CHARLOTTE HUGHES
TYGRYSICA
Przełożyła Katarzyna Wojsz
ROZDZIAŁ 1
Z pewnością umrze. Nie mogła zrobić nic, by się uratować. Trzeba
było zostać w samochodzie. Nawet idiota pozostałby tam!
Natalie Courtland wydała przejmujące westchnienie rozpaczy, a jej
oddech pokrył zmarznięte wargi warstewką szarej pary. Śnieg wirował
wokół jak ogromne białe tornado, oślepiając i kąsając, jak gdyby miał ją
za chwilę wchłonąć w sam wir zamieci i porwać ze sobą. Przy każdym
kroku czuła ból. Od dłuższego czasu przeszywały ją silne dreszcze,
bolały kości i mięśnie. Przymknięte powieki niemal przymarzły, stopy i
dłonie były sztywne i zdrętwiałe. Upadała wiele razy, szukając po
omacku drogi przez las - przywykła już do tego. Zabłądziła i krążyła
wciąż po bezdrożach, nie wiedząc jak długo już to trwa. Była pewna
jedynie własnego pragnienia, by umrzeć, by ktoś skrócił jej cierpienia.
Przez chwilę Natalie zdawało się, że widzi nikły ruch między
drzewami. Czyżby naigrawała się z niej jej własna wyobraźnia?
Dlaczego wówczas skręciła z głównej drogi, szukając stacji benzynowej?
Dlaczego wpadła do rowu? Po co wreszcie zgodziła się na wyjazd do
Północnej Karoliny na ślub przyjaciółki? Żeby tylko mogła natknąć się
na jednego z bernardynów, które patrolują zasypane śniegiem okolice,
poszukując zabłąkanych. Proszę, oto znów przychodziły jej do głowy
bezsensowne myśli. To bez wątpienia wyczerpanie. Oddałaby swoje
futro ze srebrnych lisów, aby siedzieć teraz przed ciepłym kominkiem, z
filiżanką parującej kawy w dłoniach.
Nie chciała dopuścić do głosu pragnień równie odległych, jak zamiar
dosięgnięcia którejś z gwiazd. Każdy krok był czystą torturą. Słyszała
swój szloch, błaganie o pomoc, lecz ten głos brzmiał obco. Jej struny
głosowe były napięte, jak gdyby miały pęknąć wraz z kolejnym spazmem
krzyku.
Nick Jordan siedział na kuchennym krześle. Nagle znieruchomiał
przeczuwając, że dzieje się coś złego. Spojrzał na setera, który lizał
właśnie nowo narodzonego szczeniaka.
- Wszystko w porządku, Daisy? - zapytał.
Suczka przerwała na chwilę macierzyńskie ablucje i nastawiła uszy. Z
pewnością również coś usłyszała. Nick wstał i wyjrzał przez okno. Śnieg
padał obficie, z prędkością co najmniej kilku centymetrów na godzinę.
Nick nigdy przedtem nie widział zamieci, ale nie to go niepokoiło.
Wyczuwał coś niedobrego. Był człowiekiem, który zazwyczaj słucha
1
RS
swojego instynktu. To właśnie instynkt wiele razy uratował mu życie,
więcej niż mógł spamiętać.
Nick podszedł do tylnych drzwi i otworzył je, by się rozejrzeć.
"Kto powiedział, że na Południu nigdy nie pada śnieg?" - pomyślał.
Wtem usłyszał jakiś odgłos. Czyżby wiatr? Wewnętrzny głos nakazał
mu to sprawdzić. Ściągnął z wieszaka długi, futrzany płaszcz i włożył go
na siebie. Następnie owinął szalikiem szyję, twarz i wcisnął wielkie
dłonie w parę brązowych, skórzanych rękawic. Nim wyszedł za próg
tylnych drzwi, odwrócił się, by sprawdzić, czy wszystko w porządku z
Daisy. Ledwie odszedł parę metrów, uświadomił sobie, że zapomniał
latarki. Chciał już po nią wrócić, ale zatrzymał go głos dobiegający od
strony stodoły. Czyjś płacz? Gdy szedł, śnieg skrzypiał mu pod butami.
Natalie podniosła się ze śniegu, w który upadła i usiłowała zetrzeć z
twarzy biały pył. Widziała, jak przez mgłę. Łzy zamarzały na jej
policzkach. Gdy usłyszała hałas, zdrętwiała. Jednak coś usłyszała
poprzez wycie wiatru. Kątem oka dostrzegła, że to coś się porusza. Do
diabła, gdyby tylko mogła normalnie widzieć. Zaciśniętymi pięściami
tarła oczy.
Coś okrążyło stodołę i stało tam - wielkie, pokryte futrem i straszne.
Niedźwiedź? Poczuła ucisk w gardle. Nie przeżyje ataku niedźwiedzia.
Jak gdyby nacierając powoli, owo coś zbliżyło się i sięgnęło po nią. Fala
strachu ogarnęła jej ciało. Krzyk Natalie przeszył mroźne powietrze, a
potem pochłonęła ją ciemność.
Nick wpatrywał się w skręconą postać, leżącą w śniegu. Widział już
kiedyś ciała rozrzucone po polach bitew, lecz w tej chwili był
wstrząśnięty widokiem, który miał przed sobą. Wyglądała tak subtelnie,
tak wiotko na tle szalejącej burzy. Nie marnując ani chwili, porwał ją na
ręce i podążył w kierunku domu.
Gdy znalazł się w środku, skierował się do sypialni, sąsiadującej z
kuchnią i delikatnie położył ją na łóżku. Jednym ruchem zrzucił z siebie
ciężki płaszcz i cisnął go na podłogę wraz z szalikiem i rękawiczkami.
Dotknął jej czoła i policzka, myśląc o tym, że mogłaby uchodzić za
porcelanową figurkę. Jej futro pokrywała lodowo-śniegowa skorupa,
ubranie było wilgotne. Niewątpliwie miała znacznie obniżoną
temperaturę, może było to nawet odmrożenie.
Psiakrew, cóż on wiedział o jednym i drugim? "Do diabła, pomyśl!" -
nakazał sobie.
Jednego był pewien - będzie musiał zdjąć z niej to ubranie. Najpierw
ściągnął obszerne futro. Każdy włosek zamienił się w sopel lodu i
obciążał płaszcz, lecz prawdopodobnie to właśnie utrzymało ją przy
życiu. Następnie przyszła kolej na śliwkowy żakiet i barwną bluzkę.
Przypominało to rozbieranie miękkiej, szmacianej lalki. Nick nie musiał
oglądać metek jej ubrań, aby mieć pewność, że są kosztowne. Zawahał
się przez moment, nim odpiął guziki spódnicy, potem zdjął halkę.
Lata doświadczeń z kobietami nie przygotowały go na widok jej
bielizny. Biustonosz i majtki uszyte były z tkaniny koloru szampana,
cieniutkiej jak pajęczyna. Nigdy przedtem nie widział takiego materiału.
Był w doskonałym gatunku i piekielnie seksowny. Jej ciało zostało
stworzone dla mężczyzny. Nagle zadrżała, a Nick gwałtownie podniósł
głowę. Jego spojrzenie napotkało parę chabrowo-błękitnych oczu.
- Kim pan jest? - Jej głos był ochrypły i niewyraźny.
- Jestem Nick. Nick Jordan. Znalazłem panią w śniegu. Natalie była w
jakiś niejasny sposób świadoma, że nie ma na sobie nic. Jednak w tej
chwili nie wydawało się to szczególnie istotne. Była zbyt zmęczona.
- Zamierza mnie pan zgwałcić? - Wiedziała, że nie będzie w stanie się
obronić.
To pytanie kompletnie go zaskoczyło. Ostatnia rzecz, jakiej chciał, to
ją przestraszyć. Uśmiechnął się i okrył ją kołdrą.
- Nie. Nie na pierwszej randce.
Nie zareagowała. Jej powieki zatrzepotały i przymknęły się ponownie.
Nick odetchnął głęboko, niepewnie i, próbując pozostać obojętnym,
sprawdził jej stopy i dłonie. Były delikatne, z paznokciami
pomalowanymi na koralowo. Kolor jej skóry zbliżony był do
normalnego. Nie mógł pojąć, jak uniknęła odmrożenia. W każdym razie
wyglądała na zdrową.
Nick przysunął krzesło do łóżka i długo ją obserwował; jego ciało
zesztywniało z napięcia. Oddychała płytko. A jeśli umrze? Ta myśl
wstrząsnęła nim. Widział wystarczająco wiele śmierci, by starczyło mu
tego na całe życie. "Sprawdź puls " - rozkazał sobie. Ku własnemu
zaskoczeniu wyczuł; go natychmiast. Westchnął z ulgą.
- A jednak udało ci się, piękna damo.
Poszedł do kuchni i wyjął z szafki butelkę whisky. Trzęsły mu się
ręce. Nie pomyślał nawet o kostkach lodu. Wlał do szklanki dużą porcję i
wypił ją jednym haustem.
Natalie powoli odzyskiwała przytomność. Kilkakrotnie słyszała jakieś
odgłosy, ale była zbyt zmęczona, by otworzyć oczy i sprawdzić. Nie
liczyło się nic poza tym, że było jej ciepło.
3
RS
Kiedy wreszcie podniosła powieki, widziała jak przez mgłę. Zmrużyła
oczy i usiłowała skupić wzrok na otaczających ją przedmiotach. Leżała w
łóżku. Promienie słońca padały ukośnie przez drewniane żaluzje wiszące
w oknie, które bez firanek wyglądało nago.
Nago?
Zajrzała pod kołdrę i ze zdumienia otworzyła usta. Ktoś zdjął z niej
całe ubranie. Nawet biustonosz i majtki!
Wspomnienia poprzedniej nocy powracały powoli, zmuszając ją do
ogromnej koncentracji - jak gdyby próbowała dojrzeć minione
wydarzenia przez mętną wodę.
Padał śnieg. Doskonale pamiętała wędrówkę pośród zamieci, gdy jej
ciało drętwiało z zimna. Potem...ten niedźwiedź. Wielki, brzydki i
pokryty futrem stwór sięgał po nią. Był to ostami obraz, jaki podsuwała
jej pamięć.
Lecz co robiła teraz w obcej sypialni, której nie widziała nigdy
przedtem? Jej spojrzenie błądziło po pokoju, przeźlizgując się po
staromodnym żelaznym łóżku i prostych, dębowych meblach.
Diamentowy zegarek marki Lucien Piccard leżał na nocnej szafce.
Dostrzegła dwoje drzwi; miała nadzieję, że jedne z nich są drzwiami od
szafy, w której zamknięte są jej ubrania.
Ściągnęła z łóżka kordonkowa kapę i, siadając, owinęła ją wokół
ciała. Odetchnęła swobodniej. Nigdy jeszcze nie czuła się tak słaba. Nogi
niema uginały się pod nią, gdy wstawała z łóżka. Ściskając dla pewności
żelazną poręcz, czekała, aż minie zawrót głowy. Pokój kołysał się jak
statek na wzburzonym morzu. Czuła się niepewnie; zmuszona była
przystawać i zastanawiać się przed każdym krokiem, zanim go wykonała.
Odetchnąwszy głęboko, Natalie powoli, ostrożnie zbliżała się do
drzwi. Gdy dotarła do najbliższych, przekręciła gałkę i ze zdumieniem
spostrzegła, że obraca się ona jednocześnie w przeciwnym kierunku.
Coś - lub ktoś - było za nimi.
Drzwi pchnięto z drugiej strony i oto ujrzała to potworne zwierzę!
Wciąż w szoku, Natalie zakryła oczy dłońmi i wrzasnęła tak głośno, że
jej krzyk odbił się echem od ścian. Narzuta niemal ześlizgnęła się z jej
nagiego ciała. Jednak w tej sytuacji nic ją to nie obchodziło.
- Do diabła, czy mogłaby pani przestać wrzeszczeć! -Nick obiema
rękami objął głowę. Miał potwornego kaca. Na widok tak bliskiej
nagości zaczerpnął głęboko powietrza.
Natalie podniosła wzrok. To wcale nie niedźwiedź. To mężczyzna
ubrany w ogromny, futrzany płaszcz - najbrzydszy płaszcz, jaki
4
RS
kiedykolwiek widziała. Przypływ ulgi rozluźnił jej mięśnie. Potem ze
wstydem uświadomiła sobie swoją nagość i otuliła się szczelniej kapą,
czując na sobie wzrok mężczyzny.
- Och! dzięki Bogu, jest pan człowiekiem - powiedziała w końcu,
rumieniąc się z zażenowania.
- A kogo się pani spodziewała? Potwora? - zapytał. Na jego twarzy
malowała się kpina. Prawdopodobnie był to objaw zmieszania i
dezorientacji - termin ten wyczytał w starym słowniku medycznym
swojej matki, który studiował ostatniej nocy.
Nick patrzył na nią uparcie. Ponad węzłem narzuty widoczny był
fragment biustu. Miejsce to przyciągało jego wzrok, tak jak płomień
przyciąga suche liście. Wciąż pamiętał owalne znamię na wewnętrznej
stronie jej uda.
Natalie zaśmiała się nerwowo, kurczowo przyciskając narzutę do
piersi.
- W nocy miałam koszmarny sen; śniło mi się, że zaatakował mnie
niedźwiedź.
Słuchał, nie odrywając wzroku od wdzięcznego kształtu jej
spadzistych ramion.
- Wiem, że to brzmi głupio - wyszeptała.
Nie wiadomo, dlaczego mężczyzna ten przywracał jej bolesną
świadomość, że pod kordonkowa kapą jest zupełnie naga. Podniosła
wzrok. Jego oczy były brązowe, podobnie jak włosy, pocieniowane
kasztanowymi refleksami. Nic dziwnego, że poprzedniej nocy wyglądał
dziko i przerażająco. Miał z pewnością niewiele mniej niż dwa metry
wzrostu. Ramionami sięgał framugi drzwi, a futrzany płaszcz sprawiał,
że wyglądał dwa razy potężniej. Kształt jego brody znamionował upór i
swoistą siłę. Może nie był klasycznie piękny, ale na pewno mógłby
zawrócić w głowie niejednej dziewczynie. Miał zmysłowe usta, a ciemny
kilkudniowy zarost nadawał jego twarzy zawadiacki wygląd.
- Prawdę mówiąc - rzekła Natalie, spuszczając wzrok -nie pamiętam
zbyt wiele.
- To z wycieńczenia i obniżonej temperatury. Piekielnie mnie pani
wystraszyła. Jak długo przebywała pani na tym mrozie?
Wzruszyła ramionami.
- Straciłam poczucie czasu.
- Myślałem, że już z panią koniec.
- Przepraszam za kłopot, jaki sprawiłam - powiedziała. Wyciągnęła z
wahaniem rękę. - Przy okazji, jestem Natalie Courtland z Atlanty.
5
RS
- Nick Jordan. - Uścisnął jej dłoń, lecz szybko ją uwolnił. Jego
ciśnienie podskoczyło gwałtownie, gdy narzuta, ześlizgnąwszy się z niej,
częściowo odsłoniła idealne ciało. Wprawdzie widział je już przedtem,
lecz poprzedniej nocy walczył o jej życie. Przypomniał sobie, że woli
drobne kobietki z długimi, czarnymi włosami, lecz przecież ta była
całkiem niezła, pomimo krótkiej blond fryzury. Wysoka i szczupła, miała
śliczną cerę. Jej usta wydawały się miękkie i wilgotne, jak dojrzała
brzoskwinia o poranku.
- Jest pani wciąż blada. Proszę wskoczyć na łóżko, żebym mógł
sprawdzić pani stopy.
- Moje stopy? - Pod wpływem jego głębokiego spojrzenia Natalie
poczuła się skrępowana. Bez zmrużenia powiek patrzyła w oczy
dostatecznie wielu ludziom w sądzie, nie wyłączając sędziów, lecz
trudno jej było utrzymać kontakt wzrokowy z tym mężczyzną.
Wskazał łóżko, a Natalie zrobiła to, o co ją prosił. Nick ściągnął
rękawiczki, zrzucił płaszcz, by ogrzać dłonie, potarł nimi o swoje
muskularne uda.
- Chcę się tylko upewnić, że nie odmroziła ich pani, włócząc się
ubiegłej nocy po lesie jak Czerwony Kapturek.
- Próbowałam szukać pomocy.
- Nie powinna pani nigdy wychodzić z samochodu podczas zamieci. -
Ujął w dłoń jedną stopę i ścisnął ją delikatnie.
- Czuje pani? - Usiłował nie patrzeć na zgrabną nogę. Przytaknęła:
- Stopy i dłonie są w porządku, czuję w nich tylko lekkie mrowienie. -
Była zahipnotyzowana wielkością jego dłoni, pokrytych brązowymi
włosami i twardych jak wyprawiona skóra. Zgrubienia u nasady ich
palców pozwoliły jej domyślić się, że przyzwyczajony był do ciężkiej
pracy. Mimo to dłonie były delikatne i wzniecały mnóstwo odczuć we
wgłębieniu jej stopy.
- Miała pani szczęście, że dotarła pani do mojego domu.
- Panie Jordan... - Cofnęła stopę.
- Nick.
- Czy mógłby mi pan powiedzieć, gdzie jestem i dlaczego jestem...
hm... naga?
- Jesteśmy na plantacji brzoskwiń w Cowpens, w Południowej
Karolinie, a jest pani naga, ponieważ panią rozebrałem. - Zabrzmiało to
jak stwierdzenie faktu, a nie jak wyjaśnienie.
- Och! - Natalie poczuła, że żołądek jej się kurczy na myśl o tych
dłoniach dotykających jej ciała. Niespokojnie podciągnęła narzutę. Ten
6
RS
człowiek miał pewnie w zanadrzu całkiem rozsądne wytłumaczenie.
Albo był zboczeńcem. - Czy mogłabym wiedzieć dlaczego mnie pan
rozebrał? -Miała uczucie, że bawił się kosztem jej skrępowania.
Dostrzegł jaskrawe rumieńce na jej policzkach. Kusiło go, by
pozwolić jej domyślać się najgorszego, ale ta biedna kobieta przeszła już
tak wiele.
- Kiedy wniosłem panią do domu, ubrania pani były mokre i
zamarznięte. - Wzruszył ramionami. - Ktoś musiał to zrobić - powiedział,
jak gdyby dokonał najwyższego poświęcenia. - Ale proszę się nie
niepokoić, nie bawiło mnie to. Była pani nieprzytomna i zimna jak
lodowiec.
Natalie udała, że nie słyszy ostatniego komentarza. Z pewnością
brakowało mu ogłady. Lecz w końcu, biorąc pod uwagę fakt, że żył w
takich warunkach, prawdopodobnie nie potrzebował dobrych manier.
Uśmiechnęła się zdawkowo.
- Panie Jordan, uratował mi pan życie. Mam nadzieję, że nie obrażę
pana, jeśli zaproponuję zapłatę za cały ten kłopot.
Jej słowa najwyraźniej bawiły go; kąciki jego oczu zmarszczyły się.
- Na ile się pani szacuje?
Wiedziała, że próbuje ją onieśmielić, lecz była przyzwyczajona do
takiej taktyki. Spotykała się z nią codziennie w sądzie. Uśmiechnęła się
spokojnie.
- Nie sądzę, aby można było wycenić własne życie -rzekła - ale
naprawdę nie chcę być niewdzięczną. Chyba mogłabym podziękować
panu w jakiś inny sposób.
- Och! - Krzaczaste brwi ściągnęły się, przecinając pionową
zmarszczką szerokie czoło. To zaczynało być interesujące.
- Ma już pani jakiś pomysł?
- Tak - odrzekła, wciąż nerwowo mnąc narzutę. Pozwoliła mu się
podejść i to było irytujące. Te jego oczy i pewność siebie!
- Jeśli dobrze zrozumiałam, uprawia pan brzoskwinie? Skinął
potakująco głową.
- Może więc potrzebuje pan którejś z maszyn?
Nick był rozczarowany. Jeżeli wzięła go za biednego, walczącego o
przetrwanie farmera, niech tak będzie. Nigdy nie zadzierał nosa i nie
zamierzał robić tego teraz przed jakąś primadonna z Atlanty. Z zasady
trzymał się zawsze z dala od tego typu kobiet, ale udzielenie jej
schronienia i sympatia do niej, to były dwie różne sprawy.
7
RS
- Dziękuję, moje gospodarstwo jest nieźle zmechanizowane -
odpowiedział krótko. - Poza tym zrobiłbym to samo dla każdego. Jeśli
nie może mi pani zaproponować czegoś ciekawszego, nie musi pani
rewanżować się.
Jej udawaną obojętność zdemaskowało spojrzenie, jakie mu rzuciła.
Oczywiste było, że pochodzą z różnych światów. On nie był brzydki,
jeżeli lubi się ten szorstki, dziki typ, którego ona nie akceptowała.
Niechby tylko zdjął to przeklęte futro, a jej sekretarka zakochałaby się w
nim z pewnością.
- Jeśli próbuje mnie pan zaszokować lub onieśmielić swoim językiem
i tymi insynuacjami, panie Jordan, nie uda się panu. Jestem adwokatem,
prowadzę sprawy rozwodowe. Znam to wszystko na pamięć.
Westchnął.
- Cóż, to mnie rzeczywiście uspokaja - rzekł z odcieniem sarkazmu i
rozbawienia w głosie. - Przynajmniej nie będę musiał martwić się o
przepisy, gdy będziemy mieszkać razem.
8
RS
ROZDZIAŁ 2
Natalie zamrugała oczami. Mieszkać razem? Czy ten człowiek był
szalony?
- Nie zostanę tutaj - powiedziała, jak gdyby sama myśl o tym była
czystym obłędem. - Jutro wieczorem muszę być na ślubie w Gastonii w
Północnej Karolinie. Gdy tylko znajdę kogoś, kto wyciągnie mój
samochód z rowu...
- Nigdzie szanowna pani nie pojedzie. Podczas gdy pani przespała
większość dnia, śnieg wciąż padał. Meteorolodzy nazywają to Ekspresem
Syberyjskim. Na jednej z autostrad utknęło czterystu kierowców, a
gubernator ogłosił stan wyjątkowy. - Mówił powoli, aby wszystko do
niej dotarło. -Wezwano nawet ekipę Straży Obywatelskiej. Cały
południowy wschód jest unieruchomiony. - Nick chrząknął, widząc na jej
twarzy wyraz niedowierzania. - Nie wiem, jak udało się pani wylądować
na tym odludziu, ale trudno znaleźć gorsze miejsce, w którym można by
zabłądzić.
Natalie poczuła ucisk w dołku.
- Kiedy można spodziewać się oczyszczenia dróg? Wzruszył
ramionami.
- Cóż, biorąc pod uwagę fakt, że jest niedostateczna liczba sprzętu i
ludzi, przetarcie autostrady może zająć kilka dni. To miejsce oddalone
jest o kilometry od którejkolwiek z głównych dróg. Może potrwać
tydzień, nim do nas dotrą.
- Tydzień! - Natalie niemal krzyknęła. Na jej biurku piętrzyły się
prośby, które trzeba wnieść do sądu, a w przyszłym tygodniu miało
przyjechać kilku nowych klientów. -O Boże! - wyszeptała. - Co ja teraz
zrobię?
Potrząsnął głową, widząc jej rozpacz i przerażenie.
- Czy nigdy nie oglądała pani wiadomości? Od wielu dni mówiono o
tej zamieci.
- Nie mam czasu na telewizję.
Nick rzeczywiście nie mógł sobie jej wyobrazić, jak siedzi ze
skrzyżowanymi nogami na kanapie i ogląda któryś z telewizyjnych
seriali.
Natalie przeszła przez pokój i podniosła żaluzje, by wyjrzeć na
zewnątrz - nieświadoma, że wycelowany jest w nią wzrok Nicka.
Narzuta ześlizgnęła się z jej pleców, okrywając zaledwie pośladki. Objął
wzrokiem wgłębienie jej talii i smukłą wypukłość bioder.
9
RS
- Szczerze mówiąc, sądzę, że powinniśmy wykorzystać to najlepiej,
jak można - powiedział.
Natalie gwałtownie odwróciła głowę. Nie wiedziała, co drażni ją
bardziej - zadowolony z siebie wyraz twarzy, wskazujący, że ani trochę
nie obchodzi go jej położenie, zmysłowy ton, który wkradł się do jego
głosu, czy też sposób, w jaki na nią patrzył - jak gdyby wzrokiem mógł
przeniknąć narzutę.
- Doprawdy, co to ma znaczyć? - zapytała. Wystarczająco onieśmielał
ją fakt, że ten mężczyzna poprzedniej nocy rozebrał ją do naga. Nie
musiał pogarszać jeszcze sytuacji flirtując z nią. Lecz w końcu nie
wiadomo, kiedy po raz ostatni spoglądał na kobietę z krwi i kości, skoro
mieszkał w tym lesie.
Ponieważ nie odpowiadał, Natalie ciągnęła.
- Czy ktoś jeszcze mieszka tu z panem? - spytała z wahaniem.
- Tylko Daisy i ja. - Na jej twarzy odmalowała się ulga. - To mój seter
irlandzki - dodał.
- Ach, tak. - Głos Natalie był zgnębiony.
- A teraz byłbym naprawdę wdzięczny, gdyby wróciła ,nani do łóżka.
Jest pani zbyt słaba, by wstawać.
- Nie mogę tak po prostu leżeć tutaj, dopóki nie stopnieje śnieg -
odrzekła. - Niedługo zacznę chodzić po ścianach.
Nick przeczesał dłonią włosy i westchnął. O rany, trafił na twardą
sztukę! Jej zgrabny podbródek wysunął się, jak gdyby gotów do walki.
- Proszę mnie zrozumieć, mam swoje własne problemy, OK? Jeśli
utrzyma się ta pogoda, prawdopodobnie stracę cały zbiór brzoskwiń.
Jeżeli więc wydaję się nieco zajęty innymi sprawami... - przerwał w pół
zdania. - Jak tylko skończę zwózkę drzewa, rozpalę ogień w kominku i
będzie pani mogła położyć się na kanapie. Zrobię pani nawet filiżankę
kawy.
- To miło z pana strony - rzekła. Jednak nie był takim barbarzyńcą, na
jakiego wyglądał. To przecież nie jego wina, że zjawiła się tutaj w taką
śnieżycę - Czy ma pan może jakiś szlafrok, który mogłabym pożyczyć?
Drażni mnie, że muszę chodzić owinięta w tę narzutę, jak Kleopatra.
Nick przytaknął, choć wolałby widzieć ją w dotychczasowym stroju.
- Jeśli pani chce, proszę wziąć mój płaszcz kąpielowy. -Przyjemna
była myśl o jej nagim ciele, spowitym w fałdy jego szlafroka.
- Dziękuję - odpowiedziała, gdy zniknął za drzwiami. Po chwili
wrócił, niosąc ciemnoniebieski, aksamitny szlafrok.
- Czy mógłby mi pan powiedzieć, gdzie są moje ubrania?
10
RS
- Sukienkę i futro powiesiłem. Resztę uprałem. Natalie zbladła.
- Ma pan na myśli moje...
- Majtki, biustonosz i halkę. Nie wiedziałem, co oznacza ostami
program pralki, dopóki nie spojrzałem na pani bieliznę. Pomyślałem, że
będzie ich pani potrzebować, gdy się pani obudzi. Wiszą w łazience nad
wieszakiem na ręczniki. Są tak przejrzyste, że na pewno do tej pory już
wyschły. -
Rzucił jej szlafrok; złapała go. - Będzie pewnie trochę za duży, ale co
tam. - Wychodząc, zamknął za sobą drzwi.
Natalie stała i patrzyła za nim. Dotykał jej bielizny. Zupełnie obcy
człowiek zdjął z niej biustonosz i majtki, a potem ośmielił się je uprać".
'Tak, ale przecież były mokre i zamarznięte" - pomyślała. Wciąż
rumieniła się, wkładając szlafrok. Duży, to nie było właściwe słowo.
Ramiona były co najmniej kilkanaście centymetrów za szerokie, a brzeg
szlafroka opadał znacznie poniżej jej kolan. Podwinęła rękawy do
nadgarstków i ciasno zawiązała pasek w talii. Zapach Nicka przylgnął do
materiału jak poranna rosa do pączka róży. Mogła dokładnie wyobrazić
sobie jego potężne, pokryte włosami ciało owinięte w ten strój. Jednakże
odsunęła od siebie ten obraz. Musiała znaleźć łazienkę.
Otworzyła drzwi sypialni i zajrzała do obszernej, staromodnej kuchni.
Pokój za kuchnią wyglądał na wygodny. Usłyszała cichy pomruk,
skierowała więc wzrok na pudło, stojące przy kuchennej ścianie.
Irlandzki seter spoglądał na nią podejrzliwie ze swojego posłania, na
którym karmił nowo narodzone szczenięta.
- W porządku, dziewczyno - powiedziała Natalie uspokajającym
tonem. - Nie chcę skrzywdzić twoich dzieci. - Pies odpowiedział
kolejnym cichym warknięciem. Natalia wycofała się z kuchni. W końcu
stanęła przed drzwiami łazienki. Wślizgnęła się do środka i zatrzasnęła
drzwi. Spróbowała zamknąć je na klucz, lecz zamek był zepsuty. Czyżby
były tu również otwory w ścianach? Zobaczyła swoją bieliznę,
rozwieszoną nad wieszakiem na ręczniki. Ściągnęła ją jednym
szarpnięciem. Ten człowiek naprawdę miał sporo tupetu.
Skrzywiła się, gdy w lustrze nad zlewem ujrzała swoje odbicie. Boże,
co za widok! Większość makijażu starła się, a włosy były splątane.
Prysznic wyglądał kusząco. Może kąpiel poprawi jej samopoczucie.
W jednej z szafek znalazła ręcznik i gąbkę. Odkręciła kurek nad
wanną i, odczekawszy aż woda osiągnie odpowiednią temperaturę,
włączyła prysznic. Zdjęła szlafrok i weszła do wanny, zasuwając szklane
drzwi, oddzielające natrysk od łazienki. Gorąca woda cudownie spływała
11
RS
po ciele. Dwukrotnie umyła włosy, potem namydliła ciało od stóp do
głów. Gdy weszła pod prysznic, by się opłukać, coś zabrzęczało w rurach
i natychmiast woda z gorącej zamieniła się w zimną. Natalie zapiszczała
i omal nie poślizgnęła się w wannie. Chwyciła się metalowego wieszaka
na drzwiach, uderzając w nią z całej siły łokciem. Framuga zatrzeszczała,
jak gdyby miała się za chwilę rozpaść, jednak drzwi okazały się stabilne.
Nick, gdy tylko usłyszał rumor, zaczął dobijać się do łazienki. Nie
czekając na odpowiedź, wpadł do środka. Matowa szyba ukryła Natalie
przed jego wzrokiem.
- Co tu się, do diabła, dzieje?
- Proszę podać mi ręcznik - powiedziała Natalie nienaturalnym
głosem, szczęśliwa, że zasłaniają ją drzwi.
Nick chwycił ręcznik i sięgnął uchwytu drzwi. Nawet nie drgnęły.
Szarpnął je.
- Drzwi się zacięły - powiedział. - Co pani z nimi zrobiła?
- Próbowałam się ich przytrzymać, żeby nie poślizgnąć się w wannie -
odrzekła, szczękając zębami. - Brałam prysznic, gdy zupełnie nagle
zaczęła lecieć z niego zimna woda.
- Gdyby pani zaczekała, ostrzegłbym panią. Teraz będzie pani musiała
zakręcić kurki. - Ponieważ nie zareagowała od razu, krzyknął. - Czy
szanowna pani mnie słyszała?!
- Tak, do diabła, słyszałam! - Zacisnąwszy zęby, Natalie zmusiła się,
by wejść ponownie pod strumień zimnej wody i dosięgnąć kurków.
Szybko zakręciła oba. Próbowała się okryć i ogrzać jednocześnie. Całe
jej ciało pokryła gęsia skórka.
Nick, klnąc pod nosem, mocował się przez kilka minut z zepsutymi
drzwiami, nim je w końcu naprawił. Gdy je odsunął, z trudem stłumił
śmiech. Wyglądała jak mokra mysz, a woda ściekała z jej włosów.
- Czy szanowna pani zawsze wplątuje się w takie tarapaty, czy może
spotkałem panią w pechowym okresie?
Nie odpowiedziała i przez chwilę mógł tylko na nią patrzeć. Jedna
pierś była częściowo odsłonięta, mimo iż próbowała ją okryć. Na widok
połyskujących smug mydła na jej ciele poczuł suchość w ustach.
Natalie z zażenowaniem poprawiła ręcznik, lecz było jej zbyt zimno,
by mogła martwić się o swoją nagość.
- Czy mógłby mi pan...pomóc? - zapytała, szczękając zębami. Za
żadne skarby nie chciała w jego obecności poślizgnąć się i rozciągnąć jak
długa w wannie. Wyciągnęła rękę.
12
RS
Nick przeklinał chwilę, kiedy znalazł ją nieprzytomną na śniegu.
Mogłaby stanowić niezłe widowisko, w ręczniku nieporadnie
zakrywającym to, co pod spodem. Oczy miała niespokojne, wyraz twarzy
zakłopotany. Trudno byłoby uchwycić tę minę na taśmie filmowej. Z
zaciśniętymi zębami zbliżył się do niej. Zignorował wyciągniętą dłoń i z
łatwością wyjął Natalie z wanny.
Nagle poczuła, że wszystko w niej omdlewa.
- Niezupełnie to miałam na myśli, gdy prosiłam pana o pomoc - rzekła
zirytowanym głosem.
- Próbowałem tylko nie dopuścić, by uderzyła się pani w głowę -
powiedział trzeźwo. Czul jej zgrabne ciało w swoich ramionach. Natalie
przyciskała ręcznik do piersi, ale Nick już zanotował w swojej pamięci
wspomnienie ich widoku. Jej krótkie włosy wiły się zabawnie wokół
twarzy, nadając jej niewinny wygląd.
Jej serce biło głucho tuż przy jego ciele. Coraz głębiej zapadała w jego
objęcia, zachłannie szukając ciepła. Włosy na jego rękach drapały jej
uda, wypełniając ją ciepłem przyjemnym i zarazem niepokojącym.
Patrzył jej w oczy z natężeniem. Ponownie zadrżała.
Nick przycisnął ją mocniej do siebie. Pragnął jej. Pragnął dotykać jej
całej, smakować każdy centymetr ciała, które obnażył poprzedniej nocy.
Pragnął... och, do diabła! Jego wargi z zachłannością opadły na jej usta.
Poczuł, że zdrętwiała zaskoczona i przeklął swój brak samokontroli. Lecz
wystarczyło dotknąć jej, by się zatracić i w głębi duszy wiedział o tym
doskonale. Pragnął jej już od pierwszej chwili, gdy trzymał ją w
ramionach, a jej blady policzek oparty był o ciężkie futro.
Wargi Nicka delikatnie pieściły usta Natalie. Był bliski szaleństwa,
lecz zebrał całą siłę woli, by się opanować. Jedna dłoń podtrzymywała jej
twarz, ułatwiając dostęp do ust.
Natalie poczuła, że jego język pieszczotami rozchyla jej wargi i nie
była w stanie sprzeciwić się temu. Pocałunek smakował wspaniale.
Pachniał naturą, dymem z kominka i męskim ciałem. Zapach ten upajał
bardziej, niż najdroższa woda kolońska.
Nick przerwał pocałunek i obydwoje odetchnęli. Wodził ustami po jej
szyi, zdumiony jej gładkością. Przestał, gdy dotarł do płatka ucha, by
delikatnie kasacje, dopóki Natalie ponownie nie przeszedł dreszcz. Nagle
oprzytomniała. Co robiła?
Oddech Nicka był gorący, gdy szeptał do jej ucha.
- Diabelnie dobrze pani wie, jak rozpalić mężczyznę.
13
RS
- Panie Jordan... - Jej glos był opanowany, mimo wewnętrznego
ognia.
- Przestań mówić do mnie: panie Jordan.
- Przestanę, jeśli ty przestaniesz nazywać mnie szanowną panią.
Gdybyś teraz zechciał postawić mnie na ziemi...
Zignorował te słowa i zaniósł ją do sypialni, bezceremonialnie
rzucając na łóżko.
- Przyniosę szlafrok. - Zniknął i po chwili wrócił z jej bielizną i
aksamitnym płaszczem kąpielowym. Powąchał go. - Już pachnie tobą.
Jakich perfum używasz?
Wzięła szlafrok.
- Giorgio.
- Ładne.
Natalie czekała cierpliwie, aby wyszedł. Czuła, że robi z siebie
widowisko, stojąc tak, owinięta w ręcznik. Ale gdyby nawet włożyła na
siebie stertę ubrań, ten mężczyzna byłby w stanie rozebrać ją do naga
jednym spojrzeniem. Te spostrzegawcze oczy nie przepuszczały niczego.
- Powinienem ostrzec cię przed tą wodą - rzekł Nick, szukając
pretekstu do pozostania choć minutę dłużej. - Nie możesz marudzić pod
prysznicem, bo za każdym razem obleje cię lodowatym strumieniem.
Miałem zamiar kazać to naprawić. - Gdy mówił, jego wzrok błądził po
jej udach i łydkach, potem ześlizgnął się do zgrabnych kostek i
delikatnych stóp.
