JossWood
Gorącaprzyjaźń
Tłumaczenie:
Anna
Sawisz
PROLOG
Callie…
Podobnie
jak to robiła od prawie trzydziestu lat, Callie
Brogan ucałowała na powitanie swoją ciemnowłosą córkę.
Świadoma kruchości i ulotności życia nie zaniedbywała żadnej
okazji do okazywania czułości swojemu potomstwu, całej
siódemce.
Boże,
nie, nie
wszystkich wydała na świat osobiście. Levi
i bliźniaczki – Jules i Darby – to jej rodzone dzieci. Bracia
Lockwood – Noah, Eli i Ben – byli jej synami z wyboru. Ich
biologicznamatka,jejsąsiadkainajlepszaprzyjaciółkaBethann
Lockwood, zmarła dziesięć lat temu. Dylan-Jane, w skrócie DJ,
tojeszczejednoprzybrane„dzieckoserca”.
Dawne
życie Callie, wychuchanej żony niewiarygodnie
bogatego, najpotężniejszego w Bostonie inwestora kapitału
wysokiego ryzyka, było daleko poza nią. Jej ukochanego Raya
jużprzyniejniebyło.Odtrzechlatbyławdową.
I czuła się, co tu dużo mówić, samotnie. Fakt, że skończyła
pięćdziesiątczterylataiwzasadziepowinnaprzemyślećswoje
życieodpodstaw,właściwiejąprzerażał.Kimwłaściwiewżyciu
była? Matką, żoną pełnego energii władczego mężczyzny. I to
bybyłonatyle…
Doszła
do
wniosku,żeprzestałaakceptowaćsamąsiebieiże
musisięnanowopoznać.Dogłębi.
–Mamo?
Callie
zamrugała, widząc wlepione w siebie promienne
spojrzenie Jules, i jak zwykle wstrzymała oddech. Jules miała
oczy Raya. Srebrno-niebieskie, o niesamowitym blasku. Zalała
jąfalażalu.
Cholernie
brakowało jej tego człowieka. Jego rubasznego
śmiechu,silnychramion,seksu.Boże,seksuchybanajbardziej.
–Mamo?Wszystkowporządku?–spytała
spostrzegawcza
jak
zawszeJules.
Callie
zamachała rękami, jakby chciała odgonić od siebie
słowa córki. Uważała się za nowoczesną matkę, ale jednak
rozmowa z dorosłą córką o tym, jak bardzo czuje się
wyposzczona seksualnie, nie mieściła się jej zdaniem
w granicach normy. Wzruszyła więc tylko ramionami
iuśmiechnęłasię.
–Okej,okej.
–Trudnomiwto
uwierzyć–odparłaJules,marszczącczoło.
Callie
rozejrzała się wokół siebie w poszukiwaniu ratunku.
Daremnie jednak. Eli i Ben wymówili się od przyjścia na
niedzielny lunch, obaj pracowali ciężko nad remontem
katamaranu. A Noah? Jest we Włoszech czy w Grecji? A może
wCannes?Tenchłopakużywaodrzutowcajaknormalniludzie
samochodu.
Czy w ogóle kiedyś wróci do Bostonu? Najstarszy z synów
Lockwoodów nie nosił serca na dłoni, ale widać było, że
postępowaniejegoprzyszywanegoojcapośmierciBethannnim
wstrząsnęło. Był jednak zbyt dumny, by okazać, jak bardzo go
ono zraniło, jak czuje się samotny i zagubiony. Podobnie jak
jegomatka,poczytywałujawnianieuczućilęków
za
słabość.
Jego
niezależnośćspędzałaCalliesenzpowiek,alenigdynie
przestała kochać tego chłopca. Teraz już mężczyzny – Noah
miałokołotrzydziestupięciulat.
Jej
własny syn Levi rozsiadł się na większej z dwóch
skórzanychkanapipostawiłnastolikuszklankęwhisky.
–No
jak,mamo?–zapytał.–Jakieśnowiny?
Callie
przycupnęła na poręczy fotela zajmowanego przez
Jules. Darby i największa przyjaciółka bliźniaczek, DJ, usiadły
zobustronLeviego.
Jules
pogłaskałamatkępoplecach.
–Co
jest,mamo?
–We
wtorekminęłytrzylataodśmierciojca–odparłaCallie.
–Wiemy,mamo–mruknęłaDarby,trzymającwsmukłejdłoni
kieliszekzwinem.
–Izdecydowałamsię
na
pewnezmiany.
Jules
z niedowierzaniem uniosła brwi. Od czasu nagłej
śmierci Raya i opuszczenia domu przez Noaha nie należała do
miłośniczeknagłychzmianinieprzemyślanychdecyzji.
–Czyli…?
Callie
zawiesiła wzrok na widoku za oknem. Znajdowały się
tamjezioroipolegolfowe.
– Na długo przed waszymi narodzinami – zaczęła – ojciec
Bethann zdecydował się zmienić posiadłość Lockwoodów
w ekskluzywne zamknięte osiedle z polem golfowym i klubem
golfowym. Wasz ojciec był jednym z pierwszych, którzy
zdecydowali się tu zbudować dom. Nasz dom jest obok domu
Lockwoodówjednymznajokazalszych
budynkówtegoosiedla.
Dzieci
z pewnym zniecierpliwieniem słuchały tej lekcji
historii. Opowieść zapachniała im nie nowym przecież u matki
pomysłempozbyciasiędomurodzinnegoinajwyraźniejniebyły
tymzachwycone.
– Ten dom jest dla mnie za duży – ciągnęła Callie. – Chcę
przenieśćsiędotrzypokojowegodomkunakońcuosiedla,który
wynajmujemylokatorom.Apomojejśmiercidom,wktórymsię
znajdujemy, otrzyma w spadku Levi – oznajmiła, widząc
przerażenie na twarzach dzieci, obawiających się, że matka
zechce sprzedać rodową siedzibę. – Oczywiście możesz
wprowadzić się już teraz. Zresztą wszyscy się tu na razie
pomieścicie.Niemasensuwydawaćpieniędzynawłasnedomy,
skoro macie ten. Tu są cztery sypialnie, dużo przestrzeni
wspólnej. Nie będziecie płacić czynszu, tylko koszty prądu,
gazuitak
dalej.
– Mamy mieszkać z Levim? Fuj! – odezwała się Darby, ale
wbrew swoim słowom wymieniła z siostrą bliźniaczką uśmiech
ipodekscytowane
spojrzenie.
Takiej
właśnie reakcji spodziewała się Callie, podobnie jak
propozycjiJules,któraponiejnastąpiła:
–ADJ
możesięwprowadzićdomieszkanianadgarażem.
Jules
kochałatendom.Anibydlaczegomiałobybyćinaczej?
Był przestronny, otoczony wspaniałym ogrodem, wysokie
pomieszczenia miały drewniane podłogi. Tuż obok znajdował
się Lockwood Country Club, w skrócie LCC, z prywatną
siłownią, z której wszystkie dziewczyny ochoczo korzystały,
oraz The Tavern – pub i włoska restauracja, ulubione miejsce
ich spotkań. Chłopcy natomiast umawiali się na golfa na
tutejszym polu tak często, jak pozwalały na to ich napięte
grafikizajęć.
Wkońcu
wszyscy
tusięwychowali…
To
byłichdom.
–Mamo,janiechcęmieszkaćzsiostrami–poskarżyłsięLevi.
–Dosyćmijużnadokuczaływdzieciństwie.
Żartobliwe kłamstwo było
oczywiste. Levi
uwielbiał siostry
iterazbędziemógłbyćnabieżącozichrandkamibezpotrzeby
śledzenie mediów społecznościowych. Bardzo opiekuńczy
zniegobrat.
– Ale to dobre rozwiązanie, Levi. Nie będziecie musieli nic
wynajmować, dopóki nie zbudujecie swoich domów. Co jak
sądzę, zważywszy ile kasy ty i Noah utopiliście w tej nowej
marinie, nie nastąpi szybko. Wasza zdolność kredytowa jest
teraz bliska zeru – perswadowała Callie, która jednak w głębi
duszy była przekonana, że syn nadal posiada wolne środki
wwysokości
co
najmniejparumilionówdolarów.
Nie
odparadysąjednąznajbogatszychrodzinwBostonie.
Levi
pokręciłgłową.
– Dzięki, mamo, za propozycję, ale naprawdę nie ma takiej
potrzeby. Dobrze wiesz, że wszyscy jesteśmy ludźmi sukcesu
iniemusiszsięjużonas
martwić,prawda?
Callie
chciałamuuświadomić,żeskorosamtytułujejąmamą,
topowinienwiedzieć,żeonazawszebędziesięonichmartwić.
Takjużjest.
Kiedyś
oni
wszyscytozrozumieją.
– Jesteś pewna, że
chcesz
przeprowadzić się do domku na
EnnisStreet?–upewniałasięJules.
Zdecydowanie
tak. Tu jest za dużo wspomnień, za dużo
duchówprzeszłości.
– Potrzebuję czegoś nowego, innego. Taty już nie ma, ale ja
wciąż żyję. I zamierzam
odmienić swoje życie. Mam całą listę
rzeczy,którechcęzrobićdopięćdziesiątychpiątychurodzin.
– To
już za dziesięć miesięcy – zauważyła Darby, zupełnie
zresztąniepotrzebnie.
–Co
jestnatejliście,mamo?–spytałalekkoubawionaJules.
– Och, nic
wielkiego – uśmiechnęła się Callie. – Podróż do
Francji,lekcjerysunku.Chcęnauczyćsięmalować.
Jules
posłałamatcewyrozumiałyuśmiech.Cozaszczęście,że
Callieniewymieniłaromansównajednąnoc,seksunatelefon,
spotkaniaztygrysemwdżungli,skokunabungeeaniopalania
sięnago.Uff.
No i nie powiedziała również, że jej zdecydowanym
priorytetemjestpomocdzieciomwustatkowaniu
się…
Nie
nalegała, by brali śluby, nie o to jej chodziło. Wiedziała
przecież, że czasami małżeństwo – jak w przypadku jej
najlepszejprzyjaciółki–bywamniejwarteniżpapier,naktórym
spisanoaktjegozawarcia.
Callie
chciała, żeby wszystkie jej dzieci odnalazły swoje
miejscewżyciuipoznałyswojądrugąpołówkę,osobę,którada
impoczuciespełnienia.
Ale
teraz przede wszystkim chciała widzieć w bostońskim
domuNoaha.Tujestjegomiejsce.
Jak
można się ustabilizować, jeśli bezustannie przebywa się
nadrugimkońcuświata?
ROZDZIAŁPIERWSZY
Noah…
Dotknął
jej
bujnychwłosówispojrzałwteniesamowiteoczy
o odcieniu księżyca w nowiu nad lodowatym Oceanem
Południowym. Jej zapach, słodki i seksowny, rozchylone wargi
będące obietnicą mrocznej rozkoszy. Jego głupie serce chciało
niemal wyskoczyć z piersi. Najchętniej podałby je jej
wprezencie,nadłoni.
Jules
przypierałamubiustdotorsuikręciłabiodramitak,że
jej brzuch ocierał się o jego twardą jak cholera erekcję. A to
przecieżJules,jegonajlepszaprzyjaciółka.
Gwar
noworocznej imprezy przycichł i teraz liczyła się tylko
ona. Jules o niespokojnych biodrach i srebrzysto-niebieskim
spojrzeniu.Proszącaopocałunek.
Okej, niech
będzie, byle szybko. Posmakuje jej choć przez
sekundę.Choćbardzobytegochciał,niemaprawamacaćtego
jej wspaniałego tyłka, tulić się do jej niewielkich, lecz idealnie
zgrabnychpiersi.
Ale
najedenmałypocałunekmożesobiechybapozwolić.Ina
nicwięcej.
Dotknął
wargami
jejustizatraciłsięwjejsmakuizapachu.
Po raz pierwszy od miesięcy nie czuł żalu ani zakłopotania.
Kiedy jej język ślizgał się po jego zębach, poczuł się nagle
wolny od wszelkich zobowiązań. Nie musi już podejmować
decyzji,dopodjęciaktórychostatniotakusilniesięzmuszał.
Trzyma
w ramionach Jules, a ona go całuje. Życie
nieoczekiwanienabrałosensu…
Jużmiałująćwdłoniejejcudownepiersi,sprawić,byobjęła
nogami jego biodra, a potem wedrzeć się do jej wnętrza, gdy
nagle zatoczył się do tyłu i gwałtownie usiadł, tłukąc sobie
boleśnie kość ogonową. Ujrzał nad sobą wykrzywione twarze
Morganiswojegoojca,którzyśmialisięzniegodorozpuku.
–Łajdak!–wrzasnęłaMorgan.
– Mój chłopczyk – zagruchał Ethan. – Nie z krwi i kości,
ale
jednakjesteśmoimsynem.
AJules?
Nocóż,zaczęłapłakać.
Kolejna
noc i ten sam powtarzający się sen. Noah Lockwood
zrzucił kołdrę, która przykleiła się do jego rozgrzanej skóry.
Sięgnął ręką po stojącą na nocnym stoliku szklankę wody. Na
widokplampotunapościelizakląłpodnosem.
Zsunął
nogi
z łóżka i włożył bokserki. Spojrzał na łóżko.
Jenna, z którą zdarzało mu się uprawiać przygodny seks,
obudziła się i zapaliła nocną lampkę. Spojrzała na zegarek,
zaklęłaszeptemizaczęłazbieraćswojeporozrzucaneubrania.
–Cościsięśniło?Chceszotym
porozmawiać?–zapytała.
Na
Boga,tylkonieto.Rzadkorozmawiałotwarciezeswoimi
braćmiczynajbliższymiprzyjaciółmi,niewidziałwięcpowodu,
dla którego miałby opowiadać swój sen okazjonalnej łóżkowej
kumpelce. Zresztą Jenna i tak by nie zrozumiała, trzeba by jej
długo tłumaczyć, a tego nie lubił. Taka rozmowa wymagałaby
teżodniegozmierzeniasięzeswoimilękami,zpoczuciemwiny
iwogólezprzeszłością.Atomogłobybyćzabawneiprzyjemne
w sposób porównywalny z porażeniem genitaliów prądem.
Oprzeszłościnajlepiejpoprostuniemyśleć.
Podszedł
do
przeszklonych drzwi na balkon i otworzył je.
Wciągnął w nozdrza słone powietrze chłodnej jesiennej nocy.
Czułosięnadchodzącyporanek.
Uwielbiałwciśniętymiędzy
morze
agóryKapsztad.Podobnie
jak podobały mu się Hawaje, Cannes czy Monako. Ale te
miejsca nie były jego domem. Tęsknił za Bostonem, za
zniewalającą intensywnością życia, do którego nie miał
powrotu…
Wyjazd
stamtąd omal go nie zabił. A nie miał ochoty na
powtórkętakiegodoznania.
Dali
sobiezJennąbuzinadowidzeniaiNoahodprowadziłją
do wyjścia. Potem wsunął przez głowę T-shirt, wziął telefon
i wyszedł na balkon, gdzie przysiadł na krawędzi masywnego
krzesła.
Żeby pozbyć się
smaku
goryczy, wciągnął do płuc czyste,
odświeżająceumysłporannepowietrze.Ijakzawszeponocnym
koszmarzepoczułchęćkontaktuzbraćmi.Wybrałwięcnumer
Elego, wiedząc, że jest bardziej skłonny do odbierania rano
telefonówniżBen.
– Noah? Właśnie miałem do ciebie dzwonić – usłyszał
w słuchawce. Głos brata był tak wyraźny, jakby dochodził
zpokoju
obok.
W głosie tym jednak wyczuwało się niepokój i Noah poczuł
uciskwżołądku.
– Coś się stało? – spytał, starając się, żeby
to
zabrzmiało
pogodnie.
Cóż,
to
onjestnajstarszyzrodzeństwainadal,mimociągłej
nieobecności, kieruje rodzinną łajbą. Chociaż trzeba przyznać,
że ostatnio coraz częściej odciążał go Levi, który pieniądze
odziedziczone po ojcu zainwestował w marinę North Shore
i stocznię jachtową, przedsięwzięcia dotychczas należące do
braci Lockwood. Eli i Ben są w gorącej wodzie kąpani, w nich
trudno więc szukać oparcia. Levi to co innego, w jego ręce
możnabezwahaniaoddaćkierowaniewspólnymbiznesem.
– Dzwoniła Callie – odparł brat i ton
jego głosu ponownie
zaniepokoiłNoaha.
–Ethan
chcesprzedaćdom?–zapytał.
– Nie. On chce sprzedać wszystko! Nasz dom, ziemię, klub
golfowy,budynki.SprzedajecałeLCCTrust,ato
oznacza,żeze
sprzedaży
wyłączone
są
tylko
domy
posiadające
indywidualnegowłaściciela.
Zust
Noahawyrwałosięprzekleństwo.
–Chodząplotki,że
on
znówpotrzebujekasy–dodałEli.
–Chwileczkę,muszę
to
przemyśleć.Oddzwoniędociebie.
Noah
przymknął w oczy. Wściekłość i rozczarowanie
zawładnęły nim bez reszty. Dziesięć lat temu pozwał do sądu
człowieka, którego nazywał tatą i którego kochał – jak był
przekonany – z wzajemnością. Wówczas, po śmierci matki,
odkrył, że jej małżeństwo, które uchodziło za wzorowe, było
w rzeczywistością jedną wielką kupą szajsu. Jego rzekomo
idealnyukochanyojczymokazałsięoszustemiutracjuszem.
Powstrzymanie
Ethana
przed
roztrwonieniem
resztek
gromadzonej przez pokolenia fortuny Lockwoodów, której
dziedziczkąbyłajegomatka,wymagałoodNoahazatrudnienia
wyjątkowozdolnego,awięcikosztownegoprawnika.
Na
wspomnienie tych przygnębiających miesięcy, jakie
dzieliłyśmierćmatkiodwyroku,Noahzakryłoczydłońmi.Sąd
ostatecznie przyznał chłopcom prawo własności przybrzeżnej
marinyistocznijachtowejwewschodnimBostonie,aEthanowi
– posiadłość LCC, w skład której wchodził ich dom rodzinny,
klub,sąsiedniebudynkiigrunt,naktórymtowszystkozostało
zbudowane. Do Ethana miało też należeć całe wyposażenie
domu i wielomilionowe oszczędności na koncie bankowym,
które zresztą – jak mówiono – błyskawicznie przepuści. Na
wino,kobietyiśpiew.
Walka
odziedzictwojegoibracibyłaciężka,alewwytrwaniu
pomagało Noahowi to, czego dowiedział się o związku mamy
z Ethanem. Ukazywana światu szczęśliwa fasada okazała się
blagą i iluzją. Swoimi zdradami i wyciąganiem od żony
pieniędzyEthandowiódł,żeniekochałanijej,anipasierbów.
Jak
to możliwe, że wcześniej się tego nie domyślał? Nie
wyczuł, że każde „kocham was”, „jestem z was dumny” było
czystym kłamstwem? Szwindle ojczyma już na zawsze
przekonały Noaha, że miłość jest ułudą, a małżeństwo to
podstęp. Przestał ufać ludziom, którzy zapewniali go o swojej
miłości.
A postępowanie Morgan tylko utwierdziło go w tym
przekonaniu.
Kolejne
Boże Narodzenie spędził właśnie u niej. Potrzeba
ukojenia bólu sprawiła, że kiedy jej rodzice poszli spać, on
zamroczył się sporą dawką snobistycznej whisky z barku ojca
dziewczyny i jedynie jak przez mgłę pamiętał, jak Morgan
paplałacośopoświęceniu,zobowiązaniachimałżeństwie.Tym
bardziejżetrzymałaprzytymrękęwjegorozporku…
Następnego
ranka,
którego
charakter
z
powodu
gigantycznegokacatrudnobyłonazwaćświątecznym,Noahze
zdumieniem stwierdził, że wszyscy gratulują mu oświadczyn
i zaręczyn. Usiłował tłumaczyć, że nastąpiło nieporozumienie,
że nie ma zamiaru się żenić, ale Morgan wyglądała na tak
szczęśliwą,ajemutakhuczałowgłowie,żedałsobiespokój.
Jego
priorytetem było przeżyć do wieczora, a wtedy – gdy
znajdziesięsamnasamzMorgan–zerwaćznią,cozresztąjuż
od tygodni zamierzał zrobić. Zbyt wiele miał spraw na głowie,
by jeszcze zajmować się tą wiecznie czegoś od niego żądającą
dziewczyną.
Jednak
ojciec Morgan, Ivan Blake, zdołał go jakoś zaciągnąć
do swojego gabinetu, gdzie wyznał, że jego córka cierpi na
chorobę afektywną dwubiegunową i jest ogólnie krucha
psychicznie.Jakoopiekuńczytatuśjużwcześniejprzeprowadził
rozeznanie,dowiedziałsię,żeNoahjestzapalonymżeglarzem,
jednym z najlepszych sportowców amatorów w tej dziedzinie.
Wiedziałteż,żeNoahmazamiarprzejśćnazawodowstwoiże
szukaprofesjonalnejzałogi,którąmógłbydowodzić.
Ivan
był ogólnie świetnie poinformowany. Wiedział, że Noah
nieśmierdzigotówkąiżeotrzymujewieleofertodsponsorów,
którym
zależy
na
współpracy
z
tak
obiecującym
iutalentowanymzawodnikiem.
Wiedziałteż,że
Noah
niemaochotynaślubzMorgan…
Wystąpił więc z propozycją: sfinansuje Noahowi udział
w wyścigach jachtowych zawodowców na wymarzonym
żaglowcu.Alezjednympiekielnymzastrzeżeniem…
Przez
dwa lata Noah musi formalnie pozostać narzeczonym
Morgan. Wówczas jej ojciec zaoferuje mu trzy razy więcej
w ramach sponsoringu, niż wynosi najwyższa zaproponowana
dotychczas chłopakowi stawka. Noah zrazu chciał odmówić,
ale…
Cholera, trzykrotność
najlepszej
propozycji? Takiej góry
pieniędzy się nie odrzuca. Przecież to narzeczeństwo będzie
tylkonaniby,zapewniałgoIvan.Rodzajprzykrywki,byMorgan
mogłasięspokojnieleczyć.ANoahitakbędziesobieżeglował
gdzieś daleko po morzach i oceanach świata. Jedynym
wymogiembędzieutrzymywanieprzezniegopozorówkontaktu.
Kilka mejli i ze dwie rozmowy przez telefon satelitarny
miesięcznie,otiwszystko.
Aha, jeszcze
jedna mała prośba. Noah musi w tym czasie
trzymać się z dala od Jules Brogan, swej przyjaciółki jeszcze
zczasówdzieciństwa.BoMorganczujezjejstronyzagrożenie
i częściowo z tego powodu nie może odzyskać równowagi
psychicznej.
Ale
tydzień później, całując Jules w sylwestra, Noah nie
pamiętał już o tym wymogu. Od tego czasu tamten pocałunek
wracałdoniegowsnach.
Nie
myślećotym…
Faktycznie, rozpamiętywanie
sprawy
Jules i Morgan nie
pomożemuwrozwiązaniuproblemu,którywłaśniesiępojawił:
Ethan sprzedaje dom jego matki, dom jego dzieciństwa.
I ziemię, która od stu pięćdziesięciu lat należała do rodziny
Lockwoodów. To dziadek Noaha stworzył tu klub golfowy,
a mama kierowała całym przedsięwzięciem, starając się
uratowaćterenprzedzbytgęstązabudową.
Otym
terazmusiszmyśleć,Noah.
Oddzwonił
do
brata i poinformował go, że sądowy wyrok
o podziale spadku po ich matce zastrzega dla nich prawo
pierwokupu majątku. Ethan będzie mógł go sprzedać na
wolnym rynku dopiero po trzech miesiącach od ogłoszenia
takiejdecyzji.Wdodatkumusiudzielićimrabatu.
–Notosuper,iwdodatkumamytrzymiesiące–parsknąłEli
ironicznie. – Musisz tylko wiedzieć, że on daje zaporową cenę.
To zabytkowa posiadłość, szmat ziemi… no zresztą sam wiesz.
Mówimyokupieforsy.JaiBen
napewnotyleniemamy.
– Trzeba
będzie wziąć kredyt hipoteczny – odparł Noah po
chwilinamysłu.
–Tuchodziokwotęrzędu
stu
milionów.
– No
to musimy się wykazać wkładem własnym. Rzędu,
powiedzmy…dwudziestumilionów.
Normalnie
nie podejmowałby decyzji tak szybko. Ale tu
chodziło
o
rodowe
dziedzictwo,
za
które
czuł
się
odpowiedzialny.
– Ja i Ben zakupiliśmy ostatnio duży katamaran do remontu.
Towdużejmierzezjadłonaszeoszczędności–tłumaczyłsięEli.
–Remontskończymyzamiesiąclubdwa,apotemtrzebabędzie
jeszcze poczekać kilka tygodni, żeby łajbę sprzedać. I nawet
jeślizmieścimysięwterminie,toitakniestarczynapokrycie
naszej części tych dwudziestu milionów. A ty?
Dysponujesz
kasą?
– Skądże! Zainwestowałem razem z Levim w nową marinę
w Bostonie. Mogę sprzedać swoje londyńskie mieszkanie
i udziały
we
włoskiej firmie, partner chętnie mnie spłaci. To
namdajakieś…osiemmilionów.
– Okej, pozostaje jeszcze dwanaście. Ja i Ben
możemy
spieniężyćjakieślokaty,tobędzieokołomiliona.
Na
szczęście wyglądało na to, że braciom równie mocno jak
jemu zależy na niewypuszczeniu z rąk rodzinnej posiadłości.
Przypominał sobie dokładniej swój stan posiadania, szukając
rezerw.
– Mogę jeszcze wycofać coś ze swoich inwestycji –
zaproponował, licząc szybko w myślach. – Ale i tak zabraknie
jakichś… siedmiu milionów. Cholera. No to jesteśmy w czarnej
dziurze–zakończyłpochwili.
Eli
odchrząknął.
– Niekoniecznie. Słyszałem, że Paris Barrow chce zamówić
dla siebie luksusowy jacht i wścieka się, że będzie musiała
czekać od sześciu do dziesięciu miesięcy, aż ktoś go dla niej
zaprojektuje. Więc gdybyś zechciał odłożyć na bok swoje
obrzydzenie do projektowania tych kiczowatych pływających
gargameli,jakjenazywasz…Mogęcięzniąumówić.
–Ile
onachcenatowszystkowydać?
– Podobno sześćdziesiąt milionów. A ty ile bierzesz za sam
projekt?Pewniedziesięćprocentcenycałości?Tobynamdało
sześć milionów. A ten
brakujący milion jakoś wykombinujemy.
Możeudasiękogośnaciągnąć?
Noah
zastanawiał się przez chwilę. Żaden z projektów, nad
którymi ostatnio pracował, nie da mu takiego zysku jak
stworzeniekoncepcjisuperjachtu.Wartospróbować.
–Okej,umów
mnie
naspotkanie.Zobaczymy,codasięzrobić.
– Ona jest jedną z najbogatszych wielkich dam Bostonu.
Praca dla niej może oznaczać koniec kłopotów. No i wróciłbyś
do
domu–dodałEliprzekonującymtonem.
–Wiem–uciąłNoahisięrozłączył.
Stał, gapiąc się
na
swoje gołe stopy. Myśl o powrocie do
Bostonu,miasta,któregoprzezostatniedziesięćlatunikał,była
ekscytującaizarazemprzerażająca.
Trzeba
będzie stawić czoło własnej przeszłości. Ale też
odnowićmiłesercukontakty.
ZLevim,Elim,Benem,DJiDarby.
IzCallie.Boże,
jak
onzaniątęsknił.
Ale
Boston to także Jules. Jedyna osoba na świecie, przed
którądokońcasięotworzył.Najbardziejpokrewnadusza.Aon
idiota zepsuł ich przyjaźń jednym pocałunkiem, po którym
przestał ją dostrzegać, pozostając w narzeczeńskim związku
zkobietą,którejnielubił.
Jules
go za to skreśliła, i słusznie. Dotychczas mu nie
wybaczyła.Wątpił,czytomożekiedykolwieknastąpić.
Jules…
Na
widok tablicy z napisem NA SPRZEDAŻ stojącej na
trawniku przed domem Lockwoodów Jules zmarszczyła czoło.
Skręciła na podjazd do swojego domu rodzinnego i… nowa
niespodzianka.
Miejsce
obok
garażu,
gdzie
zazwyczaj
parkowała,zajętebyłoprzezsportoweducatiwkolorzeczarny
mat.Przeklinającpodnosembrata,stanęłatużoboknawąskim
paskuterenu.Czułasięjakdziecko,któremuodebranoostatnią
zabawkę.
Jeszcze
raz spojrzała na tabliczkę. Zdziwiło ją, że chłopcy
Lockwoodówchcąsiępozbyćdomu.Cóż,trzebaichzrozumieć,
utrzymanie takiej rezydencji musi kosztować krocie. Mimo to
poczuła ucisk w sercu. Tyle czasu spędziła w tym domu,
traktowała go jak niemal własny. Często przemykała się do
izpokojuNoahanapoddaszu…
Ale
tobyłodawno,kiedysięjeszczeprzyjaźnili.Zanimpoznał
Morgan,apotemtakbezsensupocałowałją,Jules.
Boże,
co
tobyłzapocałunek!Namiętny,czuły,gorący.Niedo
zapomnienia,niestety.
Bo
jej najlepszy przyjaciel tak w ogóle okazał się w końcu
żałosnympalantem.Szkoda.
Jules
otworzyła swoim kluczem drzwi pustego domu. Było
wcześnie, tuż po ósmej rano, ale jej rodzeństwo najwyraźniej
rozjechało się do swoich zajęć. Jej natomiast udało się
z dwutygodniowym wyprzedzeniem skończyć obliczony na trzy
i pół miesiąca projekt w Napa Valley, miała więc trochę
wolnego.Itobyłocudowne.
Odkąd pięć miesięcy
temu
zdobyła tytuł Najbardziej
Obiecującego Projektanta Wnętrz w Bostonie, fala nowych
zamówień dosłownie ją zalała. Z trudem dawała sobie radę.
A teraz przez tydzień, czy może nawet trochę więcej, będzie
mogła dłużej pospać, wcześniej wracać do domu, złapać
oddech.Wyluzować.
Bardzo
jej się to przyda. Koniec z nocnymi lotami po kraju,
którenawetmimoklasybiznespotrafiąwykończyć.
Jules
zaczęła wchodzić po drewnianych schodach. Nauczona
doświadczeniem, nadal instynktownie omijała skrzypiące
stopnie. Zabawne. Teraz już przecież nie obudzi rodziców ani
niewzbudziniezdrowejciekawościrodzeństwa.
Postawiławalizkę
na
kółkachprzeddrzwiamiswojegopokoju
i podążyła do wielkiej rodzinnej łazienki na końcu korytarza.
Ściągnęła przez głowę niezbyt już świeżą jedwabną koszulkę,
wrzuciła ją do stojącego w rogu kosza z brudami i wkroczyła
głębiejdołazienki.
Uderzyła ją w twarz fala gorącej pary i usłyszała znajomy
dźwięk rozkręconego na maksa prysznica. Ktoś tu się myje?
Spodziewała się ujrzeć Darby albo DJ, ale na widok tego, co
zobaczyła za szklaną obudową, stanęła jak wryta i szeroko
otworzyłausta.
