w krainie snu










W krainie snu - Strefa 51 - MJ-12





"Magazyn ufologiczny UFO" -
1992, nr 5


 
 
GRANT R. CAMERON
T. SCOTT CRAIN
CHRIS RUTKOWSKI

 
W krainie snu

 

 

Powstanie w ubiegłym roku trzech czasopism (Nieznany Świat, Sfinks, Nie z tej
Ziemi) poświęconych parapsychologii i
innym nie wyjaśnionym zjawiskom, w tym UFO, sprawiło, że w prezentowaniu tych
spraw pojawił się element konkurencji, i tak na przykład w bieżącym numerze
planowaliśmy opublikować artykuł Larry'ego J. Fenwicka " 'Scientist'
describes UFO propulsion system; claims 'hands-on' experience in Nevada" poświęcony
Robertowi Lazarowi i ujawnionym przez niego informacjom. Ubiegł nas w tym Sfinks,
który zamieścił go w 6 numerze z ubiegłego roku. Sprawa Roberta Lazara
jest szalenie interesująca i wzbudza wśród ufologów sporo dyskusji, które
pilnie śledzimy. Poniższy artykuł pochodzący z 5 numeru wydawanego przez
CUFOS dwumiesięcznika International UFO Reporter z ubiegłego roku
zamieszczamy jako swego rodzaju komentarz do ww. artykułu Larry'ego J. Fenwicka.
 
