Rewolucja spod znaku raka

background image

Rewolucja spod znaku raka

Jest 2005 r., wiosna, z której Polacy zapamiętali śmierć papieża. Ela zapamiętała z niej
strach w oczach swojej przyjaciółki lekarki, której pokazała wyniki biopsji. Sama nie
czuła strachu, raczej zdziwienie. 26-letniej córce Dorocie mówi o diagnozie od razu. -
Dlaczego jesteś taka spokojna? - krzyczy córka. - Powinnaś być wściekła, powinnaś
wykrzyczeć złość na chorobę!


Aneta jest doktorem anglistyki. Przed rakiem wykładała literaturę brytyjską w toruńskim
Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych. Ma 39 lat, ale z krótką fryzurką, dużymi oczyma
i dziewczęcym uśmiechem wygląda młodziej.

Jej pogoda ducha zadziwia, po tym co przeszła. Cztery lata temu wszystko naraz zwaliło jej
się na głowę jak biblijnemu Hiobowi. Najpierw, w czerwcu 2005 r. umarł tata. Na żałobę nie
było czasu, bo trzeba było zająć się mamą, u której dwa miesiące przed śmiercią męża
wykryto raka piersi. W sobotę Aneta pochowała ojca, w poniedziałek wiozła matkę na
pierwszą chemię. Obłożyła się książkami. Czytała o psychoonkologii, mocy pozytywnego
myślenia, wizualizacjach. Siedem miesięcy później, w walentynki 2006 r. okazało się, że ta
wiedza przyda się także jej.

Kiedy patomorfolog mówi, że ten guzek w prawej piersi to rak, jest spokojna. - Po historii z
mamą wiedziałam, co się będzie dalej działo: operacja, chemia, naświetlania. To mnie
uspokajało - mówi. - Poza tym czułam się zdrowa. Rak był abstrakcją, diagnozą na papierze.

Jak usłyszałam, że to rak, odetchnęłam

Ela w raka uwierzyła. Od 11 lat prowadzi pamiętnik, ale w zapiskach z tamtego okresu nie ma
słowa o strachu. Tylko o problemach w pracy w banku. Dopiero po drugiej biopsji
odnotowuje: "Chyba coś się dzieje".

Jest 2005 r., wiosna, z której Polacy zapamiętali śmierć papieża. Ela zapamiętała z niej strach
w oczach swojej przyjaciółki lekarki, której pokazała wyniki. Sama nie czuła strachu, raczej
zdziwienie. Córce, 26-letniej wówczas Dorocie, mówi od razu. Ale martwi się, jak zareagują
rodzice. - Prosto z gabinetu, gdzie zapadła decyzja o operacji, pojechałam z Dorotą do nich i
od progu wypaliłyśmy, że mam raka - wspomina. - Rodzice byli skupieni, opanowani. Na
końcu tato powiedział: "No, to wiemy, jakiego mamy wroga, teraz będziemy walczyć".

- Dlaczego jesteś taka spokojna? - krzyczy Dorota. - Powinnaś być wściekła, powinnaś
wykrzyczeć złość na chorobę!

A ona czuje raczej ulgę. Zawsze była dzieckiem szczęścia. Hołubiona przez rodziców. Z
mężem co prawda się rozwiodła kilka lat wcześniej, ale jak jeszcze był, brał na siebie decyzje,
odciążał ją. Dzieci (Ela ma jeszcze starszego syna) udane.

- Zawsze się zastanawiałam, jak przyjdzie mi za to zapłacić - mówi Ela. - Jak usłyszałam, że
to rak, to odetchnęłam, że teraz już wiem.

Romek nie odetchnął. Rak zastał w samym ogniu wydarzeń.

background image


- Wtarabaniasz się do mieszkania z siatami, masz obie ręce zajęte, sapiesz od włażenia po
schodach, a tu dzwoni telefon i musisz wszystko rzucić, żeby odebrać. Tak było z moim
rakiem jądra.

Jest czwartek, październikowe przedpołudnie 2004 roku. Romuald Wicza-Pokojski,
dramaturg i reżyser, ma 31 lat i właśnie wszystko w jego życiu zaczyna iść jak należy. Po
kilkunastu latach prowadzenia Teatru Wiczy krytycy doceniają jego działalność, piszą o nim:
"obiecujący". Z narzeczoną Basią właśnie kupili mieszkanie w Toruniu. Sypią się ciekawe
propozycje. I jeszcze jedno, w poniedziałek, właśnie ten poniedziałek, pięć dni po diagnozie,
w piwnicy toruńskiego Ratusza Staromiejskiego ma otworzyć klub - jego teatr zyska
prawdziwą siedzibę.