Podczas kilku ostatnich godzin Natalie rumieniła się częściej, niż w
ciągu całego swojego życia. Oczywiście zachowywała się jak wariatka.
Osłabienie spowodowało, że niemal się nie broniła. W przyszłości będzie
bardziej kontrolować swoje myśli i postępowanie. To również przez ten
pocałunek, uświadomiła sobie. To on wytrącił ją z równowagi. Wewnątrz
wciąż w niej kipiało. Być może przywiązywała zbyt dużą wagę do
pocałunku. Chwilowy impuls i to wszystko. Może najlepiej będzie
udawać, że nic się nie zdarzyło.
- Sprawdzę gulasz - rzekł Nick. Wiedział, że już czas wyjść.
- Pomogę ci - powiedziała Natalie, przezornie zasłaniając się
szlafrokiem. Wyglądało na to, że Nick zaprotestuje, więc nalegała. - Nie
jestem inwalidką, Nick, i nie chcę być obsługiwana. Poza tym czuję się
znacznie lepiej. Zdziwiłbyś się, jak szybko potrafię poradzić sobie z
przeziębieniem albo grypą.
14
RS
Powiedziała: "Nick", nie "panie Jordan". Podobał mu się sposób, w
jaki wypowiadała jego imię. Ciekaw był, jak brzmiałoby szeptane w jego
ucho lub wprost w usta w szale namiętności. Cholera!
- Dobrze, jeśli sądzisz, że dasz radę - wymruczał i zniknął, nim
Natalie zdążyła odpowiedzieć.
Nick wszedł do kuchni i wymieszał mięso duszące się w dużym
garnku na kuchence. Zaparzył świeżą kawę w dzbanku, potem zaczął
wyjmować ziemniaki, marchewkę i cebulę, które miał zamiar dodać do
gulaszu. Weszła Natalie, ubrana w jego szlafrok. Daisy znów warknęła.
- Daisy! - Nick strofował psa, który spuścił łeb. - Nie miej jej tego za
złe, po prostu denerwuje się z powodu szczeniaków. Uspokoi się za dzień
lub dwa.
- Z tego co widzę, szczeniaki są śliczne. Proszę, pozwól mi to zrobić -
rzekła Natalie, ujrzawszy, że obiera jarzyny. Zignorowała jego protesty.
Umyła i wytarła ręce, potem zaczęła obierać ziemniaki. - Zawsze
mieszkałeś tu sam? - zapytała, gdy usiadł przy posłaniu i czule głaskał
psa.
- Nie.
Uniosła brew, czego nie dostrzegł. Z pewnością nie był rozmowny.
Gdy kawa była gotowa, nalała ją do dwóch filiżanek.
- Nie męczy cię ta ciągła samotność?
- Potrafię znaleźć sobie towarzystwo, gdy tego potrzebuję. Natalie nie
wątpiła w to ani przez chwilę.
- Masz rodzinę? - zapytał, spodziewając się, że wymieni męża lub
przyjaciela jako swoich bliskich.
- Tylko ojca.
- A więc jesteś prawnikiem. - Zdawało się, że wywarło to na nim
wrażenie. - Dobrym?
Pytanie ją zaskoczyło.
- Dlaczego? Czy potrzebujesz dobrego prawnika? - zapytała z
nadzieją, że wciągnie go do rozmowy. Być może przywykł do ciszy, a jej
życie pełne było gwaru.
Nick natychmiast otrzeźwiał.
- W żadnym razie. Jestem zaprzysięgłym kawalerem, jeśli
kiedykolwiek taki istniał. Miło jest, gdy są wokół kobiety, ale nie
chciałbym z żadną mieszkać.
- Ach tak, rozumiem - rzekła Natalie głosem pełnym sarkazmu.
Zirytowało ją obraźliwe stwierdzenie dotyczące jej płci. Energicznie
zabrała się za marchewkę, oskrobując ją do czysta. Zastanawiała się,
15
RS
dlaczego popada w takie rozdrażnienie. Za kilka dni stopnieje śnieg, a
ona stanie się historią w życiu Nicka. Nie będzie łatwo przebywać z nim
w tym zamknięciu. Był przede wszystkim mężczyzną i nawet
pociągającym, co przyznała niechętnie. Mogła być rzeczowym
prawnikiem, jeśli chodziło o procedurę sądową, lecz w głębi duszy była
kobietą. Nick Jordan sprawił, że uświadomiła to sobie już w chwili, gdy
spojrzała na niego po raz pierwszy.
Musi być bardzo ostrożna.
Nick zastanawiał się, dlaczego Natalie nagle przerwała rozmowę. Być
może powiedział za dużo. A może to pocałunek? Na samą myśl o tym
poczuł w środku ciepło, jak gdyby dopiero co pociągnął łyk dobrej
brandy. Była piekielnie seksowną kobietą. Gdyby choć przez chwilę
sądził, że myślała to samo o nim, zaciągnąłby ją do sypialni tak szybko,
że nie miałaby nawet czasu zdać sobie z tego sprawy.
Natalie wrzuciła wszystkie jarzyny do garnka z gulaszem i wytarła
ręce w ścierkę.
- Nareszcie gotowe - rzekła, zadowolona z wykonanego zadania. -
Będzie się gotować przez kilka godzin.
- Co chciałabyś robić przez ten czas? - Pożałował swoich słów, gdy
tylko je wypowiedział. Miały być całkiem niewinne, lecz w jakiś sposób
zabrzmiały zupełnie inaczej. Pokój wypełniła cisza. Ich spojrzenia
spotkały się. Próba wyjaśnienia nieporozumienia prawdopodobnie
pogorszyłaby sprawę.
Natalie poczuła, że jej odwaga chwieje się pod wpływem wyrazu jego
oczu. Zastanawiała się, co mężczyzna pokroju Nicka Jordana robi
zazwyczaj w wolnym czasie, potem odepchnęła od siebie tę myśl. Jego
spojrzenie znów przypomniało jej ich pocałunek i to, jak silne były jego
ramiona i pierś, gdy niósł ją do sypialni. Czuła ciepło jego ciała, którym
przyciągał ją do siebie. Co takiego miał w sobie ten mężczyzna - ten
współczesny Paul Bunyan? Nigdy nie pociągali jej faceci w dżinsach i
flanelowych koszulach. Mężczyźni, z którymi się spotykała, nosili
zazwyczaj drogie spodnie i jedwabne koszule, nawet podczas nie
planowanych wyjść. Mogła dokładnie wyobrazić sobie Nicka w Klubie
Sportowym w Atlancie, ale z drugiej strony większość plantatorów
brzoskwiń nie miała prawdopodobnie czasu na grę w golfa.
Wciąż obserwował ją z oczekiwaniem.
- Chyba położę się na chwilę - powiedziała w końcu - a gulasz niech
się pogotuje. Jestem słabsza niż sądziłam. - Zmęczyła ją ta odrobina
16
RS
pracy, lecz tak naprawdę potrzebowała jedynie tego, by być z dala od
Nicka Jordana.
- Myślę, że to dobry pomysł - rzekł z aprobatą. - Nim pójdziesz,
zastanów się - czy orientujesz się, gdzie jest twój samochód?
Przypuszczam, że chciałabyś mieć tu swoje ubrania.
Pytanie przypomniało jej, że powinna wykonać kilka telefonów.
Przede wszystkim musiała zadzwonić do przyjaciółki w Północnej
Karolinie i powiedzieć jej, że nie będzie na ślubie. Później będzie
musiała zadzwonić do ojca. Ciekawa była, czy się chociaż niepokoił.
Zlekceważył ostrzeżenie przed burzą.
- Nie marudź i jedź na ten ślub. Biuro nie zawali się do twojego
powrotu. I, na litość boską, spróbuj tym razem złapać bukiet panny
młodej. Połowa twoich koleżanek ze studiów wychodziła za mąż
dwukrotnie, a ty nie wyszłaś nawet raz.
Małżeństwo było ostatnią rzeczą, której chciała, powtarzała to sobie
wiele, wiele razy. Podczas lat praktyki adwokackiej widziała rozpad tak
wielu małżeństw, nie mówiąc o małżeństwie jej własnych rodziców, że
nie paliła się do zrobienia tego samego kroku. Poza tym większość jej
klientów była zamożna, a ich sprawy rozwodowe zapewniały jej
wygodny styl życia. Poza męskim towarzystwem od czasu do czasu, nie
potrzebowała mężczyzny, który komplikowałby jej życie.
- Wróć na ziemię, Natalie. Zamrugała oczami. -Co?
Nick pilnie się jej przyglądał.
- Wyglądałaś, jak gdybyś przebywała na innej planecie. Mam
zadzwonić po lekarza? - zapytał przez uprzejmość, wiedząc, że lekarz nic
by tu nie poradził.
- O nie, czuję się dobrze. Po prostu przypominałam sobie, do kogo
muszę zadzwonić.
Założyłby się o ostatniego dolara, że jeden z tych telefonów będzie do
jakiegoś faceta o imieniu Bobby. Wołała go kilkanaście razy, majacząc
poprzedniej nocy.
- Mówiliśmy o twoim samochodzie. Rozłożyła ręce.
- Nie mam pojęcia, gdzie jest. Pewnie wiele kilometrów stąd. Brnęłam
w śniegu przez kilka godzin.
Potrząsnął głową.
- Dobrze, rozejrzę się po okolicy i zobaczę, czy będę mógł go znaleźć.
- Byłabym wdzięczna. - Zabrała ze sobą tylko torebkę na ramię i jej
też omal nie zgubiła, gdy upadła po raz ostatni w śnieg. - Na pewno
chciałbyś dostać z powrotem swój szlafrok.
17
RS
Wzruszył ramionami.
- Nie używam go.
- Och! - Prawdopodobnie spał nago i tak chodził po domu, gdy był
sam. Boże, pomóż jej nie myśleć o ciele tego mężczyzny!
- Jaki to samochód?
- Srebrny jaguar, najnowszy typ.
- Mogłem zgadnąć.
Natalie natychmiast zaczęła się bronić.
- Co to ma znaczyć?
- Po prostu wyglądasz na osobę tego typu, to wszystko. - t Założył
futro, owinął szyję szalikiem i naciągnął rękawiczki, czując na sobie jej
surowe spojrzenie. Zawahał się, nim wyszedł za drzwi. - Aha, słuchaj,
nie krępuj się i dzwoń wszędzie, gdzie musisz, ale byłbym wdzięczny,
gdybyś nie j odbierała telefonów, gdy mnie nie ma.
- Z jakiegoś szczególnego powodu?
- Jest ktoś w rodzaju mojej dziewczyny. Ma na imię Ir-ma. Posiada
temperament rysia. Jeśli dowie się, że mieszka ze mną atrakcyjna
kobieta, może wydrapać mi oczy. - Po tych słowach wyszedł.
Natalie przez kilka minut wpatrywała się w zamknięte drzwi. Irma nie
mogłaby wydrapać mu oczu. Prawdopodobnie pobiłaby za to tę kobietę.
18
RS
ROZDZIAŁ 3
Następnego ranka Natalie nie spała już i piła kawę, gdy Nick,
potykając się, schodził po schodach, ubrany jedynie w spodnie od
piżamy. Przystanął, gdy zobaczył ją na kanapie. Siedziała przy niej Daisy
i wyglądała na zupełnie zadowoloną, gdy Natalie gładziła jej jedwabiste
uszy.
- Nie słyszałem, jak wstajesz - rzekł Nick. Czuł się trochę niepewnie
bez koszuli. - Dobrze spałaś?
Natalie właśnie pociągnęła łyk kawy i omal się nie zakrztusiła.
Przełknięcie sprawiło jej ból. Spojrzeniem przywarła do ponętnej,
męskiej sylwetki Nicka. Jego tors był szeroki i mocny, pokryty
sprężystymi, brązowymi włosami, które znaczyły linię brzucha i w
fascynujący sposób otaczały pępek. Nagle zdała sobie sprawę, że
wytrzeszcza na niego oczy i odwróciła wzrok.
- Dziękuję, spało mi się świetnie - odrzekła nienaturalnym głosem.
Nick tylko skinął głową. Jej jasne włosy wiły się w nieładzie wokół
twarzy. Satynowa koszula w kolorze brzoskwiniowym, którą miała na
sobie, wydawała się gładka jak jej skóra.
Poprzedniego dnia odnalazł lśniącego jaguara nie dalej niż półtora
kilometra od domu. Zdawało mu się niepojęte, w jaki sposób błądziła tak
długo. Oczywiście, była poważnie osłabiona. Jej ciało było zimne i sine.
Teraz, gdy odzyskało normalny kolor, a ona sama czuła się dobrze,
zatęsknił, by znów trzymać ją w ramionach. Pewien był, że jej piersi
przypominają czysty alabaster.
Odwrócił się nagle i poszedł do kuchni, gdzie nalał sobie filiżankę
czarnej kawy. Cholera! Nie było jeszcze siódmej, a on odczuwał
pożądanie drążące mu lędźwie. Bez zastanowienia wypił jednym
haustem gorącą kawę, parząc sobie podniebienie. Zaklął cicho. Ta dama
doprowadzała go do szaleństwa. Powinien myśleć o swoich
brzoskwiniach, zamiast strzelać oczami do jakiejś kobiety, której
prawdopodobnie więcej już nie zobaczy, gdy tylko drogi zostaną
oczyszczone. "Nie ma w niej nic z wielkomiejskiego prawnika -
specjalisty od rozwodów" - pomyślał. Skulona na kanapie, z twarzą
wciąż zarumienioną od snu, wyglądała jak gdyby należała do męskiej
sypialni. Jego sypialni.
- Chyba wezmę teraz prysznic - rzekła Natalie. Wchodząc znienacka
do kuchni, wystraszyła Nicka.
19
RS
Spojrzała przelotnie na jego szerokie barki, tłumiąc w sobie chęć ich
dotknięcia. Wyglądał, jak gdyby był w stanie podźwignąć górę. Jego
bicepsy uwypukliły się od ciężkiej pracy. Znała mężczyzn, którzy
ćwiczyli codziennie, by osiągnąć to, co u Nicka Jordana wydawało się
naturalne. Wtem dostrzegła tatuaż na jego przedramieniu.
- Co tu jest napisane? - zapytała ciekawie.
- Co? - Nick odwrócił się powoli, jak gdyby wreszcie odzyskał
kontrolę nad swoim ciałem. Wzrokiem podążył za jej spojrzeniem do
błękitnego tatuażu. - Me Lin - odpowiedział krótko, uświadamiając
sobie, jak dziwnie brzmi jej imię po tych wszystkich latach.
- To obco brzmiące imię.
- Nie dla kogoś, kto przyjeżdża z Południowego Wietnamu.
Natalie podniosła wzrok na jego pozbawioną wyrazu twarz.
- Byłeś na wojnie? - spytała z wahaniem. Gdy jedynie skinął głową,
zacisnęła wargi. - Niezła zgnilizna, co?
- Do diabła, tak.
Natalie przytaknęła zgodnie, potem zmusiła się do uśmiechu.
- A ta Me Lin, czy była twoją dziewczyną?
- Tak. Była. - Wypił resztę kawy i dolał sobie jeszcze. Natalie
wiedziała, że wkroczyła na uświęcony teren. By złagodzić napięcie,
zaśmiała się.
- Jak to się dzieje, że w większości żołnierze powracają do domów
cali pokryci tatuażami?
Posłał jej rozbrajający uśmiech od ucha do ucha.
- Gdy dostaniesz przepustkę do miasta, to przede wszystkim upijasz
się jak skunks, a potem kończysz w najbliższym zakładzie, w którym
robią tatuaże. Wychodząc, czujesz się jak prawdziwy mężczyzna.
Uśmiechnęli się obydwoje. Trudno było wyobrazić go sobie jako
młodego żołnierza, którym musiał być, nim zmarszczki żalu i gniewu
pofałdowały jego twarz.
- Nie zapomnij o wodzie. - Oczywiste było, że chciał zakończyć
rozmowę.
- Racja. Żadnego marudzenia. - Zawahała się. - Przy okazji,
nakarmiłam już Daisy. Zobaczyłam, że siedzi przed szafką, w której
trzymasz dla niej jedzenie. Jej apetyt na pewno wzrósł wraz z
karmieniem.
Nick skierował wzrok ku jej bujnym piersiom i wszystkie jego
mięśnie stężały. Dlaczego sama myśl o seterze, karmiącym swoje
szczenięta, wywoływała w nim obraz Natalie, robiącej to samo z jego
20
RS
dzieckiem? W wyobraźni widział jej piersi ciężkie od mleka. Mógł
niemal przedstawić sobie obraz ssącego niemowlęcia w jej ramionach,
miniaturową piąstką ściskającego i gniotącego pierś.
Dawno temu próbował pogrzebać tego rodzaju myśli obok wielu
swoich poległych kumpli. Dlaczego teraz je odkopywał?
Natalie patrzyła bezradnie na mężczyznę, który stał przed nią. Co
takiego powiedziała, że w jego oczach pojawił się ten wyraz rozpaczy?
- Nick... czy wszystko w porządku? - Dotknęła jego nagiego ramienia.
Podskoczył, jakby rażony prądem. Przygładził dłonią włosy i Natalie
dostrzegła, jak mięśnie jego klatki piersiowej poruszyły się wraz z tym
gestem.
Dojrzał niepokój w jej twarzy.
- W porządku - powiedział z wymuszonym uśmiechem. - Chyba
dostaję już gorączki w tym zamknięciu. Nie wiadomo, jak długo
przyjdzie nam tu tkwić. - Wystraszyła go ta myśl. Byli ze sobą tylko
jeden dzień. Co zdarzy się za trzy lub cztery? Czy wciąż będzie
zachowywał rozsądek?
Ponury wyraz jego twarzy zirytował Natalie. A więc uważał, że tkwi
tu z nią, tak? Cóż, nie był jedynym, który tu utknął. "Może tęsknił za
Irmą" - pomyślała, z rozdrażnieniem zaciskając usta.
- Wierz mi - rzekła oschle - nic nie sprawiłoby mi większej
przyjemności, niż wyjście poza te drzwi. Nie jestem takim pustelnikiem
jak ty. Wolę cywilizację. - Obróciła się na pięcie, dumnym krokiem
poszła do łazienki i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Nick wpatrywał się w zamknięte drzwi łazienki. "Do licha, co ją tak
rozzłościło" - zastanawiał się ściągnąwszy brwi. Rozważył sytuację. Na
pewno tęskniła za swoim przyjacielem, Bobbem. Tym, którego wołała
przez sen. Nie miał najmniejszej ochoty na przebywanie z kobietą,
pogrążoną w rozpaczy z powodu jakiegoś mężczyzny. Im więcej o tym
myślał, tym bardziej się wściekał. Miał ochotę coś kopnąć. Ale z drugiej
strony, czy to była jego sprawa?
Do wczesnego popołudnia Natalie dokładnie wysprzątała salon i
jadalnię z nagromadzonego, prawdopodobnie przez lata, kurzu i
pajęczyn. Następnie poszła do kuchni.
Wszystko było lepsze od bezczynnego siedzenia. Nick wkrótce po
śniadaniu zniknął; przez okno kuchenne obserwowała, jak wchodził do
jednego z zabudowań gospodarskich. Cieszyła się, że jest sama. Sposób
w jaki na nią uporczywie patrzył, działał jej na nerwy. Nie wiedziała, czy
21
RS
ją lubi, czy też nią gardzi. Prawdopodobnie to drugie. Ale czym, na
miłość boską, zasłużyła sobie na jego niechęć?
Był dziwnym człowiekiem. Natalie była pewna, że jego życie
nawiedzało wiele widm, lecz mimo współczucia, nie chciała się do tego
mieszać. Za dzień lub dwa odjedzie stąd i Nick Jordan na zawsze zniknie
z jej życia.
Szorowała białe kuchenne szafki, dopóki nie przekonała się, że nie
pozostała na nich ani odrobina kurzu lub brudu. Na szczęście znalazła w
spiżarni stary fartuch. Może większość brudu osiądzie na nim i oszczędzi
jedwabną bluzkę oraz drogie, wełniane spodnie, które miała na sobie.
Burczenie w żołądku przypomniało jej, że zapomniała o lunchu, ale zbyt
była zajęta sprzątaniem, by je teraz przerwać. Koło zlewu leżała paczka
hamburgerów, z których zamierzała przyrządzić obiad.
Otworzyły się tylne drzwi i wszedł Nick, strząsając śnieg z butów i
strzepując go z gęstych włosów. Jego obecność wypełniła pokój.
Spostrzegłszy, że jest ubrany w to brzydkie futro, Natalie powstrzymała
uśmiech.
- Chcesz kanapkę? - spytała.
Nick gapił się na nią zdumiony, ruchem ramion zrzucając z siebie
okrycie. Rozpoznał fartuch, który należał kiedyś do jego matki.
- Co robisz?
Natalie rozpromieniła się z dumą.
- Sprzątam. Znudziła mnie bezczynność. - Zawahała się. - Poza tym,
przynajmniej to mogę zrobić, by odpłacić za twoją gościnność.
Nick przechylił głowę na bok, przyglądając się jej niepewnie. Ostatnią
rzeczą, jaką spodziewał się zobaczyć, była Natalie Courtland brudząca
sobie ręce. Bez słowa podszedł do lodówki. Otwarłszy drzwiczki
wpatrywał się w jej zawartość, nim sięgnął w końcu po kubek z
musującym mlekiem.
- Chyba minęło trochę czasu, odkąd tu sprzątałem - przyznał.
- To było przed czy po Wietnamie? - zapytała z przekorą w głosie.
Wymienili krótkie spojrzenia i uśmiechnęli się do siebie.
- Nie, wtedy ten dom należał do moich rodziców. Matka dbała o
niego. - Przerwał. - Gdy umarła, dom przestał mnie w ogóle obchodzić.
Zajmowałem się wyłącznie sadem. -Pociągnął długi łyk mleka, potem
przykrył go i wstawił z powrotem do lodówki. - Ale naprawdę nie musisz
tu sprzątać w ramach jakiegoś zobowiązania. Możesz zostać tak długo,
jak chcesz.
Natalie zaśmiała się.
22
RS
- Wątpię, czy spodobałoby się to tygrysicy Irmie.
- Rysiowi - poprawił ją. - Między tygrysicą a rysiem jest ogromna
różnica.
-Tak?
- Jasne. Ryś jest dziki i łatwo go rozdrażnić z lada powodu. Tygrysica
trzyma się na dystans, ale kusi cię. Używa wszystkich swoich sztuczek,
by cię schwytać, a ty idziesz chętnie, pomimo niebezpieczeństwa. -
Spojrzał na nią z miną człowieka, który zna się na rzeczy. - Mimo to
może ją oswoić odpowiedni mężczyzna. - Natalie nie miała
najmniejszego pojęcia, o czym mówił, lecz słuchała zahipnotyzowana
matowym tonem jego głosu. Wyraz jego twarzy był wciąż
nieprzenikniony.
Splotła palce, czując, że są mokre od poru. Tym razem Nickowi udało
się ją rozbroić, ale prędzej zaknebluje sobie usta ścierką do kurzu, niż mu
to okaże.
- Dlaczego nie usiądziesz i nie pozwolisz, bym zrobiła ci kanapkę?
Właśnie zaparzyłam w dzbanku świeżą kawę. Mógłbyś się jej napić po
tak długim pobycie na dworze. Nie marzniesz tam na zewnątrz?
Potrząsnął przecząco głową, siadając przy starym, klonowym stole,
który od lat był w jego rodzinie. Spod zmrużonych powiek przyglądał się
Natalie, która przygotowywała dla niego lunch. Lata minęły od czasu,
gdy ktokolwiek troszczył się o jego podstawowe potrzeby i teraz czuł się
skrępowany. Jasne, od czasu do czasu dzwoniła jego siostra z
Południowej Dakoty, by dowiedzieć się, jak sobie radzi, ale ona musiała
się zajmować własną rodziną.
Z pewnością źle osądził Natalie Courtland. Z samochodem wartym
pięćdziesiąt tysięcy dolarów i garderobą księżniczki, robiła wrażenie
zepsutego, bogatego dzieciaka. Podejrzewał, że w jej życiu dużą rolę
odgrywa bogaty tatuś albo wdzięczny podtatusiały lowelas. Teraz, gdy
uświadomił sobie, że zarabiała na siebie sama, nie mógł jej nie podziwiać
i szanować.
"Ciekawe byłoby obserwować ją w akcji, w sądzie" - pomyślał.
Widział ją już kruchą i bliską śmierci, widział ją i teraz, gdy ubrana w
fartuch sprawiała wrażenie domatorki, lecz chciałby także zobaczyć ją w
roli adwokata.
Instynktownie wyczuł, że doskonale dawała sobie radę w zawodzie
zdominowanym
głównie
przez
mężczyzn,
tak
jak
ustaliła
równouprawnienie między nimi. Niełatwo byłoby ją onieśmielić - była
na to zbyt odważna. A jednak nie chciał, by na niego czekała i sprzątała
23
RS
jego dom, choć wiedział, że robiła to przez jakąś wrodzoną potrzebę
udowadniania sobie, że potrafi. Tak naprawdę, nie chciał być od niej
zależny. Nie chciał uczyć się zależności od nikogo.
Natalie postawiła przed Nickiem miskę parującej zupy oraz kanapkę z
szynką i żółtym serem. Gdy wróciła z filiżanką kawy, wymruczał
podziękowanie.
- Czy to nowa moda? - zapytał, wskazując fartuch. Spojrzała w dół i
zaśmiała się.
- To absolutny szał w Atlancie - odpowiedziała udając, że prezentuje
go jak modelka.
Na widok jej ruchów, płynnych i wdzięcznych, ścierpła mu skóra.
- Wolę cię w ręcznikach - powiedział, skupiając uwagę na lunchu.
Natalie poczuła przyspieszone tętno. Nalała sobie kawy do filiżanki,
nie przestając sprząta. Myślami była daleko. Naprawdę pochlebiało jej,
że mogła podobać się Nickowi Jordanowi w ręczniku kąpielowym. On
też zwrócił na siebie jej uwagę, chodząc rano w spodniach od piżamy.
Jeżeli wyglądał tak dobrze od pasa w górę, mogła tylko wyobrazić sobie,
jak wspaniale wyglądał od pasa w dół. Zaczerwieniła się na tę myśl.
Właściwie co, na Boga, skłaniało ją do myślenia o tym? Być może, tak
właśnie dzieje się z ludźmi nawet obcymi sobie, gdy są skazani na swoje
towarzystwo przez dłuższy czas. Była wdzięczna Nickowi, że wychodził
z domu na parę godzin - w przeciwnym razie oszaleliby obydwoje.
- Mam brata w Atlancie - rzekł bez wstępów Nick. - Jest grubą rybą,
ma kapitał ulokowany w kilku przedsiębiorstwach. Zarabia dużo
pieniędzy. Bywa wszędzie tam, gdzie bywać wypada. Jest rozwiedziony.
Mógłbym dać ci jego telefon.
Natalie najeżyła się, usłyszawszy tę propozycję.
- Dziękuję ci, sama wiem, z kim mam się spotykać. Wzruszył
ramionami.
- Przepraszam, po prostu pomyślałem sobie, że wy dwoje moglibyście
się dogadać.
W głębi duszy Natalie poczuła się zraniona tym, że Nick próbował
skojarzyć ją z innym mężczyzną. Poza tym znała wystarczająco wielu
egomaniaków i grubych ryb. Cóż, nawet kilkakrotnie spotykała się z
pewnym mężczyzną, który miał czelność posyłać do jej apartamentów
swojego szofera, by ją przyprowadził. Za trzecim razem odesłała
kierowcę z powrotem, z wiadomością, że będzie zajęta przez resztę
życia. Nie, nie potrzebowała kolejnego ważniaka. Niestety, wydawało
się, że ostatnio spotyka tylko takich.
24
RS
Natalie dostrzegła, że Nick opróżnił swoją filiżankę i uniosła dzbanek,
by dolać mu kawy. Drżały jej ręce, kiedy brała jego kubek i napełniała
go. Gdy chciała go odstawić, uderzyła kolanem o jego udo, a gorąca
kawa wylała się na jej dłonie. Krzyknęła bezgłośnie i w tej chwili Nick
był przy niej.
- Oparzyłaś się - stwierdził.
- Nic się nie stało - powiedziała, wycierając dłoń w fartuch.
- Pozwól mi na to spojrzeć. - Wziął jej rękę. - Mam jakąś maść.
Cuchnie jak koński zadek, ale pomoże ci.
- Nie, naprawdę wszystko w porządku. - Cofnęła dłoń, oddaliła się
pospiesznie i postawiła dzbanek z kawą na kuchence.
Nick poszedł za nią, niemal depcząc jej po piętach.
- Drżysz - rzekł z zaniepokojonym wyrazem twarzy. Wielkimi dłońmi
chwycił ją za ramiona. "Być może to nawrót osłabienia - pomyślał. - O
wiele za wcześnie wstała z łóżka."
- Powinienem zadzwonić po lekarza. Trzeba było zrobić to już wtedy,
gdy znalazłem cię na śniegu - powiedział z miną winowajcy - ale
wiedziałem, że przy tej zamieci nie dowiózłbym cię żywej do szpitala.
Na jego twarzy malowała się troska. Spojrzała na niego z
niedowierzaniem.
- Czy miałbyś wzywać lekarza tylko z tego powodu, że wylałam sobie
na rękę trochę kawy?
Zapanowała pełna napięcia chwila. Nick wyglądał, jak gdyby chciał
coś jej coś powiedzieć, ale rozmyślił się. Czuła się jak wulkan, który za
chwilę wybuchnie i bała się patrzeć z bliska w przenikliwe, brązowe
oczy. Jego obecność drażniła ją, lecz jednocześnie podniecała.
Palce Nicka rozplątywały węzeł fartucha. W końcu rozsupłał tasiemki.
- Dość pracy na dzisiaj. Chcę, żebyś umieściła swój ponętny tyłeczek
na kanapie przed kominkiem.
Natalie ogarnął zachwyt. Uznał jej pośladki za ponętne? Czy powinna
mu wyznać, że uważała jego ciało za bardzo seksowne? Stłumiła chęć do
śmiechu. Jej przyznanie się do tego było równie prawdopodobne jak to,
że za godzinę stopnieje śnieg. Omijała jego wzrok spojrzeniem
prześlizgującym się po kuchni.
- Natalie, spójrz na mnie. - Zagiętym palcem podniósł jej podbródek.
Spojrzała na niego ostrożnie, jak gdyby celowo starała się zachować
swoje uczucia dla siebie.
Natalie próbowała się odprężyć pod jego natarczywym wzrokiem, ale
niestety bezskutecznie. Ten mężczyzna przewrócił jej świat do góry
25
RS
nogami w ciągu niecałych dwóch dni. Zniknął gdzieś pewny siebie
adwokat. Pozostała słaba kobieta, napiętnowana jego spojrzeniem. Z jego
ciała promieniowało ciepło, wypełniając ją poczuciem oczekiwania. Nick
gładził jej twarz. Skórę miała gładszą, niż sobie wyobrażał. Przez cały
ranek nie robił zupełnie nic. Myślał o niej. Kciukiem wodził po pełnej
dolnej wardze i wiedział, że ją pocałuje - i żadne z nich nie mogło zrobić
nic, by temu zapobiec. Chwycił jej twarz obiema dłońmi i trzymał ją
przez chwilę, delektując się jej pięknem. Wyraz tej twarzy był rozważny,
usta dumne.
Natalie poczuła, że wargi Nicka okrywają jej usta zdumiewająco
delikatnym pocałunkiem. Wszystko w niej zawirowało. Gdy położył dłoń
na jej plecach i przyciągnął ją bliżej do siebie, wydawało się, że tworzą
wspólnie dwie dopasowane części układanki. Gdy jego usta stały się
gwałtowne, poczuła się słaba i zagubiona, tak samo jak tego pierwszego
ranka, kiedy obudziła się całkowicie zdezorientowana. Jednak pomimo
oszołomienia jej ciało reagowało. Ramionami oplotła jego szyję, usta
zaczęły odpowiadać na pocałunki. Gdy językiem szukał drogi, z
gotowością rozchyliła wargi. Delikatnie masował jej plecy. Natalie
jęknęła cicho, gdy ciepło wypełniło jej podbrzusze.
Nick przerwał pocałunek i obydwoje odetchnęli. Obsypywał
pocałunkami podbródek i szyję, dopóki jej oczy nie stały się senne, a
kolana miękkie. Dłońmi pożądliwie przykrył jej piersi i przez bluzkę
czuła bijące od nich ciepło. Jego palce gniotły miękki biust,
przeszywając ciało dreszczem pożądania. Przywarła do niego.
Nick podniósł głowę i uważnie spojrzał w jej twarz. Wargi miała
wilgotne i nabrzmiałe od pocałunków. Oddychał nierówno, jego ciało
płonęło.
- Szanowna pani, to wymyka nam się z rąk - powiedział głosem tak
ochrypłym, że można by pomyśleć, że pił. - Albo skończymy z tym tu i
teraz, albo zaniosę cię do sypialni i schrupię.
Brzmiało to kusząco. Natalie wiedziała, co mogą z nią zrobić jego
pocałunki. "Jak by to było - leżeć nago w jego ramionach i znać siłę jego
ud" - zastanawiała się.
- Więc co? - spytała. Nick będzie się z nią kochał, a potem zapomni
ojej istnieniu, gdy tylko stopnieje śnieg, a ona wróci do Atlanty. Irma
ponownie zajmie miejsce w jego życiu i sypialni.
Nick dostrzegł niepewność w jej oczach.
- Nie mogę ci niczego obiecać, Natalie. Niczego więcej, niż ty możesz
mi obiecać. Nasze życie za bardzo się różni.
26
RS
Wiedziała, że mówił prawdę. Jeśli pozwoli, by Nick Jordan kochał się
z nią, będzie chciała czegoś więcej niż zwykłej zabawy. Wiedziała o tym
w głębi serca. Będzie pragnęła związku z nim, a to było po prostu
niemożliwe w tych okolicznościach. W jaki sposób to wszystko
wymknęło się spod jej kontroli w ciągu zaledwie dwóch dni?
- Chyba lepiej będzie, jeśli z tym skończymy - rzekła tępo, uwalniając
się od niego fizycznie, choć nie emocjonalnie.
Nick musiał użyć całej siły woli, by wypuścić ją z objęć. Kusiło go,
by skłamać, obiecać jej cokolwiek tylko po to, aby trzymać ją nagą w
ramionach. Lecz nie mógł tego zrobić, bez względu na to, jak bardzo jej
pragnął.
- Lepiej wezmę Daisy na spacer - rzekł. Musiał poczuć na twarzy
zimne powietrze. Trzeba było pięćdziesięciostopniowego mrozu, by
ochłodzić jego zmysły.
- Natalie? - Nick potrząsnął nią. - Obudź się, Natalie. Nie
zareagowała, skuliła się tylko głębiej pod kołdrą, szukając ciepła. Nick
potrząsnął nią ponownie i poprzez mgiełkę snu dosłyszała w jego głosie
naleganie. Odemknęła powieki i zmrużyła oczy, by zobaczyć coś w
ciemności. Co Nick robił w jej sypialni?
- Co się dzieje? - spytała, zastanawiając się, dlaczego tak zmarzły jej
palce u nóg.
- Musisz wstać - powiedział pospiesznie. - Ogrzewanie wysiadło.
Teraz nie mogę nic z tym zrobić. W pokoju pali się ogień. Będziemy
musieli spać przed kominkiem.
Natalie zamrugała oczami, usiłując wszystko zrozumieć. Śnił się jej
Bobby. W pamięci wciąż jeszcze żyła jego twarz.
- Co się stało z ogrzewaniem? - zapytała głupio.
Nick niecierpliwie wzruszył ramionami. Tym razem * miał na sobie
nie tylko dół, ale i górę od piżamy.
- Nie wiem. Będę musiał wezwać kogoś, by to obejrzał. Nie chcę
niczego dotykać. Piec jest zasilany gazem. Gdybym go odkręcił,
mógłbym zrównać ten dom z ziemią. Chodź, nim zziębniesz.
Natalie wstała z łóżka. Wychodząc z sypialni, potknęła się.
- Zdaje się, że ostatnio wciąż tylko szukam ciepłego miejsca -
zamruczała rozżalonym głosem. - Chyba otworzę praktykę na Wyspach
Bahama. - Choć pewnie nie zależałoby na tym jej ojcu. Planował, że to
Bobby, nie ona, będzie pracował w jego firmie prawniczej. Ona musiała
dosłownie żebrać o pracę. Niewiele znaczył fakt, że zdobyła sławę
świetnego adwokata. Ale jaki sens miało roztrząsanie tego teraz? Nie
27
RS
miała prawa użalać się nad sobą tylko dlatego, że była zziębnięta i
zmęczona.
Nick poprowadził ją przez kuchnię do pokoju, gdzie w kominku
trzeszczał ogień. Natalie przysunęła się bliżej do paleniska. Ujrzała, że
Nick wymościł łóżko ze śpiworów i koców.
- Wskakuj pod koce - rzekł. - Posłanie jest bardzo wygodne.
Rozłożyłem trzy śpiwory, żeby zasłać podłogę.