Wszyscy lubią dobre opowieści. W dzisiejszej
ufologii dobre opowieści mogą łatwo przemknąć niezauważone, co często
prowadzi do zamieszania, pomówień i procesów o zniesławienie. Jako przykład
weźmy chociażby fantastyczne oświadczenia Roberta Lazara o miejscu zwanym
Strefą 51. Obok przypadku z Gulf Breeze jest to bez wątpienia najbardziej
niewiarygodna historia na temat UFO, jak ujrzała światło dzienne w ciągu
ostatnich lat, i jeśli jest prawdziwa, jest największą historią tego
stulecia. Różne jej wersje ukazały się w mnóstwie północnoamerykańskich
magazynów ufologicznych, wzbudzając wśród szerokiej rzeszy ufologów
nieufność, zwłaszcza po zrodzeniu się kontrowersji wokół sprawy MJ-12.
Podobnie jak sprawa MJ-12, opowieści o Strefie
51 obejmują potajemne działania, anonimowe źródła, supertajne programy rządowe
i niemałą dawkę dezinformacji. Nic więc dziwnego, że światek ufologów nie
kwapi się z ustosunkowaniem do tych rewelacji i że w rezultacie informacje
pochodzące z drugiej ręki wywołują tyle zamieszania.
Wprawdzie nie da się w chwili obecnej wyciągnąć
ostatecznych wniosków w sprawie Strefy 51, dopóki nie ucichną różne plotki
na jej temat, to jednak można już teraz dokonać wstępnej analizy dostępnych
informacji. Podstawową trudnością, na jaką napotyka się na początku, jest
ustalenie wiarygodności wielu informatorów, głównie dlatego, że spora część
informacji ujrzała światło dzienne w wyniku działań i badań dziennikarzy.
Mając to na uwadze, zadajemy pytanie: Do jakiego stopnia opowieść o Strefie
51 jest prawdziwa?
Czym jest i gdzie się znajduje Strefa 51? Według Christophera Bella jest to jedna z najtajniejszych bez operacyjnych Stanów Zjednoczonych. Oto, co napisał na ten temat w Las
Vegas Review-Journal: "Baza ta leży w odległości około 135 kilometrów na północny zachód od Las Vegas w odludnym zakątku Poligonu Sił Powietrznych Nellis. Wyposażona jest w liczne hangary, infrastrukturę techniczną i pas startowy o długości 3600 metrów położony na dnie suchego jeziora. Miejsce to nie ma oficjalnej nazwy, mimo iż nieoficjalnie zwane jest Strefą 51". Bell utrzymuje, że
"pogłoski na temat tej bazy łączy się często z programem budowy bombowca
Stealth lub programem obrony strategicznej prezydenta Reagana "Gwiezdne Wojny". Są także ludzie, którzy uważają, że właśnie tam są przechowywane wraki rozbitych statków kosmicznych obcych istot".
Strefę 51 zbudowano w roku 1955 i większość
map tego rejonu rzeczywiście odnotowuje jej istnienie wewnątrz poligonu. Do
początku lat 70-tych baza ta była kontrolowana przez CIA, po czym przeszła w
ręce Wywiadu Sił Powietrznych.
Jak dalece baza i jej programy są tajne? W
artykule opublikowanym w Review-Journal Ned Day podał, że "pewien
zatrudniony tam człowiek wspomniał o tak tajnym samolocie, że 'ilekroć
wyprowadzany jest on z hangaru lub podchodzi do lądowania, rozlegają się
syreny i cały personel bazy (z wyjątkiem nielicznej grupy) musi padać twarzą
do ziemi i zakrywać oczy, aby nic nie widzieć' ".
Czy istnieją jakieś dowody na poparcie tych
niesamowitych relacji? Lutowy numer Gung Ho! z 1987 roku cytuje słowa
pewnego oficera sił powietrznych, który powiedział między innymi:
"Oblatujemy pojazdy, których nie da się opisać za pomocą uznanych pojęć.
Porównywanie ich na przykład z SR-71 byłoby tym samym, co porównywanie
spadochronu Leonarda da Vinci z wahadłowcem kosmicznym", l dalej:
"Plotka głosi, że działanie niektórych z jego układów oparte jest na
wykorzystaniu technologii pola sił, napędu grawitacyjnego i rozwiązań
zaczerpniętych z konstrukcji "latających spodków". Mówi ona dalej, że
te konstrukcje nie są koniecznie ziemskiego pochodzenia, milczy jednak na temat
tego, kto mógł je dla nas zaprojektować bądź pomóc w ich konstruowaniu...
Siły powietrzne od wielu lat utrzymują w Nellis pewną jednostkę - jej
nazwa brzmi: Wydział Obcych Technologii. Jak sądzicie, czym się ona zajmuje, może
badaniem Meksykanów?"
Powyższy artykuł podpisany został przez Ala
Frickeya. Jak ustalił Lee Graham, jest to pseudonim Jamesa C. Goodalla, znanego
pisarza i fotografa lotniczego. Goodall jest ekspertem od technologii Stealth,
którego stanowisko w sprawie UFO zmieniło się w trakcie badania zagadnień
związanych z tym bombowcem od negatywnego do pozytywnego. Ta zmiana nastąpiła
pod wpływem rozmów z liczącymi się ludźmi, którzy twierdzili, że wiedzą,
co jest oblatywane w rejonie Goom Lake.
W maju tego roku [1990 - S.R.] podczas rozmowy
w Las Vegas z reporterem tamtejszej stacji telewizyjnej KLAS-TV, George'em
Knapp'em Goodall oznajmił, że rozmawiał z pewnym inżynierem zatrudnionym w
Wydziale Zaawansowanych Systemów Lotniczych koncernu Lockheed, który zajmuje
się testowaniem urządzeń w Strefie 51. Zapytany przez Goodalla o UFO inżynier
odpowiedział: "Absolutnie, z całą pewnością, bez wątpienia, one istnieją".
Ale czy ta technologia jest pozaziemska? Goodall
zadał to pytanie pewnemu sierżantowi, który przebywał służbowo trzy razy w
rejonie Groom Lake. Według Goodalla: "Twierdzi on, że rząd Stanów
Zjednoczonych i wojsko przechowuje [sic] tam sprzęt, który raczej trudno określić
jako samoloty, który pochodzi dosłownie spoza tego świata. Dodał, iż jest
on tak obcy, że nie da się go z niczym porównać". Naciskany przez
Goodalla o dalsze szczegóły, sierżant orzekł, że i tak już za dużo
powiedział.
