4
O śmierci Kazimierza, króla polskiego. Roku Pańskiego 1370, dnia
ósmego miesiąca września, który był dniem Narodzenia Najświętszej Panny
Maryi, gdy tak często wzmiankowany najjaśniejszy król Kazimierz bawił na
dworze Przedbórz, przezeń na nowo razem z miastem założonym, a przepięknie
i zbytkownie urządzonym, chciał, jak to było w jego zwyczaju, iść na łowy
jelenia. Gdy już wóz jego królewski był przygotowany i król chciał wsiadać do
niego, niektórzy z wiernych radzili mu, aby w ten dzień jechania na łowy
zaniechał. Zgadzając się na to król zamierzał już był pozostać, atoli któryś
niecnota podszepnął mu parę słów o jakiejś -jak podobniej do prawdy sądzą -
zabawie, wskutek czego król, nie zważając na rozsądną rade, wsiadł na wóz i
pośpieszył do lasu na łowy. Tam, nazajutrz, goniąc jelenia, gdy się koń pod nim
przewrócił, spadł z niego i otrzymał niemałą ranę w lewą goleń. Z tego
uderzenia niebawem wywiązała się gorączka, która jednakże w krótkim czasie
go opuściła. Ponieważ jednak wbrew zakazom swoich lekarzy, przez
nieumiarkowanie i łakomstwo nie chciał powstrzymać się od różnych
pokarmów, zwłaszcza surowych owoców, orzechów laskowych i innych, przede
wszystkim zaś od łaźni, która mu była przez mistrza Henryka z Kolonii, lekarza
jego nadwornego, męża wielkiej sumienności, w mieście Sandomierzu
zakazana, więc tego samego dnia, kiedy wyszedł z łaźni, zapadł, jak to rzeczony
mistrz Henryk przepowiedział, na ciężką gorączkę. Trawiony nią ruszył rankiem
do Krakowa, i uszedłszy jedną milę od Sandomierza, napił się dużo zimnej
wody, po czym jeszcze się więcej rozpalił, mordowany żarem wewnętrznym. W
takim stanie przywieziono go do pewnej posiadłości pana Grota rycerza,
kasztelana lubelskiego
22
, który króla pana razem z całym jego dworem do siebie
zaprosił. Tutaj król spoczywał, tak silną gorączką dnia tego trawiony, że tak
lekarz jak i wszyscy dworzanie o życiu jego zupełnie zwątpili. Na drugi dzień,
gdy za staraniem lekarza gorączka żar swój złagodziła, wierni dworzanie,
serdecznie współczując jego niemocy, do wozu sposobem koni się wprzągłszy i
piechotą wóz ciągnąc, ostrożnie przewieźli króla do klasztoru koprzywnickiego
braci Cystersów. W tym klasztorze przez całe osiem dni leżąc wypoczywał.
Tutaj też ślubował Bogu i św. Zygmuntowi, że chce podźwi-
22
Grot z Chrobrzan h. Rawa, kasztelan lubelski (1363-1374).
gnąc z ruin świątynię płocką, w której ze czcią przechowywały się relikwie
Zygmunta króla i męczennika i wikariuszom kwartę, mianowicie każdemu pół
grosza dziennie na wieczne czasy, ku czci Wszechmocnego i Najświętszej
Panny Maryi i św. Zygmunta króla, przeznaczyć. Potem, gdym się zbliżył do
niego i gdy rano mnie i innym obecnym o ślubie oznajmił, zaraz poczuł się
cokolwiek wolniejszy od gorączki i polecił mi, abym posłał do miasta Płocka dla
obejrzenia zwalisk świątyni i doniesienia mu o liczbie wikariuszy, co
niezwłocznie, jak było rozkazane, wypełniłem, spiesznie wysyłając w tej
sprawie szlachetnego męża Jana ze Skrzynna, kapelana dworu królewskiego.
Następnie, gdy króla przewieziono do dworu, zwanego Osiek i pewien lekarz
jego, mistrz Mateusz, wbrew zakazowi i woli mistrza Henryka i nas wszystkich,
pozwolił mu napić się miodu, od tego znowu zapadł on na większą gorączkę.
Potem jednak, gdy przybył do Nowego Miasta, tam we dworze swoim, prze-
pysznie zbudowanym, wziął od lekarzy na przeczyszczenie i siły znakomicie
odzyskał, tak iż bez pomocy siadł na wóz i stanął w Opatowcu. Tam
zabawiwszy sporo dni, bardzo dobrze się poprawił. Ale za namową
wspomnianego wyżej lekarza, mistrza Mateusza, pojechał dalej do Krakowa. W
drodze już pierwszej nocy porwała go, jak się zdaje wskutek ruchu, gorączka,
jak i przedtem nie jedna lecz potrójna, gdyż przebywał codzienną, trzydniową i
czwartaczkę, które zdawały się być dosyć lekkimi, lecz gdy wszystkie się zeszły
jednego dnia, męczyły go srodze. Odtąd też dzień w dzień, aż do samego
przybycia do Krakowa, cierpienia jego się nie umniejszały, lecz dręczyły go,
coraz się powiększając. W przedostatni dzień miesiąca października
przywieziono go na zamek krakowski, gdzie też pierwszego dnia listopada kazał
pytać przeze mnie lekarzy, stojących przed jego łożem, czy już jest w Krakowie.
Gdy ich zapytałem: „czy król pan jest w Krakowie?", wyżej wspomniany mistrz
Mateusz rzekł: „czy on majaczy, czy dostał pomieszania zmysłów, że się pyta,
czy król jest w Krakowie?" Na to mu odrzekłem: „wie on dobrze, że jest w...
23
ordynując lekkie lekarstwa, których będąc w drodze mieć nie mogliście. Teraz
jednak zdaje mu się, że żadnych starań do tego nie przykładacie". Na to mistrz
Mateusz, jakby piorunem rażony, po-
23
W tym miejscu jest przerwa w tekście kroniki.
wiedział, że będzie ze swoimi kolegami dokładał naj usilniej szych starań, o ile
będzie umiał. Wkrótce potem król przeze mnie kazał się ich zapytać, czy
spostrzegają w nim jakiekolwiek oznaki śmierci, (żądając) aby mu to ze
względu na Boga wyjawili, by mógł rozporządzić co do zbawienia swej duszy i
co do domu. Oni zaś, obyczajem lekarzy, wróżyli mu i przepowiadali długie
życie. Król wszakże, wątpiąc w odzyskanie zdrowia, trzeciego dnia tegoż
miesiąca, rano o wschodzie słońca, napisał testament, w którym tak kościołom,
jak ubogim i sługom swoim wielką ilość dóbr i dziedzictwa zapisał. Niektórym z
nich, mianowicie braciom Zbigniewowi, Przedborowi i Pa-koszowi, zwanym
Zbigniewcami, zapisał miasto Włodzisław z przyległościami. Naturalnym
synom swoim zapisał: Niemierzy - Bogucice, Kutów, Pierzchnicę, Drugnię i
inne wsie, Paszkowi - Słodzień, Niekłań, Mieczdę
24
, Janowi - zamek
Międzygórze i wójtostwo w Zawichoście, Sobotę, oraz wiele innych. Jaśkowi
śerawskiemu Podgaje, i wielu innym dużo (majętności) legował, co następnie
było w części przez Ludwika, króla węgierskiego i polskiego
25
, i rodzicielkę
jego królową Elżbietę
26
, siostrę rodzoną króla Kazimierza, unieważnione
27
.
Synowi ukochanej swej nieboszczki córki Elżbiety, żony Bogusława, księcia
szczecińskiego i pana Kaszubów, wnukowi swemu, imieniem Kazimierz
28
,
zapisał księstwa dobrzyńskie, kujawskie, sieradzkie i łęczyckie, z zamkami
kruszwickim, bydgoskim, Wielatowem, Wałczem. Krzyż złoty, bardzo wielkiej
ceny, wartości przeszło dziesięciu tysięcy florenów, zapisał katedrze
krakowskiej, ramię św. Kośmy we wspaniałym pozłacanym cyborium - katedrze
poznańskiej, monstrancję z relikwiami i biblię ozdobną - katedrze
24
Można też czytać: „Paszkowi (zwanemu) Złodziej - Niekłań, Mieczdę".
25
Ludwik Wielki (w Polsce zwany Węgierskim), syn Karola Roberta i Elżbiety Łokietkówny, król Węgier od roku 1342, a od 1370
także następca Kazimierza Wielkiego na tronie polskim, zmarł 10/11 wrzes'nia 1382.
26
Elżbieta, córka Władysława Łokietka, od 1320 r. żona króla węgierskiego Karola Roberta, zmarła 29 grudnia 1380.
27
Tłumaczenie
moje (M.D.K.).
28
Kazimierz (Kazko) ks. słupski, (+2 stycznia 1377), syn ks. Bogusława V i Elżbiety, córki Kazimierza Wielkiego. Król Kazimierz, na
krótko przed śmiercią adoptował Kazka, a w testamencie poczynił na jego rzecz szerokie nadania, chcąc zapewnić Kazkowi
następstwo tronu polskiego po Ludwiku Węgierskim. O jego dalszych losach opowiada niniejsza Kronika.
gnieźnieńskiej. Dwom córkom swoim
29
przeznaczył wszystkie ozdoby łoża,
kotary i okrycia z cienkiego płótna, purpurą, perłami cennymi i drogimi
kamieniami suto sadzone, oraz czary z czystego złota wyrobione, wartości wielu
tysięcy grzywien srebra, tudzież połowę wszystkich naczyń srebrnych i
klejnotów różnego rodzaju, drugą zaś połowę żonie swojej Elżbiecie, córce
Henryka, księcia głogowskiego
30
. Rozporządziwszy tedy przyzwoicie i prawnie
tak tym, jak i wszystkim innym, w następny wtorek, który był piątym dniem
miesiąca listopada, rano o wschodzie słońca, w obecności wielu osób ze szlachty
i duchowieństwa, odszedł szczęśliwie do Chrystusa. Był natenczas obecny
Władysław, książę opolski, zrodzony z córki siostry rzeczonego króla
31
,
wysłany przez wspomnianego króla węgierskiego dla wyrażenia współczucia w
królewskiej chorobie.
Po odprawieniu uroczystych po zejściu króla egzekwii, był on w następny
czwartek, tj. siódmego dnia wspomnianego miesiąca, z prawej strony chóru
katedry krakowskiej, przez wiernych (sług) swoich pochowany, w obecności
Jarosława
32
, arcybiskupa świętego gnieźnieńskiego kościoła, oraz biskupów
Floriana krakowskiego
33
i Piotra lubuskiego
34
. Jaki był jęk, jaki płacz, jakie
głośne narzekania panów i szlachty, prałatów, kanoników, mężów kościelnych i
ludu podczas złożenia zwłok jego, tego język ludzki nie łatwo wypowiedzieć
zdoła.
29
Chodzi o Annę i Jadwigę, córki króla z małżeństwa z Jadwigą żagańską.
30
Jadwiga, córka ks. żagańskiego i głogowskiego Henryka V
śelaznego (t 1369), czwarta i ostatnia żona Kazimierza Wielkiego.
Ponieważ żyła jeszcze Adelajda heska, druga żona Kazimierza, a papież nie zgodził się na unieważnienie małżeństwa, Jadwiga nie
była w oczach prawa legalną małżonką, a dzieci jej i króla Kazimierza były tym samym nieprawego pochodzenia. Po s'mierci
Kazimierza Wielkiego Jadwiga poślubiła księcia legnickiego Ruperta. Zmarła 27 marca 1390.
31
Władysław Opolczyk, syn ks. opolskiego Bolka II, ks. opolski od 1356, blisko związany z Ludwikiem Węgierskim, palatyn
węgierski (1367-1372), namiestnik na Rusi (1372-1378), po śmierci Kazka słupskiego otrzymał ziemię dobrzyńską, w późniejszych
latach przeciwnik Władysława Jagiełły, w latach dziewięćdziesiątych oddał Zakonowi w zastaw ziemię dobrzyńską, zmarł 18 lub 8
maja 1401 r.
32
Jarosław Bogoria ze Skotnik h. Bogoria, archidiakon krakowski (l 326-1342), kanclerz kujawski (1331-1337), abp gnieźnieński
(1342-1374), zmarł 17 września 1376. Zob. też rozdz. 30.
33
Florian z Mokrska h. Jelita, bp krakowski (1367-1380).
34
Piotr z Opola, bp lubuski (1366-1375). Na jego dworze przebywał Jan z Czarnkowa gdy musiał opuscić Polskę.
5
O przybyciu króla węgierskiego Ludwika do Krakowa i o
jego przyjęciu. Roku, miesiąca i dnia rzeczonego
35
, gdy wspomniany król Ludwik węgierski
przybywał do Krakowa, naprzód zabiegli mu drogę w Sączu i dalej panowie i
starszyzna Królestwa Polskiego i ze czcią go spotkawszy, do Krakowa odprowadzili. Gdy
tam wjeżdżał, wyszli mu na spotkanie za miasto do góry Lasoty mie-szczanie krakowscy z
purpurowymi chorągwiami, oraz zarządzili, aby cała społeczność rajców niosła
chorągiew, na której był wyobrażony herb miasta i klucze, i każdy cech rzemieślniczy, w
oddzielnym gronie postępując, niósł swoją chorągiew, ozdobioną stosownymi godłami i
kluczami, i aby wszystko to złożyli do rąk króla, i tym sposobem z wielką czcią,
poprzedzeni przez procesje duchowień-
stwa, odprowadzili go aż do większego kościoła zamkowego,
6
Dlaczego nie żaden z książąt polskich, lecz Ludwik, król
węgierski, był powołany na króla. Za czasów Karola
36
, ojca wspomnianego króla
Ludwika, najjaśniejszy król polski Kazimierz, pragnąc Królestwo swoje Polskie - za
przodków jego, mianowicie po wygnaniu ojca, króla Władysława, przez Krzyżaków z domu
niemieckiego, margrabiów brandenburskich i innych książąt sąsiednich
zajęte - do całości przywrócić, oraz aby to pewniej i prędzej, bez ostatecznego
wyczerpania swego ludu i bez strat, do pożądanego końca doprowadzić, zamyślił prosić o pomoc
wspomnianego Karola, który siostrę jego miał za żonę. Gdy to uczynił, prosząc Karola
przeuroczyste poselstwo o zbrojnych ludzi, rzeczony król, z pochodzenia
Francuz, człowiek bardzo mądry, synowiec Roberta, króla Sycylii, pierwej nim obiecał
dać mu pomoc orężną, rozważył, jakich by się mógł stąd spodziewać zysków lub
korzyści. Król Kazimierz, zwiedziony radą swoich, jak mniemał, wiernych doradców,
oświadczył Karolowi, królowi węgierskiemu, że w razie gdyby nie miał syna -
35
Ludwik przybył do Krakowa 7 listopada 1370.
36
Karol I Robert, król Węgier (1308-1342), wywodził się z domu królów Fran-
cji z linii książąt Andegawenii (Anjou), którzy panowali w Królestwie Sycylii, a po
utracie wyspy w 1282 w Królestwie Neapolu. Jego ojcem był Karol Martel, a wujem
Robert Dobry - brat Martela, król Neapolu (+ 1343). W roku 1320 Karol pojął za
żonę córkę Władysława Łokietka, siostrę Kazimierza Wielkiego, Elżbietę (nazywa-
ną w Kronice Jana z Czarnkowa „starszą królową").
a miał już dwie córki z małżonki swej Litwinki
37
- chciałby przeznaczyć swoje Królestwo
Polskie jego pierworodnemu synowi Ludwikowi, jako swemu najukochańszemu
siostrzeńcowi. Miał bowiem wtedy wspomniany król Karol trzech synów: Ludwika, Andrzeja
i Stefana i postanowił sobie w duchu, że Ludwika w Polsce, Andrzeja na Sycylii, a Stefana na
Węgrzech uczyni królami. To się też prawie spełniło, chociaż następstwa nie były dobre.
Ożenił bowiem syna swego Andrzeja z Joanną
38
, córką Roberta, króla Sycylii, która była z
nim w trzecim stopniu pokrewieństwa, ta zaś potem kazała go haniebnie udusić i pozwoliła
wyrzucić z okna sypialni w roku Pańskim 1345. Stefan zaś, połączywszy się małżeństwem z
jedyną córką córki Ludwika, księcia bawarskiego, cesarza rzymskiego
39
, przeniósł się do
Chrystusa i tym sposobem pozostał sam Ludwik.
Tak tedy Karol, nadzieją obiecanego zysku podniecony, najwyższym (dostojnikom) króla
Kazimierza, mianowicie Zbyszkowi, pre-pozytowi krakowskiemu
40
i Spytkowi, kasztelanowi
krakowskiemu
41
, których radami rządził się król Kazimierz, natenczas jeszcze młody, czynił
wielkie dary, nadawał zamki i posiadłości i corocznie pewne opłaty składał, byleby królowi
Kazimierzowi doradzali, aby nie odstąpił od zaczętego dzieła, lecz syna jego Ludwika za
następcę sobie w Królestwie przyjął. Aby zaś tym łatwiej mogli skłonić Kazimierza ku
uczynieniu tego, Karol przyrzekł, że syn jego Ludwik wszystko, co do Królestwa Polskiego
należało, a przez kogokolwiek było zabrane lub zajęte, zwłaszcza zaś Pomorze (zabrane)
przez Krzyżaków, własnym staraniem i kosztem odbierze i przywróci. A zatem
37
Dzieci Kazimierza Wielkiego i Aldony-Anny to: 1) Elżbieta (t 1361), żona ks. pomorskiego Bogusława V, oraz 2) Kunegunda (+
1357), żona Ludwika VI, ks.bawarskiego i elektora brandenburskiego.
38
Andrzej, syn Karola Roberta, zmarł 18/19 września 1345. W 1342 r. poślubił Joannę I (+ 1382), córkę Roberta Dobrego, króla
Neapolu, który był wujem Karola Roberta.
39
Stefan zmarł w 1354 r. Jego żoną była Małgorzata, córka cesarza Ludwika IV bawarskiego.
40
Zbigniew ze Szczyrzyca h. Drużyna, podkanclerzy krakowski od 1315, kanclerz sieradzki od 1321, kanclerz krakowski od 1328,
prepozyt krakowski od 1323, dziekan krakowski od 1351, zmarł 16 XII 1356.
41
Spycimir (Spytek) z Tarnowa h. Leliwa, kasztelan sądecki (1317-1318), wiślicki (1319-1320), wojewoda krakowski (1320-1331),
kasztelan krakowski (1331-1350), zmarł w 1352 r.
król Kazimierz, dając posłuch namowom swoich doradców, jak również obietnicom
wspomnianego króla i swej siostry, owego Ludwika wybrał sobie na następcę i dziedzicem
ustanowił. Właściwa umowa, przysięgą i pismami potwierdzona, zawierała, między innymi,
trzy następujące warunki: po pierwsze, przyrzekł król Ludwik wszystkie granice Królestwa
Polskiego (opatrzyć), w szczególności zaś zobowiązał się sam, swoimi ludźmi, własnym
kosztem i staraniem odzyskać Pomorze; dalej, jeśli wspomniany król Polski Kazimierz
zejdzie bez męskiego potomstwa, a Ludwik, król węgierski, po nim na Królestwie nastąpi, nie
wynosić na urząd starościński żadnego cudzoziemca, lecz jedynie któregoś z Polaków;
nareszcie, żadnych nowych opłat czyli podatków nie nakładać, prawa zaś, przywileje i
swobody ziemianom nienaruszenie zachować, oraz wszystko, co było niesprawiedliwie
zabrane tak mężom kościelnym jak świeckim, zwrócić, bez najmniejszego sprzeciwiania się.
Ze swej strony, panowie i szlachta całego Królestwa Polskiego, jemu i synom jego jedy-
nie, gdyby ich miał, przyrzekli (wierność), jeśli i o ile będzie dotrzymane to, co im ten pan
obiecał.
7
O tym, co się działo przed koronacją króla węgierskiego. Gdy tedy szlachetny król
Ludwik węgierski zamieszkał na zamku krakowskim, na drugi dzień po jego przybyciu do
Krakowa czcigodny mąż Janusz zwany Suchywilk, dziekan i kanclerz krakowski
42
, prawny
wykonawca sporządzonego przez szczęśliwej pamięci króla Kazimierza testamentu,
przedstawił nowemu królowi wszystkie przywileje nadań, uczynione przez rzeczonego
Kazimierza, króla polskiego, w jego ostatniej woli, a z polecenia księcia pana Władysława
opolskiego do przyjazdu króla węgierskiego zatrzymane, pytając go, czy maje stosownie do
postanowienia jego wuja
43
rozdać. Król miłościwie odpowiedział, że należy je porozdawać i
polecił wypełnić wszystko, co było przez króla Kazimierza przekazane i rozporzą-dzone.
Wkrótce jednakże, gdy mu niektórzy zawistni zdradliwie zaczęli odradzać, polecił odnieść
owe przywileje do arcybiskupa gnie-
42
Janusz Suchywilk h. Grzymała, doktor dekretów, prepozyt gnieźnieński (od kanclerz krakowski (1357-1373), dziekan krakowski
(od 1357), abp gnienieński (1374-1382), zmarł 5 kwietnia 1382.
43
Kazimierz Wielki był wujem Ludwika Węgierskiego.
źnieńskiego i Floriana, biskupa krakowskiego, oraz do szlachty, z której wielu
było obecnych i oddać do ich woli i rozporządzenia. Kiedyśmy wskutek tego do
nich z przywilejami tymi przybyli, oni wszystkie potwierdzili i rozdać kazali,
wyjąwszy przywileje dla najjaśniejszego Kazimierza
44
, wnuka zmarłego króla
Kazimierza, na księstwo sieradzkie, na zamki i ziemie łęczycką i dobrzyńską,
Kruszwice, Bydgoszcz, Wielatów i Wałcz, jak również dla naturalnych synów
śp. króla, Niemierzy i Jana, na pewne nadane im i wyznaczone zamki i wsie,
które to przywileje kazano przedstawić do głębszego rozważenia. Następnie zaś,
zgromadziwszy się w domu pana Jarosława, arcybiskupa gnieźnieńskiego, chcąc
zniweczyć nadania, wspomnianym synom nieprawego łoża uczynione, polecili
komornikom Mszczujowi sandomierskiemu i Janowi krakowskiemu przeciąć
przywileje. Jakoż zostały przecięte i tak są obecnie zachowane. Nazajutrz rano,
gdy arcybiskup i biskupi oraz szlachta przedniej szego dostojeństwa byli razem
zebrani, król Ludwik, z namowy niektórych cudzemu szczęściu
zazdroszczących, posłał do zgromadzonych Władysława, księcia opolskiego, z
zapytaniem, czy mógł zmarły król, nie pytając krewnych, jakiekolwiek ziemie,
zamki, wsie oraz inne rzeczy na przypadek swej śmierci legować, i żądał
zarazem, aby mu powiedziano, jak jest podług prawa. Chociaż na to arcybiskup i
biskupi żadnej odpowiedzi nie dali, a pomiędzy resztą zebranych wszczął się z
tego powodu spór, bo jedni utrzymywali - i słusznie -że testament zatwierdza się
przez samą śmierć testatora i że ostatnia wola z obowiązku musi być wykonana,
jednakże inni, ostrożniejsi, chcąc pozbyć się odpowiedzialności, twierdzili, że
rzecz tę powinni sędziowie podług prawa roztrzygnąć. Zatem Pełka Zambr,
sędzia sandomierski i Wilczek z Naborowa, podsędek krakowski, więcej przez
wzgląd na relatora niż na przepisy prawa polskiego, orzekli, że nikt nie może na
przypadek swej śmierci kosztem swoich krewnych czegokolwiek legować.
Chociaż król wyśmiał to orzeczenie, gdy o nim z relacji wspomnianego księcia
usłyszał, jednakże potwierdził i posłał tegoż księcia do arcybiskupa i szlachty,
prosząc, aby mu przedłożyli je na piśmie, potwierdzonym pieczęciami
arcybiskupa i biskupa, oraz szlachty tam obecnej. Posłyszawszy to, arcybiskup i
inna
44
Kazimierz, ks. słupski, zob. przypis 28.
szlachta, niejako strapieni, zaczęli sprawę na nowo roztrząsać i wreszcie doszli
do wniosku, iż to orzeczenie powinno wyjść na niekorzyść Kazimierza, księcia
szczecińskiego, oświadczyli więc, że uczynili je tylko co do ziemian, nie zaś co
do książąt, gdyż prawa książęce w tym wypadku są im zupełnie nieznane. Tym
sposobem w jednej i tej samej sprawie znaleźli się sami z sobą, niestety, w
sprzeczności, bo z początku orzekli, że wszystkie nadania przez króla uczynione
są ważne, zaś na drugi dzień, jak wspomniano, powiedzieli, chcąc się (nowemu
panu) przypodobać, że nie mają one żadnego znaczenia. Nie zważając jednak na
takie orzeczenie, wszystkie nadania - oprócz uczynionych na korzyść
naturalnych synów - zostały utrzymane, zaś księciu Kazimierzowi zostały
odebrane ziemie sieradzka i łęczycka, natomiast księstwo dobrzyńskie, tudzież
miasta i zamki Bydgoszcz, Wielatów i Wałcz zostały mu przez króla
węgierskiego we władanie oddane. I to była pierwsza zmiana za nowego
panowania szlachetnego króla Ludwika, którą uczynił, jak sprawiedliwie sądzą,
niechętnie. Albowiem niektórzy magnaci i niby pierwsi w radzie zmarłego
króla, wielce sprzyjający stronnictwu węgierskiemu, sądzili, że książę
Kazimierz, z ziem sieradzkiej, łęczyckiej i dobrzyńskiej i z zamków wyżej
wymienionych, przy pomocy szwagra swego, Karola, cesarza rzymskiego
45
, i
ojca swego Bogusława, księcia szczecińskiego, może przyjść do rządów
Królestwa Polskiego, jako dziedzic i prawny następca dziada swojego, niegdyś
króla polskiego Kazimierza. W obawie więc tego, przekonywali króla Ludwika,
że w żaden sposób nie może być cierpiany ten książę w ziemiach sieradzkiej i
łęczyckiej, przy których zmarły król Kazimierz, przysposabiając go na syna,
obiecał go utrzymać i dać nawet więcej. Za namową tedy owych doradców, król
zamiast księstw sieradzkiego i łęczyckiego, które zatrzymał sobie, ofiarował mu
księstwo gniewkowskie. Lecz książę Kazimierz, idąc za radą swego otoczenia,
przyjęcia tego księstwa odmówił. A to z dwóch przyczyn: najpierw dlatego, że
zmarły król pan obiecał zachować go przy tamtych ziemiach, jak powiedziano
wyżej, i dodać jeszcze więcej; po wtóre, że księstwo gniewkowskie miało
żyjącego jeszcze, przyrodzonego swego pana, mianowicie księ-
45
Karol IV Luksemburski, syn Jana Luksemburskiego, król Czech (od 1346), cesarz (od 1355), zmarł 29 listopada 1378. Zob. też
rozdz. 42.
cia Władysława Białego
46
, syna Kazimierza, któremu, aczkolwiek był mnichem zakonu św.
Benedykta, król Kazimierz, świętej pamięci, nie chciał dziedzictwa odbierać. Ostatecznie
jednak, gdy król Ludwik miał się na króla polskiego koronować, chciał on, aby wspomniany
Kazimierz młodszy zadowolił się księstwami dobrzyńskim, bydgoskim, Wielatowem i
Wałczem, obiecując za to czymś innym go opatrzyć. Kazimierz, widząc że inaczej uczynić
nie może, zgodził się, i podczas koronacji króla pana przyjął księstwo dobrzyńskie ze
wspomnianymi zamkami jako lenno od króla pana i od Korony Królestwa Polskiego.
8
O zdradliwym wydaniu zamku Santoka. Gdy wieść o śmierci błogosławionego króla
Kazimierza do państw sąsiednich doszła, pewien rycerz Hasso de Huchtenhayn, syn Hassona
de Wedel, starosta czyli wójt
47
Ottona, margrabiego brandenburskiego
48
, syna Ludwika,
niegdyś cesarza rzymskiego, natychmiast, skoro się tylko o śmierci króla dowiedział,
przekupił pieniędzmi i obietnicami niejakich trzech Sasów w zamku santockim, aby go z ich
pomocą opanować. Sasi widząc, że załoga zamkowa odczuwa już pewien niedostatek
żywności i że nie jest zbyt liczna, by mogła się oprzeć nieprzyjacielowi, jak też, że
przełożony zamku, Sędziwój z Wir, kasztelan bniński
49
, jest nieobecny, postarali się
zawiadomić o tym przez jednego spośród siebie wspomnianego rycerza. Hasso z niewielką
liczbą ludzi bez zwłoki zamek obiegł. Załoga jego, szczególnie pewien młodzieniec Sędziwój
ze Ślesina, opierali się jak mogli, wyjąwszy tamtych trzech, którzy widocznie nie chcieli
zadawać sobie żadnej pracy przy obronie. I aczkolwiek pan Przecław z Gołuchowa
50
, woje-
46
Władysław Biały, syn ks. inowrocławskiego i gniewkowskiego Kazimierza III, książę gniewkowski do 1363, w 1366 wstąpił do
klasztoru cystersów w Citeaux, a następnie przeniósł się do klasztoru benedyktynów w Dijon (1376-1370). O jego działalności na
terenie Polski w 1. 1373-1375 obszernie opowiada niniejsza kronika. Po roku 1377 został opatem klasztoru w Pannonhalma na
Węgrzech (1377-1379), potem znowu w Dijon (ok. 1381). Zwolniony ze ślubów zakonnych przez antypapieża Klemensa VII w 1382,
zmarł l marca 1388. Zob. też rozdział 22.
47
„capitaneus seu advocatus".
48
Zob. przypis nr 174.
49
Sędziwój z Wir h. Pałuki, kasztelan bniński (1370-1379).
50
Przecław z Gułtów (w całej Kronice pisany z Gołuchowa) h. Grzymała, kasztelan poznański (1348-1359), starosta kaliski (1347-
1351), starosta kościański
woda kaliski, natenczas starosta wielkopolski, obwołał wyprawęna obronę rzeczonego zamku
i cała ziemia wielkopolska jużwystąpiła, jednakże skutkiem powolnego działania zamek, nim
przybyła od-
siecz, został Hassonowi wydany. Miał zaś wspomniany starosta wielkopolski listy owego
Hassona i pewnej szlachty z Marchii Brandenburskiej, ów zaś Hasso miał odwrotne listy
starosty i szlachty polskiej, którymi było na pewien czas ustanowione zawieszenie broni,
zgwałcone tym sposobem przez Hassona. Strofowali też Polacy Sasów za to zgwałcenie
pokoju, lecz Sasi wyśmiewając się z nich zabrali zamek.
9 O stracie zamku włodzimierskiego na Rusi. Tegoż samego czasu Kiejstut, książę litewski
na Trokach, najpotężniejszy pogromca chrześcijan, brat rodzony wielkiego księcia
litewskiego Olgierda, gdy się dowiedział, że Kazimierz król Polski umarł, razem z Lubartem,
księciem łuckim, obiegł zamek włodzimierski, który król Kazimierz, pozostawiwszy stary
zamek drewniany w poprzednim stanie, na innej górze zamkowej, gdzie był założony z cegły
kościół katedralny na cześć Najświętszej Panny, na dwa lata niespełna przed swoim zgonem
zaczął wznosić z bardzo mocnego muru, lecz zaskoczony śmiercią, pozostawił
niewykończonym. Był jednak ten zamek na tyle już obwarowany, że mieszkańcy jego mogli
się dobrze przeciwko napadającym wrogom bronić. Atoli gdy książę Aleksander, syn Michała
czyli Koriata, a synowiec Olgierda i wspomnianych książąt litewskich, który trzymał z
nadania króla Kazimierza zamek i ziemię włodzimierską, bawił natenczas w Krakowie,
niejaki Pietrasz Turski łęczycanin, przełożony zamku, powodowany strachem, choć nie
doznał żadnej porażki, ani nie był przyciśnięty jakimkolwiek niedostatkiem, ów zamek
włodzimierski wspomnianym książętom haniebnie oddał. Książęta zaś litewscy, zadowalając
się sta-rym zamkiem, chociaż drewnianym, zamek murowany, nowo wzniesiony, skopawszy
mury, zrównali z ziemią, kamienia na kamieniu nie pozostawiając. Przy budowie tego zamku
trzystu ludzi codziennie i wiele sprzężajów wołów i koni dla zwożenia wapna, kamieni,
(1359), wojewoda kaliski (1360-1379), starosta generalny Wielkopolski (1369-1371), zmarł ok. 1378.
cegły i drzewa, prawie przez dwa lata bez przerwy pracowało, tak że ze skarbu królewskiego
na budowanie go (wydano) więcej niż trzy tysiące grzywien, a jeszcze na cztery dni przed
śmiercią (król) kazał zawieźć sześćset grzywien przez Wacława z Tęczyna, prezbitera
51
, który
miał dozór nad robotą. Jednakże pierwej nim on z Krakowa wyjechał, król błogosławiony
życie zakończył. Pieniądze te zostały na powrót do skarbca królewskiego złożone.
10
O koronacji króla węgierskiego Ludwika w Krakowie. Po przyjeździe do Krakowa,
Ludwik, król węgierski, chcąc się koronować na króla polskiego, usilnie żądał od
czcigodnego w Chrystusie ojca Jarosława, arcybiskupa gnieźnieńskiego, aby koronował go na
króla Polski
52
. A chociaż wspomniany pan Jarosław arcybiskup, a także niektórzy ze szlachty
wielkopolskiej, jako posłowie całej Wielkopolski, twierdzili, że król pan powinien być koro-
nowany nie w krakowskiej, lecz w gnieźnieńskiej katedrze i prosili, aby z krzywdą
Wielkopolski nie pozwolił się gdzie indziej koronować, jak tylko w katedrze gnieźnieńskiej,
jednakże król, w obawie, aby ze zwłoki nie wynikły jakieś złe następstwa, nastawał na to, aby
mu w katedrze krakowskiej włożono koronę, obiecując, że się zjawi w katedrze
gnieźnieńskiej ozdobiony królewskimi insygniami i że te insygnia, jak to: koronę, berło,
jabłko i inne do nich należące, pozostawi w tejże katedrze, czego jednak później, przybywszy
do Gniezna, za radą Krakowian, bynajmniej nie uczynił, lecz spiesznie stamtąd odjechał i
przez Poznań, Łęczycę i ziemię sieradzką do Krakowa podążył, gdzie odbywszy tylko jeden
nocleg, wyruszył zaraz z powrotem na Węgry, pozostawiając w Krakowie matkę swoją
Elżbietę, królową węgierską. W pierwszą zatem niedzielę po dniu św. Marcina, która była
dniem 10 miesiąca listopada
53
, król Ludwik był przez najczcigodniejszych ojców -
arcybiskupa Jarosława, biskupów Floriana krakowskiego i Piotra lubuskiego, w katedrze
krakowskiej na króla polskiego z przyzwoitą uroczystością koronowany, w obecności
szczupłej garstki szlachty i tylko dwóch książąt, mianowicie
51
Prezbiter - duchowny z wyższymi świeceniami.
52
Tłumaczenie poprawione (M.D.K.).
53
Dzień św. Marcina jest 11 listopada, a w roku 1370 najbliższa niedziela po tym świecie przypadała na 17 listopada.
Władysława opolskiego oraz Kazimierza szczecińskiego i dobrzyńskiego, którzy
obydwaj pewne księstwa czyli władztwa na koronacji jako lenno od niego
otrzymali, mianowicie: Władysław miasta i zamki bardzo warowne wieluński,
bolesławski, brzeźnicki, Krzepice, Olsztyn, Bobolice, dane mu w owym czasie
przez króla Ludwika z ich okręgami, a które przez błogosławionej pamięci króla
Kazimierza wielkim kosztem były zbudowane. Kazimierz zaś otrzymał księstwo
dobrzyńskie z zamkami Bydgoszcz, Wielatów i Wałcz. Takiego rodzaju
infeudacja nie była zgoła we zwyczaju innych książąt polskich, gdyż wszyscy
książęta polscy zwykle byli sobie równi i żaden z nich nie uznawał
jakiejkolwiek władzy innego, lecz każdy swoją władzą się zadowalał. A to
dlatego, że pochodzili z jednego rodu, a stąd korzystali i korzystać chcieli z
jednego prawa, aż dopiero przez Jana, króla czeskiego, syna Henryka hrabiego
Luksemburga, a następnie cesarza rzymskiego
54
- który to Jan, tak z nadania
cesarza, swego ojca, jak i przez żonę, jedyną córkę Wacława drugiego
55
, króla
czeskiego, był na Królestwo Czeskie przyjęty - niektórzy książęta śląscy, więcej
podarunkami i obłudną radą swoich (dworaków) oraz obietnicami podstępnie z
wiedzeni, aniżeli najazdem zbrojnym pokonani, wolne księstwo Śląska i swoje
dzierżawy, w niczym nikomu poprzednio nie podległe, lecz swobodnie przez
swoich książąt, bez czyjegokolwiek uznania posiadane, od tegoż Jana, króla
czeskiego, przyjęli jako lenno Korony Czeskiej, dobrowolnie poddając siebie i
swoje (posiadłości), na wstyd i hańbę Królestwa Polskiego. Takie
odszczepieństwo przyniosło tym książętom wieczną hańbę, toteż od kiedy są
hołdownikami Korony Czeskiej, żaden z nich na króla polskiego podczas
bezkrólewia za to właśnie nie był obierany, lecz zarówno oni sami, jak i
następcy, za karę ustawiczną, jako poddani państwa czeskiego, od następstwa na
Królestwo Polskie zupełnie i na zawsze są odsunięci.
54
Jan Luksemburski, król Czech (1310-1346). Jego ojcem był Henryk VII, hr. Luksemburga, król (od 1308) i cesarz rzymski (od
1312), zmarł w 1313 r. Więcej o nich w rozdziale 42.
55
Elżbieta, córka Wacława II, króla czeskiego (1278-1305), polskiego (1300-1305) i węgierskiego (1301-1305), zmarła w 1330 r.
11
O żałobnym nabożeństwie po królu Kazimierzu. Po koro-nacji wspomnianego króla
węgierskiego Ludwika odprawione były w najbliższy wtorek
56
we wszystkich kościołach
krakowskich solenne po ś.p. królu Kazimierzu egzekwie, w obecności króla Ludwika,
biskupów, książąt i wielkiej ilości szlachty. Na tych egzekwiach był taki porządek: naprzód
szły cztery wozy, każdy w cztery piękne konie, a wszystko to - tak woźnice, jak konie i wozy
- było czarnym suknem przybrane i pokryte. Potem kroczyło czterdziestu rycerzy w pełnych
zbrojach, na koniach, pokrytych suknem szkarłatnym; następnie jedenastu niosło chorągwie
tyluż księstw, dwunasty zaś chorągiew Królestwa Polskiego, a każdy miał tarczę ze znakiem
czyli herbem każdego księstwa. Za nimi jechał rycerz, odziany w złocistą szatę królewską, na
pięknym stępaku królewskim, purpurą pokrytym, osobę zmarłego króla wyobrażający. Za nim
szło parami procesjonalnie sześciu ludzi i niosło zapalone duże świece, z których dwie były
zrobione z jednego kamienia wosku. Potem szli zakonnicy i wszystkie osoby duchowne, ile
ich było w mieście i na przedmieściach, śpiewając pieśni żałobne, a poprzedzając mary, pełne
złotogłowia, sukna różnego i innych drogich materii, które miały być między klasztory i
kościoły rozdzielone. Na końcu postępował król Ludwik, arcybiskup, biskupi, książęta,
panowie i wielka moc ludu obojga płci. Pomiędzy nimi zaś a marami szli dworzanie zmarłego
króla, w liczbie większej niż czterystu, wszyscy w czarną odzież przybrani i wszyscy z
wielkim płaczem i jękiem. Do którego zaś kościoła wstępował ten pochód z marami -jak to do
braci mniejszych
57
, Najświętszej Panny Maryi, braci kaznodziejów
58
- tam składano dwie
purpury złociste i dwie sztuki przedniego sukna brukselskiego różnych kolorów, po
szesnaście łokci każda, oraz duże ofiary w pieniądzach i wielką ilość świec. Przed marami
szedł jeden (z dworzan) i szeroko rozrzucał pieniądze biednym i każdemu, kto by je chciał
podnieść, ażeby wolniejszą zrobić drogę idącym i aby tym goręcej za duszę zmarłego króla
się modlono. Niesiono bowiem wory pełne groszy, którymi srebrne misy, niesione przez dwu
wyznaczonych do
56
19 listopada 1370.
57
Franciszkanie.
58
Dominikanie.
tego nych tego zacnych ludzi, napełniano, gdy tylko się opróżniły, z których to mis każdy
chcący złożyć ofiarę mógł brać ile zechciał
59
. Z taką ceremonią i w takim porządku pochód
doszedł do kościo-ła katedralnego, w którym czcigodny ojciec, pan biskup krakowski Florian,
odprawił mszę, zaś podczas tej mszy były złożone następujące ofiary.
12
O ofiarach, złożonych podczas żałobnego nabożeństwa za króla Kazimierza. Było
postanowione, aby przy wszystkich ołtarzach, jakie są w kościele katedralnym krakowskim,
stali kapłani do mszy przygotowani, tak aby wszyscy ofiarujący, ilukol-wiek ich będzie, po
złożeniu ofiar najpierw przy wielkim ołtarzu, gdzie biskup celebrował, następnie przy
wszystkich innych ołtarzach ofiary swoje składali. Ponieważ zaś z powodu ogromnego
natłoku ludu, który gorąco pragnął być obecny na egzekwiach królewskich, nie można było
obchodzić ołtarzy z ofiarami, przeto jeden z nas, mający stosowne polecenie, z misą srebrną
pełną groszy, a otoczony z przodu i z tyłu pachołkami królewskimi, z których jedni drogę
torowali, po dwakroć obszedł kościół i każdemu z kapłanów mszę celebrujących składał tyle,
ile mógł ręką z misy nabrać. Na wielkim ołtarzu złożono tym sposobem naprzód dwie
drogocenne purpury, a drugim razem dwie sztuki drogiego sukna, jak i w innych kościołach, o
czym było wyżej. Następnie urzędnicy zmarłego króla, każdy podług swej służby, złożyli na
ołtarzu naczynia, którymi zarządzali: a więc naprzód komornik Swiętosław i podskarbi podali
na ołtarz misy srebrne z ręcznikami i obrusami, potem stolnik Przedbor z podstolim złożyli
cztery wielkie półmiski srebrne, potem cześnik i podczaszy - dzbany i kubki srebrne, potem
podkomorzy czyli marszałek przyprowadził najlepszego z koni królewskich, podkoniuszy -
zbrojnego rycerza w królewskie szaty odzianego, na dzielnym a bardzo przez króla lubianym
stępaku królewskim, a wszystkich tych poprzedzali chorążowie, niosący chorągwie, i ów
rycerz, osobę zmarłego króla wyobrażający. Po złożeniu tych ofiar, gdy zaczęto, podług
zwyczaju w takich wypadkach, kruszyć chorągwie, powstał taki krzyk żałosny, taki płacz i
jęk wszystkich obojga płci obecnych
59
Tłumaczenie moje (M.D.K.).
w katedrze krakowskiej, że od tego płaczu i jęku wszyscy, osoby możne i niskie, starzy i
młodzi, ledwo się utulić mogli.
I nie dziw! Obawiali się bowiem, aby ze śmiercią króla pokój miłującego, nie znikł ten pokój,
do którego za jego życia przywykli. Nie spodziewali się już od nikogo tych uprzejmych
przemówień, tego pocieszania strapionych, które od niego słyszeli i przywykli przyjmować.
