,7 Samodzielni
zatrudniający siły najemne 342 18 5,5 2,3 Samodzielni
nie zatrudniający sił najemnych 1674 35 2,2 4,5
Robotnicy 3785 109 3,1 14,0 Pracownicy umys
ł
owi 239 18
8,2 2,3 Handel i kredyt 1943 37 2,1 4,7 Komunikacja i
transport 1153 12 1,1 1,5 Służba publiczna, Kościół,
organizacje 713 14 2,1 1,8 Oświata i kultura 338 9 2,9
1,1 Lecznictwo i higiena 275 7 2,8 0,9
bowiązującej
wówczas
podnieść dochodowość
osili
odmienne metody
<i
r
warunkach produkcji
idnictwa
niemieckiego
rębności
struktury
za-
zególnych
województ-
inni
dysponujemy,
po-
idnień
jedynie w
przy-
podstawowe
dane
do-
)ołeca
<ieTl
udności
opu-
ryznań.a^we
według
zanie
ułatwiło
wpraw-
ludności
województw
także centralnych, lec
?
zało
się mało przyda
ł
j
"zeżeń
posłużyć się da
-
j
gelickich
dla
zobrazo-
j
:
kiej. |
mych materia
ł
ów
obej-
l
olski,
musimy zastano-
^ irzystania.
Otóż
sądzić zawodowa
ludności
pol-igeliekich
zbliżona była
ij
na
tych samych
tere-tawy,
by przypuszczać,
ików
nie odbiegała w
ewangelików.
Oczywiś-
mające
znaczenie. Tak
tosunkowo
mniej
Pola-'
wykonywało niektóre
jednak przyjmuję, że —
obliczona w
odset-j
w
Polsce była bliska
I
d
ę
j. Wedle wszelkiego
legały na tym, że wśród
| 125
charakter jedynie orientacyjny, lecz nawet z tym zastrzeżeniem dowodzą, że
stosunkowo znaczna liczba Niemców należała do środowisk zamożnych (ujawnia to
odsetek osób samodzielnych zatrudniających siły najemne; w dużej mierze należy
traktować te osoby jako drobnych i średnich kapitalistów) oraz inteligencji.
Bardzo przybliżony rachunek skłania do wniosku, że około 15 proc. Niemców w
Polsce należało do środowisk
burżuazyjnych
lub górnych warstw
drobnomiesz-
czaństwa,
jak również kapitalistycznych środowisk wiejskich, około 7 proc. —
do inteligencji,
o
koło 28 proc. — do klasy robotniczej.
^
ss
^
Istniały jednakże bardzo poważne różnice regionalne. Niemiecka klasa
robotnicza skupiała się przede wszystkim w województwach śląskim i łódzkim, w
pozostałych województwach centralnych i wschodnich dominowali rolnicy, a
oprócz nich mieszkała inteligencja, w województwach poznańskim i pomorskim zaś
licznie występowali zamożni rolnicy, środowiska kapitalistyczne i
drobnomieszczańskie
oraz inteligencja, podczas gdy udział klasy robotniczej
był stosunkowo niższy. Na Górnym
Ś
ląsku i w Łodzi istotne znaczenie miał także
wielki kapitał niemiecki oraz związane z nim środowiska inteligencji.
Stosunkowo sporą grupę stanowiło
ziemiaństwo.
Na wspomnianej już liście naj-
większych posiadaczy ziemskich znalazło się 39 Niemców (7,8 proc
.).
W
województwie poznańskim w rękach niemieckich znajdowało się 35 proc. gruntów
wielkiej własności ziemskiej, a w województwie pomorskim aż
60 proc. Poza ziemiami zaboru pruskiego ludność niemiecka
znajdowała się w pozycji mniejszości już przed pierwszą wojną światową.
Powstanie państwa polskiego oznaczało dla niej zmianę systemu rządzenia, wpro-
wadzenie innego języka urzędowego, odmiennego szkolnictwa. Pod pewnymi
względami dla dużej części Niemców nastąpiły zmiany na lepsze, gdyż
dotychczasowy
126
rząd
saroowładczy
ustąpił miejsca władzom demokratycznym. Jakkolwiek historyk
dostrzec może rozmai-
Y
te słabości i ograniczenie tego
demokratyzmu,
to prze-
/
ci
ę
ż dawał on większe możliwości rozwoju tradycji -i obyczajów ludności
niemieckiej niż carski absolutyzm. Być może niektóre środowiska kapitału
niemieckiego łatwiej mogły dojść do porozumienia z administracją carską niż z
władzami polskimi, lecz dotyczyło to nieznacznego odsetka Niemców.
Zaznaczyć wypada, że polityczne konto niektórych osób obciążały wobec władz
polskich pewne przedsięwzięcia z lat wojny, gdy Królestwo Polskie znalazło się
pod okupacją austriacką i niemiecką. Zaproponowano wówczas, aby ziemie te —
zwłaszcza okręg łódzki — przyłączyć do Rzeszy. W latach trzydziestych władze
polskie usiłowały wyjaśnić kulisy tej sprawy; okazało się, że zamieszana w nią
była niewielka grupa osób trudnych nieraz do identyfikacji. Znacznie łatwiej
natomiast przyszło ustalenie nazwisk tych przedstawicieli społeczności
niemieckiej, którzy odrzucali projekt.
Odmienne okoliczności doprowadziły do włączenia Niemców z byłego zaboru
pruskiego w granice Rzeczypospolitej. Przed klęską Niemiec i utratą przez nie
terytoriów włączonych do Polski ludność niemiecka była tam wprawdzie liczebnie
mniejszością, lecz zajmowała pozycję narodu panującego. Cały system po-
lityczny, ekonomiczny, oświatowy i propagandowy cesarskich Niemiec zmierzał do
umocnienia tej pozycji i utrwalenia w świadomości społeczeństwa poczucia
wyższości niemieckiej kultury nad obcymi. To prawda, iż niemieccy
rewolucjoniści niejednokrotnie stwierdzali, że w interesie ich własnego narodu
leży wskrzeszenie Polski. To prawda, że wybitni pisarze pierwszej połowy XIX
w. opiewali polskie powstania i solidaryzowali się z walczącymi o wolność
Polakami. Lecz przecież w Niemczech zwyciężył ostatecznie nurt
od-
127
mienny,
którego kamieniem węgielnym stało się zwycięstwo w wojnie
francusko-
pruskiej
1871 r.
Na plan pierwszy życia politycznego społeczeństwa niemieckiego wysuwał się
pogląd, który germanizację ziem polskich traktował jako misję cywilizacyjną
Niemców wśród barbarzyńskiego plemienia ze wschodu. Przekonanie takie żywiła
zwłaszcza administracja pruska. Na ziemie polskie kierowano niemieckich
urzędników i nauczycieli, którzy mieli szerzyć wyższą
kulturę
w prymitywnym
społeczeństwie. Gwarancją zdus
z
enia ewentualnego oporu była policja i
garnizony wojskowe. Rolnicze ziemie Wielkopolski i Pomorza traktowano jako
podstawę wyżywienia ludności całych Niemiec. Górny
Ś
ląsk natomiast był częścią
składową powiązań ekonomicznych w skali całego państwa, toteż po przegranej
wojnie ekonomiści niemieccy dowodzili, że nie może on normalnie istnieć po
przerwaniu tych więzi i że same Niemcy będą pozbawione najważniejszych dla
nich surowców. W akcji na rzecz pozostawienia ziem zaboru pruskiego w
granicach Niemiec zaangażowało się niemało znanych przedstawicieli spo-
łeczności niemieckiej. Wybitni reprezentanci przemysłu i górnictwa śląskiego
występowali do zwycięskich mocarstw z memoriałami uzasadniającymi konieczność
zachowania przedwojennych granic. Wbrew ich staraniom, wbrew zbrojnym
działaniom
na rzecz zachowania dotychczasowego obszaru państwa na wschodzie
przedstawiciele mocarstw podjęli decyzję przyznania Rzeczypospolitej Polskiej
znacznego terytorium, poprzednio należącego do Niemiec. Miał rację historyk ze
Stanów Zjednoczonych,
Harry
K.
Ro-senthal,
który pisał: “Uczucie wstrząsu z
powodu utraty poprzednio niemieckich prowincji na rzecz nowego państwa
polskiego było u przeciętnego Niemca głębokie, lecz dołączyła się doń
następnie ignorancja". O Polsce przeważnie wiedziano w Niemczech niewiele, a
nawet nie chciano wiedzieć nic. Nieustannym
moty-
128
wem
propagandy ugrupowań prawicowych stały się rozważania o “krwawiącej
granicy na wschodzie".
Ro-senthal
słusznie stwierdza, iż “samo istnienie
Polski, podobnie jak klauzule o rozbrojeniu i odszkodowaniach w traktacie
wersalskim, ucieleśniało to, co większość Niemców uważała za krzywdzące
zakończenie wojny, której przegrania nie chcieli uznać",
Dla Niemców, którzy znale
ź
li się w granicach Polski, była to katastrofa. Stali
się bowiem mniejszością narodową, i to niechętnie widzianą, tracąc swą
uprzywilejowa
n
ą pozycję. Wprawdzie zachowywali przekonanie o cywilizacyjnej
wyższości Niemiec, lecz musieli się z nim kryć, a co ważniejsze, godzić się na
podporządkowanie administracji polskiej. Próby działania na rzecz przywrócenia
przedwojennych granic groziły oskarżeniem o zdradę stanu.
Decyzja w sprawie granic postawiła przed Niemcami zamieszkałymi na terytorium
przyznanym Polsce pytanie u ich przyszłość. Mieli bowiem prawo wyboru
obywa
t
elstwa: polskiego lub niemieckiego, a w ślad za tym mogli wybrać kraj
zamieszkania. Większość wybrała obywatelstwo polskie i pozostała w Polsce.
Czynili tak najczęściej właściciele gospodarstw rolnych, dla których odmienny
wybór oznaczał konieczność
rozsta-nia
się z własnym gospodarstwem i podróży w
nieznane. Wielu innych postanowiło wszakże optować na rzecz Niemiec i opuścić
Polskę. Decydowali się na to zwłaszcza działacze organizacji
nacjonalistycznych, znani z wrogości wobec Polaków, urzędnicy, sędziowie,
policjanci, wyżsi wojskowi. Przedstawiciele niemieckiego aparatu państwowego
zdawali sobie sprawę z tego, że w państwie polskim nie zachowają swej
dotychczasowej pozycji zawodowej i społecznej. Także niektórzy właściciele
gospodarstw rolnych oraz ziemianie decydowali się opuścić Polskę, a to
powodowało w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości stosunkowo dużą
podaż ziemi
wyprzedawanej
przez emigrujących.
8 — Ojczyzna...
129
Rozmiary emigracji szacowano rozmaicie — na podstawie fragmentarycznych i
niedoskonałych danych polskich oraz niemieckich. Wydaje się prawdopodobne, że
od listopada 1918 r. do września 1921 r. były zabór pruski opuściło ponad 600
tys. Niemców, a w latach następnych, do 1927 r
.,
dalsze niemal 400 tys.
Proces ten był przeważnie dobrowolny w tym znaczeniu, że wyjeżdżali ludzie,
dla których samo
isti^rónie
państwa polskiego przekreślało sens ich
dotychczas
^. wej
działalności oraz wysiłków
germanizacyjnych.
W swoim czasie
przybyli na ziemie wschodnie cesarstwa zachęceni korzystnymi warunkami
stworzonymi przez władze; w nowej sytuacji tracili korzyści, toteż wybierali
powrót do ojczyzny. Innych władze niemieckie przenosiły służbowo lub wysyłały
na mocy rozkazu wojskowego, by umacniali niemczyznę. Klęska Niemiec odbierała
im motywy pobytu na wschodzie. Część wyjeżdżających uznać wszak należy za
emigrację przymusową, gdyż władze polskie wykorzystały — choć w ograniczonej
mierze — uprawnienia wynikające z układów międzynarodowych i dokonały
przymusowego wykupu niektórych gospodarstw rolnych.
Początkowo emigrację Niemców wspierały, a nawet propagowały, organizacje
prawicy niemieckiej. Uważano, że masowy odpływ urzędników i niezbędnych spe-
cjalistów uniemożliwi funkcjonowanie urzędów, instytucji, komunikacji
publicznej
itp.,
gdyż Polska nie będzie miała kadr. Dostrzegano w tym szansę
załamania się polskiej władzy na terytorium byłego zaboru pruskiego. Tak się
jednak nie stało, masowa emigracja Niemców natomiast stawiała pod znakiem
zapytania argumentację o prastarych związkach utraconych ziem z Niemcami.
Jeśli bowiem ziemie otrzymane przez Polskę rzeczywiście były tak
nierozerwalnie złączone w przeszłości z Niemcami, to jakie przyczyny sprawiły,
że po krótkim czasie polskiego panowania, bez masowych represji, całkowicie
dobrowolnie, niemiecka
lud-
130
ność
porzuciła swe siedziby. Ujawniał się powierzchowny jedynie charakter
germanizacji ziem zaboru pruskiego. Nic więc dziwnego, że w połowie lat
dwudziestych w politycznych kołach niemieckiej prawicy zwyciężył pogląd, który
uznawał emigrację z Polski za zjawisko szkodliwe. Zamiast tego zaczęto —
początkowo skromnie — wspierać mniejszość niemiecką w Polsce. Równocześnie
stwarzano bariery utrudniające wyjazd z Polski. Tak na przykład Niemiec, który
chciał opuścić Polskę, musiał przed niemieckim konsulem uzasadnić tę decyzję
(np.
prześladowaniem przez władze polskie), a jeśli miał w Polsce jakąś
nieruchomość, warunkiem udzielenia wizy była sprzedaż jej w ręce niemieckie. W
ten sposób emigracja Niemców została znacznie ograniczona, a następnie niemal
ustała.
Znaczna część Niemców w województwach zachodnich zachowała negatywny stosunek
do państwa polskiego i w głębi duszy pragnęła przywrócenia stosunków
istniejących przed pierwszą wojną światową. Dotyczyło to zwłaszcza tych
wszystkich środowisk, które w wyniku odrodzenia się państwa polskiego utraciły
swe dotychczasowe przywileje oraz pozycję w społeczeństwie. Nastroje takie
wzmagał fakt o wielkim znaczeniu — powszechnie nieprzyjazne Niemcom stanowisko
ludności polskiej w Wielkopolsce, na Pomorzu, a w dużej mierze także na
Ś
ląsku. Było to logiczną konsekwencją wielu dziesięcioleci bezwzględnej ger-
manizacji oraz antypolskiej polityki władz pruskich, która wytworzyła postawę
obronną u prześladowanych. W niepodległym państwie nastroje społeczne nie mo-
gły ulec zmianie z dnia na dzień, tym bardziej że na ich zachowanie, a nawet
wzmocnienie wpływała nieprzyjazna Polsce polityka republiki niemieckiej oraz
stanowisko zajmowane przez dużą część niemieckich organizacji w Polsce. W
rezultacie utrzymał się antagonizm
polsko-niemiecki,
który wbrew interesom
pań-
131
stwa
i społeczeństwa polskiego przyczyniał się do kształtowania i utrwalania
niemieckiego nacjonalizmu.
Sytuacja była rzeczywiście bardzo skomplikowana. Prześladowana i pozbawiona
praw niedawna mniejszość polska, która odzyskała własne państwo i osiągnęła
wreszcie możliwość normalnego rozwoju własnej kultury, z pełną słusznością
domagała się od władz administracyjnych działań, które pozwoliłyby na częś-
ciowe przynajmniej cofnięcie fatalnych skutków przymusowej germanizacji. Taka
polityka jednak zagrażała interesom nie tylko mniejszości niemieckiej jako
całości, lecz także poszczególnych Niemców — rolników, rzemieślników,
przemysłowców, a nieraz robotników. W celu niezbędnego unormowania stosunków
polsko-niemieckich
w granicach Rzeczypospolitej należało dążyć do usuwania
źródeł konfliktów i szukać takich rozwiązań, które pozwolą na współżycie obu
narodów. Trudno było przecież oczekiwać, że państwo polskie będzie z
powodzeniem prowadzić
polonizację
Niemców lub też, że doprowadzi do ich
całkowitego
usunięcia z kraju.
Rozwiązanie tego bardzo złożonego zadania utrudniały dodatkowo czynniki
zewnętrzne. Niektóre organizacje działające w Niemczech, a także instytucje
państwowe wspierały nacjonalistyczne ugrupowania mniejszości niemieckiej w
Polsce. Na dużą skalę działalność taka rozwinęła się po 1926 r
.,
a owoce jej
zbierała III Rzesza. Inspiracja polityczna oraz pieniądze napływające zza
granicy zachodniej stanęły na przeszkodzie staraniom o wyrównanie sprzeczności
polsko-niemieckich w Rzeczypospolitej Polskiej.
Z uwag tych można wyciągnąć wniosek, że w latach międzywojennych istniały
warunki sprzyjające rozwojowi niemieckich organizacji prawicowych, nieko-
rzystne natomiast dla lewicy. Duża część społeczności niemieckiej w
województwach zachodnich okazała się podatna na wpływy nacjonalizmu, nawet w
bardzo
132
radykalnej, hitlerowskiej postaci. Nie oznacza to jednak, by ten nurt
polityczny, który okazał się fatalny dla samych Niemców, zdobył poparcie
wszystkich Niemców w Polsce.
Przed pierwszą wojną światową w zaborze pruskim działały regionalne sekcje
niemieckich partii politycznych istniejących w całym państwie; analogicznie
przedstawiały się stosunki na należącym do Austrii
Ś
ląsku Cieszyńskim. Po
ustaleniu granic pa
ń
stwa polskiego przestały na jego terytorium działać
dotychczasowe organizacje
ogólnoniemieckie.
W zmienionych warunkach powstać
musiały odmienne struktury polityczne.
Na pozostałych obszarach ziem polskich ludność niemiecka nie stworzyła w
przeszłości zorganizowanego ruchu politycznego, łącząc się co najwyżej w
lokalnych stowarzyszeniach i klubach, przeważnie o charakterze kulturalnym,
sportowym i towarzyskim. W zaborze rosyjskim niektórzy robotnicy niemieccy na-
leżeli do działających tu nielegalnych ugrupowań socjalistycznych,
zrzeszających członków bez względu na narodowość.
W niepodległej Polsce potrzebę stworzenia reprezentacji politycznej
mniejszości niemieckiej odczuwali przede wszystkim mieszkańcy województw
zachodnich, obawiający się polskich retorsji za dotychczasowy ucisk narodowy.
W tych warunkach na plan dalszy zeszły tradycyjne podziały polityczne i w 1921
r. powstał Związek Niemczyzny dla Ochrony Praw Mniejszościowych w Polsce,
zwany w skrócie
Deutschtumsbund,
od
pierwraego
wyrazu nazwy w języku
niemieckim.
Ambi-GJ^
organizatorów było objęcie całej mniejszości niemieckiej
w Polsce, niezależnie od dawnych podziałów
za-borowych.
W skład
Deutschtumsbundu
wszedł
m.in.
Związek Niemców w Polsce, założony w 1921 r. w
Łodzi. Autorytet organizacji uznawała także Niemiecka Partia
Socjaldemokratyczna, działając
a
w wojew
o
d
a
-
“
133
twach
poznańskim i pomorski
m
. Odrębnoś
ć
natomiast zachowała utworzona w 1922
r. Niemiecka Partia Pracy w Polsce, która wpływami swymi obejmowała przede
wszystkim okręg łódzki.
Deutschtumsbund
powstał wówczas, gdy losy Górnego
Ś
ląska pozostawały jeszcze
nie rozstrzygnięte. Pod koniec 1921 r. zaczęły tworzyć się niemieckie or-
ganizacje na przyznanej Polsce części terytorium śląskiego. Przede wszystkim
był to
Niemiecko-Górnośląskf
Związek Ludowy Polskiego
Ś
ląska dla Ochrony Praw
Mniejszościowych (w skrócie
Yoiksbund),
wprawdzie niezależny formalnie od
Deutschtumsbundu,
lecz w rzeczywistości ściśle z nim powiązany. Kierownictwo
Yoiksbundu
uznawały: Partia Niemiecka, o obliczu nacjonalistycznym, Katolicka
Partia Ludow
a
oraz Niemiecka Partia Socjaldemokratyczna.
Deutschtumsbund działał niedługo, gdyż w 1923 r. władze polskie rozwiązały go
pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Niemiec. Ukształtował się wówczas system
trzech dzielnicowych organizacji niemieckich, które ze sobą współpracowały i
miały ambicję skonsolidowania całej mniejszości niemieckiej w Polsce: w
województwie śląskim nadal istniał
Yoiksbund,
w Wielkopolsce i na Pomorzu —
Niemieckie Zjednoczenie w Sejmie i Senacie dla Poznańskiego, okręgu Noteci i
Pomorza (zwane w skrócie
Deutsche
Yereinigung;
powstało jako klub zrzeszający
posłów do Sejmu i senatorów, lec
?
utworzyło własne biura organizacyjne w obu
województwach), a na terenie dawnego zaboru rosyjskiego — Niemieckie
Stowarzyszenie Ludowe w Polsce.
Jerzy
Holzer
uzasadnia zaliczenie tych ugrupowań do ruchu nacjonalistycznego
następująco: “Zmierzały one bowiem do skonsolidowania Niemców niezależnie od
ich przynależności społecznej i poglądów politycznych, w imię obrony wspólnych
interesów przed państwem i społeczeństwem polskim. Oznaczało to hołdowanie
zasadom solidarności narodowej. Do ruchu
na-
134
cjonalistycznego
trzeba zaliczyć także górnośląską Deutsche
Partei.
Odwoływała
się ona programowo do całej niemieckiej mniejszości na Górnym
Ś
ląsku
(...)".
Zamiarom konsolidacyjnym tych ugrupowań sprzyjały przedsięwzięcia władz
polskich, skierowane przeciw interesom rozmaitych środowisk niemieckich, a
motywowane względami narodowymi. Organizacje
Niemców-obywateli
polskich
występowały publicznie, nieraz na forum międzynarodowym, przeciwko polityce
państwa w kwestiach narodowych, zmierzały do pozyskania współpracy innych
reprezentacji mniejszości narodowych w Polsce, deklarowały solidarność z
Rzeszą. Nie należy jednakże traktować ich jako zwartych politycznie całości.
Wprawdz
i
e na czoło wysunęli się działacze zajmujący postawę nacjonalistyczną,
lecz wśród partii i stowarzyszeń uznających autorytet organizacji
konsolidacyjnych występowały rozmaite nurty. Należy zwłaszcza zwrócić uwagę na
dość silny nurt katolicki, odwołujący się do koncepcji ruchu
chrześci-jańsko-
społecznego,
głoszący zasady demokracji i równouprawnienia wszystkich narodów
mieszkających w Polsce. Względną samodzielność zachowywał także niemiecki ruch
socjalistyczny.
W Łodzi socjaliści niemieccy okresowo współpracowali z Polską Partią
Socjalistyczną i z
Bundem.
W województwie śląskim współdziałali wprawdzie z
Vol-
ksbundem,
lecz w wielu
^
wypadkach — zwłaszcza w kwestiach zawodowych oraz
podczas strajków — zaj
-' mowali
wspólne stanowisko z polskimi organizacjami
robotniczymi. W 1925 r. doszło do zjednoczenia trzech niemieckich organizacji
socjalistycznych, w wyniku czego powstała Niemiecka Socjalistyczna Partia
Pracy. Część niemieckich robotników znajdowała się także pod wpływami ruchu
komunistycznego.
W ciągu lat trzydziestych w układzie sił wewnątrz społeczności niemieckiej
dokonały się doniosłe przemiany. Przede wszystkim zaczęła rosnąć w siłę Partia
135
Młodoniemiecka,
która powstała z niewielkiego, o lokalnym tylko znaczeniu,
cieszyńskiego Związku
Naro-dowo-Socjalistyczriego.
Ugrupowanie to przyjęło
ideologię hitlerowską i korzystało z nieoficjalnego, lecz skutecznego poparcia
III Rzeszy. Także tradycyjne
u-grupowania
konsolidacyjne p
r
zekształcały się,
akceptując kult wodza — Ad
o
lfa Hitlera, głosząc radykalne hasła
nacjonalisty
c
zne, a zarazem podkreślając, że nie koliduje to z obywatelskim
nakazem lojalności wobec Rzeczypospolitej Polskiej. Takie stanowisko
umożliwia
ł
a poprawa st
o
sunków między obu państwami. Ugrupowania związane z
hitleryzmem okresowo rywalizowały ze sobą (wpływały na to
m.in.
ambicje
personalne polityków), okresowo jednak współpracowały. Utrzymywały łączność z
ośrodkami dyspozycyjnymi w
'
Rzeszy, a środki finansowe stamtąd napływające
ułatwiały umacnianie ich wp
ł
ywów wśród mniejszości niemieckiej w Polsce.
Poza obozem hitlerowskim pozostał ruch katolicki oraz socjalistyczny.
Katolicka Partia Ludowa
.(
która w 1933 r. przyjęła nazwę Niemiecka
Chrześcijańska Partia Ludowa) po dojściu do władzy Hitlera przeciwstawiała się
narodowemu socjalizmowi, uznając go za ruch
anty-chrześcijański;
jednocześnie
opowiadała się za
polsko--niemieckim
porozumieniem przeciwko wspólne
m
u za-
grożeniu ze strony hitlery
z
mu. Jednakże pod jego naciskiem propagandowym,
ekonomicznym i politycznym zaczęła tracić swe dotychczasowe wpływy. Wprawdzie
istniała do chwili wybuchu drugiej wojny światowej, lecz odeszło od niej wielu
— zapewne większość — członków i sympatyków, a nawet niektórzy działacze.
Pod naciskiem hitleryzmu osłabły także wpływy niemieckich socjalistów.
Organizacja pomorska oderwała się od zjednoczonej partii i uległa likwidacji.
Socjaliści zachowali wpływy w robotniczych środowiskach Łodzi i Górnego
Ś
ląska, lecz liczebność ich szeregów zmalała. Co więcej, poza sferą ich
oddziaływania znalazły się 136
niemieckie związki zawodowe, które weszły w orbitę ruchu hitlerowskiego,
dysponującego znacznymi kwotami na pomoc dla bezrobotnych. Przeciwnicy hitle-
ryzmu z tych związków przyłączyli się do polskich organizacji związkowych
znajdujących się pod wpływami PPS.
Bilans dwudziestolecia zamykał się dla niemieckich środowisk antyhitlerowskich
w Polsce poważną porażką polityczną. Wprawdzie utrzymały się przy życiu partie
odrzucające hitleryzm, które w latach trzydz
i
estych podjęły starania o
współpracę z organizacjami polskimi o analogicznej postawie ideowej, lecz
największe wpływy zyskały ugrupowania uznające Adolfa Hitlera za wodza narodu
niemieckiego i w pełni podporządkowane polityce III Rzeszy.
Wpływy nacjonalistyczne okazały się silne także w niemieckich parafiach
ewangelickich. Nawet niektórzy pastorzy — jak się zdaje — ulegali wpływom
hitleryzmu. Nie można wprawdzie akceptować poglądu, jakoby wszyscy niemieccy
duchowni ewangeliccy zajmowali stanowisko nieprzyjazne Polsce i narodowi pol-
skiemu, środowisko nacjonalistów okazało się jednak wpływowe. Prowadziło to do
wewnętrznych sporów wśród ewangelików, gdyż polscy pastorzy nie ch
c
ieli się
podporządkowywać reprezentantom linii
wielkonie-mieckiej.
