Wilkins Gina Gwiazda prawde ci powie

background image

GINA WILKINS



Gwiazda prawdę Ci powie




Star Croosed





Cykl: Zapisane w gwiazdach/Written In The Stars

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY


– Och, jak zimno! –

zawołała Keely Parker i zadrżała.

Zdjęła kurtkę i rzuciła na stół gazetę, którą z sobą przyniosła. Roztarła

dłonie i sięgnęła po kubek świeżo zaparzonej kawy. Gdy uniosła naczynie do ust,

para buchnęła jej na policzki, które natychmiast pokryły się gęsią skórką. Gorący

kubek przyjemnie rozgrzewał zesztywniałe z zimna palce.

Tak właśnie się dzieje, gdy uprawiasz biegi w styczniu o wschodzie

słońca – pouczył ją straszy brat, Jonah Parker, który dopiero niedawno wstał i

zasiadł do śniadania. – Gdybyś jak wszyscy normalni ludzie została w łóżku
przykryta

po czubek nosa, nie byłabyś narażona na odmrożenie sobie niektórych

istotnych części ciała. Uwierz mi, że zima nie została stworzona dla nas,

południowców.

Poranna gimnastyka, nawet w środku zimy, sprawia mi dużą

przyjemność. – Sięgnęła po opiekany chleb, rozsmarowała serek na kromce i

zafascynowana patrzyła, jak kremowa masa powoli się topi. – Poza tym lubię

patrzeć, jak świat budzi się do życia.

Na zdrowie. Pozwolisz jednak, że pozostanę przy okazjonalnych

odwiedzinach na siłowni.

Gdy Keely usłyszała te słowa, odwróciła się w stronę kuchennych drzwi.

Jak zwykle na jego widok poczuła drżenie serca i uśmiechnęła się z żalem. Już

dawno uznała, że to nieunikniona konsekwencja, skoro mieszka się pod jednym

dachem z tak wspaniałym okazem mężczyzny. Czasem jej hormony szalały na

sam jego widok, choć przywykła myśleć o Michaelu Gordonie jak o starszym

bracie. Przynajmniej starała się o nim tak myśleć, bo on traktował ją niczym

młodszą siostrę.

Był już ubrany do pracy, choć na razie na szyi miał niezawiązany krawat, a

niebieska marynarka, pasująca do świeżo wyprasowanych spodni, jeszcze

czekała na wieszaku. Uczesał już potargane włosy, ale ciemnoniebieskie oczy

wciąż miał opuchnięte od snu.

– Kawy –

poprosił żarliwie.

Keely uśmiechnęła się. Bez kawy nie potrafiłby w ogóle zacząć dnia.

Uważaj, bo wciąż jest gorąca. – Podała mu dzbanek.

Półprzytomnie pokiwał głową, nalał aromatycznego płynu do kubka i

osuszył go jednym potężnym łykiem. Dopiero wtedy spojrzał na swych

współlokatorów.

Dzień dobry – mruknął niskim głosem. Jonah oderwał się od lektury

prawniczych dokumentów, które przeglądał nad olbrzymią miską pełną mleka i

chrupiących płatków śniadaniowych.

Pamiętacie, że dziś po południu lecę do Birmingham? Wracam dopiero

background image

we wtorek –

przypomniał na wszelki wypadek.

To okropne, że musisz wyjeżdżać już w piątek. – Keely załamała dłonie.

W ten sposób tracisz cały weekend.

Nic nie mogłem na to poradzić. Dziś wieczorem mamy naradę, a następne

spotkanie zaczyna się wczesnym rankiem w poniedziałek. Zresztą i tak potrzebuję

czasu, by zapoznać się ze wszystkimi materiałami.

Oby zapowiadana burza nie zaczęła się wcześniej niż przewidują

meteorolodzy –

wtrącił Michael, kiwnąwszy głową w stronę kuchennego okna, za

którym ciężkie i ciemne chmury zaczynały zasnuwać niebo szczelnym

płaszczem. – Na lotnisku będą się rozgrywały dantejskie sceny, jeśli

rzeczywiście, tak jak zapowiadają, pojawi się gołoledź i marznąca mżawka.

Od wielu dni lokalne stacje radiowe ostrzegały mieszkańców Memphis w

Tennessee przed nadciągającym zimowym frontem burzowym. Spodziewana

pogoda była wydarzeniem na tyle nietypowym dla tej okolicy, by wywołać nie

lada sensację.

Na wszelki wypadek zarezerwuję wcześniejszy lot – zgodził się Jonah. –

Keely, pamiętaj, jeśli zacznie się śnieżyca, nie próbuj wychodzić z domu. Jeśli

czegoś potrzebujesz, załatw to teraz, żebyś nie musiała wyjeżdżać na drogi w
czasie zamieci.

– Dobrze, tatusiu –

rzuciła ironicznie i otworzyła gazetę, którą codziennie

kupowała, wracając z porannego joggingu.

Najpierw otworzyła stronę z horoskopami. Stało się już zwyczajem, że

przy śniadaniu odczytywała na głos wszystkie trzy horoskopy.

Jonah zazwyczaj dobrze się bawił, słuchając dziwacznych przepowiedni

astrologa. Michael natomiast jedynie je tolerował, choć często narzekał, że
szk

oda mu czasu na takie bzdury. Praktyczny, twardo stąpający po ziemi i

wyjątkowo ambitny prawnik nie wierzył w żadne przeznaczenie, którego sam

sobie nie stworzył. Nie na darmo uważał, że każdy jest kowalem własnego losu.

Oczywiście Keely za każdym razem nie mogła się powstrzymać, żeby mu nie

wytknąć, iż jego nastawienie jest typowe dla jego znaku zodiaku, czyli

Koziorożca. Michael jedynie kręcił głową z niedowierzaniem.

Co na dziś zaplanowały nam gwiazdy?

spytał Jonah, chowając dokumenty i obrzucając siostrę wyczekującym

spojrzeniem.

Keely, jak zwykle, zaczęła od swojego horoskopu, który zaczynał się

następująco:

Byk. Dziś nie opuści cię wrodzona mądrość, co nie jest bez znaczenia,

skoro będziesz potrzebowała wszystkich swych sił, by przekonywać innych.

To mi się nawet podoba – oznajmiła radośnie.

– No pewnie –

mruknął Jonah. – Ty zawsze wiesz, co jest dla każdego

najlepsze.

background image

Chociaż Michael zachował powściągliwe milczenie, wyraz jego twarzy

dobitnie świadczył, że w pełni zgadza się z Jonahem.

Keely zmar

szczyła nos i wykrzywiła się do nich, ale nie podjęła tematu i

skupiła się na pozostałej części horoskopu.

Nadchodząca kłótnia może prowadzić do przełomu emocjonalnego. To,

czego pragniesz, jest w twoim zasięgu, ale skrywany brak pewności siebie może
powst

rzymać cię przed osiągnięciem celu. Nie pozwól, by kierował tobą lęk.

Ty i skrywany brak pewności siebie? – Jonah prychnął ze śmiechu. –

Dobre!

Keely odrobinę opuściła gazetę i spojrzała na niego karcąco.

Słucham? Czyżbyś oskarżał mnie o zarozumiałość?

Nie zarozumiałość, ale sama przyznaj, że lubisz się szarogęsić –

sprostował pozornie ugodowym tonem.

Keely nie odpowiedziała na kolejną zaczepkę, tylko z powrotem skupiła się

na swoim horoskopie.

A może zadzwonią do mnie z galerii z propozycją samodzielnej

wystawy? –

marzyła. – To rzeczywiście mój cel, ale muszę przyznać, że nieco

onieśmielający. Trema mogłaby być złym doradcą.

– Nie przesadzaj –

wtrącił się Michael. – Jesteś już gotowa, by zrobić

własną wystawę. Nie masz się czego bać, gdy mowa o twoim talencie. Krygujesz

się tylko i próbujesz sprawić, żeby twój horoskop brzmiał przekonująco.

Nie zamierzam niczego udowadniać w taki sposób! – zaprzeczyła

gwałtownie z rumieńcem gniewu. – Po prostu czytam, co tu napisali.

Jonah wiedział, że zbliża się kłótnia, co już tyle razy przerabiali. Aby

załagodzić nastroje, spróbował odwrócić uwagę siostry.

A co gwiazdy mówią na mój temat? Jest tam coś o podróży samolotem?

Keely opanowała gniew i natychmiast zajęła się horoskopem brata.

Rak. Dziś obowiązki zawodowe legną na twych barkach olbrzymim

ciężarem. Zrób, co w twojej mocy, alt pamiętaj o swoich ograniczeniach.

Wieczorem znajdź chwilę dla siebie. Poczytaj dobrą książkę, zjedz coś pysznego i

postaraj się odzyskać siły.

Spakowałeś tę książkę, którą ci wczoraj kupiłam

?

Spojrzała na brata.

Owszem. Gdy już trafię do hotelu, spróbuję poczytać i zamówię sobie

posiłek do pokoju. To świetny przepis na spędzenie przyjemnego wieczoru.

Wróżka musiała być w dobrym nastroju, kiedy wypisywała te

przepowiednie –

cynicznie skomentował Michael. – Wygląda na to, że

wszystkich czekają dziś same dobre rzeczy.

Keely rzuciła mu wymowne spojrzenie znad płachty gazety.

Nie słyszałeś jeszcze, co w gwiazdach tobie jest dziś pisane.

– Och –

roześmiał się Jonah. – Mike, wygląda na to, że będziesz miał

kłopoty.

background image

Michael wzruszył ramionami i zalał swoje płatki mlekiem.

Z pewnością tak bym pomyślał, gdybym w to wszystko wierzył –

mruknął obojętnie, pakując sobie jedzenie do ust.

– Czytaj, Keely –

ponaglił ją Jonah.

– Kozi

orożec. Grozi ci ryzyko zrobienia z siebie głupca.

No i czym to ma się różnić od jakiegokolwiek innego dnia? – zapytał

rozbawiony Jonah.

Michael wymamrotał coś przez zęby. Chrupiące płatki stłumiły

przekleństwa, ale uśmiechnięty od ucha do ucha Jonah i tak się domyślił, czego

mu tak serdecznie życzył przyjaciel.

Keely zignorowała ich obu i spokojnie czytała dalej:

Bądź szczególnie ostrożny w kontaktach ze zwierzętami i

przedstawicielami przeciwnej płci. Jeśli nie podejmiesz zdecydowanych działań,
straci

sz dużą szansę. Ktoś w kapeluszu przyniesie ci szczęście. Pamiętaj jednak,

że szczęście ma wiele postaci i nie zawsze łatwo je rozpoznać.

Tajemnicza postać w kapeluszu? – spytał Michael z rozbawieniem. –

Dajcie spokój. Co za bzdury!

Keely złożyła gazetę i przyjrzała mu się z namysłem.

Musisz przyznać, że ostatnio niemal wszystko się sprawdzało. Pamiętasz,

jak w zeszłym tygodniu astrolog przepowiedział, że znajdziesz coś, co dawno

uznałeś za zaginione? Tego samego dnia znalazłeś swoją spinkę od mankietu.

Po prostu wpadła mi za szafkę. Znalazłem ją, kiedy uznałem, że nadszedł

czas na odkurzanie i tam zajrzałem. To, że zabrałem się do sprzątania akurat tego

dnia, było zwykłym zbiegiem okoliczności.

A w zeszły wtorek? Horoskop zapowiedział ci dobrą nowinę i dostałeś

list, że twoja siostra spodziewa się dziecka. Z kolei w środę ostrzegano Jonaha,

żeby uważał, a on skaleczył się stłuczoną szybą. Wczoraj astrolog

przepowiedział, że się niespodziewanie wzbogacę i dostałam zawiadomienie o

zwrocie nadpłaty za ubezpieczenie! – z triumfem mnożyła przykłady.

Zbiegi okoliczności – upierał się. – Nic dodać, nic ująć.

Cóż, gdybym była na twoim miejscu, uważałabym dziś na zwierzęta –

poradziła chłodno.

A jeśli chodzi o zrobienie z siebie głupca, to czy wciąż planujesz kolację

z Laurel?

Jonah tylko jęknął i głębiej zapadł się w krzesło. Przeczuwał, co będzie

dalej.

– Nie zaczynaj od nowa, Keely –

powiedział Michael ostrzegawczo i

odłożył łyżkę.

– Nic nie zaczynam. –

Sięgnęła po kubek z kawą. – Obiecałam, że już nic

więcej nie powiem o tym, jak totalnie, kompletnie i absolutnie ona do ciebie nie

pasuje. Więc nie zamierzam do tego wracać, chyba że pytasz mnie o radę.

background image

Doskonale wiem, co na ten temat myślisz – oznajmił głosem suchym jak

pieprz.

– Nie chodzi tylko

o to, co ja na ten temat myślę. Horoskop ostrzega cię

przed nią od miesiąca, czyli od chwili, kiedy zaczęliście się spotykać. Kilka razy

wyraźnie napisano, że spotykasz się z niewłaściwą osobą. Nawet dziś mówi, że

powinieneś być przy niej ostrożny.

– Skor

o jesteś taka świetna w przewidywaniu przyszłości, to może

spróbujesz odczytać moje myśli

?

zaproponował z groźbą w głosie.

Błysk w jego oczach powiedział Keely, że raczej nie chciałaby w tej chwili

znać jego myśli.

Choć miło mi się z wami gawędzi i chętnie na dłużej oddałbym się tej

uroczej rozrywce, to jednak muszę już lecieć do pracy – oznajmił Jonah, wstał i

uważnie spojrzał na siostrę.

Keely, mówiłem poważnie o pozostaniu w domu, gdy nadciągnie burza.

Jazda po lodzie to proszenie się o katastrofę.

Nie ma sprawy. Po prostu posiedzę sobie tutaj i poczekam, aż moje

marzenia się spełnią.

Daj mi znać, kiedy już będziesz upiornie bogata – wtrącił ironicznie

Michael i pozbierał naczynia ze stołu.

Keely znów się wykrzywiła za jego plecami.
– Chcesz pow

iedzieć, że jestem naiwna?

Uderz w stół... – droczył się z nią, wstawiając naczynia do zmywarki.

Po kilku minutach Keely została sama w kuchni. Westchnęła, dopiła kawę i

otworzyła gazetę. Przejrzała tytuły artykułów i przeczytała te, które ją
zainteresow

ały. Po chwili znów wpatrywała się w stronę z horoskopami. Nie

mogła się powstrzymać i ponownie przeczytała horoskop Michaela. Coś ją w nim

wciąż niepokoiło. Nie zapowiadał całkowitej katastrofy, ale był bardziej mroczny

niż wszystkie poprzednie. Zresztą, o ile znała Michaela, zrobienie z siebie głupca

będzie dla niego bardzo bolesnym doświadczeniem.

W ubiegłym tygodniu skończył dwadzieścia dziewięć lat i solennie

postanowił mieć od tej chwili całkowitą kontrolę nad wydarzeniami. Przez życie

przeszedł ostrożnie, kolejną decyzję zawsze rozważał pod każdym możliwym

kątem. Teraz skupił się na tym, by zostać pełnoprawnym partnerem w prestiżowej

prawniczej firmie, w której pracował razem z Jonahem. Keely miała nadzieję, że

duża szansa, którą może stracić przez brak zdecydowanych działań, nie dotyczy
spraw zawodowych i nadziei na awans.

Oczywiście wcale nie chodziło o to, że bezkrytycznie wierzyła

przepowiedniom. Nie pozwalała również, by gwiazdy prowadziły ją przez życie.
Po prostu codzienna lektura astrologicznyc

h zapowiedzi sprawiała jej

przyjemność.

Z drugiej strony ostatnie zbiegi okoliczności dawały wiele do myślenia,

background image

uznała, składając gazetę. A jeśli Michael zrezygnuje z czegoś wspaniałego tylko

dlatego, że jest zbyt uparty, by jej posłuchać?

Może powinna jeszcze raz zwrócić jego uwagę na dzisiejszy horoskop. Z

pewnością nie zaszkodzi mu, jeśli przypomni sobie jego treść. Jeżeli odniesie ją
do Laurel – tym lepiej.

Keely troszczyła się o jego dobro i tylko dlatego chciała go uchronić przed

uczuciową pomyłką. Była pewna, że istnieje dla niego wymarzona partnerka,

tylko że w tej chwili żadna nie przychodziła jej na myśl. Wiedziała tylko, że nie
jest to Laurel.

Dziś nie opuści cię wrodzona mądrość.

Przypomniała sobie słowa własnego horoskopu, bębniąc palcami po

złożonej gazecie.

A jednak muszę przekonać Michaela, choć to nie będzie łatwe. – Ciężko

westchnęła.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Michael był już w biurze od godziny, gdy sekretarka położyła przed nim

plik korespondencji. Na samym szczycie stosiku leżał faks od Keely.

Ona nigdy się nie poddaje – westchnął, widząc treść swego dzisiejszego

horoskopu.

– Kto taki? –

spytała z sąsiedniego biurka jego piękna, pracowita i

szczęśliwie zamężna sekretarka, Sandra Jones, rzucając mu zaciekawione
spojrzenie znad okularów.

– Keely. –

Michael nie musiał nic więcej wyjaśniać, bo Sandra doskonale

wiedziała, że jej szef dzieli dom ze swoim przyjacielem i jego siostrą. Pochylił się

w jej stronę, żeby mogła zobaczyć astrologiczną przepowiednię i krótki dopisek

wykonany ręką Keely. – Dziś się uparła, żeby zwrócić moją uwagę na horoskop.

Sandra przebiegła wzrokiem treść faksu i podkreślone zdanie.

Pamiętaj o tym, proszę – przeczytała na głos i spojrzała na Michaela. –

Masz rację. Jest dość uparta.

Rozdarty między wzburzeniem i rozbawieniem, Michael znów położył

przed sobą kartkę.

Problem w tym, że nigdy nie wiem, czy ona naprawdę wierzy w te

brednie, czy tylko bawi się moim kosztem. Co rano odczytują z Jonahem nasze

horoskopy, ale ostatnio uparła się, że się sprawdzają. Szczególnie mój. Podobno

zapisano w gwiazdach, że mam się trzymać z dala od Laurel.

Gdy Sandra usłyszała znajome imię, uśmiech zniknął z jej warg. Odrzuciła

włosy na ramię gestem, który Michael dobrze już poznał. Jej zachowanie

świadczyło o tym, że powstrzymuje się od komentarza.

