M Pierce Dotknięcie Ciebie 02 Dotknięcie świtu

background image
background image
background image
background image

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image
background image

Annie,znow

u

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

Prolog

G

rudzień

to

najokrutniejszymiesiącnaśmierć.Przenikliwywiatrświszczewprzesmyku.Jestbiałyod

niesionegośniegu.Niewidzęnacentymetrwżadnąstronę,alewiem,żepodemnąrozciągasięwysoka
naprawiedwieściemetrówścianalodowca.

To

tuumrę.

Kulęsię

przy

ścianiegóry.Krewzramieniaspływamidorękawa.Gdygoopuszczam,krewrozwiewa

wiatr.

Wiem,jak

tobędziewyglądało–jakbymniedoceniłtrudnościwspinaczkialbojakbyotumaniłymnie

chłódiwysokość.Alejanigdynieprzeceniamswoichumiejętności.

Zaczynam

schodzić.Wbijamrakiwlód,zahaczamczekanemoskałę.Dłońzadłonią,krokzakrokiem.

Powoliopuszczamsięwlodowatymzimnie.

Kiedy

podmuchwiatruszarpiemniezaplecak,wtulamsięwskałęiklnę.Kolejnypozbawiaoparcia

mojąstopę.Nogaodpadaodskały.Jestemodsłonięty,uderzawemniewiatr.Robięzamachczekanemi
wbijamgowlód.Zapóźno.

Ze

zgrzytempękającegoloduodpadamodściany.Spadam.Kaskuderzawwystającylód.Całyświat

zaczynawirować,ażpadamzhukiemnaziemię.

Nieruchomieję.
Wszechogarniająca

panika

sprawia, że nie czuję bólu. Przewracam się na plecy i z trudem łapię

powietrze.Żyję.Goglemipękły,aodłamekszkławbiłsięwpoliczek.Czujęmetalicznysmakkrwi.

Ale

oddycham.Widzę.Mogęsięporuszać.

Potrzebujępomocy.
–Pomocy…

Ledwie

mniesłychać.

W

pobliżuniemanikogo,ktomógłbymipomóc.Mojakrewijatoostatnieciepło,jakiemożnaznaleźć

natejgórze.

Myślę

o

Hannah.Namyśloniejoblewamniefalagorąca.Uczucierośnieipogłębiasię,ażbolimnie

wpiesi.Jużdawnoodjechała,ajaniemogęterazzasnąć.

Nie

mogęzasnąć…

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

1.Hannah

P

amiętam

to

spotkanieautorskie,zawszebędęjepamiętać,chociażtyleinnychsprawzapomniałam.

Pomogłam

Pam,wydawcy

Matta, przekonać go, by się na nie zgodził. Powiedziałyśmy mu, że ludzie

już wiedzą, kim jest. Sprawa się wydała. Nie masz nic do stracenia. Zrób to chociaż dla miejscowych
miłośników.Pomyśl,jakcięwspierali.

A

po tygodniach oporów Matt w końcu się zgodził. Jedno spotkanie. Bez wielkiej reklamy. W jego

ulubionejniezależnejksięgarni–wStrumieniuŚwiadomości.

Tego

sobotniego grudniowego popołudnia w księgarni był tłum, a na zewnątrz ustawiła się kolejka.

Zjechali się czytelnicy z okolicznych stanów. Jakiś Arizończyk, nieprzygotowany na chłody Denver,
zemdlałizostałodwiezionynasygnaledoszpitala.Kanałyinformacyjneprzyjechałyvanami.Reporterzy
ifotografowiewymachiwalidziennikarskimilegitymacjami,jakbytomogłoimcośdać,itłoczylisię,by
zadaćMattowikilkapytań.

Niewielki

zapasksiążekMattasprzedałsięwciągugodziny.Właścicielsklepuisprzedawcykręcili

sięwtłumie,załamującręce.

A

jastałamobokMattaiobserwowałamtoszaleństwo.Cośmynarobili?

Matt

siedział przy małym stoliku, z Pam z lewej i mną z prawej strony. Przyniosłyśmy wodę, kawę,

herbatęiciastka,aleniczegonietknął.

Wokół

nas

półki świeciły pustkami. Ze stolika zwisała naderwana kartka z wydrukiem: M. PIERCE

TYLKODZIŚPODPISUJESWOJEKSIĄŻKI!

Czytelnicy

przynosilipokilkaegzemplarzytejsamejksiążki,wtwardejimiękkiejoprawie,wróżnych

wydaniach. Mówili do Matta, gdy on składał podpisy. Zwykle opowiadali o swoim zachwycie jego
książkami.Otym,żeprzeczytaliDziesięćtysięcynocy

w

liceum,żeprzeczytaliwszystkiejegoksiążki,że

niemogąsiędoczekaćkolejnej.

Matt

niepodnosiłwzroku.Byłponuryistanowczy.

Kiedy

wypisałmusiędługopis,poturlałgodoPam.

–Długopis–wyszeptał.

Po

jakicgśdwudziestuminutachpodpisywaniapodniósłsięizniknąłwtłumie.

Odnalazłam

go

wskładzikunazapleczu.

Stał

przed

półkązastawionąpudłamiizasłaniałtwarzręką.

Matt?

–Dotknęłamjegopleców.

Ani

drgnął.Przesunęłamdłoniąpojegokręgosłupieiucałowałamwłopatkę.

Hej,sporo

tamludzi,prawda?

Milczenie

Matta zawsze mnie przerażało. Mieszkaliśmy ze sobą dopiero półtora miesiąca. Matt

większość czasu spędzał na pisaniu. Praca w agencji wydawniczej zajmowała mi mnóstwo czasu. Pod
wielomawzględamiwciążbyliśmysobieobcy,próbowaliśmysięrozszyfrować.Akiedybyłamsamna
samzMattem,jakwtedywskładziku,czułam,żemamdoczynieniazczymśnieprzewidywalnym.

W

końcusięodezwał.

background image

–Myślisz,że

to

sprawkamojegowydawcy?

Co

takiego?–Przesunęłamsiętak,byspojrzećmuwtwarz.

Znówcisza.
Przeczekałamją.

Nie

wiesz,cotodlamnieoznaczało–powiedział.

Przytulił

mnie

krótko,apotemwyszedłzeskładziku.

Podpisywałksiążki

jeszcze

przezpółgodziny,zasłaniająctwarzdłonią.Pamcojakiśczasposyłałami

zaniepokojonespojrzenie.Tylkowzruszałamramionami.

Matt

powiedział,żeniewiem,cotodlaniegooznaczało.Miałrację.Niewiedziałam.Niewiedziałam,

o co chodziło. Ale teraz już wiem. O jego prywatność. I teraz wiem, jak bardzo cenił sobie swoją
prywatność.Bardziejniżmnie,swojąrodzinę,wszystko.

Dwa

miesiące po wieczorze autorskim stałam w budce telefonicznej w New Jersey, przed moim

motelem.

Wsłuchiwałamsię

w

sygnałdzwonka.Słuchałamdeszczu,którytłukłrównomiernie.

To,co

robię,pomyślałam,jestniegodziwe.Jaktakmożna?

A

potemprzedoczamistanąłmiMatt.

Wspomnienia

naszychostatnichdnirazembyłysurrealistyczne.

Matt

przenoszącypieniądzedosejfuwnaszymmieszkaniu.

Matt

kręcącysiępopokoju,zpodnieceniemopowiadającyowolnościiswoimpisaniu.

Matt

znikającynazasypanejśniegiemścieżcewgórach.

Patrzyłam,

jak

odchodził, jak się do mnie uśmiechał. Ogarnął mnie prawdziwy strach. Niepokój. A

terazto…udawanyból,którymiałamprzedstawićrodzinieMatta.Doczegotodoszło?

–Hannah?
Głoswydawałsię

taki

odległy.Przycisnęłammocniejsłuchawkędoucha.

–Matt…cześć.

Hannah.Wszystko

wporządku?Tęsknięzatobą.Cholerniezatobątęsknię.

Oczy

zaczęłymniepiec.

Nie,nie

jestwporządku.Jakmiałobybyć?

–Posłuchaj

Hannah.To

jestnajtrudniejsze.Potembędziejużłatwiej.

–Nie.–Zacisnęłamzęby.–

Nie

sądzę.

– Ależ

tak. Ptaszyno, zaufaj

mi. Nie chcę nawet żebyś tam jechała. Czemu jedziesz? Powiedz

Nate’owi,żeniemożesz.Zadzwońdoniegoimupowiedz.

–Nie,jadę.Zasługuję

na

to.

–Hannah.…
Przełknęłam

z

trudemizamknęłamoczy.Przejechałsamochód,zgrzytającoponaminastarymlodziei

śniegu.

To

nieważne – wyszeptałam. – Czy wyglądam na smutną, czy z poczuciem winy. Czy nie zdołam

spojrzećtwojejrodziniewoczy…jaktopójdzie.Możewłaśnietakwyglądasmutek.Niemampojęcia.

background image

Nicjużniewiem.Niewiem,czemusięnatozgodziłam.

Czyli

totak?–GłosMattastałsięzimny.–Wtakimraziepowiedzim,żeżyję.

–Matt,nie.Ja…

Nie,serio.Powiedz

wszystkimprawdę.Niechcętego.Niechcęsięczuć,jakbymtojaciędotego

namówił,wmanipulowałwto.Wszystkowyglądałoświetnie,kiedybyliśmyrazem,alewystarczyłokilka
tygodnirozłąkiijużniepamiętasz,czemutorobisz?Sądziłem,żechcesztegodlamnie.

–Chciałam.Chcę.Przestań.

Nie

możesz…

Czego

nie mogę? Denerwować się? Nie denerwuję się, Hannah. Zrób, co uważasz za stosowne.

Mówiłemci,żebyśtamniejechała.Mówiłem,żebyśtrzymałasięodtegowszystkiegozdaleka.

Zamilkłam.

Matt

również.Miałrację.Mówił,żebymtrzymałasięzdalekaodjegorodziny.Wiedział,

jakbardzomnietobędziebolałoijakwielkiebędęmiałapoczuciewiny.Aja,zmoimbrakieminstynktu
samozachowawczego,itaksięnatozdecydowałam.

Pomogłam

mojemu

kochankowisfingowaćśmierć.

Skłamałam

mojej

rodzinie,Pam,policji.

A

teraz miałam kłamać rodzinie Matta. Okazywać im udawany smutek. Obserwować ich szczere

cierpienie.IiśćnapogrzebMattaSkya.

To

szaleństwo – szepnęłam. – Czuję się okropnie. I samotnie. Mam miliardy pytań. Wszystko w

porządku?Maszdośćjedzenia?Książka…tooznaczy…czyktoś…

Hannah,tak

cholerniemiciebiebrakuje.Proszę…

W

głosie Matta słychać było tylko tęsknotę i jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki zniknęło całe

napięciemiędzynami.

–Muszęcięzobaczyć–powiedział.–Niedługo.

Nic

miniejest.Mamjedzenie.AnisłowaoSowie.

Próbowałemwyczućsytuację.Zadawałempytanianaforach.Bezodpowiedzi.

Kiedy

wrócę,przyjadę.

Tak, kiedy

wrócisz. Jak najszybciej. To tak cholernie długo. Zaczyna mi tu odbijać, ptaszyno. –

Oddech Matta przyspieszył. Zawahał się, a potem dodał szybko. – Chcę być z tobą. W tobie. Całymi
godzinami.Tu,przykominku.Potrzebujęciętak…

Chłód

budki

telefonicznejzniknął.PrzedoczamistanąłmiobraznagiegoMattaiprawieczułamjego

oddechnawargach.

Ja

teżciępotrzebuję–zniżyłamgłos.–Wtensposób.W…wemnie.

–Boże,jesteś

taka

dobra.Takadobradlamnie.Hannah…

Matt

pewnie się dotykał. Na samą myśl zrobiło mi się gorąco. Jakie to niesprawiedliwe, że miał

nieograniczony dostęp do tego wspaniałego ciała. I jakie to dziwne, że nasz romans zmienił się w coś
takiego–sekretnerozmowytelefoniczne,samotnenoce,czekanie,samozadowalaniesię.

Cofaliśmysię

czy

teżczekałonascośnowegoiekscytującego?

–Jak…–powiedział.–

To

międzynami…jakmożebyćwciążtak…

Intensywne

–wyszeptałam.

Trzasnęły

drzwi

samochodu.

Przez

momentmyślałamjeszczeoMatcie–jegocielerozciągniętymnakanapie,wyginającychsięw

łuk plecach i biodrach poszukujących moich bioder, gdy bawił się ze sobą. A potem otworzyłam oczy.

background image

Poranneświatłoraziło.

Cholera

–syknęłam.

Po

drugiejstronieulicystałsrebrnycadillac,awmojąstronęszedłwłaśnieNathanielSky.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

2.Matt

S

pojrzałem

na

sklepionysufitdomku.Grubepoplamionebelkiciągnęłysięodścianydościanyilśniły

wblaskukominka.

Potrzebowałem

Hannah

namnie,mocnomnieujeżdżającej.

Mój

kutas

uniósłsiępodmateriałemspodniodpiżamy.

Intensywne

– powtórzyłem. – Mhm… powiedz to jeszcze raz. Mów, chcę słyszeć twój głos.

Powiedz,czegochcesz.Jesteśsama?

Nasłuchiwałem,

by

usłyszećjejoddech.

Leżałem

na

plecachnakanapie,muskającsiępalcamipobrzuchu.

Cholera

–powiedziałaHannah.

Znieruchomiałem.

Co

sięstało?

Jest

tuNate.

–Boże,

nic

mnietonieobchodzi.

Przez

momenttakwłaśniebyło.Prychnąłemiusiadłem.Koszulkawróciłanamiejsce.

–Muszęlecieć–rzuciła.
–Wiem.Dobra.Powodzenia.

Matt,nie

złośćsię.

Nie

złoszczęsię,aty?Czyonsłyszy?

Nie.Czeka

podbudkątelefoniczną.

–Budką?

Co

docholery?

Dam

sobieradę.Muszęlecieć.Pa.

–Cholera.–Przeczesałem

palcami

włosy.–Dobra.Jasne.Kochamcię…

–Tak.Pa.

Rozmowa

zakończyłasięgłośnymkliknięciem.

Skrzywiłemsię

i

zamknąłemmójtelefonnakartę.

Cholera

–wyszeptałem.

To

byłamojapierwszarozmowazHannahodtrzechtygodni.Wcześniejrozmawialiśmykilkarazy–

gdy poinformowała mnie, że zamierza uczestniczyć w pogrzebie, kiedy wydarzyło się wszystko z
powieścią,ioczywiściegdydotarłemporazpierwszydodomku.Byłemwtedywmarnymstanie.

Kocham

cię–powtórzyłem.Odpowiedziałmiwiatrnapierającynachatkę.Hannahpowiedziałaby,

żemniekocha,aleNatejąobserwował.Rozumiałemto.

Próbowałem

ich

sobie wyobrazić – Hannah i mojego brata gdzieś w New Jersey. Hannah w budce

telefonicznej.Nateczekającynazewnątrz.Zazdrośćścisnęłamniezagardło.

Och,Nate

ijegowielkidom,jegopożytecznapracaijegocholernaszczęśliwarodzina…Zawszesię

pojawiał,gdyjaznikałem.NapewnopocieszyHannah.Przytuli.Tojego,aniemojeramionająoplotą.

Schowałemkomórkę

i

zacząłemkręcićsiępopokoju.Wśrodkubyłoupiorniegorąco,natermostacie

background image

ustawiłem dwadzieścia jeden stopni i cały czas paliłem w kominku. Gdyby był ze mną Laurence, to
utrzymywałbymniższątemperaturę,alecholernikmiałszczęścieizostałzHannah.Jegozniknięciebyłoby
podejrzane.ZaginionyMatt,zaginionyLaurence–niepasuje.

Co

prawda,jabyłemzmarłymMattem,aniezaginionymMattem.Mogłemzatopodziękowaćpumie.

W

końcu usiadłem za biurkiem, które ustawiłem naprzeciwko ganku. Za rozsuwanymi drzwiami

rozciągałsięwidoknasosnyiośnieżoneszczytygór.

Kevin

musiałnieźlezabulićzatomiejsce.Domekustawionywgłębiczteroakrowejdziałki.Najbliżsi

sąsiedzibylipółtorakilometrastąd,adotegowyjechali.

Byłemsam.

A

ztego,cowiedziałKevin,nieżyłem.

Hannah

zadzwoniła do Kevina w tydzień po moim „zniknięciu”. Był naszym wspólnym znajomym i

miałdomeknauboczu.

Powtórzyła

mu

to, co jej powiedziałem. „Mogę zatrzymać się w twoim domku? Muszę od tego

wszystkiegouciec.Chcębyćbliżejposzukiwań.JeśliMattgdzieśtamjest,tojateżchcętambyć.Alenie
chcęsięnarzucać.Rozumiem,jeśli…”

Kevin

odrazusięzgodził.Wiedziałem,żetakbędzie.

I

takbyłwMiami.SpoglądającnaGórySkaliste,ogarnęłomnienamomentpoczuciewiny,aleszybko

przeszło.

Musiałempamiętać,żezostałem

do

tegopopchnięty.

Media,publika,moja

redaktorka,nawetPam–doprowadziłymniedotego.Niemogłempisać,będąc

naświeczniku,acomiałbymrobić,jeśliniemógłbympisać?Aleoniniepotrafilitegozrozumieć.

Otworzyłem

notes

iprzeczytałempierwszezdaniemojejnowejpowieści.

Grudzień

to

najokrutniejszymiesiącnaśmierć.

Uśmiechnąłemsię

i

rozsiadłemnakrześle.SięganiedoT.S.Eliotaniemogłozaszkodzić.

Przeskoczyłem

do

pierwszego rozdziału i zacząłem pisać. Obok laptopa stał kubek z zimną kawą.

Popijałemjąmałymiłykami.Pisałemprzeztrzygodziny,przerywająctylkonaśmiechalbowyglądanie
przez okno. Raz przeszedłem się po pokoju. A potem wróciłem do biurka. Dopóki skupiałem się na
pisaniu,nietęskniłemzaHannah.Dopókiskupiałemsięnapisaniu,niemartwiłemsięoHannahbędącą
terazzmojąrodzinąnaWschodnimWybrzeżu.

Wypaliłemsięokoło

drugiej

popołudniu.Zaczęłomiburczećwbrzuchu.Ogieńwygasł.

W

połowiecholernegodnia.

Włączyłem

laptop

ipołączyłemsięzinternetem,amodemzgrzytałipiszczał.

Bębniłem

palcami

w stół, czekając, aż załaduje się moja skrzynka. Miałem nowy adres mejlowy i

nowylaptopkupionezagotówkę.Noweubrania,nowytelefonnakartę.Niewziąłemniczmieszkania.
Zakres poszukiwań nie wzbudzał zaufania dla policji Kolorado, ale wiedziałem, że sprawdzą moje
finanse, przeszukają mieszkanie i billingi telefoniczne. Jak zawsze, gdy ktoś zaginie. Nie chciałem
ryzykować.

W

skrzynceodbiorczejpojawiłsięnowylist:

Otrzymałeśprywatnąwiadomość

na

forumthemystictavern.com

background image

MójBoże.Usiadłemprościej.

Co

to?

Wszedłem

na

forumizakląłem,czekając,ażstronasięwczyta.Cholernymodem.Cholernymodem…

Najpierw

sprawdziłempost,któryzamieściłemnaforum.Miałczterdzieścisiedemodsłonianijednej

odpowiedzi.

Temat:

OdjednejNocnej.Sowydodrugiej

Autor:

Nocna.Sowa,środa,29stycznia2014

Napisz

domnie.Chcępogadać.Niebędzieszmiećkłopotów.Niegniewamsię.Jestemzaciekawiony.

Dostałem jedną prywatną wiadomość. Kliknąłem ikonę

koperty

i spojrzałem na dane nadawcy. Nie

znałemnazwyużytkownika–ikarwogniu.

Wiadomośćskładałasię

z

dwóchsłów.

Temat:[brak

tematu]

Autor:

ikarwogniu,sobota,8lutego2014

Czego

chcesz?

Natychmiast

odpowiedziałem.

Temat:

odp.[braktematu]

Autor:

Nocna.Sowa,sobota,8lutego2014

Wiesz,czego

chcę.Chcępogadać.Niebędzieszmiećkłopotów,obiecuję.Zadzwoń.

Poniżejwpisałemmój

nowy

numertelefonu.

I

czekałem.

Minęłodziesięć

minut

inicsięniewydarzyło.Zacząłemsiędenerwować.Czyżbymgowystraszył?A

może ją? Sprawdziłem profil ikarawogniu. To było nowo założone konto, otwarte tamtego dnia, bez
żadnejhistoriipostów.Zachichotałem.Sprytnie…iostrożnie.

Sprawdziłemkomórkę.Byłanaładowana

i

miałaniezłyzasięg.Ustawiłemgłośnodzwonek.

–Zadzwoń–mruknąłem.–Zadzwoń,

do

cholery.

Czekając,przeglądałemforum.

Ta

stronawydawałamisięnawiedzona–takjaktylkomożebyćnawiedzonaprzestrzeńcyfrowa–gdy

przeglądałemposty,atakowałymniewspomnienia.

Oto

mój post z początku czerwca 2013 roku: NOCNA SOWA SZUKA PARTNERA DO PISANIA.

Roześmiałem się, gdy to przeczytałem. Boże, ależ byłem bufonem. „Musisz umieć pisać ortograficznie.
Oczekujęszybkichodpowiedzi.Zachowujęprawodoporzuceniacięwkażdejchwili”.

Na

przynętęzłapałasięHannahCatalano.

background image

„Umiempisać

ortograficznie

–odpowiedziała–izniosęporzucenie.Aty?”

Tak

sięzaczęło.Takrozpoczęłasięnaszahistoria,abyłatodobrahistoria.

Zrobiłosięchłodno

i

ażpodskoczyłem.

Cholera,na

coczekałem?Natelefon,którynigdynienastąpi.Odepchnąłemtelefonpoblaciebiurkai

zabrałemsiędorozpalaniakominka.Musiałemwziąćprysznic.Musiałemnarąbaćdrzewa.

Cholera,musiałemcośzjeść–

i

sprawdzić,jakwyglądająmojezapasy.

Byłem

w

połowiedrogidopiwnicy,gdyzacząłdzwonićtelefon.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

3.Hannah

W

yszłamnamiękkichnogachzbudkitelefonicznej,wpatrującsięwNate’a,którystał,patrzącnamnie,a

zjegominyniedałosięnicwyczytać.

–N…Nate…cześć.
Nate wydawał się bledszy niż zwykle, a jego czarne włosy odcinały się od błękitu nieba. Miał

eleganckiczarnygarnitur,krawatiwełnianypłaszcz,którysięgałkolan.Podoczamiwidaćbyłocienie
spowodowaneniewyspaniem.

Ja też ostatnio mało sypiałam. Samolot z Kolorado do New Jersey wylądował o siódmej rano. Nate

chciałmnieodebraćzlotniska,aleuparłamsię,żewezmętaksówkę.

Apotembłagał,bympozwoliłasięprzywieźćzmoteludojegodomu,izgodziłamsię,bojakaśczęść

mnie tęskniła za Nate’em. Nie widzieliśmy się od października poprzedniego roku, kiedy to Matt miał
załamanie. I nawet wtedy Nate robił dobre wrażenie. Niezwykle lojalny wobec brata. Wyrozumiały.
Łaskawy.Przystojny.

Zamrugałam,bypozbyćsiętejmyśli.
– Cześć, Hannah – powiedział. Rozłożył ramiona, a ja odruchowo podeszłam. Nie przytuliliśmy się.

Złapałmniezałokcieiucałowałwpoliczek,apotemcofnąłsięiprzyjrzałmibadawczo.

Zaczęłamdrżeć.
Co Nate mógł wyczytać z mojej twarzy? Trwało to dłuższą chwilę. Jego ciemne, niezgłębione oczy

badały moją minę, z taką precyzją, tak dokładnie, że wydawało mi się to wręcz intymne, a potem
uśmiechnąłsięipowiedział:

–Dobrzecięwidzieć.
–Ciebieteż.
–Cotyturobisz?–Skinąłwstronębudkitelefonicznej.
– Och… moja komórka… – Wskazałam torbę. – Komórka mi padła. Chciałam zadzwonić do mamy.

Bardzomniewspiera.Chciałamusłyszećjejgłos.

Nienawidziłamsięzatekłamstwa.Poczuciewinymniepaliło.
Nate spojrzał na marny motel za moimi plecami. Przechylił głowę. Jak zawsze przypominał mi

jastrzębia.

–Rozumiem,żetwójhotelniematelefonu?
–Em…nie.Toznaczytak,oczywiście.–Cholera.–Telefony…majątelefony.Poprostuszłamdo…–

Spojrzałamnadrugąstronęulicy,gdziebyłtylkojedensklep.PapierosyuSmokeya.

Serio?
Zarumieniłamsię.
–Em…szłamkupićpaczkępapierosów.Więc.Nowiesz,budkabyłapodrodze.–Spuściłamwzrok.
–Papierosy–powiedziałNate.
–Tak,papierosy.
–Niewiedziałem,żepalisz.

background image

– No bo nie paliłam. Do niedawna. – Uniosłam podbródek. – Wiem, że to niezdrowe. I daruj sobie

kazanie.Mattpalił.Czasem.

–Wiemotym.Jedenzjegowieluzdrowychnawyków.Toco,ruszamy?–Nateobróciłsięnapięciei

skierowałdosklepuztytoniem.Poszłamzanim.

CholernyMatt,zobacz,wcomniewpakowałeś.
W sklepie było mnóstwo fajek, zapachów, dmuchanego szkła, bibułek i ubrań rasta. Próbowałam

wstrzymywaćoddech.Siwymężczyznaorzadkiejbrodzie–zapewneSmokey–siedziałprzykasie.

Nate stał nade mną, gdy prosiłam o paczkę czerwonych marlboro i wybierałam zapalniczkę. Nie

protestowałam,gdypostanowiłzapłacić.Twarzmniepaliła.

Nateposzedłposamochód,ajaczekałamnaniegowsklepie.Deszczzamieniłsięwśniegzdeszczem.
Natewyskoczyłzsamochoduiotworzyłmidrzwi.
Zapinając pas, pomyślałam o poprzednim razie – i zarazem pierwszym – kiedy siedziałam w

samochodzieNate’a.Towcaleniebyłotakdawno.WtedyjechaliśmynaratunekMattowi.

–Wiem,oczymmyślisz–powiedziałNate.
Spojrzałamnaniego.Boże,byłtakipodobnydoMatta.CiemnowłosybratMatta,doskonaleczującysię

za kółkiem swojego wozu, tak samo jak Matt w swoim lexusie: książę w swojej drogiej, mruczącej
maszynie.

Nateoparłsięozagłówek.
– Tylko że teraz nie ma Matta. I jazdy do Genevy. Nie ma kogo ratować. – Spojrzał na mnie ze

smutnymuśmiechem.Popatrzyłamnapapierosy,któretrzymałamwręce.–Niekrępujsię,Hannah.

–Co?–Przełknęłamztrudem.
–Nieobrażęsię,jeślizapaliszwsamochodzie.
–Och…nie,niemasprawy,poprostu…
–Proszę–powiedział.–Inaprawdępowinnaśmiteżjednegozaproponować.
Natewyciągnąłmipaczkęzrękiistaranniezdjąłfolię.Uderzyłpudełkiemootwartądłoń.
–Niesądziłam–wyjąkałam.–Jesteś…lekarzem.
–Owszem,jestem.Izapalęjednegozabrata.
Zapaliliśmypapierosyiodrobinęuchyliliśmyokna.Zaciągałamsiękrótkoiszybkowydychałamdym.

Pochwilizaczęłomisiękręcićwgłowie.Dymsprawiał,żeoczymiłzawiły.Cudownie–krokodylełzy.

KiedyjednakspojrzałamnaNate’a,zobaczyłamwjegooczachszczerełzy.
–Nicsięniestało–powiedział.–Jestdobrze.Niewiem…toniemasensu.Czymójbratnieżyje?

Niemogętegopowiedzieć.–Wyciągnąłdomnierękęimocnouścisnąłmojądłoń.

Nateniepłakał,alemniezaczynałosięzbieraćnapłacz.Niemogłamznieśćjegosmutku.
Dokończyliśmypapierosy,poczymNateprzytuliłmniemocno.Jegodługiepalcezwinęłysięnamojej

szyi. Wtuliłam głowę w jego płaszcz i wciągnęłam zapach wody kolońskiej i dymu. Zaczęłam sobie
wyobrażać,żetoMatt.

–Jużdobrze–powtórzyłNate,ajawiedziałam,żemówiłtosobie.

WpołudniepodjechaliśmypoddomNate’a.Mieliśmyjeszczegodzinędouroczystościżałobnej.

background image

Napodjeździepiętrzyłysięgóryszarzejącegośniegu,aprzedschodamistałtopniejącybałwan.Mimo

to dom robił powalające wrażenie. W oknach było widać żółte światło. Na drzwiach wisiał wielki
wieniec.

Przyulicyzaparkowałokilkasamochodów.Zauważyłampółciężarówkęzcateringiem.
–Niemajakwdomu–powiedziałNate.–Naprawdęwolałbym,żebyśzatrzymałasięunas,Hannah.

Tenmotel…–Zmarszczyłnos.TypowapogardaSkyów,ledwiemaskowana.

–Chciałam,Nate,ale…tendom…–zająknęłamsię.
–Zbytwielewspomnień?
–Tak.–Wysiadłamzsamochodu,nimNatezdążyłotworzyćmidrzwi.
Obszedłmnieizagrodziłchodnik.
–Hannah–odezwałsięostrożnie.–Kilkakwestii,nicpoważnego.Val…jestdość…zdenerwowana.

–Skinąłwstronędomu.–Owenowi,nietłumaczyliśmytego.Jestzamłody,rozumiesz?AleMadisonwie
irozumie.

– Jasne. – Miałam ochotę odezwać się jak Pam: „Zamierzasz dojść do sedna przed końcem roku?”

WyraźnieNatechciałpowiedziećcośjeszcze.

–Dobrze,dobrze.–Zdjąłrękawiczki.–Oczywiścieniktsięnieprzejmujeksiążką.Tymsięniemartw.
Żołądekmisięskręcił.
Książka.
DotknięcieNocy.
Książka,którąMattzacząłwDenver,askończyłwdomkuKevina.Książka,którajakośwyciekłado

internetuizostałaopublikowanajakoe-bookNocnasowaautorstwaW.Pierce’a.

Matt przysięgał, że nie miał z tym nic wspólnego – poza napisaniem jej. W końcu Dotknięcie Nocy

szczegółowo opisywało nasz romans, krok po kroku. Niemożliwe, żeby Matt, pan Prywatność-Jest-
Najważniejsza,opublikowałcośtakiego.

Tylkoktowtakimrazietozrobił?
Pamiętałam, jak po raz pierwszy czytałam Dotknięcie Nocy. Pam dowiedziała się o e-booku pod

koniec stycznia. Kilka tygodniu po tym, jak się pojawiła, zyskała niesamowitą popularność. Pięćset
recenzjinaAmazonie.Pirackiekopiewcałymnecie.Tekstpublikowanonaforach,blogach,Facebooku.
I było tam moje nazwisko i nazwisko Matta, cała nasza historia. Tamtej nocy siedziałam do późna,
czytającksiążkę,nazmianęprzerażonaipodniecona.Iwściekła.

ZadzwoniłamdoMattazsamegorana.Trzęsłamsięikrzyczałamdosłuchawki.
–Jakmogłeśwstawićtęksiążkędosieci?Jakmogłeśtoopublikowaćbezpytaniamnieozdanie?
–Co?–zapytał.–Jakąksiążkę?Jakącholernąksiążkę?Gdzie?
Wjegogłosiesłychaćbyłopanikę.
Boże,uświadomiłamsobiewtedy.Ononiczymniewie.
–Hannah?–Natemachnąłmirękąprzedtwarzą.
–Em?Przepraszam.Taksiążka…To…totakieniepokojące.Iżenujące.
–Wyobrażamsobie.–Natenaglezacząłmówićszybciej.–Tobezczelność.Paskudztwo.Takzmieszać

z błotem nazwisko mojego brata. I twoje. Wiesz, to niepokojąco dokładnie opisuje wydarzenia w
Genevie.Mattmiałtamprzyjaciółkę,naokolicznejfarmie.Tomogłabyćona.Ktowie,conaopowiadał

background image

wtedy ludziom? Nie był przy zdrowych zmysłach. Ktokolwiek to był, wie o moim domu, rodzinie,
naszej…

–Przepraszam?Kto?
– Ta kobieta z farmy. Mogła być autorem. – Nate skinął głową. – Na pewno ktoś mu bliski. Może

psychiatra? To obrzydliwa myśl, ale kto wie? Ludzie są tacy zdeprawowani, tak pragną pieniędzy.
Wykorzystająwszystko,Hannah.Padlinożercy.

Nateująłmniepodramięipoprowadziłdodomu.
–Nieprzejmujsię–dodał.–ZaprosiłemShapiro.Ach,GeorgeSaphiro.Wspominałemonim?Mattna

pewno.Torodzinny…

–Prawnik–dokończyłam.Głosmizadrżałzprzerażenia.–Rodzinnyprawnik.
–Właśnietak.Taksiążkatopomówienie.Zniesławienie…Wszystkojedno,jaktonazwą.Shapirojest

gotówzniszczyćautora.Wiem,żeznimotympomówisz.–Nateścisnąłmojeramię.–Masznajwiększe
prawa.Nieprzejmujsięwydatkami,tojestważne.Dlaciebie,dlapamięciMatta.

Staliśmy przed drzwiami wejściowymi. Nate trzymał mnie za oba ramiona i wpatrywał się we mnie

stanowczoprzekonany,żezrobięto,comówi.Comiałamodpowiedzieć?Taknaprawdę,Nate,toMatt
napisał Dotknięcie Nocy. Siedzi w domku swojego kumpla i udaje, że zginął. Przepraszam, że nic nie
wiedziałeś.Cholera.

Nabrałam powietrza i otworzyłam usta. Powiedz coś! Zatrzymaj to idiotyczne polowanie na autora.

DlaMatta.

–Ja…Nate…Mattodszedłtakniedawno…
Otworzyłysiędrzwifrontowe.
Otoczyłmniearomatpotpourriiświeczapachowych.
–Ależtonaszaniesławnaptaszyna–rozległsięcynicznygłos.
Uniosłamgłowęijeszczewyżej,byspojrzećnawysokąpostaćwdrzwiach.Nigdysięniespotkaliśmy,

aleniemogłamsięmylić.Środkowybrat.

SethSky.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

4.Matt

W

biegłemszybkoposchodachizłapałemtelefon.Natychmiastspojrzałemnawyświetlacz.Toniebyła

Hannah.

–Halo?–Odetchnąłemztrudem.–Halo?
Cisza.Ajednakwiedziałem,żektośtamjest,żetoniegłuchacisza.
–Proszę,nierozłączajsię–powiedziałem.–Mówiłem,żeniebędęrobiłproblemów.Odezwijsię.–

Zacząłemkrążyćpopokoju.–Noweź.Ikarwogniu,prawda?Sprytnanazwa.Cieszęsię,żedzwonisz.

Czekałem, bo dość już powiedziałem. Nawet się uśmiechnąłem. Życie jest jeszcze dziwniejsze niż

fikcja.

–Awięcżyjesz–odezwałsięgłos.Damskigłos,gładkiielegancki.
Zatrzymałemsięprzedkominkiem.Patrzyłem,jakrozsypująsięwżarzedrwa.
–Słucham?
–Żyjesz–powiedziała.
Żyjesz.Tesłowapowinnymniezaniepokoić,alejaczułemsiębezpieczniewmoimforciewlesie.Z

dalaodświata.Jakbymbyłmartwy.Roześmiałemsięizacząłemkrążyćwokółkanapy.

–Niewiem,oczymmówisz–odparłem.
–Spotkaliśmysię,alepewnietegoniepamiętasz.ByłamnapodpisywaniuksiążekwDenver.Kryłeś

twarzwdłoniach.Oczywiściemiałamprzygotowanąprzemowę.–Roześmiałasię.–Aty…tynawetna
mnieniespojrzałeś.Wyglądałeśdośćżałośnie,Sky.

Żałośnie?Codocholery?Otworzyłemusta,bywarknąć,poczymjezamknąłem.
–Nagrywasztęrozmowę?
–Nie–odparła.–Alewątpię,abyśmiuwierzył.
–Maszrację.Pamiętajtylko,żejeślijąnagrywaszijeślizrobiszcokolwiekwzwiązkuztąszaloną

teorią o tym, kim jestem, to się do ciebie dobiorę. Nie obchodzi mnie, kim jesteś. Mam odpowiednie
środki,bytoustalić.Idobioręsiędociebiezcałąmocąmojejrodziny,więclepiejzemnąniezadzieraj.
Rozumiesz?Niezadzieraj.

–Ajasądziłam,żeniebędzieszrobiłproblemów.–Znówzachichotała.
Skrzywiłemsię.
Nodobra,taobcamiałarację.
–Nierobię–odparłem.–Nodobra,zacznijmyjeszczeraz.Halo.
–Halo.
Oparłemrękęnakanapie.
–Maszjakośnaimię?
–Melanie.
–Icoświęcej?
–Tak.Jakwiększośćludzimamteżnazwisko.Pytanie,czymamjepodawaćobcemumężczyźnie,który

grozimi…całąmocąswojejrodziny?–Znówchciałasięroześmiać.Słyszałemtowjejgłosie.Śmiała

background image

sięzemnie.Uważała,żejestemśmiesznyiżałosny.

–Dobra–warknąłem.–Róbsobie,cocisię,docholery,podoba.
–Dobra.NazywamsięvandenDries–wypowiedziałatojakDreese.–Topoholendersku,oznacza„z

brzegu”.Mówięcitowdobrejwierze,Sky.Nie…

–PrzestańnazywaćmnieSky.
–Tojakmamdociebiemówić?
–Wogóle.–Uśmiechnąłemsięiprzeczesałempalcamiwłosy.No,odzyskałemkontrolę.
–MelanievandenDries.MelaniezBrzegu.Brzminieźle.
–Tak,podobamisię.
– Wygodnie. Dobra, Melanie vanden Dries, przejdźmy do rzeczy. Dlaczego przerobiłaś mój post z

forumnae-booka?

–Wcaleniemówiłam,żetozrobiłam–odezwałasięostrożnie.Wjejgłosieniebyłojużwesołości.

Dobra,dziewczyno,pomyślałem.Traktujtopoważnie.

–Załóżmy,żetozrobiłaś.Topoco?
– Dobra. Załóżmy, że przerobiłam twój post na e-booka, co oznaczałoby, że jestem szalona, to

mogłabymtozrobić,ponieważ…taopowieśćzasługiwałanato,bysięniąpodzielićzinnymi.

–Zasługiwałanato,bysięniąpodzielić?–Roześmiałemsię.–Jesteśszalona.Asłyszałaśoprawach

autorskich?Sprzedajeszmojąhistorię,mojesłowa.Ilezarobiłaś?

Melaniezamilkła.
Jejodpowiedźmogłająpogrążyć.
Ja natomiast nie powiedziałem nic, żeby siebie pogrążyć – ale byłem winny. To ja napisałem

Dotknięcie Nocy i zamieściłem ją na forum. Gorzej, powiedziałem Hannah, że nie wiem, jak ona się
dostaładointernetu.

„Ktośmusiałmisięwłamaćnakontomejlowe–powiedziałem.–Zawszewszystkosobieprzesyłam,

żebymiećkopiezapasowe”.

Hannahuwierzyła.
Iczemunie?Ktobypomyślał,żeja,takobsesyjniechroniącyswojąprywatność,bysfingowaćwłasną

śmierć, napisałbym powieść intymną i szczerą, a potem wrzucił ją do internetu, gdzie każdy może ją
przeczytać?

Awłaśnietakzrobiłem.
Otworzyłem przesuwne drzwi i wyszedłem boso na ganek. Owiało mnie zimowe powietrze. Śnieg

sprawił,żestopymizgrabiały.

Uniosłemkomórkę.
– Jesteś szalona – powtórzyłem, tym razem delikatniej. – I ja też. Wiesz o tym. To, co robię, jest

szalone.Ikarwogniu?Rozumiem,Melanie.Leciszzbytbliskosłońca,aletoniejacięsparzę.Jestemtuz
tobą.Aterazbądźzemnąszczera.Chcętylkozrozumieć…

Zacząłemsiętrząść.Dostałemgęsiejskórkiiszczękałemzębami.
Melanieodezwałasiępodłuższejprzerwie.
– Dziesięć tysięcy. Zarobiłam dziesięć tysięcy dolarów. Sprzedaję tanio. Chcesz tych pieniędzy? Są

twoje.Mnienanichniezależy.

background image

–Dziesięćtysięcy?Niechcętwojegokieszonkowego,Mel.Aledziękuję.Zachowajje.
–Więcczegochcesz?Chcesz,żebymjązdjęłazsieci?Jestjużwcałymnecie.
Objąłemsię,przytrzymująckomórkęramieniem.Ciszadzwoniłamiwuszach.
„Czegochcesz?Chcesz,żebymjązdjęłazsieci?”
Zawahałemsię,jakbymsięzastanawiał.
–Nie–odparłem.–Wręczprzeciwnie.
–Nierozumiem.
–Sprzedawajdalej.Towszystko.
–Aleczemu?
Zachichotałem.
–Czemumiałbymsiętobietłumaczyć?
–Em…niewiem.
–Oczywiście,żenie,Melanie.Możeopublikowałaśmojąpowieść,żebytrochęzarobić,amoże…–

Chciałazaprotestować,aleniedałemjejdojśćdogłosu.–Amożeopublikowałaśją,botakciprzyszło
do głowy, żeby podzielić się czymś, co nie należy do ciebie. Ludzie tacy jak ty działają bez
zastanowienia,aleniesądź,żejajestemrównieprosty.

Melaniepisnęłaurażona.
–Wiedztylko–mówiłemdalej–żechciałem,abyDotknięcieNocytrafiłodoludzi,atytoułatwiłaś.

Niepróbujmniezrozumieć,poprostusprzedawajdalejksiążkę.Nieźlezarabiasz,prawda?Idobrze.Tak
trzymać.

–Niechodziopieniądze–wyjąkała.
– Nie obchodzi mnie, o co chodzi. – Tak było. Osiągnąłem swój cel – skontaktowałem się z osobą,

któraopublikowałaDotknięcieNocy,izachęciłem,bysprzedawałajądalej–aterazchciałemskończyć
tęrozmowę.–Słuchaj,kończąmisięminuty.

–Telefonnakartę?–Melaniezachichotała,ajazmarszczyłembrwi.Ileonamiałalat?Tenchichotbył

dziecinny,agłosmiałabardzodorosły.

–No…tak–odparłem.
–Jesteśniczymszpieg,ciągleuciekasz.Nosiszciemneokulary?Przefarbowałeśwłosy?Zrobiłeśsobie

operacjęplastyczną?

– Nie, nie. – Uśmiechnąłem się wbrew sobie. Przeczesałem palcami włosy, ciemnoblond i

zdecydowaniezadługie.Melaniepoddałamipomysł.–Właściwie,ach…mojewłosy.Przefarbowałem
je…naczarno.

–Czarno?
– Uhm, czarno. Ciemne włosy są popularne w mojej rodzinie. I dobrze wyglądają. – Przechyliłem

głowę.Natewyglądałdoskonalezkruczoczarnymiwłosami.Jateżtakbędęwyglądał.

–Jasne.–Melaniesięroześmiała.–Hej…ajaksobieradziszbezniej?
–Słucham?–Natychmiastspoważniałem.
– Hannah. Jak sobie bez niej radzisz? Dotknięcie Nocy… ukazuje obsesję. I widziałam cię z nią

podczaspodpisywaniaksiążki.Towszystkoprawda,co?

Rozłączyłemsięiwszedłemdośrodka.

background image

Starczytego.
Zadrżałemmimociepławdomku.Obracałemtelefonwdłoniach.Niemiałemjuższansnanapisanie

dziśczegokolwiek,aleniechciałempisać.

Miałemochotęnawycieczkędomiasta.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

5.Hannah

S

ethSky.

Miałatrakcyjneregularnerysy–wysokiekościpoliczkoweiwydatneusta.TakjakNatemiałciemne

włosysięgającemudoramion.

Przyglądałam mu się dłuższą chwilę – długie włosy, skórzana kurtka, ponury uśmiech i jeszcze ten

komentarz o ptaszynie, na pewno miał mi powiedzieć, że czytał Dotknięcie Nocy. I chciał mnie
zawstydzić.

Tak, Seth idealnie pasował do wizji początkującego rockmana. A także do kryzysu wieku

młodzieńczego.Cozagłupek.Jeślipróbowałwprawićmniewzakłopotanie,tomarniemuposzło.

–Seth–odezwałsięNate.–Kiedyprzyjechałeś?
–Pięćminuttemu.Atybawiszsięwszofera?
Bracia się objęli. Seth był o kilkanaście centymetrów wyższy od Nate’a. Spoglądał na mnie,

przytulającbrata.Uniosłambrew.CholerniSkyowieiichzarozumiałespojrzenia.

–Och,Hannah.–Nateodsunąłsięodbrata.UśmiechnęłamsiędoniegosłodkoiodsunęłamodSetha.

–ToSeth,mójbrat.

–Mhm–ZmierzyłamSethaspojrzeniem.–Miłociępoznać.–Miałamnadzieję,żemojapostawa,głos

iwyraztwarzmówią,conaprawdęmyślę.–Idźdodiabła.

–Wzajemnie–odparłSeth.
Coś w głosie Setha sprawiło, że chciałam znów na niego spojrzeć, ale się powstrzymałam. Nie

mogłammudaćtejsatysfakcji.Zprzykrościąmusiałamjednakstwierdzić,żeSethprzypominałmiMatta
bardziejniżNate.Szyderczyton,szczupłasylwetkaisposób,wjakisięwemniewpatrywał…tobyłcały
Matt.Noitodupkowatezachowanie.

–Hannah,czymogęodwiesićtwójpłaszcz?–Natepodszedłdomnie.
Objęłamsięramionami.Nagleniechciałampokazywaćsukienki.Pragnęłamwarstw.
Kiedyszykowałamsiędouroczystości,uznałam,żewszyscygościebędąznaliDotknięcieNocy.Więc

uznałam,żemuszęwyglądaćjaknajporządniej.Miałamnasobieczarnąsuknięzkoronkowymirękawami,
botkinaniewysokichobcasachiupiętewłosy.

–Hannah?–Natedotknąłmojegoramienia.
Cofnęłamsięgwałtownie.
–Zimnomi.Zostanęwnim.
–Dobrze.Chciałabyśusiąśćumniewgabinecie?PrzyślędociebieShapiro.
–Och,świetnie.Gabinet.
–Zasalonem.Dziękujęci,Hannah.Towieledlamnieznaczy.Dlanas.Wiem,żetonienajlepszapora.

–Skrzywiłsię.BiednyNate,takiszczery.

–Trzymajsięptaszku!–zawołałzamnąSeth.
Obejrzałamsięprzezramię.Natewymachiwałrękamizwściekłąminą.
Cudownie.Jużbyłampowodemsporów.

background image

Hol w domu Nate’a był pełen kwiatów. Białe lilie, białe róże, białe orchidee. Wszystko białe.

Wzdrygnęłamsię,gdywoskowatypłatekotarłsięomojąrękę.

Valerie,żonaNate’a,przywitałamniewkuchni.Namójwidokjejoczywypełniłysięłzami.
–Och,Hannah–powiedziała.–OBoże…Kochanie.
Uścisnęłyśmysię,aonawbiłamiwplecydługiepaznokcie.
Kiedywyszłam,otarłaoczyiznówskupiłasięnainstruowaniuludzizcateringu.
Dotarłam do gabinetu i opadłam na skórzany fotel. Za biurkiem znajdowało się wysokie okno. Dwie

ścianyzajmowałyregałyzksiążkami,anatrzeciejwisiałGeografVermeera.

Wstałamizamknęłamdrzwidogabinetu,apotemznówusiadłam.
Westchnęłam.Chwilaspokoju.
CzekającnaShapiro,słuchałamtykaniastaregostojącegozegara.
Jakmiałamsobieporadzićzprawnikiem?Jateżchciałamsiędowiedzieć,ktoopublikowałDotknięcie

Nocy, ale Nocna Sowa nie mogła sobie pozwolić na prawniczą uwagę. Ja nie mogłam sobie na to
pozwolić.AtymbardziejMatt.

Masznajwiększeprawa,powiedziałNate.Sądził,żebędęnaciskaćnawszczęciesprawy.Możenikt

innyniemiałpowodów.

Podziesięciuminutachzaczęłamprzeglądaćzdjęciawtelefonie.
OtworzyłamalbumMatta.
Matt podczas Święta Dziękczynienia, siedzący między Chrissy a mną. Pięknie wyglądał w ciemnym

kaszmirowymswetrze.Isłodkonachylonynadtalerzem,wpatrującysięwemnie.MiałamzdjęcieMatta
rozkładającegosztucznąchoinkęwnaszymmieszkaniu.Zrobiłamjeakuratwchwili,gdyuśmiechnąłsię
do mnie przez ramię. Jednym z tych rzadkich, spokojnych uśmiechów. To zdjęcie miało jakąś energię,
byłolekkorozmazane,gdyżzłapałamjegoruch.

Ochtak…pamiętałam,jakwstałipchnąłmnienakanapę.Podkurczyłampalcewbotkach.Spojrzałam

nadrzwigabinetu,apotemnazegariotworzyłamkolejnyalbumTylkodlamoichoczu.

Przełknęłam,patrząc,jakwczytująsięminiaturki.Rany…
NiebyłołatwoprzekonaćMatta,bypozwoliłmizrobićtezdjęcia.
–Coznimizrobisz?–zapytał.
–Będęotobiemyśleć–odpowiedziałam.
Wciążbyłniechętny.Apotemprzypomniałammu,ilezrobiłzdjęćifilmówmnie.Isiępoddał.
Najpierwotworzyłamgrzecznezdjęcie–Mattspał,owiniętywokółtaliiprześcieradłem,ajegosilne

plecybyłynagie.

Nanastępnymzsunęłamzniegoprześcieradło,byzrobićzdjęciejegoidealnegotyłka.Apotemjeszcze

niżej.Jegosmukłeuda.

Czwarte zdjęcie przyprawiło mnie o szybsze bicie serca. Matt w pozycji półleżącej ze sztywnym

penisem.Rozpoznałamcharakterystycznieściemniałeoczy.

Zaczęłamsiękręcićnakrześle,oglądająccorazodważniejszezdjęcia.MojarękanaudzieMatta.Moja

rękanajegofiucie.Jegorękanamojej.Apotem:niewyraźnezdjęcienaszychciał–mojejcipkinajego
członku.Jabyłamnawierzchu–rzadkość.

Na każdym zdjęciu widać było potrzebę dominacji Matta. Jak się ustawiał, rozchylał moje wargi,

background image

ciągnąłzabiodra.

Cholera.
Przesunęłampalecnadnastępnąikonkę–filmik.
W gabinecie panowała kompletna cisza. Nie słyszałam żadnych kroków. Wydawało mi się, że

usłyszałamgdzieśwoddaligłosValerie.

Włączyłamfilm.
Obrazdrżałodruchunaszychciał.Odchyliliśmysięodsiebie,byzrobićmiejscenamójiPhone,aby

złapać,jakkutasMattawsuwasięwemnie.Wtęizpowrotem,śliskiodmojegouniesienia.

Jęknęłam.Cholera…nawetpatrzenienatoprzyprawiałoodreszcze.
Zaryzykowałam i włączyłam dźwięk. W gabinecie rozległy się cichuteńkie jęki. Słyszałam, jak Matt

dyszyizjękiemwypowiadamojeimię.Hannah…Jakbymgozabijała.Hannah…Boże…cholera…

Nafilmieniebyłosłychaćsłów,któreszeptałmidouchaMatt,alepamiętałamje.
– Tego pragniesz? – mówił. – Chcesz filmu, na którym cię rżnę, Hannah? Chcesz zdjęć, na których

jestemtwardy?Podobacisię?Patrzeć…patrzeć,jakcięrżnę…jakmójkutas…

Itakdalej.
Długo.
Dotknęłamczoła.Boże,musiałamzdjąćpłaszcz.
–PaniCatalano?
Uniosłamwzrok.Szybkoschowałamtelefondotorebki.
Dogabinetuwszedłszczupłymężczyzna,zatrzymałsięwdrzwiach.
–Można?–Skinąłnadrzwi.
–Ależproszę.IproszęmówićmiHannah.
Uścisnęliśmydłonie,potymjakdyskretnieotarłamswojązpotu.
–Dobrze.ChłopcymówiądomnieShapiro.Jeślichcesz,możeszmówićtaksamo.–Shapirousiadłza

biurkiem.

Shapiro musiał być po sześćdziesiątce, ale miał chłopięcy uśmiech i sokoli wzrok, któremu nic nie

mogło umknąć. Był w granatowym garniturze w delikatną kratkę i miał srebrne okrągłe okulary. Siwe
włosybyłystarannieprzystrzyżone.

– Nie zabiorę ci wiele czasu – powiedział. – I pozwól, że złożę ci szczere wyrazy współczucia z

powodustraty,Hannah.Tendrogichłopak…

Shapiroopuściłwzrok.Patrzyłamnaniego,próbującgorozszyfrować.Drogichłopak.Tendompełen

byłludzi,którzyznaliMattalepiejniżja.

Ja,choćstrzegłamnajwiększegosekretuMatta,zktórymczasamicałenoceszaleliśmywłóżku,znałam

gotylkodziewięćmiesięcy.Nawetniecałe.Dziewięćmiesięcyszaleństwa.Dziewięćmiesięcysekretów
ikłamstw,aterazto–zniknięcieMatta.

Kiedysprawymiędzynamiwreszciebędąnormalne?Kiedywreszcienaprawdęgopoznam?
–Dziękuję–odparłam.–Równieżwspółczuję.
– Dziękuję, Hannah. – Shapiro przeglądał papiery w skórzanej teczce. – A więc zabierzmy się do

rzeczy. Zajmuję się tą sprawą z ramienia Nate’a. Oskarżenie będzie o zniesławienie i szkalowanie.
Omówmyfakty.

background image

–Jasne.–Zaczęłamsiębawićguzikiem.–Czybędęmusiałazeznawać?
–Raczejnie.Kiedyprzedstawimynaszedowody,potym,jakustalimy,ktojestoskarżonym–autorem

tekstu–onalboonanapewnopostanowiąpójśćnaugodę.

–Alepieniądzeniczegoniezmienią.
Shapiroposłałmiostrespojrzenie.
– No to do dzieła. – Wyciągnął z teczki kartkę. – Popraw mnie, jeśli gdzieś się pomyliłem, Hannah.

Przeczytamnajważniejszekwestie.–Spojrzałnakartkę.–TekstzatytułowanyDotknięcieNocy pojawił
się w sieci po raz pierwszy na forum, pierwszego stycznia tego roku, czyli 2014, mniej więcej
siedemnaściednipozaginięciuMatthewSkya.

Shapirozamilkłispojrzałnamnie.
–Zgadzasię–odparłam.
– Dobrze. Jakieś dwa tygodnie później tekst został wprowadzony do kilku sklepów internetowych i

sprzedawanywformaciee-book,zaautorapodanoW.Pierce’a.

–Tak,zgadzasię.
–AutortekstuzatytułowanegoDotknięcieNocyjestcinieznanyiniejesttoMatthewSky,czytak?
–Nie.Toznaczytak,nieznamgo.TonieMatt.Ontegonienapisał.
Shapirozapisałcośnakartce.
–Hannah,czyrozpowszechnianietekstupodtytułemDotknięcieNocywywołałowobecciebiejakieś

negatywnereperkusje?Tekstjestbardzosprośny.Zakładam,żeczytałaśgo,przynajmniejwczęści.

Znów zaczęłam się bawić guzikiem. Żargon prawniczy Shapiro doprowadzał mnie do szału. Tekst.

Oskarżony.Zniesławienie.

–Owszem,czytałamgo.Kilkaosóbskojarzyło…nowiesz,żetojajestemHannahzksiążki.Niektórzy

przychodzilidowydawnictwaichcielisięspotkać.–Wzruszyłamramionami.–Tobylifanipowieści.
Niebyliniemili.

–Czytelnicyprzychodzilidotwojejpracy?–Shapirospojrzałnamnieznadokularów.
–Tak,aleniebyliniegrzeczni.
Znówcośzapisał.
– Czy napastowano cię po ukazaniu się tekstu? Czy odbierałaś agresywne sygnały albo takie o

zabarwieniuerotycznym?

–Boże,nie!–Spuściłamwzrok.Doczegoondążył?–Wieszjuż,ktotonapisał?Ktotoopublikował?
–Jeszczenie.Niemożemyzmusićwłaścicielastrony,naktórejporazpierwszypojawiłsiętekst,by

podał nam dane użytkownika, dopóki nie ma pozwu. To samo się tyczy sprzedawców internetowych.
Przedstawimyteinformacjewsądzie,alenajpierwmusimymiećsprawę.

–Rozumiem.–Chociażwcalenierozumiałam.Iniechciałamrozumieć.
Nateuznał,żepomogęwsprawie,aShapirouznał,żejązbuduję.Poraichzawieść.Odchrząknęłam.
–Prawdęmówiąc,panieShapiro,czujęsiębardzo…wyczerpananerwowo,wiepan,śmierciąMattai

jeszcze tą książką. – Otarłam kącik oka. – Oczywiście chcę chronić pamięć po Matcie i bronić jego
imienia,alemuszęteżdbaćoswojezdrowiepsychiczne.Chybaniejestemwstanie…

–Topewnieonanapisała,doktorku.
Podskoczyłamnadźwięktegogłosu.Matt!

background image

Nie…Seth.
SethSkywszedłdogabinetu.Spojrzałnamniezłymokiem.
–Jategonienapisałam!–odparłam.
–Alewychodzisztamnatakąlisicę.–Sethpołożyłręcenaoparciumojegokrzesłaiuśmiechnąłsiędo

mnie szeroko. Z bliska zobaczyłam, że jego włosy nie są czarne, tylko ciemnobrązowe, jak moje.
Poruszałysięgładko,gdyprzechylałgłowę.

–Seth,paniCatalanoijamamyspotkanie.
–Prawdęmówiąc,właśnieskończyliśmy.
Złapałam torebkę i ruszyłam do drzwi. Wtargnięcie Setha było idealnym usprawiedliwieniem

zakończeniaspotkania.

– Seth ma odrobinę racji – powiedział Shapiro. – Zakładamy, że autor musiał być blisko Matthew i

wydarzeń,którezostałyopisanewtekście.

Zatrzymałamsięwdrzwiach.Ręcemisiętrzęsły.Czułam,żepowinnamznówzaprzeczyć,żetonieja

napisałamDotknięciaNocy–alejeśliShapiropodejrzewałmnie,tomożeniepodejrzewałMatta.

–Wszystkojedno–stwierdziłam.–Mamjużdośćtegotematu.
–Wtakimraziebędziemywkontakcie.
–Możliwe.
Wyszłam z gabinetu i przeszłam przez dom. Ominęłam Valerie w kuchni. Wszędzie porozstawiała

zdjęciaMatta–byłynastolikudokawyinapółkach.NiebyłoucieczkiprzedpięknymMattem.

Wpadłam do długiego pokoju zastawionego kanapami i pianinem. Na nim też stały zdjęcia Matta.

Wzięłamjednodoręki.

Wciąż się trzęsłam, a żołądek skręcał mi się z niepokoju. Ze zdjęcia uśmiechał się do mnie młody

Matt.Kucałwjakiejśszopie,awokółniegokręciłysiętrzydużepsy.Oczymulśniły.

Kiedywreszcienaprawdęgopoznam?Odpowiedziałstrach:nigdy.Nigdygoniepoznasz.Niemożesz

byćztakimmężczyzną.

–Toco,zrobiłaśto?
Odwróciłamsięgwałtownie.
Sethzłapałmniezaramięipotrząsnął.Spojrzałammuwoczy.Szaloneoczy…mroczneniczymburza.
–Napisałaśto?–zapytał.
Próbowałammusięwyrwać,aletylkomocniejzacisnąłpalce,ażbolało.
–Puszczaj,bozacznękrzyczeć.
–Ależdramatycznie.–Sethpodszedłbliżej.
–Puść!
–Jesteśrówniezadziorna,jaktowynikazksiążki.
–Toniejanapisałam.Ococichodzi?Odczepsię!
–Jesteśpewna,żetegochcesz?Podobnolubiszbezczelnychmężczyzn.
Rozejrzałam się wokół. Gdzie był Nate? Byłam uwięziona – za plecami miałam fortepian, a Seth

trzymałmniemocno.

–Czegochcesz?–wyszeptałam.
– Nie wiem. – Seth przyjrzał mi się uważnie. – Wydajesz się zabawna. Zabawna odskocznia od

background image

mojej…żałoby.–Zjegogłosuzniknęłorozbawienie.

–Jesteśchory.
– Cecha rodzinna. Nie wykazujesz za wiele współczucia, Hannah. Mój brat nie żyje. Muszę z kimś

porozmawiać.

–Niezemną.–Próbowałamwyrwaćrękę.
–Nie?Tomożekrótkierżnięcieprzeduroczystością?
Serce waliło mi jak wściekłe. W tym momencie zapragnęłam pobiec z powrotem do Shapiro i

opowiedziećoDotknięciuNocyinapastowaniuseksualnym,apotemzrobiłomisięsłabo.TobyłSeth
Sky.Shapirobyłpojegostronie,niemojej.

Sethnachyliłsięimusnąłustamimójpoliczek.Nabrałampowietrza,żebykrzyknąć.Sethpchnąłmniez

takąsiłą,żezabrakłomitchu.

–Niebądźtakacholernienudna–mruknąłizostawiłmnieopartąofortepian.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

6.Matt

L

śniąca czerń. Czerń nocy. Czerń onyksowa. Hebanowa czerń. Granatowa czerń. Czerń z pasemkami.

Czerńwtrzechodcieniachdlabardziejnaturalnegoefektu.

Wędrowałem wzdłuż półki z farbami do włosów w supermarkecie i przyglądałem się ponuro

pudełkom, z których uśmiechały się do mnie piękne modelki o lśniących włosach. Jedna przypominała
Hannah – blada skóra, ciemne oczy, kręcone czarnobrązowe włosy. Zatrzymałem się dłużej przy tym
pudełku.

„Jaksobiebezniejradzisz?”
Melanieniemiałaprawamnieotopytać.Icoztego,żeczytałaDotknięcieNocy?Tonieznaczyło,że

mnie rozumie, ani mnie i Hannah. W końcu zdecydowałem się na granatową czerń L’Oréal, bo
kosztowaławięcejniżinne.

Wałęsałem się po sklepie, napawając się ciepłem. Prawie godzinę wędrowałem do miasta z chatki.

Miałemnasobieciemneokulary,kurtkęNorthFacezwysokimkołnierzemikapturem,wełnianączapkę,
rękawiczkiiszalik–całyzestaw.

Popierwsze,musiałemukrywaćtwarz.
Utrzymanieciepłateżbyłoistotne.
Miałemzesobąplecakzpieniędzmi,wodą,dwomabatonikamimuesli,kompasemitelefonem.Niktsię

za mną nie oglądał. W Kolorado takie postacie pojawiają się codziennie. Podszedłem do regału z
towarami z wyprzedaży na tyłach sklepu. Jakaś kobieta przyglądała się paczce ciastek w promocji.
Kosztowały dziewięćdziesiąt dziewięć centów, bo leżały tam już od dłuższego czasu. Przyglądałem się
jej.

Cholera, dobrze było wejść między ludzi i nie być M. Pierce’em. Ludzie, którzy wiedzą, że jesteś

pisarzem,zamieniająsięwdziwolągi.Naprawdę.Kobieta,którazwyklesplunęłabycidokawy,zaczyna
cytować Whitmana i wspominać lekcje angielskiego, a facet, który normalnie wepchnąłby się przed
ciebiewkolejce,zanudzaopowieściąoswoimtrzecimrozwodzie.

Niewidziszjużprawdziwegoświata.Wszyscyzamieniająsięwkarykatury.
–Jestcościekawego?–zapytałemkobietę.
Spojrzałanamniezniepokojem.
–Mająpączki–mruknęła.–Iciastkamigdałowe.
Wyczułemwjejoddechualkohol.
– Jasne. – Sięgnąłem po paczkę babeczek cynamonowych, udałem, że się im przyglądam i

uśmiechnąłemsiędokobiety.Współczułemjej,aleczułemteżwdzięczność,bopozwoliłamibyćnikim.
Kimśobcym,anieM.Pierce’em.–Tewyglądająnieźle.Dzięki.

Przejrzałemksiążkiiczasopisma.Uśmiechnąłemsięszyderczonawidokbestsellerów.Kilkaksiążek

dlamłodzieży,thrillerprawniczy,grubapowieśćfantasy.Tocozwykle.

Człowiek do wynajęcia, moja najnowsza powieść, miała zostać opublikowana „pośmiertnie”, za

miesiąc, w marcu. Będzie bestsellerem. Całe miesiące będzie na listach bestsellerów. I nie dlatego, że

background image

jestdobra,chociażjest,aledlatego,żenaokładcejestmojenazwisko–idlatego,żewłaśniezginąłem
zaatakowanyprzezpumępodczaspróbyzdobyciaLongsPeak.

Cudownie.Będęmiałwyznawców.
NieznalazłemżadnejksiążkiJohnaleCarré,więcwziąłemnajnowsząpowieśćoJackuReacherze.
Zapłaciłem gotówką za farbę, ciastka, książkę i paczkę suszonej wołowiny. Nie miałem przy sobie

żadnegodowodutożsamościanikartkredytowych.Niemogłemprowadzićsamochodu.

Opuściłem miasto najkrótszą drogą. Omijałem szosę i popularne szlaki. Wybrałem ścieżkę przez las.

Byłaczwartapopołudniu.

Wrazznadchodzącymwieczoremrobiłosięchłodniej.Polesiekładłysiędługiecienie.
–Głupi–mruknąłemiprzyspieszyłemkroku.
Głupotąbyłowychodzićtakpóźno.Zarazsięściemni.Wgórachnoczapadaszybko.Alejeślizdołałem

przeżyć sfingowanie własnej śmierci, to przeżyję wszystko. Podczas wędrówki wypiłem pół butelki
wody.Sprawdziłemzegarek–wpółdopiątej.NaWschodnimWybrzeżubyłowpółdosiódmej.Jużpo
uroczystościżałobnej.

Nawet jeśli Hannah została na obiedzie, w co wątpiłem, to powinna już być w motelu. Czemu nie

zadzwoniła?

Zatrzymałemsięisprawdziłemkomórkę.Nic.
–Nieważne.–Mójoddechuniósłsięobłoczkiemwpowietrzu.Tonictakiego.Hannahdasobieradę

naWschodnimWybrzeżu,aniedługojązobaczę.Jużzakilkadni.

Byłósmylutego2014roku,ajaniewidziałemHannahoddnia,wktórymsfingowałemswojąśmierć,

czternastegogrudniapoprzedniegoroku.

Żyłembezniejdokładniepięćdziesiątsześćdni.Pięćdziesiątsześćdnibezjejuśmiechu.Pięćdziesiąt

sześćdnibezjejciała.Alektotoliczył?

Zacząłem szybciej oddychać, wspinając się po ośnieżonym zboczu. Zawsze, gdy tęskniłem tak za

Hannah,przypominałemsobienaszostatniraz.Ostatniraz,kiedysięzapomnieliśmy.

Byłpiątkowywieczór–piątektrzynastego–wieczórpoprzedzającydzień,wktórymwyjechaliśmydo

Longs Peak. Hannah miała mnie zostawić przy wejściu do Glacier Gorge, a potem pojechać do domku
Kevina,włączyćzamrażarkęwpiwnicyizostawićzapasy.WcześniejpożyczyliśmyodKevinakluczna
niewinnywypadzamiasto.

Mójdżipmiałzostaćnaparkinguprzywejściudowąwozu.
HannahmiaławrócićdoDenverizaczekać,ażskończąsięposzukiwania.
Omawialiśmytenplantakdługo,ażniebyłojużżadnychpytańanidziur.
Byliśmywykończenipsychicznie,aleniemogliśmyzasnąć.
–Powinniśmysięwcześniepołożyć–powiedziałem.–Jutrowielkidzień.
–Rozmyśliłeśsię?–Hannahusiadłanabrzegułóżka,obokmnie.
Położyłemdłońnajejudzie,aonauśmiechnęłasięsłabo.
–Nie–odparłem.–Aty?
–Nie.Będętęsknić,ale…–Patrzyłanamojądłoń.Oczylśniłyjejwciemnościach.–Chodziotwoje

pisanie.Wiem,żejajestemnadrugimmiejscu.

–Hannah…

background image

–Nie,słuchaj.Rozumiemto,Matt.Janie…–Przesunęłapalcamipomoichknykciachiwydęławargi.
Mojepalceodruchowodrgnęłynajejudzie.Powinniśmysięwcześniepołożyć.Jasne.Hannahmiała

na sobie króciutką turkusową koszulkę, a ja tylko spodnie od piżamy. A po prawie dwóch miesiącach
mieszkaniazHannahnadalszalałemnajejwidok.

–Niechcębyćsłońcemnatwoimniebie–mówiładalej.–Wiesz,comamnamyśli?Cieszęsięzroli

księżyca.Cieszęsię,żejestemdruga,potwoimpisaniu.Niechcębyćcałymtwoimżyciem.Ajeśli…–
Pocałowałamniewramię.Dotykjejwargpaliłmojąskórę.–Jeślitoszaleństwo,naktóresięszykujemy,
pozwoliuchronićtwojąpierwsząmiłość,tojestemnatogotowa.ZrobimytorazemMatt.Możesznamnie
liczyć.

– Hannah – wypowiedziałem cicho jej imię. Przesunąłem palcami po wewnętrznej stronie jej uda. –

Jesteśsilniejszaodemnie.Wieszotym?

Zadrżała.
–Jesteśmyróżni…
– Jak noc i dzień – wyszeptałem. Powietrze wokół nas zdawało się naładowane. Kilka dotknięć,

pocałunek.Towystarczyło.

Dotknąłemszczytujejudiprzesunąłemrękąponagiejskórze.Niemiałamajtek.
–Hannah–warknąłem.
Pragnąłem, by przyjemność się nigdy nie skończyła. Nie chciałem się z nią żegnać. Ten żar, jej

paznokciewbijającesięwmójtyłek,gwałtownyruchnaszychciał.

Doprowadzałamniedoszaleństwa.Wiedziała,jaktorobić.Jednospojrzenietychciemnychoczu,jej

delikatnatwarzokolonalokami.Byłembezradny.Kiedyskończyliśmy,wtuliłemsięwnią.

Okręciłemjejwłosywokółdłoniipocałowałemjąwucho.
–Myśl…omnie–wyszeptałem,łapiącgwałtowniepowietrze.–Kiedybędziesztorobić…sama.O

mnie.Moimciele.Otym.

–Będę.Będę.KochamcięMatt.
Uniosłemsięnatyle,bynaniąspojrzeć.Zsunąłemjejkoszulkę,abyśmyobojebylinadzy,iokryłem

naskołdrą.Wtakichchwilachmógłbympowiedzieć,żeHannahbyłamoimsłońcem,całymmoimżyciem.
Aletobyłotylkouczucie,aznałemróżnicęmiędzyuczuciemaprawdą.Prawdabyłataka,żekochałem
Hannah,alebardziejkochałempisać,ato,cozamierzałemzrobićnastępnegoranka,byłonatodowodem.

Sfingować własną śmierć. Rozdzielić nas na całe miesiące. Odzyskać anonimowość, podczas gdy

Hannahmusiałakłamaćisamaponosićzatowinę.

Tamtejnocykręciłemsięponaszymmieszkaniuimyślałemozwiązanychznimwspomnieniach.
W salonie stała nasza choinka. Mieliśmy spędzić święta oddzielnie. Była też kanapa, na której

siadaliśmyioglądaliśmyfilmy,malutkakuchniazwyspąikącikiemśniadaniowym.Częstotamsiadałem,
patrzyłem,jakHannahgotuje.

WcałymdomuczućbyłoHannah.Jejśmiech,Hannahwmoichramionach…wkażdympokoju–ona.
Nagle poczułem, jak strasznie mi jej brakuje – bolesne ukłucie smutku, które sprawiło, że prawie

zgiąłemsięwpół.Codocholery?Tęskniłemzanią,aonabyławpokojuobok.

Boże…zaczynałemwątpić.
Wróciłemdołóżka.Okazałosię,żeHannahnieśpi.Otarłaoczyoprześcieradło.Wspiąłemsięnanią,

background image

naszenogisięsplątały.Ucałowałemjągłęboko.

–Dzielnaptaszyna–wyszeptałem.–Chodźzemną.Proszę.
Jużwcześniejjejtoproponowałem,anajejtwarzyznówpojawiłasięznajomazmęczonamina.Tobył

mój pierwszy pomysł, najlepszy. Po co umierać, skoro mógłbym uciec przed ludźmi z Hannah?
Moglibyśmyzniknąćrazem.Znówogarnęłamnienadzieja.