Ewangelicy polscy
zyskali poparcie władz państwowych, które starały się zapobiec
germanizują-
cemu
wpływowi niektórych parafii. Projektowano m.in ustawę regulującą
położenie prawne Kościoła
ewange-licko-augsburskiego
w Polsce, przewidującą
dlań język państwowy jako ur
z
ędowy. Konferencja z przedstawicielami tego
Kościoła w pa
ź
dzierniku 1936 r. nie dała żadnych wyników z powodu stanowiska
zajętego przez czterech przedstawicieli społeczności niemieckiej. Ministerstwo
Spraw Wewnętrznych tak koment
o
wało tę sprawę w piśmie adresowanym do
zainteresowanych wojewodów: “
(...)
Wymieniona bowiem grupa 137
.
nadal chce prowadzić walkę ze społecznością polską w tym Kościele i dalej
narzucać linię niemiecką, godzącą w interes polskiego protestantyzmu i
polskiej
r
acji
sta-''nu".
Zagadnienia te zasługują jeszcze na bardziej grun-
towne zbadanie i wyjaśnienie wszystkich elementów sporu.
Dużej aktywności społecznej i politycznej mniejszości niemieckiej sprzyjał
stosunkowo wysoki poziom
o-światy,
przede wszystkim w województwach zachod-
nich. Obowiązek szkolny istniejący na tych ziemiach przed 1914 r. doprowadził
do powszechnej niemal znajomości sztuki pisania i czytania; gorzej
przedstawiała się sytuacja wśród Niemców na terenie dawnego zaboru
rosyjskiego. Nie dysponujemy wprawdzie odpowiednimi danymi według języka
ojczystego lub narodowości, lecz orientacyjnie posłużyć mogą informacje o
stopniu wykształcenia obywateli Polski wyznania ewangelickiego. Otóż w 1931 r.
83,3 proc. ewangelików
.
w wieku 5 lat i więcej umiało czytać i pisać. Jeśli
zważyć, że około 80 proc. ogółu Niemców w Polsce było wyznania ewangelickiego,
można z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że dane dotyczące wy-
kształcenia ewangelików są zbieżne w przybliżeniu z poziomem wykształcenia
Niemców.
Na wiosnę 1919 r. rząd polski uchwalił zasady tworzenia publicznych szkół
powszechnych z niemieckim językiem nauczania, obowiązujące na całym obszarze
państwa. Analogicznie tworzono także szkoły średnie. Oprócz nich istniały
niemieckie szkoły prywatne. W latach dwudziestych liczba szkół szybko
zmniejszała się (w 1923/24 r. było 1039 szkół powszechnych z niemieckim
językiem nauczania, a w 1927/28 r. 660), co wynikało z emigracji Niemców z
Polski. Jednakże — według obliczeń Mariana
Falskiego
— w 1925/26 r. na tysiąc
uczniów narodowości niemieckiej aż 712 uczyło się w publicznych szkołach z
niemieckim językiem
138
nauczania; był to najwyższy odsetek w porównaniu z pozostałymi mniejszościami
narodowymi.
Wokół szkół niemieckich rozwinęła się zaciekła walka polityczna. Organizacje
niemieckie, korzystające ze środków finansowych przekazywanych z Rzeszy,
zwiększały stopniowo pomoc materialną udzielaną rodzicom dzieci
uczęszczających do szkół niemieckich. Na Górnym
Ś
ląsku pracownicy firm
niemieckich liczyć się musieli z ewentualnością zwolnienia w przypadku, gdyby
posłali dzieci do szkół polskich. Zwłaszcza w pierwszej połowie lat
dwudziestych trwała agitacja mająca na celu zapisywanie dzieci na
Ś
ląsku do
szkół z niemieckim językiem nauczania. Aby zapobiec
germanizu-jącemu
oddziaływaniu niemieckich szkół na polskie dzieci, władze administracyjne
podejmowały rozmaite krok
i
, by wpłynąć na zapisywanie dzieci polskich dc szkół
o polskim języku nauczania. Doprowadziło to do konfliktu, który stał się
przedmiotem sporu międzynarodowego.
Władze polskie niepokoił nacjonalistyczny kierunek wychowania realizowanego
przez wielu nauczycieli niemieckich. Po 1933 r. w klasach pojawiały się
nierzadko portrety Adolfa Hitlera. Był to poważny argument przemawiający za
koniecznością oddziaływania na niemieckie szkoły w Polsce. Politykę władz
polskich w tej mierze krępowały zobowiązania międzynarodowe, a także wzgląd na
położenie mniejszości polskiej w Niemczech.
W latach trzydziestych stopniowo malała liczba szkół niemieckich w Polsce,
jednocześnie zaś w miejsce szkół publicznych powstawały szkoły prywatne. W
1937/38 r. istniały 394 szkoły powszechne o niemieckim języku nauczania, w tym
234 szkoły prywatne; niemieckich gimnazjów było piętnaści
e
. Liczne dokumenty
świadczą, że oddziaływały one na uczniów w duchu wrogim wobec państwa i narodu
polskiego. W tej sytuacji władze wprowadziły dalsze ogranic
z
enia. W maju 1939
r. 139
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych rozesłało do urzędów wojewódzkich wytyczne,
stwierdzające: “Szkolnictwo niemieckie wszystkich typów w kraju jest nie-
współmiernie silnie rozwinięte. Gęsta jego sieć z nacjonalistycznymi siłami
nauczycielskimi niemieckimi przyczynia się do wychowania przyszłych obywateli
o wątpliwej lojalności. W związku z tym oraz biorąc pod uwagę niezmiennie
negatywne stanowisko władz niemieckich w odniesieniu do szkolnictwa polskiego
w Niemczech, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych prosi, ze względu na zbliżający
się koniec roku szkolnego o rozważenie z władzami szkolnymi już obecnie
wszystkich możliwości prawnych i faktycznych, które by pozwoliły na poważne
ograniczenie szkolnictwa niemieckiego. Przy rozpatrzeniu sprawy należy brać
pod uwagę przede wszystkim następujące momenty: niedopuszczenie do szkół
niemieckich dzieci pochodzenia polskiego, których rodzice ulegli germanizacji
lub zgłosili dzieci do szkół niemieckich na skutek propagandy
niB-o mieckiej;
dzieci, które słabo władają językiem niemieckim względnie które w szkole
niemieckiej mogłyby ulec
regermanizacji;
zamknięcie szkół o nieprzepisowej
liczbie uczniów; wywarcie nacisku na nauczycieli, którzy ze szkodą dla państwa
wychowują dzieci
itp."
Zamierzenia te wywołały jednak poważne wątpliwości w samej administracji.
Pomorski Urząd Wojewódzki odpowiadał na powyższe wytyczne: “
(...)
likwidowanie
publicznych (państwowych) szkół i oddziałów niemieckich pociąga za sobą
rozrost niemieckiego szkolnictwa prywatnego. W razie zamknięcia szkoły
publicznej Niemcy bardzo szybko znajdują fundusze na budowę szkoły prywatnej.
Z natury rzeczy nadzór nad tymi szkołami ze strony władz szkolnych jest daleko
trudniejszy niż w stosunku do szkół publicznych".
Organizacje niemieckie umiejętnie wykorzystywały polskie ustawodawstwo
dotyczące szkół prywatnych, a fundusze, którymi dysponowały, pozwalały na
przygo-
140
towanie
budynków odpowiadających wymaganiom. W rezultacie władze szkolne mogły
stosować wobec nich jedynie przewlekanie udzielenia zgody lub też bardzo
rygorystycznie interpretować obowiązujące przepisy sanitarne, budowlane i
inne. Miało to jednak niedwuznaczny charakter szykan i wywoływało zrozumiałe
rozgoryczenie zainteresowanych rodziców, nieraz też retorsje wobec szkół
polskich w Niemczech. W lecie 1939 r. rozważano więc takie zmiany przepisów o
szkołach prywatnych, by władze miały większe możliwości ograniczania
szkolnictwa mniejszości narodowych, przede wszystkim niemieckiego.
Trudno się dziwić, że władze polskie usiłowały ograniczyć
germanizacyjne
oddziaływanie szkół niemieckich oraz przeciwdziałać wychowywaniu dzieci w
duchu hitlerowskim. Jednakże zastosowane metody — trudności stawiane przy
zapisywaniu dzieci do szkół z niemieckim językiem nauczania, zamykanie
niektórych szkół prywatnych, trudności piętrzone na drodze do tworzenia nowych
— wzbudzać mogły tylko nastroje niechęci wobec państwa polskiego wśród
mniejszości niemieckiej. Zaczęło się też rozwijać nielegalne nauczanie dzieci
w duchu nacjonalistycznym przez niektórych pastorów oraz przez wędrownych
nauczycieli, finansowanych i instruowanych z III Rzeszy. Komunikat dzienny
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z l września 1938 r. informował:
“(...)
akcja
nielegalnego i tajnego nauczania objęła ostatnio i teren województw
południo-
wo-wschodnich.
Niemieccy nauczyciele wędrowni
(Wan-deriehrer)
nie tylko
gromadzą młodzież w osiedlach niemieckich i wpajają w nią hasła hitlerowskie,
ale kontrolują także społeczną działalność prywatnych niemieckich nauczycieli,
wydają opinie o działaczach i są inspiratorami polityki niemieckiej na
prowincji".
Trudności stawiane szkołom przez władze Niemcy odczuwali jako szykany oraz
ograniczanie ich uprawnień obywatelskich. W rezultacie więc osiągano
wy-
141
niki
korzystne z punktu widzenia III Rzeszy: podsycanie wrogości Niemców wobec
Polaków, która ułatwiała wykorzystanie mniejszości jako siły osłabiającej
Polskę w momencie agresji. Tego rodzaju polityka, nieskuteczna z punktu
widzenia założonych celów, występowała nie tylko w dziedzinie oświaty.
Słusznie więc zauważył publicysta Stanisław
Czaplicki
na początku 1939 r. w
tygodniku “Polityka", znanym z poglądów konserwatywnych, aczkolwiek w
niejednej kwestii nieszablonowych: “Ludzie, którzy chcą
odreperować
swą
karierę polityczną względnie ją zrobić, siadają na wygodnego konika nienawiści
polskiej do Niemców, zakorzenionej na skutek rządów hakaty, i cwałują ku
zwycięstwu, które jest zwycięstwem... Niemców i nikogo innego".
W praktyce restrykcyjne przedsięwzięcia władz polskich bardzo często dotykały
ludzi dalekich od udziału w akcjach nacjonalistycznych, o skromnych środkach
materialnych.
Ś
rodowiska nacjonalistyczne
natomiasY
zawsze liczyć mogły na
oparcie w licznych organizacjach korzystających ze znacznych środków finanso-
wych,
Kolejnym wielkim problemem w stosunkach
polsko--niemieckich
była kwestia
ziemi. Miała ona jednak odmienny charakter niż w przypadku Białorusinów i
Ukraińców. Za czasów panowania pruskiego władze zaborcze zmierzały do
przejmowania ziemi z rąk polskich i osadzania rolników niemieckich.
Wykorzystywano przy tym instrumenty ekonomiczne, prawne oraz polityczne.
Władze polskie podjęły starania, by choć w ograniczonej mierze cofnąć
następstwa germanizacji. Wykorzystywano przede wszystkim możliwości wynikające
z układów międzynarodowych podpisanych po klęsce Niemiec, jak też z
ustawodawstwa wprowadzonego przez samych Niemców. Tak więc władze pruskie, aby
uniemożliwić przechodzenie gospodarstw z rąk rolników Niemców w posiadanie
polskie, zastosowały
142
w Wielkopolsce i na Pomorzu
tzw.
wieczystą dzierżawę zamiast sprzedaży.
Osadnik otrzymywał gospodarstwo na własność, lecz za symbolicznym czynszem
dzierżawnym; nie miał więc prawa go sprzedać. Jeśli zamierzał zrezygnować z
ziemi, wówczas przejmowała ją instytucja reprezentująca państwo niemieckie. Po
odzyskaniu niepodległości prawa te przeszły na Rzeczpospolitą Polską, a władze
polskie wykorzystywały wynikające stąd możliwości, aby ułatwić przechodzenie
gospodarstw w posiadanie Polaków. Niektóre gospodarstwa mogły być przymusowo
wykupione. W innych wypadkach władze polskie posługiwały się prawną mo-
żliwością anulowania umowy o sprzedaży ziemi, zawartej przez urząd niemiecki z
osadnikiem po określonej dacie. Tego rodzaju rozmaite uprawnienia dotyczyły
wprawdzie niezbyt licznych kategorii gospodarstw niemieckich, lecz razem
wzięte pozwalały na stopniowe ograniczanie niemieckiej własności ziemskiej po-
wstałej w wyniku antypolskiej polityki zaborcy. Przeciwstawiały się temu
zaciekle organizacje niemieckie, a spory związane z postępowaniem władz
polskich stały się przedmiotem orzeczeń wydawanych przez Międzynarodowy
Trybunał Sprawiedliwości w Hadze oraz tematem negocjacji między Polską a
Niemcami. Kwestie te musiały być podporządkowane interesom polskiej polityki
zagranicznej, toteż uregulowanie międzynarodowych roszczeń wobec Niemiec w
1929 r. w związku z tzw. Planem
Younga
doprowadziło do rezygnacji z niektórych
uprawnień państwa polskiego.
Pozostały natomiast możliwości wynikające z ustawy o parcelacji i osadnictwie,
czyli z reformy rolnej. Zgodnie z postanowieniami tej ustawy, uchwalonej w
1925 r
.,
parcelacja folwarków miała w zasadzie przebiegać dobrowolnie, na mocy
decyzji ziemian, a jedynie w wypadku
nieosiągnięcia
rocznego kontyngentu 200
tys. ha władze państwowe mogły zastosować przymusowy wykup. Kontyngent ów
rozkładano na
woje-
143
wództwa
proporcjonalnie do powierzchni zajmowanej
przez wielką własność ziemską.
W większości województw warunki ekonomiczne skłaniały właścicieli ziemskich do
parcelowania gruntów w wymiarze przewyższającym kontyngent ustanowiony prawem;
tak przynajmniej działo się do końca lat dwudziestych. Wyjątkiem okazały się
województwa zachodnie, gdzie parcelacja dobrowolna najczęściej nie osiągała
wyznaczonych rozmiarów. Wówczas rząd zyskiwa
ł
prawo wyznaczania majątków,
które były zobowiązane do sprzedaży części ziemi na cele reformy rolnej. Po-
nieważ ziemianie niemieccy unikali dobrowolnej parcelacji i sprzedaży ziemi,
zwłaszcza w ręce polskie, Rada Ministrów w wykazach majątków, którym na-
kazywano parcelowanie gruntów, umieszczała często folwarki należące do
Niemców. Wywoływało to ostre zatargi, a wre
s
zcie sprawa trafiła do Ligi
Narodów. Na mocy postanowienia
tzw.
Komitetu Trzech z 1931 r. rząd polski
został uprawniony do ustalania wykazu majątków proporcjonalnie do powierzchni
zajmowanej l przez folwarki polskie oraz niemieckie. Było to
pewne^s^j
ograniczenie swobody decyzji władz polskich, lecz po-
•
zostawiało możliwość
stopniowego ograniczania niemieckiej wielkiej własności ziemskiej. Kwestia ta
miała nie tylko wielkie znaczenie społeczne i ekonomiczne, lecz także istotne
konsekwencje polityczne. Wielcy posiadacze ziemscy należeli do podpór
ekonomicznych rozmaitych organizacji niemieckich, w tym także spółdzielni.
Polska wykorzystywała również trudności finansowe niektórych ziemian, a
zwłaszcza zaleganie z zapłatą podatków. Głośna stała się sprawa zadłużenia
księcia Pszczyńskiego (von
Pless),
który w obawie przed egzekucją za zaległe
podatki odwołał się do Ligi Narodów.
Organizacje spółdzielcze odgrywały dużą rolę w systemie stworzonym przez
niemieckich nacjonalistów w Polsce. Powstały one przeważnie wiele lat przed
pier-
144
wszą wojną światową; klęska Niemiec oraz niepodległość Polski przysporzyły im
wielu trudności, lecz wkrótce osiągnęły konsolidację i umocniły swe podstawy
finansowe. Od połowy lat dwudziestych spółdzielnie kredytowe zaczęły
otrzymywać za pośrednictwem banków gdańskich i holenderskich pom
o
c płynącą z
Rzeszy. Dzięki temu mogły finansować spółdzielnie handlowe oraz przetwórcze
(wiele zyskała spółdzielczość mleczarska), a w konsekwencji stworzyły trwałe
podstawy gospodarcze niemieckiej własności rolnej w Wielkopolsce i na Pomorzu.
Tadeusz
Kowalak,
który badał dzieje spółdzielczości niemieckiej na Pomorzu,
konkludował: “Podstawowe znaczenie dla sytuacji niemieckich warsztatów pracy
na Pomorzu miało poczucie pewności siebie, charakterystyczne dla kierowników
niemieckiej spółdzielczości. Poczucie to było oparte na świadomości, że jeśli
nie będzie innego wyjścia,
Dan-ziger
Raiffeisenbank
czy też
Landwirtschaftliche
Bank pospieszy z pomocą, udzieli dodatkowego kredytu,
spro-longuje
spłatę kredytu już udzielonego, a w ostateczności spisze
przepadły kredyt na straty. Ta świadomość (...) stanowiła główny element
szybko zbudowanego i trwałego zaufania do niemieckich instytucji gospodarczych
na Pomorzu. Stały się one dla mniejszości niemieckiej nie tylko konkretnym
oparciem, ale symbolem i dowodem niemieckiej gospodarności i zasobności. Z
punktu widzenia politycznego było to tym ważniejsze, że kształtowało w pewnym
stopniu także opinię części ludności polskiej".
Znaczenie polityczne spółdzielczości niemieckiej wzmagał fakt wiązania przez
bank ewentualnej pomocy finansowej z opinią o p
o
stawie politycznej i przy-
należności organizacyjnej zainteresowanego. Tym samym banki oddziaływały na
umocnienie zwartości niemieckiego obozu nacjonalistycznego w Polsce. Niemiec,
który wyłamywał się z tej solidarności, nie mógł liczyć na oparcie w owych
organizacjach.
1
0 — O
j
czyzna... 145
Spółdzielnie niemieckie starały się także, aby rolnicy polscy nie stanowili w
nich większości. Służyły temu rozmaite pośrednie normy statutowe, a zwłaszcza
ustalenie wysokich składek członkowskich. Zdarzało się więc nieraz, że
spółdzielnia taka miała niewielu członków, a większość obrotów prowadziła z
nie należącymi do niej rolnikami Polakami, którzy nie mieli wpływu na
spółdzielnię, gdyż nie było ich stać na wnoszenie wysokich składek; tak więc
korzyści z rosnących obrotów osiągali wyłącznie Niemcy. Sytuacja taka była
zwłaszcza w spółdzielniach mleczarskich. W latach trzydziestych administracja
polska usiłowała więc przełamać owo nieformalne zamykanie spółdzielni nie-
mieckich i umożliwić przystępowanie do nich także rolników Polaków, aby w
konsekwencji mogli przejąć kierownictwo we własne ręce.
Od jesieni 1938 r. w stosunkach
polsko-niemieckich
narastało napię
c
ie, które
odbiło się na położeniu i postawie mniejszości niemieckiej w Polsce. Zajęcie
Austrii, a potem okrojenie Czechosłowacji natchnęło członków
nacjonalistycznych organizacji przekonaniem, że zbliża się czas akcji
przeciwko Polsce. Skłaniało to do prowokacyjnych wystąpień wobec Polaków, a w
lecie 1939
?'*'
wręcz do działań dywersyjnych, które mogłyby potem uzasadniać
tezę 0 prześladowaniu Niemców w Polsce. Z drugiej strony w społeczeństwie
polskim umacniały się nastroje nieprzyjazne Niemcom, które wyrażały się w
r
o
zmaitych incydentach. Niekiedy zgromadzenia organizowane pod patriotycznymi
hasłami obrony ojczyzny kończyły
'
się zajściami, podczas których demolowano
sklepy należące do Niemców i lokale organizacji związanych z hitleryzmem. Tak
stało się
np.
2 września 1938 r. w Bielsku. Na wiosnę i w lecie 1939 r.
notowano rozmaite drobne konflikty, przeradzające się w starcia. Tak
ria
przykład komunikat dzienny Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 17 kwietnia
donosił:
“W Ostrowie powiatu wąbrzeskiego zebrało się około
146
20 Niemców na lekcję śpiewu. Miejscowi Polacy, podrażnieni głośnym śpiewaniem,
rozpędzili zebranie". 19 czerwca komunikat informował: “W dniu 15 czerwca
rb.
Niemcy
Kónig
i
Thomke
z Bielska pobili na drodze Polaka, który zwrócił im
uwagę, aby w miejscach publicznych nie rozmawiali po niemiecku
(...)",
a
dalej:
“(...)
na terenie trzech województw zachodnich zdarzają się sporadyczne
wypadki bicia szyb u
Niemców-oby-wateli
polskich bądź też bójki na tle
narodowościowym".
Nacjonalizm III Rzeszy doprowadził do sytuacji, gdy dwa narody znala
z
ły się w
skrajnie ostrym konflikcie, prowadzącym do tragedii drugiej wojny światowej.
7
i
nne narody
W opublikowanych wynikach spisu ludności z 1931 r. uwzględniono jeszcze trzy
mniejszości narodowe:
Rosjan, Litwinów oraz Czechów. Pozostałe społeczności mieszkające w Polsce
znalazły się w zbiorowej kategorii “innych", a być może także w kolumnie
“język nie podany". Sądzić wolno, że pewna liczba osób, której nie można
ustalić, została zaliczona do Polaków.
Spis wykazał 138,7 tys. osób uznających rosyjski jako język ojczysty. Byli to
przede wszystkim mieszkańcy byłego zaboru rosyjskiego, w pozostałych woje-
wództwach znajdowało się ich niewielu; dane do
t
yczące mniejszości rosyjskiej
zawiera tablica 9.
Jak wynika z tablicy, nawet w tych kilku
woje^ wództwach,
gdzie mieszkały
większe stosunkowo grupy Rosjan, tworzyli oni nieznaczny odsetek ludności. Nie
było też powiatów ani miast, w których odgrywaliby większą rolę. Nic więc
dziwnego, że nie stanowili poważniejszego problemu politycznego; byli jedynie
środowiskiem pozostałym po okresie panowania rosyjskiego. Wielu bowiem Rosjan
zamieszkało na ziemiach, które weszły w skład państwa polskiego, jeszcze w XIX
w. Po rewolucji socjalistycznej decydowali się na pozostanie poza krajem
ojczystym. Oprócz nich do Polski przybywali emigranci opowiadający się prze-
ciwko władzy radzieckiej, nieraz czynnie z nią walczący.
Większość Rosjan zamieszkałych w Polsce pozostawała poza rozmaitymi
przedsięwzięciami
skierowany-
148
Tabl
i
ca 9 LUDNO
ŚĆ
R
OSYJSKA W POLSCE W 1931 R.
Ludność o rosyjsk
i
m
języku ojczystym
Wojew
ó
dztwa
Ludno
ś
ć
ogó
ł
em
(w tys.)
w tys.
w proc.
ogólu
ludności
Polska m. Warszawa
Warszawskie Łódzkie
Kieleckie Lubelskie
Białostockie Wileńskie
N
o
wogródzkie Poleskie
Wołyńskie Pozostałe
31916
1172
2529
2632
2936
2465
1644
1276
1057 1
132 2086
12987
139 4 2
2 1 3 35
43 7 16
23 3
0,4 0,3 0,1
0,1 0,0 0,1
2,1 3,4 0,6
1,4 1,1 0,0
mi przeciwko ZSRR, lecz były także grupy uczestniczące
w konspiracyjnej działalności, co dla władz polskich
mogło okazać się kłopotliwe. Interesował się nimi
wywiad, któremu służyli jako narzędzie użyteczne, choć
czasem kompromitujące. Niewielka liczba Rosjan nie
potrafiła znaleźć sobie miejsca na emigracji i stop-
niowo ulegała społecznej degradacji. Ze środowisk emi
-
gracyjnych wywodzili się
zamachowry,
podejmujący próby
— czasem udane — zabójstw przedstawicieli państwa
radzieckiego. Odrębnym środowiskiem rosyjskim, o
własnej obyc
z
ajowości i tradycjach odmiennych od
pozostałych Rosjan, byli
tzw.
staroobrzędowcy,
zamieszkali niemal wyłącznie we wsiach województw
białostockiego i wileńskiego. Liczbę ich szacowano na
około 80 tys. osób. Byli to wyznawcy prawosławia,
którzy w XVII w. Odrzucili dokonaną wówczas rewizję
ksiąg liturgicznych.
149
W Rosji spotykały ich prześladowania, toteż opuszczali strony ojczyste i
udawali się na wschód — na terytoria znajdujące się poza zasięgiem władzy cara
i prawosławnej hierarchii, lub też na zachód, zwłaszcza na ziemie podległe
władzy królów polskich. Zamieszkali we własnych wsiach, zachowali język oraz
religię, nie niepokojeni przez władze i sąsiadów. Pozostawali na uboczu innych
grup ludności rosyjskiej w Polsce.
Te środowiska rosyjskie, które brały udział w życiu politycznym,
reprezentowały przeważnie koncepcje konserwatywne, nieraz nacjonalistyczne,
choć nacjonalizm ten nie przedstawiał dla władz polskich realnego
niebezpieczeństwa. Wyłoniły one Rosyjskie Zjednoczenie Ludowe, które
zaprzeczało odrębności narodowej Białorusinów i Ukraińców.
Rola Rosjan w Rzeczypospolitej Polskiej była większa, niż może to wynikać z
danych statystycznych. Zachowali bowiem dominującą pozycję w Cerkwi pra-
wosławnej. W przeszłości prawosławie służyło jako jedno z narzędzi rusyfikacji
oraz umocnienia władzy
monarchicznej
Rosji. Godności duchowne otrzymyw
a
li
przede wszystkim Rosjanie. Jakkolwiek więc w latach międzywojennych wśród
wiernych zdecydowanie
przeważali
B
i
a
ł
orusini i Ukraińcy, to oblicze narodowe
hierarchii pozostało rosyjskie, a język rosyjski przeważał. Bywało nawet i
tak, że w szkołach o polskim języku nauczania na lekcjach religii prawosławnej
posługiwano się językiem rosyjskim.
Z punktu widzenia władz polskich poważną niedogodnością było utrzymanie
zależności duchowieństwa prawosławnego w Polsce od patriarchy moskiewskiego.
Toteż rząd polski inspirował starania części duchowieństwa o uniezależnienie
się od Moskwy, odsunął od wpływu na administrację Cerkwi przeciwników
samodzielności, chętnie zaakceptował uchwałę soboru biskupów z 14 czerwca 1922
r
.,
ogłaszającą
autokefalię,
czyli niezależność organizacyjną Cerkwi
pra-
150
wosławnej
w Polsce. Starania władz zmierzały następnie do stopniowego
wprowadzania języka polskiego do nauczania religii, kazań
itd.,
a
przeciwdziałały tendencjom do
“ukrainizacji"
albo
“białorutenizacji"
Cerkwi,
które silnie występowały wśród Bia
ł
orusinów i Ukraińców. Z punktu widzenia
perspektywicznych celów
polonizacyjnych
mniejszym problemem był język rosyjski
— ojczysty dla stosunkowo niewielkiej liczby wiernych — niż języki narodowe.
