Tylko mój [Iria]

background image

Tylko mój
Autor: Iria


1.
- Jeśli sądzisz, że zgodzę się zagrać rolę Julii, to się grubo pomyliłeś. - Poderwał się z biurka

czerwieniąc, co bardzo go sfrustrowało.

Teofil jednak niczego nie zauważył, zajęty przewracaniem stron:
- Daj spokój Tomek. Musisz mi pomóc. - Przeczesał ze zmartwieniem swoje pół długie sięgające do

podbródka jasnoblond włosy. - Nie mam z kim tego zagrać. Chcę się jak najlepiej wczuć w rolę. Jutro
występ, a Basia nie przyszła.

- Spróbuj z kotem, nie wiem...
Przewrócił oczami:
- Przestań.
- To ty przestań! - Spiął się, opierając rękami o biurko - Jestem facetem więc spróbuj zrozumieć, że nie

wcielę się w Julię. - skrzywił usta - Jestem mężczyzną. Nie kobietą... Facet... Ja - Wskazał na siebie. Teofil
patrzał na niego jak na wariata.

- Nigdy tego nie negowałem...
Tomek wyszarpnął mu z ręki rolę, by zająć czymś oczy.
- Przecież to nic wielkiego. Będziesz czytał tylko swoją kwestię. Nie musisz zakładać kiecki. Nie musisz

też przedrzeźniać bohaterki. Rany, jesteś załamujący. - Potrząsnął głową, odchylając się na krześle - To
co? Zrobisz to dla starego kumpla?

Tomek zadrżał na myśl, że miałby odegrać scenę miłosną ze swoim przyjacielem, przed którym skrywał

tak wiele emocji.

- Słuchaj, a może poprosisz matkę, albo brata? Właśnie! Niech Patryk zagra rolę Julii. Chętnie zobaczę

go w tej roli.

Przeszył go niemalże nienawistnym spojrzeniem.
- Taki jesteś? Zapamiętam to sobie...
- Dobra, ty parszywa mendo!! - wycedził przez zaciśnięte zęby - Zagram rolę tej stukniętej z miłości

Julii, ale jeśli zaczniesz się śmiać to wychodzę i wiedz, że już nigdy nie przekroczę progu twojego jakże
zacnego domostwa.

Klasnął w dłonie energicznie wstając.
- Wiedziałem, że mogę na tobie polegać. Jesteś moim najlepszym przyjacielem... - zawołał z przesadną

słodyczą przebiegłego lisa.

- Chciałeś powiedzieć chyba: jedynym przyjacielem, a teraz daj mi przeczytać tę rolę.
Tomek jednak nie mógł zrozumieć ani jednego zdania. Ze strachu wszystkie litery zlewały się ze sobą.
- Gotowy?
- Na co? Ja tylko czytam. - Stanął w pewnej odległości - Gadaj - rzucił szorstko.
I wtedy się zaczęło. Teofil był wprost zniewalający. Był takim typem, który przyprawiał o gęsią skórkę i

niezły zawrót głowy. Dziewczyny ciągnęły do niego jak ćmy do lampy. On jednak nie zwracał na nie
uwagi. Niepoprawny romantyk wciąż poszukiwał tej jedynej. Tomek miał nadzieję, że nigdy jej nie
odnajdzie.

- "Jak się tu dostałeś? Kto ci pokazał drogę?"
Teofil zmrużył oczy zbliżając się krok. Tomek cofnął się odruchowo, omal nie przewracając się przez

krzesło. Skarcił się w duchu za swoje zachowanie. Musiał nad sobą panować.

- "Moimi krokami kierowała miłość... Nie jestem sternikiem, ale gdybyś była nawet tak oddalona, jak

odległy brzeg obmywany przez fale, i tak znalazłbym drogę do ciebie..."

Zamarł. Jeszcze nigdy nie widział tylu uczuć na twarzy przyjaciela. Zbliżył kartkę do twarzy, aby ukryć

poruszenie.

- Taaa - bąknął przełykając ślinę - Chwila, pogubiłem się w tekście.
Teofil zawiesił głowę.
- Nie sądzę, by Julia to powiedziała...
Dla Tomka nie miało to znaczenia. Byle tylko Teofil przestał wreszcie wpatrywać się w niego w taki

sposób. W końcu jakoś odnalazł to, co miał powiedzieć i dalej szło bez przeszkód.

Kiedy skończyli, Teofil przyjrzał mu się, zdawkowo się uśmiechając.
Tomek nabrał do płuc powietrza, osuwając się na łóżko.
- Nawet nieźle ci szło. - powiedział nieoczekiwanie.
- Przestań - bąknął.
- Naprawdę. Czyżbym odkrył w tobie jakiś głęboko ukryty talent, a może romantyzm?
Ani to, ani to.... - pomyślał, smutno przymykając oczy. - Tak trudno zachować obojętność, gdy

mówisz, że mnie kochasz...Choć wiem, że to tylko gra...serce wali mi jak młot.

- Muszę przepisać to na czysto - odwrócił się do biurka - Kurde... Chyba skończył mi się tusz do

drukarki, skiknę na dół.

- W porzo...

background image

Nie doczekał się jednak jego powrotu. Nieoczekiwanie dopadł go sen...

- Chyba sobie żarty stroisz. Wczoraj kupiłem nowy tusz, więc się nie wygłupiaj.
- Jak mówię, że nie drukuje to nie drukuje...
Odłożył niedokończoną kanapkę, miażdżąc Teofila wzrokiem.
- Czy zawsze musisz mi zawracać głowę jak jem. I co ja ci teraz poradzę na to?
- Mógłbyś łaskawie zajrzeć i sprawdzić, co mi tam szwankuje... To bardzo ważne. Jutro mam występ.

Choć raz stań na wysokości zadania i zachowaj się jak na starszego brata przystaje, Patryk.

Chłopak przewrócił oczami odsuwając z łoskotem krzesło.
- Kochany brat - powiedział, poklepując go z zadowoleniem po plecach.
- Tylko bez takich, bo się porzygam. - Strącił jego rękę.
Teofil puścił go przodem, zagryzając nerwowo wargę. Miał nadzieję, że Patryk szybko załatwi sprawę i

zniknie, zanim na dobre rozpęta się burza. Odkąd pamiętał, Patryk i Tomek wiecznie wskakiwali sobie do
oczu.

- Przynieś kartki. - rzucił przez ramię, wchodząc do pokoju.
Teofil zawahał się.
Tomek będzie na mnie wściekły... - Pobiegł po kartki, przeskakując dwa stopnie, by jak najkrócej

pozostawić ich samych.

Tomek jednak nie był świadom tego, co działo się wokół niego. Zapadł w tak głęboki sen, że nawet

głośne wejście Patryka nie zdołało go przebudzić. Patryk jednak szybko go dostrzegł. Zastygł z pół
rozwartymi ustami, starając się zrozumieć całe to zjawisko.

- A cóż... to? - Sytuacja strasznie go rozbawiła. Zbliżył się, patrząc z niedowierzaniem - No proszę, jak

sobie tu dokazują. Tomuszek w łóżku mojego brata... No, no...

Chłopak jakby na dźwięk niepożądanego głosu zmarszczył czoło, odwracając się do niego plecami.

Zaintrygowany Patryk przeszedł z drugiej strony. Wsunąwszy ręce do kieszeni, przykucnął przy nim w
momencie, w którym pojawił się Teofil.

Na ten widok wszystkie kartki wypadły mu z dłoni a twarz pobielała ze zgrozy.
- Patryk na Boga!!! Co ty mu zrobiłeś?! Czemu się nie rusza?!! Ocipiałeś do reszty?!!! Tym razem

przesadziłeś... Boże... Tomek...!!!

Brat uniósł do góry brwi.
- Że co...?
Teofil natarł na niego popychając go na ścianę. Tymczasem Tomek się obudził. Drgnął na łóżku,

siadając w ekspresowym tempie. Nie mógł zrozumieć, co się wokół niego działo.

- Stary... Nic ci nie jest?
- Oczywiście, że nic mu nie jest. A co ty sobie myślałeś, że go zabiłem? Spał sobie w najlepsze nie

spytawszy czy może. Nie widzisz? Tylko na niego popatrz... - Poprawił wymiętoszoną koszulę - Głąb.

Tomek powoli zaczynał sobie przypominać. Serce podeszło mu do gardła. Jak mógł dopuścić do tego,

by zasnąć?!

- Matko... Sory Teofil... całkiem mnie zamroczyło.
- Najbardziej ze wszystkich to mnie należą się przeprosiny. - odpalił głęboko urażony, po czym ruszył

do komputera, zbyt mocno naciskając na myszkę - Dziwię się sobie, że ci jeszcze pomagam z tym
kompem.

Teofil wyglądał na zażenowanego.
- Wybacz... tak się nad nim pochylałeś.
- He...? - Tomek zwęził oczy zniesmaczony - Nade mną? Nie żartuj... - Zacisnął pięści ledwo

opanowując jęk rozpaczy. Patryk widział go śpiącego, to tak jakby się obnażył.

Delikatnie ujmując, stosunki między tymi dwojga nie należały do najlepszych.
Znienawidził Patryka od pierwszej chwili, kiedy go zobaczył. Kiedy pierwszy raz zjawił się w domu

Teofila. Pamiętał bardzo dokładnie moment, gdy tamten otworzył mu drzwi, mierząc go od stóp do głów
tymi swoimi nieprzeniknionymi, zarozumiałymi czarnymi oczami. Tomek czuł się jak na prześwietleniu
rentgena. Nie było to przyjemne doznanie. A później te ciągłe docinki i skrywane uśmieszki... Wiele razy
zdawało mu się jakby tamten czytał mu w myślach. Toteż towarzystwo Patryka było dość niebezpieczne,
zwłaszcza w ostatnich okresach, kiedy uczucia do Teofila nasiliły się.

Chłopak pochylił się niby z ociąganiem wstając z łóżka. Czuł jak wstępują mu rumieńce.
- Zastanawiałem się tylko, co robisz w łóżku mojego brata. - Wzruszył ramionami wyciągając z drukarki

tusz - Niecodzienny widok... Nie wiedziałem, jak to zinterpretować - Spojrzał na niego zaczepnie.

- Przestań... - żachnął się Teofil - Ciężko dziś pracowaliśmy.
Tomek zgrzytnął zębami, wyciągając z kieszeni komórkę. Miał ochotę rozszarpać Patryka na strzępy za

te jego aluzje.

- Pójdę już. - odrzekł.
- Nie zostaniesz na kolacji? - zdziwił się Teofil.
- Niestety nie tym razem. - powiedział z naciskiem. Starał się nie patrzeć w stronę Patryka - Ale

podziękuj twojej mamie za zaproszenie.

Teofil jakby posmutniał:

background image

- Szkoda, bo myślałem, że jeszcze przećwiczymy parę scen z "Romeo i Julii" skoro tak dobrze nam

szło.

Tomek zachwiał się, omal nie lądując na podłodze.
- "Romeo i Julia"? - zainteresował się Patryk, odwracając w ich stronę. Jego czarne oczy przewiercały

Tomka na wylot - Czyżby nasz mały Tomaszek poświęcił się w roli Julii.

Chłopak nie wiedział czy pytanie było skierowane do niego, czy też do Teofila.
- I co z tym tuszem?
- Jest zaschnięty, to przez to, że dawno nie drukowałeś. Potrzymaj go trochę nad parującą wodą.

Powinno pomóc.

- To do zobaczenia w szkole. - Wezbrał w sobie siłę, aby się jeszcze uśmiechnąć, po czym prawie

wybiegł z pokoju.

- Hyy, dziwny ten twój kumpel. Zawsze jest taki nerwowy?
- Tylko w twojej obecności. Jesteś wrednym palantem, Patryk.


Biczyki deszczu nieustannie uderzały o szybę pokoju Tomka. Rozszalała się prawdziwa ulewa, nie

pozwalająca zasnąć. Chłopak zarzucił sobie poduszkę na głowę, zaciskając powieki. Nie pomagało, więc z
powrotem ułożył się na plecach, wbijając oczy w sufit.

- Teofil... jesteś na wyciagnięciu ręki, a z drugiej strony tak daleko... - Odwrócił oczy w stronę szafki,

na której stało ich wspólne zdjęcie.

Poznali się w pierwszej gimnazjum. Byli dla siebie wielkim kontrastem. Teofil cichy i spokojny, wzorowy

uczeń. Tomek zaczepny i pyskaty, często goszczący na dyrektorskim dywaniku, a przy tym zdolny
sportowiec. A jednak coś ich do siebie ciągnęło. Przyjaźń utrzymała się w liceum, ale...coś się zmieniło.

Teofil stał się dla Tomka kimś więcej, niż tylko przyjacielem. Serce zaczynało coraz szybciej bić w jego

obecności, a kręcące się wokół niego dziewczyny jeszcze nigdy nie były tak irytujące. Tomek musiał w
końcu stanąć z prawdą w oczy. Zakochał się w nim. Nie było odwrotu...

Na próżno starał w sobie zwalczyć to uczucie. Było coraz silniejsze. Pozostały mu tylko modlitwy, by

tamten nigdy się o tym nie dowiedział. Tylko, co zrobić z samym sobą? Jak długo uda mu się powstrzymać
samego siebie przed chęcią pochwycenia Teofila w ramiona.
- Dosyć... - uciszył samego siebie, rzucając poduszkę na podłogę. - Między nami nic się nie zmieni. Nie
zepsuję tej przyjaźni... Z takimi przemyśleniami udało mu się w końcu usnąć.

2.
Dzień Szekspira...W dniu, w którym wszystko się zaczęło.
W górę wzbiła się salwa braw. Tomek nie miał żadnych wątpliwości, że to właśnie ,,Romeo i Julia"

zajmie pierwsze miejsce w konkursie teatralnym.

Basia uwiesiła się Teofila jak przylepa, całując go w policzek. Tomek aż zadrżał na ten widok,

odwracając natychmiast wzrok.

- Hej! - zawołał do niego, sapiąc trochę - Skoczymy się czegoś napić?
Pokiwał głową.
- Byłeś świetny - powiedział, sącząc powoli colę.
- Wiem.
Tomek z zaskoczeniem przyjrzał się jego twarzy. Nie pasowała do niego ta pewność siebie, to śmiałe

spojrzenie. Tak jakby przedrzeźniał swojego brata. Teofil roześmiał się z Tomka, nic na to nie mówiąc.

- Muszę zrzucić z siebie te łaszki i wrócić odebrać nagrodę.
- Teofilku!!! - zawołał ktoś za nimi. - Mój ty Romeo! Gdzie nam uciekłeś? Szukałyśmy cię.
Do stolika dosiadła się Basia z dwiema koleżankami, których imiona nie warte były zapamiętania.

Tomek nawet nie uniósł na nie oczu.

- Cześć Tomek - usłyszał figlarnie swoje imię.
- Czee...
- Postawić coś do picia? - zaproponował ochoczo przyjaciel.
- Z przyjemnością wezmę to, co ty.
Teofil wstał, zostawiając ich przez chwilę samych. Od razu wszystkie oczy wbiły się w Tomka.
- No jak tam?
- Co? - Uniósł na nie znudzone spojrzenie oziębłego drania. Dziewczyny zawsze się wtedy zniechęcały i

onieśmielały. Ale Basia była twardą sztuką.

Rozciągnęła usta w uśmiech. Przypominała marmurowy posag.
- Za tydzień wielki mecz. Znów nas olśnisz?
Westchnął, zerkając od niechcenia na zegarek.
- Pewnie tak - odpowiedział, starając się, by brzmiało to zarozumiale.
Uśmiech Basi pogłębił się. Nieoczekiwanie zacisnęła swoją dłoń na jego ramieniu, co podziałało na

chłopaka jak zimny prysznic. Tomek drgnął, przeszywszy ją swoimi intensywnymi, metalicznymi oczami.

- Dużo trenujesz? Masz ładnie zbudowaną sylwetkę... - Zacisnęła mocniej palce.
Tomek z początku wpatrywał się w nią oszołomiony, by pokrótce wybuchnąć gromkim śmiechem.

Czyżby chciała go złamać? Onieśmielić? Próżne starania.

background image

Reszta dziewcząt spłoniła się.
- Czego wam tak wesoło? - zapytał Teofil, podając napoje.
- Próbuję zagiąć twojego przyjaciela, ale on jest odporny na moje zaloty... - powiedziała niby smutno -

Czyżby była już taka, co mnie ubiegła? - Spojrzała na Tomka, przysuwając się bliżej.

Teofil zmieszał się, nieporadnie rozlewając colę. Tomek wytarł stolik z twarzą nie wyrażającą żadnych

emocji. W pewnej jednak chwili poczuł się obserwowany przez przyjaciela. Posłał mu pytające spojrzenie,
ale Teofil odwrócił szybko twarz.

- Wznieśmy toast za nasze zwycięstwo!! - zawołała do Teofila. Nadal mieli na sobie stroje i wyglądali ze

sobą bardzo romantycznie. Tomka ukłuły zazdrość i żal.

Poderwali się w górę. Oczy przyjaciela jeszcze nigdy tak nie iskrzyły. Wyglądał tak cudnie, że aż bolało.
- Zwycięstwo, do którego najwięcej przyczynił się mój przyjaciel Teofil i chyba nie ma tu żadnych

obiekcji?

Basia zerknęła na niego zezem:
- A ja myślałam, że to dzięki temu mojemu seksownemu stroju Julii! Czyżbym była tylko ozdobą

Romeo? Czyżby ten dekolt nie robił wrażenia?

- Ucisz się wreszcie - przerwała jej przyjaciółka, zakrywając usta protestującej Basi.
- Z pewnością oczy podążały za Julią, ale nie strój wywołał takie poruszenie... Rola Julii jest jak

stworzona dla ciebie. - Na jego usta wstąpił ledwo dostrzegalny uśmiech, a twarz nabrała tajemniczego
wyrazu, który jakoś zaniepokoił Tomka.

- Tak myślisz? - Chwilkę jakby się zmieszała, by po chwili wybuchnąć: - No pewnie, że tak!!
Warkocz dziewczyny chłosnął Tomka w twarz. Spojrzała na niego:
- Też tak uważasz?
- Nie - odpowiedział z okrutną szczerością.
- Drań - wypaliła, udając nadąsanie.
Mógłby jednak przysiąc, że dostrzegł przelotny grymas bólu. Czyżby udało mu się ją zranić? Przyglądał

jej się z ukosa przez pewien czas.

- No to my się już zbieramy - oświadczyła nieoczekiwanie. - Teofilku? Idziesz z nami? Trza odebrać to,

na co się tak pracowało.

Kiedy wstał, uczepiła się jego ramienia. Tomek patrzał na to groźnie, ledwo panując nad emocjami.

Przyjaciel nie wzbraniał się przed natarczywością dziewczyny, co jeszcze bardziej go wkurzyło.

- Rozumiem, że zostawiacie mnie tu samego? - burknął.
- Tak - powiedziała z ogromną satysfakcją - Teofil nie jest tylko twoją własnością, panie gburze.
Jak nie, jak tak?! - zawołał w sobie.
Teofil roześmiał się, rozkładająć nieporadnie ręce. Uśmiechanie się w takich sytuacjach przychodziło

Tomkowi coraz trudniej.

- Spotkamy się po szkole?
- Jasne.
Wkrótce został znów sam. Basia miała jeszcze tupet odwrócenia się, by wytknąć mu jęzor.
- Diablica. Popamięta mnie jeszcze... - osunął się na krzesło, dopijając do końca colę.


Rozszalała się prawdziwa wichura. Wiatr wiał z taką siłą, że samochody sunęły ulicami nie szybciej niż

sześćdziesiątką, co i tak było szaleńczo prędkie na taką pogodę.

Tomek zarzucił na siebie kurtkę, zawiązując porządnie kaptur. Nie było szansy na dotarcie do domu

rowerem. Wiatr spychał samochody, a co dopiero rower.

Zerknął na zegarek. Autobus odjechał siedem minut temu.
- Kurwa! Że też się uparłem.
Nie miał innego wyboru, jak wrócić piechotą.
Odwrócił się ostro i ruszył pewnym krokiem z twarzą twardziela, za co został potraktowany chłostą

deszczu.

Nie uszedł daleko, gdy jakiś samochód dziko pędzący w jego stronę zatrzymał się z piskiem, oblewając

mu przy tym nogi. Tomek odskoczył z załamaniem przyglądając się mokrym spodniom.

- Co...to za palant do diabła!!
Drzwi otworzyły się. Wyjrzała przez nie czarna głowa.
- Tomek?... - nastąpiła długa pauza - A gdzie Teofil? Nie ma go z tobą?
Z początku w ogóle go nie poznał. Zmylił Tomka niepokój jaki dostrzegł w jego czarnych oczach, w

których gościła zwykle wyniosłość.

Toteż gapił się na niego tępo powodując, że koszula tamtego coraz bardziej nasiąkała deszczem.
- Wrócił do domu.
- Czym?!
- Jak to czym...autobusem.
Patryk przyglądał mu się podejrzliwie.
- Co? Nie wierzysz mi? - parsknął, wzdrygając się przed zimnym podmuchem wiatru - Siedem minut

temu odjechał nasz autobus. Co ty tu robisz?

background image

Chłopak wytarł mokrym rękawem czoło. Gdy ponownie na niego spojrzał był dawnym starszym bratem

Teofila, którego znał i którego nie lubił.

- Matka się o niego martwiła to pojechałem...Jest straszliwa zamieć. Czemu nie wracasz z Teofilem?
Tomek zacisnął pięści. Czuł się jak ostatni osioł.
Ech...żeby teraz tak się zapaść.
- Nie twoja sprawa krecie! - parsknął szczękając zębami co było na dobitkę wszystkiego. Poczerwieniał

- Musiałem coś załatwić w budzie, to się spóźniłem.

Patryk przypatrywał mu się z uwagą.
- Biedny Tomuszko...
- Lepiej mnie nie prowokuj... - zagroził gotowy na wszystko. Następne odwrócił się na pięcie, ruszając

w swoją stronę. "Jeszcze mi jego do szczęścia brakuje. Palant..."

Samochód wycofał się, ruszając za nim z tym samym przyspieszeniem.
- Może podwieźć? Jak oczywiście ładnie poprosisz...
- Chyba żartujesz?! Wolę piechotą. - Policzki zaczęły dziwnie mrowieć - Nie zadaję się z ludźmi twojego

pokroju. Zjeżdżaj.

Patryk uśmiechnął się w sposób, za który Tomek był gotów obić mu mordę. Przyspieszył, ale ten wciąż

nie ustępował. W końcu zatrzymał się:

- Chyba powiedziałem wyraźnie...! Upiłeś się?!
- Nie mogę zostawić bachora samego w tak niszczycielską pogodę. Byłbym bezdusznikiem. Poza tym,

przemokłem gadając z tobą. Gdy pomyślę, że na darmo, to mnie szlak trafia - Mówił spokojnym tonem, z
oczami pełnymi zdecydowania i nacisku.

Kto by się pod tym nie ugiął? Chyba głupiec. Jednak Tomek niestety nie należał do tych

najmądrzejszych, a może to przez tą zaślepiającą dumę i upór?

- Trudno. Do domu trafię bez twojej pomocy. Nie potrzebuję matki miłosierdzia. Żegnam. - Prawie

biegł.

Przez moment trwała cisza, by po chwili usłyszeć przekleństwo, następnie pisk opon. Podskoczył, gdy

samochód zagrodził mu drogę. Wiatr pociągnął kaptur, który odsłonił jego jasne brąz włosy. Z samochody
wyskoczył Patryk, porządnie wkurzony. Jeszcze takim go nie widział. Z wrażenia wycofał się trzy kroki.

- Odbija ci...? - Nie brzmiało to tak, jak planował, by brzmiało.
Patryk ruszył w jego kierunku, Tomek skulił się w sobie gotowy do ciosu.
Został chwycony za przedramię, lecz prędko się wyrwał samozachowawczym odruchem. Oczy Patryka

pociemniały.

- Tomek. Ty się ze mną nie spieraj, bo cię zbiję na kwaśne jabłko, człowieku. Kiedy mówię raz byś

wsiadł, to oznacza, że masz wsiadać. Nie uznaję sprzeciwu. Jeśli ci życie miłe...to lepiej mnie słuchaj. Bo
zapomnę, że jesteś przyjacielem Teofila i może się z tobą kiepsko skończyć. - wycedził przez zaciśnięte
zęby.

Strumienie deszczu ściekały z jego szyi, wsiąkając w koszulę. Był przemoknięty do suchej nitki. Jednak

nie drżał z zimna tak, jak Tomek. Lodowate palce chłopaka aż zdrętwiały...

- Stuknięty gość... - zadygotał.
- Zaciągnąć cię? - zapytał z jadowitym uśmiechem.
- Nie trzeba - Niechże będzie przeklęty dzień, w którym mu uległem.
- Grzeczny dzieciak. - zmiękł.

Jazda trwała w milczeniu. Patryk włączył ogrzewanie i muzykę, aby zagłuszyć krępującą ciszę. Tomek

odwrócił głowę w prawo siedząc jak na szpilkach, z zaciśniętymi wargami.

Patryk to jednak porządny gość... - przyznał z trudem - Odstawił topór wojenny na bok i podwiózł

mnie...chociaż nie musiał. Nie upajał się moim nieszczęściem... - Zerknął na niego dyskretnie - W końcu
jest bratem Teofila, a nie znam szlachetniejszej osoby od niego.

Na wspomnienie Teofila westchnął. Teofil nigdy nie dowie się jak bardzo jest mu drogi. Nigdy nie

odwzajemni uczucia, jakim go darzył.

- Rozluźniłeś się wreszcie?
Drgnął na dźwięk głosu wytrącającego go z rozmyślań.
Patryk zerknął na niego z rozbawieniem.
- Oj...już nic nie powiem, znów się spiąłeś. Nie sądziłem, że mogę tak silnie działać na twoje emocje.
- Nic podobnego... - obruszył się - Jest mi po prostu zimno...Dałbyś sobie wreszcie siana.
Roześmiał się, dodając gazu. Niebawem dotarli na miejsce.
Z wielkim trudem wysilił się, żeby na niego spojrzeć. Patryk postawił go w niezręcznej sytuacji,

zabierając ze sobą. Tomek nie znosił go, a teraz został obarczony obowiązkiem odwdzięczenia mu się w
jakiś sposób.

Już miał otworzyć usta by podziękować, kiedy ten wypalił:
- Będziesz leczył teraz urażoną dumę, tak?
Słowa całkowicie wytrąciły go z równowagi. Czarne oczy jeszcze nigdy nie wydawały się tak obce i

zimne.

Co jest u licha?!! - przełknął ślinę, czując szum w uszach.

background image

- Nie patrz tak na mnie. O co ci chodzi? - zapytał ze zdziwieniem.
- O co mnie chodzi?! O nic. To z tobą jest coś nie tak. - Zacisnął oczy starając się odzyskać duchową

równowagę - W każdym razie dziękuję.

Patryk jakby się stropił, jednak trwało to zaledwie kilka chwil, by znów patrzeć ozięble.

Nie daje się wytrącić z równowagi, drań. Świetnie wszystko maskuje... pomyślał Tomek, zatrzaskując
drzwi - Co ma znaczyć to traktowanie? Nie ujdzie mu to płazem...

3.
- Miałeś przyjść wczoraj, nie? Co cię zatrzymało?
Zdumiał się. Nie takiego spodziewał się powitania. Założył ręce przenosząc ciężar ciała na prawą

stronę.

- Co mam przez to rozumieć? Że nie jestem mile widziany?
- No nie opowiadaj głupot. Właź! - Pociągnął go za rękaw, wpychając do przedpokoju. Przez uchylone

drzwi zobaczył zaskoczone dziewczęce oczy. Oczy należące do Basi. Zamarł.

- Hej! Hej! Tomcio!! - zawołała na cały dom.
Odwrócił się gwałtownie, wpadając na Teofila. Natychmiast złapał go za koszulę syknąwszy z jadem:
- Co ona tu robi?
Chłopak chwycił go za nadgarstki odczepiając.
- Siedzi sobie - bąknął dziwnie speszony.
- To widzę, ale dlaczego sobie siedzi?
Teofil bez słowa wyminął go, wchodząc do salonu. Tomek przewrócił oczami poczłapawszy za nim.

Dziewczyna założyła nogę na nogę, zajadając się paluszkami.

- Pewnie zastanawiasz się, co tu robię?
- A jakże - zgrzytnął zębami.
- Byłam w pobliżu, to sobie pomyślałam, że wpadnę. Teofil wiele razy mnie zapraszał, ale ja nie miałam

zbytnio czasu...

- Ale w końcu go znalazłaś - dokończył, starając się zachować martwy wyraz twarzy.
- Dokładnie - Uśmiechnęła się radośnie - Wspaniale się porozumiewamy, prawda? - Mrugnęła do Teofila

- Zaczynam żałować, że poznałam go dopiero w trzeciej licealnej. Ech...ten rok tak szybko
upływa...Niedługo wszyscy się rozstaniemy.

"Mam nadzieje, że nastąpi to jak najprędzej..." - pomyślał, siadając w fotelu.
Zauważył dziwne napięcie na twarzy przyjaciela. Przyglądał mu się przez pewien moment.
- A co ty tu robisz Tomek? Często tak zaglądasz do Teofila?
- Czy często? - zaśmiał się zbyt szorstko - A i owszem. To mój kumpel - Podkreślił słowo mój.
Dziewczyna wzięła łyk herbaty nie odrywając od niego oczu. Tomek również się w nią wpatrywał.

Naszły go nieprzyjemne myśli. Czyżby podkochiwała się w Teofilu? W zasadzie nie było w szkole
dziewczyny, która by się w nim w sekrecie nie kochała. Jednak żadna nie była tak śmiała, jak Basia.

- To może pogramy? Po co tak tu siedzieć, co?
- Pograć? - zdziwił się Teofil - W co?
- Na przykład w...kosza. Masz tu kosz?
- A mam - uśmiechnął się - Ale sądzę, że z Tomkiem nie mamy żadnych szans...
Uniosła brwi:
- Uuu...Nie tylko w nogę jest dobry, co?
Wzruszył ramionami.
- No to chodźcie! - Poderwała się wyciągając - Będę w drużynie Teofila, aby wyrównać szansę.
Przyjrzał jej się od stóp do głów:
- Mam nadzieję, że grasz dobrze.
I owszem, grała całkiem nieźle. Z Teofilem prowadzili dwoma punktami.
- Co z tobą, Tomek? Miałam cię za mistrza sportu!
Zatrzymała piłkę nogą, związując włosy w kok. Tomek zdjął kurtkę podkasawszy rękawy.
- Dopiero się rozgrzewa - oznajmił Teofil.
- Zobaczymy...
Nim zdołała zareagować, Tomek pochwycił piłkę pomknąwszy w stronę kosza. Jeden rzut...później

drugi. Remis.

Dziewczyna krzywiła się, kiedy ten raz po raz odbierał jej piłkę.
- Zwolnij stary. Nie dajesz nam szansy! - zaśmiał się przyjaciel, ocierając mokre czoło. Tomek rzucił w

jego stronę piłkę, dając przeciwnikowi punkt.

Jednak, gdy tylko Basia przejmowała piłkę, Tomek był już przy niej, by ją jej odebrać. W końcu

dziewczyna nie wytrzymała, podstawiając mu nogę. Tomek wywrócił się, wypuszczając piłkę z rąk, którą
natychmiast pochwyciła, zdobywając następny punkt.

- Faul! - zawołał uderzając pięścią w asfalt.
Przyjaciel zaśmiał się, podając mu rękę.
- Żyjesz?
Basia prowokująco wytknęła mu język. Chłopak zacisnął zęby, pomknąwszy za piłką. Teofil był jednak

szybszy. Zagrodził mu drogę i dziewczyna dosięgła kosza. Był to jednak ostatni taki raz, kiedy sobie na to

background image

pozwolił. Mecz zakończył się 18 do 12 dla Tomka.

Cała trójka opadła na ziemię. Tomek zamknął oczy, starając się wyrównać oddech.
- Pić!!! - zawołała dziewczyna, wyciągając dramatycznie ręce.
Teofil leniwie podniósł głowę.
- Przyniosę coś - podźwignął się z jękiem.
Tomek również chciał wstać, jednak przy pierwszej próbie dał sobie spokój. Pragnął zrzucić z siebie

mokre ubranie i wskoczyć do wanny. Żałował, że dał się namówić na mecz. Czuł się całkowicie nie
nadający do życia.

Odetchnął ciężko i wtedy poczuł, że ktoś się nad nim nachyla. Otworzył oczy, stykając się z niebieskimi

oczami Basi. Pochylała się nad nim. Chłopak poczuł, że narusza jego osobistą przestrzeń. Chciał się
odsunąć i wtedy go pocałowała. Pocałunek był krótki, zaledwie muśnięcie, ale to wystarczyło, by poderwał
się na równe nogi.

- Kurczę. Przepraszam Tomek, ale nie mogłam się powstrzymać - Zmrużyła oczy przed słońcem - Kiedy

jesteś cichy i nic nie mówisz, jesteś naprawdę słodki.

Nie wiedział jak się zachować i co powiedzieć. Nie spodobało mu się, że to zrobiła.
- Cześć dzieciaki. - Trzasnęła furtka.
Odwrócili się w tamtą stronę.
- Starszy brat Teofila? - zaciekawiła się Basia, również wstając. Tomek dostrzegł figlarne iskierki w jej

oczach.

- Patryk - przedstawił się teatralnie, całując ją w rękę.
Gwałtownie się zaczerwieniła, ale nie tylko ona. Tomek również musiał odwrócić twarz w drugą stronę.

Gdy odszedł, dziewczyna odwróciła się do Tomka pytając:

- Ile ma lat?
- Dwadzieścia jeden.
- Student?
- Zdaje się, że studiuje ekonomie czy coś - Wzruszył od niechcenia ramionami otrzepując kurtkę -

Jesteś dla niego za smarkata.

Zaskoczyły ją jego ostatnie słowa. Zaśmiała się, zawieszając na jego ramieniu uradowana.
- Nie martw się...pytałam tylko tak z ciekawości. Po głowie chodzi mi ktoś inny.
Zrzucił jej rękę, wchodząc do środka. Teofil akurat zmierzał w ich stronę.
- Pijemy w środku? - zdziwił się, stawiając szklanki na stole.
- Piciu! - zawołała, rzucając się na stół jak pustynne zwierze.
- Chyba już pójdę... - szepnął do Teofila - Muszę coś załatwić i... - urwał, czując na sobie spojrzenie

Basi - i muszę się zwijać.

- Czy coś się stało?
- A co miało się stać? - udał zdziwionego.
Przyjaciel wpatrywał się w niego uważnie. Tomek nie patrzał na niego. Coś zaczynało tu nie pasować.

Basia wlepiała się w niego jak w obrazek. Nawet nie starała się być dyskretna. Zaczepiała go i nawet
ośmieliła się pocałować. Co to miało znaczyć. Czyżby się w nim zakochała? Ale jak to? I co w takim razie z
Teofilem?

- Tomek? - przyjaciel chwycił go za rękaw, pociągając do kuchni - Powiedz mi... - Spojrzał na niego

spode łba, wyraźnie zawstydzony - Co sądzisz o Basi?

Drgnął przekuwając go szarymi, intensywnymi oczami.
- Co masz na myśli? - Nie był pewny, czy chciał to wiedzieć.
Teofil zapatrzył się na krajobraz za oknem, nie odpowiadając. Był jakiś taki smutny, poruszający.

Chciałoby się go objąć.

- Ostatnio wciąż o niej myślę. To trochę nietypowe dla mnie - uśmiechnął się gorzko - Ale ona chociaż

jest tak blisko, odnoszę wrażenie, że jej myśli odpływają gdzieś w dal. Nie potrafię zmusić jej do uwagi...

- Czekaj, czekaj... Nie rozumiem.
Odwrócił się w jego stronę. Jeszcze nigdy nie widział u niego takiego wyrazu twarzy. Bał się go. Bał się

słów, które w każdej chwili mogły wypaść z jego ust.

- Już od dawna mi się podoba, ale ona chyba woli ciebie...
Tomek poczuł się tak, jakby dostał obuchem w twarz.
A więc tak wygląda koniec świata? - Wciągnął powietrze, oparłszy zaciśnięte pięści o blat stołu. Stracił

go. Stracił bezpowrotnie.

Serce omal nie rozdarło się na cztery części. Czuł jego ból.
- O czym ty mówisz? - wydusił z siebie słabym głosem.
Teofil zagryzł wargę, podchodząc do stołu. Stracił pewność siebie. Tomek zareagował dosyć dziwnie.

Nie wiedział, co o tym myśleć. Czy on również kochał się w Basi? Na samą myśl aż go szarpało ze złości i
żalu.

- Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Jeśli ją kochasz - zaczął z trudem Teofil - to ja się wycofam. Ale jeśli

ona nic do ciebie nie czuje... będę walczył o nią.

Tomek spojrzał na niego gwałtownie.
- Jesteś pewien co do swoich uczuć? Nie mogę tego pojąć. Czemu tak nagle?

background image

- To nie było nagłe. Ja po prostu nie mówiłem ci o wszystkim.
- Właśnie to do mnie dotarło - syknął, nie potrafiąc uspokoić szybkiego łomotu serca - Nie wiem, co ty

w niej widzisz. Czy właśnie ona jest tą jedyną? Zastanów się nad tym.

Teofil wycofał się dwa kroki:
- A więc ona też ci się po...
- Nie! - zagłuszył go - Ona nie jest w moim typie. Nie musisz się o to martwić - rzucił z goryczą.
- Dlaczego więc kipisz ze złości?
Potrząsnął głową wyprostowując się. Nie mógł na niego spojrzeć.
- Nie jestem zły. Tylko... - urwał czując, że nie wydusi z siebie ani jednego słowa.
Powłóczystym ruchem wyszedł z kuchni. Basia rozwarła szeroko usta, aby coś do niego zawołać, ale na

widok jego twarzy zamilkła. Tomek marzył tylko o jednym, aby jak najprędzej się stamtąd wydostać.
Kiedy zatrzasnął za sobą drzwi, nogi dziwnie się pod nim ugięły. Usiadł na schodach, zwieszając głowę.

Na co liczył... Teofil nigdy nie odwzajemniłby jego uczucia. To były tylko marzenia, które nie miały

prawa się ziścić. Dlaczego nie potrafił tego zaakceptować. Wszystko się w nim burzyło przeciwko temu
związkowi.

Zacisnął oczy, marszcząc czoło. Trwał tak pewien czas, kiedy nagle poderwał głowę:
- Ale Basia woli mnie... Jeśli to prawda... Teofil się wycofa i znów byłby tylko mój. - Coś szarpnęło go

za serce - Jestem podły... - jęknął podnosząc się. - Paskudna sprawa..., ale skoro to jedyne wyjście...

Ruszył w stronę domu. Po paru krokach jednak przystanął. Usłyszał kogoś za sobą. Odwrócił się. To

była Basia.

Stała na palcach, machając ręką. Patrzał na nią długo i posępnie. Zaczekał aż do niego podbiegła.

Wpatrywali się w siebie milcząc. Basia była lekko zdyszana i zarumieniona. Przyjrzał jej się nieco inaczej
niż dotychczas. Była ładna. Miała długie, brązowe, lekko kręcone włosy i błyszczące niebieskie oczy.
Apetycznie skrojone usta i zgrabną, wysportowaną sylwetkę. Więc taki był typ Teofila.

- Ja w stronę przystanku!! - zawołała.
Tomek skrzywił się niemiłosiernie. Nie lubił hałaśliwych ludzi.
- Ja do domu - odparł ruszając. Poszła za nim.
- Daleko mieszkasz?
- Niecałe dziesięć minut marszu.
- Mam nadzieje, że nie będzie ci przeszkadzać moje towarzystwo?
- Nie będzie - odparł sucho. W zasadzie przeszkadzało. Musiał wiele spraw przemyśleć. Nie mógł jednak

jej odtrącić. Musiał się dowiedzieć, czy coś do niego czuła. Tylko tak mógł zatrzymać przy sobie Teofila.

- Uff...to dobrze. Strasznie trudno się z tobą dogaduje. Nie przepadasz za dziewczynami, co?
Drgnął piorunując ją wzrokiem:
- Co masz na myśli?
Ujęła go pod rękę. Z całych sił starał się zwalczyć w sobie chęć ucieczki.
- Podobasz się wielu dziewczynom, ale one się ciebie boją. Oprócz mnie.
- Jakie to pocieszające - parsknął.
Roześmiała się, przycisnąwszy do niego mocniej.
Szli tak nic do siebie nie mówiąc, w końcu usłyszał:
- Co ci się wtedy stało? Teofil wziął cię na rozmowę i wróciłeś z niej strasznie przygnębiony. Nie!!

Przygnębienie to za słabe określenie. Byłeś wręcz zrozpaczony. Przestraszyłam się.

Do diabła. Sprawa nabiera obrotów... - zacisnął wargi, następnie uwolnił się z jej uścisku.
- Słuchaj - wcisnął ręce do kieszeni - tobie...podoba się Teofil?
Rozwarła szeroko oczy z pół uśmiechem.
- Nie sadziłam, że kiedykolwiek to od ciebie usłyszę. A więc zauważyłeś moje zaloty do Teofila. -

Zachichotała spuszczając oczy.

Zamarł, czując jak wszystko się pod nim ugina.
- A wiec to prawda?
Łypnęła na niego spod rzęs. Nieśmiała mina wcale do niej nie pasowała. Tomek pragnął potrząsnąć nią,

aby wreszcie to z siebie wydusiła. Miał dosyć tej całej gry. Dla niego liczył się tylko Teofil. Basia stała
pomiędzy nimi. To ona byłaby sprawczynią rozpadu ich przyjaźni.

- To nie całkiem tak... Chciałam zobaczyć, jak zareagujesz - poczerwieniała - Ty chyba nie jesteś mną

zainteresowany... ale wciąż mam nadzieję... - spojrzała na swoje buty przydeptując wzgórek - Podobasz
mi się, Tomek.