Ponad
metr dziewięćdziesiąt opalonego ciała, rozwinięta
muskulatura, mokre włosy okalające twarz o regularnych
rysach,brązoweoczyzezłotymicętkami.Szerokitorszlekkim
jasnym
owłosieniem,
twardy
brzuch,
seksowne
biodra
iimponująctocośponiżej…
Noah…
Boże,
on
wróciłistoipodjejprysznicem.Jestgołyiwygląda
jakDawidwyrzeźbionydłutemMichałaAnioła.
Jules
podniosła wzrok, patrząc na jego twarz. Namiętność
czającasięwjegospojrzeniupozbawiłajątchuispowodowała
suchość w ustach. Z trudem przełknęła ślinę. Chciała zrobić
krok, ale stała, jakby ją ktoś przymurował do podłogi. Nie
mogłaoddychać,niemogłamyśleć.Chętniebygodotknęła,ale
przecieżniewidzielisięprzezdziesięćlat,niemożeterazottak
rzucić się na niego. Musi zadowolić się wrażeniami
wzrokowymi.
Noah.Boże.Wjejłazience.Gołyjakświętyturecki.
Nie
spuszczając z niej wzroku, Noah zakręcił kran i odsunął
włosy z twarzy. Potem otworzył drzwi kabiny prysznicowej,
stanął na dywaniku i wziął się pod boki. Jules bezwiednie
spojrzała niżej. No tak, teraz jest znacznie większy niż przed
chwilą…
Czy
któreśznichnareszciesięodezwie,żebyoczyścićduszną
atmosferętejniezręcznejsytuacji?
Coznimi
jestnietak?
Jules
usiłowała zmusić swoje nogi do jakiegokolwiek ruchu,
ale Noah ją uprzedził. Podszedł do niej i mokrą dłonią dotknął
jej policzka, przesuwając kciukiem po dolnej wardze. Pachniał
mydłem, szamponem i nagrzanym ciałem samca. Poczuła, jak
w jej żyłach zaczyna krążyć żądza podobna do gęstego,
gorącego syropu z melasy. Jak schodzi niżej, znajdując swoje
miejsce. Jules nadal trzymała ręce przy sobie i patrzyła
Noahowi w oczy, poczuła, jak jego przyrodzenie dotyka nagiej
skóry nad jej majteczkami. Piersi omal nie rozsadzały
koronkowegostanika.
A on tylko patrzył. Złociste cętki w oczach rozbłysły
pożądaniem,poczymdotknąłwargamijejust.Rękamizłapałją
zapośladkiiprzyciągnąłdoswojegomokregoitwardego
ciała.
Jego język wśliznął się między jej wargi. Nie miała zamiaru
stawiaćoporu.
To
była przejaskrawiona wersja ich pocałunku sprzed lat.
Wersja na dopalaczach, śmielsza, gorętsza i bardziej mokra.
Noah miał teraz silniejsze ramiona, bardziej bezwzględne usta
i łatwiejsze do odczytania zamiary. Wodził dłońmi po jej ciele,
aż w końcu skupił się na prawej piersi. Wyzwolił ją z miseczki
stanika i przycisnął do swojej nagiej skóry. Jules jęknęła, a on
wydał zachrypnięty pomruk. Drażnił jej skórę szorstkim
seksownymdotykiem.
Jules
wyciągnęładłoń,bygodotknąć,poczućpodpalcamiten
cudownytwardybrzuch,objąćrękąjego…
Cholera!Co
jest, u licha? Jules postąpiła krok do tyłu, a gdy
Noah znów do niej podszedł, by kontynuować niedokończone
dzieło,odepchnęłagojednymruchemotwartejdłoni.
Wyglądała
na
wściekłą.Spojrzałamuwtwarz.
–Cojest,Lockwood?Wkraczasznaglewmojeżycieicałujesz
mnieottaksobie,bezsłowawyjaśnienia?Naprawdęwydajeci
się, że za chwilę będziemy się kochać na golasa na podłodze
włazience
?
– Ja
już jestem goły – usiłował zażartować. – Odniosłem
wrażenie,żeobojedążymydotegosamego.
Jules
otworzyła usta, by go skrzyczeć, ale nie potrafiła
znaleźćsłów.
–Ja…ty…
jasna
cholera!
Noah
sięgnąłponadjejramieniemporęcznikizacząłpowoli,
bardzo powoli, owijać go sobie wokół bioder. Miał czelność
robić to z uśmiechem na twarzy i Jules miała ochotę go za to
spoliczkować.
– Nie
trzeba chyba więcej dowodów na to, że nadal coś się
międzynamitli–zauważył.
Jules
zaklęła pod nosem, odwróciła się na pięcie i poszła
wstronęotwartychdrzwi.
–Jules!
–Co?
–warknęła,odwracającsięnieśpiesznie.
Noah
uśmiechnąłsię,krzyżującręcenapiersi.
–Nic.Cześć.Witaj,miłocięwidzieć.
Znów otworzyła usta, z niedowierzaniem pokręciła głową
i pośpieszyła do swojego pokoju. Co tu się właściwie stało?
Czyżbymiałajakieśhalucynacje?
Spojrzała
na
swój mokry stanik, na krople wody spływające
zramionnabrzuch.
Nie, to
nie był żaden seksowny sen. Noah wrócił. To
rzeczywistość,zktórąbędziemusiałasięzmierzyć.
Czy
tomabyćkarazawcześniejszeukończenieprojektu?To
niesprawiedliwe. Wiele by teraz dała, aby znaleźć się
z powrotem w Napa Valley. Przebiegła w myślach całość
projektu i nie znalazła w nim żadnych niedociągnięć.
W dodatku klient był zachwycony. Cholera. Nie ma pretekstu,
bytamlecieć.
A przecież będąc w Kalifornii, marzyła o powrocie do domu,
rozpakowaniu pudeł, które po przeprowadzce stały pod
ścianami. O pogadaniu z Darby i DJ, nie tylko jej najlepszymi
przyjaciółkami, ale także partnerkami w biznesie. Wspólnie
prowadziłyfirmę
Winston
andBrogan.
Darby, jej
bliźniacza siostra, była architektką, Jules
projektantką wnętrz, a DJ ogarniała całość od strony
menedżerskiej.ChciałamócznimipogadaćnietylkonaSkypie,
zjeść rano wspólne śniadanie połączone ze spotkaniem
biznesowym,wieczoremwypićbutelkęschłodzonegowina.
Dlaczego
żadna z nich nie uprzedziła jej, że Noah wrócił do
Bostonu i mieszka w ich domu? Przecież trudno go nie
zauważyć–jestwysokiidobrzezbudowany.
Jules
przysiadła na brzegu swojego łóżka. Spuściła wzrok
i zauważyła parę męskich półbutów. Rozejrzała się po pokoju.
Na oparciu jej fotela w czerwono-białą szachownicę leżała
męska koszula, a na toaletce skórzany portfel i telefon
komórkowy. W szafie pewnie wiszą ciuchy Noaha. A więc nie
tylkowróciłdojejżycia,aleiwprowadziłsiędojejpokoju.
Także
do
jejłóżka,wsensiedosłownym.
GorączkowozaczęławybieraćwkomórcenumeryDarbyiDJ.
Żadna nie odbierała telefonu. Jules nagrała im na poczcie
głosowej gorzkie słowa. Chciała już dzwonić z pretensjami do
Leviego,alewtymmomenciektośzadzwoniłdoniej.
– Mamo, przed chwilą wróciłam do domu i zgadnij, co
zastałam? – zaczęła sarkastycznym tonem. – Rozumiem, że też
niewiedziałaśoNoahu,co
?
–Awięcjużsięnaniegonatknęłaś.Ocholera.
–Owszem.
Nie
dodała, że miało to miejsce w łazience i że Noah był
kompletnienagi.
– Prosiłam
twoje
rodzeństwo, żeby cię uprzedzili –
powiedziałaCallie.
–Aty
gdziejesteś?Słyszęjakieśdziwneodgłosy.
– W nowej kafejce obok siłowni w LCC. Ładnie ją urządzili,
dająświetnąkawę.
–Imająbardzoprzystojnegoszefa!–wykrzyknąłwtle
męski
głos.
Callie
zaśmiała się zmysłowo. Zaraz, zaraz, pomyślała Jules.
Jejmamazkimśflirtuje?
–Naprawdę?–zapytała.
– Chyba tak – odparła matka. – Ale dla mnie stanowczo za
młodyiza
bardzowysportowany.
–Zgadzam
się,żewysportowany,alezamłodynapewnonie.
Namów swoją mamę na randkę ze mną – odezwał się ten sam
wesołygłos.
Jules
roześmiałasięmimożalu,jakimiaładocałejrodziny.
–Jasne,mamo!Odwagi!Możebyćfajnie.
– Ja cię nie pytam o zdanie, Jules – odparła lekko zmieszana
matka i szybko zmieniła temat. – No i co
ty na to, że Noah
wróciłdoBostonu?
Co
ja na to? Ktoś wykręcił mi numer, jestem zdumiona,
oszołomionai…napalona.
Nie
chciała jednak mówić tego matce, choć była pod takim
wrażeniemwidokuNoaha,żetrudnobyłojejustaćnadrżących
nogach.
–To
nictakiego,mamo.Noahmaprawowrócićdodomu.
–Daj
spokój.Wiem,żeodlatsiętegobałaś.
–Nie
bądźśmieszna,mamo.
–Jules,przecieżniepotrafiłaśzapomniećowaszejprzyjaźni.
A teraz
będziesz zmuszona podjąć decyzję: wyrzucasz go ze
swojegożycianazawszeczymuwybaczasz.
–Nie
mammuczegowybaczać.
Okej,możecoś
by
sięznalazło.Zaręczyłsięzkobietą,której
nie kochał, i zaraz po tym w sylwestra całował ją, Jules.
Apotemzniknąłbezsłowawyjaśnienia.Wciążmiałamuzazłe,
że nie dokończył studiów. No i nie próbował się z nią
skontaktowaćnawetpozerwaniuzMorgan.
W ciągu siedmiu lat w bezsensowny sposób straciła dwóch
mężczyzn,którychkochała.Najlepszegoprzyjacielaitatę.
Tata
byłprzecieżtakizdrowy…Niktbyniepomyślał,żemożedostać
zawału.
Podobnie
niepotrafiłazrozumieć,dlaczegoNoahwyrzekłsię
jej i ich długoletniej przyjaźni. Nawet nie przybył na pogrzeb
taty,niezłożyłjejwyrazówwspółczucia.
Okej, może
tego
nie powinna mieć mu za złe – był akurat
wtrakciezawodowychregat.
– Mason, ja
już dziękuję za kawę. – Głos Callie przerwał to
niepotrzebnedzieleniewłosanaczworo.
Jules
postanowiłachwytaćokazję.
– Mason? To fajne imię. Atrakcyjny? Skoro dla ciebie za
młody,tomożemnieznim
poznasz?
– Dla ciebie jest z kolei o wiele za stary. No i nie w twoim
typie.
Riposta
była błyskawiczna i dość opryskliwa. Czyżby między
mamą a tym facetem od kawy naprawdę do czegoś doszło?
Adlaczegonie?Najwyższyczas,byzaczęłaznówżyćwłasnym
życiem.
– Nie istnieje nic takiego jak mój typ, mamo – odparła Jules
ito
byłaprawda.
Spotykała się z facetami wielu typów i ras, ale z żadnym
dłużej.Nietrzebabyćpsychologiem,bywiedzieć,żegwałtowna
utrata dwóch zaufanych i kochanych mężczyzn może zrobić
zkobietywojującąprzeciwniczkęwszelkichzwiązków.
– Oczywiście, że istnieje. To wysoki blondyn o piwnych
oczach.Taki,nawidokktóregosamMichałAniołpopłakałbysię
zzachwytu.
–Skąd
to
skojarzenie?–spytałaJuleszdziwiona.
–Jestemstara,alejeszczenieślepa.Chłopakjestprzepiękny.
Musisz się jakoś z nim
dogadać, Jules. Ta sytuacja wymaga
rozwiązania.
Atonibydlaczego?Noahwystarczającojasnopokazał,żema
ją gdzieś. Nie otrzymywała od niego żadnych sygnałów poza
rzadkimi mejlami wysyłanymi zresztą całej rodzinie. Pisał
wnichoswoichżeglarskichsukcesach,apotem–kiedywycofał
się już z zawodowo uprawianego sportu – o rozwijanym
biznesie budowy jachtów. Nigdy nie wspominał o sprawach
osobistych. Co najwyżej dzielił się trafnymi obserwacjami
o odwiedzanych miejscach i poznawanych
na całym świecie
ludziach.
Te
doniesienia były interesujące, ale Jules nie była w stanie
dowiedzieć się z nich, o czym Noah myśli, co czuje. A kiedyś
wiedziałaonimwszystko…
– Mamo, na Boga, daj spokój. Nie wtrącaj się. To sprawa
międzymnąaNoahem.
Natychmiast
po tych słowach poczuła wyrzuty sumienia, bo
matka zamilkła. Uporczywe milczenie było jej metodą
sprawianiakomuśudręki.
– Mamo, wiem, że
mnie
kochasz, ale musisz mi zaufać, że
samaznajdęnajlepszerozwiązanie.
– Problem w tym, kochanie, że oboje z Noahem jesteście
potwornieuparci.Zróbcośztym,Jules,ja
mamdośćtejzimnej
wojnymiędzywami.
Gwałtowne kliknięcie w słuchawce oznaczało, że matka się
rozłączyła.Toniebyłowjejstylu,więcpewniesięobraziła.Ale
Jules uważała się za dorosłą kobietę i zamierzała żyć tak, jak
uzna za stosowne. Czyli całą relację z Noahem upchnąć
wprzegródceznapisemPRZESZŁOŚĆ.Tamjestjejmiejsce.
Usłyszała,
jak
drzwi od łazienki się otwierają. Kroki na
korytarzuzmierzaływkierunkujejpokoju.Chwyciłależącąna
łóżkutorbęipośpieszyładodrzwi,wktórychwpadłanaNoaha,
który biodra miał owinięte ręcznikiem. Teraz tylko nie patrz
wdół,pomyślała,poprostuwyjdź.
– Wychodzę, a zanim wrócę, w moim
pokoju ma nie być
twoichrzeczy–rzuciłastanowczymtonem.
– Levi mówił, że nie będzie cię jeszcze przez dwa tygodnie,
aleokej,znajdęjakiśpokójwhotelu
albozadowolęsiękojąna
Resilience.
–Na
jakdługoprzyjechałeś?
–Bo
jawiem?Namiesiąc,możedwa.
Super.Dla
niejoznaczatoczterydoośmiutygodniwariactwa
i podłego nastroju. Jakby jej życie nie było już wystarczająco
stresujące. A on dodatkowo funduje jej mieszankę złożoną
zżalu,pragnienia,bólu,rozczarowania,namiętności…
A ona najbardziej na świecie chciałaby teraz paść mu
wramionaiwyznać,żebardzozanimtęskniła,żebrakowałojej
chłopaka, który znał ją jak mało kto. I że chętnie poznałaby –
w sposób
jak
najbardziej cielesny – mężczyznę, którym ten
chłopakjestteraz.
Wyminęła
go
iniemalbiegiemruszyławstronęschodów.
Mamo,mówisz:zróbztymcoś?Łatwocipowiedzieć.
ROZDZIAŁDRUGI
Callie…
Po krótkiej acz żarliwej konwersacji z Levim, który przyznał,
żeanion,aniniktinnynieuprzedziłJulesoprzyjeździeNoaha,
Calliepoczuła,jakopadająjejręce.
Czyoniwszyscynaprawdęuważająsięzadorosłych?
Poczuła czyjąś rękę na włosach, uniosła głowę i ujrzała
Masona. Właściciel nowej kafejki wyglądał bardziej na lat
czterdzieści niż czterdzieści pięć, do których się przyznawał.
Ciemnewłosyzlekkatylkoprzetykanesiwizną,oczywkolorze
dżinsu, wysportowana sylwetka… Zgadza się, jest seksowny,
czarujący, ale dlaczego zwrócił uwagę akurat na nią? Miał
wokółsiebietylemłodszych,szczuplejszychiładniejszych.
Masonpodstawiłjejpodnoslatteiusiadłnawolnymkrześle
naprzeciwko. Patrzyła na niego niezadowolona z faktu, że jest
przynimtakazmieszana.Iżewmiejscubezproduktywnegojuż
obecniełonaczujecośwrodzajupożądania.
–Pozwoliłamciusiąść?–spytałaobcesowo.
–Nieudawajnieuprzejmej–odparł.–Cosiędzieje?
– Pokłóciłam się z córką – powiedziała, choć przed sekundą
niemiałazamiaruznimotymrozmawiać.–Spytałateż,czy–
skoro taki z ciebie przystojniak – mogłabym ją z tobą poznać.
Jestpiękna,wysoka,ciemnowłosaimazadziwiającejasneoczy
wkolorzesrebrno-niebieskim.
–Brzmitonieźle,alejawolęsięspotykaćzpewnąniewysoką
pulchnąblondynką.
Callierozejrzałasię,jakbyszukałaosoby,októrejmowa.
Masonroześmiałsięcicho.
– Ciebie mam na myśli, głuptasku – powiedział. – Mówię
poważnie.
Czyonsięwcośbawi?
–Nie,Mason,toniemożliwe,żebyśchciałchodzićzemną.
– Nie ty będziesz mi mówić, czego chcę, a czego nie chcę.
Przemyślałemto.
W jego łagodnym na pozór tonie Callie usłyszała stalową
nutę.Itojeszczebardziejwznieciłowniejpożądanie.Cholera.
Oddawnataksięnieczuła.
Niemiałapojęcia,jaksięzachować.
Po raz pierwszy od ponad trzydziestu lat odczuła chęć
pocałowania faceta, który nie był jej mężem. Chciała poznać
jego ciało. Tyle że on nieźle się trzymał jak na swój wiek,
a o niej nie dało się powiedzieć tego samego. Miała obwisłe
piersi, oponki na brzuchu i cellulit na udach. Jej pragnienie
seksu powinno raczej pozostać w sferze marzeń, a nie
oczekiwań.Ajeślijużzdecydujesięodsłonićswojeciałoprzed
jakimś facetem, to na pewno nie przed tym, który siedzi
naprzeciwko i ma szczupłą umięśnioną figurę zawodowego
pływaka.
Przy Masonie nie czuła się bezpiecznie. Co gorsza, czuła się
staro. W końcu istnieje między nimi rzeczywista różnica
dziesięciu lat na jej niekorzyść. Oprócz wieku i kondycji
cielesnejdzieliichtakżestanmajątkowy.
Onajest,jaktosięmówi,obrzydliwiebogatainiemawtym
stwierdzeniu cienia przesady. Czy on o tym wie? Może szuka
takiejwłaśniesłodkiejmamuśkiczyciepłejwdówki?
– Opowiedz mi o swojej córce – poprosił, siadając wygodniej
nakrześle.
Świetny pomysł. Jak dowie się wszystkiego o jej rodzinie,
będziezwiewał,gdziepieprzrośnie.
– O której? – zapytała. – Bo mam dwie rodzone i jedną
przybraną.Asynówmamczterech,wtymjedenrodzony.Aty?
Masz dzieci? – dokończyła ze śmiechem, widząc jego
zaskoczenie.
–
Dwóch
kilkunastoletnich
chłopców.
Piętnaście
isiedemnaścielat.
– A mój najmłodszy, Ben, ma dwadzieścia osiem – odparła
Callie, jakby chciała uwydatnić istniejącą między nimi różnicę
wieku.
– Starowinka z ciebie. – Mason westchnął, przysunął swoje
krzesło bliżej stołu i położył jedną rękę na blacie, a drugą na
oparciu jej krzesła, zamykając Callie drogę ewentualnego
odwrotu.–MożeszsobiemówićBógwieco,ajaitakbędęcię
podrywał.
Poczuła dławienie w gardle. Zabrakło jej powietrza. Mason
był tak blisko, że widziała maleńką bliznę na jego górnej
wardzeiczułasłodki,przesiąkniętykofeinąoddech.
– Powiem więcej: doprowadzę do tego, że będziemy się przy
sobierozbierać.Iżebędzieszmoja.
– Ale ja nie… Nie mogę… Nie jestem gotowa – wyjąkała,
czując łzy wzbierające pod powiekami. Serce waliło jej jak
oszalałe.
–Niepowiedziałem,żetomanastąpićdzisiaj,Callie–mówił
Mason tym samym spokojnym tonem. – Któregoś dnia
poczujeszsięgotowaiwtedy…bum.
Bum?Doprawdy?
–Nainnekobietytodziała?Serio?–spytała,prostującsięna
krześle.
– Nie wiem, bo żadnej innej tego nie mówiłem – odparł,
muskającwargamijejwłosy.–Zacznijprzyzwyczajaćsiędotej
myśli, Cal. I odczep się od swoich dzieci. Jak ktoś ma
dwadzieściaosiemlatiwięcej,sammożeosobiedecydować.
Callie patrzyła, jak się oddalał. Kim on u licha jest, żeby ją
pouczać? I jak śmie zapowiadać, że zaciągnie ją do łóżka?
Uważa, że owinął ją sobie wokół palca czy co? Arogancki, jak
nieprzymierzającgwiazdorzHollywoodu.
Alemateżbardzofajnytyłek.Ażchciałobysiępogłaskać.
Noah…
Wolałby się spotkać z Paris Barrow w jej biurze, o ile ta
wielokrotna rozwódka i jednokrotna wdowa w ogóle ma biuro.
Ale ona wolała umówić się z nim na drinka w barze April na
Charles Street. Noah miał nadzieję, że będzie tam na tyle
spokojnie, by omówić szczegóły projektu. Wielkość jachtu,
pojemność silnika, czy to ma być jednokadłubowiec czy
katamaran. Od czegoś trzeba zacząć. I fajnie byłoby podpisać
jakąś umowę przedwstępną. Zaliczka zdecydowanie mu się
przyda.
Parę razy już z nią rozmawiał i wiedział, że koncentracją
uwagiParisdorównujeconajwyżejmuszceowocówce.
Jeszcze jeden lśniący bar w bogatym mieście. Tyle ich już
widział przez ostatnie lata. Rozejrzał się. Jego klientka jeszcze
sięniepojawiła,zamówiłwięcsobiepiwo.
Był w Bostonie od dwóch dni, a czuł się, jakby nigdy z tego
miastaniewyjeżdżał.
Gdy jego ukochana męczydusza wykopała go z domu
Broganów, spędził wieczór i noc na jachcie Resilience
w towarzystwie braci i Leviego. Każdy przyniósł z sobą
sześciopak piwa. Raczyli się nim, siedząc na pokładzie
i majtając nogami nad wodą. Nikt słowem nie zająknął się
ojegonagłymzniknięciusprzedlat.Noidobrze.
Terazteżpiłpiwoiwspominałstojącąwłazienceiomiatającą
go zdumionym wzrokiem Jules. Chciałby z tym wspomnieniem
rozprawićsiętakszybko,jaktozrobiłzpiwem.Niestetyciągle
miał przed oczami jej szczupłe, ale bardziej krągłe niż przed
laty ciało, ciemnoróżowe sutki przeświecające przez koronkę
stanika,zarumienionąskórę.
Niepotrzebniespojrzałjejwtedywoczy.
Boinaczejniedostrzegłbywjejwzrokuszalonegopożądania
iniedoszłobydotego,doczegodoszło.
Pragnienie powrotu do pocałunku sprzed dziesięciu lat
przeważyło nad wszystkim. I było tak wspaniale, jak sobie
wyobraził. Z trudem powstrzymał się przed wciągnięciem jej
pod prysznic, rozebraniem z bielizny i oparciem o wyłożoną
kafelkamiścianę…
–Noah?
UniósłtwarzinapotkałprzymglonebłękitnespojrzenieParis.
Wstał i uścisnął wyciągniętą dłoń. Jak na kobietę po
sześćdziesiątce wyglądała świetnie, co w dużej mierze było
zasługąchirurgiiplastycznej.
Usiadła naprzeciwko niego i zamówiła martini. Po chwili
zwyczajowego szczebiotania o niczym nachyliła się w jego
stronęnadstolikiem.
– O ile pamiętam, byłeś kiedyś zaręczony z Morgan Blake.
Właśniejejpowiedziałam,żeprojektujeszdlamniejacht.
OBoże.
– Formalnie rzecz biorąc, jeszcze nie – odparł. – Nie
podpisaliśmy
umowy,
nie
zainkasowałem
zaliczki.
Nie
wyszliśmypozafazęnegocjacji.
Paris zmarszczyła nosek i z ogromnej torby wyjęła skórzaną
aktówkę z książeczką czekową. Znalazła też pióro i pytająco
uniosła brwi. Noah podał jej kwotę, a kiedy wypisywała czek,
biciejegosercaprzyśpieszyło.
Wsunął podpisany czek do kieszeni, a ze swojej teczki wyjął
umowę,którąParispodpisałafantazyjnymzakrętasem.
–AterazmożemyporozmawiaćoMorgan?–spytała.
–Nie.
–Dlaczego?
– Bo musimy porozmawiać o kadłubach, silnikach, metrach
kwadratowych i wyporności. Zaprojektuję ci łajbę, ale musisz
daćmijakieśwytyczne–odparłstanowczo.
– Ja po prostu chcę mieć fantastyczny jacht za te pieniądze,
które na to przeznaczyłam. – Paris wyglądała na znudzoną. –
Słyszałam o twoim nadzwyczajnym talencie i legendarnej
kreatywności. Chcę, żeby ludziom na widok mojej łodzi gały
wychodziły na wierzch z podziwu. Szczegóły mnie nie
interesują.
Noah pomyślał, że to nie najgorszy scenariusz. Zielone
światłodlajegopoczynań.Pozostawałomiećtylkonadzieję,że
Paris w trakcie realizacji projektu nie zmieni się nagle
w wymagającą czepialską klientkę. A nawet jeśli tak, on da
sobieztymradę.
Podałjejkopiękontraktu,którązłożyłabylejakiwsunęłado
kieszeni torby. Potem wypiła ostatnie krople martini i gestem
poprosiłakelnerkęotosamo.
–NototerazprzejdźmydosprawyMorgan.
Boże,naprawdę?
– Paris, niezręcznie mi o tym rozmawiać z tobą. Jesteś moją
klientką.
– To nic nie szkodzi! – Paris niecierpliwie pomachała ręką. –
Przede wszystkim jestem romantyczną i wścibską plotkarą.
Będzieszsięmusiałztympogodzić.
– Morgan to melodia przeszłości. Zamierzchłej przeszłości –
powiedziałnaodczepne.
–Odniosłamwrażenie,żezjejstronytotakniewygląda.
Poratozakończyć.
–Mojejdziewczyniemożesiętoniespodobać.
– Masz dziewczynę? Kto to taki? – Oczy Paris rozbłysły
niezdrowąciekawością.
Mógłby teraz wymienić Jenę z Kapsztadu albo Yolandę
z Londynu. Obie piękne, z obiema sypiał okazjonalnie. Ale na
ustacisnęłomusię:
–JulesBrogan.
–Znamją!–wykrzyknęłazachwyconaParis.–Dekorowałami
domletniwHyannisPort.
Ocholera!Wniezłebagnosięwpakował.
–KilkamiesięcytemudostałatytułNajbardziejObiecującego
ProjektantaWnętrzwBostonie–ciągnęłazaaferowanaParis.
Doprawdy?Dlaczegoonotymnicniewie?
–Itojesttwojadziewczyna?–szczebiotałaParis.
–Znamysięodlat–mruknął.
Przynajmniejtobyłoprawdą.
RóżoweustaParisrozciągnęłysięwuśmiechu.
–Onamogłabyzaprojektowaćwnętrzamojegojachtu.Chyba
przecieżmusiszwrazzostatecznymprojektemprzedstawićmi
pomysłnadekoracjęwnętrz.
– Owszem, ale mam w Londynie własny zespół dekoratorów,
z którymi współpracuję – oświadczył Noah, zastanawiając się,
dlaczegotarozmowatakbardzozboczyłaztematu.
Możezpowodujegokłamstwa?
–JachcęJules.–Pariswyglądałanazdeterminowaną,aNoah
przypomniał sobie, że ta kobieta przyzwyczajona jest do
otrzymywaniawszystkiego,czegotylkozapragnie.–Chybanie
chcesz,żebymterazpodarłaumowęiwycofałazaliczkę?
Jezuuu…Noahpotarłrękąkark.SłownikParisnieznasłowa
nie.
–Miałemnadzieję,żebędzieszwspółpracować–zaryzykował
zrezygnowanymtonem.
– Widzę, kochanie, że mnie nie znasz. – Twarz klientki
rozjaśniłasię.–TocomampowiedziećMorgan?
Noahjęknąłizamówiłpodwójnąwhisky.
Jules…
Stłumionydźwiękprzypomnieniawtelefoniespowodował,że
spojrzała na wyświetlacz. A więc jest wpół do dziewiątej,
czwartek. Wziąć się do roboty – oto jedyna recepta na to, by
zapomniećonagimmokrymcieleNoahaiofakcie,żeponownie
znalazłsięnajejterytorium.
A
więc
zamiast
zasłużonego
wypoczynku
czeka
ją
szesnastogodzinny dzień pracy. Zaczyna się zazwyczaj
odziewiątejranorozmowązdziewczynami,poktórejnastępuje
seria spotkań z klientami. Ostatnie o wpół do szóstej
wieczorem. Potem uda się do kosmetyczki Dany na regulację
brwiidepilacjęokolicbikini,choćmożeakuratwtejchwilinie
powinnotobyćdlaniejpriorytetem.
Jules przełknęła łyk wystygłej kawy. Dyskretny trel telefonu,
rzutokanaekran,numernieznany…
Musi jednak odebrać, mimo tak wczesnej pory nie może
rozczarowaćżadnegoklientaanidostawcy.
–Jules.
Głos rozpoznała natychmiast. Dawniej na jego dźwięk serce
jejrosło.Aleterazmiałatemłodzieńczeporywyzasobą.Onjuż
niejestjejnajlepszymprzyjacielem.
–Noah.Czegochcesz?
–Musimyporozmawiać.
–Mówiłamcitosamo.Dziesięćlattemu.
Jejtonbyłpełengoryczy.Potamtympocałunkuunikałago,aż
któregośdniaonprzyszedłsiępożegnać.Niewspomniałwtedy
o tym, że się całowali. Odmówił rozmowy na ten temat,
tłumacząc się brakiem czasu. Nadal był narzeczonym Morgan.
Rzucił studia i postanowił udać się w długi rejs. Uprzedził, że
możemiećtrudnościzkontaktowaniemsię.
Awogóletoniechsięoniegoniemartwi.
Jego pierwszy mejl sprawił jej ogromną radość. Noah był
bezpieczny, wyszedł na prowadzenie w regatach. Opisywał
zachody słońca, wieloryby, napotkany szkwał i ciszę na morzu,
jaka po nim zapadła. Czytając to wszystko, Jules poczuła, że
możejeszczeniewszystkojeststracone…
Dopiero po chwili zauważyła, że mejl miał wielu adresatów,
wtymjejmatkę,jejijegorodzeństwoorazkilkukumpli.Nigdy
nieotrzymałaodniegonicbardziejosobistego,niepofatygował
się również, by do niej zadzwonić. Zepchnął ją na boczny tor
swojegożycia.Nigdyniepotrafiłategozrozumieć.
– Nie mamy sobie nic do powiedzenia, Noah. Za dużo wody
upłynęło.Jesteśmydorosłymiludźmi,niewracajmydodawnych
spraw.
