Esperanza ( Nadzieja )
Nadzieja
– jest uczuciową wiarą w pozytywny rezultat wydarzeń i okoliczności związanych
z czyimś życiem prywatnym.
Wiara
– przekonanie o czymś, przyjęcie istnienia lub nie istnienia czegoś bez żadnego
dowodu wiarygodnie potwierdzającego ten fakt.
Prolog
Ludzie mawiają że
nadzieja
jest matką głupich, a
wiara
jest dla naiwnych. Są sentymentem
jednego człowieka do drugiego jego uzależnieniem od drugiej osoby, ale mimo to nadal
wierzą. Czy to nie paradoks ? Zaprzeczać czemuś w co wierzymy? Ja uważam że to co mówimy
,a co czujemy to dwie różne rzeczy , ale przy niej nauczyłem się prawdomówności i pokory,
ona pokazała mi siłę dając mi
nadziej
na lepsze jutro i
wiarę
w to co nadejdzie. Dzięki niej
oddycham pełną piersią nie zważając na to co stanie się następnego dnia bo nie mamy na to
wpływu..............
Kiedyś parłem do przodu w tłumie ludzi idąc za ich przykładem jak owca za stadem i nawet
byłem z tego dumny , ale ona to zmieniła.............
Pokazała mi co znaczy kochać i być kochanym...........
Mimo że jej już nie ma przy mnie wiem że gdzieś tam czuwa nade mną.......
Możecie uznać że moja historia jest smutna, niesprawiedliwa lub zniszczona przez innych ,
ale ja to przeżyłem i mimo tak wielkiej straty dane mi było dostąpić jej blasku.....
I tak nie ma jej , ale była...............
Rozdział 1
uczucia
- Bella gdzie się wybierasz
- nie twoja sprawa
- wracaj natychmiast !
- powiedziałam że nie będziesz mnie kontrolować , nie jesteś moją matką!!
Odjechałam o to kolejna rozmowa z ciotką, która kończy się kłótnią. Nigdy nie mogłam się z nią
dogadać nawet po zniknięciu rodziców ,zawsze byli dziwni tacy skryci jak by ukrywali jakąś straszną
tajemnice. Pamiętam ten dzień w którym wyjechali jak by to było wczoraj;
- Isebello bądź grzeczna, ucz się pilnie i słuchaj cioci.
- ale mamo..?
- żadnych dyskusji – westchnęła -posłuchaj córeczko proszę słuchaj cioci- powiedziawszy to przytuliła
mnie tak mocno jak nigdy wcześniej jak gdyby wiedziała że to już na zawsze.
- dobrze mamo
Wtedy tuliła mnie po raz ostatni. Przerwał nam tato schodząc na dół z walizkami
- Jenny pospiesz się
- już idę
Ojciec dotknął mojego policzka w biegu ,matka pocałowała mnie w czoło i odjechali .Wtedy widziałam ich
po raz ostatni ,prawie ponad siedem lat temu bo dokładnie za trzy miesiące będą moje siedemnaste
urodziny. Czemu mnie opuścili i zostawili u ciotki Sue, której nie znosiłam .Dlaczego to zrobili czyż by już
mnie nie kochali ,nie. Nie chciałam tak myśleć, podjeżdżałam właśnie pod szkołę miałam ważniejsze
sprawy na głowie ,uf… impreza. Właśnie impreza urodzinowa, którą wyprawiałam co roku od kiedy
zamieszkałam z ciotką w jej rodzinnym miasteczku Morning Lake. I odwieczne pytanie; gdzie ją zrobić
,kogo zaprosić a kogo nie? Z rozmyślania wyrwał mnie głos Angeli
- Bella ,hej - krzyknęła machając ręką i idąc w moją stronę.
- cześć- odpowiedziałam z udawanym uśmiechem.
Tak właśnie Angela moja najlepsza przyjaciółka, która spotykała się z kapitanem naszej drużyny
footbolowej i jednocześnie moim kumplem Jacobem. Była niska jakieś 158cm ciemne rudawe włosy
,zielone oczy i w wiecznie dobrym humorze. Jacob za to był dość wysoki i umięśniony miał jasne brązowe
włosy i piwne oczy więc razem troszkę śmiesznie wyglądali ,byli nie rozłączni .Ale teraz zmierzała do mnie
sama
- jak przygotowania do imprezy, już nie mogę się doczekać
- ni jak. nie mam żadnego pomysłu -przyznałam.
- co ty ,ty ? - stwierdziła ze zdziwieniem.
- tak - westchnęłam.
- wymyślimy coś- powiedziała po czym dodała- razem.
Na lekcjach było jakoś pusto i dziwnie. Na angielskim gdy pisałam klasówkę poczułam nagle złość i
niepewność, ale zniknęły równie szybko co się pojawiły. Potem na w-fie znów coś poczułam, ale to było
coś zupełnie innego dziwnego ,czułość przeplatająca się z roztkliwieniem. W domu było jak zwykle
kolejna kłótnie i trzask drzwi od mojego pokoju. Jeżeli to można nazwać domem, życiem? To tak, żyjemy.
Zasnęłam wyjątkowo szybko ,a gdy się obudziłam był już ranek . Podjeżdżając pod szkołę miałam na sobie
ciemne dżinsy rurki i czarne szpilki, do tego białą bokserkę i czarną skórzana kurtkę do pasa. Moje długie
do pasa czarne włosy ,które pozostawiłam rozpuszczone rozwiewał wiatr przez otwartą szybę mojego
czarnego mercedesa guardia. którego dostałam na szesnaste urodziny od wuja Scota, który ma firmę
samochodową .W moich bursztynowych oczach odbijała się godzina z zegara na płycie rozdzielczej. Gdy
zgasiłam silnik i wysiadłam na parking dostrzegłam tam nieznany mi wcześniej pojazd, była to czerwona
Honda Civic. Byłam ciekawa skąd się wzięła ,znałam każdy samochód który tu stawał ,a może nie, może
któryś z uczniów zmienił wóz, ale którego by było na niego stać ani Jacob ani Angela nic mi nie
wspominali no chyba że to nowy nabytek Mika Newtona.? Zastanawiając się nie zwróciłam uwagi na to
że Ang ciągnęła mnie za rękaw
- widziałaś- spytała podekscytowana wskazując mijany przez nas samochód
- tak i uważam ze Mike trochę przesadził
- ale to nie jego- odparła
- jak to ,to czyja- spytałam bez większego zainteresowania
- szkoda że nie przyjechałaś wcześniej gdy z niego wysiadali ,och… co to był za widok-paplała by tak cały
dzień więc zadałam w końcu to pytanie
- kto?
- ah, tak ty nic nie wiesz. Mamy nowego ucznia ,a raczej uczniów.
- aha- mruknęłam
-chodź są na boisku- mówiła popychając mnie w kierunku boiska
- nie dziękuje- odparłam zapierając się nogami i odwracając w jej stronę
Zamilkła zbita z tropu co wykorzystałam i zaczęłam ją ciągnąc w kierunku szkoły.
-nie chcesz ich poznać- spytała z ironia- ty?
Miała racje jeszcze rok temu tak by było ,pobiegła bym ich zobaczyć ,ale teraz wydawało mi się to odległe
jak by to było w innym czasie ,jak bym była wtedy inna osobą podzielaną na pół i ta jedna połowa po
prostu się zagubiła. Czułam też dziwny nie pokój co do nowo przybyłych choć ich nawet nie widziałam.
Spojrzałam w górę na niebie nad drzewami pojawiły się ciemne chmury i nie było widać ptaków co było
dziwne ,mój babcia powtarzała że to oznaki zmiany ,więc byłam pewna że nadchodzi nowe ale nie
wiedziałam co to będzie.
- choć my na lekcje- powiedziałam uchylając drzwi wejściowe.
Na angielskim nauczyciel zadał nam prace w grupach jako że Angela przydzielił do innej musiałam usiąść z
Laurent Malory, której nienawidziłam od ostatniego balu wiosennego gdy tańczyła z Bradem moim byłym
chłopakiem .a byłym dzięki niej. Oprócz mnie usiadł z nami Jacob więc nie było źle ,jako że klasa była nie
równa było nas w grupie troje a w innych po cztery osoby.
- zabieramy się do pracy- wtrącił Jack przerywając cisze
- tak. miejmy to już za sobą-odpowiedziałam zezując na Malory
Wtedy ktoś wszedł do klasy, słyszałam szepty chłopców i chichoty dziewczyn ,ale nie podniosłam głowy.
Nagle ktoś podszedł i usiadł koło Laurent, poczułam znowu coś dziwnego co czułam już raz złość, niemal
rozgniewanie jak bym czekała długo na cos ,na kogoś a on się spóźniał. Podniosłam wzrok i zobaczyłam
jak ona z nim flirtuje z nowym uczniem ,mh..cała ona. Nowy miał na sobie jasne dżinsy, szarą koszulkę w
serek i czarną marynarkę ,oczy były dziwnie ciemne zamglone nie potrafiłam nawet odgadnąć ich
kolory choć siedziałam tak blisko, włosy były w lekkim nieładzie, był nie ziemsko przystojne, ale nie to
przykuło moją uwagę mimo że widziałam go z boku poczułam tak silne uczucie jak nigdy dotąd prze
możną siłę żeby go przytulić ,pocałować i kochać tego przybysza.. Gdy przeniósł wzrok z niej na mnie
moje uczucia się zmienił ,poczułam rozdrażnienie i gniew tak silny i czysty jak nigdy do tond ,uśmiechnął
się co o dziwo bardziej mnie rozgniewało .Przełknęłam ślinę i przemówiłam ze złością
- nie przeszkadzam - wtrąciłam co wkurzyło owa lale-ależ nie-odpowiedział nieznajomy- jestem Edward
Cullen. A ty jesteś?...
- nieważne- odparłam wchodząc mu w słowo-mamy prace do zrobienia-dodałam wskazując na kartki z
blatu które zostawił nasz nauczyciel Pan. Grimes
-co mam zrobić - spytał niczym niezrażony jak by nie zauważył że mu wcześniej przeszkodziłam.
Wezbrała we mnie jeszcze większa złość jeśli było to możliwe i gorycz i cos jeszcze, ale nie umiałam tego
określić.