- Będziemy spać razem? - zapytała tonem, który sugerował, że za jej
plecami zaplanował jakąś rytualną orgię.
- Właśnie tak zrobimy, jeśli chcesz, żeby było ci ciepło. Temperatura
spadła o kolejne dziesięć stopni i... - zmarszczył brwi. - Czy mogłabyś
przestać patrzeć na mnie w ten sposób? Właśnie teraz piekielnie martwię
się o moje brzoskwinie. Nie mam ochoty na głupstwa.
Natalie była zbyt zmarznięta i śpiąca, by się sprzeczać. Przyklękła i
wślizgnęła się wraz z Nickiem pod koce. Ku jej zaskoczeniu, objął ją w
talii i przyciągnął mocno do siebie.
- Co robisz? - spytała zupełnie zaszokowana.
- Ciepło, szanowna pani. A teraz zamknij oczy i śpij.
"Śpij?" - pomyślała.- Jak kobieta z krwi i kości mogłaby przy boku
mężczyzny takiego jak Nick Jordan zwinąć się w kłębek i odpłynąć w
krainę snów?"
Nick omal nie jęknął, gdy przycisnęła pośladki do jego ciała. Jego
ramię obejmowało ją, dłoń spoczywała dokładnie poniżej piersi.
Satynowa koszula przylegała do linii jej ciała; perfumy skutecznie
działały na jego system nerwowy. Na razie zapomniał o swoich
brzoskwiniach. Ogień trzeszczący w kominku tylko podkreślał intymną
sytuację i wzmagał jego pożądanie. Oddałby cały świat, by zobaczyć ją
nagą w blasku ognia. Czuł, jak pod kocami narasta jego podniecenie.
- Czy musisz to robić? - rzekła z irytacją - Wiesz, to bardzo
przeszkadza. - "Przeszkadza - to nie jest właściwe słowo" - pomyślała,
próbując wyregulować oddech.
- Musisz się tak ciągle wiercić, jak gdybyś miała mrówki w majtkach?
- wymamrotał w końcu Nick, niezdolny do opanowania swojego
własnego, jawnego pożądania.
- Próbowałam się tylko wygodnie ułożyć.
- Dobrze, ale poruszasz się tak, że mogłabyś podpalić las. Natalie
odwróciła się twarzą do niego i uniosła się na łokciu. Nick stłumił jęk,
gdy jedna pierś niemal wylała się zza stanika jej koszulki.
28
RS
- Sądzisz, że robię to celowo? - spytała. Powiodła wzrokiem za
spojrzeniem Nicka i zarumieniła się, ujrzawszy, że połowa jej piersi jest
odsłonięta. Poprawiła koszulę. - Nie pozwoliłeś mi nawet założyć
szlafroka - wymruczała.
Nick uniósł się, by spojrzeć jej w oczy.
- Czekaj, znam dobry sposób, by zakończyć tę frustrację. Wyglądała
na zdziwioną.
- Tak?
Jego uśmiech był ładny i jednocześnie rozpustny.
- Moglibyśmy popchnąć to tutaj, przed kominkiem.
Natalie obruszyła się, lecz znów zdradziło ją jej ciało. Minęło kilka
sekund, nim mogła coś powiedzieć.
- Czy tak określasz uprawianie miłości, Nick? - zapytała w końcu
sarkastycznie. - To znaczy, brzmi to tak ładnie, tak romantycznie, że
dziewczyna nie mogłaby nie stracić dla ciebie głowy.
- Nazywaj to jak chcesz, szanowna pani, ale wszystko to sprowadza
się do jednej rzeczy, nieprawdaż? Palimy się do siebie. Po co się
męczyć? A poza tym, co masz do stracenia?
- Szacunek dla samej siebie, ot co. Nie zamierzam iść do łóżka z
mężczyzną, który ma maniery kozła i nie jest nawet na tyle uprzejmy, by
używać mojego imienia. - Natalie przerwała, żeby zaczerpnąć powietrza.
- Gdy śpię z mężczyzną, to ja dyktuję warunki, i ma to związek z
uczuciem, czymś, co jest ci prawdopodobnie obce. - Odwróciła się do
niego plecami i naciągnęła na siebie koce.
- Cóż, wybacz, że jestem człowiekiem. - Nick również odwrócił się do
niej plecami i szarpnął koc w swoją stronę.
Długo leżał w półmroku. W końcu spytał:
- Masz kogoś, prawda?
- To nie twoja sprawa.
Nie miał zamiaru zrezygnować.
- Czy mogłabyś mi powiedzieć, kim jest Bobby? Natalie zamarła pod
kocami.
- Skąd wiesz o Bobbiem? - zapytała tonem tak lodowatym jak
temperatura na dworze.
Nick wiedział, że poruszył właściwą strunę.
- Tamtej nocy, gdy cię znalazłem, wciąż go wołałaś. Domyśliłem się,
że to twój kochanek. Pomyślałem też, że jest piekielnie głupi, jeśli
pozwolił ci jechać samej w środek zamieci. - Ponieważ Natalie nie
odpowiadała, Nick ciągnął. -Ale, o ile wiem, nie próbowałaś do niego
29
RS
dzwonić, a on na pewno nie dzwonił tutaj. Zacząłem się zastanawiać, czy
nie spotykasz się z żonatym mężczyzną.
Natalie usiłowała mówić opanowanym głosem.
- Bobby był moim bratem bliźniakiem - rzekła tak cicho, że Nick
musiał wytężyć słuch. - Zginął w wypadku samochodowym, kiedy
mieliśmy po siedemnaście lat. Wciąż mi się śni, gdy jestem przemęczona
albo nie czuję się dobrze, więc nic dziwnego, że wołałam go, gdy byłam
nieprzytomna. A teraz, jeśli nie masz nic przeciwko temu, chciałabym się
przespać.
Nick nienawidził siebie za swoje domysły. Chciał ją przeprosić, ale
nie mógł znaleźć słów. Znał ból towarzyszący stracie kogoś, kogo kocha
się z całego serca. Jego ojciec zmarł, gdy on walczył w Wietnamie.
Odmówiono mu przepustki na pogrzeb. Jakiś biurokrata ułożył przepisy
na wypadek śmierci w rodzinie podczas wojny, ale regulamin nie mówił,
co robić w toku walki, a za taki uznano sytuację w Wietnamie. Nick
gniewnie zacisnął usta. Zabawne, cała ta lodowa krucjata przypominała
mu wojnę.
A jednak przetrzymał to jak mężczyzna.
Inną sprawą była strata Me Lin i dziecka. Płakał. Wciąż pamiętał
wyraz jej oczu, gdy wchodził na pokład samolotu, który miał zawieźć go
do domu. Jego syn miał ciemne włosy matki i pachniał mydłem, gdy
Nick całował go na pożegnanie.
- Spróbuję szybko uporać się z biurokratami, jak tylko dotrę do
Ameryki - obiecał małej kobietce o ciemnych, pełnych łez oczach. -
Będziesz w Stanach, nim zdążysz się zorientować. - Resztę wyszeptał. -
Trzymaj pieniądze w ukryciu i oszczędzaj je, żebyście mieli pod
dostatkiem jedzenia. Przyślę więcej, jak tylko będę mógł.
Wkrótce potem otrzymał wiadomość, że wioska Me Lin została
zniszczona podczas upadku Sajgonu. Pośród zamordowanych była Me
Lin i ich syn. Jego świat legł w gruzach.
Nick usłyszał, że Natalie mruczy przez sen. Tak długo przeżywał swój
własny ból, że zapomniał, iż inni ludzie również cierpią. Zręczne dłonie
Irmy koiły go w ciągu tych lat, lecz obydwoje wiedzieli, że nic nigdy nie
wyniknie z ich związku.
"Kto scałował ból z Natalie Courtland"? - zastanawiał się. Przerażało
go, że było to dla niego tak ważne. Dużym kosztem nauczył się, że
przywiązanie do ludzi oznacza ryzyko. Zaryzykowałby wszystko na
świecie z wyjątkiem własnego serca.
30
RS
ROZDZIAŁ 4
Gdy rano Natalie otworzyła oczy, była ciasno otoczona ciepłem
ramion Nicka. Ciche chrapanie powiedziało jej, że wciąż jeszcze spał.
Skorzystała więc z okazji, by spróbować uwolnić się z jego uścisku.
Nick otworzył oczy i puścił ją z wahaniem. Uśmiech na jego twarzy
był równie podniecający, jak brązowe senne oczy i potargane włosy.
Wyglądał na rozbawionego.
- Byłaś cudowna tej nocy, kochanie. Czy tobie też było dobrze?
Natalie posłała mu miażdżące spojrzenie.
- Śnij sobie dalej, mój panie - rzekła sennie, wyplątując się spod
koców. Przeszył ją dreszcz. - Ale mróz!
- Pod kocami jest ciepło - odpowiedział z zadowoloną miną Nick,
patrząc na jej sterczące sutki. Naelektryzowana koszula opinała jej
kształty, przylegając do ud i łydek w sposób, który wstrzymywał oddech.
'Ten, kto zaprojektował tę koszulę, musiał być niezłym lubieżnikiem" -
pomyślał. Do diabła! Znów był podniecony, mimo że obudził się
niespełna pięć minut temu.
Natalie, bez rezultatu, odciągała koszulę od ciała. Będzie musiała
założyć szlafrok.
- Natychmiast po przebudzeniu muszę wypić filiżankę kawy -
wyjaśniła i ruszyła do kuchni, onieśmielona wzrokiem Nicka, który badał
linie jej ciała. Pobiegła do swojej poprzedniej sypialni i chwyciła
szlafrok. Nałożywszy go, ciasno zawiązała pasek w talii i wcisnęła stopy
w kapcie.
- Dobrze, wracaj pod koce, ja zrobię kawę - wymruczał Nick, gdy
weszła do kuchni. Już wyplątywał się spod okryć, przeklinając
temperaturę. Natalie wciąż stała w miejscu. -Słyszałaś, co mówię? Nie
możesz zmarznąć. Zmykaj szybko - wskazał prowizoryczne łóżko.
Posłuchała bez sprzeciwu. Zrzucając z nóg kapcie, wróciła do "łóżka"
na miejsce Nicka, gdzie wciąż było cudownie ciepło. Podciągnęła koce
pod brodę. Męski zapach przylgnął do prześcieradeł. Zauważyła, że Nick
założył swój futrzany płaszcz.
Miał gołe stopy i przemierzał na palcach kuchenną podłogę, jak gdyby
rozrzucone były po niej pinezki. Wyglądał komicznie. Linoleum pod
gołymi stopami przypominało lód.
- Zaparzę kawę i rozpalę ogień - rzekł drżącym z zimna głosem. - W
ciągu nocy wstawałem dwa razy, żeby dołożyć drzewa, ale musiało się
31
RS
wypalić. - Nie miał zamiaru przyznawać się, że patrzył długo, jak
płomienie migotały i malowały cienie na jej twarzy.
Z ognia pozostało tylko kilka rozżarzonych węgli, dających bardzo
niewiele ciepła. "Na szczęście - pomyślała Natalie - poprzedniego
wieczora Nick przyniósł mnóstwo drzewa. Przynajmniej nie będzie
musiał walczyć z przejmującym zimnem na dworze." Daisy i szczeniaki
przesunięte były bliżej paleniska. Odgłosy dochodzące z pudełka
przypominały Natalie, że musi być już pora śniadania. Słyszała, jak
szczenięta mruczą i wiercą się, jak każde próbuje upomnieć się o
nabrzmiały sutek. Uśmiechnęła się na tę myśl, wtuliła głębiej pod koce i
leniwie przymknęła oczy.
- Czy mam ją wypić również za ciebie?
Otworzyła oczy i ujrzała, że Nick stoi nad nią z dwoma parującymi
filiżankami. Natychmiast usiadła.
- Wielkie dzięki - rzekła, sięgając po jedno z naczyń.
Nick odstawił swoją filiżankę i ułożył kilka grubych polan w
kominku. Już po paru chwilach płomienie lizały drzewo. Ruchem ramion
zrzuciwszy z siebie płaszcz, Nick usiadł obok Natalie, okrywając ją
kocami.
- Mogłaś je przynajmniej ogrzać dla mnie - wymruczał. Kawa była
mocna i gorąca, Natalie piła ją ostrożnie małymi łyczkami.
- Co zrobimy? - spytała w końcu. Nick podniósł wzrok.
- Z czym?
- Z ogrzewaniem, na miłość boską.
- Ach, to. Chyba będziemy musieli się dzisiaj ciepło ubrać.
Westchnęła na myśl o spędzeniu dnia w pomieszczeniu, które
przypominało zamrażarkę.
- To znaczy, że nie masz zamiaru znaleźć kogoś, kto by to naprawił?
- Kogo? Świętego Mikołaja? O ile wiem, tylko on ma sanie.
- Czy nie znasz nikogo, do kogo mógłbyś zadzwonić? - zapytała z
niedowierzaniem.
- Och, jest całe mnóstwo ludzi, do których mogę zadzwonić, lecz
problem w tym, jak oni się tutaj przedostaną. Nie mówiłem ci, że mamy
właśnie
zamieć
stulecia?
Słyszałem
wczoraj
w
wieczornych
wiadomościach, że nie padało tak od 1939 roku.
Natalie nie miała nastroju do statystyk.
- Nie możemy leżeć tak w łóżku przez cały dzień.
- Moglibyśmy, gdybyś chciała współpracować.
32
RS
- Przestań dowcipkować, to poważna sprawa. Możemy umrzeć. - Gdy
spojrzał na nią z powątpiewaniem, upierała się. - A co będzie, jeśli
skończy się nam jedzenie? Albo drzewo do kominka?
Pociągnął łyk kawy.
- A co będzie, jeśli zamarzną wszystkie moje brzoskwinie?
- Czy tylko o tym możesz teraz myśleć? O swoich przeklętych
brzoskwiniach? - Bezwiednie podniosła głos. - Ja mówię o życiu i
śmierci.
Nick patrzył jak zahipnotyzowany na jej biust, który unosił się i
opadał i na maleńkie wzgórki, które napinały się pod tkaniną szlafroka.
Jego myśli wirowały jak oszalałe, podczas gdy ona popijała kawę i
spoglądała na trzaskający ogień, próbując znaleźć wyjście z kłopotliwej
sytuacji.
- Nie pozwolę, by coś ci się stało, Natalie - rzekł łagodnie. - Bywałem
w gorszym położeniu niż teraz. Pamiętam nawet, jak raz w Wietnamie...
- Nie opowiadaj mi - wycedziła przez zaciśnięte zęby. -Jestem
kobietą, nie partyzantem.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech, który przyspieszył jej tętno.
- Zauważyłem. Ale myślę, że nie doceniasz siebie. Być może jesteś
silniejsza, niż przypuszczasz. Pożyczę ci kilka swetrów... będzie nam
ciepło.
Natalie w milczeniu dopiła kawę. Dlaczego obwiniała Nicka o każdy
nieszczęśliwy zbieg okoliczności? To nie jego wina, że zepsuło się
ogrzewanie. I nie chciała, by próbował zreperować je sam, jeśli było to
niebezpieczne.
- Nie chciałam być niemiła - przeprosiła go. Głupieję już w tym
zamknięciu.
- Powiem ci coś. Po południu pójdziemy na spacer. - Natalie patrzyła
na niego, jak gdyby postradał zmysły, więc ciągnął dalej. - Tutaj jest
zimniej niż na dworze. Pożyczę ci buty. Tymczasem będziemy pić kawę,
dopóki się trochę nie ociepli. Trzeba będzie zamknąć kilka pokoi, żeby
utrzymać ciepło w tej części domu. Od tej pory mieszkamy w kuchni i w
jednym pokoju. Oczywiście w łazience jest mały piecyk. Poradzimy
sobie. Po prostu wmawiaj sobie, że to chwilowe.
"Czy to oznacza, że w dalszym ciągu będą dzielić ze sobą łóżko?" -
zastanawiała się Natalie. Jeżeli będą wciąż tak blisko siebie, coś musi się
zdarzyć. Spojrzała na Nicka. Oddałaby wszystko, by dowiedzieć się, o
czym myśli. Miał w sobie surowość i siłę, które pociągały ją jako
kobietę, ale zdrowy rozsądek podpowiadał, że są zbyt różni, aby nawet
33
RS
myśleć o jakimś związku. Cholerny facet! Wiedział, jak na nią działa i to
go bawiło. Nie zdziwiłaby się, gdyby celowo odłączył ogrzewanie, aby
wciągnąć ją do swojego łóżka. Ani trochę nie ufała Nickowi Jordanowi.
Jak gdyby czytając w myślach Natalie, Nick wyciągnął rękę i
zmysłowo pogładził jej policzek. Zadrżała pod wpływem jego dotyku.
Wyglądał na zatroskanego.
- Zimno ci?
- N... nie. - Niespokojnie przygładziła dłońmi krótkie włosy, usiłując
nie patrzeć na jego profil. Nocny zarost nadawał mu pociągający wygląd.
Czy uświadamiał sobie, że ją pociągał, mimo iż próbowała tego nie
ujawniać? Westchnęła bezgłośnie. To nie pora, by angażować się w
romantyczny związek. W Atlancie czekały na nią obowiązki. Im
wcześniej tam wróci, tym lepiej.
Nick obserwował grę emocji na jej twarzy i ciekaw był, o czym
myślała. Wiedział o tym, że w jej głowie toczyła się walka. Instynkt
podpowiadał mu, że chodziło o niego. Bez uprzedzenia odebrał jej pustą
filiżankę i odstawił na bok. Spojrzała na niego ze zdziwieniem, a on
wykorzystał ten ruch. Najpierw pocałował czubek nosa, ignorując szept,
który wydobył się z jej ust. Gdy zamknęła oczy, delikatnie całował
trzepoczące powieki, nim ustami dosięgną! jej warg.
Z początku była zaskoczona, lecz potem poczuła, że odpowiada na
jego pieszczoty. Położył ją delikatnie na plecach, a jego usta rozpalały w
niej namiętność, przeszywając ją dreszczem pożądania. Wargi Natalie
rozchyliły się, gotowe na przyjęcie jego języka. Jedna dłoń sięgnęła pod
koce i przykryła jej pierś. Palce pieściły sutek, dopóki nie zaczął drżeć i
twardnieć. Nick przerwał pocałunek i przycisnął usta do jej szyi,
muskając ją pocałunkami aż po dekolt nocnej koszuli.
Jęknęła z rozkoszy, gdy poczuła, że całuje jej piersi. Tkanina
wilgotniała pod wpływem jego pożądliwych ust i ocierała sutki. Ciepło
rozchodziło się po jej ciele w kierunku brzucha i pomiędzy uda.
Wydawało się, że Nick zna wszystkie jej czułe miejsca, wszystko to, co
sprawiało jej rozkosz. Ramionami oplotła jego szyję, ich usta zwarły się
ponownie. Przywarła do niego całym ciałem. Skąd ta szaleńcza władza,
jaką nad nią posiadał?
Czuła się jak człowiek, który tonie. Powoli, gdy całował dolinkę
między jej piersiami, jej myśli próbowały się wyswobodzić. Co robiła?
Całowała się z mężczyzną, który uratował jej życie. Była dojrzałą
kobietą, nieobojętną na seks. Wtem zbuntował się rozsądek. Nie chciała
34
RS
zwykłego seksu z Nickiem Jordanem, pragnęła czegoś więcej. Więcej,
niż Nick mógł jej zaofiarować.
Poza tym miał Irmę. Żadnych zobowiązań. Czego więcej mógłby
żądać mężczyzna?
Nick czuł, że ciało Natalie sztywnieje. Ciepła i uległa w jednej chwili
zamieniła się w posąg. Przerwał pocałunek i spojrzał w błękitne oczy.
Przyglądał się jej z żartobliwym wyrazem twarzy, aż się odwróciła. Jej
spokój był kruchy jak cieniutki kryształ. Po chwili oddychali już
normalnie.
Nick próbował rozszyfrować niedostępny wyraz jej twarzy. Czyż nie
reagowała na każdy jego dotyk? Ich ciała były doskonale dostrojone do
siebie. Była jak instrument. Wiedział, że mógłby wydobyć z niej
przepiękne dźwięki.
- Czy zrobiłem coś nie tak? - zapytał wreszcie. Czuł się równie
niezręcznie jak niegdyś, w szkole średniej, gdy był jeszcze młodzikiem.
- Nie zrobiłeś nic złego. To ja.
Nick oparł się na łokciu i uważnie badał jej twarz.
- Chcesz mi o tym opowiedzieć?
Nie musiała zastanawiać się nad odpowiedzią. - Nie.
Rozczarowanie Nicka zamieniło się szybko w pełen zakłopotania
gniew.
- Świetnie - odpowiedział oschle, wyplątując się spod kocy.
Oczywiste było, że podniecił się podczas wstępnych faz ich miłości i
Natalie poczuła się winna, że zakończyła to tak gwałtownie.
- Tym razem ja zrobię kawę - rzekła.
Po południu świeciło słońce i oślepiającym blaskiem odbijało się od
iskrzącego śniegu. Natalie z trudem poruszała się w tych wszystkich
ubraniach, które miała na sobie. Zrolował parę skarpetek i wcisnął po
jednej w czubki butów tak, by na nią pasowały. Buty sięgały jej niemal
do kolan. Maszerujący obok Nick ubrany był w swój płaszcz.
- Chodzę jak kaczka - powiedziała poprzez gruby szalik, którym
owinęła twarz. Cały ten pomysł, by owinąć się jak mumia i spacerować
w śniegu po kolana, był absurdalny, ale w domu groziła im klaustrofobia.
- Owszem - przyznał Nick. - Teraz wiesz, jak czuje się kobieta
podczas kilku ostatnich miesięcy ciąży.
- Nie zamierzam mieć dzieci - rzekła ze zdecydowaniem.
- Och, nie wiem. Byłabyś dobrą matką. A to połowa radości z całego
przedsięwzięcia. - W jego oczach błysnęło rozbawienie.
Na szczęście nie widział jaskrawego rumieńca na jej policzkach.
35
RS
- Nie ma dla ciebie nic świętego, Nicku Jordanie. Zatrzymał się nagle
i odwrócił do niej. Nawet cielisty kolor najlepszych brzoskwiń nie mógł
równać się z barwą jej ledwie widocznego policzka. Dotknął go jakby od
niechcenia.
- Są pewne rzeczy.
Natalie była zaskoczona. Chwila przeciągała się niezręcznie. Cofnęła
się i ręka Nicka opadła.
- A co ty wiesz o ciąży? - zapytała, próbując kontynuować lekką
pogawędkę.
- Być może więcej niż przypuszczasz.
- Czy chcesz dać mi w ten sposób do zrozumienia, że spłodziłeś
połowę okolicznych mieszkańców?
Odrzucił w tył głowę i zaśmiał się, z jego ust uciekła smużka pary.
- Nie kochana. Jestem ostrożnym mężczyzną. Natalie zatrzymała się i
spojrzała na nieskazitelny krajobraz. Sosny uginały się pod ciężarem
śniegu.
- Pięknie tu - rzekła. Poza zabudowaniami mogła dostrzec skraj sadu.
Wydawał się ciągnąć kilometrami. - Ile masz ziemi?
Odpowiedź była wykrętna.
- Wystarczająco dużo, żeby mieć z niej zysk, jeśli nie zmarzną
brzoskwinie.
Wyglądała na zainteresowaną.
- Sądzisz, że zmarzną?
- Nie wiem. Pewnie tak, jeśli temperatura będzie wciąż spadać. Ale
zasadziłem świetny gatunek. Te brzoskwinie są odporne. Żeby uprawiać
brzoskwinie, trzeba dużo o tym wiedzieć - o szkodliwych czynnikach,
chorobach i tak dalej. - Przez chwilę szli w milczeniu. - Poranna
prognoza pogody brzmiała nieźle. Powinno się ocieplić.
- Naprawdę? - Natalie jakby odzyskała nadzieję.
Nick celowo nie powiedział jej o tym wcześniej. Wiedział, że chciała
wrócić do swojego eleganckiego życia w Atlancie i to go irytowało.
- Ale niewiele - dodał - więc nie biegnij od razu się pakować. Drogi są
wciąż nieprzejezdne. - Ciekaw był, co opowie o nim swoim
przyjaciołom, gdy powróci do domu. Czy przedstawi go jak bohatera
komicznej historyjki?
- To dobry znak, prawda? Jest szansa, że ociepli się na tyle, by
stopniał śnieg?
36
RS
- Nie tak od razu. Nie sądzę, byś się stąd wydostała, nim dotrą do nas
pługi. Oczyścili większość autostrad. - Wysłuchał wiadomości, gdy brała
prysznic.
Natalie drżała, więc Nick zadecydował, że czas wrócić do domu.
Wolałaby pozwiedzać jeszcze okolicę, ale zdrowy rozsądek podpowiadał
jej, że powinna się rozgrzać.
Po kilku godzinach zaczęła się nudzić.
- Czy nie mogłabym czegoś zrobić? - zapytała z nadzieją. - Zeskrobać
nawarstwiony wosk z podłogi albo umyć meble?
Nick miał lepszy pomysł. Mogłaby rozebrać się do naga i... Zdrowy
rozsądek nie pozwolił mu wypowiedzieć na głos tych myśli. Mógł sobie
dokładnie wyobrazić, jak Natalie piętnuje go pogrzebaczem, kończąc
tym na zawsze jego życie seksualne. Westchnął ciężko. Nie przypominał
sobie, by kiedykolwiek przedtem przeżył tyle zawodów.
- Nie - odrzekł sennie. - Niczego im nie brakuje. Jak pewnie
zauważyłaś, nie potrzebuję podłóg i mebli błyszczących jak lustro.
Właściwie, dlaczego nie odpoczniesz? Za parę dni będziesz z powrotem
w pracy, marząc o odrobinie wolnego czasu. - Doszedł do wniosku, że
podoba mu się w jego swetrach, mimo że pochłaniały ją całą.
- Mam kilka gier, które trzymam na wypadek zamieci -zaproponował.
- Na pewno masz - parsknęła. Spojrzał przekornie.
- Mówię poważnie. Chciałabyś w coś zagrać? Wyglądała na
niezdecydowaną.
- Masz "Monopol"?
Zmarszczył brwi.
- A co, jesteś w tym szczególnie dobra?
- Umiem nie poddawać się.
Nick podniósł się z kanapy i poszedł do drugiego pokoju, gdzie na
półce ułożonych było kilka gier. Wziął "Monopol" i starł kurz z pudełka.
Nie wiadomo, jak długo tu tkwiło. Prawdopodobnie nikt go nie dotykał
od śmierci rodziców. Gdy wrócił, zastał Natalie w kuchni.
- Wiesz co? - rzekła. - Rozłóż grę, a ja zrobię po filiżance gorącej
czekolady.
Nick skinął głową i rozłożył grę na podłodze. Koce i śpiwory złożone
były w kącie. W pokoju było ciepło, przytulnie i zapraszająco.
Wypełniała go przytulność w jej najprostrzej formie. To Natalie wniosła
ją ze sobą tej nocy, gdy szalała burza, tylko, że była zbyt chora, a on zbyt
przestraszony, by to zauważyć. Przerażało go to uczucie. Nie chciał
37
RS
przyzwyczajać się do tego rodzaju wieczorów, a potem pożegnać się z
nimi.
- Czym chcesz być? - krzyknął rozłożywszy planszę.
- Słucham?
- Co wybierasz? Psa, kota, żelazo czy tancerkę brzucha? - spytał
uśmiechając się szeroko; natychmiast powróciły do niego tamte
nieprzyzwoite myśli.
Zbeształa go w kuchni.
- Nie ma takiego elementu. - Wzruszyła ramionami. - Będę psem. - Na
wzmiankę o psie Nick automatycznie obejrzał się na Daisy, która
drzemała wraz ze szczeniętami. Dwukrotnie już wyprowadzał ją na
spacer, dając Natalie okazję wzięcia każdego ze szczeniaków na ręce.
Gdy wrócił, oznajmiła, że zabiera je wszystkie ze sobą do domu. Nick
miał poważne wątpliwości, czy Daisy pozwoliłaby jej dojść choć do
kuchennych drzwi.
Natalie wniosła dwie filiżanki parującej czekolady. Postawiła je na
podłodze i usiadła ze skrzyżowanymi nogami naprzeciw Nicka.
- W porządku, kto zaczyna?
Nick popatrzył na nią w zamyśleniu.
- Wiesz, nie mógłbym wyobrazić sobie ciebie, jak siedzisz na środku
podłogi i grasz w "Monopol". Po namyśle dochodzę do wniosku, że nie
wyglądasz też na kurę domową.
Nie wiadomo dlaczego, jego zdanie znaczyło dla niej wiele.
- A na jaką osobę wyglądam? - spytała w końcu. Wzruszył
ramionami.
- Z początku myślałem, że jesteś rozpieszczonym dzieciakiem i że
będziesz bez przerwy uskarżać się na nasze położenie.
Zarumieniła się.
- Cóż, przyznaję, że narzekałam...
- Każdy by narzekał w takich okolicznościach. Ale ty poradziłaś sobie
ze wszystkim z łatwością. Można z tobą kraść konie - dodał.
- Dziękuję. A ty jesteś bardzo gościnnym gospodarzem.
- Czy to znaczy, że będziesz ze mną spała dzisiejszej nocy? - zapytał z
nadzieją, przekrzywiając głowę i szczerząc zęby jak duże dziecko.
- Nie. - Jej policzki płonęły. Wiedziała, że nie miał na myśli jedynie
dzielenia ze sobą śpiworów. - Właściwie gramy w "Monopol" czy nie?
- Dlaczego nie mogłem utknąć tu z jakąś rozwiązłą kobietą? -
wymruczał Nick. - A nie z kopią Doris Day.
Po dwóch godzinach opadł na podłogę.
38
RS
- Jestem spłukany.
Natalie nie zwróciła uwagi na jego słowa.
- Trudno. Wylądowałeś na Drewnianym Chodniku, a ja | mam trzy
hotele. Spójrzmy, jesteś mi winien...
- Masz wszystkie pieniądze. W jaki sposób mam ci zapłacić, na
miłość boską?
- Żartujesz?
- Nie mam wielkiego wyboru, prawda?
- Rzeczywiście, nie masz.
- Założę się, że w sądzie jesteś diablicą - rzekł. - Prawdziwą tygrysicą.
Dlaczego zdecydowałaś się zostać prawnikiem?
Wzruszyła ramionami.
- Mój ojciec jest prawnikiem. Bobby i ja od dzieciństwa
zamierzaliśmy zająć się prawem. Tylko, że Bobbiego interesowało prawo
karne. Obydwoje sądziliśmy, że to będzie pasjonujące.
Nick dostrzegł błysk bólu w jej oczach. Pojawił się tylko na sekundę i
zniknął. Przez chwilę zastanawiał się, czy śmierć Bobbiego wpłynęła na
jej związki z innymi ludźmi, zwłaszcza z mężczyznami. Był niemal
pewien, że tak. Od razu rozpoznał jej postawę "na dystans". Ale co z
ojcem? Z pewnością dawał jej uczuciowe wsparcie, którego
potrzebowała.
- Wiem, że to brzmi głupio, ale wybrałam prawo rodzinne chyba po
to, żeby w jakiś sposób zemścić się na matce.
- Co takiego zrobiła?
- Zostawiła nas. - Natalie starała się nadać swemu głosowi obojętne
brzmienie. - Mieliśmy wtedy z Bobbiem zaledwie po osiem lat. Potem
ojciec sprowadził do nas swoją niezamężną siostrę, żeby się nami
opiekowała. Za jej plecami nazywaliśmy ją Suszoną Śliwką, bo zawsze z
dezaprobatą zaciskała usta. W każdym razie chyba przez to wszystko
Bobby i ja staliśmy się sobie wyjątkowo bliscy.
- Nienawidzisz swojej matki? Natalie zastanowiła się.
- Kiedyś jej nienawidziłam. Potem zdałam sobie sprawę, ze również
nie chciałabym być żoną mojego ojca. - Zaśmiała się i przykryła pudełko
pokrywką.
Nick odepchnął je na bok i bez uprzedzenia przyciągnął Natalie na
swoje kolana. Ani trochę nie przeszkadzał mu jej pisk protestu.
- Siedź cicho! - rozkazał. - Chcę cię tylko przytulić. Wyglądało na to,
że słowa te ją uspokoiły, bo przestała
39
RS
się miotać. Po kilku minutach oparła nawet głowę na jego ramieniu.
Przyjemny był zapach płynu po goleniu, a sweter pod jej policzkiem był
miły w dotyku. Obydwoje długo milczeli, patrząc jak ogień zachłannie
ogarnia drzewo.
- O czym myślisz, Natalie? - Pośród ciszy pokoju jego głos wystraszył
ją.
- Myślę o tym, jakim jesteś miłym mężczyzną. - Przekręciła się w jego
ramionach tak, by spojrzeć mu w twarz. - To znaczy, wiem, że różnimy
się od siebie i tak dalej, ale mieszkając z tobą przez trzy dni, poznałam
taką stronę życia, jakiej sobie nigdy nie wyobrażałam.
Nick musiał to zrobić - wyciągnął dłoń i pogładził jej podbródek.
- A jakie jest twoje życie? Wzruszyła ramionami.
- Przyjemne, jak sądzę. Mieszkam w ekskluzywnym apartamencie.
Sam szyk, jak twierdzi mój dekorator. - Zaśmiała się. - Mimo to niewiele
przebywam w domu.
- Dużo spotkań? - Zdziwiony był, jak bardzo go to obchodziło.
- Nie, przeważnie siedzę do późna w pracy. Po godzinach
urzędowania telefon nie dzwoni bez przerwy, więc mogę pracować, bo
nikt mi nie przeszkadza. Potem idę do domu, podgrzewam w piekarniku
mrożoną kolację i kładę się do łóżka. - Uśmiechnęła się. - Wyjątkowo
pasjonujące, co?
Nick chrząknął.
- Widzę, że wreszcie poznałem kogoś, kto żyje w pośpie-^ chu. -
Kciukiem wodził po jej dolnej wardze. - Wiesz, mam zamiar cię
pocałować - oznajmił.
- I twoje wielkie ego podpowiada ci, że nie uczynię ani jednego ruchu,
by cię powstrzymać.
Uśmiechał się, gdy ustami przykrywał jej wargi. Pragnął ją całować i
kochać się z nią od tak dawna, że wydawało się to wiecznością, ale nie
wiadomo dlaczego, zależało mu, by ją poznać, nim ruszy jak burza i
weźmie to, czego chce. W ciągu trzech dni dowiedział się o niej wiele i
to czyniło pocałunek jeszcze słodszym. Jego język wślizgnął się
pomiędzy jej wargi. Otoczył ją ciaśniej ramionami.
Natalie przywarła do niego, czuła siłę jego ramion i piersi. Jego wargi
nie odpoczywały ani przez chwilę. Językiem wodził po jej wygiętych
ustach, potem wziął między zęby dolną wargę. Natalie zadrżała z
rozkoszy. Jego dłoń wślizgnęła się pod stos swetrów, które miała na
sobie i przykryła jedną pierś, potem pieściła sutek przez koronkowy
40
RS
biustonosz. Natalie czuła, że kręci się jej w głowie. Dół brzucha zaczęło
wypełniać cudowne ciepło.
Nick sięgnął po jej dłoń i przycisnął ją do rozporka swych dżinsów -
tam jego podniecenie dało się odczuć. Natalie wstrzymała oddech,
widząc ów intymny gest. Gdy Nick przestał ją całować, obydwoje
odetchnęli.
- Widzisz, co ze mną robisz? - zapytał niskim głosem. Jego oczy
błyszczały od pożądania. - Pragnę cię, Natalie.
- Nick...
- Nie jesteśmy dziecmi. Diabelnie dobrze wiesz, że dzisiejszej nocy
będziemy spać przed kominkiem w jednym łóżku. Myślisz, że jestem z
kamienia?
- Jeszcze za wcześnie.
- Kto tak powiedział?
- Sam mówiłeś, że znamy się zaledwie od trzech dni.
- Wiem o tobie wszystko, czego mi potrzeba. - Gdy zaczęła się
sprzeciwiać, położył palec na jej ustach. - Czego się boisz?
Natalie odetchnęła głęboko. Wyglądał, jak gdyby był gotów czekać
bez końca na jej zgodę.
- Oczekujesz prawdy? Chcesz, żebym powiedziała ci najszczerszą
prawdę?
Przytaknął, a w jego oczach pojawił się dziwny wyraz.
- Boję się, że jeśli prześpimy się ze sobą, zakocham się w tobie -
wymruczała.
Nie wierzył własnym uszom. Minęło kilka minut, nim mógł
przemówić.
- Czy to byłoby takie straszne?
- Dla mnie tak. Chyba, że masz zamiar wyrwać z korzeniami
wszystkie swoje drzewa brzoskwiniowe i przenieść się do Atlanty.
- Ty mogłabyś przenieść swoją praktykę - rzekł z prostotą.
- Do Cowpens? - Natalie podniosła się z jego kolan. - Nie chce mi się
wierzyć, że w ogóle o tym rozmawiamy. Prawie się nie znamy. Tak mało
o tobie wiem.
- Jest jeden sposób, by się dowiedzieć. -Jaki?