Obawiali się, że przyjdzie nieunikniony upadek Królestwa, jaki po śmierci króla polskiego
Przemyśla
60
, przodka Kazi-mierzowego, spadł na państwo, gdy bez męskiego potomstwa
umarł. Nade wszystko zaś owo przekształcenie królestwa, dokonane przezeń, i wielka jego
przystępność, do bolesnego płaczu mieszkańców jego kraju pobudzały. Bo między innymi
złymi następstwami obawiali się także, że - pierwej nim z woli boskiej powstanie w Polsce
król z rodu królów polskich - cudzoziemiec na króla wyniesiony, który będzie chciał
postępować podług obyczajów swojego narodu, będzie usiłował zmienić obyczaje i zwyczaje
Polaków, nieznanych tutaj rodaków swoich wyniesie ponad ludzi miejscowych i tym
sposobem dążąc do zniweczenia praw i swobód Polaków, wywoła ku sobie nienawiść tudzież
waśnie wzajemne, ci zaś, którzy mieli prawo do tronu, będą dążyli do odzyskania dziedzictwa
swych przodków. Z tego wszystkiego i z innych rzeczy razem połączonych mogłaby
wyniknąć bez wątpienia zguba królestwa, którą tylko oby Bóg przez swe miłosierdzie
odwrócić raczył.
13
O przyjeździe Ludwika, króla węgierskiego i polskiego, do Wielkopolski. Po tych
egzekwiach, jak powiedziano wyżej, solennie odprawionych, najjaśniejszy pan, już teraz
Polski, Węgier, Dalmacji etc. król, pośpieszył do Wielkopolski. Niezliczona ilość Polaków
wybiegła mu na spotkanie w Kaliszu i dalej ze czcią go przyjęła, składając mu należny hołd
jako swemu królowi. Razem z nimi król przybył do Gniezna, gdzie zatrzymał się dwa dni. I
chociaż w katedrze gnieźnieńskiej był przygotowany tron królewski złotogłowiem pokryty,
aby tam, w szaty królewskie odziany, w koronie i z berłem, do użytku królewskiego
zastosowanymi, wystąpił i zasiadł, stosownie do tego, jak było umówione jeszcze przed jego
koro-
60
Przemysł II, książę wielkopolski, król Polski(1295-1296).
nacją w Krakowie, jednakże król, za radą niektórych Krakowian, zaniechał tego uczynić,
mówiąc, iż to by go śmiesznością okryło.
Tak tedy, nic w Królestwie Polskim nie ustaliwszy, powrócił król, jak się rzekło wyżej, do
ojczyzny. Wtedy to było, że jego Węgrzy, towarzyszący mu w drodze, wdzierali się po
wsiach do domów mieszkańców i gwałtem im rzeczy rabując z sobą zabierali, żaden zaś z
tych ubogich a pokrzywdzonych nie miał dostępu do króla, bo Węgrzy temu przeszkadzali.
Pod nieobecność króla, podczas rządów w Królestwie Polskim jego ukochanej rodzicielki,
imieniem Elżbieta, królowej węgierskiej, działo się jeszcze gorzej niż przedtem, gdyż nie było
i nie ma dotąd żadnej tam stałości ani pewności. Bo jeśli ktoś się uciekał do matki, ona go do
syna odsyłała, a syn nawzajem odsyłał do matki, przez co nie mogło być i nie było
rzeczywiście końca żadnym sprawom, chyba tylko tym, które jej się podobały.
Już to pierwsze zasadę niestałości wykazało, że wszystkich głównych doradców, przy których
pomocy nieboszczyk król Kazimierz, brat królowej, sprawami państwa zbawiennie rządził, po
kolei i nie bez skwapliwości od siebie oddalała, innych zaś, których głos u wspomnianego jej
brata nie miał żadnej powagi w radzie, za swych doradców przyjęła. I ci radzili jej nie tak, jak
tego wymagał ogólny pożytek państwa, ale tak, jak pragnęła ich szalona chciwość. Zdania zaś
dawniejszych doradców, które zwykli byli dawać i rzeczywiście dawali najrzetelniej, owi
doradcy nowi, obgadując ich zaocznie, naj-bezczelniej odrzucali. Za radą tych niegodziwców,
zarówno urzędnicy dworu królewskiego jak i starostowie ziem bardzo się często, z
nadzwyczaj wielką stratą dla mieszkańców królestwa, zmieniali.
14
O podziale skarbu królewskiego. Po wyjeździe wspomnia-nego pana Ludwika, króla
polskiego i węgierskiego, jak się wyżej rzekło, z Wielkopolski, najjaśniejsza pani Elżbieta,
rodzicielka jego, zażądała, aby skarb świętej pamięci króla Kazimierza brata jej, został
podzielony pomiędzy Jadwigę, wdowę po nim, i córki Annę i Jadwigę, stosownie do jego
rozporządzenia i ostatniej woli.
Skarb ten, jedynie co do srebrnych naczyń, był podzielony na trzy części. Na każdą z nich
przypadło trzysta trzydzieści trzy i pół grzywny srebra ciężkiej wagi, oprócz ośmiu dużych
mis z czystego złota wykutych, trzydziestu sześciu roztruchanów, przedziwnie zło-
tem i srebrem ozdobionych, flasz jaspisowych i kryształowych, pierścieni i drogich kamieni,
okryć purpurowych, na których orły i inne herby królewskie z pereł, ze złota i drogich
kamieni były przedziwnie i suto nasnute, oraz innych różnego rodzaju klejnotów, które nie
były podzielone, lecz zachowane dla dwóch córek króla. Ten zaś skarb dwóch córek
królewskich, nieoszacowanej według powszechnego zdania wartości, pani Elżbieta razem z
nimi wywiozła na Węgry, pozostawiając wdowie po bracie swoim, która później połączyła się
węzłem małżeńskim z Rupertem, synem Wacława, niegdyś księcia legnickiego
61
, tylko część
wyżej wymienioną i tysiąc grzywien szerokich groszy, jako wiano.
15
O usunięciu Przecława, starosty wielkopolskiego. Z postanowienia tych doradców, o
których było wyżej, królowa usunęła ze starostwa wielkopolskiego pana Przecława z
Gołuchowa, rycerza, wojewodę kaliskiego, za którego najlepsza moneta kwartnik, którą król
Kazimierz za panowania swego wybijać rozkazał, tak dalece spadła w cenie, że gdy pierwej
dwa kwartniki miały wartość grosza praskiego, potem za jeden grosz praski trzeba było
dawać cztery kwartniki. Wskutek takiej zmiany wielu bardzo ciężkie poniosło straty; bo kto
pierwej miał dziesięć groszy, ten miał ich teraz tylko pięć. Wielu natomiast, kupując cztery
kwartniki za jeden grosz, odniosło duże korzyści, przetapiając pieniądze na czyste srebro.
Po usunięciu Przecława, około wielkiego postu roku Pańskiego 1371
62
, wyniosła na starostwo
wielkopolskie szlachetnego męża Ottona z Pilicy
63
, rycerza przezornego, dobroczynnego i
możnego. Niektórzy ze szlachty wielkopolskiej, natenczas w Krakowie przy królowej się
znajdujący, długo odmawiali przyjęcia go za starostę, twierdząc, że jako nie ich ziemianina,
nie należało go wbrew ich przywilejom nad nich wynosić. On zaś niektórym z nich obiecał
dać w zarząd grody królewskie w tym starostwie położone, co też uczynił.
61
Jadwiga żagańska (zob. przypis 30), wdowa po Kazimierzu Wielkim, poślubiła w 1372 ks. legnickiego Ruperta (+ 1409).
62
W tekście jest rok 1071, niewątpliwie błędnie. Wielki post w 1371 r. zaczynał się 19 lutego, a Wielkanoc wypadała 6 kwietnia.
63
Otto z Pilicy h. Topór, starosta ruski (1352), starosta generalny Wielkopolski 1371-1372, kasztelan wiślicki 1373, wojewoda i
starosta saadomierski 1375, zm. 1384/85.
Chociaż ogół Wielkopolan odmówił zrazu przyjęcia tego Ottona za swego
starostę, jednakże gdy czcigodny ojciec Jan, biskup poznański
64
i jego krewni
Doliwowie oraz niektórzy inni dali swą zgodę na niego, wszyscy go potem jako
starostę uznali. Za czasów tego Ottona wielu zbiegłych i różnych innych ludzi
dopuszczało się rozbojów i grabieży w Królestwie. Starosta Otto, widząc, iż bez
pomocy ziemian zbiegów i złodziejów w grabieżach i kradzieżach ukrócić nie
potrafi - ziemianie bowiem popierać go w tym kierunku zaniedbywali - zrzekł
się starostwa. Po nim nastąpił i trzymał starostwo wielkopolskie pan Sędzi woj z
Szubina
65
.
6
O piorunie, który spadł na katedrę poznańską. Roku Pań-skiego 1371, w
niedzielę, w którą w kościele śpiewa się Panu „Judica me etc."
66
, piorun uderzył
w wierzchołek krzyża na prawej wieży katedry poznańskiej i koniec rogu tej
wieży zrujnował. Piorun impetem swoim zrobił otwór w sklepieniu kaplicy
królewskiej i potrzaskał zawieszone na ścianie portrety króla Przemyśla i
królowej. W tym samym roku i w następnym było w Polsce wiele grabieży i
rozbojów i nikt im nie przeszkadzał.
7
O bardzo wielkim morowym powietrzu w Polsce. W owych dwóch latach,
tak samo jak w roku śmierci króla, był wielki mór w Polsce, zaś w roku
następnym od miesiąca września zaczęła się szerzyć w Polsce jeszcze większa
morowa zaraza na ludzi, zwłaszcza na młodzież i kobiety, na mężów i dziewice,
i trwała przez rok aż do miesiąca września, przez który to przeciąg czasu wiele
tysięcy ludzi, niestety, umarło.
64
Jan syn Jana z Lutogniewa h. Doliwa, bp poznański od 1355 r., zm. 14 lutego 1375.
65
Sedziwój z Szubina h. Pałuki, starosta inowrocławski i gniewkowski (1365-1372), podkomorzy poznański (ok. 1370), wojewoda
kaliski (1381-1405), starosta generalny Wielkopolski (1372-1376 i 1389-1397), starosta krakowski (1377-1389), starosta nakielski
(1375-1388), czołowy przedstawiciel stronnictwa andegaweńskiego w Polsce, zmarł w 1405 r.
66
Piąta niedziela wielkiego postu, 23 marca 1371.
18
O oślepnięciu Jarosława, arcybiskupa gnieźnieńskiego. Roku Pańskiego 1372, w
piątek przed Narodzeniem Chrystusa, grałem w szachy razem z innymi w śninie, rano zaś w
sobotę, w wigilię Tomasza apostoła
67
wyjechałem do Gniezna, dla otrzymania czterdziestu
grzywien groszy, które czcigodny ojciec Jarosław, gnieźnieńskiego kościoła arcybiskup, był
mi pożyczył - a widział wtedy jeszcze zupełnie dobrze - stamtąd zaś posłałem dalej do
Poznania i po załatwieniu niektórych spraw, w wigilię wigilii, w śniadaniowej porze do śnina
wróciłem. Tam gdy od niektórych osób posłyszałem, iż arcybiskup oślepł, nie dałem zrazu
temu wiary, aż
dopiero gdy tegoż dnia przybyłem z (miasta) śnina i wszedłem do niego razem
z innymi panami, aby z nim zasiąść do obiadu, on posłyszawszy nas, rzekł do mnie:
„archidiakonie, oto nic nie widzę!"
68
Litowaliśmy się nad nim z powodu tej nagłej ślepoty, ale
więcej jeszcze żałowaliśmy siebie i kościoła całego.
Gdy tak oślepł arcybiskup, który już z powodu głębokiej starości był prawie zupełnie
pozbawiony przyrodzonej energii, krewny jego, Mikołaj z Kożuchowa, prepozyt
gnieźnieński
69
, przy pomocy niektórych przyjaciół arcybiskupa podsunął mu myśl, aby jemu
stolicę arcybiskupią odstąpił. Arcybiskup na to się zgodził i dał mu na piśmie cesję oraz
potrzebne listy. On zaś, nie mając na to zgody ani króla pana ani kapituły gnieźnieńskiej,
losowi się powierzywszy, do kurii rzymskiej pospieszył. Widząc to, Janusz syn Paszka,
kantor gnieźnieński
70
, zebrał na kapitułę niektórych prałatów i kanoników gnieźnieńskich i po
naradzie z nimi, we wtorek po niedzieli Laeta-re
71
, wydał listy kapitulne, aby przeszkodzić
kurii rzymskiej w promocji wspomnianego prepozyta. Z tymi listami i pełnomocnictwem, na
swoją osobę wypisanym, w osiem dni potem pojechał do kurii rzymskiej i stanąwszy tam po
Wielkanocy, promocji wspomnianego
67
Podane elementy chronologiczne zgadzają się nie dla roku 1372 lecz dla 1371, bowiem wigilia św. Tomasza wypadała w sobotę
włas'nie w roku 1371.
68
Na podstawie tego fragmentu zidentyfikowano autora tej Kroniki, bowiem archidiakonem gnieźnieńskim w tym czasie był Jan z
Czarnkowa.
69
Mikołaj z Kożuchowa h. Bogoria, bratanek abpa Jarosława Bogorii, archidiakon krakowski (1342-1366), prepozyt gnieźnieński
(od 1366), zm. w 1374 r.
70
Janusz (Jan) syn Paszka z Wolicy h. Doliwa, kantor gnieźnieński (od 1360), kanonik poznański (od 1365).
71
Wtorek po czwartej niedzieli wielkiego postu, 9 marca 1372.
prepozyta w zupełności zapobiegł. Niemniej obaj pozostawali tam prawie przez
rok cały. Prepozyt powrócił potem do ojczyzny, kantor zaś wspomniany, w roku
pańskim 1373 w dniu ... sierpnia, z powietrza, które natenczas przy kurii
grasowało, przeniósł się do Chrystusa.
Gdy roku tego i poprzedniego, niektórzy Mazowszanie, zwłaszcza Pietrasz, syn
Krystyna, wojewody płockiego
72
, za zgodą, jak powiadał, Siemowita księcia
mazowieckiego
73
, w powiecie łowickim wielkie szkody, grabieże i łupiestwa
czynili, arcybiskup Jarosław, nie mogąc tego księcia prośbami skłonić, aby
swoich ziemian od tych łupiestw powstrzymał, obłożył całą ziemię mazowiecką
ogólnym interdyktem i nie wcześniej zdjął, aż ogromnie przerażeni, oddali jemu
i kościołowi jego gnieźnieńskiemu, za szkody wyrządzone, pewne wsie A. i B.,
na wieczne kos'cioła posiadanie i nadania te dostatecznie przywilejami
potwierdzili.
Po tym wszystkim, tegoż roku, rzeczony ojciec arcybiskup, gorąco pragnąc
ustąpić z katedry, postanowił oddać ją czcigodnemu mężowi Januszowi,
doktorowi dekretów, dziekanowi krakowskie-
mu i kanonikowi gnieźnieńskiemu. Ów tedy dziekan, otrzyma wszy od pana
Jarosława arcybiskupa pismo rezygnacyjne, wysłał do papieża Grzegorza Xl
74
pana Domarata rycerza
75
i Jaranda kanonika gnieźnieńskiego
76
, z
pełnomocnictwem i listami promocyjnymi króla węgierskiego i polskiego. Ci
jednak przybywszy tam nic nie uczynili, a to z powodu, że król Ludwik,
zmieniwszy swoją wolę i wysławszy do papieża listy przeciwne, sprawie
przeszkodził, a nadto, że nie mieli zgody kapituły gnieźnieńskiej. Gdy tak z
niczym powrócili, wspomniany dziekan, otrzymawszy nowe listy króla pana i
królowej, oraz Karola cesarza rzymskiego i króla czeskiego i kapituły gnie-
72
Krystyn, wojewoda czerski (1304), wojewoda płocki (od 1319).
73
Siemowit III (IV) Starszy, syn Trojdena ks. mazowieckiego, ks. czerski od 1341, rawski od 1345, sochaczewski od 1351, wiski i
mazowiecki od 1370, zm. 16 czerwca 1381.
74
Grzegorz XI papież (1370-1378).
75
Domarat z Pierzchną h. Grzymała, pisał się też z Iwna, starosta generalny Wielkopolski (1377-1382), kasztelan poznański (1382-
1399), zm. 1399/1400.
76
Jarand syn Mikołaja z Bełszewa h. Pomian, kanonik płocki, łęczycki, włocławski, notariusz abpa Jarosława, kanonik gnieźnieński
(od 1369), kustosz gnieźnieński (1383), dziekan gnieźnieński (od 1383), zm. 1388.
źnieńskiej - około dnia Objawienia Pańskiego roku Pańskiego 1374
77
- sam osobiście do kurii
rzymskiej się udał. Jakoż przy pomocy popierającego sprawę kardynała Wilhelma, brata
ciotecznego papieża, wspomniany papież Grzegorz opatrzył go arcybiskupstwem i w
niedzielę „Misericordia domini"
78
polecił go na arcybiskupa wyświęcić. Po swym
wyświęceniu arcybiskup zaraz kurię opuścił, spiesząc do domu, z powodu zarazy, która wtedy
w mieście Awinionie była wielka i przybył do miasta Gniezna dnia 3 miesiąca lipca
79
,
nazajutrz zaś w niedzielę mszę celebrował, na której był obecny czcigodny ojciec biskup
poznański i wiele innej szlachty.
Tego dnia i następnych aż do środy deszcz padał nieustanny.
Były zaś arcybiskup Jarosław zachował na swoje utrzymanie wszystkie dochody na
Pomorzu
80
i miasto Opatów ze wsiami przyległymi, oraz dziesięciny w powiecie kaliskim.
Rezerwację tę Stolica Apostolska potwierdziła, zezwalając mu na pobieranie tych dochodów.
Następnie przeniósł się on do klasztoru lądzkiego i w nim ze swymi sługami, habitu nie
wdziewając ani ślubów zakonnych nie składając, przebywał prawie przez dwa lata.
19
O księciu Władysławie Białym. Roku 1373, w sam dzień Narodzenia Najświętszej
Panny Maryi
81
, Władysław Biały, książę gniewkowski, po kryjomu przybył do Gniezna i tam
w domu burmistrza Hanka, niepoznany, był goszczony. Tam zjadłszy śniadanie, gdy został
przez gospodarza poznany i obdarowany sokołem, niezwłocznie odszedł i nazajutrz przybył
do Włocławka, gdzie sa-moczwart
82
, bez żadnej przeszkody wszedł do zamku i zwoławszy
mieszczan, przyjął od nich hołd wierności. Następnie, pozostawiwszy w zamku straż,
spiesznie udał się do Gniewkowa. Opanowawszy również i ten zamek, poszedł dalej do
pewnej wsi, należącej do
77
6 stycznia 1374.
78
Druga niedziela po Wielkanocy, 16 kwietnia 1374.
79
W tekście jest: „feria tertia die mensis Julii", a w tłumaczeniu J. śerbiłły: „dnia 3 miesiąca lipca", ale sobota wypadała w dniu l
lipca, niedziela zaś 2 lipca.
80
Chodzi o dochody z dóbr stołowych arcybiskupa, które znajdowały się na Pomorzu Gdańskim, na terenie diecezji włocławskiej i
archidiecezji gnieźnieńskiej.
81
8 września 1373.
82
Samoczwart tzn. on sam (książę) wraz z 3 ludźmi.
Romlika, i tego Romlika, przełożonego zamku Złotorii, wziął do niewoli, żądając, aby mu
zamek Złotorię wydał. Kiedy zaś do Złotorii podszedł, mieszkańcy zamku, widząc księcia i
zważywszy, że w razie oporu gotów jest ściąć ich przełożonego, niezwłocznie mu zamek
oddali. Tym sposobem książę Władysław jednego dnia bez użycia broni zdobył Włocławek,
Gniewków i Złotorię. Na drugi dzień rano, w sobotę
83
, zgromadziwszy pewną część
włocławian i gniewkowian, podstąpił spiesznie pod niedostępny zamek Szarlej. Mieszkańcy
jego tego dnia jako tako jeszcze się bronili, lecz nazajutrz rano, w dzień niedzielny, wydali
mu zamek. Tak więc w piątek, sobotę i niedzielę książę Władysław otrzymał z czołobitnością
miasta i zamki Włocławek, Gniewków, Złotorię i Szarlej, bez żadnej w swoich ludziach
straty, wyjąwszy jednego tylko, imieniem Twoch, którego mieszkańcy w samej bramie
zamkowej zabili, gdy poprzedzając księcia chciał wejść do zamku Szarlej.
Kiedy się o tym wszystkim dowiedział Sędziwój z Szubina, Wielkopolski oraz tych zamków i
miast starosta, jęknął z boleści i ogromnie zaniepokojony tak haniebną stratą tylu zamków, po
naradzie ze swoją szlachtą, rozesłał gońców i zebrał dosyć duże wojsko, z którym najpierw
obiegł miasto Włocławek. Król zaś węgierski i polski Ludwik nakazał wszystkiej szlachcie
Wielkopolski, Kujaw i innych ziem aby, pod utratą czci i mienia, wspomnianemu
Sędziwojowi potrzebną pomoc dla zdobycia pomienionych zamków dali. Z tego powodu
wielu Kujawian, którzy już przeszli na stronę księcia, opuściło go, usłyszawszy taki wyrok i
polecenie królewskie. Widząc to wspomniany książę, nie będąc w stanie oprzeć się potędze
królewskiej, a nadto przez niektórych niejako oszukany, zamyślił zdać się na łaskę króla, co
też i uczynił. Albowiem gdy włocławianie, przez wojsko królewskie bardzo trapieni, od
księcia żadnej pomocy nie spodziewając się, zdali się na łaskę króla pana i w ręce pana
Sędziwoja hołd złożyli, więc i książę Władysław, przez niektórych oszukany, pomimo że miał
w zamkach Szarleju i Złotorii dostateczną ilość ludzi i żywności, tak iż rok cały i dłużej
mógłby się skutecznie przeciwnikom opierać, owe zamki, prawie niezdobyte, Sędziwojowi na
łaskę króla pana ze wszystkimi narzędziami obronnymi oddał. Nie uzy-
83
l0 września 1373.
skawszy jednak od króla pana żadnej łaski, dotknięty wielkim niedostatkiem, prawie rok cały
w zamku Drezdenko przemieszkiwał
84
.
Roku Pańskiego 1375, również nazajutrz po Najświętszej Pannie
85
, książę Władysław, przy
pomocy pewnych szpiegów, znowu opanował zamek Złotorię, gdzie ci szpiedzy ujęli i
dostawili mu śpiącego w łóżku przełożonego zamku, szlachetnego męża, rycerza Krystyna ze
Skrzypowa. Książę zaś z nienawiści do pana Sędziwoja, którego siostrę miał ten rycerz za
żonę, kazał tego Krystyna, już bardzo podeszłego w latach rycerza, zakuć w kajdany i do
najściślejszego więzienia zamknąć, żądając za niego pięćset kop okupu. Atoli starosta
Sędziwój z Szubina, aczkolwiek szwagier rycerza Krystyna, nie chciał go wykupić, a to
dlatego, że kiedy już około święta Jakuba apostoła
86
rozeszła się po Wielkopolsce pogłoska o
tym, że jeden z zamków kujawskich, mianowicie Złotoria, ma być dla księcia Białego
potajemnie zdobyty, wtedy Sędziwój zażądał, aby mu Krystyn zamek Złotorię oddał, bo się
obawiał, że ten go straci przez swoją gnuśność (jak się też i stało). Lecz Krystyn
odpowiedział, że byłoby to dla niego wielką hańbą, gdyby zrzekł się zamku właśnie w tym
czasie, kiedy rozeszła się pogłoska o grożącej jego stracie i zapewniał a ręczył Sędziwojowi,
że tak dobrze i starannie będzie strzegł zamku, iż może nie mieć co do straty jego żadnej
obawy. Tymczasem szpiedzy księcia weszli w umowę z pewnymi rybakami, którzy przynieśli
Krystynowi, niby w upominku, naczynia pełne wina i razem z nim siedząc w zamku pili, a
gdy naczynia były wypróżnione, po inne wino do Torunia posłali. Krystyn, dobrze
podpiwszy, tej nocy mocniej spał niż zwykle, aż szpiedzy po drabinach przez mur dostawszy
się do zamku, i jego i zamek, jak powiedziano, wzięli.
W ten sposób książę Władysław stał się posiadaczem zamku Zło-torii. Mnóstwo włóczęgów i
biedaków, ludzi silnego i hartownego ciała, napłynęło teraz do niego. Wkrótce zaś po tym, jak
wspomniany zamek został opanowany przez księcia, na pomoc księciu przyszedł rycerz,
imieniem Ulryk von Osten, syn Bodczy z Drezdenka, z pewną liczbą Sasów
87
. Pewnego dnia
podstąpili oni pod zamek
84
Mieszkał tam pod opieką panów von Osten.
85
9 września 1375.
86
25 lipca 1375.
87
Tłumaczenie moje (M.D.K.).
biskupi Raciąż, opanowali dzwonnicę kościelną i wielki dwór, który Zbylut,
biskup włocławski
88
, na zewnątrz zamku wybudował, i zaczęli zamek
gwałtownie zdobywać. Atoli mieszkańcy zamku mężnie ich odparli i zmusili do
odejścia z powrotem, bez nadziei zdobycia Raciąża. Jednakże po niewielu
dniach wspomniany Ulryk ze swymi wspólnikami podszedł pod Gniewków i
tam zaczął zdobywać zamek. Chociaż bronił go mężnie Gerward ze Słomowa ze
swymi ludźmi, gdy mieszczanie gniewkowscy dali pomoc Ulrykowi, zamek
został podpalony i Gerward z dwudziestoma pięcioma towarzyszami, pomiędzy
którymi byli brat jego i dwaj synowie, z końmi, z orężem i innymi rzeczami,
które przy sobie miał w zamku, oddał się Ulrykowi w niewolę. Ten Gerward,
razem z synami i innymi współtowarzyszami, przez wspomnianego Sędziwoja
był od księcia Białego za wielkie pieniądze wykupiony, Następnie Ulryk z
polecenia swych braci Dobrogosta i Arnolda z tryumfem wrócił do domu
89
.
20
O bitwie pomiędzy księciem Białym a ludźmi królewskimi. Tegoż czasu,
gdy pan Jaśko Kmita
90
, rycerz dzielny i wszelakiej cnoty pełen, starosta
sieradzki, przybył pod Inowrocław na pomoc panu Sędziwojowi, wóz zaś z jego
skarbem szedł za nim, ludzie księcia Białego ten skarb razem ze strażą w drodze
przejęli i księciu, znajdującemu się po tej stronie Wisły w Gniewkowie,
dostawili. Nazajutrz książę, zebrawszy swoich ludzi i kmieci z ziemi
gniewkowskiej, podążył pod Inowrocław, w nadziei opanowania tego miasta.
Lecz wspomniany pan Jaśko Kmita razem z rycerzem Bartoszem z
Wezenborga
91
, starostą brzeskim, spotkał go koło Gniewko-wa. Wszczęła się
między nimi bitwa i ludzie księcia raptownie uciekać zaczęli, sam zaś książę
Biały przez różne bezdroża spiesznie do Nieszawy popędził i porzuciwszy
konie, wsiadł samoczwart na sta-
88
Zbylut syn Świętosława z Wąsoszy h. Pałuki, bp włocławski (1364-1383).
89
Bracia Ulryk, Dobrogost i Arnold von Osten, panowie na Drezdenku, wspierali ks. Władysława Białego.
90
Jan (Jasiek) Kmita z Wiśnicza h. Śreniawa, starosta sieradzki (1367-1371), ruski (l369-1371), ponownie sieradzki (1372-1375),
krakowski, zginął w roku 1376 (zob. rozdz. 32).
91
Bartosz z Wezenborga, pisał się także z Odolanowa, syn Pielgrzyma z Cho-tla, starosta brzesko-kujawski 1374-1377, wojewoda
poznański od 1387, zm. przed 23 I 1395.
tek i na drugą stronę Wisły się przeprawił, z wielką stratą swoich ludzi, którzy ścigani aż do
okrętów toruńskich, w części zostali pozabijani, w części zaś wzięci do niewoli.
Nie zważając jednak na to, książę Biały nie zaniechał napadów na Kujawy: spalił
przedmieścia Inowrocławia i zewnętrzne bramy tego miasta, jak również wiele wsi na
Kujawach, wielką moc łupu i jeńców do Złotorii uprowadzając. Dla obrony przed nim pan
Sę-dziwój obwarował wieżę Jarosława w Służę wie i w niej, jak i w innych miejscach zbrojną
załogę osadził, która się nieustannie ścierała z ludźmi księcia Białego. Trzymał zaś
wspomniany książę zamek Złotorię od tego czasu aż do Zielonych Świąt
92
, wielkie pożary po
nocach, spustoszenia i uprowadzenia do niewoli zarówno w Wielkopolsce jak i na Kujawach
przez swoich ludzi czyniąc.
Nareszcie roku Pańskiego 1376 dzielni rycerze Sędziwój z Szu-bina i Bartosz z Wezenborga,
oraz Bartosz z Sokołowa
93
, starosta kujawski, z Wielkopolanami i Kujawianami, zamek ten
obiegli. Gdy im na pomoc przyszedł Kazimierz, książę szczeciński i dobrzyński, zaczęto
zamek zdobywać przy pomocy machin i innych narzędzi oblężniczych. Książę Biały miał z
sobą w zamku dużo ludzi, więc się przed nieprzyjaciółmi skutecznie bronił, napadając na nich
także z okrętów na rzece Wiśle. Pomiędzy jego ludźmi byli w zamku dwaj - jeden, imieniem
Hanko, młynarz brzeski, bardzo biegły w sztuce budowania, i drugi, który zdradą zamek
Złotorię wziął i księciu oddał. Z tych, pierwszy już raz był przez księcia wzięty do niewoli,
kiedy ten poprzednio zdobywał zamki księstwa gniewkowskiego, lecz został uwolniony na
obietnicę dobrej wiary. Teraz zaś książę pan listownie polecił mu, aby stosownie do obietnicy
wrócił do niewoli. Gdy Hanko pokazał ten list Bartoszowi, staroście brzeskiemu, pytając, co
ma czynić, pan Bartosz odpowiedział, że nic mu poradzić nie może i że sam on wiedzieć
powinien, co ma uczynić. Aż oto jednej nocy przyszli z wozem ludzie orężni księcia, Hanka
wzięli z młyna pod Brześciem i z sobą do Złotorii uprowadzili, aby dla nich machiny i inne
narzędzia potrzebne dla zamku przygotował.
92
l czerwca 1376.
93
Bartosz z Sokołowa, brat cioteczny Bartosza Wezenborga, wraz z nim starosta kujawski w latach 1374-1377.
21
O zabiciu Fryderyka de Wedel w zamku Złotorii. Kiedy tak szlachta
zamek Złotorię oblegała, Hanko, młynarz brzeski, widząc, że książę Biały nie
będzie mógł oprzeć się potędze królewskiej, a bojąc się, aby mu za to, że robił w
zamku machiny i inne narzędzia, przeszkadzające wojsku królewskiemu w
obleganiu zamku, nie odebrano młyna, oznajmił potajemnie panu Sędzi-wojowi,
staroście wielkopolskiemu, że ma u siebie i chce mu oddać klucze od pewnej
bramy zamkowej, przez którą wszedłszy z ludźmi będzie mógł zamek
opanować. Lecz książę, mając go w podejrzeniu, kazał go uwięzić. Potem,
kazawszy związanego nad stołem palić świecami, zmusił do wyznania zdrady,
którą zamyślił uczynić. Wtedy książę posłał szwagra Hanka w jego imieniu do
Sędziwoja, kazał mu się umówić z nim co do czasu i godziny i oddać klucze do
tej bramy. Sędziwój wielce tym ucieszony pragnął, by jemu jedynie przypadł
zaszczyt zdobycia zamku, nie mówiąc przeto nic o tej sprawie panu Bartoszowi,
wybrał mężów szlachetnych i dzielnych, którzy z nim powinni byli wejść do
zamku. Gdy tedy do onej bramy przyszli i dwudziestu sześciu, którzy byli na
przedzie, weszło, wówczas straż zamkowa, przez księcia po to postawiona,
raptownie opuściła kratę, która nad bramą wisiała, do której kazał przywiązać
dwa kamienie, aby tym szybciej w dół się spuszczała, i ta, padając, przygniotła
na śmierć szlachetnego męża Fryderyka de Wedel, pana na Ujściu, mężnego i
odważnego. Tych zaś, którzy weszli do zamku, dopóty bito kamieniami, aż się
oddali rzeczonemu księciu w niewolę. Tak więc Sędziwój zawstydzony
powrócił do swoich stanowisk z wielkim smutkiem po stracie swych ludzi.
Nazajutrz rano całe wojsko ruszyło, pędem rzuciło się na zamek i przez cały
dzień nie przestawało do niego szturmować, w końcu jednakże, po stracie z obu
stron niewielu w zabitych, wielu zaś ranionych, do swych stanowisk wróciło. W
liczbie ranionych był książę Kazimierz
94
, mocno kamieniem uderzony, z czego
wkrótce potem, jak sprawiedliwie mniemają, zakończył życie. Książę zaś Biały
rozkazał tego samego dnia wzmiankowanego Hanka młynarza razem z jego
szwagrem spalić przed zamkiem, wynagradzając w jednakowy sposób i tych
także, którzy zamek pod Krystynem oddali.
94
Kazko słupski (zob. też rozdz. 35).
Po tym napadzie wspomniany książę, zważywszy, że wojsko (królewskie)
zamierza trwać w oblężeniu, on zaś po części odczuwał brak środków, wszedł w
układy ze starostami i zamek Bartoszowi oddał, zdając się całkowicie na łaskę
króla pana. Wychodząc z zamku, książę zażądał aby Bartosz skruszył z nim
kopię. Ten na to się zgodził i oto książę ze swoją kopią przeciwko Bartoszowi, a
Bartosz przeciwko księciu, rozpędziwszy konie, z wielką siłą rzucili się jeden na
drugiego i książę otrzymał od Bartosza w prawe ramię dosyć poważną ranę.
Następnie książę Biały udał się na Węgry do Ludwika, króla węgierskiego i
polskiego, zaopatrzony w dostateczne środki na drogę przez Bartosza i brata
jego, drugiego Bartosza. Tam, załatwiwszy z królem panem również inne
sprawy sporne, sprzedał mu ziemię gniewkowską za dziesięć tysięcy florenów,
otrzymał zaś od niego pewne opactwo zakonu św. Benedykta w Pannonii, gdzie
przebywa dotąd
95
.
Po jego ustąpieniu wielu szlachty i wojowników na Kujawach, którzy jego
stronę trzymali, uwięzieni za to i opodatkowani przez starostów, wpadli w
długotrwałą nędzę, żadnej zaś pomocy ani ulgi od księcia nie otrzymali, i
słusznie, podług słów proroczych: „nie ufajcie książętom, w których nie masz
zbawienia"
96
.
22
O pochodzeniu tego księcia Władysława Białego. Książę Władysław
Biały był synem Kazimierza, a wnukiem Sie-momysła, księcia kujawskiego,
łęczyckiego, sieradzkiego i dobrzyńskiego. Ten Siemomysł, książę
gniewkowski, miał trzech synów: Przemyśla, Leszka i Kazimierza, którzy po
śmierci ojca podzielili między siebie księstwo gniewkowskie. Przemysłowi
przypadła Bydgoszcz, Leszkowi Inowrocław, Kazimierzowi Gniewków z
kasztelanią słońską. Przemysł i Leszek zmarli bezpotomnie, po Kazimierzu zaś,
chociaż miał wielu synów i córek, pozostali tylko jeden syn, książę Władysław
wyżej wspomniany, i jedna córka, którą pani Elżbieta, królowa węgierska, jej
ciotka, wydała za pewnego księcia Bośnii
97
. Ten Władysław, książę
gniewkowski, był ożeniony z j edy-
95
Władysław Biały otrzymał opactwo w Pannonhalma, gdzie przebywał do roku 1379 (zob. przypis 46).
96
Ps. 146, 3.
97
Siemomysł ks. kujawski (+ 1287), przyrodni brat Władysława Łokietka, miał trzech synów: Przemysła (+ 1339), Leszka (t 1339) i
Kazimierza III, księcia inowro-
naczką Alberta, księcia na Strzelcach
98
, która bezpotomnie zeszła z tego świata.
Przed tym jeszcze nim żona jego umarła, Kazimierz król Polski, syn
Władysława - przyrodniego brata Siemomysła - dał księciu Władysławowi
Białemu jako lenno Inowrocław. Lecz gdy Stanisław Kiwała, sędzia kujawski,
wytoczył księciu Białemu przed królem Kazimierzem sprawę o rozgraniczenie
pewnych włości dziedzicznych i książę był uwięziony, aby żalącemu się
sędziemu odpowiadał, wówczas podrażniony miasto to królowi odstąpił, a
chociaż chętnie byłby wziął je na powrót, jednakże za życia króla już go
odzyskać nie mógł. Po śmierci wspomnianej swej żony, którą wielce miłował,
przejęty smutkiem, nie chciał żenić się z inną, lecz złożywszy swoje księstwo w
ręce króla polskiego i otrzymawszy od niego tysiąc florenów, w licznym
towarzystwie szlachty odbył pielgrzymkę do grobu Chrystusowego, skąd
powróciwszy, w Pradze, na dworze cesarza pana i w innych ziemiach czas jakiś
przebywał. Potem, w roku 1366" przez Kujawy przybył do Prus, z wojskiem
Krzyżaków poszedł na Litwę i powróciwszy stamtąd podczas wielkiego postu,
również przez Kujawy, do żadnego ze swych zamków nie wstępując, udał się do
Czech, zaś po Wielkanocy, w miesiącu maju, przybył do miasta Awinionu,
gdzie wtedy papież Urban V
100
ze swym dworem rezydował. Następnie, bez
wiedzy żadnego z nas, Polaków, którzyśmy z nim wzajemnie w jego i w
naszych gospodach w ciągu dni czterdziestu i więcej obcowali, opuścił kurię i
udał się do Cite-aux, gdzie stał się mnichem zakonu cystersów. Po niejakim
czasie, gdy mu się coś nie podobało, przeniósł się do klasztoru św. Remigiusza
zakonu św. Benedykta w Dijon, zamienił habit szarych mnichów na habit
czarnych i tam aż do roku 73 pozostawał. Pewną ilość pieniędzy dostarczali mu
król Polski i młodsza królowa węgierska, jego siostrzenica
101
. Następnie,
zawiadomiony przez któregoś z Pola-
cławskiego i gniewkowskiego (+ 1343/1353). Z kolei Kazimierz gniewkowski miał kilkoro dzieci, z których ojca przeżyły jedynie:
Władysław Biały i Elżbieta, która w roku 1325 poślubiła bana Bos'ni Stefana Kotromanića. Elżbieta zmarła w 1343 roku.
98
Elżbieta, córka Alberta, ks. na Strzelcach Opolskich (t 1366/75), żona Władysława Białego od 1359, zmarła wkrótce potem w
1360/61 r.
99
W tekście omyłkowo: 1376.
100
Urban V, papież w 1. 1362-1370. W tekście jest błędnie podany Urban VI.
101
Drugą żoną Ludwika Węgierskiego była Elżbieta, córka bana
Bośni Stefana
Kotromanića i Elżbiety, siostry Władysława Białego.
ków o śmierci króla polskiego Kazimierza, niezwłocznie udał się z Dijon do
kurii rzymskiej, zleciwszy niektórym Polakom, aby nań czekali w Bazylei. Gdy
ich tam, jak również w mieście Strasbourgu zastał, mianowicie: rycerza
Przedpełka ze Staszewa, Stefana z Trlą-ga, Wyszotę z Kórnika i innych, którzy
własnym kosztem przybyli szukając go, z nimi razem, również na ich koszt, udał
się na Węgry, do króla pana. Choć na dworze królewskim przyjęto go niezbyt
uprzejmie, pomimo to jednak pozostał tam, wyprawiwszy swoich towarzyszy do
ojczyzny. Następnie król Ludwik, na natarczywe nalegania swej żony,
siostrzenicy księcia Władysława, wyprawił go wraz z poselstwem do papieża
Grzegorza XI z prośbą o zwolnienie księcia od ślubów zakonnych, ażeby mógł
pojąć żonę i objąć w posiadanie swe księstwo. Gdy zaś papież z braku powodów
odmówił mu dyspensy, książę, ogromnie tęskniąc do stanu świeckiego,
potajemnie uszedł do Polski i swoje państwo gniewkowskie, jak wyżej
opowiedziano, odebrał.
23
O pobieraniu przez króla Ludwika podatku „poradlne".
Tegoż roku, gdy król Ludwik zażądał od mieszkańców Królestwa Polskiego,
zarówno duchownych jak i szlachty, podatku, zwanego „poradlne", arcybiskup i
biskupi, mężowie duchowni i szlachta całej Polski płacenia go odmówili,
twierdząc, że od wszelkich takich danin i ciężarów na mocy jego własnych
przywilejów są zwolnieni. Niemniej król, na znak swego zwierzchnictwa,
jakiegoś podatku żądał. A ponieważ biskupi i szlachta polska twierdzili, że w
listach swoich zaprzysięgli wierność tylko samemu królowi Ludwikowi i jego
synom, gdyby ich miał, on zaś, w braku męskiego potomstwa pragnął, aby takąż
samą przysięgę wierności złożyli jego córkom, przeto nie mogąc inaczej
uzyskać ich zgody, nowymi przywilejami uwolnił wszystkich ziemian od
wszelkich podatków, zachowując dla siebie i dla swoich następców tylko po
dwa grosze z każdego łana, które corocznie do skarbu jego miały być płacone
102
.
Tym sposo-
102
Jest to słynny przywilej koszycki dla szlachty, wydany na zjeździe w Koszycach 17 września 1374. W zamian za wystawienie tego
przywileju Polacy zgodzili się uznać następstwo tronu polskiego dla jednej z córek Ludwika (na mocy wcześniejszych układów
prawo do tronu mieli tylko synowie Ludwika). Ponieważ duchowieństwo sprzeciwiało się przeniesieniu praw sukcesyjnych na córki
królew-
bem dawniejsze dokumenty zostały unieważnione, nowe zaś były sporządzone,
w których Polacy złożyli hołd wierności córkom królewskim - rzecz dość
hańbiąca, aby kobiety nad nimi królowały - pozwalając, aby ich kmiecie płacili,
jak powiedziano, na wieczne czasy dwa grosze czynszu z każdego łana. Tylko
arcybiskup i sufra-gani jego oraz wszystkich kościołów, odmówili poddania się
tym opłatom, nie chcąc wyrzekać się przywilejów, poręczających swobody dóbr
kościelnych i dlatego, chociaż byli o to napominani, w żaden sposób nie
pozwolili swym kmieciom opłacać owego podatku na rzecz króla pana. Wyjątek
stanowiło uboższe duchowieństwo, którego włościanie zmuszeni byli płacić do
skarbu królewskiego nie dwa, lecz dwadzieścia cztery grosze w przeciągu
jednego roku, biskupi zaś, przez statuty prowincjonalne, które podatek ten
ogólnie potępiły, z pomocą przyjść im zaniedbali i dotąd zaniedbują.