Musiał się odwrócić, żeby nie dostrzegła fali ulgi wypisanej na jego twarzy. Z drugiej strony nie mógł

zrozumieć, co w nim widziała. Teofil był ideałem. Piękny, inteligentny i opiekuńczy, gdy Tomek tymczasem
chamski i wybuchowy.

Obrócił w jej stronę głowę popatrzywszy z podejrzliwością.
- Naprawdę?
- Tomek... - jęknęła z wyrzutem - Ja mówię serio.
- Skoro tak, to dlaczego pojechałaś do Teofila?
Przewróciła oczami:
- Jesteś jego przyjacielem. Pomyślałam, że pewnie w weekendy się spotykacie i miałam rację.

background image

Zwęził oczy.
- Taak. Jesteś bystra. - Ruszył przed siebie z rękoma w kieszeniach. Postarał się o duże kroki.
- Hej!! - zawołała za nim, dogoniwszy go - Idziesz sobie? Co z tym zrobisz?
- Z czym?
- Jak to z czym - zawołała z rozpaczą - Podobasz mi się!
- Tak. Już to mówiłaś. W pełni to zarejestrowałem w swoim umyśle.
- Tylko tyle?!
Spojrzał na nią przelotnie, z beznamiętną twarzą:
- A co myślałaś? Że porwę cię w ramiona i zacznę namiętnie całować? Nie jestem typem romantyka,

nic podobnego. Jestem wręcz wypłukany z uczuć. - Wyciągnął szyję udając, że nie dostrzega głębokich
rumieńców na jej policzkach - Twój autobus już podjeżdża. Radzę ci się pospieszyć.

- Ty naprawdę nie masz serca.
Miałem. Ale pękło - pomyślał, mrużąc zmęczone oczy.
- Ja się tak łatwo nie poddam!! - zawołała, biegnąc w stronę autobusu.

Jej postawa dziwnie go jakoś rozkruszyła. Pod wieloma względami była do niego podobna. Nie miała u
niego najmniejszej szansy, przecież był gejem, a jednak będzie się starała go do siebie przekonać.
Przecież Tomek robił to samo z Teofilem.

4.
W poniedziałek w szkole było gorzej. Tomek nie miał odwagi spojrzeć przyjacielowi w oczy. Nie mógł po

tym, w jaki sposób się rozstali. Teofil również jakoś się nie kwapił, aby zagadać. Wyglądało na to, że nie
on tym razem wyciągnie rękę do zgody.

- Tomek!
Chłopak uniósł głowę znad książki.
- Kujesz z matmy? Mogę cię przepytać?
- Nie, to niekonieczne. - Wrócił do czytania. Basia była ostatnią osobą, z jaką chciało mu się gadać.
Usiadła koło niego na podłodze, zaglądając mu przez ramię do książki.
- Z czego zdajesz maturę?
Wypuścił przez usta powietrze zamykając zeszyt.
- Sory Basia, ale chyba już ci przedwczoraj dałem do zrozumienia, że nie interesujesz mnie. Nie ma

szans. Zapomnij.

- Ja też ci chyba dałam do zrozumienia, że mnie tak łatwo nie da się odprawić.
Ze złością wrzucił książkę do plecaka, podnosząc się z podłogi. Poszła za jego przykładem, uśmiechając

się irytująco.

Dziewczyna zaczynała go poważnie wkurzać. Rozejrzał się po korytarzu w obawie, że zobaczy ich

Teofil.

- Jeszcze nigdy żaden chłopak tak mi się nie opierał. Doskonale zdaję sobie sprawę ze swoich walorów.

Nie mogę wręcz zrozumieć twojego zachowania. - Zrobiła niecierpliwą minę, przestępując z nogi na nogę -
Ani trochę cię nie pociągam?

Zarzucił sobie plecak na ramię, zamierzając odejść. Basia złapała go za rękę, zatrzymując.
- A ta twoja woda toaletowa to dla kogo, co?
Złapał ją za ramiona, przycisnąwszy do ściany, następnie syknął przez zaciśnięte zęby, pochylając

głowę:

- Kocham się w kimś innym.
Puścił ją w momencie, w którym zabrzmiał dzwonek. Dziewczyna stała oparta o ścianę, starając się

zrozumieć sens jego słów.

- Twój dotyk przyprawia mnie o dreszcze! - zawołała zachwycona.
Skrył się w klasie, dosłownie zamykając jej drzwi przed nosem.


Wszystko dokładnie przemyślał. Postanowił porozmawiać z przyjacielem. Nie wiedział za bardzo, co

powinien mu powiedzieć, wiedział natomiast, że dalej tak być nie mogło. Teofil chodził z twarzą jak
kamień udając, że go w ogóle nie widział.

Pod koniec lekcji czekał na przystanku nerwowo go wypatrując, lecz ten nie przychodził.
- Cholera! - kopnął przydrożny kamień.
Nie był przekonany, czy odwaga by się z nim rozmówić utrzymałaby się do jutra. Poza tym im później

tym gorzej. Musiał to zakończyć.

Cofnął się do szkoły. Miał szczęście, akurat z niej wychodził.
- Teofil!! - zawołał z sercem w gardle.
Przyjaciel wyglądał na zaskoczonego. Z wahaniem zwolnił kroku.
Tomek zacisnął pięści, ruszając w jego kierunku.
- Musimy pogadać.
Przyjaciel wpatrywał się w niego przenikliwie, sprawiając, że coraz bardziej opuszczała go odwaga. Nie

lubił tego spojrzenia. Za bardzo kojarzyło mu się z Patrykiem. Na dobitkę jakby o wilku mowa, podjechał
dziwnie znajomy samochód, a jego kierowca odebrał mu ostatnią resztkę pewności siebie, jaką jeszcze w

background image

sobie miał.

- Cześć Tomuszko!! - Zatrąbił.
Zignorował go, nawet nie uraczywszy go spojrzeniem.
- Nie mam czasu - powiedział Teofil do Tomka, kierując się w stronę samochodu - Spieszę się.
Tomek zagrodził mu drogę, czując jak szarpią nim nerwy.
- To nie może czekać! Chcę ci wszystko wyjaśnić! Zaszło nieporozumienie...
- Nieporozumienie? - zaśmiał się zimno unosząc głowę - Nie musisz się tłumaczyć Tomek. Ja już

wszystko wiem. Staram się to zaakceptować, ale to trudne.

- Nie! Niczego nie wiesz!
- Będę ja tu jeszcze długo czekać? - przerwał im Patryk zerkając na zegarek - Za godzinę mam

wykłady. Ostatni raz cię z budy zabieram Teofil!

- A zamknij się!! - wypalił Tomek miażdżąc go wzrokiem.
Nawet Teofil podskoczył.
- No, no... Tomuszko stracił panowanie nad sobą... - Wyglądał na rozbawionego.
- Ile razy mam powtarzać, żebyś tak mnie nie nazywał?! - rzucił agresywnie.
- A jak chcesz bym się do ciebie zwracał? - zapytał zaczepnie.
Tomek zacisnął zęby, ledwo nad sobą panując:
- W ogóle się do mnie nie odzywaj!!
- Słuchaj Tomek... - odezwał się Teofil - To nie jest miejsce na rozmowę.
Tomek odwrócił się do niego i złapawszy za ramiona wrzasnął:
- Nic do niej nie czuję!! Przysięgam! Ona...
Przyjaciel strącił jego ręce, popchnąwszy:
- Ach nie?! Nie bądź obłudny!! Słyszałem jak do ciebie zawołała... - Podwyższył głos naśladując Basię:

- Twój dotyk przyprawia mnie o dreszcze!

Słowa podziałały jak bicz. Cofnął się dwa kroki.
- Ciekawe, na którym już etapie jesteście... - Przeszył go nienawistnym spojrzeniem - Pocałunków? A

może czegoś więcej?

Zapadła grobowa cisza. Nawet Patryk stał jak posąg ze wstrzymanym oddechem.
- Teofil... - zniżył głos spuszczając oczy - Źle to odebrałeś. Jeśliby mi się podobała, to bym ją zdobył

nie zważając na przeszkody! Ale ona nic dla mnie nie znaczy. Zupełnie nic. Między nami do niczego nie
doszło. Ale myśl, co chcesz... - Odwrócił się pospiesznie odchodząc.

Przyjaciel patrzał się za nim długo. Ogarnęło go zwątpienie.
- Hej... o co tak w ogóle poszło?
Teofil odwrócił się na pięcie, wsiadając do samochodu. Tomek nigdy go jeszcze nie okłamał, lecz może

w końcu musi być ten pierwszy raz...

- Pokłóciliście się o babę?
Zapiął pasy z lekką drwiną w głosie.
- O Basię. - wyjaśnił, smutno pochylając głowę - Ona strasznie mi się podoba już od wielu tygodni. Nie

wyobrażam sobie, że mogłaby umawiać się z Tomkiem. To nie wchodzi w grę. Wydaje mi się jednak, że
ona coś w nim widzi...

Patryk bez słowa przyglądał się jego twarzy.
- I co z tym zrobisz?
- Nie wiem. Dosłownie oszalałem z zazdrości. Myślisz..., że mogłem niesprawiedliwie go ocenić? -

zacisnął pięści - Może on rzeczywiście nic do niej nie czuje. Znam go tyle lat, ale... czasem nie potrafię
odszyfrować wyrazu jego twarzy. To... takie dziwne.

- Pamiętaj, że on jest twoim przyjacielem. Kiedy się uspokoisz warto z nim pogadać. - Zapalił silnik -

...Poza tym... nie wydawał się zakochanym..., ale przecież ja go nie znam.



Tomek wyjrzał przez okno, dostrzegając pierwsze płatki śniegu. Zapatrzył się na to zjawisko nie

usłyszawszy, że ktoś wszedł do pokoju.

- Tomek? Długo tak zamierzasz wagarować? Jak na mój gust to nie jesteś chory.
Odwrócił się, napotykając surowe spojrzenie ciotki.
- Twoi rodzice by się w grobach poprzewracali.
Westchnął, opadając na tapczan.
- Nie było mnie w budzie tylko trzy dni. Nie przesadzajmy.
Usiadła koło niego, zamykając za sobą drzwi. Chłopak wiedział, na co się zanosi. Sapnął zakrywaj twarz

poduszką.

- Nie rób takiej miny. Chcesz pogadać? Widzę, że masz problem.
- Nie mam żadnego problemu. Jutro pójdę do szkoły, okey? Będziesz zadowolona?
Skwasiła się.
- Nie rób tego dla świętego spokoju. Widzę, że coś w sobie dusisz. Znów kogoś pobiłeś? Grozi ci

zagrożenie? No co jest?

- Eee...to nic wielkiego.

background image

Nie ustępowała.
- Pokłóciłem się z Teofilem i teraz się w ogóle do mnie nie odzywa! - wypalił zrzucając poduszkę na

podłogę - Chciałem z nim porozmawiać, ale...tylko jeszcze bardziej się pożarliśmy. Wygląda na to, że to
już koniec naszej przyjaźni.

- Głupoty opowiadasz. Jesteście ze sobą bardzo zżyci.
- A jednak nie potrafiliśmy się dogadać!
Machnęła ręką:
- Zrobiłeś pierwszy krok, to dobrze. Teraz musisz poczekać. Na pewno wszystko się ułoży.
Podciągnął do siebie kolana, zamyślając się. Ciotka pogłaskała go pocieszająco po głowie, na co się

wyrwał:

- Dobra, już dobra. Tylko nie głaszcz. Nie jestem psem...
Roześmiała się wstając:
- Nigdy nie lubiłeś, jak się do ciebie przytulało. Z początku mnie to martwiło... - Zmrużyła smutniejące

oczy - Teraz też martwi...

Wzruszył na to obojętnie ramionami.


Biegł ile sił w nogach, ale i tak spóźnił się na lekcje. Wparował do klasy i potknąwszy o czyjś plecak,

upadł na podłogę pod stopy samego profesora.

- To się nazywa wejście smoka - powiedział, mierząc go surowym spojrzeniem - Siadaj zanim wstawię

ci uwagę.

W klasie zapanowało rozbawienie.
Tomek starał się nie patrzeć w stronę Teofila, czując jak jego twarz ogarnia płomień.
Po lekcji usiadł pod ścianą, zakrywając twarz podręcznikiem. Nie chciał, by odnalazła go Basia. Miał

przez to same problemy. Już cała szkoła szeptała o nich, a przecież nic tak naprawdę między nimi nie
zaszło.

- Byłeś chory? - usłyszał tuż przy sobie znajomy głos.
Odkrył twarz, gwałtownie na niego spojrzawszy. Teofil!
- Trochę... - wyszeptał ochryple.
Przyjaciel zapatrzał się przed siebie:
- Nie kłóćmy się już więcej. Chcę się z tobą pogodzić...
Zacisnął wargi, nie wiedząc, co miał przez to rozumieć.
- Co...z kwestią Basi?
Popatrzał na niego nieobecnym, odległym wzrokiem.
- Naprawdę cię nie interesuje?
- Ani trochę! Już ci to powiedziałem! Czemu nie potrafisz mi uwierzyć?
- Ale ty jej się podobasz...
Zmarszczył czoło wbijając spojrzenie w podłogę. Nie potrafił zaprzeczyć. Ta kwestia go niemniej

cieszyła. Basia wolała jego, a to oznaczało, że Teofil będzie z dala od jej chciwych rąk.

- Nieważne... - Podniósł się z podłogi, otrzepując spodnie - Ważne, że znów ze sobą rozmawiamy -

Uśmiechnął się - Miałem wyrzuty sumienia. Nie zasługiwałeś na ten mój atak. Poza tym, za tydzień mam
urodziny. Nie wyobrażam sobie, że miałoby cię nie być.

- Ach!! Tak...no właśnie... - Całkiem o nich zapomniał.
Teofil położył mu dłoń na ramieniu.
- Zostaniesz na noc? Wyprawiam huczną osiemnastkę.
- Na noc? - zmartwił się nad tą opcją.
- Jest jakiś problem?
Uśmiechnął się, z zakłopotaniem drapiąc po głowie. Czasami zdarzało mu się lunatykować.
- Nie... Nie ma żadnego problemu... Cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliśmy. Nie zrozum mnie źle,

ale... brakowało mi ciebie.

Teofil uśmiechnął się do niego ciepło.
Znów wszystko miało wyglądać tak jak dawniej. Tomka rozpierała radość. Wszystko potoczyło się

zgodnie z jego myślami. Ogarnięty szczęściem nie patrzał w przyszłość. Bo w końcu jak długo zdoła
utrzymać przyjaciela tylko przy sobie? I jak długo zdoła skrywać przed nim swoje uczucia?


DZIEŃ URODZIN
- Teofil, kocham cię - westchnął opierając dłoń o szklane odbicie lustra.
Kiedy uniósł wzrok, przestraszył się swoich oczu. Jakby spoglądał w puste studnie. W dodatku jego

cera zdawała się blada, prawie przezroczysta. Cofnął się dwa kroki.

- Jestem chory!! Za kwadrans wychodzę do Teofila! A jestem chory!! Nie mogę mu tego zrobić na

osiemnastkę!!!

Rzucił się do kuchni.
- Ciociu! Chyba coś mnie złapało. Możesz mi pomóc?!
Kobieta odłożyła "Dziennik Bałtycki" spoglądając na niego z pod prostokątnych okularów.

background image

- A co cię boli?
- No nie widzisz, jak wyglądam?
- Zaniedbywałeś się ostatnio. Nie jesteś chory... Kiedy masz gorączkę, natychmiast występują ci

rumieńce. Ale na wszelki wypadek możesz zmierzyć temperaturę.

- Nie mam na to czasu!! - Prawie poślizgnął się na skórce od banana, która spokojnie leżała na środku

kuchni - Karol!!!

- Nie czepiaj się kuzyna... Lepiej już idź, zanim rozniosą cię nerwy.
Zgrzytnął zębami w pośpiechu zakładajšc kurtkę.
- Hola! - złapała go za łokieć - Szal.
Spojrzał na nią z pretensją:
- Jestem już pełnoletni...Nie traktuj mnie jak smarkacza.
- Przepraszam, ale czasem tak się zachowujesz. A teraz szal.
Spłonił się z frustracji, w pośpiechu owijając go wokół szyi. Następnie wyleciał z domu prawie

zapominając o rowerze.


- Kwiaty? - zdziwił się Patryk spoglądając na Teofila znad jasnoróżowych główek róż - Wy się... -

podrzucił brwi do góry - tego, tego?

Teofil natychmiast odwrócił twarz nie uniknąwszy rumieńców.
- Masz coś przeciwko? - Basia wytknęła Patrykowi język - Kwiaty to nic zobowiązującego.
- Ale to są czerwone róże złotko...
- Nie złotko. To są różowe róże - Wygięła płatek pokazując mu.
- Ee tam - podrapał się po czuprynie wyjmując paczkę papierosów, za co dostał po ręce.
- Przecież rzuciłeś!!
- A! Zapomniałem! - Uśmiechnął się, z zakłopotaniem wzruszając ramionami.
Teofil wyrzucił pety do kosza udając, że nie dosłyszał jęku rozpaczy, gdzieś za swoimi plecami.
Nieoczekiwanie przerwał im dźwięk dzwonka.
- Otworzę - Zsunął się z krzesła.
- Nie! To pewnie Tomek. Ja otworzę.
Patryk przyglądał mu się z urazą.
- Co to miało znaczyć? Czemu niby mnie nie wolno otworzyć Tomuszkowi drzwi?
Chłopak niecierpliwie pokręcił głową:
- Między nami występowało ostatnio pewne napięcie. Nie chcę, abyś coś spierdolił.
- "Nie chcę, abyś coś spierdolił" - przedrzeźniał go - Poza tym co to za słownictwo smarkaczu!! -

zawołał za nim.

- Cześć Tomek!!
Chłopak nie zdążył nic powiedzieć. Został gwałtownie wciągnięty do środka.
- Co tak długo? Z moim bratem nie można nic zrobić. Musisz mi pomóc w kuchni zanim zjedzie się cała

zgraja.

- Okey... - zamrugał ze zdezorientowaniem oczami.
Teofil pociągnął go w stronę kuchni, ale Tomek się zatrzymał.
- Chwileczkę kolego! Pozwól mi złożyć ci życzenia.
Teofil roześmiał się z zakłopotaniem.
Kiedy się ściskali przyjaciel nieoczekiwanie go przytrzymał. Tomek zdębiał. Starał się unikać

jakichkolwiek tego typu sytuacji...

- Tomek... - szepnął - Jest u mnie Basia. Masz mi to za złe?
Poczuł przeszywający go ból. Nie trwał on jednak za długo. Domyślał się bowiem, że dziewczyna się

zjawi. Było to nie uniknione.

- No co ty... Przecież się w niej nie bujam...
- Ehym, ehym... - Usłyszeli wymownie.
Odskoczyli od siebie jak oparzeni. Patryk opierał się o drzwi i gapił na nich.
- Och... Wybaczcie. Nie chciałem wam przerywać. Nie przeszkadzajcie sobie. - Kiwnął do nich głową -

Proszę, możecie kontynuować.

Tomek przez moment pomyślał, że zaraz zarobi glebę.
- Zamknij się Patryk - westchnął brat kierując się do kuchni.
- Hej Tomek!! - Nagle z kuchni wyleciała Basia i nie przejmując się nikim, zawiesiła się na nieboraku,

który ledwo by stracił równowagę.

- Na Miłość Boską!! - zawołał, starając się ją odczepić. Nie puszczała.
Cały świat zawirował mu przed oczami. Przejął się zobaczyć reakcję Teofila w dodatku nie podobały mu

się jej uściski.

- Puść mnie... do cholery!
- Udusi, a nie puści - usłyszał rozbawienie Patryka.
- Dawno się nie widzieliśmy!! - zawołała mu do ucha. - Cieszę się, że znów mogę się powywieszać na

tobie!!

Przysunęła swoją twarz do jego i...wtedy zadziałał Patryk. Chwycił ją zdecydowanie i od niego odsuwął.

background image

- Spokojnie dziewczynko - Uśmiechnął się do niej - Dziś ma urodziny Teofil. To na nim powinnaś się

powywieszać.

Na szczęście Teofila nie było. Tomek odetchnął z wyraźną ulgą.
- Ale... - Basia sprawiała wrażenie jakby znów gotowała się do skoku na chłopaka.
Poruszyła się w jego stronę i to wystarczyło, by Tomek znalazł się za plecami Patryka.
- Nawet nie próbuj! Nienawidzę jak ktoś się na mnie wiesza!!
Patryk z zaskoczeniem odwrócił za siebie głowę.
- Yyy teraz to ty wieszasz się na mnie. - zauważył.
Chłopak spojrzał na swoje piąstki, w których zaciskał jego koszulę.
Komicznie odskoczył do tyłu.
- Czy ktoś raczy mi w końcu pomóc? - usłyszeli zdenerwowany głos z kuchni.
5.
Dochodziła dwudziesta trzecia. Dom zmienił się nie do poznania. Panował okropny bałagan. Stół kleił

się od rozlanego alkoholu. Poduszki wylądowały na podłodze obok rozsypanych chipsów. Do tego dudniąca
muzyka. Teofil starał się jakoś to wszystko ogarnąć, ale w końcu dał za wygraną. Wysączył do końca
drinka i zarumieniwszy się opadł na tapczan obok roześmianej Basi. Michał, najlepszy w nodze zaraz po
Tomku, stanął na stole i kopnąwszy fantę zawołał:

- Zagrajmy w butelkę, co?
Dziewczyny popchnęły go ze stołu.
- Zboczeniec!!
Tomek zanurzył wzrok w drinku. Wypił zaledwie trzy łyki. Wolał się nie wstawiać. Nie wiadomo jakby

się zachowywał przy Teofilu. Obawiał się, że mógłby się nie kontrolować.

- Nic nie wypiłeś? - zauważyła koleżanka Basi.
Pytanie nie było jednak skierowane do Tomka, tylko do Patryka. On również pił z umiarem.
- Ktoś musi pilnować, aby nie rozniesiono domu.
Roześmiała się filutnie. Tomek zmrużył oczy ledwo się powstrzymawszy przed kpiącym parsknięciem.

Nie cierpiał dziewczyn. Tego ich zmanierowania. Tego sztucznego figlarnego uśmiechu... Zastanawiał się
czy Patryk też to zauważył.

Spojrzał na Basię. Ona była inna. To dlatego Teofil się w niej zakochał.
Zacisnął palce na szklance, poczym wlał w siebie całą zawartość krzywiąc się przy tym. Kiedy się

podniósł odrobinę go zakręciło. Natychmiast dopadł do niego Michał i przerzucając mu rękę przez ramię
wyszeptał:

- Trza rozkręcić imprezkę.
- A nie jest już wystarczająco rozkręcona? Tylko na nich spójrz. Ledwo trzymają się na nogach.
Chciał zdjąć jego rękę, która uciskała go w szyję.
- Zagrajmy w butelkę! Chcę zobaczyć nagusieńkie panienki.
- Wszystko słyszałam ty zboczona świnio!! - zawołała Basia podrywając się z poduszką w ręce - Nawet

nie myśl, że mogłabym ci się kiedyś obnażyć!! - Mówiąc to cisnęła w ich stronę poduszką przewracając
obydwu na podłogę.

Tomek był naprawdę wściekły. Kiedy się podniósł zdał sobie sprawę, że oblał się czymś. Plama była

naprawdę wielka. Natychmiast przykleiła się do jego ciała. Rozciągnął koszulę czując nieprzyjemną
lepkość.

- Banda idiotów!! - jego głos został zagłuszony przez wrzaski innych. Wyglądało na to, że jednak

odbędzie się gra w butelkę.

Spojrzał na przyjaciela, który brał akurat łyk czwartego drinka. Tomek nie mógł w to uwierzyć. On

również chciał się do nich dołączyć. Podszedł do niego.

- Teofil? Mam problem - Pokazał mu plamę. Przyjaciel spojrzał na niego zamglonym wzrokiem.
- Zdejmij! I tak po grze wszyscy będziemy nadzy!
Tego się po nim nie spodziewał. Teofil był nieźle upity. Potknął się omal nie wywracając. Musiał go

podtrzymać.

- Naprawdę chcesz w to zagrać?
- A czemu nie? Będzie zabawnie!!
- Zawsze uważałem, że to prostacka i głupia zabawa.
- Co?... - uniósł na niego mętne oczy. - Napij się! - poklepał go po ramieniu.
Miłość ogłupia - szepnął do siebie - To przez Basię doprowadził się do takiego stanu!
- Masz!
Chłopak odwrócił się dostając koszulą w twarz.
- Jak poplamisz będziesz bulić. - Mrugnął do niego.
Patrzał na koszulę to znów na Patryka, nie mogąc z początku wyksztusić z siebie żadnego słowa.
- Dajesz mi swoją koszulę? To miłe z twojej strony. Wygląda na to, że nie jesteś takim wrednym,

zimnym i nieczułym palantem, za jakiego cię kiedyś brałem. Jestem pod wrażeniem - Zacisnął zęby
gotując się w sobie ze wściekłości. Że też to właśnie on musiał użyczyć mu koszuli. Co on sobie
wyobrażał? Znów chciał go upokorzyć!

Patryk uśmiechnął się do niego ukazując biel swoich zębów.

background image

Tomek spuścił wzrok i biorąc szklankę odszedł od stołu. Rozpiął koszulę zrzucając ją na podłogę.

Zatrzymał się przed kominkiem zapatrując w wesoło iskrzące płomienie.

- Teofil!! Zdejmuj ubranie!! - zawołał ktoś za nim.
Aż się wzdrygnął na myśl, że miałby zobaczyć przyjaciela nago. To było nie do przyjęcia. Teofil był dla

niego utożsamieniem idealnego piękna. Wcale nie miał ochoty widzieć go całego w negliżu. Nigdy nie
myślał o nim jako o mężczyźnie, z którym mógłby robić coś więcej. Teofil był nieosiągalnym snem. Kimś,
kogo się podziwia i wręcz wielbi. Jak greckiego boga.

Dlatego też Teofil nie mógł tak po prostu się rozebrać!! Do tego nie można było dopuścić!
Założył koszulę, na odwagę wypijając drinka. Zawahał się przy zapinaniu guzików. Miał na sobie ciuch

należący do tej gadziny! Jak mógł na to pozwolić?! Strasznie niewygodnie było wdychać jego zapach.
Poczuł dziwne mrowienie.

Przestraszony odstawił szklankę.
- Tomek!! - zawołała Basia robiąc mu miejsce. Nie miała na sobie jednej skarpetki - Też grasz! Cudnie!
Sam nie wiedział, czemu to zrobił. Poczuł na sobie zaskoczone oczy Patryka. Siedział naprzeciwko

niego.

Teofil nie stracił na szczęście zbyt wiele odziewku, co przyjął z wielka ulgą.
- Jak odzyskujemy ubrania? - zapytał lekko zaniepokojony.
- Trzeba mnie pocałować - oświadczyła Basia.
Rzucił w jej stronę zniecierpliwione spojrzenie. Zaczęło mu dziwnie szumieć w uszach. Nie dosłyszał

odpowiedzi. Alkohol zrobił swoje.

Michał właśnie pozbył się swoich spodni. Machnął nimi do tyłu zawieszając je na stojącej lampie.

Wszystkich porwał śmiech. Nawet Tomek nie mógł powstrzymać łez napływających mu do oczu. Jakaś
dziewczyna nalała mu wódki. Napił się bez wahania. Już nie czuł jej ostrego smaku. Kiedy musiał pozbyć
się koszuli zawołał:

- Nie mogę tego zrobić!! Jestem za nią poważnie odpowiedzialny! - Objął się ramionami przyciskając

policzek do miękkiego materiału. Patryk uniósł do góry brwi.

- Dawaj cwaniaczku!! - Ktoś pociągnął go za rękaw.
Koszula została zdjęta. Natychmiast przysunęły się do niego dziewczyny, które miał po swoich bokach.

Jaka by się oparła śniadej, ładnie wyrzeźbionej sylwetce.

- Tomek... Dziś samotnie spać nie pójdziesz.
Basia zwęziła jadowicie oczy.
Kiedy jedna z nich podała mu wódkę ten wyciągnął śmiało rękę. Ale jej nie dostał. Patryk wstał i

wyrwał butelkę z jego dłoni.

- Masz już dość.
Tomek zachmurzył się próbując wstać i wyszarpnąć mu ją.
- Patryk...nie bądź dupkiem! Trzeba się bawić. - Złapał go za nogę, za co dostał porządnego kopniaka.
W pewnym momencie dało się słyszeć chrapanie. Chłopak spojrzał na zegarek. Dochodziła trzecia.
- Imprezka dobiegła końca. - Odstawił butelkę z dala od chłopaka.
Teofil podniósł się z wielkim wysiłkiem. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć. W końcu wysapał.
- Niedobrze mi.
- A jakże! - prychnął brat - Basia? Zrób im kawy.
Następnie wziął Teofila do łazienki.
Kawa natychmiast postawiła Tomka na nogi. Rozejrzał się po salonie. Wyglądało jak po pobojowisku.

Wstał biorąc się za jako takie sprzątanie. Zrobiło mu się wstyd, że dopuścił do takiego stanu. Czuł się
winny.

- Dobrze, że rodzice Teofila wyjechali na te trzy dni. - usłyszał za swoimi plecami.
Myślał, że wszyscy już wyszli.
Był zmęczony. Nie chciało mu się gadać z Basią.
- Idź już do domu. Nie ma sensu abyś tu była. Teofil już śpi i... - zaciął się.
Dziewczyna patrzała na niego zaczerwieniona. No tak. Nie miał na sobie koszuli. Skrępowany zaczął

poszukiwać ją wzrokiem.

- Dobrze się dziś bawiłam, a ty?
Odwrócił się, aby coś do niej powiedzieć, kiedy ta niespodziewanie objęła go w pasie i pocałowała.

Pocałunek znacznie różnił się od ostatniego. Był niezmiernie natarczywy i chciwy. Chciał się od niej
uwolnić. Nim to zrobił ona sama się wycofała. Popatrzała na niego dużymi oczami, poczym się rozpłakała.

Nie mogła się uspokoić. Zakryła dłonią usta. Tomek przełknął ślinę, nie wiedząc co zrobić, był nieźle

zaskoczony i zdezorientowany. Uniósł głowę usłyszawszy czyjeś stąpanie. Za dziewczyną zobaczył
Patryka. Właśnie schodził na dół. Przystanął na ostatnim schodku zamierając pod wpływem jej płaczu.

Basia wyksztusiła przez łzy:
- Nie mogę zrozumieć!...Ty... Jak można mieć jednocześnie tak zimne i lodowate usta, a przy tym mieć

tyle ognia w oczach?! - Cofnęła się dwa kroki potykając o poduszkę. - Nie chcę już nigdy tego lodu na
swych ustach!

Wyrwała się zatrzaskując drzwiami.
Tomek patrzał się w nie przez parę sekund. Jeszcze nigdy się z nikim nie całował. Ale czy można było

background image

nazwać to pocałunkiem? Zacisnął usta... Czy rzeczywiście były, aż tak lodowate?

Z westchnieniem podniósł poduszkę starając się nie podnosić wzroku na Patryka.
- Kiepski jesteś bracie...
Na oparciu zauważył bluzkę, której szukał. Założył ją niechcący strącając ze stołu butelkę.
- Zostaw to - zatrzymał go Patryk, kiedy ten chciał ją podnieść - Jutro się posprząta.
- Dobrze... - rzucił posłusznie.
- Idź spać. Łóżko już zrobione.
Podwinął ze zmieszaniem rękawy. Nadal bał się na niego spojrzeć. Powłóczystym ruchem skierował się

w stronę schodów. Zatrzymał się jednak odwracając. Patryk stał wpatrując się w niego z wyrazem,
którego jak zwykle nie potrafił rozszyfrować.

- Czasem... - zaczął cichym, bez życia głosem - zdaje mi się jakbyś czytał mi w głowie. Jakbyś wiedział

co myślę i czuję.

W normalnych warunkach nigdy by mu się z tego nie zwierzył. Tego razu było jednak jakoś inaczej.
Chłopak wpatrywał się w niego milcząco. Słowa być może były dla niego zaskoczeniem, nie dało się

tego jednak dostrzec w ciemnych pozbawionych jakiegokolwiek wyrazu oczach.

- A masz coś do ukrycia?
Drgnął rozwierając szeroko oczy. Słowa podziałały jak pocisk.
- Jestem jak robal, którego chciałbyś zgnieść, prawda?! - szarpnął nim gniew - Zamiast dusić to w

sobie, możesz to w końcu powiedzieć!! Mam dość tego twojego...

- Czy dałbym robalowi swoją ulubioną koszulę? - uśmiechnął się przelotnie.
Tomek wstrzymał oddech nie wiedząc, co mu jeszcze powiedzieć. Rozmowa wyglądała jednak na

skończoną. Patryk pochylił się podnosząc butelkę następnie skierował się do swojego pokoju. Tomek
również udał się do siebie. Długo jednak nie mógł zasnąć, a kiedy to nastąpiło...



Patryk starał się zasnąć, ale w końcu dał za wygraną. Podniósł się udając do łazienki. Schłodził twarz

wodą przyglądając się swojemu mizernemu odbiciu.

Był wściekły na Teofila. Ani na moment nie można go było spuścić z oczu. Zachowywał się jak

kompletny idiota. Nawet Tomek zdawał się zdegustowany zachowaniem przyjaciela.

Westchnął wchodząc do salonu. Aż bał się włączyć światło. W pokoju panował paskudny bałagan.

Tomek trochę to wszystko jako tako ogarnął, wyglądało na to, że było mu wstyd za cały ten bałagan. A to
Teofilowi powinno być wstyd! Znów zapaliła się w nim złość na młodszego brata.

Zacisnął usta zapalając małą lampę. Kiedy się odwrócił prawie by wrzasnął. Opadł na tapczan

nabierając do płuc powietrza:

- Co ty tu po ciemku robisz, kretynie?! Prawie zawału dostałem! Przecież powiedziałem, że

posprzątamy jutro...

Tomek nie odpowiedział. Stał do niego tyłem układając z niesamowitą dokładnością kieliszki na

kominku.

- C...Co ty robisz?
Czynność nie miała najmniejszego sensu. Kieliszki były brudne. Poza tym, dlaczego stawiał je na

kominku?

Podszedł do niego i wcisnąwszy do kieszeni ręce z zainteresowaniem zaczął się temu przyglądać.

Tomek miał nieobecne spojrzenie. Jak robot stawiał naczynia nie zdając sobie sprawy z tego co robił.

- Tomek? - odezwał się do niego spokojnym głosem. Lunatyków nie powinno się budzić, ale przecież

nie mógł tego tak zostawić.

Chłopak postawił ostatni kieliszek swobodnie opuszczając ręce.
Patryk musiał się bardzo powstrzymywać, aby nie parsknąć śmiechem. Jeszcze nigdy nie stał przed tak

przedziwną sytuacją. W końcu się opanował. Tomek odwrócił się w jego stronę. Zdawał się go nie widzieć.

- Słuchaj...idziemy spać, okey? - Nie wiedział czy powinien go dotykać. Miał nadzieję, że ten zrozumiał,

co do niego powiedział.

- Nie... - usłyszał słabiuteńki głosik - Trzeba posprzątać...
Strasznie go to rozczuliło. Tomkowi tak bardzo zależało na posprzątaniu, że nawet sen nie powstrzymał

go przed zrobieniem swojego.

Uśmiechnął się przesuwając spojrzenie po jego ciele.
Nie często zdarzała się taka gratka. Tomek kompletnie nie wiedział, co się z nim działo... Łatwo można

to było wykorzystać do swych niecnych celów.

- Nie martw się. Już posprzątałeś... - Wyciągnął dłoń poprawiając mu kołnierzyk. - Już to zrobiłeś. Jest

czysto.

- Tak... - odpowiedział z głosem jakby w transie.
Patryk ostrożnie się przybliżył powolutku rozpinając mu bluzkę. Wierzchnią dłoni dotykał jego skóry.

Była taka ciepła i kusząca. Czuł jego zapach. Przybliżył się jeszcze bardziej, dotknąwszy czubkiem nosa
jego gładkiego policzka. Ogarnęło go silne podniecenie, którego się przestraszył. Przełknął głośno ślinę
przerywając czynność. Nie mógł. Jeśli poszedłby dalej... nie byłby w stanie przestać. Starał się wyrównać
oddech robiąc dwa kroki w tył. Tomek jednak nieoczekiwanie do niego przystąpił. Zaintrygowany zamrugał

background image

oczami. Ten za to nadal pogrążony w głębokim śnie objął go za szyję.

Co on robi?! - zaskoczony stał jak posąg.
Tomek tymczasem podciągnął się do góry i bez najmniejszego zawahania pocałował go.
Patryk myślał, że zaraz się przewróci z wrażenia. Jeszcze nigdy nikt go tak nie całował. Usta Tomka

były gorące i niesamowicie wygłodniałe. Przyjął je nie mogąc im się wręcz oprzeć. Jego ciało przeszyło
milion dreszczy. Chłopak przyssał się do niego nie przerywając ani na moment.

Boże! Co on sobie myśli... - Zacisnął oczy starając się zwalczyć w sobie chęć zgniecenia go w swoich

ramionach, co na pewno by go obudziło.

Musiał to przerwać. Ale jak? Przed oczami przesunęły się czarne plamy. Było źle...
Z trudem oderwał się od niego i klasnął go w twarz.
Najchętniej sam by sobie walnął na rozbudzenie...
Tomek zachwiał się upadając na podłogę.
Patryk oparł się o kominek wyrównując oddech. Nadal trawiła go gorączka pożądania. Najchętniej

wybiegłby na mroźne powietrze.

Usłyszał słabe jękniecie. Odwrócił się. Tomek siedział na dywanie z szeroko rozwartymi nieporadnie

oczami. Wyglądał jak spłoszony zwierzak. Ogarnęło nim współczucie. Najwidoczniej nie wiedział, co się
wokół niego działo.

- Wszystko gra? - wyszeptał obawiając się, że zdradzi go dziwna barwa głosu.
- Nie do końca... - Serce omal nie wydarło się z jego piersi. Nie potrafił zrozumieć, gdzie się znajdował.

Rozpoznał przejmujące uczucie pustki i leku. Najwidoczniej znów lunatykował. Ale było coś jeszcze... Jego
ciało drżało. Zdecydowanie nie z zimna. Zdał sobie sprawę ze swego pobudzenia. Co się z nim działo?!

- Lunatykowałeś. - Usłyszał.
- Boże. - Zakrył twarz dłońmi. Odgarnąwszy je nie poczuł się wcale lepiej - To mi się czasem zdarza... -

przełknął splótłszy ze sobą mokre dłonie.

Z wysiłkiem uniósł oczy na Patryka. Wydawał się czymś oszołomiony.
Gwałtownie załomotało mu serce. Nagle zapragnął rzucić się w jego objęcia - Ale na tym nie

poprzestało - Zapragnął czegoś więcej. Przerażony wycofał się jak rak do tyłu.

- Co ja zrobiłem?! Zzrobiłem coś strasznego, prawda?
- Tak. - odpowiedział mu.
A więc to prawda! Ale jak do tego doszło? I co takiego dokładnie zrobiłem? I czemu?! - Zacisnął pięści

nie wiedząc czy chciałby usłyszeć prawdę. Obawiał się reakcji Patryka. Wydawało mu się, jakby się pod
sobą zapadał.... Nadchodził jego koniec... Jak zniesie pogardę i drwiny? A może na tym się nie skończy?

Tamten przykucnął przy nim. Tomek zaniepokoił się tym. Był zbyt blisko... Wciąż go pragnął.
- Chciałem ci powiedzieć, żebyś poszedł do łóżka, a ty się nagle na mnie rzuciłeś i zacząłeś dusić.

Byłem wstrząśnięty. Musiałem ci walnąć, bo byś mnie zabił. Jesteś totalnie obłąkany!

- Cco? - zamrugał.
- Następnym razem zamknij drzwi - pouczył go wściekle ściągając brwi - Jeszcze komuś zrobisz

krzywdę.

- Chciałem cię... udusić? - Ciężar spadł mu z piersi. Nadal jednak nie potrafił zrozumieć nagłego

podniecenia. Czy aby Patryk powiedział mu wszystko?

Wstał miażdżąc go nieprzejednanym spojrzeniem:
- Idź już wreszcie spać - powiedział udręczony.
Odetchnął, powoli się podnosząc. Zachwiał się jednak dziwnie osłabiony. W ostatnim momencie złapał

się Patryka. Nie było to dobre posuniecie. Chłopak był przecież nieźle wkurzony. Łypnął na niego z pode
łba. Patryk zaciskał mocno jego łokcie. Spojrzenie miał niezwykle intensywne.

- Sory... - burknął.
Pragnął się wyswobodzić, ale tamten nie puszczał. Ponownie na niego spojrzał. Zrobiło mu się

nieprzyzwoicie gorąco.

W końcu ucisk zelżał.
Tomek wyswobodził się szybko.
- Idę... - rzucił totalnie zmieszany.
- To idź. - Wzruszył ramionami odprowadzając go wzrokiem.

6.
Obudził go niewzruszony ból głowy. Wyczołgał się z łóżka upadając na podłogę. Musiał chwilkę

odczekać, zanim porwał się na równe nogi. Dochodziła trzynasta.

- Na wszystkich świętych!! - wrzasnął, rzucając się w stronę ubrań. - Gdzie ta przeklęta skarpeta?!
Pobił swój rekord. Tak długo spać nigdy mu się nie zdarzało. Zwinął w kulkę ciuchy, po cichutku

otwierając drzwi. Do łazienki miał zaledwie parę kroków.

- Ale siara! Wszyscy już pewnie na nogach.
Podbiegł na palcach robiąc żółwią głowę. Zatrzymał się przed drzwiami rozejrzawszy na prawo i lewo,

po czym czmychnął do łazienki, zamykając drzwi.