- Będziesz musiała się rozebrać i położyć w moich ramionach.
Natalie poczuła piekące łzy.
- To nie jest zabawne.
Nick wyciągnął do niej ręce, ale mu uciekła.
41
RS
- Płaczesz - powiedział z niedowierzaniem. - Ja się do ciebie
przystawiam, a ty płaczesz? Zapomnij, że cokolwiek mówiłem, dobrze?
- Już lepiej? - Wyciągnął dłoń i złapał jedną łzę na czubek palca. Bez
słowa przyciągnął ją do siebie i przytulił. -Nie chciałem doprowadzić cię
do płaczu - rzekł miękko.
- To wszystko przez to, że jesteś taka śliczna i trudno jest się skupić
na czymś innym. Natalie pociągnęła nosem.
- Och, Nick, jestem taka głupia, że płaczę. Chodzi tylko o to...
- O co? - Cofnął się i spojrzał jej w oczy. Starła łzę.
- Chodzi tylko o to, że wszyscy, których kiedykolwiek kochałam... no,
straciłam ich. Po prostu nie sądzę, abym mogła znieść jeszcze więcej
bólu.
Nick przyglądał się jej długo, nim wypuścił ją z objęć. Potem rzekł
chrapliwym głosem.
- Nie masz monopolu na złamane serca, szanowna pani.
42
RS
ROZDZIAŁ 5
- Co to ma znaczyć? - Natalie, zdruzgotana myślą, że zlekceważył jej
słowa, zażądała wyjaśnień.
- To znaczy, że nie musisz spędzić reszty życia na lizaniu ran i
użalaniu się nad sobą.
Natalie poczuła, że jej twarz płonie gniewem. Przez chwilę mogła
tylko wpatrywać się w niego z niedowierzaniem. Potem rzekła
opanowanym głosem.
- Mówisz o mnie czy o sobie, Nick?
Nick stał, wciskając dłonie w kieszenie dżinsów. Stał twarzą do
kominka i był niemal zahipnotyzowany po chwili wpatrywania się w
płomienie. To, co powiedział Natalie o niej samej, naprawdę odnosiło się
do niego i wiedział o tym dobrze. Po tych wszystkich latach wciąż lizał
rany, które dosłownie wyrywały z niego wnętrzności - silniej niż dziesięć
lat temu. Owszem, użalał się nad sobą wiele razy. W duchu przeklinał się
za to, że nie jest silniejszy. I przeklinał Natalie, że tak łatwo go
rozszyfrowała.
- Nick?
- Co? - Podniósł wzrok i ujrzał, że Natalie przygląda mu się w dziwny
sposób.
- Przepraszam. Ciągle tylko walczymy. Wiem, że będziesz szczęśliwy,
gdy wyjadę.
Myśl ta wstrząsnęła nim. Natalie wyjedzie? Z początku nie mógł sobie
tego uzmysłowić.
- Nie, twoje towarzystwo sprawia mi radość. Zwariowałbym, tkwiąc
tu, gdybym nie miał z kim porozmawiać. - Przez chwilę milczał. - Może
zadzwonię do ciebie kiedyś gdy wrócisz do Atlanty. Tak, żeby się
dowiedzieć, co u ciebie słychać - dodał pospiesznie, wiedząc, że lepiej
byłoby tego nie robić.
- Byłoby mi miło - rzekła pewna, że nie zadzwoni. Oszaleje, nie
widząc jej.
- Atlanta jest niedaleko stąd. Mógłbym dojechać tam w parę godzin.
Serce Natalie podskoczyło z radości. Nick chciał ją jeszcze widzieć.
Uśmiech zamarł jej na ustach. Oczywiście, starał się być uprzejmy. Była
pewna, że gdy odjedzie, nigdy go już więcej nie zobaczy. Wróci Irma i
zajmie w życiu Nicka należne jej miejsce, a Natalie pozostanie tylko
iskierką w pamięci.
43
RS
Z jakiegoś osobliwego powodu Natalie nie miała żalu do Irmy. Nick
prawdopodobnie mógł opowiadać jej o swoim życiu w Wietnamie. Jeśli
Irma była w stanie zatrzeć choć jedno złe wspomnienie, Natalie była jej
wdzięczna.
- Chyba, że wolałabyś, żebym nie przyjeżdżał - rzekł, biorąc jej
milczenie za odmowę.
- Jasne, że możesz mnie odwiedzić. - Starała się, by zabrzmiało to
entuzjastycznie, lecz przypomniała sobie wakacje podczas studiów -
bliscy przyjaciele, którzy obiecywali wpaść lub zadzwonić do niej, gdy
wyjadą, nigdy nie dotrzymywali słowa. Natalie nauczyła się na to nie
liczyć. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Gdy wyjedzie, nigdy więcej już
go nie zobaczy. Coś ścisnęło jej gardło, uniemożliwiając przełykanie.
- Jesteś głodna? - Nick spojrzał na zegar.
- Trochę. - Tak naprawdę nie myślała o jedzeniu, ale wiedziała, że
Nick jest spostrzegawczy. Natychmiast zauważy, że coś jest nie w
porządku i zapytają o to. Niemożliwe było oszukanie tego mężczyzny -
wydobyłby z niej wszystko. Bardzo możliwe, że powierzano mu
przesłuchiwanie więźniów w Wietnamie.
- Myślę, że fajnie byłoby upiec na ruszcie w kominku szaszłyki -
rzekł. - Robię tak przez całą zimę.
Chciała zapytać z kim, ale nie zrobiła tego.
- Włożę do piekarnika parę ziemniaków - powiedziała, wstając. - I
zrobię sałatkę.
W ciągu pół godziny Natalie oczyściła ziemniaki, ponakłuwała je
widelcem i posmarowała masłem. Przed włożeniem do płytkiego garnka
posypała solą. Następnie umyła warzywa przeznaczone na sałatkę i
rozłożyła je na papierowym ręczniku, by wyschły. Gdy się odwróciła,
ujrzała, że Nick otwiera butelkę wina.
- Widzę, że dziś wieczór szalejemy - rzekła wesoło. Uśmiechnął się
szeroko.
- Zamierzam upić cię tym i uwieść. Na filmach to zawsze działa.
- Ale to nie Hollywood, a ja piję rzadko. A kiedy piję, znam granice.
Nick spojrzał na nią tak, jak gdyby rzuciła mu na kolana bombę.
- Wiesz, jesteś piekielnie zabawną damą, gdy wpada się z tobą w
tarapaty - rzekł. Mimo to wręczył jej lampkę burgunda. Sobie również
nalał i opierając się o blat, przyglądał się, jak Natalie przygotowuje
sałatkę. Kilkakrotnie przerywała pracę, by pociągnąć łyk wina.
- Dobre - przyznała.
- Co zatem robisz dla rozrywki, Natalie Courtland?
44
RS
- Och, lubię czytać i wyszywać. Czasem chodzę do kina z którymś z
przyjaciół. I właśnie zaczęłam lekcje gry w golfa.
Mam dużo zainteresowań, ale mało czasu - dodała ponuro. Z ust
Nicka trysnęło wino, gdy wybuchnął śmiechem.
- Przepraszam - powiedział.
Natalie spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Myślałem tylko, że może jest w tobie coś dzikiego, ale teraz widzę,
że nasza mała przygoda nie będzie przypominała rozrywkowego rejsu.
Spojrzała na niego z oburzeniem.
- Akurat tak się składa, że żyję pełnią życia, Nicku Jordanie. Jeśli
sądzisz, że spędzam czas w barach dla samotnych, szukając tam
świeżego mięsa, jesteś w błędzie. Jeżeli więc cię nudzę, to trudno.
Natalie pociągnęła długi łyk wina, świadoma, że jest obserwowana.
Zlizała jedną lub dwie kropelki napoju, które pozostały na dolnej wardze.
Nie mógłby się z nią nudzić.
- Założę się, że miałaś w szkole same piątki - rzekł. -Zakład?
Patrzyła mu prosto w oczy.
- Tak, rzeczywiście miałam. Skończyłam studia z nagrodą i byłam
drugą z najlepszych na roku prawa. Zadowolony? Dokładnie wiedziałam,
co chcę zrobić ze swoim życiem. - Ręce jej drżały, gdy podnosiła
kieliszek. Nie mogła pojąć, dlaczego czuje, że potrzebna jest jej aprobata
Nicka. Była w znacznie lepszej sytuacji niż on, odizolowany od świata w
zakurzonym, starym domu, oddalonym o kilometry od wszystkiego.
Nick w milczeniu sączył wino.
- Nie wierzę, że nie chcesz mieć dzieci - rzekł, zmieniając zupełnie
temat. - Jak już mówiłem, byłabyś wspaniałą matką. Dlaczego odmawiać
sobie tej przyjemności?
- To chyba oczywiste - odpowiedziała ze śmiechem. - Po pierwsze,
nie jestem mężatką i nie zamierzam wychodzić za mąż, a po drugie,
byłabym pewnie jedną z tych nadopiekuńczych matek. Ciągle bałabym
się, że coś złego przydarzy się dziecku.
-Tak jak Bobbiemu?
Był spostrzegawczy. Spuściła rzęsy.
- Tak, jak Bobbiemu. Potem znów musiałabym stanąć twarzą w twarz
z samotnością. - Opróżniła kieliszek i odmówiła dolewki. Jedna lampka
wina obudziła w niej dręczące myśli i uczucia, które nie dawały jej
spokoju. Przez to mówiła rzeczy, które lepiej byłoby przemilczeć.
- Co z twoim ojcem?
45
RS
- Nie utrzymujemy ze sobą stosunków. W każdym razie niezbyt
bliskie. Zmienił się po odejściu matki. Jak gdyby odsunął się ode mnie i
Bobbiego. Chyba dlatego Bobby i ja staliśmy się sobie tak bliscy. -
Zaśmiała się. - W szkole średniej nauczyciele dopilnowali, żebyśmy nie
byli w tej samej klasie. To my wyczynialiśmy większość wybryków.
- Mówiłaś, że miał siedemnaście lat, gdy zginął - rzekł łagodnie Nick,
starając się wydobyć z niej więcej wiadomości. Zdawała się trzymać w
sobie tak wiele rzeczy zamkniętych na klucz.
W oczach Natalie pojawiła się iskierka bólu.
- Tak. Bobby i ja robiliśmy wszystko razem. Mieliśmy te same
zainteresowania, wspólnych przyjaciół. Nawet na randki chodziliśmy
razem. Stara Suszona Śliwka - przerwała - to znaczy nasza ciotka
Megata, która zamieszkała z nami i którą później przechrzciliśmy na
Attylę - uważała, że nasza więź jest nienormalna. Nie wiem, czy ta
kobieta była spaczona, czy po prostu drażniło ją, gdy widziała, że Bobby
i ja jesteśmy szczęśliwi. - Odetchnęła głęboko. - Miałam pojechać z
Bobbiem i naszymi przyjaciółmi do kina tego wieczora, gdy zginął, ale
zachorowałam na grypę. Tata nie powiedział mi nic, aż do następnego
ranka. - Zapanowała cisza. - Chyba wtedy ostatecznie zdecydowałam się
studiować prawo. Chociaż Bobby i ja planowaliśmy to wspólnie, ja w
duchu czułam się niepewnie. Wówczas, na tym wydziale było mało
kobiet. Ale później zrozumiałam, że jeśli mogłam przeżyć śmierć brata,
to mogę dać sobie radę ze wszystkim. - Uśmiechnęła się i uniosła pusty
kieliszek. -
Widzisz, co robi ze mną lampka wina? Od razu się wywnętrzam.
Nick zaśmiał się.
- Miałem nadzieję, że zareagujesz inaczej. - Jednak w rzeczywistości
był szczęśliwy, że mu się zwierzyła. Teraz przynajmniej poznał choć
część powodów, dla których była właśnie taka.
Natalie wiedziała, że drażni się z nią. Nie wierzyła, by Nick Jordan
był mężczyzną, który upija, a potem wykorzystuje kobietę. Ale
oczywiście mogła się mylić. Odstawiła swój kieliszek.
Nick podszedł do lodówki i wyjął z niej dwa płachty marynowanego
mięsa. Zniknął gdzieś w sąsiedztwie garażu i po chwili wrócił, trzymając
w ręku kawałek metalu, który pasował do rusztu. Zamocowawszy go
starannie w kominku, wrócił do kuchni po mięso.
- Lubisz mocno spieczone?
Natalie podniosła wzrok znad blatu, który właśnie wycierała.
- Średnio.
46
RS
Gdy zaniósł mięso do pokoju, by nadziać je na ruszt, zaczęła
nakrywać do stołu.
Po powrocie do kuchni Nick ujrzał stół nakryty ze smakiem.
- Nigdy tego nie robię.
- Czego? - Natalie spojrzała na niego przez ramię.
- Nigdy nie zadaję sobie trudu nakrywania do stołu. Po prostu gotuję
coś i zjadam - zwykle przed telewizorem, z Daisy żebrzącą u moich stóp.
- Poczuł ukłucie żalu, że po jej wyjeździe bez wątpienia wróci do swoich
starych nawyków.
Gdy szaszłyki były gotowe, Nick odstawił je wraz z rusztem, by
pozostały ciepłe, aż skończą się piec ziemniaki. Nalał sobie jeszcze jeden
kieliszek wina.
- Chcesz jeszcze trochę? - zapytał Natalie, patrząc na nią
wyzywającym wzrokiem.
- Nie, dziękuję.
- Boisz się, że stracisz hamulce i staniesz się dzika? -zapytał z
zaczepną nutką w głosie. Usiadł przy stole i obserwował ją. - Założę się,
że jesteś diabelnie namiętną kobietą, jeśli tylko naciśnie się odpowiedni
guzik.
- Nie sądzę, żeby to była twoja sprawa.
- Och, przestań, Natalie! Od trzech dni mieszkamy pod jednym
dachem. Przez ten czas na pewno troszkę mnie polubiłaś.
Gdyby tylko wiedział. Zaczynała czuć do niego coś więcej niż
sympatię i to ją przerażało. A jeśli chodzi o guziki, pewna była, że Nick
Jordan wie, który z nich nacisnąć. Natalie zajęła się płukaniem naczyń.
Nim zdała sobie sprawę z tego, co się dzieje, Nick podszedł do niej z tyłu
i objął ją w talii. Przycisnął ciepłe wargi do jej karku.
- Pragnę cię - powiedział po prostu.
- Wypiłeś za dużo wina. - Próbowała mu się wyrwać, ale
bezskutecznie.
- Bo usiłuję obezwładnić wszystkie swoje zmysły - rzekł, okrywając
jej szyję pocałunkami aż po płatek ucha. Natalie zadrżała. Zaśmiał się
swoim niskim, podniecającym chichotem.
- Co ma zrobić mężczyzna? Chodzisz ubrana tak, że skusiłabyś nawet
faceta, który zawziął się żyć w celibacie.
Roześmiała się.
- Nawet nie wiesz, co oznacza to słowo.
- A ty używasz perfum, które doprowadzają mnie do szaleństwa.
- Nick...
47
RS
Odwrócił ją twarzą do siebie i wziął w ramiona.
- Pragnę cię, Natalie Courtland. Będę cię miał. Potraktuj to jako
ostrzeżenie, bo żadne z nas nie może zrobić nic, by to powstrzymać. -
Ciężkie, pożądliwe usta opadły na jej wargi. Rozchylił je językiem.
Natalie czuła się ogłupiała. Dłońmi swobodnie błądził po jej ciele,
przygniatając ją sobą. Ucieczka była niemożliwa. Biodra przyciśnięte
miała do drzwi szafki. Pocałunek pogłębiał się, nie pozwalając jej
myśleć. Jej ciało znów zareagowało z przyjemną, lecz niezręczną
gwałtownością. Nick przerwał pocałunek i muskał ustami jej czoło,
powieki i skronie, pozostawiając na nich ślad ciepła. Wtulił głowę
pomiędzy jej piersi, wdychając jej zapach.
Natalie brakowało powietrza, uginały się pod nią kolana. Walczyła,
walczyła o przetrwanie. Nick przełamywał jej wszystkie próby obrony,
jedną po drugiej. Czuła się bezbronna w jego ramionach. W tej chwili
mógł zrobić z nią to, co chciał. Mógłby wziąć ją tu, na kuchennej
podłodze, jeśli tylko tego zapragnął i Natalie wiedziała, że nie miałaby
siły mu się przeciwstawić. Zastanawiała się, czy w ogóle próbowałaby go
powstrzymać.
Ku jej zaskoczeniu Nick cofnął się ze ściągniętą twarzą, jak gdyby
przeżywał jakiś ogromny ból.
- Za dużo wypiłem - wyznał bez wstępów. - Chyba nie przywykłem
jeszcze do całej tej bezczynności. Przepraszam, jeśli, hm... zrobiłem coś,
co nie przystoi dżentelmenowi. - Jego oczy śmiały się. Żartobliwie
skłonił głowę. -Gdy będę się z tobą kochał, chcę obudzić się następnego
ranka i pamiętać każdy szczegół. - Westchnął głośno, podczas gdy
Natalie patrzyła na niego zupełnie oszołomiona.
- Ale jeśli nie stopnieje ten cholerny śnieg, nie odpowiadam za siebie -
dodał. - Zwłaszcza, jeżeli będziesz nosiła tę koszulę, przez którą widać
twoje sutki.
- Chyba już czas coś zjeść - rzekła pospiesznie Natalie, otwierając
drzwiczki piekarnika i wyjmując z niego garnek z pieczonymi
ziemniakami. Wręczyła Nickowi tacę i szczypce. Podszedł do kominka,
by wyjąć szaszłyki. Natalie przygotowała wszystko w ciągu pięciu minut.
Schowała butelkę wina i nalała kawy do dwóch filiżanek. Nick wrócił z
szaszłykami i rozłożył je na talerzach.
Jedli w milczeniu, ale Natalie bacznie go obserwowała. Gdy wypił
swoją kawę, natychmiast wstała od stołu, sięgnęła po dzbanek i nalała
jeszcze. Wymruczał podziękowanie, nie podnosząc na nią wzroku.
48
RS
Potem Natalie zaproponowała, żeby wziął prysznic, a ona w tym
czasie sprzątnie kuchnię. Nie protestował; widocznie uznał to za dobry
pomysł.
Do czasu, gdy wyłonił się z łazienki, odświeżony, czysty i ubrany w
piżamę, Natalie wysprzątała już kuchnię i rozłożyła posłanie, tak jak
Nick poprzedniej nocy. Dostrzegła znużony wyraz na jego twarzy.
- Zmęczony? Przytaknął.
- Muszę jeszcze dołożyć do ognia.
Natalie skinęła głową i poszła do łazienki, by umyć zęby i zmyć
makijaż. Wiedziała, że Nick zużył z pewnością cały zapas gorącej wody,
więc wykluczona była ciepła kąpiel. Założyła koszulę, a na nią szlafrok
Nicka.
Kiedy wróciła do pokoju, Nick już spał. Uśmiechając się, wyłączyła
światło i wtuliła się w posłanie obok niego. Machinalnie sięgnął po nią i
przyciągnął do siebie. Sprawiło jej to radość.
Hałas nie chciał ucichnąć. Niski, jednostajny dźwięk wkradł się do
snów Natalie. Otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju. Nie budząc
Nicka, wyślizgnęła się spod koców, na palcach przeszła do jadalni, która
znajdowała się we frontowej części domu i wyjrzała przez okno.
Pługi! Dwa pługi. Natalie popędziła do pokoju i obudziła Nicka.
- Już są!
- Wietnamczycy? - zapytał, podnosząc się, jak gdyby gotów do walki.
Śniło mu się, że czai się w zasadzce wraz z kilkoma kumplami. Gdy
dotarło do niego, gdzie się znajduje, spojrzał ze zmieszaniem na Natalie.
- Kto jest?
- Pługi - odpowiedziała z ożywieniem. - W końcu dotarły do twojej
samotni.
Skrzywił się.
- Dlaczego mnie obudziłaś? - Wtulił głowę w poduszkę i z powrotem
zasnął.
Natalie nie marnowała czasu. Zaparzyła kawę i odszukała książkę
telefoniczną.
- Czy to Zakład Usług Holowniczych? - zapytała burkliwego
mężczyznę, który podniósł słuchawkę.
- Tak chyba napisali w książce telefonicznej, prawda? -odpowiedział.
- Co trzeba przyholować?
- Mój samochód - odrzekła Natalie. - Jest w rowie, około półtora
kilometra od posiadłości Nicka Jordana. Podczas nocnej zamieci
zjechałam z drogi.
49
RS
- I od tego czasu śpi pani w samochodzie?! - zapytał z
niedowierzaniem mężczyzna.
- No... nie - odpowiedziała. - Pan Jordan był tak uprzejmy, że
pozwolił mi nocować u siebie.
- Hmmm.
- Naprawdę nie miałam dokąd się udać.
- Taaa...
- Może pan wyciągnąć mój samochód z rowu czy nie? -spytała
zirytowana, że musi tłumaczyć się przed jakimś obcym mężczyzną.
- Mogę to zrobić późnym popołudniem, jeśli pługi oczyszczą szosę,
ale mam jeszcze przedtem sześć samochodów.
Natalie westchnęła.
- Dobrze, proszę do mnie zadzwonić, kiedy będzie pan gotowy. -
Podała mu numer telefonu Nicka.
Gdy tylko odłożyła słuchawkę, wystraszyło ją pukanie do drzwi.
Otworzyła je i ujrzała, że za progiem stoi atrakcyjna brunetka w dżinsach
i kurtce narciarskiej. Jedyną skazą, jakiej mogła się doszukać w jej
wyglądzie, był zbyt mocny makijaż. Kobieta była najwyraźniej
zaskoczona widokiem Natalie.
- W czym mogę pani pomóc? - zapytała uprzejmie Natalie,
zaniepokojona, że zdarzył się jakiś wypadek. Było trochę za wcześnie na
gości.
- Chciałabym widzieć się z Nickiem.
- Obawiam się, że śpi. Kobieta wzruszyła ramionami.
- To proszę go obudzić. Nie po to przejechałam taki szmat drogi, żeby
teraz odejść z kwitkiem.
- Czy mogłaby mi pani podać swoje nazwisko?
- Niby dlaczego, robi pani spis ludności? - Kobieta uśmiechnęła się i
nie czekając na zaproszenie, przekroczyła próg.
- Mam na imię Irma. Nick będzie wiedział, kim jestem.
50
RS
ROZDZIAŁ 6
Natalie zamarła na dźwięk jej słów. Nagle uśmiechnęła się i z
zachwytem klasnęła w ręce.
- To pani jest tą Irmą - rzekła z ożywieniem, pamiętając co Nick
opowiadał o jej temperamencie. - Cudownie, że mogę panią poznać -
ciągnęła Natalie, chwytając jej dłoń i potrząsając nią serdecznie. -
Oczywiście, czuję się tak, jak gdybym panią znała. Nick tak wiele mi o
pani opowiadał.
Kobieta bez skrępowania wpatrywała się w szlafrok Nicka.
- Nie wspominał nic o pani.
Gdy Nick usłyszał głos Irmy, wślizgnął się głębiej pod koce i wcisnął
głowę pod poduszkę.
- Proszę zdjąć kurtkę - powiedziała Natalie, świadoma, że Irma
podejrzliwie patrzy na jej strój. Dzięki Bogu zakryła satynową koszulę. -
Proszę do kuchni, naleję pani filiżankę kawy.
Kobieta nie omieszkała zauważyć łóżka przed kominkiem i kształtu
śpiącego pod kocami Nicka.
- Czy to Nick?
Natalie postawiła na stole filiżankę kawy.
- Och, nic pani nie powiedział? Ogrzewanie wysiadło. Zamknęliśmy
niemal cały dom, żeby zatrzymać tu ciepło, ale i tak musimy wkładać na
siebie tony ubrań, żeby nie zamarznąć na śmierć - dodała, podkreślając
szczególnie słowo "tony".
Nick zdecydował, że czas już stawić czoło burzy, usiadł więc i
przetarł oczy.
- Irma! Jak miło cię widzieć. Chyba drogi są już dostatecznie
przetarte, skoro udało ci się tu dojechać.
Przytaknęła.
- Jechałam tuż za pługami. Czy mógłbyś mi powiedzieć, kim jest ta
kobieta, która ma na sobie twój szlafrok? - rzekła bez wstępów, jak
gdyby Natalie nie było w pokoju.
Nick i Natalie wymienili spojrzenia. Pierwsza odpowiedziała Natalie.
- Ach, przepraszam, sądziłam, że Nick powiedział pani, że tu jestem. -
Spojrzała na Nicka. - Nie mówiłeś Irmie, że tu mieszkam?
- Hm, nie... Nie miałem okazji. Natalie uśmiechnęła się do Irmy.
- Jestem Natalie Courtland, siostra Nicka z Południowej Dakoty. -
Wstrzymała oddech. Nick niewiele opowiadał jej o swojej siostrze - tylko
51
RS
tyle, że jest mężatką, mieszka w Południowej Dakocie i ma trójkę dzieci.
Ale nie wspominał nigdy, czy ona i Irma kiedykolwiek się spotkały.
Gdy Irma rozgrzewała się, Nick wpatrywał się w Natalie wzrokiem
pełnym niedowierzania.
- Czy mogłabyś przynieść mi filiżankę kawy, kochana siostrzyczko? -
zapytał.
Usiadł przy stole naprzeciwko Irmy, nie zwracając uwagi na
pochmurne spojrzenia, jakie rzuciła mu Natalie i słuchał najświeższych
nowinek. Natalie wniosła filiżankę i postawiła ją przed Nickiem,
równocześnie, celowo nadeptując mu na palce u nóg. Nawet nie drgnął,
zacisnąwszy jedynie szczęki.
- Gdzie jest twoja rodzina? - spytała Irma. - Jeśli dobrze pamiętam,
Nick mówił mi, że masz dzieci.
- Troje - powiedziała Natalie, potem spojrzała na Nicka z nadzieją, że
się nie pomyliła. Przytaknął nieznacznie. Natalie odsunęła krzesło i
usiadła między nimi. - Irmo, chcesz znać prawdę?
Nick omal nie zakrztusił się kawą. Irma skinęła potakująco głową;
wyglądała na zainteresowaną.
- Zostawiłam męża. Zmęczyło mnie odgrywanie roli niańki i służącej,
podczas gdy on tylko pracuje. Nigdzie razem nie wychodzimy. Nick
może to potwierdzić. Prawda, Nick? - Trąciła go łokciem, pewna, że tak
właśnie zachowywałaby się jego siostra.
- Nigdzie razem nie wychodzą - powtórzył tępo Nick.
- Powiedziałam mu więc, że przez jakiś czas musi się zająć
wszystkim, a ja jadę na wakacje. Pierwsza rzecz jaką zrobił, to zadzwonił
do swojej matki. Oczywiście nie miałam pojęcia, że trafię w sam środek
zamieci. - Wstała. - Chyba wezmę prysznic. Miło było cię poznać, Irmo.
- Mnie również. - Żadna z kobiet nie zauważyła wyrazu ulgi, jaki
pojawił się na twarzy Nicka.
Natalie zniknęła za drzwiami łazienki i włączyła mały piecyk.
Przemierzała krokami niewielkie pomieszczenie, czekając, aż się w nim
ociepli i zastanawiając się, czy Irma przełknęła jej historyjkę.
- Jeśli to jest twoja siostra, to jestem gotowa zżuć opony mojego jeepa
- powiedziała Irma, gdy tylko zostali sami.
Nick nie podnosił wzroku znad filiżanki.
- Wiedziałem, że się na to nie nabierzesz. Zabłądziła pośród tej
śnieżycy, a ja ją znalazłem. Była bardzo zmarznięta. Mogła umrzeć. -
Nick zaczął się nagle zastanawiać, dlaczego tak szczegółowo tłumaczy
się przed Irmą. Nie miała do niego żadnych praw tak jak on do niej.
52
RS
- Kiedy wyjeżdża? Wzruszył ramionami.
- Pewnie jak tylko ktoś wyciągnie jej samochód z rowu. Nienawidzi
tego miejsca.
- Skąd pochodzi?
Nick przygładził dłonią włosy.
- A cóż to, teleturniej?
- Po prostu obchodzi mnie twoje szczęście. Powinieneś wiedzieć o
tym najlepiej. - Wyciągnęła rękę i pogładziła jego dłoń. - Jest ładniutka.
Jeśli jej charakter odpowiada wyglądowi, to masz w ręku niezłą kobietę.
Zaskoczyło go to stwierdzenie.
- Daj spokój, Irmo. Ona jest znanym adwokatem z Atlanty. Nie mamy
ze sobą nic wspólnego i nie łączy nas nic, co można byłoby nazwać
romansem.
Uśmiechnęła się.
- Czasem takie związki są najlepsze. - Wstała. - No muszę już iść. -
Pogłaskała go po policzku.
- Poczekaj, ostatnim razem zostawiłaś tu kilka książek. Przeczytałem
wszystkie. Przyniosę je. - Nick otworzył drzwi, wiodące do frontowej
części domu i zadrżał z zimna. Pognał po schodach do sypialni, by
poszukać książek.
Natalie wyszła z łazienki, z głową okręconą ręcznikiem. Zarumieniła
się ujrzawszy, że Irma jest tam jeszcze.
- Gdzie Nick?
- Poszedł na górę po książki, które mu pożyczyłam. Podobasz mi się,
Natalie - stwierdziła rzeczowo. - Tylko go nie zrań.
Natalie nie miała czasu odpowiedzieć. Wszedł Nick z naręczem
książek.
- Znalazłem jeszcze kilka innych, które zapomniałem ci oddać -
powiedział.
- Nick i ja czytamy horrory - wyjaśniła Irma. - Im straszniej, tym
lepiej, prawda Nick?
Skinął potakująco głową, podchodząc do drzwi i otwierając je.
- Uważaj na siebie, Nick. Natalie, mam nadzieję, że poradzisz sobie ze
swoimi małżeńskimi problemami. - Na twarzy Irmy pojawiło się
rozbawienie, gdy Nick zamykał za nią drzwi.
Natalie nie wiedziała, co myśleć o Irmie, ale spuszczony \ wzrok
Nicka pozwalał jej snuć domysły, iż prawdopodobnie układali wspólne
plany. Na myśl o tym Natalie zacisnęła zęby. Ale dlaczego Irma
53
RS
ostrzegła ją, by nie zraniła Nicka? Westchnęła i potrząsnęła głową. Świat
z pewnością jest zbyt skomplikowany.
Minęła piąta, gdy ośnieżony jaguar został wyciągnięty z rowu. Natalie
czuła się o wiele lepiej mając świadomość, że jej samochód stoi koło
domu Nicka. Dzięki zaspom lądowanie w rowie nie spowodowało
żadnych uszkodzeń.
- Jest zbyt późno, by wyjeżdżać - rzekł Nick. - Drogi są
niebezpieczne. - Posłał jej rozbrajający uśmiech. - Poza tym teraz gdy
działa ogrzewanie, nie będziesz musiała spać ze mną w jednym łóżku.
Natychmiast po odśnieżeniu drogi Nick chwycił za słuchawkę
telefoniczną i zapłacił zawrotną sumę za zreperowanie ogrzewania
jeszcze tego samego dnia.
- Jestem dorosła - chłodno odrzekła Natalie, wciąż przekonana, że
Nick i Irma mieli plany na wieczór. To wszystko nie miało sensu.
Dlaczego Nick jeszcze nie wrzucał jej walizek do samochodu, jeśli
planował gorącą noc? Słowa Ir-my, by nie zraniła Nicka, przez cały
dzień grały w głowie Natalie, jak zacinająca się płyta. Jeżeli ci dwoje
próbowali się jej pozbyć wprowadzając ją w błąd, to im się udało.
Zabrała z łazienki swoje rzeczy.
- Czy mogłabyś przynajmniej rozsądnie pomyśleć? -krzyknął Nick. -
To będzie jazda po szkle. Sam śnieg był mniej niebezpieczny. Poczekaj
do jutrzejszego popołudnia. Do tego czasu powinno się ocieplić i lód
stopnieje.
Natalie ustąpiła, aby udaremnić Nickowi i Irmie sekretne rendezvous.
Gdy Nick wszedł do pokoju ubrany w nowe, sztruksowe spodnie i
sweter, nabrała pewności, że z niecierpliwością czeka na obiecujący
wieczór.
Była zła na siebie, że przygotowała wystawną kolację złożoną z
zapiekanych
zrazów,
brokułów,
potrawki
z
kurczaka
oraz
kukurydzianych kuleczek. Nick nie wierzył własnym oczom.
- Skąd miałaś czas, by uczyć się gotowania i studiować? Natalie
spojrzała na niego.
- Nauczyłam się gotować, kiedy byłam bardzo młoda. Po odejściu
matki. Wychodzisz gdzieś? - zapytała bez ogródek.
- Miałbym zostawić tę wspaniałą kolację?
- Aha, więc zamierzasz najpierw zjeść, a potem wyjść.
- Nie mam najmniejszego zamiaru wychodzić w tę pogodę. Masz
nadzieję, że się mnie pozbędziesz?
Natalie usiłowała ukryć zdziwienie.
54
RS
- Nie, pomyślałam tylko... - Zawahała się. - Nieważne. -Nakryła do
stołu, zastanawiając się, dlaczego odczuła taką ulgę na wiadomość, że
Nick zostaje w domu.
Przy kolacji rozmawiali swobodnie, a Nick tak często chwalił
jedzenie, że się rumieniła. Potem nalała kawy do dwóch filiżanek i
usiedli na kanapie.
Nick wyglądał na rozbawionego.
- Chyba tak właśnie zachowują się małżeństwa. Natalie potrząsnęła
głową.
- Nie te, z którymi mam do czynienia w pracy. Wrzeszczą i kłócą się.
Nie potrafią rozstrzygnąć najdrobniejszego sporu bez toczenia bojów.
Zdziwiłbyś się, jak wiele małżeństw codziennie się rozpada.
- Czy to właśnie zraziło cię do małżeństwa? Natalie przytaknęła.
- Prowadzenie spraw rozwodowych wpłynęło prawdopodobnie na
moją opinię o tej instytucji. Nie mówiąc już o rozwodzie moich własnych
rodziców. To nieciekawy widok - powiedziała ponuro. Obydwoje
roześmieli.
- Nie do wiary.
- Cóż nieprawdopodobnego jest w tym, że ludzie czasami lubią się
nawzajem na tyle, żeby się od razu pobrać?
Nick postawił swoją filiżankę na stoliku koło kanapy.
- Nie, mówiłem o twojej cerze. Jest doskonała. Nigdzie ani jednej
skazy.
Natalie zaczerwieniła się.
- Tylko raz, kiedy byłam w siódmej klasie, dostałam trądziku, który
wkrótce minął.
- Jesteś piękna.
- Przestań, Nick. - Natalie odsunęła się od niego. - Jutro wyjeżdżam.
Miło spędziliśmy razem czas... większość czasu. Nie niszczmy naszej
przyjaźni.
- Przyjaźni? - Roześmiał się. - Szanowna pani, nie mam najmniejszej
ochoty być twoim przyjacielem. Myślę, że kochanek to lepsze słowo.
- Jutro wyjeżdżam - powtórzyła stanowczo. - Nie powinieneś mówić
mi takich rzeczy.
- Mam zlekceważyć to, że cię pragnę?
Wyraz jego twarzy był szczery. Natalie zastanawiała się, przez ile
nocy będzie zasypiała, widząc tę twarz przed oczyma. Nigdy nie
zapomni jego pocałunków.
Przysunął się do niej.
55
RS
- W końcu zawsze dostaję to, czego chcę.
Słowa te rozgniewały ją. Rzuciła mu zimne spojrzenie.
- Jesteś zbyt pewny siebie, Nicku Jordanie, jeśli sądzisz, że wskoczę ci
od razu do łóżka, ponieważ ty sobie tego życzysz. Myślę, że się
rozczarujesz. - Chciała wstać z kanapy, ale Nick chwycił ją za nadgarstek
i powstrzymał.
- W takim razie o co chodzi? Na pewno kogoś masz.
- Jak już powiedziałam, to nie twoja sprawa.
- Czy kiedykolwiek kogoś miałaś?
- Moje życie osobiste nie powinno cię obchodzić. Chwycił ją za
ramiona i potrząsnął gwałtownie.
- Powinno, jeśli kochasz tę osobę, szanowna pani.
Natalie była oszołomiona. Nick Jordan w niej zakochany? Po czterech
dniach? Wyrwała mu się.
- To najśmieszniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałam. Mylisz
pożądanie z miłością.
Nick nie pozwolił jej odejść.
- Nie mógłbym tak po prostu przespać się z tobą, Natalie - rzekł. Jego
głos zniżał się kusząco. - Jesteś stworzona do miłości. Nawet tej nocy,
gdy wyciągnąłem cię ze śniegu i musiałem cię rozebrać, pomyślałem, że
nigdy przedtem nie widziałem niczego tak doskonałego, jak twoje ciało.
- A ja myślałam, że próbowałeś ratować mi życie - wyszeptała.
- Próbowałem ratować ci życie, ale przecież jestem mężczyzną.
Miałem ochotę przycisnąć usta do znamienia na twoim udzie.
Natalie znieruchomiała.
- Widziałeś to znamię?