24
O śmierci Mikołaja, prepozyta gnieźnieńskiego. Tegoż roku w dzień
chwalebnej dziewicy Cecylii
103
, prepozyt gnieźnieński Mikołaj z Kożuchowa,
bratanek Jarosława, niegdyś arcybiskupa gnieźnieńskiego, we wsi Gozdowo,
należącej do kapituły gnieźnieńskiej, po wielu tygodniach ciężkiej febry,
zakończył dzień swój ostatni. Prepozyturą jego pan Jan arcybiskup opatrzył
Przejdla, plebana ze śnina, swojego krewnego, wykazując tym większą miłość
cielesności, aniżeli sąd zdrowego rozsądku, gdyż pominął niebacznie wszystkich
prałatów i kanoników, z których niejeden, służąc kościołowi i poprzedniemu
arcybiskupowi, dzielnie i statecznie ich bronił. Tę samą prepozyturę, jako
zarezerwowaną kollacji Stolicy Apostolskiej, papież Grzegorz dnia 26 stycznia
roku następnego nadał Mikołajowi Strosbergowi
104
, kantorowi poznańskiemu,
natenczas kolektorowi Stolicy Apostolskiej w Kościele polskim.
skie, więc wydany przywilej nie objął kleru i do ugody doszło dopiero w roku 1381 (zob. rozdz. 55).
103
22 listopada 1374.
104
Mikołaj Strosberg - kanonik w wielu kapitułach polskich, prepozyturę gnieźnieńską objął w 1380 roku, kolektor papieski w Polsce
w 1. 1374-1381, w roku 1381 uwięziony za wielkie nadużycia finansowe, ale wkrótce został zwolniony (zob. rozdz. 54), zm. w 1413 r.
25
O statutach Jana, arcybiskupa gnieźnieńskiego, i jego kapituły. Roku Pańskiego
1375, w dzień 10 miesiąca lutego, czcigodny ojciec Jan, kościoła gnieźnieńskiego arcybiskup,
odprawił przy tym kościele kapitułę generalną. Na tej kapitule, po licznych uroczystych
naradach ze swoimi braćmi
105
, postanowił i wykonać polecił, aby dochód ze wszystkich wsi
kapituły gnieźnieńskiej szedł na ogólny użytek prałatów i kanoników, osobiście przy tej
katedrze przebywających. Dalej postanowił, że każdy z prałatów i kanoników po kolei
odprawiać ma mszę przy wielkim ołtarzu, w przeciwnym zaś razie ma zapłacić kanonikowi,
który ją za niego odprawia, pół grzywny groszy. Następnie postanowił, aby wszyscy prałaci i
kanonicy dwa razy do roku - w dzień św. Wojciecha i jego translacji
106
- do Gniezna się
zjeżdżali, i przez osiem dni stale przy kościele katedralnym przebywając, kapitułę generalną
odprawiali. W razie niestawienia się, prałat trzy grzywny, kanonik zaś dwie grzywny
obecnym zapłacić będzie obowiązany. Powyższe oraz inne statuty, we właściwym piśmie
zawarte, pieczęciami i przysięgą arcybiskup i kapituła potwierdzili.
26
O ustanowieniu biskupstw na Rusi. Około roku Pańskie-go tysiąc trzysta
siedemdziesiątego piątego czy szóstego, przy współdziałaniu Ludwika, króla polskiego i
węgierskiego, papież Grzegorz XI erygował i utworzył trzy biskupstwa na Rusi, mianowicie:
przemyskie, chełmskie i włodzimierskie czyli lodomeryj-skie, tudzież arcybiskupstwo
halickie
107
.
27
O śmierci Jana, biskupa poznańskiego. Tegoż roku, 14 dnia miesiąca lutego, czcigodny
ojciec Jan, kościoła poznańskiego biskup, z rodu Doliwów, mąż pobożny i szczodrobliwy, a
wszystkich uciśnionych miłościwy orędownik, na Mazowszu, w kościelnej swej majętności,
zwanej śabikowo, chorobą wodnej puchliny dotknięty, przeniósł się do Chrystusa
108
. Za
swych rządów
105
Chodzi oczywiście o braci w Chrystusie, czyli o kanoników katedralnych.
106
Święto św. Wojciecha obchodzono 23 kwietnia, a translacji 20 października.
107
Bullą z 13 lutego 1375 papież Grzegorz XI erygował arcybiskupstwo halickie z sufraganiami w Przemyślu, Chełmie i
Włodzimierzu. Wkrótce - w roku 1412 - stolicę arcybiskupstwa przeniesiono z Halicza do Lwowa.
108
Jan z Lutogniewa zmarł 14 lutego 1375.
założył on w Dolsku miasto oraz wiele wsi w powiatach Krobi, Buku i w innych
miejscowościach, należących do kościoła poznańskiego. Majątek kościelny
przez lokacje i nabywanie wsi tak pomnożył, iż pozostawił kościół swój bez
żadnych długów. Przywieziono go do Poznania w dzień św. Piotra
109
i w
katedrze przed ołtarzem Najświętszej Panny ze czcią wielką pochowano. Niech
dusza jego teraz i na wieki szczęśliwie w Panu spoczywa.
28
O wyborze Mikołaja, biskupa poznańskiego. W sam dzień pogrzebu
czcigodnego tego biskupa, Mikołaj z Kórnika
110
, proboszcz Panny Maryi w
Krakowie i kanonik poznański, doktor dekretów, podczas nieobecności Dytka,
dziekana poznańskiego
111
, nie pytając nikogo, ani Trojana prepozyta
112
ani
innych prałatów i kanoników, kazał swojemu notariuszowi, tudzież innemu
prezbiterowi ogłosić, aby wszyscy członkowie kapituły zgromadzili się
nazajutrz dla wyboru nowego pasterza. A jeszcze na trzy dni przed pogrzebem
zmarłego biskupa, tenże Mikołaj, bez udziału prepozyta oraz innych prałatów i
kanoników, którzy natenczas przy katedrze się znajdowali, wyznaczył
własnowolnie administratorów, tak urządzając, aby jeśli nie cała kapituła, to
przynajmniej część jej, na której mógł polegać, jego obrała, wskutek tego miał
administratorów po swojej stronie. Zdarzyło się zaś, że gdy po wezwaniu łaski
Ducha Świętego przystąpiono do wyboru przyszłego biskupa, prawie cała
kapituła zgodziła się na dwóch kandydatów: Trojana, swego prepozyta i owego
Mikołaja. Należało więc drogą kompromisu do wyboru któregoś z nich
przystąpić. Co się też stało - siedmiu wyznaczonych kompromisarzy podzieliło
się: czterej oddali swe głosy na Mikołaja z Kórnika, trzej zaś na Trojana, po
czym i ci ostatni zgodzili
109
22 lutego, dzień katedry Św. Piotra.
110
Mikołaj z Kórnika h. Łodzią, doktor dekretów, kanclerz wielkopolski (1366-1372), posiadacz licznych beneficjów, m.in. proboszcz
kos'cioła NMP w Krakowie (od 1368), bp poznański (od 1375), zm. 18 marca 1382.
111
Dytko Pradel, kanonik poznański (od 1349), archidiakon czerski (1360-1363), dziekan poznański (od 1364), kanonik wrocławski i
kanclerz kujawski (od 1364), zm. w 1383 r.
112
Trojan z Łekna h. Pałuki, kantor (1336) a potem scholastyk kruszwicki (1337), archidiakon włocławski (1343), kanonik i prepozyt
włocławski (od 1349), zm. w 1390 r.
się na Mikołaja, jako obranego przez większość
113
. Wyboru tego arcybiskup Jan, z powodu
pewnych nieporozumień, które między nimi zaszły, nie chciał potwierdzić. Atoli Mikołaj, nie
pytając króla polskiego i węgierskiego, udał się do kurii rzymskiej, gdzie mimo zastrzeżeń,
czynionych przeciw jego promocji w listach króla pana i innych osób papież Grzegorz w
Awinionie wyposażył go w biskupstwo poznańskie. Otrzymawszy święcenia, Mikołaj wrócił
pomyślnie do kościoła swojego około dnia sw. Marcina
114
.
29
śmierci Przecława, biskupa wrocławskiego. Tegoż roku, około połowy wielkiego
postu
115
, czcigodny ojciec pan Prze-cław, biskup wrocławski, zwany Pogorzała, w głębokiej
starości, pełen dobrych uczynków, w dzień ... zakończył żywot doczesny
116
. Ów Przecław
nastąpił po biskupie wrocławskim Nankerze
117
, który za sprawą króla czeskiego Jana
Ślepego
118
, został niegodziwie za pomocą trucizny zgładzony i który to Nanker pierwotnie był
biskupem krakowskim, przez papieża Jana XXII
119
na wrocławską katedrę przeniesionym,
biskupstwo zaś krakowskie otrzymał po nim Jan Grotowic, przebywający natenczas jeszcze
na uniwersytecie w Bolonii. Obrany przez kapitułę wrocławską w roku Pańskim 1341 , w
dzień piąty miesiąca maja, na biskupa, Przecław kupił dla kościoła wrocławskiego od
Bolesława, księcia legnickiego i brzeskiego
120
, miasto i zamek Grotków z powiatem, wiele
zamków wybudował i bardzo mocnymi murami opatrzył, zaś wrocławską katedrę ukończył i
ozdobił wielu ornatami, tudzież złotymi i srebrnymi naczyniami.
113
Bardziej szczegółowy opis - zob. rozdz. 56.
114
11 listopada 1375.
115
W roku 1376 wielkipost zaczynał się 27 lutego, a Wielkanoc przypadała na dzień 13 kwietnia, wiec połowa postu to dzień ok. 20
marca.
116
Przecław z Pogorzeli, 5 maja 1341 wybrany przez kapitułę na biskupa wrocławskiego, katedrę objął w roku 1342, zmarł 5
kwietnia 1376 r.
117
Nanker, bp krakowski (1320-1326), przeniesiony na biskupstwo wrocławskie (1326-1341).
118
Jan Ślepy czyli Jan Luksemburski, nazywany tak, ponieważ pod koniec życia stracił wzrok, zob. przyp. 54.
119
Jan XXII, papież w 1. 1316-1334.
120
Bolesław III Hojny, syn ks. wrocławskiego Henryka V Grubego, ks. legnicki i brzeski, zm. 21 kwietnia 1352.
Po jego błogosławionym zejściu, kanonicy wrocławscy, odrzuciwszy Polaków,
wybrali niejakiego Teodoryka, Czecha, dziekana wrocławskiego
121
, który
zresztą, jak niegdyś błędną drogą wszedł na dziekanat, tak i z obecnego swego
obioru nie miał pożytku. Po śmierci bowiem mistrza Stanka, dziekana
wrocławskiego, mianowicie w roku 1350, Jan zwany Starzyk, archidiakon
głogowski, rodem Opolczyk, mąż szlachetny i rozumny, na mocy łaski
Klemensa VI papieża
122
, który go na godnos'ć w kościele wrocławskim wyniósł,
dziekanat wrocławski, jako należny sobie objął i przez egzekutorów swoich
kazał dla siebie go zająć. Tymczasem papież Klemens ten sam dziekanat, jako
zarezerwowany jego kollacji, w tym samym roku miłościwie nadał mistrzowi
Wojciechowi, plebanowi w Bochni, kanclerzowi dobrzyńskiemu
123
, natenczas
posłowi króla polskiego Kazimierza przy Stolicy Apostolskiej. Zaś wspomniany
Jan Starzyk, pozwany przed kurie rzymską, przeszło szes
x
ć lat toczył o to spór z
mistrzem Wojciechem, nareszcie pokonany przegrał sprawę, jednakże, nic się
nie troszcząc w swojej starości o wyrok ekskomuniki, pozostawał aż do śmierci
na dziekanacie. Po jego zgonie i pochowaniu poza cmentarzem, Karol, cesarz
rzymski i król czeski, owego Czecha (Teodoryka), pisarza swej kuchni
124
,
przeciwko mistrzowi Wojciechowi osadził na dziekanacie, a to z powodu, iż gdy
cesarz, pragnąc poddać książąt śląskich pod zwierzchnictwo Korony Czeskiej, a
biskupstwo wrocławskie przyłączyć do arcybiskupstwa praskiego, pokazywał
pewne listy Kazimierza, króla polskiego, ów Wojciech oznajmił, że listy te są
fałszywe, i tym usiłowaniom przed papieżem
121
Teodoryk z Klatowej, dziekan wrocławski (zob. przypis 123), elekt kapituły na biskupstwo wrocławskie (1376 r.). Podróżował do
Awinionu i Rzymu by uzyskać papieskie zatwierdzenie na biskupstwo. Gdy w roku 1378 rozpoczęła się wielka schizma w Kościele,
Teodoryk opowiedział się za papieżem awiniońskim, od którego otrzymał sakrę biskupią. Cesarz i archidiecezja gnieźnieńska
uznawały jednak papieża rzymskiego i nie dopuszczono Teodoryka do objęcia katedry. Zmarł w Awinionie w 1387 roku.
122
Klemens VI, papież w 1. 1342-1352.
123
Wojciech syn Jana z Opatowca, pleban w Bochni, dyplomata Kazimierza Wielkiego, od 1350 kanclerz dobrzyński, na prosię króla
Kazimierza otrzymał prowizję papieską na dziekanat wrocławski, jednak pomimo wielu starań nie zdołał go objąć. Zmarł w 1360
roku.
124
„coquine sue notarium".
i kardynałami przeszkodził - więc zarówno cesarz jak i Czesi mieli złość do tego
mistrza. I tak w roku 1360 w sierpniu wspomniany mistrz Wojciech w
Krakowie, podczas wielkiej zarazy w tym mieście, zakończył swój żywot,
podczas gdy czeski wdzierca trzymał dziekanat. Tym sposobem piastował on
dwie godności, które, zdawało się, tym łatwiej doprowadzą go do biskupstwa,
należnego mu z wyboru kanoników, jednakże dojść do niego nie mógł, bo, z
powodu przeszkód stawianych przez cesarza, papież Grzegorz, przebywający ze
swym dworem w Awionionie, odmówił elektowi prowizji i polecił wrócić do
domu, ponieważ on, papież, dopóki nie zamieszka z powrotem w Rzymie, nie
chce rozporządzać biskupstwem wrocławskim. Zaraz potem posłał do
Wrocławia Mikołaja, biskupa Majorki, z zakonu braci kaznodziejów
125
, aby
objął zarząd biskupstwa wrocławskiego i dla Stolicy Apostolskiej dochodził
spuścizny po zmarłym biskupie Przecławie. Gdy ów Mikołaj przybył do
Wrocławia z listami apostolskimi i zaczął domagać się należytego ich
wykonania, kapituła wrocławska, złożona z ludzi rozumnych i przezornych, nie
chciała go dopuścić do rządów biskupstwa, w obawie o utratę zamków i
zniweczenie dóbr kościelnych, weszła więc z nim w umowę, iż corocznie,
dopóki kościół wrocławski będzie pozbawiony pasterza, będzie dawała kamerze
apostolskiej osiem tysięcy florenów w złocie, nadto zapłaci za spuściznę
biskupią trzydzieści tysięcy florenów, dwa tysiące za dwuletnią prokuratorię,
przez tegoż biskupa nałożoną, i tysiąc na przewiezienie tych pieniędzy. Co się
też stało i wrocławianie zapłacili jednorazowo do kamery apostolskiej ogółem
trzydzieści trzy tysiące florenów. Zaraz w roku następnym kapituła wrocławska
wysłała swego elekta do Rzymu, lecz papież Grzegorz znowu zwlekał z
prowizją.
Roku Pańskiego 1378, w niedzielę Laetare
126
, papież Grzegorz zszedł ze świata.
Kardynałowie, zebrani, podług zwyczaju, na konklawe, gdy nikogo spomiędzy
siebie - czy to z obawy przed Rzymianami, którzy się domagali wyboru
Rzymianina, czy z powodu niezgody, która się między nich samych wkradła -
wybrać nie chcieli, zgodnie wynieśli na tron papieski wielebnego ojca Mikołaja,
bi-
125
Mikołaj zwany Ziegenbock z Norymbergi, dominikanin, bp Majorki (1366-1377), bp Lubeki (1377-1379), bp miśnieński (1379),
zm. w 1392 r.
126
28 marca 1378. Grzegorz Xl zmarł 27 marca.
skupa Bari
127
, zarządzającego natenczas wicekancelarią Stolicy Apostolskiej w
imieniu wicekanclerza Piotra, kardynała pampeluńskie-go. Cały bowiem lud
rzymski, od najmniejszego do największego, wpadłszy z bronią w ręku do
pałacu papieskiego, zaczął pierwotnie z wrzaskiem domagać się wyboru na
papieża Franciszka, kardynała Św. Piotra, grożąc, że w przeciwnym razie i
kardynałowie i wszyscy cudzoziemcy niezwłocznie będą zabici. Jeden z
senatorów doniósł kardynałom, że ludu w żaden sposób nie będzie można
uśmierzyć, jeżeli się nie obierze Rzymianina na papieża. Kardynałowie, widząc
siebie w niebezpieczeństwie śmierci, nie wiedzieli jak śmierci uniknąć. Wtedy
kardynał Robert z Genewy
128
, zerwawszy z jednego ze sług swoich kaptur, z
narażeniem własnego życia wyszedł z konklawe i zaczął wołać: „Niech żyje,
niech żyje papież Franciszek, kardynał Św. Piotra!" Co usłyszawszy, lud
pochwycił owego Franciszka,
kardynała Św. Piotra, i w przekonaniu, że go na papieża wybrano, z wielką
uroczystością zaniósł do ołtarza św. Piotra, a następnie posadził na tronie
papieskim. Gdy tym sposobem lud się uciszył i roz-szedł się do domów,
kardynał Franciszek, lubo wiedział, że nie jest obrany, zgodził się, aby uspokoić
wzburzenie ludu, uchodzić za papieża do następnego dnia. Po uśmierzeniu
zaburzeń ludowych, kardynałowie ogłosili wybór biskupa Bari na wikariusza
apostolskiego, i w dzień Zmartwychwstania Pańskiego
129
, podług zwyczaju,
koronowali go na papieża, następnie zaś razem z nim, poprzedzeni proce-
sjonalnie przez Rzymian, dla których była to wielka uroczystość, pojechali do Ś
w. Jana na Lateranie, gdzie zabawili jedną godzinę, po czym powrócili do Św.
Piotra i doprowadzili go aż do pałacu papieskiego. Kiedy tak wybrany papież
Urban, zaczął przyganiać chciwości kardynałów i kazał ograniczyć wielką ilość
posiadanych przez nich beneficjów, a w niedzielę „Quasi modo geniti"
130
wystąpił przeciwko nim i duchowieństwu kurii rzymskiej z kazaniem głównie
127
Kronikarz pomylił imię i godność nowego papieża (w rozdz. 37 jest już poprawnie), chodzi bowiem o Bartłomieja Prignano,
arcybiskupa Bari, który jako papież przyjął imię Urbana VI (1378-1389).
128
Robert z Genewy, Francuz, kardynał tytułu Bazyliki Xli apostołów, wkrótce jako antypapież awionioński przyjął imię Klemensa
VII (1378-1394).
129
18 kwietnia 1378.
130
pierwsza niedziela po Wielkanocy, 25 kwietnia 1378.
o symonii i mamonie, wtedy ci, obrażeni o tak niezwyczajną naganę, około dnia Św.
Trójcy
131
, jeden po drugim wynieśli się z całym swym otoczeniem do miasta Fondi,
przeciągnąwszy na swoją stronę dowódcę zamku Św. Anioła oraz podkomorzego i innych
urzędników papieskich, tak iż w Rzymie przy papieżu pozostało tylko trzech kardynałów,
mianowicie mediolański, z Ursino i florencki. Atoli i ci trzej, gdy się udali do miasta Fondi w
celu załagodzenia niezgody pomiędzy papieżem a kardynałami, zostali opanowani przez
tamtych i, pozostawszy razem z nimi, już do papieża nie wrócili. Przewidując, że
kardynałowie chcą sobie innego papieża wybrać, wyprawił papież do nich uroczyste
poselstwo, z prośbą i upomnieniem, aby nie przystępowali do wyboru, tudzież z obietnicą
zwołania soboru powszechnego i abdykacji, jeśli wszyscy zebrani na tym soborze biskupi
podniosą zarzuty przeciw jego wyborowi, wówczas kardynałowie będą mogli przystąpić
godnie do wyboru innego papieża. Kardynałowie jednak na to się nie zgodzili, zapewniając,
że go wybrali pozornie, aby uniknąć rąk Rzymian, i domagali się, aby papież Urban zupełnie
z papiestwa ustąpił. Gdy zaś tego uczynić nie chciał, przystąpili do nowego wyboru i obrali na
papieża wspomnianego kardynała Roberta z Genewy, pod imieniem Klemensa VII
132
. Po tym
wszystkim popełniono w samym Rzymie i okolicy bardzo wiele złego. Dowódca zamku
Anioła, przyrządziwszy w nim machiny, zaczął pałac papieski i Rzym tak mocno i
niezmordowanie oblegać, że papież Urban musiał ze swego pałacu uchodzić i przenieść się na
Zatybrze do Św. Maryi, gdzie prawie rok cały przemieszkiwał. Rzymianie także zamek
obiegli i nie wypuszczali nikogo z niego ani do niego nie dopuszczali, pomimo to jednak
zastęp Bretończyków, wezwany na pomoc przez później obranego papieża Klemensa,
złamawszy zapory pewnego mostu, pomimo oporu postawionej tam straży, przeszedł przez
most i ku miastu Fondi się skierował. Co widząc Rzymianie zwrócili się przeciwko niemu i
stoczyli z nim bitwę, w której padło, jak powiadają, więcej niż pięciuset Rzymian.
Wzburzony tym do najwyższego stopnia lud rzymski zabrał się do zabijania wszystkich
cudzoziemców, zwłaszcza Francuzów. Toteż francuscy notariusze, pisarze i inni, urzędy
posiadający, potajemnie, każdy
131
Ok. 6 czerwca 1378.
132
wybór Klemensa VII to początek tzw. Wielkiej Schizmy (1378-1417).
jak mógł, ratowali się ucieczką do ojczyzny przy okrzykach Rzymian: „niech giną od żelaza
cudzoziemcy!", aż na koniec wyszedł edykt papieża i senatorów, zabraniający pod karą
śmierci i tysiąca florenów zabójstwa kogokolwiek z cudzoziemców, z wyjątkiem jednakże
Francuzów, którym nie poręczono żadnego bezpieczeństwa.
Do tego właśnie Klemensa przybył elekt wrocławski i, wyposażony przezeń w biskupstwo
wrocławskie, był następnie na biskupa konsekrowany. Dowiedziawszy się o tym, papież
Urban oddał dziekanat wrocławski Władysławowi, księciu legnickiemu
133
, inne zaś beneficja
porozdawał innym, pozbawiając tak elekta wrocławskiego, jak również kardynałów, ich
beneficjów na Węgrzech, w Polsce i Czechach. Czech ten (Teodoryk) mając nadzieję, że
kapituła wrocławska uzna go za biskupa, po otrzymaniu od tegoż Klemensa dla siebie i dla
innych osób listów prowizyjnych i ordynacyjnych, w których rzeczony papież nadawał sobie
władzę pozbawiania beneficjów tych wszystkich, którzy nie chcieli uznać go za papieża, i
wyposażania nimi innych, przybył potajemnie do pewnej majętności kapituły wrocławskiej w
Austrii i wysłał nasamprzód ze swoimi listami niejakiego Mikołaja z Wołowa, kanonika
poznańskiego. Ten jednak, przybywszy po kryjomu do Wrocławia i przekonawszy się, że kler
i lud stanowczo są po stronie papieża Urbana, nie ośmielił się jawnie wystąpić i wrócił z
niczym do pana swego, mniemanego biskupa wrocławskiego.
Wspomniany Klemens nie był w stanie się oprzeć papieżowi Urbanowi i sile zbrojnej
Rzymian, i gdy przez posłów swoich nie znalazł poparcia ani u cesarza rzymskiego, ani u
króla węgierskiego i książąt niemieckich, w roku 1379, na zaproszenie Joanny królowej
Apulii i hrabiego fondeńskiego, udał się z kardynałami swymi do Awinionu, gdzie, mając po
swej strome królów Francji i Nawarry, hrabiego Sabaudii i całą prowincję Prowansję, uważał
siebie za powszechnego papieża. Zaś papież Urban samego Klemensa, jego kardynałów,
hrabiego fondeńskiego i wszystkich jego protektorów i stronników, ekskomunikował jako
odszczepieńców i za wyklętych, schizmatyków i heretyków po królestwach węgierskim,
polskim,
133
Odebrany Teodorykowi dziekanat wrocławski otrzymał ks. legnicki Henryk (a nie Władysław), syn Wacława I, ks. legnickiego,
dziekan wrocławski od 1379 r., bp Cambrai (1388), bp włocławski (1389-1398), zm. 12 grudnia 1398.
czeskim, niemieckim i włoskim, po wszystkich prowincjach i ziemiach publicznie ogłosić
kazał, pozbawiając ich jednocześnie wszystkich dostojeństw, honorów i urzędów, tak
kościelnych jak i świeckich
134
.
30
O śmierci Jarosława, arcybiskupa gnieźnieńskiego. Roku Pańskiego 1376, przybyły do
Wrocławia Mikołaj, biskup Majorki, zażądał, jak już po wiedziano, od kleru prowincji
gnieźnieńskiej dwuletniej prokuracji, która, stosownie do konstytucji papieża Benedykta,
zaczynającej się od słów: „Vas electionis"
135
, powinna być wizytującym biskupom dla
kamery apostolskiej składana. Z powodu nałożenia tej prokuracji Jan, arcybiskup
gnieźnieński, zwołał biskupów swojej prowincji do miasta Uniejowa. Na to wezwanie
przybyli osobiście biskupi Zbylut włocławski, Dobiesław płocki i Andrzej sereteński
136
,
krakowski zaś, lubuski i poznański, oraz kapituła wrocławska przysłali uroczystych posłów.
Zjechano się w wigilię Narodzenia Najświętszej Panny Maryi
137
, w dniu święta odprawiono
solenne nabożeństwo, nazajutrz zaś toczono poważne obrady tak o tej sprawie, jak i o różnych
innych. Wtedy, między innymi, postanowiono, aby statuty prowincjonalne któregokolwiek z
biskupów, zwłaszcza przeciwko grabieżcom i napadającym na dobra kościelne, były w jego
diecezji ściśle przestrzegane, oraz aby każdy podług zasobności swojego kleru starał się
wspomnianego biskupa Majorki zadowolić.
W oktawie Narodzenia Najświętszej Panny
138
, Jan, archidiakon gnieźnieński, zawarł z nim
(biskupem Majorki) we Wrocławiu w imieniu kleru diecezji gnieźnieńskiej umowę o
wypłaceniu 620 florenów i od kleru diecezji włocławskiej 120 florenów. Na uiszczenie sum
tych kler ma płacić z każdej grzywny (dochodu) swego benefi-cium dwa grosze podług taksy
dziesięciny.
134
Tłumaczenie poprawione (M.D.K.).
135
Benedykt XII, papież w 1. 1334-1342, konstytucję Vas electionis wydał w 1336 roku.
136
Zbylut - zob. przypis 88; Dobiesław Sówka z Gólczewa h. Prawdzie, bp płocki (1375-1381); Andrzej Jastrzębiec - Wasiłło, bp
Seretu w Mołdawii (1371-1388).
137
7 września 1376.
138
Między 8 a 15 września 1376.
W tymże czasie, mianowicie w sam dzień sw. Lamberta, który był 17 dniem
miesiąca września, we dworze arcybiskupa w Kaliszu, czcigodny ojciec
Jarosław, niegdyś arcybiskup gnieźnieński, szczęśliwie przeniósł się do
Chrystusa, pełen dobrych uczynków, sto lat życia aż do ostatniego dnia
wypełniwszy. Był to mąż bardzo szczęśliwy, we wszystkim działający z
pożytkiem, wielki w radzie i bardzo hojny. Niegdyś, kiedy był jeszcze na
uniwersytecie w Bolonii, gdy pewien student Anglik, za cudzołóstwo z jakąś
mieszczanką popełnione zresztą za zgodą jej męża za pieniądze - był przez
mieszczan bolońskich ścięty, Jarosław, jako rektor uniwersytetu
139
, przeniósł
wykłady prawa kanonicznego z Bolonii do innego miasta i nie zezwolił na ich
przywrócenie, aż znakomitsi obywatele z rozkazu papieża Jana XXII
ufundowali na intencję zbawienia duszy ściętego Anglika kaplicę i dostatecznie
ją uposażyli, oraz dali studentom należyte zadośćuczynienie. Następnie, obrany
na arcybiskupstwo gnieźnieńskie 14 stycznia roku 1341 i w tym samym roku
przez papieża Klemensa VI w mieście Awinionie zatwierdzony i
konsekrowany
140
, po powrocie do domu niezwłocznie rozpoczął budować od
fundamentów katedrę gnieźnieńską, którą wszelako, umierając, zostawił
niedokończoną. Zamki: Łowicz, Uniejów, Opatów i Kamień nowymi bardzo
mocnymi murami, jak to dotąd widać, otoczył. W Uniejowie, w Kurzelowie, w
Opatowie i w Kaliszu Panny Maryi kościoły, w Łęczycy zaś, w Krakowie, w
Wieluniu, w Kaliszu i w Gnieźnie dwory i domy z muru bardzo mocnego
wybudował, opatrzywszy wymienione kościoły księgami i wielu innymi
ozdobami. Miasto Kamień na granicy pomorskiej na nowo fundował i lokował.
Do miasta śnina sprowadził osadników i wiele dworów i domów mieszkalnych
po wsiach i miastach swej archidiecezji zbudował. W powiecie łowickim, w
chwili wyniesienia swego na arcybiskupstwo, jedną tylko grzywnę groszy
całkowitego dochodu znalazł, następnie w tym powiecie lokował wiele ludnych
wsi i pomnożył czynsz z nich do ośmiuset grzywien groszy, nie licząc czynszu
ze zboża. Pozostawał zaś na
139
Jarosław Bogoria był syndykiem uniwersytetu ultramontanów i jednym z przywódców wspomnianej tu secesji studentów do
Imoli.
140
Abp gnieźnieński Janisław zmarł 8 grudnia 1341, elekcja Jarosława Bogorii miała miejsce 14 stycznia 1342 roku, a bulla
prekonizacyjna Klemensa VI nosi datę 8 lipca 1342.
arcybiskupstwie trzydzieści cztery lata, a po ustąpieniu z arcybiskupstwa żył
jeszcze dwa lata. Nigdy nie chciał bez prałatów i kanoników swoich kościołów
we dworze swym przebywać, przyciągał ich do siebie łaskawością, która
sprawiała, że chętnie przy nim pozostawali, on zaś hojnie kazał im dostarczać
wszystkiego, co było potrzebne i bez ich rady i zgody żadnej sprawy kościelnej
nie załatwiał. Królowie, książęta i panowie Królestw Polskiego i Węgierskiego
oraz Czeskiego czcili go jak ojca i męża wielkiej łaskawości i żywili do niego
przywiązanie synowskie. Ubogich i pognębionych był on najpewniejszym
orędownikiem. O innych cnotach jego długo byłoby opowiadać... Pochowany
został w katedrze gnieźnieńskiej, w kaplicy przez niego samego ufundowanej i
uposażonej, w sam dzień błogosławionego Mateusza apostoła i ewangelisty
141
.
31
O spustoszeniu przez Litwinów ziemi sandomierskiej. Te- goż roku,
Elżbieta, matka Ludwika, króla węgierskiego, która w roku zeszłym z powodu
rozprzężenia, wywołanego gospodarką tych ze szlachty krakowskiej, którzy,
stojąc u steru władzy, doprowadzili królową swymi przewrotnymi radami, w
widokach korzyści własnej, do wielu nieopatrznych postanowień - zdała rządy
Królestwa Polskiego w ręce syna swojego, wspomnianego króla węgierskiego,
zaczęła natarczywie się ich na powrót domagać, lekce sobie ważąc
wielotysięczny dochód, który jej syn w Królestwie Dalmacji przeznaczył,
zamiast dochodów w Królestwie Polskim. śe zaś król Ludwik życzeniu jej zrazu
zadość uczynić nie chciał, wielce tym podrażniona, nie zawahała się powiedzieć
najjaśniejszemu synowi swemu zapalczywe i znieważające słowa. Wówczas
mądry król, który, podług przykazania boskiego, rodziców swych wielce
szanował i kochał, matce znowu rządy w Polsce powierzył.
Z wielkim tedy orszakiem Węgrów, wyniosła, acz podówczas już
osiemdziesięcioletnia, królowa udała się do Krakowa, przesławszy szlachcie
krakowskiej i sandomierskiej przez posłów listy z poleceniem, aby z żonami
swymi wybiegli na jej spotkanie do Sącza i dalej, i ażeby ją ze czcią i radością
przyjęli - co też uczynili. Gdy stanęła w Bochni, niektórzy z przybyłych
Sandomierzan donieśli jej,
141
21 września 1376.
iż doszły do nich wieści, jakoby Litwini, zgromadziwszy się w wielkiej liczbie,
zamierzają wpaść do ziemi sandomierskiej. Królowa, nie wierząc temu i ufając
w potęgę syna, rzekła: „że ręka jej syna jest bardzo mocna i długa, więc Litwini,
w obawie przed jego siłą i mocą, nie ośmielą się nic przeciwko niemu
przedsięwziąć". Zwiedzeni taką nadzieją, Sandomierzanie zaniedbali wszelkiej
ostrożności, wskutek czego książęta Kiejstut z Trok (brat Olgierda, wielkiego
księcia litewskiego) z bratem swoim Lubartem łuckim i bratankiem Jerzym
bełzkim, tajemnie rzekę San poza Zawichostem, w dniu... miesiąca listopada,
przeszli i spustoszyli niespodzianie wiele wsi nad Wisłą aż do miasta Tarnowa,
nie oszczędzając ani wieku ani płci, lecz mordując tych, których nie mogli
zabrać do niewoli. Tym sposobem niezliczona ilość ludzi obojga płci była
nieszczęśliwie uprowadzona w wieczną niewolę. Wielu kapłanów, po spaleniu
kościołów, zabito, innych wzięto do niewoli. Zapłakał ród lechicki, widząc iż
spełniło się nad nim przekleństwo proroka: „Niewiasta zabrała rządy i panuje
nad moim narodem"
142
. Podług pewnej relacji, gdy o tej klęsce nieszczęsnej
doniesiono królowej pani, ta, jakkolwiek się w duchu zatrwożyła, nie chciała
jednak przed wszystkimi zmartwienia swojego okazać, lecz wesołym obliczem
pocieszała zasmuconych, mówiąc, iż król pan, syn jej, wywrze na książętach
litewskich zemstę, jeżeli się rychło nie postarają o zwrot tego, co zabrali i
uprowadzili i o zadośćuczynienie poszkodowanym.
Jest nad brzegiem Wisły wieś, zwana Baranów, należąca do rycerza Pietrasza,
syna Cztana, brata arcybiskupa gnieźnieńskiego, Janusza. Gdy plemię litewskie
do niej przyszło, wspomniany rycerz wskoczył na konia i posadziwszy na niego
chłopca jeszcze nie ochrzczonego, i żonę, przepłynął jezioro i rzekę Wisłę.
Ścigający go Litwini puszczali za nim strzały, lecz płynąć przez jezioro i rzekę
nie odważyli się. Pewna zaś pani, towarzyszka żony Pietrasza, chcąc ujść rąk
Litwinów i za nią podążyć, rzuciła się do jeziora i tam przez Litwinów, którzy ją
schwytać chcieli, była utopiona. Tegoż dnia jechała z wielką wystawnością
przed oblicze królowej do Krakowa wdowa po panu Michale z Tarnowa,
kasztelanie wiślickim
143
i gdy
142
Iz. 3, 12.
143
Nie Michał lecz Rafał z Tarnowa h. Leliwa, syn Spytka z Tarnowa, kasztelan wiślicki (1369-1372).
słudzy jej dowiedzieli się o napadzie Litwinów, zaledwie z panią i bardzo
małym pocztem, porzuciwszy wozy i konie, dopadli promu na Wiśle i tym
sposobem rąk litewskich uszli.
32
O zabiciu Węgrów i o śmierci Jaśka Kmity. Tegoż czasu, w niedziele
nazajutrz po św. Mikołaju
144
, kiedy królowa, przebywając ze swym dworem na
zamku krakowskim, zabawiała się widokiem tańców i innych uciech ludzkich,
które w obecności swej wyprawiać kazała, służba węgierska siłą przejęła wóz
siana, prowadzony dla szlachetnego pana Przedbora, ze wsi jego Brzezia, do
jego domu przy bramie bocheńskiej, i zawróciła go do swej gospody, co widząc
słudzy pana Przedbora przeszkodzili Węgrom i odpędzili ich od siana. Na
wszczęty krzyk nadbiegli z pomocą Polacy Polakom, Węgrzy Węgrom. Gdy
wieść o tych kłótniach doszła do królowej, poleciła ona staroście zamkowemu,
szlachetnemu mężowi panu Kmicie, oraz innej szlachcie, niezwłocznie udać się
do miasta i uśmierzyć te zgiełkliwe zamieszki. Gdy ci przybyli na miejsce kłótni
i chcieli zwaśnionych pogodzić, jakiś -jak powiadają - Węgrzyn, zresztą na
pewno nie wiadomo kto mianowicie, wypuścił strzałę, czy to umyślnie czy
niechcący, i przeszył nią szyję rycerzowi staroście Jaśkowi Kmicie, który spadł
z konia i na miejscu ducha wyzionął. Obecni tam Polacy, widząc, że mąż tak
szlachetny, ozdobiony tylu cnotami, został w tak nikczemny sposób zabity,
unieśli się wielkim gniewem na Węgrów i zaraz gwałtownie na nich uderzyli,
zabijając każdego, kogo tylko ująć mogli, a nie oszczędzając ani płci ani wieku.
Pomiędzy innymi, jeden szlachcic węgierski, ale z urodzenia Słowianin i rycerz,
imieniem Michał, przezwiskiem Pogan, znaleziony w jakiejś komórce swej
gospody, został stamtąd wywleczony i na ulicy haniebnie zabity. Dwóch zaś
młodych ludzi, ulubieńców królowej i bardzo jej bliskich, ratując życie, uciekło
do domu wspomnianego Przedbora. Przedbor kazał ich ukryć w jednej z komór
swego domu i zamknął na klucz, przykazawszy surowo służbie, aby nikt się nie
ważył ich wydać. Lecz kiedy potem udał się na zamek, aby donieść królowej, że
ci młodzieńcy schronieni są w bezpiecznym miejscu -za co mu królowa wyraziła
wielką wdzięczność - słudzy jego, ko-
144
7 grudnia 1376.
rzystając, że noc tę spędził na zamku, porozbijali zamknięcia, pochwycili
bezlitośnie młodzieńców i zwlókłszy z nich szaty i srebrne pasy, wyrzucili ich
oknem poza mury. Przyjaciele zabitego pana Jaśka byli tak okropnie rozjątrzeni,
że strzałami i oszczepami ciskali w tych Węgrów, którzy uciekali po drabinach,
spuszczanych im z okien przez niewiasty i panny dworskie. Tego dnia i tej nocy
zabito przeszło stu sześćdziesięciu Węgrów. Zmartwiona bardzo tą rzezią
swoich Węgrów, królowa zeskoczyła z tronu, zapominając o głośnych i
wesołych pląsach, i z płaczem i jękiem ukryła się do piwnicy, rozkazawszy
strzec pilnie bram, wież i murów zamkowych, w obawie, aby reszta Węgrów nie
zginęła. Zabawiwszy potem kilka dni w Krakowie, powróciła na Węgry i
synowi swemu, królowi panu, zdała na powrót rządy Królestwa Polskiego. Tak
więc pycha i używanie uciech były przepowiednią i zwiastunem przyszłej
zgryzoty, według słów mędrca: „śmiech będzie zmieszany z żałością, a końcem
wesela będzie boleść"
145
. Chcąc wynagrodzić rodzinie Kmity śmierć tak
szlachetnego męża, uczyniła królowa syna jego, imieniem Piotr, pomimo iż był
jeszcze młodzieńcem, starostą ziemi łęczyckiej.
33
O zmianie kilku starostów Królestwa Polskiego. Przed swym w roku
poprzednim wyjazdem z Krakowa na Węgry, oddała królowa pani ziemię
kujawską, mianowicie miasta: Kowale, Brześć, Radziejów, Kruszwicę, Przedecz
i Przypust z przyległościa-mi, panu Pietraszowi, zwanemu Małocha, z
Małochowa
146
, rycerzowi, rodem sandomierzaninowi, za dwa tysiące grzywien
rocznej opłaty do skarbu królewskiego. Przedtem ziemią tą rządzili pomyślnie
przez trzy lata Bartosz z Sokołowa i Bartosz z Wezenborga, stryj i synowiec,
obaj dzielni rycerze, zacni i uczciwi, mężni obrońcy ziemi, gorliwi miłośnicy
porządku i pokoju, a surowi prześladowcy łupieżców i złodziejów; płacili oni do
skarbu królewskiego tylko osiemset grzywien. Na początku wielkiego postu
roku bieżącego, owi panowie Bartoszowie ustąpili rządy tej ziemi Pietraszowi.
Zaś pana Sędziwoja z Szubina, starostę wielkopolskiego, usunął król polski i
węgierski Ludwik z tego starostwa i uczynił starostą ziemi krakow-
145
Prz. 14, 13.
146
Pietrasz Małocha z Małochowa h. Grzymała, starosta kujawski (1376-1383), chorąży rawski (od 1387/92), zm. między 1401 a 1405
rokiem.
skiej, wyznaczywszy mu na wydatki 1000 grzywien groszy oraz dochody z
pewnych wsi z folwarkami i młynów. Na miejsce Sędziwoja wyniósł król na
starostwo wielkopolskie Domarata z Pierzchną, bo tego chciała i domagała się
królowa pani, ponieważ Domarat, będąc podczas owej rzezi Węgrów w
Krakowie przy królowej, dokładał usilnie starań, aby nie zabijano Węgrów. Ten
Domarat, wracając od króla do Polski, przywiózł od niego do arcybiskupa
gnieźnieńskiego, oraz do biskupów: krakowskiego, poznańskiego,
włocławskiego i lubuskiego i do ich kapituł, listy, w których król pisał, że
zamierza wyruszyć z całą potęgą na niewiernych Litwinów za to, że się
odważyli po nieprzyjacielsku ziemię jego najechać i prosił, aby mu pewną ilość
zbrojnych ludzi na pomoc przeznaczyli. Kapituły jednak zbrojnych ludzi dać nie
mogły, ponieważ ani one, ani biskupi ich nie mieli, zgodziły się natomiast
pobrać od kmieci kościelnych po osiem groszy pieniędzmi, oświadczając
gotowość wydania ekskomuniki i interdyktu na tych, którzy tych ośmiu groszy
odmówią
147
. Nałożywszy takie na kmieci pobory, arcybiskup i biskupi zebrali
pieniądze i arcybiskup ze swoją kapitułą uczcił króla dwustu grzywnami groszy,
gdy ten, dążąc z wojskiem do ziem ruskich, zatrzymał się w zamku
sandomierskim.
34
O zdobyciu zamku bełzkiego. Tegoż roku najjaśniejszy król Ludwik ze
swymi Węgrami obiegł zamek Bełz, krakowianie zaś, sandomierzanie i
sieradzanie ze swej strony obiegli zamek Chełm, po zdobyciu którego podążyli
do króla pana do Bełza. Pomimo, że Bełz był zamkiem mocno obwarowanym i
trudnym do zdobycia, załoga jego straciła nadzieję utrzymania się, i książę
bełzki Jerzy, za pośrednictwem księcia litewskiego Kiejstuta z Trok, zdał się na
łaskę króla pana i zamek Bełz jemu odstąpił, od króla zaś, z łaski jego i
szczodrobliwości, otrzymał inny zamek Lubaczów i sto grzywien dochodu z żup
(solnych) w Bochni.
147
Tekst niezupełnie zrozumiały; tłumaczyłem podług Sommersberga. Długosz wprost powiada, że biskupi odmówili pieniężnego
wsparcia, którego się z ich włości domagano; o wypłacie zaś 200 grzywien nic nie wspomina (przypis J. śerbiłły).
