Pierce M Dotknięcie Ciebie 03 Dotkniecie Dnia(1)

background image
background image
background image
background image

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image
background image

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

Annie,jak

zawsze

Wydaj

wszystko,coposiadasz,napięknożycia.

Kup

jeinigdynieliczkosztów.

Sara

TeasdaleBarter

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

1.Hannah

P

oczątek

to

mojaulubionaczęść.

Tłum

nieprzerwanie

klaszcze,aGailWeiderpromienniesiędonasuśmiecha.

Ciągnę

Matta

wkierunkusceny,alesięzatrzymuje.Stajejakwryty,beznamiętniewpatrującsięprzed

siebie.Pochwilizerkawstronękulis.

–Zastanawiałemsię

nad

ucieczką–powiedziałmipóźniej.

Uśmiech

Gail

słabnie.

Jesteśmy

na

żywo w

Denver

Buzz

, najpopularniejszym

programie śniadaniowym w mieście. Mamy

szansę,żebyobrócićupozorowaniejegośmiercinaswojąkorzyść.Artystasamotnikzmuszonydoukrycia
się.Wrażliwaosobowośćnieradzisobieztrudnymiokolicznościami.Itakietam.

Witajcie

–mówiGailiwskazujekanapę.Wiem,gdziemamyusiąść.ObojezMattemćwiczyliśmy

odpowiedniąpozycję,kontaktwzrokowyiodpowiedzi.

Ale

Mattodpłynął.Kameraskupiasięnajegozaskoczonejtwarzy.Oklaskisłabną.

No

chodź–szepczę,zachęcającgo.

Nieoczekiwanie

Gailpodchodzidonas.Scenarobisiękomiczna.Gailchwytajegoramię,jatrzymam

jegorękęiobieprowadzimygodokanapy.

Panie

Sky, nie ma powodu do nieśmiałości. Cieszymy się, że nas pan odwiedził. – Gail

profesjonalnieimprowizuje.

Emanuje

zniejpewnośćsiebie,natomiastjaiMattsprawiamywrażeniepionkówwjejgrze.Wreszcie

udajesięnamusadzićMatta,któryściskamojąrękę.

Jestem

winnajegozakłopotania.

–Weźmyślub–szepnęłam

do

Mattazaledwiekilkachwilprzedwyjściemnascenę.Czysabotowałam

nasz występ w telewizji? Wcześniej o tym nie myślałam. Właściwie nie myślałam o oświadczynach,
dopókisłowasameniewyszłyzmoichust.Ups…

–Matthew,Hannah.–

Gail

kiwananas.

Cieszymy

się,żetujesteśmy–mówięipoklepujękolanoMatta.

Wciąż

jest

otumaniony. Gail zaczyna trajkotać o tym, jak się cieszy, widząc, że jest zdrowy i

bezpieczny,ijakonaicałykrajbylizaskoczonywiadomościąojegośmierciwgrudniu.Opowiadacałą
historię.Jejwzrokwędrujeodprompterów,przezwidownięiznówdonas.

W

chwili,kiedyMattpowiniensięodezwać,zalegacisza.

Boże,

nawet

jaznamjegotekst.

„Cieszę się, że poruszyłaś

ten

temat, Gail. Czekałem na okazję, żeby wytłumaczyć, co się stało, a

przedewszystkim,dlaczegodotegodoszło.Popierwszemuszępowiedzieć,że…”

Matt

patrzyspodełbawkierunkukamery.

Bierzemy

ślub–oznajmia.

Boże,wygląda

uroczo. Jego

zdumienie zmienia się w złość. Wpatruje się wyzywająco w widownię,

jakbyśmystaliprzedołtarzemiktośmógłbysprzeciwićsięnaszemuzwiązkowi.

background image

Widownia

wstrzymujewdech.

–Wow!–

wykrzykuje

Gail.

Na

mojej twarzy pojawia się radosny uśmiech. Obejmuję Matta. Ludzie zaczynają klaskać. Wstają z

siedzeń.

Czujęsię

jak

wfinałowymodcinkutelenoweli.

Tłumszaleje…

Zatrzymałam

nagranie

Denver

Buzz,14maja2014r

oku

–izamknęłamlaptop.Wsypialnipanowała

ciemność.Podeszłamdooknaizaczęłamwpatrywaćsięwcienkąbłyskawicę,któraprzecięłaniebo.

Po

chwilirozległsięgłośnygrzmot.

Otworzyłam okno. Owiał

mnie

tropikalny, gorący wiatr. Zasłony zaczęły się unosić. Wreszcie burza

przerwałaczerwcowyskwar.

Czekając

na

deszcz,wracałammyślamidodniasprzedmiesiąca,kiedypojawiliśmysięwtelewizji,a

Mattoświadczyłcałemukrajowi,żebierzemyślub.

Reszta

programu skupiła się na naszym namiętnym romansie, burzliwym związku i Dotknięciu Nocy,

powieści

Matta, w

której nas opisał. Jakimś cudem wiadomość o zaręczynach przyćmiła nawet

upozorowanieśmierciMatta.Wszystkotłumaczyliśmymiłością.Kobietynawidowniprzecierałyoczyze
zdziwienia(coskrzętniepokazywałykamery),kiedyMattopisywałsamotnośćwdomku.Byłpełenżycia,
przystojnyiniezmiernieprzekonujący.

–Zdałem

sobie

sprawę,żeżadnawolnośćniejestwartażyciabezHannah–wyznałGail,awidownia

westchnęła.

Kiedy

Mattsnułopowieśćdlanaszychurzeczonychsłuchaczy,nawetjawyobraziłamsobie,jakzbiega

z góry wprost w moje ramiona… a wszystko w imię miłości! Śmialiśmy się i spoglądaliśmy na siebie
tęsknie.Spuściłamwzrok,kiedyhistoriazaczęłasięrobićmroczniejsza.Ścisnęłamjegoudo.

Po

programieMattpospieszniezszedłzesceny,ciągnącmniezesobą.Mojesercezaczęłoszybciejbić,

kiedyszliśmykorytarzaminazapleczu,lawirującmiędzykablamiisprzętemwideo.Zaprowadziłmniedo
garderoby.

Mój

telefon

zacząłdzwonić.

Pewnie

mojaszefowa,azarazemagentkaMatta,PamelaWing.Ipewniedostałaatakuserca.Amoże

otworzyłabutelkęszampana.Niesposóbprzewidziećjejreakcji.

To

Pam zorganizowała wywiad w telewizji i dokładnie nas do niego przygotowała, a my nie

trzymaliśmysiężadnychwcześniejszychustaleń.

Telefon

Mattateżzacząłdzwonić.Zignorowałgo.Zatrzasnąłdrzwiodgarderobyiprzycisnąłmniedo

nich.

W

ciemnościniemogłamdostrzecjegotwarzy.

Hannah, co

to do diabła było? – Jego tors dotknął mojej piersi. Poczułam, że jego serce wali jak

szalone.–Boże,wpędziszmniedogrobu.

–Przepraszam.Jesteśzły?Ja…
–Zły?

background image

Jego

oddechrozwiewałmojewłosy.Jegoręcewędrowałypomoimciele.

Ta

scenawyryłamisięwpamięci:nieustannedzwonienienaszychkomórek,telefonodmojejsiostry,

potemgłośnekrzykimojejmamy,pocałunkiiśmiechMatta,anakoniecobezwładniająceszczęście,które
poczułam,gdyuświadomiłamsobie,żespontanicznieogłosiliśmynaszezaręczynyprzedcałymkrajem.

I

wtedyMattpowiedział:

–Jesteśgenialna,Hannah.Cudowna.

W

kolejnych dniach Matt zbywał wszystkich, którzy dopytywali się o zaręczyny. Mówił, że to „nic

pewnego”, że planujemy „dalej ze sobą mieszkać” i że „o niczym nie przesądzamy”. Pam uspokoił
słowami,żetobył„spontanicznyprzebłyskgeniuszuHannah”.

A

międzysobą…wogóleotymnierozmawialiśmy.

Wprowadziłamsię

do

Matta i zaczęliśmy żyć tak jak wcześniej. Po upływie trzech tygodni zaczęłam

się zastanawiać, czy to się naprawdę wydarzyło. Weźmy ślub. Czy powiedziałam te słowa? „Bierzemy
ślub”.Czywierzyłwswojesłowa?

Słodki

zapach

deszczuprzywołałmniedorzeczywistości.

Siadłam

na

parapecie i wsłuchiwałam się, jak suche Denver oddycha dzięki ulewie. Wiatr niósł ze

sobąwilgoć,któraosiadłanamoichnogachitwarzy.

„Jesteśgenialna,Hannah”.
Zamknęłam

okno

iposzłamdogabinetu.

Drzwi

byłyotwarte,cooznaczało,żeMattniepisał.Oparłamsięoframugęigoobserwowałam.Był

pochłoniętykomputerem.Siedziałpochylony,marszczyłczołoipocierałszczękę.

Zachichotałam,

na

conatychmiastpodniósłwzrok.

Boże…uwielbiałampatrzeć,

jak

najegotwarzypojawiałsięuśmiech.

Ptaszyna

–powiedział.Odsunąłsięodklawiaturyipoklepałpoudzie.

Czy

zapraszaszmniedoswojegozacisza?–Obeszłamjegobiurko,żebyusiąśćmunakolanach.

Objął

mnie

i szeroko się uśmiechnął. Jego blond odrosty kontrastowały z zafarbowanymi na czarno

końcówkami.Przebiegłampalcamipowłosachiwtuliłamsięwjegotors.

Kochanie,musimy

cośzrobićztwoimiwłosami.

–Mhm.–

Z

twarząmiędzymoimicyckamizgodziłbysięnawszystko.

Pomasowałam

jego

ramiona i poczułam, że bez pośpiechu całuje mój dekolt. Rzuciłam ukradkowe

spojrzenienakomputer.

–Jesteśna…Twitterze?!
–Mhm.–Chwyciłmójtyłek

i

gościsnął.–Nawiązujękontakty.

–Nawiązujesz

kontakty?

–uśmiechnęłamsię.–Tourocze.

Z

moimiczytelnikami.JestemteżnaFacebooku.–Jegoustawędrowałypomojejpiersi.–Pomysł

redaktora.

Mój

wzrok

przykuła przeglądarka Firefox. Nieczęsto miałam widok na komputer Matta. Zobaczyłam

otwartąstronęGmaila,Twitterai…AgencjiNieruchomościColo?

–Matt…–Coś

w

moimgłosiesprawiło,żeznieruchomiał.–Szukaszdomu?

Co?

–Podniósłgłowę.–Nie.

– Tak. – Złapałam myszkę

i

kliknęłam na zakładkę Agencji Nieruchomości Colo. Załadowała się

background image

stronazdomamiwKolorado.

Matt

wpatrywałsięwekran.

Tylko

oglądałem.

Przynajmniej

nieskłamałiniepowiedział,żerobirekonesansnapotrzebypowieści.

Uśmiechnęłamsię…dopóki

nie

zaczęłamprzyglądaćsiędomom.

Chyba

żartujesz–stwierdziłam.

Matt

wysunąłsięspodemnie.Podszedłdościany,gdzieudawał,żepoprawiaramę.

Nie

– powiedział w kierunku obrazu. – Dlaczego nie miałbym myśleć o tym na poważnie?

Mieszkaniejestmałe.Właściwieniemaszmiejscadlasiebie…

Sześćkominków–zaczęłamczytać

informacje

zestrony.–

Poczuj

wspaniałąatmosferęirozkoszuj

sięprywatnąwiniarnią,baremi…

Co

jestzłegow…

Osiem

łazienek!–krzyknęłamwjegostronę.

Lepiej

osiemniżjedna.

O

Boże.Sześćsypialni?!Ispójrznato:fontannanapodjeździe.Faktycznie,najzwyklejszydompod

słońcem.

–Wygląda

ciekawie

–powiedziałprzezzaciśniętegardło.

Marmurowe

podłogi, profesjonalna kuchnia i… balkon Romea i Julii?! Coś takiego naprawdę

istnieje?

Co

jestzłegowbalkonie?

Te

domykosztująkilkamilionów.

–Kamień

i

stiuk…

Ach

przepraszam,tenjesttylkozapółtorejbańki.–Obróciłamsięwjegokierunku.–Spójrznamnie.

Wciążpoprawiałobraz,przesuwając

go

razodrobinęwlewo,razodrobinęwprawo.

Ignorował

mnie, jakby

był małym dzieckiem. W końcu się obrócił i skrzyżował ręce na piersi.

Wpatrywałsięwpunktponadmojągłową.

–Podobał

ci

siędomNate’a–stwierdził.

Jeszcze

cinieprzeszło?Serio?

Co

jeszczeminieprzeszło?

Jeszcze

jesteśzazdrosny,jakwyglądałamwdomuNate’a?

Ma

fajny dom. Te domy też są fajne. – Wskazał palcem w kierunku komputera. – Nie rozumiem,

dlaczegoniemielibyśmypomyślećozamieszkaniuwfajnymiprzestronnymmiejscu.

Tygodnie

frustracji i niepewności zaczęły zbierać swoje żniwo. Wstałam z krzesła i ruszyłam w

kierunkudrzwi.

A

ja nie jestem pewna, czy chcę kupować dom z kimś, kto oświadczył mi się w telewizji i od

tamtegoczasuniezająknąłsięotymsłowem!

Wpadłam

do

sypialniirzuciłamsięnałóżko.Jakdziecko.

Leżałam

w

ciemności,nasłuchującMatta.

Padający

deszcz

bębnił o szyby. Usłyszałam ciche kroki Matta. Błyskawica rozświetliła pokój, a

grzmotrozbrzmiałnadDenver.

background image

Wreszcie

usłyszałam,jakMattzbliżasiędomnie.Pochwilimateracsięporuszył.

–Śpisz?–wyszeptał.
–Nie.

Nie

oświadczyłemsię–powiedział.–Tytozrobiłaś.

Przewróciłamsię

na

drugibok.Mattsiedziałnaskrajułóżkazrękaminakolanach.Przesunęłamsiędo

niegoiobjęłamgo.Rozluźniłsiępodwpływemmojegodotyku.

No

tak… faktycznie. – Oparłam głowę o jego plecy. Ulga, którą poczułam, także mnie rozluźniła.

Dobrze,żewreszcieotymrozmawiamy.–Alepodjąłeśtemat.

–Oczywiście,że

tak

–zaśmiałsię.–Dlaczegomiałbymzrezygnowaćztakdoskonałejzagrywki?

–Hm?
–Kochanie,wiedziałem,że

nie

mówiszserio.Aprzynajmniejniedokońca.–Obróciłsięiobjąłmoją

twarz. W jego oczach rozbłysło rozbawienie. – Wiedziałem, że zrobiłaś to na potrzeby programu. No
wiesz,przecieżznamysięrok.Ipomyśltylko,jakitobyłrok…

Matt

zamilkłizaczęłamwspominaćzeszłyrok.

W

zasadzierokminiewnastępnymmiesiącu,jeśliliczyćnaszespotkaniaonline.Beznichbyliśmyze

sobąniecałyrok.Iznaczniemniejniżrok,jeślinieliczyliśmyzałamaniaMatta,któreprzeżyłwNowym
Jorku,inaszegorozstaniapojegoupozorowanejśmierci.

Czyli…

znamy

sięmniejniżrok.

Poczułam

ostre,bolesne

ukłuciewpiersi.

–Więc…

dlaczego

–odchrząknęłam–szukaszdomu?

Bo

potrzebujemywiększejprzestrzeni.

Pokręciłamgłową.
–Naprawdę?

Nie

rozumiem,dlaczegopotrzebujemydomu,jeśli…–Mójgłoszacząłsięłamać.Jeśli

nie bierzemy ślubu. Nie, nie powiem tego na głos. Nie zrobię z siebie idiotki, która spędziła ostatni
miesiącnapłonnychnadziejach.

Co

siędzieje?–BłyskawicaoświetliłaoczyMatta,którewyglądałyponuro.–Hej,spójrznamnie.–

Znówobjąłmojątwarz.–Ptaszyno,prawiemnienieznasz.Właściwiemałosięznamy,jeślisięnadtym
zastanowić.

Jego

słowazraniłymojeserce.Przecieżsięznaliśmy.Tylerazemprzeszliśmy.Ocomuchodziło?

A

małżeństwotonietylkoja–mówiłdalej.–Tocoświęcejniżmy.Małżeństwotorodzina.Trzeba

zastanowićsięnadwielomarzeczami.

Przygryzłam język.

Jasna

cholera. Matt chciał mieć dzieci? Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, a moja

potrzebabyciamatkąbyłarównazeru.

Matt

mówiłcorazpewniejszymgłosem.

– Oczywiście, że

porozmawiamy

o małżeństwie… pewnego dnia. Kiedy będziemy gotowi. Kiedy

będziemypewni,żetegochcemy.Małżeństwojestnacałeżycie…aprzynajmniejpowinnobyć.

Puściłmoją

twarz

izdjąłzsiebiekoszulkę.Przezsekundęjegoboskieciałorozproszyłomojąuwagę.

Teumięśnioneramionaizłocistewłosyponiżejpępka…

Wiem

–warknęłam.–Wiem,żemałżeństwojestnacałeżycie.Niejestemidiotką.

– Chodź

do

mnie. Nie smuć się, przecież rozmawiamy. – Chciał pocałować moją szyję, ale się

background image

odsunęłam.

–Mówiłam

serio

–powiedziałam.–Byłamgotowa.

Co?

Hannah…

Matt

pragnąłbliskości,pewniepoto,abyupewnićsię,żenaszakłótnianiejestpoważna.Wiedziałam,

jaktodziała.Czerpałspokójznaszejbliskości.Widzisz,Matt?Znamcię.Dotknąłmojegoramienia.

Zesztywniałam

i

walczyłamznaturalnyminstynktem,żebyniepoddaćsięurokowiMatta.

–Przestań.–Przycisnęłam

obie

dłoniedojegotorsu.

Wiedział,że

nie

żartuję.Zmarszczyłczołoiznieruchomiał.

O

cochodzi?

–Byłam

gotowa

–powtórzyłam.Łzynapłynęłymidooczu.–Cholera,byłamgotowa,Matt.Mówiłam

serio.Doskonałazagrywka?Czydlaciebiewszystkojestgrą?–Odsunęłamsięodniego.–Niewierzę,
że powiedziałeś: Kiedy będziemy pewni, że tego chcemy. – Pociągnęłam nosem. Poczułam spływającą
łzę,amojepoliczkipłonęły.–Ja…byłampewna.Jestempewna.

Matt

wpatrywał się we mnie beznamiętnym wzrokiem. Boże, jak może być tak oziębły, widząc moje

emocje.

O

czymmówisz?–spytał.–Oczywiście,żetobyłagra.Prostaopowieśćdlaprostychludzi.Coś,co

zrozumieją.Myślisz,żenaprawdęopowiadałbymnaprawoilewooszczegółachnaszychzaręczyn?Tak
jakpowiedziałem:wcalemnienieznasz.

Nieprawda,znam

cię.–Wbiłampalcewprześcieradło.Nicmnietaknieoburzajakupokorzenie.–

Seth miał rację, mówiąc, że manipulujesz ludźmi. Twój własny brat mówi, że jesteś pieprzonym
manipulatorem,imarację.Pozwoliłeś,żebywszyscyuwierzyliwtwojeobietniceoślubie.Czujęsięjak
idiotka.

–Niepotrzebnie.–

Matt

zwinniesiępochylił.Niedotknąłmnie,alenatwarzypoczułamjegooddechi

znieruchomiałam.–Niemieszajgodotego.Sądzisz,żekłamię,kiedywyznajęcimiłość?–prychnął.–
Myślisz,żekłamię,kiedymówię,żemnienaprawdęnieznasz?Hannah,pragnę…

Pochylił głowę

i

wpatrywał się we mnie. Pod wpływem jego lodowatego spojrzenia moim ciałem

wstrząsnąłdreszcz.

Czego

pragnął?

Równie

nieoczekiwanie

co pochylił się nade mną, odsunął się. Wyszedł z sypialni i zostawił mnie

drżącąnałóżku.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

2.Matt

N

abiurkuMike’astałozdjęciejegorodziny.

Żonablondynka,dwojemałychcherubinkówidotegocholernygoldenretriever.
Wskazałemnazdjęcieniezapalonympapierosem.
Wgabineciepsychiatryoczywiściepanowałzakazpalenia.
–Pies–powiedziałem.–Piestojużzadużo.
Siedziałemwrozłożystymfotelu,aMikenakanapieobok.Byłskierowanydomnie.Pozycjajegociała

mówiła,żesłuchałmnieuważnie.

GoldenretrieverMike’auśmiechałsiędomnie.
– Czuję się, jakbyś kpił ze mnie – powiedziałem. – Kpił z biednych, niepoukładanych ludzi, którzy

musząsiedziećwtymfotelu.Twoimpsem.Twojąidealnąrodziną.Rozumiesz?

–Unikaszmówieniaosobie–stwierdziłMike.
–Hm.–Żułemfiltrpapierosa.–Boże,muszęrzucićpalenie.Porazkolejny.
–Mógłbymcicośprzepisać.
–Nie,dzięki.Itakpalętylkojedenczydwadziennie.
Wstałem i podszedłem do dużego okna. Spojrzałem na słoneczną panoramę Denver, która roztaczała

się z luksusowego gabinetu. Był poniedziałek. Hannah pracowała, a ja po raz pierwszy od miesięcy
spotkałem się z psychiatrą. Hannah nalegała, żebym uczęszczał na regularną terapię, bo w przeciwnym
razieniebędziezemną.

Biorącpoduwagęostatnirok,jejżądaniebyłouzasadnione.
–Porozmawiajmyotwoimzwiązku–zaproponowałMike.–Powinienemzłożyćgratulacje?
–Boże,tyteż–mruknąłem.
Wróciłem myślami do piątkowego wieczoru, kiedy z Hannah wreszcie porozmawialiśmy o

„oświadczynach”. Tak, o „oświadczynach”, które postrzegałem jako zagrywkę mającą na celu
zmanipulowaćopiniępubliczną.Udałomisię.

Tysiące rozłoszczonych czytelników (jak mógł upozorować własną śmierć i kazać nam siebie

opłakiwać?) zaczęło nas wspierać w mediach społecznościowych (och, ich historia jest tak
romantyczna!).

–Nie,żadnychcholernychgratulacji.Toniebyłonaserio.Powinieneśotymwiedzieć.
–Kolejnamistyfikacja?–spytałMike.–Ludziebędęmielidośćtwoichgierek.
–Ajamamdośćludzi!–Wróciłemnafotelizacząłemsiępochmurniewpatrywaćwzdjęcieidealnej

rodzinyMike’a.–Mamdośćtłumaczeniasięprzedinnymi,dośćudawania,dośćwymyślaniahistoryjek,
żeby usprawiedliwić swoje życie. – Spuściłem głowę. Przeczesałem palcami włosy; krótkie paznokcie
przejechałypomojejskórze.–OczywiścieHannahmyślała,żewszystkojestnaserio.Powiedziała,że
byłagotowa.Uwierzyła,żenaprawdębierzemyślub.

–Ach.Więcteżmadośćtwoichgierek.
–Kochamją–warknąłem–itoniejestżadnapieprzonagierka.

background image

–Aleniejesteśgotowywłożyćpierścioneknajejpalec?
–Zrobiłbymtowułamkusekundy,gdybymwiedział,żenaprawdęmniezna.
–Czegootobieniewie?Ztegocosięorientuję,poznałacięodnajgorszejstrony.
–Ha!Najgorszej…–Celowouniosłemwzrok.
CoHannahwiedziałaomojejnajgorszejstronie?Cojasamoniejwiedziałem?Poniekądzdawałem

sobie sprawę, że moje pragnienia to coś więcej niż tylko kajdanki i opaski na oczy, coś więcej niż
odgrywaniescenekidawanieklapsów…

–Matthew?
Zerknąłemnazegar.
–Godzinaminęła.
–Jakzawszeczujny.Przynajmniejwtejkwestii.–Mikewyjąłzszufladyzeszytnaspirali.–Damci

zadaniedomowe.

–Nienatosiępisałem.
Zignorowałmnie.
– Chcę, żebyś pomyślał o poprzednich związkach i obecnym związku z Hannah. Pomyśl o swoim

zachowaniuwtamtychokresach,oksiążkach,którepisałeś,oswojejkarierzeiopoczuciustabilnościi
zaspokojeniuseksualnym.Zestawiporównaj.

–Rozumiem,doczegozmierzasz.
– Do niczego nie zmierzam – uśmiechnął się i podał mi zeszyt. – Starasz się analizować mnie i

manipulowaćmoimimotywami.

– A ty chcesz poznać moje myśli. Przestań. – Wskazałem zeszyt. – Czyli chcesz, żebym narysował

diagramVenna?Przygotowałsiędoquizunanastępnytydzień?

–Nie.Chcę,żebyśwtymzeszyciepisałoswojejnajgorszejstronieosobowości.
–Najgorszej–powtórzyłemześmiertelnąpowagą.
–Zgadzasię.Otym,czegoHannahniewieotobie.Napiszotym.Musisznawiązaćrozmowęzsobą.

Nieproszę,żebyśpokazywałmizeszyt.Jeśliniechcesz,niemusisztegorobić.Toosobistezapiski.Nie
bądźsamokrytyczny.

–Łatwiejpowiedziećniżzrobić.
Wyszedłem z gabinetu. Gdy zjeżdżałem windą na parter, przejrzałem zeszyt. Puste strony i jasne

niebieskielinieprowokowałymnie.Zawszetakbyło.

Wróciłemdomieszkaniaiodrazuposzedłemdoswojegobiurka.PrzedmnąleżałoDotknięcieŚwitu,

książka,którąpisałem.Zmarszczyłemczoło,wspominającsłowaMike’a.

„Pomyśloswoimzachowaniuwtamtychokresach,oksiążkach,którepisałeś,oswojejkarierze”.
OdkądspotkałemHannah,pisałemtylkooniej.Opięknejkobiecie…mojejsłodkiejptaszynie.Miłość

jesthisterią,alatojąwzmaga.Żarpowodujegorączkę.Szaleństwo.

OdsunąłemDotknięcieŚwituiotworzyłemzeszyt,którydostałemodMike’a.
Nagórzestronypochylonymi,ściśniętymiliteraminapisałem:
EKSHIBICJONIZM

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

3.Hannah

P

amchciałazobaczyćsięzemnąpolunchu.

Zdenerwowana,wyszłamześródziemnomorskiejrestauracyjkizsałatkąwręku.
JeśliPamchciałasięzemnąwidzieć,pewniezrobiłamcośzłego.
Cholera,ocomogłochodzić?
Usiadłam przy jedynym wolnym stoliku na świeżym powietrzu i zaczęłam przeżuwać sałatę.

Zastanawiałam się, czym mogłam wkurzyć swoją szefową. Hm. Ostatnio nie negocjowałam żadnych
umów.Niemieliśmynowychautorów.Możezawolnoczytałam?Możeodrzuciłamobiecującyrękopis?

Niespodziewaniecieńpadłnamójstolik.
Podniosłamwzrokizobaczyłamładną,drobnąkobietęzjasnobrązowymiwłosami.
–Och!–powiedziała.–TotyjesteśHannahCatalano.
Skinęłam.OdczasuwystępuwtelewizjibyliśmyzMattempseudocelebrytamiwDenver.Każdy,kto

rozpoznawał Matta, rozpoznawał także mnie. On był „szalonym autorem, który upozorował własną
śmierć”,aja–„urocządziewczyną,którąkochał”.Żartowaliśmy,żemogłobybyćgorzej.

–Mogę?–Kobietaspojrzałanapustekrzesłostojącenaprzeciwmnie.
–Proszę–odpowiedziałam.Kobietapołożyłanastolikuswojątacę.–Dzisiajsąprawdziwetłumy.
– Pewnie przez pogodę. – Kiedy nieznajoma sączyła swój napój, zauważyłam na jej palcu delikatny

złotypierścionekztrzemadiamentami.Ścisnęłomniewpiersi.

Kobietazauważyła,żesięwpatrujęwjejpalec,isięzaczerwieniła.
–Niedawnosięzaręczyłam.Tytakże,prawda?Ztympisarzem?
–Yyy…tak.–Bawiłamsięoliwką.
– Co za dziwny zbieg okoliczności. – Kobieta zmrużyła oczy, zerknęła za siebie i pochyliła się do

mnie.–Mojakoleżankakiedyśznimchodziła.Daszwiarę?

–Naprawdę?–Powiewwiatruzakołysałparasolemnadnaszymstolikiem.Przesunęłamsię,alesłońce

mnieoślepiło.Jejkoleżanka…chodziłazMattem?

– No właśnie! – zaśmiała się. Jej kolczyki zaczęły lśnić niczym przynęta na ryby. – Dużo o nim

słyszałam.Jesteśodważna,żezgodziłaśsięnaślubznim.Naprawdękręcągotedziwnerzeczy?

–Ja…–Osłoniłamoczyodsłońca.Jezu,muszęwidziećtękobietę.
Czy była koleżanką Bethany Meres, nikczemnej eks Matta? I co miała na myśli, mówiąc „dziwne

rzeczy”?

–OBoże,pewnieniepowinnambyłategomówić.Przepraszam.–Podniosłaswojątacę.–Widzę,że

zwolniłsięstolik,więczostawięcięwspokoju.Miłobyłopoznać.

Kobietapospiesznieodeszła,alewpatrywałamsięwniązeswojegomiejsca.
Miałam ochotę podejść do niej i zażądać więcej informacji, ale moja przerwa dobiegała końca.

Wyobraziłam sobie czekającą na mnie Pam z toporem kata. Cholera… rzuciłam ostatnie spojrzenie na
kobietę – proste, ładne włosy do ramion, drobne, wysportowane ciało, jaskrawa torba coach – i
odniosłamtacędobaru.

background image

Pamela Wing i jej wspólniczka, Laura Granite, czekały na mnie w gabinecie. Rzadko widywałam

Lauręwagencji,więcnajejwidokzatrzymałamsięwdrzwiach.

Kobietywyglądałysrogo.
Lauraskinęłanamnie,unoszącidealnąbrew.Pamprzywitałamniekiwnięciemgłowy.
No dobrze… znałam to. Będą mówić, że brakuje mi umiejętności albo że są rozczarowane moimi

postępamiiliczyłynaszybszyrozwój.

Hannah,naszawspółpracasięnieukłada.
–Cudowniecięwidzieć,Hannah–przywitałasięLaura,długonoga,niezwykleatrakcyjnabrunetkapo

pięćdziesiątce.

Mojaszefowa,Pam,jakzawszewyglądałasurowo.
Przysiadłamnaskrajuwskazanegofotela.
–Teżsięcieszę,żepaniąwidzę–oznajmiłam.Bądźodważna.Zakończtozgodnością.Usiłowałam

uśmiechnąćsiędoLaury,choćchybazamiastuśmiechuwyszedłgrymas.–CosłychaćwNowymJorku?

–Nicnowego–powiedziała,przeciągającsamogłoski.MimożeAgencjaGraniteWingmieściłasięw

Denver,LauraspędzaławieleczasuwNowymJorku.–Mamcośdlaciebie.

–Mymamycośdlaciebie–poprawiłaPam.
Obiezaczęłysięśmiać.
Na biurku leżało małe turkusowe pudełko przewiązane białą wstążką. Otworzyłam je i moim oczom

ukazałsięnapis:TIFFANY&CO.

–Ooo…dziękuję–wyjąkałam.Drżącymirękamirozwiązałamwstążkę.Cholernenerwy.
WpodłużnympudełkuznajdowałosięklasycznesrebrnepióroodTiffany’ego.Byłochłodneiciężkie

wdłoni.

Wpatrywałamsięwnieoniemiała.
PotemspojrzałamnaPam,którapowiedziała:
–Hannah,chciałybyśmy,żebyśzostałasamodzielnąagentkąinasząwspólniczką.Cotynato?
Zerkałam to na Pam, to na Laurę, mrugając z niedowierzaniem. Nie chcą mnie zwolnić! Proponują

awans,któregoodmiesięcywyczekiwałam.

–Myślicie,żejestemgotowa?–Zacisnęłampalcenapiórze.
–Jestempoddużymwrażeniem–oświadczyłaPam.–Pracujeszznamiprawierok.Szybkosięuczysz,

a twoje zaangażowanie jest widoczne… poza niedawną nieobecnością – prychnęła. Ach, moja
nieobecność. Nawiązywała do trzech tygodni w kwietniu, kiedy zerwałam z Mattem, schowałam się
przedświatemwmoteluEconoLodgeipijałamzdecydowaniezadużodżinu.–Maszdużąsmykałkędo
tejpracy.

–Tegowłaśniechcę–powiedziałam.
–Wtakimraziegratulacje,Hannah.–Laurauścisnęłamojąrękę.
WstałamipodałamrękęPam.Mamnadzieję,żewyglądałamchoćtrochęprofesjonalnie,ponieważw

myślachkrzyczałamzeszczęścia.

Rozmawiałyśmy o mojej umowie, oczekiwaniach i nawet o „zbudowaniu listy moich klientów”. To

ostatnie bardzo mnie ucieszyło. Kiedy wróciłam do swojego gabinetu, całkowicie zapomniałam o
kobieciezrestauracjiijejkomentarzuo„dziwnychrzeczach”.

background image

MójBoże…zostałamagentkąwGraniteWingiwspólniczkąPamiLaury.
Dzień minął mi błyskawicznie. O szóstej wybiegłam radośnie do domu, ale energia we mnie zgasła,

kiedywchodziłamposchodachdomieszkania.MinęłopięćdniodzagadkowegooświadczeniaMatta.Od
tegoczasunieuprawialiśmyseksuiznaczniemniejsięcałowaliśmy.

„Nieznaszmnie.Hannah,pragnę…”Najwyraźniejczegoś,oczymniechcerozmawiać.
Gdywróciłamdomieszkania,zobaczyłam,żeMattkręcisiępospiżarnizmiskąmakaronuwrękach.
Był ogolony i umyty. Miał na sobie jedynie za luźne szare spodnie i wyglądał jak uosobienie seksu.

MójchłopakMatthewSeksSkyJr.AmożeMatthewDupekSkyJr.,dlaktóregowszystkoodśmiercipo
małżeństwobyłotylkogrą?

–Jesteś–powiedziałznieśmiałymuśmiechem.
Oderwałamwzrokodjegonagiegotorsu.
–Ramennaobiad?
–Zastanawiałemsięnadtym.Mogęzjeśćcośinnego.–Przysunąłsiędomniebardzoblisko.Poczułam

zapachjegoskóryipłynupogoleniu.–Ptaszyno…

–Cześć.–Wpatrywałamsięwjegopierś.Zjeśćcośinnego.Zrozumiałamaluzję.
–Jakbyłowpracy?
Założył moje włosy za jedno ucho, a potem za drugie, opuszkami palców muskając moje policzki.

Powstrzymałamsięprzedwtuleniemsięwjegodłonie.Wiedziałam,jakpotrafiąbyćprzekonujące,anie
byłamwnastroju.

–Wporządku.
–Czyżby?
Zadrżałam,gdypogładziłmojąszyję.
– Tak. Spójrz na to. – Przesunęłam torebkę między nas i wyjęłam z niej pióro od Tiffany’ego.

Oczywiście w biurze wygooglowałam je. Kosztowało prawie dwieście dolarów i było sprzedawano
jako„przybórdopisania”.Przybór!Jakluksusowo.Choćwysokacenaiwymyślnanazwanicdlamnie
nieznaczyły.Dlamniepiórobyłobezcenne.UosabiałoelegancjęiprofesjonalizmPamiLaury,akiedy
przesunęłam nim po raz pierwszy na stronie, pisząc swoje imię niebieskimi literami, poczułam, że to
począteknowejhistorii.

Mojejhistorii.
–Eleganckie–mruknąłMatt.–CzyPamchcenimodwrócićtwojąuwagęodemnie?
–Awansowałamnie.Jestem…agentkąiwspólniczką.–Mójgłosbrzmiałponuroijestempewna,że

równienieciekawiewyglądałam.

To powinna być radosna nowina, powinniśmy ją uczcić, ale wszystko szło nie tak. Matt nie jest

pewien,czychcespędzićresztężyciazemną.Dotegosprowadzałasięnaszapiątkowarozmowa.Aja
chciałamspędzićznimżycie.Pragnęłamgomocniejniżonmnie.

Wzdrygnęłamsięnatebolesnemyśli.
–Kochanie,tocudownawiadomość.
Objął mnie, przyciskając do siebie. Przez chwilę stałam nieruchowo, zaskoczona jego tonem. Po

chwiliodchyliłamsięispojrzałammuprostowoczy.

–Wiedziałeś?

background image

–Hm?–Wbiłwzrokwszafkę.Pochwiliodsunąłsięipodszedłdoszuflady,gdziezacząłbawićsię

gałką.

Westchnęłam. Przypomniałam sobie, że to i tak postęp: Matt zachowuje się jak dziecko, zamiast

uciekaćsiędokłamstw.

–Czyliwiedziałeś–powtórzyłam.
– Znamy się z Pam od dawna. – Otworzył szufladę i zaczął udawać, że naprawia gałkę. – Wiesz,

zadzwoniła,żebyspytać…żebymipowiedzieć…Mimochodemwspomniałaotym.

–Spytałacię?–Cholera,tomniezabolało.
– Powiedziała, spytała. Co to za równica. – Matt obrócił się i spojrzał na mnie ponuro. Zaczynałam

rozpoznawać ten wzrok. Zaraz usłyszę bolesną prawdę. – Ptaszyno, w agencji jestem kimś w rodzaju
głównego udziałowca, okej? Oczywiście jestem twoim chłopakiem. – Na jego ustach pojawił się
uśmiech.–AlejestemtakżeM.Pierce’em.Pamiętaj,jakdostałaśtępracę.

Spiorunowałamgowzrokiem.
–Tyzałatwiłeśmipracę.Jakimatozwiązekzawansem?
– Chcemy mieć z Pam pewność, że sytuacja jest jasna. Wiesz, sprawy się komplikują, kiedy autor

umawiasięzasystentkąswojejagentki,aasystentkastajesięagentkąiwspółpracujeznowymiautorami.
–Mattwykonałwymijającygest.–Chcemy,żebywszystkosprawniedziałało.

–Niewidzężadnegoproblemu.
Zacisnęłampalcenanowympiórze.
–Ponieważniemażadnegoproblemu.Kochanie…
Obróciłsiędomnie,chwytającmojątwarzwswojedłonie.Tymrazemsięodsunęłam.
–Wolałabym,żebyśmipowiedział.Głupiosięczuję.
– Chciałem, żebyś miała niespodziankę. – Posłał mi udręczone spojrzenie. – Poza tym to naprawdę

dobrawiadomość.Powinniśmy…–Podszedłdomnie,alegdysięponowniecofnęłam,zamilkł.

– Mam mnóstwo pracy. – Z urażoną dumą poszłam energicznym krokiem do sypialni. Matt wiedział,

jak sprawić, żebym poczuła się głupio. Najpierw udawane oświadczyny w telewizji, a teraz awans. I
właśniewtedy,kiedyzaczynałamnabieraćpewnościsiebie…Tobolało.

Zwinęłam się na łóżku i otworzyłam MacBooka. Może nadrobię zaległości i poczytam Pamiętniki

wampirów?Czemunie,przecieżmiałammnóstwopracy.

Wstrzymałamoddech,kiedyusłyszałamMattanakorytarzu.Poczęścichciałam,żebywszedł,aleminął

pokój.

–Ptaszyno?
Silnarękadotknęłamojegoramienia.
–Hm?
–Kochanie,zasnęłaś.
Jegorękaprzesunęłasiępomoimbiodrzeispoczęłanaudzie.Westchnęłamzzadowoleniem.Znajome

ciałoułożyłosięzamną.Wtuliłamsięwkształt,doktóregoidealniepasowałam.Ramięprzyramieniu,
plecyprzytorsie,tyłekocierającysięotwardypenis.

background image

–Mhm,cholera,Hannah…
Uniosłampowieki.Bluzka,którąmiałamwpracy,byłazmięta.Wpokojupanowałmrok.
–Hm?–mruknęłam.
–Stęskniłemsięzatobą.Itobardzo.–Mattpołożyłsięnamnie,rozsuwającmojeuda.Uniósłmoją

spódnicę,ażdoszedłdomajtek.Jegooddechłaskotałmojeucho.–Stęskniłemsięzatwojąwąskącipką.

Unoszącsięmiędzysnemajawą,zapomniałamourażonejdumieirozkoszowałamsięjegodotykiem.

Twardy kształt otarł się między moimi nogami. Pocałował moją szyję. Wygięłam ciało w łuk, aby go
dotknąć.

Jestidealnie
Otworzyłamwpełnioczy.
Nade mną unosił się przepełniony pożądaniem Matt. Przez chwilę było mi go naprawdę żal. Z

łatwościąmogłabymdaćmuto,czegochciał,ponieważjegooczekiwaniawprzeciwieństwiedomoich
byłyproste.

–Przestań–powiedziałam,wzdychając.Odsunąłsię,puściłmnieiopadłnaplecy,zakrywająctwarz.
–Jezu,Hannah.
–Prz…–Zacisnęłamzęby.Nie,niebyłammuwinnaprzeprosinzato,żeniechciałamseksu.
Leżeliśmyoboksiebie,wpatrującsięwsufit.Mattwprostemanowałwściekłością.Zastanawiałamsię,

czyczułmójsmutek.Pochwiliusiadłamiwygładziłamspódnicę.

–Czytakwłaśniebędzie?–spytał.
– Nie wiem. – Przyciągnęłam kolana do piersi. Ponownie zapadła cisza. – Naprawdę myślałeś, że

żartowałam,proponującślub?

–Rozmawialiśmyjużotym.
–Niewidziałeś,jakbyłamszczęśliwapodczasprogramu?Jakbardzociwierzyłam?
– Nie. – Usiadł. – Nie widziałem niczego poza widownią, która chce się ze mną rozprawić. Byłem

przerażony, okej? – Pokręcił głową. – Nie wiedziałem, co robić, byłem sam i nagle powiedziałaś o
ślubie. Byłaś moim jedynym przyjacielem w tamtym budynku. A kiedy oznajmiłem widowni, że się
pobieramy,wszystkosięzmieniło.Hannah,uratowałaśmnie.Oczywiście,żemusiałemtowykorzystać.

–Mnieteżwykorzystałeś.
– Sądziłem, że mnie zrozumiesz. Tamto było programem w telewizji, to jest rzeczywistość.

Małżeństwo,anawetsamezaręczynysącholerniepoważnąsprawą.Atynie…

–Nieznamcię?–Zacisnęłamdłonienaprześcieradle.–Widziałamcię,kiedybyłeśpijany,pogrążony

wdepresji,ogarniętyparanoją,zazdrosny,szalony.Czymsięmartwisz?

–Niewiem.Boże.Tym,czegojeszczeosobieniewiemy.–Dotknąłmojegoramienia.–Niedaliśmy

sobie wystarczająco dużo czasu… – Obrócił mnie do siebie i pochylił się. Nasze wargi się dotknęły.
Spokojnie.Stęskniłamsięzajegoustamiiciałem,któreodkilkudniodpychałam.

Nachwilęuległamjegoczarowiizatopiłampalcewjegowłosach.Jęknąłprzymoichustach.Dźwięk

rozbrzmiałechemwmoimcieleiopanowałomniepożądanie.

–Boże,ty…–Odsunęłamgo.
–Dodiabła,niechcibędzie–syknął.–Zróbmyto.
–Co?!

background image

–Takbardzochceszsięzaręczyć?Tegopotrzebujesz,żebyuwierzyć,żeciękocham?Dobrze.Zostań

mojążoną.–Wpatrywałsięwemniepłonącymwzrokiem.

–Nie–warknęłam.
–Codocholery?
–Chybażartujesz?Jezu,cozaszczereoświadczynypłynącezgłębiserca.Mamwrażenie,jakbytwój

fiutmisięoświadczał.–Rzuciłamwymownespojrzeniewkierunkuwybrzuszeniawjegobokserkach.

–Nie,oświadczamsięwimieniuswojegofiuta,którynajwyraźniejnicniedostanie,dopókiniezgodzę

się z tobą ożenić. Widzisz, jakie to chore? – Chwycił swoją poduszkę i wyszedł z sypialni, trzaskając
drzwiami.

Niewiedziałam,copowiedzieć.
Skrzywiłamsięipołożyłamsięnaciepłemiejsce,którepozostawiłojegociało.
Niepłacz.Tylkoniepłacz.Zamknęłamoczy,aleniemogłamuspokoićmyśli.CzyMattmiałrację?Czy

dawałam mu ultimatum? Albo małżeństwo, albo nic? Dobrze się nam układało, dobrze w pewien
dysfunkcyjnysposób,dopókiniewyskoczyłamztymigłupimioświadczynami.

Alenamiłośćboską,jegoasekuracyjnezachowaniebolało.
Przebrałam się w pidżamę – szorty i jedną z dużych koszulek Matta. Była 23.04, ale nie miałam

zamiaru od razu iść spać. Poszłam do łazienki, gdzie umyłam zęby i twarz. Wracając do sypialni,
usłyszałamcichedźwiękidochodzącezsalonu.

Próbowałamdojrzećcokolwiekwciemności.
–Matt?–szepnęłam.
Cisza.
Zaczęłam się skradać w kierunku salonu, przesuwając ręką po ścianie. Przystanęłam. Jedyne, słabe

światło w pomieszczeniu dochodziło z laptopa Matta, który stał na ławie. Matt siedział na kanapie.
Widziałamjegonagieramionaigłowę.Poruszałsięrytmicznie.

Zmrużyłam oczy i na ekranie zobaczyłam kobietę, która klęczała na dużym łóżku. Była naga, ciemne

włosy spływały po jej plecach, a piersi się kołysały. Jakiś mężczyzna wchodził w nią od tyłu. Z
zaskoczeniemzobaczyłamdrugiegomężczyznę,któryklęczałprzednią.Zchęciągolizałaissała.

–Och–jęknęłam.
Mattspojrzałnamnieprzezramię.Natychmiastzrobiłamsięczerwona.
–Wporządku?–spytał,nieprzestającpracowaćręką.
–Yyy…mhm…–Podeszłambliżej,chcącdokładniejzobaczyć,cosiędziałonaekranie.
–Przepraszam.Wgabineciebyłobyniewygodnie–zamilkłiprzesunąłsięnakanapie;zerknąłnaswój

penis.–Wdomu…niemawielemiejsca.

NiemogłamoderwaćwzrokuodpornoMatta.Dwóchfacetów,jednadziewczyna.Zbladłam.Zlaptopa

dochodziłycichejęki.

„Hannah,pragnę…”przypomniałymisięjegosłowa.
–Czytegochcesz?–Wstrzymałamoddech.
Mattsięzaśmiał.Jegorękasięzatrzymała,apochwiliznówzaczęłapracować.Wbiłamwzrokwjego

krocze.Boże,byłtwardy.Filmgopodniecał,itobardzo.

–Nie–wydyszał.–Poprostu…lubięoglądać.Totylkofantazja,atojestróżnica.–Zacisnąłzębyi

background image

skupiłsięnafilmie.

Cholera,odmawiającmuseksu,zachęcałamgodotego.
– Przepraszam, ja… przepraszam! – Pobiegłam do sypialni. Skóra mnie paliła, a serce waliło jak

oszalałe. Dwóch facetów… nie mogłabym tego zrobić. Wsunęłam się pod kołdrę i skuliłam. Sceny z
filmu wciąż były żywe w mojej głowie. Zauważyłam podobieństwo między sobą a dziewczyną – jasna
cera,ciemneloki,dużepiersi.Mattmusiałotymmyśleć.Odzieleniusięmną.

Mojatwarzzaczęłamocniejpłonąć.
Mężczyźninanagraniuwidocznieczerpaliprzyjemnośćzkobiety.
Patrzylinaniąinasiebieijęczeli.
Aonasięimpoddała;pozwoliłasięwykorzystać.
Zacisnęłamuda.
Mattpowiedział,żepoprostulubioglądaćtakiefilmiki.Chciałammuwierzyć,aleczymówiłprawdę?
Oddychałamgłębokoirównomiernie.Wrazzupływemczasumojezażenowaniesłabło,aprzerażenie

znikało.Powtarzałamsobie,żeznammężczyznę,którybyłwsalonie.Byłmoimkochankiem,mojąnocną
sową,moimMattem,inigdyniezmusiłbymniedoczegoś,czegobymniechciała.

Przesunęłamsięnamateracu.
Gdysercesięuspokoiło,arumieńcezniknęły,zdałamsobiesprawę,żeczułamcośjeszcze.Wsunęłam

rękęwmajtki.

Wow.Czytoefektnagrania,czyprzyłapaniaMattanazaspokajaniusię?Niewiem,alebyłammokrai

podniecona.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

4.Matt

EKSHIBICJONIZM
Chcęjąpieprzyćnaoczachinnych.Chcęiniechcęsięniądzielić.Chcępokazaćjąniczymswoją

własność, zdjąć z niej ubrania, jakbym odkrywał obraz. Nie jest przedmiotem, mimo to chcę ją
uprzedmiotowić.

Chcęwidziećjejzażenowanie.Kiedypokażęjąnieznajomym,chcępoczućjejdrżenieizobaczyć,jak

się czerwieni. Na samą myśl mi staje. (Jeśli samo wyobrażenie tak mnie ekscytuje, co przyniosłaby
rzeczywistość?).

Chcęprzeobrazićnaszeintymnechwilewspektakl–nieczęsto,możetylkoraz,alepotrzebujętego.

Dlaczego?

Chcędoniejmówić,kiedybędziemytorobić.Chcęprzypominaćjejotym,żenanaspatrzą.Ustawić

jątak,abymielidobrywidok.Imówićjej,żezobaczą,jakdochodzi.Akiedydojdzie,chcęnazwaćją
dobrądziewczynkąiodesłaćwidzów,ponieważHannahjestmoja…

Spacerowałem z Hannah po Larimer Square. Był wietrzny, ale ciepły niedzielny wieczór. Miłośnicy

zakupówtłoczylisiępodświetlnymbaldachimem.

Nieznajominasrozpoznawali.Hannahbyłauprzejma,podczasgdyjamilczałemniezadowolony.
Nieznajomi…
Mimowolnieprzypomniałemsobiepierwszywpiswdzienniku,którydostałemodMike’a.
„Kiedypokażęjąnieznajomym…”
Zadrżałemmimociepłejpogodny,amójfiutożywiłsięwspodniach.
–Wszystkowporządku?–Hannahchwyciłamojądłoń.
Zatrzymałemsię,zaskoczonyjejdotykiem.Ostatnioniedotykaliśmysięczęsto.Niewiem,czydlatego,

że nakryła, jak się masturbowałem, oglądając trójkąt, a może to wina moich nieudanych oświadczyn.
Faktembyło,żeHannahodtegoczasumnieodtrącała,ajaprzestałempróbować.Kładłemsiępóźnodo
łóżkainiedotykałemjej.Brałemprysznicpotym,jakwychodziładopracy.

–Nicminiejest.
Przesunąłem kciukiem po jej palcach. Nawet tak drobny dotyk na mnie podziałał. Zacząłem szybciej

oddychać.

–Czymożemydziśnormalniesięzachowywać?–spytała.
–Nieplanowałemrobićscen.
–Matt…
–Jeślimaszzamiarmniepouczać,mogłemzostaćwdomu.
Wpatrywaliśmy się w siebie. Był Dzień Ojca i Hannah nalegała, żeby odwiedzić swoją rodzinę.

Zaciągnęła mnie rano do fryzjera, żeby obciąć zafarbowane na czarno końcówki. Powiedziała, że mam
„włosy w stylu Frankensteina” i że nie chce, żebym „przestraszył jej rodzinę”. Choć próbowała z tego
żartować,wiedziałem,żemówiłaserio.Mojewłosyprzypominałyoupozorowaniuśmierci,ajejrodzice
niepotrzebowalinaocznychdowodówmojegoszaleństwa.

background image

Popołudnie spędziliśmy, przeczesując Larimer Square w poszukiwaniu prezentu dla jej ojca. Nie

mając pomysłu, postanowiliśmy wejść do Johna Atencio. Cholera, zewsząd otaczały mnie pierścionki
zaręczynoweiobrączki.

–Spinkidomankietu–warknąłemdosprzedawczyni.
Gdywreszciebyliśmygotowidoodwiedzin,zapadałzmrok.
–Chcę,żebyśsięznimispotkał–powiedziałaHannah.–Chcę,żebyś…lepiejpoznałmojąrodzinęi

żebyonizobaczyli,jakjesteścudowny.

–Chybażebyzobaczyli,żejestemprzyzdrowychzmysłach?Iżejestemzrównoważony?
–Raniszmnie–wyszeptała.–Tonietakidobrzeotymwiesz.
–Musimysięzbierać.
Puściłem jej dłoń i szybkim krokiem poszliśmy do samochodu. Niosłem małe czarne opakowanie ze

srebrnymispinkami.Prezentbył,bezdwóchzdań,kosztowny,aleHannahchciałazrobićdobrewrażenie.
Kupiłemtakżedwabukietypeonii,pojednymdlajejmatkiisiostry.

Niespiesznie jechałem przez Denver. Minąłem swoje stare mieszkanie i Lot 49, minąłem trawnik,

gdzieporazpierwszydotknąłemHannah,iprzejechałemznanątrasądodomu,wktórymdorastała.

Zaparkowałemprzykrawężniku.
Hannahzacisnęłapalcenamojejnodze.
–Proszę.–PodałemjejopakowanieodJohnaAtencio.
Wzięłajeidelikatniepomasowałamojeudo.Wiedziała,jakjejdotyknamniedziała…
–Mhm.–Wpatrywałemsięwswojeudo.–Czujęsię,jakpies,któryzasłużyłnanagrodę.
–Denerwujeszsię.Teraztorozumiem.
– Potrzebowałaś całej nocy, żeby do tego dojść? – Powoli wypuściłem powietrze, kontrolując

pożądanie.–Myślisz,żeniechcę,abytwoirodzicemniepolubili?Żeichopiniajestdlamnieobojętna?
–Wpatrywałemsięwtrawnik,prowadzącydodomu.Wszystkieoknabyłyciemne.Wyobraziłemsobie
znacznie młodszą Hannah, bawiącą się na trawie. Pomyślałem także o podarowaniu jej domu i
uszczęśliwieniujejwnim.

–Uśmiechaszsię–zauważyła.
– Zalały mnie niepokojące wizje o domowym szczęściu. Wspominam też… pierwszy raz, kiedy

przyjechałempociebie,atybiegłaśpotrawniku.–Poczułemprzejmującysmutek.–Boże,wciążwidzę,
jakwtedywyglądałaś.Czujętamtąnoc,pamiętamjejsmak.Wiem,że…

Dotknęławewnętrznejstronymojegouda.
–Mówdalej.
Kontynuowałem,szukającsłów.
–Wiem,żedokońcażyciabędęnosiłwsobietewspomnienia.Wiem,żetakiewspomnienia…trwają.
Spojrzałem na Hannah. Jej twarz promieniała. Nigdy jej takiej nie widziałem. Wiedziałem, że

rozumiałanawetto,czegoniepowiedziałem.Dostrzegłemteżironięwszechświata:otozagorzałycynik
zakochałsię.

Odjechałemoddomu.
–Matt?–RękaHannahznieruchomiałanamojejnodze.–Mój…
– Wrócimy. Nie jestem gotowy. – Spodziewałem się sprzeciwu, ale kiedy spojrzałem na nią,

background image

uśmiechałasię.–Cocięśmieszy?

–Ty.–Jejpalecdotknąłszwumoichmajtek.–Sądzisz,żecięnieznam,aletonieprawda.Zawszesię

tak zachowujesz, kiedy jesteś zdenerwowany. Robisz się wtedy wredny. Nie możesz sobie znaleźć
miejsca.

–Mhm,temoje…–Jęknąłem,kiedyHannahmusnęłamojegostęsknionegozaniąfiuta.Wcisnąłemgaz.

–Cholera.

–Matt!–zachichotała.–Zwolnij.
–Samazwolnij.
Porazpierwszyodkilkudniszczerzesięroześmiałem.Niemiałempojęcia,dlaczegoHannahraczyła

mnie łaskawie dotknąć, ale szczerze mówiąc, nie interesowało mnie to. Było mi cudownie. Jej palce
wędrowałypomoimudzie.Skręciłemnawschód,wkierunkuprerii.Ponadroktemuodbyliśmytęsamą
podróż.Alewtedybyliśmynieznajomymi.

Zaparkowałemprzywiejskiejdrodze.Spacerowaliśmy,awokółnasunosiłsięzapachzbożaiziemi.

Doskonalesięczułemtakbliskonatury.

– To, jak wyglądasz tu – powiedziała Hannah, spoglądając na mnie – sprawia, że mam ochotę

wyprowadzićsięzDenverizamieszkaćztobąnapustkowiu.

–Dlaczego?
–Wyglądasznaszczęśliwego.
– Lubię wolność. Uspokaja mnie. Ale nie rzucisz dla mnie pracy, ptaszyno. Ktoś musi zarobić na

rachunki.

Zachichotała,ajasiędoniejuśmiechnąłem.
Gdydrogazniknęłanamzwidoku,aprzednamiroztaczałysięjedyniegwiazdyitrawa,zatrzymałem

ją.

–Niemampierścionka–powiedziałem.
–C…co?!–Spojrzałazaskoczona.
– Nie… mam pierścionka. – Wbiłem wzrok przed siebie. To głupie nie mieć pierścionka, kiedy

jeszcze godzinę temu byliśmy u jubilera. A jeszcze głupsze było moje zdenerwowanie. Przecież
wiedziałem,podobniejakiona,żetakamiłośćsięniezdarzadwarazy.

Tylkoraz,jeślimaszszczęście,ajajestempechowcem.
– Co… co się stało z… – mówiła urywanym głosem – z tym, że cię nie znam i… pragnieniami, o

którychniechceszmipowiedzieć…

Dotknąłemjejust.
–Acosięstałozniedotykaniemmnie?Możejużmnieniechcesz–odparłem.Wtrakciemówieniaw

mojej głowie pojawiały się kolejne myśli. – Ale zaręczyny nie oznaczają tak, na zawsze. To raczej…
możenazawsze.Więc…–Uklęknąłem.Jezu,Hannahbyłaśliczna.Dojejoczunapłynęłyłzy.–Możena
zawsze?

–Ja…–Zaczęłaszybkomrugać.
–Hannah,zgódźsię.Zostańmojążoną.Proszę.
Delikatnieskinęłaiodzyskałagłos.
–Tak.Tak…

background image

Zamiastwstać,przyciągnąłemjądosiebie.Spletliśmysięwuścisku.
– Skończ… to, co zaczęłaś w samochodzie – wydyszałem. Jej dłoń natychmiast powędrowała do

mojegofiuta.Jęknąłem,kiedyścisnęłamnieprzezspodnie.

Gorączkowo zaczęliśmy się rozbierać, rozpinając zamki i guziki, aż położyliśmy się na trawie.

Unosiłemsięnadnią,całującjejsutki,pieszczącdłońmipiersiirozkoszującsięjejciałemleżącympode
mną.

Potrzebowałemtego.Pragnąłemjej.Końcówkąpenisarozprowadziłemspermęnajejbrzuchu.Każdy

mięsieńmojegociałasięnaprężył.Boże,dziśmusiałobyćwyjątkowo.

Zamknąłemoczyiprzesunąłemsięwdół,kładącczołonajejbrzuchu.Hannahdotknęłamojejtwarzyi

pogładziła włosy. Skupiałem się na pachnącej nocy… i Hannah, mojej narzeczonej. Była delikatna,
nieruchomaitajemnicza.Nienależaładomiasta.

Kiedymyślałemożyciu,jakiechciałbympodarowaćHannah,iotym,żemógłbymzapomniećoswoich

marzeniach i ją uszczęśliwić, duma ostudziła moje pożądanie. Położyłem dłonie na jej biodrach i
zacząłemcałowaćmlecznobiałąskóręjejudiczułemiejscemiędzynogami.

Dwukrotnie doprowadziłem ją do szaleństwa, zanim w nią wszedłem. Potem pozwoliłem, żeby mnie

ujeżdżała. Jej jędrne, pełne pośladki wypełniły moje dłonie, a stałe tempo, w którym się poruszała,
wywoływałoumniejęki.

Wreszciemojażądzastałasięzbytintensywna.CiepłociałaHannahzmieniłoprzyjemnośćwpowolną

torturę.Jęknąłem.

–Zróbtozemną–wydyszałem,jednocześnieprosząciżądając.
Poddałamisię.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

5.Hannah

O

kołodziewiątej(porazdrugi)zajechaliśmypoddommoichrodziców.Mattzgasiłsilnikipołożyłręce

nakierownicy.

–Spokojnie–rzuciłam.–Niemartwsię.
–Mamnadzieję,żenieprzygotowalikolacji.
Zerknąłnadom.Światłonagankupadałonadwawiklinowekrzesła,awokółżarówkilatałyćmy.
– Jestem pewna, że nie. Jedzą wcześniej. Zresztą mama powiedziała mi, że to zwykłe spotkanie. Po

prostuchce,żebyśmywpadlinachwilę.

–Możepowinniśmyodwiedzićichinnymrazem…
–Skarbie,dzisiajjestDzieńOjca.Następnywypadazarok!
–Jakwyglądam?–Zacząłpoprawiaćmankiety.
–Szczerze?–Uśmiechnęłamsięiwytarłamciemnąsmugębrudunajegopoliczku.–Jakbyśuprawiał

seksnapolu.

–Jasnacholera.
–Kochanie,spokojnie.Tylkożartuję.
Odpięłampasipochyliłamsię,żebypocałowaćgowpoliczek.Mattnatychmiastprzeciągnąłmniena

kolana.

–Hej!
–Gdypatrzęnatwójdom,myślęodziwnychrzeczach.Tomnieprzeraża.Naprawdę.
–Nierozumiem.
–Jateżnie–ciągnął–alekiedygowidzę,chcędaćcidom,wktórymmoglibyśmy…–Zamilkł.
Stworzyćrodzinę,dokończyłamwmyślach.Miećmałąsówkę.Małąptaszynę.
Natychmiastwyrzuciłamtemyślizgłowy.
Chciałamdobrejpracy,sukcesu,miłości,anieżyciawstyluMarthyStewart.Toniedlamnie.Więc

dlaczegowyobrażałamsobiedziewczynkęzblondlokamiizielonookiegochłopca?

–Ocochodzi?–Mattprzyglądałsięmojejtwarzy.
–Ja…–Przełknęłamślinę.–Chcęciętylkodlasiebie.Nowiesz,dopierocosięzaręczyliśmy.
–Maszmniedlasiebie.Wiesz,żejestemcałytwój.
–Ale…dzieci.–Mójgłoszadrżał.
–Ptaszyno–zaśmiałsięitrąciłnosemmojąszyję.–Tymsięmartwisz?Niezałożymyodrazurodziny.

Dodiabła,nawetnieustaliliśmydatyślubu.Niemapośpiechu.

–Acojeśli…–Nigdyniebędęchciałamiećdzieci?Słowautkwiłymiwgardle.Odsunęłamsię,żeby

spojrzećnaMatta.Przechyliłgłowę.Wjegouśmiechudostrzegłamcieńdezorientacji.–Hm,cojeślinie
będę…mogłamiećdzieci?

Jegouśmiechzniknął.
–Niemartwmysięnazapas.
Musnęłamjegowargi.

background image

NiemogłamwziąćślubuzMattem,niemówiącmu,żemyślociążynapawałamnieodrazą.Wsumie

niebraliśmyjeszcześlubu.Naraziebyliśmynaetapiezaręczyn.Możenazawsze.

Westchnęłam.
–Zawszemożemyadoptować–mruknęłam.
Najegotwarzypojawiłsięgrymas.
–Niechcęczyichśdzieci.Czyoczymśminiemówisz?
–Nie!Nie.Mattpoprostu…pocałujmnie.–Spontanicznieprzysunęłamdoniegousta.
Zanurzył palce w moich włosach. Chwycił moją twarz i namiętnie mnie pocałował. Kiedy przerwał

pocałunek,miałammętlikwgłowie.Brakowałomitchuijegoust.

–Więcej?–szepnął.
–Tak…proszę.Yyy…
Odsunęłamsięodniego.Kręciłomisięwgłowie.
Zaręczyny, rozmowa o dzieciach… to się działo za szybko. Może Matt miał rację, chcąc odsunąć w

czasiezaręczyny.

Dlaczegozmieniaćcoś,codobrzedziała?Cholera,Hannah,zdecydujsię,czegochcesz.
–Powinniśmyiść.Robisiępóźno–zauważyłam.
Przeszliśmyprzeztrawnik,trzymającsięzaręce.Podałmijedenzbukietów.
–Dlatwojejsiostry–powiedział.–Dajgojej.
Zalało mnie poczucie winy, kiedy wdychałam zapach kwiatów. Nie widziałam siostry od swoich

urodzin, czyli ponad miesiąca. Opiekowała się mną po rozstaniu z Mattem, ale kiedy wróciliśmy do
siebie,praktycznieoniejzapomniałam.

Drzwiotworzyłauśmiechniętamama.
–Cześć,mamo.–Uścisnęłyśmysię.
PokorytarzurozniosłosięszczekanieDaisy.SpanielkaradośnierzuciłasięnaMatta,apotemnamnie.
– Pani Catalano, cudownie znów panią widzieć. – Matt objął moją mamę i cmoknął ją w policzek.

Kiedydałjejbukiet,natychmiastzanurzyłanoswkwiatach.

– Są przepiękne. Dziękuję. Mów do mnie Helen. Dobrze cię widzieć całego. – Poklepała Matta po

policzkuiuśmiechnęłasięuprzejmie.Miałamochotęzapaśćsiępodziemię.–Przyjechaliściewsamraz
nadeser.Lubiszlody,Matt?

