5 Majer Szapiro i Jesziwas Chachmej Lublin


Majer Szapiro i Jesziwas Chachmej Lublin
Idea utworzenia uczelni rabinackiej, której adepci wolni od trosk materialnych mogliby
poświęcać się studiom talmudycznym, od dawna przyświecała młodemu jeszcze, ale już
znanemu rabinowi piotrkowskiemu, od 1922 roku pełniącemu funkcję prezesa Agudas
Isroel w Polsce, Majerowi Szapirze.
Urodził się w Suczawie na Bukowinie w 1887 roku, 3 marca wg M. H. Sterna, 24 lutego
wg Baumola. Ojciec, rabin Jakub Szamszon, był po ojcu prawnukiem sławnego w
świecie chasydzkim Rabina Pinchasa Szapiry z Korca na Wołyniu, goracego zwolennika
Baal Szem Towa, matka zaś, Margula z domu Szor, córką Samuela Izaaka Szora, rabina
z Monasterzysk. Ród Szapirów wywodził się z cieszacego się zasłużoną sławą luminarza
wiedzy talmudycznej Natana Szapiry, rabina krakowskiego, autora mistyczno-
kabalistycznego dzieła Megalej Amukos. Jakub Szamszon przeżył Zagładę i zmarł w
wieku 87 lat w Izraelu, matka zmarła jeszcze w 1915 roku.
Majer pochodząc z zamożnej rodziny ortodoksyjnej, pobierał wykształcenie domowe, w
tym okres od siódmego do trzynastego roku życia spędził na intensywnej nauce pod
kierunkiem rabina Szaloma z Suchostawu. Od najmłodszych lat odznaczał się
pracowitością, studiowanie Talmudu interesowało go i wciągało, mówiono o nim
"cudowne dziecko z Suczawy". Kiedy skończył 13 lat wysłano go do dziadka, rabina w
Monasterzyskach, pod okiem którego kontynuował naukę, którą przerwała choroba i
śmierć Samuela Izaaka Szora w 1903 roku.
W dalszym ciągu Szapira studiował Talmud i literaturę teologiczno-rabiniczną, a także
kabałę i literaturę chasydzką. Kabałę poznawał pod okiem rabina suczawskiego Szaloma
Moskowicza, który zaproponował młodemu talmudyście pomoc w codziennym wspólnym
czytaniu dzieł kabalistycznych. Dużo czasu spędzał na studiowaniu astronomii i
1
opanował ją w takim stopniu, że mógł określić położenie gwiazd (konstelację) w dniu
następnym. Z czasem Szapira zyskał pewien rozgłos wśród talmudystów Bukowiny i
części Galicji: był wśród nich stary gaon Szalom Mordechaj ha-Kohen Szwadron, rabin z
Brzeżan, który ożenił się z babką Majera, wdową po Szorze z Monasterzysk i
przygotowywał szesnasto-siedemnastoletniego wtedy Szapirę do objęcia w przyszłości
stanowiska rabina.
Poświadczenie rabinackie, niezbędne do uzyskania dyplomu, Majer Szapira otrzymał w
wieku szesnastu lat z rąk rabina Icchoka Szmelkesa ze Lwowa. W drodze powrotnej ze
Lwowa zatrzymał się w Brzeżanach, gdzie otrzymać miał świadectwo wiedzy rabinackiej
także od rabina Szwadrona. Wg Seidmana, otrzymał również świadectwo sygnowane
przez rabina Majera Araka z Buczaca, pózniejszego rabina tarnowskiego. Z kolei
Jechoszua Baumol twierdzi, iż w 1905 roku odpowiednie świadectwo, tzw. semichę,
Szapira otrzymał również od Izraela z Wiśnicza.
W tym samym czasie, Majer nawiązał korespondencję z uważanymi za nestorów wiedzy
talmudycznej w Galicji Arie Lejbem Horowitzem ze Stanisławowa, rabinem brodzkim
Abrahamem Mendlem Steinbergiem i wspomnianym Arakiem z Buczacza.
Korespondencja ta przyczynić się miała do powstania samodzielnego dzieła Szapiry -
Imrei daas (Słowa rozsądku). Niemal wszystkie egzemplarze tego pierwszego
poważniejszego dzieła autorstwa pózniejszego rabina piotrkowskiego spłonęły w czasie
pierwszej wojny. Ocalał, jak podaje Sorasky, jeden z rękopisów przesłanych wcześniej
do zaopiniowania i recenzji talmudyście galicyjskiemu, rabiemu Menachemowi z
Brzeżan.
W roku 1906 Szapira ożenił się z Małką Tową, córką bardzo zamożnego właściciela dóbr
ziemskich w Tarnopolu, Jakuba Breitmana, chasyda, zwolennika Friedmana z
Czortkowa. Szapira w Tarnopolu spędził kilka lat, zyskując popularność i poważanie u
miejscowej ludności żydowskiej.
W 1910 roku Majer Szapira, ku ogólnemu niezadowoleniu objął stanowisko rabina w
Glinianach koło Lwowa. Wraz z Friedmanem z Czortkowa i Aronem Markusem mieli się
spotykać w tym czasie w Marienbadzie (Mariańskie Aaznie, dziś) z nadrabinem Moskwy
Jakowem Mazehem, przebywającym w Czechach na kuracji. Tamże gościa a Moskwy
doszły wieści o oskarżeniu i procesie Mendla Bejlisa, a sam Mazeh miał wspierać
obrońców Bejlisa w sądzie. Wspólnie więc przygotowywali wybór najodpowiedniejszych
cytatów z Tory i Talmudu, mających dowieść bezpodstawności oskarżeń wysuwanych
pod adresem Żydów, iż potrzebują krwi chrześcijańskich dzieci do wypieku macy.