– O co wam obu chodzi? –

spytał z westchnieniem. – Za każdym razem,

kiedy wspomnę Laurel, niemal czynicie znak krzyża i sięgacie po wodę święconą.

Twoje randki nie są moją sprawą – odparła Sandra. Unikając jego

wzroku, zebrała dokumenty, zamierzając wrócić do przerwanej pracy. – Jeśli

podoba ci się ten rodzaj kobiet, z pewnością nie potrzebujesz moich rad. Jestem

tylko twoją sekretarką.

Daj spokój z tą pozą: „Znam swoje miejsce, szefie”! – wykrzyknął

wzburzony.

Michael już dawno nauczył się polegać na osądach swojej sekretarki. Gdy

przed trzema laty zaczął pracę w firmie, między nim a Sandrą wykształciła się

silna więź, podobna do przyjaźni. Oboje chcieli dostać się na czołowe pozycje w

firmie, więc ich współpraca przebiegała bez zakłóceń. Ponadto Michael cenił jej

kompetencje, lojalność i uczciwość.

Słuchaj, Laurel wcale nie jest taka zła – przekonywał. – Wiem, że jest...

dość ambitna i... troszkę zbyt przywiązana do spraw materialnych. – Urwał, bo

background image

Sandra prychnęła potakująco.

– Jednak – kontynu

ował po chwili, podnosząc głos – w gruncie rzeczy ma

dobre serce. Zajmuje się dobroczynnością i często bywa wolontariuszką... –

Znów urwał, gdy dostrzegł wyraz twarzy Sandry. – Może i postępuje tak dla

powszechnej aprobaty i nawiązania korzystnych znajomości, ale i tak robi wiele
dobrego.

Wcale nie mówię, że jest zła – burknęła sekretarka. – Staram się tylko dać

ci do zrozumienia, że raczej nie jest dla ciebie właściwą partnerką.

Ponieważ jej słowa zabrzmiały tak samo jak te, które wypowiadała Keely,

celo

wo przerwał rozmowę, odwracając się do komputera.

Zapamiętam twoją cenną radę – mruknął.

A teraz w sprawie tych telefonów, które miałaś wykonać...

Już się do tego zabieram, szefie – oznajmiła służbowym tonem.

Michael jęknął, a ona się roześmiała i zabrała do roboty. Przez chwilę

wpatrywał się w ekran komputera, lecz jego myśli wciąż krążyły wokół

horoskopu. W końcu poddał się i sięgnął po kartkę. Skupił się nie tyle na

astrologicznej przepowiedni, ile na notatce od Keely. Znów zastanowił się, jak
powa

żna była jej wiara w tego typu sprawy. Naprawdę sądziła, że przydarzy mu

się katastrofa, jeśli zignoruje ostrzeżenia zapisane w gwiazdach

?

A może tylko

kpiła sobie z niego? Jedna i druga możliwość wydawała mu się równie

prawdopodobna. Nigdy nie umiał zgadnąć, gdy chodziło o Keely.

Michael i Jonah poznali się na studiach prawniczych. Z trudem wiązali

koniec z końcem i nie było ich stać na samodzielne mieszkania. Dlatego razem z

jeszcze jednym kolegą zdecydowali się wynająć domek z trzema sypialniami w
starej

, lecz godnej szacunku dzielnicy na przedmieściach Memphis. Przez cały

okres nauki dzielili wydatki na trzech. Ten układ tak im odpowiadał, że mimo

ukończenia szkoły i zdobycia dobrze płatnych posad postanowili się nie

rozstawać.

Jednak osiem miesięcy temu Rick, który podjął pracę w kancelarii

adwokackiej, po zawrotnie szybkich zalotach ożenił się i opuścił kolegów. Wtedy

pojawiła się Keely, zagadnęła Jonaha i Michaela, proponując, że zajmie jego

miejsce. Jej kariera artystyczna dopiero zaczynała się rozwijać, dlatego od dwóch

lat, to znaczy po ukończeniu szkoły, utrzymywała się z dorywczych prac

biurowych. Zaproponowała inny układ niż Rick. Za dach nad głową miała zostać

ich gosposią. Do niej miały należeć zakupy, gotowanie, sprzątanie i pranie.

Michael się wahał, ale Jonah przekonał go, żeby spróbować. Jeśli układ się nie

sprawdzi, bez żalu się rozstaną.

Tymczasem wszystko ułożyło się niespodziewanie dobrze. Keely

poważnie traktowała swoje obowiązki. Dom lśnił czystością, pranie było zawsze
wyprasowane i sc

hludnie poskładane, a posiłki nieodmiennie smaczne i na czas.

Zgodzili się też na kilka niepisanych zasad. Każde z nich samo sprzątało swój

background image

pokój, nigdy nie przyprowadzali niezapowiedzianych gości i dzwonili, gdy mieli

się spóźnić lub w ogóle nie wrócić do domu na noc.

Michael we własnym zakresie postanowił przestrzegać kilku dodatkowych

reguł. Nie paradował po domu w niekompletnym stroju, dbał o język, a brudną

bieliznę sam wrzucał do pralki. Nie przyprowadzał też swoich partnerek do

domu. Starał się traktować Keely tak jak to robił Jonah. Czasem jednak trudno mu

było nie dostrzegać, że ma przed sobą piękną, pełną życia, fascynującą i

seksowną kobietę.

Młodsza siostra Jonaha, przypomniał sobie w myślach. Była od niego o

pięć lat młodsza i traktowała go jak brata. Przynajmniej zawsze tak się

zachowywała. Na ironię zakrawał fakt, że nie był nawet w połowie tak

zainteresowany Laurel, jak sądziły Keely i Sandra. Ich związek, przynajmniej on

tak go pojmował, był zupełnie niezobowiązujący. Nawet z sobą nie sypiali. Nie

sprostował tego do tej pory tylko dlatego, że nie znosił, gdy ktoś wtrącał się w

jego prywatne sprawy. I, do diabła, z pewnością nie pozwolę, by moim życiem

kierowała jakaś nawiedzona wróżka ze szmatławej gazety, pomyślał
buntowniczo.

– Michael? – ro

zległ się z interkomu głos jego sekretarki. – Masz rozmowę

na drugiej linii. To Keely –

oznajmiła słodko.

Michael jęknął, ale zaraz zganił się w myślach za swoje zachowanie. To

mogło być coś ważnego. Na pewno nie chodziło jej o horoskop. Przesłała go

faksem jedynie dla żartu. Niecierpliwie podniósł słuchawkę.

Cześć. Co się dzieje?

Słyszałeś najnowsze wiadomości o pogodzie? Burzowy front przemieścił

się już nad Missouri i północnym Arkansas, a teraz zmierza prosto na nas.

Właśnie zrobiłam zakupy na weekend i wróciłam ze sklepu. Półki opróżniają się

w zastraszającym tempie. Wszyscy szykują się na uderzenie burzy.

Słyszałem – mruknął. – Jonah nawet zdecydował się na wcześniejszy lot.

Właśnie wychodzi z biura.

Wiem. Dopiero co z nim rozmawiałam. A co z tobą, Michael? Postarasz

się wcześniej wyjść? Nie chcę nawet myśleć o tym, że miałaby cię złapać

śnieżyca na oblodzonej drodze.

Dzięki za troskę, ale mam jeszcze tysiąc rzeczy do zrobienia. Nie martw

się, będę słuchał doniesień o pogodzie.

Może powinieneś zrezygnować z wieczornych planów – podsunęła

podstępnie. – Wiesz, pewnie nie chciałbyś... hm... utknąć gdzieś na cały weekend.

Utknąć. Michael czuł, że użyła specjalnie tego słowa. Miał ochotę na nią

krzyknąć, ale powstrzymał się w ostatniej chwili.

Wezmę to pod uwagę – odparł chłodnym tonem.

Co dziś działo się z tymi wszystkimi kobietami? Michael zmarszczył brwi.

Zarówno Sandra, jak i Keely z uporem wtrącały się w jego sprawy. Powinienem

background image

coś z tym wreszcie zrobić, pomyślał.

– Michael? – nata

rczywy głos Keely wyrwał go z rozmyślań. – Pamiętasz,

co gwiazdy mówiły o zrobieniu z siebie głupca? Jazda po lodzie z pewnością

zalicza się do głupich pomysłów. Że nie wspomnę już o utknięciu z Laurel na

diabli wiedzą jak długo.

– Keely?

Słucham? – spytała niepewnie po chwili ciszy.

Odczep się.

Świetnie! – prychnęła jak rozzłoszczona kotka. – Zignoruj gwiazdy,

zignoruj mnie. Ale nie mów później, że cię nie ostrzegałam! – Rzuciła słuchawką.

Michael poczuł, że dzwoni mu w uchu. Niechętnie się uśmiechnął.

Dokładnie to samo, niezliczoną ilość razy, robiła jego młodsza siostra. Musiał

przyznać, że nawet ona nie polubiłaby Laurel. Mógł się założyć o każde

pieniądze, że jej wypowiedź byłaby bardziej dosadna, niż odważyła się Sandra
czy Keely.

Uśmiech znikł z jego warg, gdy wyobraził sobie Keely z roziskrzonymi

zielonymi oczami i rumieńcem gniewu na policzkach. Musiał przyznać, że coraz

rzadziej myślał o niej jak o siostrze. Może i jest słodką kusicielką, ale nie

pozwolę, by układała mi życie według horoskopu!

Po dziesięciu minutach telefon znów zadzwonił. Tym razem z głosu

Sandry wyparowało wszelkie ciepło, którego przecież nie brakowało, kiedy przed

chwilą anonsowała Keely. Michael zamarzył, by wszystkie kobiety znikły z

planety, póki nie skończy swojej pracy. Przełknął złość i postarał się mówić
uprzejmie.

Laurel? Co mogę dla ciebie zrobić?

Słuchałam właśnie pogody – zaczęła głosem brzmiącym jak mruczenie

zadowolonej kotki. –

Jestem jeszcze w biurze, ale zaraz wybieram się do domu.

Skoro mieszkam w pobliżu twojej pracy, może od razu do mnie wpadniesz?

Zamiast wychodzić, moglibyśmy zjeść coś u mnie. W ten sposób, nawet jeśli

burza uderzy, będzie nam cieplutko, miło i przyjemnie – kusiła tonem, który

musiała doprowadzać do perfekcji przez lata.

– Ja... hm...

nie mam pojęcia, kiedy tu skończę, Laurel – oznajmił, starając

się nie okazywać zbyt jawnie niechęci. – Muszę załatwić jeszcze parę spraw,

zanim weekend się zacznie.

Chyba nie chcesz utknąć sam w biurze?

Oczywiście, że nie. A może burza nas ominie? Sama wiesz, że

meteorolodzy często przesadzają.

Cóż, sądząc po tym, co dzieje się za oknem, chyba tym razem mają rację.

W takim razie tym bardziej muszę zająć się pracą. Dam ci znać, kiedy

wyjdę z biura, dobrze?

Gdy się rozłączyła, pomyślał, że wcale nie jest całkiem pewien, czy miałby

background image

ochotę utknąć u Laurel na dłuższy czas.

Dziarsko zabrał się do pracy, jednak nie zdążył nawet przeczytać jednego

zdania, gdy usłyszał skrzypnięcie drzwi.

– Sandra, co znowu? –

wykrzyknął z gniewem. – Jak tak dalej pójdzie, to

nigdy tego nie skończę!

Wybacz, Mike. Chciałem tylko powiedzieć, że już ruszam na lotnisko.

Michael zerknął przez ramię i posłał przyjacielowi przepraszający

uśmiech.

Nie gniewaj się, Jonah, nie chciałem być niegrzeczny. To był długi i

ciężki ranek.

Jonah kiwnął głową ze zrozumieniem, ponuro spoglądając na kłębiące się

za oknem chmury. Był przygotowany na taką pogodę. Miał na sobie ciepły, długi

płaszcz i skórzany kapelusz, o który dbał z wielką pieczołowitością od
studenckich czasów.

– Niecie

kawie to wygląda. Mike.

Niestety. Mam jednak nadzieję, że lot przebiegnie bez zakłóceń.

Ja też. Zrób coś dla mnie, dobrze? Zaopiekuj się Keely, jeśli zacznie się

śnieżyca. Wiesz, jaka moja siostra jest narwana. Może nagle uznać, że koniecznie

czegoś potrzebuje ze sklepu, i ruszy w podróż po lodzie i śniegu.

Powinieneś jej bardziej ufać. Keely nie jest głupia – delikatnie upomniał

przyjaciela.

Tak, oczywiście. Ale widzisz, dbam o nią od najmłodszych lat, a to

wchodzi w krew. Muszę nad tym zapanować, lecz popatrz na te chmury... Mike,

wiem, że Keely jest dorosła i nie potrzebuje opieki, ale przypilnuj jej, jeśli pogoda
kompletnie oszaleje, dobra?

Skoro dzięki temu poczujesz się lepiej. – Michael wzruszył ramionami. –

A teraz zabieraj się stąd. Nie chcesz chyba spóźnić się na lot.

Do zobaczenia w poniedziałek – rzucił Jonah, naciągając głębiej

kapelusz, i wyszedł z biura.

– Na razie, Joe.

Michael przejechał dłonią po włosach, pokręcił głową i z zaciśniętymi

zębami ponownie wziął się do roboty. Zanim znów mu przeszkodzono, udało mu

się popracować przez całą godzinę.

– Michael? –

dobiegł go zatroskany głos Sandry, która pojawiła się w

drzwiach. –

Dzwoniła moja siostra. Mieszka w West Memphis, w Arkansas, ale

tuż przy granicy z naszym stanem. Mają gołoledź i marznącą mżawkę, mówią, że

się jeszcze pogorszy. Ta pogoda zaraz do nas dotrze.

Szybkie spojrzenie za okno upewniło go o powadze sytuacji. Burzowe

chmury, szare i ociężałe od niesionego śniegu, wisiały tak nisko, że Michaelowi

zdało się, iż mógłby ich dosięgnąć ze swego biurowego okna na trzecim piętrze.

Zaraz się zacznie, pomyślał, marszcząc brwi.

background image

Sandra, jedź natychmiast do domu.

A ty? Wszyscy już wyszli.

Wyjdę, jak tylko się z tym uporam. – Wskazał na niewielki już stosik

papierów. –

Resztę zabiorę do domu.

– Dobrze. –

Sandra z ulgą odetchnęła. – Nie zwlekaj zbyt długo. Mam złe

przeczucia, boję się, że ta burza będzie siać zniszczenie.

Wyczytałaś to w horoskopie? – spytał z uśmiechem.

Och, nie żartuj. Po prostu słyszałam prognozę pogody. Uważaj na siebie,

Michael.

Ty też. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu.

Spędził w biurze jeszcze całą godzinę, zanim udało mu się dokończyć

raport, spakować laptop i wszystkie potrzebne akta. Wyjrzał przez okno.

Marznący deszcz uderzał o szyby, wybijając szalony rytm. Firmowy parking

niemal całkowicie opustoszał, choć była dopiero druga po południu. Michael

włożył płaszcz i ruszył do drzwi. Wybiegając z biura, skinął głową kilku

straceńcom, którzy jeszcze zostali w budynku.

W windzie była tylko jedna osoba. Umundurowany policjant zasalutował,

gdy Michael do niego dołączył.

Jak minął dzień, panie Gordon?

Nieźle, dziękuję. A co u pana, poruczniku Kendall? Służba nie drużba?

Właśnie. Najpierw sprawdzam budynki, ale potem znów muszę ruszyć na

ulicę. To będzie długa nocna zmiana. Sam pan wie, jak kierowcy głupieją, gdy

gwałtownie zmienia się pogoda.

Nie zazdroszczę panu – powiedział Michael.

Takie życie. Proponuję jechać prosto do domu. Drogi są śliskie jak tyłek

ślimaka, a na dodatek mogą nastąpić awarie prądu. Jak pogoda się pogorszy,

oblodzone gałęzie zaczną się łamać i spadać na linie wysokiego napięcia.

Wyglądało na to, że wszyscy próbują odesłać go do domu. Michael

zapewnił porucznika, że właśnie tam się wybiera, postawił kołnierz płaszcza,

dopiął guziki i ślizgając się na zamarzniętych nierównościach, powoli brnął do

samochodu. Nagle uderzyła go myśl, że może zamiast zgrabnego sportowego

autka, które sobie niedawno sprawił, należało kupić większy, może nawet

terenowy wóz. Przekręcił kluczyk w stacyjce i słuchając cichego mruczenia

silnika, zastanawiał się, dokąd jechać. Jakoś nie miał ochoty wylądować w

mieszkaniu Laurel. Było zbyt wcześnie na kolację, nawet na obiad, a spędzenie z

nią całego popołudnia, a najpewniej też nocy, wcale mu nie odpowiadało. Nie był

gotowy na seks z Laurel, nie chciał, by ich spokojny i przyjacielski związek

wszedł na kolejny etap. Z drugiej strony nie zamierzał pozwolić, by Keely

triumfowała, dochodząc do wniosku, że jej niemądre przepowiednie i
astrologiczne bzdury odwio

dły go od wcześniejszych zamierzeń. Może jednak

powinien...

background image

Michael zaklął pod nosem. W ten sposób naprawdę zrobi z siebie głupca w

rekordowym tempie. Przespać się z Laurel tylko po to, by dowieść, że Keely nie

miała racji, było śmiesznym pomysłem. Nie wspominając o tym, że nie było to

postępowanie godne dżentelmena. Zresztą Jonah dał mu doskonały pretekst,

prosząc o opiekę nad Keely. To przeważyło szalę. Michael delikatnie wcisnął

pedał gazu i powoli wyjechał z parkingu.

Po pokrytych cienką na razie warstewką lodu drogach jechało mnóstwo

niecierpliwych kierowców, pragnących dotrzeć do domów, zanim burza

rozszaleje się na dobre. To, co zazwyczaj było przyjemną dwudziestominutową

przejażdżką, zajęło Michaelowi ponad godzinę i przyprawiło o rozstrój nerwowy.
Inni kierowcy, nieobeznani z trudnymi warunkami pogodowymi, nietypowymi

dla ciepłego, południowego klimatu, popełniali głupie błędy, powodując drobne

kolizje i gigantyczne korki. Z prawdziwą ulgą opuścił zatłoczoną autostradę i

zjechał w boczną ulicę, prowadzącą do jego cichej i spokojnej dzielnicy.