- Widziałem wszystko, szanowna pani - odpowiedział, rozkoszując się
widokiem jej zarumienionych policzków.
Natalie spróbowała wyrwać się z jego uścisku, ale bezskutecznie.
- Nicku Jordanie, jesteś chory.
Roześmiał się, chwycił ją za ramię i pomimo jej oporów, przyciągnął
na swoje kolana.
- Nie, jestem tylko zauroczony przez niebieskooką, jasnowłosą
kobietę, która kusi mnie tak, że tracę rozsądek.
- Nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Nie minie pięć minut od
mojego wyjazdu, a ty z powrotem pobiegniesz do Irmy.
- Nie wierzysz mi.
- Puść mnie, Nick. — Gdy uwolnił ją z objęć, zaczęła przemierzać
pokój. - Mówię ci to po raz ostatni, więc słuchaj uważnie.
56
RS
Oczy Nicka śledziły ją, gdy chodziła w tę i z powrotem. \ Jej obcisłe
dżinsy sięgały kilka centymetrów powyżej zgrabnych kostek. Sweter,
który miała na sobie, ledwie zakrywał talię; za każdym razem, gdy
podnosiła ręce, mógł dojrzeć gładkie ciało. Jednak najbardziej urzekał go
sposób, w jaki dżinsy obciskały zmysłowe linie jej ud i łydek i przylegały
idealnie do krągłych pośladków.
- Przede wszystkim sam wiesz, jak różni się nasze życie. Ciężko
studiowałam, żeby zostać prawnikiem, a potem trzeba było siedmiu lat
praktyki, bym mogła sprawdzić się w sądzie. Nie, źle się wyraziłam. Nie
tylko sprawdziłam się. Zdobyłam rozgłos. Moi klienci mają mnóstwo
pieniędzy i płacą bardzo dobrze za moje usługi. Mieszkam w
luksusowym apartamencie, jadam w najlepszych restauracjach i...
- Powiedziałaś już dosyć, Natalie - rzekł stłumionym głosem. - Nie
musisz mi tego opisywać. Jesteś bardzo ambitną kobietą.
- Nie znienawidź mnie za to, Nick. To jest chyba mój sposób na
zbudowanie sobie bezpiecznego życia. Gdy tracisz ludzi, których
kochasz, czujesz, że musisz zastąpić to czymś innym.
- Nie nienawidzę cię. Jest mi ciebie żal. Natalie wstała.
- Nigdy nie spodziewałabym się litości od ciebie. To ty przecież wciąż
przeżywasz wojnę. Nie wątpię, że cierpiałeś, ale nawet nie próbujesz
oderwać się od przeszłości. Dlatego Irma jest taka wygodna. Ona jest
tylko naczyniem, do którego ty wlewasz swoje zawiedzione nadzieje.
- Dość, Natalie.
- Tak? - Położyła dłonie na ustach. Ból w jego oczach rozdzierał jej
serce. - Nie sądzisz, że już czas, byś przestał winić ludzkość za swoje
problemy? Może ja znalazłam inny sposób ucieczki od samotności, ale
jestem zadowolona ze swojego życia. - Obróciła się na pięcie i poszła w
kierunku sypialni, trzaskając drzwiami.
Była zbyt zmęczona, by myśleć. Jej umysł krążył jak oszalały wokół
słów Nicka. A więc uważał ją za ambitną materialistkę. Rzeczywiście
otoczyła się pięknymi meblami i strojami, ale świadomość, jak wiele
sama osiągnęła, w jakiś sposób poprawiała jej samopoczucie. Łagodziła
wspomnienia. Jeżeli była dość silna, by zbudować sobie tak udane życie,
z pewnością starczy jej siły, żeby przetrzymać ból i rozczarowania, jakie
to życie czasem jej zsyła.
Cholera! Pracowała ciężko, by to osiągnąć i była zadowolona, dopóki
Nick Jordan nie zaczął kwestionować jej sukcesów. Cóż on wiedział,
tkwiąc tu na plantacji brzoskwiń, z dala od wszystkiego. Możliwe, że
uratował jej życie, ale nie będzie jej mówił, jak je przeżyć.
57
RS
Wyjedzie z samego rana. Pięć nocy spędzonych pod jednym dachem z
Nickiem Jordanem, to więcej niż mogła znieść.
58
RS
ROZDZIAŁ 7
- Wysoki Sądzie! - mówiła Natalie pewnym głosem. -Mojemu
klientowi od sześciu miesięcy nie pozwalano widywać się z dziećmi,
choć przez cały czas płaci swojej byłej żonie wysokie alimenty.
Zebrałam czeki, by udowodnić, że nigdy nie spóźniał się z ich
opłacaniem. Dokumenty sprawy rozwodowej jasno stwierdzają, że mój
klient może widywać się z dziećmi co drugi weekend i przez jeden
wieczór w tygodniu. - Natalie stała za długim, wąskim stołem obok
swojego klienta, mężczyzny dobrze po trzydziestce, niezupełnie
obojętnego na wrogie spojrzenia, jakie rzucała im obojgu jego była żona.
Wstał Guy Pressman.
- Wysoki Sądzie, jeśli mogę podejść do stołu sędziowskiego...
Sędzia ziewnął.
- Radziłbym podejść tu z adwokatem - rzekł cierpko. Natalie i Guy
wystąpili naprzód. Sędzia był najwyraźniej w nie najlepszym nastroju.
Tak jak Natalie. Nie była w najlepszej kondycji od kilku ostatnich
tygodni, odkąd Nick Jordan załadował jej walizki do samochodu i
patrzył, jak odjeżdża.
Sędzia Morgan spoglądał na dwoje adwokatów.
- Co tu się dzieje? - zażądał wyjaśnienia chrapliwym szeptem. -
Miałem tę parę w sądzie co najmniej sześć razy. - Spojrzał na Guya,
potem na Natalie. - Marnują państwo mój czas i pieniądze podatników.
Czy nie mają państwo innych spraw?
Natalie odezwała się pierwsza.
- Wysoki Sadzie, z chwilą rozwodu mój klient stracił wszystkie prawa
rodzicielskie. Wysoki Sąd sam przyznał im wspólną opiekę nad dziećmi
do czasu osiągnięcia przez nie pełnoletniości, ale mój klient nie mógł w
ogóle z nimi przebywać. Jego żona jawnie odmawiała przestrzegania
ustaleń sądu.
- Uwielbiam, gdy się w coś angażujesz, Natalie - wyszeptał Guy
Pressman. - Oczy iskrzą ci ogniem.
Sędzia Morgan wyglądał jak gdyby chciał wypróbować swój młotek
na głowach młodych obrońców. Natalie spojrzała na Guya.
- Oszczędź mi tego, Pressman - odpowiedziała szeptem, wiedząc, że
zachowywał się tak czasem dla zabawy, a czasem aby przekonać się, na
jak wiele może sobie pozwolić w obecności sędziego Morgana, który był
jego wujkiem. - To sala sądowa, nie kino - dodała.
59
RS
Sędzia Morgan spojrzał na zegar, stojący z tyłu sali sądowej i
westchnął z ulgą.
- Dzięki Bogu, już piąta. Nie zniosę dziś więcej. - Kilkakrotnie
uderzał młotkiem w stół, dopóki wszyscy obecni nie popatrzyli na niego
z uwagą. - Ze względu na późną porę odraczam rozprawę do
poniedziałku, do godziny dziewiątej. Chciałbym wówczas zobaczyć choć
cień współpracy między stronami. W przeciwnym wypadku poślę do obu
domów kuratora, który sprawdzi, czy są państwo zdolni do
wychowywania dzieci. - Przenosił wzrok z powoda na pozwaną. - Cała ta
awantura z pewnością nie wpływa na dzieci dobrze. Mogę umieścić je w
domu dziecka, dopóki państwo nie dojdą do porozumienia.
Obydwoje natychmiast zbledli. Sędzia wstał, godnym krokiem
przeszedł do swojego biura i zatrzasnął drzwi. Salę zaległa cisza, po
czym ludzie zaczęli się rozchodzić. '?' - Na miłość boską, co mu się
dzisiaj stało? - zapytał Guy.
- Pewnie znów dokucza mu woreczek żółciowy - odpowiedziała
Natalie. Pospiesznie podeszła do stołu, przy którym siedział jej klient i
zaczęła wpychać dokumenty do teczki. - Cóż, słyszał pan - rzekła. -
Proszę być tu w poniedziałek punkt dziewiąta.
- Ale panno Courtland...
- Proszę mi zaufać, panie Davis. Wymyślimy coś. Ta groźba wysłania
kuratora do obydwu domów to tylko gadanie. Instynkt mi mówi, że
sędzia Morgan po prostu próbuje przestraszyć pańską żonę. Byłabym
zdziwiona, gdyby nie pozwoliła panu odwiedzić dzieci w najbliższy
weekend. - Mężczyzna odzyskał nadzieję. - Proszę pójść teraz do domu i
spróbować się odprężyć.
- Chcesz pójść ze mną na drinka? - zapytał Guy, idąc obok Natalie z
teczką w ręku.
Usiadła, by nie patrzeć mu w oczy.
- Nie dzisiaj. Idę do domu, zjadam kolację i kładę się spać. A przy
okazji - powiedziała, zaciskając z rozdrażnieniem wargi - na przyszłość
żadnych dowcipów przed sędzią. Może by tak trochę profesjonalizmu w
sądzie, Pressman?
- Dziewczyna bez serca - wymruczał dobrodusznie. -Niedługo
przestanę cię dokądkolwiek zapraszać.
- Moja strata - odcięła się żartem, zamykając teczkę i zatrzaskując
zamki. Zdjęła okulary i włożyła je do portfela.
- Do zobaczenia w poniedziałek - rzuciła Guyowi, gdy wychodząc z
sali, przystanął na minutę, żeby porozmawiać z rudowłosą stenografisfką.
60
RS
Natalie siedziała jeszcze przez chwilę. Po męczącym dniu cisza pustej
sali sądowej sprawiała jej ulgę. Poruszała głową w tył i w przód,
rozprostowując obolałe mięśnie szyi, próbując pokonać napięcie. Przez
cały tydzień chodziła zdenerwowana, a konieczność pracy z Davisami
była kieratem.
Czy to możliwe, by była w depresji i nie wiedziała o tym? Brak
wiadomości od Nicka załamywał ją. Westchnęła ciężko i wstała, potem
chwyciła teczkę i prześlizgnęła się przez niskie, wahadłowe drzwi, które
oddzielały prawników i klientów od publiczności. Stukot jej wysokich
obcasów brzmiał głucho pośród martwej ciszy sali sądowej.
Cóż z tego, że Guy uważają za mruka. To prawda, niemal nie
prowadziła życia towarzyskiego, ale to prawdopodobnie pozwalało jej
dobrze pracować, w przeciwieństwie do niego, bo nawet nie zadał sobie
trudu przejrzenia akt po hucznie spędzonym weekendzie. Co wieczór
pracowała do późna, jeśli nie w biurze, to w domu. Nie przyznałaby się
nawet przed sobą, że próbuje oderwać myśli od Nicka Jor-dana. Jednak
w głębi serca wiedziała, że tak jest. Nie była w stanie wyrzucić go z
pamięci bez względu na to, jak bardzo się starała.
Natalie szła między ławkami i nagle, kątem oka dostrzegła, że ktoś
poruszył się w ostatnim rzędzie. Natychmiast podniosła wzrok.
Nick Jordan najwyraźniej czuł się jak u siebie w domu, siedząc tam i
chrupiąc kukurydzę.
Przystanęła i wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. Kilkakrotnie
zamykała i otwierała oczy, chcąc się upewnić, że to naprawdę on.
- Nick! - Zamilkła, nie wiedząc co powiedzieć. Posłał jej szeroki
uśmiech. - Co ty tu robisz? - spytała w końcu.
- Potrzebuję prawnika. Zaśmiała się nerwowo.
- Obawiam się, że trafiłeś w złe miejsce. Cowpens jest nieco oddalone
od okręgu, w którym pracuję.
- Chyba powinienem wyrazić się precyzyjniej - rzekł, podnosząc się z
krzesła. - Nie chodziło mi o twoje... hm... zawodowe umiejętności. - Jego
oczy swobodnie błądziły po jej ciele. - Chcesz kukurydzy?
Potrząsnęła głową. Nie zapomniała, jaki był wysoki i jak szerokie
miał ramiona. Sztruksowa marynarka napinała się na jego twardych
muskułach, a obcisłe dżinsy dokładnie przylegały do ud. Przełknęła ślinę.
- Co z twoimi brzoskwiniami? - zapytała, próbując oderwać myśli od
jego ciała.
- Możesz mi nie wierzyć, ale chyba większość z nich przeżyje. Nie
będzie to oczywiście najlepszy rok... jeśli chodzi o brzoskwinie - dodał.
61
RS
W jego myślach na pierwszym miejscu była teraz Natalie. Wciąż
pamiętał dzień, w którym załadował jej bagaże do samochodu i patrzył,
jak odjeżdża, czując wewnętrzną pustkę. Nie zdjął prześcieradła z łóżka,
na którym spała i miał zwyczaj odwiedzania tego pokoju, wtulania
twarzy w poduszkę i wdychania jej zapachu.
Natalie usiłowała zachować zimną krew.
- Co więc sprowadza cię do Atlanty? - Mówiła swobodnie, jak gdyby
to spotkanie miało dla niej niewielkie znaczenie. Za nic w świecie nie
chciała, by domyślił się, jak jest szczęśliwa i jak rozpaczliwie za nim
tęskniła. Z pewnością on i Irma spotykali się nadal. Co noc, leżąc w
łóżku, myślała o nich - tak wiele, że zaczęła cierpieć na bezsenność.
Miała nadzieję, że nie zdradzą tego ciemne sińce pod jej oczami.
Wzruszył ramionami.
- Mam pewną sprawę do mojego brata.
- Tego inwestora? - Starała się ukryć rozczarowanie. Nie przyjechał
więc specjalnie po to, by ją zobaczyć. Mimo to wyglądał i pachniał
wspaniale. Włosy miał modnie obcięte i wymodelowane, niepodobne do
tej długiej, potarganej czupryny, do której przywykła.
Nick przytaknął.
- Tak, za każdym razem, gdy zarobię kilka centów, chce, bym w coś
zainwestował. Ostatnio były to tuńczyki. - Roześmieli się obydwoje.
Lecz Nick czuł napięcie pomiędzy nimi i zastanawiał się, czy dobrze
zrobił, przyjeżdżając. - Pamiętasz, jak kiedyś powiedziałem, że
chciałbym zobaczyć cię w akcji, w sali sądowej?
- Tak, choć nie mam pojęcia dlaczego.
- Chciałem zobaczyć, jaka jesteś. Zadzwoniłem do twojego biura i
recepcjonistka powiedziała mi, że będziesz przez całe popołudnie w
sądzie, więc tu jestem. Piekielnie trudno było chodzić za tobą z sali do
sali tak, byś mnie nie zauważyła.
Natalie zaśmiała się.
- Nie mogę uwierzyć, że marnowałeś popołudnie siedząc w salach
sądowych i słuchając drobiazgowych małżeńskich sporów.
- Patrzyłem na ciebie.
Czar jego głosu i sposób, w jaki przelotnie uchwycił jej spojrzenie, a
potem opuścił wzrok na jej usta, tamował jej oddech.
- Chciałem zobaczyć, jak jesteś ubrana i jak się zachowujesz. Co do
jednej rzeczy miałem rację.
- Tak?
62
RS
- W sądzie jesteś również tygrysicą. - Zniżył głos do szeptu. - Jeśli
jesteś w połowie tak drapieżna w łóżku, będziesz piekielnie dobrą
kochanką.
- Nick...- Rozglądała się wokół nerwowo, szczęśliwa, że nikogo nie
ma w pobliżu.
- Jesteś świetnym prawnikiem, Natalie Courtland. Widziałem już jak
pracujesz i nie znajduję ciebie w innym zawodzie. - Roześmiał się. -
Jakoś nie mogłem wyobrazić sobie ciebie na sali sądowej, kiedy nosiłaś
mój szlafrok. Teraz, w tym eleganckim kostiumie, wartym pewnie ze
trzysta dolarów i w okularach wyglądasz jak prawdziwa prawniczka. -
Dziwiło go, że żaden przedsiębiorczy klient nie wpłynął na zmianę jej
stylu. To pewnie ta pełna dystansu, bezwzględnie profesjonalna poza,
którą emanowała, powstrzymywała ich od jakichkolwiek prób.
Uśmiechnęła się. Z jakiegoś powodu ocena Nicka miała dla niej
ogromne znaczenie.
- Czy mogę ci postawić filiżankę kawy albo zimne piwo? - spytała.
Uśmiechnął się szeroko.
- Wstrzymywałem oddech z nadzieją, że mnie gdzieś zaprosisz.
Posłał jej kolejny uśmiech, który przyspieszył jej tętno.
Gdy Nick był obok, zmiany w jej wnętrzu skłoniłyby większość ludzi
do natychmiastowej wizyty u lekarza. Zapomniała już, jak jej żołądek
omdlewał za każdym razem, gdy się do mej uśmiechał i jak waliło serce,
kiedy był blisko. Dlaczego więc do niej nie zadzwonił? Wielokrotnie
przesłuchiwała automatyczną sekretarkę z nadzieją, że usłyszy jego głos.
- Po drugiej stronie ulicy jest mała knajpka - usłyszała własne słowa. -
Niezbyt luksusowa.
- To dobrze. Nie lubię luksusu.
Nick wziął jej teczkę i wskazał ręką wyjście.
- Prowadź, mecenasie. - Za drzwiami sali sądowej wrzucił do kosza na
śmieci puste opakowanie po kukurydzy.
Dziesięć minut później siedzieli przy stoliku w zatłoczonym barze,
prowadząc obojętną rozmowę. Natalie ukradkiem wycierała w spódnicę
wilgotne dłonie. Jej serce nie przestawało bić jak oszalałe. Nagle
wszystko powróciło -pocałunki i ciepło emanujące z jego silnego ciała,
gdy trzymał ją w ramionach tej nocy, kiedy zepsuło się ogrzewanie.
- O czym myślisz?
Natalie, przestraszona, podniosła wzrok.
- Właściwie o niczym. Chyba jestem zwyczajnie zaskoczona, że jesteś
tutaj, to wszystko.
63
RS
- Czy źle zrobiłem, przyjeżdżając?
- Nie, oczywiście, że nie. - Gdy do ich stołu podeszła kelnerka,
Natalie zamiast wina, poprosiła o coś mocniejszego z nadzieją, że to
pozwoli się jej odprężyć. Czuła się osaczona, jak szop ścigany przez
sforę ogarów.
- Czy to bar, do którego przychodzą wszyscy prawnicy? - zapytał
Nick po odejściu kelnerki. Spoglądał wokół na mężczyzn ubranych w
trzyczęściowe garnitury, pewien, że tu właśnie wpadali jej koledzy. Bez
wątpienia wyglądał jak Amos McCoy w tych dżinsach i znoszonej
sztruksowej marynarce. Z pewnością popełnił błąd przyjeżdżając, ale
chciał ją zobaczyć. Gdyby choć przez chwilę pomyślał, że wprawiają w
zakłopotanie...
Skinęła potakująco głową.
- Tu jest tanio i blisko do sądu. I jedzenie jest niezłe. -Natychmiast
wyczuła jego skrępowanie, więc próbowała nawiązać rozmowę. - Kto się
zajmuje Daisy i szczeniakami?
- Przyjaciel - odpowiedział wymijająco. - Powinnaś zobaczyć, jakie są
już duże.
Natalie była ciekawa, czy tym przyjacielem jest Irma, ale nie zapytała.
Podeszła kelnerka z ich drinkami. Zamyślona pociągnęła długi łyk,
uświadamiając sobie nagle, że Nick coś do niej mówi.
- ...I zastanawiałem się, czy nie zechciałabyś pójść z nami na kolację.
Otrząsnęła się.
- Przepraszam, nie słyszałam o czym mówiłeś. Nick rzucił jej
rozbawione spojrzenie.
- Dobrze się czujesz, Natalie? Wyglądasz, jakbyś miała za chwilę
wyskoczyć ze skóry. - "Co za głupie pytanie" -pomyślał. Pewnie
umawiała się tu z połową tych facetów, a teraz siedziała w towarzystwie
jakiegoś nieobytego chłopka.
"Czy to aż tak się rzuca w oczy?" - zapytywała siebie. Stęskniła się za
nim tak bardzo, że potrzebowała teraz całej swej wewnętrznej
dyscypliny, by nie wziąć jego dużej dłoni w ręce lub pogłaskać po
policzku.
- Po prostu miałam długi tydzień. Zwykle potrzebuję kilku godzin, by
się odprężyć.
- Znam na to doskonałe lekarstwo - powiedział, uśmiechając się
szatańsko.
- Coś już o tym mówiłeś. Czy dobrze usłyszałam, że zapraszasz mnie
na kolację?
64
RS
- Tak. Będzie tam mój brat, Artur. Chyba nie masz nic przeciwko
temu?
- Oczywiście, że nie - rzekła, trochę rozczarowana. Miała nadzieję, że
spędzi ten wieczór sam na sam z Nickiem.
Rozmawiali jeszcze przez chwilę. Natalie piła drinka, czując na sobie
jego wzrok. Po dwóch tygodniach bez jakiejkolwiek wiadomości od
niego była pewna, że na zawsze zniknął z jej życia.
- Wróć na ziemię, Natalie. Proszę. Natalie zamrugała oczami.
- Mówiłeś coś? - Umysł zamroczony alkoholem, nie chciał jej pomóc.
- Prosiłem o twój adres. To nie Cowpens. Nie mogę tu po prostu
jeździć po ulicach, dopóki nie znajdę twojego samochodu.
Natalie wyrecytowała adres i obserwowała, jak Nick zapisuje go na
papierowej serwetce. Jego dłonie - Boże, nigdy nie zapomni rozmiaru
tych dłoni i ich dotyku na skórze. Na wspomnienie tego serce zabiło jej
mocniej. Nick podniósł wzrok i ujrzał, że Natalie patrzy w przestrzeń z
zabawnym uśmieszkiem.
- Coś nie tak?
- Och, po prostu o czymś myślałam. - Ich spojrzenia spotkały się i
teraz już wiedziała, że on również myślał o chwilach, które spędzili
razem. Pomimo wszystkich niewygód te pięć dni i nocy, które dzielili ze
sobą, były najwspanialszym okresem w jej życiu. Nagle roześmiała się.
- Przypomniał mi się ten ranek, kiedy zamknęłam się pod lodowatym
prysznicem.
Nick uśmiechnął się na to wspomnienie. Pamiętał chwilę, w której
wyciągnął ją z wanny i pocałował. Była słodsza niż nektar. Jedna jej
pierś wyjrzała zza ręcznika, a on chciał przykryć ją dłońmi, ssać, pieścić
koralowy sutek, dopóki nie stwardnieje. Tak, pamiętał. Jak mężczyzna
mógłby zapomnieć o czymś takim?
Nick zdawał się być myślami daleko. Natalie wiedziała, że wspomina
pocałunek. Dojrzała to w jego pociemniałych oczach. Dzielili ze sobą
kilka pocałunków - cudownych, podniecających, które wypełniały
ciepłem jej podbrzusze jak dobra brandy.
- Chyba... chyba już pójdę - rzekła z wahaniem bojąc się, że Nick
wyczyta uczucia z jej twarzy. Może to lepiej, że będzie tam jego brat. -
Mam spotkać się z tobą i twoim bratem w restauracji?
- I stracić okazję przejażdżki "Błękitną Gęsią?" Potrząsnęła lekko
głową i zaśmiała się.
- Czym?
- Moją starą, niebieską furgonetką.
65
RS
- Ach. - Roześmiała się. - Artur będzie jechał z nami?
- Żartujesz? Wolałby raczej umrzeć. Jeździ tylko mercedesem. -
Zaśmiał się. - Uwielbiam parkować przed jego pięknym ogrodem i
włączać klakson. To zwołuje wszystkich sąsiadów. Zwykle gapią się na
mnie i mój samochód, jak gdyby przybyli właśnie do miasta chłopi z
Beverly. - Obydwoje głośno się roześmiali. - Artur nawet nie chce wyjść
przed dom. Stoi w drzwiach i kiwa mi ręką, żebym wszedł do środka.
Oczywiście zawsze znajduje dla mnie inne miejsce do parkowania, na
przykład koło śmietnika.
- Nie wierzę, że jest snobem.
Nick wzruszył ramionami.
- Dobrze, sama się przekonasz.
Natalie śmiała się tak serdecznie, że miała łzy w oczach.
- W takim razie musi być podobny do mojego ojca. Może powinniśmy
ich sobie przedstawić? Czy gra w golfa?
- Gdy tylko ma okazję. Gra w Klubie Sportowym w Atlancie. -
Dostrzegł jej potakujące skinienie. - Twój ojciec też? Tak naprawdę
Artur nie interesuje się zbytnio grą, ale twierdzi, że to dobry sposób na
poznanie potencjalnych inwestorów.
Natalie czuła się coraz swobodniej.
- W takim razie jak to się stało, że nie wyrosłeś na snoba? Gdy
mówiła, Nick nie odrywał wzroku od jej warg. W głębi serca wciąż
pamiętał, jak były miękkie, jak łatwo stapiały się z jego ustami. Chciałby
czuć je na całym ciele. Spróbował skupić się na rozmowie.
- Moi rodzice byli bardzo skromnymi farmerami, nie było w nich ani
odrobiny snobizmu. Moja siostra jest taka sama. Nie robią na niej
wrażenia pieniądze ani ciuchy. Sądzę, że wtedy, gdy wiesz, że nie
możesz czegoś mieć, nie spodziewasz się tego. Artur był zawsze inny.
Mój ojciec zastawił farmę, żeby posłać go na studia.
- Dlaczego twoja siostra wyprowadziła się?
- Wyszła za mąż, a jej męża przeniesiono. Poza tym ani ona, ani Artur
nie interesowali się w ogóle farmą. Artur chciał ją nawet sprzedać i
podzielić pieniądze. Więc ich spłaciłem.
Natalie skinęła głową i spojrzała na zegarek.
- Zobacz, która już godzina. Naprawdę muszę iść do domu i wziąć
prysznic.
Uśmiechnął się szeroko.
- Chcesz, żebym ci pomógł? Jak sobie przypominam, masz problemy
z prysznicami.
66
RS
Rzuciła mu wyniosłe spojrzenie.
- Cóż - mój prysznic nie wylewa mi na głowę lodowatej wody.
- Mój też by tego nie zrobił, gdybyś się nie ociągała.
- Nigdy w życiu... nie ociągałam się. - Czuła, że się rumieni. Jak udało
się temu mężczyźnie zamienić najzwyklejsze słowo w coś zmysłowego?
Mimo woli wyobraziła sobie, jak biorą razem prysznic. Tors Nicka byłby
szeroki i mocny. Jego brzuch byłby płaski i twardy, pępek otoczony
ciemnobrązowymi włosami, wijącymi się wokół jego seksu... Przestań! -
nakazała sobie.
Wstała tak szybko, że niemal przewróciła krzesło, ale Nick złapał je w
porę.
- Muszę już iść. Skinął głową.
- Tak, widzę. Kiedy jesteś gotowa do wyjścia, nie marnujesz czasu na
głupstwa. - Wziął serwetkę z jej adresem.
- Myślisz, że znajdziesz ten dom?
- Znajdę.
Nick zapłacił w kasie i odprowadził ją do samochodu. Poczekał, aż
otworzy go kluczykiem i wsiądzie. Odsunęła szybę.
- O której mam być gotowa?
- Pasuje ósma? - Przytaknęła. - Zamknij drzwi na klucz i pozasłaniaj
okna.
Natalie zacisnęła usta.
- Jestem dorosła, Nick.
Uśmiechnął się szeroko co sprawiło, że wyglądał młodziej; linie
wokół jego ust straciły swą zwykłą surowość.
- Chyba to właśnie lubię w tobie najbardziej.
Natalie czuta się jak w siódmym niebie, gdy przeglądała się w lustrze.
Miała na sobie sukienkę z czarnej krepy, zwężającą się ku dołowi i
szeroki pasek, który podkreślał jej smukłą talię. Jej biżuteria składała się
jedynie ze sznurka pereł. Rozejrzała się po apartamencie. Był jak sen
dekoratora. Zielono-śliwkowa, wzorzysta kanapa, dwa idealnie białe
krzesła w kształcie tulipanów i lakierowane stoliki tworzyły wytworne
wnętrze, które mogłoby być ozdobą okładki magazynu. Kolekcja
zabytkowych pozytywek dopełniała całości. W kubełku chłodziła się
butelka białego wina. Natalie zmarszczyła brwi. Nick będzie pewnie
wolał piwo. Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć.
Gdy kilka minut przed ósmą zadzwonił dzwonek u drzwi, Natalie
drgnęła, potem położyła prawą dłoń na sercu, jak gdyby bała się, że za
67
RS
chwilę wyskoczy z piersi. Oddychając głęboko i poprawiając krótkie,
jasne włosy, wyjrzała przez wizjer i zobaczyła przystojną twarz Nicka.
Otworzyła drzwi. Nie była przygotowana na widok mężczyzny za
progiem. Zniknęły gdzieś dżinsy, flanelowa koszula i sztruksowa
marynarka. Zamiast nich Nick miał na sobie brązowe spodnie, niebieską
koszulę w cieniutkie brązowe paseczki i elegancki, brązowy płaszcz w
jodełkę. Wpatrywali się w siebie przez chwilę, nim Natalie zaprosiła go
do środka.
- Ładnie wyglądasz - rzekła.
- Ty wyglądasz pięknie; zresztą jak zawsze.
68
RS
ROZDZIAŁ 8
Nick, przekraczając próg, wręczył Natalie pudełko. Spojrzała na niego
zaskoczona.
- Cukierki? Jak to miło z twojej strony. I romantycznie.
- Uśmiechnęła się.
- Chcesz mnie utuczyć?
- Wcale nie - odpowiedział, uśmiechając się niepewnie.
- Zjadłem połowę po drodze. To mój pierwszy posiłek dzisiaj, poza
kukurydzą.
Natalie roześmiała się.
- W takim razie nie jestem pewna, czy powinnam zaproponować ci
kieliszek wina.
- Daj spokój, jestem dorosły.
Tym razem Natalie uśmiechnęła się szeroko, szczęśliwa, że nie
poprosił o piwo.
- Zauważyłam. - Podała mu korkociąg.
Artur Jordan był bez wątpienia jednym z najnudniej-szych i
najbardziej zarozumiałych mężczyzn, jakich kiedykolwiek Natalie
spotkała. Jego podwójny podbródek i miękki brzuch powiedziały jej, że
lubił trunki, ale gdyby musiała spędzać z nim większość czasu, też
pewnie zajęłaby się alkoholem. Wyglądał na około czterdzieści pięć lat.
Wydawało mu się, że zjadł wszystkie rozumy i jest znawcą każdego
przedmiotu." Nic dziwnego, że jest rozwiedziony" - pomyślała. Nie
potrzebował żony, potrzebował widowni.
- Nie przyjechałeś chyba "Błękitną Gęsią?" - zapytał brata,
przerażony.
- Jesteśmy "U Anthony'ego" w Atlancie, nie w jakiejś spelunce w
Cowpens.
Nick i Natalie wymienili uśmiechy.
- Nick powiedział boyowi, że jeździ zabytkiem, który będzie
wystawiony na najbliższych Targach Światowych. Sądzę, że ten biedny
dzieciak bał się go potem prowadzić. -
Rozejrzała się wokół. Restauracja "U Anthony'ego" składała się z
kilku małych salek jadalnych.
- Dlaczego nie kupisz sobie jakiegoś przyzwoitego samochodu, Nick?
- zapytał Artur, popijając trzecie martini. -Przecież stać cię na to.
69
RS
- Pieniądze i chęć to dwie różne sprawy - odpowiedział krótko Nick.
Rozejrzał się. - Gdzie jest męska toaleta? - Artur wskazał kierunek i Nick
przeprosił ich, posyłając Natalie chwytający za serce uśmiech.
- Wybaczycie mi? Zaraz wrócę. - Uśmiechnęła się i skinęła głową.
Artur skończył swojego drinka i zamówił kolejnego.
- A więc, Natalie, jesteś prawnikiem. Uśmiechnęła się grzecznie.
- Owszem.
- Pamiętam, że czytałem o tobie artykuł, o najbardziej niezależnych
kobietach w Atlancie. Chyba w sądzie pakujesz się często w niezłe
brudy.
- Jeśli muszę. Ale w końcu większość spraw rozwodowych opiera się
na brudach.
- Szkoda, że nie było cię w pobliżu, gdy potrzebowałem dobrego
prawnika. Moja żona dostała wszystko, z wyjątkiem ubrań, które miałem
na sobie. Przekonała dzieciaki, żeby poszły do Harvardu, kiedy
pokończyły średnie szkoły. Myślę, że zrobiła to tylko po to, żebym dostał
wrzodów na żołądku. - Położył rękę na kolanie Natalie. - Niektóre
kobiety są pijawkami. Rozumiesz, co mam na myśli?
Posłała mu kolejny słodki uśmiech.
- Na szczęście nie spotkałam takich wiele. Artur, czy wiesz, co to jest
mace?
Wzruszył ramionami, jawnie zaskoczony nagłą zmianą tematu.
- Jakiś środek chemiczny, który pali jak diabli, jeśli pryśnie się nim
komuś w twarz - rzekł bez zainteresowania.
Natalie skinęła głową.
- Właśnie. I jeśli nie zostawisz w spokoju mojego kolana, prysnę ci
nim między oczy.
Natychmiast cofnął rękę.
- Przepraszam, Natalie. Próbowałem tylko być miły. -Przyniesiono mu
drinka. Pociągnął łyk. - Widzę, że przepadasz za wiejskimi chłopakami,
takimi jak nasz Nick. -Wzruszył ramionami. - Przyznaję, prowadzi dobrą
grę.
- O czym mówisz? - Natalie zastanawiała się, czy Artur wiedział, co
mówi. Z pewnością za dużo wypił.
- Nick jest nadziany. A ja, nie chwaląc się, zrobiłem dla niego kilka
niezłych inwestycji. Teraz jest pewnie właścicielem połowy ziemi w
Cowpens, nie mówiąc o fabryce konserw.
- Jakiej fabryce konserw? - zapytała bezmyślnie, modląc się, by Nick
wrócił.
70
RS
- Największej na południowym wschodzie. Zatrudnia połowę
Cowpens. Puszkuje najlepsze brzoskwinie na południu - mówił Artur,
trzymając w powietrzu kieliszek martini. Zbliżył go do ust i wypił.
Nick wrócił do stolika i posłał Natalie uśmiech.
- Przepraszam, była kolejka. Podszedł kelner i rozdał jadłospisy.
- Czy mógłby mi pan przynieść jeszcze jednego drinka? - Artur
wyciągnął przed siebie dłoń z pustym kieliszkiem.
- Nie sądzisz, że wypiłeś już dosyć? - zapytał Nick, marszcząc brwi.
Artur nie zwrócił na niego uwagi.
- Nick nie zawsze był taki, Natalie - powiedział bełkotliwie. -
Wszczynaliśmy niezłe awantury, gdy byliśmy dziećmi. - Spojrzał na
Nicka. - Wszczynaliśmy awantury czy nie?
Nick skinął potakująco głową, uśmiechając się do niego pojednawczo.
- Tak, wszczynaliśmy.
- A potem naszego Nicka wysłali do Wietnamu, kiedy ja> byłem na
studiach. Prosto ze średniej szkoły. Nie minęło nawet pół roku, a on
zakochał się w jakiejś Wietnamce... do diabła, nigdy nie mogę
przypomnieć sobie jej imienia.
- Na pewno nie interesuje to Natalie - rzekł Nick, prostując się na
krześle.
Artur poklepał go po plecach.
- Miałeś też syna, prawda?
Natalie siedziała niczym przymarznięta do krzesła. Nie wiedziała, co
zrobić, ani co powiedzieć. Twarz Nicka przypominała marmur. Poczuła
ulgę, kiedy przyniesiono sałatki.
Kolacja ciągnęła się w nieskończoność. Artur, który twierdził, że jadał
"U Anthony'ego" co tydzień, nalegał, że wybierze dla nich potrawy.
Natalie bolała głowa i chciała iść do domu. Nick nie spojrzał już więcej
w jej stronę, odkąd Artur wspomniał o jego przeszłości.
- Nie smakuje ci, Natalie? - zapytał Artur. Zmusiła się do uśmiechu.
- Obawiam się, że nie jestem głodna. Artur spojrzał krzywo na Nicka.
- A ja próbowałem zrobić wrażenie na twojej przyjaciółce, zapraszając
was do najlepszej knajpy w mieście. Do diabła, gdybym wiedział, że nie
jest głodna, moglibyśmy pójść na hamburgery. - Wybuchnął śmiechem,
który rozległ się w całej sali, przyciągając uwagę kilku osób.
- Artur, nie zamawiaj następnego drinka - rzekł surowo Nick.
Reszta posiłku upłynęła w napięciu. Natalie jeszcze nigdy w życiu nie
czuła się tak niezręcznie. Po pierwsze Artur, który ze wszystkich sił
starał się zrobić z siebie głupca. Poza tym odkrycie, że Nick miał kiedyś
71
RS
dziecko i że jest bogaty. Dlaczego ukrywał to przed nią? Jej umysł
wirował wokół mnóstwa pytań.