Posłałminiezadowolonespojrzenie.
–Yyy,jużjedliśmy,mamo.Przepraszamy.GdzieChrissy?
–Wswoimpokoju.
Mattprzejąłpałeczkę.Umiałbrylowaćwtowarzystwie,conieprzestawałomniezaskakiwać.
–Kiedyostatniotubyłem?–zastanawiałsię,idącprzymojejmamiekorytarzem.–ChybawŚwięto

Dziękczynienia,prawda?

Patrzyłam, jak znikają za rogiem. Na mojej twarzy pojawił się durny uśmiech. Jak dobrze

przyprowadzićdodomumężczyznę,aniechłopca.

PobiegłamschodamidopokojuChrissy.Zapukałamdojejdrzwi.
Zeroodpowiedzi.
–Chrissy?–zawołałam.

background image

–Han?–Pochwiliodezwałasięcicho.–Wejdź.
Weszłam do pokoju. Skrzywiłam się na zapach kadzidełka i dymu papierosowego. Zmrużyłam oczy,

starającsiędostrzeccokolwiekwmroku.

–Zamknijdrzwi.
–Robisię.–Zmarszczyłamczoło,zamknęłamdrzwiipodeszłamdołóżka,naktórymleżałaChrissyz

papierosemwdłoni.Wypuściładymprzezokno.

–Rodzicepozwalającitupalić?
Rozejrzałamsiępopokoju.Naparapeciestałapopielniczka,anabiurkupodstawkanakadzidełka.Na

podłodzeleżałastertaubrań,puszkicoliifastfoody.

–Takjakby.
Chrissy usiadła i zakaszlała. Miała ziemistą cerę i ukrywała się w dużej koszulce. Przysiadłam na

skrajułóżka.

–Kwiaty–powiedziałam.–OdemnieiMatta.
–O,tosłodkie.–Wzięłabukietzlekkimuśmiechem.–Wydawałomisię,żegosłyszę.
Przysunęłamsiędosiostry,chcąclepiejsięjejprzyjrzeć.
–Założęsię,żechciałbysięztobązobaczyć…jeślimaszochotęzejśćnadół.
–Nie…niejestemodpowiednioubrana–stwierdziła.–Możeinnymrazem.
–Cosiędzieje?
Zgasiła papierosa i wpatrywała się w peonie. Wyglądała na załamaną. Od lat nie widziałam jej

płaczącejiprzezchwilęniewiedziałam,cosiędzieje.

Dużełzyzebrałysięwjejoczachispłynęłypopoliczkach.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

6.Matt

T

ojestniesamowite.–PołożyłemalbumHannahzezdjęciamizdzieciństwanablacieigootworzyłem.

Mała Hannah była słodka: miała pulchną twarz, dzikie, ciemne loki i figlarne spojrzenie, które dobrze
znałem.

–Wolałabym,żebymamaniedawałacialbumu–powiedziała,odkładająctorebkę.
Poniecałejgodziniespędzonejzjejrodzicamiwróciliśmydodomu.
–Właściwietomitylkopożyczyła.–Uśmiechnąłemsięnawidokzdjęćzpierwszychurodzin.Maleńka

Hannahmiałatwarzpokrytąlukrem.–Mhm,jużoddzieckalubiłaśmiećbrudnątwarz…

Zignorowałamojąinsynuację.Obgryzałapaznokcieiwpatrywałasięprzedsiebie.
–Twojemutaciechybaspodobałysięspinkidomankietu.
–Hm?Tak.
Zacząłem rozpinać koszulę. Czułem się pobudzony, jakbym wypił za dużo kawy lub spożył za dużo

cukru.

–Niejestempewien,czymusięprzydadzą,alesącholernieładnie.Nie,żebymsugerował,żetwójtata

nie ma klasy – roześmiałem się. – Jest w porządku. Twardo stąpa po ziemi. Pogadaliśmy sobie, kiedy
byłaśuChrissy…

Hannahniereagowała.
–Chceszwyjśćnadrinka?–Objąłemją.Poruszyłasiębezentuzjazmu.–Oficjalniesięoświadczyłem.

Typijeszzanasdwoje,więcwykorzyst…

–Innymrazem.Jestpóźno,ajutroponiedziałek.
–Mhm,racja.–Pocałowałemjąwczoło.–Chcęcicośpowiedzieć.
–Tak?
–Kiedyrozmawiałemztwoimojcem,spytałemgo…
–Oco?–Hannahzmrużyłaoczy.–Proszę,powiedzmi,żeniepoprosiłeśgoomojąrękę.
–Niepowinienembyłtegorobić?
– Boże. – Odsunęła się ode mnie i potarła twarz. – Więc im powiedziałeś, że jesteśmy zaręczeni?

Mogłeśnajpierwmnieotozapytać.

–Przecieżcięzapytałem.Napolu.Ocochodzi?
– To jest po prostu absurdalne. Nie żyjemy w osiemnastym wieku. Nie potrzebujesz jego zgody. I

szczerzemówiąc,niejesteśmyjeszczewłaściwiezaręczeni.

–Niejesteśmy?–Zacisnąłemdłoniewpięści.–Atonowina.
–Tak.Nie.Niewiem.
Kobietysąnajbardziejskomplikowanymiistotaminaziemi.
DowódA:mojachybanarzeczona.
– Ptaszyno, porozmawiaj ze mną. – Stanąłem za nią i zacząłem masować jej ramiona. – Chodzi o

pierścionek?Jutrocikupię.Nawetdzisiaj.Jestemgotów…

Hannahnieoczekiwanieobróciłasięipocałowałamnie.Znieruchomiałem.Acojejchodzi?

background image

Jejpocałunekbyłnamiętnyiwygłodniały.Przesunęładłońmipomojejpiersiiścisnęłamojespodnie.
–Boże–wydyszałem,przerywającpocałunek.
Dziękijejnamiętnościpodniecenieszybkozajęłomiejscezmartwień.
Cholera,kochałemtękobietę.Jejpożądaniebyłorównemojemu.
Odrazumistanął.Otarłemtwardymfiutemojejbiodro.Hannahzłapałamójtyłek,ajauniosłemjej

piersi.

Inaglewszystkosięskończyło.
–Przepraszam,ja…–Odsunęłasiędoblatu.
Stałemzaskoczonyidyszałem.
–Hannah,co…sięztobądzieje?
–Nic.–Cofnęłasię.–Przepraszam.Jestemwykończona.
–Notak,witajwklubie.–Usiłowałemprzyjrzećsięjejuważniej,aleobróciłasięplecamidomnie.
–Nieczujęsiędobrze.Przepraszam.Powinnampójśćspać.
Zerknąłem na zegarek. Iść spać o dziesiątej? Dla mnie było wcześnie, ale Hannah miała pracę.

Westchnąłemiprzesunąłemrękamipowłosach.Jeśliprzezdwadzieściadziewięćlatżyciaczegokolwiek
nauczyłemsięokobietach,tofakt,żenigdyniebędąrozmawiały,jeśliniesąnatogotowe.

Czekałemminutęwnadzieinajakąśpodpowiedźojejnastroju,alewciążmilczała.
– Okej – powiedziałem. Zaprowadziłem ją do salonu i pocałowałem w czubek głowy. – Jeśli tego

potrzebujesz.Iśćztobą?

–Nie,poprostuchcęsiępołożyć.Zajmijsięswoimisprawami.–Poklepałamniepopiersiiposzłado

sypialni,ajadogabinetu.

Mojepodnieconeciałocierpiało,apółtwardyirozpalonyfiutbyłciężkiwspodniach.Zastanawiałem

się,czyniezwalićkoniaprzybiurku.

Napisałemtweeta.
Gorącadebatadwudziestegopierwszegowieku:zwalićkoniaczyzacząćpisać.
Natychmiast go wykasowałem. Jasna cholera, media społecznościowe naprawdę rozpalają mój

narcyzm.

Wciążprzeglądałemtesamestrony:Facebook,Gmail,AgencjaNieruchomościColo…
Osobliwa mieszanka podniecenia i niepokoju opanowała moje ciało. Otworzyłem szufladę, w której

trzymałemmateriałydopisania.

DotknięcieŚwitu,czyliksiążka,nadktórąpracowałem,zajmowałatrzyzeszyty.Prawiejąskończyłem.

Uświadomiłem sobie, że zwlekam z zakończeniem pracy, ponieważ nie miałem pomysłu na kolejny
projekt.

PodDotknięciemŚwituleżałzeszytodMike’a.Wyjąłemgoiprzeczytałempierwszywpis.Myślałem,

żepoczujęodrazę,leczzamiasttegomojepodniecenieprzybrałonasile.Ekshibicjonizm…

Nadrugiejstroniezacząłempisać:

UPOKORZENIE
Niemogępisaćtego,nieoceniającsiebie.
Cojestzemnąnietak?

background image

Wstydzę się siebie. Jestem zdezorientowany swoim zachowaniem. Lecz wiem, co czuję. Nawet na

samą myśl o tym moje ciało… Uwielbiam patrzeć na Hannah, kiedy czerwienieje. Uwielbiam jej
skrępowaniepodczasseksu.Wiem,żeteżtolubi.

Kiedy nie pozwalam jej za wcześnie dojść, kiedy bawię się nią i wyzywam ją, odczuwam głęboką

przyjemność.

Chcęzobaczyćjąuwiązanąnasmyczy.Chcępowiedziećjej,comanasiebiezałożyć–skąpepaski,

któreukażąjejciało.Chcę,żebybłagała,wiłasięi…

Wpołowiezdaniaupuściłempióro.
–Jasnacholera–szepnąłemwściekłynatrzęsącesięręce.
Erotyczne obrazy zalały mój umysł; Hannah była gwiazdą każdej sceny. Szybkim ruchem rozpiąłem

spodnieiwyjąłemnaprężonegofiuta.

Zamknąłem oczy i chwyciłem za biurko. Dlaczego sam siebie nie rozumiałem? Nie chciałem poznać

niepokojącychmnieżądzy.

Szybkodoszedłem,pochylającsięnadbiurkiemidysząc.
Kiedyskończyłem,poczułemwstyd,któryukoronowałmojąprzyjemność.GdybytylkoHannahmogła

mniezobaczyć…iwejrzećwmojemyśli.

Byłanieświadomąwspólniczkąmojejnamiętności.
Posprzątałemposobieirozebrałemsiędobokserek.
Ogarnięty rozkoszą patrzyłem na reprodukcję Ulicy w Wenecji, która wisiała na ścianie. Kobieta z

obrazuwpatrywałasięwemnie.Jejsubtelnyuśmiechniedawałmispokoju.Jakbyktośjąprzyłapałna
gorącymuczynku,amożetoonamnieprzyłapała.

Hannahuśmiechałasięipatrzyłanamniewtensamsposób.
Czułemsięgłupio.
Około północy poszedłem do łóżka. Zachowując jak największą delikatność, położyłem się przy

Hannah.Pochwiliobróciłasiędomnie.Wtuliłasięwmojąszyjęipocałowałamnie.

Przysunąłemjejciałodoswojego.
Westchnęłazesmutkiem.
–Mojasiostrajestwciąży.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

7.Hannah

S

tałamnazewnątrzśródziemnomorskiejrestauracyjkiirozglądałamsięzasiostrą.Miałyśmysięspotkać

podczasmojejprzerwy,alenigdziejejniewidziałam.

MójtelefonoznajmiłnadejścieSMS-aodChrissy.
„Spóźnięsię.Będęza10min”.
Westchnęłam.
Muszęzniąpogadać.Naspokojnie.Wczorajwdomuniebyłoaniczasu,aniwarunków.Chrissynie

chciała, żeby rodzice cokolwiek usłyszeli, a ja nie chciałam, żeby Matt dowiedział się wszystkiego…
jeszczenieteraz…

Złoty błysk na torebce nieznajomej kobiety zwrócił moją uwagę. Wytężyłam wzrok. Wzór z gęsto

ułożonychjaskrawychliterC…coach.

Wstrzymałamoddech.
Toona.
Brunetkasiedziałaprzystole,zajętatelefonem.
Oświadczyny Matta, awans i wiadomości o ciąży Chrissy zaprzątnęły mój umysł. Całkowicie

zapomniałamokobiecie,alenajejwidokwspomnieniasięożywiły.

„Jesteśodważna,żezgodziłaśsięnaślubznim.Naprawdękręcągotedziwnerzeczy?”
Podeszłamdojejstolika.
–Cześć–przywitałamsię.
–Ocześć.–Spojrzałanamnieisięuśmiechnęła.
–Możemychwilępogadać?Czekamnakogoś,ale…
–Oczywiście.–Zerknęłanamojąlewądłoń…wciążbezpierścionka.
–Dzięki.–Usiadłamnaprzeciwniej,bawiącsiętelefonemiusiłujączebraćmyśli.Miałamdziesięć

minut,możemniej,żebywypytaćjąoMatta.Odczegozacząć?–Yyy…przepraszam,żeprzerywamci
lunch…–Zrobiłamcelowąpauzę.

–Katie–powiedziała.
– Katie. Dzięki. Nie mogę przestać myśleć o tym, co mi ostatnio powiedziałaś. O Matcie i… –

Zmusiłamsiędośmiechu.–Dziwnychrzeczach,któregokręcą?

Katiezmarszczyłaczołoispoważniała,biorącłyknapoju.
Niezamówiłamnicdojedzenia;informacjaociążyChrissyodebrałamiapetyt.
–Niepowinnambyłanicmówić–mruknęłaKatie.–Myślałam,żewiesz.
–Czytwojakoleżanka,któraspotykałasięzMattem,to…BethanyMeres?
Skinęłagłową.
Chwyciłamzaskrajstolika.Tylkospokojnie.Wyciągnijzniejinformacjeizapomnijojejistnieniu.
–Wiem,żemusiszjejnienawidzić–stwierdziłaKatie.–Tozrozumiałe,aleniejesttakąsuką,najaką

kreujejąksiążka.

– Właściwie to chciałam porozmawiać o tych „dziwnych rzeczach”. Wiem, że Matt jest nieco

background image

perwersyjny.–Poczerwieniałamizniżyłamgłos.–Pewniekażdy,ktoczytałDotknięcieNocy,towie.

–Nieotochodzi.
–Możeszpowiedziećcoświęcej?
– Nawet nie wiem, czy to prawda. – Przygryzała słomkę. – Beth jest rozżalona o to, jak wyszło z

Mattem.Możetylkotakgada.Niemartwiłabymsiętym.Wyglądacienaszczęśliwych,aja…

–Proszę,poprostumipowiedz.
Katieprzełknęłaślinęizaczęławpatrywaćsięwswójkubek.
–Nodobrze.Powiedziała,że…czasamiposuwałsięzadaleko.Nieprzestawał,kiedyprosiła.Lubił

naostro.Naprzykładkiedyśjąuderzył,gdybyliwtrakcie…nowiesz…Pozatym…

Pochyliłam się do przodu, chcąc wyglądać na rozluźnioną. Jeśli będę zbyt spięta, Katie może

zamilknąć.

–Mówdalej.
–Chybachciałrobićrzeczy,którychonaniechciała.Złościłsięoto.
–Jakierzeczy?
–Dziwne.ZbytszalonedlaBeth.
–Tak?–zaśmiałamsięlekko.–Naprzykład…trójkąt?
–Boże,nocoty.–Katieuśmiechnęłasięznacząco.–Tobanalne.
–Notak,racja…–Skuliłamsięnakrześle.
–Chciałrobićzniąnaprawdęhardcorowerzeczy.Nowiesz,bicze.
Bicze? W pamięci szukałam, czy Matt mówił cokolwiek o biczach. Żartował o szpicrutach, mówił o

zatyczkach…aostatniejjesienidałmiklapsapaskiem.Alenicobiczach.

Katiemiałaabsolutnąrację.Biczebyłyzdecydowaniehardcorowe.
WmojejgłowienatychmiastpojawiłsięobrazMattastojącegoprzynaszymłóżkuzbiczemwręku.
Przerażającyczypodniecający?Zacisnęłamudapodstolikiem.Jednoidrugie.
–Bicze–powtórzyłamwosłupieniu.
– Szaleństwo, prawda? – Katie ziewnęła i zasłoniła jasnoróżowe usta. Wyglądała idealnie. Miała

wyprostowaneirozświetlonewłosy,modneubraniainieskazitelnymakijaż.Zawszezazdrościłamtakim
dziewczynom.

Miałam właśnie zapytać o inne „naprawdę hardcorowe rzeczy”, o których mówiła jej Bethany, ale

bladaChrissydotknęłamojegoramienia.

Podskoczyłamnakrześle.
–O,cześć.
Wstałam,aleciekawośćtrzymałamnieprzystoliku.
–Przepraszam,Katie,muszęlecieć.Możepogadamyinnymrazem?
–Pewnie,wyglądanato,żewciążnasiebiewpadamy.
– Tak. Może mogłybyśmy… – Umówić się na drinka w weekend i porozmawiać. Czy to zbyt

bezczelne?

Niemiałampojęcia,jakpowinnamsięzachować.MojągłowęwypełniływizjezMattemdzierżącym

bicz.Ostryseks,takijaklubiliśmy.Cienkaliniamiędzyprzyjemnościąabólem.Przekroczenietejlinii,
wymazaniejej.

background image

–Muszęusiąść–powiedziałaChrissyizaczęłaiśćwkierunkustolika.
–Mamnadzieję,żesięjeszczespotkamy–pożegnałamsięzKatie.
Kobietauśmiechnęłasięiskinęłagłową.
Zbytostro…uderzyłją…bicze.
Miałammętlikwgłowie,kiedyusiadłamnaprzeciwkosiostry.
To,copowiedziałamiKatie,przestraszyłomnie.JednaktęskniłamzaMattem.Chciałamgoprzytulići

poczuć jego ciało. Zraniłam go wczoraj, podważając sens zaręczyn. Boże, dlaczego byłam tak głupia?
Najpierwonstchórzył,aterazja.

–Dzięki,żeprzyszłaś–zwróciłamsiędoChrissy.–Lepiejdziśwyglądasz.
Naprawdę lepiej wyglądała, choć tylko dlatego, że włożyła normalne ubranie: luźną, szarą tunikę i

japonki.Odrastającewłosynastroszyłanażel,wuszywłożyłalicznesrebrnekółka.Zapaliłapapierosa.
Wyrwałamjejgoizgasiłam.

–Co,dodiabła?–warknęła.
–Hm,pomyślmy…jesteśwciąży.
–Jakbymmogłaotymzapomnieć.–Chrissyuniosławzrokizaczęłazapalaćkolejnegopapierosa.
–Jeślibędzieszsiętakzachowywała,wychodzę.
–Idź.–Zaciągnęłasię.–Totychciałaśpogadać.
–Atyniechceszzkimśporozmawiać?
Zmrużyła oczy. Po wczorajszej bezbronności nie było śladu. Dziś schowała swoje troski za pyskatą

fasadąinaglezachowywałasię,jakbyciążaniebyłaczymśistotnym.

–Itaknieplanujęgozatrzymać.
–Czylizdecydowałaśsięnaaborcję?
–Nienawidzętegosłowa–warknęła–inie,jeszczeniewiem.
– Okej. Czy w takim razie nie powinnaś… – Wzięłam głęboki oddech. Właśnie tego nie chciałam

mówićMattowi.–NiepowinnaśpowiedziećSethowi?Nowiesz,jeślijesteśpewna,żetoon…

–Tak,on.Niemainnegokandydata.
Zamknęłamoczy,starającsięochłonąć.SethSky,bratMatta,byłojcemdzieckamojejsiostry?Boże,

jakietopokręcone.

–Wiesz,wktórymjesteśtygodniu?
–Wósmym.
– Okej… – Przypomniałam sobie wydarzenia z końca kwietnia. To był ciężki okres w moim życiu i

dlatego dobrze go pamiętam. Po zerwaniu z Mattem ukrywałam się w motelu Econo Lodge. Chrissy
czasamidotrzymywałamitowarzystwa.Starałasięmniepocieszać.Raznawet…Szerokootwarłamoczy.

Dwa miesiące temu Chrissy namówiła mnie na wyjście i zabrała do apartamentu w hotelu Four

Seasons, w którym zatrzymał się Seth i jego kumple z kapeli. Chrissy kręciła z gitarzystą, ale
podkochiwałasięwSecie.

TamtejnocyzadowoliłamSetharęką.
Potemwyszłam.
Zostawiłamsiostręztymicwaniakamiwpokojupełnymnarkotyków.
Resztynietrudnosiędomyślić.

background image

Sethsiedziwsypialni.Jestprzybityiniezaspokojony.WidziWileyaiChrissy.Chcemnie,alemnienie

ma.Możeproponujejejkokętakjakmi.Możeonabierze,takjakjatozrobiłam.Bezwzględunato,co
sięstało,wiem,jakibyłfinałnocy.

Sethimojasiostrauprawiająseks.
–WFourSeasons–wyszeptałam.
Chrissyzmarszczyłaczoło.
–Tak,tamtegowieczoru.Skądwiedziałaś?
–Domyśliłamsię.Iodtamtejporynierozmawiałaśznim?
–Nie–przyznała.–Tobyłoprzygodanajednąnoc.
–Wciążtańczysz?
TańczeniemnazywałampracęsiostrywklubiezestriptizemwBoulder.Zajęcietodoskonaledoniej

pasowało.Chrissybyłanieokiełznanailubiłaznajdowaćsięwcentrumzainteresowania.

– Tak, ale przez poranne mdłości mam problemy ze spaniem. Poza tym mogę pożegnać się z pracą,

kiedybrzuchmiurośnie.Mamprzerąbane.

–Niepozwól,żebytowpłynęłonatwojądecyzję.Potrzebujeszpieniędzy?
–Mamtrochęoszczędności,aleniewystarcząnazapłacenieza…
Aborcję.Niemogłategopowiedzieć.Noioczywiściewciążniemiałaubezpieczeniazdrowotnego.
– Zapłacę – oświadczyłam – jeśli zdecydujesz się na ten krok. Lub jeśli postanowisz je urodzić.

Pomogęcibezwzględunaokoliczności.Niebójsięonic.

Mojasiostrawyprostowałasięnakrześle.
–Masztakąkasę?
–Mam.–Automatyczniepołożyłamlewądłońnaswoimkolanie.–Mamy.
–OBoże,mówiszopieniądzachMatta?
–Adlaczegonie?Jegopieniądzesąmoje.Takmikiedyśpowiedział.
–Han…tozbytpokręcone,żebydostawaćjałmużnęodbratakolesia,którymniezaciążył,rozumiesz?

Pozatym…–Zmarszczyłaczoło.–Zaraz.Cholera.PowiedziałaśMattowi?!

– Nie! Powiedziałam tylko, że jesteś w ciąży. – Podniosłam obronnie ręce. – To wszystko. Nie

mówiłamzkim.

–Niemożeszmupowiedzieć.
–Zaufajmi,niepowiemmu.PewniezabiłbySetha.–Samamiałamochotęgozabić,aleMattmógłby

naprawdętozrobić.–Słuchaj,muszęwracaćdopracy,alespotkajmysięznowu.Możewweekend?

–Pewnie,spoko.
– Dobra, w takim razie zadzwonię do ciebie. I proszę… – Gdyby moje życie przypominało film,

dotknęłabymrękisiostry,spojrzałabymszczerzewjejoczyizapewniłabym,żewszystkobędziedobrze.
Wrzeczywistościnerwowobawiłamsiętorebkąizniezadowoleniempatrzyłamnajejpapierosa.–Rzuć
palenie,dopókiniepodejmieszdecyzji.

Wpośpiechuwróciłamdopracy.Naczolezebrałmisiępot.Przestronny,ascetycznybudynekagencji

zdawałsięzłowieszczytamtegodnia,awpowietrzuunosiłosiępoczuciewiny.

Mojeinstynktykazałymibiecdodomu,doMatta.Toniebyłczasnaukrywanieczegokolwiekprzed

nim.Unikałamrozmowyodzieciach,aleprzecieżniemogłampowiedziećmuoSecie.Dlaczegoakurat

background image

Seth?

ZajrzałamdogabinetuPam.
–Słucham?–Zerknęłaznadkomputera.
–Przeczytałamcałyrękopisijestemzainteresowanareprezentowaniemautora.
–Doskonale.Chciałabymnaniegospojrzeć,jeśliniemasznicprzeciwko.
–Oczywiście,żenie.
–Imożeszzrobićsobiewolnewweekend–dodałaPam.
–Słucham?
–Chciałaśwolnypiątek?
–Yyy,nie.
–Nocóż,alemaszwolnypiątek.Matthewzadzwonił.Mówiłcośowyjeździe.
Falagorącazalałamojątwarz.Zacisnęłamdłoniewpięści.
–Achtak,wyjazd.Zapomniałam.Dziękuję,paniWing.

Domieszkaniawróciłampóźniejniżzawsze,okołosiódmej.
Mattkrążyłprzydrzwiach.
Jaktylkoweszłamdośrodka,wziąłmniewramiona.
– Tęskniłem za tobą – wyszeptał. Zesztywniałam pod wpływem jego dotyku, ale chyba tego nie

zauważył.–Zrobiłemkolację.DziśprzenosimysiędoMeksyku…

Poszedł do kuchni i wskazał na talerz taquitos. Skrzywiłam się. Jak zawsze zrobił całe opakowanie,

czyli dwadzieścia cztery sztuki, a połowa z nich była podejrzanie ciemna. Zauważył, że się im
przyglądam.

–Połowęzrobiłemwpiekarniku.Atępołowęwkuchencemikrofalowej,ponieważ…
–Niejestemgłodna.–Położyłamtorebkęnablacie.
ZwyklekuchennestaraniaMattamnierozczulały,aleniedziś.
–Okej.–Przesunąłtalerz.–Itaksązimne.
–Iprzestańwreszcierobićcałeopakowanie.Rób…połowę.
–Aha,notak…
Kątemokazauważyłam,żeciężkowestchnął.
– Jest ich za dużo. – Uderzyłam dłonią o blat. – To marnotrawstwo. Nie zjemy wszystkiego, a w

lodówceszybkosięzepsują,rozumiesz?

–Maszrację,ja…
Zacząłukładaćtaquitosnaswojejdłoni,jakbymógłjeuratować.Kręciłsiępokuchnizniezadowoloną

miną,ażwreszcieodłożyłjedzenienatalerz.

–Imusiszprzestaćwtrącaćsięwmojąpracęwagencji–warknęłam.
–Co?
–Nieudawajgłupiego.–Obróciłamsięwjegokierunku.–ZadzwoniłeśdoPamizałatwiłeśmiwolny

piątek, wykorzystując pozycję M. Pierce’a. Mam dosyć braci Sky, wpieprzających się w moje życie i
pracę,jakbymbyładzieckiem,któreniepotrafi…

background image

Matt chwycił mój nadgarstek. Jednym ruchem przyciągnął mnie w swoje ramiona. Tym razem

poddałammusię.

– Przepraszam. – Jego cichy głos rozbrzmiewał w moim ciele. Słuchałam bicia jego serca i

wdychałamzapachczystego,silnegociała.–Chciałemzrobićciniespodziankę.

–Achtak…
–Hannah,chcę,żebyśpoznałamojąrodzinę.Takjaknależy.
Ukryłam twarz na jego torsie. Spotkanie ciotki i wujka Matta podczas fałszywego nabożeństwa nie

byłojaknależy.

–Pomyślałem,żemożemypoleciećdzieńwcześniej.Chcęcipokazaćkilkamiejsc.
–Jakichmiejsc?–Zerknęłamnajegogładkoogolonąszczękę.
–Niespodzianka,ptaszyno.
Uścisk Matta przegonił smutki dnia. Zapomniałam o Chrissy i Secie… i o Katie. Chociaż i tak nie

planowałam mówić Mattowi, co wyznała mi kobieta, a przynajmniej dopóki nie dowiem się więcej i
zdecyduję,czymamjejwierzyć.

Pocałowałamjegoszyję.Westchnął.Wodziłamkoniuszkiemjęzykapojegotwarzy.
–Hannah…
–Tęskniłamzatobą.–Przezmateriałkoszulipieściłamjegosutek.Natychmiastodpowiedziałnamoje

pieszczoty,przyciskająckroczedomojegobrzucha.

–Kochanie.–Objąłmojątwarz.–Dobrzecięczujesz?Ostatnio…
Mójbiedny,kochanyMatt.Nieudolniepróbowałzapytaćomojewahanianastrojów.
– Nic mi nie jest. – Przesunęłam dłońmi po jego plecach i wsunęłam je w szorty, pieszcząc jego

pośladki.Krótkijękwyszedłzjegogardła.

–Mhm,jatylko–chwyciłmójtyłek–niechcępowtórkizzeszłejnocy.
–Oczymmówisz?
–Owaleniukoniaprzyswoimbiurku–roześmiałsięniechętnie,nacozachichotałam.
– Zrobiłeś to? Przykro mi, kochanie. – W rzeczywistości nie było mi przykro. Uwielbiałam

doprowadzaćgodotakiegostanu,żesamsiędotykał.Tobyłoniezmierniepodniecające.

–Tonietwojawina.Zbytsiępodnieciłem.
–Naprawdę?Czyterazteżjesteśpodniecony?–PodeszłambliżejdoMatta,przyciskającsiędojego

torsu,iwsunęłamrękęmiędzyjegonogi,żebyodtyłuchwycićjądra.

–Ocholera,tak–warknął,odrzucającgłowędotyłu.Zacząłpieścićmojepiersi.
–Zawszeoglądaszporno…kiedyrobisztosamemu?
–Czasami–odparłbezwahania.–Niezawsze.
Delikatniegomasowałamiobserwowałam,jakjegoszyjanaprężasięirozluźniazprzyjemności.Jego

pierś powoli się unosiła, po czym opadała. Odsunęłam się odrobinę, żeby mógł pobawić się moimi
piersiami,cogowyraźniezadowoliło.Jęknęłam,kiedyjeścisnął.

–Chceszpoczućmojejajkaprzyswojejmokrejcipce?–wydyszał.
Och…zaczynaświntuszyć.Podwinęłampalcestóp.
–Chcesz…może…obejrzećzemnąporno?–Wstrzymałamoddech,jaktylkopowiedziałamtesłowa

nagłos.Skądtenpomysł?

background image

Mattmiałrację,żepodpewnymiwzględaminieznałamgo.Alechciałamgopoznać…jegonawykii

upodobania.Chciałampoznaćgocałego.

Opuściłgłowęiotworzyłoczy.Uśmiechnąłsięlekko,przekrzywiającgłowę.
–Pewnie,żetak…

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

8.Matt

Ś

ciągnąłemkoszulkęirzuciłemjąnapodłogę.

Hannahwysunęładłońzmoichspodenekdokoszykówki,puszczającmojejądra.Jasnacholera…
Dziewczynaumiałaodwrócićmojąuwagę.
Dziś odwróciła ją od kolacji i niejasnego planu, aby na spokojnie porozmawiać o ciąży Chrissy.

Widziałem,żejątoniepokoi…odrobinęzamocnoniżpowinno.

Wyjąłemfiutazespodenek.
–Och–szepnęła.
Zawszesięwniegowpatrywała.Zawszetenwidokjązaskakiwał.
Potężnafalasatysfakcjirozeszłasiępomoimciele.
– Zaczął mnie uwierać. – Chwyciłem ją za rękę i poszedłem do swojego gabinetu, żeby wziąć

MacBookaPro,anastępnieskręciłemdosypialni.–Naprawdętylkoczasamioglądamtakierzeczy…–
Ściągnąłem spodenki i usiadłem na łóżku, odpalając laptop. Hannah była podejrzanie cicha, jakby
wyczerpałaswojąodwagęnadziś.–Napewnotegochcesz?

–Tak.
–Oglądaszporno?–Uniosłembrew.
–Trochę.Czasami…nieodkądcięspotkałam.
Uśmiechnąłemsięiprzeciągnąłemciało.
–Nieczujeszjużpotrzeby,prawda?
–OmójBoże–roześmiałasię.–Jesteśstraszniezarozumiały.
Zacząłem przeglądać pliki, które pobrałem. Nie miałem ich wiele. I tak wszystko można znaleźć

online.

–Powinnaśsięrozebrać.
ZerknąłemnaHannahiprzyłapałemjąnaponownymwpatrywaniusięwmojegofiuta.Zarumieniłasię.

Mójuśmiechosłabł;zastąpiłogocośmroczniejszego.

–Niebądźnieśmiała.Będzieszmojążoną.Chcę,żebyśsięnaniegonapatrzyła.
Ze zdziwienia otwarła usta. Wodziła wzrokiem po moim fiucie i umięśnionym brzuchu, kiedy się

rozbierałazkrótkiejsukienki,zdejmowałastringiirozpinałastanik.

Ja również podziwiałem jej ciało, które z chęcią mi pokazała. Jej pełne uda i kształtne biodra, jej

ciężkiepiersi…natenwidokcałkowiciestwardniałem.

Usiadłaprzymnienałóżku.
Przytuliłasięizaczęłamniegłaskaćpocałejdługościpenisa.
–Tomiłe…
Zerknąłemnajejdłoń.Miłe?!Zacząłemtracićkontrolę.Nieporazpierwszy.Zradościąumarłbymw

takiejchwili.

–Wybrałeścoś?
– Mhm. – Kliknąłem jeden z plików. Na ekranie pojawił się jeden z programów do odtwarzania

background image

filmów.–Totrójkąt,naktóregooglądaniumnieprzyłapałaś.Wyglądałaśnazaintrygowaną.–Pochyliłem
się i przygryzłem ramię Hannah, a potem ją pocałowałem. Mój język wędrował po jej ciepłej skórze.
Hannahzadrżała.–Mamrację?

–Yyy…tak.
–Jesteśpewna?–Kliknąłempasekpostępu,pomijającwstęp,podczasktóregoproducentnieudolnie

próbowałnadaćpornosowijakąśgłębię.

–Tak,tak.–Hannahniebrzmiałazbytpewnasiebie,alespojrzałanaekran,gdziebrunetkaklęczałana

łóżku.

Pokójnieróżniłsięniczymodinnychpokoiwpornosach:byłnowoczesny,anonimowyinienaturalnie

czysty.Zakobietąstałmężczyzna,któregonaprężonypenisdotykałjejuda.Facetpieściłjejtyłek.Hannah
pieściłamojegofiuta.Dotknąłemjąmiędzynogami.Byłamokra.Idealnie.

–Naczworakach–rzuciłem.–Wiem,żetolubisz.
Natychmiast się podporządkowała, układając ręce i nogi na łóżku. Uklęknąłem za nią, pocierając

główkąojejlśniącącipkę.Kiedyspróbowałaprzesunąćsiędotyłu,dałemjejklapsa.Głośnydźwięki
drżeniejejciaławypełniłymnieprzyjemnością.

–Nieruszajsię.Bądźgrzecznądziewczynką.Oglądaj.
Kiedy mężczyźni na ekranie zaczęli penetrować kobietę, wsunąłem się w Hannah. Powoli…

nieśpiesznie.Jednymleniwymruchem.

Hannahdyszała,gdysięwniejzanurzyłem.
Pieprzyliśmysięjakparananagraniu.Kiedymężczyznaporuszałsięwkobiecie,wszedłemgłębiejw

Hannah.Gdypociągnąłjejwłosy,chwyciłemlokiHannah.

–Podobacisię?–spytałem,dysząc.
–Do…dobrze.–Usiłowałapatrzećnaekran.
Nanagraniupojawiłsiędrugimężczyzna,któryspokojniezacząłrozpinaćdżinsy.
Hannahwstrzymałaoddech.Zacisnęłacipkę,nacojęknąłem.
–Dziękitobieczujęsiętakcudownie.Nieprzestawajoglądać.–Wysunąłemsięzniejizszedłemz

łóżka.Hannahjęknęła,gdypoczułabrakmnie.Sypialnianatychmiastzdałasięzimnabezdotykujejciała.

ZniknąłemwgarderobieipochwiliwróciłemzwibratoremHannah,którykupiłemjejzeszłegolatana

stronieLELO.

–Oglądaj.–Wskazałemlaptop.Drugimężczyznauklęknąłnałóżkuprzedkobietą.Zaspokajałagoręką

iustami.RumieniecHannahijejzawstydzonywzrokzwiększyłymojąprzyjemność.–Pamiętasz,gdzieto
włożyć?

–T…tak.
Rzuciłemwibratormiędzyjejkolana.
–Wtakimraziezróbto–powiedziałem.
Drżąc,Hannahwłożyłazabawkęwswojeciało,podczasgdyjaklęknąłemprzednią,wsuwającswój

penis głęboko do jej gardła. Przyjęła go w całości. Wpatrywała się w laptop, na którym kobieta była
pieprzonazdwóchstron.SpytałemHannah,czyjejsiępodoba.Skinęłanatyle,ilemogła.

Ślinaściekałazjejust.
Isperma.Mojasperma.

background image

Chwyciłemjejwłosyijęknąłem,kiedyjejjęzykmusnąłmnie.
–Potrzebujesz…jeszcze…czegośwtyłku–wydyszałem.
Hannahzadrżaławokółzabawki.
Ledwozauważyłem,gdyzostawiaławibratorizanurzyłaswójpalec.Ciasnaprzestrzeńjejnamiętnych

ustdoprowadziłamniedoszaleństwa.Czyjużdoszła?Czydochodziła?Niemiałempojęcia.

Hannahowinęłapalcewokółmojegofiutaipozwoliłamiporuszaćsięwswoichustach.
–Dobrze–powiedziałem.–Jestemblisko.Zachwilę.Przyjmijmnie.
Objęłamojepośladkiiprzycisnęłaswójśliskipalecdomojegoodbytu.
Boże,cozauczucie…
Żadnainnakobietanieodważyłasięnato.
Pijanyzprzyjemnościchwyciłemzawezgłowieienergicznieporuszyłemsięwjejustach.
–Czy…tegowłaśniechcesz?–syknąłem.
Pochyliłemsięnadniąiwygiąłemplecywłuk.
–Wtakimraziezróbto–powiedziałem.
Jejpaleczanurzyłsięwemnie.Ach,cozaniezwykleintymnedoznanie.Doszedłemwjejustach.

LśniąceciałoHannahopadłonamnie.Jejpachnącepotemwłosyrozlałysięnamojejpiersi.Jejwciąż

twardesutkiprzyciskałysiędomojejskóry.Podniecałymnie.

Tojestwłaśniestanpożądania,pomyślałem.Stanniepełnegozaspokojenia.
Przesunąłemlaptopnanocnystolik.
Odkilkunastuminutmilczeliśmy.Napawałemsiępotężnymorgazmemiodtwarzałemgowmyślach.
–Doszłaś?–spytałem,delikatniesiękrzywiąc.Zazwyczajznałemodpowiedźnatopytanie.
–Boże,tak.Zdecydowaniezaszybko.Niewiem,comnieogarnęło…
Uśmiechnąłemsięszeroko.
–Pewnietozasługapornosa.
– Matt. – Uniosła się, podpierając się łokciami na moim torsie, i spojrzała na mnie zatroskana. –

Bolałocię?

Pokręciłemgłową.Mojetriumfującespojrzeniezaczęłosłabnąć.
Jej dłoń przesunęła się od mojego uda do żeber. Wpatrywała się we mnie. To była moja Hannah:

dojrzała,pewnasiebieicierpliwakobieta.Zjejsiłąnależysięliczyć.

–Noco?–Wzruszyłemramionami.–Niewiem.
Doskonale wiedziałem, co chciała usłyszeć. Wciąż czułem jej dotyk w miejscu, gdzie wsunęła we

mniepalec.

–Niebolało–powiedziałem.
–Podobałocisię?
–Doszedłem,prawda?
–Przestańżartować.Panżartowniś…–Zaczęłaprzeczesywaćmojewłosypalcami.Wtuliłapoliczek

wmojątwarziszepnęładoucha:–Podobałocisię.Powiedzto.

Tępemrowieniemiędzynogamiprzypominałomi,jakbardzomisiępodobało.

background image

–Lubisz,kiedywkładamcipalecdotyłka.Domyślamsię,żetopodobneuczucie.
–Uwielbiamje–powiedziała.
–Ajauwielbiamciebie.Niekażmitegomówić.
– Ty mi każesz mówić wszystko. – Delikatnie ścisnęła mój sutek. Syknąłem. Cholera, dziś była

zadziorna.

– Nie wiedziałem, że lubisz przemoc seksualną. – Oddech mi uwiązł. Nie mogłem udawać

opanowanegozjejcudownymciałemnasobieijejcipkątakbliskomojegofiuta.

– Hm, kto wie, co jeszcze lubię? – Przekręciła go mocniej. Połączenie bólu i przyjemności

powędrowało wprost do mojego penisa. Przewróciłem się, przyciskając zaskoczoną Hannah do łóżka.
Musnąłempalcamipojejwargach,piersiachicipce.

–Całamoja–wyszeptałem.–Mojanarzeczona.
Zacisnęłanogi,chwytającmojegofiutamiędzyswojeaksamitneuda.
–Mójprzyszłymąż–mruknęła.–Cały…–Napięłamięśnienóg,ściskającmniemocniej.–Mój.
UniosłempodbródekHannah,każącjejspojrzećnamnie.
–Podobałomisię–stwierdziłem.–To,cozrobiłaś…nikttegonigdyniezrobił…
–Nie?
–Tylkoty.–Zawahałemsię,wyginającplecy.–Chcęcicośdać.
Hannahrozluźniłasię,anajejustachpojawiłsięcudownyuśmiech.
–Dobrze–wyszeptała.
Nieschodzączniej,zacząłempoomackuprzeszukiwaćszufladęnocnegostolika,ażznalazłemto,co

chciałem: małe kwadratowe pudełeczko. Może przez swoją zawartość – platynowy pierścionek
zaręczynowy, rozmiar sześć, z jednokaratowym brylantem i dodatkowymi dwoma zdobieniami
wysadzanymi ośmioma brylancikami – wydawało się cięższe, niż się spodziewałem. Pierścionek był
dużyinowoczesny.Widziałem,żeprzyglądałamusię,kiedykupowaliśmyspinkidlajejojca.

Oparłemsięnałokciachiotworzyłempudełko.
–Tojestpierścionek,który…
–Wiem–powiedziałazszerokootwartymioczami.–Pamiętałeś.
–Mhm.Włożyszgo?
Hannah podsunęła swoją dłoń. Była urocza. Nigdy nie mogła mówić, kiedy zalewały ją emocje.

Skinęłaiuśmiechnęłasięniepewnie.

Wsunąłemjejpierścioneknapalec.Następniepołożyłemjejdłońnaswojejpiersiijąpodziwiałem.
–Idealnie–powiedziałem,obracającsiękujejtwarzy.
–Ateraz–jęknęła–chcęciępoczućwsobie.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

9.Hannah

W

czwartkowywieczórpolecieliśmynaWschodnieWybrzeże.ByłtomójdrugilotzMattem.Uczepiłam

sięjegoramienia,kiedysamolotzacząłsięwznosić.Mattpogładziłmojądłońiuśmiechnąłsiędomnie.

Achtenjegomiłyuśmiech.
Nierobiłamaferyosiedzeniawpierwszejklasie.Wzasadzierozkoszowałamsięluksusem.
Matt wyglądał bosko w eleganckich spodniach i jasnej koszuli. Ja zdecydowałam się na czarne

legginsyiluźnąbluzęzdekoltemwłódkę.

Kiedyosiągnęliśmywysokośćprzelotową,rozluźniłamsięnatyle,żebyrozejrzećsiępokabinie.
Wow,wszyscywyglądalijakMatt.Luksusoweciuchy,niewymuszonaelegancjairoztaczającasięaura

bogactwa.

Kiedy, Jane, nasza stewardesa przedstawiła się i powitała nas na pokładzie, Matt wyrecytował listę

próśb.Widaćbyło,żejegoaksamitnygłosiśnieżnobiałyuśmiechzrobiłynaniejwrażenie.

–Poproszędodatkowąpoduszkęikocdlapani–dotknąłmojegokolana–iwino.Białe,jeślimacie.

Dlamnienic.

Wcisnął jej w dłoń dwadzieścia dolarów. Zawahała się, ale przyjęła banknot, i przez resztę lotu

przymilałasiędonas.

Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby ktokolwiek dał napiwek stewardesie, ale Matt nie skąpił

pieniędzy – dwudziestka dla mężczyzny, który pomógł nam z bagażami, dwudziestka po kolacji,
pięćdziesiątkazaodprawę.Itakwłaśniemijałanampodróż.

Zdałam sobie sprawę, że całe nasze życie mogłoby tak wyglądać. Zero pracy… wystawne posiłki…

podróżepoświecie…spokój.Dlaczegoopierałamsiętemu?Przecieżwieleosóbzabiłobyzatakieżycie.

–Jeślipowiemyjejozaręczynach–głosMattawyrwałmniezzamyślenia–ogłositoprzezgłośniki.
Posłałmipytającespojrzenie.
–Nie!Yyy…nie,dziękuję.
Zaśmiałsięiwzruszyłramionami.
–Jakchcesz.
–Wyglądamjakbiedaczka–mruknęłam.
–Hm?
Przyglądałsięmojemustrojowi,jakbywidziałgoporazpierwszy.Choćniebyłtopierwszyraz.Rano,

kiedywyszłamzgarderobywobcisłychczarnychlegginsach,Mattprzezdobredziesięćminutpodziwiał
mójtyłek…rękami.

–Ptaszyno,wyglądaszdoskonale.–Pomasowałmojeudo.–Swobodnie.
Mattzasnął,ajawypiłamdrugikieliszekwina.Stewardesadbała,abyalkoholsięnieskończył.
Wyglądaszswobodnie.Dobresobie.AMattwyglądałelegancko,rodemzpierwszejklasy.Tobyłjego

świat. Zstąpił z niego, aby zamieszkać ze mną w małym mieszkanku, zamknięty z ścianach, które
pomalował–dlamnie!–niedorzecznymikolorami.Otoczonytanimibibelotami,którychniewidziałamw
jegopoprzednimmieszkaniu.

background image

Nicdziwnego,żechciałkupićdlanasrezydencję;dom,wktórymczułbysięswobodnie.
Obserwowałamjegoprofil.
Samolotemwstrząsnęłyturbulencje.Mattnachwilęzmarszczyłczoło,poczymsięrozluźnił.
Kobieta, która siedziała za mną, opowiadała o swoim domu nad Jeziorem Genewskim… w

Szwajcarii!

Osuszyłamkieliszek.Czułamsięgorsza.
Wylądowaliśmy na lotnisku Newark chwilę przed północą. Panowała duża wilgotność. Szłam za

Mattem, przecierając zaspane oczy. Poza kawą nic nie wypił ani nie zjadł podczas lotu. Szedł szybko,
zupełniejakNate,ipatrzyłnawszystkospodełba.

Ciemnymercedes–niemalczarny,aleorubinowymodcieniu–czekałnanasprzykrawężniku.Matt

podpisałdokumenty,dałnapiwekkierowcy,któryprzyjechałsamochodem,iporaztrzecispytał,czynie
jestemgłodna.

–Nie–zapewniłamgo.–Naprawdę.
Poprawił siedzenie, a ja rozejrzałam się po wnętrzu samochodu. Skórzana tapicerka, delikatne

fioletowe oświetlenie, doskonała jakość wykonania i seksowna bryła samochodu. Tak, to auto
zdecydowaniebyłoseksowne.Nicdziwnego,żeMattjewypożyczył.

–Zastanawiałemsięnadkupnemtakiegosamochodu–powiedział.Ażpodskoczyłam.Wpatrywałsię

wemniezmrużonymioczami.–Podobacicię?

–O,tak.Pewnie.Jest…–Wzrokiempowędrowałampookazałymwnętrzu.–Fajny.
–Fajny?!–Jegoustazadrżały.
–Superfajny.Piękny.Cudowniepachnie.
Przysunęłamnosdoskórzanejtapicerki.Mattroześmiałsięidotknąłmojegopoliczka.
–Winododajewspaniałegoblaskutwojejtwarzy.
Byłampewna,żepotymkomentarzumójblasknabrałintensywnieczerwonegoodcienia.
Mercedessunąłpoulicachniczymjacht.Pamiętam,jakMattpoprawiałlusterkowsteczne.Pamiętam,

żepodziwiałamjegorękę,nadgarstekikremowemankietykoszuli,inagleobudziłmniejegogłos.

–Ptaszyno–powiedział.–Jesteśmywhotelu.
Przetarłamoczy.Zdecydowaniezadużowinawsamolocie…
–Przepraszam…
–Niemazaco.Pozwól,żecięzaniosę.
Chciałamsięsprzeciwić,aleramionaMattabyłycudownebezpieczneiwspanialepachniałymydłemi

skórzanątapicerką.Oparłamgłowęojegopierś,obserwującświatspodzmrużonychpowiek.

Widziałam biały budynek, dużą szklaną oranżerię, która przypominała szklarnię, a w środku ciepłe

drewnianepaneleibogatozdobionedywany.

Wsiedliśmy do windy. Matt zaniósł mnie do naszego pokoju. Szedł spokojnie i miarowo. Od dawna

niktsiętakmnąniezajmował.Czułamsięcudownie,jakdziecko.

Itowłaśniemężczyzna,zaktóregowyjdęzamąż.Będziesięmnąopiekowałdokońca.Tomężczyzna,

którymjachciałamopiekowaćsiędokońcażycia.

Położyłmnienałóżkuiokryłcienkąkołdrą.Pochwili,niezdejmującubrań,ułożyłsięobokmnie.Jego

pierś przytuliła się do moich pleców, a krocze do pośladków. Jedną nogę położył na mojej, a ręką

background image

chwyciłmojąpierś.

–Kochamcię,Hannah.–Wyszeptałprzymoichwłosach.–Takbardzosiękocham…Kochamcię…

Obudziłamsięzbólemgłowy.
Pościelbyłazimna,aklimatyzacjamruczała.
NigdzieśladuMatta.
Nastolikunocnymleżałydwietabletkiprzeciwbóloweiszklankawody.Uśmiechnęłamsięiwzięłam

tabletki.Mojasłodka,nocnasowa.

Znówradośćwypełniłamojąpierś.Matt…dbaomnie.Ktobypomyślał,żemożebyćtakczuły?
Podeszłamnapalcachdodrzwiizajrzałamdosalonu.
Siedział na czerwonym fotelu, pochylając się i pisząc w zeszycie. Na jego twarzy pojawiło się

wahanie. Przeczesał włosy i po chwili znów zaczął pisać. Cholera, wyglądał seksownie w samych
spodniachodpidżamy.

Napawałam się widokiem oświetlonych promieniami słonecznymi włosów i nagiego torsu… dopóki

mnieniezobaczył.

Spojrzałnamnieinatychmiastzamknąłzeszyt.
–Ptaszyno,wstałaś.
–Tak–uśmiechnęłamsięniepewnie.
Czynajegotwarzyzawitałniepokój?
– Nie słyszałem cię. Jak się czujesz? – Podszedł do mnie i delikatnie uścisnął, całując w czubek

głowy.

–Głowamnietrochęboli.Dziękizatabletki.Kiedywstałeś?
–Niedawno.Obserwowałemcięwłóżku.
Przebiegłam palcami po jego włosach (uśmiechnął się) i położyłam dłonie na jego torsie. Czasami

dotykanieMattaonieśmielałomnie,zwłaszczagdymnieobserwował.Przełknęłamślinęipowędrowałam
palcamidojegomięśnibrzucha.

Spokojnie…spokojnie.Zawcześnie,żebygopodniecić.
Odsunęłamręceodjegopasaiwskazałamnazeszyt,którytrzymał.
–PracujesznadDotknięciemŚwitu?
Odsunąłzeszytodemnie.
– Tak. Dotknięcie Świtu. – Podszedł do biurka i schował zeszyt do torby na laptop. Zasunął zamek

błyskawiczny torby i zamknął małą kłódkę. Zmarszczyłam czoło, potrząsając kłódką. Zmierzwił moje
włosy.–Trudnowyzbyćsięstarychnawyków,ptaszyno.

Wypiliśmykawęwaneksiekuchennym.Mattpowiedział,żedzisiejszydzieńjestnasz,iprzysunąłsięz

krzesłemdomnie.

Podprysznicemprzycisnąłmniedokafelkówiwsunąłsięwemnie.
Jegofiutbyłtwardyinatarczywy.
–Myślałemotobieprzezcałyporanek–szepnął.–Stwardniałem,patrząc,jakśpisz.
PoczułymMatcieniebyłośladu,zastąpiłgowładczyMatt.

background image

Jęczałamdługoicicho,gdyMattsięmnąrozkoszował.Pytał,czymisiępodobaiilejeszczedamradę

wytrzymać.Kiedybyłamnaprostejdoorgazmu,ścisnąłmojąłechtaczkę.Momentalniedoszłam.

Nie chciał zdradzić, jak zaplanował dzień. Za każdym razem, kiedy pytałam, co będziemy robić,

posyłałmiuśmiech.

–Pojedziemywkilkamiejsc.
Włączył swojego iPhone’a i pozwolił mi wybrać muzykę. Włączyłam From Finner. Zaczęłam

wystukiwaćrytm,uderzającdłońmioudo.Byłamzdalaoddomu…ibyłamszczęśliwa.

MattpraktycznieniepatrzyłnaGPS,kiedyprowadził.
Zjechałzautostrady,wybierającwijącesiędrogi.Mijaliśmyjednomiasteczkozadrugim.
Opuściłamszybęizaczęłamwdychaćzapachtrawyilata.NewJersey,któreznałam,czyliNewarki

okoliceTrenton,gdziemieszkałNate,zupełnienieprzypominałotego,coterazwidziałam.

–Dużodrzew–zauważyłam.–Pięknietu.
–Prawda?Stanmaswojetajemnice.
W pewnym momencie Matt się zmienił. Puścił moją rękę i ścisnął kierownicę. Beztroska zniknęła z

jegotwarzy.Milczał.

Bezsłowaobserwowałamjegozmianęnastroju.Czyzobaczymysięzjegowujostwem?Wątpiłamw

to;Mattniespotkałbysięznimiubranywkoszulkęidżinsy.Możezkuzynem?Zjakimśniesympatycznym
krewnym?

Wjechaliśmydokolejnegomiasteczka.
PrzydrodzestałatablicaznapisemWITAMYWOKRĘGUHUNTERDON.
– To Flemington – powiedział. Wpatrywał się przed siebie mrocznym spojrzeniem. Miał spięte

ramiona. Skręciliśmy i minęliśmy dużą białą oborę z szarym dachem i napisem: DVOOR BROS.,
KROWYMLECZEIKONIE.

Zwolniłdominimum,kiedyprzejeżdżaliśmystarykamiennymost.
MINESTREET.
Rozglądałamsiędookoła,próbującprzetworzyć,cowidzę.
–Tujest…naprawdęuroczo–wyszeptałamizamilkłam.
Matt spojrzał na strumyk płynący pod mostem, na mieniącą się wodę i płaskie brązowe kamienie.

Przełknął ślinę, a ja obserwowałam potężne emocje zalewające jego twarz. Za mostem pojechał w
kierunkukamiennegokościoła.

–KościółpodwezwaniemŚwiętejMagdaleny–powiedział.
Minęliśmy kilka małych domostw i zatrzymaliśmy się przy krawężniku obok niebieskiego domu z

czerwonymi drzwiami. Nad małym trawnikiem górował dąb. Trawa była starannie przycięta, podobnie
jak krzaki dookoła schodów, lecz przy drzwiach do garażu walały się skrzynki, belki, kosz na śmieci i
worekcementu.

Mimosłonecznegodniaogarnąłmniesmutek.Dlaczegotuprzyjechaliśmy?
SpojrzałamnaMatta.
Byłbladyiintensywniewpatrywałsięwdom.
–Dorastałemtu–powiedział.
Otworzyłamusta,ztrudemnabrałampowietrza.

background image

Boże,dlaczegoniepomyślałamotymwcześniej?Mattpokazujemidom,wktórymsięwychował.Matt

otwierasięprzedemną.

Odsunęłamodsiebieinstynktownąreakcjęnadom–jestmalutki!–izłapałamjegorękę.Zadrżał,ale

zacisnąłmocniejpalce.

Tutajdorastał,zanimjegorodzicezginęli.
Wyobraziłamsobieblondyneczkanatrawniku.MałegoMatta…
Łzynapłynęłymidooczu.
–Ja…chciałabym…–Zaczęłamgrzebaćwtorebce.Weźsięwgarść!–Chciałbymzrobićzdjęcie…
Nicnieodpowiedział.Czymojezachowaniebyłoniewłaściwe?Okrutne?Dziwne?Miałammętlikw

głowie,kiedyrobiłamzdjęciatelefonemzoknasamochodu.

Małyniebieskidomek.Małyzagubionychłopiec.
–D…dorastałeśtu–wydusiłamzsiebie.
–Mhm.Przezdziewięćlat.
Dziewięćlat.Notak,kiedyMattmiałdziewięćlat,jegorodzicezginęliwwypadkuautobusowymw

Brazylii, a wujostwo zabrali go do innego świata. Może lepszego, sądząc po standardzie domu.
Opanowałamchęćzarzuceniagopytaniami.Chciałamsiędowiedziećwielurzeczy.LeczMattpokazałmi
dom,jakbypokazywałskrawekmapyswojegożycia,iwyczułam,żemuszęuzbroićsięwcierpliwość.

Czas,aniedzikaciekawość,pomożemiodkryćprawdęonim.
–Chceszzajrzećdośrodka?
Pokręciłgłową.
–Dobrze.–Pogłaskałamgopoczubkugłowy.
Siedzieliśmy w milczeniu, obserwując dom. Lekko się uśmiechnął, przechylił do przodu i skinął

głową.

–Todobudówka.–Wskazałnatylnączęśćdomu.–Iwycięlisosnę.Byładuża,sięgałaażdotamtego

okna.Kiedyśwspinałemsięnaniąizajrzałemdołazienkirodziców.Natebyłwśrodkuirobiłpompki,
opierającsięoumywalkę.Podziwiałswojeciałowlustrze.Miałfiołanapunkciewyglądu.

WyobraziłamsobieMattanadrzewieiciemnowłosegoNate’a.MojemyślipowędrowałykuSethowii

natychmiastsięskrzywiłam.

Wreszcie odjechaliśmy od domu, zostawiając za sobą ulicę i odchodzące od niej dwa ślepe zaułki.

Matt opowiedział mi trochę o okolicy. „Tu mieszkał mój kolega”. „Ci ludzie mieli psa, który ugryzł
Nate’a”.„Wszyscymówili,żetamtarodzinajestpowiązanazmafią”.

Zobaczyłamtomiejsceoczamidziecka.Złypies.Przestępczarodzina.Nierówneulice,poktórychMatt

jeździłroweremichodziłzastarszymibraćmi.

–Chciałabymzobaczyćtwojezdjęciazdzieciństwa.Widziałamtylkokilka.
WInternecie,pomyślałamzawstydzona.
–Jestempewien,żeciotkaEllaiwujekRickpomogąciwtym.
Pogładziłam jego udo, kiedy wyjechaliśmy z miasteczka. Pod dżinsami wyczułam spięte mięśnie.

Poczułam dziwne ukłucie w sercu, kiedy niebieski dom zniknął z widoku. Nie można zapomnieć o
przeszłości. Zaczęłam rozmyślać nad pytaniami, które chciałam zadać mojemu przyszłemu mężowi. A
mojepragnienie,żebypoznaćgowstuprocentach,zmieniłosięwżelaznepostanowienie.

background image

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

10.Matt

K

rążyłem po Flemington. Przejechałem przez główną ulicę z uroczą wiktoriańską zabudową i

pastelowymidomami,skręciłemwwijącesięulicewokółkościołaŚwiętejMagdalenyiminąłempark
Strumyk.Hannahprzyglądałasięwszystkiemuzzaciekawieniemdziecka.

–Strumyk–powiedziała.–Prawiejaktytułtwojejksiążki.
– Zgadza się. Kiedyś były tu kopalnie miedzi. Tata… – zająknąłem się po tym słowie. W oczach

Hannah rozbłysła ciekawość. Chciałem odpowiedzieć na jej pytania, bo na nie zasługiwała, ale jak
mogłemtozrobić,jeślinasamąmyślorodzicachdrżałmigłos.

Testareemocjesąniedorzeczne.Zmarszczyłemczoło.
– Tata nie pozwalał nam się tu bawić. Od czasu do czasu szyby się zawalały. Oczywiście nas to

ekscytowało.Kiedyśbawiliśmysięprzystrumyku,którywidziałaś.

–Wow,brzmiciekawie.Chybabyłeśtuszczęśliwy?
–Tak,bezwarunkowoszczęśliwy.–ZerknąłemnaHannah.Jejduże,promienneoczywpatrywałysię

wemnie.–Nudzęcię?

–Oczywiście,żenie.Chcędowiedziećsięwszystkiego–oświadczyłaniezwyklepoważnie.
– Wiesz, mieliśmy pieniądze. Dużo pieniędzy. Mogliśmy zamieszkać wszędzie, ale moi rodzice

nalegalinaskromneżycie.Iciężkopracowali.Byliprawdziwymiświętymi.–Minęliśmyrządsklepów.–
Niczymprorocy.Światniebyłichwart.

Spojrzałanamniezdezorientowana.Zmarszczyłemczoło.
Notak,niezrozumiebiblijnychaluzji.Niemacowniebrnąć.
– W każdym razie… – Skręciłem w drogę 202 i wcisnąłem gaz. – Mój strumyk i Nić życia

pieśniami wychwalającymi to miejsce. Nie jestem pewien, co moi rodzice chcieli osiągnąć, żyjąc w
małymdomuiposyłającnasdoszkołypublicznej,ale…–Emocjeznówwzięłygórę.

–Mówdalej.
– Uwielbiałem tę okolice. Pamiętam… – Łzy napłynęły mi do oczu. – Pamiętam strumyk, parki,

wszystko. Byliśmy szczęśliwi… niewiarygodnie szczęśliwi… Pamiętam, że w wieku dziewięciu lat
myślałem:Mojeżyciejestidealne.Hannah,jużwtedywiedziałem,żetoniemożetrwaćwiecznie…żew
jakiśsposóbbędęmusiałzapłacićzatoszczęście.

Zamrugałem,żebyprzegonićłzy.Żadnaniespłynęła.
–Matt,to…
Wjejgłosieusłyszałemszok.Uniosłemrękę,żebyuciszyćHannah.
–Nie,toniejestabsurdalne.Takajestprawda.
Odpuściła,aleczułemjejniezadowolenie.Niepodobałojejsięto,wcogłębokowierzyłem:cenąza

przyjemnośćjestból.

–Znamibędzieinaczej–oświadczyłem.–Niewidzęsensu,żebyukrywaćprzeddziećmibogactwo.–

Zerknąłemnanią.Wymamrotałakilka„hm”i„notak”.–Ptaszyno,wiem…

–Naprawdę?–Jejoczysięrozszerzyły.

background image

–Oczywiście,żetak.Wiem,żechceszżyćzwyczajnie.Iwpewiensposóbbędziemy.Alefarsąbyłoby

kazaćdzieciommieszkaćwmałymdomuiposyłaćjedopublicznejszkoły.Niechcęichrozpieszczać,ale
damyimnajlepszymożliwystartwżycie…

Snułem plany, oczekując, że Hannah włączy się do rozmowy. Jednak milczała. Zacząłem się

zastanawiać,czynieukrywałaczegośprzedemną.Możewiedziała,żeniemożemiećdzieci.Możebała
sięmiotympowiedzieć.Alewtakimraziedlaczegomiaławkładkędomaciczną?

Uśmiechnąłemsięipokręciłemgłową,przeganiającpodejrzenia.
Pojechałem do Fudge Shoppe, sklepu z czekoladą, której właścicielem był stary przyjaciel rodziny.

Miałem dobre wspomnienia z tego miejsca: zapach kakao, wielkanocne króliki większe ode mnie,
zanurzanietruskawekwsrebrnychpółmiskach.

Teraz sklepem zarządzał mój kolega z dzieciństwa. Mimo że przytył, zrobił tatuaże na ramionach i

ogoliłgłowę,natychmiastsięrozpoznaliśmy.

Objęliśmysięnapowitanie,apochwiliprzedstawiłemHannahjakomojąnarzeczoną.
–Nicsięniezmieniło–powiedziałem,patrzącnaszklanegabloty.
– Teraz sami wszystko produkujemy od samego początku. – Stephen zabrał nas na zaplecze i

oprowadził.Hannahzanurzyłatruskawkę,chichocząc,ajazanurzyłemswojąijąnakarmiłem.Pochwili
scałowałemzjejustgorącączekoladę.

– Jest tu twój tata? – Miałem nadzieję spotkać ojca Stephena; siwego (już kiedy byłem dzieckiem)

mężczyznę,którychodziłdokościoławgarniturzezplamamipoczekoladzie.Byłdobrymprzyjacielem
ojca.

–Dziśnie.JestzLisąidzieciakami.
–Twoimi?
–Tak.Wziąłemślubjakieśsiedemlattemu.Mamdwiecóreczki.
–Wtakimraziegratuluję.–UśmiechnąłemsiędoHannah,którawpatrywałasięwpodłogę.–Ijakci

siężyje?

– Dobrze, naprawdę dobrze. – Stephen skrzyżował ręce na piersi i skinął. Dzwonek wiszący nad

drzwiamiwejściowymioznajmiłnadejścieklienta.–Muszęlecieć.Częstujciesię.

–Właściwietomiałemnadzieję,żemaszkluczdokościoła–powiedziałem.–Chciałempokazaćgo

Hannah.

–Tak,oczywiście.–Stephenpobiegłschodaminagóręiwróciłzkluczami.–Frontoweitylnedrzwi.

Teraztorudera.

ObiecałemoddaćkluczprzedpiątąipojechałamzHannahdokościołaewangelicko-reformowanego.