W Glinianach Szapira osobiście wizytował cheder, sprawdzał stan wiedzy, wprowadził
dyplomy dla wybijających się uczniów i mianował komitet, którego członkowie mieli dbać
o poziom kształcenia w miejscowej talmud-torze. Rabin zaskarbił sobie uznanie
miejscowej gminy żydowskiej m.in zakładając gminną bezprocentową kasą
2
zapomogowo-pożyczkową oraz towarzystwo opieki nad niezamożnymi chorymi pod
nazwą Bikur Cholim.
Warto dodać, że nowa placówka edukacyjna w pewnym stopniu różniła się od
tradycyjnych chederów: program nauczania był zróżnicowany - utworzono dwa
równoległe kursy, z których jeden obejmował wiedzę teoretyczną, studiowanie Pisma i
literatury religijnej, na drugim zaś uczono użytecznych w życiu codziennym wiadomości i
umiejętności dotyczących praktycznego stosowania kultu. W jednej z grup uczyli się
chłopcy, których warunki materialne dawały perspektywy na dalszą naukę, w drugiej, ci,
których rodziców nie było stać na posłanie dziecka do jesziwy, a sam uczeń nie był na
tyle zdolny, aby warto było ufundować mu stypendium. Uczniowie z drugiej grupy uczyli
się także rzemiosła, m.in. krawiectwa. Natomiast wyróżniającym się uczniom rabin
udzielał prywatnych, bazpłatnych korepetycji. Oprócz talmud-tory, w 1913 roku
otworzono w nowo wybudowanym budynku jesziwę pod nazwą Bnej Tora. Modernizacja
i budowa nowych instytucji edukacyjnych w niewielkich Glinianach była swego rodzaju
polem doświadczalnym młodego rabina przed czekającym go znacznie trudniejszym
zadaniem - budową wielkiej jesziwy w Lublinie, gdzie z powodzeniem będzie realizował
niektóre ze swych wcześniejszych pomysłów.
Operatywność, zdolności organizacyjne i sukcesy młodego rabina na polu edukacji
zostały zauważone przez kierownictwo galicyjskiej organizacji Agudas Isroel. W 1912
roku Szapira wziął udział w konferencji ortodoksyjnych Żydów w Katowicach, na której
został wybrany jednym z delegatów Agudy do pertraktacji z rządem tureckim
dotyczących Palestyny. W 1914 roku Szapira zostaje kierownikiem departamentu
oświaty we wschodniogalicyjskim oddziale organizacji, jednak wojna sprawia, że nie
będzie możliwa jakakolwiek większa aktywność. Przez cały ten czas koresponduje z
talmudystami i przywódcami ortodoksyjnego żydostwa na całym świecie. Parę lat pózniej
przyzna, że najbardziej przyciągał go do Agudy fakt, że partia ta była w stanie stworzyć
"złoty łańcuch jedności", który łączył tak różne społeczności żydowskie jak Żydów z Ziemi
Świętej z żydostwem litewskim, polskim, niemieckim, holenderskim czy amerykańskim.
W 1920 roku pokonawszy kilku innych kandydatów, zostaje rabinem w Sanoku, gdzie
przebywa przez 3 lata. Było to duże wyzwanie dla Szapiry z uwagi na to, że w mieście
"od zawsze" wpływami dzielili się chasydzi m.in. czortkowscy, bełzcy, bobowscy,
zwolennicy Alterów z Góry Kalwarii i dynastii z Sadogóry. W Sanoku mieszkało też sporo
maskili, stąd trudno było o rozwój i spokój w gminie tak zróżnicowanej społecznie i
politycznie. A jednak w krótkim czasie udało się Majerowi odtworzyć wiele instytucji
religijnych i społecznych, założyć kolejną jesziwę oraz pismo zatytułowane Eszkol. W
pracy zbiorowej "Życie gospodarcze, społeczne i polityczne [w:] Sanok" pod red. F.
Kiryka napisano "wśród rabinów sanockich bez wątpienia najwybitniejszą osobistością
był Szapiro Majer, działający w mieście w latach 1921-1924".
W 1922 roku Majer Szapiro zostaje przewodniczącym Agudas Isroel w Polsce, a co
więcej zostaje nominowany na kandydata na posła do parlamentu. Rok 1922 upłynął
3
więc pod hasłami kampanii wyborczej do sejmu Rzeczypospolitej. Kandydował do sejmu
z miasta stołecznego Warszawy i 5 listopada 1922 roku został wybrany. W sejmie drugiej
kadencji był jednym z sześciu reprezentantów Agudy. W sejmie dał się poznać jako
przeciwnik zmian naruszających tradycyjny model wychowania i nauczania dzieci i
młodzieży w szkołach ortodoksyjnych, jakie usiłowali przeforsować posłowie z
nieortodoksyjnych środowisk żydowskich. W dyskusjach w parlamencie często sięgał do
przypowieści biblijnych, w których interpretacji był mistrzem. Większe niebezpieczeństwo
(jak twierdzą jego uczniowie) dostrzegał w ruchu socjalistycznym i bundystach, aniżeli w
syjonistach, z którymi wchodził - wraz z innymi posłami ortodoksyjnymi - w dorazne
sojusze.
Szapira, co podkreślano w prasie podczas jego podróży po Stanach Zjednoczonych i
Kanadzie, doskonale znał język polski, co w zamożniejszych rodzianach było dość
powszechne. Pisano, że jest jednym z bardziej elokwentnych mówców w polskim sejmie.
