Świniobicie
Świniobicie - Paweł Gąsiorek
ROZDZIAŁ I
-No i po co nam ta świnia?
-Jest wiele korzyści z posiadania wspólnej świni, zacznę od
tego...
-Skończ!
-Ale ja chcę rozwiać twoje obawy, pozwól mi chociaż wyjaśnić, po
pierwsze wspólna świnia scementuje nasz związek i przygotuje cię
do macierzyństwa...
-Nie chcę tego słuchać! Wszyscy minie ostrzegali, wszyscy mówili
że jesteś nienormalny.
-Posłuchaj mnie bo to ważne, chcę mieć z tobą dziecko, a nawet
dwoje dzieci, ale uważam że na obecnym etapie nie jesteś na to
gotowa i zanim się zgodzę na wspólne dziecko to pierwsze powinnaś
wytrenować troskę na świni...
-Świnia, a dziecko to zupełnie co innego! Mam obawy, przysięgnij
że zażywasz leki,codziennie zażywasz, tak jak kazał psychiatra...
-Oczywiście, ale nie musiałbym tego robić gdyby otaczali mnie
mądrzy ludzie którzy mnie rozumieją...
-To powiedz mi geniuszu co z tą świnią później zrobimy?
-Gdy okaże się że świnia spełniła swoją rolę pójdzie pod nóż.
-To jedynie ma sens...ale pozwolisz mi dać trochę mięsa rodzinie?
-Nie widzę żadnego problemu.
-Może to nawet nie taki głupi pomysł, ale z tego co mówiłeś to ty
nigdy nie miałeś żadnego zwierzaka, ani psa, ani kota, nic i nic
nie wiesz o zwierzętach, nie zdajesz sobie sprawy że to wymaga
pracy i to głownie dla ciebie będzie to praca...
-Podzielimy się obowiązkami.
-Od razu mówię że nie wezmę do ręki wideł, ale być może to nie
taki głupi pomysł żebyś się nauczył pracować fizycznie i to by
był dla ciebie głownie sprawdzian. Choć z drugiej strony nie mam z
tobą planów na długie lata. Poznałam cię i tak zostało, choć nie
wiem czy to się nie zmieni...
-Ja zaś od razu mówię że świnię kupimy za wspólne pieniądze i
reszta inwestycji też wspólna. Mariola, weź pod uwagę też że to
się może opłacać. I to jest jeśli chodzi o twoje proste i typowo
kobiece myślenie najważniejszy powód do posiadania wspólnej
Strona 1
Świniobicie
świni. Trochę wspólnej pracy i będzie dużo pożytku. Może nawet
rozwiniemy hodowlę i kupimy następne świnki.
-Edek, ale ty nie masz zielonego pojęcia o hodowli świń, jak
zamierzasz to przeskoczyć ?
-W dzisiejszych czasach każdą informację można znaleźć w
internecie...
-Najlepiej będzie jeśli pogadasz z kimś kto się na tym zna,
przynajmniej ja tak myślę.
-Czyli ogólnie nie masz nic przeciwko?
-Rób co chcesz.
Co ona tam wie, przeczytam książkę o hodowli świń i będę wiedział
wszystko, choć... tylko czy on nie ma trochę racji?tylko żeby
mnie nie przerosło. Jak zwykle zasiała we mnie wątpliwość, ale
musiałem to z nią omówić, zgodziła się, ale mi ubyło entuzjazmu.
Od dawien dawna wszyscy wokół torpedowali moje plany. Mógłbym
teraz być milionerem gdyby nie zniszczyli setek moich świetnych
pomysłów. Na świniach można się dorobić, notabene mogłem od tego
zacząć rozmowę, a gdy już dorobię się na świniach to otworzy mi
drogę do realizacji kolejnego pomysłu, będą pieniądze na start.
Teraz jeszcze za wcześnie na rozmyślanie o kolejnym pomyśle.
Niech się pierwsze uda z jedną świnią. Cholera! To może potrwać;
jedna świnia, później trzy,
później sześć...Nie, nie zajmować sobie tym głowy. Trzeba powrócić
do początku; do ochoty na
tradycyjne świniobicie! Kaszanka, golonka i mnóstwo alkoholu.
Orgia pijaństwa i obżarstwa to główny cel, ale oczywiście Mariola
nie mogła go poznać. Nie zgodziłaby się. Powiedzmy trzydniowe
świniobicie. Tylko czy warto tyle starań dla trzech dni? W
zasadzie można imprezować i bez świni, mięso można kupić. Znowu
źle myślę! przecież to nie odda tego wszystkiego; smaku swojskiego
mięsa, atmosfery, kręcenia kichy, zapachów. Lepiej motywować się
pięknem dziecięcych wspomnień niż wątpliwym interesem finansowym.
Pieniądze które mogę zarabiać w przyszłości na świniach to rzecz
niepewna,a świniobicie jest wręcz nieuniknione kiedy się kupi
świnie. Chyba że jakaś choroba dopadnie świnie, ale po co sobie
zaprzątać głowę czarnymi scenariuszami? Równie dobrze ja sam mogę
umrzeć nim świnia dojrzeje do świniobicia. Wszystko może się
wydarzyć. Nie ma sensu też mieć obawy że sobie nie poradzę.
Świnia zwierzę jak człowiek tylko ma znacznie mniejsze potrzeby by
żyć. Dziadek miał świnię
w dodatku dwa barany i kury to dlaczego ja mam sobie nie poradzić
z jedną świnią?Mniejsze potrzeby niż człowiek?To też chyba
nieprawda; człowiek by przeżył w warunkach jakie ma świnia, lecz
było by to bardzo niekomfortowe,męczące i wpłynęło by to bardzo na
jego psychikę. A to nie przetrzymywali ludzi w dawnych czasach w
takim chlewie, na słomie, o chlebie i wodzie, może nawet
przykutych do ścian, zbójów , rabusiów i innych przestępców? Ile
taka świnia potrzebuje by żyć i nawet się nie męczyć swoją
egzystencją? Chlew wyścielony słomą, wodę i paszę, czy nawet
jakieś odpadki z kuchni. Dziadek sobie radził to ja też sobie
poradzę. Przypomnieć sobie dawne czasy. Chlewik gdzie żyła przed
laty świnia już jest. Widły mam. Co jeszcze? Potrzebne jest
koryto, słoma i to tyle potrzebnych rzeczy! Jakie to wszystko
zrobiło się proste. To tysiące razy łatwiejsze niż posiadanie
dziecka. Może rzeczywiście coś jest w tym przygotowaniu do
Strona 2
Świniobicie
posiadania dziecka co palnąłem Marioli.
Z tym że małe dziecko wymaga głównie troski i opieki matki, a
świnia będzie leżeć głównie na
moich barkach. Trzeba jednak jeszcze jedno wziąć po uwagę, że
prawdopodobnie taka świnia bez niczyjej pomocy poradziłaby sobie
sama w lesie, jak dzik jej przodek. Pójdę rozejrzeć się po
chlewiku. Widły stoją, rękojeść wygiętą naznaczona pracą, miejsca
jaśniejsze wytarte od spracowanych dłoni dziadka. Tyle lat minęło
kiedy ostatni raz je ktoś używał. Dziadek był bardzo pracowity i
nie miał fajnego życia. Jego młodość przypadła na czas II wojny
światowej
został wywieziony na przymusowe roboty do III Rzeszy. Do ostatnich
dni pracował w gospodarstwie na długo przed śmiercią miał problemy
psychiczne które się nasilały. Kiedyś dom tętnił życiem, teraz
zamieszkują go dwie osoby, ja i Mariola. Mam problemy z psychiką,
ale ona też ma, może mniejsze, lecz nie jest całkiem normalna.
Dużo ludzi ma problemy psychiczne, z roku na rok ich przybywa.
Ogół ludzki jest coraz bardziej "normalny" i dąży by
być jeszcze bardziej "normalnym" zrozumiałe że "nienormalnych"
przybywa. Normalny człowiek
dostosowuję się do wszystkich możliwych norm, przestrzega
wszystkich praw ludzkich i tych od Boga. Nie buntuje się, ledwo
może wyrazić swoje zdanie, lecz rzadko je ma. Oczywiście w krajach
rozwiniętych są akceptowane odmienności upodobań seksualnych w
innych mniejszości się buntują bo nie są należycie akceptowane.
Jednak świat dąży do eliminacji kontrkultury i subkultury. Bunty
rodzą się na kanwie pojedynczych zdarzeń czy niezadowolenia
ekonomicznego.
Zainteresowanie polityką rośnie, ludzie mają swoich ulubionych i
znienawidzonych polityków,
swoją ulubioną prawice, coraz rzadziej lewice. Ogólnie interesów
chorych psychicznie nie reprezentuje nikt. Nie są w stanie się
zorganizować, każdy z nich ma swój prywatny świat i wzajemnie się
słabo dogadują. Tragiczne jest dla nich w skutkach przestępstwo,
gdy je popełnią
najczęściej są izolowani dłużej niż przewiduje kodeks karny dla
"normalnych".Można z nimi zrobić prawie wszystko. Ściany chlewika
trzeba wybielić wapnem i wynieść składowane tu graty. Na oko to tu
by mogły żyć z trzy świnie, a może nawet cztery. Będzie miała
wspaniałe warunki, ja jej to zapewnię...
-Edek! Edek! Edek!
-Co chcesz ?
-Musisz tu przyjść
-Co znowu ?
-Zgadzam się
-Cieszę się
-Ale na miniaturkę
-Jaką miniaturkę?!
-No świnkę miniaturkę, jest co prawdą trochę droższa ale...
-Czyś ty zwariowała ?!
-Pokaże ci, w internecie znalazłam, kochane są.. zobacz
-Absolutnie wykluczone, z takiego czegoś nie ma żadnego pożytku
-Wiesz że taką świnkę miniaturkę można tresować, one są
inteligentniejsze od psa...
-Zwykła też można tresować
Strona 3
Świniobicie
-Ale ona reaguję na swoje imię
-Zwykła też reaguje
-Skąd wiesz ?
-Jestem o tym przekonany
-No dobra niech ci będzie, ale ja ją spróbuje wytresować
-A rób co chcesz
Co za idiotka, będę inwestował pieniądze w świnie miniaturkę jak
mamy tyle wydatków. Mam trochę oszczędności, pieniędzy po mamie,
ale kurczą się w zastraszającym tempie.
Cholera! Co będzie dalej? Co będzie jak pieniądze się skończą?
Przydałaby się jakaś praca i
to możliwie szybko. Mariola też nie pracuje, ale ma rentę i
jeszcze po ojcu. A ja mam parę złotych zasiłku, nie wygląda to
dobrze, na początek zacznę od czegoś lekkiego dla rozgrzewki
przed pracą fizyczną i tu właśnie hodowla świni się świetnie do
tego celu nadaje. Boję się myśleć o przyszłości, lepiej nie
myśleć, jakoś to będzie...Musi jakoś być!Rodzina i dziecko i stała
praca to się chyba nie uda nigdy. Zresztą ono by chyba
odziedziczyło po nas nienormalność i skazywać je na to co ja
przeżywam każdego dnia to.. nieludzkie. Jakoś sobie radzimy we
dwójkę, czasami lepiej, czasami gorzej. To fakt Mariola dobrze
zajmuje się domem; gotuje, sprząta, resztę czasu spędza w
internecie. Nie wiem jak radziłbym sobie bez niej. Oboje jesteśmy
dziecinni i naiwni w wielu kwestiach, ona w jednych,ja w innych,
tak że uzupełniamy się w rozsądku. Może nawet jest tego świadoma,
czasami straszy że odejdzie, ale oboje wiemy że tego nie zrobi.
Zresztą oboje już jesteśmy niemłodzi, ja mam 40 lat, a ona 37.
Jednak z medycznego punktu widzenia jest zdrowsza, w szpitalu
psychiatrycznym była dwa razy i to wystarczyło by przyznali jej
rentę, ja byłem hospitalizowany ponad 10 razy. Ona łyka jeden lek,
a ja dwa rodzaje. Oboje mamy tę samą chorobę; schizofrenię
paranoidalną. Najgorszą
opcją było by dla mnie umieszczenie mnie w domu pomocy społecznej,
już wolałbym śmierć, śmierć w domu w śnie jak mama, w wieku
powiedzmy 60 lat no może 65 lat. Tak bym chciał, umrzeć w domu.
Nie wierzę w Boga, ani w życie pozagrobowe, ani w teorie spiskowe
robię to dla zdrowia psychicznego. Mariola wierzy w te wszystkie
rzeczy o Bogu i niebie i w spiski.
Jedyne czego jestem pewien to to że po śmierci będzie to samo co
przed narodzinami czyli nic. Długo medytowałem nad tą myślą i
powoli odkrywałem że to naprawdę dobra perspektywa.
Nie byłem świadom tego co działo się przed moimi narodzinami,
wojen , obozów śmierci, klęsk , głodu, tyfusu i dżumy. Nie wierzę
że po mojej śmierci ziemię czeka wspaniały los, że nie będzie
katastrof, wojen, zarazy i głodu. Nie chce tego doświadczyć ani o
tym wiedzieć. Jestem zadowolony z perspektywy niebytu po śmierci.
Nie wierzę w reinkarnację; zwierzęcy splot dzikich popędów nie
zawiera tego co definiuje mnie jako mnie. Będąc powiedzmy
dżdżownicą byłbym tym samym co teraz mój mały palec, niby mój ale
tak naprawdę to nie to czym jestem. Lepiej już o tym nie myśleć.
Ważne jest cieszyć się i zatracić się jak np. na świniobiciu. To
jest chwila do której warto dążyć, choćbym nawet miał godzinami
przerzucać gnój widłami w smrodzie. Zresztą to oderwie mnie od
uciążliwych myśli choć na chwilę. Mariola troszczy się o mnie,
żąda bym przyjmował leki i trzeba to docenić. Co ja bym zrobił bez
Strona 4
Świniobicie
moich leków na normalność? tabletek normalności. Kiedyś ludzie
radzili sobie bez tego, korzystali tylko z ziół, ale w dawnych
czasach ludzie chyba mniej chorowali przynajmniej psychicznie.
Średnia życia była mniejsza, ale nie powiedziałbym że byli mniej
szczęśliwi. Nie rozmawiam z Mariolą o jej chorobie, niekiedy ją
strofuję w kwestii jej wierzeń, a zwłaszcza teorie spiskowe, ale
nie staram się u niej nic zmieniać, widocznie jej to nie szkodzi,
a jeśli tak, to dlaczego nakłaniać do swoich poglądów. Moja
choroba to urojenia, właściwie tylko urojenia. Walczę z nimi, ale
nie mogę się ich pozbyć. Kuszący jest świat urojony w którym
odgrywa się jakąś ważną rolę, w której jest się kimś. Znacznie
łatwiej uwierzyć że jest się kimś niż że jest się nikim. Łatwiej
też uwierzyć że ma się nadludzkie moce niż w swoją ułomność.
Przyjemniej jest mieć nierealne marzenia i dążyć do ich realizacji
niż cierpieć niemoc i zwątpienie we własne siły. Jęśli chodzi o
świniobicie nie ma w tym nic nierealnego i poprzeczka nie jest
wysoko. Na pewno sobie poradzę z hodowlą świni.
-Edek, a króliki?
-Co znowu fajnego wymyśliłaś?
-No żeby zamiast świni hodować króliki
-Dlaczego króliki?
-Bo co ja powiem koleżankom; że mój nienormalny facet zamierza
hodować świnie? To jest obciachowe, bardzo obciachowe. Już lepiej
by było hodować króliki, mniejszy wstyd.
-To dobrze że przynajmniej ty jesteś normalna, ty i twoje
koleżanki, wszyscy bardzo normalni
jedynym nienormalnym na tej ziemi jestem ja, tak?!To mi chcesz
powiedzieć?
-Nie aż tak, koleżanka mi powiedziała że każdy ma jakieś problemy
z psychiką jeden mniejsze, a drugi większe. I w naszej sytuacji,
gdy ja mam mniejsze to ty mając większe powinieneś słuchać moich
rad.
-W tym wypadku to ty masz duży problem z psychiką. Nie musisz
nikomu mówić o naszej świni.
-Ale ciężko mi będzie żyć z tym sekretem, ja im mówię o wszystkim
i robi mi się wtedy jakoś lżej.
-To o świni im nie powiesz, bo to będzie głównie mój ciężar.
Zainwestujemy razem, ale jakby co to świnia jest moja, trochę
będziesz się nią zajmować i tyle.
-Ale mamie powiem, może się ucieszy że zamierzasz zająć się czymś
konkretnym, wiele razy mi mówiła żebym zagoniła cię do pracy.
-Rób co chcesz, ale króliki wykluczone.
-Dlaczego od razu odrzucasz mój pomysł?
-Po pierwsze nie mamy klatek, po drugie ciężko by mi bylo na duszy
hodować króliki na rzeź.
Ty pewnie też nie chcesz śmierci naszych królików gdybyśmy je
mieli?
-A świnię łatwiej zabić?
-Tak właśnie uważam że będziemy mieli lżejsze sumienie gdy nasza
świnia umrze niż gdyby to miały być króliki.
-No skoro będzie nam lżej ze świnią to niech będzie świnia.
Jeśli chodzi o zabijanie to najgorszy jest pierwszy raz, a później
jakoś już idzie bez bólu. Wystarczy wmówić różnice między tym kim
jestem, a tym stworzeniem które mam zabić i po kłopocie, tak
zginęło miliony ludzi właśnie zgodnie z tym mechanizmem. Ci
Strona 5
Świniobicie
"lepsi" zabijali tych "gorszych" by pozbyć się zła i oczywiście
pozbyć się inności w której zauważali wiele wad. Mordercy zawsze
górą. Odkrywali zasadniczą różnicę rasową, wyznaniową , narodową,
kulturową...Zawsze będą ci lepsi i ci gorsi. Nie zauważam żeby
ludzki świat dążył do jedności; jedni burzą granice, ale inni ją
budują. Nie jestem wielkim patriotą, nie zachwyca mnie wspólna
historia; wojny jakie toczyli nasi przodkowie, cierpienia zaborów,
zdobyta niepodległość, ma to swój urok, ale nie widzę w tym dla
siebie jakichś większych korzyści,
mam jakieś umiarkowane poczucie jedności z narodem bez fanatyzmów
które w tym względzie często zauważam. Trudno pozbyć się czegoś co
jest wpajane od dziecka jak patriotyzm czy religia. Każda grupa ma
swojego rodaka, jedni szczególnie maja Mickiewicza inni Kopernika
jeszcze inni Piłsudskiego. Ja też mam kilku rodaków i to mi
wystarczy. Jeśli chodzi o szlachtowanie świni pierwszy raz mam za
sobą. Pamiętam jak przed wielu laty było w domu świniobicie,
odbywało się dobudowanej do domu stodole, wygonili mnie stamtąd
dziadek z ojcem. Było jednak okienko w ścianie domu z którego
wszystko wtedy widziałem. Masarz uderzył świnię w łeb obuchem, a
później poderżnął jej gardło nożem. Pamiętam że zawiodłem się
wtedy, myślałem że to będzie coś bardzo okropnego tylko dla
dorosłych skoro mnie wyganiają. Wszystko trwało kilka minut i po
wszystkim, później mogłem się z boku przyglądać jak masarz robi
swoje. Mam swoją wrażliwość; na jedno jestem nadwrażliwy na inne
mam znieczulice. Szczególnie jestem wrażliwy na widok psa przy
budzie na łańcuchu, boli mnie ten widok. Gdy byłem mały rodzicie
zabraniali mi posiadania zwierząt. Później mogłem mieć, ale już
nie chciałem, wolę widok zwierzęcia na wolności. Nie lubię też
ogrodów zoologicznych. Ogólnie jestem za wolnością ludzi i
zwierząt. Nie przepadam że za widokiem ukrzyżowanego Jezusa, bo
pozbawiając go całej religijnej otoczki jest to obraz wielkiego
cierpienia. Świnia hodowlana jest przez tysiące lat przygotowana
do życia w chlewie, co innego ze zwierzętami w zoo czy nawet psem
na łańcuchu. Wystarczy sobie uzmysłowić że świnia ma jakieś
wspólne cechy z człowiekiem, ale są to właśnie te cechy najgorsze.
Obraźliwe jest nazwać kogoś świnią właśnie ze względu posiadania
cech tego zwierzęcia tak więc jej śmierć nie będzie dla mnie
bolesna.
-Edek, dzwoniłam do mamy i ona powiedziała że dobrze, ale niech to
będą kury,bo z takiej kury codziennie masz jajko. Mając kilka
kur moglibyśmy codziennie jeść na śniadanie jajecznice, w
dodatku gdybyśmy mieli więcej kur moglibyśmy zarobić na jajkach i
powiedziała jeszcze że kura jest łatwiejsza do hodowli. Zawsze
też można kurę zabić i zrobić z niej rosół.
-Nie chce o tym słyszeć, myślałem że podjęliśmy ostateczną decyzję
że będzie to świnia.
-Edek, mama chce dla ciebie dobrze, boi się że sobie nie
poradzisz, więc co? Kury?
-Mariola, mówię ci po raz ostatni; żadnych miniaturek, żadnych
królików i żadnych kur tylko zwykła świnia hodowlana.
-No dobra, tylko pamiętaj na przyszłość że ja chciałam dobrze,
żebyś mi później nie narzekał że sobie nie radzisz.
-Czy ja kiedykolwiek narzekałem na coś?
-Ha ha ha od kiedy cię znam to narzekasz, wszystko ci się nie
Strona 6
Świniobicie
podoba, wszystko jest nie tak, wszystko jest nie po twojej
myśli, wszytko byś zrobił lepiej. To cały ty! Potrafisz tylko
narzekać.
-To prawda że dużo rzeczy mi się nie podoba, a zwłaszcza twoje
pomysły co do wspólnego zwierzęcia. Ustalmy raz na zawsze że
będzie to świnia!
-Rób co chcesz tylko pamiętaj że to twój wybór i że ja chciałam
inaczej ale się nie zgodziłeś.
To sobie zapamiętaj bo ja ci przypomnę tę rozmowę!
-Nie, to ja tobie przypomnę gdy będziemy jedli kaszankę z grila
czy szaszłyki czy szynkę że gdybym cię posłuchał zamiast tego
jedlibyśmy jajecznicę.
-Tobie Edek się zawsze wydaje że jesteś najmądrzejszy i nikogo nie
słuchasz, zwłaszcza jak ci ktoś dobrze radzi.
-Mam swoje zdanie o wielu rzeczach i tyle, nie powielam obiegowych
opinii,tylko mam swoje.
-Dam ci przykład jak twoja świętej pamięci mama prosiła żebyś nie
ćpał to ty robiłeś swoje i później z tego zachorowałeś i teraz
narzekasz na chorobę na swoje własne życzenie, druga rzecz że
odstawiałeś leki i na własne życzenie zawsze po tym lądowałeś w
szpitalu.
-Owszem, to prawda, ale ja właśnie chciałem mieć schizofrenię,
ciekawiła mnie i przynajmniej dane mi było przeżyć szaleństwo.
Niestety prawdą jest też że nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo
to jest uciążliwe.
-To powinieneś się teraz cieszyć że spełniło się twoje marzenie że
zaspokoiłeś swoją ciekawość. Gratuluję. Edek, wiesz, jesteś
idiotą.
Interesowała mnie schizofrenia zanim na nią zachorowałem, jednak
interesowała mnie tak jak interesuje życie Indian, ciekawi ale nie
chce się od razu dołączyć do ich plemienia. Szamanizm i odmienne
stany świadomości to mnie też kiedyś interesowało, teraz jednak
staram się być normalny pod względem stanu świadomości. Zawsze
miałem nietypowe zainteresowania. Urojenia to nic fajnego, nie
wpadam w nie nagle, ale powoli mnie wciągają jak bagno, coraz
głębiej aż człowiek już nie może się
sam wydostać i trafia do szpitala. Oczywiście gdyby wszyscy chorzy
mieli świadomość swojej choroby mogliby się sami wyleczyć w domu
przyjmując regularnie leki i można by zlikwidować większość
szpitali psychiatrycznych. Z moimi urojeniami jest tak że po
odstawieniu leków w pewnym momencie odnajduję tą lepszą
rzeczywistość, toczę w
niej wojny telepatyczne z wrogami, pojawiają się wątki kosmiczne,
nie czuję się wtedy dobrze, ale rola jaką zajmuje w tym świecie i
wielka nagroda która mnie czeka gdy tylko skończy się walka
sprawia że akceptuję tę nieprawdę, a nawet bardzo się cieszę się
że uczestniczę w tym szaleństwie. Oczywiście zdrowienie wiąże się
z lekką depresją i wielkim zawodem typu; a jednak to wszystko
nieprawda. Znamiennym jest że kiedy jestem w chorobie wszystkie
zdarzenia na ziemi o których czytam i o których słyszę
bezpośrednio wiążą się z moją osobą. To takie ekscytujące że mam
takie znaczenie że nawet kiedy jest ok. szukam trochę związków
typu; to może jednak ma związek z tym o czym rozmawiałem wczoraj z
X. Ogólnie fantastycznie jest być bohaterem szkoda że mi się to
zdarza wyłącznie w urojeniach. Oddaliłem się od ludzi przez
Strona 7
Świniobicie
chorobę, nie mam przyjaciół i bliższych znajomych. Długo
zastanawiałem się
jak realizować swoje stadne potrzeby wynikające z bycia
człowiekiem, zwierzęciem stadnym. Próbowałem trochę w internecie
zintegrować się
z jakąś grupą i być miłym i być koleżeńskim, ale nic konkretnego z
tego nie wynikło poza kilkoma przemyśleniami. Tak więc jedyny
kontakt
z drugim człowiekiem to dla mnie Mariola. Było tak że przez pewien
czas internet służył mi do wylewania swojego niezadowolenia na
przeróżnych czatach, później zmieniłem strategie nastawiając się
na innych, koleżeńskość i bycie miłym mimo że nie wierzyli w moją
metamorfozę to odnalazłem nic porozumienia z niektórymi osobami,
okazało się to lepszą drogą niż wylewanie żalu i nienawiści w
pustkę bez żadnego zrozumienia u innych. Gdy w życiu podejmuje się
różne drogi zachowania czy myślenia można dojść do wniosku że całe
życie jest jedną długą drogą i nie ma idealnej drogi, każda ma
dziury i ostre zakręty. Nigdy nie podążałem autostradą do
nieba,drogi nagrody po śmierci za obranie tego, a nie innego stylu
postępowania i myślenia, modłów i podobnych niedorzeczności.
Szukam dla siebie takiej drogi z której bym
miał korzyść teraz za życia i która zgadzała by się z moją naturą,
moim wewnętrznym ja, w której bym się odnalazł i jednocześnie
zatracił.
-Chciałam panu przyszłemu świniarzowi oświadczyć że mama
powiedziała że nie będzie katastrofy jeśli się nie uda z tą
świnią, powiedziała też że będzie się modlić żeby ci się udało
wyhodować tę świnię. I ja też się będę modlić żebyś kiedyś
odzyskał rozum.
-To miłe, ale nic to nie da ponieważ wszystko zależy od moich
zdolności planowania i gruntownego przemyślenia tematu jakim jest
teraz dla mnie hodowla świni.
-Wszystko dlatego że nie wierzysz w Boga, ale pamiętaj że Bóg cię
kocha.
-A ty kochasz Boga?
-Przecież wiesz że kocham Boga.
-A kogo bardziej Boga czy mnie?
-Oczywiście że Boga.
-A to dziwne.
-Co w tym dziwnego ?
-Bo ludzie kochający bardziej Boga niż bliźniego zwykle są podli,
często zbliżając się do Boga oddalają się od drugiego człowieka i
potrafią nawet zabijać ludzi w imię miłości do Boga.
-Myślałam że wyjaśniliśmy sobie że skończysz filozofowanie w
zasięgu mojego słuchu, oczywiście tak jak ustaliliśmy
możesz sobie filozofować, ale tak żebym tego nie słyszała.
-O ile dobrze pamiętam ustaliliśmy też że nie będziesz mnie
nawracać.
-Z tego wynika że jesteś opętany skoro przeszkadza ci modlitwa w
twojej intencji.
-Być może jestem opętany i chcę nadal być opętany.
-Myliłam się, przede wszystkim jesteś idiotą.
Mariole poznałem kilka lat wstecz, początek znajomości był dziwny
jeśli chodzi o komunikację, oboje próbowaliśmy oczarować się
nawzajem swoją osobą. Przypuszczałem że najlepszą moją cechą jest
Strona 8
Świniobicie
skłonność do filozofowania, przemyśleń, wyciągania trafnych
wniosków. Słuchając mnie z grzeczności potakiwała, ale zupełnie
nie rozumiała o
czym ja mówię. Kiedy skończyłem swój wywód ona prezentowała swoje
proste myśli zwykle o Bogu, okraszając to wyświechtanymi frazesami
z Nowego Testamentu. Doprowadziło mnie to do przemyśleń że gdyby
wyjąć z tej księgi Boga to
byłby to zbiór bardzo prostych myśli, kierowanie się nimi w
budowani relacji międzyludzkich jest korzystne z psychologicznego
punktu widzenia. Wiele z nich można by psychologicznie uzasadnić
jako dobre wzorce egzystencji
w stadzie. Genialnym było wplątać Boga w tą prostą filozofię,
zapewniło jej to popularność i przetrwanie. Może się
też zrodzić z tych wszystkich świętych pism patologia, a zachodzi
ona wtedy gdy ktoś kocha Boga bardziej niż bliźniego. Chętnie bym
zapytał Jezusa gdybym żył w tamtych czasach kogo bardziej kocha;
bliźniego czy Boga. Każda prosta odpowiedz na to pytanie
wyprowadziłaby go na manowce. Ogólnie wygląda to tak że jedni jak
Mariola ślepo wierzą i są szczęśliwi, drudzy nie wierzą i mają
satysfakcję w poddawaniu Boga pod wątpliwość i znajdowaniu błędów
trzeci najszczęśliwsi i najmądrzejsi nie myślą o Bogu zupełnie;
jest lub go nie ma, nie interesuje ich to mają ważniejsze sprawy
na głowie. To może powrócę do ważnej dla mnie sprawy jaką jest
świniobicie. Pierwsze stworzę obraz
tego co chcę osiągnąć. Celem byłoby siedzenie, w dodatku nie sam,
przy dużym stole konsumuję golonkę i zapijam dobrze schłodzonym
piwem. Unosi się zapach gotowanego mięsa, masarz popija wódkę ze
szklanki i ostrzy nóż. Nie muszę
nic robić, Mariola się trochę krząta jak to kobieta. Alkoholu jest
tak dużo w lodówce że nie mam absolutnie żadnych obaw żę
zabraknie, z jedzeniem jest tak samo. Absolutnie się nie upijam,
ale cały czas jestem na średnim rauszu. Stukam się z innym
biesiadnikiem kuflem. Nie, to nie możliwe ten akurat nie żyje.
Nie, ten też nie żyje. To może Darek? Gdzie ja go znajdę? Może
wrócił z zagranicy? Nie, to raczej wątpliwe. Marcin? Marcin jest
zbyt normalny. No nie mam kogo umieścić przy biesiadnym stole.
Jedni znormalniei i nie pasują do mojego stołu, inni wyjechali za
granicę. Najgorsze jest że tylu nie żyje, Mariola by powiedziała
że na własne życzenie i ja mam podobne zdanie; ćpali bez żadnego
umiaru, bez przerw, najciężej uzależniające makowe przetwory i
doprowadziło ich to do śmierci. Ale w zasadzie ja nie byłem dużo
lepszy, otarłem się dwa czy trzy razy o śmierć. Przyganiam zatem
jak kocioł garnkowi.
Nie wrócę już do tej bolesnej,lecz momentami bardzo przyjemnej
drogi. Wszystkie dragi są mi znane, przebyłem drogę od okazyjnego
palenia haszu przez całą masę psychodelików do totalnej destrukcji
uzależnienia od heroiny. Też bym prawdopodobnie już nie żył gdyby
nie dopadła mnie po raz pierwszy ostra psychoza. Wszystkie dragi
przestały działać
męczyłem się potwornie i trafiłem na sześć tygodni do szpitala
psychiatrycznego. Ta tragedia zapoczątkowała mój rozwój, zacząłem
szukać w książkach wyjaśnień tego co mi się przydarzyło.
Znajdowałem ukojenie w filozofii, szukałem lekarstwa w
psychologii. Delektowałem się obrazami z kart różnorakich
powieści. W końcu pogodziłem się z brutalną prawdą że już nigdy
nie będzie tak jak było zanim zachorowałem. Są lekarstwa które
Strona 9
Świniobicie
redukują objawy choroby, ale niestety mają niepożądane działania
uboczne, jednak dużo większy jest zysk z ich przyjmowania.
-Edek, myślałam trochę o tobie.
-To miło z twojej strony.
-I wiesz do jakich dochodzę wniosków?
-Nie mam pojęcia.
-Myślę sobie że coś jest w tym opętaniu o którym mówiłam
wcześniej.
-Jakim opętaniu?
-No chodzi o ciebie, nie jest to takie opętanie jak z horroru ale
coś w tym jest. Możesz być psychopatą albo socjopatą nie znam się
na tym, ale kiedy się mówi o kimś że jest psychopatą czy socjopatą
to on właśnie przypomina mi ciebie.
-Skąd takie wnioski?
-Po twoim zachowaniu gdy dzieje się coś złego dla społeczeństwa.
-A dokładnie to po twoim uśmieszku gdy dowiedziałeś się o
katastrofie smoleńskiej. Ja już myślałam że zaczyna się choroba,
ale tobie po dwóch dniach zniknął uśmieszek i zacząłeś narzekać że
ciągle tylko o tym w tv.
-Po prostu miałem dobry humor i tyle, w dodatku nikt nie zmusi
mnie do smutku, żadna żałoba narodowa, mam prawo się nawet śmiać.
Dodam że nie znałem tych ludzi którzy zginęli to na jakiej
podstawie mam odczuwać jakikolwiek smutek?
-No dobra, a jak wyjaśnisz to że gdy wybuchnęła pandemia to byłeś
wręcz podniecony, godzinami siedziałeś w necie. A ja cię
obserwowałam pierwsze straszyłeś, a później nauczałeś ich jak
jakiś guru.
-Nie zrozumiesz tego, ale powiem że myślałem że nadarzyła się
okazja aby przebić się do ludzi ze swoimi myślami i
przemyśleniami.
-Te twoje myśli są dwa wieki do tyłu, zerkałam do tych twoich
książek,mało z tego rozumiem, ale te twoje filozofowanie jest
podobne. Nie możesz zając się czymś na czasie? Teraz jest bardzo
popularny rozwój osobisty.
-Nie wiem czy wiesz, ale niecałe dwa wieki temu pewien filozof
wymyślił komunizm i jest on do dziś obowiązującym ustrojem w
wielu krajach.
-Ha ha ha a ty jak nazwiesz swój ustrój? Proponuję debilizm ha ha
ha.
-Jak możesz się śmiać z czegoś czego zupełnie nie rozumiesz?
-Bardzo łatwo, zawsze lepiej się śmiać niż narzekać.
-Czy ja aż tak bardzo narzekam?
-Oj bardzo,ale wiem dlaczego, rozmawiałam o tym z koleżanką i ona
powiedziała że prawdopodobnie to przez te wszystkie prochy.
Żyłeś jak w raju, w błogości i nic cię nie interesowało co się
dzieje w okół ciebie, teraz wytrzeźwiałeś i jesteś bardzo
niezadowolony. Ona studiuje psychologię to się chyba zna, co?
-Niewykluczone że coś w tym jest.
-zawsze byłeś uparty nic do ciebie nie dociera poza tym co
urodziło się w twojej chorej głowie. Mógłbyś choć raz przyznać mi
całkowitą rację.
-Nie mogę się zgadzać z czymś co nie jest do końca udowodnioną
przeze mnie prawdą.
-Gdybyś wszystko zaakceptował takim jakim jest byłbyś
szczęśliwszy, tak powiedziała koleżanka bo długo jej o tobie
opowiadałam.
Strona 10
Świniobicie
-Nie zamierzam się sugerować słowami twojej koleżanki, zresztą
akceptacja nie jest dla mnie twórcza.
-A po drugie to bujasz w obłokach i nie wiadomo czy z tej świni
cokolwiek będzie czy to nie zostanie kolejnym twoim
niezrealizowanym marzeniem.
-Nie chce podchodzić do hodowli zwierzęcia będąc nieprzygotowanym,
wszystko muszę gruntownie przemyśleć i zaplanować.
-Wszystko ci kiedyś przypomnę i tedy ja trochę ponarzekam.
-Dobra, to powiedz konkretnie na co narzekam.
-Na to że jest coraz większa drożyzna, a pieniędzy ubywa, na
polityków, na księży, na coraz większe niszczenie środowiska itd.
-Przyznaję ci zupełną rację są to rzeczy na które warto narzekać.
-Ale ja nie powiedziałam że warto.
-To się rozumie samo przez się.
-To jest zrozumiałe kiedyś jest się starym dziadkiem, a ty masz
dopiero 40 lat! Widocznie postarzałeś się przez te twoje stare
książki.
Może rzeczywiście za bardzo odlatuje do przemyśleń o sprawach
oderwanych od rzeczywistości. Myślę że na to też pomogła by
świnia, bo gdyby w przyszłości mieć gospodarstwo i czuć jedność z
naturą i może nawet uprawa jakichś roślin, warzyw, może nawet
tytoniu; samowystarczalność, niezależność, zwierzę, ziemia,
natura. To jest to co mogło by mi pomóc zejść na ziemię. Życie
uporządkowane zgodne z naturalnym cyklem pór roku, wegetacji
roślin, sianie, zbieranie plonów , w zimie zwierzę pod nóż, kto
wie może nawet produkcja bimbru? Bimber może nie jest warty
zachodu bo wódka nie jest specjalnie droga i nie pije się jej
codziennie , ale tytoń to myślę że warto, wykańczają mnie
finansowo tymi cenami
wyrobów tytoniowych. Nie zamierzam rzucać palenia, sprawia mi to
przyjemność i akceptuję że nie jest to elementem zdrowego stylu
życia, krótko mówiąc; szkodzi. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę
mimo to chce kontynuować nałóg palenia. No i oczywiście kury, kury
to podstawa, ale ja nie zacznę od kur, zacznę od świni. Według
mnie jedna świnia nie jest wypływaniem od razu na głęboką wodę.
To ma sens, gospodarstwo w przyszłości, ale małymi kroczkami, nie
wszystko od razu. Może za kilka lat będę przywiązanym do ziemi
beztroskim gospodarzem. No może kilka bardzo "życiowych problemów"
jak powiększyć chlew? Czy; kiedy wreszcie spadnie
deszcz?Wkroczyłem w wiek średni czas poważnie myśleć o życiu,
zwłaszcza o tym co dalej. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Jednak
tylko czas pokaże czy dam radę w zderzeniu z tematem jaką jest
hodowla świni,nie jestem w stanie zmierzyć swoich sił w związku z
nim. Może trochę w kierunku normalności, nie że od razu integracją
z wsią i rolnikami, ale na zasadzie zerwania z bezczynnością,
nieróbstwem, bujaniem w obłokach. Może dostrzegę w końcu plusy
mieszkania na wsi, od zawsze nie po drodze mi było z tą moją wsią
z tymi ludźmi, nieprzyjemnie uderzała mnie ich prostota, uważałem
się za kogoś lepszego i przeklinałem że urodziłem się i muszę
mieszkać na wsi. Często jest tak że ludzie żyją w mieście, tam
osiągają sukcesy, a później lądują na wsi, odpoczywając od
miejskiego życia. Oczywiście lepiej by było dla mnie gdybym od
dziecka wychowywał się w środowisku miejskim o znacznie wyższej
kulturze,a teraz przybył na wieś w tym właśnie wieku lat 40stu.Tak
właśnie myślę że byłoby to lepsze. Mój dom w którym mieszkam z
Strona 11
Świniobicie
Mariolą jest dosyć duży, aż za duży jak na dwie osoby. Nie wiem
czy kiedykolwiek będę członkiem swojej rodziny, z tego co czytałem
skoro z Mariolą oboje jesteśmy chorzy to dziecko jest szansa
prawie pół na pół że nie odziedziczy po nas choroby. To dużo, za
dużo. Zresztą nie wiem po co mi to, może kiedy ma się dzieci to
łatwiej umierać, ale z drugiej strony ma to znaczenie takie jak
każda inna rzecz pozostawiona na ziemi, po śmierci już nie będzie
to miało dla mnie żadnego znaczenia, bo mnie nie ma. Gdybym był
całkiem udany to myślałbym całkiem inaczej i dążyłbym do
pozostawienia genów na ziemi, a tak to jestem nieudaną próbą
natury,nie rozmnożyłem się, moje geny są skazane na wymarcie.
-Edek, oświadczam ci że nie zamierzam cię dłużej okłamywać.
-O co konkretnie chodzi?
-O to że chodzę do kościoła czasami, nie mówiłam ci o tym bo
myślałam że będziesz mnie krytykował,a wiesz że nie lubię
się kłócić.
-A ja już myślałem że chodzi o coś poważniejszego.
-Czyli nie masz nic przeciwko?
-A broń Boże, chodź sobie co mi do tego?
-Czyżbyś nagle zmienił zdanie na temat kościoła?
-Ja szanuje kościół katolicki jak organizację,wroga powinno się
szanować, początki katolicyzmu giną w mrokach dziejów, ale będzie
miał niecałe dwa tysiące lat, w każdym razie grubo ponad tysiąc
pięćset lat, ma własne państwo. Za wszelką cenę walczy o
przetrwanie dlatego kuma się z każdą władzą, no może wyłączając
komunistów. Na polskich ziemiach przetrwał dziesiątki lat
komunizmu, był niszczony ale ciężko było go wytępić jak karalucha
i nie udało się to, bo odrodził się w całej krasie po upadku
komunizmu, a teraz ten karaluch tak się rozprzestrzenił na tych
ziemiach że już żadna siła go nie wytępi.
-Bardzo piękna mowa, skojarzyłeś mi się teraz z Hitlerem. Ty nie
jesteś zły, tylko zawsze idziesz pod prąd i to jest
właśnie twoja głupota.
-A ja myślę ze właśnie tacy jak ja tworzą historię, nie podoba im
się zastany porządek i starają się to w jakiś sposób zmienić. To
że nie zawsze się im to udaje to inna sprawa.
-Szanuję twoje zdanie i nie będę odbierać ci marzeń że uda ci się
zmienić na lepsze życie milionom ludzi, bo właśnie uważam że o
tym marzysz. I na tym zakończmy bo nie mam zamiaru zgodnie z
ustaleniami wysłuchiwać twoich filozoficznych przemyśleń.
-To może porozmawiajmy o twoim zainteresowaniu teoriami
spiskowymi, nie jeden raz widziałem że czytasz te bzdury i uważam
że to jest właśnie najgłupsza rzecz pod słońcem czytać takie
głupstwa.
-Owszem czytam z ciekawości i rozmawiam o tym z koleżankami, a nie
z tobą, to dlaczego cię to martwi?
-Bo to głupie i tyle, w dodatku pokarm dla urojeń jak zresztą
religia.
-Może dla ciebie, ale to miłe że chcesz mojego zdrowia. Powinieneś
jednak przejmować się sobą bo ja sobie znacznie lepiej radzę. Na
tym zakończmy bo nasza rozmowa powoli zamienia się w kłótnię,a
wiesz że nie lubię się wykłócać.
Czytałem gdzieś że lekarze psychiatrzy są grupą zawodową w której
najczęściej zdarzają się samobójstwa. Rozumiem ich, mogą się
załamać z wielu powodów. Ciekawi mnie czym się kierowali w wyborze
Strona 12
Świniobicie
tego, a nie innego kierunku. Praca zdaje się łatwa; ogranicza się
do zlecania leków w odpowiedzi na konkretne objawy chorobowe które
przejawia pacjent, w dodatku "czysta", praktycznie; bez krwi, bez
zaglądania do gardła czy innych miejsc, bez obmacywania chorych
narządów, rzadko kiedy kogoś osłuchują stetoskopem. Dla wielu
wymarzona, w dodatku kiedy kogoś interesują tajemnice chorób
psychicznych. W pracy raczej zadawanie pytań niż udzielanie
odpowiedzi. Oczywiście dysponują serią odpowiedzi raczej
wymijających niż konkretnych, prawda bywa brutalna zwłaszcza dla
psychicznie chorego. Na początku może być fajnie, ale
po pewnym czasie zdają sobie sprawę że zostali otoczeni przez
bandę idiotów którzy zachowują się jak przedszkole rozdartych
ADHDodowców, te wszystkie krzyki i lamenty, agresja której
podłożem są urojone krzywdy,w dodatku gdyby im pozwolić "wyszliby
człowiekowi na głowę", gdy tylko pojawia się lekarz na oddziale
zamkniętym pojawia się grupa interesantów z prośbami, pytaniami
czy zgłaszającymi jakieś wyolbrzymione problemy. Dlatego po jakimś
czasie ich strategią jest maksymalny dystans i jak najrzadszy
kontakt z pacjentem. Niektórzy nawet przejawiają surowość i u
niektórych pacjentów budzą strach i to jest według mnie najlepsze
wyjście by zyskać respekt i posłuszeństwo.
W dodatku świadomość że pracują w kraju gdzie na każdym kroku
czyha urojenie, które jest akceptowane i uważane za prawdę w
dodatku najważniejszą dla człowieka prawdę. Zmartwychwstania i
inne cuda,objawienia, proroctwa, cudowne uzdrowienia za sprawą
wstawiennictwa świętego, moc modlitwy, opętania i egzorcyzmy i
itd. Nikt nie powie otwarcie że wiara w to wszystko nie jest
korzystne dla chorego psychicznie. Kolejnym niekorzystnym
spostrzeżeniem jest bezsens tak
długiej i wymagającej tyle pracy z ich strony edukacji. Trochę
psychologi i znajomość kilkudziesięciu rodzajów leków
to by mogło im wystarczyć. Czytałem kiedyś również że ktoś się
podszył pod psychiatrę i znalazł pracę w szpitalu psychiatrycznym,
zdemaskowany został przypadkowo po wielu latach pracy w zawodzie
psychiatra. Do psychiatry chodzę, z psychologiem też kiedyś
pracowałem. Nie ma sensu mówić o hodowli świni bo wiem jak by to
wyglądało. Powiedział bym; panie doktorze chcę hodować świnię, a
on na to;świnię..?! A tak świnię, rozumiem. O wiele dłuższa byłaby
rozmowa z psychologiem; dlaczego akurat świnia? Czy już miałem
kiedyś jakieś zwierzęta? Jak widzę przyszłość tej świni? Jak długo
zamierzam ją hodować?Czy mam dla niej odpowiednie warunki? Co na
to moi bliscy? Czy mam odpowiednie przygotowanie? Czy uważam że
sobie poradzę? Itd. Znając metody pracy psychologa z powodzeniem
mogę poradzić sobie bez niego zadając sobie te pytania i sam na
nie odpowiedzieć. Wracając do psychiatrów to lepiej im chyba
pracować w poradni, zadaje pytanie po czym pisze, pisze i
pisze,kolejne pytanie i pisze, pisze i pisze, kilka pytań a na
końcu wypisuje receptę. Oczywiście cześć wiedzy się przydaje do
opisywania, tworzą historię choroby, piszą wypisy ze szpitala, tu
trzeba przyznać że jakąś wiedzę muszą posiadać, ale nie musi być
ona zbyt duża. Sam próbowałem pomagać chorym psychicznie słowem,
Marioli głownie oraz przypadkowo napotkanym osobom, zawsze
spotykał mnie zawód i odstąpiłem
od tego.
-Edek, jesteś mi potrzebny.
-To miłe z twojej strony.
Strona 13
Świniobicie
-Nie mów tak,bo nie wiesz o co mi chodzi.
-A o co chodzi?
-Musze kupić słuchawki,nie wiem jakie, a ty się znasz na tym.
-Ale przecież masz słuchawki.
-Popsuły się, coś przerywa w jednej słuchawce.
-To może wystarczy naprawić, mogę sam spróbować naprawić.
-Chcę nowe.
-Ale po co wydawać niepotrzebnie pieniądze skoro te co masz są
całkiem dobre i wystarczy naprawić.
-Chce nowe i już. Kupuje za swoje pieniądze i nie powinno cie
obchodzić. Zobacz te modele.
-W zasadzie twoja sprawa.
-Moja sprawa i twoja wina.
-Dlaczego moja wina ja nie dotykałem twoich słuchawek.
-Chodzi o to że gdybyś słuchaj normalnej muzyki jak ja, moglibyśmy
się złożyć na sprzęt z kolumnami, a nie umawiać się
że każdy słucha swoje muzyki na słuchawkach.
-Dlaczego twoja muzyka ma być normalniejsza od mojej.
-Bo większość słucha popu, ta muzyka jest najbardziej popularna i
nawet sama nazwa wskazuje. Normalni ludzie słuchają popu.
-O gustach nie powinno się dyskutować.
-Ale ja uważam że to czego słuchasz ten cały blues jest jakiś
mroczno smutny, nie mówiąc już o tym twoim jazzie gdybym
ja tego musiała słuchać to zwariowała bym od tego.
-Musisz zrozumieć że akurat taka muzyka porusza struny mojej
duszy, może w tej materii jaką jest muzyka jestem bardziej
skomplikowany do ciebie.
-Ale powiem ci że myślę że jest szansa dla ciebie bo gdybyś
słuchał satanistycznego metalu to byłbyś zgubiony. Ale gdybyś
powiedzmy kilka przez kilka godzin słuchał tego co ja słucham to
niektóre kawałki mogły by ci się spodobać.
-A ja myślę że i odwrotnie gdybyś ty przez kilka godzin słuchała
tego co ja słucham to niektóre kawałki mogłyby ci się spodobać.
-Być może, ale to ty w tym względzie powinieneś pierwszy zrobić
krok.
-Zostawmy ten temat i dajmy sobie wolność gustów muzycznych. Te
słuchawki wydają się być najlepsze, ale warto by jeszcze poczytać
opinię użytkowników którzy je kupili.
-Zdaje się na twoją opinię, może kolor nie do końca mi odpowiada
ale kupuje je.
Czy ona zawsze musi mi przerywać kiedy dochodzę do tak ważnego
tematu filozoficznego jakim jest ogólnie samobójstwo.
Psychiatrów już przemyślałem,a co do reszty to trzeba się
zastanowić. Akt samobójczy jest odebraniem sobie możliwości bycia
jeszcze kiedykolwiek szczęśliwym. Co do samego szczęścia to jest
ono celem życia. Na pewno warto być szczęśliwym.
Zdarza się że samobójstwo jest nieprzemyślanym krokiem kiedy
człowiek znalazł się w czarnej dziurze smutku i rozpaczy.
I może nawet nie widzieć możliwości zmiany tego stanu, są
specjaliści i leki na depresję kiedy ona jest przyczyną , ale
najważniejsze jest mieć świadomość że nic nie trwa wiecznie i
nawet kiedy teraz jest beznadziejnie to wystarczy robić na
początku nawet małe kroki żeby to zmienić. Oczywiście nic nie
przychodzi od razu, ale po czasie można dojść do stanu
w którym nachodzi człowieka refleksja; o jak dobrze że wtedy, a
Strona 14
Świniobicie
wtedy nie popełniłem samobójstwa. Jak to mówią ; karta nie świnia
i o północy się zmienia, co można odnieść do życia; że los może
się odmienić. I tak zwykle bywa, ale
trzeba trochę chcieć i mieć siłę do zmian. A kiedy się nie potrafi
samemu to szukać pomocy specjalistów. Gdyby jednak całkowicie
wykluczyć możliwość bycia kiedykolwiek szczęśliwym to samobójstwo
czy eutanazja jest dobrym rozwiązaniem.
Z pewnością są przypadki kiedy można wykluczyć bycie kiedykolwiek
szczęśliwym, wszystkie metody zawiodły, nawet narkotyki, brak
innych dróg, człowiek jest nieszczęśliwy i chce umrzeć, to
dlaczego mu tego zabraniać?Jednak przed podjęciem takiej decyzji
trzeba spróbować wszystkich możliwych metod aby ulepszyć życie w
kierunku bycia szczęśliwym czy to pacjenta czy to kogoś kto
kieruje się własnym zdaniem i nie ufa specjalistom. Może nawet
ktoś wierzy w to że być
może byłby kiedyś jeszcze szczęśliwym ale dotarcie do tego punktu
swojego życia będzie wymagało dużego i długiego cierpienia. Ale to
też ma plusy bo można być dumnym z siebie że się przetrwało takie
męki i opowiadać każdemu jakie to
ja przetrwałem biedy. Gdy byłem młody żyło jeszcze pokolenie
czasów II wojny światowej i nasłuchałem się jak to było za Niemca
i co ja wtedy przeżyłem. Odczuwa się wtedy satysfakcję z siebie z
tego że się to przetrwało. Jeszcze inni, tych jest więcej,
przeżyli komunę. Obiektywnie nacierpieli się mniej, ale też niech
mają swoje historie. Teraz ludzie są słabi bo wydarzy im się jakaś
większa przykrość i dla nich to koniec świata. Chociaż ludzie od
zawsze popełniają samobójstwa z powodu nieszczęśliwej miłości,
większą głupotą jest dla mnie tylko popełnianie samobójstwa na
wzór swojego idola lidera zespołu X. A jest to przypadek częsty i
rodziły się dylematy jak to zakomunikować w mediach. To prawda nie
jestem romantykiem, nie czytam ani nie pisze wierszy, nigdy ich
nie lubiłem zwłaszcza ich omawiania na lekcjach w szkole.
Oczywiście dla niektórych mają swój urok, jednak dla mnie
najczęściej są zbyt patetyczne i smutne. Nie miało dla żadnego
pożytku przymusowe uczenie się na pamięć wierszy w szkole,
nauczyłem się, wydeklamowałem i starałem się zapomnieć. Teraz wiem
że się udało zapomnieć nie pamiętam żadnego, tylko trochę
inwokację, tego cholerstwa trudno się
pozbyć. A dajmy na to wykraczający poza moje zrozumienie przypadek
fali samobójstw po publikacji Wertera wśród czytelników.
Przeczytałem powieść o nieszczęśliwej miłości i popełniam
samobójstwo jak główny bohater. Zatem gratuluję
podjęcia definitywnego rozwiązania jaką jest śmierć pod wpływem
lektury. Myślę że to działo się w konkretnej epoce i ludzie wtedy
myśleli tak, a nie inaczej, bo innej odpowiedzi nie znajduję.
Lepiej o tym nie myśleć romantyzm odrywa od rzeczywistości. Dobrze
że w hodowli świni jest zerowy wskaźnik romantyzmu. Prosta
zwierzęcość bez wzniosłych uczuć. To nawet mogłoby być
terapeutyczne dla takich właśnie "zabujanych" nieszczęśliwie.
-Edek, o czym tym razem tak intensywnie myślisz? Chociaż raz mi
zdradź.
-Mariola, nie zrozumiesz już o tym rozmawialiśmy setki razy.
-Siedzisz sztywno, wpatrujesz się w jeden punkt i w dodatku żyłka
ci pulsuje na skroni. Każdy kto cie zna chciałby wiedzieć o czym
ty tak myślisz.
-Zdradzę że o istotnych dla mnie zagadnieniach.
Strona 15
Świniobicie
-Powiedz o czym konkretnie, ale tak żebym zrozumiała.
-O samobójstwie Mariola.
-Na miłość boską, czyś ty zwariował ? Chcesz popełnić samobójstwo?
-Nie w takim sensie jak myślisz.
-A jakim innym sensie można myśleć o samobójstwie?
-Na przykład dlaczego ludzie je popełniają.
-A po co ci to wiedzieć i po co myśleć o tym?
-Bo to jest bardzo ważna kwestia filozoficzna.
-Powiem ci jedno, co mi raz ktoś kiedyś powiedział; im mniej
myślisz tym jesteś szczęśliwszy.
-No właśnie; szczęście. Jak myślisz Mariola czy będziemy jeszcze
kiedyś szczęśliwi ?
-Ja jestem szczęśliwa, a ty jak nie jesteś szczęśliwy to zamiast
myśleć o tym i się męczyć to powiedz o tym lekarzowi.
-Jestem trochę szczęśliwy, ale chciałbym być jeszcze szczęśliwszy,
to może zapytam ; czy będziemy jeszcze kiedyś szczęśliwsi niż
teraz?
-To zależy głównie od ciebie, gdybyś mnie słuchał byłbyś na pewno
szczęśliwszy. I nie myśl tyle nad takimi tematami tylko planuj
hodowlę tej twojej świni.
-Naszej świni.
-No dobra; naszej świni.
-Na obecnym etapie pośrednio szukam korzyści z posiadania świni.
-Myśl o czym chcesz tylko nie chcę słyszeć że myślisz o
samobójstwie.
-Zrozum że muszę się poruszać na różnych obszarach,aby znaleźć jak
najwięcej korzyści z posiadania świni.
Im więcej znajdę korzyści tym będę bardziej zmotywowany, sama
wiesz że wymagam ciągłej motywacji i nie jest to mój
wymysł tylko magister psycholog tak stwierdził, sama czytałaś,
gdzieś to miałem w papierach i ci pokazywałem, pamiętasz ?
-Coś mi się przypomina, coś takiego czytałam i myślę że to właśnie
ja odgrywam ważną rolę jeśli chodzi o motywację
bo motywuję cię do zamian na lepsze i to jest ważniejsze niż
świnia. Świnia nie potrafi mówić i nie przemówi ci do rozsądku.
-Mariola, my się teraz całkowicie nie rozumiemy.
-Ja to już dawno zauważyłam.
Niezrozumienie jest powszechne. Moja babka nie rozumiała dziadka,
dziadek nie rozumiał babki, a mimo to byli ze sobą długie lata.
Ciągle się kłócili ze sobą, nie zamierzam nigdy powielać tego
błędu. Niezrozumienie jest akceptowalne, za to kłótni nie
akceptuje. Dziadków kochałem najbardziej, może niedostatecznie ich
szanowałem i tego już nie naprawie.
Starość często idzie w parze z mądrością, ale nie zawsze, często
idzie też w parze z dobrocią. Człowiek żyje,żyje,żyje,
w pewnym momencie ma ogromne doświadczenie, ma swoją opinie na
różne tematy ,wiele przeżył, dochodzi do wniosku że warto być
dobrym,
kochającym itd. i w niedługim czasie po odkryciu tych prawd
umiera. To trochę bez sensu. Wszystko zaczęło się sypać w rodzinie
od śmierci dziadka i też sypać w moim życiu. Dziadek umierał, a ja
byłem pierwszy raz w psychiatryku. Na pewno
nie bolało go nic psychiczne gdyż zatracił kontakt z
rzeczywistością. Gdy tak myślę to wydaje mi się że jestem
chodzącym nieporozumieniem. Czy to mój dziadek, czy to ojciec,
Strona 16
Świniobicie
wybrali niewłaściwe partnerki. Wszystkie kobiety w rodzinie od
strony matki gardłowały, mam na myśli że używały krzyku,
podniesionego głosu i nawet fałszywego płaczu.
Mądrość każe uczyć się od starszych, ale też nie powielać ich
błędów, bo gdybym zauważył że moja partnerka zaczyna krzyczeć czy
się wydzierać lub wymuszać coś na mnie płaczem, pożegnał bym ją
niezwłocznie. Dziadkowie zaszczepili we mnie zainteresowanie
wielkimi postaciami. Niekoniecznie określanych jak te pozytywne
postacie w historii, ale wielkości
nie można im odebrać. Jeden dziadek mimo iż pracował niewolniczo u
bauera nie przestawał fascynować się Hitlerem, drugi
zaś uważał że Stalin w każdym względzie przewyższał Hitlera. Gdy
byłem dzieckiem spotykali się i siadali na ławce i toczyli spory;
Hitler zrobił to i to, ale Stalin z kolej zrobił tak i tak, Hitler
z kolei zrobił taki ruch, Stalin zrobił podobnie ale lepiej. Do
dzisiaj nie potrafię opowiedzieć się za żadną z tych stron. Gdy
tylko wchodzę w skrzydło
komunizmu wypowiadam związane z tym myśli w bardzo Hitlerowskiej
retoryce. Wybór jednej z tych stron wiąże się z całkowitym
zanegowaniem drugiej w każdym względzie. Nie podoba mi się że na
świecie jest tyle kontrastujących ze sobą systemów czy dróg
myślenia. Podążając jedną tracisz szacunek u drugich i trudno
później wybrać drogę tych drugich i nią podążać bo zarzucają że
byłeś w tych pierwszych. Można się nawrócić, ale ludzie coraz
mniej wierzą że ktoś może się zmienić. Przyjęła się metoda
wyszukiwania Bolków w życiorysach. Moim zdaniem niepokalany
życiorys świadczy o małym doświadczeniu i ogólnie małej znajomości
życia, często niewiedzy i głupocie. To że ktoś mówi że coś jest
złe i drugi w to ślepo wierzy, odbiera mu wszystkie "ale" związane
z zakosztowaniem tego zła. Odebrałoby mi elastyczność gdybym od
dziecka był wychowany w jednej wierze, w jednym konkretnym
myśleniu, skazane mi było trzymać się jednej ideologii.
Odebrało by mi to też znajdowanie błędów drogi którą aktualnie
podążam.
-Edek, nie czujesz się dziwnie że tak opustoszało przez tego
wirusa, ta cała kwarantanna i strach?
-Nie przeszkadza mi to.
-No tak bo ty nie masz kolegów, a ja mam koleżanki i nawet nie
mogę ich odwiedzić.
-To jak już siedzimy w domu to pogadajmy o czymś.
-O czym?
-No nie wiem, może powiesz o czym teraz rozmyślasz.
-O dziadkach.
-Niech zgadnę; martwisz się o starszych lub chciałbyś iść na
cmentarz, bo nie wolno, a jednym wolno i ta cała afera z tym
związana skłoniła cię żeby mim zakazu iść to by pasowało do
ciebie.
-Ani jedno ani drugie. Wiesz że unikam cmentarzy i pogrzebów, na
matki pogrzeb poszedłem bo bym sobie później zarzucał że nie
byłem. Ale na pogrzebach dziadków nie byłem.
-Na pewno im teraz przykro że nie byłeś.
-Szczerze w to wątpię, zresztą ja ich nigdy nie pożegnałem dalej
toczą gdzieś głęboko w mojej głowie swoje spory. Jakby walczyli o
duszę swojego pierwszego wnuka.
-Dziadkowie toczą spory w twojej głowie? To ciekawe, a powiedz mi
czy zażywasz leki?
Strona 17
Świniobicie
-Oczywiście że zażywam, to mi już weszło w krew czyli stało się
nawykiem.
-Tylko cię ostrzegam żebyś znowu nie uznał że już jesteś zdrowy i
odstawił.
-Bez obaw, wyrosłem z tego błędu.
-Ale jest mały postęp, nie myślisz już o śmierci tylko o dziadkach
to jest oddalenie jakby od śmierci małe ale zawsze.
Najlepiej gdybyś zmienił myślenie o 180 stopni.
Dlaczego mam jej nie posłuchać 180 stopni od śmierci ze starości
to mi wygląda na śmierć przed narodzinami.
Każdy temat jest warty przemyślenia dlaczego mam nie przemyśleć
aborcji?
Nie jestem kobietą i nie powinno mnie to zajmować ale dlaczego nie
mieć zdania?Kiedy jestem za aborcją?
Według mnie są są pewne granice za którymi upośledzenie stanowi że
nie jest to człowiek ale stworzenie w dodatku cierpiące. Stawał
bym na głowie żeby usunąć , nie chciałbym nigdy nie słyszeć słów;
dziecko urodziło się zdrowe.
Nie chciałbym dźwigać krzyża którym jest upośledzone potomstwo. Są
różne domy opieki dla takich stworzeń i jest to dla mnie dobre
rozwiązanie,gdyby całkowicie zabronili aborcji, ale rozmawiałem z
jedną kobietą i powiedziała że źle by się czuła z tym że gdzieś
tam żyje jej upośledzone dziecko i może być źle traktowane. To nie
są pobudki eugeniczne, ale humanitarne. Może to ostre słowa, lecz
Świnia hodowlana osiąga poziom intelektu zdrowego trzylatka,
a takie stworzenie może nigdy nie osiągnąć takiego poziomu. A sam
jego widok razi odczucia estetyczne. Akceptowalne jest dla mnie
upośledzenie fizyczne, to zwykłe nie czyni z kogoś stworzenia, ale
jestem przeciwnikiem upośledzenia
umysłowego w znacznym stopniu które zwykle idzie w parze z
upośledzeniem fizycznym. Nie wchodzi w granice człowieka
stworzenie w pewnym wieku, powiedzmy 12 lat, nie umie mówić,
czytać i pisać czyli pozostaje na poziomie zwierzęcia.
Gdyby ktoś wiedział że urodzi mu
się takie dziecko to nigdy by go nie robił, a jeśli mimo to
chciałby być ojcem takiego stworzenia to istotnie mija się
z człowieczeństwem. Dlatego usuniecie go w życiu płodowym jest jak
najbardziej z nim zgodne. Gdy zaś wszystko wskazuje że urodzi się
zdrowe to w takim wypadku jestem sceptyczny jeśli chodzi o
aborcję, nie można przewidzieć jaką role odegra w społeczeństwie,
jaka będzie jego przydatność dla ogółu, jest bardzo wiele
niewiadomych, oczywiście może się zdarzyć że po narodzeniu taki
mały człowiek zostanie zabity z reki matki, i tedy jest to porażka
ojca, matki i instytucji opieki społecznej, dziadków, babć ,
wujków i cioć. Dopuszczam też aborcję gdy jest zagrożone życie
matki oraz płód jest wynikiem gwałtu. Zasadniczo też nie odbiegam
od odwiecznych praw natury świata zwierząt, gdzie upośledzony
osobnik ginie bardzo szybko po narodzinach, o ile jego wada nie
jest uwarunkowana ewolucyjnie. Jest to kwestia o tyle dla mnie
ciekawa bo nie spotkałem się z żadnym filozofem który wypowiadałby
się w tej kwestii.
-Edek,Myślisz o rodzicach ?
-Czasami myślę, dlaczego pytasz?
-Bo tak pomyślałam że myślałeś o dziadkach to jakbyś mnie słuchał
to byś myślał o rodzicach, a później o nas i cały czas o nas i
żeby ci tak zostało.
Strona 18
Świniobicie
-Mogę się zastosować do twoich rad i pomyśleć o rodzicach.
-Aha i jeszcze chce ci powiedzieć że rozmawiałam z koleżanką o tym
twoim zamyśleniu; że się wyłączasz, siedzisz lub stoisz jak słup
soli, patrzysz w jeden punkt lub w dal. I chce ci powiedzieć że
jesteś usprawiedliwiony bo to objaw choroby,nazywa się to autyzm
lub nawet katatonia, nawet ona sama nie jest w stanie powiedzieć,
a mówiłam jej o tobie dużo.
-Rozumiem, i dążysz żebym myślał o tym co ty sobie życzysz żebym
myślał.
-To prawda ale dla twojego dobra, chodzi mi żebyś się nie zatruwał
myśleniem o śmierci i innych przykrych tematach.
-Doceniam to.
Jeśli chodzi o rodziców to chyba nie byli na mnie gotowi wtedy gdy
się urodziłem 40 lat temu. Matka wtedy miała lat 18nascie, a
ojciec 20dzieścia.Byłi bardzo młodzi i prawdopodobnie nic nie
wiedzieli o wychowaniu dzieci. Czasami się
zastanawiam czy nie byłoby lepiej gdybym wychowywał się w rodzinie
zastępczej. Gdzieś tak do 18nastego roku życia panicznie
bałem się ojca, był dosyć surowy i często mnie karał. Ten strach
był podsycany, straszyli mnie ojcem słowami; poczekaj jak się
ojciec dowie to zobaczysz. Matkę kochałem bardzo bo na wiele mi
pozwalała. Dlatego gdy ojciec rozpoczął pracę w agencji ochrony i
nie było go najczęściej w sobotnie noce, upijałem się ze starszymi
kolegami na dyskotekach, miałem wtedy 14nascie czy 15nascie lat.
Piłem tak dużo że zwykle wymiotowałem przed dyskoteką, raz czy dwa
stoczyłem bójkę po pijaku. Można powiedzieć że ojciec był zbyt
surowy, a matka zbyt liberalna w stosunku do moich poczynań. Jeśli
chodzi o dzieciństwo to sam nie wiem czy dobrze czy źle go
wspominam. Gdy pomyśle o dziadkach to dobrze, gdy zaś przypomnę
sobie rozdartą babkę czy lejącego mnie ojca to wtedy źle
wspominam. Tak więc były te lepsze i gorsze chwile. Trzeba
powiedzieć że rodzice wychowali mnie tak jak umieli. Matka zawsze
wyrzucała ojcu się mną nie interesował coś w tym jest ale trzeba
zaznaczyć że moimi przewinieniami interesował się bardzo. Mieli co
do mnie nadzieję, bo w podstawówce uczyłem się dobrze. Mam też
siostrę ona uczyła się gorzej w szkole podstawowej przynajmniej do
szóstej klasy. Ale dziwnym zrządzeniem to ona wyszła na ludzi, a
mi się to nie udało. Siostra jest sześć lat młodsza. Szkołę
podstawową wspominam źle jako pozbawione ciepła i ponure miejsce.
Przynajmniej u schyłku lat 80tych. Po upadku komunizmu dużo się
zmieniło w szkole. Pamiętam jak pewnego dnia przed lekcjami pani
kazała nam wstać, odczułem konsternacje, ona spuściła głowę i
rozpoczęła pierwsze słowa modlitwy, nie pamiętam nawet jakiej,
chyba nie pamiętam już z pamięci żadnej modlitwy, nie chce
sprawdzać bo chcę się pozbyć z głowy tego cholerstwa. Nie wracanie
do pewnych rzeczy powoduje że o nich zapominamy, teraz trochę
wróciłem, ale nie cisnęły mi się na głowę żadne modlitwy. Gdzieś
tak w siódmej klasie szkoły podstawowej znienawidziłem
nauczycielki i rzecz jasna moje zachowanie się pogorszyło.
Konsekwentnie przez całą moją dalszą edukację nienawidziłem
nauczycielek. I dalej konsekwentnie twierdzę że rola kobiet w
edukacji powinna kończyć się na szóstej klasie. Nienawiść do
nauczycielek przerodziła się w sytuację kiedy przestały do mnie
docierać ich słowa.
Według mnie nauczyciel powinien mieć coś z filozofa, a właśnie
dziedzina jaką jest filozofia nie obfituje w kobiety, właściwie
Strona 19
Świniobicie
nie ma żadnej kobiety filozofa, no może Safona, czytałem kiedyś
coś o niej ale nie pamiętam już co. Nie przeczę że nie ma mądrych
kobiet, bo są, ale są według mnie dziedziny zarezerwowane
wyłącznie dla mężczyzn.
Bardzo mnie cieszy że jest dziedzina otwarta, jak każda, dla
kobiet w której ich nie ma nie dlatego że nie mogą, ale dlatego że
nie potrafią, i to właśnie stanowi o świętości filozofii że nie
została skalana kobiecym myśleniem.
Zresztą kobieta została w dodatku całkiem niedawno obnażona przez
tych wszystkich uwodzicieli, mistrzów podrywu.
Ich odkrycia są mi znane, bez zbędnej fascynacji i nie czuje też
potrzeby powielania ich odkryć. Jeśli miałbym być do bólu szczerym
musiałbym powiedzieć że poniżające jest dla filozofa rozprawianie
o kobietach, ogólnie kobiety nie są warte zachodu rozmyślania o
nich. Moje słowa nie wynikają z męskiego szowinizmu tylko z odwagi
i szczerości. Kobieta to materiał dla artysty daje natchnienie
poecie, ale nie jest obiektem dla myśliciela.
Świnia może mi dać ukojenie jako stworzenie co do którego nie
sposób mieć jakiekolwiek przemyślenia, chyba że jakieś
przyrodnicze prawidła czy coś w tym stylu, nie jestem nawet w
stanie przewidzieć. Może mnie istotnie odciążyć w tym względzie,
ale nie musi. Może pozwolić mi dostrzec coś pośrednio, to też
niewykluczone.
-I co? myślisz o rodzicach?
-O rodzicach i o szkole.
-No proszę,a nas pominąłeś.
-Tak wyszło ale nie zrobiłem tego specjalnie.
-Mogłam się tego spodziewać po tobie. Jesteś niereformowalny.
-Mariola najlepiej będzie kiedy będę myślał o czym chce.
-Rób jak uważasz ale mi jest przykro że nas pominąłeś.
-Przyjdzie czas to pomyśle o nas.
-Oby szybko bo się nudzę, a ja mam też przemyślenia o nas, tylko
takie, i moglibyśmy się podzielić przemyśleniami.
-Kiedy będę chciał wymienić przemyślenia o naszym związku to ci to
zakomunikuje, Ok.?
-No dobra. To może powiesz jakie masz zdanie na temat tego całego
LGBT ?
-Zdanie mam takie że my wyjdziemy na ulicę w garniturach.
-Jakie garnitury? Jakie ulice? Kto to my?
-My czyli psychicznie chorzy.
-Ha ha ha ja też będę musiała wyjść w garniturze?
-Nie znam się na damskiej modzie , może w jakiejś garsonce czy
żakiecie.
-Czyli masz problem do LGBT że nie chodzą w garniturach?
-Chodzi o to że wychodząc na ulice w kieckach podkreślają różnice,
a nie podobieństwa. Myślę że aby zostać zaakceptowanym przez
społeczeństwo w pierwszej kolejności należy uwidocznić mu
podobieństwa, a nie inność.
-Masz racje te marsze równości trochę rażą w oczy, ale ja nic do
nich nie mam.
-Mnie mało interesuję jakie kto ma preferencje seksualne, o ile
nie angażuje w te sprawy nieletnich.
-A jakie masz zdanie o adopcji przez nich dzieci?
-Jestem za ponieważ, nie znamy implikacji takiego układu na
psychikę dziecka i nie mamy jasnych przesłanek że to
jest dobre lub złe. Pierwsze powinni pozwolić żeby kiedy to okaże
Strona 20
Świniobicie
się zgubne w skutkach tego zabronić. Nie można z góry przesądzać.
-Powiedz to prostszymi słowami, co masz konkretnie na myśli.
-Chodzi o to że nie wiemy co wyrośnie z takiego dziecka
wychowanego w rodzinie LGBT.
-Ale przecież są już ludzie którzy się wychowali w takiej
rodzinie.
-Mało o tym słyszałem, może jakieś jednostkowe przypadki,a mi
bardziej chodzi o ogólne wnioski na dużej grupie przebadanych.
-Ale to by było na mój rozum coś jak eksperyment i to w dodatku na
dzieciach.
-Trochę przesadzone, ale oni nie będą zabierać tych dzieci
rodzicom z rodzin, ale będą je zabierać z nieciekawych miejsc jak
np. domy dziecka.
-W sumie masz rację pod pewnymi względami ich los na pewno by się
poprawił.
-To kiedy wychodzimy na ulicę? Ha ha
-Kiedyś może się to stanie,niestety jesteśmy dużo mniejszą
mniejszością niż LGBT i mamy problem się zorganizować, ale może
kiedyś...
-I o co będziemy walczyć?
-O poszanowanie i zmianę prawa detencyjnego.
-Ty na tej detencji byleś zanim się poznaliśmy ponad 10 lat temu i
dalej cię to gryzie?
-Gryzie mnie to że problemem zajmowali się reporterzy i jest
mnóstwo przypadków przetrzymywania na oddziałach sądowych
dziesiątki lat za byle głupstwo, było dużo o tym w mediach i
sprawa pozostała bez echa i nagle jest pandemia i krzyczą;
troszczmy się o słabszych. O nas się nie zatroszczyli to dlaczego
ja mam się troszczyć?
-Przecież mówiłeś że ta cała detencja dała ci jakby nowe życie, że
ci pomogła. To o co ci chodzi?
-To nie ma znaczenia, akurat mi pomogła, ale jest wielu którym
zaszkodziła i wielu jest internowanych i cierpi izolację. Zresztą
przepisy mówią że nie wolno przetrzymywać w szpitalu sądowym
dłużej niż przewiduje KK, kary wiezienia
za dane przestępstwo i nie jest to respektowane, prawo jest
łamane i nikogo to nie interesuje.
-Skoro tak twierdzisz, ja nie wiem bo w życiu nie popełniłam
przestępstwa i nie popełnię to nie interesuje mnie to zbytnio.
Bywało że zagubiłem się i nie mogłem znaleźć żadnej drogi, żadnego
wyjścia. Takie przypadki się zdarzają zwłaszcza kiedy ktoś ma
chorą psychikę. Prawda jest taka że aby wybrnąć musiałem rozpętać
w domu burzę, prosto mówiąc zadymę.
Moja matką chyba nie znosiła samotność, eufemistycznie mówiąc aby
nie mówić źle o zamarłej. Kiedy ojciec się wyprowadził
przygruchała sobie faceta który eufemistycznie mówiąc nie był
dobrym człowiekiem. W napływie szału oboje oberwali, nawet nie
szczególnie mocno, jakieś siniaki i tyle. Właściwie to cieszyłem
się że trafiłem do aresztu bo w domu miałem piekło. Nie
spodziewałem się że będzie mnie to kosztowało aż 4 lata
zamknięcia. Sąd zdecydował o przymusowym leczeniu psychiatrycznym
na oddziale sądowym jako środek zabezpieczający. Szpital był dla
mnie gorszy od aresztu. Nie ważne gdzie się siedzi, ale ważne z
kim się siedzi. Tak że w szpitalu miałem nieciekawe towarzystwo,
gdy już gdzieś z kimś przebywam to staram się nawiązać jakąś
Strona 21
Świniobicie
łączność, jakieś porozumienie, wspólne poglądy itp.
Tam to miałem utrudnione, oni byli nieprzewidywalni, ich działania
niezrozumiałe, nie było wiadomo co chcą osiągnąć i w głupi sposób
walczyli o wolność. Wygląda to tak że na detencji nie rzadziej niż
pół roku pacjent jest badany przez biegłych pod kątem tego czy już
może opuścić szpital, czy nie zagraża społeczeństwu. Zwykle takie
badanie jest przeprowadzane po 5ciu miesiącach i trzech tygodniach
czyli nie rzadziej niż 6miesięcy.I właśnie walka o wolność
polegała na powoływaniu komisji niezależnych, najmowanie coraz to
innych obrońców. Przy czym lekarzom którzy prowadzą ich leczenie i
wydają pierwszą, zwykle najważniejsza opinię do sądu na ich temat,
zgłaszali coraz to nowe problemy psychiczne, lub ich między sobą
obrażali nawet mieli jakąś świadomość że to może dojść do ich uszu
jakie obelgi na ich temat wypowiadają. Ja zaś jako że mam swój
rozum postępowałem odwrotnie niż oni. Nie podobało mi się że byle
głupek obraża lekarzy, przewyższających go pod każdym względem co
najmniej trzykrotnie i toczyłem z nimi spory które zawsze
wygrywałem. Miałem świadomość że lekarze i magister psycholog mogą
się dowiedzieć o mojej wspaniałej postawie.
I prawdopodobnie się dowiedzieli, na ponad 50 pacjentów zgodnie z
wolą lekarzy w ciągu dwóch lat na wolność wyszły trzy osoby, ja
byłem czwarty i w dodatku siedziałem dużo krócej od tych trzech.
Dużo skierowali do DPS-u jednego uwolnił sąd najwyższy innego
uratowała opinia biegłych niezależnych. Opinia była tak dobra że
adwokat był zaskoczony, mówił że nie słyszał wcześniej z ust tych
lekarzy tak pochlebnych słów. Powiedział nawet że powinienem
napisać książkę o tym jak mi się to udało osiągnąć. Zawsze
przygotowany do poniedziałkowych zajęć, kilka informacji ze
świata, tu unikałem polityki gdyż nie znałem poglądów magistra. Na
zajęcia indywidualne z magistrem zawsze z tematem
do omówienia, problem już miałem wcześniej rozwiązany, bo na tym
polegała praca aby przyjść na rozmowę z problemem, magister
nakieruje i ja sam rozwiąże problem. Gdy po 4latach wróciłem na
wolność, wszystko było już inne i lepsze. Mama miała już innego
faceta, wyremontowała mi mieszkanie i zmieniła się mentalnie. A ja
wyniosłem z rozmów z magistrem kilka wskazówek co do budowania
relacji, konieczności przyjmowania leków nawet gdy pozornie
wszystko wydaje się ok. z psychiką i jak radzić sobie w ciężkich
chwilach. Później tylko raz jeszcze byłem w szpitalu
psychiatrycznym i skończyła się konieczność hospitalizacji. Było
nawet tak że odstawiłem leki i miałem urojenia, ale wyleczyłem się
sam, ponieważ zacząłem je regularnie przyjmować, trwało to trochę,
dwa miesiące chyba, ale wyzdrowiałem i choroba minęła.
-Edek obejrzymy razem jakiś film? Strasznie się nudzę.
-Przecież już to przerabialiśmy że mamy w tym względzie różne
gusta.
-Tak, bo ty jesteś jakiś staroświecki i oglądasz te twoje klasyki
z lat 50tych 60tych i 70tych.
-Bo teraz powstają filmy komercyjne, takie dla wszystkich,
założeniem jest aby spodobały się jak najszerszej grupie widzów.
Tak żeby każdy miał dla siebie kawałeczek tortu. A ja lubię
większe kawałki dla siebie i nie zamierzam czekać cierpliwie na
swoją porcję, a zdarza się też że nie ma w tych nowych filmach dla
mnie zupełnie nic.
-Ale ja nie lubię sama oglądać to mógłbyś chociaż mi towarzyszyć
jak oglądam, a nie jak zwykle gdy oglądam przypomina ci się że
Strona 22
Świniobicie
musisz zrobić coś ważnego i mnie zostawiasz.
-To nie takie proste, gdy ty oglądasz te swoje komedie
romantyczne, jestem zażenowany i poddaję pod wątpliwość nasz
związek.
-Przestajesz mnie lubić bo oglądam komedie romantyczne ?
-Nie aż tak, ale dostrzegam wtedy między nami ogromną przepaść i
niech ona sobie będzie,ale ja jednocześnie nie lubię jej
dostrzegać.
-Faktycznie się różnimy, ale dzięki naszym zasadom które
wymyśliliśmy razem nasze życie jest znośne.
-Nie zapominaj że pomysłodawcą zasad byłem ja, ale niech ci będzie
że wymyśliliśmy razem, bo to nie ma znaczenia, żadnego
znaczenia.
-No masz rację, ty wymyśliłeś, ale miałeś wybór, równie dobrze
mogłeś się upodobnić do mnie i podzielać moje zainteresowania,
gusty i wszystko inne.