– Proszę – powtórzyłem. – Pojedźmy gdzieś, gdzie nikt mnie nie zna. Zniknijmy. Prawo tego nie

zakazuje. Zajmę się tobą. Mam dość pieniędzy – nie będziemy musieli pracować – i nie musielibyśmy
zostawiać tego. – Podkreśliłem te słowa, przyciskając moje długie, silne ciało do jej. Odpowiedziała
westchnieniem.–Tomojeżycie.Jesteśmoimżyciem,Hannah.

–NieMatt.–Wsunęłamipalcewewłosy.–Wiesz,żenie.Przestraszyłeśsię.Poradzimysobie,aleja

nie…–Odwróciłagłowę.–Nieprośmnie,abymzostawiłamojeżycie.Mojąpracę,mojąrodzinę…

Próbowałemodwrócićjejtwarzdomnie,alezesztywniała.Pociągnęłanosem,apopoliczkupotoczyła

jejsięłza.

Tomiłamałoserce.
Lodowaty wiatr przecinał las. Kryształki lodu cięły w twarz. Porzuciłem wspomnienia. W

ciemnościachujrzałemświatłodomku.Wyobraziłemsobie,żejesttamHannah,chociażwiedziałem,że
samjezostawiłem.Szybkoruszyłemwtamtąstronę.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

7.Hannah

S

tałam,drżącnaschodkachdomuNate’a,czekając,ażustalą,ktozkimjedzie.Valeriebyłajeszczew

środkuiinstruowałaludziodcateringu.

MadisoniOwenstalibliskomnie,ajatrzymałamichzaręce.Madisonwmilczeniuczytałaksiążkę,a

Owenwydawałsięprzestraszonyponurąatmosferą.

–Ciepłoci?–Uścisnęłamjegodłoń.Byłsłodki,takiminiaturowyNate.
–Jestzimno.–Owenkopnąłbucikiemgrudęśniegu,apotemściszyłgłosispojrzałnamniezpowagą.

–NielubięwujkaSetha–wyszeptał.

Popatrzyłamnabraci.Rozmawialinakońcupodjazdu.Natewskazałdrogę.Sethwzruszyłramionami.

Zjegopostawydomyśliłamsię,żesiękłócą.

Przeddomemzaparkowanybyłperłowybentley.SamochódSetha?Bogatydupek…
–Czemunie?–UśmiechnęłamsiędoOwena.
Byłam wstrząśnięta zajściem z Sethem i już miałam powiedzieć Owenowi, że ja też nie lubię wujka

Setha,aledziewięciolatkimajązwyczajdzieleniasięswojąwiedzązcałymświatem.

–Jestniedobry–powiedziałOwen.
No popatrz, pomyślałam. Zadrżałam na wspomnienie siły, z jaką Seth mnie ściskał, i jego szalonego

spojrzenia.

–Onamożejechaćzemną–rozległsięgłosSetha.–Chodźmy,Hannah.
Zamrugałam.Braciapatrzylinamnie.
–Słucham?
–Mówiłem:chodźmy.Jedzieszzemną.–Sethpodszedłdobentleya.
Spojrzałam błagalnie na Nate’a. Cholera, co miałam powiedzieć? Nie chcę jechać z twoim

socjopatycznymbratem,któryzaatakowałmniewtwoimdomu?

Nateniezwracałuwaginamojąniechęć.PodbiegłdonasiwziąłOwenazarękę.
–JakposzłozShapiro?
–Dobrze…poszłodobrze.–Zmusiłamsiędouśmiechu.
Poszłookropnie.MusiałamjaknajszybciejzadzwonićdoMattaipowiedziećmuopozwie.Aleteraz

miałaminnesprawynagłowie,takiegopsychopatycznegoSethanaprzykład.

Valerie wyszła z domu i wzięła Madison za rękę. Uśmiechnęła się do mnie. Odpowiedziałam tym

samym,alenieczułamsiędobrze.Znówczułamsięuwięziona.

–Dozobaczenianamiejscu–rzuciłNate.
–Tak…dozobaczenia.
Sethstałprzydrzwiachpasażeraiwpatrywałsięwemnie.Podeszłamiwsiadłamdośrodka,nawetna

niegoniepatrząc.

–Szanownapani–zaćwierkał.
Uśmiechałsię,gdywsiadałdosamochodu.
–Niedługosięrozgrzeje–powiedział.Jegoskórzanerękawiczkizatrzeszczały,gdyująłkierownicę.

background image

Cały czas milczałam. Postanowiłam nie odzywać się przez całą drogę. Nie nawiązuj kontaktu. Nie

patrznaniego.WróćzNate’em.

Jechaliśmypowoliprzezokolicę,ajapróbowałamsięskupiaćnadomach,anieprzytłaczającejciszy

wsamochodzie.

–Mamnadzieję,żenieczekasznaprzeprosiny–odezwałsięSeth.
Zamknęłamoczyizacisnęłampalcenatorebce.
–Wiesz,docmentarzajestconajmniejczterdzieściminutdrogi.
Prychnęłam.
Czy ten dupek myślał, że nie będę w stanie ignorować go przez czterdzieści minut? Mogłam go

ignorowaćcałeżycie.

–Cmentarzprezbiteriański–dodał.
Uchyliłam powieki i patrzyłam na niego kątem oka. Nie wyglądał na psychola. Wyglądał na

zmęczonego,zirytowanegoiznudzonego.Wpatrywałsięwdrogęigadał.

–PrezbiteriańskicmentarzDębowyGaj.Stojątamnagrobkinaszychrodziców,aletylkosymboliczne.

Jateżmamswojądziałkę.

Nagle Seth uśmiechnął się do mnie. Zadrżałam i przysunęłam się do drzwi. Ogarnęła mnie panika.

Złapałamzaklamkę.

– Proszę cię. – Seth pokręcił głową. – Nie wyskakuj z jadącego pojazdu, dobra? Nie potrzeba mi

takichproblemów.Chętniewypuszczęcięnanajbliższychświatłach.

Przełknęłamślinę.
–Nie–odparłam.–Poprostujedź.
–Onamówi!–Zachichotał.–Ależbędę„poprostujechał”.MówdomnieszoferSeth.Och,Shapiro

prosił,abymcitooddał.–Sięgnąłdokieszenimarynarki.–Wyjeżdżazarazpouroczystości,bowinnym
wypadkudoktoreknapewnobycitooddałosobiście.

Sethrzuciłmidokumentnakolana.
–Doktorek?–Rozłożyłamkartkę.
Wsamochodziezrobiłosięcieplej,amniesercezaczęłobićwolniej.Możezabardzosięwszystkim

przejmowałam.Owszem,Sethzachowałsięwdomuidiotycznie,alepewniepróbowałmnienastraszyć,
by dowiedzieć się prawdy. Pewnie naprawdę wierzył, że napisałam Dotknięcie Nocy i że czerpałam
zyskiześmiercijegobrata.

Teżbyłabymtakostra,gdybyktośwykorzystałwtensposóbJayalboChrissy.
–Tak,doktorek.DoktorShapiro.Sprawia,żeznikająnaszeproblemy.
– Macie szczęście. – Przejrzałam wydruk. Były tam szczegóły sprawy: kolejność wydarzeń, daty,

stronyinternetowe.–Pewniefajniejestmiećprawnika,którypojawiasięzawsze,gdymacieproblemy.

–Hej,ktowie,Hannah.Możemamysporoproblemów.
Przewróciłam oczami. Już miałam odpowiedzieć – może nie miałbyś tylu problemów, gdybyś nie

napadałnaobcychludzi–gdyzauważyłamcośnawydruku.

Codocholery?
Shapiropodałlistęstroninternetowych,naktórychpojawiłosięDotknięcieNocy–głównieblogówi

forów.

background image

Na górze listy przeczytałam: ORYGINALNY POST Dotknięcie Nocy POJAWIŁ SIĘ NA

themystictavern.com.

Sethmówiłcoś,alejagoniesłuchałam.Niewidziałamniczaoknem.Przycisnęłamrękędogłowy.
The Mystic Tavern to strona, na której poznałam Matta. Spotkaliśmy się na forum. Byliśmy sobie

wtedyobcy.Anonimowiwspółpracownicypiszącyrazem.

TheMysticTavernbyłapoczątkiemwszystkiego.
Iniktotymniewiedziałpozanami.
Cosiędziało?Cotooznaczało?
–Hej,wporządku?
Trzęsącymisięrękamischowałamkartkędokieszenipłaszcza.Sethspoglądałtonadrogę,tonamnie.
–Nicminiejest…tylko…dostajęzawrotówgłowywsamochodzie.
–Tak?Czycośnatejkartcewyglądaznajomo?Shapirojestprzekonany,żeautoremmusiałbyćktośz

waszegootoczenia,możektoś,kto…

–Nie.Niewyglądaznajomo.Niechcęotymterazrozmawiać.–Zamknęłamoczyioparłamgłowęo

drzwi.

Sethzrozumiałaluzję.Włączyłradioijechaliśmydalejwmilczeniu,słuchającjakieśskomplikowanej

jazzowejmelodii.

–PamiętamnaszepierwszepodejściezimąnaLongsPeak.–WujMattaodchyliłsięnapiętach.Był

potężniezbudowanymmężczyzną,oszpakowatychwłosachiciemnychoczachwszystkichSkyów.–Ten
chłopakuwielbiałsięwspinać.Byłwspaniałymalpinistą.

WujMattaroześmiałsię,atendźwiękodbiłsięechempocmentarzu.
Cmentarz prezbiteriański Dębowy Gaj w zimie był najcichszym miejscem, w jakim kiedykolwiek

byłam. Śnieg wygłuszał wszystko. Bezlistne dęby otaczały naszą małą grupkę, a na grobach robiły się
zaspy.

Winnymwypadkubyłabymtymmiejscemzachwycona,aleniedziś.
WujMattastałobokzdjęciaMatta.
Wokół podwyższenia ustawiono kwiaty. Matt posyłał żałobnikom jeden ze swoich przepięknych

uśmiechów – odrobinę kpiarski, trochę tajemniczy. To nie było pozowane zdjęcie. Jego ciemnoblond
włosybyłyrozwianeiwyglądałnazrelaksowanego,atoniezdarzałosięczęsto.

– Samotna wspinaczka – grzmiał dalej wuj. – Wystawia człowieka na próbę. Wymaga wielkich

umiejętnościiskupienia.MattdwarazywspinałsięsamotnienaDiamondidwarazyzdobyłszczyt.

Starałam się nie krzywić, słuchając wuja Matta. Zaczynał mnie denerwować tym zachwytem nad

męskością. Żadnego żalu, żadnych wspomnień. Tylko gadanie o tych niebezpiecznych, napędzanych
testosteronemwspinaczkach.

GdybyMattbyłnaprawdęmartwy,pomyślałam,trzasnęłabymtegofaceta.
Sethdotknąłmojegoramienia.Spojrzałamnaniegokrzywo.
–Chceszcośpowiedzieć?–wyszeptał.
WujMattaznówzająłmiejsceobokswojejżony,niskiejkobietyoczarnychwłosach.Czyżbyprzyszła

background image

mojakolej?Rozejrzałamsięwokół.StalitamShapiro,kilkorokuzynówiinnychczłonkówrodziny,moja
szefowa, Pamela Wing, Nate z rodziną i Seth. Żałośnie mała grupka. Prawie wszyscy coś powiedzieli,
pozamną.StrząsnęłamdłońSetha.

Ludzierozstąpilisię,gdyskierowałamsiędozdjęciaMatta.
Znówrozejrzałamsięwokół.Wszyscypatrzylinamnie.IleztychosóbczytałoDotknięcieNocy? Ile

uważało,żetojająnapisałam?Ilemniezatonienawidziło?

Pamuśmiechnęłasiędomnie.Boże,miałamtuprzynajmniejjednąprzyjaznąduszę.
–MieszkałamzMattem–zaczęłam.–Przez…prawie…dwamiesiące.
Słońceprzesłoniłychmury.Nacmentarzuzrobiłosięciemniej.
–Dwamiesiące.Dwa…znajszczęśliwszychmiesięcy…dwanajszczęśliwszemiesiącemojegożycia.
Poprzedniegodniawyrecytowałabymmojeprzemówienieprzezsen.Aterazsłowamiuciekły.
–Ja…spotkaliśmysię…
Kątemokazauważyłamruch.
Spojrzałam w tamtą stronę – z boku stał jakiś człowiek. Mężczyzna. Zdawało się, że odwiedza

okoliczne groby, ale gdy się przyjrzałam, stwierdziłam, że przyglądał się naszej uroczystości. I miał
aparat.Codocholery?

Robiłzdjęcie…mnie!
–Tybydlaku!–warknąłSeth.
–Seth!–Natezłapałbratazaramię.
Sethwyrwałsięjednakipodbiegłdomężczyznyzaparatem.Owenzacząłpłakać.Niepozostałonicze

spokojupanującegonacmentarzu.

Wrazzinnymigośćmipatrzyłamniczymwtransie,jakSethdopadłmężczyznyizłapałgozakołnierz

płaszcza.

–Zabijęcię!–ryknąłSeth.–Dokurwy,nędzyzabiję!
Mężczyznazamachałrękami.Zgubiłaparat.
–HannahCatalano!–zawołałdomnie.–Hannah!AaronSnow!Proszę,musimy…
Jego słowa ucichły z jękiem. Seth przyłożył mężczyźnie w szczękę. Reporter osunął się na ziemię,

trzymającsięzatwarz.Zwinąłsięwśniegu.

Zmiejsca,gdziestałam,widziałam,jakkrewspływamumiędzypalcami.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

8.Matt

P

orazpierwszywżyciufarbowałemwłosy.Patrząc,jakczarnesmugispływajądoodpływu,myślałem

oHannah.

Czy Hannah spodoba się mój nowy kolor włosów? To będzie niespodzianka. Przeczesałem palcami

włosyizakręciłemwodę.Powinienemzrobićteżinneniespodzianki.Należałokupićcośwyjątkowegow
supermarkecie – jedzenie na miły posiłek albo świece, może coś seksownego? Rozgrzewający żel
intymny?Prążkowanąprezerwatywę?Ha!Prezerwatywa.Jeślinieużyliśmyjejprzypierwszymrazie,to
nie było sensu używać jej teraz. Cholera, to było szalone, że pozwoliła mi wziąć się tamtej nocy bez
prezerwatywy,nawetjeślimiaławkładkędomaciczną.

Wiedziałem,żejestemczysty,aleHannahniemogłategowiedzieć.
Czasamibyłarównielekkomyślnajakja.
Otarłemparęzlustraiprzyjrzałemsięsobie.
– Cholera – mruknąłem. – Czarny to… czarny. Moja skóra wyglądała blado przy mokrych włosach.

Powinienem się ostrzyc. Długie kosmyki spływały mi na kark i opadały na oczy. Ale teraz nie
wyglądałemjużtakbardzojakMattSky,aotochodziło.Kolejnysposóbnaukryciesię.Wysuszyłemsię
iwyszedłemzłazienki.

Zwykleniezwracałemuwaginato,jakwyglądam.Nawetwnajgorszychdniachwyglądałemświetnie.

Natomiast Hannah sprawiała, że chciałem wyglądać jak najlepiej. Lubiłem, jak na mnie patrzy. Jak
dotykamojegociała,zoczekiwaniem.

W domku nie było bieżni ani drążka, nic – ale improwizowałem. Przez godzinę robiłem pompki,

przysiady,skłony,rozciąganie,adotegoprzebieżkiirąbaniedrewna.

Włożyłemdżinsyizacząłemrozpalaćwkominku.
Porazkolejnyzacząłemsięzastanawiać,czykiedykolwiekzapomnąomnienatyle,bymmógłiśćna

siłownięalbodofryzjera.Ajeślinie,tojakbędężył?Co,jeślibędępotrzebowałlekarza?Ajeślibędę
musiałiśćdoszpitala?Tylepytań…

Spojrzałem na leżący na kanapie telefon. Te chwile były najgorsze, gdy tęskniłem za Hannah, a

przyszłość wydawała się nieosiągalna. Ale przyszłość wydaje się taka wszystkim. Takie jest życie,
powiedziałemsobie,serianiemożliwości,którakończysięnajwiększąznich–śmiercią.

Czekałem na telefon, na który nie miałem co liczyć. W domku zaczęło się robić ciemno. Włączyłem

światłoiogieńnakominkurozświetliłpodłogę.Zawszeogień.Byłwesoły,ciepłyiprzypominałmio…

–Święta–powiedziałemgłośno.
Uśmiechnąłem się szeroko. Święta. Idealna niespodzianka dla Hannah. Nie obchodziliśmy świąt w

grudniu,tozrobięjejświętawlutym.Nasześwięta.Aleilemiałemczasu?

Przesunąłempalcempokalendarzuwkuchni.
HannahjutromiaławrócićdoDenver.Wiedziałem,żenieweźmiewolnegozpracy,cooznaczało,że

przyjedziedomnie…wpiątek,czternastego.Wwalentynki.

Ależdziwnie.

background image

Idealnie.
Podskoczyłem,gdyzadzwoniłtelefon.
– Matt. – To była Hannah. Ledwie ją słyszałem, gdyż w tle słychać było muzykę i jakichś ludzi. –

Jesteśtam?

–Ptaszyno,cześć.Boże,taksięcieszę,żezadzwoniłaś.Jużmiałem…
–Matt,słuchaj.Mamyproblem.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

9.Hannah

D

o piwnicy docierały odgłosy z parteru. Muzyka klasyczna, stłumione kroki, rozmowy. I ich ton –

ostrożny.

Rozmowypogrzebowe.
Co jakiś czas słychać było wybuch śmiechu, ale ten szybko cichł. Pewnie ktoś wspominał Matta.

Zapewne powiedział jakąś zabawną historię. Chciałam ich słuchać, ale nie mogłam tam zostać. Nie
zniosłabym kolejnych wyrazów współczucia, nie mogłabym uściskać kolejnej zapłakanej kuzynki, która
wierzyławkłamstwoośmierciMatta.Cowięcej,niemogłamjużznieśćpogardliwychspojrzeń.

Podczas uroczystości zauważyłam, że jedna z ciotek Matta patrzyła na mnie wzrokiem, który mówił:

„dziwka”.

Miałamjednakpoważniejszeproblemy.
Cooznaczałfakt,żeDotknięcieNocypojawiłosięporazpierwszynastronie,naktórejspotkałamsię

z Mattem? Kto jeszcze o tym wiedział? Jak poradzimy sobie z pozwem Shapiro? I czego, do cholery,
chciałtenreporter?AaronSnow.Tonazwiskocośmimówiło.

Zdjęłam płaszcz i położyłam go na łóżku w pokoju gościnnym. Uśmiechnęłam się, dotykając kapy.

SpaliśmykiedyśzMattemwtymłóżku.

Po chwili wsunęłam się pod kołdrę. Zamknęłam oczy. Już niedługo znów z nim będę. Już niedługo

będędotykaćjegoskóry,ciała,którekocham.Ijegogłosu,umysłuiduszy.

Ktośzapaliłświatłowpiwnicy.Wstałamzłóżka.
–Siedziszpociemku–rozległsięgłos,którybrzmiałzupełniejakMatt,aletymrazemniedałamsię

zmylić.Tobyłpsycho-Seth.

Kolejneświatłozapaliłosięwdużympokoju.Wyszłamzsypialni.
–Położyłamsięnachwilę–odparłam.
–Doskonałymomentnadrzemkę.–Sethspojrzałnazegarek.Wciążmiałnasobieskórzanąkurtkę.Na

knykciachmiałopatrunek.–Ktocięodwiózłdodomu?

–Bolimniegłowa.Odwiózłmniejedenztwoichkuzynów.Czegochcesz?
–Przyniosłemcijedzenie.–Wyciągnąłdomnietalerz.–Gałązkaoliwna?
Wzięłamodniegotalerziusiadłamnakanapie.
–Niepotrzebujęgałązkioliwnej.Nieprowadzimywojny.Wcześniej,kiedymnie–zaatakowałeś?–

kiedyzwróciłeśsiędomniewkwestiiksiążki,tobyło…niedoprzyjęcia.Alerozumiemto.Matttotwój
brat, a ty sądzisz, że to ja napisałam tę książkę, ale tego nie zrobiłam. A jeśli Shapiro weźmie się do
pracy,niedługodowiemysię,ktotozrobił.

Sięgnęłampokawałektostu.
–Pastazoliwek–odezwałsięSeth.–Ijajko.Natoście.Dobre.Atojest…babeczka.–Wskazał,nie

podchodzącdomnie.

–Dziękuję,widzę.–Wsunęłambabeczkętiramisudoust.
Przełknęłam,aSethdalejnamniepatrzył.

background image

–Podobamisiętwojasukienka–powiedział.
–Em…dziękuję.–Wpakowałamtostdoust.
Chciałamznówmójpłaszcz.Iwięcejjedzenia,byniemusiećsięodzywać.
Wiedziałam, że Seth wpatruje się w moje ukryte koronką ramiona. Jest coś zmysłowego w skórze

widocznejspodkoronek.Obciągnęłamsukienkę,byzasłonićkolana.

–Rozumiem,coMattwtobiewidział–powiedział.
Skrzywiłamsięistrząsnęłamokruszkizkolan.
–Ococichodzi?–Wstałamiodsunęłamsiędoniego.–Piłeś?Bojanie.Nicwłaściwieotobienie

wiem, ale mam wrażenie, że starasz się, bym się poczuła nieswojo. Znowu. Więc proszę, przestań.
Zostawmniewspokoju.

–AcotywidziałaśwMatcie?–Sethcofnąłsięokrok.Pomiędzynamibyłażałosnailośćmiejsca,no

ikanapa.

–Kochamgo.
–Kochałaś.
–Kocham–odparłam.–Nicsięniezmieniłotylkodlatego,żegoniema.
Seth uśmiechnął się żarłocznie. Podszedł do półki i dotknął grzbietu jakiejś książki. Wydawał się

zrelaksowany,ajegogłosbyłznaczniespokojniejszyniżmój.

– Rozumiem, Hannah, „bo jak śmierć potężna jest miłość”, tak? – Po chwili dodał: – Pieśń nad

pieśniami.

–Wiem–warknęłam,chociażwcaleniewiedziałam.Nierozpoznałamcytatu.
–Jesteśjakzaszczutezwierzę.Wpozycjiobronnej.Pewnienatozasługuję.Tyleżejacięnieatakuję.

Przyniosłemcijedzenieizarazsobiepójdę,jeślitegosobieżyczysz.

–Czemuuderzyłeśtamtegoreportera?
– Robił zdjęcia na pogrzebie mojego brata. – Seth wykrzywił usta. W jego oczach zalśnił ogień. –

Rozwaliłemmuwargę.Ipowinnaświedzieć,żetenfacetjestteraznagórzeizajmujesięnimnaszdobry
doktorNate.Wzamianzato,żeniebędziemirobiłproblemów,pogadaztobą,jaktylkoNateskończygo
zszywać.

–Co?
–Tak.Natezawarłtenukład.Niezłe,co?Wiedziałem,żeniebędzieszzachwycona.Niechciałaśteż

rozmawiać z Shapiro. W tamtym gabinecie była naprawdę ciężka atmosfera. Podziękujesz mi za to, że
dałemcipretekstdoucieczki?

Sethposzedłdosypialniiwróciłzmojątorebkąimoimpłaszczem.
–Dzięki–mruknęłam.
–Niemazaco.Iprzepraszam.
–Zaco?
–Wieszzaco.–Sethspojrzałnaścianę,ztrudemzdobywającsięnaprzeprosiny,zupełniejakMatt.–

Zawcześniej.Zato,copowiedziałem.Cozrobiłem…

Poruszył długimi palcami, a ja przypomniałam sobie, z jaką siłą mnie ściskały. I jak szedł przez

zaśnieżony cmentarz, by uderzyć reportera, który śmiał robić zdjęcia na pogrzebie Matta, i mój gniew
osłabł.

background image

–Przeprosinyprzyjęte,Seth.
–NateiSnowbędącięszukaćzajakieś…pięćminut.–Podałmipłaszczitorebkę,apotemspojrzał

namniepoważnie.–Chceszsięzgubić?

Sethprowadziłzaszybko,alemnietonieprzeszkadzało.
Uciekliśmyprzezpatio.Nawetroześmiałamsię,gdybiegliśmyprzezzaśnieżonytrawnik.Sethprawie

sięprzewrócił.Jateż.

–Cociętakśmieszy?–zapytał,gdydotarliśmydodrogi.
–Czujęsię,jakbyśmybyliniegrzecznymidziećmi.
–Jajestemniegrzecznymdzieckiem.–Uśmiechnąłsięoduchadoucha.
Niemyślałamotym,gdziepójdziemy,ichociażbyłamsamnasamzSethem,niebałamsię.Chciałam

poprostuuciecodNate’aireportera.

Zanim odpowiem na jakiekolwiek jeszcze pytania o Dotknięcie Nocy, musiałam porozmawiać z

Mattem.

PozatymMattiNatebyliwgruncierzeczydobrzy,więcuznałam,żeSethteżtakijest.
Sethjakbyczytałwmoichmyślach.
–Nieboiszsięmnie,prawda?
–Nie.
–Todobrze.Wiem,żewcześniejbyłemniegrzeczny.Chciałemzobaczyć,jakajesteś.Sądziłem,żeto

tynapisałaśtęksiążkę,aleskoromówisz,żetoniety,tociwierzę.

–Todobrze.–Uśmiechnęłamsięblado.
Spoglądałprzedsiebiewzmarzniętąnoc.ByłpoczęściNate’em,poczęściMattem,apoczęścisobą.

Białyopatruneknadłonilśniłwciemnościach.

–Dokąd,pannoCatalano?–Sethwyciągnąłzwewnętrznejkieszenipłaszczabutelkę.
Roześmiałamsię.
–Rany,serio?
–Niedlamnie.Jeszczenie.–Podałmibutelkę,nieodrywającwzrokuodszosy.
–Muszęjutrozdążyćnasamolot.Amójmoteljest…wodwrotnymkierunku,jakbyśchciałwiedzieć.–

Wzięłambutelkęiodkręciłamkorek.Pociągnęłamnosem.Wódka.

–Chcesz,żebymcięzabrałzpowrotemdomotelu?–Sethspojrzałnamnie.Niemogłamnicwyczytać

zjegotwarzy.

Tak. Nie. Chcę, żebyś był Mattem zadającym mi to pytanie. Mattem odwożącym mnie do motelu i

robiącymzemnąbrzydkierzeczy.

– Wszystko jedno – powiedziałam i pociągnęłam z butelki. Wódka weszła zaskakująco gładko i

rozgrzałamnieodśrodka.

–Jakchcesz,możeszpójśćzemną.Potemodwiozęciędomotelu.
Spojrzałam na zegarek. Piętnaście po szóstej, za wcześnie, by siedzieć sama w motelu i tęsknić za

Mattem.

–Dobra,gdziejedziemy?

background image

–Niespodzianka–odparłSeth.
Chciałam mu oddać butelkę, ale pokręcił tylko głową, więc pociągnęłam kolejny łyk. Czułam się,

jakbym znów była na studiach i wybierała się z obcymi ludźmi w jakieś miejsca, lekko podchmielona,
wesołaiufna.Przypomniałamsobiepapierosy.

–Mogęzapalić?
–Jesteśpełnaniespodzianek.Nojuż,dlamnieteżzapal.
–Tylkogdyjestemwstawiona–odparłam.
Zapaliłam dwa papierosy i podałam jeden Sethowi. Paliliśmy przy otwartych oknach, przez które

wpadałydośrodkalodowatepodmuchywiatru.Nicmnietonieobchodziło.Anichłód,anialkohol,ani
to, że Seth rozpędził samochód do stu trzydziestu kilometrów na godzinę. Nie ruszało mnie to.
Potrzebowałamodreagowaćpogrzeb.

Mattmiałrację.Tomusiałabyćnajcięższaczęśćnaszejakcji.Ijużminęła.
–Zagrajnamcoś.–Sethrzuciłmibiałykabel.
Podłączyłamgodotelefonuizaczęłamszukaćodpowiedniejpiosenki.Czymogłamsobiepozwolićna

cośwesołego?

WybrałamNara,tematprzewodnizDowodówzbrodni. Żadnego wokalu, tylko niepokojąca melodia,

któraunosiłasięiprawiewyrywałaspodkontroli.

Takwłaśniechciałamsięczuć–prawiewyrwanaspodkontroli.
–Zazimno?–zapytałSeth.
–Podobamisię.
–Dobrze,mnieteż.
Wypaliliśmydrugiegoitrzeciegopapierosa.DokończyłambutelkęSetha.Roześmiałsię,gdyoddałam

mupustą.

Wpadłam w fazę grania moich ulubionych piosenek Radiohead i Elliotta Smitha i prawie nie

zauważyłam,jakzatrzymaliśmysięnazatłoczonymparkingu.

–Chodźmy,ptaszyno.
–Nienazywajmnietak.–Odłączyłamtelefon.–Gdziejesteśmy?
–NaprzedmieściachTrenton.Chodź.–Sethwyciągnąłodemniekolejnegopapierosaiwysiedliśmy.

Chłódwydawałmisięcudowny.Pędnocy,naoliwionyalkoholem,ciągnąłmniewdoskonałemiejsce.

Seth wziął mnie za rękę i poprowadził do dużego budynku o ciemnych oknach. Stojący przed nim

ludzie palili i się śmiali. To musiał być bar albo klub. Super. Moje życie po studiach było raczej
spokojneibrakowałomitakichmiejsc.

–Wszystkowporządku?–Sethprzeprowadziłmnieobokbramkarza.
–Tak,bezobaw.
Rany, tak łatwo weszliśmy do środka. W jednej chwili staliśmy na zimnie, a w następnej byłam w

szykownym, słabo oświetlonym klubie o drewnianych podłogach i półindustrianym wystroju – ceglane
ściany, rury na wierzchu. Na parkiecie szalał tłum. Z przodu sali znajdowała się scena z głośnikami,
skąpanawniebieskimświetle.

Skądśodezwałsiędidżej.
–Naszczłowiek,Seth,wkońcudotarł!–Tłumzacząłwiwatować.SpojrzałamzaskoczonanaSetha.–

background image

Jeszczejednapiosenkaiznikam,dziękiBogu.

Zrobiło się głośniej. Rozpoznałam remix Come & Get It Seleny Gomez. Musiałam być pijana. To

brzmiałocałkiemdobrze.

Ludzikręcilisięwokółnas,awgórzemrugałykoloroweświatła.Ztłumuwyłoniłasięostrzyżonana

jeżykamalutkabrunetka.UściskalisięzSethem.

–Steffy,cześć!–krzyknąłSeth.
–Cześć,skarbie,ktoto?–Dziewczynauśmiechnęłasiędomnie.
–Och,tojestHannah!Zajmieszsięniądlamnie?Trzypiosenkiiwychodzę.–Sethuniósłtrzypalce.–

Niemogliśmypoćwiczyć!MiałemtęsprawęzMattem!

–Och,jasne,tasprawa!Och,mójBoże!–SteffyuściskałaznówSetha,tymrazemdłużej.–Dobra,leć.

Wileycięzabije!

Sethuśmiechnąłsiędomnie.Odpowiedziałamtymsamym,chociażnicztegonierozumiałam.Może

Sethbyłdidżejem,alektoplanujeimprezępopogrzebiebrata?

–Wporządku?–krzyknąłSeth.
–Tak–odkrzyknęłam.
Sethzniknąłwtłumie,zostawiającmniezeSteffy.Uśmiechnęłamsiędoniejzmieszana.
– Super! Jestem Steffy! Dobra, drinki! – Steffy wzięła mnie pod ramię i pociągnęła do baru. Miała

rozszerzoneźreniceiledwiewidocznątęczówkę.Podejrzewałam,żebyłanaćpana.

Dwa drinki później znalazłam się wraz ze Steffy pod samą sceną. Kudłaci faceci z zespołu

kombinowalicośzmikrofonamiikablami.Sprawdzilinagłośnienie,atłumoszalał,naciskającnanasi
krzycząc.

–OBoże!Wreszcie!–pisnęłaSteffy.
Roześmiałamsięipozwoliłamnieśćtłumowi.
Nasceniezrobiłosięciemno,apotemrozbłysłopomarańczoweświatło.Domikrofonupodbiegłjakiś

facet.

– Dobra, nie przeciągając już, kurwa, więcej – tłum roześmiał się – weźcie, kurwa, i przywitajcie

Goldengrove!

Zamrugałamwrażącymświetle.Goldengrove?PociągnęłamSteffyzaramię.
–Goldengrove?!–krzyknęłam.–ToGoldengrove?
Znałamtenzespół,niezależnągrupęrockowąznanąztego,żeodrzucałapropozycjedużychkoncernów

muzycznych.Lubiłamichpiosenki.

– Tak! Haaa! – Steffy zamachała rękami i wskazała na scenę. Spojrzałam za jej ręką i szczęka mi

opadła. Półtora metra ode mnie stał przy mikrofonie Seth. Zdjął koszulę i śmiał się. To był delikatny
ironicznyuśmiech,zupełniejakbycałasytuacjagozawstydzała.

–Dobrzebyćwdomu–powiedziałdomikrofonu.
Potrząsnął włosami. Tłum oszalał i naparł na scenę, a ja wraz z nim. Patrzyłam bezradnie na Setha.

Oczywiściemiałsmukły,umięśnionytorsMattaipłaskibrzuch.Dopasowanedżinsyprzylegałydojego
kościbiodrowych.

Na bokach miał dwa duże tatuaże, poskręcane napisy ciągnęły się od talii do żeber. Jeden głosił

GOLDENGROVE.Adrugizauważyłam,gdysięodwrócił:THEPENNYWORLD.

background image

–Ocochodziztymitatuażami?!–krzyknęłamdoSteffy.
–Och!Tochodzio…takjakby,odzieciństwo!Wiesz,jak…
Zgłośnikówpopłynęłamuzyka–bębnyitalerze,adotegoelektrycznagitara.Uświadomiłamsobie,że

śmiejęsięikrzyczę.Muzykanażywojestupajająca.

–Tojestcover!–krzyknąłSeth.–InOneEar!
Zespółgrałchwilę,apotemSethzacząłśpiewać.Jegogłos,napoczątkugładki,podczasrefrenustał

sięchropawy.Śpiewając,kołysałsięikręciłstojakiemodmikrofonu.Byłdobry.Naprawdędobry.Ibył
przepiękny,chociażnajegowidokogarniałomniepoczuciewiny.

CobyotymwszystkimpomyślałMatt?WłaściwiecomyślałotymMatt?Nigdyminiepowiedział,że

Sethjestpiosenkarzem.

Zespółzagrałwłasnąpiosenkę,którąznałamzradia,apotemSethprzesiadłsiędofortepianu.Zagrałi

zaśpiewałtrzeciąpiosenkę.Kołysałsięnaławce,udamiałnapięteodnaciskaniapedałów.Wniebieskim
i pomarańczowym świetle widziałam pot spływający mu po szyi i wyrobione mięśnie ramion. Jego
tatuażezdawałysięwić.

Grałtak,jakbychciałrozwalićfortepian.
Nawetjeślirękagobolała,tonieokazywałtego.
TańczyłambezprzekonaniazeSteffy,którakołysałasięzpełnymprzekonaniem,ocierającsięomoją

nogęikręcącbiodrami.

Pisarz. Lekarz. Muzyk. Bracia Sky. Byli fascynujący albo ja byłam pijana. Chciałam być w ich

świecie.

–Więcej!–krzyczałtłum.
Seth podskoczył znów do mikrofonu. Jego włosy były w nieładzie. Jakaś część mnie myślała, że

wyglądasuper,ainnapróbowałaignorowaćjegosurowyurok.

Sethzrobiłprzedstawienie,rozważając,czygraćdalej.Podrzucałgłowąiwzdychał.
–Nocóóóż–rzuciłprzeciągle.
Spojrzałnamnieporazpierwszy,odkiedywszedłnascenę.Wprostnamnie.Zrobiłamwielkieoczy.
Sethsięuśmiechnął.Zaufajmi,mówiłtenuśmiech.
Wyciągnął dłoń i złapał mnie za rękę, a może to ja mu ją podałam. Podciągnął mnie na scenę.

Zachwiałamsię,aonobjąłmnieramieniemwtalii.

Jego ciało aż wibrowało od energii. Wtuliłam się w niego. Nagle poczułam okropną tęsknotę za

MattemiwcisnęłamtwarzwnagieramięSetha.

– Będzie jeszcze jedna piosenka – powiedział do mikrofonu Seth – jeśli moja nowa przyjaciółka,

Hannah,mniepocałuje.

Podskoczyłam.
–Tylkojeślimniepocałuje!Chcęcałusaodpięknejdziewczyny!
Sethuścisnąłmniemocno.Byłamwszokuinatychmiastwytrzeźwiałam.
–Niemamowy!–warknęłammudoucha.
–Pocałujgo!–krzyczałtłum.–Całus!Całus!–skandował.
PopełniłambłądispojrzałamnaSteffy.Jejoczy,kompletnieczarne,patrzyłytwardo.
–Toprzedstawienie–szepnąłmidouchaSeth.Czułam,jakprzesuwapowolipalcempomoimkarku.

background image

–Pocałujmniewpoliczekalboco.

ZłapałamSethazaszczękęiprzekręciłamwbok.Tłumzachichotał.Sethsięskrzywił.Pocałowałamgo

wpoliczekizeszłamzesceny.

–Cholera!–usłyszałamjegogłos.–Lepszetoniżnic,prawda?Dobra,jeszczejednapiosenka!
Zmusiłam się do uśmiechu, przepychając się na tył klubu. Obcy gwizdali na mnie, a dziewczyny

patrzyłyzniechęcią.Ustapiekłymniebardziejniżpoliczki.Ocowtymchodziło?

ZnalazłamwholuautomattelefonicznyiwykręciłamnowynumerMatta.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

10.Matt

T

ejnocyniemogłemspać.WciążpowtarzałemwmyślachrozmowęzHannah.

–Mamyproblem–powiedziałaiczknęłamiwucho.–Ja…dopiero…dziś…
–Spokojnie,ptaszyno.Ledwiecięsłyszę.Gdziejesteś?
–Wbarze.Em…klubie…czymś.
–Barze?–Zmarszczyłembrwi.
MożeHannahmusiaławypićdrinkapouroczystości.Tozrozumiałe,ale…
–Czycośsięstało?Wszystkowporządku?
–Chodzioksiążkę.DotknięcieNocy.
Zamarłem,apotemuśmiechnąłemsiędosiebie.
Właśnietak–pomyślałem.Hannahposzłanamójpogrzeb…iwszyscywiedzielioDotknięciu Nocy.

Wyobrażałemsobiejejwstyd.Czułemtosamo,kiedy„Gotowedodruku”zdradziłwzeszłymrokumoją
tożsamośćinaglecałyświatdowiedziałsięoprywatnychszczegółachmojegożycia.

Dotknięcie Nocy stało się fenomenem, tak samo jak i ja byłem fenomenem. A Hannah była gwiazdą

DotknięciaNocy.Jużniedługoniebędziewstanietegowytrzymać.Plotek.Podejrzeń.Sposobu,wjaki
musiała potraktować ją moja rodzina. Zrozumie, jak okrutne bywają media. Będzie się bała ludzi, ich
wulgarnejciekawości,ichpoczucia,żemajądociebieprawo.Apotemprzyjedziedomnie.Iwkońcu
będziemy mogli razem opuścić kraj. Zniknąć… zacząć od nowa… będziemy wolni… tak jak to sobie
zaplanowałeminacomiałemnadzieję.

MojerozważaniaprzerwałysłowaHannah.
–Matt,onazostałaopublikowananastronieTheMysticTavern.Porazpierwszy.Codocholery?
Sercemizamarło.Co?Tegonieplanowałem.Jaksięotymdowiedziała?
–TheMysticTavern–powtórzyłem.
–Tak!Wiesz,natejstronie,gdziesię…
–Wiem.–Otarłemusta.–To…tojest…
Tocoś,oczymmiałaśniewiedzieć.
–Tojestcholernieporąbane–odparła.Brakowałojejtchu.–Ktojeszczewieotejstronie?Nowiesz,

kto…

–Prawdę mówiąc, kilkaosób. – Wstałemz kanapy. Weź sięw garść, Matt.Opanuj sytuację. – Tak.

Mike, mój psychiatra… wiedział. Mówiłem chyba też Kevinowi. I Hannah, myślmy logicznie. Ten, kto
wrzuciłpowieśćdonetu,musiałsięwłamaćnamojekontomejlowe.Mówimyo…–Zamknąłemoczy.
Moje kłamstwa brzmiały żałośnie. – O kimś naprawdę zdolnym technicznie. – Jęknąłem. – Ktoś mógł
sprawdzić,żebyłemnatejstronie…tonictrudnego.

–No,pewnietak.–Hannahpociągnęłanosem.
–Kochanie,typłaczesz?
–Nie,jestemwholu.Jestzimno.Japoprostu…zatrzymałamsięnadrinkaprzedpowrotemdomotelu.
–Hannah,skądwiesz,żeksiążkęopublikowanonajpierwnaTheMysticTavern?Nowiesz,wkońcu

background image

jestwcałymcholernymnecie.Możektośjątamopublikowałpóźniej…przypadkowo.

Wtedy Hannah powiedziała mi o pozwie. O spotkaniu z Shapiro i obsesji Nate’a na punkcie

DotknięciaNocy.Pocieszałemjąpustymifrazesami.Nicniemają.Taksiążkaniedowodzi,żeżyję.Nie
zgadzajsięnawspółpracę,aNatezrezygnujezpozwu.

Terazkłamałemzanasoboje.
Spojrzałem na zegarek: druga czterdzieści dziewięć. Trybiki w głowie nie przestawały się kręcić.

DotknięcieNocy…Shapiro…TheMysticTavern…Melanie.

PowiedziałemMelanie,żeniebędziemiałaproblemów,alewyglądałonato,żejednakmiała.Ijateż.

DotknięcieNocywskazywałonaMelanie.Melaniezaśnamnie.Wziąłemtelefoniwyszedłemnaganek.
Usiadłemnazaśnieżonymkrześle.Chłódiwilgoćszybkoprzebiłysięprzezdresowespodnie.Zapaliłem
papierosa.

Kiedytylkozaczęłodnieć,zadzwoniłemdoMelanie.
–Halo?–rozległsięzaspanygłos.
–Hej,toja.
Melaniezakaszlała,apotemzamilkła.Usłyszałemszumwody.
–Jezu,jest…szóstarano.
–Wiem.Itoniedziela.Zakładam,żenieidzieszdopracy.
–Właśnieczegośszukam.Alenawetgdybympracowała,tomyślę,żechciałabympospać…
Roześmiałemsię.
–Właśnieczegośszukam.Rozwalamnietookreślenie.–Machnąłemręką.–Zupełniejakbyleżałana

ulicy.

–Naprawdęjesteśdupkiem.
–Tak,legendyniekłamią.–Chciałemsięroześmiać,takszczerze.–Słuchaj,Mel,przepraszam,żecię

obudziłem.Mamypewienproblem.

Zamilkłem,aMelanieczekała.
Jużmiałemsięodezwać,gdyzapytała:
–Jaktozrobiłeś?Ztąpumąiwszystkim?
Zmrużyłemoczywświetle.WciążmyślałemoHannahimoimzawodnymplanie,którymiałjądomnie

przywieść. I zastanawiałem się, czemu przez większość czasu jestem takim dupkiem i nie mogę się
zmienić.Apotempomyślałemopumie.Jejpyskbyłśnieżnobiały,jakbywsadziłagowfarbę.Piękny…i
takiprzerażający.

–Nieplanowałemtegokota–odparłem.
–Chryste!
– No… Rozciąłem nadgarstek i przedramię. Wziąłem kodeinę… nie dość dużo. Miałem opaskę

uciskowąnaramieniu.Chodziłooto,bywykrwawićsięnatyle,by…

–Bywyglądało,żewykrwawiłeśsięnaśmierć.
– Tak. Jakbym spadł na czekan czy coś. Teraz brzmi to głupio. – Trzęsącymi się rękami zapaliłem

kolejnegopapierosa.Dobrzebyłoopowiedziećkomuśotym,cosięstało,komuśinnemuniżHannah.Jej
niepowiedziałemkonkretów,booszalałabyzniepokoju.

Melanieczekała,ażbędęmówiłdalej.

background image

–Upadłem–powiedziałempoprostu.–Straciłemprzytomność.Proszkiprzeciwbólowe,utratakrwi…

chłódalbowysokość,niewiem,możewszystkonaraz.Wyłączyłomnie.Zamierzałemodejśćizaczekać,
ażświeżyśniegzatrzemojeślady.Alepuma…–zpapierosaopadłpopiół–mnieznalazła.Chybamnie
ciągnęła.Mel,byłemnieprzytomny.Niewiem,iletotrwało.Kiedysięocknąłem,ciągnęłamniezanogę,
po prostu nią potrząsała, a skóra, ona… rwała się, ta puma rozrywała ją bez najmniejszego trudu.
Utknąłemnakamieniu.Zobaczyłem,żepróbujemnieprzeciągnąćprzezgłaz,alezaczepiłmisięplecak.

–OBoże–wyszeptałaMel.
Zamyśliłemsię.
Nie zamierzałem mówić Melanie, że czułem, że umieram, myślałem, że to jest to. I że nie byłem

gotowy.Itakbardzochciałemżyć,ibyłemprzerażony.

– W każdym razie – roześmiałem się – ocknąłem się i zacząłem się drzeć jak opętany, i machałem

rękami. I przeraziłem tego kota. Puma spojrzała na mnie, jakby mówiła: „Naprawdę jesteś dupkiem”, i
uciekła.

Znówzmusiłemsiędośmiechu.Wsunąłemnagiestopywśnieg.Chłód.Zimnotakie,żeażbolało,bo

byłemżywy.

–Toszaleństwo–powiedziałaMelanie.
–Owszem.–Ztrudemzdobyłemsięnazblazowanyton.–Niemógłbymprzekupićpumy,żebyzrobiła

tolepiej.Krew,zwierzęcasierść,śladyprowadzącedolasu.Atakpumy,sprawazamknięta.Włożyłem
rakietyśnieżneiposzedłem.Ityle.

–Atwojanoga…
–Nicsięniestało,powierzchownerany.Miałemapteczkę.Nicminiejest.–Skrzywiłemsię.„Nic”

niebyłoodpowiednimsłowemnaokreśleniemojejwędrówkizLongsPeakzrozdartąłydkąikrwawiącą
rękąwtemperaturzeponiżejzera.Cokilkakrokówzatrzymywałemsięisprawdzałem,czyniezostawiam
śladów krwi. Co kilka kroków myślałem: Jestem zbyt słaby, by dotrzeć do domku, a jeśli zasnę, umrę.
Umrę,naprawdętuumrę.

–Wartobyło?–zapytałaMel.
–Co?
–Zrobićtowszystko.Towszystko,przezcoprzeszedłeś,byzniknąć.Czybyłowarto?
– Hej, nie znasz mnie. – Zdusiłem papierosa w śniegu. – Nie wiesz, co ma dla mnie znaczenie. Nie

wiesz, jakie to było cholernie okropne, gdy połowa Denver dyszała mi w kark za każdym razem, gdy
wychodziłemnakawę.

–Nodobra,jużdobra!
–Owszem,dobra.Konieczbajeczkami.TerazmusiszusunąćznetuDotknięcieNocy.Itonatychmiast.
–Co?Wczorajkazałeśmi…
–Wiem,cobyłowczoraj–prychnąłemiwbiłempalcewdłoń.NiebyłemzłynaMelanie.Wogóle.

Byłem wściekły, że mój plan się wali. Hannah nie obchodziło chyba, ile osób przeczytało Dotknięcie
Nocy
aniilemogąsiędomyślićojejżyciu.Wyglądałonato,żewcaleniemaochotyporzucićDenveri
zniknąć ze mną. A teraz wiedziała, że Dotknięcie Nocy zostało opublikowane na forum The Mystic
Tavern.Kiedyzaczniepodejrzewaćmnie?

Rozluźniłemrękęiwestchnąłem.Czułemsiętakicholerniebezradny.

background image

–Poprostuusuńzsiecie-booka.–powiedziałem.–Zewszystkichmiejsc,gdziegosprzedajesz.Mój

bratzatrudniłprawnika.Jeślitorozgryzą,obojebędziemyskończeni.

–Ocholera…cholera.
–Owszem,cholera.–Przewróciłemoczami.–Dlategoobudziłemcięoszóstejrano,rozumiesz?Zrób

toodrazu.

–Oczywiście.Obiecuję.Takmiprzykro…jeślito…cholera,jeślitosięnatobieodbije…
Uśmiechnąłemsiękrzywoiwstałem.Strzepnąłemśniegzespodni.
–Hej,niemartwsięomnie,Melanie.Wrazieczegowykręcęsięztego.
Melaniewciążcośmówiła,gdysięrozłączyłem.
Zadzwonipóźniej.Wiedziałem,żezadzwoni,gdyDotknięcieNocyzniknieznetu.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

11.Hannah

A

larmy w telefonie i w zegarku zaczęły jednocześnie piszczeć w ciemnościach. Jęknęłam. Była piąta

rano.Musiałamzdążyćnasamolotosiódmej.

TęskniłamzaMattem.
Brakowałomitego,jakbudzęsięobokjegociepłegociała,wtulona.
Tęskniłamzatym,comówiłprzezsen.
–Mówiłemci–upierałsiępewnejnocy.–Mówiłem!
Ainnej:brzoskwinie.Nie,piknik.Piknik…
Śmieliśmysięztegojakszaleni,gdymówiłammuotympoprzebudzeniu.Ateraztobyłtakinasznic

nieznaczący żart. „Brzoskwinie. Nie, piknik!” Sprawdziłam, czy wszystko spakowałam poprzedniego
wieczoru.Niebyłoźle,zapomniałamtylkoobutachirajstopach.

Połknęłamdwatylenoleiszybkowzięłamprysznic.Jaknakacatenniebyłzbytduży.
Zamierzałamwezwaćtaksówkęiodjechać,zanimpojawisięNate.Apotemnapisaćdoniegoesemesa

z taksówki i powiedzieć, że postanowiłam wyruszyć wcześniej. Skrzywiłam się, płucząc włosy.
Niedobrze,żeNatetaksięuparłnatoDotknięcieNocy.NaprawdęlubiłamNate’a.NatomiastSeth…

Zadrżałam i sięgnęłam po ręcznik. Seth… Na myśl o nim czułam sprzeczne emocje. Złość,

zainteresowanie,zamęt.

Włożyłam sweter z dekoltem w serek, dżinsy rurki, botki i płaszcz Burberry – prezent od Matta.

Niesamowicie mnie rozpuszczał. Osuszyłam włosy i związałam je. Znów robiły się długie, do ramion.
Myślę,żeMattlubiłtędługość.Wiem,żekochał,gdyprzesuwałamnimipojegociele…

Zadzwoniłmójtelefon.
Oczywiście,Nate.Nieodebrałam.
Znówzadzwonił.NaprawdęNate?
Potarłamkarkiwestchnęłam.Oczywiście,żedzwonił…idzwonił…idzwonił.Obiecał,żeodwiezie

mnienalotnisko,ijakprawdziwydżentelmenchciałmiotymprzypomnieć.

Nie mieliśmy okazji porozmawiać po uroczystości pogrzebowej. Do domu Nate’a podwiozła mnie

para kuzynów Matta, potem schowałam się w piwnicy, a następnie uciekłam z Sethem. (A potem
uciekłamodSetha,wzywająctaksówkę).

Kiedy telefon zaczął dzwonić po raz trzeci, wyjrzałam przez okno. Cholera. Nate stał na parkingu

moteluztelefonemprzyuchuipatrzyłwmojąstronę.

Złapałamkomórkę.
–Hej!–zawołałam.–Przepraszam,suszyłamwłosy.
–Jesteś.Jużsięmartwiłem,Hannah.Powinniśmyzarazruszać.Gotowa?
–Tak…gotowa.
–Spotkamysięwholu.
PodczasrozmowypatrzyłamnaNate’aprzezokno.Zrelaksowałsię,gdytylkosięodezwałam.Skinął

głowąiprzeczesałpalcamiwłosy.

background image

Boże,teraznaprawdęczułamsięjakświnia.
Nateuśmiechnąłsiędomniewholu.Wjegouśmiechuwidziałampoczuciewiny.
–Hannah.Dzieńdobry.–Wziąłmojąwalizkę.–WystraszyłemcięwczorajShapiro?Dostałaśto?–

PodałmiobrazekpamiątkowyMatta.

„MatthewRobertSkyJr.9listopada1984–grudzień2013”.
„Panjestmoimpasterzem,niebrakminiczego.Pozwalamileżećnazielonychpastwiskach.Prowadzi

mnienadwody,gdziemogęodpocząć:orzeźwiamojąduszę…”

ZdrugiejstronybyłozdjęcieMatta.
Przebiegłamwzrokiempsalmdwudziestytrzeci,ażdotarłamdo„ciemnądoliną”ischowałamkartkę

dokieszeni.

–Valpomogłamitowybrać.Mattlubiłpsalmy.Pięknyjęzyk,prawda?
– Tak, dzięki. – Uniosłam kołnierz, gdy ruszyliśmy do samochodu. Postanowiłam nie wspominać o

Shapiro.Natomiastzapytałam:–MattlubiłBiblię?Tocośnowego.

Nate schował moją walizkę do bagażnika i odpalił samochód. Zgrabnie włączył się do ruchu, a ja

zamknęłamoczy.

– O tak, jasne. Matt zawsze wierzył w Boga. Jego książki pełne są biblijnych odniesień. Na pewno

zauważyłaś.

–Noowszem…–Noraczejnie.MojaznajomośćBibliibyłabardzosłaba.
–Nićżycia,czylisrebrnysznur–tozksięgiKoheleta.MattjestterazzBogiem,codotegoniemam

żadnychwątpliwości.Wierzył.Miałswojezasady.Przykromi,żeniepoznałaśgoodtejstrony.

Mattwierzył…miałzasady…Znówcoś,oczymniewiedziałam.
–Jateż–odparłam.
Przysnęłam.
Obudziłymnieprogispowalniającenaparkingulotniska,chociażNatestarałsięprzeznieprzejechać

jaknajostrożniej.Skrzywiłsię,gdyzobaczył,żenieśpię.

–Przepraszam.
–Nie,tojaprzepraszam.Rany,kompletnieodleciałam.
– Masz za sobą długi dzień. Przepraszam za Setha. Marnie rozpoczyna znajomości. Uważa… – Nate

machnąłręką.

Uważa,żetojanapisałamDotknięcieNocy.
– Wiem – odparłam, nagle w pełni przytomna. Nie chciałam teraz rozmawiać o Dotknięciu Nocy.

Teraz, kiedy wiedziałam, że pojawiła się najpierw na The Mystic Tavern, czułam się jeszcze bardziej
zagubionaniżdotejpory.Czułam,żektośchcemnie,alboMatta,dopaść.Albonas.Aleczemu?Ktoby
wygrał,atakującnas?

– Chcę cię uprzedzić Hannah, że Shapiro może się z tobą kontaktować. A ten reporter podczas

pogrzebu. – Nate się skrzywił. – Wiedziałem, że jego nazwisko brzmi znajomo. Okazuje się, że to on
prowadziłtenmagazynwnecie,„Gotowedodruku”.Napewnopamiętasz.

–Pamiętam.–Chciałabymzapomnieć.Poprzedniegoroku„Gotowedodruku”odkryło,żeMatttoM.

Pierce,izaczęłoszperaćwjegożyciuprywatnym.

– Wygląda na to, że jest teraz częścią nowego internetowego przedsięwzięcia „Sama Prawda”.

background image

Naprawdę,niektórzyniewiedzą,kiedyprzestać.Onsięuważazadziennikarzaśledczego.Zafiksowalsię
naMatcie,ateraznaDotknięciuNocy. Chciał z tobą wczoraj rozmawiać. Zamierzałem na to przystać,
aletylkodlatego,żeniewnosiłoskarżeńzaidiotycznezachowanieSetha,ale…

–Aleuciekłam.
– Właśnie. – Nate zachichotał. – I dobrze, Hannah. Snow nie wie o pozwie, i tak to zostawmy. Nie

potrzebujemy jego pomocy. A już tym bardziej zainteresowania mediów czy to zwykłych, czy
internetowych.Taksiążkajużitaknarobiładośćzłego.

Czułam, że Nate szykuje się do kolejnej przemowy na temat tego, jak to Dotknięcie Nocy jest

obrzydliwe,aonmusichronićdobregoimieniarodziny,izawołałam:

–Umieramzgłodu.Lepiejkupięcośdojedzeniaprzedlotem.
–Słusznie.Majątusporoknajpek.–Nateniósłmojąwalizkę,ajaztrudemnadążałamzajegodługimi

krokami.

Stałobokmnie,gdyoddawałamnabagażwalizkęidostałamkartępokładową.
–Mająteżpunktyzlodami.Owenjeuwielbia.–Natezacząłwyciągaćbanknotyzportfela.–Alenato

trochęwcześnie,prawda?

Próbowałwcisnąćmipieniądze.
–Nate,ja…mampieniądze.
–Hannah,proszę.–Odwróciłwzrok,wpychającmibanknotywdłoń.Owinąłwokółnichmojepalce.

– Proszę. Nie zachowuj się jak obca. W końcu jesteś prawie częścią rodziny? Przynajmniej ja tak to
odczuwam.Wiem,jakbardzoMattciękochał.Iwjakibałagancięwciągnęliśmy.

Zamrugałamszybkoiwzięłampieniądze.Och,och.Natepróbowałsiępożegnać.
–Tożadenbałagan–wyszeptałam.
–Odwiedzisznasjeszcze?Możenawiosnę?Albomyprzyjedziemydociebie.Dzieciakikochajązoo

w Denver. Wiem, że Matt nienawidził zoo, zwierząt w klatkach i w ogóle, ale dzieciaki… – Nate się
skrzywił.Gadałodrzeczyichybasobietouświadomił.

Zacisnęłam palce na torebce i pieniądzach od Nate’a i spojrzałam na niego, bojąc się, że jeśli się

odezwę, to się rozpłaczę. Oto najporządniejszy człowiek, jakiego znam, a ja mu kłamię, i to w tak
okropnysposób.

–Dzieciaki–przytuliłmnie–uwielbiająje.
–Tak.–Ledwiemniebyłosłychać.
Nate dalej mnie ściskał, a ja czułam się z tym dobrze. Nate nie był tak obleśny jak Seth. Ani tak

impulsywnyjakMatt.Byłodpowiedzialny.Idobry.Ufałammu.

Gdy stanęłam w kolejce do kontroli osobistej, Nate wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza

kopertę.Podałmijąiskinąłgłową.

Zmarszczyłambrwi.
–Co?
–Przeczytajwsamolocie–odparł.
Odszedł, zanim zdążyłam oddać mu kopertę. Patrzyłam, jak jego ciemna głowa znika za rogiem.

Typowe.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

12.Matt

M

elanie nie zadzwoniła. Minęła godzina, potem dwie, aż w końcu sześć. A gdy zadzwonił telefon,

rozpoznałemnumertelefonunakartęHannah.Uśmiechnąłemsięizamknąłemnotes.

–Hannah,cześć.
– Cześć. Właśnie dotarłam do domu. – Coś trzasnęło: zamykane drzwi albo upuszczona na podłogę

walizka.Hannahwestchnęła.–Nieuwierzysz,cozrobiłtwójbrat.

–Który?
–Nate.Odwiózłmnienalotniskoi…
–Nojasne.–Skrzywiłemsię.
– Matt, spokojnie. Mówimy o Nacie. Wiesz, żonaty Nate, lekarz, z dziećmi, który pewnie co tydzień

chodzidokościoła.

–Owszem.Niedoceniaszswojegouroku.
–Mojegouroku?–Hannahzachichotała.Chichotałatylkodlamnie.
–Tak,twojegouroku.Nowiesz,tego,dlaktóregoporzuciłemcałeswojeżycie.
Hannahzamilkła.
–Hej,żartowałem–odezwałemsię.–Aleuważam,żekażdymógłbynaciebiepolecieć.Nawetświęty

Nate.Więccosięstało?

– On… dał mi ten list. Zanim wsiadłam do samolotu. Jest bardzo formalny i… no cóż, posłuchaj. –

Zaczęłamczytać:–„Minietrochęczasu,nimsądorzeknieośmierciMatta,możenawetkilkamiesięcy,
mimo że Shapiro się tym zajmuje. W takim przypadku jak ten zwykle zakłada się, że osoba zmarła.
Przepraszam,jeślito…”

Ominęłacoś.
Wiedziałem,oczymbędziemowa.
–O,tutaj.„Ztegocowiem,MattzapisałwtestamencieswojąposiadłośćmnieiSethowi,awrazie

naszego zgonu swoim żyjącym bratankom i bratanicom. Wiem jednak, że gdyby spodziewał się zgonu,
przepisałby swoją posiadłość na ciebie. Wiem, co do ciebie czuł. Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie.
ChcęoddaćcimojączęśćposiadłościMattainieprzyjmęodmowy”.Apotempiszejeszcze…

–Mhm.–Opuściłemgłowęipotarłemskroń.–Marację–powiedziałemwkońcu.–Zapisałbymją

tobie.Więcwczymproblem?

–Noniewiem,Matt.Pomijającto,żekłamiętwojemubratuotwojejśmierciibiorętwojepieniądze?

Jegopieniądze?Chybaniemogętegozrobić.

–Hannah,onnieprzyjmieodmowy.Wierzmi.Pozatymtegowłaśniechcęizrobiszto.Wyobraźsobie,

że po prostu dałem ci te pieniądze. Wiesz, że zrobiłbym to, ale nie mogłem zmienić testamentu i nagle
zniknąć.Takjestidealnie.Nawetlepiej,niżmógłbymsądzić.–Zmusiłemsiędoodrobinyentuzjazmu.

Zostawiłem Hannah z pięćdziesięcioma tysiącami dolarów w gotówce. Miałem ze sobą pięćdziesiąt

tysięcy w domku. To były moje zaskórniaki, które trzymałem najpierw w apartamencie w Denver, a
potemwsejfie,któryzamontowałemwmieszkaniuHannah.

background image

„Zawsze miej pod ręką trochę gotówki – mawiał mój wujek. – Bo nigdy nie wiadomo, kiedy się

przyda”.

Możemójwujekniemyślałostutysiącachdolarów,alejawolębyćubezpieczony.
–Muszętoprzemyśleć–powiedziałaHannah.
–Dobrze,przemyśl.–Otworzyłemnotatnikizacząłemcośszkicować.Narysowałemtłustegoptaszka

nagałęzi.–Porozmawiamyotym.Przyjeżdżasz,prawda?

–Tak.Myślałam,żebywyruszyć…wpiątekwieczór.–Hannahrozpogodziłasię,ajauśmiechnąłem.
Tak,tobyładobramyśl.Hannahrazemzemnąwdomkuprzezcaływeekend.Wkońcu.
–Świetnie–odparłem.–Cudownie,niemogęsiędoczekać.
–Jateżnie–wyszeptała.
– Nie mogę się doczekać, Hannah. – Przycisnąłem pióro do papieru. Rozlał się czarny atrament. –

Jesteśwdomu,cieszęsię.

–Jateż.Niechcę…czekać.–GłosHannahzawszełagodniał,gdyczułasięzakłopotana,atozdarzało

sięczęstoibyłołatwedoosiągnięcia.

Uśmiechnąłem się szeroko i przechyliłem głową. Uwielbiałem tę jej nieśmiałość. Sprawiała, że

czułemsięjakszatan.

–Nieczekajmy.Tydzieńtotakdługo.Musiszcośprzygotować?
–Tak…zajmęsięLaurence’em.Ijeśliniemasznicprzeciwko,wezmęprysznic.
–Ogólsię.
Hannahrozważałatochwilę.
–Och…tak,dobrze.
Ledwiejąsłyszałem,mówiłatakcicho.
–Nieśpieszsię,Hannah.Będęczekałnatelefon.Kochamcię.
–Teżciękocham.Toniepotrwadługo.
Pożegnaliśmysię,apotemwstałemodbiurkaiposzedłemdosypialni.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

13.Hannah

„U

roku,dlaktóregoporzuciłemcałeswojeżycie”.

„Porzuciłemcałeswojeżycie”.
„Hej,żartowałem”.
Szłamkorytarzem,aklatkaLaurence’awbijałamisięwbrzuch.
–Zarazcięstądwypuszczę–zwróciłamsiędokrólika.
Poślizgnąłsięnagazecieizacząłdrapać,byutrzymaćsięwpionie.Oczymiałwielkiejakspodki.
Próbowałam zapłacić Jamie za opiekę nad królikiem – Jamie mieszkała piętro nade mną – ale

odmówiłapieniędzy.Możezdołamjejwsunąćpoddrzwiamikartęupominkową.

PogłaskałamuszyLaurence’a,ucałowałamwczubekgłowyiwstawiłamgodojegoklatkiwsalonie.

Zacząłczyścićfuterko,jakzawszepotym,gdygodotknęłam.

–Hej,niejestemtakastraszna–stwierdziłam.
Wymieniłammujedzenieiwodę,poczymzaciągnęłamwalizkędosypialni.Boże,niemiałamochoty

sięrozpakowywać.Byłamzmęczonaispoconapoczterogodzinnymlocie,aleniemogłamzapanowaćnad
myślami.Seth,Nate,Matt…Sethijegodziwnypocałunek,Nateijegonadmiernaszczodrość,Mattijego
przewrotnykomentarz…Porzuciłemcałeswojeżycie.

Żartowałem.Powiedział,aletakabyłaprawda.
Mattnaprawdęporzuciłcałeswojeżyciedlamnie.
Swojąanonimowość,związekzBethany,bezpieczeństwoistabilizację–wszystkotozniszczyłam,gdy

pojawiłamsięwjegożyciu.MojezdjęcieimójgłupibłądsprowadziłyMattanadrogę,którazakończyła
sięryzykowaniemżycianaLongsPeak.Idlatego,uświadomiłamsobiezdrżeniem,zgodziłamsiępomóc
muwupozorowaniuśmierci.Nietylkodlatego,żegokochałam.Nietylkodlatego,żechciałam,bybył
wolny.

Boczułamsięodpowiedzialnazato,żebyłnieszczęśliwy.
ItensmutekotaczałMatta,bezwzględunato,jakbardzostarałsięgoukryć.
–Czyminnymjest–powiedział–dzielićsięswoimżyciemwpowieściach,nawłasnychwarunkach,a

zupełnieczyminnymwidzieć,jaktwojeżycieosobistejestopisywanewinternecie.

Czasamiwidziałam,jaksiedziałpobladłyprzedkomputerem,iwiedziałam,żetrafiłnakolejnyartykuł

oswoimżyciu–oswoimnieudanymsamobójstwie,ozmarłychrodzicach,otym,jakkiedyśbalował,i
drobnychprzestępstwach.Wtedypodchodziłamdoniegoiprzytulałamgo,czując,jaksercemuwali.

Nawet po jego urodzinach, kiedy wreszcie wyciągnęłam go z dołka, nadal żył jak pustelnik. Moje

mieszkaniebyłojegowięzieniem.Zokienoglądałmiasto,którekochał,poktórymkiedyśporuszałsiębez
problemu,jakoanonimowyobserwator.TylkożetomiastozwróciłosięprzeciwMattowiznienasyconą
ciekawościądwudziestegopierwszegowieku,aimbardziejMattsięukrywał,tymwięcejludziechcieli
onimwiedzieć.ByłpisarzemzDenver,aonibylizniegodumniichcieligozawłaszczyć.Jegouroda,
bogactwo,trudnaprzeszłośćidzikamłodośćdoskonalesprzedawałasięwbrukowcach.

LudziepisalinaTwitterze,gdyzobaczylinamieścieM.Pierce’a.

background image

Początkującypisarzeokupowalischodywydawnictwa.
PamdostawałastertypocztydoMatta.Ubrania,jedzenie,książki,listymiłosne.
–Przeczekajto–mówiłammu.–Tochwilowamoda.Toprzejdzie.
Aleonniemógłczekać.
–Mojeżyciejużnigdyniebędzietakiesamo–powtarzał.–Nigdyniebędęwolny.
Odkręciłam zbyt gorącą wodę i syknęłam, gdy wsunęłam pod nią rękę. Wciąż przychodziły mi do

głowy nieodpowiednie myśli – Shapiro, Snow – ale próbowałam skupić się na Matcie. „Ogól się”,
powiedział. Rozprowadziłam po nogach brzoskwiniowy płyn do kąpieli i zaczęłam przesuwać po nich
maszynką. Goliłam się przed pogrzebem i miałam gładkie nogi, ale Matt lubił, gdy byłam aksamitnie
miękka.Zwłaszczajednomiejscelubiłogolone.Myślizaczęłymibłądzić,gdygoliłamudaiwyżej.Rany,
Matt sprawiał, że nawet golenie było seksy. „Ogól się”. To był rozkaz. Uwielbiałam spełniać rozkazy
Matta. Wyobraziłam sobie, jak leży na kanapie przy kominku, tylko z prześcieradłem na biodrach… i
przesunęłamżyletkąpowzgórkułonowym,pozbywającsiękrótkich,sztywnychwłosków.

Gdywyszłamspodprysznica,kręciłomisięwgłowie.Osuszyłamciałoręcznikiemiwtarłamwnie

olejekdociałaozapachubzu.ToteżlubiłMatt–nacieraćmnieolejkiem.

WłożyłamczarnekoronkowemajtkiiszlafrokMatta,którysięgałdopodłogiipachniałjegożelemdo

kąpieli.Wyciągnęłamzszafypudełkozmoimizabawkami.

Wpudełkubyłydwawibratory,środekdoczyszczenia,trzyrodzajelubrykantów,obrożazklamrami,

którejporazpierwszyużyliśmywapartamencieMatta,przepaskanaoczy,jedwabnekrawaty,knebeli
rolkaczarnejtaśmyklejącej.Mattżartowałczasami,żepowinniśmydodaćdotegobacikalboszpicrutę.
Amożewcalenieżartował…

Zapaliłam świece na nocnym stoliku i rozciągnęłam się na kapie na łóżku. Wybrałam numer Matta.

Odebrałnatychmiast.

–Ty–powiedział.
–Ja.–Uśmiechnęłamsię.–Ity.
–Prysznicbyłprzyjemny?
–Bardzo.–Poczułamaromatświec:drewnasandałowegoijaśminu.Ichświatłomigałonasuficie.–

Brakowałotylkociebie.Myślę,żedomteżzatobątęskni.

– Już niedługo będziemy razem. A niewiele później znów zamieszkamy razem. Kiedy wszystko

ucichnie… znajdziemy swoje miejsce. Będziesz już miała moje pieniądze, a przynajmniej ich część.
Przynajmniejjedenproblemzgłowy.

–Tak…–Niechciałammyślećopieniądzach.Prawdabyłataka,żeniewiedzieliśmy,jakaczekanas

przyszłość.Nieplanowaliśmytakdalekonaprzód.CzasamiMattmówiłtakierzeczybezzastanowieniai
optymistycznie,ajazgadzałamsię,boinnawizjabyłabolesna.

–Comasznasobie?–zapytał.
–Twójszlafrokiczarnekoronkowefigi.
Mattzachichotał.Uśmiechnęłamsięszerzej.
–Bardzoładnie.Rozepnijszlafrok.Déjàvu,ptaszyno.Pamiętasz…
–Oczywiście.–Oparłamsięostertęozdobnychpoduszek.
Szlafrok Matta rozchylił się, ukazując moje piersi. Moje sutki natychmiast stwardniały, a po skórze

background image

przebiegłyciarkizoczekiwania.

–Naszpierwszyrazwnecie?Myślałeśpewnie,żejestemszalona.
–Niebardziejniżja.Owszem,uważałem,żetonieźlejestrąbnięte.
–Aco,gdybymbyłakimśinnym?–Przesunęłampalcamipopiersi.
–Niebyłaś.Tonaszarzeczywistość,Hannah.Niemamczasunagdybanie.Ogoliłaśsię?
–Tak.–Znówsięuśmiechnęłam.Uwielbiałam,jaklekceważyłkwestie,naktóreniemiałwpływu,ito

zawszelodowatymtonem.Niemamczasunagdybanie.

–Gdzie?Coogoliłaś?
–Nogi.
–Icojeszcze?
–Moją…–Zarumieniłamsię.–Mojącipkę.
–Mhm–westchnął.–Dotknijjejdlamnie.Tęsknięzanią.
Włożyłam dłoń w majtki, przesunęłam po gładkiej skórze. Matt za tym tęsknił. Przypomniałam sobie

jegoustapomiędzymoiminogamiiprzesunęłampalcamipowilgotnychwargach.

–Powiedz,corobisz–wyszeptałam.–Igdziejesteś.Chcęwiedzieć.
Roześmiałsię,ajapoczułam,jaksięrumienię.
–Dobrze,ptaszyno.Leżęnałóżku.Nowiesz,wsypialni,tejzoknamiwychodzącyminawschód.Jest

ciepło.Niemamnicnasobie.–Mattzamilkłnachwilę,ajawyobraziłamsobiejegosilne,nagieciało.
Cipkadrżałapodmoimipalcami.–Itakchciałbymbyćztobą,Hannah.Żebynicnasniedzieliło…nic
pomiędzytwoimamoimciałem.