– Mylisz się, Jules. Nasza historia właśnie wchodzi w nową
fazę – powiedział cicho, po czym dodał stanowczym tonem: –
Muszęztobąporozmawiać,Jules.Chcęcięzatrudnić.
–N…nie,toniemożliwe.Skorojużmówimyopracy,zachwilę
mamspotkanie.
–Nierozłączajsię,Ju…
Dotknęła ikonki z czerwoną słuchawką i rzuciła komórkę na
biurko.
Pracowaćznim?Serio?Wżyciu!
Spotkanie Jules z Darby i DJ w sali konferencyjno-
prezentacyjnej rozpoczynało prawie każdy dzień pracy firmy
Winston and Brogan. Dziewczyny przy porannej kawie
omawiałybieżącezadania,przyglądającsięprzezogromneoko
defiladzie przechodniów na Charles Street. Tym razem Jules
pomyślała, że przydałoby się odświeżyć wystrój tego
pomieszczenia. Stary zdążył się zapewne nieco już opatrzyć
klientom.
– To co? Idziemy w beże, czerwienie czy błyskotki? – rzuciła
znadfiliżankiswojejkarmelowejlatte.
–Błyskotki–odparłaDarby,nieodrywającwzrokuodekranu
smartfona. – To miejsce musi nabrać bardziej popowego
charakteru.
– Cokolwiek ustalicie, macie moją zgodę – dorzuciła jak
zwykle DJ, która miała smykałkę do interesów, ale trochę
brakowałojejzmysłukreatorki.
Dzięki temu tworzyły zgrany zespół: Darby projektowała
budynki,JulesichwystrójaDJzarządzałafinansami.
Zgodna współpraca uczyniła z ich firmy numer jeden na
bostońskimrynku.
Darby założyła nogę na nogę, a Jules pomyślała, że wkrótce
poprosi ją o pożyczenie tych obłędnych szpilek, które dzięki
temugestowizostaływyeksponowane.
Cóż,nieodparadymasięsiostrębliźniaczkęnoszącątensam
numerbutaiodzieży.
–TinaHarperjestwciąży.Czwartymiesiąc.Pamiętacie,była
z nami na studiach. – Darby oderwała wzrok od telefonu
i posłała wspólniczkom z lekka wymuszony uśmiech. Od lat
wiedziała,żezpowoduprzewlekłejendometriozyjejszansena
urodzenie dziecka są bliskie zeru. A tak bardzo chciałaby
zostaćmatką.Choćbyisamotną.
–Tota,cochodziłazBenem?–spytałaDJ.
– A kto to pamięta? Ben się raczej nie ograniczał. – Darby
wzruszyłaramionami.
–Inicsięwtejmierzeniezmieniło–zauważyłaJules.
Najmłodszy z Lockwoodów był najprzystojniejszy i nie
narzekał na brak okazji. To samo zresztą można było
powiedzieć o jej bracie Levim, a także o Elim i – należy
przypuszczać–oNoahu.
Noah.Julesprzygryzławargi.
–NoajaktysięczujeszzpowodupowrotuNoaha?–zapytała
jąDJ.
– Wrócił do was, nie do mnie – odparła Jules, starając się
mówićswobodnie.
Wielokrotnie pytano ją o Noaha. Za każdym razem jej
odpowiedź, że nie są już razem, wywoływała pełne
niedowierzania prychnięcie, któremu towarzyszyło znaczące
przewracanieoczami.
Co jakiś czas proszono ją o wyjaśnienie, dlaczego tak się
stało, dzięki czemu była pewna, że Noah również nie puszcza
na ten temat pary z ust. Czasem korciło ją, by odpowiedzieć
w jakiś absurdalny sposób, ale to tylko pogłębiłoby
niezręcznośćsytuacji,wjakiejsięznalazła.
Dziesięć lat temu pocałował ją, a potem nagle rzucił studia,
zaręczył się, przeszedł na zawodowstwo w żeglarstwie. I ani
razuniezapytałjejozdanie.
Nocóż,niemusiał,aleprzecieżkiedyśdzieliłsięzniąswoimi
planami, marzeniami. W tamte święta pokazał dobitnie, że
ponaddwudziestoletniaprzyjaźńnicdlaniegonieznaczyła.
To,żedojegoślubuzMorgannigdyniedoszło,niestanowiło
dlaJulesaniniespodzianki,anipocieszenia.StraciłdlaMorgan
dwa lata i masę pieniędzy, ale to jego strata. Gorzej, że
jednocześnieodciąłsięodniej,Jules.Ipoprzyjaźni.Niemożna
przyjaźnićsięzkimś,ktozawiódł,komusięnieufa.
O miłości w tych warunkach tym bardziej nie mogło być
mowy. Ona wymaga jeszcze głębszych pokładów wzajemnego
zaufania.
– Spotykałaś się z kimś w Kalifornii? – zapytała znienacka
Darby.
–Mhm–potwierdziłaJulesniewyraźnymmruknięciem.
–Naprawdę?Noi…?
– Dwie randki i było po wszystkim. Uznałam, że skoro
mieszkamytakdaleko,niemasensuwtobrnąć.
U niej zazwyczaj wszystko kończyło się na dwóch randkach.
Czasem wydłużała okres próbny, dbając, by do niczego poza
pocałunkami nie doszło. Tylko dwóch facetów zdało u niej test
podtytułem„całujeniewielegorzejniżNoah”.Jedenwylądował
w końcu w jej łóżku i pozostał tam przez kilka tygodni. Drugi
wybrałswojąpoprzedniądziewczynę.
Dobiegająca trzydziestki Jules mogła się wykazać jednym
nieco trwalszym związkiem – jeszcze z czasów studenckich –
orazzaledwietrzemakochankami.Smutne?Noraczejtak…
Nadal się jednak umawiała z mężczyznami w nadziei, że
pewnegodnianapotkakogoś,ktopozwolijejzapomniećtamten
gorący atomowy pocałunek w śnieżny sylwestrowy wieczór,
wieki temu. Przecież musi w końcu kogoś sobie znaleźć!
Niemożliwe, by jej najlepszym miłosnym wspomnieniem
pozostał do końca życia Noah Lockwood. Obojętne, sprzed
dziesięciulatczysprzedczterechdni.
– Chyba muszę się przeprosić z Tinderem – powiedziała
gorzko, choć nie wierzyła w możliwość znalezienia miłości na
portalurandkowym.
–Dajspokój–prychnęłaDJ.–Tamsiętrafiająsamipsychole,
dziwacyinieudacznicy.
–Iktotomówi?–odparłaJuleszprzekąsem.
Od czasu studiów DJ pozostawała w mocno pokręconym
związku z prawnikiem Mattem, specjalistą w zakresie praw
człowieka, który na przemian to pojawiał się w jej życiu, to
z niego znikał. Wszystko jest kwestią umowy, tłumaczyła DJ,
zapewniającjednocześnie,żeMattalubi,szanujeimiewaznim
wspaniałyseks.
Dobreito,myślałaJules.
– Trzymaj się z dala od internetu, Jules – błagała Darby. –
Maszszczególnytalentdoprzyciąganiapopaprańców.
Trudno było z tym dyskutować. Dlaczego na świecie jest tak
małofacetówpokrojujejbrataczyElegoorazBena?Czynawet
tego cholernego Noaha. Może i skaczą z kwiatka na kwiatek,
ale
są
przynajmniej
interesujący,
niegłupi,
pracowici,
generalnie poukładani. Odnoszą sukcesy. Pracowici, uczciwi,
godni zaufania (przynajmniej trzech spośród czterech wyżej
wymienionych).
Chciałaby spotkać w życiu mężczyznę przypominającego
któregośznich.Albojejtatę.Czynaprawdężądazbytwiele?
Z zamyślenia wyrwała ją DJ, lekką trącając w łydkę
koniuszkiembuta.
–Cotakiego?–spytałaJules.
– Daj sobie na jakiś czas spokój z randkami, Jules. Jakoś nie
udajecisiędobrzetrafić.
–Aczegotywłaściwiechcesz?–zapytałaDarby,przechylając
głowę.
Julesspojrzałazaokno.
Chcę faceta, przy którym czułabym, że żyję. Tak jak wtedy,
kiedy całuje mnie Noah. Faceta, dzięki któremu przestanę
o nim myśleć, przestanę za nim tęsknić. To niemożliwe, żeby
Noah był jedynym mężczyzną na świecie, przy którym żyje się
pełnią życia. To byłoby zbyt okrutne. Musi istnieć jeszcze ktoś
takijakon,musi…
Całując wtedy Noaha, czuła się seksownie, kobieco i…
godnie. Miała władzę nad swoim życiem. Ale jego późniejsze
postępowania spowodowało, że zaczęła czuć się jak coś
nieistotnego, bezwartościowego. Noah zrzucił ją z wyżyn raju
wprostdopiekła.Aonaniebyłanatoprzygotowana.
Nigdyniewybaczymu,żezniszczyłichprzyjaźń,żewykopał
ją ze swojego życia jak strąca się paproch, który przypadkiem
przykleiłsiędomarynarki.
DJ zaklaskała, przypominając, że czas zająć się pracą,
przestawić myślenie na tryb biznesowy. Mają przecież
zaprojektować modernizację starego pensjonatu, spotkać się
z rzemieślnikami przygotowującymi meble do baru Back Bay.
MożerzeczywiścieJulespowinnazrobićsobieurlopodrandek
i oddać się bez reszty pracy? Starczy jej na miesiące, o ile nie
nalata.
– Uwaga, zestawienie kosztów i przychodów. Poproszę
o informacje i dokumenty. Muszę oszacować wydatki dla
projektuDuncana.
–Nakiedy?–spytałaJules,marszczącnos.Nieprzepadałaza
robotąpapierkową.
–Nawczoraj.
–Alejesteśwstrętna!
– Owszem. I dzięki temu wychodzimy zawsze na plus,
kochanie.Tomojazasługa.
Darby i Jules roześmiały się, wiedząc, że DJ żartuje.
Stanowiły zespół i praca każdej z nich przyczyniała się do
ogólnegosukcesu.
Julesspojrzałazaoknoipomachałanapowitaniezbliżającym
się współpracownicom: asystentce Dani, odpowiedzialnej za
prezentacjeMerryidwómpraktykantkom.
Uśmiech zniknął z jej ust, gdy zobaczyła, kto zbliża się do
firmy za nimi. Wysoki facet w chinosach, niebieskiej koszuli
i granatowej marynarce. Schludnie przycięte jasne włosy,
starannieutrzymanytrzydniowyzarost.
Spojrzałnaniązzaszybyijużwiedziała.
Wyglądanato,żeNoahnaprawdęchcezniąporozmawiać.
ROZDZIAŁTRZECI
Jules…
Schowała dłonie pod udami, dreszcz przebiegł jej po
kręgosłupie.DarbyiDJodwróciłysię,byzobaczyć,coprzykuło
jej uwagę. Twarze obu natychmiast przybrały rozanielony
wyraz.UwielbiałyNoaha.
Kiedyściskałsięnapowitaniezjejsiostrami–jednąrodzoną,
drugą przyszywaną – Jules pozwoliła sobie na przyjemność
przyjrzeniasięjegowysokiej,solidniezbudowanejsylwetce.Był
taki…
ŻadenzestawprzymiotnikówniejestwstanieopisaćNoaha.
Ale ona znała go lepiej niż ktokolwiek i pomyślała, że potrafi
odróżnićfasadęodgłębi.
Uśmiechał się, ale to już nie był ten otwarty słoneczny
uśmiechichdzieciństwa.Tamtymmożnabynaładowaćśredniej
mocyreaktoratomowy.AterazNoahwyglądałnaspiętego.
Niebyłjużdawnymradosnymwędrowcem.
Ich spojrzenia spotkały się, kryjąc w sobie tysiące
niewypowiedzianych słów. Noah włożył ręce do kieszeni
i powoli omiótł ją wzrokiem od oczu aż do stóp i z powrotem.
Nagle poczuła się znów jak tamta osiemnastolatka, która
poszłabyzanimnakrajświata.
– Co tu robisz, Noah? – spytała sucho, gdy tylko odzyskała
głos.
– Ja też się cieszę, że cię widzę, Jules – odparł, wyciągając
ręcezkieszeniikrzyżującjenapiersi.
PrzewidującakłopotyDarbypośpieszyłazodsieczą:
–Znajdzieszchwilkę,żebynapićsiękawy,Noah?
–Wielkiedzięki,alenie.
–Pocoprzyszedłeś?–ponowiłaswojepytanieJules,drżącymi
dłońmioplatająckolana.
– W interesach. Muszę z tobą pogadać – odparł, wskazując
ruchem głowy schody prowadzące na piętro, gdzie znajdowały
sięgabinetydziewczyn.
Wyciągnął do niej rękę, ale wolała go nie dotykać i wstała
o własnych siłach. Spojrzała jeszcze tylko na Darby i DJ. Obie
wyglądałynatakzdezorientowanejakona.
– Okej, dopiero za pół godziny mam telekonferencję –
powiedziałaizaczęłaiśćpokręconychschodach.
Ruszył za nią. Czuła jego ciepło i zapach wody kolońskiej.
Gdybysięterazodwróciła,ichtwarzeznalazłybysięnarównym
poziomie i mogliby się pocałować… Udzieliła sobie jednak
milczącejreprymendy.Jakmożewogóleoczymśtakimmyśleć?
Skierowała się do znajdującego się w końcu korytarza
gabinetu.Musisiętrzymać.Lepiejumrzeć,niżdaćmuodczuć,
że ciągle na nią działa. Nabrała tchu i wkroczyła do swojego
nieźlezabałaganionegogabinetu.
Usiadła za biurkiem – przyda się bariera między nią a jej
nieoczekiwanyminteresantem.Spojrzałamuwoczyirozłożyła
ręce.
–Interesy,powiadasz?Awięcocochodzi?
Noah…
Siedział na krześle dla gościa, oparł łokcie o kolana
i pomyślał, że oczy Jules mają kolor spokojnego nadmorskiego
poranka. Coś pomiędzy błękitem, szarością a srebrem. Jakby
małomubyłokontrastujasnychoczuzciemnymiwłosami,Bóg
raczył dodać do tej mieszanki wspaniałe ciało. Smukłe, ze
wszystkimi niezbędnymi zaokrągleniami oraz – o ile dobrze
pamiętał – pachnące i cholernie miękkie w dotyku. Nagle
poczuł,żebrakujemupowietrza.
Miałochotęuciec–odniej,odwspomnień.
Dziesięć lat temu powodem, by się od niej oddalić, była
klauzula w jego sponsorskiej umowie z firmą Wind and Solar.
W dodatku zauważył owego pamiętnego sylwestra, że jego
przyjaciółka nie jest już dzieckiem ani nawet dziewczyną, lecz
kobietą,któragopociąga.Pocałowalisięiwtedyzrozumiał,że
nigdy nie zostaną kochankami, bo za bardzo się przyjaźnią.
Chwilępóźniejuderzyłagomyśl,żejużniemogąsięprzyjaźnić,
gdyżsądlasiebiestworzenijakokochankowie.
Odszedł więc od niej. Brnął, drżąc z zimna, przez padający
śnieg. Wiedział, że w jego życiu nastąpiła nieodwracalna
zmiana.Przyjaźńmiędzyniminiebędziejużmogłabyćtakajak
dotąd.
ApotemumarłamamaiEthanzkochającegoojczymazmienił
sięwchciwegołajdaka.Noahmusiałnauczyćsięiśćprzezżycie
z zaciśniętymi pięściami. Ciągle jednak miał świadomość, że
zdradadziecięcejprzyjaźnikiedyśsięnanimzemści.
Czuł się jak rozbitek na wzburzonym morzu. Rodzina – ta
prawdziwaitaprzybrana–stanowiłacałyjegoświat.ZLevim
już od dzieciństwa planowali wspólne interesy. Teraz wiedział
też, że musi bronić rodowego dziedzictwa przed brudnymi,
zachłannymi łapami Ethana. Nie może sobie pozwolić na
rozdrapywanieran,botozakłóciłobyrodzinnąrównowagę.
– Masz zamiar tak siedzieć i milczeć? Mam zgadywać, po co
tu
przyszedłeś?
–
Oschłe
słowa
Jules
wyrwały
go
zrozpamiętywaniażyciowychproblemów.
Fakt,przyszedłtuzałatwićkonkretnąsprawę.
– Gratuluję tytułu najlepszego projektanta w mieście, Jules –
zaczął.
Naprawdę był z niej dumny, zawsze wierzył w jej talent. Nie
spodziewał się jednak, że wraz z Darby i DJ w krótkim czasie
stworzytakdynamicznąfirmę.
–Dzięki–odparłachłodno.
–Mamdlaciebierobotę.
– Nie jestem zainteresowana. Mamy zleceń po uszy, na kilka
miesięcy–odparła,uśmiechającsięzrezerwą.
Tegomógłsięspodziewać.
–Budujęsuperluksusowyjacht–ciągnąłmimowszystko.–To
dla mnie odmiana po jachtach wyścigowych, z których jestem
znany. Moja klientka upiera się, żebyś to ty zaprojektowała
wnętrza.
– Ciekawa propozycja, ale ja naprawdę jestem zajęta. Muszę
ciodmówić,Noah.
Usiadła wygodniej i założyła nogę na nogę. Jej spojrzenie
miało teraz barwę zimnej szarości. Noah czuł, że to dla niej
momenttriumfu.Brałaodwetzaswojąkrzywdę,zaporzucenie.
Aonjejteraztakbardzopotrzebował.
Musijąnamówić,bysięzgodziła.Inaczejstracireputację.Już
otwierał usta, żeby jej wszystko wytłumaczyć, gdy zadzwonił
jegotelefon.Nawyświetlaczuukazałasięznajomakombinacja
cyfr.
To niemożliwe, żeby miała nadal ten sam numer, pomyślał
ibłyskawiczniezdałsobiesprawę,żeonprzecieżteżprzezcałe
życieużywategosamegonumerutelefonu.
Ale po co Morgan miałaby do niego dzwonić? Odrzucił
połączenie i schował telefon do kieszeni. Nie miał swojej byłej
nicdopowiedzenia.
– Miło było pogadać czy raczej nie pogadać, ale ja muszę
wracać do pracy – odezwała się Jules, wstając i wskazując mu
drzwi.
Noahzakląłpodnosemiprzesunąłdłoniąpowłosach.
–Jules,musimyporozmawiać,toznaczyjamuszę…
– Nie, Noah, nie musimy. – Jules oparła ręce o blat biurka
i patrzyła na niego lodowatym wzrokiem. – Nie masz prawa
żądać, żebym poświęciła ci swój czas, skoro dziesięć lat temu
zniknąłeś i bez słowa wyjaśnienia zrezygnowałeś z naszej
przyjaźni. Potraktowałeś mnie jak śmiecia i teraz co?
Oczekujesz,żebędędlaciebiepracować?
Pokręciłagłową,wjejoczachukazałysięłzy.
– Opuściłeś mnie, Noah, a ja nie mogłam tego przeboleć –
ciągnęła, okrążając biurko. Dotarła do drzwi, otworzyła je na
oścież i oparła czoło o framugę. Dopiero teraz w pełni zdał
sobiesprawę,jakbardzojązranił.
AprzecieżijemuniebyłołatwoopuszczaćBostonu.Pozornie
wyglądało to tak: miał dwadzieścia trzy lata i świat stał przed
nim otworem. Dostał pieniądze na pełne przygód podróże. Ale
jego serce krwawiło. Opłakiwał śmierć mamy, był wściekły na
Ethana,którywszystkichograł.
Dotychczas źródłem poczucia bezpieczeństwa był dla niego
Boston. Callie, Ray, Levi, bracia – na nich mógł zawsze liczyć.
DotegoczułeuściskiDJiDarby,codziennawymianaesemesów.
No i Jules – jej uśmiech, zrozumienia, pocałunki, śmiech,
wszystko.
Wyjazd oznaczał odejście od wszystkiego, co nadawało jego
życiusens.Niechciałbyprzeżywaćtegoporazdrugi.Czuć,jak
grunt usuwa mu się spod nóg. Jeden raz w życiu to i tak za
dużo.
– Mam telefon, muszę odebrać. Klient czeka – ponaglała go
Jules.
Wstał.Nocóż,trudno.PowieParis,żeJulesjestnieosiągalna.
To nie tragedia, takie rzeczy zdarzają się w biznesie. Klient
musitozrozumieć.
Biznes.
Możetoilepiej,żeniebędziepracowałzJules.Jakośtrudno
mu było sobie wyobrazić, że mogłyby ich połączyć służbowe
zależności.
–Niechciałemcięzranić,Jules–powiedział,zatrzymującsię
wdrzwiachipatrzącwjejpełnebóluoczy.
–Aletozrobiłeś–odparła,unoszącpodbródek.–Inigdynie
wytłumaczyłeśdlaczego.
Fakt, nie miał zwyczaju się tłumaczyć. Westchnął, szybko
musnął wargami jej skroń i oddalił się, zanim jego ręce i usta
zdążyłyzrobićcośbardziejgłupiego.
Dopiero na chodniku udało mu się uzyskać normalny rytm
uderzeńserca.Pomachałręką,byzatrzymaćtaksówkę.
W sumie dobrze się stało. Jules jest w stanie zrobić mu
zmózgupapkę.
Jules…
W sobotę spakowała dwie kanapki i udała się do mariny,
gdzie spodziewała się zastać swojego brata Leviego. Niby
mieszkali w tym samym domu, ale rzadko udawało im się
spędzić razem trochę czasu. A teraz miała do niego specjalną
prośbę: chciała, by zrobił jej stalową ramę do stolika
kawowego. A jej brat (ściślej rzecz biorąc: firma Lockwood-
BroganMarina)dysponowałspawarką.
Levi potrafił spawać, ale był także wielbicielem jej grzanek
z szynką i jajkiem, więc stosunkowo łatwo było go przekupić.
WostatecznościmożnabytakżepoprosićElegoalboBena.
Wszyscy bracia Lockwoodowie, a także Levi, umieli
posługiwać się maszynami. Zadbał o to dziadek Noaha. Dzięki
temu Jules i jej siostry rzadko musiały szukać fachowców od
wszelkiegorodzajunapraw.
W dzieciństwie bracia nieźle im nadokuczali: złośliwie
kotłowali im ładnie pościelone łóżka, chowali lalki, straszyli.
Terazmieliokazjęzmazaćdawnewiny.
Ubrana w letnią sukienkę i japonki Jules uśmiechnęła się do
nowej recepcjonistki Leviego, Meredith. Ta ruchem głowy
wskazałajej,gdzieznajdziebrata.
–ZnowugraszwAngryBirds?–zagadnęłaJuleswpatrzonego
wekranlaptopabrataipołożyłamuprzednosemkanapkę.
– Och, jak ty mnie znasz, szynka i jajko! – wykrzyknął
zpodziwem.–Czegochcesztymrazem?
–Żebyśmizespawałramę.
–Elizrobitolepiejodemnie–odparłLevi,biorąckanapkę.–
Albozleciktóremuśzespawaczyzestoczni.
–AletopotrwaBógwieile!–wykrzyknęłaJules,kładącobok
brata drugą kanapkę, swoją. – Proszę cię, Lee – zatrzepotała
rzęsami. – Masz przecież spawarkę i widzę, że nie jesteś
zawalony robotą. Stalowe pręty czekają na ciebie w domu,
wtwoimwarsztacie.
– Właśnie miałem zamiar zrobić przegląd naszych finansów,
jeślichceszwiedzieć.
Wyglądałnazatroskanego.
–Wszystkowporządku?–spytałazaniepokojona.
Leviociągałsięzodpowiedzią.
– Noah i ja wykupiliśmy ostatnio większościowy pakiet
udziałów w marinie przy nadbrzeżu. Mamy chwilowe kłopoty
zpłynnościąfinansową.
–Alewszystkobędziedobrze?
– U mnie tak, ale nie mam pewności co do Noaha. Jest tym
dość zestresowany. Pewnie wiesz, że chce odkupić od Ethana
LockwoodCountryClub?
– Odkupić? – zdziwiła się Jules. – Po co, skoro i tak
właścicielemjestfunduszpowierniczyLockwoodów?
– Ale właścicielem funduszu jest Ethan. Przyznał mu to sąd.
Jakmożeszotymniewiedzieć?
Możedlatego,żenierozmawiaanizNoahemanioNoahu?
– Nie zdziwiło cię, że Noah zamieszkał na Resilience, a nie
wdomuLockwoodów?
– N…no, trochę tak. Wiedziałam, że jest w konflikcie
zEthanem.Alecosięwłaściwiedzieje?
–ZapytajNoaha.
–Totyteżniewiesz?
– Noah nie jest wylewny. – Levi wzruszył ramionami. –
Powinnaśotymwiedzieć.
Owszem,wiedziała.Alebyłaciekawa.
–Powiedzmiprzynajmniej,cowiesz–poprosiłabrata.
– Chłopaki muszą wykombinować sporo kasy, żeby mieć na
wkładwłasny,nowiesz…kredythipoteczny,tesprawy.Nowięc
Noah musi szybko skończyć projekt jachtu, tyle że klientka
należydotrudnych.
–Przecieżonsięzawszewywiązujezezobowiązań,jestztego
znany.
– Tak, ale tym razem klientka zażądała czegoś, czego on nie
może spełnić. No i ona mu nie zapłaci, a on nie będzie mógł
wykupićanidomuaniposiadłościzklubem.
Jules poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła. Jej
stanowczaodmowazagroziłaplanomNoaha!
–Awiesz,iletodlaniegoznaczy–dokończyłLevi.
Owszem, wie. Z tym domem wiązały się dla niego
wspomnienia nieżyjącej matki. Ona też zarządzała klubem
golfowymiterenami,naktórychbyłpołożony.
– Zespawam ci to dziś po południu, jeśli oddasz mi drugą
kanapkę–powiedziałLevi,przełykającślinkę.
Onajednakwzięłakanapkęipodążyławkierunkudrzwi.
–Hej,dokądto?!–zawołałzaniąbrat.
–Noahnadalurzędujewstarymgabineciedziadka?Zastanę
gotam?
–Powinnaś.Onpracypoświęcajeszczewięcejgodzinniżja.
Levi łakomym okiem popatrywał na kanapkę, ale Jules miała
jużcodoniejinneplany.
–Nicizespawania,jeśliniedostanętejkanapki!
Wołanie brata nie zrobiło na niej wrażenia. Miała większy
problem.
ROZDZIAŁCZWARTY
Noah…
Ubrany w granatowe szorty bojówki, szary T-shirt i rozpiętą
dżinsową koszulę odwrócił się od deski kreślarskiej, słysząc
kroki.
Julesweszłabezpukania.
–Dzieńdobry,Jules–wykrztusiłzaskoczony.
– Dlaczego nie powiedziałeś mi, że twój projekt jest
zagrożony?–Niebawiłasięwuprzejmości.
– Nie mogłem oczekiwać, że rzucisz wszystko, bo ja cię o to
proszę. Miałem nadzieję, że przekonam klientkę do innego
dekoratorawnętrz.
–Iudałocisię?
–Nie.
–Czylialboja,albotracisztozlecenie?
– No to wygląda. Ale to nie twoje zmartwienie, Jules.
Mnóstwoinnychludzibłagamnie,żebymimprojektowałjachty.
Damsobieradę.
– Ale jak odstąpisz od tego projektu, twoja dotychczasowa
praca pójdzie na marne. No i nie odkupisz domu ani całej
reszty.
– Levi się wygadał, jak rozumiem? Ale to nic, poczekam.
Nieruchomośćnapewnozajakiśczaswrócinarynekiwtedyją
odkupię. Po raz pierwszy od 1870 roku znajdzie się w obcych
rękach,aletrudno.Odzyskamją.
Wyglądał na zdeterminowanego. Jules pomyślała, że Noah
prawie na pewno odzyska rodowy majątek, ale za jaką cenę?
Ikiedy?Niemogłaznieśćmyśli,żewukochanymzabytkowym
domu Beth będzie mieszkać ktoś przypadkowy. Może go
przecież przebudować, zmienić, zniszczyć. Nie, w tym domu
powinnimieszkaćalboLockwoodowie,albonikt.
GdybyNoahodrazupowiedziałjej,ocochodzi,niewahałaby
się przyjąć jego propozycji. Owszem, miała dużo pracy, ale
przecieżniepracowałasama.Będziewstaniewygospodarować
czasnawykonaniezleceniaNoaha.
Weszładogabinetuipołożyłanabiurkukanapkę.
– Poczęstuj się, a jak skończysz, przedstawię ci założenia
projektu–powiedziała.
–Awięcbierzesztęrobotę?
–Jasne,żetak.
–Aledlaczego?
–Bomimożejesteśwkurzający,uważamcięzaczłonkamojej
rodziny. A rodzina jest od tego, żeby sobie pomagać.
Potrzebujesz tej pracy, żeby odkupić dom, a ja nie chcę
przyczynić się do utraty waszego dziedzictwa. Duch Bethann
nawiedzałbymnieponocach.
– To całkiem możliwe, ja też bym się tego obawiał –
powiedziałNoahzwyraźnąulgą.
Zawsze chciał, by uważano go za twardziela, nie lubił
okazywania słabości. Jules jako jedyna, nie licząc może jego
rodziców,potrafiłarozpoznać,kiedycośgogryzie.
Izawszewidziaławięcej,niżbychciał.Terazteżmiałaochotę
objąćgo,położyćgłowęnajegopiersiizapewnić,żewszystko
będzie dobrze. Ale nie wolno jej było tego zrobić. Już raz mu
zaufała.Powierzyłamuswojenajgłębiejskrywanetroskiilęki.
Aonjązawiódł.Odrzuciłjejprzyjaźń.
Nie,niewolnojejterazdaćsięuwieśćwspomnieniom.Noah
od dziś jest jej klientem i niech tak zostanie. Biznes to biznes,
nicwięcejsięnieliczy.
Onadazsiebiewszystko.Opróczzaufania.
–Dzięki,Jules.Alemusiszjeszczeoczymświedzieć.
Niezabrzmiałotozadobrze…
–Mojaklientkauważa,żetyija…żejesteśmyparą.
–Słucham?
– Sądzi, że jesteś moją dziewczyną, kochanką… Nazywaj to
sobie,jakchcesz.
Wpatrywałasięwniego.Jejuczuciaponownieznalazłysięna
największej huśtawce w wesołym miasteczku. Dziewczyną?
Dlaczego ta klientka miałaby myśleć coś takiego? I dlaczego
samatakamyślpowodujewniej,Jules,takągonitwęmyśli?Co
sięzniądzieje?
Boże, po prostu nie powinna nigdy przebywać z nim sam na
sam. Owszem, była na niego zła. Że odszedł, że latami się nie
odzywał.Aleterazmawyschnięteusta,znówczujepulsowanie
w dole brzucha, a piersi niemal rozsadzają przepiękny
koronkowybiustonosz.
Itotylkodlatego,żeNoahwspomniał,żektośmożeuznaćich
zakochanków.Czytonieśmieszne?
Oderwała wzrok od jego ciała i wbiła go w czarno-brązową
szachownicę płytek pokrywających podłogę biura. Są przecież
ważniejszeproblemy.
– A możesz mi wyjaśnić, jak z projektantki zmieniłam się
wtwojądziewczynę?–zapytałajednak.
– Bo ona usiłowała… no… wyswatać mnie z kimś i się
broniłem,mówiąc,żejużmamdziewczynę.Spytała,ktoniąjest
iwymieniłempierwszenazwisko,jakieprzyszłominamyśl.