-Równie dobrze mogłaś to zrobić ty, równie dobrze to ty mogłaś się
do mnie we wszystkim upodobnić.
-No tak, masz rację, ale pamiętaj jedno; to ja w tym związku
jestem bardziej normalna. I upodobniając się do mnie we wszystkim
stał byś się bardziej normalny.
-To jest kwestia dyskusyjna, może masz rację że jesteś bardziej
normalna, ale ja za to jestem mądrzejszy i upodobniając się do
mnie automatycznie stała byś się bardziej mądra.
-Wiesz co najlepiej jak będziemy mieli swoje zasady i będzie tak
ja było do tej pory.
-I nawet nie pamiętasz że nasze zasady nazwałem ; regułami
współżycia.
-Zawsze zapominam tą nazwę, dla mnie to po prostu zasady i tyle.
-Masz rację nazewnictwo jest nie ważne liczy się treść. Treść
którą zawsze ci muszę przypominać. Reguły współżycia właściwie
respektuje ja, za każdym razem muszę przypominać ci o wszystkim i
na nowo mówić o podstawie tej a nie innej reguły. Akurat w tym
względzie ustaliliśmy że każdy ogląda to co lubi i nie namawia do
wspólnego oglądania. Nawet ja daje się czasami namówić na złamanie
reguł, a później tego żałuję i muszę się zręcznie wycofać. A tobie
się wydaje wtedy że reguły współżycia już nie obowiązują. Nawet ja
chciałbym niekiedy zrezygnować z nich ale kiedy to robię i ich nie
respektuje szybko odczuwam ich słuszność. Tak więc nie mówmy już o
wspólnym oglądaniu filmów.
-Wstyd mi przed koleżankami że jesteśmy już tyle lat razem i nie
byliśmy ani razu w kinie.
-No to im powiedz że byliśmy, co za problem?
-Pamiętam jedną zasadę ; nie kłamiemy
-W niej chodziło o to że się nie okłamujemy się nawzajem.
-A dla mnie to oznacza że jak nie kłamiemy to nie okłamujemy
nikogo.
-To bardzo szlachetne, ale jednocześnie głupie.
-Dlaczego głupie?
-Bo jeśli chodzi o nasze dobro to lepiej będzie jak twoje
koleżanki będą myślały że jesteśmy "normalną" parą i byliśmy
w kinie.
-Dlaczego tak myślisz?
-Myślę że gotowe są nakłaść ci do głowy różnych głupot w związku z
tym że nie chodzimy do kina.
-One takie nie są.
Strona 23
Świniobicie
-Ja myślę że są.
-Ja z kolei myślę że obracałeś się wśród złych ludzi tych twoich
koleżków od narkotyków i stwierdziłeś na ich podstawie że wszyscy
ludzie są źli.
-To całkiem nie głupie, sama to wymyśliłaś czy koleżanka tak
powiedziała?
-To jest moje prywatne zdanie, myśl co chcesz, nie rozmawiałam na
razie o tym z koleżankami.
-Robisz postępy.
Na chwilę obecną nie mam przyjaciół. To prawda że w pewnym okresie
życia obracałem się wśród ludzi bez zasad moralnych,
może kiedyś je mieli, ale narkotyki je pożarły. Omawiałem kiedyś
ten temat z magistrem. Było to tak że wymyśliłem sobie problem.
Mianowicie że jestem załamany tym że jestem chory psychicznie i
nic nie mam z życia, jestem niepełnosprawny i sięgam z tego powodu
po narkotyki i nawet nie doszedłem do rozwiązania problemu
mianowicie że przez narkotyki jestem jeszcze bardziej chory i
niepełnosprawny i cieszenia z tego co mam. Kiedy on zaproponował
mi uczęszczanie na spotkania stowarzyszenia trzeźwościowego które
odbywały się w budynku na terenie kompleksu szpitalnego. Przy czym
jeszcze zaznaczył że ta chęć uczęszczania na spotkania
stowarzyszenia musi wyjść ode mnie. Odpowiedziałem że bardzo
chętnie, ale to jest dla alkoholików, a ja nie jestem
alkoholikiem. Magister powiedział że mechanizmy uzależnienia są
podobne i jak będę chciał uczęszczać to żeby zapytać kierownika o
zgodę. Kierownik się zgodził i uczęszczałem na spotkania
alkoholików, gdzie słuchałem ich opowieści o piciu. Ile oni to nie
przepili, ile lat pili itp. Nienawidziłem tych spotkań i zacząłem
czuć urazę do magistra. Po pierwszej wizycie na spotkaniu
stowarzyszenia rzuciła mi się w oczy istotna różnica miedzy
alkoholizmem, a narkomanią. Mianowicie że w przypadku narkotyków
nie ma przyjaźni i w tym środowisku takich ludzi bardziej trzeba
się obawiać żeby drugi cię nie okradł lub nie oszukał. A ten pan
na spotkaniu opowiadał jak z kolegami pili,a później nawet
odprowadzali go do domu. Magister się zamyślił jak miał w zwyczaju
i po jakimś czasie odparł że to są fałszywe przyjaźnie że każdy
tylko patrzy czy drugi mu postawi alkohol. W przypadku narkotyków
nie jest do pomyślenia żeby ktoś komuś stawiał narkotyk. Czy nawet
nazwał kogoś kolegą, to by było w bardzo złym tonie okropne faux
pas. I tak po każdym spotkaniu rozmawiałem z magistrem o
różnicach. Moja przygoda z narkotykami skończyła się po pierwszej
hospitalizacji, ale na krótko przed tym całym zajściem i 4letnią
niewolą wpadłem na plan odurzania się substancjami wziewnymi, nie
można tego nazwać narkotyzowanie, pewne podobieństwa są, ale to
było po prostu desperackie odurzanie się .Nie wiem czy lekarze i
magister wiedzieli o tym, nie wiedziałem ile wiedzą i wpadłem
na bardzo głupi pomysł powiedzenia im całej prawdy o moim
narkotyzowaniu i odurzaniu. To było bardzo głupie ponieważ sąd
kiedy mnie wypuszczał zobligował mnie do uczęszczania na terapie i
chodziłem na terapie indywidualną przez jakiś czas, sprawę
zdawałem dzielnicowemu gdy co jakiś czas mnie odwiedzał. Tyle lat
niewoli i jeszcze takie komplikacje po wyjściu. Gdym był zdrowy
wyszedłbym na wolność po maksymalnie dwóch latach beż żadnych
dalszych warunków. To wszystko spowodowało że poczułem się
skrzywdzony, oraz poczułem lekką nienawiść do kraju w którym żyję,
Strona 24
Świniobicie
do ludzi którzy go zamieszkują i do wymiaru sprawiedliwości. Jest
to normalna kolej rzeczy że pojawiają się takie odczucia kiedy
zostanie
potraktowany niesprawiedliwie. Mam pewne przesłanki że za czasów
Stalina zostałbym potraktowany pobłażliwiej. Zwłaszcza gdybym
wykazał taką, a nie inna postawę, do czego byłbym zdolny gdyby od
tego zależało moje szeroko pojęte dobro czyli wolność. Wniosek
jest taki że ten kraj nie pobłaża wariatom. Dlatego go
znienawidziłem, zwłaszcza hipokryzji w stylu troski o słabszych,
ale tylko tych "normalnych" słabszych. Kierownik powiedział że
jestem elastyczny i to prawda że potrafię się dopasować do
konkretnych realiów, gdybym urodził się powiedzmy 30lat wstecz kto
wie czy nie byłbym teraz przeklinanym zdrajcom, ale nie było by w
tym nic z zdrady, ale po prostu działanie na swoją korzyść. Mało
pamiętam z czasów przed upadkiem komunizmu, pamiętam tylko że
cenny był spryt, kto był sprytny i potrafił się dostosować temu
się
dobrze powodziło. I taka sytuacja jest zgodna z moim wewnętrznym
ja, z pewnością bym się wtedy odnalazł, gdybym nie miał
uzasadnionego przeczucia że koniec komuny jest bliski, bo wtedy
zadziałałbym zupełnie inaczej, po prostu stanąłbym po drugiej
stronie. Naturalnym jest że cały czas zachodzą zmiany i ci którzy
dostosowali się do danej rzeczywistości danego czasu i im się
dobrze powodziło, mieli jakąś władzę to przez władzę która
przyjdzie po nich zostaną osądzeni. I nikt nie nazwie ich
elastycznymi tylko zdrajcami. Taki "zdrajca" marzy o jednym; żeby
powróciły dawne czasy, ale to się może nigdy nie zdarzyć, to tylko
nierealne marzenia, ale kto wie...
-Rozmyślasz o przyjaźni?
-Też
-O! Brawo ja! chociaż raz udało mi się zgadnąć.
-A o czym jeszcze?
-O zdradzie, Gdybyś mi nie przerwała doszedłbym do wniosku że
zdrada nie istnieje, istnieje tylko działanie dla swojego dobra.
-Ale przecież jak ktoś zdradzi żonę i on go później wyrzuci z domu
to nie działa dla swojego dobra.
-Miałem na myśli inną zdradę. Lepiej tego nie roztrząsać. Ale też
można by powiedzieć że ktoś zdradził bo chwilowo było mu lepiej z
kochanką niż z żoną, a konsekwencje tego że żona się dowiedziała
czego on się nie spodziewał to już inna para kaloszy.
-Powiedz prawdę; zdradziłeś mnie kiedyś?
-A z kim by mi było lepiej niż z tobą ? Ha ha ha
-To wcale nie jest śmieszne.
-Nie ufasz mi?
-Ufam, ale dobrze mieć świadomość że ty raczej nie masz możliwości
być z kimś innym. Ha ha ha
-A nie jesteś zazdrosna kiedy w internecie piszę z jakąś kobietą.
-Trochę tak, ale wiem że na rozmowie się skończy, że nie ma szans
żeby z tego coś wyszło. A ty jesteś o mnie zazdrosny?
-Raczej nie ponieważ twoja moralność nie dopuszczają takiego
postępku jak zdrada.
-Ja myślę że powinieneś być trochę zazdrosny, bo w życiu wszystko
jest możliwe.
-No to jak powinienem to trochę będę.
Nie zdradziłbym Marioli, to by było obrzydliwe, zresztą gdyby
Strona 25
Świniobicie
wyszło na jaw to nie wyobrażam sobie patrzeć jak cierpi z mojego
powodu. Jesteśmy już ze sobą tyle lat, dużo nas dzieli,ale jakoś
się dogadujemy. Poznaliśmy się w szpitalu, to był ostatni raz
kiedy któreś z nas w nim było. Byłem dużo razy w szpitalu i
doszedłem do wniosku że schizofreniczki nie są zbyt urodziwe.
Kiedy ją zobaczyłem uznałem że stanowi w tym względzie wyjątek. W
dodatku była szczupła,po neuroleptykach zwykle się tyje i tu też
wyjątek. Kiedy ją usłyszałem uznałem że to może być to. Ma śliczny
głos i trochę rozmawialiśmy o tym, kiedy dowiedziałem się że nigdy
się nie wydziera na nikogo nigdy nie krzyczy. Zrozumiałem że to
jest to. Od dziecka byłem w atakowany krzykiem przez babkę i
matkę, z zresztą nie tylko ja, ale też dziadek i ojciec. Dużo się
tego nasłuchałem. W myśl nie powielania błędów uznałem że warto
się poznać jeszcze lepiej. I tak sobie rozmawialiśmy o pogodzie, o
jedzeniu, o lekarzach i o różnych przyziemnych tematach. Szpital
opuściłem pierwszy i po kilku dniach przyjechałem ją tam
odwiedzić, niedługo później ona opuściła szpital i spotkaliśmy się
w kawiarni. Później kolejne randki i tak się stało że znalazła się
w moim domu. Poznała moją matkę, polubiły się nawet, choć nie
chciałem aby tak się stało. Zdarzyło się nawet że miała pretensję
że źle traktuje mamę. Nie chciałem jej tłumaczyć że matką jest
osobą która w najmniej oczekiwanym momencie robi coś bardzo
idiotycznego. I nie chcę z tego powodu się wstydzić przed nią.
Zresztą chyba większość kobiet robi idiotyczne rzeczy w najmniej
oczekiwanym momencie, ale trzeba przyjąć że jest pewna granica za
którą czuje się zażenowanie z powodu bycia synem, mężem czy ojcem
takiej osoby. Mariola jest pogodną, wesołą i sympatyczną osobą,
może nie grzeszy mądrością, ale dla mnie to zaleta. Za nic nie
chciałbym być z pseudo mądralą która cały czas kwestionuje nasz
związek; że skoro obaj jesteśmy chorzy to może lepiej gdyby każde
z nas było z kimś normalnym,że lepiej by było się rozstać bo tak
mało nas łączy i tak bardzo się różnimy,nie pasujemy do siebie,
nasz związek jest bez przyszłości i podobne mądrości
"inteligentnych" kobiet. Gdyby Mariola miała takie opinię na nasz
temat musiałbym uznać że lepiej się rozstać ponieważ nie takiej
kobiety szukam. A może tak myśli? A ja nawet o tym nie wiem. Nigdy
jej nie pytałem co o nas myśli.
-Mariola co myślisz o nas?
-Ha ha ha trochę cię rozgryzłam, rozmawialiśmy o zdradzie to ty
musiałeś pomyśleć o od razu o czymś całkowicie odwrotnym czyli o
miłości.
-Niech będzie że rozgryzłaś, faceci są przecież tacy prości.
-To ty to powiedziałeś.
-Czyli co myślisz o nas?
-Myślę zę bardzo się różnimy, ale to nic złego, ty jesteś taki, a
ja inna, nie mamy za bardzo o czym rozmawiać, ale się nie nudzimy
przynajmniej. Zresztą ja mam z kim rozmawiać bo mam koleżanki, ty
rozmawiasz sam ze sobą w myślach i mi to nie przeszkadza.
-A to że obaj jesteśmy chorzy psychicznie?
-To nawet dobrze bo mamy podobne problemy i jesteśmy się w stanie
zrozumieć.
-A o naszej przyszłości?
-Wszystko wskazuje że będzie się dalej układać tak jak się układa.
-Wymyśliłaś to na poczekaniu?
-Już dawno o tym myślałam na samym początku naszej znajomości,
nigdy nie pytałeś wiec nie mówiłam co myślę.
Strona 26
Świniobicie
-Ja myślę że przez tę pandemię możemy lepiej się poznać i ja
właśnie odkrywam że szukałem kogoś kto myśli tak jak ty.
-To bardzo miłe. Pierwszy raz doceniłeś moje myślenie, jesteś w
tym specjalistą więc trudno mi się nie zgodzić. Ha ha ha
-Nie chcę cię rozpieszczać, ale mogę jeszcze dodać że jesteś
pogodna, wesoła i sympatyczna.
-No dzięki, ale już mi to kiedyś powiedziałeś.
-A czego nie powiedziałem w takim razie?
-Nie doceniłeś że nie stroję fochów i nie każe ci się niczego
domyślać, kiedy coś mi się nie podoba to mówię o tym.
-Zgadzam się,niewątpliwie to też twoje zalety.
Nie rozmawiamy o seksie, tylko raz się zgodziliśmy że nie jest tak
przyjemny jak dawniej zanim dopadła nas choroba.
Oczywiście uprawiamy w stylu godowym czyli w pewnym okresie często
powiedzmy trzy czy pięć razy dziennie, a są okresy że raz w
tygodniu. Anhedonia; czyli obniżona zdolność odczuwania
przyjemności to jeden z najgorszych skutków naszej choroby.
Wyjścia są dwa, albo zrezygnować z przyjemności, albo
zwielokrotnić ją, czyli po po prostu jakość zastąpić ilością.
Nigdy w życiu nie zapytałem kobiety czy mogę ją pocałować, o seks
też nie pytałem nigdy po prostu "brałem"
zdarzyło się raz czy dwa że kobieta nie chciała i protestowała,
raz nawet usłyszałem słowa; bo zacznę krzyczeć, wtedy należy
odpuścić, koniecznie trzeba wiedzieć kiedy odpuścić. Mariola nigdy
nie miała żadnych oporów, gdy tylko znaleźliśmy się razem i sami
wewnątrz budynku od razu uprawialiśmy seks. W tym względzie zawsze
działam spontanicznie.
Nie wiem czy jestem dobrym kochankiem, nie interesuje mnie
odpowiedz na to pytanie, może kiedyś by mnie interesowała, nawet
nie sprawia mi przyjemności słyszeć że mam dużego penisa, a przed
wielu lat stwierdziłem że z ust kobiety nie może wyjść większy
komplement. Tak więc biorę Mariolę kiedy mam ochotę, a ona też
mnie chyba potrafi zachęcić niewerbalnie kiedy ma ochotę na seks.
Zanim poznałem Mariolę liczyłem nawet ile kobiet udało mi się
przelecieć. Na dzień dzisiejszy wiem jedynie że Mariola była
ostatnia. Nie pytałem jej nigdy ilu ona miała facetów, a ona mnie
nie pytała ile miałem kobiet. Jest między nami pewna przyzwoitość.
Jeśli chodzi o miłość to może jest tak jak powtarzał magister że
chorzy odczuwają uczucia, ale nie potrafią ich nazwać. A może jest
tak że mniej odczuwają uczuć? Sam nie wiem,
pamiętam że z pewnością raz w życiu byłem zakochany w dodatku
nieszczęśliwie miałem wtedy 14lat.Jeśli chodzi o mnie i Mariolę to
było to trochę inne niż ta pierwsza miłość. Gdyby była inna, nie
miała tych wszystkich zalet to z pewnością
mądrość kazała by mi się w porę odkochać aby później nie cierpieć
z jej powodu. A stało się tak że krok po korku odkrywałem zalety
Marioli i inwestowałem w nią coraz większe uczucie. Na chwile
obecną jestem do niej bardzo przywiązany i myślę że ona tez jest
do mnie przywiązana. Zżyliśmy się przez te wszystkie lata, bardzo
bym cierpiał gdybyśmy się rozstali. Wracając do seksu do najlepiej
chyba być przeciętnym w tym względzie. Tylko co by to miało
konkretnie oznaczać? Nie jest przeciętne uprawiać seks godowo
wiosną częściej, jesienią rzadziej czy w zimie częściej, a latem
rzadziej. Ale gdyby zliczyć średnią to myślę że przeciętne jest
gdyby wyszło raz dziennie. W dodatku nie przywiązywać do niego
Strona 27
Świniobicie
większej wagi, ale uznać że jest ważny. Przede wszystkim
przeciętność to jeden partner.
-Edek masz coś ochotę?
-Tak, chętnie bym zjadł lody.
-eee lody, rzeczywiście mało romantyczne.
-O co ci chodzi?
-Nic, nic, niech będą lody.
-Tylko kto zajdzie do sklepu?
-Możemy iść razem.
-Gdzie?
-co gdzie? do sklepu po prostu.
-No dobra to ubieraj się.
-Jestem gotowy, jeszcze maseczka i już, chodźmy.
-Zobacz jak pusto wszędzie.
-Rzeczywiście ciekawy widok.
-Ciekawy ?
-A jak to można nazwać?
-No nie wiem , mnie to przeraża, ten widok.
-To nie potrwa długo, będą musieli w końcu znieść te obostrzenia.
-Ale ma to swoje plusy że siedzimy w cały czas razem w domu.
-Jakie twoim zdaniem są plusy?
-No może takie że więcej rozmawiamy.
-Nudzisz się i chcesz porozmawiać.
-Masz coś przeciwko?
-Nie, zaczęło mi się to nawet podobać że więcej rozmawiamy.
Wcześniej też rozmawialiśmy, ale teraz się jakby poznajemy w
głębszych warstwach.
-A na obiad co byś chciał zejść.
-To co ty, dawno mnie nie pytałaś co bym zjadł na obiad.
-Nie pytałam bo sam powiedziałeś że chcesz abym według swojego
uznania przygotowywała posiłki.
-Głównie dlatego żebyś nie musiała spełniać moich zachcianek.
-A nie pomyślałeś że bardzo by było mi przyjemnie spełnić twoje
zachcianki.
-Nie pomyślałem o tym.
-A o czym myślałeś ostatnio?
-Nie pamiętam już.
-To jaką masz zachciankę?
-Powiedzmy kurczak z frytkami.
-Ok. zrobię kurczaka z frytkami. Gotowany czy pieczony?
-Lżejszy będzie gotowany, niech będzie gotowany.
-Ok. Jaki smak?
-Zwykłe śmietankowe.
-To ja też śmietankowe.
Bardzo lubię słodycze, a z potraw to gust mam przeciętny. Nie
jestem zwolennikiem częstego objadania się, jednak świniobicie to
co innego. Gotów jestem pościć kilka dni zanim spożyję moją świnię
na suto zakrapianym alkoholem tradycyjnym świniobiciu. Co innego
uczta,a co innego bezprzykładne objadanie się kebabami czy pizzą.
Ach żeby jeszcze mieć towarzystwo do dyskusji to by była uczta
Edwarda. Nie cierpię programów kulinarnych, choć może są przydatne
by uczyć się z nich gotować. Nie rozumiem co jest ciekawego w
oglądaniu jak ktoś coś gotuje, co innego by było gdyby ktoś miał
przygotowane wszystkie składniki i gotował równolegle lub by ktoś
sobie nagrał program, zgromadził składniki i później według
takiego poradnika przyrządzał potrawę, to całkiem prawdopodobne że
Strona 28
Świniobicie
ktoś tak postępuje, ale ile jest takich osób?Większość się
przygląda i to jest idiotyczne dla mnie. Jak i rozmowy na temat
jedzenia. Dobrym pomysłem by było uwiecznić świniobicie
audiowizualnie, może z pominięciem samego aktu zabijania świni.
Dla mnie osobiście oglądanie jak ktoś je jest ciekawsze od
oglądania jak ktoś gotuje. A co do rozmów o jedzeniu to myślę że
gdyby zwierzęta potrafiły mówić to rozmawiałyby głównie o żarciu i
seksie, a co mądrzejsze o rządach samca alfa. Jest coś
prymitywnego w takich rozmowach. Na co dzień jestem zwolennikiem
lekkiego posiłku,ale mam czasami ochotę najeść się tłusto i
niezdrowo. Trzeba powiedzieć że gdy żołądek pusty, lub po lekkiej
przekąsce lepiej się myśli.
I gdzieś czytałem że to jest główny powód medytujących do
wegetarianizmu, dlatego właśnie że po warzywie czy owocu lepiej
się myśli niż po zjedzeniu np.schabowego.
-Mariola,przyjdź do mnie.
-Edek, nie śpisz jak zwykle?
-chodź, chodź...prześpimy się razem.
-Ha ha ha...Nie tak ostro bo mi potargasz ubranie
-Tak właśnie przeczułam że tak zrobisz.
-Przeczułaś?
-Nieważne Edek, trochę cię rozgryzłam i tyle.
-To teraz ja cię rozgryzę....
******************************************************************
**************************************************************
ROZDZIAŁ II
-Edek, powinniśmy dziękować Bogu że nie słyszymy tych całych
głosów.
-Jakich głosów?
-No tych co biorą się z choroby, a dokładnie powstają w głowie.
-Masz na myśli halucynacje słuchowe?
-Tak to się chyba nazywa fachowo.
-Masz rację, to straszne.
-Ja kiedyś miałam głosy, ale przez krótki czas.
-Ja też miałem kiedyś, też krótko.
-Edek, myślę że nie jest z nami tak źle, powinniśmy starać się żyć
jak najbardziej normalnie.
-To mądre słowa.
-No to co z tą świnią? Miejmy wreszcie to gospodarstwo.
-Widzisz teraz jest twoja kwestia, musisz pogadać z twoją mamą bo
potrzebujemy słomy.
-A skąd moja mama ma wziąć słomę?
-Obmyśliłem to tak że twoja mama zna kilka osób w naszej wsi i
niech ich zapyta kto ma słomę na sprzedaż.
-Hmmm....Edek a ty nie możesz pochodzić i popytać?
-Gdzie mam pochodzić jak ja nikogo nie znam?
-Mieszkasz tu 40 lat i nikogo nie znasz?
-Powiedzmy że znam z widzenia, ale nie znam imion, nie wiem poza
tym kto może mieć słomę. A nie będę chodzić od drzwi do drzwi i
pytać o słomę.
-No dobra pogadam z mamą. A ile tej słomy potrzebujemy?
Strona 29
Świniobicie
-Nie wiem jak się mierzy słomę.
-To co mam powiedzieć że ile tej słomy?
-Powiedz że dla świni do chlewu.
-No wiem że dla świni do chlewu, ale ile?
-Najlepiej jak powiesz jak najwięcej, słoma nie jest droga,a
przyda się w przyszłym gospodarstwie.
-Dobra pogadam,a ty zajmij się uprzątnięciem chlewu.
Ile się nazbierało tych gratów, to jest wszystko wynikiem myślenia
że to się jeszcze może przydać. Trzeba myśleć realnie, zaczynamy
coś nowego i tych wszystkich gratów trzeba się pozbyć. Nie, to
akurat może się naprawdę przydać, ale to krzesło się nie przyda,a
to jest antyk może kiedyś ktoś na tym zarobi. Powiedzmy że połowę
przeniosę do piwnicy, a drugą połowę wyniosę przed dom i
śmieciarze to zabiorą. Gdy tak na to wszystko patrzę to widzę w
tym kawał historii i dawne czasy. Dużo tu moich nieudanych
pomysłów jak ten fotel, wyremontowałem go w swoim czasie,ale też
przerobiłem w celu uzyskania jak najbardziej komfortowej
pozycji,niestety krótko go używałem wskutek przeróbek drewno
popękało. No cóż. Kawał historii, widać że to wszystko graty, a
patrząc w lustro nie odczuwam że sam stałem się gratem, ale to
fakt.
Stary 40letni ramol, coraz więcej siwych włosów, głównie
pojawiające się coraz częściej siwe włosy uświadamiają mi że się
starzeje, łysina też coraz większa. Codziennie patrzę w lustro i
myślę; jest ok. nie zauważam że wszystkich postępujących zmian.
Ale one są, może z dnia na dzień nie są wychwytywane, ale to fakt
niezaprzeczalny, prawda biologiczna; starzenie się. A ten worek?O!
radio, rozkręcone i nigdy nie złożone z powrotem. Moje dzieło, sam
też jestem jak to radio;nie sprawny, rozbity na części,nie
nadający się już do naprawy. Znając budowę tego radia, mając
schemat można by go jeszcze złożyć, naprawić. Wiem trochę o
psychice, o mechanizmach, o swojej chorobie wiem dużo,można
powiedzieć że znam schemat, ale nie mam żadnych szans poskładać
się w całość, nawet największy specjalista nie wyleczy
mojej choroby na tyle żebym nie musiał zażywać tej chemii żeby być
w miarę normalnym. Trudno mi się pogodzić z nieuleczalnością.
Lekarze nigdy nie mieli dobrych rokowań co do mojej choroby.
Dawniej zadawano sobie pytanie; czy schizofrenia to choroba
osobowości czy mózgu. W dzisiejszych czasach już wiemy że mózgu,
najnowsze teorie na to wskazują. Najlepiej gdyby było to opętanie,
nie najgorzej; choroba osobowości, ale choroba mózgu zabiera
nadzieję.
A jak olali wariatów. Jak zrezygnowali z poszukiwania nowych coraz
lepszych leków. O poszukiwaniach leków na raka się słyszy, co
jakiś czas pojawia się jakiś cudowny specyfik na raka, a na
schizofrenię nic. Może nawet gdyby znaleźli lek na schizofrenię to
mało kto by się cieszył,głównie zainteresowani, i po prostu olali,
bo wiedzą że mało kto doceni. Kto wie? A te sznurki? Hamak! Ojciec
wymyślił; zaplótł ileś tam węzłów i porzucił, później ja zaplotłem
trochę i porzuciłem. Ten niedokończony hamak zostawię, może ktoś
kiedyś dokończy. Ale widać że ojciec lepiej zaplatał. Widoczne
jest że końcówka coraz gorsza. Daje to do myślenia że z pokolenia
na pokolenie tracimy pewne zdolności,ale za to inne zdolności mamy
lepsze. Ojciec z pewnością w pewnych rzeczach był lepszy, a ja w
czym lepszy do niego?W graniu na gitarze?! Bez sensu.
Strona 30
Świniobicie
-Już skończyłeś?
-Nie, przyszedłem tylko po piwo.
-Piwo o tej porze? W dodatku w poniedziałek? Piwo zawsze pijesz w
piątek, tak ustaliśmy w naszym regulaminie.
-Muszę zrobić wyjątek. Tylko jedno, maksymalnie dwa.
-Już widzę jak ty wypijasz dwa piwa i na tym kończysz.
-Są tylko dwa w lodówce i na tym się skończy.
-Ja ci powiem co będzie dalej, wypijesz je i pójdziesz do sklepu
po następne.
-Nie wiem jeszcze czy tak zrobię, ale to wynoszenie gratów to
ciężka praca. I jak skończę to niewykluczone że wypije więcej
piw, z racji tego że po prostu się należy za ciężką prace...
-Nie przesadzaj, bo jak widzę że tak podchodzisz do pracy to
ciemno to widzę.
-Dobra zabieram te piwa i idę się dalej męczyć.
Gdzieś połowa za mną, teraz się napiję piwa na poprawę nastroju i
pracuje dalej. Z prac najbardziej nie lubię znoszenia węgla do
piwnicy. Tak ustaliśmy że Mariola zamawia, przywożą, wysypują za
domem, a ja później znoszę na raty tę tonę trzy albo cztery dni.
Są plusy że żyje w tych czasach, dawniej chorych psychicznie;
eksterminowano jako niegodnych życia, sterylizowano lub poddawano
lobotomii. To dobrze że nie spotkało mnie nic z tych rzeczy. Nie
wiem czy powinienem się cieszyć,czy raczej się smucić że takie
zdarzenia miały w ogóle miejsce. To trochę jakby się cieszyć że
nie żyje się w czasach prześladowań. Trzeba by wpierw zadać sobie
pytanie; za co te prześladowania? Czy jestem kimś złym, robiącym
coś złego?No to za co? Może nieprzydatność dla społeczeństwa?Coś w
tym jest bo gdyby policzyć ile państwo wydało na moją edukację, na
moje leczenie, w dodatku płaci mi zasiłek pomijając że jego
wysokość powinna zawstydzać państwo, to trzeba by uznać że czynie
stratę. Ale z kolei uznając że nie jest to działanie celowe tylko
wynik choroby w dodatku uznając że całe moje otoczenie,
środowisko, przyczyniło się do powstania choroby, że tyle osób
popełniało w stosunku
do mnie błędy, trzeba uznać że nie można mnie winić. Dopiero gdy
zachorowałem dowiedziałem się że narkotyki przyczyniły się do
mojej choroby. Nikt mi nie powiedział wcześniej że narkotyki u
pewnych osób mogą prowadzić do chorób psychicznych. Ja się nie
bałem o uzależnienie bo wiedziałem że mogę sobie z nim poradzić,
nie bałem się o samobójstwo,
ale o tym że mogę zachorować psychicznie nie byłem poinformowany.
To na jakiej podstawie można mnie winić?
A kto wie, może jeszcze przydam się społeczeństwu odnajdę jakieś
talenty u siebie, zrobię coś pożytecznego, kto wie? Wszystko jest
możliwe. Może społeczeństwo mnie przekreśliło, ale ja się sam
nigdy nie przekreślę. Może się odnajdę w czymś? Jestem uparty i
się nie poddaje, mam niekiedy nierealne marzenia. I nie sugeruję
się słowami psychologa o moim myśleniu życzeniowym, że moje plany
i zamiary są nierealne. Mam to gdzieś będę miał różne pomysły i
próbował sił w różnych dziedzinach. Niech się nie uda , nie
załamię się. Tego mi nie powiedział ten idiota magister żeby się
nie załamywać kiedy się nie uda, powiedział żeby robić łatwe
rzeczy, najłatwiejsze, ten bydlak na siłę wmówił mi
ułomność..Dobra! dokończę jutro, trzeba do sklepu po piwo.
-Prawie skończyłem!
Strona 31
Świniobicie
-Dlaczego "prawie"?
-Bo zostało jeszcze kilka większych gratów, np. stara maszyna do
szycia i musisz mi pomóc.
-No to chodźmy.
-Zostawmy to na jutro.
-A teraz co będziesz robił?
-Odwodniłem się i w dodatku zdenerwowałem dlatego idę po piwo.
-Można się było spodziewać że coś takiego się stanie.
-Kupić ci coś?
-Mi też kup dwa piwa bo jestem załamana tobą.
-Nie chcę się dalej denerwować, ale to też przez ciebie.
-Co przeze mnie?
-Bo kiedy mam jakiś plan to wszyscy mi wmawiają że sobie nie
poradzę, nikt we mnie nie wierzy i tyle.
-I piwo jest rozwiązaniem tego problemu?
-Nie jest rozwiązaniem, ale pomaga chociaż samemu w siebie
uwierzyć.
-No tak, to możliwe, ale na chwilę, jutro będziesz miał kaca i
jeszcze bardziej w siebie zwątpisz.
-Jeszcze powiedz że jestem nieprzydatny i niepotrzebny.
-Wcalę tak nie twierdzę.
-Nie załamuj mnie już lepiej, dosyć mam na dzisiaj.
Wyjątkowo się napiję w poniedziałek, choć to dobry dzień na piwo
jak każdy inny. Dobrze że chociaż alkohol nie jest zbyt
drogi, kupię jeszcze dwie paczki papierosów, co zrobię lubię
palić, a przy piwie zwłaszcza. Kupię 12 piw, dwa Marioli,a ja
spokojnie wypije 10.Przyjmuje leki i właściwie nie powinienem pić
alkoholu, ale to leki najnowszej generacji i słabo reagują z
alkoholem. Nie było by źle mieć w apteczce jakieś leki na
uspokojenie czy nasenne, choć lepiej nie, dałem słowo Marioli że
już nie będę brał takich prochów, lekarz by mi przepisał, ale
lepiej nie. Zawsze się nakręcam, zawsze mi mało, spróbuje piwa i
już mam ochotę na coś jeszcze. To złe, sam lekarz mówił że jak nie
trzeba to lepiej nie brać takich leków,dają ukojenie, ale tak jak
mówił to trucizny w małych dawkach, chyba wszystkie leki to
trucizny w małych dawkach. To już lepiej ten alkohol, nie za
często, powiedzmy raz w tygodniu maksymalnie dwa razy. Przygoda by
się źle skończyła, powiedzmy na początek kilka relanium, później
coś mocniejszego i do tego coś przeciwbólowego jakiś opioid i bym
popłynął. Tak by się skończyło jestem tego pewien. Mariola ma
takie leki, ma coś na sen i coś na uspokojenie, ale schowane
przede mną i to dobrze że schowała. Stało się to tak że początkowo
były na widoku i ja jakby nigdy nic zabrałem kilka tabletek, chyba
sześć i jakby nigdy nic zażyłem wszystkie, nie,nie sześć chyba
siedem bo takie leki się bierze nieparzyście tak kiedyś słyszałem
od kogoś, nieważne już. Od razu zauważyła że brakuje i chciała
wezwać pogotowie bo myślała że umrę od tego, bała się o moje
życie, myślała że położę się spać i już
się nigdy nie obudzę. Myślała że chciałem się nimi otruć. Ja byłem
całkiem uspokojony i nie martwiłem się tym że ona się
martwi,ale na drugi dzień było mi przykro i głupio, oczywiście ten
jeden raz nie spowodował powrotu do nałogu, zresztą coś pamiętam z
tych wszystkich marnych książek o uzależnieniach że mogą być
nawroty i wpadki, nawrót to po porostu powrót do regularnego picia
Strona 32
Świniobicie
czy ćpania, a wpadka to wpadka czy jednorazowe wypicie czy zażycie
czegoś. Tak więc po tej wpadce Mariola bardzo dobrze schowała
prochy. Szukałem ich nie raz, nie tak gruntownie, tylko zerkałem
czy tam akurat ich nie ma, a może tam? Jakby z nudów, nie
znalazłem, ale jestem ciekawy gdzie mogą być. Zresztą lepiej nie.
Lepiej do tego nie wracać. Poza tym dałem słowo, a to więcej niż
złamanie reguły, znacznie więcej. Można by pomyśleć że mam
Mariolę, jestem na swój sposób szczęśliwy, mam gdzie mieszkać, mam
co jeść to po co mi to?Ale z drugiej strony mając ćpanie, nie
potrzebowałbym Marioli, domu, wystarczy ćpnie i kilka bułek,byłbym
chwilowo szczęśliwszy ale byłyby też momenty przykrego
czekana,załatwiania,kombinowania,przestępstwa itd. Ta druga strona
to droga do zatracenia, do straszliwej biedy, często śmierci. Tak
wiec stając przed dylematem Mariola czy ćpanie wybieram Mariole.
Mam sumienie i swoją zasadę że nie krzywdzę osób które na to nie
zasługują. Co innego rodzice, mogli mówić, mogli prosić,mogli się
martwić, nie docierało to do mnie, bo uważałem że mają to na co
zasłużyli, winie ich za mnóstwo błędów które zauważyłem po latach.
Może jednak jest coś w czym jestem lepszy od swojego ojca. Może
jestem mądrzejszy, może nie wziąłbym takiej kobiety za żonę jaką
była moja matka,może bardziej interesowałbym się swoim dzieckiem,
może bym go lepiej wychował. To całkiem możliwe. Ojciec się
wyprowadził kiedy matka jeszcze żyła, nic mi nie wiadomo o jego
śmierci czyli prawdopodobnie żyje. Nie mam potrzeby się z nim
widzieć, czy choćby potrzeby na rozmowę telefoniczną. Mam swoje
życie. To że ojciec i matka nie pili dużo alkoholu nie oznacza że
rodzina nie była patologiczna. Co prawda ojciec zaczął pic,ale
dosyć późno, trochę później niż ja zacząłem ćpać.
-Edek, ile kupiłeś?
-10sięć a tobie dwa.
-Wypijesz aż 8siem?
-Wypije dziesięć.
-Przecież dwa dla mnie miały być.
-Kupiłem sobie 10sieć a tobie dwa czyli 12nascie.
-Aż dwanaście kupiłeś, czyś ty zwariował?!
-Najwyżej zostanie na inną okazję.
-Jaką okazję?! ty się zamierzasz po prostu upić bez okazji i to w
dodatku nie w piątek. Dlaczego Edek?
-Tak tylko wyjątkowo.
-No oczywiście że wyjątkowo bo ostatni raz się zgadzam byś się
upił bez okazji i nie w piątek jak już zaakceptowałam, ale nie
było to lekkie dla mnie, uwierz mi. Ciężko mi było się zgodzić że
w piątek wypijasz te swoje osiem piw, A dzisiaj dwa już wypiłeś
kupiłeś 10 to daje 12, powinnam chyba co najmniej cztery ci zabrać
i schować. Powiedz mi co się stało? Ta praca cię tak wkurzyła że
musiałeś się napić, a jak już wypiłeś dwa to jak zwykle poczułeś
chętkę na następne?
-Inne rzeczy mnie wkurzyły.
-Jakie inne rzeczy? Ja cie wkurzyłam?
-Absolutnie nie ty.
-To co lub kto?
-Teraz to już nie ważne,ale długo by wyliczać.
-Edek, zgadzam się ostatni raz żebyś się upijał niezgodnie z
naszymi ustaleniami.
-Ale kto tu mówi o upiciu?
Strona 33
Świniobicie
-Osiem piw mogę jeszcze zaakceptować bo cię obserwowałam i wiem że
po ośmiu nie jesteś bardzo pijany, ale po dwunastu będziesz.
-A kto mówi że wypije wszystkie?
-Dobrze cię znam i wiem że gdybym schowała te cztery czy nawet dwa
to będziesz mnie tak długo męczył żebym ci je oddała, że będę
miała tego dosyć i ci oddam, już tak było nie raz. I w ogóle
powinniśmy więcej rozmawiać.
-Nie truj już bo mi zniszczysz całą atmosferę do tego piwa. Masz
napij się.
-Straciłam ochotę i to ty mi zniszczyłeś atmosferę dlatego że
kupiłeś tak dużo tego piwa.
-Daj już temu spokój, nie roztrząsajmy tego. Napijmy się.
-No dobra, ale pamiętaj, ostatni raz się na to zgadzam.
-To miałem cię oszukać i schować kilka i powiedzieć że kupiłem
mniej?
-Gdybym się dowiedziała że tak zarobiłeś to byśmy się pogniewali,
bardzo pogniewali.
-Masz napij się i już przestań.
-No dobra, ale pamiętaj co powiedziałam.
Dla zachowania pokoju w domu,nie będę już łamał regulaminu.
Żadnych wojen domowych, oczywiście nie da się ich całkiem
uniknąć, przyznam że zdarzają się gdzieś raz na rok. Jestem
przeciwnikiem każdej wojny;tej w domu, tej na Ukrainie i tej na
bliskim wschodzie. Mocarstwa dążą do powiększenia swojego terenu
czy strefy wpływów i głównie dlatego wybuchają wojny. Wiadomo że
ukraińscy bandyci muszą przegrać,a terroryści zdechnąć jak psy.
Stać na straży wartości, chronić kulturę przed zagrożeniem i
odebrać wrogowi człowieczeństwo. Społeczeństwo danego kraju
powinno w pełni popierać jego działania militarne. Dlatego musi
ruszyć cała machina kształtowania opinii. Żeby już nigdy nie było
protestów jak przeciwko wojnie w Wietnamie. Te czasy minęły
bezpowrotnie, i nikt nie pozwoli żeby powróciły. Zresztą w
dzisiejszych czasach ludzie interesują się bardziej sobą i nikogo
nie interesują wojny o ile nie są zbyt blisko. Wojna o ropę, były
takie plotki, dużo ludzi wiedziało dlaczego jest wojna, ale jakoś
specjalnie im to nie przeszkadzało. Nie doprowadziło to do jakichś
większych protestów. Świadomość że dzieje się coś złego nie musi
prowadzić aż do tego żeby się temu czynnie przeciwstawić,
wystarczy po prostu wiedzieć i nie zgadzać się, bo po co skoro
mnie to nie dotyczy? Cierpienie zwierząt w klatkach, kosmetyki
testowane na zwierzętach, wymieranie gatunków, to łapie za serce.
Całkiem słuszna wojna dużo, dużo mniej. Oczywiście zwierzaki są
słodkie, zwłaszcza te młode i nie powinny cierpieć, ale uważam że
cierpienie człowieka jest ważniejsze, może nie lepsze, ale na
pewno ważniejsze...
-Edek, puszczam na głośnikach muzykę.
-A puszczaj.
-I jak?
-Może być.
-Ha ha ha może być? Skąd taka zmiana?
-Myślałem o czymś ważnym przy czym kto jakiej słucha muzyki nie ma
znaczenia, bo wszyscy jesteśmy ludźmi i jak chcesz posłuchać
swojej muzyki to sobie słuchaj nie przejmuje się tym bo są
ważniejsze rzeczy...
-Dobra, dobra to ja mam plan ja puszczam jeden kawałek, a ty drugi
Strona 34
Świniobicie
i tak za zmianę będziemy puszczać raz ty raz ja.
-To całkiem fajny pomysł.
-Edek, ja widzę że ty masz kiepski dzień dzisiaj, ale alkohol jak
już wspomniałam nie jest rozwiązaniem.
-Chyba masz rację.
-Edek ja mam pomysł, teraz ja puszczam kawałek, a ty ze mną
zatańczysz.
-Mariola tylko nie to.
-No dalej Edek, wszystkie smutki ci przejdą jak zatańczysz.
-Dobrze, ale tylko jeden taniec.
-Edek, nie bądz taki, ja już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio
tańczyliśmy.
-Niech będzie zatem tańczmy.
-Edek, jak to się wszystko skończy zabierasz mnie na tańce czy
tego chcesz czy nie, obiecaj mi.
-Uważam że takie decyzje powinno się podejmować na trzeźwo.
-Tańczysz słabo, ale nie najgorzej, to dlaczego masz opory?
-Jesteśmy już razem i to jest powód.
-Edek, nie rozumiem o co ci chodzi.
-Chodzi o to że nie ma już potrzeby aby którekolwiek z nas miało
powód szukać nowego partnera. Chyba nie jest ci źle ze mną?
-Nie chodzi się na dyskotekę czy dansing tylko żeby znaleźć
partnera,ale żeby potańczyć, poza tym źle mi że nigdzie nie
wychodzimy.
-Mariola, w takiej miejsca się chodzi kogoś poznać i często tylko
dla przygodnego seksu i obiecuję ci że gdzieś się wybierzemy,
jednak nie koniecznie na tańce.
-Ale ja bym chciała tańczyć i przetańczyć z tobą całą noc..
-Mariola ilekroć wypijesz więcej niż jedno piwo stajesz się
nieprzyjemna.
-O co ci chodzi piję dopiero trzecie.
-Jakie trzecie? kupiłem ci dwa.
-Ale się na ciebie wkurzyłam i wypiłam jedno więcej, ha ha ha
-Dobrze zrobiłaś jak mi zabraknie to pójdę na stacje benzynową i
sobie dokupię.
-Żartowałam Edek, chciałam tylko zobaczyć twoją reackję, ha ha
ha...
-Mariola jestem zdania że kobiety nie powinny w ogóle pic
alkoholu.
Nie wyobrażam sobie iść na dyskotekę z Mariolą, w dodatku niech
trochę wypije i tragedia gotowa. Chodziłem na dyskoteki, właśnie
żeby kogoś poznać i uprawiać z nim seks. Takie głównie miałem
założenie, w dodatku napić się alkoholu. Najbardziej z dyskotek
nie lubiłem tańca, tańczyłem tylko wolne kawałki i gdy był trzeci
wolny kawałek z rzędu wtedy obściskiwałem i całowałem partnerkę i
najczęściej bardzo szybko po tym opuszczaliśmy razem lokal.
Nie pamiętam żebym kiedykolwiek tańczył na trzeźwo, muszę się
zawsze wyluzować, a i tak jestem trochę sztywny.
Nawet mogę się zgodzić że niektórzy wyrażają siebie w tańcu, czy
mają inne cele tańca ode mnie, ale ja
pozostaje na swoim stanowisku że taniec jest środkiem do
osiągnięcia zbliżenia w cielesnym znaczeniu.
Zawsze tak było że umawialiśmy się z kolegami, kupowaliśmy wódkę,
piliśmy ją i we trójkę czy czwórkę, a nawet więcej,
wchodziliśmy na dyskotekę i zwykle opuszczaliśmy ją pojedynczo
Strona 35
Świniobicie
każdy z ze swoją nowo poznaną partnerką. Na dyskotece piliśmy
dalej, a w przerwach tańczyliśmy. Częstym przypadkiem było też że
ktoś przesadził z alkoholem i wychodził sam lub został wyniesiony.
Piękne to były czasy, czasy młodości. Wspominając przykro że to
nie wróci. Nawet miło wspominam
bójki lub gdy przesadziłem z alkoholem i siedziałem na murku przed
dyskoteką, wymiotowałem i widziałem podwójnie, cały obraz wirował.
Wiek 14-18 lat to był najlepszy okres mojego życia. Później
zaczęło się wszystko sypać w gruz, a wcześniej nie było zbyt
fajnie.
-Edek, jeszcze jeden taniec,
-To będzie już piąty.
-Ha ha ha ty to liczysz?
-Daj pauzę muszę coś sprawdzić
-Co sprawdzić? ha ha ha
-Wygląda na to że rzeczywiście wypiłaś dwa piwa, tylko co robią te
dwie puste butelki z innego piwa w kuchni?
-Ha ha ha miałam schowane, leżały już chyba trzy miesiące nie było
okazji, i postanowiłam je dzisiaj z tobą wypić.
-Właściwie nie mam nic przeciwko.
-Ha ha ha ale się cieszysz że nie zabrałam twoich bo gdybym to
zrobiła nie było by ci do śmiechu. ha ha ha
-Mogło by mi zabraknąć.
-Zabraknąć do czego?ha ha ha
-hmmm... do osiągnięcia pełnej satysfakcji.
-O jak ładnie nazwałeś upicie się jak zwierzę. Ha ha ha
-12 piw to za mało dla mnie by się upić, nawet się nie będę
zataczał, zobaczysz..
-Może się nie będziesz zataczał, ale mało będziesz pamiętał, na
przykład to ze obiecałeś mnie gdzieś zabrać.
-Będę pamiętał doskonale że gdy tylko zluzują obostrzenia to
wyjdziemy gdzieś razem.
-Mam tylko nadzieje że nie do lasu. Ha ha ha
-Las to dobre miejsce i niegłupi pomysł.
-Edek, ja ci to mówię już z góry bo nie chce do lasu, wyjdźmy
gdzieś w miejsce gdzie są inni ludzie.
-Mariola, OK. coś się wymyśli pójdziemy gdzie chcesz tylko nie na
tańce.
-Jutro to obgadamy bo teraz kładę się spać bo chyba za dużo
wypiłam.
-To dobry pomysł mi też się wydaje że za dużo wypiłaś.
Wreszcie położyła się, nie cierpię rozmawiać z pijanymi kobietami.
Zawsze mi rujnują atmosferę picia piwa. Trochę mnie
zdenerwowała, ale nie przesadziła na szczęście. Ma pretensję że
nie wychodzimy razem i co zrobić? Trzeba ją gdzieś zabrać, bo mi
nie da spokoju. Mam jeszcze trochę czasu żeby coś wymyślić, chce
wyjść ze mną do ludzi to wyjdzie. Dyskoteka odpada, koncert byłby
lepszy. Tylko nie wiem kiedy zaczną znowu organizować i nie wiem
czy będzie jej to odpowiadało. Nie, koncert nie, koncerty są dla
takich jak ja, tych którzy kochają muzykę nie dla tańca tylko dla
jej przeżywania. Na koncercie też można się pobujać czy jakieś
pogo, ale to by się jej nie spodobało. Ale w zasadzie są też
koncerty wykonawców popowych. Nigdy nie byłem na takim to nie wiem
jak taki koncert wygląda. Może nawet się tańczy jak na dyskotece.
Musi się jej spodobać, bo gdy się jej nie spodoba to nic nie
Strona 36
Świniobicie
powie,żeby mi nie robić przykrości, ale będzie smutać. Nie będę
egoistą, pójdę z nią tam gdzie mi się nie będzie podobać, żeby
widzieć na jej twarzy radość. Bywa że trzeba się poświęcić dla
kobiety. Szkoda że nie koncert bo jak sobie wspominam te koncerty
i festiwale na których byłem. W takich miejscach spotykają się
podobni ludzie jeśli chodzi o gusty muzyczne. Na koncercie można
podejść do każdego i zamienić kilka słów jak ze starym
przyjacielem. Koncerty łączą ludzi, czuje się tą więź. W dodatku
ta energia,
niekiedy aż się jest zmuszonym choćby podskakiwać. Puszcze sobie
jakiś koncert na głośnikach nie mogę głośno bo obudzę Mariolę, ale
chociaż trochę poczuje klimat. Te pierwsze festiwale w moim życiu,
jabole, marihuana i LSD, hipisi, metalowcy i punki. Najbardziej
hardcorowi byli punki, pili wino z denaturatem, spali w
śmietnikach i nosili na głowach irokezy. Wymarło to bezpowrotnie,
już nie ma hardcorowców. Na takie festiwale przyjeżdżali też
ludzie z ruchu Hare Kryszna, była jakaś egzotyka. Nie byli by sobą
hierarchowie kościoła katolickiego gdyby nie wepchali tam swoich z
Przystankiem Jezus. Później stworzyli swój festiwal w Lednicy.
Młodzież coraz mniej się buntuje, przestała pić jabole,
i tak umiera rock and roll. Młodzież została ugrzeczniona, mają
różne gadgety do komunikacji, media społecznościowe, konsole i
gierki,nie muszą iść do wojska jak nie chcą. Starzy wykonawcy
zaczęli politykować i kilku nawet dostało się do sejmu, a
niektórzy po obniżeniu im podatków stali się zwolennikami rządu.
-Edek, wstawaj czas popracować.
-Za wcześnie mnie budzisz.
-Bo jak zwykle wypijesz dwie kawy, wypalisz pięć papierosów to
będzie 13nasta.
-Ale tam mało zostało do roboty.
-Tak, ale mam dobre wieści.
-Dobre wieści?Rozbił się samolot z całym rządem na pokładzie?
-Nie żartuj tak, mama załatwiła słomę. Masz pół godziny na poranny
rytuał i do roboty, a później po słomę.
-Skąd ta słoma?
-Od dalszej sąsiadki.
-Nie wiem czy znam.
-Będziesz wiedział, od pani Elżbiety, od naszej ulicy pierwsza w
prawo i trzeci dom po lewej. To nawet ja wiem gdzie mieszka pani
Elżbieta choć nie mieszkam tu całe życie.
-Dobra, ciesze się, wstaw wodę na kawę. Umyję się, napiję i mogę
pracować.
-Nie chcesz zjeść śniadania?
-Wiesz że nie jem śniadań,a pierwszy posiłek gdzieś o 14nastej.
-Nie będziesz głodny?
-Nie będę.
Chciałbym obudzić się pewnego dnia i stwierdzić;jaki ten świat
jest piękny, dziękuje wam rodzice że daliście mi życie,czuję się
wspaniale i czeka mnie dzisiaj tyle radości. To raczej nie
możliwe, może kiedyś były takie ranki,chyba w pierwszy dzień
wakacji. Zdaje sobie sprawę że gorzknieje i nie wiem jak to
zmienić i czy da się to zmienić. Potrzebuje
odmiany, muszę coś zmienić w swoim życiu. Tylko co i jak? Może
rzeczywiście trzeba gdzieś wychodzić do ludzi, ja tego
specjalnie nie potrzebuję, ale Mariola się męczy siedzeniem w
Strona 37
Świniobicie
domu, zwłaszcza teraz gdy jest ta pandemia. Nie można się
tak całkowicie wyizolować, ja rozumiem być pustelnikiem, ale do
tego trzeba mieć predyspozycje i nawet pustelnik ma jakieś
towarzystwo czasami. Mogę powiedzieć że Mariola mi wystarczy, ale
ja nie wystarczam Marioli, ma też koleżanki ale chce też ze mną
gdzieś się wybrać i to nie do lasu. Niektóre kobiety lubią las,
ciszę i spokój, ale ona taka nie jest. Ona jest wesoła i lubi
towarzystwo, a ja jestem zgorzkniały i nie lubię być wśród ludzi,
jestem raczej typem samotnika. Nawet supermarket mnie męczy, gdy
jest za dużo ludzi. Jakby to było fajnie odpocząć po pracy,
najlepszy odpoczynek jest właśnie po pracy, takie nicnierobienie
na dłuższą metę jest nudne. Zobaczymy może to gospodarstwo,
zwierzęta, warzywa czy inne rośliny...
-Edek, zbieraj się ja już jestem gotowa, idziemy.
-Dobra, za 5 minut.
-Pośpiesz się bo nie mam zamiaru na ciebie czekać. I mam kolejną
dobrą wiadomość mają za tydzień pozwolić na zgromadzenia do 150
osób. I mam również nadzieję że myślisz już powoli gdzie pójdziemy
razem, bo już się nie mogę doczekać.
-Ok, chodźmy.
-To wszystko przed dom dla śmieciarzy?
-Wszystko do piwnicy.
-A po co ci ten stary piec? I ta stara maszyna do szycia?
-Piec na złom, jak się uzbiera żelastwa to wywieziemy na złom, a
maszyna to antyk.
-Edek, ja bym to wszystko wywaliła. Ale rób jak uważasz.
-Mariola złap z tej strony i idziemy z tym do piwnicy.
-No dobra.
Dziadek nic nie wyrzucał przynajmniej ja nie pamiętam aby
cokolwiek wyrzucił. Totalnie zagracił piwnicę. Później ja
robiłem porządek i wyrzucałem graty bo potrzebowałem miejsca na
jakiś mój pomysł. Zainstalowałem oświetlenie, zrobiłem instalację
elektryczną; puszki i gniazda. Mimo że pomysł nie wypalił to
została instalacja i oświetlenie. Dużo czasu spędziłem w piwnicy,
początkowo o ile dobrze pamiętam to nawet chciałem zamieszkać w
piwnicy z dala od rodziców, bo ciągle coś ode mnie chcieli, nie
mogłem głośno słuchać muzyki, czy grać głośno na gitarze
elektrycznej. Dużo rzeczy mi zabraniali i powiedziałem dosyć;
zrobię sobie pokój w piwnicy. Teraz ja robię graciarnię, bo nie
lubię wyrzucać tak jak dziadek.
-Skończone, dziękuję że mi pomogłaś.
-Nie ma sprawy Edek.
-To idę po tę słomę, tylko jak ja ją przywiozę?
-Coś wymyślisz, jakiś wózek weźmiesz od pani Eli i przywieziesz.
-Masz rację, coś się wymyśli.
-Zobacz jak to teraz fajnie wygląda, trzeba tylko pomalować ściany
czy coś.
-To się bieli wapnem, dziadek tak robił, zdezynfekuje się i będzie
jaśniej, jeszcze trzeba umyć okno.
-Ja mogę umyć okno, lubię myć okna tylko potrzebuję drabinę bo nie
dostane albo chociaż krzesło może wystarczy.
-Pierwsze wybielę, a później zajmiesz się oknem.
-To idę do tej Eli.
-Idź, idź.
Strona 38
Świniobicie
Zawsze kiedy idę coś załatwić całą drogę myślę co mam powiedzieć,
tak już mam chyba od zawsze, choć może kiedyś byłem
bardziej spontaniczny. Powiem ; pani Zosia powiedział że ma pani
słomę na sprzedaż i tyle. Nie to nie wszystko, trzeba jeszcze
pożyczyć wózek. Sprawdzę jeszcze raz czy zabrałem pieniądze, tak
jest portfel w plecaku. Gdziekolwiek idę zabieram plecak, tym
razem mam w nim też wodę mineralną, bo na pewno będzie z tą słomą
trochę roboty. Ciekawe ile mnie będzie kosztować ta słoma. No cóż,
pierwsze wydatki, oznacza to że już nie mogę się wycofać. To ten
dom, jestem pewien.
Psa nie widać ani nie słychać, to dobrze. Na bramie nie ma dzwonka
to wchodzę. O jest dzwonek...
-Co się stało ?
-Dzień dobry,Pani Zosia powiedziała że ma pani słomę na sprzedaż.
-Dobry,tyś jest tyn od Zygmunta?
-Tak mój dziadek nazywał się Zygmunt.
-A ka mosz traktor?
-Ja myślałem że pożyczę od pani wózek i przewiozę na wózku.
-A ka to byś obracoł dwa dni. Choć pokoże ci.
-Dużo tego, nie wiem czy potrzebuję aż tyle.
-Jo Zośce mówiła że chce dać całe.
-Ja myślałem że to jest w takich kostkach co wylatują z kombajnu.
-Jo godała że luzem.
-Dobrze, biorę.
-A traktor?
-Właśnie potrzebuję jakoś to przewieź, choćby wóz z koniem.
-Tera już nima koni, wszyscy majom traktor.
-To kto tu ma blisko traktor?
-Na przeciwko, Józek mo traktor, nawet widać że stoi przed
chałpom.
-To zapytam i zaraz wracam.
Zaczyna się komplikować nie dosyć że tego jest za dużo to jeszcze
traktor. Teraz już nie mam wyjścia idę do tego Józka.
Nawet dzwonek na bramie...
-Dzień dobry, czy pan Józek?
-Ja, a co się stało?
-Chciałem przewieź słomę. Pan ma traktor to myślałem że mógłby pan
przywieźć.
-No ja, a wolno?
-A czemu nie wolno?
-Bo je wirus.
-Chyba wolno, zresztą to bliziutko.
-Tyś jest od Zygmunta?
-Tak mój dziadek nazywał się Zygmunt.
-To poczekoj ino się ubiere.
-Poczekam.
-To jo podstwie przyczepe, a ty se naładujesz, jak naładujesz to
przidz po mnie.
-Dobrze.
To teraz się zacznie praca, ciekawe ile mi to zajmie, na pewno z
dwie godziny albo nawet trzy.
Zobaczymy. Widły stoją to rzucam na przyczepę. Słoma nie jest
Strona 39
Świniobicie
ciężka, ale jest jej dużo. Ale się wpakowałem. Trzeba się
przyzwyczajać do pracy i nawet się nie napiję piwa po robocie,
nawet nie podejmuje tego tematu, bo byłaby kłótnia.
Nosze i noszę, a tego słabo ubywa. Skąd ten Józek wie że jestem
wnukiem Zygmunta? Ja go trochę kojarzę, wiem że mieszka w tym
domu, nawet wiem że ma traktor bo widziałem nie raz że nim jechał.
Starszych się lepiej zna niż młodych. Z młodszych ode mnie
powiedzmy 5 lat to kojarzę tylko kilku, takie znajomości gdzieś
tam z picia piwa czy czegoś podobnego. Zresztą nie wiem czy bym
rozpoznał ich dzisiaj, nawet nie wiem jak się nazywają, jednego
pamiętam Sebastian, drugi Janusz, i tyle reszty nie znam. To
ciekawe skąd Józek mnie zna?Ani razu nie piłem z nim piwa,a co
więcej już dłuższy czas unikam ludzi zwłaszcza tych którzy blisko
mieszkają. Najlepiej bym się czuł gdyby mnie nikt nie znał. Ludzie
plotkują zwłaszcza na wsi, jestem pewien że o mnie też. Różne były
powody, czy to policja zabierała na izbę wytrzeźwień, czy to
pogotowie zabierało do szpitala w asyście policji,dwa razy byłem
aresztowany, raz na detencji, co jeszcze?Z 15 lat temu po herze
jak zombie, blady i słaniający się na nogach, to się zdarzało, a
ile razy pijany. Dużo mnie obciąża i mogły być plotki, na pewno
były, ale czy nadal są?Obawiam się że ludzie mogą pamiętać te
plotki,ale jakieś dziesięć lat temu umarłem dla świata. Jeszcze
przed śmiercią matki się trochę ustatkowałem i tak się prostowałem
po trochu. Chciałbym umrzeć jak moja matka, bezdech senny, nie
męczyła się w ogóle. Do tego lepiej nie wracać, przykra sprawa jak
umiera matka, ale zwykle czeka to każdego z wyjątkiem gdy ktoś
umiera wcześniej niż matka. Wtedy była już Mariola w moim życiu i
pomagała mi w ciężkich chwilach. Pogrzeb i całą resztę załatwiała
siostra ze szwagrem. Tak wiec, pogrzeb, stypa i jeszcze trochę
przykrych wspomnień i wyrzutów przez jakiś rok. Nie da się tego
już zmienić że nie byłem dobrym synem. Jednak w samą porę się
opamiętałem. Wracając do plotek, to może są jakieś że zmądrzałem,
przestałem ćpać i pić, żyje sobie po cichutku i nikomu nie wadzę.
To bardzo ciekawi co się o tobie mówi, dlatego najbardziej
komfortowo by było sprzedać dom i się wyprowadzić. Gdzieś gdzie
mnie nikt nie zna. Zacząć od nowa z czystą kartą. Ale taka
przeprowadzką to za duży problem dla mojej chorej głowy.
Najłatwiej by było do miasta, na jakieś osiedle, mieszkanko dwa
pokoje z kuchnią by wystarczyło. Wszędzie blisko, mniej zmartwień,
nikt nie zna. Może kiedyś. Kiedy?
Przecież mam już 40 lat to kiedy?Za 10 lat?To głupi pomysł jednak
by przejmować się tym co ludzie gadają i dlatego się
przeprowadzać. Lepiej pozostać na miejscu do śmierci, i przede
wszystkim umrzeć przed Mariolą. Tak się powinno stać, tryb życia,
narkotyki, papierosy, alkohol itd. w dodatku starszy o 3 lata.
Poczułem ulgę na myśl że umrę przed Mariolą. Trochę ubyło tej
słomy, napiję się wody. Na oko gdzieś ubyło połowę, jeszcze raz
tyle, i drugi raz mi ulżyło. To nie tak dużo. Zadzwonię do Marioli
niech szykuje obiad.
-Mariola, szykuj obiad, będę za godzinę.
-Co tak długo? Martwiłam się i dzwoniłam do ciebie, dlaczego nie
odebrałeś?
-Rzeczywiście jest połączenie nieodebrane. Tak się stało że nie
usłyszałem, plecak leżał daleko i dlatego.
-Co się stało, dlaczego jeszcze nie przywiozłeś tej słomy?
-Powstały komplikacje.
Strona 40
Świniobicie
-Jakie komplikacje?
-Okazało się że tego jest bardzo dużo w dodatku trzeba wziąć
całość, potrzebny był traktor z przyczepą i teraz ładuje na
przyczepę. Zajmie mi to jakąś godzinę.
-No to dobrze, ale nie wiem czy wiesz że musimy to wszystko
schować do stodoły bo ma być w nocy deszcz, a jak deszcz zmoczy tę
słomę to ona zgnije.
-Cholera, nie pomyślałem o tym. Pomożesz?
-No raczej, mówiłam że nie wezmę wideł do reki, ale nie mam
wyjścia.
-To dobrze, zajmie nam to gdzieś godzinę.
Lecimy dalej z ładowaniem. Ciekawe czy będzie z tego jakaś plota?
Edek, chce hodować świnie, tylko tyle mogą wiedzieć.
Jak tak pomyśle ile sobie w życiu narobiłem wstydu, to aż się chce
pod ziemię zapaść. Kiedy człowiek jest pijany to najczęściej zdaje
sobie z tego sprawę. Kiedy się ćpa opiaty czy podobne w działaniu
prochy to jest tak że się jest naćpanym i z daleka widać, a tobie
wydaje się że jest wszystko Ok. nie raz się zdarzyło słyszeć;
powiedz czegoś się nażarł? I nie wiedziałem na jakiej podstawie
takie pytanie. Idę ze starymi kumplami na piwo, dawno ich nie
widziałem,
a akurat mam coś na sen w kieszeni i zjadam kilka tabsów w
toalecie, i jakby nigdy nic siedzę i piję, kolejne piwo, rozmowa
się toczy aż naglę słyszę; Edek czegoś się nażarł?Albo sobie idę
naćpany i spotykam na przykład wujka, niby Ok. ale po czasie jest
obawa w jakim stanie byłem? Czy poznał że naćpany? Czy nie
poznał?Twarz blada, powieki się zamykają, wszystko swędzi i
drapiesz się jak małpa, w dodatku jesteś chamski dla wszystkich,
po chodzie nawet widać, chodzi się na bardziej ugiętych nogach,
albo stoi się w pozycji narciarskiej na ugiętych nogach i się
zasypia na stojąco. Tego ostatniego doświadczyłem tylko raz w
życiu i tyle wystarczy. Nie jestem dumny z tych głupstw które
robiłem w życiu. Mam to już za sobą, a mówi się nie żałuj tego co
zrobiłeś ale tego czego nie zrobiłeś. Czego nie zrobiłem?
Nie skończyłem szkoły, po szkole podstawowej poszedłem do
technikum, egzaminy zdałem na 4 i 2.Z języka polskiego 4 ,
z matematyki 2 czyli mierny i zaliczyłem, dostałem się do
technikum, nawet teraz nie pamiętam jaki kierunek. Po zdaniu
egzaminów cieszyłem się bardzo, wakacje były udane, jednak gdy
zasiadłem w szkolnej ławie szybko do mnie dotarło że profesorowie,
a zwłaszcza profesorki mówią jakby byli z obcej planety, nic, a
nic nie mogłem zrozumieć o co im chodzi.
Nie wiem czy inni rozumieli, ale też chyba nie bardzo bo gdzieś
jedna trzecia klasy zaczęła regularnie wagarować. Nie wiem nawet
dlaczego kazali się tak tytułować per. panie profesorze czy pani
profesor, żaden z nich nie miał tytułu profesora, żaden z całej
szkoły, ja mówiłem per pan i per pani. Wracając do wagarów to
złożyło się tak że było trzech sponsorów, trzech kolegów miało
zamożnych rodziców. I albo z jednym albo z drugim albo trzecim
chodziłem na wagary.
To były czasy kiedy do Polski trafiały nowinki z zachodu i taką
nowinką był peep show, do dziś pamiętam te pokazy obserwowane zza
szyby, zwłaszcza te najbardziej podniecające które działy się
zawsze za pomocą magicznego otworku w szybie z napisem "premia",
gdy tylko pojawiła się po drugiej strony szyby premia powiedzmy
Strona 41
Świniobicie
banknot 50zł, stawało się gorąco im więcej premii tym bardziej
podniecający był pokaz. Pewnego razu z tym najbardziej zamożnym
wybraliśmy się na wagary, dołączyli do nas starsi koledzy i
poszliśmy na peep show, szybko doszedłem z nimi do porozumienia że
agencja towarzyska to lepsze rozwiązanie, niestety ten mój
rówieśnik stwierdził że musi wracać do szkoły, "pożyczył" nam
pieniądze i pojechaliśmy do agencji. Jak na agencje godzina była
wczesna jakoś po 10tej a przed 11nastą.Wszędzie było zamknięte ze
względu na wczesną porę, zawsze się okazywało że panie śpią,
taksówkarz mówił ;szkoda bo tu są najmłodsze, lub szkoda bo tu są
najładniejsze, lub szkoda bo tu są najbardziej doświadczone i tak
dotarliśmy do agencji gdzie nie były ani młode, ani ładne ,jeśli
chodzi o doświadczenie to można dyskutować. Jako że byłem
najmłodszy wybierałem ostatni, właściwie nie miałem wyboru została
jedna, ta najstarsza z nich wszystkich. Wziąłem ją, ale czułem
lekki żal, i teraz myślę że dobrze zrobiłem bo na pewno była
najbardziej doświadczona i nie pamiętam czy to był mój pierwszy
raz czy drugi raz, jeśli pierwszy raz to lepszy niż ten drugi
bezpłatny, a jeśli drugi to przyćmił w pamięci ten pierwszy.
Bardzo mi się to pierwsze i ostatnie korzystanie z usług
prostytutki wryło w pamięć. Pamiętam wszystko jakby to było
dzisiaj. Ostanie widły i już, wszytko!Teraz pójdę zapłacić.
-Panie Elżbieto to ile się należy za słomę?
-Stówkę.
-Proszę bardzo.
Teraz po Józka i jedziemy ze słomą.
-Panie Józku, załadowane , możemy jechać.
-Dobra, już ta idę.
-Pan wie gdzie mieszkam to ja już idę będę czekał za domem, tam
jest wjazd za dom i tam proszę wjechać.
-Dobre, wjadę za dom.
Po drodze zadzwonię do Marioli.
-Mariola, już skończyłem, Józek zaraz wysypie słomę za domem.
-No to super już tam idę.
-Zjem obiad i razem się weźmiemy za znoszenie.
-Ok, to już ci nałożę prawie ostygnie nim dojdziesz.
-To ile się należy panie Józku?
-stówkę.
-Proszę bardzo.
Drogo to wyszło, wszyscy stówkę jakby nie było innej kwoty. To
pierwszy wydatek, a ile tego jeszcze będzie, za 200zł można by
kupić dużo mięsa, coś mi się zaczyna nie podobać. A jak się okaże
że nie warta skórka za wyprawkę? Co wtedy?
Trudno, stało się.
-Smakuje obiad?
-Owszem, bardzo dobry.
-Ile zapłaciłeś?
-W sumie 200zł.
-Aż tyle?!
Strona 42
Świniobicie
-Za słomę 100zł i za dowóz drugie 100zł.
-Za słomę to rozumiem, ale i tak mogłeś się targować. Za dowóz to
w ogóle miałeś nie pytać ile się należy tylko dać 5 dych i tyle.
-Zwykle się targuję jak kogoś choć trochę znam.
-Dobrze że Józek nie powiedział 200zł bo też byś dał.
-Mariola przestań już, mogłaś iść ze mną i sama się dogadywać co
do ceny.
-Gdybym wiedziała to bym poszła, ale rzeczywiście masz rację nie
ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Stało się, ale już będę
wiedziała żeby ci pomagać dogadywać się co do ceny gdy będziesz
robił interesy z sąsiadami.
-Ja sam sobie poradzę, nie spodziewałem się tak dużej kwoty, byłem
zmęczony tym ładowaniem i przystałem na tyle ile sobie zażyczyli.
Chciałem jak najszybciej mieć to za sobą i nie targowałem się.
-Wybaczam, ale drugi raz nie szastaj tak pieniędzmi, bo na mnie
narzekasz że za dużo wydaje, a postępujesz jakbyś w ogóle nie
liczył się z pieniędzmi.
-Chodzi tez o to że nie orientuje się w cenach takich artykułów
jak słoma, czy ceny usług traktorzysty.
-Edek, mieszkasz na wsi całe życie to powinieneś mieć jakieś
rozeznanie.
-Mariola, jestem gotowy możemy iść chować słomę do stodoły.
-Ok, chodźmy.
-Zobacz ile tego jest.
-Edek, nie potrzebujemy aż tyle.
-Wiem o tym ale musiałem wziąć całość.
-I co my z tym zrobimy?
-Poupychamy gdzie się da.
-Nie mamy wyjścia.
Po nie skończeniu pierwszej klasy technikum, zacząłem pierwszą
klasę liceum zawodowego. Liceum było łatwiejsze, bardziej
docierało do mnie o czym mówią ci wszyscy "profesorowie".Był to
czas kiedy pojawiły się nowinki, marihuana, LSD i amfetamina.
Wcześniej Polacy głównie ćpali polską heroinę, każdy wiedział że
to gówno i nie tykał, nie myślał nawet o tym by spróbować bo to
oznaczało samobójstwo. Pomyślałem że warto by spróbować tych
nowych i na pewno nie zabójczych substancji. Słyszałem wcześniej o
grzybach halucynogennych, ale jakoś mi nie pasowało próbować
jakichś dziwnych grzybów. Chciałem spróbować coś z tych nowości,
najlepiej LSD. Dowiedziałem się o miejscu gdzie takie coś jak LSD
można
kupić, ale zwlekałem, nie wiedziałem jak do tego podejść. Aż
pewnego dnia wypiłem w samotności dwa czy trzy piwa, czułem się
beznadziejnie i pomyślałem sobie że to dobry czas udać się do tego
lokalu gdzie można kupić LSD.
Gdy wszedłem ogłuszyła mnie muzyka, rozejrzałem się i zauważyłem
że jeden typ stoi sam w przejściu do toalety.
I trafiłem bo akurat miał, trochę droga to była impreza bo całe
250 000 na stare pieniądze, a na nowe 25zł, wtedy to nie było dla
mnie tanio za coś co powinno działać podobnie jak alkohol tylko
może trochę mocniej czy coś, sam nie wiedziałem jak to działa. I
kupiłem małą tekturkę zawiniętą w folie aluminiową, wiedziałem że
Strona 43
Świniobicie
daje się to pod język i tak zrobiłem. Wychodzę na zewnątrz z tym
dilerem i on się pyta; co zrobiłeś z drugą połową? Ja myślałem że
ten maleńki
kwadracik to porcja dla jednej osoby i mówię; dałem całość pod
język. On się trochę zdziwił i mówi; to cię nieźle potrzepie. Nie
miałem pojęcia o co chodzi, ale nie bałem się niczego. Pytam go
więc co dalej bo trzymam pod językiem już 10minut, a on;pogryź i
połknij. To co się działo że mną później było czymś najbardziej
niesamowitym w całym dotychczasowym życiu. Po trzech godzinach
zdałem sobie sprawę że zupełnie nie wiem jak długo to działa. Po
kolejnych dwóch chciałem żeby to się już skończyło. Jakoś
dotrwałem do rana i udałem się jak zwykle do szkoły, w głowie
pobrzmiewały mi echa halucynacji, ale było się czym pochwalić. Ci
którzy nie przeżyli takiego doświadczenia byli sceptyczni, nie
dało się przedstawić tych doznań słowami to trzeba odczuć aby
zrozumieć, znaleźli się jednak ci którzy przeżyli coś podobnego i
ci którzy by bardzo chcieli przeżyć. I tak jakoś stało się że raz
w tygodniu w piątek zarzucałem coś lub przynajmniej paliłem
marihuanę. Alkohol stał się dla mnie używką ludzi prymitywnych,
gdy widziało się kogoś po alkoholu, a było się na LSD to ów
kojarzył się z jakimś zezwierzęceniem z czymś prymitywnym.
Pierwszą klasę liceum zawodowego skończyłem, nawet drugą
skończyłem, w trzeciej nadal rozumiałem o czym mówi pani profesor,
ale
już mnie to nie interesowało. Na koniec roku groziła mi jedynka z
matematyki i polskiego. Gdybym się otwarcie nie zbuntował to bym
zdał. Na zaliczenie polskiego miałem przygotować się z "Chłopów"
Reymonta, nie mogło być gorzej, książka o niesłychanie
prymitywnych ludziach ze wsi,z takimi właśnie co dzień mam do
czynienia, zezwierzęconymi, prymitywnymi. Myślałem że może tej
pani profesor się to podoba bo na wsi była raz w życiu i lubi
folklor i innym też się to podoba bo nawet za coś takiego
przyznali nagrodę nobla, ale mi się ta książka nie podoba wcale, a
wcale. Gdyby przynajmniej pozwolili mi pisemnie wyrazić krytykę to
może bym zdał, ale ustnie? Tak więc poszedłem do szkoły
wieczorowej...
-Ruszaj się Edek ruszaj, a nie stoisz i podpierasz się widłami.
-A co ja jestem zwierzę robocze?Chłop od słomy?
-To mam to sama wnieść?!
-Nie no pomogę ci, ale wiedz że ja się już napracowałem z tą słomą
dzisiaj.
-No wiem, ale zobacz jak mało zostało. Damy radę!
Akurat wtedy gdy chodziłem do szkoły omawiane tam tematy w ogóle
mnie nie interesowały. Ci wszyscy profesorowie nie potrafili mnie
zainteresować. Może z wyjątkiem przedmiotu; budowa maszyn, tam
uczyliśmy się jak działa silnik elektryczny czy transformator i
podobne urządzenia. To było nawet ciekawe, i jest to jedyna wiedza
jaką wyniosłem ze szkoły średniej. Zwykle siedziałem na lekcji i
rozmyślałem sobie o czymś nie słuchałem nic, a nic. Mariola
skończyła szkołę zawodową, miała dobre wyniki i poszła do liceum
wieczorowego, też go skończyła choć do matury nie przystąpiła.
Mariola nie jest głupia, bo gdyby tak było nie bylibyśmy razem. Ma
swoje zalety i trochę wad, jak każdy, ale zalet jest więcej.
Strona 44
Świniobicie
-Edek, zobacz; koniec!
-Tak, ale trzeba jeszcze pozamiatać żeby to jakoś wyglądało.
-No wiadomo, to może razem pozamiatamy?
-Nie mam wyjścia.
Gdy już się zacznie wspominać to trudno się z tego wyrwać. Dla
kogoś inteligentnego książka by wystarczyła, gdyby zawrzeć w niej
to o czym mówi lub powinien mówić nauczyciel na dany temat, w
profesjonalny sposób omówione zagadnienie czy problem i sprawa
załatwiona, po co słuchać wywodu starszej pani?Oczywiście że
system obecności żywego podmiotu nauczycielskiego sprawia że można
mieć pytania kiedy się czegoś nie rozumie, ale nie pamiętam żeby
ktoś miał pytania,
ja na pewno nie miałem ani razu. Ale co to za przemyślenie? Ta
myśl jest oczywista. Jak coś kogoś naprawdę interesuje
to ponad to że rozumie zagadnienie od strony przekazu eksperta na
dany temat to jeszcze ma swoje własne przemyślenia.
Swoje prywatne interpretacje, a nawet krytyki, czy nawet
dostrzeżenie problemu autora. Zwłaszcza popularne jest
dostrzeganie istotnych zaburzeń w myśleniu autora, czy jego
motywów, skrytych pragnień i innych, przez psychoanalityków.
Czasami to daleko idzie; analizowanie relacji w rodzinie autora,
jaki wpływ wywarła na autora matka, czy rywalizował z rodzeństwem.
Owszem interesujące, ale dla fanatyków jego twórczości. Gdy byłem
młody, to jak większość młodych, interesowała mnie muzyka często
jest tak że ktoś jest głupi, ale bardzo pięknie śpiewa, nie śpiewa
tego co sam wymyślił, ale to co dla niego napisał tekściarz i
zostaje taki idolem. Czasami nawet śpiew jest słaby, ale dobry
tekst i też jest dobre. Mało się mówi o twórcach słów piosenek, o
śpiewakach dużo. Są też tacy którzy sami piszą i sami śpiewają.
Czasami się mówi; ma mądre teksty, lecz mądre teksty najczęściej
doceniają starsi słuchacze. Nawet nie koniecznie trzeba znać język
w którym śpiewa idol żeby zostać jego fanem. Jeśli chodzi o mój
śpiew to śpiewam koszmarnie, nie mam nawet chyba słuchu
muzycznego. Grałem kiedyś na gitarze, ale średnio, coś tam
potrafię zagrać i tyle, śpiewać nie potrafię. Tak więc idolem
raczej nie zostanę, zresztą za późno na to. Nigdy nie napisałem
ani jednego wiersza, a tym bardziej słów piosenki.
-Edek, to kiedy będziesz bielił chlew?
-Muszę zajechać po wapno.
-Gdzie?
-Do składu budowlanego.
-Ciekawe czy tą swoją Skodę odpalisz, bo nie pamiętam kiedy
ostatnio gdzieś nią jechałeś.
-O Skodę się nie martw została dobrze zakonserwowana i na pewno
odpali, bo nie wiem czy wiesz, ale co jakiś czas ją odpalam i
trochę na sucho sobie pracuje silnik.
-To ja wiem, ale nie wiem czy ona jeździ.
-Na pewno jeździ.
-To kiedy pojedziesz?
-Jeszcze nie wiem.
-Edek, nie odkładaj jak zwykle tylko po prostu powiedz; jutro.
-Niech będzie jutro.
-To ja cię obudzę wcześniej, o której mam cie obudzić?
-Powiedzmy o 11nastej.
-No na pewno nie o 11nastej najpóźniej o 9tej.
Strona 45
Świniobicie
-To niech będzie o 9tej.
-Dobrze ci radzę połóż się wcześniej spać.
-Niech będzie.