Stacja telewizyjna KLAS-TV przedstawiła także wywiad z Benem
Richem, który pracuje we wspomnianym wydziale Lockheeda i jest współtwórcą takich samolotów, jak
U2, SR-71 Blackbird i myśliwiec Stealth (F-117). Kiedy zapytano Richa, czy w Strefie 51 wykorzystuje się obcą technologię, odparł:
"Nie. To produkt amerykańskiego geniuszu". Rzekomo w liście do pewnego swojego starego przyjaciela Rich wyznał jednak, iż wierzy, że latające spodki są zarówno ziemskiego, jak i pozaziemskiego pochodzenia.
Teraz, kiedy myśliwiec Stealth nie jest już
tajemnicą, jest oczywiste, że musiał przechodzić skomplikowany proces doświadczeń
i testów, dopóki nie uzyskał obecnego standardu. Co więcej, od chwili oświadczenia,
że zostaną one wysłane do walki na Środkowy Wschód, można zauważyć, że
wojskowi wykazują dużą pewność co do ich ewentualnej skuteczności.
W tym miejscu nasuwa się pytanie: Jeśli
prowadzi się prace nad tak zaawansowanymi technologicznie samolotami, to po co
zawraca się sobie głowę SR-71? Przy zastosowaniu obecnej techniki wojskowej
spodek zdolny do latania musiałby mieć ogromne rozmiary, zwłaszcza gdyby
starano się w nim wykorzystać nowe idee, takie jak "silniki
grawitacyjne" czy "bezwładnościowe amortyzatory". Trzymając się
tej argumentacji, można pójść dalej i zapytać się, po co w ogóle
realizowano program Apollo, jeśli - jak głoszą plotki - technologia
budowy spodków była dostępna już w latach 60-tych. Chociaż nie podlega
dyskusji, że "geniusz amerykański" stać na tworzenie cudów, to jednak
trudno uwierzyć, aby wojsko dysponowało własnymi latającymi spodkami. No,
chyba że ktoś w tym pomógł
Czy to prawda, jak przypuszczają niektórzy, że Strefa 51 jest kompleksem doświadczalnym, w którym bada się i oblatuje przechwycone
UFO? W tym kontekście Strefę 51 nazywa się często "Dreamland" ("Kraina marzeń" lub
"Kraina snów"), chcąc oddać w ten sposób jej tajemniczy charakter. Słyszy się także czasami, że jest to nazwa kodowa używana przez ludzi, których praca związana jest z tą strefą.
Typowym przykładem opowieści o Dreamlandzie
jest następujący fragment z książki Toma Adamsa Stygmaty:
Kapitan Nunnallee z bazy lotniczej Cannon (27
jednostka TFW/522 TFS) w Nowym Meksyku opowiada o tym, jak poznał pewnego człowieka,
który strzegł hangaru położonego na pustyni w miejscu noszącym nazwę
Dreamland. Człowiek ten powiedział mu, że w hangarze tym znajdował się
pojazd kosmiczny, jakiego nigdy przedtem nie widział. Wyznał, że wszystkie
okoliczne światła były gaszone kiedy otwierano drzwi hangaru. Któregoś razu
widział otwarcie drzwi w nocy, a następnie niezwykły obiekt, który się
z nich wynurzył i odleciał. Pojazd miał kształt spodka i matową powłokę.
Powiedział, ze słyszał pogłoski, że Stany Zjednoczone otrzymały projekt
nowego dziwnego samolotu od jakiejś grupy - jak sądzono - obcych istot, z
uwagi na wysoko zaawansowaną technologię i zachowywanie ścisłej tajemnicy.
Powyższy fragment nasuwa oczywiste wątpliwości.
Po pierwsze, jak to możliwe, aby osoba posiadająca tak wysoki stopień
zaufania, mogła powiedzieć komuś obcemu tak dużo? Jest to jeszcze jeden
przykład opowieści z drugiej ręki, które często przytacza się na poparcie
plotek na temat Strefy 51.
Plotki te powtarzają niezmiennie, że w rejonie
Groom Lake rozbił się latający spodek z obcymi istotami na pokładzie. Przykład
logiki, która stanowi osnowę takich opowieści, znaleźć można w lipcowym
numerze Nevada Aerial Research Newsletter z 1988 roku. Jak czytamy tam,
siły powietrzne USA zostały zapytane wprost, czy na owym poligonie w Nevadzie
znajdują się obce istoty. Siły powietrzne odparły, że nie mogą ani
potwierdzić, ani zaprzeczyć istnieniu tam obcych istot, co zdaniem tego pisma
"dla większości ludzi jest bardzo bliskie odpowiedzi twierdzącej".
Gdyby zapytano na przykład wojskowych: "Czy nie bombardujecie już niewinnych
cywilów?" - ich odpowiedź brzmiałaby zapewne tak samo. Pismo nie
podaje, kto zadał to pytanie siłom powietrznym.
Jak zapewne wiedzą czytelnicy naszego magazynu [International
UFO Reporter] rzekome obserwacje pojazdów i ciał obcych istot są
związane z niektórymi bazami na terenie Stanów Zjednoczonych. Najgłośniejsza
i najbardziej znana obecnie historia tego typu dotyczy oświadczeń złożonych
przez Roberta Lazara.
W roku 1987 John Lear, syn znanego konstruktora lotniczego (i zwolennika istnienia
UFO), Williama P. Leara, ujawnił szereg niezwykłych informacji na temat obcych istot lub, jak to się mówi w oficjalnych kręgach, EBE'ów
(Skrót od słów Extraterrestial Biological
Entity - Pozaziemska Jednostka Biologiczna). Większość umiarkowanych i trzeźwo myślących ufologów niemal zgodnie przyjmowała postawę sceptyczną i nikt z nich nie zainteresowałby się nimi po dziś dzień, gdyby nie późniejsze wysiłki dziennikarskie George'a Knappa. Knapp jest reporterem stacji telewizyjnej w Las Vegas noszącej w nazwie ironiczny skrót KLAS-TV. Knapp był jednym z pierwszych ludzi, któremu Lear udostępnił swoje informacje. W maju 1989 roku Lear przedstawił go Robertowi Lazarowi, który, jak twierdzi, był fizykiem.
Po bliższym zbadaniu sprawy 10 listopada Knapp
rozpoczął emisję cyklu relacji na temat Strefy 51. Jego głównym źródłem
informacji był Lazar, który w wywiadzie udzielonym przed kamerą telewizyjną
oświadczył, że tajna, niezwykle wyszukana technologia testowana w sektorze
S-4 Poligonu Badawczego w Nevadzie jest obcego pochodzenia.