- po prostu nie przeszkadzaj - syknęłam
Chłopak zgromił mnie spojrzeniem, ale już nic nie dodał. Po lekcji zauważyłam tylko że nasza puszczalska
odprowadza go do samochodu szczebiocząc mu coś koło ucha uwieszona na jego ramieniu ,co sądząc po
jego minie nie zbyt mu pasowało. Gdy wsiadłam do auta i odpaliłam silnik zauważyłam że dołączyli do
niego dwaj chłopcy jeden był wyższy i smuklejszy o blond włosach miał na sobie dżinsy eleganckie buty ze
skóry i kremowy sweterek w serek, drugi zaś był niższy od pozostałej dwójki, ale bardziej umięśniony tak
jak poprzedni był blondynem ,ale miał na sobie dżinsy ,adidasy ,czarno-czerwoną sportową bluzę i
czapkę bejsbolową w tych samych kolorach ,wiec odstawał od swoich braci mimo to nie ustępował im
urodą. Znużona wszystkim przeniosłam wzrok w bok i ku mojemu zdziwieniu przypatrywał mi się ich brat
Edward-,,co za chamstwo” -pomyślałam bo patrzył bezczelnie niemal że z litością ,znowu wezbrał we
mnie gniew ,wiec odjechałam ,przez kolejny tydzień starałam się nie zwracać na nich uwagi ,po prostu
udawałam ze ich nie ma i tak właśnie sobie powtarzałam że nie istnieją. ale w poniedziałek było gorzej
,bo chłopak zaczepił mnie po lekcji i zagadnął..
- czemu mnie nie lubisz. czy czymś cię uraziłem ?-spytał wprost wyraźnie tym przejęty, ale nie
rozumiałam czemu
- nie uraziłeś mnie .ale fakt nie przepadam za tobą- wyznałam
- czemu? – drążył
- po prostu- odparłam
- więc jesteś taka jak mówili. Złośnica- powiedział z sarkastycznym uśmieszkiem - i każdy bez powodu cię
wkurza - dodał złośliwie
Nie tego to już było za wiele, dosyć..
- ty.. jak śmiesz nawet mnie nie znasz - krzyknęłam
- ani ty mnie. Mimo to mnie oceniasz, kto ci daje prawo.
- jesteś bezczelny – warknęłam - jeśli będziesz bazował na ocenie ludzi przez Caren to daleko nie zajdziesz
w tej szkole- dodałam i odeszłam- nagle zawróciłam i dodałam- nie istnieje dla ciebie. Niema mnie. Tak
masz myśleć.- i odeszłam.
Mijały kolejne dni lecz ku mojej złości na w-f Pan. Sterlit podzielił nas na dwu osobowe grupy i i
prowadząc nas do pobliskiego lasu dał mapki i kazał biegnąc truchtem znaleźć miejsce oznaczone iksem,
na domiar złego moim partnerem był Eddy jak mówiła do niego ta szmata. Zadanie się rozpoczęło
zerkając na mapę truchtaliśmy w milczeniu, rozglądając się doszłam do wniosku że źle idziemy.
- daj mi te mapę- powiedziałam prawie wyrywając mu ja z rąk.
- idziemy w dobrym kierunku- odparował ani myśląc mi ja oddać.
Wściekła wspięłam się na palce i podskoczyłam by mu ją wyrwać co okazało się nie zbyt dobrym
pomysłem bo tylko się potknęłam i upadliśmy z dziwną lekkością na trawę, potem starając się
wyswobodzić spowodowałam że znalazł się na górze. Z wściekłości chyba bym pluła jadem gdyby to było
możliwe, spojrzałam w górę i nasze oczy się spotkały a wszystkie wcześniejsze uczucia zniknęły i zastąpiło
je nowe silniejsze sprawiające mi niemal ból fizyczny ale nie umiałam go określić. Nieoczekiwanie
pochylił się i nasze usta się zetknęły, początkowo chciałam go odepchnąć, ale ku własnemu zdziwieniu
przycisnęłam go do siebie mocniej głaskając go i wijąc się pod nim. Ale potem przez myśl przebiegła mi
jakaś myśl ,,co ja robię” odepchnęłam go od siebie jego ciało okazało się jak ze skały, ale mimo to
odsunął się .Poderwałam się jak poparzona i zaczęłam się oddalać. A on zaczął mnie wołać.
- Bella, poczekaj proszę
Przyspieszyłam kroku, mimo to zrównał się ze mną
- co się stało?
- to nie powinno się stać
- czemu. czy cos zrobiłem nie tak ?
- wszystko, to znaczy nie wiem - przystanęłam ale zaraz ruszyłam
- proszę poczekaj- powiedział łapiąc mnie za ramiona i odwracając w swoja stronę
- to ja proszę zostaw mnie w spokoju- odparłam gdy przysunął się do mnie
- a jak nie chce. to co- porwał mnie w ramiona i zaczął całować a ja się poddałam bez klasy, wtedy rozległ
się dźwięk gwizdka oznaczający koniec zadania, co go rozproszyło i mnie puścił zwracając głowę w stronę
dźwięku ,a ja uciekłam w stronę szkoły jak tchórz.
Rozdział Drugi
zabawa w chowanego
Mijały kolejne dni a ja ukrywałam się przed nim jak zbieg przed policją, na kolejnej lekcji angielskiego
z nim dosłownie wybiegłam z klasy jak piorun. Weszłam do jak sądziłam pustej Sali i gdy się odwróciłam
wpadłam z impetem na Newtona
-boże Bells, ktoś cię goni?
-nie, nie. A ty co tu robisz - spytałam- nie skończyliście czasem lekcji przed nami
- Ja- zawahał się- Ja czekałem, bo miałem nadzieje że cię spotkam - wyznał uśmiechając się niepewnie a
ja nadal nerwowo się rozglądałam przez szybkę w drzwiach.
- a czemu., masz do mnie jakąś sprawę?
- no niedługo jest ten bal wiosenny -wyznał ściszając głos -chciałem cię zapytać czy nie poszła byś tam. ze
mną?
- że co ?- spytałam bo przyznając szczerze nawet go nie słuchałam, tylko nerwowo podrygiwałam.
- no na bal, ze mną?
- tak z chęcią. a teraz już pójdę .- dodałam z uśmiechem
Potem wymknęłam się tyłem, ale na szczęście po aucie Redsonów nie było śladu. Po drodze do domu
rozmyślałam już na spokojnie o balu na który miałam iść z Mikiem nie mogłam narzekać był w końcu
kapitanem drużyny koszykówki, najlepszym kumplem Pita i drugim po nim bożyszcze dziewczyn w szkole
więc powinnam się cieszyć, ale jakoś mi to nie wychodziło. W nocy po raz pierwszy nie mogłam zasnąć
czułam straszny smutek i cos jeszcze mogła bym przysiąc że ktoś mnie obserwował, ale gdy podeszłam do
okna i otworzyłam je na oścież rozglądając się po podwórzu nikogo tam niebyło ,,głupia’’- skarciłam się w
myślach.
Rano był już weekend więc jak było wcześniej ustalone pojechałam z ciotką do wujka i wróciłyśmy
dopiero w niedziele późnym wieczorem ,w moim pokoju okno było otwarte a mogła bym przysiąc że je
zamykałam.
W poniedziałek gdy podjechałam pod szkołę ku mojemu zdziwieniu Mike czekał na mnie na parkingu
- hej
- hej- odpowiedział
- coś się stało?- spytałam
- nie, pomyślałem po prostu że cię odprowadzę do klasy- odpowiedział tajemniczym tonem
- no .ok
Po drodze do klasy mogła bym przysiąc że wszyscy się na nas gapili ale może po prostu byłam
przewrażliwiona. Gdy zadzwonił dzwonek szłam korytarzem na biologie ,było wyjątkowo mało uczniów
,,weekend’ ’-pomyślałam. Wtedy poczułam lekki ucisk na nadgarstku i ktoś wciągnął mnie do pustej klasy
od chemii, gdy się odwróciłam do tyłu okazało się że był to Edward stał oparty o zamknięte drzwi z
założonymi rękami na klatce piersiowej uniemożliwiając mi ucieczkę
- czyżbyś mnie unikała?
- nie - skłamałam
Zaczął ostrożnie się przesuwać w moim kierunku
- chciałem cię o cos zapytać
- tak ,a o co? - odparłam cofając się do tyłu- jeśli o bal to mam już partnera
Pobladł ,choć może mi się to tylko wydawało ,bo uśmiechnięty ciągnął dalej
- nie oto mi chodzi -odparł- chciałem spytać czy nie pomogła byś mi z esejem na historie .Jesteś ponoć w
tym dobra
- aha, zgoda. Z chęcią pomogę
- dziękuje i pamiętaj nie musimy się lubić - ciągnął- ale przynajmniej się tolerujmy .Zgadzasz się
-wyciągnął rękę w geście przyjaźni , podniosłam swoją i uścisnęliśmy je.-a co do balu też mam już
partnerkę .Laurent- dodał
Momentalnie wyszarpnęłam rękę z uścisku i poczułam taka złość jak ostatnio ,zbiłam go tym z tropu
-A idź sobie z kim chcesz - wrzasnęłam
- zazdrosna- odpowiedział z satysfakcją
- wcale nie- dodałam wściekła i wybiegłam.
Nieubłagalnie zbliżał się piątek i bal .Po lekcjach potwierdziło się to co mi powiedział Edward ,Malory
chwaliła się przed całą szkołą kto ją zaprosił co wzbudziło we mnie zazdrość ,której się nie spodziewałam.
W czwartek przyszła zamówiona sukienka ,była czarna do połowy łydki z przodu kryta ,rękawki do
nadgarstków lekko rozszerzane na końcach ,z tyłu do linii bioder odkryta a na wysokości pasa miała
zapinany na zatrzask pasek.
Piątkowy ranek to był chaos .Angela była u mnie o dwunastej zrobiłyśmy sobie nawzajem makijaż i włosy
,potem założyłyśmy sukienki .Jej była niebieska na ramiączka .Chłopaki przyjechali koło siódmej ,gdy
zajechaliśmy pod szkołę i wysiedliśmy Mike wziął mnie pod rękę i weszliśmy na sale .Jak zwykle chłopcy z
drużyn przemycili alkohol bo inaczej według nich nie było imprezy .Bawiłam się świetnie do czasu gdy na
parkiecie nie dostrzegłam Edwarda w czarnym eleganckim garniturze-zaparło mi dech ,a Caren jej ciemno
zielona sukienka ,która utrzymywała się na piersiach była bardzo krótka jedno częściowa ,gdy tańczyli
dosłownie się do niego przyklejała ,prawie go…
- Bella chcesz? - spytał Tayler podając mi kubek z wódką wytrącając mnie z rozmyślań
- nie –odpowiedziałam .Po co w ogóle pytał dobrze wiedział że nie pije .Chłopcy nalali sobie po połowie i
coś omawiali ,ale zaraz o czym to myślałam ,,ach’’ tak ździra i znów na nich zerknęłam prawi przez cały
czas go obmacywała a on naj wyraźniej był z tego zadowolony ,odwróciłam się ,złapałam kubek Bena i
wypiłam duszkiem .Wszyscy patrzyli na mnie osłupieni ,zwróciłam się w stronę Mika chichocząc
-Bella! -skarcili mnie jednocześnie Jacob i Angela- co ty! - ale już ich nie słuchałam i wzięłam partnera pod
rękę i wyszliśmy na parkiet .Zaczęliśmy tańczyć dosłownie nie mogłam się odkleić od Mike i dosłownie
odleciałam, gdy się rozejrzałam większość uczniów przyglądała się nam a dokładniej sposobowi w jaki
tańczyliśmy ,ba wyglądało to raczej jak byśmy się kochali na parkiecie .To było do mnie takie nie podobne
że miałam ochotę uciec lecz gdy zerknęłam w stronę Edward zmieniłam zdanie widząc jego minę tą
malująca się na jego twarzy złość i zazdrość rekompensowały mi wszystko.