Gdy zabrano talerze, Natalie i Nick zamówili kawę, a Artur mocną
irlandzką whisky.
- Ma ktoś ochotę na deser? - zapytał wesoło.
- Nie, dziękuję - odpowiedziała Natalie. - Naprawdę chciałabym już
pójść do domu - poprosiła Nicka. - Miałam długi dzień.
"Nie mówiąc o wieczorze" - pomyślała. Kiedy przyniesiono Arturowi
rachunek, Nick wyrwał mu go z ręki.
- Zachowaj pieniądze na taksówkę - rzekł Nick, wręczając kelnerowi
kartę kredytową wraz z rachunkiem. - Czy mógłby pan wezwać taksówkę
dla mojego brata? - Kelner skinął potakująco głową i odszedł.
Po chwili wrócił z kartą Nicka i, stojąc przy stoliku, pokwitował
rachunek. Artur siedział na pół odrętwiały.
- Proszę się nim zająć i dopilnować, żeby wsiadł do taksówki. -
Poszukał kawałka papieru i coś na nim napisał. -Oto adres, na wypadek,
gdyby stracił przytomność. Aha, i jeszcze jedno...- Nick sięgnął do
kieszeni. - To pieniądze na taksówkę i wysoki napiwek. Proszę
powiedzieć kierowcy, żeby zaprowadził go do mieszkania, jeśli będzie
trzeba.
Kelner przytaknął.
- Jak pan sobie życzy.
Nick odczuł ulgę na widok taksówki, a następnie pomógł Natalie
wsiąść do furgonetki i zatrzasnął za nią drzwiczki. Usiadł za kierownicą.
Przez chwilę prowadził w milczeniu.
- Przepraszam, że tak wypadł ten wieczór - rzekł w końcu. - Nie
miałem pojęcia, że Artur tyle pije. To znaczy, zawsze pił, ale nie w
takich ilościach.
- Byłam szczęśliwa, że mogłam spędzić ten wieczór z tobą, Nick -
odrzekła krótko Natalie.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem. Pewien był, że po tym wieczorze
Natalie nie zechce go już więcej widzieć.
Gdy przyjechali pod dom, Natalie zaprosiła Nicka na kawę. Portier
uchylił przed nimi czapki, kiedy przechodzili obok. Potem cierpliwie
czekali na windę.
Gdy weszli, Natalie poszła przygotować kawę, a Nick oglądał
mieszkanie. Odsunął szklane drzwi, prowadzące na balkon i wyszedł na
zewnątrz, by popatrzeć na światła miasta. Z Natalie dzielił go cały świat.
72
RS
Podejrzewał to od początku, ale poznając jej otoczenie, ostatecznie się w
tym utwierdził.
A jednak nie przestał jej pragnąć.
- O, tu jesteś. - Natalie wyszła na balkon. - Czyż to nie piękne? -
spytała, wskazując na horyzont ze świateł. - Czasem siedzę tutaj, kiedy
nie mogę zasnąć albo oderwać myśli od jakiejś sprawy.
Wzruszył ramionami.
- Zależy, co kto lubi.
- To znaczy?
- Niektórzy wolą patrzeć w gwiazdy, podczas gdy innych cieszy
widok neonów.
- A co ty wolisz?
Jego uśmiech był łatwo dostrzegalny nawet w ciemności.
- Chyba znasz odpowiedź.
Natalie poczuła tępy ból w sercu. Przez chwilę patrzyli w milczeniu,
potem Natalie wymknęła się, by nalać kawę. Wróciwszy wręczyła
Nickowi filiżankę. Stali przy balustradzie popijając.
- A jednak to miła odmiana od wiejskiego życia - rzekł Nick, usiłując
zatrzeć ostrość poprzedniego stwierdzenia. Z pewnością zranił jej
uczucia, a tego bardzo nie chciał.
Natalie nie uwierzyła mu.
- Nick, co zdarzyło się w Wietnamie? - wyrzuciła z siebie bez
ostrzeżenia. Gryzła się tym pytaniem setki razy.
Był z lekka zaskoczony.
- Wojna pomiędzy Pomocnym a Południowym Wietnamem.
Usiłowaliśmy zapobiec przejęciu władzy przez komunistów. -
Powiedział to bez emocji, jak gdyby wiele razy już próbował to
wyjaśniać, być może sobie samemu, i teraz jego słowa brzmiały jak
odtwarzane nagranie.
- Wiem, czego dotyczyła wojna - rzekła Natalie. - Ale chcę poznać
wojnę Nicka Jordana. Zdarzyło się tam coś w twoim życiu, prawda?
Parsknął śmiechem.
- Nie chodzi ci o to, że widziałem jak się zabija i okalecza?
Nie odpowiedziała. Wiedział, że oczekuje prawdy i, poznawszy już w
Natalie adwokata, zrozumiał, że nie zrezygnuje, dopóki jej nie usłyszy.
Nick spojrzał na swoje duże dłonie.
- Byłem wtedy jeszcze dzieciakiem. - Popatrzył na nią wyzywająco. -
Czy zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego na wojnę wysyłają
osiemnastoletnie dzieci? - Nie odpowiedziała od razu, więc ciągnął dalej.
73
RS
- Kiedy masz osiemnaście lat, jesteś tak piekielnie głupi, że nie
zdajesz sobie sprawy, iż mogą odstrzelić ci głowę. - Zaśmiał się, ale nie
brzmiało
to
radośnie.
-
Spróbuj
tylko
zrekrutować
grupę
trzydziestolatków, a powiedzą ci, żebyś poszła do diabła. Nie będą
siedzieć godzinami w zasadzce, ani torować sobie drogi przez wysoką
trawę w poszukiwaniu wroga, kiedy nie mają najmniejszego pojęcia, kim
jest ten wróg. Nie, do diabła, niech robotę odwali jakiś pryszczaty
dzieciak.
Nick postawił swoją filiżankę na stoliku i mocno chwycił poręcz,
patrząc na rozciągający się przed nim widok i nie dostrzegając go. Poczuł
dłoń Natalie na swoim ramieniu i wkrótce wrzący w nim gniew i
rozczarowanie złagodniały. Odwrócił się i objął ją w talii.
- Jesteś piękna - wyszeptał zabierając jej filiżankę i stawiając obok
własnej. - Piękna, słodka i nietknięta goryczą.
Zaśmiała się nerwowo.
- Mam swoje widma, Nick. Ale dlaczego jesteś taki zgorzkniały?
Dlaczego świadomie oddzieliłeś się od reszty świata?
- To było dawno, Natalie.
- Ale ty wciąż cierpisz. Dlaczego?
Nie odpowiedział od razu. Gdy odwrócił się od niej i ponownie
chwycił poręcz, bała się, że nie odpowie.
- Moja historia na pewno nie różni się niczym od wielu innych - rzekł.
- Zakochałem się w dziewczynie z Południowego Wietnamu.
- W Me Lin? - wyszeptała. Przytaknął.
- Mieliśmy syna, dużego, silnego chłopaka, z którego dumny byłby
każdy ojciec. - Potrząsnął głową. - Jak gdybym wiedział coś o byciu
ojcem. Jak już mówiłem, byłem jeszcze dzieckiem. Dzień, w którym
wojskom amerykańskim pozwolono wracać do domu, był jednym z
najszczęśliwszych w moim życiu. Me Lin i ja zaczęliśmy planować, jak
przemycić ją i dziecko do Stanów. Lecąc do domu, miałem w oczach
gwiazdy. Mieliśmy zamiar pobrać się w kościółku w Cowpens. Zamilkł.
- I co się stało? - ponagliła go łagodnie Natalie. Nick zaczął mówić
bezbarwnym głosem.
- Zaatakowali wioskę Me Lin zaraz po upadku Sajgonu. Zabili ją i
dziecko.
Pod Natalie ugięły się kolana. Przez chwilę mogła tylko patrzeć na
wysoką sylwetkę stojącego przed nią mężczyzny. Nagle poczuła łzy na
policzkach. Płakała z powodu mężczyzny, którego ból trwał tak wiele lat,
i z powodu niesprawiedliwości, jakie niosła ze sobą wojna.
74
RS
- Tak mi przykro, Nick - rzekła, jak gdyby była za to wszystko
osobiście odpowiedzialna.
- Obiecałem Me Lin, że zabiorę stamtąd ją i dziecko. Obiecałem jej.
Zaufała mi. A ja ją zawiodłem.
- Nick, przecież nie mogłeś zaradzić temu, co się tam stało.
- A potem ją oszukałem.
- W jaki sposób, na miłość boską?
Odwrócił głowę w jej stronę, choć wciąż kurczowo ściskał poręcz.
- Zakochując się w tobie - odpowiedział przez zaciśnięte zęby.
Natalie była oszołomiona jego wyznaniem miłości.
- Nie wiem, co powiedzieć - odrzekła w końcu. Odwrócił się do niej.
- Mogłabyś powiedzieć, że moje uczucie jest odwzajemnione.
Mogła. Chciała. Ale dokąd ich to doprowadzi?
- Nick...
- Nie mów nic, jeśli tego nie czujesz, Natalie. Nie chcę słyszeć z
twoich ust uroczych kłamstw.
Zwiesiła głowę. Jej oczy znów wypełniły się łzami.
- Nic nie rozumiesz - rzekła, powstrzymując płacz. Palcem uniósł jej
podbródek.
- Chyba rozumiem, mecenasie. Otoczyłaś się pięknymi przedmiotami.
Ten apartament, ubrania które nosisz, twój samochód. Czego jeszcze
mogłabyś potrzebować? Myślę, że jesteś trochę podobna do Artura. - Nie
wierzył w to, ale chciał ją zranić, tak jak ona zraniła go brakiem
wzajemności.
Natalie miała ogromną ochotę uderzyć go w twarz.
- W takim razie nic o mnie nie wiesz - rzekła twardo.
- Wiem, że wolę stać, niż siedzieć na twoich meblach. Wyglądają,
jakby należały do salonu wystawowego, a nie do czyjegoś domu. Wiem,
że chcę cię pocałować, ale boję^ się potargać te idealnie ułożone włosy,
albo zniszczyć ten makijaż porcelanowej lalki. - Sięgnął po swoją
filiżankę, wypił kawę i odstawił ją. - Chyba czas już na mnie -
powiedział, przekraczając próg szklanych drzwi.
- To niesprawiedliwe! - krzyknęła, przyciskając do boków zaciśnięte
pięści. Jej oczy pełne były łez bólu i gniewu.
- Posłuchaj mnie, Nick - rzekła, gdy szedł w kierunku drzwi.
- Może otoczyłam się pięknymi przedmiotami, ale ciężko pracuję.
Zasługuję na nie. Zasługuję na to, by nosić projektowane ubrania i jadać
w najlepszych restauracjach. To wszystko co mam, Nick, czy ty tego nie
rozumiesz? - Nie wiedziała, czyjej słuchał. - Oczywiście, otaczam się
75
RS
ładnymi przedmiotami. - Z jej gardła wydarł się szloch. - Straciłam
wszystkich, których kiedykolwiek kochałam. Przynajmniej te przedmioty
mogą mi ich zastąpić.
Gdy płacz wstrząsnął jej smukłym ciałem, Nick natychmiast wziął ją
w ramiona. Czuła jego usta na swoich włosach, słyszała kojący głos.
Przywarła do niego, jak gdyby zależało od tego jej życie. Usta Nicka
chwytały każdą łzę, potem odnalazły jej wargi. Pocałunek był delikatny.
- Nie znienawidź mnie za to, że taka jestem, Nick - rzekła wprost w
jego usta.
- Nie nienawidzę cię. Kocham cię. Jesteś piękna. I zamierzam
potargać ci włosy. - Tym razem jego wargi były gorące i pożądliwe.
Język wśliznął się między jej usta. Jęknął, gdy poczuł smak ich słodyczy.
- Do diabła z włosami! - zdołała powiedzieć. - Bylebyś tylko mnie
przytulał i całował. - Natalie osłabła z rozkoszy. Usta Nicka były
wszędzie. Wplątał dłonie w jej włosy, podtrzymując głowę tak, że nie
pozostało ani jedno miejsce nietknięte przez jego wargi. Czuła płonący w
sobie ogień, który wypełniał ciepłem jej uda. Gdy przycisnął ją do siebie,
poczuła jego podniecenie i przeszył ją dreszcz pożądania. Sięgnął po jej
pasek, który po chwili spadł na dywan. Jej dłonie odpinały guziki jego
koszuli, on zaś zajął się suwakiem sukienki. Ściągnął ją z jej ramion,
całując po kolei ich każdy obnażony skrawek. Ruchem ramion zrzucił z
siebie marynarkę i cisnął ją na bok.
Kiedy sukienka ześlizgnęła się na podłogę, Nick spojrzał na Natalie z
nie skrywanym pożądaniem. Następnie zdjął z niej halkę i wpatrywał się
z niedowierzaniem w czarny pas do pończoch.
- To chyba moje narodziny. Natalie uśmiechnęła się niepewnie.
- Podoba ci się moja bielizna?
- Szanowna pani, zaraz ci pokażę, jak bardzo.
Porwał ją w ramiona i niósł w kierunku drzwi, z ustami
przyciśniętymi do jej warg,
- Szafa - powiedziała wprost w jego usta i skinęła ręką w stronę
sypialni.
Nick poczuł, że napręża się pod tkaniną spodni i w duchu nakazał
sobie zwolnić tempo. Przechodząc przez drzwi sypialni, spojrzał
przelotnie na białą, ażurową narzutę i zasłonki. Na łóżku rozrzucone były
poduszki, owalne i w kształcie serc, ozdobione koronką i wstążkami.
Gdy kładł tam Natalie, zmiótł je na podłogę.
Jego usta ponownie przykryły jej wargi w żarliwym pocałunku.
Niecierpliwe dłonie próbowały rozpiąć sprzączkę biustonosza. Przeklinał
76
RS
producentów damskiej bielizny. Natalie roześmiała się, sięgnęła za siebie
i z łatwością odpięła haczyk. Biustonosz opadł i Nick wciągnął oddech
na widok jej idealnych, białych piersi. Objął je dłońmi i lekko naciskał
koralowe sutki, nim wziął jeden pomiędzy wargi.
Natalie wplątała ręce w jego włosy i przytuliła go do siebie. Jej serce
wzbierało miłością do tego mężczyzny. Jego dotyk, pocałunki, nawet
zapach zdawały się być stworzone właśnie dla niej. Nick niecierpliwie
wyszarpnął się z koszuli. Natalie zachwycała się widokiem
kędzierzawych włosów, pokrywających jego szeroką pierś. Wplątała w
nie palce; tęskniła do nich od tamtego ranka w jego domu, kiedy po raz
pierwszy ujrzała go ubranego w spodnie od piżamy.
Nick pieścił językiem jej sutki, dopóki nie uniosły się, stwardniałe i
drżące, potem przesunął wargi na jej brzuch. Sięgnął do jednego z
haczyków pasa do pończoch i odpiął go.
- Przypomnij mi, żebym zamówił dla ciebie jeszcze tuzin takich -
rzekł, całując każde obnażone miejsce. Nigdy przedtem nie dotykał
niczego, co przypominało jej pończochy - z czystego jedwabiu i
piekielnie seksowne. Gdy miała na sobie już tylko parę koronkowych,
czarnych majteczek, westchnął ciężko.
- Nie wytrzymałbym do końca kolacji, gdybym wiedział, że masz to
na sobie.
Natalie uśmiechnęła się, zadowolona, że uważał ją za godną
pożądania. Zamknęła oczy, gdy jego usta pieściły wewnętrzną stronę jej
uda. Wargi na jej majteczkach były gorące i szorstkie. Z jej ust wydarł
się jęk rozkoszy.
Nick niemal zdarł przejrzystą, czarną koronkę z jej ciała. Gdy Natalie
leżała przed nim zupełnie naga, mógłby tylko na nią patrzeć. Trójkąt
ciemnozłotych loków kusił go ponad wszelki rozsądek.
Język Nicka rozbudzał i dręczył ją, aż do chwili, w której Natalie
pewna była, że traci zmysły. Jego dłonie gładziły wrażliwą wewnętrzną
stronę uda. Krzyknęła, gdy jej ciało ogarnęła rozkosz. Mimo to Nick
wciąż czynił swoją magię, nawet wówczas, gdy uciszyły się fale
namiętności.
Wkrótce Natalie znów odczuła intensywną rozkosz.
Sięgnęła po jego pasek, ale Nick wstał i zaczął odpinać go z umyślną
powolnością, patrząc na nią głodnym, pełnym namiętności wzrokiem.
Rozebrawszy się do naga, położył się przy niej.
77
RS
Materac ugiął się pod jego ciężarem. Natalie natychmiast przysunęła
się do niego. Całowała jego pierś, szerokie ramiona, szyję, potem z
wahaniem sięgnęła po nabrzmiały seks. Jęknął głośno.
- Kocham cię, Nick. - Słowa te same wyszły z jej ust. Pełnia uczucia
odbijała się na jego twarzy, gdy rozchylił jej uda i wszedł w nią,
wypełniając ją sobą. Zamknął oczy pod wpływem niemal trudnej do
wytrzymania rozkoszy. Całował ją, a jego język przeszywał ją ogniem.
Dłonie pieściły jej piersi, gdy wbijał się w nią, przeklinając satynową
koszulę, która powstrzymywała go tak długo. Natalie krzyknęła,
osiągnąwszy szczyt rozkoszy. Słyszała szept Nicka, gdy drżał nad nią,
wypełniając ją cudownym ciepłem,
Po kilku minutach uspokoiły się nierówno bijące serca, oddech stał się
normalny. Nick położył się przy niej i wziął ją w ramiona.
- Mógłbym się do tego przyzwyczaić, szanowna pani. Natalie
uśmiechnęła się sennie.
- Ja też.
- Dziękuję. - Pocałował ją z czułością. Wyglądała na zdziwioną.
- Za co?
- Za nauczenie mnie, że miłość może być wspaniała bez względu na
wiek.
Zmarszczyła brwi.
- Nie jesteś taki stary, na miłość boską.
- Wystarczająco stary, żeby wiedzieć, kiedy odnajduję prawdziwe
uczucie.
78
RS
ROZDZIAŁ 9
Następnego ranka Natalie spoglądała na Nicka znad filiżanki kawy.
Leżała na łóżku, oparta na kilku poduszkach.
- Mam nadzieję, że jesteś choć trochę tak zmęczony jak ja.
Uśmiechnął się szeroko.
- Wcale nie, ale nie mogłem spać w nocy.
- Zauważyłam. Muszę teraz posiedzieć przez godzinę w wannie z
gorącą wodą.
Na jego twarzy odmalowała się troska.
- Czymś cię zraniłem?
Wyciągnęła rękę i pogłaskała go po policzku, uświadamiając sobie, że
kocha go coraz bardziej wraz z każdą mijającą minutą.
- Wszystko w porządku. Tylko... - Co?
- Nieważne. Zmarszczył brwi.
- Nie cierpię, kiedy ludzie zachowują się w ten sposób. Odwróciła od
niego wzrok.
- Od ostatniego razu minęło dużo czasu. Męskie ego kazało mu
zapytać.
- Ile?
Twarz Natalie zapłonęła.
- Nick!
- Powiedz mi. Westchnęła ciężko.
- To było na studiach.
- Kochałaś go?
- Myślałam, że kocham. Teraz sądzę, że to było zauroczenie.
- A co z nami? - zapytał, marszcząc czoło. - Skąd wiesz, że to nie
zauroczenie?
Uśmiechnęła się niepewnie.
- Bo musiałabym być w kimś naprawdę zakochana, żeby robić
wszystkie te paskudne rzeczy, których nauczyłeś mnie ostatniej nocy.
- Na przykład co?
- Hmm!
Wziął jej filiżankę i odstawił na bok.
- Musnęliśmy zaledwie powierzchnię. - Zdarł z niej prześcieradło.
Krzyknęła.
- Nie udawaj teraz przede mną skromnisi, mecenasie. Widziałem już
każdy rozkoszny centymetr twojego ciała.
- Nie masz skrupułów, Nicku Jordanie. Przycisnął ją mocno do siebie.
79
RS
- Owszem. Ty też nie będziesz ich miała, kiedy skończę. - Jego wargi
opadły na jej usta. Nocny zarost dotykający jej policzka był wspaniały i
podniecający.
Wszedł w nią powoli. Była w środku mokra.
- Boli?
Natalie otoczyła ramionami jego szyję. Posłała mu szelmowski
uśmiech.
- Już nie.
Nick kochał się z nią bardzo delikatnie. Później zwinęła się w kłębek
w jego ramionach i zasnęła.
Gdy Natalie otworzyła oczy, było już południe. Łóżko obok niej było
puste. Usiadła zaniepokojona, przyciskając prześcieradło do piersi.
- Nick! - krzyknęła.
Wyszedł z łazienki w ręczniku, okręconym wokół bioder.
- W końcu zdecydowałaś się obudzić, co? - Dostrzegł wyraz jej
twarzy. - Co się stało?
- Och, nic - skłamała. - Po prostu nie miałam zamiaru spać tak długo. -
Nie chciała się przyznać, iż zlękła się, że wyszedł.
- Umieram z głodu - rzekł. - W twojej lodówce nie ma nic jadalnego.
- Nieprawda. Jest jogurt, chude mleko i otręby.
- Tak jak powiedziałem - nic jadalnego. A teraz wsadź swój tyłeczek
pod prysznic i ubierz się, zanim umrę z głodu.
- Mógłbyś podać mi szlafrok? Leży na krześle. Uśmiechnął się
szeroko i skrzyżował ręce na piersi. - Nie.
- Nick!
- Dobrze, ale tylko tym razem. - Rzucił jej szlafrok. - Masz
dwadzieścia minut, żeby się przygotować. I przestań zamykać na klucz
drzwi od łazienki. Kiedy chcę wejść, nie ma na świecie takiego zamka,
który mógłby mnie powstrzymać.
- A co z moją prywatnością?
- Straciłaś ją ostatniej nocy. Zacisnęła usta.
- Jesteś nieprzyzwoity.
- Dziękuję. Teraz zostało ci jeszcze osiemnaście minut. Jeśli
potrzebujesz mojej pomocy...
- To nie będzie konieczne. - Już zakładała szlafrok.
- Naprawdę polecam to miejsce - rzekła Natalie, prowadząc Nicka do
nowoczesnej restauracji, pełnej pnących kwiatów. Poprowadzono ich do
stolika i wręczono jadłospisy.
Nick śledził wzrokiem listę potraw.
80
RS
- Podają tu steki?
- Nie, ale jest za to guiche, jaja po wiedeńsku, marynowane piersi
kurczęcia... - Po jej ostatnich słowach spotkali się wzrokiem. Oczy Nicka
skierowały się ku piersiom Natalie. Uśmiechnął się, rzucając jej znaczące
spojrzenie: wiem jak wyglądasz nago. Poczuła, że twarz jej płonie.
- Nie wiedziałem, że kobiety potrafią się jeszcze rumienić - rzekł
Nick.
- Tylko wtedy, gdy przebywają w towarzystwie rozpustnych,
zepsutych...
- Chyba wiem, co masz na myśli - powiedział Nick, podnosząc do
góry obie ręce w geście poddania się. - Co proponujesz?
- Leczenie.
- Do jedzenia.
- Zupę i sałatkę.
- A jeśli jestem głodny?
- Kanapkę. Podeszła kelnerka.
- Czy życzą sobie państwo koktajl? Natalie potrząsnęła głową.
- Prosimy o "Krwawą Mary" - rzekł Nick. Spojrzał na Natalie. - Daj
spokój, nie rób mi zawodu. Jak często przyjeżdżam do Atlanty?
Przez cały ranek zadawała sobie to samo pytanie. Natalie powoli
sączyła drinka. Kelnerka podała im sałatki.
- Co to jest? - zapytał Nick, spoglądając na swoją sałatkę.
- Co takiego? - Natalie zerknęła do jego salaterki.
- To coś, co wygląda, jakby ktoś właśnie wypełł swój ogródek i
wrzucił zielsko do mojej sałatki.
- To kiełki fasoli. Nigdy ich nie jadłeś?
- Na pewno nie wtedy, gdy byłem trzeźwy. Inaczej bym pamiętał. Czy
to tylko dekoracja, czy naprawdę mam to zjeść?
- Nie powinnam tu z tobą przychodzić. Trzeba było zabrać cię do
ludowej knajpy w śródmieściu. Pójdziemy tam następnym razem.
Uniósł brew.
- Następnym razem? Natalie brakowało słów.
- No, pomyślałam tylko, że kiedyś jeszcze odwiedzisz swojego brata.
On oczywiście nie miał zamiaru wracać do Cowpens i zapomnieć o
wszystkim, co między nimi zaszło. A jego wyznanie miłości? Dłonie
Natalie były wilgotne. Na myśl o jego wyjeździe zabolało ją serce.
- O czym myślisz? - zapytał Nick. - Wyglądasz tak poważnie.
Wzruszyła ramionami.
81
RS
- Zastanawiałam się tylko, kiedy musisz wracać, to wszystko. Dziś
wieczór odbędzie się przyjęcie, na którym powinnam być... Jeden z
sędziów przechodzi na emeryturę. Grupa prawników postanowiła
zafundować jemu i jego żonie siedmiodniowy rejs na Karaiby.
- Miły prezent.
- Naprawdę powinnam pokazać się tam na chwilę. Pomagałam
organizować przyjęcie. Bardzo bym chciała, żebyś ze mną poszedł...
oczywiście, jeśli masz ochotę. Nie musielibyśmy zostawać tam długo.
Mogłabym uprać ci koszulę i uprasować ubrania, kiedy do mnie
wrócimy. - Zjadła trochę sałatki. Nie czuła się tak zdenerwowana, od
czasu, gdy w dziesiątej klasie poprosiła do tańca Donniego Banksa.
Nick uśmiechnął się.
- Pójdę. Chyba podoba mi się pomysł prania i prasowania przez ciebie
moich ubrań.
Natalie odwzajemniła uśmiech.
- Nie bądź zarozumiały.
Gdyby był na to czas, posłałabym twoje ubrania do pralni.
- A ja myślałem, że przy mnie staniesz się domatorką.
- Nie wygłupiaj się - odrzekła. - Te rzeczy robi kobieta, której za to
płacę.
Popołudnie spędzili na zwiedzaniu, potem postanowili wpaść do
imponującego hotelu "Peachtree Plaża" na egzotycznego drinka. Nick, ku
przerażeniu Natalie, chciał pojechać na szczyt wieżowca zewnętrzną,
przeszkloną windą. Winda sunęła po powierzchni budynku, roztaczając
przed nimi widok zapierający dech w piersiach.
- Czy to nowy "Mariol"? - Nick rozejrzał się wokół i zmarszczył brwi.
- Natalie, co ty robisz?
- Modlę się - wymruczała, stojąc twarzą do metalowych drzwi i
błagając w duchu, by się otworzyły i wypuściły ją na zewnątrz.
- Nie chcesz obejrzeć panoramy miasta?
Na szczęście w windzie oprócz nich była tylko jedna para.
- Nie. I jeśli kiedykolwiek się stąd wydostanę, skręcę ci kark. Nie
mogę uwierzyć, że pozwoliłam ci namówić mnie na jazdę tym
urządzeniem. Zbliżamy się już do ostatniego piętra?
- Zostało jeszcze kilkadziesiąt metrów - rzekł. Natychmiast zbladła.
- Boże, jak my wrócimy na dół?
- Na pewno mają tu wewnętrzną windę dla przewrażliwionych -
odpowiedział chichocząc. - A jeśli nie, upewnię się, że jesteś zupełnie
pijana, nim wsadzę cię do tej.
82
RS
- Trzeba by mnie było uśpić, Nicku Jordanie. Nikt w inny sposób nie
zmusi mnie do wejścia tu jeszcze raz. - Natalie westchnęła z ulgą, gdy
winda przystanęła i z szelestem rozsunęły się drzwi. Wyszła pierwsza.
Chwyciła metalową poręcz.
- Kręci mi się w głowie.
Nick dostrzegł maleńkie kropelki potu na jej górnej wardze. Odczuł
ulgę, gdy zjawiła się hostessa, by wskazać im miejsce.
- Nie musimy siedzieć przy oknie - rzekł. Kobieta przytaknęła i
poprowadziła ich do stolika przy ścianie. - Pasuje? - zapytał Natalie.
- Tak. - Jej głos drżał.
- Czego się napijesz?
- Czegoś mocnego. Co proponujesz?
- Myślałem, że przyszliśmy tu na coś egzotycznego - przypomniał jej.
- Jeśli dzięki temu przestaną mi się trząść kolana, to proszę.
Podeszła kelnerka i Nick złożył zamówienie.
- Dwa razy "Pina colada". I proszę powiedzieć barmanowi, żeby
włożył do każdej szklanki duży plaster ananasa. Udajemy, że jesteśmy na
wyspach Bahama.
Kelnerka uśmiechała się, notując zamówienie.
- Więc dlaczego mają państwo na sobie płaszcze? - spytała rzeczowo.
- W samolocie zgubiono nasz bagaż. - Kobieta posłała mu
współczujące spojrzenie i odeszła.
- Masz zielonkawą twarz - rzekł do Natalie.
- Wcale nie. - Natalie otworzyła torebkę i chwyciła pu-derniczkę. -
No, może odrobinę - przyznała, spoglądając w lusterko.
- Ta podłoga obraca się chyba po to, żeby można było zobaczyć całą
Atlantę. Spójrz, widać stadion.
- To dobrze.
- Natalie, gdybyś się tylko odprężyła, mogłabyś na to z przyjemnością
popatrzeć.
- Następnym razem weź ze sobą orła. Nick uśmiechnął się szeroko.
- Naprawdę podoba mi się to. Już myślałem, że Natalie Courtland nie
boi się niczego.
- Nie lubię głębokiego śniegu, nie pamiętasz?
- Ani zimnych pryszniców. - Ich oczy spotkały się. Obydwoje myśleli
o pierwszym pocałunku. Rzucił jej jeden ze swych nieznośnych
uśmiechów.
83
RS
Natalie wierciła się nerwowo, dopóki nie przyniesiono im drinków.
Piła szybko swoją "Pina colada", jakby to był koktajl mleczny. W końcu
rozluźniła się trochę.
- Cóż - rzekła po chwili - przypuszczam, że w Cowpens nie ma wielu
drapaczy chmur.
Nick potrząsnął głową. Zastanawiała się przez moment.
- Dlaczego nazwali to miasto Cowpens?
- Bo było tam wiele krów - odpowiedział z uśmiechem. - A dlaczego
to miasto nazywa się Atlanta?
- Bo Margaret Mitchell była zdania, że brzmi to dobrze w jej książce
"Przeminęło z wiatrem" - rzekła, uśmiechając się szeroko. Naprawdę
zaczynała czuć się całkiem nieźle, dopóki nie patrzyła w stronę okna.
Przykleiła wzrok do twarzy Nicka.
- Powinnaś chyba zwolnić z piciem - ostrzegł ją. - To może wygląda
jak koktajl waniliowo-mleczny, ale na pewno jest w tym dużo alkoholu.
- Dlaczego myślisz, że chcę się spić? Staram się tylko uspokoić
nerwy, żeby zjechać tą windą z powrotem na ziemię. Sądzę, że po trzech
lub czterech...
- Naprzeciwko baru jest wewnętrzna winda. Odstawiła drinka.
- Dzięki Bogu. Możemy już wyjść?
Nick zapłacił rachunek i poszli w kierunku windy. Bez słowa
wprowadził Natalie do środka. Kiedy dotarli do parteru, westchnęła z
ogromną ulgą.
- Następnym razem, gdy zechcesz posiedzieć wśród gwiazd, wynajmij
samolot.
Nick roześmiał się i przycisnął ją do siebie.
- Za każdym razem, kiedy jestem z tobą, mam gwiazdy w oczach.
Gdy przyjechali do domu, Natalie uprała koszulę Nicka, a potem
usiadła przy nim, rozciągniętym na łóżku, i odgarnęła mu z czoła kosmyk
włosów. Ubrania, które ze sobą przywiózł, w niczym nie przypominały
tych, które nosił na farmie. Spodnie były modne, tak jak koszula,
opinająca jego szeroką pierś.
- Zmęczony?
- Hmm.
- To oznacza: tak czy nie?
Sięgnął po nią i posadził ją na sobie. Jeden po drugim odpinał białe
guziki jej bluzki, uśmiechając się do niej w sposób, który przyspieszył jej
tętno. Utkwił wzrok w koronkowym biustonoszu, odsłaniając go z
zamierzoną powolnością.
84
RS
- Nie za bardzo zmęczony - rzekł.
Natalie drżała z niecierpliwości, gdy Nick ją rozbierał, ciesząc się
jednocześnie z tego, jak powoli ją pieścił i przyciskał ciepłe wargi do
każdego obnażonego miejsca. Kiedy leżała przed nim naga, wyraz jego
oczu odebrał jej oddech.
- Rozbierz mnie.
Zawahała się. Nigdy w życiu nie rozbierała mężczyzny w biały dzień.
Nagle poczuła się pewnie.
Jak gdyby czytając w jej myślach, Nick zagiął palec pod jej
podbródkiem i uniósł go.
- Nie mamy przed sobą nic do ukrycia - rzekł. - Nie mam zamiaru
pozwolić ci wskoczyć pod kołdrę, szanowna pani. Uwielbiam każdy
skrawek twojego ciała, nawet to znamię na udzie.
Natalie zaczerwieniła się.
- Jest brzydkie. Myślałam o tym, żeby je usunąć.
- Jest piekielnie seksowne. Sama myśl o nim sprawia, że cię pragnę. -
By to udowodnić, wziął jej dłoń i przycisnął do swoich spodni. Uśmiech,
jaki jej posłał, był bezwstydny i obiecujący. - Wiesz już, co mam na
myśli?
Palce Natalie drżały lekko, gdy odpinała jego koszulę, ale nagrodą był
widok jego pięknego torsu. Wplątała palce w kędzierzawe włosy i wtuliła
w nie twarz, wdychając zapach jego ciała. Nick pomógł jej - ruchem
ramion zrzucił z siebie koszulę. Wzrok utkwił w jej twarzy.
Następnie przyszła kolej na klamerkę paska i suwak spodni. Natalie
śmiała się z własnej nieporadności. Gdy udało jej się rozpiąć spodnie,
Nick uniósł biodra, by mogła je ściągnąć. Złożyła je i położyła na
krześle, potem zdjęła mu skarpetki i spojrzała na niego.
- Jesteś piękny, Nick - rzekła bez wahania. - Nigdy nie sądziłam, że
mężczyzna może być piękny.
Od szerokich ramion i piersi aż po płaski brzuch był mężczyzną
godnym pożądania. Uda i łydki miał mocne i lekko muskularne, pokryte
ciemnobrązowymi włosami. Nie było w jego ciele ani jednego zbędnego
grama tłuszczu. Powoli ściągała slipy, odsłaniając jego męskość.
Dotknęła go lekko, niepewnie i usłyszała westchnienie rozkoszy.
Nick gwałtownie wciągnął oddech, gdy poczuł na sobie jej wargi.
Kiedy jego rozkosz była u szczytu, odsunął ją delikatnie i zaczął
rozbudzać w ten sam sposób. Kochali się czule, z radością badając linie i
kontury swoich ciał, szukając najwrażliwszych punktów. Nick pieścił
językiem wgłębienia kolan Natalie, potem kąsał jej uda. Gdy posadził ją
85
RS
na sobie i wszedł w nią, poruszając zmysłowo biodrami, sycił jej
pożądanie. Ogarniające ją ciepło rozprysło się na tysiące iskier zachwytu,
a Natalie zadrżała w jego ramionach i wykrzyknęła jego imię. Nick
pogłaskał ją z czułością, gdy leżeli już obok siebie.
- Wiedziałem, że w łóżku będziesz tygrysicą. Na innych możesz
sprawiać wrażenie, że interesuje cię tylko praca, ale ja wiedziałem, że
kiedy będę miał cię w łóżku, odkryję twoją drugą twarz.
- Mam nadzieję, że to komplement.
- Do diabła, tak.
Nick zatonął we własnych myślach. Nie mógł uwierzyć w swoje
szczęście - znalazł kogoś tak prawdziwie pięknego, jak leżąca obok
kobieta. Co zrobią ze swoim uczuciem? Natalie nie zgodzi się nigdy
porzucić swą ciężko wypracowaną karierę i zostać żoną farmera. A on jej
o to nie poprosi. Z drugiej strony nie widział siebie w roli inwestora,
gdyby chciał prowadzić interesy ze swoim bratem. Zbudował swoje
życie wokół plantacji brzoskwiń i fabryki, tak jak Natalie zbudowała
swoje, tocząc boje w sądzie.
Westchnął głęboko. Poznał już rozczarowanie w miłości, a nawet
rozpacz, ale strata Natalie to więcej niż mógłby znieść. Na myśl o innym
mężczyźnie, który ją posiądzie, zacisnął z wściekłością zęby. Jakaś
prymitywna cząstka jego duszy mówiła mu, że to jego kobieta. Chciał
dzielić z nią zimne noce. Chciał być tym, który wypełni jej brzuch
dziećmi. Wiedział jednak, że wkrótce znudziłoby ją takie życie i
znienawidziłaby go.