Serio?Zpewnościąmógłrzucićtejklientcezdziesięćinnych
nazwisk.Jestprzystojny,seksowny,dośćznany.Odnosisukcesy.
Na pewno nie może się opędzić od kandydatek. Dlaczego
akuratjąmiałnakońcujęzyka?
–AtojestBoston–ciągnął.–Tusięwszyscyznają,więciona
oświadczyła, że cię zna i że nie chce żadnego innego
projektanta.
Aha, więc jednak jej nazwisko robi wrażenie… I to na
najbogatszych.
– Okej, zrobię ten projekt. O ile ową klientką nie jest Paris
Barrow–odparłaJules.
Noah przymknął oczy i wszystko stało się jasne. O nie, nie
dość,żemapracowaćzdawnymprzyjacielem,któregobliskość
działa na jej hormony, to jeszcze ta klientka z piekła rodem?
Paris może nie jest złym człowiekiem, ale ma kłopoty
z podejmowaniem decyzji. Raz podobają się jej pastele,
następnego dnia kolory ziemi, a za tydzień tonacja
śródziemnomorska. Najpierw drewno, potem stal, potem
ceramikaitakbezkońca.
Żyje we własnym świecie, wśród ludzi, którzy chcą jej
dogodzić. Dostaje to, czego chce. Nawet jeśli sto razy zmieni
zdanie.Koszmar.
W
dodatku
jest
wścibska
i
okropnie
czułostkowa.
Wielokrotnie zamężna i rozwiedziona. Każdy kolejny mąż był
miłościąjejżycia.Terazpodobnoszukamałżonkanumersześć.
Ona nie zadowoli się myślą, że Jules i Noah po prostu się
spotykają. Szast prast i już ich z sobą zaręczy, rezerwując
wkościeleterminślubu.
– Nie ma mowy – powiedziała Jules, unosząc do góry ręce
wgeścierezygnacji.–Każdy,tylkonieParisBarrow.
–Panikarazciebie–mruknąłzuśmiechem.
Juleswzięłasiępodboki.
–
To
chodzący
portal
randkowo-matrymonialny!
–
wykrzyknęła.–Gdziesiępojawi,ludziepadająjakmuchy!
–Umierają?–zdziwiłsięNoah.
– Nie. Wpadają w sidła miłości, zaręczają się, pobierają. Ma
jakąś magiczną moc. I komuś takiemu powiedziałeś, że się
spotykamy?Przecieżonabędzienasnękać!Dlaczegomisięnie
oświadczasz,dlaczegosięnieżenisz.Tymaszochotęnamleko,
aonanatychmiastsprzedajecikrowę.
–Chybazabardzosiętymprzejmujesz–roześmiałsięNoah,
anajejcielewystąpiłagęsiaskórka.–Poudajemytrochęparę,
awkońcudamyjejodpór.
– Nawet nie masz pojęcia, w co się pakujesz. – Rzuciła mu
mrocznespojrzenie.
–Tonaprawdębędziedlaciebieproblem?–zapytał.
Z jednej strony chciała go zapewnić, że w jej życiu nie było
nikogoważnego.Pozanim.Odkądodwiedziłjąwbiurze,ciągle
o nim myślała. Zastanawiała się, na ile by do siebie pasowali.
I to nie tylko w sensie fizycznym. Chciała powrotu do dawnej
bliskości. Uwielbiała jego analityczny sposób myślenia, jego
skrywaną pod pancerzem czułość. Trafiła się jej fatalna
kombinacja atrakcyjności cielesnej i przyjaźni, która mogła
zaprowadzić oboje o wiele za daleko. Nie, nie może być
powrotudotego,cobyłokiedyś.Niemożeryzykowaćponownej
utratyNoaha.
Niepozwolimuporazdrugizłamaćsobieserca.
A że czuje do niego pociąg? Cóż, jest normalną kobietą
z trzydziestką na karku, ma swoje potrzeby, także seksualne,
które przez długi czas tłumiła. Noah jest wspaniałym okazem
samca. Fakt, że ją pociąga, to wynik popędu zmieszanego
z nostalgią i ciekawością. Nie należy przywiązywać to tego
większejwagi.
Onjestprzyjacielemrodziny.Nikimwięcej,nikimmniej.
A że ma przy tym szerokie bary, umięśnione łydki i twarz
upadłegoanioła…
Jasnacholera.
–Jules?Maszcośprzeciwkotemu,żebyśmyrazempracowali?
– powtórzył swoje pytanie Noah. – Na przykład czy spotykasz
się z kimś i czy to utrudni ci udawanie przed Paris mojej
dziewczyny?
WyrwanazzamyśleniaJulesenergiczniepokręciłagłową.
–Nie,anitrochę.Niejestemznikimzwiązana.
– Świetnie. Żeby uprościć sprawę, proponuję, żebyśmy nie
chodzili wspólnie na spotkania z Paris. Działamy oddzielnie: ja
projektujęjacht,tyjegownętrza.
Jules przyznała mu rację. Nie ma co prowokować Paris do
komentowaniaichzwiązku.Czyraczejkłamstwa,żecośtakiego
mamiejsce.
– Brzmi to sensownie. Kiedy mam się z nią spotkać? –
zapytała.
– Jak najszybciej. Umówię was i dopilnuję, żeby Paris nie
zapomniała o spotkaniu i nie wyfrunęła do Madrytu czy
Meksyku.
Taaa…Julesznałaobyczajetejklientki.
Kiedy dekorowała jej dom, zatrzymała robotników do chwili
ostatecznego zatwierdzenia projektu, po czym dowiedziała się,
żeParisspokojnierozkoszujesięwypoczynkiemwMonteCarlo.
–Możezacznijmyodtego,żejużterazpowieszmi,jaksobie
wyobrażaszwnętrzategojachtu–powiedziała.
–Aniepowinnaśdostaćnajpierwwytycznychodklienta?
–Odnormalnegoklientaowszem,aleParispotraficominutę
zmieniaćzdanie.Uwierzmi,jejnienależyzostawiaćzbytwiele
decyzyjnejswobody.
ZprzepastnychczeluściswojejtorbyJuleswyjęłaszkicownik
iwtymmomenciezaplecamiusłyszałacichyjęk.Odwróciłasię
i ujrzała Noaha, który z zaciśniętymi pięściami wpatrywał się
wpodłogę.
–Dobrzesięczujesz?–spytała.
Aonpowolipodniósłsięzzabiurkainaglewpokojuzabrakło
powietrza. Na jego twarzy malowało się pożądanie w czystej
postaci.Aniechtopiekłopochłonie.
Szkicownikwysunąłsięjejzdłoni,gdyNoahzłapałjąwtalii
i przyciągnął do siebie. Instynktownie przylgnęła do niego
iwtedypoczuła…
Tak,tobyłopożądanie.Najejcześć.
W ostatnim przebłysku rozsądku usiłowała go odepchnąć.
Nadaremnie.
–Skoromaszbyćpodróbkąmojejdziewczyny,tonależymisię
choćjedenprawdziwypocałunek.
–Toniejestdobrypomysł,Noah.
–Pieprzyćdobrepomysły–wyszeptał,zniżającusta.–Odkąd
wróciłem, za każdym razem, kiedy cię widzę, mam ochotę cię
pocałować. To może dziwne, ale szukam potwierdzenia, że siły
tamtego pocałunku sobie nie wymyśliłem. Ja już nie żegluję,
Jules.
I
tylko
twoje
pocałunki
mogą
mi
dostarczyć
porównywalnejdawkiadrenaliny.
Boże,jaksiętemuoprzeć?Jesttakimęski,wjegoramionach
czuła się kobietą, jaką zawsze pragnęła być. Silną, seksowną,
potężną.Aleniepowinnitegorobić,tozłypomysł…
Dotyk ust Noaha spowodował, że po chwili już tak nie
myślała. Wiedziała tylko jedno: on ją całuje. Jak mężczyzna,
który jest pewien swego i który potrafi sprawić, by kobieta
poczułasięjakwniebie.Dosłowniejąwchłaniałwsiebie,czule
iseksownie.
Było to frustrujące, ale co za wspaniały pokarm dla duszy!
Tego jej brakowało przez ostatnie lata. Żaden inny mężczyzna
niepotrafiłdotegostopniaobudzićwniejkobiety.Czułaswoją
moc, a jednocześnie pragnęła być chroniona i osłaniana. Tak
byćpowinno.
Nie,takbyćniepowinno.
Powinna zrobić krok do tyłu. I tak by uczyniła, gdyby zaczął
zachowywać się nachalniej. Ale Noah nie nacierał na nią, nie
miażdżył w uścisku. Po prostu w mistrzowski sposób robił
użytekzwargijęzyka.Boże,jakietocudowne…
Niemiałajużoporów.Wsunęłamuręcepodkoszulę,gładząc
mięśniepleców,brzuch,kępkęwłosównapiersiach,schodzącą
coraz niżej. Unikała jedynie penisa. Wiedziała, że gdyby go
dotknęłaalbogdybyNoahdotknąłjejpiersiczymiejscamiędzy
nogami,
skończyłoby
się
to
aktem
miłosnym
przy
niezasłoniętymokniezwidokiemnatętniącążyciemmarinę.
Itobyłodośćkuszące…
Z gardła Noaha dobiegł głęboki jęk, przestał ją całować,
zzamkniętymoczamioparłczołonajejczole.
–Kurde–mruknął.
Święte słowo. Jules wiedziała, co on myśli. Nie musiał tego
mówić.Podobniejakonamiałnadzieję,żedawneprzyciąganie
międzynimizbiegiemlatwygaśnie.Aletaksięniestało.
Byłaterazsilniejszaniżkiedykolwiek.
– Bycie twoim chłopakiem bez możliwości czerpania z tego
korzyścimożeokazaćsiętrudniejsze,niżmyślałem–stwierdził
Noah.
Do diabła z tym, rozbieramy się! Miała te słowa na końcu
języka.Alezamiasttegocofnęłasięokrokipowiedziała:
– To nie powinno się wydarzyć. I więcej się nie wydarzy,
Noah.
– Ale stało się. Nie możemy udawać, że tu nic nie buzuje –
odparł,odsuwającjejzpoliczkakosmykwłosów.
– Nie zamierzam nic udawać. Ale nie pójdziemy dalej tą
drogą,Noah.
– Dlaczego? Jesteśmy dorośli. To nie musi mieć dla nas
wielkiegoznaczenia.
–Dlaciebiemożenie,aledlamnieseksjestważny–odparła,
obdarzając go ciężkim spojrzeniem. – Swoje ciało mogę oddać
tylko mężczyźnie, któremu ufam, a ty niestety przestałeś
spełniaćtenwarunek.
Jegowzrokświadczyłotym,żegozraniła,alepostanowiłasię
tymnieprzejmować.Podniosłaswójszkicownik.
– Pójdę już. Jeśli możesz, przyślij mi kopie planów jachtu.
Postaram się wymyślić coś, co będzie można zaprezentować
Paris.
–Brzmitokonkretnie.
– A nasze następne spotkanie będzie miało charakter czysto
zawodowy,Noah.
– Przepraszam, Jules, ale nie potrafię zapomnieć, że mi się
podobasz ani że byłaś kiedyś moim najbliższym przyjacielem.
Niemogęciętraktowaćjakkoleżankizpracy.
– Kiedyś zdecydowałeś się zrezygnować z naszej przyjaźni.
Nie dałeś nam szansy. To był twój wybór, Noah, i musisz
ponieść jego konsekwencje. Zadzwonię do ciebie, jak już coś
przygotuję–zakończyła,podążającdodrzwi.
Powiedziała cześć Leviemu, pomachała na pożegnanie
Meredith.Itylkoprzechodzącprzezkontrolnąbramkę,musiała
nałożyćciemneokulary,byukryćsamotnąłzę.
A już myślała, że nigdy nie będzie płakać z powodu
Lockwooda.Cholera.
–Jakaśrandka?–spytałaDarby,napotykającwlustrzewzrok
siostrybliźniaczki.
– Nic poważnego. Robert zapraszał mnie kiedyś na kolację,
więcdziśpostanowiłamzadzwonićipowiedzieć,żemamwolny
wieczór–odparłaJules.
Z Robertem spotykała się rok przed wyjazdem Noaha. Był
bardziej zaangażowany w ten związek niż ona i fakt, że z nim
zerwała,bardzogozabolał.Tomiłychłopak,dobrzewychowany
ispokojny.Jejpierwszyprawdziwypartnerikochanek.
– Zdawało mi się, że nie masz zamiaru się z nim spotykać.
Mówiłaś,żeniechceszmustwarzaćzłudzeń.
Zgadza się, ale to było, zanim Noah nie namieszał jej
wgłowieorazwsercu.JulesnieśmiałaspojrzećDarbywoczy.
Co więcej, samej sobie też nie. Zadzwoniła do Roba, by
odzyskać równowagę. Miała też nadzieję, że jak na niego
spojrzy, natychmiast się w nim zakocha. Jego przynajmniej
znała, wiedziała, jak z nim postępować, czego się spodziewać.
Przynimczułasiępaniąsytuacji.WprzeciwieństwiedoNoaha
Lockwoodabyłbowiemniezawodnyiprzewidywalny.
Zakłopotana własnym brakiem dojrzałości nie odpowiedziała
siostrze.Musikonieczniewziąćsięwgarść!
– Gdzieś ty się dziś podziewała? – spytała Darby, siadając na
łóżkusiostryiobejmującramionamikolana.
–Musiałampobyćsama.
Po wyjściu z biura Noaha chciała pospacerować, a potem
pobiegać. W bagażniku zawsze woziła zestaw sportowych
ubrań,pojechaławięcnapołudniedorezerwatuBlueHills,by
utopić frustrację w wyczerpującym joggingu. A potem
posiedziałatrochęnadjeziorem.
Całowała się z Noahem. I bardzo jej się to podobało. Ze
szkicownikiem na kolanach i ołówkiem w dłoni przyglądała się
otoczeniu,aleniewielewidziałapozalasemibłękitnymniebem.
Bardziejodprzyrodyinteresowałjąfilmwyświetlającysięwjej
głowie. Dotyk męskich ust, mocno zbudowane ciało, ciepła
skóra pod palcami, odgłosy aprobaty i pożądania. Nie umiała
przestaćotymmyśleć.
Apotemcofnęłasięwprzeszłość.OtosiedząobojezNoahem
na
dachu
domu
jej
rodziców,
rozmawiają
o
niczym
i o wszystkim. Żarty, których nikt poza nimi nie rozumiał,
głupawe esemesy. Była bardzo blisko z Darby i DJ, ale to
zNoahemrozumiałasięjakznikimnaświecie.
Czym miały być te dzisiejsze pocałunki? Dokąd ich
zaprowadzą? Patrzyła teraz na siostrę i nie miała odwagi
wyznać jej, co wydarzyło się dziś rano w gabinecie Noaha.
Aprzecieżnigdyniczegoprzedsobąnieukrywały.
–Jules,porozmawiajzemną.
Nie mogła, nie dzisiaj. Czuła się zbyt przytłoczona
związanymizNoahememocjami.Powiedziałatylko:
–Zyskałamdziśnowegoklienta.
– Nie masz przecież czasu na nowe zlecenia – zauważyła
zdumionaDarby.
Świętaprawda.
–ToNoah.Projektujejachtiklientkabezwzględniezażądała,
żebymtojazrobiławystrój.Zgodziłamsię.
–Niesądziłam,żeNoahpotrafibyćtakuległy.
A więc tylko Levi wie o konflikcie między Ethanem a jego
pasierbami?
– Ten projekt jest dla niego bardzo ważny – wyjaśniła Jules
krótko.
– Twoja sprawa, Jules. – Darby wzruszyła ramionami. – Ale
uważam,żeitaksięprzepracowujesz.
Darby,
urodzona
sportsmenka,
olbrzymią
wagę
przywiązywała do spraw zdrowotnych. Wyrzekła się nawet
czekolady.Czekolady,namiłośćboską!
– Spław Roberta i chodź z nami do The Tavern – namawiała
siostrę.
–Tobyłobychamstwo.
A pobyt w The Tavern obudziłby wspomnienia wszystkich
wesołychwieczorów,jakiespędziłatamzNoahem.Noiistnieje
groźba,żektóryśzchłopakówzaciągnietamdziśNoaha,aona
cały wieczór będzie musiała kombinować, jak uniknąć pójścia
z nim do łóżka. Dzięki, wystarczy jej na dziś przeżyć tego
rodzaju.
–Pragnęzauważyć,żeuciekasztylkowtedy,kiedyniechcesz
rozmawiasz, a nie chcesz rozmawiać, kiedy jesteś czymś
zakłopotana.Azmężczyzntwojezakłopotaniepotrafiwzbudzić
tylkoNoah.Nowięcjak?Pocałowałciędziśczyco?
W lustrze Jules ujrzała, jak jej twarz przybiera barwę
dojrzałegopomidora.Cholera.Jaksięterazztegowyplącze?
Darbypodeszładoniej,objęłająodtyłuioparłapoliczekojej
ramię.Pokręciłagłowąiuśmiechnęłasięlekko.
–Tobyłodruchfizyczny,bliźniaczko–wyjaśniłaJules.
–Uwierzyłabym,gdybynaświecieniebyłonicopróczseksu–
odparła Darby, ściskając siostrę delikatnie. – A między wami
trochęsiętychinnychrzeczynazbierało.
ROZDZIAŁPIĄTY
Noah…
Wrócić do The Tavern to jak wrócić do lat młodości. W tym
ekskluzywnym pubie nic się przez lata nie zmieniło. Obsługa
nosiłatakiesamestroje,naścianachwisiałytesamefotografie
Włochzlatpięćdziesiątychisześćdziesiątych,aDom,naczelny
barman, dalej stał za barem. Może nieco posiwiał i utył, ale
nadal był równie uważny. Jego, Noaha, także tu nadal
rozpoznają.Wszaktojegomamawymyśliłatenbar.
Powrót do The Tavern wraz z braćmi, Levim, DJ i Darby
oznaczał też powrót do normalności. Dobrze jest móc się
wybrać do lokalu w wytartych dżinsach, a nie w spodniach od
najmodniejszego projektanta. Tu można się zrelaksować bez
zadęcia.Nikomunietrzebaimponować.
W zasięgu ręki jest wszystko, czego mu potrzeba: zimne
piwo,świetnamuzyka,dobryhumoritowarzystwoosób,które
znałodzawsze.
Szkodatylko,żeniematutajJules,alezdrugiejstronymoże
to i lepiej. Lunch zjadł w Benem i jego nową blondynką, nie
musiał więc poruszać kwestii nawiązania współpracy z Jules
iuniknąłniepotrzebnychpytań.
Ale przecież będzie w końcu musiał porozmawiać z nimi
wszystkimioJules.Bojakieśplotkinatentematjużnapewno
niebawem zaczną się pojawiać. A zaprzeczenia stanowią
jedyniepożywkędlaplotkarzy.
Najlepiej byłoby jej unikać, ale to niemożliwe. Teraz są
współpracownikami–wysłałjużParismejlazpotwierdzeniem,
żeJulessięzgodziła.Pozatymbędąmusieliodczasudoczasu
udawaćparę.Czyudamusięutrzymaćwtedyręceprzysobie?
Będzie się pewnie czuł jak alkoholik, któremu pozwala się
z wielkiej szklanki pełnej whisky pociągnąć zaledwie jeden
malutkiłyczek.
Mieć ją obok siebie, od czasu do czasu ją pocałować, a nie
móc doprowadzić wszystkiego do ostatecznych, naturalnych
konsekwencjitodoprawdyniespotykanieokrutnakara.
Askorojużokarzemowa…Nigdyniezrozumiał,jakgłęboko
zranił Jules, co dla niej znaczył jego wyjazd. Był tak zajęty
swoimi sprawami, że nie myślał o uczuciach tych, których
zostawił. Czasem dzwonił lub mejlował do domu, ale głównie
skupiał się na tym, by zwyciężać w regatach, być jak
najlepszym żeglarzem. Emocjonalny chłód wszedł mu w krew,
stał się sposobem na życie. Ciągle do przodu, w walce
o zwycięstwo… Dopiero teraz, po powrocie do Bostonu, zaczął
nanowoczućimyśleć.IwdużejmierzezawdzięczałtoJules.
Levilekkotrąciłgokijemdobilarda.
–Ico?Musiszprzyznać,żeskopałemcityłek!
Noah spojrzał na stół bilardowy i zaklął pod nosem. No tak,
wyszedłzwprawy.
–Jestcoś,oczymniewiem?–spytałgoprzyjaciel.–Bojesteś
taki…roztargniony.
Leviemu trzeba powiedzieć, przecież to brat Jules, który
zresztą się nią opiekuje. Skoro już musi otworzyć tę puszkę
Pandory,niechtosięstanieteraz.
– Po prostu dopadła mnie przeszłość – powiedział Noah,
unoszącbutelkęzpiwemdoust.–Tusiężyjezupełnieinaczej,
niżjażyłemprzezostatnielata.
–Przyjęcia,bogaciklienciisponsorzy?–zgadywałLevi.
– Coś w tym stylu – przyznał Noah. – Od lat nie grałem
zkumplamiwbilard.
–Totwójwybór.Mytubyliśmycałyczasnamiejscu.
Trudnozaprzeczyć.Teraztrzebapowiedziećcośjeszcze.
–Lee,Julesija…
Levipodniósłdłoń,twarzmuspochmurniała.
–Dodiabła,tylkonieto.Niechcęwiedzieć.
Noah jednak uznał, że jest winien Leviemu wyjaśnienie. Ale
jakwdelikatnysposóbpowiedziećmu,żepożądajegosiostry?
Przećwiczyłwpamięcikilkasformułowań.Żadneniepasowało,
poprzestałwięcnanajprostszym:
–ParisBarrowuważanaszaparę.Todługahistoria,niebędę
cięzanudzał.Alemuszęciwyznać,żecośtuwisiwpowietrzu.
Więcejniepowiem,niechcęwylądowaćnapogotowiu.
Levipatrzyłnaniego,jakbyprzetrawiałjegosłowa.Agdyjuż
todoniegodotarło,jegotwarzspochmurniała.
–Potrzebujęczasunarozjaśnieniemyśli–mruknąłipochylił
się nad stołem bilardowym. Potem wyprostował się, jakby
chciał coś powiedzieć, i pochylił się ponownie. Cała jego
postawawyrażałaniezadowolenie.
Wkońcurzuciłkijnastół.
–Noah,dojasnejcholery!–wrzasnął.–Onajestmojąsiostrą,
a ty najbliższym przyjacielem. Powinienem teraz dać ci
wmordę,aletywtedyznówdokądśspieprzysziniezobaczymy
cięprzeznajbliższedziesięćlat.
A więc jego brak doskwierał nie tylko Jules… Ucierpiał też
Levi, jego bracia, DJ i Darby. Lepiej nie myśleć, jak to zniosła
Callie…
– Tym razem tego nie schrzań, dobrze ci radzę. Jeden
fałszywy ruch, a konsekwencje będą trudne do wyobrażenia.
Pamiętaj,żeterazjesteśmyteżpartneramiwbiznesie.
Pamiętał.Boże,przecieżniejestidiotą.
– I dzięki, stary, że zepsułeś nam grę, a mi humor – rzucił
Levi,oddalającsięwkierunkubaru.
Cholera. Dobra robota, Lockwood, pomyślał Noah. W tej
samej chwili poczuł wibrowanie telefonu. Spojrzał na ekran.
Esemes.Morgan.Niechtoszlag!
Hej,
gdzie
jesteś?
Może
spotkamy
się
na
drinku
ipowspominamystaredobreczasy?
Jedyniesekundęzajęłomuwystukaniadużymiliteramisłowa
NIE. Wyłączył telefon i wsunął go do kieszeni dżinsów. Nie
teraz.Nigdy.
Wolałby zjeść własny język, niż pozwolić jej na powrót. I tak
był z nią o wiele za długo. Jej uroda i biegłość w seksie
zawróciłymuwdwudziestotrzyletniejgłowie.Julesniecierpiała
Morgan od pierwszej chwili i było to uczucie odwzajemnione.
Z czasem Morgan zaczęła się coraz bardziej do niego kleić
idawałamucorazwięcejdzikiegoseksu,aJulescorazbardziej
pogardliwieodnosiłasiędojegozwiązkuz„narzeczoną”.
Poczuł strumień świeżego powietrza. W otwartych drzwiach
stała Jules w sukience mini z odsłoniętymi ramionami i na
obcasach tak wysokich, że jej długie nogi wydawały się
przekraczać granice możliwości. Perfekcyjny makijaż, włosy
upiętewskomplikowanywęzeł,brylantowekolczykiwuszach.
Onajestmoja,krzyczałcałymciałem.Moja,moja,moja!
Zamknijsię,prymitywie,odpowiedziałmumózg.Przecieżnie
wierzyszwmiłośćaniwzwiązki.PrzypadekjegomatkiiEthana
dobitnie wykazał, że w miłości ludzie głupieją i tracą kontrolę
nadwłasnymżyciem.Dobrzejestuczyćsięnabłędachinnych.
Nie podszedł więc do Jules, nie wziął jej w ramiona, nie
pocałował. W zamian odwrócił się tam, skąd dobiegał szczery
kobiecyśmiech.
– Przyglądanie się wam dwojgu było dla mnie zawsze
ulubionąformąrozrywki–usłyszałodszczerzącejzębyDJ.
Jules…
Weszła do zatłoczonego lokalu i instynktownie skierowała
kroki do prawego rogu, zazwyczaj okupowanego przez jej
bandę.Notak,sąwkomplecie.Wszystkopostaremu.
Zaczęła przeciskać się między stolikami, witając się
zniektórymibywalcamiiuśmiechającdoDoma.Naglewcieniu
zastołamibilardowymidostrzegłaNoahaiwbrzuchu(możeto
byłoserce?)cośjejzatrzepotało.
Wyglądał nieziemsko. To on był przyczyną, dla której, bez
przerwy zerkając na zegarek, odbębniła kolację z miłym
Robem. A potem wsiadła do samochodu i zamiast do domu,
udała
się
tutaj.
Jakby
wszczepiono
jej
urządzenie
naprowadzające.
To ją wkurzyło i teraz postanowiła ignorować obecność
Noaha, podobnie jak rumieniec, który wypełzł na jej policzki,
gdynachwilęprzymknęłaoczy.
Tylkoonpotrafidotegostopniająspeszyć.
W tym momencie ich spojrzenia się spotkały. Jego oczy
mówiły: pragnę cię, tęskniłem za tobą, Boże, tak apetycznie
wyglądasz,jakietowszystkojestskomplikowane.
Czy on równie dobrze potrafi odczytać, co wyraża jej
spojrzenie? Czy wyczuwa jej strach przed powtórnym
zranieniem?Jejpragnienie,bycofnąćsięwczasieidowiedzieć,
jakwspaniałymożebyćseks?
Na wszelki wypadek wysłała mu wzrokiem komunikat:
powinniśmyztymskończyć.Iongochybazrozumiałwłaściwie.
Ale to, jak być powinno i jak będzie naprawdę – to dwie
zupełnieróżnerzeczy.
Noah…
Przyniósł jej dżin z tonikiem i oparł się o ścianę obok niej.
Pachniałacudownie,alepodfachowonałożonymmakijażemna
jejtwarzymalowałosięzmęczenie.
Podobniejakondużopracowała.Ajeślijeszcze–takjakon–
spędzała noce na fantazjach seksualnych, jej wyczerpanie było
całkowicie zrozumiałe. Boże, jak on już miał dość tego seksu
wpojedynkę!
– Spójrz, Darby wymiata – odezwał się, pragnąc oderwać
myśliodsmutnychtematów.–Kiedyonataksięnauczyłagrać?
–Nastudiachmiałachłopakabilardzistę,onjąwytrenował.–
Julesuśmiechnęłasięfiluternie,jakdawniej.–AjaiDJbyłyśmy
muzatoniezmierniewdzięcznie.
–Dlaczego?
–Darbyzawszebyłaotoczonawianuszkiemchłopaków,którzy
widzieli w niej tylko ładną buzię. Zakładała się więc z nimi,
a jak wygrywała, oni stawiali nam drinki. Załapałyśmy się też
dziękiniejnakilkawyjazdównadmorzeczynanarty.Jakwiesz,
mamaitatakrótkonastrzymali,jeślichodziokieszonkowe.Na
przyjemnościsamemusiałyśmysobiezarobić.
Faktycznie,RayiCallieprzekazaliwdodatkutoprzekonanie
jegomatce.Ion,ijegobraciamusieliodnajmłodszychlatnosić
klientom kije na polu golfowym albo pomagać dziadkowi
w marinie. W tej sposób uczyli się, jaką wartość ma ciężka
praca. On bez tego nie odniósłby sukcesów żeglarskich
ifinansowych,aJulespewnieniezałożyłabyswojejfirmy.
Jeśli kiedykolwiek będzie miał dzieci, też przekaże im
przesłanie,żebezpracyniemakołaczy.
Chociaż przecież nie planuje ani małżeństwa, ani posiadania
potomstwa. Chce tylko zaprojektować jacht dla Paris, odkupić
rodową posiadłość i wyjechać z Bostonu. Dla Jules też nie ma
miejscawjegoplanach.
Spojrzał na zegarek, dochodziła północ. Miał jeszcze dziś
popracować, ale skoro pojawiła się Jules, z pracy nici. Chciał
byćprzyniej,wdychaćjejzapach.
Nocna posiadówa łączy się ze sporą ilością wypitego
alkoholu,aonjużczułsiębliskogranicy,którejprzekraczaćnie
powinien. Kto go zawiezie do domu? Będzie musiał zamówić
sobietaksówkę.
Wyjął z kieszeni telefon i ledwie wbił kod PIN, wyświetlacz
rozbłysnąłniczymświątecznachoinka.
– O, widzę, że cieszysz się popularnością – skomentowała
Julesironicznie.Czyżbyzazdrość?
Noah stłumił uśmiech i omiótł wzrokiem listę nieodebranych
wiadomości. Jedna od Paris, kilka od jego zespołu w Londynie
icztery…pięć…siedemodMorgan.
–Jasnygwint!–mruknąłpodnosem.
–Jakieśproblemy?–zaciekawiłasięJules.
Niemającnicdoukrycia,pokazałjejwyświetlacz.
–Orany–jęknęłazdumiona.
– No właśnie. Zapomniałem ci powiedzieć, że wspomniałem
Paris o tobie jako o mojej dziewczynie, bo Morgan mnie
prześladuje.Chce,żebyśmydosiebiewrócili.
–Aistniejetakamożliwość?–zapytałaJulesspokojnie.
–Jużbymwolał,żebybomnajachciewybiłmiwszystkiezęby
–odparłNoahbeznamiętnie.
–Todlaczegoonataknalega?
– Może ma jakieś urojenia? Nie żartuję, ona ma chorobę
dwubiegunową i jeszcze inne problemy psychiczne. Jej ojciec
nazywatokruchościąemocjonalną.
Noahdośćszybkopo„zaręczynach”pomyślałorozstaniu,ale
właśnie wtedy Morgan przechodziła swoje pierwsze poważne
załamanie.Przezdwatygodnieniewstawałazłóżka,niejadła,
niepiłai–Bożedopomóż–niemyłasię.Postanowiłpoczekać,
ażwydobrzeje,idopierowtedyzerwać.Aleilekroćpróbowałto
zrobić,Morgannatychmiastuciekaławchorobęirobiłomusię
jejautentycznieżal.