Gdy się obudziłam byłam we własnym łóżku z potwornym bólem głowy
-co to miało być-spytała Angel– prze ciesz ty nie pijesz -stwierdziła- a ten taniec .Boże dziewczyno cała
szkoła to widziała!
- nie wiem co we mnie wstąpiło-wycharczałam
- nie wiesz!
- nie - przyznałam- i nie krzycz głowa mi pęka
- alkohol w ciebie wstąpił- krzyknęła- a co do głowy to dobrze ci tak
Mimo to troskliwie się mną zajmowała ,dobrze tylko że ciotka wyjechała w delegacje .Koło trzeciej
zadzwonił telefon więc odebrałam ,nie miałam ochoty z nikim rozmawiać ale nie miałam wyboru bo to
mogła być ciotka
- słucham- spytałam
- musimy pogadać -usłyszałam w słuchawce .Zmroziło mnie bo był to Cullen .Jednak szybko się
otrząsnęłam
- o czym? - spytałam sennie
- o balu
,,Co cię obchodzi’’- pomyślałam zdenerwowana przez co odpowiedziałam z opóźnieniem na jego pytanie
- spadaj- stwierdziłam odkładając słuchawkę
- kto to był- zawołała z łazienki przyjaciółka
- pomyłka- skłamałam.
W szkole wszyscy na mnie patrzyli, ale czego się spodziewałam mój wybryk był plotką sezonu. Omijałam
Mika jak się dało naj dalej. Edward ciągle mi się przyglądał i próbował porozmawiać, a ja go zbywałam
aż do środy gdy to dosiadł się do mnie na historii w ostatniej ławce. Był smutny gdy na niego zerknęłam,
zdawało mi się że nawet nie potrafię sobie wyobrazić ogromu jego smutku, nic się nie odezwał przez całą
lekcje tylko zerkał jak ja. Gdy wsiadałam na parkingu do samochodu ktoś zapukał w szybę od strony
pasażera, po czym otworzył drzwi, to był on.
- mogę- spytał
Kiwnęłam tylko głową nie mogąc wyksztusić słowa a on wsiadł.
- wyjeżdżamy stąd - wyznał patrząc w przestrzeń- pewnie się cieszysz
- nie –pisnęłam .O dziwo była to prawda bo gdy mi to wyznał poczułam żal jak po stracie rodziców-
westchnął
- jutro już nas nie będzie- dodał otwierając drzwi i wychodząc.
Gdy widziałam w lusterku jak odchodzi miałam ochotę za nim pobiec, pójść na żywioł i pomyślałam
wtedy że właściwie czemu nie, zawsze robiłam to co chciałam czemu tym razem miało by być inaczej,
kładąc rękę na klamce odłączyłam myślenie i wybiegłam
-Edward! –krzyknęłam- poczekaj – dodałam
Zatrzymał się wsiadając do samochodu i odwrócił w moim kierunku, podbiegłam
- nie wyjeżdżaj- poprosiłam zdyszana
- przecież tego chciałaś - stwierdził- czy może coś mnie ominęło
Zamilkłam, zaczął się odwracać, a ja złapałam jego twarz w ręce i pocałowałam go mając za widownie
całą szkołę.
- to wystarczy za odpowiedz- spytałam odsuwając się
- tak- odpowiedział znów mnie całując.
Rozdział Trzeci
Czy szczęście to tylko iluzja
Od tego dnia byliśmy nie rozłączni na weekend planował zabrać mnie do siebie do domu żebym
poznała jego rodzinne.
W piątek po szkole jak zwykle wracaliśmy razem, ale wciąż nie mogłam się nadziwić bo co rano stał
pod moim domem, następnie jechaliśmy moim autem do szkoły i z powrotem a potem wracał do domu
na pieszo, jak on to robił. Gdy podjeżdżaliśmy pod dom jak co dzień wysiadł obszedł samochód, otworzył
przede mną drzwiczki i jak prawdziwy dżentelmen pomógł mi wysiąść. Żegnając się ze mną mocno mnie
przytulił i pocałował, dziękowałam Bogu że ciotka pracowała poza domem i wyjeżdżała wcześnie rano a
wracała późnym wieczorem.
- będę tęsknił
- ja bardziej
- wpadnę juto koło pierwszej po ciebie . Bądź gotowa
- dobrze
Pocałował mnie jeszcze raz i odszedł. Odwróciłam się i poszłam do domu. Jedząc obiad zrobiony przez
naszą gosposie rozmyślałam o tym czemu ciągle nie powiedziałam ciotce o Edwardzie w końcu byliśmy
już ze sobą całe dwa tygodnie, a mogła bym przysiąc że dłużej. Usłyszałam przekręcanie kluczy w zamku
- Bella jesteś
- tak ,w jadalni
Weszła do kuchni nalała sobie porcje zupy i usiadła naprzeciw mnie, jadłyśmy jak zwykle w milczeniu
kończąc włożyłam talerz do zmywarki i poszłam odrabiać lekcje. Potem leżąc na łóżku zaczęłam się
zastanawiać co na siebie włożę, bracia mojego ukochanego tak jak i on sam zawsze byli eleganccy więc
postanowiłam postawić na elegancje. Wstałam. Przetrząsając szafę myślami krążyłam po tym że po raz
pierwszy poznam jego rodziców czym się troszkę martwiłam, wręcz byłam przerażona. Wtedy wpadła mi
w ręce jak na zawołanie fioletowa sukienka na ramiączka lekko krótsza z przodu i dłuższa z tyłu z
dekoltem w serek z grubym pasem pod linią piersi, znalazłam do niej szpilki w tym samym kolorze z szafy
na korytarzu wyjęłam biały płaszczyk do kolan cały zapinany na guziki. Zaniosłam go do pokoju po
namyśle uznałam że zdecyduje się na te rzeczy. Starannie je wyprasowałam i powiesiłam na wieszaku.
Potem wzięłam długą kąpiel i poszłam spać, ale nie szła mi to za dobrze. Rano usłyszałam nawet jak o
szóstej ciotka odjeżdża z pod domu ,zeszłam na dół zjeść śniadanie, gdy skończyłam poszłam do łazienki,
umyłam twarz ,zęby zmoczyłam włosy i zaczęłam nakręcać włosy na wałki, gdy skończyłam wróciłam do
pokoju, zasiadłam przy komputerze żeby sprawdzić pocztę, ale nic nie było za to niespodziewanie
zadzwonił telefon, okazało się że był to Jacob
- halo
- hej Bells
- cześć, co tam- spytałam bo byłam ciekawa co też może chcieć o dziesiątej nad ranem.
-jedziemy do klubu może wybierzesz się z nami?
-dzisiaj nie mogę, ale dzięki za zaproszenie.
- aha- westchnął.
Zdziwiło mnie to przeczuwałam że to zaproszenie miało podwójne dno. Postanowiłam to z niego
wyciągnąć
- ok. mów o co chodzi- stwierdziłam- wiem że to nie wszystko, wyksztuś to z siebie.
- no tak- przyznał- jedzie z nami Mike i chciał żebym cię zaprosił
No jasne Mike jego najlepszy kumpel jak mogłam o tym zapomnieć po tym jak go potraktowałam,
zaraz pożałowałam własnej ciekawości.
-chciał z tobą porozmawiać, no wiesz o balu
- aha- przytaknęłam
Westchnął
-mnie tam nic do tego- stwierdził ,a potem dodał- ale to mój kumpel a ciebie znam od dziecka i jesteś
moją przyjaciółką. Rozumiem że jesteś z Edwardem-zawahał się-ale pogadaj z nim, zasłużył chociaż na to.
- obiecuje że to zrobię- przyrzekłam
- to dobrze- zamilkł- to do poniedziałku
- tak do poniedziałku i pozdrów Angele
- ok.pa
Zaczęłam o tym rozmyślać Jacob miał racje Newton na to zasłużył żeby z nim porozmawiać, ale jak to
miałam zrobić z ukochanym na karku, był o niego strasznie zazdrosny. Pogrążona w myślach zerknęłam
na zegar ,zorientowałam się że jest już dwunasta i że mam tylko godzinę, wysuszyłam włosy, zrobiłam
sobie makijaż, potem rozpuściłam włosy z wałków i założyłam sukienkę i buty. Zarzuciwszy płaszcz na
siebie zeszłam na dół gdzie nasza gosposia Tina jak zwykłe się krzątała ,zerknęła na mnie jak zwykle
serdecznie się uśmiechając
- pięknie wyglądasz
- dziękuje- westchnęłam ciężko
Usiadłam na oparciu fotela i wpatrywałam się w przestrzeń niewidzącymi oczami, znowu rozmyślając o
Miku, jeszcze nigdy nie byłam w podobnej sytuacji. Tina usiadła na fotelu wzięła moją rękę i spytała z
troską
- czy coś się stała kruszyno- tak się zwracała do mnie zwykle gdy stwierdziła że coś mnie dręczy. Miała
około pięćdziesiąt lat, krótkie rudawe włosy ,pulchna miała ok.159 cm wzrostu i nie wyobrażałam sobie
tego domu bez niej
- nie- skłamałam- a co?
- nie, nic…ale z wierzchu promieniejesz szczęściem ale twoje oczy- wzięła mnie pod brodę i przekręciła ją
tak by móc je zobaczyć- są bardzo smutne
Już miałam jej wszystko opowiedzieć jak zwykle gdy wtedy usłyszałyśmy pukanie do drzwi więc poszła
otworzyć i zaraz mnie zawołała, wstałam i wyszłam na ganek potem wsiadłam do auta .Jak zwykle mój
luby był elegancko ubrany ciemne dżinsy, adidasy ,niebieski sweter i czarną marynarkę. Gdy tylko na
niego spojrzałam poprawił mi się trochę humor i uśmiech powrócił na moją twarz. Stał przez chwile
oszołomiony bacznie mi się przyglądając aż wreszcie przemówił
- wyglądasz … prześlicznie- powiedział zapinając mi pas i całując w czoło
Jechaliśmy tak w milczeniu a ja zaczęłam się bawić nerwowo palcami patrząc w bok
- denerwujesz się
- co…?