Jeśli chodzi o idoli to najwięcej groupies miał i ma Chrystus. Nie
wiem czy słowo groupies można zastosować w stosunku do zakonnic,
ale nic innego mi nie pasuje. Niektóre są przydatne do jakichś
brudnych robót z upośledzonymi czy coś w tym stylu, ale większość
to zupełnie nieprzydatne społeczeństwu istoty. Taka nigdy nie
dowie się że jej życie było bez sensu podobnie jak samobójca który
w pełni dokonał czynu nigdy nie pożałuje swojej decyzji. Może
nawet jakieś skłonności masochistyczne sprawiają że życie w
zakonie się podoba, kto wie?Umartwienie, długa modlitwa, wstawanie
o świcie, niskie temperatury,czystość, ubóstwo i posłuszeństwo. Ja
jednak nie widzę szczęścia w cierpieniu, raczej staram się unikać
cierpienia. To nawet mądre żeby człowiek głupi i ciemny cierpiał i
miał za to obietnicę życia po śmierci, niech ma, ale niech cierpi
np. ciężką pracą lub ogólnie czymś co jest pożyteczne dla drugiego
człowieka. Ja nie jestem przeciwny obietnicy zbawienia dla
niewolnika, ale zawsze jestem przeciwny bezsensownemu cierpieniu
czy stwarzaniu cierpienia samoumartwieniem, z wyjątkiem może
praktyk seksualnych gdzie cierpienie daje rozkosz. Seksualne
spełnienie przez ból jest sensowne, zimna cela zakonna i modlitwa;
nie, praca w bólu; sensowne. Sensowniejsze by było obiecywać niebo
za ciężką pracę na ziemi.
Gdyby powiedzieć że św.Piotr sprawdza czy ręce są spracowane i
poranione od pracy i jak są to wpuszcza do nieba.
I tylko ciężką pracą można osiągnąć zbawienie. To bym stwierdził;
bardzo mądra religia i nic bym nie miał przeciwko i wielu
niewierzących by też nie miało nic przeciwko.
A w takim wypadku tych wszystkich darmozjadów, utrzymanków
ciemnego ludu, jestem przeciwny. Zwłaszcza boli mnie życie
wieczne. Żyj cichutko i skromnie zgodnie ze słowem Bożym, a
będziesz żył po śmierci i w dodatku to życie na ziemi nie ma
większego znaczenia liczy się to co będzie po tym jak umrzesz.
Nigdy przenigdy nie uwierzę w taką obietnicę. Nie wierzę w cuda i
łamanie praw natury, fizyki, chemii, biologii. Ja uznaję że Nowy
Testament otworzył umysł na fantastykę i nic więcej. Czuje jednak
pewien niedosyt brakuje mi w nim podróży w czasie i teleportacji.
Na zakończenie Jezus mógł powiedzieć; przenoszę się teraz w czasie
i pojawię się w tym samym miejscu za tysiąc czy dwa tysiące lat. I
to rozumiem, ale tak nie zrobił. Albo choćby teleportacja, znika i
pojawia się w innym miejscu.
-Mariola, mam pomysł.
-Edek, już się boję.
-Chciałbym uwolnić się od świąt.
-Jak to; uwolnić się od świąt?
-Po prostu nie obchodzić,mam dosyć tradycji.
-A ja mam dosyć twoich pomysłów. Co ci się nie podoba w świętach?
-Nie podoba mi się to że jako niewierzący muszę ulegać tradycji i
udawać, a najbardziej nienawidzę dzielenia się opłatkiem, i
wymyślać co komu życzę.
-Edek, czy ty nigdy nie możesz się dostosować? Święta to piękny
zwyczaj, ta atmosfera i w ogóle.
-A gdyby tak nasze święta prywatne? Umówimy się kiedy obchodzimy i
takie święta bez powodu.
Strona 46
Świniobicie
-A ja myślę że tobie obżarstwo i pijaństwo od dłuższego czasu
chodzi po głowie i stąd ta cała hodowla świni żeby się nażreć i
napić na świniobiciu. Ale nie rozumiesz że święta to coś więcej
niż obżarstwo i pijaństwo.
-Mariola, no dobra, ale dlaczego musimy wszystko robić jak inni?
-Edek, a dlaczego musimy wszystko robić inaczej?
-Mariola, moja teoria jest taka że to co nas otaczało to całe
środowisko przyczyniło się do naszej choroby i należałoby wszystko
gruntownie przebudować.
-Edek, uważasz że święta przyczyniły się do naszej choroby?
-Może nie same święta, ale religia i wiara mogły się przyczynić.
Zwłaszcza Jezus ze swoimi cudami mógł wpłynąć na myślenie i
udowadniając że wszystko jest możliwe otworzył jakby drogę w
naszych głowach do różnych urojeń. Bo co innego fantastyka to się
wie że to jest zmyślone, ale ludzie wierzą w cuda jakie robił
Jezus.
-Ja ci powiem jedno; mi wiara daję siłę i nadzieję i nigdy z niej
nie zrezygnuję, a ty rób jak uważasz i myśl co chcesz. I wiedz
jedno; nigdy nie zabierzesz mi wiary.
-Mariola i vice versa, rób i myśl co chcesz, ale ja myślę że to
jest złe i dla zdrowia powinno się to wykorzenić z głowy raz na
zawsze.
-Mamy różne zdania i niech tak pozostanie, każdy myśli to co myśli
i tyle, nie rozmawiajmy już o tym bo to nie ma sensu.
-Mariola, masz rację, ale to wskazuje że jesteś niereformowalna.
-Edek, ty też jesteś niereformowalny.
Przystosuj się albo giń. Moje otoczenie od zawsze pozostawiało
wiele do życzenia. Można by "gdybać" że gdybym urodził się w innym
kraju innej rodzinie może w innej kulturze czy tradycji w innych
czasach to niewykluczone że nie wpadłbym w psychiczne tarapaty.
Kiedyś nie miałem wyboru, ale teraz mogę trochę zadecydować o
swoim otoczeniu. Można by poszerzyć grono osób z którymi mam
jakiekolwiek relacje do dwóch , trzech czy więcej, ale nie wiem
czy warto. Trochę się odizolowałem, jedna bliska osoba to trochę
mało. Znam ze starych czasów kilka osób, zadecydowałem że nigdy
pierwszy nie mówię "cześć" czy " dzień dobry" ale gdy ktoś mówi
pierwszy to mu odpowiem. Lokalna społeczność to dla mnie nie mniej
nie więcej; chamy i wieśniaki. Może trochę się zmieniło przez te
wszystkie lata,ale nie chcę sprawdzać. Czasami mam myśli że jestem
sam na ziemi, że nikt oprócz mnie nie istnieje, że to tylko
bezwolne roboty mnie otaczają, że wszystko, cały świat, został
stworzony abym na nim cierpiał. I tu charakterystyczne jest że na
początku życia nawet nie było tak źle, ale z czasem zaczęło być
coraz gorzej i gorzej i cały czas jest jakby coraz gorzej. Trzeba
powiedzieć że to mój błąd bo zamiast się izolować powinienem
znaleźć takie środowisko które będzie mi odpowiadać. Poddałem się
jednak już dawno temu. Żyje sobie sam dla siebie, no może trochę
dla Marioli. Uciekłem i nie wrócę. Jednak uważam że stanowczo za
mało jest ludzi którzy poświęcają swoje życie dla innych. Ja się
nie zamierzam poświęcać dla nikogo, ale nie przeszkadzało by mi
gdyby inni to robili, zresztą na pewno jakaś satysfakcja z tego
jest. Nie ma już świętych w naszych czasach. Poświęcić życie żeby
pomagać innym za to też powinna obiecana nagroda w przyszłym
życiu. Wtedy to ma sens. Tyle tysiącleci ludzkości i tak słabo się
ludzie zmieniają na lepsze, może nawet w ogóle się nie zmieniają
Strona 47
Świniobicie
na lepsze, może nawet na gorsze. Nie zdziwiło by mnie gdyby
człowiek okazał się być najbardziej nieszczęśliwym stworzeniem na
ziemi. Niektórzy poświęcają swoje najczęściej wtedy krótkie życie
na łagodzenie cierpienia alkoholem lub narkotykami. Gdyby postawić
na szczęście jednostki to należy by umożliwić dostęp do wszystkich
substancji umożliwiających łagodzenie cierpienia, ale stawia się
na dobro ogółu,bo taki człowiek jest wtedy nieprzydatny
społecznie, rodzą się patologie i dla dobra ogółu pozabraniali
tego i owego nie dając nic w zamian. Mogliby ostrzegać jak na
paczce papierosów, ale udostępnić wszystko co choć na chwilę
zabija ból istnienia. Każdy ma prawo wybrać, ja z pewnością
miałbym większy wybór i zrezygnowałbym z substancji które
przyczyniają się do problemów psychicznych z kręgu psychoz. Gdyby
jeszcze wyeliminować ze świata moce nadprzyrodzone i wpływy
demonów i opętania to by był wielki sukces nauki. Uświadomienie
społeczne że takie, a takie objawy jak np. rozmowa z Bogiem czy
poczucie bycia opętanym to objaw choroby psychicznej. Zwłaszcza
żelaznym dowodem, na istnienie opętania, w rękach kościoła jest
mówienie przez opętanego obcymi językami których nie zna oraz
głosem jak z horroru. Raz tylko słyszałem jak nagrali głos jak z
horroru i nie widziałem w tym nic nadprzyrodzonego, modlitwy nie
pomogły, w skutek braku pomocy psychiatrycznej opętana zmarła.
-Edek, ja jestem zdania że te twoje rozmyślania to jest po prostu
jałowe filozofowanie, tak to się chyba nazywa, bo z tego nic nie
wynika, żadna teza czy twierdzenie czy jak to się tam nazywa.
-Mariola, czasami coś wynika jakaś puenta czy morał jakiś, czy
niegłupia konkluzja.
-Edek ja ci dam radę rozmyślaj o Bogu to jest w sam raz bo i nie
trudne, dużo ludzi rozmyśla o Bogu, ksiądz rozmyśla, starzy
ludzie rozmyślają. A ty zawsze musisz w drugim kierunku.
-Mariola muszę ci powiedzieć że rozmyślam o Bogu, Bóg mnie
istotnie denerwuje i rozmyślam o tym że Boga nie ma, chyba stąd
bierze się moje rozmyślanie głównie. Zresztą
najwięksi filozofowie rozprawiali się często z Bogiem,
prawdopodobnie też ich denerwował .Nie mieli żadnych naukowych
hipotez powstania świata, a mówili że Bóg nie żyje, Boga nie ma i
inne.
-To się chyba pośpieszyli, bo w dzisiejszych czasach mimo że są
teorię powstania świata dużo ludzi wierzy w Boga. A mi chodziło
żebyś rozmyślał np. o mądrości Boga.
-Chodzi o to że nikt ostatecznie nie zabił tej zmory jaką jest
Bóg, wołali; nie żyje, a on się ukrył, trochę czasu minęło i znowu
rządził światem.
-No sam widzisz że Bóg jest nieśmiertelny.
-Mariola, wystarczy że spojrzę w lustro i widzę że człowiek jest
wyjątkowo brzydką i podłą istotą i z pewnością nie został
stworzony na podobieństwo żadnej doskonałej istoty.
-Edek, nie przesadzaj nie jest aż tak źle.
-Jest źle, bo z perspektywy człowieka, człowiek wygląda nawet
ładnie, ale gdyby porzucić ten ogląd i spojrzeć z innej
perspektywy to wygląda odrażająco.
-Nie za bardzo rozumiem o co ci chodzi.
-Najprostszy sposób żeby to wytłumaczyć to by to było coś jakby
nasz wygląd w oczach ufoludka. Czyli jak nas widzą przybysze z
innych planet, moim zdaniem tak jak my widzimy np. koczkodany.
-Daj spokój Edek, jak pokazują czasami jak oni niby wyglądają to
Strona 48
Świniobicie
ja się boję i nie wydaję mi się żeby byli ładni, raczej
przeciwnie.
-Dla mnie wyglądają o wiele ładniej i tak jakoś bardziej
cywilizowanie.
-Tu się Edek nigdy nie zgodzimy.
To w co wierzę, pomimo dosyć skąpych dowodów, to to że w kosmosie
jest wiele zamieszkałych planet i te inteligentniejsze istoty mogą
nas odwiedzać. Nie przekonują mnie katastrofy na ziemi ich
pojazdów bo to przeczy ich niezaprzeczalnie wyższej inteligencji,
maksymalnie raz się mogło zdarzyć, twierdzę nawet że raz na
powiedzmy kilka tysięcy lotów. Dla mnie to wielka nadzieja że
skoro ktoś może przebyć drogę na naszą planetę to my też kiedyś
będziemy mogli podróżować w drugą stronę lub na inne planety.
Typowo ludzka głupota płodzi utwory literackie czy filmowe o
inwazji wrogo nastawionych przybyszów z innych planet i w dodatku
my z nimi walczymy i wygrywamy. Bo skoro jakaś cywilizacja
wyprzedza nas o co najmniej moim zdaniem kilka tysięcy lat w
każdym względzie to gdyby chciała nas zniszczyć nigdy byśmy się
nawet o tym nie dowiedzieli, po prostu nastąpił by jakiś wielki
wybuch i zniknęlibyśmy niespodziewanie. Jako że nie jestem
zwolennikiem życia po śmierci to przypuszczam że nawet nie byłoby
czasu zastanowić się co to było przed śmiercią ani z zrozumiałych
powodów po śmierci. Aż strach myśleć czy im nie przychodzi do
głowy że ludzie w jakiś sposób swoim istnieniem obrażają kosmos w
dodatku się męczą i są niebywale głupi dlatego z powodów kosmiczno
eugenicznych powinni zostać zlikwidowani, bo ja na ich miejscu
chyba bym tak pomyślał. Z drugiej strony jednak nie zabija się
robaka kiedy nie czyni większej szkody i też nie ingeruje się w
jego życie. Może nawet jesteśmy stworzeniami śmiesznymi czy
ciekawymi i dlatego mogą starać się utrzymywać nas przy życiu, z
głównym naciskiem abyśmy się wszyscy nie pozabijali nawzajem co
stało się realne wraz z powstaniem bomby atomowej. Logicznie rzecz
biorąc powinno być jakieś prawo kosmiczne istot myślących które
mówi że stosunek materii ożywionej w stosunku do nieożywionej
powinien być wzrostowy z zachowaniem jak największej różnorodności
gatunków i dlatego powinniśmy żyć. Miejsca do zamieszkania jest w
kosmosie z pewnością wystarczająco dużo, może kiedyś nauczymy się
pokonywać większe odległości, nie ma co skazywać ludzkości na
wieczne wymarcie. Może kiedyś będą jakieś publiczne spotkania
trzeciego stopnia, ale przybysze musieliby przełamać się w związku
z zażenowaniem wynikającym z widoku cieszącego się, lub płaczącego
w tej podniosłej chwili człowieka. Dawno przestałem marzyć o
spotkaniu z jakimkolwiek interesującym człowiekiem, czy to artystą
czy to celebrytą czy inną sławą,jednak nie opuszczają mnie
marzenia o spotkaniu i jakimś kontakcie z formą inteligentnego
życia spoza naszej planety. Zwłaszcza ciekawi mnie ich poczucie
humoru, bo uważam że poczucie humoru jest ściśle powiązane z
inteligencją, gdyby to był jakiś bardzo czarny humor to też
chciałbym się pośmiać razem z nimi.
Kto wie czy nie ingerują w jakieś cuda religijne, objawienia i
podobne dlatego by pośmiać się z ludzkiej interpretacji
takowych zjawisk. Mnie to śmieszy to dlaczego nie miało by to być
śmieszne dla jakichś kosmicznych dowcipnisiów. Interpretacje które
zakładają interwencje w dane zjawisko jakich pozaziemskich
cywilizacji są ciekawe, ale nie są śmieszne, dlatego wszyscy
lubiący się pośmiać z ludzi powinni robić tak, aby interpretacje
Strona 49
Świniobicie
zakładały interwencje Boga,Maryi,Jezusa, i wszystkich świętych
kanonizowanych czy to Szatana, demonów i różnych duchów i zjaw.
Wtedy wszystko nabiera sensu i prawdopodobnie takich
niewytłumaczalnych zjawisk będzie ubywać gdy interpretacja ich nie
będzie śmieszna. Być może ludzkie wierzenia nadają pewnego
charakteru ludzkości, ale moim zdaniem jest to zgubne
z racji tego że pogodzenie się ze wieczną nieodwracalną śmiercią
nie oznacza że można czynić "zło", ale oznacza
starania, aby życie było coraz lepsze, udoskonalanie życia,
wyeliminowanie przestępczości, patologii, chorób, cierpienia,
bólu. Dążenie do doskonałości w każdej dziedzinie, dążenie do
perfekcji, niszczenie niedoskonałości, ciągłe burzenie i budowanie
lepszego, coraz lepszego. Trochę jest zauważalne że tak się
właśnie dzieje cały czas, ale w niektórych dziedzinach jest
zastój. Gdy jest zastój powinno się eksperymentować i starać się
toczyć bieg o jeszcze lepsze, a nie pozostawać przy tym co jest.
Powinna trwać ciągła ewolucja warunków życia. Każdy ma potrzeby i
te potrzeby powinny być w jak najlepszy sposób zaspakajane, co
oczywiście nie oznacza czegoś uniwersalnego które powinno spodobać
się największej możliwej liczbie ludzi, tylko oznacza jak
największą różnorodność. Duży wybór oznacza znalezienie czegoś co
odpowiada najbardziej. Wracając do tej ewolucji to nowinki nie
powalają, nic poszło tak jak miało, dlatego wolę "stare" filmy,
muzykę z lat 60tych, książki sprzed stu lat albo i więcej.
-Edek, przypominam ci że jutro musisz wcześniej wstać bo przed
tobą wyzwanie bielenia chlewu, najlepiej gdybyś sprawdził w
internecie jak to się robi.
-Wystarczyło mi zerknąć na 10 min i dowiedziałem się tego co już
wiedziałem wcześniej.
-Czyli?
-Skoro nie dysponujemy specjalistyczną aparaturą do bielenia to
wystarczy wapno, woda i duży pędzel, wcześniej trzeba trochę
oczyścić ścianę z różnych zanieczyszczeń.
-No to skoro już wiesz co i jak to jutro z rana jedz do sklepu po
wapno.
-Mam nadzieje że nie będę musiał długo szukać i znajdę go w
pierwszym lepszym sklepie budowlanym.
-Edek, a cena?
-25kg wapna około 20zł i pędzel też nie więcej.
-No to nie wychodzi zbyt drogo. Edek, ja już idę spać, a ty nie
siedź zbyt długo bo jutro rano pobudka.
-Ok.
Ktoś kiedyś wymyślił wielkie dobrodziejstwo; bibliotekę
publiczną, wiele lat później ktoś wymyślił dobrodziejstwo o
niesamowitych możliwościach i nazwał internet. Oczywiście jak na
razie internet nie zastąpi biblioteki, a biblioteka internetu.
Różne są cele korzystania z internetu i długo by wymieniać, w
pewnym aspekcie jest jak sałatka warzywna w której znajdziesz
wszystko, ale żeby się nasycić i najeść w pełni idziesz do
biblioteki lub księgarni i znajdujesz dogłębną wiedzę na dany
temat lub możesz czytać w całości autora którego myśl znalazłeś
gdzieś w internecie. Tak sobie myślę że
kończy się era tradycyjnej gazety. Portale codziennie oferują
mnóstwo informacji, niektóre pozwalają na komentarze, i to
wystarcza przeciętnemu Kowalskiemu. Interaktywność pozwala się
Strona 50
Świniobicie
wypowiedzieć, komunikować szerokiej rzeszy różnych anonimowych
osób, wyrosły z tego takie zjawiska jak hejt czy trollowanie.
Gdyby hejtujący miał rację po swojej stronie
i argumenty w dodatku nie przesadzał z wulgaryzmami to można by to
zaakceptować za taki przykład można by podać hejtowanie księży
pedofilów, hejtowanie telewizji publicznej za propagandę,itp. jest
wiele zła do słusznego hejtowania. Co do trollowania to nie padłem
nigdy ofiarą trola, nikt mnie nigdy nie sprowokował, w każdym
razie nie mogę sobie przypomnieć. Jeśli nie prowadzę z kimś
rozmowy przypuśćmy na czacie, kiedy np. piszę pod artykułem
komentarz to wtedy lubię prowokować, uważam że prowokacja
intelektualna jest lepsza niż hejt czy trollowanie. Najbardziej
lubię udawać księdza i cała sztuka polega na tym by czytelnik
myślał że ma do czynienia z prawdziwym księdzem który jest
pomylony, bo podnieca go Pippi Langstrumpf, przyznaje że kościół
czyni więcej szkody niż pożytku, ale ludzie powinni wierzyć,
przeklina pandemię bo ludzi w kościele mało, a on ma wydatki,
zazdrości i podziwia Rydzyka i też po cichu inwestuje pieniądze
itd.itp. Nie używam, no może za idealnie, staram się nie używać
wulgaryzmów. Często spotykam komentarze antysemickie, homofobiczne
i nasycone wulgaryzmami nie znoszę tego. Wracając do tych moich
przebieranek za księdza to może kiedyś będzie taka moda, to nie
koniecznie musi być ksiądz, może to być głupi policjant jak ktoś
ich nie lubi. Też ważną kwestią w internecie jest piractwo, dajmy
na to film w kilka dni po premierze jest możliwy do bezpłatnego
ściągnięcia, czy nowa płyta jakiegoś zespołu to jestem temu
przeciwny, ale po jakimś czasie powiedzmy rok czy dwa lata kiedy
ten co chciał obejrzeć poszedł do kina lub kupił dvd, ten co
chciał posłuchać kupił płytę, ten którego interesowała książka
kupił ją wtedy powinno być bezpłatnie ogólnodostępne. Ciekawe jest
to że idąc do biblioteki można wypożyczyć książkę której nie można
rozpowszechniać w internecie. Albo w wypożyczalni DVD możesz
wypożyczyć film za grosze którego nie można rozpowszechniać.
Powinno być tak; stworzyłem jakieś dzieło; film, muzyka,
literatura czy gra lub coś innego i zarobiłem już na tym
wystarczająco, to co powinno się pomyśleć?; tworzę następne
dzieło, a poprzednie niech będzie już darmowe. Kiedyś miałem taką
utopijną myśl że artyści powinni być opłacani z podatków, a ich
dzieła wycenione przez rzeczoznawców własnością wspólną, to by
było ciekawe; darmowe kina, najnowsze filmy w bezpłatnej tv,
darmowe płyty, gry za darmo,książki za zero złotych. To naiwna,ale
ciekawa koncepcja. Teraz może o czymś chyba najgorszym czyli
różnego rodzaju wirusach, trojanach , robalach, o dziesiątkach
odmian. Dlaczego niektórzy ludzie mając wiedzę i umiejętności
tworzą szkodliwe oprogramowanie zamiast przydatnego
oprogramowania? Co im da że zniszczą czyjeś dane czy włamią się do
czyjegoś komputera. Gdyby ktoś chciał poznać zawartość mojego
twardego dysku to ja bym mu ją z przyjemnością udostępnił pod
warunkiem że nie uszkodzi mi danych. Wykreowali obraz hakera
geniusza komputerowego i wielu próbuje sił w hakerstwie. Rozumiem
włamania do komputerów rządowych lub takich gdzie są jakieś tajne
informacje które powinny ujrzeć światło dzienne. Ale
rozpowszechnianie wirusów które niszczą dane na dysku to przykład
bezsensownego zła i powinno być karane wysoką grzywną.Tyle jest
różnych programów i aplikacji które są niedopracowane, mają błędy,
zawieszają się, ciągle trzeba aktualizować i nie ma takiego który
Strona 51
Świniobicie
pomyśli zrobię choćby program pocztowy który dopracuje do
perfekcji, będzie niezawodny, łatwy w obsłudze, ładny wygląd po
porostu idealny i może nawet na nim zarobię, to wielu zamiast tego
woli bawić się w hakowanie i wirusy. Zresztą nie znam się za
bardzo na komputerach i informatyce ale myślę że mam rację. Czas
iść spać jutro bielenie ścian.
-Edek! Edek! pobudka!
-Która jest godzina?
-Ósma!
-Mariola, to jeszcze godzinkę, daj mi jeszcze pospać.
-Edek wstawaj!Żadnej godzinki!
-Mariola to chociaż piętnaście minut, zrób mi kawę i mnie obudź.
-Edek wyprzedziłam cię; kawa już zrobiona i stygnie, wstawaj!
-No jeśli tak to wstaje.
-Edek nie jest z ciebie "ranny ptaszek".
-Wypije kawę i drugą kawę, wypale kilka papierosów przy tym, potem
odpalam skodę i w drogę do sklepu budowlanego. Coś czuje że
będzie pracowity dzień. A ty Mariola przygotuj jakąś starą
niepotrzebną miotłę bo trzeba omieść ściany z pajęczyn i innych
brudów.
-Dobra Edek poszukam takiej starej miotły.
-Albo nawet możesz sama trochę omieść ściany chlewu zanim wróce ze
sklepu.
-Nie ma szans Edek, mam na dziś zaplanowane inne zajęcia, mam cały
dom na głowie, a ty chcesz żebym cię wyręczała w twojej pracy,
podjąłeś się bielenia to zrób to sam od początku do końca.
-Chciałem tylko żeby było szybciej.
-Edek, nigdzie się nie spieszy, powolutku i małymi kroczkami jak
ty lubisz mówić.
-Tak, dziś zrobimy kolejny krok.
-Tych kroków trochę będzie i wiesz Edek ja trochę wątpię że uda
się z tą świnią.
-Mariola, mnie też nachodzą chwile zwątpienia, ale jak na razie
koszty nie są zbyt duże więc nie ryzykujemy wiele.
-Tak Edek, na chwilę obecną, ale wydatków będzie coraz więcej, a
ja najbardziej się boję że nasza świnia zdechnie, zachoruje na
jakąś świńską chorobę czy wirus i padnie.
-Nie załamuj mnie, jeśli tak się stanie to kupimy drugą świnie.
-A jak ta choroba zostanie w chlewie i następna świnia też się
zarazi i zdechnie?
-Mariola, nie miej od rana takich czarnych myśli, ja wiem że to co
mówisz jest możliwe, ale to odbiera ochotę do pracy, niszczy
marzenia, załamuje, trzeba być myśli że się uda.
-Edek, trzeba być świadom takich zagrożeń żeby nie było kiedy się
nie uda totalnego załamania.
-Mariola i to ma sens, nie przywiązujmy do tego aż tak wielkiej
wagi, róbmy to jakby na boku, jak się uda to się uda jak się nie
uda to się nie uda.
-Edek, koleżanka która się zna na psychologii powiedziała mi że my
chorzy na schizofrenię często próbujemy robić rzeczy które są dla
nas za trudne, mamy marzenia niemożliwe do spełnienia, bo po
porostu sobie nie poradzimy i dlatego cię uczulam że może się nie
udać.
-Mariola, ja o tym doskonale wiem i też mnie to gryzie, początkowo
byłem pełen optymizmu, ale z czasem jak sobie to wszystko
wyobrazić, tą całą hodowlę, to ubywa mi nieco tego optymizmu. Ale
Strona 52
Świniobicie
pomyśl tak jak już wspomniałem najwyżej stracimy parę stów i
trochę wysiłku pójdzie na marne. Mariola zaczęliśmy i już
jakiekolwiek wątpliwości by nas nachodziły nie poddawajmy się taką
zasadę wspólnie ustalmy.
-Dobrze Edek, do odważnych świat należy.
-Mariola to ja jadę po to wapno.
Dużo racji ma Mariola, te wszystkie marzenia, obrazy świniobicia i
biesiady to jest na krawędzi zdrowia,a może już wkroczyłem w
chorobę w tym konkretnym aspekcie. Już trochę rozważałem marzenia,
wiele nieudanych przedsięwzięć, niszczenie moich pomysłów przez
innych. Tylko trzeba zróżnicować plany, pomysły , marzenia
człowieka zdrowego który nie ma jeszcze zdiagnozowanej
schizofrenii, a marzenia, plany i pomysły schizofrenika. Nie raz w
marzeniach odbierałem nagrody za różne moje osiągnięcia w różnych
dziedzinach; najlepszy bloger, wspaniały debiut literacki, nowy
portal internetowy przyciągnął miliony czytelników, nagroda za
najlepszą grę komputerową itp. Czasami coś skrobnąłem jakiś
artykuł lub inny twór piśmienniczy i przyjęte to było bez
entuzjazmu, myślałem wtedy; ludzie mnie nie podziwiają bo nie
dostrzegają mojego geniuszu, nie znają się na dobrym pisaniu,
nawet kiedy próbowałem śmieszyć też nie bawiło to wszystkich. Dużo
moich marzeń jest nierealnych, dużo moich planów jest nierealnych.
Nie wiem czy dobrze zrobiłem tworząc w głowie ten obraz
świniobicia czy może lepiej ot tak; hodujmy świnię i już, a co
dalej to się zobaczy.
Gdzieś się zetknąłem z jakimś trenerem rozwoju osobistego który
poleca stworzyć w głowie obraz tego co się chce osiągnąć i dążyć,
aby obraz zrealizować. I ja to stosuje, ale to jest dawanie
marzeń,najczęściej nierealnych marzeń i dawanie przyjemności
wizualizowania spełnienia swojego marzenia. Można by powiedzieć że
nie samym chlebem człowiek żyje ale też marzeniami. Ludzie sobie
marzą i są szczęśliwi, minie trochę czasu, marzenie wyblaknie
pojawi się inne marzenie. Nie ma nic złego aby ludzie mieli
marzenia, ale nierealne marzenia schizofrenika mają to złego że
jego wiara jest mocna, psychika krucha i o załamanie przy
niepowodzeniu łatwo. Dlatego nie będę się już podniecał ceremonią
świniobicia, a po prostu hodował świnię. Marzenie będzie, ale jego
waga będzie mniejsza, uważam że to rozsądne. Ile ja się
nasłuchałem o marzeniach pacjentów szpitala psychiatrycznego;jak
tylko wyjdę od razu zakładam firmę, jak tylko mnie stad wypuszczą
buduje portal internetowy,po wypisie uczę się programować i tworzę
grę,a jeden nawet chciał zostać wirtuozem skrzypiec
nie znając nawet nut. Jeden podszedł profesjonalnie zgodnie z
poradą trenera rozwoju osobistego; pierwsze kilka dni wyobrażał
sobie swojego wymarzonego mercedesa, później wyobrażał sobie przez
kilka dni że w nim siedzi, a następnie kilka dni że go prowadzi.
Miałem 15nascie lat i kupiłem gitarę, uczyłem się akordów i coś
tam trochę grałem, moim marzeniem było grać w zespole i raz
zagrałem z zespołem jedną próbę,miałem to kontynuować ale nie
spodobała mi się ta próba zbytnio. Odłożyłem gitarę. Gdy
zachorowałem nie marzyłem już o grze w zwykłym zespole, ale o
tworzeniu świetnych utworów i by zagrać razem na jednej scenie z
Claptonem albo Santaną. Gdy już w marzeniach osiągałem tę wielką
sławę oczywiście stawałem się bardzo bogaty, rozmyślałem gdzie
zbuduje swój wymarzony dom ile będzie miał pokoi ile łazienek jak
Strona 53
Świniobicie
duży będzie basen. Kiedyś "wyjechałem" z jakimś marzeniem
nierealnym psychologowi, dotyczyło to tego czym się zajmę po
opuszczeniu szpitala i on mi dopiero wytłumaczył że to się fachowo
nazywa "myślenie życzeniowe".Tak więc z marzeniami to jest różnie.
Nie mogę powiedzieć; nie warto mieć marzeń, nie mogę też stanowczo
powiedzieć; warto mieć marzenia, mogę stanowczo powiedzieć; warto
mieć dużo pieniędzy, aby realizować marzenia. Mogę też stanowczo
powiedzieć; nie warto mieć kosztownych marzeń gdy nie ma się
grosza przy duszy. Był czas że żyłem nierealnymi marzeniami w
zasadzie
nic w tym złego być marzycielem, ale przynajmniej dla mnie lepiej
filozofować, rozmyślać o różnych kwestiach, krytykować.
Wyobraziłem sobie to świniobicie i jestem świadom że nigdy nie
jest tak jak sobie wymarzymy, tak idealnie bo w czasie świniobicia
np. rozboli mnie głowa, jedzenie nie będzie tak smakowite jak
myślałem, Mariola stworzy jakieś problemy, nie pojawią się wszyscy
zaproszeni goście, jeden się upije i się będzie "spinał" i
wiele...wiele innych nieprzewidzianych sytuacji. Trzeba sobie zdać
sprawę że nigdy nie jest dokładnie tak jak sobie wymarzymy.
-Dzień dobry.
-Dobry, w czym pomóc?
-Szukam wapna do bielenia chlewu.
-Mamy. Ile pan tego potrzebuje?
-Nie wiem, chce wybielić jeden chlew.
-Jaki duży ten chlew?
-No tak ze cztery na cztery metry.
-A jak wysoki?
-Ze trzy metry.
-Ile warstw?
-A ile się warstw nakłada?
-Można raz, można dwa, a nawet więcej, ale dwa razy pomalować
wystarczy.
-To ile tego potrzebuje?
-Weź sobie pan 12kg.
-To wezmę 12kg.
-Już przynoszę.
-Ile płace?
-52zł.
-Aha, jeszcze pędzel.
-Taki duży do bielenia?
-Tak.
-To będzie razem 71zł
-Dziękuje, do widzenia.
-Do widzenia, zapraszam ponownie.
Ani drogo, ani tanio, koszty na chwilę obecną 271zł , tragedii nie
ma. Chciałbym kiedyś dożyć chwili kiedy powiedzmy 1000zł będzie
dla mnie małą kwotą i będzie mnie stać na wydanie tyle raz w
tygodniu w restauracji gdzie będę regularnie zabierał Mariolę
dajmy na to w każdą sobotę. Ale to też musiałbym mieć luksusowy
samochód odpowiedni strój i wiele innych luksusowych rzeczy, a
przede wszystkim dom czyli tak zwany anturaż do dużych wydatków w
restauracji. Albo jeszcze lepiej, być tak bogatym by przeznaczać
rocznie miliony na pomoc potrzebującym. To niby też marzenie, ale
inne niż te marzenia które analizowałem wcześniej czyli takie
Strona 54
Świniobicie
marzenia które pochłaniają i wydają się zupełnie realne. Jakie to
jest niesprawiedliwe że 1% ludzi ma tyle bogactwa co pozostałe 99%
mieszkańców ziemi. Słusznym wydaje się zniesienie nierówności,
komunizm jako ustrój państwowy się nie udał, ale idea piękna.
Kiedy się powie słowo "komunizm" to u większości ludzi
niewyedukowanych kojarzy się z biedą, cenzurą, inwigilacją,
milicją, zomo, ormo, prześladowaniami,donosicielstwem, kartkami
żywnościowymi itp. tak więc komunizm źle się kojarzy. A niewielu
słyszało np. o komunizmie chrześcijańskim czy komunach
hipisowskich.
Wracając; jak to się stało że 1% ludzkości ma tyle bogactwa. Część
odziedziczyła fortunę,cześć wpadła na jakiś genialny pomysł na
którym się wzbogaciła,część ma talent artystyczny,część ma talent
do pomnażania pieniędzy, cześć...dalsza część nieważna, bo co mnie
interesuje? Ci co wpadli na genialny pomysł!Od zawsze marzyłem
wpaść na genialny pomysł i zbić fortunę. Tak sobie
myślałem...myślałem i myślałem;co mogło by być nowego coś co
zainteresuje ludzi i będą gotowi płacić. Nic mi nie przychodziło
do głowy, wszystko już jest, jaki by tu mieć nowy pomysł?Pierwsze
wpadłem na kiosk internetowy czyli portal gdzie można kupić gazetę
w formie elektronicznej. Trochę się orientowałem, radzili mi
zorientowani w temacie bym skontaktował się z wydawcami i
zaproponował sprzedaż w formie cyfrowej, zresztą wpisałem w
przeglądarkę i takie coś już było, kiepsko to wyglądało mógłbym
zrobić lepsze, ale finalnie olałem. Były inne pomysły, zapisywałem
je, ale patrząc z perspektywy tych kilku lat kiedy przez kilka
miesięcy zapisywałem pomysły ten z kioskiem internetowym był
najmądrzejszy i miał największe szanse. Wielu pragnie wpaść na
genialny pomysł i dorobić się majątku nie tylko ja. Mógłby
poradzić trener rozwoju osobistego jak zarobić milion mianowicie
przez trzy miesiące zapisuj każdy pomysł na biznes jaki ci wpadnie
do głowy, po tych trzech miesiącach zrób przesiew i zostaw
powiedzmy dziesięć które wydają ci się najlepsze, sprawdzając
uprzednio czy ktoś już nie wpadł na taki pomysł jak ty. Pierwsze
realizuj te które wymagają najmniejszego wkładu finansowego i na
które cię stać, a na resztę szukaj inwestorów. Porada z dużym
ryzykiem, dużo by straciło, ale niektórym by się udało i
pesymistycznie licząc jeden na tysiąc milion by zarobił po jakimś
czasie. Zastanowię się jeszcze nad ludźmi z talentem, ciekawe ilu
utalentowanych ludzi się zmarnowało swoje możliwości bo ich talent
nie został odkryty. Są dziedziny jak sport gdzie talent jest łatwo
wychwytywany już w szkole podstawowej z innymi talentami jest
różnie i to właśnie szkoła powinna być miejscem gdzie szuka się
talentów, może być tak że w szkole podstawowej miałem z muzyki
dobre stopnie, mam słuch muzyczny, lubię słuchać muzyki ale nigdy
nie grałem na żadnym instrumencie prócz dzwonków na muzyce w
szkole podstawowej, poszedłem do technikum i zostałem geodetom, a
mógłby teraz startować w konkursie Szopenowskim, lub nikt nie
wychwycił talentu aktorskiego i dziewczyna pracuje w biurze.
Miałem dobre oceny z wypracowań z języka polskiego, nie
przykładałem się w szkole do nauki, ale raz nauczycielka
powiedziała mi że mam ciekawe przemyślenia zignorowałem to, to
było dobre, ale informacja dosyć skąpa, mogła mnie wciągnąć w
filozofię lub choćby literaturę.
-Mariola jestem.
Strona 55
Świniobicie
-Kupiłeś wszystko?
-Tak.
-Ile kosztowało?
-W sumie 71zł.
-To nie tak tanio jak myślałam. Wapno jest takie drogie?Mówiłeś że
25kg kosztuje dwie dychy.
-Wziąłem takie jakie mi polecił. Wapno 52zł 12kg i jeszcze pędzel
19zł.
-To zabieraj się do roboty.
-Czekaj niech trochę odsapnę.
-Mariola, myślisz że mam jakiś talent?
-Edek, gdybyś ty miał talent to malowałbyś teraz obraz, a nie
chlew.
-Mariola, ale na przykład talent do filozofowania.
-Edek, ja trochę pofilozofowałam o twoim filozofowaniu i mam kilka
pytań.
-Zamieniam się w słuch.
-Czy w szkole podstawowej uczą filozofii?
-Nie, ale wiem do czego zmierzasz. Zapytasz czy w szkole średniej
uczą filozofii, tak?
-Tak, w szkole średniej uczą filozofii?
-Nie i wiem o co ci chodzi.
-To dobrze że wiesz że chodzi o to że filozofia jest do niczego
nieprzydatna.
-To jak jest nieprzydatna to po co studia kierunku filozofia?
-Po to że studiują to ci którzy nie dostali się na inne kierunki,a
ci co chcieli studiować filozofię po studiach zostają profesorami
i uczą filozofii innych na uczelni. Jakiś czas temu rozmawialiśmy
o tym z koleżanką i takiego wniosku doszliśmy.
-Wiesz Mariola może i masz rację i może nawet tych moich
przemyśleń nie można nawet nazwać filozofowaniem.
-Edek, chyba masz gorszy dzień skoro tak mówisz.
-Trochę mnie podłamało to że my chorzy na schizofrenię mamy
nierealne marzenia i z tą naszą świnią może być podobnie.
-Edek, nie załamuj się hodowla świni to nie aż takie wielkie
wyzwanie. Zresztą jak już zaczęliśmy to nie ma odwrotu. Uda się
albo się nie uda strata będzie niewielka, też mnie to trapiło i to
jest rozwiązanie. Co cię jeszcze trapi?
-Mariola marzyłaś kiedyś by być sławna i bogata?
-Edek, ha ha ha każdy o tym marzy.
-A robiłaś coś żeby to urzeczywistnić?
-Stare dzieje, nigdy ci tego nie mówiłam, ale zapisywałam się na
kursy aktorskie, warsztaty teatralne, do agencji modelek w
dodatku odchudzałam się przesadnie, a później trafiłam do szpitala
psychiatrycznego.
-Mariola, a ja ciągle chce wpaść na genialny pomysł który uczyni
mnie bogatym.
-Edek Edek w twoim wypadku wpaść na genialny pomysł to już prędzej
byś w totka wygrał.
-Chyba masz rację.
-Edek, chcesz mi jeszcze o czymś powiedzieć?
-Mariola przypomniałem sobie o swoich marzeniach, jak dorabiam się
bogactwa na różnych poronionych pomysłach jak buduje w marzeniach
dom z basenem i mnóstwem pokoi jak gram na gitarze z Claptonem i
Santaną i czuje się jakby upokorzony przez to że tak myślałem i
widzę swoją chorobę teraz właśnie jak na dłoni.
Strona 56
Świniobicie
-Edek, a ja miałam zostać przyszłą królową Anglii, miałam dostać
Oskara w przyszłości i być najlepiej zarabiającą modelką i nie
załamuje się tylko się z tego śmieję. Zresztą już ci chyba
opowiadałam o tych moich jazdach, z tego trzeba się śmiać, a nie
rozpaczać.
-Ja nie potrafię się z tego śmiać bo to moja osobista tragedia. To
ułomność i to tak jakby się śmiać że nie ma się jednej nogi. Ha
ha ha odjęli mi nogę bo miałem gangrenę, to najśmieszniejsze co
mnie spotkało ha ha ha; to właśnie coś
w tym stylu.
-Edek, było i minęło, bierzesz leki i jest ok. Po co to
rozpamiętywać?Spotkało nas nieszczęście choroby psychicznej i
trzeba z tym żyć.
-Przyznaje ci rację i zabieram się za bielenie chlewu.
Najpierw omiotę ściany, potem rozrobię wapno z wodą, przyniosę
drabinę i do dzieła. Czasami rozmowa z Mariolą pomaga, nie ma co
rozpamiętywać tych wszystkich debilnych poczynań i myśli
spowodowanych chorobą. Zdarza się że ktoś robi coś głupiego pod
wpływem alkoholu i albo to wesoło wspomina, nawet śmieje się z
tego sam lub nawet z kolegami, albo tak jak ja ma kaca moralnego i
cierpi, teraz raczej już nie mam wyrzutów że zrobiłem coś głupiego
pod wpływem alkoholu,ale kiedyś w młodości mnie męczyły żenujące
wybryki po pijaku. Nie dość że miałem kaca fizycznego to też
psychicznego, psychiczny trwał nawet trzy dni. Nie zapomnę jak na
szkolnej dyskotece w podstawówce po wypiciu po jednym jabolu z
kolegą tańczyłem jakiś dziwny taniec, kolega nie tańczył, ale coś
się dziwnie zachowywał i przyłapali go że jest pod wpływem, o
dziwo obyło się bez konsekwencji. Ten mój taniec mam dalej w
głowie, trudno to w ogóle nazwać tańcem to co ja robiłem, nawet
pogo tego by nie można nazwać. Krótki czas po tej dyskotece
nauczyciel matematyki coś tam skwitował że naoglądają się
koncertów gdzie naćpani rozrabiający gówniarze mają odlot i
wyczyniają szaleńcze tańce. Nie mówił tego wprost do mnie, ale
wiedziałem że chodzi o mnie. Albo gdy do szkoły w czasie ferii
przyjechała młodzież z Zielonej Góry bodajże i pewnego dnia
zorganizowali dyskotekę, trochę miejscowych wpuścili, ale mi się
nie udało dostać i wyłem jak pies przed wejściem, krzyczałem,
wygrażałem. Takich zdarzeń było wiele i zawsze był po nich kac
moralny. Z chorobą jest podobnie bywa kac moralny, ale bardziej
patrze na siebie z politowaniem;o ja biedny idiota. Ciekawe to
jest zagadnienie że jedni wstydzą się wybryków pod wpływem
alkoholu, inni się nie wstydzą , a jeszcze inni są nawet z tego
dumni i ich to bawi. Interesuję się trochę psychologią,
przeczytałem kilka pism z tej dziedziny, ale nie zetknąłem się z
tym zagadnieniem. Przychodzi mi na myśl że jeśli ktoś się
nadmiernie kontroluje,być może był w dzieciństwie karany za różne
wybryki to kiedy straci kontrolę pod wpływem alkoholu to później
ma poczucie winy połączone ze wstydem, oczywiście mogę się mylić,
ale wydaje mi się to bliskie prawdy. Czego nie cierpię, jak
znajomi bywalcy psychiatryka z uśmieszkiem na ustach pytają co
narozrabiałem i mają nadzieje usłyszeć coś śmiesznego. Nie śmieszą
mnie czyny popełnione w chorobie psychicznej choć by były
obiektywnie śmieszne. Bo wiem że ten kto popełniał ten czyn
cierpiał, co innego gdy czuję się świetnie i robię komuś kawał
który gdybym miał problemy z psychiką kwalifikowałby mnie do
Strona 57
Świniobicie
szpitala psychiatrycznego, co innego też kiedy robię jakąś
złośliwość która jest śmieszna pod wpływem wzburzenia
emocjonalnego.
Trudno zrozumieć i opisać na czym polega to cierpienie chorego
psychicznie. Najprościej to powiedzieć że się męczy,a wręcz
przechodzi torturę. Szuka dowodów na prawdziwość swoich urojeń,
interpretuje różne fakty jako dowód na prawdę swojego urojonego
świata, chce by powiedziano o nim głośno i nie owijając w bawełnę
w mediach i przechodzi różne inne tortury, albo np. ktoś zrobi coś
śmiesznego kwalifikującego do szpitala bo mu kazały głosy, takie
coś mnie nie śmieszy. Nie śmieszy mnie bo gdzieś na dnie głupiego
czy śmiesznego czynu szaleńca jest ból. Bardzo mnie zdziwiło gdy
przeczytałem u Nietzschego słowa współczucia dla Don Kichota, Don
Kichot prawie wszystkich śmieszy, ale gdyby dogłębnie przemyśleć
należałoby mu współczuć, tak jak zrobił to Nietzsche.
-Mariola!
-Już idę.
-Zobacz sufit gotowy.
-No bardzo ładnie Edek, bielusieńkie jak śnieg.
-Teraz pomaluje ściany, na koniec podłogę, a później druga
warstwa.
-Myślisz że starczy tego wapna?
-Powinno wystarczyć.
-To pracuj sobie, a ja idę, bo też mam zajęcie.
Będąc na drabinie przyszła mi myśl; jak postały stworzenia
latające? Wszyscy zachwycają się człowiekiem; zwierzęciem które
osiągnęło samoświadomość, potrafiło stworzyć narzędzia, stworzyło
wspaniały system komunikacji, ale to tylko kwestia mózgu, za to
stworzenia latające; miliony lat rozwoju w kierunku uniesienia się
w powietrze, z pewnością początkowo niskie loty później coraz
wyżej i poszybowały orły. Moim zdaniem trudniejsze dla natury,
gdyby oczywiście była czymś osobowym i wykonywała jakąś prace,
było stworzenie stworzeń latających niż stworzenie mózgu jakim
dysponuje człowiek. Gdyby latanie było łatwe wystarczyłoby
przyczepić do rąk skrzydła i człowiek poruszając nimi unosiłby się
w powietrzu. Żaden zmysł człowieka nie jest jakiś szczególny
zwykle ludzkie zmysły są gorsze od zwierzęcych. Wracając do mózgu
,ten mózg zaczął tworzyć wspaniałe historie o swoim stworzeniu
przez wielką , wszechmocną, idealną, dobrą, istotę
ale pojawił się problem ponieważ uświadomił sobie że nie jest
dobrze i dlaczego stwórca nie stworzył tak, aby było wieczne
szczęście i nie było cierpienia i bólu ani głodu, ani choroby?
Jedni mówią; tak już było w raju, ale człowiek zgrzeszył i został
ukarany i wygnany dlatego jest jak jest,inni są zdania że główną
winę za zaistniały stan ponosi Szatan, kiedyś ulubiony anioł Boga
który się zbuntował i nakłania ludzi do zła i zsyła choroby,
jeszcze inni obwiniają złych Bógów którzy zsyłają nieszczęścia, są
tacy dla których winę za zło ponoszą demony, najmądrzejsi chyba
orzekli życie to jedno wielkie cierpienie i najlepiej się już
nigdy nie urodzić, bo niestety zakładają że człowiek się odradza
może nawet odrodzić się jako zwierzę. Ale jest też optymistycznie;
żyjcie zgodnie z wolą Pana nie grzesząc, modląc się, kochając się
czy tam zabijając niewiernych, a traficie do krainy gdzie jest
dobrze. Biorąc pod uwagę Krainę Wiecznych Łowów czy Walhallę to
ten powszechny mit pośmiertnej krainy gdzie jest "dobrze" świadczy
Strona 58
Świniobicie
że mózg ma jakiś błąd. U mnie prawdopodobnie wskutek choroby cześć
mózgu odpowiadająca za takie rozumowanie uległa uszkodzeniu.
Dodając całą masę chorób psychicznych to nie ma się co zachwycać
ludzkim mózgiem,mówią jaki jest fascynująco skomplikowany jaki
wspaniały, może to i prawda, ale dlaczego ziemia nie jest krainą
gdzie już teraz jest "dobrze" a nie dopiero po śmierci? Dlaczego
mózg nie doprowadził do powszechnego szczęścia wszystkich ludzi na
ziemi? Może i jest lepiej z roku na rok, ale coraz więcej ludzi
choruje psychicznie. Żeby na ziemi było dobrze musiałaby być jakaś
jednomyślność co do kluczowych kwestii. Udało się osiągnąć
jednomyślność, Bóg jest jeden, ale znaczenie powszechnej
akceptacji tego stwierdzenia jest żadne. Gdyby zapytać; czy
chciałbyś by Polska zmieniła nazwę na Koczkodania i miała flagę
koloru pomarańczowo niebieskiego, a godłem było pawie pióro
korzyścią tego byłoby że stałaby się najbogatszym krajem na ziemi
i żyło by się niesłychanie dobrze, to podejrzewam że przeważająca
większość by tego nie chciała. Bo byli bohaterowie którzy oddali
życie za Polskę ginąc z rąk tych co walczyli za swój kraj. Inni
ginęli za przekonania narodowe z rąk tych co mieli za zadanie je
wykorzenić. Więź z narodem, tożsamość narodowa, wspólna historia,
romantyzm walki o odrodzenie ojczyzny, urokliwe, ale bezsensowne.
Gdyby Polska nigdy się nie odrodziła,a na jej terenie był większy
dobrobyt niż jest obecnie to logicznie myśląc trzeba by było
powiedzieć; źle się stało. Wracając do jednomyślności trzeba by
uznać że ludzie są równi, niezależnie od rasy, koloru skóry,
wyznania, narodowości,płci, orientacji seksualnej. I to nie jest
wcale nowa myśl, ale niestety nie od zaakceptowania dla
wszystkich. Jednak powolutku świat dąży do jedności chociażby na
przykładzie Unii Europejskiej. Gdyby tak każdy na świecie znał
język angielski, gdyby nie było granic. Ale ci uchodźcy albo
czarni albo muzułmanie, to nie pasuje większości wiele lepszy jest
emigrant z Ukrainy, multikulturowość bardzo nie pasuje zwłaszcza
tym co krzewią kulturę chrześcijańską. Nie ma jednomyślności że
wojna to zło, nawet nie wszyscy potępiają obozy koncentracyjne.
Obozy koncentracyjne nie były polskie, oburzający błąd zajadle
krytykowany, ale znając antysemicką mentalność polaków mogłyby
zaistnieć okoliczności w których Polacy stworzyliby obozy
koncentracyjne dla żydów takie jakie stworzyli Niemcy. W USA była
segregacja, czarni byli obywatelami drugiej kategorii, ale
walczyli z rasizmem i wywalczyli stało się tak że rasizm został
prawie wyeliminowany, a bycie rasistą jest w bardzo złym tonie.
Doszło nawet do tego że czarnoskóry Barack Obama został
prezydentem. A w Polsce gdyby tak wyciekła informacja że prezydent
ma żydowskie korzenie to trudno nawet wyobrazić sobie implikacje
takiego zdarzenia, może nawet ludzie wyszliby na ulicę. Zresztą
żeby kogoś prominentnego zdyskredytować w opinii publicznej
wystarczy przypisać mu żydowskie korzenie.
Niemcy chcą odzyskać ziemie zachodnie które do nich należały, a
teraz są na terenie Polski. Polak myśli eee tam nic nie odzyskają
i kropka koniec tematu. Polacy chcą reperacji wojennych od
Niemiec. Polak myśli, i tak nic dostaniemy i koniec tematu. Ale
kiedy Żydzi chcą odzyskać swoje majątki w Polsce utracone w czasie
wojny to oburza, to niesłychana podłość, rzecz nie do pomyślenia,
wyjdziemy na ulice, spalimy kukłę żyda, i nie pozwolimy, aby
dostali choćby jeden grosz. Rządzący nie zgadzają się żeby Polacy
byli antysemitami bo było mnóstwo Polaków którzy ukrywali Żydów w
Strona 59
Świniobicie
czasie wojny nie przyznają otwarcie że sto razy więcej było takich
którzy ich wydawali w ręce Niemców za litr wódki, trochę kiełbasy,
cukier kilka marek czy inną nagrodę. Byli co ukrywali, bo się
opłacało, Żyd dużo płacił. Jednego pytali czy ukrywał, on odparł
że ukrywał, ale musiał trzech zabić bo przestali płacić.
Bezinteresowna pomoc Żydom w czasie Holocaustu niesiona przez
Polków była czymś niesłychanie rzadkim, trwają poszukiwania takich
bohaterów z miernym jednak skutkiem. Chciało by się znaleźć
takich, kręcić o nich filmy i pokazać światu. I powiedzieć przez
to, my nie jesteśmy antysemitami my Żydów ratowaliśmy. Nasze
dzieciaki uwielbiają dowcipy o Żydach w obozach koncentracyjnych,
ale to tylko dzieci, dorośli się z tego nie śmieją. Zdawać by się
mogło że odbiegłem od tematu wspaniałego ludzkiego mózgu, ale
właśnie nie, bo rodzi się pytanie jak tak wspaniały ludzki mózg
wmyślił zabijanie innych ludzi na masową skalę w specjalnie do
tego zaprojektowanych miejscach czy przerabianie ich na mydło? I
to niemiecki mózg, mózg kraju filozofów i ludzi niesłychanie
schludnych i kulturalnych. Chrześcijański mózg sobie z tym radzi,
mieli na rękach krew Chrystusa i krwią zapłacili. Ale jakie
procesy zachodziły w mózgu Trumana który cieszył się z udanej
eksplozji dwóch bomb atomowych w dwóch japońskich miastach? Każdy
powie że Hiroszima i Nagasaki,a eksterminacja w obozach zagłady to
dwie całkiem odmienne rzeczy. Ja natomiast widzę dużo podobieństw
na przykład w okropny sposób giną cywile zwłaszcza kobiety i
dzieci. W obu przypadkach wielu zginęło bardzo szybko i w obu
przypadkach ginęli powoli w skutek głodu w obozach i w skutek
poparzeń i napromieniowania w wyniku zrzucenia bomb atomowych.
Wina żydowskiego dziesięciolatka i japońskiego dziesięciolatka
który zginął była taka sama czyli żadna. Można przeczytać w
internecie że to nic wielkiego te dwie bomby atomowe zrzucone na
Hiroszimę i Nagasaki że były bardziej krwawe naloty na przykład na
Tokio czy Drezno.
Niemcy mogą powiedzieć radzieckie gułagi były gorsze od naszych
obozów. Ale jeśli chodzi o broń atomową to można powiedzieć że nie
tylko Stalin pomyślał, to jest to musimy, to mieć jak USA to ma.
Wszyscy chcieli mieć i dużo państw ma jest tego tyle że można by
zmieść z powierzchni ziemi całą ludzkość.
-Mariola!
-No już idę. Poczekaj minutę.
-Zobacz, położyłem pierwszą warstwę.
-No brawo, wygląda świetnie, tylko uważaj żebyś mi tego wapna nie
wniósł do domu. Zdejmuj buty i chodź na obiad bo czekam z nim aż
skończysz.
-A co na obiad?
-Zupa ogórkowa i fasolka po bretońsku.
-Już mi ślinka cieknie, a długo trzeba czekać aż wystygnie?
-Jest prawie w sam raz no może kilka minut trzeba poczekać, aż
trochę wystygnie zupa.
-Bo wiesz że nie lubię jak jest za gorące ha ha ha
-Wiem wiem wszyscy faceci narzekają że zupa za słona,a ty że za
gorąca, ale na twoje szczęście ani raz mi za to nie przyłożyłeś
ha ha ha
-Czemu na moje szczęście,a nie na twoje szczęście?
-Bo ty byś tego bardzo pożałował bardziej niż ja tych kilku
siniaków i podejrzewam że gdzieś tam na dnie twojej mądrej główki
jest ta świadomość.
Strona 60
Świniobicie
-Nie jestem zwolennikiem bicia kobiet z tak błahych powodów ha ha
ha
-Co ja słyszę? ha ha ha To co musiałabym przeskrobać żeby dostać
lanie?
-Na pewno coś znacznie gorszego.
-Czyli co konkretnie?
-Konkretnie to nie wiem,ale powiem ci że za przemoc w stosunku do
kobiet w tym przemoc domową można bardzo łatwo trafić za kratki.
-No jak ktoś bije kobietę to słuszne jest że ląduje za kratami.
-Nie zawsze Mariola, ja jestem oazą spokoju, ale poznałem kobiety
które doprowadzają do szału tak żeby chciało się je uderzyć i
trudno się opanować.
-No ja nie zamierzam bronić wszystkich kobiet i powiem że tak jak
są źli faceci tak i są złe kobiety ale tych złych kobiet jest
znacznie mniej niż złych facetów,ale... ale bez względu na to że
kobieta jest zła nie powinno się jej bić.
-Masz rację, ale są faceci co mają żony z tymi żonami dzieci, ona
zaczyna mieć jakieś jazdy, pretensje, krzyczy po facecie, on
zaczyna z tego powodu pić, awantura po pijaku, przyjeżdża policja
i zakłada niebieską kartę, on coraz więcej pije ona coraz częściej
wpada w szał w końcu ląduje w areszcie z artykułem 207. dotyczącym
znęcania się.
-No ale jak ją pobił to niech idzie za kratki.
-Wcale nie musi jej pobić, nie jest potrzebna żadna obdukcja
lekarska, wystarczy że zezna że ją dusił, lub coś innego.
-No to jak ją dusił...
-Wcale tego nie musiał zrobić, lub po pijaku złapał za szyję tak
zezna i idzie siedzieć, przynajmniej na kilka miesięcy. Nawet za
to że wszczyna awantury po pijaku i niszczy sprzęt domowy idzie do
aresztu. I to jest problem według mnie na który na razie nie widzę
rozwiązania.
-A co ona się ma wyprowadzić z dzieckiem z domu, bo jej mąż pije i
robi awantury? To już lepiej niech on się wyprowadzi do
więzienia.
-Już wiem Mariola.
-Co wiesz?
-Poradnia małżeńska.
-No i ?
-Powinno być tak że zanim jednoznacznie orzeknie się że ktoś jest
winny takiej, a nie innej sytuacji w domu to powinno się
skierować do specjalnej poradni małżeńskiej i jeśli się okaże że
on rzeczywiście pije i wszczyna awantury to kierować na
przymusowy odwyk, a jeśli ona ponosi większą winę to ją kierować
do jakiegoś psychologa. Takie rozwiązanie że się kogoś zamyka do
aresztu powinno być ostatecznością. Zresztą założenie tej
niebieskiej karty powinno odbywać się za pośrednictwem sądu który
po rozpoznaniu kieruję oboje małżonków czy konkubinat na
przymusową wizytę u specjalisty od porad małżeńskich. I to wtedy
gdyby była taka procedura to powiem, państwo chroni rodzinę.
-To mądre Edek, może kiedyś tak będzie w Polsce.
-I co jeszcze mam do powiedzenia, powinno się chronić dzieci przed
przemocą rodziców, jak ojciec bije dziecko to powinien być
specjalny numer pod który dzwoni i zgłasza sprawę i co więcej
powinien on być do tego zachęcany w imię akcji społecznej. I taki
rodzić powinien mieć decyzją sądu przymusowe spotkania z
Strona 61
Świniobicie
psychologiem lub innym specjalistą powiedzmy raz w tygodniu.
-Niegłupie Edek, niegłupie.
-Mariola i nawet inne przestępstwa, zamiast prac społecznych
wizyty u specjalisty, osiemnastolatek napadnie staruszkę i wyrwie
jej torebkę, dozór policyjny i rok pracy z psychologiem powiedzmy
godzina w tygodniu,a jeśli się nie wywiąże to oczywiście
ostateczność czyli wiezienie.
-I o tym myślałeś gdy bieliłeś chlew?
-Nie o tym.
-To o czym? Może pogadamy o czymś ciekawym.
-Myślałem o rasizmie,antysemityzmie,holokauście, bombie
atomowej...
-Znowu masz Edek czarne myśli, ale koleżanka mi powiedziała że
takie czarne myśli mogą dołować, ale mogą być też konstruktywne
na przykład by nie być rasistą, antysemitą, potępiać holokaust i
broń atomową by to wszystko potępiać i strać się być dobrym
człowiekiem.
-Tak Mariola, ale to są gorzkie myśli.
-Edek to miej słodkie o mnie ha ha ha
-Obiad był pyszny, dziękuje, daj całusa i kładę drugą warstwę bo
jest ciepło i już chyba wyschła pierwsza.
Konstruktywne czarne myśli i być dobrym człowiekiem. Ma to sens
gdy się nie jest zbyt popularnym dobrym człowiekiem, gdybyś się
szeroko nie głosi dobra i nie mówi co jest złe. Jezus,
ukrzyżowany. Tak, mam go za dobrego człowieka z naciskiem na słowo
człowiek, nie można go winić że uczynili z niego syna Bożego
niepokalanie poczętego, cudotwórce, uzdrowiciela, mesjasza i
przydali mu tyle fantastyki, też mógł mieć sam o sobie trochę
fantastyczne zdanie, ale jest to wybaczalne. Guru, ale dobry,
prawy guru, nie nauczał by mieć korzyści finansowe, seksualne
żadnego zabijania, żadnych samobójstw. Można mieć zastrzeżenia do
tych duchów świętych, trójc świętych, walki z szatanem który mu
obiecywał złote góry, ale takie wymysły to zbójeckie prawo każdego
guru i nie można na jego podstawie powiedzieć że jest zły. Można
próbować rozliczyć ile po jego śmierci jego wpływ przyniósł dobra
i ile zła, na pewno przyniósł wiele zła Żydom ponoć nienawidzą go
bardziej niż Hitlera. Ale na tej podstawie też nie można
powiedzieć że był złym człowiekiem. Można powiedzieć że był dobry
i został zabity. Jeszcze wcześniej żył Sokrates o którym też nie
można powiedzieć że był złym człowiekiem, nie był jakimś guru czy
nawet nie głosił nauk publicznie, był takim dziwnym nauczycielem,
rozmawiał z ludźmi i uświadamiał ich że tkwią w błędzie. Ojciec
duchowy prawie wszystkich szkół filozoficznych starożytności, nie
pozostawił po sobie pism ale pozostało jego "wiem że nic nie
wiem". Skazany na śmierć. Mahatma Gandhi,człowiek dobry,
wyrzekający się przemocy autorytet moralny, zastrzelony. Martin
Luther King bez wątpienia dobry człowiek, walczył o
równouprawnienie czarnych, o prawa obywatelskie, o zniesienie
dyskryminacji rasowej, zastrzelony. John Lennon, ikona pacyfizmu,
zastrzelony. Nie wiem dużo o Johnie F. Kennedy ale dobrze o nim
mówią, zastrzelony. Tak łatwo było zabić tych wszystkich dobrych
ludzi, niektórzy z nich nawet mogli tchórzliwe uciec lub kajać się
i prosić o życie,ale nie zrobili tego, innych dosięgnęła zabójcza
kula. A taki Hitler, jeden z najgorszych jeśli nie najgorszy
człowiek na ziemi przeżył ponad 40 prób zamachu. Tak jakby nad
Strona 62
Świniobicie
Hitlerem czuwała opatrzność. Nie lepszy od niego Stalin starannie
się zabezpieczał przed zamachem, bał się śmierci, były plany
zamachów, ale nim zamachy miały dojść do skutku Stalin i jego
ludzie już o nich wiedzieli i skutecznie je niweczyli. Hitler
kochał Niemcy i miał dużo szczęścia, ale Stalin kochał życie i
najważniejszą rzeczą w Związku Radzieckim było życie Stalina.
Warto się przyjrzeć śmierci innych znanych person, dziesiątki
muzyków z "klubu 27" zmarłych w wieku dwudziestu siedmiu lat. Tak
sobie myślę że to ma sens. Wszystko co najlepsze już ofiarowali
ludziom i być może ich dalsze muzykowanie zburzyło by ich
wcześniejsze dokonania, znając styl ich życia mogliby upaść nisko
i nawet stać się pośmiewiskiem. Choć jestem wrogiem religii, to
nie głupie by było wierzyć że każdy człowiek pozostawia po sobie
na ziemi jakieś dzieło, nie musi być ono koniecznie widoczne okiem
człowieka, i gdy ukończy dzieło umiera. Można by polemizować że
ktoś umiera w młodym wieku i prawie nic nie pozostawia, ale można
by powiedzieć że wspomnienia o nim są dziełem w głowie drugiego
człowieka. Można
by powiedzieć że przecież ludzie mogą umierać masowo w jednym
czasie nawet w jednym miejscu, ale to też jest dziełem samym w
sobie. Obraz nie musi przedstawiać pięknych widoków żeby być
dziełem sztuki. Też może być że potomek jest dziełem i sam też
tworzy swoje dzieło. Być może dokonam jakiegoś swojego dzieła i
Bóg mnie zabierze do siebie. Teraz to już trochę śmieszne. Jednak
nie do końca, gdyby Bóg oczekiwał wiary w niego, szacunku i tego
by ludzie go kochali byłby albo narcyzem, albo Bogiem na wzór
ziemskiego rodzica. A mądry rodzić chce by jego dzieci kochały się
bardziej między sobą niż jego, rodzica. Głupi to ojciec który
poróżnił dzieci i Kain zabił Abla. Mądry ojciec chciałby by Kain
kochał Abla bardziej niż jego i Abel kochał bardziej Kaina niż
jego. Nie znam ani jednego Boga który by przekazał że miłość
bliźniego jest ważniejsza niż miłość jaką darzymy Jego.
"Kochaj bliźniego jak siebie samego" jest trochę chybione, bo gdy
człowiek kocha siebie to przede wszystkim dba o swoje dobro, nie
poświęca się dla innych, zależy mu na sobie i żeby pokochać
bliźniego musiałby przestać tak bardzo kochać siebie,ogólnie jak
kochasz siebie to nie kochasz bliźniego,a gdy kocha bliźniego to
najczęściej nie zależy mu na sobie, poświęca się i było wielu
uznanych za świętych którzy bardziej kochali bliźniego niż siebie.
A co gdy nie kochasz siebie i nie kochasz bliźniego? Spróbuje
sobie wyobrazić. Nienawidzę siebie za to... za to... i za to...
nienawidzę bliźnich bo są tacy,a tacy. Gdyby udało ci się zmienić
najpierw siebie, odnalazłbyś jakąś drogę, myśli ,prawdy , jakieś
sposoby by stać się akceptowalnym przez samego siebie, a później,
to już znacznie trudniejsze, drogę myślenia,prawdy, sposoby dla
bliźnich by oni poczuli się lepsi i szczęśliwsi to stałbyś się
wielkim nauczycielem czy przywódcą duchowym. A gdyby jeszcze
okazało się że twoje nauki nie są przekazane przez Boga, że nie
zawsze byłeś dobrym człowiekiem i odkryłeś że czynienie zła jest
błędem bo odbiera radość i szczęście,że nienawiść to trucizna, że
ludzie są równi, każdy człowiek ma jakiś swój mały talencik czy
umiejętność, jeden jest inteligentny, ale nie potrafi postawić
choćby najprostszej ściany ceglanej już nie mówiąc o położeniu
kafelków drugi za to jest mniej inteligentny, ale potrafi to robić
doskonale i oni są sobie równi i jednocześnie różni. Że nie ma
gorszych i lepszych ras czy narodowości bo każda ma swoje zalety i
Strona 63
Świniobicie
wady. Być może czarnoskórzy nie są lepszymi myślicielami od
Niemców, ale znaczniej lepiej czują rytm i lepiej wykonują
uduchowioną muzykę jak soul,jazz , blues...Kobiety słabo
filozofują, ale mają wiele innych zalet. Że Bóg jest niepotrzebny
by być dobrym człowiekiem,w dodatku wiara może być szkodliwa, bo
zamiast udać się do psychiatry chorzy psychicznie o wąskiej wiedzy
szukają egzorcysty, że życie po śmierci nie jest ważniejsze od
życia doczesnego,a prawdopodobnie nie ma żadnego życia po życiu i
to nie jest żadna tragedia, chodzi o to by to życie doczesne było
udane, ale nie kosztem innych. Że jest wiele lepszych sposobów
spędzenia czasu niż modlitwa. Poczucie że rozmawia się z Bogiem
często świadczy o chorobie lub zaburzeniach psychicznych. Że
grzech odpuścić może jedynie ofiara grzechu,a nie żaden ksiądz.
Można się nawrócić na Boga, pozostając tym samym złym człowiekiem,
może ciut lepszym, ale dalej mieć te same błędne poglądy na temat
"czarnuchów" "żydków" "pedałów" i innych gorszych ludzi, można też
nawrócić się na miłość bliźniego w tym tolerancję bez Boga. Natura
sprawiła że ktoś urodził się homoseksualny, transseksualny czy ma
inny rodzaj odmienności, nie jest to żaden powód do potępiania że
ktoś urodził się inny. Zwłaszcza mówienie że obraża Boga swoimi
praktykami seksualnymi to przydaje jeszcze na głupocie temu ich
Bogu, nie mojemu,skoro go to obraża. Były czasy gdy za stosunki
homoseksualne karano śmiercią były czasy gdy palono na stosach
czarownice. Świat idzie do przodu, ale nie w każdym jego zakątku.
Za takie coś idzie się do piekła i to też daje do myślenia. Nie ma
religii w której nie ma obietnicy życia po śmierci. To jest jedno
z fundamentalnych pytań religijnych, co będzie po śmierci. Żaden
mesjasz, prorok, guru, nauczyciel duchowy czy inny wszechwiedzący
nie mógł i nie może pozwolić sobie na niewiedzę w tym ważnym
temacie. Nie pojawił się taki który by powiedział wierzę w Boga,
ale nie wiem co będzie po śmierci i jestem pewien że nikt nie może
odpowiedzieć na to pytanie, straciłby autorytet,a po drugie ta
pycha, ja wiem co będzie po śmierci. W dodatku wizja bytu
pośmiertnego zakłada nagrodę za życie zgodne z daną religią, czy
wyznaniem lub nawet zgodne z naukami jakiejś sekty i karę grzech
lub złą karmę. Ja Edek nie wierzę w Boga, ale wiem co będzie po
śmierci otóż po śmierci będzie to co przed narodzinami czyli nic.
Pośmiertna perspektywa tego "nic" które było przed naszymi
urodzinami nie jest kusząca, ale dajmy przykład, niespodziewanie
wsiadasz do autobusu pełnego ludzi i cały czas walczysz, aby zająć
miejsce siedzące, starasz się przesiadać z siedzenia na siedzenie
bo nie wszystkie są wygodne, w końcu siadasz na wygodnym
siedzeniu, ale okazuje się że obok spoconego pana ze sporą nadwagą
który w dodatku niemile pachnie, cały czas walczysz żeby było ci
jak najwygodniej są nawet fotele bardzo wygodne, ale z samego tyłu
pojazdu w dodatku okno jest uchylone i musisz wdychać spaliny,
jest dużo przepisów dla podróżnych których złamanie oznacza że
będą musieli stać uczepieni poręczy przez jakiś czas lub nawet do
końca jazdy. Nikt nie wie dokąd jedzie autobus, a za oknami nic
nie widać. Drzwi autobusu są otwarte, i co jakiś czas ktoś tego
nie wytrzymuje i wyskakuje, ale większość tego nie robi nie
dlatego że jazda jest przyjemna bo jest okropna, ale dlatego że
nie wiadomo co jest za drzwiami tego autobusu. I tak wygląda
życie, nic fajnego, ale mało kto z własnej woli wyskakuje z tego
autobusu, bo nie wiadomo co jest na zewnątrz. Ja twierdzę że nie
ma nic, pustka, otchłań, ciemność, ale spokój, cisza, nie ma już
Strona 64
Świniobicie
reguł, nie ma już walki o lepsze miejsce,ulga która jest ale się
jej nie odczuwa i spokój który jest, ale też się go nie już nie
czuje.
Dla pragnących życia po życiu jest niewielka nadzieja, zakładając
że wszechświat jest bardzo młody i jego istnienie potrwa jeszcze
powiedzmy jeszcze miliard razy tyle czasu co trwa lub jeszcze
dłużej to być może nauka znajdzie sposób żeby na przykład w jakimś
powiązanym z naszym wymiarem innym wymiarem miedzy którymi
zachodzi wymiana informacji i można w nim poruszać się w czasie
"wyciągnąć" informację która pozwoli na odtworzenie danego
osobnika z przeszłości z zachowaniem całości wspomnień i typowych
dla niego zachowań i myślenia. Po prostu umierasz i budzisz się w
jakimś supernowoczesnym świecie. To by było coś podobnego gdyby
ludzie odtworzyli neandertalczyka.
-Mariola ! Mariola ! Mariola !
-Co? Co? Co?
-Skończone!
-No, całkiem elegancko będzie miała świnka.
-Teraz praca dla ciebie jak całkiem wyschnie, umyć okno.
-No wiem Edek, spisałeś się na medal i mam dla ciebie
niespodziankę.
-O! To bardzo miłe z Twojej strony, co to za niespodzianka?
-Dwa zimne piwa takie jakie lubisz, prosto z lodówki. Ale
uprzedzam że tylko dwa i na tym koniec żebyś nie kombinował. ha ha
ha
-Dobrze że nie jedno bo bym się obraził ha ha ha
-Ja też kupiłam sobie dwa dla siebie, bo jest wyjątkowo ciepło, a
czasami wieczorkiem można się napić i pogadać.
-Piwo oczywiście kraftowe?
-Tak, ale nie porter ani ris ani barley wine.
-O, jaka znawczyni się z ciebie zrobiła ha ha ha
-Nasłuchałam się tego trochę tych twoich zachwytów nad tymi
kraftami.
-Zadowolony jestem z naszego sklepu, niby wiejski sklep, a spory
wybór piw kraftowych.
-Ha ha ha Edek, ona tam już stoją na moje oko dobry rok i nikt
tego nie kupuje, jesteś chyba jedynym piwnym smakoszem na całą
wieś.
-Mariola, portery,ris'y i barley wine stoją długo bo sprawdzałem i
to bardzo dobrze bo takie piwo im starsze tym lepsze. A te IPA APA
ALE ktoś jeszcze kupuje oprócz mnie.
-To zapewne jakiś drugi dziwak który daje za piwo 6zł jak za tą
cenę może mieć dwa zwykłe też dobre, ha ha ha
-Nie znasz się Mariola
-No, nie znam się bo bardziej wolę wino od piwa jak większość
kobiet.
-Ja mogę powiedzieć że lubię każdy alkohol z klasą, może nie
najwyższą klasą,nawet średnią, ale nie ten który konsumują
najubożsi amatorzy trunków. Zwykle cena sugeruje z jakim
alkoholem ma się do czynienia.
-Edek to nie jest żadna klasa tylko alkohol który dobrze smakuje,a
nie jakiś jabol z siarką w plastykowej butelce. Ja też mogę
powiedzieć że nie napiłabym się wina za 5zł.
-Po pierwsze większość win nawet tych drogich zawiera siarkę,a po
drugie, smak swoją drogą, a działanie swoją drogą.
Strona 65
Świniobicie
Mam na myśli że po tanim alkoholu czujesz się fatalnie, odurzenie
jest takie jakby uderzyć się pięścią w tył głowy.
To odurzenie tanim alkoholem jest jakby "brudne" dlatego kiedy
coś piję staram się określić ukute przeze mnie określenie
"czystość fazy".
-Co za znawca ha ha ha ja wiem tyle że po tanim alkoholu na drugi
dzień rzygam, dwa czy trzy razy zdarzyło mi się napić taniego
alkoholu.
-Właśnie, prawdziwy znawca określa jakość alkoholu, nie po smaku,
ale po działaniu.
-Edek, prawdziwy znawca pije dla smaku, po prostu mu smakuje i zna
się na smaku,a nie pije żeby się upić, tak upić żeby czuć się jak
najlepiej odurzonym.
-I ja to uważam za głupi snobizm, alkohol pije się dla jego
działania,a nie smaku. Tak jak pokrzywa parzy tak alkohol nie
jest smaczny.
-Ale może ktoś lubi lekki i zarazem przeszywający dotyk pokrzywy
który po czasie wywołuje lekkie swędzenie.
-Pięknie powiedziane Mariola, nawet pokusiłbym się o hipotezę że
to właśnie wynik alkoholu który daje "czystą fazę" ha ha ha
Powiedzmy że zgodzę się że pasjonatom sprawia przyjemność
odkrywanie jakiejś tam nuty smakowej w takim, a takim roczniku
wina.
-Zapędziłeś się w kozi róg Edek, mówisz że alkohol ci nie smakuje,
a kupujesz te swoje niby smaczniejsze piwa.
-Mariola jak już mam pić coś niesmacznego to wolę aby było mniej
niesmaczne, po drugie smak, cena, jakość odurzenia jeśli chodzi o
piwo najczęściej idzie w parze.
-No nie wiem Edek kiedyś wypiłam razem z tobą trzy portery nie
takie tanie i na drugi dzień nie czułam się najlepiej głowa mnie
bolała jak diabli.
-Jeśli chodzi o mocne piwa, to wchodzi kolejny czynnik jakim jest
ekonomia. I zgodzę się że te "ciężkie" piwa mogą wywoływać ból
głowy następnego dnia, ale stosunek cena, jakość i ilość procentów
często jest dobrym wyborem gdy portfel jest akurat mniej zasobny,a
ma się ochotę na sutą alkoholową rozkosz.
-Powiedz prosto, upić się ha ha ha
-Powiedzmy ha ha ha
-A co Edek powiesz o piwie bezalkoholowym?Które piję się dla
smaku.
-To powiem że dobre dla dzieci, kobiet w ciąży i kierowcy w
towarzystwie pijących tradycyjne piwo. W innym wypadku bezsens,
ale na świecie mnóstwo jest bezsensów.
-Edek to na mój rozum wychodzi że dobra czysta wódka powinna
najczyściej odurzać.
-Niekoniecznie, dla mnie ma zbyt duży potencjał pobudzający. Nie
znalazłem lepszego słowa niż czyste odurzenie, ale jeśli chodzi o
tą jakość znaczenie ma też działanie kojąco uspokajające.
-Edek a nie jest tak że to zależy od dnia?
-Co masz na myśli?
-Że jednego dnia możesz się upić i czuć fajnie, a innego upić i
czuć źle.
-Nie wiem Mariola, ja każdego dnia jeśli bym pił dobry alkohol
czułbym się dobrze. Ogólnie w tej rozmowie dążę do tego że
pomijane jest działanie alkoholu kosztem jego smaku. Nikt nie
podjął się, przynajmniej nie słyszałem o czymś takim , aby
Strona 66
Świniobicie
klasyfikować alkohol pod względem konsekwencji psychologicznych
jakie powoduje, czyli najprościej ,działania.
-Dobra Edek, koniec rozmowy na temat alkoholu.
-Tak, masz rację alkohol to częsta przyczyna ludzkich dramatów
życiowych i nie warto zbyt wiele rozwodzić się bo jakby nie było
byli tacy co poszli przez alkohol na dno.
-Edek i przez narkotyki też powiedz bez rozwodzenia się nad
tematem bo sam dobrze powinieneś wiedzieć jakie to zło. Narkotyki
i alkohol w takiej kolejności, bo musisz wiedzieć że można wpaść z
deszczu pod rynnę. To że się czasem napijesz to nic złego, ale ja
się boję żebyś nie pił za dużo, ani za często żebyś po prostu nie
popadł w alkoholizm.
-I narkotyki, niech ci będzie.
-Edek, będę się modlić żeby Bóg miał cię w swojej opiece żebyś
nigdy nie powrócił do narkotyków ani nie został alkoholikiem. Bo
wygląda mi na to z rozmowy że ty pijesz wyłącznie aby się upić,
coś poczuć,tobie wyłącznie chodzi o działanie alkoholu,a nie tak
dla towarzystwa czy dla smaku.
-Nie chce cie martwić Mariola, ale raczej Bóg nikogo nie ma pod
opieką.
-Dlaczego tak sądzisz Edek?
-Sądzę dlatego że na Hitlera było ponad czterdzieści nieudanych
zamachów,gdyby choć jeden się udał z pewnością ucierpiało by mniej
ludzi na świecie, ale za to zamachy na ludzi ludzi słynący z
dobroci, mądrości, ludzi zmieniający świat udawały się za
pierwszym razem lub byli skazywani na śmierć. Więc nie można mówić
o żadnej boskiej opatrzności która sprzyjała by dobru ludzi.
-Edek, ale zapomniałeś o nieudanym zamachu na Jana Pawła II.
-A co ten Jan Paweł II takiego zrobił ?
-Edek, nie wiesz? Walczył z komuną.
-Z prezerwatywami też walczył.
-Edek on się przyczynił do tego że Polska jest teraz wolnym
krajem.
-A w jaki sposób się przyczynił? to że był polakiem i zagrzewał do
walki z komuną? Popierał Solidarność?I co jeszcze zrobił ?
-Edek, to ty jesteś ponoć mądrzejszy to powinieneś wiedzieć.
-Tyle wiem co powiedziałem i nie uważam go za jakoś szczególnie
wybitnego człowieka.
-Ostatnio czytałam że to najwybitniejszy Polak.
-Nie dla mnie Mariola,a napisali według kogo to najwybitniejszy
Polak?
-Nie pamiętam już.
-No widzisz. Chodźmy już spać bo wstałem dzisiaj wcześnie i robię
się senny.
-Tak, chodźmy spać, bo jutro trzeba wstać. Ty się wyśpisz się bo
rano mnie nie ma, jadę do mamy,a później jak wrócę to trzeba się
zastanowić co dalej z naszymi planami.