Natalie wtuliła się w ramiona Nicka i westchnęła z zadowoleniem.
Gdy wargami dotknął jej włosów, podniosła wzrok.
- Jesteś zmęczony? - spytała. Twarz miała wciąż zarumienioną od
pieszczot.
- Nie. Chcę po prostu leżeć tu i trzymać cię w ramionach. Uniosła się
na łokciach i pocałowała go delikatnie w usta.
- Kocham cię, Nicku Jordanie. Nie tylko za uratowanie mi życia, ale
też za ofiarowanie nowego. - Uśmiechnęła się szelmowsko. - I za to, że
jesteś tak piekielnie dobry w łóżku.
- Co rozumiesz przez ofiarowanie ci nowego życia? - spytał z
zakłopotaniem.
Złożyła głowę w zagięciu jego ramienia i oparła dłoń na szerokim
torsie.
- Nie sądziłam, że mogę jeszcze być z kimś tak blisko - wyznała. - Nie
sądziłam, że mogę się zakochać.
86
RS
- Dlaczego?
Naprawdę nie miała ochoty o tym mówić, ale musiała mu wyjaśnić, w
jaki sposób w tak krótkim czasie zmienił jej życie.
- Cóż, kiedy zostawiła nas matka, myślałam, że to moja wina. Potem
kiedy umarł Bobby... - przerwała w pół zdania, nie chcąc zepsuć
nastroju.
Nick wiedział, jak wielki musiał być jej ból.
- Przykro mi, że musiałaś przez to przejść - powiedział łagodnie.
- Z początku pożerał mnie gniew. Czułam, że powinnam umrzeć
razem z Bobbiem, że nie mam prawa żyć.
- To się czasem zdarza - rzekł Nick. - Kiedy byłem w Wietnamie,
musiałem zanosić moich martwych kumpli z powrotem do jednostki,
żeby mogli odesłać ich ciała do domu. Po jakimś czasie zacząłem się
zastanawiać, dlaczego wciąż żyję. Wiele razy czułem się winny.
Natalie skinęła głową.
- Czasem nienawidzę Bobbiego za to, co mi zrobił. On już więcej nie
cierpiał, ale ja byłam pogrążona w bólu. Zaczęłam się zastanawiać, kto
wyszedł na tym gorzej. - Spojrzeli na siebie. Jego wzrok był czuły.
Rozumiał.
- No, teraz kiedy wyrzuciliśmy to z siebie, chyba powinniśmy
przygotować się na przyjęcie.
Obydwoje roześmieli się. Natalie cieszyła się życiem, zaczęła patrzeć
na wszystko nowymi oczami i zawdzięczała to Nickowi. Wiedziała, jak
musiał cierpieć po stracie Me Lin, ale nie chciała o to pytać. Jeśli
nadejdzie czas, że będzie chciał mówić, wysłucha go. Było jej ciężko ze
świadomością, że Nick kochał kiedyś inną kobietę i miał z nią dziecko,
ale nauczy się z tym żyć.
Natalie i Nick razem brali prysznic, czerpiąc radość z namydlania
sobie nawzajem ciał. Natalie wodziła dłońmi po jego szerokich plecach i
napiętych biodrach. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek znudzi ją widok
jego ciała. Zamknęła oczy i usłyszała jego chichot.
- Chyba w końcu oswoiłem moją małą tygrysicę. Wystarczy cię tylko
pogłaskać, żebyś mruczała jak kotka.
- A co się dzieje, kiedy ja ciebie pogłaszczę? - zapytała z łobuzerskim
uśmiechem.
Pocałował ją w kark.
- To zależy, gdzie mnie pogłaszczesz.
Na przyjęcie postanowili pojechać jaguarem Natalie. Rzuciła Nickowi
kluczyki.
87
RS
- Chcę, żebyś przejechał się na próbę. "Błękitna Gęś" kiedyś się
rozpadnie, a ty będziesz musiał kupić coś skonstruowanego w tym
stuleciu.
Nick podziwiał moc unikatowego modelu samochodu. "Może czas już
kupić nowy wóz?" - pomyślał. Ostatnio wydawał więcej na naprawy
"Błękitnej Gęsi" niż wynosiłaby miesięczna rata za samochód. Jednak nie
imponowały mu błyszczące jaguary ani mercedesy. Może kupi blazera
albo jeepa.
Gdy zobaczył rezydencję na wzgórzu, poczuł ulgę, że nie wzięli
furgonetki. Za nic w świecie nie chciał zrobić Natalie wstydu.
- Nie wiedziałem, że sędziowie tyle zarabiają? Czy ten facet
przyjmuje łapówki?
Natalie wybuchnęła śmiechem.
- Nie, jego żona pochodzi z bogatej rodziny. Starej rodziny - dodała. -
Może wymienić swoich przodków jeszcze z czasów wojny domowej.
Zresztą robi to zwykle na każdym spotkaniu towarzyskim.
- To obiecujące - rzeki, szukając miejsca do parkowania. Wyłączył
silnik i spojrzał na Natalie. - Musimy być tu długo?
Wyglądała na zdziwioną.
- Nie, jeśli nie chcesz. Dlaczego?
- Bo jesteś dzisiaj tak diabelnie piękna, że nie chcę dzielić się tobą z
nikim. I nie chcę, żeby mężczyźni oglądali cię w tym czymś, co
nazywasz sukienką.
- Tak się składa, że to coś jest teraz w modzie - powiedziała,
spoglądając na swoją błyszczącą, błękitną toaletę -obcisłą, krótką i bez
ramion. Kupiła ją na wszelki wypadek i od tamtej pory wisiała na
wieszaku w szafie. Natalie była pewna, że tylko zmarnowała dużo
pieniędzy. Nick Jordan spowodował, że ją założyła. Jakaś jej cząstka
była zdecydowana zrobić wszystko, by jej wciąż pragnął.
Nick ujął łokieć Natalie, gdy wchodzili po schodach do rzęsiście
oświetlonej rezydencji. Przez cały czas czuł zapach jej perfum, który
doprowadzał go do szaleństwa, tak jak ta sukienka. Gdy założyła ją przed
wyjściem, nie mógł oderwać od niej oczu. Materiał przylegał do jej ciała
niczym druga skóra, eksponując wszystkie jego kształty. Jej włosy
ułożone swobodnie wyglądały na lekko potargane, jakby przed chwilą
wyskoczyła z łóżka mężczyzny. To mu się podobało. Sprawiało, że
chciał posłać do diabła przyjęcie, znaleźć jakieś zaciszne miejsce i
zerwać z niej ubranie. Omal nie zachichotał na głos, wyobraziwszy sobie
ją w takiej sukience na spotkaniu towarzyskim w Cowpens.
88
RS
Nagle, Natalie przystanęła u stóp schodów i przykryła usta dłonią, jak
gdyby stało się coś strasznego.
Nick zmarszczył brwi.
- O co chodzi?
- Och, Nick, nie pozwól mi się dzisiaj za bardzo schylać - wyszeptała
z niepokojem. Oczy jej rozszerzyły się z przerażenia.
Zamrugał oczami.
- Dlaczego?
- Tak się spieszyłam, że zapomniałam założyć majtki! Z trudem
przełknął ślinę.
- Nie masz na sobie tych... no wiesz, rajstop? - zapytał, spoglądając na
lekko połyskującą materię na jej kształtnych nogach.
- Tak, ale to czysty jedwab. Wszystko przez nie widać. - Zbladł, a
Natalie z trudem stłumiła śmiech. Jej sztuczka zadziałała. Nick Jordan
nie oderwie dziś od niej myśli.
- Mamy stąd wyjść?
Natalie potrząsnęła głową i westchnęła ciężko.
- Już na to za późno. Po prostu muszę być ostrożna.
Nick zmarszczył brwi. Do diabła, ostrożna. Przede wszystkim
sukienka była za krótka. Mógł dokładnie wyobrazić sobie, jak Natalie się
schyla... Cholera. Nie będzie w stanie trzeźwo myśleć. Obserwował
wdzięczne kołysanie jej bioder, gdy wchodziła przed nim po schodach.
Na czole i górnej wardze wystąpiły mu kropelki potu.
To będzie długi wieczór.
Przyjęcie już trwało, gdy weszli do holu. Natalie kilkakrotnie
przystawała, by przedstawić Nicka. Ten natomiast, myśląc wciąż o
majtkach Natalie lub raczej o ich braku, popędził wprost do bufetu.
- Whisky - powiedział. - Podwójną.
- Poproszę tylko wodę sodową - rzekła Natalie, dostrzegając zbolały
wyraz jego twarzy. Czuła się trochę winna z powodu figla, jakiego
spłatała.
Kiedy zostali obsłużeni, Natalie zaprowadziła Nicka nad basen, gdzie
grała orkiestra.
- O, tam stoi mój ojciec - rzekła.
Nick omal nie zakrztusił się swoim drinkiem.
- Twój ojciec?
- Tak. Chodź, poznasz go. - Ujęła go pod rękę i poprowadziła do
wysokiego mężczyzny o szpakowatych włosach, ubranego w garnitur
wart sześćset dolarów.
89
RS
- Tato. - Natalie dotknęła ramienia ojca. Odwrócił się.
- Nat, nie widziałem, jak wchodzisz - rzekł starszy mężczyzna.
- Przed chwilą przyjechaliśmy. Tato, chciałabym, żebyś poznał Nicka
Jordana z Cowpens, z Południowej Karoliny. Nick to mój ojciec, Lamar
Courtland.
- Czy to pan wykopał moją córkę ze śniegu? - spytał potrząsając
dłonią Nicka.
- To właśnie on - odrzekła z dumą Natalie.
- Cóż, to prawdziwa przyjemność poznać pana - rzekł Lamar
Courtland. - Nie wiem, jak mam panu dziękować za uratowanie życia
mojej córce. Moja firma prawnicza nie poradziłaby sobie bez niej. Chyba
słyszał pan, że jest uważana za najostrzejszego adwokata w Atlancie? -
Spojrzał na Natalie.
- Ładnie dzisiaj wyglądasz. Cieszę się, że stałaś się trochę bardziej
kobieca. Te klasyczne kostiumy i okulary, które przez cały czas nosisz,
nigdy nie pomogą ci znaleźć męża. - Nie dostrzegł rumieńca na jej
policzkach. - Wybaczycie mi? Właśnie zobaczyłem jednego ze starych
przyjaciół. - Odszedł pospiesznie.
- Cóż, to właśnie mój ojciec - rzekła Natalie, wciąż zakłopotana jego
uwagą o szukaniu męża.
Nick patrzył za odchodzącym mężczyzną. Nic dziwnego, że
przylgnęła tak do swojego brata.
- ...A to Rick i Julie Robbins. Rick, Julie, poznajcie Nicka Jordana -
powiedziała Natalie, przedstawiając go przechodzącej obok parze.
Nick uścisnął im obojgu dłonie. Przedstawiała go tak wielu ludziom;
wiedział, że nigdy nie zapamięta ich imion.
- Miło mi państwa poznać - rzekł. Wypowiadał dokładnie takie same
słowa przynajmniej ze sto razy. Był znudzony i gotów do wyjścia.
- Rick i Julie mają własną firmę prawniczą - powiedziała Natalie.
Nick próbował udać zainteresowanie.
- Naprawdę?
- Praktykuje pan w Atlancie, Nick? - spytał Rick.
- Nick nie jest adwokatem.
- Jestem plantatorem brzoskwiń - oznajmił bezbarwnym głosem Nick.
- Jaki interesujący zawód - rzekła Julie lekceważącym tonem. - Nie
przypominam sobie, abym kiedykolwiek miała okazję poznać plantatora
brzoskwiń.
90
RS
- Nick jest zbyt skromny - wtrąciła Natalie. - Jest nie tylko
właścicielem połowy ziemi w Cowpens, ale również zatrudnia setki ludzi
w swojej fabryce konserw.
Zrobiło to najwyraźniej wrażenie na Julie.
- Ma pan własną fabrykę konserw?
- Wybaczą państwo? - Nick wyszedł frontowymi drzwiami i zszedł po
schodach. Usiadł na najniższym stopniu i w milczeniu sączył drinka. Po
chwili usłyszał za sobą stukot wysokich obcasów.
- Nick, co się dzieje? - zapytała Natalie. - Źle się bawisz?
- Skąd wiesz tyle o mojej farmie i fabryce? - zapytał gniewnie.
- Powiedział mi to twój brat. Dlaczego pytasz?
- Jestem po prostu ciekawy - odpowiedział, zastanawiając się,
dlaczego złościło go to, że znała jego sytuację finansową. - Kiedy
mieszkałaś u mnie, drżałaś za każdym razem, gdy cię dotknąłem. Teraz
ci to nie wystarcza. - Wstał i patrzył na nią z góry. - Czy to pieniądze
wepchnęły cię do mojego łóżka?
Natalie była tak zaskoczona pytaniem, że przez chwilę nie mogła
zebrać myśli.
- Zarzucasz mi, że jestem materialistką? - spytała z wściekłością przez
zaciśnięte zęby. - Bo jeśli tak, to pozwól mi przypomnieć sobie, Nicku
Jordanie, że powodzi mi się bardzo dobrze. Nie potrzebuję twoich
pieniędzy. Naprawdę nie potrzebuję od ciebie niczego. Doskonale
potrafię dawać sobie sama radę.
- Zauważyłem. - Zatknął kciuk za pasek spodni. - Wiesz, jeśli
popracujesz nad tym jeszcze trochę, będziesz żywym odbiciem swojego
ojca. To obiecujące, prawda?
Natalie w złości podniosła dłoń, by uderzyć go w twarz. Złapał ją za
nadgarstek i ścisnął boleśnie.
- Nawet o tym nie myśl. Nie jestem takim dżentelmenem, za jakich
podają się twoi koledzy. Mogę ci po prostu oddać.
Zacisnęła zęby.
- Byłbyś do tego zdolny. Ty nie masz dobrych manier. Patrzył na nią
przez chwilę, nim ją puścił.
- Masz rację. Podczas gdy większość tych błaznów uczyła się manier
w Harvardzie - rzekł kpiącym tonem - ja walczyłem na ich przeklętej
wojnie. Myślisz, że są tacy mądrzy. Idź tam i zapytaj kilku z nich, czy
chociaż wiedzą, czego dotyczyła ta wojna. Założę się, że balowali,
podczas gdy reszta czołgała się przez bagna pełne komarów. - Odwrócił
się na pięcie i poszedł ku wyjściu.
91
RS
- Dokąd idziesz?! - krzyknęła Natalie.
- Zaczekam na ciebie w samochodzie.
Natalie została na przyjęciu tylko do chwili, gdy ktoś wręczył prezent
sędziemu. Czuła się podle. Co gorsza, flirtowało z nią otwarcie kilku
mężczyzn. Spali tę sukienkę. Sędzia wygłosił krótką mowę i wszyscy
klaskali. Natalie wyślizgnęła się przez frontowe drzwi i odnalazła
samochód. Nick czekał na nią, tak jak obiecał.
Do jej mieszkania jechali w milczeniu. Twarz Nicka stężała niczym
maska, nie odrywał wzroku od jezdni. Gdy wjechał na parking przed
domem Natalie, pomógł jej wysiąść i cicho wszedł do budynku. Udał się
wprost do sypialni. Wciskał swoje ubrania do małej walizki.
- Co robisz? - Natalie weszła za nim. Nie podniósł wzroku.
- To chyba oczywiste. Wyjeżdżam. Stała niczym przygwożdżona do
miejsca.
- Nick, próbowałam tylko ująć się za tobą przed tą snobką, Julie
Robbins.
Nick wyprostował się. Jego oczy były zimne i odległe.
- Dlaczego miałabyś mnie przed kimkolwiek bronić? Nie muszę
nikomu wyjaśniać, zwłaszcza kobiecie, której nigdy przedtem nie
widziałem.
- Dlaczego upierasz się, by odgrywać rolę biednego wieśniaka? Cóż
złego jest w tym, że odniosłeś sukces jako farmer i biznesmen?
- Bo taki właśnie byłem, kiedy wróciłem z Wietnamu. Biedny i
obdarty. Moi rodzice zastawili wszystko. Próbowałem sprzedać
gospodarstwo, żeby pokryć długi, ale nikt nie chciał bezwartościowej
plantacji brzoskwiń. Nawet mój brat i siostra. - Przerwał, jak gdyby coś
sobie przypominał. - Wypruwałem z siebie flaki, żeby doprowadzić ją do
normalnego stanu, walcząc z chorobami owoców, choć nigdy przedtem o
nich nie słyszałem. To i odrobina szczęścia pozwoliły mi na sukces. Nie
stało się to w ciągu jednej nocy. A fabrykę wybudowałem tylko po to, by
dać ludziom pracę, której rozpaczliwie potrzebowali. Nie miałem
pojęcia, że będzie taka dochodowa.
- I tak naprawdę wcale cię to nie obchodzi, tak?
- Nie, naprawdę nie. Ma to chyba związek z tym, co dla mnie
najważniejsze. Jestem szczęśliwy, że żyję. Jestem zdrowy, mam co jeść.
Naprawdę tylko to się liczy. Nie muszę popisywać się swoim sukcesem.
Zdaje się, że ludzie lubią mnie takim, jakim jestem.
92
RS
- Ja nie popisuję się swoim sukcesem, ale nie po to pracuję przez
dwanaście godzin dziennie, żeby potem zaopatrywać się w Armii
Zbawienia.
Nick stał przez chwilę, patrząc na nią, jak gdyby chciał utrwalić sobie
obraz jej twarzy.
- Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem.
Zaskoczył ją nagły obrót rozmowy.
- Wyjeżdżasz - rzekła smutno. Jej oczy zaszkliły się łzami.
- Muszę. Zbyt wiele jest w nas rzeczy, których nie możemy zmienić,
Natalie. Nie mogę żyć w ten sposób.
Jedna łza ześlizgnęła się po jej policzku, łamiąc mu serce. Chciał
wziąć ją w ramiona i scałować ból, który sam wywołał.
- To nie tylko twoja wina, Natalie. To ja sam. - Przygładził dłonią
włosy. - W Wietnamie uczono nas rozdzielać się, gdy podchodzimy
wroga. W grupie byliśmy łatwym celem, ale każdy z osobna miał
większą szansę, że mu się uda.
- A co to ma wspólnego z nami? - spytała, próbując powstrzymać
szloch.
- Po powrocie do Stanów nie mogłem nawet pójść do sklepu ani
siedzieć w teatrze. Piekielnie przerażały mnie tłumy. Czułem się
bezpiecznie tylko pośród drzew brzoskwiniowych na farmie moich
rodziców.
- Ale przebywałeś w tłumie dzisiaj i wczoraj w restauracji.
- Pokonałem już większość obaw, ale nie mógłbym mieszkać w tak
dużym mieście. Dusiłbym się wśród tych ludzi i ruchliwych ulic. Spójrz
na nas. Nie mam nic wspólnego z twoimi przyjaciółmi. Nie znam nawet
podstaw prawa, a po-
Utyka mnie nudzi. Nie jeżdżę mercedesem, ani nie noszę garniturów
za pięćset dolarów.
- Ale byłoby cię na to stać.
- O to właśnie chodzi. Nie chcę tego. Ty chyba mnie nie rozumiesz.
- Chowasz głowę w piasek, Nicku Jordanie i wiesz o tym - rzekła
Natalie, opierając dłonie na biodrach. - Nie obchodzi mnie nic a nic, że
nie znasz się na sztuce albo prawie, ponieważ ja nie mam zielonego
pojęcia o brzoskwiniach i, szczerze mówiąc, mogłabym spędzić resztę
życia bez znajomości tego przedmiotu. To tylko pretekst. Nie odchodzisz
ode mnie dlatego, że się różnimy. Wyjeżdżasz, bo się boisz.
- Czego?
93
RS
- Ciągle opłakujesz Me Lin i dziecko, prawda? Nawet po tych
wszystkich latach winisz siebie za ich śmierć. Naprawdę nie masz
monopolu na ból serca. Ja również straciłam bliskich. Ale tych kilka
ostatnich dni z tobą pokazało mi, że znów mogę być szczęśliwa. Wiem,
jak to jest, znowu kochać.
Nick zamknął walizkę i wyszedł z sypialni. Idąc ku frontowym
drzwiom jeszcze raz spojrzał na Natalie. Dostrzegł w jej twarzy wyraz
pustki. Nie mógł tego znieść.
- Kocham cię, Natalie. Spróbuj być szczęśliwa. - Otworzył drzwi i
wyszedł.
Natalie długo stała, patrząc za nim i modląc się z nadzieją, że Nick
wróci i wszystko między nimi będzie dobrze. Oczywiście, żyli inaczej,
ale czy nie mogliby czegoś wymyślić? Jak wiele razy zadawała to samo
pytanie swoim klientom? A jednak ani ona, ani Nick nie ustąpiliby o
krok.
Zawsze tracisz ludzi, których kochasz. Poruszała się jak posąg,
wyłączając światła, zamykając na klucz drzwi. W sypialni ściągnęła z
siebie sukienkę i cisnęła ją na podłogę. Rozłożyła pościel i wślizgnęła się
pod nią.
Nie płakała, dopóki nie poczuła zapachu Nicka na poduszce. Płakała
za matką, za Bobbiem i za miłością, której nigdy nie dał jej ojciec.
Nick Jordan nie tylko rozkochał ją w sobie - sprawił, że przyjrzała się
sobie dokładniej. Nie spodobało jej się to, co zobaczyła.
94
RS
ROZDZIAŁ 10
Natalie wolno piła kawę, pierwszą tego ranka, i znad małego stolika
na balkonie spoglądała na uliczny ruch.
W chwilę później w pokoju zadzwonił telefon. Natalie zmarszczyła
brwi. Po kolejnej bezsennej nocy nie była jeszcze w stanie z nikim
rozmawiać. Będzie zmęczona i zirytowana przez resztę dnia. Ostatnia
rzecz, jaka była jej teraz potrzebna, to telefon o wpół do siódmej rano od
jakiegoś rozhisteryzowanego klienta. Westchnęła i sięgnęła po
słuchawkę. Filiżanka z kawą omal nie wyślizgnęła się z jej palców, gdy
usłyszała głos Nicka Jordana.
- Chciałem tylko usłyszeć, jak się czujesz - rzekł pospiesznie, jak
gdyby bał się, że Natalie może odłożyć słuchawkę. - I przeprosić za to,
że tak się wtedy zachowałem.
Wszystkie obronne argumenty Natalie rozpłynęły się w powietrzu.
- Nie musisz mnie przepraszać - powiedziała, próbując jednocześnie
zachować rezerwę w głosie. - Wszystko, co powiedziałeś, było prawdą.
Właśnie to bolało. Nick Jordan nie tylko od niej odszedł, lecz zmusił
ją również do rozliczenia się z sobą samą. Z taką łatwością czytał w jej
twarzy. Najostrzejszy adwokat w Atlancie był tylko samotną, bezbronną
kobietą, która skryła się za drogimi ubraniami, błyszczącym
samochodem i wytwornym apartamentem.
- Nie miałem prawa ci tego mówić, Natalie. Bóg wie, że mam
wystarczająco dużo problemów z samym sobą. Nie chciałem cię zranić. -
Wahał się przez chwilę. - Chcę być twoim przyjacielem. Chcę, żebyś
wiedziała, że jestem tu, jeśli będziesz mnie potrzebowała.
- Przyjacielem? - zapytała, smakując to słowo. Omal nie wybuchnęła
śmiechem. Jak mogłaby po prostu pozostać w przyjaźni z mężczyzną, z
którym kochała się z szaleńczym oddaniem? Poznała smak jego ciała,
własnymi wargami i językiem wyszukiwała najczulsze miejsca, dopóki
nie została nagrodzona jego westchnieniem wdzięczności. Wciąż
pamiętała jego intensywny zapach. Dzieliła z nim intymność, której
nigdy nie zaznała z innym mężczyzną.
A teraz on oczekiwał, że zostaną przyjaciółmi?
- To, co stało się między nami, było wspaniałe, Natalie.
Najwspanialsze. Wiem, że nigdy nie zaznam tego z inną kobietą.
- Ale to nie wystarczy - powiedziała tak do niego, jak i do siebie.
Czuła, że coś ściska ją w gardle. Dlaczego zadzwonił? Dlaczego
zmuszał ją, by pamiętała o tym, o czym usiłowała zapomnieć w ciągu
95
RS
ostatnich kilku dni, mimo że co noc wspomnienia dźwięczały w jej
umyśle niczym zdarta płyta.
- Będę twoją przyjaciółką, Nick - rzekła tępo. - W końcu uratowałeś
mi życie.
- Nie chcę wdzięczności - odpowiedział szorstko.
- Czego więc chcesz? - Podniosła głos, ale nie zwróciła na to uwagi.
Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. Z jej oczu płynęły łzy. -
Muszę już iść, Nick...
- Zaczekaj! - Zamilkł, nie wiedząc co powiedzieć, ale chcąc zatrzymać
ją przy telefonie tak długo, jak to tylko możliwe. Tęsknił za jej głosem,
śmiechem, szeptami zachwytu, gdy się kochali. - Jeżeli potrzebujesz
czegoś... czegokolwiek...
Łzy płynęły jej po policzkach.
- Wiesz, jaka jestem odporna - rzekła. - Dam sobie radę.
Gdy kilka sekund później odwiesiła słuchawkę, wtuliła twarz w dłonie
i rozpłakała się. Do diabła z tym mężczyzną! Dlaczego rozkochał ją w
sobie? Jej myśli wirowały bezlitośnie, jak śnieg tamtej nocy, gdy Nick
wyciągnął ją z zaspy.
W ciągu paru następnych tygodni Natalie zrozumiała, dlaczego
Pinokio tak bardzo chciał być prawdziwym, żywym chłopcem, a nie
drewnianą marionetką. Tak właśnie się czuła - drewniana i martwa. I tak
jak marionetka, wykonywała wszystkie ruchy. Codziennie przychodziła
do pracy, odbierała telefony, spotykała się z klientami i występowała w
sądzie. Próbowała współczuć tym, którzy szukali jej zawodowej pomocy,
ale jej serce najwyraźniej zamieniło się w drewno. Jeżeli ludzie uważali
ją za chłodną i pełną dystansu, było to prawdą. Artykuł w jakiejś gazecie
określił ją jako sądową diablicę. Być może myślała tylko o swojej
zawodowej reputacji.
Gdy wracała do domu, często stawała w drzwiach i lustrowała swój
pokój, próbując spojrzeć na niego oczami Nicka. Nic dziwnego, że nie
chciał siadać na kanapie. Meble dosłownie czuć było pieniędzmi. Ona i
dekorator przez wiele godzin pracowali z ołówkiem, papierem i płótnem
w ręku, by osiągnąć właściwy efekt. Niestety, pokój bardziej
przypominał hol hotelowy niż miejsce, w którym się mieszka.
Światełko automatycznej sekretarki mrugało, gdy ją przesłuchiwała,
ale nie było żadnych wiadomości. Pomyślała, że wszyscy klienci
zostawiają wiadomości. Czyżby znowu dzwonił Nick? Czego chciał, na
miłość boską? Czyżby czuł się aż tak winny, że obawiał się, iż Natalie
rzuci się przez niego z balkonu? Przestań nakazała sobie. Przestań o nim
96
RS
myśleć. Ale jej wysiłki były daremne. W nocy znów myśli o nim wdarły
się do jej snów.
Pewnego ranka Guy Pressman wpadł bez zapowiedzi do jej biura i
usiadł na rogu biurka.
- Dzień dobry, śliczna. Natalie nie podniosła wzroku.
- Idź stąd - wymruczała. - Nie mam dzisiaj czasu na żarty. Guy uniósł
brwi.
- Ranisz mnie, Nat. Ja chcę pójść z tobą do sądu, zabawić cię swoim
urokiem, a ty...
Natalie rzuciła mu znudzone spojrzenie.
- Dlaczego miałabym iść do sądu? Właściwie tam mieszkam.
Guy wyglądał na zaskoczonego.
- Czy nic nie mówi ci nazwisko Evelyn St.James przeciwko
Melvinowi StJames?
Natalie niemal przymurowało do krzesła.
- To dzisiaj?
Guy spojrzał na zegarek.
- Dokładnie za niecałe pół godziny.
Natalie chwyciła wydruk z komputera, w którym notowany był jej
codzienny plan zajęć. Sprawa rozwodowa St.Jamesów zapowiedziana
była na dziewiątą.
- Och, nie! - Natychmiast podniosła się z krzesła i podbiegła do jednej
z trzech szafek zawierających kartotekę. Nie zaglądałam do tych akt od
tygodni.
Natalie nie mogła znaleźć, potrzebnej teczki. Uderzyła kolanem o
szufladę i zrobiła dziurę w jedwabnych pończochach.
- Cholera, Carla, chodź tutaj! - Sekretarka przybiegła, najwyraźniej
zaskoczona tonem głosu Natalie.
- O co chodzi? - zapytała, badawczo lustrując pokój, jak gdyby
spodziewała się zastać w nim pożar.
- Nie mogę znaleźć dokumentów StJamesów. - Głos Natalie brzmiał
rozpaczliwie. - Muszę być w sądzie za dwadzieścia minut, a nie wiem
nawet, czy złożyłam wszystkie prośby w biurze sądowym.
Sekretarka otwierała już i zamykała szuflady kartoteki.
- Na pewno złożyłaś. Nie pamiętam, żebyś kiedykolwiek
zaniedbywała takie sprawy.
"Dopóki się nie zakochałam" - pomyślała Natalie.
- Są - rzekła cicho Carla, trzymając w ręku teczkę.
- Gdzie były? - Ton głosu Natalie graniczył z histerią.
97
RS
- Poza kartoteką. To nowa sekretarka, która pracuje u nas na zlecenie,
zawsze gubi gdzieś akta. Na szczęście rozpracowałam jej metodę.
- Chcę, żeby ją natychmiast zwolniono! - powiedziała Natalie,
uświadamiając sobie, że drży. - Nie mogę powierzać mojej kartoteki
jakiejś kretynce. Zadzwoń do agencji i znajdź kogoś z kwalifikacjami.
Carla wyglądała na zaskoczoną.
- Ależ, Nat...
- Nie mam czasu na dyskusje - rzekła Natalie, machając w powietrzu
teczką. Obeszła biurko i usiadła. - Muszę przejrzeć te dokumenty. Guy,
wyjdź do holu i popatrz sobie na złote rybki albo coś w tym rodzaju,
dopóki nie będę gotowa.
Rzucił jej przeciągłe spojrzenie.
- Po namyśle dochodzę do wniosku, że pozwolę ci pójść samej do
sądu. - Wstał z biurka i wolnym krokiem wyszedł z pokoju.
Przez chwilę Natalie była oszołomiona.
- Co mu się stało? - zapytała Carlę. Carla wzruszyła ramionami.
- Skąd mam wiedzieć? Ciągle próbuję zgadnąć, co się tobie stało. Jeśli
będziesz mnie potrzebowała, możesz bez zastrzeżeń wrzeszczeć co sił w
płucach. - Zamknęła za sobą drzwi.
Natalie wpatrywała się w zamknięte drzwi. Czy rzeczywiście ostatnio
tak trudno było z nią pracować? Za nic w świecie nie chciała zranić
ludzi, których lubiła i szanowała.
Znała Guya od ponad pięciu lat, a Carla była jej sekretarką od samego
początku.
- Och, do diabła! - wymruczała półszeptem. Będzie musiała
przeprosić ich oboje. Ale teraz nie miała ani chwili do stracenia.
Otworzyła teczkę StJamesów i zaczęła przebiegać wzrokiem po
dokumentach.
Pięć minut później Natalie odchyliła się na krześle i westchnęła.
Wszystko było w porządku. Wszystko, z wyjątkiem jej życia.
Nick spacerował między rzędami drzew brzoskwiniowych. Poranna
mgła wisiała w powietrzu i osiadała na gałęziach. Obok niego szła Daisy,
nakarmiwszy wcześniej szczeniaki, aż ich brzuszki stały się pełne, a one
same śpiące. Nick wstał jeszcze przed świtem. W nocy, jak zwykle, jego
myśli koncentrowały się na Natalie. Wyobraził ją sobie, jak leży we
własnym łóżku w Atlancie i jego wnętrzem szarpnęło pożądanie.
Nick przystanął, by przyjrzeć się liściom jednego z drzew. Nie
zakwitnie przed połową marca, ale wyglądało na to, że nie przemarzło i
będzie jeszcze owocować.
98
RS
Jak gdyby cokolwiek go to obchodziło. Dla niego diabli mogliby
wziąć cały sad i fabrykę. Wszystko to znaczyło niewiele, jeśli nie było
przy nim Natalie, jeśli nie dzielił z nią swojej pracy i życia. Skręcił w
kierunku domu, znudzony sadem i w ogóle życiem. Wszedł do środka i
wypił kolejną filiżankę kawy. Zastanawiał się, czy zadzwonić do Natalie,
nim wyjdzie do biura. Ale po co? To tylko odnowi ich rany. Zadzwoni,
gdy nie będzie jej w domu, by usłyszeć jej cudowny głos, płynący z
automatycznej sekretarki.
Potem, jak zwykle, odłoży słuchawkę.
Nick wiele myślał w ciągu minionych kilku tygodni. Po Wietnamie
nie wierzył, że w jego życiu zagości jeszcze szczęście. Właściwie
pogodził się już z samotnym życiem w dużym domu, najmowaniem i
zwalnianiem ludzi do pracy przy brzoskwiniach i pilnowaniem, by tylko
najlepsze owoce trafiały do fabryki. Teraz zdał sobie sprawę, że żył tylko
namiastką życia.
Dopóki nie pojawiła się Natalie.
Przedtem nie pracował w fabryce, ani nie wykonywał na farmie wielu
czynności, które, odkąd wyszedł z mieszkania Natalie, zajmowały mu
większość czasu.
Chciał pojechać do Atlanty i przyciągnąć ją tu siłą, lecz wiedział, że
taktyka jaskiniowca nie zrobi na niej wrażenia. Prawdopodobnie
kazałaby go aresztować za porwanie. Ale wiedział, że go kocha, do
diabła! A on uwielbiał ją całą. Musi być jakiś sposób.
Pewnego dnia, gdy Natalie skończyła pracę i wychodziła z biura,
zauważyła siedzącą w holu kobietę z dwójką małych dzieci. Choć
kobieta wyglądała na wątłą, trzymała obydwoje dzieci na kolanach.
- Czy ktoś się panią zajmuje? - zapytała Natalie, dostrzegłszy w
oczach kobiety zmęczenie.
- Kazano mi czekać - odpowiedziała. - Czekam od lunchu, ale nie
sądzę, by ktoś miał czas, żeby mnie dzisiaj przyjąć. Słyszałam, że jest tu
dobry prawnik, który zajmuje się rozwodami, więc wsiadłam w autobus i
jestem.
Natalie zauważyła, że kobieta i dzieci miały na nogach zniszczone
buty. Nie przypuszczała, by tę kobietę stać było na suty posiłek, a tym
bardziej na opłacenie usług firmy La-mara Courtlanda.
- Jak się pani nazywa? - zapytała łagodnie.
- Naomi. Naomi Patterson. To moje dzieci, Barton i Cindy. Natalie
walczyła z własnym niezdecydowaniem.
99
RS
- Pani Patterson, dlaczego nie wejdzie pani do mojego biura? - Gdy
szły przez hol, sekretarka patrzyła na nich ze zdumieniem.
- Carla, to jest pani Patterson - rzekła Natalie. - Musimy omówić kilka
spraw w biurze. Bądź tak dobra, weź dzieci do bufetu i zobacz, co mamy
w lodówce.
- Oczywiście - odpowiedziała z ożywieniem Carla, posyłając Natalie
spojrzenie oznaczające, że w lot pojęła sytuację.
- James pije - rzekła Naomi, gdy znalazły się w zaciszu biura Natalie.
- Pije od lat. Potem znęca się nade mną.
- Czy może pani to udowodnić?
Pani Patterson rozpięła do pasa sukienkę i ściągnęła ją. Natalie głośno
zaczerpnęła powietrza, gdy zobaczyła czarne i sine ślady.
- Mam kilka siniaków w innych miejscach.
- Jeżeli chce mnie pani zatrudnić, to jako dowód muszę mieć zdjęcia -
rzekła Natalie, czując litość dla tej kobiety.
- Mam tylko pięćdziesiąt dolarów - odpowiedziała Naomi, wciskając
ręce w rękawy sukienki. - Co tydzień oszczędzałam dolara albo dwa z
pieniędzy najedzenie.
- Czy ma pani dokąd pójść? Kobieta przytaknęła.
- Zabierze mnie moja rodzina, ale to nic nie pomoże, jeśli nie
rozwiodę się z Jamesem. Ściągnie mnie z powrotem do domu.
Natalie wręczyła jej formularz.
- Proszę tylko wypełnić górną partię, żebyśmy mogły zacząć od razu.
Mam przyjaciółkę, która prowadzi schronisko dla kobiet z problemami
takimi jak pani. Może pani tam mieszkać, dopóki nie przyjedzie po panią
rodzina. - Gdy Naomi wypełniła formularz, Natalie wzięła go i podniosła
mikrofon dyktafonu.