Prawie udało mu się dotrzeć do domu. Pozostały mu zaledwie dwa

kilometry, gdy wjechał w zadrzewioną, pozbawioną domów okolicę, oddzielającą

osiedla od głośnej autostrady. Nagły ruch na poboczu przyciągnął jego uwagę. W

świetle reflektorów dostrzegł dwie olbrzymie, ciemne sylwetki. Zanim zdążył

zareagować, spłoszone jelenie wbiegły na drogę, mijając o milimetry jego przedni

zderzak. Instynktownie nadepnął na hamulec.

Samochód wpadł w poślizg i kręcąc się wokół własnej osi, zaczął zjeżdżać

na przeciwległy pas. Na szczęście nie pojawił się żaden inny pojazd, więc

Michael mógł się skupić na odzyskaniu panowania nad kierownicą. Mimo jego

wysiłków małe autko wylądowało w głębokim rowie. Pas boleśnie werżnął się w

klatkę piersiową, przytrzymując Michaela w fotelu, a poduszka powietrzna

wystrzeliła mu prosto w twarz, odbierając tę resztkę oddechu, która mu jeszcze

pozostała po uderzeniu. Nie obejdzie się bez kilku siniaków, pomyślał Michael,

gdy poduszka opadła i wyregulował oddech. Przynajmniej wciąż jestem w

jednym kawałku, pocieszył się w myślach.

Szkoda, że nie mógł tego samego powiedzieć o swoim aucie.

Rozejrzał się wokół, sięgnął po telefon komórkowy i zaczął się

zastanawiać, czy może być jeszcze gorzej.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

Keely właśnie zrobiła sobie przerwę, gdy nagle odezwał się dzwonek do

drzwi. Podskoczyła zaskoczona. Nikogo się nie spodziewała, szczególnie przy tej

pogodzie. Michael i Jonah mieli własne klucze, więc nie używali dzwonka.

Gnana ciekawością podeszła do drzwi, wyjrzała przez wizjer... i gwałtownie

szarpnęła klamkę.

Michael! Co się stało?

Wyglądał strasznie. Do poczerwieniałej twarzy przykleiły się strąki

mokrych i zamarzniętych włosów. Ubranie miała kompletnie przemoczone, a usta

zsiniały z zimna. Pod płaszczem, na wysokości piersi, dostrzegła spore

wybrzuszenie, które Michael tulił do siebie obiema rękami, desperacko broniąc

przed wilgocią. Keely domyśliła się, że właśnie z tego powodu nie użył klucza.

Usłyszała, że Michael zaczął szczękać zębami.

Nie

odpowiedział na jej pytanie, w ogóle wydawał się niezdolny do

jakiegokolwiek ruchu, więc nie bawiąc się w subtelności, wciągnęła go do

ciepłego domu. Z taką uwagą przyglądała mu się, by ocenić jego stan, że nie

zwróciła uwagi na mokrą kałużę formującą się wokół stóp Michaela na

drewnianej, świeżo wywoskowanej podłodze przedpokoju.

Jesteś kompletnie przemarznięty. Mój Boże, i krwawisz! Masz ranę na

twarzy! –

stwierdziła przerażona. – Natychmiast muszę cię osuszyć i rozgrzać.

Ręcznik – powiedział niewyraźnie, gdy zaczęła ostrożnie ściągać mu

przemoczony i pokryty grudkami lodu płaszcz.

Za bardzo się trząsł, żeby jej w czymkolwiek pomóc.

Już biegnę, tylko daj mi swoją teczkę. Właśnie to zawiniątko chronił pod

płaszczem.

Keely wiedziała, że nosi w niej swój komputer i akta spraw.

Chyba dłoń przymarzła mi do rączki – szepnął, siląc się na uśmiech.

Rezultat był żałosny. Na jego twarzy pojawił się jedynie grymas bólu, gdy

próbował rozewrzeć zaciśnięte palce. Z czoła spłynął mu strumyczek lodowatej
wody i roz

chlapując się po drodze na mniejsze krople, dołączył do szybko

rosnącej kałuży na podłodze. Na prawej skroni pojawiła się świeża kropla krwi.

Był tak mokry i przemarznięty, że Keely najpierw musi go osuszyć i

ogrzać, zanim zacznie zadawać pytania.

Kazała mu zostać na miejscu i pobiegła po ręczniki. Zanim wróciła,

zajrzała do sypialni Michaela. Znalazła go w tym samym miejscu, w którym go

zostawiła, choć zdążył zdjąć marynarkę i poluzować krawat. Koszulę miał w

miarę suchą, za to spodnie od kolan w dół były mokre, a lekkie, skórzane buty

kompletnie przemokły i straciły kształt. Keely z przerażeniem pomyślała, że mógł

odmrozić sobie stopy.

background image

Rozbieraj się – zarządziła tonem nieznoszącym sprzeciwu i zaczęła

osuszać mu głowę ręcznikiem. – Masz tu szlafrok i suche skarpety. Zaparzę ci

kawę.

– Kawa? –

powtórzył, budząc się z letargu. – Brzmi wspaniale.

Zostaw mokre rzeczy na podłodze i przyjdź do kuchni, jak tylko się

przebierzesz. Potem posprzątam. – Pobiegła do kuchni, by mógł rozebrać się w

samotności.

Włączyła ekspres do kawy i wyciągnęła z lodówki puszkę zupy. Była

pewna, że Michael jak zwykle pominął lunch i musi umierać z głodu, ale rosół
postawi go na nogi.

Po chwili wszedł do kuchni, przyciągany rozkosznym zapachem świeżo

parzonej kawy. Utykał, a osuszone ręcznikiem włosy sterczały we wszystkie

strony. Miał na sobie gruby, flanelowy szlafrok, mocno ściśnięty w talii paskiem.

Usta Michaela powoli odzyskiwały właściwą barwę. Potarł twarz, rozmazując
krew na policzku.

Keely wskazała mu krzesło, potem postawiła na stole olbrzymi kubek

kawy i parujący rosół.

Posprzątam przedpokój, a ty to wszystko wypij.

Nie potrzebował dodatkowej zachęty. Zanim wróciła z apteczką, kawa była

już jedynie wspomnieniem. Znikła też połowa rosołu. Keely uważnie przyjrzała

się Michaelowi i z radością stwierdziła, że przestał drżeć.

– Lepiej?
– O wiele –

odparł ze zwykłym wigorem. – Pyszna zupa.

– Prosto z puszki –

przyznała bez oporu, a potem uniosła głowę Michaela

do światła, by obejrzeć skaleczenie. – Oczyszczę ranę i nakleję plaster.

– Zostaw, nie warto.

Jest zabrudzona i będzie się źle goiła – tłumaczyła jak dziecku.

Może później.

To zajmie tylko chwilkę, jeśli zamilkniesz i przestaniesz się ruszać. –

Ignorując mrukliwe protesty, zajęła się raną.

Skoncentrowała się na zadaniu i tylko dzięki temu mogła w miarę

spokojnie znieść bliskość Michaela. Gdy się nad nim pochylała, dezynfekując

skaleczenie, jej twarz znajdowała się tuz nad jego twarzą. Nie przywykła, żeby

tak swobodnie go dotykać. Ich stosunki były przyjacielskie, lecz zawsze starali

się trzymać od siebie na bezpieczny dystans.

Jednak kiedy pojawił się w domu ranny i przemarznięty, zagrożenie, jakie

niosła z sobą bliskość Michaela, przestało być tak ważne.

Bardziej szorstko, niż zamierzała, dokończyła opatrywanie rany i cofnęła

się, aby jej pacjent w spokoju dokończył posiłek. Odstawiła apteczkę, napełniła

jego i swój kubek kawą, i wreszcie usiadła przy stole na wprost Michaela.

Podać ci coś jeszcze?

background image

Potrząsnął wilgotną czupryną, dokończył zupę i odsunął miseczkę.
– Naw

et nie wiesz, jak bardzo było mi to potrzebne – powiedział z

westchnieniem i sięgnął po kawę. – Znów czuję palce u stóp.

Możesz opowiedzieć, co ci się przytrafiło?

Rozbiłem samochód.

Najpierw zdumiał ją jego spokój, a potem z prędkością karabinu

maszyn

owego wyrzuciła z siebie następujące pytania:

– Co? Jak? Gdzie?

Ze dwa kilometry stąd. Pod samym lasem. Dwa jelenie wybiegły mi

wprost pod koła i wylądowałem w rowie.

Wtedy zraniłeś się w twarz?

Michael skrzywił się, lecz postanowił nie ukrywać prawdy.

Poza paroma siniakami w czasie wypadku nic mi się nie stało. Dopiero

później pośliznąłem się na lodzie i upadłem.

Wróciłeś do domu na piechotę? – Odstawiła kubek z takim impetem, że

kawa rozchlapała się po stole. – Dwa kilometry w burzy śnieżnej?! – Wyjrzała za

okno. Nieposkromiony żywioł właśnie osiągnął swoje apogeum.

Miałem do wyboru spacer albo bezczynne siedzenie we wraku, aż ktoś

jadący w tę stronę podrzuci mnie do domu. A to mogło potrwać. Zadzwoniłem na
alarmowy numer, ale wszyscy policjanc

i i służby drogowe w Memphis mieli

pełne ręce roboty. Podejrzewam, że nasi sąsiedzi zabarykadowali się w domach i

nie zamierzają ich opuścić, dopóki pogoda się nie uspokoi. Siedziałem w wozie

przez pół godziny i nie dostrzegłem żadnych oznak życia, tak więc pieszy powrót

do domu okazał się najlepszym rozwiązaniem.

Może w pogodny dzień, no, nawet w deszczu. Ale przy takiej zamieci? –

zawołała wzburzona, wskazując okno smagane wściekłymi podmuchami wiatru,

niosącego na przemian śnieg i ostre jak igły krople zamarzniętego deszczu.

No dobrze. Nie była to może najtrafniejsza decyzja, ale mimo to dotarłem

do domu i nic mi nie jest.

Miałeś szczęście, że... Och!

– Co znowu?

Te jelenie, przez które doszło do wypadku...

To przecież zwierzęta, przed którymi ostrzegały cię gwiazdy!

Keely, błagam, nie zaczynaj od nowa... – Nerwowym gestem przeczesał

włosy. – To jedynie...

Tak, wiem, zbieg okoliczności – dokończyła za niego, ale wciąż dziwnie

się czuła. – Musisz jednak przyznać, że to dość niesamowite.

Michael

mruknął coś, czego nie dosłyszała.

Zerknęła na zegarek. Była piąta po południu. Michael nigdy nie wracał z

pracy tak wcześnie i nigdy dotąd nie miała okazji spędzenia z nim tak długiego

czasu sam na sam. Oczywiście o ile zmienił swoje plany na wieczór, pomyślała.

background image

Czy ty... hm... jeszcze gdzieś wychodzisz? – spytała po chwili milczenia.

– Raczej nie –

odparł sucho. Doszła do wniosku, że pewnie czuje się

rozczarowany przymusową zmianą planów. Musi go złościć, że stało się coś, na

co nie ma wpływu.

– Zadzwon

iłem do Laurel z auta i odwołałem spotkanie.

Keely rozsądnie powstrzymała się od komentarza i zaczęła mówić o sobie.

Też zmieniłam plany. Wybieraliśmy się ze Steve’em do kina, ale

zdecydowaliśmy... właściwie ja zdecydowałam, że należy to przełożyć. On był

pewien, że jego samochód z napędem na cztery koła da sobie radę.

Widziałem kilka takich zakopanych w zaspach po drodze do domu. Nikt

nie powinien jeździć oblodzoną szosą, jeśli nie jest to absolutnie konieczne.

Można mnie uznać w tej sprawie za eksperta, bo wylądowałem w rowie.

Keely ze smutkiem pomyślała o zgrabnym sportowym autku Michaela,

które wciąż jeszcze pachniało nowością.

Mam nadzieję, że twój samochód za bardzo nie ucierpiał.

Nie rozbił się całkiem, ale będę musiał wstawić go do warsztatu.

– Kiedy?

Już to zgłosiłem, odholują go, jak tylko pogoda się poprawi. Będę musiał

wypożyczyć jakiś wóz.

Kolejny podmuch wiatru zagrzechotał lodowymi kulkami o szyby. Światło

zamigotało i przygasło, ale ku uldze Keely zaraz pojaśniało. Zerknęła za okno, ale

z powodu burzy na zewnątrz panowały egipskie ciemności.

Podobno temperatura ma spaść poniżej zera dopiero jutro po południu.

Grad zamieni się w końcu w zwykły śnieg. Pewnie na trochę tu utkniemy.

Michael zapatrzył się na nią bez słowa. Keely wytrzymała jego spojrzenie

tak długo, aż w końcu pierwszy odwrócił wzrok.

Zabrałem z sobą sporo pracy z biura, więc nie będę ci wchodził w drogę.

Nie miałaby nic przeciw temu, ale skinęła głową.

Też mam rozpoczęty projekt, więc wrócę do studia.

– Zatem nie ma problemu?

Oczywiście, że nie – zgodziła się odrobinę za szybko.

Przebywanie w domu sam na sam z Michaelem, z którym i tak mieszkała

od ośmiu miesięcy, wcale jej nie zaniepokoiło. Zresztą już to przerabiali, kiedy

Jonah bywał w służbowych podróżach. A jednak Keely czuła się jakoś inaczej.

Może dlatego, że nie możemy wyjść, pomyślała.

Żaden problem, uznała jednak po chwili. Michael był prawdziwym

dżentelmenem, w każdym razie wobec niej zawsze tak się zachowywał. Tak samo

mogłaby zostać z bratem. Prawda? Więc dlaczego drżą mi ręce? – zastanowiła

się, wstawiając kubki po kawie do zlewu. Dlaczego czuję, że Michael wciąż mi

się przygląda? I czemu, do diabła, w tym szlafroku i skarpetkach wygląda tak

niesamowicie pociągająco? To niesprawiedliwe, jest przecież tylko moim

background image

współlokatorem!

Weź się w garść, Keely, to tylko Michael, nakazała sobie surowo.

Mimo że powtórzyła to w myślach kilka razy, wcale nie poczuła się lepiej.

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Przy pomocy brata Keely przekształciła słoneczny pokój na tyłach domu w

pracownię artystyczną. Olbrzymie okna wpuszczały dużo światła. Oczywiście

kiedy świeci słońce, pomyślała rozgoryczona, patrząc na skłębione, brudnoszare

chmury, które szczelnie zakrywały niebo. Keely nie czuła się w przestronnym

pokoju z odsłoniętymi oknami jak na publicznym deptaku, bo dom był otoczony

wysokim, drewnianym płotem, który skutecznie chronił przed spojrzeniami

ciekawskich przechodniów. Wprawdzie sama również miała ograniczony widok,

ale taka była cena zachowania prywatności w studio. Jedną ścianę pomieszczenia

zajmowały szafki i półki na niezbędne rzeczy do pracy. Znalazło się nawet

miejsce na niewielką umywalkę, by mogła się umyć po pracy, i mikroskopijną

lodówkę na najpotrzebniejsze produkty.

Przez ostatnią godzinę Keely siedziała na wysokim stołku pośrodku pokoju

i wpatrywała się w czyste płótno. Natchnienie zupełnie ją opuściło. Nawet

intrygujące fotografie, rozrzucone na podręcznym stoliku, nie pomogły jej w
znalezieniu ciekawego tematu na obraz.

Mimo że miała spokój i ciszę, nie mogła się skupić na pracy. Chciała

wierzyć, że to wszystko z powodu burzy, która szalała za oknami. Deszcz i

lodowy grad powoli przemieniały się w puszysty śnieg, ale podmuchy wichru

wciąż wściekle uderzały o ściany domu. Stare, pozbawione liści drzewa pokryły

się srebrzystą warstewką lodu i niebezpiecznie kołysały się na wietrze. Ziemia

usłana już była gałęziami, które oderwały się pod ciężarem lodu. Keely wiedziała,

że gdy pogoda się uspokoi, czeka ją duże sprzątanie w przydomowym ogrodzie.

Jednak to ni

e burza i jej konsekwencje wytrąciły ją z równowagi. Już

wcześniej tworzyła piękne obrazy w czasie niepogody. Nie przeszkadzały jej

nawet przerwy w dostawie elektryczności. Była na nie przygotowana, miała zapas

świec i kilka latarek.

Dręczący ją niepokój miał inną przyczynę. Nerwowo spojrzała na

zamknięte drzwi. W końcu się poddała. Z niechęcią spojrzała na sztalugi i zerwała

się ze stołka. Nie była w nastroju do pracy. Zamiast bezczynnie siedzieć, równie

dobrze mogła obejrzeć telewizję albo poczytać. Lub coś ugotować. Michael

pewnie zdążył już zgłodnieć. Rosół z puszki to ledwie przekąska dla tak

potężnego mężczyzny.

Była przekonana, że Michael pracuje w swoim pokoju, więc zatrzymała się

zdumiona na progu kuchni, gdy zobaczyła go przy stole, z nogą sztywno

wyciągniętą na sąsiednim krześle. Na jego prawym kolanie spoczywała torba

mrożonego groszku.

– Michael? –

Ze zdumieniem zobaczyła, że na jego twarzy miesza się

zawstydzenie i złość, jakby został przyłapany na czymś kompromitującym. –

background image

Pokaż kolano.

Zanim zd

ążyła zrobić krok w jego stronę, rzucił mrożony groszek na stół,

zdjął nogę z krzesła i zakrył ją połą szlafroka.

– To nic takiego –

powiedział szybko, ale nie zdołał ukryć grymasu bólu,

wywołanego nagłym ruchem. – Myślałem, że malujesz.

Zgłodniałam. Pokaż kolano – powtórzyła z uporem.

Nie ma o czym mówić. – Spróbował wstać, siląc się na beztroski ton. –

Co masz zamiar...

Keely oparła dłonie na jego ramionach i siłą przytrzymała na miejscu.

Nie wstaniesz, dopóki nie obejrzę kolana – stwierdziła stanowczo.