Kiedy była zdrowa, dobrze się razem bawili, choć stanowczo
za dużo piła. No i przede wszystkim posiadała niezwykłe
umiejętności,jeślichodzioseks.
Jej ojciec okazał się bardzo konsekwentny w dotrzymywaniu
obietnic. I tak minęły dwa lata. Kiedy kontrakt sponsorski
zWindandSolarwygasł,Noahwpierwszymrzędzieodwiedził
Morgan,byformalniezakończyćichfikcyjnenarzeczeństwo.
Tydzień później dostał od Ivana esemesa z wiadomością, że
Morgan trafiła do szpitala i że to jego wina. A przecież starał
się przez te dwa lat systematycznie wygaszać ich związek.
Corazrzadziejtelefonowałdoniej,corazrzadziej–Bogudzięki
–sięwidywali.
Zadziwiające, że po dziesięciu latach, kiedy powinien być
dojrzalszyimądrzejszy,znówdałsięwmanewrowaćwfikcyjny
związek.TymrazemzJules.Możecośwtymjest:losuznałgo
zaniezdolnegodozwiązkówautentycznych.
– W dalszym ciągu nie rozumiem, dlaczego tak długo byłeś
z nią zaręczony – odezwała się Jules. – Przecież nie kochałeś
jej…takpoprostu.
On nigdy nie kochał żadnej kobiety „tak po prostu”. Co
więcej,niechciałtego.Comożecięspotkaćgorszegoodbycia
oszukanym? Myślisz, że to miłość, a to coś zupełnie innego.
Określenie miłość jest za mało precyzyjne, każdy może je
rozumieć,jakmusiężywniepodoba.
Jules chyba oczekiwała od niego odpowiedzi, a on nie miał
pojęcia, co ma mówić. Narzeczeństwo z Morgan nie było
niczym chwalebnym, ale w tamtej chwili stanowiło optymalne
rozwiązanie.
–Byłypewnepowody,Jules–odparłwkońcu.–Możemydać
temuspokój?
Spojrzała na niego ze smutkiem. Najwyraźniej chciała coś
powiedzieć,alepokręciłagłowązniedowierzaniem.
–Chciałaścośpowiedzieć,Jules?
Przygryzławargę.
– Kiedyś myślałam, że nie mamy przed sobą tajemnic. Ale
terazwiem,żetonieprawda.Jamówiłamciwszystko,atynie
odwzajemniałeś się tym samym. Dawkowałeś mi informacje
o sobie w sposób bardzo selektywny. Teraz jako osoba dorosła
jużtorozumiem,alejestmiztegopowodusmutno.
Boże, czy ona naprawdę nie zdaje sobie sprawy, że jej i tak
mówiłrzeczy,októrychniewiedziałniktpozanimidwojgiem?
– Mówiłem ci wszystko, co mogłem. A zresztą rozmowy
ochłopakach,dziewczynachczyuskarżaniesięnarodzicówto
niesąkwestieżyciaiśmierci.
–Rozmawialiśmynietylkoogłupstwach–zaprotestowała.
Racja, ale nie chciał teraz o tym myśleć. Bo inaczej zacznie
tęsknić do czasów, kiedy życie było proste, mama żyła,
przybrany ojciec go kochał, a jedynym problemem było dla
niego zgłoszenie na najbliższe amatorskie regaty i umówienie
sięztąblondynkązmariny.
– Tak czy owak to już nie wróci, Jules. Musimy radzić sobie
ztym,cojesttuiteraz.
Boże, czuł się bardzo zmęczony i było mu smutno. Po
powrocie do Bostonu był skazany na towarzystwo osób, które
go dobrze znały. Nie mógł się odizolować, uwolnić od emocji,
odmawiaćudziałuwrozmowachnatematyosobiste.
Teraz na przykład rozmawia z osobą, która przez większą
część życia mieszkała naprzeciwko niego. W dodatku bez
przerwy o niej myśli, ma chyba na jej punkcie obsesję. Nawet
jako nabuzowany hormonami nastolatek nie wkładał tyle
emocjonalnejenergiiwmyślenieojakiejśdziewczynie.
Możelepiejjużwrócićnałódź…
ROZDZIAŁSZÓSTY
Jules…
Siedziała na krześle dla gościa przy zagraconym biurku
Noaha, bosą stopę opierając o blat, ze szkicownikiem na
kolanach.Opadającewłosyupięławwęzełzapomocącienkiego
żółtegoołówka.
Spojrzała na Noaha, który przy pulpicie kreślarskim ze
skupieniem przenosił wzrok z notatnika na kalkulator
i z powrotem. Coś tam bazgrał na rozłożonych przed nim
planach.
Wilkmorskiczymiejskieciacho?Ijedno,idrugie,pomyślała.
Poprawiła
spódniczkę.
Lepiej
oczywiście
czułaby
się
w dżinsach, ale umówili się z Paris w Joell, barze koktajlowym
dla snobów w jednym z najbardziej szykownych hoteli
butikowych w dzielnicy Back Bay. Zgodnie z tym, co ustaliła
z Noahem, Jules miała się spotykać z Paris bez niego, ale
klientka wymusiła na nich naradę we trójkę, nadając im
wspólnemiano„zespołuParis”.
W barze Paris pochłaniała margaritę za margaritą, a Jules
i Noah rozpaczliwie starali się wyłowić z potoku słów jej
życzeniaioczekiwaniadotyczącejachtuijegowystroju.
Po dwóch godzinach ciągle nie mieli żadnego tropu. Za to
zostali zaproszeni na wieczór, jaki Paris planowała urządzić
u siebie pod koniec miesiąca. Takie „nic specjalnego, będzie
paru przyjaciół, obowiązuje swobodna elegancja, bądźcie
osiódmej”.
A to znaczyło, że trzeba się zjawić dużo, dużo później.
ApojęcieelegancjibyłodlaParisteżnadernieokreślone.
–Onachce,żebywnętrzemiałocharakterotwarty,azarazem
było przytulne – powiedziała teraz Jules, stukając ołówkiem
o papier. – Wyszukane i relaksujące jednocześnie. Ale chyba
przede wszystkich chodzi jej o to, żeby wyglądało na
kosztowne.
Noah wyszedł zza blatu i przeciągnął się, a ona nie mogła
oderwać wzroku od jego płaskiego brzucha i szerokiej piersi.
Ojej, ten jej dawny przyjaciel, a nowy współpracownik jest
doprawdy…niczegosobie.
Aletownajmniejszymstopniuniepomagajejwrozwiązaniu
bieżącego problemu, który polega na tym, by dowiedzieć się,
czegowłaściwiechceodniejParis.
–Potrzebujęnatchnienia.
–Mogęcipomóc?–odparłNoah.
– Czy Paris mówiła cokolwiek o wnętrzach jachtu w czasie
waszejpierwszejrozmowy?
– Raczej nie. Generalnie wyraziła się, że chce mieć coś, na
widokczegoznajomymślinabędzieciekłazust.Iżebymrzucił
jakąś kwotę, a potem zgłosił się, jak już będę miał pomysły.
Usiłowałem bezskutecznie wyciągnąć z niej, czy tego jachtu
potrzebuje do rejsów po Karaibach czy Morzu Śródziemnym,
czytażraczejdourządzaniawystawnychprzyjęćnapokładzie.
–Czyliwiemyjedynie,żejachtmabyćefektowny.
– Tego właśnie słowa użyła. Nie sądzę, żeby pociągała ją
żegluga.
Julesroześmiałasięnawidokkamiennejtwarzy,zjakąNoah
wygłosiłtoprzekonanie.
–Naprawdętaksądzisz?Powiedzmicośoswoimprojekcie.
–Wyślęciodbitki,sąnanichwszystkieszczegóły.
–Alejajakośnieumiemsobiewyobrazićsobiewyglądułodzi
na podstawie rysunków technicznych. A to mogłoby mnie
zainspirować.
–Niewysłałemcirysunkówpoglądowych?
–Anijednego.
Noah wrócił do stołu kreślarskiego, spod sterty odbitek
wyciągnął plik kartek i je podał Jules. W jego spojrzeniu
dostrzegła nerwowość. Czyżby zależało mu na tym, by projekt
jej się spodobał, żeby praca przy nim nie była dla niej jedynie
uciążliwa?
Dziwne,onaprzecieżnieznaosobybardziejpewnejsiebieniż
Noah…
Rzuciła okiem na rysunki i aż ją zamurowało. Szkice miały
charakterpobieżny,ajednakwyraźniewyłaniałsięznichobraz
płynnych, niemal kobiecych linii jachtu, jego delikatnie
wypukłych burt, zmysłowego dziobu. Jules przyglądała się
rysunkom, przechylając głowę to na jeden, to na drugi bok.
Noah zeskanował szkice i wydrukował je z komputera na
kolorowej drukarce. Jacht wyglądał teraz jak żywy, jeszcze
piękniejniżnaodręcznychrysunkach.
Smukły,
elegancki,
kobiecy…
nieprzeciętnie
dobrze
zaprojektowany.
– O Boże, Noah, to jest… – nie mogła znaleźć słów na
wyrażenie swojego zachwytu. Westchnęła, opadła na krzesło
i wpatrywała się w jego twarz. – To jest… Nie wiem, co
powiedzieć…
–Podobacisię?
–Żartujesz?Tojestoszałamiająco,szokującopiękne.Trudno
znaleźćsłowa…
–Mniesięteżpodoba–przyznałzdumą.
–Isłusznie.Aponieważprojektjesttakprzemyślany,musisz
teżmiećjakieśpomysłycodownętrz.
Noahpokiwałgłową,aJulesznalazławolnąkartkęiwzięłado
rękidługopis,gotowadonotowania.
–Wnętrzeteżpowinnobyćkobiece,odzwierciedlaćopływowy
kształt całości. Ale przez kobiece rozumiem seksowne
ieleganckie,aniefalbaniasteikapryśne.
Tak, zgoda. Łagodne linie, delikatne krzywizny, zero ostrych
konturów.
– Widzę tu białe meble z akcentami w kobiecym, ale
wyrazistym kolorze: odważny róż, pomarańcze, czerwienie.
Będzie tam sporo okien dla pokazania widoków, myślę więc
owykorzystaniumorzajakoelementudekoracji.
Noah rzucił jeszcze kilka sugestii, które Jules zapisywała,
ledwo za nim nadążając. Najwyraźniej pomyślał o wszystkim.
Zakończył:
– Zrób z tego miejsce kobiece, seksowne, ale pełne
łagodności. Dostępne, ale z nutką tajemniczości. Zresztą…
spójrznasiebie.
–Jakmamtorozumieć?–spytałazaniepokojona.
– Jak ja patrzę na ten jacht, mam ciebie przed oczami.
Seksowną,wysmukłąicholernie…kobiecą.
– Noah – jęknęła. Nie bardzo wiedziała, co chciała przez to
wyrazić. Prośbę? Ale o co? O pocałunek czy o to, by jej nie
całował?Żebyjąrozpaliłczyżebyugasiłżar,któryzaczynałją
ogarniać.
–Czegochcesz,Jules?
Niczego.Czegoś.Wszystkiego.
Nie była w stanie odpowiedzieć. Noah wstał, rzucił
szkicowniknapodłogęichwyciłjązaramiona.Uniósłjątak,by
jej usta znalazły na równi z jego ustami. A potem dotknął ich
tymiswoimigorącymiseksownymiwargami.WielkiBoże!
Niemiałapojęcia,jaktosięstało,żeonobejmujejąwpasie,
a jej spódniczka zadarta jest na tyle wysoko, że umożliwia jej
nogom okręcenie się wokół jego bioder. Wiedziała tylko, że jej
czułypunktznajdujesięnawprostjegoniesamowicietwardego
członka,jejpiersirozpłaszczyłysięnajegoszerokimtorsieiże
poczynaniajegowargzrobiłyjejzmózgugalaretę.
Niechciałaterazbyćnigdzieindziej.
Przez lata całowała się z chłopakami, ale żaden z nich nie
potrafił przemienić jej w reaktor atomowy. A Noahowi to się
udało. Nigdy nie miała tak jasnego przekonania, że oto chce
kochaćsięzmężczyzną.
Jezu,chybamaproblem.
RękaNoahawędrowałakujejpośladkom.
–Fajnie,żezałożyłaśstringi.
– To teraz je zdejmij – szepnęła, wkładając mu ręce za
spodnie i schodząc niżej. Tak, aby poczuć pod palcami jego
pośladki.Noahodsunąłsięispojrzałjejwtwarz.
Czyonanaprawdętegochce?Tak,chce.
–Jules…
Wiedziała, co Noah ma zamiar jej powiedzieć. Że to kiepski
pomysł. Że dopiero co się odnaleźli po długiej rozłące i że nie
mają pojęcia, jak ma wyglądać ich przyszłość. Ale i tak tego
chciała. Przecież przy pracy nad jachtem spędzą razem tyle
czasu, że nie będą w stanie trzymać się na dystans. Nawet
gdybyniewiadomojaksięstarali.Aonaniechciała.Chciałago
miećzpowrotem.Zasypaćtępotwornądziurę,jakąjejwypalił
wsercu.Żebyznówbyliprzyjaciółmi.
Miała nadzieję, że on wie, że nic więcej między nimi się nie
wydarzy. Że już na zawsze będzie ich łączyć ta ponownie
kiełkująca przyjaźń. No i ten jednorazowy przygodny seks, na
którywłaśniesięzanosi.
Bo już nigdy nie otworzy się na niego tak bardzo jak
wdzieciństwieczynastoletniejmłodości.Zaufałamu,aontego
zaufania nadużył. Zostawił ją bez słowa wyjaśnienia. Na całe
dziesięć lat. Teraz przecież też wyjedzie. A ona nie pozwoli
sobieporazdruginarozpaczztegopowodu.
Ale seks, odrobina przyjemności, czemu nie? Ciału można
zaufać. Niech to się stanie teraz, dziś. Bo od jutra już będzie
musiałazacząćdbaćosiebie,oswojeemocje.
–Tak,Noah,chcętego.Chcęciebie.
Jużotwierałusta,bysięsprzeciwić,aleniedałamuszans.Po
prostu wsunęła mu w usta język. Usłyszała gardłowy jęk
i poczuła, jak jego palce wczepiają się w jej pośladki. Trzask
pękającychstringówstanowiłpotwierdzenie:tęrundęwygrała.
Amożetoondałjejfory?Nieważne.
–Nawetjeśli…–mruczał.–Nawetjeślipotembędziemytego
żałować?
Niedbałym skinieniem głowy potwierdziła zgodę. W tym
momencie gotowa była sprzedać na czarnym rynku własną
zdrową nerkę, byle tylko móc się z nim kochać. Była pod jego
urokiem…
Po raz pierwszy w życiu doświadczała naprawdę udanej gry
wstępnej.Ajeślitakwyglądagrawstępna,tojakifantastyczny
zapowiadaseks!
Nie mogła dłużej czekać. Zaczęła rozpinać guziki jego
koszuli. Chciała go oglądać, czuć. Ups, jeden guzik się urwał
i zajął należne mu miejsce na podłodze obok podartych
stringów.Noahdotknąłdłoniąjejczułegomiejsca.Zaczęławić
sięzrozkoszy.
Rozsunęła mu koszulę i pocałowała tuż nad sercem. Noah,
onasięznimkocha.Nagleprzestraszyłasiętegoioparłaczoło
o jego pierś. Jej ręce zastygły na klamrze paska, którą jeszcze
sekundętemuchciałarozpiąć.
Czypopełniabłąd?Byłaterazniemalpewna,żetak.
–Jakieśwątpliwości?–zapytałNoah.
–Tak…Nie…Niewiem.
– Jeśli chcesz się wycofać, udawajmy, że nic się nie stało.
A jeśli doprowadzimy sprawę do końca, też możemy tak
udawać. Tak czy owak jutro rano uznamy to za wspaniały sen
albofantastyczniewspomnienie.
–Atychceszprzestać?
Noahtłumiłśmiech.
– Kochanie, mam w ramionach seksowną kobietę, o której
marzyłem, odkąd dziesięć lat temu ją pocałowałem. No więc
nie,niechcęprzestać.
–Mówiszomnie?–Przyjrzałamusiębadawczo.
– A o kim? – Zsunął jej palcem z czoła kosmyk włosów. –
Wyobrażałem
sobie
ciebie
nagą
i
roznamiętnioną.
Arzeczywistośćmilionrazyprzewyższatefantazje.
–Jakjedenpocałunekmógłażtakwszystkozmienić?
– Bóg raczy wiedzieć – odparł Noah, wyjmując jej jedwabną
koszulkę zza paska spódniczki. – To jak, Jules? Zatrzymujemy
się czy idziemy dalej? – zapytał, gładząc jej żebra i obejmując
piersi.–Zdecyduj.
Pragnęła tego. Tylko raz, a potem zapomną, że to miało
miejsce. A może ona się oszukuje? Zapomnieć – to nie będzie
takie łatwe. Mimo to bardzo chciała intymności, poznania go
iodtejstrony.
W przekonaniu o przewadze czynu nad słowami ściągnęła
koszulkę przez głowę. Usłyszała, jak na widok jej stanika
zbiałejkoronkiNoahwstrzymujeoddech.
– Rozumiem, że odpowiedź brzmi tak – powiedział, wodząc
palcemwokółjednegozsutków.
– Owszem, jedno wielkie, tłuste, wrzeszczące tak – odparła
zachrypniętymgłosem.
Poprowadził ją za rękę w kąt pomieszczenia między ścianą
astołemkreślarskim.Oparłjąościanęirozpiąłjejbiustonosz.
Wziąłwdłonieobiepiersi.
–Adlaczegomusimytkwićakuratwtymkącie?–spytała.
–Zpowoduokien.Tylkotutajniewidaćnaszmariny.
Pochyliłsięizacząłssaćbrodawkę,aonajęknęłacicho.Boże,
otowkraczająwkrainękłopotówizawirowań.Alepieprzyćto.
Onachcewięcej,chcewszystkiego.
Rozpięła mu pasek i – chociaż nie miała w tym wielkiego
doświadczenia – także guzik u spodni. Przesunęła palcami
wzdłuż jego widocznej erekcji. Wyobrażała sobie, jak on w nią
wchodzi, powoli i rozkosznie. Rozpięła zamek błyskawiczny
izsunęłamubokserki.Objęładłoniąjegoprzyrodzenieipotarła
kciukiem koniuszek. Noah coś mruknął i uniósł jej spódnicę.
Byli półnadzy, ale ich to nie obchodziło. Chcieli tylko, aby ją
sobąwypełniłidoprowadziłdorozkoszy.
–Prezerwatywa–mruknął.
Tak, muszą się chronić. Wymacał z tyłu na pulpicie portfel
iwydobyłzniegopakiecik.
–Wyglądananienajnowszy–zauważyłaJulespodejrzliwie.
– Nie musisz się obawiać – zapewnił ją i, choć chciała mu
w tym pomóc, sam nałożył sobie gumę. Potem wsunął dłonie
między jej uda. Jules zadrżała. O Boże, tak, tu. Właśnie w taki
sposób.
–Lubisztak?–zapytał.
– Bardzo mi z tym dobrze – odparła, patrząc mu na usta.
Pocałował ją, tym razem dość ostro, po czym uniósł jej uda
i w nią wszedł. Czuła się chroniona i napastowana
jednocześnie. W jednej chwili rozpadała się na kawałki, by
w następnej sekundzie znów zebrać się do kupy. Noah
delikatnierobiłswoje.
–Noah–mruczałaztwarząwtulonąwjegoszyję.
W tym momencie jakby z innej rzeczywistości dobiegł
dzwonek jej telefonu. Z początku to zignorowała, rozkoszując
sięstanem,dojakiegodoprowadziłjąkochanek.Alegdytelefon
odezwałsięponownie,zdenerwowałasię.
–Tylkotyija,Jules.Resztaświatamożesobieiśćdodiabła–
upomniał ją Noah, unosząc kciukiem jej podbródek, by
spojrzałamuwoczy.
Przytaknęła w milczeniu, a on wchodził w nią coraz głębiej.
Łkała,chciaławięcej.
–Takmidobrze,nie,toniemożliwe.Jesteścudowny.
–Toniekoniec,Jules.Będziejeszczelepiej,zaczekaj.
–Alejajużniemogę.Chcęodpłynąć.OBoże.
Przestał się w niej ruszać i zdawało się jej, że słyszy jego
chichot. W tym momencie zaczął się wyślizgiwać z niej
i wślizgiwać z powrotem. Podstawa jego penisa ocierała się
przy tym o jej łechtaczkę i… było po wszystkim. Świat się
skończył. Pojawiły się gwiazdy, słodycz, elektryczne impulsy,
radośći…
Totalne oszołomienie. Dotyczyło i serca, i umysłu. Łzy
popłynęły jej z oczu i musiała pochylić głowę, by Noah nie
dostrzegłstanujejuczuć.Botoniebyłtylkowystrzałowyseks.
To coś o wiele ważniejszego. Coś, nad czym nie da się już
przejśćdoporządkudziennego.
To jest Noah, mówił jej wewnętrzny głos, twój najlepszy
przyjaciel.Toonimśniłaś.Tonieżadenprzypadkowyfacetdał
cinajlepszywżyciuorgazm.Onjestczęściątwojegoserca.
Nie,niejest!
To tylko hormony. To serotonina tak ją roztkliwia, zupełnie
niepotrzebnie. Seks to nie miłość. Ani przyjaźń. Nie wolno ich
zsobąmylićanimieszać.
Mądradziewczynka,daradę.
Noah…
Seks pod ścianą z najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa. Nie
masięczymchwalić.Niechciał,bydotegodoszło.
Akurat…Kłamczuch,kłamczuch.
Przecież odkąd wrócił do Bostonu, nie marzył o niczym
innym. Chciał dotykać Jules, całować ją, zanurzyć się w jej
cudowne ciepło. Zresztą śnił o tym od tamtego pocałunku
sprzed dekady. Żeglował po morzach i oceanach, a po nocach
myślałoniej.
Ale że ten pierwszy raz wypadł im w kącie pod ścianą…
Niedobrze.
Włożył koszulę i przygładził włosy ręką. Wziął do ręki
szkicownik Jules i uśmiechnął się czule na widok jej
dziewczęcego,
pełnego
zakrętasów
charakteru
pisma.
Uporządkowałporozrzucanenastoleołówkiikredki.
Icoteraz?
Ciekawe,cootymmyśliJules.Boonniemyślizadużo,raczej
starasiędojśćdosiebie.Jednegobyłpewien:tonajlepszyseks
w jego życiu. A jako singiel mógł na ogół przebierać
wpartnerkach.
AlesekszJules…Ztegoniepotrafiłzrezygnować.Wszystko
stało się tak szybko. Pamiętał jednak, jak jej oczy stawały się
coraz bardziej niebieskie w miarę, jak od środka wilgotniała.
Jak ściągała brwi, jak pachniała. Chyba już zawsze zapach
pomarańczybędziewnimwywoływałpodniecenie.
Boże,
nie
wyobrażał
sobie,
jak
można
się
skupić
wpomieszczeniu,gdzieprzeżyłosięnajlepszyorgazmwżyciu.
Jutro musi przestawić biurko w przeciwległy kąt. Oświetlenie
jesttamgorsze,alemożeprzynajmniejdasiępracować.
Amożepoprostunienależałotegorobić?Anizgadzaćsięna
współpracę.Tobardzorozpraszaidemobilizuje.
Ale cóż, Paris nie chciała słyszeć o nikim poza Jules. Trzeba
mieć nadzieję, że Jules wywiąże się z zadania, że klientce
spodoba się jej projekt i na jego konto zostanie przelana
pokaźna sumka. A on zadatkuje kupno domu. Ma już obiecany
kredyt hipoteczny, a potem jeszcze tylko sprzeda swoje
londyńskie mieszkanie, a George wypłaci mu jego udziały
wfirmiewynajmującejjachtyweWłoszech.
To śmieszne – jest zamożnym człowiekiem, a chwilowo ma
trudnościzpłynnościągotówkową.
I do tego niecały kwadrans temu miał problem z podjęciem
decyzjiwkwestiiseksu…
Wziąłdorękitelefonizauważył,żewtymczasiektośdzwonił
z nieznanego mu bostońskiego numeru i zostawił wiadomość.
Brzmiałajaknastępuje:
Niemogęuwierzyć,żeodstawiasztakążenadę!ParisBarrow
powiedziała mi, że spotykasz się z Jules Brogan! Jak śmiesz,
Noah!Akuratznią?!Dlaczegoniewywiesiszpoprostubanneru
znapisem,żejajużnicdlaciebienieznaczę?
Noah pokręcił głową. Nikt nie potrafi tak zepsuć ci nastroju
jaktwojaeks…
Cholera.
Ale
ignorowanie
Morgan,
zostawianie
jej
komunikatówbezodpowiedzinicnieda.Musisięzniąspotkać
iwyjaśnić,żeto,zkimsięspotykalubniespotyka,towyłącznie
jegosprawa.Imusitopowiedziećwjęzykuzrozumiałymnawet
dlapięcioletniegodziecka.
Najwyraźniej po jego powrocie do Bostonu coś przestawiło
sięnieszczęsnejMorganwmózgu.
Drzwi łazienki przylegającej do jego pracowni otworzyły się.
StanęławnichJules,którejwyraztwarzypotwierdzał,żemają
zasobąjednorazowywybryk.
Całeszczęście.Cholera.Aniechtodiabli.
– Cóż, stało się – powiedziała, zaglądając w wiadomy kąt,
jakby spodziewała się zobaczyć tam resztki pożaru. – To nie
byłonajmądrzejszeznaszejstrony,Lockwood.
Wjejgłosiepobrzmiewałżal,żetoniemożesiępowtórzyć.
–Pójdędodomu–dodała,zbierającswojerzeczy.–Mamyza
sobąciężkidzień.
Owszem, był ciężki, ale na szczęście skończył się niezłym
bzykankiem, pomyślał Noah i natychmiast skarcił się w duchu
zatenbezmyślnywulgaryzm.
Ona teraz na pewno myśli, że to był głupi pomysł i że to nie
powinno się powtórzyć. I że to wcale nie było aż takie
nadzwyczajneprzeżycie.
– Popracuję nad twoimi sugestiami – mówiła, przyciskając
szkicownik do piersi. – Za parę dni będę w stanie, mam
nadzieję, przedstawić ci jakieś szkice, próbki materiałów i tak
dalej.Okej?
Oczymonagada?
Manaszyiśladyjegopocałunków,źlezapięłaguziki.Chętnie
by je rozpiął i zapiął na nowo, tym razem poprawnie.
Anajchętniejpochowałbyjejciuchy,niechparadujenagolasa.
– Noah? – zagadnęła, czekając na odpowiedź. – Aha,
rozumiem, odbiło ci. Nie bój się, ja nie pytam, co to dla ciebie
znaczyło,czychcesztopowtórzyć.Wiem,żewyznajeszzasadę
„wsadź,wyjmij,żegnaj”.
– O czym ty mówisz? – wydukał dumny, że udało mu się
ustawićsłowawewłaściwejkolejności.
Julespoklepałagopopiersi.
– W porządku, przez dziesięć lat to w sobie tłumiliśmy –
stwierdziła. – Musiało znaleźć ujście i znalazło. Teraz wróćmy
dorobieniatego,wczymjesteśmydobrzy.
–Toznaczy?
–Doprzyjaźni–odparła,klepiącgotymrazemporamieniu.–
Słuchaj, ja teraz wychodzę. Odezwę się do ciebie za dzień lub
dwa,okej?
Przyglądał się, jak otwiera drzwi, a potem słyszał stukot jej
butównametalowychschodach,gdyschodziła.
Hayden,kierowniknocnejzmianywmarinie,dopilnuje,żeby
bezpiecznie dotarła do samochodu, więc on może teraz
spokojnieprzemyśleć,cotusięwłaściwiewydarzyło.
Nie,tonapewnoniejestwporządku.
Jules…
Panieipanowie,nagrodazanajlepsząrolężeńskąpowędruje
do…JulesBrogan.
Dlaczego seks z Noahem nie mógł okazać się beznadziejny?
Dlaczego musiał być tak fantastyczny? Odwrócić się po nim
plecami do Noaha i wyjść z jego biura – to wymagało
nadludzkiej siły. Teraz, idąc do prowadzących na zewnątrz
drzwi,musiałasiłapowstrzymywaćsię,byniezawrócić.
Użyjswojegomózgu,Brogan.
To nie są czasy wiktoriańskie, nie wydarzyła się żadna
katastrofa. Miała pełne prawo do seksu, do cieszenia się
facetem, jego umiejętnościami i wyposażeniem. Zrobili to, co
robi większość zdrowych dorosłych. To był stosunek płciowy,
nicmniej,nicwięcej.
Chwilaradościizabawy.Podścianą.
Niejestpoetką,nielubizmyślać.Alemimojejbuńczucznych
zapewnieńtenseksniebyłbezznaczenia.Podzieliłasięswoim
ciałem, a to zawsze jest aktem dość intymnym. Nigdy nie
sypiała z całkiem przypadkowymi facetami i może właśnie
ztegopowodumożnająbyłouznaćprawiezadziewicę.
W bramie obejrzała się na piętrowy budynek biura
iwestchnęłagłęboko.
Nie będzie z nim więcej sypiać, co do tego nie ma
wątpliwości.Onjązranił,zawiódł,niejestgodzienjejzaufania.
Musiodgrodzićsięodniego,wznieśćmur.
Tak, to właśnie powinna zrobić. Uff, co za ulga, nareszcie
znalazłasensownerozwiązanie.
Dlaczego więc otwieranie samochodu zajęło jej pięć minut,
auruchomieniegonastępnedziesięć?
ROZDZIAŁSIÓDMY
Callie…
Uściskała DJ i Darby, potem przez chwilę trzymała
wramionachJules.Gdybytakmogłajązapytać,dlaczegoprzez
prawie całe śniadanie wyglądała za okno kawiarenki i w ogóle
zachowywałasięjaknieobecna…
–Wszystkowporządku,kochanie?–wyszeptałajejdoucha.
Jules przytuliła czoło do obojczyka matki. Robiła to już jako
maładziewczynka.
–Wporządku,mamo.
Nic nie było w porządku, ale tu nie czas i miejsce na
roztrząsanie tego. Wszyscy nadstawiają uszu: Darby, DJ
i jeszcze Mason. Callie przedstawiła go córkom, a on dzięki
Bogu zachował się z profesjonalną uprzejmością. Punkt dla
niegozanieobnoszeniesię,żeflirtujezichmatką.
Ale mniejsza z tym, teraz pora na to, by nacieszyć się
córkami,anieMasonem.Calliespostrzegła,żeonsięjejmimo
wszystko przygląda i pokręciła głową. Zagadkowy facet,
właściwiezupełnieniewjejtypie.Zamłody,zaprzystojny,za…
małozamożny?
Boże, ale z niej snobka! Przecież Mason nie jest nędzarzem
bez grosza przy duszy. Prowadzi biznes, i to chyba
z powodzeniem. Co jej się stało? Nigdy dotąd nie oceniała
mężczyznnapodstawiestanukontawbanku.
Aterazchybapoprostuszukapretekstu,bytrzymaćMasona
nadystans.
Azresztącotomazaznaczenie?Międzynimiitakdoniczego
niedojdzie.ZłanasiebieCalliecofnęłasięokrokiujęłatwarz
Jules w dłonie. Zaniepokoiło ją, że córka jest najwidoczniej
czymśzmieszana.