- Kiedy wyszedłem od lekarza, w głowie miałem jedno: - Czy na pewno szlag ma mnie trafić
właśnie w tym momencie? - wspomina.

Jak sceny do wyreżyserowania

Lekarz kieruje Romka na operację. Za trzy dni, w niedzielę, ma się stawić w szpitalu.
Narzeczona po morderczym maratonie w pracy zaplanowała urlop. Romek decyduje w duchu:
"Basia nie może się dowiedzieć o operacji". Nie mówi też matce. Chce ograniczyć emocje,
które kobiety z pewnością by wprowadziły. Dzwoni za to do brata i przyjaciółki. Jeszcze tego
samego dnia skrzykują znajomych i robią imprezę. W piątek powtórka. W sobotę dochodzi do
siebie.

Idzie z bratem do sklepu. Kupuje piżamę, szlafrok i kapcie. - To było jak kostium, który
należy włożyć, idąc do szpitala - mówi Pokojski. - Całą sytuację potraktowałem jak sceny do
wyreżyserowania. Taki sposób obrony.

Po wybudzeniu się z narkozy Romek powiadamia o wszystkim matkę i narzeczoną. Potem
zostaje królem życia. Dwa tygodnie po operacji jest w Gdańsku i zaczyna próby w teatrze.
Producentka spektaklu wozi go na kontrole do pobliskiego szpitala. Pracuje całe dnie,
wieczorami imprezuje.

- Czułem się, jakbym zjadł kilo amfetaminy - wspomina. - śyłem jak w transie. To jest częste
w takich wypadkach: doceniasz życie, łapiesz każdą chwilę. Aż przychodzi dołek.

Elę do szpitala wiezie córka (ona sama samochodu nie prowadzi). I co chwila odbiera telefon.
To dzwonią znajomi Doroty z kościoła. Od kilku lat jest we wspólnocie neokatechumenalnej.
Teraz koledzy pytają, jak się czuje mama i zapewniają, że będą się modlić. Elżbiecie dodaje
to otuchy, zwłaszcza że sama modlić się nie zamierza. W kościele nie była od 25 lat. W ogóle
ją to nie interesuje. Ale wtedy, podczas tej podróży przez zakorkowaną Warszawę robi się jej
miło, że jej zdrowie obchodzi jakichś obcych ludzi. Nie na tyle miło jednak, by już po
operacji przyjąć zaproszenie na mszę od szpitalnego kapelana.

Przechodzi naraz chemię i naświetlania. Jest wykończona. Leży na kanapie i uczy się
niemieckiego z telewizji. Potem zaczyna połykać książki. Dorota podrzuca jej biografie - ojca
Pio, św. Katarzyny, Jana Pawła II. - Wciągała mnie raczej dramaturgia zdarzeń niż
duchowość - wspomina.

background image



W ogóle jest typem intelektualnym. Nie dla niej mistyczne porywy. Mimo to czuje coś jakby
zazdrość, kiedy widzi pasję, z jaką Dorota angażuje się we wspólnotę i życie parafii. Wkrótce
zaczyna słuchać Radia Józef. Nie, żeby ją to interesowało. Po prostu audycje prowadzi
znajomy ksiądz.

Szukanie tego, co przyniesie ulgę

U Anety rak w pełni urealnia się w trakcie chemii. Pamięta to jak koszmar: - To stan
permanentnego zatrucia organizmu, męczące uczucie obrzydzenia do siebie.

Przez pierwszy okres ogląda w telewizji serial "Przyjaciele". Ale to szybko przestaje
przynosić ulgę. Wtedy zaczyna malować, choć nigdy wcześniej tego nie robiła. Musi
koncentrować się na równym kładzeniu farb, doborze kolorów, pewnym prowadzeniu linii. -
Te są z pierwszej chemii, te z drugiej - Aneta wskazuje kolejno ściany salonu. Na trzech z
nich wisi kilkanaście, a może i więcej obrazków. Na każdym starannie namalowane kwiaty:
fioletowe irysy, żółte pąki na zielonych liściach, pomarańczowe rozchylone płatki.