Jęknęłamcichoirozsunęłamnogi.
–Matt,tęsknięzatobą.Takbardzotęsknię.
–Jateżtęsknię.Tęsknięzatwojącipką.Jestemjużtwardy.Totytaknamniedziałasz.
Jęknęłamizsunęłammajtki,poczymodrzuciłamjeruchemnogi.Matttwardy.Cóżzapięknamyśl.
–Bawsięswojącipką.Jakietouczucie?
Przesunęłampalcamipotymkłębkunerwów.Łydkimizadrżały.
–D…dobre–wydukałam.Mattmilczał,aleczułamjegouśmiech.–Em…to…dziwne…niemogę…
Bardzo brakowało mi ciała Matta i żałowałam, że musimy być tak daleko od siebie, ale seks przez

telefonmiałswojezalety.Samoto–wypowiadanieswoichuczuć–niesamowiciemniepodniecało.

– Nie potrafię tego wytłumaczyć. Jakbym coś ścigała, uczucie, pragnienie. Trudno to zatrzymać. –

Mojebiodrapodskoczyły,gdyprzesunęłampalcamipołechtaczce.–Ijestemtakamokra.

–Boże,Hannah.
–Powiedz…–Przygryzłamwargę.
–Jakczujesięmójkutas?
–Tak,proszę.
– Jest czuły. Ciepły. Tak niesamowicie czuły, Hannah. Nie zawsze tak jest… – Matt zawahał się,

usłyszałamjegocichyoddech.

Zamknęłamoczy.Wyobrażałamsobie,jakporuszaumięśnionymprzedramieniem,wgóręiwdół.
– O cholera, jak twardnieje – powiedział. – Robi się taki czuły. Nie mogę tego zignorować. Nie

potrafię myśleć o czymkolwiek innym. Chcę tylko ciebie. Chcę dojść. Mój mózg… przestaje działać…

background image

widzi tylko pornograficzną wizję ciebie. Jak się do mnie wypinasz. Twój tyłek. Twoją cipkę. Twoje
cycki.Chcęcięzerżnąć.Chcęcięzerżnąć,Hannah.Zerżnąć.

Otworzyłam gwałtownie oczy. Matt wciąż potrafił mnie zszokować. Jego złość. Jego okrutna

szczerość.Ito,jakwszystkoopowiadał…jakbybyłopętany.

–Brakujemitwojegociała,twojejcipkiwokółmnie–dyszałmiwucho.–Mojegokutasawtobie.

Głęboko.Boże.Cholera.Rżnijsię.Zróbto.

Sięgnęłam do pudełka z zabawkami i wyciągnęłam fioletowy wibrator. Był długi, gruby i gładki. I

mocny.Niepotrzebowałamlubrykantu.Byłamkompletniemokra.

–Hannah…zerżnijsię.Mówmi.Jestemtwardydlaciebie.Dotykamżołędzi…moichjaj…myślęo

twoichsłodkichustach…

–Ja…wkładamgo–wyszeptałam.
Mattjęknąłwoczekiwaniu.
Przysunęłamczubekwibratoradomojejcipkiiwsunęłamgoodrobinę.
–Boże…kochanie.Wyobraźsobie,żecięrżnę.Niemogęsiędoczekać.Niemogęczekaćtydzień.Nie

mogęnawetcholernychpięciuminut.

Włączyłamwibratorijęknęłam,wsuwającgogłębiej.
„Wyobraźsobie,żecięrżnę”.Takzrobiłam.Myślałamotym,jakMattwygląda,gdywemniewchodzi,

jak się czuję, gdy mnie bierze. To, jak mnie trzyma, gdy się porusza. Jego niepowstrzymane tempo.
Wypełniającemniejegopodniecenie.

–Matt–jęknęłam.
Nogimisiętrzęsły.Upuściłamtelefonnapoduszkęipocierałamłechtaczkę.Byłamcorazbliżej.
– Hannah… wsuwaj go i wysuwaj. Szybko, tak jak ja będę cię rżnął w ten weekend. Wciąż o tym

myślę.Śnięotwojejciasnejdupie.Budzęsiętwardyi…–jęknął.–Walękonia,myślącotwojejcipce.

–Więcej–jęknęłam.
– Chciałbym, żebyś mnie teraz widziała. – Seksowny głos Matta drżał. – Mojego kutasa. Jaki jest

twardy.Jakcieknie.Boże…cholera.Wytryśnieszdlamnie?Otak.Tak.

–Tak…o…obiecuję.
–Chcesztozobaczyć,co?Tęskniszzamoimkutasem.Powiedzto.
– Tęsknię – i tak było. Jęczałam, wsuwając w siebie wibrator raz za razem. Bliskość orgazmu

doprowadzałamniedoszaleństwa,pragnęłammówićirobićwszystko,najbardziejszalonerzeczy,jakie
przychodziłymidogłowy.

–Jestemblisko…blisko…chcędojśćwtobie…–GłosMattasięurywał.
Wygięłamsięwłuk.Hamowałamsię,botobyłotakieprzyjemne,ichciałamdojśćzMattem.
Może Matt też się hamował. Wciąż klął i jęczał – uwielbiałam te odgłosy – i mówił, żebym się

pieprzyła.

–Pieprzyszsiętylkodlamnie–zgrzytnął,apotem.–Boże…dochodzę…cholera…dochodzę.
Odpuściłam.Orgazmbyłtuż.Wystarczyłoodrobinęzmienićnacisk,troszkęprzyspieszyćitawstążka

uczuciarozplątałasięwmoimciele.Jaktomożliwe,żetouczucienigdysięnienudzi?Ekstazatodziwny
żar.

Powolidochodziłamdosiebie.Uśmiechnęłamsię.Wstrząsymijały.

background image

–Ptaszyno–wyszeptałMatt.–Kochanie.Doszłaś?
–Tak.Ztobą.
Szarość dnia i zasunięte zasłony sprawiały, że w pokoju było ciemno, ale była dopiero pierwsza po

południu.Otarłamoczyiusiadłam.

–Porozmawiamy?–zapytałMatt.
Nadziejawjegogłosieścisnęłamniezaserce.
–Oczywiście.Niemamżadnychplanów.–OkryłamsięznówszlafrokiemMatta.Pachniałjakuścisk

Mattaświeżozkąpieli.

–Jateżnie.–Roześmiałsię.
–Trzymaszsiętam?Jakjedzenie?Ijaknoga?
–Znogąwszystkowporządku.Toniebyłonicpoważnego.Jużsięzagoiło…zobaczysz.Jedzenieteż

okej.Niemartwsięomnie.Dajęsobieradę.Piszę.Ajakposzło,wieszco?

Wieszco.Miałnamyśliuroczystośćpogrzebową.
–Nowiesz.Oficjalnie.PoznałamSetha.
–Aha.
–Niewspominałeś,żeśpiewawzespole.
–Niesądziłem,żetoważne.–GłosMattanatychmiastzciepłegostałsięzimnyiodległy.–Niewiem,

corobitwójbrat.

–Matt,mójbratjestwliceum.
–Dobra,jestwliceum.
Wybuchłamśmiechem.Zasłoniłamustaręką,alemimotobyłogosłychać.Och,Matt…
–Cociętakśmieszy?
–Ty.Jesteśuroczy.
Prychnął.
–Cotakiego?
–Nic.Niemogęsiędoczekać,kiedycięzobaczę.Mamprzywieźćcośspecjalnego?
–Hm…swojąsłodkąpupcięikilkaparmajtek.Topowinnowystarczyć.
– Zamieniasz się tam w wygłodniałego seksualnie samotnika, co? Ciągnącego na atramencie i

fantazjach.Ichińskichzupkach.

– Zawsze byłem wygłodniałym seksualnie samotnikiem. I dla twojej informacji, zrobiłem dziś

spaghettizpuszki.

Uszczypnęłamsięwszczytnosa.Boże,tomniedobijało.Mattzanicniepotrafiłgotować,ateraznie

mógł jadać na mieście. Pozostawiony sam sobie żywił się chipsami, ciastkami i spaghetti z puszki –
byłamtegopewna.

–Obiecuję,żeprzezweekendbędędlaciebiegotować.Wszystkieposiłki.
–Wfartuszku?–zapytał.
–Pewnie,wfartuszku.
–Mhm…mojaptaszynawsamymfartuszku.
Samymfartuszku?Znówsięroześmiałamipokręciłamgłową.
Rozmawialiśmy o mojej pracy. Zapytałam go o pogodę. Omijaliśmy temat pozwu, pieniędzy Matta i

background image

DotknięciaNocy.PostanowiłamteżniewspominaćoAaronieSnowieijegointernetowejgazecie„Sama
Prawda”. Może Matt już o tym wiedział. W domku był modem, ale nie używaliśmy internetu do
komunikacji.ZdaniemMattabyłobytozbytłatwowyśledzić.

Wkońcuokołodrugiejwstałamzłóżkaizgasiłamświece.
–Jakieśplanynawieczór?–Mattsiliłsięnawesołość.
–Nie,żadnych.Możepójdęnajogę.Odziewiętnastejsązajęcia.
–Niezapomnijswojejptaszyniejmaty.
Uśmiechnęłamsięoduchadouchairozmasowałamkark.
–Jasne,niemogęzapomniećmaty.Niewiemjeszcze,czypójdę.
–Pójdź.Poczujeszsięlepiej.
Stanęłamprzyokniezrękąnazasłonie.
–Skądwiesz,żenieczujęsiędobrze?
–Wiem,Hannah.Znamciętakdobrze,jaksiebiesamego.
–Aczemujaciebietaknieznam?
PrzypomniałamsobiejakgościenauroczystościopowiadalioMatcie.Otym,jakNatemówiłowierze

Matta.Pomyślałamnawetośmiechu,jakisłyszałam,kryjącsięwpiwnicyNate’a,zupełniejakbyśmiano
sięzemnie,żejestemobca.Nieznamtajemnicymężczyzny,któregokocham.

–ZnaszHannah.Znaszmnie.Nieżegnajmysię.Powiedzmysobiedozobaczenia.
–Dozobaczenia–powiedziałam.
–Jużniedługo.Kochamcię,Hannah.
Mattpierwszysięrozłączył.Rzuciłamkomórkęnałóżko,alenatychmiastjąpodniosłamischowałam

dosejfuwszafie.

Niezostawiaj jej nawierzchu – zwróciłsię do mnie Matttego dnia, gdyprzyniósł dwie komórki na

kartę.–Kartyteżtrzymajwsejfie.Niktniemożetegozobaczyć.Niemożemyichużywaćbezprzerwy.
Niemożemyrozmawiaćcodziennie.Tozbytniebezpieczne.

Skądonotymwszystkimwiedział?
Czasaminachodziłamnierefleksja,żeMattjużwcześniejrozważałzniknięcie.
Przebrałamsięwspodniedojogiikoszulkę.
Postawiłam przy drzwiach butelkę z wodą i matę do jogi. Muzyka. Potrzebowałam muzyki albo

jakiegośfilmu.Potrzebowałamhałasu,którybymniezajął–tomioczymśprzypomniało.

Rozpakowałam i uruchomiłam laptop. Usiadłam po turecku na łóżku, czekając, aż uruchomią się

iTunes.

A potem, z uśmiechem na ustach, wykasowałam ze swojej biblioteczki wszystkie piosenki

Goldengrove.

Pa,pa,SecieSky,pomyślałam.
Niesądziłam,bymgojeszczemiałazobaczyć,iniepodobałmisięzamęt,jakiwywoływaławemnie

jego obecność. Kochałam Matta. I to Matta pragnęłam. Nie potrzebowałam niczego od jego
ciemnowłosego,cynicznegobrata.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

14.Matt

H

annahsiedziałananaszymłóżku,odchylonaodemnie.Jejramionadrżałyodcichegołkania.Wpokoju

byłociemno,ajazledwościądostrzegałemjejsrebrzystąkoszulkę.

–Hannah?–Podszedłemdoniej.–Kochanie,czemupłaczesz?
–Tęsknięzatobą–wyszeptała.
–Ptaszyno,przecieżjestemtutaj.
–Nieprawda.Niechcesztubyć.
Cośsięwemnieskurczyło.JaniechciałembyćzHannah?
–Totyniechceszzemnąuciec–powiedziałem.–NiechceszopuścićDenver…iswojegożycia.Ty

niechceszbyćzemną.

–Matt…tęsknięzatobą.Gdziejesteś?
Z tymi słowy Hannah wysunęła się z łóżka i wybiegła z pokoju. Patrzyłem jak urzeczony, jak jej

króciutka koszulka porusza się na jej ciele, jej kręcone włosy podskakują na plecach, gdy znikała w
drzwiach.

–Hannah!–Pognałemzanią.
Dobiegłemdokorytarzawchwili,gdyznikaławkuchni.
Usłyszałemodgłosotwieranychdrzwiwejściowych.
Gdytamdobiegłem,drzwidomieszkaniabyłyotwarte,aleHannahnigdzieniebyłowidać.
–Hannah!–zawołałem.–Coty,docholery,robisz?
WybiegłembosoposchodachwnocDenver.Owiałomnielodowatepowietrze.Codziwne,naulicach

byłtłok–mnóstwoobcychtłoczyłosięwokółiśmiało.

Zauważyłem,jakpostaćHannahznikawtłumie.
Srebrzystyatłas.Bladaskóra.Ciemne,gęstewłosy.
Moje.Moje.Moje.
–Hannah!–Rzuciłemsięzanią.Wmoimgłosiesłychaćbyłorozkazującygniew.–Hannah!Wracajtu!
Tłumotoczyłmnie.Hannahbeztrudumisięwymknęła.Wpadłemnaścianęludzi.
–M.Pierce!–ktośkrzyknął.
–Matt!MatthewSky!–zawołałktośinny.
Dotykałymnieobceręce.Wpatrywanosięwemnie.Krzykibyłycorazgłośniejsze.
–Hannah!–ryknąłem.–Hannah!
Otworzyłemoczy.
Leżałem samotnie w sypialni w domku, z wyciągniętą ręką ściskającą powietrze. Cholera. Serce

waliłomijakoszalałe.CzykrzyczałemimięHannah?Drapałomniewgardle.Usiadłemisprawdziłem,
która godzina. Siódma wieczorem. Obok mnie leżały komórka i powieść o Jacku Reacherze.
NajwyraźniejzasnąłemposkończonejrozmowiezHannah.

Kiedy złapałem oddech, zmusiłem się, by wstać, i wciągnąłem dżinsy. Zaczęło mocniej wiać. Wiatr

hulałpodomku,jęczącprzeciągle,ajaczułemsiępustywśrodku.

background image

Niemusiałemrozważaćmojegosnu.Wiedziałem,cooznacza.Toznaczyło,żeHannahniebyłamoja,

nietaknaprawdę,imojepróbyściągnięciajejdomniezawodziły.Znaczyłteż,żeniemogłembezniej
żyć,bezwzględunato,comisięwydawało.PrzezcałydzieńmęczyłomniepragnienieHannah.Ateraz
doszłyjeszczesny.

I nie wystarczało mi zwalenie konia, będąc tak daleko od niej. Jej przyjazd na weekend też nie

wystarczy.Potrzebowałemjejblisko,nazawsze.

Tego wieczoru próbowałem znów zabrać się do pisania, ale nie potrafiłem. Otworzyłem notes na

czystejstronieinaszkicowałemHannah.Cojakiśczassprawdzałemkomórkę.

–Melanie,Melanie–westchnąłem.–Gdzie,docholery,jesteś?
Lepiej żeby zajmowała się usuwaniem Dotknięcia Nocy z netu, przynajmniej na tyle, na ile była w

stanie.Wątpiłem,abyShapiroiNateszukaliteżpotorrentachipostachnaforach.Niebędziee-booka,
niebędziesprawy.

Jeszcze chwilę pogryzmoliłem, a potem gwałtownie, jakbym próbował się przekonać, że tego nie

robię,wpisałemdowyszukiwarkiGoogle:DotknięcieNocyW.Pierce.

Inacisnąłementer.
Wyniki wyszukiwania wczytywały się boleśnie wolno. Boleśnie, bo miałem mnóstwo czasu, by

uświadomićsobie,żerobiębłąd.Owszem,czytałemwiadomościirecenzjemoichpozostałychksiążek,
aleDotknięcieNocyniebyłotakie,jakpozostałeksiążki.

DotknięcieNocy była o Hannah i o mnie. Była mi droga. Google znalazł czterysta tysięcy wyników.

Uśmiechnąłem się krzywo i zacząłem je przeglądać. Były strony Facebooka, fanów, posty na forach,
recenzjenablogachilinkizGoodreads,Amazonu,iBookstore’u,Barnes&Noble.Cholera…

Ibyłlinkdoe-booka,któregobyćniepowinno.Wciążdostępny,wciążzadziewięćdziesiątdziewięć

centów. Wzdrygnąłem się. Dotknięcie Nocy było na trzydziestym piątym miejscu cyfrowej listy
bestsellerów.Miałasześćsetrecenzjiiśrednią4,6gwiazdki.

Najechałemmysząnajednogwiazdkowerecenzje.Kliknąłem.
Pierwszażądałazwrotupieniędzyz„pornograficznymicytatami”.„OKROPNE”,pisałktośinny.Sama

pornografia,zerotreści!Kolejnenegatywnerecenzjewyglądałypodobnie,atakowałymojąhistorię,moje
pisanie, mnie. Byłem niezrównoważony psychicznie. I umieszczałem kobiety z powrotem w
średniowieczu.Nimdotarłemdoostatniejjednogwiazdkowejrecenzji,ręcemisiętrzęsły.

–Hannah–powiedziałemgłośno.Jejimiębyłoniczymtalizman.
Zmusiłemsię,byprzeczytaćostatniąrecenzję.Zawszelubięsiędobić.
Niewartotracićpieniędzy–czytałem.–Matttopsychol,aHannahtozwykładziwka.
Zrobiłemwielkieoczy.
Czyminnymbyło,gdyjanazywałemHannahdziwką.Byłamojądziwką.Byładziwkądlamnie.Kiedy

szaleliśmy,kiedyklękałaprzedemną…tylkojanazywałemHannahdziwką.

Aleto?Tobyłcios–jakiśobcynazywałmojąkochankękurwą.
Zatrzasnąłemlaptop.Prawiepołamałemtelefon,otwierającklapkę.
Kiedywstałem,przewróciłemkrzesło.OdnalazłemnumerdoMelwostatnichpołączeniach.
–Odbierz–warknąłem,gdytylkogowybrałem.–Odbierz!
–Halo?

background image

NadźwiękgłosuMelwybuchnąłem.
– Zdejmij to, zdziro! – ryknąłem. – Mówiłem, że masz to ściągnąć. Ściągnij to. Natychmiast usuń tę

cholernąksiążkęzinternetu.–Czułemnawargachkropelkiśliny.

–Zdjęłam–jęknęłacichutkoMelanie.
–Nieprawda!–prychnąłemdotelefonu.Wściekłośćdusiłamniezagardło.
–Uspokójsię–poprosiłaMel.–Totrwa…tomożepotrwaćnawetdwadni,nim…
– Nie! – wrzasnąłem. – Nie próbuj mnie ugłaskać! Masz dwanaście godzin, cholernych dwanaście

godzin!

Zapadłacisza.Dwanaściegodzinipotemco?
Rozłączyłemsię.
Telefon zaczął dzwonić. Mel. Rozłączyłem ją. Znów zadzwonił. Rozłączyłem. I znowu. Dzwonek…

rozłączenie…dzwonek…rozłączenie.

Wyłączyłemdźwięk.
Ekraniksięzaświecił.Rozłączyłem.Znówzaświecił.Znówdzwoniła.Razzarazem.Ajaniemogłem

tegozostawić.Zostawmniewspokoju!

Rzuciłem komórką na ziemię, ale odbiła się od podłogi. Rozgniotłem piętą. Plastikowa obudowa

pękła.

Mimotozniszczonytelefonznówzacząłświecić.Popękanyekraniklśnił,informującopołączeniu.
Nadepnąłemgo.Itakrazzarazem.
Plastikowa obudowa pękała coraz bardziej, a jej kawałki rozsypywały się po podłodze. Fragmenty

metalu wbiły mi się w stopę, ale nie bolało na tyle, bym przestał. Puma ściągnęła moje ciało z Longs
Peak. To nie bolało dość, bym przestał. Żyłem z dala od jedynej kobiety, której pragnąłem. To też nie
bolałonatyle,bymprzestał.

Kiedyztelefonujużnicwłaściwieniezostało,odwróciłemsiędokrzesła.Uniosłemjeirzuciłemnim

o ścianę. Zrobiłem to, bo mogłem. Bo byłem silny jak zwierzę. Nazwali mnie psycholem. Mieli rację.
Mylilisię.Niemoglisiędomniezbliżyć.Niemoglidotknąćmojegoserca.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

15.Hannah

K

iedy poszłam do pracy w poniedziałek rano, zastałam moją szefową, Pam, w białym zimowym

kostiumiku. Sama ubrana byłam w zbyt intensywnie niebieski golf i eleganckie spodnie. Nasze stroje
krzyczały–niejesteśmywżałobie!

Pohamowałamuśmiech.
Naprawdęmiałamjużdośćtegotraktowania,jakbymbyłazporcelany.Smutnywzrok,długieuściski,

nieudolneunikanietematuMattadoprowadzałymniedoszału.

MożePamtorozumiała.
– Chodź! – zawołała ze swojego biura. – Nie, czekaj. Zostań tam. Jedną chwilę. – Napisała coś i

zaklęłanaswojąmysz.–Dobra.Sprawdźmejla.

Pamuśmiechnęłasięoduchadouchaispojrzałanamnieznadokularów.
Otworzyłam pocztę. Pojawiła się zastraszająca liczba pytań – do moich nowych zadań należało

odpowiadanienapytania–anasamymszczyciemejlodPam:OkładkaCzłowiekadowynajęcia.

Sercemizamarło.
Otworzyłamlist,apotemzałącznik.
Pamzakradłasięipatrzyłaoddrzwi.
–Knopfprzysłałtodziśrano–powiedziała.
SpojrzałamporazpierwszynaokładkęCzłowiekadowynajęcia, najnowszej powieści Matta. Tytuł,

surową białą czcionką, widniał na tle gwiazd. Wysokie pnie drzew przecinały niebo niczym kraty. Za
kratamiciemnapostać.Widoczna,azarazemniewidoczna.Człowiekdowynajęcia.MatthewSky.

Pseudonim Matta był w czerwieni. M. Pierce. Na okładce nie było żadnych notek od wydawcy,

żadnych komentarzy informujących o tym, że książka Pierce’a jest bestsellerem. Wypuściłam
wstrzymywanepowietrze.

–Piękne–stwierdziłam.
–Tak.–Pamstanęłazamnąiwmilczeniupodziwiałyśmyksiążkę.Pochwilipowiedziała:
–Wtymrokuwszyscybędąpamiętaćtęokładkę.
Wiedziałam,żemarację.
Zamrugałam,byopanowaćłzy.Czasamiprawiewierzyłamwmojągrę.
–Nocóż,wyglądanato,żemaszcorobić.–Pamskinęławstronęmojejskrzynkiodbiorczej,apotem

wyszłazgabinetu,zamykajączasobądrzwi.

Dzieńminąłmijakzbiczastrzelił.Nalanczzjadłamkanapkę,byniewychodzićzciepłegobiura.Poza

tymdobrzesiębawiłam.Pracowałamwcentrumświata,którykochałam–wświeciewydawniczym–i
wierzyłam,żepisanie,wydawanieisprzedawanieksiążektosztuka.

Zbiurawyszłamoszóstej.Zabrałamzesobądwamanuskrypty.
Pomyślałamopustymmieszkaniuizamiastpojechaćdodomu,udałamsiędoCherryCreeknadrobną

terapięzakupową.Wgaleriihandlowejbyłozaskakującodużoludzi.Uśmiechnęłamsię,wędrującwśród
sklepów.Tuprawienieczułamsięsamotnie.Prawie…

background image

Zatrzymałamsięwbutikuzperfumamiirozejrzałampopółkach.Hm…powinnamkupićcośdlaMatta.

Coś…dlanas.

ZawahałamsięprzedVictoria’sSecret.Nawystawachstałyniezwyklesmukłe,długonogiemanekiny

w strojach, których ubranie wymagało chyba podręcznika ze wskazówkami. Przełknęłam i podeszłam
bliżej.Mattlubiłmniewbieliźnie.

Weszłamdosklepu,rumieniącsięlekko.Podniecałomniesamowybieraniebielizny,wktórejpokażę

się Mattowi. Krążyłam wśród stołów, przesuwając palcami po atłasie i koronkach, topach i gorsetach.
Odważniejsza bielizna wisiała z tyłu. Uniosłam delikatną czarną piżamkę. Była malutka, z koronki.
Przełożyłamjąprzezramię.Idealna.Cojeszcze?

Zupływemczasustawałamsięcorazodważniejsza.Mattpadnie,jakmniewtymzobaczy.Wybrałam

gorset i pas do pończoch w czarne grochy, podwiązki i odpowiednie pończochy. Kupiłam też
siateczkowemajteczkizkokardąztyłuikoszulkę,któraledwiezasłaniałamojąpupę.

Wyszłamzesklepuzuśmiechem.
Co wieczór po pracy wychodziłam po zakupy, odhaczając kolejne przedmioty z listy zatytułowanej

„wycieczkaweekendowa”.NajwyraźniejzwyczajrobienialistMattaudzieliłsięimnie.

Kupiłam sporo jedzenia w puszkach i mrożonych posiłków dla Matta. A także dużą lodówkę

turystyczną,nowąapteczkę,dwielatarkiiwielkąpaczkębaterii,gazpieprzowy,antybiotykwmaści,a
nawetkalesony.

I wtedy uznałam, że pora skończyć. Stałam w sklepie z rozpakowanymi kalesonami, bo chciałam

sprawdzić ich długość. Rozprostowałam pogniecione, białe nogawki i zaczęłam chichotać. Chwilę
późniejśmiałamsięjużwgłos,apotemzaczęłamwyćześmiechu.

Niemogłamsiępowstrzymać,nawetkiedyzaczęlinamniepatrzećinniklienci.Boże…cojarobiłam?

MójniepokójoMattaobjawiałsięprzezkalesony.

Kupiłamje,bowiedziałam,żeMattsięuśmieje.
Byłczwartek.Dośćtego,powiedziałamsobie.ZapasydlaMattawyglądały,jakbymszykowałasięna

wyprawęnaMontEverest,plusbielizna.Wszystkoleżałonapodłodzewsalonie.Laurenceprzyglądałmi
się,gdydokładałamdostertykalesony.

–Wiem–powiedziałam,unoszącręce.–Skończyłam.Naprawdę.
Naglepostanowiłamzapalićświatełkanachoinkę.Mrugaływesoło,rozświetlającwnętrzenabiałoi

niebiesko.Westchnęłam.

Tak,naprawdębyłajużpora,byrozebraćchoinkę.Więcczemuniemogłamsięnatozdobyć?
Byliśmy tak zajęci planowaniem i realizacją zniknięcia Matta, że kompletnie zapomnieliśmy o

świętach.Poddrzewkiemleżałydwaprezenty–jedenodemniedlaMatta,adrugiodMattadlamnie.

Zapakowałmójwzłotypapierzczarnąwstążką.Potrząsnęłampudełeczkiem.Hm…
–Jakmyślisz?–zapytałamLaurence’a.
Machnąłuchem.Uśmiechnęłamsięszerokoischowałamobaprezentydowalizki.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

16.Matt

P

opatrzyłemnakrzesłoprzybiurku.Przekręciłemgłowę.Ujdzie.

Pękło w trzech miejscach, tam gdzie dwie nogi stykają się z siedziskiem, i w górnej części oparcia.

Naprawdęmogłobyćgorzej.

Posklejałemjenieudolnietaśmąklejącąipostawiłemwkącie.
– Było takie, jak przyjechałem – powiedziałem i skrzywiłem się. Nie, nie. Muszę brzmieć bardziej

obojętnie.Roześmiałemsięispojrzałemnakrzesło,jakbymwidziałjeporazpierwszy.

–To?Niemampojęcia.Kevinjestdziwny.
Spróbowałemnawetpowiedziećprawdę.
– To krzesło? Nic takiego. Straciłem panowanie nad sobą po tym, jak przeczytałem kilka złych

recenzji.Ochirozwaliłemgołąstopątelefon,bojestemtakimęski.Ha!

Pochwiliwyniosłemjednakkrzesłodopiwnicy.Czegooczyniewidzą,tegosercunieżal.
Wrzuciłem kawałki komórki do śmietnika. Postanowiłem kupić nową w mieście i jak przyjedzie

Hannah, podać jej nowy numer. Wątpiłem, aby dzwoniła do tego czasu. Ograniczaliśmy rozmowy do
minimum.

Przyniosłemkrzesłozkuchniipodsunąłemsiębliżejkomputera.
–Dobra,Mel–stwierdziłemiwłączyłemlaptop.–Zobaczmy,jakiesązniszczenia.
Mejlpoinformowałmnieotrzechnowychprywatnychwiadomościachnaforum.
Biednadziewczyna.Przejrzałemwiadomości.WszystkieodMelaniezprzeprosinami.
Otworzyłemodpowiedź.
Temat:Matttonarzędzie.
Autor:Nocna.Sowa,niedziela,9lutego2014

CześćMel,
Dziękizawiadomości.
Tojapowinienemprzeprosić.Podczasrozmowyzachowałemsięjakskretyniałyidiota.Jakbyśchciała

wiedzieć,tozdaniemczytelnikówjestem„narzędziem”i„psycholem”.Ichcązwrotupieniędzy.(żartuję)

Domyślasz się, co się stało? Postanowiłem przeczytać recenzje Dotknięcia Nocy. Tylko te z jedną

gwiazdką.Cholera.Odbiłomiidociebiezadzwoniłem.Resztęznasz.

Oczywiścieprzebaczyszmi,bojestemcharyzmatycznyizwycięski.
M.
PSItakpowinnaśusunąćznetuksiążkę,zanimmójbratciępozwie.
PPSPopsułemtelefon.Niedługowyślęcinowynumer.

NastępnegorankaczekałanamniewskrzyncenaforumodpowiedźMel.
Oczywiściemiwybaczyłaipowtarzaławielokrotnie,żejestem„niekontrolującymsiędupkiemprzez

telefon(ibezniegopewnieteż)”.Ajauśmiałemsię,gdytoczytałem.

„KsiążkazniknęłazAmazona,B&NiSmashwords–napisała.–Iniemamochotybyćpozywana”.

background image

Napisałateż,żerozumiemójgniew.Iżesię„gospodziewała”.
Uśmiechznikłmiztwarzy,gdyprzeczytałemostatniezdanieMel.
NotokonieczNocnąSową.Coteraz?
Zacząłemsięnadtymzastanawiać.Coteraz?
Musiałem przyznać, że podobała mi się ta dziewczyna. Była odważna i sprytna. I na pewno szalona,

więccośnasłączyło.

Noifajniebyłoczasemzkimśporozmawiać.Żadenczłowiekniejestjakąścholernąwyspą.
Odpisałem:
„Mówiłem, że dam ci niedługo nowy numer telefonu. Rozwaliłem telefon po tym, jak dzwoniłaś

pięćdziesiątrazyiuruchomiłaśfunkcjęprawdziwegomężczyzny”.

Wysłałemodpowiedźiwylogowałemsięzforum.
Zanicniemogłemtegodniapisać,niemogłemsięskupićnaniczympozaHannahijejwizytą.Więc

zrobiłemlistę:

SEKSPRZEZCAŁYWEEKEND
Hannah,cieleśnie(inicpozatym)
Świeczki/atmosfera/kwiaty?
Dobryposiłek(jak?)
Żelerotyczny…albocoś
Prezentynieseksualne(książki?)
Posprzątaćdomek
Zrobićcholernepranie
Choinka/światełkaitp.

Kręciłemsiępodomku,zbierającbrudnerzeczyiczytającwkółkolistę.Hannah,Hannah,Hannah.W

końcu. W piątek przypadały walentynki. To będą nasze święta Bożego Narodzenia. Sprawię, że będą
romantyczneiwyjątkowe–niezapomniane–imoże,możejednakzemnązostanie.

Sprawdziłem stan zapasów w piwnicy. Miałem mnóstwo jedzenia – w puszkach, zamrożonego,

nietkniętychpaczekzmakaronemiryżem–alenic,comogłosięzamienićwdobryposiłek.

MojemyśliwciążwracałydoHannah.
Boże,chciałem,byleżałarozłożonanastercieskórprzedkominkiem.Nago.Światłoogniaigrałobypo

jejciele.

Dziesięć minut później siedziałem na kanapie ze stertą prania u stóp i największym wzwodem roku.

Roześmiałem się. Jeśli to nie był dowód na to, jak beznadziejne było moje życie bez Hannah, to nie
wiem,comiałonimbyć.

–Zapakowaćcije,skarbie?–zapytałakasjerka.Uniosłajedenzdwudziestuwotywnychświeczników

zkasy.–Niemampapieru,alemogęowinąćjetorebkami.

Następnieposzłodwadzieściaświeczapachowych.
A także nowy telefon na kartę, dwa pudełka czekoladek, dwa bukiety kwiatów, trzy książki,

background image

rozgrzewającyżelerotyczny,olejekdomasażu,papierdopakowaniaiwstążka,dwiekartytelefoniczne,
pluszowykróliktrzymającyserce,butelkabiałegowina,dwietorbymrożonychkrewetekipennezsosem.
„Gotowewdziesięćminut–głosiłnapisnaopakowaniu.–Wystarczypodgrzaćipodawać”.

Cholera,podgrzaćipodaćumiałem.
–Tak,proszę–odparłem.–Jeślitonieproblem.Mamprzedsobądługądrogę.
Zsunąłemkapelusziprzeczesałempalcamiczarnewłosy.Obserwowałemekspedientkęzzaciemnych

okularów.Spodziewałemsię,żepopatrzynamnieponownie,zawahasię,apotempowie,żewyglądam
znajomo,aleonatylkoskinęłagłowąizaczęłaokręcaćszkłoplastikiem.

–Czytozadużo?–Wskazałemzakupy.–Mamrandkę.Wwalentynki.
– Och, nigdy nie jest za dużo. – Ekspedientka uśmiechnęła się tak szeroko, że aż się zarumieniła. –

Szczęśliwadziewczyna.

–Mhm.
Wziąłem pluszowego królika i przyjrzałem mu się uważnie. Szczęśliwa dziewczyna. Jasne.

Wszystkiego najlepszego z okazji niezmiernie opóźnionych świąt Bożego Narodzenia i walentynek w
dziurze,Hannah.Otobutelkawinazatrzydzieścidolarówicoś,comaudawaćczekoladki.Ucieknieszze
mną?

Westchnąłemipodałempluszakakasjerce.
–Słodki!–Zeskanowałakod.
Wyciągnąłempieniądzeizacząłemodliczaćdwudziestki.
– Tak, myślę, że jej się spodoba – powiedziałem i naprawdę tak uważałem. Hannah spodobałby się

każdygestzmojejstrony.

Schowałemresztęiprzeniosłemtorbynaławkę,żebyspakowaćwszystkodoplecaka.Papieribukiety

wystawały. Był czwartek rano. Kwiaty spokojnie wytrzymają do jutra. W sklepie nie było lampek
choinkowych,alecotam.Itakbyłonieźle.Anawetlepiej.

Wracając do domku, śmiałem się i myślałem o różnych drobnych kwestiach związanych z Hannah.

Wyobrażałem ją sobie. Moja ciągła złość i złe nastroje znikały, gdy myśli wypełniała Hannah. Nie
działałtaknamnieżadenlekaniczłowiek.TylkoHannah.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

17.Hannah

K

oszulka pasowała na mnie jak ulał. Obejmowała wszystko i nic nie zasłaniała. Moje sutki wyraźnie

odznaczały się pod przezroczystymi miseczkami stanika. Koronkowy dół unosił się wokół bioder.
Obróciłamsięjakfrygaprzedlustrem.

Pomyślałamotym,jakbędziepatrzyłnamnieMatt,iażpodkurczyłampalceustóp.
Nie wiem kiedy postanowiłam pojechać do domku tylko w bieliźnie i płaszczu, ale ten pomysł mnie

podniecał. Może widziałam to w filmie – seksowna kobieta zrzucająca płaszcz, pod którym jest tylko
nagaskóraikoronki.

Pozatym,znającMatta,będęmiałaszczęście,jeśliniezerżniemnieprzysamochodzie.Więcczemunie

zrobićmuprzyokazjiprzyjemności?Wciągnęłampończochyiprzypięłamjedopasa.Uśmiechnęłamsię
szeroko,wsuwającczółenka.Gotowe.

Włożyłampłaszcz,sięgnęłampotorebkęiprzenośnąklatkęLaurence’a.
Zatupałzniezadowolenia.
–Tak,tak–powiedziałam.–Darujsobie.MogłamcięznówzostawićzJamie.
Zamknęłammieszkanieiruszyłamdosamochodu.
Lodowatepowietrzewdarłosiępodpłaszcz.Oj,cóżzaprzeciąg…
Zachichotałam, ustawiając klatkę Laurence’a na tylnym siedzeniu, po czym wsiadłam za kierownicę.

Byłamniegrzeczna.Mattbędziezachwycony.

Chociażwyszłamzpracywcześniej,itakutknęłamwkorkunaautostradzie.Wzdychałam,kiedysznur

samochodówzwalniał,uśmiechałamsię,gdyprzyspieszał,ijęczałam,gdystawał.

Jazda,którapowinnatrwaćpółtorejgodziny,przeciągnęłasiędodwóch.
Niebo pociemniało, gdy jechałam na zachód, w stronę gór. Przeszedł mnie dreszcz. Popijałam red

bullaiwłączyłammuzykęziPhone’a.NagleprzypomniałamsobieSetha.

„Zagrajnamcoś”.
Pogrzeb Matta wydawał się wieki temu, ale wspomnienie Setha było tak świeże, że równie dobrze

mógłbysiedziećzemnąwsamochodzie.

„Rozumiem, Hannah, »bo jak śmierć potężna jest miłość« tak?” Wątpiłam, by Seth zrozumiał, gdyby

znał prawdę. Tu nie chodziło o śmierć, tylko o oszustwo. Pomyślałam o występie Goldengrove i
skrzywiłam się, przypomniawszy sobie, że wykasowałam ich piosenki. Nie ma to jak zbyt mocno
zareagować.WłączyłampiosenkęBrokenBells.

Nagle pomyślałam, że może na wszystko tamtego dnia zareagowałam zbyt gwałtownie – na

przesłuchanieShapiro,spojrzeniainnychżałobników,nawetto,żeSethzażyczyłsobiepocałunku.

Byłamprzewrażliwionazpowodupoczuciawiny.Możetaknaprawdęwtymwszystkimniebyłonic

złego…

Skręciłam w wąską drogę prowadzącą do domku. Ręce zaczęły mi się pocić. Boże, czemu się tak

denerwowałam?Otarłamręceosiedzenie.

Droga robiła się coraz bardziej stroma, a moja honda z trudem przedzierała się przez śnieg. Koła

background image

buksowały. Samochód co chwilę się zsuwał. Dotarłam do podjazdu i skręciłam. Matt odgarnął śnieg.
Zwolniłam,podjeżdżającdodomku.Światłaomiotłyśnieg.

Matt.
Biegłdomnieprzezzaspy.Jezu!Byłboso!Awłosymiał…czarne?AletobyłMatt.MójMatt.Moja

nocna sowa. Podbiegł do mnie, gdy ostatnie promienie słońca odbijały się od śniegu. Wyskoczyłam z
samochodu.Złapałmniewramionaiuścisnąłmocno.

–Hannah.Rany.–Uniósłmniewpowietrze.Jegoręcedotykałymoichwłosów,szyi,pleców,ramion.

Obmacywał mnie całą, jakby chciał się upewnić, że jestem prawdziwa. A może nie byłam. Miałam
wrażenie,żetocudownysen.

–Matt.Skarbie.Cześć,hej…–Głaskałamgopotwarzy.Otarłamłzy,którenapłynęłymidooczu.–

Twojewłosy.–Potargałamje.

–Czarne–odparłzduszonymgłosem,całującmniewszyję.
Niemogłamsięprzestaćśmiać.
–Tak,czarne.
Mattuniósłgłowęispojrzałmiwoczy.
–Podobacisię?
–Tak,wyglądaszświetnie.Pięknie.Mojapięknanocnasowa.–Położyłammudłońnapoliczku.Oczy

lśniłymuzradości…iczegośtrochęmroczniejszego.

Znów zaczął całować mnie w szyję. Jęknęłam. Miałam rację, pomyślałam, zaraz zerżnie mnie przy

samochodzie.Alebyłboso.AwsamochodziebyłLaurence.Ijedzenie,i…

–Twojaskóratakcudowniesmakuje–wyszeptałMatt.
Przesunąłzębamipomojejżuchwie.To,jakjegojęzykdotykałmojejszyi…jakprzyciskałdosiebie

mojeciało,zmuszając,bymusiadłaokrakiemnajegoudzie…Jęknęłam.

PrzezpłaszczicienkiespodnieodpiżamyMattaczułamjegowzwód.OBoże.
–Zwierzak…wsamochodzie–jęknęłam.
– Co? Chcesz w samochodzie? – Matt przycisnął mnie do drzwi. Były lodowate. – A może na

samochodzie?Tutaj.

–Nie.Laurence.Laurencejestwsamochodzie.
Wybuchnęłam śmiechem, z radości i ulgi. Matt też zaczął się śmiać. Nie mogliśmy się opanować.

Opadliśmynasiebieisamochód.

IBoże,tobyłoniebowidzieć,jakMattsięśmieje.
–Niejestemwcalenapalonyaninic.–Potarłtwarz.–Rany,Hannah.Takbardzozatobątęskniłem.
Ucałował mnie w usta. Zwolnił, kołysał się przy mnie i drażnił językiem mój język. Jęknęłam i

przycisnęłamsiędoniego.

– Mhm… ptaszyno… jeśli będziesz tak jęczeć. Ciii. – Położył mi palec na ustach i zajrzał do

samochodu.–Naprawdęgoprzywiozłaś.Wariatka.

–Tęskniłzatobą.–Uśmiechnęłamsięszeroko.
Nie mogłam oderwać oczu od Matta. Z ciemnymi włosami wyglądał niczym Nate-łobuziak. Może

straciłzkilogram,alespodziewałamsięczegośgorszego–wychudłego,kulejącegoMatta,zwyrwanym
kawałemmięsaznogi.

background image

Mojaulgazaczęłaprzemieniaćsięwzawód.Mattwyglądałdobrze.Byłśliczny,silny,namiętny–tak

jakwcześniej.Nieusychałbezemnie.Pewniejabezniegoteżnie,przynajmniejzzewnątrz.

–Ocochodzi?–Zauważył,żemusięprzyglądamiuśmiechnąłniepewnie.
–Nic–odpowiedziałamuśmiechem.
OtworzyłdrzwiizacząłwyciągaćklatkęLaurence’a.
–Nic?–Znównamniespojrzał.Wsunąłrękępodmójpłaszczizłapałmniezagołytyłek.Pisnęłam.

Zrobiłwielkieoczy.

–Co…comasznasobie?–Próbowałsprawdzić.
Poprawiłampłaszcz.
–Dośrodka!
Roześmiałamsięiruszyłamdodomku.Jedzeniemogłopoczekaćwsamochodzie.Wnocybyłozimno

niczymwzamrażalniku.Mattposzedłzamnązklatkąkrólika.

–Ej…czekaj!–zawołał.
Zachichotałam i pognałam do domku. Otuliło mnie ciepłe powietrze. Pachniało cynamonem, choinką

i…spalenizną.Zmarszczyłamnos.Wzrokprzyzwyczaiłsiędoświatłaognia.Świecewotywneułożonew
krzyweserduszkopaliłysięnastole.Wkąciepokojustałdużyświerk.Toontakpachniał.Drzewkobyło
wpołowieokręconewstążką.

Albodostałamgłupawki,albotobyłonaprawdęśmieszne,bonaglezłapałamsięzabrzuch,próbując

zapanowaćnadkolejnymiatakamiśmiechu.

Mattwszedłdodomku.Trzymałwjednejręceklatkęzkrólikiem,adrugąotrzepywałspodnie.
–Pozwól,żewyjaśnię.–Postawiłklatkęnastolikudokawy.Śmiałsięiprzemawiałdoprzerażonego

królika.–Cześć,mały.Jużdobrze.Zagorącoci?Todlatego,żejesteśzagruby.

Mattprzekręciłtermostat,apotemznówmnieobjął.
Uśmiechnęłamsiędoniego.Boże,jakżetęskniłamzatąprzystojątwarząisilnymuściskiem.
– Wesołych świąt, skarbie – powiedział, a w jego głosie słychać było wesołość. – I wesołych

walentynek.Ugotowałemcoś.

Wskazałkciukiemstół.Spojrzałammuprzezramię.Zupełniezapomniałam,żetowalentynki.
W świetle świec dostrzegłam dwa papierowe talerze, paczkę pokrojonego chleba, słoik masła

orzechowegoiłyżeczkę.Zasznurowałamusta,byniewybuchnąćśmiechem.

–Och,skarbie.Jej.I…drzewko.–Ustamizadrżały.–Czycośsięprzypaliło?
DoskonaleczułamwzwódMatta.Wsunąłpalcepodmójpłaszcz.Zadrżałam.
–Robiłemkluski.Wyrzuciłemje.Wyszły…dziwnie.Hannah,co…–Mattprzesunąłczubkamipalców

pomoichpończochach.Wjegooczachznówdostrzegłamzdziwienie.Zacząłrozpinaćmójpłaszcz,guzik
poguziku,ażwkońcugorozsunął.Zakołysałamsię.Cholera…

Popatrzył na mnie poważnie, a mój niepokój zniknął. Oddychałam ciężko. Moje sutki napinały

siateczkowemiseczkikoszulki.Opuściłamwzrok.

–Podobacisię?–wyszeptałam.
Jaktodziałało?PożądanieMattazdawałosięwysysaćdźwiękzpokojuioddechzmojegociała.Aon

tylkopatrzył.Spojrzałamnaniegospodrzęs.

Na zawsze zapamiętam wyraz jego twarzy. To było pragnienie zmieszane z zadowoleniem. W jego

background image

oczachwidziałamgłód,anaustachpojawiłsiędelikatnyuśmiech.

Mattpragnąłmnie,aprzecieżjużmniemiał.Byłamjego.Zsunąłmizramionpłaszcz,któryspadłna

podłogę.Upuściłamtorebkę.Mattściągnąłzsiebiekoszulkę,ajapatrzyłamnajegotors.

Ożyłam.Położyłammudłonienapiersi.Czułampodpalcamibiciejegoserca.
–Tak–powiedziałMatt.Skierowałmniepodścianę.Pozwoliłam,bymnieprowadził.Łatwomusię

poddałam,oddechmiałamurywany.Pomiędzynogamiczułamwilgoć.

–Tak…podobamisię,Hannah.Bardzo…
Uszczypnął mnie w sutek. Jęknęłam. Sięgnęłam do tasiemki przy jego spodniach. Uśmiechnął się

szeroko,gdypróbowałamrozwiązaćsupeł.

–Podobamisię–szepnął.Odsunąłsięodemnieiwsunąłrękępomiędzymojenogi.Mojemajteczki

byłyprzemoczone.Mattściągnąłmije.Rozpiąłpodwiązkiizsunąłjepomoichudach.

–To.–Ścisnąłobiemarękamimójtyłek.Pisnęłam.
– Proszę. – Znów sięgnęłam do jego spodni. To było upokarzające – bycie jedyną nagą osobą – i

chciałam…chciałamzobaczyćpragnienieMatta.Chciałam,żebybyłnagi.

Mattznowuodsunąłbiodrapozazasięgmoichrąk.Zachichotałiprzycisnąłmniedościany.Tupnęłam

nogą.

– Jaka słodka. Hannah. Taka seksowna. Dotknij swoich piersi… sutków. – Zielone oczy Matta

zalśniły.–Zróbto,azdejmęspodnie.

Zacisnęłamzęby,zamknęłamoczyiuniosłamdłoniedopiersi.Mattzawszezawstydzałmniepodczas

seksu.Ijakaśczęśćmnie…tokochała.

–Otwórzoczy.Patrznamnie–szepnąłmidoucha.
Zmusiłam się, by spojrzeć mu w oczy, gdy ściskałam piersi. Odchylił głowę. Namiocik w jego

spodniach wskazywał, że podobało mu się to, co widział, ale ja chciałam zobaczyć jego ciało. Kiedy
zaczęłammasowaćpalcamisutki,jęknąłiotworzyłusta.

–Boże,Hannah.–Ściągnąłspodnie.
Jedną ręką oparł się o ścianę, a drugą ujął swoją męskość. Spuściłam wzrok. Podziwiałam jego

pięknieumięśnioneciało,jegosztywnegokutasa,silneuda.

–To…takbyło,prawda?Tysiędotykałaś…jasiebie.
Zamrugałam.
–Tak–powiedziałam.–Aleztymkoniec.
–Koniec.–Mattdotknąłmojejtwarzy.
Odwróciłmniedelikatnietwarządościanyiprzyłożyłswojąmęskośćdomojejpupy.
–Czywiesz,Hannah?–Ująłwjednąrękęmojewłosyipocałowałmniewucho.–Wiesz,czymisię

podobatwojaobcisłabielizna?

–Tak–jęknęłam.
– Skąd? Skąd wiesz? – Matt przesunął fiutem po moim przedziałku. Wypchnęłam pupę i zacisnęłam

pośladki,bygoprzytrzymać.Mattsyknął.Uśmiechnęłamsię.Wtęgręmogliśmysiębawićoboje.

–Potym,jaknamniepatrzysz–odpowiedziałam.
–Mhm.Icojeszcze?–Ucałowałmniewkącikust.Delikatnieprzesunąłpalcempomojejcipce.Jego

paleczrobiłsięmokryodmojegopodniecenia.

background image

–Twójkutas–powiedziałamcicho.Wiedziałam,żetakiejodpowiedzioczekuje.
–Tak.Coznim?–Nagrodziłmnie,powoliprzesuwającpalcempomojejdziurce.Przycisnąłklatędo

moichpleców,amojepiersidotknęłyściany.

–Jesttwardy–wyjąkałam.
Poczułam, jak się śmieje. Sięgnęłam za siebie i złapałam go za biodra, próbując zbliżyć do mojego

ciała.Jegokutaspulsowałnamojejpupie.

–Właśnietak,Hannah.Sprawiasz,żemójkutasjestcholernietwardy.
JęknęłamipróbowałamnabićsięnapalecMatta,aleniemogłamsięruszyć.
Mattnaglemniepuścił.Mojegęstewłosyopadłyminaramiona.Zwolniłnaciskswojegociała,aja

odetchnęłam.Apotemściągnąłmniewdół.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

18.Matt

C

holera…tabielizna.Cholera.

Mózgprzestałmidziałać,gdyspojrzałemnaHannah.
–Napodłogę–poleciłem,ciągnącjązasobą.
Ani przez moment mój kutas nie stracił kontaktu z jej skórą. Jędrna pupa Hannah trzymała mnie,

spryciarajedna,gdyopuszczałemjąnakolana.Wspiąłemsięnanią.

To była wygodna i niezmiernie intymna pozycja. Miałem dłuższe kończyny niż Hannah. Byłem

silniejszy,twardszyiwyższy.Hannahidealniesiępodemnąmieściła.

Hannah próbowała rozsunąć kolana, ale hamowały ją majtki. Pociągnąłem ją za włosy. Jęknęła i

uniosłagłowę.

–Zerżnęcięnapodłodze–powiedziałem.
Znieruchomiała.
–Tak,proszę–odparłacicho.
–Niedojdę.Nietutaj.Alemuszępamiętać…
Sięgnąłemmiędzynogi.Ustawiłemswojegokutasatużprzyjejdziurce.Tendotyk–jejmokracipka

ocierającasięonajczulszączęśćmojegociała–sprawił,żezadrżałem.

–Pakujsięnamojegokutasa–warknąłem.
–Matt…–Zaczęłasiękołysaćdotyłu,drobniutkimiruchaminabijającsięnamojegofiuta.
Muszępamiętać,jakietouczucie.
–Dobrze,takjestdobrze–wyszeptałem.–Takjest.Świetnie…
Ani drgnąłem. Pozwoliłem, by Hannah się nie śpieszyła. Wsuwała się na mnie, potem zsuwała, a

potemznowu,razzarazem.Słychaćbyłotylkonaszejęki.

Wkońcuwsunęłamniecałego.Jejjedwabisteudaprzycisnęłysiędomoich.Jejtyłekdotykałmojego

ciała.Ajejciasnacipkatrzymałamojegokutasa.Zadrżała.

–Kochamcię–wyszeptała.
–Hannah,takcięcholerniekocham.–Ugryzłemjąwramię.
Nie ruszaliśmy się – niewiele. Sięgnąłem pod Hannah i ująłem jej cycki. Poruszałem delikatnie

biodrami,ruszającsięwniej.

Przycisnąłem dłoń Hannah do podłogi. Wsunąłem się w nią raz powoli i jęknęliśmy. Cholera…

Należałowcześniejzwalićkonia.Niemiałemszanswytrzymać.

Hannahodpowiedziałanamójruchpchaniem.Prychnąłem.
–Cholera,Hannah…zmieniłemzdanie.Dojdziemy.Narobimybałaganu.Tutaj.
Zacząłemsięszybkoruszać.UniosłemsięnakolanaitrzymałemHannahzabiodra.Wsunąłemdrugą

rękępodnią,bydrażnićjejłechtaczkę.Poczułem,jaksięnamniezaciska.Już?Spojrzałemwdół.

Wystarczył rzut oka na ciało Hannah i musiałem dojść. Poruszałem się gwałtownie, wpatrując się w

mojego kutasa i jej tyłek, łuk jej kręgosłupa, jej nabrzmiałą cipkę. Poczułem falę podniecenia. Nie
mogłemsięzatrzymać.Hannahtubyła,podemną.Najedenweekend.Niedośćdługo.

background image

Moje tempo stało się mordercze, pchnięcia brutalne. Całą złość i frustrację wlałem w to rżnięcie, a

Hannahjęczaławodpowiedzi.

Jakmogłabeztegożyć?Janiemogłem.
–Muszę…dojść–jęknąłem.–Dojdźzemną,Hannah.
–Nieprzestawaj–wydyszała.–Dochodzę…dochodzę.
Itaksięstało.Krzyknęła,zadrżałainaprężyłasię,anapięciejejciaławręczbolało.
Zakląłem i doszedłem. Rozlałem się w Hannah. Jej soki spływały po mojej ręce i po wewnętrznej

stroniejejuda.Zawszebałaganiliśmy.

Opadliśmy na podłogę. Wturlałem ciało Hannah na moje i leżeliśmy tak, łapiąc z trudem powietrze.

Wtuliłasięwemnieitrzymałamocno.

–Chciałem…–Roześmiałemsię.Częśćmojegogniewuzniknęła.–Chciałemtotrochęprzeciągnąć.
Hannahzachichotała.
–Jateż.
– Ach tak? – Pociągnąłem za jej koszulkę. – I dlatego się tak ubrałaś? Prawie wybuchłem na sam

widok.

–Myślę,żedokładnietakzrobiłeś.
–Hej.–Dałemjejklapsa.–Niepowiedziałbym.
WstałemibezproblemupodniosłemHannah.Objęłamnieramionami.
–Mamymnóstwoczasu–wyszeptała.
Nosiłemjąpopokoju.Mojąsłodkąptaszynę.
–Mhm…mnóstwoczasu.–Jedenweekend.
Laurence patrzył na nas z niepokojem, a gdy to zauważyliśmy, wybuchnęliśmy śmiechem. To, co

widziałtenkrólik…

PosadziłemHannahnakanapie,ubrałemsięiprzyniosłemrzeczyzsamochodu.Musiałemzrobićtrzy

rundki.Miaławalizkę,przenośnąlodówkęizsiedemtorebpełnychzakupów.

Zakażdymrazem,gdywracałem,uśmiechałasiędomnie.
–Hannah.–Zmarszczyłembrwinawidokstertyrzeczy.–Wiesz,żemamjedzenie?
–Hm?–Wzruszyłaramionamiizeskoczyłazkanapy,byobejrzećmojedrzewko.
Cholerne drzewko. Kiedy je ściąłem i przyniosłem do domku, uświadomiłem sobie, że nie mam dla

niegopodstawki.Dlategostałowkącie.Wyglądałoidiotycznie.

AleHannahtonieprzeszkadzało.Podeszładoniego,nachyliłasięizaczęłaoglądaćpodarki.
–Prezenty!
–Mhm…–Wpatrywałemsięwjejcipkę.Kręciłasiępopokojuwkoszulceipończochach,alebez

majtek.Wpadłemnastolikdokawy.

–Ocholera!–Rozmasowałempiszczel.–Ikwiaty.Proszę.Dlaciebie.
Wskazałemwazonzkwiataminastole.
Hannahpodbiegłaimocnomnieuściskała.
–Tosłodkie,Matt.Dziękuję.
Przesunąłemdłońmipojejtyłku,podczasgdyonasiędomnietuliła.
–Och,zanimzapomnę.Mamnowynumertelefonu.Dzwoniłaś?

background image

–Nie.–Hannahzmarszczyłabrwi.
–Masz.–Zapisałemgownotesie.WyrwałemstronęipodałemHannah.–Upuściłemkomórkę.
Zamrugałaiwzięłaodemniekartkę.
–Upuściłeśkomórkę?Isiępopsuła?
–Tak.Do…wody.–Skinąłemgłową.–Płynącej.Lodowatej.Nazewnątrz.Dostrumienia.–Zrobiłem

odpowiednigest.

Hannahsięnatoniedałanabrać.
–Strumienia–powtórzyłazpowagą.
–Mhm.–Znówmachnąłemręką.
Najejtwarzypojawiłsięuśmiech.
– No dobrze, panie tajemniczy. Podejrzewam, że upuściłeś ją do strumienia zwanego sedesem i

wstydzisz się przyznać. – Wyciągnęła telefon i zaczęła zmieniać dane kontaktowe, a potem
znieruchomiała.

–Hej,skądmasznowytelefon?–Rozejrzałasiępopokoju.–Właściwieskądmasztowszystko?
–Chodziłemdomiasta.
Hannahzrobiławielkieoczy.
–Cotakiego?
–Tak.Nowiesz,pofarbowałemwłosy.
–Matt…nadalwyglądaszdokładniejakty,tylkozczarnymiwłosami.
– Dobra, poczekaj. – Zniknąłem w sypialni, a po chwili wyłoniłem się w moim przebraniu: czapce,

kurtce,ciemnychokularachiszaliku.–Ateraz?

Hannahwalczyłaześmiechem.Zmarszczyłabrwi.Chciałasięnamniewkurzyć,widziałemto.
–Rzeczwtym…Matt,żejeślizostanieszodkryty–położyłamurękęnapiersi–tojateżwpadnę.A

twojarodzinamnieznienawidzi.Twoifanimnieznienawidzą.Wszyscy.Myślałeśotym?

–Hannah,niktmnienieodkryje.Obiecuję.Wierzmi,niechcętegojeszczebardziejniżty.Aleczasami

muszęwychodzić.–Wróciłemdosypialniisięrozebrałem.Hannahstaławdrzwiach.

–Tylkobądźostrożny–powiedziała.
– Jestem bardzo ostrożny. – Zwinąłem koszulę w kulkę i rzuciłem do niej. – Ptaszyno, jeśli nie

schowasztejswojejsłodkiejpupci,to…

Hannahzachichotałaiwłożyłamojąkoszulę.Rękawybyłyzadługie,akoszulasięgałajejdoud.
–Możeliczyłamnacośjeszcze.–Uniosłabrew.
–Jeszcze?
Hannah oparła się o framugę. Nawet w mojej koszuli wyglądała bosko. Jej bogate kształty, gęste

włosy,wydatneusta…

– Mhm… ty. – Podszedłem do niej. W końcu była tutaj ze mną. I byliśmy sami. Na tę myśl krew

uderzyłamidogłowy.

Wziąłemjązarękęizaprowadziłemdołóżka.
–Zobaczmy–powiedziałem–codasięzrobićjeszczewkwestii…

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

19.Hannah

B

yłajedenastawieczorem,gdyskończyliśmyzMattemwłóżku,amożetylkorobiliśmyprzerwę.

Włosymiałampotargane,apościelpachniałapotemiseksem.WtuliłamsięwMatta.
–Mhm…–mruknęłam.–Jestemwykończona.
–Niechcęspać–odparłMatt.–Niechcętracićczasu,którymamztobą.
–Toniezasypiajmyjaknajdłużej.–Ucałowałamgowskroń.
Nad wszystkim ciążył smutek i nie mogłam go zignorować. „Bez względu na to, co zawiera jeszcze

życie–powiedziałmikiedyśMatt–tosmutne,bomusisięskończyć”.Wtedypomyślałam,żetodziwnei
posępne.Teraztorozumiałam.Radośćwtenweekendbyłaprzesłoniętawizjątego,żewniedzielębędę
musiaławracać.ImożezobaczęsięzMattemwnastępnyweekend,alemimotoczekałmniecałytydzień
bezniego…Apotemnastępnyinastępny.Ijakdługojeszcze?

Usiadłamiprzeciągnęłamsię.Nastolikunocnymleżałajakaśksiążka.
–LeeChild?–UśmiechnęłamsiędoMatta.
NawetpogodzinachbzykaniazapierałomidechnawidoknagiegoMatta.Rozciągnąłsięnaplecach,

włosy miał zmierzwione i przymknięte oczy. Jego smukłe, umięśnione nogi leżały z gracją na pościeli.
Rękę przerzucił nad głowę. Wzrok wciąż uciekał mi do jego pięknego fiuta, który leżał na jego udzie.
Boże…Czułamsię,jakbymoglądałanagiegomodela.

Uśmiechnąłsiędomnieleniwie,ajachciałamnaniegoskoczyć.Znowu.
–Tak–powiedział.–JackReacher.Toniezłydrań.
Rozczesywałampalcamiwłosy.
–Niewiedziałam.Niespodziewałamsię,żeczytaszliteraturępopularną.
– Naprawdę? – Matt usiadł i przesunął się na mnie. Opuścił moje dłonie i sam zaczął ostrożnie

rozplątywaćmojewłosy.

–Popierwsze–pocałowałmniewramię–sampiszęliteraturępopularną,pamiętasz?Człowiek do

wynajęciatosciencefiction,aDotknięcieNocytoromans.

Zesztywniałamiwbiłampalcewłóżko.
–Wszystkowporządku,ptaszyno?
Przygryzłamwargę.JakmogłamwyjaśnićMattowi,żenawspomnienieoDotknięciuNocynatychmiast

uruchamiałysięmojemechanizmyobronne?Poczułbywyrzutysumienia,atoniebyłajegowina.

–Tonictakiego–powiedziałam.
Mattznieruchomiał.
–Czyczujeszsięztymokropnie,Hannah?Dlategożetotrafiłodoludzi.Niepokoicięto?
–Nie,naprawdę.
–Jesteśpewna?Skarbie,wiem,jaktojest…kiedytwojeżycieprywatnestajesiępowszechnieznane.

Wiem,jakietookropneuczucie.

– Matt, to nic takiego. – Pogłaskałam go po udzie. O co mu chodziło? – Ludzie nie wiedzą, że

DotknięcieNocytoprawdainiktmnietymniegnębi.Niejestemsławnajakty,pamiętasz?Nikogotonie

background image

obchodzi.–Uśmiechnęłamsię.

Nodobra,kłamałam.Czułamsięźleztym,żeDotknięcieNocytrafiłodotakwieluobywateli.Książka

byłatakasprośna…takadokładna.Inawetmojaszefowajączytała.Tobyłookropne.

Odchrząknęłam.
–ObsesjaNate’ajesttrochęniepokojąca,alepozatym…
–Porzucito.–Mattwydawałsięzawiedziony.–Wierzmi.Niemapowodu.
–Tak,mamnadzieję…
Mattrozplątałkolejnysupełwmoichwłosach.
– W każdym razie… lubię literaturę popularną, Hannah. Literatura piękna uczy cię, jak pisać. A

popularna,jakprowadzićakcję.

–Tyitwojeniespodzianki.
–Tyitwojeptasierozważania.Chceszgorącejczekolady?
–Brzminieźle.Ichcęotworzyćprezenty.
WłożyłamkoszulęMattaiflanelowespodnie.Wdomkubyłocudownieciepło.Mattpatrzyłnamnie,

napełniającczajnik.Uwielbiałamto.Niemógłodemnieoderwaćwzroku.

–Napewnoniechcesz,żebymtojazagotowaławodę?–Uśmiechnęłamsięszeroko.
–Ha!Patrzipodziwiajprofesjonalistę.
Dotknęłamust,obserwując,jakMattpróbujeuruchomićpalnik.Nieśmiaćsię,nieśmiaćsię…
Zmarszczyłbrwi.
–Takuchenkawymagatrochęfinezji–mruknął.
–Naszczęściemaszwprawnepalce.
–Tyotympowinnaświedziećnajlepiej…
Buchnął płomień, a Matt cofnął się gwałtownie. Ja też. Mój biedny słodki kochanek. Jak on sobie

radził?

Rozpalił w kominku i siedliśmy na kanapie, sącząc kakao. Przyniósł moje prezenty na stolik i ułożył

wokółklatkiLaurence’a.

– Przykro mi, Laurence, dla ciebie nic nie mam. Nie wiedziałem, że przyjedziesz. – Kiedy Matt

nachyliłsiędoklatki,Laurenceprzysunąłsiędoprętówipowąchałjegonos.

Dobra,tobyłcholerniesłodkiobrazek…
–Och!Czekaj!–Przyciągnęłamwalizkęiwyjęłamzniejprezenty.Jedendlamnie,drugidlaMatta.–

Tozmieszkania,pamiętasz?

Mattprzechyliłgłowę.
–Orany,maszrację.Jaktomożliwe,żeichnieotworzyliśmy?
– Nie było jeszcze świąt. I mieliśmy sporo na głowie. – Uśmiechnęłam się i przytuliłam do Matta.

Przesunąłdłoniąpomoimudzie.–Aleto…–odsunęłamprezentdlaMattanabok–otwórzmyjutro.

Mattuśmiechnąłsięszelmowsko.
–Niemasprawy–mruknął.–Tonapewnoprezentdlamnieczymożedlaciebie?
–Dlanasobojga?–Złapałampierwsząpaczuszkę.
Policzki mnie paliły. Matt zapakował prezenty w gładki czerwony papier. Kiedy rozpakowywałam

prezenty,komentowałjepokolei.

background image

–Chodzętylkodojednegosklepu–powiedział.
PrzytuliłampluszowegokrólikaiucałowałamskrzywionegoMatta.
–Mielitylkopluszakinawalentynki.
Żelintymny.
–Niejestempewien,czytakilubisz.
Olejekdomasażu.
–Najlepszy,jakiudałomisięznaleźć.
Czekoladki.
–Niemusiszichjeść.
Trzyksiążki–nowąbiografięElliottaSmitha,wspomnieniaPattiSmithiromans.
– To jest świetne. – Matt wskazał wspomnienia. – A to nie wiem, jest nowe i ma dobre recenzje.

Wiem,żelubiszElliottaSmitha.

–Ato?–Zachichotałam,wskazującromans.
–Ato…uznałem,żebędziezabawne.
Przeczytałamnagłosopisztylnejokładki.
–„NowyipotężnypracodawcaDestiny–odgarnęłamteatralniewłosy–stajesiępretendentemdojej

serca”.

Roześmialiśmysię.
Podziękowałam Mattowi za jego prezenty, a on dalej przepraszał, więc uciszyłam go długim

pocałunkiem.

– Matt naprawdę – wyszeptałam w jego usta – jestem wzruszona. Nie spodziewałam się żadnych

prezentów.

Usiadłammunakolanach,otwierającprezentzmieszkania.
–Samtopakowałeś?–Złotypapierbyłposkładanyniczymorigami,aczarnawstążkależałaidealnie.
–Nie,kazałemzapakować.Pakowałemte.–Wskazałnapozostałeprezenty.–Itodlategowyglądają

niczympuchatepoduszki.

Roześmiałam się i ucałowałam go w brodę. Poduszki to było naprawdę ładne określenie tego, co

widziałam.

–Cóżporadzę?Jestemupośledzony,jeślichodziokwestiedomowe.
Matt uniósł moją koszulę i zaczął głaskać mnie po pupie, podczas gdy ja skupiłam się na prezencie.

Zadrżałam.Rozłąkaniesprawia,żestajemysiębardziejzakochaniczyczuli,tylkostrasznienapaleni.

W pudełku na atłasowej poduszeczce leżały srebrne kolczyki, a do tego odpowiednia bransoletka i

pierścionek. Wszystkie z drobnymi zawieszkami w kształcie sowy. Kryształki lśniły w srebrze.
Przesunęłamponichpalcem.Mojanocnasowa…

UcałowałampierśMatta.
–Sąpiękne.
–Żebyśomnieniezapomniała.
–Nocoty.Nigdyotobieniezapomnę.Nigdy.
Znówsiępocałowaliśmyiwtuliliśmywsiebie.Mattwsunąłdłoniepodmojąkoszulę.Głaskałmniepo

plecachibokach,najpierwdelikatnie,apotemzcorazwiększąpasją.

background image

Nie wiedziałam, czy mam siłę na jeszcze jedną rundę, ale Matt nie naciskał. Wyglądało na to, że

pragnie mnie po prostu dotykać. Rozkoszowałam się pocałunkiem i jęknęłam, gdy dotykał mojego
brzucha,piersi,ud.

–Takapiękna–westchnąłprzymojejszyi.–Czasaminiemogęuwierzyć,żejesteśmoja.
Wsunęłampalcewjegoczarnewłosy.
–Czujętosamo.ChcęciępoznaćMatt.Poznaćcięlepiej.
Cofnąłsięipołożyłmidłonienaudach.Spojrzałnamnieuważnie.
–Mamnadzieję,żewznaczeniubiblijnym.
Szturchnęłamgowramię.
–Wiesz,ocomichodzi.
–Skądostatniotentemat?Że…maszwrażenie,żemnienieznasz?
Wsunęłamgłowępodjegobrodę,byniepatrzećmuwoczy.
–Toprzeztwójpogrzeb.Wszyscyznaliciętamlepiejniżja.
–Wszyscynamoimpogrzebiesądzili,żenieżyję.Myślę,żewieszwięcejniżoni.
–Och,mówiępoważnie.Nigdyniemówiszoswoichrodzicach,braciach,wierze.
Mattzesztywniał.Posadziłmnienakanapieiwstał.Zacząłkrążyćpopokoju,patrzącwogień.
–Jakiejwierze?–zapytał.–Icowłaściwiechceszwiedziećomojejrodzinie?
–Natepowiedział,żejesteśreligijny.–Zaczęłamsiębawićnowymikolczykami.
–Och,znaszmnie,coniedzielębiegnędokościółka.–Mattsięskrzywił.–Natemaostatniosporodo

powiedzenia.

–Powiedział,żewierzyszwBoga.
–Icoztego?
–Matt,jacięnieatakuję.
Mattodwróciłsiędoognia.
Hm…uwielbiałamto,jakjegokręgosłupznikałwopuszczonychniskonabiodraspodniach.
– Co chcesz wiedzieć o Nacie? Nate to Nate. Piękny dom, piękna żona, piękne dzieci. I jako jedyny

jestlekarzem.Nasirodzicebylibydumni.

–Wydajesięszczęśliwy.Zdziećmiiwszystkim…
Mattspojrzałnamnieprzezramię.Spuściłamwzrok.
–Dzieci,co?Tootochodzi?
–Onicniechodzi.Wyluzuj.Boże.–Uniosłamręce,aMattsięskrzywił.–Wiesz,żereagujesz,jakby

tobyłasprawawagipaństwowej.

Odwróciłsiędoognia.
–Niepamiętamrodziców–powiedział.
Wiedziałam,żekłamie–aprzynajmniejmiałamtakiewrażenie–alepozwoliłammumówićdalej.
– Seth… nie kochamy się specjalnie. – Machnął ręką. – Kiedy przechodziłem przez to wszystko, no

wiesz, picie, imprezy i… odwyk… Seth nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. Widział, jak moje
zachowaniewyczerpujewujostwo.Uważał,żeichwykończę.Cholera,prawiesamsięwykończyłem,ale
onwogólesiętymnieprzejmował.

Zaczęłamzgniataćpapierdopakowania.Rozejrzałamsiępodomkuwposzukiwaniuśmietnika.Niema

background image

tojakpopsućatmosferęwpięćminut.ChciałamporozmawiaćzMattem,bypoznaćgolepiej,ateraznie
wiedziałam,copowiedzieć.Mattbyłopryskliwy.Arozmowaokropna.

–Twojedziedzictwo…–zaryzykowałam.–Jak…
–Niemiliardy.–Mattwziąłodemniepapieriwyniósłdośmietnikawkuchni.–Miliony.Aponieważ

wiem, że spytasz, to powiem ci, że mój dziadek i jego brat dorobili się na fabrykach w Ameryce
Południowej. Najróżniejsze fabryki – ceramiki, butelek, elektrownie. Kiedy firma zaczynała przynosić
dochody,sprzedawalijąizabieralisiędoczegośnowego.Byliniesamowitymibiznesmenami,pracowali
całeżycieiwyprzedzaliepokę.

Mattmówiłznudzonymtonem.Kurczyłamsięwsobie,słuchającgo.
– Pieniądze zostały nam przekazane. Moje są na kontach emerytalnych, w inwestycjach, niewielkiej

własnościwMontanieikonciezagranicznym.Noijeszczedochodyzprawautorskich.

Zamknęłam pudełko z biżuterią i podeszłam do Matta. Uścisnęłam go od tyłu. Skórę miał gorącą,

elastycznąidelikatną.Oparłampoliczekojegołopatkę.