– Trzymaj się, kochanie, a wszystko prędzej czy później się
wyjaśni–powiedziała.
To była ulubiona rada Raya, powtarzał ją przez całe życie.
Izawszesięsprawdzała.
– To właśnie chciałam usłyszeć, mamo – odparła Jules ze
smutnym uśmiechem. – Bardzo mi go brakuje – dodała, mając
namyśliojca.
–Mnieteż,kochanie.
Odprowadziła ją za rękę do wyjścia, gdzie jeszcze raz
uściskała na pożegnanie wszystkie swoje trzy córki. Ponad
ramieniemJulesdostrzegławpatrzonewsiebieniebieskieoczy
Masona.
–Onjestnaprawdęprzystojny,mamo.–Julesuśmiechnęłasię
filuternie.
Callie też to przeszło przez myśl, raz czy dwa razy. Teraz
otworzyła drzwi i wygoniła swoją trzódkę na dwór. Kręcąc
głową,wróciładostolikaiwyjęłaztorbynotatnik.Napierwszej
stroniewpisaładoniegolistęrzeczydozrobienia.
Pierwszą pozycję mogła już odhaczyć – właśnie wprowadziła
się do nowego domu w innej części posiadłości. Przyjrzała się
numerowidwa.Zobaczyćtygrysywichnaturalnymśrodowisku
oznacza konieczność dalekich podróży. Czy naprawdę nadal
tegopragnie?
–Nauczyćsięczegośnowego?Skoczyćnabungee?Uprawiać
seks przez telefon? – usłyszała nad uchem męski głos. Już
chciałaskrzyczećMasonazaczytaniejejprywatnychzapisków,
ale jakoś zapomniała języka w gębie. A on jedną rękę oparł
oblat,adrugąpołożyłjejnaplecach.Poczułasięjakuwięziona.
Byłtakblisko,żepraktyczniemoglibysiępocałować.
– Masz pojęcie, jaką mam teraz na ciebie ochotę? – mruknął
Mason.
– Czyt…czytałeś moje prywatne notatki – wyjąkała
zawstydzona. Boże, ona napisała tam coś o seksie! A więc
Mason już wie, jaka jest wyposzczona. Rozejrzała się po
kafejce. Wszyscy ci ludzie – jej znajomi, partnerzy od brydża
i tenisa – wiedzą już, że ma ochotę pocałować Masona. Boże,
czyzwariowała?
– A ja chętnie ci udostępnię moją listę rzeczy do zrobienia –
odparłMason,przesuwającdłońnajejkark.
ZerknąłnalistęCallie,poczymprzykryłjąręką.
– Ja już się napodróżowałem, skakałem z mostu na linie, nie
chcę zmieniać pracy. Miewałem przygody na jedną noc, nie
polecam.Możetylkojeszczegdzieśbymsięwybrał…
– Kim ty jesteś, że tak szybko przeczytałeś tę stronę?
Mutantem?
Roześmiałsię,aonadostałagęsiejskórki.
–Mojalistajestowielekrótsza,Callie–odparł.
–Amożejajejwcaleniechcępoznać?
Położyła mu rękę na ramieniu, by go odepchnąć, ale rzeźba
mięśni rozsadzających jego koszulkę polo onieśmieliła ją.
Niezłe…
–Przesuńsię–zażądała,czerwieniejąc.
Mason uśmiechnął się i wyrwał jej z ręki długopis. Wziął
notatnik, otworzył go na pustej stronie i zaczął coś pisać,
trzymającwzębachskuwkęoddługopisu.Potemprzekartkował
zeszyt,wróciłdostronyzapisanejprzeznią,dopisałcośnadole
iwręczyłjejnotatnikzpowrotem.Calliezauważyła,żeprzyjej
punktach dotyczących przygody na jedną noc i seksu przez
telefondorysowałstrzałkęidopisałswójnumertelefonu.
Zrobiło się jej gorąco, poczuła, że za chwilę się roztopi.
Mason przejechał jej palcem wskazującym po policzku,
uśmiechnąłsięiodwróciłnapięcie.
Dopiero po kilku minutach odważyła się przeczytać jego tak
zwaną listę. Zawierała zaledwie trzy punkty i jedno zdanie:
„Zaprosić Callie na randkę, Rozśmieszyć ją, Pocałować na
dobranoc. Dodatkowe wskazówki znajdują się na poprzedniej
stronie”.
Niegłupiiseksownyfacet.Bardzoniebezpiecznakombinacja.
Jules…
Zauważyła, że Noah jest wkurzony. Od ich przybycia do
ekskluzywnego baru Whip był spięty. Co się stało? Czy zrobiła
cośnietak?
–Wszystkowporządku?–zapytała.
–Wporządku–rzuciłprzezzęby.
W odróżnieniu od reszty swojego klanu Noah bardzo
niechętnie
wdawał
się
w
rozmowy
o
dziewczynach,
o problemach w szkole, o sobie. Kiedyś najlepszym sposobem,
by go namówić na zwierzenia, było podejść do niego, gdy
siedział na dachu Lockwood House, i poczekać, aż sam się
otworzy. W ten sposób dowiedziała się, że jego dziewczyna
z dziesiątej klasy rzuciła go, że zamierza studiować
projektowanie jachtów i jak radzi sobie z faktem, że u jego
mamyzdiagnozowanorakatrzustki.
Ale tu, w gwarnym pomieszczeniu wypełnionym wścibskimi
ludźmi,niebyłoszansnaszczerąrozmowę.
Poszedł przynieść jej drinka, a ona czekała przy barowym
stole i rozglądała się wokół siebie. Whip. Jaskrawo
pomarańczowe ściany, czarne żyrandole, parkiet w romby –
dynamiczny wystrój pod gusta klienteli z wyższej półki.
Spodobałsięjej.Ocenakażdegownętrza,wjakimsięznalazła,
tojejzawodowynawyk.
Wizyta Noaha przy barze przedłużała się i Jules zaczęła
nerwowo bębnić palcami w torebkę. Zgodnie z niepisaną
umową przez ostatnie dni dali sobie od siebie odpocząć, by
nabraćdystansudotego,cowydarzyłosięwkąciepodścianą.
Jules westchnęła. Mimo że nie narzekała na brak zajęć,
brakowało jej kontaktów z Noahem. Kilka razy łapała się na
tym,żemiałaochotędoniegozadzwonićipodzielićsiętym,co
uniejsłychać.
Myślała, że to oznacza powrót do lat wczesnej młodości,
kiedybyliwstałymkontakcie.Jednakzauważyła,żetymrazem
tojestcośinnego,głębszego.Zakażdymrazem,gdywybierała
jego numer, a potem błyskawicznie się rozłączała, gdy
wymazywała niedokończonego esemesa, czuła, że rani samą
siebie,żedziaławbrewnaturze.
Jej instynkt samozachowawczy był jednak silniejszy niż
romantyczna strona jej duszy i nieodmiennie dochodziła do
wniosku,żedystansbędzielepszymrozwiązaniem.
Ale gdy dziś wieczorem otworzyła mu drzwi, myślała, że
serce wyskoczy jej z piersi. Położył dłoń u nasady jej pleców
i poprowadził do luksusowego samochodu w podziemnym
garażu Elego. Musiała przytrzymać się klamki, by uniknąć
przypadkowego przytulenia się do niego, muśnięcia wargami
jegoust,pogłaskaniagopowłosach.Terazjeszczerazspojrzała
najegoplecy.Naprawdępotrzebowałategodrinka…
–JulesBrogan?–usłyszała.
Odwróciłasięiujrzałastarszegomężczyznęwdobrejformie,
którywyciągałdoniejrękę.
Skinęłagłową.Nierozpoznawałatejtwarzy.
–IvanBlake–przedstawiłsię.
Nazwisko brzmiało znajomo, ale nadal nie potrafiła go
skojarzyć.
–PodobnoprojektujeszwystrójdlaParisBarrow.
–Aha,tak,chodziojejjacht.
–IwidujeszsięzNoahem?
N…no tak, podobno, ale co temu facetowi do tego?
Postanowiłamilczeć.
–Niepoznajeszmnie,prawda?–nieodpuszczałintruz.
–Apowinnam?–odparłalodowatymtonem.
–JestemojcemMorgan.
–Aha.
Co więcej mogła mu powiedzieć? Nie cierpię pana córki
iuważam,żemanipulujeNoahem,jakjejsiępodoba?
–Czyonatujest?–spytałaJules.
Była tym żywotnie zainteresowana, bo obecność Morgan
mogłazmienićtenwieczórwkoszmar.
– Nie czuje się dobrze, została w domu. Stara się odnowić
związekzNoahemiuważa,żepanistoijejnadrodze.
–Todużychłopiec,panieBlake–odparłaJules,ruchemgłowy
wskazując stojącego przy barze Noaha. – Nie mogę go do
niczegozmusić.
–Paniudaje,żemnienierozumie.
– A pan udaje, że nie rozumie mnie – odparła Jules, nie
ukrywającirytacji.–Noahtointeligentnyidojrzałymężczyzna.
Gdyby chciał wrócić do Morgan, nie byłabym w stanie go
powstrzymać. Proszę mi powiedzieć, kiedy Morgan zamierza
przestać posługiwać się własnym ojcem do załatwiania
osobistychspraw?
–Makruchąpsychikę.
Noiniezłazniejcwaniara,chciaładodaćJules,alezamilkła.
Nie może stąd wyjść, musi się zachowywać w opanowany
sposób.
–Zechciałabypaniwykonaćdlamniepewnezlecenie?
– Chyba pan żartuje! Morgan obedrze pana ze skóry, jeśli
mniepanzatrudni.
–Niezrobitego,oileoddalisiępaniodNoahaidajejszansę,
żebydoniejwrócił–odparłIvancichoidobitnie.
–Janiepotrzebujęzleceń,panieBlake.
– Ale pani siostra potrzebuje – ciągnął jej rozmówca. –
Przydałby się jej duży projekt, dzięki któremu zyskałaby
nazwisko i pozycję na rynku. Moja sugestia to dla niej szansa.
Należę do rady fundacji promującej miejscową sztukę
i artystów. Uzyskaliśmy od miasta budynek blisko Instytutu
Sztuki Współczesnej. Chcemy go zburzyć i zbudować w jego
miejsce niewielką galerię połączoną z muzeum. Szukamy
architekta,któryzaprojektowałbytęprzestrzeń.
Boże,towymarzonapracadlaDarby!
– Niech go pani rzuci, tak jak kiedyś on panią, a szepnę za
wamisłówko–dokończyłIvan.
Julespoczułasięnaglejakbohaterkatandetnejtelenoweli.
– Pan żartuje, prawda? Takie rzeczy nie zdarzają się
wnormalnymżyciu.
– Zdarzają, i to o wiele częściej, niż pani myśli. Proszę
przemyśleć moją propozycję. Jestem gotów dać Darby szansę,
amożeipanicośskapnie.
– Jeśli zerwę z Noahem? – upewniła się, starając się stłumić
śmiech.Boto,cousłyszała,byłoiśmieszne,istraszne.
Darby dostanie przełomowy dla jej kariery projekt, jeśli jej
siostra zerwie ze swoim fikcyjnym chłopakiem. Coś takiego!
Wahałasię.Wiedziała,żepowinnaodmówić.
–Odmowabędziezłądecyzjązbiznesowegopunktuwidzenie,
panno Brogan. Mogę wypromować i panią, i siostrę. Ale
ostrzegam,żemogęrównież…
Co miał na myśli? Że je obrzuci błotem i będą skończone?
Jules przechyliła głowę i wtedy dostrzegła w oczach Ivana
zwątpienie. Facet wyglądał na wyczerpanego, spustoszonego
emocjonalnie.
–Dlaczegopandotegostopniasiędlaniejponiża?–spytała
łagodnie.
Ivan westchnął ciężko. Patrzył na nią w milczeniu tak długo,
że już myślała, że nie doczeka się odpowiedzi. Albo że nie
zrozumiałpytania.
–Ponieważ–zacząłwkońcumówićledwosłyszalnymgłosem
– boję się, że jeśli jej odmówię, ona pójdzie o jeden krok za
daleko.Proszęmidaćznać,jakajestpanidecyzja–dokończył,
poczymzniknąłwtłumie,nieczekającnaodpowiedź.
–WidziałaśMorgan?–rzuciłNoahprzezzęby.
Julespopatrzyłananiegoinieporazpierwszyaninieostatni
w życiu stwierdziła, że świetnie się prezentuje. Wzrok miał
jednakchmurny.
– Jej tutaj nie ma, możesz wyluzować – odparła, biorąc od
niegomargaritę.
Napięcie opuściło go w jednej sekundzie. A więc jego
paskudnynastrójwynikałzfaktu,żebałsięnaniąnadziać.
–Dziękici,Boże.Askądtowiesz?
–Odjejojca.
– Rozmawiał z tobą? Czego chciał? Zaraz, zaraz, niech
zgadnę.–Noahroześmiałsięgorzko.–Namawiałcię,żebyśze
mnązerwała.
–Owszem.Jaknatowpadłeś?
–Bojegocórkabombardujemnieesemesami.Nagrywasięna
pocztęgłosową,błagaospotkanie,drugąszansę.
– Jeśli się zgodzisz, przysięgam, że osobiście utopię cię
wzatoce–powiedziała,łapiącgozapołęmarynarki.
Noahuśmiechnąłsięlekko.
–Jużrazdałemsięzłapaćwjejsieciiwystarczy.Niejestem
debilem.
–Więcjejtopoprostupowiedz!
– Próbowałem. – Noah spojrzał na nią spode łba. –
Zaproponowałem spotkanie. Pojechałem nawet do niej do
domu, ale nikt mi nie otworzył. Firanki w oknach jej pokoju
jednaksięporuszały.
–Wiedziałeś,którypokójjestjej?
–Nocóż,kiedyśuprawialiśmyseks.–Juleswzdrygnęłasięna
to słowo. Bleee… – To jak? Najpierw mnie nagabuje, a potem
udaje,żejejniemawdomu?
–Jasne,przecieżwie,żeusłyszyodciebiecoś,czegoniechce
usłyszeć.Woliwysłaćojca,żebymanipulowałzanią.
– Z tobą mu się to chyba nie udało? – spytał zaniepokojony
Noah.
–Udaję,żeniesłyszałamtegopytania.
–Przepraszam,aleIvanBlakeposiadaniezrównanązdolność
wyczuwania, na czym komuś zależy. A potem tylko naciska
odpowiedni guziczek, żeby osiągnąć cel. W tym przypadku
celemjestMorgan.
– A jak to się stało, że usidlili ciebie? W końcu, jak już ci
kiedyś wypomniałam, byłeś zaręczony z tą dziewczyną dość
długo,więcniemogłobyćwamażtakźle.
– Seks był fantastyczny – odparł Noah i natychmiast uniósł
ręce w przepraszającym geście. – Zrozum, byłem młody, a ona
utalentowanawteklocki.Aletobyłaciężkaharówa.
– No to ponawiam pytanie. Byliście razem przez prawie dwa
ipółroku!Dlaczego?
Czegośtuniepojmowała.Możebrakowałojejdanych?
–Jajejsięnigdynieoświadczyłem–odparł,pociągającłykze
szklanki.
A to niespodzianka! Ale nadal nie wytłumaczył długiego
zaangażowania w ten związek. Przesunął ręką po włosach,
widać było, że jest poruszony. Nic dziwnego, pomyślała
złośliwie.Zrezygnowaćztakiegofantastycznegoseksu…
– W tamtą wigilię dużo rozmawialiśmy o naszej relacji, ale
byłem pijany, zmęczony i niewiele z tego pamiętałem. Rano
obudziłem się z gigantycznym kacem i od razu zaczęto mi
składać gratulacje z powodu zaręczyn. A ja przecież nigdy nie
myślałem o ślubie – dodał cicho. – Ani wtedy, ani teraz, ani
wogólenigdy.
Jules poczuła, jakby ktoś dał jej w twarz, a potem wepchnął
nóż między żebra i ugodził ją w samo serce. Nie było to
uzasadnione, przecież tylko się kiedyś przyjaźnili, a jednak
nagle w tym tłumie najlepiej ubranych bostończyków poczuła
siębeznadziejnieopuszczona.
Nigdy nie wyobrażała sobie, że Noah mógłby przeżyć swoje
życie samotnie. Podobnie jak jej mama nosił w sobie olbrzymi
ładunek miłości. Kiedyś myślała, że swoje uczucie ofiaruje
właśnie jej. Więcej: była przekonana, że ten chłopiec ufa jej
iwswoistysposóbjąkocha.
Teraz nie była tego pewna. Dorosły Noah odznaczał się
bezwzględnością, dyscypliną wewnętrzną, stanowczością. Jak
powiedział, że się nie ożeni, to znaczy, że tak będzie.
Azresztą…cojejdotego?
Zła na siebie otworzyła usta, by powrócić do ulubionego
tematu:
– To dlaczego tkwiłeś w tym narzeczeństwie, No? Przyznaj
się.
Noah potarł szczękę dłonią, a Jules zastanawiała się, czy
powiejejprawdę,czyjąjakośspławi.
–
Tamtego
gwiazdkowego
poranka,
zanim
zdążyłem
cokolwiek powiedzieć, Ivan wręczył mi doskonały kontrakt
sponsorski. Trzy razy więcej pieniędzy niż dotychczas mi
proponowano,własnyjachtidoświadczonazałoga.
–AleprzecieżciebiesponsorowałafirmaWindandSolar.
– W której on miał znaczące udziały, o czym prawie nikt nie
wiedział – wyjaśnił Noah. – To była propozycja, której nie
mogłemodrzucić.
–Przerwaćstudia,ucieczdomu?
– To twój punkt widzenia. Mój jest inny – odparł Noah.
Napięciepowróciłonajegotwarz.
– Zostawiłeś mnie bez słowa wyjaśnienia. Zrezygnowałeś
z naszej przyjaźni. Nie wypełniłeś też obietnicy danej twojej
mamie: że dopilnujesz braci i skończysz studia – wysyczała
Jules.
Noah zbladł, a ona chciała cofnąć swoje słowa. Bo to nie do
końcaprawda–jegobraciabylijużprawiedorośliidodatkowo
mieli solidne oparcie w jej rodzicach i w Levim. Mieli do kogo
zwrócićsięwraziepotrzebyporadę.
A nieukończenie studiów w niczym nie przeszkodziło mu
w karierze. Kim ona jest, żeby go osądzać? Ale była jeszcze
jednaobietnica,którązłamał…
Jules,zawszebędziemyprzyjaciółmi.Nigdynieprzestaniemy
zsobąrozmawiać.Zawszebędęcięwspierać,możesznamnie
liczyć…
Okazałosię,żenie.Iprzestałananiegoliczyć.
Noahwysączyłswojąwhisky.
– Żeby było jasne… Dokończyłem naukę, tej obietnicy
dotrzymałem. I robiłem, co mogłem, żeby mieć oko na Elego
i Bena. Nie miałem wyboru, musiałem przyjąć ofertę – Noah
wskazał głową Ivana – tego dupka. Przykro mi, że mnie tu nie
było, przepraszam, że nie mogłem przyjechać na pogrzeb
twojego taty, trzymać cię za rękę. Ale na rany Jezusa, robiłem
wtedyto,comusiałemrobić!
–Niemówiszmiwszystkiego,Noah.
Zbliżył się o krok, niemal przygwożdżając ją do ściany. Jej
zdradzieckieciałonatychmiastnatozareagowało:piersijejsię
naprężyły,wustachigardlezrobiłosięsucho.Awięconswojej
męskiejurodychceużyćdozmianytematurozmowy.Nieważne.
Niechjużjąpocałuje.
Nie powinna się z nim całować, bo stąd tylko jeden krok do
wylądowania w łóżku. A postanowiła utrzymywać między nimi
emocjonalny dystans. Oparła dłonie o jego pierś, żeby go
odepchnąć, ale jej wysiłek był wysiłkiem mrówki, która chce
odepchnąćsłonia.
– Mamy udawać kochanków, Jules. Zachowuj się – mruknął,
zniżającwargi.
–Doprowadzaszmniedoszału,Noah.
–Iwzajemnie,dziecino.
Lekko przesuwał wargami po jej ustach, rozsmakowując się
w pocałunku. Zarzuciła mu ręce na szyję, bawiąc się miękkimi
włoskamiunasadyjegokarkuimarząc,bymóczsunąćdłonie
niżej,najegotyłek.
Noahoderwałodniejustaiobjąłdłońmijejtwarz.Opuszkiem
kciukagładziłjejdolnąwargę,aonadrżałanacałymciele.
– Taaa… Stanowczo wolę Jules łagodną i seksowną od Jules,
która warczy i pluje żółcią. Wind and Solar zaoferował mi
niesamowitykontrakt–ciągnął,niedającsobieprzerwać.–Ale
zapłaciłem za to ogromną cenę. Znalazłem się między młotem
akowadłem.
Oj,onachybaniemaochotytegosłuchać…
– Po śmierci mamy potrzebowałem szybko pieniędzy. Blake
dał mi nawet więcej, niż chciałem, ale w zamian musiałem
pozostawać w narzeczeństwie z Morgan przez dwa lata. Ten
czasmiałjejwystarczyćdoodzyskaniazdrowiapsychicznego.
Cholera.Julesusiłowałazrozumiećsensjegosłów,gdynagle
kątem oka dostrzegła, kto się ku nim zbliża. Gospodyni
przyjęcia, a zarazem ich klientka. Z kieliszkiem szampana
wrękuizachwytemwoczach.
– Oto i ja! Niech się zacznie zabawa. Chodźcie, chodźcie, tu
są ludzie, którym chcę was przedstawić! Och, Julio, wyglądasz
cudownie.Chodźcie,chodźcie…
ROZDZIAŁÓSMY
Noah…
Dlaczego wszyscy uważają, że ma na imię Julia? A wygląda
rzeczywiście wspaniale. Nieważne, kto projektował jej
wykończoną czarną koronką sukienkę w kolorze pudrowego
różu,
ale
pasowała
znakomicie
do
osobowości
Jules.
Ekscentrycznaiwytwornajednocześnie.
Jegopatykowatainieconiezdarnaprzyjaciółkazdzieciństwa
zmieniłasięwseksownąkobietę,nawidokktórejkrewszybciej
krąży w żyłach. Pozwolił sobie cieszyć się jej wyglądem, gdy
szłaprzednimrazemzParis.Niewidziałjej,odkąddziesięćdni
temuopuściłajegobiuro,itobyłoodziesięćdnizadługo.
Musi przestać o niej myśleć. W przeciwnym razie może go
czekać
zawstydzająca
przygoda
związana
z
rosnącą
zawartością jego spodni. Rozejrzał się po sali. Widok Blake’a
będzienajlepszymsposobemratunkuprzedjużzaczynającąsię
uwidoczniaćerekcją…
Ciekawe,codziejesięwgłowieJules,któraterazwnajlepsze
czaruje Paris. Czy przyjęła jego wyjaśnienia? A może myśli, że
onjesttylkochciwymgłupcem?
Niebyłzbytrozmowny,zawszewolałczynyniżsłowa.Nawet
braciomniepowiedziałwszystkiegooperfidiiEthana,otym,ile
ich kasy przepuszczał na dziwki. Nie chciał ich w to mieszać.
AwtedyporadęipomocpowinienbyłudaćsiędoCallieiRaya,
anieszukaćrozwiązanianawłasnąrękę.Alecóż,niechciał,by
widzielijegobezradność,zaakceptowałwięcpropozycjęIvana.
Żeglugapochłaniałagobezreszty.Będącodpowiedzialnymza
statek i załogę, nie miał czasu dzielić włosa na czworo. To
pozwoliłomusięzdystansować.
Teraz z Jules nie potrafił tego powtórzyć. Zaprzątała jego
myśli,itonietylkojeślichodziosprawyseksu.Zadawałsobie
tysiącedziwnychpytań:czynadalsamarobigranolęinielubi
oliwek? Czy nakłada sobie maseczki kosmetyczne z miodu
imąkiowsianej?
Chciał ją codziennie widzieć, codziennie słyszeć. I chciał, by
wróciławjegoramiona,nagaiwspaniała.
Pochwycił jej stroskane spojrzenie. A więc ona się o niego
martwiiciąglemyślioichprzerwanejrozmowie.Mapewniedo
niegomasępytań.Zastanawiałsię,czymananieodpowiadać.
Przydałabymusięczyjaśniezależnaopinia.Nie,dodiabła,nie
mamowy…
Zapiął guzik marynarki i wyprostował się. Diagnoza musi
poczekaćnasposobniejszymoment.Terazczasnabiznes,czyli
na rozmowy o żaglowcach, żeglarstwie. Głównie z amatorami,
którzy nie zawsze wiedzą, o czym mówią, a trzeba im
potakiwać.
SporaliczbaznajomychParismazapewnenazbyciupojakieś
pięćdziesiąt milionów, które po tej rozmowie zechcą wydać na
budowęwłasnegojachtu.Trzebazaszczepićimprzekonanie,że
toNoahpowinienbyćjegoprojektantem.
Awięccałanaprzód,Lockwood,pomyślał.
Spostrzegł, że Jules ze zgrozą wpatruje się w stojącego do
niej tyłem siwowłosego mężczyznę. Nie musiał widzieć jego
twarzy. Tylko jeden człowiek na świecie zdolny był tak szybko
zmrozić mu krew w żyłach. Co się stało, że ojczym wrócił do
Bostonu?Mówiono,żeprzebywawCannesiżepozostanietam
przezdłuższyczas.
Atymczasemdiabliprzynieśligotutaj.
Noah zacisnął pięści. Napotkał pełne współczucia spojrzenie
Jules.Podałamurękę.
–Tylkospokojnie–daładozrozumieniaruchemwarg.
–Ethan–powiedział,zaglądającojczymowiwtwarz.
Wydało mu się, że cała sala wstrzymała oddech, ale zaraz
przypomniał sobie, że praktycznie nikt poza nim i braćmi nie
wieojegokonflikciezojczymem.
–Witaj,synu.
Noah zacisnął zęby. Kiedyś podobało mu się, że Ethan, nie
dbając o więzy krwi, nazywa go synem. Ale teraz z trudem
zmusiłsiędopodaniamurękiirozciągnięciaustwsztucznym
uśmiechu.
–Jakpewniewiesz,wystawiłemLockwoodEstatenasprzedaż
– oznajmił Ethan i tylko uścisk ręki Jules powstrzymał Noaha,
bydaćojczymowiwpysk.
– A jak pewnie ty wiesz, ja mam w tej sprawie orzeczenie
sądu – odparł. – Mamy pierwszeństwo pierwokupu, i to po
zaniżonejcenie.
–Wiem,prawnikmniepoinformował.Aleniemartwsię.Itak
citowszystkosprzedam.
–Anaczymmapolegaćhaczyk?Boto,żejakiśjest,nieulega
wątpliwości.
– Haczykiem jest marina. To proste. Oddajesz mi ją, płacisz
dwadzieścia milionów i możesz sobie brać to całe barachło po
matce.
To „barachło” obejmuje meble, antyki, obrazy, srebra. Do
tego biżuteria matki, jej kolekcja figurek z miśnieńskiej
porcelany. Fakt, dom i wyposażenie mają wartość głównie
sentymentalną,niebędzieichłatwosprzedać.
Ale marina to konkretny zasób, łatwy do szybkiego
ikorzystnegospieniężenia.TodlategoEthanjejzażądał.Boże,
tegodraniatrzebachybazabić…
On wykorzystuje miłość i przywiązanie Noaha do rodowej
spuścizny. Nie można się godzić na jego propozycję. Choćby
dlategożemarinawpołowiejestwłasnościąLeviego.
–Wykluczone–odpowiedziałNoah.
– Szkoda. W takim razie nie odzyskasz posiadłości. Wolę już
przyglądać się, jak dom twojej matki się wali. Cegiełka po
cegiełce.
Noah dobrze wiedział, że koszty utrzymania domu są
pokrywane z dochodów klubu golfowego i jego przyległości.
Ewentualny właściciel całości nie dopuści do ruiny tak
pięknegoizabytkowegodomu.
Tylkodziękitemu,żeJulescałyczasściskałajegodłoń,Noah
potrafiłsięopanować.Choćniebyłotołatwe.
Nagle puściła jego rękę, stanęła między nim a Ethanem
iuśmiechnęłasię.Jejspojrzeniepozostawałojednakzimne.Gdy
się odezwała, w jej głosie zabrzmiał ton determinacji, którego
Noahnigdyprzedtemuniejniesłyszał.
–WujkuEthanie,dawnosięniewidzieliśmy.
Stary zrobił maślane oczy. Uwielbiał rozmowy z młodymi
kobietami.
– Zaraz, zaraz, moja piękna, wiem, że powinienem cię
pamiętaćalewybacz…O,jużwiem!Jesteś…JulesBrogan.
Julesskinęłagłową.
–Witaj.–Uśmiechnęłasięponownie.
–Przykromizpowodutwojegotaty.
–Alenienatyle,żebyprzyjśćnajegopogrzeb?
–Noahateżniebyło–odciąłsięEthan.Całyon.
– Przemierzał wtedy Ocean Indyjski, o ile pamiętam. A ty
jakiemaszusprawiedliwienie?Niewspierałeśwtychtrudnych
chwilachmojejmatki,żonysąsiadaiprzyjacielatwojejrodziny
odponaddwudziestulat.Kobiety,którakarmiłaciebieitwoich
chłopaków przed i po śmierci Bethann, brała ich do siebie na
ferieiwakacje.
Noahowi chciało się śmiać na widok czerwonej jak burak
twarzyEthanaijegoprzerażonegowzroku.Julesjuższykowała
się do następnego ataku, gdy nagle pojawiła się Paris, która
miałachybadoktoratzplotkarstwa.Lepiejwięc,żebyniebyła
świadkiemichstarciazEthanem.
Tymczasem Paris ucapiła Ethana za szyję i wycisnęła mu na
skronisiarczystypocałunek.
– Niespodzianka! – Wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Oczy jej
błyszczały.–Dowiedziałamsię,żechwilowotrochęsiękłócicie,
więc postanowiłam was pogodzić. Ethan mówił mi, że to on
nauczył cię żeglować, Noah. Zgodził się też wprowadzić mnie
wtajnikiprojektowaniaikupowaniajachtów.
Noah poczuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła. Chyba
zaraz zwymiotuje. Popatrzył na Ethana i w jego oczach
dostrzegłzłośliwytriumf.
– Kochanie! – zaćwierkała Paris, całując tym razem Ethana
wusta.–Słyszysz?Gramuzyka,musimyzatańczyć.
–Porozmawiamypóźniej,synu–powiedziałEthan,oddalając
sięzuniesionymwgórękieliszkiem.
–Wszystkowporządku,Noah?–GłosJulesdobiegałdoniego
jakzzagrubejszyby.
–Nie.–Pokręciłgłową.–Jestemskończony.
Jules…
Mogła sobie tylko wyobrażać, co czuje Noah. Natychmiast
wyszli z przyjęcia i w milczeniu jechali do domu. Noah
odprowadził ją pod drzwi i przez chwilę przyglądał się jej
nieodgadnionymspojrzeniem.
Miała do niego mnóstwo pytań, ale widziała, że w obecnym
stanieniemacoliczyćnajasnośćjegoumysłu.
Wklubiekilkarazymiaławrażenie,żenawetjaksięchwilami
uśmiechał i dobrze bawił, to było udawane. W gruncie rzeczy
był psychicznie i emocjonalnie wykończony. Po raz pierwszy
zdała sobie sprawę, jak ciężki musi być dla niego powrót do
Bostonuikonfrontacjazprzeszłością.