35
O śmierci księcia Kazka i o przyłączeniu jego zamków i władztw do
Korony Królestwa Polskiego. Roku Pańskiego 1377 dnia 2 miesiąca stycznia,
prześwietny książę Kazimierz, zwany Kazko, książę dobrzyński, bydgoski,
pomorski, kaszubski i pan na Szczecinie, syn Bogusława księcia szczecińskiego
i kaszubskiego, urodzony z Elżbiety, córki króla polskiego Kazimierza,
zakończył życie na zamku swoim Bydgoszczy
148
, nie pozostawiwszy z córki
Siemowita żadnego potomstwa. Po jego śmierci księstwo dobrzyńskie, jak też
zamki Bydgoszcz i Wałcz, zostały przyłączone do Korony Królestwa Polskiego.
Ciało jego spoczywa w byszew-skim klasztorze zakonu cystersów.
Ten książę Kazimierz był tak hojny, że porozdawał nieopatrznie swym sługom i
innym ludziom wszystkie swoje wsie stołowe, a sam prawie nie miał z czego
opędzać wydatków na swe książęce utrzymanie, póki po śmierci ojca, księcia
Bogusława, ziem jego nie odziedziczył. Przyrodnia siostra jego Elżbieta,
cesarzowa rzymska i królowa czeska
149
, niejednokrotnie zaspakajała jego
potrzeby, przesyłając mu wielką ilość upominków w srebrnych naczyniach i
gotówce, książę wszakże niedługo te podarunki u siebie zachowywał, lecz, nie
zważając na zakaz siostry, rychło je rozszafowywał, hojnie wszystkim rozdając.
Miał on za żonę najpierw córkę Kiejstuta, księcia litewskiego, potem, po jej
śmierci - córkę Siemowita, księcia mazowieckiego
150
. Od dzieciństwa
wychowywał go dziad jego, Kazimierz, król Polski, przebywał również kilka lat
na dworach Karola, cesarza rzymskiego, swego szwagra, i Ludwika, króla
węgierskiego, swojego wuja. Był ciała wątłego, a chociaż gwałtowny i niestały,
mimo to pełen życia i łatwo dający się do działania porywać.
148
Umarł w wyniku rany, odniesionej pod Złotorią w poprzednim roku (patrz rozdz. 21).
149
Elżbieta (+1393), czwarta żona ces. Karola IV, była rodzoną a nie przyrodnią siostrą Kazka słupskiego (tak też Jan z Czarnkowa
podał w rozdz. 42).
150
Kazko był dwukrotnie żonaty: po raz pierwszy z Kenną (Joanną), córką wielkiego księcia litewskiego Olgierda, która zmarła w
1368 roku i po raz drugi z Małgorzatą, córką księcia mazowieckiego Siemowita III, która zmarła w 1409 roku.
36
O zwróceniu przez księcia opolskiego Władysława, zwanego Naderspan,
ziemi ruskiej królowi Polski i Węgier, Ludwikowi. Tegoż roku, książę
Władysław, syn Bolesława z Opola, władca i pan całej Rusi, zwolennik pokoju i
wielki jego zachowawca, widząc, że z powodu napadów Litwinów, nie zdoła
utrzymać spokojnie niepewnego państwa ruskiego, odstąpił je królowi
polskiemu i węgierskiemu Ludwikowi, w zamian za ziemie i księstwa
dobrzyńskie, gniewkowskie i bydgoskie. Tegoż czasu, mianowicie w święto
Narodzenia Chrystusa Pana
151
, objął on księstwo gniewkowskie, zaś księstwo
dobrzyńskie było zastawione za osiem tysięcy grzywien wdowie po księciu
Kazku, która nie chciała z niego wcześniej ustąpić, aż wyjdzie za mąż i dopóki
te osiem tysięcy grzywien nie zostanie jej wypłacone.
37
O nałożeniu dwuletniej dziesięciny i zasiłku siódmej części dochodów
dla kamery apostolskiej. Roku Pańskiego 1378 wielebny ojciec Mikołaj,
biskup poznański, i Mikołaj Stros-berg, na mocy władzy, udzielonej im przez
najświętszego w Chrystusie ojca, papieża Grzegorza XI, nałożyli na
duchowieństwo prowincji poznańskiej
152
, jako pomoc dla kurii rzymskiej, pobór
siódmej części dochodów i dwuletnią dziesięcinę. Od tego postanowienia pan
Jan, arcybiskup gnieźnieński, oraz biskupi Zbylut włocławski, Florian
krakowski, Dobiesław płocki i Wacław lubuski
153
, jak też kler ich, odwołali się
do Stolicy Apostolskiej. Biskup zaś poznański nałożył na kler swój i ściągnął z
niego dziesięcinę tegoroczną, raz jeden płatną. Tegoż roku, w niedzielę, kiedy w
kościele Pańskim śpiewają „Laetare", papież Grzegorz, przebywający natenczas
w swym pałacu u Św. Piotra, zakończył żywot doczesny
154
. Po jego śmierci
wynikło wielkie rozdwojenie w Kościele Bożym, jak to opisano wyżej, gdy była
mowa o elekcie wrocławskim. Obrany był bowiem Bartłomiej, arcybiskup
Bari
155
, który zaraz po swej elekcji i koronacji oka-
151
25 grudnia 1377 - pomyłka autora, powinien to być rok 1378.
152
Powinno być „prowincji gnieźnieńskiej".
153
Wacław II, ks. legnicki, syn Wacława I, bp lubuski (od 1375), potem bp wrocławski (1382-1417), zm. w 1419 r.
154
Zob. przypis 126.
155
Por. rozdział 29. Tu prostuje autor imię papieża, błędnie nazwanego tam Mikołajem (przypis J. śerbiłły).
zał się surowym dla kardynałów i kleru kurii rzymskiej, wskutek czego
kardynałowie odstąpili od niego i obrali drugiego papieża. Z tego obioru
powstało w chrześcijaństwie wielkie zgorszenie.
Tegoż roku, obrany najpierw na papieża Urban potwierdził rozporządzenie co
do pomocy i dwuletniej dziesięciny, wydane przez jego poprzednika i zalecone
do wykonania biskupowi poznańskiemu i prepozytowi gnieźnieńskiemu,
rozkazując im ściągnąć te dziesięciny i tę pomoc. Aby temu zapobiec, czcigodny
ojciec Jan, arcybiskup gnieźnieński, zwołał biskupów swej prowincji. Z nich
jedni jak to Zbylut włocławski, Wacław lubuski i inni - wysłali swoich posłów,
którzy w poniedziałek po zesłaniu Ducha Świętego
156
zjechali się z
arcybiskupem w Kaliszu. Na tym zjeździe postanowiono wysłać posłów do
Rzymu
157
.
38
Jakim sposobem wspomniany Władysław, książę opol ski, został
wyznaczony na rządcę Królestwa Polskiego.
Ponieważ królowa węgierska i polska, Elżbieta starsza, z powodu rzezi Węgrów
w Krakowie, nie miała zamiaru wrócić do Królestwa Polskiego i rządy jego, po
raz już trzeci, ustąpiła synowi swemu, królowi polskiemu i węgierskiemu
Ludwikowi, król zaś również odmawiał przyjazdu do ziem polskich twierdząc,
że nie może znosić powietrza polskiego, więc tegoż roku powierzył on rządy
Królestwa Polskiego często wzmiankowanemu księciu Władysławowi, z czego
ogół ludzi ubogich był niemało zadowolony. Atoli znaczniejsi panowie
wielkopolscy, na zjeździe, zwołanym na niedzielę „Laetare"
158
w mieście
Gnieźnie, odmówili jego przyjęcia i posłali do króla i starszej królowej dwóch
rycerzy, z usilną prośbą, aby nad nimi żadnego księcia rządcą nie ustanawiano.
Książę był bardzo z tego nierad. Król bowiem już poprzednio obiecał i listami
swoimi stwierdził, iż żadnego księcia nie ustanowi starostą nad Polakami, więc
też i teraz tak uczynił, bynajmniej panom co do tego się nie sprzeciwiając
159
.
156
7 czerwca 1378.
157
Patrz także koniec rozdziału 39 (przypis J. śerbiłły).
158
28 marca 1378.
159
Polacy odwołali się tu do postanowień przywileju koszyckiego.
39
O pobieraniu podatków w majętnościach kościelnych. W tym samym
roku Ludwik, król Polski, Węgier i Dalmacji, posłał arcybiskupowi
gnieźnieńskiemu i biskupom jego prowincji przez swych starostów listy z
prośbą i zaleceniem, aby nie przeszkadzali i nie opierali się urzędnikom i
poborcom podatków królewskich w ściąganiu z dóbr kościelnych opłaty
„poradlnego", po sześć groszy z łanu i w odstawianiu do spichlerzy królewskich
po mierze owsa i po trzy miary pszenicy, dodając groźbę, że gdyby nie chcieli
tych podatków płacić dobrowolnie, wtedy, pomimo woli ich i duchowieństwa,
jeszcze większy podatek przez starostów i ich służebników będzie pobrany.
Przewielebny Jan, zwany Suchywilk, świętego kościoła gnieźnieńskiego
arcybiskup, po naradzie z dostojną kapitułą i z wysłańcami niektórych
biskupów, posłał Jana, archidiakona gnieźnieńskiego
160
, i Dzierżka z Iwna,
podstolego kaliskiego
161
, do Wielunia, do Władysława, syna Bolesława, niegdyś
księcia opolskiego, księcia dobrzyńskiego, gniewkowskiego, wieluńskiego i
Opola, z usilną prośbą, aby raczył zabronić starostom wymuszania od kmieci
kościelnych nałożonego podatku i gnębienia ich braniem ciąży
162
za niepłacenie,
dopóki arcybiskup, biskupi i całe duchowieństwo nie wyślą na Węgry, do króla
pana, posłów z prośbą, aby zachować raczył kościoły w ich prawach i
przywilejach. Książę, którego posłowie w piątek przed niedzielą palmową
163
znaleźli w jego zamku Krzepicach, miłościwie się do ich prośby przychylił i
listami swymi przykazał starostom, ażeby do św. Jakuba apostoła
164
tego roku
nie ważyli się majętności osób duchownych napastować lub w czymkolwiek
niepokoić.
Tegoż dnia, w tymże zamku Krzepicach, dzielny rycerz Bartosz, syn Pielgrzyma
z Chotla
165
, trzymający za szczodrobliwości i nadania króla Ludwika
węgierskiego, a z miłościwego zarządzenia księ-
160
Jan z Czarnkowa, autor tej Kroniki.
161
Dzierżek (Dziersław) z Iwna h. Grzymała, brat starosty wielkopolskiego Domarata, podstoli kaliski (1368-1369), kasztelan
gnieźnieński (1381-1383).
162
Ciąża - staropolski termin sądowy, oznacza zajęcie mienia ruchomego osoby oskarżonej, jeszcze podczas postępowania sądowego,
w celu zabezpieczenia ewentualnej przyszłej egzekucji wyroku.
163
9 kwietnia 1378.
164
25 lipca 1378.
165
Jest to Bartosz z Wezenborga, zob. przypis 91.
cia Władysława, zamek Odolanów w powiecie kaliskim, prowadził w obecności
wzmiankowanych posłów, za pośrednictwem niektórych rycerzy, układy o
zawieszeniu broni z tymże księciem Władysławem, z którym podówczas miał
zatarg i którego ziemie około miasta Oleszna najechał i złupił, zabierając z nich
niemałą zdobycz. Zawieszenie broni pomiędzy księciem a Bartoszem i ich
poplecznikami zawarte zostało do dnia Św. Trójcy
166
, z tym warunkiem, że w
dzień Zesłania Ducha Świętego
167
w mieście Kaliszu będą musieli zgodzie się
na arbitrów, których każdy z nich wybierze, (aby wydali wyrok) co do
wszystkich krzywd, szkód i co do całego sporu. Co też następnie i
uskuteczniono
168
.
Powodem do zjazdu biskupów w Kaliszu, o którym wyżej
169
, był nie tylko
zamiar wyprawienia posłów do kurii rzymskiej - co wydawało się rzeczą
mniejszej wagi - lecz także sprawa poselstwa na Węgry, do króla Ludwika, z
przedstawieniem, aby wbrew woli duchowieństwa nie nakazywał ściągać
podatków z dóbr kościelnych, lecz raczej Kościół polski zachował w
przywilejach, nadanych przez niego samego i jego poprzedników. Posłami do
króla byli na tym zjeździe przez duchowieństwo wyznaczeni: czcigodny ojciec
Florian, biskup krakowski i jego dziekan krakowski, Dobrogost
170
. Gdy przed
Ludwikiem stanęli, wspaniałomyślny król, ujęty prośbami gnieźnieńskiego
duchowieństwa, ściąganie podatków odłożył. Jednakże całkowicie od ich opłaty
ludzi kościelnych nie zwolnił, zalecając, aby się kler porozumiał z nim co do
kwoty, jaka ma być z każdego łanu kościelnego opłacana corocznie do skarbu
królewskiego.
40
O spaleniu miasta Wałcza. Tegoż roku, w sobotę, w wigilję Paschy
171
, gdy
jakiś piekarz piekł w Wałczu chleb, niespodzianie wybuchnął z jego domu
ogień, który całe to miasto, razem z otaczającym je ostrokołem tudzież
kościołem, do szczętu spalił,
166
13 czerwca 1378.
167
6 czerwca 1378.
168
patrz rozdz 52 (przypis J.śerbiłły).
169
Zjazd został wspomniany pod koniec rozdziału 37.
170
Dobrogost z Nowego Dworu h. Nałecz, doktor dekretów, kanonik w wielu kapitułach, prepozyt (1367-1375) i dziekan krakowski
(1375-1384), bp poznański (1384-1394), abp gnieźnieński (1394-1401), zm. 14 września 1401.
171
17 kwietnia 1378.
wyjąwszy jedynie tylko zamek, który w całości nieuszkodzony pozostał.
Ubodzy mieszczanie Wałcza, nie śmiejąc odbudowywać swych domów z obawy
przed częstymi napadami szlachty pomorskiej, zwanej Borkowie, przenieśli się
w różne inne miejsca. Starosta wielkopolski Domarat, zebrawszy wojsko,
wkraczał - i to niejednokrotnie - do ziemi tej szlachty, paląc i pustosząc w niej
wiele wsi i grodów warownych.
41
O oblężeniu miasta Człopa. Tegoż roku Świętobór, książę ze Starego
Szczecina, zebrawszy, razem z mieszkańcami Stargardu i innych miast, wielką
ilość silnych ludzi, podstąpił z końmi i wozami pod miasto Człopę i zaczął je
gwałtownie oblegać, szturmując bez ustanku od tercji do nieszporów, Ponieważ
fosy miasta wyschły, więc cała ta liczna rzesza orężnych suchą nogą, bez
żadnych przeszkód, doszła aż do samego ostrokołu i odważnie rzuciła się ku
niemu, aby go zwalić i zrąbać siekierami i innymi narzędziami. Atoli ludzie,
znajdujący się wewnątrz miasta, chociaż ich było niewielu, dzielnie według sił
swoich się bronili i zachęcani do obrony i stawienia czoła nieprzyjacielowi przez
swego dziedzica, Jana syna Sędziwoja z Czarnkowa
172
, sędziego poznańskiego,
z taką siłą rzucali w nieprzyjaciół kamienie i puszczali strzały, że ci z niemałą
stratą ludzi zmuszeni byli ustąpić. Wobec dużych strat, książę Świętobór, za
pośrednictwem Sulisza de Wedel zawarł rozejm do rana, nazajutrz zaś, po
upływie zawieszenia broni, podzielił swe wojsko na dwie części i kazawszy
spalić wsie, leżące w powiecie człopskim, odstąpił, żałośnie śmierć swoich ludzi
opłakując. Powodem do tego najścia była okoliczność, że kiedyś pewien
szlachcic, Sędziwoj z Wir, kasztelan bniński, na prośbę Kazimierza, księcia
szczecińskiego, rodzonego brata Świętobora
173
, dał mu pomoc przeciwko
Ottonowi, margrabiemu brandenburskiemu
174
. Ponieważ Kazimierz wkrótce
172
Jan Czarnkowski h. Nałecz, syn kasztelana nakielskiego Sędziwoja, podczaszy poznański (1367-1372), sędzia poznański (1377-
1400). Ta można rodzina Czarnkowskich raczej nie ma nic wspólnego z autorem niniejszej Kroniki.
173
Kazimierz III, ks. szczeciński (1368-1372) i jego brat Świetobór, ks. szczeciński (1372-1413), byli synami ks. Barnima III.
174
Otto V Leniwy, Wittelsbach, syn ces. Ludwika IV, margrabia brandenburski (1365-1373), zm. 15 listopada 1379. Kazimierz III
szczeciński rozpoczął w 1371 roku wojnę przeciw Ottonowi, podczas której odniósł w następnym roku śmiertelną ranę.
potem umarł, nie zapłaciwszy mu ani żołdu, ani nie wynagrodziwszy strat
poniesionych, Świętobór zaś, brat zmarłego księcia Kazimierza, również ociągał
się z wypłatą, wiec wspomniany sędzia Jan - niby to ujmując się za stryjem
swoim Sędziwojem, głównie zaś
dlatego, że ludzie Swiętobora razem z innymi napadli na (jego) wieś Białoserbię
i do szczętu ją spustoszyli - zaczął wojnę z księciem Świętoborem, niepokojąc
ziemie jego nieustannymi napadami. Książę Świętobór, ufny w siłę i liczbę
swego wojska i sądząc - jak weń wmawiano - że łatwo będzie mógł zdobyć
miasto Człopę, przystąpił do oblężenia. Wolałby jednak tego nie czynić, gdyż
poniósł wiele strat w koniach i zabranych do niewoli lub zabitych ludziach.
Następnie zawarto zawieszenie broni i książę zadość uczynił wspomnianym
rycerzom, tak co do długu, jak i co do strat.
42
O śmierci niezwyciężonego cesarza i króla czeskiego Karola.
Tegoż roku, najjaśniejszy Karol, cesarz i król czeski,
w wigilię św. Andrzeja apostoła
175
, o trzeciej godzinie w nocy,
w swym zamku praskim, pełen dobrych czynów, zasnął szczęśliwie
w Panu.
Ten Karol miał kolejno cztery żony. Pierwszą była królewna francuska
176
- z
niej spłodził jedyną córkę, którą wydał za teraźniejszego króla węgierskiego,
Ludwika, a która zmarła bezpotomnie. Powtórnie ożenił się z jedynaczką księcia
bawarskiego
177
, za którą, oprócz pieniędzy, wziął i do Królestwa Czeskiego
przyłączył ziemie i zamki od strony Bawarii, zaczynając od granicy Czech, tzw.
Czeskiego Lasu, od miasta, zwanego Barnau, do Sulzbachu, a od Sulzbachu do
Lauf, pod Norymbergą, włącznie. Z niej miał córkę, którą połączył
małżeństwem z synem księcia Austrii. Po jej śmierci ożenił się po raz trzeci,
mianowicie z córką Henryka, księcia świdnickiego
178
,
175
29 listopada 1378.
176
Blanka, córka Karola I hr. Valois, zmarła 1348. Z jej małżeństwa urodziły się córki: Małgorzata (+ 1349), wydana za Ludwika
Węgierskiego i Katarzyna (t 1395), wydana za Rudolfa IV ks. Austrii, a potem za Ottona V Leniwego, margrabiego
brandenburskiego.
177
Anna, córka Rudolfa II Wittelsbacha, elektora Palatynatu Reńskiego, zmarła w 1353 r. Kronikarz błędnie uznaje za jej córkę
Katarzynę, córkę Blanki.
178
Anna, córka Henryka II, ks. świdnickiego, zmarła 1362. Jej dziećmi byli: Elżbieta (+ 1373) poślubiona Albrechtowi III, ks.
Austrii, oraz Wacław IV, król czeski i rzymski (zob. rozdz. 50).
wychowywaną po stracie ojca na Węgrzech przez królową węgierską, Elżbietę
starszą i przez nią przy pośrednictwie stryja dziewicy, Bolesława, księcia
świdnickiego
179
, wydaną za mąż. Z niej miał syna, imieniem Wacław, obecnie
króla rzymskiego i czeskiego, i córkę, którą wydał za młodszego księcia Austrii.
Gdy i ta również, płacąc dań naturze, odeszła do ojców, Karol zaślubił czwartą,
imieniem Elżbieta
180
, córkę Bogusława, księcia pomorskiego, kaszubskiego,
szczecińskiego i Rugii, z Elżbiety, córki najjaśniejszego króla polskiego
Kazimierza zrodzoną i przez niego mu do łoża małżeńskiego przyprowadzoną. Z
nią żył lat siedemnaście i spłodził trzech synów i jedną córkę. Ta pani była
koronowana najpierw w Akwizgranie na królową Niemiec, następnie w
Mediolanie, a wreszcie w roku Pańskim 1378 przez zmarłego papieża Urbana V
w Rzymie - na cesarzową.
Ponieważ zaczęliśmy mówić o tym królu i cesarzu Karolu, należy więc
zobaczyć, z jakiego on pochodził rodu.
Jest w pobliżu miasta Metz pewna miejscowość, w której miasto i zamek
nazywa się Luksemburg, a która jest hrabstwem. Gdy po śmierci cesarza
rzymskiego Albrechta
181
, niegdyś księcia Austrii, opróżnił się tron, elektorowie
cesarstwa wynieśli na tę najwyższą godność Henryka owego imienia
Luksemburg, z powodu jego dzielności i obyczajności. Zostawszy cesarzem,
Henryk oddał Królestwo Czeskie, należące do prowizji cesarskiej, synowi
swojemu Janowi, ożeniwszy go uprzednio z córką Wacława II, zrodzoną z córki
króla polskiego, Przemyśla
182
i koronował go na króla czeskiego, połączywszy
tym sposobem prawa jego z prawami żony. Od tego czasu, mianowicie od
śmierci ojca Jana, cesarza Henryka, który przy oblężeniu Florencji był przez
pewnego mnicha zakonu kaznodziejskiego z kielicha otruty i pochowany w
mieście Pizie, wiele złego spadło na
179
Bolesław II Mały (+ 1368), brat ks. świdnickiego HenrykaII.
180
Elżbieta, córka Bogusława V, ks. słupskiego, wnuczka Kazimierza Wielkiego, zmarła w 1393 r. Z jej małżeństwa z Karolem IV
urodziły się dzieci: Anna, Zygmunt - późniejszy cesarz, Jan, Karol, Małgorzata.
181
Albrecht I Habsburg, ks. Austrii, król rzymski od 1298, zmarł w 1308 r.
182
Pierwszą żoną Jana Luksemburskiego była Elżbieta córka króla czeskiego i polskiego Wacława II oraz jego pierwszej żony Jutty,
córki Rudolfa Habsburga. Ryksa - córka Przemysła II, króla Polski, była dopiero drugą żoną Wacława II -Elżbieta nie była wiec
wnuczką Przemysła.
Królestwo Czeskie. Albowiem młody król, nie tyle waleczny ile przewrotny,
przedkładał Nadreńczyków i Szwabów nad Czechów, za co, jak również z
powodu innych uciemiężań, rozjątrzeni przeciwko królowi Czesi wyrzucili go z
królestwa. Widząc to, królowa czeska, wdowa po Wacławie II, wzięła sobie za
małżonka pewnego szlachetnego pana z Rożmberka
183
, aby przy jego pomocy
skuteczniej mogła uchronić od pokrzywdzenia i córkę swoją i mieszkańców
królestwa. Tymczasem król Jan, mocą wyroków papieskich wymógł na żonie
swojej, młodszej królowej czeskiej, że musiała jechać do niego, do
Luksemburga. Atoli Czesi, przez długi czas, pomimo rzuconej na nich
ekskomuniki i interdyktu, nie chcieli swej dziedziczki i pani wypuścić z
królestwa, a kiedy nareszcie, ulegając namowom kleru, pozwolili jej - nie bez
płaczu i żalu -jechać do męża i królowa, wybrawszy się w towarzystwie
Niemców w drogę, dojechała już do Pilzna, przygnębieni smutkiem z powodu
odjazdu pani, rzucili się w pogoń za Niemcami, dognali ich za Pilznem około
Tachova i zmusiwszy do ucieczki, pełni radości, wrócili z panią swoją do Pragi,
przenosząc wszelkie ekskomuniki i nawet zbrojne napady nad utratę swej
dziedziczki. Nareszcie, po długim czasie, król Jan zawarł z Czechami umowę,
stwierdzoną pismem i przysięgą, na mocy której oddalił od siebie Niemców a
przypuścił do swej służby Czechów i pogodziwszy się w ten sposób z nimi,
dostąpił znowu Królestwa Czeskiego, wszelako nie zaniechał szkodzenia
Czechom różnymi przewrotnymi sposobami. Tak opowiadają, że kazał na
pewnej bardzo przyjemnej łące odmierzyć krąg i otoczyć go dość wysokim
murem, a na dwóch przeciwległych bramach wznieść dwie wysokie wieże i
zachęcał szlachtę czeską, ażeby w obrębie tych murów urządziła,dla wprawy i
zabawy, igrzyska turniejowe. Tymczasem w tych wieżach miał osadzić
zbrojnych Niemców, w liczbie daleko większej niż uczestnicy turnieju i ci, po
wkroczeniu wewnątrz murów przedniejszej szlachty czeskiej, mieli wypaść z
wież i wszystkich mieczami porąbać. Przeczuwając to, małżonka jego, młodsza
królowa, pospieszyła o tym Czechów ostrzec. Starszyzna czeska, zdumiona tak
wielką niegodziwością, złożyła radę, po czym mury te razem
183
Elżbieta Viola (+1317), córka ks. cieszyńskiego Mieszka I, wdowa po królu Wacławie III (a nie Wacławie II), w roku 1316 wyszła
za Piotra z Rożmberka (+1347).
z wieżami zrównała z ziemią i odmówiła królowi zaprzysiężonego
posłuszeństwa, stosując się do wyrażenia poety: „dlaczego ja nieszczęsny mam
cię mieć za króla, skoro ty mnie za senatora nie masz?" Tym sposobem król Jan,
sromotnie wygnany, musiał znowu ustąpić z Królestwa Czeskiego i do
Luksemburga powrócił.
Król ten miał trzech synów, z których pierworodnemu, imieniem Karol,
wydzielił margrabstwo morawskie; drugiemu - który obecnie, z nadania brata
swego, wspomnianego cesarza Karola, otrzymał księstwo brabanckie - dał
hrabstwo Luksemburskie; trzeciemu tenże Karol, po śmierci ojca, dał w
posiadanie jemu i jego synom, margrabstwo morawskie
184
. Był zaś król Jan
bardzo waleczny i hojny, lecz zdradliwego usposobienia i fałszywy. Naprzód
przy pomocy kłamstwa, podstępu i pieniędzy, odebrał od pomieszanego na
umyśle Bolka księcia śląskiego, brata Bernarda, księcia świdnickiego
i pana ziembickiego
185
, bardzo warowne miasto Kłodzko, na grani-
cy Śląska i Czech leżące, skąd ustawicznie przez swoich ludzi niepokoił,
plądrował i pustoszył ziemie książąt śląskich, a pieniędzmi, obietnicami
przekupiwszy Bolesława, syna Henryka, niegdyś księcia wrocławskiego
186
,
doprowadził do tego, iż ten bratu swojemu, Henrykowi księciu
wrocławskiemu
187
, wielkie uprzykrzenia, szkody i uciemiężenia czynił tak, że
Henryk, nie mogąc znieść tych ustawicznych przykrości od brata, odstąpił
księstwo swoje królowi polskiemu Władysławowi. Jednakże Władysław,
oplatany złymi radami swych powierników, aczkolwiek Wrocław przyjął,
zwrócił go znowu temuż Henrykowi. A wtedy Henryk zwrócił się do Jana, króla
czeskiego i księstwo wrocławskie oddał mu w wieczyste posiadanie, pomijając,
jako niewdzięcznych i niegodnych, rodzonych braci swoich, Bole-
184
Jan Luksemburski miał czterech synów, a byli to: cesarz Karol IV, Ottokar - zmarły jako dziecko, Jan Henryk - margrabia
Moraw (+ 1375), oraz Wacław, ks. Luksemburga (+1383), żonaty z Joanną z Brabantu.
185
Bolesław II (+1341), syn ks. s'widnickiego i ziembickiego Bolesława I (+ 1301), początkowo rządził wraz z bratem Bernardem,
księciem świdnickim (+ 1326), książę ziembicki (1322), pan Kłodzka (1336), 29 sierpnia 1336 złożył hołd lenny Janowi
Luksemburskiemu.
186
Bolesław III, syn ks. wrocławskiego Henryka V Grubego, ks. brzeski i legnicki (od 1311), namysłowski (1323), od 1329 lennik
Czech, zm. w 1352 r.
187
Henryk VI, syn ks. wrocławskiego Henryka V Grubego, ks. wrocławski (od 1311), w roku 1327 zapisał swoje księstwo Janowi
Luksemburskiemu, zm. w 1335 r.
sława legnickiego i Władysława diakona
188
. Tym sposobem Wrocław dostał się
pod zarząd i w posiadanie Czechów. Dalsze dzieje króla Jan były we właściwym
miejscu wyżej dostatecznie opisane.
43
O spustoszeniu wsi, należących do biskupstwa kamieńskiego. Tegoż
roku, w różnym czasie, ziemie margrabiego brandenburskiego (o których była
mowa), jak też ziemie Świętobora, księcia szczecińskiego i wedleńskiego,
panów Szczygliczów, hrabiów z Nowogardu i innych kaszubskich i pomorskich
książąt oraz biskupstwa kamieńskiego, były przez książąt i szlachtę - obłędem
dotkniętych - łupione i ustawicznymi pożarami niszczone. Przeto uległy one
takiemu spustoszeniu, jakiego nikt nie pamiętał, ani od starszych nie zasłyszał: z
wyjątkiem bowiem grodów i miast warownych, nie pozostała żadna wieś, która
by nie była spalona.
44
O spustoszeniu ziemi Świętobora, księcia szczecińskiego.
Tegoż roku, około św. Mikołaja
189
, jezdni ludzie Janusza de Wedel - któremu
bracia Jan, sędzia poznański i Wincenty dali w zastaw miasto Człopę -
zebrawszy piesze wojsko z powiatów tuczneń-skiego i człopskiego, wtargnęli
koło Pyrzycza do ziemi księcia szczecińskiego Świętobora i pustoszyli ją przez
dwa dni i dwie noce. Gdy zaś trzeciego dnia z łupem i zdobyczą powracali do
domu, wspomniany książę Świętobór, z ludźmi stryja swojego, księcia
nowoszczecińskiego Warcisława, wsparty przez mieszkańców Stargardu i
innych, puścił się za nimi w pogoń. Człopianie i tucznianie, aczkolwiek
porzuciwszy zdobycz mogli ujść, jednakże opanowani wielką chciwością,
ustawili się w szyku bojowym i śmiało oczekiwali przybycia księcia Świętobora.
Lecz książę, mając wojsko daleko silniejsze i lepiej uzbrojone, wpadł na nich,
rozbił ich i przeszło trzystu pięćdziesięciu na miejscu położył, z których stu lub
około tego sami się potopili w bagnach, niedaleko pola bitwy.
188
Władysław, syn ks. wrocławskiego Henryka V Grubego, swoje księstwo legnickie odsprzedał bratu Bolesławowi, kanonik
wrocławski (1312), porzucił stan duchowny, zm. w 1352 r.
189
Ok. 6 grudnia 1378.
45
O wypłaceniu pieniędzy księciu Władysławowi Białe
mu za ziemię gniewkowską.
Tegoż roku około Wszystkich Świętych
190
, król polski i węgierski Ludwik
wypłacił w zupełności za pośrednictwem rycerza Pietrasza, starosty
kujawskiego, i Szymona, podkanclerzego polskiego
191
, w mieście Gdańsku, dnia
20 miesiąca października, księciu Władysławowi Białemu resztę pieniędzy,
które mu za ziemię gniewkowską był winien. Pieniądze te były zebrane, jak już
powiedziano, z dóbr kościelnych. Otrzymawszy je, książę Biały pokwitowania
czyli listów zeznawczych dać nie chciał, i udał się, ze szczupłym orszakiem, do
miasta Lubeki, które po sło-wiańsku nazywa się Bukowiec, i tam pozostał. Co
zamyśla dalej uczynić - nie wiadomo.
46
O śmierci Elżbiety, starszej królowej Polski i Węgier.
Roku pańskiego 1381 w dzień św.Tomasza, biskupa kantuaryj-skiego, dnia 29
miesiąca grudnia
192
, pani Elżbieta, córka Władysława, a siostra zmarłego króla
polskiego Kazimierza, starsza królowa Węgier i Polski, na zamku swoim w
Budzie przeniosła się do Chrystusa. Za jej rządów działy się w Królestwie
Polskim wielkie grabieże, łupiestwa i rozboje: prałatom różnych kościołów,
podczas ich obecności w domu, zabierano nocną porą złodziejskim sposobem
konie, księgi i różne rzeczy, łupiono kupców, w różnych stronach Polski
handlujących; łotrowie wypędzali z królestwa stada należące do szlachty,
szczególnie w Wielkopolsce, gdzie między innymi, złodzieje (nasłani przez)
braci Dobrogosta, Arnolda i Ulryka z Drezdenka, porwali stado, należące do
kościoła gnieźnieńskiego, razem z innym, testamentem króla Kazimierza
legowanym, wygnali do Marchii i tam je rozproszyli. Za to Jan, arcybiskup
gnieźnieński, owych braci ekskomunikował i nałożył interdykt na miejscowości
Rogoźno i Drezdenko, potem jednak, z obawy, aby majętności kościelne nie
ucierpiały jeszcze więcej, rozgrzeszył tych braci i zdjął
190
Rok 1379.
191
Szymon z Ruszkowa, podkanclerzy królestwa (1377-1381), zm. 1389.
192
Elżbieta Łokietkówna zmarła 29 grudnia 1380. W tekście łacińskim jest data 21 grudnia, która jest pomyłką (XXI zamiast XXIX),
bowiem 21 grudnia wspomina się św. Tomasza apostoła, a dzień św. Tomasza Kantuaryjskiego jest 29 grudnia. Biorąc pod uwagę że
kronikarz liczył początek roku od 25 grudnia (styl a nativitate Domini), to według tej rachuby był już rok 1381.
interdykt, nie otrzymawszy żadnego zadośćuczynienia. Nikt nie mógł wyjednać
od królowej zwrotu niesłusznie zabranych dziedzictw, ani załatwienia
rozmaitych ważnych spraw, gdyż ona wszystko, z czym chciała zwłóczyć,
odsyłała do swego syna, króla Ludwika, król zaś ze swej strony odsyłał do
matki, więc ludzie, mitrężeni ciągłą zwłoką, cofali skargi, polecając sprawy
swoje Opatrzności boskiej. Tajemnym oskarżeniom donosicieli dawała łatwy
posłuch, przez co wielu ludziom sprawiedliwym i jej synowi wiernym krzywdy
czyniła. Z tego powstało wiele nienawiści i niezgody pomiędzy szlachtą
Królestwa Polskiego, które na lepsze obrócić mogłaby chyba tylko łaska Boga
samego.
47
O zjeździe szlachty polskiej w Budzie. Po śmierci królowej, król Ludwik
polecił prałatom i szlachcie polskiej, aby przybyli do niego do Budy,
wyznaczając im termin na połowę przyszłego wielkiego postu
193
i oznajmiając,
że chce zasięgnąć ich zbawiennej rady co do uporządkowania stanu Królestwa
Polskiego. Na tym zjeździe, król, z namowy części szlachty, bynajmniej zaś nie
za radą wszystkich, powierzył zarząd wszystkich spraw królestwa Za-wiszy,
biskupowi krakowskiemu
194
, ojcu jego Dobiesławowi
195
, kasztelanowi
krakowskiemu, i Sędziwojowi z Szubina, wojewodzie kaliskiemu, wyprawiając
ich dla wykonania tego do Królestwa Polskiego. Na tym zjeździe żaden ze
szlachty nie mógł nic ze spraw swoich załatwić, gdyż król wszystkim
odpowiadał, że załatwienie wszelkich spraw przelał na wzmiankowanych trzech
panów. Tym sposobem wielu musiało powrócić do domu, nie posunąwszy w
niczym swych interesów, natomiast wydawszy dużo pieniędzy. Biskup zaś i
towarzysze jego wyznaczyli im na najbliższe święto Zesłania Ducha Świętego
196
w różnych miejscowościach roki walne dla prze-
193
Ok. 20 marca 1381. Wielki post w roku 1381 zaczynał się 27 lutego, Wielkanoc była 14 kwietnia.
194
Zawisza syn Dobiesława z Kurozwek h. Poraj, archidiakon krakowski, podkanclerzy (1371-1373) i kanclerz królewski (1374-
1380), biskup krakowski (od 1380), zmarł 12 stycznia 1382.
195
Dobiesław z Kurozwek h. Poraj, podstoli krakowski (od 1345), podkomorzy sandomierski (od 1351), kasztelan wiślicki (od 1356),
wojewoda krakowski (od 1368), kasztelan krakowski (od 1381), zmarł w 1397 r.
196
2 czerwca 1381.
słuchania, przywrócenia dziedzin nieprawnie zabranych i załatwienia innych spraw.
48
O pojednaniu się księcia Władysława opolskiego i gniew kowskiego z biskupem
płockim. Tegoż roku, Władysław Bolesławowie, książę opolski, wieluński, dobrzyński i
gniewkowski nałożył na ludzi w dobrach kościoła płockiego, położonych w jego księstwie
dobrzyńskim, i ściągnął z nich ciężkie pobory, mianowicie po pół grzywny groszy.
Starostowie zaś rzeczonego księcia, trapiąc tych ludzi wszelkiego rodzaju grabieżą,
wyrządzili im bardzo wiele szkody, za co biskup zarówno samego księcia, jak starostów i ich
wspólników, ogłosił publicznie za ekskomunikowanych, na mocy ustaw prowincjonalnych i
legatów Stolicy Apostolskiej i nałożył in-terdykt na ziemię dobrzyńską tak za to, jak i za
niewypłacanie dziesięcin snopowych. Gdy zaś w najbliższe święto Wielkanocy
197
,
spowiednik tego księcia odmówił mu, jako wyklętemu, komunii ciała Pańskiego, książę,
wziąwszy to do serca, udał się niezwłocznie do arcybiskupa gnieźnieńskiego Jana, uznał
swoją winę w tym, że doradzał królowi Ludwikowi pociąganie ludzi kościelnych do płacenia
podatku i ofiarując arcybiskupowi zadośćuczynienie, usilnie go błagał o zdjęcie klątwy i
udzielenie mu dobrodziejstw rozgrzeszenia. Arcybiskup, nie zasięgając wcale rady swojej
kapituły i nie wymagając żadnego zadośćuczynienia, rozgrzeszył księcia i kazał publicznie
ogłosić absolucję. Niezwłocznie potem, mianowicie w 13 dzień miesiąca maja, zjechał się
książę na zamku Złotorii z Dobiesławem, biskupem płockim, w obecności i za pośrednictwem
Zbyluta, biskupa włocławskiego i licznej szlachty kujawskiej i dobrzyńskiej, jak też wielu
gnieźnieńskich, kruszwickich, włocławskich i płockich prałatów i kanoników. Tego dnia
jednak żadną miarą nie mogli dojść do zgody i dopiero nazajutrz, znowu tam się zebrawszy,
po długich rozprawach, już około zachodu słońca, książę, widząc stałość biskupa i
przekonawszy się, że bez wynagrodzenia strat i bez zwrotu pobranych pieniędzy nie będzie
mógł otrzymać rozgrzeszenia, przyrzekł w dobrej wierze, z samoczwartą poręką
198
Jana,
archidiakona gnie-
197
14 kwietnia 1381.
198
„metquarta manu".
źnieńskiego, Jaranda, kantora kruszwickiego, i rycerza Pietrasza, starosty
brzeskiego, zwrócić wszystkie pieniądze, pobrane od ludzi kościelnych i
całkowicie wynagrodzić szkody, zgodnie z przysięgą poszkodowanych, w
pewnych terminach, na piśmie ustanowionych, i tym sposobem zasłużył na
dobrodziejstwo rozgrzeszenia.
49
O śmierci Siemowita starszego, księcia mazowieckiego.
Tegoż roku, dnia 17 miesiąca czerwca, odszedł do Chrystusa, na zamku swoim
w Płocku, Siemowit, książę całego Mazowsza, syn Trojdena, niegdyś księcia
mazowieckiego
199
. Książe ten najpierw miał za żonę córkę Mikłuszy, księcia
opawskiego, z której spłodził dwóch synów: Janusza i Siemowita, i dwie córki -
jedną, wydaną za Władysława, księcia opolskiego, o którym była wyżej mowa
w rozdziale poprzednim, drugą zaś, poślubioną najpierw Kazkowi, księciu
szczecińskiemu i dobrzyńskiemu, a po jego śmierci Henrykowi, synowi
Ludwika, księcia Brzegu
200
. Po śmierci swej pierwszej żony pojął Siemowit
drugą, córkę Władysława, księcia ziembickiego, z dworu Karola, króla
czeskiego i cesarza rzymskiego, niewiastę nader pięknego oblicza i powabnego
ciała, z której spłodził trzech synów
201
. Niektórzy ziemianie posądzali tę księżnę
o cudzołóstwo, nikt wszakże nie śmiał o tym księciu powiedzieć, ponieważ ten
kochał ją bardzo gorąco i spełniał wszystkie jej zachcenia, aż nareszcie ktoś
szepnął o tym siostrze księcia Siemowita, księżnej cieszyńskiej
202
, i jej synowi,
księciu Przemysłowi, w Cieszynie. Powróciwszy potem z Cieszyna, gdzie się o
wszystkim dowiedział, do domu, książę Siemowit
199
Książę Siemowit III Starszy zmarł 16 czerwca 1381.
200
pierwszą żoną Siemowita była Eufemia, córka Mikołaja II, ks. opawskiego, która zmarła w 1352 r. Z tego małżeństwa urodzili się
synowie: Janusz I (+ 1429) i Siemowit IV (+1425), oraz córki: Eufemia (+ 1418), wydana za ks. Władysława Opolczyka, Anna i
Małgorzata (+ 1409), żona najpierw Kazka słupskiego, a potem ks. brzeskiego Henryka VIII.
201
Drugą żoną Siemowita była Ludmiła, córka ks. ziembickiego Bolesława II (a nie Władysława), która zmarła w roku 1366. Jej
synem, o którym dalej mówi kronika, był Henryk, bp płocki (1390-1392), a po opuszczeniu stanu duchownego w roku 1392 (miał
jedynie święcenia subdiakonatu) ożeniony z Ryngałłą, córką ks. litewskiego Kiejstuta, zmarł w 1393 r.