Wspomnieć należy, iż dla Cerkwi prawosławnej w Polsce bolesnym problemem stała
się sprawa rewindykacji świątyń,
plebanii
oraz innych obiektów odebranych
Kościołowi rzymskokatolickiemu, a zwłaszcza unitom podczas panowania
rosyjskiego. Pierwsze działan
i
a rewindykacyjne nastąpiły bezpośrednio po
powstaniu państwa polskiego, w warunkach powojennego chaosu prawnego i
administracyjnego. Następnie — w roku 1929 — do sądów okręgowych na ziemiach
wschodnich wnieśli biskupi katoliccy ponad siedemset spraw o zwrot świątyń
użytkowanych przez Cerkiew prawosławną; dotyczyło to około dwóch trzecich
obiektów, z których korzystała ludność tego wyznania. Sprawa ta przeszła
jednak — na mocy orzeczenia Sądu Najwyższego — na drogę administracyjną, po
czym w latach 1938—1939 nastąpiły nowe działania rewindykacyjne, w wyniku
których niektóre cerkwie uległy likwidacji.
Rewindykacje można było wprawdzie uzasadnić historycznie, lecz złożoność
zagadnienia polegała na tym, iż z reguły sporne świątynie znajdowały się na
terenie o przeważającej liczbie wyznawców prawosławia, a niewielkiej —
katolików. Tam, gdzie katolicy byli liczni, rewindykacji dokonywano
bezpośrednio po ustanowieniu władz polskich, nie oglądając się na normy
prawne. W latach trzydziestych sytuacja wyglądała odmiennie, akcja
rewindykacyjna zaś nabierała cech dyskryminacji prawosławia. Duchowieństwo
prawosławne traciło obiekty, w których odprawiano nabożeństwa dla 151
wiernych, a nędza
wsi
najczęściej nie dawała możliwości budowy nowych.
Zainteresowana ludność białoruska lub ukraińska traktowała ową akcję jako
jedną z form
polonizacji.
Ks,
Hieronim E.
Wyczawski
pisał:
“Wprawdzie trudno było Cerkwi podważyć na drodze prawnej legalność żądań
katolików, ale fakt zwrotu wielu świątyń, przy których od lat mieli
prawosławni zorganizowane swoje ośrodki duszpasterskie, odczuła Cerkiew jako
krzywdę. Jako formalne zagrożenie swego wyznania przyjęły kierownicze czynniki
c
erkiewne zainicjowaną przez katolickich biskupów:
Przeździeckiego,
Łozińskiego,
Szelążka,
Jałbrzykowskiego,
a prowadzoną głównie pr
z
ez jezuitów
obrządku bizantyńskiego akcję unijną wśród prawosławnych
(...)".
W rezultacie
powstały między obu wyznaniami ostre konflikty, które wzmagał fakt, że miały
one doniosłe dla
wiernych aspekty narodowe.
/
Wpływy rosyjskie utrzymywały się także w niektórych
urżędacłi
polskich na
Polesiu, Wołyniu,
Nowogródczyźnie
i Wileńszczy
ź
nie. Brak urzędników naro-
dowości polskiej spowodował, że po ustaleniu granic zatrzymano w wielu
wypadkach dawnych
urzędniHfcw
Rosjan; działo się tak zwłaszcza w małych
miejsc
o
wościach. Jeszcze w latach trzydziestych problem
teh
nie został
rozwiązany. 2 grudnia 1932 r. mówił starosta powiatu
kobryńskiego
na naradzie
naczeln
i
ków miejscowych urzędów państwowych:
“(...)
niedopuszczalny w urzędach
jest język rosyjski, rozbrzmiewający jeszcze dość często i podtrzymywany nawet
przez jednostki rosyjskie będące na służbie państwowej i samorządowej
polskiej".
U progu niepodległości szkolnictwo rosyjskie w spadku po zaborach rozbudowane
było nieproporcjonalnie do liczby Rosjan. W latach następnych ulegało szybkie-
mu ograniczaniu. Wynikało to
m.in.
ze stosunkowo małej liczby uczniów
narodowości rosyjskiej oraz z postanowień ustawy z 1924 r
.,
która nie
przewidywała
istnie-
152
ni
ą
publicznych szkół z językiem rosyjskim. W rezultacie liczba szkół
powszechnych z rosyjskim językiem nauczania zmalała z osiemnastu (w tym
czternaście szkół publicznych) w 1923/24 r. do pięciu (w tym jedna publiczna)
w 1937/38 r
.;
liczba uczniów zmniejszyła się z 2741 do 629. Oprócz tego w
1937/38 r. istniała jedna szkoła publiczna dwujęzyczna —
polsko-rosyjska.
W
porównaniu z niewielką liczbą szkół powszechnych bardzo rozbudowane były
szk
o
ły średnie. W 1937/38 r. istniały w Polsce cztery gimnazja z rosyjskim
językiem
nauczania.
Ś
rodowisko rosyjskie w Polsce utrzymywało także własne organizacje dobroczynne
oraz stowarzyszenia kulturalne, które w kilku miastach miały swe domy.
Działalność ich ograniczała się do kręgu osób najbardziej zainteresowanych.
•
Znacznie bardziej skomplikowane były problemy mniejszości litewskiej. Według
opublikowanych danych spisu ludności z 1931 r. koncentrowała się ona w wo-
jewództwach wileńskim (6C,8 tys. osób) oraz białostockim (13,1 tys. osób);
mała grupa Litwinów (2,5 tys. osób) mieszkała także w województwie
nowogródzkim (zwłaszcza w powiecie
lidzkim).
Sądzić wolno, iż rzeczywista ich
liczba sięgała 100 tys. osób (tak ocenia ją Stanisław
Mauersberg),
a może
nawet 186 tys. (jak szacował Janusz Ostrowski). W przeszłości zasięg języka
litewskiego był znacznie
rozleglejszy
(wg danych z 1863 r. w diecezji
wileńskiej mieszka
ł
o 213 tys. Litwinów, a w mińskiej — 64 tys.
),
lecz w ciągu
XIX w. stopniowo zmniejszał się pod wpływem języka polskiego. Przyczyny
takiego oddziaływania języka polskiego wyjaśniała Halina
Turska:
“
Dla ludności
białoruskiej posiadał on tylko przewagę kulturalną: wyzbycie się bowiem w
wiekach ubiegłych przez klasy wyższe
bia-łoruszczyzny
na rzecz języka
polskiego ze
pc
hnę
ł
o
dia-
•
-
'
153
lekty
białoruskie, podobnie jak litewskie, na niższy szczebel socjalny i
kulturalny. Przyswajanie języka polskiego było natomiast dla Białorusinów
pozbawione momentów utylitarnych, momentów korzyści, tak wyraźnie
uwypuklających się w procesie
polonizacji
Litwinów. Białorusin nie miał
kłopotów językowych: rozumiał język polski i rosyjski, sam był przez Polaków i
Rosjan rozumiany, a w stosunkach z Litwinem ten ostatni był stroną
przystosowującą się. Dlatego w
ł
ościanin białoruski nie odczuwa potrzeby
porzucenia swego języka, który jest dla niego życiowo zupełnie dogodny".
Przemiany te opisywał Tadeusz
Łopalewski:
“Chłop
litewski pod wpływem kościoła i dworu wchodził w fazę
dwujęzyczności
(...),
by
już w drugim, najdalej trzecim pokoleniu zachować jedynie litewskie nazwisko,
a mówić i myśleć po polsku. Nie znaczyło to jeszcze, że równolegle osiągał
poczucie narodowe — a przecież protestował, gdy na podstawie brzmienia
nazwiska brano go za Litwina — rozumiejąc, iż Litwinem przecież jest ten,
który mówi po litewsku". Proces polonizacji w latach międzywojennych w
zasadzie należał już do przeszłości. Wpływało na to istnienie niezależnego
]^
ń-
stwa
litewskiego, oddziałującego politycznie i
prom^-
niującego
kulturą przez granicę.
^
Litwini w Rzeczypospolitej Polskiej mieszkali przeważnie w pobliżu granicy z
Litwą — w powiatach
świę-ciańskim,
wileńsko-trockim
oraz suwalskim. W niektó-
r
ych gminach stanowili większość, w innych przemieszani byli z Polakami.
Niemal wszyscy utrzymywali się z rolnictwa (ponad 90 proc
.),
a bardzo niewielu
mieszkało w miastach. W samym Wilnie spis wykazał jedynie 1579 osób uznających
litewski jako język ojczysty. Jeśliby nawet uznać, że w rzeczywistości miesz-
kało tam znacznie więcej Litwinów, to nawet zwielokrotnienie oficjalnie
podanej liczby dałoby znikomy
odsetek. 154
W tradycjach litewskich Wilno było jednak stolicą, miastem związanym ze
wspaniałą, odległą przeszłością, z imionami wybitnych władców — legendarnych i
rzeczywistych. Wilno też stało się siedzibą najważniejszych organizacji
litewskich w Polsce.
Kwestia litewska miała duże znaczenie polityczne, gdyż ustalenie granicy
polsko-litewskiej
nastąpiło w wyniku zbrojnego konfliktu. W ciągu wielu lat
Litwa nie uznawała faktów dokonanych i nie utrzymywała żadnych stosunków z
Polską. Dopiero w 1938 r
.,
w odpowiedzi na polskie ultimatum, obydwa państwa
otworzyły placówki dyplomatyczne, nawiązały łączność kolejową i pocztową. W
Kownie działał Związek Wyzwolenia Wilna, który ogłosił
tzw.
pr
z
ykazania
wileńskie, swego rodzaju kodeks moralny rozpoczynający się od słów: “Jam jest
Wilno, twoja odwieczna stolica, znajdująca się obecnie w polskiej niewoli".
Fatalne stosunki między państwami odbijały się
u-jemnie
na położeniu
mniejszości litewskiej w Polsce, jak również mniejszości polskiej na Litwie.
Przedstawiciele tychże mniejszości zaciekle bronili swych interesów i
przeciwstawiali się polityce władz.
7 grudnia 1921 r. powstał tymczasowy Wileński Komitet Litewski, który miał
ambicję reprezentowania społeczności litewskiej w Polsce. Zbojkotował on wy-
bory do Sejmu Wileńskiego, następnie zajął negatywne stanowisko
webec
włączenia Litwy
Ś
rodkowej do Polski. Komitet skupiał te środowiska, które
miały nadzieję na przyłączenie
Wileńszczyzny
do Litwy, a dora
ź
nie usiłowały
utrzymać i rozwijać świadomość narodową wśród społeczności litewskiej w
Polsce. Niektórzy Litwini wiązali przyszłość narodu z rewolucją socjalistyczną
i działali w ruchu komunistycznym.
Do najważniejszych problemów mniejszości litewskiej należała troska o
szkolnictwo w języku ojczystym. Istniały w Polsce litewskie szkoły publiczne
oraz prywatne; ich liczba ulegała znacznym zmianom, przede
155
wszystkim pod w
p
ływem zmiennych koniunktur w stosunkach
polsko-litewskich.
Na
porządku dziennym było stosowanie represji wobec szkół litewskich w Polsce w
odwet za dyskryminacyjne poczynania władz Litwy wobec mniejszości polskiej.
Liczba publicznych szkół powszechnych z litewskim językiem nauczania spadła z
52 w 1922/23 r. do siedmiu w 1925/26 r
.,
następnie wzrosła do 45 w 1936/37 r.
i ponownie spadła do dziewięciu w 1937/38 r. Liczba szkół dwujęzycznych p
o
l-
sko-litewskich natomiast wykazywała, generalnie rzecz biorąc, wzrost, przy
stosunkowo małych wahaniach. W 1922/23 r. była jedna taka szkoła, w 1937/38 r.
— 44 szkoły. Zmienna była także liczba szkół prywatnych:
w 1922/23 r. istniało 40 takich szkół, w 1925/26 — 97, a w 1937/38 r. — już
tylko 14. Oprócz tego działały dwa prywatne gimnazja z litewskim językiem
nauczania — w Wilnie i
Swięcianach.
To ostatnie uległo likwidacji w 1936 r
.,
gdyż władze szkolne bardzo krytycznie oceniały poziom nauczania.
Szkoły prywatne utrzymywało towarzystwo “Rytas
"
, które korzystało z subwencji
płynących z Kowna. Znajdowały się one przeważnie na
wsi
i tak jak zazwyczaj
szkoły wiejskie w Polsce miały najczęściej tylko jednego nauczyciela, co
oznaczało ograniczony zakres nauczania. Towarzystwo “Rytas
"
podejmowało
starania o otwarcie nowych szkół z litewskim językiem naucza
^
ni
ą
, lecz władze
szkolne odnosiły się niechętnie do tych wniosków. Odmawiały często
zatwierdzenia nauczycieli, a niektóre szkoły zamykały z powodu wychowywania
uczniów w duchu nieprzyjaznym Polsce oraz korzystania z podręczników o
antypolskim nastawieniu, które sprowadzano z Litwy.
Statystyka szkolnictwa litewskiego w Polsce skłania do wniosku, że w latach
trzydziestych na plan pierwszy wysunęła się tendencja władz do jego
stopniowego likwidowania. Toteż organizacje litewskie podjęły próby
rozwinięcia nauczania domowego, lecz władze szko
l
ne
156
przeciwdziałały również takiej formie nauki. Nauczycieli, którzy podejmowali
nauczanie domowe bez odpowiedniego zezwolenia, pociągano do odpowiedzialności
karnej.
Tendencja do poprawy położenia oświaty litewskiej ujawniła się dopiero w lecie
1939 r
.,
kiedy na żądanie Ministerstwa Spraw Zagranicznych wojewódzkie władze
wileńskie udzieliły zezwolenia na wznowienie działalności niektórych oddziałów
towarzystwa
“Rytas"
oraz zgodziły się na otwarcie kilku szkół.
Restrykcyjna polityka władz polskich wobec szkół litewskich wpływała na
narastanie uczuć rozgoryczenia i niechęci. Jak notował Aleksander
Wysocki,
autor studium poświęconego stosunkom w powiecie suwalskim:
“Trzeba przyznać, że ludność litewska więcej oddaje się czytaniu gazet od
ludności wiejskiej polskiej — nic też dziwnego, że jest dobrze uświadomiona
pod względem narodowym. Ludność litewska nie tylko w domu, ale wszędzie —
nawet i w urzędach gminnych posługuje się językiem litewskim, a czasami wymaga
znajomości mowy litewskiej od
pisarzów
gminnych. Rzecz prosta, że wymogi te
nie są uwzględniane, ale przeważnie każdy pisarz z gminy pogranicza
litewskiego zna ten język, który jest mu niezbędny chociażby w styczności ze
starszym pokoleniem, które w znacznej części nie zna języka polskiego".
Litwini zawzięcie bronili swych praw językowych także na gruncie kościelnym.
Cytowany autor monografii o powiecie suwalskim pisał: “Kościół staje się (w
końcu XIX w. —
J.T.)
ogniskiem ruchu narodowościowego litewskiego. Księża
organizują Stowarzyszenia
św.
Kazimierza, które do dziś dnia istnieją, oraz
wygłasza j ą dwa kazania: jedno w języku polskim dla Polaków, drugie — w
litewskim dla Litwinów. (...) Pieśni religijne były śpiewane w kościele i po
polsku, i po litewsku — zależało od tego, kto je pierwszy rozpoczął:
Polak czy Litwin".
157
Język litewski miał prawo obywatelstwa w kościołach
Wileńszczyzny
za czasów
sprawowania rządów w diecezji przez biskupa Jerzego
Matulewicza,
którego wśród
Polaków krytykowano za sprzyjanie Litwinom. Kiedy w 1925 r. rządy po nim objął
Romuald
Jałbrzykowski,
stosunki uległy zmianie. Stopniowo księża Litwini mu-
sieli przenosić się do innych parafii, likwidowano kazania w języku litewskim
oraz litewskie śpiewy. Na tym tle dochodziło nawet do bójek na terenie świątyń
między demonstrantami polskimi a Litwinami, stającymi w obronie ojczystego
języka.
Ostatnią z mniejszości wymienionych w publikacjach spisowych byli Czesi.
Zdecydowana ich większość — 31 tys. — zamieszkiwała województwo wołyńskie,
mała stosunkowo grupa — 4,1 tys. — województwo łódzkie, w niektórych z
pozostałych województw spis wykazał po kilkaset osób podających czeski jako
język ojczysty. Na podkreślenie zasługuje znikoma ich liczba w województwach
graniczących z ziemiami czeskimi i słowackimi.
W województwie śląskim spis wykazał zaledwie 288
osób o czeskim języku ojczystym, choć
Ś
ląsk Cieszyński, który stanowił
przedmiot sporu
'
między
PoL-Y
• ską
a Czechosłowacją, wchodził przed pierwszą
wojną
^^g
światową w skład ziem czeskich, wewnątrz
Austro-
•
-Węgier. Wbrew
pozorom liczba ta w zasadzie odpowiadała rzeczywistości. Konflikt zbrojny o
przebieg granicy, przygotowania do plebiscytu (który ostatecznie się nie
odbył), połączone po obu stronach z zażartą agitacją nacjonalistyczną,
wywołały na tej ziemi ostre napięcia. W rezultacie najbardziej czynne w
agitacji osoby wyemigrowały; pamiętać zresztą należy, iż w tej części
Ś
ląska
Cieszyńskiego, która na mocy decyzji mocarstw przypadła Polsce, także przed
wojną mieszkało niezbyt wielu Czechów.
158
Czesi mieszkali w tych regionach Polski, dokąd w przeszłości kierowała się ich
emigracja. Najwcześniej — w początkach XIX w. — przybyli wychodźcy czescy do
województwa łódzkiego, gdzie osiedlali się uchodząc przed nietolerancją
religijną. Ośrodkiem czeskim stało się małe miasteczko
Ż
elów, które rozwijało
się w pierwszej połowie XIX w. dzięki dobrej koniunkturze w przemyśle
włókienniczym. Przybysze byli przeważnie specjalistami — rzemieślnikami i
robotnikami — w tej dziedzinie. Niektórzy
asymilowali
się w środowisku pol-
skim, lecz większość zachowała język, tradycję i wiarę ewangelicką. Rzecz
jasna, że z punktu widzenia interesów politycznych państwa polskiego niewielka
grupa Czechów nie miała żadnego większego znaczenia; kultywowanie ojczystych
tradycji nie kolidowało z ich lojalnością dla Rzeczypospolitej Polskiej.
Osadnictwo Czechów na Wołyniu rozwinęło się po uwłaszczeniu chłopów, na
przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XIX w. Sprzyjały temu wów-
czas niskie ceny ziemi. W latach następnych większość przybyszów pod naciskiem
władz rosyjskich przyjęła prawosławie, zachowując jednak język i tradycje oj-
czyste. Utworzenie Rzeczypospolitej Polskiej dało im możliwość zakładania
szkół o czeskim języku nauczania i rozwoju życia społecznego.
Czesi wołyńscy byli przede wszystkim rolnikami;
mieszkali w założonych przez siebie osadach w powiatach
dubieńskim,
łuckim,
rówieńskim
i
zdołbunowskim.
Od sąsiadów — Ukraińców i Polaków —
odróżnialFsię
lepszym gospodarowaniem oraz większą przeciętną zamożnością. Opracowanie
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z kwietnia 1938 r. charakteryzowało następu-
jąco stan zamożności Czechów: “Ich gospodarstwa rolne są wybitnie intensywne i
stoją na wysokim stopniu kultury
.
rolnej. Czesi rozwinęli szeroką uprawę
chmielu, uzyskując z jednej
stronypopłatny
artykuł eksportowy, z drugiej —
surowiec przemysłu browarniczego, 159
jeszcze nawet i obecnie w znacznej mierze opanowanego przez Czechów.
Przeciętny obszar gospoda
r
stwa czeskiego stanowi około 20 ha, nierzadko jednak
są odchylenia wzwyż do 100 ha. Nadto w rękach ich znajduje się szereg zakładów
przemysłowych, jak: młyny, odlewnie żelaza, fabryki i składy narzędzi rolni-
czych
itp."
Zamożność ułatwiała zachowanie odrębności, a nawet separowanie się od
otoczenia. Ludność czeska — zarówno w województwie łódzkim, jak wołyńskim —
nie brała udziału w życiu politycznym. Pielęgnowanie ojczystego języka,
utrzymywanie kontaktów z ziemiami czeskimi władze polskie traktowały pod
koniec lat trzydziestych jako dowód szowinizmu, choć Czesi deklarowali i
zachowywali lojalność wobec państwa polskiego. Cytowane opracowanie o Czechach
wołyńskich stwierdzało: “Politycznie jednolita, zachowująca pozory całkowitej
uległości wobec Polski, ludność czeska stanowi element nie
asymilujący
się,
ale jednocześnie i niepodatny na propagandę wywrotową. Tym niemniej jej
krzepnięcie w zwarty organizm, podległy dyrektywom central zagranicznych,
tworzy z niej systematycznie obce ciało w organizmie zbiorowym". Autor
memoriału postulował więc ograniczenia w stosunku
•
do organizacji czeskich,
zmniejszenie liczby szkół,
zifc
J lecał
utrudniać wyjazdy do Czechosłowacji,
skłaniać^B
do wstępowania do organizacji mieszanych narodowo
,
x
W praktyce
sprowadzało się to do presji, zmierzającej
do asymilacji Czechów.
Tymczasem ludność czeska — zwłaszcza na Wołyniu — przywiązywała wielką wagę do
zachowania tradycji oraz odrębności narodowej. Troszczyła się o utrzymywanie
własnych organizacji oraz o rozwój nauczania w języku ojczystym.
"
W
przeszłości szkoły czeskie miały charakter religijny, lecz w latach pierwszej
wojny światowej charakter świecki nadali im przebywający
160
na Wołyniu czescy jeńcy wojenni. Po powstaniu państwa polskiego szkoły te
nadal istniały, aczkolwiek borykały się z licznymi kłopotami. Do
najważniejszych należał niedostatek wykwalifikowanych nauczycieli, co odbijało
się ujemnie na po
z
iomie nauczania. Stosunkowo lepiej przedstawiała się nauka
przedmiotów związanych z ojczystymi tradycjami, gorzej natomiast tych, które
wykładano w języku polskim.
W latach międzywojennych stopniowo malała liczba szkół publi
c
znych z czeskim
językiem nauczania. W 1924/25 r. było ich dziewiętnaście oraz jedna szkoła
dwujęzyczna, w 1937/38 r. były cztery szkoły
czesko--polskie,
a z czeskim
językiem nauczania tylko trzy. Równocześnie liczba szkół prywatnych (wyłącznie
z czeskim językiem nauczania) zwiększyła się z jednej do trzynastu. W
niektórych szkołach z polskim językiem nauczania wprowadzono dodatkowo naukę
języka czeskiego.
Szkoły prywatne utrzymywała założona w 1923 r. Czeska Macierz Szkolna,
korzystająca z pomocy organizacji działających w Republice Czechosłowackiej.
Nauczyciele
m.in.
mogli brać udział w kursach organizowanych w Czechosłowacji.
Społeczność czeska na Wołyniu stworzyła również inne dobrze działające lokalne
organizacje, wśród których należy wymienić Towarzystwo Rolnicze, St
ó
wa
-.
rzyszenie
Sportowe “Sokół" oraz Ochotnicze Straże Pożarne,
Brak danych wyodrębnionych w wynikach spisu ludności powoduje, że liczebność
pozostałych mniejszości narodowych w Polsce może być jedynie przedmiotem
szacunków opartych na dokumentach lub na literaturze etnograficznej z lat
międzywojennych, ewentualnie na nielicznych badaniach późniejszych.
H
— Ojczyzna...
161
Najmniej wiadomo o mniejszości słowackiej. Słowacy mieszkali przede wszystkim
w pogranicznych wioskach powiatu nowotarskiego. Orientacyjny szacunek pozwala
przypuszczać, że było ich około ośmiuset. Pamiętać jednak należy, iż na
pograniczu znajdowały się grupy ludności o słabo rozwiniętej świadomości naro-
dowej, łatwo ulegające rozmaitym naciskom i wpływom. Być może więc szacunek
ten jest zbyt niski, a trudna do stwierdzenia, choć zapewne niewielka, liczba
Słowaków została zapisana w kwestionariuszach spisowych z językiem polskim
jako ojczystym. Nawet i to zastrzeżenie nie zmieni faktu, że w Polsce
mieszkało
niewielu Słowaków.
Wioski, o których mowa, należały przed pierwszą wojną światową — w granicach
monarchii habsburskiej
— do ziem węgierskich, a w okresie ustalania granic zgłosiła do nich pretensje
Polska. Arbitralna decyzja mocarstw podzieliła sporne tereny między Polskę i
Czechosłowację. Podobnie jak na
Ś
ląsku Cieszyńskim przewidywano tu początkowo
plebiscyt, a w ogniu przygotowań narastały konflikty. W rezultacie wielu dzia-
łaczy słowackich z wiosek przyznanych Polsce wybrało emigrację, do Polski zaś
przybyli niektórzy polscy działacze zza południowej granicy.
Słowacy zajmowali się niemal wyłącznie rolnictwem.
•
Podgórskie ziemie były
niezbyt urodzajne, gospodarstw
a
•
przeważnie niewielkie, toteż warunki życia
mieli trud-
X« ne
przez cały okres międzywojenny. W okolicach tych
•
— na Spiszu i Orawie — zachowały się jeszcze relikty feudalnej własności
ziemskiej, zlikwidowane ustawami
z lat 1931 i 1932.
Niewielka liczebność Słowaków i trudne warunki ekonomiczne, w jakich się
znajdowali, stały się zapewne podstawowymi przyczynami, dla których nie
istniało w Polsce szkolnictwo słowackie. Język słowacki utrzymywał się w
kościołach, przede wszystkim w formie śpiewów religijnych.
Niewiele liczniejsi byli
.Ka
raimi,
-
których liczbę w 1935 r. szacowano na
około 1,5 tys. osób. Poświęcono im najwięcej uwagi w literaturze zapewne z
tego powodu, że badania nad ich kulturą i przeszłością łączyły się z
rozwiniętymi w Polsce studiami
orientalistycz-nymi,
jak również i z tej
przyczyny, że spośród nielicznego środowiska Karaimów wyszło kilku wybitnych
uczonych.
Przed rozbiorami osady
karaimskie
znajdowały się we wschodnich regionach
Rzeczypospolitej oraz na Krymie. Po 1918 r. w granicach państwa polskiego
znalazły się niewielkie gminy w Haliczu (były zabór austriacki) oraz jedna
duża — w Trokach niedaleko Wilna, gdzie znajdowała się siedziba
chachama,
najwyższego zwierzchnika duchowego Karaimów; drugi
chacham
miał siedzibę na
Krymie. W latach dwudziestych w wyniku migracji powstała czwarta gmina
karaimska
w Wilnie.