Zamilkł
-coś nie tak- spytał zmartwiony
- nie, wszystko w porządku- skłamałam ale mnie przejrzał i ponowił pytanie
- czy aby na pewno
Westchnęłam nie miało sensu okłamywanie go i tak się tym miał zdenerwować więc po co to
przeciągać
- dzwonił Jacob- przyznałam- i zaprosił mnie do klubu
- i chciałaś z nim jechać- stwierdził smutno- mogę zawrócić
- nie, nie - pośpieszyłam z wyjaśnieniem widząc jego smutną minę -tylko że zaprosił mnie bo poprosił go
oto Mike
Nastąpiła to czego się spodziewałam rysy Edwarda się napięły i wyglądał na wściekłego nigdy bym mu
tego nie powiedziała ale bałam się go gdy był taki
- chciał za mną tylko porozmawiać- ciągnęłam nie patrząc na niego-zasłużył chociaż na to po balu
- nie chce żeby się koło ciebie kręcił-wtrącił się wzburzony
- ale czemu
- podobasz mu się- syknął- nie ufam mu
- ale on mi nie ,a co do zaufania to kumpel Jakea
-mimo to nie chce byś z nim rozmawiała wolał bym żebyś się trzymała od niego z daleka
Nie wiedziałam o co mu naprawdę chodzi skąd ta wrogość nigdy się tak przy mnie nie zachowywał.
Zamilkliśmy oboje. Z opóźnieniem zdałam sobie sprawę że stanęliśmy już więc zerknęłam w boczne okno.
Rozdział 4 Poznanie
" Jak wielka tajemnica tu się kryje??...."
Dom był duży ,dwu piętrowy ze spadzistym dachem z czarnych dachówek. Ganek był równie okazały
otworzył przede mną drzwi i wszedł i wpuścił mnie przodem. W środku panowała atmosfera domowego
ogniska i miłości, meble były idealnie dobrane do wnętrza , salon zajmował połowę dołu były w nim
krzesła , stół i około pięć komputerów przy oknie, w drugiej zaś jego części oddzielonej ścianka była sofa ,
fortepian i inne instrumenty muzyczne . Zdjęłam płaszcz po czym on w końcu się odezwał
- Chodźmy
wziąwszy mnie za rękę poprowadził schodami na górę . W saloniku był ogromny telewizor, kanapa i
cztery fotele , a po środku szklany stolik. Zasłony były koloru lipowego miodu , po lewo było wejście do
kuchni a rozpoznałam je po tym że widać było kuchenkę , po prawo widniały schody na drugie piętro .
Nagle z góry zaczęli schodzić domownicy, serce podskoczyło mi do gardła i ścisnęło się ze strachu, ale w
końcu raz kozie śmierć. Ojciec miał około trzydziestu lat tak na oko i był blondynem , miał na sobie czarny
garnitur, jego żona była drobna i wyglądała na kochająca wszystko do okoła
-Carlisle Cullen , ale mów mi Carlisle- przedstawił się- a to moje żona Esme
-Isabella Swan, ale mówcie mi Bella proszę
Jeden z braci jak zwykle wyglądał elegancko w zielonym swetrze w serek , a drugi na sportowo tak jak
widywałam go w szkole
- Emm, Jazz- zawołał Edward- To Bella- po czym spojrzał na mnie- skarbie to moi rodzice i bracia
Zerkał na mnie z tak duma że aż zaschło mi w gardle.
- miło mi- oficjalnie się przywitałam ściskając mocniej jego ramie
- tak jak nam
- wstydliwa- zawołał jeden z jego braci ten przypominający ciężarówkę
- Emmett milcz-syknął mój ukochany
- no co w końcu ma na imię Bella , czy to nie znaczy piękna- śmiał się
- Emm
-spokój chłopcy -zgromiła ich matka
-tak mamo- zawołali chórem
- witaj słońce w naszym domu i nie zwracaj na nich uwagi- uśmiechnęła się do mnie
-dziękuje
W końcu podszedł drugi z braci
-to teraz ja- podał mi dłoń - jestem Jasper , a nim - wskazał na Emmetta- nie przejmuj się sterydy uderzyły
mu do głowy
- hej
Zachichotałam na ich kłótnie
- oprowadzę cię, chodź- szepnął mi do ucha Edward
Dom był fascynujący w czasie naszej przechadzki Carlisle pojechał do kliniki gdyż był lekarzem, Esme
poszła do swojego pokoju jak mi potem wytłumaczył ukochany była tłumaczka i miała sporo pracy. Jasper
pojechał do swojej dziewczyny niejakiej Alice Brandon, a Emmett poszedł pobiegać wiec zostaliśmy sami.
Poszliśmy prosto do jego pokoju był po środku , przeciętnej wielkości większość pokoju zajmowała
gigantyczne łóżko z baldachimem ze złoto kapą, z drugiego boku koło okna była mała biała sofka ,a na
niej porozrzucane książki przed nią półka z różnościami takimi jak ogólnie w domach, w tym wieża i płyty
z boku drzwi tarasowe otworzone na oścież ukazujące ścianę lasu. Po lewo były drzwi do łazienki ,
zaparło mi dech było w tym coś magicznego podszedł i włączył kompakt , a po pokoju rozległa się
wspaniała melodia
-To
Claude Debussy – Clair de Lune
-
wyjaśnił
- Piękne
Rozłożył się na łóżku- choć- wyciągnęli do mnie rękę. położyłam się koło niego , a on przyciągnął mnie do
siebie wtulając mnie w swoja klatkę piersiowa i zasłuchaliśmy się we dźwiękach piosenki
-mówiłem ci już jak pięknie wyglądasz-przerwał niespodziewanie cisze całując mnie w czubek głowy
- tak. Ale zawsze miło usłyszeć to znowu
Podparł moja brodę swoim palcem tak ze teraz patrzyłam na niego , delikatnie mnie pocałował słychać
było tylko nasze oddechy i wszechogarniającą cisze. Czule przesunął swoja rękę od mojej szyi aż po talie
pogłębiając nasz pocałunek który zdawał się coraz bardziej namiętny, pchnął mnie lekko za plecy kładąc
się na mnie nie przerywając pocałunku, było cudownie po prostu idealnie. Pocałunki stawały się coraz
bardziej agresywne i zachłanne tak jak i nasze pieszczoty, wsunęłam mu rękę pod koszule masując jego
brzuch co wywołało u niego cichy jęk.
- musimy przestać- wyszeptał mi w usta
-mhy- mruknęłam nadała go całując
Zdążyłam zapomnieć o bożym świecie gdy nagle ktoś zapukał i spłoszona zepchnęłam go z siebie przez co
spadł z łóżka z hukiem , usiadłam i zaczęłam nerwowo gładzic swoje ubrania doprowadzając się do
porządku podczas gdy on wdrapał się z powrotem koło mnie zanosząc się śmiechem
- bardzo zabawne- zaszydziłam nie patrząc na niego
- przepraszam , ale żałuj że się nie widziałaś -wyraźnie słyszałam rozbawienie w jego głosie
- ha, ha ,ha- zobaczymy kto się będzie śmiał potem
- Proszę- zawołał
W drzwiach stanął jego brat Jasper
- przeszkadzam- spytał zerkając w nasza stronę
- nie co się stało?
- nie , nic tylko Emmett jest ciekawy czy jedziesz z nami- odpowiedział z dziwna doza tajemniczości
zerkając w wymowny sposób na brata , wzbudziło to moja czujność. Już maiłam spytać o co chodzi , gdy
Edward się odezwał
- tak, oczywiście , odwiozę tylko Belle do domu poczekacie?
- Jasne
- Sama pojadę- wtrąciłam nadal udając na niego zła
- nie, odwiozę cię
- jak chcesz
Pożegnałam się z Jasperem i przekazałam pozdrowienia dla wszystkich. W samochodzie milczałam jak
zaklęta w końcu zasłużył śmiejąc się ze mnie. Pod domem wysiadłam z auta i ruszyłam w stronę domu jak
gdyby nigdy nic
- Bella -zawołał , co oczywiście olałam- skarbie -złapał mnie za ramie- gniewasz się
- tak
- no co ty Bella przepraszam- chciał mnie pocałować jednak nie pozwoliłam mu
- hej
- masz zakaz całowania na tydzień -pogroziłam mu palcem przed nosem
- co...?? za co ? to nie sprawiedliwe- narzekał
- trzeba było się nie śmiać
- ale Bells
- nie
Weszłam do domu zatrzaskując mu drzwi przed nosem. Zjadłam kolacje ,wykąpałam się i ku mojej
radości od razu zasnęłam. Miałam dziwny sen
"...... Dom Cullenów.... skąd ja się tu wzięłam ??
Kap
Kap
Kap
- Edward?- z kimś rozmawiał , zaraz to chyba był Emmett
- jak mogłeś ja zgubić- krzyczał
- Nie chciałem , Ale ona nagle...
- Gdzie ona jest- wył mój ukochany
- Nie wiem Bella zniknęła -co?
- Edward jestem tu- krzyczałam , ale mój głos dochodził teraz z oddali, czemu u licha mnie nie słyszał , coś
ciągnęło mnie w dół. Poczułam potworny ból i upadłam. A potem już nic nie czułam mimo że leżałam w
lesie na mokrej trawie nie czułam absolutnie niczego, być może dzięki ubraniu. W koło było pełno
kwiatów , jednak ich zapach nie docierał do mnie tak jak i wiatr, deszcz mimo że lało. Ciemności......
Wstałam , nagle przeniosłam się do domu, a u moich stóp leżało zakrwawione ciało mojej ciotki.
Zerknęłam w lustro na ścianie i zobaczyłam mordercę. zakrwawionego .... to byłam ja??!!!!...''
Ocknęłam się zlana potem i z krzykiem. Musiałam zasnąć ze zmęczenia, ale ten koszmar był tak
potwornie realny. Ponoć sny coś oznaczają , ale co miał znaczyć mój , ze co ? że zabije własna ciotkę??
Rozdział 5 Klucze
" Jak po skrawkach dojść do prawdy?
By nie zagubić się po drodze.
Jak nie zwątpić w nasza wiarę w kogoś
By nie stracić do niego zaufania "
Dni mijały jak minuty, tygodnie jak sekundy , ale byłam szczęśliwa. Impreza była zaplanowana na
sobotę koło siódmej, miała się odbyć w miejscowym domu kultury , gdyż tylko tam było dość miejsca.
