TW Nr 25/26 - Wedkarskie poczatki
Może warto pomyśleć z perspektywy czasu o początkach wędkowania- jakie błędy robiliśmy, co prześlepiliśmy... Spojrzmy za siebie - opłaci się z pewnością. Każdy autor otrzyma od wydawcy 3 woblery Kendik!
NR 25/26 26 PAŹDZIERNIKA
Wydawca: KROKUS ska z o. o. oraz Zespół - Łódź i Wałcz
DO DWÓCH RAZY SZTUKA
Wędkarstwem zarażałem się niejako
na raty: jako dziecko i jako dorosły. Między jednym a drugim początkiem
jest przepaść - przede wszystkim technologiczna, ale także doznań,
odczuć, proporcji. Inaczej patrzy na świat dziewięciolatek, inaczej
człowiek dorosły. A mimo to do dziś nie wiem, który z tych dwóch pierwszych
razy sprawił, że bez łowienia ryb życie byłoby już nie takie...
Mój pierwszy "pierwszy raz"
to lata 78-85 i Świder niedaleko Radachówki. Spędzałem tam wakacie
u ciotki na działce. Ta niewielka rzeczka wydawała mi się wtedy ogromna
i nieodgadniona, a skrywane przez nią ryby - poza moim zasięgiem.
Łowiłem więc kiełbie i okonki, doszedłem w tym wręcz do mistrzostwa.
O innych rybach tylko słyszałem, że są.
To pierwsze wyprawy z sąsiadem z działki
obok, który łapał klenie na wiśnie i koniki polne. Wydawały mi się
wtedy ogromne. Dziś wiem, że należały raczej do ryb średniej wielkości.
To nieudane próby polowania na szczupaka, którego potem z "mojego"
miejsca wyjął jakiś wędkarz - i to na dodatek na moich oczach.
To wędka zrobiona z kija leszczynowego
przez ojca, to pierwszy bambus, otrzymany na urodziny.
To marzenia o kołowrotku, który wtedy
wydawał mi się rzeczą całkowicie niedostępną.
To pierwsze próby spininigowania i
zdobywanie gdzieś spod lady wędki Germina.
To kołowrotek Prexer, który wydawał
mi się szczytem doskonałości.
Po raz drugi wziąłem wędkę do ręki
w 97 roku, za namową ówczesnej narzeczonej, a teraz mojej żony. Pojechałem
z jej rodzicami na Mazury, do ośrodka Bajka. Odkryłem wtedy, że pewne
rzeczy cieszą tak samo, jak wtedy, gdy miałem 8 - 9 lat.
Zmieniło się jednak wszystko - sprzęt,
sposoby łowienia... Gdy miałem 9 lat, nie słyszałem o drgającej szczytówce
czy przynętach gumowych. Niestety, zmieniły się także i wody. Mniej
w nich ryb, na brzegach za to ciągle napotkać można ślady nas, wędkarzy,
w postaci torebek po zanętach czy pudełek robakach.
Z drugiej strony, nad "moim"
Świdrem nie ma już zakładu, który regularnie go podtruwał. Ale nie
ma też kiełbi w takiej ilości, jak kiedyś i klenie też się gdzieś
wyniosły. O szczupaku nikt dawno nie słyszał.
A jednak od kilku lat nic i nikt nie
jest mnie w stanie powstrzymać od wyjazdów nad wodę, gdzie mogę oddawać
się szaleństwu, jakim jest wędkarstwo...
Radek Gościmski
All rights reserved, teksty, rysunki i zdjęcia powierzone przez autorów do publikacji wyłącznie na tych stronach internetowych
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Nowa broń USA w godzinę zniszczą każdy cel na ziemikazdy moze szkolicRaport homeopatia Każdy powinien to przeczytać!ZA KAŻDY UŚMIECH TWÓJkazdywięcej podobnych podstron