Zaparkowałemnaprzyległymparkingu,zktóregozaprowadziłemjądowejściadobudynku.Trzymaliśmy
sięzaręce,podziwiającklasycznąwieżyczkę,bielonedrewnoiczerwonedrzwi.

Dużedrzewazapewniałynamcień.
–Pamiętam,jakbawiłemsięnatymtrawnikumiędzymszami–powiedziałem.Hannahprzytuliłasię

domnie.–Natesiadałwkościelewpobliżuambonyiniczymczarnoksiężnik–roześmiałemsię–kazał
mnie i Sethowi przynosić różne dziwne rzeczy. Suchy liść, złamany kijek. Biegliśmy wzdłuż nawy i
przychodziliśmytunaposzukiwania.Naswójsposóbpodziwialiśmygo.

Wśrodkukościołapanowaładuchota.Czućbyłostęchliznę.

background image

Usiedliśmynaławce.Zamknąłemoczy,żebypowspominać.
Hannahtrzymałamojądłoń.
Kiedybyłemgotowy,dokończyłemhistorięmojegodzieciństwa.Powiedziałamotym,żemamaitata

pojechali do Ameryki Południowej, aby udzielić darmowej opieki medycznej mieszkańcom faweli,
brazylijskich slumsów. Przelotnie wspomniałem o wypadku: kraksa autobusu na wijącej się górskiej
drodze i śmierć rodziców na miejscu. Wtedy w naszym życiu pojawili się ciotka Ella i wujek Rock.
Bezdzietni. Z radością przygarnęli Nate’a, Setha i mnie do swojego wystawnego domu w Chatham.
Przestaliśmychodzićdokościołaibawićsięwbrudnychstrumykach,awzamianzaczęliśmyuczyćsię
grywtenisaijazdykonno.

– Ella nazywała nas swoimi małymi dżentelmenami – zaśmiałem się i otworzyłem oczy. – Tak

naprawdętylkoNatepolubiłnowerozrywki.

–SpotkamysięzNate’em?
Hannahmilczała,gdymówiłem,więcnadźwiękjejgłosuprzeszedłmniedreszcz.
–Jeślichcesz.Napewnozchęciąsięznamizobaczy.Chceszsięznimspotkać?
– Tak, pewnie. – Szybkim ruchem otarła oczy i wpatrywała się w wyjście z kościoła. Promienie

słoneczneprzebijałysięprzeznielicznewitraże,któresięzachowały.–Pewniemnieznienawidzą.Twoja
ciotkaiwujek.Dobrzebyłobymiećkogośposwojejstronie.

–Nienawiśćnieleżywichnaturze.Pozatymniepodejrzewają,żemogłaśznaćprawdę.Wierząwto,

co piszą gazety: sam upozorowałem swoją śmierć, ty nic o tym nie wiedziałaś. Nikt, poza Kevinem,
Nate’em i Sethem, nie wie, że regularnie spotykaliśmy się w domku. Wszyscy zgodzili się dochować
tajemnicyiimwierzę.

Naprawdęimwierzyłem.Kevin,właścicieldomku,tomójnajlepszyprzyjacielzKolorado.Lojalność

Nate’abyłaniekwestionowalna.AcodoSetha,nocóż,nieprzepadałemzanim,aleufałemjegosłowom.
PozatymniemiałemochotywciągnąćHannahgłębiejwswojebagno.

Hannahspojrzałanaambonę,apotemwbiławzrokwswojestopy.
–Poprostuchcę,żebytwojaciociaiwujekmniepolubili–wyznała.–Nanabożeństwiepatrzylina

mnie,jakbym…

–Tobyłocośinnego.Wszyscywtedymyśleli,żenapisałaśDotknięcieNocy.Hannah…–Wziąłemją

zarękęiwyprowadziłemzkościoła.Zdziwiłemsię,żepopodzieleniusięzniąhistoriąswojegożycia,
jedyne,czegochciałasiędowiedziećto,czymożemyjutrospotkaćsięzNate’em.–Wezmęztobąślub.
Jedziemyichpoinformować,anieuzyskaćichaprobatę.

–Alesamchciałeśaprobatymojegoojca.
–Ciludzieniesąmoimirodzicami.–Pociągnąłemjąwstronęsamochodu.
–Jakmożesztakmówić?–Szłapowoli,zerkającprzezramięnakościół.Jejuwagamniezmroziła.–

Totakie…niewdzięczne,Matt.

– Mam być wdzięczny za śmierć rodziców? Moi rodzice by cię pokochali. I ciebie właśnie chcę…

ciebie…prostejdziewczyny…–wyrzuciłemzsiebiebeznamysłu,poczymwstrzymałemoddech.

RękaHannahzesztywniaławmoimuścisku.
–Słucham?
–Nie,nic–powiedziałem,aleniemogłemcofnąćczasu.

background image

Negatywny wpływ moich słów osłabł. Hannah przełknęła ślinę i poszła za mną do samochodu. W

auciezmieniłemsięwprzysłowiowykamień.Nieokazywałemżadnychemocji.Wmilczeniuwróciliśmy
do Fudge Shoppe. Oddałem Stephenowi klucz do kościoła i kupiłem trochę cukierków. Położyłem
torebkęzłakociaminakolanoHannah,którawymamrotałacichedziękuję.

Cholera. Widziałem, że odsuwa się ode mnie. Pewnie zastanawiała się, kim do diabła jestem, żeby

nazywaćjąprostądziewczyną.Alemiałemnamyślicośinnego…coślepszego.

WróciliśmydoMorristown.
WspominałemdzieńspędzonyweFlemingtonicałkowiteotwarciesięprzedHannah.Noicoztego

miałem?

Whotelubyliśmyprzeddrugą.Hannahposzłaprostodopokoju,żebysięzdrzemnąć.Zarzekałasię,że

niejestgłodna.Siedziałemsamotniewhotelowejrestauracji.Zamówiłemzupękrabowąiszklankęcoli.

Zamieszałemzupęiprzełamałemkotlecikikrabowełyżką.
Cholera,teżniebyłemgłodny.
Prostadziewczyna…Właśnietakiejpotrzebowałem.CzyHannahniemożetegozrozumieć?
Nie pociągała mnie egzaltacja, którą widziałem u ciotki i wujka. Nie chciałem także życia średniej

klasy, na które nalegali moi rodzice; nie podzielałem ich skromnych wartości. Chciałem czegoś
niepowtarzalnego…czegoś,cobyłobydlanasnaturalne.

Odsunąłem talerz z zupą. Wyjazd do Flemington i wspominanie dzieciństwa były pomyłką. Wypiłem

colę,zapłaciłemrachunekiwyszedłemprzedhotel.Boże,nienawidziłempanującejtuwilgotności.

ZadzwoniłemdoNate’azpytaniem,czymógłbyjutrowpaśćdoElliiRicka.
–Hannahpytałaociebie–powiedziałem.–Wsparcieduchoweczycośtakiego.
– Potrzebuje mojego wsparcia duchowego? – Nate jak zawsze brzmiał życzliwie, a ja, jak zawsze,

jakbymbyłniedokońcarozgarnięty.

–Askądmamtowiedzieć?–warknąłem.–Hannahsądzi,żejejnienawidzą.
–Ocochodzi?
–Nazwałemjąprostądziewczyną.Boże,dzisiajjejtopowiedziałem.–Oparłemsięodrzewo.
–Prosta?–ZaśmiałsięNate.–Nocóż,napewnojesturocza.
–Mhm,jakmogłemtopowiedzieć?Zraniłemją.Jestwściekła.
–Domyślamsię.Dajjejczas.Przeproś.Bądźdlaniejdobry,Matt.Hannahjestprawdziwymskarbem.
–Cholera,wiem,żejestskarbem.Jestemdlaniejdobry.Najlepszy,jakimogębyć.
– Mam nadzieję, że lepszy niż najlepszy. – Ziewnął mi do ucha. Spojrzałem z niezadowoleniem na

trawę.–Sprawdzę,czyValmaochotęjutroodwiedzićEllęiRicka.Wkażdymraziejaprzyjadę.

–Dzięki.
– Nie ma za co. Z przyjemnością się z wami spotkam. – Jeszcze raz zachęcił mnie do przeproszenia

Hannah,byłniczymaniołnamoimramieniu,isiępożegnał.

Wróciłemdopokojuzzamiaremprzeprosin,aleHannahwciążspała.Zacząłemprzeglądaćzawartość

swojej walizki. Między koszulami znalazłem małą niespodziankę, którą przygotowałem dla Hannah:
zatyczkęanalnązestaliszlachetnejzakończonąszafirem.Pożądanieprzelałosięprzezemnie.

DzisiejszegorankaHannahnakryłamnienapisaniuwzeszycie,którydostałemodMike’a,wCzarnej

KsiędzeMatta,jakzacząłemonimmyśleć.

background image

Moje zapiski były przepełnione żądzą. Pisałem o bólu. Jej bólu, a mojej przyjemności. O więzach.

Szpicrucie.Brutalnejnamiętności…

Czasamiprawieudawałomisięprzekonaćsiebiesamego,żeHannahmogłabyczerpaćprzyjemnośćz

moich niecodziennych pragnień. Pozwalała mi bić siebie ręką i paskiem. Używaliśmy też różnych
zabawek i zacisków. A kiedy wymknąłem się z domku w górach i przyjechałem do mieszkania, przez
weekendrozkoszowaliśmysięostrymseksem.Siłaiwalka.Błaganieiwładza.Naszemrocznezabawy.
Ale tak naprawdę nigdy nie miałem pewności, czy podobałyby jej się te przyjemności na skraju
normalności,aostrysekswydawałsięnarazieryzykownympomysłem.

Byłemzbytniespokojny,żebyodpocząć,izbytzmęczony,żebypisać.Usiadłemwygodnienafoteluz

laptopemizacząłemprzeglądaćnet:Twitter…Facebook…Gmail.

Miałemjedennowye-mailodnieznanegonadawcy,krazybaby88.
Otworzyłemgo.

Temat:(braktematu)
Nadawca:krazybaby88
Data:piątek,20czerwca2014
Godzina:9:20

Wiem coś, czego nie wiesz. Twoja dziewczyna też to wie. Ciekawe, dlaczego ci nie powiedziała?

ChristineCatalanojestwciąży.

Aktojestdumnymtatusiem?
SethSky!

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

11.Hannah

C

iotka i wujek Matta mieszkali w luksusowej kamienicy w Moore Estate, sielankowym osiedlu

oddalonymkilkaminutodnaszegohotelu.

Tegorankaobudziłamsięsama,comnieniezaskoczyło.Mattznówmiałswojehumory.
Wczorajszywieczórspędziliśmywhotelu,unikającsiebie.JaoglądałamHBOizamówiłamjedzenie

dopokoju,aMattposzedłnasiłownię,wziąłpryszniciwypaliłkilkapapierosów.Niemogłamwydusić
zniegosłowa.

Ocomuchodziło?Tojabyłamposzkodowana.Nazwałmnie„prostądziewczyną”.Zwykła,wiejska

dziołchawprzeciwieństwiedowspaniałegoMatthewSkya.

Niewyrafinowana.Nieobyta.Nieznającaświata.
Dobrzewiedzieć,conaprawdęomniemyślisz,Matt.
AdziśspotkamwięcejsnobówzrodzinySky.
Hura!
Zwlekłamsięzłóżkaipoczłapałamdosalonu.Nakanapieleżałliścik.
Zszedłemnakawę.Spotkajmysięwlobby.DziśkupiłemtodlaCiebie.M.
Nawetjegopodpis–nieMatt,mójnarzeczony,aleM.,znanypisarz–irytowałmnie.
To, co mi kupił, jedynie mnie obraziło. A kupił mi cały strój. Nie naszyjnik czy buty, ale cały,

kompletnystrój!Pewnieodpowiednidopokazaniasięelicie,doktórejnależeliciotkaEllaiwujekRick.

OtworzyłamopakowanieznapisemNeimanMarcus,wktórymznalazłampiękną–jakżebyinaczej–

kremowąsukienkębandażowąodHerve’aLegerazkrótkimrękawemiozdobnymwykończeniem.Naniej
leżałwysmakowanyperłowynaszyjnikikolczykidokompletu.Natomiastwpudełkunabutyznalazłam
pudroworóżowebaletkifendiwykonanezgładkiejjaksatynaskóry.

PaniSky,panieSky,miłomipaństwapoznać.Jestemcukierkiem.
Prychając, ubrałam się, wkurzona na doskonały gust Matta. Wkurzona na jego próby kontrolowania

mojego wyglądu. I na koniec wkurzona tym, jak doskonale wyglądałam w lustrze. Róż na policzkach
dopełniłcałości.Musnęłamperły.

Domyśliłam się, że Matt wydał co najmniej trzy tysiące na strój nie po to, aby poczuł się lepiej, ale

żebymjapoczułasiępewniej.

Spędziłam kilka minut na makijażu i ułożeniu włosów. Kiedy weszłam do windy, odzyskałam dobry

humor.

No i co, że nazwał mnie prostą dziewczyną? Najwyraźniej miał na myśli coś innego, a może

powiedziałtoprzezpomyłkę.Byłamgotowazakopaćtopórwojenny.

LeczMatt…niebył.
Jegonastrójpogorszyłsięprzeznoc.
W lobby rzucił mi jedno z tych mrocznych spojrzeń. Znałam je i wzdrygnęłam się na jego widok:

nieufność.

– Bardzo ładnie – powiedział lodowatym tonem. Wędrował po mnie wzrokiem, sprawdzając, czy

background image

wszystkojestwporządku:buty–są,sukienka–jest,biżuteria–jest.

–Dz…dziękuję.Tyteż…
Miałnasobiespodniewkolorzemojejsukienkiimarynarkę.
WkrępującymmilczeniujechaliśmydoMooreEstate.
–Natezgodziłsięwpaść–powiedział,gdywjechaliśmynapodjazd.–Kiedyprzyjedzie,będęmusiał

cięopuścićnachwilę.

–Opuścićmnie?!
–MamcośdozałatwieniawNowymJorku.
Posłałam Mattowi błagające spojrzenie – nie mógł mnie tam zostawiać! – ale zobaczyłam jedynie

beznamiętnyprofil.Możetozrobićizrobi.

EllaiRickpowitalinasprzydrzwiach.Wyglądalidokładnietak,jakzapamiętałamichznabożeństwa:

Ella,drobna,bladakobietazgęstymi,falowanymiwłosami;Rick,potężnyiwysokimężczyzna.Onmiał
sygnetnamałympalcu,aonalicznebransolety,którenieustanniepobrzękiwały.

–Twojewłosy!–wykrzyknęłazaskoczona,obejmująctwarzMatta.
Uśmiechnąłsiędoniejserdecznie.Zadrżałam.
–Jakcisiępodobają?–spytał.
– Wiesz, słyszałam… – Ella roześmiała się z nutą smutku. – Słyszałam, że przefarbowałeś się na

czarno.Czarnewłosynamoimzłotymchłopcu.Powinniśmybylicięzatoukarać.

Mattostrożnieuścisnąłdrobnąciotkę.
–Mojanarzeczona,Hannah.–Dotknąłmojegoramienia.
Ellaomiotłamniewzrokiem.Rickpodałmidłońisięuśmiechnął.
–Miłocięwidzieć,Hannah.Bardzomiło.Musiszgotrzymaćwryzach.
I tak właśnie mijała wizyta. Ella z jak największą uprzejmością ignorowała mnie, natomiast Rick

udawał, że spotykamy się po raz pierwszy, a nabożeństwo żałobne nigdy się nie odbyło. Od czasu do
czasu używał kolokwialnych słów, pewnie, żeby pokazać, że twardo stąpa po ziemi, choć w domu
chodziłwbutachgolfowych.

Usiedliśmywmałym,leczwystawnymsalonie.
Wiszącetapiseria,nastrojoweoświetlenieorazobrazyolejnewzłoconychoprawachwypełniałydom.
EllapoświęcałacałąuwagęMattowi.
Rick,któryjużdawnozrezygnowałzpróbkontrolowaniaswojejżony,odczasudoczasuzadawałmi

pytanie.„JakcisiępodobaNewJersey,Hannah?”„JakcisiępodobaKolorado?”„Jeździsznanartach?”
„Nie?”

Chciałam,żebyMatturatowałmniezkrępującejsytuacjialboprzynajmniejzauważyłmojąobecność.

Aleniezwracałnamnieuwagi.Byłuroczyiradosny.ZElląrozmawiałokuzynach,którychnieznałam,
natomiastzRickiemoakcjach,sporcieisamochodach.

Kimbyłtenfacetigdziesiępodziałmójnarzeczony?
Okołopierwszejusłyszałampukaniedodrzwi.
Nate wszedł do środka, a ja zeskoczyłam z kanapy i rzuciłam mu się w ramiona. Matt, Ella i Rick

spojrzelinanaszlekkimoburzeniem.

NaszczęścieNatesięroześmiałimnieobjął.

background image

–Cześć,mała.
Uścisnęliśmysięmocno.Uraza,którążywiłamdoNate’a(roktemuwiedział,żeMattżyje,aleoboje

trzymalitoprzedemnąwtajemnicy,zniknęłapodfaląwdzięczności.

–Zabierzmniestąd–wyszeptałam.
Natejakzawszemiałpozytywnywyraztwarzy.PowitałsięzEllą,którawycałowałajegopoliczki,a

potemzRickiemiMattem.Krótkiemęskieuściski.

–Hej,wyglądaszlepiej.–ZmierzwiłwłosyMatta.–Znówjesteśzłotymchłopakiem.
Cholernyzłotychłopak…Mogłabymwymyślićodpowiedniejszeprzezwiska.
–Notak.–Mattwzruszyłramionami.–Pozbyłemsięczarnego.PomysłHannah.
–Dbaociebie.
–Usiądźznami–rzuciłaElla,poklepująckanapę.
– W zasadzie chciałbym zabrać Matta i Hannah na lody. Chcecie iść z nami? – Spojrzał na Elle i

Ricka.Musiałwiedzieć,żeodmówią.

Ellazmarszczyłanos.
–Raczejnie.–Chwyciłakolanomęża.
–Wtakimrazietylkodzieci.Niedługowrócimy.
–TyiHannahidźcie–powiedziałMatt.–Jazostanę.MuszępogadaćzRickiem.
TymrazemoburzonespojrzeniaskierowałysiękuMattowi.
Podeszłam do niego. Uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek (lodowaty uśmiech i przelotny

pocałunek).

Na zewnątrz wsiadłam do znajomego cadillaca Nate’a. Poczułam się bezpieczna. Obecność Matta

wyzwalaławemniedzikość.AwobecnościNate’aczułamsiębezpieczna.Zapamiętałamtęinformację
napotrzeby…swojejksiążki?Noweli?

Swojegodzieła!
NateruszyłipowolizaczęliśmyoddalaćsięodMooreEstatewkierunkuFriendly’s.Słońceodbijało

się od przedniej szyby. Wpatrywałam się w Nate’a. Przystojny brunet bez cienia zmęczenia czy żalu.
NiestrudzonyaniołMatta.Amożeimój.

–Dziękuję–powiedziałam.
–Przyjemnośćpomojejstronie,Hannah.Wiem,żeEllaiRickbywajątrochę…–Machnąłręką.
–Racja…
–Przekonająsiędociebie.Ellasięprzekona.Mattjestjejulubieńcem.Martwisięoniego.
– Najwyraźniej Matt jest ulubieńcem wszystkich. – Zacisnęłam zęby i westchnęłam. Czy tak właśnie

będzie wyglądało małżeństwo z nim? On wpadający w zmienne nastroje, ja gryząca się w język lub
obgadującagozaplecami?

Nie.Niepozwolę,żebytaksięstało.
Spodziewałamsię,żeNatespytamnie,cosiędzieje,alepowiedziałjedynie:
–Mamnadzieję,żetwoimteż.–Pochwilizerknąłniewidzącymwzrokiemnamójpierścionek.–Przy

okazjigratuluję.Powinienembyłpogratulowaćwamobojguwdomu.Niepomyślałemotym.

–Szkoda,żetegoniezrobiłeś.Niktnierozmawiaozaręczynach.Jakbywogólesięnieodbyły.
–Nieprzejmujsię.Wiedziałaś,żeMattzadzwoniłdomniewzwiązkuznimi?Jestpodekscytowany.

background image

Zdenerwowany.

–Zdenerwowany?
Nateskinął.
– A kto według ciebie kazał mu tu przyjechać? Jest równie zdenerwowany jak ty, a może jeszcze

bardziej.

Ze zdziwienia zamrugałam. Starałam się sobie wyobrazić Nate’a namawiającego Matta do

odwiedzeniawujostwa.Towłaściwiemiałosens.Mattnormalnieunikałtakichspotkań.Sązbytoficjalne
dlaniego.

Natemiałwięcejtaktuniżmyrazemwzięci.
We Friendly’s kupił mi małą porcję lodów; dla siebie nic nie wziął. Usiedliśmy na ławce przy

nierównymczerwonymstolikupiknikowym.Natewpatrywałsięwemniepobłażliwie.Znówodniosłam
wrażenie,żedlabraciSkybyłamdzieckiem–małym,słodkimdodatkiem.Dbaociebie,przypomniałam
sobiesłowaNate’a.

–Nasirodzicekupowalinamlodynawakacjach–powiedziałNate.–Takirodzinnyrytuał.
–Ach…–Nabrałamjęzykiemdużąporcję.KolejneinformacjeorodzinieSky.Tapodróżzmieniała

sięwemocjonalnąmęczarnię.–Bardzo…miprzykro,żewasirodzice…żetosięstało.

Wyprostował się i wzruszył ramionami. Rozpiął guzik przy kołnierzyku i wzdychając, pomasował

kark.Zadrżałamwmyślach.Wciąguostatniegorokutenmężczyznatylerazymniepocieszał,ajaanirazu
się nie odwdzięczyłam. Nie wiedziałam, jak mam pocieszyć osobę, która wydaje się pogodzona z
wydarzeniamizprzeszłości.

–Dziękuję.–Oparłpoliczekodłońiznówzacząłmisięprzyglądać.Wmilczeniudokończyłamresztę

lodów.

–Maszjakąśradę?–zapytałam,gdyskończyłamjeść.–Nowiesz,ponieważ…–Zaczęłambawićsię

pierścionkiem.–Ponieważtwojemałżeństwowydajesiębardzoudane.

Natesięzawahał.
–Mówszczerze.Owszystkim.Osobieiswoichuczuciach.Małekłamstwaisekretymogąwydawać

sięnieistotne,ale–powędrowałwzrokiempomoimciele–kroplapotrafiskruszyćkamień…

Wyobraziłam sobie powolne niszczenie kamienia przez krople wody i wiedziałam, że muszę

powiedziećMattowi,ktozapłodniłmojąsiostrę.

Wiedziałamteż,żemuszęmupowiedziećoswoimpodejściudociążyidzieci.
Energicznieskinęłam.
– Tak czy inaczej – zaśmiał się Nate – jestem pewien, że porady małżeńskie przydadzą się bardziej

Mattowiniżtobie.Dziwne,żeniepojechałznami.Zazwyczajjesttak…

Zaborczy.Zazdrosny,dokończyłamwmyślach.
– Wiem – powiedziałam. – Pewnie chciał się wymknąć. Dziś był bardzo tajemniczy… mówił coś o

załatwieniusprawwNowymJorku.

–WNowymJorku?–Natewbiłwemniewzrok.Jegotonispiętapostawazaniepokoiłymnie.
–Notak.Pewniecośzwiązanegozksiążkami.Jegoredaktorjestwmieście.
–Sethjestwmieście–powiedziałNate.–Mattzadzwoniłdomniewczorajispytał,gdzieSethsię

zatrzymał. Na początku nie chciałem mu powiedzieć, ale… jasna cholera. – Potarł twarz. – Mówił, że

background image

chcesiępogodzić,wysłaćbutelkęszampanaczycośwtymrodzaju.

Wstałiwyjąłkomórkę.Zacząłiśćwkierunkusamochodu,apochwiliprzyśpieszyłkroku.
Iwtedywszystkostałosięjasne.ZłynastrójMatta.Wyjścianapapierosa.Unikaniemnie.Ignorowanie

mnie.Itospojrzeniewlobby,czystybrakzaufania…

PobiegłamzaNate’em.Kiedygodogoniłam,szarpnęłamzarękawkoszuli.
Przyuchutrzymałtelefon.
– Moja siostra jest w ciąży z Sethem – wyrzuciłam z siebie. – I sadzę, że… Matt mógł się tego

dowiedzieć.Całydzieńdziwniesięzachowywał.Naprawdędziwnie.

Natesięspiął.Opuściłtelefonidotknąłwyświetlacza.
–Jasnacholera–powiedział.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

12.Matt

P

ociągzestacjiConventjechałgodzinędoNowegoJorku.

Usiadłemwpierwszymrzędziepustegowagonu.Chciałembyćsam.
Zamknąłem oczy i słuchałem głosu, który niewyraźnie oznajmiał kolejne stacje. Doskonale znałem

trasę. Kiedy dorastałem, często jeździłem z Chatham do Nowego Jorku. Miałem tam znajomych, którzy
podzielalimojezainteresowania.Razempiliśmyirobiliśmyszalonerzeczy.

Kiedy wysiadłem na zatłoczonej stacji Penn, uświadomiłem sobie, że nic się nie zmieniło. Dla mnie

miastowciążtętniłoszaleństwem.Morzeturystów.Końcowastacja.

HannahiNatenaprzemiandzwonilidomnie,więcwyłączyłemtelefon.Najwyraźniejwiedzieli,jakie

mamplany.Hannahmusiaławspomnieć,żemamcośdozałatwieniawNowymJorku,aNatezpewnością
pamiętał,żechciałempogodzićsięzSethem.Wspólniemusieliuświadomićsobie,że…

WziąłemtaksówkędohoteluPlaza,wktórymzatrzymalisięGoldengrove.Gdysamochódwlókłsięw

korku,podsycałemswojąwściekłość.

SethzapłodniłChrissy.SethprzeleciałChrissy.SethprzystawiałsiędoHannah.
SethdoszedłwręceHannah.
Sethusiłowałsięzniąprzespać.
W zeszłym miesiącu, kiedy zeszliśmy się z Hannah, kazałem jej opowiedzieć ze wszystkimi

szczegółami, co zaszło z Sethem. Następnie opisałem tę scenę w Dotknięciu Świtu. A potem znów ją
wypytałem i jeszcze raz, dopóki nie straciła cierpliwości. Powiedziała mi, że mam obsesję i że ją
przerażam.

Miałarację.Ibezwzględunato,ilerazyopisywałascenę,którazaszławapartamenciehoteluFour

Seasons, mówiąc o swoim udziale i winie, postrzegałem ją jako ofiarę. Była moją słodką ptaszyną,
rozbitąprzeznaszerozstanie,alkohol,narkotyki…wpadającąwszponySetha.

Ofiaraokoliczności.
PodobniejakChrissy.
– Udanego lata – powiedział taksówkarz, kiedy wyszedłem z samochodu. Jak przez mgłę

przypomniałem sobie, że dziś był pierwszy dzień lata. Zdjąłem cienką marynarkę i przewiesiłem przez
ramię.PowinienemwspólniezHannahświętowaćpocząteklata.Dobrewinodlaniej,dobrejedzeniedla
nasobojga,seksnaświeżympowietrzu.Niebyłemzłyzato,żeHannahniepowiedziałamiprawdy.A
przynajmniejniebyłembardzozły.Napewnomusiałasięmartwić,jakzareaguję.

Miałarację.
Mój brat stał przy fontannie Pulitzer, jakby na mnie czekał. Miał cienkie, potargane włosy, podarte

dżinsyikoszulkę.Podszedłembliżej.

Mijalimnieturyści;robilizdjęciaikierowalisięwstronęparku.
Obserwowałemlśniącąwodęwfontannie.
ObserwowałemSetha.
Przyglądałsiętłumowi,alemnieniezauważył.Zerknąłnaswójtelefon.Odrobinęsiępocił.

background image

–Ćpałeś–powiedziałem.
Spojrzałnamnie.Kokaina,domyśliłemsię,ponieważtoNowyJorkiponieważSethmiałnerwowe,

rozbieganespojrzenietypowedlaosób,którezbytczęstobyłynahajuiniemiałyczasudojśćdosiebie.

Schowałtelefondokieszeniiwzruszyłramionami.
–Mhm,nieukryjesztegoprzedemną.
Stałem blisko niego, aby nikt nie mógł nas usłyszeć. Delikatnie złapałem jego ramię i obróciłem w

kierunkufontanny.Chciałemzyskaćnaczasie.PewniezachwilęitakktośrozpoznaM.Pierce’a,pisarza,
lubSethaSkya,lideraGoldengrove.

–Byłeśnaćpany,kiedypieprzyłeśChrissyCatalano?Kiedyjązapłodniłeś?Niemiałeśgumekpodręką

czysiętymnieprzejmowałeś?–Mówiłemcichymiobrzydliwieżyczliwymtonem.Zacisnąłempalcena
jegoramieniu.

–Wiem–rzucił.–Natezadzwoniłdomnie.Właśniesiędowiedziałem.Wiem,żejestwciąży.
Awięctentajemniczye-mailbył,lubmógłbyć,prawdą.Aktojestdumnymtatusiem?SethSky!
–Dlaczegoniemogłeśsiętrzymaćzdalaodnich?OdHannahijejsiostry.
–Samniejesteśświęty.
Usiłowałwyszarpaćsięzmojegouścisku,aletrzymałemgomocno.Zresztąbyłzbytsłaby.Schudłod

czasunaszegoostatniegospotkaniatrzymiesiącetemu.Nawetjegowściekłośćbyłamniejintensywna.

Uśmiechnąłem się i potarłem usta. Puściłem go. Usiłowałem odpiąć guziki mankietów z myślą o

podwinięciurękawów,alezamiasttegouderzyłemSethawtwarz.

Zatoczył się i złapał za fontannę. Świadkowie rozpierzchli się niczym przestraszone gołębie.

Wypieprzajstąd,pomyślałemiznówuderzyłembrata.

Drań. Pieprzony drań. Obrócił się i zaczął po omacku szukać mojej szyi. Kopnął mnie w nogę.

Uderzyłemkościąpoliczkowąokamień.

Wypieprzajstąd.
Pieprzonydrań.
Jedną ręką chwyciłem włosy Setha i zanurzyłem jego głowę w fontannie. Przycisnąłem go swoim

ciałemitrzymałempodwodą.Energiczniemachałramionami.Szarpałsię.Wokółjegogłowytworzyły
siębąbelkipowietrza.

Powinienem cię zabić, pomyślałem. Mógłbym to zrobić. Adrenalina buzowała w moim ciele. Moja

twarzpulsowała.Cośmokregościekałozpoliczka.

Miałemmokrąkoszulęiwłosy…idoskonalesięczułem.
CiałoSethapowolizaczęłosięrozluźniać.
Mojawściekłośćosłabła.
JeślipomyślałbymoHannahiSecie,jakrobiłemto,kiedychciałemwzbudzićwsobiezłość,mógłbym

trzymać go pod wodą za długo. Ale chciałem walki, a na to nie miał już sił. Wyciągnąłem jego chude
ciało.Łapałpowietrzeiuciekałnaczworakachpogorącychkamieniach.Jakzwierzę.

Odszedłem,zanimmógłbympoczućlitość.
Szybkim krokiem skręciłem w Ósmą Aleję i biegiem wróciłem na stację. Ze ściśniętym żołądkiem

wsiadłemdozatłoczonegopociągu.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

13.Hannah

M

attwróciłdohoteluopiątej.

Siedziałamnakanapie,wpatrującsięwdrzwi.
Usłyszałammetaliczneprzesunięciekarty.Mechanizmodblokowałsięzcichymkliknięciem.
–Cholera–szepnęłam,kiedystanąłwdrzwiach.
Ciemnakrewzakrzepławokółniewielkiejranynapoliczku.Koszulaczęściowowystawałazespodni.

Pojegomarynarceniebyłośladu.Miałspocone,potarganewłosy.

–Wróciłaś–powiedział.
– Tak… – Zaczęłam iść w jego kierunku. Obserwował mnie nieufnie, jakby w każdej chwili mógł

uciec.

–Natemnieprzywiózł.Dzwoniliśmydociebie.–Zrobiłamkolejnykrokdoprzodu.
–Mhm.
Kolejny krok i jeszcze jeden. Matt puścił drzwi i się uśmiechnął. Mimo jego niechlujnego wyglądu

poczułamulgę.Wrócił.Objęłamjegozdrowypoliczek.Mięśnietwarzyzadrżałypodmoimdotykiem.

DzikiMatt…napełniałmnieekscytacją,nawetwtakiejchwili.
–Kochanie.–Stanęłamnapalcachipocałowałamskóręprzyjegoranie.–Cosięstało?
–Niewiesz?Myślę,żewiesz.
Objęłam go. Minęła chwila, zanim odwzajemnił uścisk. Matt westchnął i przycisnął mnie w typowy

dlasiebiesposób:zaborczy,niecierpliwy,znutąirytacji.

Ścisnął mój tyłek, przysuwając moje krocze do swojego uda. Napięłam ciało i zaczęłam się o niego

ocierać.Położyłmojeręcenaswójtors.Objąłmójkarkiwsunąłpalcemiędzymojewłosy.

Zadrżałam.
Jegorękawmoichwłosachmoże…spowodowaćprzyjemnośćlubból.
–Comamztobązrobić?–westchnął.
–Przepraszam.–Przywarłamdojegokoszuli.Desperackopragnęłamdowiedziećsię,jakMattpoznał

prawdę o Secie i Chrissy, co zaszło w Nowym Jorku i w jakim stanie był Seth, ale te pytania mogły
poczekać.

–Dlaczegominiepowiedziałaś?–spytał.–Szczerośćobowiązujewobiestrony.
–Bałamsię.Spójrznasiebie.Wiedziałam,jaktosięskończy.
Spojrzałnamniezniezadowoleniem,ajaskrzywiłamsię,patrzącnajegorany.
–Udałocisięmniepowstrzymać,ptaszyno?
–Nie–mruknęłam.
Uniósł mój podbródek. Przełknęłam ślinę i zaczerwieniłam się jak przepełnione poczuciem winy

dziecko.

– Wolałbym dowiedzieć się tego od ciebie. – Wpatrywał się we mnie. Czekałam, aż powie mi, jak

poznałprawdę,alejedyniestwierdził:–Jestemzmęczony.Potemotymporozmawiamy.Muszę…

Zmarszczył się i wytarł smugę swojej krwi z mojego czoła. Zaczął rozpinać koszulę, ale odsunęłam

background image

jegoręce.

–Jatozrobię.
Spojrzał na mnie spode łba, ale pozwolił rozpiąć guziki i zaprowadzić się do łazienki, gdzie

oczyściłamranęnapoliczku.Świeżakrewzabrudziłaręcznik.

–Szalonychłopak–szepnęłamipocałowałamjegoczerwoneknykcie.
– Twój szalony chłopak. – Objął mnie silnymi ramionami. Nie wiem, jak długo staliśmy wtuleni w

siebie,dotykającsięczule,cobyłocałkowitymprzeciwieństwembrutalności,którejnawetniemogłam
sobiewyobrazić.GdybympomyślałaoSecie,wmoimumyślepojawiłybysięobrazyjegociałależącego
naziemi.Krwi.Bezruchu.Więcniemyślałamonim.

Mójnarzeczonyniebyłbrutalnyznatury…prawda?
Pocałowałmójpierścionek.
–Wciążchceszwziąćzemnąślub?–spytałnapółserio,napółżartem.
–Oczywiście.
Wziął szybki prysznic, a ja przebrałam się w jedną z jego koszulek, które wisiały na mnie. Zdjęłam

perłowekolczyki,alezostawiłamnaszyjnik.Czułamsiępięknieztymiciężkimikulamizdobiącymimoją
szyję.

PaniHannahSky…Położyłamsięnałóżkuicichopowiedziałamtesłowa.
Naszenarzeczeństwopowinnobyćmagicznymokresem.Będziemagicznymokresem.Niepozwolę,aby

Sethaniciążasiostryprzyćmiłynaszeszczęście.AterazgdyMattwiedział,możemyrazemzająćsiętą
sytuacją.

Mattwszedłdosypialnizręcznikiemprzewiązanymwokółbioder.
Oblizałamustaiusiadłam.Jasnacholera…tocudowneciało.
–Podobamisiętwojakoszulka,ptaszyno.
Zerknęłam na nią i uśmiechnęłam się nieśmiało. Miał mroczne spojrzenie i nieprzenikniony wyraz

twarzy.Oho,czasnapoważnąrozmowę.

–Matt,ja…
Uciszyłmniegestem.
Usiadłnaskrajułóżkaiprzywołałmnieskinieniem.Przysunęłamsiędoniego.Naglebyłamniezwykle

świadomaswojegonagiegociałapodjegokoszulką.Sposób,wjakinamniepatrzył,mówiłmi,żeteżbył
tegoświadom.Jegowzrokzatrzymałsięnamoichtwardychsutkach,któresterczałypodcienkąbawełną.

–Cościkupiłem–powiedział.–Użyjemytego.
Powędrowałamwzrokiemkujegodłoniom.Zaniemówiłamzezdziwienia.
Matt trzymał dużą, metalową zatyczkę zakończoną szafirem. Położył ją na mojej dłoni. Była ciężka i

zimna.Onieśmielająca,leczpiękna.

No dobrze… chciał seksu. Teraz. Po tym co zaszło w Nowym Jorku. I chciał włożyć mi w tyłek

zatyczkę.Oddałammuzabawkę.

– Chrissy jest w ciąży. Seth jest ojcem – powiedział spokojnie. – A ty o tym wiedziałaś, prawda,

Hannah? – Skinęłam, czerwieniąc się. Co to do diabła miało być? Namiętny wieczór czy poważna
rozmowa?–Chcęcięukarać–oświadczył.

–Ukaraćmnie?–wykrztusiłam.

background image

–Mhm.Połóżsięnamoichkolanach.
Poklepałsiępoudach.Zawahałamsię,więcchwyciłmniezakarkiprzesunął.
Położyłam ręce na prześcieradle i leżałam, drżąc. Matt podwinął koszulkę, którą miałam na sobie,

odkrywającmójtyłek.Napięłamciało,oczekującbólu,leczjedyniepogłaskałmniezczułością.

–Jesteśboska–mruknął.Cośzimnegooobłymkształcie,zatyczka,dotknęłomnie.Mattzacząłjąna

przemianwsuwaćiwyjmować.Jęknęłam.–Nawilżamją–wyjaśnił.Jesteśbardzomokra.

Starałamsięrozluźnić,kiedywsunąłwemniezatyczkęizacząłdelikatniejąwciskać.Przyjęłamjego

penis,poradzęsobiezzatyczką.Alemójumysłniechciałwspółpracować.Wmyślachwciążwidziałam
jego ranę na policzku i wspominałam to, o czym mówiła Katie: Zbyt ostro. Uderzył ją. Naprawdę
hardcorowerzeczy.Bicze.

Zatyczkaweszławmójodbyt.Wystawałotylkoszafirowezakończenie.Wstrzymałamoddech.Czułam,

żecośobcegojestwemnie,alebyłomidobrze.

Mattjęknąłipocałowałzakończeniemojegokręgosłupa.Czułam,żetwardniejepodręcznikiem.
Nie boję się swojego narzeczonego, powtarzałam sobie. Kocham tego mężczyznę. Znam tego

mężczyznę.

Ale nie znałam nowych zasad, które wprowadził, a przynajmniej nie tych, które dotyczyły karania.

ZraniłamMatta,ukrywającprzednimprawdę.Aterazonchcemniezranić…fizycznie.Comiałamotym
myśleć?

Dałmiklapsa,wprawiającwruchzatyczkę.Ażpodskoczyłam.
–Matt!
–Cii–uspokoiłmnie.–Musiałem,Hannah.
Jego dotyk natychmiast stał się czuły. Zaczął mnie pieścić i wsunął we mnie jeden palec. Dyszałam,

poddającsiętymdoznaniom.Potemznówdałmiklapsa.Krzyknęłam.

Zsunąłmniezeswoichkolaniwstał.Patrzyłzgórynamojeciałorozpostartenałóżku.
–Zabawsięsama–powiedział.–Iupewnijsię,żebędęmiałwidoknazatyczkę.
Oparłamsięnakolanachiuniosłamtyłek.Mattwestchnąłzzadowoleniem.Kątemokawidziałam,że

zrzuciłręcznik.

Niemożesięmioprzeć.
Kobieca duma przepełniła moje ciało. Rozsunęłam kolana, dając mu dobry widok na moją cipkę.

Zaczęłampieścićsięipocieraćłechtaczkęwolnymiokrężnymiruchami.

–Ach,Hannah…–mówiłztrudem.
Zdjęłamkoszulkęizerknęłamprzezramię.
Matt zaczął się dotykać (natychmiast naprężyłam ciało) i wpatrywał się lubieżnie w mój tyłek, w

złączeniemoichnóg.

Czułam przejmującą tęsknotę za nim. Ogarnięta podnieceniem wsunęłam w siebie palce. Byłam

rozpalona.

–Proszę–szepnęłam.
Pokręciłgłową.
–Niedochodź,Hannah.
Znieruchomiałam.Niedochodź?!

background image

–Nieprzerywaj–warknął.
Tonjegogłosusprawił,żezadrżałam.Mojepalceznówzaczęłysięporuszać,aciałozadrżało.Oco

mu chodziło z tą odmową? Nagle chciałam… musiałam dojść. Matt zadowalał się w niespiesznym
tempie. Wreszcie chwycił moje biodra. Przysunął usta do mojej cipki, a jego oddech owiał moją
rozżarzonąskórę.Poczułamniezwykłenapięciewjegodłoniach.

Powstrzymywałsię.
–Trudnosiętobieoprzeć–syknął.Wszedłnałóżkoiprzewróciłmnienaplecy.Desperackopragnąc

dojść,rozsunęłamnogiiuniosłamciało,leczMattjedynieprzycisnąłmniedołóżka.Doszedł,trzymając
jednąrękęnamoimbrzuchu,adrugągłaszczącswójpenis.

Niewszedłwemnie.Nawetniejęknął.Jegociemne,wściekłeoczyomiatałymojeciało.Jegosperma

ściekałanamojącipkę.Pochwiliodsunąłsięodemnie.

Leżałamnałóżku,dysząc,kiedyMattpodniósłręcznikizmierzwiłswojewłosy.
Spojrzałnamnie.
–Nie.Dochodź.
Przełknęłamślinęiusiadłam.Zatyczkaporuszyłasięwemnie,nacojęknęłam.
–Aha,możeszjąwyjąć–mruknął.
Powoli wędrował wzrokiem po moim ciele. Wiedziałam, jak wyglądam: nabrzmiałe wargi, lśniąca

skóra,ubranajedyniewnaszyjnikzperełizatyczkę.

Spróbowałamjeszczeraz.
–Proszę–szepnęłam,spuszczającwzrok.–Zerżnijmnie,Matt…
–Hannah.–Jegogłosprzypominałwarknięcie.
Pocałowałmnieszybko,pożerającmojeusta,poczymodsunąłsięiwyszedłzpokoju.
Jęknęłam, usiłując go dotknąć. Czy to była moja kara? Najgorsza kara. Najbardziej dotkliwa kara.

NieobecnośćMatta.

Zasnęłamsama.Mattdopóźnejnocysiedziałwsalonieizajmowałsięswoimisprawami,alekiedy

sięobudziłam,leżałwtulonywemnie.

Porannesłońcepadałonajegoplecy.Pogładziłamjegozłocistewłosy.
Poszłam spać zdezorientowana i trochę zła, ale kiedy Matt otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie,

wiedziałam,żeczekanaslepszydzień.

Dodiabłazwczoraj.Tobyłtylkomaływybójnanaszejwspólnejdrodze.
Zatrzepotałam powiekami przy jego policzku i najbardziej delikatnie, jak potrafiłam, pocałowałam

jegoranę.

–Mhm…–Dotknąłpokrytejstrupamiskóry.–Jestemcholernymidiotą–mruknął.
–Kochanie,niemówtak.
–Aletoprawda.–Położyłsięnamnie.Zaczęłamgłaskaćjegonagieramiona,podziwiającjegociało.

Każdegoranka,kiedybudziłamsięprzynim,czułamtensamdreszczyk.Czyonnaprawdęjestmój?Otak,
jest.–Niepowinienembył…sięznimspotykać…

–Dlaczegotozrobiłeś?–szepnęłam.

background image

–Wszystkoprzezjakiśdziwnye-mail.Dostałemwiadomośćzadresu,któregonieznam.
Wtuliłsięwmojąpierś,kiedymówił.Czułsiędobrzeiotwierałsięprzedemną,więcmimoniepokoju

(Dziwnye-mail?Odkogo?),zachowałamspokój.

–Achtak?Cownimbyłonapisane?
–Potemcipokażę.Wzasadziechodziłojedynieoto,żetwojasiostrajestwciążyzSethem.Napisane

szyderczym tonem. – Sprawiał wrażenie spokojniejszego ode mnie. Pewnie często dostawał dziwne
wiadomości.–Powinienembyłporozmawiaćztobą,alepewnieczekałem…nawymówkę,żebymmógł
muprzywalić.Natepowiedziałmi,żeGoldengrovezatrzymałsięwhoteluPlaza.Więcpojechałemtam
i…siępobiliśmy.Nicmuniejest.Miałszczęście.Mogłemgozabić…

Pocałowałam Matta w czubek głowy i wzdrygnęłam się. Naprawdę nie chciałam rozmawiać o jego

złości na Setha, ponieważ to mnie powinien winić. Seth zapładniający Chrissy był tylko kroplą, która
przelałaczaręgoryczy.

–JakwyglądałNowyJork?–zmieniłamtemat.
Podniósłgłowęiposłałmichłopięcyuśmiech.
–Nicsięniezmienił.Byłaśtamkiedyś?
–Nie.–Podwinęłampalcestóppodprześcieradłem.–Wiesz,jestemtylkoprostądziewczyną…
Jegouśmiechosłabł.
–Ptaszyno,nietomiałemnamyśli.Prostotajest…dobra.
Jeśliprostotajestdobra,dlaczegochcesz,żebyśmyzamieszkaliwrezydencji?
Przygryzłamsięwjęzyk.
–Jesteśidealna.–Pocałowałmojeczoło.–Kochamcię.Jesteśtakinteligentna,piękna,spontaniczna.

Jesteś…

Dotknęłamjegoust,uciszającgozuśmiechem.
–Możebyć.Wybaczamci…narazie.
–Takłatwo?Myślałem,żeprzeznastępnągodzinębędęmusiałsiępodlizywać.Dosłownie…
Mrugnęłamdoniegoipoczerwieniałam.
–Dobrze,wtakimrazieciniewybaczam.
Złóżkawyszliśmyodziesiątej.Byłamwstuprocentachzaspokojonaiprzegoniłamniepokojezeszłej

nocy.Zadzwoniłampoobsługę,żebyzamówićulubioneśniadanieMatta–właściwiejedyne,którejadał
–czylidwiepołówkigrejpfrutaoprószonecukremiczarnąkawę.

Nasz lot powrotny do Denver przebiegał spokojnie, ale kiedy kołowaliśmy nad lotniskiem, Matt

obróciłsiędomnieispytał:

–Zamierzajeurodzić?–Pytaniemniezaskoczyło.–Dziecko–ponagliłmnie.–Czytwojasiostraje

urodzi?

–Niewiem.Zastanawiasię.
–Byłabyściocią.CiociaHannah–uśmiechnąłsię.
Zachichotałam.
–WujekMatthew.
Przezchwilęuśmiechaliśmysiędosiebie,apotemjednocześniezmarszczyliśmyczoła.Cododiabła?

WciążyChrissyniebyłonicradosnego,aterazniepowinniśmyrozpoczynaćrozmowyodzieciach.Mój

background image

przemęczonyumysłniebyłwstanieprzetwarzaćmyśliorodzinie.

–Hm–Mattprzesunąłrękąpowłosach–pomożemyjej.Finansowo.
Przytuliłamgo.
–Słodkanocnasowa.
Wpatrywałsięwoknozestanowczymwyrazemtwarzy.
–Tobędziedobrerozwiązanie.BędziemytrzymaćSethazdalaodniej.Niesądzę,żeby…–Mattsię

zawahał.

Gdymożnabyłoodpiąćpasy,natychmiastruszyłponaszebagażepodręczne.
Koniecdyskusji.
W drodze po resztę bagaży zaciągnąłem go do Hudson Booksellers. Mam słabość do lotniskowych

księgarni.

–Żartujesz?–Gniewniespojrzałwkierunkusklepu.–Naszebagaże.
Matt poruszał się na lotnisku w identyczny sposób, w jaki prowadził samochód: patrzył na wszystko

spode łba. Jeśli pozwoliłabym mu na to, wszędzie chodzilibyśmy szybkim krokiem i nie podziwiali
widoków.

–Nieżartuję–uśmiechnęłamsięsłodkodoniego.
Kręciłamsięposklepie,ażmojąuwagęprzykułładny,małynotesozdecydowaniezawyżonejcenie.

Był synonimem drobnych luksusów, których przez całe życie sobie odmawiałam. Zmarszczyłam czoło,
odkładającgonapółkę.Terazmogłabymgokupić.

–Podobacisię?–Mattzałożyłlokzamojeucho.Schyliłsięipocałowałmojąskroń.
–Yyy,tak…–Wmojejgłowiewciążkołatałyjegosłowa.Prostadziewczyna.Możenotesbyłtylko

niedorzecznąsłabością?Mattpisałswojebestsellerywzwykłychzeszytach.Dlaniegotennotesmusiał
być…zbędny…nowobogacki.–Togłupie.Nieważne.

Pospiesznie odeszłam od gabloty i schowałam się w sekcji z magazynami. Tam stanęłam twarzą w

twarzzpięknąpannąmłodąwkoronkowejsukni,którapozowałazpanemmłodymnatrawniku.Magazyn
„Ślub Marzeń”. Przełknęłam ślinę i wzięłam czasopismo do ręki. Boże, kobieta na okładce wyglądała
pięknie. Magazyn proponował „10 stylowych ślubów na świeżym powietrzu, które MOŻESZ sama
zorganizować”i„5prostychkrokówdokameralnegoślubuwieczorowąporą”.

–Magazynyślubne?
Podskoczyłam.Mattstanąłnademnązzaciekawionymspojrzeniem.Chodziłzamnąposklepieniczym

psiak.

–Nie!Nie…–Upuściłammagazyniuciekłamzesklepuczerwonajakburak.
ZakupyzMattembyłyjednakolbrzymiąpomyłką.
Puściłam się pędem, żeby jak najszybciej odebrać bagaże. Zapomniałam sprawdzić na monitorach,

którędy wyjadą nasze bagaże, więc oparłam się o ścianę, wpatrując się w walizki, które czekały na
odbiór.

Głupia, głupia, głupia. Najpierw prawie doszliśmy do rozmowy o dzieciach, a teraz te magazyny

ślubne.Jeśliniebędęostrożna,Mattsięprzeraziizrezygnujezzaręczyn.

Czekałam,ażmnieznajdzie.
Iznalazł.

background image

Zawszemnieznajduje.
Podszedłznaszymibagażami:mojąwypchanąniebieskątorbąijegoelegancką,srebrnąwalizkątumi.

Terazgdymieszkaliśmyrazem,zauważyłam,żenaszegustaznaczniesięróżniły.Jalubiłamtanieiurocze
przedmioty. Matt wolał drogie i eleganckie. Ale pozwolił mi urządzić nasze mieszkanie w stylu, który
przypominałcyrk.

Możejednaknowydomniebyłgłupimpomysłem.
Mhm,dom.Nie,nadziśwystarczyrodzinnychmyśli.
–Tutajjesteś–uśmiechnąłsiępromiennie.–Przestraszyłaśmnie.
–Przepraszam.–Wpatrywałamsięwpodłogę.
–Upuściłaśswójmagazyn.–PodsunąłreklamówkęHudsonBooksellersprzedmojeoczy.–Kupiłem

cijeszczekilka.

–Co?–Wzięłamodniegozaskakującociężkąreklamówkęiprzejrzałammagazyny:„PannaMłoda”,

„Stylowe Wesele”, „Bierzemy Ślub”, no i oczywiście „Ślub Marzeń”. Łzy napłynęły mi do oczu. Och,
Matt…

–Ijeszczeto–powiedział,wyjmująceleganckienotesymoleskinezdrugiejreklamówki.
Łzaspłynęłapomoimpoliczku.
Ścisnęłammagazynyinotesy.
–Ptaszyno,dlaczegopłaczesz?
–Poprostu…jestemszczęśliwa–wyszeptałam.–Jestemtakszczęśliwa.
Mocno mnie przytulił. Przycisnęłam twarz do jego piersi i pozwoliłam spłynąć kolejnej łzie. Czy

wiedział, ile te magazyny dla mnie znaczą? W ten sposób pozwolił mi myśleć o naszym weselu,
planowaćjeinanieoczekiwać.

Słodkaradośćprzelałasięprzezmojeciało.
Mójtelefonzabrzęczał.Wyjęłamgoztorebki.
Nieopuszczającjegouścisku,przeczytałamSMSodChrissy.
„Ijak?Spotykamysięwtenweekend?”
Cholera, zapomniałam, że miałam się z nią spotkać. Zerknęłam na Matta, który cierpliwie mnie

obserwował,iszybkoodpisałam.

„Przepraszam,alecośmiwypadło.Spotkajmysięwpiątekwieczór”.
Zawahałamsięidodałam:„Wezmęzesobąnarzeczonego”.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

14.Matt

KARA
Okłamała mnie, ukryła przede mną informacje, ukarałem ją za to. Spuściłem jej lanie.

Wykorzystałemją.Niepozwoliłemjejnaorgazm.

Pragnąłemtegoodjakiegośczasu,ateraz,gdyjużtomiałem,chcęwięcej.
Kiedyjestniegrzeczna,chcęjejotymmówić.Chcęwyładowaćzłośćnajejboskimciele.
Onanierozumie,jakjejwidokmnieprowokuje.
Wciążjejpragnę
.

Mikezacisnąłwargi,czytającmójzeszyt,czyliCzarnąKsięgęNiecodziennychPragnieńMatta, jak

napisałem na wewnętrznej stronie okładki. Mike nawet się nie uśmiechnął, gdy zobaczył ten tytuł.
Odchrząknąłemispojrzałnamnie.

–Tak?
– Nie, nic – powiedziałem. Żałuję, że pokazałem mu zeszyt. Choć z drugiej strony dobrze było

podzielićsięzkimśtymidziwnymiżądzami.

Przewróciłkartkęiczytałdalej.
–Jakminęłacipodróż?
–Dobrze.Spokojnie.
Mikeponowniezerknąłnamnie.
–Cocisięstałowtwarz?
–Mhm?–Uniosłemdłońdorany.Fontanna.Seth.–Upadłem.
Przyglądałmisięprzezchwilęizmarszczyłczoło.
– W porządku. Upadłeś. Może kiedyś opowiesz mi więcej. A teraz pomówmy o tym. – Wskazał na

zeszyt.–Pragnieniekontroli,władzyfizycznejiemocjonalnej.Ijaksądzęwstydjesttwoimfetyszem.

–Nieujmujtegowtensposób.
Włożyłemniezapalonegopapierosawusta.
–Erotycznieupokorzenie–rzuciłMike.
–Jakchcesz.–Wpatrywałemsięwpodłogę.–Niechcibędzie.
–Niemusiszprzyjmowaćpostawyobronnej.Niejestemprzerażonyopisami.Poprosturozmawiamy.

Kiedy czytam to – oddał mi zeszyt – natychmiast przychodzi mi na myśl pytanie: jakbyś czuł się na
miejscuHannah?Czybyłobycidobrze,jeślitraktowałabytwojeciałoprzedmiotowo?Pozwoliłbyśjejna
upokorzenie,poniżenieiukaraniecię?Napokazaniecięinnymosobom?

UśmiechnąłemsięprzebiegledoMike’a.
–Kiedyśprzywiązałamniedołóżka–mruknąłem.Icotynato,Mike.Powędrowałemwzrokiempo

zdjęciujegorodziny,którestałonabiurku.Niemogłemsobiewyobrazićjegożonyszalejącejwłóżku.

–Jestemtegoświadom.CzytałemDotknięcieNocy.
–Codocholery?–wyrzuciłemzsiebieiwstrzymałemoddech.
–Przeczytałemwszystkietwojepowieści.Jesteśmoimklientem.Toczęśćmojejpracy.Wieszotym,

background image

Matthew.Holistycznepodejściedozdrowiapsychicznego.

Potarłemtwarz.DobryBoże.
– Słuchaj, co do twojego pytania… – Powędrowałem myślami do Hannah. W zeszłym tygodniu

włożyła mi palec w odbyt i kazała wyznać, że mi się podobało. A przed naszym zerwaniem chciała,
żebym się przed nią masturbował. Z przyjemnością mi się przyglądała. Na kolana. Na podłogę. –
Czasami…przejmujeinicjatywę…Niemamnicprzeciwko.

–Czerpieszztegoprzyjemność?
Wzruszyłemramionami.
– No wiesz… – Mike postukał palcami o biurko, przyciągając moją uwagę. – Odczuwanie takich

pragnieńiodkrywanieseksualnościzpartnerkątojedno,alekaraniejejzaproblemywzwiązkutocoś
zupełnieinnego.Dostrzegaszróżnicę?

–Nie.–Zacząłembawićsięzapalniczkąwkieszeni.
–Wtakimraziesądzę,żedziśzakończymywcześniej.
–Co?!–Zerknąłemnazegarek,wedługktóregomieliśmyjeszczedwadzieściaminut.
– Jesteś wycofany, skrępowany i przyjmujesz obronną postawę. Dziś nic nie zdziałamy. Przez

najbliższytydzieńprzemyślfakt,żejestempotwojejstronieipróbujęcipomóc.Oswójsięzmyślą,że
wiemotym–wskazałnamójzeszyt–iwróćwponiedziałekgotowydorozmowy.

–Dobrze.–Odsunąłemfotel.
Mój psychiatra wyrzucił mnie z gabinetu. Nie było to zbyt przyjemne, ale nie miałam zamiaru

oponować.

–Zadaniedomowe,Matthew.
–Co?–warknąłem.
– Jeśli chcesz, możesz spytać Hannah, co myśli o karze. A jeśli tego nie zrobisz, to przynajmniej

spróbuj wyobrazić sobie Hannah bijącą cię na łóżku lub odmawiającą orgazmu czy nawet seksu… bez
żadnychwyjaśnieńaniwcześniejszychustaleńustnych,tylkopodwpływemkłótni…

Wstałemitrzasnąłemdrzwiami,mimożeMikewciążmówił.
Wwindziezapaliłempapierosa.
Kiedywróciłemdomieszkania,usiadłemwygodnienakanapieiwysłałemHannahSMS.
„Ptaszyno.Potrzebujęciebie”.
Natychmiastodpisała.
Ptaszyna:„Cześć”.
Matt:„Cześć”.
Ptaszyna:„Coztwojąwizytą?”
Matt:„Wyszedłemwcześniej”.
Ptaszyna:„Aha…”
Matt:„Mikeodesłałmniedodomu.Powiedział,żeniewspółpracuję,czycośwtymrodzaju”.
Ptaszyna:„Niegrzecznychłopiec”.
Matt:„Mhm,właśnie.Maszzamkniętedrzwidoswojegogabinetu?”
Ptaszyna:„Tak…”
Matt:„Dotknijswoichpiersi.Zróbtodlamnie.Tylkoprzezchwilę”.

background image

Ptaszyna:„Matt…”
Matt:„Jesteśmokra?”
Ptaszyna:„Terazjużtak”.
Matt:„Idotknijcipki.Wsuńpalec.Dlamnie…”
Ptaszyna:„Boże,Matt.Pragnęcię…”
Matt:„Mogęprzyjechać”.
Ptaszyna:„Nie!Niewpracy”.
Matt:„Wtakimraziewmoimsamochodzie.Niechceszpoczućmniewsobie?Imojejspermy”.
Ptaszyna:„Matt.Jezu”.
Matt:„Chcęwejśćwciebie.Dojśćwtobie”.
Minęłokilkaminut.Chwyciłemfiutaprzezspodnieiwestchnąłem.RozmowawgabinecieMike’aźle

namniewpłynęła.

AHannah…ostatniobyłacudownajaknigdy.
Kiedysięrozpłakałanadmagazynamiślubnymi,chciałemzaciągnąćjądonajbliższejłazienkiiwziąć

wobroty.Niemogłemutrzymaćrąkzdalaodniej.

Wreszciemojakomórkazabrzęczała.
„Matt,przyjeżdżaj”.
Uśmiechnąłemsięszerokoizeskoczyłemzkanapy.
–Mojadziewczyna–szepnąłem.
Zaparkowałem przecznicę od agencji. Budynek był pusty. Klapanie moich sandałów roznosiło się

głośnym echem po lobby. Gdy wszedłem na schody, zmierzwiłem włosy i przejrzałem się w szklanej
gablocie.

Złoty chłopak, pomyślałem spontanicznie. Czym zasłużyłem sobie na to przezwisko? Za przystojną

twarząkryłsięprawdziwydupek.

Hannahzeskoczyłazkrzesła,kiedywpadłemdogabinetu.
Jasna cholera, pięknie wyglądała. Włosy upięła w wysoki, luźny kok, a jej bluzka zwisała na tyle

nisko,żemogłemzobaczyćrowekmiędzypiersiami.PoprawiłaokularyizerknęławstronębiuraPam.

–Matt!–pisnęła.–Cosięstałoz…samochodem?
Podniosłempalecdoust.Cicho.Zamknąłemzasobądrzwi,apotemzamknąłemdrzwimiędzybiurami

HannahiPam.Mojaerekcjabyławidoczna.ZwinnymruchemusiadłemnakrześleHannahiprzysunąłem
jąnakolana.

Mhm…jakdobrze.
Wypuściłempowietrzeprzyjejkarku.Złapałemjejbiodraiprzesunąłemjejtyłekbliżej,żebypoczuła,

jakijestemtwardy.Zadrżała.

Kiedy podciągałem jej spódnicę, jej ręce gorączkowo rozpinały rozporek i wyjęły mojego fiuta.

Zsunąłemjejstringi.Usiadła,nadziewającsięnamnie.Zacząłemszybciejoddychać.

–Hannah–wydyszałem.
Wygięłasiędotyłupodniewiarygodnymkątemizakryłamojeustaswojądłonią.Otak.Wymuszone

milczeniedoprowadzimniedoszaleństwa.

Poruszałasięnamoichkolanach–dopasowałemsiędojejruchów–akiedybyłagotowawydaćjęk

background image

zadowolenia,przykryłemjejustaręką.

Drugąrękąwędrowałempojejciele,obejmowałemjejpiersiprzezstanikipocierałemjejłechtaczkę.
Zacząłem osuwać jej ciało na fiuta, wymuszając szybsze tempo. Doprowadzając ją na skraj

przyjemności.

Doszła chwilę przede mną. Oparła się ręką o biurko. Nasze przyciśnięte do siebie ciała drżały.

Chciałemjejpowiedziećtylerzeczy…

Opuściładłoń,ścierającpotiślinęzmojejszczęki.Oparłemjejpoliczekoswojeramięiszepnąłem

jejdoucha:

–Masznajwęższącipkę,jakądotejporyrżnąłem,HannahCatalano.
Pospieszniepoprawiliśmynaszeubrania.
Hannahprzysiadłanabiurkunaprzeciwmnie.Jejtwarzzdobiłycudownerumieńce,szybkooddychała,

ajejoczypłonęłyradosnympodnieceniem.

–Wyglądapannazadowolonegozsiebie,panieSky–uśmiechnęłasięszeroko.
–Jestem,itojak.–Zaśmiałemsięipogłaskałemjejnogę.
W zamyśleniu spojrzałem na jej biurko. Na stosie rękopisów leżał magazyn, ale kiedy chciałem go

zobaczyć, Hannah natychmiast wyrwała mi go z rąk. Bez trudu rozpoznałem okładkę. „Modny Ślub”.
Roześmiałemsię.

–Kochanie,jużsięzajęłaśplanowaniem?
–Nie,ja…–Zamilkłaiposłałamigniewnespojrzenie.
Jasnacholera,próbowałabyćsłodka.Chybabyłemodniejuzależniony.
Zmagazynuwystawałysamoprzylepnekarteczki.
Uśmiechnąłemsię–mamnadzieję–zachęcającoiprzechyliłemgłowę.
–Pokażmi.
–Nie,jatylko…–Bawiłasięmagazynem.–Nieto,żebymplanowała.Ja…
–Wtakimraziezacznijplanować.–Objąłemjejtwarz.
Jejoczynatychmiastsięrozszerzyły.
–Ś…ślub?
– Dlaczego nie? Wiadomo, że ja tego nie zrobię. Czy moja ptaszyna, ma jakieś pomysły? –

Przyciągnąłem ją na swoje kolana. Jej obrotowe krzesło pisnęło. Hannah kołysała się na boki z
magazynemprzyciśniętymdoud.

–Przezciebieczujęsięjakmaładziewczynka–szepnęła.
Zmarszczyłemczoło.
–Naprawdę?
Dotknęłamoichust.
–Wdobrymznaczeniutegosłowa,Matt.
Ściskała magazyn. To był jeden z jej nerwowych tików. Wreszcie otworzyła stronę pokazującą, jak

samemuzrobićozdobyilampiony.Wskazałazdjęciedużego,rozłożystegodębu,zktóregogałęzizwisały
licznesłoiczkizmałymiświeczkami.

Pocałowałemjąwramię.
–Pięknie–powiedziałem.

background image

–Tak?–Wpatrywałasięuważniewmojątwarz.–Jest…prostei…intymne.
–Mhm.Cudownaatmosfera.
Hannah praktycznie wibrowała szczęściem. Jej kobiece zachwycanie się magazynami ślubnymi miło

mnie zaskoczyło. Chciałem ją uszczęśliwić. Dałbym jej wszystko. Wesele jak z bajki. Tort z
dziesięciomapiętrami.