W 1927 roku zakończył kadencję, bez żalu i na własne życzenie porzucił karierę posła.
Jak napisał Gershon C. Bacon, Szapira był "rabinem, któremu zdarzało się być
politykiem". Uważał bowiem, że tacy ludzie właśnie dlatego byli popierani przez Agudę
do sejmu, że nie byli... politykami: obecność znanego ze swych naukowych aspiracji
rabina miała unaocznić młodzieży ortodoksyjnej, że noszony przez nią chałat bynajmniej
nie jest przeszkodą w uzyskaniu wysokich godności w państwie.
W latach 1923-1924 rozpoczyna się najważniejszy okres w życiu rabina - "lubelski" -
choć Szapira stał wtedy na czele gminy żydowskiej w Piotrkowie. Mimo silnych wpływów
Bundu i syjonistów-socjalistów, które skutecznie rywalizowały z miejscową ortodoksją,
Szapirze udało się poprawić jakość kształcenia w miejscowych chederach i gminnej
talmud-torze, a także skupić wokół siebie grupę młodych chasydów, pózniejszych
talmidim w lubelskiej i innych jesziwach. W czasie urzędowania Szapiry wzrosła również
liczba uczennic w szkole założonej przez Sarę Szenirer, prowadzonej przez absolwentkę
krakowskiego seminarium dla nauczycielek Bejs Jakow. Wreszcie, aby ortodoksyjny
system szkolny w Piotrkowie był kompletny, udało się otworzyć jesziwę o nazwie Bnej
Tora. W Piotrkowie Szapira wydał zbiór responsów pt. Or ha-Me'ir (Światło Świecące)
poświęcone kwestiom rytualnym.
Szapira doskonale zdawał sobie sprawę z niedostatku, a często wręcz ubóstwa, jakie
były udziałem studiujących Torę i z obojętności ortodoksyjnego środowiska wobec tego
stanu rzeczy. W ten oto sopsób zrodziła się myśl stworzenia nowoczesnej uczelni
rabinackiej, która miała stanowić prototyp i wzorzec dla przyszłych tego rodzaju instytucji
naukowych w kraju i zagranicą. Uczelnia taka miała stworzyć nowy typ bohatera, a raczej
kontrbohatera dla coraz częściej podziwianych przedstawicieli żydowskiej inteligencji
świeckiej czy też ludzi interesu - podnieść prestiż tych, którzy nie zawsze w coraz to
bardziej zlaicyzowanym społeczeństwie i w obliczu trudności materialnych mogli cieszyć
sięszacunkiem tylko z uwagi na zgłębianie wiedzy talmudycznej. Odtąd, wprawdzie tylko
dla nielicznych i wybranych, zdobywanie wiedzy miało być wolne od wszelkich trosk
materialnych, co przesądzało o większej sile przyciągania i stanowiło dodatkowy impuls
4
w rozbudzaniu ambicji studiowania. "W dzisiejszych czasach studenci jesziwy nie
powinni żyć w niepewności i żywić się jak żebracy. Ja zbuduję dla nich pałac", mawiał
Szapira. I właśnie zwrócenie uwagi na bardziej przyziemne aspekty zdobywania wiedzy
było pewnym novum i odbiegało od dotychczasowej praktyki, a w parze z
wprowadzeniem nowych metod pedagogicznych i dydaktycznych stanowić miało przełom
w szkolnictwie wyznaniowym.
Po raz pierwszy myśl otwarcia wielkiej, nowoczesnej uczelni talmudycznej przedstawiona
została przez rabina Szapirę w 1923 roku w Wiedniu, na pierwszym światowym
kongresie Agudy pod nazwą Knessia Gedola. Wybór nieprzypadkowo padł na Lublin.
Miasto było nie tylko siedzibą dużej gminy żydowskiej, w którym prym wiedli ortodoksi, a
zwłaszcza liczni w mieście chasydzi, ale także zajmowało poczesne miejsce w dziejach
nauki talmudycznej i tradycji żydowskiej. Tutaj działała jedna z pierwszych na ziemiach
polskich hebrajskich drukarni, tu zbierał się Waad Arba ha-Aracot (Sejm Czterech Ziem) i
tutaj wreszcie swego czasu istniała jedna z pierwszych w tej części Europy akademia
talmudyczna. Tak więc usytuowanie przyszłej akademii rabinicznej właśnie w mieście o
tak bogatych tradycjach, a zarazem stosunkowo dużym i o wysokim odsetku ludności
ortodoksyjnej oraz silnych wpływach chasydzkich, miało do owych wielkich tradycji
nawiązać.
Prawdopodobnie już jesienią 1922 roku Szapira przybywa do Lublina z gotowym już
projektem założenia uczelni. Spotyka się z Szmulem Ajchenbaumem, jedną z czołowych
postaci miejscowej społeczności żydowskiej. Nie wiadomo jak przebiegało spotkanie, ale
zakończyło się przekazaniem placu pod budowę jesziwy u zbiegu Lubartowskiej i
Unickiej, placu, którego Ajchenbaum był właścicielem. Ajchenbaumowie podarowali pod
budowę plac o powierzchni 1 ha 1807 metrów kwadratowych, graniczący ze szpitalem
żydowskim. W Lublinie, pośród ortodoksyjnej częsci społeczeństwa idea Szapiry trafiła
na podatny grunt, zamożny przedsiębiorca i właściciel browaru oraz fabryki koszernych
wódek, radny miejski i przewodniczący zarządu gminy lubelskiej obiecał podarować pół
miliona cegieł z własnego zakładu pod tę budowę.