Słońce zagląda przez okno, to dobrze,ale odwrócę głowę w drugą
stronę i pośpię jeszcze, jak się uda. Poleżę i porozmyślam, a jak
sen zmorzy to będzie dobrze. Dopiero kilka minut po dziesiątej,
jak dla mnie godzina jest wczesna.
Nie jeden by pomyślał,ja to wstaję o piątej i tyram od szóstej, a
taki śpi do południa cały dzień nic nie robi, takiemu to dobrze,
też bym tak chciał i zwykle zaczynają sie lenie, nieroby i
inne...Nie dostrzega i nie docenia taki że od rana jest wśród
Strona 67
Świniobicie
ludzi, często kolegów czy koleżanek z którymi może pogadać, że ma
satysfakcje że coś dobrze robi,że jest przydatny i potrzebny, że
dostaje wynagrodzenie za pracę, że jest w grupie osób pracujących
i na pytanie czym się zajmujesz może z dumą odpowiedzieć to i to,
nawet może być że dzięki pracy jego życie ma sens. Czasami
okoliczności sprawiają że traci pracę i nawet mając jakieś tam
zabezpieczenie finansowe nie zazdrości już tym co śpią do południa
i nic nie robią. Byli tacy "przyjaciele" mamy którzy gonili mnie
do pracy i pracowałem nawet u jednego, to był koszmar. Imali się
różnych sposobów by zachęcić mnie do pracy od uświadomienia że
jestem pasożytem do mówienia po dobroci że trzeba pracować bo tak
siedząc sam wśród czterech ścian można zwariować. Coś w tym jest
że samotność i brak zajęcia prowadzi do szaleństwa,no może nie od
razu takiego wielkiego szaleństwa tylko lekko odbija. Można sobie
podśpiewywać, rozmawiać ze sobą, śmiać się z wyimaginowanych
wymyślonych sytuacji, ja przeżyłem coś takiego tylko teraz trudno
mi powiedzieć czy winę za to ponosiła choroba psychiczna czy
samotność i bezczynność czy może jedno i drugie. Jednak najgorsze
chwile samotności i najgorsze poranki miałem kiedy byłem
uzależniony wstawałem wtedy dosyć wcześnie i robiłem to co zwykle,
kawa, papieros, zajrzeć do internetu, coś poczytać, ale z minuty
na minutę pojawiało się coraz większe znudzenie. Kiedy wstałem z
łóżka w pierwszych chwilach wiodąca myśl była taka że dzisiaj
absolutnie nic. Ale to narastające znudzenie tym wszystkim,
znudzenie życiem, codziennie to samo, ten internet już mi nic nie
zaoferuje interesującego,ileż można słuchać tej muzyki, z filmów
to nie widzę już dla siebie nic ciekawego, posprzątać mieszkanie
to dopiero głupie i męczące,zresztą każde zajęcie jest głupie. I
płynie czas bardzo wolno minuta po minucie, beznadziejność wokół
jest coraz większa. Swoje ułomności rosną w głowie jak na
drożdżach, przyszłości nie ma żadnej. W pewnej chwili pojawia się
myśl, "raz się żyje"lub "a co mi zależy" lub "tylko dziś, a jutro
to już na pewno nie" lub inna podobna myśl. I wtedy to już diabeł
ma cię na smyczy, zaczyna się myślenie, co? za co? jak? kiedy? od
kogo? Nastrój się poprawia, sił przybywa i następuje proces
myślowy zwany "kombinowaniem".
W zależności od sytuacji trwa on różnie długo, niekiedy pojawia
się plan A w przypadku nie powodzenia planu A plan B w przypadku
niepowodzenia planu B plan C... i tak to wygląda. Nie tylko tak to
wygląda gdy wokół nie ma ludzi,ale w samotności jest najgorzej.
Ludzie mogą być przy tobie i nawet mogą chcieć ci pomóc, ale to
wygląda tak że oni ciebie widzą bardzo dobrze, mogą widzieć twoje
cierpienie, mogą przypuszczać jak podle się czujesz, mają jakieś
wyobrażenie o twoim bólu. Tak, oni widzą cię bardzo dobrze, ale ty
ich nie widzisz, nie słyszysz i nie czujesz. Mogę powiedzieć że
statystycznie jeśli chodzi o ćpanie to żyłem bardzo długo ćpając,
teraz nie ćpam, dużo w tym zasługi choroby psychicznej na tyle
ciężkiej że na długi czas pozbawiła mnie możliwości funkcjonowania
jak narkoman, czyli kombinowania, szukania... i tak dalej.
Walczyłem z nałogiem w ten sposób że robiłem przerwy , myślałem
sobie zaćpam jutro to mocniej poczuję taką ilość jaką miałbym
zaćpać dzisiaj, to może najmocniej bym poczuł ,i najwłaściwiej
byłoby zaćpać, trzeciego dnia. Poza tym nie ćpałem dużych dawek
tylko żeby poczuć, może nie słabo poczuć, ale tak średnio poczuć.
Gdy już nie miałem siły tak żyć kładłem się do łózka i cierpiałem
kilka dni, ale wracałem, poczułem się lepiej i już kombinowałem i
Strona 68
Świniobicie
załatwiałem. Koniec końców żyję, ale statystycznie schizofrenia
też skraca życie, głównie z powodu samobójstw. Jeśli chodzi o
dostrzeganie innych to pracuje nad tym do dziś. Dostrzegać troskę
innych, słuchać dobrych rad, mieć zaufanie choćby do jednej osoby.
Staram się szczególnie dostrzegać Mariolę. Nie być samotnym wśród
ludzi o to chodzi. Mniej samotny i lepiej się czułem będąc w
areszcie niż w tych znienawidzonych szpitalach. Jak zawsze
powtarzam nie ważne gdzie siedzisz, ale z kim siedzisz. W areszcie
miałem lepsze towarzystwo, nie takie jak pokazują na filmach czyli
wytatuowanych bandytów, można było pogadać z kimś, pośmiać się, a
w szpitalu było tak że już się wydawało że spoko kolega gdy nagle
wychodził z niego jakiś idiota, robił coś głupiego lub zachowywał
się głupio, był nielogiczny, miał głupie poczucie humoru i
odcinałem się od takiego. Tak odcinałem się od wszystkich podczas
każdego pobytu w szpitalu poza Kubą który miał dużo wad ale też
był dobrym człowiekiem i to zamaskowało te wszystkie jego wady.
Jak ktoś kiedyś powiedział, kto nie lubi wad ten nie lubi ludzi.
Ja ludzkie wady szybko zauważam i szybko odsuwam się od ludzi o
ile nie mają jakiejś zalety która przeważy szalę na stronę tego że
warci są by ich kochać czy w ogóle znać.
Ale samotność ma też swoje zalety, samotność sprzyja rozmyślaniom,
medytacji, kontemplacji,rozważaniom... Pustelnie, Aśramy, miejsca
odosobnienia mają sens wtedy kiedy eremita, mogący nawet wyrzec
się mowy nie wyrzeka się pisma, lub gdy jak fikcyjny Zaratustra po
jakimś tam czasie opuszcza pustelnie i głosi swoje nauki ustnie.
Gdyby wszyscy pustelnicy zapisywali swoje przemyślenia jakiż
wspaniały by to był sad dla duszy taki zbiór owego. I gdyby
jeszcze ich dusze były wolne,a nie skradzione przez Boga. Można by
powiedzieć że trudno się filozofuje w samotności bo nie ma nikogo
kto daną myśl mógłby obalić, wykazać błędność i zmusić myśliciela
do rewizji danej myśli, ale mając pewną wprawę można samemu
wysuwać kontr argumenty wobec swojej myśli i mieć świadomość co
może zostać powiedziane przeciwko twojemu słowu.
******************************************************************
****************************************************
Rozdział 3
-No pięknie, godzina trzynasta, a Edek się wyleguje w łóżeczku.
-Tak jakoś nie miałem ochoty wstawać, myślałem o samotności i
jakoś tak się stało że mi się przysnęło.
-O samotności powiadasz? Nie było mnie kilka godzin, a ty już
poczułeś się samotny?
-Trochę tak, zdecydowanie wolę kiedy jesteś w domu.
-Edek, musimy pogadać bo mam dobre wieści, ale zanim je wyjawię
muszę ci zadać pytanie, skąd weźmiemy małą świnkę?
-Kupimy Mariola.
-Ja wiem że kupimy, ale gdzie i od kogo ? Bo owszem włożyłeś
trochę pracy w chlewik, ale ani razu nie rozmawialiśmy na temat
tego skąd weźmiemy prosię i nie wiem jak ty sobie to wyobrażasz
chlewik gotowy, a gdzie prosię?
-Bo widzisz Mariola, po kolei, właśnie dzisiaj chciałem poruszyć
ten temat, już dobre dwa tygodnie temu orientowałem się gdzie
można możliwie blisko kupić prosię i ile kosztuje.
-To dlaczego nie poruszyłeś tego tematu ze mną wcześniej? Ja się
nie martwiłam za bardzo bo jakiś czas temu mama mi powiedziała że
nie powinno być problemu z zakupem prosiaka. Ale ty Edek
Strona 69
Świniobicie
powinieneś ze swojej strony zrobić ten krok i poinformować mnie,
jako że jesteś facetem i nosisz spodnie w tym związku, co nie
zawsze jest zgodne z prawdą, że masz na oku w okolicy prosiaka
którego można kupić.
-Przecież mówię że miałem poruszyć ten temat dzisiaj.
-Edek, ty miałeś poruszyć ten temat na samym początku nawet zanim
kupiliśmy słomę. Mama się pyta czy Edek już znalazł prosiaka na
sprzedaż,a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć żebyś nie wyszedł na
głupka.
-I co odpowiedziałaś?
-Że jeszcze nic nie mówiłeś, ale na pewno jesteś dobrze
zorientowany w temacie.
-I co ona na to ?
-Powiedziała że jakbyś nie znalazł to ma znajomą która ma
znajomego co ma prosię na sprzedaż.
-Podejrzewam że to mają być te dobre wieści.
-Tak, to są te dobre wieści.
-A są jakieś złe wieści?
-Tak, są złe wieści, takie są złe wieści że jesteś nie
zaangażowany należycie i nieodpowiedzialny.
-Przecież się orientowałem.
-Edek, ty powinieneś obdzwonić wszystkich sprzedawców, zorientować
się co i jak, umówić się że przyjedziesz konkretnego dnia po
odbiór prosiaka, a wiesz chociaż jakiej płci są te prosiaki?
-Rzeczywiście masz trochę racji.
-Edek ja do końca myślałam że ty zrobiłeś to o czym mówię i chcesz
mi zrobić niespodziankę w stylu, wsiadaj do auta jedziemy po
prosiaka. Miałeś być wielkim hodowcą,a gdzie masz tę książkę o
hodowli świń z której miałeś się wszystkiego dowiedzieć?
-Uznałem że książka jest niepotrzebna, bo nie każdy który ma psa
ma książkę o hodowli psów.
-A ja myślę Edek że tobie przeszło?
-Co masz przez to na myśli?
-Mam przez to na myśli że wpadłeś na kolejny wspaniały plan, na
początku byłeś tym wielce podniecony, a teraz ci przeszło i masz
to już gdzieś.
-Mariola to zbyt daleko idące wnioski. Przecież pracowałem przy
słomie i wybieliłem chlew.
-Przy słomie to pracowaliśmy razem, no może ty trochę więcej, ale
nie zapominaj dzięki komu mamy tę słomę. A poza tym chce się
dowiedzieć od ciebie z czego będzie jadła ta świnia?
-Z byle czego, dziadek miał koryto, halbijka tak to się nazywało i
z tego jadła, a wodę piła z garnka.
-A ty gdzie masz te halbijki i garnki?
-Mariola, chce cię uświadomić że świnia to zwierzę i może na
początek jeść ze starej miski i pic ze starego garnka, a zawsze
można kupić jej jakiś specjalny pojemnik na paszę jak ci na tym
tak zależy.
-Edek ty tylko, dziadek to, dziadek tamto,a nie pomyślałeś żeby
przy zakupie pogadać z hodowcą na ten temat?
-To dobry pomysł Mariola.
-Edek, ty bujasz w obłokach, myślisz o różnych rzeczach czy
problemach,a o tym co jest teraz najważniejsze nie myślisz wcale
i uważasz że nie ma co myśleć bo jakoś to będzie, Edek wróć do
rzeczywistości i zacznij myśleć o prosiaku konkretnie w
szczegółach jak sobie wyobrażasz jego hodowlę.
Strona 70
Świniobicie
-To na początek powiem, dzwoń do mamy i umów się na odbiór
prosiaka pamiętaj że wchodzi w grę tylko świnia samica.
I powiedz jej że ja mam na oku kilku sprzedawców, ale jestem
zdania że najlepiej kupić po znajomości. A ja w tym czasie
wymoszczę chlew słomą i przygotuję jakieś pojemniki na żarcie i
wodę dla prosiaka.
-Kolejny raz zawodzisz Edek.
-Dlaczego?
-Jakie żarcie?! Czym zmierzasz karmić naszą świnię?
-Z lekcji biologii wiem że świnia jest wszystkożerna, a dziadek
karmił odpadkami z kuchni. W dodatku najlepiej będzie dowiedzieć
się bezpośrednio od hodowcy.
-Ostatnie słowa są sensowne, ale skończ już z tym dziadkiem.
-Dlaczego?
-Dlatego Edek że dziadek hodował świnię trzydzieści lat temu i od
tego czasu wiele się zmieniło.
-Co się mogło zmienić?
-To się mogło zmienić Edek że ludzie zaczęli przywiązywać wagę do
tego aby zwierzęta żyły w dobrych warunkach, były należycie
odżywiane, żeby nikt się nad nimi nie znęcał i po prostu żeby nie
cierpiały.
-Dawno już tego nie zrobiłaś.
-Czego nie zrobiłam?
-Uświadomiłaś mi istotny problem na który nie zwróciłem uwagi. Mam
na myśli to że można by kierować się mglistymi wspomnieniami o
hodowli świni przez dziadka, ale wtedy to zwierzę może cierpieć i
ja nawet mogę nie być świadom że ono cierpi, może zachorować, a
ja mogę nawet nie wiedzieć że jest chore. Że na pewno się szczepi
świnie, bo już mi się gdzieś obiło o uszy.
-No i jak zamierzasz sobie poradzić z tym problemem?
-Zamierzam dowiedzieć się ile się da z internetu i zrobić listę
pytań które zadam sprzedawcy doświadczonemu hodowcy.
-Wreszcie zacząłeś sensownie myśleć. To zabieraj się do pracy w
chlewie, a później zrób to o czym powiedziałeś czyli dowiedz się
wszystkiego na temat hodowli świń. Aha i zrób sobie coś do
zjedzenia bo obiad będzie późno.
-A ty?
-Ja jestem rozczarowana, zdenerwowana i zmęczona. Pierwsze trochę
odpocznę,a później postaram się odreagować i zrelaksować.
Pierwsze zadzwonię do mammy i ustalę co i jak z prosiakiem i
pogadamy późnym wieczorem.
-To ja ze swojej strony nie będę do wieczora pokazywał ci się na
oczy i chcę cię przeprosić.
-Za co chcesz mnie przeprosić?
-Za wszystko.
-Raczej za "nic" za to że nic nie zrobiłeś,nie zrobiłeś tego co
powinieneś zrobić i czego oczekiwałam.
-To ja lepiej oddalę się do swoich zajęć, gdybyś czegoś
potrzebowała to mnie zawołaj.
-O! to coś nowego, bo zwykle to ty czegoś potrzebujesz i mnie
wołasz.
-Mariola oddalam się i już nic nie mówię.
Mama Marioli musiała dać jej do myślenia na mój temat, ale jedynym
winnym jestem ja sam. Trochę przeczytałem o świniach, ale nie w
sensie hodowli, sprawdziłem czy można kupić i okazało się że są do
Strona 71
Świniobicie
sprzedania i nawet blisko i tyle zrobiłem. To stanowczo za mało,
miałem uzupełnić wiedzę,ale odkładałem. Na prawdę myślałem że
dzisiaj porozmawiam z Mariolą o zakupie prosiaka. I słusznie,
gdyby mi zależało to wiedziałbym czym karmić, miałbym już kupione
pasze, pojemniki na żarcie i wodę i przede wszystkim byłbym już po
telefonicznej rozmowie z każdym hodowcą w okolicy powiedzmy
dwadzieścia kilometrów. Przypuszczałem że mama Marioli będzie
wiedziała że ktoś ma na sprzedaż lub jakąś inną informację
powiedzmy czym się kierować przy zakupie. Stało się tak jak myślał
wygodny Edek, ale nieprzyjemna rozmowa dała mu do myślenia, nie
stało by się nic złego gdybym też na własną rękę szukał
sprzedawcy. Nie stało by się nic złego gdybym miał wiedzę o
hodowli. Ale wygodny Edek oczekuje że wszyscy wszystko zrobią za
niego. Najlepiej dla wygodnego Edka by było gdyby to Mariola się
zainteresowała tematem i zdobyła wiedzę o hodowli, a wygodny Edek
by rozmyślał o niebieskich migdałach. Tyle razy mi powtarzała
świętej pamięci mama że zginę bez niej i zginąłbym gdyby nie
Mariola teraz zginąłbym bez Marioli. Zginąłbym? Mogło by nie być
tak dobrze. Mogło by być coś znacznie gorszego, Dom Pomocy
Społecznej dla chorych psychicznie. Nie ma mowy że miałbym tam
kolegów czy przyjaciół byłbym sam jak zwykle w podobnych
miejscach, ale nie byłbym smutny tylko uśmiechnięty z wyobrażonych
śmiesznych sytuacji w mojej chorej głowie, może gdyby mi nie
zależało już na niczym śmiałbym się otwarcie i głośno, myśleliby,
temu to dobrze, ale śmiech chorobliwy, śmiech wynikający z choroby
jest gorszy od smutku. Śmiech to zdrowie mówią i tak jest, ale nie
zawsze. Może być śmiech z filmu komediowego i to jest zdrowy
śmiech , może być śmiech wywołany narkotykami i on jest może nie
zawsze zdrowy, ale przyjemny. Ale śmiech w samotności wywołany
jakimiś wyobrażeniami lub pod wpływem wewnętrznych głosów jest
chorym śmiechem, skłamałbym gdybym powiedział że nie jest wcale
przyjemny, bo jest trochę przyjemny, ale procesy psychiczne które
go wywołują odbierają mu radosność. To jak seks po dziesięciu
piwach trochę jest przyjemnie, ale alkohol odbiera dużo rozkoszy.
Tak więc bardzo się cieszyłem gdy przestałem się śmiać
chorobliwie. Można powiedzieć że diagnoza schizofrenia to wyrok i
można bo tak się najczęściej dzieje że trafia się co jakiś czas do
więzienia zwanego szpitalem psychiatrycznym, ale Dom Pomocy
Społecznej to najczęściej dożywocie. Byli ludzie wielkiej mądrości
którzy zachorowali na schizofrenię i to był ich koniec, byli
wielcy artyści którzy zachorowali na schizofrenię i to był ich
koniec, byli wielcy artyści którzy zaczęli ćpać i to często był
ich koniec, może się zdarzyć rzadko że to był ich początek,
odkryli nową drogę, lub zyskała na tym ich twórczość. Choroba
psychiczna i początek?
Ktoś zachorował na schizofrenię i stał się wielkim artystą lub
myślicielem o tym nie słyszałem, nie zdarzyło się w historii
ludzkości, przynajmniej mi nic o tym nie wiadomo. Jak już
wspomniałem złudzenie swojej wielkości u schizofrenika są wywołane
chorobą i niekiedy próbuje on swych sił w sztuce mając się za
wielkiego artystę, efekt jest najczęściej mizerny, krytyka go nie
zniechęca, wmawia sobie na różne sposoby że jest wielki, być może
uznanie zdobędzie po śmierci, być może krytyk się nie zna.
Spotkałem się z taką sytuacją schizofrenika poety, naprawdę
marnego poety, wierszy napisał tysiące twierdził że co najmniej
kilkadziesiąt podobnych do wierszy Szymborskiej i zanosił je
Strona 72
Świniobicie
psychologom i psychiatrom. Interesowała mnie ich opinia na temat
jego wierszy, powiedzieli że nie wiedzą co o nich sądzić, ale
uznali że są dobre. Przyznaje że postąpili rozsądnie, niech sobie
piszę co w tym złego. Jako krytyk powiem że nie były by takie
całkiem do kitu gdyby choć trochę przybliżały stany jego duszy,
gdyby było w nich "czuć" schizofrenię. Istnieje też druga szkoła,
która sprowadza "wielkich" na ziemię nazywa się, poznaj swoje
ograniczenia spowodowane chorobą i poznaj objaw zwany "myśleniem
życzeniowym" pisanie wierszy to za wysoko postawiona poprzeczka.
Uważam że oba podejścia są dobre,a najlepsze podejście byłoby ich
połączeniem czyli piszesz średnio, ale mógłbyś pisać lepiej gdybyś
czytał wiersze, a nie głównie je pisał, twoja choroba cię
ogranicza, ale gdybyś przeczytał tysiące tomików poezji to z dużym
prawdopodobieństwem napisałbyś kilka dobrych wierszy. Łatwo się do
kogoś upodobnić i tworzyć podobnie, dużo trudniej stworzyć swój
własny niepowtarzalny styl i formę. Narkotyki ciekawią niektórych
i nawet biorą je z ciekawości lub czytają opisy tak zwanych
tripów. Przy odrobinie odpowiednich znajomości można zdobyć
narkotyk i tajemnica się przed nami odkrywa. Schizofrenia równie
ciekawi, ale przed dziewięćdziesięcioma dziewięcioma procentami
populacji pozostanie ona na zawsze tajemnicą. Z tego jednego
procenta jedna tysięczna procenta potrafi ją w jakiś sposób
obnażyć, zrozumiale obnażyć, każdy może powiedzieć mam takie, a
takie objawy, specjaliści mają wiedzę, znają wszystkie objawy i
umieją posługiwać się substancjami leczniczymi, lecz jak to ujął
jeden pacjent psychiatryczny to jak mechanicy samochodowi jeden
naprawi lepiej, a drugi gorzej. Posługując się tą analogią można
by powiedzieć że dla nich nie ma znaczenia uszkodzona część
samochodu którą i tak trzeba wymienić,może ich interesować jak
doszło do wypadku, ale nie musi. Laik widzi tylko że samochód nie
jeździ, lub jeździ, ale tak jakby kierowca był pijany lub naćpany.
Pokaż mnie, jaka ze mnie wariatka, jaka jestem dziwna, piękna i
brzydka zarazem, jaka jestem głupia, a niekiedy bardzo mądra, jaka
jestem wielka będąc bardzo małą, jak koronuje królów i królowe
jednocześnie ich poniżając, pokaż moje królestwo gdzie jesteś
władcą lub prześladowanym, powiedz jak szepcze do ucha rozkazy lub
przyjacielskie słowa,pokaż tą moją krainę gdzie wszyscy znają
twoje myśli lub ty znasz myśli innych, a wtedy zniknę z twojego
życia na zawsze. Piękna to legenda, moja legenda w którą wierzę.
Ale zanim postawisz sobie tą wysoką poprzeczkę zapoznaj się jak
malują,myślą, opisują , opowiadają ci którzy są w tym dobrzy. Dużo
czytałem, teraz trochę mniej, jakieś pojęcie mam i spróbuję kiedyś
po trochu malować schizofrenię nawet pisząc nie o niej ona będzie
widoczna, będzie się pokazywać wtedy kiedy będzie chciała, będzie
na chwilę wyglądać zza słów by ponownie się schować.
-I co Mariola?
-I co Edek?
-Ja zapytałem pierwszy?
-Niech ci będzie, sprawa wygląda tak że jutro o piętnastej
jedziemy po prosiaka do Mesznej adres mam zanotowany.
-To bardzo się cieszę.
-Teraz twoja kolej.
-Myślałem kilka minut i stwierdziłem że być może popełniłem
niewielkie zaniedbanie, ale wystarczyło kilka minut żeby
stwierdzić że zupełnie nie masz racji.
Strona 73
Świniobicie
-W czym nie mam racji?
-Po pierwsze w tym że świniom po trzydziestu latach żyje się
lepiej, Mariola psy! Psom, no może też kotom żyje się lepiej, ale
zwierzętom hodowanym dla mięsa żyje się może nawet gorzej.
-Skąd takie wnioski Edek?
-Widać gołym okiem te wszystkie kości zabawki, te wszystkie
smaczne karmy, te wszystkie potępiające drastyczne przypadki
zaniedbywania psów w schroniskach, i to wielkie oburzenie z powodu
konsumpcji psów w Chinach.
-A po drugie?
-Po drugie to świnia dziadka była szczęśliwsza, oczywiście jakieś
wymogi sanitarne są zachowane w zakładach hodowlanych, ale te
wszystkie tuczące karmy, sterydy, antybiotyki, szczepionki...A po
trzecie nie będę z siebie robił głupka pytając chłopa który
zajmuje się hodowlą świń, świniarza po prostu w czym świnia ma
spożywać pokarm, bo mnie wyśmieje i odpowie że najlepiej w
talerzu. I w związku z tym zamierzam hodować świnię po swojemu.
-No może masz trochę racji Edek,ale dlaczego mi tego nie
powiedziałeś od razu. Mogłeś się chwilę zastanowić i mi
odparować.
-Dlatego Mariola że nie walczy się z najlepszym przyjacielem kiedy
akurat rozmyśla się o samotności.
-No ale Edek nie odpowiedziałeś konkretnie na zasadnicze pytanie,
czym zamierzasz karmić świnię?
-Odpadki z kuchni, gotowane obierzyny z ziemniaków, może czasami
kupię jakiegoś suchego chleba w piekarni. Nie wykluczone że raz
na jakiś czas kupię jakąś paszę, otręby czy nawet zboża, zresztą
zapytam świniarza , czym to się najlepiej howie.
-Czyli ja też będę zaangażowana w karmienie na przykład przez
gotowanie obierzyn z ziemniaków?
-Mariola oboje będziemy zaangażowani i szybko dowiemy się co
naszej świni smakuje,a co nie smakuje. Zresztą nie rozumiem
dlaczego karmienie świni ma być mniej satysfakcjonujące niż
karmienie psa czy kota jak to pokazują w reklamach.
-Jest trochę różnicy bo pies to czworonożny przyjaciel, a kot
chadza własnymi ścieżkami trochę jak ty Edek. A co można
powiedzieć o świni?
-Ja widziałem nie raz programy o świniach które ludzie mają
zamiast psa czy kota, nie pamiętam dokładnie, ale świnie
też można nawet w mieszkaniu mieć jako czworonożnego przyjaciela.
-Chyba świnki morskie Edek, lub specjalnie przeznaczone do tego
rasy świń. Ja też gdzieś już o tym słyszałam i stwierdziłam że ci
co mają takie świnie w mieszkaniach robią to dla szpanu żeby jakoś
się wyróżnić .
-Tobie chyba przeszło Mariola.
-Co mi przeszło?
-Bo z tego co pamiętam to jak dowiedziałaś się jakie świnie są
inteligentne to chciałaś mieć domową miniaturkę, a jak nie to
choćby wytresować taką zwykłą hodowlaną.
-Przede wszystkim chciałam mieć króliki i może miałam jakieś plany
wobec świnki, ale jak zobaczyłam twoje słabnące zainteresowanie
to też mi trochę przeszło, Edek co ty myślisz że ja do wszystkiego
mam być sama? A ty będziesz leżał i rozmyślał?
-Bo widzisz Mariola trochę się różnimy ty byś chciała od razu ,jak
najszybciej, najlepiej jutro mieć prosiaka. Kuć żelazo póki
gorące, i to nie jest złe. Ale jest też inne podejście, robić z
Strona 74
Świniobicie
rozmysłem, nie spieszyć się, małymi kroczkami, powoli dążyć do
celu.
-Tak Edek, te twoje powolne dążenie do celu jest tak wolne że
prędzej byś dostał sklerozy i zapomniał o tej świni niż ją
rzeczywiście kupił. I trzeba cię poganiać ciągle, bo ty byś
wszystko odkładał w nieskończoność.
-A nie może być tak że kierownictwo nad całą operacją przekazuje
tobie,a ja będę robił co mam robić ewentualnie miał jakieś
wskazówki czy rady?
-Tak może tak być, ale nigdy nie nazywaj swojego lenistwa i
wysługiwaniem się innymi równouprawnieniem kobiet. Bo już trochę
cie znam Edek, i długo już próbuje cię zrozumieć z różnym
skutkiem,a teraz właśnie pomyślałam że twoja myśl dąży w tym
kierunku.
-Wcale nie muszę tego tak nazywać chcę ci po prostu dać
satysfakcję kierowniczej roli w naszym przedsięwzięciu na chwilę
obecną , gdyż zauważam twoją frustrację i skoro chcesz nadać
sprawie szybszy bieg to kieruj.
-Niech będzie to jako kierownik pytam czy wymościłeś chlew słomą ?
-Tak.
-A czy przygotowałeś samochód do przewozu prosiaka?
-Jeszcze nie.
-To zrób to niezwłocznie.
Najrozsądniej dać Marioli trochę mocy kierowniczej, tylko czy ją
to zadowoli? Pragnieniem każdego człowieka jest mieć jakąś moc, w
każdej dziedzinie życia można mieć moc czyli po prostu być w czymś
dobrym, ekspertem, znawcą czy kimkolwiek innym który ma tą moc że
jest w czymś lepszy od innych, że ma jakąś umiejętność która go
wyróżnia. Każdy dąży by osiągnąć moc. Ma to swoje dobre i złe
strony. Dobre jest że ludzie dążą do posiadania jakiejś wielkości
kiedy nie robią tego kosztem innych. Jest w tym też pułapka
mianowicie kiedy już osiągnęliśmy jakąś moc i przypuśćmy że
jesteśmy w czymś bardzo dobrzy, stajemy się autorytetem to często
poszerzamy tą moc w obszary o których nie mamy pojęcia wydaje nam
się że wiemy wszystko o wszystkim. Posiadamy moc wszechwiedzy i
wydajemy sądy które niekiedy są śmieszne,ale większość je
zaakceptuje przez moc autorytetu. Lub popełniamy błąd i trudno nam
się do niego przyznać, albo popełniamy błąd i go nie zauważamy.
Mamy tak wielką moc że snujemy swoje wizje przyszłości, zwykle się
nie sprawdza, niekiedy coś się sprawdzi i wywołuje to euforię, ale
kiedy ktoś wysnuje pewną ilość przepowiedni to przy odpowiednio
dużej ilości coś musi się sprawdzić. Nic tak nie wywyższa jak
słowa "ja to już dawno przewidziałem". Tylko co będzie
dalej?Przepraszamy wielki że cię nie posłuchaliśmy, ale błagamy
zdradź nam dalsze przepowiednie. Albo moc czynienia cudów to
zwykle towarzyszy mocy duchowej w sensie religijnym. Mój kontakt z
Bogiem, bóstwem czy diabłem czy nieżyjącym świętym lub czymś innym
podobnym jest tak bliski że mam moc czynienia cudów. Widział czy
nie widział liczy się czy gotów jest potwierdzić gdy nie ma
świadków nie ma cudów. Oczywiście nie przeczę że są zjawiska
jeszcze nie wyjaśnione. Ale gdy w zjawisko nadprzyrodzone
zamieszana jest na przykład Matka Boska to dla mnie zjawisko jest
wyjaśnione. W szpitalach psychiatrycznych prawie każdy ma moc,
wyimaginowaną oczywiście, ale moc. Nie jestem Janem Kowalskim
tylko jakąś postacią która dysponuje konkretną mocą. Wiele ode
Strona 75
Świniobicie
mnie zależy na tym świecie. Wszyscy oczywiście zdają sobie z tego
sprawę, ale nie mówią o tym wprost, jestem w szpitalu
psychiatrycznym bo tego wymaga moja misja lub po prostu dobrzy
ludzie chcieli żebym trochę odpoczął. Nazwa "szpital
psychiatryczny" nie uświadamia pacjenta, gdy na budynku widnieje
slogan "poznaj samego siebie" to zakłada pewną idę która
uświadamia ludzi którzy się w nim znajdują,
nawet podłe "praca czyni wolnym" też w pewien sposób uświadamia co
do celu jaki staje przed tam osadzonym, ale "szpital
psychiatryczny" ? To nic nie mówi, gdybym miał moc sprawczą to na
bramie każdego psychiatryka widniało by hasło " tu kończą się
marzenia" nie urojenia, ale właśnie marzenia, w psychiatryku nikt
nie ma urojeń ale to wszystko może być marzeniem, takim marzeniem
w które za bardzo uwierzyłem, nie dane mi było posiąść moc w
rzeczywistości to sobie ją wymarzyłem. Nie jestem nikim
wyjątkowym,tylko zwykłym człowiekiem ze zbyt bujną wyobraźnią. Nad
tymi wszystkimi mocami pacjentów psychiatrycznych jest jedna
ukryta moc z której często nie zdają sobie sprawy, nawet posiadają
ją pseudo zdrowi jest nią telepatia. Na obecnym poziomie rozwoju
człowieka nauka mówi że nie ma dowodów żeby była możliwa. Zdrowiej
jest modlić się głośno jak najgłośniej i wyraźnie i w grupie, niż
w myślach czy po cichu. Głośny werbalny kontakt z Bogiem z góry
zakłada że gdzieś tam jest w jakiejś odległości bliżej nie
określonej, jest stary więc słuch może mieć przytępiony, ale
słyszy i to nie oznacza telepatii. Kiedy jednak rozmawiamy z
Bogiem w myślach i gdy on jeszcze nam odpowiada to już choroba, to
już moc telepatii, lub zagnieździł się w głowie, ale to głównie
demony tak robią lub złe duchy. Zagnieżdżenie się w głowie jest
chyba gorsze od telepatii. Kontakt telepatyczny może zostać szybko
zerwany w wyniku działania leków. Ale intruz który się zagnieździł
i już wiadomo że nie dzieli nas żadna odległość i cały czas coś
mówi do nas i rozmawiamy z nim, to dobrze wtedy gdy jest
przyjaźnie nastawiony. Najgorsze chyba, bardzo rzadkie na
szczęście to gdy przejmie kontrole nad głosem i zachowaniem.
Takiego intruza w ramach placówki innej niż służba zdrowia wypędza
się właśnie mocą, moc przeciwko mocy, mocą przyjaźnie nastawionej
do ludzi postaci wypędza się moc nieprzyjazną. Są amulety
chroniące przed złymi mocami, lecz pragnienie posiadania takiego
przedmiotu świadczy o kroku postawionym na terenie mocy z krainy
marzeń. Zawsze byli i będą świadkowie cudów i dobrych i złych
mocy. Ale do walki z tym stanęły terminatory czyli urządzenia
rejestrujące audiowizualnie i to skutecznie eliminuje złe moce
terminator nie zarejestrował przypadku , gdyby tak się stało jakaż
radość by była dla ludzi wiary w moce z krainy marzeń i
jednocześnie cios dla niedowiarków. Wypędzał demony mocą księcia
demonów, tak mówili. Kto zaś wypędzi demony mocą zdrowego
rozsądku?
-Mariola, wszystko zrobiłem tak jak kazałaś.
-Ja się bardzo cieszę Edek i to nie jest głupi pomysł żebym ja
przejęła kierownictwo,ale tak już jest od dawna i zastanów się
nad sobą, nie widzisz że jesteś przez to facetem "specjalnej
troski".Normalny sam wie co ma zrobić i robi bez szemrania, tyle
jest w domu do zrobienia, a ty palcem nie kiwniesz dopiero trzeba
ci kazać coś zrobić.
-Zgadzam się, ale co w tym złego? I nie jestem "specjalnej troski"
Strona 76
Świniobicie
tylko po prostu mało pracowitym.
-Ale dlaczego Edek?Mógłbyś też dać coś z siebie sam od siebie.
-Nie zawsze tak było Mariola, choroba zabrała mi wolę i siłę
fizyczną i zacząłem ignorować nieład w okół.
-To ma sens Edek, ale nie rozumiem jak choroba mogła zabrać ci
siłę fizyczną?
-Nie tak dosłownie, chodzi o to że są rzeczy do zrobienia które
wydają mi się ponad moje siły fizyczne czy psychiczne. Po prostu
prace wydają mi się ponad moje siły, choć takie nie są. Ale nie
zawsze bo zdarza się że robię coś od sam od siebie.
-Bardzo rzadko się zdarza Edek żebyś robił coś bez mojego rozkazu.
-Ja wiem Mariola, ale wiedz że ja starałem się to zmienić i nawet
mówiłem o tym kiedyś psychologowi, ale tą niemoc trudno nawet
opisać.
-Edek, a czy przypadkiem ta "niemoc" nie nazywa się fachowo
"lenistwo" ?
-Nie wykluczam że jest w tym szczypta lenistwa.
-Ja tak pomyślałam bo jak ci coś każę zrobić to nie marudzisz że
nie dasz rady tylko to robisz.
-Bo jestem zmuszony i robię, nie zastanawiam się czy dam radę czy
nie dam rady.
-Poczekaj na chwilę Edek, muszę na pięć minutek zniknąć,a później
dokończymy rozmowę....
-Mariola, poczekam.
-Edek jestem, dokończmy rozmowę, chciałam ci powiedzieć że to może
być prawda co mówisz i twoim problemem może być zbyt mała wiara w
siebie i swoje siły.
-Rozmawiałaś z koleżanką na mój temat?
-To Edek nie ma znaczenia czy rozmawiałam z koleżanką na twój
temat znaczenie ma twoja niewiedza o tym że żadna kobieta nie
chce mieć leniwego faceta.
-Przecież powiedziałem że w tym może być troszkę lenistwa,ale nie
jest to takie prawdziwe lenistwo.
-No i ja ci wierzę, ale dla kogoś kto się nie zna wygląda to na
lenistwo i dlatego że ci wierzę rozmawiałam z koleżanką na ten
temat.
-Doceniam twoją troskę i to że starasz się mnie zmienić na lepsze,
zresztą ja sam tego chcę.
-A sam nie próbowałeś się zmienić na własną rękę?
-Z tego co wiem od psychologa o sobie to to że wymagam ciągłej
motywacji, ale nie zawsze można się samemu motywować.
-Edek, nadszedł czas aby porozmawiać i strać się to zmienić.
-Rozumiem cię doskonale, nie mogłaś po prostu tego dłużej
tolerować.
-Tak, właśnie o to chodzi.
-Ja ze swojej strony będę z tym walczył, obiecuję.
-To dobrze Edek, wiedz jedno, nikt ci nie każe budować piramid
tylko chodzi o to żebyś wykonywał to co powinieneś bez mojego
wkurzania się i nakazywania abyś to zrobił. Nikt nie wymaga od
ciebie nadludzkiej siły tylko prostych czynności i zauważania
tego na przykład że trzeba pomalować kuchnie, naprawić lub
wymienić zamek w drzwiach i wiele innych rzeczy które
ignorujesz.
-Mariola, posprzątam piwnicę, a później zastanowię się co trzeba
zrobić.
Strona 77
Świniobicie
-Pamiętaj że jutro o piętnastej jedziemy po prosiaka i żeby się
nie okazało na przykład że nie masz paliwa.
Kiedyś mieli siłę, wolę, moc w sobie i zostawili ślady tego w
różnych miejscach ziemi. Piramidy, zastanawiające i rodzące
pytania o cel, sens i sposób stworzenia takiej budowli, rodzą się
różne teorie na ten temat. Ruiny Puma Punku, bardzo ciekawe jak
Indianie mieszkający w tych terenach stworzyli taką budowlę która
wymagała zaawansowanych narzędzi i obliczeń i po co to zostało
zbudowane. Te wszystkie olbrzymie posagi, megalityczne budowle.
Człowiek czuł swoją siłę i potęgę, zadał sobie wielki trud.
Starożytny Rzym też nie był mały, czuć w nim potęgę. Wprowadzali
powoli piękno i zdobnictwo, coraz piękniejsze,coraz więcej
ozdobników. I też w pewnych okolicznościach, dla jakiejś
inteligentnej istoty która pojawiła by się na ziemi po zagładzie
ludzkości ciekawym by było kto i po co na wsi zabitej dechami
zbudował kościół. I to w każdej wsi, gdyby nie znał pojęcia kultu
byłoby to dla niego wielką zagadką. Nadal buduje się wielkie
budowle, ale zasady są inne, stawia się na prostotę i
funkcjonalność bez zbędnych udziwnień,prosty geometryczny kształt.
Ale ogólnie zostało stwierdzone, małe jest piękne. Minimalizm i
prostota. Może być i musi być skomplikowane, ale łatwe w obsłudze.
Wszystko pomniejszyć, komputer kwantowy, ale żeby tworzyć coraz
mniejsze trzeba wiedzieć co jest absolutnie najmniejsze. Teoria
absolutnie najmniejszego to teoria strun. Fizyka mikroświata,
fizyka kwantowa wymyka się jednak tradycyjnemu ludzkiemu
rozumowaniu, dziwne rzeczy się tam dzieją, dziwne prawa, dziwne
zasady. Nikt nie może powiedzieć, doskonale to wszystko rozumiem,
to nic dziwnego, to w zasadzie bardzo proste i dla mnie logiczne.
Wszechświat jest ogromny, nikt nie wie jak duży, czy skończony czy
nieskończony, dotarliśmy na księżyc, ale dalej to już pojawia się
problem. Rozsądnie zatem lepiej jest zająć się na początek małymi
rzeczami, aby poznać duże. Tradycyjna fizyka pozwoliła nam dotrzeć
jedynie na księżyc. Pojawiła się nadzieja, fizyka kwantowa,
powstały akceleratory i niekiedy strach ludzi którzy boją się że
coś pójdzie nie tak i powstanie czarna dziura. Wieszczą koniec
świata, zagładę ludzkości, zginiemy tu wszyscy na ziemi. Ja jednak
pozostaje optymistą, wierzę że człowiek gdzieś tam w głębi wie co
ma robić i w jakim kierunku podążać. Jak nie w tę stronę to w
drugą stronę, ale zawsze ostrożnie. Oczywiście są pewne zagrożenia
które mogą spowodować zagładę, ale jest też pewien punkt w czasie
trwania ludzkiej populacji który może zaistnieć powiedzmy za
kilkadziesiąt tysięcy lat kiedy padną słowa, teraz już nic nam nie
grozi my ludzie jesteśmy bezpieczni. I gdyby tak się stało co nie
jest pewne byłby to drugi po narodzinach najważniejszy punkt w
życiu człowieka.
Poradzi sobie czy sobie nie poradzi?Dinozaury sobie nie poradziły,
Neandertalczyk sobie nie poradził i nikt z tego powodu nie płacze
i gdy my sobie nie poradzimy nikt nie będzie za nami płakał. Cenna
może być jedynie informacja, co się stało, dlaczego
wymarliśmy,jaki błąd popełniliśmy. Nie uważam abyśmy byli pierwsi,
ostatni i jedyni dlatego zakładam że informacja o przyczynach
zagłady ludzkości może być dla kogoś cenna. Ale jak już
wspomniałem jestem optymistą i wierzę że nam się uda. Niepokoi
mnie religia, bo owszem można stworzyć pewne zasady które regulują
życie w grupie, można się umówić to jest dobre,a to jest złe i
Strona 78
Świniobicie
słusznie i nawet kiedyś można było stosować metodę kija lub
marchewki po śmierci aby ludzie się dostosowali. Ale w obecnych
czasach wiara w perspektywy życia po śmierci, sądu i nagrody,albo
kary, narodzin jako kot w przypadku niewłaściwego prowadzenia się,
czy innego nieba czy ogrodu rozkoszy
dla jednych mogą być optymistyczną nadzieją ale dla mnie to
bardzo ponury, pesymistyczny, żart świadczący o zastoju czy
wstecznictwie,ukrytej myśli, nie ma dla nas ludzi nadziei wszyscy
umrzemy i pójdziemy do nieba albo do piekła, to jest nasza
przyszłość, apokalipsa. Nie rozumiem jakie motywy kierują
człowiekiem który typuje datę końca świata, jakich korzyści się
spodziewa?Że zostanie prezydentem w niebie?Rozumiem że można to
zrobić dla żartu żeby postraszyć większą ilość ludzi wtedy jest to
głupie, ale może byś satysfakcjonujące. Nowy Testament zawiera
barwny opis apokalipsy, śmierci ludzkości. I nie mogę zrozumieć
czy to ma wywołać dreszczyk emocji? Czy jakiś inny zabieg
artystyczny? To jakby lekarz opisywał choremu na nowotwór
szczegółowo jak będzie wyglądała jego śmierć, opis postępujących
przerzutów, jakie organy zaatakuje rak, kiedy wypadną włosy, a
kiedy zęby, kiedy wreszcie zajmie płuca, jak ciężko będzie wtedy
oddychać. Dobrze że to bzdura, bo gdyby ktoś naprawdę wiedział jak
zakończy się ludzkość i że jest to nieuniknione to ja wolałbym
tego nie wiedzieć.
-Mariola, jestem gotowy.
-Ale jest dopiero trzynasta.
-Tak,ale ja komunikuje ci że jestem już gotowy do wyjazdu.
-To zrób coś pożytecznego,a wyjeżdżamy za godzinę albo nawet
półtorej godziny.
-Podaj mi dokładny adres zapoznam się z lokalizacją na mapie.
-Meszna ulica Polna 273.
-To ja sprawdzę gdzie to dokładnie.
-I...?
-I co ?
-I umyje wannę po kąpieli czego nie zrobiłem, a należałoby.
-Faktyczni,dobrze że mi powiedziałaś bo całkiem wyleciało mi z
głowy.
-A ja się też powoli przygotuję.
-Mariola, jak będziesz gotowa to ja czekam w aucie.
-Dobrze.
-Nareszcie, w samą porę, ale się wyperfumowałaś.
-Ty nie gorzej ha ha ha
-Można uznać że to ważna chwila, długo czekaliśmy na ten moment.
-Ja czekałam i gdyby nie ja ta chwila by nie nastąpiła, albo
nastąpiłaby za pół roku znając twoje podejście. I życzę sobie jak
już wcześniej mówiłam żebyśmy wybrali się gdzieś razem tylko w
inne miejsce.
-Wiem Mariola, ale to wciąż może być niebezpieczne przez tego
cholernego wirusa.
-Nie nazywaj czegoś "cholernym" skoro jest ci cholernie na rękę.
-Trochę masz rację że wychodzenie z domu nie jest dla mnie
przyjemne.
-Czasami jest.
-Kiedy na przykład?
-Wtedy kiedy udajesz się kupić alkohol. I wiedz że raz czy dwa
przyłapałam cię jak wymykasz się w nocy po piwo. Udałam że śpię
Strona 79
Świniobicie
bo nie chce być w tym związku policjantką.
-Ja myślę że kiedy pojawi się ten nasz zwierzak to trochę uspokoją
się twoje emocje. Nie najlepiej wyglądają ostatnio nasze relacje
i ja to rozumiem wiem że nie jestem idealny, można mieć o niektóre
rzeczy pretensje, staram się spełnić twoje oczekiwania wobec mnie
i po prostu dążę żeby nam się układało.
-Dobrze że chociaż tyle wiesz.
-Jesteśmy na miejscu.
-Dzień dobry, ja w sprawie zakupu prosiaka.
-Dzień dobry, Franek do ciebie.
-A to wy po prosie?
-Tak, zgadza się.
-To idymy do obory.
-Proszę pana chcielibyśmy samiczkę.
-To tu som trzy niech se pani wybiere.
-Mariola, nie wybieraj tak długo, bierzmy pierwszą lepszą.
-A dej pan spokój niech se pani wybiere, wszystki zdrowe.
-Edek, bierzemy tą.
-Dej pan worek i pomoge panu zanieś do bagażnika.
-Ja ją przewiozę na tylnym siedzeniu i zaniosę sam na rękach. Ile
się należy ?
-Trzy stówki.
-A czym to się howie ?
-A co pan nigdy nimioł świni?
-Tak się składa że nie, to moja pierwsza, dziadek kiedyś miał, ale
byłem wtedy dzieckiem i mało pamiętam.
-A skążeś pan jest?
-Z Rybarzowic.
-Jak długo pan ta mieszko?
-Od urodzenia.
-To pan je ze wsi i nie wie jak się świnie howie ?
-Trochę tam wiem.
-Dom panu pół worka paszy na początek,ale że to pije wode to pan
wie? ha ha ha
-Wiem mniej więcej.
-Jakby pan czego nie wiedzioł to idź pan do sonsiada to panu
powie, jo nimom czasu.
-To dziękuje i do widzenia.
-Do widzenia.
-No teraz Edek mogę powiedzieć że dopiąłeś swego, mamy świnkę.
-Tak Mariola, ale pojawia się nowe zadanie?
-Co masz na myśli?
-Trzeba dowiedzieć się prostymi wiejskimi słowami jak się hoduje
świnię i jako że nie mam już na wsi żadnych znajomych, z sąsiadami
nie rozmawiam. To nie byłoby głupie gdybyś ty... może jakąś
koleżankę o to zapytała.
-Edek tyś chyba do reszty zdurniał ha ha ha Mam pytać koleżanki
jak się hoduje świnię? ha ha ha Edek, w pewnym sensie ja to robię
cały czas ha ha ha
-Mariola po pierwsze to nie było śmieszne, a po drugie podejrzewam
że któraś z twoich koleżanek zasiała ci w głowie jakieś zgubne
feministyczne idee. Obym się mylił, ale gdybyś stała się taka
przemądrzała i co za tym idzie zaczęła kwestionować sens naszego
związku, to zawsze miej tą świadomość że kolejny związek z kimś
innym może być tylko gorszy.
-Nie myślałam o tym jeszcze, bo widzę że się starasz zmienić na
Strona 80
Świniobicie
lepsze,ale Edek nie uważaj się za księcia z bajki, najlepszego
faceta na ziemi, bo to nieprawda.
-Może nie jestem najlepszym facetem na ziemi, ale mam swoją
mądrość i powinnaś to docenić.
-Mądrość to nie wszystko Edek.
-Ale ta mądrość mówi mi że kiedy kobieta chce być zbyt mądra to
ubywa jej na dobroci.
-Ja to rozumiem Edek że lepiej jest mieć dobrą niewolnicę niż złą
niewolnicę.
-Mariola może masz dużo domowych zajęć czy obowiązków, ale mnie
nie wiń o to że taka jest rola kobiety od wieków, jest system
patriarchalny, nie ja to wymyśliłem i nie jest moim zadaniem to
zmieniać.
-Dobra Edek, przyznam ci rację, ale ja się wywiązuje ze swej roli,
a ty nie.
-O co ci konkretnie teraz chodzi?
-O to że twoją rolą jest pracować.
-Przyznaje ci rację że nie jest moją mocną stroną pracować
fizycznie, ale wykonuje pewne intelektualne zajęcie które
pozostawię w tajemnicy.
-Ja doskonale wiem Edek że ty sobie notujesz swoje przemyślenia i
notuj sobie nie wtykam w to nosa, ale co ty byś zrobił gdybym ci
powiedziała, nie przygotowałam obiadu, nie zrobiłam zakupów, bo
jestem zajęta pisaniem pamiętnika.
-Pamiętniki nie mają takiej wartości jak moje "rozmyślania".
-A skąd wiesz jaką mają wartość twoje "rozmyślania"? Ja tego przez
przyzwoitość nie czytałam, ale jestem pewna że każdy normalny
człowiek przyznałby mi rację gdybym powiedziała że lepiej gdybyś
zajął się zwykła fizyczną pracą i nawet potwierdziłby to
psychiatra czy psycholog.
-Mariola, daj mi trochę czasu, jeśli okaże się że moje
"Rozmyślania" są do kitu to nawet znajdę sobie zarobkową prace
fizyczną.
-Edek,"nawet" ?!
-Być może podcinasz orłu skrzydła, zastanów się i daj mi czas.
-Ile mam ci dać czasu Edek?
-Powiedzmy rok.
-Aż rok?! Edek załamujesz mnie.
-Wyjmę prosiątko, zaniosę do chlewika i porobię coś na twoich
oczach, być może ten widok cię uspokoi choć na chwilę.
Wszytko wróci do normy, będzie się cieszyć z prosiątka, trochę ją
znam i jestem pewien że odkryje w tym radość. Jeszcze trochę tkwi
w twych swoich pretensjach,ale trudno oczekiwać że wpadnie od razu
w euforię, bo nabyliśmy prosię. Pojawił się w domu nowy lokator,
głupio by było cieszyć się z prosiaka jak z dziecka, ale jakaś
namiastka powinna być. Jeśli chodzi o wychowywanie dziecka to moja
wiedza jest minimalna, ale intuicja i trochę mądrości by
wystarczyło. Tak już jest że rodzice czy dziadkowie lub inni
członkowie rodziny wraz z pojawieniem się potomka gdzieś w głębi
czują swój koniec, przemijanie, narodziny,śmierć, narodziny,śmierć
czyli naturalną kolej rzeczy. Wraz z tym może pojawić się potrzeba
przekazania czegoś ponadczasowego, jakiejś idei, wartości,prawdy.
I może zdarzyć się że potomek wychowany w danej tradycji,
idei,wartości, prawdzie uzna to i przekazuje dalej. Ale może też
być że dostrzeże w tych wartościach kłamstwo. Ktoś wychowany w
Strona 81
Świniobicie
"prawdzie" 2+2=5 może dostrzec w tym fałsz i stać się dobrym
matematykiem twierdzącym że 2+2=4 i rozwijać się rozwiązywać
trudne zadania matematyczne, stając się coraz lepszym
matematykiem. Rozwiązywać nierozwiązane zadania, tworzyć i
rozwiązywać trudne nawet z pozoru nierozwiązywalne problemy, może
stać się w dziedzinie matematyki geniuszem,ale to 2+2=5 będzie
gdzieś głęboko w nim tkwiło i go prześladowało i może nawet
doprowadzić go do szaleństwa w którym uzna "prawdę" że 2+2=5
zostanie mu to zapomniane jako objaw szaleństwa, ale jego
dokonania będą się liczyć. Przeczytam ci bajkę na dobranoc to jest
"prawda" o życiu i ludziach. I możesz całe życie twierdzić że
ludzie są dobrzy że świat jest wspaniały, że dobro zawsze
zwycięża. Ale możesz też stwierdzić że ludzie myślą tylko jednym,
są źli i zło często wygrywa, znajdziesz tego przykłady i dowody
stworzysz nowe teorię o człowieku, ale ta bajka gdzieś tam będzie
i przyjdzie czas że uznasz że w życiu najpiękniejsze są bajki, że
bajki mówią prawdę o człowieku. Byłem wychowany w różnych
rodzajach bzdur i "prawd" skutecznie z tym walczyłem i walczę
nadal,ale to nadal gdzieś tam we mnie tkwi, mam tego świadomość.
Kilku prawd się trzymam z czasów dzieciństwa. Ojciec nie wpajał mi
żadnych bzdur i "prawd", ale kiedy nabroiłem mówił, przyznaj się
"lepsza jest najgorsza prawda niż kłamstwo" i to uznaje za prawdę,
drugą prawdę znam ze szkoły brzmi ona "jak najwięcej, ale krótko".
Te dwie prawdy składają się w coś w rodzaju przesłuchania, w
czasach dzieciństwa starsi koledzy bawili się w przesłuchanie
milicyjne, chyba byłem zbyt mały bo nie wciągnęli mnie do tej
zabawy. Przesłuchanie tak,ale nigdy spowiedź, w spowiedzi widać
fałsz i odwrócenie ról bo za kratkami siedzi ksiądz ,a nie często
przestępca,zresztą ksiądz też jest często przestępcą z powodu
zatajania przestępstwa jak i innych powodów. Był czas że nawet te
dwie swoje prawdy poddawałem pod wątpliwość,ale obroniły się.
Staram się doświadczalnie weryfikować każdą prawdę, lub chociaż
weryfikować operując w myślach. Nie wierzę nawet autorytetom i
specjalistom bo zauważam że niekiedy mówią mądre słowa, ale w tym
i w tym nie mają racji, może to nawet nie wynikać z ich błędu, ale
z błędu "prawd" które im tam kiedyś wpojono i je zaakceptowali.
Niektóre "prawdy" są pożyteczne żeby ludzie byli lepsi, żeby
lepiej im się żyło w społeczeństwie, i z innych powodów które mają
na celu wspólne dobro, ale te potrzebne "prawdy" zmieniają się
wraz z problemami jakie ma ludzkość, przynajmniej tak powinno być.
Naturalnym jest że każda kultura,rasa,religia, dąży do tego aby to
akurat ona zdominowała świat, dąży do supremacji. Nie twierdzę że
nie pragnę skrycie, aby ludzie o poglądach podobnych do moich
zdominowali świat, to jest naturalne i mam tego świadomość, ale
kto wie jakby się to skończyło gdyby tak się stało. Dlatego nie
"puszczają mi nerwy" w walce o prawdę, niektóre myśli śmieszą inne
zasmucają. Nie wiem gdzie jest moja ziemia, gdzie jest mój teren
na którym mógłbym sobie pozwolić na ostre słowa. Wiem tylko tyle
że żyje na terenie kościoła katolickiego i to ich teren i to im
puszczają nerwy na ambonach, na dużo można sobie pozwolić na swoim
terenie. Nikogo już nie dziwi że wkraczają w rejony polityki i
biznesu. Powoli nic już nie dziwi w ich wykonaniu. Nie atakujmy
ich bo będziemy winni ich śmierci gdy zapiją się na śmierć. Dzieci
ich uwodzą, mogli by powiedzieć że dobierają się z dziećmi w pary
bo mają podobny poziom wrażliwości i dobra, to by też przeszło.
Niektórzy mają jeden rodzaj uczuć, uczucia religijne i nie wolno
Strona 82
Świniobicie
obrażać, nie wiem czy można się śmiać. Jezus nic nie mówi o władzy
tylko powiedział, oddajcie Bogu co boskie, a cesarzowi co
cesarskie, unikał tematu bo czuł że to może przynieść kłopoty. A
gdyby tak powiedział przed prokuratorem że on chciał się podzielić
władzą co twoje to twoje co moje to moje? Nie zajął politycznego
stanowiska, gdzie te protesty? Czemu nie protestowali przed
wiezieniem jego zwolennicy tylko chcieli, aby zwolnić Barabasza?
Przy ukrzyżowaniu też zero reakcji tłumu. Czyżby mniej znaczył
wtedy niż kiedyś Wałęsa? Pochodził z nacji semickiej według mnie
mającej skłonności do tworzenia legend i tak powolutku krok po
kroczku kilka zbieżnych wersji wydarzeń jedne akceptowalne inne
odrzucone, okazało się tak ja też go znałem i mam też swoją
wersje. Od domu do domu z kraju do kraju wędrówka i opowieści o
cudownych wydarzeniach, mamy dla was dobrą nowinę. Nie można ot
tak przestać i rozejść się do swoich domów kiedy tyle lat się
biegało z Jezusem. To nie mogło się tak zakończyć trzeba było
kontynuować działalność. Są zaginione lata w życiorysie Jezusa,
teorii jest dużo, nie pochwalił się uczniom gdzie był i co robił
nim się zmienił i został kaznodzieją. Pytanie czy był taki całe
życie jak jest opisywany czy był kimś całkowicie innym i się po
prostu zmienił w pewnym momencie. Można by się pokusić o
porównanie do Jeana Valejana z powieści Nędznicy gdyby przeżył
przemianę, nie wiem jakie w owym czasie życia Jezusa były środki
karne za czyny zabronione, ale jest to całkiem niewykluczone że
jakieś karne odosobnienie czy inną formę dane mu było poznać.
Człowiek który całe życie jest dobry najczęściej jest głupi, a
taki który wiele przeżył i dokonuje się w nim przemiana
najczęściej posiada pewną mądrość niekiedy dużą mądrość ja nigdy
nie posądziłbym Jezusa o głupotę. Dużo jego słów mogłoby być polem
do polemiki z nim dla mnie, ale z racji tego że nie jest to
możliwe z racji śmierci Jezusa w dodatku tak dawno temu rzadko
którąś jego myśl poddam krytyce. Nie mogę dużo powiedzieć na jego
temat bo nie wiem jak odpowiada na pytania, w jaki sposób, jak
argumentuje. Dialog dużo mówi o myślicielu, wywód i aforyzm też.
Nic nie można dobrego powiedzieć o Nowym Testamencie. Jakieś to
mgliste bez ostrości, czasami pojawia się jakaś myśl, banalna myśl
jak kawałek mięsa w rozgotowanym makaronie.
-Marysia, Marysia, Marysia!
-Mariola kogo wołasz?
-Marysie.
-Jaką Marysię?
-No prosiątko się tak nazywa.
-Ja ją nazwałem Muriela.
-A ja pomyślałam już dawno temu że nazwiemy ją Marysia.
-Źle się stało że nie uzgodniliśmy tego razem,ale jako
pomysłodawca to ja powinienem mieć pierwsze i ostatnie słowo na
temat Murieli.
-No dobra niech będzie Muriela też bardzo ładne takie egzotyczne
nawet.
-Ciesze się że się zgodziłaś widać że powoli opuszczają cię złe
nastroje.
-Zobacz jak pije wodę, co za śliczne zwierzątko.
-A ty Edek mnie nie denerwuj już i przynieś tę pasze z bagażnika.
-Już się robi, idę.
-Muriela, Muriela, Muriela!
Strona 83
Świniobicie
-Masz Murielo jedz.
-Edek, a co oznacza imię Muriela?
-A co ma oznaczać? Nic nie oznacza, tyle samo co Azor po prostu
imię.
-Moje imię oznacza że jestem szlachetna, łagodna, prawowita i
pracowita i to się zgadza, przynajmniej wszyscy tak mówią że
jotka w jotkę się zgadza.
-Nie wierzę w takie bzdury i bardziej skłaniałbym się do
twierdzenia że owszem jesteś taka, ale to efekt mojego wpływu na
twoją osobę.
-A co moje oznacza?
-Że jesteś zbyt pewny siebie i chadzasz własnymi ścieżkami. Reszta
się nie zgadza.
-Bo to bzdura jak już mówiłem.
-O! Chrumknęła, jak fajnie ha ha ha
-Fajnie by było gdyby chrumkała z radości na widok twoich obiadów
które jej przygotujesz. Ja się nie znam w ogóle na gotowaniu
Mariola sama wiesz, jutro zajadę nawet kupić jej trochę paszy tak
na wszelki wypadek.
-Dobrze by było Edek, żebyś unikał słowa "nawet" w swoich
wypowiedziach jak nie chcesz mnie zdenerwować.
-Zobacz jaki ma fajny ogonek.
-No, a jakie śmieszne uszy ha ha ha
-Trzeba przyznać Mariola że dobrnęliśmy do pewnego etapu
realizacji naszego, a właściwie tak szczerze mówiąc mojego
świetnego pomysłu, wiedz Mariola że akurat wiem co oznacza moje
imię i jest też tam cecha "pomysłowy".
-No tak Edek, ale beze mnie i mojej mamy ten pomysł by się nie
udał.
-To się zgadza, ale całą brudną robotę odwaliłem ja, wynoszenie
gratów z chlewu, noszenie słomy, bielenie, moszczenie...
-Bo od tego jesteś Edek i owszem tak,ale to i tak stanowczo za
mało.
-Ty sobie to wyobrażasz Edek w ten sposób że pewnego pięknego dnia
się budzisz i mówisz, Mariola kup świnię i wracasz do zapisków
swoich rozmyślań.
-Chciałem tylko żebyś troszkę doceniła mój fizyczny wkład. I nawet
gdyby było tak jak ty mówisz że w przeczuciu chudych lat nakazuję
ci kupić świnię to jako szlachetna,łagodna, prawowita i pracowita
powinnaś to zrobić i nawet powiedzieć innym żeby też tak zrobili
bo gdyby nastąpiły chude lata twoja duma ze swojego faceta byłaby
wielka.
-Edek, powiedz mi tylko czy zażywasz leki i nawet dlaczego chcesz
mnie zdenerwować?
-Mariola troszkę wpadłem w koleiny proroków żeby przydać mistyki
pojawieniu się Murieli.
-Edek, nic z tego nie rozumiem i odpowiedz prosto na pytanie bo
mam obawy.
-Nie miej obaw kobieto przyjmuje leki regularnie i nie jest moim
celem zepsuć ci zabawy tylko podkreślić doniosłość chwili i
górnym słowem zniwelować w twojej głowie być może już wyższościowe
myślenie o sobie jako kobiecie wobec mnie męża.
-Edek po pierwsze nie jesteśmy po ślubie,a po drugie w swój kręty
sposób nie próbuj mi tłumaczyć że twoja rola się skończyła i
teraz ja sama dalej mam się zajmować Murielą, owszem nie jesteś
takim całkowitym nieudacznikiem bo Muriela jest w tym
Strona 84
Świniobicie
chlewie,ale jak przejrzałam na oczy i zobaczyłam ile ja robię, a
ile ty robisz to trudno mi nie czuć wyższości.
-Mariola, jak się umówiliśmy rok i się okaże, jeśli nie trafiłem w
czas ze swoimi rozmyślaniami to schowam do szuflady i będę robił
co innego.
-Edek, po pierwsze już niecały rok i nie chodzi o to że powiesz
"nie trafiłem w czas" tylko że to od początku do końca był
poroniony pomysł z tymi rozmyślaniami i że miałam rację. Bo ja ci
już mówię że trafiłeś w czas przeszły.
-Tylko żeby dla twojej zguby nie okazały się ponadczasowe, tylko
na czasie, ale w obu przypadkach to ty przyznasz mi rację.
-Edek, przyznam ci rację, ja ci tego życzę żeby tobie udało się
coś z tym zrobić, żebyś to wydał, żeby to okazało się dobre. Ale
szanse Edek, szanse są tak małe że łatwiej mi sobie wyobrazić że
wygrywasz w totka lub odnajdujesz bursztynową komnatę.
-A to przypadkiem koleżanki nie zabrały ci marzeń? Zazdrość i te
sprawy, ma taka faceta analfabetę i nadaje się tylko na budowę,a
twój pisze i w dodatku rozmyślania.
-Właśnie nie Edek, one mi dają nadzieję, mówią że jest taka
subkultura, nazywają się hipsterzy ich to może zainteresować. I
ja sprawdzałam jak oni wyglądają i nawet kiedy gdzieś idę to
wyglądam hipstera żeby sobie wyobrazić jak on czyta twoje
rozmyślania,ale nie potrafię Edek, wybacz nie potrafię.
-To może wyobraź sobie Paryską kafejkę, zgrabny stolik stoi na nim
filiżanka kawy,a obok leży pięknie oprawiony tomik moich
rozmyślań...
-A przy nim siedzi starszy pan w meloniku z wąsikiem jak Herkules
Poirot w ustach ma fajkę i zabiera się za czytanie, to
wyobrażalne, ale akcja dzieje się sto lat temu.
-Jeszcze zobaczysz i uwierzysz, uwierzysz we mnie w mój potencjał.
-Chciałabym tego Edek.
"Nowy wspaniały świat" Huxleya, nie do końca udany, niektórzy boją
się przyszłości i roją katastrofy, dzieci z próbówek z alkoholem
żeby były samcem ypsylon sigma inne alfa z próbówki bez alkoholu.
Edek, nie takie mam wizje. Zastanówmy się na imionami i związkami
z psychologią i genetyką. W obecnym czasie imiona najczęściej mają
związek z religią, po jakimś świętym, apostole czy innym "wielkim"
człowiekiem. Moje wizje to "nazwy" jakby imiona i nazwiska, ale
mające związek o czym mam małe pojęcie, czyli genetyką,a ta
genetyka jest ściśle powiązana z psychologią i somatyką. Gdyby
poznać wszystkie ludzkie geny całe DNA i ustalić zależności z
cechami psychologicznymi i fizycznymi konkretnych genów, to można
by się nazywać przykładowo Si1Tx2MS3Al8bm3R15 gdyby ustalić
konkretne nazewnictwo konkretnych genów to imię rzeczywiście
mogłoby sugerować pewne cechy widać dalej można by dalej opisywać
konkretnego człowieka jego cechy psychologiczne i fizyczne na
przykład 12wkl7Pr3Wks18 mocna strona a w 35y8txj9 błąd 29opitm3rks
mutacja co sugeruje predyspozycje 38it7ex73 słaba strona
29tr9im6kt9 i tak dalej i tak dalej można by całościowo
szczegółowo opisać konkretnego człowieka w formie broszury czy
nawet książki opasłej jego wszystkie wady i zalety. Można by wtedy
dowiedzieć się o sobie dużo, ale wiedza może mieć też konkretne
zastosowanie bo można by to wrzucić do komputera SYCAMORE co mi
już w nazwie dało do myślenia S jak helisa Y jak kielich C jak
brzuch i AMOR jak amor, przy odpowiednim programie takie
Strona 85
Świniobicie
urządzenie potrafiłoby znaleźć, posiadając potężną bazę, jakąś
ilość idealnych dla nas partnerek i partnerów i taki SYCAMORE
komputer matrymonialny byłoby urządzeniem które potrafiłoby
wyleczyć ludzkość z wielu chorób. I jestem przekonany że taka
idealna pod względem genetycznym dla mnie partnerka wzbudziłaby
miłość tylko nie wiem czy od "pierwszego wejrzenia" czy dopiero po
jakimś krótszym czy dłuższym zapoznaniu jest to dla mnie bardzo
interesujące. Dla niektórych byłby to problem, tych co mają gorsze
geny dla innych radość, tych którzy mają lepsze geny. Początkowo
byłoby to przedmiotem protestów tak przypuszczam,ale z czasem
kondycja ludzkości zaczęłaby się stopniowo poprawiać z pokolenia
na pokolenie. Ludzie kombinują ze zwierzętami na przykład z
psami,a nie pomyśleli o sobie. Tak widzę eugenikę, słowo wyklęte
przez większość,ale w mojej wizji lekarstwo na wiele chorób. Widza
o sobie też dużo daje, jakie są moje mocne i słabe strony, w tym
jestem dobry w tym jestem gorszy. Według mnie korzystniejsze by to
było niż opieranie się na słowach wróżki, tarocisty czy innego
podpowiadacza. Z pewnością cała operacja wiązałaby się z ogromnymi
kosztami, dużym nakładem pracy naukowców, początkowymi
trudnościami, ale myślę że gra warta świeczki. Samo dostosowanie
się do takiego systemu mogłoby być dla niektórych trudne,ale
człowiek powinien sobie pomóc. Nie wszystkie choroby zniknęłyby od
razu to wymagałoby czasu, ale byłoby coraz lepiej najpierw jedna
choroba zniknęła całkowicie, później następna i tak dalej i tak
dalej. I znowu punkt ważny punkt w czasie życia człowieka, pod
względem psychofizycznym jesteśmy niemal idealni. Oczywiście nigdy
nie mogłoby to oznaczać że jednakowi pod każdym względem.
Jakąś tam wiedzę i urządzenia posiadamy i naukowcy powinni powoli
zastanawiać się jak taki pomysł zrealizować.
To wymagałoby współpracy uczonych z różnych dziedzin. Widać gołym
okiem że ludzie się poszukują nawzajem ja mam takie a takie cechy
i szukam kogoś o takich a takich cechach i to jest rozsądne i temu
warto dopomóc techniką. Człowiek mógłby się nauczyć sterować swoim
rozwojem. Wyznaczać potrzebny kierunek rozwoju, odnajdywać cechy i
właściwości które są przydatne i te które niczemu nie służą. Jeden
powie że włosy, paznokcie i zęby to kwintesencja piękna człowieka,
a ja twierdzę że te elementy powoli tracą swoją użyteczność, a
nawet już straciły. Ewolucja nie wyeliminuje cech zwierzęcych
kiedy uznaje się je za piękne. To co u zwierząt najważniejsze i
umożliwiające im przeżycie to zmysły, które rozwinęły się u nich
do tego stopnia że przewyższają człowieka. Uważam zatem że to co
człowiek powinien mieć ze zwierzęcia to nie włosy, paznokcie i
zęby ale wzrok, słuch, węch, smak i dotyk. Druga moda którą poddam
krytyce to siłownia, wysiłek nie jest przyjemny, ale jest
korzystny dla zdrowia i samopoczucia w tym się zgodzę. Jednak
gloryfikacja siły fizycznej z punktu widzenia rozwoju człowieka
jest bezsensowna i jest wstecznictwem. Tak patrząc na to wszystko
to rodzi się we mnie pytanie czy ja jestem coraz mądrzejszy czy
ludzie są coraz bardziej głupi. Wielu myślicieli zauważyło że
Polacy są narodem ludzi sprytnych i uważam to za piękną cechę,ale
zauważam ten spryt młodych pokoleniach zanika. Cieszę się że
urodziłem się w czasach w których spryt się liczył i był
podziwiany, żeby godnie żyć trzeba było mieć sporą dozę sprytu.
Nie było dla Polaków lepszego trenera rozwoju osobistego niż
komunizm. Co z tego że niby żyje się lepiej skoro cechy narodowe
upadają. To tak jakby Żydzi zaczęli roztrwaniać majątki. I trzeba
Strona 86
Świniobicie
się umówić że nastały złe czasy jeśli chodzi o cechy narodowe
które są jego intelektualnym pięknem i ich rozwój. Cygan może
założyć portal piracki i to byłby jego duchowy rozwój, nie widzę,
być może nie zauważam żeby warunki były sprzyjające rozwojowi
sprytu u Polaków. Sprytnie jest być miłośnikiem ojczyzny
jednocześnie walcząc o zniesienie granic i gdy to się stanie
opuścić ukochaną ojczyznę. Może ten kto był sprytny uciekł jak
najdalej?Ja ojczyznę kocham umiarkowanie i jednocześnie nigdzie
się nie wybieram. Można tu na miejscu w ojczyźnie zostać na
przykład oszustem i to jest jakaś forma sprytu. Ale mówić prawdę,
będąc w ojczyźnie, jednocześnie będąc sprytnym to wymaga już
sprytu zahaczającego o mądrość. Sprytu poruszającego się
na obszarach mądrości. A mogłem zostać księdzem i powoli odkrywać
prawdę, zauważyć w całej okazałości tą chrześcijańską bajkę, mieć
pieniądze i robić co mi się podoba, wybaczać wszystkim ich winy i
mieć wybaczone swoje. Przełamać mój wstyd noszenia sutanny mając
świadomość że prostytutki będę nocą przyjmował w szlafroku. I
ludzie by mówili, jadą z agencji towarzyskiej na plebanię to nie
żaden pedofil i ludzie by się cieszyli że mają normalnego,
porządnego księdza. Gdyby nie ta dziecinna buntownicza myśl, że
nie można być prawdziwym facetem nosząc suknię jaką jest sutanna.
Patrzącym prosto w oczy kobietom które przyjmują komunię, tak
długo że ze wstydu spuszczają głowę. I ta myśl że nie można być
księdzem alfa niekiedy rodzi przywódców różnych sekt.
-Edek, kolacja!
-Zjem za jakieś pół godziny.
-Ale ja chcę zjeść teraz razem z tobą bo jestem głodna.
-Mariola, muszę dokończyć rozmyślanie zanim siądę do stołu.
-Edek, dlaczego mi to robisz?
-Mariola, dobrze wiesz że nigdy nie piszę z pełnym żołądkiem.
-No wiem i właśnie pytam "dlaczego".
-Bo twoja wspaniała kolacja to nagroda za rozmyślanie.
-Edek, ale tak nie jest,a nawet powinno być odwrotnie.
-Czyli jak?
-Za twoje rozmyślania i brak pracy nie powinieneś dostać kolacji.
-Mariola, skoro ty już masz takie myśli to sądzę że nie dosyć że
uwierzyłaś w pewne zgubne kobiece idee to na dodatek w sposób
daleko odbiegający od humanizmu chcesz mnie ukarać. To już lepiej
mnie uderz.
-Edek, ty nie przesadzaj tylko siadaj do stołu.
-Idź kobieto i daj Murieli wody, a wtedy zasiądę do wieczerzy.
-Muriela ???
-Widzisz, nie dość żem nie syty to jeszcze myślę o innych.
-Edek, Muriela wszystko ma.
-Ale przykro mi że muszę ci podpowiadać że nasza rodzina się
powiększyła.
-Dobra, dobra jedz nie marudź.
-Już zjadłem.
-A reszta?
-To dla Murieli, na pamiątkę pierwszej wspólnej wieczerzy.
-Ale ona ma co żreć.
-To tylko tak symbolicznie.
-Ty Edek, ostatnio mówisz i zachowujesz się dziwnie.
-Mariola, owszem ale to ty zaczęłaś.
-O co ci znowu chodzi?
Strona 87
Świniobicie
-O to że stworzyłaś problem,konkretnie że za mało pracuję
fizycznie i mimo że ustaliliśmy że za rok się rozstrzygnie czy to
dobrze czy źle że wykonuje inną pracę to brniesz w to dalej.
-Bo jak coś kogoś boli to nie można powiedzieć że za rok minie ból
i koniec kropka.
-Mariola, sama się przyznałaś że chodzisz do kościoła i ten twój
ksiądz przed którym klękasz wykonuje jakąś pracę fizyczną czy
nawet intelektualną?
-Oczywiście że jako kapłan odprawia mszę, udziela
ślubów,chrzci,spowiada i ma wiele innych zajęć.
-Mariola, miej świadomość że ja pracuję więcej i ciężej od niego,
a ty nie klękasz przede mną,a wręcz przeciwnie starasz się okazać
swoją wyższość.
-Edek gdybyś ty rozprawiał o Bogu, o Jezusie, o Bożej miłości i
byś o tym pisał pięknymi słowami to byłoby to akceptowalne i
nawet mogła bym podziwiać i się chwalić innym.
-Mariola, często rozprawiam o tych rzeczach, może nie umiem
pięknymi słowami,ale gdybyś była spostrzegawcza zauważyłabyś że
staram się i próbuje być górnolotny.
-Ty rozprawiasz w takim sensie że raz nawet miałam koszmar w
którym piszesz swoje rozmyślania,a za tobą stoi czerwony rogaty
diabeł i ci podpowiada.
-Mariola, dlaczego nazywasz to "koszmarem"? Czuję że trochę
czytałaś i w twojej głowie wytworzył się obraz natchnienia
mojej osoby przez jakąś mityczną postać, to dla mnie dobry znak
ze strony pierwszego czytelnika.
-Edek, jest problem, powiedziałam koleżankom że piszesz i one
poradziły mi żebym poczytała i tak zrobiłam,a one zapytały o czym
to jest, ja powiedziałam że fajne ale trochę dziwne i one chcą też
poczytać. Gdybym ja im to wysłała to to samo jakbym powiedziała
że jesteś ciężko chory.
-Wiedziałem że coś cię gryzie tylko nie wiedziałem co, ale widzę
wyjście napisz coś sama i im wyślij, wtedy przekonasz się na
własnej skórze jak ciężką wykonuję pracę.
-Edek, ty chcesz mi dodać kolejną pracę?
-Mariola, w wolnych chwilach sobie siądź do swojego lapka i pisz
po trochu.
-Edek, załamujesz mnie, ale co mam pisać?
-Mariola o naszej miłości, na pewno coś dobrego o kobietach,same
dobre rzeczy o mnie, o tym że połączyło nas przeznaczenie...
-Edek ty chcesz zrobić ze mnie największą kłamczynię świata.
-Mariola jest pewna istotna różnica między bajkopisarstwem, a
kłamstwem.
-Edek jaka różnica?
-Mariola, po prostu stwórz fantastyczny idealny związek i jak one
uwierzą i ty uwierzysz mocno w tą bajkę to ona jakby stanie się
prawdą.
-Edek, ale ja nie potrafię kłamać. Mogę coś ukrywać lub troszkę
minąć się z prawdą, ale nie potrafię tak im skłamać w żywe oczy.
-To im zaznacz że to nie do końca prawda.
-Ale ja im powiedziałam że to ma tytuł "rozmyślania", a ja nie
potrafię dobrze rozmyślać.
-Mówiłaś że rozmyślasz o nas.
-Edek, to był żart.
-Mam pomysł, skopiuj z jakiegoś Harlequina albo innej książki, a
resztę dopisz własnymi słowami. Byle co napisz czy skopiuj tylko
Strona 88
Świniobicie
żeby było pozytywnie i powiedz że tytuł brzmi "Rozmyślania o nas"
-A inny pomysł?
-Możesz też znaleźć w necie jakąś książkę Immanuela Kanta i z jej
środka metodą wytnij, wklej skopiować i powiedzieć że to ma tytuł
"trudne rozmyślania", nic z tego nie zrozumieją, zapomną i skończy
się temat moich rozmyślań.
-Jeszcze inny pomysł?
-Powiedz że pokłóciliśmy się i skasowałem żeby zając się czymś
innym.
-To ostatnie ma sens, nie mogłeś tak od razu?
-Może mogłem może nie mogłem. Chodzi o to żebyś poczuła że pisanie
to nie łatwa rzecz, a zwłaszcza pisanie rozmyślań.
Kromka chleba na przywitanie. Chleb, coś co budzi szacunek,
irracjonalny szacunek, tak więc ile mogłem tyle dałem Murieli. I
nawet zadbałem o wodę którą od jakiegoś czasu też się szanuje.
Wina jej nie dam, wino się bardziej oszczędza niż wodę, ale być
może że przyjdzie czas,a uraczę ją alkoholem. I można powiedzieć
kromka chleba to mało, ale takie "pajdy" jakie dają w kościele
tego nic nie przebije. Oczywiście można poczuć uniesienie dostając
okruszek placka zbożowego który, nie oszukujmy się i nazwijmy po
imieniu,w magicznych okolicznościach został zamieniony w ciało
Boga.