Przewróciłem kartkę. Na następnej stronie zobaczyłem więcej wieczornych scenerii oświetlonych

papierowymilampionamiimałymisłoikamiześwieczkami.

Hannahwciążnamniezerkała.
–Wtakimraziewieczornaceremonia–powiedziałem.
Zabrałamimagazynirzuciłanabiurko.
–No,niewiem.Jeślichcesz.Coś…prostego.
–Chcętegoczegoty.–Zsunąłemjązeswoichkolaniwstałem.–Wiesz,żelubięwieczory.Noc.–

Oparłem się o drzwi. Musiałem odsunąć się od Hannah. Gdyby wciąż posyłała mi te zawstydzone
spojrzenia,nieuniknęlibyśmydrugiejturyseksu.

Podeszładobiurka.
– Super – powiedziała, spuszczając wzrok. Przebiegła palcami po klawiaturze. Poprawiła stos

dokumentów.

–Pracuj.
–Mhm?–Natychmiastpodniosłagłowę.
–Chcępopatrzeć,jakpracujesz.
–Yyy,spróbuję.
–Zapomnij,żetujestem.
–Niematakiejopcji–powiedziałaześmiechem.Pochwilowymzawahaniuzaczęłaczytaćipisaćna

komputerze. Zerknęła na papiery i coś dopisała. Oblizała usta. Spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się i
pokręciłemgłową.Westchnęłaiskupiłasięnaekranie.

Stałem nieruchomo. Wkrótce praca pochłonęła Hannah. Na jej twarzy pojawiła się pewność siebie.

Odchylałasięnakrześle,kiedyczytała,anastępniepochylała,żebyzrobićnotatki.

Przyszła pani Hannah Sky w pracy, z której nie chciała dla mnie zrezygnować. I bardzo dobrze.

Rozpierałamnieduma,kiedypatrzyłemnanią,alepytaniaMike’akołatałysięwmojejgłowie.

„Czybyłobycidobrze,jeślitraktowałabytwojeciałoprzedmiotowo?”
„Pozwoliłbyśjejnaupokorzenie,poniżenieiukaraniecię?”
Wymknąłemsięzgabinetu,kiedyniepatrzyła.
Pozwoliłbym,Mike.Pozwoliłbym.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

15.Hannah

C

odziennie przez cały tydzień jadłam lunch w śródziemnomorskiej restauracyjce, ale nie spotkałam

Katie.Możejąprzestraszyłam,amożezrobiłojejsięgłupio,żetakpaplaoBethany.Wkażdymraziejej
zniknięcieorazpytania,którepowstaływmojejgłowie,niedawałymispokoju.

Wpiątekpopołudniuwpadłamdorestauracji.Stolikinazewnątrzbyłypuste,aobrusyzceratyunosiły

sięnawietrze.

Postanowiłamsięprzespacerować.
Najwidoczniej wszechświat chciał, żebym pogodziła się z nieobecnością Katie. Poza tym miałam

trochęwyrzutówsumienia,słuchającpotencjalnychkłamstwoMatcie.Powinnambyłapowiedziećmuo
Katie, tak samo jak powinnam była powiedzieć mu o Secie i Chrissy. Ale teraz gdy po Katie i jej
dziwnychinsynuacjachniebyłośladu,niemusiałamoniczymmówić.Ajeżelichciałamsięczegokolwiek
dowiedzieć,mogłamspytać.Prawda?

Wsunęłamręcewspodniedżinsów.Dziśbyłpiątek,więcdopracymogłamubraćsięswobodnie.
SpytaćMatta…łatwiejpomyślećniżzrobić.
Bezmyślnieskręciłam,rozkoszującsięletnimpopołudniem.
Idąc,napisałamdoMattaSMS.
„Jestemnazakupach,mogęwrócićpóźniej”.
Niemalnatychmiastodpisał.
„Kupsobiecośfajnego.Czytwojasiostraniewpadadzisiajdonas?”
PostanowiliśmyzaprosićChrissydonaszegomieszkania.Dommoichrodzicówodpadał,awiększość

miejscpublicznychniewchodziławrachubę.Musieliśmyomówićprywatnesprawy.

OdpisałamMattowi.
„Możekupięcośfajnegodlaciebie.Tak,Chrissyprzyjdzieo19.Mamydużoczasu.Kochamcię”.
Miałam nadzieję, że Matt poszedł dziś pobiegać, a przynajmniej posiedział trochę na naszym małym

balkonie.Południebyłocudowne.

Poczułam wyrzuty sumienia na myśl o balkonie. Matt zasługiwał na coś lepszego. Jednak musimy

porozmawiaćonowymdomu.

Minęłammałysklep–AKCESORIAJEŹDZIECKIE–istanęłamjakwryta.Cofnęłamsię.
Nawystawieznajdowałosięskórzanesiodło.Nadolestałykowbojki,aześcianyzwisał,przerzucony

przezkołek,bicz.

Jasnacholera.Wyglądałniewinnie,dopókiwmojejgłowieniepojawiłsięobrazMatta.
Nie…niemożliwe.Niemógłbytymnikogouderzyć,prawda?
Otworzyłamdrzwisklepu.Dzwonekoznajmiłmojewejście.Pochwilimójwzrokdopasowałsiędo

słabo oświetlonego pomieszczenia. A do moich nozdrzy dobiegł przyjemny zapach skóry i środków do
czyszczenia.

–Wczymmogępomóc?–spytałakobietazaladą.
–Jestem…–Boże,jakdobrze,żepółmrokskrywałmojezaczerwienionepoliczki–zainteresowana…

background image

biczem.Tymzwystawy.

–Oczywiście,kochanieńka.Tammamyichwięcej.–Zaprowadziłamniedościany,naktórejwisiały

biczewotoczeniuscyzorykówidużychsprzączekdospodnirodemzwesternu.–Wszystkienaszebicze
sąodDavidaMorgana.Tutajmamymodelzwystawy.Bierzepaniudziałwkonkursie?

–Słucham?
– W konkursie na jarmarku. W tym roku jest konkurs strzelania z biczy. Mamy dużo klientów

szukającychodpowiednichbiczynatęokazję.

–Ach,nie.Ale…–Podeszłamdobiczainieśmiałogodotknęłam.Zadrżałam.Czarny,plecionysznur

sprawiałwrażenieostregoibezlitosnego.Wążgotowydoataku.–Mójmążbierzewnimudział…

Wyczuwając potencjalną klientkę, kobieta zaczęła rozprawiać o zaletach bicza, który, jak się

dowiedziałam, miał prawie dwa metry długości – idealny rozmiar! – i był wykonany ręcznie ze skóry
byka. Ponadto dostałabym do niego dodatkowe rzemienie, darmowy środek do konserwacji skóry oraz
rocznągwarancję.Awszystkotozajedyne…siedemsetdolarów!

–Wow–mruknęłam.
W trakcie zachwalania bicza kobieta ściągnęła go ze ściany i kilka razy rozwijała i zwijała go, aż

wreszciepołożyłazwiniętąskóręnamoichrękach.

Przełknęłamślinęiwpatrywałamsięwniego.
Mattijawreszciezaczęliśmysiępoznawać.Wzeszływeekendotworzyłsięprzedemnąiopowiedział

oswoichrodzicachidzieciństwie.Czybiczbyłkolejnączęściąukładanki?CzyMattpragnąłdoznań,o
którychbałmisięopowiedzieć.

–Wezmęgo–powiedziałam.
Zapłaciłam za bicz własną kartą debetową, a nie kartą wydaną do wspólnego konta. Sprzedawczyni

zapakowałagodopłaskiegoopakowaniawyściełanegoaksamitem.

W pobliskim sklepie kupiłam czarną wstążkę i obwiązałam ją dookoła opakowania, zawiązując

kokardę.Usiadłamzprezentemwsamochodzieiwpatrywałamsięwniego.

Czynaprawdękupiłambicz…któregomożenamnieużyć?
Czytojeszczeseksowneczyjużnienormalne?
Wróciłam do mieszkania i z pośpiechem ruszyłam do sypialni, zanim Matt zdążył wynurzyć się ze

swojegogabinetu.Wsunęłamopakowaniedoszafy.Potemsięnimzajmę.

–Ptaszyno?–Jegogłosrozniósłsięwkorytarzu.
– Tutaj! Przebieram się! – Wyskoczyłam z dżinsów i rzuciłam je na opakowanie w chwili gdy Matt

stanąłwdrzwiach.

Uśmiechnąłsiędziko.
–Wcosięprzebierasz?Mógłbymcicośzasugerować…
–Mojasiostrazaraztubędzie.–Wzięłamsportowespodnieikoszulkę.Mattwpatrywałsięwemnie,

kiedygominęłam,kołysząctyłkiem,istuknęłamgobiodrem.

–Kuszącadiablica–mruknął,wodzączamnąwzrokiem.
Krzątałsięwkuchni,obserwującmnieuważnie.Uśmiechnęłamsię,nacozmrużyłoczy.Boże,comu

chodziłopogłowie?

–Głodny?–spytałam.

background image

–Niezabardzo.Aty?–Podszedłdomnie.
–Yyy,nie.Zjadłampóźnylunch.Naprawdęduży.–Cofnęłamsięispojrzałamwjegosmutnezielone

oczy.

–Jakbyłonazakupach?
Wzięłamgłębokioddech.
–Dobrze.Nieznalazłamnicciekawego…aledobrzebyłosięprzejść.
Skrzyżował ręce na piersi i wypuścił powietrze przez nos. Jego wargi zadrżały. Cholera, co to za

spojrzenie?

–Hannah,przepraszamzapowstrzymanietwojegoorgazmubez…wcześniejszychustaleńustnych.
Szczękamiopadła.Usiłowałamzrozumieć,comanamyśli.
–Ach–szepnęłam.Miałnamyślizeszłotygodniową„karę”wpokojuhotelowym.
Chciałamznimotymporozmawiać,aleniemogłamzebraćsięnaodwagę.Wzasadzieniespytałamgo

nawetotamtendziwnye-mail.Celowozapomniałamonim.

–Jaksię…–uśmiechnąłsięztrudem.
–Kochanie,cosiędzieje?–Zarzuciłamręcenajegoszyję.
–Jaksięztymczujesz?
–Hm…zdezorientowana.–Pogłaskałamjegoszyję.–Nigdywcześniejtegonierobiłeś.
–Mhm.
–Comasznamyśli,mówiąc„ustaleniaustne”?
Zmarszczyłczołoiobjąłmnie.
–Niemampojęcia.Mikewspomniałotym.
–Mike?–Ścisnęłomniewżołądku.–Powiedziałeśmuotym?
–Tonietak.My…ja…
Trzy stuknięcia w drzwi przerwały jego odpowiedź. O, nie! Matt puścił mnie i poszedł otworzyć.

Cholera,chciałamznimotymporozmawiać.Wpatrywałamsięwjegoplecy,kiedywitałsięzChrissy.

Przezchwilę–krótkąidziwnąchwilę–zastanawiałamsię,czyMattniezaplanowałtejrozmowytak,

abyzbiegłasięzprzyjściemChrissyiniemogłaprzekształcićsięw…rozmowę.

– Cześć, Chrissy. – Uściskałam siostrę. Wyglądała uroczo w leginsach i cieniowanej różowo-białej

bluzce.Mójwzroknachwilępowędrowałkujejbrzuchowi.–Wchodź.

Usiedliśmywsalonie.Chrissywfotelu,ajazMattemnakanapie.
Coteraz?
Matt wpatrywał się intensywnie w Chrissy, a Chrissy po raz pierwszy w życiu wyglądała na

skrępowaną.

–Chceszcośdopicia?–spytałam.
–Jogurt?–zasugerowałMatt.
Zamrugałamzezdziwienia.
–Matt.–Poklepałamjegoudo.–Niemamyjogurtu.
– Kupiłem. – Zwinnym ruchem ruszył do kuchni. – O niskiej zawartości tłuszczu – dodał. – Wiesz

Chrissy,żejednaporcjajogurtujestlepszaniżmleko?Zawierawięcejwapnia.Ibiałkateż.Lubiszsmak
jagodowy?

background image

–Tak,pewnie–odpowiedziałaChrissy.
ObróciłamsięnakanapieizniedowierzaniemwpatrywałamsięwMatta.
Kimbyłtenfacetwcielemojegonarzeczonego?
–Dobrze.Kupiłemkilka.Jagodysą–ściągnąłbrwi,kiedywróciłzjogurtem–doskonałymźródłem

błonnikaiwitaminyC.–PodałjogurtChrissyiusiadłnakanapie.Chwyciłamjegodłoń.

–Możemyporozmawiać?–szepnęłam.
–Pewnie.–Patrzyłnamniespokojnie.
–Na…osobności?
Moja siostra zaczęła jeść jogurt, wpatrując się w nas. Przedstawienie z Mattem i Hannah w roli

głównej.

–Dlaczego?Czyniepowinniśmyotwarcierozmawiać?–Wskazałrękąnanaszmaleńkisalon.
– Niech ci będzie – mruknęłam. Najwyraźniej powinnam była przygotować go na tę rozmowę. –

Chodzioto,żeChrissyniejestpewna–uśmiechnęłamsięprzepraszającodoniej–czychcejeurodzić.

Mattwarknął.
–Czymożemyunikaćwyrażenia„jeurodzić”?Brzmicholernienieludzko.Ono.Przecieżtochłopiec

albodziewczynka,prawda?

–Niewiemy,jestdopierowósmymtygodniu.
– W takim razie… – Wstał i podszedł do klatki Laurence’a. Królik, który podobnie jak ja był

wyczulonynanastrojeMatta,uciekłdokąta.–Nierozumiem,dlaczegoniemożemyprzygotowaćsięna
możliwość–oBoże,Mattcorazbardziejsięirytował–żemożezechciećurodzićdziecko.Kupiłemci
trochęjedzenia.–SpojrzałnaChrissy,ignorującmnie.–Mrożonefiletyzłososia,chlebpełnoziarnistyi
płatki.Musiszteżjeśćjajka.Czytałemotym.

Porazkolejnytegowieczoruopadłamiszczęka.
Matt… szukał informacji na temat ciąży?! Kupił jedzenie dla mojej siostry?! O mój Boże, czy był

przeciwnikiemaborcji?Niemożliwe.Naprawdęmusimyporozmawiać,itoowielusprawach.Dlaczego
dodiabłanigdynierozmawialiśmy?

– Dzięki – powiedziała Chrissy. – Właściwie… – Przegryzła jagodę. – Urodzę je… dziecko. –

Odchrząknęła.

Mattposłałmispojrzeniewstylu:Aniemówiłem.
–Sethdzwonił–mówiładalej.–Chcezrobićtestnaojcostwo,aktywnieuczestniczyćwnaszymżyciu.
–Co?!–wykrzyknęliśmyjednocześnie.
–Właściwetojużaktywnieuczestniczył.–Chrissywyzywającouniosłapodbródek.
–Niebędzieszznimrozmawiała.–Mattwstał,górującnadmojąsiostrą.
Chrissy objęła brzuch, wpatrując się w niego zaskoczona. Jasna cholera. Nie byłam pewna, czego

byłamświadkiem,aleMattwydawałsięcorazbardziejzatroskanylosemdziecka.Niemal…zaborczy.

– Zrobię, co będę chciała. Nie możesz mnie do niczego zmusić. – Chrissy posłała mu zuchwałe

spojrzenie.

Zeskoczyłam z kanapy i objęłam go od tyłu. Chrissy nie znała tego spojrzenia na jego twarzy ani

napięciawjegociele.Jaznałam.

Mattzarazwybuchnie.

background image

– A jak myślisz, kto będzie płacił za dziecko? – wyrzucił z siebie. – Płacił kolosalne rachunki za

wizyty lekarskie. Utrzymywał cię, jeśli twoi rodzice cię wyrzucą z domu. Kto zajmie się codziennymi
wydatkami,jedzeniem,szkołą.My,tymałaniewdzięczna…

–Matt!–UsiłowałamodciągnąćgoodChrissy,alebyłjakdrzewozakorzenionewdywanie.
–Sethmamnóstwopieniędzy–wypaliła.
–Sethćpa.–Mattzacząłdrżećwmoichoczach.–Wzeszływeekend,wśrodkudniabyłnawalonyjak

dziwka.Prawieutopiłemsukinsyna.

O…mój…Boże.WściekłyMattbyłjaknapalonyMatt.Nieprzewidywalny.
–Proszę–szepnęłam.–Przestań.
Chrissyruszyławkierunkudrzwi.
–Bierzenarkotykipodczasimprez.Okazjonalnie.
–Ach,oczywiście.–MattszedłzaChrissy,podczasgdyjanieudolnietkwiłamprzyjegoramieniu.–

Ojciec,którybierzenarkotykipodczasimprez.Okazjonalnie.Tozmieniapostaćrzeczy.Teżćpasz?Nie
byłbym zaskoczony. Naraziłaś już swoje dziecko na te szkodliwe substancje? Będziesz samotną matką
pracującąwklubiezestriptizem?Zpewnościązdobędziecietytułrodzicówroku.

–Pieprzsię!Janigdyniebrałamkoki.–Chrissyspojrzałanamnie,apotemznównaMatta.–Iprzykro

mi,żejesteśtakprzewrażliwionynatympunkcie.

–Chrissy!–zapiszczałam.CzySethopowiedziałjejonaszymspotkaniu?Czynaprawdęrzucałamnie

napożarcielwom?

Tak,tamtejnocywciągnęłamjednąkreskę.Jedną.Pierwsząiostatniąwżyciu.
Mattznieruchomiał.Rozluźniłmięśnie,coprzeraziłomniebardziejniżwtedy,gdycałysięspiął.
–Wynośsię.–Jegogłosbyłwściekły.
Bezczelnośćmojejsiostryzniknęławułamkusekundy;zadrżałaprzydrzwiach.
–Z…zprzyjemnością.–Zerknęłanamnieizaczerwieniłasię.–Widzisz,dlaczegoniechciałam,żeby

siędowiedział?Zróbcośzeswoimpsychopatycznymchłopakiem.

Zpośpiechemwyszłazmieszkania.
Gdydrzwitrzasnęły,oparłamsięonie.
Zakimpowinnampójść?ZaMattemczysiostrą?
Ścisnęłomniewsercu.
Mattwróciłnakanapęipopadłwzamyślenie.Uparciewpatrywałsięwdywan.Podeszłamdoniego.
– Przepraszam… – powiedziałam, nie wiedząc, dlaczego to mówię. Przysiadłam obok niego i

pomasowałamjegoramiona.–Nietaktoplanowałam…

Niemalczułam,jakMattwyobrażasobiescenęzhoteluFourSeasons:wciągamkreskę,mojarękana

Secie…

–Dodiabłaznią–powiedział.
Odsunęłamsięzaskoczona.
–Co?Byłaskrępowana,Matt.Broniłasię.Naskoczyłeśnanią.
–Janaskoczyłemnanią?–Spojrzałnamniezniedowierzaniem.–Ona…ona…
–Uspokoisię.Dajmizniąpogadać.
– Nic mnie, kurwa, nie obchodzi, czy się uspokoi. – Zalała go świeża fala złości. – Może się

background image

uspokajać, ile chce. Nic ode mnie nie dostanie. Kupiłem jej jedzenie. Wypisałem czek. Byłem gotowy
otworzyćliniękredytową,jeśli…

–Codocholery?Dlaczegomitegoniepowiedziałeś?
Mattzamrugałiprzechyliłgłowę,jakbykomunikacjabyładlaniegoczymśnieznanym.
–Halo?–Pomachałammudłoniąprzedtwarzą.–Widzisztenpierścionek?Oznacza,żebierzemyślub.

Oznacza,żemusimydyskutowaćoważnychsprawach.Trzymaćwspólnyfront.

–Hannah…–Wyglądałnazaskoczonego.–Tomojepieniądze.Sądziłem,że…
Gorące łzy napłynęły do moich oczu. Jego pieniądze? Co się stało z naszymi pieniędzmi? Dziś

wydałam siedemset dolców na bicz, który chciałam podarować mojemu nieprzewidywalnemu
mężczyźnie,ponieważchciałamtego,czegoonchciał,nawetjeślimnietoprzerażało.

Wybiegłamzsalonu.
Tentydzień…jestnaprawdępopieprzony.
Potrzebowałamsięporządniewypłakać.Iherbaty.Iuścisków.AleniezMattem.Iniezpluszakami,

któremipodarował.Boże,tęskniłamzaDaisy.

Jęknęłamizakryłamustadłonią.
Idąc korytarzem, uświadomiłam sobie, że w mieszkaniu nie mam swojego kąta. Gabinet należał do

Matta. Sypialnia i łazienka były wspólne, a kuchnia i salon to otwarte przestrzenie. Mam się ukryć w
pralni?

Pamiętam,jaksiętłumaczył,kiedynakryłamgonaszukaniudomu.
„Mieszkaniejestmałe.Właściwieniemaszmiejscadlasiebie”.
Boże,miałrację.
Zamknęłamsięwsypialniipozwoliłamspłynąćłzom.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

16.Matt

S

panienakanapiejestdobani.

Plecybolałymnienawetpoporannejprzebieżce,poseriiprzysiadówićwiczeńrozciągających…ipo

długim,gorącym,samotnymprysznicu.

Kiedy minąłem sypialnię z ręcznikiem przewiązanym wokół pasa, ponownie spróbowałem otworzyć

drzwi.

Wciążzamknięte.
Przysunąłemuchoizmarszczyłemczoło,
Hannah zabunkrowała się w sypialni na całą noc i większość ranka. Dochodziło południe.

Klimatyzacjasięwłączyła.Westchnąłemiwróciłemdokuchni.

–Mamprzesrane–mruknąłemdoLaurence’a.
Notatniknablaciezawierałmojąlistęzadańnadziś.

NAPRAWIĆ,COSPIEPRZYŁEM
–porozmawiaćzHannah(pieniądze,terapia,Chrissy)
–randka(pikniklubkolacja)

Oderwałemkarteczkęinakolejnejnapisałemwiadomość.
Hannah,kochanie,proszęwyjdźdomnie.Niemożesztamciąglesiedzieć.
Przepraszam.Kochamcię.Potrzebujęubrań.Buziaki
Delikatnie zapukałem do drzwi i wsunąłem karteczkę. Potem wróciłem do salonu. Po kilku minutach

usłyszałemotwieranieizamykaniedrzwi.

Kiedydonichpodszedłem,znówbyłyzamknięcie,anapodłodzeleżałyskarpetkiikarteczka.
Proszę.
Zuśmiechemodwróciłemkartkęinajejodwrocienapisałemkolejnąwiadomość.
Gdzie mam w tym chodzić? A może powinienem włożyć je na coś innego? Zlituj się nad półnagim

mężczyzną.Robisięzimno.

Wsunąłemodpowiedźpoddrzwi,usiadłemnapodłodzeiczekałem.Pochwiliusłyszałem,jakHannah

kręcisiępopokoju.Drzwisięuchyliłyiwyleciałaprzezniekoszulka.

Trzaśnięciedrzwiikliknięciezamka.
–Jasnacholera,Hannah.
Włożyłemkoszulkęinapisałemkolejnąwiadomość.
Czywtensposóbmówiszmi,żechceszzobaczyćmojegofiuta?Jakażwstydliwajesteś…
Pochwilidrzwisięotworzyłyidostałemwtwarzspodniamioddresu.
Trzaśnięcie!Kliknięcie.
–Hannah!–Pochyliłemsięprzydrzwiach.–Ptaszyno?
Zeroodpowiedzi.
Boże,ijaktuzrozumiećkobiety.

background image

Wróciłemdokuchniizacząłemprzygotowywaćsięnapiknik,wrzucającniezbędnerzeczydoplecaka.

Masło orzechowe i galaretka. Pełnoziarnisty chleb, który kupiłem dla niewdzięcznej Chrissy. Dwie
gruszkiibanan.Hannahnazywałabananyprzenośnymiowocami.

A jej słowem bezpieczeństwa, którego nigdy nie użyła, nawet podczas ostrych zabaw, były

„brzoskwinie”.Jezu,czymusiałabyćtakurocza?

–Corobisz?
Podskoczyłem i się obróciłem. Hannah stała metr ode mnie, opierając się o blat. Miała na sobie

jedyniezadużąkoszulkę.

–Pakujęsię–mruknąłem.–Nanaszpiknik.
Uniosłabrew.
–Jedziemynapiknik?
– Chciałbym. – Odchrząknąłem i spojrzałem na plecak, z którego wyciągnąłem banana. – Mam…

przenośnyowoc.

Lekkosięuśmiechnąłemispojrzałemnanią.Zmarszczyłaczoło,alejejspojrzeniezłagodniało.
–Przestańbyćtakiuroczy–powiedziała.
– Nic na to nie poradzę. Dzięki za wybranie tego seksownego stroju… – Spojrzałem na spodnie

dresowe.

–Jesteśirytujący.
–Jużtosłyszałem.–PodszedłemdoHannah.Seksnazgodę?Cofnęłasię.
–Wezmęprysznic.Apotem…chybamożemypojechaćnatwójpiknik.
Wyszłazkuchni.Odprowadziłemjąwzrokiem.Boże,gdybyjejkoszulkauniosłasięciutwyżej…

Pojechaliśmy dżipem do Betasso Preserve. Wiedziałem, że w rezerwacie będziemy mieć odrobinę

prywatności.MimonienajlepszegonastrojuHannahuśmiechałemsię,kiedyweszliśmynaszlak.

–Dawnotuniebyłem–powiedziałem.–Bardzopięknemiejsce.
Nicnieodpowiedziała.
Złapałem ją za rękę i podziwiałem jej ciało, kiedy spacerowaliśmy. Miała na sobie luźne spodnie

khaki,któreukrywałyjejkształtnenogi,iobcisłączarnąkoszulkę,którazkoleinicnieukrywała.Spod
bluzkiwystawałróżowystaniksportowy,podtrzymującyjejdużepiersi.

Dziśjestemcholernienapalony,mruczałemwmyślach,kiedyszliśmy.Czytoefektsamotniespędzonej

nocyczyzawszetakibyłem?Trudnopowiedzieć.Imbardziejstarałemsięoderwaćodniejwzrok,tym
pożądliwiejnaniąpatrzyłem.

Wreszcieudałomisięspojrzećnahoryzont.Widokibyłynaprawdępiękne–wzgórzausianesosnami,

błękitneniebo.Nikogowzasięguwzroku.Suchatrawa,gorącywiatr…surowepięknoKolorado,które
uwielbiałem.

Mhm,ipiersiHannah…
Miałem ochotę zdjąć z niej stanik i uwolnić jej obfite, ponętne ciało. Ściskać jej tyłek i ssać sutki.

Zobaczyćjejcipkę,jejrozsuniętenogi…Cholera!Znówmusiałemodsunąćodniejwzrok.

–Wszystko…wporządku?–spytała.

background image

–Oczywiście.–Wbiłemwzrokwszlak.–Podziwiamkrajobrazy.
–Napewno?Wyglądasz,jakbyśchciałzamordowaćtekrajobrazy.
–Niemogęsięskupić.Toprzeztotempo.Jestemprzyzwyczajonydobiegania.
PrzezchwilęwyobraziłemsobiemnieiHannahwbiegu.Hannahbiegnąca.CyckiHannah…
Jasnacholera!
–Guzdramysię–mruknąłem.–Jestemgłodny…umieramzgłodu.–Przyspieszyłemtempo,ciągnącza

sobąbiednąHannah.Kiedystraciliśmyzwidokuwejścienaszlakistołypiknikowe,zszedłemztrasyi
ruszyłemwgóręwzgórz.Wreszciezatrzymałemsiępośródmłodychsosenirozejrzałemdookoła.

–Tutaj–oświadczyłem.
Rozłożyłakocizaczęłarozpakowywaćplecak.
Cudownie było znaleźć się w cieniu. Zdjąłem koszulkę i otarłem pot z twarzy i ramion. Po chwili

spojrzałemnaHannah.

Cholera.
Miałem nadzieję, że złapię ją na wpatrywaniu się w siebie, ale była skoncentrowana na

rozpakowywaniujedzenia.

–Moimplecomprzydałbysięolejekdoopalania–powiedziałemcicho.
Jedyniezerknęłanamnieipodałaopakowaniezolejkiem.Uśmiechnąłemsięiwziąłembuteleczkę.No

dobrze,jeślichcetakgrać…

– Dzięki. – Usiadłem na skraju koca. Niespiesznie zdjąłem buty i skarpetki. Skrzyżowałem nogi i

zacząłemsmarowaćramiona,karkiplecy,ażdokościkrzyżowej.Wygiąłemsiędoprzoduijęknąłemz
zadowoleniem,kiedyjednazkościwplecachlekkotrzasnęła.

–Myślałam,żeumieraszzgłodu–mruknęłaHannah,wpatrującsięgniewniewplecak.
– Zgadza się. Ślinka mi cieknie… – Przesunąłem wzrokiem po jej ciele. Uśmiechnąłem się i

pomachałembuteleczkązolejkiem.–Alebezpieczeństwonajważniejsze.

Położyłem się na plecach i wyprostowałem jedną nogę. Kiedy nacierałem klatę olejkiem, zerknąłem

kątemokanaHannah.Ha!Wyglądałanaspiętą…Pewnietaksamojakjanaszlaku,kiedypróbowałem
oderwaćodniejwzrok.

Jakietouczucie,ptaszyno?
Głośno wypuściłem powietrze, kiedy smarowałem mięśnie brzucha. Wzrok Hannah powędrował ku

moimdłoniom.Wsunąłemopuszkipalcówpodgumkębokserekipowoliprzesunąłempopasie,unosząc
biodra.

–Gotowe–mruknąłem.Usiadłemiposłałemjejleniwyuśmiech.
–Skończyłeśsiępieścić?–uśmiechnęłasięprzebiegle.
–Tymipowiedz.–Przysunąłemsiędoniej.–Wiem,żelubiszpatrzeć…
Rozszerzyłaoczyirozchyliławargi.
–Proszę.–Podawałamikanapkę.
Cholera.
Usiadłem obok niej, wpatrując się w góry i przeżuwając kleistą kanapkę z masłem orzechowym i

galaretką.Podałamicolę,poczymotworzyłaswojepiwo.

–Dziękizaspakowaniepuszki–powiedziała.

background image

Wreszciesiędomnieuśmiechnęła.
–Niemasprawy.Wśrodkuznajdzieszkawałekpomarańczy.
Zamrugałazezdziwieniaizanurkowaładoprzenośnejlodówkipomałypojemnik.Wiedziałem,żelubi

piwozdodatkiempomarańczy.Obserwowałem,jakwyciskasokdobutelkiiwrzucaskórkę.

Jejpoliczkiokryłysięrumieńcem.
–Pomyślałeśowszystkim–szepnęła.
–Wątpię–zaśmiałemsięiwziąłemkolejnykęs.Ciepływiatrowiewałwzgórze,chłodzącnas.Wraz

zesłabnącympożądaniemmyślałemjaśniej.

–Czyto…chleb,którykupiłeśdlaChrissy?
–Mhm.Równiedobrzemymożemygozjeść.
–Wciążmożemyjejgodać.
–Nie.–Pokręciłemgłową.–Toniepodlegadyskusji,Hannah.JeśliSethbędziejejpomagać,mynie

będziemy.

–Niezgadzamsięztym.
Hannahopuściłakanapkęispojrzałanamnie.Wziąłemgłębokiwdech.Wkońcutowłaśniechciałem

dziśzrobić.Porozmawiać.

– A ja nie zgadzam się, żeby Seth był częścią jej życia. Ona jest częścią twojego życia. Ty jesteś

częścią mojego. Jeśli on będzie częścią jej życia… – Odechciało mi się jeść. Rzuciłem resztę kanapki
wiewiórce. – Wtedy on będzie częścią naszego życia. Twojego. Nie pozwolę na to. – Hannah
wpatrywałasięwemniezniedowierzaniem.–Powiedzcoś.

–Prz…przepraszam,poprostudobrze…–Wsunęłaresztękanapkidoust.–Dobrzeporozmawiać.
Zmarszczyłemczołoiprzechyliłemgłowę.Przecieżwłaśnierozmawialiśmy?
– Chodzi o to, że… Chrissy jest częścią mojego życia – powiedziała. – Zawsze nią będzie. A teraz

mnie potrzebuje i nie sądzę, żeby naprawdę chciała dzielić życie z Sethem, ale nie zamierzam jej
kontrolować.Poprostujejpomogę.

–Mamcośdopowiedzeniawtejkwestii?
–Oczywiście,żetak,Matt.–Dotknęłamojegopoliczka.Jejdłońprzesunęłasiępoprawiezagojonej

ranie.–Niezrobięnicbezkonsultacjiztobą.

–Niechcęgowidzieć.–Napiąłemmięśnieszczęki.Złośćiwstydprzelałysięprzezemnie.–Dotknął

cię…

– Och, kochanie. – Hannah zwinnym ruchem usiadła na moim kolanie i objęła mnie. Zadrżałem… z

wściekłości. Pogładziła moje włosy i szyję i zaczęła słodko szeptać mi do ucha. – Już dobrze. Nigdy
więcej.Kochamcię.

Przytuliłemsięmocnodoniej.
Boże,poczułemostryból.Dobry,staryból.Bólprzeszłości.Możetonajgorszyrodzajbólu,ponieważ

nadchodzinieoczekiwanieiprzerywaszczęście.

– To moja wina, że pojawił się w twoim życiu. Jest moim bratem. Spotkałaś go na tym idiotycznym

nabożeństwie.Nigdyniepowinienem…

Dotknęłamoichwarg.
–Niegdybajmy–powiedziała.–Tojestnaszarzeczywistość,pamiętasz?

background image

Pocałowaliśmysiępowoliidelikatnie,aleodsunąłemsię,zanimzatraciłbymsiębezreszty.
– Co do zeszłego wieczoru. – Przysunąłem głowę Hannah pod swój podbródek. Łatwiej mi było

patrzećnagóryniżnanią.–Straciłempanowanienadsobą.Przepraszam.Powinienemcipowiedzieć,że
kupiłem jedzenie dla Chrissy i planowałem dać jej czek. Ptaszyno, nie jestem przyzwyczajony do…
wspólnegopodejmowaniadecyzji.Powiedziałemci,żemojepieniądzesątwojeiniezmieniłemzdania.
Dajmiczas.Wciążsiętegouczę.

Jejoddechnamojejszyiniepozwalałmisięskupić.
Jejdrobnedłoniewędrowałypomoimtorsie.
–Okej–powiedziała.
–Okej?Poszłopodejrzaniełatwo…
W myślach przejrzałem swoją listę rzeczy do naprawienia. Porozmawiać. Pieniądze: zrobione.

Chrissy:zrobione.Terapia:jasnacholera…

PodczasidealnejrozmowypowiedziałbymHannahowszystkim.
Pokazałbym jej moją Czarną Księgę Niecodziennych Pragnień. Omówilibyśmy sprawy, o których

dyskutowałem z Mikiem. Hannah byłaby otwarta, podekscytowana i odważna. A potem uprawialiśmy
namiętny,sadystycznyseksprzezcałąnoc.

Natomiastwrzeczywistości…
Radosny koc piknikowy nie wydawał się dobrym miejscem na rozmowy o bólu i wstydzie. Nastrój

Hannahzmieniłsiędiametralnie.Pocałowałamnie.Smakowałapiwemipomarańczą.

–Hannah,czy…–Zamilkłemiwstrzymałemoddech.
Usiadłanamnieokrakiemizaczęłamnieujeżdżać,pocierajączłączeniemswoichudomojegofiuta.
– Czy co? – Odchyliła głowę. Jej loki spłynęły jej po plecach. Instynktownie złapałem je, na co

jęknęła.

–Czy…chceszjeszczeoczymśporozmawiać?
Spojrzałemwdół,zafascynowanyruchemjejciała.
Mójfiutnatychmiaststanął.
–Innymrazem–szepnęła.
Otak.Innymrazem…
Warknąłem i położyłem ręce za sobą, pozwalając Hannah, żeby się mną zajęła. Znów poczułem

pożądanie. Zamknąłem oczy i poruszyłem biodrami, upewniając się, że poczuła moją twardość. Kiedy
Hannahuniosłasię,żebyzsunąćswojespodnieistringi,rozpiąłemspodnie,żebywyjąćfiuta.

Znów usadowiła się na mnie, chwytając moje ramiona dla równowagi. Kiedy ocierała się swoim

ciałemomoje,jejwargisromowerozprowadzałylepkiepożądanienamoimpenisie.Alenieosunęłasię
naniego.Przysunęłagodomojegobrzucha.Byłtwardyiwilgotnynakońcu.

–Jakmicholerniedobrze–syknąłem.
Usiłowałemprzesunąćbiodra,takżebymmógłwniąwejść,alenicztego.
–Wiem,żechcesztego–szepnęładomojegoucha.–Przezcałyranekwpatrywałeśsięwemnie…w

nie…

Otworzyłemoczy.
Hannahściągnęłazsiebiestaniksportowyikoszulkę.Jejpełneinagiepiersicudowniezwisały.

background image

– O tak, cholera, tak. – Wypełniły moje dłonie. Ścisnąłem je. Hannah zmieniła tempo. Przechyliła

miednicę,żebyjejłechtaczkapocierałamojegofiuta.Pragnąłemjej.Chciałembyćwniej.Chciałembyć
nagórzeijąwziąć.Aleto?Patrzenie,jaksięzadowalanamoimciele?Tobyłocholerniepodniecające.

–Ty…ty…–Przekręciłemjejtwardesutki.–Maszzamiar…
–Tak–wydyszała.Poruszałasięcorazszybciej.Zwinnymruchemustawiłamójtwardypenisiosunęła

sięnaniego.

–Okurwa!Kochanie.–Nagłydotykzabolał,alezkażdąchwiląbyłomicorazlepiej.Położyłemsięna

plecach.–Otak,ujeźdźmnie.

Hannah poruszyła się na mnie ze dwa razy i zaczęła drżeć. Poczułem jej orgazm. Chwyciłem ją za

biodra,chcąc,żebykontynuowała,alezeszłazemnieipołożyłasięzjękiem.

–Boże,dobrzemibyło.–Przesunęłarękąpomojejpiersi,pieszczącsutek.
–Hannah–warknąłem,sięgającposwojegofiuta.
–Nie,nie.–Odsunęłamojąrękęiwsunęłapenisadobokserek.Materiałocierałsięogłówkę.Byłem

wilgotny,napalonyigotowy.Usiadłem,wpatrującsięwabsurdalnynamiot,którypowstałwbokserkach.

–Ococi,dodiabła,chodzi?
Hannahseksowniewsunęłasięwstringiispodnie,anastępniewłożyłastanikikoszulkę.
– Chciałam cię ukarać – stwierdziła. Uklękła i zaczęła podciągać moje spodnie, chowając w nich

mojegotwardegofiuta.Jęknąłemisięgnąłemwjegokierunku.Niemamowy…

–Kochanie,proszę.–Skrzywiłemsię.–Toniejestzabawne.
Ponownie strząsnęła moją rękę, a kiedy chciałem rozpiąć rozporek, przycisnęła moje nadgarstki do

koca.

–Nie,Matt.–Wpatrywałasięwemniezpowagą.
– Kurwa! – Opadłem na plecy i leżałem, dysząc i płonąc z pożądania. Boże, chciałem ją zerżnąć.

Hannahtrzymałamojąrękę.Muskałakciukiemnadgarstek.

–Grzecznychłopiec…
–Ty…–Spiorunowałemjąwzrokiem.
–Wiem,żetoniejestzabawne.Dlamnieteżniebyło.Czułamsięzdezorientowanai…sięmęczyłam.

– Przygryzła dolną wargę. Położyła dłoń na moim kroczu. Nabrałem powietrza. – Ale byłam też
podniecona–mruknęła.

Warknąłem.Czyobecnasytuacjapodniecałamnie?Wpewiencholerniepokręconysposóbtak.
Zamknąłem oczy i zastanawiałem się nad sensem rzucenia się na Hannah. Z jednej strony teraz nie

bawiliśmy się w ten sposób, ale z drugiej nie mogła mnie powstrzymać od zwalenia konia… choć to
oznaczałobyporażkę.

– Jesteś piękny – szepnęła. Otworzyłem oczy i ścisnąłem jej rękę. Jej wzrok powędrował do

wybrzuszeniawmoichspodniach.

–Ciężkocisięoprzeć.Czytobieteżbyłociężkomisięoprzeć?
–Bardzo…ciężko.–Wzniosłemoczy,nacozachichotała.–Cii.Twójptasiśmiechminiepomaga.

Skończswojepiwo.

Odsunęłasięizaczęłapićpiwo.
–Potrzebujęchwili,żeby…–Wziąćsięwgarść.Dosłownie.–Rozluźnićsię.

background image

Ipochwili,któraciągnęłasięjakwieczność,sięrozluźniłem.Hannahobserwowałamnie.Jejpewność

siebieustąpiłanieśmiałości,kiedykończyłapiwoijadłagruszkę.Sokkapałjejzbrody.Uśmiechnąłem
się,nacoodwróciławzrok.Przynajmniejniejadłacholernegobanana.

Mójfiutsięwreszcieuspokoił.Cozaulga.AlewystarczyjedendotykHannah,jednojejspojrzenie,

żebywszystkozaczęłosięodpoczątku.

Włożyłemkoszulkęisięprzeciągnąłem.
Hannahzdobyłasięnauśmiech.Jejnieśmiałośćbyłaurocza.
–Wyglądasznaniezwyklezadowolonązsiebie–powiedziałem.
Wzruszyłaramionamiizajęłasiępakowaniemplecaka.
Pochyliłemsięipocałowałemjąwramię.Mhm,jejskóracudowniesmakowała…
–Wiesz,żemamzamiarodpłacićcizato.
Spojrzałanamniespoddługichrzęs.Znanyblaskrozlałsięnajejpoliczkach.
–Wiem–powiedziała.–Natoliczę.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

17.Hannah

W

poniedziałekranoposzłamdopracydumnaniczymbogini.

Wciążniemogłamuwierzyćwto,cozrobiłamMattowi–copozwoliłmizrobić!–izakażdymrazem,

kiedyprzypominałamsobiewściekłośćwjegooczach,przechodziłprzezemniedreszcztriumfu.

„Mamzamiarodpłacićcizato…”
Ależoczywiście,panieSky.Mamcośdlapananatęokazję.
Kiedyusiadłamprzybiurku,usłyszałamzdecydowanepukaniedodrzwi.
–Proszę–powiedziałam,choćPamjużweszładośrodka.
Zaniepokoiłamsię,kiedyzobaczyłamjejspojrzenie:zaciśnięteustaizłowieszczozłączonebrwi.
Pamela Wing zawsze będzie moją szefową, nawet jeśli zostałam jedną ze wspólniczek w agencji.

Możetodobrze.Odrobinakontroliniezaszkodzi.

WgłowiepojawiłsięnieproszonyobrazMattadzierżącegobicz.
Nieteraz!
–Cześć,Pam–pisnęłam.
–Hannah.–Skinęłairzuciłarękopisnamojebiurko.
Zerknęłamnastronętytułową.
DotknięcieŚwitu.Autor:MatthewR.SkyJr.,publikującypodpseudonimem:M.Pierce.
Noipodobrymnastroju…
Zatem Matt skończył swoją drugą powieść o nas. I wysłał ją do swojej agentki. I nic mi o tym nie

powiedział.

–Doskonale–mruknęłam.
– Nie byłabym tak optymistycznie nastawiona – powiedziała Pam. – Ale mamy, co mamy. Sądzę, że

Matt czerpie jakąś dziwną przyjemność z bycia obiektem drwin krytyków, którzy go podziwiali. Wiesz
może,kiedytocudomawyjść?

Obiekt drwin? Cudo? Zacisnęłam dłonie pod biurkiem. Wiedziałam, że Pam chciałaby, aby Matt

wróciłdoswoichliterackichkorzeni.Nieraztosugerowała,aleniemusiałabyćtakniemiła.Wkońcu
książkajestonas.Omnie.

Nagle uderzyła mnie okropna myśl. Czy Pam obwiniała mnie o zmianę, jaka zaszła w twórczości

Matta?Czytofaktyczniemojawina?Jejbestsellerowyautorliterackiejfikcji–najjaśniejszegoklejnotu
wjejkoronie–zmieniłsięwbestsellerowegoautoraerotyki.

Jegostylsięzmienił.Jegotematy.Jegoczytelnicy.
JedynymwspólnymmianownikiemdlakarieryMattaprzedspotkaniemmnieiponimbyłaniewątpliwa

popularność.

–Niemamkontrolinadjegotwórczością–powiedziałam,silącsięnazdecydowanygłos.–Nigdynie

wiem,oczymplanujepisać.Nierozmawiamyotym.Wzasadzienawetniewiedziałam,żetoskończył.–
SpojrzałamnaDotknięcieŚwitu.–Alepopieramkażdąjegodecyzję.

Spojrzałam na Pam może trochę zbyt wyzywająco. Ale chciałam jej powiedzieć, że też powinna

background image

popieraćkażdąjegodecyzję.

Pamprzechyliłagłowęiuśmiechnęłasięozięble.
–Czylipopieraszjegodecyzję,żebypowiedziećcałemuświatu,cotaknaprawdęsięstało,kiedyrok

temu„umarł”?

–Przecieżpowiedzieliśmy,cosięstało.
– Ale książka przedstawia trochę inną wersję. – Wskazała rękopis. – Choć nie mniej romantyczną.

Waszadwójkaplanujejegozniknięcie.Typrzyjeżdżaszwtajemnicydodomku,żebysięznimspotykać.
Alechybamaszrację.Będzieztegodoskonałahistoria.

Znieruchomiałamnakrześle.
O…cholera.Dlaczegowcześniejotymniepomyślałam?Wiedziałam,żeMattpiszeDotknięcieŚwitu,

wiedziałam, że planuje je opublikować, i wiedziałam, o czym ono jest. Przeczytałam część książki w
kwietniu,kiedychciałam„przypadkiem”wpaśćnaniegoprzyskrzyncenalisty.

W skrócie Dotknięcie Świtu opowiadało prawdziwą historię upozorowania śmierci Matta i mojego

udziału,iudziałuNate’ai…oBoże,tego,cosięstałozSethem…narkotyki…seks…

Zakręciłomisięwgłowie.Musiałamzłapaćsiębiurka.
Mattwciskałstandardowekłamstwoznanymmagazynomigazetom,noioczywiściewidzomDenver

Buzz.Oficjalniesamupozorowałswojąśmierć.Niktinnyotymniewiedział.Jawierzyłam,żenaprawdę
umarł,iopłakiwałamgotaksamojakbiedni,wykorzystanifani.

W tej wersji jawiłam się jako pozytywna bohaterka. Byłam dziewczyną, którą neurotyczny pisarz

pokochał tak bardzo, że wybaczyła mu jego niewyobrażalny czyn. Anielska Hannah, patronka miłości.
Nate sprawiał wrażenie równie bohaterskiego. Gdy Matt „zmartwychwstał”, szokując zniesmaczoną
opiniępubliczną,Natewydałkilkaoświadczeń,wktórychwspierałswojegomłodszegobrata.

Oczywiściewybaczyłammu.Opłakiwaniejegośmiercibyłookropne,aleto,żeżyje,jestprawdziwym

cudem.

JednakjeśliDotknięcieŚwituzostanieopublikowane…naszeoszustwowyjdzienajaw.
CiotkaiwujekMattadowiedząsię,żekłamałamimprostowoczy.Moirodzicesięotymdowiedzą.

Wszyscysiędowiedzą.Aozrozumieniuczytelnikówbędziemymoglipomarzyć.

Matt,pomyślałeśotym?
–Hannah?–powiedziałaPam.
SpojrzałamnaagentkęMatta,kolejnąosobę,którąokłamaliśmy.
Pocieszała mnie podczas nabożeństwa żałobnego, a potem zorganizowała wywiady i spotkania,

podczasktórychokłamywaliśmywszystkichdookoła.

Ateraz,kiedyznałajużprawdę,podkamiennymobliczemwidziałamjejcierpienie.
–To…tylkofikcja–wydusiłamzsiebie.
Pamostrosięzaśmiała.
–Niewątpię.Wkażdymrazieksiążkabędziesensacją.
Wpatrywałyśmy się w siebie bez słowa. Biedna Pam. Kobieta była dla mnie dobra i lojalna wobec

Matta.Zasługiwałanaprawdę.

Dooczunapłynęłymiłzyiodwróciłamwzrok.
–Zostawięcito,Hannah.Możeszsobiepoczytać,oiletegojeszczeniezrobiłaś.

background image

– Dz… dziękuję. – Dotknęłam leżącego przede mną wydruku. Pragnęłam go przeczytać. W kwietniu

jedynie przejrzałam książkę, ale wtedy nie była ukończona. Teraz mogę przeczytać o każdym
makabrycznymszczególe.

Pamposzławkierunkudrzwi.Pochwilistukotjejobcasówzamilkł.
– Przez sześć lat chroniłam jego tożsamość – mówiła ciszej, stojąc do mnie odwrócona plecami. –

Zachowywałamnajwięksześrodkiostrożnościiniewyjawiłamjegotajemnic,kiedypomogłobytomojej
ijegokarierze.–Powolipokręciłagłowąiobróciłatwarztak,żewidziałamjejprofil.–Aleonmaźle
poukładane w głowie. Naprawdę nie rozumiem, w jaki sposób cię w to wciągnął. – Milczałam.
Wiedziałam, że jeślibym się odezwała, zalałabym się łzami. Pam westchnęła. – No cóż, potrafi być
przekonujący.Ryzykozawodowe.

Zamknęłazasobądrzwi,ałzyprzesłoniłymiwidok.
Niemiałamprawabyćszczęśliwaprzezostatnietygodnie.
MojezaręczynyzMattemiromantycznamiłość,októrejopowiadaliśmyświatu,zostałyzbudowanena

kłamstwach. A on… łzy zaczęły kapać mi na rękopis, zostawiając ślady na papierze. On doskonale
wiedział,żekażdy,ktoprzeczytaDotknięcieŚwitu, potraktuje książkę jako prawdę. Do jasnej cholery,
niktnieuznajejzafikcję.PrzezniegowyszłamprzedPamnaidiotkę.

NapisałammuSMS.Niemiałamochotynawylewanieżalówprzeztelefon.
„Pam pokazała mi ukończone DŚ. Jestem WŚCIEKŁA na ciebie. Dzięki, że mnie o tym

poinformowałeś.Pamwiewszystko.NiemożeszopublikowaćDŚ”.

Mattnatychmiastodpisał.
„Pogadamy,kiedywróciszdodomu”.
Pogadamy,kiedywrócę?
Łzy znów zaczęły napływać do moich oczu. Dostałam czkawki i głośno wydmuchałam nos.

Wiedziałam,żePamsłyszymniezeswojegogabinetu,alenieprzejmowałamsiętym.Niektórzyznas,w
przeciwieństwiedopieprzonegoMattaSkyapiszącegojakopieprzonyM.Pierce,okazująuczucia.

ResztędniaspędziłamnaczytaniuDotknięciaŚwitu.Niewiem,dlaczegotorobiłam,aleniemogłam

się skupić na niczym innym. Mój nastrój wahał się od wściekłości, przez smutek, po strach. I
podniecenie.PieprzonyMatt,nawetjegoksiążkinamniedziałały.

Dopiątejochłonęłamnatyle,żebybezpieczniewrócićsamochodemdodomu.
Znalazłamgopalącegonabalkonie.
Podramieniemtrzymałamskropionyłzamirękopis.
KiedyMattnieodezwałsięsłowem,zaczęłamczytaćnagłos.
„Seth przyciągnął moją rękę do swojego fiuta. Opuszkami palców musnęłam po jego rozpalonej

skórze. Westchnął”. – Zero reakcji. Ominęłam kilka linijek. – „Zacisnęłam palce wokół jego fiuta.
Stwardniał pod wpływem mojego dotyku. Zaczęłam go pieścić. Mój wzrok wędrował między jego
penisematwarzą”.

Mattzerknąłprzezramię.
–Przecieżwłaśnietozaszło,prawda?
–Matt…–powiedziałamdrżącymgłosem.
–Mhm.–Obróciłsiędomnieplecami.–Zdałaśmidokładnąrelacjęztegowydarzenia.Wiedziałaś,

background image

żechciałemjepoznaćnapotrzebyksiążki.Tookrutneztwojejstronyczytaćmito.

–Okrutne?!Jajestemokrutna?!
– Kiedy dotknąłbym twojej siostry, Hannah? Nigdy. Jaka mieszanka narkotyków i alkoholu mogłaby

sprawić,żebymchciałsięzniązabawić?Żadna.Iniedlatego,żeniejestatrakcyjna–obróciłsięistanął
nade mną ze wściekłym spojrzeniem – ale dlatego, że jest twoją siostrą. To byłoby niewłaściwe.
Odrażające.Nigdybym…

–Zamknijsię!–pisnęłam.Całazadrżałam.–Zamknijsięalbocięuderzę,aniechcęcięuderzyć.
–Zróbto.Wolętoniżsłuchać,jakczytasz…
Popchnęłamgo.Nieporuszyłsię.
–Spróbujmocniej–warknął.
Położyłamdłonienajegotorsieigopopchnęłam.Samolubnysukinsyn!Ledwodrgnął.Uderzałamgo

pięściami,ałzynapływałydomoichoczu.

–Czasamicięnienawidzę!–wydyszałamzmęczona.
Chwycił moją szczękę w żelaznym uścisku i przysunął bliżej swojej twarzy. Zamarłam. Nie

wiedziałam,cosiędzieje.

Mattzbliżyłswojeustadomoich.Jegopapierosowyoddechdotknąłmoichwarg.
–Ajaczasaminienawidzęciebie–syknął–zato,cozrobiłaśznim…jemu…
Wstrzymałamoddech.Omiótłwzrokiemmojątwarzimniepuścił.Zachwiałamsię,cofając,ioparłam

sięobalkonowedrzwi.

Jasnacholera.
–Myślałam,żejużtosobiewyjaśniliśmy–szepnęłam.Łzaspłynęłazmojegopoliczka.
–Jateż.Aleprzyszłaśizaczęłaśmitoczytać.–Rzuciłokiemnarękopis.
–Ponieważplanujeszopublikowaćksiążkę.Jakmożeszbyćtakgłupi?
– Wiedziałaś, że planuję ją opublikować. Czego nie rozumiesz? Wiesz, że Dotknięcie Nocy jest

dostępneonline,prawda?Żewersjapapierowabędziewewrześniuwksięgarniachwcałymkraju?Oco
ci,kurwa,chodzi,Hannah?

– Ta książka jest inna, Matt. Chodzi mi o prawdę. – Uderzyłam dłonią o wydruk. – O pieprzoną

prawdę…oto,żepomagałamciupozorowaćśmierć,oNacie,o…

–Nieważne,czytoprawda.Książkabędziesprzedawanajakobeletrystyka.Aoilemiwiadomo,jeśli

książkanikogoniezniesławia,żadensądniemożecięścigaćza…

–Acojeślimoże?Dlaciebieokłamałampolicję!Złożyłam…fałszywezeznania.
–MamzadzwonićdoShapiroispytaćgo,czytwojeobawysąuzasadnione?
Matt wpatrywał się we mnie. Ja wpatrywałam się w niego. Nie chciałam, żeby Shapiro, prawnik

rodziny Sky, został włączony do kolejnej sprawy związanej ze mną i książką Matta. Sytuacja z
DotknięciemNocybyławystarczającoskomplikowana.

–Nodobra…nawetgdybyniechodziłookwestieprawne…cozresztą?
– Pozwól, że… – Potarł usta. – Pozwól, że spytam otwarcie. Chcesz, żebym… powstrzymał się od

publikacjiDotknięciaŚwitu…ponieważopisujeprawdę?

–Yyy…tak?
–Ha…–Przechyliłgłowęiposłałmipółuśmiech.–Niewiem,copowiedzieć.Przepraszam.Odp…–

background image

Wyjąłkolejnegopapierosazpaczki.Fuj,naprawdęmusirzucićpalenie.PewnieprzezmójSMS,którego
wysłałamzpracy,kopcijakoszalały,zamiastsięograniczać.–Odpowiedźbrzmi:nie.

Najegotwarzypojawiłsięspokój,niemalwyniosłość.Znówsięobrócił.
Stałamnabalkonie,woszołomieniuwpatrującsięwjegoplecy.
Odpowiedź… brzmi: nie?! Nie prosiłam go, żeby nie publikował książki. Zabraniałam mu tego. Nie

może do tego dojść. Cholera, po prostu nie może. Przez cały dzień w pracy zadręczałam się
potencjalnymi konsekwencjami opublikowania Dotknięcia Świtu. Prawnymi… towarzyskimi…
rodzinnymi… Czy Matt był całkowicie oderwany od rzeczywistości? Nie mówiąc już o cholernie
niezręczniejsytuacjizPam,wktórąmniewpakował.

Rzuciłamwniegorękopisem.
Obracającsię,kątemokazobaczyłamunoszącąsiękartkę.
–Hannah–warknął.RzuciłsięnaodlatującykuDenverwydruk.
Wróciłamdomieszkaniaizamknęłamsięwsypialni.
Dupekniechśpinakanapie.Znów.Cholera,potrzebujemywiększegomieszkania.
Odpaliłam laptop i usiadłam na łóżku, kipiąc ze złości. Spodziewałam się, że Matt ruszy za mną i

będziedobijałsiędodrzwi,leczwdomupanowałacisza.

Boże,jakionbywairytujący.Alenieżartowałam;publikacjaniepodlegaładyskusji.
Słuchałam głośnej muzyki (Eminem), zeskoczyłam z łóżka i chodziłam po sypialni. Wreszcie

otworzyłamGmailiwysłałamMattowie-mail.Oddychajgłęboko…

Temat:Ultimatum
Nadawca:HannahCatalano
Data:poniedziałek,30czerwca2014
Godzina:17:11

Matt,
Niewiem,jakmamterazztobąrozmawiać.Zachowujeszsięjakszaleniec.AbsolutnieNIEMOŻESZ

opublikować Dotknięcia Świtu. Twoja ciotka i tak mnie nienawidzi. Jak według ciebie wszyscy
zareagują, kiedy dowiedzą się, że pomogłam ci zaplanować i wprowadzić w życie upozorowanie
śmierci?

Czychcesz,żebyludziemnieznienawidzili?
I nie mów mi, że pomyślą, że to tylko fikcja, ponieważ to nieprawda. I nie WAŻ się porównywać

Dotknięcia Nocy do Dotknięcia Świtu. To dwie różne sprawy. Tutaj stawką jest moja reputacja i
reputacja Nate’a. Książka przestawia mnie jako narkomankę, która zabawiła się z twoim bratem. Jako
osobę, która pozwoliła ci zaryzykować życie. Musiałbyś być naprawdę bezduszny, żeby choć
POMYŚLEĆoopublikowaniuksiążki.

W każdym razie doskonale wiem, że nie mogę cię powstrzymać od zrobienia czegoś, czego chcesz.

Zawsze robisz to, co chcesz. Jesteś rozpieszczonym bachorem, wiesz o tym? Złoty chłopak o zielonych
oczach.Czasaminaprawdętrudnociękochać.

JeślizdecydujeszsięopublikowaćDotknięcieŚwitu,znajdzieszsięnarównipochyłej,żebywszystko

background image

spieprzyć,ajaskończęiopublikujęSWOJĄwersjęhistorii.Okozaoko.

Hannah

PSMiłegospanianakanapie.Najwyraźniejprzydałbysięnamwiększydom.
PPSRzućpalenie.Tomójnowywarunek.
Załącznik:BEZTYTUŁU.doc

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

18.Matt

U

siadłem w gabinecie, czytając pierwszy rozdział historii Hannah. Jej historii, jak to powiedziała.

Uśmiechnąłemsięipokręciłemgłową.

Hm, moja ptaszyna ma własną wersję wydarzeń… Urocze. Czy powinienem czuć się zagrożony?

Biednadziewczynaniemażadnychargumentów.

Napisałazaledwiejedenrozdziałswojejhistorii.OpisywałnaszwystępwDenverBuzz,jejniepokój

związanyzpropozycjąślubuinasząkłótnię,kiedynakryłamnienaszukaniudomu.

Przejrzałem tekst, wspominając wydarzenia z przeszłości, aż doszedłem do słów, które mnie

zaskoczyły.Uśmiechnatychmiastzniknąłzmoichust.

„Mojapotrzebabyciamatką”,napisałaHannah,„byłarównazeru”.
–Cododiabła?–mruknąłem.Spojrzałemnawcześniejszezdaniaizacząłemjedokładniejczytać.
Jasnacholera.Mattchciałmiećdzieci?
Jeszczerazprzeczytałemrozdział.Ijeszczejeden.Chciałemdowiedziećsięwięcej,alenicwięcejnie

było.

Kliknąłem w jej pliku i wstawiłem podział strony. Z mętlikiem w głowie wpatrywałem się w pustą

stronę.Pochwilinajejśrodkunapisałem„Rozdział2,Matt”izacząłempisać.

„NabiurkuMike’astałozdjęciejegorodziny…”
Trzygodzinypóźniejskończyłemswójrozdział.Poprawiłemgoiodpowiedziałemnae-mailHannah.

Temat:Warunki,ultimatum,lwy,tygrysy,niedźwiedzie…icojeszcze?
Nadawca:MatthewR.SkyJr.
Data:poniedziałek,30czerwca2014
Godzina:21:10

Kochanaptaszyno,
„Piszdo mnie”. Czyto nie byłjeden z twoich warunków?Chyba tak. Ijeszcze „weźmy ślub”, „zero

kłamstw”i„chodźdoterapeuty”.

Mamzamiarspełnićtewszystkieżądania.Dodałemdonich„rzucićpalenie”.Staramsię.Wieszto…
Kiedy skończysz swoją historię (kiedy razem ją skończymy?), zrozumiesz ból tworzenia książki.

Zrozumiesz, co czuję w związku z Dotknięciem Świtu. Nie chcę go opublikować, żeby cię zranić. W
zasadzienierozumiem,skąduciebietakiepodejście.

Od pewnego czasu wiedziałaś, że chcę je wydać. Czy dopiero teraz olśniło cię, jakie będą

konsekwencje?

WkażdymraziezorganizujęspotkaniezPamiwetrójkęwszystkoomówimy.Cootymsądzisz?
Kochamcię,
Twojanocnasowa,dyplomowanyrozpieszczonybachorizłotychłopak
PSOczywiście,żepotrzebujemywiększegodomu.Mówiłemci…

background image

Załącznik:BRAKNAZWY.doc

Kursorunosiłsięnadprzyciskiem„Wyślij”.
W drugim rozdziale, moim uzupełnieniu historii Hannah, o który nie prosiła, opisałem spotkanie z

Mikiem,podczasktóregodałmiCzarnąKsięgęNiecodziennychPragnień.

RozdziałzakończyłemsłowemEKSHIBICJONIZM.
Możetaopowieśćbędzienajłatwiejszymsposobem,żebypowiedziećHannahowszystkim.
Zerknąłemnazegarek.Podziewiątej.Możejeszczenieśpi.
–Pieprzyćto.
Nacisnąłem„Wyślij”,odsunąłemsięodbiurkaizniezadowoleniemspojrzałemnaUlicę w Wenecji.

Obrazniedawałmispokoju.Wyjąłemmałestrzałkizszufladyizacząłemrzucaćwtarczęzawieszonąna
ścianie.Jednatrafiłamiędzypodwójneokręgi,kolejnapozanie.

Zazwyczajmiałemlepszegocela.
Dziśniemogłemsięskupić.
BrakdziecizHannah.Brakrodziny.
Zwyczajnieniebyłemgotowynatęrozmowę,niemówiącoakceptacjijejdecyzji,więcpostanowiłem

zignorowaćtękwestię.

Czekałemdziesięćminutwgabinecie,spodziewającsiępukaniadodrzwi.Nieprzyszła.Wyszedłem

nakorytarz.Przystanąłemprzysypialniizacząłemnasłuchiwać.Spoddrzwiniedochodziłoświatło.W
pokojupanowałacisza.

Ogarnęła mnie niecierpliwość. Wcisnąłem kartę kredytową między drzwi a framugę. Zamek kliknął.

Drzwisięotworzyłynaoścież.

Hannah siedziała w ciemności na łóżku z MacBookiem przed sobą. Ekran delikatnie oświetlał jej

twarz.

Niezdziwiłasię,alespojrzałanamnieuważnie.
Usiłowałemodczytaćjejspojrzenie.
Cisza.
Sytuacjapatowa.
–Przyszedłempośpiwór–skłamałem.–Kanapajestzakrótka.
–Dobrze.
– I przestań zamykać drzwi na klucz. – Podszedłem do szafy i zapaliłem światło. Może jeszcze nie

przeczytałamojegoe-maila.Możeprzeczytałaizastanawiałasię,jakodemnieuciec.Wziąłemśpiwóri
powoli zacząłem go ściskać niczym kulkę antystresową. Jak mógłbym przedłużyć swoją obecność w
sypialni? Przesunąłem kilka pudeł na buty, szukając… sam nie wiem czego. Latarki. Słów, które
pomogłyby mi pogodzić się z nią. Pod pudłem z zimowymi ubraniami Hannah znalazłem duże, płaskie
opakowanie przewiązane czarną wstążką. Na małej karteczce dołączonej do pudełka napisane było:
„Matt”.

Wyciągnąłemopakowaniezszafy.
–Coto?–Potrzasnąłempudełkiem.
Nieoczekiwanie Hannah zeskoczyła z łóżka i chwyciła pudełko. Ścisnąłem mocniej róg opakowania,

background image

główniepoto,żebyutrzymaćjąbliskosiebie.Przezchwilękażdeznasciągnęłowswojąstronę.Jasię
szerokouśmiechałem,arozdrażnionaHannahszarpałapudłozcałejsiły.