Pod koniec 1923 roku zawiązał się Komitet Budowy Wyższej Uczelni Religijnej o nazwie
Keren Hatora z siedzibą przy ulicy Królewskiej, na czele komitetu stanął sam Szapira,
jego zastępcą został Mojżesz Szczarański, przewodniczący Agudas Isroel w mieście. W
zarządzie znalezli się: Szmul Ajchenbaum, Mojżesz Eisenberg, Josef Goldsztern,
Pinchus Mendel, wszyscy członkowie Agudy. Poza tym w komitecie znalezli się: ostatni
cadyk lubelski Szloma Eiger, cadyk Friedman z Czortkowa i Alter z Góry Kalwarii. Keren
Hetora na mocy postanowienia wojewody lubelskiego wciągnięte zostało do rejestru
stowarzyszeń województwa 3 lutego 1924 roku. Ale już 24 maja 1924 roku odbyła się
uroczystość położenia kamienia węgielnego, ustalono, ze gmach uczelni stanie przy ulicy
Lubartowskiej "Już słyszę głos nauki..." miał powiedzieć Szapira. W uroczystościach
wzięło udział około 60 rabinów z różnych stron Polski, miały one charakter religijny. Po
modlitwach i przemówieniach miał miejsce uroczysty akt położenia kamienia węgielnego.
Swoje cegiełki wmurowali jako pierwsi cadycy z Czortkowa, Góry Kalwarii i Icchok Zelig
5
Morgenstern z Sokołowa. Depesze gratulacyjne przesłali Izrael Majer ha-Kohen, Isochor
Ber Rokeach, spadkobierca słynnej dynastii z Bełżca, Chaim Sonnenfeld, naczelny rabin
Jerozolimy. Szacuje się, że w uroczystościach brało udział około 20 tysięcy wiernych i że
skończyły się 28 maja.
Jednakże wśród ludności żydowskiej Lublina nie zabrakło przeciwników ortodoksyjnej
uczelni. Syjonistów i mizrachistów irytował fakt, że fundusze przeznaczone na budowę
jesziwy mogły być wykorzystane znacznie lepiej, na rzecz potrzebujących, wsparcia
instytucji żydowskich, zwłaszcza dobroczynnych, natomiast lewica żydowska z Bundem
na czele, w pierwszy dzień uroczystości usiłowała nie dopuścić do poświęcenia kamienia
węgielnego. Zareagował starosta lubelski, który podjął stosowne kroki - 23
posterunkowych w tym 11 konnych, 7 przodowników policji i 2 wyższych funkcjonariuszy.
Głosów krytycznych, jak i niestosownych czynów pod adresem jesziwy i jej animatorów
będzie więcej, niemniej Szapira mając za sobą największe autorytety rabiniczne i
poparcie dużej części ortodoksyjnej społeczności żydowskiej, przystąpił do realizacji
swoich zamierzeń.
Aby zdobyć na ten cel pieniądze Szapira zaczął od siebie, przekazał pieniądze, jakie
odziedziczył i otrzymał od swoich teściów i rodziców, następnie postawiono przede
wszystkim na ofiarność polskiej i światowej społeczności żydowskiej. W wielu domach
prywatnych, warsztatach i sklepach na terenie całego kraju wystawiano puszki na datki.
Rabin Majer Szapira udał się następnie za granicę w celu pozyskiwania środków od
tamtejszych środowisk żydowskich, odwiedził m.in. Niemcy, Czechosłowację, Austrię,
Holandię, Belgię, Szwajcarię, Francję i Wielką Brytanię, a także Kanadę i Stany
Zjednoczone, gdzie przebywał półtora roku, odwiedzając 14 stanów, spotykając się z
czołowymi postaciami ortodoksyjnego żydostwa amerykańskiego. Znalazł się w centrum
zainteresowania prasy, zarówno tej ortodoksyjnej, jak i nieortodoksyjnej. Prasa nazywała
go "Słynnym Rabbim Europejskim", "Księciem Żydowskim", "Gaonem Piotrkowskim",
"żydowskim ministrem oświaty i szkolnictwa". Podczas swoich podróży zawsze
podkreślał dobry stosunek rządu polskiego do mniejszości żydowskiej i z szacunkiem
wyrażał się o Piłsudskim - nazywał go nawet "polskim Waszyngtonem", który to
"prowadzi Państwo Polskie ku pokojowi i dobrobytowi..." Z podróży po Europie przywiózł
12,5 tysiąca dolarów, z Ameryki ponad 50 tysięcy. Z pobytem w Ameryce związana jest
pewna anegdota: Szapira nie znał zbyt dobrze angielskiego i przemawiał w jidysz,
młodsze pokolenie amerykańskich Żydów mówiło już raczej po angielsku. Rabin miał
podejść do małego chłopca i zapytać, czy rozumie cokolwiek z tego, o czym on mówi. Na
to chłopiec odpowiedział, że nie zna jego języka, ale domyśla się, że rabi mówi o
pieniążkach, na co rabin, śmiejąc się miał odpowiedzieć "W takim razie lepiej
zrozumiałeś, o czym mówię niż wszyscy tu obecni".
Zebrane środki okazały się niewystarczające i trzeba było postarać się o subwencje
rządowe lub kredyt na dokończenie mocno już zaawansowanych prac. Uzyskano kredyt
z Banku Gospodarstwa Krajowego w maju 1930 roku, subwencji rządowych nie udało się
pozyskać.