Wrócił, by odzyskać dom rodzinny, myślała, patrząc na
rezydencjęLockwoodówpodrugiejstronieulicy.Toniebędzie
łatwe, ale stawienie czoła przeszłości to zadanie jeszcze
trudniejsze.
Właśnie była świadkiem czegoś w rodzaju starcia starego
byka z młodym nowym przewodnikiem stada. To ciekawe, ale
nie słyszała, by Eli czy Ben dużo mówili o swoim ojczymie.
Myślała, że Noah ma z nim lepszy kontakt niż oni. Ale było
inaczej.NoahnienawidziłEthana.Zwzajemnością.
Musiało dojść do czegoś bardzo poważnego, co kompletnie
zniszczyłoichrelacje…
–Tobyłdługiiokropnywieczór–oświadczyłNoah,opierając
rękęodrzwizaplecamiJules.–Niechcęotymrozmawiaćani
odpowiadaćnażadnepytania.
–Zgoda–odparłaispuściławzrok.
Czekała. Wiedziała, czego chce Noah, a ona chciała tego
samego.Aprzedewszystkimtego,żebyichżycieiuczucianie
byłytakiepogmatwane.
–Pragnęcięiotymwiesz–dodałNoahszorstkimtonem.
– Wiem – powiedziała, zarzucając mu ręce na szyję. – Ja też
cię pragnę. Zabierz mnie do łóżka. Nie. Zabierz mnie gdzieś,
gdzieniebędziesięliczyćnicpozanaszympragnieniem.
– Spokojnie, Jules, ja nie zmieniam planów. Jak tylko kupię
LockwoodEstate,znówwyjeżdżam–oświadczyłcicho.
Tojązabolało,alenieprzestałachciećtegosamegocoprzed
chwilą.
–Pocałujmnie,Noah.
Myślała,żejejprośbasprowokujegodoszybkiegoseksu.On
jednak zachowywał się czule i delikatnie. Uniósł ją lekko
i zaczął całować. Uniesionym kolanem wyczuła jego erekcję.
Świetnie.
Dałjejdozrozumienia,żebyposzukałakluczy.Ponieważbyła
zbyt oszołomiona, by to zrobić, sam podniósł z ziemi jej
torebkę, otworzył ją, wyjął klucze i otworzył zamek. A ona
wtymsamymczasieusiłowałasobieprzypomniećswojewłasne
nazwisko…
–Jaktymożeszwtychwarunkachmyślećlogicznie,działać?
– zapytała z podziwem. – Ja umiem myśleć tylko o tym, jak
wspanialesięczuję.
– Mam motywację – wyjaśnił. – Przez cały wieczór myślałem
tylkootym,jakbędęzdzierałzciebietęsukienkę.
–Nieważmisięjejzniszczyć,Lockwood–odparła,dającmu
lekkiegoklapsa.–Mówiępoważnie.
–Jesteśtakcholerniepiękna,Jules–szepnął,wodzącpalcem
pojejpoliczku.
Lubiła go w tych momentach, gdy zza wizerunku szelmy,
obieżyświata i samca alfa wyłaniał się facet czuły, troskliwy
iłagodny.
Lubiłago.Kochała.Choćniepowinna.
Ale teraz postanowiła o tym nie myśleć. Zamknęła drzwi
wejściowe i poprowadziła Noaha na górę. Uśmiechnęła się, bo
oboje automatycznie unikali skrzypiących stopni. Jakby wciąż
musieliukrywaćprzedrodzicami,żeprzyszlirazem.
Wsypialnizrzuciłaznógszpilki,popatrzyłananiegoijakby
muniedowierzając,samazaczęłarozpinaćzamekbłyskawiczny
zbokusukienki.Gdysukienkaopadłanapodłogę,wyplątałasię
z niej i powiesiła ją na oparciu krzesła. Kątem oka dojrzała
wstojącymlustrzeswojeodbiciewsamejbieliźnieiuznała,że
wygląda figlarnie. Tak jak powinna wyglądać kobieta na
miłosnejschadzce.Przecieżbyłatąkobietą.
–Jesteśpewna?–zapytałNoah,przyglądającsięjej.–Bojak
jużzaczniemy,niebędęwstaniesiępowstrzymać.
–Jestempewna.
–Wtakimraziejestemciwdzięczny.
Zrzucił marynarkę, ściągnął krawat, rozpiął górny guzik
koszuli i podszedł do Jules. Jego dotyk rozpoczął taniec motyli
wjejbrzuchu.Jegonieśpiesznezachowaniepodniecałoowiele
bardziejniżżarliwepocałunki.
Zadziwiające,jaktakiwyzwolonytwardzielpotrafibyćtkliwy,
jakumieodwlekaćkolejneetapygrymiłosnej.
–Pocałujmnie,Noah–poprosiła.
–Ciii….Oniczymniemyśl,nieśpieszsię.Wczuwajsiętylko
wto,jakjaciękocham.
Nie czekając na odpowiedź, dotknął wargami jej ust.
Nareszcie! Całowali się powoli, a ona dotykała go, gdzie tylko
mogła. Drżącymi palcami usiłowała rozpiąć mu koszulę, co
trochę trwało, potem głaskała jego tors. Czuła się jak
superbohaterka, bo udało się jej doprowadzić jego ciało do
drżenia. Przez materiał spodni pogładziła koniuszkiem palca
jego członek. Potem rozpięła mu spodnie i oburącz go objęła,
nadstawiającmudocałowaniaswojąodchylonąszyję.
Bez słowa ostrzeżenia Noah obrócił ją twarzą do ściany
i zaczął całować kolejno każdy wyrostek kręgosłupa.
Wzapamiętaniunawetniezauważyła,jakustópwylądowałjej
własny stanik. A on wziął w dłonie jej piersi, drażniąc je
opuszkamikciuków.
–Chcęciebie–powiedział,wtulającgłowęwjejszyję.
Zsunął
jej
koronkowe
majteczki,
położył
dłonie
na
pośladkach, a palcami myszkował między jej nogami,
bezbłędnie znajdując czuły punkt. Dyszała, kładąc czoło na
opartychościanęrękach.
–Noah…
– Tak? – wysapał, przytulając pierś do jej pleców. Jego penis
zdawałsięflirtowaćzjejpupą.
–Potrzebuję…
–Czego,dziecino?
Bez słowa odwróciła się do niego, zgięła nogę w kolanie,
obejmującniąjegobiodro.Wtedyniemaldosłowniezaciągnąłją
dołóżka.Odsunąłjejwłosyztwarzy.
– Kochanie, muszę nałożyć gumkę. No i rozebrać się do
końca.Niebędękochałsięztobąwciuchach.
Juleswykonałaruchsugerujący,żechcesięnaniegonadziać.
–Dajmiminutkę.–Przewróciłoczami,cojąrozbawiło.
Wstał i z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął trójpak
prezerwatyw, które rzucił na łóżko obok jej biodra. Ciągle był
wbutachiskarpetkach,akiedyjezdejmował,Julesusiadła,by
lepiej przyjrzeć się tatuażowi nieco powyżej biodra. Typowy
motyw: węzeł ratowniczy spleciony z liny żeglarskiej.
Wykonaniebyłomistrzowskie–możnabyłonawetdostrzec,że
linaniejednojużmazasobą.
–Brakujeciżeglowania?–zapytała.
– Nie tak bardzo, jak brakowało mi ciebie – odparł,
zanurzającpalcewjejwłosach.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Wpatrywała się w niego
zaskoczona.
– Ja cię potrzebuję, Jules. Chcę być w tobie, w środku. Bez
ciebieczujęsię…Jezu…Jules.
Czujęsięniepełny,dokończyłazaniegowmyślach.
Onateżpragnęłakontaktuznim.Choćbyprzezminutę.Byle
bezbarier,fizycznychiemocjonalnych.
Gdy już mógł pozbyć się kondoma, wrócili do pieszczot. Był
wnichnaprawdęniesamowiciedobry.
ROZDZIAŁDZIEWIĄTY
Jules…
Gdy następnego ranka weszła do rozsłonecznionej kuchni,
Darbyzłapałajązarękę.
–Ojej!Alemamploty!
Jules spojrzała na dzbanek pełen kawy. Po ostatniej nocy,
kiedywyprawializNoahemrzeczy,którewniejednymkrajusą
ścigane na mocy prawa, była wyczerpana. A skoro już o tym
mowa: gdzie się podziewa facet, z którym spędziła tyle czasu?
Niebyłogowjejłóżkuaniwłazience.Ateraznajwyraźniejnie
pomagałwprzygotowaniachdośniadania.
Może nie chciał tak wcześnie spojrzeć w oczy jej rodzinie?
Ona natomiast na pewno chciała przede wszystkim napić się
kawy.
– Zgadnij, kto miał tej nocy randkę? – pytała Darby,
przestępującznoginanogę.
Okej, są z Darby bliźniaczkami, ale siostra nie powinna się
dowiedzieć,żespałazNoahem.Niemamowy.Julesodwróciła
się, nie odpowiedziała na dzień dobry Leviego i wyjęła
zkredensukubek.Nalałasobieświeżegonaparuidopieroteraz
pokazałarodzeństwutwarz,mającnadzieję,żeniemananiech
wypisanejliczbyitypówprzeżytychtejnocyorgazmów.
– Czy Pismo Święte nie zabrania rozmów na takie tematy
wniedzielę?–odezwałasię.
– A co? Mówimy o tobie? – zapytał Levi, który najwyraźniej
wziąłsięzaprzygotowanie–niechgoBógpobłogosławi–jajek
pobenedyktyńsku.
–Omnie?Dlaczegoomnie?
Już myślała, że Levi zaraz powie, że widział, jak Noah rano
wychodzizjejpokoju,alenictakiegonienastąpiło.
Cholera. Niby nie ma się czego wstydzić, ale nie zniosłaby,
gdyby Levi teraz przyznał, że wie o niej i Noahu… Nie po tak
małejilościsnuiprzedzażyciemodpowiedniejdawkikofeiny.
Darbyuniosłagłowę.
–Wyglądasznazmęczoną,Jules–stwierdziła.–Wyspałaśsię
aby?
–Miałamciężkitydzień,awczorajszywieczórteżnienależał
do łatwych. Na przyjęciu wydanym przez Paris pojawił się
Ethan. Zaofiarował jej swoje pośrednictwo i doradztwo
wsprawiejachtubudowanegoprzezNoaha.
–Psiakrew–mruknąłLevi.
– A co to za problem? – prychnęła Darby. – Ethan zna się na
jachtach.
Levipokręciłgłowąiodwróciłsiędokuchenki.Julesdotknęła
jegoramienia.
–Cowieszokonflikciemiędzynimi?–spytała.
– Niewiele. Znasz Noaha, nie jest zbyt komunikatywny. Coś
tam słyszałem od Elego i Bena, ale właściwie nie wiem, o co
chodzi. Zresztą to od niego powinnaś się ewentualnie
wszystkiegodowiedzieć,nieodemnie.
Jego rezerwa nie zdziwiła jej. Levi też nie należał do
plotkarzy.
– Nie wiem, o czym wy mówicie – poskarżyła się Darby
międzyjednymadrugimkęsemjabłka.
–Powiemci,jaktylkobędęmogła,Darbs–zapewniłająJules.
– A jakie są te twoje wielkie nowiny? – spytała zadowolona, że
możezmienićtemat.
– Ojej, czy nie możecie poczekać z tymi plotkami? – jęknął
Levi.
–Nie–odparłaDarby.–Botodotyczynaszejmatki.
–Cośsięstałomamie?–zaniepokoiłsięLevi.–Dlaczegonic
niemówisz?
–Wszystkozniąwporządku–odrzekłaDarbyiuśmiechnęła
się leniwie. – A nawet bardziej niż w porządku. Podobno na
wczorajszywieczórbyłaumówiona.Poszlinatańce.
Julesmiałanadzieję,żechodziowłaścicielakafejki.Niedość,
że z faceta jest niezłe ciacho – oczywiście w odpowiedniej
kategorii wiekowej – to jeszcze związek mamy z nim byłby
korzystny dla jej, Jules, uzależnienia od kofeiny. Zawsze
mogłabyliczyćnadobrąkawę.
– Poszła do nocnego klubu? Gdzie? Z kim? – pytał
zaniepokojonyLevi.
– Niezupełnie. To taki klub, gdzie się tańczy salsę. Szło jej
całkiemnieźle.
–Skądtowiesz?–zapytałLevipodejrzliwie.
Jules pokręciła głową. Darby to ludzkie wcielenie mediów
społecznościowych.Wszędziemaprzyjaciół,którychzmuszado
sprawozdań.
– Od znajomych znajomych. A przedwczoraj była z kimś na
kolacji!
Dwóchfacetów.Nonieźle,mamo,pomyślałaJules.
– Kim on jest? Co robi, gdzie pracuje? Znamy go? Chyba
pójdędoniejipoważniezniąpogadam!–odgrażałsięLevi.
Juleszachichotała.
–Uspokójsię,Rambo.Onamaprawodorozrywki.
– Rozrywka to gra w kręgle albo w golfa, a nie łażenie po
knajpach i klubach – mówił Levi, z zapamiętaniem siekając
szczypiorek.
– Mama ma prawo trochę pożyć. Wystarczająco długo była
samotna. Jeśli postanowiła z tym skończyć, tym lepiej dla niej.
Przynajmniejjednaosobaznaszejrodzinyukładasobieżycie.
– Zamknij się, Darby, mówię serio. – Levi dramatycznym
ruchemzatkałsobieuszy.
Darby śmiała się z jego zakłopotania. Spojrzała na Jules,
zapraszającjądodalszychżartów.
Nie,niejedna,sprostowałaJuleswmyślach.Jestjeszczektoś,
kogowłaśniespotkałoszczęście.
Darby jakby usłyszała niewypowiedziane słowa siostry
ispojrzałananiąszerokootwartymizezdumieniaoczami.
Noah?zapytałaruchemwarg.
A któżby inny? Jules skinęła głową twierdząco i podniosła
palecdoust,prosząc,bynikomuotymniemówić.
NadąsanaDarbyopadłanakrzesło.
Jeszczesobieotympogadamy,mówiłojejspojrzenie.
Tak,alenieteraz,odpowiadałyoczyJules.
Wporządku?–pytałasiostrabezgłośnie.
Tak,mamtylkomętlikwgłowie,odpowiadałaJules.
Dobrybyłchociaż?
Niesamowity!Julespołożyłarękęnasercu.
–Cotusiędzieje?–usłyszałyobienagle.
W drzwiach stała DJ, przenosząc wzrok z jednej siostry
bliźniaczkinadrugą.
–Mojamatkatańczysalsęiumawiasięzdwomafacetami,ja
wariuję, a Jules prawie w ogóle nie spała – wyjaśnił Levi. –
W dodatku one we dwie uprawiają tę swoją porozumiewawczą
pantomimę.
DJwzięłasiępodbokiiodpowiedziała:
–Twojamamazasługujenaodrobinęzabawy.PodobnieJules,
bo o ile się nie mylę, one rozmawiały sobie właśnie o jej
ostatniejnocy.
A więc to nie jest tylko sprawa między bliźniaczkami. Mają
jeszcze trzecią siostrę, która zna je, odkąd skończyły po sześć
lat.DJstanęłazaplecamiLeviegoicałapantomimapowtórzyła
się„słowowsłowo”.Noah?Aktóżbyinny?Dobrybył?Dlaczego
onetakbardzointeresująsięjegoseksualnąsprawnością?Itak
dalej.
– Ja czuję za sobą jakieś ruchy, DJ – ostrzegł Levi. –
Przestańcie już gadać o seksie. Nie chcę wiedzieć, kto się
kochał i z kim. Czy mam kogoś pobić z twojego powodu? –
zapytał,odwracającsiędoJules.
– Nie, dlaczego, mam się świetnie – zaprzeczyła Jules
gorliwie. – Naprawdę, wszystko w porządku – zapewniała,
widzącniedowierzaniewjegooczach.
–Notodobrze–odparłzulgą,krzyżującramionanapiersi.–
Bo trudno byłoby mi skopać tyłek mojemu najlepszemu
przyjacielowi. A skoro już o nim mowa, możesz do niego iść
ipowiedzieć,żeśniadaniebędziegotowezakwadrans?
AwięcLeviteżjestniezływporozumiewaniusiębezsłów…
Dawniej robiła to setki razy, ale od dziesięciu lat w ogóle.
Wspięłasiępoporośniętejbluszczemkraciedokanciapy,która
pełniła rolę pokoju Noaha. Co ona robi? – myślała. Nie ma
przecieżlatdziesięciuaniczternastu,aninawetosiemnastu.
Miesiąc po śmierci Bethann Ethan zamknął dom i przeniósł
się do mieszkania, które mieli w mieście. Krytycznie
komentowanotenkrok,aleonabyławtedyzamłoda,bysiętym
przejmować. Żal jej było tylko Noaha, który po śmierci mamy
i ujawnieniu testamentu utracił dom i rodzinę. Ale wkrótce
potemwyjechałiznikłzjejżycia.
Dlaczego go wtedy nie przycisnęła, nie domagała się
wyjaśnień?Poczasiewydawałosięjej,żepoprostuodczuwała
satysfakcję,żeniejestszczęśliwyzMorgan,któraniedajemu
potrzebnego wsparcia. A seks to przecież nie wszystko – tylko
częściowo potrafi ukoić ból i strach. Wiadomość o jego
zaręczynach i niespodziewany pocałunek kompletnie ją
rozwaliły.Urazaizazdrośćsprawiły,żeniechciaładrążyć.
Ale to było dawno. Teraz obydwoje są dorośli i trzeba na
nowo wymyślić podstawy, na jakich oprze się ich relacja.
Prawdopodobnie będą musieli nauczyć się rozróżniać między
miłościąaprzyjaźnią,stłumićwybujałefantazjeseksualne…
Onajestprzecieżpewnąsiebiekobietąsukcesu.Itegonależy
siętrzymać.
Otworzyłaprzesuwanąszybęwoknieiprzełożyłanogęprzez
framugę.Tak,tonaruszeniejegoprywatności.
Zeskoczyła na podłogę. Widok Noaha w obcisłych dżinsach
iszarejkoszulizpodciągniętymidołokcirękawamizupełniejej
nie zdziwił. W zamkniętym pokoju pachniało lekko kurzem
istęchlizną,aletakżemydłemipastądozębów.
Juleswyprostowałasięiwzięłapodboki.
–Levizapraszanaśniadanie–oznajmiła.
–Niejestemgłodny–odparłNoah,przysiadającnakrawędzi
czegoś,copełniłorolęłóżkaimarszczącbrwi.
Byłspięty,więcpowstrzymałasięodbuziakanadzieńdobry.
Usiadłaobokniegozwyprostowanyminogami.
–Włamałeśsiędodomuswojegotaty?
– Domku Ethana – poprawił ją. – Już od dziesięciu lat nie
uważamgozamojegoojca.
–Cosięwydarzyło,Noah?
– Mama nie spisała swojej ostatniej woli dość precyzyjnie
i korzystając z tego, Ethan od początku starał się nas
wydziedziczyć. Mógł nas prawnie usynowić, ale wybrał kasę –
mówił Noah ze wzrokiem utkwionym w podłogę, po czym
odchrząknął.–Wychowałnas,mówiliśmydoniegotato–podjął
po chwili łamiącym się głosem. – Kiedy pojawił się w naszym
życiu, Eli i Ben byli jeszcze maluchami, przez ponad
dwadzieścia lat uważali go za ojca. Uprawiał z nami sport,
towarzyszyłnameczach,wręczałnagrody.Myślałem,żekocha
naszą mamę całym sercem. Dwa tygodnie po jej śmierci
zadzwoniłem do niego do mieszkania w mieście. Odebrała
kobieta, młody głos. Powiedziała, że Ethan bierze prysznic,
a potem będzie zajęty przez cały wieczór, już ona się o to
postara.Oilerozumiem,ocochodzi,dodała.
Juleschciałagoprzytulić,alewiedziała,żemógłbysięwtedy
rozkleićiprzerwałbyzwierzenia.
– Kiedy spotkałem się z nim nazajutrz, roześmiał mi się
w twarz. Powiedział, że powinienem dorosnąć, że kobieta,
z którą rozmawiałem, nie była pierwsza i nie ostatnia.
Mężczyźnitacysą,dodał.
Nie, nie są tacy, pomyślała Jules. Jej tata nigdy nie zdradził
mamy.
– Powiedział mi – ciągnął Noah – że on już spełnił swoje
zadanie,wychowałnastak,jaktegochciałanaszamatkaiteraz
zamierza to sobie wynagrodzić. Zapłatą za dwadzieścia lat
odsiadki, jak nazwał swoje małżeństwo, miały być rodzinne
firmy,dom,kontabankowe.Obiecał,żejeślimutodam,będzie
płacił za naszą edukację. W przeciwnym razie, rozumiesz,
szukajwiatruwpolu.
–Och,Noah…
– Postanowiłem, że nie ustąpię bez walki. Potrzebowałem
pieniędzynaprawnikówiIvandałmiichnawetwięcej,alepod
warunkiem, że na dwa lata zostanę narzeczonym Morgan. Po
długich przepychankach sądowych przyznano nam marinę
i stocznię jachtową. Ethan dostał kasę i posiadłość. Musiałem
żeglować, żeby zarobić na rozbudowę mariny i stoczni, żeby
znówmogłysięstaćdlanasźródłemutrzymania.
–Iudałocisię,Noah.Ocaliłeśfirmydziadka.
–Alezajakącenę,Jules?KiedywkońcuzerwałemzMorgan,
ona przeżyła kolejne załamanie i wylądowała w psychiatryku.
Oczywiścieobwinianootomnie.
– Na kogoś trzeba było zwalić winę, a ty byłeś pod ręką,
Noah.
– Być może. – Wstał i podszedł do półek, na których ciągle
stałyżeglarskiepucharyimedale.–Wielusądzi,żeżeglowanie
podbanderąWindandSolartospełnieniemarzeń.
–Atakniejest?
Odwrócił w jej kierunku. Wyraz jego twarzy świadczył
okompletnejpustceemocjonalnej.
– Wyjazd z Bostonu był dla mnie koszmarem. Musiałem
porzucić wszystko, co było moim życiem. Nie przebolałem
jeszcze przedwczesnej i okrutnej śmierci mamy, a człowiek,
którego uważałem za ojca, zmienił się nagle w potwora, który
zażądał od nas „zapłaty” za swoje usługi. Musiałem zostawić
braci, wszystkich przyjaciół płci obojga. W tym ciebie.
Poczułemsięodartyzewszystkiego.
– Bo tak w istocie było. Mogłeś mi o tym powiedzieć, Noah.
Zrozumiałabymcię,bobardzochciałam.
–Czasmijał,amniebyłocoraztrudniejcitowyznać.–Noah
wzruszyłramionami.
Uciskał powieki opuszkami kciuków, jakby chciał zatrzymać
łzy.Julesswojepowstrzymywałazrosnącątrudnością.
– Jules, ja już do tego nie wrócę. Nie chcę się znów czuć
samotny i zagubiony. Nauczyłem się żyć na własny rachunek,
byćtylkosobą.Tocałeszczęścierodzinnetoniedlamnie.
Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek go o coś takiego
prosiłaczypytała,ale…niechmubędzie.
– To jest tylko dom – powiedział twardo, rozglądając się
wokół.–Tosątylkorzeczy,tojestkawałekziemi.Nawetjeślito
odkupię, nie zmienię przeszłości. Mamie na tym nie zależy, bo
jejtujużniema.Zaharowujęsięipocotowszystko?Projektuję
jachtdladamulki,któramagdzieśto,cowymyślę.Poto,żeby
wykupić posiadłość, której może nawet nie chcę mieć.
Wmieście,zktórymłącząmniewyłączniezłewspomnienia.
Tozabolało.
– A przecież mogę wyjechać. Mam potencjalnego klienta na
Costa Smeralda, drugiego na Hawajach. Obydwóm mógłbym
zbudować jachty, praktycznie nie przerywając snu. I zgarnąć
kupękasy.Niechcętubyć,Jules!Chcęsłońca,żagliiseksubez
problemów.
Pokiwała głową i poczuła, jak żołądek podchodzi jej do
gardła. On nie chce mieszkać w Bostonie. I nie chce jej.
Przecież od zawsze wiedziała, że Noah najbardziej na świecie
kocha wolność. Dlaczego więc jej słowa sprawiają jej taki ból?
Postanowiłaspojrzećmuwtwarz.
– Przykro mi, że tak myślisz. Że życie w Bostonie nie jest
wstaniedaćcitego,czegopotrzebujesz.
–Tyniemaszpojęcia,czegopotrzebuję,Jules!
– Wiem. Potrzebujesz nas. I potrzebujesz mnie. Powinieneś
się budzić co rano u boku kogoś, kto cię kocha, rozumie cię
iktozawszebędziemuremzatobąstał.Potrzebujeszbraci.Do
grywbilardwTheTaverniwgolfaprzeddomem.Potrzebujesz
od czasu do czasu zjeść kolację z moją mamą i pogadać z nią
otwojejmamie.Musiszmiećtudomiwnimzamieszkać.
Skrzywił się i spojrzał na nią. W jego oczach nadzieja
walczyłaolepszezrozgoryczeniemilękiem.
–Dlaczegomitomówisz?
– Bo jeśli opuścisz ten dom, Boston i mnie, będziesz tego
żałował do końca życia. Twoje miejsce jest tutaj, Noah.
Umojegoboku.
Uniosła w górę otwartą dłoń, jakby chciała uprzedzić jego
reakcję.
– Ja cię rozumiem – ciągnęła. – Wiem, czym był dla ciebie
wyjazd,bojaswojeteżprzecierpiałam.Brakciebiebyłdlamnie
czymś potwornym i obiecałam sobie, że po raz drugi nie
pozwolę ci się zranić. Ale teraz, jak widzisz, znowu pozwalam.
Miłośćjestczymśprzerażającym,alelepszymodbezmyślności.
Wiem, że jeśli teraz odejdziesz, będę znowu cierpiała. Ale nie
mogęwyrzecsiętego,coczuję,botojestcząstkamniesamej.
Wstałaizuśmiechempostawiłastopęnaparapecie.
–Jeślimaszdośćiniechceszjużwalczyćotendom,zawalcz
chociaż o swoje życie, o mnie. Inaczej jako stary człowiek nie
będzieszmógłspojrzećwlustro.
–Alejacięniekocham,Jules.
Przymknęła oczy, by nie poczuć bólu po tym porywczym,
wyzywającymstwierdzeniu.
–Oczywiście,żemniekochasz,Noah.Zawszemniekochałeś,
taksamozresztąjakjaciebie.Tylkoboiszsiędotegoprzyznać.
Ajeszczebardziej,czegośztymzrobić.
Callie…
Mason nie dowie się o jej dwóch zeszłotygodniowych
randkach. Na pewno nie wypytuje klientów, zwłaszcza tych
starszych,oichżyciemiłosne.
Wkażdymrazieniepowinien.
A jej nieliczni znajomi, którzy wiedzą o tych randkach, nie
przekażąmutejwiedzy.DlanichMasonjestusługodawcą,anie
osobą,zktórąsięplotkuje.
Łapiąc się na tej myśli, Callie poczuła się nagle nieładna,
nieważna i zrobiło jej się wstyd za siebie. Nie powinna tu
przychodzić.Alebyławrównymstopniuuzależnionaodwidoku
twarzy tego przystojnego faceta co od smaku wspaniałej
mieszankikawy,którąpodawał.
Kogoonachceoszukać?Przecieżgdybynawetpodawałnapój
o smaku strychniny, i tak by tu przychodziła. Spójrzmy
prawdziewoczy:jestżałosna.
Pchnęła drzwi kafejki i instynktownie zaczęła szukać
wzrokiem Masona. Dla niego olała dziś rano propozycję
Patricka,którychciałpograćzniąwgolfa,iodmówiłaJohnowi
pójścia na lunch. Jej partnerzy randkowi byli pewni, że ich
ostatniespotkaniabyłyudane.Aletonieprawda–Callienudziła
się na nich jak mops. No może z wyjątkiem chwil spędzonych
naparkiecie.AtowszystkowinaMasona.
Patrick i John to potencjalnie wymarzeni towarzysze życia.
Dwaj odnoszący sukcesy biznesmeni tuż po sześćdziesiątce,
o nienagannych manierach. Cóż z tego, skoro śmiertelnie
nudni.
–Przestańsięmarszczyć,dostanieszkurzychłapek.
Odwróciła się na dźwięk tego głosu. Przed nią stał Mason
w szortach khaki i wyłożonej na wierzch białej koszuli
z wywiniętymi mankietami. Trzymał tacę z filiżanką kawy
i porcją ciasta marchewkowego. Callie ślinka napłynęła do ust
na widok i jego, i deseru. Musi uważać ze słodyczami, by jej
boczkiniestałysięzanadtowidoczne.Azresztą…pallicho!
– Już mam zmarszczki – odparła, siadając przy najbliższym
stoliku.
–Jakośichniewidać.Maszcudownącerę.Chceszkawy?
Nie, chcę przestać o tobie myśleć. Nie wyobrażać sobie
twoich rąk błądzących po moim ciele ani twojego języka
w moich ustach. Chcę chodzić na randki bez poczucia, że
zdradzamnieżyjącegomężaiciebie,pomyślałaCallie.
Amruknęła:
–Iowszem.
–Cojesteśtakawkurzona?
–Niebądźwulgarny!
– A ty nie zachowuj się, jakbyś miała sto trzy lata –
powiedział, przesuwając kciukiem po jej dolnej wardze. –
Wykrztuśtozsiebie,kobieto.
Niechnienazywajejkobietą.Niechsobieidziewdiabły.Ale
jego szorstko brzmiący głos tak bardzo rozgrzewał ją od
środka…
– Nie mów tak do mnie i nie stój nade mną. Możesz sobie
usiąść,jeślichcesz,anie…Krążyszjaksęp.
Mason zmarszczył czoło, usiadł naprzeciwko niej i oparł
łokcieostół.Wmilczeniuprzyglądałsięjejzuznaniem.Callie
bębniła palcami o blat i zastanawiała się, co powiedzieć. Nie
powie mu przecież, że za nim tęskniła, że wolałaby iść na
kolacjęznimniżzkimkolwiekinnym.
–Cal?Powiedzcoś.
–Jules,mojacórka,makłopoty.Kochafaceta,onchybakocha
ją,aniemogąsiędogadać.
–Jakorodzicwspółczujęci–odezwałsięMasonponamyśle–
ale wiem, że to nie jest prawdziwy powód twojego
zdenerwowania.Powiedzmiprawdę.
–Prosiłamoespresso–mruknęłaCallie.
–Nie,nieprosiłaś.Ajaniejestemdzieckiem.
Zaczerwieniła się. Zdała sobie sprawę, że zachowuje się jak
rozkapryszonanastolatkaitoniepoprawiłojejnastroju.
– Jedną z cech, które u ciebie lubię – ciągnął Mason – jest
szczerość.Więcalbowalprostozmostu,alboniemównic.
–Wzeszłymtygodniubyłamnadwóchrandkach–oznajmiła,
wodzącpaznokciempoblaciestołu.
–Pocomitomówisz?–spytałMason,sztywniejąc.
–Botobylidwajmili,dobrzeustawienipanowiewsłusznym
wiekui…
–OJezu,zarazsięzrzygam–wtrąciłMason.
– …okazali się piekielnie nudni. Przez cały czas pragnęłam,
żebyśtotybyłnaichmiejscu.