–Jesteśdziśzadziorna–zaśmiałemsię.
Wyjąłempudełkozjejrąkipodniosłemdosufitu.Uniosłembrew.Nawetniechciałaspróbowaćgo

dosięgnąć.Szkoda…byłobytourocze.

–Toprezent.Aleniechcęcigojeszczedać.Oddajmito.
–Poprośładnie,aoddam–uśmiechnąłemsię.
–Matt…–Zjejgłosuemanowałagroźba.
–Wtakimraziedajsięprzytulićiniebędępytałopudełko.Ijeoddam.
Spojrzałaniezadowolona,aleskinęła.Rzuciłempudłonanaszełóżko.Cośwemniepękło.Upuściłem

śpiwóriprzyciągnąłemjąwramiona.

Hannahmiałanasobiemiękkieszortyibluzkę.Miodowyzapachunosiłsięzjejwłosów.Zatopiłem

noswjejlokachiwestchnąłem.Zacząłemwędrowaćrękamipojejciele.

–Niekażmispaćwsalonie.Tęsknięzatobą…
Wcisnąłemjejszortymiędzynogiiobjąłempośladki.Zadrżała,jednąrękęoparłanamoimbiodrze.
Gdybyśmytylkomogliporozmawiać,naprawiłbymwszystko.Hannahniechciałamoichdzieci.Tobył

problem.Rozwiązałbymgo.IbyławściekłaoDotknięcieŚwitu.Toteżbymrozwiązał.

–Hannah…
–Wyjdź–odpowiedziała.

Obudziłmnietrzaskwyjściowychdrzwi.
–Ptaszyno–mruknąłem.Chciałemusiąść,aletkwiłemwśpiworze.–Jasnacholera.
Ramionamniebolały.Plecymiałemsztywne.
Wygramoliłemsięześpiworaipoczłapałemdokuchni.
Hannah wymknęła się do pracy, nie budząc mnie. Pewnie nawet nie zjadła śniadania. Zmarszczyłem

czoło,wpatrującsięwdrzwi.

Chybapokłóciliśmysięnapoważnie?
Wczoraj mnie zdenerwowała, a ja ją. Potem wpadłem do sypialni na pojednawczy seks (a

przynajmniejrozmowę),aonaznówmniewyrzuciła.

Kiedyostatnirazsiępieprzyliśmy?
NapisałemSMS„Potrzebujęseksu”iskasowałemgo.Głupibyłem.
–Dorośnij,docholery–mruknąłem.Mimotojakiśokropnygłoswmojejgłowieostrzegałmnie,żepo

ślubie dopiero się zacznie. Ciche dni, podchody. Wcześniej Hannah nie wyrzucała mnie z sypialni. A
teraz,gdymajużpierścioneknapalcu,zrobiłatodwarazy.Jaoczywiściebyłemposłusznyjakpiesek.
Codalej?

Jutroobudzęsięiokażesię,żejestemjednymztychkolesi,którymżonarobilaskęrazdorokuzokazji

urodzin.

Wzdrygnąłemsię.
Poranna kawa nie miała smaku. Zrezygnowałem z biegania i zacząłem krążyć po mieszkaniu w

background image

poszukiwaniuwiadomościodHannah,alenapróżno.Ukryłaprezentiposłałanaszełóżko.Wróciłemdo
gabinetu, żeby sprawdzić pocztę. Mój nastrój poprawił się, kiedy zobaczyłem nową wiadomość od
Hannah.

Temat:Kampingwsalonie
Nadawca:HannahCatalano
Data:wtorek,1lipca2014
Godzina:6:50

KochanyMatcie,
Przepraszam, że wczoraj wyrzuciłam cię z sypialni. Potrzebowałam czasu… żeby pomyśleć.

Ekshibicjonizm?Mamwielepytań.Chcęwiedziećwięcej.Niebojęsię;jestemciekawa.Naprawdęmasz
dziennik?

Przepraszam także, że wściekłam się o Dotknięcie Świtu. Musisz zrozumieć, że wysyłając powieść

Pam bez poinformowania mnie o tym, postawiłeś mnie w niezręcznej sytuacji. (Tak, jestem otwarta na
spotkanieznią.Jasiętymzajmę.)

Załączam rozdział 3. Oskarżyłam cię o kradzież mojej historii, ale przecież to zawsze była nasza

historia.Niechbędziejaknajlepsza.Tyniąjesteś,Matt.

Kocham,
Władczaptaszyna

PSJestemgotowakupićdom,jaktylkotybędzieszgotowy.
PPSWyśliznęłamsięzsypialni,żebypocałowaćcięnadobranoc.Spałeśjakzabity.
Załączniki(2):BRAKNAZWY.doc
TYGRYS.JPG

Otworzyłemzdjęciezzałącznika.
Przedstawiało mnie śpiącego na podłodze salonu. Połowa ciała wystawała ze śpiwora. Moje nagie

ramionaiplecyleżałynadywanie.Tygrys?Odpisałemnajeje-mailbezczytaniarozdziału.

Temat:Ryk
Nadawca:MatthewR.Sky,Jr.
Data:wtorek,1lipca2014
Godzina:8:39

Tygrys,mówisz?
Radosnegolipca,kochanie.MaszcośprzeciwkopowtórcezzeszłorocznegoŚwiętaNiepodległości?

Mammiłewspomnienia…iniemówięofajerwerkach.

Niemogęsiędoczekać,żebyprzeczytaćtwójrozdział.Stęskniłemsięzawspólnympisaniem.

background image

Matt
PSPoszukamagentanieruchomości.
PPSPotrzebujęseksu.

Napisałemtrzeciepostscriptum:

Przyokazjibrakdziecinieodwołujezaręczyn,aleczyjesteśpewna?

Kursormigotałstałymtempem.Prychnąłem.
Nieodwołujezaręczyn?Kogooszukiwałem?
Sama myśl, że Hannah nie chce rodziny, przeszywała mnie bólem. Wykasowałem ostatnie

postscriptum, wysłałem e-mail, a potem otworzyłem w Wordzie plik Hannah. Rozdział 3. Ciekawe, o
czymtymrazemnapisze.Pragnąłempoznaćjejmyśli.

Rozdziałzaczynałsięod…jejprzerwynalunch?!
Tamtego dnia spotkała nieznajomą… siedziała z nią przy jednym stoliku w śródziemnomorskiej

restauracyjce.

Napiąłemmięśnie.
Hannah opisała nieznajomą jako ładną, drobną kobietę z jasnobrązowymi włosami… prostymi,

zadbanymiwłosamidoramion…owysportowanejsylwetce.

Niemusiałemczytaćdalej,choćtozrobiłem.Kobietatwierdziła,żejejprzyjaciółkakiedyśsięzemną

umawiała.Rzuciłaniepokojącąuwagę.„Naprawdękręcągotedziwnerzeczy?”

Gdy skończyłem czytać, pozwoliłem, żeby przelały się przeze mnie: złość, paranoja, lekkie

rozbawienieipodziw.Iinneuczucia.Mroczniejsze.

Iletajemnicmieliśmyprzedsobą?
Wyszedłemzkomórkąnabalkoniwypaliłempółpapierosa.
Wybrałemnumer,któryznałemnapamięć.
–Matt!–Odebrała,wstrzymującoddech.
–Bethany–powiedziałem.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

19.Hannah

M

ójcelnadzisiaj:nieobgryźćwszystkichpaznokci,czekającnaodpowiedźMatta.

Pozatym:byćwzględnieproduktywnawpracy.
Dochodziłapierwszapopołudniu.Mattmógłprzeczytaćmójrozdziałzdziesięćrazyiwciążsięnie

odzywał.Cholera.

Nastawiłambudziknapiątąrano,żebypopracowaćnadrozdziałem3.Mattnaprawdęzaskoczyłmnie

wrozdziale2:ekshibicjonizm,istnieniedziennikaterapeutycznego.Opisujewnimrzeczy,którychonim
nie wiedziałam. Postanowiłam wziąć z niego przykład i też go zaskoczyć: Katie, nieznajoma, która
podsuwa niepokojące podejrzenia o Matcie. Podejrzenia, które wydają się coraz bardziej
prawdopodobne…

Rozmasowałamtwarz.Czysięprzestraszył?CzyznałKatie?Możebyłnamniezły?Icozwyznaniami

zrozdziału1,wktórymnapisałam,żenigdyniechciałambyćmatką?Mattnieodniósłsiętotejkwestii.
Jegoe-mailebyłylekkieizabawne.

Czytęskniłzamną?
WysłałammuSMS.
„Wszystkowporządku?Martwięsię.Cosądziszorozdziale?”
Zeroodpowiedzi.
RuszyłamwkierunkugabinetuPam,symboliczniepukającweframugę.
–Hannah.–Spojrzałanamnieznadkomputera.
–ChcemyzMattemprzedyskutowaćztobąkwestięzwiązanązDotknięciemŚwitu.Czy…
–Jużdzwoniłwtejsprawie.My…
–Dzwonił?!–Spojrzałamgniewnie.CholernyMatt!
–Notak.–Pamznówwpatrywałasięwkomputer.–Chciał,żebympoleciłamuagentanieruchomości.

Znamkilkudobrych.Ospotkaniuwspomniałmimochodem.Umówiliśmysięnaczwartekrano.

–Doskonale…otymwłaśniechciałamporozmawiać.–Powlekłamsiędoswojegobiurka.
Cudownie. Matt był zbyt… zajęty? zły?… żeby napisać mi SMS czy e-mail, ale znalazł czas, żeby

spokojnieporozmawiaćzPamoagentachnieruchomościiustalićspotkanie.Znówprzezniegowyszłam
naidiotkę.

Ztrudemdoczekałamkońcapracy,apotemszybkowróciłamdomieszkania.
Mattsiedziałnakanapieioglądałfutbol.Wyłączyłtelewizor,jaktylkozamknęłamzasobądrzwi,ale

sięnieporuszył.Wpatrywałamsięjegokark.

Dlaczegonagleogarnąłmniestrach?
–Cześć–szepnęłamiobeszłamkanapę.
Zerknąłnamójstrój:bladoróżowąbluzkę,którąwłożyłamwbeżowąspódnicęzbaskiną,orazszpilki

zwyciętymipalcami.

–Tęskniłemzatobąrano.
–Notak…wymknęłamsię…

background image

–Zauważyłem.
–Przepraszam.–Potarłamkark.–Miałamdużonagłowie.
–Niewątpię.–Zmarszczyłczołoipołożyłdłonienakolanach,wpatrującsięwpodłogę.Naglewstałi

zniknąłwkorytarzu,bypojawićsięchwilępóźniejzczarnymzeszytemnaspirali.Czytotenzeszyt?

–Pytałaś,czynaprawdęmamdziennik–powiedział.–DlaMike’a.Tak,mam.
–Och…–Wpatrywałamsięwzeszyt.
Mattpodszedłdomniebliżej,ażpraktycznienamniesięzatrzymał.Tabliskośćbyłacudowna.Jego

zapach,jegociało,jegopłonącywzrok…kompletniewytrąciłymniezrównowagi.

–Proszę–powiedział,podającmizeszyt.
Chwyciłamzaróg.Niechciałgopuścić.Cholerka,brzmiałoznajomo.Wczorajprzezdobrepięćminut

siłowaliśmysięzpudełkiem,któreskrywałobicz.

Wtedybyłamwściekła,aonbezczelny,aledziś?Mattniespuszczałzemniewzroku,jegospojrzenie

wyrażałojednocześniezarównopożądanie,jakibezbronność.

–Śmiało–szepnął.Puściłzeszyt,ajawpadłamznimnaścianę.–Przeczytaj.
–Teraz?–Przełknęłamślinę.–Trochę…mnieonieśmielasz.
–Tak.–Przycisnąłmojeramiędościanyiobjąłpoliczekchłodnądłonią.Mojatwarzmusiałapłonąć.

–Przeczytajgoterazzemnąalbonieczytajwogóle.

–Okej.Pozwól,że…–Zrzuciłamtorebkęzramienia.Zgłośnymhukiemwylądowałanapodłodze.
–Pociszsię,ptaszyno.–Skarciłmnieswoimpożądliwymwzrokiem.
O… Boże. Mój niepokój zawsze podniecał i denerwował Matta. Do diabła, mój niepokój zawsze

działałnamniepodobnie.

–Jest…gorąco.–Mojapierśunosiłasięiopadała,kiedyusiłowałamuspokoićbicieserca.
–Lepiej?–Jednąrękąrozpiąłtrzygórneguzikimojejbluzki.Chłodnepowietrzeowiałomojeciało,a

palceMattawsunęłysięwrowekmiędzymoimipiersiami.

–Matt.–Wstrzymałamoddech.
–Czytaj–powiedział–zanimzmienięzdanie.
SłodkiJezu…Otworzyłamdziennik.Mojetętnobiłowwariackimtempie,amyślilatałyjakoszalałe.

Pierwszywpis:ekshibicjonizm.Mattprzygryzłmiseczkęstanika,nacozadrżałam.Zaczęłamprzeglądać
tekst.

Potężnepożądaniepulsowałomiędzymoiminogami.
Chcęjąpieprzyćnaoczachinnych…Chcępokazaćjąniczymswojąwłasność…
Szokidziwnarozkoszkazałymizacisnąćuda.
Chcęprzeobrazićnaszeintymnechwilewspektakl…potrzebujętego.Dlaczego?
Przewróciłam kartkę. Matt wsunął rękę między moje zaciśnięte nogi. Jęknęłam, kiedy dotknął moich

stringów.Byłymokre.

Wiedziałam,żeMattjestperwersyjny,aleniemiałampojęciajakbardzo.
UwielbiampatrzećnaHannah,kiedyczerwienieje.Chcęzobaczyćjąuwiązanąnasmyczy.
Ból.Przyjemność.Wstyd.Chcęwyładowaćzłośćnajejboskimciele…
Wciążjejpragnę.
–Wciążmniepragniesz–wydyszałam,wyginającciałowłuk.Wypuściłamzeszytzrąk.

background image

–Tak–syknął.
Znałamdouczucie.Kiedysięniekłóciliśmy,aczasamitakżepodczaskłótni,pożądałamjegociała.Na

jego widok, bez względu na to, czy miał na sobie ręcznik, ubrania sportowe, czy dżinsy i koszulkę,
zaczynałomniemrowićwpodbrzuszu.Awidokjegonagiegociała?Jęknęłamnasamąmyśl.

– Cholernie mnie podniecasz – powiedział. Przycisnął moje ciało do ściany, a jego naprężony fiut

musnąłmójbrzuch.

– Matt, ja… – Odsunęłam się od niego. Cholera, chciałam znów znaleźć się między jego twardym

ciałemaścianą.–Zaraz…wrócę.Chcęcicośpokazać.

Zsunęłam buty i pomknęłam do sypialni. Bądź odważna. Bądź śmiała. Potem zastanowię się nad

perwersjąMattaitym,jakbardzomniepociągała.Ateraz(zszafywyjęłamczarnepudełko)chciałam,
żebyzobaczył,żechcęspróbowaćnowychrzeczyito,jakbardzomuufam…

Kiedywróciłamdosalonu,Mattniemiałnasobiekoszuli.Omalsiępotknęłamnajegowidok.Jego

luźnebiałespodniesportowezjeżdżałyzopalonejskóry.Jegopodnieceniebyło…widoczne.

IwreszcieMattnieroześmiałsię,kiedynakryłmnienawpatrywaniusięwsiebie.
Chce, żebym patrzyła, przypomniałam sobie. Nabrałam powietrza i ignorując zażenowanie,

wpatrywałamsięwniego.Tomójprzyszłymąż.Mogępodziwiaćjego…ciało.Acotozaciało…

– Znowu to – powiedział, biorąc ode mnie pudełko. Z niecierpliwością zdjął wstążkę i podniósł

wieczko.Naaksamitnymmaterialeukazałsięzwiniętybicz.Mattprzechyliłgłowęizerknąłnamnie.–
Jesteśblada.

–I?–Wzruszyłamramionami.
Chwyciłbicz,upuszczającpudełko.Drugąrękąuniósłmójpodbródek.Mojeoczysięrozszerzyły,aw

ustachmizaschło.

–Poprostustwierdzamfakt,ptaszyno.
Przesunął zwiniętym biczem wzdłuż mojego gardła. Przełknęłam ślinę. Wsunął go między piersi,

wpatrywał się we mnie przez chwilę, a następnie odpiął kolejny guzik, odkrywając mój koronkowy
stanik.

Pieściłbiczemmojenabrzmiałepiersi.Sznurbył…nieprzyjemnyiostrywdotyku.
Zadrżałam.
Mattnaglesięodsunął.Rozwinąłbicziobserwował,jakjegokońcówkadotykapodłogi.
–Niemamzielonegopojęcia–powiedział–dlaczego…mitodajesz.
Jegozmrużoneoczyspoczęłynamnie.
Przez cholerną Katie! Jednak nie mogłam tego powiedzieć. Jeszcze nie. Zepsułabym chwilę. Bo ta

chwilabyławyjątkowa,prawda?Zeszyt…bicz…

Niewiedziałam,copowiedzieć.
– Chyba że tego właśnie pragniesz. – Powoli przesunął dłonią po biczu. Skupiłam się na długich

palcach i silnych rękach, które sprawnie poruszały się po splecionym sznurze. – Chodź. – Ruszył w
kierunkugabinetu.Wułamkusekundyposzłamzanim,wpatrującsięwjegoplecyi…tyłek.

Jasnacholera,podnieciłmnie,oczympewniewiedział.
–Mojaciotkaiwujekprzezkilkalatmielistajnię.Hodowalikoniefryzyjskie.Znasztęrasę?–Wszedł

dogabinetuistanąłwpobliżudrzwi.

background image

–Nie–odpowiedziałamcichymgłosem.
– Mhm. Nieważne. Ciotka Ella zapisała nas na lekcje jeździectwa. Była naprawdę zdeterminowana,

żeby wychować nas na ludzi renesansu… – Wędrował pytającym wzrokiem się po suficie, ścianie i
podłodze. Co do cholery robił? – W stodole zawsze wisiały bicze. Kiedyś z Sethem zakradaliśmy się
tam,żebyjewypróbować.

Sprawdziłwagębicza,przesuwającnimpopodłodze.
–Jednazmoichbyłychlubiłatakierzeczy–dodał.–Bicze,niekonie.
–Bethany?–szepnęłam.
–Nie,zniąniebawiłemsięwtensposób.–Obserwowałmnieuważnie.–Nieto,żebyniechciała.

Kiedyśpopełniłembłąd,opowiadającjej,corobiłemzinnymipartnerkami.Nalegałanato,niedawała
mispokoju,aleniechciałemtegoznią.

– Dlaczego… dlaczego nie chciałeś? – Nie potrafiłam ukryć zaskoczenia. To Bethany nalegała na

perwersyjny seks? Katie albo kłamała, albo miała złe informacje. Panika zmieniła się w zażenowanie.
Cholera. Teraz ja nalegałam na perwersyjny seks, dając Mattowi bicz, a wszystko z powodu głupiej
uwagiodnieznajomej.

Hannah,tyidiotko!
PrzecieżMattniewspominałwswoimczarnymzeszycieobiczu.
Cholera,cholera,cholera.Więzy,tak.Szpicruty,tak.Zatyczki,ból,kara,wstyd.Aleniebicze.
–Chcętegoztobą–powiedział.
Szczękamiopadła.
Zanimzdołałamcokolwiekwydusićzsiebie…popchnąłmniewkierunkukorytarza.
–Stańtam.–Uśmiechnąłsiędomniejakmałychłopiec.–Patrznastrzałki.
Strzałki? Chwilę mi zajęło, zanim zrozumiałam słowa Matta. Tarcza do gry w strzałki. W jego

gabinecie.Spojrzałamnanią.Dwiestrzałkiwystawałyztarczy.

Mattsięzamachnął.Gdybiczznalazłsięwpowietrzu,głośnydźwiękrozniósłsiępopomieszczeniu.

Krzyknęłamipodskoczyłam.Kiedyotworzyłamoczy,Mattwpatrywałsięwemnie.

– Nie widziałaś – rzucił. Wskazał na podłogę. Jedna ze strzałek leżała na drewnianym panelu. –

Odgłosjestgorszyniżdotyk.Aprzynajmniejtaksłyszałem.–Ponownie,cierpliwieuniósłbicz.–Zakryj
uszyipatrz–powiedział.

Zrobiłam,cokazał.
Zawsze wyobrażałam sobie, że uderzenie biczem jest szybkie, niedbałe i brutalne, ale skórzany szur

stanowił eleganckie przedłużenie ręki Matta. Uformował helisę w powietrzu, przemknął i uderzył w
strzałkę wystającą z tarczy. Matt uśmiechnął się do mnie. Odkryłam uszy i szeroko się do niego
uśmiechnęłam.Boże,tobyłotaksłodkieitak…

Uniósłbrew.
–Wporządku?
–Tak.–Podwinęłampalcestóp.–Wyglądasznaprawdępodniecającozbiczemwręku.
– Naprawdę? – Jego cień padł na mnie. Odrobina przerażenia w rozkoszy. Miałam ochotę uciec, co

pewniebymusięspodobało.–Ufaszmi?

Skinęłam.

background image

Wziąłmniezarękęizaprowadziłdosalonu.
–Niezdejmujspódnicy.–Mattustawiłmnieprzyścianie.Podniósłmojewłosyipocałowałwkark.–

Rozepnijjątylko,takżebyśmogławsunąćrękęibawićsięswojąłechtaczką.

Zrobiłam, co powiedział, choć z pewnym wahaniem. Pożądanie zmieszane ze strachem spowolniło

komendywysyłaneprzezmójumysłdorąk.

Dobrzezrobiłaś.Odgłosjestgorszyniżdotyk.Aprzynajmniejtaksłyszałem.SłowaMattaniedokońca

mnieuspokoiły.Zerknęłamprzezramię.

– Czyli… – Wsunęłam rękę pod spódnicę, w stringi, i zadrżałam. – Czyli nigdy nie… oberwałeś

biczem?

Przysunąłsiędomoichplecówityłka.Poczułamjegonaprężonypenis.
– Każdy, kto potrafi zrzucić strzałkę z tarczy – jego szept rozpalił mnie – zranił się wielokrotnie w

trakcieprób.Praktykaczynimistrza,ptaszyno.

Wyobraziłam sobie młodszego Matta stojącego na polu i strzelającego z bicza. Jasna cholera, umiał

jeździć na koniu? Ta nowa informacja w połączeniu z perwersyjnym dziennikiem niezwykle mnie
podnieciła.Jęknęłam,kiedyprzesunęłampalcempołechtaczce.

– Grzeczna dziewczynka. Nie przestawaj. – Spiął ciało, jakby chciał się odsunąć, ale objął mój

policzekiwestchnąłprzywargach.–Hannah,czujesz,jaktwardyjestemdziękitobie?

Objęłamwargamijegopaleciskinęłam,ssącgodelikatnie.
– Cholera – jęknął. Och, jak uwielbiałam ten dźwięk. Matt się odsunął. Zamknęłam oczy. Ogarnęło

mnie lekkie zdenerwowanie. – Powiedz, kiedy mam przestać – powiedział. Jego głos się zmienił.
Beztroskę zastąpiło opanowanie. Strach kazał mi mieć zamknięte oczy, ale tęskniłam za widokiem jego
podnieconegociałatrzymającegoczarnybicz.

Oczamiwyobraźniwidziałam,jakjestpiękny.
Trzask!
Krzyknęłam, bardziej z zaskoczenia niż bólu. Stopniowo zaczęłam odczuwać kłucie na pośladkach,

stępionemateriałemspódnicy.

–Ach–wydyszałam.Pożądanieipodniecanieprzelałosięprzezemnie.
Naprawdę to robiliśmy. Matt chłostał mnie i nie miało to nic wspólnego z makabrycznymi

wyobrażeniamiokrzykachiczerwonychśladachnaskórze.

Nie,tobyło…podniecające.
Wsunęłamdrugąrękępodspódnicęizaczęłamwkładaćwsiebiepalec.
Matt jęknął w uznaniu. Zakołysałam tyłkiem w jego kierunku, mówiąc mu, że chcę więcej. Kolejny

głośnydźwięk,apotemból.

Grzmot i błyskawica. Błyskawica i grzmot. Wstrzymałam oddech. Wilgotne pożądanie zaczęło się

sączyćnamojepalce.

Jeszczejedentrzask,leczbezbólu.
–Droczyszsię–wydyszałam.
–Pragniesztego–mruknął.
Wodpowiedzizsunęłamspódnicę.Opadławokółmoichkostek.
Matt się nie wahał. Bicz trzasnął. Przesuwałam ręką po łechtaczce, rozkoszując się płonącym

background image

doznaniemnapośladkach.

Brutalnanamiętność,októrejpisałMattwswoimdzienniku.
O,tak,zcałychsiłbyłamzatym.
Mojenogizadrżałyistarałamsięzachowaćrównowagę.
–Zarazdojdę–wydyszałam.
Usłyszałam,jakbiczznówuderzyłopodłogę.
–Niebezemnie.–Zwinnymruchempodszedłdomnieiprzycisnąłmojeciałodościany,odsuwając

palcami moje stringi. Coś mnie wypełniło, ale to nie był… on. Zaskoczona otworzyłam oczy. Cholera,
rękojeśćbiczaznajdowałasięgłębokowemnie.

UstaMattachwyciłymnie.Jęknęłamiprzygryzłamjegowargę.Pieprzyłmniesztywnymzakończeniem

bicza. Nie miałam innego wyjścia niż dojść, a kiedy to zrobiłam, wyjął rękojeść i wszedł we mnie,
doprowadzającnasobojedonieziemskiejrozkoszy.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

20.Matt

H

annah leżała na podłodze z głową na moich kolanach. Siedziałem przy ścianie. W pobliżu leżał

zwiniętybicz.

Ciszajakmakiemzasiał.
Wyglądałataksłodko.Nogimiałaprzysuniętedopiersi,ajejcudownatwarzleżałanamoichudach.

Trzyjasnoczerwoneśladyzdobiłyjejpośladki.

– Chciałbym nosić cię na zewnątrz na rękach. – Pogładziłem ją po włosach. – W samej bluzce i

stringach.

Otworzyłaoczy,którezalśniływciemnympokoju.
Miałapotężnąmocnademną,gdypatrzyłatymioczami.
– Kupmy dom, to będziesz mógł to zrobić – powiedziała. Wpatrywałem się w jej usta, jej wydatne

wargi i różowy język. Schyliłem się, żeby ją pocałować. Poruszyła się. Zarzuciła ręce na moją szyję i
uniosłasięnadpodłogą.

–Byłaśczarownicąwpoprzednimżyciu?–Przysunąłemswojeczołodojej.–Ptasiączarownicą.
Zachichotałaiprzyciągnęłamniedosiebie.Leżeliśmynapodłodze,tulącsięwzajemnie.Nicsięnie

zmieniłopotym,jakujawniłemswójdziennik.Czułemszczęściewpołowiezmieszanezulgą.

WszystkodziękiHannah.
Pocałowałemjejszyjęiowinąłemnogęwokółjejciała.
–Chcęwziąćztobąślub–powiedziałem.Poczułem,żejejsercezaczęłoszybciejbić.Czynaprawdę

możemytakżyćdokońcanaszychdni?Pokilkuminutachwstaliśmyisięprzeciągnęliśmy.Wziąłembiczi
uśmiechnąłemsiędoniej,zerkającnarękojeść.–Będzietrzebajątrochęwyczyścić.

Hannahszturchnęłamojeramię.
–Zboczeniec.
– Ty to powiedziałaś. – Zwinąłem bicz i lekko uderzyłem ją w tyłeczek. – Włóż na siebie coś

seksownego.Mamyzarezerwowanystolikwrestauracji.

–Tak?
– Tak, w Mizunie. Powiedziałem im, że mogą spodziewać się nas około siódmej. No, ale musiałaś

przyjśćzbiczem.

–Ha!–Hannahpodskoczyłanapalcach.Boże,byłatakcholernieurocza.
–Ubrania.–Skierowałemjądosypialni.

Hannahzaczęłasiępowoliszykować.Wybrałabeżoweczółenkaibeżowo-czarnąobcisłąsukienkę.
Szybkowłożyłemnasiebiejasnespodnieiczarnąkoszulęiobserwowałem,jaksięmaluje.
–Pasujemydosiebie.–Spojrzałananaszeubraniaiuśmiechnęłasiędomniewlustrze.
–Mhm.–Stanąłemnadjejramieniem,wpatrującsięwdziesiątkitubek,pojemniczkówibuteleczek.

Jaknadziewczynę,któraprawiesięniemalowała,miaładużokosmetyków.–Jaksięwtymwszystkim
orientujesz?–Wziąłemdorąkjednąztubek.

background image

Wyrwałamijąinałożyłakosmetyknakościpoliczkowe,sprawiając,żezaczęłysiębłyszczeć.
Hm,zagadka.
–Czarodziejskiesztuczki–uśmiechnęłasiędomnie.
Pozwoliłamiwybraćbiżuterię.
Wśródjejrzeczyznalazłemczarnąkoronkowąopaskęnaszyję.
– To – powiedziałem, zawiązując ją. Na jej policzkach pojawiły się intensywne rumieńce. – I to. –

Wokółjejnadgarstkazapiąłembransoletkęzsową,którądałemjejnaBożeNarodzenie.

Kiedyweszliśmydopustejrestauracji,Hannahsięzawahała.
–Jestzamknięta?–Nastolikachzlakierowanegodrewnaniebyłonicpozasztućcamiiodwróconymi

kieliszkami.

Pokręciłemgłową.
–Niemoglibyśmyporozmawiać,gdyby…–Wzruszyłemramionamiizaprowadziłemjądostolikadla

dwojga.–Znamwłaściciela.Przesunęlikilkarezerwacji.

Izaoferowaliklientomzniżki,zaktórezapłacę.
Hannahroześmiałasięiprzewróciłaoczami.
–Jesteśniemożliwy.–Rozłożyłaserwetkę.–Iuroczy.
Kiedy na sali zjawił się uśmiechnięty kelner, zamówiłem dla nas dwojga. Na początek makaron z

seremihomarem,sałatkaichardonnaydlaHannah,anagłównedaniestekipieczonapierśkaczki.

– Podzielimy się. Jadłaś kiedyś kaczkę? – Bawiąc się widelcem, spojrzałem na Hannah. Rozglądała

sięiwierciła.

–Yyy,nie.
– Zasmakuje ci. Ciemne mięso, nawet pierś. – Przesunąłem stopę do przodu, aż dotknąłem jej buta.

Podskoczyła.

–Tyłekcięboli?–mruknąłem.–Kręciszsięnakrześle.
–Matt!
–Noco?–zaśmiałamsię.–Jesteśmysami.
–Notak…–Rozejrzałasiędookoła.
–Krępujecięto?Możemywyjść.
–Nie,nie.Poprostu…todziwne.
Chwyciłemjejdłoń.Ścisnęłamojepalce.Uśmiechnąłemsię,aleszybkospoważniałem.
–Następnymrazem,kiedyktośobcybędziecicośomniemówił–powiedziałem–proszę,powiedz

miotym.

Skuliłasięnaswoimkrześle.
–Nocóż,wsumiecipowiedziałam.
–Tak,wsumie.–Pogłaskałemjejdłonie.–Szczerzemówiąc,jestemzaskoczony,żeniezdarzyłosię

towcześniej.Ludziesąpopieprzeni.Alezasługuję,abywiedzieć,iwolałabymniedowiadywaćsiętego
znaszejwspólnejksiążki,rozumiesz?

Skinęłaiwbiławzrokwswojekolana.
– Nie robię ci wyrzutów. Jestem tak samo winny. Dziennik… – Wzruszyłem ramionami. – Oboje

mieliśmytajemnice.JednaktwojatajemniczatowarzyszkalunchówniebyłakoleżankąBethanyMeres.To

background image

byłaBethanywewłasnejosobie.

Hannahpodskoczyła,uderzająckolanemostolik.
–Co?!
–Zgadzasię.–Chwyciłemjejdłonie.Pozwoliłem,żebyprzetworzyłainformacjęimówiłemdalej.–

Wiedziałemodrazu,kiedyprzeczytałemopis.Jejwłosy,sylwetka.Towystarczyło.Telefonpotwierdził
mojeprzypuszczenia.–Hannahzbladła.–Tak,zadzwoniłemdoniej.Złożyłemjejteżwizytę.

–K…kiedy?Dlaczego?
–Kiedybyłaśwpracy.Iponieważwolęosobiściegrozićludziom.
–Grozić?
–Mhm.
–Matt,dlaczego…–Jejtwarzzrobiłasięznówotonbledsza.–Boże,czujęsięjakidiotka.
– Niepotrzebnie. Wiem, że potrafi być mściwa. Przypomnij sobie, co zrobiła, kiedy ją rzuciłem. –

Zmarszczyłemczołoirozejrzałemsiępopustejrestauracji.GdybyBethanynieujawniłatożsamościM.
Pierce’a, mojej tożsamości, nie musiałbym jeść kolacji z Hannah w odosobnieniu, żeby mieć trochę
spokoju. Bylibyśmy anonimowi w Denver. Nie upozorowałbym własnej śmierci, nie mieszkałbym w
domkuKevinainieopublikowałbymDotknięciaNocy,żebyzbliżyćsiędoHannah.

Naszahistoriabyłabyzupełnieinna.
MożeizasługiwałemnazemstęBethany,aleHannahbyłaniewinna.Ścisnąłemjejdłonieizamknąłem

oczy.

–Rozmawiałaztobąwięcejniżtenjedenraz?
– Kilka razy – szepnęła. Powiedziała mi, że Bethany, która przedstawiła się jako Katie, niechętnie

wyjawiłajejrzekomąprawdęomoichpotrzebachseksualnych.Mojejbrutalności.Hannahwzdrygałasię,
gdytomówiła.

– Chciała zniszczyć nasze zaręczyny. Teraz to rozumiem. Chciała zasiać we mnie wątpliwości, że

pragniesztakichrzeczy.Alboprzestraszyćmnie.

Kelnerzjawiłsięzprzystawkamiinapojami.
–Wypijwino–powiedziałem.
Hannah spełniła moją prośbę, pochłaniając pół kieliszka pod moim wzrokiem. Pocałowałem jej

dłonie.Zacząłemsięzastanawiać,jakbliskoodzepsuciamiszczęśliwegożyciazHannahbyłaBethany.
Co by się stało, gdyby Hannah znalazła mój czarny zeszyt, zanim miałbym szansę wszystko wyjaśnić?
MojewpisywpołączeniuzkłamstwamiBethanybeztrudubyjąodstraszyły…

Zmarszczyłemczołoiprzechyliłemgłowę.
–CzykiedykolwiekwspominałaśBethanyociążyChrissy?AdokładniejoudzialeSetha?
Hannahwpatrywałasięwobrus.
– Nie, ja… – Jej oczy nagle się rozszerzyły. – Czekaj. Była tam tego dnia, kiedy spotkałam się z

Chrissynalunchu,żebyporozmawiaćociąży.RozmawiałyśmyteżoSecie.

Wbiłemwidelecwkawałekhomara.Nokurwa,oczywiście.
Odrazustraciłemapetyt;kawałeksałatkiwłożyłemwustaHannah.
Popiłająwinem.
– Podsłuchiwała. – Oparłem czoło o dłoń. – Ten e-mail, który dostałem w New Jersey… kto inny

background image

wysłałbymicośtakiegoiktoinnybynanimskorzystał?

Siedzieliśmywmilczeniu,rozmyślającnadwściekłościąBethany,którazdawałasięnieznaćgranic.
Zerwałem z nią prawie rok temu, ale najwyraźniej nie pogodziła się z tym. Może mój przesłodzony

występwDenverBuzzrozbudziłjejzłość.Całatagadkaomiłości,małżeństwie…iDotknięciuNocy.Z
naszejnamiętnościzrobiłempublicznyspektakl.Epatowałemnaszymszczęściem.

–Acojeślikomuśotympowie?–Hannahpociągnęłamniezarękaw.–OSecieiChrissy.Niewiem,

ktobyłbyzainteresowany…Tabloidy?Portaleplotkarskie?

Pokręciłemzdecydowaniegłowąprzedewszystkim,żebyuspokoićsamegosiebie.
–Natakiegównianehistoryjkiniebędziechętnych.
–Każdagównianahistoryjkaznajdziechętnych,Matt.Sethjestlideremznanejkapeli.Tyto…ty.Ajai

Chrissyjesteśmysiostrami.Napewnodlakogośbędzietoniezwykleinteresujące.

–Powiedziałemci,żeodwiedziłemBethany.Obiecałemjej,żejeślizrobicośgłupiego,zwrócęsiędo

Shapiro, żeby znalazł na nią haka i oskubał do ostatniego grosza. Wiesz, że grożenie procesem jest
skuteczne.

Hannahzmarszczyłaczoło.Niepotrafiłemuspokoićanijej,anisiebie.Awspółczucie,któreczułemdo

Bethany,zaczęłozmieniaćsięwnienawiść.

Gdyzjawiłysięgłównedania,ledwiespróbowaliśmynaszychartystycznieprzyrządzonychposiłków.

Hannahpiładrugikieliszekwina.

– Chcielibyśmy zobaczyć kartę deserów – oznajmiłem kelnerowi. Pospiesznie się oddalił i wrócił z

kartą.Zerknąłemnakartę.–Dlapanistoutfloat.Dlamnienic.

–Hej,jesteśzbytspięty.–Zaczęłamasowaćmojedłonie.
Gdybymwypiłdwakieliszkiwina,możeniebyłbymtakcholerniespięty.
Skrzywiłemsięnatęmyśl.
–Chciałem,żebyśmymiłospędziliczas–powiedziałem.–Myślałem,żekontrolujęcałątęsytuacjęz

Bethany,aleteraz,kiedywiem,żeonawieoChrissy…

–Terazniemasznadniąkontroli.
–Dobrzeujęte–mruknąłem.
–Alemaszmnie.Inic,cozrobiBethany,nierozdzielinas,zwłaszczateraz,gdyznamyjejgierki.Więc

poprostuspędźmymiłoczas.

Hannah energicznie zajęła się swoim deserem. Obserwowałem ją z brodą opartą o dłoń. Byłem

zanurzonywswoimmrocznymnastroju,alepochwiliprzesunąłemswojekrzesłobliżejniej.Nałożyłem
mascarponenałyżeczkęiwłożyłemjądojejust.Syropbrandyspłynąłpojejbrodzie.Oblizałago,ajają
pocałowałem.

Jejustabyłytaksłodkieitakcudowniemniecałowały.
Ponieważ byliśmy sami, złapałem jej udo i przesunąłem na moje kolano. Jej krótka spódnica

podjechaławgórę,ajejnogamusnęłamojegofiuta.

Roześmialiśmysięiodsunęliśmyodsiebie.
–Nawetjaniepróbowałbymtegotutaj–powiedziałem.–Naszbiednykelnergdzieśsięczai.
–Czaisięwprzerażeniu.
–Słucham?–Oblizałemśmietankęzjejwarg.Znówsięprzytuliliśmy,całującsięiobmacując.

background image

– Byłeś dla niego nieuprzejmy! – zachichotała. Złączyła brwi, żeby udać srogość. – Chcemy – nie

mogła powstrzymać śmiechu, udając męski głos – chcemy zobaczyć kartę deserów! Teraz! Gdzie jest
pieprzonydeser?

Oparłemsięokrzesło,podziwiającrozbawienieHannah…itojakrozświetlałojejtwarz.
– Wiesz, jestem zaskoczona, że perspektywa jednoosobowej widowni cię niepokoi. – Przesunęła

dłoniąposwoimpodbródku.–Gdzieśczytałamcośoekshibicjonizmie…

–Nieteraz.–Spiorunowałemjąwzrokiem.
–Notak,jeszczesięniezgodziłam.
–Jeszcze?
Wzruszyła ramionami i zajęła się swoim deserem. Piękna, psotliwa Hannah… Uśmiechnąłem się do

niej.

–Niemusiszsięzgadzać–powiedziałem.–Wiesz,żenigdytegoniezrobię.
Natychmiastnamniespojrzała.
–Nie?
–Nie.Tocoś,czegochcę…chciałemspróbować,towszystko.–Zmrużyłemoczy.–Ztobą.
Wyobrażenie… myśl, że pokazuję Hannah i rozkoszuję się nią na oczach innych, zawładnęła moim

umysłem.Zacząłempowolioddychać.Cholera…

–Chodźmy–szepnęłamidoucha.–Gorącotu,ajajestempijana.
Zostawałemkelnerowisutynapiwek,cozaaprobowałaHannah.
Trzymając się za ręce, spacerowaliśmy po Denver. Oboje byliśmy nieco pijani. Powiedziałem jej o

Marion,agentcenieruchomości,którąpoleciłaPam.

– Rozmawialiśmy przez telefon i sprawiła wrażenie bardzo kompetentnej osoby. Podałem jej nasz

przedziałcenowyiprzedweekendemmaprzesłaćoferty.

–Ajakijestnaszprzedziałcenowy?–uśmiechnęłasięHannah.–Odmilionado…
–Powiedziałem,żeoddwustupięćdziesięciuwgórę.
–Dwieściepięćdziesiąttysięcy…
–Mhm.Tocenazaprzeciętnydomnaprzedmieściach.Zadowolona?
–Oczywiście.–Objęłamniewpasie.Podniosłemjejdrobneciało.
–Cudowniejestcięuszczęśliwiać–szepnąłemprzyjejwłosach.
Hannah wykorzystała mój dobry nastrój, pytając, czy może zawieźć Chrissy jedzenie, które dla niej

kupiłem.

–Iczekteż–dodała.
–Pewnie.–Wzruszyłemramionami.–Chybatak.Chlebpełnoziarnistyitakokropniesmakuje.
–Kupmypsa,jakbędziemymiećnowydom.–Machałanaszymizłączonymirękamijakdziecko.
– Dobrze – zgodziłem się – ale zero kotów. Nienawidzę kotów. Pies może być, o ile nie będzie

przeszkadzałLaurence’owi.

–Dziewczynkępsaczychłopcapsa?
Wymieniliśmy zaniepokojone spojrzenia. Czy wciąż rozmawialiśmy o psach? Przyspieszyłem kroku,

machającręką.

–On,ona…bezróżnicy.

background image

CzułemnasobiewzrokHannah,aleniechciałemnaniąspojrzeć.
–Matt,ja…
–Proszę,nieteraz.–Dzieci.Chciałemonichporozmawiać,leczterazsiębałemtejrozmowy.Cojeśli

powie,żemaokreślonypoglądwtejkwestiiiżeniezmieniswojejdecyzji?

–Wiem,oczymmyślisz–powiedziałaizatrzymałamnie.Usiedliśmynaławce,obserwującwieczorny

ruchuliczny.–Niejestemgotowa–mówiłaostrożnie.

–Mhm.
–Możenigdyniebędę.
Spojrzałemnanią.TymrazemHannahunikałakontaktuwzrokowego.
Jej słowa kołatały się w mojej głowie. Nigdy. Siedziałem w milczeniu, zaskoczony, jak bardzo

pragnąłem tego, czego ona nie chciała. Małej osóbki stworzonej przez Matta i Hannah. Rodziny. Jasna
cholera…

– Myślałem, że… – zacząłem. – No wiesz, kiedyś w przyszłości chcę… dopiero ostatnio to

zrozumiałem…

–Wsumietojawychowałambrataisiostrę.
–Co?–Zmarszczyłemczoło.
–Dobrzesłyszałeś.Jayjestmłodszyodziewięćlat,aChrissyosześć.Szczerzemówiąc,myślałam,że

tobyłonormalne…dopókinieposzłamdoszkołyśredniejiuświadomiłamsobie,żejednaktoniebyło
normalne.

Wzruszyłaramionami.
–Kiedydorastaliśmy,tatabardzodużopracował,amamamiałaproblemyemocjonalne.Ciałembyła

w domu, ale duchem… niekoniecznie. Kiedy miałam siedem lat, umiałam zmieniać pieluchy. W wieku
dziesięciulatmogłabymzostaćwykwalifikowanąnianią.

–Czytowogólebyłolegalne?
Hannahskinęła.
–Imbyłamstarsza,tymmamabardziejpolegałanamnie.Wracaładodomu,ajakarmiłamdzieciakii

kładłamjedołóżka.Tomnie,aniejąpytali,czymogąwyjśćdokolegów,zjeśćcośprzedobiademczy
obejrzećtelewizję.

–Cholera…
–Nowłaśnie.Kiedyposzłamnastudia,JayiChrissybylijużsamodzielni,amamarozwiązałaswoje

problemy. Zaczęła brać leki, znalazła pracę. Ale między dziesiątym a dziewiętnastym rokiem życia –
Hannahspojrzałanamniepoważnie–musiałambyćdlanichmatką,comisięniepodobało.Niewiem,
czy mając swoje dziecko, czułabym podobnie czy inaczej… olbrzymia odpowiedzialność, całkowita
utratawolności…

–Mhm.–Chwyciłemjejdłonie,któremiałasplecionenakolanach.
Jejtokmyśleniamiałsens.PodobniejakprzemożnachęćchronieniaChrissy.
–Ciążamnieprzeraża–mówiładalej.–Myśl,żecośżywegoznajdziesięwemnie?Tojestdziwne,

bojęsiętego…Powiedzcoś.

–Acomampowiedzieć?–Puściłemjejręce.–Rozumiemcię.
–Naprawdę?Alejesteśzmartwiony.Porozmawiajzemną.

background image

–Niemaoczymrozmawiać.–Wpatrywałemsięprzedsiebie.
–Mamydużodoobgadania.Naprzykład…nowiesz…Jesteśprzeciwnikiemaborcji?–wyrzuciłaz

siebie.

–Co?NaBoganie.Dlaczegopytasz?
– Nie wiem. Może dlatego, że tak zareagowałeś na myśl o aborcji Chrissy. Wiem, że jesteś

chrześcijaninem.

–Otak,zacznijmygeneralizować–warknąłem.
–Dlaczegojesteśtakprzewrażliwionynapunkcieswojejwiary?
– Bo w niewiele rzeczy wierzę – wyrzuciłem z siebie – a tego, co mi zostało, nie powinnaś

wykorzystywać,żebyzrobićzemnienawiedzonegokaznodzieję,okej?Wiarajestosobistąsprawą.

Wysunęładłońzmojej.
–Niewykorzystujęniczegoprzeciwtobie.Niepsujmiłegowieczoru.
ZmarszczyłemczołoispojrzałemnaHannah.Miałarację.Zawsze,kiedywspominałaomojejwierze,

dostawałemszału.

–To…jejwybór–powiedziałem.BotobyłwybórChrissy.ChociażjeśliHannahbyłabywciąży,nie

byłbymtakobojętny.

KiedyśwżartachnazwaliśmysięciociąHannahiwujkiemMattem.
Niebezpieczne żarty. Wtedy wyobraziłem sobie Hannah z siostrzenicą lub siostrzeńcem na kolanach.

Słodkiobraz.Jeślistaniesięniemożliwy,będzietokolejnastratawmoimżyciu.

–Wyglądasznanieszczęśliwego.–Dotknęłamojegopoliczka.–Oczymmyślisz?
–Oniczym–powiedziałem,coostateczniemożeokazaćsięprawdą.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

21.Hannah

W

jechałamzeswoimkrzesłemobrotowymdogabinetuPam,którazasiadałazaswoimbiurkiemniczym

sędzina.Mattsiedziałnaprzeciwniej.

MatttrzymałwydrukDotknięciaŚwitu,którybyłtrochęzniszczonypotym,jakrzuciłamnimwniego

nabalkonie.

Przygryzłamwargę,powstrzymującsięodniestosownegośmiechu.
– Zacznę od stwierdzenia rzeczy oczywistej – oświadczył Matt. – Hannah jest zaniepokojona

publikacjąDotknięciaŚwitu.Tym,jakmożewpłynąćnanaszwizerunek,mojąkarieręitakdalej.

– Uzasadnione obawy – przyznała Pam. – Książka wywoła dużo spekulacji. Twoi przeciwnicy ją

pokochają;dostarczyszimwielupowodów,żebymoglicięnazwaćkłamcą.Twoilojalniczytelnicyteżją
pokochają.Towyrazistahistoria.Wkażdymraziereakcjabędziegłośna,codobrzewróżysprzedaży.

–Nieosprzedażsięmartwię.–Mattsięzgarbił,prostującdługienogipodbiurkiemPam.Zfascynacją

przyglądałamsięichrozmowie.MattzdawałsięnieprzejmowaćopiniąPam,choćwiedziałam,żebyła
dlaniegoistotna,natomiastPamokazywałaswojąwładzę,mimożewiedziałam,jakbardzoceniMatta.

Pozatymmójprzyszłymążjestseksowny,gdyprowadzipoważnerozmowy.
Zarumieniłamsięinatychmiastwyrzuciłamtęmyślzgłowy.
Kiedywreszciesięprzyzwyczajędoprzebywaniaznim?Możenigdy.
Matt i Pam niespiesznie przerzucali się argumentami, a ja czułam się bezużyteczna. Ignorujcie mnie,

jestemtutylkodekoracją.Westchnęłamzagłośno.Obojezamilkliispojrzelinamniepochmurni.Ups…

Pochwiliwznowiliprzekomarzanki.
–Poprostusugeruję,że…–Mattwstał.
Pamżywogestykulowała.
–Mogłeśmipowiedzieć…
–Iryzykować,żepowieszwładzom?
–Czykiedykolwiekpowiedziałamcokolwiekkomukolwiek?
–Nieotomichodzi!
Odchrząknęłam.
Porazkolejnydwieparyzirytowanychoczuzwróciłysięwmoimkierunku.
–Mam…pewienpomysł–powiedziałam.
–Niekrępujsię–odrzekłaPam.
WyraztwarzyMattazłagodniał.Usiadłichwyciłmojądłoń.Uśmiechnęłamsięiścisnęłamjegopalce.
–Myślałamoksiążce–zaczęłam–którejpublikacjiniedokońcachcę.–ZerknęłamnaPam.Patrzyła

nanaszezłączoneręcezpewnądezaprobatą.–Leczwiem,jakważnejesttodlaMatta.Wiemrównież,że
wszyscy,którzyjąprzeczytają,będąprzekonani,żeopisujeprawdziwewydarzenia,aniesądzę,żebyśmy
mogli zaryzykować i jawić się w oczach ludzi jako osoby, które okłamały media. Nie w tak śmiały
sposób, bez wytłumaczenia się. Zatem proponuję, żebyśmy opublikowali książkę z zastrzeżeniem.
Oficjalnym oświadczeniem. Myślę o czymś więcej niż standardowym „wydarzenia przedstawione w

background image

książcesąfikcyjne”.

– Nie sądzisz, że to jedynie zwróci uwagę na problem? – zauważył Matt. – No wiesz, ludzie zaczną

myśleć,żemartwimysięoodbiórksiążki.

–Itakbędąotymmyśleć–stwierdziłaPam.–Ojakimoświadczeniumyślisz,Hannah?
–Czymśszczerym.Konkretnym.Hm…nowiecie„autoriwydawcaniniejszejksiążkisąświadomi,że

przeczyonarzeczywistymwydarzeniom”.Imoglibyśmypowtórzyć,żetotylkosfabularyzowanyprzebieg
wydarzeńprzedstawionydlarozrywkiczytelników.

PamiMattspojrzelinamniewzamyśleniu.
–To…nietakizłypomysł–powiedziałMatt.
Pamstukałapalcamiobiurko.
–Napewnorozwiązałbykilkaspraw.
–Iniemusielibyśmynicwięcejdodawać.–Wzruszyłamramionami.–Naszepodejściedotejsprawy

byłobywydrukowanewkażdymegzemplarzuksiążki,aludziealbobysięztymzgodzili,albonie.

PospotkaniuMattkręciłsiępomoimgabinecie.Wyglądałbosko.Pocałowałamgoirozkoszowałam

sięjegouwagąprzezcałepięćminut,wczasiektórychwsunąłwemniepalecipodniósłmniezbiurka.

Drzwibyłyzamknięte,aleprzerwałampieszczoty,odpychającgo.
–Żadnegoseksuwpracy–szepnęłam.–Tamtobyłojednorazowymwybrykiem.
–Mhm,rozumiem.–Oblizałdoczystaswójpalec.
–Ej!–Pociągnęłamjegowłosy.–Jesteśniegrzeczny.
–Najgorszy.
Trzymałmnieprzezchwilęwuścisku–nigdyniebędęmiaładośćjegoramion–igładziłmojeplecy.

Jednakdobrzewiedziałam,żeniezłagodzęniecierpliwości,którależaławjegonaturze.

–ZaimponowałaśPam–powiedział.–Imnie.
–Tak?–uśmiechnęłamsiępromiennie.
–Mhm.Wciążmiimponujesz.
SpojrzałamnaMattaodstópdogłów.
–Tyteż.–Roześmieliśmysięiwreszcieszturchnęłamgowkierunkudrzwi.–Idźpisać.Wiem,żeo

tymmyślisz.

–Totakieoczywiste?
– Dla mnie tak. Poza tym chcę przeczytać kolejny rozdział. – Przesunęłam obcasem po podłodze. –

Chociażcięniezmuszam.Wiem,żechcesznapisaćtakżeoinnychrzeczach.

–Czyżby?–zaśmiałsięiwyszedł.

Popracywpadłamdomieszkaniapojedzenie,któreMattkupiłdlaChrissy.Szybkozjedliśmyobiad,

resztkipizzy,iMattniechętniewypisałczek.

–Pięćtysięcy?–Wpatrywałamsięwsumę.
–Tonaprawdęniewiele.
– Nie sądzę, żeby na razie miała dużo wydatków… – Zawahałam się nad słowami „związanych z

dzieckiem”.Mattpowczorajszejrozmowieodzieciachzacząłsięzachowywaćdziwnie.Potemzamknął

background image

sięwsobie.Niechciałamznówgozdenerwować.

Jasnoiwyraźniepowiedziałammu,comiałamdopowiedzenia.
Możenigdyniebędęgotowanadzieci.Rodzenieiwychowywaniedziecimnieprzerażało.
– Powinna zdrowo się odżywiać. Żywność ekologiczna nie jest tania. No i w końcu będzie

potrzebowała jednych z tych – machnął ręką – brzydkich spodni z elastycznym pasem… – Zamilkł,
spoglądającpochmurnienaopakowaniepopizzy.

Mhm,jesturoczy.Pocałowałamgowpoliczek.
–Chceszpójśćzemną?
– Wolałbym dojść z tobą niż pójść – uśmiechnął się. – Nie. Wiesz, że nie chcę. Idź, zanim zmienię

zdanieopomaganiutwojejsiostrze.

–Niezmieniszzdania.–Wtuliłamsięwniego.–Jesteśzbytkochany.
–Tylkodlaciebie.
Pomógł mi zanieść torby z jedzeniem do samochodu i patrzył, jak odjeżdżam. Zawsze wyglądał na

zrozpaczonego,kiedywychodziłamdopracyczypoprostujechałamzałatwićcośnamieście.Widokten
smuciłmnie,jakirozczulał.

Patrzyłam,jakjegopostaćzmniejszasięwewstecznymlusterku.
Potemskręciłamizaczęłamzanimtęsknić.
– Uspokój się – mruknęłam. Z tablicy rozdzielczej wpatrywała się we mnie pluszowa wiewiórka.

PrezentodMatta.

Eh,Matt,przezciebiesięrozklejam.
Jechałamdodomurodzicówzwiewiórkąnakolanach.
UmówiłamsięzChrissy,żespotkamysięnapodwórzu,abyuniknąćmamyitaty,aleniktnieotworzył,

kiedyzastukałamwtylnedrzwi.Nacisnęłamklamkę.Zamknięte.

Cholera, wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby Chrissy powiedziała o ciąży rodzicom. Ciekawe, czy w

ogóleimpowie.

Zadzwoniłam.Otworzyłtata.Uściskaliśmysięnaschodach.
Przycisnąłmnieodrobinędłużejimocniejniżzazwyczaj.Zmarszczyłamczoło,kiedysięodsunęłam.
–Wszystkowporządku,tato?
– Po prostu stęskniłem się za swoją córeczką – powiedział. Zalało mnie poczucie winy. Muszę

częściejwpadaćdodomu.

–Chrissyjestwdomu?
– Nie. – Tata wbił wzrok w podłogę. Stroje Chrissy, jej zawód… niemal wszystkie jej wybory

rozczarowywały naszego ojca. – Myślałem, że rzuciła tę pracę – mówił o striptizie – ale poszła tam z
jakimśfacetemipewnierobirzeczy,októrychniechcęnawetmyśleć.

Jakimśfacetem?
–Tato,muszęlecieć.Niedługowpadnę.–Cmoknęłamgoiwróciłampędemdoswojejhondy.
ZadzwoniłamdoChrissywdrodzedoBoulder.
–Han?–odebrałatelefon.Wtlesłyszałammuzykęirozmowy.
–Jesteśwklubie?Naprawdę?!
–Taak.Jakiśproblem?

background image

–Miałyśmysięspotkaćwdomu.Mam…
–Nie,niedzisiaj.Wczwartekwieczorem.–TongłosuChrissymówiłmi,żepiła.
–Dziśjestczwartek–syknęłam.
– Musiałam wyjść. Seth przyjechał. Uwierzysz? – Z głosu mojej siostry emanował podziw. Kiedy

mówiłaoSecieSkyuzmieniałasięzcynicznejdziewczynywzakochanąfankę.

Rękazadrżałaminakierownicy.
Rozłączyłamsięirzuciłamtelefonnasiedzeniepasażera.Mattowipewniebysiętoniespodobało,ale

musiałamspotkaćsięzsiostrą.Musiałamjąchronić.

Zaparkowałam i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie, pokazując dowód przy wejściu do klubu.

Różowo-czerwone światła, dudniąca muzyka i zapach alkoholu zmieszany z perfumami przywróciły
wspomnieniamojejwizytyzMattem.Przystanęłamizamknęłamoczy.Boże,ledwiegowtedyznałam…
byłzniewalającymnieznajomym…tamtegowieczoruwrestauracji,apotemwklubiesprawiałwrażenie
niezwykleopanowanego.

Dopieropotempoznałamgolepiej.ZranionyMatt.SłodkiMatt.WrażliwyMatt.Kochałamkażdączęść

jegoosobowości;tędobrąitęzłą.

–Wyglądasz,jakbyśśniłaoczymśprzyjemnym–szepnąłmiktośdoucha.
Nieotworzyłamoczu.Policzyłamoddziesięciudojednego.
PotemspojrzałamnaSetha.
–Ktopotrzebujeprzyjemnychsnów?–spytałam.–Mojeżyciejestprzyjemne.
–Szczęściara.
Wpatrywaliśmysięwsiebie,oceniającsięnawzajem.Boże,Sethniewyglądałdobrze.Ciemnewłosy

związałwkucyk,cojedyniepodkreśliłoostrerysyjegotwarzy.Schudł.Itowyraźnie.

Miałsiniaki.Zauważyłemteżlśniącyblaskwjegooczach.Byłpijanylubnaćpany,lubjednoidrugie.
Powędrowałam wzrokiem po jego ciele, aż do butów. Jego ubrania – szara koszulka i dżinsy – były

czyste,aleluźnozwisałynaszczupłymciele.

–Chcęporozmawiać–powiedziałam–alenietutaj.
Sethwzruszyłramionamiiposzedłwkierunkuwyjścia,jegosmukłeciałowtopiłosięwtłum.
Zobaczyłam, że Chrissy siedzi w loży z tancerką. A przynajmniej z kimś, kto wyglądał na jedną z

tutejszychtancerek.Pomiędzynimistałytrzykieliszki.

–Pijesz.–Spojrzałamzniezadowoleniemnasiostrę.
–Tak.Tylkojedenlongisland.
–Cześć!–przywitałasięjejkoleżanka,którązignorowałam.
– Jeden to zdecydowanie za dużo, jeśli zamierzasz… – Zacisnęłam usta, choć miałam ochotę

wykrzyczeć:Jeślizamierzaszurodzićtodziecko.–Jeślizamierzaszprowadzić,Chrissy…–Absurdalnie
mocnopodkreśliłamsłowo„prowadzić”.–Nawetjedendrinkmożespowodowaćnieszczęście.

–Sądzę,żetroszeczkęalkoholuniezaszkodzi.
–Prowadzić?PrzecieżSethciętuprzywiózł?–wtrąciłasięjejgłupiutkakoleżanka.
–Zamknijsię.–Spiorunowałamjąwzrokiem.
–Oco,dodiabła,cichodzi?–spytałaChrissy.–Jeślizamierzaszzachowywaćsięjakwrednasuka,

niemamzamiaruztobąrozmawiać.Doskonalesiębawię,więcniezrzędźjaktwójfacet.

background image

Całasięzagotowałam.
Wyobraziłam sobie, jak wylewam drinka na twarz siostry. Wybiegłam z klubu, zanim faktycznie

mogłabym to zrobić. Przed wejściem nabrałam haust letniego powietrza, ale dym papierosowy zaczął
drapaćmojegardło.Odkaszlnęłamirozejrzałamsięzapalaczem.

Nooczywiście,cholernySethSky.
–Ciężkiwieczór?–Uniósłbrew.
– Najwięcej cię to obchodzi. – Obróciłam się. Nie chciałam na niego patrzeć. Oboje doskonale

pamiętaliśmy,comiędzynamizaszło,iobojeprzeztocierpieliśmy.

–Obchodzimnieto,Hannah.
Objęłamsię.
–Kiepskowyglądasz.
–Dzięki.
–Wiesz,żetakjest.Dlaczegopoprostuniezadbaszosiebie?
Zerknęłamprzezramiępłonącymwzrokiem.
Pokręciłgłową.
–Niewiem.
– Ciężko na ciebie patrzeć. Wiem, że nie dogadujecie się z Mattem, ale jesteście tacy sami.

Autodestrukcyjni i niedorzecznie uparci. I… – Poczułam ucisk w gardle, mój głos zadrżał. Nigdy nie
potrafiłam mówić, kiedy byłam wściekła lub smutna. Tak naprawdę chciałam przeprosić go za to, że
pomogłammusięzranić,zabawiającsięznim,mimożemojesercenależałodoMatta,aleniemogłam
wydusićzsiebietychsłów.

–Pozwoliłbymcizająćsięsobą–powiedział.Łatwomumówić;byłrównopopieprzony.Oparłsięo

ścianęizaciągnąłpapierosem.Obserwowałmniespodzmrużonych,ciemnychoczu,poczymwskazałw
kierunkuklubu.–Wątpię,czymałapotrafitozrobić.

Mała,czylimojasiostra.
–Toonapotrzebujeopieki–powiedziałam–nienaodwrót.
–Spróbuję.
–Dlategosiedzitamipije?Boże,chciałabymcięnienawidzić.Naprawdę.Nienawidzęcięzato,że

spieprzyłeśjejżycie.

– Sama chciała spieprzyć sobie życie. – Seth wypuścił powietrze. – Jeśli nie ze mną, to z Wileyem

albozinnymkolesiem.Dziewczynajestnieokiełznana…Hannah.–Sięgnąłręką,żebymniedotknąć.Z
jegosłówsączyłsięsarkazm.–Przyszładomnie…janie…

–Niechcętegowiedzieć.–Odsunęłamsięodjegodłoni.
–Alejachcę,żebyświedziała.Takbyło.Tywyszłaś,onaprzyszładomojegopokoju…
–Nie.–Zakryłamuszy.Kiedyprzestałmówić,opuściłamręce.
Jak długo tak stałam? Zaczęłam szukać telefonu, ale przypomniałam sobie, że zostawiłam go w

samochodzie.

Grupaludziweszładoklubu.
– Dobrze się wtedy bawiliśmy – powiedział Seth. – Mam na myśli czas po nabożeństwie… jak

pojechaliśmydobaru…uciekliśmy.–Roześmiałsię.–Byłazima,prawda?Cholerniezimno.Naprawdę

background image

myślałem,żeMattnieżyje.–Wjegosłowachrozbrzmiewałsmutek,niegorycz.–Trudnomuwybaczyć.

WyciągnęłamzkieszenipogniecionyczekipodałamgoSethowi.
–Chcejejpomóc.
–Słyszałemcośinnego.–Sethrozłożyłczekispojrzałnaniegozniezadowoleniem.
–Byłwściekły.Jużsięuspokoił.
– Dzieci wyprowadzają go z równowagi. Powinnaś o tym wiedzieć. – Po krótkim wahaniu schował

czek. – Dam go jej. Robimy… testy na ojcostwo. Wiesz, DNA. Są bezpieczne. Pieniądze pójdą na
badaniaiinnepotrzebnerzeczy…

– Co do diabła tu się dzieje?! – Chrissy stanęła w drzwiach klubu. Instynktownie odsunęłam się do

Setha.

–Próbujemyustalić,jakcipomóc–powiedział.
–Taa,pewnie.–SpojrzałanaSetha.–Dajmipapierosa.
–Chris,onachcecipomóc.Mattwypisałciczek…
–Noproszę,broniszjej.–NozdrzaChrissysięrozszerzyły.–Niechcęjegopomocy.Możeszdaćmi

cholernegopapierosa?

–Nie–odpowiedział.Rzuciłminiezadowolonespojrzenie.–Hannah,sądzę,żepowinnaśjużiść…
Ja?Iść?Chrissybyłamojąsiostrą.
Znapływającymidooczułzamiruszyłamwkierunkusamochodu,wpadającnapijanychnieznajomych.

Ostrym szarpnięciem otworzyłam bagażnik i wyjęłam reklamówki z jedzeniem, po czym wróciłam do
kłócącejsięzSethemChrissy.