Karaimi (określani w niektórych dokumentach jako
Karaici)
mieli odrębny język
należący do rodziny języków tureckich (stąd wynikało zainteresowanie nimi
orientalistów)
i odróżniali się religią. Podstawą jej był Stary Testament; nie
uznawali Nowego Testamentu, a od wyznawców religii mojżeszowej różnili się od-
rzucaniem
Talmudu
oraz wszelkich komentarzy. Pokrewieństwo z religią
mojżeszową powodowało, że traktowano ich jako sektę tego wyznania; tak
np.
odnosiło się do nich ustawodawstwo austriackie. W rzeczywistości różnice
religijne były znaczne, a oprócz tego Karaimi mówili całkowicie odmiennym
językiem i mieli inne tradycje. W wielu dokumentach, a tak
ż
e w literaturze
znaleźć można dowody ostrych konfliktów dzielących wyznawców obydwóch religii.
Karaimi mieszkający w Polsce bardzo ucierpieli podczas pierwszej wojny
światowej. Memoriał gminy w Haliczu z czerwca 1920 r. stwierdzał: “Lud
karaimski
osiadły niegdyś w 18 osadach Rzeczypospolitej
Pol-
163
skiej
i cieszący się opieką jej królów i rządów wraz z upadkiem Polski i on
też podupadł. Obecnie zamieszkały w kilku zaledwie osadach doznał wszystkich
okropności ostatniej wojny powszechnej. Najbardziej ucierpieli
Karaici
w
Haliczu. Oprócz zamieszkałych kilku rodzin rolniczych w sąsiedniej
wsi
Załukiew,
oprócz paru domów w śródmieściu mieli oni własną nad
Dnie-strem
dzielnicę, własną ulicę, zwaną Kara
te
ką. W roku 1913 wielki pożar zniszczył
całą tę ulicę tak, że z liczby 18 gospodarstw ocalało tylko 4 — a 14 domostw
wraz ze świątynią padło ofiarą płomieni". Zaledwie odbudowaną dzielnicę
karaimską
podczas wojny ponownie zniszczyli Niemcy. Dotkliwe zniszczenia do-
tknęły także Karaimów w pozostałych gminach.
Utrzymywali się przeważnie z niewielkich gospodarstw rolnych, drobnego
rzemiosła i handlu, nieliczna inteligencja miała również skromne dochody,
toteż z trudem — przy pomocy państwa — tworzyli na nowo materialne podstawy
swego bytu.
Jedną z pierwszych trosk Karaimów było odbudowanie ich organizacji wyznaniowej
oraz świątyń,
j
ak również przywrócenie szkół religijnych. O trudnościach
świadczyć może podanie gminy halickiej do Ministerstwa Wyznań Religijnych i
Oświecenia Publicznego
“(...)
o ustanowienie nauczyciela języka
karaickiego
i
hebrajskiego w Gminie naszej wyznaniowej w Haliczu
ora^
zaopatrzenie tak tegoż
nauczyciela, jako też
hazzana,
t
]?
kapłańskiego przewodnika naszeg
o
, w
odpowiednie wynagrodzenie za pracę i środki utrzymania, gdyż Gmina nasza jest
już teraz za szczupła i za uboga, aby własnym kosztem utrzyma
ć
obu tych
przewodników naszych duchownych
,
a bez nich ta garstka ludu naszego, będącego
żywym pomnikiem niespożytej tolerancji polskiej, zostanie skazana na zagładę".
Władze polskie wprawdzie nie przyznały dotacji w postulowanej — skromnej
zresztą — wysokości, lecz systematycznie wspomagały finansowo gminy
karaimskie,
zarówno w
164
pracach nad odbudową św
i
ątyń, jak w utrzymaniu duchownych i nauczycieli.
Najważniejszą rolę w życiu Karaimów odegrała gmina wileńska, do której
należało
m.in.
kilku urzędników zajmujących odpowiedzialne stanowiska państwo
-
we. Z ich środowiska wyszły inicjatywy prawnego uregulowania położenia
obywateli wyznania
karaimskiego
w Polsce, odbudowy hierarchii duchownej (urząd
cha-chama
w Trokach pozostawał nie obsadzony od wielu lat), a wreszcie tam
powstała organizacja świecka — Wileńskie Stowarzyszen
i
e Karaimów.
Po długich dyskusjach wśród członków gmin oraz po rozmowach z
przedstawic
i
elami władz doszło do uzgodnienia zasadniczych norm prawnych,
które posłużyły najpierw do wydania przepisów tymczasowych, a wreszcie do
opracowania ustawy o wyznaniu
kara-imskim,
uchwalonej dop
i
ero w 1936 r.
Ważnym krokiem w odbudowie organizacji wyznaniowej był wybór
chachama.
Po
uzyskaniu aprobaty władz państwowych, w październiku 1927 r. ogólnopolski
zjazd delegatów gmin
karaimskich
wybrał na ten urząd Seraj
e
chana
Szapszała,
urodzonego na Krymie i przez pewien czas sprawującego urząd chachama
taurydzkiego.
Był on ceniony jako wybitny
orienta-lista,
doskonały znawca
języków. Wileńskie władze wojewódzkie chętnie więc powitały jego wybór w
nadziei, że podejmie współpracę z Uniwersytetem im. Stefana
Batorego w Wilnie.
Społeczność karaimsk
ą
dystansowała się od sporów politycznych, niektórzy jej
przedstawiciele brali udział w polskim życiu intelektualnym. Ukazywały się dwa
czasopisma karaimskie — jedno w języku polskim, a drugie w języku
karaimskim.
Drukowano książki i broszury; niektóre publikacje korzystały z dotacji władz
państwowych. W latach trzydziestych powstało w Wilnie Muzeum Karaimskie.
165
Niezmiernie skąpe informacje mamy o cygańskiej mniejszości narodowej. Liczba
Cyganów — według szacunku Jerzego
Ficowskiego
— wynosiła w 1930 r. niemal 30
tys. osób. Wędrowny tryb życia wielu Cyganów oraz analfabetyzm stawały na
przeszkodzie ujęciu ludności cygańskiej w zestawieniach statystycznych.
Nieufność Cyganów w stosunku do obcych, najczęściej nieżyczliwie nastawionych,
stawiała dodatkowe przeszkody przed badaczami ich życia.
Cyganie docierali na ziemie polskie od kilku stuleci, a wędrowny tryb ich
życia powodował, że w rozmaitym czasie przebywały tu różne ich grupy. Dzielili
się na szczepy o odmiennym dialekcie, różnych, tradycyjnie uprawianych
zawodach, a w związku z tym o odmiennej zamożności. Istniały między nimi nie
tylko rozbieżności, lecz nieraz nawet ostre konflikty. Zróżnicowane
wewnętrznie były także szczepy. Wędrowny tryb życia i odseparowanie się od
osiadłej ludności, specyfika obyczajów oraz otaczająca je tajemniczość
sprzyjały powstawaniu różnych legend oraz stereotypów niechętnych Cyganom.
Powszechnie przypisywano im oszustwa i złodziejstwo, nieraz znajomość magii i
kontakty z siłami piekielnymi. Krążyły opowieści, że porywają dzieci. Cyganów
obawiano się, lecz zarazem ceniono ich umiejętności: znajomość chorób
z
wie-
rzęcych, zwłaszcza wiedzę o koniach, kowalstwo,
ślu^
sarstwo,
talenty muzyczne.
/
Utrzymujący się od wieków koczowniczy tryb życia kształtował obyczaje
kolidujące nieraz z interesami okolicznej ludności. Cyganie wędrujący przez
kraj i przyciśnięci biedą dokonywali czasem drobnych kradzieży, zwłaszcza
żywności. Rzadko natomiast, wbrew obiegowym opiniom, brali udział w napadach
bandyckich. W południowej części Polski mieszkali także Cyganie osiadli,
zajmujący się rozmaitymi rzemiosłami, zwłaszcza metalowymi oraz
kamieniarstwem.
Problem wędrownych Cyganów wyłamujących się
spod kontroli administracji niepokoił od dawna władze, toteż w przeszłości,
także w czasach zaborów, wydawano przepisy prawne, które miały zmusić ich do
porzucenia dotychczasowego trybu życia, osiedlenia się i upodobnienia do
miejscowej ludności. Działania te nie przynosiły wyników, gdyż sprowadzały się
do przymusowego narzucania obcych Cyganom obyczajów oraz odbierania im ich
kultury. W latach międzywojennych władze nie próbowały już działań prawnych.
Jerzy
Ficowski
pisze: “Władze sprawę ludności cygańskiej załatwiły inaczej,
bez uciekania się do ustaw, bez prób istotnego, realnego uzdrowienia sytuacji
i poprawienia bytu cygańskich obywateli naszego kraju. Chwycono się innych
metod opanowania i utrzymania w karbach ludności cygańskiej. Niektórzy Cyganie
zgłaszali się do polskich władz, przede wszystkim do organów policji,
ofiarowując swe usługi w zamian za potwierdzenie ich królewskiej godności, ich
zwierzchnictwa nad wszystkimi Cyganami w Polsce. Ci przemyślni ochotnicy —
pretendujący jednocześnie do władzy królewskiej i do spełniania funkcji w
tajnej policji — to wyłącznie bogate jednostki z klanu
Kełderasza.
Władze nie
zawiodły ich nadziei, przyjmując ich usługi, a ze swej strony odwzajemniając
się im pomocą przy elekcji króla i potwierdzeniem ich władzy urzędowymi
dokumentam
i
. Otwierało to
samozwańczym
»
królikom
«
ogromne pole do nadużyć i
wyzyskiwania podwładnych, a władzom policyjnym dawało teoretycznie możność
dokładniejszego wglądu w cygańskie życie i kontroli przestępczości". W
rzeczywistości taki “król" zyskiwał dogodny instrument szantażowan
i
a innych
Cyganów oraz zdobywania nie kontrolowanych, sprzecznych z prawem dochodów.
Zaznaczyć zresztą należy, iż niewielka tylko część Cyganów uznawała autorytet
owych “władców".
Zróżnicowanie dialektów cygańskich, ulegających wpływom językowym narodów,
wśród których żyły rozmaite grupy, wędrowny tryb życia i zachowanie
167
archaicznych obyczajów stały na przeszkodzie rozwojowi świadomości narodowej
we współczesnym znaczeniu, a przede wszystkim wytworzeniu się jednolitego
języka, wspólnego dla wszystkich Cyganów. Mowa cygańska pozostała nie
skodyfikowana,
a nawet przez długi
c
zas nie zbadana, nie istniało także
odrębne szkolnictwo. Wędrowny tryb życia uniemożliwiał dzieciom uczęszczanie
do jakichkolwiek szkół, toteż analfabetyzm był powszechnym zjawiskiem. Nie
powstała cygańska literatura, a tradycyjne opowieści przekazywano ustnie, w
zmieniających się wariantach. Talenty artystyczne — poza muzyką, tańcem i
pieśniami — wyrażały się w zdobnictwie, które wiązało się z uprawianym rze-
miosłem. Wszystko to powodowało, że na Cyganów spoglądano jak na kłopotliwe
zjawisko etnograficzne, nie zaś jak na mniejszość narodową o szczególnym
charakterze i tradycjach, a także o bardzo trudnych
warunkach życia.
W granicach Rzeczypospolitej Polskiej mieszkali także przedstawiciele innych
narodów, lecz w nieznacznej liczbie: Węgrzy, Anglicy, Rumuni, Francuzi, Grecy,
Turcy, Włosi
itd.
Nie tworzyli oni mniejszości narodowych; żyli przeważnie w
rozproszeniu, wśród Polaków, wykonywali rozmaite zawody, nie zachowywali
odrębności zwyczajów, tradycji oraz nie
formułowal^włas-nych,
odrębnych
postulatów lub
programów^oyli
to emigranci, których do Polski przywiodły
rozmaite okoliczności, nieraz poszukiwanie pracy, niekiedy małżeństwo czy też
wreszcie jakieś inne przyczyny. Takie i im p
o
dobne zjawiska emigracji istniały
i istnieją we wszystkich społeczeństwach kuli ziemskiej.
Kilka słów należy poświęcić także niektórym regionalnym społecznościom,
nawiązującym do odrębnych tradycji narodowych.
168
W województwach wileńskim, nowogródzkim i białostockim mieszkali Tatarzy,
potomkowie osadników z minionych stuleci. Zatracili odrębność językową już
dawno. W połowie XVI w. pisał autor traktatu
Rźsale--i-Tatar-i-Lech:
“(...)
na
nieszczęście porzucili swą mowę (...) a jeżeli nasi nie mogą rozmawiać po
arabsku
lub
turecku,
za to mają znajomość innych języków: każdy bowiem w
naszym kraju posiada dwie mowy, tam powszechnie uważane (polską i
białoruską
)".
Natomiast zachowali odrębność wyznaniową, a także tradycję po-
chodzenia i własne obyczaje.
W wioskach tatarskich budowano świątynie
maho-metańskie
oraz cmentarze
(cmentarz taki powstał również w Warszawie). Wyznanie zostało prawnie uznane.
W 1925 r. w
Wimie
odbył się zjazd delegatów gmin
mahometańskich,
który ogłosił
niezależność związku wyznaniowego
mahometańskiego
w Polsce i wybrał wielkim
muftim
dr. Jakuba
Szynkiewicza,
wybitnego
orientalistę.
Istniał również
Związek
Kulturalno-Oświa-towy
Tatarów
RP.
W 1929 r. w Wilnie powstało Tatar-
skie Muzeum Narodowe, a w 1931 r. Tatarskie Archiwum Narodowe. Ze środowiska
tatarskiego wyszło wielu wybitnych uczonych, nie tylko
orientalistów.
Trudno jednak Tatarów polskich traktować jako mniejszość narodową, ulegli
bowiem asymilacji w środowisku polskim. Jedynie wyznanie, niektóre obyczaje
oraz brzmienie nazwisk przypominały o ich odrębnym pochodzeniu. Związali się
ściśle z polską kulturą i tradycjami, brali udział w walkach o niepodległość.
Na początku lat trzydziestych liczbę Tatarów polskich szacowano na około 6
tys. osób, zamieszkałych przede wszystkim na Wileńszczy
ź
nie i
Nowogródczyź-
nie.
Dane te jednak opierały się na kryteriach wyznaniowych i dotyczyły osób,
które zachowały związek z religią. Zapewne była także pewna liczba osób pielę-
gnujących tatarskie tradycje i obyczaje, choć z religią nie związanych.
169
W województwach
południowo-wschodnich,
a także w niektórych innych regionach
kraju mieszkali Ormianie. Potomkowie dawnych osadników miejskich zachowali w
dużej mierze odrębność wyznaniową (obrządek ormiański), lecz w latach
międzywojennych zatracili już własny język. Utrzymywał się on stosunkowo
długo, gdyż Ormianie jeszcze w XIX w. mieli kontakty handlowe ze swą dawną
ojczyzną, a to sprzyjało zachowywaniu tradycji i kultury. Już jednak przed
pierwszą wojną światową jedynie nieliczni starzy ludzie znali — i to niezbyt
dobrze — język ormiański.
Odrębność wyznaniowa pozwala ustalić w przybliżeniu rozsiedlenie Ormian w
granicach Polski. Przede wszystkim mieszkali oni w województwie stanisławo-
wskim, w największej liczbie w powiecie
kosowskim.
Pewna ich liczba mieszkała
także w południowych powiatach województwa
tamopolskiego,
a ważnym ośrodkiem
religijnym i intelektualnym był Lwów, gdzie znajdowała się katedra ormiańska.
Według danych archidiecezji ormiańskiej na początku lat trzydziestych w Polsce
było 5,2 tys. wiernych. Nie wszystkie jednak rodziny ormiańskie — zwłaszcza
rozproszone w całej Polsce — zachowały wierność swemu obrządkowi, a ponieważ
uznawał on dogmaty wiary katolickiej oraz zwierzchność papieską, wielu Ormian
prawdopodobnie należało do parafii obrządku łacińskiego. Wiadomo bowiem, że
rodziny ormiańskie mieszkały w Warszawie,
Łodzi i w Poznaniu.
Struktura społeczna społeczności
ormiańskiep
wiązała
się z przeszłością ich przodków — kupców i| finansistów, pośredniczących w
handlu Polski ze
^
schodem. Niejeden Ormianin zgromadził znaczny majątek i na-
był dobra ziemskie nie tylko w Polsce, lecz także w krajach sąsiednich.
Znaczny był stan posiadania Ormian polskich w
Besarabii
— wchodzącej w latach
1918— 1940 w skład Rumunii. Rumuńska reforma rolna pozbawiła ich ziemi, lecz
za otrzymane odszkodowania
170
niektórzy kupili folwarki w Polsce. Rodziny ormiańskie były więc stosunkowo
licznie reprezentowane wśród ziemian, zwłaszcza w powiecie lwowskim oraz w
niektórych pow
i
atach województw tamopolskiego i stanisławowskiego.
ińnr*ł)
yli
zamożnymi rolnikami, gospodarującymi na mniejszych parcelach, kupcami, rze-
m
i
eślnikami i drobnymi przedsiębiorcami. Ormiańskie nazwiska występowały także
wśród inteligencji.
Ormianie ulegli asymilacji w środowisku polskim, choć zachowywali tradycję
swego pochodzenia, obyczaje, częściowo także własny obrządek, a przede
wszystkim nie zatracili uczuć wobec swej dawnej ojczyzny. Również ich nie
można traktować jako mniejszości narodowej.
8. Rzeczpospolita wobec mniejszości
Rzut oka na rozmieszczenie mniejszości narodowych na obszarze Rzeczypospolitej
Polskiej pozwala zorientować się, że przeważały one w województwach
wschodnich, we wszystkich pozostałych przytłaczającą większość stanowili
Polacy. Dotyczyło to zwłaszcza województw zachodnich, jakkolwiek do nich zgła-
szały roszczenia niemieckie nacjonalistyczne nurty polityczne. Dane dotyczące
ludności polskiej zawiera tablica 10.
Przegląd ograniczający się do całych województw
pozostawia wiele zagadnień otwartych. Rozmieszczenie ludności na obszarze
dużych jednostek administracyjnych było nierównomierne. Wspominałem już
poprzednio, że w województwie lwowskim powiaty wschodnie miały większość
ukraińską, powiaty zachodnie — większość polską. Samo miasto Lwów, położone
wśród przeważn
i
e ukraińskich
wsi,
miało znikomą przewagę ludności polskiej nad
mniejszościami narodowymi, z których najliczniejsi byli
Ż
ydzi. Większa była
przewaga Polaków w Wilnie, gdzie zapewne stanowili nie mniej niż 60 proc.
mieszkańców. We wszystkich województwach wschodnich ludność polska najczęściej
zamieszkiwała mniej lub bardziej zwarte obszary, gdzie stanowiła zdecydowaną
większość; czasem były to pojedyncze wioski lub gminy, otoczone gminam
i
i
wsiami zamieszkanymi przez chłopów innych narod
o
wości. Niemniej jednak rzadko
udałoby się przeprow
a
dzić ścisłe
172
Tabl
i
ca 10
LUDNOŚ
Ć
POLSKA W POLSCE W 1931 R. WEDŁUG SZACUNKU
Ludnoś
ć
polska
Wojew
ó
dztwa
Ludność
ogółem
(w
tys.)
w tys.
w proc.
ogólu
ludnośc
i
Polska
—^.^
31916 20644 m.
Warszawa
^""l
172 806 Warszawskie
2529 2222 Łódzkie 2 632 2 089
Kieleckie 2 936 2 606 Lubelskie
2465 2006 Białostockie 1644 1117
Wileńskie 1276 641 Nowogródzkie
1057 346 Poleskie 1132 127
Wołyńskie 2086 326 Poznańskie
2107 1903 Pomorskie l 080 969
Ś
ląskie 1295 1144 Krakowskie 2
298 2 053 Lwowskie 3127 1458
Stanisławowskie 1480 241
Tarnopolskie
1600 590
64,7 68,8
87,9 79,4
88,8 81,4
67,9 50,2
32,7 11,2
15,6 90,3
89,7 88,3
89,3 46,6
16,3 36,9
granice etniczne, gdyż oprócz tego bardzo często zdarzało się przemieszanie
wszystkich narodowości.
Zwrócić należy także uwagę, że Polacy zamieszkiwali terytoria położone za
granicą, w państwach sąsiednich. Duża ich liczba znajdowała się w Niemczech,
zwłaszcza na Górnym
Ś
ląsku, Mazurach, Warmii i w niektórych pogranicznych
powiatach Pomorza. W Czechos
ł
owacji polskim skupiskiem były niektóre powiaty
Ś
ląska Cieszyńskiego. Znaczna mniejszość polska żyła na Litwie, skromniejsza —
na Łotwie i w Rumunii. Wsie polskie spotkać można było w niektórych regionach
radzieckiej Ukrainy i Białorusi, mniejsze grupy Polaków — także w miastach
tych republik.
173
Ludność polska charakteryzowała się niektórymi specyficznymi cechami struktury
społeczno-zawodowej.
Dane te, zawarte w tablicy 11, przytaczam z niewielkimi
modyfikacjami za Januszem
Zarnowskim.
Tablica 11
STRUKTURA
SPOŁECZNO-ZAWODOWA
LUDNO
Ś
CI POLSKIEJ W 1931 R.
Ludność polska
Grupy
spoleczno--
zawodowe
Ludność
ogó
ł
em
(w m
i
n)
w m
i
n
w proc.
Og
ó
łem 32,1 20,8 65
•
K asa robotni
c
za 9,4
7,3 78
Og
ó
łem Klasa
robotnicza W tym:
w rolnictwie poza
rolnictwem Chłopi
Inteligencja
Drobnomieszczańst
wo
a
ż
,
i
9.4
3.0 6,4
16,7 1,8
3,4
&U)U
“,-
7,3 78
2,1 70 5,2 81
9,5 57 1,5 83
1,3 38
Szacunek ten jest bardzo niedokładny z kilku względów. Po pierwsze, J.
Zarnowski
zastosował nieco odmienne zasady szacunku struktury społecznej ogółu
mieszkańców Polski oraz ludności polskiej, co wymagało wprowadzenia poprawek.
Po drugie, wszelkie kryteria podziału na klasy społeczne, zastosowane do
podziałów możliwych do uwzględnienia podczas spisu ludności, mają jedynie
charakter orientacyjny. W rezultacie najdokładniejsze są dane dotyczące
najbardziej licznych klas i warstw (robotnicy, chłopi,
drobnomieszczaństwo),
lecz już w odniesieniu do inteligencji możliwy jest stosunkowo znaczny błąd. Z
tych też względów pominąłem szacunki dotyczące klas posiada
j
ących oraz innych
grup ludności, tak więc przytoczon
e
liczby nie są w
pełni porównywalne.
\
Z tymi zastrzeżeniami przyjąć m
o
żemy, iż Polacy
zdecydowanie przeważali wśród robotników oraz inte
rn
ligencji,
podczas gdy wśród chłopów przewaga ich była niewielka, a wśród
drobnomieszczaństwa
stanowili mniejszość. Prawdopodobnie byli też mniejszością
wśród drobnych i średnich przedsiębiorców kapitalistycznych, lecz przeważali w
środowisku największych finansistów
(tzw.
oligarchii finansowej) oraz w
ś
ród
ziemian. Tu
jednate^należy
podkreślić ważny fakt. W województwach zachodnich
wśród drobnomieszczaństwa, drobnych i średnich przedsiębiorców zapewne domino-
wali Polacy, wśród ziemian zaś znaczny odsetek stanowili Niemcy.
Szacunki J.
Zarnowskiego
pozwalają na jeszcze jeden interesujący wniosek. Otóż
wbrew utartym przekonaniom, że chłopi zdecydowanie przeważali wśród ludności
polskiej, udział ich wynosił około 46 proc
.;
jeśli uwzględnić także robotników
rolnych, okaże się, że niewielka tylko większość Polaków żyła z pracy na roli
(56 proc
.).
Społeczeństwo polskie powitało odzyskanie niepodleg
ł
ości jako wielkie
osiągnięcie i zasadniczą zmianę warunków życia. Wprawdzie radykalna lewica
odnosiła się krytycznie do form ustrojowych — politycznych i
społeczno-
ekonomicznych
— powstającego państwa, lecz nie dotyczyło to kwestii
niepodległości. Wyrazem tych postaw społecznych był zarówno udział w
organizacjach niepodległościowych przed 1918 r
.,
jak też walki powstańcze w
Wielkopolsce i na Górnym
Ś
ląsku.
Niepodległość przyniosła olbrzymiej wagi zmiany w położeniu ludności polskiej
wszystkich trzech zaborów. Przede wszystkim powstały możliwości utworzenia na-
rodowego systemu oświatowego. Polskie szkoły wszystkich szczebli istniały
dotąd jedynie w zaborze austriackim, podczas gdy w zaborze rosyjskim tolerowa-
no polskie szkolnictwo prywatne; w zaborze pruskim nawet takie możliwości nie
istniały. W ciągu krótkiego czasu władze Rzeczypospolitej zorganizowały szkoły
powszechne i średnie, obok nich powstały szkoły 175
wyższe w najważniejszych ośrodkach intelektualnych
kraju.
Skutki tego odczuły wszystkie środowiska, lecz przede wszystkim inteligencja.
Dla wszystkich Polaków miało duże znaczenie, że dzieci i młodzież mogły uczyć
się w ojczystym języku. Dla inteligencji zaś otworzyły się nie znane dotąd
możliwości pracy. System oświatowy odczuwał dotkliwy brak wykwalifikowanych
nauczycieli, toteż zatrudniano często osoby bez formalnych kwalifikacji
pedagogicznych. Odbija
ł
o się to wprawdzie ujemnie na poziomie nauczania,
zwłaszcza w małych szkołach wiejskich, lecz mimo wszystko nastąpił postęp,
który umożliwił stopniowe zmniejszanie odsetka analfabetów, wysokiego w
województwach byłego zaboru
rosyjskiego. Ważną zmianą było utworzenie polskiej administracji
na miejsce rosyjskiej lub niemieckiej. Zręby jej — podobnie jak podstawy
polskiego szkolnictwa — powstawały już w latach wojny na terenie okupowanego
przez Niemców i Austriaków zaboru rosyjskiego. I w tym wypadku potrzeby
okazały się większe od liczebności fachowych kadr, gdyż polska administracja
istniała dotąd jedynie w zaborze austriackim.
Dotkliwe braki kadrowe powodowały, że władze polskie starały się powstrzymać
emigrację fachowców niemieckich z województw zachodnich, by nie nastąpiło
zakłócenie sprawności funkcjonowania administracji,
kolei, poczty
itd.
Emigracja Niemców otworzyła pewne możliwości dla
bardziej przedsiębiorczych jednostek z pozostałych obszarów państwa. Wychod
ź
cy
sprzedawali ziemię — gospodarstwa chłopskie oraz folwarki —
wteż
ci, którzy
mieli rezerwy pieniężne lub uzyskali Kredyt, mogli stosunkowo łatwo osiągnąć
awans materialny i społeczny. Wymagało to szybkiej decyzji, umiejętności wy-
korzystania dogodnych warunków, a nieraz także trochę szczęścia.
176
Znacznie mniejsze możliwości osiągnięcia korzyści miał kapitał polski,
najbardziej
'
dotąd rozwinięty w byłym zaborze rosyjskim. Przedsiębiorstwa tam
położone poniosły poważne straty w wyniku zniszczeń wojennych, a
rewołwya
socjalistyczna spowodowała utratę środków ulokowanych w rosyjskich spółkach
oraz w papierach wartościowych. Brakowało więc możliwości, aby skorzystać z
klauzul traktatów pokojowych, które zezwalały Polsce doprowadzić do
przymusowego wykupu niektórych obiektów należących do Niemców. Wspomnieć
warto, że szans
ę
takie wykorzystał u siebie kapitał czeski, gdyż wojna
oszczędziła mu strat i mógł wykupywać przedsiębiorstwa z rąk austriackich oraz
węgierskich.