Są różne rodzaje magii, te złe , voodoo, czarna magia, ale nikt
nie mówi o magii katolickiej, a jak już to jest to ta dobra i
właściwa magia. Można powiedzieć że z elementami alchemii jeśli
chodzi o cudowne przemiany. Ale nie można zabrać ot tak magii
chleba, Boga i życia po śmierci nie dając w zamian nic. Zrodziła
się myśl że Szatan daje więcej, zaczęli paktować, seks zamiast
cudownego chleba i nawet wyminęli piekło słusznie twierdząc że
żyjemy tu i teraz nie doprecyzowując przyszłości po śmierci. Był
taki co zabrał Boga i obiecał nadczłowieka, ale nie doprecyzował
konkretnie swojej wizji jak to ma konkretnie wyglądać, o co mu
dokładnie chodzi i każdy interpretuje jak mu się podoba, jak
najbliżej siebie. Ale byli w tej dziedzinie ludzie którzy dali w
zamian dużo na przykład, równość, braterstwo,walkę z
wyzyskiem,wspólne dobra i to był komunizm. Marks i Engels
prawdopodobnie mieli świadomość że trzeba coś dać w zamian. Bo
nawet sam Jezus mówił że prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho
igielne niż bogacz dostanie się do nieba. Ale trzeba umieć
odróżnić zazdrość od idei komunizmu. Sensownej idei komunizmu
która niestety nie została zrealizowana właściwie i stąd jej można
powiedzieć połowiczny sukces. To prawda unikam pisania rozmyślań
będąc najedzonym, organizm musi poczuć ideę; jak wymyślisz coś
mądrego dostaniesz kromkę chleba. Narzuciłem sobie surowe
klasztorne zasady i uważam że to lepsze niż dawanie sobie
prezentów za byle co. Ale może być też inna możliwość; pisać
rozmyślania będąc czymś odurzonym i wtedy nie chodzi tylko o
zmiany percepcji z tym związane, ale też żeby użyć środka
zapewniającego ciągłość temu stanowi psychiki pod którego jesteśmy
akurat władaniem. Różne odmienne stany psychiki i całą ich
różnorodność można wyrazić i pokazać jedynie w z góry ustalonym
schemacie formy i prostej fabuły. Forma uniemożliwia chaos, a
prosta fabuła gwarantuje ciągłość dzieła. Chaos zamknięty w formie
jest bardziej zrozumiały, bezpieczny i piękny. Jeśli chodzi o
zaburzenia toku myślenia to chciałbym zaznaczyć że chadzanie
Strona 89
Świniobicie
kocimi ścieżkami nierzadko może być pasjonujące. Wtrącając niejako
jeszcze, wszystko posiadające założenia fabularne powinno mieć
punkt kulminacyjny. Rzecz oczywista że korzystniej jest kiedy nie
jest on tym czego widz się spodziewa. Przewidywalność z racji
umieszczenia widza w roli proroka odbiera istotną moc twórcy i
niszczy dzieło. Tym co nieprzewidywalne w mszy katolickiej to
kazanie, wszystko inne jest ograne miliony razy. Niektórzy znają
schemat doskonale kiedy klękać, kiedy wstać i różne znaki, a ja
zawsze kiedy byłem robiłem to co robią inni. Nie musiałem chodzić,
ale koledzy musieli i właśnie tym co pytali ich rodzice żeby
sprawdzić czy byli to to o czym było kazanie. Pamiętam jak dziś
kiedy z kolegami chodziłem na kościelną majówkę, zawsze starałem
się zająć miejsce siedzące by mieć na widoku pewną panią z małym
dzieckiem, pamiętam że miała ogromne piersi i przez większość
czasu się w nie wpatrywałem,a po drugiej stronie u wejścia do
zakrystii stał zegar. Patrzyłem na jej cycki i na zegar na cycki i
na zegar, następował punkt kulminacyjny czyli komunia i cieszyłem
się że to już koniec jednocześnie żałując że utracę widok tych
wspaniałych piersi. Teraz po latach zdaję sobie sprawę jak wielkie
musiała mieć sutki, bo dziecko było niemowlęciem i ile straciłem z
powodu takiej, a nie
innej orientacji owych mszy, z pewnością miałbym więcej gdyby
magia była tą z tych czarnych. Dywagując na temat orientacji i
kościoła narzuca się myśl że jeśli chodzi o stosunki są zasadniczo
trzy drogi waginalna, analna i oralna. Aktualny punkt w czasie
narzuca minimalizm i funkcjonalność dużo zatem podjęło kopulację
analną, ale ja jestem miłośnikiem piękna i ornamentu waginy,
niektórzy mówią o wulgarności organu o dużej łechtaczce i
falbankach czyli wargach sromowych, dla mnie im jest
wulgarniejszy, im ma więcej i większe upiększenia tym bardziej mi
się podoba. W tym kierunku mijam się z duchem czasu, i nawet pójdę
dalej twierdząc że kwestie narządowego piękna lub brzydoty rzutują
na gusta i ogólne poczucie piękna. Co ma być duże powinno być
duże,ale jednocześnie ciasne dlatego kocham małe i ciasne
pomieszczenia,cele i pustelnie, i najlepiej sam może to zazdrość.
Wagina, tabernakulum miłości,piękno doskonałe, czasami jednak na
filmie widać sztuczne metalowe zdobnictwo. Taki kolczyk to jak
tabernakulum pomazane sprajem, epoka żelaza Kalijuga, upadek
niewinności. Nigdy bym nie pozwolił Marioli na tatuaż czy kolczyk
w innym miejscu niż ucho. Dla mnie piękny tatuaż to brzydki
tatuaż, robiony samodzielnie,w mało widocznym miejscu, mający
jakieś znaczenie i nawet mam taki. Nie powiem że się nie
chlastałem w młodości, ale tak troszkę też mało widocznie.
Chlastanie dobitnie świadczy o problemach psychicznych, jakieś tam
małe miałem, bo sznyty są ledwo widoczne. Pamiętam zaniepokojenie
rodziców i dziadków tym że się pochlastałem, od razu mogli mieć
przypuszczenia że ze mnie nic dobrego nie wyrośnie. To były błędy
młodości, teraz wiem że zadawanie sobie bólu musi wiązać się z
jakąś większą korzyścią. Raczej unikam bólu, choć wszystko co mnie
otacza boli mnie psychicznie, więc nieuniknione jest cierpienie
psychiczne.
Można się znieczulić i iść po kościele na piwo, ale po co jak
można nie chodzić do kościoła. Jako że obowiązkowe msze święte
odbywają się w niedzielę dużo jest skacowanych po sobocie i
jeszcze przymnożyć cierpienia,a po kościele na piwo, ma to jakiś
sens,ale po co przymnażać cierpienia?Kiedy się czegoś chce to
Strona 90
Świniobicie
sprawia to przyjemność, wypróżnić się jest przyjemnie w każdym
sensie. Meandrując w wyobraźni dochodzę do wniosku jak bardzo
przyjemnym by było dla mnie wypróżnić się w kościele. Tam się
chodzi skromnie podjeść,a gdyby tak solidnie się wypróżnić?I
jedzenie jest przyjemne i wypróżnianie jest przyjemne. Zwykło się
jeść wspólnie,ale nie miałem okazji się wspólnie wypróżnić. Widać
jak gdyby człowiek od zarania dążył aby wypróżniać się w ukryciu i
samotności. Może dlatego że gówno jest brzydkie dla każdego
zmysłu, takie są obiektywne opinie że gówno jest brzydkie,ale są
niekiedy, bardzo rzadko, odwrotne opinie i to jest zaburzenie, a
nie subiektywny gust cz takie, a nie inne poczucie piękna.
Pamiętam jak będąc w szpitalu ktoś regularnie w toalecie podcierał
się palcem i wycierał ten palec o podłogi i ściany. Każdy miał
swojego podejrzanego, i były dyskusje na temat tego kto jest tym
gagatkiem. Ja ze swojej strony tłumaczyłem że to zawsze lepsze niż
gdyby miał komuś ukraść papier toaletowy. Była polemika że
mniejszym złem jest ukraść papier toaletowy. Ale ja tłumaczyłem że
czyn jakim jest kradzież jest ogólnie potępiany,a taki incydent
nie był przez nikogo otarcie potępiony więc pod względem moralnym
czyn jest prawidłowy. Nie pisze w dekalogu nie wycieraj dupy
palcem, a palca o ścianę. A wyraźnie stoi, nie kradnij.
-Edek, musimy poważnie porozmawiać.
-Co się stało?
-Stała się rzecz bardzo zła.
-To mów o co chodzi.
-Chodzi o to że ja monitoruje przyjmowanie przez ciebie leków i od
pewnego czasu przyjmujesz połowę zaleconej dawki.
-I co z tego.
-To z tego że jest zauważalna zmiana w twoim postępowaniu i
myśleniu w związku ze zmniejszeniem dawki leków i powiedz mi
dlaczego tak robisz?
-Mariola, chodzi o to że chcę balansować między zdrowiem,a
chorobą.
-Edek, w jakim celu?
-Dla moich rozmyślań.
-Edek jeśli ty uważasz że twoje rozmyślania będą lepsze gdy
będziesz bardziej chory, to tkwisz w dużym błędzie i ja zawsze
uważałam cię za mądrego człowieka, ale teraz mam wątpliwości.
-Chce po prostu zagrać schizofrenię.
-Jak ty chcesz zagrać schizofrenię to lepiej się pakuj do szpitala
psychiatrycznego i tam dograsz ostatnie akty w zeszycie
długopisem.
-Mariola, zaufaj mi ja wiem co robię.
-Edek, właśnie nie wiesz co robisz i oświadczam ci że będziesz
zażywał leki przy mnie w ilości takiej jak zalecił lekarz.
-Ale "rozmyślania" ucierpią.
-Edek, odwrotnie, będą lepsze.
-Skąd ta pewność?
-Stąd że nikt nie napisał żadnego dzieła w psychiatryku.
-Może masz rację, ale jeśli chodzi o więzienie to powstało tam
kilka dobrych dzieł.
-Edek, znasz różnicę między szpitalem, a wiezieniem, sam mi nie
raz o tym mówiłeś.
-Niby tak, ale w zasadzie i szpital to więzienie i zakład karny to
wiezienie.
Strona 91
Świniobicie
-Trochę jest w tym racji, ale miej na uwadze dobro "rozmyślań" i
świadomość że możesz je jednym posunięciem przekreślić. Tak ci to
wytłumaczę, bo z tobą trzeba jak z dzieckiem.
-Mariola, tak masz rację pora wrócić do siebie, ale wiedz że za
dużo leków też zniszczy dzieło.
-Edek, Tyle leków ile brałeś wcześniej kiedy byłeś normalniejszy.
Chodzi o dwa leki bo sam wiesz że powinieneś brać trzy rodzaje i
to by było najlepsze, ale orientowałam się i te dwa rodzaje
wystarczą.
-Mariola, dobrze, wystarczy tego szaleństwa.
-Dobrze że się ze mną zgadzasz. I mało tego gdy wyjdziesz z tego
psychiatryka to skasujesz te chorobowe rozmyślania i zaczniesz
pisać coś innego. Bo opowiadałeś mi kiedyś że tak właśnie robiłeś.
-Masz rację,ale mogłaś mi to uświadomić wcześniej.
-Edek, ty to powinieneś sam wiedzieć i nie robić z siebie
myśliciela artysty kosztem zdrowia psychicznego.
-Mariola, skoro to już tak widać to może zareagowałaś w samą porę.
-Edek,lepiej by było gdybym nie musiała w ogóle reagować. Edek,
nie pierwszy i pewnie nie ostatni muszę cię ratować z opresji
jeśli chodzi o przyjmowanie przez ciebie leków.
-Mariola, taki już jestem,czasami eksperymentuje z ilością leków.
-Doskonale o tym wiem Edek i za każdym razem masz inny powód nie
brania leków.
-Mariola, ale sama wiesz że leki to też skutki uboczne.
-Tak Edek, mają skutki uboczne do których można się przyzwyczaić,a
do choroby ciężko jest przywyknąć.
-Mariola masz rację i nawet w pewnym momencie mógłbym przerwać
pisanie lub całkowicie odlecieć.
-Edek, najzdrowszy byłeś gdy bardziej zależało ci na świni niż na
tych twoich "rozmyślaniach".
-To jest dyskusyjne Mariola; czy powinno mi bardziej zależeć na
Murieli niż na rozmyślaniach.
-Edek, umówmy się że najlepiej by było gdyby najbardziej zależało
ci na zdrowiu psychicznym.
-A myślisz Mariola że mi nie zależy? Bardzo mi zależy, staram się
ją zrozumieć i wiem więcej o niej niż ty.
-To nie ma znaczenia ile wiesz o schizofrenii skoro nie zażywasz
leków. Owszem ja czytałam twoją pracę naukową na temat
schizofrenii i bardzo była mądra,ale ty stwierdziłeś że nie ma w
niej nic nowatorskiego że to tylko powielenie tego czego
dowiedziałeś się z książek i rozpocząłeś te swoje "Rozmyślania" o
wszystkim nawet o przyszłości.
-Mariola masz rację, w samą porę. Myślę że "Rozmyślania" jeszcze
nie ucierpiały.
-No widzisz Edek, to teraz dla dobra "Rozmyślań" trzeba zażywać
leki.
-Mariola, a jak myślisz czy trochę myśli z pogranicza zdrowia nie
zaszkodzi mojemu dziełu?
-Edek, nie wiem bo ty od dłuższego czasu byłeś na tym pograniczu,a
ostatnio to już choroba.
-A po czym to widać Mariola że choroba?
-Na przykład po tym że się uśmiechasz bez powodu,a jak wydaje ci
się że nikt nie widzi po prostu się śmiejesz bez powodu.
-Nie Mariola, powód jest zawsze, ale ten powód to moje bogate
życie wewnętrzne. Śmieje się z tego co sobie pomyśle czy z
zabawnej sytuacji którą wymyśle.
Strona 92
Świniobicie
-Brawo Edek, ale musimy się umówić że to życie wewnętrzne trzeba
trochę osłabić by nie wzięło góry nad rzeczywistością.
-Brawo Mariola, piękne słowa, sama wymyśliłaś czy koleżanka ci
pomogła?
-Sama.
-Ja cie Mariola nie doceniałem.
-No widzisz Edek, to dzisiaj zażywamy pełną dawkę leków.
Ta kobieta dużo widzi,aż za dużo, ale też tym razem moja głupota
że zmniejszyłem dawkę. Najgorsze jest to że trzeba czekać, leki na
schizofrenię czyli neuroleptyki nie działają magicznie od razu,
trzeba czekać aż zaczną działać, powoli dojdę do siebie. Nie wiem
ile to potrwa,ale trzeba dojść do jakiejś ogłady psychicznej.
Pierwszy raz poczułem na własnej skórze najgorsze działanie
neuroleptyków przy pierwszej hospitalizacji. To było coś
najbardziej bolesnego i poniżającego wyglądało to tak że
powykręcało mi członki, mięśnie zesztywniały i towarzyszył temu
ogromny ból. Dzieje się tak że w początkowym okresie
hospitalizacji ładują w ciebie naprawdę masę tego gówna. Jest na
to lekarstwo, które należałoby podać niezwłocznie choć i tak
trzeba czekać aż zacznie działać,ale najgorsze jest to że nikt się
nie spieszy i trzeba się o to lekarstwo bardzo starać. Nie jest to
częste że tak wykręca, ale lekarze wiedzą że nie jest to
śmiertelne i po prostu nie przywiązują do tego znaczenia. Zdarzało
się że leżałem powykręcany w dyżurce aż łaskawie przyjdzie lekarz
i zleci, personelowi nie wolno choć wiedzą doskonale co się dzieje
i jak się to leczy. Mogę powiedzieć że przeżyłem prawdziwą torturę
i to było właśnie to. Poczułem na własnej skórze że neuroleptyki
to nic dobrego. Różnie to bywało z ich przyjmowaniem. Sprawa
wygląda tak że się nie polepsza tylko pogarsza dziesięć lat temu
wystarczyłaby połowa tej dawki którą biorę teraz, czyli połowa z
połowy tego co zalecił lekarz, jedna czwarta,a teraz od dziś
trzeba naprawdę sporo łyknąć. Ciągle próbuje zmniejszać i ciągle
się pojawiają objawy, dobrze że zmniejszyć, a nie odstawić
całkowicie bo wtedy pozostaje tylko szpital, w dodatku coś by mi
mogło się uroić na temat Marioli i mógłbym zrobić jakieś głupstwo.
W skutek nieznajomości znaczenia czynu z powodu choroby nie
zostałbym skazany na wiezienie tylko szpital co jest dla mnie
gorsze. Jeśli chodzi o takie czyny w chorobie to w grę wchodzi
niby nieznajomość dobra i zła, a najczęściej jest tak że czyny są
jakby rycerskie czy wiedzminowskie walczymy ze złem z potworami z
demonami i innym złem, chcemy dobra ludzkości, jesteśmy
bohaterami. Szkoda tylko że w urojonym świecie, choć czytałem że
schizofrenicy są bohaterscy nawet w prawdziwych wojnach. Gdy coś
nam się wyda złe to z tym walczymy nie ważne czy zło jest realne
czy urojone. Trudne pytanie brzmi co zrobić z człowiekiem który
zabił własną matkę bo wydawało mu się że jest królem demonów? Moim
zdaniem winę ponoszą demony, konkretnie to że istnieje takie coś
jak demon w ludzkiej świadomości. Można też kogoś zabić bo tak
kazał Bóg i jest książka zwana Biblią w której jest historia jak
Bóg chce sprawdzić wiarę Abrahama rozkazując zabić mu swojego
syna. I gdyby komuś Bóg tak kazał zrobić i zabiłby swojego syna to
należałoby zabronić czytać Biblię i spalić ją na stosie,a nie
karać tego człowieka. Ja rozumiem organizację przestępczą jak
mafia w której sprawdza się kandydata każąc mu kogoś zabić, ale
jeśli tak postępuje Bóg to mam duże zastrzeżenia i nie chcę być w
Strona 93
Świniobicie
mafii wierzących. Szatan domaga się ofiar i dobrze jeśli to jest
kot, a nie dziecko, nie można nazwać kogoś zdrowym psychicznie
kiedy składa ofiary Szatanowi. Szatan jest bezpośrednią
konsekwencją istnienia Boga. Nie było możliwe stwierdzić że
wszystko jest dziełem Boga i jego wolą ze względu na potężną ilość
zła i trzeba było postać Szatana wprowadzić w życie duchowe.
Szczytem głupoty jest personifikowanie zła i składanie temu ofiar.
Ogólnie ofiara to zło, nawet ofiara z siebie za ludzkie grzechy to
zło. Najlepsza jest idea że za zło płaci się już za życia, bo
często tak jest i wystarczy się dobrze przyjrzeć. Jeden zły
uczynek prowadzi do innego też złego uczynku i tak się toczy,
można długo żyć będąc złym człowiekiem,ale kiedyś następuje kara,
karą może też być potomstwo, karą może być potępienie innych, karę
możemy poczuć będąc starym, karę możemy też poczuć niezwłocznie z
rąk wymiaru sprawiedliwości wszystko zależy jakie zło
popełniliśmy. Nie wiadomo czy śmierć jest karą, nie wiadomo czy
długie życie nie jest karą. Można samemu się winić i to jest
najgorsza kara. Ale kiedy postępuje się właściwie to nie
powinniśmy się winić kiedy doznamy nieszczęścia, wtedy wina jest
po drugiej stronie. W życiu zostałem dostatecznie pokarany, uważam
nawet że za bardzo. A może to wszytko jest tylko nauczką?Żebym
pojął pewne rzeczy. Można powiedzieć że jeśli zrobiłem coś złego
to winę ponoszę ja ale też rodzice, dziadkowie,babki, ciotki
ogólnie cała rodzina, ogólnie winę za to ponoszą ich rodziny czyli
pradziadkowie prababki i tak dalej z kolei ich zło wynikało z
jeszcze dalszych w czasie pokoleń. Dodatkowym czynnikiem jest
szersze otoczenie czyli środowisko, środowisko też niekiedy jest
przyczyną zła. Idealny człowiek nie dość że musiałby być "dobrej
krwi" to jeszcze musiałby wychowywać się w kosmosie w jakiejś
lepszej cywilizacji.
Ja rozumiem że ktoś ma filozofię życia i naucza i różne rzeczy
mówi fantastyczne i dla mnie to zawsze będzie fantastyka. Jeden
podstawowy brak u każdego; u Jezusa, u Mahometa, u Buddy i u
innych, prawda nieznana. Gdyby zależało im na popularności
wystarczy kilka słów prawdy o czymś czego ludzkość jeszcze nie
wie. Wystarczyłoby gdyby Jezus lub inny guru powiedział; ziemia
jest okrągła ,obraca się wokół własnej osi i wokół słońca i jest
trzecią planeta od słońca. Można sobie wyobrazić jaką te słowa
zapewniłyby mu w przyszłości popularność. Okazałoby się że to
prawda i wszystko inne uznalibyśmy na słowo że też jest prawdą. Ja
bym wierzył i prawdopodobnie w dzisiejszych czasach panowałaby
jedna religia. Może i byliby wyznawcy zła,ale większość
wyznawałaby daną właściwą czyli dobrą filozofię życia. Trochę
nieznanej totalnej prawdy to by dało dużo gdyby Bóg za
pośrednictwem ducha świętego przekazał Jezusowi. Nawet w
dzisiejszych czasach anioł mógłby przekazać tablice choćby z
papieru z teoriami,wzorami,prawdami z różnych dziedzin nauki plus
filozofia życia i takie coś świadczyłoby o istnieniu istoty
uznawanej przez wielu za fantastyczną która chce dobra ludzkości.
Gdyby się stało tak że idę sobie nocą po piwo i widzę nad sobą
latający talerz w pewnym momencie wypadają z niego książki,ja je
zbieram i przynoszę do domu okazuje się że zawierają one to o czym
pisałem wcześniej wzory,teorie,prawdy i jedną książkę o filozofii
życia to ja bym wiedział co z tym fantem zrobić. Jak to
odpowiednio rozpowszechnić by nie utajnili tego wszystkiego. To
piękne nierealne marzenie. Może też być tak że do wszystkiego
Strona 94
Świniobicie
musimy dojść sami. Swoją drogą te nauki naukowe ale ta wisienka;
filozofia życia potwierdzona prawdami naukowymi. Jedna
ogólnoświatowa filozofia życia, tu napisane jest jak mamy żyć by
być szczęśliwi, a w dodatku wzory chemiczne leków na większość
chorób. Może w obecnym czasie broni masowej zagłady nie jesteśmy
gotowi na coś takiego, może zostałoby to źle wykorzystane. Każdy
kraj ma jakąś broń i do kogoś mierzy, wszyscy celujemy do siebie z
broni jednocześnie,a gdyby tak wszyscy odłożyli jednocześnie broń?
Od największej broni do coraz mniejszej. Dobrze że strzela się
mało,a broń głównie służy zastraszeniu. Pierwsze co człowiek
stworzył to broń, ale gdzieś w tym samym czasie dostrzegł piękno
kwiatów. Oby tylko nie stworzył kiedyś pięknej broni, wielkiego
złotego pistoletu.
-Mariola, widzę że kupiłaś aż trzy książki poświęcone tresurze
psów.
-Nie było nic o tresurze świń i wzięłam o psach.
-To dobrze że się wciągnęłaś w opiekę nad Murielą i nawet tresurę.
-Nie miałam wyjścia,ale widzę że z tobą już lepiej i możesz też
się zaangażować.
-W moim życiu jest tylko jedna wielka świnia którą zamierzam
tresować.
-Kogo masz na myśli?
-Schizofrenię.
-A to dobrze, bo się wystraszyłam że chodzi o mnie i że kompletnie
ci odbiło.
-Ja podejrzewam że masz jakieś obawy że mogę być niebezpieczny
gdybym odstawił leki.
-Oczywiście Edek, na kilku twoich wypisach ze szpitala pisze że w
chwili przyjęcia agresywny.
-Z tą świnią schizofrenią wszystko jest możliwe.
-Edek, ja pobieżnie czytam twoje "Rozmyślania" i widzę że ty masz
poważny problem z Bogiem i religią. Dlaczego Edek?
-Czuje się oszukany niemal zdradzony od dziecka wychowany w
kłamstwie.
-Przecież nie chodziłeś do kościoła.
-Nie chodziłem,ale w pewnych okresach wierzyłem w Boga, a
zwłaszcza w diabelskie moce które mnie opętały i gdybym żył w
prawdzie to poszedłbym do psychologa lub psychiatry i być może
dało by się to na tym etapie powstrzymać.
-"Zwłaszcza w diabelskie moce" to chyba wierzyłeś i czciłeś
Szatana, a nie Boga.
-Jedno jest ściśle powiązane z drugim.
-Edek,ale jest mnóstwo zdrowych, wierzących i szczęśliwych ludzi.
Bóg nie zawsze oznacza chorobę.
-A oznacza zdrowie skoro po latach niewiary nawróciłem się i
modliłem o wyleczenie, ale moja cierpliwość w związku z brakiem
efektów się wyczerpała i jeszcze bardziej stałem się niewierzący i
znienawidziłem Boga.
-Edek, wytłumacz mi skoro nie wierzysz w Boga to jak możesz
nienawidzić coś co wydaje ci się że nie istnieje?
-Tak samo jak można nienawidzić krasnoludków.
-No niby można nienawidzić krasnoludków,ale to głupie.
-Mądrzejsze niż wiara w krasnoludki.
-Poradziłam się koleżanki i mam pewną poradę że najlepiej dla
ciebie zostać agnostykiem czyli tak wierzyć i nie wierzyć.
Strona 95
Świniobicie
-Mariola, ja chciałem zostać agnostykiem, ale głupota Boga jest
nieakceptowalna i nie daje żadnych podstaw by wierzyć.
-To po co myślisz o głupocie zamiast o mądrości Boga.
-Bo nie ma czegoś takiego jak mądrość Boga.
-Edek, jest na pewno, ale ty jej nie zauważasz.
-Daj mi przykład?
-Może Bóg sprawił że się poznaliśmy i jesteśmy razem, może to nie
jest dla mnie idealne i mądre być z tobą, ale dla ciebie to dar
niebios.
-Trudno mi powiedzieć jak potoczyły by się sprawy gdyby cie nie
było w moim życiu, ale Mariola nie możesz tak myśleć o sobie że
jesteś moim darem z niebios.
-Dlaczego?
-Bo może się okazać że to ja jestem twoim darem z niebios.
-To wykluczone Edek, nie wiem co by się musiało stać żebym tak
pomyślała. Może gdybyś wygrał parę milionów w totka,ale to
niemożliwe.
-Niemożliwe bo nie gram,ale gdybym grał jakieś szanse by były.
-Zresztą Edek, nawet gdybyś wygrał w tego totka to to jeszcze nie
gwarantuje mojego szczęścia z tobą.
-Ja myślę Mariola, że to mogło by się stać też gdybym odniósł
sukces literacki z moimi "Rozmyślaniami".
-Edek, zastanów się kto to będzie czytał.
-Ja nie mówię o Polsce bo być może nie będę tu poczytny, ale to
może być Francja, Holandia, Włochy, Szwecja...
-Edek, nie rozpędzaj się ja myślę że hmmm... Edek, nie przychodzi
mi na myśl żaden kraj.
-Mariola nie znasz świata i ludzi.
-Za to ty Edek znasz bo jedyna twoja zagraniczna podróż to Czechy,
upiłeś się tam tak że nic nie pamiętasz i twierdzisz że jesteś
światowcem.
-Niekoniecznie poruszałem się przestrzeni fizycznie,ale w swoim
czasie bywałem na zagranicznych czatach.
-Oczywiście Edek,podejrzewam jednak że ta twoja wiedza opierająca
się na tym co przetłumaczył translator jest nikła,ale ta podróż
którą miałam okazję obserwować śmieszy mnie do dziś.
-Mariola ja czuje pismo nosem, mi wystarczy translator, intuicja i
kilka słówek żeby wiedzieć, o, tu jest kultura tu jest
cywilizacja.
-To zazdroszczę Edek, bo ja żeby to odczuć musiałam jechać aż do
Paryża,a tobie wystarczył internet.
-W dodatku Mariola, jeśli chodzi o pismo to moje oczytanie, te
wszystkie książki, te pożywki dla moich myśli...
-Edek ja też mam jakąś wiedzę i widzę że jako tak oczytany
człowiek twój styl w "Rozmyślaniach" nie jest jakoś szczególnie
piękny.
-Prawda Mariola, nie znam się na stylu, mam prosty czytelny
styl,ale myśl, myślowo stoję wysoko.
-Edek, myślowo stoisz dziwnie.
-I właśnie Mariola, ta dziwność to całe piękno.
-To pisz te swoje piękne dziwne "Rozmyślania" ale pamiętaj że
zegar tyka i ja odliczam dni. Bo umowa umową.
-Tak Mariola, a ja nauczę się obsługiwać aparat w telefonie żeby
uwiecznić twoje zdziwienie kiedy moje rozmyślania osiągną
sukces.
Strona 96
Świniobicie
Piękny styl ma sens, ale za dużo narzuca. Można wszystko pisać w
pięknym stylu, byłoby to jednak męczące, lepiej czasami tylko
jedno piękne zdanie, taki diamencik wśród szarego aksamitu. Nie
przywiązuję wagi do ortografii skoro maszyna czyli komputer może
skorygować błędy. Zastanawianie się nad pisownią odrywa od toku
myślenia, to tylko przeszkadza. Nie cierpię gdy ortografia mnie
dorywa od zapisania jakiejś myśli. Trzeba powiedzieć że zostałem
wychowany w zasadach ortograficznych i gdy tylko zauważę to od
razu mam zdanie o autorze. Gdyby się zastanowić to głupie i są
różne dysleksje i dysgrafie dla mnie uzasadniony bunt logiczny
psychiki, bo kiedy sens jest zachowany to nie ma znaczenia jakie
"u" czy "ch" lub inna zasada pisowni. Znałem człowieka który
przyjął sobie zasadę pisania wszystkiego przez samo "h" i przez
"ó" zamknięte. Czytałem to co pisał i gdyby to był pojedynczy
jeden błąd ortograficzny to bym miał o nim zdanie że ciemniak, ale
reguła którą przyjął, w dodatku własna reguła, kazała mi mieć o
nim nieokreślone zdanie. Mimo to że jego pisma były niskich lotów
i te jego "o co hodzi?" i ulica "Montelupih" były rażące, to
jednak nie mi to oceniać. Myślę jednak że gdyby się umówić co do
ortografii celem uproszczenia do tego stopnia żeby sens był
zachowany, to nie byłoby to głupie. Dla tych co lubią się
wywyższać i poprawiać byłoby to tragiczne,ale dla prostego umysłu
byłoby to dobre, dla tych co stawiają najwyżej sens wypowiedzi
nowatorskie i tyle, ani dobre ani złe.
Jeśli chodzi o wiersze, formy rymowane,to nie przepadam, ale nie
twierdzę że nie mogą być piękne dla kogoś. Jednak forma rymowana
to duży ciężar i żeby jeszcze zamknąć w tym jakiś sens to ponad
moje siły, już mniej wysiłku wymaga wiersz piękny i bezsensowny.
Nienawidziłem grupowego głowienia się w szkole; co autor wiersza
miał na myśli. Twierdzę że dużo lepiej gdyby autor wiersza napisał
o co mu chodzi w sposób prosty i nie rymowany. Można tworzyć
piękne rymowane historie,ale do tego trzeba umieć dobrze poruszać
się w kajdanach i z kulą u nogi. Malować wierszem obrazy to
kwestia wyobraźni. Nie próbowałem, lecz nie wykluczone że jakieś
Picassowskie wiersze rymowane mógłbym stworzyć,ale zanim by podjął
to musiałbym przeczytać tysiące wierszy. Picassowski biały wiersz
to już by było wykonalne i niewykluczone że kiedyś spróbuje na tym
polu coś skrobnąć. Na chwilę obecną chciałbym się poruszać na
obszarze rozbudowanego aforyzmu. Aforyzm choć jest prosty i nawet
może być łatwy do zbudowania to jego trudność polega na ilości,
jeden aforyzm to łatwizna, dwa też, ale książka z aforyzmami
wymaga pewnej wiedzy życiowej, poruszania się na polach różnych
nauk, dużej ilości przemyśleń. Aforyzm może być banalny i często
taki jest by ilościowo się rozszerzyć. Kilkoma aforyzmami
dysponuje,ale za mało tego na książkę jeden niebanalny; "dzikość
jest tam gdzie człowiekowi niepotrzebne".Odnosząc to do planów
Marioli co do tresury Murieli uznać trzeba że stała się jej w
jakiś sposób potrzebna, jeśli chodzi o ludzi to zwykle jest droga,
dom dziecka, poprawczak, wiezienie. Aż strach myśleć gdyby Mariola
odeszła, a ja stałbym się niepotrzebny,chaszcze zarosłyby ogród,
po jakimś czasie dzika przyroda wdarłaby się do domu, a ja stary i
nikomu niepotrzebny żywiłbym się korzonkami, wszystkie media
odcięte, może nawet ja sam bym zdziczał do reszty. Mariola ma
potrzebę wszystko kontrolować z tą tresurą to trochę głupie,ale
dobrze że kontroluje, niech kontroluje, niech wszystko kontroluje.
Ja chcę kontrolować jedno; chorobę. Obawy co do mojej chorobowej
Strona 97
Świniobicie
agresji słuszne, choć nie jestem z natury agresywny i nigdy nie
widziała mnie agresywnego to w chorobie wytwarza się u mnie
poczucie bycia w jakiś sposób atakowany i każde słowo Marioli
mógłbym zinterpretować jako atak na mnie, ośmieszenie lub chęć
"zniszczenia" nawet mogłaby chcieć mnie otruć lub zabić w inny
sposób, mogłaby współpracować z jakimiś urojonymi wrogami. Takie
urojenia rodzą agresję nawet u najbardziej spokojnego człowieka.
Ale nawet urojenia mają swój sens i w związku z takimi, a nie
innymi przemyśleniami Mariola musiałaby współpracować z
egzorcystami lub innymi ludźmi kościoła. Nie oznacza to koniecznie
że w chorobie nagle stałem się opętany i wierzę w demony które mną
owładnęły i chce by we mnie pozostały, lecz że wytworzyła się tak
idiotyczna sytuacja że ktoś chce odegnać jakieś nieistniejące
demony, dodatkowo uczestniczy we wszystkim Mariola i to właśnie
mogłoby wywołać agresję. Nie ma bezsensownych urojeń, tak jak nie
ma bezsensownych snów. Trudno przewidzieć sny i urojenia jest to
na granicy niemożliwego, lecz można je próbować wytłumaczyć, sny
po przebudzeniu,a urojenia gdy się skończą. Można wiedzieć jakie
są rodzaje urojeń i dokładnie je opisać, ale to nic nie daje bo w
chorobie bym stwierdził że owszem są takie urojenia, lecz to co mi
się przytrafiło to nie ma z tym nic wspólnego to dzieje się
naprawdę. Opisałem urojenia mam kontrolę nad swoim umysłem to
teraz czas zapanować nad umysłami innych i mam urojenie o
telepatycznej kontroli nad światem, trudno przewidzieć, ale sens
to ma. Chciałbym tabletki, jednej tabletki która dałaby mi pełną i
dozgonną świadomość że porozumiewanie się między ludźmi odbywa się
tylko i wyłącznie za pomocą słowa i pisma, istnieją formy
niewerbalne jak język ciała, ale na tym koniec. Pojawia się myśl
że istnieją w kosmosie istoty które porozumiewają się
telepatycznie i może one ze mną...Nie! Bo nie mam mózgu
przystosowanego do takiej formy komunikacji. I nawet z Bogiem
telepatycznie się nie da. Zresztą po co to komu, jak są telefony,
jak jest internet. Piękny to widok z marzeń jak egipski kapłan o
ogromnej głowie kontaktuje się z Syriuszem, jednak niemożliwe
wtedy jak i teraz. To może w przyszłości będzie możliwe?Po co jak
od czasu telegrafu ludzkość zafiksowała się na innych formach
przekazywania informacji. Telekineza, to też nie ma sensu jak
można zwyczajnie tradycyjnie przenieść przedmiot lub wykrzywić
łyżkę. Tylko wtedy telepatia miałaby sens gdyby informacja była
wymieniana z prędkością przekraczającą prędkość światła. Została
postawiona granica, prędkość światła, biorąc pod uwagę kosmiczne
odległości najczęściej lat świetlnych jedni popadają w pesymizm
drudzy kombinują jak to przeskoczyć. Światło porusza się na pewnej
fizycznej drodze, być może istnieje droga na skróty. Najczęściej
myśl wędruje w kierunku odnalezienia drzwi do wymiaru w którym
istnieją inne reguły i drugich drzwi które prowadzą z powrotem do
naszego wymiaru i tym sposobem wyprzedzenia światła. Gdyby
istniały inne wymiary to z pewnością byłoby w nich możliwe to co
niemożliwe w naszym wymiarze i niemożliwe to co możliwe w naszym
wymiarze. Pesymizmem napawa mnie również myśl że żyjemy jakby w
domku na prerii czy nawet pustyni i wiemy już że w najbliższej
odległości nie ma drugie domku, wyglądamy przez lornetkę, szukamy
na falach radiowych i nic. Niby widziano pojazdy,ale to nic
pewnego i pytają prezydentów czy to prawda z tym UFO. Tyle mogą
powiedzieć że nie wiadomo czy UFO istnieje ale jak już to ufoludki
nie są wrogo nastawione, nie ma zagrożenia. W związku z
Strona 98
Świniobicie
odległościami rodzi się pytanie o napędy pojazdów, jak to możliwe
skoro są takie duże odległości,a może oni są z innego wymiaru
gdzie tętni życie i tylko my ludzie jesteśmy w czarnej dupie, na
jakieś koszmarnej wsi wszechświata czy wiejskiego wymiaru. Są
wzory z których się wylicza że powinno być gdzieś indziej w tym
wymiarze życie tak ale to tylko "powinno". Raczej jestem zdania że
warunki nie sprzyjają i z mojego wzoru wychodzi że skoro warunki
nie sprzyjają,miejsce jest ogromne i pustawe, nie można nazwać
ziemi oazą na pustyni w której panują idealne warunki z powodu
chorób, głodu, klęsk żywiołowych i innych, ludzie nie są dobrzy
dla siebie, toczą się wojny. To wychodzi że nie ma znaczenia czy
tam gdzieś jest czy nie ma życia, bo prawdopodobnie jesteśmy
nielubiani, brzydcy i źli pod każdym względem. Formą życia nie
nadającą się do zawarcia znajomości z jakąkolwiek inną myślącą
formą życia. Wskazuje na to fakt że zanim pojawił się wzór na
szansę istnienia życia podobnego do naszego we wszechświecie
pojawiły się barwne wizje walki z tym życiem. Innymi słowy nie
przyjdzie do ciebie sąsiad w gościnę jak wie że ty chcesz się z
nim bić i myślisz że on chce cię zabić. Pomyśli tylko że jesteś
idiotą i lepiej gdybyś nie myślał nawet że masz sąsiada.
-Edek, sprawdziłam twoje wydatki i najlepiej by było gdybyś rzucił
palenie.
-Mariola, lepiej interesuj się Murielą, a nie moimi wydatkami.
-Zamieniasz pieniądze w chmurę szkodliwego dymu i nie mogę być
bierna.
-Oby był szkodliwy na tyle by mnie szybko zabrać z tego świata, bo
nie mogę już znieść twoich narzekań. Mówiłaś że to ja narzekam,a
teraz ty od dłuższego czasu narzekasz.
-Mam powody Edek, mam powody.
-Jakie powody?
-Chcę cię nakierować na właściwe myślenie, żebyś się zmienił i
zaczął myśleć i działać jak normalny człowiek.
-Normalni ludzie też palą papierosy.
-Ostatnio Edek coraz mniej ludzi pali, ale ty nawet nie pomyślałeś
żeby rzucić.
-Sprawia mi to przyjemność, lepiej mi się rozmyśla przy papierosie
i nie zamierzam nigdy być i robić wszystkiego jak wszyscy.
-To jest zauważalne Edek i to trzeba zmienić.
-Mariola, ty byś chciała żeby wszyscy byli jednakowi i działali
jak roboty, to złe i niemożliwe.
-Edek, zauważ że jak większość coś robi to to jest dobre,
większość nie może się mylić.
-Mariola, zarówno większość się może mylić jak i mniejszość się
może mylić.
-Dobra Edek, to już zostawmy te pieniądze, ale pomyśl o swoim
zdrowiu, przecież ty palisz niekiedy ponad trzydzieści papierosów
dziennie.
-Bardziej się martwię o moje zdrowie psychiczne, bo gdybym był
zdrowy i miał fajne życie to nawet mógłbym rzucić palenie i
zdrowo się odżywiać, ale moja sytuacja jest tragiczna.
-Edek, nie tragizuj, wszyscy mówią że z naszą chorobą można
normalnie żyć, trzeba tylko stosować się do zaleceń lekarskich.
-Mariola, to największe kłamstwo jakie słyszałem.
-Edek, mi się udało żyje całkiem normalnie.
-Tylko sobie to wmawiasz, a prawda jest zgoła inna.
Strona 99
Świniobicie
-To jaka jest ta prawda?
-Prawda jest taka że już od bardzo dawna może nawet od urodzenia
nie można nam przypisać słowa "normalny" czy "normalna" nie
rozumiem jak nienormalny człowiek może normalnie żyć.
-Może Edek, trzeba tylko chcieć i brać przykład z innych.
-Szczerze mówiąc to ja nie przeczę że chory psychicznie człowiek
ma przebłysk normalności i zdrowego rozsądku, ale wtedy dostrzega
swoje położenie i popełnia samobójstwo.
-Edek mam kilka znajomych chorych psychicznie i oni nie dość że
myślą normalnie bo łykają leki to jeszcze nawet przez myśl im nie
przejdzie żeby się zabić.
-A ja Mariola nawet nie chcę wiedzieć ile osób chorych psychicznie
które przez lata dane mi było poznać popełniło samobójstwo, z
żadnym nie utrzymuje kontaktu, ale statystykom nie uciekniesz jak
stoi że statystycznie tyle i tyle to tyle i tyle skutecznie
targnęło się na własne życie.
-Edek, to są jakieś teorie wyssane z palca, schizofrenia to
choroba jak każda inna.
-Tak, na drugim miejscu, trochę lepsza od nowotworu złośliwego.
-Może kiedyś Edek teraz są nowoczesne leki i żyje się nam coraz
lepiej.
-Tak Mariola, nowoczesne leki sprzed dwudziestu lat.
-A jak z twoimi rozmyślaniami Edek?
-Nachodzi mnie złowroga myśl że są nic nie warte.
-Bo widzisz Edek popadłeś w skrajność zmniejszyłeś dawkę leku i
wydawało ci się w chorobie że tworzysz wielkie dzieło, a teraz
wskutek leczenia dodarło do ciebie że tak nie jest, że
niekoniecznie twoje "Rozmyślania" są wielkim epokowym dziełem.
-Może tak jest i kiedy było dla mnie lepiej? Co mam zrobić?
-Najlepiej Edek co mi już dawno powiedziała koleżanka to gdybyś
pisał te rozmyślania tak na boku i nie przywiązywał do nich
większej wagi, uda się to się uda, nie uda się to się nie uda. Po
prostu nie robić ze swoich rozmyślań sensu i celu życia.
-Mariola, ale to jedyne co mam.
-Nie rozumiem.
-Jedyne czego nie zabrała mi choroba to tego że potrafię rozmyślać
na różne tematy i jeszcze nie zabrała mi tego że potrafię się
śmiać.
-No widzisz Edek, nie wszystko stracone.
-Ale to bardzo mało Mariola, choroba zabrała mi siły do tego by
pracować jak każdy inny dorosły człowiek w tym kraju, żyć
normalnie i cieszyć się z życia, bo ja potrafię się śmiać, ale
trudno mi się cieszyć nie jestem szczęśliwy i nie wiem czy
kiedykolwiek będę szczęśliwy.
-To że jesteś akurat teraz nieszczęśliwy nie oznacza że nigdy nie
będziesz, na pewno będą w życiu chwile w których będziesz
szczęśliwy, szczęście nie trwa wiecznie, szczęście to tylko chwile
czy jakoś podobnie jak jeden śpiewał.
Wyroby tytoniowe systematycznie drożeją. Pojawiła się szara strefa
wyrobów tytoniowych bez akcyzy, to normalna konsekwencja drożyzny,
ale wysokie kary i skuteczna walka z tą strefa sprawiły że "lewy"
tytoń to dziś zjawisko marginalne. Były czasy komuny wtedy gdy coś
drożało ludzie wychodzili na ulicę. A teraz jest polityka, drogie
bo niezdrowe. Gdyby mięso miało zdrożeć to wystarczy zafoliować i
dać ostrzeżenie powiedzmy naklejka ze spoconym grubasem i dużymi
Strona 100
Świniobicie
literami;"Jedzenie mięsa prowadzi do otyłości" lub otłuszczone
serce i dużymi literami "Jedzenie mięsa jest przyczyną zawałów i
innych chorób serca".Osobiście wolę żeby wszystko podrożało z
wyjątkiem wyrobów tytoniowych, kawy i alkoholu. Widziałem wiele
różnych filmików o KOR, rozmowach z opozycją i innych filmików z
czasów komuny i charakterystyczne że każdy opozycjonista palił
jeden papieros za drugim, wszyscy palili jak smoki,a teraz kogo
byłoby stać tak palić jeden papieros za drugim? Chcieli najeść się
do syta i najedli na przykładzie Macieja Kuronia ,ale gdyby
powiedzieli wtedy o szkodliwości mięsa to teraz mogliby
powiedzieć; masz co chciałeś. Naukowcy powiązali długowieczność ze
skromnym odżywianiem i jest moda na zdrowe odżywianie, na wega,
tylko ta moda jest kilkadziesiąt lat za późno. Będąc w szpitalu
psychiatrycznym wielu pacjentów się obżerało i nawet tam w pewnym
momencie pojawiła się refleksja że kiedyś trzeba będzie się
odchudzić, bo nigdy nie widzieli starego grubasa. Wracając do
drożyzny wyrobów tytoniowych to oczywiście trzeba było za tą
drożyznę dać coś w zamian i pojawił się e-papieros. Dla mnie to
jak kawa zbożowa z niewielką zawartością kofeiny. Ale jest modne i
ludzie palą, bo niby taniej wychodzi. W czasach kiedy alkohol był
na kartki ludzie więcej pili, teraz pije się umiarkowanie raczej
drogie alkohole, a tych lamusów spod sklepu tych grubo ubranych
miłośników alkoholu leczy się mocą Boga którego syn zamienił wodę
w wino. Spotkania i maratony modlitewne dla pijących, podajmy
sobie dłonie , pomódlmy się, zapalmy świeczkę i ofiarujmy się
Bogu. Według mnie sprawa wygląda tak; kto się ma uzależnić od
alkoholu ten się uzależni, tak samo jest z innymi substancjami. Ja
sam chciałem być uzależniony od alkoholu, bo łatwiej zdobyć, bo
bardziej tolerowane, ale jakoś nie podoba mi się zbytnio działanie
alkoholu i wolę dragi. Sprawa wygląda podobnie; kto się ma
uzależnić od narkotyków ten się uzależni.
Jeśli chodzi o mnie to najbardziej lubię legalnie nabyte w aptece
substancje odurzające, choć może nie mają takiej mocy jak
narkotyki z ulicy to mają dużo plusów; można je nabyć legalnie, są
czyste bez żadnych szkodliwych domieszek, mają zawsze taką samą
moc, nie ma sytuacji że trzeba czekać czy że nie ma, bo jest wiele
aptek i jak nie w tej to w innej.
Jedynym dla mnie minusem jest że trzeba receptę od lekarza i nie
można do lekarza chodzić po nie częściej niż co dwa tygodnie. A
też są różni lekarze niektórzy przepisują bez problemu inni mają
ciężką rękę. Jeśli chodzi o szpital to tam proszenie nic nie da,
ale mam swój sposób żeby tam wyłudzić jakiś dobry rozluźniający
lek. Tym sposobem jest głodówka, ludzie znają głód, mają poczucie
że głodówka to ciężka sprawa, ja stosunkowo bez problemu mogę
obejść się kilka dni bez jedzenia. Jest tak że nie jem jeden dzień
i nic następny i nic ale trzeci to już lekarze albo straszą
karmieniem przez rurkę albo po prostu ordynują jakąś
benzodiazepinę i nawet jak straszą to i tak coś się dostanie i
następuje wtedy koniec głodówki. Zawszę mówię że jestem nerwowy,
mam lęki i nie mam apetytu. Ta metoda zawsze skutkuje. Gdyby ci
uzależnieni nie byli takimi mazgajami którzy szukają winnych i
chcą skończyć z uzależnieniem świat wyglądałby inaczej.
Wystarczy gdyby uznali że owszem są nałogowcami, ale zamierzają
nałóg kontynuować pomimo szkodliwości dla zdrowia i innych
szkodliwych skutków swojego nałogu,oraz domagać się od państwa aby
umożliwiło im kontynuację swojej drogi narkomana czy lekomana.
Strona 101
Świniobicie
Jedyne co złego mogę powiedzieć to to że pewne substancje mogły
wywołać u mnie chorobę psychiczną, ale gdybym znał objawy tej
choroby z pewnością przy początkowych symptomach odstawiłbym to i
sięgnął po inne substancje, sam się zastanawiam czy naprawdę to
tylko nie wmawianie, bo być może i nawet przy przyzwoitym
abstynenckim życiu choroba by się pojawiła. Choroba psychiczna
wiele mi zabrała i teraz wiem co jest takiego u mnie czego mi nikt
ani nic nie zabierze. Brakuje na rynku książek w których zawarta
jest wiedza życiowa. Można pisać "Zbrodnie i karę" ale można też
krótko powiedzieć ; gdy masz słabą psychikę nie czyń nikomu
krzywdy bo tego nie udźwigniesz, sumienie będzie cię męczyć i
nawet możesz się sam przyznać i chcieć dla siebie kary.
Zdecydowana większość ma jednak psychikę na tyle mocną i mają na
tyle sprytu że zwłok nigdy nie odnajdą,a on będzie żył jak gdyby
nie zrobił nic złego. Gryzące sumienie to nie dramat najgorsze
jest kiedy policja wie że jesteś sprawcą i cię poszukuje. Można by
napisać książkę "Zbrodnia i strach" o tym co czuje poszukiwany
morderca który nie ma wyrzutów sumienia,ale zżera go strach.
Trzeba być cholernie twardym aby długo ukrywać się przed policją
szczególnie kiedy na sumieniu ma się zabójstwo. Częste są
przestępstwa przygraniczne lub na terenie innego kraju bo jest ta
świadomość że się przekroczy granicę i będzie się bezpiecznym, ze
nikt nie znajdzie i może kiedyś tak było ,ale teraz znajdą cię
wszędzie, może prawie wszędzie. Moja mądrość życiowa mówi że
popełniając przestępstwo określone artykułem kodeksu karnego
najczęściej nawet gdy nawet nas nie złapią zbliżamy się do
więzienia. Nie jest tak z każdym artykułem, ale z większością. A
gdy już trafisz za kraty to często trafisz tam i drugi raz, nawet
trzeci czy więcej razy. Wiezienie może cię nauczyć że lepiej nie
zjeść mielonego, a mieć co zapalić z kolei lepiej nie zjeść rano
zupy mlecznej,a napić się kawy. Przede wszystkim jednak to że
bieda nie dzieli, bieda łączy ludzi. Najczęściej wspominam ludzi z
którymi wspólnie biedowałem bez kawy i papierosa o innych rzeczach
nie wspominając. Tak więc sens ma też wspólne poszczenie bo to też
łączy ludzi. Nie zamierzam jednak pościć ani trochę, mam co mam i
tyle, jak palę tak będę palił narzekając na ceny.
-Mariola, musimy porozmawiać.
-O co chodzi Edek?
-Chodzi o to że niekoniecznie oddaliłem się od rzeczywistości z
powodu troszkę mniejszej dawki leków.
-Nie troszkę mniejszej, ale o połowę mniejszej. Jakie są według
ciebie inne powody?
-Takie Mariola że przycisnęłaś mnie do muru z tą pracą tak bardzo
że uciekłem rejony marzeń i oderwałem się od realnego świata.
-Tak sobie to tłumacz Edek, że to wszystko moja wina.
-Niekoniecznie wszystko, ale po części się przyczyniłaś.
-Tylko dlaczego Edek gdy zacząłeś zażywać leki w takiej dawce w
jakiej zalecił lekarz powróciłeś do normalności?
-Mariola chodzi o zapalnik, bo być może gdyby nie twoje narzekanie
na moją bezczynność to mógłbym funkcjonować na tej o połowę
mniejszej dawce.
-Edek, prawda jest taka że brałeś za mało leków i nie próbuj
zwalać na mnie winy i szukać jakichś urojonych zapalników.
-Mariola, ja rozumiem,ale zauważ że wystarczyło raz zwrócić mi
uwagę i ja bym zrozumiał,a nie ciągnąć tego i mielić tak długo
Strona 102
Świniobicie
tego tematu.
-Edek, ty mi chcesz dać do zrozumienia że nie można narzekać na
twoje nieróbstwo bo ty popadasz wtedy w chorobę.
-Mariola, chodzi o gderanie, powiedz raz i koniec tematu, a nie
spychaj mnie tym swoim narzekaniem na mnie w otchłań.
-Edek, dobrze już nie będę, ale pamiętaj o naszej umowie, zostało
ci około jedenaście i pół miesiąca.
-Tego też mi już nie musisz przypominać, wiem, była umowa, jestem
świadom upływu czasu, ale nie lubię nacisków i przypominania o
terminach.
-Dobra Edek, to pamiętaj tylko tyle że ja pamiętam.
-Mariola, a widziałaś ile nazwoziłem Murieli różnych wiktuałów? Bo
i suchy chleb i pasza i trochę zboża, nawet trochę nadpsutych
jabłek.
-Zauważyłam Edek i pochwalam.
-Cieszę się że nie dodałaś że to stanowczo za mało z mojej strony.
-Edek, dobra, rób tyle na ile masz sił, ale pamiętaj też o mnie i
miej na uwadze jaką ja wykonuje pracę i niech cię chociaż
sumienie ruszy i zmotywuje do działania.
-Staram się pracować więcej nawet trochę zaniedbałem
"Rozmyślania".
-Edek, to bardzo dobrze że zaniedbałeś "Rozmyślania" kosztem
zadbania o dom, to bardzo słuszne Edek i oby tak dalej.
-Mariola, ale ty musisz na bieżąco doceniać żeby mnie to
motywowało.
-Edek, czasami doceniam, ale nie myśl że będę na okrągło wszystko
doceniać nawet to że umyłeś zęby.
-Ja się nie domagam, tylko chcę ci wskazać jak postępować ze mną.
-Edek, to ja ci wskazuje jak postępować ze mną i to jest trzy "P"
praca, praca i jeszcze raz praca.
-Mariola, mieliśmy już do tego nie wracać.
-Ja ci tylko mówię jak masz o mnie dbać i oszczędzić mi nerwów.
-Mariola ja się staram.
-Staraj się Edek, staraj.
Mariola musiała zetknąć się z jakimś piszącym w psychiatryku. Była
dwa razy, ale to częste że w psychiatryku ktoś pisze i dlatego ma
zdanie że to wynik choroby te moje "Rozmyślania".Ja sam to często
robiłem , ale wtedy gdy byliśmy razem to jestem pewien że wtedy
nie pisałem. Żal mi siebie gdy sobie przypomnę że pierwsze zakupy
będąc w domu wariatów to długopis i zeszyt. Pisałem farmazony,a
później je niszczyłem gdy troszkę się podleczyłem. Wartość i
przywiązywanie wagi ma ogromne znaczenie jeśli chodzi o pisarstwo
psychiatryczne. Lekarze stażyści pytali właśnie; do czego mi
potrzebne to pisanie, co z tym później zrobię i takie podobne
pytania. Kiedy ktoś pisze to dla niego to ważna rzecz, stara się
swoje płody w pierwszej kolejności dobrze schować i tym samym
zabezpieczyć przed utratą. Nawet będąc w domu i pisząc swoje te
swoje "Rozmyślania" staram się mieć kopie zapasowe, kilka kopii
żeby zabezpieczyć przed nieprzewidzianymi okolicznościami. Różnie
może być, jakiś wirus albo awaria. Dlatego dobrze też mieć kopię
na pendrivie. To akurat jest chorobowe mam tego świadomość,ale
Mariola o tym nie wie. Na pewno widziała w szpitalu piszącego i
nawet może mieć negatywnie zabarwione wspomnienia kiedy widzi mnie
jak klikam swój utwór. W dodatku przeczytała, wydało jej się
dziwne i pierwsza myśl która przyszła jej na myśl to "choroba".
Strona 103
Świniobicie
Może mieć trochę racji, ja oceniam według siebie i mi się wydaje
dobre, ale kto inny może mieć inne zdanie, na przykład że to
wszystko, te "Rozmyślania", to wynik choroby i w pewnym sensie tak
jest. Jednak biorąc pod uwagę że przygotowałem się merytorycznie
dużo czytając i dużo rozmyślając i mam oryginalne zdanie na różne
tematy, to trzeba przyznać że jakąś tam wartość to może mieć
choćby jako ciekawostka. Ludzi może ciekawić co myślą ludzie
chorzy na schizofrenię,jak wygląda ich świat. Może być opisane w
książce medycznej w monografii na ten temat,ale to co innego kiedy
opisuje człowiek chory własnymi słowami swoje spostrzeżenia na
temat choroby którą jest schizofrenia. Jeśli ktoś by wyśmiewał
moje "Rozmyślania" jeśli by go drażniły, denerwowały to może
świadczyć że jakąś cząstkę szaleństwa nosi w sobie. Często
poruszam denerwujące mnie problemy, najczęściej w walce o swoje
zdrowie i noszę w sobie cząstkę tego co krytykuje. W mojej
rodzinie z jednej i drugiej strony wariaci byli najczęstszym
obiektem wyśmiania i krytyki być może dla uważnego obserwatora
byłby to znak że noszą w sobie pewną dozę szaleństwa. Inną rzeczą
jest obojętność czy współczucie choremu psychicznie,ale inne
reakcje świadczą o jakimś problemie. Też co innego jest to że moje
myślenie może śmieszyć,a co innego kiedy się ktoś wyśmiewa. Jak to
mówią nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku...Tak, mogę
powiedzieć że miałem wypadek. Przed wypadkiem owszem byłem mocno
nienormalny, ale mogłem dobrze funkcjonować. Nie zachorowałem
błyskawicznie z dnia na dzień, tylko staczałem się powolutku, do
czegoś co mogę przyrównać tylko do śmierci choć nawet czegoś
gorszego, bo bardziej bolesnego psychicznie. Miałem o sobie
wysokie mniemanie, roiłem swoją sławę, ale doszło do tego że
zaczęli się ze mnie wyśmiewać w telewizji i w radiu. Nie
oficjalnie tylko za pomocą ukrytych znaczeń, wszystko co mnie
otaczało nabrało głębszego znaczenia i każdy najdrobniejszy
szczegół dotyczył przykrych dla mnie osobiście spraw. To
oczywiście było sprawą subiektywnej interpretacji, ale świnie były
podłożone wszędzie, papierek po cukierku leżący na ulicy miał
swoje znaczenie mówiące o takiej a takiej przykrej sprawie z
mojego życia, ten papierek po cukierku jednocześnie się ze mnie
śmiał. Nie pamiętam czy przypadkiem nie przewróciłem się na jego
widok. Pamiętam to przerażające rozebranie psychiki do naga i
rozłożeniu na elementy,oraz tych elementów zabieranie przez
przypadkowe osoby w stylu ja biorę to , a ja z kolei biorę to.
Później nastąpiło urojenie wojny, nie takie rzadkie urojenie,
strach i rozbiór Polski. To akurat było lato i mapki z rejonami
gdzie jest susza wskazywały jak został podzielony kraj. Wkroczyłem
w krainę koszmaru, gdy zamknąłem oczy pojawiła się postać
uśmiechniętego jegomościa w białej koszuli i białej marynarce,
który nawet się przedstawił i zaczął wszystko komentować
jednocześnie się ze mnie naśmiewając. Pojawił się w moim życiu na
jakiś czas, ale nigdy całkiem nie zniknął, trochę się nim stałem,
można powiedzieć że przeszedłem na jego stronę. Teraz wiem że już
by nic nie skomentował i nie wyśmiał mnie przy moim jednoczesnym
smutku i przerażeniu, bo śmialibyśmy się razem. Niekiedy mam sny w
których wsiadam do jego białej limuzyny i rozmawiamy. Gdybym nigdy
nie przywiązywał do niczego powagi to to co mnie kiedyś spotkało
nie byłoby takie przerażające. Jeśli chodzi o powagę to mam jej
coraz mniej, staram się walczyć z powagą. Tak więc przeszedłem na
stronę śmiechu, kpiny, szyderstwa,drwiny i nie żałuje, zrobiłem to
Strona 104
Świniobicie
jakby instynktownie dopiero niedawno zdałem sobie z tego sprawę,
uważam że to zdrowsze niż powaga. Być może jest możliwy też
odwrotny przypadek gdy ktoś jest komediantem, popada w chorobę i
halucynuje poważnego jegomościa w czarnych szatach. Nie wykluczam
niczego to bardzo dziwna choroba i jeszcze dokładnie nie poznana.
Myślę że lepiej mieć halucynacje słuchowe czy wzrokowe i się śmiać
niż płakać lub się bać i panikować. Plus tej wojny którą przeżyłem
i tych rozbiorów jest taki że gdyby zaistniała wojna w prawdziwym
świecie to jestem na nią psychicznie przygotowany. Skoro tylu
ludzi wpadło w panikę z powodu wirusa to co by było gdyby wybuchła
prawdziwa wojna? Może każdy jest wnukiem lub synem II wojny
światowej i gdzieś tam głęboko doskonale wie co się czuje kiedy
wybucha wojna, szaleniec nie cieszy się z wybuchu wojny kiedy wie
że może ona dla niego oznaczać śmierć. Zdrowy człowiek może chcieć
wojny, gdy wie że coś na tym zyska, gdy chce walczyć za ojczyznę
lub nawet zginąć na wojnie za ojczyznę, ale czy on aby na pewno
jest zdrowy?Nie ma dla mnie stawki większej niż życie i
racjonalnie myśląc gdyby wybuchła wojna to do czasu wyłonienia się
pewnego zwycięzcy pozostałbym w ukryciu, po wyłonieniu się pewnego
zwycięzcy bez wahania przeszedłbym na jego stronę lub nawet nie
musiałbym przechodzić tylko pozostać na swojej stronie swojej
ojczyzny. Zmartwieniem jest jednak broń, gdyż ktoś może użyć
takiej broni która by dosięgnęła mojej kryjówki.
******************************************************************
****************************************************
ROZDZIAŁ 4
-Edek, przybywa ci zajęć.
-A co trzeba zrobić ?
-Trzeba czasami wyprowadzić Murielę.
-Jak to wyprowadzić Murielę ?
-Bo wiesz Edek jak ją wytresowałam i załatwia się na zewnątrz
domu.
-To nieprawdopodobne, tylko mam nadzieje że nie załatwia się w tym
samym miejscu.
-W tym samym, w rogu ogrodu za domem, tam gdzie nikt nie chodzi.
-To ciekawy pomysł, a czego ją jeszcze nauczyłaś?
-Chodź do chlewu to ci pokażę.
-Jestem bardzo ciekawy.
-Muriela, podaj łapę.
-To niesamowite Mariola.
-Muriela, daj głos.
-Jestem pod wrażeniem.
-Muriela, kot.
-O proszę, ociera się jak kot.
-Nawet nie zauważyłem twojej częstej nieobecności, a ty w tym
czasie...
-A ja w tym czasie tresowałam Murielę , jesteś pierwszą osobą
która się o tym dowiaduje.
-Mariola, czy to nie za dużo? Wiesz że nie musiałaś tego robić.
-Edek, sprawia mi to przyjemność i jest czymś w rodzaju rozrywki.
-To bardzo dobrze Mariola, nie mam nic przeciwko żebyś
kontynuowała tresurę.
-Edek, ja wiem że to trochę głupie, ale postanowiłam żebyśmy
pobłażali sobie swoje wariactwa.
Strona 105
Świniobicie
-Mariola, ja właściwie cały czas to miałem na myśli żeby taką
właśnie nową regułę współżycia wprowadzić.
-Tak,tak, Edek, ty byś się nigdy nie przyznał do wariactwa według
ciebie wszystko co robisz jest normalne.
-Mariola, bo widzisz skoro ciężko mi idzie praca fizyczna to
próbuje innej pracy tego mojego pisarstwa które cię tak wkurza.
Normalne jest zatem że chce coś robić.
-Edek, mam trochę inne zdanie,ale zaakceptowałam to twoje
wariactwo jakim jest pisanie "Rozmyślań"
-Bardzo się cieszę że doszłaś w końcu do słusznych spostrzeżeń i
akceptujesz to moje wariactwo.
-Tak Edek,w zasadzie nie miałam wyjścia.
-Słusznie, jak czegoś nie możesz zmienić to to zaakceptuj.
-Szkoda Edek że ty wszystkiego nie akceptujesz bo byś wtedy nie
pisał.
-Mariola, niewykluczone że kiedyś wpłynę na poglądy kilku może
nawet kilkudziesięciu ludzi.
-Edek, ale to byś nie mógł się przyznać że jesteś chory
psychicznie.
-Mariola to być może wpłynę na pogląd o ludziach chorych na
schizofrenię.
-To mądre Edek, ale jak chcesz tego dokonać?
-Mariola, po prostu pokazując siebie, swoje dziwne myślenie,
opisując różne objawy choroby i co ja o nich jako chory sądzę.
-Edek, to mogłeś mi od razu powiedzieć, bo to nie takie głupie.
-Skoro ty wybrałaś drogę atakowania mnie to nie miałem możliwości
wytłumaczyć sensu i celu moich "Rozmyślań", Mariola, zapamiętaj
sobie raz na zawsze że ze mną trzeba na spokojnie.
-Edek, ja nie zawsze potrafię "na spokojnie".
-Mariola, to popracuj nad tym.
-Nie wiem Edek jak? Bo i tak jest bardzo spokojnie, czasami mówię
ostre i nawet może bolesne dla ciebie słowa, ale nie
podnoszę głosu.
-Ja na przykład zawsze zastanawiam się zanim coś powiem i może
powinnaś też się zastanowić zanim powiesz coś przykrego pod moim
adresem.
-Dobrze Edek, trochę się zastanawiałam i mam pytanie, jak widzisz
przyszłość swoich "Rozmyślań"?
-Mariola, mam jeszcze trochę czasu na pisanie jak się umówiliśmy,
skończę, poprawię i będę szukał wydawcy.
-Edek ja się orientowałam i owszem wszystko można wydać, ale to
kosztuje Edek.
-Ja to wiem Mariola dlatego będę się starał jak najkorzystniej
wydać na początek ebook.
-Ebook to nie taki głupi pomysł, to mi mówi że myślisz logicznie i
nie chcesz od razu wydać "Rozmyślań" w grubej skórzanej oprawie.
-Mariola, ty mnie chyba nie znasz.
-Co masz na myśli?
-Mam na myśli to że potrafię kombinować i jak skończę to już coś
wymyślę żeby to wydać i jak tu się nie uda to spróbuje gdzie
indziej, jak nie taka metoda to inna metoda.
-A jak myślisz Edek, czy łatwiej będzie napisać czy wydać?
-Mariola zwróć uwagę ile tego już mam, ile różnych rozmyślań na
różne tematy. Mariola, ja też się wahałem, ale kiedy osiągnąłem
pewien etap to stwierdziłem że teraz to już z górki.
-No tak Edek nie jest tego mało, ja myślałam że jak zwykle
Strona 106
Świniobicie
porzucisz po jakimś czasie.
-Tak Mariola porzuciłbym gdybym się pogubił,ale ja mam w głowie
plan. Ty nie myśl tymi kategoriami że jestem chory coraz bardziej
bo piszę i piszę, a zwykle było tak że po dwóch tygodniach
kasowałem i cię wkurza że tak długo piszę.
-Tak było Edek, ale skoro mówisz że masz plan. Widziałam książkę
taki poradnik jak napisać książkę może by ci się przydała?
-Absolutnie by mi się nie przydała, te moje "Rozmyślania" mają być
oryginalne i chce sam iść swoją kocią ścieżką.
-To dlaczego wcześniej napisałeś coś i po jakimś czasie albo
przestawałeś pisać, albo nawet kasowałeś?
-Mariola, to były jakby próby przed tym co robię teraz, dlatego
musisz przyznać że mam pewną wprawę.
-Edek to ma sens, bo jak się do czegoś uparcie dąży to się często
udaje.
-Mariola to dla mnie jak napad na bank, dużo razy się nie udaje,
ale zyskuje się zawsze pewną wiedzę. Tym razem jestem mocno
przekonany że się uda,ale masz rację, wydać swoje"Rozmyślania" to
też może być trudne jak wydostanie się z tego banku z wszystkimi
łupami.
-Edek, zaczynam w ciebie wierzyć że ci się uda, no może nie w
kategoriach wielkiego sukcesu, ale jakaś grupa ludzi przeczyta.
Przyznaje, chciałam cię odwieść od pisania wszelkimi możliwymi
sposobami, ale teraz mnie zaskoczyłeś tym że masz plan i już nie
będę się wtrącać w to co robisz.
-Mariola, naprawdę długo czekałem na te słowa.
Otwartość to dla mnie szalenie ważna, właściwa i cenna cecha. Ma
to związek z komunikacją, aby komunikować się otwarcie, żadnych
zdechłych ryb w prezencie jak to robią w mafii. Pamiętam jak dziś
kiedy jechałem na rowerze będać w chorobie i zauważyłem leżący na
drodze kawałek wstążki z wieńca pogrzebowego. Był to dla mnie
jasny komunikat że ktoś chce mnie zabić. Już lepiej żeby ktoś
wymazał na ścianie sprayem "Edek zabijemy cie" niż zobaczyć w
chorobie taką wstążkę. Gdzieś to tkwi w ludziach żeby jakoś "pić
do innych", nie mówiąc otwarcie przekazywać zrozumiały komunikat.
To jest dla mnie przekleństwo że odbieram takie wiadomości z
przypadkowych rzeczy, rozmów ,sytuacji które mnie spotykają.
Sygnały które ktoś zadając sobie wiele trudu stara mi się
przekazać, jasne dla mnie komunikaty ośmieszające mnie lub nawet
groźby. Zawsze wtedy pytam siebie samego; po co ktoś zadaje sobie
tyle trudu? Czy jestem aż tak ważną osobą żeby ktoś tracił tyle
czasu aby w zaplanowany sposób mi dokuczać? Czy wreszcie, co ja
komu zrobiłem że ktoś chce mnie zabić? Czasami pomaga, problem w
tym że nawet gdy już pozornie wyzdrowiałem, gdy już miną prawie
wszystkie objawy
to gdzieś tam leży sobie jakiś kapsel z butelki piwa jako mały
komunikacik. Trwa to kilka chwil nim otrzeźwieję i powiem sobie;
to bzdura, żadne celowe działanie. Kto wymyślił "czarną polewkę" ?
Dlaczego taka akurat wiadomość w formie kulinarnej zamiast
prostych słów odmowy? Jak to się tak podoba to może posługujmy się
systemem niewerbalnych znaków zamiast mowy. Właściwie robimy to
cały czas, poznanie mowy ciała to cenna umiejętność i jak wiesz co
oznacza konkretne ułożenie rąk czy nóg to nawet możesz to stosować
aby coś zakomunikować. Człowiek mówi od wielu lat jest tyle
języków i to już się znudziło? Dużo krócej posługuje się pismem
Strona 107
Świniobicie
czy to też zaczyna się nudzić?Uważam że lepsze proste nie, bo nie,
zamiast dostać czarną polewkę i jeszcze musieć ją zjeść jeśli,
ktoś nie rozumie mówiąc to krzyżuje ramiona na piersiach. Jedyne
na co sobie czasami pozwalam to lekki domysł, mianowicie nie mówię
i nie piszę wszystkiego, pozostawiam małe pole słuchaczowi czy
czytelnikowi. Pisałem kiedyś nie pozostawiając nic w domyśle i
zostałem skrytykowany, tak więc troszeczkę i rzadko pozostawiam.
Czego nie cierpię to dłużyzny, oczywiście dzięki nim często czyta
się opasłe tomiska,ale większą sztuką jest dla mnie pisać bez
dłużyzn. Można mielić jeden temat czy jedną myśl w nieskończoność,
często czytam i uświadamiam sobie w pewnym momencie że nie wiem
już o co chodzi, zgubiłem się gdzieś i wracam nawet stronę wstecz
by dowiedzieć się o czym on zaczął myśleć czy co opisuje. Ktoś
może powiedzieć, co sam zresztą zauważam, że zdarza mi się
przeskakiwać od myśli o czymś do myśli o czymś zupełnie innym czy
wręcz tego przeciwności w ramach jednego rozmyślania. Może to
źle,ale uważam że lepiej zmieniać temat niż przynudzać. Wracając
do komunikacji to pozwalam sobie stwierdzić że w świecie urojeń,
przynajmniej u mnie największy problem to problem komunikacyjny.
Telepatia czy to ukryte komunikaty to główne znamiona tego mojego
świata urojeń. Czytałem o badaczach schizofrenii którzy
przyjmowali różne substancje jak na przykład LSD by choć trochę
się przybliżyć do tego świata omamów i urojeń, do tego co jest
moich chlebem powszednim i dużo by dali by choć jeden dzień być w
mojej skórze. To godne podziwu. Ja zaś żeby pokazać ten mój świat
schizofrenika musiałem stać się trochę badaczem, lekarzem,
filozofem oraz posiąść jakąś umiejętność wyrażenia tego co czuję,
co myślę jak i musiałem znaleźć swoją formę i styl. Uważam że to
nie głupie być grubasem i mówić innym o zdrowej żywności, co jest
zdrowe, a co prowadzi do otyłości. Grubasem który widzi wszystkie
szkodliwe produkty, które od których przybiera się na wadze.
Nienawidziłem kiedy lekarze pytali mnie o objawy mojej choroby,
oraz żebym podał przykład, nie lubię być zmuszonym mówić o swojej
ułomności i podawać przykłady tego co mi się przydarzyło, tego
niewłaściwego myślenia. Twierdził magister że mówiąc o tym, o
swoich objawach zyskujemy dystans. Nie wiem czy to prawda,ale
sytuacja w której zostałem postawiony w przypadku kiedy muszę się
zwierzać obcym osobom jest wielce krępująca dla mnie. Wymyślałem
sobie jakieś historie i mówiłem to co chciałem. Co innego napisać,
to mi przychodzi łatwiej i nie jest krępujące. Dalej twierdzę że
to jest mówienie o swojej ułomności,ale nie przeczę że to może być
dla kogoś ciekawe i to mnie motywuje. Oddalam się jednocześnie
coraz bardziej od diagnozy że przyczyną są narkotyki, uznaje to
jako jedną z przyczyn nie wiem jeszcze czy główną przyczynę.
Owszem grubas jest otyły, bo lubił słodycze,ale też objadał się
smalcem,często jadł hamburgery. Może z rozmysłem te narkotyki,
żeby grubas potępił sam siebie i słodycze,nigdy więcej ich nie
jadł,żeby stał się wrogiem słodyczy. Gdyby mnie ktoś obserwował od
dziecka, gdybym prowadził dziennik od najmłodszych lat i zapisywał
w nim co myślę i czuję, zapisywał te najskrytsze myśli,gdyby ktoś
znał dobrze moją rodzinę, wtedy na pewno ten badacz orzekłby że
moja choroba jest wynikiem splotu konkretnych niesprzyjających
mojemu zdrowiu psychicznemu czynników. Spoglądając okiem lekarza
trzeba by stwierdzić że w mojej rodzinie nikt nie był normalny,
tak całkowicie normalny. Zresztą trudno znaleźć kogoś całkowicie
normalnego na tym świecie i w tych czasach. Może żyje gdzieś
Strona 108
Świniobicie
ukryty w lesie w samotności jakiś całkowicie normalny człowiek.
Gdybym miał szukać normalnego człowieka szukałbym go w lesie, w
jakichś trudno dostępnych miejscach, może w dżungli. Normalnego
człowieka zniszczyłoby otoczenie, środowisko, społeczeństwo. Tak
by go długo kusili,namawiali, czy zmuszali aż uległby jakiejś
chorobie. Z biegiem czasu rodzą się nowe uzależnienia, hazard już
jest przestarzały, są uzależnieni od gier,od telefonu i facebooka
i inni holicy, nawet pracoholicy. Uzależnienie jest ucieczką,ale
też oparciem, jest świadomość że taka konkretna rzecz czy czynność
wprawi mnie w konkretny nastrój. Ta świadomość że jest takie "coś"
co da mi ulgę,sprawi że poczuje się lepiej, stanowi jakieś
oparcie. Zwykle w sprawach uzależnień pomaga były uzależniony,
czasami jakiś ukierunkowany psycholog. Opinie są takie że problem
jest wtedy gdy takie uzależnienie prowadzi do zaniedbywania
ważnych spraw, gdy uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Wiem na
swoim przykładzie że są substancje po których funkcjonuje lepiej,
po których pęka jakaś psychiczna bariera i mam siłę do pracy.
Ogranicza mnie trudność w zdobyciu takiej substancji, która
zabiera mi perspektywy dłuższego jej używania i daje koszmar jej
nie używania gdy już się ją stosuje powiedzmy miesiąc. Drugą
przyczyną że nie stosuje jest tolerancja, wiem że zwiększałbym
dawki. Trzecią najważniejszą jest że "widać" to znaczy że
zauważalne są moje odbiegające od stanu trzeźwości ruchy i
zachowania. Gdy jestem pod wpływem alkoholu mam pragnienie jeszcze
trochę wypić,a gdy jestem pod wpływem jakiejś substancji która
daje mi ukojenie zawsze myślę, co zrobić żeby ten stan trwał
wiecznie, do końca życia. Jakiś plan dzięki któremu będę mógł
stosować tę akurat tabletkę najlepiej do końca, żeby już nigdy nie
czuć przykrych uczuć, żeby zawsze być lekko odurzony. Wmawiała mi
matka zawsze pamiętaj jak cierpiałeś z powodu brania, jakie bóle
przechodziłeś gdy odstawiłeś i muszę powiedzieć że nie pamiętam
tego bólu, pamiętam za to przyjemność, pamiętam te piękne chwile.
Gdy tylko przypomnę sobie jedną z tych pięknych chwil od razu mam
na coś ochotę. Lekarze nie potrafili powiedzieć która substancja
wywołała chorobę, w ich opinii to dlatego że brałem różne
substancje naprzemiennie i w tym może być dużo prawdy, ale nie
musi. Zwykle wygląda to tak że bierze się jeden rodzaj narkotyku,
lub przechodzi się drogę od jednego do drugiego nie wracając
wstecz. Dalej jednak nie wiadomo, ale jak sobie przypomnę te moje
próby wyjścia z nałogu opiatowego poprzez halucynogeny to pamiętam
że wtedy jakieś zaburzenia się pojawiły. Dużo się wtedy mówiło i
mówi się nadal o cudownych magicznych ziołach które pomagają
pozbyć się nałogu. Nie miałem wtedy możliwości zdobycia tych ziół
i próbowałem za pomocą grzybów halucynogennych osiągnąć ten efekt
i owszem to mogło być zabójcze dla psychiki. Doszukiwałem się
przyczyn też w tym że brałem substancje mocno uzależniające i jak
poczułem że jestem mocno uzależniony odstawiałem je, trochę
pocierpiałem i od nowa ta sama droga, chodziło mi o to by nie być
bardzo uzależnionym i od dużych dawek, mogło mi to uratować życie,
ale lepiej by było odstawić wtedy raz na zawsze. Ogólnie skłoniły
mnie do takiego myślenia stany jakie przeżywałem po odstawieniu,
szczególnie dziwne koszmarne sny i jakaś taka obojętność. Teraz
żyje w takim właśnie dziwnym koszmarnym śnie i obojętność też mi
towarzyszy zwłaszcza taka obojętność która przejawia się tym że
mnie nic nie cieszy. Zdarzają się fascynacje jak wizja
świniobicie,ale wraz z czasem blakną w mojej świadomości.
Strona 109
Świniobicie
Szczęście jest wtedy gdy się już nic więcej nie potrzebuje do
szczęścia ponad to co się już ma.
-Mariola, ja chętnie wyjdę z Murielą tylko boję się że ucieknie.
-Edek, zapomniałam ci powiedzieć i szkoda że sam nie zauważyłeś że
na stole w stodole leży smycz.
-Niestety nie zauważyłem. To chodź pokaż mi co i jak.
-Dobra Edek.
-Mariola, nie wiedziałem że aż tak można wytresować zwykłą
hodowlaną świnię.
-Zobacz Edek, tak się zakłada smycz, bardzo proste i łatwe do
zapamiętania.
-Mariola, byłoby przydatne nauczyć Muriele żeby na komendę leżała
bez ruchu, bo sobie myślę żeby wymienić jej w najbliższym czasie
słomę i dobrze by było gdyby mi w tym nie przeszkadzała.
-A pomyślałeś Edek co zrobisz z obornikiem?
-Pomyślałem Mariola, jest miejsce za domem taki betonowy jakby
basen i tam dziadek dawał obornik,a później używał go do
nawożenia.
-Wiem Edek,ale co dalej?
-Jak się nazbiera to nawet można sprzedać nie mówiąc już o tym że
z "pocałowaniem ręki" każdy rolnik weźmie za darmo.
-Tak Edek, ale znowu to wymaga pomocy mojej mamy.
-Mariola, ja mogę dać ogłoszenie na tablicy przy domu ludowym,ale
najlepiej zrobić komuś prezent. Twoja mama zna ludzi i na pewno
jakiś jej znajomy się ucieszy z darmowego obornika.
-Zapytam Edek, jest dużo czasu,ale dobrze ustalić wszystko
wcześniej.
- Mariola,ale jeszcze nie pytaj mamy, bo być może przyda się mi
ten obornik.
-Niby do czego Edek?
-Kto wie czy nie posadzę sobie tytoniu.
-Edek ty już lepiej nie wymyślaj, w dodatku nie wiem czy wolno tak
sobie posadzić tytoń.
-Mariola, ja się nie będę nikogo pytał o zgodę.
-Edek to cały ty, jeszcze powiedz że będziesz handlował tym swoim
tytoniem.
-Tego nie powiedziałem.
-Edek, dobrze że masz mnie bo już byś dawno siedział gdzieś przez
niektóre swoje pomysły.
-Jakie na przykład?
-Na przykład twoje plany pędzenia bimbru.
-Sam zrezygnowałem z bimbru, ale nie dlatego że to zabronione,
tylko dlatego że wódka nie jest zbyt droga i nie pije się jej
codziennie,ale jeśli chodzi o tytoń i jego cenę to całkiem słuszne
wydaje się posadzić sobie i palić swój.
-Edek i jeszcze powiedz że przekonasz do swoich racji sędziego.
-Mariola, sędzia nie pojawił się w moich marzeniach,ale jestem
pewien że nic poważnego by mi nie groziło ze strony wymiaru
sprawiedliwości.
-Tak Edek, tylko jakieś marne dwa lata w jakimś psychiatryku na
oddziale sądowym.
-Jak już to bym się spodziewał umorzenia.
-Edek znając ciebie to ty byś posadził tytoń, zaczął byś nim
handlować, później byś posadził marihuanę i tak byś w to brnął aż
do momentu w którym byś wpadł w ręce wymiaru sprawiedliwości i
Strona 110
Świniobicie
tego by ci na pewno nie umorzyli.
-Być może masz jakiś dar przewidywania, ale gdy moje "Rozmyślania"
okażą się do bani to ja nie widzę przyszłości.
-To już sobie tak na boku kombinuj gdzie znaleźć pracę.
