Rewolucyjne zmiany papieża Franciszka
mogą być dla niego niebezpieczne
Kolejne działania nowego papieża powodują zdumienie wiernych i zaniepokojenie
hierarchów. Jego walka o oczyszczenie Kościoła ze zgnilizny nie podoba się
zwolennikom spetryfikowanych układów. Trudno się dziwić, że coraz więcej
komentatorów wyraża się z obawą o życie głowy kościoła.
Nie podoba się też styl papiestwa, w którym z lotniska w Rio de Janeiro papież odjeżdża
osobowym samochodem, nawet nie limuzyną. To horror dla ochrony, która miała bardzo dużo
do roboty. W końcu i tak się skończyło na tym, że po Franciszka przyleciał śmigłowiec.
Zrobił się potężny korek, w którym tkwił papież. Było to realne zagrożenie papieża, nawet,
jeśli się tego tak nie przedstawia. Trudno też oczekiwać, że było to celowe działanie, raczej
beztroska Franciszka.
Ten pontyfikat może długo nie potrwać, jeśli papież naciśnie na odcisk zbyt wielu osobom.
Jak wiadomo za Spiżową Bramą dzieją się czasami dziwne rzeczy, czego przykładem był
pontyfikat Jana Pawła I, który gdy tylko zaczął tropić masonów w szeregach hierarchów
kościelnych i dotknął problematyki Banku Watykańskiego, po prostu nagle umarł po 28
dniach pontyfikatu. Franciszek wydaje się być bardziej długowieczny, ale nie mieszka
przecież nadal w pałacu papieskim, więc może wyciągnął wnioski z losu swojego
poprzednika.
Za papieżem Franciszkiem mogą stać po prostu Jezuici, którzy chronią członka swojego
zakonu. Pytanie tylko czy są w stanie go kontrolować, gdy rozprawia się z kolejnymi
koteriami. Sam Franciszek powinien wykazywać więcej ostrożności, aby nie kusić losu. Kto
wie czy doniesienia o ładunku wybuchowym w okolicy sanktuarium Aparecida to
rzeczywiście niezwiązany z wizytą głowy kościoła incydent.