6
"Żydowski uniwersytet" nie spotkał się z dobrym przyjęciem części polskiego
społeczeństwa. Trzykrotnie wstrzymywano prace budowlane po interwencji niechętnych
budowie, antysemicko nastawionych mieszkańców miasta, lubelskiej endecji i części
katolickiego kleru. Ostatecznie wiosną 1930 roku na rogu ulic Lubartowskiej i Unickiej
stanął już niemal wykończony i wspaniale wyposażony gmach uczelni.
Uroczyste otwarcie uczelni nastąpiło 24 czerwca 1930 roku, do Lublina przybyło około 10
tysięcy Żydów z całego kraju, sama Lubartowska jak i przyległe do niej uliczki zostały
udekorowane kwiatami i transparentami, a nad nowo wybudowanym gmachem powiewał
sztandar państwowy i czarno-biały, haftowany w desenie złoto-niebieskie sztandar
uczelni. Naoczny świadek wydarzeń Róża Fiszman-Sznajdman napisała, że ulice Lublina
"znów zapełniły się czarnymi kapotami, czapkami sobolowymi i białymi pończochami".
Dworzec lubelski zapełnił się wielką rzeszą przybyłych do miasta Żydów, wśród których
wyróżniali się chasydzi, biegnący za autami i dorożkami swoich cadyków, czepiający się
ich i całujący koła pojazdów. W Lublinie uruchomiono dodatkowe miejskie linie
autobusowe, kursujące do ulicy Lubartowskiej, powiększona została liczba pociągów i
wagonów jadących do Lublina. Wśród przybyłych znalazł się niemal cały kwiat żydostwa
religijnego, licznie stawili się delegaci gmin wyznaniowych z całej Polski, przedstawiciele
prasy polskiej i zagranicznej oraz związków i organizacji wyznaniowych, a także
przedstawiciele władz państwowych. Wielki honor przybicia mezuzy przypadł cadykowi
czortkowskiemu, a symbolicznego otwarcia uczelni złotym kluczem dokonał jeden z
młodszych studentów, Jehuda Melber. W tym momencie Szapira miał powiedzieć
"Bramy Jesziwy zostały właśnie otwarte, przeto Wiekuisty powinien pomóc nam otworzyć
bramy wiodące do zbawienia narodu żydowskiego". Jako pierwszy przemówił Majer
Szapira, mówił w jidysz i po polsku, w zależności do tego, do kogo się zwracał. Jak
podała "Ziemia Lubelska" przemówienie wygłoszone przez Szapirę po polsku wypełnione
było słowami gorącej wdzięczności dla Polski, która "dała możność, zgodnie ze swemi
świetnemi tradycjami tolerancji, osiągnięcia takiego rezultatu, jak wzniesienie przez
religijne żydostwo uczelni talmudycznej".
Kolejne przemowy przeplatały psalmy w wykonaniu chóru miejscowej młodzieży
ortodoksyjnej, która odśpiewała także hymn państwowy. Jak należało się spodziewać,
bundowcy, syjoniści i folkiści solidarnie zbojkotowali ceremonię otwarcia uczelni
nazywając ją w swoich ulotkach "świętem ciemnoty", a dzięki zdecydowanej postawie
policji udało się nie dopuścić do zamieszek.
Lubelska Jesziwa miała być najlepszym antidotum na coraz powszechniejszą laicyzację
życia żydowskiego, a także, jak pisał Schneiderman w swoim reportażu "Jeszybot
mędrców Lublina", "sposobem wydostania się na szeroki świat...", "środkiem, wokół
którego będzie można narobić wiele szumu i hałasu...". Autor tych słów przyznawał
jednak, że Szapira nie tylko miał ideę, ale także "z całym samozaparciem poświęcił się
jej realizacji". Do Lublina przybywali goście z całej Polski i z zagranicy, przy okazji
zwiedzali zabytki historyczne związane z historią Żydów lubelskich. W latach 1929-1938
7
uczelnię odwiedziło kilkanaście tysięcy zarejestrowanych gości, nie brakuje w niej
polskich nazwisk, instytucji, księży katolickich czy sióstr zakonnych.
Jest informacja, ze w czasie święta Simchat Tora w 1932 lub 1933 roku rabin porwał do
wspólnego tańca z chasydami przyglądającą się z boku grupę... syjonistów-
rewizjonistów, co, biorąc pod uwagę poważne różnice światopoglądowe, samo w sobie
było wydarzeniem niezwykłym. Jak podaje uczeń rabina Baumol, rabin miał mawiać
"Najpiękniejszym dniem mojego życia będzie ten, w którym zobaczę żydowskiego
robotnika z jedną ręką na pługu i z Torą w drugiej ręce".
Jesziwas Chachmej Lublin pod kierownictwem pierwszego rektora była na najlepszej
drodze aby stać się nowoczesną placówką żydowskiego szkolnictwa wyznaniowego w
Polsce. Niespodziewana śmierć Szapiry była ogromnym ciosem dla uczelni. Zmarł w
wieku 46 lat, 27 pazdziernika 1933 roku (dnia 7 miesiąca cheszwan roku 5694). Jak pisał
dr Rosner wiadomość "Lotem błyskawicy rozeszła się ona po całym świecie - rozniosło ją
na falach eteru polskie radio i jak błyskawica podziałała na cały żydowski świat".
Zgon rabina poprzedzony był kilkudniową - zdawało się - niezbyt poważną dolegliwością,
grypą lub anginą. Rabin zajęty był w tym czasie przygotowaniami do podróży do
Palestyny, gdzie miał zbadać szanse zrealizowania swojego kolejnego projektu,
założenia filii lubelskiej Jesziwy w Erec Izrael. Niestety diagnoza okazała się błędna.