Lazar utrzymuje, że w latach 1982-1983 pracował w Narodowych Laboratoriach w Los Alamos. Badacze, którzy starali się sprawdzić te informacje, mieli z tym niemało trudności. Lazar twierdzi, że ukończył
MIT [Skrót od Massachusetts Institute of
Technology (Instytut Technologii Stanu Massachusetts) - najsłynniejsza
amerykańska uczelnia techniczna], lecz w uczelni tej nie znaleziono żadnych wzmianek na jego temat. Lazar tłumaczy brak tych i innych informacji na swój temat poczynaniami rządu, który stara się uczynić z niego oficjalnie nie istniejącą osobę. Stantonowi Friedmanowi powiedział, że chodził do Pierce College i Cal State. Z informacji tych Friedman zdołał ustalić, że rzeczywiście ukończył on jakieś kursy z elektroniki
- ostatni w roku 1976. Friedman ustalił następnie, że Lazar nie był nigdy członkiem Amerykańskiego Towarzystwa Fizycznego ani Amerykańskiego Towarzystwa Nuklearnego.
Knapp dla odmiany odkrył, że Lazar figurował w
książce telefonicznej Ośrodka w Los Alamos pochodzącej z wymienionego przez
niego okresu, lecz jego rzecznik prasowy zaprzeczył z kolei, jakoby
Lazar kiedykolwiek tam pracował. Mimo tego dementi Kanpp odnalazł kilku
pracowników Laboratoriów w Los Alamos, którzy pamiętali Lazara, a także różne
informacje na jego temat zamieszczone w artykułach prasowych, jak również
mandaty za przekroczenie szybkości. Istnieje dosyć dowodów na to, że
rzeczywiście pracował on w Los Alamos.
Lazar twierdzi, że w czasie pracy w Los Alamos
poznał sławnego fizyka, Edwarda Tellera. Słyszał również opowieści Leara
o dziwnych rzeczach, które rzekomo dzieją się w Groom Lake. Lear oświadczył,
że rząd posiada od 20 do 30 rozbitych UFO i kilkadziesiąt ciał obcych
istot, które przechowuje w stanie zamrożenia, a także to, że współpracuje
z dwiema grupami obcych w pewnej bazie na pustyni.
Początkowo nie wierzył w te informacje. Po
zacieśnieniu kontaktów z pracownikami biura rządowego, postanowił poprosić
Tellera o załatwienie mu pracy w Strefie 51. W wyniku specjalnego spotkania i
odpowiedniej rozmowy kwalifikacyjnej został skierowany do Dreamlandu.
Lazar twierdzi, że przetransportowano go
samolotem do Groom Lake, a następnie autobusem (z zasłoniętymi oknami)
przewieziono do sektora S-4 (Dreamland), skąd został zabrany do wnętrza bazy.
Z zewnątrz wyglądała ona jak kawałek pustyni, zaś wrota hangarów maskował
piasek. Lazar został zatrudniony do pracy przy zaawansowanych systemach napędowych,
nad którymi pracowało tam wojsko. Pewnego razu pokazano mu tam poufne raporty
na temat latających spodków, zdjęcia obcych istot, raporty z autopsji ich ciał
oraz rysunki latających dysków. Był bardzo zaskoczony i zdumiony tym
wszystkim, co tam się działo. Powiedziano mu, że ten projekt nazywa się
MAJESTIC i kieruje nim marynarka wojenna.
Według Lazara niektóre z dysków zostały
rozebrane na części, a inne są oblatywane w celu poznania ich techniki lotu.
Nie wie, skąd się one tam wzięły. Postęp w kopiowaniu tej technologii jest
zdaniem Lazara bardzo wolny z powodu trudności w zastępowaniu obcych
materiałów ziemskimi.
Dzięki błyskawicznemu przeszkoleniu mógł niemal natychmiast przystąpić do pracy. Pracował tam przez kilka miesięcy i
przeszedł w tym czasie przez kolejne szczeble wtajemniczenia aż do wiedzy o
pojazdach kosmicznych obcych. Dyski są zasilane przez reaktory antymaterii, które
tworzą lokalne pole grawitacyjne - jest to nie znana na Ziemi technologia.
Paliwem reaktorów antymaterii jest pierwiastek o liczbie atomowej 115, który
nie figuruje w tablicy okresowej. Chociaż jego wytworzenie na ziemi jest niemożliwe,
rząd posiada jego około 250 kilogramów. Lazar twierdzi, że jeden jego
kilogram jest w stanie wytworzyć energię równą energii 46 dziesięciomegatonowych
bomb jądrowych, co tłumaczy jego zdaniem wyjątkowe środki bezpieczeństwa,
jakie tam obowiązują.
W kwietniu 1987 roku w bazie wydarzył się
wypadek, w wyniku którego zginęły dwie osoby. Eksplozję tę wyjaśniono jako
nie zapowiedziany próbny wybuch jądrowy - w rzeczywistości (zdaniem Lazara)
miała ona związek z pierwiastkiem 115 i reaktorem antymaterii. Lazar został
zatrudniony na miejsce jednej z ofiar.
Twierdzi, że widział dziewięć spodków spośród
tych, które znajdują się w sektorze S-4. Widział je tak często, że nadał
im własne nazwy. W rozmowie z Knappem powiedział: "Nadałem wszystkim nazwy
[sic]: cylinder i wie pan... galaretowaty pagórek, model sportowy. [...] Wyglądał
na nowy, choć tak naprawdę nie mam pojęcia, jak wygląda taki nowy pojazd.
Jeden ze spodków miał dziury wyglądające jak po trafieniu pociskiem. Jedną
na dolnej powierzchni i jedną na górnej z wygięciem metalowej powłoki
wskazującym na to, że przeszedł przez nie pocisk o średnicy od 100 do 125
mm".
Kiedy po raz pierwszy znalazł się wewnątrz
tego statku, doszedł do wniosku, że pochodzi on skądinąd.
"Kiedy wszedłem do środka, zobaczyłem tam
bardzo małe fotele. Było to pierwsze potwierdzenie moich podejrzeń. To było
szokujące. Jak na razie niewiele posunięto się naprzód i, wie pan, trzymają
to w tajemnicy. Prawdę powiedziawszy moglibyśmy zbudować równie ogromny
dysk, wie pan, to nie problem, i nawet moglibyśmy sprawić... aby latał. Ale
po co, do licha, były tam małe meble? Wszystko zaczęło naraz do siebie
pasować i to nawet za bardzo".
Niektóre z tych dysków były zdolne do lotów.