To właśnie pośród malowanych kwiatów zaczyna myśleć, że dostała nowe życie. - A skoro
tak, to trzeba je zacząć od początku - wspomina.

W pracy się nie męczyła, ale nagle czuje, że ten rozdział musi zamknąć. Postanawia z niej
zrezygnować. Utrzymuje się dzięki rencie. Tylko co dalej?

U Romka kryzys także przychodzi w trakcie chemioterapii. - Całe dnie siedziałem w domu w
szlafroku i spałem albo oglądałem telewizję. Wciąż pytałem siebie: a jaki to wszystko ma
sens? Po co robić sobie herbatę? Po co robić teatr? - opowiada. - Byłem jak ta papuga z
dowcipu, która się sama oskubuje i mówi: "A na chuj mi te piórka?".

Ostatkiem sił zmusza się jednak do działania. Zadanie pierwsze: zdjąć szlafrok, włożyć
spodnie i koszulę. Potem stawia sobie kolejne góry do zdobycia, a każda jest większa niż
poprzednia. Robi kolejny spektakl. "Cesarz" jest impresją o naturze władzy. Premiera
przypada w gorącym okresie, krótko po wygranej PiS-u w wyborach. Potem wymyśla, że
swoich "Emigrantów" według Mrożka pokaże w Edynburgu na jednym z najsłynniejszych
festiwali teatralnych. Szuka pieniędzy, robi próby, załatwia noclegi, bukuje bilety. - Dziś taki
wyjazd to normalna góra, ale wtedy to był Mount Everest - opowiada. - Ale świat mi mówił,

ż

e to, co robię, ma sens. Raz mieliśmy grać spektakl, który był bardzo słabo reklamowany.

Powiedziałem aktorom: - Bądźcie gotowi, że odwołamy przedstawienie, bo nikt nie przyjdzie.
A przyszedł dziki tłum.

Romek zaczyna rozumieć, że chorobę należy obśmiać, sprowadzić do parteru. - Przestałem
się obrażać, kiedy ktoś w mojej obecności mówił: "Stary, bez jaj". Mówiłem: "Tak, właśnie.
Jestem facetem z jednym jajem".

background image


Pomagała medytacja. - Telewizor, radio, komputer. Wszystko to czasem wyłączamy. A
mózgu nie. Mieli bez przerwy. Medytacja to takie wyłączenie - mówi Romek.

Dialog z samym sobą

W październiku 2007 r. Aneta jedzie na warsztaty dla amazonek. Uczy się, jak wspierać
kobiety, które zachorowały. I już wie: chce być psychoonkologiem. Znajduje studia w
Poznaniu: pięcioletnie, ale w trybie indywidualnym do zrobienia w trzy lata. To ważne, bo nie
wie, ile pożyje. Jesienią 2008 r. Aneta zostaje studentką.

Pewnego dnia wraca do domu wczesnym popołudniem i kładzie się zmęczona na kanapie.
Zanim przyśnie, przez głowę przemyka: coś jest nie tak, nie powinnam być tak wykończona
za dnia.

Ma rację. Coś jest nie tak - obie piersi i węzły chłonne. Lekarz: - To nawrót i przerzuty.

- Pomyślałam: co jest, do diabła?! Nie mam stresów, zmieniłam życie na zdrowsze. Nie
powinnam chorować.

Dotąd leczyła się w Bydgoszczy. Teraz decyduje się na alternatywną chemioterapię w
Szczecinie. Zima. Śnieg po kolana. Rano wsiada do pociągu w Toruniu, przesiadka w
Poznaniu. Wieczorem jest w Szczecinie. Nocuje w akademiku obok szpitala.

Mimo to konieczne są dwie operacje. Lekarze proponują oszczędzenie jednej piersi. Nie
zgadza się. - Nie chciałam potem znów się macać, badać, denerwować. Pomyślałam, że jeśli
będę żyła, to mam te piersi gdzieś - wyjaśnia zwięźle.

Ona chciała sobie na luzie porozmawiać, a on od razu tak poważnie - najpierw modlitwa, a
potem rusza z kropidłem po pokojach. Poświęcony został nawet pies.

Ela w końcu dała się namówić córce i zgodziła zaprosić do domu księdza, młodego
Brazylijczyka z parafii, do której chodzi Dorota. Kapłan wzbudza sympatię, zachęca do
spowiedzi. Odmawia. Bo lubi być konsekwentna. Nie będzie składać żadnych deklaracji życia
bez grzechu - przecież jest rozwódką, która właśnie szuka sobie mężczyzny.