Niektórzy twierdzą, że rabina zmogła nieprawidłowo leczona cukrzyca, inni - że błonica.
Trudności w oddychaniu i duszności doprowadziły w ciągu kilku dni do jego śmierci. Nie
było dane Szapirze wręczyć dyplomów pierwszym absolwentom Jesziwy, tak jak nie było
mu dane zobaczyć przed śmiercią Erec Izrael. Śmierć rabina była nie tylko wielkim
ciosem dla Jesziwy, ale także i dla polskiego żydostwa. W uroczystościach
pogrzebowych wzięło udział około 30 tys Żydów. Aby umożliwić wszystkim chętnym
wzięcie udziału w pogrzebie zwrócono się do cadyka z Góry Kalwarii z prośbą o
przesuniecie daty pogrzebu. Nagłówki w prasie żydowskiej krzyczały "Zdjęto diadem z
głowy żydostwa", "Serce narodu nie żyje", informacje o zgonie Szapiry pojawiły się
również w polskiej prasie. Z całego kraju i z zagranicy nadeszły tysiące depesz i listów
kondolencyjnych.
Oto jak Róża Fiszman-Sznajdman wspomina pogrzeb rabina: "Ogromnym przeżyciem
był dla mnie pogrzeb rabina Szpirego. Obserwowałam go z budynku Alterów, sąsiadów z
IV piętra, bo tylko stamtąd mogłam zobaczyć dokładnie cały kondukt pogrzebowy.
Przestrzeń od Bramy Krakowskiej aż do rogatki Lubartowskiej była wypełniona
uczestnikami uroczystości. Widok tak ogromnej masy ludzi zapierał dech. Pierwszy i
ostatni raz widziałam zgromadzonych na jednym miejscu tylu Żydów. Wśród
tradycyjnych kapot gdzieniegdzie tylko bieliły się pończochy galicyjskich Żydów lub
sobolowa czapka".
8
Tak pożegnano rabina, który będąc dzieckiem, wszystkie drobne sumy jakie otrzymywał
od swoich rodziców na zabawki czy słodycze przeznaczał na zakup świec, przy których
mógł się uczyć po zapadnięciu zmroku.
Jesziwas Chachmej Lublin
Wszystkich wprawiał w zachwyt ten monumentalny, sześcio-kondygnacyjny gmach. Bez
wątpienia był jednym z najbardziej reprezentatywnych budynków powstałych w
przedwojennej Polsce. Autorem projektu Jesziwy był Agenor Smoluchowski. Do gmachu
prowadziła szeroka, stylowa brama, za którą znajdował się rozległy plac z kwietnikami i
rzędami drzew. Fasada budynku ozdobiona była dużą kolumnadą, nad którą zawieszony
był kamienny balkon. Pośrodku umieszczono wypisany złotymi literami w języku
hebrajskim napis "Jeszywas Chachmej Lublin", a pod napisem widniało jeszcze
"Pójdzcie synowie, posłuchajcie - bojazni bożej was nauczę". Na bocznych fasadach
daty położenia kamienia węgielnego (lag beomer 5684) i otwarcia uczelni (28 sywan
5690) wraz z numerem odpowiadających im kart z Talmudu wg Daf Jomi. W suterenach i
na parterze znajdowała się sala jadalna, kuchnia, piekarnia, łaznia (z prysznicami i
basenami do kąpieli rytualnych), pralnia, suszarnia i magazyny. W osobnej przybudówce
znalazło się, jak opisuje I. Lewin "urządzenie centralnego ogrzewania według
nowoczesnej techniki". Na parterze, kancelaria, biura, dwie czytelnie dla studentów i
specjalna sala dla pomieszczenia modelu świątyni jerozolimskiej, z czasów
herodiańskich. Autorem modelu świątyni był Henoch Weintraub, chasyd, który poświęcił
temu kilkanaście lat. Wykonane w drewnie i pomalowane na kolor marmuru,
inkrustowane droższymi materiałami części modelu zaopatrzone były w numery, obok
których zamieszczono "opisy wyjaśniające ich istotę z podaniem zródła talmudycznego".
Drugą kondygnację zajmowała aula wykładowa o powierzchni 200 m.kw. i o wysokości
dwóch pięter, oświetlał ją żyrandol z 16 lampami, pośrodku znajdował się 8-ramienny
świecznik, dar gminy żydowskiej w Przemyślu - ważył 180 kg i ukoronowany był polskim
orłem, pochodził prawdopodobnie z XVIII wieku. Nad aulą, wzdłuż ścian wznosiła się
szeroka galeria, z osobnym wejściem z zewnątrz budynku. W sąsiedztwie auli, która
pełniła również rolę bożnicy, znajdowała się sala konferencyjna, pokoje gościnne,
mieszkanie rektora oraz biblioteka. Uczniowie mieszkali na wyższych piętrach w
pojedyńczych pokojach, zaopatrzonych w biblioteczkę ze starannie dobranym zbiorem
9
pism etycznych i religijnych. Internat przeznaczony był dla kilkuset studentów. Całkowita
kubatura budynku wynosiła 18 tys. 310 metrów sześciennych. W zbiorach biblioteki w
1930 roku, znajdowało się około 12-13 tysięcy tomów, w tym wiele starodruków i
cennych rękopisów.
Za szkołą rozpościerał się widok na ogród z alejkami i ławkami. Gdy w 1932 roku hrabina
Rolland odwiedziła Jesziwę, z własnej inicjatywy ofiarowała 12 tysięcy młodych sosen.