"Dół jednego z nich jarzył się niebieskim
światłem i syczał niczym... niczym wysokie napięcie na powierzchni kuli.
Odnoszę wrażenie, że powodem, dla którego są one okrągłe i nie posiadają
ostrych krawędzi, jest możliwość przenoszenia wysokiego napięcia. Sycząc
statek oderwał się od ziemi. Po osiągnięciu wysokości od 5 do 10 metrów
wszystko ucichło".
Lazar powiedział Knappowi, że zniechęcił się
do tego projektu, ponieważ osiągane postępy następowały niezwykle powoli.
Uważa, że jest to związane między innymi z nadmierną ostrożnością i
przesadnymi rygorami tajności, jakie w nim obowiązują.
"Jest absolutnie nie do przyjęcia ukrywanie
tej sprawy przed społecznością naukową. Są wśród nich ludzie dużo
bardziej kompetentni, którzy przez ten czas posunęliby się dużo dalej niż
ta niewielka wyselekcjonowana grupa pracująca w sercu pustyni. Nawet nie mają
odpowiedniego sprzętu, naprawdę, dzięki któremu mogliby należycie zbadać
to, z czym mają do czynienia... Nie sądzę, żeby ten projekt musiał
być aż tak utajniony. Niektóre jego elementy, owszem. Uważam, że nie można
trzymać w tajemnicy faktu, że istnieje ostateczny dowód a nawet urządzenia
pochodzące z innego świata, innego systemu słonecznego".
Nie mogąc już dłużej utrzymać w tajemnicy
tych sekretów, zaczął opowiadać swoim bliskim przyjaciołom o tym, co dzieje
się w sektorze S-4. Na dowód tego, że wie, o czym mówi, podał im miejsce i
czas nocnych prób z rzekomymi latającymi dyskami. Któregoś razu wybrał się
nawet ze swoimi przyjaciółmi w góry położone w pobliżu Groom Lake, aby
obserwować razem z nimi próbne loty UFO.
Chociaż znajdowali się w znacznej odległości,
udało im się zarejestrować kamerą video świecący obiekt, który uniósł się
do góry i krążył w powietrzu na tle nocnego nieba. Niestety, z powodu odległości
i braku punktów odniesienia jest niemożliwe ustalenie, z tego zapisu video,
czym był ten obiekt.
Grupie Lazara dwukrotnie udało się szczęśliwie
wymknąć strażnikom, za trzecim razem jednak zostali zatrzymani przez szeryfa.
Następnego dnia zamiast do pracy Lazara przewieziono na przesłuchanie w zupełnie
inne miejsce. Przypomniano mu o złożonej przez niego przysiędze i zagrożono
poważnymi konsekwencjami. Chociaż dopuszczono go z powrotem do pracy, doszedł
do wniosku, że udanie się w odizolowane miejsce na pustyni, gdzie jego
pracodawcy mogliby zrobić z nim, co by tylko chcieli, nie byłoby z jego strony
roztropne.
Od czasu tamtego złapania go na obserwowaniu
nocnych prób Lazar otrzymał, jak twierdzi, szereg telefonów z pogróżkami, a
raz nawet ktoś strzelał do niego na autostradzie.
Utrzymuje, że przez pewien czas był w
posiadaniu próbki pierwiastka 115, którą przemycił z bazy w niewielkich ołowianych
pojemnikach. Lear podtrzymuje to twierdzenie i dodaje, że przeprowadzono nawet
pewne "eksperymenty": "Ta próbka pierwiastka 115 była przechowywana w
laboratorium
Boba w jego mieszkaniu przez trzy lub cztery miesiące. Trzeciej
nocy po programie Knappa została ona z powrotem wykradziona przez agentów rządowych.
Znajdowała się w ołowianym pojemniku, który widać w tle jednego z ujęć
Boba. Przeprowadziliśmy z nim kilka eksperymentów, które nagraliśmy kamerą
video. W jednym z nich umieściliśmy go w komorze mgłowej, przez którą
przepuściliśmy strumień cząsteczek radioaktywnych, aby stwierdzić przyciąganie
[odchylanie] ich przezeń. Mogę powiedzieć, że wiele razy trzymałem w ręku
pojemnik z pierwiastkiem 115. Wykradziono nam z powrotem również inne detale
pochodzące ze spodków, które udało się przemycić stamtąd Lazarowi".
Mimo iż pewne informacje związane z przeszłością
Lazara potwierdziły się, badacze natknęli się również na szereg niejasności
i podejrzanych informacji. Stwierdzono na przykład, że wcześniej w swoim życiu
nosił on inne nazwisko, co znacznie utrudnia prześledzenie jego życiorysu. Co
więcej, nie przejawia żadnej ochoty do współpracy z badaczami w celu wyjaśnienia
tej kwestii, nie chcąc, aby ktokolwiek grzebał się w jego przeszłości.
Poddał się jednak testowi na wariografie, ale
jego wyniki nie były jednoznaczne. Jego żywe wspomnienia dotyczące spodków i
obcej technologii wyraźnie kontrastują z wyblakłymi wspomnieniami dotyczącymi
na przykład raportów, które mu przedstawiono. Wydaje się również, że w
jego pamięci istnieją poważne luki obejmujące dość długie okresy czasu.
Chcąc przypomnieć sobie niektóre ze szczegółów związanych ze swoim krótkotrwałym
pobytem w sektorze S-4, Lazar skontaktował się z licencjonowaną
hipnoterapeutką, Lyane Keck. Podejrzewa, że jego pracodawcy zastosowali
technikę kontroli umysłu w celu zablokowania |ego wspomnień z okresu pracy w
S-4. Keck była zaskoczona uzyskanymi wynikami i wysunęła przypuszczenie, że
posłużono się w tym celu środkami chemicznymi
15 lutego kanadyjski ufolog, Tom Mickus,
opublikował za pośrednictwem sieci komputerowej UFO-NET raport. Dokument ten
jest przypuszczalnie odpowiedzią rządu Stanów Zjednoczonych na zarzuty Lazara.
Mickus zaznaczył, że ten "dokument został przekazany na jego adres
sieciowy Fidonet przez innego członka tej sieci używającego nie istniejącego
w spisie Fidonetu numeru (1:999/999). Do dokumentu była dołączona krótka
informacja". Oto jej treść: "DROGI
PRZYJACIELU, OTO DOKUMENT, KTÓRY MÓGŁBY PANA ZAINTERESOWAĆ. PROSZĘ
PRZECZYTAĆ GO BARDZO, ALE TO BARDZO UWAŻNIE. ZAWIERA DUŻO WIĘCEJ NIŻ MOŻNA
GDZIEKOLWIEK PRZECZYTAĆ".