–Czytotakiestraszne,żechcęwiedziećotobiewięcej?
–Nie,Hannah.–Odwróciłsięiprzytuliłmniemocno.–Alewtensposóbwydajesięwymuszone.Nie

chcę,żebyjakaśgłupiauroczystośćibandaludzi,którzymnienawetnierozumieją,bylipowodem,dla
któregochceszmnielepiejpoznać.–Mattująłmojątwarziuniósł.Wpatrywałsięwemnieintensywnie.
–Chcę,żebywszystkowychodziłonaturalnie.Nieżyjmyjakinniludzie.Niebądźmyjakinnepary.

Mattmusnąłpalcemmojewargi,ajagoucałowałam.
–Jestempewna,żeniejesteśmyjakinnepary–odparłam.
Zachichotał,amnieulżyło.Rany.PonurenastrojeMattapojawiałysięnagleibyłyokropne,alerównie

szybkoznikały.

Wróciliśmy do łóżka i rozmawialiśmy o głupotach. Długo walczyliśmy ze snem, ale w końcu

odpłynęliśmykołodrugiejnadranem.Zasypiając,Mattwciążcośjeszczemruczał.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

20.Matt

O

budziłmniezapachkawy.

Jestsobota.Tamyśluderzyłamnieniczymmłot.MójjedynycałydzieńzHannah.
Ochlapałemtwarzwodąiumyłemzęby,poczymposzedłemjejszukać.
Siedziała na kuchennym stole z iPadem na udzie. Miała na sobie tylko czarną, krótką, koronkową

piżamkę.Kiedymniezobaczyła,uśmiechnęłasięizsunęłazblatu.

–Kawy?
–Hm…Może.–Wsunąłemnoswjejwłosy.–Możeciebie,apotemkawę.
Hannah uścisnęła mnie mocno. Przycisnąłem ją do siebie i przesunąłem palcami po jej pupie,

kompletnieodsłoniętej.

–Któragodzina?–szepnąłem.
–Dziewiąta.Niechciałamciębudzić.
– Cholera, przepraszam. Zwykle wstaję wcześniej. – Spojrzałem na tył Hannah, próbując dostrzec

nogi.

–Chybacięwczorajzmęczyłam.Chceszpisać?Mogęsięczymśzająć.
–Naprawdęmyślisz,żebymsiętymzajął?Kiedytujesteś?–Cofnąłemsię.
–Niewiem.Niechcęcipsućrozkładudnia.
Spojrzałem na moje biurko. Przed przyjazdem Hannah schowałem notes do szuflady i odłączyłem

laptop.Niechciałem,żebymniecośrozpraszało.Niechciałemteżrozmawiaćomojejnowejpowieści,
botobyławciążnaszahistoria.Ciągdalszy.DalszafiksacjanapunkcieHannah,amożenowyrozdział
mojejobsesji.

–AcosądziszoDotknięciuNocy?–Posadziłemjąnablacieiwsunąłemsięmiędzyjejuda.Objęła

mnienogamiwpasie.–Pozatym,żewyciekładonetu.Cosądziszosamejksiążce?

Hannahsięskrzywiła.
–Nopowiedz.–Pogłaskałemjąpoplecach.–Zobaczmytenostryjęzyk.Mamnadzieję,żePammana

ciebiedobrywpływ.

–Nodobrze.–Oblizaławargi.–BędęHannahprawieagentkąliteracką,anieHannahtwojąkochanką,

tegochcesz?

–Właśnietak.Wiesz,żeuważam,żejesteśmirówna.
NatwarzyHannahpojawiłosięzaskoczenie.Niepodobałomisięto.
–Nodobrze.DotknięcieNocy.–Rozmyślając,Hannahrysowałaminapiersikoła.–Oczywiściejest

innaniżtwojepozostałeksiążki.Zupełnieinna.Nawetjęzykistyl.

–Tak.–Skinąłemgłową.
–Jestdużoprostszy.Nie…głupszy,aleszybszy.Żadnegofilozofowania,komentarzykulturowych.A

postacie…–Zaśmiałasięniepewnie.

–Mówdalej.
–Ty,Matt,wydajeszsiębardzorealistyczny.Mojapostać…–Hannahzmarszczyłanos.Pocałowałem

background image

go.–Nodobra,mojapostaćwydajesięczasamipłaska.Banalna.

Roześmiałemsięicofnąłem.
–Dziękuję.Mhm.Wiem.Wiem,żeczasaminiewydajeszsięprawdziwawtejksiążce.Trudnowejść

wtwojągłowę,Hannah.–Uśmiechnąłemsię,chciałemjązapewnić,żeniejestemzły.KrytykęHannah
mogłemprzyjąć.Aztegocowidziałemzjejpracywwydawnictwie,jejinstynktedytorskibyłidealny.

–Widzisz,chcę,byśmymoglirozmawiaćwtensposób.
– Ja też. – Uśmiechnęła się. – A tak poza tym bardzo mi się podobała. Jest tym, czym być powinna.

Zadziałała.

–Chceszwiedzieć,coczujędomoichksiążek?
–Oczywiście.–Hannahwzięłamniezarękę.
Przeszliśmy przez domek, jak byśmy szli parkiem, ja we flanelowych spodniach od piżamy, a ona w

haleczce.

– Nudzą mnie, Hannah. Nudzą mnie, zanim jeszcze je skończę. Wyrastam z nich. Staję się lepszy i

zaczynająmniezawstydzać.Wmomencie,gdyzaczynajeczytaćświatipojawiająsięrecenzje,jamam
ichjużserdeczniedość.Książkiwmojejgłowiesąlepsze.Mamwsobiecoświęcej,cośwspanialszego.
Rozumiesz?

Hannahskinęłagłowąiuścisnęłamojąrękę.Kiedymówiłemtakierzeczy,próbowałemwyczuć,czyją

nudzę,aleonazawszewyglądałanazainteresowaną.

–Onenigdyniesąidealne.–Skrzywiłemsięizacząłemprzeczesywaćpalcamiwłosy.–Mojeksiążki

nie są idealne. Muszą być zrozumiałe dla ludzi. Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją. Ale
potrzebujemy nowego alfabetu, czystszego języka. Chcę to zrobić dobrze. Tylko czy zdołam?
Kiedykolwiek?

–Och,Matt.–westchnęła.
Jejpalcebłądziłypomoichnagichplecachiwzbudziłamojepożądanie.Wtuliłemsięwnią.
–Niewiem,cocipowiedzieć.Nawetjeśliksiążkauchwyciemocjeijeczuję,totylkoprzezmoment.
–Właśnie–powiedziałem.–Właśnietak.Moment.Chcęjeutrzymać.Hannah…
Zapomniałem,comiałempowiedzieć.Onatorozumiała,atoznaczyłowięcejniżjakiekolwieksłowa.

Wziąłemwdłoniejejpiersiipchnąłemjąmoimkutasem.

–Chodźzemną,Matt.
Zaprowadziłamniedosypialni,apotemdalej,dołazienki.
Narożnawannabyłaznaczniewiększaodnaszejwmieszkaniu,chociażiwtamtejpróbowaliśmysię

kąpać razem. Efekty były komiczne – Hannah na jednym końcu wanny, ja na drugim, z przedziwnie
podciągniętymi nogami, a potem mnóstwo chlapania i przekleństw, gdy próbowaliśmy coś zrobić.
Roześmiałemsięnatowspomnienie.

Hannahzatkałakorekiodkręciławodę.
–Cotakiego?
–Poprostupomyślałemonaszymmieszkaniu.
Uniosłakoszulkęizdjęłająprzezgłowę.Iotostałaprzedemnąnaga.Szczękamiopadła.Wciążmnie

zaskakiwała.Ciągle.Twardesutkiozdabiałyjejokrągłe,dużepiersi.Miałagładkącipkę,takjaklubię.

–Boże–szepnąłem.

background image

Złapałemjązanadgarstekiprzyciągnąłemdosiebie,przyciskającjejnagibiustdopiersi.Mójgłód,

który nigdy nie znikał, nagle wypłynął na powierzchnię. Napierałem na jej słodkie ciało – mocniej i
mocniej, bliżej i bliżej. Słodkie, tak. Delikatne i słodkie. Krągłości Hannah mnie prowokowały.
Znajdowałysięwmoichnajdzikszychfantazjach.

–Kochamtwojeciało,Hannah…
Poruszyłasię,ocierającsiętymicudownymiudamiomoje.
– Kiedy cię pieprzę… kocham patrzeć, jak trzęsą ci się cycki. – Ugryzłem ją w szyję. Zadrżała. –

Kiedy daję ci klapsa w tyłek… uwielbiam patrzeć, jak się trzęsie. Kocham twoje imię. Kocham je
wypowiadać.Wiesz,żejęczętwojeimię,kiedywalękonia?Hannah…Hannah…–Dałemjejmocnego
klapsa. Krzyknęła, a ja jęknąłem. Boże, te jej odgłosy zaskoczenia doprowadzały mnie do szaleństwa.
Znówdałemjejklapsa,ażsłychaćgobyłomimoszumuwody.Hannahjęknęła.

–Takdobrze?–wyszeptałemjejwucho.–Podobałocisię?
Skinęła głową i przywarła do mnie. Ssała moją szyję, a ja dawałem jej klapsy, a przy każdym

podskakiwała.Ijejcudowneciałoocierałosięomojegokutasa,podniecającmnie.

Zrzuciłemspodnieiweszliśmydowanny.PoliczkiHannahbyłyczerwone,zupełniejakjejpośladki.

Zbliżyłem się do niej. Jej rozkosz była zaraźliwa. Dotknęła brzegu wanny i zanurzyła się aż po szyję.
Długiewłosyunosiłysięnapowierzchni.

–MojaHannah–szepnąłem.
Podwodąrozsunąłemjejnogiidotknąłemcipki.Obserwowałemjejtwarz.Wpatrywałasięwemnie,

gdywsunąłemwniąjedenpalec,apotemdrugiipowoliporuszałemnimiwśrodku.

–Patrz,jaktorobię–powiedziałem,wskazującnawodę.
Hannahzarumieniłasięjeszczebardziej.Spuściłaoczyiprzezwodępatrzyła,jakmojepalcewsuwają

sięiwysuwajązjejciała.

Teżpatrzyłem,tonajejtwarz,tonacipkę.Poczułem,jakwilgoćpokrywamojepalce.Uśmiechnąłem

się.

–Robiszsięmokra.Nawettutaj,podwodą.Prawda,kochanie?
Przełknęłaiskinęłagłową.
–Powiedzto.
–Tak.
–Cotak?
–Tak,r…robięsięmokra.
–Mhm,odwróćsię.Chcęterazzająćsiętwojąpupą.
Widziałem,jakmojesłowananiąwpłynęły–jakjązaskoczyły.Icozniązrobiły.Jejciałozacisnęło

sięnamoimpalcuizrobiłasięjeszczebardziejmokra.

Zgodniezmoimżyczeniemodwróciłasięiukucnęłanadniewanny.Wypinającsię,spojrzałanamnie

przezramię.

–Dobrzewyglądaszwtejpozycji,ptaszyno.Nieruszajsię.
Wyszedłemzwannyiosuszyłemstopy.Byłemwdrzwiach,gdyHannahzawołała.
–Weźzesobąmójprezent!

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

21.Hannah

O

czekiwanie na Matta zawsze mnie podniecało bez względu na pozycję, ale oczekiwanie na Matta z

pupąwpowietrzubyłoniesamowite.Miałrację.Całapłynęłam,itoniemiałonicwspólnegozkąpielą.
Aimdłużejczekałam,tymrobiłamsiębardziejwilgotna.

Matt pojawił się dopiero po kilku minutach. Uśmiechnął się szelmowsko i skupił wzrok na mojej

pupie.

–Wyglądaszpięknie,skarbie–powiedział.–Maszwspaniałytyłek.
Matt postawił swój prezent na brzegu wanny, a obok dołożył dwie świeczki zapachowe i

rozgrzewającyżel,którymikupił.Zapaliłświeczkiizgasiłświatło.Zamknąłdrzwiizaciągnąłzasłonę,
bywnętrzełazienkirozświetlałytylkoświece.

–Awięcmamterazotworzyćprezent?–Usiadłznówwwodzie.
–Tak.–Cieszyłamsięzciemności,boniebyłowidać,jaksięrumienię.
– Jestem podekscytowany. A nawet bardzo podniecony. – Matt zbliżył się i przyłożył swój twardy

kutasdomojegouda.Zadrżałamwgorącejwodzie.

–Wciążmokra?–Przesunąłpalcempomojejcipce.–Och,nawetbardziej.
Otworzyłbutelkęzlubrykantemipolałnimprzedziałekmiędzymoimipośladkami.
Mattzawszeużywałdużolubrykantu.Sądzę,żelubiłrobićbałagan,patrzeć,jakspływapomoimciele,

odtyłkapocipkę,łaskocząc.

– Idealnie – westchnął i rozprowadził żel po mojej dziurce, a twardy mięsień aż zadrżał w

odpowiedzi. – Zawsze taka ciasna, bez względu na to, gdzie wsadzę palec. Nasuń się na mój palec,
Hannah,takjakwczorajnamojegokutasa.

Powiedziałamcośniezrozumiale.Cofałamsięijęknęłam,czującdziwne,przyjemneuczucie,gdymój

tyłek nabijał się na palec Matta. Bez względu na to, ile razy się tak bawiliśmy, czułam, że to coś…
zakazanego,żetowręczkarygodne,żesprawiamiprzyjemność,idlategotakwyjątkowe.

–Takjest,Hannah.Ładnieipowolutku.–Matttrzymałmniezabiodro,prowadzącmnie,ażjegopalec

zagłębił się we mnie. W naszej gorącej kąpieli nie wiedziałam, czy rozgrzewający żel rzeczywiście
rozgrzewa,alenapewnołaskotał.

–Czymamzgadnąć,codostałemwprezencie?–Mattporuszyłwemniepalcem,ajajęknęłam.–Może

słodkązatyczkęanalną?Byłabywspaniała.

Mojepaznokciezgrzytnęłyodnowanny.Mattpowoliporuszałwemniepalcem,ajakołysałamsięw

rytm.Słodkizapachcynamonowychświeciichpełzająceświatłorzucałynamnieczar.Boże…tobyło
takieprzyjemne…isprawiało,żepragnęłamwięcej.

– Chcę… chcę ci pokazać – wyjąkałam. Jak to możliwe, że Matt potrafił tak świntuszyć podczas

seksu?Jaledwiebyłamwstaniewypowiedziećkilkasłów.

Wysunął palec, a ja opadłam na brzeg wanny. Kiedy się odwróciłam, ujrzałam, jak się do mnie

uśmiecha.

–Wyglądasz…–wyszczerzyłamwuśmiechuzęby–jakkot,któryzłapałkanarka.

background image

–Naprawdę?No,niejakotakjest.–Wytarłręceirozwiązałwstążkę.Sercemizamarło.Spodobamu

się,czyczekałmnienajgorszywstydwżyciu?

Matt rozpakował szybko papier i naszym oczom ukazało się czarne pudełko z napisem LELO.

Odwróciłamwzrok,byniepatrzećnaMatta.

–LELO?Niezływybór,Hannah.
Uniósłpokrywkę,ajazamknęłamoczy.DobryBoże,comistrzeliłodogłowy,bykupowaćMattowi

wodoodpornąnakładkęwibracyjną?Chciałamzniknąć.Taciszamniedobijała.Podciągnęłamkolanapod
brodęiuchyliłamjednooko.Mattwpatrywałsięwemnie.Wyciągnąłnakładkęzpudełkaijeodstawił.
Niemogłamnicwyczytaćzjegotwarzy.Światłoświeclśniłonajegowilgotnejskórzeiodbijałosięw
oczach.

–Jest…em…wodoodporna.I…naładowałamją…więc…–Zanurzyłamgłowę.
Mattpodałminakładkę.Wzięłamjąbezsłowa.Przesunęłampalcamipodelikatnymsilikonie.Rany.A

wydawałomisię,żetotakidoskonałypomysł,gdyjązamawiałam,aleteraz…

–Nałóżjąnamnie–powiedziałMatt.
Wstał.Wodaspływalapojegonagimciele,ajegostwardniałamęskośćsterczaładumnie.Upuściłam

nakładkędowody,zaklęłamiszybkojąpodniosłam.

Dobrze,chciał,żebyjąnałożyć…Damradę.Damradę.
–Powiedz,gdyby…gdybybolało.Jatylko…–PodsunęłamsiębliżejiobjęłampalcamikutasMatta.

Wargi mu zadrżały. Serce waliło mi jak wściekłe. Byłam podniecona, zdenerwowana, zadowolona,
przerażona–wszystkonaraz.Nachyliłamsięipocałowałamczubekjegokutasa.

–Boże…Hannah…
Wjegogłosieniesłyszałamniechęci,tylkopragnienie.Złapałmniezawłosy.Objęłamwargamijego

żołądźizaczęłamssaćilizać.Położyłamdłońnajegoudzie,byczućnapinającesięmięśnie.Uwielbiał
to.

Owszem,wszyscyfaceci,zktórymisięspotykałam,touwielbiali,alenietakjakMatt.Kiedypatrzyłam

na Matta, ssąc jego kutasa, widziałam, jak ogarniało go niesamowite pragnienie, a także okropny opór.
Niechciałokazywaćpotrzeby.Walczyłzprzyjemnością,któragoogarniała,apotempoddawałsięjejz
długimcichymjękiem.

Tylkowtakichchwilachbyłamgórąicieszyłamsiętymrówniemocnocouległością.
Lizałamgowzdłuż,apotemwsunęłamnańelastycznypierścień.Rozciągnąłsię,gdyprzesuwałamgo

wgórę.SpojrzałamnaMatta.

–Boli?
Najegoustachujrzałamśladuśmiechu.
–Nie–odparł.–Toprzyjemne.
Delikatniemasowałamjegojądraiwłączyłamnakładkę.
Jęknąłtakgwałtownie,żeażpodskoczyłam.
–Cholera–warknął.Złapałsięzakutasa.
–Och,przepraszam…przepraszam…już.
–Nie,nie.Jestdobrze.–Mattporuszyłkilkarazyrękąizamknąłoczy.–Dobrze.
–Jestciprzyjemnie?Czynie?–Spojrzałamnaniego.

background image

–Przyjemnie–jęknął.
Odsunęłam palce Matta z jego kutasa, próbując nie wybuchnąć śmiechem. Zawsze brał sprawy w

swojeręce.

– Pozwól mi. – Zaczęłam pocierać go ręką i wsunęłam znów główkę do ust. Rozluźniłam gardło i

wsunęłamgogłębiej,amojejękizamieniłysięwmruczenie.

–Nie…nie–syknął,ciągnącmniezawłosy.–Niechcędojść.Chcędojśćztobą…cholera,Hannah,

kurwa…ssij…

Napawałamsięjegodesperacjąiniemożnościąpodjęciadecyzji.Wjednejchwilipróbowałodsunąć

moją głowę, a w następnej próbował się głębiej wsunąć w moje usta. Klął. Wykrzykiwał moje imię.
Odrzucałgłowędotyłualbonachylałsięiwpatrywałwemnie.

–Nojuż–odezwałsięzduszonymgłosem.–Nie,nie.Hannah…
Inieprzeczę,żemnieteżdoprowadzałotodoszaleństwa.To,jakczułamgowustach,jakbłagałmnie

–tobyłaczystapotrzebaiszczerość.

Cofnęłamsię,oblizałamustaioparłamsięobrzegwanny.
Rozłożyłam nogi, a Matt opadł na mnie, zanurzając w wodzie swoje cudowne ciało. We mnie. Oczy

miałniczymchmuraburzowa.Czułamkażdycentymetrjegoataku.

Zgrubienie na szczycie nakładki dotknęło mojej łechtaczki i jęknęłam, wbijając paznokcie w plecy

Matta.

–Kurwa!–krzyknęłam.
–Tak?–WgłosieMattasłyszałamzachwyt.–Wiem,wiem.
Nie ruszał się. Wbił się po prostu we mnie, a nakładka drżała przy mojej łechtaczce. Po chwili

zaczęłamsiępodnimskręcać.

–Nodalej–szepnął.–Wiem,żemożesztakdojść.Dojdźdlamnie.
Orgazm był blisko. Jęknęłam, gdy nadszedł. Plecy wygięły mi się w łuk. Zacisnęłam się na kutasie

Mattaidopierowtedyzacząłsięwemnieruszać.

Wodazaczęłasięburzyć.Mattrżnąłmnie,niezwracającuwaginanic,nawetgdyrozbryzgującawoda

zgasiłaświecę.

Powtarzał,żemamciasnącipkę,cholernieciasnąiuwielbiająrżnąć,ichcewniejdojść,iczyjachcę

poczuć,jakondochodzi?

Jęknął,dochodząc,iwcisnąłmitwarzwszyję.Skryłsięprzedmoimwzrokiem.
Późniejumyliśmysięwzajemnie.Mattbyłspokojny.Polałszamponemmojewłosy,rozprowadziłpłyn

do kąpieli po mojej skórze, a potem wypłukał do czysta. Całowaliśmy się i nic nie mówiliśmy.
Stworzyliśmysanktuarium–wwannie,wdomku–czułamsiętakspokojnie.

Mattzdmuchnąłresztęświeczekizapaliłświatło.Wytarliśmysięwzajemnie,uśmiechającblado,gdy

napotykaliśmy wzrok drugiego. A potem – po raz pierwszy, chociaż nie wiem jak to możliwe, że nie
zauważyłamtegopoprzedniegowieczoru–zauważyłamnajegołydceróżowobiałąbliznę.Ukucnęłami
wytarłamjąręcznikiem.

–Kochanie–szepnęłam.
Widziałampunkty,wktórychzębypumyrozcięłyciało.Czterywiększeplamy,awokółnichmniejsze

ślady.Zasłoniłamustaręką.

background image

–Pokażminadgarstek–powiedziałam.
–Hannah,przestań.Tonictakiego.
– Nie. – Złapałam go za rękę. Oglądałam ramię, aż znalazłam różowy ślad po wewnętrznej stronie

przedramieniaidruginanadgarstku.Wpatrywałamsięwnie.

–Niebolały.Przestań.Jesteśmyszczęśliwi.Wszystkodziała.–Mattuniósłmójpodbródek.Pewności,

którąsłychaćbyłowjegogłosie,niewidziałamnajegotwarzy.Woczachmiałstrach.Inicdziwnego…
Otworzyłusta,bycośjeszczepowiedzieć,iwtedywkuchnizacząłdzwonićtelefon.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

22.Matt

P

ochyliliśmysięzHannahnadtelefonem.Wpatrywałasięweńzniepokojem,jakbybałasięgodotknąć.

Przerwymiędzykolejnymisygnałamibrzmiałymartwąciszą.Ażwkońcutelefonzamilkł.

Mel,modliłemsięwduszy,tylkoniezostawiajwiadomości,proszęniezostawiajwiadomości.
Jak mogłem zapomnieć o uprzedzeniu Mel, aby w ten weekend nie dzwoniła? W czwartek kupiłem

nowąkomórkęiwysłałemjejnumer,gdytylkodotarłemdodomu.Potembyłemzajętyprzygotowaniami
dospotkaniazHannahizupełniezapomniałemoMel.

I oto Melanie, osoba odpowiedzialna za opublikowanie Dotknięcia Nocy, wydzwania do mnie,

podczasgdyHannahsłuchazprzerażeniem.Telefonodezwałsięznowu.Cholera.

–Cododiabła?–wyszeptałaHannah.Spoglądałatonamnie,tonadzwoniącytelefon.–Ktopozamną

znatennumer?

–Nikt–wydukałem.–Nikt,przysięgam.Tomusibyćpomyłka.
–Acojeśli…ktośsiędomyślił?Odbiorę.
–Nie!–Chwyciłempospiesznietelefon.
Hannah zmarszczyła brwi. Pięknie. Pierwszy raz od chwili przyjazdu na jej twarzy pojawił się cień

podejrzenia.

Odłożyłemaparatnablat.Jegogłośnyuporczywydzwonekrozbrzmiewałpanicznie.
–Czemumielibyśmyodbierać?–spytałem.–Toniemasensu.
–Matt,musimysiędowiedzieć,ktodzwoni.Tyniemożeszodebrać,alejamogę.
Zanimzdołałemzareagować,Hannahotworzyłaklapkęipodniosłaaparatdoucha.
–Halo?–powiedziała.
Sercezabiłomiszybciej.Mogłemtylkogapićsięiusiłowaćcośusłyszeć.Zesłuchawkiniewydobył

siężadendźwięk.Amożepoprostuniedosłyszałem.Zwysiłkuzaczęłomidzwonićwuszach.

–Halo?–dopytywałaHannah.–Ktomówi?Halo?
Minajejzrzedła.Spojrzałanatelefonizatrzasnęłaklapkę,kończącpołączenie.Dłońjejdrżała.
–Ktośsięrozłączył.–Tobyłgłuchytelefon.
Rozległ się kolejny, tym razem przytłumiony dzwonek. Tym razem dzwoniła komórka Hannah.

Zmarszczyłabrwiiotworzyłatorebkęwposzukiwaniuswojejkomórki.Spojrzałanawyświetlacz.

–Cholera,toNate.
–Nopewnie!–Machnąłemręką.
–Muszęodebrać–stwierdziła.
– Naprawdę? Teraz? – Skrzyżowałem ramiona na piersi, obserwując uważnie Hannah. Dlaczego

musiałaodebraćtelefonNate’a?

– Będzie dziwnie wyglądało, jeśli nie odbiorę, rozumiesz? Daj mi chwilę. – Odebrała połączenie i

odeszłaparękroków.Przysunąłemsiędoniejijaksępzawisłemnadjejramieniem.

– Nate? Cześć. Nie, w porzą… porządku. – Umilkła. – Nie, u Kevina w domku. Tak. Tak,

potrzebowałamsięwyrwać.Powiedział,żemogęsięuniegozatrzymać.–Znowusłuchała.–Tak,masz

background image

rację.

Przysunąłem się bliżej, ale nadal nie mogłem dosłyszeć głosu Nate’a. Hannah zerknęła na mnie i się

odsunęła.Naglezmieniłasięnatwarzy.Zniknąłzdawkowyuśmiech.Zmarszczyłaciemnebrwi.

– Co? – Odeszła w stronę tarasu. Przez chwilę słuchała. – Rozumiem. Rozumiem. Nic mi o tym nie

wiadomo.–Przygarbiłasięnieco,słuchającdalej.–Nie.Zdajęsobiesprawę.Tonaprawdędziwne,ale
ja…tak,wierzmi.

Konwersacja Hannah nadal zdawała się nie mieć żadnego sensu. Po cichu wyłączyłem swoją nową

komórkę.

–Dobrze.Będę.Nate,naprawdęmiprzykro.Będziemywkontakcie.Pa.
Zakończyła rozmowę i opuściła telefon. Powoli odwróciła się do mnie. Zacisnęła mocniej ręcznik

spowijającyjejpierśiodłożyłatelefondotorebki.

–Nate–powiedziała.
–Mhm…
Jejnowe,pełnerezerwyzachowaniezmartwiłomnie.Poruszałasiępowoli,zrozmysłem.
–Wyglądanato,że…–zaczęłamówić,przeszukująctorebkę.–Wyglądanato,żeDotknięcie Nocy

zostałowycofanezinternetowejsprzedaży.Wszystkiestronywykasowałyjązofertye-bookowej.

Patrzyłem w dół, na blat. Za późno zdałem sobie sprawę, jak podejrzanie to wygląda. Hannah

poinformowałamnieopozwiewminionyweekend.KilkadnipóźniejDotknięcieNocyzniknęłozsieci.

To nie było mądre posunięcie. To było wręcz głupie posunięcie. Zrobiłem z siebie kompletnego

głupca.

–Niesamowite!–zdołałemwykrztusić.
–Rzeczywiście,niesamowite.–Wdalszymciąguprzetrząsałatorebkę.Kiedyspojrzałemnajejdłonie,

zauważyłem, że niczego tak naprawdę w niej nie szukała. Mechanicznym ruchem przekładała rzeczy.
Pomadkę,klucze.Saszetkanadrobne.Pojemniknaleki.Chwyciłemjejnadgarstek.Znieruchomiała.

–Czytoty?–Odezwałasię.Byłooczywiste,ocopyta.–CzytotyopublikowałeśDotknięcieNocy?
Pokręciłemgłową.
–Matt,mogłeśmipowiedzieć.Możeszmimówićtakierzeczy.Niebędęsięzłościć.Poprostu…
–ToniejaopublikowałemDotknięcieNocyjakoe-book–przerwałemjej.Jedynietobyłoprawdą.
OdwróciłemsięodHannahiprzesunąłemdłoniąpomokrychwłosach.
– Przepraszam, ale musiałam o to zapytać – powiedziała. – Zdajesz sobie sprawę, jak dziwnie to

wszystko wygląda? To jest zupełnie bez sensu. Powiedziałam ci o pozwie. Jedynie Seth i Nate… i
oczywiście Shapiro o tym wiedzieli. No i ja. Nikt więcej. – Jej głos cichł, w miarę jak wyciągała
logicznewnioski.

–Rozumiem.
–Zupełnie…Alejakimcudem?Zupełnie,jakbyktoś,ktotoopublikował,wiedziałopozwie.Żebytak

znienackawycofaćtytułzesprzedaży?

–Zbiegokoliczności–odpowiedziałem.–Tomusiałbyćprzypadek.
–Chybatak.Wiem,żenikomuotymniepowiedziałeś.Samanikomuotymniemówiłam.Nikomupoza

tobą.

Odsunąłem się od Hannah w stronę kanapy, a potem podszedłem do szerokiego zachodniego okna.

background image

Szybki bieg przez las mógł pomóc mi oczyścić umysł. To albo pływanie w lodowatym jeziorze.
Potrzebowałemczegośokrutniebolesnego.

–Natejestnaprawdęwkurzony–mówiładalejHannah.Obgryzałaprzytympaznokcie.–Początkowo

towłaśniemnieoskarżał.Wiesz,oniwszyscymyślą,żejatonapisałam…Toteraz…

–Ty?–Roześmiałemsię.–Nieżartuj.
–Słucham?Cóżtomiałoznaczyć?
–Tyniepiszesz.Nierozumiem,jakmoglipomyśleć,żetytonapisałaś.
–Och,jasne.Dotwojejwiadomości–japiszę.Pamiętasz,żespotkaliśmysięnaforumdlapisarzy?

Takczyinaczej,niewyglądatodobrze.–Hannahroześmiałasię,równiegorzkojakjaprzedchwilą.–
Tojużnieistotne.Taksądzę.Przecieżnieudowodniąmi,żezrobiłamcoś,czegoniezrobiłam.

–Mhm.
Z nieba zaczęły spadać miękkie płatki śniegu. Nie mogłem uwierzyć, że zaledwie chwilę wcześniej

byliśmyrazemwłazience,zadowoleniiszczęśliwi.Ztegouczucianiepozostałnawetnajmniejszyślad.

–Natenadalzamierzazłożyćpozew–dodałaHannah.
–Mhm.
–Miłomi,żetaksięprzejąłeś.
–Hannah…–Potarłemtwarz.Silneemocjezawszewywołująwemniepustkę.
–Jeślidotegodojdzie,możepowiemimpoprostu,żetytonapisałeś?
–Co?–Odwróciłemsię.
–Nowłaśnie.Prawdę,Matt.Powiemim,żetotynapisałeśiżeniemampojęcia,jakimcudemtosię

znalazłowsprzedaży.Powiemim,żezawszeprzesyłałeśsobiemateriałymejlem.Byćmożektośwłamał
siędotwojejskrzynki?Wiesz,odetchnęłabymzulgą,choćraz,mówiącprawdę.

Żartowała?
–Nie–odpowiedziałemstanowczo.–Nie.Ja…
– Matt, proszę. Pozwól mi. Nate zapewne wycofa pozew. A nawet jeśli nie, to co nas to obchodzi?

Niech sobie pozywa dupka, który włamał się do twojej skrzynki mejlowej i umieścił książkę w sieci.
Wiem, że ta książka jest zawstydzająca, wierz mi. Przecież nie musisz chronić swojego imienia. Nie
żyjesz,pamiętasz?Przecieżnigdyniebędziesz…

–Przestań.–Mójgłosodbiłsięechemodściandomku.
Hannahpodskoczyłazprzejęcia.
– Proszę, przestań. Nie mogę… – Moje zaciśnięte do tej pory dłonie się rozluźniły. Przecież nie

pozwolęNate’owipozywaćdosąduosoby,któraumieściłaksiążkęwinternecie.Niepozwolę,abyktoś
innyponosiłkonsekwencjemoichdziałań.Anamarginesie:czyMelaniebynatopozwoliła?Wmgnieniu
okazwaliłabysięnamnieniczymtonacegieł.–Niemogęterazotymmyśleć.

Hannahwytarłaruchemdłoniwilgotneoczy.Ramionajejopadły.
– Dobrze – powiedziała. – Odłóżmy to. Później się tym zajmiemy. Po prostu… Moje życie to nie

chatkawlesie,Matt.–Obróciłasię,wskazującotaczającenasścianydomku.–Niemogętakpoprostuo
tym nie myśleć. Rozumiesz? Nate do mnie wydzwania, tylko patrzeć jak Shapiro zacznie na mnie
polować.Żyjęwrealnymświecie.

PodszedłemdoHannah.Objąłemją.Gdybywemniewątpiła,gdybycokolwiekpodejrzewała,gdyby

background image

wiązała ten głuchy telefon z Dotknięciem Nocy – wyczułbym to teraz. Ale nie była spięta. Nie
podejrzewałamnie.Zwestchnieniemrozpłynęłasięwmoichramionach.

–Porzućmyrealnyświat–westchnąłem.
Hannahroześmiałasięzprzygnębieniem.
–Zniknijtakjakja–nalegałem.–Tojestdozrobienia.Spójrz,realnyświatjużmnieniedotyczy.
–Wiem. – Pocałowałamnie w obojczyk.– Zdaję sobie ztego sprawę. Aleja lubię normalne życie,

rzeczywistość.Uwielbiammojąrodzinę,mojąpracę.

– Mhm. Wiem. Ale to miła alternatywa, prawda? Moglibyśmy ukrywać się razem. To takie śmiałe i

romantycznezarazem.–Uśmiechnąłemsięiporzuciłemtemat.

Wiedziałem, że nie należy naciskać. Jednak w głębi duszy triumfowałem. Książka naprawdę

komplikowała jej życie. Sama nazwała ją „zawstydzającą”, a wspomniany Shapiro miał czyhać na jej
błąd.Dlamnieoznaczałotojedynie,żeHannahjestokroczekdalejodswojegożyciawDenverikrok
bliżejnas.Dotknąłemjejnosa.

–Awięcpiszesz?
–Przecieżwiesz,żetak.
–Acodotejporynapisałaś,ptaszyno?
–Cóż.–Hannahzaczęłasięwiercić.–Naprzykład…tęhistorięztobą.
–MówiszoLanieiCalu?O,tak.GodnePulitzera.
Hannahwyszczerzyłazębywuśmiechu.
–Oho,intelektualistasięznalazł.Anapoważnie…piszę.
Odchyliłemgłowę,czekającnadalszesłowa.Aleonatylkoroześmiałasię.Mhm…PięknaHannahi

jejmałesekrety.Rozumiem.

–Możelepiej,żeniewiem–odezwałemsiępochwili.–Oiletoniesąwspomnieniaomnie?Hę?

Mogłabyśzacząćrozprzedawaćmojemejlenaaukcjach.

Wróciliśmy razem do sypialni. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Nie mogłem się odprężyć nawet,

ubierającsięipodczasrozmowy.

Naprawdę byłem aż tak głupi? Jak mogłem myśleć, że wycofanie Dotknięcia Nocy ze sprzedaży

rozwiążeproblem?Narobiłemtylkonowychkłopotów.

Tegorankaposzliśmynaspacerdolasu.Pokazałemjejmiejsca,poktórychbiegałem,opowiedziałem

otym,żeczasemwnocysłychaćpohukiwaniesów.Pokazałemjejmójwielkistosdrewnanaognisko.

–Imponujący–skomentowała,chichocząc.
Znowu była beztroska i zauważyłem, że i mnie udzielił się jej nastrój. Próbowaliśmy ulepić przed

domkiembałwana,aleśniegbyłzbytsypki.Hannahzaatakowałamnieśnieżkami,zacozrewanżowałem
sięjejporcjąsolidnychłaskotek.PopowrociedochatyHannahpokazałamiocieplanedługiekalesonyi
opowiedziałaoswoichobawachprzypakowaniu.Rechotaliśmyprzytymdorozpuku.

–Kiedyśjewłożę–obiecałem.–Zrobięwnichdlaciebieparęseksownychfotek.
Hannah ugotowała pomidorówkę i przygotowała na grillu kanapki z serem na obiad. Dołożyłem do

tegobutelkębiałegowina.DoposiłkuwłączyliśmynajnowsząwersjęWielkiegoGatsby’egowreżyserii
Luhrmanna.

Zamiast oglądać film, patrzyłem na Hannah. Z prawdziwą przyjemnością obserwowałem grę uczuć

background image

malującąsięnajejtwarzy.Kiedyznównapełniłemjejkieliszekwinem,odezwałasię:

–Czytyusiłujeszmnieupić?
–Mhm.–Zakorkowałembutelkę.–Upijęciętanimwinem,apotemwykorzystam.
– Nie jest takie złe. – Pociągnęła niewielki łyk z kieliszka i dodała: – Ale nie chcę się wstawić i

wygłupiać,podczasgdytybędziesztrzeźwy.Źlebymsięczuła.

PrzysunąłemsiędoHannahipocałowałemjąwkark.Podjęzykiemczułempulsowaniejejtętna.
–Myślę,żedośćjużnaoglądałaśsięmojegopijaństwa.Wystarczycitegonacałeżycie,Hannah.Poza

tym…–odstawiłembutelkęnastolikdokawy–mamzbytwyrafinowanysmak,abypićcośtakiego.

UrażonaHannahwalnęłamniewramię.
UwielbiałemHannahwstanieupojenia,jejrumieńceiśmiech.Wiedziałem,żetylkomnieokazywała

tę swoją stronę. W pracy była ożywiona i rzeczowa. Na spotkaniach towarzyskich przyjazna i układna,
alezawszezrezerwą.Rozkwitaładlamnie.Tegopopołudniawykorzystałemją.Pofilmiewyszliśmyna
taras. Oparłem ją o barierkę. Trzymała poręcz, podczas gdy wsunąłem dłoń w jej spodnie. Powoli,
kawałek po kawałku obnażałem jej ciało w zimowym powietrzu, unosząc sweter, rozpinając stanik,
zsuwając z niej spodnie, a potem bieliznę. Dawałem jej klapsy dotąd, aż cały las rozbrzmiewał jej
jękami.Kiedybyłemjużgotowy,zmusiłemją,abypowiedziałami,jakchcesiękochać:szybkoimocno
czyteżsłodkoipowoli.Chciałaszybkoimocno.Grzecznadziewczynka.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

23.Hannah

N

iedzielanadeszławrazznieprzyjemnąświadomościączekającegonaswkrótcerozstania.

Kiedysięobudziłam,byłamwłóżkusama.Powłóczącnogami,przeszłamdopokoju,gdzieznalazłam

Matta siedzącego za biurkiem. Jedno spojrzenie na jego ramiona powiedziało mi, że za chwilę się
pokłócimy.

Nieodwróciłsiędomnie.
Kiedyparzyłamsobiekawę,powiedział:
–Niecieszymnieto.
Zmarszczyłam brwi. Nie mogłam się przyzwyczaić do jedwabnych czarnych włosów tam, gdzie

powinien być ciemny blond. Zastanawiałam się, od jak dawna nie śpi. Miał na sobie wyblakłą bluzę z
długimi rękawami i czarne flanelowe spodnie, ale nawet te zwyczajne ciuchy wyglądały na nim
elegancko.Zapewnetakwłaśniewyglądał,będąctusam,zrelaksowany,zajętypisaniem.Bezemnie.

Mattodwróciłsięizauważył,żesięgapię.
–Co?–zapytałam.–Cocięniecieszy?
–Twójwyjazd.Niecieszymnieto,żewyjeżdżasz.
Wstał zza biurka i zaczął miotać się po pokoju. Czasami zatrzymywał się przy oknach i studiował

krajobraz. Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Nie mógł być szczęśliwy, mając tylko weekendy.
Nieustannie wypełniała go złość, zarówno w namiętności, jak i w spełnieniu. Zupełnie, jakby była mu
potrzebnadoprzetrwania.

–Matt,mnieteżtoniecieszy.
–WięczadzwońdoPamiweździeńwolnego.Powiedz,żeźlesięczujesz.
–Nie.–Zdmuchnęłamparęunoszącąsięnadkawą.–Przykromi,aleniezrobiętego.
–Czemu?Czemunie?
–Niebądździecinny,Matt.Tojestmojapraca.Tomojawymarzonapraca.Samwiesznajlepiej,że

Pamwyczujekłamstwonakilometr.

Spojrzał na mnie błagalnie. W odpowiedzi pokręciłam głową. W łóżku mógł mną rządzić przez całą

noc(iwdzień,skorojużotymmowa),aleniewinnychkwestiach.

–Pozatym–zamieszałamkawęłyżeczką–przecieżprzyjadęnanastępnyweekend.
–Niechceszzostaćzemnąjeszczejedendzień?
Wiedząc,żezłościąnicniewskóra,Mattzmieniłtaktykęnabardziejprzekonującą–biednymałyMatt.

Osunął się kanapę i zaczął oglądać i smętnie skubać poduszkę. Kiedy i ta metoda zawiodła, odłożył
poduszkęipodszedłdokrólika.Otworzyłklatkę,zajrzałdośrodkaizacząłprzemawiaćdoLaurence’a
cichymgłosem.

O Wszechmocny Boże! Był jak przerośnięty dziewięciolatek, o ile dziecko można posądzić o taką

manipulację.Uśmiechnęłamsiępodnosem,patrzącnakubekkawy.Nienależałosięzniegoterazśmiać.

–Kochanie,oczywiście,żechcęspędzićztobąjeszczejedendzień.Chciałabymspędzićztobąkażdy

dzień,aleniemożemy.Wieszotymprzecież.Samtakwłaśniechciałeś…

background image

Moje ostatnie słowa zawisły w powietrzu. Dłoń głaszcząca królika zatrzymała się na chwilę na

futrzanymłebku,poczymzsunęłanajegokarkigrzbiet.Mattzamknąłklatkęiwstał.

–Chciałemodzyskaćmójświat.
–Twójświatbezemnie.
–Tegoniechciałem.
Mattwypadłzpokojujakburza.Usłyszałamtrzaśnięciedrzwisypialni.
–Och,dociężkiejcholery…–fuknęłam.
Pozwoliłam mu nieco ochłonąć w sypialni. To było bez znaczenia. Jeżeli chciał walki, miałam aż

nadtoamunicji.WgruncierzeczytojazbierałamcięgizaDotknięcieNocy.

Tojabrałamudziałwcałejtejfarsie.
Niczegoniezyskałamnajegonieobecności,pozajegonieobecnością.Atowcalemisięniepodobało.
Już nigdy nie miałam wyjść do restauracji na randkę ze swoim chłopakiem, już nigdy nie miałam

spacerować z nim po ulicach, trzymając się za ręce. Całymi tygodniami miałam sypiać samotnie w
naszymwielkimłożu.Dodiabłaznim.Tojapoświęcałamwszystko.Onmiałswojeprywatneszczęśliwe
życieanonimowegoczłowiekaiciągleżądałwięcejiwięcej.

Prychnęłam i opadłam na kanapę. Dopiłam kawę, zaparzyłam następną filiżankę. Przez jakiś czas

grałam w Candy Crush na komórce. Wyszłam nawet na taras, rozkoszując się krystaliczną ciszą tego
miejsca. Chciałam go przetrzymać. To on był mi winien przeprosiny. Jednak Matt nie pojawił się, a z
sypialniniedobiegałyżadnedźwięki.

Minęło około półtorej godziny, zanim zdecydowałam się zapukać. Delikatnie zastukałam butem do

drzwisypialni.

Odpowiedziałamimartwacisza.
–Matt?
Nadalcisza.
–Okej,wchodzę,tydzieciaku–powiedziałamwkońcu.
Wśliznęłamsiędopokoju.
Moja walizka leżała otwarta na łóżku. Była pusta. Matt palił papierosa, opierając się leniwie o

parapet. Stopniowo odnajdywałam moje rzeczy i przybory toaletowe w całym pokoju. Moja koszula
nocnazłożonawkostkęleżałanastolikunocnym.Mojebutywystawałyniecospodłóżka.

–Rozpakowałemtwojerzeczy.Wszystkotujest.–Machnąłrękąwstronępokoju,niepatrzącnamnie.

–Tuiwłazience.Niepomogęciszukać.Powodzenia.

Walczyłamzsobą,abyzachowaćzimnąkrew.
Wkońcuzerknąłnamnie.
–Miłowidzieć,żeciętobawi.
–Matt…–Zakradłamsiędoniegoipotarłamnosemjegoramię.–Jesteśszalony.
–Mhm.–Wydmuchnąłprzezoknokłąbpapierosowegodymu.
–Iuroczy.
–Przystojny–wymruczał.Upórnajegotwarzyzelżał.
–Nodobrze,przystojniaku.–Roześmiałamsię.
Wykradłampapierosazjegopalcówizaciągnęłamsię.Mattzamrugałzwrażenia.

background image

–Typalisz?
–Nie.–Uśmiechnęłamsięizgasiłamniedopałek.–Ityteżnie.

Wyjechałam mniej więcej o tej samej godzinie, o której w piątek tu przyjechałam, kiedy ostatnie

promienie zachodzącego słońca zabarwiły śnieg na pomarańczowo. Matt uwielbiał tę porę dnia.
Uwielbiałjejsmutek.

Wiedziałam, że nie będzie chciał się pożegnać. Gdy skończyliśmy pakować moje rzeczy i klatkę

Lawrence’a do samochodu, usiedliśmy na ganku i rozmawialiśmy o niczym. Włożyłam moje nowe
kolczyki–sowy.Mattuśmiechnąłsięitrąciłpalcemjednąznich.

–Chodźmy–powiedziałwkońcu.–Pojadęztobądokońcadrogi.
–Napewno?
–Tak.Wrócęspacerem.Toniedaleko.
Ruszyłamzpodjazduwciemniejącądrogę.
Wzmógłsięwiatr.Mattmilczałiwpatrywałsięprzedsiebie.Głaskałmniepoudzie.Jegodotykpalił

mnieprzezmateriałdżinsów.

Zatrzymałamsięustópwzgórza.Wzasięguwzrokuniebyłożadnegosamochodu.Zgasiłamświatłai

wrzuciłamluz.Wgardlepoczułamgulę.

–Hej,chodźtutaj.–Mattprzeciągnąłmnienakolanaipocałował.Westchnęłam,jużzanimtęskniłam.
Głaskałam jego przystojną twarz i szyję. Nasze pocałunki stawały się coraz gorętsze, a Matt

przyciągnąłmniebliżej.Czułamzapachjegowodykolońskiej.Jegosilneplecyporuszyłysiępodmoimi
dłońmi.

–Hannah…–Ścisnąłmojąpierśprzezpłaszcz.
Jęknęłamiwbiłammupalcewramiona.Znieruchomiał,łapiącgwałtownieoddech.
–Jużdobrze–wyszeptałam.–Jużdobrze.
Dotknęłamjegonadgarstka,apotempalców.Położyłamdłońnajegodłoniobejmującejmojąpierś,a

onjęknął.

– Pozwól mi… – Dłoń Matta powędrowała wzdłuż mojego ciała. Potarł dżinsowy szew osłaniający

mojąłechtaczkę.–Pozwólmitylko…dotknąćjej,Hannah…ustami.Proszę…

Nie musiał prosić dwa razy. Razem siłowaliśmy się z suwakiem. Zsunęłam z nóg dżinsy i majtki,

kręcąc się na siedzeniu. Zrzuciłam buty. Rozłożyłam nogi i spojrzałam na Matta. Z trudem łapałam
powietrze.

Cholera… wyglądał tak pięknie, śmiertelnie poważnie i wygłodniale. Nawet jeśli na całe kilometry

wokółniebyłonikogo,tosiedzeniepółnagowsamochodziewydawałomisięcudowniezakazane.

Matt szerzej rozsunął moje nogi i nachylił się do mojej cipki, a jego piękne ciało wygięło się nade

mną. Wsunęłam mu palce we włosy. Och, to było cudowne. Matt też był zachwycony. Zadrżał niczym
wygłodniałezwierzę.

–Chcętylko…spróbować–powiedział,ajegooddechowiałmojeciało.
Mattpodszedłdosprawyinaczejniżzwykle.Poprostupocałowałmocnomojącipkę.Zacisnąłpalce

namoichudach,ajegojęzykwsunąłsiędośrodka.Jęknęliśmyoboje.

background image

–Matt…Boże,Boże…
Jego pocałunek był długi i głęboki. Jego wargi i język poruszały się w mojej cipce. Gładka szczęka

pieściłauda.Czasamiprzygryzałlekko,ciągnącłechtaczkęiwargi.

–Dobrze–wyszeptał,liżącmnie,gdyzrobiłamsięjeszczewilgotniejsza.
Pociągnęłamgozawłosy.
Z Mattem nigdy nie musiałam udawać. Wiedział, co robi. Zaczął pracować nad moją łechtaczką –

odsunąłdelikatnykapturekissałzwiteknerwów.Lizałrytmicznie,ajaczułam,jakwszystkosięwemnie
spina.Przysunęłamjegoustabliżejmojejcipki.Jęknął.

Hm…podobałomusię.
Oczywiście,żemusiępodobało.Uwielbiałsprawiaćmiprzyjemność,amojepotrzebygopodniecały.
Wygięłam się w łuk i przesunęłam dłonią po jego plecach. Podciągnęłam jego płaszcz i koszulkę i

dotknęłam skóry pod spodem. Teraz, gdy nadeszła chwila pożegnania, pragnęłam go bardziej niż
kiedykolwiek.Tejskóry,tychpleców,wąskichbioderiumięśnionychboków…złapałamjewygłodniale,
dyszącwrazzewzrastającąrozkoszą.

–Pieprzmysię–jęknęłam.–Zerżnijmnie.
Alewiedziałamdoskonale,żeniemanatomiejscawmojejmałejhondziecivic.
Zbliżając się do orgazmu, zaczęłam napierać na usta Matta, przesuwając łechtaczką po jego języku.

Wsunął we mnie kilka palców. Raz za razem pocierał punkt G. Nogi zaczęły mi się trząść. Dyszałam i
kręciłam się. Hamowałam się tak długo, jak tylko mogłam, pragnąc Matta i przyjemności na zawsze, a
gdydochodziłam,wykrzyczałamjegoimię.

Nieczekał.
Wylizał mnie językiem i obserwował drogę, gdy wciągałam spodnie. Wiedziałam, że chciał mnie

poprosić,bymznimwróciładodomku.Wiedziałam,żegdybymdotknęłajegokrocza,byłbyjużnawpół
sztywny.Wiedziałam,żegdybympróbowałasięodwzajemnić,zostawiłbymnietuszybciejiwzłości.

„Tonietakdziała–warknąłkiedyśnamnie.–Toniejestprzysługa,gdysprawiam,żedochodzisz.To

nieznaczy,żejesteśmicoświnna.Jakmożesztakotymmyśleć?”

KiedyMattzobaczył,żewłożyłambuty,wyskoczyłzsamochodu.
–Dozobaczeniawnastępnyweekend–rzuciłiodszedłwśnieg.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

24.Matt

Ż

yłem dla weekendów i przez całą resztę tygodnia nieustannie pisałem. Nawet pięć tysięcy słów

dziennie.Nienawidziłempisaniajakzawsze,alebyłemznimzamknięty,zatobezHannah.

Jaksobiebezniejradzisz?–MęczyłomniepytanieMelanie.–DotknięcieNocyukazujeobsesję.
Obsesja.
Miałarację.ByłemuzależnionyodHannah.
NieoddzwoniłemdoMelanie.Wysłałemjejprzezforumkrótkąwiadomość.
„ŚciągnięcieDotknięciaNocyznetubyłonierozsądne–mójbłąd.Mójbratcośpodejrzewa.Nieróbz

tym nic, a ja się z tobą skontaktuję. Nie martw się. Nie dzwoń. Hannah tu bywa. Zadzwonię, jak będę
mógł.–M”.

Tyleżeniezadzwoniłem,jakmogłem.
Doszedłem do wniosku, że w ogóle nie należało kontaktować się z Mel. Była kolejnym słabym

punktem, wyłomem w tamie. Nie znałem jej, nie mogłem przewidzieć, co zrobi, ani jej kontrolować.
Gdybypostanowiłapowiedziećkomuśomoimistnieniu,niemógłbymjejuciszyć.

Znówprzyszedłpiątek,awrazznimHannahiprzestałemsięmartwić.
Podjechała w najlepszym momencie dnia, gdy światło jest pełne melancholii. Przywiozła mi różne

drobiazgi–przyborypapierniczeijedzenie.Iwystroiłasiędlamnie.Byłaumalowana,uperfumowanai
pomalowałapaznokcie.Miałateżnowąbieliznę–jednoczęściowewdzianko,któreledwiezasłaniałojej
sutki.Doprowadzałamniedoszaleństwa.

Pieprzyliśmy się w całym domku. Wziąłem ją na ganku, w łazience, kuchni, na podłodze i pewien

pamiętnyrazwpiwnicy.Rzuciłemjąnapustystojaknawinoirżnąłemtakdługo,ażbłagała,bydojść.

Apotemznówprzyszłaniedziela.
DojechałemzHannahdokońcapodjazdu.Mówiłemsobie,żeniebędętakzdesperowanyinierzucę

sięznówmiędzyjejnogi.

Oczywiścietozrobiłem.
Późniejszybkouciekłem–bezpożegnania,zatozjejsmakiemnaustach–iwspiąłemsięzpowrotem

dodomku.

Znówdomojegowięzienia,któresamstworzyłem.
Wdrugimtygodniumarcaodeszłazima.Dnistałysiędłuższe,aporannesłońcetopiłośnieg,chociażw

górachpanowałmróz.

Hannahzadzwoniławewtorek.Cienkidzwonektelefonumniezaskoczył.Niesłyszałemgoodtygodni.

Uśmiechnąłemsięiwstałemodbiurka.

–Cześć,ptaszyno.
–Hej.–Roześmiałasię.–Jakleci?
–Nowiesz,teciągłespotkaniatowarzyskie,pełnykarnecikitp.Cotam?
–Nocóż,rozmawiałamzKevinem.
–Złewieści?

background image

– Raczej dobre. Powiedział, żeby korzystać z domku przez całą wiosnę. Z Miami jedzie prosto do

Brazyliiibędzietamspędzałczaszrodziną.Iwszystkoustaliliśmy.

–Cudownie.–Uśmiechnąłemsięiprzechyliłemgłowę.Dobrewiadomościniewyjaśniałyostrożnego

tonuHannah.

–Jeszczejedenkwartał.Tonamdajeczasnazastanowienie.
–Tak.Ichybapowinniśmytoprzemyśleć.Jestempewna,żeKevinbędziechciałdomekzpowrotemna

lato.

– Tym się nie martwię. W najgorszym razie przez jakiś czas będę siedział w mieszkaniu. W końcu

najciemniej jest pod latarnią. Albo przeniosę się na kilka miesięcy do hotelu. Kiedy dostaniesz mój
spadek…–Skrzywiłemsię.Straszniedziwniebyłomówićomoimspadku.Tobyłomnóstwopieniędzy,i
tomoich.Ipomyśleć,żetadrobnafortunawymykamisięspodkontroli…

–Matt?
–Ach,pieniądze.–Przeczesałempalcamiwłosy.–Wtedybędziemymoglirobić,conamsiępodoba.

Mógłbymtukupićdomek.Niemogęsiędoczekać,kiedycięzobaczę.

Hannahzamilkła.
–Wtenweekend–dodałem.–Tęsknię.
–Tak,jazatobąteż.Wtenweekend…niemogęprzyjechać.
Dopiero w tym momencie zrozumiałem, jak bardzo byłem zależny od wizyt Hannah, bo serce mi

zamarło, a nastrój kompletnie siadł. Zupełnie, jakby nad moim tygodniem zebrały się chmury. Nagle
znienawidziłemdomek.Ichłódiśnieg.Aszczególniepisanie,którezrujnowałomojeżycie,zrujnowało
szansęnaszczęścieinormalność.

–Czemunie?
– Pam organizuje w wydawnictwie przyjęcie. – Hannah zamilkła na chwilę. – Z okazji wydania

Człowiekadowynajęcia.Wewtorektrafidosklepów.

–Wtorek.Zapomniałem.
–Tak.Muszęiśćnaprzyjęcie.Ichcę.Bardzosięcieszęztejksiążki.
– Cieszysz z książki – prychnąłem. – No pięknie. Cieszę się, że nie muszę w tym brać udziału. Czy

Marakompletniezdewastowałamójrękopis?

Marabyłamojąredaktorką.
–Nie.Wprowadziłaniewielezmian.Trochęznakówprzestankowych…
–Cudownie.Napieprzylizmojąinterpunkcją.
–Pamtwierdzi,żenadużywaszśredników.
Rozpogodziłemsię.PamelaWing,mojaagentkaolodowatymsercu.Niemogłemsobiewyobrazić,by

uroniłachoćbyłzępomojejśmierci,itamyślmnieucieszyła.

–Boże,tęsknięzatąsuką.–Roześmiałemsię.
Hannahmizawtórowała,awjejgłosieusłyszałemulgę.
–Wkażdymrazieprzyjadęwnastępnyweekend–obiecała.–Tonietakźle.
–Mhm…nietakźle.
Rozmawialiśmyprzezgodzinę,apotemHannahmusiaławyjśćnajogę.Joga.Zachwycałomnieto,co

jogarobiłazjejciałem.Byłakrągłaielastycznaipotrafiłaprzyjąćnajdziwniejszepozycje,kiedy…

background image

–Matt?
–Tak?Kochamsię.
–Bujaszdziśwobłokach.Teżciękocham.
Zatrzasnąłem klapkę telefonu, a potem znów go otworzyłem. Wybrałem numer Mel. Odebrała

natychmiast.

–Hej!–zawołała.–Jużmyślałam,żemnieskreśliłeś.
–Rozważałemto.Stałaśsięproblemem,Mel.
Zaśmiałasięnerwowo.
–Notak–dodałem.–Aleniedlategodzwonię.Nadalrozglądaszsięzapracą?
–Tak.Aco,zamierzaszznówztegożartować?
–Nie.Zamierzamcizaproponowaćrobotę.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

25.Hannah

W

środowy poranek musiałam zaparkować dwie przecznice od wydawnictwa. Uroki życia w mieście.

Uśmiechnęłamsię,wędrującchodnikiem.Pomyślałamodomkuwgórach.

Tak,chętniewykorzystampieniądzeMatta,bykupićnamdomek.
Kochałam Denver, szum miasta i łatwy dostęp do wszystkiego, ale życie w mieście wymaga czasem

ucieczki.WgórachzMattemodpoczywałam.Kiedyleżeliśmywłóżkuisłuchaliśmynawoływaniasów,
czułamniesamowitąsatysfakcję.

Brzmiącudownie–powiedziałamkiedyś,aMattstwierdził,żebrzmią,jakbybyłysamotne.
Westchnęłam,apotemsięroześmiałam.
Niemogłamzrozumiećfascynacjismutkiemtegoczłowieka.Zbytpóźnodostrzegłampostaćstojącąna

schodachwydawnictwa.Wizjażyciawdomkuwgórachzniknęła.TobyłSethSky.Cofnęłamsię,alejuż
mniedostrzegł.

–Hannah!
SethwyglądałtaksamojakwNewJersey–długiewłosy,skórzanakurtka,ponureoczy–tylkożeteraz

miałnasobieciemnedżinsyiwysokiebutyzamiastspodniodgarnituruipółbutów.

–Cotyturobisz?–warknęłam.
Togozmroziło.
–Naprawdę?–zapytał.–Wciążjesteśwkurzona?
– Nie jestem wkurzona. – Wyraźnie wypowiedziałam każde słowo. – Nie myślałam o tobie od

miesiąca. Ale ja tu pracuję. – Wskazałam wydawnictwo. – I pewnie o tym wiesz. Więc sądzę, że to
podpadapodprześladowanie.

Sethprzechyliłgłowęisięuśmiechnął.Podszedłdomnieostrożnie,zrękamiwgórze.
–Jestemwmieście,bomamywystęp.
–Świetnie.Ajatujestem,botupracuję.–Odwróciłamsię,aSethwyciągnąłrękę,bymniezatrzymać,

alesiępohamował.Rozsądnie.Zmierzyłamgowzrokiem,więcjącofnął.–Czegochcesz?

–Pomyślałem,żemoglibyśmyiśćnaobiad.Kiedyś.Skorojestemwokolicy.
–Nie.
–Coulicha?–Sethprzeczesałpalcamiwłosy.
Trochę złagodniałam, widząc jego zaskoczenie. Bracia Sky na pewno byli przystojni, a Nate i Matt

mielidotegoniezłemózgi,aleSeth…

Sethbyłalbotępy,albotakegocentryczny,żeniemógłzrozumieć,żesięnaniegonieleci.
–Przepraszam,Seth.Myślępoprostu,żelepiej,żebyśmyniespędzalizesobączasu.
–Czemu?–Spojrzałponuronachodnik.–Natepowiedział,żenawiosnęwybieraszsięznimdozoo.

Więcczemuniemożeszsięspotkaćzemną?

Zatkałomnie.Dziwne…Jakośniepodejrzewałam,żeNatepodzielisięzkimśswoimiplanami.
– Em… kwestia zoo jest jeszcze niedogadana – odparłam. – Bardzo niepewna. I to co innego. Nate

to…Nate.Natemażonę,dzieci…

background image

Zamilkłam,patrzącnaniegoznacząco.
–Noi?Sugerujesz,żemamjakieśukrytezamiary?
–Nicniesugeruję.
–Więcwczymproblem?Ico,jeślimamukrytezamiary?Jesteśśliczna,zabawna,mądra,ajachcęcię

zabraćnaobiad.

–Nicztego,Seth.
–Nigdy?–Spojrzałnamnie.
–Nigdy.Przykromi.
–Więczostańmyprzyjaciółmi.Zabioręcięnakolację.Mogęzabraćprzyjaciółkę.
Widziałam,żeSethsięniepodda,ipoczułam,żejestemokrutna.Comógłmizrobićprzykolacji?
Nic,pozazanudzeniemalbopodrywaniem.Albojednymidrugim.
Pozatymniesądziłam,abySethnaprawdęmniechciał.DlaniegobyłambyłąpannąMatta,podręką,

ale nieosiągalną, a mój opór pewnie go tylko zachęcał. Może, jeśli zgodzę się na tę nudną kolację, to
sobiedaruje.

–Kolacja–westchnęłam.–Jutrowieczorem?
Oczymuzalśniły.
–Dobra,jutrowieczorem.
–SpotkajmysięwCherryCreek.Osiódmej?
–Możebyć.–Sethowizrzedłamina.–Wgaleriihandlowej?
–Tak.Mająfajnydziałrestauracyjny.SpotkamysięprzedMacy’s.
Wbiegłamnaschody,nimSethzdążyłzaprotestować.

–Han,ależlecęnategofaceta.–Mojasiostrazaczęłasięwachlować,prowadząc.–Tak,żegdybym

byłafacetem,tozostałabymdlaniegogejem.Takbardzo.

– Nie sądzę… aby tak działał homoseksualizm – mruknęłam. Ręce mnie świerzbiły. Z trudem

walczyłamzchęciązłapaniazakierownicę.

– Co tam. – Chrissy włączyła muzykę. Oczywiście Goldengrove. – Podniosła głos. – Pozwól mi po

prostudziałać.

Spojrzałanamnie,gdypodjeżdżałyśmypodgalerię.Ubrałamsięwluźnąsukienkęzgolfem,legginsyi

wysokiebuty.Niebyłowtymnicpociągającego.

–Dobra,tymaszswójhabit.Jasiętymzajmę.
Mojasiostrawskazałanaswojąklatkępiersiową.Miałaobcisłąskórzanąkurtkę,rozpiętąnatyle,by

pokazaćgłębokidekolt.Wyglądaładobrze,jakzawsze.Krótkiewłosybyłyidealnieułożone,makijażbez
zarzutu.

Roześmiałyśmysię,wysiadajączsamochodu.
–Zapłacęci,jeślitylkogozabierzesz–powiedziałam.–Przerażamnie.Atodziwne,prawda?
–Bardzo.–Chrissyskinęłaenergiczniegłową.–Nowiesz,Matt…
Niezawahałasię,wypowiadającjegoimię.Anirazuniespojrzałanamniezewspółczuciemaninie

uściskałazbytdługo,chociażwidziałyśmysięporazpierwszyodpogrzebu.DziękiBoguzatakąsiostrę.

background image

–Mattsiępoprostuprzydarzył,wiesz?Ijuż.Toniemożliwe,żebyjegobratteżnaciebieleciał.
–Dziękuję.Tosamopomyślałam.
Tyleżewcaletakniemyślałam.Myślałamraczej:Mattwciążżyjeijeślidowiesię,żeSethnamnie

leci,tomuodbijeiporzuciswojąanonimowośćnarzeczbratobójstwa.

WeszłyśmyzChrissydogalerii.Omawiałyśmycodrugąrzecz,jakawpadłanamwoko.
–Będętonosić,jakwprzyszłymżyciuzostanęwielorybem–powiedziałaChrissy.
Niemogłampowstrzymaćśmiechu.Nodobra,możejednakbędęsięnieźlebawić.Praca,mieszkaniei

wyjazdy do domku w górach trochę mnie ograniczały. Poza tym tęskniłam za siostrą. Dobrze się
dogadywałyśmymimoróżnic–amożewłaśniedziękinim–izawszepotrafiłamnierozbawić.

Pozatym,kiedypowiedziałamChrissy,żepotrzebujęprzyzwoitkinakolacjizwokalistąGoldengrove,

tonicniemogłojejpowstrzymać.Uwielbiałatenzespół.

PrzedwejściemdoMacy’sczekalinanasSethzkolegązzespołu.Sercezatrzepotałomidziwniena

widokSetha.Todlatego,żetęsknięzaMattem,pomyślałam.ASethwyglądaprawiejakMatt.

Nojasne.
RozpoznałamkolegęSethazmojejnieudanejnocywNewJersey.Byłperkusistą,amożebasistą.
–Przyprowadziłaś…siostrę?–SethuśmiechnąłsiędoChrissy.
Seth miał na sobie szary wełniany płaszcz, koszulkę i dżinsy. Włosy związał w koński ogon.

Wyglądałbyelegancko,gdybyniekoszulka,naktórejbyła…wiewiórka?

–Tak,toChristine.Christine,SethSky.–Uśmiechnęłamsięzłośliwie.–Ładnakoszulka.
–Dzięki.DostałemjąodMatta.
Uch,poczułamsięjakskończonydupek.
Podeszłam i uścisnęłam dłoń kolegi Setha, o imieniu Wiley. Wiley nie mógł oderwać wzroku od

Chrissy,alewątpiłam,bymojasiostratozauważyła,boonaniemogłaoderwaćwzrokuodSetha.Em…
jużczułamsięjaknajakiejśpokręconejpodwójnejrandce.

Seth nie zwracał specjalnej uwagi na restauracje, które mijaliśmy. Chrissy gadała o Goldengrove i

poprosiłaoautograf,aSethwydawałprzyjazneodgłosy.

–Och–mówiłalbo:Takjasne.
Grupa nastolatków rozpoznała Setha i Wileya. Przygotowałam się na starcie. Kiedy fani spotykali

Matta,sytuacjanigdyniewyglądałaróżowo–aleSethbyłmiłyirozmowny.Hm…CzemuMattniemógł
siętakzachowywać?

Zamówiliśmy kebab, a Seth zapłacił. Obserwowałam go kątem oka. Lakoniczne uśmiechy, pełne

wdziękuruchy,odrobinanerwowejenergii.

PonieważmojasiostraniezdołaławycisnąćniczSetha,zwróciłasiędoWileya.Zaczęlirozmawiać,a

jaiSethjedliśmywmilczeniu.

Super.Przyjacielespędzającyrazemczas.TegowkońcuchciałSeth,prawda?Spojrzałamnaniego.
Cholera, wyglądał dość żałośnie. Siedział skulony nad tacą, trzymał w obu rękach rozpadający się

kebabispoglądałnastół.Nakoszulkęspadłmukawałekcebuli.

–Seth?–Trąciłamjegotacę.
Podskoczył,apotemsięuśmiechnął.
–Całkiemniezłe.–Wskazałkebab.

background image

–Owszem.–Skinęłamgłową.–Wszystkowporządku?
–IdziemyzWileyemnazakupy.–OgłosiłaChrissy.Uniosłamwzrokizobaczyłam,żestojątużobok

siebie,aWileyobejmujemojąsiostręwtalii.Tegonieplanowałam.Chrissymiałamnieuratowaćprzed
Sethem,anieodejśćgdzieśzjakimśWileyem.Próbowałamtoprzekazaćwzrokiem.Alebezskutecznie.

–Zadzwoń,jakbędzieszchciałaiść–powiedziałaipomachałami.
Cudownie.
Spodziewałamsię,żeSethuśmiechniesiędomnieprzebiegle,aleonwciążwpatrywałsięwstół.
–Seth,napewnowszystkowporządku?
Dokończyłkebabipopiłcolą.
–Jestemtrochęzagubiony–odezwałsięwkońcu.Westchnąłiusiadłwygodniej.
Próbowałam spojrzeć mu w oczy, ale jego spojrzenie było tak intensywne, że w końcu odwróciłam

wzrok.

– Lubię cię, Hannah. Tamtego wieczoru po pogrzebie było tak super. I przyszło mi do głowy… –

dotknął jej, jakby go bolała – że zainteresujesz się mną. Lubiłaś Matta, a był palantem. Bez obrazy,
bracie.–Sethpuściłokowsufit.–IlubiszNate’a.Więcczemu…

–Chwileczkę…KochałamMatta,owszem.IlubięNate’a,alejakoprzyjaciela.
–Nodobra.Czemujaniemogębyćprzyjacielem?
Zacisnęłamzęby.Sethmusiałpoprowadzićrozmowęwdziwnymkierunku.
Przez moment wyobrażałam sobie twarz Nate’a – przystojną w mroczny sposób i dostojną, zawsze

pełnądobroci,apotemMatta.ŚlicznegoMatta…pełnegopasjiidystansu.

–Uśmiechaszsię–powiedziałSeth.
–Tak.–Spojrzałammuwoczy.–MyślęoMatcie.
–Jestzawcześnie?Czyotochodzi?
Dokończyłamkebabiposkładałamtace.
–Jesteśdośćnachalny,Seth.
–Chcęwiedzieć,czymamjakieśszanse.
–Niesądzę.
–Czemunie?
BoMattżyje.
Wzruszyłamramionamiizgniotłamserwetkę.
–Nodobrze–nalegał.–Uważasz,żejestemprzystojny?
Skrzywiłamsię.
–Oczywiście,żejesteśprzystojny,Seth.Jestempewna,żeotymwiesz.Jeślipotrzebujeszmnie,żeby

cięotymprzekonać,tomaszwyraźnysyndromśrodkowegodziecka.

–Hej,możetakjest?
–Możemysięprzejść?
–Aha.–Sethpatrzył,jakwyrzucamśmieci.Czułamnasobiejegowzrok.
Naglewstałizacząłodchodzić.
Pobiegłamzanim.
–Nienawidzęgaleriihandlowych–warknął.–Sprawiają,żeczujęsięzmęczonyismutny.Iwieszco?

background image

Itonaprawdęsmutne,żezmusiłaśmnie,żebymzabrałcięnakolacjędogalerii.

Wpatrywałamsięwpodłogę.
Tak,zaczynałamsięczućjakdupek,żezaproponowałamtomiejsce.Tyleże…
–Niechciałam,żebyśnabrałnadziei.
–Nienabrałem,bezobaw.
Szliśmy bez celu przez galerię. Nie wchodziliśmy do sklepów ani nie rozmawialiśmy, co mi

odpowiadało.Niecierpięrozmówoniczym.PochwiliSethwziąłmniezarękę.

–Hannah–powiedział,zatrzymującmniegwałtownie.–Pozwól,żeczegośspróbuję.Tylko…
Tesłowacośmiprzypomniały,itotakwyraźnie,żeażsięzarumieniłam.PrzypomniałamsobieMatta

wmoimsamochodzieito,jakporazpierwszyodniegoodjeżdżałam.Naszgorącypocałunekprzerodził
sięwcoświęcej.

Chcętylko…dotknąć,Hannah.Położyćnaniejusta.Proszę…
ZdesperowanygłosSethabrzmiałtaksamo.
Przyciągnąłmniedosiebieiuściskał.Myślałam,żebędziemniepróbowałpocałować,alenie…Tylko

uścisk?Czyonmnietrzymał?Zesztywniałam.Weźsięwgarść,Hannah.UściskajSethatak,jakprzytulasz
Nate’a.TylkożeSethiNatebylikompletnieróżni.Itulenieichteż.

Rozluźniłamsięnatyle,byobjąćSetha.Wydawałsiępotworniechudy.Czemuniemiałdziewczyny?

Ktodbałotegoszalonegochłopca?Janiemogłam.Miałamwłasnegoszalonegochłopcadoopieki.