Była pewna, że Michael celowo bagatelizuje sprawę i nie chce pozwolić jej

zbadać nogi. Nie zamierzała mu na to pozwolić. Był najbardziej upartym

mężczyzną, jakiego znała, gdy chodziło o przyznanie się do jakiejkolwiek,

choćby najdrobniejszej słabości. Pozwolił jej oczyścić skaleczenie na skroni tylko

dlatego, że nie zostawiła mu wyboru. Tym razem zamierzała postąpić tak samo.

Michael westchnął teatralnie, uznawszy, że nie warto wszczynać kłótni.

Odrobinę rozchylił szlafrok.

– Widzisz

?

To tylko siniak. A teraz, co masz zamiar...

Wbrew temu, co mówił, to nie był jedynie siniak. Keely ze świstem

wciągnęła powietrze, gdy dostrzegła, jak bardzo ucierpiało jego kolano. Klęknęła

i szerzej rozsunęła poły szlafroka. Siniak miał już kilka kolorów, a kolano było
p

otwornie spuchnięte. Nic dziwnego, że Michael kulał, pomyślała z

przerażeniem. Czemu nie domyśliłam się, że coś jest nie w porządku?

Musi cię natychmiast obejrzeć lekarz.

Wiedziałem, że to powiesz. – Skrzywił się. – Dlatego nie chciałem, żebyś

to oglądała. Keely, po co mi jakiś konował. Wystarczy zimny okład i leki
przeciwbólowe.

Musi cię okropnie boleć. – Delikatnie badała kontuzjowane kolano.

Nie jest tak źle. – Chwycił jej dłoń. – Nie pierwszy raz mam taką

kontuzję. Zawsze, kiedy upadam, ląduję na tym przeklętym kolanie. Gdybym

uważał, że potrzebny mi lekarz, pojechałbym do szpitala, jednak nie mam auta, a

wzywanie karetki byłoby grubą przesadą. Przez tę cholerną burzę musiało dojść

do mnóstwa naprawdę groźnych wypadków i sanitariusze mają na głowie o wiele

poważniejsze sprawy niż jakieś tam stłuczone kolano – zakończył szorstko.

Widać było, że jego cierpliwość jest na wyczerpaniu. Nie dość, że bolało

go jak diabli, to jeszcze głowę suszyła mu samarytanka Kelly. Musiała jednak

przyznać, że miał rację. Kontuzja była bolesna, ale z uwagi na sytuację w mieście

wzywanie karetki byłoby przesadą. Mogła jednak ulżyć Michaelowi w cierpieniu

i zamierzała to uczynić, choćby nie wiedzieć jak protestował.

Powinieneś trzymać nogę w górze. Chodź, zaprowadzę cię do łóżka.

Nie chcę – oznajmił z uporem.

background image

To chociaż pomogę ci dojść do kanapy. Wyprostujesz nogę, oprzesz ją na

poduszkach i wygodnie pooglądasz telewizję – łagodnie zaproponowała, ale on

tylko prychnął zniecierpliwiony. Wówczas zmieniła ton na bardziej surowy. –

Michael, nie wezwałam lekarza, ale jeśli nie zaczniesz zachowywać się rozsądnie,

zaraz to zrobię.

– No dobrze –

poddał się z męczeńskim wyrazem twarzy, który mógłby

być zabawny, gdyby nie krył się za nim prawdziwy ból. – Położę się na kanapie,

ale nie musisz mnie tam prowadzić.

– Durny samiec –

fuknęła ze złością.

– Nie pierwszy raz tak mnie przezywasz –

powiedział z krzywym

uśmiechem.

– I zapewne nie ostatni!

Keely na wszelki wypadek stanęła blisko Michaela, gdy oparł ręce na stole

i zaczął wstawać. Wiedziała, że nie lubił okazywać słabości i nienawidził, gdy

ktoś mu pomagał, więc z zaciśniętymi zębami przeczekała jego niezgrabne

manewry. W końcu stanął wyprostowany, lecz wcześniej uderzył o stolik i paczka

mrożonego groszku wylądowała na podłodze. Kazała mu ją tam zostawić i

zapewniła, że sama później posprząta.

Szła za nim aż do kanapy w salonie, obserwując, jak utyka. Michael kulał

coraz bardziej. Albo przestał ukrywać słabość, albo noga zesztywniała i ból stał

się jeszcze dotkliwszy, pomyślała.

Wziąłeś coś na ból?

Ibuprofen. Działa również przeciwzapalnie – odparł mentorskim tonem.

– Dobra. –

Ukryła uśmiech. – Jak widzę, wiesz, co robisz.

Poczekała, aż swobodnie wyciągnął się na kanapie i ostrożnie ułożyła jego

nogę na stercie kolorowych poduszek. Kilka następnych umieściła mu pod głową.

Uśmiechając się delikatnie, położyła obok niego gruby wełniany koc, który

zrobiła jej babcia.

Mimo że wciąż dotykała Michaela, starała się to robić bezosobowo. Z

trudem jednak udawała obojętną pielęgniarkę, gdy czuła pod dłońmi jędrne,

męskie ciało. Za długo nie byłaś na randce, z niesmakiem fuknęła w duchu.

Oczywiście Steve się nie liczył. Był jej przyjacielem ze szkolnej ławy i już dawno

pogodził się z rolą kolejnego brata Keely. Może już czas przestać kolekcjonować

braci, a zacząć zbierać kochanków, pomyślała, przyglądając się przystojnemu,

półnagiemu mężczyźnie, którym przyszło jej się opiekować.

– Keely? –

Pytający ton głosu Michaela uświadomił jej, że zbyt długo w

milczeniu wpatrywała się w niego.

– Za

stanawiam się właśnie, co jeszcze możemy zrobić dla twojego

biednego kolana –

skłamała gładko. – Już wiem, zmienię ci kompres.

Potrzebujesz czegoś jeszcze?

Nie, dziękuję. Tylko podaj mi pilota, dobrze? Zobaczę prognozę pogody.

background image

Już się robi.

Gdy ich pal

ce zetknęły się, Keely aż podskoczyła, jakby poraził ją prąd.

Nic dziwnego, że Michael tak badawczo mi się przygląda, skarciła się w myślach

i ruszyła do kuchni. W jego obecności zachowuję się jak skończona idiotka.

Czyniąc sobie wyrzuty, zanurkowała w czeluściach zamrażarki, żeby

przygotować zimny okład. Mrożony groszek był niezły, ale już się ogrzał i

rozmiękł. Keely przypomniała sobie, że powinna podnieść opakowanie z podłogi.

Dobrze, zrobi to później. Włożyła kilkanaście kostek lodu do plastikowej torebki

i owinęła ją papierowym ręcznikiem. Uznała, że kontroluje już swoje emocje i

raźno poszła do Michaela.

Co ci zrobić na obiad? – spytała, układając ostrożnie chłodny kompres na

zranionym kolanie. – Spaghetti?

Wiedziała, że to jego ulubione danie, więc nie zdziwiło jej energiczne

skinienie głową.

Brzmi wspaniale. Nie chce mi się jeszcze jeść, ale zanim je przygotujesz,

na pewno zgłodnieję.

Chłodno tu. – Przykryła go kocem. – Może rozpalę ogień w kominku?

Świetnie. Jonah przyniósł rano drewno i ułożył w koszu. Mamy też spory

zapas za domem na wypadek, gdyby wyłączyli prąd i wysiadło ogrzewanie.

Och, grad przestał już padać, więc nie sądzę, żeby były problemy z

elektrycznością...

Wymówiła to w złą godzinę, bo zanim skończyła zdanie, światło

zamigota

ło i zgasło. Telewizor również pociemniał. W pokoju zapadła cisza.

Keely westchnęła. Sytuacja i tak była mało komfortowa, a teraz

gwałtownie się pogorszyła. Wieczór z Michaelem w cichym i ciemnym domu...

Rozdrażniło to Keely jeszcze bardziej, niż szalejąca za oknami burza.

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY


Do diabła.

Choć Michael w pełni zgadzał się z jej komentarzem, nie potrafił

powstrzymać rozbawienia.

– To twoja wina –

powiedział, krztusząc się ze śmiechu. – Zapeszyłaś.

Nieprawda, próbowałam tylko być optymistką. Cóż, musisz obejść się

smakiem, ale nie będzie spaghetti.

To wada domów na elektryczność. – Szczelniej otulił się kocem, czując,

jak chłód opatrunku obejmuje kolano i wspina się coraz wyżej.

W pokoju było zupełnie ciemno i dziwnie cicho, bez zwykłego szumu

różnych urządzeń. Latarnie przed domem też zgasły, więc żadne światło nie

rozpraszało ciemności. Michael widział tylko zarys sylwetki Keely, gdy ta

podchodziła do okna.

Wygląda na to, że nie tylko my jesteśmy odcięci. Nikt z sąsiadów nie ma

światła – powiedziała. – Ciekawe, jak długo potrwa, zanim znów włączą prąd.

Raczej nieprędko – ostudził jej nadzieje. – Właśnie powiedzieli w

wiadomościach, że linie wysokiego napięcia pozrywały się pod ciężarem lodu lub

spadających gałęzi. Jonah, Rick i ja przeżyliśmy podobną burzę, kiedy jeszcze

byliśmy na studiach. Prądu nie było dwadzieścia osiem godzin.

Mam nadzieję, że tym razem nie potrwa to tak długo – jęknęła

wystraszona. –

Na zewnątrz jest okropnie zimno.

Nie będzie źle, jeśli rozpalimy ogień. Zajmę się tym. Znajdź świece i

latarki. –

Wstał.

– Ty zostajesz. –

Pchnęła go z powrotem na kanapę. – Oszczędzaj kolano.

Sama umiem rozpalić w kominku.

Michael nie znosił, gdy traktowano go jak inwalidę. Dałby radę wszystko

zrobić, choć noga bolała go bardzo, wiedział jednak, że Keely mu na to nie

pozwoli. Gdy troszczyła się o kogoś, strasznie się szarogęsiła. Jednak nie miał jej

tego za złe, bo tak samo traktowała Jonaha. W jej pełnych zapału staraniach, by

ulżyć czyimś cierpieniom, było coś wzruszającego. Pomyślał o Laurel. W

podobnej sytuacji natychmiast zażądałaby przewiezienia do najbliższego

luksusowego hotelu ze światłem, ciepłem, dobrym jedzeniem, sprawną obsługą i

służbą medyczną dla gości.

Nienawidziła kłopotów, uwielbiała, gdy załatwiano za nią trudne sprawy.

Keely przyniosła latarkę z szafki w przedpokoju. Wiedział, że zaraz

zabierze się do rozpalania ognia. Podziwiał ją za jej sprawność. Musiał przyznać,

że doskonale prowadziła dom. Tak po prawdzie, robiła o wiele więcej, niż od niej
oczekiwano. Michael j

ednak starał się o tym zbyt często nie myśleć.

Po piętnastu minutach ogień wesoło trzaskał w kominku, w pokoju płonęły

background image

świece. Keely znów zabrała latarkę i wyszła. Po chwili wróciła z niewielkim
radiem i zapasem baterii.

Warto by posłuchać wiadomości – stwierdziła.

Oczywiście.

Może zrobię kanapki na obiad? Mamy masło orzechowe, dżem i jakąś

wędlinę.

Wspaniale. Ale może trochę później? Chyba że bardzo zgłodniałaś.

Nie, za jakąś godzinę lub dwie.

OK. A teraz wreszcie trochę sobie odpocznij.

Jasne. Tylko włożę coś cieplejszego. – Zerknęła na starą, poplamioną

farbami koszulkę i spłowiałe dżinsy. – Przynieść ci coś?

Właściwie powinien włożyć spodnie, ale wzdragał się na myśl, że będzie

musiał je wciągać na spuchnięte i obolałe kolano. Ciepły szlafrok i długie

skarpetki muszą mu wystarczyć.

Nie, dziękuję.

Keely znikła. Pewnie ta burza wytrąciła ją z równowagi, pomyślał. Nie

mogła wprost ustać w miejscu.

Kiedy wróciła, miała na sobie ciepły sweter i wygodne spodnie. Przyniosła

kilka koców.

– Gd

y zrobi się naprawdę zimno, ten jeden, którym się owinąłeś, nie

wystarczy. Jak okład?

Już się prawie rozpuścił.

Daj, wymienię lód. – Schyliła się i wyciągnęła rękę do jego kolana.

– Nie. –

Odłożył kompres na stolik. – Boli mnie coraz mniej, więc nie ma

co szaleć z okładami. Musimy natomiast oszczędzać zamrażarkę, dopóki nie ma

prądu. Nie otwieraj jej bez potrzeby, bo się rozmrozi.

Masz rację. – Wzięła kompres. – Wrzucę go do zlewu. – Szybkim

krokiem ruszyła do kuchni.

Jesteś pewien, że nie chcesz nic do jedzenia? – zawołała przez ramię.

Dzięki.

– A do picia? Mamy... –

Rozległ się jakiś hałas.

– Och... ojej...

Michael zerwał się z kanapy.

Keely?! Odpowiedzi nie było.

Ruszył gwałtownie do drzwi, a ból w kolanie niemal odebrał mu oddech.

Zacisnął tylko zęby i ciemnym korytarzem, trzymając się ściany, pokuśtykał w

zawrotnym, jak na inwalidę, tempie do kuchni.

– Keely?
– Nic mi... auu... nie jest –

odparła słabo, ale i tak odczuł ulgę, słysząc jej

głos. – Nie... nie powinieneś wstawać.

Pierwsze, co zob

aczył po przekroczeniu progu, to latarka na podłodze.

background image

Snop światła skierowany był w jego stronę. Przez chwilę oczy, przyzwyczajone

do ciemności, odmawiały mu posłuszeństwa, wreszcie jednak dostrzegł Keely,

która leżała na podłodze.

Co się stało?

Usiadła powoli i ostrożnie, jak ktoś, kto mocno się potłukł i z trudem

dochodzi do siebie.

To głupie – jęknęła. – Po prostu potknęłam się i upadłam.

Co sobie zrobiłaś? – spytał z nieskrywanym niepokojem.

Skręciłam kostkę, ale na szczęście nic sobie nie złamałam. Potłukłam się

tylko i na chwilę straciłam oddech.

Na pewno nie złamałaś nogi?

Skręciłam albo tylko stłukłam.

Pomogę ci wstać. – Wyciągnął dłoń.

Żebyśmy oboje wylądowali na podłodze? Sama wstanę.

Brak wiary w jego siłę nie bardzo mu się spodobał. Michael skrzywił się i

cofnął rękę.

Jak to się stało?

Zapomniałam o groszku – odparła z niesmakiem. – Wciąż leżał na

podłodze. Gdy postawiłam na nim stopę, wywinęłam niezły piruet i upadłam. Co

za głupota!

Michael poczuł się winny. W końcu to on zrzucił groszek na podłogę, przez

co Keely zrobiła sobie krzywdę.

Cholera. Tak mi przykro. Powinienem był go podnieść.

To nie twoja wina. Po prostu o nim zapomniałam. – Wstała powoli,

przytrzymując się kurczowo krzesła.

Mimo że twarz miała ściągniętą z bólu, próbowała udawać, że nic jej nie

jest. Kogoś mu to przypominało...

Niezła z nas para – skomentował.

– Ja... –

Hm, czyżby naprawdę mieli coś z sobą wspólnego? To była nowa i

wielce zaskakująca myśl dla Keely.

Usiądź – polecił. – Podam ci ibuprofen. – Ostrożnie schylił się po latarkę.

Dobraliśmy się jak w korcu maku – prychnęła, odzyskując dobry humor.

Jej słowa dziwnie zabrzmiały Michaelowi. Nigdy nie myślał o nich jak o

parze, stanowczo unikał takich wyobrażeń, lecz teraz zdało mu się to wielce
in

trygujące.

Poświecił w głąb szafki i znalazł leki przeciwbólowe. Sięgnął też po

szklankę i napełnił ją wodą. Pokuśtykał do Keely i podał jej tabletki.

Powinnaś przyłożyć lód na kostkę.

I zaryzykować, że te piękne steki, które wczoraj kupił Jonah, rozmrożą

się? Nie jestem aż tak odważna.

– Ale...

background image

W porządku, Michael. – Położyła dłoń na jego ramieniu. – Miałam już

taką kontuzję.

Zauważył, że tego wieczoru Keely dotyka go częściej niż kiedykolwiek

przedtem. Skłamałby, gdyby stwierdził, że mu się to nie podoba. Odchrząknął z

zażenowaniem.

Jak tylko poczujesz się na siłach, powinniśmy wrócić do salonu. Tam jest

o wiele cieplej.

Choć nie byli głodni, Michael na wszelki wypadek wziął koszyk i napełnił

go zapasami. Wrzucił kilka jabłek, dwa banany, herbatniki i garść czekoladowych

batonów. Dodał jeszcze dwie puszki coli i wodę w małych butelkach.

Podał Keely latarkę.

Dasz radę sama dojść?

Oczywiście. Tylko powoli.

– I tak nie mamy wyboru –

zakpił ponuro.

Przejście krótkiego przedpokoju zajęło im sporo czasu. Michael szurał

stopą, starając się nie zginać kolana, a Keely podskakiwała na jednej nodze, żeby

nie obciążać nadwerężonej kostki. Michael aż skręcił się na myśl, że Jonah

mógłby ich zobaczyć. Dobrze wiedział, że złośliwym żartom przyjaciela nie

byłoby końca.

Gdy weszli do pokoju, Michael surowo spojrzał na Keely.

Usiądź na kanapie. Obejrzę tę kostkę.

Ciężko westchnęła, ale się nie opierała. Michael ostrożnie usiadł obok.

Światło świec i blask z kominka nie pozwalały mu na dokładne oględziny, więc

oparł jej stopę na swym udzie i skierował na nią światło latarki. Starając się

zachowywać równie powściągliwie jak ona, gdy opatrywała jego rany, delikatnie

zsunął puszysty, domowy kapeć z jej stopy i przesunął palcami po kostce. Była

spuchnięta, ale nic ponadto. Wyglądało na to, że Keely miała rację. Kostka nie

była złamana, tylko skręcona lub dotkliwie stłuczona.

Do tej pory nie zdawał sobie sprawy, jakie drobne stopy ma Keely. Smukłe

palce kończyły się maleńkimi paznokciami. Pomalowała je czerwonym lakierem

i teraz intrygująco lśniły w świetle świec. Nigdy nie podejrzewał, że mogłyby go

zachwycić kobiece stopy, teraz jednak zmienił zdanie.