-Ja myślałem o pracy która wiąże się z moimi mocnymi stronami,a
jak wiesz praca fizyczna nie jest moją mocną stroną.
-Edek, ja myślę że twoją najmocniejszą stroną jest unikanie pracy.
-Mariola dosyć, mieliśmy już nie poruszać tego tematu, ale swoją
drogą zastanów się dlaczego tak jest że najbardziej dochodowe
przedsięwzięcia są nielegalne?
-Bo są nielegalne i uczciwi ludzie się nie zajmują nielegalnymi
rzeczami i zapomnij że zgodzę się na coś nielegalnego.
-Mariola, mam przykre myśli.
-Jakie Edek?
-Mariola, że są ode mnie dużo lepsi pisarze i ciężko mi będzie
odnieść jakikolwiek sukces.
-Edek, ja to wiedziałam od początku i tylko czekałam aż sam do
tego dojdziesz, bo nie chciałam cię dołować.
-Mariola,ale jest pewna rzecz w której ich przewyższam, tylko nie
wiem czy to nie jest za mało.
-Jaka to rzecz Edek?
-Mariola doświadczenie życiowe,różne przeżycia, areszt,
psychiatryki, schizofrenia, uzależnienie. Takiego Sołżenicyna czy
Szałamowa czyta się i będzie czytać.
-No to wykorzystaj to w swoich "Rozmyślaniach" bo rzeczywiście
stwierdzam że jeśli chodzi o przykre przeżycia to masz duże
doświadczenie, ale te przykre przeżycia nie były spowodowane twoją
mądrością, a wręcz przeciwnie i miej -tego świadomość.
-Mariola, nie zrozumiesz tego, ale jakiś magnes mnie przyciągał
aby doświadczyć tego lub owego, leciałem jak ćma do świecy.
-Masz rację nie rozumiem tego.
-Wiedziałem Mariola, dobra, wychodzę z Murielą, smycz odłożę na
stół w stodole.
Piękna wizja jest w głowach ludzi którzy nie doświadczyli
psychiatryka, ten pokoik bez klamek, wygłuszony i cały wyłożony
czymś miękkim. Widziałem takie coś na filmach, ale w
rzeczywistości nigdy, choć byłem w wielu psychiatrykach.
Problem jakim jest agresja w stosunku do innych czy autoagresja
lub próba samobójcza jest rozwiązywany w sposób znacznie prostszy
i bardziej prozaiczny. Takim środkiem w wypadku niebezpiecznego
zachowania jest unieruchomienie w specjalnych pasach. Tu technika
poszła do przodu, nie ma już skórzanych pasów z klamrą, ale
solidne szerokie i grube parciane pasy z zapięciem magnetycznym.
Nie ma żadnych szans uwolnienia się i żeby inny pacjent uwolnił,
Houdini by się nie uwolnił. Składają się z trzech części, na
klatkę piersiową, w pasie z jednoczesnym unieruchomieniem rąk, i
na nogi z ich unieruchomieniem. Pierwszy raz zetknąłem się z
pasami na Izbie Wytrzeźwień, nie pamiętam jak dawno temu, ale
pamiętam że to były pasy prymitywne ze zwykłym zapięciem, dosyć
wąskie dwuczęściowe. Gdy pierwszy raz zostałem zapięty, zrodziła
się we mnie myśl aby się ich "nauczyć" i potrafić wytrzymać w nich
bardzo długo. W tym okresie życia Izby Wytrzeźwień zdarzały się
często, a ja za każdym razem lądowałem w pasach, nawet starałem
się o pasy, gdy mnie już mieli zwolnić robiłem się agresywny.
Wytrzymywałem bez problemu kilka godzin, umiejętność cenna,
Strona 111
Świniobicie
potrafiłem poza Izbą Wytrzeźwień kilka godzin leżeć bez ruchu i
brnąłem w to, aby posiąść umiejętność długiego leżenia bez ruchu.
Jakiś czas później zacząłem bywać w szpitalach psychiatrycznych
tam pasy to codzienność, ale czas przetrzymywania już o wiele
dłuższy niż na izbie wytrzeźwień,ale bez problemu wytrzymywałem
dobę. Aż do pewnego razu, otóż pojawiłem się pierwszy raz na
oddziale szpitala dosyć daleko oddalonego od mojego domu,ale jego
zła sława była mi znana. Byłem grzeczny i spokojny, nie trafiłem
od razu w pasy, ale jakoś z jednym pacjentem wpadliśmy na pomysł
aby spróbować się wypisać na własne żądanie. Rozmawiałem z
lekarzem, poważnie wyglądającym jegomościem, który odmówił i
nakazał położyć się do łóżka. Pomyślałem że owszem tylko zapale
jeszcze w palarni papierosa, ledwo odpaliłem, a zjawili się
sanitariusze i oświadczyli że idę w pasy. Co powiedzieli to
zrobili, nie miałem obaw, przypuszczałem że rano mnie zwolnią, co
tam jedna noc. Rano już tylko czekałem na obchód lekarski i na
zwolnienie. Pojawiła się na sali ordynatorka, wytłumaczyłem się że
nic złego nie zrobiłem, ona odparła że porozmawiamy później.
Czekałem, czekałem i nic, dalej w pasach. Następnego dnia na
obchodzie byłem już niespokojny i oczekiwałem rozmowy i zwolnienia
z pasów. Nie stało się to czego oczekiwałem. Czwartego dnia pasów
byłem już złamany, namówiłem innego pacjenta, aby z maszynki do
golenia wyjął żyletkę i dał mi do rąk. Te pasy unieruchamiały ręce
obok siebie na brzuchu. Jak prosiłem tak zrobił, dużo wysiłku
wymagało abym się pociął dosyć mocno, podciąć żył nie dałem rady,
ale krew broczyła obficie. Po jakimś czasie kazałem zawołać
pielęgniarkę. Przybiegła jedna, później jeszcze dwie,
obandażowały, przyszła ordynatorka i pojechałem do zszycia. Całą
drogę myślałem, udało się , koniec męczarni. Po wszystkim w drodze
powrotnej byłem bardzo zadowolony, bardzo słaby, ale zadowolony.
Gdy wróciłem na oddział okazało się że z powrotem idę w pasy, a
łóżko postawiono pod dyżurką personelu. Nie wiem jak to się stało,
ale po jakimś czasie straciłem świadomość, wiem że majaczyłem, bo
każdy popada w sen po kilku dniach pasów, nieustanny sen i majaki,
wołałem kolegów, coś mówiłem, rozmawiałem, tyle tylko wiem od
pacjentów. W pasach spędziłem coś około ośmiu dni, jak później
starałem się ustalić. Okazało się że jeśli chodzi o ten konkretny
oddział to wcale nie tak długo. Ja jednak zostałem złamany i
zacząłem panicznie bać się pasów. Pamiętam że ocknąłem się gdy
mnie zwalniali, kazali uważać i polecili pacjentom aby mnie
asekurowali gdy będę robił pierwsze kroki. Zrobiłem dwa kroki i
musieli mnie podtrzymać bo bym się przewrócił, pielęgniarka się
śmiała i powiedziała, a nie mówiłam ha ha ha... i tak krok po
kroku próbowałem chodzić, nie trwało to długo nim znowu wszystko
wróciło do normy, ale ja zostałem raz na zawsze złamany jeśli
chodzi o pasy. Pamiętam że w tym szpitalu na tym konkretnym
oddziale byłem najdłużej z wszystkich szpitali wolnościowych, bo
tylko na podsądnym byłem dłużej. Leczenie trwało dokładnie trzy
miesiące i dwadzieścia dni. Gdyby takie pokoje "bez klamek"
istniały to ja bym chętnie w takim posiedział z ciekawości i może
nawet wolałbym niż zwykła szpitalna sala z innymi pacjentami, ale
takiego czegoś nie ma w Polsce. Są za to "pasy", wydaje mi się że
to i tak lepsze niż stać bez ruchu na apelu w obozie
koncentracyjnym, ale nie doświadczyłem to mogę tylko przypuszczać
że "pasy" są lepsze. Przypuszczam też że "pasy" są w wielu
szpitalach nadużywane, są karą lub sposobem na uniknięcie
Strona 112
Świniobicie
problemów jakie stwarza pacjent, choć to ostatnie już chyba nie ma
sensu, bo wiem że ktoś mądry wprowadził przepis że pacjenta
unieruchomionego trzeba doglądać co jakiś czas, nie wiem czy 15
czy 30 minut. Pamiętam, skarżyły się pielęgniarki na ten głupi
przepis. Z pielęgniarkami to różnie bywa są takie które dobrze
wypełniają swoją rolę i też takie które uwłaczają temu zawodowi.
Jeśli chodzi o lecznictwo psychiatryczne to przypuszczam że
starają się o stanowisko pielęgniarki osoby które nie lubią się
przemęczać. Pamiętam taką której szczególnie nie lubiłem, nie
tylko ja zresztą, kiedyś zbierała ubrania do pralni, każdy miał
swój numer wypisany na odzieży w celu późniejszego sortowania i
ten numer jej podawał i ona zapisywała co oddaje do pralni. Sposób
w jaki ona pytała o ten numer budził u mnie skojarzenia jak gdyby
to pytanie było żadne w niemieckim obozie zagłady. W tym pytaniu
była pogarda, w tym pytaniu był rozkaz, w tym pytaniu była groźba,
w tym pytaniu było poniżenie czyli to wszystko co powinno
wychodzić z ust obozowej SSmanki w stosunku do więźnia. Najgorzej
wspominam pielęgniarki z tej zapadłej dziury gdzie byłem długo
leczony sądownie, zwłaszcza pielęgniarki które pochodziły ze wsi.
Z resztą nawet jak była z tego małego miasteczka to udawała
wielkomiejską światową damę. Jedna tłumaczyła że oddział jest
sądowy i ona jest funkcjonariuszką. Niektórzy mówili do nich per
siostro, nie lubiły tego,ale lubiły tłumaczyć jakie to jest
staroświeckie, zwłaszcza te "światowe damy" nie cierpiały żeby do
nich "siostro".
-Edek jakie zło cię przyciąga na chwilę obecną?
-Nic mnie nie przyciąga, piwa bym się napił.
-A więc alkohol, dzisiaj nie piątek, a zatem absolutne "nie" z
mojej strony.
-Ale wreszcie się ładna pogoda zrobiła i tak pomyślałem że można
by się napić w ten ciepły letni wieczór.
-Oczywiście że można się napić, ale nie alkoholu.
-To zrób mi mocną herbatę.
-Herbata to już lepiej.
-Ja myślę Mariola że do uzależnień trzeba mieć predyspozycję, ja
wiem na przykład że od alkoholu bym się nie uzależnił.
-Tak ci się tylko wydaje Edek, gdybyś pił codziennie to byś się
szybko uzależnił.
-Nie dałbym rady pić codziennie, alkohol jest dobry raz od czasu,
a nie dzień w dzień.
-To dobrze że się zgadzamy,ale co byś nie mówił to dzisiaj
wykluczone.
-Mariola, takie najgorsze zło mnie nie przyciąga.
-A co jest najgorszym złem według ciebie?
-Zabójstwo i samobójstwo.
-Zgadzam się że to największe zło.
-Często się słyszy o tym uczuciu jakie towarzyszy zabójstwu, że
ktoś kogoś zabił i wie jakie to uczucie. Ja tak myślałem i na samą
myśl poczułem strach, ten strach że się wyda kto zabił, że znajdą
zwłoki, strach ukrywania się...
-Edek, mnie przeleciał strach że ty w ogóle myślisz o takich
rzeczach.
-Mariola, poznałem kiedyś kilku morderców i jedne co czuje to
ciesze się że nie jestem na ich miejscu, bo oni nadal odbywają
karę czy przebywają w psychiatryku sądowym.
Strona 113
Świniobicie
-Szkoda że tylko kara cię boli, bo chodzi też o sumienie,
powinieneś też myśleć o wyrzutach sumienia po takim czynie.
-Gdybym zabił jakiegoś złego człowieka to wątpię czy miałbym
wyrzuty sumienia.
-Nie ty jesteś Edek od karania złych ludzi, od tego są sądy,
prokuratury i więzienia.
-Mariola nie każdy zły człowiek to przestępca.
-A jacy są źli ludzie nie przestępcy?
-A bo ja wiem, jeden facet mojej mamy był zły, ale nie był
przestępcą.
-I miałeś ochotę go zabić.
-Mariola wielką ochotę miałem by go zamordować.
-A co on ci takiego zrobił?
-Gnębił mnie jak tylko potrafił i gdy dowiedziałem się że umiera w
szpitalu na zapalenie płuc to się cieszyłem, ale okazało się że
przeżył i byłem zawiedziony.
-Edek nie powinieneś nikomu życzyć śmierci.
-Dlaczego?
-Bo tak się nie robi i już.
-Dobrze Mariola że odciągasz mnie od złych rzeczy. Masz jakiś swój
dobry rozumek i jakoś się równoważy z moim czasami może złym
rozumem.
-Ja ci dam "rozumek" ha ha ha Ja jestem wielkim mózgiem tego domu,
wszystko na mojej głowie, nie wiem Edek jak ty byś sobie poradził
beze mnie.
-Jakoś bym sobie poradził, trudno mi powiedzieć jak, ale jestem
pewien że to by wymagało takich umiejętności jak robienie sobie
jedzenia,robienie zakupów, płacenie rachunków i inne, nie wiem
czy to by była dla mnie mała czy duża trudność.
-Edek tobie większość czynności sprawia trudność.
-Nie myślmy zatem o tym Mariola, cieszmy się pięknym zachodem
słońca.
-No rzeczywiście piękny zachód.
Nie jestem za karą śmierci, uważam jednak że mordercy powinni być
długo izolowani co się też i dzieje. Miałem okazję przebywać w
jednej celi z mordercą który miał dwadzieścia pięć lat i dostał
wyrok dwadzieścia pięć lat bezwzględnego wiezienia. Początkowo
była to kara piętnaście lat pozbawienia wolności i on się cieszył,
przyjechał z rozprawy zadowolony, oczywiście od razu go wzięli na
rozmowę z psycholożką i przyszedł jeszcze bardziej zadowolony.
Zbrodnia ze szczególnym okrucieństwem, rodzina ofiary wniosła
zażalenie, minister sprawiedliwości się wstawił i sąd wyższej
instancji karę podniósł do dwudziestu pięciu lat bezwzględnego
pozbawienia wolności. Tak sroga kara oznacza bezpowrotnie
zniszczone życie, powinien żałować, ale czy żałuje? Na pewno już
żałuje, a jak jeszcze nie żałuje to pożałuje swojego czynu ma całe
dwadzieścia pięć lat żeby pożałować. Kilku z poznanych mi
morderców mówiło że to był wypadek, że nie chcieli, ale był też i
taki który otwarcie twierdził że wiedział że kogoś zabije, ale nie
przypuszczał że akurat tę osobę. Jednemu mordercy którego poznałem
w psychiatryku dokuczali rodzice i zabił ich siekierą gdy spali,
mówił że w ogóle się nie bronili, często dziwi morderców gdy
ofiara się nie broni. Nie znam przepisów, ale chyba każdy morderca
musi przejść obserwację psychiatryczną. Gdy się okaże że jest
chory psychicznie trafia do szpitala psychiatrycznego na oddział
Strona 114
Świniobicie
sądowy, ale nie tak pięknie mu się upiekło, gdyż drogę rozpoczyna
od ROPS-u, Regionalnego Ośrodka Psychiatrii Sądowej w zależności
od lekarzy po jakimś czasie może przejść na odział psychiatrii
sądowej o wzmocnionym zabezpieczeniu i dopiero stamtąd na oddział
o podstawowym stopniu zabezpieczenia. To długa droga i ten
ostatni odcinek podstawowe zabezpieczenie w cale nie musi być taki
fajny, można wyjść z grupą na spacer i są inne przywileje, ale tam
gdzie byłem ten ostatni stopień był gorszy od tego na który
trafiłem wcześniej czyli oddziału o wzmocnionym stopniu
zabezpieczenia. Jednemu się upiekło,ale popełnił przestępstwo
małego kalibru, trafił do szpitala psychiatrycznego na oddział
sądowy, gdzie okazało się że jest zdrowy. Nie przyjmował żadnych
leków tylko po prostu siedział jak w więzieniu, swoje musiał
odsiedzieć pierwsza opinia i go zwolnili, osiem miesięcy w sumie
to wszystko trwało. Ja byłem chory i musiałem odsiedzieć swoje dwa
lata, tam każdy chory startował od dwóch lat, tak jakby już na
wstępie wiedzieli ile ma odsiedzieć, co zrobił i ile przy wzorowym
zachowaniu, gdy są komplikacje to oczywiście dłużej. W dodatku nie
tak łatwo jak w więzieniu,gdzie ma się wyrok i siedzi się w
najgorszym wypadku całość, tam trzeba się było starać o
zwolnienie. Chodziłem po korytarzu, wpatrywałem się w podłogę i
myślałem tylko, kiedy to się skończy? Rankiem z lubością zamykali
sale żeby pacjenci nie leżeli, salowy mył podłogę korytarza,
wydzierał się na cały oddział gdy ktoś nadepnął na mokre miejsce.
Mył długo z przerwami, kiedy trwały niby zajęcia, każdy robił co
chciał tylko nie wolno było chodzić po korytarzu gdzie salowy myje
podłogę. Terapeutki albo coś robiły, jakieś prace ręczne z kilkoma
pacjentami lub oglądały telewizję. Dobrze było zając krzesło, lub
fotel w innym wypadku trzeba było stać lub chodzić. Ta niechętnie
otwierana co dwie godziny na kilka minut palarnia i wypowiedziane
stanowczym tonem, wychodzimy, zamykam. Jednej terapeutce która już
trąciła zapachem starości przeszkadzał dym, musieli założyć w
palarni większy wentylator, kiedyś otwierali palarnie co godzinę,
ale ta sama podstarzała terapeutka stwierdziła że co dwie godziny
palarnia powinna być otwarta i tak się stało. Zdarzało się że ktoś
dostał zgodę na wyjście do miasta z terapeutką, bardzo rzadko ktoś
dostał, ale gdy się ktoś dostał zgodę to wychodziła z nim
najczęściej ta starsza terapeutka, przy stoisku czy przy ladzie
zawsze gestem informowała sprzedawcę czy sprzedawczynię że jest z
wariatem, sprzedawcy się uśmiechali na ten gest, a wariat oglądał
towar. Na zebraniu społeczności pacjent mógł się wypowiedzieć,
mieć wolny wniosek, ale też wypowiadał się personel i wtedy
dochodziło do jakichś zmian, zawsze na gorsze dla pacjentów, nie
pamiętam ani jednej zmiany na lepsze. Był taki jeden salowy małego
wzrostu który się wydzierał na pacjentów od samego rana do końca
zmiany, gdy tylko się obudziłem za piętnaście siódma jego już było
słychać, ktoś coś rozlał, lub domagał się czegoś zawsze było
nieprzyjemne darcie pyska. Mało tego, pacjenci pełnili funkcje na
przykład co tydzień alfabetycznie po nazwisku ktoś zostawał
przewodniczącym i taki przewodniczący po prostu wyręczał personel
i terapeutki, prowadził gimnastykę poranną, zmywał stoły po
posiłkach, budził, zwoływał na zajęcie, posiłki i leki, nosił
wózek z lekami i wykonywał kilka innych czynności. Byłem kilka
razy przewodniczącym i nienawidziłem tego. Psycholog na każdym
zebraniu społeczności chwalił przewodniczącego jaką pokazał wielką
energię,że nie spodziewał się tego i zastanawia się żeby jeszcze
Strona 115
Świniobicie
dodać jakąś czynność do obowiązków przewodniczącego. A jak
personel przyłapał że ktoś leży w łóżku podczas zajęć to ów miał
spore kłopoty, personel był wrogiem leżenia w łóżku. Sale były
myte i najczęściej zamykane, korytarz był myty i nie wolno było po
nim chodzić, salowy narzekał że nie jest tak jak kiedyś że sale
były zamykane o ósmej i otwierane po obiedzie, było tak kiedyś,
ale mnie ominęła ta chyba jedyna zmiana na lepsze. Gdy się
znalazłem na oddziale o podstawowym stopniu zabezpieczenia istniał
już kilka lat, na oddziale wzmocnionym wiedzieli że akurat ten
odział na który miałem przejść jest najgorszą z wszystkich opcji,
sprzeczali się że niby jest jakiś jeden odział w Polsce gorszy
inni mówili że u kierownika X. jest najgorzej w kraju jeśli chodzi
o podstawowy stopień zabezpieczenia. Ja mówiłem że skoro na
"wzmocnionym" byłem tylko pół roku to na "podstawie" też mi się
uda po pół roku, mówili że co najmniej dwa lata i okazało się że
byłem tam dwa lata i kilka dni. Tak jak mówili, nie spodziewałem
się że aż tak długo. Cieszyłem się że magister kazał mi jako
jednym z nielicznych chodzić na indywidualne zajęcia
przygotowujące do opuszczenia szpitala,ale te indywidualne
zajęcia,raz w tygodniu około godziny trwały ponad rok. Większość
którzy opuszczali ten oddział była przenoszona do DPS-u kilku do
ZOL-u, w ciągu dwóch lat na wolność wyszły dwie czy trzy osoby ja
byłem trzeci lub czwarty, już dokładnie nie pamiętam, ale fakt że
spośród pięćdziesięciu pacjentów w ciągu dwóch lat wyszło trzech
czy czterech na wolność, to trochę powinno być niepokojące dla
jakiegoś nadzoru takich placówek. Ale kto tam się przejmuje
wariatami? W psychiatryku nie powiedzą do ciebie "proszę pana" ani
salowy, ani pielęgniarka i nie przeszkadzaj im gdy rozmawiają i
piją kawę na dyżurce. Lekarz może mówić do ciebie per"pan" żeby
zachować pozory, psycholog też może mówić, ale dla innych jesteś
nikim, takie byle co, wariat, nienormalny człowiek. Każdy wie,
każde dziecko wie, że wariatowi nie należy się szacunek, z wariata
należy się śmiać.
Bywa i tak że schizofrenik przed zachorowaniem miał tęgi umysł i
skończył medycynę, ale gdy zachoruję na schizofrenię lekarz to w
środowisku lekarskim jest skończony, nie słyszałem o schizofreniku
psychiatrze, ale kto wie być może gdzieś żyje taki psychiatra.
Żyje nie oznacza jeszcze że jest czynnym lekarzem, może być na
rencie. Lekarz narkoman też się słyszy że się okazało,ale myślę że
schizofrenik jest w gorszym położeniu.
-Halo, dzień dobry.
-Dzień dobry, słucham?
-Proszę pana chciałem zorientować się w cenie wynajęcie domku
letniskowego na tydzień.
-Dopiero się zwolnią za dwa tygodnie. Na ile osób?
-A są jakieś posezonowe obniżki?
-Nie mam posezonowych obniżek.
-To będzie nas troje, ale tylko dwa łóżka.
-Jak to dwa łóżka, a trzecia osoba?
-To świnia wyśpi się byle gdzie, koc jej położę i będzie na nim
spała.
-Halo...Halo..Halooo Proszę pana ja jeszcze raz bo coś przerwało.
-Proszę pana jak pan chce jakieś robić jakieś trójkąty i nazywa
pan człowieka świnia, to ja panu nie wynajmę, ja nie głosowałem na
PiS ale mam jakąś przyzwoitość.
Strona 116
Świniobicie
-Ale proszę pana to prawdziwa świnia.
-Tak z ciekawości zapytam dlaczego pan tak otwarcie mówi na kogoś
"świnia"?
-Ale to zwierzę na czterech nogach, taka wytresowana świnia do
hodowli, coś jak pies,a nawet mądrzejsza.
-A jak samopas czy na smyczy? Bo to ciekawe pierwszy raz mam
przypadek że ktoś chce przyjechać ze świnią.
-Na smyczy tak jak pies.
-A jak się załatwia?
-Tak jak psa się wyprowadza, wszystko jak pies.
-Ale na pewno nie taka czysta jak pies.
-Moja kobieta się nią zajmuje, kąpie, myje, zwierzę jest bardzo
zadbane.
-A nie zrobisz mi pan chlewu z domku?
-W żadnym wypadku.
-Bo wiem pan że za wszystkie szkody pan zapłaci?
-Jestem tego świadom nie będzie żadnych szkód.
-To proponuje mały domek dwuosobowy. Kuchnia, łazienka, mały salon
i sypialnia z dwoma łóżkami.
-A ile to będzie kosztować? Za świnie pan policzy?
-Jak się świnia wabi?
-Muriela.
-Bardzo ładne imię, pierwszy raz słyszę, reaguje na to swoje imię?
-Oczywiście że reaguje jak pies, tak jak mówiłem wszystko jak
pies.
-Zgodzę się z ciekawości, chciałbym zobaczyć tą Muriele
wytresowaną jak pies, zresztą lubię zwierzęta, mam nawet kota.
Jeśli chodzi o dopłatę to za Muriele dopłata będzie niewielka bo
50zł.
-Za cały tydzień.
-Tak za cały tydzień.
-A za nas dwojga mnie i kobietę.
-Sekunda..560 za tydzień to w sumie wyniesie 610zł na tydzień.
-To nie tak mało.
-Proszę pana w tej opłacie jest opłata za wszystkie media, prąd,
woda, dostęp do internetu przez wi-fi, w domku jest telewizor...
-Dobra, zgadzam się, rezerwuję wynajęcie na tydzień za dwa
tygodnie.
-To w poniedziałek za dwa tygodnie niech pan przyjedzie, jestem na
terenie domków od ósmej do południa.
-Ok. to będę w poniedziałek rano. Do widzenia.
-Do widzenia.
Mariola się ucieszy, domek nad jeziorem na tydzień. Będzie mogła
iść na plaże. Ostatnimi laty jesienie są piękne to może w tym roku
też pogoda dopisze. Zawsze też można do ludzi,są budki z piwem i
fast foodem, są też lepsze lokale.
Rowery wodne, kajaki, na pewno początkiem jesieni też można
wynająć. Lato już się kończy i trzeba powiedzieć że nie było
rewelacji, a poza tym wiosna była fatalna. Jezioro dobre, ale
gdyby domek w górach to by było świetnie, ja uwielbiam góry,
Mariola chce do ludzi to niech ma to jezioro. Nad jeziorem więcej
atrakcji niż w górach, więcej ludzi, ale to też zależy od pogody,
oby tylko dopisała. Pamiętam zamierzchłe czasy gdy byłem
nastolatkiem, brało się rower i z kolegami jechało się nad
jezioro. Nie wiem jakie teraz panują mody, ale wtedy liczyło się
Strona 117
Świniobicie
mieć wszystko od Levis'a i rower Scott. Z kolegów nikt nie miał
Scott'a , ale jeździli nim co zamożniejsi wałem nadbrzeżnym i byli
podziwiani z plaży. Jeśli chodzi o Levis'y to nawet ja miałem,
spodnie i kurtkę, gdy ktoś kupił coś od Levis'a to wieczorem
jechał w tym nad jezioro, nie jeździło się w upalny dzień w
spodniach i kurtce nad jezioro dlatego jeździło się w tych
ciuchach wieczorem. Pamiętam że mieliśmy lornetkę i obserwowaliśmy
dziewczyny które też pojawiały się wieczorem na plaży, gdy były
jakieś fajne to podbijaliśmy do nich w tych Levis'ach. Gdybym
pozostał przy tym jeziorze i wiejskiej dyskotece to może nie
skończył bym tak jak skończyłem. Stało się tak, a nie inaczej, z
powodu urody dziewcząt z tej wiejskiej dyskoteki. Nie mogłem
liczyć na te ładne, bo wszystkie były zajęte, chodziłem krótko z
taką średnio ładną, ale nie pasowało mi to, już nawet nie chodzi o
to że była puszczalska. Wszystkie które miałem były średnie,
podrywałem i wychodziłem z dyskoteki na seks w jej domu, lub
ustronnym miejscu. Zresztą na co miałem liczyć z moją urodą co
najwyżej siedem na dziesięć,a wtedy miałem jeszcze pryszcze i
rzadko chodziłem do fryzjera tak więc moja uroda wtedy to jakieś
sześć na dziesięć. W późniejszym czasie wiele razy próbowałem
zapuścić włosy, ale zawsze nadchodził czas w którym ojciec
zabierał mnie do fryzjera. Kiedyś długie włosy u faceta się
podobały, ale teraz to chyba obciach. Gdy się słuchało metalu to
obowiązkowo należało nosić długie włosy, hippisi też nosili długie
włosy. Gdy już chodziłem do szkoły w mieście to uczestniczyłem w
nocnym życiu miasta, ale tylko do dwudziestej drugiej bo o
dwudziestej drugiej trzydzieści odjeżdżał ostatni autobus do mojej
wsi. Pieszo z miasta do domu mam jakieś trzy godziny drogi i
często się zdarzało że chodziłem piechotą, bo nie chciało mi się
czekać na pierwszy poranny autobus. Nie wiem dlaczego PKS nie
wpadł na pomysł kursów nocnych, MZK ma kursy nocne choć trasę tego
kursu lekko przejść pieszo, na pewno lżej niż trasę na wieś.
Pociągi też nie kursowały, były jakieś pośpieszne, ale nie
zatrzymywały się w najbliższej mi stacji w sąsiedniej wsi. Skazali
mnie rodzice na życie na wsi i wiejskie rozrywki. Punktem lokalnej
rozrywki był "Bar pod rybą" piło się tam dużo, niektórzy spędzali
tam całe dni i noce, po niektórych przyjeżdżały żony z taczkami,
ładowały spitych do nieprzytomności mężów na taczki i zawoziły do
domu. Nigdy nie chciałem żyć w takim środowisku, ale nie miałem
wyjścia. Ciężko też o kolegów szukających innych rozrywek niż
wiejska dyskoteka, ale miałem jednego przyjaciela można powiedzieć
z którym razem imprezowałem i nie raz szliśmy w nocy piechotą z
miasta na wieś. Poróżniliśmy się, on za ostro poszedł w narkotyki
i odebrał sobie życie. Reszta znajomych zaczęła się jakby oddalać,
znaleźli sobie dziewczyny, ustatkowywali się, a ja dalej ćpałem i
piłem. Znalazłem dziewczynę, ale było już za późno bo zaczęło mi
odbijać, miała dużo znajomych na wsi i ostrzegali ją przede mną,
niektórzy twierdzili że ja to już nie ten którym kiedyś byłem.
Ostatecznie wyjechała do pracy za granicę, a ja z nią zerwałem, bo
nie chciałem o niej myśleć. Towarzyszyła mi na samym początku
choroby, gdy działo się źle, ale jeszcze sytuacja nie wymagała
hospitalizacji. Wypadek miałem kilka lat później, wypadek to
znaczy kiedy coś pękło, rozleciało się, poskładało nie tak jak
trzeba i towarzyszyły temu "głosy" i halucynacje wzrokowe. Ten
początek choroby wyglądał jak przemiana. To była zima, zaczęło się
od problemów ze snem, nie wiedziałem z jakiego powodu, myślałem że
Strona 118
Świniobicie
dlatego mam problemy ze snem, bo odstawiłem narkotyki. Całą noc
leżałem, gdy słońce zaświtało kładłem się spać i wstawałem gdy
zachodziło. Po woli zaczęły pojawiać się paranoiczne myśli,
uroiłem sobie że jestem atakowany przez niebezpieczną sektę
ufologiczną,a we wszystko jest też zamieszana moja rodzina. Powoli
zacząłem widzieć otoczenie w bardziej nasyconych barwach,
zwłaszcza kolor niebieski był wręcz nachalny, coraz bardziej
rzucał mi się w oczy każdy niebieski przedmiot. Doszło do tego że
pozakrywałem różnymi szmatami i prześcieradłami wszystko co miałem
koloru niebieskiego w domu. Matka, ojciec i siostra wystraszyli
się mojego zachowania. Oskarżyłem ich że są w sekcie i próbują
mnie wciągnąć, matka z politowaniem powiedziała żebym nie mówił
tego dziewczynie, bo ją stracę. Nie mówiłem jej zatem prawie nic,
ale ten klimat grozy narastał. Grzebałem w kontaktach rodziców,
przeszukiwałem wizytówki w ich portfelach, numery
telefonów,zapiski, im dłużej to robiłem tym byłem bardziej
przekonany że to sekta. W końcu nie wytrzymaliśmy i ja i oni,
zawieźli mnie do psychiatry. Opowiedziałem psychiatrze wszystko,
przepisał leki, jego diagnoza na piśmie brzmiała, psychoza? Tak
właśnie psychoza ze znakiem zapytania. Napisałem oświadczenie że
rezygnuję z hospitalizacji i wróciłem do domu. Dostałem jakieś
leki uspokajające i nasenne i powoli wszystko wracało do normy,
takiej normy w której dało się funkcjonować, ale chore myślenie
nie minęło całkiem, świat był piękny, kolory troszkę może zbladły,
ale i tak były żywsze niż kiedyś. To był czas w mojej chorobie
kiedy przed rozpadem osobowość "pęczniała", czytałem w jakiejś już
może przestarzałej że właśnie przed rozpadem osobowość chorego
często jakby pęcznieje. Nastała piękna wiosna, ja miałem dużo
siły, zrobiłem w domu siłownię i regularnie ćwiczyłem, kondycja
się poprawiła, siadałem na rower i potrafiłem wjechać na górę gdyż
były ku temu warunki,a wysokość ponad 1200m.n.p.m, lekko
przebiegałem kilka kilometrów. Przede wszystkim moje zdanie o
sobie się zmieniło, teraz już miałem się za kogoś wyjątkowego,
według mnie to że byłem z tą wiejską dziewczyną to był dla mnie
mezalians. Strzygłem równiutko maszynką włosy na jeden centymetr i
przyglądałem się w lustrze jaki jestem ładny, coraz bardziej się
sobie podobałem. Kupiłem sobie nowe modne ubrania i miałem się za
zajebistego faceta. Jednak nie było odzewu ze strony różnych
pięknych kobiet, bo chętnie bym zostawił tę wieśniaczkę. Z żadnej
strony nie było odzewu, koledzy też jakoś nie dostrzegali mojej
wielkości, jeden powiedział nawet że mam się za "pępek świata".
Wszystko było w porządku,ale były chwile że działo się coś
dziwnego, czas jakby zwalniał i pojawiała się taka smuga światła
za przedmiotami, nie czystego światła, ale jakby brudnego, jasnego
z dużą ilością czarnych punktów. Były chwile że ktoś mnie śledził,
a ja uciekałem na rowerze. Zresztą byłem przekonany że wszyscy
mnie obgadują. Spowolnienie pojawiało się coraz częściej i trwało
coraz dłużej. Nie było już żadnej poświaty tylko kilka godzin tego
"zamulenia". Gdy dziewczyna wyjechała wróciłem do ćpania,
narkomani widzieli i nie kryli się z tym że mają mnie za oszołoma,
owszem byłem oszołomiony, miałem dużo energii,ale przychodził czas
osłabienia i winiłem rozwodniony towar. Przed "wypadkiem" kiedy
osobowość uległa rozpadowi miałem chyba dwa tygodnie zamulenia,
popsułem komputer nie potrafiłem go już poskładać i do niczego się
w tym czasie nie nadawałem. "Wypadek" spowodował trwałą utratę
kolorów, wszystko stało się szare, znalazłem się w pogorzelisku,
Strona 119
Świniobicie
nie miałem już zupełnie sił i widziałem tylko szary kurz unoszący
się w powietrzu. Ta szarość tak mnie przeraża że już po "wypadku"
gdy choroba wracała usilnie wmawiałem sobie że ja też wracam do
sekty i mocnej widzę kolory. Dużo bym dał by wrócić do czasu
"napęczniałej" osobowości kiedy choroba się rozwijała do punktu
kulminacyjnego którym był rozpad tejże osobowości. Przemiana i
pierwsze objawy choroby mimo patologii wspominam mile. Myślę że
wtedy w moim mózgu też zachodziły przemiany, a osobowość dotykały
lekkie pęknięcia, powolutku się rozlatywało, pytanie, dlaczego to
musiało się rozpaść? Nie mogło zostać "napęczniałe" ? Było tak
pięknie, jak pod wpływem narkotyku i to dobrego narkotyku.
Dlaczego jest psychoza maniakalno-depresyjna i po wspaniałej, jak
mi opisywali chorzy, manii następuje depresja? Dlaczego musi się w
głowie zepsuć do końca, do przeciwieństwa? Dlaczego mózg nie
wytrzymuje pięknego kolorowego świata?
-Mariola.
-Tak Edek?
-Mam dla ciebie dużą niespodziankę.
-Co to za niespodzianka?
-Bardzo się ucieszysz.
-Tak?
-Chodzi o twoje pragnienie by się gdzieś wyrwać do ludzi. Mam
zamiar je zaspokoić.
-Jak? No mówże wreszcie Edek?
-Jedziemy nad Jezioro na tydzień domek już zarezerwowany.
-Kiedy Edek?
-Za niecałe dwa tygodnie.
-Bardzo się cieszę. To super pomysł.
-Mariola, teraz twoja kolej żeby wszystko przygotować.
-No dobra Edek, tylko jest jedno "ale".
-Jakie "ale"?
-Ale co zrobimy z Murielą?
-Jak to co, zabieramy ze sobą.
-Edek tobie całkiem rozum odjęło.
-Załatwiłem z właścicielem, jest zgoda, Muriela jedzie z nami.
-Jak ty sobie to wyobrażasz Edek? Będziemy spacerować po plaży ze
świnią na smyczy?
-Ja mogę wyprowadzać Muriele jak się wstydzisz, a gdy będziemy
chcieli spacerować po plaży to zamkniemy ją w domku.
-No nie wiem Edek, będą nas mieli za wariatów inni wczasowicze.
-Już od razu wariatów, po prostu będziemy sprawiać wrażenie
ekscentryków.
-Ty Edek jesteś ekscentrykiem i nie musisz udawać, ale ja to co
innego, nie jestem ekscentryczna i nigdy nie będę.
-Ja Mariola chętnie pospaceruję z Murielą gdy będziemy nad
jeziorem, ciebie nikt z nią nie musi widzieć.
-Ale sąsiedzi Edek.
-Kto by się tam przejmował sąsiadami.
-Ja się przejmuję.
-Jak zobaczą jakie sztuczki potrafi Muriela to będą mieli ubaw, to
będzie dla nich atrakcje Mariola i nawet mogą chcieć dokarmiać
Murielę.
-No nie wiem Edek.
-Mariola przecież ta nasza świnka to jak piesek, tak samo
inteligentna o ile nie bardziej i też potrafi to co potrafią
Strona 120
Świniobicie
domowe psy.
-Edek, ale to świnia z wyglądu się bardzo różni od psa.
-Mariola, a wnętrze? Większość kobiet powtarza że liczy się
wnętrze, a nie wygląd.
-Tak, tak, Edek, Ale to zupełnie co innego. Trochę będzie obciach,
ale mimo to się cieszę z wyjazdu.
-Żaden obciach. Co innego gdyby Muriela nie była wychowana i na
przykład cały czas kwiczała, albo załatwiała się gdzie
popadnie,ale to porządna wytresowana świnia, zwierzak domowy.
-Nie przekonasz mnie do końca i będzie głupio jak ktoś zobaczy cię
z Murielą na spacerze, a później zobaczy jak spacerujesz ze mną. A
jak będą wytykać palcami?
-Mariola wyolbrzymiasz, nikt nie będzie wytykał palcami, sądzę że
Muruiela wzbudzi zainteresowanie.
-Obyś się nie mylił Edek, obyś się nie mylił, a teraz zapytam czy
jak zwykle masz jakieś zadanie dla mojej mamy?
-Nie Mariola, wszystko załatwiłem sam, zarezerwowałem i
przekonałem właściciela żeby się zgodził na zakwaterowanie
Murieli.
-Edek, cieszę się i już wszystko planuje.
-Szczególnie zwróć uwagę na karmienie Murieli, ja tam się obejdę
bez jedzenia cały dzień, ale zwierzę to zwierzę i chodzi o to żeby
tam niczego niestosownego nie zjadła czy pogryzła.
-Edek, ty też pomyśl i zrób większe zakupy paszy.
-Oczywiście Mariola ja ze swojej strony zadbam, zresztą to jezioro
jest niecałe dziesięć kilometrów od domu i zawsze można podjechać
w razie potrzeby coś zabrać z domu, a do Żywca bliziutko i ja już
znalazłem sklep z paszami w Żywcu.
-No to brawo Edek, czyli ja mam się zająć naszym wyżywieniem, a o
Murielę ty zadbasz?
-Mniej więcej.
-Dlaczego mniej więcej.
-Ja zadbam żeby było dla niej żarcie,a ty ją nakarmisz, wsypiesz
jej paszy czy jak będą jakieś odpadki z naszego jedzenia.
-Dobra Edek, w końcu cały czas to robię czyli nic nowego.
-Cały czas to robisz i masz wprawę, a ja oczywiście zwiozę paszy,
ale jeśli chodzi o karmienie to ty jesteś lepsza, bo ja bardzo
rzadko to robię, zresztą jak widzę że ma dużo w korycie to nie ma
sensu dosypywać paszy, a prawie zawsze ma dużo.
-Masz jeszcze jakieś ważne informacje organizacyjne?
-Tylko tyle że Muriela powinna być czysta, wykąpana i pachnąca.
-Pachnąca? ha ha ha
-Chodzi o to żeby nie śmierdziała.
-Zobaczę co się da zrobić.
-Właściwie to każde zwierzę śmierdzi, człowiek też śmierdzi, ale
preparaty są, aby zabić ten smród.
-Nie spotkałam się Edek z szamponem dla świń.
-Mariola, czasu jest dużo to się zorientuj.
-W czym się mam zorientować.
-W kosmetykach dla Murieli. Jest internet, są sklepy internetowe i
zawsze można znaleźć poradę jaki szampon będzie odpowiedni.
-A nie mogę jak zwykle umyć ja ciepłą wodą?
-Możesz Mariola, ale ja chce żeby to była świnia z klasą,
wytresowana i pachnąca.
-No jak chcesz to mogę się zorientować.
-To tyle Mariola, wszystko już mamy ustalone, wyjazd w
Strona 121
Świniobicie
poniedziałek o godzinie ósmej za trzynaście dni.
-Dobrze Edek.
-Aha jeszcze jedno mi się nasunęło, gdy już wykąpiesz Murielę,
zabierz ją na jakiś czas do mieszkania, aby się zorientować czy
ona aby nie niszczy mebli i sprzętu, a gdyby tak się działo to
oducz ją tego. Krótko mówiąc, przygotuj ją do spotkania z innym
otoczeniem niż chlew.
-Nie ma sprawy, już kiedyś o tym myślałam, ale w końcu doszłam do
wniosku że to głupota.
-W zaistniałej sytuacji to żadna głupota. Tak więc wszystko mamy
ustalone.
-Ok. Edek. Cieszę się że wreszcie pomyślałeś o tym abyśmy wreszcie
spędzili czas poza domem.
-Pomyślałem i zadziałałem.
-Niech ci będzie pomyślałeś i zadziałałeś.
Właściciel domków nie pomyślał o smrodzie, dobrze że ja
pomyślałem, bo gdyby na miejscu wyczuł że Muriela śmierdzi to
pewnie musiałaby przebywać poza domkiem. Ale co tam, chce zarobić,
to musi zgadzać się czasami na takie różne nietypowe rzeczy. W
sezonie letnim mógłby wybrzydzać, ale jesień się zbliża, ludzi
coraz mniej. Dziwne jest że ludzie wydzielają smród i muszą się
kąpać i perfumować. W dodatku zaskakuje mnie że narządy rodne nie
pachną, natura powinna sprawić że genitalia wydzielają
najpiękniejszy dla człowieka zapach i może tak nawet jest, ale na
poziomie nieświadomym. Psy prawdopodobnie czują piękno takiego
zapachu lub element niepokojący jeśli chodzi o zapach innego
samca, ale ludzie świadomie czują tylko smród. Niektórym
mężczyznom może nawet wydawać się że kobiety nie śmierdzą i tkwią
w wielkim błędzie. Raz zaznałem bliskości z kobietą która
śmierdziała zasuszonym potem, poczułem go tak mocno że później
przez jakiś czas czułem go wyraźnie w miejscach gdzie przebywają
kobiety. Tak więc wszyscy śmierdzimy i mężczyźni i kobiety. Jedna
z najbardziej przykrych uwag to usłyszeć że się śmierdzi, ciekawe
jest że często schizofrenicy bardzo się boją takiej uwagi, boją
się też tego że śmierdzą i wszyscy w około to czują przez
grzeczność nie zwracają na to uwagi, ale mimo wszystko są
zniesmaczeni. Gdy paliłem marihuanę będąc już hospitalizowanym
schizofrenikiem zawsze miałem tę obawę że śmierdzę. Jeszcze
wcześniej, chyba pierwszym niepokojącym symptomem choroby
psychicznej było to że ubrania brzydko pachniały świeżo po
wypraniu. Później poszedłem na spotkanie grupowe agentów
ubezpieczeniowych, a byłem na amfie i wydawało mi się że śmierdzę,
że buty za bardzo napastowane i zasmrodziłem całą sale pastą do
butów, musiałem wyjść przed końcem spotkania, bo tak mi było w
związku z tym nieprzyjemnie. Bardzo dobrą metodą jest, aby pozbyć
się kogoś z grupy, to dać mu do zrozumienia że śmierdzi. Sposób
nie jest zbyt subtelny i często słyszałem jak mówili komuś że
śmierdzi, a on na to, że nic nie czuje, to oni, że własnego smrodu
się nie czuje.
Jednostka zostawała wyalienowana i najczęściej opuszczała grupę.
Najłatwiej rozpoznać że ktoś się za wysoko zmierzył po tym że
często przeszkadzają mu brzydkie zapachy. Jeśli chodzi o mnie to
brzydkie zapachy prawie w ogóle mi nie przeszkadzają. Gdy byłem w
tym najgorszym szpitalu na oddziale sądowym to często się zdarzało
że obiad śmierdział, powąchałem i czuje dziwny zapach,
Strona 122
Świniobicie
skosztowałem i okazało się jadalne co wydało się jeszcze
dziwniejsze, narzekali na zebraniu społeczności że jedzenie
śmierdzi i mówiła oddziałowa że wie że śmierdzi, ale nic nie może
na to poradzić. Tylko gdy było widać, po otwarciu jogurtu czy
kefiru, pleśń to wtedy już można było zwrócić, wydająca posiłki
salowa lub pielęgniarka mówiła, o nie, to do zwrotu, wszyscy
oddają, bo też wszystkie były spleśniałe. Nie pamiętam żeby
kiedykolwiek śmierdział mi dym z papierosa, gdy jeszcze nie
paliłem też mi nie śmierdział. Nigdy benzyna mi nie śmierdziała, a
pamiętam kiedy byłem w tak koszmarnym stanie i położeniu i
odurzałem się oparami benzyny wszystkim w około zwłaszcza mamie
bardzo nie podobał się ten zapach, wstyd przynosiłem gdy poczuła
go, a akurat byliśmy razem w sklepie. Ilu jest ludzi tyle jest
zapachów, każdy ma swój zapach, ciało każdego pachnie inaczej.
Nigdy nie słyszałem słów, jestem do ciebie wrogo nastawiony z
powodu twojego smrodu, lub, nie lubię cię bo śmierdzi ci z ust, a
tak właśnie chyba jest że zapach ma ogromne znaczenie. Przechodząc
obok menela nastawiam nos czy jego smród jest wyczuwalny na
odległość powiedzmy dwa metry, często jest wyczuwalny, zwłaszcza w
lecie, to chyba dlatego że zwykle dosyć grubo się ubierają.
Zresztą u nich częste są przypadki że upiją się tak mocno że nie
kontrolują cewki moczowej, zdarzają się przypadki że ktoś dużo
pije, jest w ciągu i się zesra w gacie, ale takie przypadki to
margines. Jak wspomniałem urojone przeczucie wydzielania przykrych
zapachów to częsty przypadek u schizofreników, uczucie że smród
wylatuje z wszystkich otworów, smród nie zniknie nawet po kąpieli,
bo śmierdzą buty czy kapcie, nikt mnie nie lubi bo śmierdzę. Z
powodu mojego smrodu wszyscy wokół chodzą jakby byli obrażeni,
nikt nie powie otwarcie, ale ja wiem że to z powodu tego że
śmierdzę. Smrodem można nasiąknąć przebywając w śmierdzącym
pomieszczeniu, takim śmierdzącym miejscem był u mnie na wsi "Bar
pod rybą" pewnego razu przesiedziałem tam kilka godzin i w tym
samym ubraniu poszedłem do szkoły, jeden się za wysoko zmierzył,
wyczuł smród i mówił wszystkim że śmierdzę śmiejąc się, nic mu nie
zrobiłem choć mogłem, a kiedyś się wpraszał do mojego domu na
obiad, dostał to co chciał, ale nie pokazał wdzięczności. Ani nie
śmierdzieć, ani nie pachnieć, tak zwyczajnie jak wielu. Muriela z
pewnością zna mój zapach, świnie mają dobry węch ponoć nawet
lepszy od psa, potrafią znaleźć pod ziemią trufle, mało tego
grzyba w Polsce to nawet nie myślę o grzybobraniu z Murielą. Ale
na żołędzie możemy się wybrać, ciekawe czy Muriela gustuje w
żołędziach jak dzik. Jak już jestem przy zapachach jeśli chodzi o
to pracę śmieciarz czy szambiarz to nieciekawe zawody, ale oni się
przyzwyczajają do smrodu, po jakimś czasie przestaje im
śmierdzieć. Zauważyłem że moje nozdrza pod wpływem alkoholu stają
się czulsze i czasami gdy wypiję czuję zapach swojego domu, taki
specyficzny, ani nie ładny, ani nie brzydki. Chyba każdy dom, gdy
nie jest obwieszony odświeżaczami powietrza, ma swój specyficzny
zapach, jakby przesiąknął zapachami lokatorów. Melina, smród
meliny, uderzający już przy wejściu, nie raz byłem na melinie i
zawsze śmierdziało, nie aż tak żeby nie dało się wejść, ale
niemiły zapach był mocno odczuwalny. Gdy człowiek się boi wydziela
nieprzyjemny zapach to fakt że tchórz śmierdzi, długotrwały strach
równa się długotrwały smród. Nie rozpoznałem nigdy zapachu
strachu, gdyż nie wiedziałem jak dana osoba pachniała gdy się nie
bała, ale chciałbym kiedyś rozpoznać zapach prawdziwego strachu,
Strona 123
Świniobicie
tylko nie u Marioli, u kogoś kto nie jest mi bliski. Człowiek cały
jest śmierdzący od stóp do ust i żyje w śmierdzącym padole.
-Edek, a ty masz w ogóle kąpielówki?
-Jakieś tam mam Mariola, ale raczej nie będę wchodził do wody
głębiej niż po kolana.
-A jak będzie powiedzmy ponad dwadzieścia stopni, a woda będzie
miała szesnaście, to dlaczego nie?
-Mariola po prostu, raz że wyrosłem, a dwa to to że nie chcę
przeziębić tyłka lub jąder.
-Edek, wyrosłeś z pływania? Nie chcesz przeziębić jąder? ha ha ha
-Tak wyrosłem Mariola i nie słyszałaś nigdy o przeziębianiu tyłka
i jąder?
-Tyłka tak, ale jąder nie.
-Ja gdzieś czytałem że ktoś przeziębił jądra i się żalił, a tyłka
nigdy nie przeziębiłem, bo mi całe dzieciństwo powtarzali żebym
nie siedział na zimnym betonie, bo dostane "wilka".
- I nie ciekawi cię Edek jak to jest dostać "wilka" do tyłka? ha
ha ha
-Akurat to mnie nie ciekawi, wystarczy że nasłuchałem się
opowieści jak to wygląda,a raczej jak boli taki "wilk".
-Edek powinieneś ubezpieczyć tyłek i genitalia. ha ha ha
-Jestem trochę przewrażliwiony na tym punkcie,ale nie aż tak.
Kiedyś kolega, kiedy byłem w podstawówce, opowiadał straszną
historię jak jemu kuzynowi wciągnęło jądro, wystraszyłem się i
później cały czas sprawdzałem czy mam dwa w mosznie.
-Ha ha ha. Wciągnęło jądro powiadasz, tego jeszcze nie słyszałam.
-Po prostu jest takie zaburzenie, które charakteryzuje się tym że
jądra z moszny cofają się do ciała i nagle macasz, a tu jedno
jądro. To musi być przykre przeżycie.
-A pamiętasz jak mi opowiadałeś, gdy byłeś po kilku piwach, jak
powiększałeś penisa? ha ha ha
-Z ciekawości robiłem ćwiczenia na powiększenie penisa, a i też
obiecywali poprawę sprawności seksualnej. Chciałem się przekonać
czy to prawda, bo jeśli chodzi o wielkość penisa, to jest to temat
gdzie jest dużo bajek.
-Jakie więc jest twoje zdanie? Czy to prawda z tym powiększaniem
za pomocą ćwiczeń? ha ha ha
-Moje zdanie jest takie że owszem jakieś powiększenie długości i
grubości o jeden centymetr można osiągnąć po jakimś miesiącu
ćwiczeń, ale jeśli chodzi o sprawność seksualną to u mnie jest to
kwestia głowy.
-Kwestia głowy?
-Tak Mariola, to w głowie się rodzi podniecenie, a sprawność
według mnie to kwestia częstego podniecenia.
-Masz rację,chciałbyś więc być często podniecony?
-A bo ja wiem, wystarczy mi tyle podniecenia ile mam, zresztą w
moim wieku już przestaje się przywiązywać wagę do seksu.
-Edek, nie rób z siebie starego dziadka, masz dopiero czterdzieści
lat.
-Mariola, lepszy stary dziadek niż erotoman gawędziarz.
-Edek, jedno nie wyklucza drugiego i często jest stary dziadek
erotoman gawędziarz.
-Może i tak, ale lepiej być średnim, ani za mało pragnień, ani za
dużo.
-Z tym się zgodzę, ale nie do końca, bo przecież kiedy ma się
Strona 124
Świniobicie
jednego partnera, a w dodatku seks nie szkodzi zdrowiu to dlaczego
nie uprawiać go często?
-Dla umiaru, we wszystkim trzeba mieć umiar, nie raz mi się
zdarzyło słyszeć o rozwodzie z powodu nie zaspokajania żony przez
męża, choć seks uprawiali codziennie, ale ona chciała kilka razy
dziennie i kto ponosi winę w takiej sytuacji?
-Chyba nikt Edek, po prostu się źle dobrali. A według ciebie kiedy
rozwód jest z powodu oziębłości żony to kto ponosi winę?
-Winę ponosi przywiązywanie zbyt dużej wagi do seksu.
-Czyli według ciebie seks nie ma znaczenia?
-Oczywiście że ma, ale nie ma największego znaczenia.
-To co według ciebie ma największe znaczenie?
-Myślę że przywiązanie, dobre "dogadywanie" się, to że kiedy nie
ma tej drugiej połówki to jedna połówka cierpi. Kiedy bym teraz
umarł,a ty byś z tego powodu była pogrążona w długiej i głębokiej
żałobie po mnie to by oznaczało że nasz związek był udany.
-Ale nie masz zamiaru jeszcze umierać?
-Jeszcze chcę trochę pożyć, umrę jak dostaniesz alzheimera. ha ha
ha
-To nie było śmieszne Edek, nie myślmy o śmierci, cieszmy się
życiem.
-Masz rację, cieszmy się życiem póki możemy.
Drugim najbardziej przerażającym słowem po słowie śmierć jest
słowo kastracja, przynajmniej dla większości mężczyzn.
Mam przykre przeżycie z tym związane. Kiedy moja osobowość się
rozleciała i popadłem w halucynacje wzrokowe i słuchowe, któregoś
dnia zanim trafiłem do szpitala, próbowałem się onanizować z
marnym skutkiem. Towarzyszyły temu głosy w głowie, że zostałem
wykastrowany, że jestem tłustym eunuchem, że moja płeć się
zmieniła i teraz jestem kobietą i temu podobne przykre komentarze.
Nie wiedziałem że jestem chory i wszystko zwalałem na inne osoby,
tak więc była to kara i mająca mnie poniżyć operacja bezdotykowa
przeprowadzona przez pana X. z telewizji, któremu się naraziłem.
Później pomyślałem że chce ze mną uprawiać seks i chce bym zmienił
płeć. Różne mi przychodziły myśli. Zauważyłem że mam wgłębienie u
nasady penisa i nie wiedziałem czy to na skutek operacji czy było
ono zawsze, tylko nie zwracałem na nie uwagi. Ilekroć popadałem w
chorobę wtedy zawsze było coś nie tak z moją męskością. Było też
tak że akurat kiedy byłem w chorobie zrobiły mi się hemoroidy,
czułem mrowienie i tłumaczyłem to tym że za pomocą specjalnego
sprzętu elektronicznego pan x. się do mnie dobiera. Ten sprzęt był
tajną bronią mającą na celu odbierać męstwo żołnierzom. To było
dla mnie zbyt wstydliwe żeby mówić o tym kiedykolwiek i
komukolwiek. Mogę się założyć że Mariola miałaby ze mnie ubaw
gdyby się o tym dowiedziała, dlatego nigdy jej o tym nie mówiłem.
Temat dobry dla psychoanalityka, a nie na rozmowę z lekarzem
psychiatrą czy psychologiem, zresztą to i tak zbyt wstydliwe,
chyba żeby psychoanalityk sam zasugerował czy aby przypadkiem nie
miałem takiego, a takiego, konkretnego objawu choroby. Często
szczypie się po penisie,ale staram się to robić tak aby nikt nie
widział, odruchowo, lecz gdy nikt nie widzi. Może boję się o
członka i sprawdzam czy jest na miejscu, a być może w taki sposób
wyprowadzam się ze swoistego odrętwienia które mi często
towarzyszy, być może szczypię się by sprawdzić czy to jawa czy
sen. To już nie ten orgazm co kiedyś, gdy jeszcze osobowość była w
Strona 125
Świniobicie
całości, ale seks uprawiam jak już kiedyś wspomniałem w stylu
godowym, w pewnych okresach częściej w innych rzadziej. Być może
nawet czucie w narządzie mam słabsze, nie pamiętam jak było
kiedyś, bo wtedy nie miałem potrzeby nic sprawdzać. Nie chciałbym
być wykastrowany choćby oznaczało to że będę miał najpiękniejszy
głos na świecie.
Nie ma dla mnie nic gorszego niż być tłustym kastratem i jakaś
część psychiki wie o tym i mnie tym straszyła. Gdy sen jest zbyt
koszmarny to człowiek się budzi, są pewne granice, ale gdy się śni
na jawie w chorobie to nie ma granic i pojawia się wszystko co
straszne. Świat jest pełen dziwactw i są tacy którzy chcą sobie
odjąć organy, bo twierdzą że są kobietami zaklętymi w ciele
mężczyzny. Raz miałem sposobność poznać transwestytę i nawet
przebywać z nim w jednej celi i być wtedy tam jedynym powiernikiem
tej tajemnicy, bo poznałem go wcześniej w szpitalu
psychiatrycznym, gdzie nie krył się ze swoją orientacją. Nie
powiedziałem nikomu w areszcie, on musiał się komuś się przyznać,
bo wyczułem że cała służba więzienna, od klawiszów po wysokie
kierownictwo, wie o tym. Ja go nie zdradziłem, nikomu nie
powiedziałem. Miałem okazję go obserwować i nie mogę powiedzieć,
tak, to jest kobieta w ciele mężczyzny, bo jeśli chodzi o psychikę
to przebijał kobietę, po prostu nie poznałem nigdy tak dobrze
ułożonej i stabilnej emocjonalnie kobiety. Można się z nim było ze
wszystkim dogadać, budowy był drobnej i dosyć niski i raczej do
walki nie był skory, sytuacja wymagała też żeby był pokorny, ale
on był prawie idealny. Nie jestem amatorem aż tak dziwnych
zachowań bym się z kimś wiązał wiedząc że zmienił płeć, ale z
pewnością są amatorzy właśnie takich kobiet w ciele mężczyzny,
które przeszły lub nie przeszły operacji zmiany płci. Ten
transwestyta miał ciężki zarzut zabójstwa i dowiedziałem się gdy
zmieniłem cele, po powrocie z aresztu z oddziałem
psychiatrycznym,od jego kolegi, który był niesłusznie oskarżany o
współudział, że sprawa wyglądała inaczej niż wypadek o którym
ciągle mówił. Była domówka, był alkohol i narkotyki, jeden z
biesiadników powiedział temu trasnowi że nigdy nie będzie
prawdziwą kobietą, on wpadł w szał, rozbił butelkę i tulipana wbił
mu w szyję, uszkodził tętnice i ów po tygodniu zmarł. Co miał z
kobiety to chyba taką naiwność że czegokolwiek dokona, że przekona
do swoich racji, wytłumaczy się, po prostu naiwna wiara w siłę
rozmowy przy tak beznadziejnym przypadku. Ale tam większość miała
taką naiwność, może nie tak mocną jak on, ale miała. Jeśli chodzi
o zarzut zabójstwa to on dawał sobie najkrótszą odsiadkę, bo tylko
dwa lata psychiatryka. Ja mu tłumaczyłem że dwa lata w
psychiatryku to będę siedział ja za dwa siniaki,a on posiedzi
minimum dziesięć,ale on twierdził że kiedy opowie im o swoich
planach życiowych to go zwolnią po dwóch latach. Był i drugi
optymista, za napad rabunkowy i zabójstwo dawał sobie łącznie z
aresztem cztery lata. Sąd weryfikuje takie marzenia i wyrok jest
znacznie wyższy, wtedy nogi uginają się pod wpływem wrażenia
usłyszenia dużej liczby lat kary pozbawienia wolności. W gazecie
pisze że grozi dożywocie,a on daje sobie cztery lata, nie wiem czy
chciałbym być takim optymistą, bo jak on usłyszał że nie cztery, a
dwadzieścia pięć lat to musiał się załamać. Kiedyś czytałem o
jakimś kraju trzeciego czy czwartego świata gdzie za przestępstwa
nie wsadza się do wiezienia tylko amputuje części ciała i było
zdjęcie jak za napad odcięto prawą rękę i lewą nogę, zdjęcie było
Strona 126
Świniobicie
przerażające i bałbym się odwiedzić ten kraj. Amputacja to chyba
trzecie najgorsze słowo zaraz po kastracji. Choć może nawet
wolałbym amputacje lewej nogi, niż ten popsuty mózg, na nogę jest
proteza, a na mózg jeszcze nie ma protezy. Dałbym sobie wszczepić
jakiś implant do mózgu żeby tylko pozbyć się tej świni
schizofrenii. Lobotomia,przecięcie połączeń w mózgu, tyle dla nas
zrobili ludzie nauki, wszczepianie czipów będzie pewnie za tysiąc
lat, albo i nie. Nawet nikt nigdy nie zapytał czy oddam mózg do
badań po śmierci, choćby do trenowania wszczepiania implantów,
oddałbym, z innych organów nie było by dla nikogo pożytku, ale
mózg myślę że przydać by się mógł. Gdyby na schizofrenię chorowało
powiedzmy piętnaście procent ludzi to być może ten najlepszy lek,
lepszy od tych co już są by był, ale jeden procent, w dodatku
raczej miernych ludzi, to dla tych wszystkich naukowców nie ma
większego sensu.
-Edek, nad jeziorem kiedyś były organizowane skoki na bungiee,
skoczyłbyś Edek na bungiee?
-Mariola,nie, nie skoczyłbym.
-Dlaczego Edek? Wszystko cię ciekawi, to dlaczego nie chcesz
poczuć adrenaliny wywołanej takim skokiem?
-Mariola, ani skoki ze spadochronem, ani skoki na bungiee, ani
skoki w bok i inne skoki są poza moim zainteresowaniem. A ty byś
skoczyła na bungiee?
-Może i bym skoczyła, ale ty byś musiał skoczyć pierwszy.
-Mariola, stoję na stanowisku że lepiej się przyglądać takim
skokom z bezpiecznej odległości. Zresztą mam lęk wysokości przez
moją schizofrenię.
-Masz lęk wysokości? Nigdy nie mówiłeś.
-To teraz mówię.
-Ale dlaczego przez schizofrenię?Czy aby nie przesadzasz z tym,
że wszystko przez schizofrenię?
-Po prostu gdy porobiło mi się z głową miałem przykre uczucie
spadania z dużej wysokości i od tego czasu mam lęk wysokości.
-Ja tego nie miałam, ale to całkiem możliwe, bo wiem że objawów
tej naszej schizofrenii jest mnóstwo.
-Mariola nie idź za modą na adrenalinę, bo to jest głupie.
-Dlaczego głupie?
-Dlatego że żyć trzeba tak, aby było możliwie najbardziej
spokojnie, bez adrenalinowych atrakcji.
-Edek,a nie nudzi cię ten spokój?
-Jestem człowiekiem który przeżył wiele różnych sytuacji, z nie
jednego pieca jadłem chleb, jak mówią, adrenalina jest mi nie
obca, ale teraz chce na starość spokojnie żyć, jak najbardziej
spokojnie i przemyśleć wszystko to co przeżyłem.
-Ale Edek miej mnie też na uwadze, nie jestem jeszcze stara i chce
przeżywać różne atrakcje, a tobie się marzy dom spokojnej
starości.
-Ja ci Mariola nie zabraniam niczego i jak chcesz to możesz skakać
na bungiee, nawet ze spadochronem, a ja będę patrzył i będę czuł
strach czy nic ci się nie stanie.
-Powinno być odwrotnie Edek, że ja patrzę i się o ciebie boję.
-Może i masz rację. Nad jeziorem na pewno będzie wiele atrakcji i
się wyszalejesz na długi czas, przynajmniej ja bym chciał, aby tak
było, a co więcej będę do tego dążył.
-To miło z twojej strony że chcesz mi zapewnić rozrywkę, bo wiesz
Strona 127
Świniobicie
Edek trochę mi nudno w tym domu.
-A zwierzak?
-Jaki zwierzak?
-Muriela, czy dzięki niej jest mniej nudno?
-A bo ja wiem, trochę więcej zajęć, trochę frajdy z tresowania i
może nawet jest trochę mniej nudno.
-Nie wiem Mariola, jak się nudzisz to może poszukaj sobie jakiegoś
zajęcia.
-Zajęć jest wystarczająco, chodzi o co innego.
-To o co chodzi?
-Coś jakby znudzenie samotnością.
-Ale przecież masz mnie, masz koleżanki, to ci nie wystarcza?
-Widzisz Edek, nie wystarcza. Często jest tak że jest para i ta
para spotyka się z inną parą, kobiety rozmawiają ze sobą i faceci
też rozmawiają ze sobą. Takie coś byłoby fajne.
-Wiem Mariola o co ci chodzi,ja nie znam żadnych par,ale jak masz
ochotę zaprosić jakąś parę do domu to ja nie mam nic przeciwko.
-To dobrze że nie masz nic przeciwko, bo niewykluczone że kiedyś
zaproszę koleżankę z jej facetem.
-Tylko żeby nie był abstynentem, bo na takich spotkaniach faceci
piją.
-Tobie tylko to picie w głowie.
-Tradycyjnie jest tak że się pije, nie żyjemy w kulturze islamu i
utarło się że pijemy na takich spotkaniach.
-Skąd wiesz Edek? Przecież nie spotkaliśmy się z inną parą, a
wątpię żebyś ty u boku jakieś dawnej dziewczyny spotkał się z inną
parą.
-Wiem bo rodzice spotykali się zwłaszcza w soboty z inną parą i
pamiętam że zawsze pili.
-Edek, to było pewnie z trzydzieści lat temu, teraz już się tyle
nie pije co wtedy.
-Młodzież może nie piej dużo, ale starsi ludzie jak ja, piją i pić
będą.
-Edek młodzież to chyba woli narkotyki takie jak marihuana, ale
rozumiem, lepiej sobie czasami wypij niż jakbyś miał znowu wpadać
w szpony narkotyków.
-Takie spotkanie to może być fajna sprawa, gdy moi rodzice się
potykali z inną parą to ja bawiłem się z dziećmi tej pary i
uwielbiałem jak ojciec był pijany.
-Dlaczego uwielbiałeś jak ojciec był pijany?
-Bo wtedy był dla mnie lepszy, gdy był trzeźwy nie traktował mnie
dobrze, ale jak wypił wylatywała mu z głowy agresja,
zwłaszcza ta agresja w stosunku do mnie.
-To dziwne Edek, bo zwykle jest odwrotnie.
-U mnie było tak jak mówię, ojciec pijany Edek bezpieczny.
-Ja ci współczuję Edek, ale popatrz na to z drugiej strony, na
pewno wiele razy ci się należało lanie. Popatrz na świadectwo z
ósmej klasy podstawówki, zachowanie naganne.
-Ja myślę że to owoc wychowania i bicia mnie, gdybym nie był bity
przez ojca zachowanie mogłoby być wzorowe, po prostu się
buntowałem w ten sposób.
-Edek, ty zawsze wszystko tłumaczysz sobie na swoją korzyść, Edek
niewiniątko, skrzywdzony przez wszystkich w okół.
-Mariola jestem wrażliwy i łatwo mnie skrzywdzić, w dodatku jak
widzę że ktoś popełnił lub popełnia błędy to mówię o tym.
-Edek każdy popełnia błędy, nikt nie jest idealny.
Strona 128
Świniobicie
-Starajmy się więc Mariolu popełniać jak najmniej błędów.
Wiele razy w życiu czułem adrenalinę, rzadko starałem się ją
wywołać. Opowiadał mi jeden morderca poznany w areszcie, że gdy
zabił i był poszukiwany to miał tyle adrenaliny że wypił sam pół
litra wódki i w ogóle jej nie poczuł. Adrenalina i alkohol to
kiepskie połączenie, na adrenalinę najlepszy jest lek
uspokajający. Jak już wspomniałem moja psychika wie czego się boję
i w snach lubi coś z repertuaru strasznych sytuacji podsunąć.
Pamiętam że jest taka jedna z najgorszych sytuacji ta właśnie
która daje mnóstwo adrenaliny jak mówił poznany morderca, zabić
kogoś i być poszukiwany przez policję i śniłem ten koszmar w
różnych scenariuszach przez dosyć długi czas. Pamiętam jeden sen
mianowicie zamurowałem trupa w suficie, bo wiedziałem że zawsze
szukają pod podłogą i przychodzi do mnie dzielnicowy,wchodzi do
pokoju, a z sufitu spada ludzka czaszka, oczywiście to było zbyt
drastyczne i się obudziłem. Chowałem trupy w studniach, a że
zawsze w tych snach byli na moim tropie, to widziałem jak policja
świeci latarkami do tej studni gdzie był trup. Zakopałem też kilka
trupów w najdalszym zakątku ogrodu i patrzę, jedzie koparka,a za
nią
radiowóz właśnie w to miejsce gdzie były zakopane trupy. Zdarza
się że przeklinam w śnie i mówili mi śmiejąc się że słyszą co noc
cichutkie kuuurwwwaaaaa, oczywiście wtedy kiedy nie chrapię, bo
moje chrapanie często burzy sen innych. Zawsze zasypiam pierwszy i
od razu chrapię, wtedy inni nie mogą zasnąć, budzili mnie i mówili
połóż się na boku, bo strasznie chrapiesz. Marioli to chyba nie
przeszkadza, albo przeszkadza, ale wie że to nie moja wina i nie
robi z tym nic, anie razu nie mówiła żebym kupił klips na nos
przeciwko chrapaniu, a reklamę musiała widzieć. Czytałem kiedyś w
pewnej gazecie przepis jak zjeść człowieka, wtedy była prawdziwa
wolność prasy, teraz już chyba by tego nie wydrukowali i pisało
wyraźnie że należy zabić szybko, aby adrenalina nie popsuła smaku
mięsa. Były czasy, gdy byłem dzieckiem,były to czasy biedy dla
niektórych i pamiętam szeroko opisywaną zbrodnie, która miała
miejsce w Polsce mianowicie zabili i zjedli człowieka, nie zdążyli
zjeść całego bo ich złapali, rozpisywali się szeroko o tych
kanibalach, nie pamiętam dobrze, ale kanibali było chyba trzech i
nawet wśród nich kobieta, idę o zakład że nie zrobili tego
profesjonalnie i adrenalina zepsuła smak mięsa. Okropność jeść
ludzkie mięso nasączone strachem ofiary. W ogóle kanibalizm to
okropieństwo, szczególnie głupi byli ci polscy kanibale, przecież
w ostateczności mogli coś upolować jakieś zwierzę czy nawet psa.
Jednak zważywszy głupotę biednych ludzi to widzę jakiś wyższy
porządek kiedy głupi człowiek jest biedny i jakąś
niesprawiedliwość kiedy mądry człowiek jest biedny. Najczęściej
tak jest że biedny i głupi i mądry bogaty, a ja co? Nie głupi i
nie bogaty bo chory. Nafaszerowany chemią, tymi wszystkimi lekami
na schizofrenię, otępiały z choroby i otępiały z leków. Otępiały
za wcześnie, dawna nazwa schizofrenii, dementia praecox,
otępienie wczesne, wycofanie się do swojego wnętrza. Dobrze że mam
się gdzie wycofać, że nie jestem wewnątrz pusty, coś tam mam,
dzięki temu powstają te moje "Rozmyślania". Robotnicy robią, robią
tam gdzie najlepiej płacą, jadą w daleki świat do pracy, bo dobrze
płacą. Nie jestem głupi to powinienem się utrzymać z myślenia,
utrzymać się z zapisywania swoich rozmyślań, które ludzie będą
Strona 129
Świniobicie
czytać, najlepiej z ciekawością, ale czy się uda to jedynie czas
pokaże. Wracając do adrenaliny to miałem krótki okres w życiu
zmęczenia codziennością, zmęczenia brakiem satysfakcji i wpadłem
na plan jak dostać zastrzyk adrenaliny i w dodatku być podniecony.
Plan był prosty idę do jakiegoś sklepu gdzie jest prasa i kradnę
świerszczyk czyli pornograficzne pismo dla dorosłych. Kradzież
daje zastrzyk adrenaliny i jest podniecenie na widok nagich pań.
Ze sklepu wychodziłem trzęsący się i ze świerszczykiem pod bluzą.
Złodziej profesjonalista nie powinien czuć adrenaliny, złodziej
amator czuje. Nie wyrządziłem nikomu większych strat zatem nie
potępiam się za te drobne kradzieże. Potrzebowałem adrenaliny i
podniecenia, teraz to już zbyteczne, ale wtedy dawało to dużo
satysfakcji. Ten strach że zostanę złapany i ta ulga gdy
wychodziłem ze sklepu. Pomysł na adrenalinę może się to wydać
nieco dziwny, ale ja właśnie produkuje często dziwne pomysły.
Pacjent pobudzony, zatopienie w wewnętrznym świecie nie oznacza
braku pobudzenia, często zatapiałem się w tym swoim wnętrzu i
chadzałem od ściany do ściany, śmiejąc się z wytworów swojej
fantazji. Objawy mojej choroby dzieli się na dwie grupy, pozytywne
i negatywne, nazwa pozytywne jest myląca, nie ma nic pozytywnego
chodzi o objawy wytwórcze, a negatywne to ubytkowe. Te negatywne
to różne "braki", szczególnie odczuwam "braki" w odczuwaniu
satysfakcji i przyjemności. Ze schizofrenią nie można wygrać, bo
gdyby choć jeden procent wygrał za pomocą jakiejś terapii to
jestem tak uparty że prawdopodobnie byłbym w tym jednym procencie.
Schizofrenikiem w czasie przeszłym można być po śmierci, jak to
mówią, ziemia wyciągnie, ziemia wyciągnie każdą chorobę. Wielcy
psychoanalitycy dali mi nadzieję, twierdzili że można wyleczyć,ale
zostanie fuga. Ponoć nie można samemu się psychoanalizować,
potrzebna jest ktoś drugi w osobie psychoanalityka. Nigdy nie
byłem u psychoanalityka, ale przypuszczam że trochę można samemu,
można samemu się trochę podleczyć, trochę się zrozumieć, mieć
trochę teorii na swój temat ogólnie zrobić sobie autoanalizę.
Próbowałem tego, próbuje cały czas, ale to coś daje? Trudno
powiedzieć. Gdybym odstawił leki to do miesiąca jestem w szpitalu
psychiatrycznym, to bolesna prawda. Nie ma dla mnie terapii która
zastąpiłaby leki. "Remisja" dla mnie to brzmi jak słowo
"nadzieja", remisja pełna jest wtedy gdy wszystkie objawy choroby
zanikają, lub remisja częściowa, gdy część objawów zanika. Nigdy
nie miałem pełnej remisji i jestem prawie pewien że miał nie będę.
Są dni kiedy czuje się lepiej i są dni kiedy czuje się gorzej i
tak ma chyba każdy nie tylko schizofrenik, ale mówiąc sobie
lepszego dnia, stało się coś dziwnego czuje się lepiej
prawdopodobnie demon mnie opuścił, tylko kto mnie egzorcyzmował?
To świadczy że nie ma remisji, samopoczucie owszem lepsze, ale
myślenie skrzywione. To że ktoś był dużo razy w psychiatryku
niekoniecznie świadczy o ignorancji co do swojej choroby i
związanego z tym przerwania przyjmowania leków, może też świadczyć
o walce z chorobą, o walce która jest skazana na porażkę. U mnie
nawet do tego doszło że wymyśliłem zestaw specjalnych ćwiczeń na
schizofrenię,po czym wmówiłem sobie poprawę po tych ćwiczeniach i
odstawiłem leki. Walczyłem i zawsze przegrywałem. Teraz też trochę
walczę, walczę o właściwy obraz schizofrenika. Niewiele jest
dostępnej literatury napisanej przez schizofreników, jest nawet
pozycja której autorka twierdzi że wyzdrowiała, że miała
schizofrenię, ale już nie ma. Moim zdaniem to szkodliwe dla
Strona 130
Świniobicie
schizofrenika dawać mu taką nadzieję na wyzdrowienie, poczytaj jak
mi się udało, nie mam już schizofrenii, to błąd, bo zawsze będzie
miała, to tylko remisja i choroba może w każdej chwili powrócić,
nie wykluczam przypadku jednego na milion takiej właśnie pełnej
remisji i zdobycia zdolności do napisania książki, ale nie byłbym
taki pewien że ktoś "był".
-Mariola, co ta świnia robi w mieszkaniu ?!
-Edek, przecież sam mówiłeś że trzeba sprawdzić czy nie gryzie
mebli.
-Zgadza się. Przepraszam. Gryzie meble?
-Nic nie gryzie, nauczyłam ją nowych sztuczek.
-Chętnie zobaczę.
-To przynieś jabłko ze stołu kuchennego i spróbuj ją nakarmić.
-Wącha, ale nie rusza.
-Teraz zobacz. Muriela bierz!
-Je na komendę, bardzo przydatna sztuczka.
-Patrz teraz. Muriela smakowało ???
-Ha ha ha, kiwa głową, oczom nie wierzę. Ty masz Mariola dobrą
rękę do hodowli świń.
-Zawsze marzyłam o koniu, miałam psa, ale pragnęłam konia. Teraz
jak widzę jakie to inteligentne zwierze ta nasza świnka to chwalę
cię za pomysł.
-Widzisz Mariola, ja mam dobre pomysły, tylko ciężko cię czasami
do nich przekonać.
-Edek, a co powiesz żeby została w domu dłużej? Spać będzie w
chlewie, ale niech sobie pochodzi po mieszkaniu w dzień.
-Wiesz Mariola, nie mam nic przeciwko, jest tylko jedno "ale".
-Ale co Edek ?
-Nie wyczuwam od niej zapachu, ani miłego, ani przykrego.
-Myślę Edek, że nie spodobało by się jej gdyby pachniała miło dla
ludzkiego nosa. Tobie też Edek nie spodobało by się gdybyś
pachniał miło dla świńskiego czy psiego nosa.
-Mariola, masz rację, rzadko się to zdarza, ale masz rację. Dobra
z ciebie opiekunka tego naszego zwierzaka.
-Edek, chciała bym zostać ekspertką jeśli chodzi o hodowle świń.
-To trochę wysoko postawiona poprzeczka, ale nie widzę w tym nic
złego, poradzę ci żebyś gromadziła informację o świniach, czytała
fachowe prace na ten temat, zwłaszcza też musisz zapoznać się z
życiem dzika w dziczy można powiedzieć przodka świni hodowlanej.
-No tak Edek, od podstaw, od dzika, cenna rada.
-Powinnaś wiedzieć kiedy stała się zwierzęciem hodowlanym w jakim
rejonie świata się to stało.
-A jak myślisz Edek, czy taki lekarz dajmy na to internista zna
historię człowieka? Chodzi to czy wie jak człowiek ewoluował? Czy
wie coś o małpach?
-Moim zdaniem powinien znać temat ewolucji człowieka i trochę
wiedzy o małpie też powinien mieć. Ale od kiedy ty wierzysz w
ewolucje? Ja zawsze myślałem że katolicy sprzeciwiają się teorii
ewolucji i twierdzą że człowieka stworzył Bóg.
-Edek, może tak kiedyś było, ale papież Franciszek ogłosił że
teoria ewolucji nie jest sprzeczna z naukami kościoła
katolickiego, bo stwórca wszelkiego życia i tak musiał być i jest
cały czas to znaczy istnieje od zawsze i będzie istniał zawsze.
-Ja się Mariola nie wtrącam w twoją wiarę w stwórcę, ale ja myślę
za na samym początku było "nic".
Strona 131
Świniobicie
-Jakie "nic" Edek?
-Po prostu "nic" ani czasu, ani przestrzeni, ani materii.
-Trudno mi sobie wyobrazić to "nic" Edek.
-Nie da się wyobrazić "nic" tylko logicznie przyjąć że takie coś
jak "nic" całkowite zero kiedyś istniało, choć słowo istniało nie
pasuje za bardzo, po prostu było "nic".
-Edek jak coś może powstać z "nic" ? Musiał być stwórca.
-Mariola, trudne pytanie, "nic" właściwie nie istniało ani sekundę
bo nie było czasu, nie było przestrzeni aż się zrodziło "coś" z
"nic". Może są jakieś niepoznane jeszcze prawa "nicości" które
mówią że po "nic" powstaje "coś" tak jak po zimie przychodzi
wiosna. Może nawet było "nic" powstało "coś" to "coś" umarło bo
zwierało błędy które uniemożliwiały trwanie i znowu było "nic"
powstało nowe lepsze "coś" i tak dalej, aż do doskonałego "coś".
-Trudne, ale mniej więcej rozumiem. To jest twoja teoria czy
przeczytałeś gdzieś?
-Moja.
-Jakie będą według tej teorii dalsze losy wszechświata?
-Zamieni się znowu w "nic", a później powstanie nowe "coś" trudno
powiedzieć czy lepsze czy gorsze, ale kiedy powstanie doskonałe
"coś" to już nigdy nie będzie "nic".