202
Eufemia, siostra Siemowita Starszego, żona Kazimierza I, ks. cieszyńskiego, zmarła w 1374 r.
kazał żonę trzymać pod strażą na zamku rawskim, dopóki nie wysiedzi całej
prawdy. Wszelako panny dworskie, powiernice księżnej, aczkolwiek różnymi
torturami nękane, nic złego o niej powiedzieć nie chciały. Ponieważ zaś
szlachetna księżna była wtedy brzemienna, więc książę zachował jej życie do
czasu rozwiązania, kiedy zaś powiła syna, po kilku tygodniach, z rozkazu
samego księcia, zwiedzionego radą nikczemnych ludzi, została przez służalców
uduszona. Jednakże książę bolał bardzo nad tym czynem niegodziwym i póki
żył pokutować nie przestawał. Jednego zaś, o to cudzołóstwo oskarżonego, a w
ziemi pruskiej schwytanego, kazał końmi włóczyć a potem powiesić. Chłopiec
zaś, w niewoli matki szlachetnej zrodzony i przez pewną ubogą niewiastę, w
pobliżu Rawy, wykarmio-ny, był trzeciego roku po urodzeniu przez dwóch
konnych ludzi, wysłanych przez córkę księcia Siemowita, a żonę Kazka, księcia
dobrzyńskiego, nocną porą, z kolebki, pomimo oporu mamki, porwany i nie
wiadomo jej dokąd uwięziony. Siostra chłopca, wspomniana księżna, postarała
się wychować go jak na księcia przystało. Następnie ojciec, do którego chłopiec
był bardzo podobny, pokochał go gorącą miłością i przykładał do nauk, a potem
wyniósł na prepozyturę płocką, zamiast której wszakże otrzymał na ten raz z
łaski Stolicy Apostolskiej, prepozyturę łęczycką, opróżnioną po śmierci Jana
Watana. Atoli prepozyturą ową rozporządził w tym samym czasie Jan,
arcybiskup gnieźnieński, na korzyść Pełki z Grabowa, swego prokuratora i
rządcy zamku uniejowskiego. Więc gdy jego bracia i domownicy znaleźli na
prepozyturze łęczyckiej ludzi księcia mazowieckiego, zelżyli ich hańbiącymi
słowami i zbili, po czym, zabrawszy im konie i wszystkie rzeczy, sromotnie z
prepozytury wygnali. Za czyn ten tak zuchwały, książę mazowiecki na krótko
przed swoją śmiercią, wysłał wojsko z rozkazem, aby napadło na ziemię
arcybiskupią łowicką i obiegło zamek Łowicz. Wojsko to, przybywszy do
pewnej wsi arcybiskupiej, imieniem N., rozłożyło się w niej i zniszczyło ją do
szczętu. Drugie zaś wojsko tegoż księcia zajęło wsie prepozytury łęczyckiej i
trzymało je aż do jego śmierci. Książę Siemowit w młodości swej obdarzył
wielu przywilejami i swobodami kościoły gnieźnieński, poznański i płocki,
później jednakże, aż do samej śmierci, starał się przy każdej sposobności,
chociażby ubocznie, nadania te zniweczyć, uciskając kościoły o ile mógł, za co
niejednokrotnie biskupi nakładali na jego posiadłości interdykty kościel-
ne. Z Litwinami stale zgodę zachowywał, tak iż za jego rządów, zdaje się, żadnych szkód w
granicach ziem jego nie czynili. Ale względem swoich poddanych był wielce okrutny i często
tak od szlachty jak i od ludu wymagał niesłychanie wysokich, prawie niemożliwych,
podatków, Był bardzo rozrzutny i szczodry i rozdawał hojnie podarunki cudzoziemcom.
Złożono go obok jego przodków w katedrze płockiej. Dziedzicami i następcami w księstwie
mazowieckim pozostawił trzech synów: Janusza i Siemowita z pierwszej żony, i Henryka,
trzymającego prepozytury płocką i łęczycką, z drugiej żony, którą kazał, jak się wyżej rzekło,
zadusić.
50
O złupieniu kościoła wrocławskiego przez króla czeskie-go Wacława IV
203
. Tegoż
roku, król czeski, Wacław IV
204
, zjechawszy czwartego dnia po Świętym Janie Chrzcicielu
205
do Wrocławia, zaczął wymagać od duchowieństwa, aby dla uczczenia jego przybycia,
wznowiło służbę bożą. Ponieważ zaś duchowieństwo, bojąc się popełnić zbrodnię
profanacji
206
, uczynić tego nie chciało, król podrażniony, wyszedł następnej nocy z
Wrocławia, spustoszył wsie, należące do kapituły, biskupa i różnych zakonów i następnego
rana przygnał do miasta nieprzebrane mnóstwo zdobyczy. Tyle jej przygnano do Wrocławia,
że tuzin owiec sprzedawano za trzy półgro-szki
207
, wołu albo krowę za wiardunek. Chętnych
jednak nabywców Czesi znaleźć nie mogli, więc popędzili zrabowane stada do Czech.
Opata od Sw. Maryi na Piasku, za to, że się nie zgodził na profanację, kazał król w sam dzień
śś. apostołów Piotra i Pawła
208
z rana schwytać i trzymać w ratuszu wrocławskim przez osiem
dni z górą w niewoli. Brat Marek, opat od Św. Wincentego, chcąc uśmierzyć szał gniewu
królewskiego, obiecał odprawić nabożeństwo, nawet w infule, lecz tejże nocy, porzuciwszy
wszystko, uszedł potajemnie z kilku
203
Wydarzenia opisane w tym rozdziale to tzw. „wojna piwna".
204
Wacław IV Luksemburski, syn cesarza Karola IV, elektor brandenburski (1373-1378), król rzymski (1376-1400), król czeski (od
1378), zmarł w 1419 r.
205
28 czerwca 1381.
206
Bowiem miasto było obłożone interdyktem.
207
„ducentae oves". Jest to prawdopodobnie zlatynizowane dutzend niemieckie, bo trudno przypus'cić, aby dwies'cie owiec
sprzedawano za półtora grosza (przypis J. śerbiłły).
208
29 czerwca 1381.
braćmi swojego klasztoru i ukrył się gdzieś w Polsce. Również prałaci i
kanonicy wrocławscy, tegoż dnia śś. apostołów Piotra i Pawła, porzuciwszy w
domach swoich wszystkie zapasy i wszystkie rzeczy, spiesznie pouciekali, jedni
na koniach, drudzy pieszo. Król, widząc ich przerażenie, ale zarazem i
stanowczość, polecił Czechom zająć klasztory oraz dwory biskupa i kapituły
wrocławskiej. I oto Czesi rozbiegli się po klasztorach: jedni wpadli do Św.
Maryi, drudzy do Św. Wincentego, inni znów do dworów kanoników i biskupa,
i zaczęli wszystko co mogli rabować, a wyłamawszy zamki, powywozili z
miejsc ukrytych wielkie skarby w klejnotach, pieniądzach, złocie, srebrze i
drogich naczyniach, a to w przytomności samego króla, który część tych
skarbów zabrał sobie. Nie zadowalając się tym, kazał jeszcze król zmusić do
posłuszeństwa wszystkie wsie, należące do kapituły i klasztorów, te zaś, które
odmówiły posłuszeństwa jego starostom, złupił z całego ich mienia. Długo tak
przebywali Czesi we dworach biskupa i kapituły, w klasztorach oraz we
włościach okolicznych, spożywając wszystkie zapasy i tyranizując ubogą
ludność kościelną. Sam król kazał przygotować dla siebie w klasztorach Sw.
Maryi i Sw. Wincentego uczty z zapasów zbiegłych mnichów. I nie dziw: nie
wygasła jeszcze pamięć tego, jak dziad jego Jan z Luksemburga, król czeski, dał
dowód wprawdzie nie tak srogiej, jednak także okrutnej tyranii względem
kościoła wrocławskiego. Gdy bowiem zajął zamek Milicz, należący do kapituły
wrocławskiej, i wzbraniał się go zwrócić, za co wielebny ojciec Nanker,
natenczas biskup wrocławski, w szatach pontyfikalnych, w asystencji swoich
prałatów i kanoników, króla w oczy wyklął i interdykt kościelny po całej
diecezji wrocławskiej kazał ogłosić, rzeczony król zmusił duchowieństwo, które
nie chciało poprzeć jego apelacji, do ustąpienia z miasta Wrocławia, jak to już
wyżej, obszerniej, razem z innymi czynami króla Jana, opisaliśmy
209
.
Powodem do powyższego prześladowania była okoliczność, że niektórzy
wikariusze większego kościoła oraz kościoła Ś w. Krzyża zwykli byli trzymać w
swych domach na sprzedaż piwo świdnickie, co się bardzo rajcom wrocławskim
i całemu miastu nie podobało, że zaś temu przeszkodzić nie mogli, wydali więc
edykt, którym pod
209
Zob. rozdz. 42.
ciężką karą zabronili każdemu z pośród siebie przywozić piwo dla
duchowieństwa. Tymczasem zdarzyło się, że na święto Bożego Narodzenia,
Rupert, książę legnicki
210
, posłał kilka naczyń piwa do Wrocławia księciu
Henrykowi, synowi Wacława, księcia legnickiego, dziekanowi wrocławskiemu,
bratu swojemu. Posłaniec z piwem stanął przed rajcami i zażądał w imieniu
księcia, aby mu dali do jego pana wolny dojazd z tym piwem. Rajcy jednak na
to się zgodzić nie chcieli - przeciwnie, zatrzymali woźnicę i piwo sobie wzięli.
Za to kapituła wrocławska ze swoim administratorem, księciem Wacławem
legnickim, biskupem lubuskim, rzuciła interdykt na kościół i na miasto
Wrocław, a sama niebawem przeniosła się do Nysy. Dla załatwienia tych
właśnie nieporozumień przybył król Wacław do Wrocławia i zażądał, aby
kapituła wrocławska na znak radości z jego przyjazdu, odprawiła nabożeństwo,
przyrzekając jej najzupełniejsze zadośćuczynienie, o ile znajdzie, że
mieszczanie są winni i obrazili swobody kościelne. Ale ponieważ
duchowieństwo odpowiedziało, że nie może tego uczynić, zanim nie otrzyma
zadośćuczynienia, zapalony gniewem król nie zawahał się dopuścić powyższych
czynów napastniczych.
51
O przybyciu wojewodów, wysłanych przez króla Ludwika dla
wymierzania sprawiedliwości. Tegoż roku, trzeciego dnia przed świętem Jana
Chrzciciela
211
, przybyli na Kujawy szlachetni mężowie: Dobiesław, kasztelan
krakowski, Sędziwój z Szubina, wojewoda kaliski, i mistrz Jan z Radliczyc
212
,
archidiakoni i kanclerz krakowski, udając, że mają od króla polskiego i
węgierskiego, Ludwika, władzę przywracania nieprawnie zabranych dziedzictw
oraz wymierzania sprawiedliwości skarżącym się na starostów. Nazajutrz po św.
Janie Chrzcicielu
213
kazali ogłosić na rokach walnych w Brześciu, aby wszyscy,
którzy żądają zwrotu zabranych
210
Rupert I, ks. legnicki (+1409) i Henryk (zob. przyp. 133) byli synami ks. legnickiego Wacława I (+1364).
211
21 czerwca 1381.
212
Jan Radlica, syn Michała z Radliczyc (w tekście jest błędnie „Nadliczyc"), h. Korab, lekarz króla Ludwika, archidiakon
krakowski, kanclerz Królestwa Polskiego (1381-1382), bp krakowski (od 1382), zm. 1392.
213
25 czerwca 1381.
dziedzictw, przedstawili im swoje przywileje, oraz aby podali na piśmie skargi na starostów.
Wziąwszy mnóstwo skarg i przywilejów, pojechali w następny piątek
214
dalej, do Kruszwicy,
w sobotę -do Strzelna, w niedzielę - do Mogilna, w poniedziałek - do Trzemeszna, we wtorek
- do Gniezna, a w czwartek przybyli do Poznania, gdzie pozostawali aż do wtorku. Ciągnęli
do nich tak duchowni, jak świeccy, którzy doznali niesprawiedliwości i żądali zwrotu
zabranych dziedzictw, i jechali za nimi aż do Kalisza, do drugiego dnia po św.
Małgorzacie
215
. Ci zaś na usprawiedliwienie swoje twierdzili, że na dzień św. Jakuba
216
powinien przybyć biskup krakowski, Zawi-sza, bez którego przywrócenie dziedzictw i
załatwienie innych spraw było im przez pisma królewskie wyraźnie wzbronione. Tym
sposobem wszyscy, którzy mieli nadzieję na odzyskanie dziedzictw i na prawne
zadośćuczynienie za krzywdy, widząc, że z nich się tylko naigrawają, niezadowoleni, z
opróżnionymi sakwami, wrócili do domu. Tamci zaś, jeżdżąc po całej ziemi i robiąc wielkie
wydatki, dopiero po św. Jakubie powrócili do Krakowa.
52
O wyprawie przeciw Bartoszowi na Odolanów. Po niejakim czasie, w tym samym
roku, około dnia Narodzenia Maryi Panny
217
, wszyscy starostowie całego Królestwa
Polskiego wystawili bardzo liczne wojsko przeciwko rycerzowi Bartoszowi, zamierzając, z
polecenia króla pana, uderzyć na zamek jego Odolanów. Odprawiwszy w dzień śś.
męczenników Prota i Hiacynta
218
zjazdy w różnych wsiach kościelnych, zwłaszcza
gnieźnieńskich i lubuskich, i poczyniwszy wiele szkód, grabieży i wyłudzeń, przybyli do wsi
Skalmierzyce, należącej do prepozytury gnieźnieńskiej i tutaj stojąc, zawarli przyjacielską
ugodę z rycerzem Bartoszem, mianowicie: że czterej rycerze, wybrani przez obie strony,
ocenią zamek Odolanów i wszystkie dziedzictwa pana Bartosza, znajdujące się w Królestwie
Polskim, a król polski i węgierski podług tego zapłaci mu za nie, potrąciwszy wprzódy 18 000
florenów, które Bartosz, jak było wy-
214
28 czerwca 1381.
215
14 lipca 1381.
216
25 lipca 1381.
217
Ok. 8 września 1381.
218
11 września.
żej, wymusił jako okup od Francuzów
219
. Po spłaceniu zaś w umówionym terminie całej
należności panu Bartoszowi, zamek Odolanów i wszystkie jego posiadłości dziedziczne
zostaną przyłączone do stołu królewskiego. Atoli według zdania niektórych mądrych ludzi,
jest nie do uwierzenia, aby ugoda owa doszła do skutku - przeciwnie, mówiono, że się ona
bardzo królowi panu nie podobała, a podług twierdzenia niektórych, król jej utrzymać w
mocy nie myśli, jako poniżającej jego godność
220
.
53
O zajęciu zamku Uniejowa. Tegoż roku, w oktawę św. Marcina
221
, niejaki Pietrasz,
starosta łęczycki, zaprosił do majętności królewskiej, zwanej Dąbie, dla załatwienia różnych
spraw, pre-pozyta kurzelowskiego i zarazem prokuratora i rządcę zamku unie-jowskiego,
Pełkę, o którym już mówiliśmy
222
. Do nich przypadkiem przybył Mikołaj, kasztelan
łęczycki
223
, którego tenże Pietrasz również zaprosił do siebie. Podczas uczty doszło pomiędzy
kasztelanem a prepozytem Pełką do wymiany kilku słów obelżywych z powodu jakiegoś
polowania, które Pełka urządzał, i w chwili, gdy domownicy prepozyta, uspokoiwszy to
zajście, wyszli do koni, wspomniany kasztelan zadał prepozytowi nożem ciężką ranę, z której
ten, padłszy zaraz na ziemię, ducha wyzionął. Kasztelan, odrzuciwszy nóż, pośpieszył do
swojej gospody, lecz słudzy i bliscy prepozyta, na wieść o jego śmierci, pobiegli za nim i
zabili go, zadawszy mu wiele ciężkich razów. Po śmierci ich obu, Bernard z Garbowa,
Sandomierza-nin, rodzony brat wspomnianego prepozyta, opanował, wbrew obietnicy, zamek
Uniejów, w którym go brat zostawił i rozbiwszy skarbiec arcybiskupi, zabrał około sześciuset
grzywien we florenach i groszach, oraz całą trzodę i stada. Wieprze i świnie kazał pozabijać i
poznosić do zamku. Trzymał on ten zamek prawie dwa tygodnie,
219
O tych Galiach nie było poprzednio w Kronice żadnej wzmianki. Długosz uzupełnia ją wiadomością, że ów Bartosz, syn
Pielgrzyma z Chotla, trudniący się łupiestwem ze swego zamku Odolanowa, pochwycił przejeżdżających kupców francuskich i
zmusił ich do ogromnego okupu. Szkody, które im uczynił, miały być potrącone z opłaty za Odolanów i inne Bartosza dziedzictwa
(przypis J. śerbiłły).
220
Zob. rozdz. 61.
221
18 listopada 1381.
222
Zob. rozdz. 49.
223
Mikołaj z Grabowa, kasztelan łęczycki (1368-1381).
dopóki panowie starostowie Domarat wielkopolski i Pietrasz kujawski, oraz
kasztelanowie Dzierżko gnieźnieński i Grzymała kostrzyń-ski
224
nie zawarli z
nim i z jego ludźmi ugody, czyniąc im pewne obietnice na piśmie, oraz
darowując w imieniu arcybiskupa gnieźnieńskiego i kościoła to, co zabrali z
zamku i spoza zamku, i zapewniając, że nic więcej od niego, Bernarda, żądać
nie będą.
54
O śmierci Dobiesława Sówki, biskupa płockiego. Tegoż roku, dnia l
grudnia w niedziele, wielebny ojciec Dobie-sław, zwany Sówka, biskup płocki,
dzielny obrońca dóbr i swobód kościelnych, dziwnie staranny w odnawianiu i
urządzaniu zrujnowanych i spustoszonych dóbr stołowych biskupich, w wyżej
wymienionym miesiącu i godzinie, jadąc z Pułtuska, we wsi zwanej N. koło
Gorzna, należącej do pewnego szlachcica, szczęśliwie w Bogu spoczął. Po jego
śmierci, nim jeszcze ciało należytym sposobem było oddane ziemi, kapituła
płocka, nie wezwawszy nikogo ze starszych spośród swego grona, pośpiesznie,
na zlecenie książąt mazowieckich, obrała na biskupa Ścibora, archidiakona
płockiego
225
, który to wybór czcigodny ojciec świętego kościoła
gnieźnieńskiego, arcybiskup Jan, we środę, dnia 18 grudnia, w śninie
zatwierdził, Siemowit zaś, książę mazowiecki, wysłał swojego posła do kurii
rzymskiej, z prośbą o sakrę dla elekta. Dla tego posła jak sam elekt twierdził -
dostał on od śydów krakowskich 600 kop groszy, które miały być przez niego i
przez kościół płocki razem z lichwą spłacone. Ten zaś elekt zdjął dosyć
nierozważnie interdykt, rzucony z zachowaniem wszystkich obrzędów przez
jego poprzednika na ziemię dobrzyńską za niepłacenie dziesięcin i za inne
krzywdy.
Tegoż roku, w wigilię św. Tomasza apostoła
226
, biskup lucerneński Tomasz,
nunciusz Stolicy Apostolskiej, przyjąwszy w mieście Wrocławiu rachunki od
Mikołaja Strosberga, prepozyta gnieźnieńskiego, kolektora pieniędzy kamery
apostolskiej w Królestwie Polskim, kazał go uwięzić i jako złodzieja, fałszerza,
kłamcę i krzy-
224
Hamlet Grzymała z Oleśnicy, podkoni poznański (1357-1361), kasztelan kostrzyński (1378-1407).
225
Ścibor z Radzymina h. Ostoja, kanonik, kanclerz, kustosz, wreszcie archidiakon płocki (od 1366), bp płocki (1381-1390).
226
20 grudnia 1381.
woprzysięzcę na dożywotnie wiezienie skazał. A to z powodu, że już
poprzednio, około dnia św. Michała
227
, gdy odbierał od niego rachunki,
przekonał się, że oszukał on kamerę na 1500 florenów. Kazał go więc wtedy
zatrzymać, dopóki nie złoży poręki na te 1500 florenów i nie zwróci ich. Mając
go zaś z tego powodu w podejrzeniu, polecił władzą apostolską wszystkim
subkolektorom Królestwa Polskiego, aby przedstawili jego kwity, a
przekonawszy się z tych kwitów i sum ogólnych, że (Strosberg) fałszował
regestra i że sprzeniewierzył kamerze 12 000 florenów, skazał go, jak
powiedzieliśmy, na więzienie, zakuł w kajdany i oddał pod ścisłą straż
więzienną.
55
O zgodzie Jana, arcybiskupa gnieźnieńskiego, oraz bi-skupów
krakowskiego i poznańskiego na opłatę podatku „poradlnego". Tegoż roku,
po upływie pewnego czasu, Doma-rat, starosta wielkopolski, powracając od
króla Ludwika, nakłonił stryja swojego, arcybiskupa Jana, iż ten, nie pytając
kapituły, i nie zważając na tak niedawne a częste własne odwoływania się,
poddał dobra kościelne tytułem podatku na rzecz króla, opłacie dwóch groszy z
każdego lana, podatek ten wypłacić polecił i akt poddania się temu wystawił na
piśmie ze swoją pieczęcią
228
. Odstąpił tym sposobem arcybiskup niebacznie, na
zgryzotę sumienia swego, od przywilejów kościelnych, więcej daleko mając na
względzie wywyższenie tego starosty (Domarata), aniżeli zyski i korzyści
Kościoła. Do tego poddania się przyczynili się głównie biskupi: Zawisza
krakowski i Mikołaj poznański, przyjmując listy królewskie i swoje wydając, za
co nie omieszkała -jak słusznie wierzą - zemsta boska srogo w nich uderzyć karą
śmierci, jak o tym będzie niżej.
56
O śmierci Zawiszy, biskupa krakowskiego. Roku Pańskiego 1382, dnia 12
miesiąca stycznia, Zawisza syn Dobiesława, kasztelana krakowskiego, pełen
złych uczynków, a z cnót prawie wszystkich wyzuty, zakończył żywot
doczesny. Ponieważ mądra ludzkość świadectwem piśmiennym pomaga pamięci
zachowywać spra-
227
Ok. 29 września 1381.
228
W roku 1381 Ludwik zdołał zawrzeć ugodę z klerem - Kościół zgodził się płacić 2 grosze poradlnego z lana z dóbr duchowieństwa
świeckiego i po 4 grosze z dóbr klasztornych.
wy ludzi dobrych, by cnoty ich, godne przekazania potomności, zjednywały im
pochwałę i dawały innym przykład do naśladowania, w równej też mierze i
ohydne czyny złych ludzi powinny być pamięci ludzkiej przekazane, ażeby
cnotliwi unikali ich spraw niebezpiecznych, a źli, haniebnym urągowiskiem
zawstydzeni, od złego się odstrychnęli. Dla tych powodów zamierzam opisać
wstrętne życie i grzeszne mowy wzmiankowanego biskupa oraz jego
towarzysza, Mikołaja z Kórnika.
Ten biskup Zawisza najpierw był przez biskupa krakowskiego Bodzantę
229
i
przez swoich przyjaciół osadzony na archidiakonacie krakowskim przeciwko
niejakiemu Janowi z Buska
230
, który poprzednio ten archidiakonat otrzymał i
objął go w posiadanie, a teraz przez Dobiesława, ojca biskupa Zawiszy i jego
krewnych zmuszony był do ustąpienia. Po śmierci króla Kazimierza, o którym
nieco wyżej mówiliśmy, Zawisza, pospołu ze wspomnianym Mikołajem z
Kórnika, zmyśliwszy jakieś najwierutniejsze kłamstwa o dobrym bycie pewnego
Janka, archidiakona gnieźnieńskiego
231
, podkanclerzego zmarłego króla
Kazimierza
232
, i pełni niegodziwej względem niego zazdrości, oskarżyli go
przed królową panią. Królowa, aczkolwiek słuchała ich i przyjmowała ich
doniesienia, na ten raz jednak wiary im nie dała, lecz wysłuchawszy mowy i
dowodów podkanclerzego, uniewinniła go ze wszelkich zarzutów. Widząc to ci
donosiciele, pałając ambitną żądzą zagarnięcia godności i zasług archidiakona,
poty namawiali i tumanili ojca rzeczonego Zawiszy, wojewodę Dobiesława i
niektórych swoich krewnych i powinowatych, aż ci nareszcie nie cofnęli się
przed uknuciem spisku na podkanclerzego. Przygotowawszy spisek, zaczęli
opowiadać królowej pani wiele nikczemnych i plugawych rzeczy o
podkanclerzym, a chwalić siebie i swoje własne zasługi, natarczywie domagając
się, aby usunęła go z urzędu pod-kanclerstwa Królestwa Polskiego i urząd ten
Zawiszy oddała. Królowa nie potrafiła oprzeć się ich natarczywości i oddała
swoją pieczęć
229
Bodzanta z Wrześni h. Poraj, bp krakowski (1348-1366).
230
Jan z Buska, podkanclerzy krakowski (1360-1366), zm. w 1381.
231
Chodzi o autora niniejszej kroniki.
232
Opuszczamy dalsze dwa wiersze tekstu: „dominae Elisabeth ... multum grato et accepto", gdyż nie wiążą się gramatycznie z całym
frazesem, a przy tym zawierają myśl, której przeczy cała następująca opowieść, świadcząca, że Janko w wielkich łaskach u królowej
nie był (przypis J. śerbiłły).
rzeczonemu Zawiszy, poruczając mu podkanclerstwo swojego dworu. Nad tym
postępkiem boleli bardzo szlachta i mieszczaństwo, prałaci kościołów,
społeczność miejska i liczni książęta, miłosiernie żałując archidiakona, jako
męża sprawiedliwego. Kiedy zaś niektórzy z nich, czyniąc wzmiankę przed
królową o archidiakonie, świadczyli o jego godnych pochwały czynach i
ubolewali, że bez winy został z urzędu usunięty, wtedy królowa mówiła, że
bynajmniej go z urzędu nie usuwała, lecz tylko swoją pieczęć oddała Zawiszy.
Zawisza tedy i Mikołaj z Kórnika, widząc taką przychylność ziemian dla
archidiakona, oraz wiedząc o usilnych prośbach wnoszonych za nim
niejednokrotnie do króla węgierskiego Ludwika i królowej, przeciągnęli na
swoją stronę podarunkami i obietnicami, między innymi, niektórych Węgrów
królowej, aby ci również nowymi, kłamliwymi i przez nich zmyślonymi
doniesieniami, zohydzali jej tego archidiakona. Zbyt łatwowierna królowa
poleciła oszczercom, mianowicie Zawiszy i Januszowi, rycerzowi z zamku
Salomona
233
, uwięzić archidiakona, przebywającego natenczas w Uniejowie, na
dworze arcybiskupa gnieźnieńskiego Jarosława, oskarżając go o potajemne
zabranie ze skarbu króla Kazimierza, po śmierci tegoż, wielkiej ilości pieniędzy
i klejnotów. Wówczas archidiakon, pokładając zupełną ufność w swojej
niewinności, wbrew woli i radzie wspomnianego arcybiskupa, pośpieszył razem
z zawistnikami swoimi na dwór królowej pani do Krakowa, aby tam udowodnić
swoją niewinność. Na drugi dzień po przybyciu, gdy siedział przy stole podczas
obiadu w Miechowie z kilkoma szlachty, królowa za radą tychże, tj. Zawiszy i
Mikołaja z Kórnika, kazała nadwornemu słudze swojemu, niejakiemu Spyt-
kowi, uwięzić go, lecz ponieważ owi ze szlachty poręczyli za niego, więc
pozostał z nimi. Królowa zaś tegoż wieczoru kazała schwytać niektórych sług
jego i osadzić każdego z osobna w więzieniu, dla zbadania ich co do sprawy
zrabowania skarbu. Nazajutrz po obiedzie królowa kazała przyprowadzić
archidiakona do Krakowa i uwięzić go na zamku krakowskim, a jednocześnie
posłała do przewielebnego Floriana, biskupa krakowskiego, z prośbą i
żądaniem, aby archidiakona bez przesłuchania skazał na dożywotnie więzienie.
Biskup z oburzeniem odpowiedział, że archidiakon jest uczciwym człowiekiem,
że niesłusznie jest więzić oskarżonego fałszywie i że on, bi-
233
„de castro Salomonis miles".
skup, będąc przekonany o jego niewinności, bynajmniej nie życzy sobie
przyczyniać się do jego niedoli. Wtedy królowa widząc, że przez tych
donosicieli była oszukana, i zrozumiawszy, że dopuściła się rzeczy
niesprawiedliwej, oznajmiła im, wielce oburzona aby, jeżeli chcą, wytoczyli
przeciwko archidiakonowi sprawę, w przeciwnym bowiem razie każe go
uwolnić. Wskutek tego, odwołali się oni ze swej strony do biskupa Floriana i
jego oficjała prosząc, aby zarządził dochodzenie przeciw archidiakonowi. Atoli
biskup odmówił, twierdząc, że archidiakon nie należy do jego jurysdykcji i że
nie jest oskarżony o taki czyn, który by wymagał dochodzenia. Wtedy królowa
kazała go uwolnić i odesłała razem z donosicielami do zbadania arcybiskupowi
gnieźnieńskiemu. Tak wiec, ku wielkiemu smutkowi i zaniepokojeniu
zawistnych mu ludzi, archidiakon był uwolniony ze czcią, i ze czcią też
obchodzili się z nim panowie i szlachta królestwa, którzy natenczas, w dzień św.
Stanisława w jesieni
234
, do Krakowa się zjechali. Tutaj spędził on po uwolnieniu
wesoło dni dziewięć, po czym wrócił na dwór arcybiskupa do Uniejowa. Po
otrzymaniu pozwu arcybiskupiego, kazał archidiakon obwołać po kościołach
wezwanie, aby stawili się ci wszyscy, którzy by chcieli popierać oskarżenie o
wszystkie poszczególne występki, o jakie był wskutek powyższych doniesień
kłamliwie obwiniony. Gdy nadszedł wyznaczony termin, stanął w śninie
Mikołaj z Kórnika, autor całego tego kłamstwa, i prosił w imieniu królowej, aby
przeciwko archidiakonowi zarządzono dochodzenie; lecz na to archidiakon
odparł, że przeciwko niemu dochodzenie nie może być zarządzone, gdyż nie o
takie go czyny oskarżono, co do których wymagane jest dochodzenie i twierdził,
że jeżeli był jakiś zarzut, który mógłby go hańbić, to był on przez tegoż
Mikołaja, jego śmiertelnego wroga, zmyślony. Zarazem ofiarowywał się, w
razie gdyby ów Mikołaj chciał stać przy swoim oskarżeniu, opisać się z nim na
karę talionu
235
. Gdy Mikołaj na to się zgodzić nie chciał, arcybiskup, zważywszy
niewinność archidiakona, zwolnił go od wszelkich nagabywań co do spraw po-
234
27 września.
235
„se inscribere ad poenam talionis". Kara talionu (łac. talio = odwet) polegała na wyrządzeniu przestępcy takiej krzywdy, jaką on
sam wyrządził. W tym przypadku chodziło o to, że w razie wykazania fałszywości oskarżenia, oskarżyciel poniósłby taką karę, jaką
wymierzono by niesłusznie obwinionemu, gdyby zarzuty okazały się prawdziwe.
wyższych, tak ze strony królowej, jak i Mikołaja, oraz każdego, kto by go chciał
oskarżać. Wtedy archidiakon, chcąc jeszcze jawniej niewinność swoją wykazać,
prosił i nalegał, aby pozwolono mu się kanonicznie oczyścić, aczkolwiek było to
przeciwko woli arcybiskupa. W tym celu kazał archidiakon trzykrotnie wezwać
publicznie wszystkich, którzy by chcieli to oczyszczenie zwalczać, a na trzecim
terminie on samoszóst, mianowicie z pięciu prałatami kościoła, A. B. C. D. E.,
oczyścił siebie kanonicznie ze wszystkich zbrodni, jakie mu potwarczo były
zarzucane. Otrzymawszy o tym oczyszczeniu kanonicznym pisemne świadectwo
arcybiskupa, wydane przez Jaranda, publicznego notariusza jego dworu, z
opisem całej sprawy i jego pieczęcią, zamierzał archidiakon udać się do kurii
rzymskiej, w celu wytoczenia swoim oszczercom procesu o wyrządzone mu
krzywdy. Ci jednak, tj. Mikołaj z Kórnika, Zawiszą i Janusz, donosiciele
wspomniani, dowiedziawszy się o tym, swoimi i swoich wspólników prośbami i
niegodziwymi podszeptami tak obałamucili królową panią, utwierdzając ją w
złym dla archidiakona usposobieniu, że wbrew opinii wszystkich panów
Królestwa Polskiego, którzy byli temu przeciwni, kazała archidiakona z
królestwa wygnać i wyzuć ze wszystkich dóbr jego, zarówno ojczystych jak i
kościelnych. Postarali się o to owi donosiciele w tym celu, ażeby skrępowany
szczupłością swoich dochodów, zrzekł się prowadzenia sprawy w kurii
rzymskiej. Wszelako życzenia królowej i donosicieli i rozkazy przeciwko
archidiakonowi nie były spełnione, gdyż ten, pokładając całkowitą ufność w
boskiej pomocy i w swej niewinności, a gniewu
236
królowej bynajmniej się nie
obawiając, nie chciał uchodzić z królestwa i tylko, ulegając radzie niektórych
panów, aby im ułatwić ułagodzenie królowej, przeniósł się do Wrocławia, skąd
po niejakim czasie pojechał do Pragi, a stamtąd do Lubusza, gdzie go wielebny
ojciec Piotr, biskup lubuski, przyjaźnie przyjął i uprzejmie podejmował więcej
jak przez sześć tygodni. Następnie powrócił do domu i pozostawał w swoich
beneficjach do śmierci królowej, służąc Bogu i bynajmniej nie zwracając uwagi
na jej oburzenie...
237
236
w tekście jest „metum", oczywista omyłka zamiast „iram"
237
W tym miejscu jest przerwa we wszystkich rękopisach. Opusciliśmy nastepne
siedem wierszy tekstu, które nie wiadomo do kogo się stosują: „on zaś, udając że
Wspomniany Mikołaj z Kórnika, trzymający natenczas probostwo Najświętszej
Panny Maryi w mieście Krakowie, został mianowany przez Floriana, biskupa
krakowskiego, kolektorem do pobierania dwuletniej prokuracji, którą papież
Grzegorz XI nałożył dla opędzenia swych potrzeb. Zebrawszy ten podatek w
diecezji krakowskiej, Mikołaj znacznie większą część jego przywłaszczył sobie i
użył na swoje potrzeby. Część ta, jak mniemają, sięgała dziesięciu tysięcy
florenów. Kiedy przyszło do zdawania rachunku biskupowi, Mikołaj wyparł się
kwitów, które wydał klerowi, z czego powstał pomiędzy nim a biskupem
niemały spór i niezgoda, tak, że biskup chciał go uwięzić, atoli on uszedł przed
gniewem biskupa do Wielkopolski, gdzie przebywał czas niejaki. Następnie dla
popierania swej apelacji udał się do kurii rzymskiej, lecz posłyszawszy o śmierci
naj-pobożniejszego ojca Jana, biskupa poznańskiego
238
, spiesznie wrócił do
Poznania. Tutaj, nie spytawszy ani Trojana, prepozyta, ani kogo-bądź z kapituły,
wyznaczył podług swej woli administratorów, chcąc, wbrew życzeniu innych i o
wybór innych się nie troszcząc, być obranym na biskupa, chociażby tylko
dwoma albo trzema głosami. Kiedy nazajutrz po pogrzebie zmarłego biskupa
zebrano się na wezwanie Mikołaja dla wyborów, dwaj kanonicy, którzy
potajemnie stronę jego trzymali, mianowicie Andrzej z Chojnicy, archidiakon, i
Damian z Łęcza, właściciel młyna i kanclerz poznański
239
, widząc, że większa
część zgromadzonych życzy sobie gorąco mieć Trojana biskupem, udali z
jadowitą chytrością, że niby i oni należą do stronnictwa prepozyta Trojana -
człowieka bardzo łagodnego charakteru - tak, że kiedy archidiakon Andrzej,
jako starszy w kapitule, był zapytany przez archidiakona gnieźnieńskiego, kogo
życzy sobie obrać, odpowiedział, że chce obrać prepozyta. Na to archidiakon
gnieźnieński rzekł mu: „jeżeli to masz w sercu, zaręcz mi, abyś mnie nie
zawiódł, bo i ja także zamierzam obrać prepozyta". On zaś pod przysięgą
obiecał, że nie zawiedzie go w wyborze prepozyta, i rzekł: „dla tej samej
jest kolektorem Stolicy Apostolskiej, kazał ze swej strony ogłosić ekskomunike na biskupa, i interdykt, rzucony mocą statutów
prowincjonalnych, z powodu pewnych grabieży w mieście Krakowie, nie zważając (na niego) zgwałcił" (przyp. J. śerbiłły).
238
Zob. rozdz. 27.
239
Adam z Chojnicy, archidiakon poznański (1353-1377) i Damian, kanclerz poznański (1352-1380), oficjał poznański (1378-1380).
przyczyny, dla której ty zamierzasz go obrać, i ja też ci przyrzekam obrać go i
daję ci na dowód wiary moją rękę". Po kazaniu zaś, wspomniany wyżej
kanclerz, stanąwszy między braćmi, zaczął zdradliwą mowę w te słowa:
„Przewielebni panowie! Oto widzimy między nami godnego pana Trojana,
naszego prepozyta. Błagajmy go, ażeby przyjąć raczył na siebie ciężar
pasterstwa w osieroconym naszym kościele". I kiedy prawie wszyscy
niezwłocznie na to się zgodzili, Mikołaj z Kórnika, niby oburzony, zakrzyczał,
że to nie było zgodne z jego wolą. Wówczas archidiakon gnieźnieński,
trzymający razem z innymi jednakowo myślącymi, stronę prepozyta,
zaproponował, aby użyto formy kompromisu
240
i wyznaczył w tym celu
wzmiankowanych archidiakona poznańskiego i kanclerza - sądząc, że znajdzie
w nich dobrą wiarę, którą mu przyrzekli - oraz Jana, kustosza poznańskiego, i
Kiełcza, scholastyka gnieźnieńskiego
241
, zaś Mikołaj z Kórnika dodał do tych
pięciu dwóch kanoników poznańskich: brata swego Wojciecha z Będlewa,
archidiakona czerskiego
242
i Michała z Mieszkowa. Gdy wszyscy siedmiu zeszli
się u Jana, kustosza poznańskiego, który wówczas był chory na nogi, a także
trzymał stronę prepozyta, kustosz ten, mąż mądry, uczony i czystego sumienia,
razem z archidiakonem i scholastykiem gnieźnieńskimi, oddali swe głosy na
prepozyta Trojana, archidiakon zaś Andrzej i kanclerz Damian, nie pomni
wstydu i bojaźni Bożej, przyłączyli się do wzmiankowanych Wojciecha i
Michała, którzy popierali Mikołaja z Kórnika i jego obrali na biskupa i pasterza.
Tym sposobem, zdradą i oszukań-stwem, raczej z dopustu Bożego niż z wyboru
kanonicznego, został biskupem poznańskim człowiek pełen zbrodni i brudów,
nie posiadający żadnych cnót, celujący tylko swoją uczonością, którą zawsze na
złe obracał, robiąc, o ile mu sił starczyło, z prawdy fałsz, a z fałszu prawdę.
Spełniło się wtedy powiedzenie św. Grzegorza, mówiące-
240
wybór biskupa przez kapitułę w drodze kompromisu polegał na tym, że kapituła wybierała kilku komisarzy, którzy następnie
wybierali (większością głosów) przyszłego biskupa, a kapituła była zobowiązana zaakceptować ich decyzje.
241
Jan syn Hekarda, kustosz poznański (1333-1375), kanonik wrocławski (1356), oficjał poznański (1369-1371) i Kiełcz z Tuliszkowa,
kanonik gnieźnieński (1339). prepozyt rudzki (1339), kustosz (1346) a potem scholastyk (1350) gnieźnieński, kanonik poznański
(1350), zm. ok. 1376 r.
242
Wojciech z Będlewa h. Łodzia, archidiakon czerski i kanonik poznański (1373-1377).
go o słowach Ozeasza: „zrobili sobie króla - a nie przeze mnie, zrobili księcia - a
jam go nie znał"
243
w ten sposób
244
: „panują oni z własnej woli, nie zaś z woli
Najwyższego rządcy; nie wezwani przez żadne bóstwo, lecz trawieni ogniem
własnej chciwości, raczej pochwycili ster rządu niż go otrzymali, a chociaż
zdawałoby się, że Sędzia wieczny świadomie ich wynosi, ponieważ zezwala na
to i toleruje, w rzeczywistości jednak z wyroku potępienia zupełnie znać ich nie
chce". Pomimo przeszkód, stawianych na dworze papieskim przez króla
polskiego i węgierskiego Ludwika, jak też przez arcybiskupa gnieźnieńskiego,
biskupa krakowskiego i szlachtę Królestwa Polskiego, dostąpił Mikołaj
promocji. Powiadają, że później papież Grzegorz XI bardzo tej promocji
żałował, gdyż nowy biskup, powróciwszy z kurii do domu, ciągle aż do samej
śmierci dokładał wszelkich starań, aby się kłócić z Janem, arcybiskupem
gnieźnieńskim i Florianem, biskupem krakowskim, poduszczał księcia
mazowieckiego Siemowita i synów jego przeciwko arcybiskupowi i kościołowi
gnieźnieńskiemu, jak też przeciwko Dobiesławowi płockiemu i jego kościołowi,
dawał rady przeciwne swobodom kościoła, które to swobody tak u króla, jak i u
książąt polskich starał się wszelkimi siłami naruszyć. On to pierwszy razem z
Zawiszą, biskupem krakowskim, poddał dobra kościoła swojego poznańskiego
rocznym daninom, czyniąc na to zapisy, i prawie zupełnie zrzekł się
przywilejów i swobód, niegdyś przez pobożnych książąt kościołowi
nadanych
245
. Zasiewał wielkie niezgody pomiędzy szlachtą polską a ludem, z
powodu czego dobra kościoła poznańskiego ulegały ustawicznym szkodom i
pożogom, tak że długi szereg lat przyszłych nie będzie można ich do
pierwotnego stanu przywrócić. Cóż więcej? O jego występkach i haniebnych
czynach zbytecznie byłoby opowiadać, gdyż mu nie brakło żadnej nieprawości.
I jak dwoma głównie członkami ciała dopuszczał się bezwstydnie występków,
tak na tychże członkach był pomstą Bożą w sposób politowania godny -jak o
tym będzie niżej -aż do śmierci karany. Nie unikał bowiem grzechu
wszetecznego,
243
Oz. 8,4.
244
Tekst następującej cytaty jest mało zrozumiały, tłumaczymy wiec na domysł (przypis J. śerbiłły).
245
Aluzja do ugody Kościoła z królem Ludwikiem z roku 1381 (por. rozdz.
55).
zwłaszcza gwałcenia dziewic - więc był dotknięty chorobą raka, był pochopny
do mówienia rzeczy sprośnych - więc cierpiał na rany na języku i w gardle, a to
tak, że przed śmiercią, jak powiadają, ledwo mógł mówić i połykać jakikolwiek
napój i nie mógł zamknąć ust, tak że i po śmierci został z otwartymi ustami, a
prawy bok jego, jak powiadają, był od operacji zupełnie pocięty. Długo się
męczył przed śmiercią - tym skuteczniej mógłby żałować za grzechy. Nareszcie
18 marca świat ten opuścił. Biskup ten, więcej bezwstydny niż poważany, zaczął
wbrew radzie prawie wszystkich, przenosić wspaniały dwór, w prześlicznej
miejscowości Ciążeniu przez jego poprzedników z wielkim przepychem
zbudowany, a ozdobiony winnicami, sadami owocowymi i wodotryskami, na
inne miejsce, cuchnące i smrodliwe, i w nim z woli Bożej życie zakończył.
Obmurował część domu w Głównie, który jego poprzednik zaczął odnawiać,
rozpoczął na nowo budowę katedry poznańskiej, która się za jego czasów
zawaliła i zaczął murować miasto swoje Słupcę. Dobra biskupie, które zastał
doskonale zagospodarowane i uposażone, pozostawił na odwrót w stanie
zupełnego ubóstwa.