Nagle usłyszał, że wzięła głębszy oddech. Czyżby sprawił jej ból swoim

dotykiem?

Zabolało? Przepraszam, Keely.

– Nie –

odparła spiętym tonem. – Zobaczyłeś już wszystko, co chciałeś?

Uniósł wzrok. W głębi jej ciemnych oczu ujrzał odblask płomienia świecy.

Nawet jej kasztanowe włosy zdawały się świecić, zupełnie jakby blask nie padał z

zewnątrz, lecz rozświetlał ją od środka. Miała bladą z bólu twarz, lecz na jej

policzkach pojawiły się ciemne rumieńce.

Michael, kiedy tylko poznał Keely, uznał, że jest bardzo ładna. Teraz

background image

odkrył, że jest piękna. Nie, to za mało. Cudowna, niezwykle pociągająca,
nadzwyczaj seksowna...

O czym on, do diabła, myśli!

Poczuł się nad wyraz niezręcznie, gdy dotarło do niego, że opiera jej nagą

stopę na swoim nagim udzie.

Poderwał się z miejsca, powodując grymas bólu na twarzy Keely i

nieprzyjemne kłucie w swoim okaleczonym kolanie. Ale ze mnie pielęgniarz!

ofuknął się w duchu. Delikatnie ułożył jej stopę na poduszkach,

wyprostował się i mocniej zacisnął pasek szlafroka.

Miałaś rację – przyznał schrypniętym głosem. – Kostka nie jest złamana,

tylko skręcona. Nie obciążaj jej, a szybko dojdziesz do siebie.

To samo ci przed chwilą powiedziałam.

Z jej głosu dało się wyczytać, że nie przegapiła jego dziwacznego

zachowania.

Hm... racja. Dołożę do ognia. – Podreptał w stronę kominka.

Znów poczuł się jak idiota. W dodatku nie wiedział, po co dołożył do

ognia, skoro temperatura w pokoju i tak już podskoczyła o kilka stopni.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Michael właśnie usiadł na krześle obok kominka, gdy niezręczną ciszę

przerwał dźwięk telefonu. Aparat stał przy kanapie, a więc bliżej Keely, dlatego
m

achnęła ręką, by nie wstawał i sama podniosła słuchawkę.

– Halo?

Cześć, tu Jonah. Jak leci, siostrzyczko?

Wszystko pokryte lodem, na dodatek zaczął jeszcze padać śnieg. I nie ma

prądu.

Do diabła, tego się właśnie obawiałem. I co, jesteś sama? – przestraszył

się.

Nie, jest ze mną Michael. Odwołał randkę.

To masz się z czego cieszyć, przecież nie cierpisz Laurel – powiedział ze

śmiechem.

Keely nie była pewna, czy brat znał powód, dla którego nie przepadała za

Laurel. Po prostu wiedziała, że ta piękna kobieta nigdy nie uszczęśliwi Michaela.

Nie była złą osobą, z zapałem uczestniczyła w różnych akcjach charytatywnych,

ale za bardzo lubiła błyszczeć w towarzystwie, za wiele w niej było snobizmu i

wygodnictwa. Natomiast Michael był miły i łatwy we współżyciu. Trochę zbyt

obsesyjnie starał się polegać na sobie, ale był pozbawiony snobizmu i choćby

cienia próżności. Zdaniem Keely związek tak różnych osób mógł doprowadzić

jedynie do katastrofy. Jako jego przyjaciółka postanowiła go przed tym ustrzec.
Przyj

aciele powinni sobie przecież pomagać.

Michael rozbił mazdę – wypaliła, by zmienić temat.

Michael spojrzał na nią z rozpaczą. Keely wzruszyła ramionami. Jonah i

tak by się w końcu dowiedział, więc robienie z tej sprawy tajemnicy nie miało
sensu.

Rozbił? Jak

?

zaniepokoił się brat. – Co z nim?

Nadal jest w jednym kawałku – rzuciła lekko, by rozładować atmosferę. –

Zjechał z oblodzonej drogi, gdy przed maskę wybiegły mu jelenie. Rozciął sobie

skroń i stłukł kolano, ale poza tym nic mu nie jest.

Pomruk

Michaela powiedział jej, że postąpiła właściwie, bagatelizując

jego obrażenia.

Dobrze, że na tym się skończyło – odetchnął z ulgą Jonah. –

Powiedziałaś, jelenie?

Tak. Dziwaczne, prawda? Pamiętasz, że horoskop kazał mu uważać na

kontakty ze zwierzętami?

Michael znów jęknął. Astrologiczna mania Keely denerwowała go coraz

bardziej.

Jonah musiał go usłyszeć, bo roześmiał się.

background image

Dość niesamowite – przyznał.

No właśnie, ale do niego nic nie dociera. Mówi, że to zwykły zbieg

okoliczności.

Michael przytaknął energicznie.

Pewnie ma rację. Dajesz mu popalić, co? Dopilnujesz, by odtąd pilniej

studiował horoskopy?

jest zbyt uparty. Zignorowałby mowę gwiazd, nawet gdyby w gazecie

pojawiło się jego imię i nazwisko z dokładnymi przepowiedniami na cały tydzień.

Mi

chael znów gorliwie przytaknął, więc pokazała mu język.

A tak poważnie, siostrzyczko, dacie sobie radę? Prądu może nie być

przez wiele godzin.

Nic się nie martw. Rozpaliliśmy ogień, mamy zapas drewna, świec i

baterii. A także mnóstwo przekąsek, których nie trzeba gotować.

Pilnujcie świec. Nie mogą stać przy niczym, co się łatwo pali – zaczął ją

pouczać, jakby była małą dziewczynką. – I osłoń kominek ekranem. Od jednej

skry może spłonąć cały dom!

Nie bój się, nie będzie pożaru – odparła kwaśno. – Mam niejasne

przeczucie, że Michael i ja jakoś damy sobie sami radę przez tych kilka godzin.

Wiem, wiem... ale przecież możecie pojechać do hotelu.

Wolę zostać w domu. Nie martw się, Jonah.

Jak uważasz... – Mimo że nie do końca przekonany, Jonah się rozłączył,

zapewniwszy Keely, że zamierza posłuchać rad astrologa i spędzić wieczór na

czytaniu dobrej książki.

Gdy odłożyła słuchawkę, potrząsnęła głową w niemym zdumieniu.

To niesamowite, ale Jonah coraz bardziej przypomina naszą matkę.

Ciągle się o coś martwi. Uważa, że powinien się wszystkim sam zająć, bo inaczej

katastrofa będzie gonić katastrofę.

O tym, że rozwaliłem samochód i się poobijałem mówiłaś całkiem

gładko, ale jakoś nie wspomniałaś o tym, że wywinęłaś orła i skręciłaś kostkę –

odparł oskarżycielsko.

Żartujesz?! – spytała z autentyczną zgrozą. – Ściągnąłby karetkę z

samego Birmingham!

To dlaczego opowiedziałaś mu o moim wypadku?

Bo nie chciałam, żeby drążył, dlaczego staram się trzymać cię z dala od

Laurel, pomyślała zapalczywie.

Doszłam do wniosku, że się wścieknie, jeśli to przed nim zataimy,

natomiast o mojej kontuzji raczej się nie dowie, bo kostka przestanie mi

dokuczać, zanim wróci.

– Rozumiem... –

Zerknął na zegarek. – Dopiero siódma, a przez te

ciemności wydaje się, że jest dużo później – zmienił temat.

– Owszem –

przytaknęła ochoczo i sięgnęła po koszyk z jedzeniem. – Mam

background image

ochotę na jabłko, a tył – Też poproszę.

Rzuciła mu owoc, a on zgrabnie go chwycił. Przez kilka następnych minut

w pokoju słychać było jedynie chrupanie i trzaskanie ognia na kominku. Wokół

jest tak cicho, jakbyśmy byli jedynymi ludźmi na ziemi, pomyślała Keely.

Takie fantazje wytrącały ją z równowagi, więc zaczęła gorączkowo szukać

tematu do rozmowy.

– Jak kolano?

W porządku.

To tyle na ten temat, pomyślała rozczarowana.

A... rozmawiałeś ostatnio z matką? Pewnie się cieszy, że niedługo

zostanie babcią?

Rozmawiałem z nią wczoraj. Oczywiście bardzo się cieszy. Od kilku lat

dręczyła nas prośbami o wnuki, więc teraz Robert i ja powinniśmy podziękować

siostrze, że wybawiła nas z kłopotów.

Keely roześmiała się, wiedząc, że ten komentarz miał ją rozbawić.

Myślisz to samo co Robert o... o ustatkowaniu się

?

Nie mamy nic przeciwko temu, ale najpierw zamierzamy zrobić kariery

zawodowe –

odparł spokojnie.

– On jeszcz

e studiuje medycynę, ale ty już zdobyłeś pozycję zawodową.

Mówi się, że niedługo zostaniesz partnerem w szacownej firmie i wyrobiłeś sobie

nazwisko w odpowiednich kręgach.

Cóż, jeszcze nie jestem partnerem. Nie lubię dzielić skóry na

niedźwiedziu.

– Zaws

ze jesteś taki ostrożny i sceptyczny – mruknęła z naganą w głosie. –

Nigdy nie działasz impulsywnie?

Przez chwilę milczał, a gdy się odezwał, jego głos był dziwnie zduszony.
– Czasami.

Naprawdę

?

Niezbyt często... Moje życie za bardzo się komplikuje, gdy nie uważam.

Lepiej rzeczywiście uważaj – pogroziła mu palcem – bo skończysz jak

jeden z tych starych kawalerów, który dzień w dzień robi dokładnie to samo. O!

Na przykład jak nasz sąsiad, pan Haley.

Nie zamierzam skończyć jak on. – To porównanie wyraźnie go

rozdrażniło. – Poza tym nie powinnaś mnie krytykować za to, że unikam trwałych

związków, bo to twoja wina. Wszystkie kobiety, z którymi spotykałem się przez

ostatnie pół roku, poddawałaś miażdżącej krytyce.

– To nieprawda –

zaprzeczyła, czując, jak zdradliwy rumieniec wypełza jej

na policzki.

Lubiłam Cathy.

Jasne. Tak bardzo, że przedstawiłaś ją swojemu przyjacielowi i teraz są

zaręczeni – droczył się.

background image

Śmiej się, jeśli chcesz – odparła z godnością – ale ich horoskopy idealnie

pasowały do siebie. Sam przyznasz, że błyskawicznie zakochali się w sobie. A

zresztą, o co tyle krzyku? Przecież nie miałeś zamiaru jej się oświadczyć,
prawda?

– To bez znaczenia. –

Lekceważąco machnął dłonią. – Wolałbym jednak,

żebyś nie wybierała mi żony, kierując się horoskopem z jakiegoś szmatławca.

A czy ja mówiłam, że wybiorę ci żonę? Też mi coś! Ja tylko czytam ci

twoje horoskopy. Nie ja je piszę, tylko ci je czytam. Więc wcale tobą nie

manipuluję.

Jasne, że nie. Tylko specyficznie je interpretujesz.

Czy to ja wpędziłam ci jelenie pod koła, żeby przepowiednia się

sprawdziła? – jęknęła oburzona do żywego.

Tego nie powiedziałem. Ty tylko... – Zdumiony potrząsnął głową. – To

głupie. Dlaczego się kłócimy

?

Zawsze tak jest, gdy zaczynamy rozmawiać o horoskopach. – Wzięła

głęboki wdech, by się uspokoić. – Dobrze, przestanę ci je czytać każdego
poranka.

Mnie to nie przeszkadza, tylko nie traktuj ich jak ostateczną wyrocznię.

Zabrzmiało to tak, jakby chciał, żeby czytała mu astrologiczne

przepowiednie. Kee

ly westchnęła, zastanawiając się, czy kiedykolwiek będzie w

stanie go zrozumieć.

Nie traktuję ich ze śmiertelną powagą. Uważam, że są zabawne. Choć

sam musisz przyznać, że czasami są zadziwiająco trafne, nawet jeśli to tylko

zbiegi okoliczności.

– Wiem –

przyznał niechętnie. – Dzisiejsza przepowiednia o zwierzętach

była dość niesamowita.

– O tak.

Przyznaję również, że Cathy i Mark tworzą idealną parę, ale uważam, że

to z powodu idealnej zgodności charakterów, a nie z woli gwiazd.

Oczywiście.

A według twojej wiedzy o gwiazdach, z kim tak naprawdę powinienem

się spotykać?

Nie mogła się powstrzymać od odpowiedzi, choć podejrzewała, że Michael

znów zamierza zabawić się jej kosztem.

Koziorożec najlepiej pasuje do Wodnika i... hm... Byka. Całkiem nieźle

potrafi się też dogadać z Rybami i Skorpionem. Znam miłą dziewczynę spod

znaku Skorpiona, ale jest dla ciebie trochę za młoda – dodała z namysłem,

wiedząc, że Lisa również nie byłaby dla niego odpowiednią partią.

Keely była pewna, że istnieje ktoś wymarzony dla Michaela, a jednak

wciąż nie potrafiła go sobie wyobrazić z żadną kobietą.

Byk, tak? Czy ty przypadkiem nie jesteś spod Byka?

background image

Jeśli sugerujesz... – Wojowniczo odrzuciła włosy do tyłu.

Co sugeruję, Keely?

Ach, ten spokojny, prawniczy ton, pomyślała ze złością. Miała ochotę stłuc

Michaela na kwaśne jabłko.

Nieważne – burknęła, biorąc się w karby.

Ależ ważne. Naprawdę jestem ciekaw, co miałaś na myśli.

Jeśli sądzisz, że wiesz, co miałam na myśli, to się kompletnie mylisz!

Michael zaśmiał się rozbawiony. Keely poczuła przyjemne ciepło w

okolicy serca, choć była na niego nadal zła. Z pewnością nie jest tak próżny, aby

sądzić, że pragnę go dla siebie, pomyślała rozsądnie.

Mieszkali razem pod jednym dachem od ośmiu miesięcy, a ona ani razu nie

da

ła mu powodu, by mógł dojść do takiego wniosku. Była bardzo ostrożna w tej

kwestii i starannie ukrywała każdą, najmniejszą nawet oznakę sympatii

wykraczającą poza zwykłe koleżeństwo. Uważała wprawdzie, że to nic

zdrożnego. Zresztą Michael był wyjątkowo przystojny, a ona tylko człowiekiem,

ale nie chciała komplikacji. Lubiła go, i to nawet bardzo, ale jedynie jako
przyjaciela...

No dobrze, przyznała w myślach. Było coś więcej, ale nigdy tego po sobie

nie okazała. Była na tyle mądra, że nie zamierzała brać oznak sympatii za

cokolwiek innego. Michael odnosił się do niej identycznie jak jej starszy brat.

Zresztą z żadną dziewczyną nie spotykał się dłużej niż kilka tygodni. Na pierwsze

oznaki nadmiernego przywiązania reagował rozstaniem. Bał się zaangażowania
bar

dziej niż jakikolwiek znany jej kawaler. Był także najlepszym przyjacielem jej

brata, a także współlokatorem. Nie była aż tak głupia, żeby nie dostrzegać tych
wszystkich przeszkód.

Ta rozmowa wymknęła się spod kontroli, uznała, wracając do

rzeczywistości. Pewnie przez tę koszmarną pogodę, pomyślała, wyglądając przez
okno.

Chce mi się pić. – Znów sięgnęła do koszyka. – Wezmę wodę. Masz na

coś ochotę?

Owszem. Tylko do tej pory nie zdawałem sobie z tego sprawy – przyznał

tajemniczo.

Nie miała pojęcia, co chciał przez to powiedzieć, nie zamierzała jednak

sobie tym zaprzątać głowy. Wzruszyła ramionami i rzuciła mu butelkę wody.

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Dom był dość stary i nie najlepiej izolowany. Wiatr wył w szczelinach

okien i drzwi, w pokoju robiło się coraz chłodniej. Wprawdzie ogień w kominku

wciąż był podsycany, lecz Michael był pewien, że ciepło nie sięga do miejsca, w

którym siedzi Keely. Kanapa stała w pewnym oddaleniu, a wiekowy kominek nie

posiadał dobrego systemu rozprowadzania ciepła. Keely od pół godziny prawie

się nie odzywała, tylko ciaśniej otulała się kocem.

Michael ostrożnie wstał z fotela, co natychmiast zwróciło jej uwagę.

Dokąd idziesz? – spytała czujnie.

Dorzucić do ognia.

Sama to zrobię. – Zaczęła wstawać.

Zostań. Dam radę – zapewnił, chociaż wciąż trudno było mu się

poruszać. Nie zamierzał jednak siedzieć z założonymi rękami i pozwalać, by

sama wszystko robiła. Zacisnął zęby, by nie syknąć z bólu.

– Ale kolano...

Powiedziałem, że dam radę.

Ton jego głosu musiał być wystarczająco wymowny, bo Keely

zrezygnowała z kłótni i z powrotem opadła na poduszki. Michael czuł na sobie jej

badawcze spojrzenie, gdy szedł w stronę kominka. Mimo że jego krok nie był

sprężysty jak zawsze, usilnie starał się nie kuleć. Miał przecież swoją dumę.

Gdy wrzuc

ił polana do ognia, sięgnął po koce i rozłożył je na podłodze,

potem dorzucił kilka poduszek.

– Podejdziesz sama, czy potrzebujesz pomocy? –

Spojrzał na Keely.

Dokąd mam iść? – spytała zdumiona.

Musisz się przenieść bliżej ognia. Zaczynasz mieć dreszcze.

– Nic mi nie jest.

Keely, nie wygłupiaj się. Tam jest chłodno, a w nocy zrobi się całkiem

zimno. Powinniśmy być jak najbliżej ognia. – Oparł ręce na biodrach i wpatrzył

się w nią bez słowa.

– No dobrze... –

mruknęła po chwili z rezygnacją. – Przeniosę się na koce,

ale nie będzie mi tak wygodnie jak na kanapie.

Będzie ci cieplej, a to najważniejsze.

Gdy szła przez pokój, Michael zauważył, że tak bardzo nie utyka. Albo jej

kostka miała się lepiej, albo, tak jak on, starała się skrywać słabość. Znał ją

dobrze, więc stawiał na drugą opcję. Podał Keely ramię, aby ułatwić jej

usadowienie się na kocach.