-A teraz nie jest doskonale?
-Oczywiście że nie jest, wszystko umiera, rozpada się, przemija,
nie ma nic trwałego to jak może wiecznie trwać?
-Masz rację świat nie jest doskonały.
Wiele bym dał by wiedzieć wszystko o swoich przodkach powiedzmy do
dwóch tysięcy lat wstecz. Mam tylko jakieś stare fotografie
pradziadka i tyle, mało wiem, ale nie jestem jedyny który mało
wie, niektórzy robią badania swojego DNA żeby dowiedzieć się
więcej o swoim pochodzeniu. Nie zostawili moi przodkowie żadnych o
sobie informacji dla mnie ich potomka. Będąc dzieckiem rysowałem
drzewo genealogiczne i pytałem dziadków o ich dziadków, kilka
imion i nazwisk to wszystko co wiedzieli. Nie wiem czy był ktoś
wybitny, taki przodek warty zapamiętania, przodek który coś
osiągnął czy tylko byli tacy których lepiej wyrzucić z pamięci.
Czasami nachodzi mnie myśl że skumulowały się we mnie najgorsze
wady moich przodków, dziwaków i wariatów. Nie wiem nic o
schizofrenii w rodzinie, nigdy nie słyszałem o tym że ktoś był
chory psychicznie, odchyłki były widoczne gołym okiem, nie wiem
nawet dlaczego na starość "odbiło" dziadkowi od strony matki,
stało się to w jego późnym wieku więc o takiej typowej
schizofrenii nie ma mowy. Gdyby miłość była doskonała
zakochiwalibyśmy się tylko w takich osobach z którymi będziemy
mieli zdrowe potomstwo. Jest sensowne że przeciwieństwa się
przyciągają, gdybyśmy się zakochiwali w osobach które są naszym
przeciwieństwem to może nie nagromadziło by się w potomstwie tyle
tych samych cech przodków. Silna normalna osobowość nie do
ruszenia, zero podatności w kierunku chorób osobowości, takiej
partnerki bym szukał gdybym zechciał mieć dzieci, tak tylko
teoretycznie, z Mariola mi dobrze i nie zamierzam tego zmieniać.
Byłem skierowany do psychologa gdy miałem trzynaście czy
czternaście lat i nie rozumiem dlaczego po tych wszystkich testach
nie było żadnej informacji dla mnie, ani rodziców, że mam jakieś
problemy z osobowością, nie wiem, może że jestem podatny na
psychozę lub jakaś inna cenna informacja w kwestii możliwości
Strona 132
Świniobicie
zachorowania na chorobę psychiczną. Wysłany zostałem w kwestii
wydolności wychowawczej, ale te wszystkie plamy na papierze które
interpretowałem, te wszystkie testy, to musiało coś powiedzieć o
mnie, coś musiało być niepokojącego.
Byłem i nic z tego nie wynikło. Miałem jakieś dziesięć czy
jedenaście lat gdy poczułem jakieś takie dziwne uczucie
ześlizgnięcia się jakby w krainę marzeń z jednoczesnym wewnętrznym
zapytaniem, który świat jest lepszy? Krótkie zdarzenie, jakby
zaproszenie do krainy marzeń, które z czasem zamienią się w
urojenia. Przez większość mojego dzieciństwa żyłem z rodzicami, a
później jeszcze siostrą w jednym pokoju, mało było tam światła,
rano było go więcej, bo było tylko jedno okno od strony wschodu.
Raz mi jedna dziewczyna powiedziała że gdybyśmy mieli dziecko i
ono by mieszkało w tym pokoju to z pewnością by zachorowało
psychicznie. Ja myślę że to niewykluczone, zwłaszcza gdyby było
wrażliwe. Nie pamiętam wrażliwych członków rodziny, raczej byli
niewrażliwi, ja sam nie jestem do końca wrażliwy, są tylko kwestie
w których jestem przewrażliwiony. Najbardziej bezduszna była babka
od strony matki, przeszkadzało jej szczekanie okolicznych psów i
dawało im kiełbasę naszpikowaną gwoździami, wydzierała się na
dziadka, a gdy się nie wydzierała to narzekała. Rodzice wychowali
mnie tak jak umieli, co do ich wrażliwości to trzeba by ją
określić jako poniżej przeciętnej. Niektóre narkotyki stępiają
wrażliwość, ale gdy przestaje się je brać człowiek staje się
bardzo wrażliwy, nadwrażliwy można powiedzieć, sprzyja to
rozmaitej twórczości. Człowiek który nie doświadczyłby nigdy
cierpienia nie byłby w stanie go zrozumieć, wszyscy cierpią mniej
lub więcej wraz z opuszczeniem brzucha matki. Dobrze jest mieć
kogoś kogo można oskarżyć o swoje cierpienie, ten z kolei
oskarżony lubi twierdzić że cierpi się ze swojej własnej winy.
Podobało mi się dzieło pod tytułem "Kultura jako źródło cierpień"
czemu nie iść na całość i oskarżyć o cierpienie kulturę? Dla mnie
ma to sens, bo wiem że kultura w której żyję na pewno mnie nie
uszczęśliwiła. Zadaje sobie pytanie czy lepiej nie mieć zębów czy
lepiej mieć choćby miały czasami boleć. Fatalny ból zęba nie
mający nic wspólnego z zagrożeniem dla organizmu które ból
sygnalizuje. Zęby mogłyby wcale nie boleć, lub boleć dziesięć razy
mniej i nic by się nie stało. Jeden niegłupi znajomy mówił, lepiej
mieć protezę jak ja niż jakby miały boleć zęby, trzeba się tylko
do niej przyzwyczaić. Jak boli gdy się uderzyć w mały palec u
nogi, po co ten ból? Głowa może boleć, mózg nie boli, tylko widać
efekty jego defektu. Epilepsja nie boli, tylko jest widocznym
efektem burzy z piorunami w mózgu. Różne ludzkie wady, ułomności i
choroby każą mi twierdzić że stwórca gdyby istniał nie byłby
Niemcem starej daty, człowiekowi nie można nawet przykleić
etykiety z napisem "Zdiełano w CCCP".O pojedynczym człowieku można
powiedzieć wiele dobrego, żyło nawet na ziemi kilku dobrych ludzi
i niektórzy próbują im dorównać, ale nie są w stanie, porostu nie
potrafią choćby i chcieli. O pojedynczym człowieku można
powiedzieć wiele dobrego, całościowo o ludziach nie można
powiedzieć nic dobrego.
-Edek, kiedy patrzę na twój niezdrowy tryb życia, to mi ciebie
żal. Mógłbyś wyjść z Murielą do zagajnika i trochę się przy okazji
rozruszać.
-Mógłbym, ale nie będzie wstydu?
Strona 133
Świniobicie
-Od kiedy ty się czegokolwiek wstydzisz Edek? Nad jeziorem nie
będzie wstyd?
-Mariola, sąsiedzi obgadują to wieś, a nad jeziorem nikt nas nie
zna.
-U nas pewnie też nikt cię już nie zna tak jak ty nikogo nie
znasz. Idź, idź, Edek, sprawdzisz czy Murieli smakują żołędzie.
-A będzie mnie słuchać jak powiem, Muriela bierz?
-Na pewno posłucha, swojego pana by nie posłuchała.
-Raczej ona ma panią, ja mało z nią przebywam.
-Edek, to najwyższy czas nadrobić zaległości.
-Dobra Mariola, byleby tylko nie napotkać dzika.
-Edek, dobrze wiesz że w pobliżu nie ma dzików i nie szukaj
głupich wymówek tylko zapinaj jej smycz i idź.
-Pójdę za piętnaście minut,ale wolałbym iść jak się ściemni żeby
nikt nie widział.
-Edek, zagajnik jest pięćdziesiąt metrów od domu kto cię zobaczy?
A nawet jeśli to nic wielkiego.
-Ale ty też będziesz z nią wychodzić, żeby nie było że tylko ja.
-Edek, ty pójdziesz pierwszy, Muriela potrzebuje ruchu, a ty
potrzebujesz go jeszcze bardziej. Edek, ja chce dla ciebie dobrze,
całymi dniami siedzisz przed komputerem i piszesz te swoje
"Rozmyślania", palisz jednego papierosa za drugim i pijesz kawę za
kawą.
-Mariola, tak wygląda tryb życia pisarza.
-Edek, nie rób z siebie takiego wielkiego pisarza, dotlenisz mózg
to dopiero będzie się dobrze pisać.
-Być może, przekonam się na własnej skórze.
-Edek, zauważ jeszcze że masz nadwagę i powinieneś coś z tym
zrobić.
-Fakt że mam niewielką nadwagę, jakieś dziesięć kilogramów, ale to
z powodu leków po których się tyje i posiłków które
przygotowujesz.
-Edek, a ruch? Ja myślę że przyczyną jest brak ruchu.
-Mariola, to dlaczego w wiezieniach nie siedzą spaślaki? Oni też
mają brak ruchu.
-Przecież wychodzą na spacery czy nie?
-Kto chce ten wychodzi, to trwa zaledwie godzinę, ja nie
wychodziłem bo wolałem czytać pod celą. Takie chodzenie w kółko to
niewielka atrakcja.
-I ile ważyłeś w tym areszcie?
-A bo ja pamiętam? Chyba tyle co teraz.
-Edek, kiedy się poznaliśmy ważyłeś dużo mniej, tak na oko jakieś
piętnaście kilogramów mniej.
-Możliwe, zatem musisz skromniejsze posiłki serwować.
-Edek, ty często w nocy podjadasz, wstajesz otwierasz lodówke i
podjadasz.
-Zgadza się Mariola, gdy jestem najedzony to lepiej mi się śpi,
zdarza się że w nocy się budzę i czuję lekki głód, ale za dni
apetyt mam średni.
-Edek, to bardzo niezdrowo, bo najważniejsze jest śniadanie, a
kolacja powinna być skromna, ty robisz odwrotnie.
-Mariola,jem tyle ile jem,myślę że tyle ile potrzebuje organizm.
-Ja rozumiem Edek, gdybyś ty chodził na siłownię i uprawiał
kulturystykę to mógłbyś ważyć te sto kilogramów, ale Edek tobie
się tłuszcz odkłada, a nie rosną mięśnie.
-Mariola,nie zaciągniesz mnie na siłownię.
Strona 134
Świniobicie
-Nie musi być siłownia, mógłbyś pobiegać.
-Najwyżej rower, Mariola najwyżej rower.
-No to chociaż ten rower. Kiedy ostatnio jeździłeś na rowerze?
-Jakieś dwa tygodnie temu.
-To mógłbyś siąść na rower i sobie rozmyślać jadąc, a w domu te
rozmyślanie zapisać. Tylko ostrożnie, żeby cię jakieś auto nie
potrąciło.
-To może od jutra, spróbuję, bo nie wykluczam że to dobry pomysł.
Zresztą cokolwiek robię to rozmyślam,to czemu nie spróbować
rozmyślać jadąc rowerem.
-Edek, ty wszystko ignorujesz i to jest problem, bo trzeba ci
mówić jak dziecku. Nie zauważyłeś że przybywa ci kilogramów? Nie
zauważyłeś że rośnie ci brzuch?
-Owszem zauważyłem, ale nic z tym nie zrobiłem, bo jestem
pochłonięty pracą na swoją książką.
-To się nazywa hierarchia wartości, tak mi powiedziała koleżanka,
i u ciebie jest tak że na samym szycie tej hierarchii jest
książka, na samym dole zdrowie, a powinno być odwrotnie.
-To pewnie przez chorobę.
-Edek, żadnych wymówek i usprawiedliwień, od jutra zaczynasz
jeździć na rowerze, co najmniej godzinę dziennie roweru.
-Skoro to tak ważne, to nie mam wyjścia.
-Dobrze powiedziałeś, nie masz wyjścia.
Zdrowie ma być najważniejsze, filozofowanie najmniej ważne. Primum
vivere, deinde philosophari. Najpierw żyć, potem filozofować. Tak
powinno być, jednak czytałem jak jeden więzień obozu
koncentracyjnego odwrócił sentencję i pierwsze filozofował, a
potem żył, co ułatwiło mu przetrwanie. Marioli bardziej niż mi
zależy na moim zdrowiu. Niektórzy nie dbają o zdrowie, i trudno
oczekiwać, to tak jakby oczekiwać od Kurta Cobaina że nie będzie
ćpał i pił. Zwłaszcza artyści mają to do siebie że lubią alkohol i
narkotyki, nie zawsze odstawienie tych rzeczy wpływa pozytywnie na
ich twórczość. Może to nie przypadek ten klub śmierci 27, może
gdzieś w głębi duszy tych młodych artystów, nawet nieświadomie
tkwi motyw żeby dołączyć do niego i ich zachowanie w tym wieku
staje się ryzykowne. Ja myślę o jednym umrzeć przed Mariolą i żeby
się układało iść czasami na ustępstwa. Nie chce mięć u boku
grubasa, to ja muszę trochę się poruszać. Druga rzecz że po tych
neuroleptykach, lekach na schizofrenię, się tyje, na każdej ulotce
pisze. Mariola bierze tego gówna mało i też dba o swoje zdrowie, o
właściwą wagę. Ja biorę więcej leków i jestem bardziej narażony na
otyłość. Takie zaniedbania jeśli chodzi o swoje zdrowie w tym
właściwą wagę to też efekt tych "braków", objawów negatywnych
schizofrenii, brak dbałości o siebie. Prawdopodobnie gdyby nie
Mariola dbałbym o siebie znacznie mniej niż teraz. Można
powiedzieć że myję się dla niej, kąpie się dla niej, perfumuję się
dla niej, jej obecność zmusza mnie do elementarnych zasad higieny.
Prawdopodobnie odejście Marioli spowodowałoby koniec dbania o
siebie, nie dlatego że jestem z natury brudasem, ale dlatego że
właśnie objawy negatywne schizofrenii wywołują też brak dbałości o
siebie. Wywołują jakąś taką niechęć, nie widać powodów, nie chce
się dbać o siebie. Normalnym zdrowym ludziom dbanie o siebie daje
satysfakcję, u dużej ilości schizofreników nie ma tej satysfakcji,
dbają o siebie przez wzgląd na innych. To gorzej niż być
punkowcem, bo on może, ale nie chce, a ja bym chciał być zadbany,
Strona 135
Świniobicie
ale jakoś nie mogę, jest jakaś niemoc jak z pracą
jakaś psychologiczna bariera. Gdy poznałem Mariolę, stwierdziłem,
zaczynam nowe życie i owszem dało mi to jakiegoś "kopa" przez
jakiś czas motywowała mnie ona do różnych zachowań, ale z czasem
to słabło i znowu się przestało chcieć.
Z biegiem czasu znowu stałem się trochę samotnikiem, niby jest
Mariola, ale mimo to jestem trochę samotny i wiem że zawsze już
będę trochę samotny. Trochę ukryty przed innymi w swoim wnętrzu.
Schizofrenia napada jak zbój, dużo zabiera, ale też trochę
zostawia. Znam takich schizofreników którzy pracują i dbają o
siebie, nawet próbują zakładać rodziny, ale trudno im sklecić
logiczne zdanie. Mi zostawiła logiczne myślenie i pióro, może po
to bym ją trochę opisał, lubię tak myśleć. Schizofrenia to zbój,
raczej nic nie daje, napadła na moją głowę i w związku z tym
zacząłem dbać o głowę, w sensie zainteresowania tym co mnie
zaatakowało, a przy okazji i innymi tematami. Nie można powiedzieć
zatem że mi coś dała, po prostu zmusiła mnie bym się nią
zainteresował. Mam sporo cierpliwości,nie dała mi jej ale, sam ją
w sobie wypracowałem, potrafię czytać, potrafię długo czytać,
potrafię też długo pisać. Czytałem wszystko i próbowałem pisać,
początki były kiepskie,pewien krytyk uświadomił mi że najtrudniej
jest pisać prosto, że zdania są za długie, że brak ciekawych myśli
i to ostanie mnie zastanowiło, zdałem sobie sprawę że czytając nie
zachwycam się opisami i obrazami, ale szukam jakiejś myśli,
wyławiam myśli autora i sam też potrafię mieć ciekawe myśli. W
obrazach, w opisywaniu jestem słaby, ale nie wszyscy tego szukają
w książkach. Moja choroba na pewno zmieniła w jakiś sensie mój
sposób myślenia, ale ja też trochę go zmieniłem, staram się
przyglądać wszystkiemu z wielu stron, z wielu punktów widzenia,
dostrzegłem że rzadko można nazwać coś absolutnym złem lub
absolutnym dobrem. Okrążając daną rzecz, osobę czy temat można
dostrzec o wiele więcej, okrążając czyli przyglądając się z każdej
strony. Często jest że ktoś coś przeżył i wydaje opinię, ja nie
ufam temu do końca, lubię sam przeżyć i powiedzieć no tak,
ale...Nie lubię być i nie jestem też niczego do końca pewien i
często mówię i piszę może...Lub chyba...Lubie przypuszczać, ale
nie mieć do końca pewności, bo może ktoś spojrzał z jeszcze innego
punktu widzenia i ma swoje ale...Staram się dobrze poznać swoją
chorobę i lubię czytać o czymś co znam na własnej skórze, nie mogę
powiedzieć wiele o depresji, trudno mi nawet współczuć osobom z
depresją, może i miałem chwilową depresję, ale to za mało, aby
mieć swoje zdanie. Trudno mi zrozumieć samobójstwo spowodowane
depresją, chyba łatwo mi twierdzić o odbieraniu sobie szansy na
szczęście, jak osoba z depresją może w ogóle, w swoim stanie, nie
widzieć żadnej szansy na szczęście. Wracając do grabieży przez
schizofrenię, trudno się pogodzić ze stratą tego lub owego,
najgorzej gdy się myśli że ktoś inny zabrał, jakaś konkretna osoba
w świecie rzeczywistym i po namyślę przypuszczam że jedyne co może
ten zbój schizofrenia dać to są urojenia, ale czy to dary czy
rany? Trudno to opisać, ale żeby wykonać jakąś czynność potrzebna
jest jakaś wola, energia psychiczna, ciężko to nazwać, może
"zapał" i nawet jak jest siła fizyczna i nie ma tego "zapału" to
owszem na siłę można coś zrobić i jeszcze ten brak satysfakcji z
tego co się zrobiło, to sprawia że raz od czasu mógłbym coś
zrobić, ale nie codziennie, mogę nawet iść na siłownię, ale bez
"zapału" i satysfakcji z rosnących mięśni z własnej woli na
Strona 136
Świniobicie
siłownie pójdę raz, no może dwa razy i koniec przygody z
muskułami. Nie było by alpinizmu bez satysfakcji ze zdobycia
szczytu i ja owszem może i wyszedłbym na jakiś niewielki szczyt,
ale gdybym nie odczuł satysfakcji co jest u mnie pewne, uznać bym
musiał że to było bez sensu.
Staram się robić to co lubię i to co potrafię i to co daję mi
lekką satysfakcję taką rzeczą jest pisanie, nie wiem czy jestem w
tym dobry, może chociaż średni, nie potrzeba do tego fizycznej
siły, to praca umysłowa, tylko do takiej się nadaje. Żaden
psycholog nie przywróci mi siły, nie ma wskazówek, nie ma książek
które uczą jak żyć ze schizofrenią.
-Edek, czy ty zawsze musisz pozostawiać za sobą bałagan? Jesteś
jak tajfun, gdzie się pojawisz robisz bałagan, a ja to muszę
później sprzątać.
-Mariola, to jest artystyczny nieład.
-Nazywaj to jak chcesz Edek, ale mi się to nie podoba i postaraj
się nie robić wokół siebie bałaganu.
-Mariola, a gdy patrzysz w gwiazdy to widzisz bałagan?
-Edek, nie widzę bałaganu, ale piękny chaos.
-To patrz na moje twórcze pobojowiska, jak na piękny chaos.
-To wykluczone Edek, jesteśmy już długo ze sobą, a ty masz cechy
starego kawalera w dodatku starego leniwego kawalera i już cię
uprzedzam żebyś nie zwalał na chorobę jak zwykle.
-Mariola, niebo gwiaździste we mnie, niebo gwiaździste wokół mnie,
a moralność pozostawiam posłusznym.
-Edek syfiarz jesteś i tyle, żadnymi pięknymi słowami nie zmienisz
mojego zdania.
-Mariola ja doceniam twoją pracę, masz przy mnie sporo do roboty,
ale to świetny trening jeśli chodzi o radzenie sobie z chorobą.
-Edek, bo cię trzasnę! Od dzisiaj ty będziesz trenował porządek
wokół siebie i ja tego dopilnuje.
-A co Mariola ci konkretnie tak bardzo przeszkadza? Pomyślimy jak
to zmienić.
-Edek po pierwsze, cały dom jest w tytoniu odkąd zacząłeś sam
skręcać papierosy. Po drugie pełno popiołu wokół popielniczki tak
jakbyś nie potrafił trafić i strzepnąć papierosa do niej. Po
trzecie to zostawiasz szklanki po kawie gdzie się da tak jakbyś
nie mógł zanieść do zlewu. Po czwarte to ty chyba nie wiesz
jeszcze gdzie jest kubeł na śmieci. Po piąte...
-Mariola wystarczy, zwróciłaś mi uwagę i postaram się skorygować
wytknięte błędy.
-Edek, za każdym razem mówisz to samo, przez jakiś czas się trochę
starasz, ale później znowu powracasz do czynienia wokół siebie
syfu. Miej litość nade mną, ja to muszę wszystko sprzątać.
-Mariola nie wjeżdżaj mi na sumienie, postaram się zapamiętać żeby
wokół było poprawnie.
-Najlepiej by było Edek, żebyś ty choć raz posprzątał cały dom i
zobaczył jaka to jest ciężka praca.
-Mariola jesteś świetną gospodynią domową, wywiązujesz się
znakomicie, ale troszkę jesteś jakby unowocześniona i za bardzo
narzekasz na swoje obowiązki. Nikt nie mówi że jesteś niewolnicą,
ale jesteś młoda i silna, chciałbym więc żebyś czuła satysfakcję
ze swej roli gospodyni domowej, satysfakcje z tego że zamieniasz
bałagan w porządek.
-Edek zanim cię trzasnę wystawie ci rachunek za sprzątanie. Jak
Strona 137
Świniobicie
jesteś taki mądry to powiedz dlaczego coraz więcej zamożniejszych
rodzin wynajmuje sprzątaczki? Dlaczego tej brudnej roboty
podejmują się często kobiety przybywające z biedniejszych krajów
które chcą za wszelką cenę zarobić?
-Mariola, takie są czasy, zresztą jak ktoś wykonuje jakieś prace
umysłowe, jak ja, to ma niechęć do sprzątania i woli tą pracę
zlecić komuś żeby nie marnować czasu, a samemu robić to w czym
jest lepszy. Skoro uważasz że masz jakieś zdolności to ja chętnie
będę sprzątał, a ty w tym czasie na przykład pisz kryminał. Masz
uzdolnienia w jakimś kierunku?
-Edek nie próbuj mnie przekabacić. Moje uzdolnienia to moja sprawa
i jeszcze powiedz że skoro nie jestem artystką to marsz do garów i
do sprzątania.
-Tego nie chce powiedzieć, tylko miej świadomość że sprzątanie to
błahostka, a moja praca jest bardziej męcząca, pisanie wbrew
pozorom to trudne i męczące zajęcie. Łatwo napisać kilka zdań, ale
kilkadziesiąt? Kilkaset?
-Edek proszę bardzo, przestań się męczyć, znajdź sobie mniej
męczącą pracę o gwarantowanych profitach to ja też się będę
cieszyć razem z tobą że skończyła się twoja gehenna.
-Mariola chodzi o to że ja chcę wypowiedzieć swoje zdanie. Skończy
się zastanawianie, co ja myślę, o czym ja myślę. Proszę, oto moja
opinia o otaczającym mnie świecie, czarno na białym. Proszę, oto
moje "Rozmyślania".
-Edek, a pomyślałeś że ludzi może średnio interesować twoja
opinia, bo co innego gdyby "Rozmyślania" napisał na przykład
Einstein, to co innego, nawet ja bym była zainteresowana co on
myśli o otaczającym go świecie.
-Mariola, ja akurat czytałem opinię i wyobrażenia o świecie pióra
Einsteina.
-I co Edek, ciekawe? Bo ja bym chętnie poczytała Einsteina.
-Trudno mi się wypowiedzieć Mariola, przeczytałem kilka stron i
odłożyłem.
-Czemu odłożyłeś?
-Bo mnie nie zaciekawiło, ale nie wypowiadam się, bo komuś się
może podobać.
-Edek, to może mi by się spodobało?
-Wątpię, ale jak chcesz zacząć przygodę z czytaniem to na początek
proponuję coś łatwiejszego.
-Chętnie bym zaczęła przygodę z czytaniem gdyby nie ty.
-A co ja mam do tego? Ja cię nawet zachęcam do czytania.
-Edek, dlatego że mam dużo pracy, zwłaszcza przez ciebie, gdybyś
nie był bałaganiarzem to miałabym znacznie więcej czasu.
-Mariola, nie zwalaj wszystkiego na mnie, ja myślę że gdybyś
zrezygnowała z kontaktów z koleżankami to wtedy miałabyś więcej
czasu, ale lepiej miej te swoje koleżanki, wystarczy że ja w tym
związku mam pojęcie o literaturze.
-Edek, to mamy ustalone że zadbasz o porządek wokół siebie?
-Tak Mariola, obiecuję że będę się starał, aby nie przysparzać ci
pracy.
Chaos może zamienić się w porządek. Jedna na ileś trylionów, lub
więcej, kombinacja znaków alfabetu może zamienić się w kilka
logicznych zdań. Idąc tym tropem ilość książek które mogą powstać
jest skończona, biorąc pod uwagę skończoną ilość kombinacji. To
naprawdę ogromne liczby kombinacji znaków, gdyby chcieć by ułożyły
Strona 138
Świniobicie
się w ciąg powiedzmy stu sensownych zdań. Więcej sensownych zdań
to więcej kombinacji, ale nie można powiedzieć że ilość książek
które mogą powstać jest nieskończona gdyby założyć pewną objętość
książki. Tak samo jest z muzyką, ilość kombinacji nut też jest
skończona i może powstać skończona ilość melodii. Oczywiście to
trudne do wyobrażenia, biorąc pod uwagę ogromną ilość kombinacji
która może zaistnieć powiedzmy w toto lotku ilość kombinacji liter
by ułożyły się w czytelną książkę powiedzmy o powiedzmy stu
stronach to ilość kombinacji toto lotka do którejś tam potęgi, ale
liczba nie jest nieskończona. Chyba podobnie jest z życiem,
pierwsze formy życia powstały kilka miliardów lat temu, tak długi
czas pozwala na wiele kombinacji różnych czynników, które złożyły
się przypadkiem,w którejś tam trylionowej do jakiejś tam potęgi
kombinacji w formę życia, to tak jakby ułożyło się z chaosu liter
kilka sensownych zdań. Te sensowne zdania zaczęły się
zwielokrotniać, dopisywane były kolejne kombinacje, tworzyły się
dalsze zdania redagowane przez środowisko i tak powstała książka
która nazywa się człowiek. Dualny w budowie który z drugim
organizmem też dualnym w budowie produkuje kolejny organizm.
Daleko mu do ideału, w przygodzie jest wiele wybryków natury i
może pojawi się taki sensowny wybryk natury który po osiągnięciu
powiedzmy dwudziestu lat przestanie się fizycznie starzeć, może
się taki już urodził, skoro są tacy którzy urodzili się z progerią
czyli przedwczesnym starzeniem, dlaczego miał się nie urodzić
taki czy taka która się nie starzeje po osiągnięciu pewnego wieku?
Może się ukrywa, może zabili, może utajnili, nie jestem
zwolennikiem teorii spiskowych, ale wydaje mi się całkiem możliwe
że jeśli się jeszcze nie urodził lub nie urodziła to może
kiedyś...Lub niech chociaż żyje powiedzmy te trzysta lat. Nie
wiadomo jednak czy to by nie było przekleństwem żyć tak długo,
zależałoby to od psychiki takiego osobnika. Gdyby jemu czy jej
spieprzyć dzieciństwo i dorastanie to tym samym spieprzone
zostałoby te kilkaset lat życia. Często dobry szczęśliwy umiera
przedwcześnie, rodzi się pytanie dlaczego? Zły często żyje długo,
złego diabli nie biorą, jak to mówią, dlaczego? Najczęściej mówią,
bo Bóg tak chciał, ta śmierć ma sens, niestety rozumie go tylko
Bóg. Szczęśliwy chciałby pożyć jeszcze długo, nieszczęśliwy
chciałby już umrzeć. Człowiek po dwustu latach życia, mógłby
stwierdzić, życie nie ma sensu, chcę iść na wojnę i tam zginąć.
Zastanowiłem się i doszedłem do wniosku że nie ma dla mnie
znaczenia czy po mojej śmierci świat będzie istniał czy nie będzie
istniał. Ubezpieczenie na wypadek śmierci mnie nie interesuje, nie
zostawię testamentu. Wielu pragnie coś po sobie zostawić, wielu
pragnie mieć piękny grób, mi na tym nie zależy. Większość nie wie
kiedy umrze, niektórzy chorzy wiedzą ile im mniej więcej zostało,
większość twierdzi lepiej nie wiedzieć kiedy się umrze. Znałem
jednego, mówi zostało mi pół roku, "idę po bandzie" ćpam ile się
da, czasami mdleję, ale nie jest źle, żył jeszcze trzy miesiące.
Ja bym z pewnością postąpił podobnie. Zdarzają się i tacy którzy
mimo że ich boli i wiedzą że wkrótce umrą chcą śmierć przywitać na
trzeźwo i nie chcą żadnej morfiny. Ja się śmierci obawiam, mimo że
życie mi się nie podoba, nie chciałbym umierać na trzeźwo, na
zgodę bym jej dopomógł czymś co oddech osłabia, tak na zgodę
pomógłbym jej odebrać mi ostatnie tchnienie. Wiem że wrócę tam
skąd przyszedłem, tam skąd przyszło życie, wrócę do kupy
śmierdzącego gluta i kilku twardych kości. Z moim ciałem zróbcie
Strona 139
Świniobicie
co chcecie, gdyby się dało to sprzedam, a jak nie to oddam za
darmo, niech na mnie studenci medycyny próbują swych skalpeli.
Cmentarz to dla mnie miejsce zbyt poważne, zbyt patetyczne, powaga
i patos to moi wrogowie. Śmierć to poważna rzecz, najpoważniejsze
zdarzenie w życiu to śmierć, trudno śmierci odebrać powagę. Rzadko
się zdarza że ktoś umiera ze śmiechu, ale takie przypadki są znane
medycynie. Zdarzało mi się że zakręciło mi się w głowie gdy się
mocno i długo śmiałem, taka śmierć to dla mnie cudowna śmierć.
Stypa to najgorsza impreza, bo nie wypada się śmiać. Gdy jedno
umiera, drugie płacze, zostaje pustka, te spoiwo które łączy, ta
cała miłość i przywiązanie pozostaje, a ciebie wciąż brakuje.
Powiadał jeden, Bóg jest miłością, nie cierpiał widać nigdy z
miłości, lub może chciał cierpieć z miłości, cierpieć z miłości do
ludzi, cierpieć za ludzi. Wielu twierdzi że za ludzkie grzechy
cierpiał, co by było gdyby ominął go krzyż? Nie było by nieba co
Bóg zbudował w nim dla nas mieszkania?
Nie byłoby milionów krzyży które zdobią świat. Ozdoba to przykra,
nie jest mi miły ten widok.
-Edek, ty się pakuj bo nie wiem czy wiesz, ale dzisiaj jest
niedziela i jutro wyjeżdżamy.
-Wiem Mariola, spakowanie zajmie mi nie więcej niż kwadrans.
-Tylko pamiętaj Edek, żebyś zabrał wszystko co potrzebujesz.
-Mariola, rozmawiasz ze mną jak z dzieckiem, wiem co mam zabrać, a
z resztą zawsze można zajechać do domu bo to kilka kilometrów.
Muszę jeszcze zadzwonić do właściciela czy są na stanie leżaki.
-Ja zabieram swój leżak z domu, bo nawet jak tam są to mogą być
jakieś graty.
-To w takim razie ja też zabiorę z domu swój leżak i nie będę
dzwonił i się pytał.
-Pamiętaj Edek, że na tylnym siedzeniu podróżuje Muriela i nie
dasz tam żadnego bagażu.
-Właśnie, wygląda na to że będę musiał zrobić dwa kursy.
-Edek pamiętaj też żeby zatankować, żeby się później nie okazało
że nie masz paliwa.
-Tak Mariola, jeśli chodzi o tankowanie to zawieszam zasadę picia
tylko w piątek na czas wczasów.
-Edek, nie ty wymyśliłeś tą zasadę tylko ja i tylko mi wolno ją
zawiesić.
-Mariola, czyli jesteśmy umówieni na okres wczasów zasada
zwieszona?
-Edek, zawieszam zasadę picia alkoholu tylko w piątek na okres
wczasów i ustalam nową zasadę która brzmi, zasada o spożywaniu
alkoholu tylko w piątki może być zawieszona tylko raz w roku i na
okres nie dłuższy niż tydzień.
-Czyli chcesz na kolejne wczasy jechać dokładnie za rok?
-Edek ty nie rozumiesz, może być zawieszona raz w roku
kalendarzowym.
-Mariola jestem trochę zamyślony, czyli to oznacza że wykorzystam
zawieszenie na rok 2020?
-Tak Edek.
-Mariola, a jeśli chodzi o święta Bożonarodzeniowe, które obchodzę
razem z tobą i właściwie tylko ze względu na ciebie, to też
należałaby się krótka dyspensa.
-Edek, na razie jest wrzesień, do świąt daleko, będziemy się
zastanawiać w grudniu.
Strona 140
Świniobicie
-Zasady współżycia to ważna rzecz, dzięki nim unikamy kłótni, choć
masz jak każda kobieta niekiedy skłonność do kłótni wprowadzając
mnie tym samym do złego nastroju, a nawet w chorobę.
-Edek, ty mi już nie przypominaj żebym ja nie musiała ci
przypomnieć ile ci zostało czasu do podjęcia pracy.
-Mariola, ja cały czas pracuję, a ty od razu skazujesz na fiasko
moją prace intelektualno literacką, bo może się okazać że się uda
i będę pisał dalej.
-Edek, ja ci tego życzę z całego serca, ale nie chce ci życzyć
żeby udało ci się za drugim razem, bo za pierwszym się nie udało,
zamykając za sobą drzwi tego domu.
-Nie Mariola, aż taki uparty nie jestem, gdy się nie uda za
pierwszym razem drugiego razu nie będzie. Ale dobrze że mam nad
sobą bat który nakazuje mi pisać dobrze, tak dobrze aby odnieść
sukces.
-A nad jeziorem będziesz pisał?
-Oczywiście, zabieram w tym celu starego laptopa.
-Czyli będziesz pił alkohol i pisał? Powodzenia.
-Mariola, wiesz przecież że piję piwo zawsze wieczorem po
osiemnastej.
-To się chwali Edek, że nie zamierzasz być pijany od rana do
wieczora. Ale mógłbyś zrobić sobie przerwę i poleżeć na plaży.
-Mariola, mogę zmniejszyć normę o połowę.
-To ty masz Edek nawet normę.
-Nie taką ścisłą co do słowa,ale wiem mniej więcej ile mam napisać
każdego dnia.
-To dobrze Edek, bo gdybyś chciał napisać drugą książkę jak z
pierwszą się uda to mniej więcej wiesz ile ci to zajmie czasu.
-Z drugą książką może być różnie, z jednego punktu widzenia mam
coraz większą wprawę, a z drugiego nie wiem czy będę miał
wystarczająco dużo przemyśleń, boję się że kiedyś się wyprztykam z
przemyśleniami.
-Edek, przemyślenia można mieć na temat aktualnych zdarzeń,
zresztą możesz zrobić sobie przerwę miedzy książkami i mózgownica
ci się napełni nowymi przemyśleniami.
-Obyś miała rację. To dobrze że dajesz mi jakieś szansę, dziękuję
i idę się pakować.
Jesień to dla mnie piękna pora roku. Jest w niej nostalgia i
oddalenie, dźwięki dobiegają jakby z oddali, mieni się stonowanymi
kolorami, a drzewa płaczą liściem. Gdy jestem jesienią w górach
lubię słyszeć z oddali warkot piły tnącej drzewo na kawałki, nie
wiem czy martwić się wycinaniem drzew skoro kontrolują to
specjaliści. Na wsi na rosłych drzewach często dębach wiszą
kapliczki, bolesny i żenujący to dla mnie widok. Jesienna
rzeczywistość to dobry czas aby się zakochać. Wiem jednak że
rzeczywistość nie jest taka jak ją widzimy. Widzimy rzeczywistość
przez pryzmat naszych uczuć, to my wkładamy w nią uczucia. W
pierwszym epizodzie psychozy schizofrenicznej, na krótko przed
znalezieniem się w szpitalu widziałem jak wygląda rzeczywistość
gdy jest odarta z uczuć. Całymi dniami widziałem wokół siebie zimy
stalowy świt. Szary kurz wirujący w świetle uchylonych drzwi
mrocznego pokoju. Światło nie jest ani trochę żółte,jest jak
światło gwiazd i księżyca, a w okół zimna kosmiczna pustka. Nikomu
nie życzę, zobaczyć zimną, odartą z uczuć rzeczywistość będąc
zamknięty w próżniowym pojemniku z szarego szkła. Tak to właśnie
Strona 141
Świniobicie
wygląda, jak gdyby założyć szare okulary, być w próżni czuciowej,
nie czuć ciepła. Rozgrzany ogniem kominek widzieć jako marmurowy
pomnik na nagrobku.
Koszmarnie jest być zaczarowanym przez królową śniegu, a raczej
króla lodu, tego pana z moich halucynacji. Dzień dobry nazywam się
Ice, po angielsku lód. Ten przeklęty prześmiewca w szpitalnych
snach każe sobie dziękować że wyciągnął mnie z mojej wsi. Jesteś
co prawda w szpitalu, ale w mieście hahaha. To płynięcie na krze
przez arktyczne morze nazywa się otępienie uczuciowe, nie znaczy
to że ktoś nie może kochać, ale że całe ciepło otoczenia wygasło,
to ciepło które cały czas widzimy nie zdjąć sobie z tego sprawy.
Te żółcie i czerwienie, te przytulności, miękkie, puchate i
mechate widoki znikają,a pojawiają się stale, zimne stale o
brzasku. Zdrowy człowiek nie dostrzega wokół uczuć, nie dostrzega
że jego rzeczywistość, jego otoczenie zawiera w sobie uczucia
które on jej daje. Ja widziałem tą rzeczywistość bez uczuć,
rzeczywistość zbudowaną z małych brudno lśniących sześcianów
stali. Nikomu nie spodobałoby się żyć w prosektorium zanurzonym w
zimnym świetle, nikomu nie spodobałby się blask skalpela.
Chodziłem długim korytarzem ślusarni gdzieś w Murmańsku, gdy
pierwsze srebrne promienie świtu zaglądają przez brudne od pyłu
szyby, w dodatku czułem się jakby ktoś umieścił mnie w ogromnym
szarym słoiku. Poczułem co znaczy słowo próżnia. Nigdy nie miałem
ulubionego koloru, po latach stwierdziłem że jest to żółć, a nawet
złoty. Pokochałem lampy z czerwonym abażurem. Lubię wpatrywać się
w buzujący w piecu ogień. Są jednak momenty gdy rozgrzany piec
jest zimny, na krótkie chwile powracam do krainy lodu. Zamknę
obraz zimy wiadrem kurzu w którym taplają się poskręcane wióry
stali. Mało wiem o uczuciach, zresztą miałem mało uczuć zanim
zachorowałem, ale wiem że miałem, bardzo rzadko też rozmawiam o
uczuciach. Co nie znaczy że uważam je za coś mało ważnego, uważam
że są bardzo ważne. Wagę uczuć dostrzega się gdy się je straci,
gdy zostaję się uczuciowym daltonistą.
W schizofrenii na głowę spada wiele nieszczęść często nagle. U
mnie przed długi czas chwilowo pojawiały się objawy i znikały,
żyłem całkiem dobrze, ale wszystko runęło nagle, w ciągu paru
chwil. Pojawił się pan Ice i zapoczątkował tym samym halucynacje
wzrokowe, nie w sensie że widziałem realnie rzeczy które nie
istnieją mając otwarte oczy, ale gdy zamykałem oczy widziałem
odzianego w biel pan Ice. W późniejszym czasie gdy zamknąłem oczy
wyświetlał mi się jakby serial, film fabularny w odcinkach. Serial
opowiadał o życiu pewnego złotnika i jego rodziny, nie był ciekawy
ale dziwny. Fałszował złote monety, naprawiał złote łańcuszki,
jego syn nosił na piersi wielkiego złotego orła na grubym złotym
łańcuchu. Nie pamiętam dobrze tego serialu, ale to było jak w
śnie, wszystko tam było szarawe, tylko złoto zachowało swoją barwę
i lśniło na tle szarości. Serial wyświetlany był przez cały czas,
gdy tylko zamknąłem oczy. Na krótkie chwile otwierałem oczy i
patrzyłem w sufit, w rogu sufitu pojawił się grzyb, szarawy nalot
z dnia na dzień się powiększał i leżałem tak nie wiem jak długo.
Prawie nie spałem, od czasu do czasu traciłem jaky przytomność i
wybudzałem się po jakimś czasie, budziło mnie przerażające uczucie
turlania się w dół po chodach. Zegar mi szwankował, niekiedy
wydawało mi się obudziłem się wcześniej niż straciłem przytomność.
Zebrałem ostatek sił i wybrałem się kupić wódkę bo myślałem że mi
pomoże, długo szedłem do sklepu, często zamykałem oczy, by nie
Strona 142
Świniobicie
widzieć odnoszących się do mnie komunikatów przez różne przedmioty
które leżały przy drodze, nawet te najmniejsze przydrożne śmieci
miały paraliżującą moc złowieszczego komunikatu. Nie pamiętam
dobrze, ale przewróciłem się kilka razy w drodze powrotnej. Gdy
dotarłem do domu i otworzyłem wódkę, okazało się że nie potrafię
jej pić. Nie dałem rady w ciągu godziny wypić ani sto mililitrów.
Pół litra wypiłem po jakiejś dobie, nie dało się szybciej.
Próbowałem się ratować na wszelkie sposoby, ale nic nie pomagało.
Próbowałem się nawet zabić i zjadłem dwa listki czyli czterdzieści
tabletek relanium, straciłem przytomność na krótko bo obudziła
mnie policja na klatce jakiegoś bloku. Nie czułem narkotyków, ani
amfetaminy, ani heroiny. Brałem heroinę w dużych ilościach i
czułem lekkie uderzenie nie dłużej niż kwadrans, a po tym wszystko
wracało do sobie właściwego przykrego stanu. Pierwszy w życiu
pobyt w psychiatryku trwał sześć tygodni, rokowania nie były dobre
i sprawdziło się, było wiele nawrotów choroby, głównie z winy tego
że odstawiałem leki. Trudno się pogodzić nawet po wielu latach od
pierwszego pobytu w szpitalu że to co dawno temu zostało zabrane
przez chorobę już nie wróci. Trudno pogodzić się z tak wielką
stratą. Co prawda nie ma już wokół uczuciowej zimy, pan Ice rzadko
powraca w snach, ale nie idzie ku dobremu, jest tak jak jest, jest
średnio. Łudzę się że może kiedyś będę jeszcze szczęśliwszy niż
teraz, teraz kiedy nie jestem nieszczęśliwy, ani nie jestem za
bardzo szczęśliwy.
******************************************************************
****************************************************************
Rozdz. 5
-Edek, pomóż mi wpakować Muriele do auta.
-Zobacz wyrywa się, nie chce wsiadać, pewnie ma przykre
wspomnienia.
-Edek i co zrobimy?
-Ja już o tym pomyślałem wcześniej że może być problem i zbiłem z
desek specjalny podest po którym wejdzie do auta.
-Brawo Edek, to dawaj go.
-Już kładę na progu i Muriela bardzo łatwo po nim wejdzie.
-Edek, on się zaparła, dalej nie chce wchodzić i w dodatku się
trzęsie ze strachu.
-Mam i plan B na taki wypadek, ale musisz dać jedną tabletkę
uspokajającą.
-W życiu ci nie dam tabletki Edek, chcesz spowodować wypadek?
-Nie dla mnie Mariola, rozkruszymy, rozpuścimy w piwie i damy
Murieli, jakie masz tabletki na uspokojenie?
-Edek, mam lorafen, ale powiedz mi dlaczego w piwie?
-Bo benzodiazepiny nie rozpuszczają się w wodzie tylko w alkoholu,
piwo co prawda ma mało alkoholu, ale myślę że na jedną tabletkę go
wystarczy.
-Dobra Edek, muszę przegrzebać torebkę, zaraz dam jedną. Proszę.
-To ja idę ją rozkruszyć. Przygotuj poidło.
-Oby się udało Edek.
-Teraz wrzucamy proszek do poidła, wlewamy pół butelki piwa,
dodajemy troszkę wody i mieszamy. Gotowe. Podaj jej.
-Muriela pij!
-Na szczęście ruszyła ryjkiem ten napój, gdyby nie chciała pić to
problem byłby duży.
Strona 143
Świniobicie
-Edek i co robimy dalej?
-Stawiamy ją przed podestem, wsiadamy do auta i czekamy aż sama
wsiądzie.
-A jak nie wsiądzie?
-Nie wiem Mariola, na zachętę puszczę muzykę.
-Za ile to zacznie działać?
-A bo ja wiem, u człowieka zadziałałoby za jakieś pół godziny, a u
świni to nie mam pojęcia.
-Edek, mogę w tym czasie dopić to piwo.
-Pij na zdrowie.
-Długo jeszcze Edek?
-A bo ja wiem, szkoda że wypiłaś to piwo.
-Dlaczego?
-Bo wpadłem na plan i muszę otworzyć następne.
-Co to za plan?
-Wleje piwo do miseczki i postawie na na końcu tylniego siedzenia,
jak Muriela poczuję ochotę to wsiądze żeby się jeszcze napić.
-To działaj.
-Gotowe, czekamy dalej.
-A skąd będzie wiedziała że tam jest piwo w miseczce?
-Po węchu wyczuje że tam jest.
-No zobaczymy.
-Proszę, już wchodzi nieśmiało na podest. Zawołaj ją swoim głosem.
-Murielaaaa, Murielaaaa, Murielaaa...
-Wsiadła i piję piwo, ja wysiądę i zamknę drzwi. Poczekamy aż
wypije i ruszamy w drogę.
-A podestu nie bierzemy.
-Bierzemy, wsunę go pomiędzy przednie, a tylne siedzenia.
-Już wypiła, ruszamy.
-Edek, ty niekiedy masz dobre pomysły, ja bym nigdy nie wpadła
żeby ją tak sprytnie zwabić.
-Cieszmy się że się udało, zobacz, nawet usiadła i czeka co się
będzie dalej działo.
-Edek, jak myślisz, jest silnie odurzona?
-Silnie nie, jedno piwo i jedna, z pewnością nie cała tabletka,
waży jakieś pięćdziesiąt kilogramów..Hmm.. to tak jakbyś ty wypiła
półtorej piwa i zjadła jedną tabletkę, byłabyś odurzona?
-No raczej Edek, ale nie mocno, zresztą trudno powiedzieć, bo nie
zdarzyło mi się mieszać tych tabletek z alkoholem.
-Jest godzina dziewiąta, a my już wjeżdżamy na Żywiecką, będziemy
na miejscu za jakieś piętnaście minut. Czyli prawie
zgodnie z planem, chciałem o ósmej trzydzieści być na miejscu,
czyli poślizg czterdzieści pięć minut, zatem niewielki.
Jeżeli chodzi o podróże to wolę te bliskie. Byłem za granicą, ale
blisko, najbliżej mam Czechy i Słowację i byłem w tych krajach.
Nie byłem nigdy na zachodzie, ani na wschodzie,ale może kiedyś się
wybiorę, ale tylko turystycznie, praca za granicą mnie nie
interesuje. Gdy byłem młody jeździłem z kolegami na różne
festiwale, mój pierwszy festiwal odbył się w Szczecinie, a więc
daleko od domu. Był to drugi Przystanek Woodstock, później
jeździłem na te Woodstocki co roku, ale do czasu. Zaczęły się
problemy z narkotykami, kolegów ubywało i skończyło się
podróżowanie po Polsce. Miło wspominam te festiwale, gdy się
kończyły, pole namiotowe pustoszało i następowała taka typowo
jesienna nostalgia choć lato było w pełni. Zawsze lepiej
Strona 144
Świniobicie
podróżować w grupie, źle jest podróżować samemu. Pamiętam że raz
podróżowałem z grupą, ale w drodze powrotnej się rozdzieliliśmy,
ja z kolegą kupiliśmy bilety, a reszta wolała przejechać prawie
całą Polskę, nie pamiętam dokładnie, ale kilkaset kilometrów, bez
biletu. Patent mieli taki, gdy pociąg zatrzymywał się na stacji
wszyscy wysiadali, patrzyli z którego wagonu wysiada konduktor i
wszyscy ponownie wsiadali do wagonu wcześniejszego niż ten z
którego wysiadł konduktor czyli tam gdzie sprawdził już bilety.
Sam często w późniejszych latach wykorzystywałem ten patent,
patent wsiadania do wagonu w którym bilety są już sprawdzone.
Trochę trudno grupą przejechać na tym patencie Polskę, ale udawało
im się długo aż ich przydybali i wyrzucili z pociągu bo twierdzili
że nie mają dokumentów. Wsiadali do następnego pociągu i dalej w
drogę, ich podróż była nieco dłuższa niż moja z biletem, ale udało
im się dojechać do stacji Bielsko-Biała główna , tej stacji
kolejowej, którą zawsze, gdy jechałem z daleka, wypatrywałem z
tęsknotą. Zawsze musiałem się jeszcze dostać na tę moją wiochę,
ale to już był mały problem, o ile pora nie była zbyt późna.
Wracając do konduktora to pierwsze miejsce które zawsze sprawdza
to kabina WC, bo tam zawsze podróżują bez biletu ci którzy nie
znają żadnej sztuczki, aby uniknąć spotkania z konduktorem. Byli i
tacy którzy podróżowali pod fotelami w kolejowym przedziale, ale
ta sztuczka jest zarezerwowana jedynie dla osób o odpowiedniej
posturze, niskich i bardzo szczupłych. Na dworcach głównych czy
centralnych dużych miast były kiedyś "bajzle", "bajzel" to miejsce
gdzie handluje się polską heroiną. Teraz każdy ma telefon i nie ma
już takich miejsc, gdzie w czasach dużej popularności polskiej
heroiny były nawet dyżury i o określonej godzinach pojawiał się
ktoś z "towarem". Były nawet miasta w których były dwa "bajzle" i
gdy na jednym była "posucha" szło się na drugi. Gdy w
Bielsku-Białej była posucha niektórzy czekali
w boleściach, a inni jechali do Katowic gdzie "bajzel" był właśnie
na dworcu PKP. Gdy w Katowicach była posucha jechali do Warszawy.
Kiedyś byłem z rodzicami nad morzem, brałem jakieś prochy, ale był
to czas mojego najintensywniejszego ćpania i mieszanka środków
uspakajających i przeciwbólowych nie wystarczała. Pojechałem sam
do Gdańska i bardzo szybko znalazłem na dworcu głównym bajzel, ci
ludzie rzucali się w oczy, zapytałem jednej dziewczyny i trochę
się oburzyła, powiedziała że towar jest, ale skąd wiedziałem kogo
zapytać? Czy ma na czole napisane że ćpa? Nie zdawała sobie chyba
sprawy że tacy ludzie się rzucają w oczy, te półprzymknięte senne
oczy, te lekko ugięte nogi, te wypryski na twarzy, ten ubiór. To
wszystko się składa na obraz osoby która ćpa, z czego często nie
zdaje sobie ona sprawy, wystarczy być średnim obserwatorem żeby
rozpoznać narkomankę czy narkomana. PKS czy MZK to banalni
przewoźnicy, ale kolej PKP ma w sobie coś kultowego, przynajmniej
miała, teraz te nowoczesne pociągi owszem są i szybsze, ale kiedyś
można było zapalić papierosa w pociągu, czy to w oknie na
korytarzu, czy w miejscu na początku lub końcu wagonu, gdzie są
drzwi i trochę przestrzeni gdzie można stać, a nawet usiąść na
podłodze gdy nie ma miejsc siedzących. Gdy jechałem kilka lat temu
takim nowoczesnym pociągiem, zapytałem konduktora gdzie można
zapalić papierosa, odparł że w tym pociągu nigdzie nie można
zapalić. Dlatego ubolewam nad tą unowocześnioną koleją, wolałem te
stare kultowe pociągi. Pamiętam też scenę kiedy jechałem pociągiem
na jakiś festiwal, zatłoczonym, rozwrzeszczanym, pociągiem, na
Strona 145
Świniobicie
stacji, nie tej docelowej, ale
jakiejś na trasie biegu w miejscu nieistotnym, ustawił się na
peronie szpaler policji z tarczami, pałami i w kaskach,
poleciało na nich mnóstwo butelek wśród dzikich okrzyków pasażerów
pociągu udających się na festiwal. Na festiwalu też było ciekawie,
pewnego dnia rozeszła się plotka że w jednej z budek z piwem mają
dawać piwo za darmo o godzinie dwudziestej, tysięczny tłum ruszył
na budkę, było słychać trzaski i niespodziewanie zgasło światło
oświetlające jej wnętrze, trwało to jakiś czas, aż nagle padł
okrzyk policja!!! policja!!! i tłum zaczął dziki odwrót, nie wiem
ilu zostało stratowanych, ale widziałem zrównane z ziemią namioty
które stały na drodze cofającego się tłumu. Na tym moim pierwszym
festiwalu w Szczecinie jeśli chodzi o dostępność narkotyków był
tak jak nigdy później, dilerzy stali wzdłuż drogi co kilka metrów
na długości około kilometra, można było kupić prawie wszystko, w
dodatku byli dilerzy wędrujący którzy pukali do drzwi namiotów i
pytali czy czegoś nie potrzeba. Później zaczęły się akcję
"zażywasz przegrywasz", "stop przemocy, stop narkotykom" w dodatku
festiwale organizowane były w małych miastach, alkohol lał się
strumieniami, ale z narkotykami było ciężej. Cała subkultura
narkomańska na przestrzeni lat upadała, teraz widok słaniającego
się na nogach narkomana jest wyjątkowo rzadki, z mojego
towarzystwa większość nie żyje, ci co przeżyli siedzą w
więzieniach i tylko nielicznych raz na kilka lat widuje na ulicy.
Nie uczestniczyłem w braniu dopalaczy, może chyba niesłusznie
uważałem że to nie może być dobre, bo nie uzależnia, gdyby
uzależniało to by zabronili. Prawdopodobnie uzależniało, ale nie
tak mocno jak stary dobry "towar". Nie długo istniały te sklepy z
dopalaczami, zabronili, dopisali setki substancji na listę
substancji których produkcja i handel jest prawnie zabroniony.
Ponoć można kupić przez internet, ale nie jestem zainteresowany,
nie chcę sprawiać tym przykrości Marioli.
-Tu są klucze, drugi domek na prawo.
-Dziękuje panie Romku idę otworzyć i będę nosił bagaże, później
ureguluje należność.
-Nie spieszy się panie Edku, chętnie zobaczyłbym co tak wasza
świnka Muriela potrafi.
-Mariola pokaż panu Romkowi.
-Oczywiście, niech pan zobaczy panie Romku czego ją nauczyłam.
-Ludzieee...Ludzieee...Ludzieee....
-Co się dzieje panie Romku? Biją kogoś?
-Ludzie świnia cyrkowa!!! Patrzcie! Pani Mariolu pani pokaże.
-Muriela głos!
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Muriela podaj łapę!
-Jak psiak.
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Muriela kot!
Strona 146
Świniobicie
-Ociera się o nogę i mruczy, jak kot, niesamowite.
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-A teraz najlepsze, kładę przed nią jabłko, Muriela bierz!
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Muriela smakowało?
-Potakuje, ha ha ha
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Pani Majolu, a mogę tes dać Mujeli jabko.
-Oczywiście chłopczyku.
-Stasio możesz przynieść z domu jabłko
-Pani Mariolu, a może zjeść więcej owoców?
-Tak, może, dzisiaj jeszcze jej nie karmiłam.
-Aniu, chcesz nakarmić świnkę?
-Chcę mamusiu.
-To przynieś z domu jabłko.
-Rysio ty też przynieś dla odmiany banana.
-Może banana pani Mariolu?
-Oczywiście.
-Muriela bies!
-Muriela smakowało ?
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Ha ha ha
-Pani Majolu, a ona nie gryzie?
-Stasio, ona tylko gryzie to co jej dam do jedzenia, dziecka nie
ugryzie.
-Pani Majolu, a mosna sie z niom bawić?
-Oczywiście, pod moim okiem i jak wam rodzicie pozwolą.
-Mogę mamusia pobawić się ze świnką Mujelom?
-Ja też chce mamusiu.
-A ja mogę mamusiu?
-Pani Mariolu, a nie będzie kłopot z tą zabawą?
-W żadnym wypadku, niech dzieci przyjdą za jakąś godzinę,
rozstawie leżak na placyku przed domkami, będę mieć wszystko na
oku, a dzieci niech się bawią.
-Dzieci, jak wyjdę z leżakiem na placyk to przyjdźcie się bawić.
-Dziękujemy pani Mariolu.
Z cyrku to lubię tylko klowna. Nie podobają mi się sztuczki
zwierząt cyrkowych, bo wiem że to wszystko, cały ten cyrk,
okupiony jest ich cierpieniem. Za iluzjonistami też nie przepadam,
wolę zobaczyć jakąś trenowaną lata, a nawet dziesiątki lat,
umiejętność bez iluzji, w wykonaniu na przykład mnicha z klasztoru
Shaolin. Szkoda że wędrowne teatry nie są popularne w Polsce, może
gdzieś na świecie podróżują trupy teatralne, sam bym dołączył do
takiej trupy gdybym nie miał pomysłu na życie. Komedia wystawiona
Strona 147
Świniobicie
przez wędrowny teatr, dla mnie osobiście, bije na głowę najlepszy
nawet cyrk. Pamiętam w latach szkolnych uczestniczyłem w różnych
przedstawieniach, z musu, nie byłem wtedy zainteresowany
inscenizacjami, ale musieli uczestniczyć wszyscy, cała klasa.
Chyba bym się nie nadawał na aktora, z racji tego że mam tremę
przed wystąpieniami publicznymi, napisać komedię dla wędrownego
teatru? Kto wie może bym i potrafił, taką trwającą godzinę
komedię, to tyle co napisać komedię którą się czyta godzinę. Nie
próbowałem swych sił w sztukach dedykowanych deskom teatru,
wędrownego teatru, kilka postaci i kilka rekwizytów, skromnie i
oszczędnie. Pamiętam że kiedyś w telewizji, poniedziałki były
poświęcone teatrowi, wtedy wolałem filmy sensacyjne, a teraz mój
gust się znacznie zmienił i dużo bardziej wolę dobrą sztukę od
filmu akcji. Gdy miałem kilkanaście lat w życiu Polków pojawił się
magnetowid, pamiętam ten cały szał, wyrastające jak grzyby po
deszczu wypożyczalnie kaset video, tworzenie pirackich kopii,
wymienianie się filmami. Nie wiem dlaczego gustowałem w filach
karate i filmach z tym rosłym zabijaką Schwarzeneggerem, większość
kolegów wolała Sylwestra Stalone i ja też lubiłem z nim filmy, ale
bardziej ceniłem Arnolda. Cicho skradający się i tajemniczy
wojownicy Ninja, rozpalali umysły nastolatków. Trenowanie sztuk
walki cieszyło się ogromnym powodzeniem, siłownia był mniej
popularna, za to teraz jest odwrotnie. Pamiętam wiele było filmów
w obrocie o wojnie w Wietnamie, nie wiem skąd taka popularność tej
wojny, dużo ciekawsza była II Wojna Światowa, jeśli wojnę można
nazwać "ciekawą", ale Wietnam królował. Jakość filmów pirackich,
którejś tam kopii z kopii była tragiczna, ale ludzie oglądali. W
sąsiedniej wsi było kino i często chodziłem na filmy sensacyjne,
karate i o wojnie w Wietnamie. Często projekcje nie odbywały się
na dużym ekranie, ale telewizorze ustawionym przed tym wielkim
ekranem, dziś to wydaje się śmieszne, zwłaszcza że telewizor na
którym za pomocą magnetowidu odtwarzane były filmy miał 21 cali,
ale ludzie przychodzi chętnie, zwłaszcza dlatego że wtedy
odtwarzane były najnowsze nowości. Raz sobie przychodzę pod kino,
poszedłem na ślepo bo zawsze "grali" "dobre" filmy, ale patrzę a
tu towarzystwo jakieś dziwne, większość kobiet i dziewczyn, nie ma
młodych, kilka starszych facetów, jednak widzę jednego znajomego i
pytam co "grają"? On mówi "Dirty Dancing" świetny film, tańczą,
czasami się pocałują i dalej próbuje mnie namówić. Finalnie
zrezygnowałem z tego filmu i poszedłem do domu, to był jedyny raz
kiedy "grali" "kiepski" film. Dużą popularnością cieszyły się
wśród kobiet melodramaty, nie pamiętam bym kiedykolwiek oglądnął
na wideo cały melodramat, gdy tylko to słyszeliśmy, ja i koledzy,
czuliśmy ogromny niesmak. Miałem trzynaście czy czternaście lat i
najbardziej lubiłem filmy od lat osiemnastu, pisało w programie
kina od lat osiemnastu, ale wpuszczali wszystkich. W telewizji był
program "W starym kinie" niecierpiałem go, a teraz chętnie bym
obejrzał, czy "Perły z lamusa" też zawsze przełączałem kanał, a
teraz obejrzałbym z przyjemnością.
Młodość rządzi się swoimi prawami, z biegiem czasu gusta się
zmieniają, dzisiejsza telewizja mieściłaby się w moim guście z
wieku lat piętnastu czy nawet mniej, a ta telewizja która była w
latach dziewięćdziesiątych zaspokoiłaby mój gust teraźniejszy, być
może jednak nasycenie religią programów telewizji publicznej
trochę by mi przeszkadzało, ale teraz rani mnie to jak oścień. Z
religią zawsze byłem i raczej będę na bakier, raz nawet gdy miałem
Strona 148
Świniobicie
jakieś dziesięć lat
ksiądz uderzył mnie otwartą ręką w twarz. Podczas modlitwy
kopnąłem kolegę, ten skrzywiony katecheta wyprowadził mnie z salki
katechetycznej i dał w twarz jak dorosłemu, bić dziesięcioletnie
dziecko otwartą ręką w twarz! Musiał być skrzywiony, kto wie czy
wszystkich dzieci nie traktował jak dorosłych. W szkole
podstawowej kary cielesne były na porządku dziennym, z lubością
wykręcali uszy i bili po tyłku drewnianym wskaźnikiem. Najmocniej
bili na WF-ie, nauczycielka która okazała się być alkoholiczką, co
zostało odkryte wiele lat później, biła rzemykową skakanką lub
tenisówkiem, po tyłku. Zdarzyło się że jeden kolega coś
przeskrobał, kazała wypiąć mu tyłek, całej klasie kazała ustawić
się w kolejce, każdy ściągał tenisówka i bił go w tyłek. Gdy ktoś
mocniej uderzył, aż głośno trzasnęło, był przez nią chwalony.
Szkoła liczyła około czterystu uczniów, był w gronie jeden Mulat i
jeden Żyd. Mulat był bardziej bity, nazywano go "murzynem", młodsi
mu dokuczali, starsi go bili. Ten Mulat nie był dobrze traktowany
też przez nauczycieli i nauczycielki, napisał w tej sprawie nawet
list do jakiejś gazety. Żyd potrafił się zasymilować, ale też mu
trochę dokuczali co poniektórzy. Miałem szczęście bo byłem
pierwszym rocznikiem, tych nowych czasów, który nie musiał chodzić
do szkoły w sobotę, pamiętam smutny widok, tego troszkę starszego
"murzyna", który w sobotę maszeruje do szkoły. Ze starych czasów
pamiętam akademię z okazji rewolucji październikowej i sztandary z
Leninem. Pamiętam nawet pasowanie na ucznia. Wspominam to jako
zimny i ponury czas, te lekcje muzyki w pierwszej klasie, gdy
jesienną porą obserwowałem wysokie topole za oknem z których wiatr
zrywał liście. Najlepszy czas szkoły, nastał dla mnie gdy
pozwolono chodzić bez szkolnych mundurków. Nauczyciele pytali co o
tym sądzimy, czy podoba nam się że nie musimy już chodzić w
mundurkach? Mi się podobało że nie muszę już chodzić w tym
przeklętym smutnym granatowym stylonie z białym kołnierzykiem. Po
zrzuceniu mundurka szkolnego, nastąpił u mnie okres zainteresowań,
pornografią, militariami, białą bronią, w szkole obmacywałem
dziewczyny, po szkole zakładałem mundur moro,a u mojego boku
wisiał nóż. Mundur moro szybko zrzuciłem, ale zainteresowanie
nożami pozostało, w ósmej klasie z lubością przykładaliśmy z
kolegami noże do szyi młodszych kolegów w szkolnej toalecie.
Pojawił się alkohol, nadal obmacywałem dziewczyny, ale też żyletki
cięły moją skórę na rękach, naturalną koleją pojawiło się
zainteresowanie narkotykami, zwłaszcza pożądałem halucynacji, po
czasie okazało się że raczej kiedy są halucynacje to nie występuje
to jak samodzielny objaw, ale towarzyszy temu specyficzne bardzo
dziwne samopoczucie. Halucynacje były i owszem ale tylko wtedy gdy
zamknąłem oczy, raz tylko miałem takie prawdziwe halucynacje kiedy
widziałem coś czego nie ma, spotkałem kolegów usiadłem obok nich
na ławce, chwile rozmawialiśmy po czym okazało się że ławka jest
pusta i siedzę na niej sam. Nie wywołałem ich narkotykami, ale
dużą dawką popularnego leku który jest do nabycia w każdej aptece
bez recepty. Wracając do szkoły i czasu buntu, to w ósmej klasie
tworzyliśmy, ja i trzech moich kolegów, grupę najgorszych uczniów
w szkole, najgorszych jeśli chodzi o zachowanie. Ta grupa już
dawno pomniejszyła się o jedną osobę, pozostałych dwóch nie
widziałem ponad dziesięć lat, choć mam ochotę spotkać któregoś z
nich razem powspominać, najlepiej jeszcze pijąc alkohol.
Strona 149
Świniobicie
-Edek, Muriela polubiła dzieci, już bym nawet nie musiała doglądać
tej zabawy, ale weźmy leżaki i chodźmy poleżeć przed domkiem.
-Pogoda ładna, to dlaczego nie, wezmę tylko piwo z lodówki.
-Edek, piwo miało być po osiemnastej, tak mówiłeś.
-Mówiłem ale zmieniłem zdanie, mam pić wodę?
-Edek, nie wiem czy zauważyłeś, ale w lodówce jest też cola, ja
piję colę.
-Nie chce coli, bo to niezdrowe, tyle w tym cukru, a wiesz że ja
miewam "wysoki cukier".
-Edek, te twoje tłumaczenia wychodzą mi już bokiem, pij co chcesz
w końcu jesteśmy na wczasach.
-Ja z Mujelom sukam, kogo znajdę piejsego to ten suka później.
-Bawcie się dzieci, tylko nie wychodźcie poza teren, za
ogrodzeniem się nie bawimy.
-Dobze pani Majolu.
-Edek, pamiętasz zabawy z dzieciństwa?
-Coś tam pamiętam.
-Ja pamiętam dobrze, w co się bawiłeś z kolegami?
-Pamiętam resorkowce i pistolety, ale w co się konkretnie bawiłem
trudno sobie przypomnieć. Pamiętam dobrze jesienną szarość, jesień
średniowiecza, wykopki, naga ziemia i kupki dymiących badyli.
-Ja Edek mam kolorowe obrazy dzieciństwa.
-A ja więcej czarno białych.
-Masz jakieś kolorowe Edek ?
-Muszę pomyśleć. Pamiętam żniwa, złociła się słoma, a ja dostałem,
ni stąd, ni zowąd, kamieniem w łeb od dalszej kuzynki, trzeba było
jechać szyć do szpitala. Mam do dziś bliznę na czole.
-Nigdy nie rozmawialiśmy o twoich bliznach, to znaczy ja chciałam,
ale ty zawsze zmieniałeś temat.
-Możemy, zobacz, ta na nodze to od rożna, piekliśmy z kolegami
kiełbasę na rożnie. Było to w pierwszym dniu wakacji, skończyłem
szóstą klasę, kupiliśmy po jednej Sangrii na głowę i jakoś
nieopatrznie się poparzyłem, nie bolało w ogóle ale blizna jest.
-A co rodzice na to pijaństwo w tak młodym wieku?
-Nie dowiedzieli się bo spaliśmy w namiocie, narzygałem przed
wejściem, dziadek posprzątał i jak ojciec później przyszedł to w
ogóle nie pokapował że piliśmy.
-To było twoje pierwsze picie alkoholu?
-Raczej nie, kiedyś ojca nie było na noc w domu i wypiłem dwa piwa
i ćwiartkę wódki z kolegą, nawaliłem się tym ciężko,
pierwszy raz mi obraz skakał na boki.
-A co na to mama?
-Mama tolerowała różne takie wybryki.
-A ta blizna na ręce?
-To jak wchodziłem na płot i zahaczyłem o drut, a z drugiej strony
to sam się pociąłem żyletką, na lekcji muzyki w ósmej klasie.
-Tak bardzo nie lubiłeś lekcji muzyki?
-Chodzi o to że na tej lekcji była okazja.
-A która blizna jest najstarsza?
-Ten "x" między oczami, to jak grałem z ojcem w piłkę i
przewróciłem się na murek, nie pamiętam tego.
-A ta tu na lewej ręce?
-To na imprezie domowej rzucaliśmy nożami i kolega mnie trafił w
rękę, byłem pijany, krew się lała i zatamowałem krwotok rozgrzanym
do czerwoności nożem, tak jak pokazują czasami na filmach.
-Edek, smarujesz maścią te łokcie?
Strona 150
Świniobicie
-Jak sobie pomyślę to smaruje, ale rzadko myślę o łuszczycy,
cieszę się jednak że jest u mnie łagodna i właściwie od bardzo
dawna tylko na łokciach się robią ogniska, pewnie temu że sucha
skóra. Na łokciach też powinny być blizny.
-Od czego miałyby być te blizny na łokciach?
-Od tego że kiedy zaczęło mi się coś dziać ze skórą na łokciach,
nie wiedziałem że to łuszczyca, myślałem że jakiś inny syf i też
przypalałem skórę rozgrzanym nożem.
-Mogłeś pokremować, a nie wszytko nożem.
-Już taki jestem hardkorowiec.
-Pani Majolu, a Mujela mose tjopić nosem jak pies.
-Na pewno potrafi Stasiu, ale jeszcze jej tego nie uczyłam,
możecie spróbować ją nauczyć tropić.
-Supej, ucymy Mujele tjopić.
Kiedyś niedaleko mojego domu, jakiś kilometr może ciut więcej, był
ogromny śmietnik i cegielnia. Wydobywali celine na cegły, a
powstałą dziurę zasypywali śmieciami, które zwozili z różnych
miejsc, nawet z obrzeży miasta i pobliskiego miasteczka
turystycznego. Gdy byłem dzieckiem chodziłem tam z dziadkiem i
znosiliśmy do domu różne graty, czemu ojciec był bardzo przeciwny
i zawsze zabierał i wyrzucał to co przyniosłem ze śmietnika.
Dobrze pamiętam pierwsze lanie kablem , wtedy właśnie poszedłem z
dziadkiem na śmietnik, rodzice wybierali się do znajomych,a ja
opóźniłem ich wyjście z domu. Będą troszkę starszym na śmietnik
chodziłem z kolegami, różne rzeczy tam można było znaleźć jak na
przykład drewnianą nogę, to znaczy protezę nogi, pewnie
niepotrzebną już bo właściciel nie żył. Była moda na
kolekcjonowanie puszek po piwie i napojach, szukało się ich na
śmietniku. Kiedyś znaleziono tam skarb, słoik pełen złota i innych
kosztowności, ale znalazców było dwóch, pokłócili się, milicja się
dowiedziała i odebrali im, podobno tylko część tego skarbu. Kiedyś
też zbieracze złomu, poszli o zakład, jeden twierdził że potrafi
wypić z butelki duszkiem pół litra spirytusu, zakład wygrał, ale
niestety nie przeżył. Ciekawość ciągnie dziecko czy nastolatka w
takie miejsce jak śmietnik, teraz jednak jestem w stanie zrozumieć
niechęć ojca do moich tam wizyt. Ojciec i tak nic nie zmienił,
ciekawość ciągła mnie na śmietnik, bez jego wiedzy i zgody.
Pamiętam że o wszystko musiałem pytać czy wolno, czy mogę iść tam
czy tam, żeby zawsze wiedzieli gdzie jestem. Nienawidziłem pytać o
zgodę rodziców, jeszcze bardziej nienawidziłem odmowy. Rodzice
interesowali się mną w głupi sposób. Miałem też dużo obowiązków.
Matka krzyczała, ojciec bił, czasami bił bez słowa. Rodziców się
nie wybiera, ale gdybym mógł wybrać wolałbym innych, nawet teraz
jestem zdania że lepiej by było być adoptowanym dla mnie niż mieć
tych rodziców z czasów dzieciństwa. Mają to co chcieli, tyle mogę
powiedzieć, ale ja wolałbym nie być dla nich karą za ich błędy,
ale być normalny, wychowany w normalnej rodzinie. Gdy miałem ileś
tam lat kolega powiedział że lepiej mieć starych rodziców, był
trzecim synem pewnego niemłodego już małżeństwa, to że miał rację
pojąłem jakiś czas później. Nie byli gotowi na mnie, lepiej by mi
było urodzić się dziesięć lat później, ale kto wie o ile lepiej.
Źle dla mnie było mieszkać w domu jednorodzinnym, gdybym mieszkał
w bloku to ojciec z pewnością bałby się że sąsiedzi usłyszą moje
krzyki, dobrze jest jak sąsiedzi słyszą co się wyprawia w
mieszkaniu obok i nad czy pod. Myślę że właśnie w takich
Strona 151
Świniobicie
jednorodzinnych domach często rozgrywają się dramaty o których nie
wiedzą sąsiedzi, bo mieszkają za daleko i nie słyszą. Nie kocham,
nie kochałem i nie będę kochał rodziców, nie zamierzam ich czcić
żywych czy martwych. Moim zdaniem powinny być instytucje które
ingerują w wychowanie, zwłaszcza gdy matka rodzi dziecko mając lat
osiemnaście czy mniej. Nie powinno się pozwalać na wychowywanie po
swojemu ludziom bez wyobraźni. Nie wiem co chciał osiągnąć głupi
ojczulek bijąc mnie, na pewno nie to co sobie wyobrażał, a może
nawet nic sobie nie wyobrażał. Zwłaszcza kiedy ktoś trenuje całymi
dniami na siłowni i przyjmuje sterydy to nie powinien on zakładać
rodziny i nie powinien mieć dzieci. Mój ojciec brał sterydy w
latach kiedy były one całkowitą nowością i nie były tak popularne
jak teraz, myślę że ich przyjmowanie pozostawia ślad w psychice,
skłonność do agresji i podobne patologie. Śmieszne, ale też
niepokojące jest gdy widzi się kogoś kto zbudował potężne ciało,
siłownią i sterydami, a ma kontrastującą z tym ciałem małą głowę.
Zawsze gdy widzę takiego człowieka nachodzi mnie myśl, czy taki
mały mózg może kontrolować tak dużą siłę mięśni? Obawiam się
głupich i silnych ludzi, zwłaszcza pod wpływem alkoholu mogą być
oni niebezpieczni dla postronnych osób. Silna, głupia i pijana
osoba jest publicznym zagrożeniem. Nie tylko ja mam chyba takie
obawy, bo słyszałem że w niektórych zakładach karnych siłownia
więzienna jest dostępna tylko dla osadzonych którzy chodzą do
więziennej szkoły. Może w przyszłości tych wszystkich silnych i
niebezpiecznych rozbójników nie będą zamykać tylko podawać im
substancję trwale odbierającą siłę fizyczną. Odebranie sił
fizycznych sprawiłoby że nie trzeba by się już obawiać tych
niebezpiecznych kryminalistów, co prawda nie do końca bo mogliby
się zbroić w noże, pałki czy inną broń, ale i tak byliby mniej
niebezpieczni niż teraz.
-Halo, Edek gdzie jesteś?
-Jak to gdzie Mariola?! Na plaży jestem.
-Ale w którym miejscu?
-Zaraz obok tych metalowych schodów którymi się schodzi z wału na
plażę.
-Jak długo będziesz?
-A bo ja wiem.
-To ja tam przyjdę za jakąś godzinę, może półtorej godziny,
będziesz?
-Dobra, poczekam.
-To do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
-Dzień dobry,Proszę pana, a ta świnka to taki zwierzak domowy czy
na mięso?
-Jedno i drugie.
-Aha, rozumiem. Można się przysiąść?
-Oczywiście.
-Trapez jestem.
-Edi.
-Ja Kwadrat.
-Edi.
-Mamy takie nietypowe pytanie, bo pomyśleliśmy że możesz się Edi
orientować.
-To słucham Trapez.
-Edi, jesteśmy z Łodzi, właściwie okolic Łodzi. Wracamy z Czech,
Strona 152
Świniobicie
byliśmy się tam zaopatrzyć w kwas. W drodze powrotnej zahaczyliśmy
o Podbeskidzie, bo mamy informacje że tu dużo halucypów można
nazbierać. Orientujesz się w temacie?
-Orientuję się, a wiec tak, halucypów było dużo, ale kilkanaście
lat temu. Klimat się ociepla, jesień jest coraz cieplejsza i to
nie sprzyja grzybom zwłaszcza grzybom halucynogennym. Kiedyś
zbierałem po dziesięć tysięcy w sezon, ale jak byłem ostatnio na
rekonesans to zebrałem trzy grzybki.
-Czyli są, a raczej były,a gdzie można się wybrać w okolicy?
-Najbliżej Szczyrk, ostatni przystanek na Salmopolu, tam jest
trasa narciarska z góry Golgoty i na tej trasie rosną, najwięcej
jest na samej górze, a jeszcze więcej było na pastwiskach, od
szczytu Golgoty na północny zachód w dół, tam stoi taki słup
energetyczny na pastwisku i tam szukać w okolicach tego słupa.
-Edi, możesz narysować mapkę?
-Mogę, dajcie kartkę i coś do pisania.
-Kwadrat, daj długopis i kartkę.
-Już się robi, tylko znajdę w plecaku.
-Teraz ja mam pytanie?
-Dajesz Edi.
-Jakie macie kwasy?
-Nie wiemy, nie mamy całego obrazka, ważne że LDS i działa, bo już
sprawdzaliśmy. Wrzucałeś kiedyś Edi?
-Dziesiątki razy, pierwszy raz jakieś ćwierć wieku temu.
-To bardzo dawno, ćwierć wieku to ja miałem roczek,a Kwadrat się
urodził ćwierć wieku temu.
-Ile razy wrzucałeś?
-Nie pamiętam już, ale dziesiątki razy.
-Może masz ochotę Edi? Trochę tego mamy i możemy poczęstować.
-Dzięki chłopaki, ale nie wolno mi.
-Jak to nie wolno Edi?!
-Odbiło mi i lekarze twierdzą że z narkotyków.
-Jak to odbiło?
-Zwariowałem Trapez, mam schizofrenię.
-Z kwasów?
-A kto tam wie z czego, brałem dużo i latami.
-To rzeczywiście nie warto ryzykować.
-Edi, a jakby tak śwince, jak ona się nazywa?
-Co śwince? Nazywa się Muriela.
-Dać śwince kwasa i nakręcić filmik telefonem.
-Dobry pomysł Kwadrat, co ty na to Edi?
-Pomysł nie głupi, ale jak się będzie zwierzę męczyć?
-Edi, przecież mówiłeś że też na mięso to co ci zależy. Nie ma nic
gorszego od śmierci dla Murieli.
-Sam jestem ciekaw jak Muriela się zachowa, może nawet być
śmiesznie.
-Czyli zgadzasz się Edi?
-Niech pomyśle, dobra, zgadzam się.
-To jak jej go podamy i ile?
-Hmmm... Tam leży plastikowa miseczka po jakiejś zupie, rozpuścimy
w wodzie i damy jej w tej miseczce.
-W czym rozpuścimy?
-Wrzucimy tekturę do wody, tu mam nawet małą półlitrową wodę
mineralną.
-Edi, ale ile ona potrzebuje?
-A bo ja wiem, dajmy jej na początek ponad połowę.
Strona 153
Świniobicie
-Kwadrat, wyciąg tę połówkę kwasa, odpakuj jeden i wrzućmy
półtorej kwasa do tej wody. Damy jej zero siedem, a jak nie
podziała to damy jej więcej.
-Co ty na to Edi?
-Wasze kwasy, ja jestem tylko ciekawy co się stanie.
-Zrobione.
-Niech się pomoczy tektura z dziesięć minut.
-Wypłucze miskę w jeziorze.
-Edi, a jak się dostać stąd do tego Salmopolu?
-Lubicie chodzić pieszo?
-Raczej nie.
-To jedzcie do Bielska, i stamtąd PKS-em do Szczyrku. Jest krótsza
droga, moglibyście zajechać do Wilkowic, z buta do Bystrej i z
Bystrej autobusem do Szczyrku, ale jak nie znacie okolicy to
lepiej, żeby się nie pogubić, jechać z Bielska.
-Częstuj Murielę, już się rozpuściło.
-To wleję jej połowę butelki na początek. Muriela pij!
-Ha ha ha, wypiła, ale się będzie działo.
-Ha ha ha
-Tylko jak przyjdzie Mariola, moja kobieta, to ani słowa,
ewentualnie jakby co, to dałem jej trochę piwa, gdyby Muriela
robiła coś dziwnego.
-A alko ci wolno Edi?
-Nic mi nie wolno Trapez, ale czasami piję, co by to było za
życie? Tyle mam że się napiję piwa.
-Ile dzisiaj poszło piw Edi?
-Jakieś pięć, gdybym był trzeźwy to pewnie bym się nie zgodził na
eksperyment z Murielą. Mam jeszcze trzy przy sobie, to napijmy się
po jednym.
-Ok. Edi, następne ja stawiam.