Gdy Janusz Suchywilk, dziekan kościoła krakowskiego i kanclerz Królestwa
Polskiego, został wyniesiony na arcybiskupstwo gnieźnieńskie
246
, Zawisza, przy
pośrednictwie i pomocy ojca swojego i przyjaciół, otrzymał kancelarię
krakowską i odtąd stał się tak zuchwałym, że jeżdżąc ciągle za dworem starszej
królowej, nie pozwalał nikomu żadnych spraw u niej załatwiać inaczej, jak tylko
przez siebie. Królowa, jak powiadają, często przyganiała niestatecznemu jego na
dworze postępowaniu, lecz chociaż bardzo życzyła sobie usunąć go ze swego
dworu, jednakże, pragnąc odzyskać pewne listy syna swojego Ludwika, króla
Polski i Węgier, ziemianom polskim wydane, znosiła cierpliwie Zawiszę i nawet
przyrzekła posunąć go na wyższe stanowisko, albowiem spodziewała się, że za
przyzwoleniem i radą jego ojca i ich przyjaciół, tym łatwiej będzie mogła owe
pisma wycofać.Jeszcze bowiem za czasów zmarłego króla Kazimierza
wspomniany Ludwik wydał ziemianom polskim przywileje na różne swobody,
tak iż nie mógł nakładać ani żądać żadnych podatków i powinności od ludzi
duchownych, ani należących do szlachty,
246
Miało to miejsce w kwietniu 1374 roku.
zwłaszcza zaś było w tych aktach wyraźnie zawarowane, że ziemianie wchodzą
w zobowiązania jedynie z królem Ludwikiem i jego synem, gdyby ten mu się
urodził, że zaś król synów nie miał, jeno córki, wiec dążył usilnie do tego, aby
dawne nadania złamać i zawrzeć nową umowę w sprawie opłaty podatków i
złożenia hołdu pierworodnej jego córce. Aby zaś to podług swego życzenia
doprowadzić do skutku, wspomniany król i jego rodzicielka, przynaglani przez
Za wiszę, ojca jego i krewnych, wydali list, potwierdzony przywieszeniem ich
pieczęci, na mocy którego zobowiązali się dać mu pierwsze wakujące w
Królestwie Polskim biskupstwo, innym zaś panom Królestwa rozdali, stosownie
do swej hojności królewskiej, pieniądze. Za czasów bowiem tego króla powstał
ten jak najgorszy i prawu kanonicznemu przeciwny zwyczaj, że ambitne
duchowieństwo brało prawie jawnie listy nadawcze nie tylko na mające w
przyszłości zawakować beneficja kościelne, oddane do rozporządzenia królowi,
lecz nawet i na biskupstwa. W ten sam sposób potem i świeccy panowie
wypraszali sobie nadania na dostojeństwa świeckie, z czego wynikały częste
zwady i niezgody, zarówno pomiędzy duchowieństwem, jak i miedzy szlachtą. I
stało się, że panowie Królestwa, pieniężną nietykalnością namaszczeni
247
i
różnymi obietnicami skuszeni, zgodzili się na unieważnienie dawnych nadań,
poddali swe dobra ziemskie dwugroszowemu z każdego łana podatkowi i złożyli
hołd pierworodnej córze królewskiej, czemu tylko sam kler całej prowincji się
oparł, za nic na to zgodzić się nie chcąc. Po śmierci swej pierworodnej córki
248
król Ludwik, na zjeździe, zwołanym i odbytym w Koszycach
249
, znowu domagał
się od panów Królestwa Polskiego, ażeby złożyli hołd drugiej jego córce i za
królową Polski ją przyjęli. Przedniejsi panowie z Wielkopolski, wespół z
Januszem, arcybiskupem gnieźnieńskim, uczynić tego nie chcieli, krakowianie
zaś, głównie ojciec Zawiszy, wojewoda, i jego krewni zgodzili się na to, wtedy
król pan kazał zamknąć bramy miasta, wobec czego i Wiel-
247
„Sagmine pecuniali inuncti" - Sagmen - roślina święta u Rzymian, która noszona przez ich posłów, nadawała im charakter
nietykalności (przypis J. śerbiłły).
248
Pierwsza córka Ludwika zmarła jako niemowie. Tu chodzi o Katarzynę, zmarłą w 1378 roku.
249
Wspomniany tu trzeci zjazd w Koszycach odbył się w 1379 roku, gdzie na tron polski wyznaczono Marie, drugą córkę Ludwika.
kopolanie, widząc się w położeniu bez wyjścia, złożyli hołd wierności i (drugą)
córkę królewską za królową swoją uznali. Gdy się tym sposobem życzenia króla
pana spełniły, biskup zaś krakowski Florian, poszedł, jak już powiedziano,
drogą wszelkiego ciała
250
, ów Zawisza, z woli i z rozkazu króla i jego
rodzicielki, został przez kapitułę krakowską w drodze kompromisu, około
niedzieli „Laetare"
251
, na biskupa krakowskiego obrany, na święto zaś
Wielkanocy w Kaliszu przez Jana, arcybiskupa gnieźnieńskiego zatwierdzony
oraz przez arcybiskupa ostrzyhomskiego w Ostrzyhomiu z polecenia papieża
Urbana VI, konsekrowany. Przybywszy do Krakowa, nowy biskup wyłożył
bardzo wielkie koszta na uroczyste odprawienie pierwszej mszy swojej, potem
zaś, wiodąc dalej poprzednie życie bezwstydne i rozpustne, tak dalece cugle
swawoli popuścił, że cielesnym rozkoszom, tak obrzydliwym u biskupa,
oddawał się otwarcie bez żadnej powściągliwości. Koni cugowych, rzędów na
nie i szat dla ubrania swego ciała miał mnóstwo nadzwyczajne, mówiono, że
posiadał przeszło 70 koni i tyleż zmian ubrania i rozmaitych przyborów do
pojazdów i koni, do poczwórnych kolas miał mieć niezwyczajną ilość
cugowców. Po śmierci królowej starszej wyprosił od króla dla swojego ojca,
wojewody krakowskiego, kasztelanię krakowską, opróżnioną po śmierci
kasztelana Jaśka
252
, dla siebie zaś wystarał się, że go król posłał w swym
zastępstwie do rządzenia Królestwem Polskim, i od tej pory zuchwale pisać się
zaczął wikariuszem Królestwa. Lecz Wszechmocny nie chciał dłużej znosić jego
opętania i czynów zbrodniczych, i po świętach wielkanocnych, w rok zaledwie
po jego wyborze na stolicę biskupią, dotknął go ciężką niemocą. Opowiadają
bowiem, że raz ujrzał w jakiejś wsi, do jego kościoła należącej, pewną pięknego
lica córkę jakiegoś biedaka i zapragnął jej, lecz biedak, ojciec jej, będąc
uczciwym człowiekiem, nie zgodził się na hańbę, a bojąc się gwałtu na córce,
ukrył się z nią na bróg zboża. Gdy w nocy przyszedł tam biskup i przystawiwszy
drabinę, wlazł na bróg, wtenczas ukryty z córką wieśniak zrzucił go razem z
drabiną na dół. Od tego upadku, jak powiadają, biskup zapadł na chorobę i już
się
250
Bp Florian z Mokrska zmarł 6 lutego 1380.
251
W roku 1380 niedziela „Laetare" wypadała 4 marca, a Wielkanoc 25 marca.
252
Jan (Jasiek) z Melsztyna h. Leliwa, kasztelan krakowski od 1366, zm. 1380/81.
nie mógł wyleczyć aż do śmierci. Umarł zaś w roku i dniu wyżej
wymienionych
253
. Nabożeństwo na jego pogrzebie odbyło się nie po
biskupiemu, nie po książęcemu, nie po królewsku ani też po ce-sarsku, lecz
jakimś dziwnym obyczajem, według którego kazał odprawić je brat jego
Krzesław, kasztelan sandomierski
254
, w przepychu kolas i koni, świeckim
zwyczajem, ubliżającym zwyczajom duchownych. Pierwszej nocy po jego
pogrzebie zdarzyło się coś nadzwyczajnego, mianowicie swiątnicy, którzy nie
spali, strzegąc w zakrystii skarbu kościelnego, posłyszeli tętent koni,
biegających tam i z powrotem po posadzce kościelnej, i głosy, wołające jeden
do drugiego: „pojedźmy na hops!"
255
, tj. jedźmy na rozpustę. Tętent ten i głosy
tak przeraziły owych świątników, że ani wołać ani mówić nie mogli i od tego
czasu jakby ogłuszeni zapadli w ciężką chorobę, tak że dotąd nie ma nadziei na
utrzymanie ich przy życiu.
57
O śmierci Mikołaja, biskupa poznańskiego. Tegoż roku, w dniu 18 marca,
Mikołaj zwany Kórnik, biskup poznański, po długiej i ciężkiej chorobie
zakończył dzień ostatni w Ciążeniu, majętności swojego kościoła. W ciągu
więcej niż dwóch lat cierpiał on na chorobę raka w częściach płciowych, to go
jednak, pomimo zakazu lekarzy, nie powstrzymywało od spółkowania z
dziewczętami, aż póki nie zaczęła go dobrze trząść febra czwartaczka, która już
go odtąd nie porzuciła. Zdarzyło się pewnego razu, mianowicie w szósty dzień
przed dniem przedostatnim miesiąca lipca, że do tego biskupa, podczas jego
bytności w Głównie, gdy tam w towarzystwie Mikołaja Strosberga, prepozyta
gnieźnieńskiego, już dobrze najedzony siedział i mocno pił, przybył archidiakon
gnieźnieński Jan i był przez niego przyjęty. Biskup, opowiadając różne rzeczy,
które swoim zwyczajem często z przechwałkami zmyślał, rzekł: „Oto, panie
prepozycie, my, cośmy byli ostatni za życia króla polskiego Kazimierza na jego
dworze, dzisiaj jesteśmy pierwsi i wielcy: bo oto pan Zawisza, którego król miał
za nic, został wielkim biskupem
253
12 stycznia 1382.
254
Krzesław z Kurozwek h. Poraj, kasztelan sądecki (1375-1385), sędzia sądecki (1378-1384), kasztelan sandomierski (1386-1392),
starosta generalny Wielkopolski (1387-1389), starosta lucki (1387-1388), zm. w 1392 r.
255
„poyedźmy na hops".
kościoła krakowskiego, za co nikomu innemu, tylko Bogu i mnie powinien
dziękować, ja jestem biskupem poznańskim, a tyś został prepozytem wielkiego
kościoła gnieźnieńskiego. Skąd ta zmiana, jeśli nie z ręki Najwyższego?" Na to
archidiakon, zwróciwszy się do kilku osób przytomnych, rzekł: „Nie
Najwyższego w tej zmianie ręka, jeno czarta". I stała się rzecz dziwna, że tej
samej nocy porwała biskupa, jak powiedziano, straszliwa febra, a Mikołaj
Strosberg zaraz potem, przejeżdżając w wozie na pasach do Pyzdr, uderzył się
lewym ramieniem i wywichnął je, następnie zaś, jak była o tym wyżej mowa,
wzięty był do więzienia, gdzie męczył się dość długo. Ten biskup był
niezmiernie gadatliwy i kłótliwy i pił dużo, oraz był srogi, nieuczciwy i
rozpustny, krzewił niezgody i kłótnie, tak że gdziekolwiek się znajdował,
zawsze spory i zwady nie tylko sam wszczynał, lecz i pomiędzy innymi
podobnie zasiewał. Mawiał, że zasnąć nie mógł i nie miał spokoju, jeżeli się o
spór i kłótnię nie postarał, a starał się o nie, ile mu sił starczyło do końca swego
życia, ciesząc nimi swoją duszę. Pochowano go w katedrze poznańskiej w dniu
21 wzmiankowanego miesiąca
256
. Po jego śmierci i pogrzebie, kanonicy katedry
poznańskiej, zebrani dla elekcji przyszłego pasterza, obrali w drodze
kompromisu, 29 dnia tegoż miesiąca, czcigodnego męża pana Mikołaja,
scholastyka poznańskiego
257
. Wybór ten Jan, arcybiskup gnieźnieński, już na
łożu boleści leżący, w śninie, we środę przed Wielkanocą, w dzień 2 miesiąca
kwietnia, zatwierdził, powierzając Mikołajowi zarząd tak świecki jak duchowny
diecezji poznańskiej. Wszedłszy w posiadanie biskupstwa, udał się do Rzymu,
aby uprosić pana naszego papieża o sakrę biskupią
258
.
58
O śmierci Jana, arcybiskupa gnieźnieńskiego. Ten czcigodny ojciec Jan
nazywał się poprzednio Janusz Suchywilk, był z domu Grzymalitów, rodem
Sandomierzanin. O nim była wzmianka wyżej
259
. Był on najpierw z prowizji
arcybiskupa gnieźnieńskie-
256
21 marca 1382.
257
Mikołaj z Nowego Miasta h. Doliwa, syn wojewody kaliskiego Mikołaja z Biechowa, kanonik gnieźnieński (od 1355), poznański
(od 1360), scholastyk poznański (od 1361), zm. ok. 1383 r.
258
Mikołaj nie uzyskał papieskiej akceptacji, a biskupem poznańskim został Jan zw. Kropidło, ks. opolski.
259
Zob. rozdz. 58 i 108 oraz przypis 42.
go Jarosława, prepozytem gnieźnieńskim, następnie, gdy wskutek śmierci pana
Zbyszka, kanclerza
260
, opróżnił się dziekanat krakowski, został kanclerzem
królewskiego dworu krakowskiego oraz dziekanem, bo chociaż Bodzanta,
biskup krakowski, już był na ten dziekanat pana Ottona Lisowicza
261
wyznaczył,
jednakże ów Otto, zmuszony przez króla polskiego Kazimierza, zamienił
dziekanat z Januszem Suchywilkiem na prepozyture gnieźnieńską. Zostawszy
tym sposobem dziekanem i kanclerzem krakowskim, Janusz Suchywilk zasiadł
w najwyższej radzie królewskiej. W owym czasie miano go za najmądrzejszego
miedzy panami polskimi i zdawało się, że to on przy pomocy rad swoich rządził
królem Kazimierzem. Lecz wyniesiony na godność arcybiskupią zapomniał
wszelkiej rozwagi i ostrożności: często się gniewem unosił, pozbywszy się
wstydu, słabość i chwiejność charakteru w słowach i czynach wykazywał.
Zdarzało się bowiem bardzo często, że zwoławszy kapitułę, po dojrzałej i
wszechstronnej z braćmi swoimi naradzie, rzecz pewną ostatecznie postanowił,
obiecując być niewzruszonym w obronie praw Kościoła lub też w jakiejkolwiek
innej sprawie, tymczasem zaledwie się tylko bracia z kapituły od niego oddalili,
a ktokolwiek ze świeckich pod-szepnął mu coś wręcz przeciwnego,
niezwłocznie zmieniał zdanie i postępował ze szkodą Kościoła. Nieraz go też
względem tej chwiej-ności niektórzy z kapituły przestrzegali i łagodnie
upominali, wtedy mówił, że żałuje, iż to uczynił i więcej tego czynić nie będzie,
atoli przyrzeczenia tego nigdy nie dotrzymywał. Czując w końcu upadek sił i
powodowany doczesną miłością do swoich synowców i krewnych, na których
prawie cały dochód swojego kościoła obracał oraz pragnąc, aby po jego śmierci
otrzymali oni pozostawione przez niego dobra, oddalił wszystkich przełożonych
i prokuratorów grodów kościelnych i oddał zarząd tych grodów swoim
synowcom. Pamięci dobrych czynów żadnej po sobie nie zostawił, chyba, że
naprawił katedrę gnieźnieńską i dał sklepienie nad jej główną nawą i jednym
skrzydłem; na urządzenie tego sklepienia i dachu, które zresztą zostało
niedokończonym, ofiarował kościołowi dziewięćdziesiąt kop
262
.
260
Zbigniew ze Szczyrzyca - zob. przypis 40.
261
Otto syn Pakosława z Mstyczowa h. Lis, kanclerz wielkopolski (1333-1365), prepozyt gnieźnieński (1357-1366), archidiakon
krakowski (1366), zmarł 27 września 1366.
262
Kopa = 60 groszy.
Oprócz tego sporządził dla katedry gnieźnieńskiej jeden ornat pontyfikalny. Do
duchowieństwa żywił arcybiskup Jan nienawiść, świeckim zaś zawsze, w czym
tylko mógł, starał się dogodzić, księży często sadzał do ciemnicy, nicponiami i
rozpustnikami ich nazywając. Umarł tegoż roku w sobotę, w wigilię Wielkanocy
po zmierzchu, 5 kwietnia, na dworze arcybiskupim w śninie. Skarbiec jego,
wszystkie pozostawione rzeczy, tudzież sprzęty pałacowe zagarnęli synowcy
jego w całości, nic prawie nie zostawiając. Pochowano
g
o w najbliższą środę po
śmierci
263
w Gnieźnie, w chórze większego kościoła, pod nagrobkiem
kamiennym, który sam kazał we Flandrii bardzo kosztownie i okazale
sporządzić. Dusza jego, jeżeli będzie taka wola boska, niech spoczywa w
pokoju. Za życia swojego uciemiężą! on wszelkimi sposobami duchowieństwo
swej katedry i diecezji i w niczym go nie bronił, znosząc cierpliwie niezmierne
podatki i łupie-stwa, kościół zaś swój gnieźnieński pozostawił w ciężkim
utrapieniu. Na drugi bowiem dzień Wielkanocy
264
Siemowit, syn Siemo-wita,
książę mazowiecki
265
którego ojciec częste z tym arcybiskupem miewał zatargi
- posłyszawszy o śmierci arcybiskupa, obiegł w najbliższy wtorek po święcie
Paschy
266
zamek Łowicz. Kapituła gnieźnieńska wysłała do niego czcigodnego
Andrzeja, biskupa sereteńskiego, sufragana, z zapytaniem, z jakiego powodu
oblega ten zamek, oraz z prośbą, aby odeń odstąpił. Siemowit odpowiedział, że
obiegł zamek dla dwóch przyczyn: najpierw, że, jak twierdził, wobec
wakującego tronu gnieźnieńskiego on, aż do wyboru nowego arcybiskupa, ma
prawo trzymać zamek Łowicz, następnie, że tym zamkiem rządził Dzierżko,
kasztelan gnieźnieński, którego książę mienił być swoim wrogiem, gdyby zaś
ktokolwiek z kapituły rządził zamkiem, on by go nie oblegał. Kiedy następnie
16 kwietnia kapituła wybrała kanonicznie w katedrze gnieźnieńskiej
Dobrogosta, doktora dekretów, dziekana krakowskiego i kantora
gnieźnieńskiego, posłała ona wespół ze swoim elektem do wspomnianego
księcia, który Łowicza oblegać nie zaniechał, wielebnych ojców Bronisława,
kanc-
263
9 kwietnia 1382.
264
7 kwietnia 1382.
265
Książe mazowiecki Siemowit IV (+ 1425), syn Siemowita III Starszego. Dalsze rozdziały Kroniki opowiadają o jego zabiegach o
tron polski.
266
8 kwietnia 1382.
lerza gnieźnieńskiego
267
, i Bogusława, scholastyka łęczyckiego i kanonika
gnieźnieńskiego, oraz walecznych rycerzy: Sędziwoja z Kazimierza, Jana z
Czarnkowa, sędziego poznańskiego, kasztelana na-kielskiego, i Oszepa z
Grodziska. Książę poselstwa wysłuchał i, uczyniwszy niezmierne szkody w
okręgu łowickim, od zamku odstąpił, pod tym jednakże warunkiem, że zamek
będzie rządzony przez któregoś z kanoników. Więc też kiedy kasztelan
gnieźnieński zrzekł się zamku, kapituła oddała go w zarząd owemu
Bogusławowi, scholastykowi. Tytułem zaś wynagrodzenia za szkody, rozdano
mieszkańcom zamku, którzy będąc oblężeni mężnie się przed wojskiem
książęcym bronili, około dwustu grzywien groszy. Dwóch z nich było zabitych,
księciu zaś zabito ulubionego jego sługę Mikołaja, zwanego Wydżga, człowieka
ogromnej siły, oraz wielu innych, nad czym książę i całe jego wojsko wielce
bolało. Wzmiankowani sędzia poznański i kasztelan nakielski, razem z Piotrem
ze śnina, kanonikiem gnieźnieńskim, po otrzymaniu na powrót zamku, udali się
dalej na Węgry, do króla polskiego i węgierskiego, w celu przedstawienia mu
wyboru Dobrogosta i uproszenia zgody jego na ten wybór. Król pan całe trzy
dni nie chciał ich przed swoje oblicze dopuście. Kiedy zaś nareszcie pozwolił im
stanąć przed sobą i wysłuchał ich poselstwa, nie tylko nie chciał się zgodzić na
tego elekta, lecz oświadczył, że przeciwnie, zamiast popierać tę elekcję, będzie
jej przeszkadzał. Niezwłocznie też rozesłał listy do panów różnych ziem,
jednych prosząc, innym rozkazując, aby obydwu wzmiankowanych elektów,
gnieźnieńskiego i poznańskiego, gdyby któryś z nich na ich ziemię wstąpił,
zatrzymali i uwięzili. Dowiedziawszy się we Wrocławiu o tej dla nich tak
nieprzyjaznej woli króla, obaj elekci, pokładając wielką nadzieję w miłosierdziu
boskim i w potędze swoich przyjaciół, przedsięwzięli podróż do Rzymu. Lecz
gdy przybyli do Treviso, władze miejskie, z rozkazu króla Ludwika, zatrzymały
elekta gnieźnieńskiego, elekt zaś poznański tudzież osoby należące do orszaku
zostali wolno puszczeni. Stało się to z tego powodu, że Władysław, książę
opolski, wieluński i kujawski, wyprawił był listy tak swoje jak i króla pana do
papieża, prosząc o wyniesienie na biskupstwo poznańskie
267
Bronisław ze Strzałkowa h. Grabie, kanonik płocki (od 1267) i kurzelowski (od 1268), gnieźnieński (od 1376), prepozyt
kurzelowski (1373-1381), kanclerz (1381-1387) a potem archidiakon gnieźnieński (1387), zm. w 1393 r.
syna brata swego, Bolesława, księcia opolskiego, prepozyta Św. Marcina na
Spiszu, młodzieńca, znajdującego się jeszcze natenczas na uniwersytecie w
Bolonii. Otóż książę ten oznajmił królowi, że syno-wiec jego prosił, aby elekt
poznański mógł wolno, nie uwięziony, jechać do kurii rzymskiej, ażeby
przyjaciele jego nie przypisywali księciu, że to on zarządził to uwięzienie, w
celu tym łatwiejszego wyniesienia przez papieża na biskupstwo swego synowca.
Wszystko to tak się też, niestety, i stało - zapewne za grzechy całego ludu i
duchowieństwa prowincji gnieźnieńskiej. Albowiem w tym czasie, kiedy elekt
gnieźnieński był więziony w Treviso, elekt zaś poznański jeszcze nie przybył do
kurii rzymskiej, papież na prośby króla pana i księcia, pośpieszył 9 czerwca
wynieść na arcybiskupstwo gnieźnieńskie Bodzantę
268
, wielkorządcę
królewskiego w ziemiach krakowskiej i sandomierskiej, a na biskupstwo
poznańskie syna owego księcia Bolesława
269
, ku wielkim zamieszkom w
narodzie polskim i na wielkie spustoszenie Królestwa, jeżeli Bóg w tym razie
inaczej nie zrządzi.
O wszystkich złych skutkach, które, jak się obawiamy, z tej pośpiesznej prowizji
powstaną, napisze jeżeli będzie chciała potomność nasza, nam jednak nie należy
przemilczeć o wielkiej szkodzie, która się Kościołowi, z woli mocnego Boga, po
śmierci arcybiskupa Jana stała. Jeszcze bowiem poprzednio, bez wiedzy i woli
kapituły, oddał on zamek Uniejów Piotrowi, a zamek Opatów Mikołajowi,
synom brata swego Cztana i chociaż po śmierci jego przyrzekli oni pod słowem
zamki te bez żadnych sporów i wybiegów w oznaczonym terminie zwrócić
kapitule, jednakże teraz oddania ich odmówili, czyniąc wiele szkód i krzywd
ubogim ludziom kościoła gnieźnieńskiego, w powiecie tych zamków
mieszkającym. Za te zajęcia i napady, Jan archidiakon i Bronisław kanclerz,
administratorzy spraw świeckich i duchownych arcybiskupstwa, rzucili na nich
na mocy
268
Bodzeta syn Wisława z Kosowic h. Szeliga, wielkorządca generalny ziem krakowskiej i sandomierskiej (1357-1370 i 1372-1382),
kanonik w wielu kapitułach,
proboszcz u
Św. Floriana w Krakowie, abp gnieźnieński od 1382, zm. 26 grudnia 1388.
269
Biskupem poznańskim został Jan Kropidło, syn ks. opolskiego Bolesława, bp poznański (1382-1384), bp kujawski (1384-1389), bp
kamieński (1394-1398) bp chełmiński (1398-1402), ponownie bp kujawski (1402-1421), zm. 3 marca 1421.
statutów prowincjonalnych ekskomunikę i publicznie kazali o tym ogłosić, w
zajętych zaś miejscowościach zarządzili ustanowienie in-terdyktu kościelnego.
Następnie kapituła gnieźnieńska wysłała tegoż Bronisława, kanclerza, i Jana z
Trląga, archidiakona kruszwickiego
270
na Węgry, do króla pana, ze skargą na
tych zaborców, oraz z uniewinnieniem siebie i swego elekta, z niektórych
zarzutów, uczynionych im fałszywie przed królem przez zawistnych ludzi.
Doniesiono bowiem królowi, jako rzecz pewną, że niby Siemowit, książę
mazowiecki, niezwłocznie po elekcji Dobrogosta, pełen radości od zamku
(Łowicza) odstąpił, ponieważ ten Dobrogost obiecał mu, iż, jako arcybiskup,
ukoronuje go po śmierci króla (Ludwika), na króla polskiego. Z tego powodu
radzono królowi, aby owego elekta gnieźnieńskiego nie dopuścił do Rzymu, co
też on uczynił, rozkazawszy zatrzymać go w Treviso, nie ruszając jednak rzeczy
jego ani towarzyszących mu osób. Po kilku tygodniach Dobrogost uciekł z
wiezienia i na święto Wniebowzięcia Najświętszej Panny Maryi
271
przybył do
zamku Łowicza, w nadziei, że kapituła pozwoli mu, jako obranemu
arcybiskupowi, tam pozostać. Jednakże zmuszono go do opuszczenia zamku, i
ani cała kapituła, ani żaden z jej członków do niego przyjść nie chcieli. Wtedy
udał się do Gniezna i prosił kapitułę, aby mu wyznaczyła na utrzymanie zamek
Łowicz lub Kamień. Prośby tej wszakże nie uwzględniono, gdyż pragnął rzeczy
niemożliwej. Zważmy więc, że od pierwszego dnia grudnia zeszłego (roku) do
piątego dnia miesiąca kwietnia, opróżniły się z powodu śmierci pasterzy cztery
stolice biskupie, mianowicie: gnieźnieńska, poznańska, krakowska i płocka.
Piąta zaś, wrocławska, wakowała już siódmy rok.
59
O rzezi sprawionej przez książąt litewskich pomiędzy sobą. Tegoż roku,
tj. 1382, Jagiełło, syn Olgierda, wielki książę litewski
272
, który z górą rok temu
był razem z matką swoją przez stryja Kiejstuta schwytany i w pewnym zamku
na Białej Rusi,
270
Jan z Trląga, podkanclerzy (1371-1374) i kanclerz (1375) Kazka słupskiego, kanonik płocki i gnieźnieński (od 1374), archidiakon
kruszwicki (od 1379), zm. w 1395 r.
271
15 sierpnia 1382.
272
Władysław Jagiełło, syn Olgierda, wielki ks. litewski (1377-1401), król polski od 1386, zm. l czerwca 1434.
zwanym Połock, w więzach trzymany, uszedł około Zielonych Świąt
273
z
niewoli i przy pomocy panów litewskich opanował zamek, zwany Wilno, po
czym zaraz posłał do Winrycha, mistrza zakonu niemieckiego w Prusach
274
,
prosząc go o pomoc przeciwko swemu stryjowi. Mistrz przysłał niezwłocznie
wojsko i razem z tym księciem litewskim obiegł główny zamek, zwany Troki,
gdzie przechowywano cały skarb Kiejstuta i wszystkie widome znaki jego
sławy. Przerażeni Troczanie poddali im zamek, ci zaś kazali go spalić,
zabrawszy cały skarb i wszystkie sprzęty, a nie straciwszy ani jednego ze swoich
ludzi. Po ich ustąpieniu, książę Kiejstut zabrał wojsko i obiegł Wilno, chcąc
zdobyć zamek, lecz gdy Skirgiełło, brat wspomnianego wielkiego księcia
Jagiełły, ze swym, acz nielicznym, wojskiem przybliżył się do wojska Kiejstuta,
ten ujrzawszy podniesioną , jego chorągiew, rzucił się zaraz do ucieczki. Goniąc
uciekające wojsko Kiejstutowe, Skirgiełło takie mnóstwo ludzi jego położył na
miejscu, że, jak powiadają, nigdy jeszcze w narodzie litewskim podobnej rzezi
nie było. Kiejstut zbiegł do jakiegoś grodu, lecz synowiec jego, wielki książę,
gród ten zdobył i zakuł Kiejstuta razem z jego synem w kajdany. W tym
więzieniu po niejakim czasie Kiejstut sam się, jak powiadają, udusił. Tym
sposobem sława jego i cała dzielność, z którą się tak okrutnie przeciwko
chrześcianom srożył, została teraz obrócona w niwecz, za sprawą pychy, przez
którą, wyzuwszy synowca, zagarnął sobie nie należące do niego księstwo
litewskie. A cała sława domu jego i synów w popiół się rozwiała, bo tylko
dwóch z nich ocalało, którzy zbiegli z niewoli do książąt mazowieckich, a z tych
jeden, imieniem Witold, przyjął chrzest święty i otrzymał imię Konrada
275
. Od
tych książąt mazowieckich, mianowicie od Janusza
276
, który siostrę jego
rodzoną miał za żonę, tudzież od brata jego, Sie-mowita, otrzymał on w
posiadanie pewien zamek i niektóre wsie, lecz zarazem ci książęta mazowieccy,
powziąwszy wiadomość o do-
273
Ok. 25 maja J 382.
274
Winrych von Kniprode, wielki mistrz krzyżacki od 1351, zm. 24 czerwca 1382.
275
Witold syn Kiejstuta, wielki książę litewski (od 1401), zm. 1430. Na chrzcie Witold przyjął imię Aleksander.
276
Ks. mazowiecki Janusz I, syn Siemowita III Starszego, zm. 8 grudnia 1429. śoną Janusza była Danuta Anna, córka Kiejstuta.
mowych wojnach Litwinów, wkroczyli do ziemi ruskiej i opanowali zamki
Drohiczyn i Mielnik, a zagarnąwszy wielką zdobycz tam i w okolicach zamku
Brześcia, szczęśliwie do domu powrócili.
O obsadzeniu katedry biskupiej wrocławskiej. Tegoż roku, dnia 10 listopada,
papież Urban VI, na prośby i błagania kapituły wrocławskiej, wyniósł
miłościwie na opróżnioną od lat siedmiu wrocławską katedrę biskupią, księcia
Władysława
277
, biskupa lubuskiego, brata księcia legnickiego, przenosząc go z
biskupstwa lubuskiego na wrocławskie. Ponieważ to przeniesienie stało się
wbrew woli i pomimo sprzeciwu króla czeskiego Wacława, król oburzony
przyjąć nowego biskupa nie chciał i nie dopuszczał go do objęcia w posiadanie
miast i zamków. A chociaż niektórzy kanonicy z kapituły byli po stronie króla i
razem z nim zanieśli co do tej prowizji apelację, większa jednak i poważniejsza
część kapituły, nie zwracając żadnej uwagi na niechęć króla i lekkomyślną
apelację swych braci, oddała swojemu nowemu biskupowi miasta i zamki
biskupie. Nieporozumienie to pomiędzy królem a biskupem trwało pewien czas,
dopóki nie zostało, aczkolwiek ze stratą dla kościoła wrocławskiego, załatwione.
Kapituła bowiem wrocławska pożyczyła niegdyś Karolowi, cesarzowi
rzymskiemu, ojcu króla Wacława, pięć tysięcy grzywien - obecnie biskup
zwalniał króla od spłaty tych pieniędzy i darował mu wszystkie szkody, które on
poprzednio kościołowi wyrządził, a oprócz tego wypłacił mu pewną sumę w
gotówce.
Po tym przeniesieniu, pan apostolski wyniósł na biskupstwo lubuskie pewnego
kanonika lubuskiego A. de Kytlicz
278
, dziekanem zaś wrocławskim uczynił
rodzonego brata wzmiankowanych księcia legnickiego i biskupa
wrocławskiego
279
.
61
O śmierci króla węgierskiego i polskiego Ludwika. Po upływie
pewnego czasu, w tym samym roku, król polski i węgierski, Ludwik, wezwał do
siebie wszystkich starostów Królestwa Polskiego, wyznaczając im termin na
dzień sw. Jakuba
280
277
Nie Władysław lecz Wacław II, ks. legnicki, zob. przyp. 153.
278
Jan Kietlicz, bp lubuski (1382-1392).
279
Henryk, dziekan wrocławski - zob. przyp. 133.
280
25 lipca 1382.
w Zwolinie, dworze swoim myśliwskim. Gdy się przed nim stawili, kazał im
złożyć hołd wierności zięciowi swojemu Zygmuntowi
281
, a gdy to uczynili,
wyprawił go razem z nimi i Bodzantą, arcybiskupem gnieźnieńskim, w celu
objęcia w posiadanie zamków i miast oraz odebrania Bartoszowi zamku
Odolanowa
282
. Ten margrabia Zygmunt, młodzian czternastoletni, zebrawszy
wojsko polskie i zdobywszy najpierw miasto i zamek Koźmin, a następnie
jeszcze dwie warownie Nabyszyce i Koźminiec, zaraz po święcie Narodzenia
Najświętszej Panny Maryi
283
obiegł zamek Odolanów. Podczas tego oblężenia,
dnia 14 września król Ludwik szczęśliwie zasnął w Panu. Powziąwszy pewną
wiadomość o śmierci króla, margrabia i jego doradcy, mianowicie arcybiskup
oraz starostowie Sędziwój krakowski i Domarat wielkopolski, nim wieść owa
się rozeszła, zawarli z Bartoszem umowę i wybrali z obu stron sędziów, którzy
powinni byli zamek Odolanów i wsie do niego należące oszacować na pewną
sumę pieniężną, mającą być wypłaconą Bartoszowi. Ile zaś strat i szkody
poczynili wojsko i Bartosz, zwłaszcza w dobrach czyli wsiach kościelnych, tego
nie można było oszacować i nie będzie końca tym szkodom, aż póki zamek
Odolanów nie powróci w posiadanie królewskie.
Za czasów króla Ludwika nie było żadnej stałości w Królestwie Polskim, ani
żadnej sprawiedliwości, Albowiem starostowie i ich burgrabiowie łupili ciągle
dobra uboższych ludzi, a jeśli niektórzy z poszkodowanych, zastawiwszy swe
majątki, jechali na Węgry i tam skargi do króla zanosili, król, wydawszy im
listy, za które musieli w kancelarii płacić wielkie pieniądze, odsyłał ich do
domu, atoli starostowie żadnej uwagi na te listy nie zwracali i nie przestawali
uciemiężać ludzi. Łupienie na drogach publicznych kupców i innych
przejeżdżających oraz kradzieże działy się nieustannie. Starostowie zaś, dbając
jedynie o swoje zyski, ani hamowali, ani chcieli tego hamować. Po śmierci króla
Ludwika Węgrzy przez zdradę utracili
281
Zygmunt Luksemburski, syn cesarza Karola IV, elektor brandenburski (1378-1395, 1411-1415), król węgierski (od 1387), król
rzymski (od 1410), cesarz (od 1433), król czeski (od 1419), zm. 9 grudnia 1437. Pierwszą żoną Zygmunta była od roku 1385 Maria,
córka Ludwika Węgierskiego.
282
Zob. rozdz. 52.
283
8 września 1382.
bardzo warowne zamki na Rusi, które niegdyś król Polski, Kazimierz, nie bez wielkiego
trudu, kosztu i przelewu krwi polskiej zdobył i poddał pod zwierzchnictwo swoje,
mianowicie: Krzemieniec, Olesko, Przemysł, Horodło, Łopacin, Śniatyń i inne, a które
Węgrzy za pieniądze oddali Lubartowi, księciu litewskiemu na Łucku. Za to też królowa
węgierska, Elżbieta, kazała pewnego rycerza węgierskiego, starostę Rusi, ulubieńca
nieboszczyka męża swojego, uwięzić i zakuć w kajdany. Co z nim zamierza zrobić, wskażą
następne wypadki.
62
O niebezpiecznym ruchu między Polakami. Gdy wojsko
polskie razem z margrabią,
odstąpiwszy od zamku Odolanowa, powracało do domu, zażądał margrabia od mieszczan i
wszystkich mieszkańców zamków, aby złożyli mu hołd wierności. Rajcy miejscy hołd mu
taki rzeczywiście złożyli, lecz szlachta wielkopolska, podczas bytności jego w Poznaniu,
złożenia tego hołdu odmówiła i wyruszywszy jednomyślnie z miasta Poznania do kościoła
katedralnego, posłała margrabiemu do miasta żądanie, ażeby oddalił z urzędu starosty
wielkopolskiego Domarata, którego ona, z powodu czynionych przezeń biedakom rozmaitych
uciemiężań i krzywd, za żadną cenę mieć starostą nie chce. Przy tym szlachta oświadczyła, że
bynajmniej nie odmawia uznania samego margrabiego i małżonki jego, Marii, za swego króla
i pana, byleby tylko chcieli wśród niej pozostać. Ponieważ margrabia do jej woli przychylić
się nie chciał, mówiąc, że życzy sobie zatrzymać Domarata na starostwie wielkopolskim,
przeto szlachta zgodnie go odstąpiła.
63
O przyjęciu przez kapitułę Bodzanty na arcybiskupstwo gnieźnieńskie. Tegoż czasu,
mianowicie nazajutrz po św. Mateuszu apostole i ewangeliście
284
, kapituła i kler gnieźnieński
przyjmowała arcybiskupa Bodzantę, który, zabawiwszy dwa dni w Gnieźnie, udał się do
śnina. W dzień św. Wacława
285
, w niedzielę, gdy margrabia Zygmunt przybywał do Gniezna,
arcybiskup Bodzanta, wyszedłszy na jego spotkanie z duchowieństwem i ludem, poprze-
284
22 września 1382.
285
28 września 1382.
dzony chorągwiami, przyjął go z wielką czcią i wprowadził do katedry gnieźnieńskiej.
Nazajutrz po św. Michale
286
, po odprawieniu w katedrze solennego nabożeństwa żałobnego
za Ludwika, króla Polski i Węgier, margrabia dał jeszcze raz odmowną odpowiedź
Wielkopolanom w sprawie usunięcia z urzędu Domarata i na drugi dzień, w towarzystwie
arcybiskupa, Domarata i Sędziwoja z Szubina, wojewody kaliskiego, udał się na Kujawy.
Wielkopolanie wysłali jeszcze raz do niego posłów do Brześcia, prosząc, ażeby Domarata ze
starostwa usunął. Gdy zaś i teraz odmówił, dodając nadto, za radą niektórych swoich
kierowników, do odmowy groźbę, wtedy Wielkopolanie, zebrawszy się i odbywszy naradę w
Miłosławiu, wyprawili posłów do przedniej szych panów krakowskich i z nimi razem
postanowili odbyć w dzień św. Katarzyny
287
zjazd walny wszystkich ziem Królestwa
Polskiego w Radomsku, dla naradzenia się w sprawach stanu ogólnego.
64
O zjeździe ziemian w Radomsku. Gdy nadszedł dzień św. Katarzyny, zebrało się
mnóstwo panów i szlachty Królestwa Polskiego w Radomsku, mieście ziemi sieradzkiej.
Rozprawiali tam poważnie i skutecznie o położeniu własnym i Królestwa Polskiego i
połączeni jednomyślną wolą i wzajemną umową, zobowiązali się pod wiarą pomagać sobie
wzajemnie, oraz ściśle dochować hołdu wierności, złożonego obydwu córkom nieboszczyka
króla, byleby którakolwiek z nich razem ze swoim mężem, oboje koronowani na króla i
królową Polski, w Polsce stale osobiście przemieszkiwali, rządząc królestwem roztropnie i
zgodnie z przywilejami i ustawami, jakie były niegdyś pomiędzy zmarłym królem Ludwikiem
a mieszkańcami Królestwa Polskiego zawarte i potwierdzone. Obecni na zjeździe arcybiskup
Bodzanta, oraz kasztelan poznański i starosta wielkopolski, Domarat, odmówili zgody na
powyższą umowę i postanowienie twierdząc, że złożyli obietnicę wierności margrabiemu, i że
Domarat zobowiązał się wydać mu zamki i miasta królewskie, leżące w jego starostwie. Atoli
ziemianie zawartą między sobą umowę potwierdzili listami i pieczęciami swymi i wyznaczyli
posłów do Wiślicy na inny zjazd, który tam się miał odbyć i odbył rzeczywiście
286
30 września 1382.
287
25 listopada 1382.
na św. Mikołaja
288
- a miał być złożony z krakowian, sandomierzan i posłów
wszystkich ziem polskich.
Na ten zjazd, odbyty w obecności margrabiego Zygmunta, oraz wyżej
wspomnianych arcybiskupa i Domarata, przybyło uroczyste poselstwo od
królowej węgierskiej Elżbiety, mianowicie biskupi A. i B., którzy złożyli
ziemianom dziękczynienie za to, że tak niewzruszenie dochowywali przyrzeczeń
wierności, danych niegdyś jej córkom, a zarazem upominali ich, aby nikomu
innemu, nawet margrabiemu Zygmuntowi, hołdu wierności nie składali.
Uradowani tymi słowami posłów wszyscy ziemianie odstąpili margrabiego i nie
zezwolili już mu odtąd pod żadnym pozorem wejść ani do miasta, ani do zamku
krakowskiego, ani do innych miast królestwa. Arcybiskup gnieźnieński
Bodzanta i Domarat, widząc, że nadzieje ich prawie całkowicie spełzły na
niczym, starali się zbliżyć do ziemian, przy czym Domarat oświadczył gotowość
usprawiedliwienia się przed nimi z czynionych mu zarzutów. Wszelako
ziemianie żadnych usprawiedliwień jego przyjąć nie chcieli, dopóki nie ustąpi ze
starostwa wielkopolskiego.
Tym sposobem margrabia razem ze swoimi niemądrymi doradcami musiał ze
smutkiem odjechać z Polski do swojej świekry na Węgry.
65
O napadzie Bartosza na zamek kaliski. Po tych wypad-kach
wzmiankowany pan Bartosz, idąc z Mazowsza z zamiarem opanowania zamku
kaliskiego, podszedł do niego z ludźmi Siemowita, księcia mazowieckiego. W
nocy z piątku na sobotę, w wigilię sw. Tomasza apostoła
289
niektórzy z jego
ludzi, przystawiwszy drabiny, zaczęli wchodzić na mury, jakiś zaś majster
rzemieślnik świdrem zrobił otwór w bramie, która prowadziła z zamku w stronę
młyna, a następnie podziurawioną w wielu miejscach furtę tej bramy, ciął piłą,
chcąc w niej zrobić otwór do wejścia
290
. Lecz że z boskiego zrządzenia księżyc
świecił tej nocy bardzo jasno, musiał więc Bartosz czekać do jego zachodu,
ażeby mieć cień pod zamkiem. Tymczasem, gdy tamten majster zaczął, jak
powiedziano, piłą koło
288
6 grudnia 1382.