W zasadzie, pierwsze trzy trudne lata lubelskiej uczelni można uznać za najbardziej
pomyślne w jej 9-letniej historii. Śmierć Szapiry zakończyła ten okres. Wyjątkowa
osobowość i autorytet, jakim cieszył się rabin w kraju i za granicą, pozwalały mu - mimo
trudności zwłaszcza finansowych - efektywnie pracować dla uczelni. Trzeba przy tej
okazji wspomnieć o żonie Szapiry, która przez cały ten okres pomagała mężowi,
poświęcając swój czas Jesziwie, a w chwili zagrożenia istnienia uczelni wysprzedała
swoją osobistą biżuterię. Małka Towa z domu Breitman zmarła w Warszawie, w pół roku
po śmierci męża.
Następcom Szapiry brakowało już wielkiej charyzmy jaką odznaczał się ich poprzednik.
Po śmierci rektora, stało się jasne, że zwyczaje panujące wśród Żydów ortodoksyjnych -
a więc fakt, że przy każdym rabinie czy cadyku skupią się jego zwolennicy - zaważy na
przyszłości Jesziwy. Podobnie na uczelni, każdy nauczyciel cieszył się poparciem
pewnej grupy słuchaczy. Gdy zabrakło jednego, uznawanego przez ogół autorytetu,
partykularne interesy wykładowców i związanych z nimi uczniów w pełni się ujawniły.
Każdy z rywalizujących o sukcesję po zmarłym, starał się pozyskać jak najwięcej
zwolenników i jedynie na czas uroczystości wręczenia pierwszych 50 dyplomów Cerwa
d'Rabanan (18-22 lutego 1934) doszło do chwilowego "zawieszenia broni". Między
wykładowcami przez cały okres dochodziło do konfliktów personalnych i ambicjonalnych.
Otwarty rozłam nastąpił już w pazdzierniku - wobec mianowanego rektorem cadyka
Szlomo Eigera zawiązała się silna opozycja. Chasyd Eiger był zdecydowanym
przeciwnikiem prowadzenia wykładów z przedmiotów ogólnokształcących, więc młodzież
protestowała. Chodziło również o to, ze znajomość na przykład języka polskiego była
niezbędnym warunkiem do otrzymania stanowiska rabina czy podrabina. J. Doroszewski
pisze, że choć zarzuty opozycji wydawały się uzasadnione, były jedynie pretekstem i "w
10
rzeczywistości służyły pomniejszeniu autorytetu, podważeniu zaufania i wykazaniu
nieudolności kierownictwa uczelni". Doszło do zorganizowanych wieców, które
przeradzały się w obrazliwe okrzyki skierowane pod adresem Eigera. Opozycja rektora,
prawie połowa studentów, wewnątrz była podzielona na jeszcze liczne podgrupy, na
czele których stali poszczególni wykładowcy, wykorzystujący młodzież uczelni do swoich
celów. Eiger starał się zapanować nad sytuacją, sięgając od razu do metod dosyć
drastycznych. W lutym 1935 roku postanowiono usunąć z uczelni dwóch studentów, a
gdy ci nie pogodzili się z decyzją i wmieszali w tłum kolegów wykrzykując obrazliwe
hasła, zachęcając w ten sposób innych, wezwano policję. Następnego dnia całe miasto
obiegła ulotka, podpisana przez "uczniów Jesziwy": "Straszny pogrom w Jesziwie
Chachmej Lublin. Szable nad głowami uczniów Jesziwy. Żydzi Lublina! Czy słyszeliście o
strasznym akcie terroru, który miał miejsce dzisiaj w Jeszywie? Jak wiadomo stało to się
z powodu tego, że my uczniowie poszliśmy do naszego ukochanego rabina p. Szymale
Żelichowera, aby go powitać. Przez ten grzech straszny, tyran dzisiejszy, finansowy
kierownik Jeszywy niejaki Szloma Ajger pozwolił sobie sprowadzić policjantów i
specjalnie wynajął tragarzy gojowskich z psami, którzy rzucili się na nas, uczniów, z
szablami i nas w zbrodniczy sposób bili. Gdzie jesteście? Czego milczycie? Czy
dopuścicie do tego?"
Autorzy ulotki nie przebierali w środkach i mijali się z prawdą. Nie było żadnych
"gojowskich tragarzy z psami", a rola policji ograniczyła się do spisania personaliów
najbardziej agresywnych uczestników zajść. W tym czasie w Krakowie odbyła się z
udziałem Eigera narada rabinów i cadyków z całej Polski, na której do odwołania
postanowiono zawiesić wykłady w Jesziwie. Następnie przystąpiono do ponownych
przesłuchań słuchaczy, w celu wyeliminowania szkolnej opozycji. Eiger był
przedstawicielem jednego z najstarszych i najbardziej znanych rodów chasydzkich w
kraju i już z tego względu miał tyle samo zwolenników co przeciwników. Ostatecznie
podjęto decyzj,ę by nie wznawiać zajęć na uczelni przynajmniej do kwietnia. W tym
okresie uczniowie ubiegali się o ponowne przyjęcie do Jesziwy, w rezultacie
zarejestrowano około 200 osób, nie przyjęto do szkoły około 60 zwolenników
Żelichowera. Te zdecydowane działania pozwoliły uspokoić napiętą sytuację, lecz nie
przywróciły mocno nadszarpniętego autorytetu kierownictwa uczelni.