–Wtwojejsytuacjiniemożeszsobiepozwolićnaprzebieraniewosobach,którechcącipomagać.–

PołożyłamjedzenieustópChrissy.–Mattkupiłtodlaciebie,żebyściezdzieckiembylizdrowi.

Wbiławemniewzrok.
–Mattjestkrytykującymwszystkodupkiem,atobieniewieledoniegobrakuje.–Kopnęłanajbliższą

reklamówkę. Coś w środku pękło. Wyobraziłam sobie Matta robiącego zakupy… kręcącego się po
alejce, wpatrującego się w pełnoziarniste chleby i z typową dla siebie irytacją oceniającego każdy
bochenek.Schyliłamsię,żebyodsunąćreklamówkiodChrissy.

Cośśliskiegospłynęłonamojąkoszulę.
Rozbitejajko.
Wstrzymałamoddech.Łzynapłynęłydomoichoczu.Usiłowałamjepowstrzymać,alespłynęłystrugą.

Przeklęłampodnosem,ocierającpoliczkirozmazanymjajkiem.

Objęłymniesilneramiona.Sethpomógłmisięwyprostować.
–Dziękujemyzajedzenie.Zostawje,zajmęsięnim.Gdziemaszsamochód?
Wskazałamręką.Zaprowadziłmniezdalaodświatełismroduklubu.
–Nooczywiście!–zawołałaChrissy.–PomóżbiednejHannah!
Seth usadowił mnie za kierownicą mojej hondy civic. Siedziałam tam, mamrocząc, mokra od łez i

jajka.Nachyliłsięnademnąisięgnąłnasiedzeniepasażerapomójtelefon.

–Mattdzwoniłdociebie–oznajmił.–Sądzę,żepowinnaśdoniegooddzwonić.
NamyślozłościMatta(wkońcubyłamzSethem,któregozabroniłmiwidywać)zalałamnienowafala

łez.

background image

– Hannah, uspokój się. Ja… – Mój telefon zaczął dzwonić. – To Matt. – Kątem oka widziałam, że

podaje mi telefon, ale jedynie łkałam i pociągałam nosem. Skąd we mnie te emocje? Poczucie winy…
zdezorientowanie…strach.OBoże,Mattbędziewściekły.

–Możeszodebrać?–spytałSeth.
Energiczniepokręciłamgłową.
Obróciłsięiprzesunąłpalcempoekranie.Przysunąłtelefondoswojegoucha.
–Cześć,Matt.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

22.Matt

N

ie czekałem, aż taksówkarz wyda resztę, i wybiegłem na ulicę. Honda Hannah stała na miejscu

parkingowym.Widziałemjązakierownicą.ZerośladuSethaiChrissy.

Pobiegłemdoniej.
Drzwiodstronykierowcybyłootwarte,więcwyciągnąłemjąiwziąłemwramiona.
–Przepraszam–wyszeptała.
– Niepotrzebnie. Co do diabła się stało? – Wpatrywałem się w jej zaczerwienione oczy, suche

policzkiipoplamionąkoszulkę.Sethniepodałmiszczegółówprzeztelefon,ajaniesłuchałemuważnie.
„Hannah zaparkowała pod klubem. Nic jej nie jest, ale się rozkleiła. Sądzę, że powinieneś po nią
przyjechać”.

Miałemmuzazłe,żejestwKolorado.
Groziłemmu.
Porozrzucałemrzeczywsalonie.
Ikrzyczałemdotelefonu,nawetjaksięrozłączył.
– Pojechałam do rodziców, żeby się spotkać z Chrissy – wymamrotała cicho Hannah – a tata

powiedział, że jest tutaj z jakimś kolesiem. Wkurzyłam się, bo wiedziałam, że chodzi o Setha. Chrissy
piła.Gadałajakszalona.Matt,onamnienienawidzi.

Głośnołkała.Objąłemjejtwarz.
–Cii,spokojnie.Jużniepłacz.Wszystkowporządku.Pojechalijuż?
–Tak.Seth–otarłanos–chciałzostaćzemną,alekazałammuodjechać,bo…–Spojrzałanamnie

załzawionymioczami.

–Dobrzezrobiłaś–mruknąłem.–Jasnacholera,Hannah…–Zacisnąłemzęby.
Staliśmynachodnikuwtuleniwsiebieidelikatniesiękołysaliśmy.
– Kopnęła twoje zakupy – szepnęła. Na te słowa omal znów się nie zalała łzami. Szeptałem jej do

ucha,żewszystkojestwporządkuiżejużpowszystkim.

– To przez hormony. Jest zdezorientowana. Nie myśl teraz o tym. Daj mi kluczyki. – Delikatnie

usadowiłemHannahnamiejscupasażera.Zapiąłemjejpasy.Nieprotestowała.Zezdumieniemdotknęła
moichdłoniiprzedramion,jakbymojadelikatnośćbyłacudem.

Możeibyła.
Najchętniejbymwcośprzywalił.
Kiedy ruszyliśmy z powrotem do Denver, włączyłem playlistę w telefonie. Dźwięki Wedding Song

Yeah Yeah Yeahs wypełniły samochód, pomasowałem udo Hannah. Przez większość drogi milczała,
wyglądającprzezokno.Wyjawiłamitrochęwięcejszczegółów:Sethsprawiałwrażenienaćpanego,ale
szczerze zatroskanego Chrissy, robili test na ojcostwo, Hannah dała mu czek. Nie nalegałem na więcej
informacji.

Wmieszkaniurozebrałemjąiwzięliśmywspólnyprysznic.
Zerkałanamnieukradkiem.

background image

–Wszystkojestwporządku–zapewniałemjąrazporaz.Umyłemjejwłosy.Pogładziłemciało,nic

więcej.Potemzrobiliśmykawęiusiedliśmynakanapie.

Dmuchnąłemnagorącykubek,posyłającwjejkierunkustrużkępary.Uśmiechnąłemsię.
–Kawaopółnocy.Jakwjakieśkiepskiejpiosence,prawda?
Uśmiechnęłasiędomnieiskinęłagłową.
–Ptaszyno,porozmawiajzemną.
–Martwięsięoniego…
Przełknąłem łyk kawy. Oparzyła mój język. Wściekłość, którą przez ten cały czas próbowałem

okiełznać,rozpaliłasięnanowo.Zbierająsięburzowechmury.

–Bobyłnaćpany?
– Okropnie wyglądał – powiedziała. – Wychudzony, nieszczęśliwy. W takim stanie nie pomoże

Chrissy.Sampotrzebujepomocy.Ato,jakonanimrządzi…

–Nieprzekonaszmnie.Chcę,żebyzniknął.Naszapomocjejwystarczy.
–Niemówięoniej.–Hannahpostawiłakubekzkawąnaławie.–Mówięotwoimbracie.Pomocy,

którejtwójbratpotrzebuje.

–Docholery,toniemójproblem.
–Byłbyśmartwy,gdybyNatestwierdził,żeniejesteśjego„problemem”.
– O co ci do cholery chodzi? – Odsunąłem się od niej. – Twoja siostra sprawdza granice mojej

cierpliwości.Nierozumiem,doczegozmierzasz.Sugerujesz,żepowinienemcośzrobićdlaSetha?Może
zasiłekdlanichobojga?

–Boże.–Pokręciłagłową.–Nieważne.
– Nie, proszę, oświeć mnie. Muszę mieć na twarzy wypisane frajer. Powiedz mi, jak mam pomóc

bratu,którynapastowałmojądziewczynęizaciążyłjejsiostrę.

–Nienapastowałmnie.Mówięcitoporazsetny.Zraniłeśgoiprzeraziłeś,pozorującswojąśmierć.

Kiedy wreszcie to przyznasz? Jakbyś się czuł, gdyby Nate zrobił ci coś takiego? Seth też stracił
rodziców. – Hannah wstała, wyraźnie zbierając się na odwagę. – Widziałam, jak cierpiał na
nabożeństwie. To naprawdę go rozbiło. Jestem pewna, że podobnie jak ty ma bzika na punkcie utraty
bliskichi…

– Bzika. – Wstałem, chcąc zachować większą odległość od niej. Odsunąłem się i spojrzałem na nią

chłodno.–Bzika?!–powtórzyłem.

–Okej,źletozabrzmiało.Wyluzuj.Wiesz,oczymmówię.
–Wyluzuj?
Machnęłarękami.
–Zapomnij.Niedasięztobąrozmawiać,kiedysiętakzachowujesz.
Oparłem się o ścianę, żałując, że nie mam pod ręką papierosa. Rano wyrzuciłem paczkę. Musiałem

rzucić palenie dla Hannah, która właśnie użyła śmierci moich rodziców przeciwko mnie… w obronie
Setha.

–Idźspać–powiedziałem.
–Idę,aleniedlatego,żetytakmówisz.Niejestemdzieckiem.
–Nie?Alezradościązachowujeszsięjakdziecko,kiedychcesz,żebysiętobązająć.

background image

Zrobiłasięczerwonaiwbiławzrokwpodłogę.
– Nie ma się czego wstydzić, ptaszyno. – Podszedłem do niej i ująłem jej twarz. Zmusiłem ją, żeby

spojrzała na mnie. W jej oczach rozbłysnął opór i lekkie zaniepokojenie. – Po prostu pamiętaj, kto cię
kocha.Pamiętaj,ktoociebiedba.–Przesunąłemkciukiempojejwardze.–Idźspać.

Tamtejnocybiegałemtak,jakwtedygdyHannahzerwałazemnąwkwietniu:przekroczyłemgranice

zmęczeniaibólu,ażzawładnęłomnąotępienie.

Wszystko może cię zniszczyć. Nie tylko ostre przedmioty, narkotyki czy alkohol. Także aktywność

fizyczna,kreatywność,ambicjaipożądanie.Miłość.Czymjestmiłość,jeślinieniszczącąsiłą?

PrzezmomentnierozwagiHannahmogłamniezniszczyć.
Leczjestłagodna,napisałem,gdypopowrociezbieganiaodrazuusiadłemzabiurkiem.Potściekałz

mojejtwarzy.Czułemwszechmogącepragnienie,abyująćHannahwsłowachijązrozumieć.Mówiłao
moichrodzicachiSecie.Widziałemichtwarze.Hannahjestniczymptaszyna.Silnaidelikatna.Takmało
oniejwiem.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

23.Hannah

W

piątkowyranekzachowywaliśmysię,jakbyśmysięwogóleniepokłócili.

Prawieuwierzyłam,żetakbyło.
Wczoraj wkroczyłam na grząski teren, poruszając temat jego rodziców, a on stał się niedostępny jak

FortKnox.Koniecdyskusji.Koniecmiłegowieczoru.

–Miłegopiątku–powiedział,kiedywycieraliśmysięręcznikiempoprysznicu.
–Nawzajem.–Uścisnęłamgomocno.Wiedziałam,żeMattkomunikujesięprzezfizyczność,auścisk

możeznaczyćwięcejniżdziesiątkiprzeprosin.

Jegopółtwardyfiutdotknąłmojegobrzucha.OBoże.
Jeśliszybkosięubiorę…możemoglibyśmy…
Zdjęłamzniegoręcznik,nacoroześmiałsięniechętnie.
–Cześć–szepnęłam,obejmującpalcamijegofiuta.
– Cholera. – Złączył dłonie za głową. Delikatnie go dotknęłam. Czy kiedykolwiek znudzi mi się to,

sposób,wjakinamniereagował?Jakbymiałbrońprzystawionądogłowy.

Zrzuciłamzsiebieręcznikiprzycisnęłamcipkędozimnegomarmurowegoroguumywalki.
–Nodalej–powiedział,wpatrzonywzłączeniemoichud.–Pokaż,jakajesteśmokra.
Lubiłtakiemałepokazy,ajamimoczasemparaliżującejnieśmiałościlubiłamjerobić.Zadowoliłam

go ręką i przesuwałam swoim ciałem po zaokrąglonym rogu umywalki. Po chwili zadrżał w moim
uścisku, odsunął mnie od umywalki i zajął się mną swoimi wprawnymi rękami. Długimi i pokrytymi
żyłami rękami, które uwielbiałam. Palcami, które cudownie bawiły się moją łechtaczką. Które śmiało,
zaborczoiniemalnieostrożniewchodziływemnie.Jakbytaczęśćmojegociałabyłojego.

W drugim lustrze obserwowałam, jak się pieściliśmy i dochodziliśmy. Matt był pierwszy, zalewając

jasnymstrumieniemmójbrzuch,apochwilimojaprzyjemnośćściekałapojegodłoniach.

Ztymiwspomnieniamiposzłamdopracy.
WpołudnieMattprzesłałmie-mail.

Temat:Fwd:Oferty
Nadawca:MatthewR.SkyJr.
Data:piątek,4lipca2014
Godzina:12:08

KtododiabłapracujewŚwiętoNiepodległości?Tylkomojaprzyszłażonapracoholiczka.
Dziękizapomocnądłońdziśrano.
Nodobra,słabytekst…
Marionwłaśnieprzesłałaoferty.Kilkawyglądaciekawie.Możenamjepokazaćjużwponiedziałek.

Jakieśuwagi?

Pozatymprzesyłamrozdział4.Mamnadzieję,żecisięspodoba.

background image

Matt
Załącznik:BEZNAZWY.doc

ZaczęłamczytaćrozdziałMatta,zanimzerknęłamnaoferty.Grunttomiećpriorytetywżyciu.
Zaczął od umieszczenia wpisu ze swojego pikantnego dziennika, EKSHIBICJONIZM, który mnie

podniecił,przeszyłdreszczempożądaniaizaniepokoił.

Pisało…Zmarszczyłamczołoizaczęłamczytać.Hm,cośpoczuł,kiedyprzejeżdżałobokdomumoich

rodziców?Czytobyłatanoc,kiedymisięoświadczył?Pisałoczymśmiędzywierszami.

ZamknęłamdokumentwWordziezprzemożnymprzeczuciem,żecośmiumykało.
Lubcogorszawolałamcośzignorować.
Oferty, które przesłała Marion, zawierały zarówno przystępne cenowo domki z dwiema sypialniami,

jakidziesięciopokojoweniesamowiciedrogierezydencje.

Leczniesamowiciedrogiebyłydlanasprzystępne.
Nie umknęło mojej uwagi, że większość ofert miała w cenie sześć zer. W zasadzie tylko trzy domy,

któreproponowałaMarion,wyglądałynarozsądnedladwuosobowejrodziny.

RozdziałMattaprzezcałydzieńkołatałsięwmojejgłowie.Gdyczytałamiodpowiadałamnae-maile,

myślałamnadsłowemekshibicjonizmiotym,jakmoglibyśmydoniegopodejść.

Dlaczegowogólesięnadtymzastanawiałam?Usiłowałamignorowaćtęmyśl,alewciążpowracała.
Jaktozorganizować?
Ktoobserwujeludziuprawiającychseks?Podglądacze.Aleonirobiątowukryciu.
Moje myśli powędrowały do klubu Dynamit, gdzie rok temu Matt obserwował tańczącą dla mnie

striptizerkę.Zadrżałam.Wtedybyliśmypodnieceni.

Tojestto!
Klub. Striptizerki! Z pewnością przynajmniej jedną z tancerek kręci ekshibicjonizm. Wiedziałam, że

niektóre zajęły się striptizem, ponieważ znalazły się na dnie, ale inne widocznie czerpały radość z
pracy…zpokazywaniaswojegociałaizabawynim.

Zaczęłam się zastanawiać, jak mogłabym sformułować taką prośbę… No bo ja i mój narzeczony…

Cholera!Naprawdętoplanowałam?!

Wpatrywałamsięwswojekolana,zastanawiającsię,czydoresztyzgłupiałam.Niewiedziałam,gdzie

kończą się żądze Matta, a gdzie zaczynają moje, ani czego sama chciałam, a co chciałam mu po prostu
dać.

Tegodniapracowałamosiemgodzin,nadrabiającstraconyczaswkwietniu.
MattzasypywałmnieperwersyjnymiSMS-ami:„Wiem,żejesteśsamawpracy.Jesteśsama,prawda?

Pamiętaj,dziśjestczwartylipca.Mojeręcemająplanyzwiązaneztwoją…”

OBoże,Matt!
Budynek był niesamowicie cichy, kiedy z niego wychodziłam. Mój trampek zapiszczał na podłodze

lobby,straszącmnie.

„Jadędodomu”,napisałamMattowi.
Nazewnątrzwiatrrozwiewałkartki,którewsunęłampodpachę.Granatowoszarechmuryzebrałysię

background image

nadmiastem.Zapachświeżegopowietrzawypełniłmojenozdrza.

Podbiegłamwstronęsamochodu,alekilkametrówodniego,stanęłamjakwryta.
Codocholery?!
Naprzedniejszybiemojejhondyznajdowałsiębiałynapis:DZIWKA.
Bethany.
Natychmiast rozpoznałam jej pismo, ale zażenowanie wzięło górę nad złością. Rozejrzałam się

dookoła.DziękiBogu,żebyłoświętoizbierałosięnaburzę.Ulicabyłapusta.

Podeszłam do samochodu i przejechałam kciukiem po farbie. Była sucha, ale świeża, sądząc po

unoszącymsięchemicznymzapachu.

Ścisnęłomniewsercu.Dotknęłamdrzwiisięzawahałam.Acojeśliniepoprzestałananapisie?Co

jeślimajstrowałaprzyhamulcach?

Kropladeszczuspadłanamojeczoło.
Wyciągnęłamtelefonizmusiłamciało,abysięrozluźniło.JeślizadzwoniędoMatta,resztędniaspędzę

nakomisariacie,MattbędziewisiałnatelefoniezShapiro,jabędęmusiaławypełniaćnieskończonąilość
dokumentów,apolicjancibędęrobilizdjęciamojegosamochodu.

Samochóddziwki.
Nie…ma…mowy…
ZnalazłamChrissywkontaktachiwybrałamjejnumer.

WypożyczonysrebrnylincolnSethazatrzymałsięprzykrawężniku.
Wyskoczyłzniego.
NiewidziałamChrissynamiejscupasażerai,odziwo,miulżyło.
– Jestem sam – powiedział Seth, ciężko dysząc. Piętnaście minut minęło, odkąd zadzwoniłam do

Chrissy, która obiecała wziąć taksówkę. Nie wspominała wczorajszego wieczoru. Jej głos był cienki i
cichy:

–Niemartwsię,cośwymyślimy.
–GdziejestChrissy?
–Wdomu.–Sethkaszlnąłwręce.Czarnakoszulkaiciemnedżinsypodkreślałyziemistytonjegocery.

–Chciałapowiedziećwaszymrodzicomo…nowiesz…

–Powiedziała?–Zmarszczyłamczoło.Nicdziwnego,żeChrissybyłaprzygaszona.
–Tak,powiedzieliśmy.Dlategozostała.Chceurodzićdziecko.
–Jakzareagowalimoirodzice?
Deszczzacząłpadać,skręcającmojeloki.Hulającywiatrtłumiłnaszegłosy.
– Raczej dobrze! – krzyknął Seth. – Nie martw się nimi. – Spojrzał na mój samochód, a potem

podbiegł do lincolna i wziął z siedzenia plastikowy dzbanek i gąbkę. Chlupnął mydlaną wodę na moją
przedniąszybęizacząłjączyścić.

Napisnieschodził.
Skrzywiłsięizacząłpocieraćintensywniejgąbką.BiałaliteraDzaczęłablaknąć.
–DziękiBogu–westchnęłam.–Mogęcipomóc?Chcępomóc.

background image

–Poprostuwsiądźdosamochodu.Zmokniesz.
–Tyteż.
–Wsiadajdopieprzonegosamochodu,Hannah.–Zakasłałgłośno.
–Poszukajpomocy,Seth.
Wyglądał na wyniszczonego i zirytowanego. Cień mężczyzny, którego spotkałam pięć miesięcy

wcześniej.

Pamiętałam tamtego mężczyznę. Pamiętałam, jak kpił ze mnie w domu Nate’a, jak zaatakował na

cmentarzu Aarona Snowa, jak grał na fortepianie na scenie i śpiewał pięknym, chropowatym głosem.
Pamiętałamjegodobroćidzikość,któreprzypominałymiMatta.

Dobroćiwściekłość,dwieścierającesięsiły.
Deszczzacząłzacinać,kłującmojątwarzzimnymikroplami.
–Bojęsięwsiąśćdośrodka–wyjąkałam.
SethzdołałzmyćDipołowęZzszyby.
Spojrzałnamniełagodniej.Odstawiłdzbanekigąbkęiodprowadziłmnieodsamochodu.Przezchwilę

stałbliskomnie,trzymającmojeramię.

–Wporządku?–spytał.
Skinęłam.
Wskazałgłowąnapis.
–JednazpsychofanekMatta?
Spuściłamgłowę.
–Cośwtymrodzaju.
–Tosłowotonieotobie.Zanicnaświecie.
Otworzyłdrzwi.Nicnieeksplodowałoipowolizaczęłamsięuspokajać.
Sethpodniósłmaskęirzuciłokiemnasilnik.Potemukląkłisprawdziłresztęprzewodów.
–Wsiadaj!–zawołał.–Wszystkowyglądawporządku.
Przez minutę kręciłam się bezużytecznie przy samochodzie, aż wreszcie siadłam za kierownicą.

Zaczęło lać jak z cebra. Skuliłam się w samochodzie, podczas gdy Seth Sky zawzięcie skrobał litery
IWKA.

Kiedy szyba była czysta, polał resztę mydlanej wody dookoła wycieraczek, spłukując resztki białej

farby.Deszczusunąłmydlanąwarstwęzmojegosamochodu.Sethzrobiłgestprzekręcaniakluczyka,na
coodpaliłamsamochód.Silnikcichozamruczał.Odetchnęłamzulgą.

Sethpodniósłkciuki.Uśmiechnęłamsięizrobiłamtosamo.Boże,musiałbyćprzemoczonydosuchej

nitki.

MójtelefonoznajmiłnadejścieSMS-a.Zerknęłamnaekran.Cholera,Matt.
„Gdziejesteś?Wszystkowporządku?”
Napisałamodpowiedź.
„Przepraszam, chciałam przeczekać deszcz. Chyba mi się nie uda. Do zobaczenia wkrótce. Kocham

cię”.

Gdypodniosłamwzrok,zobaczyłamtylneświatłalincolna.
Sethodjechałbezsłowapożegnania.

background image

Jechałam wolno do domu. Koła przesuwały się po mokrej jezdni, a deszcz nie ustawał padać. Na

parkingu dałam sobie kilka minut, żeby pomyśleć o Bethany, wybaczyć jej i pomartwić się o Setha.
WbrewzdrowemurozsądkowinapisałamdoNate’a.

„Martwię się o Setha. Jest w mieście, żeby pomóc mojej siostrze. Nie wygląda dobrze. Szczupły,

bladyitd.Wiesz,cosięznimdzieje?Proszę,niemówotymMattowi”.

OdpowiedźNate’aprzyszłapokilkaminutach.
„Nie widziałem Setha od jakiegoś czasu. Pewnie jest zmęczony koncertami. Zawsze był szczupły.

Dobrze,żezajmujesiętwojąsiostrą.TyopiekujsięMattem.Ja,jaktylkotobędziemożliwe,sprawdzę
co z Sethem. Razem przypilnujemy chłopaków. Ciotka Ella pozytywnie się o tobie wypowiada. Cytat:
jestcicha,alemadobrygust.Widzisz,polubicię”.

Uśmiechnęłamsiędotelefonu.
Hm,ciotkaElllawłaściwiekomplementowałastylMatta,ponieważtoonkupiłmiubranieibiżuterię,

które miałam na sobie w New Jersey, ale nikt nie musi tego wiedzieć. A co ważniejsze, pewny ton
Nate’a,któryemanowałzSMS-a,uspokoiłmnie.„OpiekujsięMattem”,napisał.

Racja,Mattbyłmoimpogmatwanymemocjonalniefacetem.
Seth był… pogmatwanym emocjonalnie facetem Chrissy albo Nate’a, albo Elli i Ricka. Ale

zdecydowanieniemoim.

Nie zapowiadało się, że deszcz ustanie, więc wybiegłam z hondy z dokumentami przyciśniętymi do

piersi.Bethany,pomyślałam,jesteśmałostkowaiokrutna,alecierpisz.Zraniliśmycię.Wybacznam.

Posłałamtęwiadomośćwszechświatowi.
Mattwyszedłminaspotkanie.Objąłmnieiwziąłodemnieprzemoczonewydrukiitorebkę.
–Kolejnewypociny?–Zerknąłnastoskartek.
–Ej,niepodglądaj.–Klapnęłamgopotyłkuiposzłamzanimposchodach.Zawsze,gdyprzynosiłam

do domu rękopisy, zachowywał się jak zaciekawione zwierzę. Śmiał się, że je drukuję, i mówił, że
zmieniałamsięwPamTradycjonalistkę.Niemówiąc,żewyrażałsięlekceważącookażdejobiecującej
powieści.

–Dajspokój.Tawyglądaciekawie.Północ…
–Jesteśokropny–roześmiałamsięizamknęłamdrzwizanami,zabierającodniegokartki.–Jeślinie

znałabymcięlepiej,powiedziałabym,żeczujeszsięzagrożonyprzeztychmłodychpisarzy.

–Zagrożony?Ja?–Chwyciłmniewswojeramiona.Zachichotałam.–Jeślionisąnowiimłodzi,jak

wypadamnaichtle?Staryistary?

Młody i stary, pomyślałam, zarzucając ramiona wokół jego szyi. Czasami jak dziecko w ciele

mężczyzny. I jak się domyślam, czasami musiał zachowywać się jak mężczyzna, kiedy był jeszcze
dzieckiem.Smutne,leczprawdziwe.Zasypałamjegotwarzpocałunkami.

–Jesteśmój–zapewniłamgo.
–Ztymmogęsięzgodzić.–Pociągnąłmojemokrewłosy,ażodchyliłamdotyługłowę,ipocałował

mojeusta.–Biedactwo,trafiłaśnaokropnąpogodę.

–Boże,niemaszpojęciajakokropną…
Dopieropodobrychpiętnastuminutachzauważyłam,żewsaloniestoinamiot.
– Matt! – zachichotałam. Przesunął ławę i kanapę, żeby rozstawić namiot. Był nowy, a przynajmniej

background image

nowydlamnie:dużaszaro-pomarańczowakopuła.

–Ach,wreszciegozauważyła.–Podszedłdonamiotu.Tak,namiotzdecydowaniebyłnowy.Posłałmi

dumne spojrzenie, mówiące: Podoba ci się moja nowa zabawka? Obszedł namiot i zaczął mu się
przyglądać ze skrzyżowanymi na piersi rękami, pokazując mi, że też powinnam poświęcić chwilę na
podziwianietegocuda,cooczywiściezrobiłam.

–Wow…jestsuper.–Dotknęłamjednejztyczek.–Jestduży…
Istoiwnaszymsalonie.
– Mhm. Kupiłem go w REI. Musiałem go postawić, żeby sprawdzić, czy niczego nie brakuje. –

Zmarszczył się, patrząc na siatkowo-poliestrowy pałac. – Pomyślałem, że moglibyśmy go dziś
wypróbować,aleniewtakąpogodę.

Wtejwłaśniechwilirozległsięgrzmot.
–Och,kochanie.–Pomasowałamjegoplecy.–Wskoczęwsucheciuchyiwypróbujemygotutaj,okej?

–Pocałowałamgowpoliczek.–SzczęśliwegoŚwiętaNiepodległości.

Jegooczyrozbłysłydziecięcąradością.
–Doskonale–powiedział,będącwpołowiewnamiocie.
Zdjęłam mokre ubrania i włożyłam halkę nocną z Shell Belle Couture, drogi podarunek od Matta.

Nigdy nie kupowałam sobie takich eleganckich rzeczy. Jedwab w kolorze szampana podkreślał moją
bladąceręibyłluksusowywdotyku.Akoronkowemiseczki…Powstrzymałamchęćzarzucenianasiebie
szlafroka,gdypoczułam,żesutkimitwardnieją.

Mattnajbardziejzewszystkiegolubiłkoronkowemiseczki.
W łazience rozplątałam włosy z pomocą olejku arganowego i umyłam twarz. Na reszcie skóry

zostawiłamzapachdeszczu.

Wróciłamdosalonupozbawionegopoduszek.
Wejściedonamiotubyłozamknięte.
–Puk,puk!–powiedziałam.
Mattszybkimruchemrozpiąłdrzwiodwewnątrz.
–Proszę,zapraszam–śmiałsię.Mimożenamiotbyłwysoki,Mattmusiałsięzgiąć,żebysięzmieścić.

Napodłodzeleżałynaszepoduszki.

–Ależzprzyjemnością.–Wzięłamjegorękęiweszłamdośrodka.
Otwarciewpatrywałsięwmojąpierś.
–Och–westchnął.
Spochmurniał,jamiałamochotęwybuchnąćśmiechem.
Boże,jakionsłodki…
–Eleganckotu.–Usiadłampotureckunapoduszceirozejrzałamsiędookoła.Namiotbyłprzytulny.

Do jednej z wewnętrznych, jaskrawopomarańczowych kieszeni mój uroczy Matt włożył puszki coli i
opakowaniechrupek,adodrugiejdwieksiążkiilatarkę.

–Testujękieszenie–mruknął,wskazującnaprzekąski.Zdjąłkoszulę,odsłaniającapetyczneciało,ina

czworakachpodszedłdomnie.–Cześć…

–Cześć!–powiedziałam,chichocząc.–Mojabieliznaprzeszkadzacizachwalaćnamiot?
Przesunęłampalcamipojegoramionach.Szeptskórynaskórze.Położyłamdłonienajegobarkach.

background image

– Ależ skąd. – Objął mnie, przyciskając moje ciało do podłogi. Rzucił się z zębami na moją szyję

niczymzwierzę.Przygryzłmojegardło.Wylizałcierpienie.

–Ach.–Wstrzymałamoddech,wyginającciałowłuk.Powędrowałamdłońmidojegomięśnibrzucha

ipociągnęłamzagumkęjegosportowychspodni.

Wtemwmieszkaniurozległsięelektrycznytrzaskipokójzatonąłwciemności.
Obojeznieruchomieliśmy.
Roześmialiśmysięjednocześnie,siadająciprzytulającsię.
Tonęliśmywciemności.Przywarłamdojegotorsu.
–Tonaszapierwsza–powiedziałam–awariaprądu.
– Zawsze bądź przygotowany. – Matt zaczął po omacku szukać latarki. Włączył ją i zawiesił na

szczycie namiotu. Oświetlił nas snop światła. Jego naprężony penis sterczał w spodnich. Sięgnęłam po
niego.Chwyciłamjegogłówkęprzezmateriał.Boże,uwielbiałampatrzeć,jakbyłpodniecony.

–Cieszęsię,żetakwyszło.–Napiąłsiępodmoimdotykiem.–Zwolniłomojetempo.
–Kochanie,niemusiszzwalniać.
–Wiem,alechcę.–Pieściłmojepiersiisutki.Misternakoronkowamiseczkarozciągałasięłagodnie

namojejskórze.Zadrżałamijęknęłam.

Mattwyłączyłlatarkę.
Znówogarnęłanasciemność.
Tak było lepiej. Nie wiedzieć, co się przydarzy. Jego gorące, wilgotne wargi na moim sutku. Jego

językmiędzymoiminogami.Jegociężkifiutnamojejpiersi.

Tachwilabyłaniezwykła.Przypominałamsobie,copoczułam,czytającjegorozdział.„Wiem,żedo

końca życia będę nosił w sobie te wspomnienia”, napisał. Wtedy, będąc z nim w ciemności, z
podwiniętymi palcami przy ścianie namiotu, coś zrozumiałam. Nie smutek śmierci, lecz jasność takich
chwiltworzyniezapomnianewspomnienie.

Powszystkimleżeliśmypośródpoduszek.
Zadowolenieprzegoniłomojąnieśmiałość.PogłaskałamtyłekMatta,nacowestchnąłdelikatnieprzy

moichwłosach.

–Ijak–mruknął–podobacisięmójnamiot?
Roześmiałamsięzdyszana.
–Bardzo.Trochęciasno,aledajęradę.
– No wiesz – przesunął się tak, żebyśmy leżeli twarzą w twarz – znam dziewczynę, która lubi małe

przestrzenie.Niezamieszkawniczymzbytwytwornym.

Prychnęłam.
–Twojaagentkanieruchomościnajwyraźniejwolidroższeoferty.
–Naszaagentkanieruchomości.Marion.Itak,zauważyłem.
–Możepowinnamzniąporozmawiać.
– Dobry pomysł, ptaszyno. – Dotknął mojego nosa i go ścisnął. – Zawsze możesz napisać do niej e-

mail.Alechociażzobaczmywiększedomy.Zpokojemdla…

Przewróciłamsięnaplecy.Zpokojemdla…
– Chcesz mieć dzieci – powiedziałam. Matt się nie odzywał, więc spokojnie mówiłam dalej,

background image

rozumiejąccorazwięcej.–Wrozdziale4,którymiprzesłałeś,napisałeś,żewyobraziłeśsobiemniejako
dziecko bawiące się na trawniku przed domem rodziców. Napisałeś, że poczułeś… smutek. Chcesz
stworzyćzemnąrodzinę.Chceszdzieci,prawda?Naprawdęichchcesz.

Zerknęłamnaniego.
Usiadł,unikającmojegospojrzenia.
–Niemusiszmitegomówić.Wiemto.Aleniewiem,jakważnejesttodlaciebie.
–Niemów,żeniemyślałaśotym–powiedział.–Samniewiem,czegochcę.Jeślispytałabyśmnie

kilkalattemu,powiedziałbym,żenigdyniechcębraćślubu.Sprawiłaś,żechcęwziąćślub,isprawiasz,
żechcę…–Wzruszyłramionami.

–Myślałamotym.–Usiadłamizmusiłamgo,żebyspojrzałnamnie.–Matt,nawetwyobraziłamsobie

chłopczyka o twoich pięknym oczach i dziewczynkę z blond lokami. Ale jestem też zdezorientowana.
Bojęsię.Nigdyniechciałamdzieci.Musimypomyślećotylurzeczach.

Rozszerzyłoczy.
–Musimybyćostrożni.
–Słucham?
Pokręciłgłową.
–Możemybyćszczęśliwi.Zbytszczęśliwi.
–Zbytszczęśliwi?–Zmarszczyłamczoło.
–Tak,Boże.Niemówonich.Chłopczyk…dziewczynka.Przestań.
Chwila,ocomuchodziło?
–Myślałam,że…
– Źle myślałaś – warknął, na co się wzdrygnęłam. Te małe dzieci, chłopczyk i dziewczynka, były

jedyniewytworemmojejwyobraźni,alekiedyMattzabroniłmionichmówić,zagotowałamsię.Tobył
instynkt,żebyjechronić.Nawetniewiedziałam,żegomam.

Wosłupieniuwpatrywałamsięwswojedłonie.Teraz,wzagadkowysposób,chłopiecidziewczynka

stałysięczęściąmnie.Jużzdążyłampokochaćdzieci,którechciałammiećzMattem.

Tenoweinformacjezaskoczyłymnie.AMattnagleniechcedzieci.Właśnietopowiedział…
Prądwrócił.Klimatyzacjazaczęłamruczeć.
– Dzięki Bogu – powiedział Matt. Wziął bokserki i pocałował mnie w ramię. – Nastawię zegary. –

Wygramoliłsięznamiotu.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

24.Matt

D

warazywtygodniu,wewtorkiiczwartki,oglądaliśmydomy.

KiedyHannahwracałazpracy,jedliśmyszybkiobiad,poktórymMarionprzyjeżdżałaponasswoją

nieskazitelnieczystątoyotąprius.Niebyłaaroganckąosobą,jakiejsięspodziewałem,alesympatyczną,
zadbanąkobietąwśrednimwieku.Pewnasiebieiprofesjonalnaagentkanieruchomości.

Unikała rozmów o moich książkach, za co byłem wdzięczny, ale najwyraźniej sprawdziła, dla kogo

szukadomu.Domnieczęstomówiła:„Tenpokójbędzieidealnynagabinetlubbibliotekę”,adoHannah:
„Taokolicajestidealnadlanowożeńców,spokojna,alemawieledozaoferowania”.

Dziennieodwiedzaliśmyodtrzechdopięciudomów.
Domywstyluwiejskim,domudladwóchrodzin,podmiejskiemonstrailuksusowedomywcentrum.
Im więcej widzieliśmy, tym mniej wiedzieliśmy, czego chcemy, i tym dłuższe e-maile z ofertami

przesyłała nam Marion. Współczułem i jej, i nam. Tegoroczny lipiec był nieznośnie upalny, a nasze
podejściedokupnadomuprzypominałonastawieniedopostanowieńnoworocznych:napoczątkubyliśmy
pełnienergiiiekscytacji,wdrugimtygodniuzapałlekkoosłabł,abypodkoniecmiesiącazostałyjedynie
złowrogiespojrzeniaipowłóczeniestóp.

MarionwyjechałazDenver.
–Nie–warknąłem.–Zabardzonaprzedmieściach.Jedźmydonastępnego.
Zabrałanasdowiejskiegodomuzolśniewającymwidokiemnagóry.
–Niechcęgooglądać–marudziłaHannah.–Niebędęmieszkałanaodludziu.
Kłóciliśmy się. Wieczorem wracaliśmy do domu rozczarowani i załamani. Chcieliśmy wyprowadzić

się z mieszkania, które niegdyś było naszym gniazdkiem, i narzekaliśmy na wszystko. Gdybyśmy mieli
jeden dodatkowy pokój – jeden! – nie musiałbym codziennie przenosić ciężarów do ćwiczeń. A co z
moimi pomocami do jogi? Przez cały dzień słyszę pieprzone samochody! W takim razie zamieszkaj w
swoimnamiocie!

Ciągletosamo.Kolejnedomy,alenicdlanas.MojeponiedziałkowespotkaniazMikiemzmieniłysię

w jednogodzinne tyrady na temat rynku nieruchomości w Kolorado. Hannah wychodziła do pracy
wcześniej i wracała późno. Pewnie rozkoszowała się samotnością w gabinecie – własnym
pomieszczeniu,któregoniemogłemjejdać.

Dalej pisaliśmy naszą opowieść. Bez tytułu, powieść autorstwa Hannah Catalano i Matta Skya.

Zatopiliśmysięwniej.Robiliśmypostępsłowami,nadrabiającporażkęnapolunieruchomości.Czasami
wymienialiśmysiępięciomarozdziałamitygodniowo.

PodczasjednejzkolacjiHannahoświadczyła,żeChrissyjestwdwunastymmiesiącuciąży.
–Czekaj…–Policzyłanapalcach.–Wtrzynastym.
–Mhm.–Uformowałemstosikzryżu.
–Naprawdęchceurodzićdziecko.Przestałapalićiwogóle.
–Aha.–Przesunąłemoliwkęporyżu.
–Pewnieniedługopoznająpłećdziecka.

background image

–Notak.–Przepołowiłemoliwkęwidelcem.
Ja też rzuciłem palenie, choć nikt tego nie zauważył, i doskonale wiedziałem, że Chrissy jest w

trzynastym tygodniu. Łapałem się na tym, że ostatnio googlowałem dziwne rzeczy. Kiedy ciąża zaczyna
byćwidoczna?Jakdługotrwająporannemdłości?Kiedymożnaokreślićpłećdziecka?

–Jeśliniechceszotymrozmawiać,poprostupowiedz.
– Widziałaś się z nią? – Bawiłem się jedzeniem, przedłużając posiłek. Obiady i seks były ostatnimi

rzeczami,którewspólnierobiliśmy.

I sen. Tylko niezbędne czynności. W pozostałym czasie pisałem o swoich frustracjach lub, podobnie

jakHannah,szukałemwInternecienieistniejącegodomuidealnego.

–Nie.Alekilkarazyrozmawiałyśmy…–Odchrząknęła.–ZrobilitestDNAnaojcostwo.Potwierdził

je.

–Aha…dobrzewiedzieć.
–Nietożebymiaławątpliwości,aleterazjestpodwójniepewna.Noiniejestsama,boonwrócił…
–Możeszmówićjegoimię.–Zmarszczyłemczoło.
–Przepraszam.Niejestsama,boSethwrócił.Aterazkiedywszystkojestpotwierdzone,amamaitata

wiedzą,SethzałatwiłjejmieszkanienatymeleganckimosiedluBeauvallon.

–Aha.Ładnemiejsce…
Czułem, jakby powietrze ze mnie uszło. Zawładnęło mną przemożne poczucie niesprawiedliwości.

Natemiałrodzinęidom.Sethmiałdziewczynęwciąży,którąsięopiekował.Jamieszkałemwnorzei
pragnąłemrodziny,októrejniepotrafiłemrozmawiać.

Spłaszczyłemswojąryżowąwieżę.
Przestańsięużalaćnadsobą.
–Myślałam,żebypomócjejwprzeprowadzce,skoromieszkamyniedaleko.
–Tak,pewnie.–Niechętnieskinąłemgłową,zatapiającsięwswoimnieszczęściu.Możeczaskupić

nowysamochód.Tegomercedesa,októrymmyślałem…

–Tobyłopytanie.
–Słucham?–SpojrzałemnaHannah.
–Pytam,czyniemasznicprzeciwkotemu,żebympomogłaChrissy.Rozmawialiśmyotym.
–Aha.–Machnąłemrękąizacząłemsprzątaćstół.GotowanienależałodoHannah,sprzątaniedomnie.

–Pewnie,pomóżjejwprzeprowadzce.Niemasprawy.

Wstałaiobjęłamnieodtyłu.
–Dziękuję.–Pocałowałamojąłopatkę.–Jejnastrojesięuspokoiłyilepiejsięnamrozmawia.
–Mhm.
Doznałem kolejnego olśnienia. Nie potrafiłem, albo nie chciałem, naprawić swojej relacji z Sethem.

Podczasgdymojanarzeczonabyłaprzykłademmiłosierdziaimiłości.

Palcamimuskałamójbrzuch.Zaniosłemtalerzdozmywarki.
–Kochanie,przygotowałamcośdlanasnatenweekend.
– Tak? – Starałem się brzmieć radośnie. W zeszły weekend zorganizowała nam maraton filmowy z

Ojcemchrzestnym, ponieważ wiedziała, że go uwielbiam. Ale jedyne, co pamiętam, to słowa Marlona
Brando,że„mężczyzna,któryniespędzaczasuzrodziną,nigdyniebędzieprawdziwymmężczyzną”.Lecz

background image

nie odezwałem się słowem o zakładaniu rodziny, ponieważ strach paraliżował mnie za każdym razem,
kiedy chciałem to zrobić. A jeśli nie potrafiłem o tym myśleć ani mówić, najwyraźniej nie byłem
prawdziwymmężczyzną.

– Szukanie domu nas wykańcza. Nie jestem sobą. Ty też nie. Wiem, że oboje mamy dość tego

mieszkania. – Pomasowała moje plecy. – Więc zarezerwowałam nam pokój w hotelu Four Seasons na
jutroiniedzielę.Pomyślałam,żemoglibyśmy…

–FourSeasons?–Spiąłemsię.–Dlaczegotam?
– Dlatego. – Pocałowała mój policzek. – Chcę mieć dobre wspomnienia związane z tym miejscem.

Wspomnieniaciebie.Spakujemysięwmałetorby,zjemycoś,możepójdziemydokina,jakbędzieszmiał
ochotę.Zgódźsię…

– No cóż… – Zastanowiłem się nad jej propozycją i nie znalazłem w niej nic złego. Oboje byliśmy

wykończeni.Możenocpozadomemdobrzenamzrobi.–Dobrze.

–Doskonale.Pójdęsięspakować.–Uściskałamnieiwybiegłazkuchni.

WsobotęHannahnalegała,żebyśmywzięlitaksówkędohotelu.
–Niechcę,żebyśmusiałcokolwiekrobić–powiedziała.–Nawetprowadzić.
Wzruszyłemramionamiizadzwoniłempotaksówkę.Lubiłemprowadzić,alebyłastanowcza.Zresztą

coś mi mówiło, że ta noc była bardzo ważna dla Hannah. Mówiła o tym, że chce mieć dobre
wspomnieniazhoteluFourSeasons.InnymisłowychciałazastąpićnimizłewspomnieniaoSecie.

Zchęciąnatoprzystałem.
Cholera,będęjątakpieprzył,żezapomnioistnieniumojegocholernegobrata.
Domyślamsię,żetenweekendmożebyćoczyszczającydlanasobojga.
Zameldowaliśmysięoszesnastej.
WwindzieHannahbawiłasięswojątorebką,ajajejwłosami.Byłacicha,niechciałanawetnamnie

spojrzeć. Uśmiechnąłem się do niej i musnąłem jej policzek. Mhm, więc tak to chciała rozegrać?
Nieśmiałaptaszyna…Przytrzymamją,każęjejpatrzeć.

Miała na sobie krótką, obcisłą sukienkę ze wzorem galaktyki, naszyjnik z sercem, który jej dałem w

zeszłymroku,iwojskowebuty.Wyglądałamłodoiradośnie.Kusząco.Wkorytarzuścisnąłemjązatyłek,
nacopodskoczyła.

–Niemogęsiędoczekać–szepnąłem.
Wpatrywała się w dywan, a moje serce zaczęło szybciej bić. Boże, robiła to, co lubię. Drżącymi

rękamiprzesunęłakartęprzezzamek.Przycisnąłemsiędoniej,niezważając,czyktośjestnakorytarzu.
Niechnaszobaczą.Niechwiedzą,żebędziemysiępieprzyćjakzwierzęta.

Weszliśmydopokoju.
Drzwisięzamknęłyzanami.
Minąłemją,opanowującnachwilępożądanie.
Zarezerwowała dla nas apartament z olśniewającym widokiem na miasto. W sąsiednim pokoju

znajdowałysiękremowefotele,sofaiszklanestoły.Zapaliłemświatłowłazience:caławmarmurzez
głębokąwanną.

background image

Hannahstałanieruchomo.
–Jestidealnie.–Założyłemlokzajejucho.–Głodna?
–Nie…Aty?
– Nie. Zamówię ci coś do picia. Na uspokojenie nerwów. – Trąciłem ją nosem. – Ale nie za dużo.

Lubięciętakąjakteraz.

Zamówiłem butelkę moscato i nalałem jej do kieliszka. Usiedliśmy w salonie. Obserwowałem, jak

pije,zastanawiającsię,comanasobiepodtąobcisłąsukieneczką.

Hannahosuszyłakieliszekjednymhaustem.
–Słuchaj–wzięłatorebkę–zrobiłamcośi…
Drżącymi rękami wyjęła kilka złożonych kartek i rzuciła je w moim kierunku. Marszcząc czoło,

rozłożyłemjenastole.

DATA…26LIPCA,2014R.…STRONYUMOWY…

Natychmiastrozpoznałemrodzajdokumentu.
Miałemichwiele,choćbyłycorazrzadziejstosowane.
– Umowa o zachowaniu poufności – mruknąłem. Zauważyłem papier firmowy Shapiro. Przejrzałem

kartkiiwróciłemnapierwsząstronę.–KimdodiabłajestRachelMox?

–Yyy…striptizerką.Sądwieumowy.Niezłośćsię.
Hannahnalałasobiekolejnykieliszekwinaiwypiłago.
–Striptizerką?Kochanie…–Lekkosięuśmiechnąłem,przechylającgłowę.–Oczymmówisz?
–Nieotym,oczymmyślisz.Niechodziotrójkątaninictakiego.Myślałam…–wyciągnęłaztorebki

mójczarnynotesiotworzyłanapierwszymwpisie–…myślałamotym.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

25.Hannah

M

attwpatrywałsięwswojepismozzaskoczeniempołączonymzezdumieniem.

EKSHIBCJONIZM
Nawetdogórynogaminagłówekbyłłatwyododczytania.Acodosamegowpisu,prawiecałyznałam

napamięć:„Chcęjąpieprzyćnaoczachinnych.Chcęwidziećjejzażenowanie.Chcęprzeobrazićnasze
intymnechwilewspektakl”.

Wzięłamkolejnyłykwina.Rękamizadrżała.
–ZadzwoniłaśdoShapiro?–Mattzbladł.–Ztym?
– T… tak. Ale posłuchaj. Oddzieliłam umowę podpisaną przez Rachel Mox od tej podpisanej przez

NicoleWilliams.Żadnaznichpierwotnienie…

–Czyliniemówiłaśmuotym?–Wskazałnaswójdziennik.
– Nie. Ani słowa, przysięgam. Zadzwoniłam do niego i powiedziałam, że planuję dla ciebie

niespodziankę. Spytałam, czy może przygotować dwie umowy, które uniemożliwią uczestniczącym
stronom zepsucie niespodzianki. To wszystko. Wspomniałam, że chodzi o… duży prezent weselny –
wyjaśniłamskupiona.

Mattniemalsięuśmiechnął(jegoustazadrżały),alepochwilispochmurniał.
–Nodobrze.Muszę…–Wstałizacząłchodzićmiędzystołematelewizorem,gestykulując.–Muszę

dowiedziećsięwięcej,Hannah.Podajmiwięcejszczegółów.

Gdyby nie mój olbrzymi niepokój i fakt, że Matt może w każdej chwili wpaść we wściekłość,

podziwiałabymgo.PoważnyMattstanowiłcudownywidok.Każdyjegoruchbyłwyważony,spojrzenie–
przenikliwie,jakbymógłzobaczyćsednoproblemu…ijeunicestwić.

–Bardzodużootymmyślałam–wydusiłamwreszciezsiebie–ich…chcętozrobić.Dlaciebie.Ale

również dla siebie. Zaczęłam myśleć o szczegółach i… – Wyrzuciłam z siebie całą historię o Misji
Ekshibicjonizm,którazpoczątkowejciekawościzmieniłasięwszerokozakrojonyplan.

Początkowomójgłosdrżał,alezupływemczasuuspokoiłsięinabrałsiły.WyjaśniłamMattowi,jak

popracypojechałamdoklubu–nieraz,aletrzyrazy–iobserwowałamdziewczyny.Wokomiwpadła
kobieta, która sprawia wrażenie, że czerpie radość z pracy. Poprosiłam ją o rozmowę w cztery oczy i
dyskrecję.

– Wierzysz, że zachowa dyskrecję? – wciął się Matt. – Nawet wasza rozmowa może mieć

niewyobrażalneskutki.Ludziecięrozpoznająiwiedzą,że…

Podniosłampalec.Cii.
–Kazałamjejpodpisaćumowę,zanimcokolwiekwyjawiłam.
Zmrużyłoczy,alewidać,żezaimponowałammu.
–Mówdalej…
–Wkażdymraziepostanowiłamzaryzykowaćispytałam,czyznakogoś,kto…hm…lubialternatywny

styl życia lub dobrą zabawę. Opowiedziałam jej o naszej przygodzie w prywatnym pokoju w klubie.
Natychmiastzrozumiała,oczymmówię.

background image

Mattwziąłzestołuumowyizacząłjebardzouważnieczytać.
–Czydlategotujesteśmy?Chcęwiedzieć,ilepieniędzynatoposzło?
–Zostaniemytu,tylkojeślibędziesztegochciał.–Zamilkłam.–Czterystadlakażdej.Pozwoliłamjej

podaćcenę.ShapiroprzesłałdokumentywPDF-ie,ajadodałamkilkaparagrafów.

–AkimjestNicole?–Sprawiałwrażeniezirytowanegoipełnegoniedowierzania.
– Koleżanką Rachel. Swingerka, nie tancerka. Nie znam ich dobrze, ale poważnie podeszły do

dokumentówirozumieją,czegoodnichoczekujemy.

–Aczegoodnichoczekujemy?–Umowywylądowałynastole.Mattprzysunąłsiędomnie;jegonogi

dotknęłymoichkolan.Dżinskontranagaskóra.Zadrżałamispojrzałamnaniego.

–Jedyniemilczącejwidowni–powiedziałam.
–Dopijwino.
Zamrugałamiwypiłamalkohol.
Mattdotknąłmojegopoliczka.
–Gdzieterazsą?
–Wynajęłamdlanichpokójnanoc.Wiedzą,żemożemyniezadzwonić.Bezwzględunatozapłaciłam

imzaichczas.

–Ufaszim?
Skinęłam.
–Nicolejestasystentkąprawnika.Takmipowiedziała,codokładniesprawdziłamwInternecie.Lubi

taki styl życia i rozumie potrzebę prywatności. Poza tym ma coś do stracenia. Rachel… Hm, jestem
przekonana, że rozumie, że nie może zaryzykować pozwu sądowego, który wytoczymy, jeśli naruszy
umowę.

Mattuśmiechnąłsięzzadowoleniemiuniósłbrew.
–Jesteśbezwzględna,ptaszyno.Iprzebiegła.
–Nauczyłamsięczegośodciebieitwojejrodziny.
Jegooczysięrozszerzyły,uśmiechzgasł,apochwiliwybuchnąłśmiechem.
–Takjakmówisz.Pomyślałaśowszystkim,prawda?
Uniosłampodbródek.Przepełniałomniewielkiepoczuciedumy.
–Tak–powiedziałam.–Pomyślałamowszystkim.
Opuściłdłoń,przesuwającdelikatniepalcamipomoimpoliczku.Musiałambyćczerwonaodstópdo

głów,aleczułamspokój.Rodzajspokoju,któryodczuwasięwśrodkuburzy.

Podszedłdodrzwi,aleprzystanął.
Wsunąłdłoniewkieszenieizacząłwpatrywaćsięwdywan.
Już dawno przestałam się zastanawiać, czy naprawdę chcę tego spróbować i co to znaczy, że chcę

spróbować.Mattpodzieliłsięzemnąswoimifantazjamizwłasnejwoli.Następnejnocydałammubicz,
a jego dziennik leżał na naszej nocnej szafce. Nie był już tajemnicą ani wstydliwym przedmiotem, lecz
otwartymzaproszeniemdoumysłuMatta.

Kiedybyłamsama,czytałamgo.Pozwalałam,żebymniepodniecał.Pozwalałamdzikościjegopożądań

przeniknąćdomnie…AjeślichodziosamokrytycyzmMatta,ceniłamgo.

Cozemnąnietak?Wstydzęsięsiebie.Jestemzdezorientowanawłasnymzachowaniem.

background image

Och,Matt…tęskniłamzajegodotykiem,kiedyczytałamjegosłowa.
Był najbardziej wyzwolonym człowiekiem, jakiego znałam, ale coś – może wzgląd na mnie –

ograniczałogo.Dziśniemusiałamsięzastanawiać.Odtygodnitoplanowałam.

Wpatrywałamsięwjegoplecy.Zaczęłomilekkoszumiećwgłowie.Wreszciesięobrócił.
–Zadzwońponie–powiedziałzuśmiechem.

Jak tylko usłyszałam stukanie do drzwi, mój stoicki spokój zmienił się w panikę. Chyba całkowicie

zgłupiałam?

–Nieruszajsię–powiedziałMatt.
Z przyjemnością zostałam tam, gdzie siedziałam. Moje ograniczone zapasy odwagi poszły na

zorganizowanie Misji Ekshibicjonizm i zaryzykowanie, że Matt się wścieknie. Teraz nastał czas, żeby
przejąłpałeczkę.Wtuliłamsięwrógkanapy.

PrzywitałsięzRacheliNicolewdrzwiach.
Pachniały kwiatowymi perfumami i wyglądały… zaskakująco elegancko, biorąc pod uwagę okazję.

Nicole miała na sobie lniane szorty i sweterek ozdobiony koralikami. Wyprostowała gęste włosy i
posmarowała czekoladową skórę bronzerem. Rachel, którą wcześniej widziałam jedynie w szpilkach,
stringachizgwiazdkaminasutkach,miałanasobieprostąsukienkę,doktórejdobrałakopertówkę.

–Wejdźcie–powiedziałMatt.Zaprowadziłjedosypialni,gdziewnogachłóżkastałydwakrzesła.Z

salonusłyszałamjegoniski,spokojnygłosiichgłosy.Niemogłamrozróżnićposzczególnychsłów,ale
wszyscybrzmieliradośnie,jakbyśmyconajmniejumawialisięnaherbatkę.

Boże–pomóżmi…
Możeszwyjść!,uświadomiłamsobie.
Tak, mogłabym wyjść. Mogłabym wybiec z pokoju, gdy Matt znajdował się w sypialni z kobietami.

Zrozumiałby…prawda?

Gdywszedłdosalonu,wstrzymałamoddech.
–Cześć–powiedział.
–Cześć.
–Kochanie.–Wziąłmniezarękę.Wstałam,zwalczającchęćwtuleniasięwniego.Jeśliokazałabym

niepokój, mógłby wszystko odwołać, a ja włożyłam tyle wysiłku, żeby zorganizować to… dla nas
dwojga.Przyciągnąłmniedosiebieipogłaskałpotwarzyiwłosach.

–Wporządku?
–Tak.
– Naprawdę – zaśmiał się. – Sądzę, że jesteś zdenerwowana, co jest zrozumiałe w tych

okolicznościach.

–Może…trochę.Atyniejesteś?
Przechyliłgłowęiwzruszyłramionami,jakbynormalnekryterianiedotyczyłygo.Cholera,byłuroczy.

Roześmiałamsięioparłamojegopierś,czerpiączniegospokój.

–Chcętego–powiedział.–Wiesz,jakbardzotegopragnę.Niemogęuwierzyć,że…zorganizowałaś

towszystko,żejesteśskłonnaspróbować.Chybaśnię?

background image

–Nieśnisz.–Pocałowałamjegoszyję.
– Bądź taka jak teraz… jakbyśmy byli sami. Ignoruj je. Zajmę się tobą. – Zaprowadził mnie do

sypialni. Rachel i Nicole wpatrywały się w nas spokojnie z założonymi nogami i kieliszkiem wina w
ręku.Odrazupoczułamichobecność.

„Ignorujje”.
Jak?
Mattnajwyraźniejwiedział,jaktozrobić.Przyciemniłlampkęprzyłóżku,którajakojedynaoświetlała

pokój.PrzezostatnietygodnieśmiałokontaktowałamsięzRacheliNicole,leczterazniemogłamnanie
spojrzeć.Stałysięniewyraźnymikształtamiwkąciepokoju.

Mattwziąłmniewramionaipocałował.Natychmiastścisnąłmójtyłek,jakbyśmybylisami.
Mojakrótka,elastycznasukienkapodjechaławgórę.Zimnepowietrzeowiałomojepośladki.
Mattobróciłnastak,żestałamplecamidonaszejwidowni.OBoże…Widząmoje…
Jego język zaczął mnie pożądliwie lizać. Przerwał pocałunek i dyszał do mojego ucha. Jego palce

podniosłymojąsukienkędopasa.Niezakrywałomnienicpozapaskiemstringów.

–Cholera–szepnął.
Wstrzymałamoddech.Wiedziałam,żenasobserwowały,atwardniejącypenisMattatylkomniewtym

utwierdził.Rozsunąłmojepośladki,uniósłmójtyłekidałmiklapsa.Naichoczach!Zanurzyłamtwarzw
jegopiersi,płonączpożądaniaiskrępowania.

Znównasobrócił,prowadziłwnaszymmiłosnymtańcu.Stałplecamidonich,zakrywającsobąmoje

drobneciało.

–Nodalej–usłyszałamjegonamiętnygłos.–Zróbto.Pokażim.
Znieruchomiałam.Mójupojonywinemumysłwolniejmyślał.Co?SpojrzałamnaMatta.Położyłmoje

dłonienaswoimrozporkuiścisnął.

Ach.Przelałasięprzezemniefalagorąca,kiedyzrozumiałam,oczymmówił.
Niespuściłamwzrokuirozpięłamjegodżinsy,którezsunęłamzbioder.
–Bokserkiteż–powiedziałspokojnie.
Oblizałam usta. Mój Boże. To była nasza chwila i nasze obserwatorki nie miały nic do niej. Gdy

zsunęłam jego bokserki, poczułam to, co Matt musiał poczuć, kiedy obnażył moje pośladki przed nimi.
Mojepaznokcieprzesunęłysiępojegonagimtyłku.Przepełniłamnieduma,niezazdrość.Byłmój.Toja
gomogłamdotknąćitojagomogłamrozebrać.

Jegooddechprzyspieszył.Ścisnęłammutyłek,nacojęknął.
–Widzisz?–wydyszał.Ściągnąłzsiebiekoszulkę.Uklękłam,żebyzsunąćbokserskiidżinsyzjegoud.

Rozkoszowałamsięjegociałem.Kopniakiemzrzuciłubrania.

Cholera,Mattwcześniejobiecał,żezajmiesięmnąiwłaśnietorobił.Osłaniałmnieswoimciałem,

jednocześniepozwalającmisięcałkowicieodsłonić.

Kiedy wstałam, obrócił się w stronę naszej milczącej widowni. Objęłam go od tyłu, przyciskając

policzekdojegopleców.Zerknąłnamnieisięuśmiechnął.

–Pokażimwszystkietemałegesty,którymi…doprowadzaszmniedoszaleństwa.
ZobaczyłamMattaoczamiRacheliNicole:nagie,olśniewająceciałoimojeręce,wędrująceponim.

Pogładziłem jego sztywnego fiuta i pomasowałam jądra. Pieściłam jego brzuch. Mój. Tylko mój.

background image

Położyłamdłońnajegowalącymsercu.

–Zamknijoczy–powiedział,zanimzamieniliśmysięmiejscami.–Jestemprzytobie.
Zamknęłam oczy i nie otwierałam ich, kiedy mnie rozbierał i pieścił. W milczeniu się mną chwalił:

pochyliłmnie,usadziłnałóżkuirozsunąłmojenogi,potemrozsunąłmojącipkęiwłożyłwniąpalce.

CzułamnasobieichwzrokidrżącepodekscytowanieMatta.
Wszedł we mnie. Zakrył mnie swoim ciałem. Dla oczu Rachel i Nicole zostały jedynie jego

umięśnioneplecy,silneudaijędrnytyłek.Intymnyruchpołączyłnaswjedno.

Lecztoniebyłonajważniejsze.
Niemogłamzapomnieć,jaksięczułam,posiadającgo.Zaufaniawjegooczach,kiedypowiedziałmi,

żebysięnimzająć.„Jestemprzytobie”.

Wierzyłammu.Zawierzyłabymmuswojeżycie.
–Otwórzoczy–powiedział.
Otworzyłam.Byliśmysami.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

26.Matt

K

iedyjeodesłałeś?–spytałMike.

Uśmiechnąłemsięiwzruszyłemramionami.
–Czytoważne.
– Po prostu jestem ciekawy. – Pokręcił głową, ale wyglądał na zadowolonego, a ja czułem coś, co

nieczęstosięzdarzało:wdzięcznośćdlaswojegopsychiatry.

WiększośćwizytyspędziłemnaopisaniusobotniegowieczoruwhoteluFourSeasons.Opowiedziałam

Mike’owi o tym, jak pokazałem Hannah dziennik, o tym, że ją wychłostałem biczem, i o tym, że dzięki
niejjednazmoichskrywanychfantazjistałasięrzeczywistością.

–Tenwieczórwyrwałnaszfrustracji–powiedziałem.–Chodzimioszukaniedomu.Czujęsię…jak

nowo narodzony. – Przekartkowałem zeszyt, w którym nie było nowych wpisów. Wpatrywałem się w
pustąstronę.–Niektórefantazjenależądoświatafantazji.Myślałam,żeekshibicjonizmjestjednąznich.
Ale to… – Zamknąłem dziennik, który okazał się nader przydatny. – W każdym razie, dziękuję –
wydusiłemzsiebie.

–Niemusiszmidziękować.BezotwartościHannahdziennikbyłbyniczyminnymniżzapisemtwoich

myśli.Jejpodziękuj.

–Jużtozrobiłem.
–Dobrze.Muszępowiedzieć,żeniebyłempewnyjejwpływunatwojeżycie.Terazodpowiedźjest

jasna.Hannahsprawiawrażeniewyjątkowejosoby.

–Jestwyjątkowa–powiedziałem.
–Mógłbyśpomyślećnadsesjąwgrupiealbodlawaszejdwójki…–Poodniesieniusukcesuzmoimi

niecodziennymi pragnieniami Mike zaczął rozpływać się nad skutecznością terapii grupowej i sesji
małżeńskich. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Wiedziałem, że ma rację. W końcu kilka spotkań z
Hannah,mnąiMikiemmogłobyrozwiązaćproblemy,aleniebyłemgotowynarozmowęodzieciach,a
wiedziałem,żenatymsięskończy.

Po pierwsze, musiałem się sam poukładać. Chciałem dzieci czy nie? Chyba tak. Myślałem o tym,

wyobrażałemsobiedzieci,mójumysłwyświetlałszczęśliweobrazy,iwtedyogarniałomnieprzerażenie.

Zadużoszczęścia…jestniebezpieczne.
StarałemwyjaśnićtoHannahwnaszejpowieści,takjakusiłowałemtozrobić,kiedyobwoziłemjąw

lipcupomoimrodzinnymmieście.

„Byliśmy szczęśliwi”, napisałem, „niewiarygodnie szczęśliwi… wiedziałem, że to nie może trwać

wiecznie…żewjakiśsposóbbędęmusiałzapłacićzatoszczęście”.

We wtorek wysłałem jej rozdział 10. Nie mieliśmy czasu na dyskusje albo nie chcieliśmy ich,

ponieważcałepopołudniespędziliśmynaoglądaniudomówzMarion.

Hannahwróciławcześniejdodomuiprzebrałasięwdżinsyikoszulkę.
Naobiadzjedliśmychińszczyznę.
Włożyłembrooksy,mojeulubionebutydobiegania,iuśmiechnęliśmysięszerokodosiebie.

background image

Robiliśmyto–uśmiechaliśmysięszerokodosiebie–odweekenduipomyślnegozakończeniaMisji

Ekshibicjonizm.Małooniejrozmawialiśmy.Dlamniewieczórbyłsurrealistyczny,azbytwielerozmów
onimmogłobyzniszczyćwspomnienia.Hannahmusiałaczućpodobnie.