Uścisnęłamgolekkoiusłyszałam,jakwzdycha.
–Tęsknięzanim–wyszeptał.–ZaMattem.Czemutosięmusiałowydarzyć?
Przełknęłamgulęzpoczuciawinyioparłamsiępoliczkiemojegoklatkę.Sethprzycisnąłswojebiodra

domoich.

Ludziemijalinas,niezwracającuwagialbozniezadowoleniem.
Sethprzysunąłmniedościany.Mojeciałootarłosięojegoipoczułamjegopodniecenie.Drgnęłam,a

mójruchsprawił,żestałsięjeszczepotężniejszy.Sethjęknął.

–Hannah,ja…
Współczucieprzerodziłosięwniepokój.
–Puszczajmnie!
Odepchnęłamgogwałtownieiwyrwałamsięzjegouścisku.Pobiegłamwtłum.Wpadłamnakogośi

wydukałamprzeprosiny.

–Przepraszam!–zawołałzamnąSeth.–Hannah!
Spojrzałam przez ramię. Seth wpatrywał się we mnie z przerażeniem. Nie mogłam pozbyć się tego

uczucia,jaktwardniał,dotykającmnie.Ipaniki.Napływającejadrenaliny.

Seth mnie nie ścigał, chociaż miałam takie wrażenie. Biegłam dalej, odwracając się co chwilę i

wpadającnaludzi.

Itoprzerażenie–dreszczykemocji–och,tobyłoprawieprzyjemne…

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

26.Matt

C

zekałemnaMelanienaskrajupodjazdu.

–Domekbędziepotwojejlewej–wytłumaczyłemjej.–Pierwszypolewej,naszczyciewzgórza.Nie

przegapiszgo.Pozatymbędęstałnapodjeździe.

Wyszedłemnazewnątrzzawcześnie.
Nie byłem zdenerwowany ani nie martwiłem się tym, że Mel sprowadzi tu hordę reporterów.

Powinienemsiędenerwowaćimartwić,alekiedysięnacośzdecyduję,niezawracamzobranejdrogi.

Zapaliłempapierosaizerknąłemnazegarek.MelmieszkaławIowaCity.Spakowałasięiwyjechała

wczoraj, zaledwie kilka godzin po moim telefonie, a noc spędziła w Omaha. Zadzwoniła około
dziewiątej rano mojego czasu, informując mnie, że wyjeżdża z Omaha. W internecie sprawdziłem jej
trasę–czekałojąosiemipółgodzinyjazdy–czylipowinnabyćumnieowpółdoszóstej.

Byłazapiętnaścieszósta.Czekałem,marznąc.Wypaliłemtrzypapierosyibyłemwtrakcieczwartego,

kiedyusłyszałemdźwiękoponnaśniegu.Ruszyłemwkierunkudrogi.

W górę wzgórza pięła się jaskrawoniebieska corolla. Osłoniłem oczy przed intensywnym światłem

reflektorów.TomusiałabyćMel.Odpółgodzinyżadensamochódniepojawiłsięnadrodze.

Pomachałamienergicznieprzezprzedniąszybę.
Skinąłemiwskazałemjejpodjazd.
Słońceznajdowałosiętużnadszczytamigór.Wkrótcezanimizniknie.
Gdy ogarnęło mnie podekscytowanie – co się zawsze zdarzało, kiedy przyjeżdżała Hannah –

powściągnąłem je. To nie była Hannah. To Melanie, którą zaprosiłem do Kolorado, żeby była moim
szoferem.

–Niemogęprowadzić–wytłumaczyłem.–Aletymożeszipotrzebujeszpracy.
Iznaszmójsekret,ajatwój.Natymopierałasięnaszawspółpraca.
Niemusiałemjejdługonamawiać.Pozadaniukilkutechnicznychpytań–Gdziebędęspała?Cojeśli

Hannahprzyjedzie?–zgodziłasię.

Zuśmiechemnatwarzywysiadłazsamochodu.
Najpierw zobaczyłem jej głowę – płomiennorudy falowany bob. Duże i żywe oczy wydawały się

jeszcze większe na jej drobnej twarzy. Cała była drobna. Wąskie ramiona, drobna klatka piersiowa,
szczupłenogi.Wyglądałajakskrzat.

Gdybiegładomnie,jejobszytyfutremkapturpodskakiwał.Cofnąłemsięiomalnieupadłemnaśnieg.
–Tonajbardziejszalonarzecz,jąkakiedykolwiekrobiłam!–wykrzyczała.
Przez telefon Melanie sprawiała wrażenie opanowanej, dojrzałej osoby, natomiast przede mną stała

podekscytowanadziewczyna.

–Wtakimraziewspółczuję–mruknąłem.
–Oj,przestań.Jakajestnajbardziejszalonarzecz,jakązrobiłeś?–Uśmiechnęłasiępromiennie.
Spojrzałemnaniąpobłażliwie.
– Boże, Melanie, nie wiem. Na pewno nie upozorowanie własnej śmierci. – Zmarszczyłem czoło,

background image

spoglądającnanią.

–Ilewłaściwiemaszlat?
–Dwadzieściadwa.–Uniosłabrew.–Aty,staruszku?
–Dwadzieściadziewięć.
–Nieźle.–Zachichotała.–Wędrujeszpowzgórzach,starywilku?
Starywilku?Przechyliłemgłowę.
–Dajmiswojątorbę.
–Torby–poprawiłamnie.
Faktycznietorby.Wbagażnikumiaładwieduże,taniewalizkiisportowątorbę.
–Serio?–Zaniosłemwalizkidodrzwi,aMelwzięłatorbę.–Potrzebujęciętylkona…tydzieńalbo

dwa,pamiętasz?

Melanie krążyła po domku, ignorując moją uwagę. Prawdę mówiąc, nie miałem pojęcia, jak długo

będęjejpotrzebował.Czyraczejjakdługobędęchciał,żebybyłapodręką.

Chodziłemwtęiwewtę,obserwującją.
Trudnobyłomiuwierzyć,żektośjestzemnąwdomku.IniejesttoHannahaniprzypadkowaosoba,

tylkokobieta,któraopublikowałamojąksiążkę.

Nie,niekobieta.Dziewczyna,któraopublikowałamojąksiążkę.
Miała na sobie dopasowaną kurtkę obszytą futrem, obcisłe dżinsy i czarne uggi. Chyba naprawdę

musiałemniepodnosićgłowyznadpodpisywanychksiążek,boniekojarzyłemtwarzyMel.

Przez chwilę przypatrywała się mojemu biurku. Przejechała dłonią po laptopie, dotknęła myszy i

sięgnęłapomójzeszyt.

–Niedotykajgo–powiedziałemcicho.
Melanienatychmiastobróciłasiędomnie.Najejustachpojawiłsiędrżącyuśmiech.
–Przepraszam!Poprostujestem…ciekawajaskinipisarza.
–Jaskinipisarza?
–Tak.Niesłyszałeśoczymśtakim?
–Nie.–Obszedłemkanapęiusiadłem.OparłemnogęokolanoiwbiłemwzrokwMel.Zmusiłemsię

dosłabegouśmiechu,cochybajedyniepodziałałojejnanerwy.

– No wiesz, tak się mówi. Ludzie tak mówią. – Energicznie gestykulowała. – Wiem to, ponieważ

naprawdę żyję w internecie. Mam bloga. Piszę o swoich zainteresowaniach: ogrodnictwie, gotowaniu,
czytaniu,tańcu.Wkażdymraziejaskiniatotwojaprzestrzeńpisarska.Takiżargon.Generalnie…

Podniosłemrękę.
–Rozumiem.Dziękuję.
Melzaśmiałasięnerwowo.Przestępowałaznoginanogę,żebyuniknąćmojegospojrzenia.
–Jesteśgłodna?–zapytałem.
–Nie.
–Chcecisiępić?
–Nie,nie,nie.
–Częstujsię.Jedzenieipiciejestwlodówce.–Wskazałemwkierunkukuchni.–Tammaszspiżarnię.

Atalerzeikubkiznajdziesztam.Niebędęcigotował,więcczujsięjakdomu.

background image

Melanieskinęła.Podeszładotorbyizaczęławniejgrzebać.Obserwowałemjązzainteresowaniem.
–Boiszsięprzebywaćtuzemną?–spytałempochwili.–Możeszzatrzymaćsięwhotelu.
–Nie,wporządku.–Zaczęławyjmowaćksiążkęzaksiążkąiukładaćjewstos.
–Twoirodzicewiedzą,żetujesteś?
Prychnęła.
–Mamdwadzieściadwalata.Mieszkamzeznajomymi.Moirodziceniemusząwiedziećowszystkim,

corobię.

–Mówisz,jakbyśbyłastara.Dlamniejesteśwciążdzieckiem.
–Jesteśtylkosiedemlatstarszy.
KiedyMelanieustawiłaksiążkinaławie,zobaczyłem,że…sąmoje.
Dziesięć tysięcy nocy w ozdobnej obwolucie oraz W niebezpieczeństwie, Mój strumyk i Nić życia.

Wszystkiewtwardychokładkach.

–Będzieszzaskoczona,jakbardzomożnadorosnąćwciągusiedmiulat–odparłem.–Pochyliłemsię

nad książkami i z uśmiechem zacząłem je przeglądać. – Powaga życia – kartkowałem Mój strumyk
wzrastawykładniczo.

Melwcisnęłamipiórodoręki.
– Podpisałeś moje książki w miękkiej okładce – powiedziała – ale mnie olałeś. Jestem twoją

największąfanką,więcpróbujęznowu.

–Niechcibędzie.
WMoimstrumykunapisałem:DlaMelanie,mojegoszofera.M.PIERCE.
–Podpiszsięprawdziwymimieniem–poprosiła.
OtworzyłemDziesięćtysięcynocyinapisałem:DlaupartejMelanie.W.PIERCE.
–Dupekzciebie.
–Dobra,dobra.–Roześmiałemsięipodniosłemwzrok.
WNiciżyciaiWniebezpieczeństwiepodpisałemsięjakoMATTHEWR.SKYJR.
Melanieprzesunęłapalcamipodedykacji.
–Junior–powiedziała.
–Tak.Matthewtoimięmojegoojca.–Wstałemioddaliłemsięodkanapy.–Możesztusiedzieć,jeśli

chcesz.Aha,zanimzapomnę…–Wszufladzieznajdowałasiękopertaztrzematysiącamidolarów,którą
wczoraj wieczorem przygotowałem. Podałem ją Mel. Ze zdziwienia otworzyła szeroko oczy. Koperta
wypełnionaplikiempięćdziesiątekbyładosyćgruba.–Proszę.Tosuma,októrejrozmawialiśmyprzez
telefon. Powinna pokryć koszty podróży, pobytu i jeszcze coś ci zostanie. Jeśli zostaniesz na kolejny
tydzień,znówcizapłacę.

Uważniedotykałakopertę,zanimwłożyłajądotorby.
– Możesz przeliczyć – powiedziałem. Wziąłem butelkę wody z lodówki i postawiłem na ławie. –

Proszę,napijsię.Jesteśblada.

–Tyjesteśblady.–Usiadłanakanapie.–Twojewłosy…
–Cozmoimiwłosami?
–Sączarne.Przezniewyglądasznabledszego.
– To ty znasz się na kolorach. – Wskazałem na jej dzikie, rude loki. – Twoje włosy nie mogą być

background image

naturalne.

Wzruszyłaramionami.
Wmilczeniuwpatrywaliśmysięwsiebie.
Miała tylko dwadzieścia dwa lata. Gdybym wiedział, że Mel jest tak młoda, nigdy bym jej nie

zaprosił. W obecności tej dziewczyny w domku… było coś dziwnego… niewłaściwego. Muszę
zachowaćdystans.Zachowaćsięprofesjonalnie.

Odchrząknąłem.
–Idędoswojegopokoju–powiedziałem.–Twójpokójjestnakońcukorytarza,polewej.Zapukaj,

jeśli będziesz czegoś potrzebowała. – Zerknąłem na zegarek. – Chciałem dziś pojechać do Denver, ale
robisiępóźno,atypewniejesteśzmęczonajazdą.Pojedziemyjutro.

–Spoko.–Melzaczęłarozpakowaćtorbę.Kręciłemsięiobserwowałem,jakwyciągaiPadailaptopi

jewłącza.

–Corobisz?
–Tworzęhotspot.–Uśmiechnęłasiędomnie.–Wiesz,żebym…
–Wiem,czymjestcholernyhotspot.Pytamdlaczego?
–Muszędodaćwpisnablogu.
–Niemożeszotymblogować!–StanąłemnadMeliwpatrywałemsięwjejlaptop.
–Spoko,wyluzuj.Niebędęotympisała.Napiszętylkooswojejpodróży.
–Typowe.–Uniosłemręcewgórę.–Typowe.
Melaniewybuchłalekkopiskliwymśmiechem.
–Zczegosięśmiejesz?–warknąłem.
– Jeśli… jeśli mógłbyś się zobaczyć. – Zanosiła się od śmiechu. – O mój Boże. Wyglądałeś, jakbyś

chciał rzucić się na mój laptop. – Zwalczyła kolejny napad śmiechu. – Wow. Przepraszam. Tylko nie
padnijnazawałserca.

–Wiesz,żeciufam,Melanie.–Wycelowałemwniąpalec.–Niepogrywajsobiezemną.
Tojąprzywołałodoporządku.Zmarszczyłaczołoispuściławzrok.
Poszedłemwkierunkusypialni,alewróciłemponotesirozejrzałemsiędookoła.
–Inie…kombinujniczego.Niechcęproblemów.
Zamknąłemzasobądrzwi.Stałemprzynich,nasłuchując.
Nic.Cisza.
Stałem tak przez piętnaście minut. Nie mogłem pozbyć się uczucia, że Mel mnie zwodziła. Nie

chodziłotylkooto,żebyłafankąmoichksiążek.Udzielałasięwinternecie.Prowadziłajakiśśmieszny
blog.Jeślichciałaujawnićmniejako(wciążżywego)autoraDotknięciaNocy, miała grono odbiorców
chętnychjąwysłuchać.Cholera.

Pozatymprzeztelefonzachowywałasięjaktrzydziestoletniakobieta.Nabrałamnie.
Poczułemunoszącysięzapachczosnku.Natychmiastwypadłemzpokoju.
Melstałaprzypiekarniku,nucącitańczącsalsę.Zamrugałemzniedowierzania.Miałanasobieczarny,

obcisłysweterzesrebrnączaszkąnaplecach.

–Przestańtańczyć.–Obróciłasięzgracją,alezkuchennejłopatkispadłajejodrobinajajecznicy.–

JeślinienazywaszsięHannah,niemaszprawatrząśćtutyłkiem.

background image

PodszedłemdoMel,żebysprawdzić,cogotuje:mnóstwojajecznicy.
–Chcesztrochę?–spytała.
–Nie.–Spróbowałemodrobinę.–Tak.
Przygotowała dwa talerze. Odsunąłem dla niej krzesło i usiadłem naprzeciwko. Kiedy włożyłem

jajecznicędoust,spytała:

–Czymogęodmówićmodlitwę?
PrzestałemjeśćiwpatrywałemsięwMel.Wyciągnęłarękę.Pochwiliskinąłemichwyciłemją.Jej

dłońbyładrobnaigorąca.Porazpierwszyoddłuższegoczasuschyliłemgłowędomodlitwy.

Melzaczęłamówić.
–PobłogosławPanietenposiłek,któryzTwejdobrocimożemyspożywać.Amen.
–Amen–powtórzyłemiwreszciesięuśmiechnąłem.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

27.Hannah

C

hrissy podwiozła mnie do mieszkania. Atmosfera w samochodzie była napięta po tym, jak w domu

nawrzeszczałamnaniązanaskakiwanienamnie.

–CośzaszłomiędzytobąaSethem?–spytała.
Zaprzeczyłam.Powiedziałamjej,żechodziozasady.
Mojesercewciążwaliło.
Weszłamposchodachiwłożyłamkluczwzamekdrzwi.Zastanawiałamsię,jakdługoSethzostaniew

mieście.Powiedział,żemakoncert.Liczbapojedyncza.Jedenkoncert.Pewniejutroalbowsobotę.Czyli
jutro, muszę przemknąć ukradkiem do agencji tylnymi drzwiami, w sobotę pójść na przyjęcie z okazji
premieryksiążki,wniedzielęzostaćwdomuimiećnadzieję,żewewtorekSethajużniebędzie.Apotem
będęsięprzyglądała,jakCzłowiekdowynajęciatriumfujenalistachbestsellerów.

Z uśmiechem na twarzy weszłam do mieszkania. Tak dotrwam do piątku i zobaczę się z Mattem… i

zapomnęozamieszaniuzSethem.

–Wyglądasznaszczęśliwą.
Podskoczyłaminiemalbezgłośniekrzyknęłam.
OBoże,oBoże.
Tengłos,tasylwetka…Mattwmoimmieszkaniu.Nie,toniepowinnomiećmiejsca.Niewiedziałam,

cosiędzieje.

–Hannah,toja.
Zmrużyłam oczy. Matt podszedł do okna, dzięki czemu zobaczyłam jego profil w świetle ulicznej

lampy.Niemogłamopanowaćpaniki.Niepowinnogotubyć.

–Toja–powtórzył.–Niechciałemwłączaćświateł.
–Jak?–spytałam.
–Wziąłemtaksówkę.Hannah,spokojnie.Poprostuwziąłemtaksówkę.Musiałemcięzobaczyć.
Oparłam się o ścianę. Adrenalina przelała się przeze mnie i… się zaśmiałam. Boże, czułam się

dziwnieicudownie.Przerażeniezmieszanezpożądaniemidoprawioneszczęściem.

Matt podszedł do mnie i wziął w ramiona. Wiłam się w jego uścisku. Mimowolnie przypomniałam

sobieciałoSetha,kiedymnieprzytulił…ito,żemójopórpodobałmusię.

Mattprzechyliłgłowę.Jegooczyrozbłysły.
Pocałowałamgo,przesuwającenergiczniejęzykiemwjegoustach.
–Zróbto–szepnęłam.–Chcęztobąwalczyć.
Zrozumieniepojawiłosięnajegotwarzy.Lekkosięuśmiechnął.
Mojesercezaczęłoszybciejbić.Czułamteżbiciejegoserca.
–Pamiętasznaszesłowo?–szepnął.
Skinęłam.Mówiłonaszymsłowiebezpieczeństwa–brzoskwinie–którewybrałamkrótkopotym,jak

razem zamieszkaliśmy. Matt nie był do końca przekonany co do mojego wyboru, ale chciałam
brzoskwinie,więczostałybrzoskwinie.Pozatymdotychczasniepotrzebowałamgoużywać.

background image

–Powiedzje–mruknął.
– Brzoskwinie. – Starałam uwolnić się z jego uścisku. Zacisnął wokół mnie ramiona i wstrzymałam

oddech.

–Uciekaj–szepnąłmidoucha.–Postarajsiędlamnie,Hannah.Spraw,żebymuwierzył,żetegonie

chcesz.Stawmiopór.

Odepchnąłmnieiwpadłamnaścianę.Upuściłamtorebkę.NatychmiastprzypomniałamsobiesiłęSetha

iciemnewłosyNate’a.Tachwilajestjakmarzenie,powiedziałMatt,kiedyniedawnoprzyjechałamdo
domku, i w jej świetle nic innego nie jest rzeczywiste. Zrozumiałam to, gdy zobaczyliśmy się w
mieszkaniu.Nicniejestrzeczywiste.Światłogaśnie,Możemybyćtym,kimchcemy.

PuściłamsiębiegiemiminęłamMatta,ślizgającsiębutamipopodłodze.Poczułamgorzkismakpaniki.

Podjęłam grę, która skończyła się w galerii handlowej. Ktoś mnie śledził. Nieznajomy chciał mnie
dotykać.Niepozwolęmunato.

Wpadłamdogabinetu,zamykajączasobądrzwinaklucz.Papieryzaszeleściływciemności.Nigdytu

niepracowałam.Nigdyniesiedziałamwtympomieszczeniu.WszędzieunosiłysięwspomnieniaMatta.
Skuliłamsięzabiurkiem,przyciskającpiersidokolan.

Iczekałam.
Ciszęwpokojuprzerywałjedyniemójgłośnyoddechiwaląceserce.
–Wychodź,wychodź–zawołałMatt–gdziekolwiekjesteś!
Jego głos rozniósł się złowieszczym echem po mieszkaniu. Na korytarzu usłyszałam kroki, więc

weszłampodbiurko.

Przekręciłgałkę.Najpierwlekko,potemmocniej,ażmosiądzzabrzęczał.Przysunąłsiędodrzwi.
–Jesteśwśrodku,prawda?
Na chwilę zapadła ciężka cisza, a potem usłyszałam głośny trzask. Krzyknęłam i wyskoczyłam spod

biurka.Drzwibyływyłamane.Mattstałwprzejściu,rozcierającboląceramię.Kiedymniezobaczył,jego
oczysięrozszerzyły.Minęłamgojednymsusem.

Złapałmnie.Powietrzeuwięzłowmoichpłucach.Opadliśmynapodłogę,szarpiącsię.Mattniemusiał

miprzypominać,żebymstawiałaopór.Czułamprawdziwystrach…wręczprzeszywająceprzerażenie.

Przewróciłam się na brzuch i zaczęłam skrobać po drewnianej podłodze, ale nie mogłam się ruszyć.

Matt przycisnął mnie swoim ciałem. Jego silne nogi zablokowały mnie, a potężna ręka przytrzymywała
szyję.Zmojegogardławychodziłświszczącyoddech.

–Wreszciecięznalazłem–zanucił.–Jesteśgotowanamnie?
Kopałamiwierzgałam.Zacisnęłampalcenaramieniu,któremnieprzytrzymywało.
Mattpodwinąłmojąwełnianątunikęiścisnąłmojąpierśprzezmiseczkęstanika.
Nieproszonepożądaniezmoczyłomojestringi.
–Nie–jęknęłam.Zalałmniedreszczykemocji.–Przestań!
–Maszcudownecycki.–Mattjęknąłmidoucha.
Ścisnąłmniemocniejrękąuwięzionąmiędzymoimciałemapodłogą.Zsunąłmójstanikiścisnąłsutki.
Jęknęłam.
Cholera,jakcudownie…
RękaMattazanurkowaławmoichlegginsachiwsunęłasięwstringi.Zaczęłamwierzgać.Praktycznie

background image

pieprzyłamsięzpodłogą.UderzałamtyłkiemoMattaiprzesuwałambiodramipodrewnianychpanelach.
Jegoręcedosłownienadawałyrytm.

Wsunąłwemniedwapalce.Zacisnęłamsięwokółnichikrzyknęłamchrapliwie:
–Przestań!
Podświadomiewiedziałam,żeJamiemożenasusłyszećzeswojegomieszkania,alenieprzejmowałam

się tym. Krzyczałam, jakby mnie zarzynano, kiedy Matt bawił się we mnie palcami. Mówił mi, że tego
pragnęiżebyłammokra.

Wiłamsię,usiłującuciec,leczwrezultaciejedyne,comisięudało,topoczućwiększepodniecenie.
Mattsięuniósł.Miałamokazję,żebysięporuszyć.Odepchnęłamsięodpodłogi.JednakpalceMatta

wciążbyływmoichlegginsachistringach,akiedysięprzesunęłamnaprzód,ubraniesięzsunęłozmoich
ud.Zimnepowietrzeowiałomójnagityłek.Jęknęłam.

Mattrzuciłsięnamnie.Owinąłmojewłosywokółrękiimnąszarpnął.
Wewnętrznaczęśćmoichudbyłaśliskaodpożądaniaimimożezacisnęłamnogi,poczułam,żegłówka

fiutaMattachcejerozsunąć.

Cholera…nietylkomniepodobałasiętazabawa.
Zamknęłamoczy.
–Proszę.Nie…–wydyszyłam.Boże,jakcudowniebyłopowiedziećnie.Dlaczego?
–Ciii–wyszeptał.–Czujesz,jakjestemtwardy?Gdziechcesz?
Miałam wrażenie, że fiut Matta był większy niż zazwyczaj. Ocierał się o moje złączone uda. Bolały

mnieręce.Niemogłamzłapaćoddechuijęczałam.

Gdybyataknieznajomegobyłprawdziwy,czypoddałabymsiętakłatwo?Byłamwykończona,aMatt

niedostałnawetzadyszki.Niemiałamszanszjegosilnymciałem.

–Gdzie?–drwił.Trąciłfiutemomojącipkę,apotemprzesunąłgodotyłka.Wstrzymałamoddech.–

Jeśliniepowiesz,żewtwojejcipce,włożęcigododupy.

–Nie,nie…
–Powiedzto.
–Mojacipka–wyszeptałam.
Matt wszedł we mnie jednym ruchem. Napięłam ciało, stawiając opór. Mój cichy jęk upokorzenia

zamilkł,gdyMattchwyciłmniezagardło.Podniosłamwzrok.Mojenozdrzasięrozszerzyły.Cholera…
byłomitakcudownie.

Matt poruszył się bezlitośnie i zaczął szeptać: tak, tak… Boże, tak. Zatopił się w swojej ekstazie.

Przestałamwalczyć.Zaczęłamwidziećmroczkiprzedoczami.

Matt wciąż był w ubraniu, jedynie wyjął swojego fiuta. Czułam rozporek jego dżinsów na swoim

udzie.Naszeciałauderzałyosiebieipodłogę.Przysunęłamsiędojegoręki.Byłambardzoblisko.

–Koniec–jęknął.–Poprostuleżipoddajsiętemu.Jużpowszystkim,kochanie,koniec.
Miałrację.
Doszłam, zaciskając się wokół twardego penisa, i zabrudziłam podłogę. Jęknęłam chrapliwie z

przyjemności.

–Cholera!–warknął.–Dochodzę,Hannah,Hannah…–Wyszedłzemnie,żebyzadowolićsięręką,co

czasamirobił,irozprowadziłspermęnamoimtyłku.

background image

Czułam,jakkapienamójrowek.Spływałanaspuchniętącipkę.
Powszystkimleżeliśmynapodłodze,dochodzącdosiebie.PieściłamtwarzMatta,kiedymnieczyścił.
Chwilę wcześniej był dziki i brutalny, a teraz zalewał mnie swoją delikatnością. Nie zastanawiałam

się,któryMattjestprawdziwy.Każdyczłowiekmajasnąiciemnąstronę.

–Ktobysięspodziewał?–mruknął,całującmojąszyję.–Lubisznaprawdęnaostro,Hannah.
–Niewiedziałem,ażdodziś.Tobieteżsiępodobało…
– Mhm, zauważyłaś. – Uśmiechnął się i poprawił moje ubrania: podciągnął legginsy, a potem

wygładziłwełnianątunikę.

Kiedyzobaczyłmokrąplamęnapodłodze,którązrobiłam,uśmiechnąłsięzzadowoleniem.
–Naprawdęcisiępodobało…
–Tookropne,prawda?
– Nie. To nie jest okropne. Nie jest nawet prawdziwe. – Matt przysunął moją głowę pod swój

podbródekizacząłgładzićpowłosach.–Tofantazja,atymiufasz,prawda?

Skinęłam. Dzięki euforii, która mnie nie opuszczała, z łatwością zapomniałam o problemach: Nate,

SethiMatt,któryzaryzykowałprzyjazdtaksówką.

–To,corobimywłóżku,totylkonaszasprawa–powiedział.
–Raczejnapodłodze–mruknęłam.
Roześmiałsięgłośno.
–Tak,napodłodzeteż.Zazamkniętymidrzwiami.
Uśmiechnęłamsiępsotnie.
–Zawyłamanymidrzwiami.
Oboje wybuchliśmy śmiechem. Przyjrzeliśmy się drzwiom do gabinetu. Jeden z zawiasów był

wyrwanyzramy,amechanizmwewnątrzgałkizepsuty.

–Ups.–Mattpotrząsnąłgałką.Jegooczylśniły,anatwarzypojawiłosięrozbawienieiprzeprosiny.

ZażenowanyMatt…byłcholernieuroczy.

–Kochanie,czy…czywyważyłeśjebarkiem?
Spojrzałnamnie.
–Mhm.Dziękitemupoczułemsięmęsko.Powinienembyłużyćstopy…
–Och,kochanie.–Zmierzwiłamjegowłosy.
–Naprawię.Jutroalbotrochępóźniej.–Wziąłmniezarękęiprzeszliśmyprzezmieszkanie,zamykając

żaluzje.Kiedybyliśmypewni,żeniktnasniezobaczy,włączyłamlampęwsalonie.

Laurencezacząłbiegaćwswojejklatce.
–Cieszysię,żecięwidzi.–Uśmiechnęłamsię.
– Grubas chce coś zjeść. – Matt dał mu rodzynki przez siatkę. Był naprawdę uroczy, udając, że nie

kochakrólika.

Usiadłamnakanapieiobserwowałam,jakMattkręcisiępomieszkaniu.
Uważnie się przyglądał roślinom i książkom, zaglądał do szafek kuchennych. Sprawdził nawet

zawartośćlodówki.

–Dobrzebyćwdomu–stwierdził.
– Dobrze, że tu jesteś, Matt. – Z niezadowoleniem spojrzałam na zmechacenie na tunice. – Tu jest

background image

twojemiejsce.

–Czyżniewyglądamdobrzewkażdymmiejscu?
Odwrócił się do mnie z autoironicznym uśmiechem. Uklęknął przy moich stopach i rozsunął kolana.

Wpatrując się we mnie, gładził moje uda. Przystojny, pomyślałam. Wręcz nierealny. Matt wypełniał
pokojenaszegomieszkaniaswojązłościąienergią.Czyinniteżtodostrzegali,czywidziałamtotylkoja,
bogokochałam?

Położyłamdłonienajegorękach.
–Matt,naprawdęprzyjechałeśzdomkutaksówką?
–Mhm.Nieprzejmujsię,Hannah.–Zkieszenipłaszczawyjąłczapkęiokularyprzeciwsłoneczne.–

Przebrałemsię.

Westchnęłamisięzaśmiałam.
–Czujęsięjakszpieg.–Uśmiechnąłsię.
Matt nie przestawał masować moich ud, podwijając tunikę coraz wyżej. Doskonale wyglądał na

kolanach.

Byłamwykończona,więcniewypytywałamgo.JeślichciałprzyjeżdżaćtaksówkązdomkudoDenver,

niemogłamgopowstrzymać.Nicgoniepowstrzyma.

Tempojegorąksięzmieniło.Spochmurniał.Nauczyłamsięrozpoznawaćtesubtelnezmiany.Zsunęłam

sięzkanapynapodłogę.Dotknęłamjegodżinsów.Jegofiutporuszyłsiępodmoimipalcami.

Mattcichowestchnął.
–Hannah…
Chwyciłam go za włosy, aby przytrzymać jego głowę. Nie chciałam, żeby ukrył twarz w mojej szyi.

Chciałamwidziećjegooczyiusta.

Rozchyliłwargi,kiedygodotknęłam.Jegopodnieconypenisnatychmiastsięnaprężył.
–Podnieśkoszulkę–szepnęłam.
Matt się podporządkował. Czasami pozwalał mi przejmować kontrolę. Odsunął płaszcz i podniósł

koszulkę.Schyliłamsię,żebypolizaćjegosutki.

Jego fiut był napięty. Mogłam go złapać przez dżinsy i bokserki, które go więziły. Byłam delikatna,

kiedyssałamsutek.Mattzacząłsiętrząść,aleniepowtrzymałmnie.Byłzbytdumnynato.Wiedziałam,że
ma wrażliwe sutki. Zbyt wrażliwe, tak mi kiedyś powiedział. Przygryzłam i pociągnęłam jeden z nich.
Mattsyknął,ajegofiutnabrzmiał.

–H…Hannah.Wyjmijgo…
– Patrz na mnie – szepnęłam. Językiem rozprowadziłam ślinę na jego sutkach i podniosłam głowę.

Zobaczyłamzaciśniętezęby,złączonebrwiirozszerzonenozdrza.Skinął.Przejechałampalcamipojego
głowie.Niepuszczęgo.Niepozwolęmusięukryć.

Podczas gdy Matt trzymał płaszcz i koszulkę, eksponując umięśniony brzuch, rozpięłam jego dżinsy i

ściągnęłam bokserki, z których wyskoczył penis. Ponownie westchnął i zamknął oczy. Jeśli miałby
skłonnośćdoczerwienieniasię,napewnobyłbyczerwonyjakburak.

–Matt,kochamcię–powiedziałam.Objęłamjegodelikatnejądro.Mattjęknął.–Proszę,niezamykaj

oczu.Patrzrazemzemną.Tęsknięzatobą.Tęsknięzatym.

Odrobinę podniósł powieki. Patrzył na moją rękę i swój naprężony penis, który stał na baczność

background image

międzynami.Złocistewłosywokółpodstawybyłystarannieprzycięte.NawettamMattbyłpiękny.Skóra
byłaaksamitna,pokrytadelikatnymiżyłami.Byłgrubyidługi.Apodnajdrobniejszymdotykiemzlśniącej
główkiwypływałasperma.

Obserwowałamzbierającąsięnakońcówcepłynnąsubstancję.
–Spójrz–powiedziałam.Przesuwałamdłoniąpocałejdługościjegopenisa,ażdoszłamdogłówki,na

której kciukiem rozprowadziłam spermę. Podniosłam kciuk do ust i pomalowałam wargi pożądaniem
Matta,jakbymużywałabłyszczyka.Następniezlizałamspermędoczysta,gdysięnamniewpatrywał.

Ponowniezebrałamspermęopuszkiempalca.Wmasowałamjąwjegosutek,nacojęknął.
–Hannah,wystarczy.
Chciałamdoprowadzićgodoorgazmu,gdynamniepatrzył.AleMattchciałznówznaleźćsięwemnie.

Odsunęłamodniegorękę.Opuściłkoszulkę,chwyciłmniezadłońiwstałchwiejnymkrokiem.Bezsłowa
zaprowadziłmniedonaszejsypialni.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

28.Matt

W

sobotniwieczórHannahwłożyłaczarno-białykostium.Szykowałasięnaprzyjęciezokazjipremiery

książki. Zawiązałem jedwabny szalik na jej szyi, żeby ukryć malinki. Od mojego spontanicznego
przyjazdupraktycznieniewychodziliśmyzłóżka.Robiliśmyprzerwyjedynienajedzenieiprysznic.

Seks był inny – zabarwiony brutalnością. Za każdym razem Hannah stawiała opór, a ja rżnąłem ją

ostro.Błagała,żebymprzestał.Dawałomitobezgranicznąprzyjemność.

– Dlaczego musisz wyjść tak wcześnie? – Przyciągnąłem ją w swoje ramiona. – To moja książka.

Chybapowinienemmiećcośdopowiedzenia.

Pocałowałemjejszyjęiścisnąłempośladki.Zaczęławićsiępodmoimuściskiem.Małaflirciara.
–Ponieważ–powiedziała,wzdychając–obiecałamPampomócprzyorganizacji.Mówiłamcitojuż

kilkarazy.

– Daj mi napatrzeć się na swój tyłeczek. – Obróciłem Hannah i przygryzłem jej kark. Przycisnąłem

swojekroczedojejpośladków.–Niezostawiszmniesamnasamzerekcją,prawda?

– Dlaczego nie? – Uśmiechnęła się szeroko, zerkając zza ramienia. – Żel nawilżający jest w nocnej

szafce.

–Niedobraptaszyna.
Droczyliśmysiębezprzekonania,agdyHannahwyszła,natychmiastzalałmniesmutek.Krążyłempo

mieszkaniu,chcączobaczyć,jakwyglądajejżyciebezemnie.Niezauważyłemżadnychzmian.Matado
jogi,piłkadoćwiczeń,kilkarękopisówzpracy.Wpokojachbyłoczysto,awlodówceznalazłemresztki
różnychposiłków.Zajrzałemdościennegosejfu.Wszystkobyłojaknależy:gotówka,jejTracFone,karty
dotelefonu.

Hannahżyładalejbezemnie.
SpojrzałemprzezżaluzjenaDenver.Sklepybyłypodświetlone.Grupyznajomychsiedziaływbarach,

asamochodytrąbiłynasiebie.

Ludziepędzilinawieczornespotkania,ajaniemiałemcorobić.Byłemmartwydlawszystkichprócz

Hannah.IMelanie…mojej„taksówki”.

Zadzwoniłemdoniej.
–Cojest,panieNaGwałtPotrzebujęTaksówki?Hej,mogęciętaknazywać,prawda?
Prychnąłem.Noweprzezwiskobyłoażnadtowłaściwe.
–Tylkosprawdzam,couciebie–powiedziałem.
–Aha…
– Mhm, nie możesz mnie za to winić. Jesteś sama w nowym mieście, masz dwadzieścia dwa lata,

lubiszrobićnielegalnerzeczywinternecie.

–Atyjesteśznudzonyisamotny–odpowiedziałaMel.
–Co?Nie.
Tak.
–Wiem,żeHannahjestnaprzyjęciuzokazjipremiery.Sammiotympowiedziałeś,Matt.

background image

–Niejestemznudzony.Spędzamwdomusobotniwieczór.Pomyślałem,żemożeszsięnudzić.
–Pewnie.–ZachichotałaMel.Nachwilęzamilkła,apotemznówzaczęłapaplać.–Przyjadępociebie

zakilkaminut,okej?Wsumietosięnudzę.

– Chcę wrócić przed ósmą. – Pewnie Mel wiedziała, że wyświadcza mi przysługę, ale nie

zastanawiałemsięnadtym.–Niepodjeżdżajodfrontu,wyjdętylnymwyjściem.

–Okej.
–Okej.–Rozłączyłemsię.
Czekającnanią,zająłemsięczyszczeniemklatkiLaurence’a.Potemwłożyłempłaszcz,czapkę,szaliki

okulary przeciwsłoneczne i wymknąłem się z budynku tylnym wyjściem. Za rogiem czekała na mnie
corollaMel.

Wsiadłemdośrodka.
–Kolortwojegosamochoduprzypominaneon.Wyglądaabsurdalnie.
Starałemsięnieuśmiechać.Mieszkanieniebyłojużmoimzaciszem,niebezHannah.Ulżyłomi,gdyz

niegowyszedłem.

–Cocisięstało?!
– Hm? – Poprawiłem okulary. Po namiętnych szamotaninach z Hannah przez ostatnie dwa dni, nie

najlepiej wyglądałem. Niechcący dostałem łokciem w oko. Na szczęce miałem kilka siniaków, a
zadrapania zdobiły moją szyję i resztę ciała. Hannah też miała kilka śladów, ale na szczęście bez
podbitegooka.

–Zapasy–mruknąłem.
–Ostramiłość–westchnęłaMel.–Hannahtoszczęściara.
–Poprostujedź.
–Okej,spokojnie.–Ruszyła.–Chcesz…pooglądaćtelewizję?MamHBOwhotelu.Mamteżkarty.
Zerknąłem na Mel. Była dobrym kierowcą; pewnie przemierzała nieznane drogi Denver, a podczas

dwugodzinnejjazdyzdomkuniezauważyłem,żebychoćrazźleskręciła.

Dziś wyprostowała rude włosy. Były grube i lśniące, niczym z reklamy szamponu. Miała na sobie

ciepłąkamizelkę,podktórąwłożyłasweterzkapturemobszytymfutrem.Znówfutro.

Miałakurtkęzfutremifutrzanebuty.
–Lubiszfutro–powiedziałem.
–Przenikliwaobserwacjazmarłego,wielkiegoautora.Czylico,hotel?
–Nie.Chybaniepowinniśmy…zostawaćwtwoimpokoju.
–Okej.Mimotomożemymieszkaćrazemwdomku?
–Domektocoinnego.
– Czy jestem zbyt kusząca, panie Sky? – Zalotnie poprawiła włosy. Prychnąłem. – Żartuję, żartuję.

WidziałamHannah.Wiem,żeniemamprzyniejszans.

–Niewiedziałem,żechceszmiećszansę.
–Proszęcię.–Melniztego,nizowegoskręciłakierownicą,kierującsięwstronęcentrumDenver.–

Jesteś atrakcyjny, niegłupi, nie masz żony, no i wiesz – machnęła ręką – roztaczasz wokół siebie
atmosferęartysty.Naprawdęmuszęcitowyjaśniać?Dziewięćnadziesięćkobietchciałobymiećszansę.

– Nieprawda. – Poruszyłem się nerwowo na siedzeniu. – I nie roztaczam wokół siebie atmosfery

background image

artysty.Tobrzmipretensjonalnie.

–Wiesz,oczymmówię.
– Jesteś urocza, Mel. Bez problemu kogoś znajdziesz. A nawet jeśli spotkalibyśmy się w innych

okolicznościach…–Pokręciłemgłową.Mijaliśmymiejskieświatła,przyciemnioneprzezmojeokulary.
–Jesteśdlamniezdecydowaniezbytmłoda.

Melanienicnieodpowiedziała.
Grupkaludziprzeszłaprzezulicę,śmiejącsięikrzycząc.
ZerknąłemnaMel.Podekscytowaniezniknęłozjejtwarzy.
Nie kłamałem, kiedy mówiłem, że jest urocza, dorównywała Hannah. Ale świat jest pełen pięknych

kobiet,amiłość,którazaczynasięoduczucia,ostateczniezawszejestnaszymwyborem.

Znajomyniebieskinapisprzykułmójwzrok.LOT49.
Stuknąłempalcamipodescerozdzielczej.
–Aleniejesteśzamłodanaalkohol–stwierdziłem.
DziesięćminutpóźniejsiedzieliśmywlożynatyłachLOT.Wciążmiałemnasobiezimoweakcesoria,

naktórychwidokMelchichotała.Niezdjąłemnawetokularówprzeciwsłonecznych.

–Śmieszniewyglądasz.Jeszczebardziejpodejrzanie.–Melaniesączyłapiwo.Chciałazamówićrumz

colą, drink dla ludzi, którzy nie wiedzą, co robią, ale interweniowałem i zamówiłem jej waniliowego
porterazodrobinąjeżynowejwhisky.

Rozejrzałemsiędookołaizdjąłemokulary.
–WszyscywDenverznająhistorięM.Pierce’a–szepnąłem.–Pozatymwspomniałemotymmiejscu

wDotknięciuNocy.Ostrożnościnigdyniezawiele.

– Hej, to ty chciałeś tu przyjść. – Miała piankę na górnej wardze. Pokazałem jej to gestem. – Co,

podobającisięmojeusta?Och,panieSky.

– Nie wymawiaj mojego nazwiska! – Wytarłem jej usta chusteczką. – Czytałaś chociaż Dotknięcie

Nocyczytylkojeopublikowałaśjakszalona?

–Czytałam.–Melanieporuszyłabrwiami.–TuporazpierwszyzobaczyłeśponętnąHannah.
–Ha.Ponętną.Dobrzepowiedziane.
Rozluźniłemsięipochwilizdjąłemczapkę,apotemzsunąłempłaszcz.Wbarzebyłociepłoiniktnie

zwracałnamnieiMelnajmniejszejuwagi.Kiedyzamówiłemdlaniejkolejnepiwo,barmantylkorzucił
namnieokiem.

RozmawialiśmyobloguMel,jejnieukończonychstudiachinieciekawychpracach,którepodejmowała

w ciągu ostatnich miesięcy. Pracowała w call center, w którym musiała odbijać kartę, nawet gdy
wychodziładołazienki,przeprowadzałaankiety,anawetsprzątaławparkach.

–Tonaraziemojanajlepszafucha–powiedziała.
Byłomijejżal.Szkoda,żeniezarabiałanaDotknięciuNocy.
WbarzerozbrzmiałBobDylanijegoThisWheel’sonFire.Zacząłemsiękiwaćwrytmmuzyki,naco

Melaniewybuchłaśmiechem.

–Zatańczmy.–Chwyciłamniezadłońiwyciągnęłazloży.
–Nie!Jezu.Nienaparkiet.
Trzymałem jej rękę. Odwróciła się. Przesunęła palcami po swoim ciele, kołysząc biodrami.

background image

Uśmiechnąłemsięipokręciłemgłową.

–MaszwsobiecośzRityHayworth–powiedziałem.
–Niezłykomplement.Tyteżdajeszradę,M.
–Tak?Ciotkazmuszałanasdolekcjitańca.Zrezygnowałempomiesiącu.
Tańczyliśmy leniwie przy loży. Lekcje nie poszły na marne, więc z uśmiechem się poruszałem. Było

miło,przetańczyliśmydwiekolejnepiosenki.Zakażdymrazem,kiedyMelzbliżałasiędomnie,ocierała
sięswoimdrobnymciałemomoje.Jejzachowaniebyłosubtelne,więcmogłatorobićnieświadomie,ale
nie byłem pewien. Alkohol nadał jej twarzy blasku. Od czasu do czas opierała policzek o mój tors i
wzdychała.

–Poprowadzędomieszkania–powiedziałem,kiedywyszliśmyzbaru.
Melbezwahaniapodałamikluczyki.
Uniosłembrew.
–Wiesz,żeniemamprzysobieprawka,prawda?
–Tak.–Wzruszyłaramionami.–ZnaszDenverlepiejniżja.Tylkoniedajsięzłapać.
Zerknąłemnazegarekiusiadłemzakierownicą.Byłazadwanaściesiódma.
Hannahbędziewdomunajwcześniejoósmej.
Odpaliłemsamochódiwestchnąłem.
–Tęsknięzajazdą.
–Wierzę.
–Będzieciprzeszkadzać?–Wyjąłempapierosa.–Teżmuszęsięwyluzować.
–Nie,aledajmacha–powiedziała.
–Mogęcidaćpapierosa.
–Nie,dajmacha.Chcęmócpowiedzieć,żepaliłamtegosamegopapierosacoM.Pierce.
–M.Piercetonieja.–ZapaliłempapierosaipodałemgoMel.
–Okej,wtakimraziechcęmócpowiedzieć,że–zaciągnęłasię–paliłamzMatthewSkyem.
–Teżnieja.
–DemonCal?
Oddałapapierosa.Nafiltrzepoczułemjejmiętowybłyszczyk.
–Nie,nieCal.Możedemon.
–PanNaGwałtPotrzebujęTaksówki!–Roześmiałasię.
Uśmiechnąłem się i wcisnąłem gaz w corolli, rozpędzając ją na pustej ulicy. Melanie miała rację.

ZnałemDenverlepiejniżona.Lepiejniżwiększośćmieszkańców.Znałemskróty,najlepszerestauracje,
najciekawszeksięgarnieinajpopularniejszekluby.Leczczułemsiętujakuciekinier,aspokójczekałna
mniewdomku.Potrzebowałemspokoju.PotrzebowałemHannah.

Dlaczegoniechcezemnąuciec?
–Niechcibędzie–powiedziałem.PodałemMelpapierosazgestemmówiącym:dopalgo.–Takto

działa,prawda?Jesteśtym,kimludziechcą,żebyśbył.

Przez pół godziny krążyłem po Denver. Mel puściła Lorde, Banks i innych artystów, których nie

znałem.

Osiódmejtrzydzieścidojechaliśmynaobrzeżamiasta.Drogaprowadziłaprostokupreriiiciemności.

background image

Zwolniłem.

Poczułemlekkidotyknadżinsachispuściłemwzrok.NaswoimudziezobaczyłemrękęMel.Jakdługo

tamleżała?

Czaszawracać,pomyślałem.Zatrzymałemsamochódnażwirowympoboczu.
–Corobisz?–mruknąłem.
–Cotyrobisz?–spytałaMel.Jejpalcewędrowaływgóręmojegoudaimusnęłyfiuta.Chwyciłemją

zanadgarstek.Mojeciałozdradziłomnie;mójpenisożywiłsiępodwpływemjejdotyku.

–Nie–powiedziałem.–Będzieszpotemżałowała.
–Możebędzieszżałował,żemniepowstrzymałeś,Matt?Spójrznamnie…
Zrobiłemjejtęuprzejmośćispojrzałemnanią.Wciążtrzymałemjejnadgarstekwżelaznymuścisku.

Musiałojąboleć,aleitakporuszałapalcami,badającmojegonaprężonegofiuta.

– Mhm. Przestań – wycedziłem przez zaciśnięte zęby. Jest pijana, pomyślałem, za jej zachowanie

należywinićalkohol.

Acomogłemwinićzato,żerobiłemsięcoraztwardszy?
Naszespojrzeniasięspotkały.Wmyślachzganiłemsięzatęsytuację.
–Mówisz,żebymprzestała–szepnęła–aletwojeciało…
Ścisnęłomniewżołądku.Byłominiedobrze.Icoztego,żemójfiuttwardniał?Melnapastowałamnie.

Niechciałemtegoiniemiałemzamiaruskorzystaćzokazji.

Ostrożnie zdjąłem jej dłoń, choć najchętniej bym ją strzasnął. Odsunąłem się i poprawiłem fiuta.

Cholera…nawetmójwłasnydotykmnierozpalał.Uspokójsię.Dodiabła…

–Doskonalewiem,corobimojeciało–warknąłem.Byłemzbytwściekły,żebypoczućzażenowanie.

–Robito,copowinnorobić,kiedypięknadziewczynadotykamojegofiuta.Atyrobiszzsiebieidiotkę.

–Dajmiszansę–błagałaMel.
–Szansęnaco?JestemzHannah.
– To dla ciebie robię z siebie idiotkę. – Głos Melanie stał się cichy. Widziałem, że jeśli na nią

spojrzę,zobaczębłagalnywzrok.Zrobiłobymisięjejżal,atobyłobyniebezpieczne.–Pragnęcię,Matt,
i…żałowałabymdokońcażycia,jeślibymniespróbowała,okej?Przepraszam.

– Przepraszasz? – Roześmiałem się. – Doskonale. Spróbowałaś i ci się nie udało. Jesteś teraz

zadowolona?

–Nie.Nierozumiesz,ocomichodzi.
–Aoco,docholery,cichodzi?
Mójfiutzacząłsięwreszcieuspokajać.
Odetchnąłemgłębokoiwpatrywałemsięwciemność.Zgłośnikówdobiegałażwawamelodia.Banks

śpiewała,żemiłośćtograwczekanie.Jejnamiętnygłosiintensywnyrytmniepomagaływniczym.

– Chodzi mi o to, że to może być dla ciebie dobre. Mogę być dla ciebie tą jedyną, ale ty nawet nie

bierzeszmniepoduwagę.Nowiesz…dlaczegoukrywaszsięwdomkubezHannah?Dlaczegomusiszsię
ukrywać, żeby się z nią spotkać w Denver? – Mel wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu.
Miałemwrażenie,żećwiczyłatęprzemowę.–Dlategożenieucieknieztobą,prawda?Ajabymuciekła.
Zradościąbymtozrobiła,Matt.Naprawdęlubię…byćprzytobie.Niczegoinnegoniepotrzebuję.

Namojejtwarzypojawiłsięuśmieszek.Melprawiemnienieznała,asądziła,żemniepragnie.Jakie

background image

toniedojrzałe…niedorzeczne.

Amimoto,spoglądającspodełba,zastanawiałemsięnadjejsłowami.Hannahnieuciekłabyzemną.

AleMeltak.Roztaczającasięwokółnaskompletnaciemnośćmogłabynaspochłonąć…

Zapomniałemoirytacjiipowolizacząłemodczuwaćpokusęnocy.
Usłyszałemmetalicznekliknięcie.Melodpięłapasiwułamkusekundydosiadłamnie.
–Melanie–warknąłem–złaź,docholery…
Przysunęłaustadomoichwargizaczęłaocieraćsięmałymipiersiamiomójtors.Pochwilidotknęła

mnie między nogami, a mój fiut natychmiast ożył, naprężając się w jej dłoni. Pieprzona Melanie!
Pieprzonyja!Dlaczegoreagowałemwtensposób?Oderwałemodniejusta,choćcichyjękmimowolnie
wyrwałsięzmojegogardła.

Melwzięłamójjękzazachętę.Zaczęłagładzićmnieprzezdżinsy,droczącsięzmoimfiutem.
– Przestań! – Odepchnąłem ją zdecydowanym ruchem. Przeleciała wzdłuż deski rozdzielczej i

wylądowała na swoim siedzeniu. Wyskoczyłem z samochodu i zacząłem krążyć po trawie. – Kurwa –
szeptałem.–Kurwa.

Zatrzymałem się kilka metrów od samochodu. Złapałem się za głowę, usiłując się uspokoić. Mimo

chłodnejnocybyłemrozpalony.

Wziąłem głębokie oddechy i podniosłem wzrok ku gwiazdom. Miliony lśniących światełek migotało

nadciemnąprerią.

Boże, pragnąłem zapaść się pod ziemię. Zniknąć. Miałem wrażenie, jakbym znajdował się na skraju

rzeczywistości,amożenawetgoprzekroczył.Możejednakudałomisięumrzeć.

Tamyślnieprzeraziłamnie.
Moja erekcja słabła wraz z opuszczającą mnie wściekłością. Postanowiłem wrócić do samochodu.

Myślałem o Hannah, która była kobietą, a nie dzieckiem. Wspominałem naszą brutalną namiętność z
ostatnichdniito,wjakisposóbwpełnizaspokajałamojemrocznepragnienia.

Z tą myślą otworzyłem drzwi auta Mel i rzuciłem kluczyki na jej kolana. Zająłem tylne siedzenie,

zapiąłempasizamknąłemoczy.

–Zawieźmniezpowrotemdomieszkania–powiedziałemcicho.–Tylkopototujesteś,Mel.Żeby

mniewozić.Niezapominajotym.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

29.Hannah

B

yłamwtrakciepiątegokieliszkaszampana,kiedyzobaczyłamSetha.

Nie wiem, dlaczego tyle piłam. Może dlatego, że Pam wciąż nazywała mnie swoją asystentką, a ja

uważałamsięzakogoświęcejniżjedyniejejasystentkę.Coprawdapracowałamdlaagencjizaledwieod
dziewięciu miesięcy, ale odpowiadałam na zapytania, odrzucałam teksty, nadzorowałam negocjacje
umów.Jednymsłowemwykonywałampracęagentki.

– To moja asystentka. – Pam przedstawiła mnie grupie eleganckich kobiet, które spojrzały na mnie

protekcjonalnie.

Asystentka.Pomocnica.ZpewnościąnieprzyszłapartnerkaPameliWingiLauryGranite.
Pozatymnaprzyjęciunicsięniedziało.Zeroloterii.Zeroatrakcji.Zeroczytaniafragmentówksiążki.

Jedyniegrupakłębiącychsięliteratów.

Pozwoliłamotoczyćsiętłumowiisłuchałamurywkówplotek.
Sześćzer,powiedziałktoś.
Myślałem,żetoonajestfaworytką,stwierdziłinny.
NastępcaJamesaFreya.Nowelki.Nie,nierozmawiajązesobą.
Nikt nie mówił o Matcie ani o Człowieku do wynajęcia. W zasadzie, gdyby nie stolik z książką i

zdjęciem Matta, nie powiedziałabym, że jestem na przyjęciu z okazji premiery. Miałam wrażenie, że
książkabyłajedyniewymówką,żebyPamiLauramogłyzorganizowaćwieczorektowarzyski.

Awtymczasieautorukrywałsięwmoimmieszkaniu.Tęskniłamzanim.Powinnambyłaznimzostać.

Zuroczym,niecodziwacznym,melancholijnymMattem…

Wpatrywałam się w leżące na lodzie ostrygi. Na widok śliskiego mięsa o nieokreślonym kolorze

zrobiło mi się niedobrze. Na szczęście pozostałe przekąski na stole wyglądały smakowicie. Opiekane
bułeczkizłososiem,focacciairóżnorodnemaleńkietartyszybkoznikały.

–NiejadłbymowocówmorzawKolorado–szepnąłmiktośdoucha.
Dopiłamszampanaiodwróciłamsię.Seth.
W głowie mi się zakręciło… albo pomieszczenie zaczęło się kręcić. Hm, zdecydowanie za dużo

alkoholu.

Cofnęłamsię,wpadającnastolik.Sethchwyciłmniezaramię.
–Hannah,dobrzesięczujesz?
– Nie… dotykaj mnie – wymamrotałam. – Ty chory zboczeńcu. Trzecia… trzecia nieczysta

zagrywka…–Odłożyłamkieliszeknastół.

Trzecia nieczysta zagrywka i wylatujesz stąd, to właśnie chciałam powiedzieć. Seth próbował

pocałować mnie w New Jersey, a potem przystawiał się do mnie w galerii handlowej. Nie miałam
zamiarudaćmutrzeciejokazji.

–Poprostuwyjdź,–Wskazałamrękąwyjście.
–Tobyłprzypadek–powiedział,przybierajączrozpaczonywyraztwarzy.–Przepraszam…
WreszcieostrośćwzrokuwróciłaiwyraźniezobaczyłamSetha.Wyglądałeleganckowdopasowanym

background image

ciemnymgarniturze.Moje ciałonatychmiastzabiło naalarm.Uciekaj. Niebezpieczeństwo.Jegolśniące
włosymiękkospływaływokółtwarzyimiałamprzemożnąochotęzanurzeniawnichpalców.

Sethdoskonałeumiałwykorzystaćspojrzenieniegrzecznegochłopca…
–Przestań–wymamrotałam.–Nieźlesięodstawiłeś,co?
–Dlaczegojesteśpijania?Czyktośdziałacinanerwy?
–Tylkoty.–Wskazałamnaniego,niechcącywbijającpalecwjegotors.Natychmiastsięcofnęłam.Na

szczęścieSethchwyciłmnie,zanimstaranowałamstółzprzekąskami.

–Powinnaśpójśćdodomu,Hannah.Przyjechałaśsamochodem?
– O nie. – Zachwiałam się na obcasach. Alkohol zadziałał z całą siłą. – Teraz pewnie uprzejmie

zaproponujesz,żezawiezieszmniedodomu?Dupek.

–Mogęzadzwonićpotaksówkę,jeśliwolisz.Niepozwolę,żebyśprowadziławtakimstanie.
–PaniCatalano,miłopaniąwidzieć.
OdwróciłamsięizobaczyłamzbliżającegosięAaronaSnowa.Tychczarnychwłosówibladejtwarzy

niedasięzapomnieć.Ledwowidocznabliznaprzypominała,gdzieSethrozciąłmuwargę.

–Kolejnaosoba,którąchciałamzobaczyć–mruknęłam.
No dobra, Seth miał rację. Muszę wrócić do domu. Reporter był na przyjęciu, a ja z trudem

formułowałammyśli.

Aaronwyciągnąłrękęnapowitanie,którąniechętnieścisnęłam.
Na cmentarzu, w świetle kamery, wyglądał jak gnida. Dziś robił lepsze wrażenie. Miał podobny do

Sethagarnitur,byłczysty,trzeźwyiczujny.

–Odwalsię,koleś–warknąłSeth.
Aaronzerknąłnaniego.
– Przepraszam za to, co zaszło podczas nabożeństwa, pani Catalano. Moje zachowanie było

niewybaczalne.

Skinęłam bezwiednie. Takie właśnie niespodzianki czekają na człowieka, jeśli nie sprawdza listy

gości.SethSkyiAaronSnowzostalizaproszeninaprzyjęciezokazjipremieryksiążki?!Jasnacholera…

– Przywaliłem ci raz, Snow, i z przyjemnością zrobię to ponownie. – Seth stanął między mną a

Aaronem.

– Czy mógłbyś przestać zachowywać się… jak barbarzyńca? – powiedziałam. – Panie Snow, czego

panchce?

–Chcępodzielićsięzpaniąpewnąteorią.Kończęartykułdoswojejgazety.
– Do „Samej Prawdy”. – Roześmiałam się. – O ile mi wiadomo, na razie to jeszcze nie gazeta,

prawda?

–Istniejemywwersjipapierowej,choćmapanirację,działamygłówniewinternecie.
–Pewniemaciemnóstwopracowników.–Zakryłamusta.Cholera,tobyłowredne.
–Możemyporozmawiaćnaosobności?–spytałAaron.
–Dobr…
–Nie–wciąłsięSeth.
Spojrzeliśmynasiebie.
–Wtakimrazieidęztobą–dodałSeth.–Niezostawięcięsamejztymświrem.

background image

–Iktotomówi–mruknęłam.
Przeszliśmydojednejzbibliotekprzypominającychsalon,gdziePamiLauraprzechowywałyksiążki

swoichautorów.

Zostawiłamlekkouchylonedrzwi.
Aaronpodszedłdopółekizacząłjeprzeglądać.
–Idealnie–oceniłzwięźle.
Sethniechciałusiąść.Stałprzystolikuzzałożonymirękaminiczymochroniarz.Usiadłamnaprzeciwko

Aarona.

–Nodobrze,panieSnow.–Machnęłamręką.–Proszęmniezaskoczyć.
– Niech pani przeczyta szkic mojego artykułu. Proszę. – Aaron wyciągnął iPada z torby na laptop,

włączyłgoiprzesunąłdomnie.

Pomasowałamskronie.Skupsię,Hannah,skup…
Zmrużyłamoczyizaczęłamczytać.
Tytułartykułuodrazumnieotrzeźwił.
M.Pierce,autorDotknięciaNocy
Tonieprawda–powiedziałam.–Cokolwiekpróbujepan…
–Proszęczytać.–Aaronprzeglądałksiążki,którewziąłzpółki.KsiążkiMatta,wtymCzłowieka do

wynajęcia.

Czytałamdalej.

Nowedowodysugerują,żeDotknięcieNocy,niezależnieopublikowanyerotycznyromansnawiązujący

dowydarzeńzżyciaMatthewSkya,zostałnapisanyiprawdopodobnieopublikowanyprzezsamegoSkya.

Od czasu pojawienia się Dotknięcia Nocy online w styczniu 2014 roku czytelnicy i krytycy

zastanawiająsięnadtożsamościąautora,którytworzypodpseudonimemW.Pierce.AjakwiadomoSky
używałpseudonimuM.Pierce.

W zaskakującym wywiadzie z Wendy Haswell (Geneva, Nowy Jork), kobietą wspomnianą w

DotknięciuNocy

–Hannah,dobrzesięczujesz?–Sethdotknąłmojegoramienia.Wzdrygnęłamsię.
Czytałam dalej. Wendy, kobieta, która spisywała książkę dla Matta w Genevie, kobieta z farmy,

potwierdziła,żeinformacjezawartewDotknięciuNocysąprawdziwe.

Aletoniewszystko.AaronwykazałpodobieństwamiędzyDotknięciemNocyapozostałymiksiążkami

Matta,ustaliłczaswydarzeńwDotknięciuNocyiwyszczególniłprawdziwemiejsca:mieszkanieMatta,
naszemieszkanie,AgencjęGraniteWing,domekwGenevie,LOT49.

Artykuł był retoryczny, ale każda uwaga Aarona udowadniała prawdziwość założonej tezy: Matthew

Sky,M.Pierce,napisałDotknięcieNocy.

Możenieprzejęłabymsiętaktymirewelacjami,gdybynieostatnielinijkiartykułu.
Te nowe informacje każą się zastanowić, czy Dotknięcie Nocy to fikcja, czy autobiografia. Czy

Matthew Sky żyje i publikuje pod pseudonimem W. Pierce? Czy tajemnicza śmierć Skya to tylko
przykrywka,któraumożliwiłamuzniknięcie?Samaprawdawciążbada…

background image

OdsunęłamiPada.
– I spójrzmy na to – powiedział Aaron, podając mi otwarte książki. – O tutaj, zdanie z Dotknięcia

NocypowtórzonewSurogacie.Atutaj,wMoimstrumyku

–Przestań.–Zakryłamtwarz.–Jestem…jestzbytosłabionanato.
Sethpomógłmiwstać.Pozwoliłammunato.Potrzebowałamjegopomocy.
Iwtedy,ponieważbyłampijanaizdesperowana,chcączmylićAarona,powiedziałam:
–Myliszsię.Myliszsię,ponieważtojanapisałamDotknięcieNocy.Jajenapisałam,dupku.
Aaronspojrzałnamniezzaskoczeniem.
–Co?!–Sethbyłrówniezdziwiony.
–Potemciwyjaśnię–syknęłam.–Chodźmy.Zawieźmniedodomu.
Obróciłam się w drzwiach, żeby rzucić na odchodnym jakąś uwagę, ale Aaron uśmiechał się i ze

spokojem odkładał książki Matta na półkę. Zmarszczyłam czoło. Nie uwierzył mi. Wręcz przeciwnie.
Mojepośpieszneoświadczenietylkogoupewniłowjegodomysłach.

– A jeśli opublikujesz to, co ci właśnie powiedziałam, pozwę tę twoją głupią gazetę. Mam dobrego

prawnika.–Przełknęłamślinę.–Ilepiej,żebyśniepublikowałtegoartykuł,boto…zniesławienie.Nie
znudziłocisięzamykanieswoichkolejnychgazetonline?Dajspokój.

Sethwyprowadziłmniezagencjinaparking.Oparłamsięosamochód.Mojesercewaliłojakoszalałe.

Cholera.MusiałampowiedziećMattowiotym,cosięwydarzyło.Musiałamwrócićdodomu.

–Zawieźmniedodomu–powiedziałam.
Sethanidrgnął.Stałnachodnikuzrękamiwsuniętymiwkieszenie,mrużącoczy.
–Okłamałaśmnie–stwierdził.–Powiedziałaśmi,żenienapisałaśtejksiążki.
–Dajspokój.–Miałamochotękrzyczeć.–Nieopublikowałamjej,okej.Napisałamją.Tobyłogłupie.

I tak, inspirowałam się książkami Matta. Nigdy nie chciałam, żeby pojawiła się w internecie. Ktoś
włamałsiędomojejpoczty.Wcześniejprzesłałamksiążkędosiebie,żebymiećkopięzapasową.

Sethzmarszczyłczoło.Nieuwierzyłmi.
– Tak właśnie było – warknęłam. – Nie powiedziałam ci, bo to krępujące. Rozumiesz? Ta historia

miałabyćtylkodlamnieiMatta.Dlanikogoinnego.Niezależymi,czymiwierzysz,poprostuzawieź
mniedodomualbo…albonie.–Machnęłamręką.–Zadzwoniępopieprzonątaksówkę.

Zaczęłamgorączkowoprzeszukiwaćzawartośćtorebki.
–Wsiadajdosamochodu–powiedziałiwziąłmojekluczyki.
WreszciezSethaSkyabyłjakiśpożytek.
Popijakuwytłumaczyłammu,jakdojechaćdomieszkania.
Jechaliśmywmilczeniu.Pokilkuzłychskrętachdojechaliśmynaparking.
Razemwysiedliśmyzsamochodu.
–Czekaj.Corobisz?–Odsunęłamsięiwpadłamnainnysamochód.
–Odprowadzamciędodrzwi.
–Nie,nie,nie.–ChwiejnymkrokiemodsunęłamsięodSetha.–Dziękujęzapodwiezienie,ale…
–Mogłabyśwreszcieprzestaćjęczeć?–Złapałmniezaramionaizaprowadziłdobudynku.
Potykałamsię.
PowiedziałamAaronowiSnowowi,żenapisałamDotknięcieNocy.

background image

Mattbyłwmoimmieszkaniu.
Sethodprowadzałmniedodrzwi.
Byłam zbyt pijana, żeby zastanawiać się nad potencjalnymi konsekwencjami. Mój mózg nie działał.

Zaczęłamsięśmiać.Mojeżyciebyłopopieprzone.Zadużokłamstw.Stekkłamstw.Mattbyłichkrólem,
ajakrólową.Razemzwodziliśmyświat.

–Kochanie,jutrobędzieszmiałaniezłegokaca–powiedziałSeth.
Pomógł mi wejść po schodach i otworzył za mnie drzwi. Moje umiejętności motoryczne uległy

znacznemupogorszeniu.

–Hej,czyli…–Stanęłamwdrzwiach.–Na…jakdługozostanieszwDenver?
– Jutro wyjeżdżam. Wczoraj występowałem. – Seth zajrzał do mieszkania. – Hannah, zostawiłaś

zapaloneświeczki?

–Hm?–Odwróciłamsię.O,cholera.
Nie widziałam nigdzie Matta, ale na ławie stało kilkanaście zapalonych świeczek i kilka w kuchni.

Wstępdoromantycznegowieczoru…aleniewtychokolicznościach.

–Jesteśszalona.Możeszpuścićzdymemcałybudynek.
–Co…cooznaczajątwojetatuaże?–Oparłamręceoframugę.Sethchybaniezauważył,żechwytałam

siębrzytwy.Wpatrywałsięwzalanepółmrokiemmieszkanie,apochwiliprzeniósłwzroknamnie.

–Goldengroveoznaczazłotygaj…ipochodzizwiersza.–Sethzmrużyłoczy.–Chodziwnimoto,co

zostawiamywprzeszłości.

–Codokładnie?–Mójgłoszadrżał.Najchętniejzatrzasnęłabymdrzwiprzedjegotwarzą,alemiałam

przeczucie,żejeślichoćnachwilęopuściłabymręce,wszedłbydomojegomieszkania.

– No wiesz, młodość, niewinność, ignorancję. Dobre wspomnienia, takie jak… – Zawahał się,

wbijającciemneoczywmojątwarz.–Jakwtedy,kiedymoirodziceżyli,anaszarodzinabyłanormalna.

–Normalna,alenadziana.–Zaśmiałamsięnerwowo.Cholera,cozaniewłaściwykomentarz.
–Hannah,czy…czyzrobiłaśtowszystkodlamnie?–Sethskinąłwkierunkuoświetlonegosalonu.–

Wiedziałaś,żebędędziśnaprzyjęciu?

–Co?Nie,Boże,nie.
– Wiedziałaś i dlatego się upiłaś. Troszkę alkoholu dla kurażu, co? – Seth się uśmiechnął. Na jego

twarzypojawiłosięniedowierzaniezmieszanezezdumieniem.–Hannah…

Pochyliłsięimusnąłmnieustami.Pocałunekzaskoczyłmnie,ażznieruchomiałam.Zdziwiłmniejego

żaritęsknota.

–Pocałujmnie–mruknął,napierającnamnieswoimciałem.
KiedySethwsunąłjęzykmiędzymojezęby,przygryzłamgomocno.
–Kurwa!–Odskoczyłodemnie.
Cofnęłam się do ściany. O cholera. Zobaczyłam wieczór oczami Setha: byłam napaloną autorką

Dotknięcia Nocy, ulegałam mu i wysyłałam sygnały alkoholowym bełkotem i oświetlonym świecami
mieszkaniem.Cholera,cholera…

Sethwzdrygnąłsięidotknąłswoichust.
– Co… się tu dzieje? – Na dźwięki głosu Matta, oschłego, miarowego, ale podszytego gniewem,

zamarłam. Osunęłam się wzdłuż ściany, kiedy pojawił się na korytarzu. Wyglądał, jakby miał ochotę

background image

kogośzabić.

Sethpobladł.Wyglądałokropnie.Najpierwnajegotwarzypojawiłasiępustka,zeroemocji.Niemógł

lub nie chciał zrozumieć tego, co widzi. Po chwili pojawiły się ból i dezorientacja. Jak to możliwe?
Otworzyłszerokooczyiusta.Niemógłuwierzyć.Nakonieczobaczyłamuniegozłość.Kiedywreszcie
zrozumiał,cosiędziało,nienawiśćwykrzywiłajegorysy.

–Tysukinsynu–wyszeptałdrżącymgłosem.–Tysukinsynu.
Matt spojrzał mrocznie. Rozejrzał się dookoła, jakbyśmy mogli mieć czwartego gościa, a potem na

mnieiswojegobrata.

–Corobisz?–spytał.–Niedotykajjej.Docholery,niedotykajjej.
–Matt,nicsięniedzieje–powiedziałam.–Sethtylko…
Nie wiem, kto poruszył się pierwszy. Obaj mężczyźni kipieli ze złości. Zaciśnięte dłonie. Napięte

szczęki. Dzikie spojrzenie. Któryś z nich się zamachnął i ruszyli do boju. Matt złapał Setha w pasie i
rzuciłnimościanę.Podwpływemsiłyuderzeniaobrazzhukiemspadłnapodłogę.MattuderzyłSethaw
twarz, a po chwili Seth kopnął Matta. Kopnął go jeszcze raz, kierując stopę w brzuch leżącego na
podłodze Matta. Matt jęknął. Po chwili wstał i bracia zwarli się, sapiąc i krzycząc pośród głośnych
ciosów,którewypełniłypokój.

–Przestańcie!–wykrzyczałam.–Przestańcie!
Wstałamirzuciłamsięwichkierunku.
Przez upojenie alkoholowe i światło świeczek nic nie widziałam. Uderzyłam w rozpalone mięśnie i

splątanekończyny.

–Przestańcie!–wrzasnęłam.
Nagleczyjaśpięśćuderzyłamniewtwarz.Mojagłowaodleciaładotyłu.Usłyszałamświstichrzęst,

jakbycośpękło.Zaczęłamwidziećmroczki.

Jedenznichpowiedział:
–Uderzyłeśją!Tysukinsynu,uderzyłeśją!
Drugikrzyknął:
–Tyjąuderzyłeś!Cholera,uderzyłeśją!
Usiłowałamsięodezwać,alepociemniałomiprzedoczami.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

30.Matt

S

iedziałemnatylnymsiedzeniuhondycivic,trzymającHannahnakolanach.

–Ptaszyno–szepnąłem–obudźsię.
Ostrożnie gładziłem jej włosy. Płytkie oddechy mówiły mi, że żyje, ale miała rozluźnione mięśnie

twarzy.