Po Eigerze uczelnią kierował Abraham Jakow Halewi Horowitz, po nim talmudysta z
Litwy Josef J. Zusmanowicz, wreszcie Mosze Mordechaj Epstein, który po propozycji
przyjęcia kierownictwa gminy w Wilkomierzu, wyjechał z Lublina. Z problemami
finansowymi Jesziwa borykała się bez przerwy. Można powiedzieć, że Jesziwę uratowała
śmierć Szapiry, który scedował na nią swoje polisy na życie.
Josef Koenigsberg, jeden z członków zarządu, w wywiadzie udzielonym "Dos Jidysze
Tugblat" opowiadał o niezwykłym poświęceniu studentów w zbieraniu funduszów na
utrzymanie szkoły: "Cała ta akcja związana była z groszowemi kosztami, gdyż ci ofiarni
emisariusze Jesziwy oszczędzali na jedzeniu, byle tylko przysporzyć uczelni więcej
funduszów a mniej kosztów". Tego rodzaju oszczedności nie mogły zmienić sytuacji
11
finansowej Jesziwy, ale wiele tygodni pracy, polegającej na zbieraniu datków w gminach
żydowskich w całej Polsce, przyniosło chwilowe efekty. Dzięki zebranym pięniądzom
udało się bowiem spłacić dużą część długów, ciążących na hipotece uczelni. W 1936
roku znalazło się paru darczyńców, dzięki którym udało się wykończyć ostatnie szóste
piętro gmachu, czyli kolejne pokoje dla studentów. Szkoła nie mogła liczyć na pomoc od
miasta. W 1934 roku ortodoksi nie byli w ogóle reprezentowani w Radzie Miejskiej, a w
1939 uzyskali tylko jeden mandat.
W drugiej połowie lat trzydziestych zmalało zainteresowanie Jesziwą. Mimo że w
kolegium zasiadali czołowi polscy talmudyści, nie nauczali jednak w Jesziwie. Być może
było to spowodowane tym, że mimo dużego zainteresowania, niewielu studentów z
zagranicy tutaj zdobywało wiedzę. Aby przetrwać, należało stworzyć zaplecze dla
przyszłych studentów, którzy zapełnią gmach i wzmocnią budżet szkoły. W tym celu, po
1935 roku utworzono w Polsce ośrodki przygotowawcze z myślą o przyszłych studentach
Jesziwy. Zakładały je i utrzymywały miejscowe społeczności ortodoksyjne, finansowo
wspierane przez pochodzących z danej miejscowości emigrantów z Ameryki. Kursy
przygotowawcze powstały między innymi w Rachowie, Przemyślu, a także we Lwowie.
Być może gdyby nie wybuch wojny, "Jochel" - jak w skrócie nazywano Jesziwas
Chachmej Lublin - dorównałaby z czasem poziomem naukowym i popularnością innym
sławnym uczelniom.
Ostatnim rektorem został Arie Cwi Frumer, rabin w Koziegłowach.
Z chwilą wkroczenia wojsk niemieckich do miasta (18 września 1939r.) gmach uczelni
został zajęty dla celów wojskowych. Urządzono w nim szpital dla żołnierzy niemieckich.
Przez całe lata gromadzone wyposażenie zostało zdewastowane. Część urządzeń
spalono, inne przedstawiające jakąkolwiek wartość użytkową - rozgrabiono.
Taki sam los spotkał niezwykle bogaty księgozbiór Jesziwy. Znaczna cześć zbiorów
została spalona, większość wrzucona do zawilgoconych pomieszczeń piwnicznych. W
lipcu 1940 roku, władze niemieckie rozpoczeły akcję tworzenia tzw. Staatsbibliothek.
Zlokalizowano ją w budynku biblioteki im. H. Aopacińskiego i Muzeum Lubelskiego, a
trafiły do niej zbiory wszystkich większych bibliotek w Lublinie. Przewieziono tutaj
również uratowaną część zbiorów z Uczelni Mędrców Lublina składającą się z około 22
tysięcy tomów różnych dzieł naukowych oraz około 10 tysięcy tomów czasopism." (T. M.
Rabinowicz, The Encyclopedia..., s. 103)
O losie księgozbioru można znalezć zupełnie odmienną notkę zamieszczoną w
"Deutsche Jugend-Zeitung", oficjalnym organie młodzieży hitlerowskiej. Jeden z
naocznych świadków i sprawców zniszczenia relacjonował (luty 1940): "Sprawą
szczególnej dla nas dumy było zniszczenie biblioteki Akademii Talmudycznej, znanej
jako największa w Polsce. Wyrzuciliśmy z budynku wszystkie te święte dla Żydów
książki, przenieśliśmy je na dziedziniec, a potem podłożyliśmy ogień. Pożoga trwała 20
12
godzin. Żydzi stali wokół i płakali. Ich szloch niemal nas zagłuszał. Sprowadziliśmy
orkiestrę i radosne dzwięki muzyki wojskowej zagłuszyły płacz tych Żydów..."
Fragmenty książki: Konrad Zieliński, Nina Zielińska, "Jeszywas Chachmej Lublin",
Wydawnictwo Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2003
13


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Odpis aktu urodzenia, małżeństwa, zgonu w Lublinie
Cz Zgorzelski Romantyzm w Polsce, Lublin 1957
11 Z historii Żydów w Lublinie
Listy Stachury do Kluczkowic i Lublina
2015 06 11 Dec nr 204 MON ŻW Lublin odznaka pamiątkowa
FS Lublin2
Brathanki W kinie w lublinie (pf)
lublin,komis m,33
Chlubne tradycje Początki psychologii na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie
WTZ działające w Lublinie
A Doblin Lublin
Partnerzy handlowi LYONESS w mieście Lublin
przekażnik świec lublin
LUBLIN

więcej podobnych podstron