Późniejmożemyomówićgownaszejopowieści.
Teraz było istotne, że wieczór nas ożywił, co przyznałem przed Mikiem, i z radością szukaliśmy

naszegonowegodomu.Nasznowydom.

Pozwoliłem Hannah usiąść na przednim siedzeniu obok Marion. Najpierw pojechaliśmy do Pradery,

dzielnicy luksusowych domów w Parker. Hannah zmarszczyła się na widok olbrzymiego domu, ale
słuchałaMarion,trzymającmniezarękę,gdytawychwalałagarażnaczterysamochody,drewnozhikory,
granitoweblaty,dużąpralnięipiwnicę.

Zakochałemsięwdomu.
Hannahztrudemwnimwytrzymała.
Następnie pojechaliśmy do dwupiętrowej rudery w Longmont. Starałem się być uprzejmy.

Uśmiechałemsięnawidokwyblakłychpaneli,małegoogroduiokien,przezktóremoglibyśmydosłownie
zajrzećdosąsiadów.Wprostcudownie.

–Ładnietu–powiedziałaHannah,kiedywsiedliśmydotoyotyprius.
Skrzywiłemsię.
–ChcęwampokazaćnowąofertęwhrabstwieCorralCreek.Różnisięoddotychczasowych,alejest

bardzociekawa.–BiednaMarionsprawiaławrażenieprzygnębionej.–Czytrzydziestominutowydojazd
samochodemstanowiłbyproblem?

–Hannahotymdecyduje–powiedziałem.–NiemampotrzebyczęstegoodwiedzaniaDenver.
Hannahwzruszyłaramionami.
–Zchęciąobejrzędom.
Jechaliśmy na zachód, w kierunku góry Evans. Zabudowa stawała się coraz rzadsza, a płaski teren

ustępowałwzgórzom.CzasamiMarionopowiadałaodomach,kiedyprowadziłasamochód,leczdziśnie
odezwałasięsłowemoCorralCreek.Możeniezdążyłazapoznaćsięzofertą.

Skręciliśmywbocznądrogę.Hannahzerknęłanamnie.
Zmarszczyłemczołoiwzruszyłemramionami.Niemampojęcia.
–Jesteśmynamiejscu–oświadczyłaMarion.Wjechaliśmyprzezotwartąbramę.
Drogaprowadziłaprzezłąkę,ażdopokrytychsosnamiwzgórz.Drewnianeogrodzenieciągnęłosiępo

horyzont.Gdziejestdom?

Osiki i świerki urozmaicały łąkę. Zachodzące słońce podkreślało piękno ziemi: długie cienie

przeplatałysięzezłocistymświatłem.Skrajpreriilśniłniczymlatarki.

Zawszemiałemsłabośćdołąk.Czułem,żewtymmiejscubyłbymwolny.
– Jak widzicie – powiedziała Marion – posiadłość zapewnia dużą prywatność, lecz jest oddalona

zaledwie trzydzieści minut samochodem od Denver. Ranczo zajmuje powierzchnię dwustu
dziewięćdziesięciuakrówiprzepływaprzezniestrumykodługościczterystumetrów…

–Ranczo?!–wyrzuciłemzsiebie.–Dwieścieile…?
–Zgadzasię,tenobszarniegdyśbyłluksusowymranczemzletnimdomkiemdla…
–Ach,czymoglibyśmy–dotknąłemramieniaHannah–rozejrzećsiętrochę?

background image

–Ależoczywiście.–Marionzaparkowałaizostaławsamochodzie,podczasgdyzHannahruszyliśmy

przedsiebieniepewnymkrokiem.Otaczałnasspokójichłodnepowietrzeprzesyconezapachemsosen.

Wziąłemjązarękęiposzliśmynałąkę.
Zatrzymaliśmysiękilkametrówodtoyotyprius.
–Chybaoszalała?–roześmiałemsię.–Doprowadziliśmyjądoszaleństwa?
–Możechcenasrozstrzelać–zachichotałaHannah.
– Może? Jezu. – Wpatrywałem się w horyzont. – Słyszałaś, co gadała? Strumyk? Prawie trzysta

akrów? Hannah, nie wiem, co miałbym robić z taką ziemią. Przepraszam, ale – wykręciłem dłonie –
musimyjaśniejokreślićjej,oconamchodzi.

–Tak,wiem.–Zerknęłanamnie,apotemnałąkęigóry.–Jednakprzyznasz,żetutajjestnaprawdę

pięknie.

–Zgadzasię,szkoda,aletobyłoby…
–Szalone?–dokończyła.
–Tak,absurdalne.
Odkaszlnąłemistaliśmywmilczeniu,podziwiającziemię.
Po czasie zrozumiałem, że w tamtej chwili chcieliśmy się wybadać. Sam dom nie miał znaczenia. A

pięknoposiadłościbyłoniezaprzeczalne.Woddalirosłypełnetajemnicgęstekępydrzew,podczasgdy
lasokrywałdywanemzboczegór.

Chciałemznaleźćsiętuwnocy.Poczućpotęgęnocy,wiatruigwiazd.
Chciałemmiećtęziemięnawłasność.Wcześniejniemyślałemoposiadaniutakdużegoobszaruimoże

wszaleństwietegopragnieniatkwiłurok.

Ateraz,pomyślałem,muszęsiępożegnaćztąziemią.Hannahnigdyby…
–Chodźmyzobaczyćdom–powiedziała.
–Co?
–Tylkodlazabawy.–Stanęłanapalcach.–Skorojużtujesteśmy.
Zaprowadziłemjądosamochodu.Niemogłemwyrzucićzgłowyjejsłów.Tylkodlazabawy.Pewnie,

zobaczymywymarzonąposiadłość,tylkodlazabawy!Posypmyranysolą,tylkodlazabawy!

–Szczerzemówiąc,niewiem,czychcęgozobaczyć–odrzekłem.
–Alejachcę.
Zniezadowoleniemwsiadłemdosamochodu.
–Wspaniałemiejsce,prawda?–Marionniepewnieuśmiechnęłasiędonas.Wyjrzałemprzezokno.Do

diabłazkupowaniemdomu,dodiabłazmoimożywionymnastrojem.

–Prawda–odpowiedziałaHannah.–Możemyzobaczyćdom?
–Tylkodlazabawy–mruknąłempodnosem.Niktmnienieusłyszał.
– Ależ oczywiście! – Marion nacisnęła pedał gazu i zanurzyliśmy się głębiej w tym olśniewającym

świecie.Otoczyłnasiwypełniłmnietęsknotą.Musiałemwyglądaćjakmałychłopiecwypatrującyprzez
okno.Proszę,kupmi.Kupmi.

PodczasjazdyMarionpokazywałanam„unowocześnienia”:padok,stajnię,mniejsząstajnięidom.
NiechciałemspojrzećnaHannah,którapewniechichotała.
Domznajdowałsięwpółnocno-zachodniejczęściposiadłości,upodnóżawielkichskał.Jegowidok

background image

poprostumniedobił:odnowionydużybudynekzbiałą,kamiennąfasadąiolbrzymidrzwiami.

Czułem,żedomiziemiadrwiązemnie.
Dziewięćsypialni.Sześćłazienek.Pięćkominków.
Uśmiechnąłem się szyderczo na widok eleganckiego, rustykalnego wnętrza. Jasne drewno i kamień

rozświetlały pomieszczenie. Hannah zapiszczała na widok kuchni i zaczęła biegać wokół granitowej
wyspyjakdziecko.

–Jestpiękna–powiedziała.
–Iwyposażonawnowoczesneurządzenia–dodałaMarion.
Nadrugimpiętrzeusiłowałyzwabićmniedojednejzbibliotek.
–Spodobasiępanu–powiedziałaMarion,aHannahpociągnęłamniezarękaw.
–Matt,zobacz,iletupółek.
–Niechcęnaniepatrzeć–warknąłem.–Jestemzmęczony.–Stanąłemwkącienakońcukorytarza.

TelefonHannahsięodezwał.

–Zostawiępaństwasamych.–Marionzniknęłazarogiem.
Kiedy Hannah szukała telefonu, wpatrywałem się przez okno w wieczorny krajobraz. Udawałem, że

ziemianależydomnie.

MógłbympobiegaćzHannahpołącealbopójśćzniąnaspacer.
Dwieściedziewięćdziesiątakrów.Moglibyśmysięzagubić…
–Cholera–przeklęła,wyrywającmniezzamyślenia.
–Cosiędzieje?
– Yyy… Seth. A właściwie Nate. – Bawiła się telefonem. – Napisał do mnie. Seth był w zeszłym

tygodniu w szpitalu. Właśnie go wypisali. Boże, dlaczego dopiero teraz się o tym dowiadujemy? –
Stukaławekran.

Spochmurniałem.
–Dlaczegobyłwszpitalu?Dokogopiszesz?
–Zasłabłpopiątkowymkoncercie.PiszędoNate’a.–Zerknęłanamnieniezadowolona.–Nienapisał,

codokładniesięstało,alemożnasiędomyśleć…

PonieważMarionstałaniedaleko,Hannahtylkomachnęłaręką.
WyrwałemjejtelefoniprzeczytałemniedokończonySMS.
„JestemzMattem.Zadzwonię,jakbędęmogła.Proszę,napiszwięcej”.
–Więcejczego?–spytałem.–JestemzMattem.Cododiabła?Odjakdawna…
–Więcejszczegółów,aczegoinnego?Dajmito.–Zabrałatelefonzmoichrąk.–Ococichodzi?
– Ostatnio prawie go utopiłem. Nie pamiętasz? Nie obchodzi mnie, jak teraz spieprzył sobie życie.

Kiedytowreszciezrozumiesz?Gardzęnim.

–Ajanie.INateteżnie.Kiedytowreszciezrozumiesz?
– Na miłość boską, bierzemy ślub. – Uderzyłem pięścią w ścienny panel z drewna. Hannah się

wzdrygnęła.Porazpierwszy,alenieostatni,okazałemzłośćwtymdomu.

– To nie oznacza, że będziesz mi mówił, co mam myśleć o innych. Twój brat jest chory. Cierpi.

Powinieneśgorozumieć.

RozmowaoSecietylkomnierozwścieczyła.DlaczegoHannahwciążstawałamiędzymnąanim?Czy

background image

niewidziała,żebyłapowodemmojejzłości?Sethdotykającyją…Sethstarającysięzabraćmiją…

– Koniec z gadaniem o nim. – Ściszyłem głos, który drżał z emocji. – Koniec na dobre. Cholera,

przestańonimmówić.Niezamierzammuprzebaczyć.

ŁzyzalśniływoczachHannah.Niewiedziałem,czyspowodowałajefrustracja,czysmutek.
–Zawszetakijesteś–powiedziała.–Zawsze.Nieumieszbyćszczęśliwy.
–Docholery,tonieprawda.
–Prawda.–Pierwszałzaspłynęłapojejpoliczku,apochwilidruga.
NienawidziłemSethaimyśli,żeHannahmogłapłakać,współczującmu.
–Tojaznalazłamtendom.Pomyślałam,żemożecisięspodobać.WysłałamofertędoMarion–głośno

pociągałanosem–żebyzrobićciniespodziankę.Mówiłeś,żebyśmyposzlinakompromis,aleztobąnie
makompromisów!Tobienicsięniepodoba!

Rozpłakałasięnadobre.
Zaskoczonychwyciłemjejnadgarstek.
–Co?!
–M…możeniechceszmieszkaćz…
–Mówiłaś,żeniechcesz…–SzybkowstałemiutuliłemHannah.Mimozłościprzywarładomnie.–

Żeniechceszmieszkaćnaodludziu.Nierozumiem.

–TrzydzieściminutodDenvertonieodludzie.
– Hannah. Ptaszyno. – Pocałowałem jej mokre policzki. Otarłem jej łzy, a jej oczy były wilgotne. –

Naprawdęchcesztutajzamieszkać?

– Tak – roześmiała się nieco histerycznie, a jej oczy znów zaszły łzami. – Chciałabym. Mam dość

miasta, dość naszego mieszkania. Wiem, że posiadłość jest… absurdalnie wielka, ale… moglibyśmy
zatrudnićkogoś,ktobysięniązajął…

Obraz Setha zbladł w moim umyśle, aż wreszcie zniknął. Moja wściekłość też osłabła. Podniosłem

Hannahiześmiechemzacząłemkręcićsięzniąwokółwłasnejosi.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

27.Hannah

M

ożesz dotknąć – powiedziała Chrissy, marszcząc nos na widok lekko widocznego brzuszka. – To

znaczy,jeślichcesz.Mamnadzieję,żeobcebabyniebędąpróbowałymniedotykać.Fuj.

Spojrzałamnabrzuchsiostry.Siedemnastotygodniowaciążazaczęłabyćwidoczna.Pasjejspodnido

jogizwisałpodbrzuchem,akoszulkasięnanimrozciągała.Zastanawiałamsię,czytomożezaszkodzić
dziecku.Biednymalec…

Odwróciłamwzrok.
–Czujęsiędobrze.Możekiedyzacznie…kopać…–Roześmiałasięnerwowo.Dotykanieczegoś,co

się porusza w brzuchu mojej siostry, odrzucało mnie. Czy naprawdę byłam pozbawiona instynktów
macierzyńskich?

Wkażdymrazieitakplanowałamjejpomagać.Niemusiaławiedzieć,żeciążamnieprzeraża.
–Słuchaj,niemogęsięnapatrzeć.Mieszkaszwprawdziwympałacu.–Jeszczerazrozejrzałamsiępo

mieszkaniu Chrissy. Ostatnie trzy i pół tygodnia działałam w trybie przeprowadzki: cały wolny czas
poświęciłam na dokładną inspekcję domu w Corral Creek, spakowanie naszych rzeczy z mieszkania i
zawożenierzeczyChrissydojejeleganckiegomieszkankawcentrummiasta.

– Prawda? Jakbym wygrała na loterii? – Chrissy kręciła się po stylowo umeblowanym salonie, z

któregomożnabyłowyjśćsięnadużybalkon.

–Nowiesz,tomiłozestronySetha,żezałatwiłcimieszkanie.
–Miło?Chybatak.Przynajmniejtylezrobił.
Zacisnęłamusta.NiechciałamwdawaćsięwkolejnąkłótnięzChrissy.Mimotoniepodobałmisięjej

ton: wygrana na loterii, stwierdzenia, że Seth jest jej cokolwiek winny. Do tanga trzeba dwojga,
siostrzyczko.

–Miałaśznimostatniokontakt?–spytałam.
–Pewnie,ciąglerozmawiamy.
–Icouniego?
–Wporządku.Jestzajęty.–Objęłabrzuchiuśmiechnęłasiępromiennie.–Uwierzysz,żeumawiamy

sięzbraćmi?

–Tak,to…szalone.–Znówmiałamochotęjąspoliczkować.NieumawiałamsięzMattem.Byliśmy

zaręczeni i mieliśmy wziąć ślub. Nasza miłość była prawdziwa; pokonała wiele prób. Podczas gdy
ChrissyiSetha,ztegocowidziałam,łączyłotylkodziecko.

Alemożewyczuwałatoijejzachowaniewynikałozniepewności.
– Jestem pewna, że wprowadzi się tu, jak przestanie tyle koncertować – zamruczała i poprawiła

zasłony.–Sethchce,żebymposzłanabadanieUSGipoznałapłećdziecka.Aleczekamnaniego.

–Czekasz?Comasznamyśli?
– Uważam, że powinniśmy pójść razem. Słuchaj, dasz mi wreszcie to coś? – Spojrzała na płaskie

kartonowe pudełko, które trzymałam w rękach. Było to jedno z opakowań po koszuli Matta, które
przewiązałamfioletowąwstążką.

background image

–Ach,tak.–Podałamjejpudełko.–Wsumiepotowpadłam.Jesteśjużurządzona,więcmogęcito

dać.Prezentzokazjinowegodomu.

Kiedy otwierała opakowanie, wsunęłam dłonie w kieszenie i znów rozejrzałam się po mieszkaniu.

Matt wciąż nie chciał mieć nic wspólnego z pomaganiem Chrissy, ale przynajmniej pozwolił mi jej
pomagać.Ręcemniebolałyodnoszeniapudełiprzesuwaniamebli;ciężarnasiostraniemogłategorobić.
Wostatnichtygodniachzmieniłasięznierozważniepalącejprzyszłejmatkiwneurotyczkęprzerażoną,że
cokolwiekmogłobywyrządzićkrzywdędziecku.

Kolejny dowód, pomyślałam, na to, że traktuje dziecko jak środek do osiągnięcia celu. A celem był

SethSky.

Rzuciła pracę w klubie, zaczęła ćwiczy jogę dla ciężarnych i, dzięki pieniądzom Setha, zaczęła jeść

ekologicznążywność.Niewierzyłamwtęnagłąprzemianę.DopókiSethsięniąniezajmował,dziecko
byłodlaniejproblemem.

–Lampion?–Wyjęłazłożonąpapierowąlampęzpudełka.
Cienkiturkusowypapierporozłożeniuprzybrałkształtkuli.Łzynapłynęłydomoichoczu.Towłaśnie

tę lampę zawiesiłam w swojej sypialni, kiedy wprowadziłam się z powrotem do domu. Rozświetlała
koloremmójdepresyjnynastrój.KiedyMattporazpierwszymnieodwiedził,zauważyłją.Napisałoniej
wDotknięciuNocy:

Cholera, pokój był mały, a wydawał się jeszcze mniejszy przez wielkie łóżko i stosy pudeł. Jedyne

oknobyłowąskieiumieszczonewysoko.

Nasuficiepowiesiłapapierowąlatarnię.Natenwidokcośścisnęłomniewsercu.
Ateraznawidoktejozdobycośmnieścisnęłowsercu.Najwyraźniejdługadroga,jakąprzeszliśmyz

Mattem…zatoczyłakoło.Pisaliśmyrazem,żyliśmyrazem.Zamrugałamzemocji.

–Naszczęście–powiedziałam.–Powinnamsięzbierać.
– Mam nadzieję, że nie potrzebuję szczęścia – roześmiała się i rzuciła pudełko na kanapę. – Dzięki,

Han.Zadzwoniszdoswojegotajemniczegomężczyzny.

Znieruchomiałam.
–Co?
–Ha!Wyglądasznawinną.Widziałamcięzbalkonu.Ciąglegdzieśdzwonisz.
–Jatylko…planujęrzeczyzwiązaneześlubem–powiedziałam.–Izdomem.Aniedługozadzwonię

dociebiewsprawiespotkaniazrodzicami,więcodbieraj.

Wypadłamzmieszkania.
Cholera, Chrissy zauważyła, że ciągle wydzwaniam?! Dobrze, że nie rozmawia z Mattem. Tego dnia

telefonwyciągnęłamdopierowhondzie.

–Hannah–odebrałNate.–Cześć.
–Hej.Jakleci?
– Dobrze, dzięki. Gratuluję kupienia domu. Nie powinnaś walczyć z pudłami albo uczyć się jeździć

traktorem?

– Phi – roześmiałam się. – Zatrudnimy ludzi, żeby zajęli się ziemią. I dziękuję. Jesteśmy

podekscytowani.Powoliprzewozimynaszerzeczy,aletopotrwa.Nierozumiem,dlaczegoMattniechce
wynająćfirmyodprzeprowadzek;mówicośodoświadczeniu…

background image

Zaczęłam się rozwodzić nad domem w Corral Creek i finalizacji kupna. Wszystko szybko się

potoczyło,wciąguzaledwiemiesiącadombyłnasz.WłaścicielejużwcześniejwyjechalidoKalifornii,
amychcieliśmykupićposiadłość.Podaliśmykwotę,oniswoją,aponieważMattbyłniecierpliwy,więc
zapłaciliśmyjedyniepięćićwierćmiliona!

–Mattjestupojonyszczęściem.Wartobyłokupićdomdlategowidoku.Zachowujesię…
– Jak małe dziecko. Wiem – zaśmiał się Nate. – Jego szczęście objawia się w osobliwy sposób.

Wysyłamizdjęcia.Sporatawaszaposiadłość.Niecierpliwieczekamnazaproszenie.

– Nawet tak nie żartuj. Zawsze jesteś mile widziany. – Mój szeroki uśmiech zaczął słabnąć. – W

każdymraziedzwonię,żeby…

–ZapytaćoSetha.Wiem.–Zamilkł.–Powinienemsięmartwić?
–Hm?Niewiem.Tymipowiedz.
–NieoSetha–westchnął.–Ostopieńtwojegozaniepokojenia,Hannah.
Ostopieńmojego…?OmalnieupuściłamiPhone’a.
–Yyy,nie…tonietak,ja…
– Nie chcę robić z tego afery, ale pewnie rozumiesz, dlaczego się martwię. Twój niepokój jest

namacalny.Wiem,żechodzioSetha,iwiem,comiędzywamizaszło.–Natemówiłbezemocji,podczas
gdy ja najchętniej zapadłabym się pod ziemię. – Mam wyrzuty sumienia i zastanawiam się, czy nie
powinienempowiedziećMattowi,jakczęsto…

–Nie!Nateniemożeszmupowiedzieć.Będęrzadziejdzwoniła.Alboprzestanę.–Przycisnęłamczoło

dokierownicy.Boże,jestemgłupia!Oczywiście,żemojatroskaoSethabyłapodejrzana,ale…–Zkim
innym miałabym porozmawiać? Chrissy nie widzi problemu, Matta to nie interesuje, a nie mogę
zadzwonićdoSethaispytać,jaksięczuje.Czylizostajeszty.

–Oilemiwiadomo,nicmuniejest.KoncertujenaZachodnimWybrzeżu.Wwypisiezeszpitalalekarz

napisał,żeprzyczynązapaścibyłowycieńczenie.

–Okej…
–Teżsięmartwię–westchnąłNatedomojegoucha.–Alenicwięcejniemogęzrobić.
Nieprawda,pomyślałam.Natezrobiłznaczniewięcej,kiedyMattmiałproblemy.CoprawdaSethnie

zapijałsięnaśmierć,alektowie,cosięmożestać?

Pożegnaliśmysięisięrozłączyłam.
Kiedyjechałamdodomu,mojatwarzpowoliodzyskiwałanormalnątemperaturę.
Może nie potrafiłam prawidłowo ocenić sytuacji z Sethem. Może nie było żadnego problemu. Po

prostu zmęczony, przepracowany wokalista. Może miałam wyrzuty sumienia w związku z tym, że się z
nimzabawiłamiżenieznałprawdyoupozorowanejśmierciMatta…comusiałogodogłębniezaboleć.

Gdybymmogłaznimporozmawiać.Mogłamdoniegozadzwonić.Powinnam.
–Boże,poprostudajsobiespokój–powiedziałamgłośnodosiebie.
Mattprzenosiłpudławnaszympustymsalonie.Laurencenerwowobiegałwswojejklatce.Chaosgo

przerażał.

Mattuśmiechnąłsięnamójwidok.
Odstawił pudło opatrzone napisem KSIĄŻKI PTASZYNY. Jego nagi, umięśniony tors natychmiast

rozwiałmojetroski.Uśmiechnęłamsiędoniegoczule.

background image

–Cześć–powiedziałam.
Podszedłdomnieipocałowałnamiętnie.
–Cześć…
Oddaliśmysięobmacywankom,któreprzybrałynaintensywności,odkądkupiliśmyposiadłość.Potem

szybkosięspakowaliśmynapierwszyweekendwnowymdomu.

Nasz pierwszy weekend w nowym domu. Nie przewieźliśmy nawet łóżka. W piątek spaliśmy na

dmuchanymmateracu,awsobotęnałące.KiedypatrzyłamnaMatta,przypomniałamsobiesłowaNate’a:
jegoszczęścieobjawiasięwosobliwysposób.

Biegałpodomu,ciągającmniezasobą.
–Spójrznatenpokój!–Wbiegłiwybiegłzjednejzsypialni.–Spójrznatookno!Natenwidok!–A

potemruszyłnazewnątrz.–Hannah,towszystkojestnasze–nieprzestawałpowtarzać.–Spójrznatę
ziemię.Spójrz!

Patrzyłamrazemznimnałąkę,drzewaiwzgórza.Byłyniezaprzeczalniepiękne,aleniewidziałamw

nichtegocoon.Cokolwiektobyło,doprowadzałogodolekkiegoszaleństwa.

–Prowokujemnie–starałmisięwytłumaczyć,ruszającwkierunkuktóregośzwąwozów.–Taksamo

mam,kiedypatrzęnaciebie.Chcęciędoświadczyć,posiąśćcię…wsposób,któregonierozumiem.

Nie prosiłam o wyjaśnienie. Był szaleńczo szczęśliwy, a jego radość przenosiła się na mnie. Przez

całydzieńzachowywałsięjakchłopiec,awnocyzmieniałsięwdzikiezwierzę.

W niedzielny wieczór rozpaliliśmy ognisko w salonie – ognisko, w sierpniu! – i siedzieliśmy na

chłodnej,kamiennejpodłodze.ZokienrozciągałsięwidoknagóręEvans.Zachódsłońcawyglądałjakz
filmu.Uświadomiłamsobie,żeprzezcaływeekendniekorzystałamzInternetu,nieoglądałamtelewizji
ani nawet nie słuchałam radia. Nie chciałam. Byłam w pełni zaabsorbowana Mattem i naszą
posiadłością.

Uśmiechnęłamsięiwtuliłamwniego.
Nadźwiękjedynegopodłączonegotelefonupodskoczyłam.Mattprzesunąłdłoniąpomojejtwarzy.
– Nate – powiedział. – Albo Ella, albo Rick. Pewnie chcą przetestować linię. – Pocałował mnie w

skrońiwybiegłzpokoju.

Uśmiechnęłamsięipodziwiałamwidok.
– To Nate! – zawołał po chwili. Jego głos rozniósł się echem po korytarzu. Matt brzmiał na

zadowolonegozsiebie.Roześmiałamsięiopadłamnastertępoduszek.

Minęłokilkaminut.
Ogieńzacząłgasnąć.Cienieiświatłomigotałynaścianie.
Boże,gdybymbyłatusama,dommógłbyprzyprawićmnieogęsiąskórkę.Usiadłamiobjęłamsię.No

ale,Mattwsumieniewyjeżdżałbezemniezdomu…pozatymkupimypsaalbodwa.

Wstałamisięprzeciągnęłam.
Wydawałomisię,żeusłyszałamfrontowedrzwi,comnierozśmieszyło.
Szalonychłopak.Wciążwychodziłnazewnątrz!Niemógłustaćspokojnienawidokziemi,wibrował

zeszczęściajakpodekscytowanypsiakiwybiegałprzezdrzwi.

background image

Wyszłamnakorytarz.
–Matt?
Ciche pikanie robiło się coraz głośniejsze. Weszłam do kuchni. Na blacie leżał bezprzewodowy

telefon.

–Cholera–mruknęłam,odkładającsłuchawkęnamiejsce.
Nienawidziłamtegopikania.
Telefonzacząłdzwonić,straszącmnie.Sprawdziłamdzwoniącegoimojesercezaczęłoszybciejbić.
Trenton,NewJersey.
Natychmiastodebrałam.
–Nate,wystraszyłeśmnie!Dopieroco…
–Hannah,gdziejestMatt?
– Yyy, chyba – spojrzałam przez okno – na podwórzu – roześmiałam się. – Ale wiesz, mamy duże

podwórze…

–Słuchaj.Możeszgoznaleźć?Widziszgo?
Poczułampierwszeukłuciepaniki.Cośsięstało.GłosNate’abył…inny.
–Jestciemno…robisięciemno.–Oparłamdłońooknoiwpatrywałamsięwrozciągającąsięprzede

mnąciemnośćiswojeodbicie.–Nicniewidzę.

–Wyjdźizawołajgo.Weźzesobątelefon.Nierozłączajsię.
–Nate,co…
–Hannah,idź.
NigdyniesłyszałamtakiegoNate’a,złegoizniecierpliwionego.Pobiegłamdofrontowychdrzwi,które

byłyotwarte.Patrzącnanieiciemnąnoc,miałamochotęsięrozpłakać.

–Bojęsię–powiedziałam,wychodzączdomu.–Cosiędzieje?
–Wszystkowporządku.Poprostuzawołajgo.
Opuściłam telefon i zawołałem Matta. Podświadomie wiedziałam, że go tam nie ma, ale wysilałam

wzrok.Możejeślimnieusłyszy…

–Matt!–krzyknęłam.–Matt!
Nocpochłonęłamójgłosinierozniosławołańechem.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

28.Matt

D

zwoniłemnatwojąkomórkę–powiedziałNate–inakomórkęHannah.

–Nawetniewiem,gdziejerzuciliśmy–roześmiałemsięioparłemowyspę,posyłającnaszejkuchni

zadowolonyuśmiech.–Żyjemyjakhipisi.Domjest…

–Możeszusiąść?Hannahjestztobą?
–Jestniedaleko.–Mójuśmiechosłabł.–Cosiędzieje?
–Wolałbym,żebybyła…
–Gadaj,cosiędzieje.–Sercezaczęłomigłośnowalićwpiersi.Mojemyślikrążyływokółdziecka.

Tak,dzieckaChrissyiSetha,którewedługHannahmnienieinteresowało,aleoktórymwciążmyślałem.

–Okej.Dobra,przepraszam.–GłosNate’azadrżał.–ChodzioSetha.Proszę,idźpoHannah.–Zaczął

płakać. Ciche, drżące dźwięki wychodziły z jego gardła. Przepraszał i zaczął prosić, żebym zawołał
Hannah.Powiedział,żeprzyjedziesięzemnązobaczyć.

Zacząłemsiętrząśćjakprzerażonezwierzę.
–Boże,proszę,powiedz,cosięstało–powiedziałem.
Wziąłemgłębokiwdech,takijakisiębierzeprzednurkowaniem.

Biegłembosopodrodze.
Kamienieiroślinyraniłypodeszwymoichstóp.
Wbiegnij na trawę, pomyślałem i to zrobiłem, ale trawa była sucha, pełna kłujących pnączy. Znikąd

pomocy.Szukałemstrumyka.Niewiemdlaczego.Wydawałomisię,żezewsządsłyszęjegoszepty.

Upadłemileżałemnadrodze.
Reflektoryzbliżałysięwmoimkierunku.Podpełzłemnatrawę.
Samochódsięzatrzymał.Przycisnąłemtwarzdoziemi.
–Wszystkowporządku?!–zawołałniskigłos.
Zostawmnie.Wdychałemkurzizakaszlałem,mojaślinabyłacierpkaodadrenaliny.Drzwisamochodu

sięzamknęły.Ściszonegłosyzaczęłysiękłócić.Jestemwycieńczony,zdałemsobiesprawę.Mojeoczy
chciałypozostaćzamknięte.Czułem,jakuchodzizemnieenergiaijakogarniamniechęćsnu.

Niebędęwstanieznaleźćstrumyka.
Ztrudemzacisnąłemdłonie.
– Proszę pana? – powiedział głos, tym razem bliżej mnie. Mężczyzna przesłonił sobą oślepiające

reflektory.

Zmieniłemswojepostanowienieispojrzałemnanieznajomego.
–Upadłem–powiedziałem.
–Jużdobrze.Źlepanwygląda.Jestpantusam?
Niebyłemsam.Prawdopodobnieniebyłemdalekooddomu.Aleniemiałempewności,amężczyzna

zadawałdużopytań.Zamknąłemoczy,kiedypodniósłmojeciało.

–Dzwonięnapolicję–powiedziałcieńszygłos.

background image

Ach,kobietabyławściekła.
–Odnajdziemypanaznajomych–dodałmężczyzna.
Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem małego chłopca zerkającego na mnie z tylnego siedzenia

samochodu.Wjegospojrzeniuwidziałem,żemniezapamięta–niecogroźnego,zdecydowaniedziwnego
nieznajomego. Pamiętasz, mężczyznę, którego znaleźliśmy na poboczu? Tego oszołomionego i
podrapanego?

Współczułemmu,ponieważbyłtylkodzieckiem.
Kiedysięrodzisz,niewiesz,wcosiępakujesz.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

29.Hannah

N

ateSkytowarzyszyłmiwnajgorszejnocymojegożycia.Wmówiłamsobie,żezasłużyłamsobienanią.

Czyżnieigraliśmyześmiercią?Mattprzywdziałjąniczymtaniąmaskęhalloweenową,ajakłamałami
udawałam.

Ateraznadszedłczas,żebydostaćto,nacozasłużyliśmy.
– Usiądź – powiedział Nate. – Nie rozłączaj się. Matt może mieć kłopoty. Posłuchaj mnie i rób, co

mówię.Toważne.

Potemwyjaśnił,żeserceSethasięzatrzymało.
–Znaleźligowpokojuhotelowym.Caływeekendimprezował.
–Gdziejestteraz?
–Hannah.Onnieżyje.
–Aha,wporządku–powiedziałam.Choćniebyłowporządku.Terazzrozumiałam,cosiędzieje.Mój

umysłzaczęłaogarniaćpanika.–PowiedziałeśMattowi?

–Tak.Jesteśpewna,żeniemagowdomu?
– Tak mi się wydaje. Zaraz sprawdzę. – Wstałam i zaczęłam biec. Zapalałam światło po świetle.

Pstryk,pstryk,pstryk.Kolejnepomieszczeniarozświetlałydużydom.GdzieznajdęMatta?Zwiniętegow
kącie?Leżącegonapodłodze?

Przerażająceobrazyzaczęływyświetlaćsięwmojejgłowie.
–Znajdźswojąijegokomórkę.Zadzwońnanumeralarmowy.
Zaczęłamdrżeć.Zadzwonićnanumeralarmowy?Zmusiłamsię,żebyuspokoićciało.
–Comampowiedzieć?Jesteśpewien?
–Tak.Tonagłyprzypadek.Niejestempewien,czy…–Zamilkłipochwilikontynuował:–Powiedz,

że twój narzeczony właśnie dowiedział się o śmierci brata i zaginął. Powiedz, o której mógł wyjść.
Poinformuj,żewprzeszłościusiłowałpopełnićsamobójstwo.

Znówzaczęłamsiętrząść.
Znówzmusiłamsię,żebyuspokoićciało.
–Dobrze,jużdzwonię.Zadzwonięzkomórki.Zarazwrócę.
Wybrałam numer alarmowy, czego nigdy wcześniej nie robiłam, i po serii zwięzłych pytań

dyspozytorkapowiedziałami,żepolicjaipogotowiesąwdrodze.Poinformowałamnie,żebymsięnie
denerwowałaiupewniłasię,czydobrzepodałamadres.

–Proszęzostaćwdomu.–Kiedypowiedziała,żemogęsięrozłączyć,zrobiłamtoautomatycznie.
–Dziękuję,Hannah–powiedziałNate.–Dobrzesięczujesz?
–Yyy…nie,tak…–Dotknęłampiersiiczoła.Niebyłamwstaniestwierdzić,czysiędobrzeczułam.

W głowie zaczęło mi się kręcić. To nagły wypadek, serce Setha się zatrzymało, Matt może mieć
problemy,zachowajspokój.

Toniebyłsen.
Mimo zaleceń dyspozytorki chodziłam wokół domu, czekając na przyjazd policji. Co kilka minut

background image

dzwoniłamdoMatta.Chłodnywiatrwiałnadłąką.

–Próbasamobójcza–powiedziałamdoNate’a.–Opowiedzmioniej.
–Niewiedziałaś?
–PrzeczytałamotymwInternecie.Wzeszłymroku,kiedyBethanyujawniłajegotożsamość.Jednaz

gazet o tym pisała. – Strach stłumił wszelkie zażenowanie, jakie odczuwałam. Mówiłam nienaturalnie
spokojnymgłosem,zakrywającsłuchawkę,kiedywrzeszczałamimięMatta.–Artykułniewdawałsięw
szczegóły.Mówiłcośooddzialepsychiatrycznym.

–Zgadzasię.Jeśli…kiedygoznajdziemy,możemysięnadtymzastanowić.
Zastanowićsięnadtym,czyliumieścićgotam.
Pomoimtrupie.
– Powiedz mi, co się stało. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. – Ale powinniśmy byli, uświadomiłam

sobie.PowinnambyłazmusićMatta,żebyopowiedziałmioswojejprzeszłości,leczwolałamignorować
jąiczekać,ażsamcośpowie.Równiedobrzemogłamczekaćnacud.

–Niemawieledoopowiadania…–PewnygłosNate’azadrżał.–Nigdyniepogodziłsięześmiercią

naszych rodziców. Emocjonalnie. Psychicznie. Nie znalazł ukojenia w alkoholu. Był na studiach…
próbowałprzedawkować.Zostawiłlist.

–Przykromi–szepnęłam.–Nate,przykromizpowodu…
–Proszę,niejestemjeszczegotowy,żebyotymrozmawiać.
Ścisnęłomniewsercu.JakNatepotrafiłzachowaćzimnąkrew?SethSkynieżył.Boże,niemogłamw

touwierzyć.

Pokazaliśmy sobie podniesione kciuki, kiedy wyczyścił słowo „dziwka” z mojego samochodu.

Widziałamjegosmutnyuśmiech.Żył.

–Kiedywytrzeźwiał–mówiłdalejNate–chciałodciąćsięodwszystkiego.Elli,Ricka,Wschodniego

Wybrzeża. Kupił dom w Montanie i chwilę tak mieszkał, potem przeprowadził się do Denver… może,
żebybyćbliżejswojejagentki,samniewiem.Przezjakiśczasbyłajegojedynąprzyjaciółką.

Oparłamsięodomizadrżałam.
Matt wiedział niemal wszystko o mnie. Wyciągnął ze mnie historię mojego życia podczas naszych

pierwszychrozmówtelefonicznych.Ajapraktyczniewogólegonieznałam.

Załkałam.
Acojeśliniebędęmiałaokazjisiętegodowiedzieć?
Osunęłamsięnaziemiępodciężaremwiny.Sethumarł.Potrzebowałkogoś,kogokolwiek,aleniktmu

niepomógł.

Dostałabymniezłąnauczkę,jeśliMattrównieżbyumarł.Niezasługiwałamnaniego.Przezjakiśczas

mitowarzyszył,lecznigdynienależałdomnie,aterazniebyłoponimśladu.

–Hannah,musiszbyćsilna.
–Niepotrafię.Jakmamtozrobić?Jaktytorobisz?
–Wiara–odparł.
–Niemamwsobiewiary.
Usłyszałamsyreny,najpierwciche,apotemcorazgłośniejsze.Pochwiliniebiesko-czerwoneświatła

rozświetliłyciemność.

background image

PrzyjazdpolicjiikaretkizmusiłmniedorozłączeniasięzNate’em,przezcosięrozpłakałam.
– Wszystko w porządku – powiedział. – Jestem przy telefonie, nigdzie się nie wybieram. Jutro

przylecę.Oddzwoń,jaktylkobędzieszmogła.

Potemusiadłamwkuchnizpolicjantkąiopowiedziałamjejwszystko.Wtrakcienaszejrozmowyjej

partnerprzeszukiwałdom.

Drugagrupapolicjantówprzeczesywałaposiadłośćzlatarkami.Wzdrygałamsię,słyszącichokrzyki.

MatthewSky!MattSky!Matt!

Zagubiony chłopak, pomyślałam, tak samo jak Seth. Okrutnie zabawiłam się sercem Setha. Matt

okrutniezabawiłsięjegoumysłem.Równieżpowinnamzniknąć…dołączyćdonich…

–PaniCatalano?
–Hm?Przepraszam.Możepanipowtórzyćpytanie?
–Czymożepanipotwierdzić,żetoniejestkolejnyfałszywyalarm?Wykorzystujemynaszeoddziały

ratunkowei…

–Toniejestfałszywyalarm.–Potarłamoczy.Kiedypolicjanciprzyjechali,wolnymkrokiemweszli

do domu, wymieniając między sobą niepewne spojrzenia. Nie mogłam ich za to winić. Sami się o to
prosiliśmy.Mattijaroktemuoszukaliśmywieluludzi.Zespołyposzukiwawczo-ratunkoweryzykowały
życiewgórach,szukajączaginionegopisarza.Nierazokłamałampolicjantów.LudzieopłakiwaliMatta.
Sethgoopłakiwał…Łzystrachuifrustracjizaczęłykapaćnamojepalce.

–Proszę–powiedziałam.–Przepraszam,proszę,znajdźciego.
Hannah,musiszsiętrzymać,pomyślałam,proszącosiłę.
PowiedziałamBogu:Niekażmipłacićzamojegrzechyjegożyciem.
Partnerpolicjantkiwróciłdokuchni.
–Wdomuczysto–oświadczył.–Idępomócnazewnątrz.
Pogodziniezostałtylkojedenradiowózijednakaretka.
Policjantkawytłumaczyłamiproceduręzgłaszaniazaginionychosób.
–Możetozrobićpanijutronakomisariacie–powiedziała.
Jejradiozaszumiało.
–Proszęspisaćwszystko,copamiętapanizdzisiejszegowieczoru…
–Niemożepani–zacisnęłamrękęnakomórce–niemożepaniiść.Onmusi…
WcoMattbyłubrany?Dlaczegotegoniepamiętałam?
– Proszę pani, musimy… – Jej radio znów zaszumiało i niewyraźny głos coś powiedział. Odeszła i

odpowiedziałanazgłoszenie.Zacisnęłamręcenablacie.

Czytakwłaśniezakończysięmojeszczęście?
–PaniCatalano–powiedziałapolicjantka.–Znaleźligo.
Okazało się, że trójosobowa rodzina znalazła Matta na drodze poza naszą posiadłością. Nie mogąc

uzyskać od niego informacji, zadzwonili na policję. Niestety, nie powiązano tych spraw, więc jeden
radiowóz zawiózł Matta do szpitala, podczas gdy inny odpowiedział na moje zgłoszenie. Matt
spanikował na słowo „szpital” i zażądał, aby zabrać go do domu. Musiał być przekonujący, ponieważ
policjancizawróciliizawieźligododomu.

Pomogli mu wysiąść z samochodu. Był bosy i lekko utykał. Brud i trawa zwisały z jego podartej

background image

koszuli.

Pobiegłamizarzuciłamramionawokółniego.Nieporuszyłsię.Byłoszołomiony,niepotrafiłskupić

spojrzeniaipozwoliłprowadzićsiępolicjantom.

–Chcielibyśmygoustabilizowaćwkaretce–powiedziałapolicjantka.
–Nicmuniejest–sprzeciwiłamsię.
–Tegoniemożemybyćpewni,biorącpoduwagępanizgłoszenie.Przepraszam…
Ratownicyotworzylikaretkę,nacoMattrozszerzyłoczy.Odsunąłsięodpolicjantki.
–PanieSky,spokojnie,chcemysiętylkoupewnić,że…
Jegonozdrzasięrozszerzyły.Chciałwyrwaćsiędwómratownikom,którzygozłapali.
Ocholera,tonieskończysiędobrze.
– Przestań! – pisnęłam. – Proszę. – Przecisnęłam się do Matta i objęłam jego twarz. Jego dzikie

spojrzenie przesunęło się po mnie. Nie rozpoznał mnie. – Matt, słuchaj. Musimy wejść do karetki, a
potemwyjdziemyzniej.Tonictakiego.Chodź…

Zrobiłampierwszykrok,aonposzedłzamną.
Razemwsiedliśmydośrodka.
Usiadł na noszach, a ratownicy zaczęli sprawdzać reakcję jego oczu i oczyszczać poranione w kilku

miejscachstopy.Razporazpytaligoozgodę.Ścisnęłamjegodłoń.

–Doznałszoku–powiedziałam.
–Musimysięupewnić,żewciążwnimniejest.Staramysięzapobiec…
–Nicminiejest.–OdpowiedźMattauciszyławszystkich.Wpatrywałamsięwniegoipocałowałam

jegodłoń.Ratownicyspojrzeliposobie.

–Słysząpanowie?–powiedziałam.–Nicmuniejest.Ajutroprzyjeżdżajegobrat,lekarz.Pozatym

mapsychiatrę,ajabędęobserwowałagodwadzieściaczterygodzinynadobę,więc…

Przez długie dwadzieścia minut kłóciłam się z ratownikami, podczas gdy Matt siedział na noszach i

wpatrywałsięwswojestopy.

Wreszcie,powieluostrzeżeniachtypu„robitopaninawłasneryzyko”,odjechali.
Mattbyłpotulny,posłuszniedałsięzaprowadzićdodomu.
Trzymałamjegorękęiwyjęłamswojąkomórkę.Chciałamgotrzymaćprzysobie.
–DzwoniędoNate’a,okej?–powiedziałam.
Wpatrywał się w podłogę. Cholera, może popełniłam błąd, odsyłając karetkę? W domu panowała

grobowacisza.Zwiększyłamuścisknajegodłoniach.

Wiedziałam,poprostuwiedziałam,żejeśliratownicyzawieźlibygodoszpitala,alekarzezobaczyli

jegokartotekę,umieścilibygonaoddzialepsychiatrycznym…nafaszerowalibygolekami,obserwowali,
kazaliby mu chodzić w pidżamie. Okna jego pokoju byłyby z pleksiglasu, a posiłki jadłby plastykową
łyżką.

Otarłamzbierającesięłzy.Musiszsiętrzymać.
Natenatychmiastodebrał.
–Hannah,cosiędzieje?
–Mattjestwdomu.Jużdobrze.Wszystkojestwporządku.
Drżącym głosem zdałam mu relację. Matt sprawiał wrażenie nieświadomego. Teraz Nate zaczął

background image

panikować.

–Mogęznimporozmawiać?–spytał.–Niepodobamisięto.Mattmusipójśćdoszpitala.
–Poczekaj.–Przyłożyłamkomórkędopiersi.–Matt?ChceszporozmawiaćzNate’em?
NiewidzącywzrokMattawciążbyłwbitywpodłogę.Pokręciłgłową,pogłaskałamjegodłoń.
–Wszystkowporządku,kochanie.–Podniosłamtelefon.–Mattniemożeterazrozmawiać.
–Hannah,cholera,czyontamwogólejest?
–Tak.Inicmuniejest.Poprostupowiedział,żeniechcerozmawiać.Możejutro.
Nate opierniczył mnie za odesłanie karetki i zażądał zdjęcia Matta, które zrobiłam i wysłałam mu w

trakcie rozmowy. Zrobiłam mu zdjęcie z profilu, żeby nie zobaczył otumanionego spojrzenia na twarzy
Matta.Ononapewnowkrótcezniknie…prawda?

–Jeślicośsięstanie–powiedziałNate–jeśliznówzniknie…
– Rozumiem – warknęłam, ale natychmiast poczułam wyrzuty sumienia. – Przepraszam. Naprawdę

przepraszam.Poprostu…

–Wiem.Słuchaj,zadzwońdomniejutro.Dzwońipiszokażdejnowejinformacji.
Zapewniłamgo,żetakzrobię,isiępożegnałam.
–Nateradzisobie–powiedziałamdoMatta,prowadzącgonagórę.
Cisza.
Uśmiechnęłamsięirozmawiałamznim,jakbynicsięniestało.Przezchwilęzastanawiałamsię,czyto

niejajestemwszoku,aleszybkoprzegoniłamtęmyśl.Terazniebyłczas,żebymartwićsięosiebie.

Włazienceumyłamjegotwarzwilgotnymręcznikiem,Mattściągnąłswojąkoszulę.
–Przepraszam…–powiedziałam.–Ja…
Spojrzałnamnieostro,czymmniezaskoczył.
Pokręciłgłową,co,jakjużwiedziałam,znaczyło:nierozmawiamyotym,ipołożyłsięnadmuchanym

materacuwsypialni.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

30.Matt

Z

djąłempaleczespustu,rozluźniłemuściskiopuściłempistolet.Dźwiękwystrzałuwciążrozbrzmiewał

wmoichuszach.Czteryzpięciupuszek,któreustawiłemnaogrodzeniu,leżałynatrawie.

Czysta, kontrolowana brutalność strzelania. A teraz, kiedy posiadałem niemal trzysta akrów, nie

musiałemzaglądaćdostrzelnicy.

Zostawiłemjednąpuszkę.
Wróciłemdodomuokrężnądrogą,spacerowałempośróddrzewiochlapałemtwarzchłodnąwodąze

strumyka.

Ostatniospędzałemwięcejczasunazewnątrzniżwdomu.Natenasodwiedzał.Hannahpracowaław

domu. Mike dzwonił trzy razy w tygodniu. Ale nie miałem im nic do powiedzenia. Dławili się swoim
niepokojem.

Wślizgnąłemsiędodomutylnymidrzwiami,zrzuciłembutyiruszyłemnagórę.Wiedziałem,żeHannah

będzieczekałanamniewsalonie.

Jaktylkowszedłemdogabinetu,usłyszałem,żebiegnieposchodach.
Usiadłemnafoteluispojrzałemspodełbawokno.
Drzwisięotworzyły.Hannahwsunęłagłowędopokojuzwymuszonąradościąnatwarzy.
–Wróciłeś–powiedziała.
Niedałosięzaprzeczyć.
Zamknąłemoczyisłuchałem,jakszłaprzezpokój.
Usłyszałemmetalicznydźwiękprzesuwaniapistoletempobiurku.
–Czy…zabezpieczyłeśtęrzecz?
–Nie–westchnąłem.
–Czychceszwziąćprysznic?Zemną?
Słyszałem, jak zamyka swoją szufladę. Czułem jej perfumy, pikantne i niemal męskie. Zazwyczaj

uwielbiałemtenzapachnajejciele,leczdziśmnieirytował.

–Nie–odparłem.–Jestemzmęczony.
–Gdziebyłeś?
Osunąłemgłowęnawysokieoparciefotela.WniektórenocejeździłemdoDenverispałemwnaszym,

wciąż niesprzedanym, opuszczonym mieszkaniu. W inne noce rozbijałem namiot na terenie naszej
posiadłości.Czasamiwogóleniespałem.OdkrywałemnasząziemięlubspacerowałempoDenver.

Dlaczegomiałbymspać,jeśliniebyłemzmęczony?Wolałemspaćzadnia,unikającarmiiżyczliwych

osóbiichbolesnych,męczącychpytań.

„Jaksięczujesz?”
„Jadłeś?”
„ChceszporozmawiaćoSecie?”
Nie.Nie.Nigdy.
–Matt?

background image

–Mhm.
–Jestwrzesień–powiedziałaHannah.Przesunęłapalcamipomoichwłosach,którebyłyzadługie,i

pozaroście.–Spójrz.–Odwróciłastronęściennegokalendarza.Wpatrywałemsięwniegozfotela.Ach
tak, rozpoznałem ten kalendarz: prezent od organizacji chroniącej przyrodę. Wrześniowa strona
przedstawiałazachódsłońcanaplaży,złocistypiasekiskałyzieloneodporostów.

Niechciałbymtampojechać.Odwróciłemwzrok.
–JutrowychodziDotknięcieNocywmiękkiejokładce.Wyobrażasztosobie?–Pocałowałamniew

usta. Wiedziałem, że mnie kocha, i chciałem ją przytulić, ale nie miałem na to siły. – Jestem
podekscytowana–powiedziała.Usiadłaminakolanachiwtuliłasięwmojąszyję.–Byłeśnazewnątrz?
Pachnieszsosną.Matt…

Nachwilęsięrozpłakałaipowiedziała,żetęsknizamną.
– Hannah. – Nate wszedł do pokoju z czarną kawą, którą postawił na biurku. Zdjął Hannah z moich

kolan.

–Dzieńdobry,Matt.
–Trójkatotłum,docholery–powiedziałem.Wstałemiminąłemich,idącdosypialni.–Niedotykaj

mojejbroni–powiedziałemwdrzwiach.

Wciążmamtensamsen.
Weśnieutopiłemswojegobrata.
Bawiliśmysięrazemjakodzieci.
Trzymałemgopodwodą,ażprzestałsięruszać.
Zabiłemswojegobrata.Kochałemgo.Zabiłemgo.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

31.Hannah

Z

każdym dniem czuje się lepiej. – Wsunęłam bezprzewodowy telefon między ucho a ramię. Ręce

miałamzajętetrzymaniemmiskiimieszaniemciasta.BabeczkidlaMatta.Uśmiechnęłamsię.

Uwielbiałam patrzeć, jak je. Choć teraz prawie ze mną nie jadał. Wpadał do kuchni niczym

wygłodniałezwierzę,pochłaniającpierwsząlepsząrzecz.Alejadłitylkotosięliczyło.

–Tak,jestbardziejkomunikatywny,tak…ogólniejestlepiej.
–Todobrze.Ulżyłomi–westchnęłaPam.
–Niedługopowinnam…
– Hannah, proszę. Jeśli trzeba, pracuj w domu do końca roku. Rozumiem sytuację. Powiedz tylko,

kiedybędęmogławasodwiedzić,towszystko.

Mójuśmiechzniknął.
–Jestempewna,żeniedługo.Jaktylkobędziegotowy.LaurajestwNowymJorku?
Trochę pogadałyśmy o książkach i po chwili się pożegnała. Jak tylko odłożyłam telefon, poczułam

obecnośćNate’a.Obróciłamsię.

Z przekrzywioną głową opierał się o framugę drzwi kuchennych. Poczułam ulgę na widok czegoś

innegoniżswojejwymizerowanejtwarzyczydzikiegoMatta.NawetwtrudnychsytuacjachNatedbało
siebie.Miałnasobieeleganckiespodnieiciemnysweter,aczarnewłosyjakzawszestarannieułożył.

–Każdegodniaczujesięlepiej?–powiedział.–Bardziejkomunikatywny?
Wróciłamdomieszaniaciasta.
–Wmojejopiniitakwłaśniejest.
–OkłamujeszPam.Okłamujeszsamąsiebie.Mimożechciałbym,niemogęzostaćtunazawsze,aElla

iRickniedługowpadnądowas.Akiedytonastąpi…

–Przestań.
–Akiedytonastąpiikiedyzobaczą,żeMattkręcisiępookolicyznaładowanąbronią…
–Nigdyniemówiosamobójstwie.–Mojarękazadrżała.
–Wyślągonaprzymusoweleczenie.Niepowstrzymaszich.Awchwiliobecnejsądzę,żemożenie

byłbytonajgorszypomysł.

Przygryzłamwargę,ażpoczułamból.Potemwypuściłamzsiebiepowietrze.
–Zdajęsobiesprawę,żeniezostaniesztunazawsze.Aleniepozwolę,żebyktokolwiekmigozabrał.
–Myślisz,żegoniekochaminiechcędlaniegodobrze?–Natepodszedłdomnie,żebyspojrzećmi

prostowoczy.–Aleto,coturobimy,niedziała.NiezająknąłsięoSecie.Niejestemnawetpewien,czy
do niego dotarło, że Seth nie żyje. Osoba, która tu mieszka, nie jest ani moim bratem, ani twoim
narzeczonym.Aprzyokazjigdzieonwłaściwiespędzanoce?

–Poprostupotrzebujewięcejczasu.Minęłodopierokilkatygodni.Mikejutroprzyjeżdża.
–Doskonale.–Natewyrzuciłdłońwpowietrze.–Znówzaprosiłaśtegopseudonaukowegoidiotę?!
Nate i Mike mieli trochę inne poglądy. Mike chciał przepisać Mattowi leki uspokajające. Mówił o

„depresji i objawach podniecenia katatonicznego”. Nate natomiast podniesionym głosem cytował

background image

medyczneczasopisma.

– Słuchaj, sądzę, że może mu pomóc. Pomógł Mattowi… – spuściłam wzrok – w wielu trudnych

momentach.

–Wedługmniechwytaszsięwszelkichsposobów,aleniechcibędzie.Mówiętylko,żeczassięnam

kończy.Jestempewien,żeEllaprzyjedzietuwprzyszłymmiesiącu,jeśliMattdotegoczasusiędoniej
nieodezwie.

Mojeserceniepokojącozatrzepotało.Zostańnamiejscu,pomyślałam,ponieważczasamiwydawałomi

się,żechcewyskoczyćzmojejpiersi.Tylkodziękisilewoliudawałomisięnormalniefunkcjonować.

Zaczęłamwykładaćformęnababeczkipapierem.
Natekręciłsięwpobliżu,chcącczegoś,czegonigdymuniedam:Matta.
JeśliMattznajdziesięnaoddzialepsychiatrycznym,pójdętamznim.
Podniosłam wzrok, spodziewając się złości w oczach Nate’a, lecz dojrzałam jedynie ciepło i

zrozumienie.

–Idęwyciągnąćgonaspacer–powiedziałNate.Poklepałmnieporamieniuiwyszedł.
Rozlałam ciasto do formy i nasłuchiwałam, jak Nate chodzi po domu. Dom był stary, więc nikt nie

mógł poruszyć się niepostrzeżenie. Skrzypnięcie tu, piśnięcie tam; nawet najdelikatniejsze kroki nie
przejdąniezauważone.

Mimowszystkouwielbiałamtendom.DwarazypojechałamzMattemiNate’em,żebyrozejrzećsięza

elementami wystroju wnętrz. Podczas tych wycieczek Matt wpatrywał się pochmurnie przez okno,
siedzącnatylesamochoduzNate’em,ajawpadałamiwypadałamzesklepów.

Wracałamdosamochoduzkoszemlublampąipokazywałamzakupchłopakom.
Nateijazachwycaliśmysięzdobyczami.
„Ta będzie idealna do jednej z bibliotek”. „Może postawimy tę na końcu korytarza”. „Co ty na to,

Matt?”

Mieliśmynadzieję,żedekorowaniedomupoprawistanMatta.
Myliliśmysię.
Niewykazywałżadnegozainteresowania;chciałjedynie,żebyśmyzostawiligowspokoju.
Wychodziłznamiotemlubpistoletem.Zostawiałkomórkęwgabinecie.CzasamijechałBógwiegdzie

iwracałzzadrapaniamiiniespokojnymwzrokiem.

Zmieniał się… odsuwał ode mnie. Ale jak mogłam go za to winić? Wiedziałam, co widział, kiedy

patrzyłnamnie,Nate’aczykogokolwiek.

WidziałSetha.
Wejściowe drzwi się otworzyły i zamknęły. Wsunęłam babeczki do piekarnika, włożyłam okulary i

poszłamnapiętro,żebyzsypialniobserwowaćNate’aiMatta.Uwielbiałampatrzećnaichspacery,tak
samojakuwielbiałampatrzeć,jakMattje.Widokmojegonarzeczonegownormalnejsytuacjidawałmi
nadzieję.

Matt, najwyraźniej podirytowany, szedł szybkim krokiem przez łąkę. Nate podbiegł, żeby za nim

nadążyć.Widziałam,żeNatemówił,gestykulowałiśmiałsięwprzyjaznysposób.

Zakryłamustadłonią.
Natejesttuodosiemnastudniimipomaga.Kiedywrócidoswojejrodzinyipraktykilekarskiej,będę

background image

sama.

Cowtedy?
Otarłamoczyipoprawiłamokulary.
NateiMattoddalilisięistanęliprzyosikach.
Ciemnowłosybrat,jasnowłosybrat.
Wszystkie osiki w naszej posiadłości się zmieniły. Z dnia na dzień nie było śladu po zielonych

drzewach.Żółteliściepiękniewyglądałynatlenieba,aleichpięknokojarzyłomisięzprzemijaniem.

NagleMattprzytuliłsiędoNate’a,któryobjąłgoizacząłgłaskaćpowłosach.PochwiliMattupadłna

ziemięustópbrata.

Natestałtamprzezchwilę,mówiącdoMattaigestykulując.Cododiabłasiędzieje?
Czułamsięjakzahipnotyzowana,oglądającswoistyspektakl,którymieściłsięwkadrzeokna.
Matt skulił się ze strachu; Nate pokręcił głową i ostro gestykulował. Po chwili przykucnął i wziął

Mattawramiona.Ocknęłamsięztransu.Zbiegłamschodamiiwypadłamzdomu.

–Corobisz?!–wykrzyczałam.
Nateposłałmigniewniespojrzenie,jegooczybyłyzaczerwienione.
Mattbyłskulonyidrżał.
–Mówięmuprawdę–odparłNate.
–Czylicodokładnie?–RzuciłamsięnakolanaiprzytuliłamMatta.–Jużdobrze,kochanie…
–ŻedziśjestpogrzebSetha.Żenaszbratnieżyje.Żepowinniśmytampojechać.
– Przestań! – Wzięłam Matta w ramiona. Nie płakał, ale jego oddech był nierówny. Zakrył twarz.

Możepłakałbezłez.Tuliłamgo,ażdreszczeustały.

TegowieczorurozpaliłamzNate’emogieńnakominkuwbibliotecenaprzeciwgabinetuMatta.Mimo

że Matt nie wykazywał zainteresowania tym, co działo się w domu, zaniosłam do jego gabinetu jego
ulubioneprzedmioty:biurkoiksiążki,Laurence’a,komputer,zeszyty,obrazyiwieleinnychprzedmiotów,
któremiałymupoprawićhumor(ciętekwiaty,naszezdjęciaitrochępluszaków,któremipodarował).

Wreszciebyłwgabinecie,anieszwendałsięnazewnątrzzimnymiwieczorami.
Usiadłamwfotelu,zktóregomiałamwidoknajegodrzwi.
–Sprawdzę,couniego,jeślichcesz–zaproponowałNate.
–Nie,niemusisz.Jaitakniedługodoniegopójdę.Takczyinaczej–westchnęłamischowałamtwarz

wdłoniach–nicmuniejest.Jestemtegopewna.Towciążtensamczłowiek.

Ścisnęłamnierozpacz.
DziśNatezrobiłcośnajgorszego…inicsięniewydarzyło.Pozałamaniusięnałąceikrótkimdrżeniu

powróciłdoirytującegomilczenia.Wróciłdodomuizamknąłsięwgabinecie.

–Niebędęprzepraszać–powiedziałNate,wpatrującsięwpłomienie.–Spróbowałbymwszystkiego.
–Niewybaczyłabymci,nawetjeślibyśprzeprosił.
Zaśmiałsięilekkosięuśmiechnął.
– Po prostu musimy być cierpliwi – powiedziałam. – Nie możemy przenosić na niego naszej

desperacji.

background image

–Aco,jeślipogrążysięjeszczebardziejwtymstanie?Co,jeślimamyszansęwyciągnąćgoztegoiją

tracimy?

– Słuchaj, czy to naprawdę było dziś? – ściszyłam głos i pochyliłam się do przodu. Nie mogłam

odpowiedziećnapytaniaNate’a;podzielałamjegoobawy.

Podszedł do kominka, oparł się o niego ramieniem i pochylił głowę, jakby się modlił. Więc to było

dziś.PogrzebpóźnymlatemnacmentarzuprezbiteriańskimDębowyGaj.Małagrupażałobników,jaksię
domyślałam.Obydwajżyjącybracia…nieobecni.

Wyobraziłam sobie cmentarz i przypomniałam, że Seth mówił, że ma tam kwaterę. Pamiętałam go

żywego.Czynaprawdęleżałwziemi?

PodeszłamdoNate’a,przytulającsię.
– O Boże – powiedział, obejmując moje plecy tak mocno, że odczułam ból. – Nie byłem wstanie

pojechać. Ty coś przeczuwałaś, ja nie. Boże, pomóż mi. Teraz już za późno. Hannah… – Nate płakał,
rozpaczliwiechwytającpowietrze.Powiedziałammu,żeniktniemógłtegoprzewidzieć.Żeniktniemógł
niczegozrobić.Stopniowouspokoiłoddech,pozwalającjedyniespływaćłzomnamojewłosy.

Kołysaliśmysięrazem,ażjegosmutekimojepustezapewnieniaucichły.
Kątemokazauważyłamruch.
OdskoczyłamodNate’a.
Mattstałwdrzwiachbiblioteki,wpatrującsięwnas.
–M…Matt–powiedziałam.Jegooczybyłyspokojneijasne.Pomachałammu.–Cześć,właśniesię

wspólniesmuciliśmy.

–Matt.–Natepospiesznieotarłswojątwarz.
– Ja wszystko wytłumaczę – szepnęłam. Podbiegłam do Matta i pocałowałam go. – Chcesz z nami

usiąść?Rozpaliliśmyogień.–Pokręciłgłowąipochwiliobróciłsięwkierunkuswojegogabinetu.–Nie
chcesz?Dobrze,możemywrócić.Pójdęztobą.

OdprowadziłamMattadojegopokoju.Usiadłwfotelu.
JegoMacBookbyłwłączony.
–ByłeśwInternecie?–Usiadłammunakolanachiprzesunęłamnotebookanauda.Mattnieobecnymi

wzrokiem wpatrywał się przed siebie. Miałam nadzieję, że pisał, ale okazało się, że otworzył stronę
WikipediioVirginiiWoolf.Naekraniewyświetliłasięinformacjaojej…

–Matt,kochanie…dlaczegotoczytasz?
Starałamsięsprawić,żebynamniespojrzał,aleniechciałlubniemógł.
PodkreśliczwartypunktwpisuoWoolf,ŚMIERĆ.Opisywałonjejsamobójstwoprzezutopieniesięi

zawierałtekstpożegnalnegolistudomęża.

Najdroższy, czuję, że znów popadam w szaleństwo… Robię to, co zdaje się najlepszym wyjściem.

Dałeś mi radość największą z możliwych. Byłeś dla mnie wszystkim. Nie sądzę, aby dwoje ludzi
mogłobybyćszczęśliwszych…

–Nie,posłuchajmnie…–Zamknęłamzakładkę,wyczyściłamhistorięprzeglądaniaizamknęłamjego

notebooka.Zerknęłamwstronębiblioteki.Natecelowoniepatrzył.Stałplecamidonas,aległowęmiał
przechyloną.

–Kochanie–szepnęłam.–Niemożeszczytaćtakichrzeczy.Odbiorąmiciebie.Proszę,nierozumiesz

background image

tego?Potrzebujęcię.–Pogłaskałamjegotwarzizasypałamjądelikatnymipocałunkami.–Chodźzemną
dołóżka.