– A ty? –

spytała. – Masz na sobie tylko szlafrok. Nie może ci być ciepło.

Założyłbym spodnie, ale na samą myśl o tym boli mnie noga.

Wcale ci się nie dziwię. – Odchyliła połę koca. – Tu jest mnóstwo

background image

miejsca, więc zmieścimy się oboje.

Mimo że powiedziała to zupełnie naturalnie, wydało mu się, że dostrzegł

rumieniec na jej policzkach. Ukrył uśmiech. Cóż, prawda była taka, że i tak

zamierzał do niej dołączyć. Sięgnął po kilka następnych poduszek i koszyk ze

smakołykami.

Gotowa na kolejną przekąskę? Mamy wafle z masą orzechową, batony

czekoladowe i ciepłą colę.

Brzmi nieźle. – Otuliła się kocem i przysunęła stopy do ognia.

Weź koszyk. – Wyprostował zranioną nogę, a na zdrowej ukucnął.

Wyglądało to dziwnie, ale było skuteczne, bo bez ukłucia bólu znalazł się obok
Keely.

Zawinięci w koce i obłożeni poduszkami urządzili sobie piknik z zapasów

z koszyka. Michael prowadził beztroską rozmowę, pełną żartów i przekomarzań,

żeby wprowadzić Keely w swobodniejszy nastrój, co wreszcie mu się udało.

Zapanowała bardzo miła atmosfera.

Keely nie byłaby tak radosna, gdyby zdawała sobie sprawę, że Michael

przestał myśleć o niej jak o siostrze. Kiedy to się mogło stać, spytał się w

myślach. Czy to tylko światło kominka sprawiało, że jej skóra wydawała się tak

cudowna? Czy płomień świec powodował niezwykły blask jej oczu?

Nie. Już wcześniej zdawał sobie sprawę, że jest ładną, pociągającą kobietą,

teraz zaś zaczął rozpamiętywać inne jej zalety. Poczucie humoru, doskonałą

organizację i talent artystyczny.

Zerknął na ścianę, na której wisiał jeden z jej obrazów, zatytułowany

„Dziecko w locie”. Wiedział, skąd zaczerpnęła pomysł. Kiedyś zrobiła zdjęcie

dziewczynce skaczącej na trampolinie. Jednak obraz wykazywał niewielkie

podobieństwo do pierwowzoru.

Keely mawiała, że nie maluje ludzi, lecz tworzy alegoryczne wizerunki

emocji. Postaci na jej płótnach miały nierozpoznawalne rysy, a dobór barw

kojarzył się z czystą abstrakcją. Alegoryczne ludzkie wizerunki często były nawet

pozbawione płci, chyba że temat obrazu był z nią nieodłącznie związany, tak jak

w przypadku „Ojcowskiej dumy” i „Matczynej troski”. Wystarczyło jednak tylko

rzucić okiem na któreś z jej dzieł, żeby bez trudu odczytać emocje, które chciała

w nich zawrzeć. Radość. Strach. Niepewność. Zazdrość.

Dziecko na obrazie, stworzone pastelowymi kolorami przypominającymi

szkolne kredki, łamało prawa grawitacji. Rozrzucone szeroko ręce, wygięty

kręgosłup i rozciągnięte na boki nogi. Michael, patrząc na ten obraz, zawsze

wracał myślami do szczęśliwego dzieciństwa, gdy bawił się w ten sam sposób na

trampolinie z chłopcem z sąsiedztwa. Keely twierdziła, że patrząc na „Dziecko w

locie”, przypomina sobie uczucie, którego doznawała w dzieciństwie, gdy

ukochany wujek podrzucał ją wysoko, a jej się zdawało, że poleci ku błękitnemu

niebu. Jonahowi natomiast obraz ten kojarzył się ze skokiem z wysokiej

background image

trampoliny do głębokiego basenu, czym zabawiał się jako młody chłopak.

Na tym właśnie polegał niesamowity talent Keely. Jej dzieła wyciągały na

światło dzienne na wpół zatarte wspomnienia i niemal zapomniane emocje,

których każdy kiedyś doznawał.

Michael, od kiedy tylko poznał Keely, szczerze podziwiał jej talent i na

pewno nie z tej przy

czyny tak nagle odmieniły się jego uczucia.

Jeśli zaś chodziło o maniakalną wiarę Keely w horoskopy, to musiał

przyznać, że była w tym irytująca. A jednak jej niekłamany entuzjazm i starania,

aby pomóc innym, były godne pochwały i nad wyraz ujmujące.

Nawet

teraz, gdy siedziała obok niego i pogryzała czekoladkę, snuła

radosną opowieść o przyjaciółce, którą dzięki radom astrologa namówiła do

poświęcenia się literaturze. Niedawno zaproponowano jej duży kontrakt i Keely

była tym tak zachwycona, jakby go sama zdobyła.

Zapewniłam ją, że niedługo jej powieść zostanie wydana. Miałam

przeczucie. Jest mądra i zdolna, wspaniale kreuje swoich bohaterów, cudownie

łączy skomplikowane psychologicznie wątki w przejrzystą, wartką akcję. Była

rozczarowana i zniechęcona, gdy otrzymywała kolejne niepochlebne opinie, ale

wiedziałam, że jeśli wytrzyma jeszcze trochę, odniesie sukces.

Pewnie było to zapisane w gwiazdach? – spytał ironicznie Michael i

wsparł się na łokciu, by lepiej widzieć rozpromienioną twarz Keely.

Cóż, w zasadzie ludzie spod jej znaku zostają raczej inżynierami i

księgowymi, lecz nigdy nie twierdziłam, że wszyscy idealnie pasują do swoich
zodiakalnych domen. Ale to nieliczne przypadki.

– Tak jak ja.

Ty jesteś klasycznym Koziorożcem. – Wzruszyła ramionami. – Chociaż

nie sądzę, byś mi uwierzył na słowo.

Poważnie wierzysz w te sprawy? – Wreszcie zadał pytanie, które go od

dawna nurtowało. Uznał, że muszą to sobie raz na zawsze wyjaśnić. Wierzyła w

to, czy tylko się bawiła?

Keely wahała się zaledwie przez chwilę.

To coś jak duchy, kosmici, wielkanocny zając i Święty Mikołaj. Nie mam

pojęcia, czy istnieją naprawdę, ale miło jest udawać, że otaczają nas dziwne i

magiczne zjawiska. Dzięki temu się śmieję.

Choć ten pogląd był całkiem obcy jego pragmatycznej naturze, zapragnął

uwierzyć w te wszystkie dziwne i magiczne zjawiska tylko po to, by zobaczyć

uśmiech na jej twarzy. A może tak bardzo opierał się porannym horoskopowym

sesjom, bo bał się, że przez nią... albo dzięki niej... w to wszystko uwierzy?

Michael wc

iąż jednak nie odkrył, co spowodowało, że właśnie tego

wieczoru otworzył oczy na sprawy, które dotąd stanowczo odrzucał. Nie

wiedział, co sprawia, że nagle powietrze między nimi niemal iskrzy, że pojawiają

się dziwne pytania i kuszące możliwości. Wiedział jednak, że zakochuje się w

background image

Keely.

Nie był dumny z siebie, gdy odkrył, że używał Laurel jako bufora między

sobą a Keely. Jakimś cudem przekonał sam siebie, że będą pasowali do siebie

jeszcze mniej niż on i Laurel. Keely była za młoda. Zbyt impulsywna. Za łatwo

było ją zranić. Co piękna, wesoła, utalentowana i pełna życia artystka mogła mieć
wspólnego ze spokojnym, zwyczajnym, przewidywalnym i nudnym prawnikiem?

Nawet jeśli coś by zaiskrzyło między nimi, jak szybko by nim się znudziła i jak

długo musiałby potem leczyć złamane serce?

A jednak... sama powiedziała, że stworzyliby dobraną parę. Podobno tak

było zapisane w gwiazdach.

Spróbował sobie przypomnieć horoskop, który mu z takim naciskiem

odczytała rankiem. Fragment o tym, że powinien uważać na zwierzęta,

przyprawiał go teraz o gęsią skórkę. Co jeszcze tam było? Coś o kapeluszu,

przypomniał sobie. O dużej szansie. Coś go ominie, jeśli nie podejmie

zdecydowanych działań.

Zapatrzył się w ogień, zastanawiając się przelotnie, czy nie uderzył się

przypadkiem w

głowę w czasie wypadku. Musiał stracić władze umysłowe, skoro

nawiedzały go takie myśli.

Michael, nagle zamilkłeś. Czy coś się stało? – spytała zaniepokojona.

Uśmiechnął się, widząc zmartwiony wyraz jej twarzy.

Nic mi nie jest. Po prostu się zamyśliłem.

– Noga ci nie dokucza?

Nie bardziej niż przedtem. Teraz martwię się raczej o głowę.

Głowę? – powtórzyła ze strachem i wyciągnęła dłoń, by poszukać guzów

lub rozcięć. – Uderzyłeś się w głowę? Dlaczego nic nie powiedziałeś? Podwójnie
widzisz?

Do diabła, pomyślał z rozczuleniem, gdy poczuł, że z minuty na minutę

coraz bardziej się w niej zakochuje.

Musiałem zwariować, powtórzył sobie w myślach i sięgnął po jej dłoń. A

jednak właśnie teraz desperacko pragnął uwierzyć w dziwne i magiczne zjawiska.
Tak jak

w możliwość, że nie tylko on bronił się przed uczuciem, które wydawało

się jednocześnie cudowne i przerażające.

Nie miał pojęcia, jak o to zapytać, więc postanowił działać powoli.

Ostrożność, rozwaga i metodyczność – zawsze postępował w ten sposób. Jak
wyz

nał wcześniej, uleganie impulsom ściągało na niego kłopoty. Miał całą noc,

żeby przekonać się, co Keely do niego czuje. Nie było potrzeby poganiać czasu.

Tylko żartowałem – skłamał z uśmiechem i zamknął jej dłoń w swoich. –

Masz takie zimne palce...

– Na

prawdę

?

Spojrzała na swoją rękę tak, jakby nie widziała jej nigdy

wcześniej. – Nie zauważyłam...

Nie cofnęła dłoni, lecz poczuł, że Keely drgnęła i lekko zesztywniała. Z

background image

niepokojem i satysfakcją odczytał to jako rodzaj przyzwolenia. Może potrzeba

było burzy i awarii prądu, by ich uczucia mogły się ujawnić.

Mimo iż wiedział, czym grozi impulsywne działanie, bez namysłu wziął

Keely w ramiona i oparł jej głowę na swoim ramieniu. Okrył siebie i ją kocem,

tworząc przytulne gniazdko. Musiał trafić na chwilę jej nieuwagi, bo nie

zaprotestowała, dopóki nie było za późno. Dopiero gdy zapadła cisza przerywana

jedynie ich oddechami i trzaskiem płonącego na kominku drewna, uniosła

niespokojnie głowę.

– Michael?

Nie wiesz, że dzielenie się ciepłem własnych ciał to najlepsza metoda, by

nie zamarznąć w czasie śnieżycy?

Hm, no tak, ale przecież nie zostaliśmy odcięci od świata podczas burzy,

nie błąkamy się na jakimś bezludziu, mamy dach nad głową – powiedziała

głosem łamiącym się z emocji.

– To prawda. –

Oparł jej głowę z powrotem na swoim ramieniu. – Ale i tak

będzie nam w ten sposób cieplej. Ja już czuję, że chłód ustępuje. A ty?

– O tak –

mruknęła. – Żebyśmy się tylko za bardzo nie rozgrzali.

Znów się uśmiechnął i mocniej wtulił w jej miękkie krągłości.
– Istnieje t

aka możliwość – przyznał dość bezwstydnie.

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Możliwe, że Michael rzeczywiście uderzył się w głowę, bo zachowuje się

bardzo dziwnie, pomyślała Keely. A może to ona przeżywa jakieś załamanie

nerwowe, bo wcale się nie opiera.

Flanelowy, gruby i miękki szlafrok Michaela przyjemnie łaskotał jej

policzek. Ukryte pod nim ciało nie było ani grube, ani miękkie. Zabawne,

pomyślała. Nigdy dotąd nie zdawałam sobie sprawy, jakie jego mięśnie są prężne

i twarde. Może dlatego, że nigdy nie obejmował mnie w ten sposób.

Keely czuła bicie jego serca, mocne i równe, choć dość szybkie. Ciekawe,

czy on też czuje mój szalejący puls? – zastanowiła się. Czy wie, że płonę, ale nie z

powodu ciepła kominka czy dodatkowych koców...

W pokoju było bardzo cicho. Jedyne dźwięki, które przerywały ciszę, to

trzaski płonącego drewna i nieustające wycie wichru na zewnątrz. Michael leżał,

obejmując Keely lewym ramieniem, z twarzą wtuloną w jej włosy, i gładził prawą

dłonią jej rękę. Czuła, że powieki same jej opadają, choć wcale nie była śpiąca.

Och, do diabła, jakie to przyjemne, pomyślała półprzytomnie. Jeśli zaraz

coś się nie wydarzy, kompletnie się upokorzę, rzucając mu się w ramiona.

– Hm... Co u ciebie w pracy? –

Uznała ten banalny temat za ostatnią deskę

ratunku.

W porządku. Paul wciąż zachowuje się jak idiota, ale to u niego

normalne.

Mówiąc prawdę, i tak traktujesz go łagodniej niż Jonah. – Uśmiechnęła

się lekko i oparła mu rękę na piersiach.

Cóż, twój brat ma niższy próg tolerancji głupoty. Poza tym Paul jest

partnerem, więc muszę z nim dobrze żyć, jeśli chcę awansować.

– Jonah nie jest tak wytrawnym politykiem jak ty.
– Na czym polega haczyk? –

spytał po chwili milczenia.

– Nie rozumiem.

Wiem, że nie cierpisz polityki, a jeszcze bardziej polityków.

Cóż, zdaję sobie sprawę, że polityka jest potrzebna. Czasami. A niektórzy

są w tym lepsi niż inni. Tak się składa, że Koziorożce w tej dziedzinie biją Raki na

głowę.

Michael zamruczał leniwie.
– Skoro tak mówisz...

Jej palce wybrały się na samowolną wycieczkę po jego ciele. Przemierzyły

kilkakrotnie jego klatkę piersiową, odkrywając kontrast między miękkim

materiałem szlafroka a jędrnym ciałem. Miękkie i twarde, pomyślała. Za wszelką

cenę powinna pozbyć się takich myśli.

A... jak Sandra dogaduje się z Paulem? – wykrztusiła.

background image

– Sandra? –

roześmiał się, czym spowodował przyjemne wibracje nad jej

policzkiem. – Traktuje go jak tych wszystkich, za którymi nie przepada. Z

nienaganną służbową uprzejmością.

Mówiłam już, jak bardzo ją lubię? – spytała Keely, uśmiechając się pod

nosem.

Ja też. – Poruszył się tak, że nagle jego wargi znalazły się blisko jej czoła.

Mimo że Keely czuła na skórze ciepły oddech Michaela, nagle zadrżała.

Nie uszło to jego uwagi.

– Zimno ci? –

spytał troskliwie.

– Nie –

odparła zduszonym głosem. – Właściwie jest mi całkiem ciepło.

Może powinniśmy...

Wiedziała, że twarz jej płonie, za co przeklinała się w duchu.

Co powinniśmy zrobić, Keely? – Uniósł jej brodę, jakby chciał jej zajrzeć

w oczy.

Ku swemu zdumieniu poczuła jego wargi na swoich ustach. Zamarła, lecz

nie potrafiła oderwać od niego zdumionego spojrzenia. Rozchyliła usta bardziej

ze zdziwienia niż w zaproszeniu, ale Michael najwyraźniej nie zamierzał

dociekać przyczyn. Trzaskający ogień i wycie wichru za oknami zostały

zagłuszone przez łomot serca Keely.

Nigdy dotąd jej nie całował. Nawet po bratersku, w policzek. Teraz, kiedy

już znała smak jego ust, czuła, że nie będzie powrotu do dawnych, przyjacielskich
stosunków.

Ta myśl tak gwałtownie przeraziła i otrzeźwiła Keely, że szarpnęła się i

uniosła głowę.

– Co... co ty robisz?

Michael wciąż miał lekko nieprzytomne spojrzenie, ale zdobył się na

szeroki uśmiech.

Jeszcze się nie domyśliłaś? – spytał z udawanym oburzeniem.

Keely zerwałaby się natychmiast, gdyby jego silne ramię nie przytrzymało

jej na miejscu.

Ja... hm... pójdę zobaczyć, czy śnieg wciąż pada.

– Pada. –

Czule odgarnął jej włosy ze spłonionej twarzy. – Czy całowanie

się ze mną jest tak okropne, że chcesz już uciec?

Pocałunki Michaela były cudowne i właśnie dlatego zamierzała uciec.

Przerażało ją ryzyko utraty cennej przyjaźni przez krótką chwilę zapomnienia.

Tylko spokojnie, upomniała się w myślach i zrobiła głęboki wdech.

Michael pewnie chce się ze mną tylko podroczyć, ale wybrał dość dziwny sposób,

pomyślała. Nie należy więc brać tego poważnie.

– Okropne

?

Poklepała go przyjacielsko po ramieniu. – Nie, oczywiście że

nie. Powiedziałabym nawet, że było dość miło.

Miło? Tylko miło?

background image

Zachichotała z przymusem, lecz była zadowolona, że wyszło jej to prawie

normalnie.

A na co czekałeś? Na oklaski? – spytała rozbawiona. Wreszcie udało jej

się wstać, bo zaskoczony Michael na chwilę rozluźnił uścisk. – Gdzie położyłeś

latarkę?

Dokąd się wybierasz?

Upewnię się, czy zamknęłam kuchenne wejście. – Ostrożnie przeniosła

ciężar ciała na chorą nogę. – Przynieść ci coś?

Michael milczał przez chwilę, wciąż zastanawiając się nad jej reakcją na

pocałunek. W końcu potrząsnął głową.

– Nie. Nic mi na razie nie potrzeba. Ale... Keely...
– Hm? –

spytała od drzwi.

Musimy pogadać.

Jasne. Tylko trochę później, dobrze?

Oczywiście. I tak mamy przed sobą całą noc. Całą noc, powtórzyła w

duchu. Wprost zachłysnęła się tą myślą.