Zaprosiłam wszystkich oprócz Laurent i Mika, ale oto poprosił z kolei Edward , byłam poddenerwowana
bo ciotka miała w końcu poznać mojego ukochanego .
Na przyjęcie założyłam czerwona sukienkę utrzymująca się na piersiach bez ramiączek lekko marszczona
po bokach do polowy uda.
Wszystko przeszło moje naj śmielsze oczekiwania , impreza rozkręciła się szybko ,
a ciotki jak zwykle nie było ,przetańczyłam większość wieczoru w ramionach mojego ukochanego.
Dostałam jak to zwykle bywało masę prezentów ,a od niego w złotym pudełeczku wisiorek w starym stylu
gdzie po środku widniała pierwsza litera jego imienia
Wisiorek był dziwnie ciężki ale Edward przysięgał że to była podróbka , sama nie wiem czemu ale mu nie
wierzyłam. Potem odwiózł mnie do domu , gdy już miałam wysiadać pod dom podjeżdżała ciotka .
Wysiadając spostrzegła Edwarda i nasze splecione dłonie , zbladła , pośpiesznie skierowała się do domu i
czekając w drzwiach zaczęła histeryzować jak to ona, moja ciotka wariatka tylko ze teraz ośmieszała
siebie i mnie
- Bella natychmiast do domu- wrzeszczała- Ale to już
- idź- westchnął mój ukochany
- pa
Podeszłam do niej ,a ona bez ceremonialnie zatrzasnęła za mną drzwi. Słyszałam odgłos odjeżdżającego
auta , a potem ciotka dostała szalu i to dosłownie
- Kto to był?
- Kolega , to znaczy...
- Chodzi do twojej szkoły? Nigdy go tu nie widziałam-wyszczerzyła oczy
- tak razem z dwom braćmi, wprowadzili się nie dawno ale.....
- Masz się trzymać od nich z daleka- oszalała
- Co?! Ale czemu?!
O co jej chodziło. Wiedziałam że nic nie wskóram krzykiem , wzięłam wiec głęboki oddech i zaczęłam
tłumaczyć jak pięcioletniemu dziecku
- Ciociu Edward to mój chłopak od około ponad dwóch miesięcy- zapowietrzyła się nagle- Wiem nie
mówiłam ci o nim ale byłam u niego w domu ..
- Co?!
- Poznałam jego rodzinę i są sympatyczni
- Masz z ni zerwać!!
- Ale dlaczego!!
- Żadnych dyskusji
- Proszę nie rób mi tego - prosiłam gdy po moich policzkach leciały łzy- Kocham go
- Milcz- po raz pierwszy w życiu mnie uderzyła w twarz- Nie wolno ci tak mówić
Odsunęłam się od niej przerażona tym co się stało . Powoli doszła o siebie i objęła mnie
- Wybacz- prosiła- Ale nie możesz z nim być. Twój ojciec.. - spojrzałam w jej oczy i gdy o nim wspominała
zalśnił w nich gniew.- On... To takie nie sprawiedliwe
- Jak to?- dociekałam
Ujęła moja twarz w dłonie odsuwając mnie od siebie by ogarnąć wzrokiem moja twarz
-Jeszcze nie teraz- odpowiedziała ale zdawało mi się ze bardziej sobie niż mnie- Jesteś tak młoda...... Ale
uwierz mi niedługo się dowiesz, jesteś taka bystra...-widziałam w jej oczach współczucie
-Ale...
-Koniec dyskusji. Rano chce usłyszeć odpowiedz. A teraz idź spać
Po wlokłam się na górę i położyłam spać. Zerknęłam przed tym na zegar i była dokładnie pierwsza
trzydzieści.....
".......... Widziałam Edwarda , ale to nie był mój Edward. Goniłam go lecz mimo to nie mogłam go złapać ,
czułam złość i myślałam tylko o tym że musze go znaleźć. W końcu stanęłam na środku jezdni a ona leżał
tam w kałuży krwi , a nad nim pochylał się Jasper
- To twoja wina- oskarżył mnie patrząc mi w oczy
- Nie, ja tylko, ja nie chciałam
- Wybrałaś. To twój wina-zniknął a jego oskarżenia niosły się echem w ciszy i nie mogłam ich znieść
- Nie!!!-krzyknęłam
Obudziłam się nie wiedząc co robić, byłam zlana potem i ciężko przychodziło mi oddychanie, opadłam na
łóżko ciężko dysząc, jeszcze nigdy nie czułam się tak źle. Moja głowa pulsowała , a oddechy były krótkie i
płytkie, jednak jakoś w końcu odpłynęłam.
Rankiem miałam nadzieje że ciotce przejdzie , ale że nadzieja matką głupich to się przeliczyłam. Kiedy
zeszłam w piżamie na dół czekała już na mnie w jadalni za stołem sącząc kawę z filiżanki i czytając
poranna gazetę, gdy mnie usłyszał zerknęła w górę i poklepała krzesło koło siebie
- Wiec ?
- Myślałam o tym i ja- zachwiałam się - Ja
-Tak-drążyła
- Zrobię to co każesz- powiedziałam i mogłabym przysiąc ze moje serce właśnie pękało na pół
-To dobrze- stwierdziła uradowana
Wychodząc pocałowała mnie jeszcze w czubek głowy i pojechała do pracy. Wróciłam do swojego pokoju ,
zamknęłam okna , zasunęłam rolety i zamknęłam drzwi na klucz. Założyłam Mp3 na uszy i słuchając
muzyki opadłam na łóżko. Około drugiej usłyszałam jak przyszła Tina , jak zwykle posprzątać. Zerknęłam
na komórkę było pełno nieodebranych połączeń od Edwarda, Jaspera i Emmetta. Wtedy do moich drzwi
ktoś zapukał, była to gosposia
-Bello . masz gościa
Uchyliłam drzwi
- Kto to?
- Edward
Do oczu napłynęły mi łzy a w żołądku coś ścisnęło boleśnie i gniotło mi płuca
- Powiedz proszę że mnie nie ma- nie byłam gotowa na te rozmowę
- Już wie że jesteś. Czeka na dole z bratem Jasperem
- Przekaż mu że to koniec, że nie chce -zamilkłam musiałam przełknąć ślinę bo w gardle urosła mi gula-
...go widzieć. Ani znać, żeby zostawił mnie w spokoju
Popatrzyła na mnie przez chwile
- Jesteś pewna- spytała robiąc krok do przodu
- Tak -pisnęłam i zamknęłam drzwi z powrotem na klucz.
Słyszałam jak schodzi po schodach , potem przytłumione rozmowy i jakieś krzyki
-Tam nie wolno!- usłyszałam Tine i rozległo się walenie do drzwi o które się opierałam plecami siedząc
skulona
-Bella otwieraj- milczałam - Jeśli chcesz ze mną zerwać powiedz mi to w twarz
Zaniosłam się szlochem i walenie ustało . Po chwili usłyszałam szelest co oznaczało że ktoś zsunął się
wzdłuż drzwi, nadal płakałam
- Płaczesz -spytał- Czemu ? Proszę powiedz mi co się stało
- Odejdź- wychrypiałam bo od płaczu mój głos zrobi l się chropowaty
- Nie!! Powiedz co się dziej chce zrozumieć- dociekał
- Nic
- Kłamiesz- warknął- Błagam kochanie porozmawiaj ze mną- jego słowa spowodowały mój głośniejszy
płacz
- Musisz stąd iść chłepcze- słyszałam Tine
- Nigdzie nie idę
- Wezwę policje
- Niech pani wzywa kogo chce, ja tu zostaje
-Edward choć- usłyszałam jego brata
-Nie!!
-Bella proszę-zwrócił się znowu do mnie- Otwórz te cholerne drzwi!!-poczułam wibracje drzwi gdy
uderzył w nie
-Wyjdź stąd młody człowieku za nim stracę cierpliwość
Usłyszałam szamotaninę i jakieś odgłosy
-Jazz puść mnie
Potem cisza i krzyk na dworze. Podeszłam do okna i uchyliłam jedna z rolet
-Zostaje - darł się Edward
Spostrzegłam ze na dworze leje jak z cebra. Schowałam się znów w ciemnościach pokoju i usłyszałam
dźwięk odjeżdżającego samochodu . Po dłuższym czasie wyjrzałam i on tam nadal stał w deszczu jego
ubranie było całe przemoknięte i nawet z oddali widziałam ze drży z zimna i chłodu . Moje serce
rozpadało się w coraz mniejsze kawałeczki i znowu poczułam ten ból co ostatnio nad ranem gdy się
obudziłam znowu zaczęłam prawie że się dusić , odruchowo złapałam się za gardło jak by miało to
spowodować że będzie mi lepiej , druga rękę oparłam się o parapet jednocześnie wystawiając się na
pełen widok jego oczu, czułam się gorzej z chwili na chwile zlał mnie zimny pot ,a nogi zaczęły się uginać
pode mną rzuciłam spanikowane spojrzenie w jego stronę na co on wyjął ręce z kieszeni i ruszył w moim
kierunku mogłam nawet z takiej odległości zobaczyć przerażenie w jego oczach ostatnie co pamiętam to
jego przeraźliwy krzyk
- Bella!!- i ciemność.......
Rozdział 6 Burza
" Grzmoty, Błyskawice, Pioruny.........
Czy zwiastują coś dobrego?
Mnie oddały i zabrały to co miałam..."