Kiedyprowadziłamgowkierunkusypialni,Natewyszedłnakorytarzispojrzałnanasnieufnie.
–Wszystkowporządku?
–Tak–zapewniłam.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

32.Matt

W

piątkowyporanekMike,HannahiNatewpadlidomojegogabinetu.

Przynieślikrzesłaiusiedlinanich.
Zniezadowoleniemodłożyłemksiążkęnabiurko.
–Czytałem–powiedziałem.
– Też się cieszę, że cię widzę – powiedział Mike. Uśmiechnął się do mnie, a potem do Hannah i

Nate’a.–Jestemzaskoczony,żejesteśwdomuotejgodzinie.Tocośnowego?

–Zdecydowanie–powiedziałNate.
–Możnatotakująć…–Hannahsięzarumieniła.
Chciałem się roześmiać. Wczoraj wieczorem byłem w domu, kiedy nieoczekiwanie przyszła

zdeterminowana, żeby uprawiać seks. Nie miałem na niego ochoty od tygodni, ale Hannah energicznie
pracowała dłońmi i ustami, a potem ujeżdżała mnie, jakby od tego zależało jej życie. Doszliśmy.
Zasnąłem.Konieceksperymentu,jaksądzę.

Choć z przyjemnością chwyciłem jej nadgarstki. Siedziałem prosto i wpatrywałem się w jej oczy, i

przesuwałemzębamiposzyi.

Tak,rozkoszowałemsiętymdoznaniemistęskniłemsięzanim.
– Chciałam, żebyś to zobaczył. – Hannah podała Mike’owi plik wydrukowanych kartek. Co to było?

Usiłowałempodejrzeć.–Toopowieść,którąwspólnieznimpiszę.Tenrozdział…

Zacisnąłemręcewpięści,rozszerzyłemnozdrza.
Wszyscypatrzylinamnie.
–Niemasznicprzeciwko,żegoprzeczytam,prawda?–spytałMike.
W odpowiedzi wyrwałem mu kartki, rozdział 10 naszej powieści bez tytułu, zgniotłem i rzuciłem na

podłogę.Hannahwybuchłaśmiechem.Nateuśmiechnąłsięszeroko,aMikesięzaśmiał.

–Codocholery?–warknąłem.–Wyglądaciejakbandaklownów.
– Powiem wam coś – powiedziała Hannah. – On głęboko wierzy, że ceną za szczęście jest ból.

Napisałotym.Ztegocosięorientuję,obwiniaswojeszczęśliwedzieciństwoostratęrodziców.

Niepodobałmisiękierunektejrozmowy.
–Bardzozaburzonemyślenie–powiedziałMike.–Czarno-białe.Typowedlaniego.
Typowedlamnie?
Czułemsięjakprzedmiotbadań.
Chciałemwyjść,aleporazpierwszyoddłuższegoczasu,chciałemteżzostać.
–Akiedyś,gdyrozmawialiśmyotym,czychcemymiećdzieci,powiedziałcośwstylu:musimybyć

ostrożni.Możemybyćzbytszczęśliwi.

Natewtrąciłsięzjakimiśbzduramiomoimidzieciństwie.Acałatrójkazaczęłaotwarcieanalizować

mnie,nakręcającsięnawzajem.

–Nicminiejest–warknąłem.
Mikeledwienamniespojrzał.

background image

HannahwspomniałacośoSecie,aNatepowiedział,żezpewnościąsięotoobwiniam.
– Oczywiście – odparła. – Pewnie uważa, że nasze zaręczyny, ten piękny dom i w ogóle całe to

szczęście,wjakiśsposóbwiążąsięzprzedawkowaniemprzezSetha.

–Słusznauwaga.–Mikerobiłnotatki.
Poczułem,żezbliżasięcoś,czegounikałemodwieludni.Bolało.Niemogłemznaleźćsięwtejsamej

rzeczywistości, w której Seth nie żył. Nie mogłem. Po prostu nie mogłem. Powiedziałem Mike’owi,
HannahiNate’owi,żeniemogęiprawiewyrwałemdrzwizzawiasów,wychodzączpokoju.

Wdomupanowałoradosnepodniecenie.
Niktnieprzyszedłmipowiedzieć,cosiędzieje.
Cholera,typowe.Niktjużomnieniedbał.
Nateniewyciągałmnienaspacery,Hannahniezostawiałababeczekaniinnychsmakołykówwkuchni.

Atakwogóleodjakdawnamójbrattujest?Jednegowieczoruwróciłemdodomuizastałemichprzy
stole. Hannah i Nate, pieprzona, szczęśliwa para. Hannah szybko przygotowała dla mnie miejsce na
szczyciestołu,aletoNateodmówiłmodlitwę.

Po tym zdarzeniu zacząłem spać w domu. W łóżku przyciągałem do siebie Hannah. Budziłem się

splątanyznią.

Zzewnątrzdobiegłmnieśmiech.
Zarzuciłemnasiebiepierwszylepszysweteripodszedłemdookna.Niebobyłoszare.Chciałem,żeby

Hannah wróciła i mi poczytała, jak to czasem robiła. Ale zamiast tego była na zewnątrz z… białym
koniem?Byłosiodłany,aHannahtrzymaławodze,stojącnajdalejodzwierzęcia,jaksięda.Prychnąłem.
Coudiabłarobiła?

ZauważyłemNate’a.Wolnobiegłwkierunkupadoku.WszedłprzezogrodzenieirzuciłjabłkoHannah.

Puściławodze,żebyjezłapać,izapiszczała,kiedykońrzuciłsięwkierunkujabłka.

Amatorzy…
Włożyłemskarpetkiibutyiprzejrzałemsięwlustrze.Niedbałemoswójwygląd,poprostuchciałem

miećpewność,żewyglądamlepiejniżNate.Ioczywiściewyglądałemlepiejniżon.Coprawdatrochę
schudłemimusiałemnabraćciała,alebyłemogolonyiwdobrejformie.

Zbiegłemzeschodówiruszyłemprostowkierunkupadoku.
Hannah i Nate nie widzieli mnie. On siedział na koniu, a ona stała na ogrodzeniu, trzymając rękę

Nate’aikołyszącsię.

–Nieumiem!–powiedziała.
–Poprostuzarzućjednąnogę.No,dalej.
Hannahwyglądałacudownie.Długielokispięławkitkęiwłożyłaczerwonywełnianysweter.Miała

zaczerwienionepoliczki.

Miałemochotęjąobjąć.
Podszedłemdopadoku.
Ignorowalimnie,dopókinieskróciłemuzdykoniainiespojrzałemmuwoczy.Tobyłaklaczzlekko

karbowanymiwłosaminagrzywieiogonie.Całabiałaizdecydowaniezachuda.

background image

–Cześć,Matt–powiedziałNate,swobodnym,jakzawsze,tonem.–PowiedzHannah,żebywskoczyła

nasiodło.

ZerknąłemnaHannah.Uśmiechnęłasięnieśmiałowmoichkierunku.
–Kupiłamją–powiedziała.–Uwierzysz?
Posłałemjejobojętnespojrzenie.
–Nie,niewierzę.
Uprzążprzynajmniejbyłabardzodobra,używana,aledobrejjakości.
Klacz też była dobrze utrzymana. Przesunąłem dłoń po jej nodze, którą uniosła. Uśmiechnąłem się.

Miałaczystekopyta.

Następnieskrzyżowałemręcenapiersiiodchrząknąłem.
SpojrzałemnaHannah.
–Gównosięznacienakoniach–powiedziałem.
WpatrywalisięwemniezNate’em,jakbymconajmniejmówiłwobcymjęzyku.Spojrzeliposobie.

Natezacząłsięśmiać,aHannahsięszerokouśmiechnęła.

–Aleniemusiszztegopowoduzachowywaćsięjakdupek–powiedziała.
Namoichustachpojawiłsięuśmiech.Och,jakaśtyzabawna,ptaszyno.Obserwowałemją,oceniałem,

uśmiechałemsię.Czerwonysweter…pyskatenastawienie.Lubiłemtędziewczynę.Cholera,kochałemją.
Przechyliłemgłowę,patrzącnaNate’awsposóbmówiący:spadaj.Zsiadłzkoniaipodałmiwodze.

–Jestrasy…saddlebred–powiedziałaHannah.–Masiedemlat.
Pogłaskałemkoniaposzyi.
–ManaimięPisanaWierszem–poinformowałmnieNate.
–Zawszesądziwne–stwierdziłem.–Imionakoni.
–Racja–powiedział.–PamiętaszNieustannąMagię?
Roześmiałem się spontanicznie. Nieustanna Magia należała do ciotki Elli. Była wrednym, starym

koniemrasyquarterhorse.Niebyłowniejnicmagicznego,aonieustannychprzejażdżkachmożnabyło
pomarzyć.

–AOlśniewającyBlask?–spytałem.
–Pewnie.KopnęłakiedyśSetha.
Gorące, nieprzyjemne uczucie ścisnęło moje gardło, więc chwyciłem grzywę konia i wskoczyłem na

siodło.

Butysportowenieleżałynajlepiejwstrzemionach.Końtańczyłnaboki,więcskróciłemwodze.Nate

lekkopodciągnąłjejpopręg.

–Właśnietak,poczułaś,cozrobił?–powiedziałemdoklaczy.
Zawszedobrzejeździłem,choćterazbrakowałomipraktyki.Powoliznalazłemrównowagę,poczułem

ciężarwpiętachirozluźniłemciało.

PisanaWierszemprzytuliłasiędoogrodzenia.
Pochyliłemsięipocałowałemjąwszyję.
–Jesteśpięknądamą–mruknąłem–aletrochęzachudąnamójgust.Niemartwsię,utuczymycię.
Hannahkołysałasięnaogrodzeniu,więcpołożyłemdłońnaudzie.
–Dobrzewyglądasznakoniu–szepnęła.

background image

Spojrzałemnaniąipoczułempodniecenie.Jejdłońnamojejnodze…
Boże,gdybyNate’atuniebyło.
–Dobrzewyglądasznatym–mojeustazadrżały–natymogrodzeniu.
Zmrużyłaoczy.Najpierwwyglądała,jakbychciałasięroześmiać,apochwili–rozpłakać.
MójBoże,kiedywreszcieprzestanąsięnademnąużalać.
ZacisnąłemnogiwokółPisanejWierszem,nacozaczęłaiść.Pochwilikłusowaliśmywokółpadoku.

Młodaklaczchciałapobiegać.Znałemtouczucie.

–Zabioręjanaprzejażdżkę–powiedziałem,wskazującwkierunkułąki.
Natezmarszczyłczoło.
–Niejestempewien,czy…
–Śmiało–powiedziałaHannah.Uśmiechnęłasiędomniepromiennie,ajaodwzajemniłemuśmiech.

Przypomniałemsobie,żekiedyśuśmiechaliśmysiędosiebiejakobłąkani.

Skierowałembiałąklaczkuwyjściuzpadoku.Puściłasięgalopem.Takaszybkośćzawszełączysięz

dreszczykiem strachu. Pisana Wierszem biegła płynnie i szybko. Nie słyszałem nic poza jej kopytami i
świstemwiatru.Właśnietegochciałem.

Kiedywróciłemnapadok,słońcewpołowiezaszłozagórami.Natesiedziałnaogrodzeniu,czekając

namnie.Zsiadłemzkonia,aonzłapałwodze.

–To,żerozmawiam–powiedziałem–nieoznacza,żechcęrozmawiaćowszystkim.
–Niemusisz.–Zsunąłsięzogrodzenia.Spojrzałemnaniegozukosa.
–Chceszpogadać?
Pokręciłgłową.
– Niedługo wracam do domu. Dziś pojadę kupić dla niej zapasy. – Poklepał konia po pysku. –

Zaprowadzęjądostajni.

–Niechcę,żebyśwyjeżdżał.
–Nie?–zaśmiałsięNate.–Jakiśczastemuwyglądałeś,jakbyśchciałsięmniepozbyć.
–Niebyłemsobą…
– W porządku. – Tym razem poklepał mnie po policzku. – Wrócę, ale muszę zobaczyć się ze swoją

rodziną.

–Jajestemtwojąrodziną.
– Matt… – Jedną ręką trzymał dodze, a drugą mnie przytulił. Przysunął moją twarz do swojego

ramienia.

Wiedziałemcośożaluspowodowanymczyjąśśmiercią.Poznałemgowbolesnysposób,jedyny,jaki

istnieje.Wiem,żeżaloznaczabrakuczuć.Kiedynadchodzi,spodziewamysięprzeszywającegobólulub
długotrwałego,piekącegosmutku.Potemdowiadujemysię,żeżaltopustka.Nawetłzybyłybylepsze.To
niejestuczucie,którecięogarnia;żaltostratawczystejpostaci.

PochwiliNatepowiedziałmi,żebymwróciłdodomu.Stwierdził,żeHannahteżjestmojąrodzinąi

żebymniezłościłsięnaniąokonia.

Myślałemonim,kiedyszedłemdodomu.Pewniekupiligospontanicznie.PonieważNatewyjeżdża,a

Hannahnieznasięnakoniach,musiałbymdbaćozwierzę,coniebędzieprostymzadaniem.Jednakgonie
sprzedam.Jużgopokochałem.Hannahmusiaławiedzieć,żejakgozobaczę,pokochamgo.

background image

Ajeśliniebędęoniegodbał,tokońumrze.
Zwierzętasąprostymistworzeniami.Potrzebująnas,amyjezatokochamy.
Zdziećmijesttaksamo.
Zatrzymałemsięizacząłembiec.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

33.Hannah

T

egowieczoruMattwróciłdodomusam.

Spotkałamgowdrzwiach.
Miałrozwianewiatremwłosyidyszał.
–GdzieNate?–spytałam,zerkajączaniego.
– Zaprowadził klacz do stajni. Powiedział, że kupi jej coś do jedzenia. Mówił też, że niedługo

wyjeżdża.Wiedziałaś?

WpatrywałamsięwosłupieniuwporuszającegoustamiMatta.Niewiem,czegooczekiwałam,alenie

tego;niespodziewałemsięnagłegopowrotudoformułowaniapełnychzdań.

–Dobrzesię…czujesz?
–Niegniewamsięokonia.Podobamisię.Hannah…cozChrissy,zdzieckiem…
–Wchodźdośrodka,no,dalej.–Zamknęłamdrzwiizaprowadziłamgodosalonu.Niechciałusiąść

nakanapie,więcsamausiadłam,aonkrążyłpopokoju.

–Cochceszwiedzieć?
–CzyChrissy…czydobrzesięczuje?
Natychmiast skinęłam głową. Energia Matta była zaraźliwa. Zastanawiałam się, czy to drugi etap

przedłużającegosięzałamania,jakiśrodzajmanii.

–Nicjejniejest.Toznaczy…–szukałamwgłowiewłaściwychsłów–rozmawiałyśmy…kilkarazy

przeztelefon.Potymjak,hm…wróciładodomu.Znówmieszkazrodzicami.

Obserwowałam,jaktwarzMattablednie.
–Wyprowadziłasięzmieszkania?Tegoładnegomieszkania?
–Nocóż,S…–Ugryzłamsięwjęzyk.SethnicniezostawiłChrissy.Aletoniebyłajegowina.Nie

wiedział,żeśmierćczaisięzarogiem.–Niestaćjąnanie.

–Alenasstać.Możezostać,namiłośćboską.
– Nie, kochanie… – uśmiechnęłam się delikatnie. Czy Matt martwił się o moją siostrę? Dziwne, ale

wzruszające. – Nie chodzi o pieniądze. Chrissy potrzebuje teraz bliskich, rodziny. Nic dobrego nie
przyjdziejejzmieszkaniasamej.Izolacjaniejestdobra.Ostatnietygodniebyły…dlaniejciężkie.

–Okej.–Przeczesałwłosypalcami.–Adziecko?
Wzruszyłamramionami.Niechciałamprzeprowadzaćtejpoważnejrozmowy.Każdyztychtematów–

Seth, Chrissy, dzieci – mógłby znów pogrążyć Matta w milczącym cierpieniu. A Bóg mi świadkiem,
cudowniebyłowidzieć,żewróciłdorzeczywistegoświata.

Podeszłamdoniegoisięprzytuliłam.
–Kochanie,jesteśgłodny?Przygotowaćcikolację?
–Nie.–Ścisnąłmnie.–Czywciążjestwciąży?–spytałsłabymgłosem.
Spojrzałamnaniegozdziwionymioczami.Czyotomuchodziłoprzezcałyczas?
–Tak,naraziejest.
–Narazie?

background image

– Nie wie, czego chce. – Pogłaskałam jego policzek. – Jest w dwudziestym drugim tygodniu, więc

wciążmoże…

–Nie.–Odsunąłmnieodsiebie.–Niemówtego.Rozumiem.–Zacząłniespokojnierozglądaćsiępo

pokoju.–Chciaładzieckatylkopoto,żebyzbliżyćsiędoSetha.

Miałam podobne podejrzenie, ale kiedy usłyszałam te słowa z ust Matta, wypowiedziane z pogardą,

natychmiastpoczułamkoniecznośćobronysiostry.

–Słuchaj,niewiesztego.Pozatymonamawłasneproblemy,okej?
–Nie.Toniejestokej.Nierozumiesz.–Szybkopodszedłdooknaiwyjrzałnapadok.–Jeślitozrobi,

nigdysobieniewybaczę.Zrobięwszystko,czegochce.Toniejestpierwszelepszedziecko.Todziecko
mojegobrata,amójbratnieżyje.–Spojrzałnamnie.–Dawajjądotelefonu.

Mattzamknąłsięwswoimgabineciezmojąkomórką.
Zzadrzwisłyszałamspokojnyszept.Anirazuniepodniósłgłosu.Itomisięniepodobało,ponieważza

choleręniemogłamusłyszeć,oczymrozmawiali.

Kręciłamsięprzydrzwiach,dopókinieusłyszałamNate’a.
Westchnęłamizeszłamposchodach.
–Wporządku?–spytał.Zjegorękiwystawałdługiparagon.
–Możnatakpowiedzieć.Coto?
– Zakupy dla Pisanej Wierszem. Wszystko jest w stajni. Kilka elementów uprzęży, siano, owies,

koncentrat.–Położyłparagonnakominku.–Jakbyśchciałacośoddaćdosklepu.

–Dziękuję.–Spuściłamwzrok.Powinnambyłakupićjedzenieizapasy,zanimrzuciłamsięnakonia.

Jednakbyłamzdesperowana.–Chybasięudało,co?

– Zaskakująco dobrze. – Nate podszedł do mnie. Po raz pierwszy od tygodni wyglądał na

zadowolonegoipewnegosiebie,jakdawnyon.–Wiesz,kimjesteś?

–Kim?
Spojrzałnamniebadawczo.
–RatującMattabiałymkoniem,jesteśjegorycerzemwlśniącejzbroi.
Roześmiałamsię.
–Niemyślałamotymwtensposób.
–Aletakajestprawda.Dlamniejesteśbohaterką.Upewnijsię,żenauczycięjeździćkonno,ponieważ

chcę cię na niej zobaczyć… jak skaczesz przez ogrodzenia, przeganiasz lekarzy i rzucasz się na tego
niewdzięcznego mężczyznę niczym Pocahontas. – Objął mnie i pocałował w policzek. – A mówiąc o
niewdzięcznymmężczyźnie,gdzieonjest?

–Wbibliotece.–Zadrżałam.–RozmawiaprzeztelefonzChrissy.
–OBoże,naprawdę?
–Naprawdę.Strzeliłprzemowęotym,jakniewolnojejdokonaćaborcji,apotem…–Zakryłamusta

dłonią.Ups.Zapomniałam,żeNatejestżarliwymchrześcijaninem.

– W porządku, Hannah. Jestem także lekarzem. – Energicznym ruchem podszedł do schodów, ale

przystanął.–Nie…chybaniebędęsięwtrącał.

background image

–Chybamaszrację.On…
– Zachowuje się jak kawał dupka? – Nate uniósł brew. Tak rzadko używał mocniejszych słów, że

musiałamsięroześmiać.

–Właśnie.
–Wtakimrazieczujesięlepiej.Posłuchaj,jużsięspakowałemizarezerwowałemhotelnanoc.Jutro

albowczwartekwylatuję.Zadługosiedziałemwamnagłowie.

–Ale…
–Potrzebujecieczasudlasiebie.
Ścisnęłomniewsercu.OdtygodniwspólnieusiłowaliśmypomócMattowi.Imimożeróżniliśmysię

wwielusprawach,bezNate’aniedałabymrady.

–Co,jeślitaknaprawdęwcalenieczujesięlepiej?–Zwalczyłamchęćchwyceniajegorękawa.
–Wracadosiebie.Widzęto.BędępodtelefoneminiezapominajoMike’u.
–Aleniemożeszsię,ottak,wymknąć.Będziechciałsiępożegnać.
–O,nie–uśmiechnąłsięNate.–Niebędziechciał.
Patrzyłam,jakodchodzi,schodzącpodwastopnienaraz.
Słyszałam, jak jego gruba obrączka przesuwała się po balustradzie. Mój przyszły szwagier. Choć po

tym,coprzeszliśmy,byłdlamniejakbrat.

Chciałam zapytać Nate’a, jako człowieka o niezachwianej wierze, o kilka rzeczy – czy sami

sprowadziliśmynasiebietenból,czystraciliśmySetha,ponieważigraliśmyześmiercią?–alesądzę,że
czasnatepytaniaminął.

Wrócił ze swoimi bagażami. Odprowadziłam go na zewnątrz, uściskaliśmy się i patrzyłam, jak jego

wypożyczonysamochódrozpływasięwciemności.

Kiedyweszłamdodomu,zobaczyłam,żedrzwidogabinetusąotwarte.
Usłyszałamłomot,apochwiliszuranie.
–Matt?
–Tutaj!–zawołał.
Zajrzałam do jego pokoju. Postawił klatkę Laurence’a przy drzwiach, a ciężary położył na macie do

ćwiczeń.

–Corobisz?
– Mhm, układam. Ten pokój jest absurdalny. Masz. – Oddał mi komórkę i zmarszczył czoło. – To

znaczyniejestabsurdalny.Dobrzebyłomiećwszystkierzeczywzasięguręki.Dziękuję…

– Nie ma za co. Zawsze do usług. – Przełknęłam ślinę i dotknęłam jego policzka. Przez głowę

przemknęłymisłowa:wchorobieiwzdrowiu.Nadobreinazłe.–Zawsze…Matt.

Dooczunapłynęłymiłzy.Nienawidziłamswojejemocjonalności,alenauczyłamsięjąprzewidywać.

Tełzyprzynajmniejbyłyłzamiszczęściaiulgi.

Pocałowałmnie.Położyłamdłonienajegopiersiioparłamsięoniego.
– Chcę, żebyśmy mieli własną siłownię, a ty potrzebujesz gabinetu. Przeniosę swoje książki do

biblioteki,aLaurence’agdzieśnadół.Wiesz,żelubimiećokonawszystko.

–Wiem,żelubimiećnanasoko–uśmiechnęłamsięznacząco.
Mattsięroześmiał.Rozkoszowałamsiętymdźwiękiem.

background image

–Tobędziemojebiuro–powiedział–anadresztąmożemypomyśleć.Cotylkozechcesz.Ijeszcze…

–Objąłmniemocniej.–Pokójdladziecka.

Mattdobrzewiedział,corobi,obejmującmniemocniej.Podskoczyłamjakoparzonaiusiłowałamsię

odsunąć.

–Dladziecka?!
–Twojasiostraniechcedziecka.
–Nierozumiemcię.
– Przekonałem ją, żeby je urodziła… a ja je zaadoptuję. – Głos Matta był zdecydowany i spokojny.

Puściłmnieiwszedłzpowrotemdogabinetu.–Brzmiałarozsądnie.Poprostuniechcedziecka.Całata
sytuacjajestdlaniejbolesnainiechcebyćmłodąsamotnąmatką.Wpełnijąrozumiem.

Zdjął książki z półek i ułożył je na podłodze. Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby Matt wyrażał się z

takimzrozumieniemoChrissy.Szczękamiopadła.

–Chrissyniechceteżaborcji.Wiesz,ona…–Zamilkł,podnoszącjednązpluszowychsów,któremu

przyniosłam. – Ona już je poczuła. Mówi, że chce oddać dziecko do adopcji. Jutro zadzwonię do
Shapiro,żebynadaćsprawiebiegiumówięChrissynaUSG.Wiesz,żebypoznaćpłeć.

Położyłamdłońnaframudze.Mattwrócił,codotegoniemawątpliwości.
–Przepraszam–powiedziałam–aleczyniemamnicdopowiedzeniawtejkwestii?
–Myślałam,żebędzieszzadowolona.Nierozumiem,dlaczegoniejesteś.
–Matt,to…poważnadecyzja.
– Jestem tego świadom. – Minął mnie, niosąc stertę książek do biblioteki, i wrócił. – Wiem, że nie

omówiliśmykwestiidzieci.Aleniekażęcizachodzićwciążę.Tonieotochodzi.

–Aoco?
– O podjęcie słusznych działań – odpowiedział bez wahania. Kiedy minął mnie z kolejną porcją

książek, na chwilę przystanął i spojrzał mi prosto w oczy. Cholercia, chciałam, żeby władczy i uparty
Mattwrócił,alezapomniałam,jakjegozachowaniebywaonieśmielające.–Nierozumiesz?

–Mogłabym,jeślibyśmniespytałlubporozmawiałzemną.
– Nie ma o czym rozmawiać. I to nie jest pytanie. Zajmę się tym dzieckiem. Pokocham je tak, jak

powinienembyłkochaćSetha.

–Małżeństwapodejmujątakiedecyzjewspólnie.
–Niktniezmuszaciędobraniazemnąślubu.
Jegosłowabyłydlamnieniczymciosponiżejpasa.Nabrałampowietrza.
Niewdzięcznymężczyzna.Natedobrzetoujął.
Zaczęłam zdejmować pierścionek zaręczynowy z palca. Moja skóra płonęła. Matt obserwował to z

obojętnymspojrzeniem,comnietylkorozwścieczyło.

–Masz,kurwa,rację.–Zcałąsiłąpołożyłampierścioneknajegoksiążkach.
Jednąrękątrzymałksiążki,adrugąwsunąłpierścionekdokieszeni.
–Przechowamgodlaciebie–powiedziałipomknąłdobiblioteki.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

34.Matt

C

opowiedziała?

– Zapnij pas. – Spojrzałem z niezadowoleniem na Chrissy, dopóki nie owinęła pasa wokół swojego

ciała.Ciążabyławidoczna.Wpatrywałemsięwjejbrzuch.

–Spokojnie–powiedziała.–Wszystkojesttamwporządku.
–Niedługotosprawdzimy.–Ruszyłemspoddomujejrodziców.
–Atakwogóle,jakudałocisiętakszybkoumówićwizytę?
–Złatwością.Przegapiłaśtermin.Powinnaśbyłamiećbadaniewdwudziestymtygodniuciąży.
–Dobra,wyluzuj,Ważniaczku.Lepiejpóźniejniżwcale.
Skróconeprzezwiskorozbawiłomnie.Roktemu,gdyobojebyliśmyszczęśliwsi,nazwałamniePanem

Ważniakiem.

– To co jej powiedziałeś, jak zdjęła pierścionek? Bo nie chcę, żeby dziecko było kością niezgody

międzytobąaHan.

–Powiedziała,że…–Odchrząknąłem.Doskonalepamiętałemtękłótnię.Wydarzyłasiętrzydnitemui

odtegoczasuHannahniespałazemną.Braładmuchanymaterac,kiedyprzychodziłemdonaszegołóżka;
jeśli kładłem się na materacu, uciekała do sypialni. – Powiedziała coś w stylu: Jesteś samolubnym
kutasem.Parafrazuję.

–Świetnie–mruknęłaChrissy.–Iwciążprzechowujeszdlaniejpierścionek?
–Mhm.Zmienizdanie.Takczyinaczej,adoptuję…
–Adoptujesztodziecko,niezważającnanic–wycedziłaprzezzęby.
Spiorunowałemjąwzrokiemimilczałemprzezresztędrogidokliniki.
PozanabzdyczonąHannahwszystkoinnesięukładało.Shapirozleciłjednemuzprawnikówzajęciesię

procedurami adopcyjnymi. W następnym miesiącu miał się odbyć wywiad rodzinny. Nie bałem się go.
DziękiwieloletniejniestrudzonejpracyShapiromojakartotekabyłakrystalicznieczysta.

ŻebyjeszczetylkoHannahzgodziłasięnamójpomysłiwłożyłapierścioneknapalec…

Chrissytrzymałamojąrękę,kiedylekarkawykonywałaUSGjejbrzucha.
Czybędęmusiałtrzymaćjązarękępodczasporodu?
Zakręciłomisięwgłowie.
Kobieta niepokojąco milczała. Obraz na ekranie się poruszał. Z Chrissy wpatrywaliśmy się w niego

jakurzeczeni.Seth,dlaczegomitozrobiłeś?Totypowinieneśtubyć.Janiejestemgotowy.

Lecz nie zważając, czy byłem gotowy, pojawił się on: malutki kształt dziecka, uosobienie mojej

pokuty.

–Wszystkowyglądawporządku–powiedziałalekarka.
OdetchnęliśmyzChrissyjednocześnie.
–Tutajwidaćkręgosłup–wskazała–atugłówkę.I…
Itobyłchłopiec,choćwedługmniewogólenieprzypominałczłowieka.

background image

Raz, dwa, trzy, szukam. Zacząłem mechanicznie kiwać głową i słuchać, zadałem kilka pytań lekarce,

aleniemogłemprzestaćmyślećogrzewchowanego.Zabawadladzieci.Szukam.Nadchodzę.

Dziecipotrzebujągier,rozrywekijedzenia.
Ciągłejuwagi.
Niedamradysam.
– Dobrze się czujesz? – spytała Chrissy. Było popołudnie. Po badaniu zabrałem ją na lody (zjadła

dwieporcjeczekoladowych)iodwiozłemdodomu.ZaparkowałemprzeddomemrodzinyCatalano.

–Wporządku.Trochęmyślałem.
–Wiesz,cieszęsię,żetochłopiec.
Spojrzałemnaniązzaciśniętymiszczękami.
– Nie patrz tak na mnie – powiedziałem. – Nie mam zamiaru rozryczeć się przed tobą i stracić na

męskości w twoich oczach, rozumiesz? – Uśmiechnąłem się, na co wybuchła śmiechem, a jej oczy
zalśniły.

–Rozumiem.Jateż.Muszęutrzymaćreputacjępewnejsiebielaski.
Otarłatwarziwysiadła.
Odprowadziłemjąwzrokiemdodomu,apotempojechałemprzezDenver,zastanawiającsię,gdzie,do

diabła,kupujesięakcesoriadladzieci.WInternecie,zdecydowałem.Chłopięcerzeczy.Solidne,ciemne,
nowoczesnemeble.Jakiśsamochód.Dużydomekdozabaw.

Chłopięcerzeczy;ztymdamsobieradę.Akiedydzieckopodrośnieibędziemogłoczytać,wędkować

ijeździćkonno,mogęnawetdobrzesięznimbawić.

Alecorobićzniemowlakiem?
Spanikowałem.
Zajechałem do agencji i odwiedziłem Pam. Uścisnęła mnie, jakbym był ze szkła. Zażartowałem, że

nigdywcześniejnieobchodziłasięzemnątakdelikatnie.

PospotkaniuznówkręciłemsiępoDenver.
Wypiłem kawę i poszperałem w antykwariacie z książkami. Kupiłem drugie wydanie W stronę

Swanna.

Wreszciepojechałemdodomu.
Niemajakwcholernymdomu.
Ostatniounikałemdomu.RuszyłemwięcprostodostajniisprawdziłemcouPisanejWierszem.Była

słodkimzwierzakiem.Wyszczotkowałemjąiwyczyściłemjejkopyta.

–Niedługozacznętuztobąsypiać–mruknąłem.
Spojrzała na mnie. Przez ostatnie dwa dni często mnie widywała. Złość Hannah wypędzała mnie z

domu. Impas między nami nie chciał się przełamać. Gdy chciałem z nią porozmawiać, udzielała
zdawkowychodpowiedziipospiesznewychodziła.

„Couciebie?”„Dobrze”.„Maszochotęnazakupy?”„Niezabardzo”.„Chceszzobaczyćmójogród?”

„Nie”.

Mójpieprzonyogród:pustyprostokątnykawałekziemi,naktórymwyładowywałemswojąfrustrację,

ponieważuprawaroślinwewrześniubyłabezcelowa.Pożegnałemsięzkoniemiposzedłemdoogrodu.
Wbiłemłopatęwziemię.Pomysł,żemogłemdaćczemuśżycie,byłwartśmiechu.Byłempisarzem,anie

background image

ogrodnikiem.Nieojcem.

–Uważajztąziemią–powiedziałaHannah.
Natychmiastsięwyprostowałem,wymachującłopatą.
–Cześć.Niesłyszałemcię.
Zmarszczyłasięipodeszładomnie.
–Maszbrudwewłosach.–Strzepnęłagrudęziemizmoichwłosów.
Mhm,cudowniepachniała,jakkoniczynowymiód.Odczasunaszejkłótniniestałatakbliskomnie,a

jejobecnośćdziałałanamnie.Pragnąłemjejdotknąć.Pragnąłemspojrzećnanią,jakmężczyznapatrzyna
ciałoswojejnarzeczonej.

–Cokupiłeś?–Wskazałaksiążkęnatrawie.
–Ach,to.–Odłożyłemłopatę.–WstronęSwanna.Innetłumaczenieniżto,któremam.
–Nieczytałamjej.–Nieodsunęłasięodemnie.
–To…cykl.Seriapowieści.–Och,sytuacjaodwróciłasięostoosiemdziesiątstopni.Terazjabyłem

uszczęśliwiony wyciągnięciem słowa z Hannah. – Ma idealny początek: „Po raz pierwszy od dawna
poszedłemwcześniespać”.

Uśmiechnęłasięiprzechyliłagłowę.
–Racja.
–Działanaciebie,prawda?Utwórjestniesamowity.Poruszacię.Stajesięczęściąciebie.Zabiłbym,

żebytakpisać.

–CouChrissy?
–Wporządku.Dobrze.Chyba…–Boże,czyzarazpowiem:Tochłopiec?
–Chłopak.
–Chłopak?
– Zgadza się. – Wykorzystałem swój wzrost najlepiej, jak mogłem: patrząc ponad głową Hannah i

udając,żerozmowaodzieckutonictakiego.–Wszystkowyglądawporządku,jestzdrowy.Zabrałemją
nalody.Zjadładwieporcje.Jednąnajwyraźniejzachłopaka.

–Lody.–Hannahsięzaśmiała.–TotradycjarodzinySky,co?Napisałamotym.
–Naprawdę?
–Tak.Wjedenastymrozdziale.Przesłałamcie-mailem.MójnarzeczonyruszadoNowegoJorku–nie

wahałasię,choćobojewiedzieliśmy,cosięstałotamtegodnia–ajegoszlachetnybratNatezabieramnie
nalody,ratujączeszponówciotkiElli.

Nieśmiało przebiegłem palcami po jej lokach. Opadały za jej ramiona, zbierając się w kapturze

błękitnejbluzy.

–Niemogęsiędoczekać,ażgoprzeczytam.Imożemójbraciszekpowinienprzestaćzabieraćcięna

randki.

Zachichotałaisięuśmiechnęła.
–Chodźtu.–Wzięłamniezarękęizaprowadziładodużejbelisiana,naktórejleżałajaskrawakołdra.

–Siadaj.

–Okej…–Usiadłemnasianie.
–Ijak?

background image

–Chceszusłyszećprawdę?
Skinęła.
Poklepałemkołdrę.
–Powierzchniajestnierówna.A…siano…kłujemniewdupę.
Hannahwybuchłaśmiechem.
–Okej,wstawaj,głupku.Chybatrzebająbardziejuklepać,alewyglądafajnie,prawda?
– Jak na belę siana okrytą kołdrą, pewnie – roześmiałem się bezradnie. – Co, do diabła, się dzieje,

kochanie?

–Niepatrztaknamnie–uśmiechnęłasięszerokoiprzysiadłanabeli.–Tonasześlubnesiedzenie.

ZainspirowałamsięartykułemwInternecie.„Zamiastkrzesełzarzućciekolorowekoceikołdrynabele
siana”.Będziestylowoi…rustykalnie.

–Nasz…naszślub?
– Tak. Nasz ślub, który nie odbędzie się hen, w dalekiej przyszłości, ale w przyszłym miesiącu.

Widzisz?Teżpotrafiębyćjaktyipodejmowaćdecyzjebezkonsultacji.

OniemiaływpatrywałemsięwHannah.
Stanęłanabeli,górującnademną.
–KiedyNatezabrałmnienalody,spytałamgooradę.Nowiesz,małżeńskąradę.Odpowiedział,żeby

byćszczerymwobecsiebie.Mówił,żemałetajemnicesąniczymwoda,awodamożeskruszyćskałę.

Przechyliłemgłowę.DziękiBogu,żeHannahmogłamówić,ponieważmniezatkało.
– A szczerość zaczyna się od komunikacji – powiedziała. – Chcę, żebyś wiedział, że nie mam nic

przeciwkoadopcji…dziecka.Chłopca.–Uderzyłapięściąodłoń.Zaczynałasięotwieraćprzedemną.
Mrugała szybko i pociągała nosem. – Uświadomiłam sobie, że to nie stanowiło problemu. Problemem
jest…–Jejgłos,pełenboleści,zadrżał.

Boże,cozrobiłemtejdziewczynie?
Objąłemjejnogi,przyciskającswojątwarzdojejdżinsów.
– Problem jest taki, że przez ciebie poczułam, jakbyś w ogóle nie przejmował się tym, czego chcę.

Czekałam… – znów uderzyła pięścią o dłoń – czekałam, aż pokażesz mi, że przejmujesz się mną. Ale
jesteśupartyiniezapytasz,czegochcę.Ajaniemogęprzestaćmyślećotym,że…–Dostałaczkawki.–
Żeniepotrafiszwybraćmiędzydwiemaosobami,którekochasz,awiesz,żenigdyciebieniezostawię,
ponieważciękocham,tyaroganckidupku.Mojamiłośćdociebie…

Hannah oczywiście miała rację. Zawsze miała rację. Była moją lepszą połówką pod każdym

względem.Byłasilniejsza,bardziejprawdomównaistabilniejsza.Byłamoimdopełnieniem

Zdjąłemjązbeliiwziąłemwramiona.
Zaniosłemjądodomu.
Wsalonie,wciemności,przysunąłemjądościany.
–Tutaj–powiedziałem–teraz,zawszejakbytomiałbyćnaszostatniraz.
Przesunęliśmysięodścianydokanapy,azkanapynapodłogę.
– Oddychaj – powiedziała, kiedy przysunąłem się do niej. Leżała pode mną, na dywanie przed

kominkiem,ajabyłemwniej.–Oddychaj…

Podekscytowaniepraktycznieścisnęłomigardło.Zadrżałemizwolniłemtempo,nabierającpowietrza.

background image

Dobrze było pokazać jej swoje podekscytowanie i swoją desperację. Dobrze też było ją zobaczyć

rozebranąirumieniącąsię.

Kiedyzacząłemsięgorączkowoporuszać,doprowadzającnasdoorgazmu,chwyciłamojeudoityłek,

wbijającwemniepaznokcie.

Szczęście,pomyślałem.Tutajteraz,zawsze.
Szczęściebezwzględunacenę.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

35.Hannah

C

hciał, żebym ci to przekazała. – Chrissy stuknęła moje ramię kremową kopertą. Gdy ją od niej

wzięłam,wyszłazpokoju.

Wkopercieznajdowałysiędwiestrony.Rozłożyłamje.

18października2014r.
Kochanaptaszyno,
Możedoszłaśdowniosku,żemamniepokoleiwgłowie,ijesteśjużpozagranicamistanu.Wtakim

przypadkuniemogęcięwinićidziękujętwojejsiostrzezadostarczenielistu.

Jednak mam nadzieję, że jesteś w naszym pokoju i masz na sobie suknię, którą wkrótce zobaczę.

Wiem, że wyglądasz pięknie. To nie komplement, lecz stwierdzenie faktu. Od ponad roku podziwiam
twojądobroćipiękno.

Dziś,kiedybędzieszszławniejdomnieinaszespojrzeniasięspotkają,tylkomybędziemywiedzieć,

cojest między nami.I tak powinnobyć. Nasza miłość jestjedyna w swoimrodzaju. Wiesz, że jestem
trochę smutny (śmiejesz się?). Muszę być smutny. Napisałem dwie powieści o tobie i dopiero teraz
zrozumiałem,żeżadnaznichnieoddacięwpełni.Mojesercenieoddatego,coczujędociebie.

Hannah, jesteś moim największym szczęściem. Pozwól zanosić się do łóżka. Pozwól kąpać się i

kochaćsięztobą.Pozwólsiępieprzyć(wiesz,jaktolubię)ipozwólsiępoznać.Kłóćmysięigodźmy.
Bądźmy razem w chwilach zwycięstwa i porażki, w domu i poza nim, jako rodzina dwóch osób i
rodzinatrzechosób.Chcębyćztobąwdobrychizłychdniach.Pozwólpokazaćmicałymżyciem,jak
bardzociękocham.

Jestemprzytobie.
Kocham,terazinazawsze,
Matt

Dwa razy przeczytałam list, choć wiedziałam, że może to zagrozić makijażowi, który starannie

wykonałaChrissy.Mojenajwiększeszczęście…terazinazawsze.

Zaczerwieniłamsięischowałamkopertędonaszegostolikanocnego.
Pozwólsiępieprzyć(wiesz,jaktolubię).
Otak,panieSky,wiem.
Dzięki Bogu, Matt postanowił wznieść ten toast na papierze, na osobności, a nie na weselu wśród

gości.Zjegoskłonnościądoekshibicjonizmuniemożnabyłotegowykluczyć…

Zachichotałam i zakręciłam się wokół własnej osi na środku pokoju. Moja suknia zaszumiała nad

drewnianymipanelami.

–Wszystkowporządku?!–zawołałaChrissyprzezdrzwi.
–Tak.Wchodź.Musiszpoprawićmójmakijaż.
– Płakałaś przez tego dupka? – Wpadła do pokoju, w ręce trzymając długą rudoczerwoną sukienkę.

Kolorpasowałdoniej,apodwyższonataliailuźnykrójukrywałyjejbrzuszek.Choćjakdlamniemógłby

background image

być widoczny. Dziecko było częścią tego ślubu tak samo jak Matt i ja, a Chrissy było moją druhną. –
Boże,beznadziejniewyglądam.–Zaprowadziłamniedolustraipoprawiłamakijażoczu.

–Wyglądaszpięknie.
–Nie,dzisiajtyjesteśpiękna,Han.Totwójdzień.
Położyłam dłonie na kolanach. Na ślub wybrałam prostą suknię – lekką, tiulową z ozdobami w

kształcie płatków ze szklanymi koralikami, na trenie przechodziła z bieli w delikatny róż. Jamie, nasza
sąsiadka z Denver, zajęła się moją fryzurą, proponując na tę okazję luźny warkocz. Całości dopełniła
ozdobnaopaskaSakuraikolczykiDallowayzBHLDN.

Świeżo.Lekko.Prosto.
Uśmiechnęłamsiędoswojegoodbicia.Prostadziewczyna.Właśnietakjakchciałeś,Matt.
–Jesteśpewna,żeniebędziecizimno?–Chrissydotknęłamoichprzedramion.
Nocóż,niemożnabyłozaprzeczyć,żesukienkabyłatypowowiosenna.
–Napewno.Szczerzemówiąc,całapłonę.
Jamiezajrzaładopokoju.Pisnęłaiprawieupuściłamójbukiet,składającysięzbiałychorchideiililii,

pierwszychkwiatów,jakiepodarowałmiMatt.

–Hannah,wyglądaszolśniewająco!Twójojciecczeka,ażbędzieszgotowa.
–Jestgotowa–oznajmiłaChrissy.Wstałam.Stuknęłamniebiodrem,wyrażającaprobatę.–Gotowa

jaknigdy.Dozobaczenia„przyołtarzu”.

Mówiąc„ołtarz”pokazałaznakcudzysłowu,ponieważniemieliśmyprawdziwegoołtarza.Belesiana

pełniłyrolesiedzeń,przejściebyłoudekorowanemalutkimibiałymilampamiikwiatami,anadrzewach
wisiały lampiony i lampki w kształcie róż. Pod dużym namiotem stały stoły oświetlone lampkami
turystycznymi. Napoje przechowywaliśmy w starych donicach, a stolikiem na prezenty był zwykły
piknikowystolik.

Nakorytarzuspotkałamtatę.
Naszczęściesięnierozpłakał,aleztrudemmówił.
–Pięknie–wydusiłzsiebie.–Tyjesteśpięknaicałydom.
ZMattempoczyniliśmyznacznepostępy,dekorującnaszepokojeeleganckimimeblami,dziełamisztuki

ioświetleniemwrustykalnymstylu.Niekupowaliśmyniczegonasiłę,alezradościąomawialiśmyróżne
pomysłyirazemjeździliśmydosklepów.

NiektórepokojebyłyjakMatt:spartańskieieleganckie.
Inneprzypominałymnie:koloroweichaotyczne.
Na szczęście nasze rozbieżne wizje harmonijnie się łączyły w całym domu. Jedynie nad jednym

pokojemsięnamęczyliśmy.

Choć wiedziałam, że Matt i goście czekają, zaprowadziłam tatę do pokoju dziecięcego. Kiedy

powiedzieliśmy rodzicom o naszych planach adopcji dziecka Chrissy, padli sobie w ramiona i się
rozpłakali. Potem wyściskali nas i znów się rozpłakali. Wszyscy, włącznie z Chrissy, wiedzieli, że nie
jest gotowa na dziecko. Kiepska opinia taty o Matcie natychmiast zamieniła się w pochlebną, a
pozytywnaopiniamamywystrzeliładoniemożliwegopoziomu.

– Oczywiście on nie nazywa go pokojem dziecięcym – powiedziałam, trzymając tatę pod ramię. –

Mówio„małympokoju”albo„pokojuSetha”.Przysięgam,żeobowiązkidomoweodpychajągobardziej

background image

niżmnie.

–Seth?Czytakzamierzacie…?–Tataodchrząknął.
–Może.Niewiem.Zbytmakabryczne?
–Nie,nie,oileniktniemanicprzeciwko.
–Mattwydajesięuszczęśliwionytympomysłem.Ajazastanawiałamsię…–Obserwowałam,jaktata

przechadza się po pokoju, który zdecydowanie nie był mały. Zostawiliśmy beżowe ściany, na których
projektantwnętrznamalowałozdobnebrzozy.Jasnemebleilnianezasłonynadałypokojowiartystycznej
atmosfery. Matt wypełnił regały książkami, które zamierzał przeczytać dziecku. Przy oknie postawiłam
okrągłąkołyskęzpięknymkocykiem.–Hm,zastanawiałamsięnad…SethemJamesemSkymJuniorem.

–Wytaczaszciężkiedziała,co?Niezamierzambyćojcem,któryryczy,prowadząccórkę.
–Tatusiu.–Objęłamgomocno.
Matt kiedyś mi wyznał, że strata rodziców była dla niego jak zniszczenie autorów jego historii i że

żadenopisniemógłtegooddać.Wpełnigorozumiałam.

–Chodźmy–powiedziałtata,podającmiramię.–Czekająnanas.
Na zewnątrz panował przyjemny, jesienny chłód, dzięki któremu nie latały komary. Widziałam, jak

zawieszone pośród drzew lampki oświetlają łąkę. Tata prowadził mnie pewnie po nierównej
powierzchni. Moje serce biło szybkim tempem, niepewne, czy będzie to najlepsza czy najbardziej
przerażającanocwmoimżyciu.

Wmiaręjaksięzbliżaliśmy,zaczęłamrozpoznawaćgości:ciotkaEllaiwujekRick,mama,Jay,żona

Nate’a,Valerie,Pam,Laura,Kevin,Stephen.WidziałammałepostaciOwenaiMadisonidącegłównym
przejściem;Owentrzymałmałąpoduszkę,aMadisonsypałapłatkikwiatów.Uśmiechnęłamsięnawidok
dzieciNate’a,mojejprzyszłejrodziny.

Był też Mike, który przed ślubem przeprowadził ze mną dwie intensywne sesje „doradztwa

małżeńskiego”. Matt cierpi na syndrom odrzucenia, ma problemy z kontrolowaniem złości, obawia się
stałości,wykazujetendencjemaniakalno-depresyjne,tendencjedoparanoi,tendencjemasochistyczne…

Pamiętam, jak otumaniona wyszłam z gabinetu, zastanawiając się, czy jest coś, na co mój mężczyzna

niecierpi.

Pamiętamrównież,jakwidziałamMattawokropnymstanieigoniezostawiłam.
Inneciotki,wujkowie,kuzyniiznajomizapełnilinaszeskromnesiedzenia.
Nate,naszświadek,stałprzyMatcie.
AMatt…
Nieśpieszyłamsię,żebynaniegospojrzeć,bowiedziałam,żejaktozrobię,niebędęmogłaoderwać

wzroku. Miał na sobie szary, dopasowany smoking z satynowymi klapami. Biały satynowy krawat
zawiązanywwęzełWindorznikałpodkamizelką.

Mojesercenieoddatego,coczujędociebie.
Szarysmokingosrebrnymodcieniuizłocistewłosylśniływświetlelampiświeczek.
Ach,tejegoręce,długienogi,eleganckapoza–mojeoczywędrowałypocałymjegociele.Tentors,te

ramiona,taszyjaigardło,tagładkoogolonaszczęka…

Jegotwarz.
Gdynaszespojrzeniasięspotkały,zapomniałamowpatrującychsięwemniegościach.Mattrozsunął

background image

wargiilekkorozszerzyłoczy.Chciałambiecdoniego.

Czytootaczającamnieciemność,amożechłódwpowietrzualboobecnośćinnych?
Cośspowodowało,żenaglezrozumiałam,żeniktwcześniejniepragnąłmniejakon.Nadobreinazłe,

wzdrowiuichorobie,dopókiśmierćnasnierozłączy.

Więcposzłamdoniego.
Takawłaśniebyłanaszahistoria:poszłamdoniego.

–Chybazgłupieliśmy,pozwalającgościomtunocować?–szepnęłam.
Mattzaśmiałsięiprzyłożyłpalecdoust.Notak,NateiValstaliniedaleko.
Przez ostatnie cztery godziny jedliśmy, wznosiliśmy toasty i tańczyliśmy z gośćmi weselnymi. Jutro

polecimy do Nowego Jorku – pierwszego z wielu miast, które według Matta musiałam zobaczyć – a
potem do Grecji. Nikt nie odważył się oszpecić jego samochodu puszkami, co wywołało uśmiech na
mojejtwarzy.Oszczędziliteżmojegonowiusieńkiegomercedesa,prezentuodmojegomęża.

Mójmąż…
Zmierzwił swoje włosy i się przeciągnął. Otworzył okno w sypialni, ale nie włączył światła. Z

zewnątrzdochodziłobrzęczeniedzwoneczkówwietrznych.

Obserwowałam,jakściągabutyiukładamarynarkęnałóżku.
Boże,wciążmnieonieśmielał.
Podeszłamdoniego,gdynamnieskinął.
–Tutajjesteś–szepnąłmidoucha.–Jesteśprawdziwa?Ptaszyno,myślę,żedziśmożemybyćcicho.–

Pocałował mnie w usta i przesunął dłonią po moich plecach. Gdy znalazł delikatny zamek sukienki,
rozpiąłgo.Sukniaupadłanaziemię.–Chodź,usiądźminakolanach–powiedział.

Rozsiadłsięwfotelu,stojącymwkącienaszegopokoju,aja–zespokojem,najakipozwalałmipas

do pończoch, obcasy i delikatny stanik – poszłam chwiejnym krokiem do toaletki i zdjęłam z siebie
biżuterię.

Bądźspokojna,bądźseksowana,powtarzałamsobiewmyślach.Totwojanocpoślubna.
ObróciłamsiędoMatta.Szczękamiopadła,amójspokójiseksapilwyparowały.
Wdłonitrzymałswojegofiutaiwpatrywałsięwemnie.
–Nigdyniebędęmiałdośćtwojejreakcjinatenwidok–mruknął.–Chodźtu.
„Usiądźminakolanach…”okurczę,teraznabrałotoinnegoznaczenia.
Wolnym krokiem ruszyłam w jego kierunku, zdejmując z siebie pas do pończoch. Uśmiechnął się do

mnie, lecz tym razem zobaczyłam proste, młodzieńcze pożądanie, a nie typowe dla niego grzeszne
rozbawienie.

Zdjęłammajtki,alezostawiłamobcasyipończochysięgająceud.
–Boże–dotknąłmojegouda–niechsprawdzę,czyjesteśwystarczającomokra…–Nieprzestawał

siępieścić,kiedywsunąłwemniepalec.Poczułamsięjakzahipnotyzowana.Mattwciążmiałnasobie
koszulęispodnie,jedynietwardypeniswystawałprzezjegorozporek.

Opuściłamsięnajegopalce…uniosłamsięiznówsięobniżyłam.Zrobiłamto,ponieważwiedziałam,

że doprowadzi go to do szaleństwa, i ponieważ jego droczący się dotyk doprowadzał mnie do

background image

szaleństwa.

–Cholera,Hannah.Czypieprzyszmójpalec?
Skinęłamiporuszyłambiodrami,przygryzającwargę,abypowstrzymaćjęk.
–Obróćsię–szepnął.–Usiądź.
Zrobiłam,cokazał.Chwyciłamporęczefotelaizaczęłamsięobniżać.Ustawiłswójpeniswkierunku

mojejdziurki.Powoliprzyjęłamgodosiebie,rozkoszującsiędrżeniemjegoud.

Wreszcie,wydajączsiebiejęk,nadktórymniemogłamzapanować,usiadłam.
Mattrozpiąłmójstanikiodrzuciłwkąt.Przysunąłmojeplecydoswojegotorsu.
Biciejegosercamówiłomi,żeztrudemsiękontrolował.Notobyłonasdwoje.
Siedzieliśmytakrazem,mążiżona,połączeniintymnymdotykiem.
–Nawetjeślinasniesłyszą–powiedział–wszyscyitakwiedzą,corobimy.–Objąłmojepiersiije

uniósł.Poczułam,jakjegofiutporuszasięgłębokowemnie.

–Podobacisięto,żewiedzą,prawda?
–Otak.Wszyscymężczyźniobecninaweselupotajemnieciępragnęli.Pewnieczęśćkobietteż.Jesteś

zjawiskowa…

Ścisnąłmojesutki.Zaczęłamsięwićprzyjegociele.Jakcudownie.
–Sądzę…–wydyszałam.–Sądzę,żekobietybyłybardziejskupionenatobie.Matt,wyglądałeś…
Zakryłmojeusta.Takpięknie,takdostojnie…dumnieisilnie.
–Cii–szepnął.–Nie.Niemówomnie.Dziśliczyszsiętylkoty.Ty,Hannah.Zawszeliczyszsiętylko

ty.Byłemdumny,wkładającciobrączkęnapalec.Takdumny…

Chciałamnaniegospojrzeć,alesposób,wjakisiedzieliśmy,skutecznietouniemożliwiał.
Itakwłaśniespędziliśmynasząnocpoślubną:siedzącrazemwdomu.Jegodłoniebawiłysięmną,aja

poruszałamsięnajegokolanach.Mówiłmi,jaksięczuł.Mówiłmiwielerzeczy.Żadnaksiążkategonie
opisze.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

Epilog:Hannah

kwiecień2016

M

attiSethjuniorsąnałące.

Sethmaroczekichodzi,cowprawiaMattawpanikę.
W zeszłym tygodniu nakryłam go, jak chodził na czworakach po domu (mój mąż, nie nasz syn).

Śmiałamsięprzezdziesięćminut.Mattniepodzielałmojegorozbawienia.

– Przeczytałem, że należy zniżyć się do poziomu dziecka – wyjaśnił – żeby wykryć potencjalne

niebezpieczeństwa.

Poczłapałdalej,spoglądajączniezadowoleniemnamebleiściany.
Znówwybuchłamśmiechem.
Jaksięokazało,wszystkowzasięguSethastanowiłoniebezpieczeństwo.Mattpozbyłsiębibelotówz

całego domu. W każde gniazdko włożył zatyczki zabezpieczające i wstawił bramki nie tylko przy
wejściachnaschody,alewwiększościprzejść.

–Żebyśmymoglikontrolować,gdzieprzebywa.
Wiecie,mójmążwolidmuchaćnazimne.
Jateż.
Zuśmiechemobserwujęmoichchłopcówzoknapokojudziecięcego.
Wiem, co zamierzasz, Matt. Odkąd złapałam go na czytaniu Sethowi Drakuli (i skonfiskowałam

książkę, która jest zdecydowanie zbyt mroczna dla umysłu rocznego dziecka), Matt zabiera go na sesje
czytanianaświeżepowietrze.

Wkładamnasiebiecienkąkurtkęiidęnałąkę.
Kwietniowe słońce jest ciepłe, ale wieje chłodny wiatr. Jasne loki Setha, których na razie nie

obcinaliśmy,unosząsięnawietrze.ZpuligenówrodzinySkyodziedziczyłrzadkigenblondwłosóworaz
ciemneoczyswojegoojca.Natomiastpomojejrodziniematesamegęstelokicoja.

Wiem,żekiedydorośnie,będziewyglądałjakSeth:powalającoprzystojny,wysokiiszczupły.
–Cosiędzieje?–pytam.
Matt,któryleżynakocuzpulchnąrączkąSethanaswoimkolanie,natychmiastsiada.
–Ptaszyna!Cześć…
Mrużęoczynacienkąksiążkę,którątrzyma:Beowulfiinnepoematy.
–Beowulf?Niemamowy.Rozumiesz?Nie.
–Oj,dajspokój.Podobamusię.Podobamu…
–Podobamusiębrzmienietwojegogłosu.Niechcę,żebydziwne,mrocznemyśliprzeniknęłydojego

umysłu.PrzestańzmieniaćgowHeathcliffa.

Chcęzabraćmuksiążkę,aleśmiechSethaodwracamojąuwagę.Jestembezsilnawobecjegouroku,tak

samojakwobecMatta.

–Ma-ma-ma-ma-ma!–woła,odsuwającsięodMatta,izaczynaiśćwmoimkierunku.Jegomałanóżka

zahaczaokocykiupada.Okrzykiradościzmieniająsięwjękiniezadowolenia.

background image

–Widzisz?–mówiMatt.
PodnoszęSetha.
–Tak,widzę,czasnadrzemkę.
–Daj,wezmęgo.–WyjmujeSethazmoichrąkiukładagowramionach,jakbybyłniemowlęciem.–

Lubi,jakgotrzymam.

Seth jest niepocieszony. Obracam się, żeby Matt nie widział uśmiechu na mojej twarzy. On też jest

niezmiernieuroczy,ajegosłowaprzypominająmiopierwszychmiesiącachzSethem.

„Lubi, jak go trzymam”. Matt mówił tak każdemu, kto chciał wziąć od niego dziecko. Wielokrotnie

widywałamgostojącegowkącie,przodemdościany,kołyszącegoSetha.

Mojedzieci…
Wetrójkęwracamydodomu.TrzymamdłońwtylnejkieszeniMatta.
WśrodkuoddajemiSetha.Niechcekłaśćgodołóżka.Pewnieprzypominamutopożegnanie.
–Powiedzdobranoctatusiowi.–MachamrączkąSethaipodchodzęznimdoklatkiLaurence’a.Królik

nastawiaucho.–PowiedzdobranocLorLor.

–LorLor–łkaSeth.
–Czymusiszrobiszztegotakiesmutnewydarzenie?–mruczyMatt.Rzucasięwkierunkuschodów,

zanimzdążęprzewrócićoczami.

Czasnadrzemkę:tragediawrodzinieSky.
Dwie godziny później Seth spokojnie śpi, a ja właśnie skończyłam czytać rękopis. Jest dobry, co

napełniamniedumą.Zaburczałomiwbrzuchu,więczerkamnazegarstojącynakominku.

Powinnam przygotować coś dla siebie i Matta, którego nawyki jedzeniowe są wciąż godne

pożałowania.

Wciąż.Uśmiechnęłamsię.
Niewielesięzmieniło,aleniechciałabym,żebybyłoinaczej.
Znajdujęmężawjegoprzestronnymgabinecie.Wotoczeniuksiążekiobrazówwyglądaniczymksiążę.

W głębi duszy jestem wdzięczna za naszą posiadłość. A przynajmniej rozumiem, dlaczego mały dom
nigdyniezdałbyegzaminu:jegoduszapotrzebujeprzestrzeninaswojewędrówkiipasje.

Delikatniepukamweframugędrzwiipodchodzędojegobiurka.
Piszewswoimzeszycie.Jegorękanieruchomieje,Mattuśmiechasiędomnie.
–Rozdział32–mówi.
Ściskamniewgardle.Mattdopieropopółtorarokuzłapałzapióroiwróciłdonaszejopowieści,a

teraz jesteśmy w punkcie kulminacyjnym, opisując jego depresję po śmierci Setha. Moje rozdziały są
klarowneiprzepełnionetroską,jego:fragmentaryczne,niespójne.

–Zbliżamysiędokońca–mówię.
–Naprawdę?–Marszczyczoło.
– Kiedyś musi nastąpić koniec. Dlaczego nie teraz? – Dotykam ramki na biurku Matta, w której

znajdujesięnasześlubnezdjęcie.

–Ach,chceszszczęśliwegozakończenia.
–Chcę–uśmiechamsię.–Atychceszsmutnego?
–Wogóleniechcęzakończenia.–Zaciskadłońwokółpióra.

background image

–Chodźnadół.Zrobięcicośdojedzenia.
Siedzi.Anidrgnie.
–Życietoczysiętutaj–szepczę.
–Mojeżyciejesttam.–Pokazujedłoniąkartkę.
Och, Matt. Wsuwam się za biurko i wyjmuję pióro z jego ręki. Obserwuje mnie rozbawionym

spojrzeniem.

– Wiem, że nie umiesz się żegnać. Zrobię to za ciebie, kochanie. – Przewracam na ostatnią stronę i

zaczynampisaćpodjegoczujnymwzrokiem:

W Internecie poznałam mężczyznę. Przedstawił się jako nocna sowa. Nasze rozmowy późną porą

były niczym dotknięcie nocy. Wkrótce świt też był nasz, a ślub wzięliśmy pewnego październikowego
dnia.

Składamczułypocałuneknajegoustach.Odsuwasięodbiurka.
–Todobrahistoria,Matt.Lepszaniżżycie.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

Podziękowania

NajserdeczniejszepodziękowaniadlamojejagentkiBetsyLernerzaLasizaDrzewaizawiaręwe

mnieorazdlamojejredaktorkiJenniferWeiszaprzenikliwesugestieiniezwykłącierpliwość.

Równe serdeczne podziękowania kieruję do Sylvan Creekmore i mojego zespołu w wydawnictwie

SMPzawsparcieiwysiłek,abystworzyćnajlepsząwersjętrylogiiDotknięcieCiebie.

Dziękujęwymienionymniżejblogomksiążkowymzanieocenionewsparcie:
Maryse’s Book Blog, Aestas Book Blog, Totally Booked, The Rock Stars of Romance, True Story

BookBlog,SmutBookClub,TalkSupe,ShhMom’sReading,LoveBetweentheSheets,It’sAndrea’s
Book Blog, SMI Book Club, The Book Bellas, Dirty Laundry Review, MRBOD, Literary Gossip oraz
wieluinnym.

Dziękuję Aimee, oryginalnej ptaszynie, oraz, z głębi serca, Annie. Dziękuję Naomi za pisanie z

Calem;wiesz,jakstworzyćdobrąhistorię.

Dziękuję Jennifer Tice za jej niestrudzoną pomoc, przyjaźń i rolę administratora w facebookowej

grupieNightOwl.DziękujęLisieJonesMaurerzaważneradyiprzyjaźń.BardzodziękujęMicheleza
wsparcie i przyjaźń. Dziękuję także Angie, Chrissy, Cristiane, Deb, Jaime, Jen, Kayti, Kris, Kyleigh,
Laurelin,Lex,Mel,Pauli,SheriiTarah.

ZaradyiprzyjaźńdziękujęAlanowiiMichaelowi.
Orazdziękujętobie,czytelniku,zanajwspanialsząrzecz:zaczytanie.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pierce M Dotknięcie Ciebie 01 Dotkniecie Nocy
Pierce M Dotknięcie Ciebie 01 Dotkniecie Nocy ER
M Pierce Dotknięcie Ciebie 02 Dotknięcie świtu
D19250892 Ustawa z dnia 26 listopada 1925 r w sprawie uzupełnienia odszkodowania osób, dotkniętych
D19220240 Ustawa z dnia 7 kwietnia 1922 r o przedłużeniu terminów dla zachowania i przywrócenia pra
Ustawa z dnia( lutego 03 r Prawo upadłościowe i naprawcze
Funkcjonowanie dzieci dotknietych dysleksja, Dysleksja
Pomoc w zaspokajaniu potrzeb dzieci z rodzin dotkniętych?zrobociem (na przykładzie działalności
USTAWA z dnia' marca 03 r o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym
DzU nr1 poz39 z dnia czerwca 03 w sprawie ppoz zaopatrzenia w wode oraz drog poz
Kończyna górna człowieka z jej stopniami swobody pozwala na dotknięcie ręką każdego punktu płaszczy
Dotknij jezyczkiem
Funkcjonowanie rodzin dotkniętych chorobą alkoholową, Pedagogika
Dz U 2004 141 1492 (zmiana z dnia 03 11 28)
Dotknij Panie moich oczu

więcej podobnych podstron