Oparł dłoń o kafelki, wypuszczając z ulgą powietrze.
- O! Dzidobyrek! - usłyszał tuż za sobą.

background image

Podskoczył, gwałtownie się odwracając. Stał przed nim Patryk ze szczoteczką w ustach. Miał na sobie

czarny szlafrok i wyglądał nieprzyzwoicie ponętnie.

Tomek zaczerwienił się, odskakując w tył. Uderzył o szafkę, z której wszystko zleciało na jego głowę.

Chłopak przypatrywał się temu ze spokojem wypłukując usta.

Patryk był ostatnią osobą, którą pragnął widzieć tego dnia. Miał zamiar zwiać i to jak najprędzej. Coś

zaczynało być nie tak. Patryk zastał go wczoraj lunatykującego. Tomek nie wiedział, co tak naprawdę
wczoraj zrobił. Jedno było pewne... Nie było szansy, aby to przed sobą taić, Tomek zapragnął Patryka, jak
jeszcze nikogo na świecie. Ledwo wtedy wrócił do łóżka o własnych nogach.

- Uderzyłeś się?
Znów drwina... - pomyślał z ulgą - Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Podniósł się pocierając zbolałe miejsce.
- Długo jeszcze będziesz...
- Nie - przerwał mu - Już skończyłem.
Zagwizdał i wychodząc poczochrał mu włosy.
Kiedy został sam, podszedł do lustra zatrzymując się przed nim. Jakoś inaczej wyglądał tego dnia.

Spodziewał się zmęczonych, podkrążonych oczu, a były one błyszczące i dziwnie ożywione. Zmarszczył
brwi, przecierając szkło. Teraz kiedy już Go zobaczył, będzie musiał zejść na dół.

- Cześć Teofil!! - widok przyjaciela podziałał, jak balsam łagodzący.
Oparł ręce na krześle, stając tyłem do smażącego coś na patelni Patryka. Teofil uniósł na niego mizerną

twarz, wykrzywiając usta w mdłym uśmiechu.

- Wyglądasz fatalnie... - wypalił przerażony.
- I fatalnie się czuję... - odparł zachrypniętym głosem - Wczoraj myślałem, że mi żołądek rozwali.
- Nie trzeba było tyle chlać - skomentował brat.
Chłopak pociągnął nosem jak skarcone dziecko. Drapał widelcem o talerz.
- Przestań! - warknął trącając go łokciem, następnie wrzucił mu dwa jajka.
- Mam jeść z bólem żołądkowym? - marudził.
Patryk wlał mu do kubka mleko.
- Podziała jak odtrutka...
- Mleko?
- Tak bachorze! Mleko!
Tomek zaśmiał się, nie potrafiąc tego pohamować. Przyjaciel spiorunował go wzrokiem.
Teofil zachowywał się jak mały chłopiec..., a może to Patryk był nadopiekuńczy?
- Siadaj Tomuszko.
Chłopak obrócił się z pytaniem na twarzy.
- Dwa czy jedno jajo?
Poczerwieniał odwracając się z powrotem do Teofila, który kapryśnie dziobał w kromce chleba.
- Nnie dzięki. Nie jestem głodny... - Jeszcze tego brakowało, żeby mi robił śniadanie!
Nagle poczuł jak ten przerzuca mu rękę przez ramię pociągając do siebie.
- Też kaprysisz? - słowa zabrzmiały jak ostrzeżenie.
- Hej! - wyrwał się czując, jak krew w nim wrze. Właśnie została naruszona jego przestrzeń prywatna.
- Patryk... - wtrącił się Teofil patrząc na niego znacząco. Tomek nie zrozumiał tego spojrzenia, ale

tamten natychmiast go puścił.

- To co? Jesz czy obić ci pysk?
Przyjaciel uśmiechnął się do niego zachęcająco. Tomek był lekko zdezorientowany. W końcu jednak

usiadł i pozwolił się "nakarmić".

- Dziękuję...
Coraz częściej zdarzało mu się dziękować Patrykowi. Nie wiedział, czy to nagła dobroć czy też

złośliwość. Nadal pamiętał tamte słowa wypowiedziane przez Patryka w czasie ostatniej wichury...
"będziesz teraz leczył urażoną dumę..." Słowa, które utwierdziły go w przekonaniu, że Patryk robił to
wszystko by go jeszcze bardziej wytracić z równowagi... a może i nawet upokorzyć? Tomek nie wiedział,
dlaczego tamten to robił. Czemu tak go nie cierpiał. Rozumiał, że nie był doskonały. Ciągle przez swój
niewyparzony język popadał w konflikty i bójki. Czemu w takim razie go nie uderzył, albo nie wygarnął
wszystkiego? Wciąż musiał za to znosić jego niejednoznaczne traktowanie.

Westchnął, pochylając się nad talerzem. Nie wiedzieć czemu, zrobiło mu się nagle przykro.


Po śniadaniu Teofil zaproponował, że go odprowadzi. Tomek czuł, że tamten chce z nim o czymś

porozmawiać. Przez pierwsze parę minut mówili o urodzinach. Przyjaciel tłumaczył się ze swojego
zachowania.

- Rzadko miałem w ustach alkohol... Nie przypuszczałem, że mam tak słabą głowę - podrapał się po

policzku - Totalnie mną zakręciło. Nie pamiętam nawet, co się działo przez pewien czas...

Tomek uniósł kącik ust do góry.
- Nie przejmuj się tym tak bardzo. W końcu miałeś urodziny... poza tym nie zrobiłeś nic

nieprzyzwoitego...

background image

- Chciałem być bardziej wyluzowany przy Basi...
No tak... znowu ta Basia - Starał się zachować naturalny wyraz twarzy.
- Tak cię spina?
- Okropnie!! - Gwałtownie na niego spojrzał. Był bardzo ożywiony - Nie sądziłem, że ktoś kiedykolwiek

doprowadzi mnie do takiego stanu. Czasem mam ją ochotę po prostu zabić. A najlepiej to uciec, lecz moje
nogi nieposłusznie stoją w miejscu. Uff... Ona rozbudziła we mnie emocje, o których nie miałem zielonego
pojęcia! Znasz to?

Spojrzał mu mocno w oczy, jakby chciał się utwierdzić w przekonaniu, że tamten nic do niej nie czuje.

Wciąż go sprawdzał.

- Co...?
Potrząsnął rękoma. Zachowywał się dziwnie...
- Czy znasz to uczucie... To paraliżujące, parszywe uczucie... A z drugiej strony tak rozkoszne.
- Nie znam - rzucił niedbale.
Teofil zadumał się na moment.
Tomek kopnął przydrożny kamień, starając się zapanować nad nerwami. Coraz bardziej jej nie znosił.

Co ona mogła mieć w sobie takiego, czego on nie miał... - oprócz tego, że była dziewczyną...? I to nim
potrząsnęło! Nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale...jakie on miał walory, aby być godnym czyjejś uwagi?
Czy w ogóle jakieś miał?

- Powiedziała mi... - zaczął niepewnie przyjaciel - że jej się podobasz.
Przełknął ślinę, odwracając w jego stronę szare oczy.
- Ależ Teofil... - Zaczął intensywnie myśleć, co mu takiego powiedzieć, aby nie zabolało.
- Powiedziała mi także, że nie zwracasz na nią uwagi. Jest mi bardzo przykro, że tak cię

potraktowałem... wtedy... Myślałem, że wy... - Zacisnął usta, kręcąc z zakłopotaniem głową. - Jestem
głupi! Przecież jesteś moim przyjacielem! Zachowałem się jak łajdak!

- Nie myśl o tym... Kurde, zapomnijmy wreszcie o wszystkim!!
Pokiwał głową z wdzięcznością, po czym powiedział z rozbawieniem:
- Pocieszyłem się tym, że nazwała ciebie głupim osłem do kwadratu ...i nieczułym gnojkiem i

patałachem... i palantem pierwszego stopnia...i

- Dosyć!!! - Trzepnął go w tył głowy - Chcesz obniżyć moją samoocenę?
- ..I chamem... - dokończył masując bolące miejsce.
- Uhh... - pokręcił głową, wcisnąwszy ręce do kieszeni - Jak już mówiłem... nie znoszę tej dziewczyny.

Mów sobie, co chcesz, ale ja i tak nie rozumiem, co ty w niej widzisz.

- Ledwo się zorientujesz, a już wpadniesz! Ja sam nie umiem sobie na to odpowiedzieć. Ale kiedyś to

zrozumiesz... kiedy się zakochasz.

Spojrzeli na siebie. Tomek pierwszy odwrócił wzrok. Popatrzał się przed siebie, długo nic nie mówiąc.

Musiał stanąć prawdzie w oczy... Straciłem go... - Wreszcie to do niego dotarło. - I co teraz zrobię?

7.
Tomek rozciągnął nogi, po czym wziął skąpego łyka wody.
- Liczymy na ciebie, stary - powiedział kumpel z drużyny, klepnąwszy go w plecy.
- Idziemy!
Ledwo wszedł na boisko a zalała ich salwa oklasków. Jeszcze nigdy nie było tylu uczniów. Rozejrzał się

po trybunałach w poszukiwaniu Teofila. Po jakimś czasie go znalazł, pomachał do niego. Tomek wyciągnął
w jego stronę rękę.

- Zaczynam się spinać... - szepnął do niego Michał.
- Wyluzuj.
- Wiesz kim są nasi przeciwnicy? - podrzucił w ich kierunku głową - Nieźle napakowani, nie uważasz?

Stratują nas jak słonie!

Przebiegł po nich oczyma zastanawiając się. Drużyna była mocna. Ale i nie takie przeszkody zdarzało

mu się pokonywać. Złożył czerwoną chustkę zawiązując ją sobie na czole. Czuł, że sobie poradzi…, że był
gotowy na wszystko.

Ale nie na to!!
Zamarł.
Nagle nie wiadomo skąd... pojawiła się Basia. Usiadła przy Teofilu. Rozmawiali o czymś i śmiali się.

Tomek zwęził oczy czując, jak zaczyna wrzeć w nim krew.

"Teofil jest mój ty podstępna żmijo!!"
- Ufff!!! Zwariuję zaraz!! - Kilka osób najbliżej niego podskoczyło.
Wzniósł oczy do góry mając nadzieję, że spadnie śnieg. Pogoda jednak utrzymywała się dobrze. Nie

było nawet mroźno.

"Zapomnij o nim... Już dawno go straciłeś" - jakiś upierdliwy duszek szepnął mu na ucho - "Nie!! Ja

zawsze mam to czego pragnę!! Teofil należy do tego, co mieć muszę! Za wszelką cenę!!... - Zacisnął
wargi mrużąc wściekle oczy - "Teofil nie jest przedmiotem, odmawiasz przyjacielowi szczęścia? - rozwijał
monolog - A co z moim szczęściem?! Teofil powinien odnaleźć szczęście we mnie! Basia mu go nie da!
Przecież ona kocha się we mnie!"

Ponownie spojrzał w ich stronę. Dziewczyna siedziała nieprzyzwoicie blisko Teofila. Nawet Tomek nigdy

background image

nie przekraczał odpowiedniej odległości.

"Co ona sobie wyobraża!"
- Wszystko gra? - Ktoś złapał go za ramię.
Chłopak agresywnie zrzucił z siebie rękę. Kolega wycofał się ze strachem w oczach.
- Sory... - rzucił w jego stronę.
- Zaczynamy...
- Dobra...
Piłka poszła w ruch. Przemknęła koło niego jak błyskawica. Dostała się pod nogi przeciwnika. Gra

rozpoczęła się ostro. Tylko jak można było zajmować cię dwiema czynnościami na raz, mianowicie
śledzenie piłki i jednoczesne wpatrywanie się w Teofila i Basię. Było to prawie niemożliwe. Michał skarcił
go wzrokiem. Tomek przeklął ruszając w stronę odebranej piłki. Uratował się zdobywając dla swojej
drużyny gola.

Michał podszedł do niego i przybijając piątkę powiedział pozbawiony uśmiechu:
- Nie wiem co się dzieje, ale wydajesz się rozkojarzony. Jeszcze trochę, a urwałbym ci jaja.
Tomek poprawił opadającą chustkę.
- Nie jestem dziś natchniony by grać - odparł sucho.
- To znajdź natchnienie!!
Zacisnął zęby odwracając się do niego bokiem. W pewnym momencie uczuł na sobie czyjeś

nieprzyjazne oczy. Spojrzał z ukosa na dryblasa stojącego z rozstawionymi nogami. Łypał na niego z pode
łba. To jemu odebrał piłkę.

Nie mogąc się powstrzymać puścił mu oko. Chłopak wyprostował się na to, rozwierając szeroko oczy.

Były koloru zielonego.

- Zaczynamy!!
Tomek szybko zapomniał o Teofilu. Mecz stał się bardziej zażarty. Zielonooki dryblas namiętnie deptał

mu po piętach.

W pewnym momencie noga przeciwnika niespodziewanie podeszła pod niego i wywrócił go na trawnik.
- Nie wchodź mi w drogę, gówniarzu, bo cię zetrę!! - krzyknął z perfidnym uśmiechem zabierając mu

piłkę.

Tomek porwał się na równe nogi nie mogąc uwierzyć w to, że nikt nie zareagował na jawny faul.
- Dawaj Tomek!! - zakrzyknął ktoś.
- Co to kurna ma znaczyć!! - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Drużyna przeciwnika prowadziła dwoma punktami.
- Załatwię gościa...
Niebawem jednak znów znalazł się pupą na trawniku. Kumpel z drużyny pomógł mu wstać.
- Widziałeś to?
- Ostro grają...
- Trzeba w końcu zabrać im tę cholerną piłkę! Nie pozwolę się tak traktować!
Tamten westchnął przecierając mokre od potu czoło.
- Tomek!! - wrzasnął Michał podając mu z główki piłkę.
Odbił ją piersią przytrzymując nogą. Zielonooki natychmiast znalazł się przy nim. Tomek zwęził oczy

następnie ostro skręcił w prawo, co spowodowało, że tamten się pośliznął.

- I jak to jest zaryć o glebę?! - zaśmiał się mściwie.
Dryblas uderzył pięścią w błoto rozpryskując je na boki.
W końcu to oni zaczęli prowadzić. Tomek jeszcze nigdy nie grał tak zacięcie. Mecz dobiegał końca.

Ważyła się każda minuta. Wszyscy wstrzymywali oddech. Co do zwycięstwa nie było pewności...

W końcu ostatni strzał! Nastała przejmująca cisza by nagle zamienić się w głośny ryk kibiców.
Tomek opadł na kolana cały umazany w błocie. Udało się... Wygrali jednym punktem, ale co to była za

walka!

- Tooomek!!!!
Poderwał się poczłapawszy do kumpli. Stanęli w półkole objąwszy się.
- Stawiam piwko!!! - zawołał Michał.
Drużyna zakrzyknęła z aprobatą.

***

- Gratuluję! Grałeś najlepiej z nich wszystkich! - zawołał Teofil.
Znajdowali się w szatni. Chłopak wrzucił do torby ubrudzony dres. Włosy miał jeszcze mokre, niedawno

wyszedł z pod prysznica.

- Obawiam się, że jutro będą mnie boleć wszystkie mięśnie...
Założył torbę na ramię przypatrując się przyjacielowi, który wydawał się nieobecny duchem.
- Słuchaj... Tomek... - szurnął butem nogę ławki - Ja zostaję po lekcjach, więc jedziesz do domu sam..
Uniósł w zaskoczeniu brwi. Miał tyle do obgadania. Chciał mu powiedzieć o tamtym chłopaku, który

wciąż na niego nacierał w czasie meczu i w ogóle...

- Masz... zajęcia teatralne, tak?

background image

Nie patrzał na niego.
Ohoho...to raczej nie to...Czyżby Basia? - zastanawiał się spięty.
- Coś w tym rodzaju... - wyszczerzył zęby w zakłopotaniu.
Taaa...Nie do wiary!! Okłamał mnie! I to przez babę!!
Zarzucił na siebie kurtkę nabierając chmurnego wyrazu twarzy.
- Jesteś zły? - zapytał trochę zaskoczony - Jutro pogadamy...sory.
- Ależ oczywiście. Nie przejmij się. W końcu teatr to twoje drugie życie - kontynuował jego kłamstwo

aby tamten miał wyrzuty sumienia. Oczywiście nie chodziło przecież o koło teatralne tylko o dziewczynę,
która zaczynała być ważniejsza od przyjaciela. Tego właśnie Tomek przeboleć nie mógł.

Teofil mruknął coś niezrozumiałego pod nosem.
- No to się trzymaj! - klepnął go po ramieniu wychodząc ze szkoły jak burza.
Przeżył jednocześnie zwycięstwo jak i porażkę. Nic już nie mogło być takie samo. Zaczynało go to

powoli męczyć. Oparł się o mór szkoły przymykając oczy. Poczuł na swoim policzku zimny pocałunek
płatka śniegu.

- Chlubimy się zwycięstwem, co kochasiu?
Otworzył oczy jak strzała odwracając głowę w stronę tamtego głosu.
Upuścił papieros przygniatając go butem. Nie był sam. Towarzyszyło mu jeszcze jakiś dwóch.
- Czego chcesz? - odparł ozięble, choć musiał przyznać, że ogarnęła go fala niepokoju.
- Hy! - Zasztyletował go zimnymi zielonymi oczami. - W rzeczy samej... chcę czegoś od ciebie! -

Wyciągnął dłoń chwyciwszy go za włosy. Zabolało.

Kumple zaśmiali się na to.
- Myślisz, że zwyciężyłeś? Myślisz, że istnieje ktoś, kto byłby w stanie mnie pokonać? Tak myślisz?
- W tej chwili nie myślę o niczym innym jak tylko o tym, abyś się pieprzył!!
Uśmiech tamtego natychmiast spłynął z warg. Zacisnął pięść poczym trafił nią Tomka w żołądek.

Chłopak zakrztusił się upadając na ziemię. Pociemniało mu w oczach. Przez chwilę nawet nic nie słyszał.
Czuł przejmujący ból. Skulił się objąwszy ramionami.

- Przepraszam? Co takiego usłyszałem? Mógłbyś powtórzyć? - Chwycił go za szczękę przyglądając się

jego ściągniętej w bólu twarzy.

- Pierdol się sukinsynie!!! - odparł na to.
Obstawa zielonookiego spojrzała na siebie z pewnym niepokojem.
Znów dostał. Tym razem w twarz. Podniósł się jednak. Do mięczaków nie należał...
- No, no... udajesz twardziela? - zaśmiał się przygotowując by znów uderzyć.
Stało się jednak coś nieoczekiwanego. Tomek w ostatnim momencie zrobił unik i nim tamten zdążył

zareagować, dostał solidnego kopa i upadł w błoto.

Dryblas zawył. Dwaj pozostali natychmiast ujęli Tomka w swoje silne imadła.
- Tty... - Wyglądał jak rozjuszone zwierze. - Zapłacisz mi za to własną krwią!!!
Starał się im wyrwać, ale bolał go każdy skrawek ciała.
- Może... już dajmy temu spokój? - zaproponował kumpel tamtego.
- Kurwa! Żartujesz sobie?! Widziałeś co mi zrobił?!!
- Zabijesz go!
- A chciałbym... - Podszedł do Tomka przykładając mu pięść do twarzy - Nienawidzę takich bezczelnych

małych szczurów. Nie trzeba było tak zagrywać na meczu! Ze mną się nie zadziera, nie rzuca w błoto!
Zdechniesz smarku! I co? Jeszcze taki ważny???

- ...Nie byłbym taki pewny co do tego kto zaraz zdechnie, więc zastanów się jeszcze raz nad tym

dobrze. - usłyszeli za sobą.

Odwrócili się puściwszy go. Tomek zachwiał się, twardo upadając przed czyimiś czarnymi butami.
- Co ty za jeden?
- Nie przedstawiam się byle komu.
Zawahali się pod jego ciemnymi nieugiętymi oczami. Był od nich starszy... Wyglądał poważnie. Kim

był?!! Jakiś nauczyciel?? Mieliby wtedy kłopoty.

- Pierwszy się zaczął. - zawołał zielonooki starając się utrzymać niewzruszony wyraz twarzy.
- Tak jeden na trzech? - zwęził oczy - Nie sądzę. - Zrobił nieznaczny krok w ich stronę.
- Zostaw... - Tomek chwycił go za nogę - Nie wtrącaj się...
Zatrzymał się spuściwszy na niego oczy.
Chłopak zakaszlał starając się podnieść. Patryk wyrwał nogę z jego żelaznego uścisku powodując, że

znów się przewrócił do wcześniejszej pozycji.

- To ty się nie wtrącaj! Nie gadam z tobą...
Podniósł na niego oczy. Aż wyłaził z niego ogień.
- Chwileczkę... - przełknął dryblas.
Ten jednak nie pozwolił mu dokończyć. Pchnął go gwałtownie na ziemię i butem przygniótł jego głowę

taplając ją w kałuży.

- Jesteś ścierwem. - powiedział spokojnie - Mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę... Powiedz

ładnie przepraszam, to może pozwolę ci się podnieść!

Dwójka pozostałych wycofała się dwa kroki, po czym w końcu rzuciła do ucieczki. Dryblas porwał się na

background image

równe nogi. Był poczerwieniały z furii i upokorzenia. Zacisnął pięści i bez żadnego wahania uniósł na niego
dłoń.

Tomka ogarnęła zgroza. Patryk był mądry w gadce, ale nie wyglądał na takiego, co potrafi się bić.

Zacisnął zęby starając się podnieść. Dryblas natarł na niego, lecz Tomek był szybszy. Zanim dosiągł
Patryka ten rzucił się na niego powalając go całym swoim ciężarem na plecy.

Tamten ryknął z furii starając się go z siebie zrzucić. Tomek usiadł na nim okrakiem i walnął go pięścią

w twarz pozostawiając na niej ciemną smugę krwi.

- Dość!!! - wrzasnął zielonooki przez łzy, kiedy ten pod wpływem jego szamotaniny zaczynał go

uderzać.

W pewnym momencie poczuł jak chwytają go czyjeś ręce i odciągają od leżącego.
- Przestań!! Jeszcze ktoś cię zobaczy!
- Puszczaj!!! - Starał się wyrwać, ale był zbyt obolały - Nie wtrącaj się w czyjeś sprawy!!!
Puścił go. Tomek zachwiał się czując jak ogarnia go ciemność.
- Zjeżdżaj... - wycedził do zielonookiego, któremu nie trzeba było tego dwa razy powtarzać.
Śnieg rozpadał się na dobre. Tomek usiadł na ziemi nie przejmując się, iż się wybrudzi. Musiał do siebie

dojść. Nie miał siły, aby o własnych nogach doczłapać do szkoły, a co dopiero na przystanek. Żołądek
wciąż bolał. Zachciało mu się rzygać.

- Do diabła, Tomek, co tu się działo?!
- Jak już mówiłem... to nie twoja sprawa. Niepotrzebnie się wtrąciłeś. Mogłeś dostać.
- Miałem pozwolić aby cię skatowali?! Nie bądź niemądry. - Przykucnął przy nim.
Tomek zauważył dwie głębokie zmarszczki na jego czole. Patryk wyciągnął dłoń dotknąwszy

napuchnięty policzek. Zabolało.

- Co robisz... - Strącił rękę - Precz!! Mam fatalny dzień! A tak w ogóle co ty tu robisz? Czasem czuję się

przez ciebie prześladowany.

- Teofil wysłał mi wiadomość abym przyjechał po niego za godzinę. - Westchnął zapatrując się przed

siebie - Pewnie mu się wydaje, że jego brat jest na każde jego skinienie. Za dwie godziny muszę być na
uczelni. Nie mam czasu aby po niego jechać.

Tomek miał okazję, aby mu się lepiej przyjrzeć. Jeszcze nigdy nie był tak blisko niego... - a

przynajmniej tak mu się zdawało, bowiem nie miał pojęcia o ich wspólnym pocałunku.

Patryk był naprawdę przystojny... Choć rysy jego twarzy zdawały mu się nieco zbyt ostre.
Spojrzenie spłynęło na usta chłopaka. Kształtem były wręcz stworzone do drwiącego uśmieszku. Tomek

nienawidził tych ust, ale musiał przyznać, że były naprawdę ładne. Miękkie i zaróżowione, ale całkiem inne
od Teofila… Niesamowite, jak bardzo się od siebie różnili, aż dziw, że byli rodzeństwem! Jak woda i
ogień...

- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytał zerknąwszy na niego z ukosa.
O cholera jasna!!! - przeklął w duchu - Jak to możliwe, że zauważył?!!
- Niby jak? - Był pewny na bank, że tamten głęboko się zamyślił, inaczej wcale by nie ryzykował!!!
Miał nadzieję, że nie był czerwony. W każdym razie, gdyby nawet tak było, przecież można się zasłonić

mroźnym powietrzem. Na wszelki wypadek pociągnął nosem skrzywiając się z zimna, choć wcale nie czuł
chłodu.

- Oglądałeś mnie sobie? - Uniósł brwi do góry - Co miał znaczyć ten dziwny wyraz twarzy?
- Jaki znów dziwny wyraz twarzy?!! O co ci chodzi?! - Chciał się podnieść, ale jęknął opadając z

powrotem.

- Pomogę ci wstać.
- Daj mi lepiej spokój. Nie rozumiesz, że wkurzasz mnie do kresu możliwości?
- Czemu się denerwujesz? Przecież ja chcę ci tylko pomóc. - Uśmiechał się w sposób, którego

najbardziej nienawidził.

- Powinieneś wiedzieć dlaczego tak bardzo cię nie cierpię, nie mam ochoty się nad tym rozwodzić.

Nawet przez sen cię duszę w swojej wyobraźni! Miałeś okazję poczuć na własnej skórze w czasie urodzin i
nic ci nie dało to do myślenia? Aleś ty jesteś głupi, że nie pytaj!

Patryk wciągnął usta nie reagując na jego sugestie. Bez słów zarzucił sobie jego rękę na ramię i

ostrożnie podniósł do góry.

Nawet przez ból Tomek czuł delikatną woń jego wody toaletowej, która rozbudziła jego zmysły.
- Poczekasz sobie w samochodzie, a ja polecę po Teofila.
Zaprotestował. Patryk posadził go z przodu nachyliwszy się nad nim.
- Ty chyba lubisz, jak cię siłą do czegoś zmuszam, co? Lubisz mi się opierać, Tomuszko?
- Cco...? - Nie miał pojęcia o co mu chodziło, ale się strasznie zawstydził.
Patryk zatrzasnął za sobą drzwi zerknąwszy na zegarek, następnie ruszył pospiesznie po brata.
Tomek przymknął oczy wypuszczając przez usta powietrze. Czuł na policzku pulsujący ból. Znów był

zdany na Patryka. To go przerażało. Wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby nie byli na ścieżce wojennej.

- Do diabła z tobą!! - jęknął uderzając pięścią w kolano.
Zawsze myślał o sobie, że był dostatecznie silny by podołać przeciwnościom... Jednak Patryk w jakiś

sposób powodował, że czuł się bezbronny... wręcz do niczego. Nienawidził go za to... A przynajmniej tak
mu się zdawało, że nienawidził...

background image

8.
- Aałuuu!!! - Miał ochotę rozszarpać go na drobne kawałeczki. - Czemu się nade mną pastwisz ty...

draniu bez serca! - W prawym oku zalśniła łza.

Patryk wyprostował się z wyraźnym współczuciem na twarzy. To jeszcze bardziej go rozwścieczyło:
- Wynocha!! Pozwól mi skonać w samotności.
- Chyba nie zamierzasz pokazać się w takim stanie swojej ciotce. Chcę tylko cię opatrzyć. Zachowujesz

się jak kilkuletni bachor. - Mocne słowa nie pasowały do udręczonej twarzy.

Niedaleko stał Teofil. Był blady jak ściana.
- Boże... Trzeba zawiadomić policję... Tym draniom nie może to ujść na sucho.
- To nie jest dobry pomysł... - odparł brat mocząc w wodzie ręcznik. Gdy przyłożył go do Tomka boku,

został przez niego obdarowany iście złowieszczym spojrzeniem.

- Czemu nie?! Nie rozumiem co my tu jeszcze robimy?
- Nie widziałeś jak wyglądał tamten... Tomek w porównaniu do niego. - Parsknął. - Jego twarz

przypominała miazgę. Ciekawe czyj widok byłby bardziej współczujący... - Pokręcił głową podnosząc
miskę, w której moczył opatrunki.

Teofil wstrzymał oddech rozwierając szeroko oczy. Patrzał na Tomka wzrokiem pełnym strachu i

niedowierzania, jakby go nie poznawał.

Zaniepokoiło Tomka to spojrzenie... Przyjaciel nie był przy tamtej bójce. Nie miał o niczym pojęcia.

Tomek był sam... sam z bandą wyrostków, którzy nie ważyli się posłać go na tamten świat.

- Tomek... nie poznaję cię. Co w ciebie wstąpiło? Nie wierzę, że byłeś w stanie do takiego

okrucieństwa.

- A co miałem zrobić?! Stać i pozwolić się lać?!
- Już ja cię znam!! - Podszedł do niego opierając dłonie na poręczy łóżka - Prowokowałeś ich, co? Mam

rację?! Choć raz mógłbyś stulić w kubeł tą opyskowaną mordę!!

Starszy brat omal nie wypuścił wszystkiego z rąk.
Tomek odwrócił twarz w stronę okna.
- To było moje zwycięstwo... Nie mogli znieść przegranej...
Przyjaciel zawiesił głowę głęboko westchnąwszy.
- Mogło się to źle skończyć. Gdybyś miał w tej mózgownicy chociaż trochę rozsądku... nie doszłoby do

tego. A teraz się męcz.

- Hyy... - Patryk podrapał się po głowie - Właściwie to Teofil ma rację. Ten niewyparzony język ccc... -

Potrząsnął głową przypatrując się chłopakowi z zatroskaniem, choć w rzeczywistości znów drwił - Co za
nieznośny temperament. Teraz się nie dziwię, że jeszcze nie ma dziewczyny.

- Wynocha!!!! - Uniósł się zamierzając się na niego. W rezultacie ściągnięty bólem opadł z powrotem na

łóżko.

Przyjaciel pociągnął brata do wyjścia. Patryk zapatrzył się jeszcze na Tomka posyłając mu złośliwy

uśmiech.

- Co się odwlecze to nie uciecze!! - wrzasnął za nim.

***

Tomek został na noc... Nie chciał pokazywać się w takim stanie ciotce. I tak już za dużo się

zamartwiała z jego powodu. Zadzwonił do niej i powiedział, że zostaje u Teofila parę dni. Trochę to ciotkę
zdziwiło, ale nic nie powiedziała. Musiał przeczekać, by jego stan się poprawił. Obecnie nie miał siły nawet
chodzić. A znając wybuchowy charakterek cioteczki... nie potrafiłaby zostawić tak tej sprawy. Tomek nie
chciał mieszać w to wszystko policji.

Odwrócił się na bok przyciągając do siebie poduszkę... Nie mógł zasnąć. Trudno było tak po prostu

zapomnieć o wszystkim, co go tegoż dnia spotkało. Ilekroć zamknął oczy widział tamte wykrzywione
twarze. Gdyby nie Patryk zapewne skończyłby w najlepszym wypadku w szpitalu. Miał w stosunku do
niego pokaźny dług wdzięczności, a potraktował go jak ostatniego drania. Poza tym jak na ironię wciąż
miał w domu jego koszulę!!!! W ogóle nie powinien zadzierać nosa. Ale taki był właśnie Tomek.

Przerzucił się na drugi bok nie mogąc zmusić się do snu. Za dużo myśli plątało się po głowie. Dręczyło

go sumienie. Patryk spóźnił się przez niego na wykłady... Opatrzył go... A on jak go potraktował?

- Nie prosiłem go o to!! - Zagryzł wargę marszcząc czoło - Sam mi pomógł. Nie jestem mu nic winien!!

- starał się usprawiedliwiać samego siebie, ale na próżno.

Jeszcze nigdy nie czuł się tak podle. Nie tylko na ciele, ale i na duszy. W połączeniu ze sobą dawało to

niewyobrażalne katusze. Tak pragnął cofnąć czas. Zapanować nad swoimi wybuchami, być miłym dla
niego...Nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak się zachował! Teofil miał rację. Coś było z nim nie tak. Sam
zaczynał się niepokoić. Coś w nim siedziało. Była to jakaś tłumiąca emocja, która rozrywała go od środka
nie potrafiąc znaleźć ujścia!

Czyżby to było związane z Teofilem? Ze skrywanym uczuciem do niego? Jeśli tak...to nie może

dopuścić by ta siła wzięła nad nim górę i się uwolniła! Tyle by stracił. Przyjaciel już wybrał...Nigdy nie
obdarzyłby Tomka tak gorącym uczuciem, jakim darzył Basię. Dziewczyna wcale mu go nie odebrała...On
nigdy tak naprawdę do niego nie należał. Nigdy...

background image

Zacisnął oczy. Nie potrafił określić tego co czuł. Czy była to pustka? Rezygnacja? A może jeszcze coś

innego. Ogarnęło go zmęczenie. Zapragnął jak najszybciej zapaść w sen, aby nie męczyć się dalej tak
wieloma sprawami. Chciał zapomnieć...


***

Obudził się w sobotni poranek. W pierwszym momencie nie potrafił sobie przypomnieć co robił w

obcym pokoju. Kiedy się podniósł i przeszył go ból, wszystko sobie przypomniał. Uczuł niewyobrażalny,
gniecący ciężar na sercu. Wywlókł się łóżka i zerknął na godzinę. Było dwadzieścia po ósmej. Dom
wydawał się uśpiony. Zdążył się w spokoju wykąpać.

Bok nadal go bolał, siniak pod okiem zabarwił się w nieładny fiolet. Ogólnie czuł się do kitu.
Przechodząc koło pokoju Patryka zauważył, że drzwi były uchylone. Łypnął zaciekawionym okiem do

środka. Patryk siedział przed komputerem z okularami na nosie. Wyglądał niezmiernie poważnie. Jeszcze
nie widział go takim... Zapatrzył się niemalże zafascynowany.

- Idziesz na śniadanie? - usłyszał za sobą.
Podskoczył w górę ledwo powstrzymawszy wrzaśnięcie.
Rzucił się na Teofila zakrywając mu usta. Następnie pociągnął go w stronę kuchni. Tam go puścił.
- Co ty robisz?! - Przyjaciel wydawał się zdenerwowany i trochę rozbawiony.
Tomek chrząknął wycierając dłonie w spodnie. Nie wiedział, co odpowiedzieć.
- Nicc... Przestraszyłeś mnie... To co? Zjemy coś?
Weszli do kuchni. Teofil pogrzebał w lodówce, Tomek zagotował wodę.
- To może tosty?
- Z chęcią!
Teofil zajął się tostami, tymczasem Tomek podszedł do okna zapatrując się przez dłuższą chwilę.
- Jak się tak w ogóle czujesz?
Drgnął spojrzawszy na niego.
- W porządku. Dziękuję, że pozwoliłeś mi zostać. Dobrze wiesz, jaka jest moja ciotka...
- Nie masz za co dziękować. Fajnie, że możemy od czasu do czasu pobyć cały dzień razem. W szkole

czas tak pędzi... Nie ma jak pogadać.

To miło, że tak myśli - pomyślał starając się uśmiechnąć.
- Masz rację... - Podszedł do czajnika by zaparzyć herbatę.
- Mogę ci zadać osobiste pytanko? - zapytał nieoczekiwanie.
Postawił herbatę na stole unosząc na niego zaskoczone spojrzenie. Przyjaciel usiadł przysuwając ją do

siebie.

- Mów. - wzruszył ramionami, choć uczuł lekkie spięcie.
- Byłeś kiedyś... zakochany?
Zapatrzył się na niego nie odpowiadając.
Co on tak... nagle? - Skrzyżował ręce oparłszy się o stół.
- Nie rozumiem. Chodzi ci o Basię?
- Nie, o ciebie.
- O... rany... - sposępniał odwracając wzrok - Nie mam ochoty odpowiadać na to pytanie. Czemu

chcesz wiedzieć? Chcesz się upewnić, że nic do niej nie czuję, czy tak?

Potrząsnął głową:
- Nie. Nie chcę rozmawiać o Basi.
Zgrzytnął zębami rozglądając się nieporadnie po kuchni.
- Co mam ci powiedzieć?
- Krępuje cię ta rozmowa?
- Nie tyle krępuje co wkurza.
- Czemu?
- Ojeju!! - przewrócił oczami zmieniając pozycję stania. - To nie jest mój ulubiony temat. Wolę jak

mówisz o Basi. A tak w ogóle to co u niej?

- Zmieniasz temat?
Tomek zaśmiał się gorzko.
- A tak... Zmieniam.
Przyjaciel zmrużył oczy przyglądając mu się jak jeszcze nigdy.
- Coś ukrywasz... Bardzo interesujące...
Odpowiedziałby coś na to, gdyby nie nagły swąd rozprzestrzeniający się po pomieszczeniu.
- Tosty!! - wrzasnęli obydwaj.
Wyciągnęli czarne kształty rzucając je na talerz. Nie wyglądały smakowicie. Teofil zakaszlał otwierając

okno. W powietrzu unosił się dym.

- Co tak śmierdzi?! Czuć na końcu domu!!! - zawołał Patryk otwierając drugie okno - Istna żenada

zostawić facetom kuchnię.

- Kobieta się odezwała… - skomentował rozżalony Teofil.
Serce Tomka omal nie wyskoczyło z piersi. Patryk!!! Co miał mu powiedzieć?! Jak się zachować?

background image

Przeprosić go za wczoraj? A może wyjść? Rozgorączkowany zacisnął pięści starając się utrzymać na nim
wzrok.

- Chcieliśmy zrobić sobie tosty.
Spojrzał na brata zwężonymi oczami.
- Tak! Rzeczywiście skomplikowane danie.
Teofil wyglądał na urażonego. Odwrócił się do niego tyłem. Tomek nie mogąc znieść stania i gapienia

się wyrzucił zwęglony chleb do kosza.

- To może... kanapki? - bąknął do Teofila.
- Tak! To bardzo dobry pomysł. Kanapki. - Z zaciśniętymi pięściami podszedł do lodówki.
Patryk wzniósł pod sufit oczy, po czym wyszedł.
Tomek stał jak kołek nie mogąc zrozumieć tego, że nic do niego nie powiedział. Nawet nie zaszczycił go

spojrzeniem. Czyżby jednak czuł głęboką urazę do Tomka za wczorajsze traktowanie?

- Teofil?
- Tak?
Zagryzł wargę zajmując się smarowaniem kanapek.
- Wczoraj źle potraktowałem Patryka. Nie uważasz?
Przyjaciel z wrażenia upuścił nóż. Spojrzał na niego zaskoczony.
- Patryka?
Pokiwał głową.
- Mojego brata?
Gwałtowniej pokiwał głową.
- Patryka, mojego brata?
Spiorunował go wzrokiem:
- Tak do cholery! Ogłuchłeś?! - Nie wiedzieć czemu poczuł się zażenowany.
Teofil wydawał się zdziwiony. Nic nie mówił przez parę chwil, jakby się zastanawiał nad

nieoczekiwanym pytaniem.

- Co masz na myśli...?
- Jak to co...? Przecież uratował mi życie, prawda? A ja na niego wczoraj wciąż sadziłem. Czy nie

powinienem go przeprosić?

- Patryka?
Uderzył czołem o stół:
- A znasz jakiegoś innego?
- Hymm... Nie wiem, czym się przejmujesz. Przecież zawsze na siebie skaczecie. Nie sądzę, by wziął do

serca twoje wczorajsze zachowanie względem niego.

Zrzedła mu mina.
Teofil uśmiechnął się przysuwając.
- Każdemu by pomógł. To nie zależało od tego czy ty akurat byłeś w opałach czy ktoś inny był. -

powiedział pół szeptem - Pod tą szorstką i zimną powłoką ma dobre serce. Ale możesz do niego pójść i go
przeprosić jak chcesz. Może wreszcie przestaniecie na siebie sapać.

Podparł się łokciami ściągając brwi.
- Wolałbym tego nie robić. Wkurza mnie...
- Jak już mówiłem rób, co uważasz za słuszne.
- Może ty przeprosisz go w moim imieniu?
- Raczej nie...
Westchnął kładąc głowę na stole. Zabolał go pobity policzek, więc szybko się wyprostował.

****

Przez cały poranek był ogromnie zamyślony. Żadna czynność nie pozwoliła mu zapomnieć o obowiązku,

jaki czuł względem Patryka. Teofil rozzłościł się wreszcie na niego, ponieważ ten nie słuchał, co się do
niego mówiło.

W końcu nie wytrzymał. Musiał zakończyć swoją udrękę. Zastał Patryka na korytarzu. Gotował się do

wyjścia.

To jest moja szansa - zawołał do siebie - Powiem krótkie sory za wczoraj i na tym się skończy.

Wyjdzie... i po zbędnych ceregieli!

Ruszył, ale nieoczekiwanie zatrzymał się w połowie. Nogi same stanęły w miejscu. Było to trudniejsze

niż myślał. Wysilił się na jeszcze dwa kroki.

Patryk założył płaszcz. Było mu w nim niezmiernie do twarzy.
Zaczął się zastanawiać, gdzie się wybierał. Do dziewczyny?....Czy był ktoś w jego życiu? Jeszcze nigdy

nie widział żadnej dziewczyny z Patrykiem.

- O! - zauważył go.
- Cześć. - wysilił się.
- Fatalnie wyglądasz...
- Dzięki.

background image

Założył rękawiczki nie odrywając od niego oczu.
- Chcesz czegoś ode mnie?
Chłopak zacisnął szczęki przełykając ślinę.
No dalej!! Wyduś to z siebie! Rusz się!! Nie gap się jak ten pedał!!
Patryk zmarszczył czoło. Tomek stał uporczywie się na niego gapiąc jakby chciał coś powiedzieć, ale nie

mógł. Wyglądało to dosyć komicznie.