Ś
rodowiska robotnicze oraz chłopskie oczekiwały od niepodległego państwa
podstawowych reform społecznych. Polska odzyskiwała niepodległość w wyniku
wielkiego ruchu rewolucyjnego, który obejmował całą Europę
Ś
rodkową i
Wschodnią. Powszechne były postulaty reformy rolnej oraz poprawy położenia
robotników;
radykalne ugrupowania stawiały jako cel budowę społeczeństwa socjalistycznego.
Jeśli nawet te ostatnie koncepcje nie zdołały pociągnąć za sobą większości
społeczeństwa polskiego, to przecież ugrupowania umiarkowane i prawicowe
zdawały sobie sprawę z konieczności zmian i ustępstw wobec robotników i
chłopów.
Bezpośrednio po wojnie weszły więc w życie liczne normy prawne ochraniające
robotników, jak ośmiogodzinny dzień pracy, ubezpieczenia społeczne, przepisy
dotyczące bezpieczeństwa i higieny pracy, urlopów. Sejm uchwalił także zasady
reformy rolnej, lecz spotkała się ona z zaciętym przeciwdziałaniem ugrupowań
prawicowych. Dopiero w 1925 r. nowa ustawa określiła, w ograniczonej formie,
tryb parcelacji majątków
z
i
emskich.
Bardzo trudnym i skomplikowanym zagadnieniem było osiągnięcie zjednoczenia
kraju oraz narodu,
podzie-
• Ojczyzna..
.
177
lonego
w ciągu przeszło stulecia między trzech zaborców. Szczególnie złożone
problemy łączyły się z integrac
j
ą ziemi śląskiej, pozostającej poza państwem
polskim przez kilka wieków.
Okres podziału Polski spowodował przede wszystkim
poważne następstwa ekonomiczne. Trzy części, które złożyły się na
Rzeczpospolitą Polską, rozwijały się niezależnie od siebie, wchodząc przed
1918 r. w skład trzech różnych organizmów gospodarczych i tworząc z nimi
jedność. Wewnątrz tych organizmów ukształtował się pewien podział pracy. Jeśli
nawet stwierdzimy, że
np.
Wielkopolska i Pomorze były rolniczym uzupełnieniem
rozwiniętych przemysłowo dzielnic Niemiec, w stosunku do nich pod niejednym
względem upośledzonym, to przecież produkcja rolna tego regionu została
dostosowana do potrzeb całego państwa i korzystała z prowadzonej przez to
państwo polityki ochrony własnego rynku przed obcą konkurencją. W niepodległej
Polsce rolnictwo województw zachodnich znalazło się w całkowicie odmiennych
warunkach ekonomicznych, mniej korzystnych od dotychczasowych, a jednocześnie
musiało sprostać konkurencji rolników z innych dzielnic. O sile więzi
ukształtowanych przed pierwszą wojną światową świadczyć może
f
akt, że do
początku lat trzydziestych w niektórych dziedzinach więcej łączyło rolnictwo
byłego zaboru austriackiego z Czechosłowacją i Austrią niż z pozostałymi
województwami. Dopiero powszechnie zastosowane w Europie bariery utrudniające
handel zagraniczny, wprowadzone w okresie wielkiego kryzysu gospodarczego,
spowodowały osłabienie tradycyjnego handlu
,
i
Olbrzymie różnice dotyczyły systemów pra
w
nych i
administracyjnych. Każda dzielnica ziem polsk
i
ch miała po wojnie własne
przepisy, które były s
t
opniowo ujednolicane; niektóre dziedziny prawa
doczekały się unifikacji dopiero po drugiej wojnie światowej. Integrację
prawną ziemi górnośląskiej opó
ź
niały zobowiązania międzynarodowe Polski, a
komplikowała autonomia. Konsekwencje tego były bardzo poważne dosłownie we
wszystkich dziedzinach. Przedsiębiorstwa każdej dzielnicy podlegały odmiennemu
opodatkowaniu, musiały stosować się do innych zasad przy zawieraniu transakcji
handlowych i zaciąganiu kredytów. Inne normy dotyczące prowadzenia ksiąg stanu
cywilnego powodowały, że na przykład w dawnym zaborze rosyjskim ślub kościelny
stawał się wręcz koniecznością nawet dla ateisty, gdyż urzędnikami stanu
cywilnego byli duchowni uznanych prawnie wyznań. W dawnym zaborze pruskim
natomiast obrzędy religijne były oddziel
o
ne od czynności administracyjnych.
Obowiązywały odmienne zasady funkcjonowania administracji. Tymczasem wiele
stanowisk w całym kraju obejmowali urzędnicy pochodzący z Galicji, gdyż tylko
tam Polacy mieli swobodny dostęp do pracy w urzędach państwowych. Urzędnicy
ci, wychowani w duchu ośmieszanej nieraz austriackiej biurokracji, mieli
doświadczenie fachowe, lecz postępowali w myśl zasad odmiennych od trybu
urzędowania przyjętego w Niemczech lub Rosji. Wywoływało to kon
f
likty oraz
powodowało niejasności.
Odmienny był nawet język. Wprawdzie literacki język polski kształtował się
ponad granicami rozbiorowymi dzięki wymianie literatury — książek i czasopism
— dzięki wyjazdom z jednego zaboru do drugiego, a zwłaszcza dzięki polskim
uczelniom w Krakowie i Lwowie, lecz nawet i tu można było dostrzec specyfikę
dzielnicową, kształtowaną przez inne doświadczenia. Różnił się przede
wszystkim język potoczny, ulegający wpływom zaborców, lecz także przejmujący
historyczne cechy specyficzne regionalnych polskich dialektów.
Przybysz z Królestwa mógł niekiedy nie rozumieć ogłoszenia w prasie
poznańskiej lub ulicznego szyldu. Biurokratyczna terminologia urzędników
galicyjskich pozostawała zagadką dla mieszkańców Kongresówki. 179
Język Polaków wileńskich znajdował się pod silnym wpływem mowy Białorusinów i
Litwinów, podczas gdy w Cieszynie odczuwało się bliskość Czechów. Na tym tle
dochodziło czasem do zabawnych nieporozumień, a
nieraz do konfliktów.
Widoczne to było szczególnie w wojsku, w którym
korpus oficerski składał się z wychowanków trzech różnych armii oraz
ochotniczej formacji Legionów; spotykało się także oficerów, którzy prz
e
szli
przez inne armie. Odmienne regulaminy oraz terminologia pozo
s
tawiły niezatarte
ślady na zachowaniu się oficerów, ubiorze, poglądach. Pisał o tym pułkownik
Marian
Romeyko,
który karierę wojskową rozpoczynał w armii rosyjskiej:
“Generałowie polscy z armii austriackiej tradycyjnie nosili
luźnp
zapięty pas,
opuszczony na biodra pod ciężarem bagnetu, w dodatku ze sprzączką przesuniętą
na bok. Taki wygląd mógł doprowadzić do wściekłości starego oficera z armii
rosyjskiej. Inny, zdawałoby się, drobny szczegół — kwestia salutowania — a
wywołał poważny konflikt między dwoma generałami".
Odmienne były wreszcie niektóre obyczaje, sposoby reagowania na wydarzenia,
zachowanie się w rozmaitych sytuacjach życia codziennego. Inna atmosfera pa-
nowała w Wilnie, Lwowie, Krakowie, Warszawie, Poznaniu, Grudziądzu, Katowicach
i Cieszynie.
Rzecz jasna, w każdym społeczeństwie, w każdym kraju istnieją mniejsze lub
większe różnice regionalne, czasem nawet antagonizmy. W Polsce, która niedawno
dopiero odzyskała niepodległość, łączyło się to z rozmaitymi uprzedzeniami i
podejrzeniami. Jakże często mieszkaniec Kongresówki odwiedzający Katowice
traktował Polaków śląskich jako Niemców, Polacy zaś
yzy-byli
ze wschodu
spotykali się z nieufnością i pode
j
rzliwością, zwłaszcza w wojew
ó
dztwach
zachodnicly
gdyż uważano ich za przesiąkniętych “fatalnymi"
wpfywami
rosyjskimi. Polski patriota pochodzący z Warszawy lub Cieszyna, jeżeli należał
do jednego z Kościołów
ewan-
18
0
gelickich,
bardzo łatwo mógł w Toruniu spotka
ć
się z niechęcią miejscowej
społeczności polskiej, przejawiającą się czasem w ostrej formie.
Wiele musiało przeminąć lat, by owe różnice i antagonizmy odeszły w
przeszłość. Niewątpliwym osiągnięciem okresu międzywojennego była unifikacja
gospodarcza, administracyjna i w znacznej mierze także prawna państwa.
Powstawały w ten sposób przesłanki, które pozwoliły na zmniejszenie lub
złagodzenie różnic między lokalnymi społecznościami polskimi w innych dziedzi-
nach.
Jednym z najważniejszych i najbardziej złożo
n
ych zagadnień, przed którym
i
stanęło społeczeństwo polskie w niepodległym państwie, była kwestia narodowa;
występowała ona w każdej dzielnicy w odmiennej postaci.
Podstawowe koncepcje polityki narodowościowej kształtowały się jeszcze przed
wybuchem pierwszej wojny światowej i łączyły z poglądami na kształt tery-
torialny przyszłego państwa polskiego. Na politykę niepodległej Polski
największy wpływ wywarły koncepcje powstałe w dawnym zaborze rosyjskim.
Tzw.
obóz narodowy, którego stanowisko wyrażał przede wszystkim Roman
Dmowski,
głosił nadrzędność polskiego interesu narodowego nad wszystkimi innymi
zagadnieniami, uznawał nieuchronność i trwałość konfliktów narodowych, a w
praktycznej polityce opowiadał się za egoizmem narodowym. Andrzej
Chojnowski
pisał:
“Wedle tego stanowiska w przyszłym państwie polskim rolę właściwego
suwerena
pełnić miał naród polski, wyłączny dysponent zasobów gospodarczych kraju i
własnego dziedzictwa kulturowego. Inne narodowości miały podporządkować się
politycznej, ekonomicznej i kulturalnej dominacji Polaków. Program ten odma-
wiał niepo
l
skim mieszkańcom państwa prawa do swobodnego rozwoju narodowego,
zmierzając do uc
z
ynienia z nich obywateli niższej kategorii. Konkretnie zaś
postulował konieczność wynarodowienia
(polonizacji)
181
Ukraińców i Białorusinów, całkowitego odizolowania
Ż
ydów od społeczności
polskiej oraz osłabienia gospodarczej i politycznej pozycji ludności
niemieckiej, z perspektywą
repolonizacji
zamieszkałych przez nią terenów".
Narodowi demokraci nie dostrzegali — nawet po odzyskaniu niepodległości przez
Polskę — siły i żywotności ruchów narodowych mniejszości słowiańskich i byli
przekonani, że powstały one wskutek zewnętrznej inspiracji. Łudzili się więc,
że odcięcie tych wpływów pozwoli na stopniowe wynarodowienie niepolskich mie-
szkańców kresów wschodnich. Gdy rzeczywistość zadawała temu kłam, postulowali,
a w miarę możliwości realizowali, politykę ograniczania swobód narodowych.
Pisał więc w 1934 r. znany publicysta
tzw.
obozu narodowego Klaudiusz
Hrabyk:
“
Można, czasem trzeba, ze względów taktycznych, wewnętrznych czy między-
narodowych głosić, że Polska traktuje wszystkich obywateli na równi i zwalcza
jednakowo nacjonalizm polski, żydowski i ukraiński. Praktycznie te deklaracje
nie mają i nie mogą mieć żadnego zastosowania. Polska musi iść po drodze
polityki narodowej
(...)".
Zwolennicy ideologii “narodowej" nie dostrzegali
przy tym niekonsekwencji własnego postępowania oraz nie potrafili wyciągnąć
wniosków z doświadczeń byłego zaboru pruskiego. Tam przecież przed pierwszą
wojną światową okazało się wymownie, że polityka wynaradawiania, pozbawianie
praw narodowych, wykupywanie ziemi i osadnictwo, ograniczenia gospodarcze nie
mogą osiągnąć celu. Jeśli z jednej strony narodowi demokraci zdawali się
przejmować od nacjonalistów niemieckich program polityki wobec mniejszości
nfa
kresach wschodnich, to z drugiej strony
mniejsrości
te, zwłaszcza Ukraińcy,
wykorzystywały doświadc
z
enia organizacji polskich byłego zaboru pruskiego, w
których istotne wpływy mieli właśnie sympatycy narodowej demokracji.
182
W odniesieniu do Białorusinów i Ukraińców program narodowych demokratów
wyrażał lekceważenie ich dorobku oraz przekonanie o wyższości i atrakcyjności
kultury polskiej. W stosunku do Niemców odwoływał się do tradycji oporu
przeciwko germanizacji i zmierzał do cofnięcia jej skutków. Oceniano więc
pozytywnie emigrację Niemców z województw zachodnich, a zwolennicy
“narodowców" w miarę możliwości starali się przyspieszyć proces przechodzenia
własności, zwłaszcza ziemskiej, z rąk niemieckich w polskie. Podejmowano
jednocześn
i
e różne formy oddziaływania na środowiska pochodzenia polskiego w
przekonaniu, że uda się doprowadzić do ponownego związania ich ze społecznoś-
cią polską.
Stanowisko wobec mniejszości niemieckiej kształtowało się w dużej mierze pod
wpływem stosunków
pol-sko-niemieckich.
Narodowi demokraci słusznie dostrzegali
zagrożenie ze strony Niemiec, zwłaszcza w latach trzydziestych, i traktowali
obywateli polskich narodowości niemieckiej jako
forpocztę
ewentualnej
ekspansji. Nie rozumieli jednak i nie widzieli dzielących tę mniejszość
wewnętrznych różnic, narastających w obliczu hitleryzmu.
Ż
ydów traktowali narodowi demokraci jako element obcy, czerpiący korzyści z
wyzysku ludności polskiej, niebezpieczny z powodu odrębnych interesów oraz po-
wiązań międzynarodowych. Postulowano więc walkę z żydowskimi
przedsiębiorstwami, wypieranie ich z handlu, ograniczanie dostępu
Ż
ydów do
studiów i pracy w instytucjach publicznych.
W pewnej mierze poglądy narodowych demokratów zbliżały się do stanowiska
niektórych kół kościelnych. W “Przeglądzie Powszechnym" w 1924 r. znalazła się
wprawdzie cenna deklaracja programowa, sprzeczna z ideologią “narodową": “Dla
ludzi nie hołdujących teoriom ego
i
zmu narodowego ani wszechwładzy państwa, ani
siły jako źródła prawa jasną jest rzeczą, że
zaspoko-
183
j
enie pewnych żądań obcych grup narodowościowych nie jest smutną tylko
koniecznością, ale moralnym obowiązkiem państwa. Takie prawa, jak prawo do
pielęgnowania własnego języka, swoistej kultury i obyczaju są starsze od
wszelkiego nadania państwowego, wypływają bowiem z naturalnego prawa, do
którego pozytywne prawo państwowe winno się starać jak najbardziej przy-
stosować". Niestety, w latach trzydziestych praktyczna postawa przynajmniej
części duchownych odbiegała od
owych wskazań.
Jeśli nawet poważni pisarze katoliccy uzasadniali
prawo mniejszości narodowych do zachowania i pielęgnowania odrębnej kultury,
to przecież w latach międzywojennych Kościół był daleki od tolerancji wyzna-
niowej. Być może obawiano się, iż postawa tolerancyjna wiedzie do obojętności
religijnej, a wrogość wobec innych wyznań świadczy o przywiązaniu do wiary
katolickiej. Niezależnie od przyczyn w publikacjach katolickich nawoływano do
izolowania się od ludzi odmiennej religii — heretyków, pogan,
Ż
ydów oraz od
ateistów. W rezultacie niektóre argumenty religijne wzmacniały wywody
“narodowców". Kardynał
Hiond
pisał w liście pasterskim w 1936 r
.:
“Wpływ
żydowski na obyczajność jest zgubny, a ich zakłady wydawnicze propagują
pornografię. Prawdą jest, że
Ż
ydzi dopuszczają się oszustw, lichwy i prowadzą
handel żywym towarem. Prawdą jest, że w szkołach wpływ młodzieży żydowskiej na
katolicką jest na ogół pod względem religijnym i etycznym ujemny. Ale bąd
ź
my
sprawiedliwi. Nie wszyscy
Ż
ydzi są tacy. Bardzo wielu
Ż
ydów to ludzie
wierzący, uczciwi, sprawiedliwi, miłosierni, dobroczynni". Końcowe
zastrzeżenia nie zmieniały ogólnego tonu rozważań, który szedł na rękę
a
n
tysemityzmowi radykalnych nacjonalistów
,
f
W latach trzydziestych w kołach
“narodpwych"
narastały tendencje wrogie
Ż
ydom.
Zapewne w części był to wpływ antysemickiego programu niemieckich
184
narodowych socjalistów, których radykalizm — nie tylko w tej kwestii — skrajne
koła nacj
o
nalistów polskich witały z sympatią. W części wynikało to z
zaostrzającej się konkurencji rozmaitych środowisk kupieckich i
rzemieślniczych podczas wielkiego kryzysu gospodarczego. Ubogi handlarz
żydowski, zadowalający się znikomym za
r
obkiem, stał się gro
ź
nym konkurentem
dla znacznie lepiej prowadzonych sklepów “chrześcijańskich", o wyższych
kosztach własnych. Do rozpętania propagandy antyżydowskiej skłaniały także
dora
ź
ne względy polityczne, gdyż umiarkowane i prawicowe ugrupowania żydowskie
w Polsce współpracowały z obozem sanacyjnym. Narodowi demokraci sformułowali
wówczas kategoryczny postulat usunięcia
Ż
ydów poza obręb polskiej
społeczności, bojkotu gospodarczego, towarzyskiego i kulturalnego, zmuszenia
ich do emigracji. Postulaty te były całkowicie nierealne, jeśli nawet po-
miniemy etyczną stronę zagadnienia. Zmuszenie do emigracji 3,5 miliona (według
szacunków z
przedednia
drugiej wojny światowej) obywateli nie miało szans
powodzenia. Izolowanie gospodarcze setek tysięcy kupców oraz rzemieślników od
reszty współobywateli było utopią. Radykalny program antysemicki, który prowa-
dził do pogromów, doskonale nadawał się natomiast do budzenia namiętności
prymitywnych środowisk i umacniania zwartości ruchu nacjonalistycznego.
Nacjonalistyczny program znajdował odzew w wielu środowiskach polskich,
przynajmniej w niektórych swych elementach. Państwo polskie odzyskało niepo-
dległość w walce z sąsiadami. Ze strony niektórych z nich podnosiły się głosy
postulujące zmianę granic. Nieustannie powtarzali to zwłaszcza politycy
niemieccy. Wśród Białorusinów i Ukraińców występowały nastroje wrogie wobec
Polski, które mogły zagrażać całości państwa. Duża część Polaków na kresach
wschodnich z niepokojem przyjmowała postulaty mniejszości w dziedzinie
szkolnictwa, dostępu do pracy w
insty-1
85
ł
ucjach państwowych, a tym bardziej żądania autonomii. W województwach
zachodnich niemiecki nacjonalizm solidaryzował się z polityką Rzeszy. Wszystko
to traktowano jako zagrożenie elementarnych interesów narodu polskiego, co
skłaniało do zajmowania postawy obronnej. Najprostszą reakcją uczuciową, choć
pozbawioną cech racjonalnego rozumowania, było przeciwstawienie się tym
wszystkim siłom, traktowanym łącznie.
“Narodowcy" nie mieli jednak wyłączności na wpływy w społeczeństwie polskim. Z
inspiracji myśli socjalistycznej wyrosło przekonanie, że należy zapewnić
równość praw wszystkim narodom, których współpraca może być jedyną gwarancją
przyszłości Polski. Przedstawiciele ruchu robotniczego rozwiązanie kwestii na-
rodowej wiązali z socjalistycznymi przeobrażeniami społeczeństwa. Wśród
działaczy z obozu Józefa
Piłsud-skiego
przeważała opinia, że warunkiem
powodzenia polskiej polityki w Europie Wschodniej jest związanie mniejszości
narodowych z państwem polskim, a więc znalezienie rozwiązania kwestii
narodowej w takiej formie, która by zaspokoiła ambicje i potrzeby tychże
mniejszości, a zarazem zapewniła przewagę polskiej kultury i myśli
politycznej
.
Wymagało to przekonania, zwłaszcza mniejszości słowiańskich, że w
ich interesie jest powiązanie swej przyszłości z przyszłością Polski.
Koncepcja ta łączyła się z poglądem, że istnieją wspólne interesy polskie,
białoruskie, ukraińskie i litewskie wobec Rosji w przeszłości, wobec ZSRR we
współczesności.
Jakkolwiek między stanowiskiem działaczy ruchu robotniczego a
piłsudczyków
były z
a
sadnicze różnice — podkreślić należy, iż w obozie
beywederskim
zakła-
dano polską dominację w Europie
Ś
r
o
dkowej i Wschodniej — to w wielu kwestiach
bieżących utrzymywały się podobne poglądy. Dotyczyło to przede wszystkim
stosunku do praw obywatelskich mniejszości
narodo-
186
wych
oraz możliwości rozwoju ich kultury.
Piłsud-czycy
szczególną uwagę
zwracali na położenie mniejszości słowiańskich, gdyż miało ono podstawowe zna-
czenie w polskiej polityce wobec republik radzieckich. Uznawali zarazem, że w
społeczności żydowskiej dominuje tendencja do lojalności wobec państwa
polskiego i że wśród Niemców poczucie to z czasem zwycięży;
sądzono zresztą, że liczba Niemców ulegnie zmniejszeniu, jak również, że część
z nich zasymiluje się. Doraźnie — także ze względów polityki zagranicznej —
postulowano przedsięwzięcia zmierzające do zmniejszenia stanu posiadania
Niemców w województwach zachodnich oraz wyparcia ich z kluczowych stanowisk w
przemyśle i górnictwie.
Porównanie koncepcji obozu
belwederskiego
z dąż
e
niami obozu “narodowego"
pozwala zrozumieć, że umiarkowane oraz prawicowe ugrupowania mniejszości
narodowych, uznające potrzebę rozwiązań kompromisowych — które odrzucały
program przeobrażeń
s
ocjalistycznych oraz nie widziały możliwości otwartej
walki przeciwko władzom polskim — znale
ź
ć mogły partnera do rozmów i
ewentualnej współpracy jedynie wśród piłsudczyków. W rezultacie przewrót
majowy, skierowany bezpośrednio przeciwko rządowi Wincentego Witosa, będącemu
koalicją części ludowców z “narodowcami", spotkał się w środowiskach mniejszo-
ści narodowych przeważnie z sympatią, gdyż żywiono nadzieję, że nowe władze
sprzyjać będą poprawie położenia mniejszości narodowych.
Oczekiwania te spełniły się tylko w części. Wprawdzie na posiedzeniu Rady
Ministrów 18 sierpnia 1926 r. (prot
o
kół obrad ogłosił Czesław
Madajczyk
w 1972
r.) poddano krytyce dotychczasową politykę państwa wobec mniejszości
narodowych i sformułowano wiele szczegółowych zaleceń, lecz zmiany okazały się
skromniejsze od oczekiwań.
Piłsudski,
uznawany za “czynnik decydujący" w
państwie, zalecał ostrożność. Według
187
protokołu
“(...)
minister spraw wojskowych radzi nie przeceniać znaczenia tego
problemu. Przy jego regulowaniu państwo nie może usuwać na drugi plan swoich
zasadniczych interesów. Minister spraw wojskowych stwierdza, że kardynalnym
postulatem polskiej racji stanu jest zagwarantowanie należnych praw językowi
polskiemu. Język polski musi być uczony we wszystkich szkołach na terenie
państwa; w języku polskim muszą być prowadzone wszelkie prace państwowe; sądy,
władze administracyjne, samorządy winny urzędować w języku polskim.
Ś
miałe
stwierdzenie, że istnieje jeden język państwowy, i wysnucie konsekwencji z
przyjętej zasady nie jest niesprawiedliwością wobec mniejszości i przeciwnie,
brak zdecydowanego stanowiska w tym kierunku byłby z krzywdą dla większości
polskiej. (...) Osadnictwo na kresach nie jest czynem chybionym
(...).
Rządy w
stosunku do Niemców powinny być sprawiedliwe, ale mocne, ludność ta bowiem
musi czuć silną rękę władzy nad sobą. (...) Zasadą rządów w stosunku do
ludności ruskiej w
Mało-polsce
Wschodniej winna być praworządność i unikanie
drażnienia. (...) Władza państwowa w stosunku do ludności na Wołyniu winna być
mocna i surowa, ale sprawiedliwa. Charakterystyka Białorusinów (...) jest
słuszna. Język ich jest tak trudny i niewyrobiony, że nie może być językiem
szkoły i urzędów. Co do Litwinów, to element ten, podobnie jak Niemcy,
najlepiej się nadaje do asymilacji". Praktyczne wnioski z tego wystąpienia
sprowadzały się do zalecenia silnej władzy wobec mniejszości, sprawiedliwego
ich traktowania, bezwzględnej przewagi języka polskiego, dążenia do
a
sy-
milacji.
Pierwsze lata po zamachu majowym zdawały
bi
ę w części potwierdzać słuszność
nadziei niektórych polityków reprezentujących mniejszości, gdyż — zwłaszcza na
kresach wschodnich — władze państwowe zmodyfikowały politykę rolną,
ograniczyły osadnictwo p
.
olskie,
188
umożliwiły eksperymenty w rodzaju względnie liberalnej polityki wojewody
Henryka
Józewskiego
na Wołyniu (prawica polska atakowała go, zarzucając uprzy-
wilejowanie Ukraińców kosztem Polaków). Początek lat trzydziestych przyniósł
jednak pacyfikację
wsi
ukraińskich, która wprawdzie dowodziła rządów silnej
ręki, lecz niewiele miała wspólnego ze sprawiedliwością. Najbardziej zaś
niekorzystnie politykę rządów
pomajowych
odczuli Białorusini, którzy utracili
możliwość stworzenia silnej reprezentacji politycznej i nie mieli środków na
umocnienie swych organizacji kulturalnych, społecznych i gospodarczych.
Druga połowa lat trzydziestych przyniosła stopniowe przejmowanie koncepcji
obozu “narodowego" przez rządzące koła sanacyjne. Powróciła idea osadnictwa
polskiego na kresach wschodnich, przede wszystkim w województwach
południowo-
wschodnich.
Ograniczenia dotknęły szkolnictwo mniejszości. Wspierano emigrację
mniejszości; najwięcej rozgłosu zyskały rozmowy z radykalnym skrzydłem ruchu
syjonistycznego, również zainteresowanym w emigracji
Ż
ydów do Palestyny. Rząd
starał się wzmagać wychodźstwo Ukraińców, hamować zaś odpływ Polaków. Poparcie
rządu zyskała “walka ekonomiczna" z handlem i rzemiosłem żydowskim,
ograniczano spółdzielczość innych mniejszości, popierano ekspansję
drobnomieszczaństwa
polskiego na kresach wschodnich. Z głoszonych kiedyś
koncepcji równouprawnienia mniejszości narodowych pozostało niewiele, trudno
też było dopatrzyć się w działalności rządu owej sprawiedliwości postulowanej
przez
Piłsud-skiego
w sierpniu 1926 r.