Jęknęła,kiedysamochódpodskoczyłnawyboju.
–Zwolnij–warknąłem.
–Odpieprzsię–odpowiedziałSeth.
ProwadziłsamochódHannah,najbliższysamochód,jakimieliśmydodyspozycji.
Zpiskiemoponwjechałnaparkingszpitala.Wyskoczyłzsamochoduiotworzyłmojedrzwi.
–Dajmiją–powiedział,wyciągającdonasręce.
–Nie.Jajązaniosę.Złaźmizdrogi.–ZacisnąłemręcenacieleHannah.
–Traciszczas!
– Pieprz się. – Przesunąłem się na siedzeniu z Hannah w ramionach. – I tak powiesz wszystkim, że

żyję.Zaniosęjądoszpitala.

Sethzablokowałotwartedrzwi.
–Niepisnęsłowem,żeżyjesz,Matt.Żałuję,żenaprawdęnieumarłeś,okej?Mógłbyśwyświadczyćmi

przysługę i umrzeć! Myślisz, że powiem Nate’owi, wujkowi i ciotce Elli, że żyjesz i złamię im serce,
idioto?Itakwystarczającoichzraniłeś.Bądźmartwy,jeślitegochcesz.Dajmiją!

PrzycisnąłemciepłeciałoHannahdoswojejpiersiiwtuliłemnoswjejwłosy.
Bądźmartwy,powiedziałSeth.Żałuję,żenaprawdęnieumarłeś.
Minęłanaskaretkanasygnale.
–Matt,dojasnejcholery!
SethwsunąłsięnatylnesiedzenieichwyciłHannah.Puściłemją.
Sethmiałzamiardochowaćtajemnicy.Byłwściekły,alewiedziałem,żemówiprawdę.Zabolałomnie,

żechciał,żebymnaprawdęzniknął,alezasłużyłemsobienato.

ChwyciłemnadgarstekSetha,kiedycofałsięzHannah.
Jejgłowainogiładniezwisały.
–Cozaszło…międzywami?–spytałem.
Sethniespojrzałnamnie.Wiedziałem,żeniebędziechciałzemnąrozmawiać.
–Nic–powiedział.–Jestciwierna,Bógjedenwiedlaczego.
ZatrzasnąłdrzwiizaniósłHannahdoszpitala.

Przez całą noc czekałem w samochodzie. Seth miał kluczyki, zresztą i tak nie chciałem wracać do

mieszkania.Chciałemczekać.ChciałembyćtudlaHannah.

Zwinąłemsięnatylnymsiedzeniu,drżączzimna.
OkołopółnocyzłamałemsięizadzwoniłemdoMel.Wyjaśniłem,gdziebyłem,niemówiącdlaczego,i

background image

wytłumaczyłemjej,jakdojechać.

–Przywieźkoce–poprosiłem.
–Pewnie!Niemasprawy…
Zaległaniewygodnacisza.Kusiłomnie,żebysięrozłączyć,aleniezrobiłemtego.Musiałempoprawić

relację z Mel. Potrzebowałem jej, a wcześniejsza próba uwiedzenia była jedynie dziewczęcym
zauroczeniem napędzonym przez alkohol. A teraz kiedy Hannah była w szpitalu, nie miało to żadnego
znaczenia…Wzdrygnąłemsię.Hannah…

– Między nami nic się nie popsuło – powiedziałem ostro. – To, co się stało w samochodzie… nie

przejmujsiętym.Wszystkowporządku,Mel.Zapomnęotym.Tyteżmożesz?

–Tak,Boże,tak,mogę.Zadręczałamsiętym.Jesteśnamniezły?
–Nie,ja…–Skierowałemswojązłośćnabrata.–Niejestemzły.Jestemprzemarznięty.
Melaniezjawiłasiępodwudziestuminutachzdwomakocami.
– Co tu robisz? – Siedziała obok mnie na tylnym siedzeniu hondy civic. W grubych spodniach od

piżamywgwiazdkiwyglądałajakdziecko.

– Czekam. Dzięki. – Zarzuciłem jeden koc na ramiona, a drugi położyłem na nogach. – Czekam na

Hannah.Jestwśrodkuzmoimbratem.

–O…cholera.Mamspadać?
–Wkrótce.–Zmarszczyłemczoło.–Alejeszczenie.Wyglądanato,żezatrzymająjąnanoc.
Siedzieliśmy w milczeniu, obserwując przyjeżdżające i odjeżdżające karetki. Mel na szczęście nie

pytałaoszczegóły.Itaknicbymjejniepowiedział.AlbojauderzyłemHannah,alboSethtozrobił.Może
Hannahmiaławstrząśnieniemózgu.

–Cholera–szepnąłemipotarłemtwarz.
Mel pomasowała moje plecy. Spiąłem się, ale po chwili rozluźniłem ciało. Był to jedynie

przyjacielskigest.

–Potrzebujeszczegoś?Jedzenia,papierosów?
Pokręciłemgłową.
Pochwilipowiedziałem:
–SzpitalŚwiętegoŁukasza.Dlaczegozewszystkichmusząrobićświętych?–Melaniezachichotała.
– Był lekarzem – powiedziałem. – Lekarz Łukasz. – A potem dodałem: – Pochowają mnie na

cmentarzuprezbiteriańskim.Wiedziałaś?Jestemtakwykończony,żenajchętniejjużtambymsiępołożył.

Mogłem powiedzieć to Mel, ponieważ była młoda. I nie przewróciłaby oczami. Miałem rację, nie

zrobiłatego.

GdyMelodjechała,zasnąłem,leczsyrenyizimnowciążmniebudziły.ŚniłemoHannah.Ospokojnej

ziemi.

Gdysłońcewzeszło,HannahiSethwyszlizeszpitala.Sethpchałjąnawózkuinwalidzkim.Ścisnęło

mniewsercu.Alekiedydotarlidochodnika,Hannahwstałairuszyławkierunkusamochodu.Wypadłem
z samochodu i wybiegłem jej na spotkanie. Seth trzymał się w oddali, obserwując nas z krawężnika.
Hannahgestykulowała,żebywsiadłdosamochodu,aleniebyłotakiejopcji.Nicmnieniepowstrzyma,

background image

żebybyćznią.Ajeśliktośmnierozpozna,docholery,ztym.

Zbliżającsię,dostrzegłemfioletowelimopodjejlewymokiemigranatowysiniaknapoliczku.
–Jasnacholera–zakląłem,biorącjąwramiona.
–Matt,jesteśzziębnięty.–Pociągnęłanosemiobjęłamnie.Jejłzyspłynęłypomojejszyi.–Spędziłeś

tunoc?

–Nicminiejest,kochanie.Chciałemtubyć.MójBoże,jaksięczujesz?
–Dobrze…nicminiejest.Poprostuzadużoszampananaprzyjęciu.Ciosmniepowalił,towszystko.

Nicminiejest.Naprawdę.Niemawstrząśnieniamózgu.–Pogładziłamojewłosy.Trzymałemjąmocno,
wpatrującsięwSetha.Rundadruga,bracie?Niemogłemwymazaćzpamięciwidokujegoustnaustach
Hannah.Jegochciwychrąkprzysuwającychjejciałodosiebie.

–Jedzieznami?–spytałem.
–Niesądzę.Niechceztobąrozmawiać…–HannahzerknęłaprzezramięnaSetha.
–Idobrze–powiedziałemiprzyglądałemsiębratu.–Myślisz,żekomuśpowie?
–Nie,niepowie.Dziśwyjeżdża.Niechcemiećznaminicwspólnego.
–Dobrze.Nicmudonas.
PochwiliSethsięodwróciłiodprowadziłwózekdoszpitala.Odtamtejchwiliminęłowieleczasu,

zanimsięponowniespotkaliśmy.

Hannahpozwoliłami,żebymprowadził.Naszczęścieniemieliśmydaleko.
Byliśmy zbyt oszołomieni, żeby rozmawiać… a może to wina olbrzymiej ulgi, która na nas spłynęła.

Hannahusiadławygodnienasiedzeniuizamknęłaoczy,trzymającmniezarękę.

Kiedyzbliżaliśmysiędomieszkania,spytałem:
–Hannah,cozaszłomiędzytobąaSethem?
–Powiemciwdomu–odparła.
Usiedliśmy na kanapie. Zacząłem masować jej plecy, kiedy wtuliła się we mnie. Wyznała mi całą

prawdęonocywNewJersey,kiedyGoldengrovewystępował,aSethusiłowałpocałowaćjąnascenie.
Powiedziałami,jakposzlidogaleriiichwyciłjąorazotym,jakzjawiłsięwczorajnaprzyjęciuzokazji
premieryksiążki.

Powiedziała mi też o artykule Aarona Snowa i jego nowej gazecie internetowej, „Sama Prawda”.

Wyjaśniłamijegoteorięotym,żetojanapisałemDotknięcieNocy,ipowiedziałami,dlaczegopodała
sięzaautorkęksiążki.

– Seth był ze mną – wyznała – ale nie sądzę, żeby komukolwiek coś powiedział. I nie sądzę, żeby

Aaronpuściłartykuł.Wsumie…zagroziłammu.

Przetwarzałemnoweinformacje.
– Mhm, nieważne – stwierdziłem. – Może go wydrukować. I tak nikt mu nie uwierzy. Wątpię, żeby

wieleosóbczytałojegowypociny,aci,którzytorobią,sąjegozagorzałymifanami.Niewiem,cofacet
byrobił,gdybyniejegochorafascynacjamną.

–Zacząłbypisaćokosmitach?–Hannahzachichotała.
Roześmiałemsięporazpierwszyoddługiegoczasu.
–Chybamaszrację–odparłem.
Wziąłemfoliowyworekiwypełniłemgokostkamilodu,owinąłemkuchennąścierkąiprzyłożyłemdo

background image

jejoka.Miałareceptęnavicodin,aleniechciałajejzrealizować.

–Przymulamnie–powiedziała,
–Hej,zawszemożnaodsprzedać.
–Matt!
Roześmiałemsięiwzruszyłemramionami.
–Zrobiłbymto,gdybymbyłmłodszy.
–Byłeśniegrzecznymchłopcem.
– Mhm, Hannah. Ja… – Wziąłem ją na ręce i zaniosłam do sypialni. – Cholernie mi przykro. Nie

wiem…czytojacięuderzyłem,czySeth…Ja…janiemogłem…

–Ciii.–Dotknęłamoichust.Tobyłjedenztychgestów,którytakuwielbiałem.Gestmówiący:Matt,

bądźcicho.Opuszkamipalcówmusnęłamojepodbiteoko.–Jesteśmykwita.Niktniejesttemuwinny.

–Copowieszludziom.
–Niewiem.Cośwymyślę.Mamdoświadczeniewkłamstwach.
Położyłem ją na pościeli i zacząłem rozbierać. Nie pomagała mi w tym, jedynie leniwie podnosiła

ramiona i prostowała nogi, kiedy ściągałem z niej rajstopy. Miałem nadzieję, że zdejmę z niej czarno-
białykostium,którymiałanaprzyjęciu,winnychokolicznościach.

KiedyHannahbyłanaga,zacząłemsięrozbierać.Obserwowałamnielśniącymioczami.Jejtwarzbyła

spokojnaipoważna,apiersidelikatniesięunosiłyiopadały.

–Jestemzmęczony–powiedziałem.
Moje ciało było obolałe po nocy spędzonej w samochodzie. Nie byłem w stanie myśleć. Byłem

znużony, zbyt zmęczony, żeby dostrzec wszystkie niuanse. Miałem też przeczucie, że nie uda się nam
utrzymaćnaszejtajemnicy.

Sethwiedział,żeżyję.Melanietowiedziała.AAaronSnowpodejrzewał.
Zbytwieleniewiadomych.Zbytwieleosób,którychniemogłemkontrolować.
–Wiem.–Hannahuniosładłońwmoimkierunku.–Jateż.
Położyłemsięobokniejiokryłemnaskołdrę.Przytuliłemsiędoniejiwestchnąłem.
Przynajmniejonabyławmoimżyciuidealna.Powiedziałem,żebyłemzmęczony–zbytzmęczonyna

seks – lecz ciepło i delikatność ciała Hannah spowodowały, że stwardniałem. Jej poduszki cudownie
pachniały.Jejsutkiocierałysięomójtors.Odsunęłasię,żebymmógłwejśćwniąodtyłu.Trzymałemją
bliskosiebie,poruszającsięwniej.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

31.Hannah

O

budziliśmysiępopołudniu.Mattprzygotowałdlamniekąpiel.

Zaproponowałam, że odwiozę go do domku, ale odparł, że weźmie taksówkę. Wiedziałam, że był

podenerwowanyichciałwracać.WDenverczułsięjakwklatce,apozatymCzłowiekdowynajęciawe
wtorekwchodzidosklepów,cooznaczanoweszaleństwonapunkcieM.Pierce’a.

Mattnalegał,żezaniesiemniedołazienki,więczarzuciłamręcewokółjegoszyi.
–Matt,zdajeszsobiesprawę,żezpodbitymokiemmogęchodzić?
– Ja o tym zdecyduję. – Posadził mnie na umywalce, na co pisnęłam; mojemu nagiemu tyłkowi nie

spodobałsięlodowatymarmur.

Matt wrzucił do wanny jedną z moich kul do kąpieli i obserwował, jak musuje i barwi wodę na

fioletowo.

Kiedyś udało mi się go namówić na wspólną kąpiel z kulą. Była to „bomba seksu”, która miała za

zadanie „wprawić nas w nastrój” za pomocą „olśniewających zapachów” i „naturalnych feromonów”.
Uśmiechnęłamsięnatowspomnienie.GdytylkoMattzobaczył,żekulapokrywajegociałobłyszczącą
warstwą, wyskoczył z wanny jak oparzony, krzycząc, że „wygląda jak ze Zmierzchu” i „pachnie jak
dziewczyna”.

–Zczegosięśmiejesz?
– Z ciebie. – Uśmiechnęłam się. – I z tej kąpieli. Wyraźnie widzę, że chcesz uniknąć żegnania się.

Słodkie,ale…oczywiste.

Mattzmarszczyłczołoizacząłkrążyćpomałejłazience.Ha!Miałamrację.Zamierzałzostawićmnie

wwannieisięwymknąć.

Mojabiedna,uroczanocnasowa.Naprawdęniemiałproblemuzżegnaniemsię.
–Nie–mruknął.–Może…
–Czymogęcięnakłonić,żebyśzostałtroszkędłużej?–Celoworozsunęłamnogi.Mattwpatrywałsię

wemnie.Skrzyżowałręcenapiersiiprzechyliłgłowę.

–Jaktwojepośladki?
–Sązimne.–Uśmiechnęłamsiępsotnie.
–Itopodobnojajestemniegrzeczny.–Zsunąłmniezumywalkiiobrócił.Patrzyłamnanaszeodbicia

wlekkozaparowanymlustrze.Mattbyłtakwysoki,awyrazjegotwarzyobezwładniający.Pragnąłmnie.
Znałamtospojrzenie.

– Teraz jest mi cieplej – mruknęłam, ocierając się tyłkiem o jego krocze. Poczułam, że jego penis

natychmiastsięożywił.

– Naprawdę? – Rozsunął moje pośladki, również wpatrując się w nasze odbicie. Zaczął bawić się

moimipiersiami.Jegozieloneoczywędrowałymiędzymojątwarząaklatkąpiersiową.–Maszcudowne
cycki,Hannah.Takieciężkie.–Uniósłjednąznichipomasowałkciukiemsutek.Zadrżałam.–Wiesz,że
muszęjechać,imożeniepowinienwogóleprzyjeżdżać.Aleco,jeślibymtegoniezrobił?

Cojeślibynieprzyjechał…

background image

Po raz pierwszy wyobraziłam sobie zeszłą noc bez Matta. Jedynie dziki Seth, źle odczytujący moje

sygnały.Całującymnie.Rzucającysięnamnie.Tylkojaionsamiwmieszkaniu.

Wyrzuciłamtęmyślzgłowy.
–Niemamczasunagdybanie–powiedziałam.
Mattwiedział,żegocytuję,iniechętniesięzaśmiał.
–Ty…–Westchnął.–Dziękitobie…
Przygryzłmojąszyję,apotemramię.Pochyliłsię,żebyprzygryźćmojąpierś.Czułam,żeszybkorobi

siętwardy.Sięgnęłamrękamidotyłu,żepieścićjegonagieciałoibawićsiępaskiemodspodnipidżamy.
Przezsiniakiimalinkiwyglądaliśmyjakprzestępcy.Olśniłomnie,żenaspodziwiam.Wczorajudałosię
namuniknąćkatastrofy,choćniebezpieczeństwonasnieodstępowało.

Itomniepodniecało.
–Dziękitobierobięsiętwardy,Hannah.–Mattukląkłiprzygryzłmójtyłek.Pocałowałmnieipolizał,

pieszcząc miękkie ciało. Pochyliłam się nad umywalką. – Zerżnę cię – powiedział – teraz… tutaj. –
Dotknął dziurki między moimi pośladkami. – A ty zadowolisz się palcami. Dojdę w twojej dupie.
Rozumiesz?

Zrobiło mi się gorąco. Zarumieniłam się. Zerżnę cię. Dojdę w twojej dupie. Boże, jak Matt może

mówićmitakierzeczyprostowtwarz?

–T…tak–szepnęłam.
Wstałioparłsięowieszaknaręczniki.Wyjąłfiutazbokserekizacząłgopocierać,niespuszczającze

mniewzroku.

–Przygotujmnie–powiedział.–Siebieteżprzygotuj.
Kucnęłamizaczęłamprzetrząsaćrzeczypodumywalką.Zapasowarolkapapierutoaletowego,płyndo

myciaokien,wkładydogolarki.Cholera,cholera,cholera…Przecieżżelnawilżającygdzieśtubył.

Zaczęłamdyszećznerwów,kiedyusłyszałamzaplecamichichotMatta.
–Dobrzeposzukaj,Hannah.
Wreszcie znalazłam buteleczkę. Podałam ją Mattowi, unikając jego wzroku. Zastanawiałam się, czy

kiedykolwiek będę się czuła pewnie w takich chwilach. Moja pewność siebie, moje poczucie
seksownościzdawałosiępojawiaćiznikać.AkiedyMattprzejmowałkontrolę,niebyłoponichśladu.

– No dalej – zachęcił mnie i zdjął spodnie. – Powiedziałbym, żebyś patrzyła na mnie, ale teraz… –

Jego silne ręce objęły mój pośladek. – Teraz podniecasz mnie swoim rumieńcem… spuszczonym
wzrokiem.Czasamijesteśtaknieśmiała,Hannah.

Drżącymi rękami wycisnęłam żel na dłoń i zaczęłam rozprowadzać go po jego penisie. Matt znów

pieścił moją twarz i mówił do mnie spokojnie. Boże, gdybym tylko mogła przestać się rumienić i
piszczećjakmałamysz.Alesposób,wjakiMattzwracałuwagęnamojąnerwowość,tylkojąwzmagał.
Możeotomuchodziło.

– W zasadzie – powiedział głosem przepełnionym pożądaniem – nie patrz na mnie tym razem. Miej

spuszczoneoczyiniemów,chybażechcesz,żebymprzestał.

Skinęłam.NałożyłamobfitąwarstwężelunapenisMatta,odpodstawypokoniuszek,bowiedziałam,

żecałaonieśmielającadługośćwejdziewemnie.

–Mhm…jesteścudowna,Hannah.Terazzajmijsięsobą.Odwróćsię,żebymwidział.

background image

Zadrżałamzpodniecenia.Odwróciłamsięizaczęłamwcieraćżelwswójodbyt,chcąc,abyzaciśnięte

mięśniesięrozluźniły.

–Wśrodku–przypomniał.
Przełknęłamślinę.Notak,wśrodku.Jużtorobiłam.PierwszyrazwurodzinyMatta,apotemjeszcze

raz.Rzadkosiętakbawiliśmy,aMattnalegałnazachowaniedużejostrożności.

Nałożyłam żel na palec i powoli wcisnęłam go w siebie. Miałam spuszczone oczy. Stojący za mną

Mattjęknął.

–Mógłbymdojśćnasamwidok–szepnął.
Ponownie rozsmarowałam żel, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz ciała i oparłam ręce na

umywalce.Wstrzymałamoddech,kiedypomiędzynogamipoczułampalceMatta.

–Jesteśtakamokra–mruknął.–Uwielbiasztorobićdlamnie.Uwielbisztosobierobić.
Sięgnęłam po żel. Kątem oka zauważyłam, że jego przedramię się poruszyło. Mały otwór butelki

przycisnąłsiędomojegoodbytu.

–Sądzę,żepotrzebujesztrochęwięcejwśrodku–powiedziałMattdrwiącymgłosem.
Ścisnąłbuteleczkęiwycisnąłżelnamójtyłek.
Zadrżałam.Substancjabyłazimna.Dziwniesiępoczułamitak…
–Cudownie–jęknęłam.
Mattdałmiklapsa.Krzyknęłam.
–Tozamówienie.Ateraz,Hannah,kiwnijgłową,jeślijesteśgotowa.
Skinąłemlekko.Boże,byłamgotowa.Itobardzo.
Rozsunąłmojepośladki,przysuwającgłówkędomojegootworu.Nabrałampowietrza,pochylającsię

i kontrolując oddech tak jak na jodze. Aromatyczna kąpiel i zaparowana, lekko oświetlona łazienka
pomagałymojemuciałusięrozluźnić.

–Hannah,cholera…
Jęki przyjemności Matta także pomagały. Zanim zdołałam się zorientować, co robię, włożyłam rękę

międzynogiizaczęłamsięmasować.Przesunęłampupędotyłu,żebysprostaćjegopodnieceniu.Kiedy
jego główka we mnie weszła, jęknęłam. Chciałam błagać o więcej, ale Matt nie przyspieszyłby tempa.
Zganiłbymnie.Powiedziałby,żepośpiechjestniebezpieczny.Mógłbyzrezygnowaćztegorodzajuseksu.

Z upływem minut Matt wsuwał i wysuwał ze mnie swojego grubego penisa, stopniowo wchodząc

głębiej.Zaczęłampieścićswojąłechtaczkęiwkrótcenaszejękiwypełniłyłazienkę.

KiedyMattzauważył,żezadowalałamsię,oszalał.
–Boże,Hannah–warknął–jużsięsamazsobązabawiasz?Powiedzmi…powiedzmi,żejesteśmoją

zdzirą.Powiedzto.Cholera,gdybyśtylkomogłazobaczyćmojegofiutawswojejdupie…

Jegopenisporuszałsięwemnie,otwierającmnieszerzej.Nieczułambólu.KiedyśMattpowiedział

mi,żeniepowinnoboleć,ajeślizaboli,nigdywięcejtegoniezrobimy.

UkradkiemzerknęłamnaodbicieMatta.Miałpochylonągłowęiwpatrywałsięwmójtyłek.Najego

twarzywypisanebyłobłaganie.

–Jestemtwojązdzirą–szepnęłam.Beztruduwypowiedziałamtosłowo.Zdzira.TylkodlaMatta.–

Tylkotwoja,Matt.Tylkodlaciebie.

–MójBoże.Cholera.–Wszedłwemnieiznieruchomiał.Jęknęłam,żebygouspokoić.Poruszyłsięi

background image

jeszczeraz.Zadrżałam,czującjegoobecnośćztyłuciała.–Patrz…patrznanas.

Ostrożniemnieobrócił.Chwyciłamzawieszaknaręczniki,adrugąrękąpieściłamłechtaczkę.Byłam

takblisko.JeślichciałamdojśćzMattem,musiałamzwolnić.

–Patrz–warknął.
W lustrze zobaczyłam nasze ciała z profilu. Fiut Matta z łatwością poruszał się we mnie.

Wyglądałam…nocóż,błyszcząceoczy,rozchylonewargi,napiętatwarz.Mattwyglądałnielepiej.

–Twojadupa,Hannah…jestcholerniecudowna.Takwąska…
Rżnąłmniecorazmocniejiszybciej,dyszącnierówno.
Kiedyzacząłprzeklinaćidrżeć,powtarzając,żeuwielbiamojąwąskądupę,imówiącmi,jakbardzo

pragnie dojść, poddałam mu się całkowicie. Obserwowałam go przez cały czas. Przynajmniej raz
zobaczęjegoczystąrozkosz–to,jakzniąwalczył.Pochwiliwestchnął,schyliłsięizanurzyłwemnie.
Ścisnąłmójtyłek,kiedydoszedł,ipochyliłsięnademną.

Doszłamrazemznim.Przyjemnośćwstrząsałamoimciałem.Bezwstydniejęczałamjegoimię.
Gdybyłopowszystkim,Mattobjąłmojąszyjęiprzysunąłmniedoswojejpiersi.
–Jakcisiępodobatakiepożegnanie?–wydyszałprzymoimuchu.
Wsadził mnie do wanny. Ciepła, fioletowa woda oblała moje ciało. Pachniała jeżynami i lśniła na

mojejskórze.

–Zobaczymysięwpiątek,prawda?–upewniłsięMatt.
–Wpiątek.–Uśmiechnęłamsiędoniegoipowstrzymałamchęćpomachania.Nawetpożegnalnegesty

zdawałygodenerwować.Domyślałamsię,żematozwiązekzestratąrodziców,alenigdyniepytałamo
szczegóły.JatakżenienawidziłamżegnaćsięzMattem,apowodyniemiałyznaczenia.

Kiedyzamknąłdrzwidołazienki,nasłuchiwałam,jakchodzipomieszkaniu.
Podłuższejchwiliusłyszałamjegogłos.Dzwoniłpotaksówkę.Cisza,apotemtrzaśnięciedrzwiami.
Odczekałam chwilę, po czym ostrożnie wyszłam z wanny i włożyłam na siebie szlafrok Matta.

Uśmiechnęłamsię,kiedyskradałamsięwmieszkaniu.Dostałabymzaswoje,gdybywrócił,alechciałam
zobaczyć,jakodjeżdża.

Zerknęłamprzezżaluzje.Hm,żadnejtaksówki.BiednyMatt,pewniekazałpodjechaćnatyłybudynku.
Poszłamdosypialniiwyjrzałamprzezokno.
Cododiabła…
Matt,wpłaszczu,leczbezokularówprzeciwsłonecznych,szedłulicąwkierunkujaskrawoniebieskiej

corolli.Pomachałdokierowcy.Drzwisięotworzyłyiwyszłaznichdrobna,rudowłosadziewczyna.Z
uśmiechemwskazałamusiedzenieztyłusamochodu.WodpowiedziMattsięroześmiał.

Kto…?Co…?
Zalałamniepanikainajgorszemyśli.Mattmiałkochankę.Mattspotkałkogośniedalekodomku.Ona

wie,kimjestMatt,amoże,cogorsza,niewie.

Mattmożebyćzniącałkowicieanonimowy.
Onaucieknieznim,czegojaniezrobię.Mattmniezostawi.
Noicomamzrobićztakimpożegnaniem?
Wybiegłamzmieszkaniaizbiegłamschodami.Wypadłambosozbudynku.Zimnonatychmiastzaczęło

kłućwmokrąskórę.

background image

–Hej!–krzyknęłam,wybiegajączzarogu.
PomachałamdoMatta.Jegoszlafrokuniósłsięnamoimciele.
Mattirudaodwrócilisiędomnie.Jegooczyrozszerzyłysięzzaskoczenia.Stałnieruchomo.Pochwili

uniósłrękęipokręciłgłową.

–Co…–Zwolniłamkroku,kiedyzbliżałamsiędoauta.–Cosiętudzieje?
–Hannah.Niechciałemcięmartwić.Pozwól,żeciwyjaśnię.Tomojaszoferka.
Rudapodeszładomnie.Podałamirękęiskinęłagłową.
–AlexisStromgard–przedstawiłasię.–PrywatnyszoferpanaCallahana.
Prywatny… szofer? Zamrugałam ze zdziwienia i uścisnęłam dłoń dziewczyny. Po szybkim powitaniu

sięodsunęła.

–PanieCallahan,wezmępanabagaż.
Matt był wciąż w szoku, kiedy podawał torbę dziewczynie. Zaniosła ją na tył samochodu.

Obserwowałem całą scenę w zaskoczeniu. Coś mi nie pasowało. Samochód był zbyt jaskrawy, a
dziewczynazamłoda.

– Chodź tu. – Matt odprowadził mnie od samochodu. Kiedy znaleźliśmy się poza zasięgiem słuchu

dziewczyny,powiedział:–Notak,okej,skłamałem,mówiącciotaksówce.

–Widzę.–Zawiązałamciaśniejszlafrok.–PanCallahan?
–Niewie,kimjestem.Totylkopseudonim,któryjejpodałem.Mieszkawinnymstanie.
–Dlaczegomnieokłamałeś?–Mojepoliczkipoczerwieniałyzzimnaizażenowania.Ibólu.Myślałam,

żejaiMattjużsięnieokłamujemy.Sądziłam,żewspólnieokłamujemyinnych.

– Kochanie, nie chciałem, żebyś się martwiła. Wiem, że zatrudnienie szofera może wydawać się

ryzykowne, ale nie musisz się przejmować, że prawda wyjdzie na jaw. – Matt ścisnął moją dłoń. –
Właściwetobardzobezpiecznerozwiązanie,Hannah.Onaniewie,kimjestem,ijest…bardzodyskretna.
Bardzoprofesjonalna.Podpisaliśmyumowę.

Spuściłamwzrok.
–Gdziejąznalazłeś?
–Co?
–Jaksięzniąskontaktowałeś?
–No…znalazłemjąnaportaluzogłoszeniami.
–Naportaluzogłoszeniami?!Naprawdę?
– Hannah, muszę jechać. – Matt rozejrzał się dookoła i włożył okulary przeciwsłoneczne. – Tak, na

portalu z ogłoszeniami. Jak mówiłem, ona jest bardzo profesjonalna. Zatrudniłem ją na kilka dni, żeby
mnietuprzywiozła.Niemogłemwytrzymaćmyślioweekendziebezciebie.Cowtymzłego?

–Czylidziewczynaznika?
–Tak,zawieziemniedodomku.Jesteśnamniezła?
Przestępowałamznoginanogęnazimnym,kłującymchodniku.
– Nie jestem zła, Matt. Przykro mi, że czułeś się w obowiązku mnie okłamywać. Ale cieszę się, że

przyjechałeśdoDenver.Stęskniłamsięzatobą.

Matt przytulił mnie, przyciskając moje wilgotne ciało do swojej piersi. Pocałował mnie w czubek

głowy.

background image

–Fajnyszlafrok–mruknął.–Aterazwracajdośrodka,zanimodmroziszswójpięknytyłeczek,okej?

Przepraszam.Kochamcię.Niedługopogadamy.

Wysiliłam się na uśmiech i pocałowałam Matta w policzek. Zerknęłam na niebieski samochód.

Dziewczynasiedziaławśrodku.Jejdrobnasylwetkabyłaledwiewidocznazzakierownicy.

Byłasłodka,naweturocza,comniedenerwowałojeszczebardziejniżkłamstwoMatta.
Bardzoprofesjonalna,tak?Zanimwybiegłamzmieszkania,widziałam,jakśmiałasięrazemzMattem.
–Teżciękocham–powiedziałam.–Dojutramaszsięjejpozbyć.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

32.Matt

M

elaniemknęłaprzezDenverniczymkierowcawyścigowy.

–Niezłaakcja!–zawołała,przekrzykującpiosenkę.
Naszczęściejejgustmuzycznymnieniedrażnił.Jednakniemiałemochotykrzyczeć,więcściszyłem

głośnośćizapaliłempapierosa.

Uświadomiłemsobie,żewostatnimmiesiącuwypaliłemwięcejniżprzezcały2013rok.
–AlexisStromgard?
–Czemunie.–Melanieuśmiechnęłasiępromiennie.–Szybkotowymyśliłam,co?
–Mhm.–Zapaliłemispojrzałemprzezszybę.
–Możemipanpodziękować,kiedybędziemiałpannatoochotę,panieCallahan.
–Podziękować?Myślisz,żejestemdumnyztegoprzedstawienia?–warknąłemiodwróciłemsięod

Mel.–Możemaszjednakprzyszłośćwbeletrystyce.Musiszbyćdoskonałymkłamcą,żebypisaćksiążki,
prawdziwymrewizjonistąhistorycznym.

–Słuchaj,koleś,ocaliłamcidupsko.
– Raczej swoje – syknąłem. – Mogłem jej powiedzieć, kim naprawdę jesteś. I powinienem był to

zrobić.Jesteśsuką,któraukradłamojąpracęijąopublikowała.

Melwcisnęłahamulec.Poleciałemdoprzoduizłapałemzadeskęrozdzielczą.
–Wypieprzajzmojegosamochodu,dupku.
– Jedź. – Wpatrywaliśmy się w siebie. Samochód za nami zaczął trąbić, a potem ominął nas i

przyspieszył.

Melruszyła.Patrzyłasięprzedsiebie.
– Pewnie, mogłeś to powiedzieć, a ja mogłam powiedzieć, że to ty umieściłeś Dotknięcie Nocy w

necieiżekazałeśmijąsprzedawać.

Prychnąłemiwyrzuciłempapierosaprzezokno.Wiedziałem,żeMelmaracjęiżewyżywałemsięna

niej.Miałemcholernewyrzutysumienia.

–Aleniegroziłamcitym–mówiładalej–boniejestemtaka.Ajeślijeszczeraznazwieszmniesuką,

wcisnęcitetwojetrzytysiącedolcówwdupęiwykopięzsamochodu.Rozumiesz?

Uśmiechnąłemsięmimosmutku.Niemożnazaprzeczyć,żeMelumiałamówićbarwnymjęzykiem.
–Wporządku–powiedziałem.
Itowszystko.Nieprzeprosiłemjejanionaniezmuszałamniedoprzeprosin.
Okłamanie Hannah i obserwowanie, jak ktoś inny ją okłamuje, było okropne. Mel by tego nie

zrozumiała.Kiedyśobiecałemsobie,żepewnegodniaprzestanękłamać.Pewnegodniaszczerośćzagości
między nami na dobre. Nie będę kłamał, żeby chronić Hannah. Nie będę kłamał, żeby chronić siebie.
Tylkoszczerość…

Byłociemno,kiedydojechaliśmydoEstes.
–Chciałbymkupićcilody–rzuciłem.
–Słucham?

background image

Znówściszyłemmuzykę.
–Powiedziałem,żechciałbymkupićcilody.
–Jesteś…najdziwniejsząosobą,jakąznam.–Melsięroześmiała.
–Zatrzymajsię!–warknąłem.
Mel podskoczyła i wjechała na miejsce parkingowe. Ulica była pusta. Małe miasteczko turystyczne

było martwe w połowie marca. Włożyłem czapkę, szalik i okulary przeciwsłoneczne. Zapłaciłem za
parkingizaczęliśmyiśćchodnikiem.

–Jestzima–powiedziałaMelcichymgłosem.
–Noi?–mruknąłem,mijająckolejnesklepy.Indiańskiepamiątki,pamiątkizKolorado,bar,kolejne

sklepyzpamiątkamiijeszczejedenbar.Połowaznichbyłazamknięta.–Jestprawiewiosna.

–Poprostu…jesttrochęzachłodnonalody.
– Kupię ci lody. – Złapałem Mel za ramiona, nie za mocno, ale zdecydowanie, i mówiłem

najspokojniejszym głosem, na jaki było mnie stać. – Kupię ci lody. Jedną porcję w wafelku. Jeśli nie
chcesz,zapomnijotym,docholery.Dlaczegoniemożeszsiępoprostucieszyć?–Schyliłemsię,mówiąc
głośniej.–Moirodzicezawszekupowalinampojednejporcji.Byłypyszne.Dlaczego,docholery,nie
możeszsięzgodzić?

Zamknąłem oczy. Boże, o co jej chodziło? Nie widziała, że chciałem się przed nią otworzyć. Kiedy

mama i tata zabierali nas do Cape May, zawsze kupowali słone ciągutki i po jednej porcji lodów dla
każdego.Tatanazywałnaslodożercami.Mnie,SethaiNate’a.

–Lodożercy–szepnąłem.
–Matt…?
–Co?
–To…doskonałypomysł.–Melaniesięuśmiechnęła.–Mamochotęnalody.
Namojejtwarzypojawiłsięuśmiechpełenulgi.
–Chodźmy–powiedziałem.
Znaleźliśmy małą lodziarnię. Melanie zdecydowała się na miętowy smak. Nie mogłem opanować

uśmiechu,kiedypłaciłem.

–Tyniejesz?–spytała.
–Nie,nie.Totakniedziała.–Usiedliśmyprzymałym,okrągłymstolikuiobserwowałem,jakjadła

lody.Wyglądałanaszczerzezadowoloną.–Ijakcismakują?

–Doskonałe.–Uśmiechnęłasięszeroko.
Kiedyskończyłaipowafelkuniebyłośladu,powiedziałem:
–Hannahchce,żebyśzniknęła.
Melanienatychmiastspoważniała.
–Co?
–Chce,żebyśzniknęła.Niechce,żebyśmniewoziła.
–Wow.–Melaniesięzamyśliła.–Niesprawiaławrażenianiepewnejsiebie.
–Niejestniepewna.Martwisię,żektośodkryjeprawdę.Teżwtymsiedzi.
–Podobniejakja.Dlaczegochce,żebymodeszła?
Wzruszyłemramionamiiniewyraźniemruknąłem.

background image

Nie chciałem, żeby Mel odeszła, ale nie chciałem jej tego mówić. Mogłaby źle odczytać moją

odpowiedź.

– To, co zrobiłaś… – Zamilkłem, zmarszczyłem czoło i położyłem ręce na stoliku. – Melanie, nie

możesz…–Niemożeszłapaćmniezafiuta,wskakiwaćminakolanaanipróbowaćmniecałować.Nigdy
więcej.Boże,jakjejtopowiedzieć?

Zmusiłemsię,żebynaniąspojrzeć.Miałaszerokootwarteoczyibladątwarz.Lekkosięuśmiechała.
Trudno było mi uwierzyć, że ta nieśmiała dziewczyna znalazła w sobie wystarczająco dużo odwagi,

żebymnieobmacywać.Nodobra,trochęodwagi.Chciałem,żebyMelaniezostała.Samotnośćwdomku
wykańczała mnie, a radosna osobowość Mel stanowiła idealną przeciwwagę dla mojego ponurego
nastawieniadożycia.Aconajważniejszesamochóddawałmipotrzebnepoczuciekontroli.

–Niepróbujznówniczegogłupiego–wreszciepowiedziałem.Zmrużyłemoczy.–Rozumiesz?
–Tak.–Melskinęłaenergicznie.–Niezrobię.Przysięgam.
–Dobrze.Musiszwiedzieć,że…–Pragnęcię.Mojeciałoożywałopodwpływemtwojegodotyku.–

Chcę,żebyśbyłamojąkoleżanką,Melanie.Koleżanką.

Kiedyzawiozłamniedodomku,podszedłemprostodobiurka.Powiedziałemjej,żemuszębyćsam,

więczamknęłasięwswoimpokoju.

Pisałemprzezkilkagodzin.PisałemopojawieniusięMelaniewmoimżyciuiotym,cosięwydarzyło

wDenver.

PisałemoSecie–długieakapity,któreostatecznieskrócę–ioczywiściepisałemoHannah,piękneji

mądrejHannah.

Bez względu na to, jak bardzo usiłowałem ją opisać, wymykała mi się. Gdybym tylko zarzucił sieć

wystarczająco szeroko, mógłbym ją chwycić w swoje słowa, ale zawsze efekt był albo zbyt
przerysowany, albo niewystarczający. Na koniec wybuchnąłem śmiechem, ponieważ pokonała mnie.
Pokonałamniewmiejscu,któresiędlamnienajbardziejliczyło,nastroniezeszytu.

Burza, która się rozpętała w górach, namieszała w moich myślach i pisaniu. Zapadła ciemność. Mel

siedziałausiebie,ajakrążyłempodomku,niemogączebraćmyśli.

Uświadomiłemsobie,żebycieszczęśliwymniejesttakieistotne,ponieważbyłemzadowolony,choć

niebyłemszczęśliwy.Ważnejestjedynieto,żebyrobićrzeczy,doktórychczłowiekjeststworzony.

W poniedziałek Mel nie wyjechała, a ja nie skomentowałem tego. We wtorek rano pojechała do

spożywczegokupićjedzenieizrobiładlanasśniadanie:boczek,jajkaibelgijskiegofry.Zjadłemzadużo
imusiałemsiępołożyćnakanapie.

ZtorbywyjęłapachnącyświeżościąegzemplarzCzłowiekadowynajęcia.
–Żartujesz?–Roześmiałemsię.
Całkowiciezapomniałem,żedziśpremiera.
Książkabyłagrubsza,niżsięspodziewałem–kobyłagodnaClancy’ego.Obejrzałemokładkę,grzbieti

skrzydełka.Spojrzałemnanotkęreklamową.

„Refleksjanadkondycjączłowieka”,mówiłautor,któregonielubiłem.
Lecz to szósta książka w mojej karierze (wliczając Dotknięcie Nocy) i przyglądałem się jej z

background image

uśmiechem. Miała wszystko, co lubiłem: gruby, jasny papier, stylowe pierwsze litery rozdziałów i
szerokiemarginesy.

–Dziękuję,Mel–mruknąłempodłuższejchwili.–Dajmidługopis.Podpiszęjądlaciebie.
Melbyłazajętamyciemnaczyń.
–Dlamnie?Todlaciebie.
–Niechcęwłasnejksiążki.Myślisz,żeznówjąprzeczytamalbopostawięnapółceibędęsięwniąz

dumąwpatrywał?–Zaśmiałemsię.–Aledziękuję.Mójjedynyegzemplarzautorski.

Melpodałamidługopis.Napisałem:DlaAlexisStromgard,odważnegoprywatnegoszofera.
PANCALLAHANVELCZŁOWIEKDOWYNAJĘCIAVELMATTHEWROBERTSKYJR.
Kiedy mój żołądek wreszcie się uspokoił, siadłem do pisania. Melanie zniknęła w swoim pokoju.

Kiedy skończyłem kilka godzin później, dziwnym trafem się zjawiła. Poszła ze mną na zewnątrz i
obserwowała,jakrąbiędrewno.

Pozwoliłemjejspróbować,aledrobneręceniemogłybyutrzymaćsiekiery.
Środazleciałapodobnie,apotemczwartek.Znikała,kiedypisałem.Pojawiłasiędopiero,gdyzaczął

zapadaćzmrok,amniezaczynałaogarniaćsamotność.

– Co porabiałaś? – pytałem, a Mel odpowiadała, że blogowała, czytała lub spacerowała. Czasami

wychodziłatylnymidrzwiamiigdzieśjechała.

Kiedysłyszałemoddalającysięsamochód,myślałem:OtoMelwracadoIowainigdywięcejjejnie

zobaczę.

Alezawszewracała.
Uczciliśmypierwszydzieńwiosnyprzechadzkąpolesie.
WczwartekoświadczyłemMel:
–Musiszzniknąćnaweekend.
–Spoko–odparła.
Skrzyżowałemramionanapiersiispojrzałemnaniązniezadowoleniem.Czasamimiałemwrażenie,że

niebierzemnienaserio.Innymrazemwydawałomisię,żejąonieśmielam.

–Mówięserio–powiedziałem.–Niemożeszbyćtu.JeśliHannahcięzobaczy…
–Rozumiem.Pojadędomotelu.
–Dobrze.Iposprzątajposobie.Wdomkuniemożepozostaćżadenśladpotobie.Aniwsypialni,ani

wżadnyminnymmiejscu.Musiwyglądaćtak,jakbycięnigdytuniebyło.

–Okej.Schylsię.
Westchnąłemisięschyliłem.Wsunęłaręcewmojewłosyizaczęłajeprzeczesywać,wpatrującsięw

mojągłowę.

–Maszjużodrosty.Okropniewyglądają.
Prychnąłem.
–Ico?
– I musisz obciąć włosy, Matt. Zaczynasz przypominać jaskiniowca, brakuje ci jeszcze brody i

flanelowejkoszuli.

Przejechałemdłoniąpogładkiejszczęce.
–Mógłbymzapuścićbrodę.

background image

–Proszę,nie!–Roześmialiśmysię.
– W taki razie kup mi czarną farbę. I od razu nożyczki. Dopisz do mojego rachunku. I Mel… –

Spojrzałem na nią poważnie. Zawsze, kiedy okazywałem jej odrobinę życzliwości, bałem się, że może
mnienaopakzrozumieć.–Mówiłemseriooweekendzie.Chcę,żebyśzniknęła.

–Takjest.–Zasalutowała.
Wzniosłemwzrokizacząłemwracaćdodomku.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

33.Hannah

N

igdynamsięnieuda.

Ta myśl mnie niepokoiła. Myśl? Nie, nie myśl, świadomość. Wizyta Matta w Denver była niczym

objawienie.Zobaczyłam,żenaszkłamliwydomekzkartzacząłsięwalić.

Mojepodbiteokoszybkosięgoiło.Pam,chodzącyprofesjonalizm(czyraczejuosobienieobojętności),

niewypytywałamnieonie.Wewtorekbyławsiódmymniebie.OSurogaciemówiłosięwszędzie.W
południe udzieliła wywiadu „Denver Post”, a środę rano spotkała się z Gail Wieder w śniadaniowym
programieDenverBuzz.

–GdybytylkoMatthewmógłtozobaczyć–powiedziałaPam.Unikałamojegospojrzeniaifioletowo-

żółtegooka.–Alepewnieniespodobałobymusiętocałezamieszanie?

–Pewnienie–westchnęłam.BiednyMatt,sławatociężkiebrzemię.Skrzywiłamsięnauszczypliwy

komentarz.Boże,dlaczegotakmyślałam.

Może byłam wciąż zła o Alexis, prywatnego szofera z ogłoszenia. Nie interesowało mnie, co mówił

Matt.Cośminiepasowało.

Alepozbyłsiędziewczyny.Byławinnymstanie.KilometryodMatta.Uśmiechnęłamsięiodpaliłam

komputer. Nie jestem zazdrosną dziewczyną, ale nie trzeba być geniuszem, żeby dostrzec, że ruda ma
ochotęnamojegofaceta.

Pomoimtrupie.
Na piątek wybrałam wyjątkowy wiosenny komplet bielizny: kwiecisty stanik od Fox & Rose i

koronkowemajtkibezkroku.Takubranapojechałamdodomku.Mattzaniósłmniezsamochodudołóżka.
Mhm,uwielbiałamtaknaniegodziałać.

– Szaleję na punkcie rzeczy, które cię nie zakrywają – powiedział mi. – Rzeczy, które pokazują mi

twojeciało,jaktabielizna.–Przygryzłmójsutekprzezstanikiwłożyłwemniepalec.Rżnąłmnie,nie
zdejmujączemniebielizny.Kazałmipowiedzieć,żepragnęłamtego,żewłożyłamtemajtki,żebymógł
wemnieszybkowejść,iżechciałam,żebybyłwemnieprzezcałyczas.Zprzyjemnościąmówiłam,co
kazał.

Miałam wrażenie, że Matt odżył dzięki cieplejszej pogodzie. Opowiadał o swoim pisaniu –

oczywiściebezwdawaniasięwszczegóły–ibyłmniejmelancholijny…mniejsięzłościł.Tylkorazw
trakcieweekenduwpadłwzłynastrój.Popełniłambłąd,wspominającoAlexis.

–Odesłałeśją,prawda?
Mattzmarszczyłczołoipowiedział,żemaochotępisać.Usiadłprzyswoimbiurkuiprzezpółgodziny

gryzmoliłwzeszycie.TypowyMatt.

Poza tym incydentem mieliśmy cudowny weekend. Kolejny był taki sam, a potem nastał kwiecień.

Mimopewności,żeupozorowanaśmierćMattaimojekłamstwawyjdąnajaw,zaczęłammiećnadzieję,
żejesteśmybezpieczni.

TelefonodNate’awszystkozmienił.
Zadzwonił w połowie pierwszego tygodnia kwietnia. Wyjątkowo ciepły wiatr owiewał Denver. W

background image

pracy wciąż marzyłam o Matcie. W domu otworzyłam okna i wpuściłam do środka ciepły wietrzyk. I
równieżmarzyłamoMatcie.Mattpodemną,ściskającymniemocno,poruszającysięwemnie…Alboja
iMattleżącywłóżku,śmiejącysię…spacerującywlesie…obserwującygwiazdy…

Gdymojakomórkazadzwoniła,niechętniedoniejpodeszłam.
Na widok numeru Nate’a dobry nastrój osłabł. Ale lekko się uśmiechnęłam, ponieważ nie miałam

powodu, żeby obawiać się telefonu od Nate’a. Był dla mnie miły i sympatyczny. Pamiętałam jego
zatroskanespojrzenieiciemneoczy.

–Cześć,Nate–powiedziałamlekkorozmarzonymgłosem.
–Hannah.–Natebrzmiałradośnie,ajegogłosemanowałciepłem.
–Stęskniłamsięzatobą!–Usiadłamnakanapie.–Naprawdę.Jesteśdlamniejakstarszybrat,którego

nigdyniemiałam.Takwłaśnieciętraktuję.–Poprzyjściuzpracywypiłamdużykieliszekwina,dzięki
czemułatwiejprzyszłomipowiedziećtesłowa,aletakawłaśniebyłaprawda.

–Jestemzaszczycony.Atyjesteśdlamniejakmłodszasiostra,którejnigdyniemiałem.
–Nietakamłodsza.–Roześmiałamsię.–Aprzyokazji,ilemaszlat?
–Trzydzieścipięć.Czylimiędzynamijest…osiemlatróżnicy?
Policzyłamnapalcach.
–Siedembędziewmaju.Skądwiesz,ilemamlat?
– Mam teczkę o tobie i na bieżąco ją aktualizuję. – Nate się zaśmiał. – Żartuję, Matt powiedział mi

to…wGenevie.Byłwtedypijanyizarzekałsię,żenieprzestaniepić,dopókiHannahmuniewybaczy.
Więc kazałem mu opowiedzieć o tej Hannah. No i powiedział, że ma dwadzieścia siedem lat, ale nie
wyglądanaswójwiek,ponieważzawszewyglądamłodo,dziękiemanującemuzniejblaskowi,iżenigdy
niepokochainnej.

Uśmiechnęłamsięiprzytuliłampoduszkę.Och,Matt…
–Comuodpowiedziałeś?
– Powiedziałem: Matt, jesteś pijany i rozumiem, dlaczego dziewczyna jest na drugim końcu kraju, a

dwudziestosiedmiolatkazawszejestniesamowiciemłodabezwzględunato,czyemanujezniejblask.

–Trzydziestopięciolatekteżjestmłody–powiedziałam.–Niesamowiciemłody.
–Miłoztwojejstrony.Widzę,żejesteśwdobrymnastroju,Hannah.Cieszęsię.
–Maszrację.Mamdobrynastrój.Todziękipogodzie.KwiecieńjestkapryśnywKolorado.Czasem

mamyśnieżyce,czasemsłońce.Dziśświecisłońce.

–Wiem,jestemwmieście.
Wyprostowałamsię.
–Tak?
– Tak. Kiedyś powiedziałem, że powinniśmy pójść do zoo wiosną, prawda? Owen jest ze mną, ale

wyobraźsobie,żemojażonaicórkawolałyNowyJorkniżpodróżzemnądoDenver?Cogorsza,sątam
zSethem.Zastanawiamsię,czyniepowiniensięzacząćmartwić.

Natesięroześmiał.
–Seth?–powiedziałamzdławionymgłosem.–NowyJork?
–Tak,niesłyszałaś?Wreszciepodpisałkontraktpłytowy.Goldengroveterazniekoncertuje.
–Aha…

background image

– Myślałam, że ci powiedział. Wspominał, że się spotkaliście. Był w mieście na przyjęciu z okazji

premieryksiążki,prawda?

– Tak, przyjechał na koncert – powiedziałam. – Widziałam się z nim na przyjęciu. – Podeszłam do

dużegolustraiobserwowałam,jakmojatwarzodzyskujekolory.WięcSethdotrzymałsłowa.Niewydał
naszegosekretu.

–Iconatopowiesz,Hannah?
–Słucham?
–Zoo?Ty,jaibardzopodekscytowanydziewięciolatek.
–Och,pewnie.Oczywiście.–Siliłamsięnaradosnyton.Niewidziałammożliwości,żebysięztego

wywinąć a kiedy odzyskałam spokój i dobry nastrój, stwierdziłam, że może być fajnie. O ile Nate nie
zaczniemówićoShapiroiDotknięciuNocy

–Super.Przyjadępociebiejutroodziesiątej?
–Jutrojestczwartek.Mampracę.Może…
–Nie,nie,ustaliłemwszystkozPam.
Wstrzymałamoddech.„UstaliłemwszystkozPam?”
–Nate!Możeszprzestaćzałatwiaćsprawyzamoimiplecami?
–Niewiem,Hannah.Trudnopozbyćsięstarychnawyków.Dozobaczeniaodziesiątej.
Uśmiechnęłamsięiwestchnęłam.Dwóchniepoprawnychbraci.
–Dozobaczeniaodziesiątej.

Kiedyspacerowaliśmypozoo,NatetrzymałOwenazarękę.
–Dajpopatrzeć!–krzyczałcokilkaminutOwen.Nate,znoszącywszystkoznieziemskącierpliwością,

puszczał dłoń chłopca i uważnie obserwował go, kiedy Owen biegał do kolejnych zagród. Po chwili
wracałiznówszedłzarękęzNate’em.

Owen zaczął przepytywać mnie, kiedy usiedliśmy w wilczej chatce i czekaliśmy na pojawienie się

wilkapolarnego.

–Mieszkaszsama?–spytał.–Maszchłopaka?Wynajmujeszmieszkanie?Jesteśwkimśzakochana?
–Owen–wreszcieupomniałgoNate–przestań.Niezadajesiętakichpytań.
–Nicsięniestało.–Roześmiałamsię.
Zwierzętabyłypełneżyciawchłodnyporanek.Conajmniejgodzinęprzyglądaliśmysięhienom,lwom

i psom dingo. Na widok tygrysów zaczęłam myśleć o Matcie. Przechadzały się majestatycznie,
spoglądajączespokojem.

–Spodobałycisiętygrysy–powiedziałNate.
Uśmiechnęłam się do niego. Dziwnie było patrzeć na Nate’a, który obserwował sokoły w ptaszarni.

Sammiałwieleznich.

Dziśmiałnasobietypowydlasiebieoficjalnystrój–eleganckiespodnie,jasnąkoszulębezkrawatai

rozpiętywełnianypłaszcz.Zastanawiałamsię,czymiałchoćjednąparędżinsów.

–Notak.–Rozmasowałamkark.–Lubiędużekoty.
–Porozmawiamyopozwie,Hannah?–Pokręciłamgłową.–PowiedziałemShapiro,żebyciętymnie

background image

męczył–powiedziałNate.–Nienarzucałsię,prawda?

–Nie.
–Todobrze.Widziałem,żeciętoniepokoi.Przestraszyłaśsię,prawda?Maszjakieśwątpliwościco

do pozwu. Hannah, powiedz mi. – Nate stanął między mną a szklanym ogrodzeniem. Patrzył na mnie
błagalnieczarnymioczami.–Możeszmipowiedzieć.

–Chceszmnieodstraszyć?Prędzejwrócęsamadodomu,niżbędęotymrozmawiać.
NatwarzyNate’apojawiłosięcierpienie.
–Widzę–powiedział.
–Pojawiłosięcośnowegowsprawie?Coś,oczympowinnamwiedzieć?
–Tak.Chceszwiedzieć?
–Zobaczyliśmytylkokilkazwierząt.–Odwróciłamsię.–Chcęzobaczyćptaki.Tropikalneptaki.Czy

Owenniemaochotynaprzejażdżkękaruzelą?Powieszmiotympóźniej,Nate.

–Oczywiście–odparłNate.Przezresztęspacerupozoonierozmawialiśmyopozwie.
Nate powiedział mi, jak Matt w czasach, kiedy pił i łamał prawo, zaplanował, żeby uwolnić stado

ptaków.

–Nienawidziłzoo–powiedziałNate.–Naprawdęgonienawidził.Nigdytamniechodził.Ajeśliktoś

onimwspomniał…–Natecichogwizdnął.–Wkażdymrazieptakiznajdowałysięwpodobnymdotego
zamknięciu. – Nate wskazał na siedlisko, mające być odwzorowaniem tropikalnych warunków. Śpiew
ptaków unosił się w ciepłym powietrzu, a kolorowe upierzone ciała migały wśród roślin. – Woliera
wyglądała dla wszystkich, poza Mattem, jak raj. Matt widział jedynie smutne ptaki, a potem… – Nate
zaczął się śmiał. – O Boże. Potem próbował wygonić je na zewnątrz, ale oczywiście one nie chciały!
Przestraszyłjeizaczęłylataćwokółzgłośnymkrzykiem.Naprawdęsięwkurzył,kiedywylatywałyiza
chwilęwracałyzpowrotem.

Roześmiałamsię,beztruduwyobrażającsobietęscenę.
–Umieszciekawieopowiadać–powiedziałam.
–Dziękuję.Wyglądanato,żemamagentkę,któraspiszemojewspomnienia,co?–Poklepałmniepo

ramieniu.

–Chciałabym.–Westchnęłam.
Natesprowokowałmniedorozmowyopracyorazmoimdesperackimmarzeniu,żebyawansowaćna

agentkę.Dobrzebyłotozsiebiewyrzucić,zwłaszczażeNatebyłoptymistąimnierozumiał.

Przeciągałam wizytę w zoo tak długo, jak było to możliwe. Chcę jeszcze zobaczyć węże,

powiedziałam,apotem:naprawdęchcęzobaczyćsłonie.

Prawdabyłataka,żeniechciałamrozmawiaćopozwie.
OwenzasnąłwramionachNate’a.Wtedywiedziałam,żenastałczaspożegnaćsięzzoo.Poszliśmydo

samochodu,któryNatewypożyczył.GdyułożyłOwenanatylnymsiedzeniu,wsiedliśmydośrodka.

–Zaciepło?–spytałNate.–Zazimno?
–Idealnie.Nodobra,opowiedzmiosprawie.
–Mamyprzełom,Hannah.Myślę,żepowinnociętozainteresować.–Natemówiłściszonymgłosem,

ponieważOwenspał.–Wiesz,żechcieliśmypozwaćteżosobę,któraopublikowałaksiążkę,prawda?

Skinęłam.

background image

–IpotemnagleDotknięcieNocyzniknęłozinternetu.Dystrybutorzypowinnimiećrejestr.Ale–Nate

podniósł palec i się uśmiechnął. – Shapiro zatrudnił komputerowca, żeby trochę powęszył. – Nate
otworzył schowek i wyciągnął z niego dokumenty. – Koleś wyszukał dla nas adresy IP powiązane z
DotknięciemNocy,stronę,naktórejwedługnasksiążkazostałapierwotnieopublikowana,iinnestrony,
którejąudostępniłylubzamieściłyrecenzje.CałyczasprzewijasiętensamnumerIP.

–Nate,mówdomnienormalnymjęzykiem.
–Słuchajdalej.Naszanonimowywydawcanieznasięnainternecie.Niezrobiłnic,żebyukryćswój

adres IP, zero serwerów pośredniczących, zero ochrony prywatności domeny. – Nate uśmiechnął się,
jakby był prawdziwym detektywem. – Nasz komputerowiec prześledził historię przeglądania u
najczęściejpojawiającychsięIP.Jedenznichjestbardzociekawy.TensamadresIPjestpowiązanyz
adresemmejlowym–wskazałnadokumenty–izdomeną,która„przypadkowo”jestblogiemizachwyca
sięDotknięciemNocy.TensamadresIPregularnieszukainformacjioksiążce,sprawdzajejmiejscena
listachbestsellerów.Toprawiepewne,Hannah.Tonaszadziewczyna.

Dziewczyna?!Oddechuwiązłmiwgardle.
Natepodałmidokumenty.Napierwszejstronieznajdowałsiętekst,ciągiliczbidaneICANN.Nicmi

toniemówiło.

Druga strona była wydrukiem bloga melaniereads.com. Na górze strony znajdował się czarno-biały

banner z wizerunkiem kilku męskich torsów oraz różowy napis: „Melanie Reads”. Podtytuł bloga
brzmiał:„Przepisy,recenzjeseksownychksiążek,tanieciwszystkoto,cokochaMel!”

Przejrzałam recenzję Dotknięcia Nocy. Autorka zachwycała się namiętnym seksem i wciągającą

fabułą.Westchnęłam.

–Wiesz,Nate,recenzjetegotypumożnaznaleźćwszędziewinternecie.
– Tak, ale nie piszą ich użytkownicy, którzy mają także konto na The Mystic Tavern, stronie, na

której…

–Wiem,wiem.
– Ani użytkownicy, którzy sprawdzają kilkanaście razy dziennie miejsce książki na listach

bestsellerów,Hannah.Towłaśnieona.

Spojrzałamnakolejnąstronęizamarłam.Towłaśnieona.Kimjestona?Wpatrywałamsięwwydruk

profiluMelanie.

–Niewierzę–szepnęłam.
–Wiem,wyglądabardzomłodo.
Wybuchłamhisterycznymśmiechem.
Melanie.AlexisStromgard.„Prywatnyszofer”Mattapatrzyłanamniezestrony.
Miałacharakterystyczne,krótkierudewłosyiuśmiechałasiędomnietak,jakszczerzyłasiędoMata,

kiedyzobaczyłamichzoknasypialni.

–Hannah?
Śmiałamsięcorazgłośniejipochwilizamilkłam.Czułammdłości.
–Poprostu…jesttakamłoda–wyjąkałam.Chwila,cotonaprawdęoznaczało?Toniemógłbyćzbieg

okoliczności.Dziewczyna,któraopublikowałaDotknięcieNocy,niemogłaogłaszaćsięnaportalujako
prywatnyszofer,więcMattjejniezatrudnił.

background image

Mattporazkolejnymnieokłamał.
Mattwiedział,kimonajest,imnieokłamał.
Wiedział,ktoumieściłDotknięcieNocywinternecie.Wiedziałto,kiedyzwodziłamShapiro,Nate’ai

AaronaSnowa.Gdydlaniegokłamałam,onmnieokłamywał.

Milion pytań pojawiło się w mojej głowie. Zakryłam usta i oparłam czoło o szybę samochodu.

Poczułamzbierającesięwoczachłzy.

–Hannah,proszę,porozmawiajzemną.–Natedotknąłmojegoramienia.Zawszedotykałneutralnego

miejsca,takiegojakramięczyłokieć.Pochwilijegodłońprzesunęłasięnamojeplecy.–Niepowinien
byłciotymmówić.Widzę,żecięzasmuciłem.Boże,jestemtakniewrażliwy.

Natewyjąłdokumentyzmojejdłoniischowałjedoskrytki.
–Nicminiejest–mruknęłam.
– Przecież widzę, że to nieprawda. Nawet nie umiem sobie wyobrazić, jakie musi to być dla ciebie

trudne.Taksiążka…potymcosięstało.Zapomnijotym,proszę.Spójrznamnie.

Otarłam twarz rękawem płaszcza i odwróciłam się do Nate’a. Na widok jego zaniepokojonego

spojrzeniaprawieznówwybuchłampłaczem.

–Naprawdęsądzisz,żetoonanapisałaksiążkę?–mówiłam,pociągającnosem.
–Myślę,żejąopublikowała.Czyjąnapisała?Chybanie.Jednakponosiprawnąodpowiedzialnośćza

jej rozpowszechnianie, zwłaszcza jeśli to nie jej dzieło. Ale to nieważne, Hannah. – Nate uniósł mój
podbródek. Zadrżałam pod wpływem jego dotyku. Jego długa, zadbana dłoń wyglądała jak dłoń Matta,
ale w oczach było znacznie więcej dobroci. Dlaczego faceci pokroju Nate’a nigdy się we mnie nie
zakochiwali? – Widzę, że sprawa pozwu nie daje ci spokoju. Jeśli chciałaś, żebym przestał drążyć ten
temat,wystarczyłopowiedzieć.

SłowaNatezaczęłymnieuspokajać.
Dlamniewycofałbyoskarżenie,czegoobojezMattempragnęliśmy.
–Nie–powiedziałam.Zapięłampasiuspokoiłamoddech.–Niechcę,żebyśrezygnował,Nate.Chcę,

żebyśzniszczyłżycietejdziewczynie.Ichcęsięnapić.

NatezatrzymałsięwapartamenciehoteluTeatro.
–Mambutelkęwpokoju–powiedział.Butelkaokazałasiędwomabutelkami:JohnnieWalkerQuesti

Balvenie (a „pokój” okazał się trzema pokojami – sypialnią, salą spotkań i salonem – z drewnianymi
panelami,europejskimimeblami,stołemnadziesięćosóbikamiennymkominkiem.Nieźle).

– Chyba zbyt wcześnie na to? – Podniósł balvenie. – Kiedy podróżuję, lubię mieć ze sobą coś

porządnego.Niechciałbymznaleźćsięnałascehotelowychbarów.Wiesz,oczymmówię.

Miałam wrażenie, że Nate dobrze się czuje ze mną w pokoju hotelowym, może dzięki obecności

Owena.KiedyNategoobudził,Owenposzedłprostodosypialni,żebyoglądaćtelewizję.

Spojrzałamnazegarek.
–Jestpopołudniu.Dobryczasnadrinka.
–Zgoda,pannoCatalano.Singlemaltczymieszana?
Zaczerwieniłamsię.Niemiałamzielonegopojęciaoszkockiejwhisky.

background image

–To,coty–odparłam.Położyłampłaszcznakanapieiusiadłam,nerwowoprzebierającpalcamipo

bladoróżowejtkaninie.

– W takim razie single malt. Quest to prezent. – Nate uśmiechnął się i nalał małą ilość alkoholu do

dwóchkieliszkówwkształcietulipana.–Wiedziałaś,żemamznajomychwDenver.Zestudiów.Udało
misięznimispotkaćwtymtygodniu.

Podałmikieliszekiusiadłnadrugimkońcukanapy,zachowującmiędzynamidystans.
Starałam się nie krzywić na widok małej ilości alkoholu. Chciałam się upić. Totalnie się urżnąć.

ChciałamwyłączyćmyślenieiprzestaćwyobrażaćsobieMattazMelanieizastanawiaćsię,dlaczego,do
cholery, mnie okłamał. Czy ukrywał przede mną coś jeszcze? Czy był z nią w zmowie i wspólnie
opublikowaliDotknięcieNocy?Czysiępieprzyli?Czynaprawdęjąodesłał?

Zadrżałam.
Miałamochotęwypićdrinkjednymłykiem,alezerknęłamnaNate’a.Zakręciłkieliszkiem,spojrzałna

szkockąiprzysunąłalkoholdonosa,żebygopowąchać.Zrobiłamtosamo.

Nate obniżył kieliszek, potem znów go podniósł i powąchał quest. Westchnęłam i zaczęłam go

naśladować.Zadrugimrazemszkockaniebyłatakintensywna.Złożony,torfowyaromatwypełniłmoje
nozdrza.

–Smakujelepiejniżpachnie–mruknąłNate.
Wzdrygnęłamsię,nacoNatesięszerokouśmiechnął.
–Nate,niemampojęcia,corobię.
Zaśmiałsię.
–Widzę.Coczujesz?
–Drewno…–Znówpowąchałamalkohol.–Dym?Odrobinę…owoców.
–Bardzodobrze.Maszdobrywęch.
Sączyliśmyszkocką.Łagodnysmakwypełniłmojeustaispłynąłgardłemzdelikatnościąjedwabiu.
– Rozkoszuj się smakiem – powiedział Nate. Uśmiechnął się i oparł po swojej stronie kanapy. –

TwojawizytatonarazienajprzyjemniejszaczęśćmojegopobytuwDenver.

Kiedywziąłkolejnyłyk,zrobiłamtosamo.
NiemiałamodwagipowiedziećNate’owi,żechciałamsięupićdrogąszkocką,aledwarazydolałmi

alkoholu,aprzytrzecimkieliszkupoczułamsięlepiej.MyślioMatcieiMelanieodpłynęłybursztynową
rzeką.CzułamsięszczęśliwawtowarzystwieNate’a.Byłpogodnyiumiałprowadzićrozmowę.

Owenwyszedłzsypialni,żebyoświadczyć,żebędzieoglądałKruka.
–Dobrze,alenieróbgłośno–zgodziłsięNate,najwyraźniejnieświadomy,cooglądajegodziecko.
Natebyłwciągłymruchu,kiedymówił.Odchylałsię,gdysięśmiał,izwdziękiemgestykulował,gdy

opowiadał. Obserwowałam go w oszołomieniu. Południe zmieniło się w popołudnie, które szybko
przeszłowwieczór.Byliśmywtrakcieczwartegokieliszkaszkockiej.

TendzieńżywoprzypominałmiopoczątkachznajomościzMattem:kolacjiwBoulderiodwiedzinach

w moim rodzinnym domu z okazji Święta Niepodległości. Matt, podobnie jak Nate, był urodzonym
dżentelmenemwśródludzi.Brakowałomitejczęścijegoosobowości.Odmawiałmijejikażdejinnej,
nalegającnazachowanieanonimowości,kłamiąciobsesyjniepogrążającsięwpisaniu.

GłosNatewyrwałmniezrozmyślań.

background image

–TwojaobecnośćprzypominamioMatcie–powiedział.
Spojrzałamnaniego.
–Zabawne.Twojaobecnośćteżmionimprzypomina.Właśniewspominałamgo.
–Naprawdę?–Nateprzechyliłgłowę.Jegoczarnewłosyprzesłoniłymuczoło,aciemneoczyzaczęły

wędrowaćpomojejtwarzy.–Cokonkretnie?

–Myślałamotym,jakuwielbiałpisać.Otym,żeuwielbiałtoponadwszystko.
–Kochałcię,Hannah.Kochałcięponadwszystko.Niewiesz?
–Nie–powiedziałam.–Niewiem.
– Musisz to wiedzieć. Kochał cię. Odkochujesz się w nim, ponieważ go nie ma? Nie możesz tego

robić. – Nate dotknął mojego ramienia. – Nie możesz być zła na to, że nas zostawił. To złoty chłopak,
wiesz?Zawszemuwybaczamy.

Wybaczamymu?
Ogarnęłomniedziwneprzeczucie.
– Wiesz – szepnęłam. Nate nawet nie drgnął. – Wiesz. Ty wiesz… – Szukałam na jego twarzy

potwierdzenia,alejegospokojnespojrzeniestanowiłopotwierdzenie.Mójświatzadrżałwposadach.

–Jestemaniołemstróżemmojegobrata,Hannah–szepnął,lekkozmieszany.
Zachwiałamsięispadłamzkanapy.Naterzuciłsiędopomocy,alestrząsnęłamjegoręce.
– Nie dotykaj mnie! – krzyknęłam. – Wiedziałeś. Przez cały czas. Wiedziałeś, że żyje. Okłamałeś

swoichrodziców.Ty…

–Toniesąmoirodzice–mruknął.
Złapałamsiękanapyiwstałam.Miałamwrażenie,jakbymójświatsięwalił.
Czytoprawda?
Zapłakane oczy Nate’a przed nabożeństwem, zaoferowanie mi części spadku po Matcie, a nawet

przyjazddoDenver,żebysięmnązaopiekować,byłojedynieczęściąskomplikowanegoplanu.

–OmójBoże.–Zasłoniłamusta.
–Hannah,uspokójsię.
–Dlaczegoniewiedziałam?Dlaczegominiepowiedziałeś?Dlaczegoonminiepowiedział?
–Takchciał.–Natesięzawahał.NawetterazniechętniezdradzałsekretyMatta.–Wszystkomusiało

być wiarygodne, opracowane do najmniejszego szczegółu. Ale Matt potrzebował pieniędzy, żeby
przeżyć.Moimzadaniembyłopoprostu…upewnieniesię,żedostanieszczęśćspadkuponim.

ZadanieNate’a.Ścisnęłomniewsercu.
Nate…takhojny,taktroskliwy…oferującpieniądzeMatta,robiłjedynieto,cokazałmuMatt.AMatt

jedyniechciałzachowaćkontrolęnadswoimipieniędzmi.Mattzaplanowałtobezemnie,alepozwoliłmi
uwierzyć, że byliśmy najbliższymi w tym kłamstwie. W rzeczywistości nie odgrywałam istotnej roli w
planieMatta.Byłamtylkopionkiem.

OddaliłamsięchwiejnymkrokiemodNate’aichwyciłamtorebkę.
–Rozmawiałeśznim?–spytałam.
– Nie. Nie kontaktujemy się. – Nate nerwowo wykręcał swoje dłonie. – Powiesz mi, co u niego?

Proszę, Hannah. Nie miałem pojęcia. Dopiero kiedy zadzwoniłem do ciebie w zeszłym miesiącu i
powiedziałaśmi,żejesteśwdomku…wiedziałem,żewszystkopotoczyłosięzgodniezplanem.

background image

Chwyciłampłaszcziskierowałamsiękudrzwiom.
–Nie!Niepowiemci,couniego.Obojeidźciedopiekła.Czujęsięjakidiotka,Nate.Jakibyłtego

cel?

Nateprzeczesałwłosydłonią.Wyglądałnasfrustrowanego,mniejdostojnegoniżzawsze.
–Hannah…
Wyszłam,zanimdokończyłzdanie,napożegnanietrzaskającdrzwiami.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

34.Matt

H

annahnieprzyjechaławpiątek.Naszeświatło–ostatnieświatłodnia–zniknęłowrazzzachodzącym

słońcem.Zadzwoniłemnajejkomórkęnakartę.Zeroodpowiedzi.Czekałemnaniąnakońcupodjazdu.

Znówzadzwoniłem.Ijeszczeraz.Wreszciewziąłemsięwgarśćischowałemtelefondokieszeni.
Możektośinnyużywałjejkomórki?Możemagości?
Kiedywróciłemdodomku,wyobraziłemsobiesamochódHannahwrowie.Wyobraziłemjąsobiew

SzpitaluŚwiętegoŁukasza.Wyobraziłemsobie,żeSethwraca,żebyjązastraszyć.