- Co się stało? - zaśmiał się i Tomek tradycyjnie miał ochotę go walnąć - Chyba nie przyszedłeś tu tylko

po to, aby sobie na mnie popatrzeć?

- W ogóle nie mam ochoty na ciebie patrzeć! - Ugryzł się w język. Przecież miał być miły!! Co się z nim

dzieje?

Splótł ręce na piersi wyczekująco stojąc.
- Ja... przyszedłem aby... Muszę ci powiedzieć... bo wczoraj... - jąkał się.
Patryk zdawał się rozbawiony wysiłkami tamtego.
- Posłuchaj... - przerwał mu - Nie jesteś w moim typie. Przykro mi. Nie pójdę z tobą do łóżka, jeśli tego

właśnie chciałeś. - Przechylił głowę przypatrując mu się od dołu do góry - Chociaż daj mi trochę czasu,
aby się zastanowić. Może jest jakaś szansa... - uśmiech. - Twoja szczerość względem mnie jest jednak tak
wzruszająca. - teatralnie westchnął wyskubując coś z szala. - Wezmę ją pod uwagę, gdy będę rozpatrywał
twoją propozycję. - Mrugnął do niego.

Tomek omal nie stracił równowagi. Jego policzki z sekundy na sekundę robiły się coraz bardziej

czerwone.

- Do łóżka?!! Co ty pierdolisz?!! - wrzasnął rozdygotany.
- Nie krzycz, bo obudzisz sąsiadów. To... do zobaczenia - Odwrócił się zamierzając wyjść. Śmiał się

jeszcze cicho.

Tomek nie miał zamiaru pozwolić mu tak po prostu odejść. Skoczył do niego szarpnąwszy go za rękaw.
Ten odwrócił się z surową twarzą. Wcale nie było widać, że jeszcze parę chwil temu się z niego śmiał.
Zaniepokojony Tomek szybko wycofał ręce. Chyba przesadził.
- Jak brzuch? - zapytał, a jego twarz szybko złagodniała. Jednak zdawała się być nałożoną maską, pod

którą skrywał coś zupełnie innego.

- ...W porządku - Zamrugał stropionymi oczami.
- To dobrze... - Wpatrywał się w niego przez chwilkę, po czym wyszedł.
Tomek stał przed drzwiami nie ruszając się długo z miejsca. W pewnym momencie usłyszał za sobą

ruch. Odwrócił się napotykając baczne spojrzenie niebieskich oczu.

Wpatrywali się w siebie nic nie mówiąc. Teofil miał zaniepokojony wyraz twarzy.
- Co się stało? - zapytał go.
Przyjaciel uśmiechnął się grymaśnie.
- Nic...To co? Obejrzymy coś na dvd?
9.
Dochodziła siódma wieczór. Śnieg rozpadał się na dobre. Wreszcie ujrzeli oznakę zimy.
- Twoi rodzice przyjeżdżają jutro, prawda? Może lepiej jak się stąd zmyję?
Przyjaciel uniósł na niego oczy zamykając książkę z fizyki.
Siedzieli na dywanie przed kominkiem. Tomek tłumaczył mu z przedmiotu.
- Czemu? Myślisz, że mieliby coś przeciwko?
Wzruszył ramionami przekartkowując strony w zeszycie. Wolał się z nimi nie spotkać. Byli to dobrzy

ludzie, zwłaszcza matka Teofila, która traktowała go z niezmierną czułością... Zapewne uważała, że
brakuje mu matczynego ciepła. Tomek jednak czuł się przed nimi niepewnie...

- Wrócą zmęczeni po podróży... Poza tym czuję się już dobrze. Siniaki też już nie wyglądają tak

strasznie. Powiem ciotce, że się w coś walnąłem. Wszystko będzie okay.

Teofil patrzał na niego przez parę chwil. Tomek nie podnosił na niego oczu.
- Na pewno czujesz się dobrze? Może powinieneś udać się do lekarza na wszelki wypadek?
- Nie no co ty... To normalne obrażenia po zwyczajnej bójce. Zbyt się wszystkim przejmujesz.
- Zwyczajnej bójce... - prychnął podciągając pod brodę nogi - Jesteś już w takim wieku, że nie

powinieneś się bić.

- Każdy ma swojego kota.
Zamyślił się przypatrując Tomkowi.
- A może to zwykła frustracja seksualna?
Zakrztusił się. Do salonu wszedł Patryk.
- Frustracja seksualna? - podchwycił - Kto jest sfrustrowany? - Oczywiście spojrzenie padło na Tomka.
- Gdzie tak długo byłeś? - poskarżył się obdarowując go pochmurnym spojrzeniem - W brzuchu mi

burczy. Obiadu też nie zrobiłeś...

Skrzyżował na piersi ręce:
- Chyba sobie w tym momencie żarty stroisz. Nie jestem twoją gosposią, rozpieszczony mamisynek.

Zrób sobie coś sam!

Wyszedł. Teofil porwał się na równe nogi doganiając go w kuchni. Patryk zajrzał do lodówki wyciągając

sok pomarańczowy.

background image

- Nie mam zamiaru robić kolacji. - oświadczył.
Brat odwrócił się za siebie, aby się upewnić, że są sami.
- Słuchaj... Patryk.
- Słucham cię mój drogi...
Był zajęty nalewaniem soku. Zdawał się być w niezłym humorze. Teofil oparł się o stół wpatrując w

niego z naciskiem. Chciał, aby tamten wreszcie poświęcił mu swoją uwagę. W końcu na niego spojrzał.

- Obserwuję cię od pewnego czasu drogi bracie.
- Ach tak? - uniósł czarne brwi przykładając do ust brzeg szklanki.
- Od czasu moich urodzin coś się zmieniło.
- Tak?
- Tak... - zacisnął zęby - Ostrzegam cię. Nawet o tym nie myśl...
Wpatrywali się w siebie milcząco. W końcu Patryk odwrócił się do zlewu i wylał sok.
- Tomek jest moim przyjacielem. Nie zaczepiaj go. Nie chcę więcej widzieć sposobu w jaki się na niego

patrzysz.

- Sam pcha się w moje ramiona. Nic na to nie poradzę. - zaśmiał się chłodno - ale nie martw się.

Tomek jest dla mnie jak mały chomiczek, nic mu nie zrobię... Tylko się tak bawię.

- Masz przecież kogoś na kim wylewasz swoje uczucia. Czego chcesz od Tomka?!
- Już mówiłem! - uniósł się - To tylko zabawa.
- W takim razie... - zniżył głos - trzymaj się od niego z daleka.
Patryk zwęził oczy. Jeszcze go takim nie widział. Przestraszył się.
- Robię co mi się żywnie podoba. - wyminął go opuszczając kuchnię.
Teofil przełknął ślinę podchodząc do zlewu. W pewnym momencie usłyszał za sobą glos przyjaciela:
- To może ja zrobię kolację?

***

Tomek był zadowolony. Spędził ten wieczór z Teofilem. Nie rozmawiali o Basi... Jak za dawnych

czasów...

Był tak rozluźniony, że nawet się zastanawiał czy nie powiedzieć mu o swoich uczuciach do niego. W

porę się jednak zatrzymał. To nie było dobre posunięcie. Niewłaściwie było ulec nastrojowi. Teofil był taki
jak dawniej. Tomek nie był dla niego nikim więcej. Był po prostu jego przyjacielem.

Zdziwił się, że nie ogarnęło go dawne przygnębienie. Wyglądało na to, że się z tym pogodził.
- Zamyśliłeś się.
- ...Myślałem o tym, co powiem jutro ciotce.
- Zostań jeszcze jeden dzień.
Potrząsnął głową podnosząc się.
- Nie mogę. - odparł krótko.
Zbliżała się dziewiąta. Tomek stał przed drzwiami do pokoju Patryka wzbierając w sobie odwagę by

wejść. Musiał się w końcu przełamać i zakończyć spór pomiędzy nimi. Postanowił go przeprosić nie
zważając na to, co sobie tamten o nim pomyśli.

Zapukał słabiuteńko, odsuwając się metr od drzwi.
Nikt mu nie odpowiedział. Czyżby tamten już spał. A może za cicho zapukał?
Powtórzył, tylko głośniej i dłużej. Sytuacja się powtórzyła. Nerwowo przystępował z nogi na nogę nie

wiedząc co zrobić. Rozzłościło go, że musiał odłożyć sprawę na później. Właśnie wtedy, kiedy czuł w sobie
wystarczająco dużo siły by go przeprosić.

- Raz kozie śmierć - nacisnął na klamkę ostrożnie zaglądając do środka.
Paliło się słabe światło nocnej lampki. Patryk leżał na łóżku z utkwionymi oczami w suficie. Na uszach

miał słuchawki.

- Świetnie!! - zawołał do niego głośno zatrzaskując drzwi.
Czarne oczy natychmiast znalazły się na nim. Ze ściągniętymi brwiami zrzucił słuchawki porywczo

siadając na łóżku.

- Pukałem - uprzedził go.
- Co ty tu robisz do diabła?!
Zaskoczyło go szorstkie, wręcz wrogie powitanie. Nie zraził się nim jednak. Zasługiwał sobie na to.
Nabrał do płuc powietrze.
- Chciałem cię przeprosić.
Chłopak wpatrywał się w niego zdumiony.
- Przeprosić?
- Tak - oparł się o drzwi wcisnąwszy do kieszeni ręce. Zaczynał się spinać - Za to jak cię chamsko

traktowałem. W końcu pomogłeś mi z tymi typkami... Jestem ci wdzięczny, choć tego nie okazywałem. To
wszystko.

Zacisnął zęby czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony.
- Przejmuję przeprosiny - powiedział odwracając do siebie stojący na szafce zegarek - Ale czemu

postanowiłeś mi to powiedzieć tak późną porą?

background image

Zmieszał się:
- Chciałem wcześniej, ale nie dałeś mi tego wyksztusić.
- Wyksztusić? - zaśmiał się - Moje biedactwo... Aż tak się męczyłeś? Gniotły cię wyrzuty sumienia?
- Owszem! - zawołał zmęczony ciągłym zaprzeczaniem.. - Tak. Ale to nie zmieniło mojego stosunku do

ciebie. Chyba, że chcesz coś z tym zrobić.

Zagryzł wargę przypatrując mu się z zamyśleniem.
Nie mógł tego znieść. To nie miało sensu. Nie było szansy, aby zakończyć ich konflikt.
- Czyżbyś chciał zgody?
- Być może... - odparł surowo.
Milczeli przez chwilę.
Patryk podniósł się z ociąganiem. Podszedł do okna. Zapatrzył się na coś, po czym ponownie usiadł na

łóżku.

- A jeśli ja po prostu nie umiem być miłym?
Zmarszczył czoło rozwierając usta. Nie wiedział, co na to odpowiedzieć.
Co miały oznaczać jego słowa? Czemu go tak traktował?
- Masz słuszność się wściekać. - nie ustępował. Nie wiedząc, czemu ogarnęła go rozpacz i wściekłość za

razem. - ...yhm... - zaciął się starając dobrać właściwe słowa.

- Ale ja się nie wściekam. Nie musiałeś mnie przepraszać. Też coś! Jakby mi zależało... - prychną

drapiąc się po głowie z obojętnością.

- Świetnie!!! - zawołał wyciągając z kieszeni ręce. Miał zaciśnięte pięści. - To się wal ty zarozumiały

arogancki łosiu!! Nie wiem, po co w ogóle tu przyszedłem!!... Nadęty bufon... - Odwrócił się nacisnąwszy
na klamkę.

Usłyszał za sobą śmiech. Odwrócił się poczerwieniały ze wściekłości.
- Co cię tak bawi?!
- Ty, kochanie. Doprawdy jesteś rozbrajający...
Tego było za wiele. Co miało znaczyć to lekceważące traktowanie, kiedy on tak się starał?! Porzucił

postanowienie bycie miłym. Już mu nie zależało. Podszedł do niego i zamachnął się zatrzymując pięść dwa
centymetry przed jego nosem.

Z jakiegoś powodu nie potrafił go uderzyć. Chciał, ale tego nie zrobił. Czuł, że jego ręka drży.
Patryk ujął ją, powoli obniżając. Trzymał delikatnie, ale kiedy Tomek chciał mu ją wyrwać, jego uścisk

niespodziewanie się zakleszczył.

- Co jest?!! - Starał się wyrwać czując, że oblewa go fala gorąca.
I wtedy został gwałtownie pociągnięty na łóżko. Kiedy chciał się poderwać, Patryk uwięził jego dłonie w

swoich przycisnąwszy je do poduszki.

- Puszczaj!! - Starał się wywinąć. Ogarnęło go prawdziwe przerażenie. Nie za bardzo rozumiał, co się

działo - Chyba nie myślisz, że ci się uda cokolwiek mi zrobić! Jestem od ciebie silniejszy ty chuderlawy
studenciku za pięć groszy! - parsknął mu w twarz.

- Być może..., ale ja jestem bardziej zdeterminowany... - wysapał przygniatając mu nogi.
Słyszał już tylko bicie swojego i jego serca. Zacisnął oczy bojąc się tego, co mogłoby nastąpić. Nie był

przygotowany na pojedynek z Patrykiem. Kilka razy myślał o tym, aby mu w końcu dołożyć, ale jak
przychodziło co do czego, to się wycofywał. Teraz był kompletnie niezdolny do jakiegokolwiek działania. A
co miałby niby zrobić, kiedy ten po prostu go tylko trzymał?

- Masz pięć sekund..., aby się uwolnić - wycedził mu do ucha.
Otworzył oczy przekręcając głowę w jego stronę. Ich spojrzenia zrównały się ze sobą.
- Jeden... Dwa...
Był tak blisko... Siłą przyciśnięty do niego, że aż mu tchu brakło.
- Cztery...
- Czego ty chcesz?!!
- Pięć... - Zwęził oczy przygniatając go wzrokiem.
Tomek był jak zahipnotyzowany.
I wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Usta Patryka niespodziewanie znalazły się na jego. Mało tego...

Wdarł się do środka bez najmniejszych zahamowań i zaczął go najnormalniej w świecie całować!

Ogarnęła go prawdziwa furia.: Co on sobie wyobrażał?! Czy nie miał najmniejszego wstydu tak go

całować?!! Poczuł jego język w swoich ustach, o mało co się nie zakrztusił.

Zacisnął palce na jego dłoni. Patryk oderwał się na chwilę z przymkniętymi oczyma tylko po to, by

znów się zanurzyć. Tomek natychmiast ugryzł go wtedy w wargę. Dzięki temu uzyskał trochę kontroli. Nie
dotyczyło to niestety kontroli swojego ciała, które zapłonęło żywym płomieniem namiętności.

Patryk oderwał usta, lecz nadal przygniatał jego ciało.
- Czemu to robisz?!! - jęknął Tomek. Kompletnie nie poznawał swojego głosu.
Jego oczy przypominały ostre sztylety. Wykrzywił usta w tryumfalnym uśmiechu.
Tego było za wiele... Skoro tak...
Tomek nabrał do ust powietrza uwalniając swoje dłonie. Wyswobodzone uczepiły się jego kołnierza i

szarpnąwszy chłopaka zmusił go do następnego pocałunku. Tym razem na warunkach Tomka… Dlaczego
to zrobił? Nie umiał na to sobie odpowiedzieć. To coś… działo się bez jego wiedzy. Mógłby przysiąc, że

background image

ciało samo nim pokierowało.

Nie było tak idealnie, ponieważ Tomek nie miał najmniejszego doświadczenia w całowaniu. Patryk

jednak nie zdawał się być tym zrażony. Spowolnił tempo, stał się bardziej namiętny, czuły. Nigdy nie
sądził, że tak doświadczy jego czułość… Poczuł jego palce w swoich włosach. Poddawał się czując jak
gniew stopniowo się od niego oddala. Również mięśnie powoli się rozluźniały... Zaczynał odpływać...

Usta Patryka porzuciły jego wargi zajmując się szyją. Ręka znalazła się na jego piersi, zaczynając

rozpinać mu koszulę. Kiedy poczuł dotyk na swojej skórze wydał z siebie cienki jęk. Ledwo zaczerpnął
powietrze, kiedy znów zakryto mu usta. Ciało przeszywały miliony cudownych dreszczy. Zacisnął oczy
zarzucając ręce na jego szyję.

Nie potrafił racjonalnie myśleć. Uczucie, które go wypełniało było zbyt silne. Wyginał się prosząc o

jeszcze, całkiem zapominając o swojej dumie. Trwało to do momentu, kiedy dłoń tamtego dotarła do
spodni Tomka. Włączyła się wtedy czujność.

Co on zamierza zrobić? zaniepokoił się czerwieniąc.
Patryk rozpiął mu spodnie pieszcząc ustami jego pierś, jakby chcąc odwrócić tym jego uwagę. Tomek

jednak nie mógł zapomnieć o dłoni, która była zdecydowanie za śmiała jak na jego gust. I w tym właśnie
momencie nieoczekiwanie poderwał się zrzucając oszołomionego Patryka na podłogę.

Usłyszał przekleństwo. Musiał się w coś uderzyć.
Tomek z rozgorączkowaniem rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu koszuli. Starał się wyrównać oddech

i zgasić tą nadal trawiącą cielesna gorączkę.

Kiedy zobaczył unoszącą się z za łóżka głowę przeturlał się na drugą stronę ubierając na klęczkach w

tempie niemal ekspresowym!

Nie chciał na niego patrzeć, ale oczy same kierowały się w jego stronę. Patryk wyglądał na

zdezorientowanego, jakby był po przebudzeniu, które nastąpiło w dość drastyczny sposób. W końcu wstał.
Trochę się zachwiał. Tomek ruszył w kierunku drzwi. Już miał chwytać za klamkę, kiedy tamten siłą
przycisnął go do drzwi wbijając swoje usta w jego kark.

Musiał użyć mocnego samozaparcia, aby go od siebie odciągnąć. Tak dokuczliwie pragnął jego ciała.

Nie mógł jednak dopuścić do tej słabości.

- Dość!! - jęknął otwierając drzwi.
Wyleciał na korytarz jak oparzony. Potknął się przy tym, zawieszając na poręczy schodów. Dom

pogrążony był w ciemności.

- Wejdź... proszę... - usłyszał za sobą.
Odwrócił się wyprostowując. Nie widział za bardzo jego twarzy. Stał w progu z dłonią na klamce.
- Nie sądzisz chyba... - zawołał z desperacją - że zrobiłem to, bo tego chciałem!
Boże!! - jęknął w duchu - Co się dzieje?! Czemu nie mogę ogarnąć myśli? Co to był za niemądry tekst!!
Ruszył niepewnym krokiem w stronę swojego pokoju. Czuł na sobie jego spojrzenie. Nie poszedł za

nim... Nie poszedł... Czemu?!! Dlaczego pragnął by za nim poszedł?!

Rzucił się na łóżko dobrze zamykając drzwi. Nadal szargała nim trawiąca namiętność. Nie mógł znieść

chłodu pościeli.

- Jestem aż taki słaby? Co się wtedy stało?? Co się ze mną działo? Zachowywałem się jak szaleniec. To

do mnie niepodobne.

Zamknął oczy. W wyobraźni stanęła mu twarz Patryka. Ilekroć ją sobie wyobrażał, tym bardziej

zapragnął wrócić. Tylko duma trzymała go w miejscu. Nie mógł tego zrobić! To był Patryk!!! Z każdym...
tylko nie z nim!


***

Następnego dnia siedział pochylony na łóżku zaciskając zęby. Bolał go bok. Przyczyną tego bólu było

to, że Patryk za mocno go wtedy przyciskał.

Podciągnął koszulę. Nie dostrzegł żadnej zmiany. Miejsce zostało po prostu podrażnione.
Wzdychając podniósł się z ociąganiem. Bardzo się wahał wyjść z pokoju. Bał się spotkać po drodze

Patryka.

Jak mógł wytłumaczyć wczorajsze zajście? Jak miał je wytłumaczyć sobie? Nie do końca potrafił

zrozumieć co się tak właściwie wydarzyło. Czyżby Patryk go pocałował?? Jak to możliwe? Dlaczego to
zrobił? Czy chciał tego? Czy była jakaś inna przyczyna jego zachowania?

Zamyślił się dotykając opuszkami palców usta.
Tamten pocałunek był prawdziwy! A może po prostu Patryk się naćpał?
Wsunął we włosy dłonie kręcąc głową. Za dużo dziwnych myśli nasuwało się do głowy. Nie mógł dojść

do sensownych wniosków. Najgorsze było to, że mu uległ... Patryk miał teraz nieźle do myślenia.

- Do diabła! - Jeszcze bardziej rozbolał go bok.
Wyszedł. Nie należało się ukrywać, wyglądałoby to dziwnie. Prędzej czy później doszłoby do ich

spotkania niezależnie od tego czy chcieliby czy nie.

Wkroczył do kuchni rozciągając usta w rozjaśnionym uśmiechu. Teofil kończył śniadanie, Patryk siedział

na krześle z nogą na drugim. Czytał ekonomię trzymając w ustach frytkę.

Poczuł, że tamten zerknął na niego z ukosa. Tomek jednak nie miał najmniejszego zamiaru na niego

background image

spojrzeć. Ledwo mógł zapanować nad rozszalałym biciem serca. Zrobiło mu się niedobrze ze strachu.
Starał się to jednak zwalczyć. Usiadł koło przyjaciela koncentrując na nim całą swoją uwagę.

- Co ci się stało? - zaniepokoił się Teofil podsuwając mu półmisek frytek - Jesteś blady jak śmierć.
- Boli mnie bok, źle leżałem... - Bladość była spowodowana czymś innym.
Zapchał sobie usta starając się pospieszyć. Wszystko by zniósł, byle tylko jak najszybciej znaleźć się w

domu.

- Patryk odwiezie cię do domu...
Frytka stanęła mu w gardle. Zakrztusił się biorąc łyk soku jabłkowego należącego do przyjaciela.
- Daj spokój. Nie jestem inwalidą. Spacer dobrze mi zrobi.
- Ależ to w ogóle nie wchodzi w grę! Nie można cię puścić w takim stanie...
- W jakim stanie? - zaczynał się denerwować. - Przecież mi nic nie dolega. - Rozstawił ręce starając się

wyglądać wiarygodnie.

Za sobą słyszał chrupanie Patryka.
Zacisnął wargi podnosząc się z miejsca.
- Nic prawie nie zjadłeś...
- Będę się zbierał. - oświadczył - Dzięki za gościnę. Jutro sprawdzian z fizyki, nie mam na nic czasu...

Załapałeś zadania czy jeszcze coś wytłumaczyć?

Teofil uśmiechnął się ze wdzięcznością. Lubił ten uśmiech.
- Wszystko zrozumiałem. Wielkie dzięki!
Odwzajemnił uśmiech pospiesznie udając się do pokoju w którym został ugoszczony. Zabrał plecak i

kurtkę potajemnie schodząc na dół. Plecak jeszcze nigdy nie wydawał się taki ciężki.

Cieszył się, że pierwsze spotkanie miał już za sobą. Obiecał sobie, iż się postara, aby już nigdy nie mieć

z nim kontaktu. Ledwo o tym pomyślał, a ujrzał go opierającego się o drzwi wyjściowe. Skamieniał.

- Gotowy? - zapytał.
Ręka bezwiednie zacisnęła się na pasku plecaka. Szare, niespokojne oczy Tomka spoczęły na jego

twarzy. Intensywność jego spojrzenia omal nie przyprawiła go o zawrót głowy. Zapragnął zniknąć. Nawet
spojrzał w stronę okna, jakby poważnie rozważając możliwość wyskoczenia przez nie.

- Do zobaczenia w szkole! - zawołał Teofil wyglądający z kuchni.
Pierwszy raz Tomek zapragnął strzelić mu w głowę. Jak mógł pozwolić bratu go podwieźć?!
- Taa... - bąknął starając się zachować obojętną twarz - Do zobaczenia.
Patryk otworzył drzwi wychodząc. Tomek poczłapał za nim długimi ślamazarnymi krokami.
Nie przeżyję tego... - chlipnął do siebie - Jeszcze do siebie nie doszedłem, ten szok mnie zabije...
Stanął na schodach rozwierając usta. Chciał mu powiedzieć, że się przejdzie, ale nie miał odwagi

wyksztusić z siebie najmniejszego słowa. Poczuł jak szarpią nim nerwy. Co miał zrobić?

Odwrócił wzrok, ponieważ wpatrywanie się w niego było straszliwą katuszą.
- Wsiadaj. Nie masz wyboru.
Nadal na niego nie patrząc powoli zszedł ze schodów.
- Tak uważasz? A kto mnie niby zmusi... - wycedził z największym trudem.
- Chociażby ja.
Spiorunował go wzrokiem. Mierzyli się długo. Tomek za nic nie chciał znaleźć się w samochodzie blisko

niego. Serce przyspieszyło swoje rytmy. On pierwszy przerwał kontakt. Ruszył przed siebie stanowczym
krokiem. Tym razem nie chciał by ten za nim poszedł.

- Tomek!
Plecak uderzał o bolący bok. Zarzucił go sobie na plecy. W pewnym momencie zdał mu się

niewiarygodnie lekki. To Patryk zdjął go z jego pleców.

- Nienawidzę, gdy zachowujesz się jak bachor!
- Nienawidzę, gdy się wtrącasz w nie swoje sprawy! Puszczaj do jasnej anielki!!
Był całkiem przytępiony jego bliskością. Jeszcze nigdy tak mu nie przeszkadzała. Od razu przypomniała

mu się chwila, kiedy leżeli w swoich objęciach.

- Nic ci nie zrobię. Chcę cię tylko podwieźć, zrozumiano? - Zabrał plecak podchodząc do samochodu.
Nie miał wyboru. Wsiadając do samochodu czuł się tak jakby wchodził do paszczy lwa. Nie zapinał się.

Siedział sztywno wpatrzony przed siebie. Czuł, że drży. To był najtrudniejszy moment w jego życiu. Nie
bardzo był pewien czy sobie z nim poradzi.

Patryk usiadł koło niego zapalając samochód. Byli tak blisko siebie... za blisko... Tomek zdał sobie

sprawę, że wstrzymuje oddech. Zaniepokoiło go to. Patryk był zbyt spostrzegawczy. Musiał zachowywać
się naturalnie, bo natychmiast dostrzegłby, że coś jest z nim nie tak. Ale jak się uspokoić, kiedy wszystko
się w nim gotowało???

- Boli mnie bok... - Zgarbił się - Wolałbym wysiąść.
Spojrzał na niego uważnie. Tomek chrząknął chowając pół twarzy w golfie.
- Rozłożyć siedzenie?
Na Boga nie!! - wrzasnął w duchu nie mogąc uwierzyć, że mu to zaproponował, zwłaszcza po tym co

się wydarzyło zeszłej nocy.

- Nie... Wytrzymam...
Patryk schował uśmiech wjeżdżając na ulicę.

background image

Tomkowi nie było do śmiechu. Zbierało mu się natomiast na płacz. Odwrócił głowę w boczną szybę.

Atmosfera była zbyt napięta. Zastanawiał się, co sobie tamten myślał. Co myślał o wczorajszym
wieczorze. Kiedy tylko go sobie przypominał ogarniała go rozpacz. Wciąż sobie wyrzucał to, że pocałował
go wtedy pozwalając się rozbierać i obejmować. Przeklinał się za tamtą słabość. Nadal nie pojmował
swojego dziwnego zachowania.

- O czym myślisz? - zapytał Patryk.
Zamarł.
10.
Poczuł, że się czerwieni. Nie spodziewał się, że tamten go o to zapyta. Co miał mu odpowiedzieć? Do

czego zmierzał? Czyżby chciał poruszyć temat ostatniej nocy, która była jedną wielką pomyłką?

- O niczym - odparł zagryzając piąstkę.
- O niczym - powtórzył tamten - Rozumiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać? A kiedy będziesz gotów?
- Prawdopodobnie nigdy.
Uśmiechnął się zacisnąwszy dłonie na kierownicy.
- To strasznie długo.
Tomek oderwał dłoń od ust pozostawiając na niej czerwony ślad zębów.
Milczeli. Właściwie dojeżdżali już do domu chłopaka. Tomek postawił na kolana torbę jakby chciał już

wysiadać.

Samochód zwolnił, w końcu się zatrzymał. Nim tamten wysiadł, Patryk złapał go za ramię zatrzymując.

Tomek w pierwszej sekundzie pomyślał, że zaraz wyskoczy z siebie. Drgnął odwracając się do niego. Miał
przestraszone, przejęte spojrzenie. Nie potrafił zapanować nad nim, kiedy tamten go dotykał.

Patryk wyglądał spokojniej. Właściwie nie mógł odgadnąć wyrazu jego twarzy... jak zwykle…
- Nie uciekaj tak szybko...
- Nie uciekam - złapał go za nadgarstek starając się uwolnić - Po prostu wysiadam...
Zaśmiał się łapiąc go za drugie ramię.
- Jak wtedy?
- Kiedy?! - zawołał, po czym miał ochotę odgryźć sobie język.
- Wtedy też uciekłeś... Ale ja wiem, że było ci dobrze. Widziałem to w twoich oczach, Tomuszko...
Omal się nie zachłysnął powietrzem. Nie chciał tego słyszeć.
- Brednie!! Zmusiłeś mnie do tego!! Nie chciałeś puścić. Wyrywałem się...
- Tylko z początku... Jak już wcześniej zauważyłem, lubisz mi się opierać.
Zwęził oczy omal się na niego nie rzucając. Wyrwał mu ręce uderzając się głową o drzwi. Bok

natychmiast dał o sobie znać. Jęknął skuliwszy się.

- Przepraszam... Nic ci nie jest? - Poczuł jego ciepłą dłoń na swoim kolanie. - To przez wczoraj,

prawda? Zapomniałem, że tam cię bolało.

- Możesz mi powiedzieć, czego tak w ogóle chcesz?! - zawołał podnosząc głowę.
- A jak myślisz?
Strącił łokciem jego zaciskającą się dłoń.
- Nie mam pojęcia i nie obchodzi mnie to.
- Czyżby? - Zmrużył oczy. Już się nie uśmiechał. Był nawet wściekły.
- To było nieporozumienie. Nie chciałem - urwał przełykając ślinę - ...tego.
- Nie chciałeś się kochać?
Zrobiło mu się słabo. Specjalnie unikał tego określenia.
- Nie nazwałbym tego w taki sposób - Naparł na drzwi.
- Użyłbyś określenia... sex?
Wyleciał z samochodu głośno zatrzaskując drzwi, jakby chciał się od niego odgrodzić. Kiedy poczuł

uderzający go w twarz mroźny powiew zrobiło mu się lżej.

- Tomek!
- Daj mi spokój! - Nie mógł uwierzyć, że za nim wyszedł.
To dopiero był tupet, i to przed jego własnym domem. Gdyby ciotka akurat wyszła zrobiłoby się

gorąco.

- Co ty wyprawiasz?! - syknął przez zaciśnięte zęby, odwracając się do niego.
- Zapomniałeś plecaka... - oświadczył niewinnie, podnosząc go do góry.
Tomek rozwarł usta w totalnym otępieniu. Wyrwał mu go z ręki czerwieniąc się z zażenowania.
- Dziękuję - powiedział z przesadną uprzejmością.
- Tomekk!!! - usłyszeli - Tomasz!!
Głos należał do sześcioletniego chłopca o bardzo piegowatej buzi. Dziecko zatrzymało się w porę,

zawstydzone gościem, którego z początku nie zauważył.

- Cześć! - zawołał do niego Patryk.
Tomek zainteresował się nową barwą głosu i nowym wyrazem jego twarzy. Tyle było rzeczy, których o

nim nie wiedział. Wciąż się zaskakiwał.

- Cześć... - Chłopiec kopnął zakłopotany kopkę śniegu, następnie poczłapał do kuzyna. - Co ci się stało

w oko?

- W środku ci powiem - popchnął go ku drzwiom - Dziękuję i żegnam! - zawołał do Patryka.

background image

- To... twój nowy przyjaciel? Nie zaprosisz go?
- Nie głupku! I to nie jest mój przyjaciel.
Chłopiec zatrzymał się na drugim schodku odwracając do Patryka.
- Idziesz, czy nie? - parsknął do malca popychając go w górę.
- Czeeeść!!! - pomachał mu na do widzenia.
- Cześć! - Patryk uśmiechnął się do niego nie zważając na kwaśną minę Tomka.
Ich spojrzenia zetknęły się ze sobą. Oczy Patryka patrzały intymnie tak, że aż coś w nim zadrżało.
Prawdopodobnie już się nie zobaczą. Tak sobie postanowił, choć coś mu jednak podpowiadało, że na

tym się nie skończy.

Ciotka nie chciała uwierzyć w bajkę o piłce, którą rzekomo dostał w twarz i która zrobiła mu siniaka

pod okiem. Była poważnie zła. Tomek musiał do końca dnia schodzić jej z oczu, bo ilekroć znalazł się na
horyzoncie, dostawał nową wiązankę pretensji.

Położył się wcześnie spać zasypiając jak kamień. Ale nawet sen nie przyniósł mu spokoju. Śnił mu się

Patryk... Zamknął go w srebrnej celi i oświadczył mu, że go stamtąd nie wypuści dopóki ten nie zgodzi się
wrócić z powrotem do jego pokoju. Tomek nie pamiętał jak owy sen się skończył. Obudził się z tęsknotą,
której sam się zawstydził. Dzień zapowiadał się fatalnie.


***

- Uważaj!! - Teofil pociągnął go do siebie omal ich razem nie wywracając. - Nie masz oczu?! O mało, a

byś wpadł pod samochód...

Zawstydził się nieporadnie drapiąc po głowie.
- Co się z tobą dzieje? - Ruszyli w stronę szkoły - W autobusie prawie nic do mnie nie mówiłeś. Źle się

czujesz?

- Nnie... - westchnął - Nie wyspałem się.
- Fatalnie. I to przed sprawdzianem.
Po drodze wstąpili do kawiarni szkolnej. Tomek został zmuszony do wypicia kawy. Nie cierpiał kawy.
Przyjaciel zamknął się w sobie studiując podręcznik. Tomek zapatrzył się na niego korzystając ze

sposobności, gdy ten był nieobecny duchem.

W głowie mu szumiało. Czuł się całkiem przytępiony. Nie potrafił się na niczym skoncentrować.
Bokiem dostrzegł jednak jakiś ruch. Odwrócił głowę napotykając Basi spojrzenie. Ledwo na nią

popatrzał, a ta szybko zerwała kontakt. Przynajmniej to miał z głowy. Wyglądało na to, że dała za
wygraną. Skoro ona się poddała, najwyższy czas aby i Tomek się wycofał.

Ponownie spojrzał na Teofila. Zastanawiał się, czy ich coś ze sobą łączyło.
- Chodzisz z Basią? - wypalił nie zastanawiając się nad tym.
Przyjaciel drgnął. Odłożył książkę rozglądając się po barze.
- Może trochę ciszej... - pouczył go schylając głowę. - Oczywiście, że z nią nie chodzę. Czy w takim

razie siedziałbym tu z tobą, gdyby było to prawdą?

Tomek zasępił się.
- Rozumiem, że zerwiemy kontakty, gdy to nastąpi?
- Nie opowiadaj bzdur... Po prostu będziecie się musieli mną dzielić.
- Dzielić się... - parsknął z iskrami w oczach - Ale coś was łączy?
- Przyjaźnimy się - Odchylił się na krześle zawieszając wzrok na lampie - Na razie. Bo, chcę to zmienić.
- Rozumiem... - Zaskoczył go. Teofil jeszcze nigdy nie był tak stanowczy i pewny siebie.
Nie chciał ciągnąć tej rozmowy. Tylko go denerwowała. Nie wyobrażał sobie, by mógł dzielić się

przyjacielem z jakąś dziewczyną... Ale skoro i tak nie miał zamiaru pojawić się w jego domu...

Jeszcze bardziej się zasępił. Oparł głowę na skrzyżowanych na stoliku rękach. Musiał tam wrócić!

Przecież miał do oddania koszulę. Nie mógł potraktować Teofila, jako powiernika, bo ten dziwnie by to
odebrał. Musiał sam to zrobić. Oddać tą przeklętą koszulę i więcej nie przekraczać progu tamtego domu.

Jakże smutne było to, że w tym samym budynku musiały mieszkać osoby, które darzył tak skrajnie

różnymi od siebie uczuciami. Ilekroć myślał o Patryku, po jego plecach przebiegało milion dreszczy, a
gardło zaciskało się w paraliżującym strachu. Nigdy by nie przepuszczał, że ten mógłby kiedykolwiek
doprowadzić go do takiego stanu. Z drugiej strony myśl o ich pocałunku rozbudzała w nim niepojęte
przedziwne uczucia, które nie dawały za nic się wyprzeć. Wargi natychmiast robiły się gorące i łakliwe.

Teofil był jego największą miłością nie skażoną takimi nieprzyzwoitymi pragnieniami. Chciał przy nim

być i słuchać go i rozmawiać z nim przez całą okrągłą dobę. Miał najpiękniejsze oczy na świecie i...

Tomek spojrzał na niego starając się zebrać myśli do kupy. Nic jednak więcej nie przychodziło mu do

głowy. Przypomniał sobie jak chciał go kiedyś przytulić. Aktualnie nie miał na to ochoty.

- Ouch... Boże... - Zacisnął oczu czując jak pulsuje mu w skroniach.
- Co się stało? - zaniepokoił się przyjaciel.
- Wracam do domu. - oświadczył podnosząc się z miejsca.
Teofil zamrugał zaskoczony oczami.
- Mamy przecież....
- Napiszę z fizy w innym terminie. Wracam. Dłużej tu nie wytrzymam.

background image

Nie wyjaśniając nic już więcej po prostu wyszedł.
Postanowił się przejść. Śnieg delikatnie pruszył. Nie było zbytniego mrozu. Nadeszła prawdziwa zima.

Przechadzał się poboczem ze wzrokiem utkwionym przed siebie. Nie zatruwał swej głowy żadnymi
zbędnymi myślami, chciał po prostu odpocząć.

W pewnym momencie ze sklepu odzieżowego niespodziewanie wyleciał pewien człowiek obładowany

torbami zbyt wielkimi, aby dać radę je samemu udźwignąć. Miał śmieszną czapkę Mikołaja na głowie i nie
zauważywszy Tomka wparował na niego ze wszystkim co niósł. Przewrócili się.

- Hej!! - zawołał do Tomka jakby się znali kopę lat.
Leżał na nim z szerokim uśmiechem. Tomek zmarszczył czoło.
- Jakie "hej"? Złaź ze mnie człowieku, bo się w śnieg wgniotłem.
Chłopak mógłby mieć około dwudziestu lat. Był ciemnym blondynem o ładnej, śniadej twarzy i

ciekawych figlarnych oczach.

Podniósł się poprawiając opadającą na oczy czapkę.
- Zakupy też możesz ze mnie pozbierać.
- Najmocniej przepraszam! - zaśmiał się nic sobie nie robiąc z jego szorstkiego tonu.
Pomógł mu wstać. Przez cały czas się uśmiechał.
- Musisz mi pomóc z tymi torbami, bo sam nie dam sobie z tym radę! - Wyciągnął z kieszeni kluczyki

do samochodu - Zaparkowałem niedaleko.

Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
- Chwileczkę... - Nieznajomy zawiesił mu na ramiona dwie torby - Co ty... wyprawiasz. Mam swój cel,

okey? Nie mam czasu na... - Starał je z siebie ściągnąć.

Blondyn miał jeszcze czelność przewiesić mu mniejszą na szyję.
- Inaczej znów się na kogoś wywalę - Pogładził go po policzku czerwoną puchatą rękawiczką - Masz

sympatyczną twarz... Pomożesz mi, co nie?

Podniósł pozostałe paczki i pogwizdując ruszył przed siebie.
Tomek nie miał innego wyjścia, jak tylko ruszyć za nim. Cały dusił się ze złości. Uspokajało go jedynie

to, że będzie mógł się wyżyć na irytującym wesołku, jak tylko pozbędzie się pakunków.

- Nie przedstawiłem się!! - Chłopak zrobił dwa pod skoczne kroki do tyłu zrównując się z nim - Jestem

Dominik!

Tomek łypnął na niego niechętnie.
- Nie sądzę, że kiedykolwiek się jeszcze spotkamy więc nie odczuwam potrzeby przedstawiania się.
- Nigdy nie mów nigdy, Dzwoneczku!
Zgrzytnął zębami. Niczego tak nie cierpiał jak przesłodzonych przezwisk, zdrobnień i określeń tego

typu.

- Więc co? Nie przedstawisz się... Dzwoneczku?
- Czemu dzwoneczku?!!! Wiesz jak to głupio brzmi?!
Przyspieszyłby kroku, ale było mu za ciężko.
- Czemu? - zaśmiał się ukazując idealną biel zębów jak z reklamy pasty colgate... - Tak jakoś

świątecznie mi na duchu, Dzwonku, Dzwoneczku!! - Przezwisko było celowe.

- Dobra!! - wrzasnął czerwieniąc się. Ludzie zaczęli dziwnie na nich patrzeć - Na imię mi Tomek... -

westchnął.

Dominik popatrzał na niego z pół uśmiechem. Dostrzegł w jego oczach satysfakcję.
- Stop! - zawołał nieoczekiwanie po kilku minutowym marszu.
Tomek omal się nie przewrócił. Torba z lewego ramienia zsunęła mu się na śnieg.
- To ten samochód - Zaczął wyzwalać go z ciężaru - Dziękuję Tomku, że zgodziłeś się mi pomóc. To

było szlachetne z twojej strony.

Otworzył bagażnik pakując wszystko do środka.
Tomek stał i przez moment przyglądał się tej czynności. Dominik odwrócił się do niego poprawiwszy

zsuwającą się czapkę. Dostał rumieńców od dźwigania..., przydałaby się jeszcze broda i mógł grać
świętego Mikołaja.