Bella
Rano obudziłam się bardzo zmęczona
- Hej- szepnęła ciotka
- Cześć gdzie jest...-zamilkłam
- Wyszedł rano
- Aha
To był koniec tematu w tydzień później poszłam do szkoły. Coraz częściej dręczył mnie koszmary . A jadać
do szkoły bałam się spotkania z nim jednak okazało się zbędne gdyż ponoć razem z braćmi mieli ostre
zapalenie płuc. Jakoś w to nie wierzyłam , bo po miesiącu nadal się nie zjawili wiec skupiłam się na moich
przyjaciołach , którzy byli mi teraz równie bliscy co zawsze zabierali mnie w różne miejsca bym nie
myślała o tamtym jeździliśmy do kina, na imprezy, na plaże jednak nie chciałam im się przyznać że byłam
coraz bardziej zmęczona , poszliśmy na szkolny mecz koszykówki gdzie oczywiście wygraliśmy trzy do
jednego dzięki dwóm koszą Mika w decydujących momentach meczu, po nim była jak zwykle impreza na
która starali się mnie namówić
- No chodź będzie ekstra- namawiał Jacob
- Tak zobaczysz- drążyła Angela
- Maja racje powinnaś iść- wtrącił Mike podchodząc
- No nie wiem- przyznałam, chciałam być już w domu
-Żadnych dyskusji - złapał mnie za rękę i poszliśmy do środka
Po wszystkim zawiózł mnie do domu. I odprowadził na ganek gdzie zrobiło się niezręcznie
- Wiesz jutro jest Sobota- nie no geniusz- Może wybierzemy się do kina
- Tak- palnęłam no pięknie
- Na randkę - no i kicha
- Słuchaj Mike lubię cię i dlatego powiem ci prawdę nadal go kocham i nic tego nie zmieni , potrzebuje
teraz przyjaciela i oparcia a ty na to nie zasługujesz
- To powinna być moja decyzja
- Nie mogę na to pozwolić
- trudno zrobię co zechce pa
- Pa
Następnego dnia Mike zabrał mnie do kina , a potem na kolacje . Rozmawialiśmy o wszystkim , studiach,
przyjaciołach i takie tam. Ze zdziwieniem odkryłam później że kolejne miesiące minęły mi głównie w jego
towarzystwie , co uszczęśliwiało ciotkę bo miałam prawdziwego przyjaciela. Dwa dni później Sue
oznajmiła że wyjeżdża na miesiąc w sprawach służbowych i będę pod opieką Tiny. Gdy wyjechała czułam
się dziwnie , dom był taki pusty bez niej, to dość komiczne nie znosiłam jej , a teraz chciałam by już
wróciła. Minęły dwa dni okazało się że siostrzenica Tiny jest bardzo chora i musi się nią zaopiekować,
chciała żebym pojechała z nią , ale stanęło na tym iż zostaje , ponadto obiecałam wcześnie pójść spać i
wziąć leki, co spełniłam połowicznie bo leki olałam. Zadzwoniła koło dziesiątej z oferta powrotu do na
zewnątrz rozpętała się okropna burza, ale wyperswadowałam jej to i zasnęłam . Obudziło mnie walenie
do drzwi wiec założyłam szlafrok na piżamę w której skład wchodziły krótkie białe spodenki i niebieski
top i zeszłam na dół w holu chciałam zapalić światło, ale nic wiec chyba brak prądu. Przekręciłam zamek
pewna że to Tina ,ale się pomyliłam
- Edward?!
- Przestraszyłem cię ?-zamilknął- Wiem że nie chcesz mnie widzieć ale...
Nie dane mu było dokończyć bo kierowana sobie nie znana siła rzuciłam się na niego namiętnie całując i
obejmować. Z wahaniem odsunął się ode mnie i po prostu patrzył podczas gdy ja spuściłam wzrok
zażenowana
-Wybacz mi , ja...-starałam się tłumaczyć
-Interesuje mnie jedno-odezwał się w końcu
-Tak?
-Właściwie chciał bym żebyś coś wiedziała
-Słucham
-Jeżeli mi każesz odejdę w tej chwili i już nie wrócę, ale jeśli chcesz bym został, a wiedz że niczego innego
nie chce zostanę i już nigdy cię nie opuszczę- uśmiechnął się do mnie tak jak lubiłam naj bardziej
Zsunęłam szlafrok i przysunęłam się do niego
-Zostań
Objęłam go i zaczęliśmy się całować na początku powoli jak by na przeprosiny, ale szybko minęło się to w
pasje i tęsknotę. Po chwili już rozpinałam jego koszule rzucając nią gdzieś w kąt błądząc po jego nagiej
klatce piersiowej, wziął mnie na ręce i zaniósł na górę prosto do mojego pokoju i dopiero tam mnie
postawił na ziemi. Po woli rozbieraliśmy się z ubrań nie chcąc się zbytnio śpieszyć, zsunął swoje spodnie
przez co został tylko w bokserkach , opadliśmy na łóżko i obróciłam nas siadając na nim , uniosłam ręce w
górę i zdjęłam koszulkę pozostając przed nim naga od góry przeturlał nas z powrotem i sunął rękami
wzdłuż mojej tali aż do piersi, podczas gdy jedną zaczął ściskać w dłoni , druga wziął w usta i zaczął ssać
na co jęknęłam. Po chwili puścił jedną z moich piersi i zsunął z nas ostatnią odzież i umiejscawiając się
miedzy moimi nogami spojrzał na mnie ,a jego spojrzenie odzwierciedlało bezgraniczna miłość. Złączyłam
nasze usta w namiętnym pocałunku gdy on wsunął się we mnie , przez chwile poczułam okropny ból ,
który szybko zastąpiła nie opisana przyjemność. Czułam że jestem już na krawędzi gdy nagle ode mnie
odskoczył jak poparzony wrzątkiem
- Nie !!!
Złapał swoje rzeczy i zaczął zbiegać po schodach na dół szybko okryłam się prześcieradłem i zbiegłam za
nim łapiąc go za ramie w drzwiach
- Co się stało?- spytałam nerwowo- Zrobiłam coś nie tak?
- Odejdź
Odepchnął mnie z takim impetem że upadłam na ziemie patrząc jak oddala się w deszczu. Podniosłam się
z ziemi i powolnym krokiem skierowałam się do swojego pokoju i zadzwoniłam do Ang
- Słucham?
- Potrzebuje cię
Telefon wypadł z moich rąk i upadł na podłogę z hukiem. Upadlam na podłogę trzęsąc się na całym ciele ,
po chwili zjawiła się Angela i nie pytając się o nic odłożyła rzeczy i położyła się koło mnie. Starałam się
uspokoić i przy niej mi się udało wiec pomogła mi się podnieść i usiadłyśmy na łóżku
- Co się stało?- spytała- Po raz pierwszy widzę cię w takim stanie
- On tu był-łkałam- I ja, my ...- nie miałam sił dokończyć
- No już dobrze- uspokajała mnie masując moje plecy- Opowiedz mi spokojnie o wszystkim- i tak zrobiłam
- Nie rozumiem co mogłam zrobić źle
- To nie twoja wina. Jak on mógł? Co sobie myślał- gadała do siebie- Mówiliśmy mu z Jacobem.. -zamilkła
nagle patrząc na mnie przerażona
Wezbrał we mnie gniew
-Ccc...co?!
-Nie denerwuj się , chcieliśmy dobrze- plątała się zdenerwowana- Kontaktował się z nami , pytał o ciebie
-Ile ?
-Co ile?
-Od kiedy się z wami kontaktuje, od kiedy mnie okłamujecie-słyszałam
-To nie tak. Od miesiąca , wyperswadowaliśmy mu z Jacobem powrót, myślałam że nas posłuchał-
posmutniała - Ale się myliliśmy
Tego było za wiele zaczęłam ja ciągnąc w kierunku wyjścia , jednak zaparła się w wyjściu
- Czekaj
- Wynoś się, wynoś, wynoś z mojego domu , natychmiast!! -krzyczałam wypychając ja na zewnątrz- Nie
chce was widzieć nigdy więcej!!
- Poczekaj- błagała- Daj sobie wytłumaczyć
Trzasnęłam drzwiami i pobiegłam do swojego pokoju rzucając się na łóżko. Długo płakałam dopóki nie
zasnęłam i nie obudziła mnie gosposia bym nie spóźniła się do szkoły. Gdy byłam już gotowa naszły mnie
wątpliwości i strach przed spotkaniem z nimi. Postanowiłam zadzwonić po kogoś i z braku opcji padło na
niego
- Bella
- Mike, jedziesz do szkoły?
- Tak zaraz będę mijać twój dom
- A zabierzesz mnie?-spytałam
- Oki. Właśnie parkuje
- Już schodzę
Wyszłam po cichu by uniknąć rozmowy z Tiną i wsiadłam
- Dzięki
- Spoko
Niespodziewanie po moich policzkach pociekły łzy
-Co się stało?-spytał przerażony moim zachowaniem
-J a...Ja cię przepraszam -dukałam- Ale nie wiem co robić, jestem sama- objął mnie mocno
- Nie mów tak- prosił
Tuląc mnie i kołysząc bym się uspokoiła pozwalając by moje łzy niszczyły jego koszule. Powoli mój oddech
wracał do normy , a łzy przestały płynąć
- Twoja koszula
- To nic
- Przepraszam , nie wiem co mi się stało. -wydukałam- Trafiło na ciebie , ale na prawdę prze...
- Dość, nic się nie stało- westchnął- Chcesz o tym pogadać
- Nie bardzo- fuknęłam
- Wiec dobrze. Mhh ... Chcesz jechać do szkoły
Pokiwałam przecząco głową
- Tak też myślałem. Jeśli chcesz zabiorę cię gdzieś- zaproponował
-Tak- zgodziłam się .
Jechaliśmy w ciszy , która była dla mnie jak balsam. Zajechaliśmy na plaże podczas gdy ja siedziałam
nadal w ciszy on wysiadł dając mi to czego potrzebowałam
- Bez pośpiechu
Odezwał się zamykając drzwi po czym poszedł i usiadł na skraju plaży. Myślałam o wszystkim co mi się
przytrafiło i o tym czemu w chwili największej potrzeby bliskości to właśnie on był przy mnie, a nie moi
przyjaciele. Czemu jego nie potrafiłam obdarzyć takim uczuciem, w końcu samotność zaczęła mi ciążyć
wiec poszłam do niego
- Mam prośbę
- Tak
- Nie pytaj o nic-poprosiłam
-Dobrze
- I jeszcze jedno
- Słucham?- dociekał
- Chroń mnie przed wszystkim- błagałam- Nawet przed samą sobą
- Postaram się -obiecał
Zaczęliśmy się zbierać do domu bo zrobiło ssie dość późno i miałam racje bo ciotka już czekała ku
mojemu zdziwieniu
- Gdzieś ty była!!- krzyczała- Wiesz jak się martwiłam
-Była ze mną- odezwał się Mike
- Dobrze
- Idę już , do jutra
- Pa
Gdy tylko wyszedł zaczęłam iść do siebie
- Wzięłaś leki?-spytała
- Leki, leki czy tylko one cię interesują. To tylko witaminy
- Martwię się -mruknęła
- Ale o co- dociekałam- Powiedz mi w końcu prawdę
- Nie teraz lepiej idź do siebie
Jak zawsze pół słówka i domysły, miała tego powoli dosyć. W telefonie miałam mnóstwo połączeń jak i
smsów od owej trójki , ale nie miałam już na to siły wiec je po prostu skasowałam , tak samo jak z
komputera ponieważ zagracili mi cała skrzynkę.