Czym prędzej ruszyła do kuchni.

Gdy tam dotarła, poczuła się w miarę bezpieczna, nakazała sobie spokój i

wzi

ęła kilka głębokich wdechów. Jej kolana wydawały się słabsze niż kostka.

Drżała. Musiała oprzeć się o kuchenny blat, żeby nie upaść. Na szczęście zanim

kompletnie straciła rozum, udało jej się zejść Michaelowi z oczu. Co on sobie w

ogóle wyobrażał? Jak mógł ją całować i przemawiać do niej tym cudownym,

seksownym, schrypniętym z emocji głosem? Zachowywał się, jakby nagle

dostrzegł w niej kobietę, a nie tylko młodszą i trochę uprzykrzoną siostrę
przyjaciela.

Och! Ależ on całuje, pomyślała w zachwycie.

Chociaż, z drugiej strony, przerażała ją siła, z jaką pragnęła, by to wszystko

okazało się prawdą, a nie jedynie wytworem jej nadmiernie pobudzonej

wyobraźni.

Możliwe, że zakochała się w Michaelu, gdy tylko zamieszkała w tym

domu. Cały czas jednak ukrywała to przed światem i nie chciała się przyznać

nawet sobie samej. Teraz pojęła to ze zdumiewającą łatwością. A jednak czuła

też, że łatwiej jest wierzyć w horoskopy, duchy, kosmitów, wielkanocnego zająca

i Świętego Mikołaja, niż w to, że Michael odpowie jej tym samym uczuciem.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Otoczona mrokiem, głęboko zadumana Keely rozważała sytuację. Położyła

latarkę na kuchennym blacie i stanęła na skraju światła, by widzieć, co dzieje się

za oknem, nie potrafiła jednak przebić wzrokiem atramentowej zasłony, która

oddzielała ich od świata.

Michael doskonale wiedział, czemu znikła na tak długo. Unikała go.

Przecież uciekła zaraz po pocałunku. No właśnie, to było ryzykowne posunięcie,

pomyślał, wstając z posłania przy kominku. Impulsywne działanie nie leżało w

jego charakterze i zazwyczaj nie wychodziło mu na dobre, ale tym razem wcale

nie żałował swego postępku. Dzięki pocałunkowi z Keely znalazł wiele

odpowiedzi na dręczące go pytania, choć nawet przed sobą nie chciał się do nich

przyznawać.

Najbardziej oc

zywistym wnioskiem było odkrycie, że jej pragnie. Nie

wiedział, kiedy dokonała się w nim ta przemiana duchowa, ale nie miał żadnych

wątpliwości, że potrzebuje prawdziwej bliskości. Pragnął Keely tak bardzo, że aż

czuł fizyczny ból.

Zrozumiał też, dlaczego tak łatwo odpierał jednoznaczne propozycje

Laurel. Wiedział też, dlaczego przez ostatnich kilka miesięcy nie potrafił

zaangażować się w żaden związek. Chodził wprawdzie na randki, ale wszystkie

kobiety, z którymi się spotykał, wydawały mu się po prostu nijakie. Przestał się

również dziwić, dlaczego większość wolnych od pracy wieczorów i weekendów z

przyjemnością spędzał w domu, choć najczęściej Keely i on siedzieli zamknięci w

swoich pokojach. Odkrył, czemu zaczął jadać śniadania, choć tego nie lubił i
prze

z lata skutecznie unikał. Nie mógł odmówić sobie przyjemności przebywania

w jej towarzystwie, gdy pogodna i roześmiana już z samego rana czytała mu jego

horoskop przy porannej kawie. Ze zmarszczonymi brwiami pokuśtykał do
kuchni.

Michael zdumiał się, że zrozumienie własnych uczuć zajęło mu aż tyle

czasu. Zwykle był dużo szybszy w tych sprawach.

Po cichu przeszedł krótki korytarz i zatrzymał się w kuchennych drzwiach.

Keely stała na skraju plamy światła i zamyślona wpatrywała się w ciemność za
oknem.

Miał nadzieję, że jej reakcja na pocałunek, zaskoczenie i brak tchu, były

pozytywnym znakiem. Chociaż z nią nigdy nic nie wiadomo, pomyślał.

Uspokoił się trochę, gdy przypomniał sobie, że jednak oddała mu

pocałunek. Wprawdzie trwało to tylko chwilę, ale wiedział, że jej serce biło

równie mocno jak jego. Dostrzegł, że zanim się od niego odsunęła, miała
nieprzytomne, rozmarzone spojrzenie.

Widzisz tam coś ciekawego? – zapytał cicho, by jej nie przestraszyć.

background image

Keely drgnęła, złapała się za serce i obróciła w jego stronę.

Michael, wystraszyłeś mnie – powiedziała z wyrzutem.

Wybacz. Przyszedłem sprawdzić, czy nie zabłądziłaś w ciemnościach.

Długo cię nie było.

– Nie, ja tylko... –

Urwała, nie mając pojęcia, jak powinna dokończyć

zdanie. – Hm... jak twoje kolano

?

– L

epiej, ale powinienem wziąć następny ibuprofen, żeby zmniejszyć

obrzęk.

– Podam ci. –

Chwyciła latarkę i sięgnęła do szafki, która służyła za

apteczkę.

Podszedł do zlewu i nalał wody do szklanki, zaś Keely wyjęła z buteleczki

dwie pigułki i wyciągnęła dłoń, żeby mu je podać. Włożył je do ust, popił,

odstawił szklankę na blat i chwycił nadgarstek Keely, zanim zdążyła się cofnąć.

Dziękuję.

– Nie ma za co –

odparła nerwowo, próbując się od niego odsunąć.

– Zaczekaj. –

Dotknął jej rozpalonego policzka. – Keely...

Trzymała latarkę przy boku, skierowaną w dół, więc nie mógł zobaczyć jej

twarzy, skrytej w głębokim cieniu.

Słucham – spytała zduszonym głosem.

Chciałem tylko wypowiedzieć twoje imię – szepnął. – Keely.

Dziwnie się dziś zachowujesz...

– Wiem. Pr

zepraszam, że wytrąciłem cię z równowagi. To dlatego, że...

sam jestem zaskoczony tym, co się dzieje. Wiesz, że zawsze staram się być

przygotowany na każdą sytuację, ale tym razem nie byłem.

– Co... –

Głos się jej załamał. – Co cię tak zaskoczyło?

Ta rozmo

wa nie szła po jego myśli. Znów robię z siebie głupka, pomyślał i

skrzywił się, gdy przypomniał sobie treść horoskopu. Co jeszcze było w tej

przeklętej przepowiedni? Ostrzeżenie przed zwierzętami, które okazało się

zadziwiająco trafne i coś o człowieku w kapeluszu, który miał mu przynieść

szczęście.

Nagle przed oczami stanęły mu dwie sceny. Jonah żegnający się z nim

przed podróżą w swoim ulubionym kapeluszu na głowie i spotkany w windzie

policjant, który, salutując, dotknął swojej czapki. Obaj radzili mu, by szybko

wracał do domu. Do Keely, pomyślał. Przypomniał sobie jeszcze napomnienie, że

straci szansę, jeśli nie zacznie działać.

Powinien zacząć od nowa. Uporządkować wszystko i wyjaśnić swoje

uczucia zarówno sobie, jak i Keely.

Dom tonął w ciemnościach, a na zewnątrz niebo wciąż zasnuwały czarne

chmury. Wiatr zamarł i zrobiło się tak cicho, że Michael słyszał bicie swego

serca. A może serca Keely? Jakie to dziwne, że największy przełom w moim

życiu dokonuje się w tak dramatycznej scenerii, pomyślał.

background image

Dziwne i magiczne zjawiska, przypomniał sobie słowa Keely. Nagle

poczuł, że ten jeden jedyny raz w życiu zaczyna w nie wierzyć.

– Michael?

Musiał milczeć dłużej, niż mu się wydawało, bo głos Keely drżał z

niepokoju i zdumienia.

Uśmiechnął się delikatnie, choć był pewien, że ona nie

może widzieć jego twarzy.

Wybacz... Musisz myśleć, że zupełnie postradałem zmysły.

Przyszło mi to do głowy.

Ale to nieprawda. Właściwie jest na odwrót. Można powiedzieć, że

przejrzałem na oczy.

W

yczuł, że Keely drgnęła i napięła mięśnie, jakby spodziewała się tego, co

zamierzał jej wyznać.

Chodzi o to, co do ciebie czuję. Od dłuższego czasu zaprzeczałem tym

uczuciom i starałem się nie zwracać na nie uwagi. Chciałem o tobie myśleć jak o
siostrze

przyjaciela, koleżance i współlokatorce. Cóż, muszę przyznać, że to

dłużej nie działa.

Milczała, stojąc sztywno, jakby połknęła kij. Prawie nie oddychała.

Nie chciałem cię wystraszyć – zapewnił ją szybko. – Jeśli nie chcesz tego

słuchać, tylko powiedz, a ja zamilknę na wieki. Ale ten jeden raz muszę ci to

powiedzieć.

– Dlaczego... –

Zamilkła i trwało to nieznośnie długo, aż Michael zaczął się

obawiać, że już się do niego nie odezwie. – Dlaczego teraz? Co się zmieniło od
rana?

Jedyne, co uległo zmianie, to fakt, że przestałem się nareszcie oszukiwać.

Wreszcie jestem szczery zarówno wobec siebie, jak i ciebie. Stanąłem twarzą w

twarz ze swoimi uczuciami. Po prostu... cóż, wreszcie dziś dostrzegłem prawdę.

Jaką prawdę? – zapytała cicho.

Skoro posunął się aż tak daleko, że właściwie nie było już odwrotu, równie

dobrze mógł całkiem odkryć karty.

Pragnę cię, Keely.

Cisza, która zapadła po jego oświadczeniu, trwała niezmiernie długo.

Wreszcie padło pytanie, którego Michael powinien był się spodziewać.

– A co z Laurel?

Jesteśmy jedynie przyjaciółmi. Kilka razy zaprosiłem ją na kolację, parę

razy byliśmy na oficjalnych przyjęciach i trochę flirtowaliśmy.

Nic poza tym. Nie jesteśmy i nigdy nie byliśmy kochankami.

Bardzo ci zależało na spotkaniu z nią. Nawet... hm... wiesz, kiedy –

zauważyła sceptycznie.

Nawet wtedy, gdy Keely starała się mnie przekonać, że do siebie nie

pasujemy, dokończył za nią w myślach. Zastanawiał się nawet, czy próbowała coś

zyskać dla siebie, gdy tak uparcie zniechęcała go do randek z Laurel, uznał

background image

jednak, że to niemożliwe. Przecież tak samo prześladowała Jonaha, gdy jego

horoskop zawierał jakieś ostrzeżenie. Wmówił sobie, że Keely traktuje go jak

jeszcze jednego starszego brata. Możliwe, że się mylił...

Między mną i Laurel nic nie ma – stanowczo zapewnił. – Ale co ze

Steve’em? Przecież z nim się spotykasz.

To mój przyjaciel. Nawet się nie całowaliśmy. – Wzruszyła ramionami.

O mnie tego nie możesz powiedzieć, prawda? – stwierdził z satysfakcją.

Nie mogę.

Znów zapragnął ją pocałować, więc przyciągnął ją bliżej.
– Keely...

Położyła rozpostartą dłoń na jego piersi, żeby go powstrzymać. Niestety,

właśnie w tej ręce trzymała latarkę. Snop światła oślepił go, co Keely

wykorzystała, by cofnąć się o krok. Przez to zamieszanie Michael stracił

równowagę. Ratując się przed upadkiem, gwałtownie poruszył chorą nogą. Nie

zdołał powstrzymać okrzyku bólu.

Keely rzuciła latarkę na blat i mocno chwyciła Michaela.

Wszystko w porządku? Wybacz, nie chciałam ci zrobić krzywdy.

Zapomniałam o twojej nodze. Pomogę ci. Naprawdę nie chciałam...

Michael wiedział, że nerwowym przeprosinom nie będzie końca, więc

żeby uciszyć Keely, nakrył jej usta swoimi. Kolano wciąż rwało, ale przestał na

nie zwracać uwagę. Teraz nie liczyło się nic poza tą cudowną kobietą, którą

trzymał w ramionach.

Pocałunek trwał dłużej niż pierwszy, a Michael nie mógł już mieć

wątpliwości co do udziału Keely. Czuł jednak, że wciąż jest spięta. Niechętnie

przerwał pieszczotę i uniósł głowę.

Keely? Chcesz, żebym przestał? Czy działam zbyt szybko? Czy proszę o

zbyt wiele? Jeśli coś ci nie odpowiada, powiedz, a ja się wycofam. Możemy

udawać, że nic się nie stało albo zwalić winę na burzę, brak prądu czy leki

przeciwbólowe. Nie zrobię niczego, co mogłoby cię zranić lub skomplikować

twoje życie, ale chcę, żebyś wiedziała, co czuję.

Też muszę być z tobą szczera, Michael. Już od dawna nie myślę o tobie

jak o starszym bracie czy współlokatorze, ale... boję się. Boję się, że jeśli

posuniemy się dalej, coś się popsuje i zniszczy naszą przyjaźń, być może tez

twoją i Jonaha. Co będzie, jeśli...

Keely, uspokój się.

Z jednej strony rozpierała go radość, że Keely odwzajemnia jego uczucia,

jednak z drugiej –

świetnie rozumiał jej obawy. Obawy... Nagle przypomniał

sobie horoskop, który mu czytała rano.

Pamiętasz, co powiedziały ci dziś gwiazdy?

– Chodzi o mój horoskop? –

zdumiała się.

– A co to ma do rzeczy?

background image

Nie wiem, czy tego właśnie pragniesz, ale przypomnij sobie, co ci radził

astrolog. Nie powinnaś dopuścić, by rządził tobą lęk. Wiesz, co myślę o tych
sprawach, ale...

Słuchałeś. Naprawdę słuchałeś!

Słucham? Niby co miałem wysłuchać?

zdziwił się.

Słuchałeś mojego horoskopu. I go zapamiętałeś.

Oczywiście. Nie muszę w to wierzyć, ale zawsze cię słucham. W końcu,

do diabła, po co przychodziłbym na śniadania? Nie cierpię rano jeść, ale lubię z

tobą być. A zaczynać z tobą dzień, to coś naprawdę wspaniałego.

– Michael? –

Przytuliła się do niego.

– Tak?

Już się tak bardzo nie boję.

Nie miał pojęcia, co ją w końcu przekonało, ale nie miało to znaczenia.

Najważniejsze, że gdy chwycił Keely w ramiona, już zupełnie się nie opierała. Co

więcej, wykazała wielką ochotę...

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Wiedziała, że Michael jest przystojnym i doskonale zbudowanym

mężczyzną. Oczywiście ceniła również jego charakter, tak naprawdę to było

najważniejsze, ale fakt, że natura tak łaskawie obdarzyła go urodą, też miał swoje

znaczenie. Mówiąc wprost, Michael od dawna działał na zmysły Keely i

prowokował do różnych fantazji. Jednak gdy teraz zobaczyła jego nagą klatkę

piersiową, aż jęknęła z zachwytu.

Leżeli w przytulnym gniazdku z koców, tuż przy kominku. Michael na

plecach, a Keely wsparta na łokciu. Czuli się tak, jakby poznawali się od nowa. I

w pewnym sensie tak było. Wymieniali pierwsze pocałunki i pieszczoty.

Urywane szepty i gorące oddechy. Jej palce utorowały sobie ścieżkę od jego

twarzy, przez kark, aż do torsu widocznego spod rozchylonego szlafroka.

Poczuła, że jego serce zaczyna niespokojnie bić, gdy jej dłoń zabłądziła w okolice

zawiązanego paska. Zanim zdążyła rozsupłać węzeł, Michael chwycił jej

swawolną rękę.

Hm, ostrożnie. Wkraczasz na niebezpieczne terytorium.

– Obiecanki cacanki. –

Ignorując ostrzeżenie, namiętnie go pocałowała.

Michael wplótł palce w jej włosy i przyciągnął ją bliżej. Pocałunek trwał

kilka minut i pozostawił ich bez tchu. Dłoń Keely uparcie wróciła do paska

szlafroka, jednak znów została schwytana i przytrzymana.

Jesteś... – Głos odmówił mu posłuszeństwa. – Jesteś pewna, że to nie za

szybkie tempo? Może chcesz to jeszcze przemyśleć?

– A ty chcesz

?

Skubnęła ustami jego szyję.

Pragnę cię tak bardzo, że zaraz oszaleję... Ale miałaś mało czasu, żeby

przywyknąć do tej myśli.

Keely przesunęła się niżej i wilgotnymi pocałunkami naznaczyła drogę

swoich ust.

Myślę o tym od dawna, Michael.

Naprawdę?

Mhm... Mieszkamy razem od ośmiu miesięcy i tak długo to trwa. –

Zaczęła błądzić dłonią po miękkim materiale szlafroka poniżej rozluźnionego
paska.

O czym dokładnie myślałaś?

Och, sam wiesz. Jak to by było całować się z tobą... – Skradła mu całusa,

odsuwając się, zanim zdążył ją złapać. – Jak smakujesz...

Skubnęła jego skórę. – I takie tam jeszcze inne sprawy... – Rozwiązała

pasek i rozsunęła szlafrok do końca.

Michael prawie nie mógł oddychać.

Naprawdę... myślałaś o tym wszystkim?

background image

– Mhm.

Zauważyła, że nosił bokserki z białej bawełny. Bardzo konserwatywne,

zdążyła pomyśleć, zanim mocno ją chwycił i pociągnął na siebie. Zamknął jej

usta gorącym pocałunkiem i postanowił odwdzięczyć się pięknym za nadobne.

Jego dłonie wpełzły pod jej sweter i odnalazły zapięcie stanika. Michael ujął jej

piersi w dłonie i zaczął zataczać niewielkie kółka kciukami. Keely już nie

zamierzała droczyć się z nim. Sprawnie wyłuskiwana z ubrania, niecierpliwie

czekała na to, co miało za chwilę nastąpić. Spełnią się jej pragnienia!

Zabawne, pomyślała, wcale się nie wstydzę. Przecież to Michael. O tej

chwili marzyła od ośmiu miesięcy. Ostrożnie, starając się nie urazić jego kolana,

pomogła mu zdjąć szlafrok. Natychmiast przyciągnął ją z powrotem do swego
ro

zgrzanego ciała.