Cholera.
–Gdziejesteś,ptaszyno?–spytałemwpustymdomku.
Jak zawsze odesłałem Melanie. Minął czwarty tydzień naszej współpracy, więc zanim wyjechała na

weekenddomotelu,wręczyłemjejczwartąkopertęztrzematysiącamidolarów.

Możetowyjaśniało,dlaczegowciążwracała–niezlojalnościczyzainteresowaniamną,aleponieważ

dwanaścietysięcydolcówwmiesiąctoniezłyzarobek.

Stwierdziłem, że Hannah jedynie odrobinę się spóźnia, i postanowiłem na nią poczekać. Z upływem

czasu moja panika na przemian się zwiększała i zmniejszała. Nic jej nie jest. Ma kłopoty. Jest zajęta.
Leżywrowie.Wyszłazeznajomymi.Jestwszpitalu.

WGooglewpisałem:wypadkiDenver,kraksymiędzyDenveragórami,HannahCatalano.
Zadzwoniłemdoniejjeszczekilkarazy.Przeklinałeminerwowokrążyłempodomku.
Poranneświatłorozświetliłoniebo.
ZadzwoniłemdoMelanie,któraodebraławchwili,gdymiałasięwłączyćpocztagłosowa.
–Matt.–Odchrząknęła.–Szósta…szóstarano.Dlaczeeeeego?
–Hannahnieprzyjechała.Rozumiesz?Niemajejtu.
–Nocóż…przykromi,Matt.
– Przykro ci?! Co, do diabła, mogło się stać? Przyjeżdża co tydzień, w każdy piątek o tej samej

godzinie.Kiedyniemogładojechać,dzwoniła.Cośsięstało.

–Dzwoniłeśdoniej?
– Oczywiście, że tak! – Zarzuciłem szal na ramiona, włożyłem wysokie buty i otworzyłem drzwi na

ganek.Zapaliłempapierosa.Noitylepociepłejpogodzie.Zimnookryłogórynowąwarstwąśniegu.–
Tak.Tak,zadzwoniłemdoniej.Dzwoniłemkilkadziesiątrazy.

–Okej,wyluzuj.Zastanówmysię.Dobrzesięczujesz?Spałeśwnocy?
– A jak myślisz? Jak mogę się czuć? – Kopnąłem bryłę śniegu. Przeleciała przez drewniany ganek i

rozpadłasięnalśniącekawałki.–Wariujęzprzerażenia.Niewiem,corobić.Hannahmożebyćchora.
Możenieżyć.Nieuspokojęsię,dopókinieustalę,corobić.

–Nicniemożeszzrobić,Matt.Niemaszmniepodręką,więcniezawiozęcięterazdoDenver,żebyś

mógłsprawdzić,cosiędzieje,prawda?

–Prawda–szepnąłem.
Melmówiłaprzeztelefondojrzałymgłosem,tymzwodniczymtonem,któryporazpierwszyusłyszałem

background image

wlutym.Terazgodoceniałem.Terazniemalwierzyłem,żebyładorosłaimogłamipomóc.

–Właśnie.Jeślitampojedziemy,aonaprzyjedziei…nowiesz.Alboco,jeślipojedziemydoDenver,

aonamniezobaczy?Wtedybędzieszmiałpoważnekłopoty.

–Racja.Czylimamnicnierobić?
–Spróbujsięzrelaksowaćimyślpozytywnie.Spróbujteżsięprzespać.
–Niemamowy–powiedziałem.
–Chcesz,żebymprzyjechała?
–BrońBoże.Ajeślisięzjawi?Nieruszajsięzmotelu.
–Dobrze.Napewnozadzwoni.Ajeślibędzieszmniepotrzebował,wiesz,gdziemnieszukać.
Podziękowałem Mel i powiedziałem, że będę ją na bieżąco informował. Nic się nie zmieniło, ale

rozmowamipomogła.Odrobinęsięuspokoiłem.

Próbowałem pisać… bezskutecznie, przez chwilę wpatrywałem się w telewizor, a wreszcie

poszedłem do łóżka. Zmęczenie i niepokój były kiepskimi kompanami. Zasypiałem i budziłem się
przybity.Zestrachuściskałomniewpiersi.

Wciąż leżałem w łóżku, kiedy w południe zadzwoniła komórka. Natychmiast się rozbudziłem i

odebrałem,niepatrzącnawyświetlacz.

–Hannah–wyszeptałem.
–Tak.
–Boże,toty.–Zrzuciłemkołdręiwyskoczyłemzłóżka.–Wszystkowporządku?
–Nie.–Nachwilęzamilkłaipotemzdecydowaniepowtórzyła.–Nie.
Zaczęłomnieściskaćwżołądku.
–Cosię,docholery,dzieje?Martwiłemsię.Gdziejesteś?
– No cóż, Matt, wiem, że twój prywatny szofer opublikował Dotknięcie Nocy. I wiem, że Nate

współpracował z tobą, pozorując twoją śmierć, i wiem, dlaczego zaoferował mi twoje pieniądze.
Wszystkobyłoczęściąplanu,co?–GłosHannahzadrżał.

Jateżzadrżałem.Potężnywstrząszacząłrozchodzićsięodmoichdłoni,ażobjąłcałeciało.Cholera.

Cholera.Wiedziała.

–Hannah,pozwólmiwytłumaczyć…
–Nie!–Jejkrzykniemalmnieogłuszył.–Zawszemaszjakieśwymówki.Nierozumiem,dlaczego…

dlaczegotrzymaszmniewniewiedzy…

–NiekazałemMelpublikowaćDotknięciaNocy.Posłuchajmnie.–Usiadłemnafoteluiotarłemczoło

spoconądłonią.–Ona…ja…–IleHannahwiedziała?Copowinienemjejwytłumaczyć?Ijaksięotym
dowiedziała?–Pozwólmi…

– Nie! Nie, nie, nie. Nie interesuje mnie to, Matt. Wiem o wszystkim od wczoraj. Starałam się

uspokoić przez noc, ale nie mogłam. – Hannah zaśmiała się z rozpaczą. – Nasza relacja zaczęła się od
kłamstwa. Nie wiem, dlaczego sądziłam, że się zmieniłeś. Ona wciąż tam jest? Czy Melanie wciąż cię
wozi?

Otworzyłemizamknąłemusta.Miałemprzeczucie,żejeślisięodezwę,mogęzwymiotować.
–Tak–wreszcieszepnąłem.
–Nooczywiście.Pieprzyszją?

background image

MojemyśliwróciłydonocnejjazdypoDenverirękiMelnamoimudzie,apotemnafiucie.Odraza

wstrząsnęłamoimciałem.

–Nie.
–Chciałabymciwierzyć.
Złapałem się za głowę i ponownie poczułem mdłości, które wynikały z niepokoju. Okłamywałem

Hannah i nakryła mnie na tym. Powinienem wiedzieć, że to może się tak skończyć. Czekając na to, co
powie Hannah, zastanawiałem się, dlaczego zawsze dokonywałem najgorszych wyborów? Dlaczego
zawszedążyłem,abymojeżycieznalazłosięnaskrajukatastrofy?

Odpowiedźnatychmiastpojawiłasięwmojejgłowie,jakbyczekałanatopytanie.
Ponieważszczęściejestdlamniebezużyteczne.Ponieważpotrzebowałemwżyciucierpienia.
Przełknąłemgorzkąśliną.
–Sądziłem,żeksiążkazbliżyciędomnie–szepnąłem.–Powiedzcoś.
–Książka?Oczymmówisz?
Dotknięcie Nocy. Umieściłem ją… – Wstałem i zacząłem krążyć po domku. Hannah z pewnością

zrozumie, że wszystko, co zrobiłem, zrobiłem, żebyśmy się zbliżyli. – Umieściłem ją na tamtej stronie.
TheMysticTavern.AMelanie…znalazłająiopublikowała.Rozumiesz?Niemiałempojęcia,corobię,
alechciałem…

–Wtakimrazie…skądjąznasz?–ZłośćprzebijaławgłosieHannah.Byławściekła,naskrajułezlub

krzyku.–Idlaczego,docholery,umieściłeśksiążkęwinternecie?

–Nieznałemjej.Znalazłemjąnaforum.Nieważne.Zadzwoniłemdoniej…–Machnąłemręką.Boże,

nicdobregoztegoniewyjdzie.To,jakpoznałem,Melitakniemiałoznaczenia,liczyłasiętylkojedna
rzecz.–Zrobiłemtodlanas–syknąłem.–Dlanaswrzuciłemksiążkędonetu.Chciałem,żebywszyscyo
nas wiedzieli. Pomyślałem, że jeśli zrozumiesz, jak to jest, kiedy cały świat zna najbardziej prywatne
szczegółyztwojegożycia,wtedywreszciezrozumiesz,coczuję,Hannah…iżezostawiszwszystko.

Hannahnieodezwałasięsłowem.
Przystanąłemiwsłuchiwałemsięwjejszybkioddech.
–Hannah?
Zaśmiałasięnerwowo.
Niepewnyuśmiechpojawiłsięwkącikumoichust.
–Rozumiesz?–spytałem.–Takbardzozatobątęskniłem.Zrozumiałem,żeniemogę…
–Jesteśnaprawdęchory–szepnęła.
Zrozumiałem,żeniemogężyćbezciebie.
–Słucham?–Oparłemsięościanę.
– Dobrze słyszałeś. Jesteś chory… popieprzony… umieściłeś Dotknięcie Nocy w internecie… i

pozwoliłeśobcejosobiejeopublikować,żeby…żebyzmienićmojeżyciewpiekło?Żebympoczułasię
tak okropnie, że… porzucę swoje życie i zamieszkam z tobą w cholernym lesie?! – Hannah krzyczała
histerycznie.–Pieprzsię,MatcieSkyu.Pieprzsię!

–Nie.Nie,Hannah.Posłuchaj…–Pokręciłemgłową.
–Totyposłuchaj.–DrżącygłosHannahstałsięwyraźnyizdecydowany.–Tokoniec.
–Co?Ja…

background image

–To.Koniec.Koniec.Z.Nami.
Sercewaliłomitakgłośno,żenieusłyszałem,kiedyHannahsięrozłączyła.Mówiłemdalej.Mójgłos

byłzdecydowanyiprzepełnionypaniką,potemwściekły,anakońcubłagający.

–Toniekoniec!Oczymtymówisz?Niemaszprawatakmówić.Kochamcię.Nierozumiesz…
Dyszałemznerwów.Jezu,niemogłamówićserio.
–Hannah?Hannah?
Spojrzałemnatelefon.Rozłączyłasię.
Mój kciuk unosił się nad przyciskiem połącz, ale po chwili opuściłem komórkę. Znałem tę grę.

Zadzwonię,odezwiesiępocztagłosowa.Nagramsię,Hannahskasujewiadomość.

Jużtoprzerabiałem…zpowoduswoichkłamstw.Szczęściejestdlamniebezużyteczne.
Skupiłem się na uspokojeniu oddechu… Wdech, wydech. Wsunąłem telefon w kieszeń i oparłem

dłonieościanę.Pochwiliprzycisnąłemdoniejczołoistałemnieruchomo.Wreszciezamachnąłemsięi
wbiłem pięść w ścianę – raz, drugi, mocniej za każdym kolejnym ciosem – aż usłyszałem pęknięcie i
poczułemból.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

35.Hannah

W

yłączyłamTracFone’a.WyłączyłamiPhone’a.

Wyciągnęłam wtyczkę z telefonu stacjonarnego, zamknęłam laptop i usiadłam na kanapie. Kanapie,

którąkupiłMatt.

Rozejrzałamsięposalonie.Wszędzie,gdziespojrzałam,widziałamcoś,coMattdlanaskupił.
Wgłowiewciążmibrzęczało.Wiedziałam,żeMattwydzwaniadomnie.Albosporządzalisty.Albo

pije.AmożeodjeżdżazMelaniewkierunkuzachodzącegosłońca.Cholera,możejużplanujezNate’em,
jakprzekonaćmnie,żebymmuprzebaczyła.Nigdywżyciu.Nietymrazem.

Potarłam twarz i przycisnęłam nogi do piersi, opierając czoło o kolana. Dzięki pozycji obronnej

czułamsiępewniej.

Zaczęłam wspominać ostatnie dziewięć miesięcy. Myślałam o pozytywnej stronie Matta: patrzy na

mniezpożądaniem,uśmiechasię,kiedygoprzyłapywałamnaprzyglądaniusięmnie,unosisięnademną
włóżku,poruszasięwemnieztypowądlasiebienamiętnością.

Jegodzikiewłosy.Lśniącaskóra.Przystojnatwarz.Skomplikowanycharakter.
A potem zaczęłam myśleć o jego najgorszych cechach: pijaństwo w Nowym Jorku, unikanie mojego

wzroku, ukrywanie się w naszym mieszkaniu, obrzydzenie zainteresowaniem innych ludzi. Paranoja.
Wściekłość. Dwulicowość. A teraz doszło jeszcze bezwstydne przyznanie się do umieszczenia w
internecieDotknięciaNocy,żebymnąmanipulować.

Przestałammyśleć.
Poczułamnapływającełzy,byłamwściekła,azbóluściskałomniewsercu.Matt…mójMatt.Nie!Nie

mój Matt. Kłamca. Zawsze kłamał. Zawsze mnie ranił, żeby dostać to, czego chciał, nawet jeśli to
właśniemniechciałdostać.

Mimościśniętejpozycjiciałazaczęłamdrżeć.
Poomackuposzukałamnajbliższejpoduszkiizanurzyłamwniejtwarz.Prążkisztruksuzostawiałyślad

namoichpoliczkach.Przysięgłabym,żepoduszkapachniałaMattem.Załkałamikrzyknęłamchrapliwie.

Tokoniec.Koniecznami.
Ogarnęła mnie rozdzierająca panika związana z rozstaniem, serce trwało przy tym, co znało – przy

Matcie.Wreszcieodsunęłamsięodpoduszkiipoczłapałamdokuchni.

Bolesnaczkawkaściskałamojegardło.Alewreszcieniepłakałam,jedyniepociągałamnosem.Smutek

możepoczekać.Wtejchwilipotrzebowałamznaleźćwsobiezłość.

Pokilkunieudanychpróbachnapisałamwiadomośćnanotatnikuprzyczepionymdolodówki.

Matt, powinnam była być mądrzejszą i nie dać się ponownie oszukać. Starałam się do Ciebie

zbliżyć. Starałam się Cię poznać. Ale nigdy nie wpuściłeś mnie do swojego świata. Jesteś królem
kłamstw.Niepróbujmnieszukać.Koniecznami.

Hannah

Przeczytałamwiadomość,oderwałamkartkęipołożyłamjąnakuchennymblacie.

background image

Koniecznami.
Te słowa napędzały mnie do działania. Matt mógł być w drodze do Denver. Miałam najwyżej dwie

godziny.

Koniecznami.
Wyciągnęłam walizkę z szafy. To koniec. Zaczęłam się pakować, wrzucając ubrania i kosmetyki.

Koniecznami.Mójlaptop,torebka,dokumentyzpracy.Tokoniec.Niewzięłamniczego,codałmiMatt,
jedynierzeczy,którychpotrzebowałam.

ZaskoczonyLaurencepatrzył,jakbiegampomieszkaniu.
Kiedy walizka była pełna, z hukiem postawiłam ją przy drzwiach. W mojej dłoni pobrzękiwały

kluczyki do samochodu. Byłam gotowa do wyjścia. Moje serce waliło jak oszalałe. Spocone włosy
przylepiłysiędoskroni.Wgłosiesłyszałamgłosrozsądku,którzykrzyczał:

Uciekaj!Uciekajztejniezdrowejsytuacji.UciekajodMatthewSkya.
– Matt – szepnęłam. Jego imię wywołało wspomnienia: wysoki, humorzasty, wymagający, namiętny,

zielonooki. Mój zazdrosny potwór. Skrzywiłam się. Może dla innych dziewczyn jego oddanie było
pociągające,wkońcuzrobiłbydlamniewszystko,alemnietoprzerażało.Onmnieprzerażał.

Kiedyśnazwałamgokrólemkłamstw;przezwiskostawałosięcorazbardziejadekwatne.
–Żegnaj–powiedziałamcichowmieszkaniu,wypełnionymsetkamiwspólnychwspomnień.
Proszę,pomyślałam,tymrazemdajmiodejść.
Jednakwiedziałam,żeniepozwoli.Jakmogłabymgozmusić,żebydałmispokój?
Mojesercebolało.Czułamprzeszywającybólwklatcepiersiowej.
Ztorebkiwyjęłampióroiwróciłamdokuchennegoblatu.
Wiedziałam,jaksprawić,żebyMattpozwoliłmiodejść.Tobyłookrutne.
Musiałam go zranić. Musiałam go okłamać. Musiałam zniżyć się do jego poziomu i sprawić, żeby

poczułmójból.

Mojarękazadrżałanadkarteczkąleżącąnablacie.Potychwszystkichkłamstwachczymbyłojeszcze

jedno?Przełknęłamślinęidopisałamkilkasłów:

PSPrzespałamsięzSethem.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

36.Matt

M

elchodziłazamnąpodomku,kiedysiępakowałem.

Nie miałem dużo – jedynie torba z ubraniami i kosmetykami, kilka książek i przybory do pisania.

Pozbyłemsięjedzeniazlodówki.Nakoniecposłałemłóżko.

Wmyślachpożegnałemsięzkażdympomieszczeniem.
Zgłównąłazienką,gdziepieprzyłemHannahwwannie.
Zsypialnią,gdziesiękochaliśmyprzezcałąnoc.
Zpokojemgościnnym,którynazywałem„pokojemMel”.
Piwnicą,gdzieukryłemzłamanekrzesłoKevina.
Dowidzenia.
Stałemwsalonie.Popołudnioweświatłooświetlałopodłogę.Odbijałosięodszafekibłyszczałona

moimbiurku,którewrzeczywistościniebyłomoimbiurkiem.

Ale siedziałem przy nim i pisałem. A kiedy potrzebowałem przerwy… wychodziłem na ganek. Mel,

mójdrobnycień,stałazamną.

–Twojaręka–szepnęła.
Zerknąłemnarękę.Cośwniejpękło,dołożyłemstarań,żebytaksięstało.Możeknykieć.Możejednaz

dłuższychdelikatnychkościłączącychstawy.Natebywiedział,chociażbyłomitobezróżnicy.Jedyne,
czegopragnąłem,topoczućból–przeszywający,intensywny,wyczerpujący.

Ból, żebym czuł, że żyję. Ból, żebym nie zapomniał o teraźniejszości, ponieważ to byłoby za łatwe

wyjście.

–Nicminiejest–skłamałem.
Poprawiłemopatruneknaręce.DziełoMel:mnóstwogazyiplaster.
Zadzwoniłem po nią zaraz po skończeniu rozmowy z Hannah. Poinformowałem ją, że musimy

natychmiast pojechać do Denver, a potem zacząłem pakować się jedną ręką, klnąc za każdym razem,
kiedymojaobolaładłońocierałasięościanę.

DoprzyjazduMelmojarękabyłaspuchniętaiczerwona.
–Jesteśsmutny–twierdziłauparcieMel.
Jejcichygłosprzywołałmniedorzeczywistości.
Wzdrygnąłem się. Brak pośpiechu był chyba dobrym znakiem, choć równie dobrze mogło być

odwrotnie. Jakbym był zrezygnowany. Jakbym wracał do Denver tak, jak ludzie wracają do spalonego
domu–niepoto,abygouratować,ależebybrnąćprzezszczątkiicierpienie.

To.Koniec.Koniec.Z.Nami.
–Niejestemsmutny,Mel.Poprostusiężegnam.
Spojrzałem na góry, które wyglądały dostojnie w świetle słońca. Z drugiej strony były okropne,

ponieważ niemal tu umarłem. Żegnajcie. Żegnaj ciszo i spokoju. Niezwykły wietrze. Noce wypełnione
wyciemkojotów,któreprzypominałośmiech,ipohukiwaniemsówwciemności.Żegnajcie.

Melaniedołączyładomnieprzybalustradzie.

background image

Dziśmiałanasobiekozakiokolonefutremikurtkęrównieżobszytąfutrem.
–Myślałam,żeboiszsiępożegnań–powiedziała.
–Niebojęsię.Dlaczegojesteśtakazadowolona?Niewiesz,cotooznacza?
–Niejestemzadowolona.–Skuliłasięzzimna.–Poprostu…pogodziłamsięztym.Wiedziałam,że

niebędzieszpłaciłmidokońcażyciazatowarzystwo.

Uśmiechnąłemsięiodwróciłem,żebyuważniespojrzećnaMelanie.Naiwnadziewczyna.
–Płaciłemcizawożeniemnie–powiedziałem.–Mamnadzieję,żetowarzystwobyłozadarmo.
Uśmiechnęłasię.
–Tak,oczywiście.
– Mhm… tak myślałem. – Ponieważ wkrótce nasze drogi się rozejdą i nic nas nie będzie łączyło,

wsunąłem palce we włosy Mel. Ruda fryzura była gęsta i lśniącą, czyli taka jak sobie wyobrażałem.
Roześmiałasię,kiedyzmierzwiłemjejwłosy,aledostrzegłemrozczarowanie.

–Tylkotylemidasz?–Spojrzałanamojąrękę.
–Tak.
–Niepocałujeszmnie?
–Nie.
–Amożeprzytulisz?
Przechyliłem głowę, zmarszczyłem czoło i przytuliłem jej drobne ciało do mojego. Objęła mnie w

pasie.Miałemwrażenie,żejestdrobniejszaniżwrzeczywistości.Krucha.

–Posłuchaj,Mel.Chcę,żebyśwróciładosiebie,jakmniepodwieziesz.Rozumiesz?
–Tak.–Zanurzyłatwarzwmoimpłaszczu.
–Koniecztym.Niewracajdodomku;będziezamknięty.NiezostawajwDenver.Jedźdodomu.Masz

swojerzeczy?

–Tak.
–Dobrze.Hannahwie,żeopublikowałaśDotknięcieNocy.Mójbratteżchybawie.
Melzadrżaławmoichramionach.Błyskawicznieuniosłagłowę.
–Naprawdę?
– Tak. Po prostu posłuchaj mnie, Mel. – Ścisnąłem jej ramię zdrową ręką, gdy druga bezwładnie

zwisała.–Jeśliktośzadzwonilubnapiszedociebiewsprawieksiążki,nicniemów.Wkrótcebędziepo
wszystkim.Ipamiętaj,kazałemciwystawićDotknięcieNocynasprzedaż.

Melzmarszczyłaczoło.
–Nie,przecież…
– Tak – powiedziałem. – Zrobiłem to. Słuchaj mnie uważnie. Skontaktowałem się z tobą online w

styczniu. Nie ujawniłem swojej tożsamości, ale przesłałem ci link do książki na The Mystic Tavern i
pozwoliłem ci opublikować ją w formie e-booka, co zrobiłaś. Powiedziałem ci, że możesz zachować
pieniądze,którezarobisznaniej,corównieżzrobiłaś.Niezrobiłaśnicnielegalnegoiniewiedziałaś,że
jatoMatthewSky.Nigdysięniespotkaliśmy.

–Dlaczego?–spytałaMel.
–Chcesz,żebymójbratciępozwał?Możetozrobić,Mel,nawetjeśliwie,żetojanapisałamksiążkę.

Trzymajsiętego,cocipowiedziałem,aterazpowtórzwszystko.

background image

Melspuściławzrok.Boże,jakizniejdzieciak.Postrzegałatojakowymazywaniejejzmojegożycia.

Niewidziała,żejąchronię.

–Ty…skontaktowałeśsięzemnąonline.
–Nieja–warknąłem.–Nieznajomy.Naforum.Zacznijodnowa.
–Dobra,dobra.Nieznajomyskontaktowałsięzemnąnaforum.Podałmilinkdoksiążkiipowiedział,

żebymjąopublikowałaizatrzymałapieniądze,cozrobiłam.

–OtomojaAlexisStromgard.–Zmusiłemsiędosłabegouśmiechu.–Aha,ipowiedziałemci,jakiego

pseudonimu użyć. Powiedziałem ci, żeby podpisać się W. Pierce, prawda? – Mel skinęła. Zamilkłem,
wpatrującsięwjejtwarz.–AtakwogóletodlaczegopostanowiłaśużyćW.Pierce?

–Chciałam,żebyksiążkabyłaczęściowotwoja–powiedziała.–Wiedziałam,żejąnapisałeś,Matt.

Poprostuwiedziałamto.Więcwiedziałamteż,żemusiszżyć.Chciałamzwrócićtwojąuwagę.

Naglesięroześmiałem,choćniebyłemszczęśliwy.Chciałazwrócićmojąuwagę?!
–Nocóż,MelanievandenDries.–Pocałowałemjąwpoliczek.–Udałocisię.

Tymrazemwsamochodzieniegrałamuzyka.Każdanierównośćnadrodzepowodowałabólwmojej

dłoni.

Melwciążzerkałanamnie–czułemnasobiejejniespokojniespojrzenie–aleobserwowałemmijane

krajobrazy.

Nieproszonemyślinapływałydomojejgłowy.
PocowogólejechałemdoDenver?TokonieczwiązkuzHannahipowinienembyłzostaćwdomku.

Potrzebujęnowegoplanu.Potrzebuję…Czegopotrzebuję?

Wijącasięgórskadrogazmieniłasięwszersząjezdnięprzecinającąmiasteczka.Wkrótceznaleźliśmy

sięnaautostradzieipoczułemnieuniknioneprzyciąganiemiasta.Rozsiadłemsięnasiedzeniu.Mijaliśmy
kolejnezjazdydoświata,którychciałzajrzećdosamochodu…domojegożycia.

Wkrótcedostanieto,czegopragnie.
PółgodzinydrogiodDenverzadzwoniłemdoNate’aztelefonunakartę.
Nie rozmawialiśmy od miesięcy. Postanowiłem, że powinniśmy unikać kontaktu po upozorowaniu

mojejśmierci…aleterazniemiałotojużżadnegoznaczenia.

Pokilkusygnałachusłyszałemjegogłos.
–Słucham?
–Nate,toja.
–Och…–Zamilkł.
Wiedziałem,żeemocjeścisnęłymugardło.
–Dobrzecięsłyszeć,Nate.
–Matt.Jaksięczujesz?
–Wporządku.Nieprzejmujsię,nicminiejest.
Usłyszałem zdławione łkanie. Boże, jak trudno było słuchać jego płaczu. Odwróciłem się od Mel

najmocniejjakmogłemiściszyłemgłos.

–Nicminiejest–powiedziałam.–WracamdoDenver,okej.Jużpowszystkim.

background image

–DziękiBogu.Możemysięzobaczyć?–Potempowiedziałmi,żewciążjestwDenver.–Chciałem

sprawdzić, co u Hannah – wyjaśnił i opowiedział mi o jej wizycie w hotelu, kłótni i pospiesznym
wyjściu. Słuchałem go z zaciśniętymi zębami. Poczułem mdłości. No tak, pomyślałem, to w ten sposób
HannahdowiedziałasięoMelanie.OpozwieNate’a.UdzialeNate’awupozorowaniumojejśmierci.O
wszystkim.

–Matt?
– Jestem. Przepraszam. – Oparłem głowę o szybę i wypuściłem powietrze. Było za późno, żeby

gniewaćsięnabrata.Wszystkosięwaliło.–Tak,chciałbymsięztobązobaczyć.

– Domyśliła się… Nie mogłem zaprzeczyć. Spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała, że wiem.

Przykromi…

–Niemartwsię,Nate.Powinienembyłjejwszystkoodrazupowiedzieć.
–Owenjestzemną.Spotkajmysięnakorytarzu,okej?
– Tak, oczywiście. – Spojrzałem na zabandażowaną dłoń. – Jeśli masz czas, z chęcią skorzystam z

twojejortopedycznejwiedzy.

–Cosięstało?Cosiędzieje?
–Nicpoważnego.Drobnywypadek.Będęuciebiezajakieśdwadzieściaminut.
GdyNatesiępożegnał,rozłączyłemsię.
–Problemy?–spytałaMel.
–Nie.–WziąłemjejtelefonzdeskirozdzielczejiwprowadziłemHotelTeatrojakonowycelpodróży.

–Małazmianaplanów,towszystko.

Melaniewyrzuciłamnieprzedhotelem.
Naulicyniebyłomiejscparkingowych,więcpowiedziałemjej,żebywróciłazapiętnaścieminut.
ZnałemhotelTeatro.Konsjerżledwonamniespojrzał,kiedyszedłemdowindy.
Jechałem sam do apartamentu Nate’a, a kiedy wyszedłem na korytarz, zobaczyłem go z głową przy

drzwiach.PewnienasłuchiwałOwena,alekiedymniezobaczył,podbiegł.

–Jesteś!–zawołał.
Rzuciliśmysięnasiebie.NatepocałowałmniewszyjęizacząłdziękowaćBogu.Przytuliłemgojedną

ręką.

–Bracie–powiedziałem,ściskającgozcałąsiłą.
–Jaksięczujesz?Boże,cozawłosy.–Zmierzwiłmifryzurę.
–Wiem.–Lekkosięuśmiechnąłem.–Przebranie.
–Notak.Oczywiście.–Poklepałmniepopoliczku.
Byliśmy zwarci w uścisku. Oczy Nate’a lśniły łzami, a mój głos drżał od emocji. Ostatni rok był

szalony.Żałuję,żewciągnąłemNate’awcałytenbałagan,aleniemogłemgotrzymaćzdala.Zwłasnej
wolizaangażowałsięwtocałymsobą.Byłtakijużoddzieciństwa.

–Niemogędługozostać–oświadczyłem.–MuszęznaleźćHannah.
Nateodsunąłsięnawyciągnięcierękiiprzyjrzałsięmi.
Jego wzrok zatrzymał się obandażowanej dłoni i powędrował ku nogom, a potem wrócił do twarzy.

background image

Szukałurazów,zarównofizycznych,jakipsychicznych.Lekarzbezwzględunaokoliczności.

Zamknąłemoczy,ponieważpatrzenienaNate’azabardzoprzypominałomiojca.
Gdyprzykląkł,abyobejrzećmojąrękę,zalałymniewspomnienia.Ciemnagłowaojcapochylającasię

nad moimi chłopięcymi zadrapaniami. Tata śmiejący się, ganiący mnie, przyklejający plaster do mojej
nogi.

Albomamaijejgęstekasztanowewłosy,drobneciało.ŻegnającasięprzedwyjazdemdoBrazylii.
Niepamiętamrodziców.KolejnekłamstwopowiedzianeHannah.
GłosNate’awyrwałmniezrozmyślań.
– Nie chcę dłużej zostawiać Owena samego – powiedział. – Nie chcę też, żeby cię tu zobaczył,

rozumiesz?Alespójrzmyszybkonarękę.

Odwinąłbandaż.Wciążmiałemzamknięteoczy.Czułemtępyból,apochwiliostreukłucie,kiedyNate

mniedotknął.

–Kurwa!–Natychmiastotworzyłemoczy.
–Spokojnie,nicciniejest!–Nateuśmiechnąłsiędomnie.Posłałemmuniezadowolonespojrzenie,

ponieważwszystkomniecholerniebolało.Myśleniemniebolało,sercemniebolało,rękamniebolałai
musiałemznaleźćHannah.–Wyglądanato,żemasztakzwanepęknięciebokserskie.Niebędępytał,jak
tosięstało–zmrużyłoczy–chociażchybaznamodpowiedź.Dobrawiadomośćjesttaka,żeniewidzę
przemieszczenia. Musisz zrobić prześwietlenie. Obwiążę ci dłoń, ale nie używaj ręki, dopóki nie
skonsultujeszsięzlekarzem.

–Pójdędolekarza–mruknąłem,aleNatemniezignorował.
Bandażemunieruchomiłmójśrodkowyiserdecznypalec.
–Terazniezdziałamniclepszego.Damciśrodkiprzeciwbólowe.
–Niechcę–powiedziałem.–CouHannah?
–Niewiem,Matt.Widziałemsięzniąwczwartek.Jakmówiłem,wyszławściekła…
–Musiszwycofaćpozew.
Natepodniósłgłowę.Najegotwarzypojawiłosięzakłopotanie.
–Powiedziałaciotym?
–Oczywiście.NapisałemDotknięcieNocy.Tojajenapisałem.Adziewczyna,którajeopublikowała,

Melanie, zrobiła to, ponieważ ją o to prosiłem. Nie możesz wnieść oskarżenia przeciwko niej. To
wszystkomojasprawka.

–Co?–spytałzaskoczony.
–Niemogęciterazwszystkiegowyjaśnić.Proszę,niemówmyotym.
–Matt,oczywiście…ja…
MojesłowabyłyciosemdlaNate.Wyraźnietowidziałem.Zatoczyłsięiprzytrzymałściany.Czułem

sięjakświnia.PrzeztewszystkiemiesiącebadałsprawęDotknięciaNocy, myśląc, że wyświadcza mi
przysługę. Pewnie skupiał się na sprawie, żeby się nie zamartwiać o mnie. A teraz nagle mu to
odebrałem.

–Przepraszam,Nate.Powinienembyłcipowiedzieć.Niechciałemryzykować,kontaktującsięztobą,

alepowinienembyłpowiedziećHannahiwysłaćjądociebie,żebyciwyjaśniła.

– To… – Nate krążył po wąskim korytarzu. – Nie wiedziałem. Ona nie przypomina innych twoich

background image

książek,jest…

–Wulgarna–mruknąłem.
–Toteż.–Podniósłwzrok.–Jakmogłeśopublikowaćcośtakiego?Czychoćprzezchwilępomyślałeś

oHannah?–Natespojrzałnamniewyzywająco.–Nawetniezmieniłeśjejimienia.Jakmogłeś?

Podszedłdomnieszybkimkrokiem.Wpatrywaliśmysięwsiebiegniewniewmilczeniu.
–Tomojaksiążka.Naszahistoria.Niemówmi,oczympowinienem,aoczymniepowinienempisać.

Tomojeksiążki,Nate.

–Tyitetwojeksiążki.
– Co z nimi? – Przysunąłem się do twarzy Nate’a. Kiedyś Nate mógł mnie bez problemu pobić, ale

kiedydorośliśmy,byliśmysobierówni.–KochamHannah.Wie,żejąkocham.

–Jesteśpewien?–Rozładowałswojenapięciewestchnięciem.Każdyznassięcofnął.Odwróciłsię.

–Idźsprawdzić.JutrozadzwoniędoShapiro.

–Niebądźnamniezły.–Wyminąłemgo,żebyspojrzećmuwtwarz.–Niemożeszbyćzły.
Uśmiechnąłsięipowolipokręciłgłową.
–Jakbymotymniewiedział,bracie.
–Muszęiść,Nate.Niedługopogadamy.Dziękuję.Dziękujęzawszystko.
Ponowniesięuściskaliśmy.
–Jakzamierzaszwrócićdożycia?–spytałNate.
–Niewiem.Zhukiem?–Dałemmukuksańca.–Amówiącserio,zadzwoniędoPam.Jeślimnienie

zabijeaniniewykopiezagencji,dogadasięjakośzprasą.Mateswoje–machnąłemręką–koneksje.
Alepowiemci,żeniebędziełatwo.

Nateskinąłiuśmiechnąłsiędomnie.Wkorytarzuunosiłosiętyleemocji,żetrudnobyłomiuwierzyć,

żeznówsięuśmiechał.

–Wracajdosyna–powiedziałam.
Uścisnęliśmysobieręce,aNateprzytuliłmnie.
–Atywracajdodziewczyny–rzekł.
Niechciałemczekaćnawindę.Niechciałem,patrzeć,jakNateodchodzi.Zbiegłemschodamidoholu.

Kiedy niedbałym krokiem szedłem przez wystawne pomieszczenie – białe marmurowe ściany, wysokie
sufity i pozłacane zdobienia – moje palce powędrowały w kierunku czapki i okularów
przeciwsłonecznychukrytychwkieszenipłaszcza.

Nie,koniecztym.
Wyszedłem na tłoczną Czternastą ulicę. Wypatrywałem jaskrawoniebieskiego samochodu Mel.

Mijającymnietłumtrącałmnie.Przedchwiląmusiałosięskończyćprzedstawieniewoperze.

Nieminęłodużoczasu,kiedyusłyszałemcichychichotistłumioneokrzykigrupkikobiet.
–Toon!–powiedziałajedna,szturchającłokciemswojątowarzyszkę.
–Jesteśnienormalna–stwierdziłainna.–Przestańsięgapić.
Zerknąłemnanie.
Odważna,szczupłakobieta,któramówiłapierwsza,podeszładomnie.
–M.Piercetopan–powiedziała.Wskazałanamniepapierosem.–Wiem,żetopan.Czytałamopanu

w„DenverPost”.

background image

–Wewłasnejosobie–odparłem.Podałemjejrękę,nacosiębeztroskozaśmiała.
–Okropniepanwygląda!
–Niedasięzaprzeczyć.
Zza rogu wyjechał samochód Mel. Pożegnałem się i wskazałem gestem, żeby opuściła szybę.

Pochyliłemsię.

–Hej,mała.
–Wyglądasznazadowolonegozsiebie!–zawołałaMel,przekrzykującogromnyhałasnaulicy.
–ZamierzamspotkaćsięzHannah.Naprawięwszystko.Dobrzewrócićdożywych.Podaszmitorbę?

–Wskazałemnatorbęleżącąnapodłodze,przysiedzeniupasażera.

KiedyMelwypchnęłatorbęprzezszybę,zarzuciłemjąprzezramię.
–Idzieszpieszo?–zdziwiłasię.
–Tak,totylkokilkaulic.Przejdęsię.
Melanieskinęłaipoprawiławłosy.
–Okej,idź.
–Mel,to,cosięwydarzyło,byłorzeczywiste.–Stałemopartyoszybę.–Spójrznamnie.
Zerknęłazaczerwienionymioczami.
–Tobyłosurrealistyczne,Matt.
Otworzyłemtorbęiwyciągnąłemzniejzeszyt,którywrzuciłemdosamochodu.
– Moja nowa książka. Nie jest skończona, ale możesz ją zrecenzować na blogu. Albo umieścić w

internecie.Prześlijmijąpocztą.

Nie mogłem wydusić z Mel uśmiechu. Ściskała zeszyt i odjechała ze łzami spływającymi po jej

policzkach.

Szedłem ulicą. Tłum zdawał się iść naprzeciw mnie, co mnie rozśmieszyło. Ludzie uśmiechali się,

mijającmnie.

Wszyscybyliwdobrymnastroju,ponieważbyławiosna,ajutrobyłweekend.
Odczasudoczasusłyszałemswojeimięlubpseudonimwtłumie.MatthewSky.M.Pierce.
Pozwoliłemludziomdobrzeprzyjrzećsięmojejtwarzy,którabyłajedyniekolejnąmaską.
Pamiętałem,copowiedziałemMel,kiedypaliliśmywsamochodzie.
Taktodziała,prawda?Jesteśtym,kimludziechcą,żebyśbył.
Więcniechsobiemówią.Niechplotkują.
Okołoczwartejdoszedłemdonaszejulicyipodbiegłemwkierunkumieszkania.
Doskonale się czułem – pełen nadziei, ogrzany kwietniowym słońcem – choć wiedziałem, że nie

powinienemsiętakdobrzeczuć.Jeszczegodzinętemubyłemchoryzezmartwień.

Tezmiennenastrojesą…niebezpieczne.
Kiedy pobiegłem po schodach i wszedłem do mieszkania, znów przypomniałem sobie mamę i tatę, i

Nate’a oglądającego moją dłoń. Dzisiejszy dzień był skomplikowany i ważny. Torbę rzuciłem przy
drzwiach.Rozejrzałemsiępokuchniisalonie.Cisza.ZerośladuHannah.

Zalałmnieniepokój.
Nie musiałem sprawdzać reszty pomieszczeń, żeby wiedzieć, że jej nie było. Zauważyłem oznaki

pospiesznego wyjścia: otwarte szuflady, nowe sianko Laurence’a, niezałożona na pióro skuwka… i

background image

wiadomość.

Wszedłemdokuchni,żebyjąprzeczytać.
Wpatrywałem się w ostatnie zdanie – PS Przespałam się z Sethem – i powoli skinąłem głową.

Zakryłemustadłonią.Nooczywiście.SethiHannah.Jakżebyinaczej.

Chciała,żebymwiedział,żeznaminaprawdękoniec.
Powiedziałamiprawdę,żebymnierobiłsobienadziei.
Miłozjejstrony.
Jutrobędęsilny.Podejdędosytuacjijakdorosły.
Aledziś…usiadłemnapodłodzeizacząłempłakaćjakdziecko.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

37.Hannah

T

ak, trzy sery. – Moja siostra zmrużyła oczy, głośno żując gumę. – I pepperoni, kiełbasa… cebula? –

Spojrzałanamnie,podnosząckciuki.Pokręciłamgłową.–Nie,bezcebuli.

Chrissykończyłatelefoniczneskładaniezamówienia,ajawróciłamdooglądaniatelewizji.
Głowamniebolała.Zadużodżinuitoniku.
Naekranieparasięcałowaławrytmckliwejmuzyki.Stęsknioneręce.Obmacywaniesięiocieranie.

Zmieniłamkanał.

–Jedzeniezsukcesemzamówione–ogłosiłaChrissy.–Cooglądamy?
–Nic.–Wyłączyłamtelewizor.–Alewiesz…–wymamrotałam.–DziękiBoguzahotele.Nawetza

tanie hotele. – Machnęłam pilotem jak różdżką. – Tylko podstawowe rzeczy, prawda? Dadzą ci
powodująceskoliozęłóżko.–Uderzyłamdłoniąpomateracu.–Telewizor.Kiepskiekspresdokawy.I
niezapomnijmyo…–Otworzyłamszufladęstolikanocnego.–StarejdobrejBiblii.

Chrissyprzysunęłasiędomnienałóżku.
Uśmiechnęła się nerwowo i rozejrzała po pokoju – Econo Lodge, centrum Denver, osiemdziesiąt

dolarów za noc – w którym mieszkałam od trzech tygodni. Nie chciałam uciekać do domu i się w nim
chować. Nie chciałam powtórki z ostatnich wakacji. Tym razem miałam oszczędności i nie musiałam
liczyćnarodziców.Niechciałamteż,żebyMattmnieznalazł…oilemnieszukał.

„PSPrzespałamsięzSethem”.
Skrzywiłamsięipokręciłamgłową.
Nie,pewniemnienieszukał.
–Wróciłaśdopracy?–spytałaChrissy.
–Nie.–SączyłamdrinkaipatrzyłamnaChrissyznadkieliszka.
Wniektórewieczorydotrzymywałamitowarzystwalubsprawdzała,jaksiętrzymam.Niktpozaniąnie

wiedział,żezerwałamzMattem,alewszyscywiedzieli,żeżył.

W dniu, kiedy wyprowadziłam się z naszego mieszkania, w internecie gruchnęła wiadomość o M.

Piersie:

„Niezrównoważonyautorwracazeświataumarłych.
Czyktokolwiekuwierzyłwjegośmierć?
KolejnychwytreklamowyM.Pierce’a”.

Nieczytałamtychartykułówaninieoglądałamwiadomości.
SpodziewałamsiętelefonuodNate’a,alemilczał.
Wzięłamtydzieńurlopuzpracy,potemzadzwoniłam,żejestemchora.Kończyłymisięwymówki,żeby

unikaćagencji.AlePamniedzwoniłaaniniewysyłałamejla.Ciszaweterze.

–Hm,wponiedziałekpójdędopracy.–Oilejeszczemampracę.
–Super.Zadzwonić,żebycięobudzić?
Wzniosłamwzrok.

background image

–Lepiejskombinujwreszcienasząpizzę.
–Twojąpizzę,Han.Jamamrandkę.–Chrissyzeskoczyłazłóżkaiprzeciągnęłasięjakkot.Wąska,

czarnaspódniczkauniosłasięnajejudach.

Miałamocnymakijaż,wjejnosielśniłkolczyk.Hm.Byłabardziejwystrojonaniżzazwyczaj,aleprzez

zamroczeniedżinemztonikiemniezauważyłamtegowcześniej.

Spojrzałam na swoje spodnie dresowe. Przepłynęła przeze mnie fala współczucia dla samej siebie.

Zamrugałamszybko,żebyodpędzićłzy.

–Randka.Fajnie.
–Tak.Praca,randki,prysznic…rzeczy,któreludziezwyklerobią.
Niechętnie spojrzałam na siostrę, która uniosła brew. Może właśnie dlatego skontaktowałam się z

Chrissy.Wiedziałam,żeniepozwolimiużalaćsięnadsobą.

–Hm,pewniepowinnam…wziąćprysznic–mruknęłam.
–Pewnietak.–Mojasiostraprzeglądałasięprzedlustrem.Poprawiłakrótkie,gęstewłosyizerknęła,

czyjejtyłekdobrzewygląda.

Patrząc na nią, przez chwilę poczułam się zaniedbana. Kiedy ostatnio ogoliłam nogi, umyłam twarz,

nawilżyłamskórę?

–Wtakimrazieubierzsięichodźzemną.
–Słucham?Niejestemażtakambitna,Chrissy.
–Tonierandka.Niebędzieszpiątymkołemuwozu.Ja…–Mojasiostrazamilkła,wciążprzyglądając

sięswojemuodbiciu.Byłapróżna,tegomibrakowało.–PoprostuspotkamsięzWileyemichłopakamiz
zespołu–dokończyłaszybko.

–Wileyi…–Szczękaprawiemiopadła.Chłopakizzespołu?
Goldengrove.
Seth.
Nieprzyjemnewspomnienianapłynęłydomojejgłowy.SethSkyprowadzącyswojegobentleya,kpiący

igapiącysięwciemności.PrzynoszącymimałytalerzzjedzeniemdopiwnicyNate’a.Przepychającysię
przezdrzwidomojegomieszkania,jegonamiętnyjęzykwmoichustach.

Apotem…czuwającyprzymoimłóżku,trzymającymniezarękęprzezcałąnoc,kiedyodzyskiwałami

traciłamprzytomność.

–Tak,terazjestemprawdziwągroupie.–Chrissysięzaśmiała.
Przygryzłam wargę, szukając w głowie właściwych słów. Najwyraźniej Chrissy nie miała pojęcia o

mojejkrótkiejiobrzydliwejhistoriizSethem.Szczerzemówiąc,samaniewiedziałam,cooniejmyśleć.

KilkatygodnitemuMattSkybyłmoimkochankiem,NateSky–przyjacielem,aSethSky–wrogiem.A

teraz? Teraz Matt i Nate byli wspólnikami. Jak mogłam nie zauważyć oszustwa w uśmiechu Nate i
kłamstwawspojrzeniuMatta?

ASeth,którywcześniejwydawałsięodrażający,zmieniłsięwmoichoczach.Byłbezbronny.Szczery.

ByłofiarągryMatta.

Energicznieodłożyłamdrinkananocnąszafkę,ażlódzabrzęczałwkieliszku.
–CzyGoldengroveniemielibyćwNowymJorku?–zdobyłamsięnapytanie.
–Bylikilkatygodnitemu.Sąwtrasie.WczorajprzyjechalidoDenver.Wileydomniezadzwonił.–

background image

Chrissy uśmiechnęła się szeroko i wypolerowała paznokcie o swoją spódnicę. – Uwielbiam ich
apartamentwFourSeasons,któryprzypadkiemznajdujesiępięćminutstąd.

PięćminutstądiokołopięćkrokówodhoteluTeatro.
Ale Nate powinien być już w New Jersey, no chyba że został, żeby zająć się Mattem. O ile Matt

potrzebowałpomocy.Cojeśliodbiłomujakwzeszłymroku?

Prychnęłamiwstałamzłóżka.Acomnietoobchodzi?
–Dobra–powiedziałam.–Idę.
–Naprawdę?–Chrissyzaprowadziłamnietanecznymkrokiemdołazienki.–Super.Weźprysznic,aja

odwołampizzę.

DwadzieściaminutpóźniejszłyśmyramięwramięCzternastąulicą.Ruchbyłdużyjaknaczwartkowy

wieczór. Klaksony trąbiły, a zewsząd dobiegały głośne rozmowy. Byłam wciąż pobudzona albo wciąż
pijana.Rozmazanemiejskieświatłaprzepiękniewyglądały.

–Tomożebyćnajgorszypomysłnaświecie–powiedziałam.
W głowie odtwarzałam ostatnie spotkanie z Sethem – kiedy pchał mój wózek inwalidzki długimi

szpitalnymikorytarzamiwkierunkuwyjściazeSzpitalaŚwiętegoŁukasza.Wtedyzastanawiałamsię,czy
wciążbyłamzła,zranionaczywszokupouderzeniu.

–Dlaczegojesteśznim?–spytałmnienieoczekiwanie.
Zatrzymałwózek,ajagłośnoprzełknęłamślinę.
–Kochamgo.
Sethobszedłwózekikucnąłprzedemną,kładącdłonienamoichkolanach.Jegodłonieprzypominały

dłonieMatta–byłysilneieleganckie.NabladejtwarzySethabeztrududostrzegłamzmęczenie.

–Naprawdę?–spytał.–Amożezmusiłciędotego?Mattjestmistrzemmanipulacji,Hannah.Atynie

jesteś okrutna. Wiem to. Teraz rozumiem, dlaczego byłaś tak nerwowa na nabożeństwie. Nie chciałaś
braćudziałuwtymprzedstawieniu,prawda?Wtymkłamstwie.

Moje oczy zaszły mgłą. W najgorszej chwili emocje przejęły nade mną kontrolę, więc spuściłam

wzrok.

–Proszę,poprostuzabierzmniedosamochodu.
–Hannah…–PalceSethazacisnęłysięnamoimkolanie.
–Maszzamiarkomuśotympowiedzieć?Nowiesz,otym,żeMattżyje.
Spochmurniał.Wstałizacząłpchaćmójwózek.
–Czujędoniegoobrzydzenie,alenie,nikomuniepowiem.
–Domnieteżczujeszobrzydzenie?–Powinienczuć.KłamałamiknułamrazemzMattem.
AleSethjedyniewybuchnąłśmiechem.
–Dociebie?Nie,Hannah.Jestmiciebieżal.Robiztobą,cochce.Tojestcholernieniewiarygodne.

Naprawdę.–ZerknęłamnaSetha,którywpatrywałsięprzedsiebie.–Zawszetakibył.Przezcałeżycie
widzę,jaktraktujeinnych.–Nachwilęspoważniał,alemomentalnienajegotwarzypojawiłsiępodziw
połączony ze strachem. – Bez trudu steruje ludźmi. Rzuca na nich urok. A potem robi to, co zawsze,
kłamielubznika.Atywaliszgłowąwmur.Jesteśzbytzamroczona,żebydostrzec,cosiędzieje.

background image

„Waliszgłowąwmur…”
„Mistrzmanipulacji”.
ChrissyzatrzymałasięprzedhotelemFourSeasons.Założyłamiwilgotnykosmykzaucho,akciukiem

wyczyściłarozmazanąsmugęeyelinera.PrzedwyjściempozwoliłamsięChrissyumalowaćiwybraćmi
ubrania – krótką dżinsową spódniczkę, wysokie buty z frędzlami i luźną bluzkę w paski z dekoltem w
łódkę. Musiałam przyznać, że wyglądam całkiem dobrze, i po raz pierwszy od tygodni czułam się jak
człowiek.

–Będziefajnie–zapewniłaChrissy.–Ajeślinie,wyjdziemy.Nicsięniebój.Wporządku?
Skinęłam.Alenieczułamsiędobrze.
–Fajnie.Wileymówił,żeSethpytałociebie.
–Naprawdę?
Chrissy złapała mnie za rękę i zaprowadziła do hotelu. Szłyśmy przez nowoczesny, elegancko

urządzonyhol.Wszystkobyłowypolerowanenawysokipołysk.

–Tak.Zastanawiałsię,jaksięczujesz.Nowiesz…–Pokręciłagłową.–Mattjestpsycholem.Wciąż

nie mogę uwierzyć, że upozorował swoją śmierć. Cieszę się, że miałaś odwagę go zostawić. Jest
naprawdęnienormalny.

–Notak…–Skręciłomniezżołądku.
Winda zawiozła nas na trzynaste piętro. Chrissy zatrzymała się przed jednymi z drzwi i zapukała.

Zamknęłamoczy.

Zzaścianydochodziłacichamuzyka.
Kliknięcie.Powiewpowietrza.Otwarciedrzwi.GłosWileya.
–Kochanie–powiedział–jesteś.
Kiedyzaciągnęłamniedośrodka,puściłamojądłoń.
Cieplejsze powietrze. Zapach alkoholu. Słodki dym. Nieznana piosenka – hipnotyzująca, zgrzytliwa,

elektroniczna.

Otworzyłamoczy.Pochwilimojeźreniceprzyzwyczaiłysiędoprzyciemnionegopokoju,oświetlonego

jedyniepromieniamisłonecznymi,któredochodziłyzzapanoramicznychokien.

Warstwa dymu przesłaniała widok. Przy stole siedziało dwoje kolesi, których nie znałam, i trzy

wystrojonelaski.Graliwkartyipilidrinki.Jednazdziewczynprzewierciłamniewzrokiemnawylot.

Miałamochotęuciekać.
–OtoiSeth–powiedziałaChrissy.Stuknęłamniebiodrem.Zachwiałamsię.Wkąciepokoju,skrytyw

cieniurzucanymprzezgrubązasłonę,siedziałSeth.Miałrównieotępiaływyraztwarzy,jakwtedy,gdyw
mieszkaniuuświadomiłsobie,żeMattżyje.

Ruszyłamwjegostronę.
Nasze spojrzenia się spotkały, ale w jego oczach nie zobaczyłam zaskoczenia. Kiedy doszłam do

niego,pochyliłsięizlizałbiałyproszekzeswojegopalca.

–Hannah–odezwałsię.
Zaczesałwłosydotyłu,choćjedenniesfornykosmykzwisałmunapoliczku.Byłboso,awporwanych

dżinsachirozpiętejkoszuliwyglądałjakczłonekbohemy.

Powoliprzetwarzałamto,cowidziałam.Sethliżącyswójpalec.Porcelanowytalerznastole.Kupka

background image

białegoproszkuidwiegrubekreski.

– Och – powiedziałam, siadając na fotelu. Coś silniejszego niż grawitacja przyciągało mnie do

siedzenia. Chciałam tu być i porozmawiać z Sethem. Chciałam, żeby ostatnie dziewięć miesięcy miało
sens.

– To nic takiego – mruknął Seth. Wzruszył ramionami i ze smutkiem uśmiechnął się do mnie. – Nie

jestemMattem.Tylkoimprezuję.

–Pewnie.–Starałamsięniepatrzećnakokainę.Narkotykiwidziałamjedyniewfilmach.
–Częstujsię.
–Możecietupalić?Nowiesz…
Sethdotknąłmojegonagiegokolana.
–Pewnie–uspokoiłmnie.–Obsługahotelunierobinamkłopotu.
Spojrzałamnajegomroczne,niezwykleniefrasobliwespojrzenieiskinęłam.
–Cześć–mruknęłam.
–Cześć.
Resztapokojujakbyzniknęła.SiedzieliśmyzSethemnaskrajuwszechświata,nieszczęśliwi,milczący,

wpatrującysięwsiebie.

Po chwili wyjął z kieszeni kartę i zaczął przygotowywać porcję koki. Pochylił się nad stołem i

wciągnąłkreskę,anastępnieprzesunąłtalerzwmoimkierunku.

– Ostatnio trochę dużo piłam – powiedziałam, jakby mnie to choć trochę tłumaczyło, i wciągnęłam

cieniutkąkreskę.

Możeniepotrzebowałamwymówki.AmożemieliśmyzSethemtęsamąwymówkę.
Matta.
–Pierwszyraz?–spytałSeth.
–Tak.–Wciągnęłamirozejrzałamsiędookoła.Niktniepatrzył.
Niemalnatychmiastenergiazaczęławemniebuzować,uderzającmidogłowy.
–Dziwnie…
–Aledobrze,prawda?
–Tak.Chybatak.–Poczułamdrgnięciemięśniawnodzeizaczęłamporuszaćstopąwrytmmuzyki.
– Super, w takim razie nie ma co się przejmować. – Seth wstał, potarł twarz, a po chwili usiadł.

Przebiegł palcami po udach. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, patrzyliśmy się na siebie odrobinę
dłużejniżnormalnie.

Mówiliśmyjednocześnie,naszegłosysięmieszały.
–Gratulujękontraktupłytowego–powiedziałam,aSethzaproponował:
–Chodźmydomojegopokoju.
Roześmialiśmysię.
Wpatrywałamsięwswojestopy.
–Chodźmydomojegopokoju,Hannah.
–Pewnie–odparłam.–Tutajitakniedasięrozmawiać.
Seth wziął mnie za rękę i prowadził przez apartament. Gdy mijaliśmy dziewczyny grające w karty,

uśmiechnęłamdonich.Teraz,jakimśdziwnymsposobem,byłamczęściątegozadymionegopokoju.

background image

WeszliśmydosypialniiSethzamknąłdrzwinaklucz.
Trzaskzasuwyzadźwięczałwmojejgłowie.
–Lepiej–rzucił.
W pokoju unosił się zapach czystego lnu. Zobaczyłam sztuczne kwiaty na szklanym stole, starannie

pościelonedużełóżkoipanoramęmiastarozciągającąsięzawielkimoknem.

–Naprawdężyjeszjakgwiazdarocka,co?–spytałam.
–Comasznamyśli?
Sethwciążtrzymałmniezarękę.Wstrząsnąłmnąstrach:byłamsamawpokojuznieprzewidywalnym

mężczyzną.Uważniemusięprzyglądałam.ZsąsiedniegopokojudobiegałanowapiosenkaLanyDelRey,
któraśpiewałanamiętnymgłosem.

–Nowiesz,dobrehotele,narkotyki,dziewczyny.
Sethposłałmidzikiuśmiech.
–Każdysięwkońcupoddaje–odparł.
Gdypodszedłbliżej,instynktowniesięcofnęłam,wpadającnaścianę.
–Jaksięczujesz,Hannah?
– W porządku. – Kolejne kłamstwo. – Po prostu dochodzę do siebie. Zostawiłam Matta –

powiedziałambezceremonialnie,alesłowazawisłymiędzynami.ZostawiłamMattaijestemtutaj.

–Niebrakujecipieniędzy?–spytałSeth.
Zamrugałam,apotemspojrzałamgniewnienalekkooświetlonątwarz.Miejskieświatłagrałynajego

pokrytejzarostemszczęceiwlśniącychciemnychoczach.

–Mampieniądze–powiedziałam.–Niejestemofiarą,Seth.Powinieneśtowiedzieć.Amożenadal

traktujeszmniejakpionkawgrzeMatta?

Mojesercezaczęłowalićjakszalone.
Sethuniósłbrewipodszedłbliżej,dotykającmniebiodrami.Mogłamunieśćnogę,uderzyćkolanemw

jegokrocze.Przezkilkadnimiałbyproblem,żebysięwyprostować.

Leczniezrobiłamtego.
–Kimwedługsiebiejesteś,Hannah,graczemwjegogrze?Królowąkróla?–Pochyliłgłowętak,że

jego usta unosiły się przy moim uchu. Seth pachniał zimą, dymem i męskością. – Nie. Powiem ci, kim
jesteś. – Czułam jego oddech na szyi. Przycisnął się do mojego uda i poczułem jego twardego fiuta. –
Jesteśpierwszejklasynarkotykiem.

WzdrygnęłamsięistrząsnęłamzsiebiedłońSetha,alezamiastuciec,chwyciłamjegobiodra.
–Hannah–wycedziłniskimgłosem.
Lanazaśpiewała:„Poruszsię,kochanie”.Muzykawibrowałaprzezścianę,grającwmoimkrwiobiegu.
Każdysięwkońcupoddaje.
Zgięłamgładkoogolonąnogę,ażmojekolanowsunęłosiępodkoszulęSetha.Owinęłamjąwokółjego

pasaiprzyciągnęłamgobliżejsiebie.

–Boże–powiedziałam,gdyjegonaprężonypenisocierałsięomojeudo.–Jesteśsilny…
Silny?Czułamsięulotnie,nierealnie…
„PSPrzespałamsięzSethem”.
Napisałamto,żebyMattdałmispokój.

background image

Terazrobiłamto,żebydaćsobieznimspokój.
Sethniepocałowałmnie,alezrobiłto,nacomiałochotę.Ścisnąłmojepiersiprzezbluzkę,podciągnął

spódnicę i masował pośladki. Wszystko było inne… niż z Mattem. Seth był smuklejszy. Jego rysy
wyrazistsze.Byłnapędzonykokainą.

Przywarłamdoniegoiciężkooddychałam.Kiedyrozpiąłdżinsyiwyjąłfiuta,dotykającnimmojego

brzucha,spojrzałamwdół.

Mojeustazadrgały,aleudałomisięzachowaćobojętnespojrzenie.Wpenisiemiałsrebrnykolczyk,

którylśniłwciemności.

PodniosłamwzrokizobaczyłamprzebiegłyuśmiechSetha.
–Co?–spytał.
Pokręciłamgłową.
–Nic…
Seth przysunął moją rękę do swojego fiuta. Opuszkami palców musnęłam rozpaloną skórę. Seth

westchnął. Ostrożnie dotknęłam jego zimnego kolczyka i obserwowałam przyjemność na jego twarzy.
Opuszczonepowieki.Rozchylonewargi.

Tojestwłaśniewładza,pomyślałam.Dotykaniemężczyznywtensposób.
Iwtedywiedziałam,cochcęzrobić.
Zacisnęłam palce wokół jego fiuta, który natychmiast stwardniał pod moim dotykiem. Zaczęłam go

głaskać,zerkająctonapenisa,tonatwarzSetha,którywpatrywałsięwnieokreślonypunktnaścianie.
Tylko Bóg wie, jakie substancje zażył dzisiejszego wieczoru. Wyglądał jak w delirce. Kiedy coraz
szybciejporuszałamrękąnacałejjegodługości,sięgającdżinsów,żebydotknąćjąder,Sethoparłręceo
ścianęizacząłporuszaćbiodrami.

Staliśmy blisko siebie. Ruchy jego ciała hipnotyzowały mnie. Gdybym przerwała… pieprzylibyśmy

się.Rozebrałabymgoiobejrzałatatuażezdobiącejegociało.Całowalibyśmysięimówilibyśmyrzeczy,
którychtaknaprawdęniemyśleliśmy.

Udawanabliskość.
–Słodkadziewczyna–szepnąłSeth.
Jego fiut się naprężył. Zacisnęłam mocniej palce i pozwoliłam mu drżeć w mojej dłoni, dopóki nie

doszedł.Byłzaskakującocichy.

Ciepławydzielinazalałamojądłoń.Anajegotwarzyzamigotałopierwotneiobezwładniająceuczucie

przypominająceból.Pochwilibyłopowszystkim.

Niesłyszałamnicpróczwaleniaswojegoserca.
Sethodsunąłsię,zapiąłdżinsyipodszedłdookna.
Niemyśląc,poszłamdołazienki,gdziewciemnościumyłamręceipoprawiłamspódnicę.
Kiedywyszłam,Sethsiedziałnaskrajułóżka.Miałzmierzwionąfryzurę.Wyglądałpięknie,jakupadły

anioł…Lucyfer.Paliłpapierosa,wpatrującsięwpodłogę.

–Jestemnaniezłymhaju–powiedziałpochwili.
–Jateżniejestemsobą.
– Wiedziałem, że tak będzie, jeśli się spotkamy. – Zaciągnął się papierosem. – Więc po prostu się

temupoddałem.

background image

–Hej,nawetsiętymnieprzejmuj.
Sethsięzaśmiał.
– Tym się nie przejmuję. – Podniósł wzrok, a gdy na mnie spojrzał, nic nie poczułam. Zero

podniecenia.Zerozażenowaniaczywstydu,Nic.Jednakwiedziałam,żejeślipomyślałabymoMatcieio
tym,jakbygotozraniło,padłabymzbólunakolana.

Sercezawszewieto,czegoumysłniechcezaakceptować.Amojesercewiedziało,żezawszebędzie

wnimmiejscedlaMatta.

– Zostań, a doprowadzę cię do orgazmu – powiedział Seth przygnębionym głosem, jakby znał moją

odpowiedź.

Podeszłamdoniegoizałożyłamwłosynajegoucho.Dotknęłamjegopoliczkaizmarszczyłamczoło.
–Przepraszam–szepnęłam,zostawiającgopalącegonałóżku.
WyszłamzpokojuiznalazłamChrissy.Powiedziałamjej,żechcęwrócićdohotelu,akiedywracałam,

zkażdymkrokiemczułamsiębardziejotępiała.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

38.Matt

J

ednastopa,drugastopa.Rytmiczneuderzaniebutównachodniku.Żółteświatłaulicznychlamp.Coraz

szybszyoddech.Ściskaniewłydkach,bólwramionach,waląceserce.

Łudziłemsię,żemogęwyprzedzićból.
Może mógłbym. Kiedy tak biegałem nocą – prawie do nieprzytomności – przestawałem myśleć o

obezwładniającym niepokoju powodowanym nieobecnością Hannah. Przestawałem wyobrażać sobie
HannahzSethemiprzestawałemmyśleć,jakigdziesięspotkali.

Dochodziłem do punktu wyczerpania i zmuszałem się do dalszego biegu. A gdy nie czułem nóg i

miałemwrażenie,żerozsadzimipierś,uśmiechałemsię.

Wreszcie,myślałem,zarazzemdleję.
Alenigdyniemdlałem,ajedynieczułemsiędziecinnieinaiwnie.
Słonastrużkapotunapłynęłamidooka,kłującmnie.
Zwolniłem tempo i odgarnąłem włosy. Wszystko będzie w porządku, powiedziałem sobie. A potem

wyobraziłemsobieHannahdotykającąmojejtwarzyimówiącą:Wszystkobędziewporządku.

Zostawiłamnietrzytygodnietemu.Niebędziewporządku.
Minąłem Hard Rock Café i małą włoską knajpkę. Niejasno zdawałem sobie sprawę, że zaraz minę

Czternastą ulicę. Przystanąłem. W świetle miejskich lamp i samochodowych reflektorów zobaczyłem
dziewczynępodobnądoHannah.Bezwątpieniazłudzenie.Niedałemsięponieśćirracjonalności.

Odwróciłemsięipobiegłemdomieszkania.
Natenagrałmisięnapoczciegłosowej.Sprawdziłemgodzinę–dziesiątaumnie,północuniego–i

oddzwoniłem.

–Dlaczegonieśpisz?–spytałem,kiedyodebrał.
–Niejestjeszczepóźno.Jaksięczujesz?
– Dobrze. Biegałem. – Usiadłem przy kuchennej wyspie i bawiłem się aluminiowymi szynami na

palce,któreleżałynablacie.Wyjąłemje,żebymmógłswobodniebiegać.

Wzasadzieprawieichnienosiłem.Wolałemczućbólwręce.
–Biegałeśwnocy?–spytałNate.
– Tak. Biegałem w nocy, nie piłem, nie brałem narkotyków, nie dzwoniłem do Hannah, nie

nachodziłem jej siostry, nie jeździłem do domu jej rodziców. Chcesz jeszcze coś wiedzieć? –
Natychmiast poczułem się źle za najechanie na Nate’a, który bezgranicznie mnie kochał. Nate jedynie
zaśmiałsiędobrodusznie.

–Nie,nawszystkoodpowiedziałeś.Wyśpijsię,Matt.Jutropogadamy.
–Tak.Tyteżidźspać.
Rozłączyłemsięiwziąłemszybkiprysznic.Puściłemzimnąwodę.
Powszystkimwytarłemsięiubrałem.Zastanawiałemsięnadtelefonemdomojegoterapeuty,Mike’a.

Przepisałby coś i pomógłby zrozumieć sprzeczne uczucia, które mną targały: wściekłość na Hannah i
tęsknotęzanią.

background image

Wściekłość.Zdradziłamnie.Zmoimpieprzonymbratem.
Tęsknota.Takbardzotęskniłemzanią.
Cholera.
Szybkoprzegoniłemtęmyśl.Niechciałem,żebyMikemniepocieszał.
Wyszedłemnabalkonizapaliłem.
Denver żyło. Strząsnąłem popiół na ulicę. Zauważyłem błysk dochodzący z zaparkowanego

samochodu.Uśmiechnąłemipomachałem.

Szyba samochodu powoli się opuściła i wyłonił się aparat. Paliłem bez entuzjazmu, podczas gdy

fotografstrzelałkolejnefotki.Następniedrzwisamochodusięotworzyłyiwyszłaznichznajomapostać
–AaronSnow.Wszędziebymgorozpoznał.

Porazkolejnypomachałem.Skinąłwmoimkierunku.Podniosłempalec–dajmichwilę–izgasiłem

papierosa.Wyszedłemzmieszkaniaizapaliłemkolejnegopapierosa.

–MattSky.–Snowpodszedłdomnie.–AaronSnowz„SamejPrawdy”.
Jego oczy błyszczały. Wyglądał na mojego rówieśnika, może nawet na trochę młodszego. Podał mi

dłoń.

–Witaj,Snow.–Uścisnąłemjegodłoń.–Papierosa?
–Ach…–Opuściłaparat.–Mogę?
–Oczywiście.–Podałemmupaczkęizapalniczkę.Kiedyzapalałpapierosa,zauważyłem,żeręcemu

drżą.–Wporządku–powiedziałem.–Wiesz,przezostatnirokniebyłemsobą.

Snowzaciągnąłsięiodkaszlnął.
Dziwnesięczułem,rozmawiającspokojniezAaronemSnowem.Zjegoartykułówwyłaniałsięobraz

przebiegłegodziennikarza,leczterazwyglądałjakzagubionychłopiec.

–Wiem–powiedział.–Przepraszam.Zaskoczyłeśmnie,schodzącnadół.
–Samsięzaskoczyłem.Usiądźmy.–Obszedłembudynekiusiadłemnaschodach.Snowprzysiadłprzy

mnie.Emanowałozniegozdenerwowanie.–Uspokójsię.Przezciebierobięsięnerwowy.

Snowniemógłspojrzećmiwoczy.Niemogłemuwierzyć,żemuwspółczuję.Nieczułemnienawiści

czystrachu.Chybagorozumiałem.Byłmłodymdziennikarzem,którychciałzaistniećnarynku.M.Pierce
stanowiłzagadkę,którąSnowrozwiązał.MatthewSkyzniknął:kolejnazagadkadlasprytnegoSnowa.

–Dobryzciebiedziennikarz–powiedziałem.
–Dlaczegowróciłeś?–spytał.
–Takmiędzynami?
–Oczywiście–odparł.
–Dziewczyna.
Zerknąłem na okno sypialni, które było ciemne. Całe mieszkanie było ciemne. Powinienem był się

wyprowadzić, ale zostałem w miejscu wypełnionym przedmiotami, które kupowałem Hannah, żeby ją
uszczęśliwić. Teraz mieszkanie przypominało opuszczony cyrk – było pełne kolorów i dekoracji, lecz
pozbawioneśmiechuiżycia.

IotospokojnierozmawiałemzreporteremAaronemSnowem–niedlatego,żeczułemsięsamotny,ale

dlatego, że nie miałem siły walki. Miałem wrażenie, że Snow to wyczuwa. Zerkaliśmy na siebie w
mroku.Wydawałsięraczejpokonanyniżuradowany.

background image

–Dziewczyna–powtórzył.–Chybazawszechodziodziewczynę.
–Pewnietak.–Odwróciłemsię,żebyspojrzećmuwtwarz.–Niemaszinnychpytań?
–Wiele–odparł.–Terazrozmawiamyoficjalnie?
Skinąłem.
–Oficjalnie.
Snow zaczął mnie wypytywać o zniknięcie. Gdzie przebywałem? Czy moja „śmierć” była chwytem

reklamowym,promocjąCzłowiekadowynajęcia?Czyprzeszedłemzałamanienerwowe?Potempytało
DotknięcieNocy.Czyjenapisałem?Kiedynapisałem?Czytojajeopublikowałem?

Inne gazety już o to pytały i wydrukowały odpowiedzi, ale najwyraźniej Snow chciał zapytać o

wszystkoosobiście.Chciałpoznaćcałąprawdę,którejmunigdyniepowiem.

Wcisnąłem mu historyjkę o Melanie – jak ją znalazłem w internecie i zachęciłem do publikacji

DotknięciaNocy.

Toniebyłażadnasensacyjnawiadomość.Pamwcześniejzorganizowaławywiadydla„DenverPost”,

„Los Angeles Timesa” i „New York Timesa”. Wszyscy wiedzieli, co zrobiłem i dlaczego. I wszyscy
wierzyli,żezorganizowałemtosam.

Jużsięnieukrywałem.
Poprostuleżałemnatorach,czekającnapociąg.
Potrzechpapierosachiseriipytańpowiedziałem:
–Słuchaj,muszęlecieć.
–Mogęzrobićcizdjęcie?
–Pewnie.
Zostałemnaschodach,aSnowprzykucnąłnachodniku,żebymiećdobreujęcie.
–Wyglądamnapisarza?–spytałem.
Roześmiałsię.
–Tak.Możemysięumówićnaoficjalnywywiad?
–Mhm.Aleniepublikujtegojutro,Snow.DajminajpierwpogadaćzPam.
–Twojąagentką?
–Tak.
Razemobeszliśmybudynek.
–Jestemzaskoczony,żecięniewywaliła.
–Naprawdę?–Uśmiechnąłemsięiuścisnęliśmysobieręce.Snowwydawałsięwtedybardzomłodyi

prostolinijny.