- Carla, napisz na maszynie prośbę o rozwód z powodu fizycznego i
psychicznego okrucieństwa oraz nałogowego alkoholizmu. Chciałabym
poprosić o natychmiastowe rozwiązanie małżeństwa z tych samych
powodów. Postaraj się również o nakaz ubezwłasnowolnienia. Nie chcę,
żeby ten człowiek kiedykolwiek jeszcze dotknął swojej żony. Poproś
sędziego, by zabronił mężowi spotkań z dziećmi, dopóki nie zacznie się
leczyć i nie przestanie pić. Zalecam terapię i AA.
Gdy Natalie zarejestrowała odpowiednie informacje, wyjęła taśmę i
wstała.
- Pani papiery będą jutro w biurze sądowym. - Wykręciła numer
schroniska swojej przyjaciółki, potem poinformowała Naomi, że przed
upływem pół godziny ktoś ich tam zawiezie.
100
RS
Naomi miała łzy w oczach, gdy wyciągnęła z torebki zwitek
banknotów ściśniętych gumką.
- Tylko tyle mogę teraz zapłacić, ale kiedy znajdę pracę...
- Proszę zostawić to dla dzieci - rzekła Natalie. - Mam wystarczająco
wielu bogatych klientów, żeby utrzymać to biuro.
- Niech panią Bóg błogosławi, panno Courtland. Natalie zaprosiła ją
do bufetu na filiżankę kawy, nim
przyjechał po nią samochód. Zobaczyła, że Carla dała dzieciom
krakersy i lemoniadę. To je przynajmniej pokrzepi. Była gotowa do
wyjścia, gdy zatrzymała ją Carla.
- Natalie, dzwoni Artur Jordan, na drugiej linii. Natalie zmarszczyła
brwi.
- Kto?
- Mówi, że jest bratem Nicka Jordana.
- Och - rzekła ze znużeniem.
- Twierdzi, że to ważne.
Natalie zdrętwiała modląc się, by tylko nic nie stało się Nickowi.
- Dobrze, odbiorę. - Wcisnęła guzik.
- Panie Jordan, w czym mogę panu pomóc? - zapytała oficjalnym
tonem.
- Miło znów słyszeć pani głos, panno Courtland. Czy jest pani bardzo
zajęta pracą?
- Wyjątkowo zajęta - powiedziała na wypadek, gdyby chciał umówić
się z nią na kolację. - Dlaczego pan o to pyta, panie Jordan?
- Proszę mówić do mnie Artur - nalegał. - Chciałem tylko dowiedzieć
się, czy nie interesuje pani pewna inwestycja.
- Nie sądzę. Nie robię zbyt wielu inwestycji, a jeśli już, to zajmuje się
tym pośrednik mojego ojca.
- Proszę poczekać, nim pani odmówi - ostrzegł Artur. -Można teraz
dużo zarobić na przetwórstwie owoców. Zwłaszcza jeśli ma się dobrą
reputację.
- Jakich owoców? - ucięła Natalie.
- Brzoskwiń.
- Chyba nie brzoskwiń Nicka? - Wiedziała, że nigdy nie sprzedałby
fabryki.
- Owszem. Pozbywa się całego tego kramu. Natalie wyprostowała się
na krześle.
- Co z sadem i domem? Czy je także sprzedaje?
101
RS
- Cóż, to niezupełnie moja działka - rzekł Artur. - Sądzę, że ma
pośrednika, który z nim nad tym pracuje, ale zebrałem kilku kupców,
zainteresowanych fabryką. Jeśli chciałaby pani się w to włączyć...
W uszach Natalie wciąż dźwięczały najnowsze wiadomości.
- Dokąd on wyjeżdża?
- Nie mam pojęcia. Jest pani zainteresowana fabryką?
- Zadzwonię do pana później, dobrze? - Natalie odłożyła słuchawkę i
poderwała się z krzesła. Po drodze chwyciła torebkę i płaszcz. - Czy pani
Patterson już pojechała? - Carla uśmiechnęła się i skinęła potakująco. -
Jadę do biblioteki - powiedziała pospiesznie Natalie.
- Do czego?
- Raczej nie wrócę.
Wyszła, a sekretarka patrzyła za nią z osłupieniem.
Jadąc do śródmiejskiej biblioteki, Natalie przeklinała j ruch uliczny w
Atlancie. Slalomem przemykała między pędzącymi samochodami.
Podróż trwała niezwykle długo, nim dotarła do parkingu biblioteki
publicznej. Wszedłszy do środka, popędziła do działu naukowo-
informacyjnego.
- Przepraszam.
Kobieta o pomarańczowych włosach i w okularach w rogowej
oprawce spojrzała na nią ze znudzeniem.
- Mogę w czymś pani pomóc? - zapytała głosem, który brzmiał jak
nagrany na taśmie.
- Tak - odrzekła Natalie. - Chciałabym poznać kilka danych
demograficznych na pewien specyficzny temat.
Kobieta wstała bez słowa i podeszła do półki z książkami.
- Dobrze, co chce pani wiedzieć?
Lamar Courtland szedł ociężale przez hol, niosąc na ramieniu worek
golfowy i kije do gry. Minął drzwi biura Natalie, potem zatrzymał się i
wrócił.
- Co tu się dzieje?
- Cześć, tato. Wejdź i usiądź. Och, czy mógłbyś jeszcze zamknąć
drzwi? - Nim zdążył zareagować, mówiła dalej. - Chyba nie grasz przy
tej pogodzie w golfa? Nie możesz poczekać, aż się ociepli?
Ojciec oparł swój worek o półkę i zamknął drzwi.
- Miałem właśnie zamiar wyczyścić kije, żebym był gotowy, kiedy
nadejdzie sezon. - Usiadł w jednym ze skórzanych foteli przed biurkiem
Natalie. - Co robią tutaj wszystkie te pudła?
102
RS
- Pakuję się - odpowiedziała krótko. Lamar Courtland wlepił oczy w
córkę.
- Pakuję się? - powtórzył niczym echo. - Dlaczego? Wyjeżdżasz
dokądś? - Gdy przytaknęła, uniósł się w fotelu. - Jakaś inna firma
zaproponowała ci lepsze warunki?
Natalie wciąż układała swoje książki prawnicze w kartonowym pudle.
Nie mogła nie uśmiechnąć się, usłyszawszy pytanie ojca.
- Nie, tato. Myślę o otwarciu własnej firmy. Jeśli nie będę dawać
sobie rady, znajdę wspólnika, ale...
Lamar wstał.
- Nie możesz tego zrobić!
Natalie spokojnie spojrzała na niego znad swojej pracy.
- Dlaczego?
Jej ojciec był wyraźnie osłupiały.
- My... to znaczy ja, potrzebuję cię tutaj. Jesteś najlepszym
adwokatem, jakiego mamy.
Natalie założyła ręce na piersi. Jej wzrok był wyzywający.
- A co myślisz o mnie jako o córce?
Lamar wyglądał na zmieszanego; Natalie nigdy przedtem nie widziała
takiego wyrazu twarzy ojca.
- O córce? - Natychmiast odzyskał pewność siebie. - Byłaś wspaniałą
córką, nigdy nie sprawiałaś mi najmniejszych kłopotów. Zawsze miałaś
same piątki. Każdy ojciec byłby dumny.
Natalie poczuła w oczach powstrzymywane łzy.
- Ale czy ty mnie kochasz?
- Nat, co w ciebie wstąpiło, na miłość boską? Za ciężko pracujesz.
Dlaczego nie polecisz na tydzień na Barbados?
- Chcę wiedzieć, czy mnie kochasz...? Czy kiedykolwiek mnie
kochałeś?
- Oczywiście, że cię kocham! - krzyknął. - Jestem twoim ojcem,
prawda? Żywiłem cię i ubierałem, posyłałem do najlepszych szkół,
dałem ci pracę. Co jeszcze mogłem dla ciebie zrobić?
Po policzku spłynęły jej łzy.
- Mogłeś mi choć raz powiedzieć, że mnie kochasz, tato. - Sięgnęła po
chusteczkę. - Przez wszystkie te lata chciałam to od ciebie usłyszeć.
Tylko jeden raz. Najpierw odeszła matka, potem zginął Bobby. Czy
zdajesz sobie sprawę, że , nie miałam nikogo?
103
RS
Ojciec pocierał nasadę nosa kciukiem i palcem wskazującym. Minęło
dużo czasu, nim zaczął mówić. Jego głos był przygnębiony, a zmarszczki
na twarzy bardziej widoczne.
- A kogo ja miałem, do diabła, jak myślisz? - Natalie milczała. - Kiedy
odeszła twoja matka, myślałem, że tego nie przeżyję. Potem Bobby... -
Spojrzał na nią błagalnie i potrząsnął głową. - To był dla mnie ostateczny
cios. Wiedziałem, że mnie potrzebujesz, ale nie pozostało we mnie nic,
co mógłbym ci dać. To nie znaczy, że cię nie kochałem... Po prostu
czułem się pusty w środku.
Natalie dostrzegła, że obwódki jego oczu były zaczerwienione.
Patrzyła, jak wstaje i podchodzi do niej. Wziął obie jej dłonie w swoje
ręce.
- Naprawdę cię kocham, Nat. Zawsze cię kochałem.
Natalie wstała i uściskała go, wiedząc, że była to dla niego kłopotliwa
sytuacja. Cofnęła się i posłała mu uśmiech przez łzy.
- Dziękuję. Cieszę się, że to wyjaśniliśmy. Wytarł czoło.
- Muszę się czegoś napić. Czy to znaczy, że zostajesz? Potrząsnęła
głową.
- To nie jest sprawa osobista. Po prostu sądzę, że chciałabym
popracować przez jakiś czas dla zwykłych ludzi. Dla tych, których nie
stać na przestąpienie uświęconego progu firmy Courtlandów, za tysiąc
dolarów za wynajęcie adwokata. Ale nie bój się, przekazałam większość
moich spraw innym adwokatom.
- Gdzie otworzysz praktykę?
- Słyszałeś kiedyś o Spartanburgu w Południowej Karolinie?
Sprawdziłam wszystko, to spore miasto. Oddalone o ponad dziewięć
kilometrów od Cowpens.
- Wiec to ma coś wspólnego z tym... no, tym... - Pstryknął
kilkakrotnie palcami, jak gdyby sądził, że to nasunie mu odpowiedź.
- Plantatorem brzoskwiń - przyszła mu z pomocą Natalie.
- Owszem. Tylko, że on jeszcze o tym nie wie. - Spojrzała na swoje
dłonie. - Mam nadzieję, że mnie przyjmie.
- Przyjmie. Jeśli nie jest głupi. - Zamilkł na chwilę. - Mogę ci jakoś
pomóc?
- Skontaktuj się tylko od czasu do czasu z moim pośrednikiem.
Sprzedaję mieszkanie. I zajmij się dla mnie tą jedną sprawą - dodała,
wręczając mu akta Naomi Patterson. - Nie zarobisz na tym, ale to dla
mnie bardzo ważne. Obiecujesz?
- Ojciec przytaknął.
104
RS
- Czy nie postępujesz zbyt pochopnie? A co będzie, jeżeli ci się nie
uda? Wrócisz i nie będziesz miała nawet gdzie mieszkać.
- Tato, kiedy uczucie jest tak silne, wiesz, że będzie trwało.
Jaguar Natalie połykał białe pasy na szosie, gdy pędziła w kierunku
Cowpens. Czuła niepokój, kiedy w końcu wjechała na autostradę, ale raz
jeszcze próbowała zapewnić siebie, że wszystko będzie dobrze.
Kilkakrotnie skręcała w niewłaściwe przecznice, szukając domu Nicka,
lecz gdy go wreszcie dostrzegła, przycisnęła hamulce i siedziała przez
jakiś czas w samochodzie. Co będzie, jeśli jej nie zechce? Rzuciła pracę,
wystawiła na sprzedaż mieszkanie, wypchała bagażnik i tylne siedzenie
wszystkim, co mogło się tam pomieścić, tylko po to, by zostać odrzuconą
przez Nicka? Na tę myśl ogarnął ją strach.
Natalie odetchnęła głęboko, podjechała pod jego dom i zaparkowała
samochód tuż za "Błękitną Gęsią". Nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają. "Nie, to niezupełnie prawda -
pomyślała - zmieniają się uczucia." Poprzestawiała wszystko w swoim
życiu, w nadziei, że Nick wciąż ją kocha. Nagle poczuła się bardzo ,
głupio. Oczywiście, żeby dowiedzieć się, co do niej czuł, trzeba go
będzie o to zapytać - to jedyny sposób. Spędziła większość życia w
milczeniu, tęskniąc za miłością. Tym razem zażąda wyjaśnień. Nick
Jordan był jej to winien.
Natalie zapukała do frontowych drzwi. Nie czuła się już tak odważna.
Po chwili zapukała ponownie, głośniej, pamiętając, że Nick spędzał
większość czasu w tylnej części domu. Chciała już zapukać od strony
kuchni, kiedy otworzyły się frontowe drzwi.
Niemal go nie poznała. Najwyraźniej nie golił się od tygodnia, był
wymizerowany. Jej serce zabiło mocniej. Głos jej drżał, gdy zaczęła
mówić.
- Nick, mogę wejść?
Uniósł nieco podbródek i przyglądał się jej bacznie.
- Zależy, czy tym razem masz zamiar zostać.
- Chcę zostać. Jeśli mnie przyjmiesz. - Ledwie Natalie wypowiedziała
te słowa, Nick przygarnął ją do swojej szerokiej piersi. Jego wargi
wędrowały po jej włosach, skroniach, czole i wreszcie ustach. Całował ją
łapczywie, a jego zarost drapał jej policzki. Było to wspaniałe uczucie.
- Przepraszam, kochanie, twarz mam jak papier ścierny. - Pieścił jej
policzek. - Wiesz, o czym myślę? Stoisz na tym zimnie. - Bez
uprzedzenia porwał ją w ramiona, kopniakiem zamknął drzwi i zaniósł
105
RS
do pokoju. Upajał się jej widokiem, jak gdyby w obawie, że może mu
znów uciec.
Natalie roześmiała się.
- Umiem chodzić, Nick.
Usiadł na kanapie, trzymając ją na kolanach.
- Nie ruszaj się. Pozwól mi tylko na siebie popatrzeć. Jesteś piękna.
- Ty też - wyszeptała, wodząc palcem po jego dolnej wardze.
Tęskniłam za tobą, Nick.
Jęknął.
- Najdroższa, jeżeli cierpiałaś choć połowę tak, jak ja... Dlatego
codziennie dzwoniłem do twojego mieszkania... tylko po to, żeby
usłyszeć twój głos.
- To ty przez cały czas odkładałeś słuchawkę?
- Nie chciałem zadać ci już więcej bólu. Co masz pod płaszczem,
dżinsy? Uwielbiam patrzeć jak opinają ci pośladki.
- Stwierdziłam, że jeśli mam mieszkać na farmie, muszę się również
odpowiednio do tego ubrać.
Natychmiast otrzeźwiał.
- A co z twoją pracą?
- Sprawdziłam już wstępnie kilka rzeczy i chyba otworzę niewielkie
biuro w Spartanburgu. Męczy mnie przebywanie ciągle z tymi samymi
ludźmi. I zmęczyło mnie skupianie się wyłącznie na rozwodach.
Pozwolisz mi tu mieszkać, czy sprzedałeś już farmę?
Ściągnął brwi.
- Czy sprzedałem farmę?
- Tak. Dzwonił do mnie twój brat i powiedział, że razem z
pośrednikiem zinwentaryzowałeś dom i całą resztę. Chciał wiedzieć, czy
chcę zainwestować w fabrykę konserw.
- Dzwonił do ciebie Artur?
- Powiedział mi, że wszystko sprzedajesz. Nick potrząsnął głową.
- Może kilka razy poczułem się rozczarowany, ale nigdy nie
sprzedałbym farmy.
Minęło kilka sekund, nim Natalie zrozumiała.
- Twój brat celowo naciągnął mnie, żebym tu przyjechała! - rzekła z
gniewem.
- Przypomnij mi, żebym mu podziękował - powiedział Nick,
delikatnie kąsając jej szyję.
Artur dzwonił kilka razy i zastawał go pogrążonego w^ żalu, ale Nick
nigdy by nie pomyślał, że jego brat zrobi coś takiego, by mu pomóc.
106
RS
- Czuję się jak idiotka.
- A chciałabyś czuć się jak ciepłe kluchy? - Nick wstał, trzymając
Natalie na rękach, i zaniósł ją do sypialni. Gdy leżała naga na łóżku,
rozebrał się i położył przy niej. Ustami wodził po liniach i wgłębieniach
jej ciała. Kiedy już błagała, by ją kochał, wbił się w nią mocno,
odbierając jej oddech. Wargi Nicka przykryły usta Natalie, gdy
wyszeptała jego imię i zadrżała z rozkoszy, zaledwie chwilę przed nim.
Potem leżeli długo razem, ciesząc się sobą.
- Natalie, nie możesz tak po prostu tu mieszkać - rzekł krótko.
Jej serce zamarło.
- Ty... mnie nie chcesz?
- Do diabła, tak, chcę cię - odpowiedział, przyciągając ją bliżej - ale
niejako współlokatorkę. Poza tym ludzie w tych stronach krzywią się na
tego rodzaju rzeczy. To nie Atlanta. Tutejsza ludność jest nieco
staroświecka.
- Nick, o czym ty mówisz? Że powinnam wynająć mieszkanie?
Uniósł się na łokciu.
- Wiesz, jak na kogoś z takim wykształceniem, nie jesteś zbyt
domyślna.
Zaczęła się irytować.
- To znaczy?
- Na miłość boską, Natalie, usiłuję zaproponować ci małżeństwo!
Pisnęła z zachwytu i zaczęła gorąco całować jego twarz.
- Nie będziesz tego żałował, Nick, obiecuję.
- Mówisz tak, jakbym kupował prosiaka. - Zachichotał. Uderzyła go
żartobliwie, potem znów położyła się w jego ramionach.
- Będzie nam razem tak dobrze. Co noc będziemy kochać się przed
kominkiem.
- Podoba mi się to. Czy jako rezultat naszych kominkowych spotkań
pojawią się jakieś dzieci?
- Chciałbyś jedno? - zapytała z nadzieją. Gdy przytaknął, uściskała go
mocniej.
- Oczywiście będziemy mieć całe przedszkole. W ślubnym prezencie
dla ciebie zupełnie przemebluję dom.
- Masz zamiar zmienić kanapę?
- Nie, razem zmienimy meble. Na coś, na czym mógłbyś siedzieć.
Chcę, żeby było tu jak w domu, a nie jak w salonie wystawowym.
Serce Nicka rosło z miłości ku jej rozpromienionej twarzy.
107
RS
- Pobierzmy się od razu. Chcę, żebyś była moją żoną tak szybko, jak
to tylko możliwe.
Skinęła głową.
- Ja też.
Pośród ciszy nocy zadzwonił telefon. Nick jęknął i podniósł
słuchawkę.
- Och, cześć, Artur.
- Daj mi słuchawkę! - zażądała Natalie. - Mam coś do powiedzenia
temu draniowi.
Nick uśmiechnął się szeroko i uniósł słuchawkę tak, by nie mogła jej
dosięgnąć.
- Tak, jest tutaj. Muszę przyznać, że wykonałeś kawał dobrej roboty.
Jestem twoim dłużnikiem, przyjacielu. -Nick odłożył słuchawkę, nim
Natalie zdołała wyrwać mu ją z ręki.
- Byłeś zamieszany w ten podstęp Artura? - zapytała, zakładając ręce
na piersi i spoglądając na Nicka. - Artur nie wymyśliłby tego sam.
Powiedziałeś mu, żeby do mnie zadzwonił, prawda?
- Natalie, zaskakujesz mnie - rzekł Nick; wydawał się \ naprawdę
dotknięty. - Sądzisz, że próbowałbym tobą manipulować, żeby osiągnąć
to, czego chcę?
Natalie zastanowiła się. Jego twarz miała niewinny wyraz.
- Nie, chyba nie - powiedziała w końcu, wracając w jego ramiona. -
Przepraszam. Pamiętaj, że jestem prawnikiem. Jestem po prostu
zawodowo podejrzliwa.
- Przebaczam ci, kochanie. - Nick zamknął oczy, szczęśliwy, że jest
już obok kobiety, którą kocha. Jutro zadzwoni do krawca Artura i
zamówi kilka nowych garniturów.
108
RS
EPILOG
Nick patrzył, jak Natalie wbija zęby w soczystą brzoskwinię. Po jej
podbródku spłynęła odrobina soku. Uśmiechnął się; chemie zlizałbym tę
kroplę. Czując na sobie jego spojrzenie, Natalie odwróciła się od okna.
"Wygląda równie apetycznie, jak owoc w jej dłoni - pomyślał. - A nektar
jej ciała jest dwa razy słodszy."
- Nie jesz lunchu? - spytała czule.
W ciągu czterech miesięcy ich małżeństwa Natalie nauczyła się czytać
ze spojrzeń Nicka. Jego oczy powiedziały jej, że w tym momencie nie
myślał o szynce i serze. Ukryła uśmiech, pochylając się, by pogłaskać
Daisy i szczeniaka, który stał przy niej niczym wartownik. Dla
pozostałych szczeniaków znaleźli dobrych opiekunów. Daisy została
osobistym stróżem Natalie. Pies jak gdyby zdawał sobie sprawę, że
Natalie jest teraz najważniejszą osobą w domu.
- Bardziej interesujesz mnie ty - odrzekł Nick, spoglądając na żonę.
Jej gęste, jasne włosy urosły w ciągu kilku miesięcy do ramion i wiły
się na końcach. Policzki miała zaróżowione, a nagie ramiona lekko
opalone po codziennych wędrówkach przez sad tętniący życiem. Była
pora zbioru brzoskwiń i grupy mężczyzn pracowały od wschodu do
zachodu słońca, oczyszczając hektary drzew. Gdy Natalie nie pracowała
w biurze, sprawiało jej wyraźną przyjemność obserwowanie robotników.
Zebrane brzoskwinie były troskliwie pakowane i załadowywane na
ciężarówki, a potem odwożone do fabryki, gdzie je przetwarzano.
Przez okno wpadł chłodny czerwcowy wiatr, odgarniając włosy z
twarzy Natalie i napinając luźną bluzkę na lekko zaokrąglonym brzuchu.
Nick wciągnął oddech. Jego dziecko. Nosiła jego dziecko! Za każdym
razem, gdy o tym myślał, płonął z dumy. Kiedy Natalie po raz pierwszy
powiedziała mu o tym, zaledwie miesiąc po ich ślubie, myślał tylko o
rosnącym w niej dziecku. Chciał opowiedzieć o tym światu. Zamiast
tego, opowiedział wszystkim w Cowpens. Choć nie rozmawiali o tym
jeszcze, zamierzał być z nią przy porodzie. Będzie przez cały czas
trzymał ją za rękę i będzie nalegał, by lekarz nie pozwolił jej cierpieć.
Nie pozwoli swojej żonie zaznać bólu.
- Spałaś już dzisiaj? - zapytał, jedząc kanapkę z szynką i serem, którą
dla niego przygotowała.
Natalie roześmiała się, cisnęła pestkę brzoskwini do kosza i umyła
ręce. Usiadła obok Nicka przy stole.
- Nie jestem zmęczona - stwierdziła stanowczo.
109
RS
- Ale przecież... - Usiłował przybrać groźną minę. - Musisz
odpoczywać. W książce piszą...
- Chciałabym, żebyś przestał czytać wszystkie te książki o ciąży i
niemowlętach - przerwała mu. - Zaczynasz mówić jak mój lekarz.
- Za ciężko pracujesz.
- Trzy dni w tygodniu! - krzyknęła. - W Atlancie przywykłam do
sześćdziesięciu godzin tygodniowo.
- Nie byłaś wtedy w trzecim miesiącu ciąży. - "I piękniejsza niż
kiedykolwiek" - pomyślał. - Pierwsze trzy miesiące są najbardziej
decydujące.
- Wiem o tym, Nick. Mówiłeś mi wczoraj. I przedwczoraj. Ale chcę
być aktywna, dopóki nie urodzi się dziecko -rzekła. - Pracując czuję się
potrzebna.
Uniósł brwi.
- Próbujesz mi wmówić, że nie czujesz się potrzebna tutaj?
- Jest różnica. Kiedy reprezentuję kogoś, kogo normalnie nie byłoby
stać na adwokata, czuję się tak, jakbym pomagała społeczeństwu. Wiem,
że nie zbijam takich pieniędzy, jak w Atlancie, ale to już nie ma
znaczenia. Czy to brzmi głupio?
Sięgnął przez stół i ujął jej szczupłą dłoń.
- Nie, to nie brzmi głupio. Tak samo jak twoje plany założenia
schroniska dla upadłych kobiet. Jestem z ciebie naprawdę dumny. Nie
chcę tylko, żebyś się przemęczała.
Gdy Nick skończył lunch, Natalie okrążyła stół i usiadła mu na
kolanach. Całowała jego szyję, podbródek, usta. Jęknął, a jego dłoń
machinalnie wśliznęła się pod bluzkę i zaczęła pieścić lekko wypukły
brzuch.
- Masz większe piersi - wymruczał w jej ucho. - Nie mogę się
doczekać, żeby spróbować twojego mleka.
Zaniosła się śmiechem.
- Mam nadzieję, że zostawisz trochę dla dziecka. Masz całkiem niezły
apetyt, Nicku Jordanie.
- Jeżeli chodzi o ciebie, jestem żarłokiem.
Przez chwilę Natalie wyglądała na zaniepokojoną.
- Zaczęłam już te ćwiczenia z książki, Nick, ale i tak pewnie zamienię
się niedługo w największy balon świata. Gdyby mogli mnie zmusić,
żebym połknęła wystarczająco dużo helu, mogłabym przelecieć nad
najbliższym jarmarkiem.
Uśmiechnął się, widząc niepewność w jej oczach.
110
RS
- Dlatego właśnie namawiam cię, żebyś spała nago. Chciałbym czuć,
jak rośnie nasze dziecko. - Rzuciła mu zaskoczone spojrzenie, on zaś ujął
jej policzki w wielkie dłonie i spojrzał jej w oczy. - Natalie, będziesz dla
mnie najpiękniejszą kobietą na świecie. Nie obchodzi mnie, czy będę cię
musiał holować do lekarza w jednej z ciężarówek...
Uderzyła go ze śmiechem.
- Nie będę aż taka wielka.
Uśmiechnął się szeroko, a jego dłoń wślizgiwała się głębiej pod jej
bluzkę i ściągała jedną stronę biustonosza. Sycił wzrok widokiem
nabrzmiałej piersi.
- Boli? - zapytał, gładząc ją delikatnie jednym palcem. Natalie oparła
głowę na jego ramieniu.
- Tylko troszeczkę. Ale nie przestawaj. - Czasami przerażają ich
miłość. Nigdy przedtem nie znała takiego szczęścia. Nigdy nie dzieliła z
mężczyzną takiej intymności, ani nie poddawała się tak bezgranicznie
miłości.
- Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? - wyszeptał Nick, patrząc jej
w oczy. - Kiedyś powiedziałaś mi, że nie zamierzasz mieć dzieci.
- To było w innym życiu - powiedziała, podtrzymując dłonią jego
głowę - zanim zdałam sobie sprawę, że miłość oznacza ryzyko. Teraz
jestem gotowa je podjąć. - Milczeli przez chwilę. Nick pieścił jej drugą
pierś.
- Rano dzwonił mój ojciec - rzekła, próbując zebrać myśli. Na
początku kiedy się kochali, bała się, że straci nad sobą kontrolę, ale
potem zdała sobie sprawę, że tego właśnie pragnął Nick.
- Ma zamiar umeblować dla nas pokój dziecinny. - Usłyszała, że Nick
jęknął i roześmiała się.
- Oczywiście, pewnie by wyglądał jak ze średniowiecza i kosztował
fortunę, więc powiedziałam mu, że zgodzę się, jeśli sama wybiorę meble.
I tak w przyszłym miesiącu muszę być w Atlancie, żeby zakończyć
sprawę z mieszkaniem. Nick, czy ty w ogóle słuchasz, co do ciebie
mówię? - zapytała, czując, jak po plecach przebiega jej dreszcz rozkoszy.
- Nie. Siedź cicho, chcę jeszcze raz pocałować drugą -powiedział,
podnosząc biustonosz. - Boże, jesteś przepiękna. I nie pojedziesz do
Atlanty beze mnie. Nie zaryzykuję kolejnej śnieżycy.
- W czerwcu? - zapytała ze śmiechem. Mimo to ujęła ją jego
opiekuńczość. Wplątała palce w jego włosy i przycisnęła wargi do
gęstych kosmyków. Włosy pachniały mydłem i słońcem. Oddychała
głośno, gdy drażnił zębami wzniesiony pączek piersi.
111
RS
- Nick, nie powinniśmy...
- Powinniśmy. I to często.
- Ale co będzie, jeśli zajrzy tu któryś z robotników?
- Dlatego właśnie zatrudniam brygadzistę.
- No cóż, nie będziemy mogli... wiesz, kiedy przyjmiemy gospodynię
i kogoś do pomocy przy dziecku.
Zachichotał.
- Jak sądzisz, dlaczego odkładam to na później? Zresztą powiemy jej,
że jesteśmy nowożeńcami. Kochać się z tobą to tak, jakby spróbować
kawałka nieba.
- Mam nadzieję, że zawsze będziesz tak czuł.
- Zapewniam cię, szanowna pani. To się tylko ciągle pogłębia. - Wstał
bez uprzedzenia, porywając ją na ręce.
- Co robisz?
- Mam zamiar zanieść cię do sypialni i głaskać po brzuchu, dopóki nie
zaśniesz.
- Nicku Jordanie, wiesz, że to się nigdy nie udaje! Zawsze kończy się
na... sam wiesz.
Uśmiechnął się szeroko.
- Wiem.
Nick zaniósł ją po schodach do sypialni, która kiedyś należała do jego
rodziców. Zgodnie z obietnicą Natalie zaczęła przemeblowywać dom i
pokój przeistoczył się w apartament. Błękitne i fiołkoworóżowe barwy
uspokajały.
Nick położył ją delikatnie na królewskim łożu, które zajmowało
większą część pokoju. Długo patrzył na nią bez słowa, rozkoszując się jej
urodą.
- Mam nadzieję, że dziecko będzie podobne do ciebie -rzekł
chrypnącym głosem. Chcę, żeby miało twoje jasne włosy.
- Miałam nadzieję, że będzie miało twoje. Są gęściejsze.
- Jak go nazwiemy? - Nick położył się przy niej i zaczął gładzić jej
brzuch.
- Myślałam o imieniu Andrea.
- A może Joshua albo Samuel? Albo Micah?
- Boże, nigdy nie myślałam, że dożyję dnia, w którym Nick Jordan
będzie studiował Biblię w poszukiwaniu imion dla dziecka. - Posłał jej
ponure spojrzenie. Natalie ramionami oplotła jego szyję. - Wiesz, mamy
mnóstwo czasu, żeby się zdecydować. - Jedna dłoń powoli odpinała
guziki jego koszuli. Odsłoniła szeroki tors i wplątała palce w
112
RS
kędzierzawe włosy. Ramiona miał już opalone. Do końca lata będą
spieczone na złoty brąz. Przycisnęła wargi do jego mostka i wdychała
zapach mydła i mężczyzny. Uczyła się smaków i zapachów jego ciała,
dopóki nie utkwiły w jej mózgu.
Kiedy Natalie leżała nago, Nick spojrzał na nią z miłością. Jej brzuch
nie był już większy - była na nim niewielka wypukłość, która nie
przestawała go zadziwiać. Pocałował go czule.
- Kiedy poczujemy ruchy dziecka?
- Za dwa albo trzy miesiące. - Natalie trudno było się skoncentrować,
gdy Nick wyszukiwał najczulsze miejsca na jej ciele. Znał ją tak dobrze.
Wiedział, jakie słowa, szeptane w jej ucho, rozpalają ją, choć później
będzie czerwienić się na ich wspomnienie.
Nick całował ją długo, potem powiódł wargami po zamkniętych
powiekach. Natalie często zastanawiała się, jak taki silny mężczyzna
może być tak delikatny. Widziała, jak jego ręce podnoszą ciężkie
maszyny, a teraz czuła te ręce na swojej skórze, tak lekkie jak skrzydła
motyla, budzące w niej kobietę.
Kochali się powoli. Tylko na początku swojej znajomości spieszyli
się, by zagasić ogień, który niemal ich pożerał. Teraz w miłości używali
wszystkich pięciu zmysłów. Dopiero wtedy, gdy Natalie była
zaspokojona, Nick zapominał o samokontroli i wbijał się ostrożnie w
atłasowe fałdy.
"Jego wyzwolenie jest równie słodkie jak moje własne" - pomyślała
Natalie patrząc, jak po jego twarzy przebiegają oznaki rozkoszy. Miękko
i śpiewnie wypowiedział jej imię. Potem leżeli w swoich ramionach, aż
Natalie ziewnęła.
Nick zachichotał.
- Mówiłem ci, że potrafię cię uśpić, piękna damo. Natalie uśmiechnęła
się i przymknęła oczy. Głaskał ją, gdy przyciśnięta do niego, zwinęła się
w kłębek.
- Moja tygrysica w końcu zamieniła się w kotkę.
- Nie bądź taki pewny siebie, Nicku Jordanie. Wciąż potrafię się nie
poddawać.
- Spójrz prawdzie w oczy, szanowna pani. Oswoiłem cię, mówiłem, że
tak będzie.
Natalie otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
- Pozwoliłam ci. Ale to nie znaczy, że można mnie prowadzić za rękę,
szanowny panie. Ciągle jeszcze mogę pokonać każdego adwokata w
mieście, a ciebie owinęłam sobie wokół palca.
113
RS
Nick wyglądał na rozbawionego. Uniósł się na łokciu.
- Och, naprawdę? Kiedy to zauważyłaś?
Natalie wpatrywała się w miejsce, na którym kiedyś widniał tatuaż z
imieniem Me Lin. Nie wiedziała, kiedy Nick go usunął; nie poprosiłaby
go o to. Była świadoma, że Me Lin zawsze będzie częścią jego
przeszłości i nie miała mu tego za złe. Może to właśnie cierpienie
ukształtowało go na wrażliwego, troskliwego mężczyznę, odkąd udało
się jej rozbić jego ochronną skorupę. Każdego dnia obserwowała, jak
zmarszczki wokół oczu i ust tracą swoją ostrość. Częściej się uśmiechał.
- Wróć na ziemię, Natalie.
- Co? - Zamrugała oczami.
- Zapytałem cię, kiedy po raz pierwszy zauważyłaś, że < owinęłaś
mnie sobie wokół małego palca, jak twierdzisz -powiedział.
- Kiedy zrozumiałam, że nie możesz beze mnie żyć i że nie możesz
znieść myśli, że mnie stracisz.
Zmarszczył brwi.
- Nigdy tego wszystkiego nie mówiłem.
- Nie, ale miałeś to wypisane na twarzy. Jako adwokat nauczyłam się
czytać z ludzkich twarzy. - Natalie nagle zamyśliła się.
- O co chodzi? - Nick również nauczył się odczytywać jej nastroje.
- Co zrobimy, kiedy będę w zaawansowanej ciąży? Kiedy urośnie mi
brzuch? - Wyciągnęła przed siebie ręce, jak gdyby mierząc w wyobraźni,
jak gruba może się stać.
Nick był zbity z tropu.
- Co chcesz powiedzieć? Jak to, co zrobimy? Zrujnuję się na jedzenie
dla ciebie.
Uderzyła go żartobliwie.
- Nie to miałam na myśli. Co zrobimy z wiesz czym? Przez chwilę
zastanowił się nad jej słowami.
- Masz na myśli seks?
- Miłość - poprawiła go, zaciskając usta. - Nie będziemy mogli kochać
się do samego końca.
Nick posłał jej zarozumiały uśmiech i powiódł wskazującym palcem
po jej dolnej wardze.
- Szanowna pani, mogę się z tobą kochać tak, jak ci się jeszcze nigdy
nie śniło.
- Nicku Jordanie, jesteś nieprzyzwoity - rzekła, czerwieniąc się.
- Zauważyłem, że sama nauczyłaś się kilku nieprzyzwoitości, pani
Jordan.
114
RS
- Wyłącznie na twoją prośbę - odpowiedziała z zadowoloną miną. - Z
innym mężczyzną nawet nie przyszłoby mi to na myśl.
- Cieszę się, że jesteśmy zgodni co do tej jednej rzeczy.
- Nick, co robisz?
Palce Nicka ponownie zaczęły głaskać jej piersi.
- Cała ta rozmowa mnie... hm...
- Chyba rozumiem. Nick posadził ją na sobie.
- Tym razem chcę usłyszeć, jak krzyczysz, Natalie. Chcę czuć, jak
paznokciami kaleczysz mi plecy. Chcę, żebyś straciła kontrolę.
- A co z twoimi brzoskwiniami?
- Do diabła z brzoskwiniami. Chcę zobaczyć, że znowu budzi się w
tobie tygrysica.
115
RS
116
RS