- Nie dziękuj - odparł - Wcale nie chciałem dźwigać tych tobołków.
- Dlatego jeszcze bardziej ci za to dziękuję. Za tą twoją urokliwą cierpliwość!
- Wcale nie byłem cierpliwy... Nie miałem wyboru... - żachnął się.
Dominik zdawał się obrócić to w żart, bo wybuchnął gromkim śmiechem poklepując go po ramieniu.
- Spadam! - powiedział do niego rozkładając ręce. - Do zobaczenia!! - zawołał za nim machając mu jak

dzieciak.

- Głupek... - parsknął ruszając pospiesznie w stronę szkoły. Postanowił jednak napisać sprawdzian z

fizyki.

11.
Od tamtego czasu minął cały tydzień. Zbliżały się święta i Tomek zdawał się być zajęty. Z Teofilem

widywał się tylko w szkole. Ciotka była zadowolona z jego niezwykłego zaangażowania świętami.

Tymczasem Tomek starał się czymś zająć, aby odpędzić od siebie myśli związane z ostatnimi

wydarzeniami. Odpuścił sobie cztery ostatnie dni szkoły. Pomagał w sprzątaniu, choć zawsze unikał tego
jak tylko mógł. W końcu ciotka nabrała podejrzeń. Chcąc jeszcze jednak wykorzystać jego nieoczekiwaną

background image

chęć pomocy wysłała go po łańcuch na choinkę. Postanowiła sobie, że odbędzie z nim rozmowę jak ten
wróci.

Tomek z apatią przechodził między stoiskami w poszukiwaniu owego łańcucha. W sklepie panował istny

przepych. Ozdoby, kolorowy papier i lampki raziły w oczy swoją ilością i różnorodnością.

Tomek zatrzymał się przed skrzynią, w której dopatrzył się paru łańcuchów godnych uwagi. Zanim

jednak je obejrzał do uszu doleciał mu znajomy głos, którego raczej nie chciałby w danej chwili usłyszeć.
Podniósł głowę i ujrzał Patryka we własnej osobie! Opierał się o półkę zapalając papierosa. Obok niego stał
chłopak w czapce Mikołaja. Coś mu opowiadał przewieszając sobie bombkę na ucho. Patryk roześmiał się
wydychając bokiem dym. Kiedy jego spojrzenie przebiegło po tłumie, Tomek gwałtownie przykucnął
obawiając się, że ten mógłby go dostrzec. Tkwił tak parę chwil zastanawiając się co zrobić.

- Hej! - Ktoś go szurnął butem w plecy.
Odwrócił się nadal na kuckach zamierzając się wydrzeć na tego kogoś. Osoba ta okazała się być jego

przyjacielem, Teofilem. Wyglądał na zdumionego.

- T...Teofil?- szepnął.
Chłopak rozejrzał się na prawo i lewo, po czym kucnął obok niego oparłszy dłonie na swoich kolanach.
- Co ty robisz? Czemu szepczesz na klęczkach?
Tomkowi zrobiło się strasznie głupio. Kilku ludzi spojrzało na nich z podejrzliwością.
- Ja? - bąknął.
- Tak ty...Ukrywasz się przed kimś?
- Ukrywam?
- Chyba nie przede mną, co? Ostatnio dziwnie się zachowujesz. Już do mnie nie wpadasz jak kiedyś. A

teraz widzę cię kucającego z twarzą wykrzywioną w prawdziwej udręce. Przestraszyłem się. Jestem twoim
przyjacielem. Możesz mi powiedzieć przecież co ci dolega.

Szeptanie na kolanach wzbudziło niemałe zainteresowanie. Już nawet ochroniarz wyciągnął na nich

szyję.

- Może po prostu wstaniemy?
Tomek przełknął ślinę wysuwając odrobinę głowę. Miejsce, w którym dostrzegł Patryka było puste. Z

ulgą wyprostował nogi zmuszając się nawet do uśmiechu.

- Więc, co?
- Ech... nic... - zaśmiał się starając obrócić wszystko w żart. Teofilowi jednak nie było do śmiechu. -

Jaki to zbieg okoliczności, że cię tu zastałem. Też na świątecznych zakupach?

- Tylko po choinkę. - odpowiedział przypatrując mu się badawczo.
Tomek udawał, że wszystko było w porządku. Włożył do koszyka dwa pierwsze lepsze łańcuchy

rozglądając się jakby z zamyśleniem po sklepie. I wtedy go zobaczył. Stał nieopodal i patrzał się na niego
w sposób, który świadczył o tym, że też go przed chwilą dostrzegł.

- Ku...rde...
Teofil zdumiał się wyrazem jego twarzy. Rozejrzał się chcąc się dowiedzieć, co było powodem

zachowania przyjaciela. Tomek chwycił go za nadgarstek zaciągając w miejsce, z którego nie będzie mógł
już go dostrzec i odwrotnie...

- Co się dzieje?!
- Chciałem ci tylko coś pokazać...
Teofil obejrzał się na wiedząc cóż takiego ciekawego miałby zobaczyć. Jego oczy zatrzymały się na

figurce Mikołaja. Zbaraniał mrugnąwszy dwa razy oczami.

- Prawda, że efektowna? - Wypiął się niemądrze jakby była jego dziełem.
Ich spojrzenia zetknęły się. Tomek zacisnął zęby.
- Masz...gorączkę?
Nie zdołał odpowiedzieć. Usłyszał koło siebie wrzask.
- Tooomek!!!
Podskoczył omal nie przewracając figurki.
- Niech mnie gęś kopnie!! Wiedziałem, że się znów zobaczymy! A nie mówiłem? - Uściskał jego dłonie

klepnąwszy go dwa razy po ramieniu.

- Znacie się...? - zdumiał się Teofil przeskakując wzrokiem z Tomka na Dominika.
Tomek odwrócił się do niego plecami natrafiając na ślepą uliczkę w postaci piersi Patryka. Podniósł na

niego oczy wycofując się. Znów omal nie wpadł na figurkę, która zakołysała się niebezpiecznie.

- Nie...Nie znam go.- powiedział starając się wydostać z trójkąta w jakim go zamknęli.
- Jak to nie? - wyglądał na dotkniętego - Pomagałeś mi nosić torby... pamiętasz?
- To niemożliwe - roześmiał się Teofil - Tomek?
Tomek potraktował go nieżyczliwym spojrzeniem.
- Ale to prawda - uśmiechnął się promieniście. Był słodki i całkiem interesujący, choć w czapce Mikołaja

wyglądał jak palant. - Jesteś chłopakiem Teofila, tak?

- Nie! - wrzasnęli oboje. Teofil zdawał się za nim nie przepadać.
- Tomek jest moim przyjacielem... Coś w tym nienaturalnego? Dziwnego? Niespotykanego?
- No cóż... - podrapał się z zakłopotaniem po policzku. W rzeczywistości wcale nie był zakłopotany.
- Jaki ten świat mały... - usłyszeli smętny głos. Patryk wyciągnął z kieszeni zapalniczkę.

background image

- Przestań karmić raka!! - Brat wyrwał mu ją.
- No co! - Rozłożył z pretensją ręce.
Dominik spojrzał na Patryka zagryzłszy wargę. Podszedł do niego oparłszy się ręką o jego ramię. Patryk

wcale się nie sprzeciwił tej bliskości co Tomek natychmiast pochwycił.

- Ostatnio jest jakiś nerwowy - wytłumaczył go.
- Kto taki? - zapytał Patryk uśmiechając się przez zaciśnięte zęby.
Oczy Patryka zsunęły się na Tomka, ten jednak szybko odwrócił wzrok. Nie widział go ponad tydzień.

Dławiąca tęsknota, która zdawała się go pomału opuszczać wróciła ze zdwojoną siłą. Wciągnął dolną
wargę czując jak pulsuje gorącem. Żałował, że nie mógł już go jak dawniej nienawidzić...

- Co porabiasz na sylwka, Tomek?
Tomek przebiegł zdezorientowanymi oczyma po wszystkich wreszcie zatrzymując je na Dominiku.
- Co?
- Co robisz na Sylwestra, kochanie? - powtórzył z cierpliwością.
- Jestem zajęty. Muszę… mam coś w planach. - Nie potrafił się wyzbyć swojego szorstkiego, nieco

nieuprzejmego tonu. Nie cieszył się tym spotkaniem. Każdy skrawek jego ciała był mocno spięty i trudno
mu się oddychało. Chciał jak najszybciej stamtąd odejść toteż krokiem na przód dał im do zrozumienia, że
wychodzi. Miał nadzieję, że nikt go nie zatrzyma.

- Rozumiem, że się spieszysz? - powiedział Teofil z grymasem żalu i pretensji.
Tomek uniósł wzrok ponad jego głowę napotykając spojrzenie Patryka. Było pozbawione jakiegokolwiek

wyrazu. Dominik również się na niego patrzał.

- Słuchaj Teofil... później pogadamy...
- Kiedy? Wciąż mnie unikasz. Dlaczego? - szepnął mu, aby tamci nie słyszeli.
- Nie unikam... - przewrócił oczami - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia Tomek!! - zawołał Dominik mrugnąwszy do niego przyjaźnie.
Tomek zapatrzył się na niego nieco dłużej. Ręka chłopaka nadal spoczywała na ramieniu Patryka.


Tego samego dnia dostał od przyjaciela sms-a. Zaprosił go do siebie na Sylwestra. Uprzedził, że będzie

Basia. Tomek siedział pod kocem z oczami wlepionymi w ekran telewizora. Nie obawiał się Basi, ale
Patryka. Chciałby spotkać się z przyjacielem, ale co miał zrobić tym fantem? Czy już nigdy nie będzie jak
dawniej? - zastanawiał się nad tym. Poza tym Teofil zapewne wolałby zostać z dziewczyną sam na sam.

Odpisał mu, że chciałby, ale w tym roku musi się zająć młodszym kuzynem. Przyjaciel zadzwonił do

niego.

"Jak to? Przecież zawsze razem spędzaliśmy sylwka?"
- W tym roku uległy pewne zmiany...- odpowiedział wymijająco.
",...Chodzi o Basię? Zaprasza koleżankę!"
Tomek przewrócił oczami poprawiając się na siedzeniu.
- Nie chodzi o Basię. Ona jest mi egall! Chodzi o to, że obiecałem zająć się w tym roku kuzynem...

Pokłócił się z kolegami i...- dmuchnął w słuchawkę - i muszę zająć się smarkaczem, nie chcę żeby był
sam. - Skwasił się tak jakby połknął cytrynę. Ciotka weszła do pokoju otwierając szafę. Tomek zrobił
żółwią głowę.

"No wiesz..."
- Nic na to nie poradzę... Muszę już kończyć...
"Patryka też nie będzie..."- dodał.
Poczuł się jak pryśnięty zimną wodą.
- Patryka?... A co on ma z tym wspólnego?!- Policzki przybrały barwę szkarłatu - Co mnie obchodzi

twój brat?

"Nie...- usłyszał wyraźne zmieszanie - Tylko mówię. Wiem, że cię drażni..."
- To prawda, ale bez przesady...- Przełknął czekając aż ciotka wyjdzie z pokoju - A tak w ogóle to gdzie

on się wybiera?

"Aaeee....- usłyszał przeciągłe - Do Dominika. Poznałeś go już, prawda?"
- Po co?
"Co, po co?"
- Po co do niego jedzie?
"To jego przyjaciel..., nie?"
Nie brzmiało przekonywująco. Tomek wyprostował się zsuwając z siebie koc.
- Przyjaciel?... Tylko przyjaciel? - wypalił nie zastanawiając się nad tym co mówi.
Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. Tomek wstrzymał oddech i zasłoniwszy ręką słuchawkę

przekląwszy siarczyście.

- Toomek!! - zawołała z kuchni zbulwersowana ciotka.
Zrobiło mu się naprawdę gorąco.
"Nie..."- odpowiedział po dłuższym milczeniu.
Zmarszczył czoło zastanawiając się nad tą odpowiedzią.
- Co nie?

background image

"W zasadzie... to nie jest jego przyjaciel. To... - zapadło nieswoje milczenie - to ktoś kogo Patryk

bardzo lubi"

- A... - zacisnął zęby - Chyba wiem co masz na myśli.
"To nic złego, prawda? Jeśli się kogoś kocha... nawet tej samej płci."
Ręka zacisnęła się mocno na komórce.
- Jasne... - Zaskoczyła go barwa swojego głosu. Była dziwnie przytłumiona i bezbarwna...
"Hymm... to co? Przyjdziesz?"
- Nie - odpowiedział takim samym głosem.
"...Coś się stało?"
- Nic...
"Masz dziwny głos... Tomek?"
- Muszę kończyć. Dobranoc.
"...Dobranoc..."
Tomek siedział z nieobecnym wzrokiem wpatrzonym w telewizor. Czuł wszechogarniający go chłód.

Patryk kochał tamtego! Kochał!! Kochał Dominika... Tomek poczuł się brutalnie wykorzystanym. Teofil się
mylił mówiąc, że pod zimną maską krył się dobry, troskliwy facet. Patryk był skorumpowanym łajdakiem.
Zabawił się Tomkiem w najlepsze... Zadrwił z niego, potraktował jak zabawkę nie licząc się z jego
uczuciami. Bo tak naprawdę Tomek wcale się dla niego nie liczył!

Wstał poczłapawszy do swojego pokoju. Zamknął drzwi podchodząc do biurka. Oparł na nim ręce

schyliwszy głowę.

- W końcu miał długonogiego przystojnego Dominika. Niech go szlag trafi!!!
Podszedł do szafy wyciągając jego koszulę. Zaciskał ją w dłoniach walcząc z chęcią rozerwania jej na

strzępy. Rzucił ją na ziemię opadając na łóżko. Zacisnął rękami uszy. Tkwił tak parę minut tłumiąc wrzask
wściekłości.

Niech sobie nie myśli, że na tym się skończy! - wycedził w poduszkę - Ściągnę z jego twarzy tą zimną

maskę i rozgniotę ją w drobny mak!



Teofil był zaskoczony zastając następnego dnia Tomka u swego progu. Przyjaciel uśmiechał się ze

skrępowaniem. Jego twarz wydawała się zmęczoną i dziwnie napiętą. Tomek miał problemy, które w sobie
dusił i przyjaciel o tym wiedział. Wpuścił go do środka ledwie się powstrzymując przed uściskaniem go.
Stęsknił się za nim.

- Cholercia! Strasznie się cieszę, że przypełzłeś wreszcie!
- Witaj Tomuszko!! - zawołała matka Teofila. Była piękną kobietą o długich za ramiona jasnych włosach

spiętych niebieską klamrą. Teofil był do niej bardzo podobny.

- Dzień dobry pani. - uśmiechnął się choć żołądek dziwnie mu się skurczył. Nikt oprócz Patryka tak go

nie nazywał.

W całym domu pachniało ciastem. Teofil zaciągnął go do swojego pokoju. Jeszcze na korytarzu dane

mu było zetknąć się ze starszym bratem Teofila. Patryk puścił do niego oko, ale Tomek udał, że go nie
dostrzega.

- Po co ci plecak? Wprowadzasz się do mnie?
- Nie... Musiałem coś po drodze załatwić. - Nie była to prawda. W plecaku miał wciśniętą koszulę, którą

postanowił w końcu zwrócić.

Rozmawiali ze sobą lekko. Nie poruszali żadnych poważnych tematów, chociaż Tomek zauważył, że

Teofil zachowywał się dziwnie nienaturalnie.

W końcu usłyszeli pukanie. Tomek przełknął. Jednak osobą po drugiej stronie drzwi okazała się matka

Teofila. Uśmiechnęła się do nich wdzięcznie, stawiając na biurku tacę z ciastem i herbatę.

- Co tam u ciebie Tomek? - zapytała z uśmiechem - Jak ci się podoba nasza choinka? Czyż nie jest

wielka?

- Tak...- odwzajemnił uśmiech - Szkoda tylko, że jest sztuczna.
- To dlatego, że nikomu nigdy nie chce się pod nią sprzątać, kiedy w końcu zaczyna zrzucać igły. -

zaśmiała się.

Teofil wybałuszył oczy dając jej do zrozumienia, aby już sobie poszła.
- No już dobrze, dobrze... to znikam.
Kiedy zostali sami Teofil popatrzał na Tomka w sposób, który wywołał w nim śmiech. Atmosfera

znacznie się rozluźniła.

- Mam ochotę gdzieś pójść! Może do tego nowego baru, który otworzyli niedaleko stąd? Pogramy w

bilard... albo coś.

- Czemu nie? - zgodził się odwlekając moment w którym miał zamiar rzucić w Patryka koszulą.
- A wy gdzie? - zatrzymał ich głos Dominika, kiedy zakładali płaszcze.
Tomek spiorunował go wzrokiem.
Co on tu robił?! - Cały się zatrząsł. Obawiając się, że byłoby to widoczne stanął bokiem zajmując się

poprawianiem szala.

- Wychodzimy do baru.

background image

Dominik spojrzał wesoło na Patryka, który zdawał się być dziwnie spięty.
- Idziemy z nimi?
Tomek zbyt mocno zawiązał się szalem. Dzięki temu przynajmniej udało mu się stłumić warknięcie.
- Z nami? - zapytał Teofil. - Może najpierw ktoś się zapyta nas czy mamy ochotę was wziąć?
- Można? - uśmiechnął się przyjaźnie, Teofil nieco zmiękł - Nie ma jak się trochę dotlenić mroźnym

powietrzem.

- Nie chce mi się...- powiedział Patryk kopnąwszy Dominika w kostkę końcem swojego buta. Ten

odskoczył od niego pół metra.

- Co o tym myślisz, Tomek? Będzie raźniej.
Tomek spojrzał na Teofila żałując, że nie może się z nim porozumieć telepatycznie. Przerażał go fakt,

że będzie musiał znosić tę dwójkę. Jego wściekłość na Patryka ani trochę nie stopniała po wczorajszym.
Obawiał się, co mógłby zrobić w przypływie wściekłości. Znał swój niepohamowany charakter. Tak trudno
mu było zachować kontrolę nad sobą.

- Mnie jest wszystko obojętne. - uśmiechnął się czując silny wewnętrzny opór przed tym.
- Super! - Dominik ujął go nieoczekiwanie pod rękę.
Teofil spojrzał na brata, ten na niego, po czym wzruszył ramionami i ruszył za nimi.


Tomek wcinał frytki nerwowo stukając butem o nogę stołu. Nie mógł przeboleć przegranej w bilard… i

to przegranej z Patrykiem! Jeszcze z nikim w niczym nie przegrał. Cóż, zaczynał już się pomału
przyzwyczajać do tego, że z Patrykiem akurat jakoś zawsze przegrywał. Teofil poklepał go po ramieniu
mówiąc na pocieszenie:

- Jeszcze im się odegramy...
Za oknem zapadał zmrok. Pomarańczowe światło lampy wpadało do ponurego wnętrza baru. Tomek

zapatrzał się przed siebie nie zauważając, że jest obserwowany przez czyjeś czarne oczy.

- Ał!!
Ocknął się słysząc jęk Patryka. Masował ramię z wyrzutem spoglądając na blondyna, który podparł

głowę z nadąsaną miną.

Tomek nie wiedział o co chodziło. Teofil zaczerwienił się nieznacznie, co wydało mu się dziwnie

podejrzane. Dopił colę wstając.

- Zaraz wracam. - ruszył nie spieszącymi długimi krokami.
Udał się do łazienki zrzucając uciążliwe napięcie. Schlapał twarz chłodną wodą przypatrując się

swojemu posępnemu odbiciu w lustrze po czym wyszedł. Po drodze zatrzymał się przed grającą szafą. Z
oddali dochodziły go śmiechy Dominika. Nawet Teofil się śmiał. Był na siebie zły, że nie potrafił się
rozluźnić i zachowywać normalnie jak kiedyś.

W pewnym momencie poczuł delikatne muśnięcia na karku. Podrapał się w tamto miejsce odwracając.
To Patryk połaskotał go końcem szala.
Przestraszył się rzucając oczy gdzieś za nim. Bał się zostawać z nim sam na sam. Po Patryku można się

było spodziewać naprawdę wszystkiego. Jeszcze ktoś mógłby zobaczyć ich w jakiejś jednoznacznej
sytuacji.

- Dobrze się bawisz?
Przeszył go ostrym spojrzeniem.
- Nie bawisz się dobrze... - odpowiedział za niego, z lekkim uśmiechem - Jesteś wściekły, prawda?
- Skąd! Chciałbyś, coś?!
Patryk spoważniał unosząc oczy ponad jego głowę. Tomek zrobił nieznaczny ruch jakby chciał się

przepchnąć i odejść. Patryk zagrodził mu ręką drogę, ale później ją oddalił. Nachylił się nad nim i
pocałował go w policzek.

Tomek zamachnął się na niego chcąc go uderzyć w twarz. Ledwie tamten zdołał uniknąć ciosu.
- Cholera! - zawołał - Chciałeś mnie naprawdę walnąć!
- Chcę cię zabić....
- Tak? - Jego oczy dziwnie zapłonęły - Możemy to przedyskutować w moim łóżku?
- Heh...- Musiał odwrócić wzrok. - Masz już kogoś na te okazje... - Wyminął go wracając do stolika.
Był na siebie wściekły. Miał nadzieję, że Patryk nie odebrał tego jako objaw zazdrości. Usiadł nieco

sztywno. Teofil grał z Dominikiem w bilard. Wkrótce dołączył do nich Patryk. Nie grał. Stanął obok
popijając piwo. Co jakiś czas rzucał mu powłóczyste spojrzenia. Tomek miał tego coraz bardziej dosyć.

Teofil zostawił bilard dołączając do przyjaciela. Dał mu kuksańca w łokieć i wskazał na stolik obok, przy

którym siedziały trzy atrakcyjne dziewczyny. Tomek zapatrzył się na nie zastanawiając nad czymś.
Dziewczyny zauważyły ich zainteresowanie, zachichotały odwracając się do nich tyłem.

- Myślałem, że dla ciebie liczy się tylko Basia.
- Bo to prawda... - Stropił się nieco, chrząknąwszy - Ale musisz przyznać, że te są całkiem... całkiem.
Tomek przyjrzał się każdej z osobna. Brunetka w okularach spłoniła się, kiedy tylko ich spojrzenia się

ze sobą skrzyżowały.

- Poderwij którąś - powiedział nieoczekiwanie Teofil.
I Tomek wstał. Nogi same skierowały się w stronę dziewczyn. Nie zdążył o tym nawet pomyśleć.

background image

Przyjaciel wytrzeszczył na to oczy nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie zobaczył.

Niebawem do stolika wrócili Patryk z Dominikiem.
- Gdzie jest Tomcio?
Teofil podrzucił głowę w stronę stolika dziewczyn.
- O... - Dominik usiadł ze szklanką w dłoni. - No to z niego cicha woda.
Tomek skupił całą swoją uwagę na ładnej, nieco nieśmiałej brunetce. Nawet ją polubił. W głębi duszy

wiedział jednak, że siedzi tam, aby coś sobie i innym udowodnić. Wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby nie
był tym, kim był. Nie zaprzątałby sobie głowy Teofilem, ani Patrykiem. Patryk zapewne już dawno leżałby
w kostnicy, a Teofil mógłby najspokojniej chodzić z Basią.

Dominik bębnił palcami w blat stołu. W końcu pociągnął Patryka za rękaw wskazując na zegarek.
- Idziemy...
- Już? - zapytał Teofil wyciągając się.
- Tak myszko. Dochodzi dziewiętnasta... Mam mały sprawunek. Patryk mnie odwiezie.
Teofil podniósł wzrok na brata, ten grzebał coś w kieszeni.
- Co się gapisz? - zapytał życzliwie.
Teofil wyszczerzył zęby w uśmiechu machając mu przed oczami zapalniczką, którą mu skonfiskował,

gdy ten był zajęty Tomkiem.

- Myślę, że za dużo sobie pozwalasz... - Położył mu ciężko dłoń na głowie przygniatając ją do stołu. -

Pozdrów Tomuszko.

Wyszli.
Teofil pokręcił karkiem przygładzając włosy, które mu nastroszył. Następnie wstał od stołu dołączając

do przyjaciela.



Wyszli z baru półtorej godziny później. Nastrój Tomka całkiem się polepszył. Napił się małego drinka i

na jego policzki wstąpiły delikatne rumieńce.

Wracając do domu Teofila Tomek wciąż myślał o koszuli, którą miał zamiar oddać. Czuł się o wiele

pewniej i nie zamierzał przeciągać tego momentu.

- Napiłbym się kawy... - powiedział do Teofila. Siedzieli w pokoju na górze. - Wolałbym nie wracać pół

wstawiony do domu...

- Nie jesteś aż tak upity! Masz tylko... - wskazał na swoje policzki.
- No właśnie - zaśmiał się czując przyjemny szum w głowie.
Kiedy zszedł do kuchni, Tomek energicznie poderwał się z miejsca dobywając swojej torby. Wyciągnął

koszulę, poczym dyskretnie wyszedł.

Kiedy zatrzymał się przed drzwiami Patryka usłyszał głos Dominika. Tego się nie spodziewał. Ogarnęła

go prawdziwa wściekłość. Zapanował jednak nad nią. Uśmiechnął się z błyskiem w oku. Zapukał dwa razy,
po czym bez krępacji, nie czekając na pozwolenie wszedł do środka.

Dominik leżał na łóżku przewracając strony jakiejś książki. Patryk siedział za komputerem z okularami

na nosie.

- Dobry wieczór! - powitał ich z głębokim ukłonem.
Zapadła cisza. Zdawać się mogło, że trwała wieki.
12.
- Późno.. .Święta się zbliżają a wy się uczycie?
Patryk zsunął z nosa okulary. Pierwszy raz udało mu się tak go zaskoczyć. Nie było to jednak zbyt

pozytywne zaskoczenie...

- Po świętach... egzamin. - powiedział niepewnie Dominik nie bardzo wiedząc jak się zachować.
Tomek zwrócił ku niemu oczy. Z satysfakcją obserwował gasnący uśmiech na jego twarzy. Dlaczego

tak go nie znosił? Czy dlatego, że ten był, z Patrykiem? Sam Dominik w ogóle go nie obchodził… Czyżby
szargała nim zazdrość? Natychmiast odrzucił tak niedorzeczną myśl. Gdyby to była zazdrość oznaczałoby
to, że Tomek czuje coś do Patryka, a przecież go nie znosi! Po tym jak z niego zadrwił i upokorzył jedyną
rzeczą, jaką pragnął była zemsta!

- Nie chciałem przeszkadzać. - uśmiechnął się fałszywie, na co drań zwęził oczy. Jak zwykle był bardzo

przenikliwy.- Ja...

Wyciągnął przed siebie koszulę. Była równo złożona.
- Przepraszam, że tak długo ją trzymałem, Patryk. Po prostu dobrze mi się w niej chodziło. Wielkie

dzięki - Jego uśmiech pogłębił się. Położył koszulę ze starannością na łóżku obok Dominika, który ani na
moment nie spuszczał z niego oczu - Zawsze możemy to powtórzyć. - dodał. Jakoś wcale się nie obawiał
patrzeć mu prosto w oczy. Robił to prawdziwie wyzywająco, gdzieś głębiej czaiła się drwina. - Wiesz, co
mam na myśli...- dodał odważywszy się do niego mrugnąć.

Kiedy ponownie odwracał się w stronę Dominika, jego oczy wyraziły zakłopotanie. Blondyn przypominał

marmurowy posąg.

- Przyjemnej pracy. Tylko się nie nadwyrężajcie.
Zamknął za sobą drzwi. Skierował się do pokoju, ubrał, poczym zszedł na dół. Po drodze natknął się na

Teofila, akurat nosił kawę.

background image

- A ty gdzie?
Założył rękawiczki twardo wpatrując się przed siebie. Pragnął znaleźć się najdalej od tego miejsca.

Jakoś nie czuł się zwycięzcą. Wciąż miał przed oczami twarz Dominika...

- Co jest grane? - Dostrzegł coś jakby w jego spojrzeniu, co go zaniepokoiło.
Tomek przełknął odwracając ku niemu. Starał się skoncentrować.
- Gadaj... Mam tak stać i czekać, aż się zdecydujesz? Łapy mi odpadną... - Taca lekko zadrżała

odrobinę wylewając kawę.

- Przepraszam - parsknął - Dostałem niezłą burę przez komórkę. Muszę natychmiast lecieć do domu,

bo ciotka mnie nie wpuści do środka. Daje mi piętnaście minut. Muszę spadać.

Teofil zawahał się. Nie wiedział czy go puścić, czy nie. Czuł, że coś się z nim stało. Za dobrze go znał,

ale Tomek znikł już z jego oczu.



Święta minęły jak to święta. Tomek spędził je z ciotką i młodszym kuzynem. Byli przecież jego jedyną

rodziną.

Kiedy więc się skończyły dopadło go głębokie przygnębienie. Zamknął się w domu odgradzając od

wszystkich. Jaką to żałosną scenę wtedy zagrał przy Patryku… Nie powinien posuwać się do czegoś
takiego. Powinien był w ogóle nie reagować na to, co się między nimi wydarzyło. Pokazałby wtedy, że
wcale się tym tak nie przejmuje i może w końcu wszystko uległoby zapomnieniu. Ale nie… On wolał zrobić
z siebie pajaca!

- Weźmiesz Karola na plac zabaw? - zapytała któregoś dnia ciotka, kiedy zmywał po obiedzie.
Spojrzał na nią z kwaśną miną.
- Polepicie bałwana...
- Nie chce mi się lepić bałwana. - parsknął - Ale mogę go zabrać. - dodał po chwilowym namyśle.
Karol wszedł akurat do kuchni.
- Ale ja idę z Arkiem i Bartkiem.
Ciotka przeszyła go ostrym spojrzeniem. Chłopiec zdębiał.
- No widzisz? - uśmiechnął się Tomek nie mogąc się powstrzymać.- Ta twoja troska o mnie jest

naprawdę nużąca...

Poczerwieniała na twarzy nabierając do płuc powietrza:
- Mam dość tego twojego pochmurnego nastroju i gnicia całymi dniami w domu!!
Przewrócił oczami wycierając w spodnie ręce.
- W porządku, wyjdę sobie.
Zamrugała ze zdziwieniem oczami stropiwszy się na moment.
- No, to dobrze.

Odprowadził kuzyna na plac zabaw, poczym postanowił powłóczyć się trochę po mieście. Miał szczęście

spotkać kumpli ze szkoły. Spędził z nimi kawał dobrego czasu, następnie ruszył z powrotem do domu.
Zaczynało się ściemniać. Było niebezpiecznie ślisko, dwa razy omal się nie wywrócił. Musiał wyciągnąć z
kieszeni ręce by móc utrzymać równowagę.

W pewnym momencie, kiedy mijał się z grupką ludzi, ktoś przerzucił mu nieoczekiwanie rękę przez

ramię i przycisnął do siebie z taką mocą, że omal się przewrócił. Poczuł gorące usta na swojej skroni.

- Cześć kochanie... Dawno się nie widzieliśmy. Stęskniłem się za tobą.
Kilka osób spojrzało na nich z szeroko rozwartymi oczami. Tomek buchnął purpurą. Starał się uwolnić z

imadła, w jakim został uwięziony, ale buty ślizgały się jak na lodzie.

Nie musiał zgadywać, kim był ten, który go uwięził. Poznałby ten zapach wszędzie.
- Do diabła!! - zawarczał.- Puszczaj mnie!
Nie zrobił tego... Co gorsza złapał go za szczękę zmuszając do długiego pocałunku. Był zdecydowany i

nieprzyjemnie twardy, dokładnie taki jak pięść Tomka, która nieoczekiwanie wylądowała na jego policzku
przewracając Patryka w śnieg.

Przerażony czuł, że się na nich patrzą! Modlił się w duchu, żeby tylko nikt ze znajomych nie był tego

świadkiem! Byłby wtedy skończony na wieczne AMEN. Ruszył najszybciej jak mógł w stronę domu. Nawet
na moment nie przystawał, nie obejrzał się też za siebie. Gdy wydawało mu się, że go zgubił, ten
niespodziewanie wyrósł przed nim jak z pod ziemi. Miał pokaźne zaczerwienienie na policzku. Wyglądał
dość groźnie.

- Podwiozę cię do domu - oznajmił zdecydowanie.
- Nie sądzę... - prychnął wprost nie mogąc uwierzyć w jego tupet.
Chciał go wyminąć, ale on zagrodził mu drogę.
- W takim razie zrobię coś, co z pewnością wielu tu zaciekawi.- Uczynił nieznaczny ruch w jego

kierunku.

Oczy Tomka zabłyszczały z przerażeniem, pośliznął się i upadłby, gdyby nie szybki mocny chwyt, który

zacisnął jego dłoń.

- Idziesz po dobremu?
- Idę - wycedził przez zaciśnięte zęby gotując się w środku ze wściekłości.

background image

Wszedł do samochodu mocno zaciskając pięści. Ruszyli i to szybko. Przestrzeń samochodu wypełniona

była ciężką ciszą, ale Tomek wiedział, że tamten zaraz zacznie swoją wiązankę. Nie miał ochoty z nim
gadać. Nie mieli o czym!

Nieoczekiwanie zaczęli zwalniać. Zaskoczony wlepił oczy w szybę. Skręcili w jakąś nieznaną trasę.

Zewsząd otaczał ich las. Zaniepokoił się. Czyżby Patryk zamierzał go zabić? Skarcił się szybko za tą
niedorzeczną myśl, ale… czy znał tego gościa tak dobrze jak mu się wydawało?

Wjechali na jakąś niewielką szosę i w końcu samochód się zatrzymał.
Tomek wstrzymywał oddech. Miał zaokrąglone oczy i białą twarz.
- Gdzie ty mnie... wywiozłeś?!
Ten przeszył go przenikliwym spojrzeniem, poczym gwałtownie podniósł rękę i chłopak odruchowo

zacisnął na to oczy spodziewając się, że ten go zaraz uderzy. Nic takiego się jednak nie stało. Poczuł, że…
opada. To Patryk obniżył siedzenie.

- Co robisz?!
Nie zdążył nic więcej powiedzieć, ponieważ jego usta nieoczekiwanie zostały zajęte ustami Patryka. Nie

potrafił się na to poruszyć. Zmiażdżył go swoim ciałem jeszcze mocniej niż poprzednio. Był całkowicie
zamurowany jego reakcją. W pewnym momencie jednak zreflektował się i natychmiast zaczął mu się
wyrywać, ale na nic się to niestety zdało. Przypominał demona, całował go ze wściekłością, jakiej jeszcze
nigdy u niego nie widział. Był niedelikatny, wręcz chamski!

Zawłaszczał sobie jego usta ledwie pozwalając zaczerpnąć mu tchu!
Co miał zrobić! Przeklęty czubek!
Patryk szarpnął go za płaszcz zdejmując go…
On chyba nie… zamierzał? - krzyknął bezgłośnie stawiając coraz to silniejszy opór. Ten jednak trzymał

go za ręce i Tomek czuł się bezbronny.

Ponownie go ugryzł tym razem mocniej. Chciał jak najprędzej wydostać się z samochodu. Nie

obchodziło go, że nie wiedział gdzie się znajdował. Był roztrzęsiony! Przerażenie splatało się z niechcianą
namiętnością, którą tak bardzo pragnął teraz ugasić.

Patryk przeklął uwalniając jego lewą rękę. Z jego warg pociekła krew. Wytarł ją dłonią następnie

uderzył Tomka w twarz. Wcale nie mocno, ale jakoś podwójnie zabolało. Zamarł na cios z szeroko
rozwartymi pełnymi niedowierzania oczami. Przestał się wyrywać dziwnie sparaliżowany.

Nad sobą czuł niespokojnie przyspieszony oddech. Dłoń Patryka dotknęła jego twarzy... Nachylił się i

wargami musnął uderzone miejsce. Zaciętość i wściekłość, jaka jeszcze przed chwilą malowała się w jego
oczach obróciła się w rozpacz, która zdawała się mu tak obca.

Chłopaka przeszyły dreszcze. Jakimś dziwnym sposobem był uzależniony od jego dotyku.
- Nie każ mi ciebie bić. - wyszeptał mu do ucha zagryzając jego płatek.- Przepraszam.
Ponownie go pocałował. Tomek poczuł w ustach smak krwi. Nagle zdał sobie sprawę, że nie chciał już

go ranić. Dotknął końcem języka zranionego miejsca dopuszczając go do siebie. Pozwolił się całować i
rozbierać, sam rewanżując się tym samym.

Nic do siebie nie mówili. Dostał od Patryka większą swobodę ruchu, ale nie taką by ten mógł mu uciec.

Nadal nie do końca mu ufał.

Stopniowo zaczynał ich ogarniać żar. Tomek jęknął, kiedy ten poruszał się po nim palcami. Z

namiętności przestawał już normalnie widzieć, pragnął coraz więcej, a jednocześnie coraz bardziej przez
to cierpiał.

- Przestań...- jęknął nieswoim głosem. Czuł się jak na torturach.
Na swoje błagania odpowiedział mu jedynie złośliwym uśmiechem. Zsunął dłoń w dół zatrzymując ją na

pępku, a potem posunął się jeszcze niżej bacznie się mu przy tym przyglądając. Jeszcze nigdy nie widział
tak pięknie wykrzywionej w udręce twarzy. Usta tak kusiły do pocałunku, że natychmiast się nimi zajął.

Tomek tonął w rozkoszy nie wiedząc, co z sobą zrobić… Obejmował go mocno to znów od siebie

odsuwał, kiedy zabrakło mu nagle tchu.

W końcu się nad nim zlitował i przygarnął do siebie jego twarz. Dzieliły ich jedynie dwa centymetry.
- Spokojnie. - wyszeptał - Pomogę ci ugasić ten płomień - Pocałował go namiętnie długo… po czym…
Pomógł...

Tomek zbyt był tym wszystkim oszołomiony by cokolwiek powiedzieć... czy też się ruszyć. Leżeli przy

sobie powoli wyrównując oddechy. W końcu poczuł, że ten podnosi na niego oczy. Zawstydzony poruszył
się dając mu do zrozumienia by z niego zszedł. Nie uczynił tego jednak. Potarł kciukiem jego wargę
rozchylając ją subtelnie. Strapiony Tomek delikatnie odsunął tą dłoń.

- Muszę... Wstań - rozkazał niepewnie, czerwieniąc się przy tym.
Odsunął się i ten starając się nie patrzeć na jego nagość szybko przygarnął do siebie płaszcz.
Patryk patrzał na niego z rozbawieniem, co strasznie go rozzłościło.
- Masz ochotę na jeszcze, kochanie? - zapytał niezwykle namiętnie, chwytając jego stopę która

wystawała z pod płaszcza.

Zadrżał zaszokowany tym, że znów mu się zachciało znaleźć się w jego ramionach.
- Nie - odparł twardo, lecz jak dla Patryka było to mało przekonywujące.
Nie zważając na jego protesty przyciągnął go do siebie i pocałował pocałunkiem, który stopniowo

background image

przeradzał się w istne w pożeranie! Kochali się dalej...



Tomek wybuchnął śmiechem. Łzy przysłoniły mu oczu, schylił się upadając kolanami na śnieg. Patryk

spojrzał na niego z ukosa oparłszy dłonie o dach samochodu. Zdecydowanie nie było mu do śmiechu.
Zastanawiał się, czy Tomek rozumiał powagę tej sytuacji.

- B...będziemy tu nocowaaaać!! - zawołał przez łzy.- Jesteśmy zakopani w lesie... świetnie!
- Nie śmiej się. To bardzo prawdopodobne.
Wytarł oczy mrugając nimi przez moment następnie wstał otrzepując się ze śniegu. Było już naprawdę

ciemno. Dochodziła dziewiętnasta, a oni byli na jakimś odludziu przysypani śniegiem.

- To wszystko twoja wina!! - zawołał zdenerwowany.
Patryk przyjrzał mu się uważnie. Był zaintrygowany jego szybkimi zmianami nastroju. Niemalże pękał

ze śmiechu by po chwili po prostu się na niego wydrzeć. Chłopak wrócił do samochodu wyciągając z pod
siedzenia komórkę, która mu wypadła w trakcie... zabawy z Patrykiem.

- Nie ma zasięgu. - Podszedł do niego machnąwszy mu komórką przed oczami. - Nie ma... - zaśmiał się

nerwowo, następnie ruszył przed siebie wyciągając ją do góry.

Patryk oparł się o samochód włożywszy przemarznięte dłonie do kieszeni. Przyglądał się Tomkowi od

dołu do góry z niezwykle łakomymi oczyma. Znów chcił z nim być. Jakby nie potrafił się nim nasycić.

Chłopak przeklął kopnąwszy drzewo. Musiało go zaboleć, bo schyliwszy się znów przeklął. Ogromna

czapa śniegu spadła mu na głowę. Patryk zaśmiał się pod nosem nie mogąc tego powstrzymać.

- Chodź tu! - zawołał do niego.
- Nie! - zadarł nos.
- Chodź! Pomożesz mi odkopywać wóz. Znów zaczyna prószyć.
Zawrócił z nadąsaniem zabierając się za odkopywanie kół. Garściami odsypywał śnieg, aż mu dłonie

skostniały. Patryk wsiadł do samochodu zapalając silnik. Samochód ślizgał się w miejscu. Starania nie
miały sensu.

Zamknął go.
- I co teraz?
Wziął głęboki oddech mroźnego powietrza, następnie ruszył przed siebie. Tomek wyrwał się za nim.
- Pójdziemy wzdłuż ulicy szukając zasięgu. Może przejedzie jakiś samochód.
- Jedyna rozsądna myśli, ale...- spojrzał na niego szczękającymi zębami - Jeżeli zamarzniemy z zimna?
Uśmiechnął się na to:
- Nie zamarzniemy. Już my wiemy jak się rozgrzać.
Spojrzał w niego tępo z początku nie rozumiejąc. Po chwili jednak gwałtownie czerwieniejąc szybko

odwrócił twarz. Na samą myśl o tym już robiło mu się cieplej.