Ale od czasu do czasu jeździ z Dorotą do kościoła. Podczas rekolekcji o swoich życiowych
doświadczeniach mówi znajome małżeństwo (Ela kiedyś, lata temu uczyła ich córkę). Wprost
mówią o kryzysach, które przeszli, i o tym, jak pomagała im wiara.


Ela: - To na mnie podziałało.

Po 25 latach przystępuje do spowiedzi. Prowadzi też, chyba pierwszy raz w życiu poważny

background image

dialog ze sobą. I decyduje: koniec z szukaniem faceta, będę sama. I dam sobie radę. Idzie do
bierzmowania. Świadkiem jest córka. Wreszcie dochodzi do wniosku, że wie za mało i
zapisuje się na podyplomowe studia teologiczne u jezuitów.

śyć tak, jakbym jutro miał zniknąć

Jaką nauczkę dał rak Romkowi?

- Nie marnować czasu - mówi bez wahania. - Po prostu nie chcę mieć pustych dni. Jak kogoś
w ciągu dnia nie spotkam, czegoś nie napiszę, nie zobaczę, jestem zły. Mam kupę rzeczy
rozgrzebanych, trzy teksty dramaturgiczne teraz piszę. Kiedy człowiek się rodzi, to jakby
skoczył na bungee w życie. Staram się tak żyć, jakbym jutro miał zniknąć.

Dla Eli "przygoda z rakiem" oznaczała całkowite przewartościowanie życia. Kiedyś praca i
pieniądze były najważniejsze, dziś są na dalszym planie. Zaczęła dbać o kondycję: w każdy
weekend nordic walking, we wtorki basen. Odkryła też, że może liczyć na ludzi. Znajoma,
która też chorowała na raka, ostrzegała ją: - Nie mów nikomu o chorobie. Ludzie będą ci
liczyć czas: o, minął już rok, a ona jeszcze żyje. Nie posłuchała. I dostała ogromne wsparcie.

Za najważniejsze jednak uznaje to, że wreszcie wydoroślała. - Sama podejmuję wszystkie
decyzje. Kiedy urlop i z kim, kiedy malowanie mieszkania, co zrobić z pieniędzmi.

Tak dużo się zmieniło.

No, dobrze, niektóre rzeczy zostały po staremu. Wciąż nie jeździ samochodem. W autobusach
czyta książki teologiczne.

Aneta może skończy te studia w Poznaniu i zostanie psychoonkologiem. Nie wie. Na razie nie
robi dalekosiężnych planów. W ciągu pięciu lat pochowała ojca i matkę, przeszła dwie
chemie, trzy operacje. W marcu 2010 r. badanie pokazuje, że w organizmie nie ma komórek
nowotworowych.

- śycie mnie cieszy - mówi. - Nieustannie. Koleżanka amazonka ostatnio narzekała, że pada.
Powiedziałam jej: "Chyba dawno chemii nie miałaś, że ci deszcz przeszkadza".


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ksiadz zdrajca polski -wielu ich bylo, kosciol - zbrodnie spod znaku krzyza
Zbrodnie spod znaku krzyża, pliki zamawiane, edukacja
MORDY KOŚCIOŁA W SKRUCIE, kosciol - zbrodnie spod znaku krzyza
AGRESYWNI KATECHECI, kosciol - zbrodnie spod znaku krzyza
JPII CZ2 konkordat lancuchy niewoli, kosciol - zbrodnie spod znaku krzyza
Księża w czasach rwanda ludobojstwo, kosciol - zbrodnie spod znaku krzyza
Historycy a socjalizm Polska lewica niepodleglosciowa spod znaku Klio Wybor tekstow
Spod znaku Skorpiona Powstanie i upadek Imperium Rosyjskiego 1(1)
01 Greyle Katherine Mezczyzna spod znaku Smoka
Obiekty spod znaku DELTA
Spod znaku Skorpiona Powstanie i upadek Imperium Rosyjskiego
2018 08 30 Szantaż spod znaku tęczy Homoseksualiści w Poznaniu żądają coraz więcej
Czerwoni zbrodniarze spod znaku sierpa i młota
Inhibitory aromatazy w leczeniu uzupełniającym raka piersi
Określenie roli NMP22 w rozpoznaniu raka pęcherza
Leczenie chorych na raka piersi w ciąży VI LEK

więcej podobnych podstron