Kiedyszedłemwkierunkudrzwi,spytał:
–HannahCatalanojesttądziewczyną,prawda?
Natychmiastsięodwróciłem.
–Walsię–warknąłem,nacoSnowsięwzdrygnął.
Wściekłość zniknęła równie szybko, jak się pojawiała. Ale ogłuszyła mnie. Ten ogień. Ta walka,

którejjednaknieprzegrałem…

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

39.Hannah

W

poniedziałek rano opanowałam nerwy, wkładając elegancki strój – beżową sukienkę ołówkową,

rajstopyiczarneszpilki–idumniewmaszerowałamdoAgencjiGraniteWing.

Tak, wzięłam tydzień urlopu. I tydzień zwolnienia lekarskiego. I jeszcze jeden niewytłumaczony

tydzieńwolnego.Alepotrzebowałamtego,coPamzrozumie.

Weszłam krętymi schodami na trzecie piętro. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech, a kiedy je

otworzyłam,zobaczyłamMatta.

Zachwiałamsięnaobcasach.
Szedłenergiczniewmoimkierunku.Zdawałomisię,żeniebyłświadomymojejobecności.
Poczułam ulgę na jego widok. Dobrze sobie radził. Był trzeźwy i przy zdrowych zmysłach… i

niedorzecznieprzystojnywciemnychdżinsachidopasowanejczarnejkoszulce.

Miałamochotęsięspoliczkować.
Wściekła.Pamiętaj,jesteśnaniegowściekła.
Zielonookikłamca.
Wreszcie mnie dostrzegł. Zbladł i odwrócił się, jakby obawiał się, że może zmienić się w kamień,

jeślizadługopatrzyłbynamnie.Ajawpatrywałamsięwjegoplecy,któretysiącerazydotykałam.

Tak,kilkamiesięcytemugładziłamjedłońmiwpokojugospodarczymweFlightofIdeas.
Przedcałymtymszaleństwemonbyłmój,ajajego.
Matt widocznie odzyskał kontrolę. Zmierzwił włosy, odchrząknął i odwrócił się, żeby na mnie

spojrzeć.

–Hannah–powiedział.–Dobrzecięwidzieć.
Dobrze mnie widzieć? Matt wpatrywał się w ścianę za mną – nie było to trudne, ponieważ był

znaczniewyższy.Zwalczyłamchęćzłapaniagozatwarzizmuszenia,żebynamniespojrzał.

Byłgładkoogolony–kolejnydobryznak.Przyglądałamsięzłocistymwłosomnajegoprzedramionach,

żyłachnadłoniachimiękkim,wygodnymjaponkom,któremiałnasobie.

–Dobrzewyglądasz–powtórzył,,wciążwpatrującsięwpunktponadmojągłową.
–Tytakże–wyszeptałam.
Jego oczy na chwilę zabłysnęły i zaczęły mnie szukać, ale po chwili zmieniły kierunek. Boże…

ścisnęło mnie w sercu. Biedny, przystojny, emocjonalnie popaprany chłopak – przez moje głupie
kłamstwo o seksie z Sethem sprawiłam, że poczuł się niepożądany i zwątpił w swój niezwykły
magnetyzm.

Beztrudusterujeludźmi.Rzucananichurok.
Sethmiałrację.
–Muszęlecieć–powiedziałMatt.–Załatwićsprawy.
Minął mnie. Miałam ochotę krzyczeć. Jakie sprawy? Odgrzać obiad w mikrofalówce? Łzy napłynęły

domoichoczy.Cholera.

Niestanęsięjednąztychpłaczliwychkobiet.Oparłamsięoporęcziprzepuściłamgo.Jegojaponki

background image

klapały,kiedyschodziłposchodach.Wkrótcezaległacisza.Obserwowałamzgóry,jakprzechodziłprzez
hol. Czarne włosy, które powinny być jasne. Szerokie ramiona, które kiedyś ściskały mnie podczas
dzikiegoseksu.

ToniebyłjużmójMatt.
ZrozpaczonaposzłamdogabinetuPam.
Zapukałam.
–Wejść–powiedziała.
Otworzyłamdrzwi.
–Hannah–powitałamniePam,niewstającodbiurka.Zsunęłaokularyznosaispojrzałanamnieznad

oprawek.–Dobrzecięwreszciewidzieć.

MojemyślizostałyzMattem…zjegoczarnąkoszulką,któraidealniepasowaładoczarnychwłosów…

zsubtelnąopalenizną.

–PaniWing,ja…
Pamuniosładłoń.
–Niemusiszsiętłumaczyć–powiedziała–alenigdywięcejtegonierób.Jateżmamżycieosobiste,

Hannah.Wszyscymamy.Aleosobisteproblemynieuprawniająnasdounikaniaodpowiedzialności.

Wyprostowałamsię.
–Rozumiem.Dziękuję.
–AMatthewSkyjestmoimklientem–mówiładalej.–Czytodlaciebieproblem?
–Nie.–Energiczniepokręciłamgłową.
–Wiedziałaś,żeżyje?–Pamzmrużyłaswojebystreoczy.
–Nie.–Tak.Aleniemogłamkwestionowaćhistorii,którąMattopowiedziałgazetom.Chciałzmierzyć

sięztymsam.–Dowiedziałamsiędopiero,kiedyprzyjechałdomieszkania…Wyprowadziłamsię.

Przygryzłamwargę,kiedyPamprzetwarzałamojekłamstwo.
–Mądradziewczyna–powiedziała.–Mattjestszalony.Niemacodotegowątpliwości.
–Maszzamiarrozwiązaćznimwspółpracę?
Wstrzymałamoddech.
GłośnyśmiechPamwypełniłgabinet.
– Rozwiązać współpracę? Proszę cię, Hannah. Sądzę, że grupa jego wyznawców potroiła się dzięki

ostatnimwydarzeniom.Ludzieuwielbiająobłąkanychartystów.Wycałowałabymgo,gdybymniebyłatak
wściekła.

Czekałam, aż Pam powie coś więcej. Chciałam dowiedzieć się, dlaczego jest wściekła: ponieważ

tęskniłazaMattem,ponieważopłakiwałago,ponieważkochałagonaswójsposób.

JednakMattiPamnigdytegoniemówili.Nieprzyznawalisiędojakichkolwiekuczućdosiebie.„Jest

jakrekin”,powiedziałMatt.„Jestszalony”,stwierdziłaPam.Byliniemaljakrodzina.Zazdrościłamim
tejbliskości.

–Wkażdymrazie–oświadczyłaPam–maszdużozaległości.
Wiedziałam,żetokoniecrozmowy.Skinęłamiposzłamdoswojegogabinetu,alePamodezwałasię

ponownie,kiedydoszłamdodrzwi.

–Aha,jakjużrozmawiamyoMatcie…MasiępojawićwDenverBuzz w maju. Czternastego maja.

background image

Gailzaprosiłagodoprogramu.

Starałam się wyobrazić sobie Matta próbującego przetrwać znany talk-show. Poczułam

obezwładniającąchęćchronieniago.

Nie,zostawgo.
–Doskonaławiadomość–powiedziałam.–Tobędziedobraokazjadoreklamy.
–Właśnie.Rozmawialiśmyotymrano.Wysłałamcizagadnienia,októrychmamówić.Opracujjena

osobnychkartkachdokońcadnia.Jutrojeodbierze.

– Pewnie. Oczywiście. – Pomyślałam o Matcie oświadczającym, że ma sprawy do załatwienia.

Wiedziałam,żekłamał.Udawał,żemażyciepozapisaniem.–Ja…wciążmamkluczdonaszejskrzynki
pocztowej–mówiłambeznamiętnymgłosem.–Mogęwieczorempodrzucićmateriały.

–Doskonale–powiedziałaPam.
Zpracywyszłamosiódmejtrzydzieści.
Mogłabym spędzić kolejną godzinę w biurze – miałam mnóstwo zaległości – ale chciałam złapać

Matta,kiedyzejdziesprawdzićpocztę.Zasadzka.Musiałamznówgozobaczyć.

Weszłam się do budynku. Panowała w nim cisza, a w powietrzu unosił się zapach linoleum. Przez

dwadzieściaminutczekałamprzyskrzynkach.Bawiłamsiękluczamiikrążyłamwkółko.

Najlepiejbyłoby,gdybyMattwpadłnamnie„przypadkowo”,kiedywchodziłamdośrodka.Lepszeto

niż Matt znajdujący mnie, gdy otwieram jego skrzynkę. Jeśli wciąż była to jego skrzynka. Co, jeśli się
wyprowadził?Boże,pewniesięwyprowadził.Amożejużsprawdziłpocztę?

Zadużoniewiadomych.
Włożyłamkluczykdoskrzynkinumersiedem,nerwowouderzającprzygotowanymikarteczkamioudo.
Im dłużej czekałam na Matta, tym bardziej czułam się przygnębiona, ponieważ nie mogłam

przypomniećsobierozkładujegodnia.Kiedysprawdzałpocztę.Kiedyjadałobiad.Kiedyćwiczył.

Achciałampamiętaćterzeczy.
Chciałammuwybaczyćibyćjegoptaszyną,alewyrzuciłamgozmojegożyciakłamstwemoSecie.A

potem,żebypogorszyćsytuację,poszłamdalejinaprawdęzdradziłamgozSethem.

Boże,conarobiłam?
Łkając,otworzyłamskrzynkę.
Cichygłoswmojejgłowieprzypomniałmi,żeotwieraniecudzejpocztyjestprzestępstwem.Omalnie

wybuchłamśmiechem.Dostałabymzaswoje,kończącwsądzie.

Przejrzałam pocztę Matta, nie wyjmując jej ze skrzynki. Okej, nadal tu mieszkał. Dwa rachunki,

książeczkazkuponamizniżkowymi,ostatniewydaniemagazynuopoezjiorazbrązowakoperta.

Wysunęłamkopertęnatyle,żebyodczytaćadresnadawcy.
Mojejuwadzenieumknęłoimięinazwisko:MelanievandenDries.
Wstrząsnąłmnądreszcz.
Codojasnejcholery?
Moje dobre maniery – i obawa przed naruszeniem prawa – zniknęły w mgnieniu oka. Wyciągnęłam

kopertęzeskrzynkiijąrozdarłam.Pękaniefoliibąbelkowejprzerwałociszę.

Wprzesyłceznajdowałsięgrubyzeszytilist.
Byliwkontakcie.MattiMelanie.Kochankowie.Jakbyinaczej!

background image

Drżącymirękamiotworzyłamlist.

SzanownyPanieSky,
bardzodziękujęzamożliwośćzrecenzowania
DotknięciaŚwitu. Niestety po dokładnym zapoznaniu

się z treścią doszłam do wniosku, że dzieło to nie spełnia naszych oczekiwań. Życzę powodzenia i
głębokowierzę,żeudasięPanuopublikowaćksiążkę.

Zpoważaniem,
MelanievandenDries:)
PSZałożęsię,żedawnoniedostałeśtakiegolistu.
Zwyrazamiszacunku,PanieSky.

Zmarszczyłamczoło.
Znowu,pomyślałam.Codocholery?Tomabyćjakiśżart?Osunęłamsięnapodłogę,ściskajączeszyt.

Byłampewna,żeto,coprzeczytam,złamiemojeserce…ijaksięokazałomiałamrację.

Otworzyłamokładkę.
NapierwszejstronierozpoznałamcharakterystyczniepismoMatta.
Czarnyatrament.Pochylone,ściśniętelitery.Piórozsiłąprzyciskanedokartek.

Grudzieńtonajokrutniejszymiesiącnaświecie…

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

40.Matt

P

odbiegłemdobudynkuniemiłosierniezmęczony.Otworzyłemdrzwiiruszyłemtruchtem.Mojeadidasy

piszczałynalinoleum.

Omaljejniezauważyłem.
Siedziałapodskrzynkamiwmilczeniu.
Najejkolanachleżałarozdartabrązowakoperta,ananiejmójzeszyt.
Oddychałem szybko i głęboko. Moje nogi płonęły, a pot spływał po twarzy. Z trudem usłyszałem

własnygłos.

–Hannah…
Miałazaczerwienioneispuchnięteoczy.
Kiedysięzbliżyłem,dostrzegłemnajejpoliczkachśladypołzach.
–To…natalk-show–mruknęłaipchnęławmoimkierunkukarteczki.
– Aha. – Wytarłem rękę o koszulkę, która była przyklejona do mojego torsu. Moje koszykarskie

spodenkitakżeociekałyodpotu.–Topewnie…zagadnienia,októrychmammówić?

Przyjrzałem się jej uważnie. Zaczynałem rozumieć, co się dzieje. Hannah przyniosła materiały, żeby

wrzucić je do skrzynki pocztowej. Wciąż miała klucz. Może chciała go oddać. Otworzyła skrzynkę,
zobaczyłakopertędoMelaniei…

–Przeczytałaś–powiedziałem.–Mojąnowąksiążkę.
–Pobieżnie.
Obserwowałem,jakwalczyznapływememocji.Byłapiękna,silnaidumna.Podniosłagłowęwgeście

sprzeciwu.

–Bierzkartki–szepnęła.
Pokręciłemgłową.
– Zanieś je na górę. Jestem zlany potem. – Odwróciłem się i ruszyłem schodami, nasłuchując, czy

Hannahidziezamną.Niewiem,coczułem.Złość,oczekiwanie,radość?

Dziświeczoremmojaptaszynaprzyleciaładodomu.
Kiedyotworzyłemdrzwi,stałazamną.
Zapaliłemświatłowkuchni.
DziękiBoguwcześniejwyrzuciłemwiadomośćodHannahiposprzątałem.Nicniezmieniłemodczasu

jejwyprowadzki,choćwspiżarniznajdowałysięChipsyzamiastprawdziwegojedzenia.

Szynęnapalcezsunąłemzblatudoszuflady.Niemasensutegowyjaśniać.
Coteraz?
Hannahpołożyłamojąpocztęikarteczkinawyspie.Chciałemjejdotknąć,unieśćjejsukienkę,alena

myśloSeciezrobiłomisięniedobrze.

–Cieszęsię,żejąprzeczytałaś–powiedziałem.–Terazwiesz.
–Cowiem?–Stałaprzyblacie.
Żeciękocham,pomyślałem,iżeniespałemzMel.Ito,żewszystkowymknęłosięspodkontroli.Ale

background image

wydusiłemzsiebiejedynie:

–Muszęwziąćprysznic.Wrócęzachwilę.Jakchcesz,zostań.
Zostawiłemjąwkuchni.
Wiedziałem,żejakwrócę,mieszkaniebędziepuste.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

41.Hannah

M

att zniknął za rogiem i po chwili woda zaczęła bulgotać w starych rurach. Jezu, Matt ociekał potem.

Kiedybyliśmyrazem,nigdyniebiegałtakintensywnie.

Krążyłampopokojuisalonie.PrzesunęłampalcamipozeszycieMatta.DotknięcieŚwitu.Drugaczęść

DotknięciaNocy.Jeszczewięcejnaszejhistorii.

Acotobyłazahistoria.
Dlaczegomiotymniepowiedział?
Nachwilęstanęłamprzezlustremwkorytarzu,wydmuchałamnosiwytarłamoczy.Potemusiadłamna

kanapie.KochanyLaurenceobserwowałmnie.

Jeśli opowieść Matta była prawdą, a wierzyłam, że tak było, w takim razie nigdy nie spał z Mel.

Oszczędziłmiteżokropnychszczegółówswojegoupadkuiatakupumy.

Z trudem przyznałam, że poznanie jego wersji wydarzeń pomogło mi zrozumieć, dlaczego umieścił

DotknięcieNocywinternecie.Wciążuważałam,żebyłatozładecyzja,aleprzynajmniejjąrozumiałam.

Wpatrywałamsięprzedsiebie,ażusłyszałamMattawsypialni.
Och…ubierałsię.
Mogłabymwejśćdopokojuizobaczyć,jakściągaręcznik,jestnagiiczysty…
–Wciążtujesteś.
Poruszyłamsię.Żarnapłynąłdomoichpoliczków,kiedyspojrzałamnaniego.DobryBoże,wysuszone

ręcznikiemwłosysterczaływewszystkichkierunkach.Jegoprzystojnatwarzbyłaponura,aleoczylśniły.
Ciemnespodnieikoszulkadoskonaleprzylegaładocudownegociała.Namiłośćboską,dlategowłaśnie
niepowinnamtubyć.Wiedziałam,jaknamniedziała.

Spuściłamwzrok.
–Notak.Wciążtujestem.
Izbieramsięnaodwagę,żebycipowiedziećokłamstwieiotym,żenieprzespałamsięzSethemiże

tylkozadowoliłamgoręką.

CichyśmiechMattarozległsięzamoimiplecami.Zerknęłamprzezramię.Stałwkuchni,pochylając

się nad blatem i przeglądając karteczki, które dla niego przygotowałam. Spojrzał na mnie. Spuściłam
wzrok.Jasnacholera.Co,dodiabła,siędziało?Jakimścudemwciągutrzechtygodniznówstałamsię
HannahKtóraNieMożeMówićAniMyślećWTowarzystwieMattaSkya.

Powinnambyćnaniegowściekła.
Aonpowinienbyćwściekłynamnie.
Jednakwydawałsięwdzięcznyzamojąobecność.
– To lekka przesada. Pam chce, żebym cytował Thoreau? – Roześmiał się. – To proste, Gail,

zamieszkałemwlesie,ponieważchciałemżyćświadomie.

–Racja,Pambywa…zabawna.
–Mhm,bywa.
Wsłuchiwałam się, jak Matt przekłada kolejne karteczki. Wreszcie szelest papieru ustał, a Matt

background image

obszedłkanapęistanąłnaprzeciwmnie.

–Spójrznamnie,Hannah.
Podniosłam wzrok. Stał tak blisko, że doskonale widziałam szmaragdowe oczy i czułam delikatny

zapachjegomydła.

–Cosądziszomojejnowejksiążce?–zagaił.
–Hm…–Zaczęłamsięnerwowobawićpalcami.–Jestnadczympomyśleć.Pewnieniemaszpojęcia,

jakietodziwneuczucie…czytaćosobiewksiążce.Tyleszczegółów.

– Nie, nie wiem. – Cień rozbawienia zalśnił w jego oczach. Co go tak bawiło w tej chwili? Ale w

mgnieniu oka spojrzał poważnie. – Przepraszam, że wciąż piszę o tobie. Wciąż myślę o tobie. Mam
obsesjęnatwoimpunkcie.

Zaczęłamszybciejoddychać.
„Mam obsesję na twoim punkcie”. Te słowa powinny mnie przerazić, ale szczerość, z jaką Matt je

wypowiedział,przegoniłamójstrach.

Powoliskinęłam.
–Okej–szepnęłam.
–Okej?
–Tak…okej.
Dotknąłmojegopoliczka,ajaobjęłamjegotwarz.
–Wciążjestemdlaciebieatrakcyjny?–spytał.
– Matt… – Mój głos zadrżał. Jego pytanie spowodowało bolesny ścisk w moim sercu. A ten jego

wyraztwarzy…obezwładniającepołączeniepewnościsiebieibezbronności.–Boże,wiesz,żejesteś.

Usiadłnamnieokrakiemichwyciłmojątwarzdłońmi.
Niemiałamztymproblemu.
Byliśmywtymdobrzy.
Ipotrzebowałamtego–żebyzapamiętaćróżnicęmiędzyintymnąprzyjemnościąaintymnąmiłością.
Mattpewniepotrzebowałpotwierdzeniaswojejatrakcyjności.
Pocałowałmnieicichojęknąłzprzyjemności.
Przechyliłgłowę,abynamiętniejmniepocałować.Jegojęzykporuszałsięwmoichustachiwkrótce

całejegociałodopasowałosiędotegorytmu.

Mruknął,kiedynaszejęzykisięsplotły.
Trzymałam jego biodra, gdy kołysał się przy mnie. Rozsunęłam nogi, żeby twardość Matta znalazła

czuły punkt, którego pragnął. Ocieraliśmy się o siebie. Wykonywałam wszystkie te drobne gesty, który
doprowadzały go do szaleństwa. Wsunęłam dłonie pod jego koszulkę i ścisnęłam sutki. Przesunęłam
paznokciamipojegowłosachażdoszyi.Zanurzyłampalcewjegojędrnymtyłku.

–Wyjmijgo–wydyszałprzymoichustach.Jakzawszewładczy.
–Samgowyjmij.–Oblizałamjegoszczękę.
Zaczął rozwiązywać spodnie. Kiedy ssałam jego szyję, przesunął moją dłoń do swojego fiuta. Był

twardyjakkamień.Przesunęłamponimkilkarazy.

Mattusiłowałpodciągnąćmojąsukienkę,aleodtrąciłamjegoręce.
–Hannah,proszę.

background image

–Jeszczenie.–Oparłamsięokanapę.–Chcęnaciebiepatrzeć.Pozwólmisięnapatrzeć…
PosmutkuMattaniebyłośladu.Zostałzastąpionyfrustracjąizdezorientowaniem.
Zsunęłamgozeswoichkolan.Niezrobiłabymtego,jeślibysięzaparł,alesiępodporządkował.Może

miałwyrzutysumieniawzwiązkuzeswoimikłamstwami.Możebyłzbytnapalony,żebynarzekać.

–Napodłogę–szepnęłam.
Wpatrywałamsięwniegoszerokootwartymioczami.
Czyspełnimojąfantazję?Mattuwielbiałpatrzeć,jakgodesperackopragnę,ajauwielbiałampatrzeć,

jakonmniedesperackopragnie.Nieróżniliśmysięwnaszychpragnieniach.

Mattzawahałsię,rzucającmigniewniespojrzenie.Zatrzepotałamrzęsami.Proszę?
–Dobrze–odparł.
Zsunąłsięzkanapyiukląkłnapodłodzezfiutemwręce.Mójoddechprzyspieszył.Wyglądałidealnie,

choć nawet nie zdjął spodni. Jego włosy wciąż pachniały szamponem. Był rozczochrany, uroczy…
uosobieniemoichfantazji.

Wpatrywałsięwemnie,kiedywaliłkonia.Czasamijegowzrokwędrowałpomoimciele–nogachw

rajstopach, szpilkach na stopach – a niekiedy zerkał na swojego penisa, ale przez większość czasu
wpatrywałsięwprostwmojeoczy.Niemówiłwiele.Starałsiępanowaćnadsobą.Widziałamto.

Zacząłdyszeć,ajegoramięidłońporuszałysięszybciej.Oblizałamwargi.Gdybymmiałaśmiałość

Matta, powiedziałbym mu, że to jest przepełnione erotyzmem. To. Mój kochanek ogarnięty dzikim
pożądaniem.Mojacipkanapuchniętawwąskichstringach,mrowiącawrażliwaskóra.

Mattrozchyliłwargi.Zadrżałzprzyjemności.
–Cholera.–Westchnął.
Sperma sączyła się z końcówki penisa. Wsłuchiwałam się w dźwięk jego pożądania, gdy się

energiczniezadowalał.

–Niezakrywaj–powiedziałam.–Chcę…–Zaczerwieniłamsię.–Chcępatrzeć,jakdochodzisz.Na

siebie…

Mattjęknął.Odczuwałzbytintensywnąprzyjemność,żebyspiorunowaćmniewzrokiem.Zdjąłzsiebie

koszulkę i położył się na plecach. Stanęłam nad nim, patrząc z góry. Byłam zaskoczona. Dlaczego
przepełniałomnietakogromnepodniecenie?Zacisnęłamdłonie,żebypowstrzymaćsięprzeddotknięciem
siebie.

Matt wił się na podłodze. Jedną dłonią pieścił swoje jądro, a drugą przesuwał po całej długości

penisa.

–Boże,oBoże–jęczał.
Wiedziałam, że zaraz dojdzie. Pierwszy wytrysk spermy trafił na jego klatkę piersiową, kolejny na

brzuch, aż wreszcie wydzielina spłynęła po penisie na jego palce. Syknął, przeklął i powtarzał z
zamkniętymioczami:Boże,cholera,cholera.

Zachwiałamsię.
Mojestringibyłymokre.
Mattotworzyłoczy.Rozluźniłsięnatwardejpodłodze,choćnadalciężkooddychał.
–Jakamokra–spytałmiędzyurywanymioddechami–jesteśpotym,Hannah?Jesteśzadowolona?
Dotknęłamswojegopoliczka.Byłamrozpalonazpodniecenia.

background image

–Chodźtu–warknął.–Zdejmijubranie.Ujedźmojątwarz.
Matt skinął na mnie palcem. Zdjęłam rajstopy i stringi i praktycznie przewróciłam się na niego.

Cholera.Niewierzyłam,żejeszczeprzedchwiląbyłamtakbezczelna,żebykazaćmuzadowolićsięna
podłodze,apochwiliniemogłamsięruszyć,sparaliżowanaskrępowaniem.

–Sukienkę…też–powiedział,powoliwyrównującoddech.
Zdjęłamsukienkęirozpięłamstanik.RzuciłamubranienabokiniepewniestanęłamnadMattem,który

wpatrywałsięwmojecycki.

– Chodź tu. – Pożądanie przebijało w jego głosie, gdy spoglądał na mnie błyszczącymi oczami. –

Chodźtu.Pragnętego.Niepowstrzymujsię,Hannah.Postarajsię…

Zadrżałam,kiedyuklękłamnadjegociałem.
Jegogłowaznalazłasięmiędzymoiminogami.Obniżyłamzłączenieuddojegowarg.Cholera…było

mitakdobrze.Pragnęłamtego.

Kiedy schylałam się coraz niżej, dziękowałam Bogu, że chodzę na jogę. Moje nogi z łatwością się

rozsunęły, dzięki czemu przycisnęłam cipkę do ust Matta. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Moje
wilgotneciało…jegociepłyoddechiusta.Zaczęłamsięostrożnieporuszać–chybaniechciał,żebymgo
udusiła?–aleMattchwyciłmojepośladkiiprzysunąłmojącipkębliżejswoichust.

–Matt!–krzyknęłam.
Jęknął przy moim ciele. Jego język zapamiętale mnie smakował. Ssał moją łechtaczkę i przygryzał

wargi,delektującsięmoimpożądaniemiwydającnajbardziejnieprzyzwoitedźwięki,jakiesłyszałamz
jegoust.

Przyjemność ogarnęła całe moje ciało. Podwinęłam palce, a moje policzki z każdą chwilą mocniej

płonęły.DziękiustomMattarobiłamsięcorazbardziejmokra.Niemogłamsiępowstrzymać.Chciałam
się powstrzymać, ponieważ czułam się skrępowana wydzieliną, która spływała ze mnie na usta i język
Matta.

Mattowi to jednak nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, uwielbiał to. Ssał mnie i lizał, przez co

robiłam się coraz bardziej mokra. Rozkosz dosięgła moich nerwów i przyjemność wystrzeliła w moim
cieleniczymfajerwerki.

– O Boże… Matt – jęknęłam. – Matt… Matt. – Facet uwielbiał słuchać, jak krzyczę jego imię. W

odpowiedzi jęknął. Gdy jego głos zawibrował na mojej łechtaczce, wstrzymałam oddech. – Cholera,
Matt!

Kolejnyjękbyłstłumionymojącipką.
Jego silne ręce zachęcały mnie do ruchu. Przesuwał mnie wzdłuż swojej twarzy, pieszcząc mnie

wargami.Zadrżałamgwałtownie.Och…Dochodziłamnatwarzymojegokochanka.

Odważyłamsięnaniegozerknąć.Mojepiersikołysałysięnadpodłogą.Międzynimizobaczyłamczoło

Matta. Nawet w takiej chwili nie leżał nieruchomo. Uniósł głowę i przycisnął usta do mojego ciała,
zanurzającwnimswojątwarz.Ztrudemoddychałam.

Chciałamprzesunąćbiodra,żebyporuszaćsięprzyjegoustach,alesiępowstrzymałam.
Dlaczego?
Pragnętego,powiedziałMatt.Niepowstrzymujsię.Postarajsię…
Matt zawsze chciał, żebym zapomniała o zdrowym rozsądku, zarówno podczas seksu, jak i w

background image

codziennymżyciu.Ontakwłaśnierobił.Dlaczegojaniemogłam?Mattżył,nieprzejmującsię,coinnio
nim pomyślą. Ja żyłam, jak przeciętny człowiek ograniczony własnymi granicami. Matt był wolny, a ja
nie.Ajegowolnośćoznaczałatakżeniezwykłyegoizm.

Zakołysałam biodrami, wierzgając przy jego twarzy. Dał mi klapsa. Nieoczekiwany ból jedynie

zwiększyłmojąprzyjemność.Znównatarłamnajegotwarziznówmnieuderzył.Ściskałmnietakmocno,
żepewniebędęmiałasiniaki.Cholera,uwielbiałamto.Uwielbiałamjegodzikość.

Obserwowałam Matta, kiedy przesuwałam cipką po jego ustach. Jego skóra lśniła od potu. Mimo że

lizał mnie i ssał, kiedy mógł, pozwolił mi nadawać rytm. Wiedziałam, czego pragnął. Chciał, żebym
doprowadziłasięwtensposóbdoorgazmu.

Nieustanniesięporuszałam.Dlaczegomiałobybyćinaczej?CzęstopodczasseksuMattwsuwałsięw

moje usta i z chęcią go przyjmowałam. Jego pożądanie i moje poniżenie rozpalały nas oboje. Moje
pożądanieijegoponiżeniedziałałytaksamo.

Ocierałamsięłechtaczkąojegowargi.
Ujeżdżałam go w stałym tempie. Moje uda się napięły, gdy pracowałam energicznej. Matt przestał

dawać mi klapsy. Chwycił mnie w pasie i zamilkł. Odrzuciłam głowę do tyłu. Kolory w mieszkaniu
zawirowałyniczymwkalejdoskopie.Mimotoczułamsięszczęśliwaibezpieczna.

Zamknęłamoczyiskupiłamsięnaswojejprzyjemności.
Kiedy rozpaczliwie poruszałam biodrami, Matt zanurzał we mnie język. Rżnął mnie nim, gdy

dochodziłam.

Jęczałam i krzyczałam chrapliwym głosem, czerpiąc przyjemność z jego ust. Moje ciało cudownie

płonęło.TylkoMattpotrafiłprzenieśćmniedoniebarozkoszy.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

42.Matt

L

eżeliśmyspoceniizdyszaninapodłodze.

–Zimnoci?–spytałaszeptemHannah.
Dziękijejcudownemuoddechowiprzymoimuchu,jejcieleprzymoimprawiewierzyłem,żemiędzy

namijestwszystkowporządku.

–Wiesz,żetak–powiedziałem,ponieważzawszebyłomizimno,kiedydoszedłem,więcHannahmnie

obejmowała.

Pozalaniumnieczułościami–pieszczotach,pocałowaniuobojczykaizmierzwieniuwłosówpalcami–

usiadłaiczarprysł.

Międzynaminiebyłowporządku.
Otarłemtwarzitorskoszulką.Zawiązałemspodnie.
Hannah usiłowała wbić się w majtki i sukienkę. Obserwowałem ją, zamiast pomóc jej złapać

równowagę.

Rękamniebolała.NaszczęścieHannahniezauważyła,żeużywałemtylkolewej.
Zsypialniwziąłembluzęzkapturem.Gdywróciłem,Hannahstałaprzydrzwiachznieprzeniknionym

spojrzeniem.Niewychodź,pomyślałem,choćczułemsięzdezorientowany.Sprzeczneemocje.Tęsknota
zaHannah.OgromnąwciekłośćnamyśloSecie.

–Przepraszam–powiedziała.Wyjęłakluczeztorebki.–Pewnieniepowinnambyłategorobić.Seks

tylkowszystkoskomplikował.

Skrzyżowałemręcenapiersi.
–Podobałomisię.
– Tak… – Zamilkła. Jej wzrok wędrował po podłodze, do miejsca, gdzie wcześniej klęczałem. –

Twojeklucze.

Odpięłakluczeodmieszkaniaiskrzynkipocztowej.
Pokręciłemgłową.
–Zatrzymajje.
–Matt…
–Poprostujezatrzymaj.Gdziemieszkasz?
–Whotelu.Sama.
–Wprowadźsię.Niemusimyuprawiaćseksu.Będęspałnakanapie.
– Z pewnością będziemy potrafili się powstrzymać. – Jej spojrzenie wędrowało po podłodze.

Widziałem,jakdochodzidowniosku,żeto,cosięwłaśniewydarzyło,byłobłędem.Cholera.Niebyło.

– Powiedz mi, co się wydarzyło z Sethem? – spytałem. Hannah zachwiała się i rozszerzyła oczy. –

Powiedzmi–nalegałem.–Jeśliniezrobisztego,będęwyobrażałsobienajgorsze,anajgorszeto…

–Nieprzespałamsięznim.Nigdycięniezdradziłam.Alepotymjakcięzostawiłam…–Hannahsię

zawahała.

Wpatrywałemsięwjejusta,niemogącpojąćtego,oczymmówi.

background image

Okłamałamnie?Nieprzespałasięznim.
Todobrawiadomość,aleniepoczułemsięlepiej.
–Matt,cholera,niepotrafiętegowytłumaczyć.Byłampijana.Zadowoliłamgoręką.Towszystko.
Wmojejgłowienatychmiastpojawiłsięodrażającyobraz.RękaHannahnamoimbracie.
Poszedłempopapierosy,któreleżałynaławie.
–Dobrze–powiedziałem.
–Dobrze?Przecieżjesteśzły.
–Cotypowiesz.–OdwróciłemsięodHannah.–Oczywiście,żejestemzły.
– To był tylko jeden raz, Matt. Popełniłam błąd. Byłam pijana… i nie wiedziałam, co robię. Jak

możeszbyćterazzły.Przecieżwcześniejmyślałeś,żesięznimprzespałam?Boże,toniemasensu.

Wpatrywałemsięwścianę,gotującsięzezłości.
–Wykorzystałcię–syknął.
– Nie. To ja wykorzystałam go. – Głos Hannah spoważniał. – I zrobiłam to, ponieważ chciałam

zapomniećotobie,okej?Iwiem,żenigdyniezapomnę.

– Ach? – Roześmiałem się. – Teraz to wiesz, tak? – Obszedłem ją. Chciałem spojrzeć jej prosto w

twarz,żebyzobaczyłamojecierpienieimojązłość.–Izrozumiałaś,codomnieczujesz…zadowalając
mojegobrata?–Uśmiechnąłemsięzjadliwie.–Jakwygodnie.Powiedzmi,czymusiałaśteżzrobićlaskę
Nate’owi,czyzajęciesięSethemwystarczyło,żeby…

Spoliczkowałamnie.Mocno.Siłaciosuodrzuciłamojągłowęnabok.Cholera.Samsięotoprosiłem.
Dopieropochwilipoczułemprzeszywającyból.
– Pieprz się – warknęła Hannah. – Przynajmniej nie kupowałam drinków jakieś naiwnej lasce i nie

pozwalałamsięjejobmacywaćnapoboczu…

–Dajspokój.Niezaczynajnawiązywaćdomojejksiążki.
–Tyitwojeksiążki.Czytojeszczepisanie,czytylkorejestrowanietwojegopopieprzonegożycia?
–Niezauważyłabyśróżnicy,Hannah.Niejesteśpisarkąigównosięznasz.
– Boże, jaki jesteś przemądrzały! Nie tylko ty cierpisz, Matt. – Popchnęła mnie. – Nie rób z siebie

udręczonegogeniuszazakażdymrazem,kiedycościsięnieukłada.

Częściowo podziwiałem Hannah, nawet jeśli się kłóciliśmy. Była piękna. Była pełna życia, gdy się

złościła,jejoczybłyszczały,aciałopłonęło.Nieustępowałami,nieprzyjmowaławymówek.Przejrzała
mnienawylot.

Byłacudowna.
Wyrzuciliśmyzsiebiepełnezłościsłowa,poczymHannahwyszła.
Doskwierała mi panująca w mieszkaniu pustka. Nate zadzwonił do mnie; skłamałem, że u mnie w

porządku. W salonie pachniało seksem i perfumami Hannah. Zgasiłem światła, zapaliłem na balkonie i
rozmyślałemoniej.

Potemwysłałemmejl.
Natychmiastsformułowałemmyśli–zerozastanawianiasięczykasowaniasłów.

Temat:(braktematu)
Nadawca:MatthewR.SkyJr.

background image

Data:poniedziałek,28kwietnia2014
Godzina:22:15

Hannah,
znaszprzypowieśćoEdenie?
BógwygnałAdamaiEwęzogrodu,anastrażybrampostawiłaniołówimieczognia.Tyjesteśtym

mieczem.Przysięgam.Dziśpowiedziałemrzeczy,którychtaknaprawdęniemyślę.Tyteżtozrobiłaś.Ale
znaszprawdę.Nigdyniebędzieszszczęśliwabezemnie.Wróćdodomu.

Matt

Usiadłemwgabinecie,czekającnaodpowiedź,któranadeszławciąguminut.

Temat:Re:(braktematu)
Nadawca:HannahCatalano
Data:poniedziałek,28kwietnia2014
Godzina:22:21

Matt,
umiesz być poetycki, kiedy chcesz. Manipulujesz mną czy jesteś beznadziejnym romantykiem? Nigdy

tego nie wiem. To właśnie efekt zakochania się w artyście. Nie widzisz różnicy między fikcją a
rzeczywistością.Dlaciebiewszystkojesttwojąopowieścią.Potrzebujękilkudni,żebypomyśleć.

Hannah

„Kilkadni,żebypomyśleć”zmieniłosięwtydzień,któryminąłbezemocji.
Nastał maj wraz z ciepłymi, wietrznymi porankami oraz wiosennymi wieczorami, które byłyby

cudownezHannah…aktórebezniejbyłypuste.

Pisałem,czytałemibiegałem.
Miałemwrażenie,żenieustanniefantazjuję.
Kiedyspałem,śniłem,żewciążprzebywamwgórach,otoczonycisząiświeżympowietrzem,apatrol

poszukiwawczywoławciemnościach:„MatthewSky!M.Pierce!”

Nieznajomegłosyroznosiłysięwlesie.Uciekałem,aoninigdymnienieznaleźli.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

43.Hannah

S

iódmegomajaskończyłamdwadzieściaosiemlat.

Pojechałamdodomurodziców,gdziemama,tata,ChrissyiJayurządzalidlamnieprzyjęcie.Czułam

sięjakdziecko…dzieckobezprzyjaciół.

Jednak widziałam, jak uszczęśliwia to moją mamę, więc stwarzałam pozory, że się dobrze bawię.

RodzinazrzuciłasięnakartępodarunkowąAmazon.Jedliśmysushiipiliśmypiwo.Potorcieusiadłamz
Chrissynaganku.Wpatrywałamsięwgwiazdy,asiostrapaliłapapierosa.

–Czyli–zagaiłam–tyiWiley.
–JaiWiley.–Westchnęłazrozmarzeniem.
–Bądźostrożna,Chris.Cikolesiemająniebezpiecznezainteresowania.
–Mówiszokokainie?–Mojasiostrauśmiechnęłasiędomnie.Chrissypewnieprzezcałyczasmiała

kontaktznarkotykami,aleczułamsięwobowiązkująostrzec.Ach,tenawykistarszejsiostry.

–Tak–powiedziałam.–Iktowiecojeszcze?Poprostu…
–Będęostrożna.Niemartwsię.
Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu. Chrissy zapaliła drugiego papierosa, a kiedy go skończyła,

powiedziała:

–Han,muszęcicośpokazać.
Zaprowadziła mnie do mojego starego pokoju w piwnicy, który teraz służył jako magazynek na

niepotrzebnerzeczy.Jakietoprzygnębiające.

– Patrz. – Przysunęła nogą dużą paczkę, którą ktoś wcześniej otwierał. – Tata chciał je wyrzucić,

ponieważ…naprawdęuważa,żeMattjestobłąkanyiniebezpieczny,ale…

Matt?Przyklęknęłamprzypudle.Byłozaadresowanenadomrodziców.Pewniestwierdził,żesiędo

nichwprowadziłam.Zerknęłamnaadresnadawcy.PoshTots…?

–Czytoprzypadkiemniejest…luksusowysklepdladzieci?
–Natowygląda–powiedziałaChrissy.
Siostraprzysiadłanastołku,kiedyprzyglądałamsiępudłu.Nagórzestyropianowychkulekleżałliścik.

Słodkaptaszyno,
wszystkiego najlepszego. Nie wiedziałem, gdzie to wysłać. Mam nadzieję, że dostaniesz prezent.

Przesyłamcidrobnyupominek.Kochamcię.

Matt

Zanurzyłam ręce we wnętrzu pudła. Dotknęłam aksamitnego materiału i wyciągnęłam… pluszowego

królika?!

Wielkieoczyzguzikówzdobiłyjegomałątwarz.
–Jestichtamzedwadzieścia–mruknęłaChrissy.
Miała rację. W pudle znalazłam więcej królików, wykonanych z doskonałej jakości materiału, jak

równieżkaczki,słonie,wiewiórki,świnki,sowyiżółwie.

background image

–Ponaddwatysiącedolcówzamaskotki–poinformowałamnieChrissy.–SprawdziłamwGoogle.
Usiadłampotureckunadywanie,otoczonamałąmenażerią.
–Chris,lepiejdoniegozadzwonię.
Skinęłaiwyszłazpokoju,zamykajączasobądrzwi.
Znalazłam Matta w swoich kontaktach (znów używaliśmy naszych prawdziwych telefonów) i

nacisnęłamprzyciskpołącz.

Odebrałkilkasekundpopierwszymsygnale.
–Ptaszyno–powiedział.–Wszystkiegonajlepszego.
–Dzięki.
–Dwadzieściaosiemlat,co?
–Zgadzasię.–Chwyciłamjednązpluszowychsów.
–Dostałaśpluszaki,któreciwysłałem?
Czułam, że jest w dobrym nastroju. Miły głos bez cienia cynizmu, pewnie się uśmiechał… pewnie

dlategożezadzwoniłam.Instynktowniepodwinęłampalceodstóp.UwielbiałamszczęśliwegoMatta.A
kiedygoostatniowidziałam,zdecydowanieniebyłszczęśliwy.

–Tak–odpowiedziałam.Pozwólmipodarowaćsobienajbardziejniedorzeczniesłodkiiżartobliwy

prezenturodzinowy,apoczujęsięjakdziecko.–Są…cudowne.Wspaniałe.Niewiem,copowiedzieć…
dziękuję.

–Mogłaśmniezaprosić.
–Hm?–Wyprostowałamsię.–Jestdosyćpóźno.
–Icoztego?Jestemnocąsową,niepamiętasz?
–Jakmogłabymzapomnieć,Matt.Poprostu…niesądzę,żebyśpowinienprzychodzić.Porazpierwszy

oddawnaprzyjechałamdodomu,amójojciecnajchętniejbycięwykastrował.

–Cholera…
– No właśnie. On uważa, że jesteś obłąkany. Pewnie potrafisz go zrozumieć, prawda? Zeszłoroczne

wydarzeniawGenevie,aterazupozorowanieśmierci.Niejesteśulubieńcemmojegoojca…

–Niezapukam–odparłMatt.–Zaparkujęnakońcuulicyiprzyjdępieszo.
–Nie,Matt.Niesądzę,żeby…
–Super.Spotkamysięwogrodzie.Przyhamaku?Dajmidziesięćminut.
–Halo?Matt?Nieprzychodźtu?Czy…–Kliknięcie.–Matt?Halo?
Zamrugałamzezdziwienia.Cozasukinsyn…
Napisałamesemesa.
„Upartanocnasowo.Dozobaczeniawogrodzie”.
Uśmiechnęłamsięinacisnęłamprzyciskwyślij.Hm,robisięzabawnie.
Piętnaścieminutpóźniejwymknęłamsięnazewnątrz.Chrissypewnieposzładosiebie,amamaitata

spali–przynajmniejtakąmiałamnadzieję.Jaygrałnakomputerzeinawetniespojrzałnamnie,kiedygo
minęłam. Jedynie Daisy, nasza dziesięcioletnia spanielka, okazała jakiekolwiek zainteresowanie moją
misją.Plątałasięmiędzynogamiiskomlała,gdywyglądałamprzezokno.

Wciemnościudałomisiędostrzecjasnyhamak.Przetarłamokularyiponowniewyjrzałam.Wydawało

misię,żehamakdelikatniesiębujał.

background image

Wyszłam na zewnątrz, nie wypuszczając Daisy. Wiosenny wiatr poruszał liśćmi drzew, a gwiazdy

przypominałymałepochodnie.Czułamsię,jakbymprzeniosłasiędoinnegoświata,takwłaśniedziałały
namniewiosennewieczory.

Zerknęłamwstronędomu.Zgaszoneświatła,bardzodobrze…
–Witaj,ptaszyno.
Znieruchomiałam.
Matt leżał na hamaku z założonym pod głową rękami i skrzyżowanymi nogami na wysokości kostek.

Miałnasobiekoszulkęijasne,podartedżinsy.Znałamje.Wiem,żezsuwałysięniskonabiodrach.Jego
włosybyłycudowniezmierzwione.Uśmiechnąłsiędomnie.

Poprostuwyglądałcholernieapetycznie.
–Ostatniraz,kiedywymknęłaśsiędomnieztegodomu,miałaśnasobie–wskazałnamnie–skąpe

ubrania pod wielkim płaszczem. Nigdy o tym nie zapomnę, Hannah. Mhm… kiedy o tym sobie
przypominam…

–Dobra,dobra.–Roześmiałamsięniechętnie.–Chybawiem,doczegozmierzasz.
–Chodź,dotrzymajmitowarzystwa.
Podeszłambliżejhamaka.
– Wiesz, myślałam, i… Matt! – pisnęłam, kiedy mnie objął i przysunął do siebie. Hamak

niebezpieczniesięzachwiał.

WdomuDaisyzabrzmiałaniczymalarm–trzygłośneszczęknięciastaregopsaicisza.
Zachichotałam.
–Głupekzciebie,Matt.
–Nieprzyszłabyśtu,gdybyśbyłanaprawdęwściekła.–Mattprzycisnąłmniedoswojegociała.Jego

ręce wędrowały po mnie, napawając się moim ciałem. – Mhm, Hannah, ptaszyno. Jestem samotny bez
ciebie.Założęsię,żezadzwoniłaśdomnie,abysprawdzić,jaksięczuję.Boiszsię,żebędępił?

–Powinnamsiębać?
–Powinienempić?Czydziękitemuwróciszizajmieszsięmną?Lubię,jaktorobisz.
RęceMattabyłybardzoprzekonujące.Wciążzmysłowogłaskałmojeplecy.Położyłamgłowęnajego

torsie.Wdychałamzapachjegożelupodprysznic.Otak,świeżoumytyMatt…

Nie!Chwila.Cosięzemnądziało?!
–Zeropicia–powiedziałam.–Oczywiście,żezeroalkoholu.Nieżartuję.
– Wiem, wiem – westchnął Matt. Jego ręce wsunęły się pod moją bluzkę i zaczął mnie pieścić.

Automatycznie zaczęłam podkurczać i prostować palce u stóp. – Żartuję. W przeciwieństwie do
powszechnego przekonania poważnie podchodzę do trzeźwości. Niedawno mówiłaś, że musisz
pomyśleć…

PrzesunęłampalcenaszyjęMatta.Przypomniałamsobiezeszłorocznylipiecito,jakleżeliśmywtym

hamakuijakMattpocałowałmnieprzywielkiejtopoli.Wciążodczuwałamtęsknotę…czyliniezniknęła.
Może dlatego, że spędzaliśmy dużo czasu osobno? Czy nasza namiętność osłabłaby, jeśli zamiast tej
dziecinadyspróbowalibyśmytrwałegoirzeczywistegozwiązku?

–Myślałamostatnioimamjednejwarunek.
–Słuchamcię–mruknąłMatt.

background image

–Jeśliponownierazemzamieszkamy,musiszzacząćspotykaćsięzMikiem.Regularnie.Albozjakimś

innymterapeutą.

RamionaMattaznieruchomiały.
–Dlaczego?Nicminiejest.
– Nieprawda. Sądzisz, że możesz trzymać mnie w niewiedzy, ale to nieprawda. To, że wciąż mnie

okłamujesz… to jest problem. Wieczny problem. A te twoje listy? To, jak zachowujesz się, kiedy nie
możeszczegośkontrolować?Atwojaniechęćdożegnaniasię?Słuchaj,każdymaproblemy,Matt,ikażdy
możeskorzystaćzprofesjonalnej,obiektywnejporady…

–Dobrze.
Uniosłamgłowę.
–Dobrze?
–Dobrze.BędęchodziłdoMike’a,jeślichcesz.Wróćdodomu.
Pocałowałamjegotors.
–Jeszczenie.
Chciałamporozmawiamznimowieluinnychsprawach.Chciałam,żebysięotworzyłiopowiedziałmi

o swojej złości, stracie rodziców i tajemniczej próbie samobójczej na studiach. Ale nie dziś. Dziś
tęskniłam za Mattem. Potrzebowałam spokoju i słodyczy, aby pomogły mi zapomnieć o naszej kłótni w
mieszkaniu.

–Hannah?
–Mhm?–Spojrzałamnaniego.
–CzyNatepróbowałczegokolwiekpodejrzanego?Nowiesz,czy…
Dotknęłamjegoust.
– Nie, nigdy nie zrobiłby czegoś podobnego. – Moje myśli powędrowały ku hotelowi Teatro.

WyobraziłamsobieprzyjaznyuśmiechNate’aicieńpsotliwości,kiedyobserwował,jakpijęszkocką.–
Jestbardzolojalnywobecciebie–szepnęłam.

–Jesteśmylojalniwobecsiebie–odparłsmutnoMatt.
Wtuliłam się w jego ciało i pocałowałam szyję. Bez trudu poddałam się atmosferze. Ręce Matta

wznowiły wędrówkę po moim ciele i wkrótce przyciskał mnie do siebie w sposób mówiący: chcę cię
zerżnąć.

–Onie,niemamowy.–Zachichotałam.
–Hm?–Ścisnąłmójtyłek.
Cholera…czułamsięcudownie.Poruszyłambiodramiprzyjegociele.
Westchnął.
–Hannah,stęskniłemsię…
–Twójfiutsięstęsknił.–PrzesunęłamrękąpoplecachMatta.Uwielbiałamjegociało.Czyprowadził

zemnągrę?Przyjechałtu,abyuwieśćmnienahamaku?Zabawne…iniewyrafinowane.

–Toteż.–Roześmiałsię.–Wróćdodomu…potrzebujęciętylkonacałąnoc…każdejnocy…
–Kusisz.–Pocałowałamjegoszczękę.
–Amożetu?Tuteżmożebyć.Nowiesz,kołysaniesięhamaka…
Mattwpołowieżartował,wpołowiemówiłserio…iwyglądałdoskonale.Jegosilne,szczupłeciało

background image

niespokojnie poruszało się pode mną. Wsunął rękę między moje nogi, dotykając cipki przez dżinsy.
Westchnął,kiedypoczułto,czegoszukał.

–Hannah…
Zaczęłam się wić, leżąc na nim. Powinnam to przerwać. Wrócić do domu. Seks nie sprzyjał

przemyśleniunaszejrelacji,prawda?Ponowniedotknąłmniewczułemiejsceimojeciałonatychmiast
zareagowało.Zaczęłamsięocieraćoniego,amojesutkistwardniałyprzyjegotorsie.

–Zawsze–szepnął.–Teżtoczujesz,prawda?Zawszemniepragniesz.Jazawszeciępragnę.Jesteśmy

sobieprzeznaczeni,Hannah.

Jegopalcezacisnęłysięnamoichpośladkach.Jęknęłam.Bolało,alewciążodczuwałamprzyjemność.

Zakołysałam się na jego ciele. Lekko się uniósł, usiłując przejąć kontrolę. Chciał przesunąć się nade
mnie.Whamaku!

Zaczęliśmy się pieścić, spleceni w uścisku. Z ust Matta wyrwało się krótkie: „Kurwa”, a ja

krzyknęłam,kiedywypadliśmyzhamakanatrawę.

– Aua! – Wylądowałam na twardym ciele Matta, który upadł na jeszcze twardszą ziemię. Moja ręka

znajdowałasiępodjegokoszulką,ajegodłońwmoichdżinsach.

Przeturlałsięzemnąizszerokimuśmiechemprzycisnąłmniedotrawy.
–Mamcię.
–Matt,nietutaj.Nieprzed…
Zwinnymruchemwstałrazemzemną.
–Wtakimrazietam.–Zaciągnąłmniewgłąbogrodu.Wgłąbciemności.
Nieoczekiwanafalaradości,jakasięprzezemnieprzelała,sprawiła,żezachichotałam.
Matt zerknął na mnie i się uśmiechnął. Jego przystojna twarz była spowita cieniem. Cudowny

półksiężyc przebijał się przez liście, oświetlając trawnik małymi kropkami. Światło poruszało się po
cieleMatta.Byłpiękny.Ibyłmój.

Puścił moją rękę, żeby rozpiąć swój rozporek. Rozbawienie natychmiast zniknęło z jego twarzy,

natomiastmojakrewzmieniłasięwgęstą,wolnopłynącąigorącąmagmę.

Podobnie jak Matt zaczęłam rozpinać swoje dżinsy. Niezdarnie poruszaliśmy się w ciemności.

Dotknęłamjegopenisa,nacojęknąłinatychmiastsięporuszył.JestzupełnieinnyniżSeth,uświadomiłam
sobie. Przypomniałam sobie nihilizm panujący w apartamencie Setha – ludzie pijący, ćpający i
dochodzącybezemocji–imojesercezaczęłoszybciejbić.Tonicnieznaczyło.Toznaczyłowszystko.

Pocałowaliśmysię.Mattułożyłmnienatrawie.
–Hannah–szepnął.–Wiesz,żetegopotrzebuję…
Bezceremonialniewsunąłsięwemnie,rozpychającsięwmoimciele.Ach…tencudownymoment…

wygięłamciałowłuk.

–Boże,kochanie–wydyszałam.
– O, tak – odparł Matt, poruszając się we mnie. Był w domu. W jego głosie usłyszałam pełne

zadowolenie.Byłgłębokowemnie.Wbiłampaznokciewjegoplecy.

– Jak w niebie – powiedział, poruszając się nade mną. Wchodząc we mnie i wychodząc. Napięłam

ciało, aby przygotować się na jego natarcia. – Nie, jeszcze nie – dyszał Matt, kiedy czuł, że jestem na
skrajuprzyjemności.Potemzwalniał,więcjateżzwalniałam,iznówzaczynaliśmyprzyspieszaćtempo.

background image

–Pragnębyćztobą–szepnąłmidoucha.–Jesteśmokradlamnie…
Pieściłam jego miękkie włosy i wędrowałam po plecach, kiedy zaczął poruszać się energiczniej.

Dzisiajniekochaliśmysiąnaostrojakzazwyczaj.Dzisiejszyseksbyłprzepełnionymiłościąiwzajemną
potrzebąbliskości,amojesercepłonęłorówniemocnojakciało.

ObjęłamnogamipasMatta.Jegodżinsydotykaływnętrzamoichud,gdyocierałsięomojąłechtaczkę.

Tymrazemniezwalnialiśmy.

Wpatrywaliśmysięwsiebiewzachwycie.
–Potrzebujętego–powtórzyłbezgłośnie.
Zacisnęłamdłonienajegowłosach.
Orgazm powoli zalewał moje ciało, wzbierając na intensywności, aż zaczęłam drżeć i poczułam, że

Mattdochodziwemnie.Czyistniejecośbardziejintymnego?

Obserwowałam, jak ekstaza przetacza się przez jego twarz. Tak, to był zdecydowanie najbardziej

romantycznysekswmoimżyciu,agdysięskończył,leżeliśmyspleceniwuścisku,wpatrującsięwnocne
niebo.

Iwtedyspłynąłnamniecałyciężarulgi.
Mattbędzieżyłjaknormalnyczłowiek.JestwDenver,nieukrywasięichceiśćprzezżyciezemną.
Terazmogliśmyspróbować.
Ajeślinamsięnieuda?Przynajmniejspróbowaliśmy.
Poczułamteżmrocznyciężarostatnichczterechipółmiesięcy–Mattwdomku,jawDenver,kłamstwa

itajemnice.Zmartwienia.Rozmowytelefoniczne.Samotnenoce.

Nigdywięcej.
Nigdy więcej czekania i zastanawiania się nad przyszłością. Nigdy więcej życia jedną nogą w

prawdziwymświecie,adrugąwświecieMatta.Nigdywięcejwybieraniamiędzynimi.

Kiedyśzrezygnowałamznormalnegozwiązku,żebybyćzMattem,ponieważgokochałam.Aterazon

byłskłonnyzrezygnowaćzeswojegobezpiecznegoschronienia,żebybyćzemną,ponieważmniekochał.

Kochałmnie.
Mojeszczęścieprzekształciłosięwciche,niekontrolowanełkanie.
–Wporządku–wyszeptał,tulącmniedosiebie.–Jużwporządku,ptaszyno.
Szeptałpośródotaczającejnasciemności.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

44.Matt

M

yślałem,żeHannahwrócidomu.Niewróciła.Powiedziała,żewciążmusipomyślećiżemożemieć

więcejwarunków.

W piątkowy wieczór spotkałem się z Pam i Gail Wieder z Denver Buzz. Gail oprowadziła mnie po

planie, podziękowała za przybycie i pokrótce opowiedziała o programie. Następnie Pam i zespół
przygotowującyprogramwprowadzilimniewszczegóły.

– Musisz być tu o siódmej w środę – powiedziała Pam. – Tutaj. Nie zamierzam prowadzić cię za

rączkę,Matthew.Zadzwoń,jakprzyjedziesz.Możliweżebędąchcielicięumalować,apotemjeszczeraz
wszystkoprzećwiczymyi…

–Umalować?!–prychnąłem.
– To telewizja, Matthew. Nie bądź naiwny. Poza tym – zerknęła na moją szarą koszulkę – zero

szarości. I zero szalonych nadruków. Włóż coś jednolitego, wyrazistego i w zdecydowanym kolorze,
który nie zblaknie w świetle. Zero czerwieni i bieli. Masz coś niebieskiego? No oczywiście, że masz.
Włóżniebieski.

Pam nie przestawała mówić, kiedy wyszliśmy z budynku, energicznie gestykulując i poklepując mnie

poramieniudlapodkreśleniawagiswoichsłów.

Wpatrywałemsięwchodnik.Szarośćdniaodzwierciedlałamójnastrój.GdziejestHannah?
– Twoje zadanie na weekend to zapamiętać to, o czym masz mówić. Użyj opracowanych pomysłów.

Mniejwięcej.Przekażto,cownichjestzawarte.Iniemówoniczyminnym.

–Myślisz,że…Hannahobejrzyprogram?
Pamprychnęła.
–Niewiem,Matthew.Tonieistotne.
–Mhm.Przepraszam.–Oparłemsięoswojegolexusa.
–Jakieśistotnepytania?Muszęleciećdobiura.
–CzyKnopfopublikujeDotknięcieNocy?
Pamwybuchłaśmiechemizaczęłaszukaćkluczyków.
–Knopfopublikujewszystko,conapiszesz,aleniemożeszmówićserio.Przecieżjuż…–Zamilkła.
Wiedziałem,doczegozmierza.
Przecieżjużwystarczającozniszczyłemswójzwiązek.
– Hannah jest znacznie bardziej tolerancyjna, niż sądzisz, Pam. I sama też pisze. Lepiej uważaj, bo

możeszstaćsiębohaterkąksiążki.

OtworzyłemdrzwisamochoduiczekałemnaripostęPam.
Pamzabrzęczałakluczykamiodsamochodu.
–Zapamiętamto,Matthew,chociażzapomniałeś,żejużjestemwksiążce.NiejakiW.Piercenazywa

mnie„rekinem”.

Zuśmiechemwsiadłemdosamochodu.
Gdywróciłemdomieszkania,usiadłemnakanapie,starającsięzapamiętaćrzeczy,októrychmiałem

background image

mówić.Złapałemsięnatym,żemyślęjedynieopiśmieHannah–ładnej,wyraźnejkursywie.

Tęsknotaścisnęłamójżołądek.Zakręciłomisięwgłowie.Poczułemsięprzybity.
ZadzwoniłemdoHannah,alewłączyłasiępocztagłosowa.
–Zostawwiadomość!–oznajmiłaradośnie.
Odchrząknąłem.
–Cześć,ptaszyno…Jestemwmieszkaniu.Wsumienicnierobię.Chciałemtylkopowiedzieć…–Co

powiedzieć? Przyjedź, wpadam w deprechę? – Dzięki jeszcze raz… za materiały. Uczę się ich na
pamięć. W środę jestem w Buzz. No wiesz, w tym talk-show. Trzymaj za mnie kciuki… Zadzwoń, jak
będzieszmiałaczas.

Hannahniezadzwoniła.Przespałemcaływeekend,cozawszerobię,kiedyźlesięczuję,iskreśliłem

kolejnedniwkalendarzu.Minęłyczterytygodnieodjejwyprowadzki.Cotooznaczało?Czywróci?

W środę rano obudziłem się z pomysłem wysłania Hannah części naszej wspólnej historii. Od

miesięcy nie myślałem o niej. Po prostu zostawiliśmy naszych bohaterów w drodze do Seagate,
wyimaginowanegomiastaportowegowwyimaginowanymświecie.

Uśmiechnąłem się. Hannah i ja zaczęliśmy jako Lana i Cal. Ich pociąg seksualny był naszym. Ich

przygodabyłanaszą.Jakmogliśmyzniejzrezygnować?

Wziąłem szybki prysznic. Włożyłem bokserki i niebieski, kaszmirowy sweter. Niebieski z myślą o

Pam.Usiadłemprzybiurku,przeglądającmejle,ażznalazłemostatniączęśćhistorii.

Okej…LanaiCalrozbiliobózprzyrzece…kąpalisięrazem.
PrzeczytałemswojeostatnieakapityiostatnieakapityHannah.
Cal mył Lanę. Opisałem wodę – zimna i srebrna niczym rtęć – unikając szczegółowego opisu ciała

Cala.Napisałemjedynieotatuażunajegoramionach,długichwłosachwkolorzekukurydzyilśniących,
pomarańczowychoczach.

Cal,czylidziwnaistotazpograniczarzeczywistości.
HannahrównieżunikałaszczegółowegoopisuciałaLany.„CalzauroczyłLanę–napisała.–Ztrudem

oddychała,gdyzmywałmydłozjejciała”.

Zakończyliśmyscenębezopisywaniaintymnychszczegółów.
Mnie,autoraDotknięciaNocy,którekipiałoseksem,nieoczekiwanieniepokoiłowspólneopisywanie

seksu?Cododiabła?

Napisałemkilkazdań.Skasowałemje.NiemogłemwejśćdoumysłuCala.
Pokonany własną niemocą, wyprowadziłem Cala z rzeki. Wytarł mokre ciało i położył się nago na

posłaniu,gdyletniwiatrhulałpopolu.

Poczułem tę noc, jakbym sam tam leżał, i zobaczyłem gwieździste niebo, które widział Cal. I wtedy

słowasamenadeszły.

„ZawołałLanęcałymsobą”.
WysłałemakapitdoHannah.Mójtelefonzacząłdzwonić.ToPam.
–Gdziejesteś?–spytała.
Zerknąłemnazegarek.Cholera.Byłasiódmaczterdzieścipięć,ajasiedziałemprzybiurkuwswetrze,

bokserkachizmokrymiwłosami.

–Korki!–powiedziałem.–Będęzapięćminut.

background image

Rozłączyłem się. Skorzystałem z jednej ze starych suszarek Hannah. Moje czarne włosy sterczały w

każdym kierunku. Cholera, cholera, cholera. Wskoczyłem w czarne, eleganckie spodnie i chwyciłem
karteczki.

–Tjaktowar.Mojaprywatnośćniejesttowaremkonsumpcyjnym.–Powtarzałeminformacje,biegnąc

dosamochodu.–Las…żyćświadomie.Cholera.

Wpadłemdostudia.
Zespółpracującyprzyprogramiewyszedłminaspotkanie.
Koleśwsłuchawkachpowiedział:
–Przyszedł,wchodzimyzadziesięć.
Zaprowadzilimniedogarderoby.Zaczęlimnieczesaćipudrowaćtwarz.Mrugałemisięwzdrygałem.

Dziwniebyłoczućtylerąknasobie.

Mojakomórkaponowniezadzwoniła.Pam…znowu.
Makijażyścinieprzerywalipracy,gdyodebrałemtelefon.
–Matthew,naprawdęnieprzyszedłeśnaspotkanieprzedprogramem?Cododiabła?
–Korki,pamiętasz.–Ktośwłączyłoślepiającąlampę,nacosięskrzywiłem.
Wzeszłypiątekstudiobyłociche.Dziśpanowałchaos.Wszędziekręcilisięludzie,byłopełnokamer,

monitorówikabli…jedenwielkiharmider.

–Dobra,nieważne–westchnęłaPam.–Pamiętaj,Gailniebędzietrzymałasięsztywnoscenariusza,

tak właśnie działają takie programy. Swobodna gadka, a potem nagle bum!… kłopotliwe pytanie.
Pamiętajolekkimtonie.Śmiejsię.Niejesteśzdenerwowany.Niemaszzacoprzepraszać.Denerwujesz
się?

–Niemamzacoprzepraszać–mruknąłem.Rzuciłemkarteczki.Poleciaływewszystkichkierunkach.

Piękne ręczne pismo Hannah znalazło się na podłodze. Zanurkowałem po nie. Jeden z fryzjerów wciąż
poprawiałmojewłosy.Machnąłemrękami.–Dosyć!Odpieprzciesięodemnie!

Kiedywstałem,zobaczyłemHannah.
Miałanasobiekrótkązielonąsukienkę,szpilki…isrebrnąbransoletkęzsową,którąpodarowałemjej

wdomku.Szczękamiopadła.Roześmiałasię.Boże,wyglądałatakspokojnieicudownie.

ZnówusłyszałemwuchugłosPam.
–Matthew!Cosięstało?Matthew!
ZakryłemgłośnikipodszedłemdoHannah.
–ToPam.Jestwnajwyższejgotowościbojowej.
Hannahwyjęłatelefonzmojejdłoni.
–Jestemtu–powiedziaładoPam.–Tak.Wiem.Tak.Musimyiść.Dzięki,Pam.Tak.Oczywiście.
Rozłączyłasię.
Uniosłembrewzezdziwienia.
–Proszę,nauczmnietego.
–Musimyiść.Mamydwieminuty.
–My?
Hannahwzięłamniepodramięiprzeprowadziłaprzezstudiopełnekłębiącychsięludzi.
Powietrzezdawałosięwibrowaćenergią.

background image

–Tak,idęztobą–oświadczyłaHannah.
–CzyGailwie?CzyPamwie?
Hannahpogładziłamojewłosy.Zjejtwarzyemanowałspokój.
– Wiedzą – powiedziała. – Pomysł last minute. Nie przejmuj się. Będę trzymała się naszego

scenariusza.Zaufajmi.–Uśmiechnęłasię.–Teżmamkarteczki.

Wpatrywałem się w jej twarz, skupiając się na oczach. Rozgorączkowana atmosfera studia zaczęła

dawaćmisięweznaki.Niemogłemterazstracićpanowanianadsobą.NapawałemsięspokojemHannah.

–Wybaczyszmi?–spytałem.–Wróćdodomu.Proszę,wróć.
–Wrócę,Matt.
–Dzisiaj,powiedz,żedzisiaj.
–Dobrze,dzisiaj.–Dotknęłamojegopoliczka.–Maszmiejscenamojepluszaki?
Roześmiałemsięipocałowałemjejciepłeczoło.Miałemochotęunieśćjąiokręcićdookoła.
–Mamjeszczejedenwarunek–dodała.
–Cotylkozechcesz.
–Nieprzestawajdomniepisać…
–Oczywiście.–Musnąłemkciukiemjejdolnąwargę.–Zawsze.
–Zadwie!–zawołałmężczyznawsłuchawkach.
Spojrzałemnaplan.Białeświatłooświetlałociemną,drewnianąpodłogę,kolorowepanelenatylnej

ścianie oraz kremową kanapę i fotel. Pewnie z powodu kontrastu między intensywnym światłem a
ciemnościąichaosempanującymipozaplanemmiejscerozmowyzdawałosiębyćniebem.

Gailsiedziaławyprostowananafotelu.
Jejmiedzianelokilśniły.
Światłozalałowidownię,składającąsięgłówniezkobiet.
–Wchodzimynażywozatrzy…–Głosrozbrzmiałwstudiu.–Zadwie…
Z ukrytych głośników rozbrzmiała muzyka zapowiadająca Denver Buzz. Kamery przesunęły się po

widowni.Ludziezaczęliklaskaćisięuśmiechać,aGailwstała.

Kiwnęłarękąwkierunkutłumu,którynatychmiastzamilkł.Gailzaczęłamówić,przemierzającpowoli

drewnianąpodłogę

– Dzisiaj gościmy niezwykle utalentowanego młodego mężczyznę, który wzbudził wiele emocji w

całymkrajuswoimszokującymzniknięciemipóźniejszympojawieniemsię.

Słyszałemswojebicieserca.Hannahstanęłanapalcachiszepnęłamidoucha.
–Ijeszczejedenwarunek,Matt.
– To jego pierwszy występ w telewizji – mówiła Gail. – Zgodził się na szczerą rozmowę o swoim

życiu,pracyiostatnichdecyzjach,którezszokowaływielufanów.

BezgłośniespytałemHannah:Jaki?
–Weźmyślub–powiedziała.
Jejspokojnygłosigorącyoddechprzeniosłymniepozastudio.
Stałemwbezruchu,wpatrującsięwnią.
„Weźmyślub”.
Gailmówiłacorazgłośniej.Zawróciłaiszładoswojegofotela.

background image

–PowitajmyMatthewSkyaiHannahCatalano.
Widowniazaczęłaklaskać.
Kameryobróciłysięwkierunkuplanu.
Hannahwzięłamniezarękęiposzliśmywstronęświateł.

ciągdalszynastąpi…

wprzygotowaniu

M.Pierce

DotknięcieDnia

Tom3

trylogiiDotknięcieCiebie

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

OdAutorki

DrogiCzytelniku!
Znówspotykamysięnakońcuksiążki.Todobremiejsce.Mamnadzieję,żepodobałocisięDotknięcie

ŚwituiżespodobacisięostatnitomtrylogiiDotknięcieCiebie,DotknięcieDnia.

Jednymznajlepszychsposobówwsparciaautorajestnapisanierecenzji.Mamnadzieję,żezastanowisz

się nad tym. Czytam wszystkie recenzje i cenię sobie opinie czytelników. Możesz znaleźć mnie w
internecie na stronie www.mpiercefiction.com oraz www.facebook.com/MPierceAuthor. Dołącz do
grupyNightOwlnaFacebooku,naktórympoznajęswoichczytelników.

DziękujęzaTwojewsparcie
M.Pierce

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

background image

Podziękowania

DziękujęJenniferWeis,BetsyLerner,SylvanCreekmoreimojemuzespołowiwwydawnictwieSMP.
Za nieocenione wsparcie i zachętę dziękuję Lisie Jones Maurer, Kayti McGee, Laurelin Paige,

NaomiWalkeriniestrudzonymadministratorkomgrupyNightOwlnaFacebooku:Jennifer,Michelei
Deborah.

Dziękuję wspaniałym blogerom książkowym: Maryse z Maryse’s Book Blog; Gitte, Jenny i Sian z

TotallyBooked;AestaszAestasBookBlog;LisieiMilasyzRockStarsofRomance;AngieiKyleighze
Smut Book Club oraz niezliczonym innym osobom, które pomagają popularyzować moje książki.
Żałuję,żeniemogępodziękowaćWamwszystkim.PracazWamijestzaszczytem.

ZamotywacjędziękujęLeahHotcakesRaeder,Tarah,Sheri,Angie,Kiki,Pauli,AimeeiJen.
Dziękuję przyjaciołom, których poznałem podczas pracy przy książce – wiecie, o kim mówię – i

serdeczniepozdrawiamswoichczytelników.PrzedewszystkimWas,zawsze.

===LUIgTCVLIA5tAm 9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pierce M Dotknięcie Ciebie 01 Dotkniecie Nocy
Pierce M Dotknięcie Ciebie 03 Dotkniecie Dnia(1)
Pierce M Dotknięcie Ciebie 01 Dotkniecie Nocy ER
Sharon Lee [Jennifer Pierce Maine Mystery 02] Gunshy
Funkcjonowanie dzieci dotknietych dysleksja, Dysleksja
Pomoc w zaspokajaniu potrzeb dzieci z rodzin dotkniętych?zrobociem (na przykładzie działalności
Kończyna górna człowieka z jej stopniami swobody pozwala na dotknięcie ręką każdego punktu płaszczy
Dotknij jezyczkiem
Funkcjonowanie rodzin dotkniętych chorobą alkoholową, Pedagogika
Dotknij Panie moich oczu
FORMY PRACY NAUCZYCIELA Z DZIECKIEM Z RODZINY DOTKNIĘTEJ UBÓSTWEM SPOŁECZNYM
Społeczeństwo wobec osób dotkniętych trauma samobójstwa
POMOC SPOŁECZNA DLA RODZIN DOTKNIĘTYCH?ZROBOCIEM
POMOC SPOŁECZNA DLA RODZIN DOTKNIĘTYCH BEZROBOCIEM, nauka - szkola, słuzby socjalne

więcej podobnych podstron