Z samego rana przyjechał po mnie Mike i udaliśmy się do szkoły, jakie było zdziwienie uczniów gdy nas
zobaczyli. Lekcje na szczęście mijały spokojnie i jak obiecał mój kolega był przy mnie, odprowadzał mnie
na każda lekcje i czekał do przyjścia nauczyciela, a potem przychodził po mnie. Po biologii oparłam się o
szafkę by zebrać myśli , gdy ktoś mnie odsunął i zajął moje miejsce pomiędzy mną a szafka i przyciągnął
mnie do siebie obejmując. Instynktownie wiedziałam że to Mike wiec nie oponowałam tylko wtuliłam się
mocniej szukając jakiegoś ukojenia kiedy doszło mnie czyjeś gardłowe chrząkniecie
- Przepraszam
Ne ten głos całe moje ciało rwało się by do niego pobiec, a umysł odradzał przez co spięłam się i nie uszło
to uwadze Mika. Odwróciłam się co było trudne bo nie puszczał mnie
- Możemy porozmawiać- wtrącił Edward. Zauważyłam że są z nim moi przyjaciele, a raczej byli. - W cztery
oczy- uściślił
Bałam się tej rozmowy , przed oczami jak na zawołanie stanęły mi obrazy owej nocy której straciłam
wszystko. Mike puścił mnie i wepchnął się miedzy mnie ,a Edwarda i zaczęli się mierzyć wzrokiem
-Masz jakiś problem Cullen- syknął
-Nie z tobą chce rozmawiać Newton- poklepał go po ramieniu żeby się usunął- To do niej mam sprawę-
wskazał na mnie- Bello czy...
Mike strzepnął jego dłoń i zmroził go wzrokiem
- Więc i do mnie też- stwierdził mój obrońca
- Ahh tak
-Tak, Bella jest teraz pod moja opieką i nie pozwolę byście ją skrzywdzili- powiódł wzrokiem po reszcie-
Chyba że sama zmieni zdanie- dodał
- A jak nie, to co?-syczał Cullen
-P osłuchaj dobrej rady
- Bello proszę- zawołała Angela
Wsunęłam się bardziej za Mike podczas gdy on złapał mnie i pociągnął w kierunku wyjścia. Część mnie
wiedziała co się stanie , że gdy odejdę stracę coś cennego . ale nie mogłam zawrócić nie teraz.
-Bella!-wołała za mną Ang
Rozdział siódmy
Tajemnica
Mike nie opuszczał mnie choć by na chwile nie dając aby Edward, Jacob lub Angela się do mnie zbliżyli,
siadał ze mną na każdej lekcji jaka mieliśmy razem w ławce na końcu sali, gdy mieliśmy jakiś przedmiot
osobno odprowadzał mnie pod samą klasę i czekał aż zjawi się nauczyciel a zaraz po lekcji czekał pod
klasa także czas na przerwach spędzaliśmy razem. Przesiadywał u mnie w domu każdą wolna chwile co
sprawiało radość ciotce iż mam prawdziwego przyjaciela. Na najbliższy weekend obiecał mi
niespodziankę. Wiec w sobotę gdy przyjechał po mnie i związał mi oczy po czym wsadził do samochodu,
uważałam ze to lekka przesada wiec próbowałam z nim o tym porozmawiać ale jakoś nie wyszło wiec
spróbowałam inaczej
- Gdzie mnie wieziesz?
- Zobaczysz
- Już - Stwierdził zatrzymując auto, po czym pomógł mi i zdjął opaskę z moich oczu. Przez chwile oślepiało
mnie słońce ale zaraz zauważyłam wielki napis obwieszczający hale sportowa
- Mike czy ty-. Pamiętałam że od roku starał się o stypendium sportowe by zostać zawodowcem
-taa. Choć!
Weszliśmy na górę, a potem do sali sportowej, kazał mi usiąść wskazał na puste ławki. Oprócz nas było
tam tez jakiś mężczyzna.
- Hej Chad
- Hej. Gotowy - spytał
- Jak zawsze- potem zwrócił się do mnie - poczekaj- mrugnął
Wszedł do sali już przebrany i pomachał do Chada. Zaczęła się gra i szło mu wspaniale był w swoim
żywiole i to było widać . Zawsze wiedziałam że ma talent mimo swojej pozy
- I jak ci się podobało - spytał podchodząc
- Super czy to znaczy że ci się udało?
- Tak, wiesz o tym pierwsza
- Ale dlaczego ja?-dociekałam
- Ufam ci
- Cieszę się
Przytuliłam go z całych sił i znowu to poczułam ból w klatce piersiowej, nie mogłam zaczerpnąć tchu
- Bella wszystko okej
- Zawieś mnie do domu, proszę
- Oczywiście
Jechaliśmy w ciszy , ale czułam że coś jest nie tak i do tego jeszcze ten jego zmartwiony wzrok.
Wiedziałam że moje leki są ważne , ale żeby aż tak i wtedy zerknęłam na zegarek była czternasta
dokładnie dwie godziny temu powinnam je wsiąść , ale coś tu nie gra nie powinnam się czuć aż tak źle
skoro to tylko witaminy. W domu od razu położyłam się do łózka.
Rozdział 8
Bella
Rzucałam się po łóżku cały wieczór. Minęła właśnie dwunasta w nocy, a ja ciągle mimo starań nie
mogłam zasnąć , zeszłam na dół ciotka jak zwykle była na delegacji w Seatle wiec byłam sama, zrobiłam
sobie herbatę zaczęłam ja pić i wtedy coś było nie tak ręce zaczęły mi drżeć przez co kubek wylądował z
głuchym łoskotem na posadzce i stłukł się , moja klatka piersiowa bolała nie miłosiernie , nie mogłam już
wytrzymać to było ponad moje siły dusiłam się , brak tlenu dawał mi się coraz bardziej we znaki przed
oczami widziałam czarne plamki, wszystko się rozmywało i tworzyło jeden kolor. Nagle zniknęło tak
szybko jak się pojawiło miałam dość cos było nie tak poszłam na górę i przetrząsnęłam pokój ciotki do
góry nogami wiedziałam ze jeżeli cos ukrywa to jest to tutaj i nie myliłam się w garderobie pod sterta
ubrań znalazłam to czego szukałam. Wybiegłam z domu łapiąc portfel i kluczyki oraz zwitek papieru i
pojechałam prosto na lotnisko . Wsiadłam do pierwszego samolotu do Seattle gdzie złapałam taksówkę i
wysiadłam koło jej biurowca, winda zabrała mnie z holu na piąte piętro gdzie pędem ruszyłam ku drzwi
- Tam nie wolno- krzyknęła sekretarka
W sali było pełno ludzi którzy na mój widok zamilkli, po lwo stał ciotka
- Chce znać prawdę
Podeszła do mnie szybkim krokiem i wyprowadziła na korytarz
- Co ty tu robisz?
- Chce znać prawdę- powtórzyłam
- Jaką prawdę?
- O mamie o mnie- pomachałam jej zwitkiem przed oczami
- Nie tutaj
Wręczyła mi kluczyki do apartamentu i podała adres. W taksówce nie mogłam pohamować łez . Dotarłam
na miejsce szybko i usiadłam na sofie, gdy w końcu przyjechała jej wzrok był pusty
- Opowiem ci wszystko ale nie przeszkadzaj
- Dobrze
- Charlie Swan był twoim ojcem razem twoją matka poznali się jeszcze w szkole i zakochali to była piękna
miłość , jak w bajkach, byli tacy szczęśliwi , aż do pewnego dnia twoja matka zaszła w ciąże i to była naj
szczęśliwsza wiadomość jaka mogła nam przekazać i wtedy to się stało- zamilkała- Okazało się że twój
ojciec jest chory i to bardzo poważnie jeździli z Renne od lekarza do lekarza szukając jakiejkolwiek
pomocy lub ratunku dla męża ,ale wszyscy powtarzali to samo Białaczka* wykryta w ostatnim stadium
nie do odratowania nic już nie można było dla niego zrobić . Świat Renne zawalił się , ale nie to było
najgorsze tylko wiadomość jak przyszła miesiąc później w trakcie rutynowego badania krwi jak to w
czasie ciąży okazało się iż jego choroba była genetyczna i dziedziczna -zerknęła na mnie z czułością- Zmarł
przed twoimi narodzinami i wtedy twoja matka związała się z Gragorym postanowiliśmy ci nic nie mówić
o twojej chorobie i leczyć cię po cichu
- Ale jak nigdy nie brałam żadnych leków aż do teraz
- Podawaliśmy ci je w jedzeniu Bello
- Ccco!!
- Nie chcieliśmy ci mówić bo uważaliśmy ze tak będzie lepiej
- Lepiej dla kogo -krzyknęłam
- Przykro mi
- Ale czemu wyjechali
- Renne nie mogła patrzyć jak jej jedyne dziecko umiera-zawrzało we mnie- Postaraj się ja zrozumieć
- Co mam zrozumieć że zostawiła mnie!!-oświeciło mnie nagle- Edward to dlatego..
- Tak , nie mogłam ci powiedzieć a jemu robić nadziej
- Och
- Jak się czujesz?
- Zdezorientowana, ile ?- wiedziała o co mi chodzi
- Naj wyżej trzy miesiące
- A co potem- spuściła wzrok- Aha
- Czy jest jakaś szansa?
- Niestety nie
Powrót do domu był najgorszym dniem mojego życia już nie wróciłam do szkoły , a z dnia na dzień było
tylko gorzej. Dzięki ciągłym konsultacja ciotka poznała Elazara z którym się związała ,a ja polubiłam go
bardzo. Po około miesiącu Tina powiedziała że mam gościa i gdy wszedł zamarłam...
Edward
Siedziałem w swojej sypialni gdy zapukał ojciec
- Proszę
- Synu musimy porozmawiać
- Słucham
- Dzwoniła ciotka Belli i musze ci coś powiedzieć- Jego mina nie wróżyła nic dobrego
- Coś się stało Belli- poderwałem się z łózka narzucając buty i kurtkę w biegu , łapiąc kluczyki po drodze ,
byłam gotowy do wyjście gdy złapał mnie za ramie
- Usiądź lepiej
- Co się dzieje- krzyknąłem
- Uspokój się i usiądź
-Żadne kurwa usiądź gadaj
- Bella ma białaczkę- upuściłem kluczyki z bezwładnych rąk . Bella!!!- Ona umiera synu, zostało jej góra
dwa miesiące- upadłem na kolana , Moja Bella, moja Bella , tylko to krążyło mi w głowie- Nie chciała byś
wiedział
- Czemu- w niejaki sposób to zdanie mnie otrzeźwiło
- Nie chciałabyś widział ja w takim stanie wolała byś wyjechał nic nie wiedząc
Łzy spłynęły mi po policzkach, gdy ojciec mnie objoł rozpłakałem się jak małe dziecko ... moja Bella,
moja.... Nigdy nie płakałem gdy Emmett miał kontuzje i trafił do szpitala byłem twardy, kiedy Alice
dziewczyna Jaspera miała wypadek i leżała na intensywnej terapii nie dałem się, nawet kiedy Esme
poroniła nie uroniłem ani jednej łzy, ale teraz nie mogłem się powstrzymać
- Ciiii- uspokajał mnie, ale to nie pomogło
- Chce ja zobaczyć
- Dobrze
Zawiózł mnie Emmett bo nie byłem sam w stanie prowadzić , pod jej domem nie mogłem wysiąść z auta
to było okropne
-Eddy
- co?- sapnąłem
- Wiesz jesteśmy z tobą, ja jestem zawsze
- Wiem Emm, wiem
Wysiadłem z westchnieniem i udałem się do środka gdzie otworzyła mi jej gosposia
- Dzień dobry
- Młodzieńcze nie sądzę by był to dobry pomysł Bella...