 

RAPORT, 2 luty 1990 r. 
Dotyczy: Robert Lazar. 

Zakres: Przeszłość i osobowość.
1. Celem tego raportu jest szczegółowe wyjaśnienie
przeszłości Roberta Lazara. Ponieważ jego ostatnie wystąpienia w środkach
masowego przekazu skoncentrowały uwagę opinii publicznej na tym, co dzieje się
na poligonie badawczym, raport ten służyć ma jako wewnętrzna instrukcja mająca
pomoc w prowadzeniu konferencji sztabowych na ten temat.
2. Człowiek ten był zatrudniony przez firmę
pracująca na rzecz Ministerstwa Obrony do obsługi ; konserwacji miejsc
symulacji ECM (Skrót od słów Electronic Countermeasures
- elektroniczne środki zakłócające) w kompleksie badawczym. Ani razu nie został dopuszczony do
miejsc badawczych zaawansowanych systemów. Pracownicy kontrahenta wiedzą o tym
terenie za pośrednictwem krążących w formie grypsów informacji. Z tego, co
ustalono wynika, że Lazar nie miał dostępu do żadnych prac w tym sektorze,
tak jak cala ekipa kontraktora, z którą był związany.
3. Badanie jego przeszłości wskazuje na duże
prawdopodobieństwo ze szuka on rozgłosu za pośrednictwem środków masowego
przekazu. Lazar wystąpił w lokalnym programie telewizyjnym jak również na
antenie radiowej w programie dyskusyjnym. Wszystko wskazuje na to, że jest bardzo
inteligentny, lecz skrajnie niezadowolony z poziomu swoich dotychczasowych osiągnięć
zawodowych Rozmowy z jego współpracownikami potwierdzają tę opinię.
4. Wszelkie zapytania na temat Lazara należy
kierować do biura rzecznika prasowego bazy lotniczej Nellis. Dalsze działania
w tej sprawie są nie wskazane. Jak dotąd nie ujawnił on żadnych istotnych
ani tajnych informacji, do których miał dostęp.