Pokonali naprawdę spory kawał drogi bez żadnego zasięgu. Tomka nachodziły czarne myśli, a jeżeli

nigdy się stamtąd nie wydostaną? Jeśli zamarzną na kość?

W pewnym momencie pośliznął się omal nie wywracając. Patryk szybko go podtrzymał. Spojrzeli na

siebie. Tomek nieco zakłopotany.

- Chwyć mnie pod łokieć - powiedział wysuwając mu rękę.
Zawahał się. Wstyd oblał jego twarz. Chciał być blisko Patryka, ale nie chciał żeby ten o tym wiedział.

Poza tym pomimo tego co robili w samochodzie, Tomek czuł jakąś niewidzialną barierę, która nie
pozwalała mu się nadto do niego zbliżyć.

- Nnie...- odpowiedział nabierając poważnego wyrazu.
Patryk zmrużył oczy przyglądając mu się przez parę minut.
- Czemu?
- Poradzę sobie - wykrzywił usta w uśmiechu.
Oczy tamtego uważnie śledziły każdy najdrobniejszy grymas na jego twarzy w końcu się zatrzymał.
- Co się stało? - zapytał jakby nigdy nic odwracając do niego.
- Sam chciałbym to wiedzieć.
Zamilkli wpatrując się w siebie przez parę napiętych chwil.
- O co ci chodzi? - Jego głos stał się bardziej szorstki.
Podszedł do niego zatrzymując się przed Tomkiem pół kroku. Tak nad nim górował, że miał ochotę się

od niego odsunąć. Uparcie jednak stał w miejscu nieco odchylony czując jak sztywnieją mu wszystkie
mięśnie.

- Spiąłeś się. Znów. Myślałem, że już ci to przejdzie, ale ty ciągle się przede mną spinasz. Nie wiem jak

mam to rozumieć. Nie chcesz mnie objąć, bo po prostu tego nie chcesz, a może jest inny tego powód?

- Boże! Co się czepiasz do cholery! - zawołał poczerwieniały. - Nie myśl, że będę robić to na co ty masz

ochotę. - Odwrócił się ruszając przed siebie, ale Patryk gwałtownie zatrzymał go silnym szarpnięciem za
rękę.

- Wtedy, kiedy wszedłeś do pokoju i zacząłeś z tą koszulą...- podjął groźnie - Miałem ochotę rozerwać

cię na strzępy, wiesz? Jesteś doprawdy nieznośny! O tym właśnie chciałem z tobą porozmawiać w

background image

samochodzie! Taki był mój początkowy zamiar… Chciałem ci to wygarnąć, a potem…

Serce załomotało mu w piersi. Jego oczy jeszcze nigdy nie wiały takim chłodem.
- Dominik nie zasługiwał na to. Jak mogłeś to powiedzieć!
Wyszarpnął się:
- Powiedziałem prawdę!! Ten twój chłopak...- parsknął - To twoja wina! To jak mnie wtedy

potraktowałeś w swoim pokoju... - urwał zaciskając wargi - I kto niby zachował się w porządku? Chciałeś
to ukryć przed nim i udawać, że nic się nie stało?!

Wciągnął gwałtownie powietrze zamierając. Tomek przypatrywał się temu niemal z nienawiścią.
- Żal mi Dominika... Nie chciałem zranić jego, tylko ciebie!! Utrzeć ci w końcu nosa!! Ale wciąż odnoszę

porażkę!! - ryknął popychając go do tyłu - Nienawidzę sposobu w jaki na mnie działasz!! Nienawidzę
twojego lekceważenia mnie!! Nienawidzę... mojej bezradności... - urwał pochylając głowę.

Patryk stał nic nie mówiąc. Miał lekko rozchylone usta.
-...Przepraszam - powiedział półgłosem.
Tomek spojrzał na niego kpiąco:
- Daj z tym spokój. Nie jestem taki głupi jak ci się wydaje. Wracaj do Dominika. Nie opowiem mu co

się dziś wydarzyło. Nie obawiaj się. Ale...

- Zerwaliśmy! - przerwał mu.
Przypatrzył mu się z uniesionymi brwiami.
- Oj... Przykro mi. To przeze mnie.- Nie wydawało się, by było mu przykro.
- Nie... To przez to, że cię kocham.
Zamarł. Nie spodziewał się kiedykolwiek usłyszeć to z jego ust, tym razem to tamten był spięty.
Zerwał się wiatr i Tomek pociągnął wiązadła kaptura. Jego twarz nie była ściągnięta gniewem, była

nieporuszona, zimniejsza od mrozu. Patryk wolał już, aby ten się gniewał niż patrzał na niego w ten
sposób.

Zaśmiał się szyderczo mu w twarz:
- Boże! Patryk! Naprawdę jesteś zaskakujący... Kochasz mnie? Aż do tego się posunąłeś?! Jesteś

obłudny, wiesz?

Usta Patryka wykrzywiły się w mdłym uśmiechu. Zwrócił oczy ku jakiemuś niewidzialnemu punktowi.
- Wiesz w ogóle, co to słowo oznacza? Nałykałeś się zbyt wielu podręcznikowych teorii.
- Widocznie ty mnie nie...
Tomek zacisnął pięści odwracając się na pięcie, poczym ruszył rozdygotany przed siebie. Nie słyszał za

sobą jego kroków. Coś gniotło go w piersi. Odczuwał silną potrzebę rozpłakania się. Zaszokowało go to,
bowiem od czasu śmierci rodziców już nigdy nie płakał. Czuł przytłaczające zmęczenie i dziwną niemoc.
Żałował tego, co się między nimi wydarzyło… Czy kiedykolwiek uda mu się o tym zapomnieć? Czy uda mu
się pozbierać po tym wszystkim i zacząć od nowa? Zapominając o nim?

Nie wiedział jak długo szedł. W pewnym momencie usłyszał za sobą warczenie silnika. Odwrócił się

energicznie machając ręką. Ciężarówka zatrzymała się. Podbiegł.

- Co jest? Co robi uczniak w takim miejscu?
Zajrzał do środka szukając Patryka. Nie znalazł go. Zaniepokoił się. Przecież był za nim z tyłu. Dlaczego

nie zatrzymał ciężarówki?

- Podwiezie mnie pan?
- No jasne! Wsiadaj!
Było przyjemnie ciepło. Rozluźnił się pocierając o siebie zamarznięte dłonie.
- Nie widział pan może po drodze mojego... kumpla? Szedł za mną z tyłu.
Mężczyzna pokręcił głową zapalając papieros, włączył silnik, następnie ruszył.
- Przykro mi, ale nikogo nie widziałem. Zauważyłbym.
Zmarszczył brwi zaniepokoiwszy się. Żołądek dziwnie skurczył mu się ze strachu. Spojrzał na

potężnego mężczyznę opatulonego grubym skórzanym płaszczem.

- Czy mógłbym pana poprosić, aby pan się cofnął i sprawdził?
Podrapał się po głowie skrzywiwszy.
- Cholernie mi się nie chce... ale nie można zostawić nieboraka na śniegu, prawda?
Odetchnął z ulgą.
Cofnęli się spory kawał, ale po Patryku nie było najmniejszego śladu. Przecież nie mógł zapaść się pod

ziemię. Tomek zaczął panikować. Pomyślał, że mogło mu się przydarzyć coś strasznego.

- Niech pan stanie w tym miejscu!! - zawołał gwałtownie.
- Zauważyłeś go?
Tomek wyskoczył z samochodu bezradnie rozglądając się po mrocznych pustkach.
- Dziwna sprawa, co? - krzyknął zagłuszając wycie wiatru.
Nie odpowiedział mu. Mroźne powietrze przenikało go na wskroś. Patryk, gdzieś tam był. Sam w tym

mrozie. Myśl, że miałby go zostawić przyprawiła go o dodatkowe dreszcze.

- Niech pan jedzie! - zawołał do niego.
- Co?
Mężczyzna starał się wybić mu to z głowy, ale ten był uparty. W końcu go zostawił. Tomek długo

wpatrywał się w odjeżdżającą ciężarówkę. Kiedy znikła mu z oczu ogarnięty strachem i samotnością ruszył

background image

do zapamiętanego miejsca w którym zostawili samochód. Jeszcze tam nie szukał. Prawdopodobnie Patryk
właśnie tam się udał.

Po drodze zaliczył tyle upadków, że już przestał liczyć. Był przerażony i bliski łez. Miał wielkie wyrzuty

sumienia. Jeśli temu coś się przytrafiło… była to naturalnie jego wina! Rzeczywiście był nieznośny. Nie
rozumiał, czemu wszczął tą całą kłótnię. Nawet siebie nie umiał zrozumieć. To dlatego, że nie chciał się
angażować? Nie chciał, aby ten się z nim okrutnie zabawił poczym go zostawił? Prawdą było, że nie umiał
mu zaufać. Bo… czy go znał tak dobrze?

W końcu dotarł na miejsce. Samochód był zamknięty i pusty. Opadł bez sił na śnieg bezradnie

uderzając pięściami o pojazd. Z gardła wydobył się zapomniany dźwięk. Oczy niemiłosiernie go zapiekły,
gdy gorące potoki czegoś mokrego spłynęły mu po policzkach.

- Hej!! - Ktoś zaszedł go od tyłu łapiąc za nadgarstki - Rozwalisz mi tapicerkę!
Odwrócił gwałtownie twarz w jego stronę.
- Ty!!! - zawołał płaczliwie.
- Co ci się stało...? - ukucnął przed nim - Czemu zawróciłeś? Czemu...- przełknął gwałtownie się

czerwieniąc.

Łzy przesłoniły mu widoczność i twarz Patryka rozlała mu się w oczach. Rzucił się na niego

przewracając. Chwycił w swoje dłonie poły jego płaszcza.

- Gdzie się podziewałeś kurwa?! - Łza Tomka skapnęła na jego policzek - Szukaliśmy cię ty... parszywy

draniu!!

- Kto?
- Ja i kierowca ciężarówki, którą zatrzymałem! Wsiąkłeś czy co?! Czemu zawróciłeś?! Czy wiesz jak

długo cię szukałem? Myślałem, że coś ci się stało!

Patryk wyglądał na oszołomionego.
Tomek załkał oparłszy czoło o swoje zaciśnięte pięści, w których nadal trzymał go za płaszcz.
-...Zmarzłeś? - ten wyszeptał niepewnie, nie wiedząc co powiedzieć.
Tomek podniósł na niego oczy, wytarłszy twarz w jego szal.
- Zamknij się - warknął agresywnie.
Zszedł z niego nerwowo strzepując z siebie śnieg. Był roztrzęsiony i nie potrafił zebrać myśli.
Patryk objął go od tyłu przyciskając policzek do jego włosów. Pod wpływem jego uścisku poczuł się

strasznie osłabiony. Nogi mu zjechały i upadłby, gdyby tamten go puścił. Znów zachciało mu się płakać.

- Przenocujemy w samochodzie. Włączę ogrzewanie, będzie dobrze...
Pokiwał posłusznie głową.
Kiedy znalazł się w środku ogarnęło go znużenie. Jeszcze nigdy nie był taki wyczerpany. Zawinął się

szczelnie, zamykając oczy.

Patryk ułożył się bokiem tak, żeby móc na niego patrzeć.
- Martwiłeś się o mnie, co?
Pokiwał sennie głową. Przez chwilę nic nie mówił. Przysunął się do niego bliżej, wyszeptując z

wahaniem:

- Kochasz mnie?
Pokiwał głową.
Uśmiechnął się na to trochę smutno, następnie pocałował go lekko w usta.
- Mam nadzieję, że nie mówisz tego przez sen.
13.
Na ich szczęście śnieg nieco stopniał. Powstała chlapa, spod której wybijały się kępy trawy. Tomek

przewrócił się na drugi bok wyciągnąwszy w kierunku szyby dłoń. Słońce raziło go w oczy, więc chciał
pociągnąć za rolety. Macał szybę marszcząc przy tym czoło. No gdzie ta zasłona? W końcu niechętnie
otworzył lewe oko. To, co zobaczył spowodowało, że natychmiast się poderwał uderzając w głowę.

Usłyszał śmiech. Rozejrzał się. Patryk stał na zewnątrz zaciągając się dymem. Wpatrywał się w niego

wesoło w końcu upuściwszy papieros podszedł i zapukał w szybę.

- Boże. - Otworzył drzwi wypadając z samochodu na kolana - A ja myślałem, że to był tylko koszmar.

Więc jednak...

- Napiłbym się kawy...- Patryk wyszeptał tęskliwie, po czym dodał z wyrzutem: - Jesteś strasznym

śpiochem.

Tomek wstał przygładzając dłońmi włosy, sterczały mu na wszystkie z możliwych sposobów. Zerknął

ukradkiem na Patryka. W porównaniu z nim wyglądał jak istne czupiradło w dodatku miał podkrążone oczy
i bolał go kark. Cóż za upiorna noc!

- Jedziemy?
Pokiwał głową nieprzytomnie rozglądając się dookoła. Las nie wydawał się już taki straszny. Słoneczne

promienie wesoło tańczyły po gałęziach, z których spływały pozostałości po czapach śniegu. Zdziwił się, iż
podziwiał to miejsce, które jeszcze zeszłej nocy było dla niego istnym przekleństwem.

Nagle ostro zakręciło go w nosie i zanim zdołał się powstrzymać kichnął potężnie czując jednocześnie,

że bierze go ból głowy.

- Oj! - Patryk zerknął na niego figlarnie - Czyżby to konsekwencja poprzedniej nocy? Czuję się winny.
- I słusznie - odparł mu wsiadając z powrotem.

background image

Był strasznie zakłopotany, więc na siłę szukał znów jakiejś sprzeczki.
- Możemy ruszyć? - wsiadł koło niego zapalając samochód.
- Możemy.
Jechali przez pierwsze dwie minuty nic do siebie nie mówiąc. Tomek zamartwiał się tym, co mogło się

dziać w domu pod jego nieobecność. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mu się zniknąć bez uprzedzenia na całą
noc. Ciotka na pewno się zamartwiała, jak nie zadzwoniła wcześniej na policję. Tego bał się najbardziej.
Poza tym jak miał się jej wytłumaczyć?

- Wszystko będzie okey - Patryk powiedział do niego nieoczekiwanie. Tomek drgnął - Możesz zwalić

winę na mnie.

Odwrócił się gwałtownie, mierząc go podejrzliwym spojrzeniem. Tamten zerknął na niego z ukosa z

rozbawionym, pytającym uśmiechem.

- Jak ty to robisz?
- Niby, co?
- Jak ty zawsze wiesz, co myślę. To nieprawdopodobne... Posiadasz jakieś zdolności paranormalne, czy

co?

Roześmiał się głośno.
- Może jestem po prostu dobrym obserwatorem.- wzruszył ramionami nadal się podśmiewając.
- Obserwujesz mnie? - uniósł chytrze brew do góry.
- Jeśli tylko mam sposobność - powiedział miękko - To doprawdy zajmujące.
Poczerwieniał i utkwiwszy wzrok w przed siebie naciągnął na twarz szal w celu utrudnienia mu dalszej

obserwacji. Po mimo bólu głowy i ogólnemu złemu samopoczuciu był w całkiem niezłym humorze.
Wypełniało go jakieś trudne do określenia ciepło i szczęście. Nie mógł nad tym zapanować, to trwało bez
jego woli.

- Zawiozę cię do domu.- Skręcił w boczną drogę.- Mam nadzieję, że nie dostaniesz mocnego OPR?
- Że, co? - zaśmiał się histerycznie - Żeby się tylko na tym skończyło...
Patryk dziwnie zaniemówił. Jakby coś go nagle uziemiło. Spojrzał na Tomka nieodgadnionym wzrokiem.
- Ja się o siebie nie martwię... - chrząknął podejmując nieoczekiwanie - Mam już dawno dwadzieścia

dwa na karku i rodzinka jest raczej przyzwyczajona do tych moich nocnych wypadów. Tłumaczyć się z
niczego nie muszę... - Zerknął na niego badawczo - Masz już skończoną osiemnastkę?- zapytał dziwnie
nerwowo - Cholera! - Zgrzytnął zębami zaciskając dłonie na kierownicy.

Zdawał się czymś rozzłoszczony. Tomek gapił się na niego parę chwil zaintrygowany.
- A, bo co?
- Masz czy nie?
- Mam!
Jakby się rozluźnił.
- To dobrze.
- Co niby dobrze?
Tomek dostrzegł z niedowierzaniem, że ten się czerwieni.
- No wiesz… Tak z nieletnim...
Zdębiał przez moment dość tępo mu się przypatrując. Poczuł się jak dzieciak! "Nieletni" jak to okropnie

zabrzmiało, czy właśnie takim widział go Patryk? Czy był dla niego po prostu dzieciakiem?

Dojechali w końcu na miejsce. Z niewiadomych przyczyn zatrzymali się trochę dalej od bramy

wjazdowej. Tak, żeby nie było ich widać z podwórza.

Wysiedli. Kiedy Tomek wstał, poczuł, że ogarnia go ciemna chmura. Zakręciło mu się w głowie i musiał

oprzeć się bokiem o samochód. Kiedy ciemna masa się rozwiała ujrzał przed sobą Patryka. Wpatrywał się
w niego lekko zaniepokojony.

- Chyba masz gorączkę - Zdjął rękawiczki i nieoczekiwanie ujął jego twarz w swoje dłonie -

Rzeczywiście jesteś rozpalony.

- Eee... nie... To nic takiego - Delikatnie oderwał jego dłonie. Zaskoczyło go gwałtowne bicie własnego

serca. Dotyk Patryka działał na niego z niesamowitą mocą i zaczął żałować, że się z nim rozstawał.

- Połóż się do łóżka i porządnie wykuruj. Potrzebuję cię.
Szaleńczy łomot serca nasilił się, omal nie rozrywając mu piersi. Uciekał wzrokiem w bok, jakby to

miało coś pomóc.

Patryk poprawił mu jeszcze szal musnąwszy kciukiem jego podbródek. Normalnie już dawno by go nie

było, ale on nadal tkwił w miejscu nie mogąc za nic ruszyć z miejsca. Na raz przypomniały mu się
wszystkie najprzyjemniejsze momenty, które z nim przeżył w samochodzie i aż zaparło mu dech. Podniósł
na niego oczy. Patryk również wpatrywał się w niego z podobnym strapieniem. Wyglądał tak, jakby z
czymś walczył.

Tomek wiedział, że nie było to odpowiednie miejsce na okazywanie czułości, ale po prostu zwalało go z

nóg. Objął go gwałtownie za szyję i już tkwił w jego objęciach zaspokajając pragnienie swoich ust.

Całowali się jak nigdy wcześniej. Mężczyzna oparł go silnie o samochód ledwie go na nim nie kładąc. W

końcu się jednak od niego oderwał i odskakując na metr wydusił ze ściśniętego gardła:

- To nie był najlepszy pomysł Tomuszko...- Nie patrzał na niego - Uciekaj... zanim zrobię coś

nieprzyzwoitego pod domem twojej cioci.

background image

Chłopak bezmyślnie rozejrzał się dookoła nie mogąc odnaleźć właściwej drogi. W końcu jednak

zmieszany skierował się we właściwą stronę. Był całkiem rozdrażniony, że nie udało mu się poskromić
własnej żądzy. To przecież Patryk był tym, który się na niego rzucał i zmuszał do wszystkiego. Tomka
zadanie polegało na "niechętnym" poddawaniu się jego woli.

Stawiał duże, pospieszne kroki czując na swoich plecach przypalający wzrok. Dopiero za drzwiami

poczuł się bezpieczny, ale trwało to krótką chwilę... Czyjeś mniej serdeczne spojrzenie przewiercało go na
wylot. Tomek zadrżał. Jeszcze nigdy nie widział ciotki w takim stanie.


Cierpliwie wysłuchał jej wrzasków nie odzywając się ani na moment. W końcu zakryła dłonią usta i

odwracając się na pięcie, weszła do kuchni zatrzaskując za sobą drzwi. Niepewnie wszedł za nią. Płakała.
Zrobiło mu się okropnie żal. Usiadł przy niej z dłońmi na kolanach.

- Ciociu... - wyszeptał. Nie wiedział, co jej powiedzieć. Kobieta otarła łzę przenosząc na niego mokre

oczy. Pozwoliła mu mówić. - To stało się wbrew mojej woli. Samochód, którym jechałem...- przełknął
zacisnąwszy boleśnie pięści - Złapaliśmy gumę. Musieliśmy nocować w aucie, bo naprawdę nie dało się
ruszyć z miejsca. I na dodatek nie było zasięgu, abym mógł się z tobą skontaktować. To dość
skomplikowane…

Zwęziła oczy przypatrując mu się przenikliwie.
- Z kim byłeś? Nie z Teofilem, bo do niego dzwoniłam. Poza tym, jakie to było miejsce, że nie potrafiłeś

się do mnie odezwać?!

Nieprzyjemny chłód szarpnął jego postacią. Pochylił się lekko do przodu i wtedy właśnie ostro zakręciło

mu się w głowie. Przed oczami ujrzał przesuwające się czarne, mgliste plamy. Zamrugał, starając się je
odgonić, ale nie pomogło. Było coraz gorzej.

- Jja...- Potarł rozpalone czoło ledwo dostrzegając zarys jej postaci - Przepraszam. Nie chciałem cię

martwić...

To, co zapamiętał było okropnym łoskotem i uderzeniem. Kiedy z powrotem otworzył oczy zdał sobie

sprawę, że znajdował się w łóżku. Nachylały się nad nim trzy postaci. Ciotka, kuzyn i jakiś mężczyzna.

- Jak się czujesz synu? - odezwał się do niego ów nieznajomy.
Tomek wpatrywał się w niego z intensywnością. Z początku nie potrafił ogarnąć całej sytuacji. Dlaczego

tamten zwrócił się do niego słowami "synu", czyżby był jego nieżyjącym ojcem? - Pomyślał bezmyślnie.

Pokręcił głową marszcząc brwi.
Osoba ta ujęła jego dłoń przycisnąwszy kciuk do jego nadgarstka.
- Czy wszystko z nim w porządku, doktorze?
- Doktor...- wyszeptał starając się podnieść.
- Jest osłabiony. Przemarzł...- Spojrzał na niego dobrodusznie - Musisz zjeść coś ciepłego.
- Nie umrze? - usłyszeli głos Karola. Był bardzo zmartwiony.
Matka uszczypnęła go w ramię.
- Nawet nie mów takich rzeczy! Idź odrabiać lekcje...
Spojrzał na nią bliski rzewnych łez:
- Przecież są ferie!
Doktor roześmiał się życzliwie, odwracając do swojej torby. Ciotka wyszła z nim na zewnątrz. Zapewne

rozmawiali o nim. Nawet się ucieszył, że stracił wtedy przytomność. Przynajmniej nie musiał się tłumaczyć
z tego, co mu się przydarzyło. Nie potrafił jej opowiedzieć o Patryku i o lesie... W końcu niby, co mieliby
robić w takim miejscu? Nie zrozumiałaby tego. Gdyby był wtedy z Teofilem, sprawa wyglądałaby całkiem
inaczej. Niestety. Patryk był Patrykiem...

Opadł na łóżko przymykając oczy. Ilekroć o nim pomyślał robiło mu się gorąco i jakoś dziwnie duszno.

Uczucie było nie do zniesienia! Nie mógł zrozumieć, co się z nim działo.

Naciągnął na twarz kołdrę odwracając się do ściany. Podkulił nogi starając się wymazać go ze swojej

pamięci, bez skutku.

- Coś cię boli? - zaniepokoił się kuzyn poklepawszy go po głowie. - Zawołać mamę?
Pokręcił głową. Nawet nie potrafił wydusić z siebie głosu.
- Zostaw mnie na chwilę samego, dobrze? Jestem śpiący.


Dwa dni męczył się w łóżku. Ciotka nie pozwalała mu wstawać. Była dla niego przedziwnie miła. Co

bardzo go kłopotało. Nie potrafił wymazać z pamięci jej zapłakanych oczu. Czuł wstyd, że doprowadził ją
do takiej ostateczności.

- Przepraszam. - wyszeptał, kiedy odsłaniała zasłony w jego pokoju.
Zapatrzyła się na niego zaskoczona.
- Obiecuję, że już nigdy więcej nie będziesz się o mnie martwiła.
Usiadła obok niego, następnie pogładziła go po policzku.
- To ja cię przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. Jestem szczęśliwa, że nic ci nie jest. Musiałeś

strasznie zmarznąć w tym lesie. To dobrze, że przesiedziałeś w samochodzie, zamiast włóczyć się w
mroźną noc. To nie była twoja wina.

Spojrzał na nią niepewnie się uśmiechając. Kobieta wstała radośnie.

background image

- Masz ochotę na coś konkretnego na obiad?
- Wolałbym już wstać. Nie mam siły leżeć w łóżku. Czuję się bardzo dobrze.
Spojrzała na niego w sposób jakby go oceniała.
- No dobrze, ale ubierz się ciepło.


Po południu zadzwonił do niego Teofil. Kiedy usłyszał w słuchawce jego głos dziwnie się zmieszał łażąc

bez celu po pokoju. W końcu oparł się o biurko zaczynając zagryzać paznokcie.

"...nie?- mówił coś do niego, lecz ten go wcale nie słyszał - Tomek...?"
- Tak? - prawie krzyknął do słuchawki.
"Czy ty mnie słuchasz...? Wydajesz się jakiś nieobecny duchem..."
- Przepraszam cię. Karol mi przeszkadzał... Możesz powtórzyć?
Po drugiej stronie usłyszał westchnienie.
"Nieważne... - urwał następnie po pewnej pauzie powiedział: - Chodzę z Basią, wiesz?"
Tomek zamarł rozwierając szeroko oczy.
"Kiedy ty namiętnie mnie unikałeś, ja spotykałem się z Basią i ...chodzimy ze sobą. Co ty na to?"
Utkwił wzrok na wzorze chodnika.
- No... cóż... - Nie mógł się nadziwić spokojnej nuty w swoim głosie. - Cóż ja mogę powiedzieć.

Gratuluję. Cieszę się razem z tobą.

"Serio? Świetnie! Jestem naprawdę szczęśliwy.
- Tak to... fajna dziewczyna.
Zmienili temat, ale on wciąż rozmyślał o tym, co mu powiedział. Kiedy się rozłączyli usiadł w fotelu z

przytępionym wzrokiem. W końcu się stało to, co miało się stać. Chodzili ze sobą. Byli razem...

Jego Teofil i Basia...
Nie potrafił zdefiniować tego, co czuł. Przyjaciel jakby się od niego oderwał. Czy coś się między nimi

zmieni? Czy będą w stosunku do siebie bardziej chłodni, lub może przestaną się spotykać? Teofil będzie
zajęty tylko Basią...

Było coś, co gnębiło go jeszcze bardziej. Mianowicie sprawa Patryka. Przecież był bratem Teofila! Jak

mógł o tym nie pomyśleć? Nie mógł się przecież związać z bratem swojego przyjaciela. W dodatku z
chłopakiem! Gdyby Teofil miał siostrę sprawa przedstawiałaby się w całkiem innym świetle.

Znękany zsunął się z fotela przycisnąwszy komórkę do czoła z taką siłą, że pozostawił na nim czerwony

odcisk.

- Nie mogę, nie mogę... - Pokręcił głową starając się zebrać myśli.
W dodatku... czyżby uczucie, jakim darzył Patryka nie było zwykłą namiętnością? Patryk był mistrzem

w rozpalaniu w nim ognia. Miał w sobie jakąś siłę przyciągania. Ale czy go kochał?

Natychmiast przypomniała mu się tamta noc, kiedy nie mógł go znaleźć. Kiedy błąkał się wołając jego

imię. Jeszcze nigdy tak się o nikogo nie bał. Myśl, że miałby go stracić, lub, że coś niedobrego miałoby mu
się przytrafić, powodowała, że żołądek skręcał mu się ze strachu aż do mdłości!

Naprawdę się o niego niepokoił... Kiedy w końcu go ujrzał był taki szczęśliwy i rozwścieczony za razem,

że nie wiedział, co ze sobą zrobić. No i doszło do tego, że się rozryczał jak jakiś bachor.

Czy namiętność może być tak silna by powodować w nas takie emocje?
Zagryzł wargę. To i tak nie miało znaczenia... do niczego więcej nie dojdzie, to nie miało szansy!

***

- Ale... po co ci to? - zapytał go zdziwiony Teofil.
Starał się utwierdzić bałwanowi głowę. Tomek opierał się o drzewo przypatrując się temu. Teofil był

wiecznym dzieckiem.

- Po co ci numer do Dominika? - Popatrzał na niego z dziwnym uśmiechem - Chyba... się w nim nie

zakochałeś?

Posłał mu wymowne spojrzenie. Tamten roześmiał się.
- Powiedziałem mu wiele przykrych rzeczy, mam doła z tego powodu. Muszę z nim porozmawiać.
- Poproś Patryka o jego numer. W końcu to jego kochaś, a raczej był.
Zagryzł wewnętrzną część policzka czując kłującą go zazdrość.
- Nie chcę! Wyobrażasz to sobie?
Znów się zaśmiał.
- No rzeczywiście. W takim razie idź do niego. Mogę podać ci adres. Byłem u niego raz. Całkiem

przytulne mieszkanko. Lepiej to załatwić w cztery oczy niż przez telefon. To trochę nietaktowne, wiesz?

Pochylił głowę miażdżąc butem śnieg. Bał się spojrzeć Dominikowi w oczy. Wiedział jednak, że

przyjaciel miał rację. Tak trzeba było zrobić.

- W porządku! - wypalił - Zrobię to! Podaj mi jego adres!
Teofil pogwizdywał przymocowując bałwanowi nos, którego udawała butelka po winie. Zrobił kilka

kroków do tyłu oglądając swoje dzieło z błyskiem dumy w oczach.

- A, co ty mu takiego strasznego powiedziałeś, że masz wyrzuty z tego powodu?

background image

- Eeh! Nieważne! Muszę mieć ten adres! Czy mógłbyś się pospieszyć? - Bał się, że niebawem wróci

Patryk. Nie chciał się z nim spotykać.

- Okey! Okey! Ale ty rozgorączkowany. Coś się zmieniłeś... muszę rzec.
- Jak to?
- Stałeś się...- Przekrzywił głowę - jakiś taki bardziej miękki.
- Miękki? - parsknął z nutą odrazy dla tego słowa.
- Patryka też chciałeś przepraszać, pamiętasz? Zmieniłeś się. Czyżby to dojrzewanie? - Zadumał się

nad tym pocierając podbródek.

Tomek nie wytrzymał. Ukucnął, następnie ulepiwszy kulę trafił nią w jego twarz.
- Bawisz się w psychologa?!
Teofil natychmiast mu oddał. Zapowiadała się bitwa śnieżna. Całkiem ich pochłonęła. Tomek upadł na

plecy ścierając z twarzy śnieg. Śmiał się nie mogąc się podnieść. Gdy otworzył oczy napotkał badawcze
spojrzenie stojącego nad nim Patryka. Zamarł z bezmyślnym uśmiechem zastygłym na ustach.

Teofil otrzepał się, poczym ostatnią kulę skierował w brata - dostał w ramię. Odwrócił głowę w jego

stronę popatrzywszy na niego wyniośle. Następnie znów jego wzrok spoczął na leżącym chłopaku. Tomek
podniósł się z ociąganiem.

- Już wyzdrowiałeś?
Aż zadrżał na dźwięk ciepła w jego głosie. Tak kochał doświadczać jego czułości.
Teofil gwałtownie na niego spojrzał.
- Byłeś chory??
Spięli się odwracając w jego stronę.
- Eee... przeziębiłem się ciutkę. Nic takiego.
- A skąd ty o tym wiesz? - zapytał się brata z podejrzliwością i czymś jeszcze, czego Tomek nie potrafił

rozszyfrować.

Patryk ani mrugnął. Odpowiedział prawie natychmiast ze spokojem w głosie i niezmiernym

opanowaniem:

- Dzwonił do ciebie przedwczoraj, kiedy byłeś na dole. Odebrałem i zapomniałem ci przekazać, że jest

chory. No cóż... - wzruszył ramionami.

- Ty krecie!
- Daj spokój...- Tomek uśmiechnął się poklepując go uspokajająco po ramieniu.- to nie było nic

ważnego. Nawet dobrze, że ci nie powiedział. Po prostu mi się nudziło. Pomyślałem, że wpadłbyś.

- Ouh... - Zwiesił głowę - No dobra...
Starszy brat ruszył w kierunku domu. Tomek odwrócił się odprowadzając go wzrokiem.
Jakież to będzie męczące...- pomyślał. Musieli udawać oziębłych dla siebie, tak jak to bywało między

nimi wcześniej, nie mogli się nadto do siebie zbliżyć. Dobry nastrój całkowicie z niego spłynął.

Teofil klaskał w dłonie strzepując śnieg z rękawiczek. Kątem oka obserwował przyjaciela, ale ten był

tak zamyślony, że tego nie zauważył.

- Podam ci adres...
- Coo? - Gwałtownie na niego spojrzał, następnie z zakłopotaniem pokiwał głową.

Wyruszył jeszcze tego samego dnia. Czuł, że ma serce w gardle. Nie mógł jednak się wycofać. To była

jedyna szansa. Musiał z nim porozmawiać. Musiał go nakłonić by ten wrócił do Patryka… Choćby nie
wiedział, co…

14.
Mieszkanie Dominika znajdowało się z dala od zgiełku samochodów w ładnym, eleganckim, jasnym

budynku. Akurat jakaś para pchnęła drzwiami i Tomek przemknął do środka chyżo przeskakując o dwa
stopnie do góry. Zatrzymał się przed drewnianymi drzwiami oznaczonymi cyfrą trzynaście. Wzdrygnął się
przed nią. Miał nadzieję, że owa fatalna cyfra nie wpłynie na jego plany.

Zadzwonił dwa razy starając się zachować spokój. Nikt nie odpowiedział, więc zadzwonił raz jeszcze,

tym razem dłużej. Kiedy nikt nie otwierał zaczął się powoli niecierpliwić.

Czyżby nie było go w domu? Z własnego doświadczenia wiedział, że odwlekanie spraw jakoś mu nie

służyło. Zaczekał jeszcze kilkanaście sekund, gdy nagle drzwi niespodziewanie się otworzyły. Zamarł.

Dominik również wybałuszył na niego swoje niebieskie oczy. Stali tak wpatrując się w siebie.
Mokra, zarumieniona twarz i kosmyki przylegające do jego wysokiego czoła świadczyły, że właśnie brał

kąpiel. Był w samym szlafroku i Tomek poczuł się dziwnie niezręcznie. W pierwszej chwili zamierzał się
nawet wycofać.

Dominik rozwarł drzwi wpuszczając go do środka.
- Co ty tu robisz? - zapytał go. Jego usta niezdecydowanie rozciągały się w uśmiechu, to opadały.
Po mieszkaniu rozchodził się przyjemny, delikatny zapach, którego źródłem był Dominik.
- Napijesz się czegoś? - zapytał go nalewając do kieliszka czerwony napój, który stał na niewielkim

stoliczku pośrodku pokoju.

- Nie. Przyszedłem z tobą porozmawiać o czymś. - odparł z napięciem.
Napił się następnie utkwił w nim zaciekawiony wzrok.
- Zapewne... Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? Od Patryka? Chyba nie.

background image

Pokręcił przecząco głową.
- Siadaj. - Wskazał na fotel. Sam usiadł po drugiej stronie.
Tomek siedział sztywno z pochmurną twarzą. Dominik nie patrzał na niego. Spoglądał na kieliszek

mieszając w nim napój.

- Wiesz... - chrząknął zmuszając go by ten na niego spojrzał - jeśli chodzi o to co powiedziałem wtedy

w pokoju Patryka. Nie bierz tego do siebie. Skłamałem.- wyszczerzył w zawstydzeniu zęby. - To moja
wina, że ze sobą zerwaliście, całkiem niepotrzebnie. Mam cholerne wyrzuty sumienia, jestem strasznym
skubańcem, eh… - potrząsnął głową spuszczając oczy - szkoda gadać. Gdyby była taka możliwość to
cofnąłbym czas... Ale nie mogę, więc staram się to wszystko jakoś naprawić. Chcę byś do niego wrócił.-
powiedział z naciskiem, podnosząc wzrok - To bardzo ważne.

- Dlaczego? - zapytał. Wzrok Dominika był twardy jak skała.
- Jak to, dlaczego? Zerwaliście przeze mnie! Moje słowa to spowodowały, a przecież byliście ze sobą

tak blisko...

- Nie aż tak blisko...- Odstawił kieliszek nie odrywając z niego swoich oczu - Przez ostatnie miesiące

było między nami dość kiepsko. Ja wiedziałem, że on się w kimś kocha, ale nie przejmowałem się tym tak
bardzo. Przebywanie z Patrykiem przynosiło mi zbyt wiele frajdy. Ale w końcu musiał nadejść koniec. No i
nadszedł.

- O...od paru miesięcy? - zapytał cicho.
- Tak. Nie zauważyłeś tego? Jeszcze nigdy nie wiedziałem go w takim stanie. Nawet mu współczułem,

że tak to w sobie dusił... Ale on się tobie też podoba, co? - Zmrużył oczy uśmiechając się zaczepnie.

Tomek szybko odwrócił wzrok. Przygniatał go niewyobrażalnie dokuczliwy ciężar.
- Nie - odpowiedział - Ja do niego zupełnie nic nie czuję. Dlatego właśnie zależy mi żebyś do niego

wrócił.

Dominik marszczył czoło przyglądając mu się ze zdziwieniem.
- Czemu mi to mówisz? Oszalałeś? Bardzo wyraźnie widziałem tę scenę zazdrości w jego pokoju. Poza

tym patrzysz na niego w szczególny sposób. Nikogo nie oszukasz.

- Dominik... Proszę cię, błagam! Wróć do niego! Przecież go kochasz!!
Zamyślił się zapatrując w jakieś miejsce.
- Jest to jedynie jednostronne uczucie. W takich sytuacjach należy się wycofywać. I właśnie to

uczyniłem.- Ocknął się jakby i popatrzał na niego z uśmiechem - Nie mam do ciebie żalu. Ale jeśli go
zostawisz będę wściekły! Nie wiem czemu mnie namawiasz, abym do niego wrócił skoro wyraźnie widzę
po twojej twarzy, że bardzo cię to smuci. Jesteś albo totalnie szurnięty, albo...eh, już sam nie wiem.

Tomek nic mu nie odpowiedział. Siedział z zaciśniętymi pięściami starając się wymyślić jakieś

wytłumaczenie, w jakiś jeszcze sposób go namówić.

Dominik wstał. Tomek uniósł na niego oczy również się podnosząc.
- Zaczekaj! To nie jest tak jak myślisz! My nie możemy być razem! Jestem przyjacielem Teofila, poza

tym... poza tym... No wyobraź to sobie!!

- Co ma do tego twój kumpel? - Podszedł do niego następnie położył mu dłonie na ramionach. Tomek

poczuł jego wodę toaletową i stropił się przez moment. - Masz cykora. Rozumiem. Sprawa nie wydaje się
taką łatwą, ale nie załamuj się tak szybko. Poza tym... wątpię, żeby Patryk pozwolił ci odejść. To mało
prawdopodobne. Jeśli będziesz się opierał mogą wyjść z tego niezłe jaja! - Roześmiał się pocierając jego
ramiona, jakby chciał go rozgrzać - Przepraszam...- uspokoił się przerywając śmiech - Ale co nieco znam
jego możliwości... Może jest czuły, kochany i miły, ale jest też okropnie zaborczy i nie zawaha się przed
niczym. Zwłaszcza jeśli mu na tym bardzo zależy.

Tomek wyglądał na przerażonego. Nieco już poznał go z tej strony. Otwierał i zamykał usta nie wiedząc

co powiedzieć. Oczy Dominika zsunęły się na nie, następnie nieoczekiwanie go pocałował.

Tomek był w takim szoku, że z początku stał osłupiały nie reagując. Nie trwało to jednak długo.

Odepchnął go upadając na podłogę. Dominik roześmiał się do łez, nie potrafiąc się pohamować. Ilekroć na
niego spojrzał znów zbierało mu się na śmiech. Tomek poderwał się poczerwieniały ze złości.

- Co cię napadło?!
Potrząsnął ręką starając się powściągnąć.
- Przepraszam. Nie mogłem się opanować. To miał być żart.
- W złym guście! - warknął wycierając usta - Ja do ciebie na poważnie, a ty sobie żarty urządzasz!
- Zastanawiałem się tylko co może mieć taki piętnastolatek co podoba się Patrykowi.
- Mam osiemnaście...
Zignorował go podchodząc do drzwi. Dał mu wyraźnie do zrozumienia by już sobie poszedł.
- I poradzę ci coś jeszcze... - zatrzymał go - pozwól pokierować się uczuciom. Zbyt często używasz

głowy. W końcu zostaniesz sam.

Wpatrywał się w niego z intensywnością.
- No idź już, idź...

Tomek zastanawiał się nad tym co powiedział mu Dominik. Zwłaszcza nad tym ostatnim. Czy

rzeczywiście może w końcu zostać sam? Nie mógłby odwiedzać przyjaciela jak kiedyś ryzykując spotkanie
z Patrykiem. Przez to najprawdopodobniej Teofil zacznie go wypytywać o przyczyny takiego zachowania. A

background image

jeżeli postanowi z nim zostać, czy byłoby lepiej? Wieczne ukrywanie się? Jak długo pozostałoby to
tajemnicą? Ich związek nie miał przyszłości. Najgorsze było to, że Patryk nie pozwoli by coś stało im na
przeszkodzie. Zrobiłby wszystko...- Tomek zacisnął oczy przypominając sobie słowa Dominika - Co jeśli
Patryk nie zamierzał kryć ich związku?

I wtedy zadźwięczała komórka, którą miał pod łokciem. Był tak pogrążony w rozmyślaniach, że

wytrącony z nich gwałtownie drgnął omal nie strącając jej z biurka.