W tych warunkach ponownie narastała krytyka polityki narodowościowej rządu.
Formułowali ją przedstawiciele ruchu robotniczego oraz
demokratyczno-libe-
rainych
środowisk inteligencji polskiej. Ostre słowa padały z trybuny sejmowej
z ust przedstawicieli partii politycznych mniejszości narodowych, jakkolwiek w
189
o
•
•
nairóli
si
ę
t
y
lko ci, którzy starali się osiągnąć
Scimie
znale
ź
l
i
^^^.^
^
^et
niektórzy
SikTów"
we
w
nętrznych oraz dodatkowe zagro
ż
en
i
e w obliczu niebezpieczeństwa
zewnętrznego.
Zakończenie
Kwestia narodowa należała bez wątpienia do najbardziej złożonych zagadnień,
przed którymi stanęła Rzeczpospolita Polska po pierwszej wojnie światowej.
Dwadzieścia jeden lat niepodległości nie doprowadziło do znalezienia
rozwiązań. Pobieżne nawet spojrzenie na rozwój wydarzeń w ciągu tego okresu
prowadzi raczej do wniosku, że konflikty uległy zaostrzeniu. Czy było to
nieuniknione? Czy społeczeństwo polskie oraz niepodległe państwo były skazane
od zarania niepodległości na niepowodzenie w tej tak niezmiernie ważnej
dziedzinie życia? Historyk, który studiuje dokumenty ukazujące założenia
polityki narodowościowej, a jeszcze bardziej praktyczne działania władz, ana-
lizuje publicystykę polityczną i koncepcje najważniejszych ugrupowań polskich,
skłonny jest często do jednoznacznego stwierdzenia, że zawiodła właśnie
polityka, że zabrakło rzeczywiście rozumnego spojrzenia na stosunki
narodowościowe, bez którego nie istniały szans
ę
rozwiązania problemów. Czy
jednak stwierdzenie podobne może wystarczyć?
Należy zwrócić uwagę, że konflikty związane z kwestią narodową w Polsce
międzywojennej we wszystkich wypadkach łączyły się
nierozdzielnie
z zagadnie-
niami ekonomicznymi i społecznymi. Ostrość zatargów na tle narodowym w dużej
mierze wynikała z odmienności struktur
społeczno-zawodowych
każdej mniejszo-
ści, sytuacji ekonomicznej, możliwości oraz ograniczeń
191
zależnych od położenia ca
ł
ego państwa, a także od zmienności koniunktur w
skali światowej. Przecież kwestia białoruska, litewska i ukraińska w znacznej
mierze dawała się sprowadzić do problemu ziemi, nędzy rolników i zacofania
gospodarczego województw wschodnich. Kwestia żydowska, a także po części
niemiecka to w wielkim stopniu problem bezrobocia poza rolnictwem, niedostatku
rzemieślników i drobnych kupców, stagnacji przemysłu polskiego. Kwestia
niemiecka to także konsekwencje przewagi kapitałowej niektórych niemieckich
środowisk oraz ich roli wśród wielkich posiadaczy ziemskich województw
zachodnich.
Innymi słowy — rozwiązanie problemów narodowościowych Rzeczypospolitej
Polskiej w znacznej mierze zależało od znalezienia wyjścia z trudnej sytuacji
ekonomicznej całego państwa oraz przeprowadzenia niektórych reform, przede
wszystkim reformy rolnej.
Parcelacja zie
m
i między domagających się jej chłopów zależała od układu sił
politycznych w skali całego państwa i nie dotyczyła jedynie województw za-
mieszkanych przez mniejszości narodowe. Kompromisowe rozwiązania przyjęte w
1925 r
.,
wynikające z jednej strony z ustępstw umiarkowanego nurtu ruchu
ludowego, z drugiej zaś z akceptacji ograniczonych przeobrażeń ze strony
prawicowej narodowej demokracji, nie mogły w żadnym razie zadowolić chłopskich
środowisk mniejszości narodowych na kresach wschodnich. Nie zadowalały zresztą
także dużej części chłopów polskich. Bez zasadniczej zmiany sił politycznych
stojących u steru rządów w Polsce dalej idący program reform był jednak
niemożliwy. Dla chłopów polskich sprawa reformy rolnej miała jedynie charakter
ekonomiczny i społeczny, wiązała się z walką klasową w łonie tego samego
narodu. Dla chłopów
!
białoruskich, litewskich i ukraińskich był to
zarazei
zasadniczy problem narodowy — wyzwolenia się
sp^d
dominacji
polskiego
ziemiaństwa.
192
Bez ro
»»uą
zania problemu ziemi było mało prawdopodobne znal
ez
ienie szerokiego
poparcia w tych trzech społecznościach dla myśli porozumienia — choćby tak-
tycznego — z politykami polskimi. Tym bardziej że ze strony polskiej
formułowano, a także w niektórych okresach realizowano plany polskiego
osadnictwa w województwach wschodnich.
Każdy rząd międzywojennej Polski stawał zresztą przed dylematem trudnym do
rozstrzygnięcia, o którym już wspomniałem: ostoją wpływów polskich na kresach
wschodnich były w wielu okolicach dwory, tak więc parcelacja folwarków
oznaczała ich osłabienie lub likwidację na rzecz żywiołów niepolskich.
W województwach zachodnich natomiast władze polskie były zainteresowane w
parcelacji wielkiej własności ziemskiej należącej do Niemców, co zarazem da-
wałoby szans
ę
stworzenia pewnej liczby nowych gospodarstw chłopskich. Lecz
wzgląd na politykę międzynarodową oraz zobowiązania państwa nie pozwalał pro-
wadzić polityki dyskryminującej mniejszość niemiecką. Co więcej, nawet i te
dość skromne wysiłki podejmowane w celu ograniczenia pozycji ekonomicznej
Niemców powodowały rozmaite skutki niepożądane politycznie; wywoływały obawy
innych środowisk niemieckich w Polsce, iż z czasem rozpocznie się ich
prześladowanie, a to mogło umacniać polityczną dominację niemieckich
klas posiadających.
Masowe bezrobocie, nędzne zarobki rzemieślników oraz większości kupców
stwarzały dla wielu ludzi sytuację dosłownie bez wyjścia. Wywoływało to
protest, który w wypadku proletariatu polskiego miał charakter wyłącznie walki
klasowej, lecz u niejednego robotnika innej narodowości stawał się zarazem, a
czasem przede wszystkim wyrazem walki narodowej. Pociągnęło to za sobą
szczególnie poważne następstwa w wypadku proletariatu niemieckiego. Umiejętna
polityka, a jeszcze bardziej propaganda III Rzeszy podkreślała
13 — Ojczyzna...
1
93
kontrast między warunkami życia robotników polskich i niemieckich. Zza
granicy, z Polski, trudno było dostrzec nieraz zbrodnicze przejawy hitleryzmu,
wymownym, bezpośrednim argumentem natomiast były środki finansowe, którymi
dysponowały nacjonalistyczne stowarzyszenia Niemców w Polsce.
Wszystkie te zagadnienia wiązały się bezpośrednio z ogólną sytuacją
ekonomiczną państwa polskiego. Wchodzimy więc tym samym w inną dziedzinę,
niezależną od takich lub innych koncepcji polityki narodowościowej. Odpowiedź
na pytanie o możliwości i ograniczenia rozwoju gospodarczego Polski wykracza
poza rozważaną tu problematykę.
Trzeba więc stwierdzić, że istniały bardzo poważne obiektywne przyczyny, które
stały na przeszkodzie rozwiązaniu niektórych — podstawowej wagi — zagadnień
decydujących o położeniu mniejszości narodowych w Polsce.
Nie mniej złożone kwestie istniały w sferze życia politycznego. Społeczeństwo
polskie wkraczało w okres niepodległości po przeszło stuletniej niewoli z
tradycjami nieustannej walki o wyzwolenie z sąsiednimi mocarstwami.
Niepodległość przyszła wprawdzie w następstwie wydarzeń, na które naród polski
nie miał wpływu (klęska mocarstw centralnych, rewolucja rosyjska), lecz w
których przedstawiciele jego brali
u-dział.
Ostateczny kształt terytorialny
państwa określiły nie tylko rozmowy dyplomatów, lecz także walka zbrojna.
W ciągu wielu dziesięcioleci społeczeństwo polskie wychowywano w duchu oporu
przeciwko zagrożeniom zewnętrznym i w poczuciu minionej wielkości państwa.
Nacisk
germanizacyjny
i
rusyfikacyjny
powodował, że powoli zmniejszał się
terytorialny zasięg mowy polskiej oraz polskiej świadomości narodowej.
Odczuwane ze wszystkich stron zagrożenie wywoływało reakcje obronne. Proces
formowania się polskiej świadomości
194
narodowej ludno
ś
ci wiejskiej na pograniczach etnicznych napotykał a
n
alogiczne
procesy u sąsiadujących społeczności obcojęzycznych. Wywoływało to ostre kon-
flikty o charakterze narodowym, choć zazwyczaj o społecznym podłożu. Wszystko
to razem ciążyło na stosunku wielu Polaków do sąsiednich narodów, a także do
mniejszości narodowych na własnym terytorium. Obcą mowę, obyczaje, tradycje
traktowano często jako bezpośrednie zagrożenie dla własnego narodu. Z
satysfakcją podnoszono, że w środowisku polskim ulegają asymilacji przybysze z
różnych krajów, często Niemcy. Upatrywano w tym — na ogół zresztą słusznie —
dowodu przyciągania polskiej kultury. Zjawisko odmienne natomiast — asymilację
Polaków w innych społeczeństwach niezbyt konsekwentnie oceniano przeciwnie,
często wręcz jako zdradę i zaparcie się własnej tożsamości. Trudno się dziwić
takim postawom, gdyż ujawniał je naród o zagrożonej egzystencji, walczący o
własne istnienie. Niepodległość nie usunęła całkowicie tych zagrożeń, dowodów
na to dostarczało położenie Polaków w Niemczech. A zresztą nawet w granicach
Polski, w województwach zachodnich, siła ekonomiczna mniejszości niemieckiej
służyła jako narzędzie oddziaływania na świadomość środowisk o chwiejnej po-
stawie narodowej, związanych z rozmaitymi tradycjami. Na tym gruncie łatwo
rodziły się postawy nietolerancji wobec “obcych", dążenie do narzucenia
polskiej kultury i języka innym, niedostrzeganie odmiennych dążeń narodowych,
ewentualnie traktowanie ich jako złośliwej intrygi antypolskiej, inspirowanej
przez Austriaków, Niemców, Rosjan, bolszewików — zależnie od
o-koliczności.
Praktyczne działania oraz postawy w stosunku do mniejszości narodowych
kolidowały w rezultacie z hasłem “Za wolność naszą i Waszą", traktowanym
zazwyczaj jako cenna część składowa narodowej tradycji. Premier Marian
Zyndram
Kościałkowski
deklarował z
1
9
5
trybuny sejmowej w lutym 1936 r
.:
“(...)
osiągnięcie pozytywnych rezultatów w
dziedzinie wychowania obywatelskiego najczęściej wiąże się z zagadnieniem pra-
wa do zachowania przez jednostki należące do innej niż polska narodowości ich
właściwości psychicznych, ich obyczajów, języka czy wyznania.
Nieposzanowanie
tych właściwości, w szczególności naruszenie ich środkami przymusu wytwarza
naturalny sprzeciw, tym samym utrudnia akcję zmierzającą do
uobywatelnienia
mas
(...)".
Za tymi słowami szły jednak odmienne czyny.
Towarzyszyła im często nietolerancja wyznaniowa. Mit
Polaka-katolika
skłaniał
do potępienia, a nawet dyskryminowania przedstawicieli odmiennych religii, a
także osób niewierzących. Z punktu widzenia niektórych krótkowzrocznych
środowisk katolickich umacnianie takich postaw traktowano jako sposób
podtrzymywania związków większej części społeczeństwa polskiego z Kościołem.
Patriotyczny argument łączyć miał tym silniej z wiarą. Nie dostrzegano
katastrofalnych ubocznych skutków, kolidujących z głoszoną równocześnie
chrześcijańską miłością bliźniego.
Międzynarodowe położenie Polski w latach międzywojennych nie sprzyjało
przezwyciężeniu wyniesionych z przeszłości postaw wobec sąsiadów. Obawy przed
wzrastającą siłą mocarstw z zachodu i wschodu skłaniały do zachowania postaw
obronnych. Dążenia mniejszości narodowych rozpatrywano w rezultacie z punktu
widzenia zagrożeń zewnętrznych. Aspiracje narodowe Białorusinów i Ukraińców
traktowano jako niebezpieczeństwo dla całości państwa ze wschodu, a zarazem
narażenie się na ekspansję Niemiec. Uzasadniał to gen. Władysław
Sikorski:
“Gdybyśmy (...) cofnęli wschodnie granice Polski na
tzw.
linię Curzona, czyli
na Niemen i Bug,
naówczas
ścieśnieni do kraju, którego osią jest Wisła, nie
mielibyśmy warunków niezbędnych dla zorganizowania elastycznej obrony
państwa". Rozwój działalności organizacji niemieckich rozpatrywano
jały
u-
196
macnianie
się wysuniętych na wschód placówek, przygotowujących ekspansję
Niemiec. W obliczu zagrożenia, realnego i bezpośredniego, na plan dalszy
schodziły inne argumenty, które brały pod uwagę przyszłość bardziej odległą.
Względy bezpieczeństwa państwa wysuwały się bardzo często na plan pierwszy.
Czynniki wojskowe brać musiały pod uwagę gwarancje niezakłóconej pracy systemu
transportu i łączności na wypadek wojny. Jeśli powszechnie znanym faktem był
nieprzyjazny stosunek wielu przedstawicieli niektórych mniejszości narodowych
do państwa polskiego, którego władza została im narzucona, to względy wojskowe
skłaniały do odsuwania ich od pracy na kolejach i poczcie. Takie postępowanie
oznaczało jednak dyskryminację mniejszości narodowych oraz stosowanie
odpowiedzialności zbiorowej. Podobnie rzecz się miała z obsadzaniem odpowie-
dzialnych stanowisk w administracji państwowej. Z protokołów rozmaitych narad
naczelników urzędów w województwach wschodnich wynika, że często rozpatrywano
tam działalność partii i stowarzyszeń mniejszości narodowych oraz stosunek do
nich administracji. Trudno sobie wyobrazić, by w dyskusjach tych mogli
uczestniczyć Białorusini, Litwini lub Ukraińcy, tym samym więc należało
ograniczyć ich dostęp do stanowisk kierowniczych, choćby w skali powiatowej.
Poczucie zagrożenia zewnętrznego i wewnętrznego skłaniało więc do podejmowania
rozmaitych decyzji, które znajdowały racjonalne uzasadnienie w argumentach ze
sfery bezpieczeństwa państwa. Decyzje te jednak odczuwały mniejszości narodowe
jako bezpodstawną dyskryminację i ograniczanie praw obywatelskich.
Dodać do tego należy, że ograniczanie dostępu osób narodowości niepolskiej do
niektórych przedsiębiorstw oraz zajęć nieraz nie znajdowało uzasadnienia,
choćby pozornego, nawet w wyżej przedstawionych argumentach. Decydowały o tym
natomiast animozje
narodo-
197
we, a także świadoma polityka władz administracyjnych, zmierzających do
przyznawania korzyści materialnych swym zwolennikom, przybierająca nieraz for-
mę rozdawnictwa posad lub koncesji na wykonywanie pewnych zawodów.
Kwestię narodową w Polsce komplikował nacjonalizm przejawiający się wśród
mniejszości narodowych. Był on faktem, lecz jakże często polscy politycy lub
publicyści doszukiwali się nacjonalizmu w postulatach nauczania w języku
ojczystym, swobody zakładania narodowych organizacji, a nawet w upartym
posługiwaniu się ojczystą mową w urzędach i przedsiębiorstwach. Nieraz bowiem
ze strony polskiej uznawano za niedopuszczalne takie zachowanie się
mniejszości narodowych, jakie było kanonem patriotyzmu polskiego w czasach
zaborów. Historyk polski powinien więc bardzo ostrożnie formułować zarzut
nacjonalizmu wobec tych, którzy domagali się praw narodowych, choćby
postępowanie ich przybierało ostre formy.
Jeśli jednak nawet pominiemy owe wszystkie, liczne wypadki, gdy zarzut
nacjonalizmu był niczym nie usprawiedliwioną przesadą, pozostaje dostatecznie
dużo innych dowodów, że zjawiska tego nie można uważać za mit. To prawda, że
jego źródeł należy szukać przede wszystkim w obiektywnym położeniu
mniejszości, a
tak-Le
w konsekwencjach przeszłości — podobnie jak winniśmy o
tych czynnikach pamiętać przy rozważaniu postaw społeczeństwa polskiego. Nie
zmienia to jednak faktu, że narastanie wpływów radykalnego nacjonalizmu
stwarzało rozmaite zagrożenia dla państwa. Jeszcze ważniejsze, gdyż trwałe,
były konsekwencje w świadomości politycznej oraz w postawach ludzi. Wewnętrzne
opracowanie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 1935 r. stwierdzało, że w
województwie lwowskim Ukraińcy współpracujący z władzami polskimi ryzykują
życiem, gdyż konspiracyjne ugrupowania nacjonalistyczne stosują terror, i
dodawało: “Powszechnie
198
są znane wypadki, że za uczestnictwo w zabawie polskiej, w wycieczce, a nawet
za rozmowę na ulicy z urzędnikam
i
polskimi, żołnierzem lub miejscowym oby-
watelem n
a
rodo
w
o
ś
ci polskiej — partie ukraińskie rozpoc
z
yna j ą
^v
stosunku do
tej osoby bojkot towarzyski, łącznie z szykanami w miejscach publicznych i na
ulicy".
Analogicznie kształtowała się postawa społeczności polskiej nawet wówczas, gdy
politycy ukraińscy dek
l
arowali gotowość kompromisu, choć nie na każdych wa-
runkach. 7 maja 1938 r. Komitet Centralny
UNDO
oświadczył
m.in.:
“Centralny
Komitet UNDO stwierdza, że polityka normalizacji stosunków między narodami
ukraińskim i polskim, prowadzona konsekwentnie w ciągu ostatnich trzech lat
przez naszą partię, nie przyniosła — bez winy UNDO — wystarczających wyników
pozytywnych. Zamiast normalizacji społeczeństwo ukraińskie stoi przed faktem
bojowej mobilizacji i ofensywy polskiego społeczeństwa zwróconej przeciw
ukraińskiemu życiu narodowemu. Niezliczone fakty wskazują na to, że
odpowiedzialne czynniki nie tylko że się nie przeciwstawiają tej
przeciwukraińskiej
krucjacie, ale są często jej współuczestnikami". W
u-chwale
informowano o rozbijaniu ukraińskich organizacji w niektórych miejscowościach,
o napadach na Ukraińców, dodając: “Te pożałowania godne wypadki są wyrazem
opinii polskiego społeczeństwa, że należy stosować wobec Ukraińców zbiorową
odpowiedzialność za nielegalne czyny pojedynczych nieodpowiedzialnych
jednostek ukraińskich". Wiele było racji w tych gorzkich uwagach, jakkolwiek
za “nielegalne czyny" ponosiły odpowiedzialność nie tylko jednostki, lecz
wspomniany już poprzednio radykalny nurt ukraińskiego nacjonalizmu.
W mniejszym lub większym stopniu nastroje takie występowały wśród wszystkich
mniejszości w Polsce. W latach trzydziestych rozwijał się nacjonalizm
bia-
1
8
9
łoruski,
litewski, niemiecki, ukraiński i żydowski. Niektóre z ugrupowań,
zwłaszcza niemieckie, inspirowane były z zewnątrz. Nacjonalizm mniejszości
narodowych wywoływał nieraz niechętną, a nawet
>»
rogą reakcję środowisk
polskich, skądinąd pierwotnie dalekich od postawy szowinistycznej. Skrajne
postawy stron zaangażowanych w konflikcie oddziaływały na siebie i wzmacniały
się, prowadząc tam, skąd nie było wyjścia. Należy jednak podkreślić, że w
Rzeczypospolitej Polskiej instrumenty władzy znajdowały się w rękach przed-
stawicieli społeczeństwa polskiego, toteż od niego
wła
śnie zależało
niezmiernie wiele. Bez zerwania z niektórymi przynajmniej metodami
postępowania, zagrażającymi interesom mniejszości naro
d
owych, nie było szans
jakiegokolwiek rozwiązania konfliktów.
Dodatkową komplikacją okazała się ingerencja zewnętrzna w złożone sprzeczności
wewnętrzne państwa polskiego. Nie rozwiązana kwestia narodowa stworzyła
możliwości posługiwania się organizacjami mniejszościowymi jako instrumentem
przeciwko Rzeczypospolitej. W największym zakresie wykorzystała to III Rzesza.
Podsycanie antagonizmów oraz wspomaganie skrajnie nacjonalistycznych
organizacji przyczyniało się dodatkowo do zaostrzenia sytuacji i narastania
zagrożenia
dla niepodległości Polski.
Nie sądzę, by historyk mógł odpowiedzieć bez zastrzeżeń na pytanie o
nieuchronność większości minionych procesów społecznych oraz wydarzeń. W każ-
dym razie obecny stan wiedzy o konfliktach lat międzywojennych oraz o
położeniu mniejszości narodowych nie pozwala na formułowanie jednoznacznych
stwierdzeń. Z pewnością wiele było obiektywnych przyczyn uniemożliwiających
rozwiązanie kwestii narodowej w
.
Polsce między wojnami. Obok nich jednak
olbrzymie znaczenie miały postawy społeczne — zarówno Polaków, jak wszystkich
innych — odziedziczone po przeszłości uprzedzenia i przekonania, słabość myśli
politycz-
200
nej
społeczeństw zaangażowanych w konflikty. Odpowiedzialność za to, co
minęło, jest wspólna, nas jednak najbardziej powinna interesować przeszłość
społeczeństwa polskiego, czyli nasze własne tradycje. Należy bowiem
powiedzieć, że nie zdołaliśmy w latach
mię-dzywojennjkch
wykorzystać nawet
tych niewielkich szans
porozmmienia
z mniejszościami narodowymi w Polsce,
które
\
rysowały się pomimo wszystkich niepomyślnych koniunktur.
Polska była wspólną ziemią ojczystą zarówno Polaków, jak zamieszkujących ją
mniejszości narodowych. Katowice, Lwów, Łódź, Poznań, Warszawa, Wilno oraz ty-
siące innych miast, miasteczek i
wsi
ogniskowały uczucia Białorusinów,
Czechów, Karaimów, Litwinów, Niemców, Polaków, Słowaków, Ukraińców,
Ż
ydów i
innych narodów. Rzeczpospolita Polska nie zdołała jednak zapewnić im
rzeczywistej równości praw oraz obowiązków. Rachunek za taki stan rzeczy
płaciliśmy wspólnie.
t
BIBLIOGRAFIA
':¥,
Literatura polska dotycząca mniejszości narodowych w Polsce
:
jest niezmiernie
obfita. Wykaz poniższy obejmuje więc
wy-^|
łącznie wybrane pozycje. Znajdują
się tu wszystkie książki
J
i artykuły
c
ytowane w tekście oraz inne pozycje
książkowe,
A
które mog
ą\
posłużyć do lepszego poznania tych problemów.
Pominąłem
rattomiast
nie cytowane publikacje zagraniczne, na i ogół trudno
\i
ostępne w bibliotekach polskich. Dokumenty przytaczane w tekście
przechowywane są w Archiwum Akt Nowych w Warszawie.
A.
Bergman,
R
z
ec
z
o Bron
i
s
ł
awie
Taraszkiewiczu,
Warszawa 1977.
Borkowski
o
Józewskim,
“Polityka" 1938, nr 14.
S.
Bronsztejn,
Ludność
ży
dowska w Polsce w okresie międz
y
wojennym, Wrocław
1963.
A.
Chojnowski,
Koncepcje polit
y
ki narodowo
ś
ciowej rządów polskich w latach
1921—1939, Wrocław 1979.
Z.
Cichocka-Petrażycka,
Zywźol
niemiecki na Wo
ł
yniu, Warszawa 1933.
S.
Czaplicki,
O wła
ś
ciw
y
stosunek do Niemców, “Polityka" 1939, nr 5.
F.
Czerwiński,
Re
wi
nd
yk
acja narodowo
ś
ciowa, “Polityka" 1939, nr 4.
S.
Dworakowski,
Szlachta zagrodowa we wschodnich powiatach Wołynia i Polesia,
Warszawa 1939.
J.
Ficowski,
Cyganie na polskich drogach, Kraków 1965.
M. Fuks, Prasa ż
y
dowska w Warszawie 1823—1939, Warszawa 1979.
Glos prymasa Polski, “Rycerz Niepokalanej" 1936, nr 5.
W. Granat,
N
arodowość Ch
r
ystusa i getto ławkowe, “Przegląd Powszechny" 1938,
nr 2.
|'
K.
Griinberg,
N
iemcy i ich organi
z
acje polit
y
czne w Polsce f
',
międzywojennej
.
Warszawa 1970.
P.
Hauser,
Mniejszo
ś
ć niemiecka w wojewód
z
twie pomorsk
i
m w latach 19
2
0—1939,
Wrocław 1981.
J.
Holzer,
Mozai
k
a pol
i
tycz
n
a Dru
g
iej Rzec
z
ypospolite
j
, Warszawa 1974.
R.
Horoszkiewicz,
S
z
lac
h
ta zaściankowa na ziemiach wschodnich, “Rocznik Ziem
Wschodnich i Kalendarz na rok 1937
"
.
R. Horoszkiewicz, W poleskich
z
aściankach szlacheckich, “Ziemia" 1935, nr 6—7.
203
J.
JanouSek,
Hv6
z
dy z masa a
kosti.
Ro
z
hovory s
nekterymi z
e slavn
y
c
h
souSasniku,
Praha
1979. E. Kopeć,
Potudniowo-zachodnie
kresy Rzeczypospolitej
1918
—1939. Spo
ł
eczne warunki integracji, Katowice 1981.
T.
Kowalak,
Sp
ó
łd
z
ielc
z
o
ś
ć niemiecka na Pomor
z
u 1920—1938, Warszawa 1965.
T. Kowalak, Zagranic
z
ne kredyty dla Niemców w Polsce 1919—1939, Warszawa 1972.
I. Kowalska,
Rottenbergowie,
“Fołks
—
Sztyme"
1983, nr 13, 14.
S.
Kryczyński,
Tatarzy litewscy. Próba monografii
histo-ryczno-etnograficznej,
Warszawa 1938.
Z.
Landau,
Ol
i
garchia finansowa Drugiej R
z
ec
z
ypospolitej, “Przegląd
Historyczny" 1971, nr l.
Z. Landau, J. Tomaszewsk
i
, Druga R
z
ec
z
pospolita. Gospodarka — spo
ł
ec
z
e
ń
stwo —
miej
s
ce w
ś
wiecie (sporne problemy bada
ń
)
.
Warszawa 1977.
•
Z. Landau, J. Tomaszewski, Robotn
i
cy przem
y
s
ł
owi w Polsce. Materialne warunki
bytu 1918—1939, Warszawa 1971.