– Michael –

jęknęła, kiedy jego dłonie rozpoczęły śmiałą wędrówkę po jej

nagiej skórze.

Wiła się z rozkoszy pod jego cudownym dotykiem, a to jeszcze bardziej go

podniecało. Nagle przytrzymał jej biodra.

Keely, zaczekaj. Nie możemy...

– U

derzyłam cię w kolano?

Nie, to nie to. Chodzi o to, że... cóż... nie jestem przygotowany...

– Ach to. –

Uśmiechnęła się lekceważąco i sięgnęła do kieszeni spodni,

które leżały obok.

Po chwili na jego brzuch opadł deszcz kolorowych, foliowych pakiecików.

Pamiętasz moją ostatnią wizytę w kuchni? Cóż, jak widać nie wróciłam z

pustymi rękami... kieszeniami – poprawiła się po chwili z szelmowskim

uśmiechem.

Zawsze perfekcyjna, zawsze świetnie przygotowana.

No właśnie. – Znów wygodnie się ułożyła i ujęła jego twarz w dłonie. –

Kiedy się już na coś zdecyduję, konsekwentnie dążę do celu. A zdecydowałam, że

ciebie pragnę. Co ty na to, Michaelu Gordonie

?

Jestem przerażony. – Przytulił ją mocno.

Choć zarazem tak się składa, że też ciebie pragnę.

Chyba już wystarczająco długo czekaliśmy?

Pocałowała go w usta.

Wprawdzie Michael nie udzielił jej odpowiedzi, lecz zamiast słów

przemówiły czyny. Możliwe, że w pokoju było chłodno, ale Keely już tego nie

czuła. Cała jej uwaga była skupiona na Michaelu. A on bardzo się starał, żeby nie

było jej zimno.

Musieli wprowadzić parę innowacji ze względu na kolano Michaela, ale

Keely nie miała powodu do narzekań. Jej skręcona kostka na szczęście nie

przysporzyła im żadnych kłopotów.

Kochali się z radością i poczuciem, że robią coś najbardziej naturalnego i

background image

właściwego pod słońcem. Mieli wrażenie, że ta noc już dawno została zapisana w

gwiazdach. Przynajmniej tak czuła Keely. Jednak kiedy szczęśliwa i zmęczona

opadła na pierś Michaela, pomyślała, że na razie zachowa tę myśl dla siebie.

Następnego ranka, gdy Michael się obudził, stwierdził, że jest sam. Wciąż

leżał na podłodze przed kominkiem, opatulony po samą szyję kilkoma ciepłymi

kocami. Keely musiała mnie przykryć, kiedy wstała, pomyślał z rozczuleniem.

Ogień wciąż płonął, więc dorzuciła też kilka polan. Zdziwił się, że go nie

obudziła. Zazwyczaj miał bardzo lekki sen.

Przyczesał potargane włosy i powoli wstał. Szare światło przesączało się

przez zasłony, informując, że niebo wciąż zasnuwają chmury. Gdy zerknął na
zegar, z

orientował się, że ranek dawno już minął. Michael nigdy tak długo nie

sypiał.

Przypomniał sobie wydarzenia ubiegłej nocy i przestał się dziwić, że spał

dłużej i mocniej niż zazwyczaj. Między upojnymi chwilami dwa razy wędrował

do łazienki i kuchni po leki, jednak Keely na swój słodki sposób sprawiała, że

zanim zaczęły naprawdę działać, przestawał odczuwać ból.

Tak czy inaczej to cud, że w ogóle mogę chodzić, pomyślał z uśmiechem.

Sięgnął po szlafrok, szczelnie się opatulił i sztywno wstał z podłogi.

Kolano

wciąż było posiniaczone i spuchnięte, bardzo bolało podczas zginania.

Pewnie jednak wyląduję u lekarza, pomyślał z niechęcią. Ale to później. Kolano

mogło poczekać, aż drogi zostaną oczyszczone i znów będzie można po nich

bezpiecznie się poruszać.

– Keely? –

zawołał, zastanawiając się, czy poszła do kuchni, czy też do

łazienki.

Wciąż nie było prądu, co tłumaczyło brak zapachu kawy, który go witał

każdego ranka, ale mimo wszystko spodziewał się, że skoro Keely już wstała,

zakrzątnie się wokół śniadania. Jednak dom był tak cichy, jakby Michael

przebywał w nim sam.

– Keely? –

powtórzył głośniej i powoli ruszył do kuchni.

Przez kuchenne okno dostrzegł, że na pokryte lodem drogi napadało sporo

śniegu. Był to tak niecodzienny widok w tych stronach, że zanim Michael podjął

swoje poszukiwania, stał przez chwilę, podziwiając nieskazitelną biel.

Jednak Keely nigdzie nie było. Gdy wyjrzał przez drzwi na zewnątrz,

dostrzegł ślady stóp prowadzące do furtki.

Przesunął dłonią po włosach w geście bezsilności. Do diabła, o czym ona

myślała, wychodząc z domu w taką pogodę? Nie pamiętała, że pod ślicznym

śniegiem kryje się groźna warstwa lodu

?

Nie miał pojęcia, jak długo jej nie było.

A jeśli upadła i gdzieś leży, wzywając na próżno pomocy? – pomyślał

przerażony.

Jonah miał rację, gdy kazał mu pilnować swojej impulsywnej siostry.

background image

Michaela oblał zimny pot, gdy uświadomił sobie, co powie i zrobi mu

Jonah, kiedy dowie się, co jego siostra wyprawiała podczas burzy.

Błyskawicznie jak na swój obolały stan przygotował się do wyjścia. Miał

na sobie białą koszulę z długimi rękawami, czarny blezer i luźne spodnie, które

nie krępowały ruchów. Narzucił ciepłą kurtkę i wsunął wysokie buty, myśląc, że

będzie musiał iść długo po śladach Keely, aż ją odnajdzie. Zapewne zajmie mu to
sporo czasu ze

względu na niesprawne kolano, ale był pewien, że ją w końcu

odszuka.

Zalała go fala ulgi, kiedy usłyszał chrobot kluczy w zamku.

Michael, wróciłam! – zawołała Keely od drzwi.

Głęboko odetchnął i rozluźnił napięte mięśnie. Była w domu. Cała i

zdrowa, sądząc po radosnym brzmieniu głosu.

Dopiero teraz zaczął się zastanawiać, czy Keely nie żałuje spędzonej z nim

nocy. Może dlatego wybrała się rano na długi, samotny spacer?

Znalazł ją w kuchni. Na stole stał termos Jonaha, wypchana papierowa

torba i świeżutka gazeta. Keely zrzucała właśnie kolejną warstwę ubrania. Na

krześle wisiała już kurtka z kapturem, czapka, gruby sweter i ciepłe rękawiczki.

Została w dżinsach i cienkim sweterku. Ośnieżone buty musiała zostawić przed

wejściem, pomyślał, patrząc na jej zaczerwienione od mrozu policzki. Keely

miała też czerwony czubek nosa, a jej włosy naelektryzowały się od czapki i nie

chciały spokojnie leżeć. Kiedy dostrzegła go w drzwiach, ciepły blask rozjaśnił

jej oczy, a na usta wypłynął powitalny uśmiech. Michael ucieszył się jej
pogodnym nastrojem.

Przyniosłam kawę i pączki. – Wskazała na torbę i termos. – Dostałam

wszystko w tym sklepiku, który jest parę przecznic stąd – dodała z dumą.

Parę przecznic? – powtórzył zdumiony. – To ponad kilometr od domu!

– Przyjemny spacer. –

Wzruszyła ramionami. – Jest cudownie! Dawno nie

mieliśmy śniegu, a teraz wszędzie biało.

Keely, martwiłem się o ciebie. Mogłaś upaść na lodzie. Co z twoją

kostką?

Wszystko w porządku. – Ucieszyła ją jego troska. – Była tylko lekko

zwichnięta. Poza tym uważałam. Trochę się ślizgałam, ale moje buty mają dobre

podeszwy, a ja unikałam oblodzonych miejsc. Spacer bardzo mi się przydał, a

teraz zamierzam napić się kawy i przejrzeć gazetę.

Michael zrezygnował z kłótni. Był wytrącony z równowagi i brakło mu

zwykłej pewności siebie. Chciał dobrze zrozumieć i poznać myśli i uczucia

Keely, lecz bał się o to zapytać. Zerknął na gazetę.

Czytałaś już swój horoskop?

Oczywiście, że nie. – Wyjęła z szafki dwie filiżanki. – Zawsze czytam

horoskopy na głos.

Myślisz, że dziś będzie tam coś ciekawego? Jakieś ostrzeżenia przed

background image

zwierzętami? Rady dotyczące miłości? A może przepowiednie na przyszłość?

Keely doskonale zrozumiała jego niepewność i zdenerwowanie.

Dźwięcznie się roześmiała.

Nie muszę czytać horoskopu, żeby dowiedzieć się czegoś o moim życiu

miłosnym czy najbliższej przyszłości.

Nie musisz? Naprawdę?

Oczywiście, że nie, głuptasie. – Wspięła się na palce i czule pocałowała

go w usta. –

Twoje miejsce jest i w mojej przyszłości, i w moim sercu.

– A

gdyby horoskop ostrzegał cię przede mną?

Nie bądź niemądry. – Pogładziła go po policzku. – Nasze znaki zodiaku

idealnie do siebie pasują. Nie muszę czytać wypowiedzi astrologa, aby wiedzieć,

że cię kocham. Albo że będziemy żyli długo i szczęśliwie.

– Ni

e musisz? Naprawdę?

– Nie. –

Wywinęła się z jego ramion i zaczęła nakrywać stół do śniadania. –

Ale jest coś, co chciałabym sprawdzić w dzisiejszych horoskopach. Kiedy Laurel
ma urodziny?

Michael wciąż był oszołomiony jej radosnym wyznaniem miłości, dlatego

uznał, że się przesłyszał.

– Co?
– Urodziny Laurel –

cierpliwie powtórzyła. – Przyszło mi na myśl, że

mogłaby stworzyć idealną parę ze Steve’em. Oboje lubią błyszczeć w

towarzystwie i zajmują się dobroczynnością. On jest spod Bliźniąt. Jeśli ona jest
Wod

nikiem albo Wagą, należałoby ich sobie przedstawić. Co ty na to?

– Keely?
– Mhm? –

mruknęła, sącząc kawę i snując plany wyswatania znajomych.

Kocham cię.

Obrzuciła go uważnym spojrzeniem.

Dopiero teraz się zorientowałeś? – spytała łagodnie.

– Nie –

odparł z szerokim uśmiechem. – Ale uznałem, że teraz powinienem

to powiedzieć.

Nie dałam ci zbyt wiele okazji do wypowiadania własnego zdania,

prawda? –

stwierdziła samokrytycznie.

To prawda. Ale i tak nie miałem nic do gadania. Przecież zawsze

dostajesz to, czego chcesz. –

Czule się roześmiał.

Wybacz. Chyba Jonah ma rację, gdy twierdzi, że lubię rozstawiać

wszystkich po kątach, szarogęsić się i zawsze wydaje mi się, że wiem, co dla kogo
jest najlepsze –

wyznała ze smutkiem, któremu jednak przeczył szatański błysk w

oku.

Ale wiesz co? Pozwolę ci zdecydować, kiedy mi się oświadczysz –

zaproponowała wielkodusznie.

Wcale nie musisz się spieszyć.

background image

Jesteś pewna, że to zrobię? – spytał z coraz szerszym uśmiechem.

– Michael, kochanie, nie masz innego wy

jścia – powiedziała słodkim

tonem i objęła go za szyję.

Wyczytałam to w gwiazdach.

Dziwne i magiczne zjawiska, pomyślał z rozbawieniem, nie potrafiąc

zrozumieć, dlaczego tak długo nie chciał w nie uwierzyć.

– W takim razie... –

przyciągnął ją bliżej siebie – nie możemy walczyć z

przeznaczeniem.

Keely wydawała się zachwycona jego odpowiedzią i gorącymi

pocałunkami, które wynagrodziły jej wystygłą kawę.

background image

EPILOG

Cichy trzask ognia na kominku, przyjemne ciepło i przyćmiony blask ognia

towarzyszyły w poniedziałkowy wieczór Michaelowi i Keely, gdy siedzieli

przytuleni w wygodnym fotelu obok kominka. Elektryczność włączono

poprzedniego dnia po południu i w domu znów panowała właściwa temperatura,

ale nie chciało im się zapalać światła, gdy po obiedzie przenieśli się do salonu.

Zresztą Keely uznała, że tak będzie bardziej romantycznie, a Michaela bawiło

spełnianie jej zachcianek.

Oboje mieli na sobie tylko szlafroki. Keely krótki jedwabny, a Michael

gruby flanelowy. Dłoń Michaela spoczywała na jej nagim udzie. Gdy się

całowali, jego ręka wędrowała wyżej i wyżej, aż sięgnęła skraju szlafroczka. Całe

ciało Keely pokryło się gęsią skórką. Z niecierpliwością oczekiwała końca

fascynującej podróży jego palców. Objęła go za szyję i pozwoliła pogłębić

pocałunek, doskonale wiedząc, do czego to znów doprowadzi.

Nie przewidziała jednak, że intymna gra zostanie przerwana, bo do pokoju

wtargnął ukochany brat Keely.

Była tak zajęta Michaelem i całowaniem się z nim, że nie słyszała

trzaśnięcia frontowych drzwi. Dopiero pełen zgrozy okrzyk Jonaha wyrwał ją z
transu.

Co tu się dzieje, do diabła?!

Gwałtownie odsunęli się od siebie, a oszołomiony Michael próbował

wstać, omal nie zrzucając jej na podłogę. Poderwała się w ostatniej chwili.

Stanęła obok Michaela i wpatrzyła się w oniemiałego brata.

Jonah? Co tu robisz? Miałeś wracać dopiero jutro!

Ale wróciłem dzisiaj! Może mi wyjaśnisz, czemu siedziałaś na kolanach

Michaela, a on trzymał swe brudne łapsko na twoim udzie?!

To nie jest to, na co wygląda – wtrącił Michael spiętym głosem.

– Nie?! –

ryknął Jonah.

– Nie? –

piskliwie zdumiała się Keely.

– No dobrze, jest –

poprawił się, posyłając Keely znaczące spojrzenie. –

Ale...

Wyglądało to tak... – zaczął groźnie Jonah, wpatrując się w twarz

przyjaciela –

jakbyś podrywał Keely, korzystając z mojej nieobecności. Ty

draniu, zaufałem ci! Miałeś się tylko opiekować moja siostrą!

Keely, przyglądająca się im z boku, musiała zagryźć wargę, żeby nie

wybuchnąć frywolnym śmiechem.

No, właściwie tak, ale... – Zazwyczaj bystry Michael plątał się w

zeznaniach, najwyraźniej potrzebując pomocy.

Czy poprawi ci humor wiadomość, że jesteśmy zaręczeni? – spytała

background image

słodko Keely, w końcu ulitowawszy się nad nim.

Wypakowana torba, którą trzymał Jonah, uderzyła głucho o ziemię. Jak w

transie ściągnął z głowy ukochany kapelusz i pieczołowicie odłożył go na bok.

Zaręczeni

?

Żeby się pobrać?

Tak to się zazwyczaj odbywa – wesoło pouczyła go siostra. – A teraz

przestań się zachowywać tak, jakbyś miał zamiar wyzwać Michaela na
pojedynek, tylko nam pogratuluj –

zakończyła ostrzejszym tonem.

Nie możesz mnie winić za to, że potrzebowałem chwili, aby nadążyć za

wydarzeniami –

oznajmił smętnie. – O ile sobie przypominam, kiedy

wyjeżdżałem, darłaś z nim koty o kobietę, z którą się spotykał. No i wracam sobie

do domu po kilku dniach, i od progu dowiaduję się, że jesteście zaręczeni. To

trochę... skomplikowane.

Co o tym myślisz? – zapytał zaniepokojony Michael.

Keely domyśliła się, że boi się stracić najlepszego przyjaciela. Cóż, wyszło

fatalnie. Nie ta

k zamierzali przekazać Jonahowi szokującą nowinę.

Ten zaś popadł w głęboką zadumę. Keely i Michael wstrzymywali oddech,

czekając na jego odpowiedź jak na wyrok. Po chwili na twarz Jonaha wypłynął

szeroki uśmiech.

To cudowna wiadomość! – zawołał entuzjastycznie. – Mój najlepszy

przyjaciel stanie się wreszcie moim bratem!

Keely odetchnęła z ulgą i rzuciła się w otwarte ramiona brata. Następnych

kilka minut upłynęło na uściskach, okrzykach, gratulacjach, uśmiechach, a nawet,

co zdarzało się nadzwyczaj rzadko, na kilku łezkach Keely.

Nie mogę uwierzyć, że w końcu się zeszliście – powiedział Jonah, kręcąc

w zdumieniu głową, choć już zaakceptował nagły zwrot sytuacji.

Keely radośnie się roześmiała i objęła Michaela w pasie.

Tak naprawdę to nie mieliśmy nic do powiedzenia – cicho oznajmiła. –

Nasz los był zapisany w gwiazdach.

Jonah i Michael zgodnie jęknęli, ale nie przestali się uśmiechać. Może

wreszcie zaczęli wierzyć w dziwne i magiczne zjawiska?


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wilkins Gina Gwiazda prawde ci powie
Wilkins Gina Gwiazda prawdę ci powie
Dyplom przysłowie prawdę ci powie
Dyplom przysłowie prawdę ci powie
Świeca prawdę ci powie
Przyslowie prawde ci powie gr I, Pomoce , sprawdziany szk.podst
PRZYSŁOWIE PRAWDĘ CI POWIE, krzyżówki - testy
Przyslowie prawde ci powie gr II, Pomoce , sprawdziany szk.podst
Etykieta prawdę ci powie
Świeca prawdę ci powie
PAZNOKIEĆ PRAWDĘ CI POWIE
Paznokcie prawdę ci powiedzą, Studium kosmetyczne, Dermatologia
Wilkins Gina Bunt serca
007 Wilkins Gina Bunt serca
Harlequin Temptation 022 Wilkins Gina Gorąca linia
086 Wilkins Gina Nieznajomy

więcej podobnych podstron