Wstrząsające kulisy zamachu na ks. abp. Stanisława Wielgusa
Sławomir Jagodziński
Oskarżenie o współpracę z komunistyczną bezpieką ks. abp. Stanisława Wielgusa przed
siedmioma laty wstrząsnęło Polską. Okazuje się, że nie mniej wstrząsające są kulisy
wydarzeń, które uniemożliwiły objęcie urzędu nowemu metropolicie warszawskiemu.
Ukazuje je książka „Zamach na Arcybiskupa”.
Publikacja ta jest próbą pokazania prawdy o wydarzeniach, które rozegrały się na przełomie
2006 i 2007 roku. Jej autor, Sebastian Karczewski, który na łamach „Naszego Dziennika”
kilka lat temu opublikował serię artykułów pt. „Wielka mistyfikacja – czyli sprawa ks. abp.
Stanisława Wielgusa”, dokonuje rekonstrukcji brutalnego ataku, który doprowadził do
fałszywego oskarżenia i rezygnacji z urzędu metropolity warszawskiego. – Nie podjąłbym się
mozolnej pracy nad tą książką, gdybym wiedział, znalazł dowód albo chociaż domniemywał,
ż
e ks. abp Stanisław Wielgus kiedyś naprawdę współpracował z aparatem bezpieczeństwa
komunistycznego reżimu – podkreśla w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Sebastian
Karczewski. – Jednak nie ma żadnych wiarygodnych dowodów na to, że ks. abp Stanisław
Wielgus kiedykolwiek współpracował z bezpieką i komuś wyrządził krzywdę – dodaje. Są
natomiast dowody – zwraca uwagę – że wysunięcie wobec niego oskarżeń zostało celowo
sprowokowane, a ludzie, którzy w tym brali udział, działali z wyrachowaniem. Celem było to,
aby ks. abp Wielgus, nazywany przez niektórych „polskim Ratzingerem”, nie objął urzędu
metropolity warszawskiego.
Sygnał do ataku
W książce autor przytacza ogromną liczbę wypowiedzi, wywiadów, komentarzy, jakich w
tamtym czasie ochoczo udzielali liczni redaktorzy, historycy czy politycy. Najciekawsze jest
to, że niektórzy podczas przesłuchań w prokuraturze nie potwierdzali już tak chętnie
wypowiadanych w mediach oskarżeń. Przykładem jest redaktor naczelny „Gazety Polskiej”,
która zainicjowała atak na ks. abp. Wielgusa, powołując się na zawartość „zgromadzonych
przez IPN” dokumentów. W publikacji z 20 grudnia 2006 r. Tomasz Sakiewicz napisał:
„Informację sprawdziliśmy z niezwykłą starannością”. Zupełnie inaczej wygląda to w
cytowanym przez autora książki protokole z przesłuchania Sakiewicza w charakterze świadka
w prokuraturze z lipca 2009 roku. „Z tego, co wiem, w momencie publikacji pierwszego
tekstu z dnia 20 grudnia 2006 r. nie dysponowaliśmy żadnymi dokumentami dotyczącymi
współpracy biskupa Wielgusa” – zeznał redaktor naczelny „Gazety Polskiej”. Ale dla innych
mediów, i nie tylko, teksty w tym tygodniku stały się sygnałem do ataku, którego finałem
było niedopuszczenie do objęcia urzędu przez nowego metropolitę warszawskiego.
Odwołanie ingresu
Jak ujawnia Karczewski, odwołanie ingresu, który miał się odbyć w niedzielę, 7 stycznia,
poprzedziło sobotnie spotkanie w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. „Jego gospodarzem
był prezydent RP Lech Kaczyński. Gośćmi natomiast: abp Józef Kowalczyk – nuncjusz
apostolski w Polsce, abp Józef Michalik – przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski,
oraz bp Piotr Libera – sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski. Podczas spotkania
ustalono, że nominowany przez Benedykta XVI nowy metropolita warszawski nie może
wypełniać swojego urzędu, więc podczas Mszy św. następnego dnia zrzeknie się urzędu…” –
czytamy w książce. Ksiądz arcybiskup Michalik, który opuścił pałac wcześniej, był zdania, że
sprawę należy najpierw solidnie i uczciwie wyjaśnić, „ale nie wolno tego robić ani dziś, ani
jutro, zwłaszcza że władze wiedziały o nominacji wcześniej”. Stało się jednak inaczej, a
niedopuszczenie do ingresu to ewidentny przykład naruszenia konkordatu, który sprzeciwia
się ingerencji władz państwowych w obsadzanie urzędów kościelnych.
Według autora książki, to nie Papież wymusił rezygnację ks. abp. Wielgusa – jak w tamtych
dniach szeroko pisano w mediach – lecz ówczesny nuncjusz apostolski w Polsce, powołując
się na „wolę Ojca Świętego…”. „Osobę najważniejszą w tej sprawie, czyli Ojca Świętego,
poinformowano o rezygnacji metropolity o wiele później, już po ogłoszeniu i
rozpowszechnieniu w mediach komunikatu Nuncjatury Apostolskiej w Warszawie, który
stwierdzał, że… ’Ojciec Święty przyjął rezygnację ks. abp. Stanisława Wielgusa’” – czytamy
w książce. Zatem Papież w momencie wydawania tego dokumentu w Warszawie miał nawet
nic nie wiedzieć o rezygnacji metropolity warszawskiego.
Zawiodły osoby i instytucje
Najbardziej poruszające w tej książce jest to, że według analizowanych przez autora faktów
widać, że w tej sprawie zawiodło wiele osób, a także instytucji. Historycy, dziennikarze,
niektórzy hierarchowie oraz duchowni, szczególnie ci „medialni”, działali, jakby od początku
przyjęli ten sam pewnik – „winny”. Wydano wyrok bez sądu, łamiąc podstawową zasadę
domniemania niewinności, gdy nie ma wiarygodnych dowodów. Zawiódł IPN, Rzecznik
Praw Obywatelskich, Kościelna Komisja Historyczna, najwyższe władze państwowe.
Zniszczono człowieka. Złamany został konkordat poprzez naruszenie przez państwo zasady
swobody obsady stanowisk kościelnych.
I jeszcze jedno. Głównymi oskar- życielami ks. abp. Wielgusa stali się dziennikarze, którzy
kojarzeni byli i są z Kościołem i prawicą. Do dziś żaden z nich publicznie nie wycofał się ze
swoich zarzutów, nie mówiąc już o jakiejś formie przeproszenia księdza arcybiskupa. W tym
kontekście nie dziwi już tak zmowa milczenia, jaką okryto obecną od kilku miesięcy na rynku
księgarskim książkę „Zamach na Arcybiskupa”.
Książkę Sebastiana Karczewskiego „Zamach na Arcybiskupa” można nabyć w księgarniach
„Naszego Dziennika”: w Warszawie, al. Solidarności 83/89 tel. (22) 850 60 20, e-mail:
ksiegarnia.wawa@naszdziennik.pl; w Krakowie, ul. Starowiślna 49, tel. (12) 431 02 45, e-
mail: ksiegarnia@naszdziennik.pl; lub w wydawnictwie Veritatis Splendor, tel. (22) 300 22
72, tel. kom. 884 799 767, 533 111 939, www.veritatissplendor.pl