 

Knapp skontaktował się z bazą Nelłis w
sprawie tego dokumentu, która oznajmiła, że nie ma z nim nic wspólnego.
Przypuszczalnie ktoś wykorzystał sieć komputerową do rozpowszechnienia fałszywej
informacji. Pytanie tylko, kto i w jakim celu?
Anonimowe źródła nieustannie ujawniają różne informacje na temat
UFO. Dotyczy to zwłaszcza takich spraw, jak MJ-12 (Nazwa tajnej dwunastoosobowej grupy powołanej
rzekomo do życia przez prezydenta Harry'ego Trumana w roku 1947, składającej
się z czołowych naukowców amerykańskich tamtych lat i przedstawicieli
wojska, której zadaniem było zbadanie latającego spodka, który rozbił się
kilka miesięcy wcześniej w Nowym Meksyku) czy Strefy 51. Na przykład tajemniczy rozmówca Billy Goodmanna ze stacji radiowej KVEG w Las Vegas nazywający siebie pseudonimem
"Yellow Fruit" ["Żółty Owoc"]. Przedstawiwszy się jako oficer służby bezpieczeństwa na poligonie w Strefie 51, oświadczył, że znajdują się tam podziemne bazy i tunele, w których prowadzone są w tajemnicy przed społeczeństwem z ramienia rządu tajne prace związane z obcymi istotami. Ufologowi Williamowi F. Hamiltonowi udało się zorganizować spotkanie z Yellow Fruitem w Rachel's Bar and Grill położonym w pobliżu poligonu. Yellow Fruit opowiedział Hamitonowi o zbliżającym się konflikcie pomiędzy
"przyjazną" i mniej przychylną ludziom grupą niskich wzrostem szarych obcych istot, tzw. EBE'ów. W następstwie tego
Hamilton napisał w artykule, który ukazał się w lipcowym numerze wydawanego przez Timothy Green
Beckleya UFO Universe, że Yellow Fruit oznacza pierwszy stopień bezpieczeństwa
w Strefie 51. Drugi stopień to Seaspray. Yellow Fruit powiedział, że jednostkę
stopnia Seaspray obowiązują dużo bardziej rygorystyczne przepisy.
Te nazwy nie są fikcyjne, jak można by
podejrzewać. Tim Weiner opublikował w roku 1987 w Philadelphia lnquirer cykl
artykułów na temat tak zwanego czarnego budżetu Pentagonu przeznaczonego na
finansowanie między innymi działalności agencji wywiadowczych oraz badania
tajnych broni. W 1987 roku, jak podaje Weiner, wynosił on 35 miliardów dolarów,
czyli 11 procent całego budżetu Pentagonu. Według niego grupy noszące nazwy
Yellow Fruit, Seaspray i Delta Force podlegają Intelligence Support Activity (ISA).
Z badań Kongresu wynika że, ISA "była tajną jednostka wywiadowczą składającą
się z 240 oficerów powołaną do życia bez zgody Kongresu przez Pentagon w
roku 1981". Niewiele wiadomo o działalności tych grup.
Na temat Strefy 51 i prowadzonych w niej tajnych
prac krąży wiele innych opowieści. Pewien księgowy powiedział, że
odwiedzili go agenci tajnej służby [Secret Service] po tym, jak kilku
pracowników z Groom Lake zwróciło się do niego o sporządzenie sprawozdań
w sprawie ich dochodów. Szereg innych osób związanych marginalnie z tym
miejscem twierdzi, że doświadczyło podobnych wizyt ze strony agentów rządowych.
Ostatnie wydarzenia z życia Lazara rzucają cień
na jego wiarygodność i osobowość. W kwietniu tego roku policja z Las Vegas
przeprowadziła w jego domu rewizję. Według Las Vegas Review-Journalu władze
usiłowały początkowo wytoczyć mu proces za sutenerstwo, prowadzenie domu
publicznego oraz pomoc i namawianie do prostytucji. Policja podała, że Lazar
filmował przy pomocy ukrytej kamery klientów i notował numery rejestracyjne
ich samochodów. Porucznik Bili Young z obyczajówki powiedział reporterowi
Warrenowi Batesowi, że Lazar już wcześniej miał związek z prostytucją za
pośrednictwem salonów masażu w Los Alamos. W końcu oskarżenie zredukowano
(lub, jak to określił prokurator, zmniejszono w wyniku negocjacji) do
pojedynczego przypadku stręczycielstwa, to jest przestępstwa. Wyrokiem sądu
Lazar został w końcu skazany na 3 lata w zawieszeniu, 150 godzin prac
publicznych oraz psychoterapię.
W międzyczasie, według wydawanego przez
Williama L. Moore'a Focusa, "proces cywilny wytoczyła Lazarowi Nippon
Television [Telewizja Japońska] za to, że przyjął od niej ponad 5 000 dolarów
w zamian za zgodę na przyjazd do Japonii i opowiedzenie przed jej kamerami
swojej historii. Lazar w ostatniej chwili zrezygnował z podróży, twierdząc,
że dostał ostrzeżenie, żeby tego nie robić, po czym zwinął gotówkę i
bilety, nie zamierzając ich oddać". Moore dodaje: "Nawet jego opowieść
o ważności 'pierwiastka 115' jest wątpliwa z uwagi na krótki artykuł
o 'transuranowcach', który ukazał się w Scientific American na
krótko przed jego ujawnieniem się".
Nie ulega wątpliwości, że coś ciekawego
dzieje się w Strefie 51. Nie ulega także wątpliwości, że wiele z tego, może
nawet wszystko, co omówiliśmy w tym artykule, jest wytworem plotek, swoistego
folkloru, domysłów i pragnień. Część z tych informacji może być równie
dobrze dziełem mistyfikatorów bądź rządowych dezinformatorów. Jeśli coś
z tej historii jest prawdą, to oczywiście zasłona dymna tej wielkości jest
tu na miejscu. W chwili obecnej jednak informacji jest ogrom, ale dowodów tyle
co na lekarstwo i w związku z tym sceptycyzm jest tu jak najbardziej na
miejscu. Niemniej nie ma powodu, aby nie śledzić pilnie dalszego rozwoju tej
sprawy, i jej nie badać.
Przełożył Sławomir
Raube