289
W nocy z 19 na 20 grudnia 1382.
290
Tłumaczenie poprawione (M.D.K.).
furty pracować, piekarz zamkowy, przypadkowo przechodząc tamtędy z siekierą
dla narąbania drew do pieczenia chleba, usłyszał zgrzyt piły i, ostrożnie
podszedłszy, ujrzał ją poruszaną tam i z powrotem ręką pracującego majstra,
więc podniósłszy swoją siekierę, zgiął tę piłę. Majster, nie mogąc jej wyciągnąć,
rzekł do otaczających: „Nie wiem, co się stało z piłą, że nie mogę jej
wyciągnąć"; ci zaś mówili: „spiesz się z robotą, bo już dnieje". Co usłyszawszy,
ów piekarz zaczął wołać: „nieprzyjaciel! nieprzyjaciel!". Na ten krzyk, zbudzeni
mieszkańcy zamku porwali broń i rzucili się odpędzać nieprzyjaciela, lecz ten
uszedł tak prędko, że mu żadnej straty wyrządzić nie zdołali.
Tego samego dnia wzmiankowany pan Bartosz ze Złotej, widząc, że nie będzie
mógł opanować zamku kaliskiego, powziął myśl zdobycia innych miejsc
warownych i zaraz z wielką zuchwałością odebrał Koźminiec, swoją własną
warownię, którą niedawno przedtem utracił. Następnie ruszył do Chodcza,
obwarował tam częstokołem dom, który zmarły król Kazimierz zaczął tam
murować i, zostawiwszy w nim część swoich ludzi, przeszedł most na rzece
Prośnie, przez siebie umyślnie w tym celu zbudowany, i udał się do Koźmina, w
zamiarze odzyskania miasta tego i zamku. Gdy jednak dopiąć tego nie mógł z
powodu dzielnej obrony osadzonych w tym zamku przez Domarata zbrojnych
ludzi, cofnął się do pewnej warowni, zwanej Parsko, własności niejakiego
Michałka Tomaszowica, dziedzica z Ostrowieczna, którą więcej niż przez osiem
dni oblegał, a to z powodu, że ów Michałko był stronnikiem Domarata. Trwało
to oblężenie dotąd, aż Michałko, nie mogąc się dłużej opierać, Domarata opuścił
i przeszedł na stronę ziemian.
66
Jak i dlaczego Wincenty, wojewoda poznański, wespół z wielkopolskimi
ziemianami przystąpił do oblężenia miast królewskich. Roku pańskiego
1383, gdy często wzmiankowany Domarat upewnił się i zrozumiał, że ziemianie
pod żadnym pozorem nie chcą go mieć za swego starostę i w samej rzeczy za
takiego nie mają, albowiem wydali już najsurowsze rozkazy, aby nikt się nie
ważył ulegać mu jako staroście, płacić mu jakichkolwiek podatków lub kar, albo
stawać na sąd jego i przyjmować jego wyroków - a to pod utratą głowy i czci -
ośmielił się wygadać, jako człowiek niezupełnie zdrowego rozsądku, że do
miast i zamków królewskich, bę-
dących w jego posiadaniu, zawezwie Sasów, Czechów i Kaszubów,
sprzymierzeńców i poddanych margrabiego, a ci wygonią szlachtę z jej domów,
uwiężą opornych, a dobra ich spustoszą i groził, że cały kraj tak zniszczy, iż pod
dwustu latach nie będzie mógł się jeszcze podźwignąć.
Gdy tego rodzaju próżne i nierozsądne słowa doszły do wiadomości panów
wielkopolskich, przestraszyli się oni niewymownie ich skutków, aczkolwiek
wątpliwych i natychmiast zebrawszy liczne wojsko, z wojewodą swoim
poznańskim, Wincentym z Kępy
291
, w towarzystwie Bartosza z Mazowszanami,
podstąpili najprzód w najbliższą niedzielę, w oktawie Objawienia Pańskiego
292
,
pod miasto Pyzdry. Po czterodniowym z górą oblężeniu, mieszczanie weszli z
nimi w umowę i, otworzywszy bramy, wpuścili ich do miasta. Ci, gdy tam
weszli, zaczęli oblegać zamek, którego załoga w ciągu trzech dni mężnie się
broniła, lecz w końcu nie mogąc się dłużej utrzymać wskutek braku żywności,
szczególniej wody i paszy dla koni, zawarła umowę i zamek ziemianom oddała,
sama zaś z końmi i orężem wolno z niego wyszła. Zdarzyło się, przedtem nim
miasto zostało oddane ziemianom, że pewien rzemieślnik Bartosza wyrzucił z
powietrznej piszczeli
293
kamień do bramy miejskiej, który, przebiwszy dwa jej
zamknięcia, uderzył w przyglądającego się temu, a stojącego na ulicy miasta po
drugiej stronie bramy, plebana z Biechowa, Mikołaja, z tak wielką siłą, iż od
tego uderzenia padł on i natychmiast wyzionął ducha. Zaraz po wzięciu Pyzdr,
mianowicie nazajutrz, w dzień Pryski dziewicy
294
, ziemianie zwinęli obóz i
bardzo spiesznie odeszli do miasta Kalisza, zaś Sędziwoja Świdwę, kasztelana
nakielskiego
295
, z pięćdziesięcioma kopijnikami posłali do miasta Poznania.
Mieszkańcy bowiem tych miast oraz innych, zawiadomili przez posłów
wojewodę Wincentego i innych ziemian, znajdujących się natenczas około
Pyzdr, że oni także nie życzą sobie mieć Doma-
291
Wincenty z Kępy h. Doliwa, kasztelan kamieński (1363-1366), podkomorzy kaliski (1368), wojewoda poznański (1371-1386).
292
11 stycznia 1383.
293
„de aereo pixide".
294
19 stycznia 1383.
295
Sedziwój Świdwa z Szamotuł h. Nałecz, kasztelan nakielski (1381-1386), gnieźnieński (1387-1392), wojewoda poznański (1393-
1403), zmarł ok. 1405 r.
rata za swego starostę i chcą się z ziemianami połączyć. Przy tym mieszczanie
poznańscy prośbą i błaganiem zmusili Domarata do opuszczenia miasta, atoli
on, ustępując, oddał straż zamku poznańskiego Przedpełkowi ze Stęszewa,
kasztelanowi międzyrzeckiemu
296
, zamku zaś kaliskiego - niejakiemu Janowi z
Łąkoszyna, kasztelanowi łęczyckiemu
297
.
67
Jakim sposobem wojewoda poznański Wincenty zamek kaliski
zdobywał. Tegoż czasu, w dzień śś. męczenników Fabiana i Sebastiana
298
,
Wincenty z Kępy, wojewoda poznański, wkroczywszy z ziemianami do miasta
Kalisza, zaczął oblegać zamek kaliski, który ludzie Domarata, starosty
wielkopolskiego, trzymali w imieniu Marii, córki króla węgierskiego, mężnie go
broniąc. Gdy tak między sobą się kłócono, a wsie kościelne, tak arcybiskupie jak
klasztorne, w okolicy miasta Kalisza leżące, okropnie pustoszono, nadciągnął
Konrad, książę śląski i pan na Oleśnicy
299
, z trzystu kopijnikami, wezwany przez
Dzierżka z Iwna, kasztelana gnieźnieńskiego, brata Domarata, i chciał wejść do
zamku kaliskiego. Lecz że bramy jego przed nim zamknięto, więc nie będąc w
stanie wypełnić zamiaru, dla którego przyszedł, a przez wojewodę Wincentego
odparty, powrócił do domu niezadowolony złorzecząc owemu kasztelanowi
gnieźnieńskiemu.
68
Co robił Świdwa, kasztelan nakielski, wszedłszy do miasta Poznania.
Tegoż dnia kasztelan Świdwa, wkroczywszy do miasta Poznania, dostał się za
pomocą drabiny przez okno do wielkiej drewnianej izby, pod zamkiem
poznańskim stojącej i postawił w niej straż zbrojną, w tym celu, aby nikt z
zamku nie mógł przyczyniać mieszczanom niepokoju, wszelako nie mógł przez
to przeszkodzić załodze, że przez bramy zamkowe wychodziła na zewnątrz w
pole i żywność tam zrabowaną wnosiła do zamku. Tym sposobem ani on, ani
mieszczanie nie mogli wyrządzić oblężonym w zamku żadnej szkody, a tylko
(Świdwa) pustoszył wsie kościoła
296
Przedpelk ze Stęszewa, kasztelan miedzyrzecki (1374-1394).
297
Jan Rola z Łąkoszyna, kasztelan łęczycki (1383-1430).
298
20 stycznia 1383.
299
Konrad II, ks. oleśnicki, syn Konrada I, zmarł w 1403 r.
poznańskiego, szczególnie kapituły. Wśród nich nieludzko spustoszył i dwie
wsie moje, mianowicie Jankowo i Mechowo, które trzymałem od kapituły.
Nareszcie, kiedy wielu zaczęło go strofować, że tak po nieprzyjacielsku nastaje
na pustoszenie dóbr kościelnych, posiadłości zaś swoich przeciwników obawia
się ruszać i gdy namawiano go, aby zaprzestał niszczyć dobra kościelne,
Świdwa napadł na wsie starosty Domarata, Pierzchno i Kromolice, oraz niektóre
inne, należące do stronników tegoż starosty i nieustannie je pustoszył. Ze swej
strony Domarat z Międzychostu, Wielenia, Międzyrzecza, Zbą-szynia i
Kębłowa, oraz Grzymała z Oleśnicy kostrzyński i Andrzej z Szaradowa
kamieński
300
kasztelanowie, a także Wierzbięta ze Smogulca i Teodoryk z
Margonina
301
, wypadając z zamku nakielskiego, który im Domarat powierzył,
jako też wielu innych z Łabiszyna, synowie i bracia Wojciecha, wojewody
kujawskiego, i Hektora, niegdyś sędziego kujawskiego z Pakości
302
, nieustannie
po nieprzyjacielski grabili i pustoszyli ziemie polskie w okolicach Gniezna,
Kiecka,Dzwonowa, śnina i Kiszkowa, około Wronek, Szamotuł, Buku i
Grodziska, biorąc ludzi w niewolę i ogałacając z przyodziewku niewiasty, żony
szlachty i biedaków. Pewnego dnia, mianowicie we wtorek 10 marca, wypadli z
Nakła i, jak wrogowie, nie zaś współziomkowie, spustoszyli Mikołajowi z
Chomiąży, sędziemu kaliskiemu, sześć
wsi, położonych około śnina, gdzie zabrali nie tylko konie i bydło, lecz i resztę
inwentarza, wszystkie zaś sprzęty domowe zawieźli do siebie na wozach,
zagrabionych włościanom, pozostawiając na miejscu tylko płód bydlęcy, który
bez pokarmu matek musiał wyginąć. Inni ziemianie nocami popełniali po
złodziejsku niezliczone grabieże. Tym sposobem nikt nie mógł umknąć strat i
łupiestwa: bo kto był po stronie ziemian, tego grabili Grzymalici ze swymi
wspólnikami, wypadając z wyżej wzmiankowanych zamków, tych zaś, którzy
sprzyjali Domaratowi, grabili znowu nakielanie, a reszta cierpiała również od
nocnych złodziejstw i rabunków, rozboje zaś działy się nawet na publicznych
drogach. Zdarzyło się dnia 9 lutego, nazajutrz po
300
Andrzej z Szaradowa h. Pałuki, kasztelan kamieński (1375-1383).
301
Wierzbięta ze Smogulca i Teodoryk z Margonina należeli do rodu Grzyma-łów.
302
Wojciech z Pakosci h. Leszczyc, wojewoda kujawski (1358-1391)Hektor, sędzia kujawski (1365-1368) był jego bratem
stryjecznym.
niedzieli „Invocavit", że gdy pewni kupcy z różnych stron, przybyli z Torunia,
w poniedziałek rano dnia rzeczonego wyruszyli z Gniezna do Poznania, jeden
taki łotrzyk, Jan Gałązka, z bandą zebraną napadł na nich na drodze publicznej
około wsi Woźniki. Kupcy mężny stawili opór, lecz że się tymi pięcioma
wozami, które mieli z sobą, obwarowali nazbyt ciasnym kołem, przeto
swobodnie bronić się nie mogli. Pomimo to zabili dwóch rabusiów, jednego
imieniem Szelan-tala, lecz łupieżcy zabili także dwóch kupców, dzielnie
broniących
siebie i swego mienia; pochowano ich u braci mniejszych w śninie. Rozbiwszy
kupców tak niegodziwie, łupieżcy zrabowali im konie, pieniądze i rzeczy, które
mogli zabrać, i uciekli ujrzawszy, że na pomoc kupcom idą kmiecie z Woźnik.
W tydzień potem, nazajutrz po niedzieli „Remmiscere"
303
, kilku łupieżców z
Łabiszyna, z Pakosci i z innych miejsc, utworzywszy bandę, napadło koło Po
widza w celu rabunku na wozy, idące z różnych miast Polski. Za pierwszym
napadem rabusie zabrali kilka koni, lecz w powtórnym napadzie, kupcy,
zebrawszy siły, odparli ich i wielu niebezpiecznie ranili, syna zaś Bogusława z
Piłatowa na miejscu zabili, po czym weseli, chwaląc Boga za zwycięstwo nad
złymi, cało powrócili do domu, uprowadzając konia owego syna
Bogusławowego, wartości 30 grzywien, oraz innych koni pięćdziesiąt,
nierównie od ich własnych koni lepszych. W podobny sposób, dwa lata temu,
pewien Mazowszanin, syn Naszuta, kasztelana wiskiego, był podczas takiego
łotrostwa, pomiędzy Dobrą a Uniejowem, zabity przez pewnego mieszczanina z
Łęczycy.
69
O potyczce Domarata z ziemianami. W kilka dni później starosta
Domarat, przybywszy z Pomorzanami, Kaszubami i Sasami, złupił najpierw
miasto Wronki i wiele wsi w tymże powiecie, a potem, ciągnąc przez kraj i
wszystko po drodze pustosząc, przybył do pewnej, zwanej pospolicie
Piotrkowicami, majętności kasztelana nakielskiego Świdwy, koło miasta
Szamotuł, należącego również do tego kasztelana, i w niej się rozłożył, mszcząc
wspomniane miasto okropnie. O tym najeździe Domarata ani Swidwa, ani
ziemianie nic nie wiedzieli, wszakże Swidwa, skoro tylko usłyszał
303
16 lutego 1383.
o zebranych przez Domarata ludziach i srogich jego napadach, posłał potajemnie
do Kalisza i do Pyzdr po Bartosza z Odolanowa i po N., kasztelana
śremskiego
304
, aby mu spiesznie przybyli z pomocą, lecz w najściślejszej jak
tylko można tajemnicy. Wezwani stawili się w Poznaniu w sobotę przed
niedzielą „Reminiscere"
305
i tejże nocy niezwłocznie z trzystu kopijnikami do
bitwy z Domaratem wystąpili. Aczkolwiek około północy dano znać
Domaratowi, że nieprzyjaciel się zbliża i ma napaść na jego leże, jednakże on,
nie wiedząc nic o przybyciu Bartosza i kasztelana sremskiego, a przekonany, że
Świ-dwa nie ma dostatecznych sił, aby się odważyć na napad na niego,
wiadomości tej nie uwierzył. Atoli rano w niedziele „Reminiscere", która była
dniem 15 lutego, szpiedzy Domarata, wracając do jego obozu, donieśli mu, że
nieprzyjaciel już się gotuje do bitwy i rzeczywiście, o brzasku dnia, prawie
połowa wojska Domarata, nie zdążywszy nawet z powodu tak przyspieszonej
bitwy przywdziać na siebie zbroi, zabiegła - bezbronni razem z uzbrojonymi -
nieprzyjacielowi drogę koło swoich leż nocnych. Tam zwarłszy się, zawzięcie
bić się z sobą zaczęli, wszelako nieuzbrojeni Pomorzanie i Sasi, zaraz po
natarciu, podali tył i uciekli. Kasztelan nakielski ze swoimi ludźmi gonił ich
więcej niż dwie mile za Wronki i wielu z nich zabrał do niewoli. Byłby jednak
ostrożniej i rozsądniej postąpił, gdyby jako zwycięzca pozostał na placu boju
razem z Bartoszem. Bóg wszakże odebrał mu tę cześć, a nawet tego jeszcze dnia
haniebnie poraził, aby wybujałą dumę jego i ludzi jego ukrócić, niewątpliwie za
napady i spustoszenia, czynione przezeń, jak wyżej powiedziano, w dobrach
kościelnych
306
. Inni zaś ziemianie zawzięcie ścigali samego Domarata i jego
ludzi, którzy w popłochu rozpierzchli się po polach, wielu z nich wzięli do
niewoli i pozabierali konie i tyle broni, że z niej ułożyli kilka stosów na kształt
gór. Wierzbięta ze Smogulca, ze swymi stu kopijnikami i pięciuset pieszymi, nie
przybliżał się do placu bitwy, gdyż nocował koło Obrzycka za rzeką Wartą i nic
o wyniku walki nie wiedział. W bitwie tej padł ciężko raniony pewien
szlachetny, wszelkimi darami cnót nad podziw ozdobiony, młodzian, imieniem
Trojan, syn Tomisława z Gołańczy, niegdyś sędziego ka-
304
Kasztelanem śremskim jeszcze w styczniu 1383 był Andrzej z śerkowa.
305
14 lutego 1383.
306
O drugiej bitwie w następnym rozdziale.
liskiego, i w najbliższy wtorek, w dzień św. Macieja apostoła
307
w Poznaniu
zakończył życie. Zabito także Grzymka z Czenina, męża dobrego i szlachetnego,
a i wielu innych, niestety, tak ze szlachty jak z ludu poległo także w tej bitwie.
70
O drugiej bitwie tego samego dnia między nimi stoczonej. Skory tylko
wieść o tej bitwie doszła do Wierzbiety ze Smogulca i jego stronników, wnet
zwinął swój obóz i pośpieszył na miejsce starcia. Przybywszy tam, ziemian,
których znalazł, zabrał do niewoli i nie tylko pozabierał im ich własne konie i
broń, ale odbił również broń i konie ludzi Domaratowych, których ci poprzednio
do niewoli wzięli, po czym, jako zwycięzca, z honorem pozostał na polu bitwy.
Wnet do niego ściągnęli pobici i rozbrojeni Domarat i brat jego Mroczko, razem
z innymi ludźmi swoimi, tak wziętymi do niewoli, jak i po polach
rozpierzchłymi, i uradowani z tego zwycięstwa, nabrawszy sił i śmiałości,
czekali na placu boju powrotu swych nieprzyjaciół, którzy uganiali się za
Sasami. Wprawdzie kasztelanowi nakielskiemu i jego wojsku, wracającemu po
rzezi sprawionej przeciwnikom doniesiono, że Wierzbięta razem z Domaratem
oczekują jego przybycia na placu boju, jednakże on, mniemając, że rozproszył
zupełnie hufce Domarata, śmiało przeciwko niemu kroczył i dopiero gdy
zbliżywszy się ujrzał jego wojsko i poczuł, że w porównaniu z nim o wiele
słabsze ma siły, przestraszył się i upadłszy na duchu rzucił do ucieczki,
uważając odwrót, chociażby w nieładzie, za skuteczniejszy ratunek, niż wydanie
bitwy. Podczas jego ucieczki wojsko Domarata i Wierzbiety położyło trupem
lub wzięło do niewoli bardzo wielu ziemian. Sam zaś Sędziwój, kasztelan na-
kielski, z małą tylko liczbą ludzi ledwo umknął do pewnej twierdzy Dzierżka
Grocholi, kasztelana santockiego
308
, zwanej Ostroróg, zamierzając w niej stawić
czoło wrogom. We dworze czyli we wsi tej warowni wzięto do niewoli bardzo
wielu szlachetnych i zamożnych Wielkopolan, którzy się nie mogli dostać do
samej twierdzy, a będąc prawie bezbronnymi, nie byli w stanie wrogom się
opierać. Tam w Ostrorogu Domarat i Wierzbięta ze swym wojskiem spędzili
resztę tego dnia, zdobywając twierdzę, do której Świdwa ze swoimi ludź-
307
24 lutego 1383.
308
Dzierslaw (Dzierżek) Grochola h. Nałęcz, kasztelan santocki (1383-1387).
mi tak haniebnie uciekł. Oblegali ja całą noc aż do rana i prawie cały dzień
następny, ale ponieważ jej tak prędko zdobyć nie mogli, a przy tym obawiali się
nadejścia ziemian, o których myśleli, że są w Poznaniu, więc następnej nocy
odeszli do miasta Oborniki, weseląc się i tryumfując ze zwycięstwa, Z tego
miasta, począwszy do wtorku, który był dniem 17 miesiąca lutego, aż do dnia 8
miesiąca marca, wojsko Domarata czyniło bezustannie, po nieprzyjacielsku,
grabieże, pożogi i łupiestwa po całej ziemi między Poznaniem, Bukiem,
Wronkami a rzeką Wartą. Podobnie i inni pomocnicy Domarata ze wszystkich
wyżej wspomnianych zamków i twierdz, szerzyli okropne spustoszenie po całej
ziemi wielkopolskiej, jak gdyby chcieli ją swoją bezustanną grabieżą w niwecz
obrócić.
W walce tej oba wojska wzywały imienia tego samego pana - bo ziemianie
zwoływali siebie imieniem Marii, córki zmarłego króla Ludwika, a żony
Zygmunta, margrabiego brandenburskiego i Do-marat ze swoim wojskiem
również imienia tej pani wzywał. Jakaż więc była przyczyna tej wojny, kiedy
wszyscy uznawali tego samego pana i w jego imieniu walczyli? Oto, zdaje się,
mówiąc prawdę, nie było innej, jak tylko nienawiść walczących, z dawna
wzajemnie ku sobie powzięta i zapalczywosć w tej nienawiści i zazdrości, które
do walki popychały. Niektórzy bowiem z ziemian nie chcieli mieć Domarata za
starostę dlatego, że jego zawiści przypisywali unieważnienie elekcji Dobrogosta
na arcybiskupa gnieźnieńskiego i Mikołaja na biskupa poznańskiego, o czym
było wyżej. To była główna przyczyna, dlaczego nie chcieli go mieć za starostę,
ważniejsza zapewne od niesprawiedliwości, które miał często ziemianom
wyrządzać. On zaś ze swojej strony uważał za wstyd dla siebie ugiąć się przed
ich wolą - a z tego tylko ziemia wielkopolska podlegała, niestety, niczym prawie
nie dającemu się wynagrodzić spustoszeniu.
71
O zjeździe, odbytym przez szlachtę Królestwa Polskiego w Sieradzu, w
czwartek przed niedzielą „Laetare". Tymczasem, mianowicie w wigilię
przedostatniego dnia miesiąca lutego
309
wspomniana wyżej starszyzna
Królestwa Polskiego odbyła zjazd walny w Sieradzu. Na zjazd ten Elżbieta,
królowa węgierska, wdowa po królu Ludwiku, razem z córką jego Marią,
wysłały Miko-
309
26 lutego 1383.
łaja, biskupa weszpremskiego
310
i niektórych Węgrów, wespół z posłami
polskimi, przybyłymi do niej by donieść o buntach i rozdwojeniu, które takie
niebezpieczeństwa na Królestwo Polskie ściągnęły, oraz błagać, ażeby dla
uśmierzenia tych niezgod wyprawiła do nich córkę swą Marię, razem z jej
mężem, gdyż w przeciwnym razie Polacy będą zmuszeni pomyśleć o innych
środkach zaradczych, głównie zaś o tym, aby mieć króla. Na tym zjeździe
wspomniani biskup i Węgrzy zwolnili mieszkańców Królestwa Polskiego od
wszelkich obietnic i hołdów wierności, złożonych tejże Marii i jej mężowi i
przyrzekli, że królowa Elżbieta przyśle im zaraz po Wielkanocy, dla
ukoronowania na królową Polski, młodszą córkę zmarłego króla, już przedtem
Leopoldowi, księciu austriackiemu zaślubioną
311
, z tym jednak warunkiem, że
panowie polscy złożą najpierw pod przysięgą i na piśmie obietnicę, że
niezwłocznie po koronacji pozwolą jej odjechać na trzy lata na Węgry, do jej
matki, na wychowanie. Nad powyższym postanowili Polacy namyślić się aż do
soboty Białej
312
i na ten dzień sobotni wyznaczyli termin dania posłom
odpowiedzi.
72
Jakim sposobem oddany został ziemianom zamek kaliski. W niedzielę
„Laetare", w dzień l marca, wojewodowie Spytek krakowski
313
i Sędziwój
kaliski, oraz kasztelan zawichojski Mikołaj z Bogorii
314
i Krzesław Szczekocki,
przybywszy z owego zjazdu sieradzkiego do Kalisza z listami królowej, ułożyli
się z obleganą przez ziemian załogą zamkową o oddanie im zamku imieniem
królowej pani. Wojewodowie ci i ich towarzysze chcieli również wejść w
posiadanie wszystkich innych zamków i miast wielkopolskich, lecz ziemianie
ich do tego zgoła nie dopuścili. W końcu, po pewnym nieporozumieniu stąd
wynikłym, obie strony zgodziły się oddać zamek, miasto i ziemię kaliską w
zarząd Janowi, kasztelanowi kali-
310
Biskupem weszpremskim był wtedy Benedykt, a nie Mikołaj.
311
Nie Leopold lecz Wilhelm Habsburg, syn Leopolda III, książę Styrii i Ka-ryntii, zm. w 1406 r.
312
28 marca 1383.
313
Spytek z Melsztyna h. Leliwa, wojewoda krakowski (1381-1399), starosta biecki (1383) i krakowski (1390-1398), pan na Podolu
(od 1395), zginął w bitwie nad Worsklą w 1399 r.
314
Mikołaj z Bogorii h. Bogoria, kasztelan zawichojski (1375-1386) i wiślicki (1386-1388), marszałek Królestwa (1387-1388), zm. w
1388 r.
skiemu
315
. Owi zaś wojewodowie pospiesznie udali się na Węgry do królowej,
wyprawiwszy Mikołaja (kasztelana) zawichojskiego i Krze-sława do Poznania,
dla zawarcia rozejmu pomiędzy starostą Doma-ratem a ziemianami. W niedzielę
„Judica", dnia 8 marca, w Star-czanowie, wsi kapituły poznańskiej, i w
Radzimiu obie strony - przedzielone rzeką - ustanowiły rozejm pod pewnymi
warunkami do dnia św. Jana Chrzciciela roku bieżącego
316
. Niemniej jednak pan
Domarat zatrzymał zamek poznański - nie zaś miasto - i inne zamki królewskie,
miasta i miasteczka. Niechże się teraz raduje nieszczęsna zawiść, która, chcąc
zrzucić Domarata za starostwa, porodziła nikczemnie na swoją zgubę, jak ów
gad jadowity, spustoszenie całej ziemi! Nie dziw, że do sieci, które dla innych z
nienawiści zastawili, sami się jedynie wplątali.
73
O rzezi sprawionej pomiędzy Grodziskiem i Kębłowem. Tymczasem w
piątek, 6 dnia wspomnianego miesiąca, bracia A. i M. dziedzice Ptaszkowa,
którym rzeczony Domarat oddał w zarząd zamek Kębłowo na ich utrzymanie,
połączywszy się z mieszkańcami zamku Zbąszynia, napadli i zrabowali pewne
wsie koło Grodziska. Gdy po dokonaniu tego wracali do domu, mieszkańcy
grodziscy razem z sąsiednimi kmieciami dognali ich, odebrali nieprzyjacielowi
całą zrabowaną zdobycz i do ucieczki zmusili. Nie zadowalając się odebraniem
łupu, puścili się w pogoń za nieprzyjacielem chcąc go położyć. Ten jednak
widząc się tak przyciśniętym, czym prędzej wysłał posłów do wspomnianego
zamku, prosząc załogę o pomoc. Zamkowi niezwłocznie pospieszyli im na
pomoc, co ujrzawszy mieszkańcy Grodziska zaraz rzucili się do ucieczki.
Nieprzyjaciel pognał za nimi i wielu uciekających nieludzko położył, tak iż
zabito więcej niż stu sześćdziesięciu, oprócz wziętych do niewoli i ranionych, z
których wielu w krótkim czasie z otrzymanych ran zakończyło życie.
74
O zdobyciu zamku Drohiczyna. W tymże czasie, książęta
litewscy,
przybywszy z licznym wojskiem, opasali i zaczęli oblegać zamek Drohiczyn,
który niedawno przedtem opanowali ksią-
315
Jan z Birzglina i Jankowa h. Poraj, kasztelan kaliski (1365-1389).
316
24 czerwca 1383.
żęta mazowieccy. Trzymał go natenczas pewien mąż, imieniem Sasin,
marszałek księcia mazowieckiego
317
, który wiedząc, że w zamku jest mało ludzi,
przybył z trzydziestoma kopijnikami i pewną liczbą kuszników, szybkim
biegiem mężnie przebił się przez środek obozu litewskiego i dotarł aż do zamku.
Gdy go tam poznano, otworzono mu pospiesznie bramę i wpuszczono. Przez
kilka dni mężnie bronił on zamku, aż niejacy Rusini, którzy się w nim
znajdowali, podłożyli ogień i zamek podpalili, sami zaś, zeskoczywszy z murów
zamkowych, uciekli do wojska litewskiego. Wtedy marszałek, wyszedłszy z
zamku z częścią swoich ludzi, dopóty bił się z nieprzyjacielem, aż książęta
litewscy zabrali go do niewoli. Reszta ludzi w wielkiej liczbie zginęła, niestety,
od ognia i miecza.
75
O zjeździe odbytym przez ziemian w Sieradzu. Gdy nade szła sobota
Biała, dnia 28 miesiąca marca, panowie Królestwa zjechali się w Sieradzu, jak
powiedziano wyżej, dla wysłuchania odpowiedzi królowej węgierskiej i dania
jej nawzajem swojej. Na tym zjeździe wielu panów Królestwa spodziewało się,
że Siemowit, książę mazowiecki, będzie wspólnie na króla polskiego - jak tego
sobie życzyli - obrany. I w rzeczy samej, kiedy Bodzanta, arcybiskup
gnieźnieński, w kościele sieradzkim w obecności całego tłumu szlachty,
donośnym głosem zapytał, czy chcą mieć królem polskim Siemowita, księcia
mazowieckiego, wielu obecnych krzyknęło: „Chcemy, chcemy i prosimy, aby
przez was, panie arcybiskupie, był na króla polskiego koronowany!" Aliści
niespodzianie, jeden ze szlachty, Jaśko z Teczyna
318
, kasztelan wojnicki, syn
Andrzeja, niegdyś wojewody krakowskiego, nakazawszy milczenie, przemówił
tymi słowami: „Bracia szlachta! Nie godzi się wam tak spieszyć z wyborem
władcy, winni bowiem jesteśmy dotrzymać obietnicy wierności, którą daliśmy
Jadwidze, córce króla węgierskiego, Ludwika.
A zatem, jeżeli na najbliższe święto Zesłania Ducha Świętego ma ona
przyjechać, a będzie chciała pozostać z nami ze swym mężem
317
Sasin, marszałek ks. mazowieckiego Janusza (1379-1382), kasztelan wy-szogrodzki (1388-1395).
318
Jan z Teczyna h. Topór, kasztelan wojnicki (1379-1398), starosta sieradzki (1386-1397), kasztelan krakowski (1398-1405), starosta
krakowski (1399-1405), zm. 1405.
i rządzić jako pani, poczekajmy do jej przybycia, i dopiero w przeciwnym razie
zaczniemy myśleć o władcy dla siebie, jak to niegdyś było pomiędzy zmarłym
Ludwikiem a nami ułożone i właściwymi umowami tudzież listami
potwierdzone". Te mowę jego prawie wszyscy jednogłośnie pochwalili i dali
następującą odpowiedź posłom węgierskim, biskupowi weszpremskiemu i
rycerzowi N.: jeśli wspomniana królowa pani węgierska młodszej swej córki
Jadwigi na nadchodzące święto Zesłania Ducha Świętego
319
nie wyprawi lub nie
przyjedzie do Krakowa, w tym celu, aby aż do śmierci sprawowała rządy w
Królestwie Polskim, to (ziemianie polscy) będą się odtąd uważali za wolnych od
wszelkich obietnic. Oprócz tego żądano, aby królowa pani znowu połączyła z
Królestwem Polskim ziemię ruską, oraz wcieliła do tegoż Królestwa i jego
Korony, przywróciwszy do stanu pierwotnego, księstwa: dobrzyńskie,
kujawskie, wieluńskie i zamki z miastami: Ostrzeszów, Bolesławiec, Krzepice,
Kłobuck, Częstochowę, Olsztyn i Bobolice, które jej mąż, Ludwik, król
węgierski i polski, księciu panu Władysławowi opolskiemu (który na owym
zjeździe był obecny i na nim za to, że nie chciał się zgodzie na elekcję
Siemowita, księcia mazowieckiego, którego siostrę rodzoną miał za żonę, miał
być uwięziony) nadał i odstąpił, w przeciwnym bowiem razie z pełnym
rozmysłem przystąpią do wyboru nowego króla,-, nie zważając na żadne układy,
wbrew temu zawarte.
76
O zjeździe mieszkańców Królestwa odbytym w Sączu.
W dzień więc Zesłania Ducha Świętego, 10 miesiąca maja tegoż roku,
starszyzna Królestwa Polskiego zjechała się w Sączu, oczekując, stosownie do
przyrzeczeń posłów, o których było wyżej, przyjazdu królowej z córką Jadwigą.
Tam przybył do nich Sędziwój. wojewoda kaliski, z niektórymi rycerzami
węgierskimi, i w imieniu królowej prosił ich, aby raczyli pojechać do niej do
Koszyc, twierdząc, że z powodu wezbrania wód, królowa z córkami do
Krakowa, dokąd miała być przez ziemian odprowadzona, przyjechać nie może.
Gdyby jednak do prośby tej nakłonić się nie chcieli, wtedy królowa, aczkolwiek
niechętnie, narażając się na niebezpieczne wypadki, przybędzie ze swoją córką
do Krakowa. Ziemianie, w nadziei otrzymania od królowej bogatych
podarunków, przekreślili wszystkie daw-
319
10 maja
ne traktaty i umowy i, otrzymawszy bezpieczeństwo przejazdu tam i z
powrotem, pojechali do Koszyc, gdzie obałamuceni skromnymi wprawdzie
podarunkami, ale za to świetnymi obietnicami, zawarli z królową panią nową
umowę, tej treści, że Jadwiga, którą oni natenczas uznali za swoją królową, w
najbliższy dzień św. Marcina
320
ma być bez żadnej dalszej zwłoki ostatecznie
koronowana na królową polską. W razie gdy po ukoronowaniu umrze
bezdzietnie, wówczas siostra jej, Maria, żona margrabiego, o którym była wyżej
mowa, ma po niej nastąpić w obydwu królestwach, polskim i węgierskim i
odwrotnie, gdyby Maria, królowa węgierska zeszła ze świata bezpotomnie,
siostra jej, Jadwiga, ma nastąpić w królestwie węgierskim. Chciano bowiem,
aby obydwa te królestwa były połączone, dopóki obie wspomniane panie, albo
jedna z nich, nie będą miały synów, z których jeden nastąpiłby w jednym, drugi
w drugim królestwie. Ustawę tę, bez wiedzy innych mieszkańców Królestwa, a
nawet pomimo ich zakazu, ułożyli, tudzież listami i pieczęciami swoimi
umocnili Wincenty z Kępy poznański, Sędziwój z Szubina kaliski, Spytek z
Chorzowa krakowski
321
- wojewodowie, Dobiesław z Kurozwęk krakowski,
Jaśko z Tarnowa sandomierski
322
i Domarat poznański -kasztelanowie, wespół z
inną szlachtą, bez zwracania żadnej uwagi na sprzeciw reszty obecnej tam
szlachty. Jakie niedogodności i jakie klęski ustawa ta Królestwu Polskiemu
przyniosła, opisze się niżej.
77
O Siemowicie, księciu mazowieckim, i o Bodzancie, arcybiskupie
gnieźnieńskim. W tymże czasie, dnia 7 wzmiankowanego miesiąca i roku, w
wigilię św. Stanisława
323
, przybył do Krakowa Bodzanta, arcypasterz
gnieźnieński, mając w swoim orszaku Siemowita, księcia mazowieckiego, o
czym wszakże jego Mazow-szanie i wspomniany Bartosz rozgłosili. Ponieważ
zaś arcybiskup, który osobiście powinien być obecny na zjeździe sądeckim,
przy-
320
11 listopada 1383.
321
Spytek z Melsztyna, wojewoda krakowski, zob. przypis 313.
322
Jan z Tarnowa h. Leliwa, starosta radomski (1376-1378), kasztelan sandomierski (1377-1385), marszałek Królestwa (1379),
wojewoda (1385-1401) i starosta (1386-1387) sandomierski, starosta lwowski (1387-1393 i 1395-1404), wojewoda (1401-1406),
kasztelan (1406-1409) i starosta krakowski (1406-1409), zm. w 1409 r.
323
7 maja 1383.
prowadził z sobą około pięciuset kopijników tego księcia, więc krakowianie,
obsadziwszy bramy miejskie, nie pozwolili im wejść do miasta. Dwie noce
gościli oni we dworze prepozyta od Św. Floriana, który to dwór wybudował z
dość dużym nakładem tenże arcybiskup, gdy był tam prepozytem. Atoli
niektórzy z ziemian i mieszczan wspomnianych, przekonawszy się, że książę
Siemowit ukrywa się w mieszkaniu arcybiskupa, zażądali przez posłów od
arcybiskupa i owych ludzi, aby niezwłocznie od miasta odstąpili, grożąc, że w
przeciwnym razie wystąpią przeciw nim zbrojnie, cokolwiek by przedsiębrali.
Wskutek tego, przez całą noc w przeddzień Zesłania Ducha Świętego
324
ludzie
książęcy, uzbroiwszy się i wsiadłszy na konie, czatowali przy drzwiach dworu,
pilnie strzegąc, aby nie uczyniono jakiegokolwiek gwałtu przeciwko księciu i
arcybiskupowi, a gdy nastał poranek, odeszli do miasta Proszowic, a potem do
Korczyna, gdzie pozostawali więcej niż dwa tygodnie.
78
Dlaczego książę Siemowit ukrywał się, przybywszy pod Kraków.
Przyczyna zaś przybycia księcia Siemowita do Krakowa i jego ukrywania się
była ta, że widząc, iż niektórzy mieszkańcy królestwa, i to prawie co
najmożniejsi, nie chcą odstąpić córki króla Ludwika, o ile umowy z nimi będą
zachowywane, i pragną ją mieć za swoją królową, umyślił za radą kilku
życzliwych mu ziemian, porwać gwałtem ową panienkę Jadwigę, córkę
królewską, w chwili, kiedy ją będą wieźli do Krakowa na koronację, i
natychmiast kazać koronować siebie na króla, a ją na królową Polski. Atoli
zamiar ten, chociaż potajemny, rozgłosili i ujawnili nie tylko bliżsi, lecz i dalsi.
Otóż, czy to z powodu owej zasadzki na księcia, czy też z innej przyczyny - nie
wiadomo - koronacja owej panny została, jak już powiedzieliśmy, odroczona.
79
O zdradzieckim wydaniu ziemi kujawskiej. Gdy się ksią-że Siemowit
dowiedział o odroczeniu przyjazdu i koronacji córy królewskiej i o tym, że
rycerz Ścibor
325
, syn Mościca, został mianowany przez królową węgierską
starostą kujawskim i dąży z
324
Noc z 9 na 10 maja.
325
Scibor ze Ściborza, h. Ostoja, starosta kujawski (1383), potem komes preszburski (1389), trenczyński (1394), wojewoda
siedmiogrodzki (1395), zm. w 1414 r.
Węgier dla objęcia w posiadanie swojego starostwa, posłał najpierw na Kujawy
rycerza Krzesława, syna Dobiesława z Kościoła, kasztelana kruszwickiego,
razem z Abrahamem Sochą, wojewodą płockim
326
, dla zajęcia zamku
brzeskiego, licząc na przychylność Piotra Małochy, starosty kujawskiego,
niegodziwego zdrajcy tej ziemi, który należał do stronników księcia i,
puściwszy w niepamięć tak dobrodziejstwa od zmarłych królów otrzymane, jak i
cześć własną, obiecał mu wydać zamek brzeski. I rzeczywiście, nazajutrz po
Bożym Ciele, w dniu 22 miesiąca maja, Dzierżek, bratanek Jarosława, niegdyś
arcybiskupa gnieźnieńskiego, a zięć owego Piotra Małochy, natenczas dowódca
tego zamku, wprowadził do niego Krzesława, wojewoda zaś Abraham zajął
miasto i twierdzę Kowale.
80
Jakim sposobem wszedł Scibor do miasta Brześcia.
W tymże czasie powracający z Węgier Ścibor, dnia 26 wspomnianego miesiąca,
odbywszy zjazd z ziemianami, którzy odmówili przyłączenia się do księcia
mazowieckiego, wszedł do miasta Brześcia, gdzie mieszczanie, którzy się bali
księcia jak pioruna, z radością go przyjęli. Tam pozostawał Scibor dni kilka,
dopóki wojsko księcia ze wspomnianym wojewodą Abrahamem nie rozłożyło
się
obozem przed miastem. Wtedy, zawarłszy z wojewodą umowę, Scibor z miasta
ustąpił. Po jego wyjściu, Piotr Małocha, starosta kujawski i zdrajca, wpadł z
Mazowszanami przez zamek do miasta i uwięził przedniej szych mieszczan,
złupiwszy ich niegodziwie z mienia.
81
O zdradzieckim wydaniu zamku kruszwickiego. W kilka dni potem,
wojewoda Abraham, zająwszy zdradą, jak powiedziano, zamek i miasto Brześć,
otoczył wojskiem księcia mazowieckiego zamek kruszwicki. Tutaj użył on także
podstępu: gdy bowiem zeszłego wielkiego postu, kasztelan kruszwicki
Dobiesław -o którym wyżej była wzmianka - obiegł z ziemianami ów zamek,
stanęła pomiędzy nimi a owym zdrajcą, starostą Pietraszem, umowa, że
ziemianie w imieniu córki królewskiej obejmą w posiadanie zamek kruszwicki,
a następnie oddadzą go w zarząd Wojtkowi, synowi wspomnianego kasztelana
kruszwickiego, kasztelanowi brzeskie-
326
Abraham Socha syn Sedziwoja ze Szczytna h. Nałecz, wojewoda płocki (1383-1397), zginął w bitwie nad Worsklą w 1399 r.
mu i Jakuszowi Kuligowi z Przywieczerzyna, zalecając im, aby nikomu z
wyjątkiem Domarata, królowej pani i córki jej, lub ziemian, zamku tego nie
ważyli się oddawać. Wojtek zaś, kasztelan brzeski, na wyraźne zlecenie
królowej pani, podczas bytności swej na zjeździe w Koszycach, obiecał
bezzwłocznie oddać zamek kruszwicki rycerzowi Ściborowi. Lecz pierwej nim
wspomniany kasztelan brzeski powrócił na Kujawy, zamek ten, jak
powiedziano, już był przez Mazowszan oblężony. Mitrężył zaś kasztelan w
drodze dłużej niż należało w tym celu, aby go nie posądzono o zdradzieckie
wydanie zamku kruszwickiego. Nie potrafił jednak, niestety, dobrze ukryć
chytrości i nędznego oszukaństwa, bo ujawniły je i odkryły poprzednie i
najbliższe następne wypadki. Albowiem ojciec jego, tudzież rodzony brat,
często wspominany Krzesław, z niektórymi ziemianami, kazali Jakuszowi
Kuligowi oddać zamek Kruszwicę księciu mazowieckiemu, sami zaś, zawsze
wierni jego stronnicy, zostali w mieście Brześciu. Tym sposobem, ku niemałej
sromocie Kujawian, która z czasem przejdzie nawet na ich potomków, książę
mazowiecki bez żadnej bitwy i oporu zajął całą ziemię kujawską.