– Co ty powiesz, Callie? – ożywił się Mason. Oczy mu się
zaświeciły, przygasły i zaświeciły znowu. Było w tym
zaciekawienie,emocjei…tak,niedasięukryć,pożądanie.
–Powiem,żejestempięćdziesięcioczteroletniąkobietą,która
niedawno przeszła żałobę i menopauzę. Jestem mieszaniną
hormonów,brakupoczuciabezpieczeństwaidezorientacji.Boję
się i seksu, i tego, że już go nigdy nie zaznam. Byłam żoną,
nadaljestemmatką,alejużchybazapomniałam,jaktojestbyć
kobietą.
Masonwyglądałnazszokowanegotąprzemową.
– Chcę ciebie, a jednocześnie nie chcę chcieć. Nie chcę cię
rozczarować, ale i sama boję się rozczarować. Nie wyjdę za
mąż,Raybyłmoimjedynymmężem.
–Jezu–jęknąłMason.
Jeśliterazktoślubcośjejprzerwie,topoptakach.Nigdynie
dowiesię,cochciałapowiedzieć.
AleCalliemówiładalej:
– Jeśli nadal chcesz się ze mną umówić, zgoda. Może nawet
zaryzykuję i złożę moje mało seksowne ciało naznaczone
nadwagąwtwojeręceidamcisiępocałować.
–Daszmisię…?Aniechtoszlag!
Mason złapał ją za rękę i poprowadził między zatłoczonymi
stolikami do kontuaru w drugim końcu sali. Usiłowała mu się
wyrwać,alebyłzbytsilny.Byłaniemaltakpodekscytowanajak
wówczas,kiedyzRayemuprawialikiedyśsekswwanniepełnej
gorącejwody.
Mason zaciągnął ją do ciasnej kuchni, a potem otworzył
zaryglowane drzwi i znaleźli się na zewnątrz. Zeszli po
schodkachiwkońcuMasonoparłjąoceglanymur.
–Powiedztylko,żeniechcesz,asięwycofam–oświadczył.
–Chcę,alechybaniepowinnam–odparła,kładącmudłonie
napiersi.
– Pieprzyć to. – Ujął w dłonie jej twarz i ją pocałował. Jego
język od razu poczuł się w jej ustach jak u siebie w domu. To
niebyłpocałunekchłopaczka,leczmężczyzny,którywie,czego
chceiumietoosiągnąć.Zachowywałsię,jakbyodzawszeznał
mowę jej ciała. Widział w jej oczach pożądanie i nie wahał się
go zaspokoić. Był typem niecierpliwca, który nie czeka, aż
kobietawpełnidojrzejedodecyzji.
I to była słuszna strategia, bo Callie właśnie dojrzała. Jej
język też wiedział, co ma robić. Jej dłonie gładziły jego plecy,
pośladki. Zachęcony tym Mason położył rękę na jej biuście,
odnajdując szybko twardniejąca brodawkę. Potem przytulił jej
brzuchdoswojegoczłonka.Miałerekcję…
Boże, ona całuje młodszego od siebie mężczyznę, który nie
jest jej mężem. I to gdzie! W zaułku na tyłach jego kawiarni.
Porawłączyćhamulce,Brogan.
– Nie żałuj tego, Callie – szepnął Mason z czołem przy jej
czole,jakbyczytałwjejmyślach.–Nierobimyniczłego.
Calliejednakopadłyręce.CobypowiedziałRay?Conatojej
dzieci?Znajomi?
–Todlaczegoczuję,żejednakrobimy?–zapytała.
– On nie żyje, Callie, ale ty nie umarłaś razem z nim. Nadal
jesteśseksownąkobietą.
–Cząstkamniejednakumarła,Mason.–Callierozpłakałasię.
–Nieradzęsobieztym.
OczyMasonarozbłysłyzłością.
–Janiemamzamiaruonicżebrać,Callie.Aniuganiaćsięza
tobą.Niebędęczekałwnieskończoność.
– To jest takie męskie, co mówisz – syknęła nagle
rozzłoszczona. – Co, chcesz mnie postraszyć? Daruj sobie,
jestem na to za stara. Będziemy działać w moim rytmie albo
wcale.
Patrzył na nią, jakby ją przepraszał. Ot, palnął coś, a teraz
tego żałuje. Ale przynajmniej dostarczył jej pretekstu, by się
wycofała. Co to za facet? Wdarł się nieproszony w jej życie
iwywróciłjedogórynogami.
– Nie będę tu przez jakiś czas przychodzić – powiedziała już
spokojniej.–Muszętoprzemyśleć.
Masonpokiwałgłowąigestemwskazałjejdrzwidokuchni.
–Idź,jazarazprzyjdę.Teżpotrzebujętrochęczasu.
–Naco?–zapytała.
Bezsłowapołożyłjejrękęnaswoimpenisie.
– Idź – powtórzył stanowczo, ale i ze smutkiem. – Spotkamy
się,jakbędziemymogli.Oilewogóle.
Callie znalazła się we wnętrzu kafejki. Tu była bezpieczna,
aleibeznadziejniesamotna.
Noiznówzrobiłosięnudno…
ROZDZIAŁDZIESIĄTY
Noah…
Słowa Jules o tym, że on ją kocha, tylko nie wie, co z tym
zrobić, dźwięczały mu w uszach przez ostatnie trzy tygodnie.
Chciał wyrzucić z pamięci ów wytwór jej wybujałej wyobraźni,
ale słowa wracały. Jak przewijany wciąż od nowa pasek
informacyjnywtelewizyjnychwiadomościach.
Dawniejteżjejpragnął,oczywiścieżetak,aleprzerażałogo,
że mógłby pójść na całość i bez reszty związać swoje życie
z Jules. Przecież wtedy miał świat u stóp: stabilną sytuację,
kochającychrodziców,braci,którzywogieńbyzanimskoczyli,
mimoiżnacodzieńbyliniedozniesienia.Noidobrychbliskich
przyjaciół.
I nagle wszystko się rozsypało, zniknęło. Tata przemienił się
w najgorszego wroga, dziewczyna – w środek do celu,
a przyjaźń z Jules niespodziewanie nabrała erotycznego
zabarwienia.Rzuciłtowszystko,alenadalcierpiał.
Terazniewyobrażałsobie,żemógłbypokochaćkogoś,swoje
życie, normalność, a potem znów zostać ze wszystkiego
odartym. Ale bez Jules też nie wyobrażał sobie życia. I nie
chciał,byichzwiązekograniczałsiędoprzyjaźni…
Czuł,żeznalazłsięmiędzymłotemakowadłem.
Kochał ją, to oczywiste. Już wtedy, kiedy jako dziesięciolatka
łapała żaby i wchodziła na drzewa, jako czternastolatkę
zaparatemnazębachipotemmłodądziewczynę,którastawała
siękobietą.Wtedyjąpocałowałiświatzawirowałwokółniego.
Tosięniezmieniło:kiedyjąwidział,kręciłomusięwgłowie.
Ona jest punktem orientacyjnym jego życiowej drogi, jego
GwiazdąPolarną,jegoGPS-em.
Usłyszałpukaniedodrzwi.Uff,nareszciecośmuprzerwiete
jałowerozmyślania.
WprogugabinetustałLevizsześciopakiempiwa.Cudownie.
Noah już zgłaszał swą kandydaturę do wypicia przynajmniej
połowytegozapasu.
Przyjaciel wręczył mu paczkę i rozsiadł się na krześle,
wyciągając przed sobą nogi. Noah zdjął kapsel, upił łyk,
achłodnąbutelkęprzyłożyłsobiedorozpalonegoczoła.
–JakwciągudwóchdniniewystąpiszzofertądoLockwood
Trust,posiadłośćzostaniewystawionanasprzedaż–stwierdził
Levibezogródek.
Noahbyłtegowpełniświadomy.
– Nie ma szans, żeby Paris zaakceptowała do tego czasu
ostateczną wersję projektu. Ethan jej na to nie pozwoli –
powiedział.
–AJulesskończyłaswojączęśćpracy?
–Tak.–Noahruchemgłowywskazałleżącynabiurkufolder
z rysunkami Jules, próbkami materiałów i zdjęciami makiet
wnętrz jachtu. Każdy, kto ma choć odrobinę dobrego smaku,
pokochałby ten projekt od pierwszego wejrzenia. – Teraz tylko
Parismusiwszystkozatwierdzić.
–Kiedysięzniąspotykasz?
–Jeszczeniejesteśmyumówieni.Wiem,żepowinniśmy,aleto
wszystko jest bez sensu. Ethan zakwestionuje każde moje
słowo,poleciprzerobienieprojektuiterminupłynie.Robięparę
innychrzeczy,alenieuzbieramtychpieniędzy,jeśliParisminie
zapłaci.Czylijestemwczarnejdziurze.
Levi zmarszczył czoło i skierował szyjkę butelki w stronę
Noaha.
– Przepraszam, kim pan jest i co pan zrobił z Noahem
Lockwoodem?
CzyżbyLevijużbyłpokilkupiwach?
–Noah,przecieżkiedyświerzyłeśwsiebieiwto,żeobrałeś
dobry kurs. Nie cofałeś się przed niczym. Co się z tobą
porobiło,stary?Zawsześcigałeśsiędosamegokońca–ciągnął
Levi, nie zważając na to, że Noah chce mu przerwać. – Byłeś
tak skupiony na celu, że czasami nawet nie zauważałeś, że
minąłeś linię mety i wygrałeś. Dlaczego więc teraz
odpuszczasz?Maszjeszczecałedwadni!
–Ja…hmm…–Noahnapróżnoszukałodpowiedzi.
– Moja siostra zasługuje na to, żeby o nią zawalczyć. Wysil
się, Noah, uruchom swój zmysł rywalizacji. – Levi pochylił się
w kierunku przyjaciela i wymownie spojrzał mu w oczy. –
Wyobraź sobie, że to regaty Rolex Sydney Hobart i że
przeciwnikidzieztobąłebwłeb.Icorobisz?Zmieniasznagle
kursczysięścigaszizwyciężasz?
Noah poczuł przypływ adrenaliny. Kropelki słonej wody na
wargach, wiatr we włosach… Ten wiatr nagle napełnia żagle,
załogawydajeokrzykiradości.Całanaprzód!
–Nie,niezmieniamkursu–powiedziałNoah,dopijającpiwo
iniespuszczającoczuzLeviego.
–DziękiBogu,bojużchciałemskopaćcityłek.
– Tylko byś spróbował… – Noah uśmiechnął się po raz
pierwszy tego dnia. – A teraz spadaj, bo muszę umówić
spotkanieikupićdom.
–Izdobyćdziewczynę–dodałLevi.
–Zgadzasię.
–Ajeślicisięnieuda?
–Mniesięzawszeudaje,Levi.
Jules…
Nie będę płakać z tego powodu, myślała. Biznes to biznes,
Paris to klientka, a Noah – współpracownik. Ogarnij się,
Brogan!
Jules oparła się o ścianę przy windzie w holu należącego do
Paris budynku i wbiła wzrok w marmurową posadzkę. Oczy
miałaczerwoneodpłaczuiniewyspania.Czułasięwręczchora.
Boże,chybanawetwłosyjąbolały.Byłatotalnieprzygnębiona.
Sama jest sobie winna. Tyle razy obiecywała sobie, że nie
zakocha się w nim znowu, nie da złamać sobie serca. Tak
bardzo chciałaby wrócić teraz do lat dziecinnych, kiedy
jedynym bólem, jaki znała, był ból stłuczonego kolana czy
złamanego obojczyka. Owszem, cierpiała, ale potem zawsze
przechodziło,docholery.Atenrozdzierającytrzewiaisiekający
serce na kawałki ból pozostanie z nią na długo. Już nigdy nie
będzie człowiekiem, jakim była do tej pory. Stanie się cicha,
drętwa,zagubionaisamotna…
Otojejżycie.
Dziś rano spojrzała na ekran telefonu, gdzie pojawił się
prostykomunikat.OdNoaha:„Godzinapiąta,spotkaniezParis,
maszbyć”.
Potejzwięzłejinstrukcjinastępowaładres.
Nie rozmawiała z Noahem od miesiąca, od porannego
spotkania w jego dziecinnym pokoiku. Nie przyszedł wtedy na
śniadanie, a skoro nie skontaktował się z nią ani
w poniedziałek, ani w żaden z kolejnych dni, zrozumiała, że to
powtórkazhistoriiiżeNoahznówwycofałsięzjejłóżkaoraz
życia.Rzuciłasięwwirpracynadprojektemwnętrzjachtu.Im
szybciej skończy, tym szybciej będzie miała wszystko za sobą.
Dwatygodnietemuprzesłałarezultatyswejpracykurieremdo
biuraNoaha.
Czekała na wiadomość: czy przyjmuje jej projekt, co o nim
myśli. Nie doczekała się. A więc teraz jest okazja, by pokazać
Paristo,cozrobiła.
Nigdy nie odstępowała od swoich projektów i tak też stanie
się tym razem. Musi dbać o opinię. Schowa dumę do kieszeni
i posłucha rozkazu Noaha – bo ten jego esemes brzmi jak
rozkaz.Niebędziejejłatwostanąćznimtwarząwtwarz,skoro
wolał własne lęki niż jej miłość, ale mówi się trudno. Zaraz
wsiądziedotejcholernejwindy.Koniecmusizwieńczyćdzieło.
Inaczej nie mogłaby spojrzeć sobie w oczy. Trzymaj się,
Brogan. Godzina, może trochę dłużej i po wszystkim. Potem
pójdziesz sobie do domu, naciągniesz koc na głowę i będziesz
mogłapopłakaćsobiewpoduszkę.
Stojąc przed drzwiami gabinetu Paris, przycisnęła pięści do
skroni,jakbychciałauciszyćtętniącywnichszum.
Drzwi, do których zapukała, otworzyły się i stanął w nich
Noah. W szarym garniturze, białej koszuli i purpurowym
krawaciewyglądałnauosobieniesiłyipewnościsiebie.
Ichspojrzeniasięspotkały.Julesdostrzegławjegooczachcoś
wrodzajuczułościi…lekkierozbawienie.Cogośmieszy?To,że
zaraz straci rodową posiadłość czy to, że złamał jej serce?
Miała ochotę go teraz stłuc na kwaśne jabłko. Nie, lepiej go
zabije.Akażdysądjąuniewinni.
Wzięłakilkagłębokichoddechów,bysięuspokoić.
–Wyglądasz,jakbyśmiałazarazwybuchnąć–zauważyłNoah.
–Ja…Ty…OBoże!–Potarłaczołopalcami.Nie,niemanato
siły, zaraz rozpadnie się na kawałki. Nie jest dzielna, nie jest
silna.–Muszęiść–szepnęła,obracającsięnapięcie.
Noah złapał ją za ramię, odwrócił twarzą do siebie i położył
jej ręce na biodrach. Musnął jej wargi i obwiódł językiem
konturust.Dlaczegoontorobi?Cotomabyć,tortura?Dosyć.
Koniec z tym. Wsunęła mu palce pod marynarkę i mocno
uszczypnęławokolicepasa.
–Auć!Zaco?–krzyknął.
– Żebyś wiedział, jak to boli. Każesz mi się całować ze
świadomością,żetomożebyćnaszostatnipocałunek–syknęła.
–Towięcejniżnieuczciwość,tookrucieństwo.
– Jules, dziecino, poczekaj chwileczkę – mówił zmieszany
Noah.
–Naco?Jajużskończyłam.Nanicwięcejniemamsiły.Toza
bardzoboli.
–Zaufajmijeszczeraz,proszęcię.
– Nie sądzę, żeby to było możliwe, Noah. Wyssałeś ze mnie
resztkisił.
–Jules,dojasnejcholery…
– Julia? O, Julia już tu jest! – zaszczebiotała Paris z głębi
swojego przepastnego apartamentu. – Noah! Powiedz jej, żeby
tu do mnie przyszła. Dostanie kieliszek szampana i pokaże mi
swojeprześliczneprojekty.
Jules przymknęła oczy, zacisnęła wargi i zmusiła się do
zrobieniakilkukroków.Znalazłasięwluksusowymmieszkaniu.
Noah…
Wszystkiejegożycioweosiągnięciaokazałysięnagleniczym.
Jest po prostu facetem, przez którego Jules płacze. Ale koniec
z tym. Od tej chwili jej szczęście i radość stają się dla niego
bezwzględnym
priorytetem.
Życiowym
celem.
Z
tym
postanowieniemwkroczyłdosalonuParis.
W spotkaniu uczestniczył też Ethan, ale Noah był na to
przygotowany. Jego prezentacja miała postać wirtualnej
wędrówki po zaprojektowanym jachcie. Podłączył swojego
laptopa do kina domowego Paris, dzięki czemu mógł pokazać,
jak on i Jules widzą powstający żaglowiec. Brakowało w tym
jedynie kołysania fal i kropelek słonej wody na twarzy, ale
wrażenieitakbyłopiorunujące.
Poprosił Ethana i Paris o powstrzymanie się od pytań
i komentarzy aż do zakończenia prezentacji. Wtedy usłyszał
głębokiewestchnienieioklaski.
– Jest przepiękny – oświadczyła Paris. – Nieskończenie
doskonały.Jakiemammunadaćimię?
–Jakietylkozechcesz–odparłNoahzuśmiechem.
–Zanimsięrozpłynieszwzachwytach,kochanie–odezwałsię
Ethan–muszęzwrócićuwagęnaszeregniedociągnięć.
Noah miał nadzieję, że jadowita złośliwość jego tonu jest
oczywista także dla Paris. Oparł łokieć na kolanie i przechylił
głowęnabok.
– Tu nie ma żadnych niedoróbek – powiedział spokojnie. –
Ethanchcemnietylkowyprowadzićzrównowagi.
– Ależ to nonsens! – zawołała Paris. – To twój ojczym,
wychował cię. A teraz ma tylko na uwadze dobro projektu
imojeinteresy.
–Ethanzawszemanauwadzetylkoswojeinteresy,Paris.Nie
chce,żebyśprzyjęłaprojekt,bojeślitosięstanie,będziemusiał
odstąpić mi Lockwood Estate po cenie niższej niż rynkowa.
Stracinatymdwadzieściamilionów.
–Nieprawda!–krzyknąłczerwonyjakburakEthan.
– Oto dowód – powiedział Noah, przekazując Paris odpis
wyrokusądowego.
Nie chciał jej sprawić przykrości, ale cóż, wolał to, niż
sprawić przykrość Jules. Zresztą romans Ethana z Paris trwał
zaledwieodkilkutygodni…
– Paris, ciężko się z tobą pracuje, ale ja cię lubię za twoje
wielkie romantyczne serce. Jesteś czarująca i błyskotliwa, ale,
niedasięukryć,maszjużswojelata.
Na te słowa Paris zmrużyła oczy a Ethan wydał pomruk
sprzeciwu.Nieprzejmującsiętym,Noahmówiłdalej:
– Ethan nie umawia się z kobietami w twoim wieku. Prawdę
mówiąc, rzadko umawia się nawet z tymi, które ukończyły już
dwadzieścia pięć lat. Chciał się z tobą związać, bo jesteś
bogata,aonspłukany.
– Wcale nie! To oszczerstwo! Jak śmiesz? – protestował
ojczym.
– Noah… – szeptem ostrzegła go Jules, bo Ethan
spurpurowiał,jakbyzarazmiałdostaćapopleksji.
Noah, nic sobie z tego nie robiąc, położył przed Paris plik
zdjęćidokumentów.
– Proszę, oto dziesięć jego ostatnich partnerek i kopie
raportówfinansowych.Jestwinienkasęprawiecałemumiastu.
Paris przejrzała papiery i jej wzrok mówił teraz jedno: a to
łajdak!
– To wszystko jest wyssane z palca, Paris. On ciebie też
okłamał. Wcale nie kocha Jules, tylko tak powiedział, żeby
zmiękczyćtwojeserce!–krzyczałEthan.
NoahwytrzymałpełnewątpliwościspojrzenieParis.Jeślimu
nie uwierzy, jest skończony. Straci dom, czas, jaki poświęcił
projektowiipieniądze.Tojeszczenic,alenieprzeżyłby,gdyby
straciłtakżeJules.
–CzytyiJulesjesteściezakochani?–spytałaParis.
Musi odpowiedzieć szczerze. Tylko prawda może go
uratować.
–Nie,niejesteśmy–odparłszorstko.
Usłyszał, jak Jules westchnęła. Zebrał się w sobie i mówił
dalej:
–Zakochanietocośulotnego,aJulesijaznamysięzadługo
izadobrze,żebymożnabyłotakokreślićto,conasłączy.
–Tojakieokreśleniebędziewłaściwe?–dociekałaParis.
Dodiabła,wkońcubędziemusiałtozsiebiewykrztusić.Ito
przy świadkach. Przeniósł wzrok na zdumioną i przestraszoną
twarzJules,choćzwracałsiędoParis.
–Onaprzezcałeżyciejestdlamnienajlepszymprzyjacielem,
filarem,drogowskazem.Tozjejpowoduziemiakręcisięwokół
swojejosi,asłońcewschodziizachodzi.Przyznaję,udawaliśmy
przed tobą coś, o istnieniu czego nie wiedzieliśmy. Ale to
zawszebyłoznami.Możeszzatwierdzićprojektalbonie,Paris.
Owszem, jakaś cząstka mnie będzie cierpiała z powodu utraty
rodzinnego domu, ale jakoś to przeżyję. Natomiast nie
wyobrażamsobieżyciabezJules.Zniąmogęzamieszkaćnawet
wkartonowympudle.Onajestmoim…
Głos mu się załamał, bo w oczach Jules pojawiły się łzy.
Przygryzłpoliczek,bysamemusięnierozpłakać.
Imówiłdalej,tymrazemwprostdoJules:
– Jesteś dla mnie wszystkim, Jules. I zawsze będziesz.
Obiecuję.Proszę,dajmysobieszansę.
Zapanowało milczenie. Po twarzy Jules spływały łzy. Czy to
dobry znak? Noah miał nadzieję. Wiedział, że musi dać jej
trochę czasu, aby mogła mu wybaczyć. A zresztą… ngdzie się
niewybiera.
– Precz – odezwała się Paris, odsuwając od siebie stertę
papierów demaskujących Ethana. Noah przestraszył się, że
mówitodoniego.–Maszminutęnaopuszczeniemojegodomu
– zwróciła się jednak niewątpliwie do jego ojczyma. – Inaczej
każda młoda bogata damie w mieście dowie się o twoich
kłopotachzpotencją.
Noahuśmiechnąłsię.Odsunąłkrzesło,chcącpodejśćdoJules
iuścisnąćją,alePariszłapałagozarękę.
– Chwileczkę, najpierw wyjaśnisz mi szczegóły waszego
projektu,ajawypiszęczek.Nodobra,niechbędzie–dodałapo
chwili, widząc, jak bardzo młodzi są zawiedzeni. – Podpiszę
umowę i czek, a jutro tu wrócicie i porozmawiamy o moim
przepięknym jachcie. A wy w tym czasie dojdziecie do ładu ze
swoimiuczuciami.
–Mamnadzieję–mruknąłNoahzwdzięcznością.
AleJulespopatrzyłanależącenastolefoldery.
–Miejmytojużzasobą,Noah–powiedziała.
Comiałanamyśli?
Jules…
Zdecydował, że najbliższym miejscem, które zapewni im
odrobinęprywatności,jestResilience.Wzięliwięctaksówkędo
mariny.Noahkartąotworzyłbramkęiposzlitam,gdziewysoki
masztjegowspaniałegojachtugórowałnadotoczeniem.
Jules czuła się lekka jak piórko. Czy naprawdę Noah
powiedział, że ją kocha? I to przy ludziach? Jeśli to sen,
wolałabysięzniegonieobudzić.Przebiegłabosopopokładzie
nasamdzióbstatku,gdzieprzysiadła,opierającnogioburtę.
Spojrzała na Noaha. Minę miał nietęgą. Zdjął marynarkę
i krawat, rzucił je na deski i usiadł obok niej. Natychmiast
wystawiłtwarzdosłońca.
–Mówiłeśpoważnie?–zapytała.
–Jaknajbardziej–odparł,niemającwątpliwości,ocoonatak
naprawdępyta.–Wiesz,miałaśracjęztym,żeciękocham.Od
zawsze.
Czytosiędziejenaprawdę?
Uśmiechnął się i założył jej opadający kosmyk włosów za
ucho.
– A ty? – zapytał. – W domu Lockwoodów powiedziałaś, że
tak,aletosięmogłowciągutrzechtygodnizmienić.
Po raz pierwszy w życiu zobaczyła na jego twarzy lęk,
bezradność, niepewność, pokorę. To do niego zupełnie
niepodobne.Awięczależymunaniej.
– Pamiętam, jak podniosłeś mnie, kiedy Darby zepchnęła
mnie z huśtawki. Moje trzyletnie serce już wtedy rozpoznało
w tobie kogoś, kto będzie całym moim życiem. To więcej niż
miłość,to…–Zamilkła,szukającwłaściwegosłowa.
–Wporządku.–Noahnareszciesięuśmiechnął.
Fakt, zawsze byli sobie przeznaczeni. Każde miało swoje
życie, swoją pracę, znajomych, ale dopiero będąc razem, czuli
sięspełnieni.Ichsercabiływspólnymrytmem.
–Spróbujemybyćrazem?–zaproponował.
– Możemy spróbować wszystkiego – odparła. – Chociaż,
chociaż…Tyciąglejesteśwrozjazdach.Alemożenamsięuda.
–Niemuszędojeżdżaćdoklientów.Większośćsprawzałatwia
sięterazwsieci.Zmoimiwspółpracownikamijużterazgłównie
kontaktuję się przez internet. Mogę spróbować i z klientami.
Czasembędęmusiałwyjechać,aleBostonbędziemojąbazą.
–Naprawdęchcesztuzostać?
– Chcę być tam, gdzie jesteś ty, Jules. Ty masz tu firmę
i klientów, więc i moje miejsce jest tutaj. Dodatkowo tu mam
braci,Leviego,naszebiznesy.
Jules nagle straciła oddech, czuła, że zaraz zemdleje. Czy to
prawda? Opanowała się jednak, bo przecież musi mu zadać
jeszczejednopytanie.
– Mogę ci zaufać? – Spojrzała mu głęboko w oczy. – Nie
odejdzieszznówodemnie?
–Nie,kochanie,bowtedymusiałbymtakżeodejśćodsiebie.
Ty i ja to jedno. Teraz muszę jechać na Sardynię podpisać
umowę na projekt jachtu z jednym z naftowych szejków.
Mogłabyś pojechać ze mną, zrobilibyśmy sobie taki miesiąc
miodowyprzedzaręczynami.
–Toco,zamierzamysiępobrać?–skrzywiłasięlekko.
–Jasne,żetak.Aterazmniepocałuj.
Tak też zrobiła. Całowali się na tym pokładzie tak długo
i namiętnie, że kierownictwo mariny otrzymało sporo
telefonicznych skarg na parę, która – wedle słów pewnego
starszegowiekiemżeglarza–„zapomniała,żeniejestsamana
świecie”.
Zmuszony
interweniować
Levi
przybiegł
i
gwizdnął
przeciągle.Wtedydopieroodsiebieodskoczyli.
– Przestańcie się tak afiszować! – zganił ich brat Jules, ale
spojrzałnaichtwarzei…wszystkobyłojasne.
–Postanowiliśmysiępobrać!–zawołałauszczęśliwionaJules.
– Kochana, o tym zadecydowały wspólnie nasza mama
iBethann.–Levizuśmiechemwziąłsiępodboki.–Itoponad
dwadzieścia lat temu! Trochę czasu wam to zajęło… Ale i tak
gratuluję. Obiecajcie tylko jedno: nigdy więcej publicznego
okazywanianamiętności.Okej?
Jules pokręciła głową. Mają przecież dziesięć lat do
nadrobienia!
– To co, schodzimy pod pokład? – Noah był jakoś bardziej
skłonnydokompromisu.
EPILOG
Callie…
Jedna sprawa z głowy, pomyślała po telefonie, jaki odebrała
od Jules. Stała przed zamkniętymi drzwiami kafejki Masona.
Byłojużpopiątej,aonzamykałoczwartejtrzydzieści.Pewnie
jestwdrodzedodomu.
Może to i lepiej… Bo po co właściwie tu przyszła?
Przypomniałasobie,jakRayogłosił,żemajązamiarsiępobrać.
Była wtedy tak samo szczęśliwa i oszołomiona jak dziś Jules.
Wszystko było dla niej nowe, mąż był jej pierwszą i jedyną
miłością, ona dla niego też. Nie wiedziała więc, jak się kocha
kogośinnegoniżRay.
Był wspaniałym mężem, uważnym kochankiem i świetnym
ojcem. Podróżowali, wychowywali dzieci, prowadzili życie
towarzyskie. Nadal go kochała, był całym jej światem.
Terapeutaodradzeniasobiezestratąpowiedział,żebyćmoże
idealizujeRaya.Icoztego?Itakbyłoimrazemdobrze…
Pociąg,jakiczuładoMasona,przyprawiałjąopoczuciewiny,
zupełnie jakby zdradzała męża. Czuła się wewnętrznie
rozdarta. Na widok tego młodszego seksownego mężczyzny
czuła podniecenie, ale i lęk oraz irytację. Wszystko było takie
gwałtowne. Z Rayem było inaczej: spokojnie, bezpiecznie,
stabilnie.
Dlaczego więc teraz, gdy powinna cieszyć się szczęściem
córki, jej myśli są przy tym szalonym facecie o oczach koloru
spłowiałegodżinsu?Dlaczegociągleczujenapiersijegodotyk?
I dlaczego teraz to właśnie z nim chce w pierwszej kolejności
podzielićsięradosnąnowiną?
Nie,tosięniemożeudać.Onatowciążzakochanawswoim
mężupaniBrogan,aMasontofacetzkafejki.
Poruszyłaklamką,drzwisięotworzyłyiCallieuniosłazalaną
łzami twarz. Napotkała spojrzenie Masona. Delikatnie objął ją
wpasieiwciągnąłdopustegownętrza,gdziekrzesłaustawiono
jużdogórynogaminastolikach,anaśrodkupodłogistałkubeł
zmopem.Masonotarłjejłzyzpoliczkaiwziąłjąwramiona.
–Hej,kochanie,ocochodzi?Mogęjakośpomóc?
– Nic takiego. – Pociągnęła nosem, opanowując szloch. –
Tylko moja córka jest zakochana i wychodzi za mąż. Tak się
z tego cieszę, że musiałam ci to powiedzieć – dokończyła
znosemwtulonymwjegokoszulę.
Mason poklepał ją po plecach i ukrył twarz w jej włosach.
Wiedział, czego Callie od niego oczekuje. Żeby w tak
wyjątkowejchwilipoprostuprzyniejbył.
Tytułoryginału:FriendshiponFire
Tłumaczenie:
Pierwszewydanie:HarlequinDesire,2018
Redaktorserii:EwaGodycka
©2018byJossWood
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2019
WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone,łączniezprawemreprodukcjiczęścilubcałościdzieł
wjakiejkolwiekformie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób
rzeczywistych–żywychlubumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.
Harlequin i Harlequin (nazwa serii) są zastrzeżonymi znakami należącymi do
HarlequinEnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins
Publishers,LLC.Nazwaiznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.
HarperCollinssp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1Blokal24-25
ISBN9788327644459
KonwersjadoformatuEPUB:
LegimiS.A.