J. Lewandowski,
Federalizm.
Litwa t Białoru
ś
w polityce obo
z
u belweder
'skiego
(XI 1918 — IV 1920), Warszawa 1962.
J. Lewandowski, Imperiali
z
m słabo
ś
ci. Kształtowanie się koncepcji polityki
wschodniej
pilsudczyków
1921
-—
1926, Wars
z
awa 1967.
T.
Łopalewski,
Mied
zy
Niemnem a
Dźwiną.
Ziemia Wileńska i Nowogród
z
ka, Poznań
1983.
S.
Mackiewicz,
Kropki nad i, Wilno 1927.
C.
Madajczyk,
Dokumenty w spraw
i
e pol
i
tyki narodowo
ś
ciowej władz polskich po
p
r
zewrocie majow
y
m, “Dzie
j
e Najnowsze" 1972, nr 3.
M.
Marczak,
Przewodnik po Polesiu, Brześć 1935.
A.
Markiewicz,
Ogniska
karaimskie
(Łuck — Halic
z
— Wilno
— Trok
i
), Łuck 1932.
S.
Mauersberg,
S
zk
oln
i
ctwo pows
z
echne dla mniejszo
ś
ci narodowych w Polsce w
latach 1918—1939, Wrocław 1968.
L.
Meissner,
Niemieckie organi
z
acje ant
y
fas
z
ystowskie w Polsce 1933—1939,
Warszawa 1973.
Memorandum w sprawie s
z
lacht
y
z
agrodowej na wschodzie Polski, Warszawa 1938.
Poufne, drukowane na prawach rękopisu.
B.
Miedziński,
Uwagi o sprawie
ż
ydowskiej wra
z
z
uchwa^ lami
Rad
y
Naczelnej
O.Z.N.
z
dn
i
a 21 maja 1938 r. Warsza
w
(1938).
204
n.d.,
D
z
ieci, któr
y
m ka
ż
e si
ę
z
mieniać skórę,
“Poprostu"
1935, nr 2.
Nas
z
e stanowisko, “Ziemia Pińska" 1927, nr l. Niebe
z
piec
z
ne sąsied
z
two,
“Rycerz Niepokalanej" 1934, nr 2. S.
Ossowski,
Analiza socjologic
z
na pojęcia
ojc
zy
zn
y
, [w
:]
S. Ossowsk
i
, Dzieła, t. III, Warszawa 1967. J. Ostrowski,
Litwini na Ziemi Wileńskiej, Wilno 1930. M.
Papierzyńska-Turek,
Sprawa
ukraińska w Drugiej R
z
ec
z
ypospolitej 1922—19
2
6,
Hraków
1979.
M.
Paradowska,
BambrzjŁ
Mies
z
kańc
y
dawn
y
ch
wsi
miasta Po
z
nania, Warszawa —
Pozni^ń
1975. J.
Pilsudski,
P
i
sma
z
b
i
orowe, tom V, Warszawa 1937. Z.
Poray
Pełeński,
Polit
y
ka
UNDO
w świetle autonomicznej deklaracji Centralnego
Komitetu UNDO
z
dnia 7 maja 193S r;
Lwów 1938.
Powstan
i
e II R
z
ec
z
ypospolitej. Wybór dokumentów 1866— 1925. Pod redakcją H.
Janowskiej
i T.
Jędruszczaka,
Warszawa 1981.
Problem b
i
a
ł
orus
k
i już istnieje, “Zesp
ó
ł" 1939, nr 3. M.
Pruszyński,
Rozmowa z
wicemarszalkiem
Wasyiem
Mu-dryjem,
“Bunt Młodych" 1935, nr 25—26.
Radykalni demokraci polscy. Wybór pism i dokumentów 1863—1875. Wyboru
dokonała, wstępem i przypisami opatrzyła F.
Romaniukowa,
Warszawa 1960.
J.
Radziejowski,
Komunistyc
z
na Partia Zachodniej Ukrainy 1919—1929. Wę
z
łowe
problemy
i
deologic
z
ne, Kraków 1976.
H.
Rauschning,
Die
Entdeutschung
Westpreussens
und
Po-sens,
Berlin 1930.
M.
Romeyko,
Przed i po maju, tom I, Warszawa 1967.
H.K.
Rosenthal,
German
and
Po
l
e.
National
Conflict
and
the
Modern
Myth,
Gainesville 1976.
M.J.
Rostworowski,
Spraw
i/
Koscźota,
“Przegląd Powszechny" 1936, nr 6.
W.
Roszkowski,
Lista najw
i
ę
k
sz
y
ch
wtascźcielź
ziemsk
i
ch w Po
l
sce
1
922 r
.,
“Przegląd Historyczny" 1983, nr 2.
V. Sava, Wal
k
a o sz
k
olę b
i
a
ł
orus
k
a, “Poprostu" 1935, nr 10.
S.L.
Schneiderman,
Od
.N
alewek do wie
ż
y
Eiffia,
Warszawa.
W.
Sikorski,
Polska i Francja w pr
z
esz
ł
ości i dobie współczesnej, Lwów 1931.
C. Sipovi
ć
,
The
Lanouape
Prob
l
em
źn
the
Catholźc
Church źn
Byelorussia
from
1
832 to the
First
Worid
War, “The
Jour-nal
ot
Byelorussian
Studies"
1973, nr
l.
205
Sprawa
ży
dows
k
a w Polsce, “Przewod
n
ik Społeczny" 1936, nr 7.
Sprawy polskie na konferencji pokojowej w Par
y
żu. Dokumenty i materia
ł
y, tom
III, Warszawa 1968.
K.
Srokowski,
Sprawa narodowośc
i
owa na
k
resac
h
wsc
h
odnich, Kraków 1924.
R.
Staniewicz,
Mn
i
e
j
s
z
ość pols
k
a w wo
j
ewód
z
twie ślqski
m
w
l
atach 1922—1933,
Katowice 1965.
E. Szturm de
Sztrem,
Prawd
zi
wa stat
y
st
yk
a, “Kwartalnik Historyczny" 1973, nr
3.
Tatar
z
y w Polsce, Wilno 1936.
J.
Tomaszewski,
Trzy projekt
y
W
ł
ad
y
s
ł
awa
a
rabskiego, “Kwartalnik Historyczny"
1959, nr 4.
R.
Torzecki,
Kwest
i
a ukra
iń
s
k
a w polityce III Rzesz
y
(1933— 1945), Warszawa
1972.
H.
Turska,
O powstaniu polsk
i
ch obszarów językow
y
ch na Wileńszc
zyź
nie, [w
:]
Stud
i
a nad polszcz
y
zna kresow
ą
, tom I. Pod redakcją J.
Riegera
i W.
Werenicza,
Wrocław 1982.
Ks.
J. Urban, Po uchwaleniu ustaw kresowych, “Przegląd Powszechny" 1924, nr 8.
W.
Wasiutyński,
Za
g
adn
i
en
i
e z
i
em wschodnich, Warszawa
1936. E.
Woyniłłowicz,
Wspomn
i
en
i
a 1847—1928. C
z
e
ś
ć pierws
z
a,
Wilno 1931.
Ks.
H.E.
Wyczawski,
Cerkiew prawos
ł
awna w II Rzeczypospolitej, [w
:]
Kośc
i
ó
ł
w
II Rzec
z
ypospolitej. Praca zbiorowa pod redakcją Z.
Zielińskiego,
S. Wilka,
Lublin 1980.
W.
Wydźga,
Z wycieczk
i
na kresy (wo
j
ewództwo nowo
g
ród
z
kie), Warszawa 1923.
S.
Wysłouch,
Zaczarowane
kolo,
“Włóczęga" 1933, nr 7.
A.
Wysocki,
Stosunki
polsko-lżtewskie
na pogran
i
czu w
pow.
suwalski
m.
Warszawa
1932 (maszynopis w Bibliotece
SGPiS).
J.
Zaremba,
Stosunki narodowośc
i
owe w wojewód
z
tw
i
e nowo
g
ródzk
i
m z
uwzględn
i
eniem tl
ą
socjalnego
.
Warszawa 1939 (maszynopis powielony).
J.
Zarnowski,
Spo
ł
ec
z
eństwo Drugiej R
z
ec
z
ypospolitej 1918 —1939, Warszawa
1973.
Ż
yd
zi
w Polsce Odrod
z
onej. D
z
ia
ł
alno
ś
ć społeczna, gospodarcza, o
ś
wiatowa i
kulturalna. Pod red. I.
Schipera,
A.
Tar-takowera
i A.
Hafftki,
tom I, II,
Warszawa 1936.
INDEKS NAZWISK*
Alter
Wiktor (1890—1941), działacz żydowskiego ruchu robotniczego w Polsce.
Uczestniczył w strajku szkolnym 1905 r
.,
od 1906 r. członek
Bundu,
od 1917 r.
w jego organach kierowniczych; stał się czołowym teoretykiem partii. Należał
do lewego skrzydła Międzynarodówki Socjalistycznej, opowiadając się w 1935 r.
za współpracą z komunistami. Od 1921 r. reprezentował żydowskie związki
zawodowe w Polsce w Komisji Centralnej
Związków
Zawodowych. Od września 1939
r. w ZSRR 109
\
Bona
Storza
d'Arago
n
a (1494—1557), królowa polska. Córka księcia Mediolanu, w
1518 r, poślubi
ł
a Zygmunta I króla Polski. Dążyła do umocnienia państwa i
dynastii Jagiellonów. Rozbudowywała własne posiadłości, głównie na Litwie,
reorganizowała ich gospodarkę i administrację.
M.in.
osiedlała kolonistów we
wsiach i miastach. Opuściła Polskę w 1556 r
.,
osiem lat po śmierci męża 14, 83
Borkowski
Dunin
Piotr (1890—1949), wojewoda lwowski w latach 1927—1928,
wojewoda poznański w latach 1928—1929 63
Bronźewski
W
ł
adysław 7, 8
Budionny
Siemion
(1883—1973), oficer radziecki. Podczas I wojny światowej w
stopniu podoficera, w 1917 r. uczestniczył w tworzeniu władzy radzieckiej. W
1919 r. zorganizował I Armię Konną, którą dowodził podczas wojny z Polską.
Następnie zajmował kierownicze stanowiska wojskowe. W 1935 r. otrzymał stopień
marszałka ZSRR. Podczas II wojny światowej był dowódcą frontu, od 1943 r. do
1953 r. dowódcą kawalerii, w lata
c
h 1953—1954 inspektorem kawalerii
Ministerstwa Obrony ZSRR 20
Chmielnicki
Bohdan
(ok.
1585—1657), hetman kozacki. W początkach działalności
nale
ż
ał do polityków umiarkowanych, dążąc do pokojowych stosunków z
Rzecząpospolitą.
Pozbawiony mienia i zagrożony śmiercią wskutek samowoli szla-
checkie
j
, podjął agitację za powstaniem, rozpoczętym w 1648 r. Po wstępnych
sukcesach, wobec niepowodzeń oddał w 1654 r. Ukrainę pod opiekę cara, co
następnie spowodowało podział ziem ukraińskich między Polskę a Rosję 38, 59
• Kursywą oznaczono nazw
i
ska autorów d
zi
el przytoc
z
onych w ks
i
ążce.
207
Chojnowsfci
Andrzej 181
Curzon ot
Kedleston
markiz, właściwie Curzon
George
Na-thaniel
(1859—1925),
konserwatywny polityk brytyjski. Poseł do Izby Gmin w latach 1886—1898,
podsekretarz stanu 1891—1892 (dla Indii) oraz 1895—1898 (spraw zagranicznych),
wicekról Indii 1898—1905. Po powroc
i
e do Anglii kanclerz uniwersytetu w
Oxtordz
i
e i członek Izby Lord
ó
w. W latach 1915—1924 członek gabinetu (od 1919
r. minister spraw zagranicznych). W 1920 r. przedstawił projekt linii
demarka-
cyjnej
między walczącymi wojskami polskimi i Armią Czerwoną 21, 196
Czaplicfci
Stan
i
s
ł
aw 142
Czerwinski
Francis
z
ek 44
Daszyński
Ignacy (1866—1936), działacz polskiego ruchu robotniczego. Około
1886 r. związał się z ruchem socjalistycznym i w 1892 r. był
współzałożycielem
Galicyjsk
i
ej Partii Socjaldemokratycznej. Redagował liczne pisma i stał się
j
e
j czołowym działaczem. Od 1897 r. był przywódcą Polskiej Partii
Socjalno-
Demokratycznej
Galicji i Śląska Cieszyńskiego oraz pos
ł
em do parlamentu
wiedeńskiego, współpracował z J.
Piłsudskim
w akcji niepodległościowej. 1
^-
11
listopada 1918 r. stał na czele rządu ludowego w Lublinie. Od 1919 r. był
posłem na Sejm Rzeczypospolitej, w latach 1920—1921 wicepremierem w Rządzie
Obrony Narodowe
j
, w latach 1922—1927 wicemarszałkiem Sejmu, a w okresie 1928—
1930 piastował urząd marszałka Sejmu. Od 1919 r. wchodził do centralnych
organów PPS 17, 104
Dmowski
Roman (1864—1939), polityk polski, ideolog obozu
narodowodemokratycznego.
Od 1888 r. brał udział w konspiracyjnej działalności
politycznej zaboru rosyjskiego, w 1893 r. był współzałożycielem Ligi
Narodowej. Publicystyką kształtował koncepcje polityki nacjonalistycznej i
zwalczał ruch socjalistyczny. Po rewolucji 1905—1907 wysuwał postulat
autonomii ziem polskich w ramach Cesarstwa Rosyjskiego. Po wybuchu I wojny
światowej reprezentował początkowo pogląd o potrzebie rozwiązania sprawy
polskiej przy pomocy Rosji. W 1917 r. utworzył Komitet Narodowy Polski z
siedzibą w Paryżu, w 1919 r. był delegatem Polski na konferencję pokojową. W
polityce wewn
ę
trznej zwal
0
2 koncepcje obozu J.
Piłsudskiego
18
1
Dworafcowsfci
Stanisław 81
208
Polsk
i yalczy
Erlich
Henryk albo
Wolf
Hsrsz
(1882—1941), działacz żydowskiego ruchu
robotn
i
czego w Polsce. Podczas stud
i
ów na Uniwersytecie Warszawskim wstąpi
ł
do
Bundu
w 1903 r
.,
od 1913 r. należał do Komitetu Centralnego. W 1917 r. by
ł
członkiem Komitetu Wykonawczego
Piotrogrodzkiej
Rady Delegatów Robotniczych i
Ż
ołnierskich, wiążąc się z
mien-szewikami.
W 1918 r. wrócił do Polski i stał
się czołowym publicystą Bundu oraz wchodzi
ł
do jego organów centralnych.
Redagował organ partii “Di
Fołkscajtung".
Od 1939 r. w ZSRR 109
eo
lski Marian 138
Fico-wski
Jer
zy
166, 167
Grabski
Władysław (1874—1938), ekonomista, polityk i historyk polski. Od
koń
ctL
XIX w. w regionie Kutna i Łowicza organizował
spółdziende
i
stowarzyszenia rolnicze, pisał prace naukowe.
Trzykrotrae
by
ł
posłem do Dumy
rosyjskiej. W latach 1915—1918 w
Piotrogrodzie
przewodniczył Centralnemu
Komitetowi Obywatelskiemu, którego celem było niesienie pomocy polskim
emigrantom w Rosji. Delegat polski na konferencję pokojową w 1919 r.
Parokrotnie zajmował stanowisko ministra skarbu (w latach 1919—1920, 1923—
1925) oraz premiera (1920, 1923—1925); w 1924 r. przeprowadził reformę
walutową i usiłował znaleźć sposób rozwiązania kwestii narodowej. Od 1923 r.
by
ł
profesorem SGGW 69
Granat Wincenty
ks.
115
Grunbaum
Izaak
lub
Icchak
(1879—1970), polityk żydowski, adwokat. Jako
przedstawiciel radykalnego nurtu ruchu syjonistycznego w Polsce był posłem na
Sejm Rzeczypospolitej w latach 1919—1932. Następnie wyjechał z kraju, wchodząc
do władz Światowej Organizacji Syjonistycznej. Przebywał w Izraelu od początku
istnienia tego państwa i tam zmarł 111
Habsburgowie, dynastia panująca w
Austro-Węgrzech
do jesieni 1918 r. 43
Henrys
Pauł
Prosper
(1862—1943), oficer francuski. Ukończy
ł
akademię wojskową
w
Saint-Cyr
i służył następnie w Afryce. W latach 1917—1918 dowodził armią
francuską na Wschodzie. W latach 1919—1921 k
i
erował francuską misją wojskową w
Polsce 20
Hitler Adol
f
(1889—1945), pol
i
tyk niemiecki. Pochodził z
Au-
14 — Ojczyzna.
,,
209
strii,
lecz jako polityk działał w Niemczech. Został przywódcą
NSDAP
(Niemiecka
Narodowo-Socjalistyczna
Partia Robotnicza) i w styczniu 1933 r.
objął urząd kanclerza Rzeszy Niemieckiej w koalicji z innymi partiami
prawicowymi. Wkrótce zlikwidował wszelkie partie poza NSDAP i stał się
dyktatorem Rzeszy, zmierzają
c
do podporządkowania Niemcom innych krajów.
Bezwzględnie zwalczał ruch robotniczy i zainicjował prześladowanie
Ż
ydów,
zakończone w latach II wojny światowej ich masowym mordowaniem na terenach
podporządkowanych Niemcom 8, 136,
1
37, 139
Hiond
August (1881—1945), ksiądz rzymskokatolicki, biskup śląski, od 1926 r.
arcybiskup poznański i gnieźnieński, prymas Polski, od 1927 r. kardynał. We
wrześniu 1939 r. opuścił Polskę i udał się do Rumunii, następnie do Włoch,
gdzie rozwinął działalność propagandową na rzecz sprawy polskiej.
Z
muszony do
opuszczenia Włoch, przeniósł się do Francji. W 1943 r. został aresztowany
przez gestapo i przez dwa miesiące internowany w Paryżu. W 1944 r. wywieziony
do klasztoru w
Wiedenbruck
w Westfalii. Zwolniony przez Amerykanów w 1945 r
.,
udał się do Rzymu, a stamtąd do kraju. W 1946 r. został arcybiskupem
warszawsko-gnieźnieńskim
119, 184
Holzer
Jerzy 134
Hołówko
Tadeusz (1889—1931), polityk polski związany z J.
Piłsudskim.
Od 1909
r. należał do
PPS-Frakcji
Rew
o
lucyjnej, w 1914 r. współorganizował
POW.
Po
1918 r. pu
bl
ikowa
ł
artykuły w “Robotniku", zwłaszcza na temat kwestii naro-
dowej. Od 1925 r. kierował Instytutem Badania Spraw Narodowościowych. W 1927
r. wystąpił z PPS. Był wspó
ł
twórcą
BBWR.
Od 1930 r. poseł na Sejm
Rzeczypospolitej. Brał udział w rozmowach z politykami ukraińskimi; zabity
przez zamachowców z
OUN
67, 73
Horoszfciewźcz-Woynźcz
Roman 80, 81, 82, 83
Hrabyk
Klaudius
z
182
Jałbrzykowski
Romuald (1876—1955), ksiądz rzymskokatolicki. Ukończył Akademię
Duchowną w Petersburgu. W latach 1916—1917 działał w polskich organizacjach w
Mińsku. Od 1918 r. był biskupem
sufraganem
diecezji
sejneńskiej,
od
1925 r. biskupem ordynariuszem diecezji łomżyńskiej, od
1926 r. arcybiskupem utworzonej wówczas archidiecezji
-w\ leńskiej.
Poglądami
zbliżał się do narodowych demokrat
a
Po 1945 r. mieszkał w Białymstoku 89, 152,
158
'zji
-
wy
krató^.
210
JanouSek
Jiri
8
Józewski
Henryk (1892—1981), polityk polski związany z J. Piłsudskim. Ukończył
wydział matematyczny uniwersytetu w Kijowie i od 1914 r. kierował POW na
Ukrainie. W 1920 r. był wiceministrem spraw wewnętrznych w rządzie S.
Pet-
lury.
W 1927 r. został szefem Gabinetu Prezesa Rady Ministrów, od 1928 r. do
1938 r. był wojewodą wołyńskim (z przerwą w latach 1929—1930, gdy został
ministrem spraw wewnętrznych). W latach 1938—1939 był wojewodą łódzkim 63, 189
Kazimierz III Wielki (1310—1370), król polski od 1333 r. Syn Władysława
Łokietka. Umocnił politycznie i gospodarczo państwo oraz rozszerzył jego
o
b
szar. Przeprowadził reformy administracyjne, sądownicze i
-
wojskowe 38
Kazimierz
św.
(1458—1484), sy
f
króla polskiego Kazimierza
Jagiellończyka.
W
młodości przeznaczony na króla Węgier, lecz nie udało się osadzić go na
tronie. W latach 1481—1483 zarządzał — z ramienia ojca — Koroną, potem
przebywał w Wilnie. Cechowała go szczególna pobożność. Kanonizowany w 1602 r
.,
patron Litwy i Korony 158
Kopeć Eugeniusz 49
Kostek-Biernacki
Wacław (1884—1957), oficer polski związany z J. Piłsudskim.
Od 1905 r. należał do PPS, od 1914 r. był w Legionach, przez pewien czas
dowodząc żandarmerią. Po 1918 r. w wojsku polskim. W 1930 r. został
komendantem twierdzy brzeskiej i zyskał ponurą sławę brutalnym traktowaniem
uwięzionych tam wybitnych polityków opozycyjnych. Od 1832 r. wojewoda poleski.
W latach 1939—1944 internowany w Rumunii, następnie przekazany władzom pol-
skim, w 1953 r. skazany na karę śmierci, zamienioną na więzienie, w którym
przebywał do 1955 r. 94
Kościałkowski
Marian
Zyndram
(1892—1946), polityk polski związany z J.
Piłsudskim, współorganizator POW, w latach 1915—1916 w Legionach. W okresie
1922—1925 był wiceprezesem
PSL
“Wyzwolenie", w 1925 r. wystąpił ze stronnictwa
i był
współzałożycielem
oraz jednym z przywódców Parti
i
Pracy. Od 1928 r.
pełnił funkcję wiceprezesa BBWR i był posłem na Sejm Rzeczypospolitej w latach
1928—1930, 1935 —1939. W okresie 1934—1935 zajmował stanowisko ministra spraw
wewnętrznych, 1935—1936 premiera, 1936—1939 ministra opieki społecznej. We
wrześniu 1939 r. przeszedł wraz z rządem do Rumunii, a stamtąd przedostał się
do Anglii 195
211
Kościuszko Andrzej Tadeusz (1746—1817), oficer wojsk polskich i amerykańskich,
specjalista w dziedzinie inżynierii wojskowej. W latach 1776—1784 walczył w
szeregach powstańców w angielskich koloniach w Ameryce. Od 1789 r. w armii
polskiej jako generał, walczył z powodzeniem z armią rosyjską. Naczelnik
powstania 1794 r
.,
więziony w latach 1795—1796, potem na emigracji. Zmarł w
Szwajcarii 38, 83
Kowalafc
Tadeus
z
145
Kowaisfca
Irena 99
Kozietulski
Jan (1781—1821), oficer wojsk Księstwa Warszawskiego. Brał udział
w kampanii napoleońskiej w Hiszpanii, gdzie wsławił się szarżą w wąwozie
Somosierry.
Walczył też w kampanii rosyjskiej 1812 r
.,
otrzymał wówczas
stopień
pułkownika-majora.
Po 1815 r. w armii Królestwa Polskiego 10
Konig
147
Kułbiedź
83
Lioyd
George
of
Dwytor
earl.
właściwie
Lioyd
George
David (1863—1945), polityk
brytyjski z Partii Liberalnej. Od 1890 r. poseł do Izby Gmin. W latach 1905—
1922 wchodził do kolejnych gabinetów: 1905—1908 jako minister handlu, 1908—
1915 jako minister skarbu, 1915—1916 jako minister zaopatrzenia, 1016 r. jako
minister wojny, 1916—1922 jako premier. Brał udział w konferencji pokojowej w
Paryżu w 1919 r. Od 1925 r. był przywódcą Partii Liberalnej, znajdującej się w
opozycji 28, 29
^
Łopalewsicź
Tadeus
z
154
Łoziński
Zygmunt (1879—1932), ksiądz rzymskokatolicki. Studiował w Akademii
Duchownej w Petersburgu. Od 1895 r. zajmował różne stanowiska w parafiach. W
1905 r
.,
jako proboszcz w Mińsku, współpracował z tajnymi kursami polskimi. W
1917 r. mianowany biskupem mińskim, taktycznie diecezją nie zarządzał. Od 1925
r. biskup piński, sprzyjał używaniu języka białoruskiego w kościołach 152
Macfcźewicz
Stan
i
s
ł
aw 92
Madajczyk
C
z
esław 187
ben
Majmon
Salomon, właściwie Salomon
ben
Jehoszua
(1754— 1800), filozo
f
i
pisarz żydowski. Nauki pobierał
m.in.
w Mirze, potem studiował samodzielnie. W
1778 r. przebywał w Kr
o. lewcu,
w Berlin
i
e i Poznaniu, zyskując autorytet
uczoneaff talmudysty.
W następnych latach przebywał w ró
ż
nych
nffa-
212
stach
niemieckich, żyjąc w trudnych warunkach, pisząc dzieła filozoficzne.
Rozwijał zwłaszcza koncepcje Kanta 116
Marczak
Micha
ł
79
Marks Karol (1818—1883), teoretyk i działacz ruchu robotniczego. Studiował w
Bonn i w Berlinie, od 1842 r. zajął się publicystyką. W 1843 r. emigrował do
Francji. Po krótkotrwałej dzia
ł
alności politycznej w Niemczech w latach 1848—
1849 osiedlił się w Londynie. Na emigracji napisał szereg dzieł ekonomicznych,
filozo
fi
cznych i politycznych. Współdziałał przy utworzeniu Międzynarodowego
Stowarzyszenia Robotników,
K
tórego program opracował 108
Matejko Jan (1838—1
^
93), malarz polski. Syn czeskiego nauczyciela muzyki,
kibry
osiedlił s
i
ę w Krakowie. Studiował w krakowskiej Szkole Sztuk P
i
ęknych,
potem w Monachium i w Wiedn
i
u. Zyskał s
ł
awę dziełam
i
ukazującymi doniosłe
wydarzenia z dziejów Polski 123
Matulewicz
Jerzy,
Jurgis
Matulevi
6
ius lub
Jurgis
Matulaitis
(1871—1927),
ksiądz rzymskokatolicki. Pochodził z litewskiej rodziny chłopskiej, studiował
w Akademi
i
Duchownej w Petersburgu oraz na un
i
wersytecie we Fryburgu. Zajmował
się probl
e
matyką społeczną. W latach 1918—1925 był biskupem wileńskim,
występując nieraz w obronie narodowych praw katolików białorusk
i
ch i
litewskich wobec większości polskiej 158
Mauersberg
Stanisław 65, 90, 153
Merry
d
c
l Va
l
Rafael (1865—1930), ksiąd
z
rzymskokatolicki. Pochodził z rodziny
dyplomaty hiszpańskiego. W 1900 r. z
o
sta
ł
biskupem Nicei w 1903 r. otrzymał
kapelusz kardynalski. W latach 1903—1914, za ponty
f
ikatu Piusa X był
sekr
e
tarzem stanu, od 1914 r. został sekretarzem
Ś
więtego
Ofticium.