- Halo! - zawołał sucho. Nie miał pojęcia do kogo należał ten numer.
"Część złotko!"
Zamarł.
"Jak się czujesz?"
Przełknął wstając. Podszedł do łóżka oparłszy na nim kolanem. Zagryzł wargę biegnąc niespokojnie

oczami po całym pokoju.

- Skąd masz mój numer?
"Ukradłem go sobie"
- Ach tak...
Zapadło milczenie.
"Za dwa dni jest sylwester. Oczywiście wiesz, że zabieram cię z domu?"
- Co? Ale...- Usiadł na łóżku bawiąc się frędzlami koca - Nie wiem czy...
"Nie chcę tego słyszeć! Już zbyt długo się naczekałem. Jestem głodny..."
Tomek rozwarł szeroko usta już czując, jak robił się czerwony.
- Nie mów tego tak głośno...
"Co??"- Patryk.
- No...- Tomek
Po drugiej stronie usłyszał szelest. Patryk zakrył dłonią słuchawkę i roześmiał się. Następnie jakby

nigdy nic z naturalnością w głosie powiedział:

"Będę u ciebie o osiemnastej. I tak cię znajdę wiec nie próbuj uciekać."
- Taaa...
"Grzeczny chłopak."
Wymusił uśmiech. Chciał się z nim zobaczyć, nawet za bardzo... Po za tym nie było szansy, aby się z

tego wykręcić.

- Dobra.- powiedział.
"Cieszę się..."
Przymknął oczy.
- To...do sylwka...
"Do sylwka..."


Czas, jaki płynął po między rozmową telefoniczną, a dniem sylwestra jakby w ogóle nie istniał. Tomek

zapinał zegarek czując drżenie własnych dłoni. Uniósł wzrok na swoje lustrzane odbicie. Zapatrzył się na
siebie badawczo. Miał dziwnie błyszczące oczy jakby w gorączce. Poza tym niepokój wybijał się
nieznacznie na jego twarzy. Wiedział, czemu. Planował poważną rozmowę. Być może następny dzień
gwałtownie się zmieni...

Ciocia oparła się bokiem przypatrując mu z uwagą.
- Czemu masz taką minę? Pokłóciłeś się z Teofilem? Chyba nie. - uśmiechnęła się do niego wesoło - W

końcu jesteście umówieni. Jestem pewna, że będziecie się świetnie bawić!

Nawet na nią nie spojrzał. Błysk w jego oczach nieco przygasł.
Powiedział jej, że wychodzi z paczką przyjaciół, że przyjeżdża po niego brat Teofila. Tylko to wiedziała.

Nie było w tym nic podejrzanego, nie mógł więc zrozumieć tego zainteresowania, jakie wybijało się w jej
oczach.

I wtedy usłyszeli trąbienie. Tomek podskoczył.
- Pa! - Zarzucił na siebie płaszcz.
Czuł ulgę, że ten nie zapukał. Nie był pewien czy umiałby zachować niewzruszoną twarz.
Na dworze panował lekki mróz. Tomek słyszał skrzypienie twardego śniegu pod swoimi butami. Miał

pochyloną głowę i wydawał się pogrążony w jakimś uśpieniu.

Wszedł do samochodu zawahawszy się w pierwszej sekundzie. Siedzenia! Charakterystyczny zapach!

Wszystko to natychmiast przypomniało mu tamto zdarzenie w lesie. Ledwie udało mu się skryć
poruszenie.

Patryk siedział ze skrzyżowanymi na kierownicy rękoma. Patrzał na niego z zagryzioną wargą nad

czymś rozmyślając. Tomek uniósł do góry brwi jakby z pytaniem.

Wyglądał wspaniale. Nie wiedział, co takiego w sobie zmienił, być może po prostu brakowało mu jego

twarzy. Chciał się uśmiechnąć, ledwie się jednak powstrzymał. Postanowił nieco zgasnąć. Nie chciał
wyglądać na uszczęśliwionego, bo wcale nim nie był. Świadomość, że musi się z nim rozstać bolała.

- O czym myślisz? - zapytał nie odwracając od niego ani na moment swojego badawczego wzroku.
Poklepał się beztrosko po kolanach łypnąwszy na niego zaczepnie:

background image

- Czemu się pytasz skoro zawsze to wiesz?
Patryk uśmiechnął się włączając silnik.
- Gdzie jedziemy? - Miał cichą nadzieję, że do jakiegoś ustronnego, spokojnego miejsca. Nie miał

ochoty na żadną głośna zabawę.

Uśmiechnął się szeroko ze znaczącym spojrzeniem. Tomek nie wiedział, co takiego mu chodziło po

głowie. Patryk był dla niego wciąż jedną wielka zagadką.

Samochód ruszył. Jechali tak jakiś czas wsłuchując się w ciszę, świadomi swojej bliskości. Był to

czarujący moment i za nic nie chciał go przerywać. Kiedy zrobił się taki dziwny? Ukradkiem zerknął na
Patryka. Był skupiony na jeździe. Nawet nie zauważył, iż był obserwowany.

Przyglądał się jego profilowi. Jego ustom, jego delikatnym opalonym na brąz policzkom i niesamowicie

czarnym, ostrym brwiom. Jaki piękny…

- Jesteśmy na miejscu - oświadczył dziesięć minut później.
Wysiedli. Tomek okręcił się dookoła podziwiając spokój tego miejsca. A Patryk powiedział:
- Czasem się tu zamykam, gdy chcę mieć spokój. Na przykład przed egzaminami. Poza tym mam stąd

o wiele bliżej na uczelnię - Zamknął samochód obchodząc go. Zatrzymał się przed Tomkiem i musnąwszy
kciukiem jego chłodny policzek poprowadził w stronę drzwi. - Kiedyś mieszkał tu mój wujek. Zostawił mi
to małe mieszkanko.

Weszli do środka. Pierwsza rzecz jaką zobaczył była choinka. Niewielka, sztuczna, ale oświetlona

milionami kolorowych światełek wyglądała bajecznie. Mieszkanko nie było za wielkie, ale całkiem
ustronne.

Tomek rozejrzał się po pokoju z lekko rozchylonymi ustami. Stopy, aż lgnęły do miękkiego, kremowego

dywanu. A niewielki kominek dawał przyjemne ciepło i specyficzny, romantyczny nastrój.

Patryk stał oparty o szafkę przypatrując mu się od pewnego czasu. W końcu podszedł do niego i zdjął

mu płaszcz. Następnie pochwycił go w ramiona, ale nie przycisnął do siebie, tak by móc patrzeć mu w
twarz. Widział jego zakłopotanie lecz nie przejął się nim. Odczuł potrzebę wpatrywania się w niego i czucia
jego ciepłego oddechu na swojej skórze.

Nie po raz pierwszy zachwycał się jego oczami. Były niezwykle szare, wręcz metaliczne i mały tak

intrygujący blask. Nareszcie mógł się dłużej im przyjrzeć. Na buńczucznie lekko zadartym nosku dostrzegł
drobne, łobuzerskie piegi. No i te zawsze lekko rozchylone usta, których tak namiętnie pragnął każdego
dnia. Zazwyczaj usta te rozchylały się tylko po to by mu coś odparować, ale teraz były przeznaczone do
lepszych celów.

Tomek zacisnął swoje pięści na jego plecach. Zmarszczył czoło. Zdawał się być zachmurzonym. Patryk

czuł szybkie bicie jego serca na swojej klatce piersiowej.

- Dopiero co wszedłem, a ty się na mnie rzucasz! - poskarżył się czerwieniąc. Czuł jego ciepły znajomy

zapach. Zaszokowało go swoje gwałtowne podniecenie. Musiał się jak najszybciej wydostać z jego objęć
zanim byłoby za późno.

- Jaki ty jesteś śliczny...- zamruczał dotykając czubkiem nosa jego policzek.
- Śliczna to może być dziewczyna! - Wyrwał się gwałtownie, omal nie upadając.
Usłyszał za swoimi plecami jęk. Udał, że nie zwraca na niego uwagi. Cały się trząsł. Podszedł do stołu

nerwowo składając i rozkładając serwetkę. Spojrzał na niego niby z naturalnością, po czym powiedział:

- A gdzie szampan? Wino?
Patryk poluzował kołnierzyk. Wydało mu się to tak zmysłowe, że Tomek znów musiał odwrócić wzrok.
- W lodówce. Zakąski też. Posiedź sobie przed kominkiem zanim wszystko przyniosę i... - posłał mu

taksujące spojrzenie -...rozbierz się.

Rozwarł usta, spłoniwszy się z taką gwałtownością, że Patryk wybuchnął śmiechem.
- Wynocha!! - zawołał do niego, pociągając nosem.
Kiedy tamten wszedł do kuchni, Tomek usiadł po turecku na dywanie przed kominkiem jak

zahipnotyzowany wpatrując się w ogień. Płomienie lekko iskrzyły, uwielbiał wsłuchiwać się w trzaskanie
ognia. Stopniowo uspokajał swoje wyrywające się serce wyrównując oddech. Nawet nie słyszał, jak
tamten wrócił do pokoju. Zerknął na niego z lekkim uśmiechem.

- Możesz już do mnie wrócić śpiący Książe?
Zamrugał odwracając ku niemu twarz.
- Zapraszam do stołu.
Usiedli naprzeciwko siebie. Tomek łypał na niego z pod oka. Patryk wyglądał tajemniczo w półmroku.

Blask z kominka i gra świateł świec bawiła się jego twarzą nadając jej niezwykle pociągający wyraz. Nie
umiał oderwać od tego swych oczu. Podparł podbródek na dłoni zapatrując się zadumanym wzrokiem.

- Nie kuś...- ostrzegł go Patryk nie podnosząc na niego wzroku. Uśmiechał się kącikiem ust, rozwijając

serwetkę.

Chłopak szybko spuścił oczy na sałatkę, którą podsunął sobie pod nos.
- Jedz, jedz. Lubię patrzeć jak konsumujesz.
- Możesz się zamknąć? - spojrzał na niego groźnie. Chwycił widelec i nabił na niego groszek, wyglądało

to dosyć niebezpiecznie - Wciąż mnie prowokujesz. A już miałem nadzieję, że ci przejdzie, kiedy będziemy
razem, teraz zaczynam rozumieć, że masz już taki charakterek.

Wyszczerzył do niego zęby. Tomek przewrócił oczami wrzucając do drinka plaster cytryny, następnie

background image

wziął mały łyk.

- Przecież właśnie to lubisz we mnie najbardziej. Czyż nie?
- Mylisz się - powiedział niepewnie - Sam nie wiem...
Zaczął się krępować wiercąc na krześle. Patrzał w talerz.
Patryk wstał włączając cicho muzykę.
- Tak to już jest...- powiedział wyciągając się. Usiadł z powrotem na miejsce wycierając usta końcem

serwetki.- Kocham cię, ale tak trudno powiedzieć mi za co...

Tomek napiął mięśnie zatrzymując na nim długo swoje spojrzenie.
- Jesteś pewien, że... - urwał potrząsając głową. Nie chciał rozwijać tej rozmowy. Wstał rozprostowując

nogi następnie usiadł przy kominku.

Patryk wziął ich drinki stawiając koło kominka, następnie przyniósł z pokoju u góry sześć małych

poduszek rzucając je obok Tomka. Sam rozłożył się koło niego powodując, że tamten wciągnął gwałtownie
powietrze.

- Uspokój się. Jeszcze nie chcę z tobą tak szybko - powiedział do niego rozbawiony - Czy nie możemy

się trochę podelektować?

Tomek zaśmiał się histerycznie, zasłaniając dłonią czoło.
- No już dobrze, dobrze... - podniósł się trochę oparłszy podbródek na jego kolanie - Porozmawiajmy

sobie troszeczkę...

Wzniósł do góry oczy zatrzymując je na lampie. Patryk go podrywał! Tomek był totalnie stropiony.

Położył się na poduszkach wziąwszy pod głowę dłonie.

- Kiedy się we mnie zakochałeś? - powiedział nieoczekiwanie sam siebie zaskakując tym pytaniem -

Chciałbym to wiedzieć - dodał nieco mniej pewnie.

Poczuł, że palce tamtego zacisnęły się na jego łydce.
- Nie wiem. Chyba... od razu. No nie była to nagła bezwarunkowa miłość, ale bardzo spodobał mi się

twój mecz. Nie mogłem oderwać od ciebie oczu.

Tomek zmarszczył czoło zerknąwszy na niego ze zdziwieniem.
- To ty kiedykolwiek widziałeś mnie jak gram? Kiedy?
- Oj dawno - zaśmiał się - Ale to było tylko takie zainteresowanie, nic głębszego. - Zadumał się milcząc

przez jakieś pięć sekund - Nie miałem jeszcze prawa jazdy. Pamiętam, że przyjechałem z ojcem pod
Gimnazjum po Teofila, który zemdlał na chemii. Miałem po niego wyjść. No i wtedy zagapiłem się na wasz
mecz. Akurat dorwałeś piłkę. Byłeś naprawdę szybki. Nie pozwalałeś nikomu do siebie podejść. Strzeliłeś
świetnego, czystego gola. Wszyscy krzyczeli. Ty zachowałeś opanowanie i niezgłębiony wyraz twarzy,
jakby to co stało się przed chwilą było dla ciebie niczym wielkim. Taki mały, słodki szkrab...- uśmiechnął
się z przesłodzeniem całując jego kolano - Całkiem zapomniałem o Teofilu, który sam w końcu doczłapał
do samochodu. Dostało mi się za to niezłą zjebkę. Później o tobie jakoś zapomniałem. Jak już mówiłem to
było tylko takie niewinne zainteresowanie. Poza tym wolałem starszych chłopaków, ty ledwie skończyłeś
podstawówkę… bez urazy.

- Miałeś siedemnaście lat, tak?
- Dokładnie.
- Nie znałem wtedy jeszcze Teofila... - Zamyślił się.
- A potem...- znów pociągnął - kilka miesięcy później nieoczekiwanie usłyszałem dzwonek i zobaczyłem

cię u progu mojego domu. Natychmiast cię poznałem. Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie zobaczyłem.

Tomek się zatrząsł poczym wybuchnął niepohamowanym śmiechem, powodując, że Patryk uniósł w

zaskoczeniu brwi.

Podniósł się siadając.
- Co jest?
- Eee... nic. Pamiętam to bardzo dobrze.
- A to czemu?
- Pewnie nie zdawałeś sobie sprawy z tego w jaki sposób na mnie patrzysz?
Patryk podciągnął go sobie bliżej ponownie zacisnąwszy dłonie wokoło jego łydki.
- Nie, nie miałem pojęcia...
- W każdym bądź razie bardzo mi się to nie spodobało i natychmiast zapisałem cię do mojej czarnej

listy.

- Oj... to przykre.. .- Uśmiechnął się z udawanym smutkiem.
- Jeśli byłeś kiedyś na prześwietleniu rentgena, to powinieneś wiedzieć jakie to uczucie. Jeszcze nikt

tak na mnie nie patrzał. Zakłopotałeś mnie i to mocno. Nie wiedziałem o co chodzi, a z twojej twarzy nie
dało się zupełnie nic odczytać. Nie wiedząc o czym myślałeś nie mogłem odpowiednio reagować, co bardzo
mnie niepokoiło i nakazywało trzymanie się od ciebie z daleka. No a później te twoje docinki. Zasługiwałeś
na moją pięść. - Potrząsnął głową odwracając od niego twarz.

Patryk ujął go nieoczekiwanie pod podbródek i lekko pocałował. Tomek czuł niedosyt, ale nie dał tego

po sobie poznać.

- Nie bądź o to zły. Lubiłem, kiedy wpadałeś w szał.
Parsknął na to z powrotem opadając na poduszki.
- Byłeś taki kochany, że szybko straciłem głowę.

background image

- Ale chodziłeś z Dominikiem! - przerwał mu nieco urażony - Więc jak to w końcu było? Lubiłeś nas

obu?

Patryk skwasił się odrywając od niego wzrok. Jego palce powędrowały pod nogawkę spodni Tomka.

Rozdrażniło go to, bowiem zaczynało strasznie rozpraszać.

- A co miałem zrobić? Rzucić się na czternastolatka? Poza tym nie zdawałem sobie do końca sprawy z

tego co czułem. Dominik był zabawny i podobał mi się.

Tomek zacisnął zęby. Nie chciał słyszeć o tym, jak bardzo podobał mu się Dominik.
Patryk położył się obok Tomka podparłszy się na ręce. Patrzał na niego badawczym wzrokiem. Chłopak

starał się nie mrugnąć.

W końcu podniósł się i wziął parę łyków rozgrzewającego napoju, który trochę go uspokoił.
- Ty nie zwracałeś na mnie uwagi...- wyjaśnił jeszcze Patryk.
- Ależ oczywiście, że zwracałem. Cały czas myślałem tylko o tym jak by ci tu dowalić!
Nagle został pociągnięty na poduszki. Ledwie rozwarł usta, a natychmiast zostały zmiażdżone ustami

tamtego. Całowali się z niezwykłą gwałtownością. Patryk nawet chciał się w końcu oderwać, ale Tomek
mocno zacisnął ręce wokół jego torsu nie pozwalając mu na to. Bał się, że to może być ostatni raz jak tak
go trzymał. Patryk położył się na nim wsuwając rękę pod jego bluzkę. Kołysali się w swoich objęciach,
kiedy nagle mężczyzna odciągnął delikatnie jego twarz z przestrachem się w nią wpatrując.

- Co się stało? - zaniepokoił się.
Tomek zamrugał zamglonym wzrokiem.
- Nic... możemy kontynuować?
Musnął wargami jego usta kusząc. Patryk musiał użyć naprawdę całego swojego samozaparcia, aby się

temu oprzeć.

- Jesteś zestresowany, czy coś?
- Nie. - Wyglądał na zniecierpliwionego.
- Drżysz...
- To chyba naturalne, prawda?
Zmarszczył czoło nadal mu się przypatrując. W końcu Tomek nie mógł tego znieść. Poderwał się na

równe nogi podchodząc do okna. Patrzał się na pusty plac, gdzie stał samochód Patryka.

- Muszę ci coś powiedzieć.
- W porządku - usłyszał za swoimi plecami.
Wciągnął powietrze do ust starając się uspokoić. Jego ciało bezlitośnie domagało się Patryka.
- Może byłoby lepiej żebyś tego nie wiedział, ale....- Zaczął bębnić palcami o szybę - ale muszę ci

powiedzieć, że... że cię kocham.

Za sobą słyszał ciszę. Wyglądało na to, że Patryk wstrzymał oddech, bo już nie słyszał jego urywanego

oddechu.

- Ale nie możemy być razem.- Tu odwrócił się do niego - Nie możemy się spotykać i ty musisz

uszanować moją decyzję.

Czarne oczy Patryka jakby pociemniały. Biło od nich tysiącami pytań, były pełnie niedowierzania.
Wpatrywali się w siebie przez pewien czas. W końcu Tomek usłyszał niski, ale niezwykle silny w swoim

wyrazie głos:

- Nigdy się na to nie zgodzę.
15.
Jego słowa miały w sobie taką siłę, że ten wycofał się krok do tyłu naparłszy na ścianę.
- Co ty wygadujesz, Tomek? Niby czemu mielibyśmy się rozstać?! Ja kocham ciebie, ty mnie, w

porządku! Wszystko tu ładnie pasuje, o co więc ci chodzi?!

Podszedł do kominka stając do niego plecami. Nie mógł spojrzeć mu w oczy. Było mu wstyd, że okazał

się takim tchórzem, że bał się tego związku i jego następstw.

- Czy znów muszę cię wywieźć do jakiegoś lasu i przekonywać? - Próbował żartować.
- Przestań! - Zacisnął pięści.- Nie mogę!
Drgnął, kiedy Patryk gwałtownie i niespodziewanie odwrócił go ku sobie mocno zaciskając swoje dłonie,

jakby zamierzał go zmiażdżyć.

Tomek miał spuszczony wzrok.
- Może byłbyś łaskaw na mnie popatrzeć?!
- Nie psujmy tego dnia, dobrze? - Spojrzał na niego jak skarcone dziecko.
- Już go popsułeś! Chcę wiedzieć czemu nie możemy być razem?! Jaka istnieje ku temu przeszkoda!
- Teofil! Jestem jego przyjacielem i nie mogę być również kochankiem jego własnego brata ty bezmózgi

krecie!! - Starał się wykręcić ręce z mocnego uścisku w jakim go zakleszczył, ale sprawiał tym sobie tylko
dodatkowy ból. Patryk nie puszczał wpatrując się w niego z intensywnością jakby przetwarzał w swojej
głowie jego słowa.

- Tomek...
- Możesz puścić?! - wrzasnął mu w twarz.- Jestem w nieprzyjemnej sytuacji! Nie wiem jak z tego

wybrnąć, okey?! Nie jest mi łatwo! Czy myślisz, że moglibyśmy być od tak po prostu razem?! Czy wydaje
ci się, że łatwo spojrzę Teofilowi w twarz, kiedy będę do ciebie przychodził?! A co w szkole! Pomyślałeś o
tym?! Nasze przyjacielskie relacje gruntownie się zmienią, to niemal pewne! Czy myślisz, że Teofil

background image

zaakceptuje nasz związek? - prychnął wznosząc ku sufitowi oczy - A jeśli tak, to czy będzie jak dawniej?!
Szczerze w to wątpię i nie dziwie mu się... - Zacisnął usta odwracając wzrok w bok - Gdybym był jakimś
obcym człowiekiem, którego by nie znał... ale tak nie jest. Ukrywanie się też nie jest dobrym
rozwiązaniem.

Uścisk Patryka zelżał i Tomek wyrwał się odchodząc parę kroków.
- Widzę, że Teofil jest ważniejszy ode mnie.
- Gdybyś nie był jego bratem... Może by się udało.
- Wtedy prawdopodobnie byśmy się nie znali.
- Być może.
Milczenie wypełniała cicha, nostalgiczna muzyka wydobywająca się z odtwarzacza. Tomek całkiem o

niej zapomniał. Spojrzał w tamtą stronę niewidzącymi oczyma poczym nieco zirytowany odłączył ją od
gniazdka. Miał już wszystkiego dosyć. Jeszcze trochę, a wybuchnie płaczem!

Poczuł na ramionach lekki uścisk. Stał odwrócony do Patryka plecami. Nie chciał by tamten widział jego

twarz. Nie potrafił ukryć rozpaczy, jaka odmalowywała się w jego oczach.

- To co... Mam go sprzątnąć?
Tomek wymusił uśmiech. Nie był w stanie nic powiedzieć przez swoje ściśnięte gardło.
Patryk objął go w pasie przycisnąwszy mocno do siebie. Jego usta dotknęły szyi Tomka delikatnie,

czule.

- Ale... jak ja TOBIE spojrzę w oczy... kiedy będę odwiedzać Teofila. - powiedział szeptem udręczony.
Wargi Patryka na moment się zatrzymały.
- Unikanie cię jest wręcz niemożliwe. Co mam robić? - mówił to bardziej do siebie niż do niego.
- Nie rozmawiajmy o tym.
Dziwna barwa jego głosu zaskoczyła Tomka. Odwrócił się, aby na niego popatrzeć, ale ten natychmiast

go pocałował. Przymrużył oczy poddając mu się. Te usta były takie ciepłe i kojące. Zapragnął, aby ten
moment trwał wiecznie. Kiedy pocałunki ponownie zsunęły się na kark chłopak jęknął cichutko, wbiwszy
palce w jego ramiona.

Opadli na poduszki. Kochali się jak jeszcze nigdy. Jakby nie mogli się sobą nasycić. Tomek przewrócił

Patryka na plecy biorąc jego twarz w swoje dłonie. Musnął ustami jego policzek, potem drugi. Student
zmarszczył na to czoło starając się podnieść głowę by móc dostać się do jego ust, które odrywały się i
dotykały jego twarzy tylko po to by znów się oderwać.

- Tomek...- jęknął z wyrzutem.
Uśmiechnął się z zadowoleniem:
- Teraz ja cię trochę podręczę.
Zaczął obsypywać go krótkimi niesycącymi pocałunkami doprowadzając Patryka niemal do szału.
- Ty niewdzięczny smarkaczu! - Starał się go przewrócić, ale wycieńczony nie mógł już nawet podnieść

głowy, tak jakby pocałunki odbierały mu energię. Poza tym Tomek był od niego silniejszy, co dał mu teraz
wyraźnie odczuć.

W końcu usta spoczęły na jego ustach nieco dłużej i tamten niemal go połknął.
- Kocham cię... kocham...- wyszeptał mu do ucha. Jego głos dziwnie drżał… Nie tyle z rozkoszy, co...
Tomek poderwał na niego wzrok, lecz ten szybko zamknął oczy, jakby miał zamiar coś ukryć. Ponownie

zatopił jego usta w pocałunku. Dłonie coraz bardziej zdecydowanie poruszały się po ciele kochanka.

- Patryk…


Kiedy opadli bez sił dochodziła pierwsza w nocy. Nowy rok… o którym w ogóle nie myśleli.
- Chodźmy na górę...- szepnął mu na ucho gładząc wierzchem dłoni jego policzek.
Pokiwał poddańczo głową dając się poprowadzić. Tomek wziął kąpiel nie czując najmniejszego

zmęczenia. Kiedy wrócił zobaczył siedzącego na łóżku Patryka. Jego twarz była ukryta w dłoniach. Kiedy
zorientował się, że ten się w niego wpatruje, podniósł ją i uśmiechnął się do niego wyciągając w jego
stronę rękę. Tomek podszedł ujmując ją. Został silnie pociągnięty następnie posadzony na Patryka
kolanach. Wtulił twarz w jego pierś kołysząc go lekko.

- Ładnie pachniesz. Chyba znów mam na ciebie ochotę.
- No to, na co czekasz?
Patryk rozwiązał mu szlafrok niespiesznym ruchem poczym zdecydowanie kładąc na łóżko uwięził pod

sobą.

- Tym razem to ja będę na górze.


Następnego dnia przy śniadaniu prawie w ogóle nie zamienili ze sobą słowa.
Chociaż czuł jeszcze jego zapach na skórze i niemal dotyk, ten siedział niecały metr w ogóle nie

podnosząc swojego wzroku. Tomek był osamotniony i całkiem zdezorientowany jego nieobecnością. W
końcu nie pozostało mu już nic jak tylko się podnieść i skierować do kuchni. Odkręcił kurek oparłszy się
rękoma o zlew. Kiedy usłyszał za sobą jego kroki gwałtownie drgnął zabierając się za zmywanie.

- Nie musisz zmywać. Zostaw.

background image

- W porządku. - Wytarł dłonie skierowawszy się z powrotem ku pokojowi. Kiedy wychodząc otarł się o

niego serce natychmiast podskoczyło mu do góry.

Wyciągnął komórkę chrząknąwszy.
Dzwonił do niego Teofil. Zamarł. Czego mógł chcieć???
- Kiedy chcesz wracać? - zapytał go Patryk.
Odwrócił się do niego. Stał oparty o ścianę ze skrzyżowanymi rękoma. Nie wiedział, co miał powiedzieć,

choć przecież pytanie nie wymagało głębszych rozmyślań. Czy naprawdę powiedzieli już sobie wszystko?
Czy to był koniec? Stał wpatrzony w niego szerokimi oczami. Patryk odwrócił wzrok, jakby patrzenie na
niego było wysiłkiem.

- Przepraszam. - wydusił z siebie prawie szeptem.
Patryk ponownie na niego spojrzał:
- Nie przepraszaj Tomuszko. Zawiozę cię już.
Pokiwał głową.

Dochodziła czternasta po południu, kiedy wyjechali. Ulice zdawały się trochę zaspane. Tomek wtulił się

w siedzenie przymykając oczy. Musiał się zdrzemnąć, bo drgnął gwałtownie, kiedy samochód zwolnił
zatrzymując się nieoczekiwanie pod jego domem. Nie mógł uwierzyć, że byli już na miejscu, niedawno
przecież wyjechali.

Patryk popatrzył na niego czule. Ledwie potrafił wytrzymać to spojrzenie. Poczuł, że bardzo go kocha…
- No to...- zaczął skrępowany - to... cześć. Dziękuję, że...
Przytknął do jego warg dłoń nachylając się nad nim. Wpatrywali się w siebie jakieś pięć sekund. Później

tylko go pocałował i... odjechał.

Tomek nie wiedzieć czemu stał samotnie prawie pięć minut na śniegu ze wzrokiem utkwionym w

punkcie, w którym znikł samochód. Zasiadło w nim jakieś dziwne wrażenie, że już nigdy go nie zobaczy.

Otrząsnął się, następnie skierował w stronę domu.
Ledwie przekroczywszy próg natychmiast poczłapał do swojego pokoju, w którym się zamknął

nakładając na uszy słuchawki. Tak, to był z pewnością koniec. I tak będzie najlepiej…



I po świętach!
Tomek zgniótł kartkę ze sprawdzianem wrzucając ją do kosza. Teofil przyglądał się temu ze zgrozą w

oczach.

- Jakieś obiekcje? - Spojrzał na niego w taki sposób, że Teofil nic nie śmiał mu odpowiedzieć.
Zatrzymali się na korytarzu, kiedy drogę zagrodziła im Basia.
- Cześcik chłopaczki! Co takie miny? - Podłapała się Teofila - Słyszałam Tomek, że nadziałeś się na

Pietrowicza! Oszalałeś?

Wcisnął w kieszenie ręce podnosząc arogancko głowę.
- Trochę się martwię...- odezwał się przyjaciel - Ten chłopak jest doprawdy... stuknięty...
Tomek uśmiechnął się na to:
- Jak ślicznie to ująłeś.
- Przestań się śmiać! To nie jest wcale zabawne!
- Ależ jest. - Zatrzymał się przewieszając ręce przez poręcz schodów.- Daj spokój. To osioł. Nie ma się

czym przejmować. Mam teraz poważniejsze problemy. Jestem zagrożony z histry, a przystępuję do
matury. Czy nie jest to teraz ważniejsze?

- Jeśli o to chodzi to mogę ci pomóc...
Zerknął na niego posępnie. Już dawno postanowił sobie, iż będzie jego dom omijał wielkim łukiem. Nie

chciał się spotkać z Patrykiem. Nie widział go już parę dobrych dni. Wciąż o nim myślał i nie uważał, iż
odwiedzenie Teofila, byłoby dobrym pomysłem.

- Poradzę sobie!
- Taaa....jasne.
Basia pociągnęła Teofila na stronę i coś mu szepnęła. Teofil spojrzał przepraszająco na Tomka:
- To... zobaczymy się później co?
Pokiwał głową nawet na niego nie spojrzawszy.
Czuł się przygnębiony i dziwnie otępiały. Tak naprawdę wcale nie przejmował się historią, o dziwo było

mu wszystko jedno. Myślał tylko o nim. To go normalnie zabijało! Nawet wyrzucał w myśli Patrykowi, że
tak szybko się poddał i nie walczył o nich. Czyżby mu tak bardzo nie zależało?

Skarcił się za swoje myśli. Głupiec! Sam nie wiedział, czego chciał! To niezdecydowanie było doprawdy

drażliwe. Przecież już postanowił, że skończy z Patrykiem. Gdyby teraz do niego poleciał…, nie! Nie
ośmieszy się tak... Poza tym Patryk na pewno zdołał już sobie wszystko poukładać... Może nawet wrócił
do Dominika.

Na samą myśl o tym robiło mu się gorzej. Chciało mu się krzyczeć w bezsilnej wściekłości!!
"Patryk jest tylko mój!"- krzyczało jego samolubne serce uwięzione w niewzruszonym ciele. Rozum

kajał je by się uspokoiło, lecz ono nie słuchało, jakby było czymś… odrębnym.

Cholerna udręka! Jednego był jednak pewien… Cokolwiek się stanie, musi pozostać tak jak jest teraz...

background image

Tego samego dnia siedział nad historią przewracając w podręczniku strony. Nic nie wchodziło mu do

głowy, naprawdę nie miał dziś ręki do nauki. W końcu dochodziła dwudziesta trzecia i wszystko zaczęło
mu się już zamazywać.

- Sralizm mazgalizm! - Zamknął książkę odpychając się na obracanym krześle do tyłu. Zacisnął oczy

przyciskając do powiek palce. - Zero koncentracji!! Pieprzę to wszystko!

Rzucił się na łóżko chwytając za komórkę. Nie miał żadnej ważnej wiadomości. Tylko od Michała, który

miał pretensję, że ten nie przychodzi na treningi.

Odszukał numer do Patryka. Nie wykasował go jeszcze. Ciągle go miał… Jakby na coś liczył…

Wpatrywał się w cyfry ze wstrzymywanym oddechem. Tak bardzo chciał usłyszeć jego głos. Potrzebował
go jak jeszcze nigdy wcześniej. Nawet tych jego złośliwości… W rzeczywistości nawet to lubił. Zaśmiał się
na ten fakt. Tak, chęć niekiedy trzepnięcia go w twarz była powodowana tym, że tak naprawdę pragnął go
po prostu dotknąć. Zaszokowało go to, co siebie właśnie uświadomił. Patryk podobał mu się od zawsze. To
dlatego, kiedy był z nim sam na sam w samochodzie w czasie tego niesamowitego, jesiennego huraganu,
był tak spięty i zakłopotany.

Poderwał się do pozycji siedzącej czując jak sztywnieje mu każdy fragment ciała.
- To nie fair! - jęknął zrozpaczony.- Przecież kochałem Teofila! To nieporozumienie... - Zagryzł do bólu

wargę.

Ale czy rzeczywiście kochał Teofila? Czy nie było to tylko usilne odwrócenie swojej uwagi od Patryka?

Fakt, że Teofil nie był mu obojętny. Był ideałem. Uwielbianym przez wszystkich. Zawsze mu pomagał, był
miły, przyjacielski, wesoły, zdolny...

Poza tym... I tu go zmroziło... Zdał sobie nagle sprawę, że nigdy jakoś nie zapraszał przyjaciela do

siebie. Ciągle za to przesiadywał u niego. U...Patryka.

- Nie! - krzyknął zlatując z łóżka - Boże, ale ja jestem tępy!
"Widzę, że Teofil jest ważniejszy ode mnie?"
- Nie!! - krzyknął bezmyślnie. Zakręciło mu się w głowie od przypływu tylu myśli.
Jak mógł zamienić go na Teofila?!!! To nie jego kochał. Nigdy, ale to przenigdy w życiu! Na siłę wmówił

sobie to uczucie. Zadrżała mu warga. Znów wzbierało mu się na płacz. Był wściekły, że Patryk
doprowadzał go aż do tego.

Na dokładkę zdał sobie sprawę z jeszcze czegoś! Po tylu latach od śmierci rodziców Patryk był pierwszą

osobą, której pozwolił się dotknąć, w sensie okazania czułości.

Tego już było za wiele. Zatkał bezradnie dłońmi uszy, jakby pragnął powstrzymać swoje nieubłagane

myśli. Bezskutecznie. Stracił Patryka, więc stracił wszystko…



W ciągu następnych trzech dni nic się nie zmieniło. Tomek miał jeszcze nadzieję, że tamten się

odezwie, lecz próżne czekanie. Zawalił następny sprawdzian i niemalże odciął się od wszystkich. Najgorsze
było jednak to, że niesprawiedliwie szorstko traktował Teofila. Podświadomie obwiniał go o to, co się stało.
W końcu miał tego dosyć. Nie mógł tak dłużej.

Po pierwszej lekcji zszedł do stołówki siadając obok przyjaciela. Podparł podbródek na dłoni wbijając w

niego apatycznie szare oczy.

- Co jest? - zapytał go nieco chłodno - Będziesz mi tu dalej szczekał? Mam tego po wyżej uszu, wiesz?
- Wiem... przepraszam. Miewam trudne chwile.
- Usprawiedliwiasz się? - Nawet na niego nie spojrzał.
- Dobra! Jestem pierdolonym paszczakiem do kwadratu! Zadowolony?
Zerknął na niego przelotnie.
- Po części.- Odłożył książkę łypnąwszy na zegarek. - Przecież wiesz, że mogę pomóc ci z tej historii.

Czemu tak się wzbraniasz? Ty pomogłeś mi z fizy, pamiętasz?

Westchnął drapiąc się ze zmieszaniem po głowie.
- Dobra - Sam dźwięk tego słowa przeraził go. Zgodził się! Wreszcie zobaczy Patryka. To będzie zbyt

straszne, a jednocześnie zbyt piękne wydarzenie...

Teofil wyglądał na zadowolonego.
- Cieszę się, że zmądrzałeś. Nie chciałbym, abyś siedział tą samą klasę. Jesteś na to zbyt mądry.

Pomogę ci!

Wykrzywił usta w uśmiechu. Coś mu jednak nie wyszło, bo Teofil zapatrzył się na to ze zdumieniem, po

czym powiedział:

- Nie wysilaj się. Boże! Jak ty się zmieniłeś...


Umówili się następnego dnia. Tomek stał przed drzwiami z zaciśniętymi piąstkami. Gapił się na nie

uporczywie nie potrafiąc znaleźć w sobie tyle odwagi by zadzwonić. Czuł się jak wtedy, kiedy musiał
przeprosić Patryka, dokładnie tak samo!

- Czemu nie wchodzisz? - Usłyszał za sobą dźwięczny głosik matki Teofila. Wyglądała na rozbawioną.

Ukłonił się jej z poczerwieniałymi policzkami - Pomógłbyś mi zanieść te zakupy do kuchni? - Wskazała na
torby uwieszone jej drobnych ramion.

background image

- Ależ oczywiście!
Wyglądało na to, że byli sami w domu.
- Właściwie ja do... Teofila. Jest może?
- Och nie kwiatuszku! Ten nicpoń zapomniał ci powiedzieć, że był dziś umówiony do dentysty? -

pokręciła głową - Typowe... Ale zaczekaj na niego. Powinien przyjechać za jakieś... - Odwróciła się ku
kuchennemu zegarowi - dwadzieścia minut. Zrobię ci coś do picia. Na co masz ochotę, Tomek?

- Jja...nie dziękuję. Właściwie to nic ważnego. Pójdę sobie. Później z nim pomówię.
- Teofil będzie na mnie wściekły, że cię nie zatrzymałam. Zostań. Co cię zbawi te dwadzieścia minut. -

Mrugnęła do niego.

Musiał na to przystać. Miał wielką ochotę wydostać się z tego domu i to jak najprędzej, ale wtedy

wyglądałoby jakby przed czymś uciekał. Nie mógł więc...

- W takim razie napiję się soku...
Uśmiechnęła się odwracając do lodówki.
W domu panowała cisza. Zaczął się zastanawiać, gdzie się wszyscy podziali. Gdzie był Patryk. Ledwie

się powstrzymywał aby o to nie zapytać.

Podała mu soku.
- Prawda, jaki tu spokój? - zapytała odgadując jego myśli - Czasem człowiek potrzebuje wyciszenia.

Zwłaszcza, kiedy pracuje wśród hałaśliwych ludzi.

- A tak w ogóle... - zaczął jakby od niechcenia - Gdzie się wszyscy podziali?
- Och... - westchnęła wyciągając się z lubością - Mąż musiał wyjechać w ważnej delegacji. Szczerze

mówiąc mam nadzieję, że szybko nie wróci - Zachichotała czerwieniąc się z lekka. Teofil miał wiele z niej
tego wdzięku. - Mój najmłodszy u dentysty, a Patryk... ech... - Pochyliła głowę trochę zasmucona -
Wyprowadził się z domu na okres studiów. Powiedział, że nie może się tu skoncentrować. Ma teraz ważne
egzaminy. Poza tym z internatu bliżej mu na uczelnię. Szczerze mówiąc nie jestem tym zbytnio
zadowolona, był moim wsparciem w domu. Drugim tatusiem - Zaśmiała się trochę jakby zakłopotana.

Tomek szybko odwrócił od niej oczy by nie dostrzegła, co się w nim działo.
Patryk odszedł! Nie miał pojęcia, gdzie się podziewał. Zrobił to dla niego, by ten mógł się swobodnie

spotykać z Teofilem nie obawiając spotkania z nim. Całkowicie skapitulował. Tomek nie mógł w to
wszystko uwierzyć! Prawda boleśnie ucisnęła mu pierś.

- Wyprowadził się? - Jego głos brzmiał dziwnie obco.
- Tak. Wyobrażasz sobie? Byłam na niego naprawdę zła, że nas tak zostawia. Ale przecież jest

dorosłym mężczyzną. Ma swoje życie.

Odwrócił twarz w stronę okna zapatrując się na nie nieobecnym wzrokiem.
Patryk odszedł przez niego. Czuł się z tego powodu naprawdę podle. Jak mógł coś takiego zrobić!

Zacisnął pięści. Tego nie dało się przyjąć do wiadomości, ale… Prawda była straszna. A więc zależało mu
na nim aż do tego stopnia.

- Coś się stało? Źle się czujesz? - zapytała zaniepokojona.
- Nie nic! - zawołał z drżącym śmiechem - Muszę już iść proszę pani. Coś sobie ważnego

przypomniałem... Proszę przekazać Teofilowi, że...- urwał, kiedy przyjaciel przystąpił próg domu. Wbiegł
zgrzany do kuchni.

- Tomek!! Sorry stary, zapomniałem na amen!
Patrzał na niego tępo, jakby stracił czucie.
16.
Wreszcie udało mu się poprawić ostatnią jedynkę. Było przed nim jednak jeszcze sporo pracy.
Przemaszerował korytarz w biegu zakładając płaszcz. Już miał wyjść, kiedy nagle, niespodziewanie

czyjaś ciężka ręka przygniotła mu ramię.

- Gdzie się wybierasz?
- O! Cześć Michał. Jak leci?
- Zamknij się!
Jego oczy płonęły wściekłością. Tomek wiedział, dlaczego.
- Zapomniałeś, że dzisiaj ćwiczymy?!
- Mam ważniejsze sprawy na głowie. Niedługo matura. Rezygnuję z meczu.
Ten wpatrywał się w niego tępo, więc powtórzył:
- Wypisuję się z tego. Mam dość. Znajdźcie sobie kogoś innego na moje miejsce. A teraz nie zawracaj

mi głowy. - Ruszył przed siebie nie odwracając się nawet.