-Wiem ,ale musze-pokręciła przecząco głowa- Błagam- zerknęła na mnie i nie wiem co zobaczyła w moich
oczach ,jaka desperacje ale zgodziła sie
- Chodź
W ciszy szliśmy na górę i po raz pierwszy w życiu czułem ciężar moich kroków
- Poczekaj
Puk, Puk
- Słucham- rozległ się zachrypnięty głos mojej ukochanej, podczas gdy Tina zajrzała do środka
- Masz gościa, może wejść
- Tak
Wchodząc do jej pokoju zamknąłem lekko za sobą drzwi i dopiero wtedy odwróciłem się i zamarłem.
Leżała w łóżku koło którego stała kroplówka i jakiś pikający przyrząd , podszedłem bliżej i delikatnie
usiadłem na łóżku nie chcąc jej zranić, była tak krucha i bledsza niż zwykle, jej twarz opisywała ogromny
ból i cierpienie, które gdybym tylko mógł zabrał od niej, jej powieki zadrgały i spojrzał na mnie i jej oczy
rozszerzyły się w szoku
- Edward-poruszyłasie niespokojnie na łóżku przez co aparatura zapiała jak szalona
- Spokojnie, nie ruszaj się- zrobiła jak radziłem
- Co ... ty ... tu robisz- widać był że jest przemęczona i osłabiona, nawet mówienie sprawiało jej trudność
- Cii odpoczywaj
- Nie powinno cię tu być- pisnęła
- Czemu
- Ja ,to znaczy ty, nie chce byś na to patrzył. Odejdź
- Czy nie powinnaś mi pozwolić samemu podjąć tą decyzje
- Ale twoje życie tak nie można- zaczęła płakać
- Ty jesteś moim życiem- powiedziałem z mocą patrząc w jej zapłakane oczy
- A ty moim
- Nie ważne jak długo będziemy razem , ile czasu ci zostało bo będę przy tobie. Kiedy będziesz cierpieć
będę tam by ci wesprzeć, kiedy będzie ci smutno dodam ci otuchy, gdy nadejdzie koniec też tam będę-
patrzyła na mnie bardzo smutno- Nie odejdę Bello nigdy
- Czemu?
- Pytasz czemu , czy naprawdę nie wiesz?-dociekałem- Kocham cię głuptasie
- Ja ciebie też
Od tamtego dnia minął kolejny miesiąc , aj a byłem u niej codziennie, spędzałem z nią każdą wolną chwile
byłem przy niej na dobre i na złe. Cierpiałem gdy nie mogłem jej pomóc ale nie dałem tego po sobie
poznać. Gdyby ktoś kiedyś mi powiedział jak to wszystko się skończy nie uwierzył bym mu w miesiąc
później trafiłem do szpitala dowiedziałem się o tym przez telefon od Carlisla bo byłem w Kanadzie na
studiach możecie nazwać mnie tchórzem ale nie wróciłem , nie byłem nawet na jej pogrzebie. Carlisle
wraz z moja rodzina wyjechali do Los Angeles i tam sie osiedlili...
Bella może nie była idealna ale była całym moim życiem...........
Studiowałem dalej tak jak tego chciała i zatraciłem się w tym bez reszty.
2 LATA PÓŹNIEJ
Elazar
-Jacob puść mnie natychmiast- krzyczała
-Zmuś mnie
Znowu te okrzyki to było dla mnie jak muzyka, po pobycie Belli w szpitalu okazało się że jest sposób by ja
uratować i zrobiliśmy to w ostatniej chwili. Sue postanowiła nie rozgłaszać tej wiadomości , a ja się nie
wtrącałem, okazałem się równie tchórzliwy gdy wmówiła Belli że Edward ją zostawił z tchórzostwa,
współczułem temu młodzieńcowi jego cierpienia , nie wiem jak bym zniósł wieś o tym że moja Sue nie
żyje podczas gdy prawda była inna. Wiele razy chciałem jej powiedzieć prawdę , ale jakoś nie potrafiłem
- Bello -zawołała Sue
- Co
- Nie bij się z Jacobem bo cię zmiażdży
- Ale to ona zaczął
Bella
-Jake nie tak szybko-goniłam go pod lodziarnią w Morning Lake
- Chodź mam niespodziankę
- Przecież idę
Od kiedy Dowiedziałam się że będę żyć byłam chyba najszczęśliwszą dziewczyna na ziemi , choć nie do
końca bo Edward mnie zostawił , nie winiłam go za to jednak nie sprawiało to ze mniej bolało. Starałam
się o tym nie myśleć i cieszyć się zżyciem, po ślubie Jacoba i Angeli wszystko było jak dawniej ciągle
byłyśmy przyjaciółkami a Jake nadal mi dokuczał. Mike dostał się na jedną z najlepszych uczelni tak jak
oczekiwałam dostał stypendium sportowe i gra jako zawodowiec w jednej z naj lepszych drużyn
koszykarskich w kraju poznał tam dziewczynę o imieniu Alison i zamierzają się pobrać, Angela oprócz
ślubu skończyła doktorat z antropologii i wykłada ja na Oksfordzie, a Jake jest napastnikiem w drużynie
Footbolowiej z L.A , ja starałam się nadrobić stracony czas przez który trwało leczenie i obecnie studiuje
na ostatnim roku Medycyny na kierunku Chorób Zakaźnych wiec wszystko się układało , z tego co
słyszałam od Jessici Jasper ożenił się z Alice i został pisarzem, Emmett poślubił Rosali wiec to były chyba
okresy największej aktywności ślubnej został pałkarzem w drużynie Bejsbolla oprócz tego należał do
reprezentacji w Judo . A Edward ponoć skończył Ekonomie i założył bardzo dobrze prosperująca firmę,
ale o tym chciałam zapomnieć . Cały wolny czas spędzałam z przyjaciółmi i dzisiaj Jacob uparł się żebyśmy
pojechali do miasta bo ma dla mnie niespodziankę
- Jake daleko jeszcze
- Chwile
Nagle się zatrzymał i obrócił mnie w swoja stronę za sobą usłyszałam głośne rozmowy kilku osób i
jeden pisk który rozpoznałam od razu Alice... Wtedy chciałam się wyrwać nie miałam zamiaru rozmawiać
z jego siostra
- Wybacz mi -szepnął Jake popychając mnie w tył tak że wpadłam na kogoś
Byłam w ściekła ale odwróciłam się by przeprosić osobę na która wpadłam
- Edward!!- krzyknęłam nie kontrolując się
- Bella? !- w jego spojrzeniu było tyle zagubienia ze cała moja złość uleciała, złapał w dłonie moja twarz i
badał ja oczami w szaleńczym tępię- Ty żyjesz.... Jak to możliwe-cos mi się nie zgadzało
- Wyleczyli mnie
- Boże, ty żyjesz- wezbrała we mnie złość
- Kto ci powiedział że nie żyje
- Twoja ciotka-złość wypchnęła we mnie jak wulkan , wyplątałam ssie z jego objęć nagle zrozumiałam
wszystko on mnie wcale nie zostawił to wszystko wina ciotki, szlam jak szalona do auta
-Bella- wołali za mną ale już odjeżdżałam
Pod domem jak nigdy nic stała ciotka i Elazar rozmawiając
- Jak mogłaś- krzyczałam wypadając z auta
- Bello co się stało
- Okłamałaś mnie , nienawidzę cię
- Uspokój się i powiedz spokojnie.. -zamarła gdy usłyszała za sobą pisk opon- .... co się stało- dokończyła
- Czemu?- spytałam
- Nie chciałam byś cierpiała
- Jak mogła mnie pani tak okłamać- syknął Edward podchodząc do nas - Wie pani jak to jest myśleć że
ukochana osoba nie żyje, budzić się w nocy z krzykiem szukając jej obecności- podeszłam do niego
wtulając się w jego ramiona- Czuć że nigdy jej nie zobaczysz, nie obejmiesz- ciotka nadal milczała
-Powiedz cos albo odejdę i nigdy nie wrócę
- Chciałam dobrze
Tego samego dni opuściłam tamten dom i zamieszkałam z Edwardem w Nowym Jorku ciesząc się sobą, w
rok później oświadczył mi się i wzięliśmy ślub, cichy i skromny tylko i wyłącznie dla nas i rodziny.
Obecnie Jacob i Ang nadal nas odwiedzają ze swoja ośmiu letnia córeczką Amelia , która doskonale się
bawi z nasza dwuletnią Renesme , kiedy Edward dowiedział się że jestem w ciąży był w niebo wzięty , ja
jednak trochę sie bałam do czasu gdy lekarze nie potwierdzili iż mała jest zdrowa i w tedy stała się dla
mnie moim światełkiem
- Ślicznie śpi nie prawdaż Panii Cullen- szepnął mój mąż do mojego ucha
- Rzeczywiście
-Powinna mieć braciszka lub siostrzyczkę nie sądzisz
-Czy pan coś insynuuje
- Możliwe
- Wie pan jak mój mąż się dowie to będzie z panem źle
- Myślę że dam sobie z nim rade- złapał mnie nieoczekiwanie na ręce- A teraz pani Cullen zabieram panią
do sypialni
I tak oto minęły nam kolejne lata w szczęściu i harmonii.
EDWARD
Nie sądziłem że moje życie się tak potoczy , że znowu znajdzie się w nim tyle szczęścia. Odzyskałem moją
Belle, moje światło w mroku która została moja żona i do tego dostałem naj piękniejszy dar ,a zarazem
prezent na świecie córeczkę, nasze dziecko zrodzone z naszej miłości, czystego uczucia, gdyby ktoś mi
powiedział że tak to się skończy nie dał bym wiary, ale teraz wiem jedno, życie czasem kreci nasze drobi
tylko w sobie znanym kierunku, ale jeśli nie stracimy wiary będziemy szczęśliwi wiec nie traćcie
Nadziei...........