Zwalczał
modernizm w Kośc
i
ele 88
Mick
i
ewicz Adam (1798—1855), poeta polski. Studiował na uniwersytec
i
e w
W
i
lnie, potem pracował jako nauczyciel w Kownie. Przez krótki czas uwięziony,
skazany na osiedlenie w głębi Rosji. W 1829 r. emigrowa
ł
; po dłuższych
podróżach osiedl
i
ł się w Paryżu, był jednym z reprezentantów Wielkiej
Emigracji. W latach 1840—1844 wykładał w College de France. Zmarł w
Konstantynopolu, dokąd wyjecha
ł
, by organizować działania
wojskowo-polityczne
przeciw Rosji 8, 14, 83
Moraczewski
Jędrzej (1870—1944), polski działacz robotniczy. Studiował na
politechnice lwowskiej, od 1803 r. związał się z ruchem socjalistycznym. W
1907 r. wszedł do parlamentu wiedeńskiego. W 1914 r. poparł J.
Piłsudskiego,
wstępując do Legionów. Od listopada 1918 r. do stycznia 1919 r. był
pre-
213
mierem,
w latach 1919—1927 posłem na Sejm Rzeczypospolitej. Od 1925 do 1929 r.
piastował tekę ministra robót publicznych. Od 1919 r. wchodził do centralnych
organów PPS, lecz po przewrocie majowym (który czynnie poparł) został w 1927
r. usunięty z partii. Od 1930 r. działał w związkach zawodowych
współpracujących z sanacją 17
Mroczkowski
Walerian (1840—1889), polski działacz rewolucyjny, uczestnik
powstania styczn
i
owego, po jego upadku przebywał we Francji. Związał się z
M.A.
Bakuninem.
W 1867 r. wszedł w skład Komitetu Stałego Ligi Pokoju i Wol-
ności. Członek
Alliance
de la
Democratie
Socialiste.
W 1880 r. wszedł do
stowarzyszenia
narodowo-socjalistycznego
“Lud Polski". Głosił idee socjalizmu
agrarnego 14
Mudryj
Wasyl
(1893—1966), polityk ukraiński. W latach 1921 —1925 był
sekretarzem tajnego uniwersytetu ukraińskiego we Lwowie. Od 1926 r. został
wiceprzewodniczącym, a od 1935 r. — przewodniczącym
UNDO.
W latach 1927—1935
redagował dzienni
k
“Diło".
W 1935 r. został posłem na Sejm Rzeczypospolitej i
piastował funkcję jego wicemarszałka. Usiłował doprowadzić do ugody
polsko-
ukraińskiej.
Zm
a
rł
w USA 60, 74, 75
Ossowsfci
Stanis
ł
a
w
7,8 Ostro
w
ski Janusz 153
Paderewski
Ignacy (1860—1941), muzyk i polityk polski. Studiował muzykę w
Warszawie, Berlinie,
Strasburgu
i W
S|(i
niu. Pod koniec XIX w. zyskał światową
sławę jako pianista. Wykorzystał ją po 1914 r. dla działalności na rzecz
odbudowy państwa polskiego. W 1919 r. był premierem, później wyjechał do
Szwajcarii i USA. W latach trzydziestych próbował wraz z innymi politykami
utworzyć front opozycyjny względem sanacji — Front
Morges.
Od 1940 r. był
przewodniczącym Rady Narodowej w Londynie 28, 29
Palto 83
Paradowsfca
Maria 122
Petlura
Semen
(1877—1926), polityk ukraiński. Należał do
u-kraińskiej
partii
socjaldemokratycznej, od 1917 r. działał na rzecz utworzenia niepodległego
państwa ukraińskiego. Dowodził wojskami w latach 1919—1920 w przymierzu z Pol-
ską i stał na czele rządu przeciwstawiającego się radz
i
eckiej Ukrainie. Po
klęsce przebywał w Czechosłowacji, Polsce i Francji. Zginął w Paryżu z ręki
emigranta żydowskiego 20, 21 214
Pieracki
Bronisław (1895—1934), oficer i polityk polski zw
i
ązany z J.
Piłsudskim.
Walczył w Legionach, od 1919 r. zajmował różne stanowiska w
administracji wojskowej. W 1924 r. otrzymał stopień pułkownika. Brał udział w
przewrocie majowym, potem dzia
ł
ał w
BBWR
i zajmował wyższe stanowiska w
wojsku. Od 1929 r. był wiceministrem spraw wewnętrznych, potem ministrem bez
teki i ministrem spraw wewnętrznych (na tym urzędzie szukał modus vivendi z
politykami ukraińskimi). Został zabity przez zamachowców z
OUN
73
Piłsudski
Józef (1867—1935), polityk polski. Od 1882 r. brał udział w
konspiracji antyrosyjskiej, w latach 1887—1892 przebywał na z
as
t
a
n
i
u, od 1893
r. w PPS, gdzie stał się jednym z czołowych dz
i
a
ł
aczy i publicystów. W 1906 r.
wraz ze swymi zwolennikami dokonał rozłamu w partii, tworząc
PPS-Frakcję
Rewolucyjną. Od 1908 r. tworzył w Galicji polskie organizacje paramilitarne, z
których w 1914 r. wyrosły Legiony, walczące u boku państw centralnych
przeciwko Rosji. W listopadzie 1918 r. przejął władzę jako Tymczasowy
Naczelnik Państwa w powstającej niepodległej Polsce, od lutego 1919 r. jako
Naczelnik Państwa. W latach 1919— 1921 sprawował także naczelne dowództwo
podczas wojny z republikami radzieckimi, od 1920 r. w stopniu marszałka. W
końcu 1922 r. złożył urząd Naczelnika Państwa na ręce prezydenta. W maju 1926
r. dokonał zamachu stanu, po czym — przeważnie na stanowisku ministra spraw
wojskowych — wywierał decydujący wpływ na politykę państwa (zastrzegł dla
siebie sprawy wojskowe i zagraniczne) 17, 22, 67, 70, 73, 85, 87, 104, 186,
188, 190
Pius X
św.,
właściwie
Giuseppe
Melchiorre
Sarto
(1835—1914), ksiądz
rzymskokatolicki, od 1903 r. papież. Zainicjował reformę prawa kanon
i
cznego
oraz wprowadził szereg innych zmian w Kościele. Kanonizowany w 1954 r. 88
Przeździecki
Henryk (1873—1939), ksiądz rzymskokatolicki. Ukończył Akademię
Duchowną w Petersburgu. Od 1901 r. był kolejno wikarym i proboszczem w
Warszawie i Łodzi. W 1917 r. został biskupem diecezji podlaskiej, od 1932 r.
był
konsultorem
Ś
więtej Kongregacji do spraw Kościołów Wschodnich. Był również
sekretarzem Episkopatu 152
Pszczyński Jan Henryk XV
Hochberg
książę (1861—1938), niemiecka forma tytułu:
von
Pless.
Magnat śląski, posiadacz
fideikomisu
pszczyńskiego oraz rozległych
dóbr na Dolnym
Ś
ląsku.
Fideikomis
pszczyński został obciążony znacznymi
215
d
ł
ugami, co doprowadzi
ł
o do ustanowienia w 1934 r. zarządu przymusowego 144
Radziwi
łł
owie, rodzina arystokratycz
n
a litewskiego pochodzenia 80
Rauschning
Hermam
i
48
Romeyko
M
o
r
ze
m 180
Rosenthal
Harry
K. 128, 129
Rostzuorowski
Jan
ks.
119
Roszkowski
Wojciech 68, 99
Rydz-Śmigły
Edward (1886—1941), oficer i polityk polski
z
wiązany z J.
Piłsudskim.
Studiował malarstwo, ukończył Wydział
F
ilozoficzny Uniwersytetu
Jagiellońskiego. Od 1914 r. był w Legionach, pełni
ł
funkcje dowódcze podczas
wojny
polsko-radzieckiej
1919—1920. W latach 1921—1935 był inspektorem armii,
od 1935 r. — generalnym inspektorem sił zbrojnych. W 1936 r. został mianowany
marszałkiem. Podczas kampanii wrześniowej 1939 r. był naczelnym wodzem, od 17
września internowany w Rumunii, skąd przez Węgry w 1941 r. powr
ó
cił do
Warszawy 20
Sakall
Soke
Z
.,
właściwie
Szoke
Szakall,
węgierski aktor filmowy, uchod
ź
ca z
III Rzeszy, następnie przebywał w USA 8
Sam Vi
n
ce
s
92
Schneiderman
S.L. 116
Sienkiewicz Henryk (1846—1916), pisarz polski. Od 1872 r. pracowa
ł
w prasie
warszawskiej, wiele podróżował. Zdoby
ł
s
ł
awę w Polsce powieściami
historycznymi z dziej
ó
w Polski, za granicą stał się znany dzięki powieści Quo
Va
dir
(w 1905 r. uzyskał nagrodę Nobla). Podczas I wojny światowej przebywał w
Szwajcarii, gdzie organizował pomoc dla ofiar wojny w Polsce 58, 59, 69
Sikorski
Władysław (1881—1943), polityk polski, generał, współtwórca polskich
organizacji
wojskowo-niepodległościo-wych
1908—1914. W latach 1921—1922 sze
f
Sztabu Generalnego, 1922—1923 premier, minister spraw wewnętrznych, 1923—1924
generalny inspektor piechoty, 1924—1925 minister spraw wojskowych. Podczas
przewrotu majowego zajął stanowisko wyczekujące. W latach trzydziestych
znajdował się w opozycji, był jednym z inicjatorów Frontu
Mor-ges.
Od września
1939 r. przebywał we Francji, został wówczas premierem i ministrem spraw
wojskowych rządu emigracyjnego, następnie naczelnym wodzem i generalnym
in-
216
spektorem
sił zbrojnych. Od czerwca 1940 r. działał w Wielkiej Brytanii.
Zginął w katastrofie lotniczej 196 S'ipovi
c
Ceslau
ks. 43, 47
Słonimski
Antoni (1895—1976), poe
t
a i publicysta polski. W latach 1924—1939
współpracował z “Wiadomościami Literackimi", w latach 1942—1946 redagował w
Londynie mies
i
ęcznik “Nowa Po
l
ska", następnie do 1948 r. pracował w UNESCO. Od
1948 r. do 1951 r. kierował Instytutem Kultury Polskiej w Londynie, następnie
powrócił do Polski. W latach 1956— 1959 był prezesem Związku Literatów
Polskich 119
Srokowski
Konstanty 36
Stalin
losif
Wissarionowicz,
właściwie
I.W.
Dżugaszwili
(1879— 1953),
poirtyli^gdziecki.
Od 1898 r, był członkiem partii socjaldemokratycznej, od
1912 r. wchodził do jej władz centralnych. W 19
1
7 r. brał udział w powstaniu w
Piotrogrodzie,
następnie zajmował rozmaite kierownicze stanowiska partyjne i
państwowe,
m.in.
w pierwszym rządzie radzieckim był w latach 1917—1922
komisarzem ludowym do spraw narodowości, w latach 1919—1922 komisarzem ludowym
kontroli państwowej. Od 1922 r. był sekretarzem generalnym
KC
RKP
(b). Po
śmierci Lenina skoncentrował w swym ręku najważniejsze n
i
ci radzieckiego życia
politycznego. Od 1941 r. był prem
i
erem ZSRR i naczelnym dowódcą podczas wojny
z III Rzeszą 84
Staniewicz
Restytut
49
Stankiewicz
Adam (1891—1949), ksiądz rzymskokatolicki, polityk b
i
ałoruski.
Ukończył Akademię Duchowną w Petersburgu, gdzie od 1916 r. kierował “kółkiem
białoruskim", a następnie współpracowa
ł
ze Związkiem
Chrześcijańsko-De-
mokratycznym.
Od 1919 r. przebywał w Wilnie, gdzie wydawał pismo “Krynica"
(potem
“Biełoruskaja
Krynica") i stał się czołowym działaczem bia
ł
oruskiej
chrześcijańskiej demokracji. Był posłem na Sejm Rzeczypospolitej w latach
1922—1927. Po konflikcie z arcybiskupem R.
Jałbrzykowskim
zrezygnował z
działalności ściśle partyjnej, pracując w rozmaitych organizacjach
białoruskich 88 Ste
f
an Batory (1533—1586), król polski od 1576 r
.,
poprzednio
książę Siedmiogrodu. Dążył do umocnienia władzy królewskiej w Polsce.
Zorganizował w 1578 r. piechot
ę
wybraniec-ką
(z chłopów dóbr królewskich). W
latach 1579—1582 prowadził zwycięskie w
o
jny z Moskwą. Zmierzał do stworzenia
państwa słowiańskiego, zdolnego do pokonania Turcji i wyzwolenia Węgier 165
217
Szapszał
Seraja
chan
.
(1878—1961),
chacham
(zwierzchnik duchowy) Karaimów,
orientalista.
Urodzony na Krymie, studiował języki wschodnie w Petersburgu. W
latach 1899—1908 był wychowawcą następcy tronu w Persji, następnie wykładał na
uniwersytecie petersburskim. W 1915 r. objął
u-rząd
chachama
w
Taurydzie.
W
latach 1919—1927 był wicedyrektorem banku w Konstantynopolu, od 1928 r. objął
urząd chachama w Trokach i wykładał na uniwersytecie wileńskim 165
Szelążek Adolf (1865—1945), ksiądz rzymskokatolicki. Ukończył Akademię
Duchowną w Petersburgu, w latach 1893— 1918 był profesorem
seminnrium
duchownego w Płocku. W latach 1918—1924 był radcą w Ministerstwie Wyznań i 0-
świecenia
Publicznego, w 1925 r. został biskupem
łuckim
152
Szeptycki
Stanisław (1867—1946), oficer polski. Do 1918 r. służy
ł
w armii
Austro-Węgier,
następnie w armii polskiej. Jako generał dowodził podczas wojny
polsko-radzieckiej
1919— 1920. W 1923 r. był ministrem spraw wojskowych, w
latach 1923—1926 został inspektorem armii, w latach 1945—1946 był prezesem PCK
44
Szeptyćkyj
Andrij,
właściwie Roman Aleksander Maria (1865 —1944), ksiądz
greckokatolicki, polityk ukraiński. Od 1899 r. był biskupem stanisławowskim,
od 1900 r. arcybiskupem metropolitą lwowskim i halickim. W latach międzywojen-
nych zbliżał się koncepcjami do
UNDO
i zmierzał do tworzenia niezależnych od
władz polskich instytucji ukraińskich. Po 1939 r. skłaniał się ku kompromisowi
z III Rzeszą, lecz odniósł się krytycznie do skrajnego
nacjonalizmA
ukra-
ińskiego 43, 67
S
z
turm de
Sztrem
Edward 37, 44
Szynkiewicz
Jakub (1884—1966),
mufti
(zwierzchnik duchowy muzułmanów w
Polsce), orientalista p
o
lski. Studiował we Lwowie, Kairze i Berlinie, gdzie
rozpoczął pracę naukową. Powróci
ł
w 1925 r. do kraju po wyborze na
muttiego.
Zmarł w USA 169
Taraszkiewicz
Bronisław (1892—1937), polityk białoruski, filolog i poeta.
Ukończył uniwersytet petersburski. Opracował pierwszą gramatykę języka
białoruskiego, przełożył
m.in.
Pana Tadeusza. W 1921 r. założył Towarzystwo
Białoruskiej Szkoły. Był posłem na Sejm Rzeczypospolitej w
latad^"
1922—1927.
Współorganizował Białoruską
Włościańsko-R^ot-niczą
Hromadę
w 1925 r. i stał
się jej czołowym działaczem, później należał do Komunistycznej Partii
Zachodniej
Bia-
218
łorusi.
Skazany na więzienie, w 1933 r. wyjechał do ZSRR, w 1937 r. uwięziony
87, 90
Thomke
147
Thon
Abraham
Ozjasz
(1870—1936), socjolog, rabin, polityk żydowski. Studiował
w Berlinie, gdzie proponowano mu karierę naukową, lecz w 1897 r. powrócił do
Krakowa na stanowisko rabina i kaznodziei. Głosił koncepcje umiarkowanego
syjonizmu, należąc do frakcji opozycyjnej wobec I.
Grunbauma.
Pisał artykuły,
organizował wydawnictwa. W 1919 r. wyjechał do Paryża jako delegat Żydów
galicyjskich na konferencję pokojową i prowadził tam rozmowy z politykami
polskimi. W latach 1919—1935 był posłem na
•^"h^wRzeczypospolitej
111
Tursfca
Halina 12, 153
Tuwim
Julian (1894—1953), p
o
eta polski, tłumacz poezji, zwłaszcza rosyj
s
kiej,
bibliofil i badacz dziejów kultury polskiej. W latach 1924—1939 współpracował
z “Wiadomościami Literackimi", od 1939 do 1946 na emigracji. Wyróżniony licz-
nymi nagrodami 119
Wacławski
Stanis
ł
aw (ok. 1910—1931), student Uniwersytetu Stefana Batorego w
Wilnie, zabity 10 listopada 1931 r. podczas zaburzeń antysemickich 115
Wasiutyiiski
Wojciech 92
Werich
Jan (1905—1980), aktor i dramaturg czeski. Wsławił się ze swym
przyjacielem J. Voskovcem przedstawieniami w Teatrze Wyzwolonym w Pradze
(1927—1938), które odegrały przełomową rolę w dziejach teatru czeskiego. Pod-
czas wojny przebywał na emigracji w USA, następnie powrócił do kraju i
występował w teatrach oraz filmach (także telewizyjnych) 8, 10
Witold Wielki (ok. 1352—1430), wielki książę litewski, stryjeczny brat króla
polskiego Władysława Jagiełły. Dążył do umocnienia państwa litewskiego i
zachowania jego samodzielności. Prowadził wojny przeciwko Krzyżakom (czasem
się z nimi jednak sprzymierzał), z Tatarami i z Moskwą. Brał udział w bitwie
pod Grunwaldem, zawarł z Polską w 1413 r. unię w Horodle 38
Witos Wincenty (1874—1945), rolnik, polityk polski. Od 1895 r. brał udział w
ruchu ludowym. W latach 1908—1918 był pos
ł
em do sejmu galicyjskiego, w latach
1911—1918 posłem do parlamentu wiedeńskiego, w latach 1919—1933 posłem na Sejm
Rzeczypospolitej. Od 1918 r. wybierano go na prezesa
PSL
“Piast" (potem
SL).
Piastował urząd wójta
wsi
Wierz-
219
chosławice.
W latach 1920—1921, 1923 i 1926 był premierem. We wrześniu 1930 r.
osadzony w twierdzy brzeskiej. Uda
ł
się w 1933 r. na emigrację do
Czechosłowacji, w 1939 r. powr
ó
cił do kraju, w latach 1939—1941 więziony przez
Niemców. W 1945 r. był wiceprezydentem KRN oraz prezesem
PSL,
lecz ciężko
chory, nie brał bezpośredniego udzi
a
łu w życiu politycznym 187
Woynitlowicz
Edward 93
Wyczawski
Hieronim E.
ks.
152
Wydźga
W
ł
adys
ł
aw 86, 94
Wysłouch
Sewer
y
n 85
Wysocki
Aleksander 157
Young
Owen (1874—1962), prawnik, przedsiębiorca i polityk amerykański. W 1924
r. jako członek pierwszej komisji ekspertów do
'
spraw odszkodowań niemieckich
był współtwórcą Planu
Dawesa,
a następnie uczestniczył w jego realizacji. W
1929 r. by
ł
przewodniczącym drugiej komisji ekspertów, która przedstawiła
zrewidowany plan spłat odszkodowań 143
Zaremba
J
ó
zef 46
Zawałykut
Iwan, polityk ukraiński, pose
ł
na Sejm Rzeczypospolitej w latach
1935—1938 55
Żabotyński
Włodzimierz (1880—1040), pol
i
tyk żydowski. Studiował prawo w
Szwajcarii i we Włoszech, by
ł
korespondentem gazet w rodzinnej Odessie. W 1903
r. inicjowa
ł
ut
va
przenie grupy obronnej wobec spodziewanego pogromu
ZyBów
w
Odessie. Następnie działa
ł
w ruchu syjonistycznym, redagował czasopisma. W
1917 r. organizował w Palestynie legion żydowski po stronie angielskiej. W
1920 r. zorganizował oddziały n
i
elegalne walczące przeciwko Arabom
(Hagana),
został skazany na więzienie. Od 1925 r. w ruchu syjonistycznym organizował
frakcję rewizjonist
ó
w, która w 1035 r. wyodrębniła się jako Nowa Organizacja
Syjonistyczna. Głosił program masowej imigracji
Ż
ydów do Palestyny niezależnie
od ograniczeń stawianych przez władze brytyjskie. Od 1937 r. organizował
nielegalną imigrację, także z Polski, w związku z tym współpracowa
ł
z władzami
polskimi 111
Zarnowski
Janus
z
51, 174, 175
^^ Żeligowski
Lucjan (1865—1947),
oficer polski. Służbę
r^<po
-
czął
w armii rosyjskiej, w której otrzymał stopień
generała. W 1917 r. organizował oddziały polskie w Rosji,
na-
220
m
i
11
1 r^o-
stępnie
dowodził podczas wojny
polsko-radzieckiej
1919— 1920. Był wiernym
zwolennikiem J.
Piłsudskiego
i — jako m
i
nister spraw wojskowych w latach 1925—
1926 — ułatwił przygotowania do zamachu majowego. W latach 1927
_
1939 był
posłem na Sejm Rzeczypospolitej i działaczem społecznym na Wileńszczyźnie. Od
1939 r. przebywał na emigracji w Anglii 22, 23
Zeromski
Stefan 93
SPIS ILUSTRACJI *
1
. Komitet obchodów uroczystości poświę
c
enia sztandaru Stowarzyszenia Polak
ó
w
Ewangelików w Hajdukach.
2. Pielgrzymka
Niemców-katolików
z Wielkopolski w Częstochowie we wrześniu
1931 r.
(
3. Spław drewna na rzece
Bystrzec,
dop
ł
ywie Czeremoszu.
4. Poświęcenie sztandaru Związku
Ż
ydów Uczestników Walk O Niepodległość
Polski, Przemyśl, 2 kwietnia 1934 r.
5. Targ w Kołomyi.
6. Rodzina huculska ze
wsi
Woronienka,
woj. stanisławowskie.
7. Ukraińska odznaka honorowa dla uczestników walk o Lwów w listopadzie 1918
r.
8.
CerkjfiBifc
greckokatolicka w Izbach,
pow.
gorlicki.
9. Katedra greckokatolicka
św.
Jura we Lwowie.
10. Grupa posłów ukraińskich z
UNDO
do Sejmu II kadencji z marszałkiem Senatu,
prof.
J.
Szymańskim.
11. Napis protestujący przeciwko szkolnictwu polskiemu wykonany przez
Ukraińców na budynku szkoły w
Ceniowie
(woj.
tarnopolskie)
we wrześniu 1933 r.
12. Zniszczony przez wybuch budynek szkoły powszechnej
Proświty
przy ul.
Krupniczej
we Lwowie.
13. Białorusini — mieszkańcy wsi
Morocz,
woj. nowogródzkie.
14. Białoruska wioska niedaleko
Prużan
w woj. poleskim.
15. Prom na rzece
Jasiołda.
16.
Poleszuk.
Zdjęcie wykonane w 1931 r.
17. “Sukiennice" w
Pińsku,
1933 r.
'
18. Dziedziniec zamku w Nieświeżu.
19.
Zebrak-guślarz
na rynku w Nieświeżu.
20. Prezydium Gniazda Szlacheckiego w
Berezowie
Ś
rednim, pow. Kołomyja.
21. Przemarsz szlachty zagrodowej ze wsi Roztoka k.
Bolechowa,
woj.
stanisławowskie.
22. Arcybiskup wileński J.
Matulewicz.
23. Arcybiskup wileński R.
Jałbrzykowski.
24. Ulica Nalewki w dzielnicy żydowskiej w Warszawie.
25. Manifestacja rabinów warszawskich przeciwko zakazowi imigracji
Ż
ydów do
Palestyny wydanemu przez Ang
l
ików, 11 czerwca 1930 r.
* Wszystkie zdjęcia zamieszczone w książce pochodzą ze zbiorów Archiwum
Dokumentacji Mechanicznej w Warszawie.
M.
Bersona
26. Grupa Żydów na rynku w Nieśw
i
eżu.
27. Wystawa prac M. Trębacza w Łodzi, 1932 r.
28. Lampka
chanukowa
ze zbiorów Muzeum im. w Warszawie.
29.
Szames
synagogi w Warszawie, B.
Bresler,
czyta Ogn
i
e
m i
miec
z
em w
przek
ł
adzie na język żydowski.
30. Piłkarze klubu sportowego
“Makabi",
Kraków, kwiecień
1932 r.
31. Uroczyste otwarcie
Jeszybotu
Mędrców Lublina, czerwiec
1930 r.
32. Żydzi polscy wygnani z III Rzeszy w
Zbąszyniu,
29 października 1938 r.
33.
Ż
ydzi w Mińsku Mazowieckim po pogromie 8 czerwca
1936 r.
34. Ul
i
ca Legionów w Mińsku Mazowieckim, zamieszkana przez
Ż
ydów, po zajściach 8 czerwca 1936 r.
35. Niemieccy rolnicy z Wo
ł
ynia, 1937 r.
36. Pałac książąt Pszczyńskich w Pszczynie.
37. Członkowie
Heimatbundu
z Torunia składają wieniec na
Unter
den
Linden
w
Berlinie, 4 listopada 1934 r.
38. Prywatne gimnazjum niemieckie w Królewskiej Hucie,
1832 r.
Gimnazjum w Łodzi należące do Niemieckiego Stowarzyszenia Gimnazjalnego, 1935
r. Lokal
“Kattowitzer
Zeitung"
po zajściach
polsko-niemie-
ckich,
wrzesień 1930 r.
41. Obrady pierwszego zjazdu rosyjskich organizacji mniejszościowych w Polsce,
czerwiec 1931 r.
42. Dionizy (Konstanty
Walatyński),
metropolita
Cerk^
prawosławnej w Polsce.
43. Przegląd wojsk polskich w Wilnie na
pl.
Łukiskim,
20 kwietnia 1920 r.
44.
Łapsze
Wyżn
ę
. Wioska na Spiszu zamieszkana przez
mniei-
szość
słowacką.
45.
Seraja
Szapszał,
chacham
Karaimów.
46. Uroczystość koronacji J.
Kwieka
na króla Cyganów, 4
kwietnia 1937 r.
47. Wozy cygańskie na postoju.
48. Wędrowny Cygan z niedźwiedziem w Szczawnicy.
49.
Mahometańskie
święto zmarłych.
Dokszyce
k. Wilna, czerwiec 1937 r.
50. Meczet w
Kruszynianach.
51. Katedra ormiańska we Lwowie.
52. Delegacja
Łemków
w Warszawie.
39.
40.
\
.
Ponad dwieści
e
t
y
si
ę
cy Polaków należało w 1931 r. do Kościoła ewangelic-
kiego.
Komitet obchodów podczas uroczystości poświęcenia sztandaru Stowarzyszenia
Polaków Ewangelików w Hajdukach w dziesi
ę
ciolecie organi
z
acji