-Od dawna nie miałem kompanów do picia, czasami Mariola mi
towarzysz. Ale głównie pije sam.
-Widzisz Edi, przydaliśmy się do towarzystwa. Kwadrat pij szybko,
bo zaraz pójdziesz do sklepu po piwo.
-Czemu ja i czemu aż do sklepu, stoi budka pięćdziesiąt metrów
stąd.
-Zawsze chodzi najmłodszy. Idź do sklepu, bo raz że tanio , a dwa
że w tej budce pewnie szczyny.
-Cieszę się że lubicie dobre piwo, ja też jestem zdania że lepiej
do sklepu, w budce się kupuje w ostateczności.
-To jakie piwo pijemy?
-Co polecisz Edi? Mają coś dobrego w tym sklepie?
-Najbardziej się kalkuluje Barley wine z Komesu, bo smaczne,
treściwe i mocne.
-Barley wine? Ile to ma procent?
-Dwanaście procent.
-Wow, jeszcze nie piłem piwa dwunastoprocentowego, a ile kosztuje?
-Osiem złotych z groszami.
-Rzeczywiście się opłaca, jak jeszcze smaczne to rewelacja.
-Ruszaj się Kwadrat! Wiesz co masz kupić?
-Wiem. Idę.
-Minęło już ponad pół godziny,a Muriela nic, przespaceruję się z
nią kilkanaście metrów i zobaczę czy wszystko u niej gra.
-Idzie posłuszna, wygląda na to Edi że jeszcze jej nie "weszło".
-Nie wiedziałem Trapez że jeszcze ktoś zarzuca kwasy, tylko się
słyszy o pigułach, o amfie, ciągle wymyślają nowe nazwy
Strona 154
Świniobicie
na amfetaminę. Dawno nie słyszałem o starym poczciwym kwasie. LSD
już dawno wyszło z mody.
-Ciężko kupić Edi, ale są ludzie jak my z kwadratem którzy szukają
i znajdują, nie ważne że za granicą, ale do Czech i tak bliżej niż
do Holandii.
-Też Trapez dlatego że w Polsce rosną grzyby, w działaniu nie ma
aż takiej dużej różnicy między LSD, a psylocybiną. Oczywiście LSD
dłużej działa, ale też nie wszystkim jest to na rękę.
-Mam nadzieje Edi, że znajdziemy chociaż po sto grzybów z
Kwadratem. O wilku mowa, idzie Kwadrat z piwami.
-Zimniuteńkie z lodówki.
-Zobaczcie rocznik 2019 kwiecień, czyli prawie półtora roku
leżakowane, to piwo im starsze tym lepsze.
-Rzeczywiście w smaku wyśmienite, dużo smaczniejsze niż wino za
dychę.
-Kwadrat jak stoimy z czasem? Kiedy Muriela zarzuciła?
-Będzie pięćdziesiąt piec minut.
-Dziwne,Muriela stoi przed jeziorem i wpatruje się w dal.
Przespaceruje się z nią. Muriela chodź! Nie idzie, zaparła się.
Muriela! Dlaczego nie słuchasz!?
-Kwadrat nagrywaj!
-Tak nagrywaj żeby mnie nie było widać na filmiku.
-Dobra Edi.
-Mogą być kłopoty.
-Nic się złego nie stanie Edi. Chodźmy razem na piwo.
-Dobra, chodźmy do budki, przepłuczemy usta lekkim piwem.
-Kwadrat stań w kolejce.
-Czemu zawsze ja?
-Już mówiłem, jesteś najmłodszy.
-Tu masz Kwadrat pieniądze. Kup lane z beczki. O kurwa Mariola
dzwoni. Halo...
-Edek, co to ma znaczyć?! Gdzie jesteś?! Co się stało z Murielą?!
-Zaraz przyjdę. Jak to co się stało z Murielą? Nie ma jej na
plaży?
-Jest, ale nie chce słuchać. Co to ma znaczyć Edek?!
-Przyjdę i wszystko wyjaśnię.
-Trzymaj Edi piwo. Idziemy.
-Edek, o widzę że nie jesteś sam. Co to ma znaczyć Edek?!
-Edi, nie ma butelki.
-Jak to nie ma butelki?! Mariola, tutaj leżało butelka z wodą, co
z nią zrobiłaś?
-To akurat jest najmniej ważne. Edek nie zmieniaj tematu! Co to ma
znaczyć ?!
-Mariola to jest najważniejsze. Co się stało z butelką z wodą
mineralną.
-Dobra Edek, wypiłam i wrzuciłem do kosza. To nie jest butelka
zwrotna, ale jak ją potrzebujesz to jest w tym koszu.
-O kurwa!
-Edek ty się wyrażaj i odpowiadaj na moje pytania!
-Mariola, jakby ci to powiedzieć. Ojciec święty Jan Paweł II
mówił, nie lękajcie się i to są mądre słowa. Może nawet nie
potrzebne, bo bierzesz leki i LSD może nie zadziałać.
-Czego mam się nie lękać?! Jakie LSD ?! Co ty bredzisz Edek ?!
Jesteś pijany?!
-Jestem trochę pijany, ale chcę ci powiedzieć że ty i Muriela
zażyliście LSD.
Strona 155
Świniobicie
-Jakie LSD?! Edek opilcu ja nic nie brałam!
-Brałaś bo było rozpuszczone w wodzie którą wypiłaś. Mariola nie
lękaj się...
-Ludzie!!! Edek mnie otruł!!!
-Mariola opanuj się i nie rób scen!
-Edek, kupiłeś to biedne zwierze, aby go zabić, ale ja do tego nie
dopuszczę, więc nie myśl że możesz robić z nim co ci się podoba!!!
W dodatku próbowałeś mnie otruć, dobrze że żyję i ci się nie
udało!!!
-Aaahaaa! Czyli nie będzie świniobicia?
-Po moim trupie Edek! Myślę jednak że jak jeszcze nie umarłam to
LSD mnie już nie zabije.
-Mariola, za jakieś około pół godziny, mogą się z tobą dziać
dziwne rzeczy, ale to nic pewnego bo bierzesz leki które
przeciwdziałają takim stanom.
-To miło z twojej strony że mnie informujesz!!! Czyli też będę
stała jak słup i wpatrywała się w jezioro?!
-Mariola nie wiem co się stanie. Na pewno nie umrzesz.
-Nie umrę! hura nie umrę! jeszcze powiedz że to będzie dla mnie
atrakcja! Dlaczego jesteś Edek taki głupi?!
-Tak jakoś Mariola, byłem ciekawy co się stanie w dodatku byłem
wypity i zgodziłem się na filmik do internetu z Murielą pod
wpływem LSD.
-Edek ty jesteś skończonym idiotą i masz zero odpowiedzialności.
-Mariola, ty zawsze coś ugrasz dla siebie prawie za każdym razem
kiedy popełnię jakiś błąd, tym razem ugrałaś bardzo dużo bo życie
Murieli, a poza tym gdy LSD podziała to może to być ciekawe
doświadczenie dla ciebie.
-Edek, ty mi nie mydl oczu, bo to się może skończyć tak że zabiorę
Murielę i wrócę do mamy.
-Mariola nie przesadzaj, uspokój się i ciesz się że nie będzie
świniobicia i wiedz że ja mam duże zmartwienie z tego powodu.
-Szkoda że nie masz zmartwienia że przypadkowo, a właściwie z
twojej winy zażyłam narkotyk.
-Mam zmartwienie, ale nie mam obaw, bo wiem że nic ci nie grozi.
-Edek, tylko ewentualnie trafię do psychiatryka, tak ?!
-Nie biorę pod uwagę takiej ewentualności.
-Czyli co mi konkretnie grozi ?
-Chyba nic wielkiego, może coś ciekawego.
-Edek, ja mam gdzieś takie atrakcje i ciekawostki.
-Mariola idziemy z chłopakami do sklepu, ty się sobie posiedź
chwilę i się wycisz i uspokój.
-Edek, ja cię kiedyś zabiję!
-Udało ci się Mariola, ocaliłaś Murielę, kupię ci piwo i chipsy.
-Zniknij mi już z oczu Edek.
-Chyba jej przejdzie, co Edi?
-Przejdzie jej, ale jak stoimy z czasem? Kiedy przypuszczalnie
zażyła?
-Kwadrat zmierz jej czas.
-To będzie jakieś od czterdziestu do czterdziestu pięciu minut.
-Plan jest taki, musimy wrócić za dwadzieścia minut, będzie już
pod wpływem i zobaczymy czy zadziałało. Mam obawy bo ona tych
leków bierze na prawdę mało.
-Jakie piwo kupujemy?
-Jakieś lekkie, jasne z małą ilością alkoholu.
-Edek, wróciłeś bardzo szybko, jechałeś motorem? Jak zmieściliście
Strona 156
Świniobicie
się we trójkę na motor?
-Mariola, poznaj moich kompanów, to jest Trapez, a to jest
Kwadrat.
-Dzień dobry pani Mariolu.
-Dzień dobry.
-Witajcie chłopcy.
-Mariola jak się czujesz?
-Dobrze Edek, ale zauważam problematyczne niuanse twojej urody.
-Aha.
-Leki nie pomogły Edi.
-Edi może nie będzie źle.
-Edek, panują tu karkołomne atlantyckie niewygody, nie zamierzam
tu dłużej piracić.
-Mariola zaraz pójdziemy do domku, tylko Muriela trochę wróci do
siebie.
-Muriela została raniona butelkowym widelcem Neptuna, zaraz
podzielę los tej płaczącej wierzby.
-Mam pewien plan, zdejmę z Murieli smycz i usiądę przed nią w
pozycji kwiatu lotosu, a teraz, Muriela smaruj do domu!
-Ale jaja, ruszyła i maszeruje.
-Skąd wiedziałeś Edi co zrobić?
-Nie wiedziałem, nie przypuszczałem że się uda za pierwszym razem.
-Idźmy przecz do tego ludzkiego kurnika niech prowadzi nas
nalepka!
-Idziemy! Muriela prowadzi.
-Bardzo dobrze, kieruje się na domki. Mariola co u ciebie?
-Edek, wszyscy żyjemy w telewizorze i teraz ktoś podkręcił
kolorystykę.
-Aha, to nie tak źle.
-Zatrzymała się, trzeba otworzyć drzwi do domku. Muriela smaruj
dalej. Bardzo dobrze, kieruje się do sypialni.
-Witamy w kurniku na kurzej nóżce o lichym meblu z bogatym
obiciem.
-Edi, on wdrapuje się na łózko. Dobrze że nagrywam bo nikt by nie
uwierzył.
-Pięknie, leży na łóżku i zamknęła oczy. Mariola ty też się na
chwilę połóż i odpocznij.
-Jestem skłonna twierdzić że podróż trwała trzy dni, Edek,tylko
nie urządzaj zaściankowych brewerii.
-Mariola, poleż chwilkę, z pół godziny, a później zobaczymy co
dalej.
-Życie pełne jest Bengalskich urozmaiceń teraz widzę całe bogactwo
trzykrotki.
-Nie poleży długo w łóżku, plan mam taki że ktoś z was musi iść po
piwo do sklepu.
-Kwadrat zajdzie.
-Dlaczego zawsze ja?
-Już ci tłumaczyłem dlaczego.
-Dobra to ile tych piw?
-Mam stówę i myślę ze do rana wypijemy po dziesięć.
-Kwadrat policzyłeś? Trzydzieści piw, uniesiesz?
-Postaram się, wyładuje z plecaka rzeczy i część piw do plecaka, a
reszta do torby.
-Trzymaj stówę, jak zabraknie to musicie dołożyć ze swoich.
-Nie ma sprawy, a jakie te piwa?
-Smaczne i lekkie, te które piliśmy ostatnio.
Strona 157
Świniobicie
-Ok. to się zbieram.
-Mariola nie prześpi tej nocy i trzeba czuwać.
-Edi, dotrzymamy ci towarzystwa, tak myślę że z dwanaście godzin
ją będzie "trzymać".
-Ja myślę że może nawet dłużej, wyśpię się jak jej zejdzie.
-Edi, będziemy pić całą noc i to powinno cię cieszyć.
-Trapez, ale gdy Mariola przyjdzie do nas to musimy zachować
maksymalną kulturę,bo wiem jak wygląda dla skwaszonego pijany
człowiek.
-To się rozumie Edi, jak tylko przyjdzie Kwadrat to go
poinstruuję. O wilku mowa.
-Ale się natachałem, jest trzydzieści, ale większość ciepła, w
lodówce było tylko kilka.
-Dawaj wstawię do lodówki.
-Świat pełen jest ponętnych wzorków, gdy konsumuje się trzykrotkę.
-Co tam Mariola? Znudziło ci się leżenie?
-Edek nie być taki hop, bo w twoim myśleniu dużo jest swoistego
ciapciarapcia i jak nie chcesz zostać dziwolągiem każdej mojej
inwektywy to usuń natychmiast każdziutkie mięso, nawet mięsko, z
lodówki. Doszłam do wniosku że nie można bezkarnie spoglądać na
kiełbasy.
-Dobra Mariola, będzie więcej miejsca na piwo.
-W tych wszystkich butelkach widoczny jest twój skrajny
materializm jeśli chodzi o napój zwany piwem.
-Może się pani napije pani Mariolu?
-Kolego pozostawmy nasze relacje na stopie pandemicznej.
-Mariola musimy wyjść we trojkę z domku na jakieś pół minuty,
poczekaj. Idziemy.
-Edi o co chodzi?
-Tu kładę mięso, jak ktoś będzie głodny to wychodzi z domku i
sobie podjada.
-Dobry pomysł Edi.
-Mariola jak już chcesz być z nami to ustalmy jedno, nie kieruj
się pozorami patrząc na pijących piwo ludzi.
-Edek, ty bezrobotny siepaczu bezwzględnego dobra nie sytuuj się w
moim pozoranctwie.
-Mariola, najlepiej będzie jak się położysz, ubierzesz słuchawki i
włączysz muzykę.
-Dlaczego to jest najlepsze kanibalu z niskiej półki?
-Bo teledyski Mariola, zamkniesz oczy i zobaczysz różne
wizualizacje czyli obrazy które twój mózg stworzył do tej muzyki
której aktualnie słuchasz.
-Edek nie pozbędziesz się mnie lekko z tego bankietu.
-Mariola, ja tylko mówię co jest fajne, wiem bo się na tym znam.
-Edek, dostatecznie już jesteś watażką i nie musisz mi mówić co
mam robić.
-Czuję że to wszystko skończy się dla mnie wegetarianizmem.
Wiedziałem że wcześniej czy później zrobię coś głupiego i Mariola
wykorzysta to by ocalić Murielę.
-Masz racje Edek, jesteś gargamelem każdej świętej krowy i muszę
cię wzbogacić o dietetykę warzywną.
-Edi, warzywa nie są złe, dajmy na to barszczyk, albo inne
wegetariańskie potrawy z wigilii świąt Bożego Narodzenia.
-Barszczyk jest dobry, ale przecież nie będę jadł co dzień
barszczyku z uszkami.
-Edi, a kotlety sojowe lubisz?Bo ja nie lubię za bardzo, ale wiem
Strona 158
Świniobicie
że dużo ludzi lubi.
-Lubie soje Kwadrat, soja może być, dużo białka i ciekawy smak.
-Edi, a grochóweczka wegetariańska, najesz się do syta i w dodatku
smaczne.
-Tak Trapez, właśnie sobie uświadamiam że Mariola będzie musiała
nauczyć się gotować jarskie potrawy i ja będę chciał jeść na obiad
codziennie co innego.
-Edek, pozbieraj za mnie jutro okruszki moich marzeń, bo idę się
położyć.
-Dobry pomysł Mariola, lepiej nie słuchaj teraz o kuchennych
pracach nad warzywem, jutro się okaże czy będę jadł mieso czy nie
będę.
-Niestety Edek wyrzuć sobie z głowy, ja już chyba od miesiąca nie
tykam krwistego cierpienia zwierząt i ty też nie będziesz tego
jadł. To jest kara za spektakularne uzmysłowienie mnie co do
pewnych rzeczy i ja też ci uzmysławiam w odpowiedzi że skończyły
się potrawy mordercze na zwierzętach.
-Mariola to nawet dobrze, lepiej mi się będzie myślało gdy zjem
coś jarskiego zamiast mięsa. Zyskają na tym moje "Rozmyślania".
-Edek idę stąd, bo nie chcę międlić genezy naszych nieprzyjemności
jaką jest twoje bezrobocie.
-Idź Mariola, to dobry pomysł.
-Jakie rozmyślania Edi?
-Trapez piszę książkę która zawiera moje rozmyślania.
-Ile już masz tej książki?
-Będzie z trzysta stron Kwadrat.
-Edi,Ja bym w życiu nie napisał trzysta stron, ile ci to zajęło?
-Trapez zajęło mi to kilka miesięcy.
-Szacunek Edi, duży wyczyn i też dobrze że będziesz się odżywiał
lekko, bo gdy człowiek nażarty to nie myśli zbyt dużo.
-Otóż to Trapez, Otóż to. A nawet najlepiej się piszę będąc
głodnym, ja najczęściej piszę na czczo, dopiero gdy skończę
pisanie jem obiad, śniadań w ogóle nie jem.
-Edi, nawet taka piosenka jest Kazika w której śpiewa "najbardziej
wiarygodny jest artysta głodny".
-To prawda, ja jednak nie mam się za artystę, tylko za myśliciela,
ale to też chyba można zastosować że najlepszy jest głodny
myśliciel. Teraz jednak wyjdźmy razem zakąsić.
-Ok, idziemy.
-Dobrze że nie piję wódki bo czym bym zagryzał po kielichu?
-Śledziem Edi.
-To jest myśl Trapez, ale jeszcze nie wiem czy Mariola zaakceptuje
jedzenie ryb.
-Ryba raczej nie cierpi Edi, Mariola się powinna zgodzić.
-Kwadrat to się okaże jutro.
-Edi, albo jaja, Mariola na pewno się zgodzi na jaja, a z jaj
można zrobić dziesiątki potraw, jajecznica, sadzone, omlet i temu
podobne.
-Tak Trapez, na jaja się musi zgodzić. Właściwie to dobrze się
stało, źle bym się czuł gdybym zabił Murielę, zresztą Mariola by
nie pozwoliła, może nie od samego początku było wiadomo że
przeżyje, ale Mariola po jakimś miesiącu już była pewna że nie
pozwoli. Stało się tak jak się stało świniobicia nie będzie,
świniobicie odeszło i zabrało mięso ze stołu.
-Edi, teraz masz swoje świniobicie, jest piwo, jest mięso, jest
impreza. Może trochę skromniej, ale piwa do rana wystarczy, a jak
Strona 159
Świniobicie
zabraknie to kilometr jest na stację benzynową i tam jest
całodobowy sklep i tam tez jest piwo.
-I znowu ja pójdę?
-Powiedziałem "jak zabraknie" Kwadrat.
-Chłopaki, pijmy powoli żeby się nie upić, ale niewykluczone że
zabraknie, te stacje paliw z całodobowym sklepem to świetna
sprawa. Kiedyś były tylko meliny z wódką, a teraz możesz w nocy,
nawet nad ranem, spokojnie wybrać się na piwo.
-A jeszcze lepiej Edi, uwarzyć sobie piwo samemu i mieć w
piwniczce kilkadziesiąt butelek piwa.
-Trapez i jeszcze w razie czego kilka butelek bimbru.
-Wątpię by Mariola się zgodziła, na warzenie piwa w domu,a co
dopiero na pędzenie bimbru.
-Edi, musi iść na ustępstwa z racji tego że pozbawiała cię
świniobicia.
-Trapez wiem że mam jakąś tam kartę przetargową w związku z tym,
ale nie wiem jeszcze jak mocna jest to karta.
-Edek, jest niezły show, ale halo jest tak mocne że pozbawia mnie
zaśnięcia.
-Mariola, dopiero dochodzi północ, poleż jeszcze może się uda
zasnąć.
-Edek jestem już zapoznana z kosmosem, ale czas się żegnać ze
światem błyskotek i kiedy to się skończy Edek?
-Mariola nie chcę cię oszukiwać, jest gdzieś w połowie.
-Jezus Maria Edek,to dopiero połowa?
-Tak Mariola, ale będzie z godziny na godzinę słabnąć.
-Ja nie czuje Edek osłabienia tego całego rozedrgania, a wolała
bym już spać.
-Jeszcze kilka godzin i będzie po wszystkim Mariola.
-Edek, nie zażywam dzisiaj leków,bo boję się że mi się zrobi taki
bulion w brzuchu.
-Jak jednego dnia nie zażyjesz to nic się nie stanie,ale trudniej
będzie zasnąć.
-Edek, wole nie spać niż gdyby miał się wytworzyć jakiś koktajl z
tego wszystkiego.
-Ja nie będę spał Mariola, głównie dlatego że muszę cię pilnować,
a po drugie robię świniobicie.
-Edek, nie wypowiadaj tego słowa!
-Mariola bez obaw tak na niby, nic nie zrobię Murieli, to zamiast
tego co miało być, a nie będzie.
-Rozumiem Edek, baw się dobrze, idę jeszcze posłuchać muzyki w
łóżku, bo sytuacja jest niecodzienna.
-Jeden jest plus że się nie wścieka, nie widziałem żeby na kwasie
ktoś się wściekał to chyba niemożliwe.
-Raczej tak Edi. Możliwość wściekania się wróci jej za kilka dni,
jak przestanie rozkminiać te dziwności które ją spotkały.
-Trzy czwarte kwasa, to dużo jak na pierwszy raz, liczę że
możliwość snu pojawi się rankiem, tak około ósmej, o świcie będzie
już mniejszy odlot, ale sen jeszcze nie będzie możliwy.
-Ciesz się Edi że nie masz jakiś gości innych niż my, bo dajmy na
to gdyby pojawiła się teściowa to byłbyś w niezłych opałach.
-Trapez, jest północ i nikt się już nie pojawi, ale w razie czego
zasłonię okna i zamknę drzwi na klucz.
-Edi, minus dla Marioli jest jedynie taki że lepiej jak jest
więcej osób skwaszonych, bo samemu na kwasie jest kiepsko, nie ma
z kim pogadać, pośmiać się...
Strona 160
Świniobicie
-Tak Kwadrat, ja tylko raz byłem sam na kwasie, to był mój
pierwszy raz i w dodatku wrzuciłem całego.
-Edi, ktoś puka do drzwi.
-Cisza, udajemy że śpimy.
-Edi,ale nie w drzwi wejściowe tylko sypialni.
-Rzeczywiście, całe szczęście to tylko Muriela. Chodź Muriela dam
ci trochę piwa.
-Edi, co się jej dzieje z jej głową? Rusza góra, dół, chyba ma
jakąś świńską padaczkę.
-Ha ha ha, potakuje, smakowało jej. Muriela, ale mnie
wystraszyłaś. Masz piwko, napij się.
-Edi, gdybyś ją zabił to byś bardzo źle uczynił. Taki inteligentny
zwierzak, mądrzejszy od psa. Myślę Edi, że nawet by cię straszyła
w snach gdybyś ją zjadł.
-Jeśli chodzi o jedzenie mięsa to miałem ambiwalentny stosunek,ale
teraz powoli skłaniam się ku słuszności wegetarianizmu.
-Co to znaczy ambiwalentny Edi.
-Kwadrat, ambiwalentny, to znaczy jakby że byłem za, a nawet
przeciw.
-A czemu byłeś "za"
-Kwadrat, bo sam nic nie zmienię, nawet ja i Mariola nie jesteśmy
w stanie wpłynąć na całościową konsumpcje mięsa, nie będzie przez
nas mniej zabijanych zwierząt.
-Ale Edi, to tak samo jak z wyborami, jeden głos czy dwa pozornie
nic nie znaczą, ale dołączając do klubu wega trochę zmniejszasz
popyt na mięso.
-Edi, zastanów się ile już zjadłeś świń? Policz ile przez całe
życie zjadłeś mięsa, nie powiem dokładnie, ale na pewno kilka świn
zjadłeś przez całe życie.
-Wy też się zastanówcie chłopaki.
-Nie wiem jak Kwadrat, ale ja przez jakiś czas nie tknę szynki.
-A ja nie tknę parówek.
-Kwadrat łatwo nie tknąć parówek, parówki nie są smaczne.
-Edi, ale hot dog jest smaczny. A ja lubiłem hot dogi.
-Edi, ograniczymy mięso, przyrzekamy, ale wiesz jak to jest być w
drodze, mięsem się najesz i długo jesteś syty.
-Na przykład Hindusi nie jedzą krów,ale jeśli chodzi o zwierzęta,
to jakoś bardziej mi leży na sercu świnia niż krowa.
Zresztą świnia ma podobne organy do ludzkich, a jeśli chodzi o
inteligencje to krowę przewyższa kilka razy.
-Mi Edi najmniej na sercu leży kurczak.
-A mi ryba, bo ryba to taka pół roślina.
-Zauważyłem chłopaki, że ludzie wierzący mocno wyizolowują się ze
świata zwierząt i łatwo im jeść mięso zwierząt. Zabijać je i
czynić sobie ziemię poddaną.
-Ja jestem Edi, człowiekiem małej wiary, dobrze by było gdyby Bóg
istniał, ale trochę w to wątpię, przez całe moje życie nie dał mi
ani razu powodu by w niego wierzyć.
-A ja Edi, wierzę tylko w zjawiska paranormalne.
-Kwadrat doświadczyłeś kiedyś zjawiska paranormalnego?
-Nie doświadczyłem Edi, ale dużo oglądałem filmów na ten temat i
sądzę że istnieją takie zjawiska.
-Ale Kwadrat ze tym nie musi stać Bóg czy Szatan.
-Wiem Edi, ale ktoś za tym stoi i ja wierzę niego.
-Kwadrat, to mogą być zjawiska opierające się na niepoznanych
jeszcze zasadach fizyki, kiedyś mogą wyjaśnić te wszystkie twoje
Strona 161
Świniobicie
zjawiska paranormalne.
-Trapez, a może istnieją inne wymiary i te zjawiska to przenikanie
się wymiarów. I kto wie czy po śmierci nie idziemy do takiego
właśnie innego wymiaru.
-Kwadrat, jest to możliwe, ale szanse są bardzo małe, dobrze gdyby
tak było, a może nie dobrze. Mam ambiwalentny stosunek.
-To zależy Edi, czy to byłoby niebo czy piekło.
-Tak Kwadrat, a jak ja bym chciał będąc w niebie mieć u boku
Murielę to jest to możliwe?
-Trudno powiedzieć Edi, gdyby zwierzęta szły bo nieba to Bóg by
chyba zabronił ich zabijania i jedzenia. Tak że myślę że nie
możliwe.
-To to by nie było dla mnie niebo, gdyby nie było tam Murieli
Kwadrat.
-Edi, a jak myślisz zwierzęta mają dusze ?
-Myślę Trapez, że te zwierzęta które śnią mają duszę.
-Co masz na myśli mówiąc "śnią"?
-Mam na myśli Trapez, zwierzęta które mają sny tak jak ludzie.
-Zwierzęta mają sny?
-Oczywiście Kwadrat.
-Tego nie wiedziałem.
-Zobaczę co z Mariolą. Ha ha ha, Mariola czemu podsłuchujesz pod
drzwiami.
-Oglądałam teledyski z głowy, nagle otwieram oczy i nie ma
Murieli. Myślałam że pijany Edek vel. Edi urządził teksańską
masakrę i piecze zwierzątko na grillu. Ale widzę że Muriela cała,a
czy zdrowa to nie wiem.
-Bez obaw Mariola, powiedz lepiej jak się czujesz.
-Edek mam na myśli żeby to się skończyło, trochę ubyło, ale nie
widzę żeby był tego koniec.
-Mariola jest godzina czwarta nad ranem i teraz będzie tylko
ubywać.
-No ja myślę Edek że nastąpi niebawem tego kres i położę się spać,
a jak się obudzę będzie już po staremu.
-Mariola chyba przyznasz że to był wypadek i niedopatrzenie że
wypiłaś tę wodę z LSD.
-Edek, nie będę cię winić choć to głównie twoja wina.
-Ale przyznasz Mariola że nic złego się nie stało.
-Edek, nie stało się nic złego, ale też nic dobrego. Tak mi było
pisane i tak się stało, choć mogłeś też zażyć jak ja i razem byśmy
się bawili, a tak samej to smutno.
-Mariola, musiałem pilnować wszystkiego, bo co innego gdybyśmy
byli w domu, a co innego nad jeziorem.
-Edek ja myślę że ty się chciałeś napić i w dodatku mnie
wygoniłeś.
-Mariola oszczędziłem ci przykrego widoku.
-Jedyne co mogę powiedzieć to to że dobry pomysł z tymi
teledyskami.
-Na pewno lepsze niż widok pijanych facetów.
-Edek, ale ja się teraz chętnie napije piwa.
-Jak uważasz Mariola, zaraz przyniosę ci z lodówki.
-Edek kiedy będę spać?
-Sądzę że najpóźniej zaśniesz o ósmej rano.
-To mi nic nie mówi, bo są chwile w których czas mija szybko i
chwile gdy się wlecze.
-Ja rozumiem Mariola, najprościej to powiem że jeszcze jedna
Strona 162
Świniobicie
trzecia została.
-Jedna trzecia to nie jest mało,ale też nie dużo, zwłaszcza że
działanie trzykrotki słabnie.
-Nazwałaś LSD trzykrotka?
-Tak jakoś od trzech liter.
-Rozumiem. Napij się spokojnie piwa, do rana już blisko i popłynie
jak z bicza strzelił.
-Edek, W smaku wody nic nie wyczułam, to ile ja tego wypiłam?
-Około trzy czwarte jednej tekturki.
-Jakiej tekturki?
-Takiego małego nasączonego papierka.
-Ha ha ha Pokaż jeszcze raz jakiego małego.
-O takiego.
-Ha ha ha, to ile to w sumie jest?
-Jakieś kilka kropel.
-Kropel? Niemożliwe.
-Tak Mariola, to wyjątkowo mocna substancja.
-Edek nie wiem czy zrobiłabym to drugi raz, ale stało się, jestem
bogatsza o te doświadczenie.
-Też się udało dzięki temu świniobicie bez świniobicia.
-A jaka w tym moja rola.
-Taka jest twoja rola Mariola że nie miałaś roli, zostałaś
przypadkowo spacyfikowana i nie miałaś w związku z tym zdania, a
sama przyznasz że już prawie krzyczałaś wczoraj.
-Co to znaczy spacyfikowana Edi ?
-To znaczy jakby uspokojona Kwadrat.
-Edek, bo mogłeś zabić tym LSD Murielę, skąd wiesz co ona czuje?
-Mariola smakowało jej, bo sama przyszła i potakiwała że
smakowało.
-Jak jej kazałeś Edek, to potakiwała.
-Nie kazałem jej, sama z siebie potakiwała.
-Tak było, jesteśmy z Kwadratem świadkami.
-Edek, a kto ją nauczył tak dziarsko maszerować?
-Pewnie się nauczyła od dzieci.
-Ach, dzieci, powiedziałam żeby przyszli rano bawić się z Murielą.
-Ja mogę dopilnować, a ty Mariola w tym czasie spokojnie śpij.
-Edi, ja też może sobie kupię na starość świnię domową, zaskakuje
mnie to zwierzę, szkoda tylko że je więcej od psa.
-Trapez, ale jest wszystkożerna, od biedy to ją nawet nakarmisz
żołędziami. Zje jabłko i inne owoce, warzywo zje, tak że nie mamy
praktycznie odpadów kuchennych, bo wszystko zjada Muriela.
-Wspaniały czworonożny przyjaciel i ja też może kiedyś kupię,
choćby po to aby strzegła domu. Edi, a ona potrafi chrumkać czy
kwiczeć? Bo nie słyszałem żeby cokolwiek nawet mruczała.
-Słuchaj Kwadrat, Muriela daj głos!
-Teraz tak, jakby naprzemiennie chrumkała i kwiczała, bardzo mądre
zwierzę, na pewno by się dało nauczyć żeby kwiczała jak ktoś się
zbliża, co Edi?
-Myślę że można by ją było tego nauczyć Kwadrat.
-Edi, a co ona jeszcze potrafi?
-Potrafi kota, patrzcie, Muriela kot!
-Ha ha ha
-Ha ha ha ociera się o nogę i mruczy jak kot.
-Jak już jesteśmy przy kotach, to ja już wolę tę Murielę, jakaś
taka większa bliskość niż między człowiekiem, a kotem.
-Szkoda Edi że nie ma futra jak kot. Kot ma tylko tę przewagę że
Strona 163
Świniobicie
ma miłe w dotyku futro.
-Tak Kwadrat, myślę że była by wtedy podobna do Alfa z tego
serialu z dawnych lat, coś jakby Alf na czworakach.
-Edek, wytłumacz się trochę z tego głupstwa które zrobiłeś,
poznałam cię Edek trochę i jestem z tobą, ale to co zrobiłeś było
nieobliczalne. Teraz mam obawy że znowu wywiniesz jakieś kosmiczne
głupstwo.
-Tak Mariola, należą się wyjaśnienia, plan był taki że kiedy
Muriela będzie wyczyniać cyrki po LSD ty ją zabierzesz i wyjaśni
się sprawa świniobicia, to znaczy wyjaśni się to że go nie będzie,
ja będę miał żal o to i całą noc będę pił
z Trapezem i Kwadratem, później oświadczę że odbyło się
świniobicie bez świniobicia. Wilk syty i owca cała. Ale stało się
przypadkiem jeszcze korzystniej, to znaczy że będziemy się bawić
wszyscy razem w domku, aż do rana. Myślałem że nie mam farta, a
okazuje się że fortuna mi sprzyja.
-Jestem w stanie zrozumieć, ale co by się stało gdyby tę wodę
wypił na przykład Stasio?
-A gdyby Stasio wypił wódkę? Równie dobrze w butelce mogła być
wódka.
-Edek, gdyby tam była wódka to by zrobił łyk i wypluł.
-Mariola, ja myślę że winę ponosi ten który wypił, nie wiedziałem
że tak się stanie, ale gdyby tam była jakaś śmiertelnie trująca
substancja to z pewnością bym bardziej zadbał o bezpieczeństwo.
-Pani Mariolu lepiej się umówić że to był czysty przypadek że się
pani napiła i po prostu zamknąć sprawę raz na zawsze, zresztą Edi
złożył wyjaśnienia i wynika z tego że chciał tylko uregulować
sprawę świniobicia i dostać coś w zamian jak nie będzie tegoż
świniobicia.
-Bardzo mądre słowa Trapez, co ty na to Mariola?
-Edek, do końca życia nie zapomnę tych dziwności które mnie
spotkały i trudno mi będzie zapomnieć przyczynę.
-Mariola, przyczyna to przypadek, zrządzenie losu, nawet nie pech.
-Edek, na chwilę obecną nie potrafię powiedzieć czy to było dobre
czy złe doświadczenie, powiem tylko tyle że to było, to znaczy
jeszcze trochę jest, bardzo dziwne doświadczenie, nie czułam się
rewelacyjnie czego spodziewałam się po narkotyku, ale też nie
czułam się źle, tylko prosto mówiąc czułam się i jeszcze trochę
czuje, dziwnie.
-Mariola, każdy zyskał na tym co się stało, a ty nie dość że
ocaliłaś Murielę to jeszcze spotkało cię bardzo dziwne przeżycie.
-Edek, jeśli chodzi o Murielę to mogłam ją ocalić w inny sposób i
ty musiałbyś się zgodzić, trudno też powiedzieć że zyskałam na
tych dziwnościach.
-Mariola nie rozkminiajmy już kto zyskał, ważne że nikt nic nie
stracił.
-Edi, a jak masz tę schizofrenię to czujesz się jak po dragach
gdyby cię wzięło?
-Kwadrat, to jest raczej jak bad trip.
-Nigdy nie miałem bad tripa.
-Ja też Edi nie miałem, ale słyszałem o tym, wygląda na to że ta
schizofrenia to nic przyjemnego.
-Chłopaki ja też nigdy po dragach nie miałem bad tripa, ale gdy
zachorowałem to miałem bad tripa kilka miesięcy.
-I co było dalej?
-Trapez, zabrali mnie do szpitala i lekami wyciągnęli mnie z tego
Strona 164
Świniobicie
stanu,ale gdy wychodziłem ze szpitala nie miałem tripa tylko
czułem się jakby mi ktoś zabrał duszę.
-Nieprzyjemna sprawa Edi, współczuje.
-I to Edi z dragów dostałeś tę schizofrenię?
-Tak twierdzą, ale mi trudno w to uwierzyć bo miliony ludzi ćpa i
nie chorują na schizofrenię.
-Też mi się to wydaje podejrzane, bo gdyby tak było to my z
Kwadratem też byśmy na pewno mieli.
-Edi, jak rozpoznać że się ma tę schizofrenię? Bo gdybym ja
zachorował to pewnie bym sobie wkręcił że mi się coś zawiesiło.
-Bardzo bardzo mądre pytanie i słuszna uwaga Kwadrat. Gdybyś
słyszał głosy na trzeźwo to idź do psychiatry, gdybyś po
zamknięciu oczu widział różne rzeczy lub co gorsza mając otwarte
oczy to idź do psychiatry, gdybyś sobie wkręcił że ktoś cię
obserwuje lub śledzi, prześladuje to idź do psychiatry.
-Edi ja raz słyszałem głosy, ale wtedy naćpałem się wyjątkowo
mocnym gównem i Kwadrat mówił że też słyszy, ciągle nam się
wydawało że drugi coś mówi.
-Tak było Edi.
-To już nie ćpajcie takich wynalazków, bo jesteście w wieku kiedy
możecie zachorować, ja zachorowałem będąc gdzieś w wieku Trapeza
może rok starszy, całe szczęście że nie zauważam u was niczego
niepokojącego.
-I to tak nagle cię dopadło Edi?
-Nie Kwadrat, wcześniej czułem się dobrze nawet za dobrze, a z
objawów miałem tylko manię prześladowczą.
-Edi, raczej nie mamy nic podobnego, a dużo osób choruje?
-Trapez, statystycznie jeden na sto.
-Małe szanse Edi, ale nie wszyscy którzy chorują też ćpali?
-Oczywiście że nie wszyscy Trapez, jakiś mały procent.
-A tak "na oko" według ciebie to ile procent ćpało?
-Trapez gdzieś z dziesięć procent.
-To mało, raczej jesteśmy bezpieczni Kwadrat.
-Na moje oko nic wam nie grozi, bo już bym wyczuł u któregoś
odchyły.
-Dobrze to słyszeć Edi.
-Ja bym nigdy nie chciał mieć bad tripa kilka miesięcy, cieszę się
Edi że jesteśmy bezpieczni.
-Poradzę wam jeszcze, nie mieszajcie różnych dragów, bo mi
napisali na wypisie że to wynika z naprzemiennego przyjmowania
różnych narkotyków, zwłaszcza wam odradzam na przykład amfe i
zioło razem czy naprzemiennie, już dawno lekarz minie przestrzegał
przed tą kombinacją.
-My Edi, amfetaminę zarzucamy bardzo rzadko gdzieś raz w roku.
-To nie ma się czego obawiać.
-A te leki które bierzesz na schizofrenię to fajnie się chociaż po
nich czujesz?
-Beznadziejnie Trapez.
-Czemu beznadziejnie? To w końcu psychotropy.
-To są najgorsze psychotropy Trapez tak zwane neuroleptyki. Z tego
co czytałem to blokują adrenalinę, noradrenalinę, dopaminę i inne.
-A tak na chłopski rozum Edi?
-Zamulają Trapez, człowiek jakiś taki stępiony, otumaniony. W
najgorszy najnieprzyjemniejszy sposób. Są owszem psychotropy po
których czujesz się fajnie, ale nie przeciwdziałają psychozie,
uzależniają i lekarze niechętnie je przepisują.
Strona 165
Świniobicie
-A co to psychoza Edi?
-Kwadrat, psychoza to taki bad trip.
-Ale Edi, ja bym nie przypuścił że jesteś chory psychicznie,
zachowujesz się całkiem normalnie.
-Trapez tylko dlatego że biorę leki, gdybym odstawił to do
miesiąca jestem w szpitalu psychiatrycznym.
-Ale chyba też jest tak że można być mniej lub bardziej chorym. Ja
znam takiego jednego Piotrka on ma schizofrenię cięższą od twojej,
po nim widać od razu, chodzi jak jakiś zombie i za bardzo z nim
nie pogadasz.
-Ja też znam tego Piotrka, to rzeczywiście ciężki przypadek, ciesz
się Edi że nie jesteś tak mocno chory jak on.
-Oczywiście że można być w różnym stopniu chorym, Mariola na
przykład przyjmuje dużo mniej leków niż ja, bo tylko dziesięć
miligramów olanzapiny i wygląda na to że jest mniej chora ode
mnie.
-Edek, pięć miligramów olanzapiny.
-Dlaczego tylko pięć.
-Dlatego Edek że byłam tylko dwa razy w szpitalu, od ostatniego
razu minęło ponad pięć lat i lekarz zgodził się na pięć
miligramów.
-To dlatego poczułaś to LSD, ja bym musiał chyba zarzucić z trzy
tektury żeby coś poczuć.
-Nie miałem okazji poznać pani, pani Mariolu, gdy pani jest
całkiem trzeźwa,ale też nie widać nic nienormalnego tylko
zwyczajnie jak po kwasie.
-Wyobraź sobie Trapez że jestem normalniejsza od Edka na trzeźwo.
-To prawda Edi?
-Trudno mi powiedzieć, ale prawda jest taka że nie wiązałbym się z
ciężko chorą osobą. Powiem że Mariola jest dosyć normalna i raczej
mniej chora ode mnie.
-A ty ile bierzesz tych leków Edi.
-Olanzapiny biorę dwadzieścia miligram i dodatkowo risperidon dwa
miligramy.
-Rzeczywiście więcej, ale też może być tak Edi, że te leki na
takiego dużego chłopa jak ty, po prostu słabiej działają i musisz
brać więcej, tak samo jak z alkoholem też pewnie musisz wypić
więcej.
-Może tak być Trapez, niepokojące jest jednak to że kiedyś
wystarczyło mi mniej leków.
-Edi, ciekawi mnie jak jest w psychiatryku, opowiedz Edi jak tam
jest.
-Po prostu dom wariatów, krzyki, wrzaski, płacz,śmiech, pasy i
kaftany, każdy się dziwnie zachowuje.
-Edi, a takie wygłuszone pokoje bez klamek?
-Nie ma żadnych pokoi bez klamek Trapez, tylko drzwi wyjściowe z
oddziału są na klucz.
-Nie ma pokoi bez klamek? To czemu pokazują na filmach?
-Może są Kwadrat, ale na zachodzie. Nie chce już o tym mówić, bo
mam złe wspomnienia, powiedzcie lepiej czy w Czechach nadal warzą
dobre piwo.
-Piwo dobre, tylko trzeba by wypić dużo żeby poczuć, ale w sam raz
na taką biesiadę, bo szybko się nim nie upijesz.
-Tak, te czeskie piwa to takie raczej lekkie, ale fajnie usiąść w
knajpie i pić je od rana do wieczora.
-My byliśmy z Kwadratem tylko kilka dni, załatwiliśmy co trzeba i
Strona 166
Świniobicie
od razu wracaliśmy, nie byliśmy nawet w knajpie.
-Jak to nie byliśmy mądralo? A gdzie kupiliśmy dragi?
-Zgadza się Kwadrat że w knajpie, ale sam wiesz że nie wypiliśmy
tam ani jednego piwa.
-Ale piwo ze sklepu piliśmy.
-Ze sklepu piliśmy, bo też i bezpieczniej, nie wpląta się człowiek
w jakąś aferę, w tych knajpach to jest różnie, a zwłaszcza gdy
jest się obcokrajowcem.
-W knajpie też drożyzna, wy chłopaki jesteście za młodzi żeby
pamiętać, ale kiedyś głównie się piło w knajpach i mnie też było
stać żeby nawet codziennie chodzić na piwo do lokalu.
-Racja Edi, tych czasów nie pamiętamy, ale byliśmy kilka razy w
pubie.
-Ostatnio byliśmy w pubie na twoje urodziny Trapez.
-Tak Kwadrat, zmierzam do tego że do lokalu chodzimy okazyjnie.
-Zerknę jak wygląda sytuacja za oknem.
-I jak wygląda Edi?
-Robi się jasno, proponuję wyprawę na stacje benzynową po piwo.
-Kwadrat ma iść Edi?
-Pójdźmy wszyscy, razem z Murielą. Co ty na to Mariola?
-Edek nie zaszkodzi się przewietrzyć przed snem.
-To idziemy.
-Edek, Muriela nie chce dać założyć sobie smyczy.
-To pójdzie bez smyczy koło nogi.
-A jak wpadnie pod auto?
-Nigdzie nie wpadnie,bo to wyjątkowo mądre zwierzę.
-Bardzo fajne są w imprezach te wyjścia nad ranem po alkohol.
-Edi, to może się napijemy czeskiego piwa?
-To dobry pomysł Trapez, jak będzie czeskie to kupimy.
-Muriela grzecznie maszeruje poboczem, chyba wywalczy trwałe
zwolnienie ze smyczy.
-Edi, jak ja bym miał taką świnie to bym zszył dwie torby,
zarzucił jej na grzbiet tak żeby zwisały po bokach i by mi nosiła
piwo ze sklepu.
-Chciałbyś objuczyć świnię Kwadrat?
-Tak Edi i nawet za przyniesienie tego bagażu dałbym jej jedno
piwo, sama by się prosiła żeby iść do sklepu.
-Kwadrat ty masz jednak odchyły, może nie schizofrenię, ale po
prostu kretyn jesteś, to pewnie dlatego że twoi rodzice są
świadkami Jehowy.
-A ty już jesteś pijany Trapez, bo zawsze gdy się upijesz śmiejesz
się z moich rodziców. Wiesz że nie podzielam ich wierzeń,a poza
tym rodziców się nie wybiera.
-Trapez to plus dla Kwadrata, bo rodzice świadkowie Jehowy
gwarantują dobre traktowanie.
-Ale Edi często jest że ich dzieci są kretynami, nawet nie mogą
się bawić zabawkowymi pistoletami.
-Trapez trudno mi powiedzieć, miałem z nimi niewielką styczność.
-Trapez ja w przeciwieństwie do ciebie jestem dobrym
człowiekiem,bo tak mnie wychowali rodzice. Trochę się pogubiłem i
zdarza się że wrzucę jakiś drag, ale zamierzam się ustatkować,
znaleźć dziewczynę i założyć rodzinę,a teraz mam jeszcze w planach
mieć świnię.
-Kwadrat, czyli chcesz się po prostu wyszaleć jeszcze?
-Już cię widzę Kwadrat jak zakładasz rodzinę. Ha ha ha.
-Tak Edi chce jeszcze trochę smakować młodości. A ty się zastanów
Strona 167
Świniobicie
lepiej Trapez jakie ty masz plany na przyszłość.
-Kwadrat będzie co będzie, nie mam żadnych planów, kto wie może
się kiedyś ustatkuje, albo nie dożyje tej chwili. Wszystko się
może zdarzyć. Nie chciałbym tylko trafić do więzienia, dlatego
staram się być ostrożny.
-Trapez, ja też bym nie chciał tam trafić, moi starzy by się
załamali.
-Za przemyt z Czech to co najmniej trzy lata.
-Siedziałeś kiedyś Edi?
-Tak, ale krótko, jednak na tyle długo żeby wyrobić sobie zdanie
na temat wiezienia.
-I jak tam jest Edi?
-Trapez, dla mnie lepiej niż w psychiatryku, nie ma się czego bać.
-Lepiej niż w psychiatryku? Czemu ?
-Kwadrat, gdyby było lepiej to wszyscy więźniowie by strugali
wariata żeby dostać detencję, a nie wyrok wiezienia. Poza tym za
drobne przestępstwo ja osobiście siedziałem na detencji i w
areszcie dwa razy tyle ile bym siedział gdybym był zdrowy na
umyśle.
-Nie strugają wariata powiadasz?
-Trapez, zdarza się że robią to ci którzy nie mają pojęcia czym
jest detencja, ale stary kryminalista dobrze wie że nie warto
robić z siebie psychicznie chorego.
-Edi, a co to jest ta detencja?
-To jest tak że zamiast do więzienia idziesz do psychiatryka na
oddział sądowy.
-I w tym psychiatryku jest gorzej? Jak to możliwe?
-Musiałbyś przeżyć to co ja żeby wyciągnąć takie wnioski, długo by
opowiadać Kwadrat.
-Edi, była nawet afera że jeden siedział trzydzieści lat za
kradzież słoików z konfiturami. Trudno jednak sobie wyobrazić że
jest gorzej niż w więzieniu, podaj jakiś przykład Edi.
-Trapez problem polega na tym że więźniowie walczą o lepsze
warunki, a tam nikt o nic nie walczy, siedzą cicho jak mysz pod
miotłą. Na pewno nie byłoby fajnie Trapez gdybyś musiał na
przykład jeść śmierdzące jedzenie. Albo odebrana by była ci
możliwość wyspać się do woli jak w wiezieniu.
-To nawet wyspać się nie można?
-Tak trapez bo z samego rana gimnastyka, później obrzydliwe
śniadanie, później wyganiają na terapie i dobrze gdy chociaż
zajmiesz miejsce siedzące.
-Rzeczywiście Edi, kiepsko to wygląda.
-Jest "Złoty bażant" !
-To bierzemy! Myślę że po cztery na głowę i jedno Murieli.
-Edek, ja nie wypiję czterech, najwyżej dwa.
-To bierzemy piętnaście!
-Edi, wystraszyłem się trochę jak powiedziałeś że za przemyt od
trzech lat.
-Tak jest głupie prawo Trapez, ale miałbyś okoliczności łagodzące,
na przykład że mała ilość, na przykład że nie miałeś wcześniej
konfliktów z prawem.
-Ja myślę że najbezpieczniej to jechać do Czech, naćpać się na
miejscu i wrócić pusty.
-Kwadrat, mogliśmy tak zrobić, ale obaj mieliśmy obawy i teraz
łatwo ci mówić jak jesteś podpity.
-Trapez ja miałem mniejsze obawy, sam mówiłem żeby wrzucić z rana
Strona 168
Świniobicie
i się pokręcić po Pradze.
-Tak Kwadrat, ale zrzedła by ci mina gdybyś zapuścił się w jakąś
niebezpieczną uliczkę gdzie grasują bandyci,a w dodatku byłbyś na
kwasie.
-A przemyt jest bezpieczniejszy Trapez?
-Też jest niebezpieczny, ale trwoga trwa krócej Kwadrat.
-Nie sprzeczajcie się, bo jedno i drugie jest ryzykowne.
-No tak, ale teraz jesteśmy w pełni bezpieczni, nie mamy nic przy
sobie, bo wszystko zostało w domku.
-Edi, a z grzybami nie ma przypału że policja ściga?
-Raczej nigdy nie było problemu Trapez, ale minęło wiele lat i
wszystko mogło się zmienić. Jednak wątpię że policji ze Szczyrku
chciałoby się ścigać grzybiarzy, gdy wejdziecie trochę w górę i
nie będzie was widać z drogi to moim zdaniem będziecie bezpieczni.
-Edi,złapała cię kiedyś policja z narkotykami przy sobie?
-Nigdy Trapez.
-Nas też nigdy nie złapała, ale często się czyta o takich którzy
mieli pecha i wpadli, a ile Edek jest za posiadanie?
-Nie wiem Trapez, chyba zależy od ilości, ale jak macie przy sobie
powiedzmy dziesięć porcji i pierwszy raz wpadliście to pewnie
zawiasy.
-Trapez, niepotrzebnie sobie wkręcać taką śrubę, ty masz chyba
manie prześladowczą, pierwszy objaw schizofrenii.
-Kwadrat wolę wiedzieć co mi grozi żeby nie żyć w błogiej
nieświadomości, tak jak ty i dopiero za kratami dojść do wniosku
że popełniło się błąd.
-Mogłeś Trapez zapytać swojego starego, bo przecież siedział i to
dwa razy. Ha ha ha
-Dobrze Kwadrat że nie jest świadkiem Jehowy jak twój.
-Chłopaki przestańcie się kłócić i wjeżdżać sobie wzajemnie na
rodzinę.
-Trapez zaczął.
-Bo ty byś Kwadrat chciał zrobić konia z biednej świni i to ja
jestem tym dobrym.
-Dosyć tego! Zgoda ma być.
-Zgoda Kwadrat.
-Zgoda Trapez.
-Zastanowiliście się gdzie rozbijecie namiot? Bo chyba nie
zamierzacie po nieprzespanej nocy wybierać się na grzyby.
-Na plaży koło krzaków, taki mieliśmy plan. Można tam Edi?
-Raczej was nikt nie wygoni, do jutra rana nie powinno być
problemów. A jak tu dotarliście?
-Pociągiem, mamy mapę i po prostu kupiliśmy bilet do stacji nad
jeziorem. Z Cieszyna do Bielska z Bielska nad jezioro Żywieckie.
-Znacie rozkład jazdy pociągów do Bielska?
-Zapisaliśmy, w zaistniałych okolicznościach najbardziej pasuje
nam ten pociąg o dziewiątej trzydzieści pięć dnia jutrzejszego.
-Widzę że jesteście przygotowani, to wam poradzę że na trzeciej
stacji od tej z której wyruszycie, mianowicie stacji Wilkowice
możecie wysiąść i udać się w lewą stronę, dotrzecie do centrum
Bystrej i tam jest przystanek PKS z którego odjeżdżają autobusy do
Szczyrku Salmopolu.
-To napisz nam instrukcję Edi i narysuj mapkę.
-Nie ma sprawy i pamiętajcie, tylko Szczyrk Salmopol was
interesuje.
-Edek, jest już ósma, to może się położę, co?
Strona 169
Świniobicie
-Mariola, rób jak uważasz,ale najlepiej wypij te swoje dwa piwa i
wtedy się połóż.
-To jeszcze zostało jedno, Edek, ale przypilnujesz dzieci?
-Tak, a o której przyjdą?
-Nie wiem dokładnie, myślę że za jakieś dwie godziny.
-To my też się będziemy zmywać z Kwadratem za około dwie godziny,
to znaczy, jak przyjdą dzieci.
-To dobranoc panowie,miło było was gościć.
-Dobranoc pani Mariolu.
-Dobranoc pani Mariolu.
-Edi, zapalisz z nami jointa?
-Zapale Trapez, ale zaciągnę się dwa, maksymalnie trzy, razy.
-Czemu tylko tyle Edi?
-Bo marihuana mocno na mnie działa i wystarczy mi troszkę żeby się
upalić.
-Jak chcesz Edi, masz, odpalaj jointa.
-Nie paliłem wiele lat i już po pierwszym buchu czuję.
-Nie jest zbyt mocna, ale w działaniu bardzo rozluźniająca.
-Czuję Trapez, jeszcze jeden raz się zaciągnę i wystarczy. Na
początku imprezy, tego świniobicia bez świniobicia, bym nie
zapalił, ale teraz wydaje się to świetnym zwieńczeniem tego
przyjęcia.
-Czemu byś nie zapalił na początku?
-Kwadrat, bo się istotnie gryzie marihuana z alkoholem. Nie lubię
takiej fazy nie wiadomo co, albo jedno albo drugie. Teraz to
mogę,ale już mi wystarczy jednego jak i drugiego. Oczywiście
małymi łyczkami mogę sączyć piwo, powiedzmy jedno na godzinę.
Dobrze że głowa mnie nie boli, muszę wytrwać jeszcze kilka godzin
zanim się położę spać.
-Czemu kilka godzin?
-Gdzieś za godzinę przyjdą dzieci, będą się bawić z dwie godziny,
później chyba obudzę Mariolę, zjem coś i pójdę spać.
-Lepiej nie budź Marioli, poczekaj aż sama wstanie.
-Najlepiej to też się połóż, daj Murieli jeść, zamknij ją w domku
i idź spać. Nie czekaj na nic, dzieci pobawią się z dwie godziny,
przyjdą za godzinę to daje trzy godziny, tyle jeszcze musisz
wytrwać.
-To dobry pomysł Trapez, jak nie wyniknie żadna przeszkoda to tak
zrobię. Przecież nie potrzeba wartownika, bo już jest po
wszystkim.
-Tak, Edi moim zdaniem nie potrzeba niczego pilnować, owszem
wcześniej była potrzeba nie zostawiać Marioli samej, ale teraz gdy
śpi to już towarzystwo nie potrzebne i też Muriela po zabawie z
dziećmi z pewnością chętnie się prześpi.
-Trochę niezdrowo zarywać nocki, gdy się ma schizofrenię. Życie
jednak wymaga takich urozmaiceń jak zarwana nocka raz od czasu.
Jeszcze będę przez te kilka godzin się alkoholizował, ale tylko
dzisiaj od jutra pełna trzeźwość. Trochę przesadziłem z tym piwem.
-Edi, jak często pijesz alkohol?
-Trapez, poza wczasami raz w tygodniu w piątek i tylko piwo,
żadnego wina, żadnej wódki.
-Edi, problem jest jak się pije codziennie, a zwłaszcza gdy się
czuję potrzebę się napić.
-Trapez, masz rację, w sumie to nawet nie przepadam za alkoholem,
ale pije go, bo nie mogę i nie chcę nic ćpać.
-Skoro tak, to nie ma obawy że się uzależnisz. My alkohol też
Strona 170
Świniobicie
pijemy okazyjnie, raz albo dwa razy w tygodniu. Wolimy inne
specyfiki i też bierzemy te specyfiki, ale zawsze z umiarem.
-Umiar w tych sprawach to nic innego jak nie odurzać się
codziennie, a zwłaszcza codziennie tym samym.
-Też tak twierdzę Edi, my z Kwadratem robimy sobie czasami
przerwy.
-Ważne jest Trapez żeby nie czuć się fatalnie gdy się robi
przerwę. Kiedyś ćpałem polską heroinę to wiem co to znaczy przerwa
od tego i jak wygląda skręt.
-Edi, ćpałeś polską heroinę?
-Tak Trapez, nawet przez kilka lat.
-To jakim cudem przeżyłeś Edi? Jak udało ci się z tym skończyć?
-Trapez, gdy zachorowałem na schizofrenię i miałem psychozę, tego
bad tripa, to skończyłem w szpitalu i byłem tam sześć tygodni, gdy
wyszedłem nie myślałem już o grzaniu, z czasem utraciłem kontakty,
znajomi powymierali, a ja przeżyłem.
-Miałeś cholerne szczęście Edi, to może nawet dobrze że
zachorowałeś, bo choroba mogła ocalić ci życie.
-Tak chyba jest Trapez, ale często myślę że poradziłbym sobie z
nałogiem bez konieczności zachorowania.
-Edi, musiałbyś iść do ośrodka na dwa lata żeby z tym skończyć,
pamiętam z widzenia kilku ludzi którzy grzali i znikali powoli i
już żadnego z nich nie widziałem od kilku lat.
-Trapez , a można kupić w Łodzi browna?
-Nie wiem Edi, bo nigdy nie szukałem.
-To nigdy nie szukaj, bo i tak za pierwszym razem nie jest fajnie.
-Nie jest fajnie po heroinie?
-Za pierwszym razem zwykle się rzyga i jest się mocno zamulonym,
nic fajnego.
-To który raz jest już fajny Edi?
-Nie pamiętam dobrze, ale chyba czwarty jest już spoko,a później
już coraz lepiej.
-Sam widzisz Edi, jakie to podstępne gówno.
-Edi, to po brałeś te trzy razy po których się czułeś kiepsko?
-Kwadrat, trudno powiedzieć, byłem młody i głupi, młodszy od was.
Nie czułem się te trzy pierwsze razy zbyt fajnie, ale też nie
można powiedzieć że kiepsko, ten stan najlepiej odda słowo
średnio. Po niektórych substancjach czujesz się kiepsko, ale nie
przeszkadza to niektórym je brać.
-Po czym czujesz się kiepsko? Chciałbym wiedzieć czego nie brać.
-Po halucynogenach takich jak bieluń i tych specyfikach z apteki w
dużych ilościach.
-Nas korciło żeby tego spróbować, nie było okazji i dobrze że nie
było skoro mówisz że czuje się po tym kiepsko.
-Owszem są mocne substancje halucynogenne i można widzieć różne
rzeczy, ale czujesz się lepiej po kwasie czy po grzybach niż po
tym.
-A jesteś za legalizacją narkotyków Edi?
-Jestem za legalizacją, uważam że dużo substancji powinno być
dostępnych bo w dawnych czasach były kraje gdzie opium było
legalne i to nie było tak że wszyscy się uzależnili, owszem
uzależnił się jakiś procent, ale nie bardzo duży procent. A gdyby
marihuana była zalegalizowana to uzależni się od niej ułamek
procenta ludzi.
-A od opium gdyby było legalne to ile procent się uzależni?
-Trudno powiedzieć ile dokładnie procent,ale myślę że około pięciu
Strona 171
Świniobicie
procent społeczeństwa.
-A co z resztą?
-Kwadrat, reszta spróbuje raz czy dwa i się im nie spodoba, tak
jak mi się nie spodobał alkohol, a mogą być tacy którym spodoba
się alkohol,a nie spodoba się opium.
-Ja czuje że po czwartym razie wrzucenia opium bym się uzależnił,
a opium jak się bierze?
-Kwadrat opium najczęściej się pali, ale można by i wypić jakiś
wywar jak makiwara.
-Edi, co to makiwara?
-Kwadrat, taka zupa ze słomy makowej.
-I ta zupa kopie?
-A jakże Kwadrat.
-Edi,a powiedz czy żałujesz że kiedyś ćpałeś?
-Trapez, gdyby to było prawdą że zachorowałem przez narkotyki to
bym żałował, gdyby przyczyna była inna to bym nie żałował, bez tej
wiedzy to nie mam zdania.
-Edi, a z alkoholu można psychicznie zachorować?
-Można Kwadrat, nie na schizofrenie, tylko na delirium tremens.
-I jak się objawia te delirium tremens?
-To też taki bad trip, ale na szczęście nie wszyscy mogą na to
zachorować, w dodatku niewielki procent umiera na delirium
tremens. Nie raz widziałem alkoholików którzy tego dostali, wili
się w pasach i bredzili jak w gorączce.
-W psychiatryku widziałeś?
-Tak w psychiatryku.
-Edi, a jest jakaś choroba w której są fajne tripy?
-Kwadrat, zdarzyło mi się słyszeć kiedy chorzy na chorobę
afektywną dwubiegunową chwalili stan manii, ale ten trip to jest
tylko stan jak po zażyciu amfetaminy czy kokainy.
-To szkoda Edi, że nie chorujemy na to.
-Nie do końca Kwadrat, bo po tej manii następuje depresja i tak na
przemian mania i depresja.
-To jednak nie chce tego nigdy mieć.
-Kwadrat, tobie się marzy fajna choroba psychiczna?Ha ha ha
-Trapez, tak tylko pytam czy są jakieś fajne choroby.
-Może są jakieś rzadkie fajne choroby, ale sama nazwa choroba
zdaje się wykluczać słowo fajna...Ale nie, jednak jest jedna
choroba psychiczna którą doświadcza większość ludzi i uznawana
jest za fajną.
-Co to za choroba Edi?
-Bardzo ciekawe, większość doświadcza? Nic mi nie przychodzi na
myśl.
-Ta choroba to miłość, ten stan gdy się człowiek zakocha.
-Rzeczywiście. Ten stan jest dziwny, ale raczej bardziej dobry niż
zły.
-Nie wpadłbym na to.
-W tym stanie mózg wytwarza jakieś hormony które działają
odurzająco.
-Edi, a jest jakieś lekarstwo na miłość?
-Kwadrat, myślę że te neuroleptyki które biorę mogłyby uleczyć
miłość.
-Edi, jak się nieszczęśliwie zakocham to przyjdę do ciebie po ten
neuroleptyk.
-Więcej chyba nie ma fajnych chorób psychicznych, ale tą jedną
jedyną miłość tak pięknie opiewają poeci.
Strona 172
Świniobicie
-Ktoś puka do drzwi wejściowych.
-Pewnie dzieci.
-Dzień dobjy, jest pani Majola?
-Pani Mariola śpi, ale ja chętnie dopilnuje waszej zabawy z
Murielą. Poczekajcie kilka minut na placyku przed domkami.
-Dobze pjose pana.
-Kwadrat, zbieramy się. Edi, wspaniałe świniobicie bez
świniobicia. Będziemy w kontakcie telefonicznym.
-Edi, dziękujemy za wszystko.
-To powodzenia chłopaki, będziemy w kontakcie, gdybyście mieli
problem z dotarciem do Szczyrku do dzwońcie śmiało.
-Na razie Edi.
-Narka Edi.
-Pjose pana, nacyliśmy Mujeli stucki, niech pan pacy. Mujela
masejuj! Tak jak ja pokazuje.
-Ha ha ha, Muriela już pokazywała jak świetnie umie maszerować,
zastanawialiśmy się kto jej nauczył takiej fajnej sztuczki.
-Pjose pana, tejaz bedziemy ją ucyć tjopić.
-Ha ha ha, uczcie, uczcie.
Szczęśliwie udało się doprowadzić plan do końca. Nie było
wielkiego obżarstwa, ale uważam że to niekoniecznie potrzebne by
dobrze się zabawić. Korzyścią też okazało się wejście w posiadanie
bardzo inteligentnego zwierzaka domowego, w dodatku stosunkowo
niewielkim kosztem. Jednym ze skutków okazało się też że nie
będzie się w naszym domu spożywać mięsa. Czas pokaże, czy stało
się dobrze, czy wegetarianizm okaże się koszmarem. Można by nazwać
człowieka pięknym stworzeniem, gdyby czerpał energię ze światła,
jak roślina, nie znam takich zwierząt które czerpałyby energie ze
światła, ale nie wykluczam takiej możliwości. Jakby wspaniale było
gdyby człowiekowi bardzo smakowała trawa, tak jak krowie czy
innemu trawożernemu stworzeniu. To że człowiek jest skory do
jedzenia mięsa i tym samym zabijania zwierzęta w celu pożarcia jak
drapieżnik, jest kolejną z jego wielu wad. Formą życia która
bezlitośnie zabija i zjada inne formy myślącego życia, tylko
dlatego, aby zaspokoić gusta s
makowe, bo jak wiadomo nie jest to konieczne do przeżycia.
Zbrodnia na innym człowieku jest bardzo surowo karana, ale gdy
zabija się na wojnie w imię ojczyzny, lub gdy zabija się w imię
Boga, jest to powód do największej pochwały i odznaczenia
honorowego. Wspaniały stwórca w którego wierzą miliony, doskonale
posegregował swoje dzieło, nawet jak głosi legenda o wieży Babel
pomieszał ludziom języki, bo budowali wieżę która mu się nie
spodobała, taki podział znacznie ułatwia zabijanie jednych przez
drugich. Jako kraj Polska nie ma się szczególnie czym
szczycić,jako na najbardziej katolicki kraj Europy z pewnością
nawet Czesi patrzą na nas z zażenowaniem czy politowaniem.
Wracając do konsumpcji mięsa to dobrze że dwie osoby czyli ja i
Mariola dołączyły do grona wegetarian. Może kiedyś jedzenie mięsa
służyło przetrwaniu temu nędznemu stworzeniu jakim jest człowiek,
ale teraz czasy są inne i nie trzeba już zabijać zwierząt aby żyć.
Ludzie są różni jednemu trudno by było zjeść kurczaka, a innemu
nie trudno zjeść małpę. Są też tacy, na szczęście bardzo
nieliczni, którzy z przyjemnością zjedliby człowieka. Można
powiedzieć że jedzenie to nałóg każdego człowieka, każdy człowiek
jest uzależniony od pokarmu. Łatwiej bywalcowi kościoła
Strona 173
Świniobicie
katolickiego zrozumieć i mieć empatię do człowieka ukrzyżowanego,
ale nie mają możliwości przenieść tej empatii na zwierzęta. Może
nawet czują się ludźmi, chcą być ludźmi, ale do pełni
człowieczeństwa sporo im brakuje.
Ten cały Jezus który według wielu pomieszkuje teraz w niebie
powinien spalić się ze wstydu widząc jak wielu jego kapłanów
molestuje niewinne dzieci. Czemu ten ich wszechmogący Bóg na to
pozwolił i pozwala? Trudno mi sobie wyobrazić buddystę pedofila.
Dlaczego akurat w katolicyzmie jest tak dużo duchownych pedofilów?
Może to nie ten Bóg, który jest prawdziwym Bogiem? Gdybym był
osobą wierzącą zadałbym sobie te pytania. Kto wie czy niektórzy
ludzie patrząc na zwierzęta nie odczuwają swojej wyższości
względem nich? Czy się nie pysznią swoim człowieczeństwem na widok
zwierzęcia? Czy nie uważają się za mądrzejszych i lepszych od
zwierząt? I ta władza że mogą bezkarnie zabić swoje zwierzę i
zjeść.
Ta cała czereda szanowanych wiejskich masarzy, te świniobicia
zakrapiane alkoholem, teraz wiem że stało się dobrze że Muriela
przeżyła. Chciałem uczestniczyć w takiej ceremonii świniobicia,
ale poznając zwierzę jakim jest świnia doszedłem do wniosku że
zabicie jej kłóci się istotnie z moimi imperatywami. Nie byłbym
nawet w stanie ubić dzika, ani uczestniczyć w polowaniu. Obrońcy
życia nic nie mówią o zwierzętach, tak jak gdyby zwierzęta nie
były żywe, życie nie dotyczy tylko i wyłącznie człowieka,
zwierzęta też żyją. Nie pamiętam żeby na lekcjach biologii było
coś o świniach, a powinien być przedmiot dotyczący zwierząt,
ciekawostki z ich życia, ich zdumiewające możliwości, gdzie mówi
się że człowiek zasadniczo też jest zwierzęciem. Do dziś nie wiem
dlaczego chodziłem na religię w szkole średniej, w szkole
podstawowej chodzili wszyscy, był to jakby przedmiot obowiązkowy.
Dobrze że większości tych bzdur nie pamiętam, a to co pamiętam
poddaje krytyce. Byłem nawet bierzmowany i uczyłem się do tego
sakramentu około stu różnych kościelnych reguł, wszyscy dostali
specjalne książeczki, uczyli się na pamięć i zdawali przed
księdzem, zapomniałem to stosunkowo szybko i
nie krytykuje merytorycznie, bo nie pamiętam. To że tak wielu
ludzi wierzy w Boga nie jest żadnym dowodem że on istnieje, gdyby
wierzył w Boga tylko jeden człowiek, moglibyśmy stwierdzić że ma
on urojenia. Można jednak mieć wątpliwości co do Boga patrząc w
dzisiejszych czasach na ludzi mocnej i niezachwianej wiary, na
tych prymitywnych wiejskich parafian którzy uznają Boga jako
niemal fizyczny pewnik. Są tak przekonani o istnieniu Boga że
łatwiej by im było stwierdzić że inni ludzie nie istnieją
naprawdę, ja jestem skłonny uwierzyć że inni naprawdę nie istnieją
niż że Bóg istnieje. Nie wiem co ich tak mocno przekonało,bo ani
prośby zanoszone modlitwą nie miały prawa być spełnione pewniej
niż bez niej, bo nikt o zdrowych zmysłach nie doświadczył widzenia
Jezusa czy innej osoby z panteonu świętych.
Tak więc nie mieli prawa doświadczyć czegokolwiek co by świadczyło
o istnieniu Boga. Bolesne jest jednak że nie wierzą w obrzydliwe
grzechy ich kapłanów, a nawet gdy ich parafialny ksiądz zrobi coś
haniebnego to uważają że należy mu wybaczyć jakby automatycznie z
racji pełnionej przez niego funkcji, jest to głupie i jednocześnie
szkodliwe. Są też tacy którzy na każdym kroku widzą dowód na
istnienie Boga, to dlatego że daje satysfakcje gdy coś w co
wierzymy okazuje się prawdziwe, ale to jest tylko złudzenie,
Strona 174
Świniobicie
interpretują oni zjawiska na korzyść swojego urojenia, podobnie
dzieje się w psychozie schizofrenicznej. Słyszałem że bardzo jest
miły Bogu każdy nawrócony grzesznik, to dlaczego przez
czterdzieści lat życia nie dał mi on żadnego dowodu? Właściwie
nikomu nie dał dowodu, było kilka cudów, ale w dawnych czasach,
kiedy nie było możliwości ich zarejestrowania, w dzisiejszych
czasach raczej cudów nie ma. Nauka jest bezlitosna dla cudów, dużo
wyjaśnia i nie ma w niej miejsca dla Boga. Gdyby wszyscy ludzie
zaczęli mocno wierzyć w jego istnienie to nic nie zmienia, gdyby
wszyscy zaczęli tracić wiarę to też nic nie zmienia jeśli chodzi o
Boga. Każe on po prostu w siebie wierzyć, po co mu to? Nad tym
nikt się nie zastanawia. Nie dam Bogu satysfakcji wierząc w niego,
nie postarał się on mnie przekonać, ubywa mu w mojej głowie szans
na swoje istnienie, już jest gdzieś w jednej setnej procenta i
cały czas traci szanse swojego istnienia. Skoro jemu nie zależy
żeby mnie przekonać co do swojego istnienia to dlaczego mi ma na
nim zależeć? Taka porażka Boga w mojej głowie co do swojego
istnienia, jak on może z tym żyć?
W dodatku te jego szkaradzieństwo jakim jest człowiek i jak można
go chwalić?Nawet ocena mierny jest w tym wypadku zawyżona. Gdybym
skrzętnie policzył dowody "za" i "przeciwko" tej postaci jaką jest
Bóg, to jestem pewien że tych "przeciwko" byłoby więcej, znacznie
więcej. Normalną rzeczą jest poszukiwanie dowodów na prawdziwość
urojenia i są nawet książki w wiejskich bibliotekach które
zawierają konkretną ilość dowodów na istnienie Boga, takie nawet
mają tytuły ".... dowodów na istnienie Boga". Gdyby mi się chciało
zgłębiać teologię i świat wiary to znalazł bym konkretną znacznie
większą ilość dowodów na nieistnienie Boga. Zacząć by trzeba od
tego że milszy Bogu powinien być ateista niż fanatyk, wynika to z
tego że ateista nie zabija nikogo w imię ateizmu, ale fanatyzm
prowadzący do zbrodni się zdarza, już coraz rzadziej, ale kiedyś
był to częsta przyczyna zbrodni, minął już czas krwawych krucjat,
ale samo to że miały miejsce stawia Boga w niekorzystnym świetle.
Są Bogowie którym miły jest ubój rytualny, widać satysfakcjonuje
ich cierpienie zwierząt, jak zatem takiego Boga odróżnić od
Szatana? Religia bez Boga jaką jest buddyzm, kładzie nacisk na
cierpienie wszystkich żyjących istot i stawia ona na nie
przysparzanie cierpień żywym istotom. Ta religia bez Boga jest
według mnie najmądrzejszą religią, bo w tych religiach z Bogiem
objawia się głupota i znieczulica, niekiedy fanatyzm prowadzący do
zbrodni. Zbliża się chłodny czas, niektóre zwierzęta zapadną w sen
inne będą szukały pokarmu, ciężki to chyba dla nich okres. Zieleń
brązowieje, zeschnięte trawy przykryje śnieg lub skuje szron.
Wiele ptaków odleci do cieplejszych miejsc, ale nie wszystkie,
pojawią się wrony kontrastujące z bielą śniegu, a ich krakanie
przeszyje chłodne przestrzenie. Mam w ogrodzie karmnik i nie
omieszkam dokarmiać ptaki, w zagajniku zadbam o paśnik wrzucając
tam niekiedy trochę suchej trawy, by pomóc tym nieborakom w ciężki
dla nich czas. Jest wiele miejsc gdzie człowiek może przenocować
zimną noc, zwierzęta muszą sobie radzić same. Przyroda bezlitośnie
eliminuje słabe osobniki w świecie zwierząt, ludzka cywilizacja ma
tą, chyba jedyną, zaletę że niektórzy pomagają słabszym. Są też
tacy którzy dużo mówią o pomaganiu sami nic nie robiąc w tym
kierunku. Sam przedzierzgnąłbym się w żebraka, przemierzającego
wsie i miasta, by dowiedzieć się kto najwięcej daje? Kto najwięcej
pomaga? Zdarzają się i tacy którzy piszą książki o swoim życiu z
Strona 175
Świniobicie
naciskiem na to jak bardzo pomogli innym. Wracając do przyrody, to
takim dniem, który ostatecznie kończy przyjazne aury jest pierwszy
listopada, dzień zmarłych, dobrze się składa gdyż okresowa śmierć
roślinności przypomina nam ogólnie o śmierci i kresu nas
wszystkich, o śmierci naszych bliskich i tych dalszych. Promyk
słońca nie jest już tak wesoły, niż wtedy, gdy igrał wśród
zieleni. Gdy tysiące płomyków tworzy łunę nad cmentarzem,
zastanawiam się czy płomyk z mojego grobu dołączy do tej smutnej
igraszki, śmierci nikt nie uniknie, ale czy ktoś będzie o nas
pamiętał gdy nasze kości spoczną tym w niewesołym i poważnym
miejscu?
KONIEC
POSŁOWIE
A wieć dobrnąłeś/aś do końca książki.Gratuluję! Książka jest
darmowa i mogłeś/aś cieszyć się nią za darmo. Oczekuje że
przekażesz tą darmową książkę kolejnym dwóm, trzem, lub nawet
większej grupie odbiorców. Czujny umysł i bystre oko może
wychwycić jakoweś błędy stylistyczne lub inne, wynika to z tego że
książka nigdy nie była redagowana, bo po prostu mnie na to nie
stać.Co możesz zrobić dla Edka i Marioli oraz Murieli? Możesz dać
im drugie życie w kolejnej książce, która też będzie darmowa.
Zależy to wyłącznie od Ciebie. Edek, Mariola i Muriela drzemią w
moim piórze, by ich ożywić i dostać kolejną darmową książke
dokonaj dowolnej wpłaty na ogranizowanej przeze mnie zbiórce pod
adresem: https://pomagam.pl/literatura Życie już takie jest że
praca wymaga kołacza. Może się nawet tak stać przy Waszej dobrej
woli że "Świniobicie" ukaże się na papierze, że "Świnobicie"
zostanie profesjonalnie zredagowane. Tobie czytelniku zostawiam
ocenę i wycenę książki według własnego widzimisie. Skoro uważasz
że książka jest nic nie warta, nie musisz wspomagać autora, jeśli
sądzisz że umiliła Ci czas spędzony na jej lekturze - możesz
wpłacić dowolną kwotę. Dzieło nie jest komercyjne, ale nawet
autorzy niekomercyjnych dzieł muszą z czegoś żyć. Cały mozół jest
po mojej stronie by napisać drugą ksiązke, już nawet wiem jaki
będzie tytuł, mianowicie; "Edek warzy piwo". Dalsze losy bohaterów
"Świnobicia" mogą ukazać się stosunkowo szybko, bo po około trzech
miesiącach od ukazania się tego darmowego e-booka. Wszystko zależy
od Ciebie czytelniku. Wpłacając na moją zbiórkę stajesz się
poniekąd moim pracodawcą i możesz mieć uwagi dotyczące
"Świniobicia" czy sugestie na temat kolejnej książki, gdybyś
widział w otaczającym świecie coś co Cię denerwuję lub niepoki i
chesz abym się tym zajął lub masz do mnie inną sprawę, zostawiam
adres mojej prywatnej skrzynki; grovscell@gmail.com Pisz śmiało,
odpowiem na każdy mail. Wiele osób może się zastanawiać daleczego
wybrałem taki model publikowania, wiele osób może mieć
przypuszczenia że ksiązka okazała się "do bani" i nikt jest nie
chce wydać. Otóż nie! Pisząc "Świniobicie" mysłałem że z wydaniem
nie będzie żadnego porblemu, gdy skończyłem pisać i poczyniłem
starania, aby wydać, okazało się że istanieją dwa rodzaje
wydawnict mianowicie; tradycyjne i self-publishing. Zajmijmy się
pierwszym, wydawnictowo tradycyjne nie pobiera opłaty za wydanie
Strona 176
Świniobicie
książki, ale po pierwsze stawia ono na znanych autorów, po drugie
miesiącami trzeba czekać na przeczytanie propozycji wydawniczej i
zatwierzednie do druku czy formy e-book, po trzecie prowizja z
egemplarza książki jest wysokości kilku procent. Drugi rodzaj
wydawnict to self-publishing ten model wydawniczy opiera się na
próżności autora, autor płaci wydawnictwu za korektę, za redakcję,
za wydrukowanie, dystrybucję i inne. Absurdalnym wydało mi się gdy
jedno z tych wydawnict oświadczyło mi otwarcie że większość
debiutów nie zarabia na siebie i musze liczyć się z tym że poniosę
większy koszt wydania niż zysku ze sprzedarzy. Jako że cenię sobie
czas, jako że nie jestem próżny i w dodatku nie stać mnie na
wysokie koszy wydania postanowiłem udostępnić ją darmowo w stanie
"surowym". Jak powiedziałem wyżej może się okazać że "Świniobicie"
wzbudzi zainteresowanie i zbiorę kwotę potrzebną na jej wydanie w
formie papierowej, czy e-booka porfesjonalnie zredagowanego.
Wspomniałem też że z racji tego że nad książką nie pracował
korektor, ani redaktor, można wychwycić błędy, licze że spojrzycie
na to pobłażliwym okiem. Zastanawiam się czy z racji tego że
książka nie jest z gatunku literatury pięknej można czepiać sie
błędów, przecież sens jest zachowany. Edek powinien to przemyśleć
w drugiej książce:) Teraz może coś o autorze. Dużo piszę o
chorobie psychicznej, konkretnie o schizfrenii, można się
zastanawiać, czy to naprawdę tak wygląda? Czy to nie wyssane z
palca bajki? Otóż nie! Moim nieszczęsciem jest to że cierpię na tę
chorobę. Starałem się też ją wiernie oddać, dużo o niej czytałem i
szukałem tego co nie zostało o niej jeszcze powiedziane. Chciałem
też zabrać czytelnika do swojego świata. Jak się można domyślić,
nie jestem ekscentrycznym milionerem chorującym na schizofrenię.
Żyję bardzo skromnie. Praca pisarza mi odpowiada, z racji swojej
choroby pole manewru jeśli chodzi o pracę jest mocno zawężone. To
powinno skłonić do spojrzenia na ewentualne błędy jeszcze
pobłażliwszym okiem. Inne doświadczenia które opisuję też są mi
znane. Tak więc nie piszę o tym czego nie znam, o czym nie mam
pojęcia. To co przeżyłem, to co zaobserwowałem, wiernie opisałem.
Oczywiście Edek i Mariola oraz Muriela są postaciami fikcyjnymi,
ale sadze że ta historia mogłaby się wydarzyć.
Strona 177