Michał go nie zatrzymał. Prawdopodobnie nadal był w szoku.

Całkowicie pochłonęła go nauka. Z Teofilem spotykał się bardzo rzadko. Prawie wcale. Nie było to

jednak aż tak dziwne zważywszy na to, że Teofil był wciąż zajęty swoją dziewczyną.

Zdarzało się, że się widzieli. Teofil wpatrywał się wtedy w niego z mnóstwem pytań na twarzy, których

nigdy głośno nie wypowiadał. Kiedyś jednak stwierdził:

- Jesteś... zakochany, co? - Ślęczeli nad fizyką w jego pokoju.
- Tak - odpowiedział mu swobodnie, jakby nigdy nic.
I na tym się skończyło. Tomek nie sprawiał wrażenia jakby chciał się z kimkolwiek dzielić swoimi

background image

przeżyciami. Teofil już go na ten temat nie wypytywał.


Pewnego nieprzyjemnie chłodnego poranka, Tomek siedział samotnie w bibliotece pochylony nad

notatkami, kiedy nagle, ktoś niespodziewanie ryknął mu coś do ucha. Poderwał się ze wściekłością na
twarzy.

- Czego?! Ukryłem się tu, bo potrzebuję samotni.
Basia owijała wokół palca ciemnobrązowy kosmyk swoich długich włosów. Nauczycielka patrzała na nią

nieprzyjaznymi oczyma. W końcu przecież znajdowali się w bibliotece.

Teofil posłał dziewczynie karcące spojrzenie, siadając koło przyjaciela.
- Tomcio, nie możemy pozwolić na twoją samotnię. Robi nam się ciebie żal... - powiedziała czuląco.
- Może gdzieś razem wyskoczymy? - zaproponował przyjaciel.
Tomek uśmiechnął się krzywo:
- Czyżbyście współczuli mi z jakiegoś powodu? Przeżywam opóźniony okres dojrzewania. Dajcie mi

święty spokój.

Basia gwałtownie odwróciła głowę w stronę Teofila. Już po raz drugi Tomkowi było dane dostać jej

długim warkoczem w twarz.

- Mówiłam ci, że to, to! Nie ma się, czym przejmować.
- No dobra. Ale wybierzmy się gdzieś poszaleć! - nie ustępował.
Tomek był pochłonięty przepisywaniem z książki. Teofil wiedział, że już ich nie słucha i, że trudno go

będzie zmusić, aby się na nich skupił. Wpatrywał się w niego jakby nad czymś rozmyślał. Basia
tymczasem poderwała się gwałtownie z miejsca dostrzegłszy kogoś ze swoich znajomych. Przeprosiła
Teofila i odeszła na moment.

- Wiesz... Ja też nie mam ochoty na żaden wypad. Ale Basia jest taka energiczna i ciągle mnie gdzieś

zaciąga. Wolałbym nie iść, ale nie chcę sprawić jej przykrości.

Tomek pokiwał głową udając zrozumienie.
- Dopiero jak zacząłem z nią chodzić zrozumiałem jak bardzo się między sobą różnimy. Ale nadal ją

kocham i choć jest wiele rzeczy, które mnie w niej drażnią...- Podparł podbródek na ręce przerywając
sobie. - Taak... Wciąż mi się bardzo podoba.

Tomek westchnął przekreślając jakiś wyraz. Przewrócił kartkę przepisując go od nowa.
- Musisz dzisiaj do mnie przyjść - Oznajmił wręcz rozkazująco.
Przyjaciel przerwał pisanie. Spojrzał na niego intensywnie.
- Czemu? Jestem zajęty. Jutro jest przecież sprawdzian.
- Już się go nauczyłeś. Musisz przyjść.
- Muszę...?
- Tak.
Wpatrywali się w siebie z uporczywością. W końcu Tomek roześmiał się z łoskotem zamykając książkę.
- Muszę przyjść - powtórzył - Brzmi dziwnie tajemniczo. Wyjaśnisz mi, czemu?
Przez moment milczał.
- Mógłbym, ale wtedy byś nie przyszedł. Oto cały ty!
- Dziękuję, że mi to mówisz.
Teofil wstał podnosząc z ociąganiem plecak. Akurat wróciła dziewczyna. Natychmiast uczepiła się jego

ramienia.

- To na co się zdecydowaliście? Gdzie idziemy?
- Nigdzie. Tomkowi się nie chce.
Rzuciła mu spojrzenie wściekłej kotki. Najbardziej jednak zdenerwowało ją to, że nie robiło to na nim

wrażenia.

- Co się stało z tym Tomkiem, który tak mi się podobał! Jesteś do niczego!
Odwróciła się na pięcie pociągnąwszy za sobą Teofila. Przez usta bruneta przemknął słaby uśmiech,

wrócił do przepisywania.



Rzeczywiście był przygotowany na sprawdzian. W ogóle tego dnia nie miał nic specjalnego do roboty.

Nie chciał jednak iść do Teofila. I nie było to z obawy przed spotkaniem z Patrykiem. Wiedział, że już go
nie było... I może właśnie dlatego nie miał po co tam iść.

Patryk zatrzasnął za sobą żelazne drzwi. I tak… minęło już sporo czasu, że Tomkowi udało się z tego

wszystkiego jakoś pozbierać i nie było mu już tak tęskno. Wiedział, że w końcu o nim zapomni… Do
wszystkiego można się było przecież przyzwyczaić, zacząć czegoś nowego...

Tylko, czego?
Tomek wyleciał z łazienki chwytając za komórkę:
- Czego bracie?
"To przyłazisz, czy nie?! Poświętujmy sobie troszeczkę! W końcu udało ci się zdać tą przeklętą historię,

a nawet ja nieźle wyszedłem z fizyki!"

- Mój Boże... tobie naprawdę się nudzi.
"Zgadza się! Brakuje mi naszych wariacji?"

background image

- Jakich znów wariacji ty chłopczyku z aureolą na głowie.
"Zamknij się i przyłaź."
Skwasił się zerkając na zegarek.
- No... dobra. Przypełznę abyś mi jutro nie skomlał.
"Dobra!! Trzymam cię za słowo"
Rozłączył się. Usiadł ciężko na łóżku. Może dzięki temu uda mu się trochę rozerwać. Nie pamiętał,

kiedy to ostatnio się śmiał. Nawet marzył o tym, aby się w końcu porządnie rozluźnić i zapomnieć.



Zarzucił na siebie kurtkę i poleciał… Po drodze miał nawet sporo czasu na przemyślenia. Teofil trochę

dziwnie się zachowywał. Zdawał się być nawet dość nerwowy. Nie potrafił zrozumieć, czemu aż tak bardzo
mu zależało, aby przyszedł. Czy za tym coś się kryło? A może Patryk przyjechał? Natychmiast odepchnął
od siebie tą myśl. Teofil nie zachowywałby się w ten sposób gdyby o to chodziło. W dodatku przecież nie
wiedział, że między nimi coś było.

Na wszelki jednak wypadek, jakby szarpnięty nagłym przeczuciem zwolnił kroku. A kiedy znalazł się

przed domem przyjaciela dokładnie rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu znajomego samochodu. Nie było
nawet śladu kół.

- Nareszcie - Teofil palnął go mocno w plecy. Było coś nienaturalnego w jego zachowaniu. Przyjrzał mu

się z podejrzliwością, zdejmując kurtkę. Przyjaciel uśmiechnął się do niego głupkowato.

- Wziąłeś coś sobie?
- Niby co?
- Masz dziwny nastrój...
Prychnął urażony.
Matka Teofila powitała go perlistym uśmiechem, ale ten nawet nie zdążył wybąknąć powitania, bo

Teofil natychmiast pociągnął go na górę do swojego pokoju.

- Częstuj się! - Podsunął mu półmisek z ciastkami.
Tomek usiadł na niewielkim foteliku zakładając splecione dłonie za głowę. Wpatrywali się w siebie przez

pewien czas nic nie mówiąc. To było dość zabawne, ale naprawdę nie wiedział, o czym mieliby rozmawiać,
co sobie powiedzieć. Teofil zmarszczył czoło. Prawdopodobnie miał ten sam problem.

- Bardzo smaczne ciastka - powiedział lekko z drwiną. Teofil zrobił się czerwony i bardzo urażony. -

Powiedziałem coś nie tak?

- Oj przestań Tomek!! Tak dawno z tobą nie gadałem, że w końcu nie wiem, co powiedzieć, a ty z tego

żartujesz.

- A co mam robić. Ja też nie wiem, o czym gadać. Chciałeś bym przyszedł, więc jestem.
Tamten pochylił lekko głowę zacisnąwszy tak mocno pięści, że aż mu kostki pobielały.
- Wydaje mi się, że masz z czymś problem. Chodzi o Basię? Nie układa wam się? - zapytał blondyna.
- Nie! To nie to... - Przełknął ślinę szybko na niego spojrzawszy - A może jednak to! Rzeczywiście

ostatnio się sprzeczamy. Nawet o głupstwo.

- Tak? - Chrupał ciastko mieszając herbatę. - Masz już jej dość? Chcesz zerwać?
- Nie!! Na Boga nie!! - wybuchnął. - Ona jest moją... Julią!
- Julią??
- Tak, Julią! Czy ty ze mnie drwisz?
Uśmiechnął się odrywając od niego oczy. Rzeczywiście jakby drwił.
- Nie. Przepraszam.
Tamten zmrużył oczy. Tomek bardzo nie lubił tego spojrzenia. Atmosfera robiła się napięta.
Na szczęście ciszę przerwał nagły, przenikliwy pisk dochodzący z dołu. Obydwoje podskoczyli. Krzyk

należał do matki Teofila.

- Co się stało?!
- A nic...- Przyjaciel uśmiechnął się jakby z zakłopotaniem machnąwszy ręką.
- Jak to nic? - Wstał - Twoja mama krzyknęła. Może zejdziesz? Może coś się stało.
- No, co ty! Ona tak zawsze. Siadaj.
Spojrzał mu w twarz z zaskoczeniem. Teofil powolutku ze spokojem sączył herbatę.
- No siadaj, siadaj.
Na dole zdawało się być gwarno. Tomek spiął się nieco.
- Jak już zacząłem... Mamy z Basią pełne napięć chwile, ale bardzo się kochamy i ten związek przetrwa

choćby nie wiem co. Czyż nic nie jest silniejszego niż potęga miłości? - powiedział z uniesieniem.
Właściwie gadał trzy po trzy.

- Urocze...
Przyjaciel zaśmiał się niepewnie, następnie podniósł się energicznie.
- Zrobię ci herbaty - Wziął jego szklankę.
- Ale ja jeszcze nie wypiłem - Złapał ją w ostatnim momencie.
- W takim razie przyniosę ci coś innego.
- Ale...nie trzeba, wolę to, co mam. Dziękuję. - Wyszarpnął mu ją z ręki omal nie wylewając na siebie

zawartości.

background image

- TEOFIL! - dał się słyszeć głos z dołu.
Tomek akurat popijał herbatę i kiedy rozpoznał, do kogo należał ów głos, zakrztusił się omal nie

wypluwając zawartości na przyjaciela.

- O! - Jakby się zdziwił - Patryk przyjechał. A mówił, że będzie rano. Co za łoś. Miałem na wieczór inne

plany... Niech sam przypełznie. Nawet się nie wysilę, aby do niego zejść!

- Chyba żartujesz! - krzyknął podrywając się na równe nogi. Czy to możliwe?!
Pociągnął Teofila by ten wstał.
- Natychmiast zejdź na dół! - Cały się trząsł. Miał nadzieje, że ten niczego nie zauważył.- To...twój

brat, tak? Dawno go nie widziałeś, tak? Nie zasługuje na takie traktowanie. Idź tam! Przywitaj się, ja
zaczekam. No rusz się!

Prawie wypchnął go za drzwi.Kiedy został sam oparł się o nie, starając zebrać myśli. Jedno było pewne,

musiał się stąd jak najszybciej wydostać. Tylko jak, kiedy on był na dole.

- Czemu mnie to spotyka? - jęknął żałośnie. Nie mógł uwierzyć w swoje nieszczęście. Zdał sobie

sprawę, że jeszcze do końca nie pozbierał się z tego rozstania i był całkowicie nieprzygotowany na
spotkanie. Nie potrafiłby zachować się przy nim naturalnie.

Podszedł do okna rozsuwając zasłony. Było za wysoko aby wyskoczyć!
- Do diabła!
Usiadł z powrotem na miejsce, zagryzając wargę. Musi przejść przez to z godnością. Miał nadzieję, że

Teofil nie wpadnie na pomysł, aby powiedzieć mu, że tu jest. Tomek nie miał zamiaru się z nim spotkać.
Patryk prawdopodobnie był tego samego zdania!

Drzwi niespodziewanie zostały otwarte. Tomek porwał się na równe nogi. Na szczęście to był tylko

Teofil.

- Zejdziemy na dół? Patryk jest tylko do jutra.
- Co? Powiedziałeś, że tu jestem?
- Nie, ale...
- Czekaj! Po co mam tam zejść? Przyszedłem do ciebie. Ale jak chcesz z nim pobyć sam na sam, to ja

rozumiem, pójdę sobie.

Teofil niecierpliwie stuknął butem o nogę stolika:
- Czemu? Przecież wszyscy się znamy. Kilkakrotnie wypadaliśmy gdzieś razem, nie? Byłoby miło

gdybyś się z nim przywitał.

- Przecież się nie cierpimy! Zapomniałeś?
Spojrzał na niego z lekkim uśmiechem, jakby chciał powiedzieć: "kogo nabierasz".
- Co ty...
- Co, co ja? - zapytał niewinnie.
Serce Tomka podeszło do gardła.
- Czemu tak na mnie patrzysz? - Zrobił krok w stronę drzwi zamykając je by nikt ich nie usłyszał - To,

że nie chcę się z nim zobaczyć oznacza, że mam ku temu poważne powody, a to z kolei oznacza, że masz
się zamknąć i przestać namawiać. Nie i kropka! Spadam.- Ale wcale nie podszedł do drzwi. Przecież w
salonie był Patryk.

- Matko Boska...
- Nie będę wam przeszkadzać. Stęskniliście się za nim. Pójdę już.
- Nie przeszkadzasz. Ja się za nim aż tak nie stęskniłem. Nawet nie wiesz jak od niego odpocząłem -

Poklepał go po ramieniu nakazując by usiadł - Zostań jeszcze trochę, okey?

- Skoro namawiasz - powiedział drętwo siadając na miejsce. Bał się zejść na dół.
- Jesteś naprawdę straszny...
- Pod jakim względem? - westchnął pocierając oczy - Albo wiesz? Zmieńmy temat. Mówiłeś o Basi, tak?

Na czym to stanęło?

- Nie ma o czym gadać. Tak naprawdę wcale nie chciałem o niej mówić. Nie potrafiłem znaleźć tematu

wiec zacząłem o tym - Wzruszył ramionami.

Wcale mi nie pomagasz - pomyślał pochylając z rozpaczą głowę.
Czuł, że spowija go jakaś mroczna ciemność. Słyszał intensywne walenie własnego serca, rwało się ku

Patrykowi. Wystarczyło tylko, że usłyszał jego głos, a już odlatywał. Spojrzał na przyjaciela. Jego usta
poruszały się i coś do niego mówiły, ale on był zbyt przytępiony, by słuchać.

W końcu usłyszał swój głos. To było dziwne, jakby kto inny powiedział to zakazane słowo:
- Kocham go.
Teofil zamilkł. Popatrzał na niego zdumiony.
Zapadła grobowa cisza. Tomek nie znosił jej, bowiem zbyt wiele niewypowiedzianych słów unosiło się w

powietrzu.

- Patryka? - zapytał po prostu.
Nabrał do ust powietrza. Nie zamierzał zaprzeczać. Nie miał już wcale Patryka. Mógł też właśnie stracić

przyjaciela. Wisiało mu to jednak. Nienawidził swojego tchórzostwa. Dłużej już nie mógł.

Pokiwał głową.
Teofil oparł się plecami o fotel splótłszy na piersi dłonie.
- Patryk ciebie też. Wiesz o tym, prawda?

background image

- Co proszę? - zapytał niepewnie.
- Kocha cię. Wyjechał przez ciebie, wiedziałeś o tym?
Wpatrywał się w niego tępo, jakby nie rozumiał.
- Co się tak wytrzeszczasz? Nie udawaj, że nie wiedziałeś. A teraz nie chcesz do niego zejść. Nie

rozumiem tego. - Podrapał się po głowie - Chociaż... czemu ja się dziwię, przecież ty to ty. Irracjonalne
zachowanie zawsze szło z tobą w parze.

- Chwileczkę - Prawie krzyknął - Ty chyba nie rozumiesz, co powiedziałem.
- Masz mnie za tępaka? - Zmarszczył czoło - Myślisz, że nie wiedziałem? Od dłuższego czasu wiem, że

się w nim kochasz. W przeciwieństwie do Patryka, ty nie umiesz nic ukryć. Wlepiałeś się w niego jakbyś
był na haju.

Poczerwieniał wstając.
- Masz trochę dziwny sposób okazywania uczuć, ale nie będę się czepiać. Chociaż... jak już jesteśmy

przy tym… ta twoja wybuchowa natura... - Pokręcił głową - Dziewczyna by z tobą nie wytrzymała, mój
brat za to nie jest do końca normalny... więc...

- Czemu nic nie mówiłeś? Czemu nie powiedziałeś, że wiesz.
Stał odwrócony do niego plecami. Patrzał na coś zza okna.
- Po co miałem cokolwiek mówić?
Odwrócił się do niego z bólem.
- Naprawdę nie obchodzi cię, że kocham twojego brata?
Patrzył na niego jakby nie rozumiał jego słów.
- Yyyy...Pytasz czy jestem o ciebie zazdrosny, czy coś?
- Nie! - Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał.- Nie masz nic przeciwko, że coś do niego czułem?
- Ja? A co ja mam do gadania? Ty chyba... nie przeze mnie. - urwał mrużąc oczy - Ej... ale jak to

,"czułeś"? Już nic nie czujesz?

Zawahał się przelotnie na niego spojrzawszy.
- Tak. Nic.- powiedział ozięble.
Teofil również się podniósł. Wyglądał na rozwścieczonego. Raczej nie widywał go w takim stanie.

Trochę go to zaniepokoiło.

- Ty diable! Ty naprawdę jesteś skończonym draniem!
- O co ci teraz chodzi?
- Nie wiem czy mam w to uwierzyć. Ale przecież nie jesteś aż tak z kamienia! Nie traktuj w ten sposób

mojego brata!

- Przecież nic mu nie zrobiłem. Mów ciszej!
Teofil stał wpatrzony w niego z wyrzutem i niedowierzaniem.
- Nie chcę się z tobą kłócić. Będę się już zbierał...
- Tak po prostu?
- Tak! Nie chcę być niegrzeczny... Ale to nie twoja sprawa Teofil. - Wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi.

Cały drżał z emocji.

Na dole panowała cisza. Wyglądało na to, że wszyscy byli w kuchni. Poruszał się najciszej jak umiał.

Kiedy dotarł do kurtki tylko ją na siebie narzucił.

Napięcie opadło dopiero, kiedy znalazł się za drzwiami. Chłodne powietrze owiało jego postać. Zadrżał

zapinając się pod samą szyję. Jego spojrzenie przesunęło się po samochodzie Patryka. Natychmiast
ogarnęło go głębokie przygnębienie. Zapatrzył się na niego na moment. Teofil miał rację...Był skończonym
draniem, ale nic nie mógł na to poradzić.

Kopnął poręcz schodów zrzucając z niej czapę śniegu. Już miał zbiec na dół, kiedy nagle… poczuł

intensywny zapach dymu tytoniowego, gdzieś blisko siebie. Odwrócił głowę w lewo i wrzasnął na całe
gardło omal nie spadając ze schodów.

- Uważaj.- Zaniepokoił się tamten. On również podskoczył nie spodziewając się takiej reakcji.
Tomek uczuł, że jego ciało zesztywniało z przerażenia a kolana dziwnie się pod nim ugięły.
- Matko Przenajświętsza....- przełknął.
W ogóle nie zauważył Patryka. Stał z boku ukryty w mroku nocy.
Wyprostował się poprawiwszy postawę. Nie potrafił oderwać wzroku od jego intensywnych ciemnych

oczu, tych wspaniałych i pięknych. Całkiem na poważnie rozważał możliwość ucieczki. Najpierw jednak
musiał wyjść z szoku, w jakim się znalazł.

Wypuścił papierosa z dłoni przygniatając go butem. Na chwilę oderwał od niego wzrok i Tomkowi udało

wziąć się jakoś w garść. Zszedł dwa schodki na dół powolnym, niepewnym krokiem. Czuł się jakoś dziwnie
nieważki. Mógłby tak po prostu odejść. Patryk nie sprawiał wrażenia jakby chciał go zatrzymać, czy coś
powiedzieć. Zabolało go to. Ich naprawdę już nic nie łączyło.

Zatrzymał się jednak. Odwrócił. Było zbyt ciemno, aby mógł dostrzec wyraz jego twarzy.
- Dobrze wyglądasz... Jutro wracasz, prawda?
Poruszył się ledwie dostrzegalnie.
Serce Tomka omal nie wyskoczyło z gardła. Bał się tego jak mu odpowie. Czy w ogóle coś powie.
- Tak.- Zrobił długą pauzę. Usłyszał jak wypuszczał powietrze przez usta.- Będę tu czasami

przyjeżdżał...Czasami...

background image

- Aha...
Zmrużył lekko oczy. Twarz Tomka wydawała się łagodną i gładką jak powierzchnia lustra.
- No to... trzymaj się.
Pokiwał mu głową:
- Ty też.
17.
Patryk stał jeszcze jakiś czas przed domem zgniatając w dłoni puste opakowanie po papierosach.

Musiał użyć całego swojego samozaparcia, aby nie pobiec za Tomkiem w celu potrząśnięcia nim.
Naprawdę miał na to ochotę. Cokolwiek by jednak nie zrobił… Tomek i tak nigdy nie będzie należał do
niego. Nie chciał używać na nim siły, przecież nie o to chodziło w prawdziwym uczuciu.

Wrócił do środka. Ledwie to uczynił, a czyjeś nieżyczliwe oczy przymiażdżyły go z niewypowiedzianą

siłą tak, że aż przystanął. Były niemalże ciężkie od duszącej w sobie złości. Popatrzał z uniesionymi
brwiami na Teofila, wyglądało na to, że czekał na niego. Opierał się bokiem o kanapę.

Patryk nie dał po sobie poznać zaskoczenia, jaki wywołała w nim postawa młodszego brata. Podrapał

się po karku wycierając buty.

- Debil! - skwitował po prostu.
- Co?
- Zabrałeś mi przyjaciela, pewnie jesteś z siebie zadowolony?!
- O czym ty bredzisz? - Tym razem nie udało mu się ukryć zdziwienia.
- Nie było żadnych problemów dopóki ty nie pomieszałeś mu w głowie. Tomek nie jest już taki, jakim

go lubiłem. Możesz nie wyjeżdżać! To nic już nie zmieni!

Ruszył zdenerwowanym krokiem w stronę kuchni, lecz Patryk zatrzymał go szybkim ruchem pociągając

za rękaw. Teofil prawie stracił równowagę. Wyszarpnął mu się gromiąc go wzrokiem.

- Nie wkurzaj mnie bachorze!!
- Bachorze?! Na Tomka tak nie mówisz, a jesteśmy w tym samym wieku!
- Co ty z tym Tomkiem! O co ci tak w ogóle chodzi?!
Wpatrywał się w niego z wahaniem. Jakby chciał coś powiedzieć, ale nie był pewien czy mu wolno. Poza

tym Patryk nie wydawał się w nastroju do kłótni. Miał jeden z tych wyrazów twarzy, który nakazywał aby
trzymać się od niego z daleka.

- Jestem twoim bratem… i…
- Też mi nowina.
- Nie przerywaj mi! - Ułożył usta w ciup odrywając od niego oczy - Jestem rozdarty wewnętrznie. Nie

wiem czy mam być po stronie brata, czy przyjaciela!

Zwęził oczy przewiercając Teofila na wylot.
- Podsłuchiwałeś naszą rozmowę.
- Znów mi przerywasz! - wrzasnął pomału tracąc cierpliwość. Szybko jednak się uspokoił, mówiąc

przyciszonym głosem - Rozmawiałeś z nim? Dzisiaj? Tak? I co?

- Co, co? Możesz wyrażać się jaśniej? - Westchnął opadając na sofę. Wyciągnął z kieszeni paczkę

papierosów, ale wszystkie już wypalił. Rozejrzał się po salonie jakby nie wiedząc, czym się zająć. Był
nerwowy. W końcu uraczył brata swoim niechętnym spojrzeniem.

- Tomek powiedział mi, że cię kocha. To znaczy. Już cię nie kocha, ale kochał. - Zmarszczył czoło

starając się przypomnieć sobie, co tak dokładnie mu wtedy powiedział. - Co tak w ogóle między wami
zaszło? Wiesz, jestem trochę w tym wszystkim zakręcony. No ale poza tym nie mów mu, że ci to
powiedziałem. Wiesz, ja…- Zakłopotał się pod jego spojrzeniem zaczynając w obronnym geście machać
rękoma - Mam na myśli to, żebyś nie robił sobie nadziei… Myślę, że to już koniec… zdaje się... - Podrapał
się spuszczając wzrok - To dosyć dziwna, skomplikowana sprawa.

- Powiedział ci? - Pochylił się lekko do przodu jakby gotował się do skoku na niego.
Teofil drgnął. Wiercił się niespokojnie czując na sobie palące spojrzenie starszego brata. W końcu

uznał, że najlepiej zrobi, jeśli usunie się czym prędzej do kuchni, co natychmiast zaczął realizować. Patryk
dopadł go jednak, mocno popchnąwszy na ścianę. Zakleszczył dłonie na jego ramionach aż ten krzyknął.

- Gdzie się wybierasz?!
- Puść mnie zboczeńcu! Mamo!!
Dostał przez głowę, w chwili, gdy matka zajrzała do salonu. Zrobiła pochmurna minę:
- Ależ Patryk… To twój młodszy brat. Co tu się dzieje? Czy nie możecie choć raz być dla siebie

życzliwsi?

- To niemożliwe! - odpowiedzieli chóralnie.
Kobieta pokręciła głową, wracając do kuchni.
- No więc?
- Co no więc? - Potarł ramię odwracając się do niego bokiem.- Ale ze mnie wyciągnąłeś! Jak ja teraz

spojrzę Tomkowi w oczy!

- Niby ja coś z ciebie wyciągałem? Więc… powiedział ci?
Westchnął:
- Skoro wiedziałeś, co do ciebie czuł, to, czemu… Boże… nic, ale to nic z tego nie rozumiem! - Pokręcił

gwałtownie głową - Wyjaśniajcie to sobie sami! Ja umywam łapki… Czy mogę już iść?

background image

Nie odpowiedział mu będąc myślami daleko stąd. Teofil wykorzystał to i czym prędzej czmychnął.
W głowie bruneta panował lekki mętlik. Skoro Tomek miał w końcu odwagę powiedzieć Teofilowi o

wszystkim, czemu tak po prostu odszedł? O niczym nawet nie pisnął. Nie chciał, aby Patryk wiedział? Jak
miał to rozumieć? Czuł, że zapala się w nim wściekłość.

Zarzucił na siebie płaszcz i wyszedł. Musiał się z tym przejść.

- Gratulacje! - Teofil poklepał Tomka po ramieniu - Napisałeś lepiej ode mnie! Pewnie jesteś z siebie

zadowolony.

Spojrzał na niego dość niechętnie, następnie zrzucił jego rękę ze swojego ramienia.
- Nie odzywaj się do mnie! Nie gadam z tobą! - Wyminął go szybko zbiegając ze schodów.
Teofil natychmiast pognał za nim. Stanął obok chłopaka opierającego się o barierkę i wychylającego za

autobusem.

- Czemu się dąsasz?! Z powodu tego, co sobie powiedzieliśmy wczoraj?
Nie odpowiedział. Miał nieprzyjemnie zaciętą twarz. Nawet nie raczył na niego spojrzeć. Teofilowi

zrobiło się przykro.

- Nadal się przyjaźnimy, prawda? Tego nie można tak po prostu unieważnić.
- Daj mi spokój!
- Nie dam! Pogadajmy!
- Nie mam ochoty.
- Dam ci jego adres!! Jeszcze nic straconego! Powiedz mu, co do niego czujesz… Bo przecież nadal coś

czujesz, prawda?

Spiorunował go wzrokiem:
- Bawisz się w swatkę? Miedzy nami nic nie ma i nie będzie. Już skończ z tym!
- Przejdźmy się, oki?
- Zwariowałeś? Zaraz przyjedzie autobus. Nie chce mi się walić z buta! I po prostu zmień płytę. Nie

mam zamiaru tego wysłuchiwać!

- To nie w porządku. - powiedział cichutko.
Tak, było nie porządku to, że Patryk nic już do niego nie czuł. Gorzała w nim złość. Czuł się oszukany.

Wczorajszego wieczoru, Patryk patrzał na niego tak obco, prawie zimno. Mogło się nawet wydawać, że coś
do niego miał.

Na pewno nie będzie chciał jego adresu! Skoro ten drań miał na wszystko wyrąbane, Tomek także

postanowił mieć!

Dopiero w domu gniew trochę ostygł. Rzucił torbę na łóżko siadając za biurkiem. Otworzył zeszyt

wlepiwszy w niego wzrok.

- Pytał się o ciebie ten czarnowłosy wysoki chłopak. - usłyszał za swoimi plecami głos kuzyna.
- Czemu nie pukasz?! Jaki chłopak?
- No… taki jeden. Kiedyś tu był.
Zrobiło mu się gorąco. Czyżby mówił o Patryku? Czy to mogła być prawda?
- Nie wiem, o kim mówisz. - odwrócił się do niego plecami ponownie wlepiwszy oczy w zeszyt.
- Powiedział, ze musi już wracać, chciał się pożegnać… czy coś… nie zrozumiałem…
- Daj mi spokój! Spadaj!
- Jak chcesz. - Wzruszył denerwująco ramionami, po czym wyszedł.
Przyłapał się na tym, iż niemądrze gapił się w zeszyt już od kilku minut nic nie przeczytawszy. Po tym

co właśnie usłyszał, nie umiał się na niczym innym skoncentrować. Patryk był u niego! Cóż mógł chcieć!
Tak bardzo zapragnął go zobaczyć. Ale przecież ten wyjechał. Jedyną możliwością było poproszenie Teofila
o adres, ale Tomek nie chciał by Patryk pomyślał, że się za nim ugania. Poza tym jak zwykle źle
potraktował Teofila i nie czuł się na sile, aby po tym wszystkim lecieć do niego po prośbie.

Schylił głowę westchnąwszy. Zamglonymi oczami wpatrywał się w komórkę leżącą spokojnie na łóżku

obok torby. W końcu jednak skupił na niej większą uwagę.

- No przecież! - Porwał się na równe nogi chwyciwszy ją w dłonie. Szybko wybił numer do Patryka, po

czym równie szybko się rozłączył. - Co robisz tępaku… - Zanurzył we włosach dłonie.

Kiedy się trochę uspokoił powoli wyrównując oddech ponownie wystukał jego numer. Musiał zadbać o

odpowiednią barwę głosu. Nie chciał, aby ten usłyszał jak bardzo jest poruszony. Poza tym w takich
momentach głos Tomka miał tendencje do drżenia. W życiu nie chciał, aby ten to usłyszał!!

Przypomniał sobie jak chłopak raczył go chłodno potraktować i wizja ta okazała się dość pomocna.
Odczekał trzy sygnały, by pokrótce usłyszeć najcudowniejszy głos na świecie, ciepły i tak

charakterystyczny, że aż wywołujący dreszcze. Przez moment mogło się wydawać, że Patryk stoi obok
niego, blisko.

"Tomek…? "
Zacisnął wargi wciągając gwałtownie powietrze.
Tak! A kogo się spodziewałeś palancie! Czego szukałeś w moim domu ty arogancki, nieczuły łosiu?!

Myślisz, że mi na tobie zależy i z drżeniem oczekuję twojego powrotu?! Ha! I tu się pomyliłeś nadęty
bufonie! Nawet przez chwilę o tobie nie pomyślałem! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! A jak jeszcze
raz, kiedykolwiek zobaczę cię w moim pobliżu, gorzko tego pożałujesz! Miej to na uwadze!!

background image

Zamiast tego powiedział jednak.:
- Partyk… słuchaj… bardzo za tobą tęsknię…
Wyglądało na to, że emocje wzięły górę. Słowa same popłynęły nieodwracalnie ku Patrykowi. Tomek

omal się nie rozłączył z wrażenia po tym, co właśnie powiedział. Po drugiej stronie trwała cisza. Była dość
długa, nie mógł jej znieść. Po paru chwilach wyrzucił ze sfrustrowaniem:

- Przez ciebie nie mogę normalnie funkcjonować… Jesteś mi potrzebny! Nie karz mi błagać cię o to na

kolana! Zrobię wszystko byś jeszcze raz mnie pokochał, daj mi szansę!! - Gdy dalej po drugiej stronie
trwało milczenie, wykrzyknął: - Bo też z ciebie podły sukinsyn, wiesz?! Żeby tak wyjechać bez słowa. Nie
zasługujesz na ani jedno moje spojrzenie! Masz szczęście, że wtedy na tarasie twoja obecność tak mnie
zaskoczyła, bo gdybym miał trochę czasu na przemyślenia… nasze spotkanie potoczyłoby się w całkiem
innym klimacie!!

"Tomek!"- przerwał mu głos Patryka.
- Zamilcz! Nic nie mów… Przemyśl to po prostu, dobra? - Przystępował z nogi na nogę czując jak

wstępuje mu na policzki żar gorąca.- Uważam, że zasługuję przynajmniej na to, prawda? Nie jestem
chłoptasiem na jedną noc! Nie wkurwiaj mnie!

Odczekał chwilkę, następnie się rozłączył. Rzucił komórkę na łóżko sam opadając obok. Był sztywny jak

kłoda. Serce biło mu w piersiach tak głośno, że czuł je jednocześnie w gardle i głowie. Zrobił to! Wreszcie
to z siebie wyrzucił. Przyniosło mu to nawet ulgę, lecz jednocześnie włączył się także niepokój. Czyż
zbytnio się nie uniósł?

Nie pozwolił Patrykowi dojść do słowa. Po prostu się wyłączył i tyle. Może było by lepiej, gdyby od razu

usłyszał odmowę. Źle jest czekać pełnym nadziei. Ponownie przypomniał sobie sposób, w jaki na niego
patrzył. Czy w tych czarnych odległych oczach zostało jeszcze trochę uczucia dla niego…?



Następnego dnia w szkole przeprosił Teofila, ale postanowił nie brać od kumpla adresu jego brata.

Pozostało mu czekanie. Choć sam nie wiedział, na co. Tego dnia Tomek był dosyć nadpobudliwy i wszyscy
trzymali się od niego w bezpiecznej odległości. Kiedy skończyły się lekcje został jeszcze w szkole. Miał
książki do oddania. Bibliotekarka spoglądała na niego z podejrzliwością. Zazwyczaj nigdy nie odwiedzał
tego punktu budynku.

Wychodząc owinął się dokładnie szalem, ponieważ na zewnątrz było tego dnia szczególnie mroźno. Był

tak zamyślony i nieobecny duchem, że po drodze trącił kogoś łokciem nawet tego nie poczuwszy.

Nie usłyszał także, że osoba ta podążyła za nim. Ocknął się dopiero, kiedy poczuł dotyk na swoim

ramieniu. Zareagował natychmiastowo. Jeden mocny cios łokciem w brzuch i napastnik już zgięty w pół.

Dopiero po paru trochę za długich sekundach zdał sobie sprawę, w kogo uderzył.
Mężczyzna uniósł na niego lekko przesłonięte bólem oczy, po czym wydusił:
- Rany… nie wiedziałem, że jesteś aż tak… na mnie wściekły…
- Yyy… Ja…- Zacisnął pięści czując jak krew zaczyna mu wrzeć w żyłach. - Żyjesz?
- Tego powiedzieć nie mogę - Starał się wyprostować. Tomek natychmiast ofiarował mu swoją pomoc

pomagając mu się podnieść. Ich twarze w pewnym momencie znalazły się szczególnie blisko siebie. Patryk
uśmiechnął się.

- Co ty…tu robisz? Nie wyjechałeś?
- Wyjechałem i przyjechałem. Wczoraj dostałem dość… szczególnie zaproszenie. Byłem tak poruszony,

że gapiłem się w komórkę jeszcze z dziesięć minut po twoim rozłączeniu. Czemu mnie zaatakowałeś?

- Nie zaatakowałem! - Puścił go, poprawiając z zakłopotaniem rękawiczkę. - Przestraszyłem się. Nie

trzeba było tak znienacka.

- Przestraszyłeś? - roześmiał się na całe gardło, że aż ten podskoczył - No nieźle… Muszę czasem

uważać.

Patrzył na niego długo.
Nie potrafił przyjąć do wiadomości faktu, że oto stał przed nim Patryk. A już myślał, że nigdy go nie

zobaczy. Był tak tym odurzony, że nie umiał wyksztusić z siebie najmniejszego nawet słowa.

Brunet pogładził go po zamrożonym policzku lekko się nachylając. Nie pocałował go. Byli na terenie

szkoły. Zrównał się z nim wzrokiem i trwał tak jakąś chwilkę nic nie mówiąc. Tomek wziął nieśmiało w
ręce jego szal wygładzając go na płaszczu.

- Tak bardzo za tobą tęskniłem, Tomuszko.
- Ja też!
- Wiesz, że cię kocham.
- To dobrze.
Zaśmiał się cicho, lekko zmieszany rozglądając po boisku.
- Powiedz teraz… "ja też cię kocham Patryczku". - Puścił mu oko.
Tomek zakleszczył swoje dłonie na jego twarzy przyciągając ją do siebie. Odpowiedzią była próba

uwolnienia się z tych objęć.

- Nie na terenie szkoły. Nie chcę zrobić ci niepotrzeb…- nie dokończył. Tomek zakrył mu usta swoimi w

gorącym, długim pocałunku.

Tego tamten nie mógł już zwalczyć. Zamknął dłoń Tomka w swojej, po czym pociągnął go za drzewo

background image

oparłszy o nie. Całowali się jakąś chwilę, poczym objęli.

- Zostaniesz, prawda?
- Chcesz tego?
- Jak nic na świecie. Następnym razem, gdy postanowisz wyjechać… weź mnie ze sobą…
Patryk oderwał się trochę od niego unosząc głowę:
- Nie wyjechałem ze złośliwości… ja…
- Wiem, wiem… - Zgrymasił się.- Ale myślałem, że kochasz mnie trochę bardziej.
- No przecież kocham!
Uwolnił się z jego objęć zawieszając na ramieniu plecak, następnie skierował się w stronę ulicy. Nie

słyszał za sobą jego kroków. Gdy wyszedł za bramę zobaczył zaparkowany samochód Patryka.

- Tomek! - Nie zareagował. Patryk podbiegł do niego i szarpnął go mocno, aż ten byłby się przewrócił,

gdyby go brunet w porę nie objął. - Co ty odstawiasz?! - Wyglądał na nieźle wkurzonego i trochę
zaniepokojonego.

- Właśnie! Tak powinieneś był zrobić, a nie pozwolić mi się wycofać i sobie wyjechać! Przecież sam

zauważyłeś, że mam denerwujący zwyczaj opierania się! Nawet cię to kręciło, nie zaprzeczaj! Mogło do
tego wszystkiego nie dojść gdybyś się trochę bardziej postarał! - Wyrwał się poprawiając plecak, który
zsunął mu się z ramienia.- Myślałem, że nic już do mnie nie czujesz! Nadal… nie jestem do końca
przekonany.

- Ściska mnie w żołądku jak tak mówisz… Kocham cię, mogę to powtarzać do znudzenia!
Spojrzał na niego przenikliwie jak jeszcze nigdy. Patryk musiał w końcu oderwać wzrok. Wyciągnął z

kieszeni kluczyki i otworzył samochód.

- Jedź ze mną…
- Gdzie?
Odwrócił się do niego przybliżając ku niemu swoją twarz:
- Jeśli wsiądziesz… przyjmij do wiadomości to, że już nigdy się ode mnie nie uwolnisz. Będziesz mnie

musiał prędzej zabić!

Tomek zmrużył oczy, po czym uśmiechnął się:
- To u ciebie lubię.

KONIEC


**************************************************************************

Od autorki (Maruta_chan@wp.pl): Dziękuję za zainteresowanie moim pierwszym opowiadaniem typu

shounen-ai. Wcześniej pisałam romanse… damsko-męskie ^_^ Mam nadzieję, że się podobało.
Wybaczcie, że wysyłałam rozdziały w tak długich odstępach czasowych. To moje niedbalstwo.
Przepraszam i jeszcze raz dziękuję za ciepłe komentarze.

PS: Dzięki Nagisa za pomoc!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ;* ;* ;* ;* Jesteś moim Aniołem!!!


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Tylko mój wybór
MÓJ TYLKO MÓJ
159 Anna Jantar Moj tylko moj
Jesteś tylko mój
Tylko mój
Tylko mój wybór [Z]
MOj mostek, !Nauka! Studia i nie tylko, Fizyka, Laborki fizyka mostek ćw 32, 32 - Mostek Wheatstone'
KabaretTurka, Tylko preria, Tylko preria, mój kowboj i ja
O mój borze! Tylko nie kolejny facet w ciąży!
O mój borze! Tylko nie kolejny facet w ciąży!
cz 1, Matlab moj
Mój świat samochodów
82 Dzis moj zenit moc moja dzisiaj sie przesili przeslanie monologu Konrada
moj 2008 09
Mój region w średniowieczu
Dziś przychodzę Panie mój
higiena to nie tylko czystośc ciała

więcej podobnych podstron