 

 
Komentarz

Sprawa autentyczności informacji udzielonych
przez Roberta Lazara nie jest rozstrzygnięta i należy przyjąć, że upłynie
jeszcze dużo czasu, zanim poznamy prawdę. Pomijając różne detale jest w oświadczeniu
Lazara jedna skaza, która każe poważnie wątpić w szczerość jego słów.
Chodzi mianowicie o jego twierdzenie, że przez pewien czas był w posiadaniu próbki
pierwiastka 115. Jeżeli ten pierwiastek rzeczywiście istnieje i jak podaje
Lazar, w stanie naturalnym występuje w pobliżu gwiazd pozostałych po
wybuchach supernowych lub gwiazd podwójnych, a Stany Zjednoczone posiadają
jego tylko około 250 kilogramów, to jest wykluczone, aby mógł go posiadać.
Jest więcej jak pewne, że tak niewielka ilość tak bezcennego materiału,
cenniejszego niż całe złoto zgromadzone w Forcie Knox, jest tak skutecznie
strzeżona, że niemożliwe jest wykradzenie nawet jego drobnego okruszka.
Trzeba wiedzieć, że baza w Strefie 51 jest bodaj najlepiej strzeżonym
miejscem na świecie. Różne źródła zgodnie podają, że personel bazy jest
poddawany skrzętnej kontroli nie tylko przy wchodzeniu i wychodzeniu z bazy.
ale również wewnątrz niej przy przechodzeniu z jednego jej sektora do
drugiego. Poza tym dyskusyjna jest sprawa napędu UFO opisana przez Lazara. Z
relacji innych świadków wynika, że UFO napędzane są na wiele różnych
sposobów, odmiennych raczej od przedstawionego przez Lazara, wykorzystujących
najprawdopodobniej nie odkryte jeszcze przez nas zjawiska przyrody. Sprawa napędu
UFO to jednak długa historia i temat na oddzielny artykuł.
Mam nadzieję, że wyrażone przeze mnie wątpliwości
co do prawdziwości słów Lazara są nieuzasadnione i że z czasem okaże
się, iż mówił on prawdę. Gdyby tak się stało, byłaby to bez wątpienia
największa historia tego stulecia.

Ryszard Z. Fiejtek

 




UFO








Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
cmkp zaburzenia snu
O zbudz sie wreszcie i ze snu powstan
Heiz Powrót Do Zdrowego Snu
Amanda Quick Mężczyzna ze snu
Kilworth Garry W Krainie Wytatuowanych Ludzi
Techniki Świadomego Snu

więcej podobnych podstron