82
O zjeździe odbytym w Sieradzu przez księcia Siemowita,arcybiskupa
gnieźnieńskiego i niektórych ziemian.
Po tym wszystkim książę Siemowit kazał przez Lasotę ze Stawiszyna, stolnika
kaliskiego, i P. zwołać całą szlachtę Królestwa Polskiego na dzień św. Wita 16
miesiąca czerwca, na zjazd do Sieradza, obiecując zlać wiele dobrodziejstw na
tych, którzy się stawią i zgodzą na oddanie mu rządów Królestwa Polskiego,
tym zaś, którzy nie przybędą i nie przystaną na jego wybór, groził straszliwie
pożogą i spustoszeniem. Jednakże większa i poważniejsza część mieszkańców
królestwa bynajmniej na to uwagi nie zwracała i pogardliwie usunęła się od
uczestnictwa w tym zjeździe, za nic nie chcąc mieć tego księcia swym królem.
Pomimo to, arcybiskup i część młodszej szlachty, zgromadziwszy się w kościele
braci kaznodziejów, podnieśli go do góry i okrzyknęli królem, i gdyby niektórzy
z nich nie odradzili, byłby on wtedy przez arcybiskupa Bodzantę i biskupów
Ścibora płockiego i Mikołaja kijowskiego z zakonu kaznodziejskiego,
koronowany na króla polskiego.
83
O oblężeniu miasta Kalisza przez księcia mazowieckiego.
Dnia 19 tegoż miesiąca i roku
327
często wspominani książę i Bartosz obiegli
miasto Kalisz i w kilka dni potem opanowali strażnicę stojącą na polu poza
miastem, w stronę Konina. Pomimo mężnego oporu, mieszczanie nie mogli się
obronić i dostali się do niewoli księcia, w bitwie tej zabito jednego młodziana.
Tymczasem z drugiej strony miasta rozłożył się obozem Konrad, książę śląski i
pan oleśnicki, który mając ze sobą trzystu kopijników, przybył księciu
mazowieckiemu na pomoc. Jemu też pod pewnymi warunkami Bartosz oddał
zamek Odolanów.
84
O zrabowaniu miasta królewskiego Gębice. Tymczasem kasztelanowie
Grzymała z Oleśnicy kostrzyński i Wojtek z Szaradowa
328
kamieński, oraz
Wierzbięta ze Smogulca, zebrawszy się w zamku nakielskim, przybyli stamtąd,
w niedzielę dnia 21 tego miesiąca
329
, pod śnin do wsi Brzyskorzystew,
należącej do klasztoru trzemeszneńskiego, i tu rozłożywszy się obozem, posłali
do mieszczan żnińskich żądanie, aby miasto swoje i siebie samych poddali ich
władzy i panowaniu, grożąc, że w przeciwnym razie spalą im folwarki, a miasto
będą zdobywać. Zapewniali ich, że arcybiskup obie-
cal śnin i inne zamki kościelne odstąpić księciu mazowieckiemu, aby z nich
sobie całe królestwo zawojował. Wymagali oddania sobie miasta i dlatego
jeszcze, ażeby ludzie owego księcia nie wyrządzali z niego szkód mieszkańcom
Królestwa. Ponieważ jednak mieszczanie twierdzili, że bez naradzenia się z
arcybiskupem w żaden sposób uczynić tego nie mogą, więc tamci zgodzili się na
rozejm z nimi do następnego czwartku i tejże nocy odesłali swe wojsko, które z
ich rozkazu w poniedziałek rano złupiło do szczętu miasto królewskie Gębice,
będące już w posiadaniu księcia mazowieckiego. Zdobycz z tego miasta i inne
łupy zostały przez nich z niemałą radością odstawione do Nakła.
327
19 czerwca 1383.
328
Być może syn wspomnianego poprzednio Andrzeja z Szaradowa.
329
21 czerwca 1383.
85
O zdobyciu zamku Kamień. We czwartek, dnia 25 tegoż miesiąca
330
,
Będzimir z Radzic z owym wojskiem nakiel-skim w towarzystwie Mikołaja
Sampolborskiego, Jaśka Czadlińskie-go z Wałdowa i Mikołaja z śabna z ich
ludźmi, przybył do Kamienia. Przedniejsi mieszczanie zwiedzeni kłamliwymi
zapewnieniami Będzimira i innych, że arcybiskup został ze swego
arcybiskupstwa przez królową wygnany, pozwolili im wejść do miasta.
Wszedłszy tym sposobem do Kamienia, aż do soboty silnie oblegali zamek. W
końcu załoga zamkowa, z powodu braku środków do obrony, dla ocalenia siebie
i swoich, wydała na pewnych warunkach zamek Będzimirowi.
86
O umowie, zawartej pomiędzy arcybiskupem a Grzymałą i Wierzbiętą.
Tymczasem arcybiskup Bodzanta w niedzielę, dnia 28 tegoż miesiąca,
porozumiawszy się z Grzymałą i Wierzbiętą, pośpiesznie wszedł do śnina i
nagrodził ich 45 grzywnami groszy oraz oddał im na ten rok wszystkie
dziesięciny w ziemi pa-łuckiej, do stołu jego należące, z warunkiem, aby za to
strzegli dóbr kościelnych.
87
O spustoszeniu miasta Kwieciszewa. Tegoż czasu, w sam dzień św.
Kiliana, 8 lipca, Michał z Kurowa z synem swoim Michałem i innymi
wspólnikami, przyszedłszy z Kruszwicy, złupili zupełnie miasto Kwieciszewo i
wieś Goryszewo, zabrali wszystkie konie, bydło, wszystkie zwierzęta domowe i
cały dobytek, nic ubogim ludziom nie zostawiając, i wszystko to odstawili do
Kruszwicy. Następnie Sławiec, chorąży mazowiecki, przełożony zamku
Kruszna, splądrował również wsie kapituły gnieźnieńskiej Złotkowo i Ostro-
wite. Podobnie wojewoda płocki Abraham, będący podówczas starostą
kruszwickim, złupił jednego dnia wsie kapituły gnieźnieńskiej: Parlino Większe,
Berlino, Parlino Mniejsze, Niestronno i Belki, i całą zdobycz uprowadził do
Kruszwicy.
8O W jaki sposób Domarat, kasztelan poznański, podstępem zajął śnin.
Dnia 10 miesiąca lipca, kasztelan poznański Domarat, powróciwszy z Węgier,
przybył do arcybiskupa gnieźnieńskiego Bodzanty do śnina, razem z teściem
swoim Wojciechem,
330
25 czerwca 1383.
wojewodą kujawskim, Grzymałą, Wierzbiętą i mnóstwem innych swoich
popleczników. Z początku potajemnie samemu tylko arcybiskupowi, następnie
zaś głośno wobec wszystkich opowiadał, że królowej węgierskiej i jej zięciowi,
margrabiemu brandenburskiemu, naprawdę doniesiono, jak arcybiskup
przyrzekł otworzyć księciu mazowieckiemu wszystkie zamki kościelne i miasto
śnin, samego zaś księcia koronować na króla, że uwierzywszy temu, królowa i
margrabia wyprawili do papieża posłów ze skargą na niego i usilną prośbą, aby
złożył go z arcybiskupstwa, jako zdrajcę Królestwa i winnego zbrodni
krzywoprzysięstwa i obrazy majestatu. Otóż ażeby temu oskarżeniu kłam zadać,
a zarazem oburzenie królowej ułagodzić, domagał się kasztelan, aby arcybiskup,
w imieniu królowej i jej córki, oddał mu śnin. W przeciwnym razie on,
Domarat, będzie musiał wystąpić przeciwko niemu zbrojnie i napaść na dobra
jego, zwła-
szcza na miasto śnin i jego powiat. Choć arcybiskup zapewniał pod przysięgą,
że nigdy takich obietnic księciu mazowieckiemu nie dawał, to jednak Domarat
upierał się przy śninie. Wówczas arcybiskup rzekł do niego: „Panie Domaracie,
jeżeli w celu zrzucenia z siebie tego groźnego podejrzenia oddam tobie śnin,
wtedy nieprzyjaciele twoi spustoszą cały jego powiat, jeżeli zaś nie uczynię,
czego żądasz, ty sam go ze swymi ludźmi spustoszysz. Widzę przeto jasno, że
spustoszenie to nastąpi prędzej z twojej przyczyny, niż z powodu podejrzeń na
mnie rzuconych". Następnie, po naradzie z niektórymi członkami swojej
kapituły, która to narada trwała aż do następnego dnia, umyślił ustanowić rządcą
śnina Grzymałę, kasztelana kostrzyńskiego, a to w tym celu, aby uniknąć
posądzenia, że ma zamiar wpu-
ścić do miasta śnina ludzi księcia mazowieckiego. Lecz gdy nazajutrz
arcybiskup zawiadomił o tym Domarata i Grzymałę, ten ostatni odmówił
zarządzania zamkiem bez Wierzbięty ze Smogulca. Tym sposobem obu im był
zarząd śnina i jego powiatu oddany, pod warunkiem, że wspólnie z tym
miastem nie będą mogli żadnej wojny z kimkolwiek prowadzić, lecz
obowiązkiem ich będzie jedynie, o ile można, prześladować złodziei. Przy tym
zastrzeżono, aby nie zapisywali na rachunek kościoła żadnych szkód i
wydatków, które by miały go kiedyś obarczyć. Z jakim zamiarem żądali oni
koniecznie śnina, następne wypadki wyjaśnią.
89
O zjeździe odbytym w Krakowie przez księcia i arcybi-skupa z
Krakowianami. Nareszcie panowie ziem krakowskiej i sandomierskiej, widząc,
że wojska książąt Siemowita mazowieckiego i Konrada śląskiego, znajdujące się
w okolicy Kalisza, tudzież inni ich ludzie z rozmaitych zamków pustoszą
nieustanną grabieżą Królestwo Polskie, a nikt im żadnej przeszkody nie stawia,
wysłali pisma do księcia Siemowita mazowieckiego i do arcybisku-pa
gnieźnieńskiego Bodzanty, prosząc ich, aby po otrzymaniu listów
bezpieczeństwa i zakładników, przybyli do Krakowa na drugi dzień po św.
Jakubie
331
, dla wspólnego porozumienia się co do urządzenia królestwa i
przywrócenia pokoju. Na ten zjazd wyruszył arcybiskup ze śnina,
pozostawiwszy w nim owego Grzymałę, w dniu 20 miesiąca lipca. Zjechawszy
się, zawarli między sobą zawieszenie broni do następnego dnia sw. Michała
332
i
potwierdzili je poręką i listami. Wskutek tego rozejmu został wspomniany
książę mazowiecki z wielką szkodą dla siebie oszukany - pierwej bowiem, nim
kazał w dniu 14 sierpnia wojsku swojemu odstąpić od oblężenia miasta Kalisza,
nadciągnęło ku granicom krakowskim, z margrabią Zygmuntem
brandenburskim na czele, prawie dwanaście tysięcy Węgrów, w broń i łuki
opatrzonych i rozłożyło się wielkim obozem w Starym Sączu, z wielką szkodą
miejscowych ludzi, a to już 10 dnia miesiąca sierpnia. Książę zaś Siemowit, nic
o ich przybyciu nie wiedząc, dopiero na trzeci dzień potem, w wigilię
Wniebowzięcia Najświętszej Panny Maryi
333
ściągnął swe wojsko spod Kalisza.
Z powodu tego przybycia Węgrów wynikły pomiędzy krakowianami a
sandomierzanami dosyć znaczne nieporozumienia-jedni bowiem dowodzili, że
trzeba uszanować zawarty z księciem Siemowitem rozejm i umowę, inni znowu
utrzymywali, że książę sam ten rozejm naruszył. Albowiem Bartosz, wbrew
rozkazowi księcia, oblegał z jego wojskiem Kalisz jeszcze osiem dni z górą, nie
chcąc zachowywać rozejmu i podczas jego trwania ogromnie ziemię pustosząc,
dopóki wreszcie książę, sam przybywszy, nie oddalił go. Mówiono więc z tego
powodu, że książę nie zachowuje rozejmu, zwłaszcza, że ludzie książęcy z
zamków kruszwickiego, brzeskiego, przedeckiego
331
26 lipca 1383.
332
29 września 1383.
333
14 sierpnia 1383.
i innych, w ciągu niewielu wspomnianych dni, złupili srodze dobra kościołów
gnieźnieńskiego, włocławskiego oraz innych mieszkańców królestwa.
90
O śmierci Zbyluta, biskupa włocławskiego. W piątek, w ostatni dzień
miesiąca lipca, czcigodny ojciec Zbylut z rodu Pałuków, biskup włocławski, od
kilku lat już dotkliwie cierpiący na paraliż w ręce i nodze, w lewej części ciała,
szczęśliwie w Panu zasnął w zamku swym w Raciążu. Zmarły ten biskup wielce
ozdobił dosyć kosztownymi gmachami dobra swojego kościoła i przezornie
zostawił swojej kapitule obfite skarby w naczyniach srebrnych i złotych dla
upiększenia kościoła i stołu biskupiego, w szatach pontyfi-kalnych do służby
bożej, oraz w księgach i pieniądzach, więcej niż wszyscy jego poprzednicy.
Zamek w Starym Włocławku, domy i dwory w Sobkowie i w Górze pod
Gdańskiem na nowo z cegły wybudował, zamek zaś raciąski, przebudowawszy
w nim dom, zaczął opasywać murem, lecz zaskoczony śmiercią pozostawił go
nie
ukończonym.
Po jego śmierci krewni jego przyprawili kościół o wielkie straty. Pogodą umysłu
i hojnością wyróżniał się on spośród wszystkich innych biskupów, na różnych
zjazdach biskupów i książąt świeckich występował z wielką przystojnością, nie
żałując wydatków na okazałość tak w służbie jak i w całym otoczeniu.
Dusza jego niech spoczywa w pokoju.
91
O oblężeniu twierdzy Lusowo. W czwartek, w przedostani dzień miesiąca
lipca, Domarat, kasztelan poznański, razem z kasztelanami Andrzejem z
Szaradowa kamieńskim i Grzymałą z Oleśnicy kostrzyńskim, tudzież z
Wierzbiętą ze Smogulca i innymi swoimi stronnikami, zebrawszy ludzi z
powiatów nakielskiego i żniń-skiego, obiegli twierdzę Lusowo, którą Arnold z
Wałdowa na nowo wybudował i obwarował. Przez osiem dni stali tam bez
żadnego skutku i w końcu zasmuceni odeszli do Nakła, unosząc ze sobą ciało
Janka, syna Przecława z Margonina, niegdyś sędziego poznańskiego, zabitego
wypuszczoną z zamku strzałą, oraz spustoszywszy do szczętu i zniszczywszy
ogniem miasto Markusza z Pamperzyna, zwane Wąsowna.
92
O wyborze Trojana z Garnka na biskupa włocławskiego.
We środę, jedenastego dnia sierpnia
334
, kapituła włocławska zgromadziła się w
zamku raciąskim. Aczkolwiek na elekcję biskupa był wyznaczony dzień inny,
jednakże kapituła, obawiając się przemocy ze strony Siemowita, księcia
mazowieckiego, wolała elekcję przyspieszyć. Po dojrzałych i często
wznawianych obradach, zgodzono się na trzech kompromisarzy, mianowicie na
prepozytów Te-odoryka włocławskiego, Trojana poznańskiego i Jana,
archidiakona gnieźnieńskiego
335
, wszystkich kanoników włocławskich, którzy,
ustąpiwszy na stronę, obrali wspomnianego prepozyta Trojana. Wybór ten
Bodzanta, arcybiskup gnieźnieński, w sam dzień Wniebowzięcia Najświętszej
Panny Maryi
336
, w zamku swoim Uniejowie, władzą metropolitalną zatwierdził,
lecz dopełnienia konsekracji odmówił
337
.
93
Jakim sposobem Drogosz, starosta sieradzki, zajął kasztelanię
wołborską. Po śmierci wspomnianego wyżej biskupa Zbyluta, starosta
sieradzki, Drogosz z rodu Pałuków, mając wątpliwość, czy brat jego Mikołaj z
Chrobrza, kantor włocławski, wychowywany od lat dziecinnych przez Zbyluta i
jego poprzedników, biskupów włocławskich, i bardzo szczodrze przez nich
benefi-cjami kościelnymi obdarzony, będzie przez kapitułę na biskupa obrany,
zajął zdradziecko kasztelanię wolborską. Niejaki bowiem Jakusz Kuczkowski,
domownik jego, przybył do Wolborza, gdzie był przez Henryka K., kanonika
włocławskiego, prokuratora tej kasztelanii, po przyjacielsku przyjęty. Kiedy
siedzieli przy stole ucztując, słudzy Jakusza, za zgodą i pozwoleniem
rzeczonego kanonika, weszli do tamtejszej twierdzy, a wszedłszy, już wyjść nie
chcieli. A chociaż słudzy Henryka i mieszczanie wolborscy chcieli i mogli
nawet wspomnianego Jakusza i jego ludzi wyrzucić siłą ze dworu i twierdzy,
jednak sam Henryk oparł się temu i zabronił czynić jakąkolwiek krzywdę
zaborcom, co było powodem, że i jego podejrzewano o współ-
334
11 sierpnia 1383 był wtorek, a nie środa.
335
Teodoryk kanonik (1362), kantor (1365) i prepozyt (l367)włocławski, zm. w 1387 r.; Trojan - zob. przypis 112; archidiakon Jan to
Jan z Czarnkowa, autor tej Kroniki.
336
15 sierpnia 1383.
337
Elektem kapituły został prepozyt Teodoryk. Zob. rozdz. 108.
udział w tej zdradzie. Wspomniany zaś Drogosz przez owego Jakusza nie tylko
wymagał różnych opłat od mieszkańców powiatu wol-borskiego, lecz
uciemiężał ich różnymi poborami, nakładając na ubogich ciężkie podatki,
dobytek zaś, bydło i wszelkie zwierzęta z folwarków biskupich spędzał i na swój
użytek, ku pohańbieniu czci swojej, obracał, wyzbywszy się bojaźni Bożej i
uczciwości.
94
Jak Pielgrzym, starosta wielkopolski, pustoszył dobra kościelne.
Tymczasem Pielgrzym, rycerz z Węgleszyna
338
, syn brata Floriana, niegdyś
biskupa krakowskiego, otrzymawszy starostwo wielkopolskie, gdy już nie miał
za co prowadzić swoim zwyczajem pijackiego życia, kazał ogłosić, aby się
wszyscy ziemianie zjechali do pewnej wsi biskupa poznańskiego, koło
Miłosławia, w tym celu, aby iść dalej, do Kalisza, dla odparcia oblegających to
miasto księcia Konrada i Bartosza. Gdy jednakże niewielu z nich przybyło,
spustoszył kilka wsi, i z setką kopijników poszedł dalej, do wsi klasztoru
lubińskiego, zapewniając, że chce odeprzeć głogowian, którzy podówczas
pustoszyli ziemię wschowską. Nie posunąwszy się jednak ani na krok,
spustoszył dobra kościelne i powrócił do Poznania.
95
Jakim sposobem książę Konrad zajął Poniec. W tym samym czasie książę
Konrad z niewielką ilością ludzi przybył pod Poniec, który to zamek Tomisław
Wyszota, przełożony jego, oczywiście na mocy zawartej potajemnie umowy,
oddał mu niezwłocznie bez żadnego oporu. Za to też Tomisław i brat jego byli
przez starostę wielkopolskiego uwięzieni.
96
Jakim sposobem starosta wielkopolski odebrał Poniec. Po kilku dniach,
na żądanie i z porady wspomnianego To-misława Wy szoty, starosta Pielgrzym,
zebrawszy wojsko, pociągnął ku Pońcowi, pustosząc okrutnie wsie kościelne.
Lecz nim doszedł do Pońca, ludzie książęcy, pozostawieni w zamku ponieckim,
aczkolwiek mogli stawić opór, jednak nie doczekawszy przybycia wojska,
podpalili zamek i zadowoleni wrócili do domu. Starosta zaś, przystąpiwszy do
odbudowywania tego zamku, spustoszył nieludz-
338
Pielgrzym z Węgleszyna h. Jelita, podkomorzy sandomierski
(1379-1400),
starosta generalny Wielkopolski (1383-1387), zm. 1400.
ko prawie wszystkie wsie biskupa poznańskiego koło Krobii i Dolska, jak
również wsie kustodii gnieźnieńskiej Słup i Pępowo.
97
Jakim sposobem Bartosz rozproszył wojsko Wielkopołan pod
Winnągórą koło Miłosławia. W dniu 2 sierpnia, wspomniany starosta
Pielgrzym kazał po raz drugi zebrać się wojsku wielkopolskiemu pod
Winnągórą, wsią biskupa poznańskiego, zamierzając odeprzeć księcia Konrada i
Bartosza od oblężenia Kalisza. Lecz Bartosz, dowiedziawszy się o dniu
zwołania tej wyprawy, niewzywany, tajemnie tam pośpieszył i wszystkich,
których znalazł, zabrał do niewoli. Schwytał też wiele koni, broni, różnego
sprzętu i nie utraciwszy żadnego ze swych ludzi, szczęśliwie do leż swoich
powrócił.
98
O spustoszeniu Turka i Grzegorzewa. W tymże czasie rycerz Ścibor, syn
niegdyś Mościca ze Ściborza, kujawianin, oraz rycerze: Jan Oswaldowie z
Płomnikowa i Krystyn z Kozich-głów, starosta kolski, wyszedłszy z tego zamku
(Koła), w różnych dniach straszliwie złupili Turek i Grzegorzewo z ich
przyległościa-mi. Bodzanta, arcybiskup gnieźnieński, był wtedy w zamku
swoim Uniejowie i, aczkolwiek mógł, nie chciał stawić oporu.
99
O spustoszeniu powiatu żnińskiego. Podczas gdy Domarat oblegał ze
swymi ludźmi Lusowo, Arnold z Wałdowa razem z Pałukami i innymi swymi
pomocnikami, zabrał niespodzianie stada ze śnina i innych wsi i bezpiecznie
uprowadził je do Gołań-czy. A to dlatego, że ludzie z powiatu żnińskiego, z
rozkazu Grzymały, oblegali twierdzę lusowską. Następnie wielka ilość
zbrojnych ludzi, którzy przez nienawiść ku Domaratowi do niego (Arnolda) się
przyłączyli, po wielekroć plądrowała i pustoszyła ziemię nakielską.
100
O spaleniu miasta Łekna. Grzymała razem zWojtkiem,
kasztelanem
kamieńskim młodszym, urządziwszy zasadzkę pod miastem Łeknem, kazali
chwytać i uprowadzać konie. Gdy zaś mieszkańcy miasta z pewną liczbą
uzbrojonych ludzi rzucili się w pogoń za rabusiami, ci, wypadłszy z zasadzki,
pognali za mieszczanami uciekającymi do miasta i tym sposobem opanowawszy
miasto ze szczętem je spalili.
101
O oblężeniu miasta śnina. Podczas gdy wojska Węgrów, Krakowian i
Sandomierzan zachowywały się po nieprzyjacielsku w różnych stronach
Mazowsza, starosta wielkopolski Pielgrzym za radą niektórych wrogów
arcybiskupa gnieźnieńskiego, wspólnie z Wincentym, wojewodą poznańskim,
kasztelanami: Dzierżkiem z Ostroroga santockim i Sędziwojem Świdwą
nakielskim, Arnoldem z Wałdowa i Pałukami, oraz innymi ziemianami,
zebrawszy dosyć silne wojsko, przybył w niedzielę, dnia 6 września, rano, pod
śnin i obiegł go, szerząc straszne spustoszenie po okolicznych wsiach
arcybiskupich. Nazajutrz rano, spaliwszy folwarki mieszczan, położone z obu
stron miasta, obciążony bogatym łupem (odstąpił i) przenocował w Biskupicach,
wsi arcybiskupiej. Następnego zaś dnia, w święto Narodzenia Najświętszej
Panny
339
, i nazajutrz, ciągnąc do Gniezna, straszliwie spustoszył resztę wsi
arcybiskupa, kapituły i Grzymalitów. Przybywszy do Gniezna, wszyscy oni
rozlokowali się we dworach arcybiskupa i kanoników, gdzie niemałe szkody
wyrządzili.
102
O oblężeniu miasta Brześcia. Splądrowawszy i nielitościwie spaliwszy
ziemie mazowieckie koło Radomia
340
, Sochaczewa, Łowicza, Gąbina i
Gostynina, wspomniane wojsko Węgrów, Krakowian i Sandomierzan, w piątek
25 września, obiegło miasto Brześć Kujawski. Stojąc zaś pod tym miastem przez
jedenaście dni, okrutnie pustoszyło ziemię kujawską. Nareszcie za
pośrednictwem księcia opolskiego i kujawskiego Władysława, zawarto na
pewnych warunkach z księciem Siemowitem mazowieckim i jego stronnikami
rozejm do następnej Wielkanocy
341
. Po zawarciu tego rozejmu, Węgrzy,
straciwszy bardzo mało swoich, lecz za to wyrządziwszy niegodziwie wiele
złego w Królestwie Polskim, ścigani wiecznym przekleństwem, a wzbogaceni
niemałym łupem, wrócili cało - ku wielkiej hańbie Polaków - do domu. Dzikie
to plemię nie wzdragało się znieważać wszystkich kościołów, do których tylko
mogło się dostać, nie oszczędzając bynajmniej sakramentów Ciała
339
8 września 1383.
340
Tak jest w tekście; u Sommersberga: „circa Radam" - zapewne zamiast "Rudam", gdyż Radom jest za daleko (przypis J.
śerbiłły).
341
Do 10 kwietnia 1384.
Pańskiego, ani relikwii świętych. Niech padnie na wieczne czasy świerzb bydlęcy na tych, za
których sprawą nieposkromione to plemię było wezwane na pomoc w celu rzekomej opieki,
bo z pewnością więcej z zawiści aniżeli gwoli pomocy było ono przywołane.
103
O Jakim sposobem było rozbite wojsko Domarata. Domarat, chcąc wobec
margrabiego i Węgrów wykazać potęgę swego stronnictwa, ponad stan rzeczywisty,
sprowadził wielką ilość Pomorzan i Sasów, których zgromadził za pomocą próśb i pieniędzy.
Przeszło setkę kopijników tego i innego ludu orężnego pomieścił w śninie, mieście
arcybiskupim, aby z niego pustoszyli ziemie kujawską i wielkopolską, sam zaś czekał na
Kujawach na przybycie margrabiego z Węgrami. Jakoż (owi kopijnicy) ze śnina popełnili w
obu ziemiach wiele grabieży. Wreszcie w dniu i miesiącu powyższym, gdy po spustoszeniu
pewnych wsi koło Kruszwicy, wojsko Domarata powracało do śnina, część jego, mianowicie
czterdziestu pięciu kopijników oddzieliło się i poszło do (miejscowości) Piaski, majętności
kościoła kruszwickiego, i złupiło ją wraz z całą okolicą. Gdy z łupem powracali i przechodzili
koło Inowrocławia, wspomniany książę Władysław zabronił im przez wysłańców swoich
prowadzenia zdobyczy przez jego ziemię. Na ten zakaz żadnej uwagi nie zwrócili, lecz pełni
zarozumiałości przeszli na urągowisko księciu pod samym miastem, prowadząc zabraną
zdobycz. Rozgniewany książę kazał ich spiesznie gonić. Wówczas, ujrzawszy ludzi
książęcych porzucili swą zdobycz i uciekli. W tej ucieczce niektórzy byli ranieni, lecz daleko
więcej ich dostało się do niewoli. Tym ujętym książę, wziąwszy od nich przyrzeczenie
wierności, pozwolił nazajutrz wolno odejść z końmi i bronią.
104
O odzyskaniu przez arcybiskupa śnina z rąk Grzy
mały. Gdy się działy te
smutne rzeczy, czcigodny ojciec
arcybiskup Bodzanta, słysząc skargi tak od wspomnianego
księcia
jak i od Kujawian na pustoszenie wsi, wyprawił do rządców żniń-
skich, Grzymały i Wierzbięty, posłów z prośbą, ażeby wygnawszy
Sasów i Pomorzan ze
śnina, postarali się mu go zwrócić. Ci wszakże, nie zważając zgoła ani na obietnice, ani na
prośby, wcale się nie troszczyli o to, aby mu zwrócić miasto, ani też, by korzystając z
jakiejkolwiek sposobności, wygnać z niego owe narody. Nareszcie
arcybiskup, odwiedziwszy w obozie pod Brześciem margrabiego i uczciwie się przed nim z
fałszywych oskarżeń usprawiedliwiwszy, gdy się dowiedział, że Domarat i Wierzbięta z
czterdziestu pięciu kopijnikami wyruszyli ze śnina do margrabiego, porozumiał się z załogą,
burmistrzem i mieszczanami żnińskimi i w sam dzień św. Dionizego i towarzyszy
342
wszedł
niespodzianie do śnina, o czym Grzymała i jego wspólnicy zgoła nic nie wiedzieli, a z czego,
jak się
zdaje, byli bardzo niezadowoleni. W śninie znalazł arcybiskup wszystkie swoje folwarki
spustoszone, zboże i bydło było zjedzone, tak iż nic nie pozostało, a nawet żadne ziarno nie
było zasiane. Pomimo to wykupił on za cenę pięćdziesięciu grzywien wszystkie zastawy
Sasów w gospodach i zażądał, aby wyszli. Ci jednak z tym się ociągali i dopiero pogróżkami
zmusił ich piątego dnia po swym przybyciu,
pomimo wielkiej ich niechęci, do ustąpienia ze śnina. Po wyjściu Sasów, arcybiskup oddał
zarząd śnina i jego powiatu Jarandowi, dziekanowi gnieźnieńskiemu.
105
O uwięzieniu Sędziwoja z Szubina na Węgrzech. Po niejakim czasie wspomniany
wyżej Sędziwój z Szubina, wziąwszy ze sobą synów pewnych panów krakowskich i
sandomierskich, pojechał na Węgry prosić królową, ażeby wyprawiła córkę swoją Jadwigę do
Polski dla ukoronowania jej na królową polską, ofiarując w zakład owych młodzieńców, jako
rękojmię tego, że ją po koronacji na powrót na Węgry przywiezie. Gdy tego nie dopiął i
chciał już z Zadaru do domu powracać, zatrzymano go razem z całym jego orszakiem, a to w
tym celu, aby go zmusić do wydania Węgrom Krakowa i innych zamków. Wysłała bowiem
królowa Jaśka z Tarnowa, kasztelana sandomierskiego, aby objął w posiadanie zamek
krakowski i niezwłocznie go Węgrom oddał. Lecz Sędziwój, w przewidywaniu tego,
wyprawił gońca do Krakowa, nakazując krakowianom, aby zamku Węgrom nie oddawali,
chociażby się dowiedzieli, że postanowiono go żywcem spalić. Potem, wysławszy naprzód do
różnych miejsc konie, potajemnie uciekł i w ciągu jednej doby przebył sześćdziesiąt mil.
Rozdrażnieni tym podstępem, a zarazem przypomniawszy sobie podstępy dawniejsze,
postanowili Pola-
342
9 października 1383.
cy mający się odbyć w Lelowie zjazd walny odroczyć, a wyznaczyć inny, na oktawę
Popielca
343
w Radomsku.
106
O zdobyciu przez Krzyżaków zamku litewskiego Troki. Tegoż roku
wielki mistrz Krzyżaków z Prus, zebrawszy mnóstwo swoich ludzi, wtargnął
gwałtownie do ziem litewskich i najmocniejszymi ze swoich ludzi obiegł wielki
i wysokimi murami otoczony zamek Troki. Gdy go tak w ciągu kilku tygodni za
pomocą narzędzi oblężniczych zdobywał, znajdujący się wewnątrz zamku
Litwini weszli z nim w układy i wydali mu zamek. Skoro jednak następnie
mistrz, opatrzywszy zamek dostateczną załogą w sile prawie pięciuset ludzi i
stosowną ilością zapasów, do domu powrócił, z kolei Litwini zamek trocki
otoczyli i zaczęli go zdobywać przy pomocy pocisków z machin wojennych i
piszczeli
344
, aż wreszcie pozostawieni w zamku ludzie mistrza, widząc, że mury,
bardzo osłabione przez narzędzia oblężnicze tak mistrza, jak i Litwinów, mogły
runąć, weszli w umowę i rzeczony zamek Litwinom na powrót oddali, a sami
cało, ze swoimi rzeczami, ruszyli do domu.
107
O zarazie na ludzi, grasującej w różnych częściach świata. Tegoż roku,
w Rzymie, w całej prawie Italii i okolicach Morza Śródziemnego, w ziemiach,
które się nazywają Merania, a miejscami także na Pomorzu dolnym i w
częściach ziem sandomierskiej, krakowskiej, czeskiej, śląskiej i wielkopolskiej,
srożył się wielki mór, z którego wielu prałatów i kanoników Polaków w Rzymie
i poza nim poumierało.
108
O przyjęciu Jana, biskupa włocławskiego, zwanego Kropidło. Roku
1384, Jan Olit
345
, syn Bolesława, księcia opolskiego, biskup włocławski, został
przeniesiony, jak powiedziano wyżej, z kościoła poznańskiego do kościoła
włocławskiego i 11 dnia miesiąca lutego był przez prepozyta i elekta
włocławskiego Teodoryka
346
, oraz przez kapitułę, jako biskup włocławski
przyjęty. Tegoż dnia i na trzeci dzień potem były mu oddane zamki Włocławek i
Raciąż.
343
2 marca 1384.
344
„machinarum et pixidum projectionibus".
345
Jan Kropidło, zob. przyp. 269.
346
Zob. rozdz. 92.
109
O zjeździe odbytym w Radomsku. Nareszcie w środę po niedzieli
„Invocavit", dnia drugiego miesiąca marca, przedniejsi panowie polscy oraz
Bodzanta, arcybiskup gnieźnieński, zjechawszy się w Radomsku, jednomyślną
zgodą i wolą postanowili posłać po Jadwigę, córkę śp. zmarłego króla z prośbą,
aby przyjechała do Polski na królowanie, inaczej bowiem, jeżeli będzie zwlekała
z przyjazdem, przystąpią do elekcji króla. Nadto postanowili i wzajemnie się
zobowiązali, iż żaden z nich nadal pod utratą czci nie będzie jeździł z
poselstwem na Węgry, a królowej oznajmili, że po jej córkę nigdy więcej
posyłać nie będą.
110
Jakim sposobem przeszkodzono margrabiemu Zygmuntowi wejść do
Polski. Ulegając podszeptom niektórych Polaków, królowa węgierska
wyprawiła do Polski margrabiego Zygmunta, zięcia swojego, aby rządził
Królestwem Polskim. Dowiedziawszy się o tym, krakowianie chcąc mu
wzbronić wkroczenia, wyruszyli do Sącza i wysłali do niego posłów z prośbą,
aby zaprzestał ich napastować, albowiem nie obrali go ani na władcę ani na
rządcę, inaczej spotkają go z orężem w ręku, Przyjąwszy to poselstwo,
margrabia prosił, aby przynajmniej niektórzy z nich spotkali się z nim
347
.
Posłano więc do niego do Lubowli Sędziwoja z Szubina, wojewodę kaliskiego, z
niektórymi innymi. Ci zaś, zwiedzeni obietnicami margrabiego, powróciwszy do
Polski, namówili arcybiskupa i inną szlachtę polską, aby czekali na przybycie
dziewicy królewskiej dłużej nad oznaczony termin, tj. od dnia św. Stanisława aż
do Zesłania Ducha Świętego
348
, zapewniając, że na ten raz bez wątpienia ona
przybędzie. Albowiem margrabia przyrzekł wojewodzie Sędziwojowi wyjednać
u królowej pani, że uwolni Maćka, podkomorzego kaliskiego, i kilku innych
jego krewniaków, uwięzionych z jej rozkazu po ucieczce Sędziwoja, o której
było wyżej, czego jednakże bynajmniej nie spełniono.
347
Tłumaczenie poprawione (M.D.K.).
348
Od 8 do 29 maja 1384.
111
Jak Polacy jedni drugich więzili. Podczas tego samego wielkiego
postu
349
, gdy Przecław Jakuszowic z Gołuchowa
350
przebywał razem z matką
Anastazją w pewnej majętności swojej, zwanej Wełna, ludzie Dobiesława i braci
jego z Golańczy, dzierżący wtedy zamek Ujście, napadli na nich, a nie mogąc
ująć ich w domu, dom ten podpalili i tym sposobem Przecława, wyskakującego
razem z rodziną z ognia, schwytali, konie i rzeczy zabrali, i wszystkich ich do
siebie zaprowadzili, wyrządziwszy szkód na tysiąc pięćset grzywien.
112
O uwięzieniu Janusza ze Skoków. Po niejakim czasie, ostatniego dnia
miesiąca lutego
351
, Przybko z Przysieka, Jan Gałązka i ich wspólnicy z zasadzki
napadli na Janusza ze Skoków, jadącego z klasztoru łekneńskiego, i zraniwszy
go ciężko w głowę, zabrali razem ze wszystkimi jego krewnymi i domownikami
do niewoli.
113
O uwięzieniu Marcina z Dzwonowa. W kilka dni potem, podczas tegoż
wielkiego postu, Jaracz, młodzian z Siedlec, razem z Jankiem, synem
Dobrogosta z Szamotuł, wzięli do niewoli jadącego z Poznania do domu
Marcina z Dzwonowa, zadawszy mu kopią ciężką ranę. A to z tego powodu, że
Sędziwój Świdwa, brat tego Marcina, wziął do niewoli Mikołaja z Jastrowa,
brata Janka, a Dobiesław z Gołańczy, który brał udział w ich kłótni, uwięził, jak
już powiedziałem, Przecława, brata Jaracza.
114
O zabiciu Janusza, wójta z Obornik. Dnia 26 miesiąca kwietnia,
nazajutrz po św. Marku ewangeliście, Janusz, wójt z Obornik, razem z zięciem
swoim Bodzantą z Brześcia, oraz wujami Jaśkiem i Stefanem, zwanymi
Skorzy
352
, i innymi osobami w liczbie osiemnastu, bawili w majętności
Przecławice, należącej do Jaracza z Mroczkowa, który to Mroczko, na drugi
dzień po pogrze-
349
W roku 1384 wielki post zaczynał się 24 lutego, a Wielkanoc była 10 kwietnia.
350
Przecław z Gułtów, zob. przypis 50.
351
29 lutego 1384.
352
„Scorii".
bie żony wspomnianego Janusza, pochowanej według obrządku kościelnego w
Obornikach nazajutrz po św. Wojciechu
353
, zaprosił ich do siebie, aby pocieszyć
go w smutku i w gronie ucztujących nieco rozerwać. Gdy tam biesiadowali, a
następnie pozostali na noc, Świ-dwa, zebrawszy konnych i pieszych, wyszedł ze
swego zameczku Galowa, przybył do nich jeszcze śpiących i rzucił się na nich.
Tam Janusza, wójta wspomnianego, mężnie się broniącego, niegodziwie zabił,
resztę uwięził, żonom ich zaś, szlachetnym niewiastom, pozabierał nikczemnie
ubrania, zasłony i klejnoty.
Po tym tak zuchwałym czynie, powstało między Polakami tak gwałtowne
poruszeni, jakiego żaden wiek nie pamięta, jak to się niżej po części opisuje,
gdyż podawać pismu wszystko po szczególe byłoby za długo.
115
O ponownym zjeździe szlachty w Sączu. W dzień św. Stanisława, 8
maja, zebrali się w Sączu panowie krakowscy i sandomierscy, gdzie między
innymi postanowili raz jeszcze - ponad potrzebę - i już ostatecznie, posłać po
Jadwigę, córkę króla węgierskiego, i jako posłów wyprawili do tej dziewicy
Spytka z Tarnowa, wojewodę krakowskiego
354
, i Piotra Szczekockiego
355
,
kasztelana lubelskiego, z prośbą, aby na dzień nadchodzącego Zesłania Ducha
Świętego
356
przybyła do Krakowa królować w Polsce, w przeciwnym razie
związali się słowem i umocnili to umową, że od czwartku po Zielonych
Świętach
357
nikt z nich pod dachem nie spocznie, póki nie wybierze pana, który
by w Polsce królował, co byliby i uczynili, gdyby na to ich niestałość pozwoliła.
Aliści rycerz Przecław Wawelski, posłyszawszy, że wspomniani wojewoda
Spytek i Piotr mają jechać po córkę królewską szybko wystąpił na środek i
rzekł: „Panowie a bracia! niedawno z ostatniego zjazdu posyłaliście mnie do
królowej pani z prośbą, aby wyprawiła do was córkę, w przeciwnym razie
zobowiązaliście się nie wysyłać po nią żadnych
353
24 kwietnia 1384.
354
Chodzi o Spytka z Melsztyna, zob. przyp. 313.
355
Piotr ze Szczekocin h. Odrowąż, starosta (1361-1368) i kasztelan sądecki (1368-1374), starosta (1375-1382) i kasztelan lubelski
(1375-1384).
356
29 maja 1384.
357
2 czerwca 1384.
posłów. Obecnie zaś znowu postanowiliście po nią posłać, chcąc tym samym
mnie kłamcą uczynić". I prosił dalej, aby żadnych posłów nie wyprawiali, gdyż
przez to poselstwo nie tylko on sam, lecz i oni także dopuściliby się występku
kłamstwa. Po tym przemówieniu jego, panowie odwołali poprzednie
postanowienie o posłach i zabronili, aby ktokolwiek ważył się jechać na Węgry.
Jednakże wbrew temu zakazowi wspomniany wojewoda Sędziwój nie zawahał
się udać na Węgry. Niemniej szlachta uchwaliła następnie odbyć zjazd walny w
Sieradzu w dzień Narodzenia Najświętszej Maryi
358
. Później to zmieniono, gdyż
wyznaczono Kraków, na co ziemianie wielkopolscy nie zgodzili się, lecz
postanowili ostateczny zjazd dla obrania króla zwołać w Sieradzu, w dwa
tygodnie po Narodzeniu Najświętszej Panny Maryi.
116
O spaleniu ziem koło Wronek i oblężeniu Bytynia. Po upływie kilku dni
Pielgrzym, starosta wielkopolski, Wincenty, wojewoda poznański, Świdwa,
kasztelan nakielski, i inni otoczyli twierdzę Bytyń, należącą do Mikołaja z
Łodzi, i zaczęli rzucać w nią pociski z machiny mieszczan poznańskich, lecz
otrzymaw-szy sami rany od strzał, spustoszyli wsie jego łupiestwem i pożogą i
ustąpili, nie uczyniwszy twierdzy prawie żadnej szkody. Następnie starosta
Pielgrzym z wojewodą Wincentym i Domarat zawarli między sobą rozejm
jednak z wyłączeniem S(ędziwoja) Świdwy, kasztelana nakielskiego i Wyszoty
z Kurnika, którzy na zawieszenie broni z Domaratem nie przystali, mając go za
człowieka nikczemnego i niedołężnego
359
. Toteż niebawem Domarat, kasztelan
poznański, napadłszy ze swym wojskiem na miasta Kazimierz i Szamotuły z
należącymi do nich wsiami i młynami oraz na inne wsie wspólników czyli
sprzymierzeńców Sędziwoja Świdwy, kasztelana nakielskiego - o którym tak
często była mowa - spustoszył i spalił je okrutnie. Świdwa razem ze starostą
Pielgrzymem, którego na obiad zaprosił, stał wtedy przed zamkiem swoim
Gałowem, jednakże nie mógł przeszkodzić nieprzyjacielowi.
358
8 września 1384.
359
Tłumaczenie poprawione (M.D.K.)